JUDY CHRISTENBERRY
Deszczowa historia
Dady On The Doorstep
Tłumaczyła: Jolanta Zubek
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Andrea Bainbridge bardzo wolno prowadziła samochód i z napięciem
wpatrywała się w ociekającą strugami deszczu przednią szybę. W gwałtownej
ulewie trudno było cokolwiek zobaczyć. Chwilami traciła z oczu nawet białe linie
na drodze i niewyraźne światła jadących przed nią samochodów. Miała nadzieję,
że zdoła dotrzeć do ciotki Bess, zanim silny wiatr zmiecie ją z szosy.
Niecierpliwie wypatrywała zjazdu prowadzącego na farmę Bess. Wreszcie
poprzez potoki wody dostrzegła znajomy kształt skrzynki na listy i ostro skręciła
w prawo. Poczuła, jak koła samochodu ślizgają się w błocie i mocniej zacisnęła
ręce na kierownicy.
Próbowała zachować spokój, ale nie bardzo jej się to udawało. Trzy
godziny wcześniej ciotka Bess zadzwoniła do niej, skarżąc się na nieznośny ból w
piersi. Andrea próbowała ją namówić, aby natychmiast wezwała lekarza, ale
starsza pani nie c
hciała o tym słyszeć. Upierała się, że poczeka na Andy i dopiero
wtedy pozwoli zawieźć się do szpitala.
Zazwyczaj droga do ciotki nie zajmowała Andrei więcej niż dwie godziny,
ale dziś nie było tak jak zwykle. Od kilku dni nieustannie, dzień i noc, padał
d
eszcz, zamieniając ziemię w grząską mai. Andrea zaczynała czuć się jak Noe po
kilku dniach potopu. Uważnie prowadziła samochód po jedynej drodze, która
pozostała jako tako przejezdna.
–
Trzymaj się, Bess – szeptała z troską. – Już jadę.
Usiłowała panować nad emocjami, ale nie przychodziło jej to łatwo. Ciotka
Bess była jedyną osobą na świecie, którą kochała bez żadnych zastrzeżeń.
Zrobiłaby dla niej wszystko.
Samochód raz po raz staczał się ze ścieżki i wpadał w błotnistą breję. Z
napięciem manewrowała kierownicą, cały czas zastanawiając się, czy Bess
wytrzyma do jej przyjazdu.
Wreszcie w świetle reflektorów ujrzała niewyraźny zarys starej farmy i z
ulgą zgasiła silnik. W jednej sekundzie wyskoczyła z samochodu i pognała do
domu.
– Bess?! –
zawołała z niepokojem, gdy tylko otworzyła drzwi.
Odpowiedziała jej głucha cisza. Czuła, jak niepokój ściska jej gardło.
Pobiegła do kuchni. Pusto. Podobnie jak w sypialni i niewielkim saloniku.
Próbując opanować łzy, które napływały do oczu, zaświeciła światło w holu i
dopiero wtedy dostrzegła kartkę przylepioną do lustra.
Andy!
Przekonałem Bess, że powinna jechać do szpitala, zanim się zjawisz.
Dłuższe czekanie mogłoby być niebezpieczne. Mam nadzieję, że dobrze robią.
Roy Evans
Andrea z ulgą oparła się o ścianę. Wiedziała, że Bess jest w dobrych
rękach. Roy był jej najbliższym sąsiadem i wpadał tu prawie codziennie. Co za
szczęście, że udało mu się wyperswadować ciotce dalsze czekanie!
Szybko przeszła do kuchni i nerwowo przerzucała kartki notatnika z
telefonam
i. Sięgnęła po słuchawkę i wykręciła numer szpitala.
– Klinika –
usłyszała w słuchawce spokojny głos, ale zanim zdążyła zadać
pytanie, ten sam głos zaczął pokrzykiwać: – Proszę tamtędy nie przechodzić! To
wejście służbowe!
– Przepraszam! –
przerwała Andrea. – Chciałabym się dowiedzieć...
–
Halo!? Jest tu ktoś?
Zdumiona wpatrywała się w słuchawkę i dopiero po chwili uświadomiła
sobie, że głos nie dochodzi z telefonu. To wołał ktoś stojący w drzwiach.
Rozpoznała ten głos natychmiast. Należał do jej byłego męża. Właściwie –
wkrótce byłego męża. Nicholasa Avery’ego.
Odwiesiła słuchawkę telefonu i z niedowierzaniem odwróciła się do drzwi.
Z ostatniej wiadomości, jaką miała o Nicku, wynikało, że zaginął podczas
podróży służbowej do Afryki.
– Ciociu Bess?! –
wołał tymczasem, stojąc całkiem spokojnie w progu.
– Nick? –
spytała zaskoczona. – Co ty tu robisz? Może nie było to
najmilsze powitanie, ale niczego innego nie mógł się chyba spodziewać.
–
To także mój dom, zapomniałaś, Andy? A Bess to także moja ciotka! –
wyja
śnił niecierpliwie.
–
Ale przecież zaginąłeś...
–
Już się odnalazłem – wyjaśnił krótko. – Gdzie ciocia? To pytanie
pozwoliło Andrei otrząsnąć się z zaskoczenia i przypomniało, po co tu
przyjechała.
–
W szpitalu... mam nadzieję. Dopiero weszłam. Znalazłam kartkę, że
sąsiad zawiózł ją do miasta.
–
Co jej się stało? – spytał zaniepokojony Nick.
–
Dzwoniła do mnie kilka godzin temu i mówiła, że bardzo źle się czuje,
ale nie chciała wzywać karetki. Uparła się, że poczeka na mnie i dopiero wtedy
pojedzie do lekarza.
–
Miała atak serca? – dopytywał się wyraźnie zdenerwowany Nick.
Andy spojrzała na niego zdziwiona. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby jej
mąż stracił swoje słynne opanowanie. Były mąż, upomniała się w duchu. Teraz
wyglądał na poruszonego. Nic dziwnego, on także kochał Bess.
–
Właśnie próbowałam się czegoś dowiedzieć, kiedy wszedłeś.
Ponownie sięgnęła po słuchawkę i jeszcze raz wykręciła numer szpitala.
Usłyszała głos recepcjonistki i szybko poprosiła o połączenie z pokojem ciotki.
–
Zaraz panią połączę, ale bardzo proszę, żeby rozmowa nie trwała zbyt
długo. Mamy dzisiaj wiele nagłych przypadków i linia nie powinna być
zablokowana –
odparł kobiecy głos.
Po chwili Andy usłyszała w słuchawce znajome chrząknięcie.
– Ciocia? –
spytała, starając się ukryć niepokój w głosie.
–
To ty, Andy? Dzięki Bogu. Martwiłam się o ciebie. Gdzie jesteś?
Niestety, nie miała szansy odpowiedzieć. Nick stanął za jej plecami i
wyrwał jej słuchawkę z rąk.
–
Ciocia Bess? Tu Nick. Jestem już w twoim domu. Jak się czujesz?
W zasadzie
Bess była właśnie jego ciotką, siostrą jego matki. Andrea nie
wątpiła, że starsza pani odetchnęła z ulgą, słysząc, że Nick wrócił cały i zdrowy.
Bardzo się martwiła zniknięciem siostrzeńca. Zadzwoniła do Andy prawie
tydzień temu i powiedziała, że Nick wyjechał w interesach do Afryki i wszelki
ślad po nim zaginął. Departament Stanu nie umiał udzielić żadnych informacji na
temat tego, co mogło się z nim stać. Andy była więc pewna, że jego niemal
cudowne odnalezienie sprawiło ciotce wielką radość.
–
Co z nią? Jak się czuje? – pytała, niecierpliwie wpatrując się w twarz
Nicka.
Zignorował ją, całkowicie skoncentrowany na rozmowie z ciotką – Tak,
taki właśnie mam zamiar. Dbaj o siebie. Odłożył słuchawkę, zanim Andrea
zdążyła zamienić z Bess choć kilka słów.
– Dla
czego przerwałeś? Ja też chciałam z nią porozmawiać! – zawołała
zirytowana.
–
Operator nam przerwał. Z ciotką wszystko w porządku. Doktor
podejrzewa, że to niestrawność.
–
Niestrawność? – powtórzyła Andy z niedowierzaniem i pokręciła głową.
Od kilku godzin
żyła w okropnym napięciu, jechała w strasznej ulewie,
przebijała się przez pokłady błota, na koniec musiała spotkać się z Nickiem i
wszystko to z powodu niestrawności?!
–
Cieszę się, że to nic poważnego – powiedziała w końcu słabym głosem.
Nick nic nie od
powiedział. Spojrzał na nią chłodno i ruszył do drzwi.
–
Dokąd jedziesz? – spytała, podrywając się natychmiast z krzesła.
– Do szpitala.
–
Jadę z tobą.
– Nie –
odparł zdecydowanie.
–
Oczywiście, że jadę! Niepokoję się o Bess tak samo jak ty!
–
Andy, posłuchaj – zaczął tłumaczyć nieco znużonym tonem. – To nie jest
dobry pomysł. Most jest prawie całkiem zalany.
–
Wiem, kilka minut temu nim przejeżdżałam. – Nie chciała dodawać, że
truchlała na samą myśl o powtórzeniu tego wyczynu.
– Ale teraz jest jeszcze gorz
ej. Przyleciałem tu policyjnym śmigłowcem i
widziałem wszystko z góry. Wierz mi, nie wygląda to dobrze.
Powaga w jego głosie prawie ją przekonała. Przez chwilę rozważała, czy
rzeczywiście ma ochotę jeszcze raz narażać się na podobny stres, ale perspektywa
bezczynnego siedzenia w domu i czekania na wiadomości była jeszcze gorsza.
Potrząsnęła głową i powtórzyła zdecydowanie:
–
Jadę z tobą.
–
Andy, pomyśl choć raz rozsądnie! To nie ma najmniejszego sensu!
–
Choć raz rozsądnie... – powtórzyła zirytowana, po czym zacisnęła usta,
szybko włożyła płaszcz i bez słowa wyszła z domu.
Słyszała, że wołał coś za nią, ale nie wróciła. Wiedziała, że będzie
próbował ją zatrzymać. Nick nigdy się nie poddawał. Tym razem jednak nie
zamierzała dać się pokonać. Szła szybko w stronę samochodu i wściekała się w
duchu, że zostawiła auto tak daleko od domu.
Właśnie otwierała drzwiczki, kiedy poczuła na ramieniu rękę Nicka.
Odwróciła się gwałtownie, zamierzając powiedzieć mu ostro, co o tym myśli.
Zanim jednak zdążyła się odezwać, Nick nagle szarpnął ją silnie i oboje
wylądowali w obrzydliwej, błotnistej mazi.
W pierwszej chwili pomyślała, że Nick oszalał i próbuje ją zatrzymać siłą.
W chwilę potem usłyszała huk i poczuła, że spadły na nią drobne gałęzie.
Podniosła zdumiony wzrok i w tym momencie jej spojrzenie skierowało się na
samochód. A raczej na to, co z niego zostało.
Jej auto straciło swoje pierwotne kształty. Stało teraz przygniecione starym
dębem, który nie wytrzymał nawałnicy i doszczętnie zgniótł dach samochodu.
Andy pomyślała, że gdyby Nick spóźnił się o sekundę, leżałaby teraz pod
szczątkami dachu. Spojrzała na potężny pień, który przebił się do wnętrza
samochodu, i zadrżała na samą myśl, że mogłaby być w środku. Najwyraźniej
Nick właśnie uratował jej życie.
Próbowała wstać, ale nie potrafiła utrzymać równowagi. Cała się trzęsła i
nie wiedziała, czy to z zimna, czy ze zdenerwowania. Nick podniósł się pierwszy
i wyciągnął do niej rękę.
–
Nic ci się nie stało? – spytał z troską.
– Nie... –
odpowiedziała niepewnie. – Chyba jestem cała.
Chwyciła jego dłoń i podniosła się z ziemi. Dopiero wtedy zobaczyła, jak
oboje wyglądają. Byli zupełnie przemoczeni, a ich ubrania lepiły się do ciał i
ociekały błotem.
–
Chodź, wrócimy do domu i przebierzemy się. Dasz radę iść?
Skinęła głową i posłusznie pozwoliła zaprowadzić się na ganek. Tu Nick
nagle stanął i zrzucił na podłogę mokrą kurtkę.
–
Rozbieraj się – rozkazał bezceremonialnie. Patrzyła na niego zdumiona.
Była pewna, że kompletnie zwariował.
–
Andy, jesteś mokra i brudna – tłumaczył zniecierpliwionym tonem. – Nie
możesz wejść do domu w takim stanie. Ściągaj to wszystko tutaj i biegnij pod
prysznic.
Myśl o gorącym prysznicu byłaby niezwykle kusząca, gdyby nie
konieczność zdjęcia ubrania na oczach Nicka.
–
Odwróć się – rozkazała po chwili namysłu.
–
Nie bądź śmieszna!
Ona jednak stała niewzruszona i nieugięcie patrzyła mu w oczy.
– Co za uparta baba! –
mruknął w końcu i odwrócił się do niej plecami.
Szybko zdjęła z siebie mokre ciuchy i w samej tylko bieliźnie pobiegła do
drzwi.
–
Nie zużyj całej ciepłej wody! – Usłyszała jeszcze, kiedy zamykała
łazienkę.
Stała pod gorącym strumieniem i czuła, jak jej ciało powoli się rozgrzewa.
Niepokojące drżenie ustępowało, a mięśnie wreszcie zaczęły się rozluźniać po
całodniowym napięciu.
Nagły odgłos otwieranych drzwi sprawił, że omal się nie przewróciła.
–
Andy? Przyniosłem twoją walizkę. Pospiesz się, kompletnie
przemarzłem.
Drzwi znowu się zamknęły i Andrea mogła odetchnąć spokojnie. Zakręciła
wodę i odsunęła zasłonę prysznicową. Walizka stała tuż przy drzwiach. Andy
wytarła się szybko i włożyła suche rzeczy.
Odprężona po kąpieli wychodziła właśnie z łazienki, kiedy jej wzrok
nieoczekiwanie przesunął się po znajomej, doskonale umięśnionej, szerokiej
klatce piersiowej. Zdumiona zobaczy
ła, że Nick, prawie nagi, jeśli nie liczyć
ręcznika przepasanego na biodrach, stoi niedbale oparty o ścianę.
Wpatrywała się w niego zszokowana i zła, że jej ciało reaguje na ten widok
w dawny sposób. Poczuła, że usta jej wysychają, a serce uderza w
przyspieszonym rytmie.
–
Dzięki, że nie kazałaś mi zbyt długo czekać. A przy okazji, bądź tak
dobra i poszukaj mi tu czegoś do przebrania. Nie wziąłem ze sobą żadnych
ciuchów. Jeśli nie chcesz, żebym paradował w tym ręczniku, znajdź mi coś.
Ciągle nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Na szczęście już po chwili
usłyszała trzask zamykanych drzwi i Nick zniknął w łazience. To wyrwało ją z
odrętwienia. Powoli zeszła do piwnicy i zaczęła przeglądać pudła z ubraniami,
które ostatnio przygotowały z Bess do oddania na cele dobroczynne.
Poszukiwania nie były zbyt owocne, ale po kilku minutach stała pod
drzwiami łazienki i próbowała przekrzyczeć szum wody:
–
Nick! Nie było łatwo, ale coś ci znalazłam. Wrzucę wszystko do środka.
Otworzyła łazienkę, pospiesznie cisnęła ciuchy na podłogę i szybko
zatrzasnęła drzwi za sobą. Usłyszała, że Nick zakręcił wodę i odsunął zasłonę.
Oparła się o ścianę i próbowała uspokoić oddech. W głowie kłębiły się jej
irytujące wizje Nicka wycierającego wilgotne ciało, jego włosów skręconych od
pary, stalowych mięśni drgających na szerokich plecach...
Dość, upomniała samą siebie. Małżeństwo z Nickiem właśnie odchodziło
w przeszłość. I przecież była z tego zadowolona.
Potrząsnęła głową z niezadowoleniem i przeszła do kuchni, żeby zrobić
herbatę. Może to pozwoli jej skupić myśli na czymś innym, nie na kuszącym ciele
Nicka.
–
Myślisz, że mógłbym pozować do magazynu mody męskiej? – usłyszała
za sobą schrypnięty głos.
Z trudem przełknęła ślinę. Natychmiast przypomniały się jej wszystkie
najws
panialsze chwile, jakie razem przeżyli. Wspomnienie chrapliwego głosu
Nicka i jego delikatnych dłoni czule pieszczących jej ciało sprawiło, że zadrżała.
Spróbowała się opanować i rzuciła na niego okiem. Mimowolnie wybuchła
śmiechem. Nick był najwyraźniej sporo wyższy od swojego dawno zmarłego
wuja. Spodnie kończyły się kilka centymetrów nad kostkami i odsłaniały
zarówno owłosione łydki, jak i wzorzyste skarpety. Szary sweter ciasno opinał
potężną klatkę piersiową, a rękawy ledwo zasłaniały łokcie.
–
Wyglądasz niezwykle szykownie – powiedziała ze śmiechem.
Nick wyprężył się zabawnie, a na jego twarzy pojawił się znajomy,
seksowny uśmiech, który zawsze przyprawiał ją o drżenie. Odwróciła się szybko i
próbowała skupić uwagę na czajniku z wrzątkiem.
– Co robisz? –
spytał, stając tuż za jej plecami.
–
Hm, herbatę. Ty też chcesz?
– Taaa... –
mruknął niewyraźnie.
Jego niechęć do rozwijania rozmowy uświadomiła jej, że dla niego ta
sytuacja jest prawdopodobnie równie niewygodna jak dla niej.
Wyjęła z szafki słynne ciasteczka Bess i postawiła je na stole. Nick już się
rozsiadł i zamyślony bawił się łyżeczką. Postawiła jeszcze cukier i zalała herbatę
wrzątkiem. Nerwowo próbowała wymyślić jakiś pretekst, który pozwoliłby jej
wyjść z kubkiem do innego pokoju. Zastanawiała się, czy Nick poszedłby za nią.
A może pozwoliłby jej po prostu wyjść, tak samo jak bez protestów pozwolił jej
opuścić ich dom i ich małżeństwo? Ale przecież o to właśnie mi chodziło,
przypomniała sobie. Chciała odejść bez kłótni i niepotrzebnych stresów.
–
Dzięki – usłyszała, kiedy postawiła przed nim kubek z herbatą.
Skinęła głową i bez słowa usiadła za stołem.
–
Pada tak cały czas, od kiedy wyjechałem? – spytał Nick po chwili.
Wyleciał do Afryki trzy tygodnie temu, a ulewy zaczęły się tydzień później
i n
ikt nie przypuszczał, że będą trwały tak długo.
– Prawie –
odpowiedziała, nie patrząc na niego.
–
Nie wiedziałem – mruknął cicho. – Nie wiesz, jak Bess sobie radziła?
Zanim wyjechałem, poinstruowałem swoich pracowników, żeby pomogli jej w
każdym problemie, z jakim się do nich zgłosi.
Andrea zapatrzona przed siebie popijała wolno herbatę i pogryzała
ciasteczko.
–
Miałaś z nią jakiś kontakt przez ten czas? – dopytywał się niecierpliwie.
– Tak –
odparła w końcu. Spojrzał na nią zdumiony.
–
Co z tobą, Andy, bierzesz udział w konkursie na najkrótsze odpowiedzi?
Odstawiła wolno kubek i próbowała opanować rozchwiane emocje. Wcale
jej się nie podobało, że tak łatwo dała się wytrącić z równowagi. Nie była przecież
dzieckiem, świadomie podjęła decyzję o rozstaniu i złościło ją, że obecność
Nicka tak na nią wpływa.
– Przepraszam –
odezwała się nieco oficjalnym tonem, za którym
próbowała ukryć niepewność. – Tyle się dzisiaj wydarzyło, jeszcze nie całkiem
doszłam do siebie. Oczywiście, byłyśmy w kontakcie. Ciocia Bess pozostała
przecież moją przyjaciółką.
–
Przestań traktować mnie jak kogoś obcego! Byliśmy małżeństwem, do
cholery! W zasadzie wciąż jesteśmy!
Zerknęła na niego zdziwiona.
–
Jeszcze nie wniosłam pozwu o rozwód – zaczęła się tłumaczyć – bo... bo
to j
est dość drogie. Ale jeśli ci się spieszy...
– Nie –
uciął krótko.
Wpatrywała się w kubek i próbowała odgadnąć, z czego wynika irytacja
Nicka. Złościł się, bo nie wystąpiła jeszcze do sądu? Jeśli tak mu się spieszy, sam
może to zrobić.
To nasunęło jej zupełnie nową myśl.
–
A może ty wniosłeś sprawę o rozwód? – spytała.
– Nie.
–
O co chodzi? Ty też bierzesz udział w tym konkursie na krótkie
odpowiedzi?
–
Nie, nie biorę – odparł dziwnym tonem. – I nie mam zamiaru się
rozwodzić. Jeśli ty tego chcesz, to twoja sprawa.
Wyglądał, jakby to wszystko zupełnie go nie dotyczyło. I to był też jeden z
poważniejszych problemów w ich małżeństwie. Zawsze miała wrażenie, że nic
nie jest w stanie zburzyć jego opanowania. Jedynie w sypialni Nick na chwilę
wypuszczał emocje spod kontroli.
Próbowała skupić wzrok na kubku z resztką płynu. Nie pozwoli, żeby
wspomnienia znowu zakłóciły jej z trudem wypracowany spokój.
– Chcesz jeszcze herbaty? –
zapytała uprzejmie.
–
Nie. Nie chcę ani kropli więcej tej cholernej herbaty!
–
To może porozmawiajmy o tym, jak się stąd wydostaniemy –
zaproponowała ugodowo. – Mój samochód niestety już nigdzie dalej nie pojedzie.
Mógłbyś sprowadzić helikopter?
–
Spróbuję – odpowiedział spokojniej i sięgnął po słuchawkę.
Spróbuję, powtórzyła w myślach z niedowierzaniem. To niepodobne do
wielkiego Nicholasa Avery’ego. Był człowiekiem sukcesu, potęgą w świecie
finansjery i jeżeli chciał, żeby po niego przyleciał helikopter, to tak się działo.
– Mamy pecha –
oświadczył po chwili.
– Dlaczego?
–
Telefon nie działa.
ROZDZIAŁ DRUGI
– Co?! –
krzyknęła z niedowierzaniem Andrea. Zerwała się z krzesła i
sięgnęła do telefonu.
–
Nie możesz mi uwierzyć nawet w tak głupiej sprawie jak awaria
telefonu? –
spytał natychmiast Nick z dziwnym uśmiechem.
Poczuła, że rumieniec wykwita jej na policzkach. Nie patrząc na Nicka,
wolno odłożyła słuchawkę. Nie mogła sobie przypomnieć żadnej poważnej kłótni
przez cały okres trwania ich małżeństwa, aż do tej nocy, kiedy postanowiła
odejść. Wtedy przestała ufać swojemu mężowi.
–
To była odruchowa reakcja – wyjaśniła. – Myślisz, że zdołają to naprawić
jeszcze dzisiaj?
Zanim zdążył odpowiedzieć, potężny grzmot wstrząsnął starym domem.
Piorun uderzył gdzieś w pobliżu. Nick uśmiechnął się z sarkazmem i rzucił
ironicznie:
– Masz je
szcze jakieś pytania? Zagryzła wargi i skinęła głową.
– Tak. Co robimy w tej sytuacji?
–
Nic. Czekamy. Tu przynajmniej jest ciepło i sucho. Jak znam Bess,
mamy zapasy, które wystarczyłyby na wykarmienie całej armii. Nawet gdyby
zabrakło prądu...
–
Myślisz, że to możliwe? – przerwała mu zaniepokojona tą perspektywą.
–
Andy, spokojnie. Mówię, że nawet gdyby tak się stało, mamy tu lampy
naftowe, świece i kominek. Poradzimy sobie.
Oparła się o szafkę i splotła ramiona na piersiach, jakby w ten sposób
chciała oddzielić się od Nicka. Jego opanowanie i stoicki spokój niezależnie od
okoliczności zawsze ją drażniły. Może to dlatego, że zarzucał jej, że reaguje na
wszystko zbyt emocjonalnie. I w duchu przyznawała mu rację.
Wstawiła kubek do zlewu i przez chwilę nie odwracała się, próbując
uspokoić nerwy. Skoro on nie widział w tym wszystkim żadnego problemu,
dlaczego ona tak się przejmuje? Odcięta od świata, bez prądu, sam na sam z
Nickiem. To przecież zupełnie normalna sytuacja...
Czuła na plecach jego spojrzenie i to jej wcale nie pomagało w odzyskaniu
równowagi.
–
Poszukam sobie czegoś do czytania – powiedziała, nie patrząc na niego.
Miała nadzieję, że znajdzie w bibliotece Bess coś, co pozwoli jej oderwać
myśli od Nicka i jego kuszącego ciała.
–
Ja chyba się zdrzemnę – odparł, ziewając. – Ciągle jeszcze funkcjonuję
według afrykańskiego czasu.
Zerknęła na niego i dopiero teraz zauważyła głębokie cienie pod jego
oczami. Zdziwiła się, że nie dostrzegła ich wcześniej. Pewnie dlatego, że byłaś
zbyt zajęta podziwianiem jego klatki piersiowej, pomyślała złośliwie. Albo
dlatego, że w ogóle unikała patrzenia mu w oczy. Zawsze czuła się niemal
zahipnotyzowana jego chłodnym spojrzeniem.
– Odpocznijmy oboje –
mruknęła cicho i wyszła z kuchni. Musiała szybko
znaleźć coś, na czym będzie mogła skupić uwagę. I nie powinno to mieć nic
wspólnego z tym przystojniakiem, który stał tuż obok i był przyczyną jej
kłopotów.
Andrea uderzyła łokciem w coś twardego i obudziła się gwałtownie. Przez
chwilę leżała zdezorientowana i zastanawiała się, gdzie jest. Poczuła pod
policzkiem aksamitne obicie starej sofy i po chwili przypomniała sobie wszystko.
Przyjechała do Bess. Ciotka leży w szpitalu, a ona jest tutaj, na farmie. Razem z
Nickiem.
Jęknęła cicho i podniosła się, strącając przy okazji książkę, którą wcześniej
czytała. Szczerze mówiąc, jej plan nie do końca się powiódł. Nie potrafiła nie
myśleć o Nicku, kiedy wiedziała, że jest tuż za ścianą. Nawet teraz pierwsza myśl,
jaka powstała w jej głowie, błądziła wokół tego, czy jej już prawie były mąż nadal
wygląda tak rozczulająco bezbronnie podczas snu. Kiedyś uwielbiała patrzeć na
niego, gdy spal. Teraz to zakazany owoc, przypomniała sobie i przeciągnęła się
leniwie.
Półmrok panujący w salonie zaniepokoił ją. Czyżby wichura rzeczywiście
zerwała gdzieś linię energetyczną? Szybko podeszła do kontaktu i odetchnęła z
ulgą, kiedy pokój zalało ciepłe światło. Zerknęła na zegarek; było dziesięć po
siódmej. To tłumaczyło zarówno ciemności, jak i burczenie w brzuchu.
Ostrożnie uchyliła drzwi sypialni Bess. Pokój tonął w mroku. Najwyraźniej
Nick nadal spał. Wycofała się cicho i przeszła do kuchni.
Zajrzała do spiżarni i uśmiechnęła się do siebie. Istotnie, zapasy Bess
starczyłyby na wykarmienie co najmniej tuzina głodnych żołnierzy. Nie była
pewna, czy Nick t
eż będzie chciał jeść, ale na wszelki wypadek przygotowała
duży posiłek.
Kiedy wszystko było gotowe, podeszła cicho do drzwi sypialni. Stanęła
przed nimi niezdecydowana. Nie była pewna, czy powinna wejść i budzić Nicka.
Nagle drzwi otworzyły się i Andy drgnęła zaskoczona.
–
Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
–
Byłam pewna, że wciąż śpisz...
–
I przyszłaś mnie obudzić?
–
Właśnie się zastanawiałam, co powinnam zrobić. Chciałam cię spytać,
czy masz ochotę na kolację.
–
Umieram z głodu.
–
Przygotowałam tylko zupę i kanapki, ale mogę zrobić coś jeszcze.
Spiżarnia Bess jest lepiej zaopatrzona niż niejeden sklepik.
–
Dzięki, myślę, że to wystarczy.
Przeszli do kuchni i zabrali się do jedzenia. Cisza panująca w całym domu
niemal dzwoniła w uszach. Nagle Nick przerwał milczenie.
–
Masz niezły apetyt – rzucił dziwnym tonem.
–
Zawsze miałam – przypomniała mu, nie podnosząc wzroku znad talerza.
–
Racja, ale nigdy nie wyglądałaś jak zagłodzone zwierzątko.
Poczuła, że przygląda się jej uważnie i nagle kanapka z indykiem zaczęła
smakować jak trociny.
–
Byłam ostatnio bardzo zajęta – odpowiedziała wymijająco.
–
Zbyt zajęta, żeby jeść? – zapytał z udawanym niedowierzaniem.
Nie mogła uwierzyć własnym uszom.
–
I to mówi człowiek, który zazwyczaj jadał na kolację chińszczyznę, bo
był zbyt zapracowany, żeby dotrzeć na czas do domu?
Rzucił jej krzywy uśmiech. Nie była pewna, czy dobrze odczytała jego
spojrzenie, ale miała wrażenie, że widziała w nim coś na kształt przeprosin.
–
Sporo się nauczyłem podczas tego pobytu w Afryce. Również tego, że
należy cenić ciepłe posiłki.
Znowu poczuła, że serce w niej zamiera, podobnie jak wtedy, gdy Bess
powiedziała jej, że Nick zaginął.
–
Było tak źle?
Niewyraźny pomruk stanowił jedyną odpowiedź. Wpatrywała się w niego
wyczekująco, aż w końcu powiedział:
–
Taaa... Jedz kanapkę. Nie powinnaś marnować ani jednej kalorii. –
Najwyraźniej próbował zmienić temat.
–
Opowiesz mi o tym, co tam się działo?
–
Nie. Nie ma o czym mówić. Jedz.
Nie zaskoczył jej. Przyzwyczaiła się do tego, że był zamknięty i nie
opowiadał o niczym, co go dotyczyło. Jedynie w sypialni zrzucał z siebie maskę
niedostępności i okazywał jakieś żywsze uczucia. Początkowo była nim zbyt
zafascynowana, aby to dostrzec, ale stopniowo docierało do niej, jak dziwnie
niepełne są ich relacje.
Pamiętała pewną służbową kolację, na którą Nick ją zabrał. Jakaś zgrabna
blondynka z księgowości zaczęła z nim dyskutować o problemach podatkowych,
a potem przerzucili się na sport i wymieniali wrażenia z ostatniego meczu
Chicago Bears. Dołączyło do nich dwóch młodych mężczyzn z działu marketingu
i już po chwili wszyscy rozmawiali o polowaniach i ulubionych stokach
narciarskich.
Andrea stała razem z nimi i nagle uświadomiła sobie, że pierwszy raz widzi
swojego męża zachowującego się tak otwarcie i swobodnie. I to było chyba jego
prawdziwe życie. Ona mogła im opowiedzieć, jak pieścić Nicka, aby szybko go
podniecić, jak reagował, kiedy delikatnie gryzła go w ucho i że uwielbiał
spokojny seks o poranku. Ale właśnie wtedy zrozumiała, że nie zna prawdziwego
Nicka.
