–
St
ro
na
1
St
ro
na
1
Tom 4 - ostatni
–
St
ro
na
2
St
ro
na
2
„ Nieszczęśnik, całkowicie skupiony na sobie,
Żyjący, utraciwszy cały szacunek i renomę,
I, umierający podwójnie, opada w dół,
Nikczemnik prosto w kurz,
Niezmienny, niehonorowy i niedoceniony…”
Fragment poematu „Pieśń ostatniego minstrela” Sir. Waltera Scotta.
–
St
ro
na
3
St
ro
na
3
Z pamiętnika Maggie Mortis
Kiedy Rafe i ja spotkali
ś
my si
ę
pierwszy raz, powiedzia
ł
am
mu,
ż
e nigdy nie z
ł
ami
ę
obietnicy i nigdy nie sk
ł
ami
ę
.
Nie jestem w stanie powiedzie
ć
, jak bardzo chcia
ł
abym
dotrzyma
ć
tych dwóch przysi
ą
g, ale jedn
ą
ju
ż
z
ł
ama
ł
am…
i wkrótce z
ł
ami
ę
drug
ą
.
Min
ął
zaledwie tydzie
ń,
od kiedy Eltar i ja uratowali
ś
my
Raphaela z Piek
ł
a. Znalaz
ł
am w siedzibie Abatu 11 fiolek,
ale da
ł
am Rafe’owi tylko 10.
Musia
ł
am jedn
ą
zatrzyma
ć
. Jak inaczej mam zabi
ć
Abatu? Ka
ż
dy chce go widzie
ć
martwym, poniewa
ż
on próbuje
zyska
ć
w
ł
adz
ę
nad wszystkimi stworzeniami. Ja chc
ę
go
martwego, bo zabi
ł
niemal ka
ż
d
ą
osob
ę
, jak
ą
w
ż
yciu
kocha
ł
am. Poniewa
ż
przez niego mój ojciec, matka, Stra
ż
nik,
przyjaciel wielu innych umar
ł
o.
Nie jestem typem kobiety, która wierzy w mi
ł
o
ść
, pokój i
zrozumienie.
Wierz
ę
w zemst
ę
.
Za wszelk
ą
cen
ę
.
–
St
ro
na
4
St
ro
na
4
…
- Wyjdź za mnie.
Maggie przerwała odkładanie broni i odwróciła się, by spojrzeć na
swojego kochanka, pół-demona.- Co?
- Słyszałaś mnie- Powiedział Raphael, gdy skracał dystans dzielący ich
od siebie. Zamknął za sobą drzwi sypialni, blokując je przed ich rozrastającą
się ludzko-demonią rodzinką, i odwrócił się twarzą do niej. Miał na sobie
tylko ręcznik, a jego ciemne, długie włosy były wciąż wilgotne po prysznicu.
Wyglądał cudownie jak zawsze, jego niebieskie oczy były pełne miłości.
O Boże! Jej serce zaciążyło jeszcze bardziej. Ostatnio ledwo mogła na
niego patrzeć, ponieważ bała się, że zdradzi mu swoje sekrety, swoje
kłamstwa… swoją zdradę. I teraz też, podeszła do niego, przycisnęła się
mocno i pocałowała go, aż nie straciła tchu.
Zerwała z niego ręcznik i pieściła jego penisa, aż nie zrobił się twardy.
Kochanek z przyjemnością włączył się do zabawy- zdejmował z niej szybko
ubrania, aż stanęła przed nim naga… I podcięła go, tak że upadł na podłogę.
Bez trudu przyjął zderzenie z podłożem, sapnął tylko, gdy ona
wylądowała na nim. Zaśmiał się po chwili i objął dłońmi jej piersi, gdy
łowczyni nabijała się na jego członka.
- Maggie- Jęknął, gdy poczuł wokół siebie jej wilgoć. Szarpał jej sutki i
przyjemność z tej pieszczoty promieniowała prosto do sedna jej kobiecości.
Kołysała się na nim, ręce rozłożyła płasko na jego klatce piersiowej,
mięśnie pochwy zaciskały się mocno na jego twardym organie. Pieprzyła go,
chcąc dać mu przyjemność, chcąc by doszedł, nie dbając o własną rozkosz.
Ale on nie miał zamiaru jej pozbawić przyjemności.
–
St
ro
na
5
St
ro
na
5
Złapał ją, przeturlał się po podłodze, aż w końcu wylądował na górze.
Wessał jedną z jej brodawek do ust, gdy ona oplotła go nogami w pasie i
wygięła plecy w łuk, przyjmując jego głębokie pchnięcia.
Desperacja kazała jej przywrzeć do niego, powstrzymywać łzy. Wtedy
Rafe jęknął znajdując swoje wyzwolenie, jego demoni penis pulsował i
wypełniał ją wilgotną spermą. Nie była zaskoczona, gdy uniósł się na kolana
i okazało się, że jego penis jest tak samo jak przed chwilą twardy i długi.
To była jedna z korzyści posiadania demona za kochanka. Był jak
króliczek Duraceela. Mógł działać i działać, i działać…
Rozsunął szeroko jej nogi.- Złap się za kostki.
Zrobiła jak kazał i dała mu dostęp do swojego tyłka. Wsunął palec w jej
pochwę i ruszał nim, rozciągając ją. Gdy był wilgotny od jej soków, wyciągnął
go i wsunął w jej odbyt.
Palec naciskał najwrażliwsze mięśnie jej wnętrza. Po chwili wsunął
drugi i rozciągał jej tylnią szparkę. Objęła dłońmi swoje piersi, szarpiąc sutki,
by tylko osiągnąć jeszcze większą przyjemność.
W końcu zaczął wsuwać w niewielki otwór penisa i pchał go, cal po
calu, aż wypełnił ją. Jej tyłek piekł od środka, ale uwielbiała, gdy brał ją od
tyłu. Kochała wszystko, co Raphael jej i z nią robił.
Dłonią zmusił ją do poruszania biodrami. Drugą przeniósł na jej
wzgórek łonowy i tak intensywnie pieścił łechtaczkę, że Maggie aż jęknęła.
Ustawiając się wygodnie, zaczął wchodzić w nią raz za razem, nie
przestając równocześnie stymulować jej łechtaczki. Rozkoszowała się każdym
jego ruchem i mocniej rozsunęła nogi, by miał do niej lepszy dostęp.
- Dam ci wszystko, czego zechcesz- Obiecał Rafe. Ale jego drżący głos
przeszedł w jęk. Przestał w nią wchodzić.
- Rafe! Niech cię!
- Ciii, dziecinko.
Zabrał dłoń z jej łechtaczki, i wsunął powoli palce w jej cipkę. Zassała
powietrze. Czując w pełni wypełniony odbyt, plus mając wypełnioną waginę
czuła się niesamowicie szczęśliwa.
Stymulował punkt G, i zaczął znów w nią wchodzić od tyłu…
Doprowadzając ją do orgazmu.
–
St
ro
na
6
St
ro
na
6
Całe jej ciało wydawało się rozpadać na tysiące kawałeczków. Jeden
orgazm przechodził w kolejny, a jej obie szpary pulsowały. Poczuła jak
nasienie Rafe’a wypełnia jej odbyt.
Miała zaledwie kilka chwil by ochłonąć, gdy poczuła, jak jego język
zaczyna smagać jej łechtaczkę. Ssał ją i lizał, aż doszła do trzeciego orgazmu.
Jej biodra obijały się o podłogę, gdy szarpała nimi, a on trzymał twarz między
jej szeroko rozsuniętymi udami.
Całkowicie wykończona, padła na podłogę i próbowała złapać oddech.
Rafe położył się obok niej i otarł pot z jej czoła.
- Jeszcze raz… Jakie było pytanie?- spytała, by go podrażnić.
- Czy wyjdziesz za mnie?
- Okay- Pocałowała go, zlizując z jego ust swoje własne soki. Zgadzanie
się na małżeństwo z Raphaelem było absolutnie złym pomysłem.
Dlaczego więc czuła się taka kurewsko szczęśliwa?
***
- Gdzie się wybierasz?- Zapytał Rafe. Patrzył uważnie na czarny strój
łowczyni, wyposażony w pas na mikstury, noże i księżycowy sztylet. Na
stopach miała wzmocnione buty na trzycalowej podeszwie.
- Uch…
Cholera. Pięć minut temu jej pół-demon zajmował się w laboratorium
tłumaczeniem Księgi Demonów i tworzeniem super zaklęcia do kolejnych
pryzmatów. Pospieszyła więc do sypialni, ubrała się i wychodziła już, gdy
Raphael zagrodził jej drogę w holu, z przysłowiowym ogniem w oczach.
- Maggie?- Spojrzał na nią złowrogo spod przymrużonych powiek.-
Myślałam, że dzisiejszej nocy robisz sobie wolne. Czy otrzymałaś jakiś
demoni alarm?
Zanim mogła podać mu kolejne kłamstwo, w holu pojawiła się pani
Pottersworth, razem z Auren i Sarah.- Jesteśmy gotowe, kochaniutka!
Łowczyni rozchyliła szeroko usta.- Ee… tak? Dobrze.
Auren, która zwykle wolała formę małego niechlujnego czarnego kotka,
przybrała ludzką postać- drobnej bladej kobiety, z długimi czarnymi włosami
–
St
ro
na
7
St
ro
na
7
i czerwonymi ustami. Ubrana była w czarny skórzany gorset, czarną
skórzaną mini i dopasowane buty do pół łydki. Była piękna w hipnotyzujący
sposób, bogini demonów, która patrząc na ciebie, mogłaby ci spokojnie
wyrwać serce.
Sarah położyła Margie w zagięciu ramienia Rafe’a, zaś na drugim-
powiesiła mu różową torbę wypchaną pieluszkami, butelkami etc. – Jej
butelka jest w środku. Masz tam nową formułę ze smoczym ogniem. To ta
niebieska. Ta czerwona wywołuje w niej gazy. Nie dawaj jej plastikowych
kluczy, bo je topi. Uważaj na jej beknięcia, by nie spaliła ci włosów.-Dotknęła
własnych krótkich włosów i wykrzywiła lekko twarz.- O niczym nie
zapomniałam?
- Rafe ma twój numer komórkowy- Wtrąciła pani Pottersworth.- On
sobie świetnie radzi z dziećmi.
Pół-demon wyglądał na zdumionego.- Radzę sobie?
- Oczywiście, że tak- Pani P. poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła
się urzekająco. Elfie uszy wystawały spod jej srebrnych włosów.- Dobrze
moje panie, idziemy.
- Gdzie idziecie?- Dopytywał Rafe.
- Gdzie? Robić zakupy na wesele, oczywiście. Musimy obejrzeć
sukienki…
Maggie zjeżyła się.- Sukienki? Do diabła, nie!
- Sukienki- Powtórzyła pani P., posyłając mu ostre spojrzenie szarych
oczu.- Następnie musimy wybierać kwiaty, stroje druhen, menu…
- I musicie robić to wszystko o dziewiątej wieczór?- Głos pół-demona
brzmiał podejrzliwie.
- Dzisiaj robimy sobie damski wieczór z przeglądaniem katalogów i
czasopism- Tłumaczyła Sarah.- Jeśli chcesz iść z nami to…
- Nie!- Rafe wyraźnie zadrżał.- Naprawdę. Wszystko w porządku. To już
wolę być niańką- Zerknął na kochankę, z mieszaniną zdecydowania i ulgi.
Pani P. popchnęła Maggie w kierunku drzwi, które zablokowały się za
nimi. Weszły do windy, i pojechały na górę. Ich tymczasowa twierdza miała
więcej zabezpieczeń niż Fort Knox.
–
St
ro
na
8
St
ro
na
8
- Co się do cholery dzieje?- Warknęła łowczyni.- Nie miałam zamiaru
wybierać się na żadne ślubne zakupy! Fuj!
- Cóż, teraz to zrobisz- Odpowiedziała staruszka.- To nie w twoim stylu
wykradać się z domu.
Jej nagana kąsała, ale miała rację. Maggie nie była wcześniej
niechlujna. Grała jednak teraz w nową grę i cały czas bała się, że dokonuje
złych wyborów. Co jej przyjdzie z zabicia Abatu, jeśli oznaczałoby to
jednocześnie utratę Raphaela?
- Chyba że chcesz dać się złapać- Mruknęła Auren. Brzmiała na
znudzoną, ale łowczyni nie dała się nabrać. Jej siostra nie bywała apatyczna,
nieważne jak brzmiała.- Być może czujesz się winna.
To trafiło prosto w sedno problemu. Kurwa, kurwa, kurwa!
- Och, zamknijcie się! Co złego jest w małym polowaniu na demony?-
Skarżyła się głośno.- To jest to, co robię.
- Kłamanie Rafeowi jest dostatecznie złe- Uznała Sarah, w głosie miała
nieufność.- Ale nie waż się okłamywać również nas.
Drzwi otworzyły się, gdy kobiety stanęły na parterze. Totalnie
wkurwiona, ponieważ jej przyjaciółki miały rację, Maggie ruszyła przodem.
Chciałaby, by był tutaj jakiś demon, bo z przyjemnością by zgniotła mu
gardło butem. Wrrrr!
Ich schron powstał pod pustym dworem, otoczonym wysokim
ogrodzeniem. Każdy kto przeszedłby ponad sztachetami, naruszyłby pole
magiczne i uruchomił alarm. Gdyby zaszło się jeszcze dalej, trzeba by było
znać kody do otwarcia windy i przejść przez magiczną zaporę krwi.
Każdy, kto mógł przebywać w domu, został wcześniej ukłuty w palec i
pobrano mu krew do zapory. Jeśli DNA gościa nie było w bazie danych, to
wtedy windę zalewał gaz i dopadał nieproszonego gościa.
Weszły do kuchni, przeszły czarno-białe płytki i skierowały się do drzwi
do garażu. W środku pięciomiejscowego pomieszczenia był Harley Maggie,
szarosrebrny Jaguar XLS, SUV, Honda Sarah z 1994 roku i BMW Rafe’a.
Wybrały SUVa, który był kuloodporny, demonoodporny, a poza tym
wyposażony był w najnowocześniejsze gadżety i broń.
–
St
ro
na
9
St
ro
na
9
Sarah dopadła drzwi kierowcy przed Maggie. Uśmiechnęła się szeroko,
po czym zajęła miejsce.
- To jest mój pieprzony samochód- Warknęła łowczyni, jej
temperament buzował.- Nie ma szans, że będziesz go prowadziła.
Pani Pottersworth usiadła na drugim przednim siedzeniu, zaś Auren
miejsce za kierowcą.
- Wolisz w takim razie wrócić do domu i powiedzieć Raphaelowi, gdzie
naprawdę jedziesz, kochaniutka? Poczekamy na ciebie.
Mrucząc groźnie, łowczyni obeszła samochód.
- To szantaż!
Usiała na tylnym siedzeniu razem z siostrą, trzaskając groźnie
drzwiami. To się dzieje, gdy łowczyni demonów ma przyjaciół. Oni… oni…
wkurzają cię cały czas i wpędzają w kłopoty. Jebańcy!
- Więc, co zamierzamy?- Spytała Sarah, gdy uruchomiła silnik SUVa.
- Jakbym miała wam powiedzieć- Wysyczała spomiędzy zębów Maggie.-
Poza tym nie zapomniałaś o czymś?
- Eltar nie jest przedmiotem rozmowy.
- Powiedziałaś, że musiałby padać śnieg w Piekle- Drążyła dalej
łowczyni, ciesząc się grymasem na twarzy Sarah.- Czy muszę ponownie
pokazać ci zdjęcie?
- Dobra!
Drzwi garażu otworzyły się i Sarah wyjechała, kierując się w dół
podjazdu. Na sekundy przed tym jak dotarli do bramy posesji, kierująca
pojazdem wykonała gwałtowny ruch kierownicą i zrobiła 180 stopni
samochodem. Wokół auta powstała chmura pyłu, zaś zderzak był dosłownie
o cale od czarnej kraty.
- Jezu!- Maggie powstrzymała siłą chęć walnięcia przyjaciółki.- Czy
możesz się uspokoić?