Chciała potem porozmawiać z nim o tym, ale każda próba kończyła się
niepowodzeniem. Albo był zbyt zmęczony, albo jej poważne argumenty i tak
lądowały na podłodze sypialni razem ze zrzucaną pospiesznie bielizną. Kiedy
poskarżyła się na samotność, obiecał, że będzie jej dawał więcej pieniędzy i
zaproponował, by poszukała jakiegoś klubu fitness, gdzie mogłaby spędzać czas.
Kolacje przy świecach, które z zapałem przygotowywała, najczęściej stygły, i w
końcu zjadała je sama.
Ale najbardziej bolesna b
yła jego reakcja, kiedy zaproponowała, żeby
pomyśleli o powiększeniu rodziny. Jego zdecydowana odmowa ugodziła ją w
samo serce.
– Nie jesz. –
Usłyszała jego głos i to wyrwało ją z ponurych wspomnień.
–
Już skończyłam. – Wstała od stołu i odstawiła talerz do zmywarki.
Nick zadbał o to, aby kuchnia ciotki była doskonale wyposażona.
Wprawdzie nie udało mu się namówić Bess na przeprowadzkę do Chicago, nie
pozwoliła mu też zbudować nowego domu, ale była dumna z bardzo nowoczesnej
kuchni, którą jej zafundował.
–
Więc gdzie teraz mieszkasz? – spytał, bawiąc się kubkiem.
Wyglądało to na zwykłą towarzyską pogawędkę, ale Andrea nie dała się
nabrać.
–
Przecież wiesz – odparła spokojnie.
–
Co masz na myśli?
–
Nie udawaj. Skąd się wzięło tysiąc dolarów na moim koncie?
K
iedy pierwszy raz zobaczyła wyciąg z rachunku, była pewna, że bank się
pomylił. Zadzwoniła, chcąc wyjaśnić sprawę, ale uprzejmy urzędnik zapewniał
ją, że nie ma mowy o pomyłce. Pieniądze zostały wpłacone przez jej męża, a
gdyby potrzebowała ich więcej, ma się tylko zgłosić do banku, a oni już zajmą się
resztą.
–
Myślałem, że możesz potrzebować gotówki. Prawie nic ze sobą nie
wzięłaś.
–
Jakoś sobie radzę. Mogę ci oddać pieniądze w każdej chwili.
–
Nie potrzebuję tych cholernych pieniędzy! – Zdecydowanie odsunął od
siebie pusty kubek i oparł łokcie na stole.
Nie odezwała się. Podeszła i sięgnęła po jego talerz. Zanim jednak zdążyła
go zabrać, Nick nieoczekiwanie złapał ją za nadgarstek i zmusił, żeby na niego
spojrzała.
–
Dlaczego odeszłaś, Andy?
Milczała przez chwilę, wreszcie odpowiedziała cicho:
–
Wyjaśniłam ci to w liście.
Zgodnie z wszelkimi regułami, jak klasyczna żona porzucająca męża,
zostawiła mu list pożegnalny.
–
Co wyjaśniłaś? Że nasze małżeństwo nie istnieje? Co to właściwie miało
znaczyć? Byliśmy razem zaledwie sześć miesięcy! – Brwi zbiegły mu się nad
czołem, a niebieskie oczy z trudem skrywały złość.
– O co ci chodzi? –
spytała z irytacją. – W żaden sposób nie próbowałeś
mnie zatrzymać. Nie dzwoniłeś do mnie, nie szukałeś! Zajmowałeś się wyłącznie
swoim przedsiębiorstwem, nowymi kontraktami i atrakcyjnymi fuzjami! Nie
zauważyłam, żebyś specjalnie się przejął moim zniknięciem!
Zerwał się zza stołu i pochylił ku niej.
–
Więc tego chciałaś? Żebym cię szukał i przekonywał, byś do mnie
wróciła?! Miałem ci udowodnić, że cię kocham? Przecież mówiłem ci to wiele
razy! Nie wierzyłaś mi? Potrzebowałaś dowodów?!
– Nie! –
przerwała mu zdenerwowana. – To nie tak! Po prostu chciałam
rozwodu, to wszystko! Nie potrzebuję twoich pieniędzy.
Odwróciła się i próbowała uspokoić oddech. Zdenerwowanie w niczym nie
pomoże, upomniała się w duchu i głęboko zaczerpnęła powietrza.
–
Ciągle jesteś moją żoną – przypomniał jej. – Mam obowiązek troszczyć
się o ciebie.
–
Jesteśmy w separacji, Nick. Tylko dlatego, że nie wniosłam jeszcze
pozwu o rozwód, nie musisz...
–
Co właściwie zamierzasz zrobić? – zapytał gwałtownie. – Zostaniesz w
Kansas City, będziesz zajmowała się urządzaniem cudzych mieszkań, kupisz
następny stary samochód i będziesz próbowała ułożyć sobie życie od nowa?
– S
kąd wiesz? – wykrzyknęła zaskoczona. I nagle przyszła jej do głowy
nieoczekiwana myśl. – Kazałeś mnie śledzić!
– Nie. –
Potrząsnął głową. – Próbowałem się tylko dowiedzieć, co się z
tobą dzieje. Jesteś moją żoną, Andy, muszę się o ciebie troszczyć.
– Nie p
otrzebuję twojej troski! – Ze złością cisnęła ścierkę na blat szafki. –
Niczego od ciebie nie potrzebuję!
Odwróciła się i szybkim krokiem podeszła do drzwi. Nie miała ochoty
ciągnąć tej rozmowy.
–
Dokąd idziesz?
–
Oglądać telewizję.
Bess dostała telewizor w prezencie urodzinowym od Nicka dwa lata temu.
Długo się przed tym broniła, ale wkrótce uległa urokowi oper mydlanych i
potrafiła opowiedzieć każdą z nich dwadzieścia odcinków do tyłu.
Andy usiadła w salonie i sięgnęła po pilota. Miała nadzieję, że znajdzie coś,
co uspokoi jej nerwy i skupi uwagę.
Skakała właśnie po kolejnych kanałach, kiedy usłyszała pytanie Nicka:
–
Mogę się przyłączyć?
–
Ty? Nie podejrzewałam, że w ogóle oglądasz telewizję – odpowiedziała
ciągle wpatrzona w ekran.
–
Nie sądzę, żebym zrobił dziś jeszcze jakiś korzystny interes, więc chętnie
się rozerwę – rzucił z lekką ironią w głosie i podszedł bliżej.
Stara kanapa jęknęła głucho i Andy kątem oka zauważyła, że Nick rozsiadł
się na drugim końcu. Dzieliło ich jakieś trzydzieści centymetrów, a to było
stanowczo zbyt mało.
Podniosła się szybko i rzuciła mu pilota.
–
Więc baw się dobrze. Ja idę spać.
Nagle poczuła, jak jego silne palce zaciskają się na jej nadgarstku i
zmuszają do zatrzymania.
–
Daj spokój, Andy. Nie chciałem ci przeszkadzać. Będę nad wyraz
spokojny, obiecuję!
Ciekawe, czy mógłby obiecać, że nie będzie mnie więcej dotykał,
zastanawiała się. Puścił jej ramię, ale nadal czuła przyspieszone, oszalałe bicie
serca.
– Chyba jednak...
– Andy.
To jedno słowo, wypowiedziane cicho i spokojnie, złamało jej opór.
Wzruszyła ramionami i wzięła pilota, którego wyciągał w jej kierunku. Nie
usiadła jednak z powrotem na sofie. Wybrała wysokie krzesło, ulubione miejsce
Bess.
Nick rozciągnął się wygodnie, opierając długie nogi na stoliku do kawy.
Nieuważnie przeglądał program telewizyjny w gazecie, czasami komentował to,
co działo się na ekranie.
Andrea oglądała popularny serial o życiu podmiejskiego szpitala, w którym
personel dokonywał prawdziwych cudów. Ten odcinek był dość spokojny,
chwilami nawet zabawny, do momentu, kiedy do szpitala wbiegła zdenerwowana
kobieta i oświadczyła, że rodzi. Od tego momentu akcja nabrała tempa.
Nick przyglądał się temu z niesmakiem, najwyraźniej zupełnie nie
poruszony sytuacją.
Andrea dała się ponieść wydarzeniom. Czuła, jak żołądek kurczy się jej ze
zdenerwowania i mimowolnie przycisnęła ręce do brzucha. Z uwagą
obserwowała, jak lekarz pociesza matkę i przygotowuje ją do porodu, a potem
konsultuje jej przypadek z kolegami i wspólnie zastanawiają się, jakie kobieta ma
szanse na przeżycie.
– Co to za gniot? –
spytał Nick z niesmakiem. – Chodźmy coś przegryźć.
–
Przegryźć? – powtórzyła zdziwiona. Jak mógł jej przerywać w takim
momencie!
–
Tak. Nie powinnaś oglądać takich bzdur. To wpędza człowieka w
depresję. – Podniósł się z sofy i podszedł do niej. – Wstawaj, czas na przekąskę.
–
Nie, muszę zobaczyć, jak to się skończy.
– Jak chcesz. –
Wzruszył ramionami. – Idę do kuchni. Przynieść ci coś?
–
Może jabłko i szklankę mleka? – odpowiedziała wpatrzona w ekran.
Mruknął coś z dezaprobatą i wyszedł z pokoju.
Tymczasem bohaterka odcinka zdążyła urodzić dziecko, a lekarz
zapewniał, że powinna szybko dojść do siebie, i Andrea odetchnęła z ulgą.
–
No i jak? Wszystko dobrze się skończyło? – spytał po chwili Nick,
wracaj
ąc z kuchni.
Andy zerknęła na niego niepewna, czy rzeczywiście go to interesuje, czy
tylko chce zagadać. Stał, wyciągając do niej kubek z mlekiem i duże czerwone
jabłko.
Wskazała ekran i odparła:
–
Urodziła synka. Patrz, właśnie go pokazują! Nick podał jej jabłko i z
pomrukiem niezadowolenia wrócił na sofę.
–
Nie powinni wykorzystywać w filmach małych dzieci. Miejsce takich
brzdąców jest w ciepłym łóżeczku, przy rodzicach, a nie na planie filmowym!
–
Jestem pewna, że mali aktorzy mają zapewnioną świetną opiekę. A
pieniądze, które teraz zarobią, mogą im się przydać w przyszłości, choćby na
studia. Poza tym film nie byłby tak emocjonujący, gdyby wszystko nie było
realistyczne.
–
Tak czy inaczej, z dziećmi jest masa kłopotów – uciął dyskusję Nick i
zmienił kanał.
Andy upiła łyk mleka i zamyślona odstawiła kubek na stolik. Nie chciała
się przyznać nawet przed sobą, jak bardzo zabolały ją słowa Nicka.
Przed ślubem nigdy nie rozmawiali o dzieciach. Andrea założyła, że Nick
chce mieć rodzinę tak samo jak ona. Szczerze mówiąc, było to jedno z jej
najgorętszych pragnień. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy
była małą dziewczynką. Od tamtej pory czuła się bardzo samotna. Wychowywała
się w rodzinach zastępczych do czasu, kiedy była już na tyle duża, żeby
zam
ieszkać samodzielnie. Na szczęście pieniądze z ubezpieczenia i stypendium
pozwoliły jej skończyć studia i zacząć dorosłe życie. Ale cały czas marzyła o tym,
żeby mieć wokół bliskich ludzi, z którymi będzie mogła dzielić radości i kłopoty.
W ciszy wpatrywała się w ekran telewizora i usiłowała zagłuszyć ból w
sercu. Widocznie Nick miał inne plany na życie, ale to już jej nie dotyczyło.
–
Próbuję znaleźć jakieś wiadomości, może podadzą prognozę pogody –
odezwał się po chwili.
–
Mam nadzieję, że przestanie padać i wszystko wróci do normy – odparła,
podtrzymując rozmowę.
– Do jakiej normy!? –
zirytował się nagle Nick. – Masz na myśli to, że
pojedziesz do Kansas, a ja wrócę do Chicago?
– Mówimy o pogodzie, Nick, nie o nas –
przypomniała mu zaskoczona.
–
Nie chcę rozmawiać o pogodzie! Chcę...
–
Ciii! Podają prognozę.
Oboje z napięciem wpatrywali się w ekran, na którym w kolejnych
relacjach pokazywano przerażające zniszczenia wyrządzone przez burzę.
Niestety, prognozy wcale nie brzmiały pocieszająco. Podobno była to największa
ulewa w tych rejonach od lat i nie przewidywano, by przestało padać wcześniej
niż za pięć dni.
–
Pięć dni? – powtórzyła Andy z niedowierzaniem.
– Co najmniej –
dodał Nick. – Gdybym chociaż miał przy sobie komórkę...
–
mruknął do siebie.
– Nie wz
iąłeś ze sobą telefonu? Przecież prawie się z nim nie rozstajesz!
–
Stary straciłem w Afryce, a nie zdążyłem jeszcze kupić nowego. Już w
samolocie dowiedziałem się, że farmie Bess grozi potop i przyjechałem tu prosto
z lotniska. Nie miałem nawet czasu, żeby wstąpić do biura i dowiedzieć się, co się
wydarzyło.
– Szkoda –
westchnęła z żalem. – Powiedz, naprawdę cię porwano, czy po
prostu zgubiłeś się?
Uśmiechnął się krzywo i odparł:
–
Naprawdę zostałem porwany.
– Ale dlaczego?
–
Porwała mnie grupa rewolucjonistów. Chcieli wymóc na rządzie
uwolnienie więźniów politycznych. Liczyli, że jeśli będą przetrzymywali
amerykańskiego biznesmena, nasz rząd zacznie naciskać na ich władze i osiągną
cel –
wyjaśnił spokojnie.
–
I co? Tak się stało?
– Nie wiem. –
Nick wzruszył ramionami. – Uciekłem, zanim coś się
wyjaśniło. Na szczęście udało mi się im wymknąć i dotrzeć do jakiejś cywilizacji,
a potem poszło już łatwo.
Andy zerknęła na jego nadgarstki i dopiero teraz zauważyła na nich mocne
zaczerwienie
nia i pościeraną, w niektórych miejscach pokrytą strupami skórę.
Nie panując nad swoim odruchem, wyciągnęła dłoń i delikatnie pogładziła jego
rękę.
– Przykro mi, Nick –
wyszeptała.
–
Nie ma o czym mówić. To już przeszłość – odparł cicho.
Zabrała dłoń, zła na siebie za ten przejaw słabości.
–
Tak. To już przeszłość – powtórzyła za nim i dodała w myślach:
Podobnie jak nasze małżeństwo.
Atmosfera w pokoju zrobiła się jakaś dziwna, Andy wstała więc z krzesła i
rzuciła dziarskim tonem:
–
Chyba pójdę już spać.
–
Świetny pomysł, ja też się położę – powiedział Nick, wstając z kanapy.
Zaskoczył ją, miała nadzieję, że będzie jeszcze oglądał telewizję. Tak
czułaby się dużo swobodniej.
–
Idziesz już do łóżka? – spytała zdziwiona.
–
Tak, powinienem nareszcie porządnie się wyspać. Chcesz iść pierwsza do
łazienki?
Stała przez chwilę oszołomiona. Nie podobał się jej ten klimat zażyłości,
który Nick najwyraźniej próbował wytworzyć, ale nie wiedziała, jak temu
przeciwdziałać.
W końcu odwróciła się na pięcie i poszła się myć.
K
ilka minut później weszła do sypialni Bess i zobaczyła Nicka
rozciągniętego na łóżku, z rękoma założonymi pod głową.
–
Łazienka jest już wolna. Mam nadzieję, że nie trwało to zbyt długo.
–
Nie, nie, przynajmniej miałem czas, żeby wygrzać ci łóżko.
Andy spo
jrzała zdziwiona.
–
Myślałam, że ty będziesz tu spał. Ja zajmę drugą sypialnię.
–
Domyślam się, że jeszcze do niej nie zaglądałaś – powiedział z dziwnym
uśmiechem, nie spuszczając z niej wzroku.
Zaczęła mieć złe przeczucia.
–
Nie, a coś się stało?
– Tak, dach przecieka.
– Gdzie?
–
Dokładnie nad łóżkiem. Materac jest cały mokry. Wyniosłem go już do
garażu, a w sypialni postawiłem na podłodze miski.
Przez chwilę wpatrywała się w niego w osłupieniu, próbując zrozumieć to,
co właśnie usłyszała. Potem odwróciła się i podeszła do drzwi.
–
Dokąd idziesz?
–
Prześpię się na kanapie w salonie.
–
Nie wygłupiaj się, Andy. Kładź się tutaj, to łóżko jest wystarczająco duże
dla nas obojga. Nadal jesteśmy małżeństwem, nie musisz uciekać do salonu jak
zawstydzona nastolatka.
Mówił to wszystko lekkim tonem, który z pewnością miał rozwiać jej
wątpliwości i złamać opór. Ale nie dała się nabrać. Noc w jednym łóżku z
Nickiem w żadnym wypadku nie wchodziła w rachubę.
ROZDZIAŁ TRZECI
Zdecydowanym krokiem wyszła z sypialni i otworzyła szafę w holu.
Zaczęła z niej wyciągać koce i grube narzuty.
–
Co robisz, Andy? W sypialni jest ciepło. Mogę podkręcić ogrzewanie,
jeśli boisz się, że zmarzniesz.
Wydawało się, że jego słowa zupełnie do niej nie docierają. Zanurkowała
w głąb szafy i wyciągnęła kolejny ciepły pled.
–
Będę potrzebowała jeszcze poduszki. Mam nadzieję, że odstąpisz mi
jedną.
–
Co ty właściwie zamierzasz zrobić? – spytał zirytowanym tonem,
opierając ręce na biodrach.
–
Przygotowuję sobie posłanie – odpowiedziała spokojnie.
– Gdzie?
– Na kanapie.
Zebrała narzuty i przeniosła je do salonu. Czuła na plecach wściekły wzrok
Nicka, ale postanowiła go zignorować. Przygotowała sobie w miarę wygodne
posłanie i dopiero wtedy spojrzała na Nicka.
–
Poduszka, Nick. Mógłbyś mi przynieść jedną?
–
Nie! Nie mam zamiaru przynosić ci tu żadnej poduszki! Nie bądź
śmieszna, Andy. Naprawdę myślisz, że pozwolę ci tu spać?
– Pozwolisz mi? –
powtórzyła, patrząc na niego chłodno. – Co to właściwie
znaczy?
Zawsze do tej pory pozwalała mu decydować za siebie, ale te czasy już się
skończyły. Nie ma mowy, żeby znów ją zdominował.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, w końcu Nick odezwał się
łagodnie:
–
Zrozum, Andy, próbuję się tobą opiekować. Wyglądasz tak, jakby mógł
cię zmieść najmniejszy podmuch wiatru. Potrzebujesz snu i odpoczynku.
Ciepły ton jego głosu skruszył trochę mur, za którym próbowała się skryć.
–
Dziękuję, Nick, ale tu będzie mi naprawdę wygodnie. Patrzył na nią w
milczeniu, następnie podszedł i zdecydowanie odsunął ją na bok.
– Co ro...
–
Spokojnie. Ja tu będę spał. Ty idziesz do sypialni. To ją wzruszyło.
Poczuła, że jeszcze chwila, a próby zachowania dystansu i oparcia się urokowi
Nicka wezmą w łeb. Ale nie zamierzała się poddać. Zbyt wiele już zrobiła i
osiągnęła, żeby stracić wszystko przez chwilowy wybuch emocji.
–
To chyba kiepski pomysł, Nick. Nie zmieścisz się tutaj.
Zrobiła krok w jego kierunku i delikatnie trąciła go biodrem, chcąc zmusić
do przesunięcia. Wykorzystał to i szybko przyciągnął ją do siebie. Zanurzył palce
w jej włosach i pochylił się nad nią.
– Andy... –
wyszeptał czule.
– Nie! –
krzyknęła, odsuwając się na bezpieczną odległość. Wolała
przerwać pieszczotę, zanim zdradzi ją własne ciało.
Stali naprzeciw siebie, oddychając ciężko.
– Daj spokój, Andy! –
odezwał się w końcu Nick.
– Nie! –
powtórzyła zdecydowanie. – Nie jesteśmy już małżeństwem i...
–
Do diabła z tymi bzdurami! Przestań wreszcie mówić o nas jak o obcych
sobie ludziach!
Ból, jaki słyszała w jego głosie, ścisnął jej serce, ale wiedziała, że nie może
pozwol
ić sobie na słabość.
–
Nie przestanę, bo to prawda. Nawet jeśli formalnie wciąż jeszcze jestem
twoją żoną, tak naprawdę nasze małżeństwo już nie istnieje.
–
Dlaczego? Co takiego zrobiłem, że niszczysz to, co było między nami?
Czego naprawdę chcesz?
Nie mog
ła odpowiedzieć na to pytanie, bo wiedziała już na pewno, że
nigdy nie dostanie tego, czego najbardziej pragnie. Dlatego zdecydowała się
wyjawić mu tylko część prawdy.
–
Muszę zacząć sama decydować o swoim życiu, Nick. To wszystko.
–
To jakaś następna zagadka? Kolejny test z poradnika dla
niezadowolonych żon? Wiesz, że nigdy nie byłem w tym dobry. Andy, kocham
cię i mówiłem ci to wiele razy. Miałem nadzieję, że będziesz mi ufała. Ty jedna,
nawet gdyby wszyscy we mnie zwątpili.
Milczała chwilę, skupiona głównie na tym, aby powstrzymać łzy cisnące
się do oczu.
– Wiem, Nick –
wyszeptała, nie patrząc na niego. – Wiem. Idź już do łóżka.
–
Chodź ze mną, Andy. Obiecuję, że nawet cię nie dotknę.
Wiedziała, że składa tę obietnicę wbrew sobie, ale i tak nie zamierzała
sprawdzać, czy jej dotrzyma.
– Nie. –
Potrząsnęła głową. – Idź spać, Nick.
Zerknął na nią jeszcze raz, ale w końcu ruszył, widząc, że nie zdoła jej
przekonać. Odchodził z pochylonymi ramionami, jak pokonany sześciolatek,
którego ktoś niesłusznie ukarał. Pomyślała, że może kiedyś zobaczy tę samą
scenę w wykonaniu prawdziwego małego chłopca i uśmiechnęła się do siebie.
Poprawiła koce i już miała się kłaść, kiedy nagle na kanapie wylądowała
poduszka ciśnięta celnie z progu pokoju.
–
Dzięki, że pamiętałeś.
– Nie ma za co –
wymamrotał i zamknął za sobą drzwi.
Ułożyła poduszkę i mimowolnie znowu się uśmiechnęła. Tak,
zdecydowanie jak mały chłopiec. Pogratulowała sobie w duchu, że choć nie było
to łatwe, nie uległa dziś jego urokowi i położyła się spać sama.
Kied
y się obudziła, było już jasno. Przeciągnęła się leniwie. Zamierzała
właśnie poprawić koce i poleżeć jeszcze chwilę w cieple, gdy poczuła
nieprzyjemny uścisk w żołądku. Zwykle wystarczyło, że przegryzła coś, leżąc
jeszcze w łóżku, i mdłości mijały, ale wczoraj zapomniała przynieść sobie
biszkopty. Myśl o jedzeniu spowodowała, że nudności się nasiliły. Musiała czym
prędzej wstać i pobiec do kuchni.
Kilka następnych minut nie należało do najprzyjemniejszych, ale zdążyła
się już do tego przyzwyczaić. Codzienne mdłości zaczynały być rutyną.
Obmyła twarz zimną wodą i opłukała zlew. Kiedy się odwróciła, zobaczyła
zaspanego jeszcze Nicka stojącego w drzwiach kuchni.
–
Mam nadzieję, że cię nie obudziłam? – spytała najnaturalniej, jak
potrafiła. – Właśnie miałam robić śniadanie.
–
Siadaj, dzisiaj ja coś przygotuję – powiedział lekko zachrypniętym
głosem i podszedł do lodówki.
Wyciągnął jajka i zaczął rozgrzewać patelnię. Przez chwilę obserwowała
go, jak kroi boczek, a potem pochyla się, sięgając do szafki po olej. Jego wypięte
pośladki nadto intensywnie działały na jej wyobraźnię. Ta zabawa była zbyt
niebezpieczna. Do tego poczuła zapach smażonego boczku i stwierdziła, że
zdecydowanie lepiej będzie, jeśli natychmiast wyjdzie z kuchni.
–
Skoro ty robisz śniadanie, ja wrócę do łóżka. Nie spałam dzisiaj najlepiej
–
rzuciła wyjaśniająco.
–
Zawołam cię, jak już wszystko będzie gotowe. Połóż się w sypialni Bess,
tam będzie ci wygodniej.
Popatrzyła na niego podejrzliwie, ale jęknął tylko głucho i dodał:
–
Andy, bądź rozsądna. Wyraźnie mi powiedziałaś, że nie masz ochoty na
moje towarzystwo i zapewniam cię, że zrozumiałem.
Zaskoczył ją tymi słowami, ale nie miała czasu teraz tego wyjaśniać.
Chciała jak najszybciej uciec od drażniącego zapachu. Poza tym może i lepiej, że
nie domy
ślał się, jak bardzo wciąż go pragnęła.
Weszła do sypialni i wsunęła się do łóżka. Pościel ciągle jeszcze była
nagrzana. Andy z rozkoszą owinęła się kołdrą, wdychając ciepło i zapach Nicka.
Przytuliła głowę do poduszki w miejscu, gdzie nadal widniało niewielkie
wgłębienie i przez chwilę miała złudzenie, że tuli się do męża. Wyciągnęła się
wygodnie i nim się spostrzegła, zapadła w sen.
Gdy się znowu obudziła, w całym domu panowała cisza. Nie miała pojęcia,
jak długo spała, ale śniadanie na pewno już dawno wystygło.
– Nick? –
zawołała.
Po chwili pojawił się w drzwiach. Ze zdziwieniem zauważyła, że miał na
sobie prawie normalne ubranie, a przynajmniej w swoim rozmiarze.
–
Obudziłaś się – stwierdził odkrywczo.
–
Przepraszam, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Masz nowe
ubranie?
–
Tak, znalazłem w piwnicy. Zapomniałem, że kiedyś sam je tam rzuciłem.
Jesteś głodna?
– Jak wilk –
odpowiedziała, wstając z łóżka. – Zaraz zrobię coś do
jedzenia.
–
Podgrzałem kurczaka i zrobiłem ci kilka kanapek na drugie śniadanie.
P
rzyjdź do kuchni, jak się już trochę ogarniesz.
Kiedy weszła, Nick rozstawiał właśnie talerze na stole. Z lubością
wdychała aromat pieczonego kurczaka i chociaż wiedziała, że cała praca Nicka
polegała na rozmrożeniu i wstawieniu mięsa do piekarnika, musiała przyznać, że
mile ją zaskoczył.
–
Jestem naprawdę pod wrażeniem twoich talentów kulinarnych –
powiedziała z uśmiechem. – Marnowałeś się do tej pory.
–
Chcesz powiedzieć, że zamiast robić interesy, powinienem spędzać
więcej czasu w kuchni? – spytał, zerkając na nią spod oka.
Miała wrażenie, że jest w tym pytaniu jakaś zaczepka i nie wiedziała, co
odpowiedzieć.
–
Może gotowanie uczyniłoby cię bardziej ludzkim – mruknęła w końcu.
Sięgnął po ścierkę i wyciągnął kurczaka z piekarnika.
–
Ale nie wystarczyłoby na luksusowy apartament – odparł zjadliwie.
–
Wolę dom Bess niż najbardziej elegancki apartament, wierz mi.
–
I skromne życie zamiast markowych ciuchów, futer i biżuterii – dodał
kpiąco.
–
Nigdy nie prosiłam cię o te wszystkie luksusy! – zawołała coraz bardziej
zdenerwowana. Jednak w duchu przyznawała uczciwie, że lubiła ten poziom
życia, jaki zafundował jej Nick, choć na pewno nie było to najważniejsze. –
Owszem, to wszystko było miłe, ale... – przerwała nagle. Ta rozmowa była
bezcelowa, tylko p
ogłębiała ich rozdrażnienie.
–
Na pewno nie było dla ciebie na tyle ważne, żeby cię zatrzymać. Chyba
że zamierzasz oskubać mnie w trakcie rozwodu i odbić sobie potem wszystkie
straty –
dokończył zjadliwie.
Specjalnie ją ranił i nawet nie starał się tego ukryć. Pogryzała kurczaka i
zastanawiała się, co odpowiedzieć. Nie chciała jego pieniędzy, w każdym razie na
pewno nie zamierzała go oskubać, jak się wyraził. Nawet jeżeli w najbliższym
czasie będzie potrzebowała niewielkiej pomocy, miała nadzieję, że nie potrwa to
zbyt długo.
–
Widzę, że trafiłem w sedno! Jakoś nie wyglądasz na kogoś, kto zamierza
wzgardzić fortuną!
Jego słowa godziły ją w samo serce, ale nie mogła protestować, nie
zdradzając swojego sekretu.
–
To nie tak, Nick, mylisz się co do mnie – wyszeptała cicho, nie patrząc na
niego.
–
Więc jak? Ile chcesz? Może wyręczymy prawników i zaczniemy już teraz
dzielić mój majątek – mówił, patrząc na nią zimno. Podniósł się z krzesła i oparł
dłonie na biodrach. – Mów, Andy, nie krępuj się. Jestem pewien, że obliczyłaś
już, ile możesz wyciągnąć. A może to był od początku twój plan? Wyjść za mnie
i zgarnąć, ile się da?
Nie mogła dłużej tego słuchać. Jego majątek nigdy nie miał znaczenia.
Kiedy się pobierali, była szaleńczo zakochana. Nawet teraz nie potrafiła patrzeć
na Nicka obojętnie.
–
Jeśli naprawdę by tak było, powinnam zabrać futra i biżuterię, kiedy od
ciebie odchodziłam – odezwała się słabo.
–
Domyślam się, że zabranie futer mogłoby być nieco kłopotliwe. Pewnie
zamierzałaś poprosić, żebym ci je przesłał.
Odsunęła krzesło i wstała gwałtownie.
–
Nie. Możesz je zatrzymać. Raczej nie będę ich już potrzebowała.
Złapał ją za rękę i nie pozwolił odejść.
–
Siadaj, nie skończyłaś jeść.
–
A ty nawet nie zacząłeś. Może naszpikowałeś czymś tego kurczaka, żeby
skuteczn
ie pozbyć się niewygodnej żony?
–
Daj spokój, przecież to śmieszne!
–
Nie bardziej niż twoje oskarżenia o zachłanność! – zawołała
zdenerwowana i poczuła, że długo powstrzymywane łzy zaraz wypełnią jej oczy.
Wyszarpnęła rękę z jego uścisku i wyszła do saloniku.
Podeszła do okna i patrzyła na mokry świat za szybą. Pogoda doskonale
współgrała z jej nastrojem. Nie mogła uwierzyć, że Nick istotnie myślał o niej tak
źle.
–
Wracaj do kuchni i skończ posiłek, Andy. Nie musimy rozmawiać, ale ty
musisz normalnie jeść. Ledwo skubnęłaś kurczaka.
–
Nie jestem już głodna – odpowiedziała, nie odwracając się.