Sarah zachichotała. Łowczyni uświadomiła sobie wtedy, że kobieta
cierpi na atak nerwów. Jakby źle nie mówiła o Eltarze, nikt z nich nie był
głupcem. Była zakochana w ojcu swego dziecka.
Ale jak diabli jej się to nie podobało.
–
St
ro
na
10
St
ro
na
10
Tak jak to czynił codziennie, Eltar czekał niedaleko skrzynki na listy.
Maggie musiała przyznać, że był wytrwały. Tylko miłość mogła skłonić
demona, by wracał niczym żebrak, dzień w dzień.
Sarah nacisnęła przycisk otwierania bramy i kraty otworzyły się.
Podjechała kawałek i otworzyła okno. Eltar zbliżył się ostrożnie, zerkając
byłej kochance w oczy. Wyglądał jak świetnie ubrany sprzedawca. Miał na
sobie kapelusz, a w dłoni teczkę.
- Wskakuj- Mruknęła kierująca.
Auren otworzyła mu drzwi. Eltar rzucił teczkę i kapelusz na tył,
następnie przeszedł ponad demonicą by usiąść w środku.
Maggie spojrzała na niego i uśmiechnęła się ponuro.- Witaj w moim
osobistym piekle.
Demon oddał uśmiech.- Zachwycająca jak zawsze, miss Mortis.
***
- Nie mówiłaś mi, że planujesz przybyć z towarzystwem- Młoda kobieta
patrzyła na Maggie z wyrzutem.
- Nie przyprowadziłam ich. Przykleili się do mnie.
Stanęli u bram małego cmentarza. Był usytuowany na terenie
opuszczonego kościoła, w którym Maggie modliła się jako dziecko. Jej rodzice
byli tu pochowani. Jej matka miała prawdziwy pogrzeb i grabarzy. Jej ojciec
został pochowany pod osłoną nocy, w potajemnie wykopanym grobie, a jego
odejście zakończyła odmówiona przez łzy modlitwa. Jednak od czasu gdy
Abraham Mortis spotkał się ze swym stwórcą, teren parafii znacznie
podupadł, miasto zrezygnowało z utrzymywania jej. Nikt już nie chował tu
zmarłych. Nikt nie szukał tutaj drogi ucieczki czy wiary.
Nikt poza Maggie.
Tatuś zrobił swoją trumnę z tego samego materiału, z którego zrobiona
była trumna mamy. Ułożenie ojca w pudle, które sam wyrzeźbił i zaczarował,
było najtrudniejszą rzeczą jaką łowczyni zrobiła w życiu.
Odwracając się od cmentarza i starych wspomnień, spojrzała uważnie
na dziewczynę. Była ona piękna, czarnowłosa, miała duże niebieskie oczy.
–
St
ro
na
11
St
ro
na
11
Ubrana była w t-shirt, dżinsy i wielką błyszczącą torbę, która średnio
pasowała do jej hipisowskiego wyglądu. – Ile ty masz lat, dwanaście?
- Osiemnaście- Odpowiedziała.- I jestem naprawdę dobra w mojej
robocie.
- Powiedz jeszcze raz, kim jesteś kochaniutka?- Spytała pani P.
- Deb Johnoson- Wyjaśniła dziewczyna.- Jestem raczej dziwna. Nie
lubię publiczności. Podnoszenie z martwych nie jest łatwą robotą.
- Podnoszenie z martwych!- Krzyknęła przerażona Sarah.
Wszystkie spojrzenia przeniosły się na Maggie.- Sami chcieliście ze
mną iść- Jej ton był defensywny.- Czy to nie jest lepsze niż kupowanie
suknie ślubnej?
- Bierzesz ślub?- Zapytała Deb.- Jak cnotliwie!
Maggie miała ochotę się zrzygać. Co opętało Raphaela, by prosić ją o
rękę? Co opętało ją, że przyjęła propozycję? Argh!!
- Deb, jak wylądowałaś w tym zawodzie?- Spytała pani Pottersworth.
- Och, cóż… dobra- Czarnowłosa nastolatka wzruszyła ramionami.-
Mama siedzi w tych wszystkich sztukach tajemnych. Ona uczyła mnie
wszystkiego od lat. Jestem dobra w nekromancji- ale nigdy nie zrobiłam
niczego na własną rękę- do zeszłego roku. Mój chłopak zginął w wypadku
samochodowym. Zabrałam jedną z moich neoromańskich ksiąg nad jego
grób i tak jakby… obudziłam go.
- Sprowadziłaś swojego martwego chłopaka z powrotem do życia?-
Wychrypiała zaszokowana Sarah.
- Czar zadziałał świetnie, ale podstawą nekromancji jest to, że musisz
być bardzo konkretna. Magia sprowadziła jego ciało z powrotem, ale jego
osobowość całkiem zniknęła. Zombie miał tylko niewielki skrawek jego
duszy- Wielkie niebieskie oczy Deb zmierzyły krytycznie sylwetkę Eltara.-
Hej! Phil może jest martwy, ale przynajmniej nie jest demonem.
Maggie spojrzała na nekromantkę.- Możesz dostrzec prawdziwą formę
Eltara?
- Mam tą rzecz związaną z aurami- Deb wzruszyła ramionami.- Stary,
masz bardzo dziwny stan psychiczny. Krzyczy „Demon!”, ale masz w sobie też
białe światło.
–
St
ro
na
12
St
ro
na
12
- On jest z tych raczej dobrych- Wyjaśniła łowczyni.- Nie rzuca czarów
posiadania na ludzi i nie próbuje ich zjadać. Jest zakochany w Sarah, ale
ona jest uparta.
- Taak. Mogę dostrzec jej upór w stosunku do niego.
Kobieta o której rozmawiali spojrzała na Maggie ze sztyletami w
oczach, ale ta tylko uśmiechnęła się dobrotliwie.
Głośny jęk odbił się echem. Dziwny hałas został zastąpiony
bełkotaniem i szuraniem.
Maggie wyciągnęła księżycowe ostrze zza paska i przyjęła pozycję do
ataku.- Co to, kurwa, jest?
–
St
ro
na
13
St
ro
na
13
…
Z pamiętnika Maggie Mortis
Ludzie s
ą
do dupy.
Szczególnie przyjaciele, którzy powtarzaj
ą
,
ż
e tylko chc
ą
ci pomóc, ale tak naprawd
ę
wszystko co robi
ą
, to
przeszkadzaj
ą
.
Czy oni nie maj
ą
poj
ę
cia jak bardzo to ca
ł
e gówno
ś
ci
ą
ga na dó
ł
? Jak mog
ę
chroni
ć
ich i Raphaela, je
ś
li oni
ca
ł
y czas kr
ążą
wokó
ł
mnie?
Zbyt wielu ju
ż
umar
ł
o przeze mnie. Dostatecznie z
ł
e by
ł
o
pozwolenie Rafe’owi wej
ść
w moje
ż
ycie. Pokochanie go.
Zdradzenie go. Ale teraz jest jeszcze Sarah, Margie, Pani P., a
nawet nazbyt uprzejmy Eltar. Oni si
ę
chyba rozmna
ż
aj
ą
, na
mi
ł
o
ść
bosk
ą
!
Gdyby tylko zostawili mnie w spokoju na jeden dzie
ń
,
mog
ł
abym wy
ś
ledzi
ć
Abatu, zabi
ć
go i uratowa
ć
ś
wiat.
Rany!
***
–
St
ro
na
14
St
ro
na
14
- To jest Phil, mój były chłopak- Powiedziała Deb.- Biedny facet. Nie
chciał wrócić do grobu i umrzeć ponownie, więc kręci się wokół mnie-
Kobieta odwróciła się w kierunku dobrze ubranego nieboszczyka stojącego
nieopodal. Wydawało się, że został zabalsamowany, jako że jego skóra miała
specyficzną barwę- niczym brzoskwinia. Za to oczy miał cofnięte w głąb
czaszki, a usta wykrzywione. Palce miał zakrzywione niczym szpony, zaś nogi
usztywnione niczym wykute w marmurze.
- Jak on widzi dokąd idzie? – Szepnęła Sarah. Zerknęła przez ramię na
Eltara.
- Zombie nie wykorzystują swoich fizycznych zmysłów do poruszania
się. Oni wpadają na rzeczy i odbijają się dalej- Deb zwróciła się do martwego
kochanka.- Phil, kazałam ci zostać w samochodzie.
- Uuuuuuuuuuuuuch.
- Ale nie sypiasz z nim, prawda? – Dłoń Sarah owinęła się wokół talii
Eltara i zerknęła na zombie.- Ponieważ to jest naprawdę chore.
- Po pierwsze- jego penis nie działa. Och, nie, nie sprawdzałam tego
sama. Pisze o tym w książkach o nekromancji. Po drugie- sama używasz
penisa demona, więc nie powinnaś krytykować gustów innych osób.
Maggie westchnęła ciężko, odkładając księżycowy sztylet.- Ta noc robi
się coraz bardziej gówniana. Czy mogłabyś kazać swojemu zwierzątku odejść,
byśmy mogli zrobić to, po co tu przybyliśmy?
- Tak, tak. Nie gorączkuj się tak- Deb wzięła Phila za rękę i zaczęła
ciągnąć go w kierunku żółtego pojazdu marki volkswagen.- Musisz zostać w
samochodzie. Rozmawialiśmy o tym, kochanie- pamiętasz?
- Uuuuuuuuuuuuuch.
Gdy tylko kobieta zniknęła im z oczu, czwórka przyjaciół Maggie
otoczyła ją luźnym kręgiem, skrzyżowali dłonie na piersiach i patrzyli
skupieni.
- Co do jasnej cholery robisz?- Spytała pani Pottersworth.
- Taak- Wtrąciła Auren.- Dlaczego wynajęłaś nekromantkę?
Maggie nie chciała im powiedzieć. Nie chciała wciągać ich w tą
sytuację. Zdziwiło ją, że podobał jej się pomysł posiadania rodziny. Nie była
–
St
ro
na
15
St
ro
na
15
już samotniczką. Nagle została wciągnięta w wir życia społecznego. I chciała
tego- chciała być przyjaciółką, siostrą, i tak, nawet żoną!
I świadomość ta przerażała ją jak diabli.
- Nie ma sensu nas okłamywać- Mówiła dalej Sarah.- Albo próbować
przed nami ukryć, co robisz. Gadaj.
- Dobra, dobra- Mruknęła łowczyni. Nie była w stanie żadnemu
spojrzeć w oczy.- Wynajęłam Deb, by skontaktowała mnie z kimś. Kimś, kto
może mi pomóc zniszczyć Abatu.
- Kim?- Spytała ostro Auren.
Maggie przełknęła gulę blokującą jej gardło.- Moim ojcem. Abrahamem
Mortisem.
Zapadło zszokowane milczenie.
- Zwariowałaś?- Warknęła Sarah napiętym głosem.- Masz zamiar
obudzić z martwych własnego ojca, by dowiedzieć się jak zabić
nieśmiertelnego krewnego?
- Nie nieśmiertelnego- Poprawiła ją łowczyni.- Ustaliliśmy, że istnieje
jakiś sposób, by zabić demony.
Pani P. spojrzała zwężonymi oczami.- Zniszczyłaś fiolki.
- Nie te, które przechowuje Abatu- Maggie zerknęła przez ramię, jakby
sprawdzała, czy wraca Deb. Ale tak naprawdę musiała uciec spojrzeniem od
przyjaciół. Nienawidziła ich okłamywać. Nie mogła jednak ryzykować ich
życia. Ani Rafe’a. Nigdy więcej. Nigdy w życiu.
- Gdyby tylko Wysoka Rada nie była taka… nieuporządkowana-
Zamruczała pani Pottersworth. Wyglądała na przygnębioną.
- Nie pracuję już dla tych sukinsynów. Poza tym, oni mają swoje
własne problemy. Jeśli Meelena, która była najprawdopodobniej najlepszym
bytem wśród nich, mogła pieprzyć się z demonem i urodzić mu dziecko- to
stawia przed nimi całkiem nowe problemy- Łowczyni potarła ramiona, nagle
zrobiło jej się bardzo zimno. Dziwne. O tej porze roku nie powinno być tak
chłodno.- I, och tak, mam kurwa nadzieję, że oni wszyscy zdechną.
- Przepraszam za to- Wymruczała Deb, gdy do nich ponownie
dołączyła. Jeśli usłyszała stanowczą opinię Maggie na temat Wysokiej Rady
nie dała po sobie tego poznać.- Jesteście gotowi, czy nie?
–
St
ro
na
16
St
ro
na
16
- Gotowi- Powiedziała łowczyni.- Oni poczekają w samochodzie.
Protest był natychmiastowy, głośny i energiczny, ale Maggie tylko
pokręciła przecząco głową.- Mam zamiar porozmawiać z ojcem na osobności.
- Pracuję lepiej bez widowni- Dodała nekromantka.- I czasami zmarli
nie chcą się pokazać, gdy czeka na nich zbyt wiele osób.
- Dobra- Stwierdziła Auren i posłała siostrze spojrzenie z gatunku „i
tak nam wszystko później powiesz”.- Jak długo to potrwa?
- Potrwa tyle, ile będzie trzeba- Deb poprawiła na ramieniu swoją
wielką torbę i skierowała się do bramy.
- Maggie- Odezwała się pani P., jej głos był pełen sympatii.- Czy to na
pewno właściwe?
- Niet- Powiedziawszy to, dziewczyna skierowała się za nekromantką,
zostawiając za sobą grupkę przyjaciół.
Kiedy dogoniła Deb, kobieta ustawiała świece wokół grobu państwa
Mortis. Tylko imię matki łowczyni było wyryte na nagrobku. Jej ojciec leżał
obok żony, nieoznaczony, ale na pewno nie nieznany.
- Skąd wiesz, gdzie on został pochowany?
- Wyczuwam wibracje- Nekromantka ukończyła wytyczanie pięciu
punktów pentagramu, po czym zapaliła knoty świec. Zapach wanilii rozniósł
się po okolicy.
- Co więc się wydarzy? Czy tata wyskoczy z grobu, czy co się stanie?
- On wybierze jaką formę przybierze.
Maggie przyglądała się reszcie przygotowań Deb. Poznawała niektóre z
ziół i zaklęć, ale nekromancja była całkiem odmienna od tego, czego Maggie
się kiedyś uczyła. Nie była pewna, czy podoła rozmowie z ojcem, nieważne w
jakiej formie przybędzie, ale miała nadzieję, że tata nie zdecyduje się
przemówić w formie swoich zwłok. Mimo, że miała Rafe’a i innych by ją
wspierali- nikt nie był w stanie zastąpić jej rodziciela. On zawsze był jej
kompasem. Wiedział jakich rad jej udzielać, by obierała kurs na dobro.
Potrzebowała jego pomocy i wsparcia.
Potrzebowała swego ojca.
Deb usiadła naprzeciwko świec. Wskazała miejsce po przeciwnej
stronie pentagramu.- Siadaj tam. Jeśli mi się uda, będziesz w stanie
–
St
ro
na
17
St
ro
na
17
przemówić bezpośrednio do swojego ojca. Bardzo rzadko zdarza się, by byty
wybierały mnie jako swojego pośrednika. Większość zmarłych jest tak
przywiązana do swojej ziemskiej formy, że w niej właśnie woli się pokazywać.
Zadawaj proste pytania. Spytaj najpierw o to, co chcesz najbardziej wiedzieć.
Możesz mieć tylko pięć minut, albo i mniej. Nigdy nie byłam w stanie
utrzymać bytu dłużej niż godzinę. Phil jest oczywiście wyjątkiem. Ale… Z
drugiej strony jego ożywione ciało łazi za mną po okolicy cały czas.
- Łapię- Powiedziała Maggie, zagryzając wargi, by się nie uśmiechnąć.
Miała wiele problemów, ale mimo wszystko nie łaził za nią żaden ożywiony
nieboszczyk.- Drogi tata pojawi się, zaczynam mówić i nie przestaję póki go
widać.
Deb przytaknęła.
Łowczyni usiadła po turecku w miejscu wskazanym przez Deb.