Usłyszała, że wyszedł z pokoju i poczuła się jeszcze bardziej samotna. To
ją rozzłościło. Dlaczego nie potrafi uwolnić się od faceta, który podejrzewa ją o
chciwość i wyrachowanie? Dlaczego tak trudno jej żyć bez niego? Powinna go
nienawidzić, tymczasem ciągle reaguje na niego jak zakochana nastolatka.
Po chwili drzwi znowu się otworzyły i Nick postawił coś na stole.
–
Masz tu swoje jedzenie. Nie wygłupiaj się. Nie wiem, co robiłaś przez
ostatnie tygodnie, ale gołym okiem widać, że na pewno nie objadałaś się ponad
miarę. Trochę mniej pada, więc przyniosę jakieś drewno na ganek, na wypadek,
gdyby jednak odcięli nam prąd.
Kiedy wyszedł, wolno podeszła do stolika i przysunęła sobie talerz. Nick
nawet nie wiedział, ile racji było w tym, co mówił. Rzeczywiście powinna
zachowywać się rozsądnie. Od kilku tygodni była odpowiedzialna nie tylko za
siebie, ale i za małą istotkę, która w niej rosła. Czule pogłaskała lekką wypukłość
b
rzucha i uśmiechnęła się smutno.
Chciałaby, aby jej ciąża była okresem szczęścia i radości. Niestety, niemal
od początku jedyne, co mogła zaoferować swojemu dziecku, to stres i poczucie
niepewności.
Doskonale pamiętała tamten wieczór, kiedy rozmawiali z Nickiem o
dzieciach. Jego postawa była nieprzejednana. Stanowcze „nie”, to wszystko, co
miał do powiedzenia w tej sprawie. Po prostu nie, ani teraz, ani potem. Nie udało
się jej wyciągnąć z niego, dlaczego tak zdecydowanie nie chce mieć dzieci. Jak
zwykle wy
mijająco odpowiadał na pytania i zrozumiała, że w tej sprawie nic nie
wskóra. Wyglądało na to, że jej marzenia o dużej rodzinie nigdy się nie zrealizują.
Następnego poranka obudziła się z dziwnym uczuciem w żołądku, ale
przypisywała to zdenerwowaniu. Kiedy jednak mdłości utrzymywały się przez
następne dni, kupiła test ciążowy. Wynik nie pozostawiał wątpliwości – była w
ciąży.
Wciąż pamiętała swoje oszołomienie, kiedy wpatrywała się w dwie kreski
na kawałku białego plastiku. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Jednak im
dłużej o tym myślała, tym bardziej była pewna, że gorąco pragnie tego dziecka.
Ale podobnie jak wielkie było jej uczucie do Nicka, tak samo nie chciała, aby jego
dziecko czuło się niekochane. Ciągle nosiła w sercu ból i poczucie osamotnienia –
uczucia, które nie opuszczały jej od śmierci rodziców. Nie chciała, aby ich
dziecko kiedykolwiek zaznało tego samego.
W tej sytuacji mogła zrobić tylko jedno. Choć tak bardzo kochała Nicka,
musiała od niego odejść. Teraz jedynym i najważniejszym jej celem stało się
uchronienie tej małej istotki. Dlatego jeszcze tego samego dnia spakowała swoje
rzeczy i odeszła.
Od tamtej pory nie miała z Nickiem żadnego kontaktu, jeśli nie liczyć
pieniędzy, które zdeponował na jej koncie. A teraz, po miesiącu, nieoczekiwanie
spotkali się w domu ciotki Bess.
Ugryzła kawałek kurczaka, ale jakoś nie mogła zmusić się do jedzenia.
Wolno żuła prawie zimne mięso. Podeszła do okna. Tuż za szybą zaczynała się
ściana deszczu. Nie miała pojęcia, jak długo to potrwa, ale nie zanosiło się, aby w
najbliższym czasie się rozpogodziło. Ile jeszcze dni spędzi tu uwięziona razem z
Nickiem? Przez ostatni miesiąc prawie udało się jej doprowadzić swoje emocje
do względnej równowagi, a teraz czuła, że ta krucha budowla może się rozsypać.
Zamyślona patrzyła na szary świat na zewnątrz, kiedy nagle jej uwagę
przyciągnęła niewielka brązowa plamka w pobliżu ganku. Wytężyła wzrok. Jak
się okazało, mały szczeniak usiłował wspiąć się na schody, ale mimo
nieustannych wysiłków, nie sięgał łapką nawet do krawędzi stopnia.
Andy szybko włożyła kurtkę i wybiegła na dwór. Na twarz spadały jej
grube krople deszczu, a silny wiatr szarpał włosy. Nie zważała na to. Podbiegła do
schodów i wzięła na ręce ubłocone zwierzątko. Psiak drżał z zimna i strachu.
Przytuliła go do siebie i czym prędzej wróciła do domu.
–
Skąd się tam wziąłeś, biedaku – wyszeptała.
Spojrzał na nią ciepłymi, brązowymi oczami i już wiedziała, że wkradł się
do jej serca. Owinęła go troskliwie dużym ręcznikiem i powoli rozcierała
zziębnięte ciałko. Kiedy przestał się trząść, przeniosła go do kuchni i postawiła
przed nim miskę z mlekiem. Zanim zdążyła odwiesić kurtkę i wrócić, miska była
prawie pusta.
–
Musiałeś być bardzo głodny, mój mały. – Pogłaskała go delikatnie i
zapytała: – Chcesz jeszcze?
Piesek polizał jej rękę ciepłym językiem, co uznała za odpowiedź, więc
nalała mu następną porcję mleka.
–
Ty mała pokrako – powiedziała czule, obserwując, jak rozstawił krótkie
nóżki i z zapamiętaniem chłeptał mleko. – Pewnie zgubiłeś się podczas tej
okropnej ulewy. Nie martw się, zaopiekuję się tobą.
Szczeniak nie miał obroży, więc znalezienie właściciela było
prawdopodobnie niemożliwe. Niespecjalnie ją to zmartwiło. Jako dziecko zawsze
chciała mieć psa, ale to było kolejne pragnienie, które na zawsze miało pozostać
w sferze marzeń. Dobrze, że ten mały trafił właśnie tutaj. Zatroszczy się o niego, a
przy okazji dobrze, że będzie miała coś, co odciągnie jej uwagę od Nicka.
–
Cieszę się, że tu jesteś – odezwała się ciepło, gładząc delikatną sierść. –
Nie masz pojęcia, jaka byłam samotna przez ostatni miesiąc. Nie miałam się
nawet do kogo przytulić. Będziesz ze mną spał, kochany, dobrze?
Nie usłyszała, kiedy drzwi się otworzyły, ale wściekły głos Nicka sprawił,
że zdrętwiała.
– Z kim, do di
abła, rozmawiasz?!
ROZDZIAŁ CZWARTY
Pełne złości pytanie sprawiło, że Andrea podskoczyła i przytuliła mocniej
szczeniaka. Obudzony i przestraszony psiak zaczął drapać jej rękę i skomleć
żałośnie.
–
Spokojnie, maleńki, już dobrze – szeptała, głaszcząc go po mięciutkiej
sierści. – Mówiłam do niego – odpowiedziała, spoglądając, na Nicka.
–
Skąd się wziął ten pies? – zapytał już spokojniej.
–
Znalazłam go na ganku, kiedy próbował schronić się przed deszczem.
Czyż nie jest słodki?
–
Więc to po prostu jakiś przybłęda? Jak możesz być tak niemądra, Andy?
Mógł cię pogryźć.
Nick zbliżył się do niej szybkim krokiem, jakby miał zamiar odebrać jej
psiaka. Odsunęła się i mocno przytuliła zwierzątko do siebie.
–
Co chcesz zrobić? Wyrzucić go z powrotem na deszcz?
– Nie,
zaniosę go do szopy, tam sobie wyschnie – zaproponował ugodowo.
–
O, nie! Nie zgadzam się! To nie jest dobry pomysł. Żeby go nakarmić,
będę musiała wyjść na deszcz i zmoknę. On zostaje w domu – powiedziała
stanowczo.
Położyła szczeniaka na ramieniu i poczuła, że liże jej policzek, jakby
wyczuł, że nowa właścicielka walczy o jego życie.
–
To nierozsądne. Jest bardzo mały i z pewnością jeszcze nie był
szczepiony. A jeśli cię ugryzie?
– Na pewno nie! –
Potrząsnęła głową z nieuzasadnioną pewnością i
ostrożnie zerknęła na Nicka.
Widać było, że ciągle się złości.
–
Powinnaś być mądrzejsza. Jesteś cała mokra, i to pewnie przez tego
kundla. Zjadłaś?
Rozejrzał się po kuchni, szukając pustych naczyń i w tym momencie Andy
przypomniała sobie o kurczaku, który wciąż leżał na talerzu. Naprawdę chciała
go zjeść, ale zajęła się ratowaniem psiaka i zupełnie zapomniała o posiłku.
– Ja... Zaraz wszystko zjem.
–
Lepiej idź się najpierw przebierz.
Andy nie spodobało się, że Nick traktuje ją jak dziecko. Już chciała mu
odpowiedzie
ć coś ostrego, ale nagle kichnęła głośno i uznała, że sprzeciw nie ma
sensu. W duchu musiała przyznać mu rację. Wstała bez słowa i zamierzała wyjść
z kuchni.
– Tylko zostaw tu psa –
zatrzymał ją Nick.
– Na pewno nie! Pewnie wyrzucisz go na dwór. Piesek idz
ie ze mną.
–
Ej, zaczekaj. Wątpię, czy ktoś zdążył nauczyć go czystości. Zabrudzi mi
łóżko, a wtedy na pewno go wyrzucę.
Andy uśmiechnęła się do siebie zadowolona. Więc milcząco ustalili, że
szczeniak zostaje!
–
Nie bój się, twoje łóżko będzie bezpieczne – obiecała i przeszła do
pokoju.
Szukała suchego ubrania, a piesek biegał po dywanie. Niestety, szybko
okazało się, że jej pewność co do tego, że potrafi uchronić podłogi i meble Bess
przed szkodami, była bezpodstawna. Dwie plamy na podłodze wyraźnie jej to
uświadomiły. Szybko posprzątała bałagan i zabrała psa do łazienki. Kiedy oboje
byli już wysuszeni, wróciła do kuchni dokończyć wreszcie jedzenie.
Nick stał przy oknie i wpatrywał się w nieustannie padający deszcz. Andy
bez słowa usiadła przy stole, położyła sobie psiaka na kolanach i zaczęła jeść.
Kiedy skończyła, Nick usiadł na krześle obok niej.
–
Masz jeszcze ochotę na ciastka? – spytał – Nie, dziękuję. Może zjem je na
podwieczorek. Chciała wstać i zostawię go samego, ale nie bardzo wiedziała,
gdzie mog
łaby pójść. Nie miała nastroju na oglądanie nudnych programów w
telewizji.
–
Co zamierzasz z nim zrobić? – zapytał Nick. Spojrzała na rozkosznie
pomrukującego na jej kolanach pieska i podrapała go za uchem.
– To chyba jasne? Zatrzymam go.
– Dlaczego?
– Jak
każde dziecko, zawsze chciałam mieć psa. Ale ani w internacie, ani w
rodzinach zastępczych nie pozwalano nam trzymać zwierząt. – Zamyśliła się na
chwilę, jakby wspominała dawne czasy. – Pierwszy raz w życiu mogę mieć psa.
Sam do mnie przyszedł, nie mogłabym go teraz nikomu oddać, poczułby się
zdradzony –
tłumaczyła ze smutkiem w głosie, nie patrząc na Nicka. Po chwili
dodała raźniejszym tonem: – Jak myślisz, jak powinnam go nazwać?
–
Może Szczur? W tej chwili wygląda jak przemoknięty szczur –
zaproponował żartobliwie.
– Nick! –
zawołała bez złości, bo wiedziała, że tylko się z nią drażni. –
Zobaczysz, że wyrośnie z niego piękny pies. Jak myślisz, jaka to rasa?
–
Zdecydowanie mieszana i myślę, że będzie to kawał psa. Będzie
potrzebował dużo przestrzeni.
To n
ie była dobra wiadomość. Andy z trudem mogła sobie pozwolić na
obecne mieszkanie, a zamiana na coś większego z powodu psa była nie do
pomyślenia.
–
Ale zanim urośnie, upłynie trochę czasu, prawda? Zaniepokojenie w jej
głosie musiało być bardzo wyraźne, bo Nick spojrzał na nią z uwagą, a po chwili
powiedział:
–
Nie martw się. Znajdę ci dom, nawet z ogrodem, żeby pies miał gdzie
biegać.
– O nie! –
zaprotestowała gwałtownie. – Nie mogę... nie możesz...
Nieważne, poradzę sobie.
– Jak? Jak sobie poradzisz, Andy? –
spytał Nick, chwytając ją za rękę. – I
co złego jest w tym, że chcę ci pomóc? Jestem twoim mężem.
–
Nie wiem jeszcze, jak to zrobię, ale na pewno sobie poradzę.
Przypominam ci, że zaledwie przed godziną oskarżałeś mnie, że chcę zabrać ci
wszystko. Ciesz się więc, że tego nie robię.
Wyrwała się i wstała.
–
Dokąd idziesz?
– Do salonu.
Słyszała, jak wkładał naczynia do zlewu i cieszyła się, że znalazł sobie
jakieś zajęcie. Jego obecność była ostatnią rzeczą, o jakiej marzyła. Nie chciała
się z nim kłócić, zwłaszcza jeśli mieli pozostać tu uwięzieni jeszcze przez jakiś
czas, ale nie miała zamiaru pozwolić, aby przejął kontrolę nad jej życiem.
Niestety, jej ulga była krótkotrwała. Zdążyła poleżeć sobie wygodnie na
sofie razem ze
szczeniakiem całe dwie minuty, kiedy zjawił się Nick.
–
Chcesz, żebym włączył telewizor?
–
Nie, dziękuję. Chyba że ty chcesz coś obejrzeć – odpowiedziała
uprzejmie.
– Nie.
Usiadł w wielkim fotelu ciotki Bess i patrzył na nią.
Andy gorączkowo szukała bezpiecznego tematu, niezwiązanego ze stanem
jej finansów, z jej przyszłością i ich małżeństwem.
– Nadal nie mam imienia dla pieska.
–
Szkoda, że nie wiemy, jak Noe wołał na psy, które zabrał na arkę.
Jesteśmy prawie w tej samej sytuacji.
To podsunęło jej pewną myśl...
–
Dzięki, Nick! Nazwę go Noe! Nie sądzisz, że to świetne imię? –
Pocałowała szczeniaka w mokry nosek i podrapała go za uchem. – I co ty na to,
Noe? Podoba ci się? Na pewno będziesz dzielnym pieskiem, tak jak twój biblijny
poprzednik. Przetrwałeś potop!
–
Z twoją pomocą. Mam nadzieję, że rozumie, że to twojej dobroci
zawdzięcza życie.
–
Na pewno, to bardzo mądry piesek! – powiedziała z przekonaniem Andy.
Nagle coś przyszło jej do głowy... – Myślisz, że to chłopiec? Nigdy nie miałam
psa i dlatego...
Nick wstał z fotela, wziął psa i obejrzał go dokładnie.
– Tak, to facet –
zapewnił, oddając Andy szczeniaka.
–
A ty miałeś psa, kiedy byłeś mały? – spytała zaciekawiona.
Przez chwilę myślała, że jej nie odpowie. Podczas ich krótkiego
małżeństwa rzadko rozmawiali na temat jego przeszłości. W końcu jednak oparł
się wygodnie i powiedział:
–
Tak, zdechł, kiedy miałem siedemnaście lat.
–
Jak miał na imię?
– Barney.
–
Miałeś potem innego psa? – pytała podekscytowana, że może dowiedzieć
się o nim czegoś więcej.
– Nie.
– Dlaczego?
–
Wkrótce wyjechałem do szkoły. To nie byłby dobry pomysł.
–
Bess na pewno by się nim zajęła.
–
Po prostu nie chciałem mieć drugiego psa – uciął zdecydowanie.
Andy wiedziała już, że nie usłyszy całej historii, ale postanowiła nie
rezygnow
ać zbyt łatwo.
–
Czy Barney zdechł ze starości?
–
Nie. Włączmy lepiej telewizor, może będzie coś ciekawego –
zaproponował, nie patrząc na nią, ale nie ruszył się z fotela.
–
Dlaczego zdechł? – dopytywała się Andy.
Nick powoli podniósł wzrok i popatrzył na nią. Jego spojrzenie było
lodowate.
–
Mój ojciec go przejechał, kiedy wracał pijany do domu. Gdy zobaczył, co
się stało, zakopał go. Powiedział mi to rano przy śniadaniu.
Andy drgnęła zaskoczona. Zrobiło się jej bardzo przykro. Nigdy dotąd nie
przypuszczała, że Nick może nosić w sobie tak bolesne rany. Życie z ojcem
pozbawionym wrażliwości na pewno nie było łatwe ani przyjemne.
–
Nick, przepraszam... Nie wiedziałam.
–
To było dawno temu – odparł chłodno.
– Ale... –
Chciała coś powiedzieć, jednak jego spojrzenie ją powstrzymało.
Pochyliła głowę i pogłaskała psa. – Chcesz go potrzymać?
–
Nie. Nie jestem już małym chłopcem, Andy. To nie psa chcę przytulić.
Znowu dotknęli zbyt niebezpiecznego tematu. Głośno wciągnęła powietrze
i próbowała uspokoić bijące gwałtownie serce. Nie wiedziała, czy to z powodu
bolesnych wspomnień Nicka, czy raczej przez pamięć dotyku jego gorących rąk...
– Nie, Nick –
odpowiedziała w końcu wolno.
–
Ale dlaczego? Nawet jeżeli chcesz się ze mną rozwieść, to na razie
jesteśmy małżeństwem. Moglibyśmy jeszcze nacieszyć się sobą.
W jego oczach znów pojawił się znajomy upór.
–
Ale ja nie chcę. I dlatego nie nacieszymy się sobą, jak to nazwałeś.
Jedynie tobie takie relacje sprawiają przyjemność.
Celowo nie patrzyła na niego. Miała nadzieję, że nie zauważy, że kłamie.
Ona przecież też czerpała z tego przyjemność, ale potem zwykle żałowała, że ich
małżeństwo tak wygląda.
–
Nie mów, że nie było ci dobrze, kiedy się kochaliśmy, Andy. Nie uwierzę
ci –
powiedział.
–
Możesz wierzyć, w co chcesz – odparła, niezadowolona, że odkrył
prawdę. – Nic ci już nie powiem. Po prostu zostaw mnie samą.
Ku jej zaskoczeniu, bez protestów spełnił tę prośbę.
Resztę popołudnia Andy spędziła w salonie, bawiąc się z psem, dopóki
szczeniak się nie zmęczył. Nagle wskoczył na sofę, położył się i zamknął oczy.
Na początku przestraszyła się, że coś mu się stało, ale uspokoiła się, słysząc jego
spokojny oddech. Przypomniała sobie, że podobnie zasypiają zmęczone małe
dzieci –
zupełnie nagle, podczas zabawy.
Ona też z ulgą wyciągnęła się na sofie. Miała ochotę uciąć sobie małą
drzemkę. Od kiedy zaszła w ciążę, miała zdecydowanie mniej energii. Tak, lepiej
się zdrzemnie, zamiast rozmyślać o Nicku i wszystkich piętrzących się przed nią
problemach.
Spała około godziny, a kiedy się obudziła, pierwszą myślą było
wspomnienie psa Nicka. Wolała sobie nie wyobrażać, jakie Nick musiał mieć
dzieciństwo z takim ojcem. Cała ta historia zrobiła na niej bardzo smutne
wrażenie, ale była zadowolona, że przy okazji dowiedziała się czegoś o rodzinie
męża.
Zamyśliła się. Sama nigdy nie przepadała za alkoholem, czasami wypijała
lampkę wina. Nick nigdy nie pił nawet kropli. To ją zaskoczyło. Pewnego razu
spytała go o to, ale odpowiedział, że prowadzi i nie pije. Pijany kierowca
spowodował wypadek, w którym zginęli jej rodzice i od tej pory jej życie było
rozpaczliwie samotne, więc spodobała się jej jego konsekwencja i poczucie
odpowiedzialności. Nie miała jednak pojęcia, że był też inny powód jego
abstynencji.
Myślała o tym, jak smutne musiało być dzieciństwo Nicka. Nie stracił
wprawdzie obojga rodziców, jak ona, ale życie z takim ojcem na pewno nie było
szczęśliwe. Żałosne popiskiwanie Noego przerwało te smutne rozmyślania.
–
Cześć, kochany. Obudziłeś się? Ja też już wstałam. Spojrzała na zegarek i
uświadomiła sobie, że czas coś zjeść. Wzięła szczeniaka na ręce i poszła do
kuchni. Nick układał pasjansa na stole.
–
Nie wiedziałam, że Bess ma karty – powiedziała zdziwiona.
Zerknął na nią w milczeniu i wrócił do układania.
– Wychodzi? –
spytała żartobliwie. Chciała poprawić mu humor. Jego zły
nastrój nie powinien zatruć całego popołudnia.
– Nie.
Westchnęła i otworzyła lodówkę.
–
Jesteś głodna? – spytał.
–
Trochę... Pomyślałam, że przygotuję coś dobrego. Jeśli potrzymasz
Noego, mogę zrobić zapiekankę z indykiem – zaproponowała z miłym
uśmiechem.
Spojrzał na nią zdziwiony.
–
Twój pies nie może siedzieć na podłodze?
–
Nie, będzie mi się kręcił pod nogami i przeszkadzał. Poza tym, on jeszcze
ciągle się boi. – Pogłaskała szczeniaka i chciała podać go Nickowi. – Proszę...
–
To może zamknij go w sypialni – zaproponował Nick, wyraźnie
wzbraniając się przed wzięciem Noego na ręce.
–
Będzie skomlał, a tego nie wytrzymam.
Nick nie zareagował. Zajął się z powrotem kartami i nic nie odpowiedział.
Andrea stała przez chwilę i obserwowała go, nie odzywając się. Po kilku
sekundach ułożył ostatnią kartę i powiedział:
– No dobrze, daj mi tego cholernego psa.
–
Ale musisz obiecać, że będziesz dla niego miły – ostrzegła i przezornie
nie czekając na odpowiedź, podała mu szczeniaka. – Tylko musisz go głaskać,
żeby nie skamlał, bo to mnie rozprasza i jeszcze pokaleczę się przy krojeniu!
Po chwili zaskoczona zauważyła, że Nick spełnił jej prośbę – przytulał psa
i głaskał go delikatnie.
–
Dobrze, że nie mamy dzieci. Rozpuściłabyś je do cna. Drgnęła na te
słowa, ale na szczęście nie patrzył na nią. Ze smutkiem w oczach odwróciła się i
zaczęła przygotowywać jedzenie. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu. Już po kilku
minutach zapiekanka była gotowa i mogli siadać do stołu.
Kiedy sprzątali po posiłku, spytała:
–
Może masz ochotę zagrać w karty zamiast oglądać telewizję?
–
A w co chcesz zagrać?
–
Możemy zagrać w pokera.
–
Może być poker. Zagramy na pieniądze? Zdziwiła się, że tak szybko
zgodził się na jej propozycję. Nigdy wcześniej nie grali razem w karty. Po chwili
zastanowienia stwierdziła, że tak naprawdę w ciągu ostatnich dwudziestu
czterech godzin spędzili razem więcej czasu i częściej rozmawiali niż w ciągu
poprzednich sześciu miesięcy małżeństwa.
–
Nie, nie na pieniądze. Może o to, kto jutro gotuje?
–
Umowa stoi. Po pierwsze dlatego, że wiem, że wygram, a po drugie, bo
uważam, że lepiej gotujesz.
–
Jesteś strasznie pewny siebie. Muszę cię jednak uprzedzić, że też nieźle
sobie radzę z kartami.
Spojrzał na nią tym typowo męskim wzrokiem, w którym kryła się
pewność zwycięzcy.
Wzięła karty ze stołu i potasowała je. Noe siedzący na jej kolanach dotknął
nosem talii i przepchnął ją jak wytrawny gracz.
–
Myślisz, że sobie poradzisz? – spytał Nick, uśmiechając się. – Nawet Noe
ci ni
e pomoże. Już przegrałaś.
Niezrażona Andy rozdała karty.
–
Jeszcze zobaczymy. Ten się śmieje... Zaczynaj. Parę godzin później
Andrea musiała przyznać się do porażki. Nick wygrał, choć niewielką przewagą.
Ale przynajmniej miło spędzili czas. Nick był zrelaksowany, uśmiechał się
zadowolony ze zwycięstwa.
–
No dobrze, przegrałam, ale prawie wygrałam – stwierdziła przewrotnie.
–
Masz rację. Jesteś lepszym graczem, niż sądziłem. Następnym razem
będę ostrożniejszy.
–
Byłeś przekonany, że poradzisz sobie ze mną bez trudu?
–
Muszę przyznać, że tak – powiedział, nagle poważniejąc. – Tak jak
wtedy, kiedy się z tobą żeniłem.
Nie wiedziała, jak powinna zareagować na te słowa. Spojrzała w jego
niebieskie oczy i zaskoczył ją wyraz bólu, jaki w nich zobaczyła. Nic nie
odpo
wiedziała, nie chciała go urazić.
–
Myślę, że czas już iść spać – odezwała się po chwili milczenia. –
Wyprowadzę Noego i zobaczę, czy czegoś się dziś nauczył.
Wzięła psa i wyszła z nim na ganek. Stała tam chwilę zamyślona i
obserwowała Noego obwąchującego deski. Nagle uświadomiła sobie, że już nie
pada. Wyszła dalej i spojrzała w niebo. Po raz pierwszy od dłuższego czasu
ujrzała gwiazdy.
–
Nick! Chodź tu szybko! Wybiegł z domu przestraszony.
–
Coś ci się stało?!
– Nie, spójrz!
– Co?
– Nick, spójrz na niebo!
Widzisz gwiazdy? Już nie pada. Myślisz, że to
naprawdę koniec?
Uspokojony położył rękę na jej ramieniu. Poczuła się taka szczęśliwa, że
oparła się o niego.
–
Nie wiem, ale wykorzystam to i sprawdzę, czy dam radę naprawić dach.
Puścił ją i zszedł po schodach.
–
Teraz? W takich ciemnościach? – zdziwiła się.
–
Bess ma świetną latarkę. Mogłabyś ją przynieść? Leży w spiżarni. – I nie
czekając na odpowiedź, przeszedł przez ogród do szopy.
– Ale...
Andy chciała coś powiedzieć, lecz uzmysłowiła sobie, że Nick już jej nie
słucha. Posłusznie ruszyła po latarkę. Może potem uda się go przekonać, że to
nierozsądne.
Zostawiła szczeniaka na ganku i szybko pobiegła do spiżarni. Kiedy
wróciła, Noe odnalazł schody i był właśnie w połowie drogi na dół.
– Noe, stój –
krzyknęła i z satysfakcją zauważyła, że zareagował na swoje
imię.
–
Przyniosłaś latarkę? – krzyknął Nick z szopy.
– Tak.
Podniosła psiaka i zeszła po schodach. Weszła do szopy, włączyła latarkę i
obejrzała wnętrze. Nick wymruczał jakieś podziękowania i podszedł do stojącej
pod ścianą drabiny.
–
Nick, uważam, że nie powinieneś naprawiać tego dachu po nocy. Może ci
się coś stać.
–
Nie bądź niemądra, Andy. To nie jest nic skomplikowanego. A jeśli
znowu zacznie padać, przeciek się powiększy.
–
To może posłuchamy prognozy i będziemy wiedzieli, na czym stoimy.
Wtedy zobaczymy, czy możemy poczekać do jutra.
–
Kochanie, kiedy patrzyłaś na gwiazdy, nie zauważyłaś widocznie, że
było je widać tylko na wschodzie. Od zachodu znów idą deszczowe chmury.
–
Masz rację – przyznała z namysłem. – Ale przecież ganek Bess wychodzi
na wschód. Więc jak mogłam widzieć, co się dzieje na zachodzie?
–
A ja spojrzałem. Na zachodzie jest ciemno i tylko co jakiś czas pokazują
się błyskawice. Jak myślisz, czy to oznaka końca deszczu?
– Nie – wymamr
otała przybita.
–
Przesuń się – powiedział, biorąc drabinę, młotek i parę dachówek.
– Pomóc ci?
–
Nie, tylko poświeć mi trochę. Poza tym przecież musisz pilnować psa.
Dlaczego go ze sobą wzięłaś?
–
Musiałam go zabrać, kiedy poszłam po latarkę, przygotowywał się na
podbój zachodniej części świata.
Nick uśmiechnął się lekko i wrzucił do kieszeni jeszcze kilka gwoździ.
Poszli w kierunku domu. Nick przystawił drabinę do ściany. Andrea
spojrzała w górę i drgnęła przestraszona. Chociaż dom Bess był niewysoki, miał
bardzo stromy dach. Nie wydawało się jej, żeby wchodzenie tam, zwłaszcza nocą,
było najlepszym pomysłem.
–
Poradzę sobie sam, możesz wracać do domu – powiedział Nick,
oceniwszy sytuację.
–
Chyba żartujesz. Nie będę siedziała przed telewizorem, kiedy ty tutaj
ryzykujesz życie.
– Nie przesadzaj. Po prostu uszczelniam dach. To nic takiego. Poza tym
chciałaś obejrzeć prognozę pogody – tłumaczył ciepłym i miłym tonem.
Włożył narzędzia do przedniej kieszeni i zamocował młotek przy pasku.
Potem wziął dachówki pod rękę i uśmiechnął się do Andy.
Omal się nie rozpłakała. To był znowu kochany, dobry Nick, ten, który
zdobył jej serce i z którym chciała dożyć starości. Miała ochotę rzucić mu się na
szyję i błagać, żeby jej nie zostawiał. Ale nie mogła. Im dłużej byli małżeństwem,
tym rzadziej widziała ten uśmiech. Nick z każdym dniem stawał się coraz
bardziej niedostępny i spięty.
Cofnęła się i podała mu latarkę.
–
Proszę.
Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
–
Coś się stało?
–
Nie, wszystko w porządku. Tylko... uważaj na siebie.
ROZDZIAŁ PIĄTY
–
Zawsze uważam – zapewnił ją. – Odsuń się od drabiny.
–
Może lepiej przytrzymam ci ją, żeby nie upadła – zaproponowała.
–
To chyba nie będzie konieczne. Wygląda dość pewnie. – Poprawił sobie
spodnie i zaczął się wolno wspinać.
Andy przeniosła szczeniaka w głąb ganku i kazała mu zostać, sama
natomiast wróciła na poprzednie stanowisko i chwyciła mocno drabinę.
Gdy Nick dotarł do rynny otaczającej dach, odetchnęła z ulgą. Natychmiast
jednak przypomniała sobie, że zabawa dopiero się zaczyna. Wolno przesuwał się
po krzywiźnie dachu, a kiedy już doszedł do niewielkiej szczeliny, ostrożnie
zmienił pozycję i zaczął wyciągać z kieszeni poupychane tam narzędzia. Nagle
coś wyślizgnęło mu się z ręki i z dachu w podskokach stoczył się duży gwóźdź.