Patrzyła jak nekromantka składa dłonie jak do modlitwy i zaczyna mówić.-
Och Boże, och Bogini. Ja, wasze dziecię, wzywam wasze moce. Wysłuchajcie
naszych modlitw i obdarzcie nas łaską.
Lśniące złote światło pojawiła się przy pierwszej ze świec. Po chwili
blask rozprzestrzeniał się po pozostałych, oświetlając kształt pentagramu.
Nagle Maggie poczuła się, jakby poraził ją lekki ładunek elektryczny- uniosły
się jej włoski na rękach i na karku.
Potężna magia zawirowała w powietrzu.
Nawet normalni ludzie, dzięki badaniom i praktyce, mogli tworzyć i
używać prostych zaklęć. Ale Deb była pełna surowej energii, a poza tym
miała wrodzony talent do czarów.
Serce Maggie podeszło do gardła i gwałtownie biło. Brakło jej tchu i
pewności. Nawet jeśli Abraham Mortis pojawi się jako cień samego siebie, i
tak będzie wkurzony, że jego córka go wezwała.
Zerwał się wiatr, unosząc suche liście i zeschłe kępy trawy. Po raz
kolejny łowczyni poczuła w powietrzu chłód, który owinął się wokół niej.
- Z błogosławieństwem naszego Boga i Bogini, wzywamy rodziców
Margaret Eleonor Mortis- Zaintonowała nekromantka.- Proszę zaakceptujcie
naszą ofertę.
–
St
ro
na
18
St
ro
na
18
Rzuciła garść srebrnego proszku w sam środek pentagramu. Po czym
zrobiła to samo z fioletowymi płatkami lawendy, a na koniec skropiła
wszystko wodą święconą.
W ciągu kilku minut z grobu zaczęło emitować białe słabe światło.
Uniosło się do góry, po czym zawisło na wysokości trzech stóp. Powoli
ukształtowała się twarz, szyja i mglista zapowiedź ramion. Gdy postać
zakończyła ujawnianie się, Maggie przełknęła z trudem twardą gulę z gardła.
Och, do diabła!
- Witaj, córko- Powiedział duch, uśmiechając się.
Łza potoczyła się po policzku łowczyni.- Mama?
- Rozumiem, że próbowałaś połączyć się z ojcem.- Wyszeptała matka.-
On miał szczęście spędzić z tobą więcej czasu- Spojrzenie ducha przesunęło
się po sylwetce łowczyni.- Masz zbyt krótkie włosy. Uwielbiałam szczotkować
twoje długie, piękne sploty.
Maggie otarła zdradzieckie łzy.- Tak jest wygodniej w pracy.
- Wiem kochanie. Czuwałam cały czas nad tobą. Jakie życie miałaś… I
ten Rafe… Czyż nie jest apetyczny jak lizak na patyku?
- Mamo!- Chichot łowczyni przeszedł w ciche łkanie.- Tęsknię za tobą. I
tęsknię za tatą. Ja… Jak on się ma?
Matka posłała jej lekko upiorne spojrzenie.- Powiedz mi czego chcesz
Maggie.
- Chce odnaleźć Abatu. Muszę go potem zabić.
- Chcesz uratować świat? Czy może chcesz się zemścić za całe zło jakie
wyrządził tobie i twoim bliskim?
- Oba powody- Przyznała dziewczyna. Skrzywiła się lekko.- Ale głównie
ten drugi.
- Tak myślałam- Duch westchnął.- Abatu szuka podbojów i władzy. Nie
ma sumienia ani moralności. Powiem ci wszystko, co musisz wiedzieć, by go
powstrzymać.
- Czy jestem z nim spokrewniona?
- Tak. Twój ojciec pochodzi w prostej linii od Abatu. Masz krew
demona. To dlatego jesteś taka dobra w tym, co robisz.
–
St
ro
na
19
St
ro
na
19
Lodowaty wiatr powiał ponownie. Matka Maggie zamigotała i zrobiła się
bardziej przejrzysta.- Abatu ukrywa się, ochraniają go wierni mu generałowie
i armia demonów. Jeśli mu się powiedzie, uda mu się zająć Piekło, Ziemię i
Otherworld w jednym ruchu.
- I Niebo?
- A myślisz, że gdzie on się ukrywa? I jak myślisz, skąd on chce
rządzić?
Łowczyni poczuła się zszokowana. Najbardziej poszukiwany demon
ukrywa się w Niebie! I w miejscu, gdzie lśni światło miłości i dobra, on
zamierza stworzyć swoją siedzibę i stamtąd rządzić wszystkimi planami.- Nie
wydaje mi się, żeby Bóg i Bogini pozwolili mu tak łatwo zająć święte
królestwo.
- Życie jest kwestią równowagi. Dobro i zło są dwiema stronami jednej
monety. Czasami szala przechyla się na jedną ze stron.
- Nieważne więc co się zrobi, szala i tak się przechyli?
- Są jednostki, które wpływają na szalę sprawiedliwości. TWOJE
działania przeważą ją na jedną ze stron.
Maggie skinęła lekko głową. Ojciec powiedział jej kiedyś, że nie uda jej
się wygrać wszystkich bitew. Ta cenna lekcja pozwoliła jej skuteczniej
odnosić zwycięstwa. I znów wspomnienie słów ojca.
Walcz jak najlepiej. Walcz ze wszystkich sił, Maggie. Nigdy nie
koncentruj się na tym, co dopiero nadejdzie. Stój po stronie dobra i zobaczysz,
że już to samo czyni różnicę.
- Gdzie jest tatuś?- Spytała miękko.
- Och dziecinko- Szepnęła matka.- Miałam nadzieję, że nie zapytasz.-
Twarz miała pełną bólu.- Abatu wezwał jego duszę i go uwięził… w jednym z
pryzmatów, które stworzyłaś.
Przerażenie ścisnęło wnętrzności łowczyni.- Nie!
- Gdy znajdziesz Abatu, znajdziesz też swojego ojca- Matka zaczęła
zanikać.
- Mamo! Kocham cię!
- Ja też cię kocham- Cichy szept, niczym tchnienie wiatru.- I gratulacje
z powodu zaręczyn.
–
St
ro
na
20
St
ro
na
20
***
- Wybrałaś już sukienkę?- Spytał Rafe. Leżał na łóżku, ubrany tylko w
parę wytartych dżinsów.
W dłoni trzymał wysłużony egzemplarz powieści Roberta Ludluma. Jej
seksowny demon nie nosił podkoszulki, co pozwalało dziewczynie zachwycać
się jego wspaniałymi mięśniami.
- Do diabła, nie- Powiedziała, rzucając magazyn na łóżko.- Pojedziemy
do Vegas, to właśnie zrobimy. Pani P. zaczyna mówić o chińskiej porcelanie,
na miłość boską!
Rafe zachichotał i sięgnął po magazyn.
Po wizycie na cmentarzu, pani P. nalegała na zatrzymanie się w
całodobowym Wal-Marcie i zakup magazynów. Potem pojechali do Denny’ego
i nad ciastem omawiali ślubne przygotowania. Maggie nienawidziła każdej
pieprzonej sekundy tego czasu. Nie tylko dlatego, że nie chciała tradycyjnego
wesela (fuj, fuj!), ale również dlatego, że miała inne plany do zrobienia.
Musiała wykombinować jak dostać się do Nieba, wytropić Abatu i jak ocalić
swego ojca.
- To jest fajne- Uznał Rafe. Uniósł magazyn. Suknia wyglądała jak coś,
co mógłby założyć Kopciuszek, idąc na bal, była wielka, puszysta i
wyszywana diamencikami.
- Podoba ci się ta kiecka?- Spytała zdejmując broń.
- A tobie nie?
Dziewczyna zsunęła buty, a potem wysunęła się ze swojego stroju
łowieckiego. Nadal w koronkowych majteczkach i staniku wsunęła się na
łóżko i przytuliła do boku kochanka. Gdy pogłaskała gładkie mięśnie jego
brzucha, poczuła się na siłach jeszcze raz spojrzeć na suknię. Przeniosła po
chwili wzrok na narzeczonego.- Jeśli podoba ci się to fiu-fiu gówno myślę, że
mogłabym je założyć.
Błękitne oczy demona zamigotały. - Musisz mnie naprawdę kochać,
Maggie, jeśli zgadzasz się pomyśleć o założeniu czegoś takiego na nasze
wesele.
–
St
ro
na
21
St
ro
na
21
Lekko trąciła go w ramę. Następnie, czując mieszaninę poczucia winy i
miłości, usiadła i otoczyła jego twarz dłońmi.- Dla ciebie zrobiłabym
wszystko.
Jego oczy pociemniały i pochylił się ku niej, by zawładnąć jej ustami.
Kobietę przeszył dreszcz, gdy wślizgiwała się na jego kolana. Przycisnęła
swoją obolałą płeć prosto do wybrzuszenia w jego dżinsach. Przerwała na
chwilę pocałunek, tylko po to by zrzucić z siebie biustonosz i rzucić go
beztrosko na podłogę.
Rafe otoczył dłońmi kształtne półkule, przysuwając usta do jednego z
nabrzmiałych szczytów. Ścisnął sutek zębami, po czym ukoił ból
muśnięciami języka. Maggie jęczała, mogąc tylko sunąć dłonie niżej, gdzie jej
wilgotna już wagina dociskała się do jego twardości.
Rafe wydawał się być w nastroju na leniwy seks, co bardzo łowczyni
odpowiadało. Chciała rozkoszować się każdą chwilą na wypadek…. Cóż, na
żaden wypadek. On jej wybaczy. Zrozumie jej motywację. Może powkurza się
przez chwilę, ale nie zostawi jej. To była najważniejsza rzecz. Czy to że będzie
nadal kręcił się w okolicy i oddychał, nie było warte poświęcenia jego
zaufania?
Zrobiłabym dla ciebie wszystko, Raphaelu.
Jej serce zaczęło szaleńczo tłuc się w piersi, gdy pożądanie coraz
mocniej ściskało jej wnętrzności. Bała się, że zaraz zapłonie żywym ogniem,
od połączenia oczekiwania i ekscytacji. Niech to szlag. Postanowiła jednak
nie dawać się rozpaczy, odepchnęła od siebie wszelkie wątpliwości i
skoncentrowała się na uczuciach jakie w niej teraz budził.
Teraz ważna była tylko miłość.
O reszcie rzeczy pomyśli jutro.
Maggie rozpięła jego dżinsy i uwolniła jego penisa. Palcami pogładziła
gruby trzon i nagle trafiła na coś palcami.- Co, do… ?
Spojrzała w dół. Rafe nosił jedną z erotycznych zabawek jakie mieli. Na
trzonie jego członka znajdował się metalowy pierścień. Od niego odchodziły
paski skóry, które otaczały jego mosznę i znikały gdzieś pod nim.
- Co to jest?- Zapytała.
- Może powinnaś przypatrzyć się temu bliżej?
–
St
ro
na
22
St
ro
na
22
Maggie uśmiechnęła się i pomogła kochankowi oswobodzić się z
dżinsów. Uklękła między jego nogami i pochyliła się do przodu, by possać
czubek jego penisa. Przesunęła język w dół długości drąga i polizała krawędź
metalowej nakładki.
- Niżej- Wyjęczał- Zajmij się moszną.
Zgodnie z wydyszaną prośbą polizała skórę, wierciła językiem pod
skórzanymi paskami. Po czym zsunęła się jeszcze niżej… I nagle poczuła coś
kwadratowego i twardego. Co to za jakaś dziwna zabawka? Pochyliła się
jeszcze głębiej ku demonowi i zobaczyła, że skóra z tyłu łączyła się z
kwadratową nakładką… z której w tym momencie zwisał mały błyszczący
krążek.
O święta Bogini!
Platynowy okrąg z błękitnym kamieniem był… jej pierścionkiem
zaręczynowym.
–
St
ro
na
23
St
ro
na
23
…
Z pamiętnika Maggie Mortis ...
Nigdy nie myślałam, że wyjdę za mąż. Cholera, nigdy
nawet nie myślałam, że się zakocham. Miłość mnie wzmacnia
i pochłania. Nigdy nie czułam niczego podobnego do
nikogo, nawet do Damiana, który tak długo był w moim
sercu. Sercu, którego nie chciał. Jednak dzięki niemu mam
Raphaela. To był jego ostatni prezent dla mnie.
Chciałabym czuć, że na niego zasłużyłam.
***
Maggie z zainteresowaniem uniosła mosznę Rafe’a i przyjrzała się
pierścionkowi. Duży prostokątny klejnot był ciemnobłękitny. Lekko
połyskiwał też fioletem.- Szafir demona! Zrobiłeś dla mnie szafir demona!
- Tak.
Jej spojrzenie spotkało jego i nagle poczuła pragnienie, by zapłakać.
Szafir demona był najrzadszym ze wszystkich kamieni, na wszystkich
płaszczyznach. Tylko demony mogły go stworzyć, a że prawie wszystkie z
nich to samolubne dranie i proces tworzenia klejnotu był mocno uciążliwy,
nie istniało zbyt wiele tych kamyczków.
–
St
ro
na
24
St
ro
na
24
- Zdejmij go!- Zażądała. Czuła lekki zawrót głowy. I, niebiosa pomóżcie,
wiedziała, że zachowuje się zbyt dziewczęco. Ale to był jej pierścionek i
chciała go założyć.
- Ach- Wymruczał Rafe.- Obawiam się, że będziesz musiała poczekać,
aż moje krocze będzie trochę mniej… radosne.
Maggie zaśmiała się.- Mogę ci w tym pomóc.
Żeby móc zdjąć z jego penisa metalową nasadkę, a potem z niej zsunąć
pierścionek musiała zająć się tym nad wyraz hmm dokładnie. Zaczęła ssać
członek demona, obwodząc co chwila jego główkę językiem. Prześledziła
każdą żyłkę na trzonie z pomocą języka, a dłonią masowała mosznę, i lekko
pociągała za pierścionek.
Rafe zajęczał, jego dłonie zacisnęły się na prześcieradle.
Nie miała dla niego litości w dążeniu do tego, by w końcu szczytował,
na przemian ssąc go i głaszcząc.
- Maggie!
Wsunęła go sobie głęboko do gardła, gdy w końcu wystrzelił gorącą
spermą.
Wypiła wszystko, a potem jeszcze pracowicie zlizała resztki słonawej
substancji z jego skóry.
Ta ręczna robótka tylko odrobinę sprawiła, że jego członek zmiękł.
- Cholerne fiuty demonów!- Warknęła niezadowolona łowczyni.
- Nie martw się Maggie. To wystarczyło- I zsunął nakładkę, potem
rozpiął ją i zsunął z niej pierścionek.- Kocham cię- wyszeptał, wsuwając
platynowy krążek na trzeci palec jej lewej dłoni.
- Ja też cię kocham- Dziewczyna patrzyła na klejnot zdumiona. Kurwa
pierdolona mać. Ona planowała wyjść za mąż. Część jej była absolutnie
przerażona, ale reszta podekscytowana tym faktem.
Demon przeturlał ją na plecy i pocałował. Ona w odpowiedzi zatopiła
się w jego objęciach, penetrując wnętrze jego warg swym językiem. Ramiona
zaplotła wokół szyi kochanka. On żartobliwie objął dłońmi jej pośladki,
pobudzając ją do śmiechu. Ale szybko przeszło jej to rozbawienie. Demon
zasypał pocałunkami jej obojczyk, po czym jego utalentowane usta zajęły się
jedną z piersi łowczyni.
–
St
ro
na
25
St
ro
na
25
Ta mogła tylko się pod nim wić i dać mu się pożerać.
Palce Raphaela tańczyły po nagiej skórze torsu Maggie, dotykając
podstawy napiętych półkul, muskając naprężone sutki. Po czym znów skubał
je zębami, pociągając lekko i przygryzając.
Gorąca żądza przeszyła dziewczynę. Pogładziła klatkę piersiową
kochanka, muskała ciało póki nie trafiła na jego płaskie sutki. Potarła je i
lekko wykręciła.
Demon wciągnął gwałtownie oddech, dreszcz przebiegł jego ciało.
- Maggie- Jęknął, wracając do drażnienia sutków ukochanej.