Andrea odskoczyła na bok i na szczęście nic jej się nie stało. Niestety,
Nick, śledząc tor gwoździa, wychylił się w dół i zauważył ją.
–
Uciekaj stąd, Andy! Miałaś stać na ganku!
–
Trzymam ci drabinę.
–
Zostaw ją! To mógł być młotek!
Trudno było nie przyznać mu racji. Andy odsunęła się niechętnie i
wycofała kilka kroków dalej. Teraz była na tyle bezpieczna, że nic nie mogło
spaść jej na głowę, a jednocześnie widziała, co się dzieje na dachu.
–
No dobrze, możesz tam zostać, ale nie podchodź nawet centymetr bliżej!
–
Nick potrząsnął głową zirytowany jej uporem i zabrał się do pracy.
Oceniając sytuację z tej odległości, wyglądało na to, że całkiem dobrze
sobie radzi. Musiała przyznać, że znowu pozytywnie ją zaskoczył. Nie
podejrzewała go o takie umiejętności. Ciekawe, jakie jeszcze zalety ukrywał...?
Nie ujawnił ich zbyt wiele w czasie ich krótkiego małżeństwa.
Wkrótce Nick skończył łatanie dziury i ostrożnie spakował narzędzia do
kieszeni. Powoli ześlizgiwał się w dół, kiedy nagle stracił równowagę i zaczął
spadać. W ostatniej chwili udało mu się złapać rynny i to uchroniło go przed
upadkiem na ziemię.
Andy podbiegła szybko, gorączkowo zastanawiając się, jak może mu
pomóc.
–
Nick?! Wszystko w porządku?
–
W porządku. Odsuń się stąd, Andy!
–
Nie bądź śmieszny, przystawię ci drabinę.
–
Sam do niej sięgnę, wracaj na ganek! Próbował przesunąć się w tamtą
stronę, nie wyglądało jednak na to, aby miał sobie poradzić. Andrea, niewiele
myśląc, złapała drabinę i z trudem przydźwigała ją bliżej Nicka. Wisiał na dachu,
trzymając się kurczowo rynny, więc nie bardzo mógł protestować. Ostrożnie
postawił nogę na górnym szczeblu i zaczął wolno schodzić. Był już prawie na
ziemi, kiedy nagle runął w dół razem z drabiną.
W pierwszej chwili Andy nie bardzo wiedziała, co się stało, a fakt, że oboje
wylądowali w błotnistej mazi, wcale nie pomagał jej zorientować się w sytuacji.
Po chwili poczuła na swojej twarzy mokry dotyk małego, szorstkiego języczka, i
to błyskawicznie ją orzeźwiło.
–
Noe, kto pozwolił ci zejść z ganku! – zawołała, wciąż leżąc na ziemi.
Spojrzała w górę i zobaczyła wykrzywioną z bólu twarz Nicka. Leżał w dziwnej
pozycji, najwyraźniej starając się utrzymać na sobie drabinę i jednocześnie nie
opaść na Andy całym ciężarem ciała. – Nick? Nic ci się nie stało?
– Do
cholery, Andy, mówiłem ci, żebyś nie podchodziła! Nie zgniotłem
cię? – spytał z troską.
–
Nie, ze mną wszystko w porządku.
To przypomniało jej, że jest jeszcze ktoś, kto mógł ucierpieć na skutek tego
upadku. Poruszyła się delikatnie, ale nie czuła żadnego bólu. Miała nadzieję, że
dziecku nic się nie stało. Ostatecznie to było tylko miękkie lądowanie w błocie.
Podniosła się ostrożnie i spojrzała z niepokojem na Nicka przygniecionego
ciężką drabiną.
–
Jesteś pewien, że nic ci nie jest?
– Nie jestem. Strasznie boli mnie kostka.
Z wysiłkiem odrzucił drabinę i wstał, wspierając się na ramieniu Andy.
Próbował postawić nogę, ale twarz wykrzywiła mu się z bólu.
–
Dasz radę iść? – spytała zaniepokojona.
–
Mam nadzieję – wystękał.
–
Myślisz, że jest złamana?
–
Chyba nie. To pewnie tylko skręcenie.
Andy odetchnęła z ulgą. Jej wiedza medyczna ograniczała się do
umiejętności przyklejania plastrów z opatrunkiem.
–
Oprzyj się na mnie, musimy dotrzeć do domu. To tylko kilka kroków.
Stękając z wysiłku, z trudem dokuśtykał do ganku i powoli wspiął się po
schodach. Reszta była już prosta. Skacząc na zdrowej nodze, dotarł do łazienki i
zaczął się rozbierać.
Z tym powinien już sobie sam poradzić, pomyślała Andrea. Do tej pory
pomagała mu na każdym kroku, ale nawet miłosierdzie miało swoje granice.
Prysznic z Nickiem zdecydowanie je przekraczał.
–
Chyba nie jestem ci już potrzebna. Zejdę na dół i poszukam ci czegoś do
ubrania.
Po kilku minutach wróciła, otworzyła drzwi łazienki i cisnęła na podłogę
kłąb ciuchów.
–
Znalazłam coś, w co powinieneś się zmieścić – zawołała niewinnie.
Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy go wystrojonego w to, co
przygotowała. Koszulka z wielkim, czerwonym sercem na środku była wściekle
różowa i służyła Bess do spania, ale miała ogromną zaletę – powinna w znacznym
stopniu okryć imponujące ciało Nicka.
Zza drzwi łazienki dobiegły mamrotane pod nosem przekleństwa. Andy
zachichotała cicho.
–
Naprawdę nie znalazłaś nic innego? – spytał podejrzliwie Nick,
wychodząc z łazienki.
– Tylko to by
ło czyste i wystarczająco duże – odparła niewinnie. – Jak
kostka?
–
Boli, ale mam nadzieję, że jak się położę, będzie trochę lepiej. Dam już
sobie radę – dodał uspokajająco. – Idź się myć, jesteś cała mokra i zabłocona.
Andy patrzyła chwilę, jak Nick oddala się do sypialni, a ponieważ
rzeczywiście dość dobrze sobie radził, wzięła Noego na ręce i weszła do łazienki.
Obojgu przyda się ciepły prysznic.
Szczeniak nie był zachwycony zabiegami higienicznymi, ale kiedy po
kwadransie weszli do sypialni Nicka, wyglądali dużo lepiej.
Andrea położyła Noego na łóżku i znikła w korytarzu. Po chwili wróciła,
niosąc grubą narzutę.
–
Zrobię ci wysokie oparcie pod stopę – wyjaśniła.
–
To chyba niezły pomysł – wymamrotał wyraźnie sennym głosem.
Z narzuty i kilku koców zbudowa
ła solidną podpórkę i ostrożnie umieściła
tam nogę Nicka. Następnie zmoczyła ręcznik i owinęła kostkę zimnym
kompresem.
– Auu! –
zawołał całkiem rześko. – Co robisz?!
–
Leż spokojnie – pouczyła go surowo. – Leczę cię.
–
Uważasz, że odmrożenie jest lepsze niż skręcenie?
– Ciekawe, co powiesz jutro rano, kiedy noga ci spuchnie jak balon.
Poprawiła ręcznik, wzięła Noego na ręce i skierowała się do drzwi.
– Andy... –
za plecami usłyszała cichy głos. – Może lepiej by było, żebyś tu
spała...? Na wypadek, gdybym potrzebował czegoś w nocy...
Przez chwilę już zamierzała się zgodzić, ale spojrzała w jego niebieskie
oczy i wrócił jej rozsądek.
–
To chyba nie jest najlepszy pomysł. W razie czego, zawsze możesz mnie
zawołać.
Widziała, że nie był zachwycony jej zdecydowaną odmową, ale nie
protestował. Zgasiła mu światło i przeszła do salonu. Ją też wyczerpał dzisiejszy
dzień, marzyła jedynie o tym, żeby wreszcie się położyć.
Obudziło ją delikatne trącanie w okolicy brzucha. Leniwie otworzyła oczy
i zobac
zyła, że Noe już wstał i najwyraźniej miał ochotę na zabawę. Szybko
sięgnęła po biszkopty, które przygotowała sobie już wczoraj wieczorem i usiadła
na łóżku..
Szczeniak wepchnął się jej na kolana i uparcie domagał się ciastek.
–
No, mój mały, chyba będziemy musieli na serio wziąć się za twoje
wychowanie! –
Starała się mówić surowo, ale Noe pogryzał biszkopty i nie
wydawał się ani odrobinę zawstydzony.
Po chwili Andy wypuściła psa na chwilę na dwór i cicho podeszła do drzwi
sypialni. Jedyne, co usłyszała, to potężne odgłosy chrapania. Zabrała więc Noego
z ganku, wróciła do łóżka i włączyła telewizor. Postanowiła poczekać ze
śniadaniem, aż Nick wstanie.
Prawie wszystkie kanały nadawały relacje z powodzi, jaka nawiedziła
okolicę. Reportaże ukazywały zalane domy, ludzi koczujących na dachach i
czekających na pomoc, zerwane mosty, zniszczone drogi. Andy z ulgą pomyślała,
że ich sytuacja nie jest jeszcze najgorsza.
Wpatrzona w ekran nie usłyszała, że Nick wszedł do pokoju.
–
Ciągle pada? – spytał.
– Niestety, tak.
Jak się czujesz?
–
Dziś dużo lepiej, a ty?
–
Jestem trochę zmęczona, to wszystko. Kostka ci nie spuchła?
–
Tylko trochę, widocznie twoje okłady pomogły. Wstała w kanapy i
podała mu pieska.
–
Kładź się tutaj i pilnuj Noego, a ja tymczasem zrobię śniadanie.
–
Nie jestem inwalidą, Andy, nie musisz mnie obsługiwać. Sama też
dostałaś wczoraj w kość.
–
Ale u mnie skończyło się na kilku siniakach. Bądź grzeczny i leż – ucięła
zdecydowanie.
Rozbijając jajka, rozmyślała o Nicku. Troszczył się o nią, i to było bardzo
miłe, ale jednocześnie był to jeden z niewielu ludzkich odruchów, jakie okazywał.
Nigdy nie pozwolił, aby odpłaciła mu się tym samym. Tak jakby się bał, że
pozwalając, by się nim opiekowała, okaże słabość. Chociaż musiała przyznać, że
tutaj i tak był bardziej uległy niż w Chicago. Tam jak ognia unikał wszelkich
wspomnień i poważnych rozmów.
– Pomóc ci? –
zawołał z salonu, i to zmusiło ją do powrotu do
rzeczywistości.
W samą porę, jeszcze chwila, a jajka ścięłyby się na wiór. Nalała soku do
szklanek i rozłożyła jajecznicę na talerze.
–
Przepraszam, że tyle to trwało – powiedziała, wchodząc z tacą do salonu.
–
Nie skarżę się. Po prostu niepokoję się, kiedy długo cię nie widzę.
–
Wolę więc sobie nie wyobrażać, co musiałeś przeżywać w Chicago.
Trwałeś w stanie permanentnego strachu – odparła zjadliwie.
Rzucił jej chłodne spojrzenie znad uszu Noego i powiedział:
–
Tam wiedziałem, że jesteś bezpieczna.
Nie odezwała się. Bezpieczna? Co to właściwie tak naprawdę znaczy?
– A gdzie boczek? –
zapytał po chwili milczenia.
–
Przepraszam, z pośpiechu o nim zapomniałam – skłamała. Wolała się nie
przyznawać, że zapach smażonego bekonu wydłużyłby czas oczekiwania na
posiłek.
Zjedli śniadanie i Nick sięgnął po pilota. Przerzucał kanały, szukając
czegoś ciekawego, ale poranne programy na każdej stacji wyglądały podobnie –
same powtórki starych filmów albo nudne, specjalistyczne programy edukacyjne.
Andy, wygodnie rozciągnięta w wielkim fotelu, ponownie zasnęła.
– Andy?
– Hmmm? –
mruknęła przez sen.
– Na pewno nic ci ni
e jest? Śpisz już kilka godzin. Otworzyła oczy i
zobaczyła Nicka pochylonego nad nią z zatroskanym wyrazem twarzy.
–
Naprawdę? Która godzina?
–
Już prawie południe. Jesteś pewna, że nic ci się wczoraj nie stało?
–
Absolutnie. Po prostu lubię sobie czasami uciąć drzemkę. Sam
przyznasz, że program telewizyjny nie był zbyt wciągający.
–
Mówisz tak, bo przegapiłaś audycję o uprawie brukselki. – Uśmiechał
się, ale nadal wpatrywał się w nią uważnie.
–
Nawet mi tego nie mów, bo będę żałować przez najbliższy miesiąc.
Lepiej już pójdę zrobić obiad. Mam swój honor i zawsze wywiązuję się ze
zobowiązań.
Zostawiła Nicka w salonie i przeszła do kuchni. Przejrzała zapasy Bess,
zastanawiając się, co by z tego stworzyć. Słyszała, że Nick nie zrezygnował z
prób znalezienia w
telewizji czegoś, co da się obejrzeć i nie usypia widza.
Przyszło jej do głowy, że to jego unieruchomienie ma swoje dobre strony – dzięki
temu ona może zaszyć się w kuchni i uciec od jego niebezpiecznego uroku.
Kilka godzin później obiad był już dawno zjedzony, a Andy wyczerpały się
wszystkie pomysły na prace, które można wykonywać z dala od salonu. Poza tym
miała wrażenie, że Nick przejrzał jej plany i zamierzał je pokrzyżować. Ciągle
wzywał ją do siebie i wymyślał coraz bardziej absurdalne powody. Ostatnio
oświadczył, że pilot mu się zawieruszył, a kiedy znalazła go na półce z książkami,
usiłował jej wmówić, że sama go tam położyła.
W końcu poddała się, wróciła do salonu i wygodnie rozparła w fotelu.
Nick prawie zrósł się z pilotem, przerzucał kolejne kanały, ale wszędzie
królowały opery mydlane.
–
Może lepiej coś poczytamy – zaproponował w końcu zrezygnowany.
–
Dobry pomysł. Powiedz, na co masz ochotę, a coś ci tu znajdę.
–
Może jakaś mroczna historia kryminalna. Wiesz, tajemnicze zabójstwo
starego profeso
ra, który nie miał żadnych wrogów...
– Nie ma sprawy –
zaśmiała się Andy. – Ale znajdę ci coś, gdzie ofiarą
będzie mężczyzna, inaczej nie będę mogła spać spokojnie.
Wstała z fotela i zaczęła wolno przeglądać książki na półkach. Wybrała
kilka pozycji, kiedy
nagle na najniższej półce zobaczyła albumy ze zdjęciami.
Zaciekawiona pochyliła się nad nimi. Bess nigdy nie pokazywała jej rodzinnych
zdjęć, a Nick oczywiście unikał tego tematu. Andy wyciągnęła kilka fotografii,
zastanawiając się, jak je obejrzeć w tajemnicy przed Nickiem. Nie miała
wątpliwości, że nie byłby zachwycony.
Podała mu kryminały, a kiedy zaczął je przeglądać, ostrożnie wyciągnęła
najgrubszy album i położyła go za kanapą.
– To przeczytam –
usłyszała z tyłu głos Nicka. – Chcesz też coś?
–
Nie, dzięki. Znalazłam sobie coś innego – odpowiedziała.
Odstawiła książki na miejsca, a sama rozsiadła się wygodnie na podłodze
za kanapą. Miała nadzieję, że tu będzie bezpieczna. Wiedziała, że Nickowi nie
spodobałoby się to, co robi, ale ciekawość była silniejsza. Może w ten sposób
dowie się czegoś o jego dzieciństwie i lepiej go zrozumie?
Zdjęcia były bardzo stare, w większości czarno-białe.
Typowe obrazki sprzed lat, na których nienaturalnie uśmiechnięci ludzie,
wpatrzeni prosto w obiektyw, pozują u małomiasteczkowego fotografa. Jedna z
fotografii przedstawiała młodą parę. Kobieta była trochę podobna do Bess. Andy
zastanawiała się, czy to matka Nicka. Przyjrzała się towarzyszącemu jej
mężczyźnie i stwierdziła, że to musi być jego ojciec.
Oboje byli racz
ej przystojni, uśmiechali się i patrzyli sobie w oczy z
wielkim uczuciem. My też kiedyś tak na siebie patrzyliśmy, przypomniała sobie.
Podniosła wzrok i zerknęła na Nicka, ale był pogrążony w lekturze. Przewróciła
kartkę i skupiła się na kolejnych fotografiach. Jedna z nich przedstawiała radosną
parę na tle niewykończonego domu. To musiała być Bess i jej mąż. Mimo
zmarszczek i siwych włosów nadal miała ten sam ciepły uśmiech i nieco figlarne
spojrzenie. Mąż Bess był zażywnym, niewysokim blondynem o radosnych,
błyszczących oczach. Andrea mimowolnie uśmiechnęła się do niego. Szkoda, że
nie zdążyła go poznać. Była pewna, że by się polubili.
Wróciła do poprzedniego zdjęcia i z uwagą przyglądała się ojcu Nicka. Jaki
był? Czy kochał syna? Patrzył z miłością na żonę, ale w jego postawie i
spojrzeniu było coś zastanawiającego. Wyglądał, jakby starannie ukrywał własną
niepewność.
–
Co ty, do diabła, robisz!? – usłyszała nagle nad sobą podniesiony głos
Nicka.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Drgnęła przestraszona i prawie wypuściła album z rąk.
–
Nick, przestań na mnie krzyczeć. To mnie stresuje – odezwała się
najspokojniej, jak umiała.
–
Gdzie to znalazłaś? – spytał ostro, ignorując jej prośbę.
–
Na dolnej półce.
–
Nie powinnaś oglądać tych zdjęć. To moja rodzina i moja osobista
sprawa.
–
Przypominam ci, że do czasu rozwodu to jest również moja rodzina.
Rodzina, o której nic nie wiem. –
Przerwała na chwilę i patrzyła na niego
uważnie. – Dlaczego, Nick? Dlaczego nigdy mi o niej nie opowiadałeś?
–
Jak większość rozsądnych ludzi, unikam przykrych tematów –
odpowiedział chłodno.
–
Wiem, że twoja matka zmarła przy porodzie, ale co z twoim ojcem?
Spojrzał na nią lodowatym wzrokiem i nic nie mówiąc, wrócił na kanapę.
–
Nick, czy twój ojciec żyje? – nie ustępowała.
– Nie.
–
Dlaczego zmarł? Był na coś chory?
–
Andy, możesz przestać? – spytał rozdrażniony. – Próbuję czytać.
Było jasne, że nie zamierza zdradzać jej żadnych szczegółów ze swojego
życia. Przestała więc zadręczać go pytaniami i wróciła do oglądania zdjęć.
Najbardziej interesowały ją te z dzieciństwa Nicka. Na wielu bawił się z Bess,
siedział na jej kolanach, wtulony w jej ramiona. Na niektórych był też Homer,
mąż Bess. Tylko dwa zdjęcia przedstawiały Nicka z ojcem. Stali sztywno obok
siebie, nie było widać żadnego ciepła między nimi.
–
Miałeś dobre stosunki z ojcem? – spytała, uważnie obserwując jego
reakcję.
– Nie.
– Dlaczego?
–
Znajdź sobie lepiej coś do czytania. Wszystko będzie ciekawsze niż moje
dzieciństwo.
Czy byłby równie nieustępliwy, gdyby wiedział, że nosi jego dziecko?
Ostatecznie, choćby z medycznych względów, powinna znać historię jego
rodziny. Może byli obciążeni jakąś chorobą dziedziczną? Ciekawe, na co zmarł
jego ojciec...
Westchnęła ciężko i zamknęła album. Obejrzy go kiedyś z Bess i wypyta ją
o wszystko.
Podniosła się z podłogi i podeszła do okna. Świat na zewnątrz tonął w
mroku i strugach deszczu. Nagle silny błysk rozdarł niebo i sekundę potem piorun
uderzył w wielkie drzewo rosnące w pobliżu domu.
Andy krzyknęła przestraszona i odruchowo zamknęła oczy. Zanim je
otworzyła, poczuła, że oplatają ją silne ramiona Nicka.
–
Wszystko w porządku? – spytał, przytulając ją do siebie.
Kiwnęła głową i oparła się o jego szeroką pierś. Było jej dobrze, ciepło,
bezpiecznie. Wprawdzie serce biło jak oszalałe, ale nie potrafiła sobie odmówić
tej chwili słabości.
Przez chwilę stali tak w milczeniu, a potem Nick odwrócił ją do siebie i
zmusił, żeby popatrzyła mu w oczy. Jego spojrzenie podziałało na nią
magnetycznie. Nie potrafiła odwrócić wzroku, nawet wtedy, gdy wyczytała w
oczach Nicka, że zaraz ją pocałuje.
Miała rację. Po chwili poczuła delikatny dotyk jego ust, które pieściły ją
słodko i czule. To był długi, subtelny pocałunek przypominający wszystkie
cudowne dni, które razem spędzili.
Ale nagle pocałunek zmienił charakter. Stał się mocniejszy i pełen pasji.
Nick wsunął dłonie pod jej sweter i delikatnie gładził ją wzdłuż kręgosłupa.
Poczuła znajomy dreszcz pożądania i wiedziała, że to ostatni moment, żeby
przerwać pieszczoty.
Z trudem oderwała się od jego ust. Ciężko oddychając, oparła policzek na
jego piersi i wyszeptała:
–
Musimy przestać, Nick.
– Dlaczego? –
spytał chrapliwie.
–
Nie chcę się z tobą kochać, bo wcale mnie nie pragniesz – odpowiedziała.
Przez chwilę nic nie mówił. Słyszała tylko jego urywany oddech.
–
To najgłupsza rzecz, jaką słyszałem – wykrztusił po chwili i przytulił ją
mocniej. –
Chcesz zobaczyć, jak bardzo cię pragnę?
– Nie –
wyszeptała. – Pragniesz mojego ciała, ale nie mnie samej.
–
Znowu zaczynasz te brednie...? Dlaczego? Pragnę cię, Andy, jak nie
pragnąłem nigdy żadnej kobiety. Od kiedy cię poznałem, nawet nie spojrzałem na
inną, uwierz mi! – Chwycił ją delikatnie za ramiona i lekko potrząsnął.
–
Nie rozumiesz mnie, Nick. Pragniesz mnie, ale nie chcesz ze mną
poważnie rozmawiać, nie chcesz, żebyśmy dzielili nasze życie. Liczyłam się dla
ciebie tylko jako partnerka do łóżka. Wiesz, tego dnia, kiedy od ciebie odeszłam,
uświadomiłam sobie, że pewnie od tygodni nie widziałeś mnie normalnie ubranej.
Wracałeś do domu tylko po to, żeby ze mną spać.
–
Wracałem, żeby się z tobą kochać, a to wielka różnica! Kocham cię,
Andy, ale jestem bardzo zajętym człowiekiem. Całe życie pracowałem na to, by
rozwinąć firmę i nie mogę teraz zwolnić tempa. Czego ty oczekujesz? Żebym
wpadał w południe na obiad i wysłuchiwał, jak streszczasz mi ostatni odcinek
opery mydlanej?
Stawał się coraz bardziej zirytowany, ale nie była tym zaskoczona. Zawsze
tak reagował, kiedy próbowała podejść do niego zbyt blisko. Atak był jego
najlepszą obroną.
– Nie –
zaprzeczyła łagodnie. – Choćby dlatego, że nie oglądam takich
filmów. Chcę żyć z człowiekiem, który będzie ze mną rozmawiał o naszej
przyszłości, o naszym życiu...
–
Rozmawiał?! – wykrzyknął rozdrażniony. – Ja ciężko pracuję na tę
przyszłość! Właśnie dlatego nie było mnie w domu, żeby zapewnić ci wszystko,
czego pragniesz! Rozumiesz?
–
Nie udało ci się to, Nick – powiedziała spokojnie.
–
Co masz na myśli? Czego ci brakowało?
– Ciebie. I dziecka.
Spojrzał na nią dziwnie, po czym odwrócił się i bez słowa, lekko kulejąc,
wysze
dł z pokoju.
Nick spędził w sypialni resztę popołudnia. Andy nie przeszkadzała mu.
Oboje potrzebowali czasu, żeby spokojnie pomyśleć. Nigdy nie miała
wątpliwości co do tego, że Nick jej pragnie. Zawsze jednak chciała od niego
czegoś więcej niż tylko rozkoszy w sypialni. Ale tylko tam Nick stawał się
bardziej otwarty. We wszystkich innych sytuacjach celowo trzymał ludzi na
dystans i nawet dla niej nie robił wyjątku.
Siedziała teraz w saloniku Bess i myślała o małym chłopcu, który na
pamiątkowym zdjęciu nie chciał się przytulić do ojca.
Kiedy zapadł zmrok, przeszła do kuchni i zaczęła szykować kolację. Gdy
wszystko było już gotowe, podeszła do drzwi sypialni i zapukała.
– Nick? Kolacja gotowa.
–
Nie jestem głodny.
Uśmiechnęła się do siebie i pokiwała głową. Typowe zachowanie
obrażonego samca.
Otworzyła drzwi i spojrzała łagodnie na rozciągniętego w poprzek łóżka
Nicka.
–
Nie bądź śmieszny!
Popatrzył na nią z wyraźną urazą, ale nic nie odpowiedział.
–
Daj spokój, Nick. Utknęliśmy tu nie wiadomo na jak długo i lepiej, jeśli
nie będziemy się na siebie dąsać z byle powodu.
–
Nie dąsam się, po prostu nie jestem głodny – odezwał się obrażonym
tonem.
– Jasne –
powiedziała, z trudem ukrywając rozbawienie. – Dlatego siedzisz
tu po ciemku i udajesz, że nie masz ochoty na pieczeń ze smażonymi
ziemniakami.
Powoli jego twarz zaczęła przybierać pogodniejszy wyraz.
–
Dlaczego nie powiedziałaś tego od razu? – spytał, podnosząc się z łóżka.
–
Pieczeń z ziemniakami wyrwałaby mnie nawet z grobu. Ale swoją drogą to
niec
zyste zagranie. Nie powinnaś kusić mnie w ten sposób.
–
Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone – odpowiedziała ze
śmiechem.
–
Na wojnie i w miłości... – powtórzył. – Ciekawe, gdzie jesteśmy...
– Jak twoja kostka? –
zmieniła temat.
–
Trochę boli, ale jest coraz lepiej.
–
Świetnie. To znaczy, że będziesz mógł pozmywać po kolacji.
–
Ej, poczekaj, tego nie było w umowie.
–
Co z tego? Nie mogę przecież robić wszystkiego sama, a nie ma tu nikogo
poza tobą, kto mógłby zabawiać się w kuchcika.
Dobrze dopr
awiona pieczeń była rzeczywiście ulubionym daniem Nicka, a
co ważniejsze – zdecydowanie poprawiała mu humor. Kolacja przebiegła w
wyjątkowo miłym nastroju.
Kiedy skończyli posiłek, oboje zabrali się za sprzątanie.
–
Dobrze, że nikt mnie przy tym nie widzi – mruknął Nick, skrobiąc
patelnię.
–
Dlaczego? Myślę, że to dodałoby ci ludzkich cech w oczach wielu osób.
–
Zbyt długo pracowałem na obraz twardziela bez uczuć, żeby jedna
patelnia mogła to zniszczyć – zaśmiał się głośno.
–
Ej, coś mi się zdaje, że ktoś powinien rozbić ten posągowy wizerunek.
Jeszcze chwila, a sam w to uwierzysz. Przydałoby ci się trochę pokory!
Ze zdziwieniem zauważyła, że jej słowa zmiotły gdzieś pogodny nastrój,
jaki panował w kuchni. Nick zamyślił się nad czymś, po chwili zaś powiedział
poważnie:
–
Mylisz się, Andy. Są sprawy, do których zawsze podchodziłem z dużą
pokorą. Na przykład nasze małżeństwo. Nie raz zastanawiałem się, czym sobie na
ciebie zasłużyłem. Zawsze traktowałem nasz związek z dużym respektem.
– Z respektem, czy ze strachem, Nick? –
spytała cicho.
–
Co masz na myśli?
–
To, że chyba bałeś się mnie kochać. Podobnie jak wszystkich wokół.
Może z wyjątkiem Bess, ale ona nie zostawiła ci wyboru. Zalała cię swoim
uczuciem i odpowiedziałeś tym samym, a byłeś jeszcze zbyt mały, żeby wiedzieć,
czym to grozi.
Zacisnął szczęki i zapytał kpiąco:
–
Od kiedy zostałaś psychologiem?
–
Nie zostałam, ale chętnie porozmawiałabym z psychologiem, jeśli dzięki
temu moglibyśmy uratować nasze małżeństwo. Zgodziłbyś się? – Wiedziała, jaka
będzie jego odpowiedź, ale postanowiła spróbować.
–
Nie potrzebuję banalnych formułek! Jeżeli sobie dobrze przypominam, to
ty odeszłaś ode mnie, nie odwrotnie!
–
Zawiadom mnie, jak już wpadniesz na to, dlaczego tak się stało –
odpowiedziała Andy, starając się stłumić złość.
Odwiesiła ścierkę i skierowała się do drzwi.
–
Dokąd idziesz?
–
Przynieść Noego.
–
Gdzie on jest? Całkiem o nim zapomniałem.
–
Zostawiłam go na ganku, nie chcę, żeby się przyzwyczaił, że ciągle jest
ze mną. Jak tylko wrócę do pracy, większość czasu będzie musiał spędzać sam.
Włożyła kurtkę i wyszła na ganek. Chłodny wiatr nieprzyjemnie wciskał
się pod ubranie i powodował, że cała drżała. Podeszła do skrzynki, w której
zostawiła szczeniaka i pochyliła się nad nią z troską.
–
Zmarzłeś pewnie, mały?
Psiak zapiszczał żałośnie i zaczął podskakiwać, domagając się, żeby wzięła
go na ręce.
– A jak twoja kolacja? –
Zajrzała głębiej i stwierdziła, że nie ma nawet
śladu po kawałku pieczeni, który mu zostawiła. – To musi być też twoje ulubione
danie! –
zaśmiała się i wyjęła zwierzątko ze skrzyni.
Szybko pobiegła do domu i postawiła Noego na krześle w kuchni.
–
Zaraz dostaniesz ciepłego mleczka, a potem chyba będziesz musiał się
umyć. I nie protestuj, ciepły prysznic przyda się nam obojgu, inaczej nie
wpuszcz
ę cię do łóżka.
Nalała mu mleka do miski i usłyszała, jak Nick mruczy do siebie w salonie:
–
Ten cholerny pies jest traktowany lepiej niż ja.
Kiedy wykąpani wrócili do salonu, w telewizji nadawano właśnie prognozę
pogody.
– Co powiedzieli? –
spytała Andrea z zaciekawieniem.
– Cii... –
odpowiedział Nick niecierpliwie. Usiadła w fotelu i wzięła Noego
na kolana. Tymczasem na ekranie pojawiły się kolorowe mapy, z których
jednoznacznie wynikało, że będzie tylko gorzej. Zbliżał się front zimnego
powietrza, a to mogło oznaczać nawet mrozy.
– Poradzimy sobie, prawda? –
spytała zaniepokojona, kiedy program się
skończył.
–
Dopóki działa elektryczność, na pewno.
–
Weźmy na noc w razie czego dodatkowe koce z szafy – zaproponowała.
– Jeste
ś pewna, że chcesz tu zostać?
– Tak –
odparła zdecydowanie. Chłód to nie była jeszcze najgorsza rzecz,
jaka jej groziła.
Nick nie próbował jej przekonać, żeby zmieniła zdanie i gdzieś w głębi
duszy poczuła się rozczarowana.
Bez słowa wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił, niosąc dwa koce. Położył
je na kanapie, mruknął ciche „dobranoc” i zamknął za sobą drzwi.
Patrzyła za nim ze smutkiem w oczach. Musiała przyznać, że tęskniła za
nim, za jego miłością i za rodziną, którą mogli stworzyć. Ta ostatnia myśl
przy
pomniała jej o przyniesieniu kilku biszkoptów na rano.
Postawiła na stole talerzyk z ciastkami, przygotowała posłanie, wtuliła się
w pachnącą sierść Noego i po chwili oboje już spali.
Kiedy rano otworzyła oczy, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, był stożek
d
rewna układany pracowicie przez Nicka w kominku.
Poderwała się i chciała spytać, co robi, ale natychmiast poczuła znajomy
ucisk w żołądku i czym prędzej sięgnęła po ciastko.
– Co robisz? –
spytał Nick, odwracając się do niej ze zdziwieniem.
– Hm, jem ciast
ka. Przyniosłam je wczoraj, ale nie zdążyłam zjeść, a teraz
jestem trochę głodna. – Szybko wpakowała sobie kolejnego biszkopta do ust,
mając nadzieję, że to uspokoi jej wnętrzności. – A co ty robisz? – próbowała
zmienić temat.
–
Wysiadła nam elektryczność i nie mamy ogrzewania. Jak tylko
wysuniesz się z tego kokonu, sama poczujesz. Na szczęście kuchenka Bess jest na
gaz. Jak chcesz, możesz się zająć śniadaniem.
–
W porządku – mruknęła w odpowiedzi, zaskoczona, że Nick dał się
nabrać na bajeczkę o nagłym ataku porannego głodu.
– Tylko nie zapomnij tym razem o bekonie! Samo wspomnienie zapachu
boczku wystarczyło, żeby żołądek Andy wywinął kozła. Opadła na poduszkę i
powiedziała:
–
Jak masz ochotę na bekon, to sam go sobie smaż. Ja chyba jeszcze trochę
poleżę.
Zamknęła oczy i próbowała uspokoić swój organizm. Nagle poczuła na
czole ciepły dotyk.
–
Dobrze się czujesz? – spytał Nick z troską. – Wyglądasz jakoś
niewyraźnie...
–
Po prostu chcę jeszcze trochę poleżeć. Chyba się nie wyspałam.
–
Odpoczywaj więc, a ja zrobię śniadanie.
–
Jak sobie życzysz – odparła, ziewając przeciągle. – Mógłbyś podgrzać
trochę mleka dla Noego?
–
Mogę nawet zanieść go do skrzynki, jeśli chcesz.
–
Nie! Dziś jest za zimno.
–
Nie obawiaj się, przestawiłem ją do kuchni. Masz rację, on rzeczywiście
powinien nauczyć się samodzielności.
–
Dzięki, weź go w takim razie, ja przyjdę za kilka minut.
Podała mu szczeniaka, a sama z ulgą wyciągnęła się na kanapie. Oddychała
głęboko i próbowała wmówić sobie, że nie czuje żadnych drażniących zapachów
dolatujących z kuchni. Miała nadzieję, że zdoła opanować nudności, zanim
będzie musiała tam wejść.
Kiedy poczuła się trochę lepiej, wysunęła nogi spod kołdry i natychmiast
zrozumiała, o czym mówił Nick. Otoczyło ją nieprzyjemne, chłodne powietrze.
Szybko
podeszła do kominka, żeby choć trochę się ogrzać.
W łazience było jeszcze gorzej. Umyła się więc czym prędzej, włożyła
świeże ubranie i przeszła do kuchni.
Nick stawiał właśnie na stole patelnię z jajecznicą.
–
Dobrze, że jesteś. Już myślałem, że będę musiał siłą wyciągać cię z łóżka.
–
Nie wiedziałam, że jest już tak późno – wytłumaczyła się słabo.
Noe usłyszał jej głos i zaczął skomleć w kącie kuchni. Andy wstała i
zamierzała wziąć go na ręce, kiedy Nick stanowczo zaprotestował:
– Nie! Pies zostaje w skr
zyni podczas śniadania. Nie powinnaś uczyć go, że
dostaje coś ze stołu.
– To jeszcze szczeniak, Nick.
–
I dlatego już powinnaś zacząć go tresować.
–
Och, Panie Mądry, od kiedy jesteś takim ekspertem? – spytała kpiąco. –
Jeden pies wystarczył, żebyś posiadł całą wiedzę na ten temat?
Nie odpowiedział, ale spojrzał na nią chłodno i natychmiast pożałowała
swojej uwagi.
–
Jak myślisz, przeżyjemy jakoś bez prądu? – spytała ugodowo.
– Musimy. –
Podał jej patelnię i obserwował, ile sobie nałoży. – Dlaczego
jesz tak
mało? I nie wzięłaś ani kawałka bekonu.
–
Jakoś nie mam apetytu. Ale zjem tosty, to powinno wystarczyć.
Pokręcił głową bez przekonania.
–
Więc myślisz, że kominek ogrzeje salon? – zagadnęła go znowu.
– Na pewno. Jest tylko jeden problem –
bez wątpienia nie uda się nim
ogrzać sypialni. Od dzisiaj śpimy więc razem.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
–
To niemożliwe! – powiedziała stanowczo, kiedy w końcu udało się jej
odzyskać głos.
–
Nie ma innego wyjścia, Andy. W nocy temperatura ma spaść grubo
poniżej zera – odpowiedział spokojnie.
–
Musi być jakiś sposób... – Przez chwilę intensywnie myślała, w końcu
zawołała zadowolona: – Wiem! Zrobisz sobie posłanie na podłodze i będziesz
spał przed kominkiem!
–
Dzięki! To prawdziwy akt miłosierdzia z twojej strony! Nie mam
zamiaru nara
żać się na takie tortury, kiedy mogę spać w wygodnym łóżku. –
Przerwał na chwilę i popatrzył na nią uważnie. – Czego się boisz, Andy?
Wyraźnie mi powiedziałaś, że nie chcesz się ze mną kochać, a ja nie mam zamiaru
używać siły, żeby złamać twój opór, więc o co ci chodzi?
–
Po prostu myślę, że to nie jest najlepszy pomysł – odpowiedziała, nie
patrząc mu w oczy.
–
Czyżbyś sobie nie ufała? – spytał prowokująco.
–
Nick, przyznaję, że wtedy nie do końca mówiłam prawdę. Uwielbiam
kochać się z tobą, ale to niczego nie zmienia. Nadal uważam, że nasze
małżeństwo nie może istnieć w takiej formie jak dotychczas. Dopóki jesteśmy tu
uwięzieni, możemy spać razem, a nawet kochać się co noc, ale to nie zmieni
mojej decyzji.
Widać było, jak bardzo zraniła go tymi słowami. Jej też nie łatwo było to
mówić, ale wiedziała, że musi być z nim szczera.
Po tym, jak od niego odeszła, przez krótki czas miała jeszcze nadzieję, że
będzie się starał ją odnaleźć i naprawić ich związek. Tak się jednak nie stało.
Pieniądze, które wpłacił na jej konto, były jedyną próbą kontaktu z jego strony, w
dodatku zupełnie nie taką, o jaką jej chodziło.
Widziała, jak twarz mu tężeje, aż w końcu odezwał się zimno:
–
Może szkoda, że nie miałaś żadnej praktyki w prowadzeniu interesów.
Wiedziałabyś wtedy, jak należy cenić kompromis. Większość kobiet byłaby
zachwycona, dostając tyle, ile ja tobie zaoferowałem.
– Pewnie tak –
odparła spokojnie. – Dlatego też nie sądzę, żebyś miał
kłopoty ze znalezieniem kogoś na moje miejsce.
– Czego ty chcesz, Andy!? –
zawołał zirytowany. – Mam spowiadać ci się z
całego życia, żeby móc się z tobą przespać?!
–
Naprawdę myślisz, że seks to najważniejsza rzecz w małżeństwie?
Byłam dla ciebie ważna tylko jako partnerka do łóżka?
–
To przynajmniej było prawdziwe – powiedział, wstając z krzesła. Oparł
ręce na stole i patrząc na nią twardo, mówił dalej: – Prawdziwsze niż te wszystkie
rozmowy, których podobno tak ci brakowało. Byłem z tobą szczery, Andy.
Ożeniłem się z tobą i byłem ci wierny. Czego jeszcze chcesz?
Westchnęła ciężko i wsparła głowę na rękach.
–
Ciebie. Nie tylko twojego ciała, czy twoich pieniędzy. Chcę dzielić z tobą
życie.
Milczał przez chwilę, po czym odezwał się zimno:
–
Radziłem sobie jakoś bez ciebie przez trzydzieści dwa lata, poradzę sobie
przez następne kilkadziesiąt.
Wyprostował się, odwrócił do niej tyłem i wsadził ręce do kieszeni.
–
Oczywiście, że sobie poradzisz. Tylko czy naprawdę o to ci chodzi?
Chcesz zasklepić się do końca i nigdy już nie być z nikim naprawdę blisko? Tak
trudno ci się otworzyć i dzielić ze mną swoje uczucia?
– Prosisz o zbyt wiele.
Niestety, obawiała się, że to prawda. Westchnęła ze smutkiem i podniosła
się z krzesła.
–
Posprzątam tu.
Nie było sensu prowadzić dalej tej bolesnej rozmowy, która i tak niczego
nie mogła zmienić.
Przez
dłuższą chwilę spoglądał na nią zdziwiony. Najwyraźniej oczekiwał
dalszych ataków na swoją prywatność.
–
Pomogę ci – powiedział w końcu.
–
Nie trzeba. Poradzę sobie z włożeniem kilku talerzy do zmywarki.
–
Andy, zmywarka jest na prąd. Nie działa – przypomniał jej.
–
Och! Zupełnie zapomniałam. Nie mamy więc też ciepłej wody?
– Hm –
pokręcił głową.
–
Więc nici z ciepłego prysznica?!
–
Możemy wykorzystać stare pionierskie sposoby. Zagrzejemy wodę i
będziemy się nawzajem polewać – zaproponował z figlarnym uśmiechem.
–
Chyba wolę sposób morsów – będę się hartować w zimnej wodzie –
odpowiedziała pospiesznie.
–
Mimo wszystko podgrzeję trochę wody, żebyśmy mogli przynajmniej
umyć naczynia.
Kiwnęła głową i w tym momencie usłyszała żałosny pisk dochodzący ze
skrzynki.
–
Noe! Prawie o tobie zapomniałam! Zjadłeś swoje śniadanie? – Zajrzała
do jego miski i stwierdziła, że jest pusta. – Jak dalej będziesz miał taki apetyt,
trzeba będzie zmienić ci imię na Goliat.
–
Widzę, że obracasz się w biblijnej tematyce, Bess byłaby zadowolona.
Może nawet udałoby ci się namówić ją, żeby go adoptowała.
– O nie! On jest mój! –
zawołała zdecydowanie Andy i przytuliła pieska do
siebie. –
Zabieram go ze sobą. Jakoś sobie poradzimy, dopóki nie znajdę
większego mieszkania.
Nick
otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się, widząc
wyraz jej twarzy. Wzruszył tylko ramionami i obojętnie zauważył:
–
Woda się zagotowała.
Mimo koncertu żałosnych pisków, szczeniak trafił do pudła, a Andy
przygotowała sobie stanowisko do zmywania. Napełnili zlew wodą, poznosili
talerze, a potem milcząco podzielili się zadaniami – Andrea myła, a Nick wycierał
naczynia.
Pracowali zgodnie jak świetnie zgrana załoga. Tylko panująca wokół cisza
psuła nieco nastrój. Andrea szukała w głowie jakiegoś mało kontrowersyjnego
tematu, na który mogliby porozmawiać.
–
Opowiedz mi o tym, jak cię porwali – poprosiła w końcu.
–
To nie było nic takiego. Nie ma o czym opowiadać.
– Nick! –
zirytowała się. – Przestań mówić tak znużonym tonem, jakby
porwania zd
arzały ci się co tydzień!
Na chwilę przerwał wycieranie talerzy i popatrzył na nią zaskoczony
wybuchem. Po chwili jednak zaczął mówić:
–
Razem z przedstawicielami miejscowych władz jechałem na spotkanie
służbowe. Samochód zatrzymał się na światłach i wtedy ktoś otworzył drzwi.
Przystawili nam pistolety do głów i wyciągnęli na zewnątrz. Wpakowali nas do
innego samochodu i wywieźli gdzieś w głąb kraju. Tam nas rozdzielili i już potem
nie widziałem swoich towarzyszy. Z tego, co wiem, szybko ich wypuścili. Ja
m
iałem być najważniejszą kartą w ich rozgrywce. Powiedzieli mi, żebym nie
stawiał oporu, to nic mi się nie stanie.
–
Nie bili cię? – upewniła się.
–
Do czasu, kiedy nie próbowałem uciekać, nie.
–
Próbowałeś uciekać?!
–
Nie zamierzałem siedzieć i czekać na cud. Wiedziałem, że chcą wywrzeć
nacisk na swoje władze, a jak wiesz, nasz rząd nie negocjuje z terrorystami. Mogli
mnie trzymać całe miesiące. Postanowiłem więc uciec, ale za pierwszym razem
się nie udało.
–
Jak w końcu to zrobiłeś?
–
Kręcił się tam dwunastoletni dzieciak, który marzył, żeby zobaczyć
Nowy Jork. Obiecałem, że go tam zabiorę, jeśli pomoże mi uciec. Którejś nocy
poczekaliśmy, aż wszyscy zasną. Mały zabrał wielbłąda swojego wuja i
ruszyliśmy do najbliższego miasta. Mieliśmy kilka godzin przewagi, zanim tamci
się obudzili i stwierdzili, że mnie nie ma. Potem już było prosto – dostaliśmy się
do ambasady amerykańskiej i tam się nami zajęli.
–
A co z chłopcem?
–
Jahed jest bezpieczny w ambasadzie. Jak tylko dostanie wizę, przyleci na
wycieczkę do Ameryki. Postaram się, żeby to były najwspanialsze dni, jakie
dotąd przeżył. Gdyby nie on, nadal siedziałbym związany w ciemnej lepiance i
marzyłbym o ciepłym posiłku.
–
Nie dawali ci jeść? – spytała przerażona.
–
Coś tam dawali, ale trudno to nazwać jedzeniem. Nie masz pojęcia, jakie
dania chodziły mi wtedy po głowie. Tymczasem dostawałem jedynie kawałek
jakiegoś dziwnego placka. – Uśmiechnął się smutno i odstawił do szafki ostatni
talerz.
Andy popatrzyła na niego z wyraźną troską, ale nic nie powiedziała.
W
ytarła dłonie, odwiesiła ścierkę i zamierzała wyjść z kuchni.
–
Andy, poczekaj! Ja... Nie tylko o jedzeniu myślałem, kiedy tam
siedziałem.
Podszedł do niej i najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się
zdecydować.
–
Ja też dużo o tobie myślałam, Nick.
–
Naprawdę? – Wyciągnął rękę i czule dotknął jej policzka. – Wyobrażasz
sobie, jaka to byłaby tragedia, gdybyśmy już nigdy nie mieli się pocałować, nie
dotknąć... Spojrzała na niego smutno i wyszeptała:
–
Myślałam o tym, jaki pusty byłby świat bez ciebie. Objął ją ramionami i
przytulił. Nie protestowała, ale też nie odwzajemniła uścisku. Kiedy spojrzał na
nią pytająco, powiedziała cicho:
–
Kocham cię, Nick. Myślę, że zakochałam się w tobie od pierwszej chwili,
kiedy cię zobaczyłam. Ale nie możemy żyć razem. Nie mamy wspólnych planów,
marzeń, nie cenimy tych samych wartości.
Opuścił ramiona i oparł się ciężko o lodówkę. Przez chwilę patrzył w
milczeniu, po czym zapytał:
– Powiedz mi, czego pragniesz.
–
Chcę, żebyś mi opowiedział o swoim życiu. Dlaczego tak uparcie
trzymasz wszystkich na dystans? Co się stało z twoim ojcem? Dlaczego nie
chcesz mieć dzieci?
–
Wyobrażasz sobie mnie z dzieckiem? – odezwał się z powątpiewaniem. –
Nie wiem, jak być ojcem, bo mój własny był zbyt kiepski, żebym mógł się tego
nauczyć.
– Nick, na pewno...
–
Chciałaś odpowiedzi, więc ją masz – przerwał jej szorstko. – Dorastałem,
nienawidząc własnego ojca i dlatego nie chciałbym, aby kiedykolwiek przytrafiło
się to mojemu dziecku. Nie chcę być przyczyną czyjegoś nieszczęścia. Jedyne
wyjście, jakie widzę, to nie mieć dzieci.
–
Nie jesteś taki jak twój ojciec, Nick!
–
Jestem! Widziałaś zdjęcia, resztę może opowiedzieć ci Bess. Jestem taki
jak on, chociaż w inny sposób! Mówiłaś, że boję się uczuć, i miałaś rację. Dopóki
cię nie spotkałem, nigdy nie pozwoliłem sobie na poważne zaangażowanie w
jakikolwiek związek. A potem pojawiłaś się ty i to uczucie zupełnie mnie
obezwładniło. Miałem wrażenie, że nie panuję już nad swoim życiem, że
poddałem się czemuś, co jest silniejsze ode mnie. – Zrobił krok w jej kierunku, ale
nie dotknął jej. Spojrzał jej w oczy i powiedział wolno: – Kocham cię, Andy.
Najbardziej na świecie. Siedziałem w brudnej lepiance, łaziły po mnie robaki,
jadłem jakieś świństwa, żeby przeżyć, i jedyne, o czym marzyłem, to móc cię
znowu zobaczyć.
– Och, Nick! –
zawołała i rzuciła się w jego ramiona. Przytulił ją do siebie,
a potem kontynuował:
–
Kocham cię i jeśli tylko potrafisz zrezygnować z tego niedorzecznego
marzenia o dziecku, możemy być najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Mogę
dać ci wszystko, czego pragniesz... oprócz dziecka.
W ciągu kilku sekund z niewysłowionego szczęścia spadła na dno
zwątpienia. Nie wiedziała, co powiedzieć. Oparła głowę na jego piersi i słuchała,
jak mówił dalej:
–
Miałaś rację, Andy. Zacząłem spędzać coraz więcej czasu w biurze tylko
dlatego, żeby nie być tak długo z tobą. Przerażało mnie to, jak bardzo cię pragnę,
to, że stajesz się dla mnie coraz ważniejsza. Myślałem, że jeśli będę trzymał cię na
dystans, uda mi się zachować kontrolę nad uczuciami. Ale poniosłem totalną
porażkę – im mniej czasu spędzałem z tobą, tym bardziej tęskniłem.
Andy czuła, że z oczu spływają jej długo powstrzymywane łzy. Co mogła
zrobić? Może gdyby miała jakiś wybór, zdecydowałaby się na życie z Nickiem
bez szans na to,
aby kiedykolwiek urodzić dziecko. Ale teraz nie miała już
wyboru.
–
Tam, w Afryce, stwierdziłem, że ty jesteś w moim życiu najważniejsza.
Możemy być jeszcze szczęśliwi, Andy. Jeśli chcesz, wezmę długi urlop,
Wyjedziemy w podróż. Wymyśl tylko, gdzie chcesz jechać, a za kilka dni
możemy ruszać.
Odsunął się lekko i uniósł jej głowę, żeby zobaczyć oczy. Łzy spływały jej
po policzkach i przez chwilę nic nie mówiła.
–
Nie mogę – wyszeptała w końcu.
–
Czego nie możesz?
–
Nie mogę zrezygnować z dziecka – odpowiedziała z bólem.
Widziała, jak buzuje w nim złość.
–
Dlaczego nie potrafisz iść na żadne ustępstwa? – spytał zimno. –
Zrobiłem wszystko, o co prosiłaś, otworzyłem przed tobą serce. To ciągle za
mało?
–
Nick, spróbuj mnie zrozumieć – poprosiła. – Straciłam rodziców, kiedy
byłam małą dziewczynką. Przez całe lata wychowywałam się u obcych ludzi. Nie
było mi tam źle, miałam zapewnione jedzenie i miejsce do spania, ale tylko tyle.
Od kiedy pamiętam, zawsze marzyłam o własnej rodzinie!
–
Ja będę twoją rodziną, Andy. Ja i Bess.
– Nie. –
Pokręciła głową i resztką sił odwróciła się od niego.
–
W takim razie kłamałaś.
–
Słucham? – Spojrzała na niego zaskoczona.
–
Kłamałaś – powtórzył chłodno. – Mówiłaś, że mnie kochasz. I zarzucałaś
mi, że pragnę tylko twojego ciała. Chyba mogę to samo powiedzieć o tobie –
jedyne, czego ode mnie chcesz, to dziecko.
Wyszedł z kuchni, zostawiając ją na środku z bólem w sercu.
– Nie, Nick –
powiedziała do siebie. – Mylisz się. Ja już mam twoje
dziecko, ale chciałabym dostać jeszcze ciebie.
Długi, ponury dzień dobiegał wreszcie końca. Andrea zrobiła porządek w
spiżarni i upiekła ciasteczka owsiane. Musiała się czymś zająć, żeby nie myśleć o
wszystkim, co dziś usłyszała.
Nick siedział w salonie i czytał. Zaniosła mu kanapkę, a sama od razu
wróciła do kuchni. Noe piszczał w pudle, domagając się, żeby wzięła go na ręce,
ale postanowiła mu nie ulegać. Nick miał rację – nie powinna teraz rozpieszczać
go zanadto, jeśli potem nie będzie w stanie zapewnić mu tyle samo uwagi i
czułości. W zasadzie to samo odnosiło się do dziecka. Zastanawiała się, czy
będzie umiała być dobrą matką. Jedno wiedziała na pewno – już teraz kochała
swoje dziecko. Być może nie mogła mieć wszystkiego, czego pragnęła, ale z tego
jednego nie mogła zrezygnować. Nawet jeśli przez resztę życia miała tęsknić za
Nickiem.
Umyła talerze po kanapkach i poszukała czegoś do pisania. Postanowiła
napisać list do Bess i wszystko jej wyjaśnić. Miała nadzieję, że to pomoże jej przy
okazji uporządkować myśli.
Koło piątej na dworze zaczęło się ściemniać. Andy rozejrzała się wokół,
ale nie miała pojęcia, gdzie Bess może trzymać świece. Przeszła do salonu i
powiedziała:
–
Nick, potrzebujemy świec albo lampy naftowej, zaraz zrobi się
kompletnie ciemno.
–
Zajrzyj do spiżarni – odparł, nie podnosząc wzroku znad książki. – Po
prawej stronie, za drzwiami, powinny być świece. Nie bierz za dużo, bo nie
wiadomo, na jak długo muszą nam wystarczyć.
Ta chłodna, pozbawiona emocji odpowiedź trochę ją zirytowała, ale starała
się tego nie okazać. Najwyraźniej postanowił traktować ją jak przypadkowego
towarzysza niedoli, a ona nie zamierzała protestować. Nie mogła mu przecież
wytłumaczyć, dlaczego nie może zrezygnować z dziecka i zgodzić się na jego
propozycję. W każdym razie, jeszcze nie teraz. Zamierzała oczywiście
powiedzieć mu, że jest w ciąży, ale wolała to zrobić później, kiedy już będą
daleko od siebie.
Kilka minut później Nick nieoczekiwanie pojawił się w kuchni.
–
Mam przygotować coś na kolację? – spytał.
–
Zostało jeszcze trochę wczorajszej pieczeni, jeśli masz na nią ochotę.
Mogę ugotować do niej ziemniaki i zrobić jakąś sałatkę – zaproponowała.
–
Może po prostu zjemy pieczeń z chlebem. To będzie prostsze.
–
Niestety, nie. Nie mamy już chleba. Zostało kilka kromek, ale pewnie są
już zupełnie czerstwe.
–
Hmm. To niedobrze. Nie przeżyję bez pieczywa. Piekłaś kiedyś chleb?
– Nie, a ty?
Pokręcił przecząco głową.
–
Widziałem kilka razy, jak Bess to robiła, ale nie sądzę, żebym coś
pamiętał. Zróbmy teraz ziemniaki i sałatkę, a potem poszukamy jakichś książek
k
ucharskich, może znajdziemy gdzieś przepis na chleb.
Andy miała poważne wątpliwości co do ich umiejętności w tej dziedzinie,
ale zachowała uwagi dla siebie. Ostatecznie, nawet gdyby chleb wyszedł
niejadalny, wspólna praca dawała szansę na złagodzenie stosunków.
–
Możemy spróbować – zgodziła się, ukrywając brak wiary w ich kulinarne
zdolności.
–
Tymczasem zajmij się ziemniakami, a ja przygotuję sałatkę –
zadysponował Nick.
Otworzył lodówkę i wyjął z niej warzywa.
–
Jak nasze zapasy? Trzymają się jeszcze? – spytała zaniepokojona.
–
Warzywa są w porządku, ale mleko możemy już pewnie wylać do zlewu.
Westchnęła ciężko i zajęła się obieraniem ziemniaków. Wolała nie myśleć,
co będą jedli, jeśli nadal nie będzie prądu.
Słyszała wcześniej, że znalazł gdzieś małe radio tranzystorowe, spytała
więc:
–
Znasz może prognozę pogody?
– Tak, ale nie jest najlepsza –
odpowiedział, krojąc warzywa. – Nadal
będzie padać, a w nocy zapowiadali przymrozki. Sprawdziłem drugą sypialnię, na
szczęście już nie cieknie.
– To dobrze.
Nie miałam pojęcia, że potrafisz naprawić dach.
–
Jak żyjesz na farmie, musisz się nauczyć wielu rzeczy.
Rozmowa była prawie przyjacielska, odważyła się więc zapytać:
–
Lubiłeś Homera, męża Bess?
Zerknął na nią szybko, po czym wrócił do krojenia pomidora.
–
Był miłym facetem – odparł oględnie.
–
To nie jest zbyt entuzjastyczna odpowiedź.
–
Pobrali się z Bess, kiedy miałem sześć lat. Chyba byłem o niego
zazdrosny. Teraz, po latach, myślę sobie, że on też mógł być zazdrosny o mnie. –
Wzruszył ramionami i dodał: – Homer zawsze marzył o dziecku, ale jakoś nigdy
im się nie udało.
–
Dobrze, że mieli ciebie.
– Taa... –
mruknął bez przekonania i wrzucił pomidory do miski z sałatą.
Wstał z krzesła i wyjął z lodówki sos do sałatek.
–
Powąchaj. Jak to pachnie, twoim zdaniem?
–
W porządku. Ziemniaki będą za kilka minut, jak chcesz, możesz dalej
czytać, zawołam cię, kiedy już wszystko będzie gotowe – zaproponowała, celowo
nie wracając do poprzedniego tematu. Nie chciała, żeby czuł się skrępowany
pytaniami o dzieciństwo.
–
Poszukam raczej przepisu na chleb, a przynajmniej na jakieś biszkopty.
Może chociaż to umiesz upiec? – spytał z nadzieją.
– Niestety, nie –
odpowiedziała z żalem. – Jedyne, czego się uczysz w
rodzinach zastępczych, to otwieranie puszek i przyrządzanie zupek z proszku.
–
To poszukam przepisów. Swoją drogą, nie sądziłem, że chleb to taki
luksus.
Ku jej zaskoczeniu, kolacja przebiegła w całkiem miłym nastroju. Nick
opowiadał o swoich planach związanych z firmą i tłumaczył, jak wydarzenia
ogólnoświatowe wpływają na jego interesy.
Skończyli jeść i Andy czuła, że powoli ogarnia ją panika. Zostało jeszcze
trochę czasu, ale potem nieubłaganie trzeba będzie iść do łóżka. Wolała nie
myśleć, jak rozwiążą ten problem. Na szczęście Nick zaproponował, żeby zagrali
w scra
bble, i to pozwoliło jej skupić się na czym innym.
–
Nie miałam pojęcia, że umiesz w to grać – zdziwiła się w pierwszej
chwili.
–
To ulubiona gra Bess. Ciągle nas męczyła, żebyśmy z nią grali.
Nick okazał się prawdziwym ekspertem w wymyślaniu najdziwniejszych
słówek. Ale chociaż Andy sprawdzała w słowniku wszystko, co wydało się jej
podejrzane, ani razu nie złapała go na pomyłce. Kiedy upchnął swoje dwie
ostatnie litery w słówku „om”, prychnęła z irytacją.
–
Nie ma takiego słowa!
–
Sprawdź – zaproponował z uśmiechem. Przewertowała słownik i
westchnęła z bólem.
–
No dobrze, poddaję się, wygrałeś. Znasz cały słownik na pamięć?
–
Nie, ale jako dziecko specjalnie wyszukiwałem dziwne wyrazy. Mogłem
przegrywać z Bess, ale nie znosiłem, kiedy pokonywał mnie Homer.
–
To nieuczciwe! Gdybym wiedziała, że jesteś w tym taki dobry, nie
zgodziłabym się na tę rozgrywkę – zaprotestowała ze śmiechem. Nie potrafiła
powstrzymać wesołości, wyobrażając sobie małego chłopca wyszukującego w
słowniku trudnych wyrazów po to, by zagiąć wuja.
–
Ty też jesteś niezła. Prawie mnie pokonałaś.
– Prawie –
powtórzyła i bez skutku starała się ukryć ziewanie.
Dyskretnie spojrzała na zegarek i zauważyła, że jest już prawie jedenasta.
–
Masz rację – kiwnął głową Nick. – Już późno. Czas do łóżka.
Chwila, której obawiała się przez cały dzień, właśnie nadeszła.
ROZDZIAŁ ÓSMY
–
Wezmę najpierw prysznic – powiedziała szybko, nie patrząc na niego.
Miała nadzieję, że jeśli nie będzie się spieszyła, jest szansa, że Nick zaśnie, zanim
ona się położy.
–
Dobrze, zagrzeję teraz wodę dla ciebie, a kiedy będziesz się myła,
nastawię dla siebie.
Wstał z krzesła i wyjął ze spiżarni duży garnek.
–
Może wolisz umyć się pierwszy? Ja tymczasem obudzę Noego i pobawię
się z nim – zaproponowała niewinnie.
– Dlaczego ch
cesz go budzić?
–
Powinien wstać i zrobić siku, żeby potem nie było żadnego wypadku w
łóżku.
–
W jakim łóżku? – spytał ostro Nick.
Nie zdziwił ją ten protest, ale tym razem nie miała zamiaru ustąpić.
–
W moim łóżku. Albo śpimy razem, albo ja i Noe wracamy na kanapę do
salonu.
–
Nie bądź śmieszna!
–
Nie jestem. Noe spał ze mną od początku i nie chcę, żeby czuł się
opuszczony. I tak ciężko znosi izolację w tym pudle.
Nachyliła się nad pieskiem i pogłaskała go za uszami.
Szczeniak wydał żałosny pisk i podniósł na nią smutne oczy. A kiedy
wzięła go na ręce, omal nie oszalał z radości.
–
On już wygląda jak kupka nieszczęścia – mruknął Nick – Dobrze, jeśli się
upierasz, może spać z nami. Ale pierwsza idziesz się myć.