Wsunął między nich dłoń, przykrył jej płeć i zaczął bawić się jej
dolnymi wargami. Nagle wbił w nią dwa palce, a kciukiem masował
łechtaczkę. W odpowiedzi Maggie jęknęła i zaczęła poruszać biodrami, w
rytm jego pchnięć.
Rafe uniósł nogi kochanki i tak przesuwał jej ciało, aż w końcu
znalazła się pod odpowiednim dla niego kątem. Jej dłonie chwytały
niespokojnie jego ramiona, gdy zastąpił rękę penisem, wchodząc bez trudu w
jej śliski tunel.
Wysoko rozsunięte nogi Maggie zaczęły drżeć, podobnie jak jej serce,
gdy demon zagłębiał się w niej raz za razem i ponownie, i ponownie…
Owinęła uda wokół pośladków kochanka, a paznokcie zagłębiła w jego ciele.
Jej jęki i ruchy były odbiciem działań demona.
W końcu orgazm przeszył szalejącą łowczynię- Rafe! Och, Boże. Tak!
Raphael wszedł w nią ostatni raz, gdy wymawiała jego imię niczym
modlitwę. Wyprężył się i wytrysnął w jej wnętrzu.
Upadł na bezładne ciało kochanki i językiem zlizał krople potu
spływającą po jej szyi.- Tak- Wymruczał.- Chcesz już ustalić datę?
Maggie walnęła go bez skrupułów.
***
- Znaleźliśmy kolejną parę męskich nóg- Powiedziała Sarah następnego
ranka. Podała Maggie tytułową stronę dziennika.
–
St
ro
na
26
St
ro
na
26
Łowczyni usiadła przy stole w kuchni i nalała sobie kawy. Pani
Pottersworth robiła napar z przepysznej, mocnej mieszanki z Jawy.
Zanim wzięła łyk, dmuchnęła w parujący napój.- Mmmm, karmelowa
mokka?
- Orzechowe trufle- Odpowiedziała Sarah.- Nie wiem jak ona to robi.
Wykończyłaby Sturbucksa, gdyby otworzyła własny lokal z kawą.
Maggie roześmiała się. Popijając płyn, czytała artykuł. Tajemniczy
morderca, który zostawiał tylko nogi- od łydek w dół- i preferował mężczyzn
jako ofiary, zostawił kolejne resztki. Tym razem na chodniku w centrum
miasta. Na kikutach były ślady zębów jakiegoś zwierzęcia, ale nie istniało
zwierzę które mogłoby zjeść dorosłego mężczyznę na jeden kęs.
Metoda śmierci była zdecydowanie paranormalna, ale nie pasowała do
MO demona. Poza tym wyglądało na to, że ofiary wybierano przypadkowo-
dla wygody, a nie dlatego że pasowało do jakiegoś określonego profilu.
Aktualnie jedyny profil opierał się na tym, że ofiara owa musiała być
mężczyzną. Dziwna sprawa zainteresowała łowczynię, ale nie na tyle, by
chciała się nią zajmować. Miała większego demona do upolowania.
- Masz gościa- Powiedział Rafe, wchodząc do kuchni. Auren, w swojej
kociej formie, wsunęła się do pomieszczenia za nim. Gdy tylko mężczyzna
usiadł, czarna kotka wskoczyła mu na kolana i zamknęła oczka.
- Myślę, że to dziwne, że moja siostra lubi zwijać się w kłębek na
twoich kolanach.
- Zazdrosna o tę małą cipkę?- Demon uśmiechnął się szelmowsko.
- Fuj- Łowczyni pochyliła się ku niemu i pocałowała go.- Zapłacisz mi
za to. Zobaczysz.
- Taa. Wiem.
- Kto jest tym gościem?- Zapytała Sarah. Uniosła butelkę, by nakarmić
niemowlę, które trzymała na rękach. Naczynie lśniło jasnoniebieskim
demonim ogniem. Margie natychmiast przyssała się do butli, która była
specjalnie zaprojektowana, by się nie roztopić od żaru z ust malutkiej pół-
demonki.
- Powiedziała, że ma na imię Deb.
–
St
ro
na
27
St
ro
na
27
Maggie nagle zainteresowała się swoją na wpół opróżnioną filiżanką.-
Deb, tak?
Śmignęła spojrzeniem ku przyjaciółce, a ta uśmiechnęła się lekko.-
Koordynatorka ślubów, pamiętasz?
- Ona nie wygląda dość staro by się tym zajmować- Rafe zabrał gazetę
z rąk narzeczonej.- Porozmawiamy z nią o tej pracy czy może wykopałaś ją
gdzieś zeszłej nocy?
- Wykopałam ją?
Demon uniósł głowę znad dziennika i zmarszczył brwi, słysząc dziwny
ton w głosie swej partnerki.- Coś nie w porządku?
- Wszystko okay- Czy on wiedział, że łowczyni próbowała skontaktować
się z duchem swojego ojca? Czy próbował ją zmusić do przyznania się? A
może to jej własne sumienie kazało jej przesadnie reagować na słowa
mężczyzny?
- Gdzie ona jest? Rozmawiałeś z nią?- Pytała, podnosząc się od stołu.
- Jest w domu. Pani P. jest z nią w salonie, gdzie przyjmujemy naszych
gości- Rafe dopił kawę i podniósł Auren, która zamiauczała sennie.
- Dokąd idziesz?
- Z tobą- Demon pogłaskał łepek kotki.- Pomyślałem, że skoro to jest
nasz ślub, powinienem mieć swój wkład.
Sarah roześmiała się. Narzeczeni spojrzeli na nią bez słowa. Młoda
matka odłożyła pustą butelkę i ułożyła sobie Margie na ramieniu. Lekko
poklepywała niemowlę po plecach i przemówiła. – Przepraszam. To tylko
dlatego, że… Wesela są dla kobiet. Miesiąc poślubny dla mężczyzn.
- Będę o tym pamiętał- Odezwał się Eltar wchodząc do kuchni. Był w
swej ludzkiej formie, ubrany w szlafrok frotte należący do Sarah. Wyglądał
na bardzo zadowolonego.
- Dlaczego miałbyś o tym pamiętać?- Spytała go matka jego dziecka.
Jej policzki zarumieniły się i nagle zaczęła oglądać blat, jakby znalazła na
nim coś niebywale interesującego.
- Ponieważ chciałbym się z tobą ożenić, oczywiście.
- Kto powiedział, że chcę za ciebie wyjść?
–
St
ro
na
28
St
ro
na
28
- Kocham cię, Sarah- Wycisnął pocałunek na wargach ukochanej,
ignorując jej zdziwiony wyraz twarzy.
Spojrzenie Eltara padło na lewą dłoń Maggie. Gwizdnął.- Szafir
demona. Musiało ci zająć dobrą chwilę praca nad nim, stary.
- Coś w tym stylu- Odpowiedział Rafe.- Chcesz więc rozmawiać z
koordynatorką sama?
Cholera. On brzmiał na zranionego. Gdyby Deb naprawdę była
koordynatorką ślubną, łowczyni nie miałaby żadnych oporów, by kochanek
jej towarzyszył. W rzeczywistości byłaby szczęśliwa, mogąc zrzucić na niego
te wszystkie przyprawiające ją o mdłości decyzje. Ale Deb nie była
specjalistką od wesel…
Co w takim razie tutaj robiła?
- Nigdy nie wspominałaś jak znalazłaś tą Deb.
Świetnie. Teraz Rafe zrobił się podejrzliwy.
- Jesteś naprawdę mało rozgarnięty- Odezwała się Sarah. Margie
zaakcentowała opinię matki, bekając głośno. Płomienie wypłynęły z małych
usteczek, po czym niemowlę wsadziło sobie do buzi piąstkę i zaczęło ją
obśliniać.
- Mogę?- Spytał Eltar. Wydawało się, że ta dwójka wypracowała szereg
porozumień w czasie zeszłej nocy. Sarah podała dziecko jego ojcu i demon z
czułością zaczął gaworzyć do córeczki.
- Dlaczego niby jestem mało rozgarnięty?- Zirytował się Raphael.
Maggie zauważyła w jaki sposób jej narzeczony zerka na Eltara i
Margie. Och, Bogini w niebiosach! Czy on myśli również o dzieciach?
Następne co to będą wybierać to domek z białym płotkiem.
- To oczywiste, że Maggie próbuje zrobić ci niespodziankę.
Demon zmarszczył lekko brwi.- To ta Deb nie jest koordynatorką.
- Tak- Odpowiedziała łowczyni.
- Nie- Odpowiedziała Sarha.
Margie bulgotała.
- Słuchaj, zostajesz tutaj- Zaordynowała narzeczona.- Sarah, idziesz ze
mną- łowczyni pochyliła się i otoczyła dłońmi twarz kochanka.- Przysięgam
–
St
ro
na
29
St
ro
na
29
ci, że gdy zabierzemy się za planowanie naszego wesela będziesz stał obok
mnie i pomagał mi na każdym etapie.
- To bardzo miło z twojej strony- Usłyszała sarkastyczną odpowiedź.-
Udostępnienie mi możliwości planowania własnego wesela.
- Hej, jestem bardzo hojną osobą.
- Zapłacisz mi za to- Odpowiedział, chichocząc demon.
- Taa, wiem.
***
- Powinnaś powiedzieć mu prawdę- Odezwała się Sarah, gdy dotarły do
windy na górę.
- Nie, nie powinnam. Nie zaryzykuję jego życia.
- Ale swoje możesz ryzykować?- Przyjaciółka skrzyżowała ramiona na
piersi i patrzyła na swą towarzyszkę.- Nie zdradziłaś, co się dokładnie stało
na cmentarzu. Masz zamiar zrobić coś głupiego i odważnego, prawda?
Samotna heroina, stawiająca czoło światu. Serio, to jest mocno przerobiony
temat.
- Zamknij się.
- Jesteś dzisiaj bardzo drażliwa.
Maggie przewróciła oczami. Drażliwość nie opisywała wiernie jej
dzisiejszego nastroju. Drzwi windy otworzyły się na wysokości foyer. Po
drugiej stronie korytarza były duże podwójne drzwi. Całym wystrojem
zajmowały się tu Sarah i pani P., bo łowczyni była tym zupełnie
niezainteresowana.
Teraz owe drzwi były otwarte. Widać było, że w marmurowym kominku
buzuje ogień. Na wielkim perskim dywanie stały naprzeciwko siebie dwie
antyczne kanapy. Pomiędzy nimi stał stolik, na którym ustawiona była
bordowa świeca w kształcie rombu. Płonęła teraz i wydzielał się z niej słodki,
cynamonowy zapach. Kanapę ozdabiały poduszki, dobrane pod kolor tapet,
co sprawiało, że salon był bardzo przytulnym miejscem.
–
St
ro
na
30
St
ro
na
30
Dwie kanapy były ustawione tak, by można je było ustawić frontem do
siebie albo do kominka. Były duże i obite brązową skórą. Wzdłuż jednej ze
ścian ciągnął się rząd regałów, wypełnionych szczelnie książkami.
- Witajcie, kochane- Powiedziała radośnie pani P. ze swego miejsca na
tapczanie. Deb siedziała obok niej, blada i wyglądająca na zmęczoną.
- Zakładam, że masz dobry powód dla pojawienia się w moim domu,
Deb.
Łowczyni spojrzała jak Sarah zajęła miejsce na drugiej kanapie i nalała
dla siebie filiżankę herbaty ze srebrnego imbryczka. Właśnie wlewała
śmietanki. Od kiedy do cholery oni zrobili się tacy cywilizowani? „Herbatka w
salonie, panną Mortis?” Blech.
- Phillip zniknął.
- Twój martwy chłopak?- Maggie opadła na miękką skórę obok Sarah i
westchnęła.- Nie zajmuję się szukaniem zaginionych. Ani żywych, ani
martwych.
- Może wrócił do grobu?- Zasugerowała sąsiadka z kanapy łowczyni.
- Sprawdziłam. Nie ma go tam. On po prostu… zniknął.
- On jest teoretycznie chodzącymi zwłokami, tak? To znaczy, że ktoś go
znajdzie i… nie jestem dokładnie pewna, co zrobią- Maggie uśmiechnęła się
słabo, wiedząc, że nie nadaje się do poprawiania niczyjego nastroju.
- Uch, te osoby dostaną świra- Zasugerowała Sarah.
Łowczyni zmusiła się do zduszenia chichotu, gdy filiżanka w dłoni
nekromantki zadrżała niebezpiecznie.
- Myślę, że on został wezwany przez innego nekromantę- Młoda kobieta
próbowała wypić łyk herbaty, ale tak się trzęsła, że wylewała tylko płyn.
Nagle rozpłakała się.
- Spokojnie, spokojnie- Uspakajała ją pani P.- Wszystko będzie dobrze-
Zabrała filiżankę od Deb i odstawiła na stolik.
- Wiem, że on jest teraz zombie- Łkała dalej dziewczyna. Starsza pani
wyjęła skądś białą chusteczkę, którą Deb przyjęła z wdzięcznością.- Ale ja go
kiedyś kochałam. Jestem za niego odpowiedzialna.
–
St
ro
na
31
St
ro
na
31
Przeczucie zaczęło ściskać wnętrzności Maggie. Usiadła prosto i wbiła
wzrok w gościa.- To większa sprawa, prawda? Phil był połączony z tobą.
Trzeba czegoś naprawdę silnego, by go od ciebie odciągnąć.
Deb skinęła głową.- Wyczuwam coś złego. Naprawdę złego. Gdy tylko
odzyskam równowagę emocjonalną, mogę zrobić psychologiczną sondę.
Odzyska równowagę emocjonalną? Maggie rzadko miała czas, by
chociaż móc pomyśleć o swych emocjach, a tym bardziej o załamywaniu się.
- Deb, czy jest coś, co mogłabyś nam powiedzieć już teraz? Możemy nie mieć
czasu na twoją równowagę.
- Cóż- Odpowiedziała nekromantka, jej głos ociekał sarkazmem.-
Założę się, że to ma coś wspólnego z tym demonem- szychą, który ukrywa
się w Niebie. Może jego powinnaś przepytać.
- Demon szycha…- Powtórzyła Sarah i przeniosła wzrok na łowczynię.
- W Niebie?- Dokończyła pani Pottersworth, również przenosząc wzrok
na pannę Mortis.- Czy mówimy o Abatu, kochanie?
- To była tajemnica- Syknęła Maggie.- Czy wśród nekromantów, nie ma
czegoś takiego jak kodeks poufności?
Deb uśmiechnęła się ze złośliwą radością.- Niet.
- Abatu ukrywa się w Niebie- Szeptała do siebie pani P.- I ma te
ohydne fiolki, które mogą zabijać nieśmiertelnych.
- Jeśli Abatu podniesie rękę na kogoś w złocistej sferze dowiemy się o
tym- Przynajmniej łowczyni miała taką nadzieję. Z martwą Meeleną i jej
ujawnioną tajemnicą, Maggie nie była jedyną osobą, która ścigała Abatu albo
dziecko wciąż ukryte w krysztale. Dziecko, które miało pozostać w ukryciu-
przynajmniej dopóki Abatu nie umrze.
- Nie miałaś zamiaru nam o tym powiedzieć- Stwierdziła ostro Sarah.-
Tak jak myślałam! Wykraść się i ocalić świat, jakbyś była jedyną osobą,
która jest w stanie się tym zająć.
- Jestem jedyną osobą, która jest w stanie!
- Nie, kochanie, wszyscy mamy swoje specjalne moce.
Deb zerknęła na staruszkę.- Nie byłam w stanie zidentyfikować twojej
aury.
- Jestem Elfem, kochana.
–
St
ro
na
32
St
ro
na
32
- Poznałam Elfy- Wytknęła jej obrażona nekromantka.- Pani pachnie
raczej jak…
Ale staruszka przerwała jej bezceremonialnie.
- Później będzie jeszcze czas na błahe pogawędki. Musimy
porozmawiać z Raphaelem i Eltarem, a potem wspólnie opracować plan-
Podniosła się z kanapy.
Działania grupowe. Arghh! Wnętrzności Maggie zaczęły drżeć. Gdyby
tylko ona szła- jeśli tylko jej życie byłoby zagrożone- nie musiałaby martwić
się o przyjaciół. Sarah ponownie odnalazła miłość z Eltarem i mieli dziecko.