– Dlaczego?
–
Bo jakoś nie wydaje mi się, żebyś była w stanie przynieść mi ten gar
wypełniony wrzątkiem, Andy.
Musiała przyznać, że w tym wypadku miał rację. Nie szkodzi, w takim
razie postara się zasnąć, zanim Nick wróci z łazienki.
Głaskała Noego i czekała, aż woda się zagotuje. Piesek lizał ją szorstkim
językiem i piszczał radośnie.
–
Muszę przyznać, że jest rozkoszny – odezwał się Nick.
– Widzisz! –
zawołała z triumfem. – Wiedziałam, że go polubisz.
–
Dlaczego miałbym go nie polubić? Szczeniaki są rozczulające, jeśli nie
liczyć zasikanych dywanów, plam na meblach, pcheł i...
–
Noe nie ma pcheł! – zaprotestowała gwałtownie.
–
Jeśli ma spać z nami, lepiej, żeby tak było. Woda już się gotuje. Zaniosę
ci ją do łazienki.
Wyszli z kuchni i Andy od razu poczuła, że temperatura w całym domu
wyraźnie spadła. Kiedy się rozbierała, otoczył ją taki chłód, że cała się trzęsła.
Może to dobrze, że myje się pierwsza. Jakoś nie wyobrażała sobie, że mogłaby tu
spędzić długie minuty, czekając, aż Nick zaśnie.
Opłukała się pospiesznie i szybko włożyła piżamę.
Przeb
iegła do sypialni i czym prędzej owinęła się kocami. Drżała z zimna,
ale miała nadzieję, że zaraz dostanie Noego i razem się zagrzeją. A potem,
oczywiście, dojdzie jeszcze Nick.
Śmieszne, tak protestowała przeciw jego pomysłowi, a teraz prawie nie
mogła się doczekać, aż wszyscy będą już w łóżku i od razu zrobi się cieplej.
–
Nick! Już wyszłam! – zawołała.
Po chwili wszedł do pokoju, niosąc w jednej ręce Noego, a w drugiej jakiś
dziwny przedmiot. Szybko przytuliła psa i spojrzała na Nicka ze zdziwieniem.
– Co to jest?
–
Termofor. Włóż go sobie pod kołdrę, powinien choć trochę cię ogrzać.
Zrobiła, jak kazał, i westchnęła z rozkoszą.
–
Cudownie, Nick. Dziękuję. Już myślałam, że zamarznę.
Nick uśmiechnął się zadowolony i powiedział:
–
Tylko nie wykorzystaj całego ciepła, dopóki nie wrócę!
Podobnie jak ona, Nick też nie zabawił długo w łazience. Już po chwili
wbiegł do sypialni, szczękając zębami z zimna.
–
To była rekordowo krótka kąpiel – rzucił, owijając się kołdrą.
Czuła, że cały drży, przesunęła więc termofor w jego stronę.
–
Dzięki – mruknął i przyciągnął ją do siebie.
–
Nick! Uważaj na Noego! – krzyknęła przerażona.
–
Co robi ten szczeniak między nami? – zdziwił się. – Nie ogrzejemy się,
jeśli będziemy leżeć metr od siebie.
Nie miała zamiaru przyznać się, że używała Noego jako przyzwoitki.
–
Nie leżymy metr od siebie – zaprotestowała. – Całkiem... całkiem dobrze
cię czuję.
Aż za dobrze, dodała w duchu. Świadomość, że na wyciągnięcie ręki
znajduje się jego kuszące ciało, była dostatecznie rozgrzewająca. Sprawiała, że
miała ochotę wtulić się w jego ramiona i zanurzyć w rozkosznym cieple. Nie
zamierzała jednak poddać się tym pragnieniom.
–
To dziwne, bo jedyne, co ja czuję, to kłębek sierści w okolicach łokcia.
Nie wygłupiaj się, Andy, możemy przynajmniej wspólnie grzać stopy na
termoforze.
Zgodziła się z nim w duchu i przesunęła nogi w jego kierunku. Oboje mieli
na sobie grube skarpety, nie sądziła więc, że sytuacja będzie zbyt intymna.
Po chwili musiała przyznać, że się myliła. Bliskość stóp Nicka, nawet w
g
rubych skarpetach, działała na nią podniecająco. A fakt, że próbował spleść jej
łydki ze swoimi, wcale jej nie pomagał.
– Nick!
– Hmmm...? –
wymruczał, udając, że prawie śpi.
–
Przestań!
–
O, przepraszam. Próbowałem tylko ułożyć się jakoś wygodnie.
Nie wie
rzyła mu, ale nie zmieniła pozycji. Nie potrafiła zrezygnować z
przyjemnego ciepła, które zaczęło ją ogarniać. Nieznacznie przysunęła się bliżej i
postanowiła, że nie pozwoli mu wykorzystać sytuacji. Będą się nawzajem
ogrzewać, ale nic więcej. Jeśli będzie trzeba, nie zaśnie przez całą noc, będzie
pilnować, żeby Nick nie posunął się za daleko.
To była ostatnia myśl, jaką zapamiętała.
Następnego ranka obudził ją lekki pocałunek.
–
Leż. Wypuszczę Noego na chwilę i zapalę gaz w kuchni, żeby choć
trochę się zagrzało.
Otworzyła oczy, ale jedyne, co zobaczyła, to znikające za drzwiami plecy
Nicka. Zakopała się w pościeli i z całej siły próbowała powstrzymać mdłości.
Zapomniała wczoraj o herbatnikach.
Mimo wysiłków żołądek fikał koziołki, więc wstała czym prędzej i szybko
pobiegła do łazienki. Po kilku minutach równie szybko wróciła do sypialni i
okryła się szczelnie kocami.
– Andy? –
spytał Nick z troską, wsuwając głowę do pokoju. – Dobrze się
czujesz? Wydawało mi się, że wymiotowałaś.
Wysunęła głowę spod koca i odpowiedziała najspokojniej, jak umiała:
–
Nie, trochę kasłałam i pewnie dlatego tak pomyślałeś. Nick zmarszczył
brwi i podszedł do niej.
–
Mam nadzieję, że nie jesteś chora.
–
Skąd. Po prostu zakrztusiłam się, to wszystko. Gdzie Noe?
–
W pudełku. I bardzo mu się to nie podoba. Będziemy chyba mieli spore
kłopoty z nauczeniem go samodzielności.
Już kolejny raz mówił tak, jakby planował wspólną przyszłość z nią i psem.
Nie wiedziała, czy robi tak specjalnie, ale słuchanie o tym było dla niej bolesne.
– Jest jes
zcze młody. Mam nadzieję, że nauczy się wszystkiego, zanim
dorośnie – odparta wymijająco.
–
A ja myślę, że owinie sobie ciebie wokół łapy. Wracam do kuchni. Zjesz
śniadanie, czy wolisz zostać jeszcze chwilę w łóżku?
–
Poleżę trochę. Nie chce mi się wychodzić z tego ciepełka.
Pochylił się nad nią i lekko pocałował.
Leżała przykryta kołdrą prawie po czubek nosa, miała więc nadzieję, że nie
zauważył jej zaskoczenia.
Kiedy wyszedł, starała się zasnąć, ale zbyt wiele myśli kołatało się jej po
głowie. Zastanawiała się, czy powinna przyznać się Nickowi, że jest w ciąży. Jak
długo jeszcze uda się jej utrzymać to w tajemnicy?
Próbowała sobie wyobrazić jego reakcję. Przychodziły jej do głowy
najróżniejsze warianty – od najbardziej optymistycznego, po taki, o którym
wolała nawet nie myśleć – że Nick odrzuci ją i dziecko.
Nie chciała nawet zgadywać, która ewentualność jest najbardziej
prawdopodobna.
W końcu poczuła się tak udręczona, że ubrała się i przeszła do kuchni.
Nick rozpalił wszystkie cztery palniki i dzięki temu pomieszczenie trochę
się nagrzało. Andy podeszła szybko do kuchenki i ogrzewała ręce nad ogniem.
–
Nie podchodź za blisko – ostrzegł ją Nick.
–
Nie jestem idiotką. – Rzuciła mu piorunujące spojrzenie i skrzywiła się.
–
Wstałaś z łóżka lewą nogą? – spytał niewinnie i dalej rozkładał karty na
stole. Najwyraźniej znowu zabawiał się stawianiem pasjansa.
– Nie! –
zawołała zdenerwowana. Po chwili jednak spróbowała stłumić
złość i odezwała się pojednawczym tonem: – Przepraszam. Po prostu jestem już
sfrustro
wana tą sytuacją. Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa?
–
Co? Ulewa czy nasze uwięzienie?
–
Jedno i drugie. Myślisz, że uda im się naprawić linię telefoniczną, zanim
przestanie padać? – W tym momencie coś przyszło jej do głowy. – Sprawdzałeś
ostatnio telefon?
Nie czekając na odpowiedź, podbiegła do aparatu i sięgnęła po słuchawkę.
Odpowiedziała jej głucha cisza. Naciskała kilkakrotnie na widełki, ale bez
rezultatu.
Odwróciła się zniechęcona i zobaczyła, że Nick przygląda jej się spokojnie.
– Tak – odpowiedzia
ł w końcu. – Sprawdzałem.
–
Domyślam się, że dla ciebie to też niewygodna sytuacja. W biurze pewnie
się martwią, że tak długo cię nie ma.
–
Dzwoniłem z lotniska i uprzedziłem o swojej nieobecności.
–
Szkoda. Może zorganizowaliby jakieś poszukiwania – mówiła Andy
prawie z rozmarzeniem. –
Wysłaliby po nas śmigłowiec policyjny...
–
Wątpię. Policyjne śmigłowce zajmują się teraz poważniejszymi
przypadkami niż nasz. – Dołożył kolejną kartę w długim rządku i zapytał: –
Chyba czas na śniadanie. Przygotujesz coś?
–
Mogę coś zrobić, pod warunkiem że nie będzie to smażony boczek. Co
powiesz na naleśniki?
–
Myślę, że Noe i ja wolelibyśmy boczek, ale rozumiem, że mogło ci się to
znudzić. Niech już będą naleśniki.
Andy nie dała się nabrać na sprytne zagranie z psem i zaczęła
przygotowywać ciasto naleśnikowe. Rozgrzewała właśnie patelnię, gdy Nick
skończył układać pasjansa i otworzył lodówkę.
– Chcesz soku?
–
Jeśli nie ma już mleka, to tak.
–
Nie zauważyłem wcześniej, że jesteś entuzjastką mleka.
Bo nie była. Od kiedy jednak dowiedziała się, że jest w ciąży, starała się
bardziej niż dotychczas dbać o zdrowie.
–
Ostatnio postanowiłam zdrowo się odżywiać. Sam zauważyłeś, że nie
wyglądam najlepiej.
Kiedy zjedli już naleśniki i posprzątali po śniadaniu, Andy gorączkowo
zaczęła się zastanawiać, co zrobić z resztą dnia. Nieoczekiwanie Nick
zaproponował:
–
Może masz ochotę na małe pranie? Kończą nam się czyste ubrania.
–
Tobie się kończą czyste ubrania, ja mam jeszcze kilka sztuk. I na pewno
nie mam ochoty prać twoich rzeczy. Ale chętnie zobaczę, jak ty to robisz.
–
Obawiałem się takiej odpowiedzi. Nie miałem pojęcia, że życie bez
gosposi jest aż do tego stopnia skomplikowane – westchnął ciężko Nick, ale nie
zrezygnował. – A co powiesz na to: ja rozpalę w kominku, a ty zrobisz pranie?
–
A może ja rozpalę, a tobie dorzucę kilka sztuk swojej garderoby?
–
Hmm, nie do końca to miałem na myśli. W porządku. Pozbieram swoje
ciuchy, a potem poddam się twoim instrukcjom w tej kwestii.
Znowu ją zaskoczył. Nie wyobrażała go sobie pochylonego nad miską
pełną piany i brudnych ubrań, ale musiała przyznać, że podczas tych kilku dni nie
pierwszy raz odkrywała w nim zalety, o które dotychczas nawet go nie
podejrzewała. Okazało się, że jeśli chciał, był całkiem miłym, ugodowym
człowiekiem. I na pewno byłby świetnym ojcem. O ile tylko zaakceptowałby
siebie w tej roli.
Po chwili pojawił się w kuchni ze stertą ubrań pod pachą.
–
Jestem gotów. Zaczynaj lekcję.
Wydawała mu instrukcje, nie do końca wierząc, że istotnie można nie
wiedzieć, jak się pierze skarpetki. Jednak obserwując niewprawne ruchy Nicka i
jego zaskoczenie, gdy zauważył, że plamy znikają, zrozumiała, że to możliwe.
Kiedy skończył, rozwiesił sznur między szafkami kuchennymi i powiesił
na nim swoje rzeczy. Spoglądał na rząd czystych ubrań z wyraźną satysfakcją i
widać było, że jest z siebie dumny.
Razem sprzątnęli kuchnię i przeszli do salonu. Podczas gdy Nick zajmował
się rozpalaniem w kominku, Andrea poszukała sobie czegoś do czytania. Już po
chwili ogień buzował wesoło, a oni zawinięci w koce rozsiedli się z książkami na
kanapie.
Niedługo potem Andy zapadła w drzemkę. Obudziło ją pomrukiwanie
Noego. Psiak wpatrywał się w okno i próbował groźnie poszczekiwać.
Andy ziewnęła przeciągle i spytała:
–
Co się dzieje?
Nick odłożył swój kryminał.
–
Myślę, że Noe coś wyczuł.
Wysunął się spod koca i podszedł do okna. Zaciekawiona Andy dołączyła
do niego, ale poza strugami deszczu nie mogła nic dostrzec. Jednak Noe wyraźnie
coś wyczuwał. Prężył się w jej ramionach i próbował groźnie warczeć.
–
Zdaje mi się, że mamy towarzystwo. W zasadzie Noe je ma. Jakieś psy
błąkają się po okolicy.
– Szczeniaki? –
spytała Andy.
–
Nie sądzę. A gdyby nawet, nie możemy przygarnąć ani jednego psa
więcej. Poza tym te wyglądają raczej na takie, które nie zadowolą się miską
mleka.
Dla nich my sami bylibyśmy niezłą kolacją.
Andy wytężyła wzrok i dostrzegła sforę psów kręcących się koło ganku.
–
Wyglądają, jakby były śmiertelnie wygłodzone – powiedziała cicho.
Nick objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
–
Pewnie są. Ale nie możemy im nic dać, Andy. Jeśli dostaną coś do
jedzenia, już stąd nie pójdą.
–
Wiem, ale tak przykro na nie patrzeć.
–
Andy, powódź dała się wszystkim nieźle we znaki. Uratowałaś Noego i
to wszystko, co możemy zrobić. Te psy na zewnątrz są wystarczająco duże, żeby
same mogły się o siebie zatroszczyć. – Spojrzał na Noego, którego tuliła w
ramionach, i dodał: – Poza tym Noe wcale nie wydaje się zachwycony ich
towarzystwem. I zupełnie mu się nie dziwię.
Andy oparła głowę na jego piersi i przytuliła się nieśmiało. Nick objął ją
ręką i natychmiast ogarnęło ją rozkoszne poczucie bezpieczeństwa.
–
Masz rację. Jak myślisz, kiedy sobie pójdą?
–
Pewnie dopiero jak się ściemni. Do tego czasu nie otwieraj drzwi i nie
wychodź na ganek.
– Zgoda. –
Kiwnęła głową z ciężkim westchnieniem. Zaśmiał się
zaskoczony i spytał:
– Tak ci szkoda spacerów po ganku?
–
Nie, oczywiście, że nie. Myślałam o czym innym. Jak daleko stąd
mieszkają sąsiedzi Bess?
–
Jedna farma jest jakieś trzy kilometry na zachód, a druga około dziesięciu
k
ilometrów na południe. To te najbliższe. Dlaczego pytasz?
–
Myślałam, że moglibyśmy się tam wybrać. Może sąsiedzi mają jakiś
kontakt ze światem? Być może niektóre telefony nadal działają?
–
A jeśli nie, zrobimy kilka kilometrów na darmo? Albo zostaniemy tam i
spędzimy kilka dni z obcymi ludźmi? Nie wiemy nawet, czy mają dość jedzenia.
–
Potrząsnął lekko głową. – Nie, Andy, to nie jest dobry pomysł. Tu przynajmniej
mamy ciepło, sucho i przez kilka następnych dni nie grozi nam głód. Wiem, że
jesteś sfrustrowana tą sytuacją, ale nie mamy innego wyjścia, niż czekać
cierpliwie, aż naprawią linię telefoniczną.
– Uhmm –
zgodziła się bez entuzjazmu.
–
Ej, spójrz na to z innej strony. Zapewniam cię, że to komfortowa sytuacja
w porównaniu z tym, co przeżywałem jeszcze kilka tygodni temu. Żadna
afrykańska lepianka nie może równać się z domem Bess, a i jedzenie jest nawet
lepsze niż to, które podają w niejednej restauracji. – Pochylił się i wyszeptał jej do
ucha: – Ale najlepsze ze wszystkiego jest twoje towarzystwo.
Uśmiechnęła się wzruszona i uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć, a
wtedy zaczął ją delikatnie całować. Poczuła znajome dreszczyki w okolicy
kręgosłupa.
Nagle Nick poczuł na policzku niezbyt delikatne liźnięcia. No nie, to nie
mogła być Andrea, więc...
– Jak
wrócimy do Chicago, ten cholerny pies będzie musiał się nauczyć, że
nie może zawsze być z nami – wymruczał, przerywając na chwilę pocałunek. –
Myślisz, że wystarczy mu nasze mieszkanie, czy będziemy musieli poszukać
domku z ogródkiem?
Przygryzła lekko wargi, niepewna, co odpowiedzieć. Przyjazny nastrój,
jaki panował między nimi od wczoraj, bardzo jej odpowiadał, ale nie mogła
oszukiwać Nicka. Nie chciała stwarzać pozorów, że myśli o wspólnej przyszłości.
Westchnęła z bólem i odparła cicho:
– Noe i ja nie w
rócimy do Chicago, Nick. Poczuła, że cały sztywnieje. Jego
ręce znieruchomiały na jej plecach, odsunął ją od siebie i zapytał z tłumioną
złością:
–
Co powiedziałaś?
–
Nigdy nie mówiłam, że Noe i ja wrócimy... że będziemy razem mieszkać
w Chicago.
Jego błękitne oczy spoglądały na nią lodowato.
–
Obiecałem ci przecież, że dostaniesz wszystko, czego pragniesz! Staram
się zmienić dla ciebie! To wciąż za mało?! Nie możemy żyć oddzielnie! Nie
widzisz, że jesteśmy dla siebie stworzeni? Co jeszcze jest nie tak?
Spu
ściła wzrok i potrząsnęła głową.
–
Mówiłam ci już, Nick – odpowiedziała smutno. – Nie mogę zrezygnować
z dziecka.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Widziała, jak narasta w nim złość. Zacisnął usta w wąską kreskę i milczał
przez dłuższą chwilę. W końcu odezwał się chrapliwym głosem:
–
Więc nie godzisz się na żaden kompromis? Chcesz dostać wszystko albo
nic?
–
Nie mogę zgodzić się na taki kompromis – próbowała tłumaczyć. –
Opowiadałam ci o latach, które spędziłam w rodzinach zastępczych i o moich
marzeniach. Nie potrafię z nich zrezygnować.
–
Ja jestem twoją rodziną – powtórzył Nick z mocą i złapał ją za ramiona. –
Ja i Bess będziemy dla ciebie najlepszą rodziną, jaką możesz mieć.
W jego głosie było tyle pasji i zaangażowania. Gdyby tylko Andy miała
jakiś wybór, pewnie by uległa. Potrząsnęła jednak głową ze smutkiem i starała się
nie patrzeć mu w oczy. Ból, jaki w nich widziała, był zbyt trudny do zniesienia.
–
A co, jeśli nie mogę mieć dzieci? – spytał. – Mogłem na coś chorować,
mogłem mieć operację, która na zawsze pozbawiła mnie możliwości...
–
Ale nie miałeś.
–
Skąd wiesz? Nigdy nie chciałem mieć dzieci, więc skąd pewność, że nie
poddałem się sterylizacji?
Andy ugryzła się w język. Musi być bardziej ostrożna, w przeciwnym razie
Nick zorientuje się, co przed nim ukrywa.
–
A poddałeś się? Jeśli tak, powinieneś był powiedzieć mi o tym przed
ślubem.
Opuścił ręce i zrobił krok do tyłu.
–
Dlaczego? Ty też nie mówiłaś mi wtedy, że dziecko i rodzina są dla
ciebie tak ważne.
Miał rację. Nie rozmawiali o tym, jak zresztą o wielu innych istotnych
sprawach. Dziś Andy wiedziała, że to był błąd. Wtedy jednak była zakochana bez
pamięci. Naiwnie wierzyła, że oboje pragną tego samego i wszystko jakoś się
ułoży.
–
Masz rację – przyznała zrezygnowanym głosem. – Powinnam była
porozmawiać z tobą o tym. Jednak ty też powinieneś mi powiedzieć, jeśli
poddałeś się operacji.
Odwrócił się do niej tyłem i patrzył przez okno.
–
Nie miałem operacji, ale myślałem o tym – odpowiedział po chwili.
Przyglądała mu się w milczeniu. Co mogła powiedzieć? Jedyne, co czuła,
to radość z faktu, że jednak tego nie zrobił.
–
Więc mówisz, że nie możesz do mnie wrócić, dopóki nie zgodzę się na
dziecko? –
spytał po chwili namysłu.
Skinęła głową.
–
Ale kochasz mnie? Znowu potaknęła.
Zacisnął ręce i wsunął je do kieszeni. Przez chwilę zastanawiał się nad
czymś w skupieniu, w końcu podszedł bliżej i spojrzał jej poważnie w oczy.
–
Jesteśmy małżeństwem dopiero od kilku miesięcy, spróbujmy przeżyć
razem jeszcze rok. Przyznaję, że byłem trochę... niedostępny, ale obiecuję, że
spróbuję nad sobą popracować. – Uśmiechnął się swoim najbardziej
uwodzicielskim uśmiechem, który zawsze sprawiał, że Andy miękły kolana. –
Miałaś rację, bałem się swojego uczucia do ciebie. Jedyną osobą, którą wcześniej
kochałem i której ufałem, była Bess. Ale przekonałaś mnie, że to błąd. Obiecuję,
że będę się starał to zmienić. Dajmy sobie jeszcze rok spokojnego życia, a potem
możemy wrócić do rozmowy o twoich planach.
To, co mówił, brzmiało wspaniale. Odpowiedzialnie. Ugodowo. I było
abs
olutnie niemożliwe.
Andrea uniosła głowę i spojrzała na Nicka uważnie. Stał przed nią i patrzył
wyczekująco. Uosobienie kobiecych marzeń. Przystojny, czuły, bogaty,
troskliwy. Gdyby ta rozmowa toczyła się dwa miesiące wcześniej, czułaby się
najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Teraz jednak było już za późno.
Milczała długo, bo okrutne słowa, które musiała wypowiedzieć, nie chciały
przejść jej przez gardło. Nie mogła go jednak okłamywać.
– Nie –
wyszeptała i natychmiast się odwróciła, by ukryć smutek.
Przez chw
ilę w pokoju panowała przeraźliwa cisza. Potem Andy usłyszała
głos Nicka nabrzmiały z trudem powstrzymywaną wściekłością:
–
Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?
Odwróciła się szybko, niepewna, jak ma rozumieć to pytanie.
– Czego?
–
Może być tylko jedna przyczyna twojego uporu. A jeśli tak, to była
bardzo nieuczciwa gra!
Serce jej zadrżało. Odgadł więc jej tajemnicę i rozwścieczyło go to
bardziej, niż mogła przypuszczać w najgorszych wyobrażeniach.
–
Nick, to nie tak. Zamierzałam cię poinformować...
–
Poinformować mnie?! Jak miło z twojej strony! Czy wolno zapytać,
kiedy chciałaś to zrobić? Gdy wyciśniesz ze mnie już wszystko, co chciałaś
usłyszeć i doprowadzisz mnie do emocjonalnej ruiny? Jakie jeszcze tortury dla
mnie przygotowałaś?
Nie mogła tego słuchać. Każde słowo godziło ją w samo serce.
–
Nick, nie chciałam wywierać na ciebie presji...
– Kim on jest?! –
krzyknął, przerywając jej. Przez chwilę patrzyła na niego
zszokowana. Nie rozumiała, o co mu chodzi.
– Kim on jest, do cholery!? –
powtórzył coraz bardziej zdenerwowany. –
Pracuje u mnie?
– O czym ty mówisz? –
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
–
Kim jest ten facet? Człowiek, z którym chcesz mieć dziecko? – wyjaśnił,
widząc jej zdziwienie. – Jeśli pracuje u mnie, wyleci z firmy, jak tylko wrócę do
miasta!
–
Nie, to nie jest ktoś, kto pracuje u ciebie – odpowiedziała wolno.
Próbowała myśleć logicznie, ale nie była w stanie. Absurdalny pomysł Nicka,
jego złość i determinacja sprawiały, że nie potrafiła ogarnąć sytuacji.
–
Ach, więc to ktoś z Kansas City. Nie powiem, nie marnowałaś czasu. Jaki
on jest? Przystojny i bogaty? –
pytał kpiąco, nawet nie starając się ukryć, że chce
ją zranić.
–
Moje życie to nie twoja sprawa – odpowiedziała, odwracając wzrok.
–
Nie do końca. Nadał jesteś moją żoną. Patrzyła na niego i bezradnie
potrząsała głową. Nie docierało do niej, o co ją oskarżał. Poczuła, że ogarnia ją
chłód. Za chwilę zacznie trząść się z zimna. Przytuliła Noego mocniej, jakby
chciała się w ten sposób ogrzać.
–
Spałaś już z nim? – syczał dalej Nick. – Zdążyliście popracować nad
dzieckiem, które tak bardzo chcesz mieć?
Wpatrywała się w niego z bólem. Nie wiedziała, jak mogło mu przyjść do
głowy coś takiego. Jak mógł uwierzyć, że pragnęła innego mężczyzny?
–
To jakiś absurd, Nick! Nie ma nikogo innego!
–
Nie zaprzeczaj! Nagle obleciał cię strach, że jak się przyznasz, to wpłynie
to na podział majątku przy rozwodzie? – pytał kpiąco.
Ze wszystkich sił starała się powstrzymać napływające do oczu łzy. Nie
chciała, żeby wiedział, jak bardzo bolą ją te oskarżenia.
Przycisnęła do siebie Noego i skierowała się do drzwi.
–
Dokąd idziesz?
–
Gdziekolwiek, gdzie nie ma ciebie. Niestety, nie miała zbyt wielu miejsc
do wyboru.
Przez kilka następnych minut siedziała odrętwiała przy kuchennym stole i
próbowała pozbierać myśli. Wszystko, co mówił Nick, sprawiało, że jej serce
kuliło się z bólu, ale nie wiedziała, jak rozwiać jego podejrzenia. Miała coraz
mniejszą ochotę, żeby powiedzieć mu prawdę. W każdym razie nie mogła zrobić
tego teraz, a wiedziała, że tylko prawda oczyści ją z tych wstrętnych podejrzeń.
Głaskała psiaka po grzbiecie i patrzyła smutno przed siebie. Nie wiedziała,
czym się zająć, żeby uspokoić nerwy i przestać rozpamiętywać bolesne słowa
Nicka.
Nagle jej wzrok padł na książkę kucharską, którą wczoraj przeglądali, i już
wiedziała, czym się zajmie. Upiecze chleb! To będzie wystarczająco absorbujące
zajęcie.
Szybko zgromadziła na stole potrzebne produkty i przystąpiła do pracy.
Wsypała mąkę do miski, rozpuściła drożdże i wyrabiała ciasto z taką pasją, jakby
chciała wyrzucić z siebie całą złość. Następnie odstawiła miskę na półkę nad
kuchenką i znów usiadła. Za godzinę trzeba wyrobić ciasto po raz drugi i wtedy
znowu będzie mogła sobie wyobrażać, że ma w rękach niemądrego faceta
rzucającego na nią niemądre podejrzenia.
W tym momencie drzwi się otworzyły i do kuchni wszedł Nick. Spojrzała
na niego niechętnie, dając mu odczuć, że wkroczył na jej terytorium.
– Czego chcesz?
–
Przyszedłem po radio. Zaraz będzie prognoza pogody. – Sięgnął na półkę
i już miał wychodzić, kiedy spojrzał na nią z ciekawością. – Co robiłaś?
– Nic –
odparła twardo.
–
Masz mąkę na policzku. Piekłaś coś?
– To nie twoja sprawa –
powiedziała twardo, nie patrząc na niego.
Zacisnął usta i przez chwilę myślała, że wyjdzie bez słowa, ale pomyliła
się.
–
Andrea, przypominam ci, że ciągle jesteśmy uwięzieni pod jednym
dachem. Jeśli uznasz, że nie chcesz już dla mnie gotować, jakoś to zniosę. Ale to
chyba trochę dziecinne zagranie.
–
Nie powiedziałam, że nie będę gotować dla nas obojga. Ale nie mam
ochoty na pogawędki z kimś, kto oskarża mnie o... – Nie mogła wykrztusić z
siebie tych strasznych słów, które wcześniej usłyszała.
–
O zdradę? – podpowiedział.
–
Tak. O zdradę.
–
Ciekawe, że tak nerwowo na to zareagowałaś...
– Nie prowokuj mnie! Nigd
y cię nie zdradziłam, ale sam fakt, że sugerujesz
coś takiego, jest dla mnie wystarczająco wymowny. Najwyraźniej wcale mnie nie
znasz.
–
W porządku – przyznał ku jej zaskoczeniu. – Może trochę się
pospieszyłem. Ale nawet jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, nie rozumiem, dlaczego
zabawiasz się ze mną, skoro i tak znalazłaś już sobie kogoś na moje miejsce.
–
Nick, przysięgam...
–
Przestań, Andy! Po prostu przestań! To zbyt bolesne! Odwrócił się i
wyszedł z kuchni.
Znowu została sama z tysiącem kłębiących się w głowie myśli. Czy Nick
uważał, że ona jest z kamienia? Że dla niej to nie było bolesne? Czy sądził, że
łatwo jej przyszło podjąć decyzję o odejściu? Przez ostatnie tygodnie cierpiała
każdej nocy, kiedy kładła się sama do łóżka. A wizja reszty życia bez Nicka
sprawiała, że serce jej krwawiło.
Nalała wody do czajnika i postanowiła zrobić sobie herbatę. To choć trochę
wypełni jej czas, zanim trzeba będzie znowu zająć się chlebem.
Reszta popołudnia upłynęła jej na wyrabianiu ciasta. Nie miała pojęcia, że
ciasto
chlebowe musi rosnąć kilka razy, zanim będzie gotowe. Wreszcie po
siódmej wieczorem wstawiła blachę do piekarnika i niecierpliwie czekała na
efekt.
Przez cały czas Nick nie dawał znaku życia. I dobrze. Postanowiła, że jutro
zamienią się rolami. Ona zajmie salon i poleży z książką, a on będzie siedział w
kuchni i przygotowywał jedzenie.
Wzięła Noego na ręce i zastanawiała się właśnie, gdzie go jutro umieścić,
kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Nick.