Pani P. była jak babcia, której łowczyni nigdy nie poznała. I Rafe- on był jej
jedyną, prawdziwą miłością.
Za niego Maggie by mogła umrzeć.
- Abatu to mój problem.
- Jesteś taka uparta- Warknęła na nią Sarah.
- Ona się boi- Wyjaśniła Deb.- Czuje się odpowiedzialna za waszą
grupę. To, co nazywasz uporem, jest w rzeczywistości tylko… miłością.
- Och, kurwa- Jęczała Maggie, uderzając się dłonią w czoło.-
Nekromanci naprawdę nie wiedzą, kiedy trzymać usta zamknięte na kłódkę.
–
St
ro
na
33
St
ro
na
33
…
Z pamiętnika Maggie Mortis ...
Próba bycia podst
ę
pn
ą
, gdy jeste
ś
w otoczeniu innych
podst
ę
pnych osób, jest do bani. A poza tym bycie otoczon
ą
przyjació
ł
mi, którzy uwa
ż
aj
ą,
ż
e wiedz
ą,
co jest dla ciebie
najlepsze równie
ż
nie nastraja mnie najpozytywniej. Nie
mam pod sob
ą
ż
adnej stabilnej powierzchni. Mi
ł
o
ść
i strach
wybuchaj
ą
wspólnie i wstrz
ą
saj
ą
mn
ą
do g
łę
bi.
Deb mówi o emocjonalnym centrum. Ja takiego nie
mam. Jestem zbyt przera
ż
ona, by spojrze
ć
w siebie i je znale
źć
.
I tak ju
ż
wiem,
ż
e jestem popieprzona.
Ale w przeciwie
ń
stwie do sytuacji innych ludzi, ja wiem,
ż
e moje demony s
ą
realne.
***
Wszyscy, wliczając w to Deb, zebrali się w kuchni, podczas gdy pani P.
robiła herbatę i podawała jagodowe bułeczki i czekoladowe chipsy. Eltar i
Sarah zostawili nas, by położyć Margie do łóżka, więc reszta przeniosła się do
biblioteki i zaczęła planować. Wszyscy… z wyjątkiem Rafe’a.
Maggie usiadła obok niego przy stole kuchennym, na krześle obok niego.
- Muszę się ci do czegoś przyznać.
–
St
ro
na
34
St
ro
na
34
- Wybrałaś czerwoną suknię ślubną?
- Nie. Ale to świetny pomysł.
Pochyliła się i wzięła dłonie kochanka w swoje ręce.- Deb nie jest
organizatorką ślubów. Jest nekromantką, którą zatrudniłam, by
skontaktowała mnie z moim ojcem.
- Poprosiłaś go o pomoc w zniszczeniu Abatu.
- Nie. Zamiast niego pokazała się moja mama. Powiedziała, że Abatu
uwięził duszę taty w pryzmacie i trzyma go w niewoli. Powiedziała…
Powiedziała, że Abatu ukrywa się w niebie.
Rafe wyglądał spokojnie. I nie wyglądał na wkurzonego. Ulga kaskadą
przelała się przez kobietę. Widzisz, powiedziały jej wyrzuty sumienia, on to
wszystko przyjął bardzo spokojnie.
- Nie ufasz mi.
Oskarżenie było powiedziane nisko, miękko… i zabójczo poważnie.
Wzdrygnęła się i zabrała ręce.- Kocham cię.
- Wiem- Rafe nie próbował ponownie wziąć jej dłoni w swoją, ale nie
odrywał swojego spojrzenia od jej.- Jesteśmy drużyną, Maggie. Powinniśmy
sobie ufać.
- Nie chcę byś został ranny. Już raz cię straciłam. A poza tym
straciłam wszystkich innych- Nie mogła powstrzymać łez. Starła je z
policzków, wściekła na swój brak kontroli.
- Rozumiem, Maggie. Jesteś przerażona. Żyłaś ze strachem i
samotnością od tak dawna, że teraz nie wiesz, co zrobić z takimi emocjami
jak miłość czy radość. Nie wiesz jak dopuścić kogoś innego do siebie, jak
zdać się na kogoś innego i liczyć na niego.
- To jest tak cholernie trudne.
- Czyżby?
Skinęła twierdząco głową. Chciała, by on ją zrozumiał. Chciała, by jej
wybaczył. Nie ofiarował jej jednak rozgrzeszenia. Po prostu wstał,
rozczarowanie i ból czaiły się w jego spojrzeniu, gdy zadał jej decydujący
cios.- Jesteś samolubna. I jesteś strasznym tchórzem.
–
St
ro
na
35
St
ro
na
35
Jego słowa wbiły się w nią niczym nóż. Łzy pojawiły się ponownie, ale
tym razem nie fatygowała się, by je od razu zetrzeć. Pozwoliła mu zobaczyć
swój ból, swoją słabość. On nie miał, kurwa, pojęcia o jej uczuciach.
- Jak możesz tak do mnie mówić? Po tym wszystkim co zrobiłam dla
ciebie i dla nas?
- Kocham cię, Maggie. Kochałem cię, zanim ty w ogóle poznałaś moje
imię. Wiem, że umarłabyś dla mnie. I myślę, że byłoby dla ciebie łatwiejszym
wyborem zdecydować czy wolisz za mnie umrzeć, czy mi zaufać.
- Czy to nie jedno i to samo? Co jeszcze więcej mogłabym ci dać?
- Jeśli nie możesz znaleźć odwagi, by dać mi całą siebie, serce i duszę,
umysł i ciało… wtedy wszystko, co mamy, to tylko puste obietnice i
marzenia, które nie mają szansy na ziszczenie.
- Nie jestem marzeniem, do cholery! Jestem realna. Całe to gadanie o
sercach, duszach i umysłach… To wszystko gówno. Boże, Rafe, ranisz mnie!
- Mówię ci prawdę. Wszystko albo nic, Maggie- Spojrzał na nią i
łowczyni dostrzegła determinację w jego spojrzeniu. On naprawdę tak myślał.
Albo da mu wszystko- wliczając w to zaufanie- albo wszystko między nimi
skończone.
Pocałował ją w czoło i wyszedł z kuchni. Maggie dała sobie kilka chwil
na opanowanie się i zebranie do kupy. Kurwa jego mać, świętoszkowaty
drań! Gniew, strach i ból ściskały jej wnętrzności. Chciała płakać i
wykrzyczeć to całe piekło z siebie.
Po kilku chwilach głębokiego oddychania, znów udało jej się opanować
emocje. Zepchnęła wszystkie myśli pełne winy i oskarżeń głębiej i głębiej, aż
nie czuła ich ciężaru. Zmusiła się do bycia odrętwiałą. Zmusiła się, by nie
czuć nic.
Miała jedną rzecz do zrobienia- zabić Abatu. Reszta świata i wszystkie
jego elementy, mogły iść do piekła, jeśli tylko jej się powiedzie.
***
–
St
ro
na
36
St
ro
na
36
Wprowadzić do Piekła mogły skazane dusze albo demony. Ludzie i inne
istoty nieśmiertelne mogli podczepić się do demonów, ale większość z nich
nie była tym zainteresowana- no bo hej, kto chciałby iść do Piekła?
Dostanie się do Otherworldu było ciut łatwiejsze. Wystarczy, że masz
monetę od boga lub bogini i znajdziesz portal, i możesz załapać się bez trudu
na jazdę. Świat pomiędzy, Otherworld, zajmowały głównie byty neutralne-
takie, które nie opowiedziały się ani po stronie dobra, ani zła. Jednakowoż,
równowaga między tymi dwoma pilnowana była przez Wysoką Radę
Otherworldu.
Meelena, która była wyświęconą Kapłanką i wieloletnią członkinią
Rady, spała z Abatu, nieformalnym królem Piekła, i powiła bliźnięta. Kiedy
jej niedyskrecja została ujawniona, okazało się to być tylko wisienką na
torcie korupcji. Rada zabierała mieszańców wszystkich ras, głównie dzieci
ludzi i demonów, i wykorzystywała je do swoich planów. Raphael był tego
przykładem.
Rada budowała swoje własne zaplecze. Zamiast zwracać uwagę na
utrzymanie równowagi między dobrem i złem, chciwość i rządza władzy
przeniknęły w ich szeregi. Z czasem zorientowali się, że Abatu, wykorzystując
ich brak czujności, zaczął swoją własną batalię o władzę- i to nie tylko na
swoim podwórku, ale i na wszystkich innych płaszczyznach. Było już wtedy
za późno by go powstrzymać.
I Meelena, przez powicie jego dzieci, dała mu klucz do panowania nad
wszystkimi. Krew dziecka zrodzonego z czystego dobra i z czystego zła mogła
zabić nieśmiertelnych.
Gdy Maggie i Raphael dzielili się całą historią z osobami
zgromadzonymi w bibliotece, kobieta miała w głowie jedną myśl- to, że jesteś
w porządku wcale nie znaczy, że zwyciężysz. Jeśli istniałaby prawda i
sprawiedliwość, dobro i zło zawsze pokonywałoby zło i niesprawiedliwość.
Równowaga działała w obie strony- za wiele dobra mogłoby zepsuć
ludzi, wpędzić ich w lenistwo, niewdzięczność czy samozadowolenie. Zbyt
wiele zła mogłoby zabić nadzieję, wiarę, chęć podejmowania ryzyka.
Ale łowczyni wiedziała nawet wtedy, gdy jej przyjaciele naradzali się jak
dostać się do Nieba i wytropić Abatu, że nie mieli żadnej gwarancji na
–
St
ro
na
37
St
ro
na
37
wygraną. Jeśli poszłaby sama, tylko ona by wtedy ryzykowała. Gdyby
umarła, oni nadal mieliby plan. Nadal mieliby Auren, która również była
dzieckiem króla demonów.
Oni nie potrzebują mnie do zwycięstwa.
A ja nie potrzebuję ich by upaść.
Raphael był dla niej uprzejmy, traktował ją jak wszystkich innych, ale
łowczyni wyczuwała między nimi mur. Mur, który on wzniósł. On znał ją,
serce i duszę. Wiedział, do czego jest zdolna, ale nadal chciał od niej więcej
niż mogła mu dać. Ona nigdy nie poprosiła go, by się zmienił albo był lepszy.
A on teraz dał jej to ultimatum i jeszcze śmiał nazwać to miłością! Chciał
wszystkiego. Ale nie dostanie nic.
Gdy rozmowa przeszła od ratowania świata do tematów bardziej
przyziemnych, Maggie podniosła się.- Muszę siku. Zaraz wracam.
- Pójdę z tobą- Powiedziała Deb.
- Uh, to jedno-kabinowana sprawa, kochane.
- Macie tylko jedną łazienkę?
Rafe zaśmiał się.- Mamy ich kilka.
- Taaa- Potwierdziła Maggie.- Chodź.
Deb wyszła razem z nią i łowczyni zamknęła za nimi drzwi biblioteki.-
Idź w dół korytarza, trzecie drzwi po prawej.
- Co zamierzasz zrobić?
Mag spojrzała na nekromantkę.- Powiedziałam przecież. Idę sikać.
- Ale twoja aura…
Maggie zdzieliła towarzyszącą jej kobietę w szczękę. Złapała drobne
ciało i zaciągnęła do łazienki. Położyła ją do wanny i skrzywiła się widząc
obrzęk na policzku nieprzytomnej.- Nie mam czasu na twoje pieprzone
pytania. Słodkich snów, księżniczko- Zmarszczyła brwi.- I, sorry za to.
Zaciągnęła zasłonkę prysznicową i zostawiła włączone światło.
Zamknęła za sobą drzwi. Przykucnęła na podłodze i wzięła kawałek kredy
wykonanej z pyłu wróżek, łuski demona i anielskiego pióra. Narysowała
wiążące symbole na podłodze, po czym utoczyła kroplę swojej krwi, by
aktywować zaklęcie.
–
St
ro
na
38
St
ro
na
38
Pospieszyła potem w górę korytarza i zrobiła większy wiążący symbol
przed drzwiami biblioteki. Wyszeptała słowa do wzmocnienia tego zaklęcia,
po czym upuściła na podłogę trzy krople swej krwi. Kolejne zaklęcie zostało
aktywowane.
Czary te miały swoje czasowe limity. Jeśli jej przyjaciele nie odblokują
wcześniej zaklęcia, to ono samo rozwieje się za godzinę. Gdy wstała,
usłyszała słowa Sarah.- Dziecko marudzi.
Kurwa. Sarah miała ten szpanerski dziecięcy monitoring. Urządzenie,
które dawało obraz i odsłuch na sypialnię córki. Lada chwila spróbuje wyjść
z pokoju. Maggie niezwłocznie pobiegła do pokoiku małej. Wyjęła fiolkę zza
pasa i poczekała kilka bezcennych sekund, by z naczynia zaczęła unosić się
mgła. Wkrótce cały pokój był wypełniony nieszkodliwą szarą substancją, i
łowczyni mogła bezpiecznie podkraść się do łóżeczka Margie i ją podnieść.
Chwyciła jeszcze koc, zabawkę i na wpół pełną butelkę. Z pełnymi dłońmi
wróciła do łazienki. Odblokowała zaklęcie i przeszła przez drzwi.
Deb siedziała w wannie i próbowała rozruszać szczękę.- To boli! Czemu
mnie uderzyłaś?
- Weź ją.
- Co? Czemu?
- Bierz dziecko!- Maggie pochyliła się i podała nekromantce Margie i jej
rzeczy. Pobita kobieta niechętnie chwyciła niemowlę.
- Co robisz, Maggie?
- Wszystko co muszę, by ochronić tych, których kocham- Spojrzała
szybko na malutką dziewczynkę i uśmiechnęła się.
- Jeśli nie pozwolisz nam sobie pomóc- Ostrzegała nekromantka.-
Umrzesz.
- Wiem. Ale zabiorę ze sobą Abatu. Wtedy wszyscy będą bezpieczni.
- To najgłupsza rzecz jaką w życiu słyszałam.
Łowczyni zignorowała zniewagę.- Jesteś dobrym dzieciakiem. Życzę ci
wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że znajdziesz nowego chłopaka.
Odwróciła się i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. Odświeżyła czas i
skrzywiła się. Dźwięki dochodzące z biblioteki były wyrazem czystego
wkurzenia się. Było jej przykro niepokoić Sarah i Elara, przykro rozczarować
–
St
ro
na
39
St
ro
na
39
panią P. i naprawdę było jej tak cholernie przykro, że Raphael nie mógł jej
kochać taką, jaką była- z jej wadami i wszystkim.
Powiedział wszystko albo nic.
Cóż, nie dostanie więc nic.
Kobieta odsunęła od siebie wszelkie żale. Miała jedną misję, jeden cel,
jedno pragnienie. Zabić Abatu. Niewiele ja obchodziło, co będzie później.
A przynajmniej tak sobie wmawiała.
Pospieszyła do sypialni i przebrała się w swój bojowy strój. Chociaż
zegar tykał, zaryzykowała wyprawę do laboratorium i wzięła wszystko, co
mogło jej się przydać- od szklanych kulek z wodą święconą po smoczy ogień.
Nie wiedziała co mogłoby spowolnić Abatu, ale wrzucała wszystko jak leciało.
Zgarnęła też kilka pustych pryzmatów i ten jeden specjalnie przerobiony, by
móc uwięzić Abatu.
Maggie rozejrzała się po laboratorium i westchnęła. Pewnie nigdy
więcej nie zobaczy tego miejsca ponownie. Jej wnętrzności zacisnęły się,
miała złe przeczucie. Czy Deb miała rację? Czy ona umrze? To była ostatnia
bitwa. I, do cholery, ona miała zamiar ją wygrać.
Wyrwała stronę ze starej księgi zaklęć i nabazgrała na niej czerwonym
markerem.
„ Kocham cię, Rafe. Zawsze i na wieczność”
Patrząc na tekst wiadomości pocałowała opuszki palców i przyłożyła je
do strony.
„ Przykro mi, że to nie wystarczyło. Przykro mi, że ja nie wystarczyłam”.