–
Planujesz wkrótce jakąś kolację, czy mam sobie sam coś znaleźć?
–
Zamierzałam właśnie upiec kurczaka. Co chcesz do tego? Mogą być
ziemniaki? –
spytała chłodnym tonem.
Zerknął na nią zdziwiony, ale odpowiedział uprzejmie:
–
Naturalnie. Może obiorę?
–
Jeśli sobie życzysz.
Wyjęła kurczaka z zamrażarki i zaczęła go przyprawiać. Nick wziął koszyk
z ziemniakami i rozsiadł się za stołem.
–
Coś tu bardzo ładnie pachnie – powiedział po chwili.
–
Piekę chleb.
–
Mówiłaś, że nie umiesz tego robić.
–
Nauczyłam się – odpowiedziała krótko i skupiła się na przyrządzaniu
mięsa. Nie miała ochoty wdawać się w towarzyskie pogawędki.
Wkładała właśnie pierwszy kawałek kurczaka na rozgrzany olej, kiedy
Nick odezwał się znowu:
–
Od jutra ma się trochę ocieplić.
– To dobrze.
–
Jeśli tak będzie, wybiorę się do najbliższej farmy. Udko prawie wypadło
jej z ręki.
–
Co powiedziałeś?
–
Jeśli jutro się ociepli, pójdę do sąsiadów. Może ich telefon działa albo
mają samochód, który mogliby pożyczyć lub chociaż podwieźć mnie do miasta –
odpowiedział, nie podnosząc wzroku znad ziemniaków.
–
A co z psami? Nie boisz się, że cię zaatakują?
–
Do jutra pewnie już sobie pójdą.
–
Nick, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – powiedziała wolno. – To zbyt
niebezpieczne.
–
Nic mi się nie stanie. – Odłożył nóż i zerknął do garnka. – Dużo jeszcze
tych ziemniaków?
Nie rozumiała, jak na jednym oddechu może mówić o tym, że zamierza
narażać swoje życie i zaraz potem o tak przyziemnych rzeczach jak ziemniaki.
Potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
–
Będę się bała zostać tu sama.
–
Dużo jeszcze? – domagał się odpowiedzi.
–
Jeszcze kilka. Czy ty w ogóle mnie słuchasz? Nie chcę, żebyś tam szedł.
To zbyt ryzykowne.
–
Jeśli zamkniesz się w domu i nie będziesz nigdzie wychodziła, nic ci się
nie powinno stać.
–
Nie rozumiem, dlaczego nagle chcesz tam iść. Jeszcze niedawno
mówiłeś, że to nie ma sensu.
– Wiesz dlaczego, Andy –
odparł nieoczekiwanie, patrząc jej prosto w
oczy. –
Nie wytrzymamy tak długo.
Łzy ponownie napłynęły jej do oczu. Musiała głęboko odetchnąć, żeby
uspokoić emocje.
–
Jak? Popołudnie upłynęło nam całkiem nieźle. Możemy spędzać czas z
dala od siebie i czekać, aż nas ktoś uwolni.
Wrzucił kolejny kartofel do garnka i spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
–
Cierpliwość nie jest moją największą zaletą, Andy, powinnaś o tym
wiedzieć. A powolna śmierć nigdy mnie nie pociągała. Dlatego właśnie uciekłem
porywaczom w Afryce i dlatego chcę znaleźć wyjście z tej sytuacji najszybciej,
jak to możliwe.
–
Porównujesz to z porwaniem!? Nick, nie bądź śmieszny!
Nie odpowiedział. Nawet nie podniósł wzroku.
Przewróciła kurczaka na drugą stronę, po czym zdecydowanie uniosła
głowę. Widać było, że wymyśliła coś nowego.
–
Dobrze, ale w takim razie ja i Noe idziemy z tobą.
–
Co za głupi pomysł!
–
Nie możesz mi zabronić. Jeśli ty zamierzasz ryzykować, ja też mogę.
– Chyba nie mó
wisz poważnie, Andy? To kilka kilometrów wędrówki po
kolana w błocie. Zostań w domu i czekaj, aż sprowadzę pomoc.
W duchu musiała przyznać, że miał rację. Nie da rady przejść tak długiej
trasy. Ostatnio jej kondycja znacznie się pogorszyła. Nie miała jednak zamiaru
przyznać się do tego.
–
Idę. Nie zabronisz mi.
–
Powiedz, jaki to ma sens? Nie musimy stać oboje przy telefonie.
Obiecuję, że zrobię, co będzie możliwe, żeby nas stąd uwolnić.
–
Idę z tobą – upierała się.
– Nie.
– Nick...
–
Coś się przypala. – Pociągnął nosem. – Mięso? Zerknęła szybko na
patelnię, ale kurczak nabierał właśnie apetycznego, złocistego koloru. Otworzyła
piekarnik, jednak tam też wszystko było w porządku.
–
Nic się nie przypala. Posłuchaj...
–
Przełóżmy tę rozmowę na później. Nie mogę się sprzeczać o pustym
żołądku.
Odłożył nóż i opłukał ziemniaki.
– Gdzie jest sól?
Ruchem głowy wskazała pojemnik i zajęła się kurczakiem. Czyżby myślał,
że niczym dziecko zapomni o całej sprawie? A może sam nie wiedział, jak to
rozwiązać i chciał dać sobie czas do namysłu?
Dalsze przygotowania do kolacji upłynęły im w całkowitym milczeniu.
Andrea wyjęła z piekarnika gorący chleb i cała kuchnia wypełniła się zapachem
świeżego pieczywa. Oboje z przyjemnością wdychali ten cudowny aromat.
–
Musimy trochę poczekać, zanim zaczniemy go kroić – uprzedziła Andy.
–
Byle nie za długo. Pachnie wspaniale. Nie sądziłem, że będziesz umiała
upiec chleb –
powiedział z uprzejmym uśmiechem.
Spojrzała na niego zdziwiona, ale nie odezwała się. Nie miała pojęcia, czy
to jakaś nowa taktyka. Będą teraz udawać dwoje obcych sobie, kulturalnych
ludzi? A może Nick myślał, że w ten sposób uśpi jej czujność?
Ta kolacja była najcichszym posiłkiem, w jakim zdarzyło się jej
uczestniczyć. Poza standardowymi uprzejmościami, nie odezwali się do siebie ani
słowem.
Wspólnie pozmywali po jedzeniu i sprzątnęli kuchnię.
–
Zupełnie inaczej myślę o jutrzejszym śniadaniu, kiedy widzę ten
wspaniały bochenek. – Nick posłał jej miły, lecz sztuczny uśmiech.
–
Przestań, Nick!
–
Co masz na myśli?
–
Przestań udawać, że wszystko jest w porządku! Przestań się
zachowywać, jakbyśmy zakończyli naszą dyskusję i wszystko zostało
uzgodnione!
Rzucił jej drwiący uśmiech.
–
Dyskusja to chyba zbyt łagodne określenie dla naszej rozmowy.
–
W porządku – sprzeczka. Ale to nie zmienia faktu, że nic nie ustaliliśmy.
Problem nie zniknie tylko dlatego, że będziesz go ignorował!
–
Andy, nie możesz pójść ze mną! Tak będzie jeszcze bardziej
niebezpiecznie.
–
Aha! Więc w końcu przyznajesz, że to niebezpieczne!
–
Z tobą, na pewno – odezwał się chłodno i wcisnął ręce w kieszenie. –
Możesz zasłabnąć po drodze i nie będę wiedział, jak ci pomóc. A jeśli te psy nadal
krążą po okolicy, sam szybciej im ucieknę. W ostateczności wdrapię się na
drzewo.
Do diabła! To, co mówił, brzmiało rozsądnie! Ale nie mogła pozwolić,
żeby szedł sam. Przygryzła wargi i zastanawiała się, co zrobić. Po chwili uniosła
głowę i spojrzała na niego.
–
Możesz wyjaśnić mi jedną rzecz?
–
Naturalnie. Obiecuję, że będę ostrożny i wrócę po ciebie najszybciej, jak
się da. Coś jeszcze? – spytał rozluźniony, przekonany, że wygrał batalię.
–
Wytłumacz mi jeszcze raz, dlaczego nie chcesz mieć dzieci.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Nick wyraźnie zesztywniał.
– A co to ma do rzeczy? –
spytał chłodnym tonem. – Zdaje się, że
rozmawialiśmy o sprowadzeniu pomocy.
Nie powiedziała ani słowa. Usiadła na krześle i patrzyła na niego
wyczekująco.
– Daj spokój, Andy –
odezwał się nerwowo. – Przecież i tak odeszłaś ode
mnie. W zasadzie ty też nie wyjaśniłaś mi, dlaczego tak bardzo chcesz mieć
dziecko.
Zacisnął usta i milczał uparcie.
–
Masz rację – westchnęła cicho. – Jest wiele rzeczy, o których
powinniśmy byli porozmawiać przed ślubem. Szkoda, że tego nie zrobiliśmy.
Wtedy wszystko działo się tak szybko... Byłam w tobie nieprzytomnie zakochana
i naiwnie sądziłam, że pragniesz tego samego co ja. Wiem, że ty i Bess bylibyście
dla mnie najwspanialszą rodziną, ale to nie zmienia faktu, że pragnę dziecka.
Chcę być matką. – Przerwała na chwilę i rozważała coś w skupieniu. – Kocham
cię, Nick – powiedziała w końcu z wyraźnym trudem, bo nie było jej łatwo mówić
o swoich uczuciach po tych wszystkich oskarżeniach, jakie od niego usłyszała. –
Ale to nie to samo co macierzyństwo.
–
Więc zostań matką – rzucił lodowatym tonem. – Ale nie mieszaj do tego
mnie. –
Odwrócił się i ruszył do drzwi.
– Zaczekaj! –
Nie mogła uwierzyć, że tak ją zostawia. – Niczego mi nie
wyjaśniłeś!
–
Już późno, a ja jestem zmęczony.
–
Nieprawda! Po prostu wciąż unikasz tego tematu. A ja muszę wiedzieć,
dlaczego tak jest! – Po
patrzyła na niego z powagą i spytała łagodniej: – To
dlatego, że twoja matka umarła przy porodzie?
Stał przez chwilę nieruchomo. Andrea aż wstrzymała oddech, czekając na
jego reakcję. Nagle uniósł głowę i spojrzał na nią ostro.
– A czy to nie jest wystarcz
ający powód, żebym nie chciał mieć dzieci?
Myślałaś o tym, co będzie, jeśli z tobą stanie się to samo?
–
Nick, medycyna zrobiła ogromne postępy przez ostatnie lata. Poza tym w
mojej rodzinie żadna kobieta nigdy nie umarła przy porodzie.
–
Może to, co mówisz, jest i logiczne, ale nie zmienia moich uczuć. –
Podszedł bliżej i usiadł obok niej. – Wolę nie mieć dzieci, niż cię narażać.
Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Andy nie wiedziała, czy powinna
dalej naciskać. Z drugiej jednak strony, jeśli nie będzie uparta, pewnie nigdy nie
dowie się, o co naprawdę mu chodzi.
– Ale to nie jest jedyny powód, prawda? –
zaczęła po chwili.
Siedział w milczeniu, uparcie patrząc przed siebie. W pewnym momencie
odwrócił się gwałtownie w jej kierunku i zaczął mówić tonem wypranym z
emocji:
–
Nie zamierzasz zrezygnować? Dobrze, co chcesz wiedzieć? Mam ci
wyjawić moje najtajniejsze sekrety? Nigdy nikomu nie mówiłem o moim ojcu,
nie miałem się czym chwalić. Był alkoholikiem. – Przerwał na chwilę i
zaczerpnął głęboko powietrza. – Kiepski portret rodzinny, nie? – spytał kpiąco. –
Nienawidził mnie i obwiniał o śmierć matki. Wykorzystywał każdą okazję, aby
mi o tym przypomnieć. – Znowu zamilkł i wpatrywał się w ścianę przed sobą,
jakby wyświetlał sobie na niej scenki z dzieciństwa. – A jaki ojciec, taki syn –
zakończył ciężko i spojrzał na nią smutno.
–
To nieprawda, Nick! Nigdy nie widziałam cię pijanego!
–
Tylko dlatego, że wcześnie zrozumiałem, jak to się może dla mnie
skończyć. Kiedyś, jako nastolatek, wracałem z imprezy i prowadziłem samochód.
Wypiłem kilka piw i złapała mnie drogówka. Policjant znał mnie i tylko dlatego
sprawa nie skończyła się w sądzie. Ale krzyczał na mnie, groził mi i wreszcie
powiedział: „Jaki ojciec, taki syn”. Od tej chwili nie tknąłem alkoholu. – W
oczach błysnęły mu stalowe iskry. – Tamte słowa na zawsze wryły mi się w
pamięć.
To wyznanie poruszyło Andy do głębi. Nick pierwszy raz powiedział jej aż
tyle. Nigdy wcześniej nie myślała, że uda się jej skłonić go do zwierzeń.
–
Pokonałeś więc jedną z największych pułapek, jaka na ciebie czyhała –
odezwała się ciepło. – Na pewno poradziłbyś sobie także z ojcostwem.
–
Nie, Andy. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym skrzywdził własne
dziecko. Nie mogę ryzykować. – Pokręcił głową zdecydowanie i podniósł się. –
Teraz wiesz już wszystko. Więcej nie chcę o tym rozmawiać. Jeśli zgodzisz się
wrócić na moich warunkach, będę cię zawsze kochał. Jeśli nie... – westchnął z
dziwnym uśmiechem pełnym bólu. – Nadal będę cię kochał, ale nie będziemy
małżeństwem.
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, wyszedł z kuchni. Zwiesiła głowę
i pozwoliła, aby z oczu popłynęły długo powstrzymywane łzy.
Godzinę później nadal siedziała przy stole kuchennym, ale już nie płakała.
Jej małżeństwo było skończone, wreszcie to zrozumiała. Pozostała więc jeszcze
tylko jedna rzecz. Powiedzieć Nickowi o dziecku.
Postanowiła, że zrobi to jutro. Dziś nie miała już sił.
Umyła się szybko i wskoczyła do łóżka. Chciała, by ten ponury dzień
skończył się jak najszybciej.
Po chwili do sypialni wszedł Nick i bez słowa podał jej termofor.
–
Dziękuję. – To było jedyne, co mogła mu w tej chwili powiedzieć.
Długo nie kładł się spać. Słyszała, jak chodzi po kuchni, potem przeszedł
jeszcze do salonu. Nie chciała o nim myśleć, chciała się zrelaksować i wreszcie
za
snąć.
Obudziła się w środku nocy i poczuła, że obejmuje ją silne męskie ramię.
Przez chwilę leżała nieruchomo, zastanawiając się, co zrobić. Czuła się tak
cudownie –
ciepło i bezpiecznie. W końcu westchnęła i delikatnym ruchem
wtuliła się w Nicka jeszcze bardziej. Chciała ostatni raz poczuć jego uścisk.
Nick obudził się i energicznie wstał z łóżka. Niestety, to obudziło także i
Andy. Starała się opanować mdłości, ale bezskutecznie. Czuła się tak, jakby
pływała po wzburzonych falach i walczyła z chorobą morską. W pewnej chwili
zerwała się gwałtownie i szybko pobiegła do łazienki.
–
Andy, co z tobą? – Usłyszała za sobą zaniepokojony głos Nicka.
Kilka minut później siedziała na sofie w salonie. Nick otulił ją kocem i
wycierał jej twarz. Przykrył ją starannie i położył dłoń na jej czole.
–
Nie masz gorączki? Może to jakiś wirus? Jedyna odpowiedź, na jaką było
ją stać, to lekkie potrząśnięcie głową.
–
Przynieść ci wody?
– Nie –
wymruczała z zamkniętymi oczami. – Po prostu muszę się wyspać.
–
Napij się trochę, to ci dobrze zrobi. Posłusznie upiła łyk. Potem Nick
wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni.
– Jak Noe? –
Zdołała jeszcze wyszeptać.
–
W porządku. Bawi się w kuchni. Może jednak zrobić ci coś lekkiego do
jedzenia? –
spytał z troską.
–
Nie, dziękuję. Chcę tylko spać. Zamknęła oczy i powoli zapadła w sen.
Kiedy się obudziła, stwierdziła z ulgą, że jej żołądek się uspokoił. Zerknęła
na zegarek –
była prawie jedenasta. Późno, stwierdziła. Ciekawe, czy Nick
wybrał się do sąsiadów.
Nie podobał się jej ten pomysł, ale z drugiej strony, nie miała ochoty teraz
go widzieć. Obawiała się, że dłużej już nie będzie w stanie ukrywać przed nim
swojego sekretu. Miał wystarczająco dużo wskazówek, żeby odkryć prawdę.
Nawet najgłupszy facet zorientowałby się chyba, co się dzieje.
Po ostatniej rozmowie jasno zrozumiała, że Nick nie będzie chciał mieć nic
wspólnego ani z dzieckiem, ani z nią. Musiałby pokonać zbyt wiele uprzedzeń z
przeszłości, żeby zaakceptować siebie w roli ojca. Ale mimo wszystko powinien
wiedzieć o dziecku.
Z
decydowanym ruchem odrzuciła kołdrę i ruszyła do łazienki. Nagle ze
zdumieniem stwierdziła, że w domu nie jest już tak zimno jak wcześniej.
Widocznie rzeczywiście przyszło ocieplenie, choć deszcz ciągle bębnił o dach.
Kiedy się umyła i przeszła do salonu, ku swemu zaskoczeniu zobaczyła
tam Nicka. Leżał na kanapie, czytał książkę i bawił się z psem. Noe był wyraźnie
zadowolony z tych pieszczot.
–
Cieszę się, że zostaliście przyjaciółmi – powiedziała, przysiadając się do
nich.
–
Jak się czujesz? – spytał Nick z troską. – Bardzo długo spałaś. –
Wyciągnął rękę i dotknął jej czoła. – Nie masz na szczęście gorączki. A jak twój
żołądek?
–
Pusty. Umieram z głodu.
–
Hmm, zaraz coś ci przygotuję, ale nie licz na obfity posiłek. Myślę, że nie
powinnaś zbyt dużo jeść. Zostań tu, a ja przyniosę ci miskę gorącej zupy, to
powinno ci pomóc.
Andy pomyślała, że bardziej pomógłby jej duży stek niż dietetyczna zupka,
którą na pewno poda jej Nick.
–
A może dostanę gorącego tosta z serem? – próbowała wytargować coś
więcej.
– Nabia
ł na chory żołądek?! Wykluczone! Możesz dostać najwyżej trochę
sucharków do zupy –
powiedział zdecydowanie i wyszedł do kuchni
odprowadzany tęsknym spojrzeniem Noego.
Andy stanęła przy oknie i wpatrywała się w deszcz. Tyle dobrego,
pomyślała, że kiedy powiem mu o dziecku, będę mogła jeść do woli. Próbowała
wyobrazić sobie, jak Nick przyjmie tę wiadomość i czuła rosnące napięcie. Nie
liczyła na zbyt entuzjastyczną reakcję.
Po chwili drzwi się otworzyły i Nick wniósł tacę, z której dolatywał
smakowity zapach
rosołu z kurczaka. Andy przestała myśleć o czymkolwiek. W
tej chwili nie było nic ważniejszego niż parująca miska aromatycznej zupy.
Rzuciła się na nią zachłannie i po chwili rosół był już tylko wspomnieniem.
–
Doskonałe. Jest jeszcze trochę? Popatrzył na nią zaskoczony.
–
Tak... Ale nie jestem pewien, czy powinnaś tyle jeść, może ci
zaszkodzić...
–
Rosół z kurczaka? Żartujesz chyba!
– No dobrze, tylko jedz powoli –
pouczył ją jak dziecko i poszedł po
dokładkę.
Kiedy żołądek wypełnił się już przyjemnym ciepłem, Andy odstawiła
talerz i spojrzała z powagą w oczach na Nicka.
–
Nadal wybierasz się na sąsiednią farmę? – spytała ostrożnie.
–
Nie wiem, co robić... – rozważał głośno. – Nie mogę zostawić cię tutaj
samej. Z drugiej strony, twoja choroba może się rozwinąć, więc powinienem
sprowadzić pomoc...
Andrea pomyślała, że jej choroba trwa już kilka tygodni i nie skończy się
przed upływem kilku następnych miesięcy.
–
Do sąsiadów jest jakieś siedem kilometrów, to by mi zajęło dwie, do
trzech godzin... –
ciągnął w zamyśleniu.
–
Kiedy ruszasz? Spojrzał na nią podejrzliwie.
–
Jeszcze wczoraj nie chciałaś, żebym poszedł. Skąd ta nagła zmiana?
Poczuła suchość w gardle, ale próbowała jakoś z tego wybrnąć.
–
No cóż... Wyglądałeś na zdeterminowanego. Nie sądziłam, że stanę się
powodem zmiany twoich planów...
–
A jednak. Nie zostawię cię tutaj chorej. Gdyby pogoda się pogorszyła,
mógłbym nie wrócić do jutra. Jeśli ciągle będziesz wymiotować, możesz się
odwodnić, a to niebezpieczne.
–
Nie odwodnię się!
–
Andy, o co ci chodzi? Dlaczego nagle upierasz się, bym szedł? Wczoraj
koniecznie miałem zostać, a dziś nagle zmieniasz zdanie. Co się z tobą dzieje?
Miał rację. Zachowywała się dziwnie. Z trudem przełknęła ślinę. To nie był
najlepszy moment do zwierzeń, ale musiała zacząć.
–
Nick, mam ci coś do powiedzenia... – zaczęła niepewnie i przerwała. To
było trudniejsze, niż myślała. Wstała z sofy i wzięła głęboki oddech. Wpatrywał
się w nią zdumiony.
–
Andy, przede wszystkim usiądź. Nic, co masz mi do powiedzenia, nie
może być tak ważne, żebyś musiała meldować mi o tym na stojąco. Drżysz jak
liść. Chyba powinnaś wrócić do łóżka. – Podszedł bliżej i próbował wziąć ją pod
ramię.
–
Nie! Zostaw mnie! Muszę ci coś powiedzieć! – protestowała
zdenerwowana. Skoro już raz zaczęła, chciała mieć to za sobą.
– Zgoda –
powiedział łagodnie, jakby rozmawiał z dzieckiem. – Więc mów
szybko, a potem idziesz prosto do łóżka, dobrze?
Kiwnęła głową i otworzyła usta, żeby ogłosić coś, czego Nick z pewnością
nie chciałby usłyszeć... I właśnie wtedy zadzwonił telefon.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Wpatrywali się w siebie zszokowani, a dzwonek ciągle dzwonił. Dopiero
po chwili Nick krzyknął:
– Telefon! –
I pobiegł szybko do kuchni.
Andrea niespiesznie poszła za nim. Nie wierzyła, że ktoś zdoła ich stąd
wyciągnąć, zanim przestanie padać.
– Halo? Halo? –
wołał Nick do słuchawki. – Tak, jesteśmy tutaj! Przyślijcie
po nas helikopter! Tak, to wyjątkowa sytuacja...!
Nadstawiła ucha zaciekawiona. Co on mówił?
–
Moja żona jest chora, może się odwodnić, a ja nie potrafię jej pomóc! –
tłumaczył zdenerwowany komuś na drugim końcu linii.
Rzuciła się szybko ku niemu i złapała go za rękę.
–
Nick! Daj spokój! Nie jestem chora! Ja... jestem w ciąży...
Wpatrywał się w nią, jakby nie rozumiał, co powiedziała. Zamarł ze
słuchawką w ręku i zbladł niepokojąco.
Wzięła od niego słuchawkę i odezwała się uspokajająco:
–
Przepraszam. Mąż jest bardzo zdenerwowany. Nie jestem chora, po
prostu chcielibyśmy się stąd wydostać.
–
Niestety, w takim razie trochę to potrwa. – Usłyszała kobiecy głos. –
Mamy wiele takich przypadków.
–
Rozumiem. Spróbujemy poradzić sobie sami. Dziękuję pani.
Powoli odłożyła słuchawkę i spojrzała na Nicka. Patrzył na nią z
mieszaniną bólu i złości, ale miał już normalniejszy wyraz twarzy.
–
To niemożliwe – wycharczał z trudem. – Nie możesz być w ciąży.
Przecież się zabezpieczaliśmy.
–
Cóż, żadne środki nie dają stuprocentowej gwarancji. Najwyraźniej
załapaliśmy się na ten ułamek procenta. Jedyny skuteczny sposób to unikanie
stosunków, a tego z pewnością nie stosowaliśmy.
–
Jesteś pewna...
– Nicholasie Avery! –
zaczęła zdenerwowana. – Nawet nie próbuj zadać
tego pytania! –
ostrzegła, czując, jak wzbiera w niej gniew.
Nick ukrył twarz w dłoniach, jakby próbował oswoić się z nowiną, ale nie
zapytał, kto jest ojcem dziecka. Andy miała nadzieję, że to dobry znak.
–
Nick, nie przyjadą po nas szybko, to może potrwać nawet kilka dni –
zaczęła po chwili spokojnie. – Może spróbujmy gdzieś zadzwonić... Nick...?
Nawet na nią nie spojrzał. Zdecydowanym ruchem sięgnął po słuchawkę i
szybko wydawał polecenia swojemu rozmówcy. Kazał zamówić helikopter i
przysłać go jak najszybciej. Kiedy skończył, oparł czoło o ścianę i przez chwilę
milczał.
–
Ludzie z mojej firmy spróbują coś zorganizować – powiedział powoli. –
Dadzą nam znać, kiedy transport będzie gotowy.
Andy czuła, że napięcie, w jakim żyła przez ostatnie godziny, powoli ją
opuszcza. Wpatrywała się w Nicka bezradna, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie raz
wyobrażała sobie jego reakcję na tę wiadomość, ale taka wersja nigdy nie
przyszła jej do głowy.
–
Chyba zacznę sprzątać – odezwała się cicho. Nie bardzo wiedziała, co
innego mogłaby zrobić. – Nie powinniśmy zostawić Bess takiego bałaganu.
– Czekaj! –
zawołał ostro. – Kiedy się dowiedziałaś?
–
Dzień przed tym, zanim od ciebie odeszłam.
–
Odeszłaś z powodu ciąży?
– Tak –
przyznała z ciężkim westchnieniem. – Przecież powiedziałeś mi
wyraźnie, że nie chcesz być ojcem. Kiedy odkryłam, że jestem w ciąży, uznałam,
że nie mogę z tobą zostać. Chcę, aby moje dziecko było kochane.
–
A zatem wreszcie zrozumiałaś, że to niemożliwe. Nie mogę mieć dzieci.
Nie potrafiłbym... – urwał w połowie, jakby nie był w stanie powiedzieć, jakie to
dla niego trudne. Po chwili odezwał się ponownie, nie patrząc na nią: – Jeśli to
pierwsze miesi
ące, to przecież są sposoby...
– Nick! –
przerwała mu gwałtownie. – Nawet nie kończ. Urodzę to
dziecko, z twoją aprobatą lub bez niej. Tylko od ciebie zależy, czy zechcesz
odgrywać w naszym życiu jakąś rolę. Jeśli nie, wychowam je sama. Nikt i nic
mnie nie powstrzyma!
–
Andy... Nie mogę w tym uczestniczyć – odezwał się bezbarwnym
głosem, patrząc w ścianę.
Te słowa bolały bardziej niż wszystko, co dotąd usłyszała. Kochała Nicka,
ale nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie w stanie mu wybaczyć, że odrzucił jej
dziecko.
–
Nie martw się, jeśli nie chcesz, nie musisz – powiedziała dumnie i wyszła
z kuchni.
Przeszła do pokoju i z furią zaczęła wrzucać swoje rzeczy do torby. Kiedy
się spakowała, uprzątnęła sypialnię, a potem zajęła się salonem. Na stole wciąż
stał talerz po zupie i przypominał o troskliwości Nicka, która tak ją wzruszała.
Ciekawe, czy byłby równie opiekuńczy, gdyby wcześniej znał przyczynę mojej
niedyspozycji, pomyślała.
Usłyszała za ścianą dzwonek telefonu i po chwili do pokoju wszedł Nick.
– Nie da
dzą rady szybko wynająć helikoptera. Tama jest przerwana i cały
sprzęt bierze udział w akcji.
– O nie! –
westchnęła ciężko Andy.
–
Nasz firmowy śmigłowiec leci z Chicago, ale nie dotrze tu wcześniej niż
rano. Dzwoniłem też do Bess, u niej na szczęście wszystko w porządku.
To oznaczało jeszcze jedną noc z Nickiem, a to nie była najprzyjemniejsza
perspektywa.
–
Helikopter przywiezie też Bess ze szpitala – ciągnął spokojnie.
Andy pomyślała, że chętnie zaprosiłaby ciotkę do siebie, do Kansas.
Zdrowy rozsądek starszej pani mógł się jej bardzo przydać. Nie śmiała jednak
tego zaproponować, w końcu Bess to przede wszystkim ciotka Nicka, nie
wiadomo, jak zareagowałby na ten pomysł.
Znowu, jak już wiele razy wcześniej w życiu, ogarnęło ją poczucie
przeraźliwej samotności. Nie miała nikogo, z kim mogłaby dzielić się radościami
i troskami. Była zupełnie sama.
Nie. Od kilku tygodni nie była już sama – miała dziecko i dla niego musiała
być silna.
Uniosła głowę i stwierdziła, że Nick w skupieniu wpatruje się w jej brzuch.
–
Jak się czujesz? Masz jakieś dolegliwości? Nie znam się na tym, ale
słyszałem, że kobiety w takim stanie mają poranne mdłości...
–
Zjadam rano biszkopty, a potem powoli wstaję, i to pomaga.
–
Rzeczywiście, co rano jesz ciastka – stwierdził odkrywczo, jakby nagle
wszystko zaczęło mu się układać w jedną całość. – Kiedy właściwie zamierzałaś
powiedzieć mi o dziecku?
Zagryzła wargi i zastanawiała się przez chwilę, co odpowiedzieć. Szczerze
mówiąc, miała kilka pomysłów na to, kiedy powinien się o tym dowiedzieć.
–
Najpierw myślałam, że powiem ci, jak dziecko już się urodzi – odezwała
się, zbierając siły. – A potem... Właśnie zamierzałam to zrobić, kiedy zadzwonił
telefon i... sam wiesz, co było dalej. Miałam też pomysł, żeby dać ci znać, jak
tylko się stąd wydostaniemy i rozjedziemy do różnych miast. Nie chciałam, żebyś
myślał, że zamierzam na ciebie naciskać.
–
Rozumiem. Więc to okoliczności zmusiły cię do tego, żebyś wcześniej
zdradziła swoją tajemnicę – dokończył za nią.
–
To nie tak. Przecież chciałam ci wszystko powiedzieć, ale... – przerwała
niepewna, czy tłumaczenie, dlaczego zrezygnowała z tego pomysłu, ma sens. –
Nick, nic mi nie jest –
podjęła po chwili mocniejszym głosem. – Byłam u lekarza.
Wszystko jest w porządku. Dziecko urodzi się w listopadzie. Mam nadzieję, że
będzie zdrowe i szczęśliwe. Tyle tylko, że nie będzie znało swojego ojca.
–
Może wyjdzie mu to na dobre – zaśmiał się dziwnie i wyszedł z pokoju.