Nie miała zamiaru pisać notatek do innych. Raphael nazwał ją
tchórzem. Zaskoczyło ją, gdy zdała sobie sprawę, że miał rację. Była zbyt
przestraszona, by zaakceptować swoje uczucia, by odważyć się być
szczęśliwą. Była zgorzkniała. Tak cholernie zgorzkniała.
Zarzuciła torbę na ramię i opuściła laboratorium. Gdy dotarła do
windy, stworzyła kolejny znak zamknięcia. Ten jednak było dużo silniejszy
niż te poprzednie. Nie dało się go odblokować i nie wyłączał się po żadnym
określonym czasie. Jej przyjaciele byli inteligentni i sprytni, w końcu
wymyślą jak się wydostać. Ale nie wcześniej niż ona znajdzie Abatu i go
zniszczy.
–
St
ro
na
40
St
ro
na
40
Wyciągnęła bezcenną fiolkę krwi, którą ukradła z sejfu króla demonów.
Ostrożnie wylała trzy krople na symbol na podłodze. Znak zalśnił na
czerwono.
Wjechała windą na górę. Po wyjściu narysowała kolejny symbol, potem
powtórzyła ten sam znak na podłodze przed drzwiami wejściowymi do ich
domu. Uaktywniła wszystkie zaklęcia i czerwona poświata oblała całą
posiadłość.
Teraz każda osoba znajdująca się wewnątrz była oficjalnie uwięziona.
Będą naprawdę wkurzeni, ale bezpieczni. Nie będą mogli się wydostać.
I nikt nie dostanie się do środka.
Maggie rzuciła ostatnie spojrzenie na dom, potem odwróciła się.
Wcześniej ukryła w krzakach przy bramie swój motor. Zanim dostanie się do
Nieba, potrzebowała zdobyć żeton i zlokalizować portal. Był tylko jeden
sposób na znalezienie tych obiektów.
***
- Co ona zrobiła?- Krzyknął Raphael. Jego pięści zdarte były do krwi od
walenia w drzwi biblioteki. Nie było innej drogi wyjścia. Maggie uwięziła ich w
środku, by móc udać się po Abatu.
- Co ty zrobiłeś?- Spytała pani P. Nalewała herbaty do filiżanki, chyba
po raz tysięczny dzisiaj.
- O czym ty mówisz? Nic nie zrobiłem.
- Mam elfi słuch, skarbie- Spojrzenie starszej pani napotkało wzrok
demona.- Słyszałam waszą rozmowę.
- Ona była prywatna.
Pani P. wzruszyła ramionami, nie wykazując skruchy.
Rafe rzucił się na krzesło, frustracja i gniew pulsowały w nim. Spojrzał
na Eltara, który tulił do siebie łkającą Sarah.- Ona nie zrobi nic Margie.
Maggie nigdy by jej nie skrzywdziła.
Sarah podniosła twarz, oczy miała podpuchnięte, a spojrzenie pełne
troski i gniewu.- Jeśli chociaż jeden róg na głowie mojego dziecka jest
draśnięty, własnoręcznie zabiję Maggie.
–
St
ro
na
41
St
ro
na
41
Leżała wtulona w pierś Eltara, akceptując jego uściski i niskie słowa
pociechy. Rafe przeniósł wzrok dalej i napotkał ostre spojrzenie Auren, która
przybrała ludzką postać na czas narady. Nie był pewien czy w oczach nie
miała potępienia i niepokoju. Zdecydowanie wolał ją w postaci kotka.
- Rafe, mam zamiar dać ci kilka niechcianych rad- Przemówiła pani P.-
Wiem, że zraniłeś Maggie, ponieważ nie skonsultowała się z tobą w sprawie
zatrudnienia Deb.
- Ja jestem jeszcze bardziej zraniony, ponieważ ona nigdy nie przyznała
się, że ukradła jedną z fiolek od Abatu.
Pani P. skinęła głową.- Tak, myślę że tak.
Demon uderzył pięścią w poręcz fotela.- Dałem jej kilka okazji, by
powiedziała mi prawdę.
- Maggie umie działać tylko w jeden, znany sobie sposób. Nie możesz
oczekiwać po niej, że będzie kimś innym, albo lepszym niż TY chciałbyś by
była. Kochasz ją taką jaką jest, albo nie.
Usłyszał echo swego ultimatum „wszystko albo nic” w głosie starszej
pani. Był cierpliwy z Maggie, czekał aż zda sobie sprawę, że może mu w pełni
zaufać. Wtedy zdał sobie sprawę, że ona nie ma zamiaru tego robić- ani jemu
ani nikomu innemu- i kazał jej stawić czoła pewnym faktom.
- Nie oczekuję, że ona będzie inna- Upierał się.- Oczekuję, że mi zaufa.
- Dlaczego?
- Ponieważ ją kocham. Ponieważ ona ma zostać moją żoną. Ponieważ
do cholery, zasługuję na to!
- Maggie ci ufa- Zaczęła wyjaśniać Pani P.- Ale ona nie ufa samej sobie.
Boi się cię stracić. Albo stracić kogokolwiek innego, kto jest w jej życiu
ważny. Nie wie jak zdać się na drugą osobę, ponieważ ilekroć to do tej pory
robiła, zabierano jej tego kogoś.
- Rozumiem to- Stwierdził krótko demon. Przynajmniej wydawało mu
się, że rozumie charakter łowczyni. Zaczął nagle widzieć pewne racje w
ostrych uwagach pani P.
- Czy ona kiedykolwiek spytała cię o cokolwiek?
Nie odpowiedział. Poczucie winy wypaliło jego gniew. Maggie nigdy nie
spytała go o jedną pieprzoną rzecz. Dała mu wszystko, co umiała dać i on
–
St
ro
na
42
St
ro
na
42
prosił o więcej. A może to demon w nim? Popychał i naciskał aż ją złamał?
Nienawidził myśli, że mógł zranić ukochaną, ponieważ nie był w stanie
opanować swojej demonicznej strony.
- Jaka jest na to rada?- Spytał szorstko.
- Przeprosiny. Błagaj o przebaczenie i jeśli ją kochasz, nigdy więcej nie
stawiaj jej żadnego ultimatum.
Potaknął, nie umiejąc wyrazić swych wirujących myśli. Maggie zrobiła
tej nocy krok ku niemu, a on ją odepchnął. Powiedziała mu o Deb i gdyby dał
jej trochę oparcia, zrozumienia, miłości- ona być może wyznałaby mu resztę.
Co on zrobił?
- Najprawdopodobniej jest już za późno- Powiedziała Auren, jej cienki
głos nabrzmiały był naganą.- Ona raczej sama umrze, niż pozwoli mojemu
ojcu zabić kogoś, kogo ona kocha.
- To nie jej decyzje- Wtrącił Eltar.- Zabrała nam wolność wyboru, tak
by móc pójść własną drogą.
- Miłość i strach często zmuszają nas do dziwnych zachowań-
Podsumowała starsza elfka.- Och, nareszcie.
Rozległo się ciche pyknięcie, gdy czar blokujący przestał działać. Drzwi
biblioteki otworzyły się i do pomieszczenia weszła Deb ze śpiącą Margie w
ramionach. Opuchlizna na lewej połowie jej twarzy nie pozostawiała
wątpliwości jak Maggie ją obezwładniła.
- Więc co?- Spytała nekromantka.- Ruszamy za Maggie czy nie?
–
St
ro
na
43
St
ro
na
43
…
Z pamiętnika Maggie Mortis ...
Jak si
ę
po
ż
egna
ć
? Mo
ż
e lepiej jest nie mówi
ć
nic.
Czy to okrutne opu
ś
ci
ć
kogo
ś
bez s
ł
owa? Bior
ą
c pod
uwag
ę
okoliczno
ś
ci, ci pozostawieni za nami mog
ą
tworzy
ć
lepsze scenariusze rozdzielenia. Jak osierocone dzieci, które
ż
yj
ą
marzeniami o bogatych i pi
ę
knych rodzicach, smutna
dusza mo
ż
e wymy
ś
li
ć
lepsze rzeczy, ni
ż
mog
ł
yby zosta
ć
powiedziane lub zrobione.
„- Gdyby ona mia
ł
a czas- On stwierdzi
ł
by.- Poca
ł
owa
ł
aby
mnie delikatnie i powiedzia
ł
a jak mnie bardzo kocha
ł
a.
Tak, tak w
ł
a
ś
nie by powiedzia
ł
a.”
Lepsze jest jednak za
ł
atwienie tego w ten sposób, napisa
ć
notatk
ę
i opu
ś
ci
ć
ring. Jestem wkurzona na siebie,
ż
e
z
ł
ama
ł
am w
ł
asne zasady. Ok
ł
ama
ł
am ich i sam
ą
siebie. I nie
dotrzyma
ł
am obietnicy. Zakocha
ł
am si
ę
, nie znaj
ą
c w
ł
asnych
ogranicze
ń
. Zrani
ł
am Rafe’a. I on zrani
ł
mnie.
Wszyscy mamy swoje wady, swoje s
ł
abo
ś
ci. Czasami one
skrywaj
ą
nasze zalety. Mo
ż
e nienawi
ść
przywiod
ł
a mnie do
odrzucenia tych, których kocha
ł
am, by móc pod
ąż
y
ć
za tym,
–
St
ro
na
44
St
ro
na
44
kogo nienawidz
ę
. Tak, chc
ę
zemsty. Ocalenie
ś
wiata jest
dopiero na trzecim miejscu mojej listy powodów, by dorwa
ć
Abatu.
Nie
ż
a
ł
uj
ę
,
ż
e planuj
ę
zabi
ć
tego pieprzonego demona. I
nie b
ę
dzie mi przykro, je
ś
li umr
ę
próbuj
ą
c osi
ą
gn
ąć
ten cel.
Nie zrozumcie mnie
ź
le,
ż
a
ł
uj
ę
kilku rzeczy w
ż
yciu…
Ale zabicie Abatu na pewno nie b
ę
dzie jedn
ą
z nich.
***
Klub nazywał się „Midnight”, przynajmniej w tym stuleciu. Na długo
zanim tu powstało miasto, Celeste Duvall oferowała neutralne miejsce do
zabawy dla wszelkich stworzeń. Póki demony, anioły, wampiry, wilkołaki i
mieszańce przestępowały próg klubu- obiecywały nie przelewać krwi i
walczyć.
Stworzenia mogły oddawać się tu wszelkim grzesznym i świętym
przyjemnościom. Celeste nie miała z tym żadnych problemów. Była
neutralna, mieszkanka Otherworldu, która uznała Ziemię za ekscytującą i
zabawną.
Celeste uwielbiała dwie rzeczy- pieniądze i seks. Wszystko, co było
drogie i błyszczące, budziło jej zainteresowanie, czy chodziło o biżuterię czy o
coś chodzącego na dwóch (lub więcej) nogach. Gdy Maggie dotarła do klubu,
zastała jego blond właścicielkę uprawiającą seks z dwoma mężczyznami.
Była przykuta kajdanami do sufitu, jeden kochanek brał ją od tyłu, drugi
wbijał się w nią od przodu. Zapach siarki mieszał się z wonią kadzideł i
dzikiego seksu.
Dwóch inkubów na raz.
- Och, na miłość…- Maggie westchnęła i skrzyżowała ramiona na
piersi, zniecierpliwiona.- Poczekam na zewnątrz.
–
St
ro
na
45
St
ro
na
45
- Lubię, gdy ktoś podgląda- Wydyszała Celeste. Kochanek, który tak
żywiołowo pieprzył ją w tyłek, przeniósł dłonie na kobiece piersi i zaczął
podszczypywać sutki. Blondynka jęknęła głośno.
Inkubus biorący ją od przodu pochylił się i pocałował kobietę z
entuzjazmem. Z punktu widzenia Maggie, wyglądało to jakby mężczyzna
próbował udusić ją własnym językiem. Ich kochanka szarpnęła głową i
krzyknęła radośnie.
- Tak! Tak!
Gdy Celeste szczytowała, Inkuby pozwoliły sobie osiągnąć własne
wyzwolenie. Łowczyni usiadła na czarnej otomanie i wzięła jeden z leżących
tu magazynów. To było nowe wydanie Cosmo. Przerzucała strony, zupełnie
nie zainteresowana informacjami i plotkami. Ale lepsze to niż przypatrywanie
się jak trójka kochanków rozdziela się i oczyszcza.
Wreszcie Celeste, w końcu w ubraniu dzięki Bogini, rzuciła się na
kanapę obok Maggie i zapaliła wąski papieros.
- No, no, no… Czemu zawdzięczam ten honor? Nie pokazywałaś się w
klubie od dłuższego czasu.
- Byłam zajęta.
- Tak słyszałam. Ten Raphael jest pyszniutki.
- Poprosił mnie o rękę.
Celeste uniosła wysoko brwi.- Czyżby? To wspaniale. Kiedy planujecie
ślub?
- Dam ci znać- Powiedziała Maggie. O dwunastej na świętego kurwa
nigdy.- Potrzebuję żetonu do Nieba i lokalizacji portalu.
- Nie prosisz o zbyt wiele- Blondynka uniosła brew i wydmuchała ostro
strumień dymu.- Co będę za to miała?
- Pieniądze.
- Mam kasę. Bardzo dużo. Co innego możesz mi zaoferować?
- Pięć pryzmatów i pistolet, który strzela kulami ze smoczym ogniem.
- Nie jestem zainteresowana posiadaniem klatek na demony. I znam
parę smoków, które dałyby mi swój ogień bardziej niż chętnie- Oczy Celeste
lśniły rozbawieniem. Łowczyni zapomniała już jak właścicielka klubu lubi
negocjować.
–
St
ro
na
46
St
ro
na
46
- Nie mam czasu na to gówno- Wymruczała. Ściągnęła pierścionek ze
szafirem demona i podała go blondynce.- Demonia biżuteria. Wiem, że żadnej
takiej nie posiadasz.
- To jest wspaniałe!- Celeste zgasiła papierosa w szklanej popielniczce i
wzięła klejnot.- Demony naprawdę rzadko robią takie perełki. Muszą włożyć
wiele wysiłku, nie mówiąc już o tym, że przy okazji coś z siebie, by stworzyć
ten kamień. Jak myślisz, co on dodał do twojego?
Jego serce. Maggie była pewna, że Raphael dodał fragment swego
serca, by wykuć pierścień. A teraz ona handlowała nim z tą suką, by mieć
swoją szansę na zemstę. Zamiast odpowiedzieć na pytanie właścicielki klubu,
wzruszyła tylko ramionami.
Blondynka spojrzała na łowczynię, wyglądała na zaniepokojoną.- To
jest twój pierścionek zaręczynowy.
- Mamy umowę?
- Jesteś idiotką oddając ten pierścionek, złociutka. Demony, bękarty
czy nie, nie przebaczają lekko braku szacunku dla ich darów.
Maggie powstrzymała się przed krzykiem. Zamiast tego wydmuchała
ostro powietrze. „Mamy umowę?”
Celeste nie odzywała się irytująco długo. Potem skinęła głową.- To twój
wybór.
Wstała z tapczanu i spojrzała z góry na łowczynię.- Tego typu wybór
może być prawdziwą suką.
- I ty mi to mówisz?
***
- Ona użyła krwi z flakonika- Orzekła Auren.- Gdyby to była jej krew,
mogłabym prawdopodobnie przełamać zaklęcie.
- To zaklęcie halluva- Zgodziła się z nią pani P.- To może zająć trochę
czasu, ale da się to odblokować.
- Nie mamy czasu- Powiedział Raphael i wyprostował się.
–
St
ro
na
47
St
ro
na
47
Sarah została z córką, ale reszta z nich konferowała pod drzwiami
windy. Właściwie to dogonili Rafe’a przy windzie. Magia zaklęcia odrzucała
każdego, kto próbował dostać się do dźwigu.
- Jak znam Maggie, to pewnie umieściła takie same symbole piętro
wyżej- Raphael ponownie studiował znaki.- Ona jest zbyt inteligentna.
- Nie przedostaniemy się przez nie pod żadną z naszych form- Dodała
Auren.- Ona zabezpieczyła się na ten przypadek.