Przez resztę dnia starannie się unikali. Andy przygotowała kanapki na
kolację i zostawiła je w kuchni. Próbowała czytać, ale nie znalazła powieści, która
zainteresowałby ją tak bardzo, żeby przestała myśleć o wszystkim, co się dzisiaj
wydarzyło. Noc zapowiadała się dość ciepło, postanowiła więc spać na kanapie.
Kilka minut przed dziesiątą Nick zajrzał do salonu. Udawała, że jest
pogrążona w lekturze, ale tak naprawdę nie była w stanie opowiedzieć, co
przeczytała na poprzedniej stronie.
–
Przygotowałem ci kąpiel – powiedział krótko i natychmiast wyszedł.
Przez chwilę miała ochotę odmówić, ale rozsądek zwyciężył. Wiedziała, że
ciepła kąpiel dobrze jej zrobi.
Rozpakowała najpotrzebniejsze rzeczy, przeszła do łazienki i szybko się
umyła.
Szykowała sobie właśnie posłanie na kanapie, kiedy wszedł Nick.
– Co robisz?
–
Ścielę sobie łóżko.
–
Nie wygłupiaj się! Będziesz spała ze mną w sypialni. Tu nadal jest
chłodno, a ty potrzebujesz wypoczynku. Jutro czeka nas naprawdę ciężki dzień,
wierz mi. Obiecuję, że cię nie dotknę.
Dziwne, ale jakoś zabolało ją to, że tak łatwo, sam z siebie, złożył
obietnicę, że nie będzie próbował jej uwodzić. Nagle poczuła się gruba i
nieatrakcyjna.
Mimo wszystko musiała przyznać, że znowu miał rację. Uniosła głowę i
bez słowa przeszła do sypialni. Wtuliła się w poduszkę i próbowała jak
najszybciej zasnąć.
–
Zapomniałaś zabrać Noego, tęsknił za tobą – usłyszała nagle głos Nicka.
–
Przyniosłem ci go.
–
Dziękuję – odpowiedziała, biorąc szczeniaka.
– Nie ma za co –
odparł uprzejmie i wyszedł z sypialni.
Prawdziwy wersal, pomyślała. Jesteśmy dla siebie popisowo uprzejmi, a to
oznacza, że widocznie nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia. Przytuliła
psiaka, zamknęła oczy i próbowało uciszyć tysiące emocji, które nią targały.
Następnego ranka obudziło ją znajome, mało przyjemne uczucie skurczu w
żołądku. Wyciągnęła rękę w kierunku nocnej szafki i uświadomiła sobie, że
wczoraj wieczorem zapomniała przygotować sobie herbatniki. Jęknęła głucho i
niechętnie trąciła Nicka łokciem.
– Nick –
poprosiła. – Przynieś mi ciastka. Tylko, proszę, nie trzęś łóżkiem.
Przez chwilę spoglądał na nią zaspany, lecz błyskawicznie oprzytomniał.
Ześlizgnął się z łóżka delikatnie i po chwili wrócił, niosąc talerzyk z ciastkami.
–
Chcesz, żebym pomógł ci usiąść?
–
Nie, zjem kilka i polezę jeszcze.
Wolno pogryzała ciastka i próbowała uspokoić żołądek. Przez cały czas
czuła na sobie spojrzenie Nicka. Zjadła i leżała przez chwilę nieruchomo, głęboko
oddychając. W końcu, unikając gwałtownych ruchów, wstała z łóżka i zaczęła
zbierać swoje rzeczy.
Chwilę potem zadzwonił telefon. Usłyszała, jak Nick mówi do kogoś:
–
Tak? Piętnaście minut? Dobrze, będziemy gotowi.
Niemal dokładnie po kwadransie rozległ się ryk silników samolotu
lądującego z tyłu domu. Andy przeszła do kuchni, żeby sprawdzić jeszcze raz,
czy wszystko jest w porządku. Odwieszała właśnie ścierkę, gdy w progu stanęła
Bess. I nagle wszystkie z trudem tłumione emocje wybuchły w Andy z wielką
siłą. Rzuciła się ku ciotce, wpadła w jej objęcia i zalała się łzami.
–
Och, Bess, tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa.
–
Jakże mogłoby być inaczej, moje dziecko? – odpowiedziała Bess
spokojnie. –
A co z wami? Wszystko w porządku? – Odsunęła ją lekko i
przyglądała się jej badawczo, po czym zwróciła się do Nicka: – Co się stało?
–
Nic, zupełnie nic – odpowiedziała szybko Andrea. W tej samej chwili
Nick odezwał się chłodno:
–
Ona jest w ciąży.
Oczy Bess rozbłysły radośnie, a twarz natychmiast się rozpogodziła.
Objęła dziewczynę mocno i Andrea po raz pierwszy poczuła, że ktoś cieszy się z
jej dziecka. Ogarnęła ją fala wzruszenia.
Wierzchem dłoni ocierała łzy spływające po policzkach. Uśmiechnęła się
do Bess z zakłopotaniem i już miała coś powiedzieć, gdy nagle chłodny głos
Nicka przerwał tę czułą scenkę:
–
Musimy się zbierać. Bess, pakuj się – rzucił, nie patrząc na żadną z nich.
Starsza pani spojrzała na kamienne oblicze siostrzeńca, pokiwała głową,
jakby domyśliła się wszystkiego, co wydarzyło się między nimi, i uśmiechnęła się
smutno.
–
To potrwa tylko chwilę, Andy – szepnęła, ściskając ze zrozumieniem
rękę dziewczyny. Pocałowała ją lekko w policzek i dodała: – Nie martw się, zaraz
wrócę.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Andrea była przekonana, że to ich ostatnie godziny spędzone razem.
Patrzyła w dół na lasy i rzeki, nad którymi przelatywali, i próbowała uspokoić
tysiące nurtujących ją myśli. Obecność Bess powodowała, że czuła się trochę
pewniej, ale jednocześnie wyzwalała w niej uczucia, które wcale nie pomagały
zachować równowagi ducha.
Helikopter leciał prosto do Kansas City. Bess i Andrea siedziały na tylnych
siedzeniach, Noe drzemał na kolanach dziewczyny, a Nick zajął miejsce obok
pilota. Kilka razy zerknął na ciotkę i żonę, ale nie odezwał się ani słowem. Co
jakiś czas Andy czuła na swojej ręce lekkie, jakby pocieszające dotknięcie nieco
szorstkiej dłoni Bess i z trudem powstrzymywała łzy.
Kiedy dolecieli wreszcie do Kansas, z
ulgą opuściła pokład samolotu.
Miała wrażenie, że będzie musiała na nowo poskładać wszystkie swoje kości.
Bess także wysiadła. Przytuliła Andreę mocno do siebie, jakby starała się
dodać jej otuchy.
–
Będzie mi ciebie brakowało, Bess – wyszeptała wzruszona Andy. – Daj
znać, jak tylko wrócisz do domu, a natychmiast przyjadę, żeby ci pomóc.
–
Nie gadaj głupstw, dziecko – prychnęła ciotka. – Myślisz, że mogłabym
zostawić cię teraz samą? Potrzebujesz pomocy. Zostaję tu z tobą i twoim
psiakiem.
Andy czuła, że oczy mimowolnie jej zwilgotniały. Spojrzała na Bess z
nadzieją, niepewna, czy dobrze ją zrozumiała.
–
Naprawdę? Chciałabyś zostać ze mną? Jestem pewna, że sama dam sobie
radę, ale gdybyś tylko miała ochotę... – przerwała, nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć. Bardzo chętnie zaprosiłaby ciotkę do siebie, ale była przekonana, że
ten pomysł nie spodoba się Nickowi.
Bess uśmiechnęła się szeroko.
–
Nigdy jeszcze nie przegapiłam okazji, aby kimś podyrygować i nie
zamierzam zrobić tego i tym razem! Zadbam o ciebie i o dziecko.
Zanim Andrea zdążyła odpowiedzieć, podszedł do nich Nick, który
wcześniej załatwiał coś w biurze lotniska.
–
Andy, zamówiłem dla ciebie samochód – odezwał się służbowym tonem.
–
Będzie tu lada chwila. Bess, wracaj na pokład, na nas już czas.
–
Nie lecę z tobą – powiedziała Bess spokojnie.
–
Nie możesz wrócić do domu, zanim pogoda się nie zmieni –
zaprotestował.
–
Wcale nie zamierzam. Zostaję z Andreą. Myślę, że tu bardziej się
przydam. U ciebie tylko bym leniu
chowała, a Andy potrzebuje teraz opieki i
wsparcia.
Andy nie miała wątpliwości, że Nick odebrał słowa ciotki jako krytykę
jego zachowania. Widać było, że jest wściekły, ale starał się opanować.
– Jak chcesz –
powiedział w końcu. – Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś
potrzebowała.
Skinął im dłonią, i to było całe pożegnanie. Nie oglądając się za siebie,
wsiadł do helikoptera.
Andy i Bess patrzyły za nim ze smutkiem. Maszyna szybko wzniosła się do
góry i odleciała. Kiedy ucichł warkot silników, Andrea wyszeptała:
–
Był bardzo niezadowolony. Chyba ci nie daruje, że zostałaś ze mną.
–
Nonsens, Andy. Kiedy właściwie powiedziałaś mu o dziecku?
– Dopiero wczoraj.
–
To wszystko tłumaczy. Mężczyźni źle znoszą takie sytuacje.
– Wiem. –
Andy kiwnęła głową przygnębiona. – Ale to nie tylko
zaskoczenie. Nick powiedział mi stanowczo, że nie chce mieć dzieci. I nie dał się
przekonać. Źle wspomina swojego ojca i dzieciństwo. Dlatego odeszłam. Moje
dziecko musi żyć w miłości.
–
I tak będzie, zobaczysz. Nick zmieni zdanie – powiedziała Bess z
przekonaniem.
Andrea uśmiechnęła się smutno. Nie chciała ranić ciotki powtarzaniem
tego wszystkiego, co usłyszała od Nicka, ale nie miała wątpliwości, że w tej
sprawie już nic się nie zmieni. Dobrze chociaż, że Bess była z nią. A Nick... Nick
to
zupełnie inna sprawa.
Kiedy znalazły się w skromnym mieszkanku Andy i postawiły walizki na
środku niewielkiego salonu, Bess rozejrzała się wokół zaskoczona.
–
To wszystko, na co stać Nicka?
–
Sama płacę za swoje mieszkanie – wyjaśniła Andrea. – Muszę stanąć na
własnych nogach. Chcę być niezależna.
Przeniosła rzeczy Bess do sypialni i została tam chwilę. Próbowała w
samotności uspokoić wzburzone emocje. Właśnie straciła Nicka. I tym razem na
zawsze. Nie miała już złudzeń, że będzie próbował naprawić ich związek,
zbudować ich życie na nowo. Trudno, musi nauczyć się żyć bez niego, chociaż
wiedziała, że będzie to najtrudniejsza rzecz, z jaką do tej pory przyszło się jej
zmierzyć.
–
Będziesz spała w sypialni, a ja na sofie – powiedziała do Bess, kiedy już
wróci
ła do salonu. – I nawet nie próbuj protestować. Mam spore doświadczenie w
tej dziedzinie. Stoczyłam bój o spanie na kanapie z twoim siostrzeńcem i
wygrałam! – dodała wesoło.
–
Pozwolił kobiecie w ciąży spać na kanapie w moim domu? – spytała Bess
zszokowana. –
Chyba muszę odbyć z nim dłuższą rozmowę – obiecała ze
stalowym błyskiem w oku.
– Bess... –
zaczęła Andrea i przerwała na chwilę, żeby uspokoić oddech. –
Proszę, nie próbuj przekonać Nicka do mnie i do dziecka. Zdaje się, że on
naprawdę... naprawdę nie chce zostać ojcem. A jeśli tak, to wolę już być sama.
Nie chcę, by czuł się wmanewrowany w tę sytuację. Nie mogę pozwolić, żeby
traktował moje dziecko jak niewygodny balast.
Bess słuchała jej uważnie i milczała przez chwilę zadumana. Jej wzrok
wyraźnie posmutniał. Ujęła dłonie Andrei w swoje ręce i powiedziała poważnie:
–
Dobrze, zgoda. Rozumiem cię. – Rozejrzała się po pokoju i dodała: – Ale
to nie znaczy, że nie porozmawiam z nim. Nie możesz tu mieszkać z dzieckiem i
psem. Będziecie potrzebowali więcej miejsca. Dziecko musi mieć komfort,
przestrzeń i podwórko. I szczęśliwą matkę. Nickowi może się wydawać, że nie
umie być ojcem, ale ma pewne obowiązki. I jako jego ciotka zamierzam
dopilnować, żeby je wypełniał – zakończyła tonem wykluczającym dalszą
dyskusj
ę.
Zaczęło się już nazajutrz.
O ósmej rano ktoś zadzwonił do mieszkania, co wyraźnie rozdrażniło
Noego. Andrea zaspana otworzyła drzwi i zaskoczona zobaczyła za nimi
eleganckiego mężczyznę, który poprosił, żeby zechciała zejść na dół i obejrzeć
swój nowy samochód.
Ubrała się szybko i zeszła na parking. Rozejrzała się wokół niepewnie. Stał
tam bowiem tylko jeden samochód. Mercedes.
–
Pan Avery jest przekonany, że klasa tego samochodu zapewni
bezpieczeństwo pani i dziecku.
Patrzyła nieco zszokowana i słuchała nieuważnie. Cały Nick. Nie
pomyślał, ile będzie kosztowało ubezpieczenie i utrzymanie takiego auta.
W tym momencie dołączyła do nich Bess.
–
Podoba ci się? – Po czym, widząc niepewną minę Andy, dodała: – Nie
martw się, Nick już wszystko opłacił.
–
Cóż... to miłe z jego strony – odparła zaskoczona Andrea. – Wracam na
górę. Muszę zadzwonić do pracy. Nie kontaktowałam się z firmą przez cały czas.
Pewnie myślą, że porwali mnie kosmici.
Weszła do mieszkania, nastawiła kawę i zadzwoniła do firmy, w której od
niedawna pracowała.
–
Pani Campbell? Przepraszam najmocniej. Przez ostatnie dni byłam
uwięziona na farmie w Missouri. Cały stan zalała powódź i nie mogłam się z
nikim skontaktować...
– Nic nie szkodzi, pani Avery –
usłyszała uprzejmy głos swojej
kiero
wniczki. Skąd zna to nazwisko, przemknęło Andrei przez głowę. – Pani mąż
już do nas dzwonił i wszystko wyjaśnił. Rozumiem, że chce pani teraz odpocząć i
na jakiś czas zrezygnować z pracy, oczywiście z możliwością powrotu w każdym
momencie, który uzna pani
za dogodny. Pan Avery zaznaczył, że przy urządzaniu
swojego nowego domu weźmie pani pod uwagę naszą firmę.
Andy pożegnała się uprzejmie i zszokowana odłożyła słuchawkę.
– Bess! –
Odwróciła się do ciotki, która właśnie weszła do mieszkania. –
Nick zwolnił mnie z pracy! Jak śmiał podjąć taką decyzję bez porozumienia ze
mną!? Nie miał prawa! Nie mogę sobie na to pozwolić! Muszę myśleć o
utrzymaniu siebie i dziecka!
Ciotka łagodnie położyła rękę na jej ramieniu.
–
Uspokój się. Naradził się ze mną. Bądź rozsądna. Nicka stać na to, żeby
zadbać o swoją żonę. Zresztą to jego obowiązek.
Andy potrząsnęła głową.
–
Już ci mówiłam, nie chcę, żeby uważał moje dziecko za swój obowiązek
–
tłumaczyła, walcząc ze łzami.
Bess objęła ją czule i wyszeptała do ucha:
– Andy, on ci
ę kocha. Daj mu czas. I pozwól robić tyle, ile może w tym
momencie.
Zanim zdążyła coś powiedzieć, zadzwonił telefon.
–
Tu doktor Lovelace. Dowiedziałem się od pani męża, że przeżyła pani
traumatyczne chwile. Chciałbym umówić się z panią na wizytę kontrolną. Może
być dziś po południu?
Nie zdążyła jeszcze ochłonąć, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
–
Pani Avery? Oto owoce i inne zakupy zamówione przez pani męża.
Po chwili znowu telefon.
–
Tu Ryan White z biura nieruchomości. Pani mąż prosił mnie, abym
przed
stawił pani kilka interesujących ofert. Kiedy może się pani z nami umówić?
Po poranku całkowicie wypełnionym przez dobre intencje Nicka, Andrea
była zupełnie wyczerpana. Pozbyła się wreszcie tłumu ludzi usiłujących
uszczęśliwić ją za pieniądze Nicka i czuła się straszliwie rozżalona. Doceniała
jego starania, ale nie wierzyła, by jej mąż mógł być na tyle tępy i pozbawiony
wrażliwości, żeby nie rozumieć, że wszystkie pieniądze świata nie zastąpią jej
najważniejszego – jego.
Ona i dziecko najbardziej ze wszyst
kiego potrzebowali jego obecności i
jego czasu. To byłby największy dar, jaki mógł im ofiarować. Niestety, wiedziała,
że tego jednego nigdy nie dostanie.
Westchnęła głęboko i spróbowała wziąć się w garść. Dość. Musi sobie
jakoś poradzić. I tak nie mogła narzekać. Wiele kobiet w ciąży obywało się bez
podobnych luksusów. Powinna być wdzięczna Nickowi. Wprawdzie to wszystko
nie zastąpi dziecku ojca, ale na pewno uczyni jego życie i życie jego matki
łatwiejszym.
Poza tym jest jeszcze Bess.
Poradzi sobie. Zb
uduje swoje życie od nowa. I co dzień będzie się modliła,
żeby Nick zrozumiał wreszcie, że kochająca rodzina to najlepsza rzecz, jaka może
go w życiu spotkać.
Tydzień później przeprowadziła się do nowego domu. Był przestronny,
elegancki, miał też zadbany ogródek. Wprost wymarzony dla rodziny z
dzieckiem. I z psem.
Firma, w której wcześniej pracowała, zajęła się urządzaniem wnętrza. Bess
zarządzała wszystkim z niewyczerpaną energią, Andrea nie miała więc wiele do
roboty. Zajmowała się tylko tym, co sprawiało jej przyjemność i zostawiała ciotce
całą techniczną stronę tego przedsięwzięcia.
Najpierw umeblowała przeszkloną werandę. Na środku stanęła kwiecista
sofa, a obok dwa wygodne fotele. Wentylator u sufitu obracał się cicho i
wypełniał pomieszczenie przyjemnym chłodem. Morze roślin i światło
wpadające przez wielkie okna tworzyły spokojny, uroczy nastrój. Andy lubiła tu
przebywać. Wśród zieleni i łagodnego, słonecznego światła znajdowała spokój i
wytchnienie. Starała się nie myśleć o Nicku, o tym, co straciła, ani o tym, jak
będzie wyglądało jej życie bez ukochanego mężczyzny. Musi skupić się na sobie
i na dziecku, to jest teraz najważniejsze, a reszta... Miała nadzieję, że z czasem
przywyknie do bolesnej pustki w sercu i przestanie snuć nierealne marzenia.
Le
żała właśnie na kanapie i podziwiała widok za oknem, kiedy weszła
Bess.
–
Przyniosłam ci sok i ciastko. Pamiętaj, że musisz się dobrze odżywiać.
Najważniejsze są pierwsze trzy miesiące – powiedziała, siadając w fotelu.
–
Skąd wiesz, przecież ty sama nigdy nie... – przerwała przestraszona tym,
co powiedziała. Nigdy dotąd nie rozmawiały na tak osobiste tematy.
–
Byłam w ciąży. Straciłam ją w trzecim miesiącu. To był jedyny raz, nigdy
później już nam się nie udało – wyjaśniła Bess spokojnie.
– Przepraszam, nie
wiedziałam...
–
Nie szkodzi. Mam Nicka, jest dla mnie jak syn. Chociaż teraz zachowuje
się jak ostatni dureń. Ale wierzę, że jeszcze się opamięta.
Andrea pokręciła głową z powątpiewaniem.
–
Nie sądzę. Jasno przedstawił mi powody.
–
Jest przerażony, ale to nie znaczy, że nie chce być ojcem.
–
Być może. Ale efekt pozostaje ten sam. Nie ma go z nami i oświadczył
stanowczo, że nie chce zajmować się dzieckiem.
Bess westchnęła ciężko i nic więcej nie powiedziała. Przez chwilę obie
popijały sok i siedziały w milczeniu. Potem ciotka zebrała naczynia i wyszła do
kuchni, zostawiając Andy samą.
Odpoczywała zrelaksowana i zastanawiała się, jak urządzić pokoje na
górze. To pozwalało jej skupić myśli na jakimś przyjemnym temacie. Nagle
usłyszała szelest. Odwróciła się i zadrżała. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
W drzwiach stał Nick.
Odruchowo próbowała wstać, ale podbiegł do niej szybko i powiedział:
–
Nie wstawaj, leż spokojnie. Nadal nie wyglądasz zbyt dobrze.
Przepracowałaś się przy przeprowadzce? – Troska w jego głosie i czułe
spojrzenie przyprawiały ją o mimowolne dreszcze.
– Co tutaj robisz? –
wyszeptała.
–
Chciałem zobaczyć, jak sobie radzicie. I sprawdzić, czy wszystko zostało
zrobione tak, jak kazałem.
Aha, więc przyleciał do Kansas, żeby skontrolować, na jakim etapie są
prace remontowe. A ona naiwnie myślała, że coś się zmieniło. Promyk nadziei
zgasł w niej równie nagle, jak się pojawił.
– Wszystko idzie doskonale. –
Starała się mówić spokojnie. – Jesteś bardzo
hojny.
–
Jakoś nie słychać, żeby cię to uszczęśliwiało.
–
Prześlę ci list dziękczynny – odpowiedziała poirytowana. Nagle jej usta
zadrżały. – Przepraszam, źle się czuję.
I rozpaczliwie cię potrzebuję, dodała w myślach. Wpatrywał się w nią
uparcie, ale odwróciła wzrok.
–
Jak się sprawdza samochód?
– Doskonale.
–
A dom? Podoba ci się?
– Tak, bardzo. –
Co więcej mogła powiedzieć? Nie mogła się przecież
przyznać, że mimo szczodrości, nie dał jej tego, na czym jej najbardziej zależało.
Nadal stał przed nią i w końcu przeniosła spojrzenie na jego twarz. Nie
wyrażała żadnych uczuć, była jak maska.
Zrobił krok do tyłu, ale nie wyszedł. Podszedł do okna i zapatrzył się na
ogród. Stał w lekkim rozkroku, z rękoma w kieszeniach.
–
Dużo ostatnio myślałem... – zaczął po chwili. – Skoro dziecko urodzi się
za pół roku, nie ma powodu, byśmy musieli żyć osobno.
Przez chwilę próbowała zrozumieć to, co usłyszała.
– O czym ty mówisz? –
spytała w końcu nieco zszokowana.
Odwrócił się do niej gwałtownie i obrzucił ją palącym spojrzeniem.
–
Do diabła! Mówię, że cię pragnę. W każdej godzinie tęsknię za tobą!
I zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podszedł do niej i przytulił ją w
czułym uścisku.
Zamknięta w jego silnych ramionach czuła się cudownie bezpiecznie, ale
wiedziała, że nie może ulec. Odepchnęła go delikatnie i odsunęła się.
–
Dlaczego, Andy? Czemu nie pozwalasz, bym cię tulił? Kocham cię i
wiem, że ty też mnie kochasz.
–
Właśnie dlatego – wyjaśniła drżącym głosem. – Nie zniosłabym
kolejnego rozstania za kilka miesięcy.
Zamknęła oczy i zwiesiła głowę. Nie wiedziała, po co naprawdę
przyjechał. Wszystko, co ważne, powiedzieli sobie już na farmie. Czyżby chciał
wracać do tych bolesnych rozmów? Była pewna, że za chwilę usłyszy oddalające
się kroki, jednak nic takiego nie nastąpiło. Uniosła głowę i zerknęła na Nicka. Stał
przy
oknie z twarzą ukrytą w dłoniach.
– Nick?
–
A gdybym obiecał, że zostanę? – spytał stłumionym głosem. – Co wtedy?
– Dlaczego?
–
Już ci powiedziałem. Kocham cię.
Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. Czyżby nadal nic nie
rozumiał?
– Niestety, teraz nie dotyczy to tylko nas –
powiedziała cicho. – Już nie.
Noszę nasze dziecko, Nick. I kocham je z całego serca. Nie wiesz nawet, jak
bardzo za tobą tęsknię. Marzyłam o tym, żeby cię znowu zobaczyć. Byłabym
najszczęśliwszą kobietą na ziemi, gdybyśmy znowu byli razem. Ale jeśli chcesz
zostać, musisz pokochać nie tylko mnie...
Zaczął chodzić po pokoju wielkimi krokami. Obserwowała go w napięciu.
Nie mogła powiedzieć mu bardziej otwarcie, czego od niego oczekuje. W końcu
stanął i odwrócił się do niej.
–
Do diabła, Andy! Kocham to dziecko! – wyrzucił z siebie gwałtownie. –
Ale jeszcze bardziej się boję – dodał cicho.
To była najpiękniejsza chwila w jej życiu. Nigdy nie sądziła, że usłyszy z
jego ust te cudowne słowa. Serce wezbrało jej radością, a oczy wypełniły się
łzami szczęścia Zerwała się i podeszła szybko do niego.
– Nick –
wyszeptała. – Ja ci ufam. Nie jesteś taki jak twój ojciec. Nie
umiałbyś być okrutny dla swojego dziecka. Nie mogę ci obiecać, że wszystko w
naszym wspólnym życiu okaże się łatwe, ale wiem na pewno, że będzie
łatwiejsze, jeśli tylko będziemy razem. We trójkę damy sobie radę.
Przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami.
–
Ja też w to wierzę. Ale nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym być
dobrym ojcem. Martwię się jednak, czy potrafię. Mogę ochronić moje dziecko
przed całym złem świata, ale nie wiem, czy potrafię ochronić je przed sobą.
– Potrafisz –
zapewniła. – Jesteś dobrym, kochającym i wrażliwym
człowiekiem. Jestem pewna, że będziesz dla dziecka tak samo troskliwy jak dla
mnie. I zawsze
pamiętaj, że masz mnie, pomogę ci.
–
Jesteś pewna? – spytał z nadzieją. Zalała ją fala wzruszenia.
– Tak, Nick –
potwierdziła z czułością. – Jestem przekonana, że będziesz
dla naszych dzieci najlepszym ojcem na świecie.
Pochylił się i pocałował ją czule. Potem odsunął lekko i spytał
podejrzliwie:
–
Poczekaj chwilę... Jakich dzieci? Będziesz miała bliźniaki?
–
No, nie... Ale nie chciałbyś chyba, żeby nasze maleństwo czuło się
samotne. Ja byłam jedynaczką i bardzo źle to wspominam.
–
Cóż...
–
Nie martw się. Jestem pewna, że nasze dzieci będą miały
najwspanialszego ojca na świecie! – zapewniła go radośnie z duszą przepełnioną
szczęściem.
–
Cóż... – zaczął znowu z figlarnym uśmiechem. – Skoro tak mówisz,
zgadzam się na więcej dzieci, pod warunkiem że za każdym razem
poprzestaniemy na jednym. Nie chciałbym pozbawiać się najprzyjemniejszej
części powoływania ich na świat...
EPILOG
Andrea krytycznie spojrzała na hol. Trzy lata temu, kiedy się tu
wprowadziła, wybrała bardzo konserwatywny wystrój. Teraz nadszedł czas na
zmiany. Miała ochotę na coś bardziej kreatywnego. Zwłaszcza że znalazła
właśnie śliczną, zabytkową konsolkę.
Próbowała zasięgnąć rady Nicka i dowiedzieć się, co sądzi o jej nowych
pomysłach, ale jak zwykle wszystkie decyzje tego typu wolał zostawić jej.
– Nick! –
zawołała w głąb domu. – Jesteś gotowy?
– Hmm, Andy... –
usłyszała niepewny głos. – Nastąpiła mała zmiana
planów.
Przewróciła oczami.
–
Znowu?! Cóż to za zmiana?
–
Tatuś nie może nigdzie iść – wyjaśnił jej cienki głosik. – Jest zaproszony
na h
erbatkę do mnie i do Noego.
Elżbieta Anna Avery za cztery miesiące miała skończyć trzy latka. Umiała
owinąć sobie tatusia wokół małego paluszka i doskonale o tym wiedziała.
Uśmiechnęła się do ojca czarująco i z poważną miną mówiła:
– Spróbuj ciasteczka cio
ci Bess, tatusiu, będzie ci smakować. – Spojrzała
na matkę i dodała łaskawie: – Ty też możesz zostać na herbatce, mamusiu.
–
Dziękuję, kochanie, ale naprawdę muszę wyjść. Taka wyprzedaż nie
zdarza się co dzień. Zauważyłam kilka rzeczy, które przydałyby się w moim
sklepie.
Odkąd ona i Nick zamieszkali znowu razem, zdecydowali się zostać w
Kansas. Nick czasami latał do Chicago, ale przez większość czasu pracował na
miejscu.
Andrea świetnie się bawiła, urządzając dom. Przy okazji rynek antyków tak
ją wciągnął, że w końcu otworzyła własny sklepik ze starociami. Teraz wybierała
się właśnie na wyprzedaż, po której wiele sobie obiecywała. Nie mogła przegapić
takiej okazji. Zwłaszcza że w ciągu ostatnich kilku miesięcy mocno zwolniła
tempo.
–
Nick, może zostaniesz, a ja pójdę sama. Nie ma sensu trudzić Bess,
poradzę sobie.
– Nie ma mowy! –
Podszedł bliżej i objął ją czule. – Nie pójdziesz sama.
Ciągle bym się bał, że urodzisz na antycznej kanapie – zażartował.
–
Może niekoniecznie tam, ale mam nadzieję, że to już niedługo. –
Westchnęła ciężko. – Czuję się jak piłka plażowa – powiedziała, zerkając na swój
wielki brzuch.
–
Ale za to jaka piękna piłka – droczył się, całując ją. – I ciebie też pocałuję,
skarbie –
dodał, widząc spojrzenie córeczki.
Betsy objęła go mocno za szyję.
–
Kocham cię. Jesteś najwspanialszym tatusiem na świecie.
Nick spojrzał z czułością na żonę.
–
To dzięki twojej mamusi, ona mnie wszystkiego nauczyła.
– Nie, kochany! –
Andrea potrząsnęła głową i czule uśmiechnęła się do
męża. – Nie potrzebowałeś mojej pomocy. Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam
Betsy w twoich ramionach, wiedziałam, że będziesz ją kochał. – Pogłaskała lekko
brzuch. –
I mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo...
– Jestem gotowa –
ogłosiła Bess, schodząc ze schodów. – Co widzę? To już
trzecia herbatka z tatą w tym tygodniu, a mamy dopiero wtorek! No, chodźmy,
Andy. Musimy się spieszyć. Widziałam tam kilka drobiazgów, które doskonale
pasowałyby do naszego sklepu.
Obie kobiety wyszły pospiesznie.
–
Mówiłam ci, że wszystko się ułoży – powiedziała z satysfakcją Bess w
samochodzie, zapinając pasy.
–
Owszem, mówiłaś – przyznała Andy z uśmiechem. – Wrócił do mnie i do
Betsy w samą porę. I jest najlepszym ojcem na świecie. A jeszcze lepszym
mężem.