- Nie, wcale nie- Odezwała się pani Pottersworth.
Wszyscy przenieśli na nią wzrok.
- Nie jestem tak naprawdę elfem- Przyznała z uśmiechem.- Jestem
smokiem.
***
Maggie zrobiła jeden przystanek przed wyruszeniem w kierunku, jaki
wskazała jej Celeste.
Portal był na cmentarzu po drugiej stronie miasta. Łowczyni czuła jak
czas ucieka, sekunda po sekundzie. Bojąc się, że jej przyjaciele mogą już iść
jej tropem, wiedziała, że musi dostać się do Nieba zanim ją znajdą.
W przeciwieństwie do cmentarza, gdzie pochowani byli jej rodzice, ten
był duży, zadbany i wyglądał pięknie wkomponowany w park. Łowczyni
pobiegła do małej kaplicy. W środku były krypty, z których jedna była
przejściem do najwyższego poziomu, przez który mogły przejść wszystkie
istoty. No, niemal wszystkie. Niektóre stworzenia, z racji urodzenia albo
braku skruchy, nigdy nie osiągną domeny Boga i Bogini.
Jak Abatu przedostał się przez perłową bramę było nadal wielką
zagadką.
Kaplica była kiepsko oświetlona i bardzo cicha. Obcasy butów Maggie
stukały głośno o marmurową posadzkę przy każdym jej kroku.
Stanęła przed jedną z krypy, którą zdobił cytat z ewangelii świętego
Marka. „ Są tu na ziemi byty, które nie poznają śmierci, póki nie poznają pełni
chwały królestwa Bożego”.
–
St
ro
na
48
St
ro
na
48
- Tak- Mruknęła bawiąc się żetonem.- Ale wątpię, by demony miały
interesować się chwałą boską.
Żeton wszedł na swoje miejsce. Fala energii, w postaci białego światła
objęła Maggie.
***
- Ach- Wymruczała posągowa blondynka.- Były narzeczony.
Za czarnym błyszczącym biurkiem, siedziała w skórzanym fotelu, z
nogami opartymi o szklany blat. Ubrana była w jedwabną szatę, nie
interesując się czy nie ujawni za wiele.
- Były narzeczony?- Raphael poczuł jak jego serce upada mu do stóp.
- Przehandlowała twój piękny pierścionek- Odpowiedziała. Uniosła
prawą rękę i zabłysł fioletowy klejnot. Wnętrzności demona ścisnęły się.
Chociaż dał Maggie ultimatum, był pewien, że uda im się ogarnąć ich
związek. Ona najwidoczniej nie miała skrupułów, by przehandlować symbol
ich miłości. Maggie porzuciła go.
- Co dostała w zamian?- Zapytał.
- Jestem Celeste- Mówiła dalej kobieta, ignorując jego pytanie.- A ty
jesteś tym przepysznym Raphaelem.
- Wiem kim jestem. I nie obchodzi mnie, kim ty jesteś. Gdzie do cholery
jest Maggie?
Roześmiała się.
- Jestem neutralna. Nie udzielam pomocy żadnej ze stron. Jednakże
jestem kobietą interesu. Jestem otwarta na propozycje handlowe.
- Dasz mi informacje, jeśli ja dam ci coś czego ty chcesz.
- Dałeś tutaj już demoni ogień, prawda? Jaką jeszcze część siebie
dodałeś?
Demon skrzywił się.
- Może są tutaj struny głosowe- w ten sam sposób jaki związałeś strony
swojej miłości. Sprawiłeś, że ona poczuła się niewarta ciebie.
- Skąd do diabła możesz to wiedzieć?
–
St
ro
na
49
St
ro
na
49
- Być może ona mi to powiedziała- Stwierdziła Celeste, zsuwając stopy
z biurka i podnosząc się w wdziękiem z fotela. – Płacząc i skarżąc się, chciała
mojej pomocy i porady. I powiedziałam jej, że żaden mężczyzna, który
powiedział jej to co ty, nie zasługuje na drugą szansę.
- Kłamiesz- Demon patrzył jak blondynka przechodzi naokoło biurka.-
Maggie nie płacze. Wybrała zemstę zamiast miłości i zaufania mi. Wolała
sama zabić Abatu.
- Naprawdę?- Celeste zatrzymała się tuż przed nim, jej błękitne oczy
badały ciało mężczyzny.- Czy to ci powiedziała?
- To mi powiedziała.
- Wasza dwójka ma duże problemy komunikacyjne- Kobieta szarpnęła
szatę i pokazała nagie uda.- Spytaj mnie, czego chcę demonie.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Wiem, gdzie ona poszła.
- Ale nie masz żetonu, prawda? I nie wiesz, którego portalu użyła. I nie masz
swojego ślicznego pierścionka.
Raphael zazgrzytał zębami. Wreszcie przemówił cicho.- Czego chcesz?
- Ciebie.
- Nie.
Celeste spojrzała na niego.- A co jeszcze masz mi do zaoferowania? Nie
przyjmuję pryzmatów ani paranormalnych broni. Maggie już próbowała tej
drogi.
Demon milczał. Nie miał nic więcej do zaoferowania i ona o tym
wiedziała. Jako demon i sługa Wysokiej Rady często musiał oddawać swoje
ciało gorszym kreaturom, by zyskać to, co chciał. A teraz nie miał czasu na
targowanie się, jeśli chciał dostać się do Maggie na czas.
- Chcę żeton do Nieba, lokalizację portalu i pierścionek.
- Hmm. To dużo rzeczy. Co dostanę w zamian?
- Przybiorę dowolną formę i będziesz miała jeden akt seksualny.
- Dwa akty- W spojrzeniu Celeste pojawiła się żądza.- Najpierw użyjesz
swoich ust. A potem wypieprzysz mnie penisem. I za oboma razami dasz mi
orgazm.
- A jaka forma?
- Jako demon.
–
St
ro
na
50
St
ro
na
50
- Dobrze. Umowa zawarta.
Celeste zsunęła szaty ze szczupłych ramion. Rafe zmienił się w
demona, jego ubrania spłonęły w trakcie przemiany. Padł na kolana, a
blondynka usiadła na biurku i szeroko rozsunęła uda.
Rozsunął jej wargi sromowe i wsunął w nią język, naciskając i krążąc
nim stymulująco. Kobieta stanowczo uwielbiała seks, już była mokra i śliska.
- Mmmm- Jęczała.- Właśnie tak, dziecino. Oooooch.
Rafe udawał, że sprawia mu to przyjemność. Ile razy musiał wdawać
się w akty seksualne, bo taką miał pracę? Myślał, że skoro Maggie udało się
zerwać jego więź z Wysoką Radą, to już nigdy nie będzie musiał oddawać
siebie jako trofeum.
I oto był tutaj… Poddając się lubieżnym wymaganiom kolejnego
przedstawiciela Otherworldu, któremu chodziło tylko o własną przyjemność.
Celeste nie interesowała Maggie ani ten świat.
- Zwolnij, wielki chłopcze- Wymruczała, gdy Rafe nie przestawał
intensywnie jej pieścić.- Jesteś dobry. Zbyt dobry.
Zignorował jej żądanie. Jako demon, musiał tylko spełnić wymagania
umowy. Nie miał czasu na branie pod uwagę jej dyrektyw.
- Och! Och!- Blondynka złapała go za głowę i próbowała odsunąć jego
twarz od swojej cipki.- Jeszcze nie, do cholery!
Jej palce były bezużyteczne, nie były w stanie mocniej chwycić szarej skóry.
Demon tylko podwoił swe wysiłki. W okrzyku jej wyzwolenia był gniew i
radość, ale jego nic z tego nie obchodziło.
Podniósł się na równe nogi i przycisnął ją mocniej do biurka.
Celeste wyglądała na oszołomioną i wściekłą.
- Kazałam ci zwolnić!
Zsunął jej tyłek na krawędź blatu i wbił się w nią. Kobieta oplotła jego
szyję ramionami, gdy zaczął się w niej ostro poruszać.
- Mogę tak całą noc- Wymruczała.- Mogę zmusić moje ciało do
czekania i czekania.
Rafe tylko uśmiechnął się. Celeste nie miała władzy nad własnym
ciałem. Kiedy podała swoje żądania, dała mu kontrolę nad swą
–
St
ro
na
51
St
ro
na
51
przyjemnością. Podczas gdy on ją pierzył, z jego penisa wysunęła się drobna
macka, która owinęła się wokół łechtaczki kobiety i zaczęła ją naciskać.
Chwilę później blondynka doszła. Nie chciała go jednak puścić.- Niech
to szlag!
- Nie brzmisz na zadowoloną- Demon wyszedł z niej i odsunął się.
Zmienił się znów w człowieka, zmaterializowało się na nim ubranie.-
Dopełniłem umowę.
- Mogło to być przyjemniejsze dla ciebie- Powiedziała, zdejmując
pierścień i rzucając nim w Raphaela.- A ty mogłeś to robić dłużej niż te
marne 10 minut. I mogłeś dojść!
- Moja satysfakcja nie była wpisana w umowę- Odpowiedział
mężczyzna płaskim głosem.
- Kapuję. Jestem tylko środkiem do celu- Odpowiedziała. Zsunęła się z
biurka i okrążyła je. Z szuflady wyjęła małą złotą monetę.- Stanowczo wiesz
jak sprawić, by dziewczyna poczuła się wyjątkowo.
- Dla Maggie zrobiłbym wszystko.
- Poza pokochaniem jej bez zastrzeżeń- Rzuciła w niego monetą, a jej
wargi wygięły się w złośliwym uśmiechu.- Cmentarz Memorial Park. To na
wschodzie miasta. Idź do Różanej Krypty i znajdź centralny grób po prawej
stronie.
Rafe w obłoku ognia zniknął z pokoju i pojawił się w alejce obok klubu.
Eltar, Auren, pani P. i Deb czekali tam na niego niecierpliwie.
- Co tak długo?- Spytała z miejsca Auren.
- Ona chciała się ze mną targować. Mam już to, czego potrzebujemy.
Musimy iść na cmentarz Memorial Park.
- Lepiej odsuńcie się, kochani- Powiedziała pani P. Widząc już
wcześniej jej transformację w smoka, wszyscy cofnęli się posłusznie.
W jednej chwili stała przed nimi słodka staruszka-elfka pani P., w
drugim- smoczyca- bardzo, bardzo duża, czarna, z łuskami, przerażająca.
Grupa wspięła się na plecy jaszczura i polecieli przez ciemne niebo, prosto
ku cmentarzowi Memorial Park.
- Co się dzieje?- Spytała Auren, gdy smok wylądował na szerokiej ulicy
obok cmentarza.
–
St
ro
na
52
St
ro
na
52
Szurające po asfalcie zwłoki wypełniały alejki cmentarne. Spora grupa
nadal wygrzebywała się spod ziemi. A słychać też było drapanie i skrzypienie
roznoszące się po całym terenie.
- Zombie- Odpowiedziała Deb.- Ktoś je wezwał.
- Dlaczego?- Zdziwił się Eltar.- Oni naprawdę nie mogą nam zbyt wiele
zrobić.
- Spowolnienie, rozproszenie być może. Zajmą ludzi zanim nie
przybędą hordy demonów- Zasugerował Raphael.- Abatu robi swój ruch.
- Zostanę tu i spróbuję zminimalizować problem zombich- Uznała Deb.
- Będę ci towarzyszył- Zgłosił się Eltar.
- Ja też- Rozległ się chropowaty głos pani P.- Smok może się przydać.
- A ja pójdę z tobą- Auren zwróciła się do Raphaela.- Nie na wiele zdam
się przy tym gównie z zombie, ale będę w stanie pomóc Maggie.
- Chodźmy- Zarządził demon.
Skierowali się do Różanej Krypty. „Błagam”, modlił się w myślach
Raphael, kierując modlitwy do każdego słuchającego boga.- „Pozwólcie nam
dotrzeć na czas.”
***
Gdy Maggie przechadzała się uliczkami Nieba, zdała sobie sprawę jaką
ironią jest bycie żywym w tym miejscu przeznaczonym dla zmarłych. Było
tutaj prześlicznie. Trawa zieleniła się, kwiaty rosły bujnie i były wielobarwne.
Drzewa rzucały cienie, idealne na pikniki.
Budynki były niskie i białe. Wszystko było czyste i doskonałe, nawet
błękitne niebo. Pogoda również była idealna.
Jednak wszędzie, gdzie nie doszła, czuła się źle i pusto. Nie natrafiła
nawet na jedną ludzką duszę, anioła czy nawet jakiegoś bożka.
Gdzie się wszyscy podziali?
- Abatu!- Wrzasnęła.- Przyciągnij tutaj swój pieprzony tyłek!
Zero odpowiedzi.
–
St
ro
na
53
St
ro
na
53
Czy on już zdążył podbić Niebo? Zaczął już atak na Ziemię? Serce
łowczyni zabiło ze strachu. Upuściła torbę z bronią. Z małej saszetki
przytoczonej do paska wyjęła owalny kryształ.
- Mam twoją córkę!- Wrzasnęła ponownie.- Chodź tu, Abatu!
- Ty naprawdę musisz chcieć umrzeć- Odpowiedział jedwabisty głos.
Maggie zawirowała wokół własnej osi. Abatu wybrał swoją demonią
formę. Miał ponad dwa metry wzrostu, czerwoną skórę i efektowne rubinowe
oczy. Dwa grube rogi zdobiły szczyt jego łysej czaszki, a długi niczym bat
ogon poruszał się za jego plecami. Czerwone futro pokrywało go od pasa, do
czarnych racic. W każdym calu wyglądał jak Hollywoodzka wersja diabła.
Lodowaty strach pojawił się w niej, ale zaszła za daleko, by nagle obleciał ją
tchórz. Zacieśniła uścisk na krysztale i powiedziała.
- Chcesz ją? Chodź tutaj i ją sobie weź.
–
St
ro
na
54
St
ro
na
54
…
Z pamiętnika Maggie Mortis.
„Nie s
ą
d
ź
cie, by
ś
cie nie byli s
ą
dzeni. Nie pot
ę
piajcie, by
ś
cie
nie byli pot
ę
pieni. Wybaczajcie, a b
ę
dzie wam wybaczone”.
~ Ewangelia wg. Jana,4:18
„Je
ś
li s
ł
odki Bóg tak was kocha, ja uczyni
ę
was wartymi tej
mi
ł
o
ś
ci. Od dawna was obserwuj
ę
. Okazujecie swoj
ą
warto
ść
dopiero w obliczu strachu. Dlatego te
ż
sprowadz
ę
na was ból
oraz strach, by
ś
cie mogli wynie
ść
si
ę
ponad nie.”
~ Gabriel, film „Constantine”
***
Nie marnując czasu, Abatu zaatakował Maggie. Czerwony piorun
pojawił się w jego dłoni. Uskoczyła, ale została porażona w lewe ramię,
demonia błyskawica przepaliła kostium i przypaliła skórę.
- Kurwa!- Trzymając kryształ jakby od tego zależało jej życie, rzuciła się
do tyłu, szukając schronienia. Zanurkowała w stronę budynku, tylko po to,
by odkryć, że drzwi są zamknięte. Zamknięte drzwi w Niebie? Co, do kurwy?!
–
St
ro
na
55
St
ro
na
55
- Niebo jest zamknięte- Mówił Abatu, idąc za nią, nie spieszył się.-
Odkąd stwierdzono moją obecność, wszyscy posrali się ze strachu i uciekli.
- Och. Czy to nie zraniło twoich uczuć?
Demon roześmiał się.- Spośród wszystkich moich spadkobierców,
Maggie, ciebie nienawidzę najbardziej. Nie umiesz okazywać szacunku
starszym krewnym.
- Nie szanuję cię- Zawołała przez ramię. Wspinała się na wzgórze. Co ty
idiotko robisz?! Ucieczka była głupia. Abatu i tak ją w końcu złapie.
Przystanęła na szczycie. Jej ciało zadrżało brutalnie, gdy wyciągnęła cenną
fiolkę z krwią zza pasa. Trzymając ją w gotowości, odwróciła się.
Demon powoli wędrował pod górę. Uśmiechał się, jego białe zęby lśniły
na tle czerwonej skóry. Nagle, w mgnieniu oka, pojawił się przy jej boku.
- Daj mi kryształ.
- Nie- Machnęła dłonią z fiolką w kierunku Abatu i chlusnęła krwią.
Kryształ w drugiej dłoni coraz mocniej palił ją w rękę i ból zaczął
promieniować w górę ramienia.
Demon zniknął.
Przerażenie pulsowało w dziewczynie, gdy spojrzała na rozlaną na
trawie krew. Zieleń od razu zmarniała. Do diabła!
Abatu pojawił się po jej drugiej stronie. – Nie jesteś dla mnie
zagrożeniem, Maggie- Mężczyzna uniósł ramiona, by wskazać na całe Niebo.-
Bóg i Bogini zrezygnowali z własnej domeny ze strachu przede mną. Jesteś
niczym więcej jak tylko brzęczącą muchą… Jedną z tych, które muszę
trzepnąć.
Łowczyni poczuła wielki nacisk wewnątrz czaszki. Ból uderzył w jej
umysł i rzucił na kolana.
- Daj mi kryształ.
Potrząsnęła głową, ale wbrew jej woli jej ramię zaczęło unosić się, by
oddać lśniący klejnot z uśpionym dzieckiem Abatu.
Demon wyłuskał drobiazg z kobiecej dłoni.
Maggie została zmuszona do padnięcia na ziemię, jej twarz została
wgnieciona w ziemię. Czuła zapach róż rosnących ledwie kilkanaście
–
St
ro
na
56
St
ro
na
56
centymetrów od niej. Ziemia szorowała o jej policzek. Z oddali doszło do niej
echo jej imienia.
- Dałaś mi świat- Powiedział demon, zaciskając dłoń na swojej
nagrodzie.- Z krwią mojego dziecka, będę mógł…
Niewidzialna dłoń wysysająca życie z Maggie zwolniła lekko swój
nacisk, tak że kobieta mogła oprzeć się na łokciu. Patrzyła na Abatu, ale zbyt
cierpiała, by móc cieszyć się szokiem demona.
- Coś ty zrobiła?- Warknął. Jego dłonie zaczęły dymić, potem płonąć.
Zapach palącego się mięsa rozniósł się w niebiańskim powietrzu. Dłonie
demona zmieniły się w popiół. Kryształ upadł na miękką ziemię.
Magiczny ogień przesuwał się już w górę ramion.
- Nie!- Krzyczał.- Nie!
Maggie nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Chociaż nie widziała
już wszystkiego w odcieniach szarości i znów mogła oddychać, nie mogła się
odezwać. Ale mogła płakać i łzy toczyły się po jej policzkach, gdy
obserwowała jak ogień pochłania również tors i nogi demona.
Uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy patrzyła jak wróg jej rodziny
zmienia się w popiół. Ale Abatu nie opuścił jeszcze tej sfery. Jego oczy
zalśniły czerwienią i Maggie zdała sobie sprawę, że mimo wszystko jednak
nie przeżyje tego.
***
Rafe i Auren biegli w kierunku dwóch sylwetek na wzgórzu. Maggie
stała na czworakach, z jedną dłonią nakierowaną na rozsypującego się
demona.
- Maggie!- Krzyczał Rafe.- Maggie!
Dwa czerwone płomienie wyleciały z oczu Abatu i uderzyły w
łowczynię.
- Nie!- Kolejny okrzyk wyrwał się z gardła Raphaela, gdy patrzył jak
jego ukochana pada.
–
St
ro
na
57
St
ro
na
57
Dziesięć sekund później byli już na szczycie wzgórza. Z cielesnej formy
Abatu został tylko popiół, który leniwie rozwiewał wiatr. Gdy tylko Rafe
chwycił Maggie w ramiona, Auren przesiała garść popiołu.
- Zrobiła to- Mruknęła.- On odszedł.
- Maggie? Dziecinko?- Demon klepał lekko łowczynię w policzki, by ją
ocucić, ta jednak pozostawała nadal wiotka. Przycisnął ucho do jej klatki
piersiowej i nie usłyszał bicia serca. Nie oddychała. Czuć było od niej zapach
spalonego ciała, na tułowiu miała rozległą ranę. Anty-demoni strój łowczyni
nie wytrzymał ostatniego, finałowego ataku Abatu.
- Och!- Auren znalazła w popiele kryształ.- To jest gorące. To jest … O
cholera. Ona zatruła krwią kryształ, który przechowuje ciało córki Abatu-
Spojrzała na Raphaela.- Wiedziała, że on weźmie kamień- Spojrzała na
poranioną dłoń nieprzytomnej.- Musiało ją boleć jak diabli, gdy trzymała
klejnot, i czekała aż on połknie przynętę.
Rafe ledwo ją słyszał. Gniew uderzył w niego.- Ona odeszła, Auren.
- Nie- odpowiedziała cicho kobieta. Mówiła łamiącym się głosem.- Ona
nie mogła odejść. Ona … Ona jest niezwyciężona.
- Nie martw się, moje dziecko- Odezwał się melodyjny damski głos.-
Ona po prostu śpi.
Raphael uniósł spojrzenie i zobaczył dwie postaci otoczone światłem
tak jasnym, że ich sylwetki były ledwo złocistymi konturami. Auren opadła
szczęka i czym prędzej rzuciła się na kolana, by klęknąć przed Bogiem i
Boginią.
- Wstać, córko- Przemówił Bóg.- Jesteś tu mile widziana.
- Jestem demonem- Odpowiedziała dziewczyna.
- Prawdą jest, że zrodziłaś się jako demon- Wtrąciła Bogini.- Ale twe
wybory ujawniają twoje prawdziwe ja. Weszłaś do Nieba, by ocalić siostrę.
Wybrałaś akt miłości.
Auren przytaknęła tylko.
Bogini wyciągnęła przed siebie dłonie.- Wstań, Maggie.
Ku zdziwieniu Raphaela, powieki łowczyni zatrzepotały i otworzyła
oczy. Wszystkie jej rany się uzdrowiły. Usiadła oszołomiona i spojrzała na
narzeczonego. Zarzuciła mu ramiona na szyi i ścisnęła mocno.
–
St
ro
na
58
St
ro
na
58
- Przykro mi- Powtarzał.- Tak mi przykro. Kocham cię. Nieważne jest
wszystko inne, Maggie. Dopracujemy wszystko, przyrzekam.
- Oddałam twój pierścionek- Załkała.- Kochałam ten pierścień i go
oddałam!
Bóg i Bogini roześmiali się.- Nie torturuj jej, Raphaelu.
Uśmiechnął się szelmowsko, wyciągnął z kieszeni obrączkę i ponownie
wsunął go na palec ukochanej.- Odzyskałem go.
Łowczyni rozpłakała się jeszcze mocniej, nie dbając o to, że pokazuje
swą słabość albo rujnuje własną reputację jako najtwardszego drania w
okolicy. Rafe otarł jej łzy, ignorując swoje własne.
- Równowaga jest przywrócona- Przemówił Bóg.
- Gdzie byliście?- Naskoczyła na nich Mag.- Myśleliście, że jeden
człowiek z krwią demona może ocalić świat?
- Jednemu się powiodło- Zwrócił jej uwagę Bóg.- Abatu już nie ma.
Twój ojciec został uwolniony ze swego więzienia i znów może chodzić po
Niebie swobodnie.
Rafe usłyszał jak jego narzeczona wciąga powietrze zszokowana, gdy
na wzgórzu pojawił się wysoki mężczyzna z czarnymi włosami, miłymi oczami
i sympatycznym uśmiechem. Łowczyni podniosła się i przytuliła do ojca.
- Świetnie sobie poradziłaś, Maggie, moja dziewczynko. Kocham cię.
Dziewczyna puściła rodzica.- Tatusiu, to jest Rafe. On jest… uch…
moim narzeczonym.
Abraham Mortis uścisnął dłoń demona.- Gratuluję. Mógłbym
powiedzieć byś się nią opiekował, ale…
- Wiem, sir. Ona potrafi zadbać sama o siebie. Może zgódźmy się, że
zobowiązuje się ją kochać cały czas?
Abraham przytaknął.- To wystarczy.
- I jeszcze jedno, ostatnie zadanie- Wtrąciła Bogini.
Kryształ, który więził drugą z bliźniaczek Abatu popłynął z ziemi prosto
do dłoni Bogini.- Nie ma innego wyboru. Zniszczyć tego, kto może pewnego
dnia zniszczyć świat, albo…
- Albo co?- Spytała Maggie.
Bogini uśmiechnęła się.
–
St
ro
na
59
St
ro
na
59
***
Miesiąc później.
W ich sypialni, Maggie rozprowadzała olejek z drzewa sandałowego na
piersi Raphaela. Podrażniła jego sutki, pochyliła się nad nim nisko. Próbował
uwięzić jej usta, ale uśmiechnęła się tylko i zjechała niżej jego ciała,
wcierając olejek w brzuch i uda.
- Kocham się- Powiedział, gdy jego ręce przeniosły się na jej ramiona.
- Ja też cię kocham- Odpowiedziała. Nie wzięli ślubu w Vegas, ale w
Niebie, gdzie Bóg i Bogini we własnej osobie pobłogosławili ich związek. Nic
nie mogło być świętsze od tego. I dzięki temu rodzice łowczyni mogli
uczestniczyć w ceremonii.
Zajęło kilka dni zanim wszystkie zombie wróciły do swoich grobów.
Nawet Phil wrócił na miejsce swego ostatecznego spoczynku. Hordy demonów
zaczęły szaleć, gdy tylko Abatu zmarł.
Drak, poprzedni Wielki Król Piekła, szybko opanował demoni rodzaj i
zdusił bunt w zarodku. Demony nadal były dupkami, którym trzeba było
kopać tyłki, ale przynajmniej nie pojawiały się na Ziemi.
Jednak problemów Otherworldu nie dało się tak łatwo rozwiązać.
Wysoka Rada została rozwiązana. Te tak zwane „neutralne” byty, nie były w
stanie dłużej utrzymać równowagi i zachować swej neutralności. Nawet
Celeste odczuła nowe zasady. Jej klub zamknięto i zmieniono go w miejsce,
gdzie byty ze wszystkich sfer dyskutowały o nowym porządku.
Maggie miała w nosie Otherworld. Podobnie jak i Piekło. Ale Niebo, to
było teraz miejsce, gdzie Maggie chciałaby spędzić całą wieczność. Bóg i
Bogini powiedzieli łowczyni i jej nowemu mężowi, że czeka na nich jeszcze co
nieco do zrobienia. Pewnego dnia świat będzie potrzebował ich ponownie. I że
stanie przed nimi bardzo ważne zadanie, gdy nadejdzie czas.
Uśmiechając się z mieszaniną pożądania i radości, Maggie chwyciła
penisa Raphaela w dłoń i, masując go lekko, nie przerywała torturować
męskości męża.
–
St
ro
na
60
St
ro
na
60
- Maggie- Jęknął.- To jest cudowne.
- Wiem co sprawi, że będzie jeszcze lepiej- Obróciła się do niego
pośladkami i umieściła kolana po obu stronach jego bioder. Demon
nakierował penisa w jej śliski tunel.
Kobieta uniosła się lekko i podniosła biodra. Idealny kąt w jakim leżała
sprawiał, że czuła niesłabnący nacisk na punkt G i cały czas drżała na
granicy orgazmu. Zaczęła poruszać się powoli, torturując ich oboje, po czym
przyspieszyła, wbijając się na jego fiuta coraz mocniej i mocniej.
- Och, Maggie!- Raphael mocno klepnął ją w pośladek i piekący ból
poszybował prosto do waginy kochanki.
- Tak, Rafe! Tak! Ooooooch!!!
Orgazm nadszedł, gdy demon klepnął ją ponownie. Pot spływał po jej
piersiach i po plecach. Ledwo była w stanie oddychać, koncentrując się
głównie na wibracjach w głębi pochwy.
- Rafe!- Orgazm trwał i trwał. Jego siła była tak wielka, że aż penis
Rafe’a wysunął się z niej. Odwróciła się więc niezwłocznie i zaczęła go chciwie
ssać.
Doszedł w kilka sekund, gorące nasienie zalało jej gardło, strzelając
kilkoma seriami. Członek pulsował w kobiecych ustach, gdy ta
koncentrowała się na oczyszczeniu go.
Kiedy skończyła, dziewczyna klęknęła i uśmiechnęła się lekko.- Chcesz
zrobić to ponownie?
Rafe obrócił ją i przytrzymał za nadgarstki, gdy zanurzył twarz w jej
piersiach. Ssał obolałe sutki. Łowczyni jęczała, gdy zaczęła znów w niej
rosnąć przyjemność. Owinęła nogi wokół talii męża i przyciągnęła go bliżej.
Jego penis był już twardy, a on tylko bawił się jej piersiami. Wygięła się ku
niemu i przesunęła wilgotną pochwą po jego męskości.
Nie puszczał jej nadgarstków i wydał krótki rozkaz.- Zsuń nogi razem.
Posłusznie zrobiła co rozkazał.
Jego fiut wsunął się w nią od tyłu i bez trudu znalazł wilgotne wejście.
Wbił się w nią i jęknął.
Pieprzył ją powoli, a jego usta tak długo torturowały jej sutki, aż w
końcu płonęła coraz bardziej i bardziej… I znów doszła.
–
St
ro
na
61
St
ro
na
61
Gdy tylko jej orgazm zassał męskiego członka, demon w końcu puścił
jej nadgarstki.- Ściśnij cycki razem.
Posłusznie ścisnęła je przed sobą, i Rafe wysunął się z jej pochwy.
Zmienił jej ustawienie, tak że mógł wsunąć się w jaskinię, którą stworzyły
piersi łowczyni.
Demon ściskał zagłówek łóżka pieprząc jej biust, który był już zwilżony
jej potem i jego śluzem. Maggie usłyszała jego ostry oddech i wtedy z jego
penisa trysnęła gorąca sperma.
Po chwili Raphael puścił zagłówek i przeturlał się na łóżko. Używając
prześcieradła wytarł tors małżonki do czysta.
Łowczyni uśmiechnęła się ponownie, potem szepnęła.- Chcesz to zrobić
ponownie?
Roześmiał się, ale jego odpowiedzi przeszkodził płacz, który wydobył się
z elektronicznej niani. Wstał z łóżka i złapał nadajnik.- Obudziła się.
Nałożyli szlafroki i przeszli do pokoju obok. Teraz ich podziemny dom
zamieszkiwała zmieniająca kształt babcia, nekromantka, człowiek, demon i
ich dziecko i to maleństwo.
Ich adoptowana córka.
- Ciiiii- Mówił Rafe, biorąc rozdrażnione dziecko w ramiona.
Dziewczyna ucichła szybko, patrzyła teraz na niego szeroko otwartymi
zielonymi oczami.
- Ona jest taka piękna- Wyszeptała Maggie. Dotknęła malutkiej
pięści.- Myślisz, że postąpiliśmy słusznie?
- Tak- Nie miał wątpliwości.- Ona zasługuje na życie. Zasługuje na
szansę, by dokonywać własnych wyborów.
Łowczyni skinęła głową. Miłość do tego maleństwa zakwitła w niej
niespodziewanie i w pełni. Ta malutka była jej i Rafe’a, a wszystko inne było
nieważne.
- Przygotuję jej trochę demonicznego ognia- Uznał Raphael i podał
córkę jej matce.
- Czemu się denerwujesz, co maleńka?- Pytała łowczyni tym głupim
tonem, który przybierają rodzice w rozmowach z noworodkami.
–
St
ro
na
62
St
ro
na
62
Nagle nieprzyjemny zapach dotarł do nozdrzy kobiety.- Fuj. Więc to
jest powód dla którego twój tatuś tak szybko uciekł.
Położyła dziecko na stole do przewijania. Gdy rozpinała różowe
śpioszki, zerknęła córce w oczy i powiedziała.- Ech, a teraz nie znajdzie się
żaden anioł do pomocy?
Koniec.
Tłumaczenie- Filipina_86
Beta- TrzeciaKasia
***
Wkrótce wszystkie 4 tomy
historyjki w jednym pliku PDF