Alexander McCall Smith Niedzielny klub filozoficzny

background image

ALEKSANDERMcCALLSMITH

NIEDZIELNYKLUB

background image

FILOZOFICZNY

(Przełożył:MichałJuszkiewicz)

Prószyńskiis-ka

background image

2005

1

IsabelDalhousiewidziała,jakmłodymężczyznaspadaznajwyższejgalerii,zsamej

jaskółki.Tragicznylottrwałjednomgnienieoka.Isabelzdążyłazauważyćtylkorozwiane
włosy,

sylwetkęodwróconądogórynogami,koszulęipołymarynarkiopadłeażnapierśoraz
odsłonięty

brzuch.Potemnieszczęśnikzniknąłjejzoczu;uderzywszywlocieobalustradę
amfiteatru,

wpadłgłowąnaprzódpomiędzyrzędykrzesełnaparterze.

Cociekawe,pierwszamyślIsabelskierowałasięwstronęwierszaW.H.Audena,w

którympoetaopisałupadekIkara.Podobnewydarzenia,twierdziłAuden,zawszemająw
tle

zwyczajnychludzi,zajętychpowszednimisprawami.Ludziecinieodrywająwzrokuod
swoich

zajęć.Niewidząchłopcaspadającegoznieba.Rozmawiałamzeznajomą,pomyślała
Isabel.

Rozmawiałamzeznajomą,gdyzniebaspadłchłopiec.

Tenwieczóritakpozostałbywjejpamięci,nawetgdybyto,cosięstało,niewydarzyło

się.MiałamieszaneuczuciacodoRejkiawickiejOrkiestrySymfonicznej,októrejnigdy
nie

słyszałaanisłowaiwżadnymwypadkuniewybrałabysięnajejkoncert,gdybynie
sąsiad,który

niemalżesiłąwcisnąłjejbilet.Ciekawe,pomyślaławtedy,czywRejkiawikunaprawdę
działa

zawodowaorkiestrasymfoniczna,czymożetozespółamatorów?Niemniejjednak,rzecz
jasna,

nawetamatoromnależysiępubliczność,skorojużprzyjechalitakikawałdrogido
Edynburga,

abydaćpóźnowiosennykoncert;niepototrudzilisiędługąpodróżązIslandii,żebyteraz
grać

dlapustejsali.Isabelposzławięcnakoncertiwysiedziaładoprzerwy.Pierwszączęść
koncertu

wypełniławiązankakompozytorówromantycznych,niemieckichiszkockich:Mahler,
Schubert

background image

orazHamishMcCunn.

Jaknaostatniednimarca,wieczórbyłniezwykleciepły,skutkiemczegowUsherHall

panowaładusznawaatmosfera.Isabelnawszelkiwypadekubrałasięlekkoibyłaztego
bardzo

zadowolona,ponieważnaamfiteatrzetemperatura,jakbyłodoprzewidzenia,
przekroczyła

komfortowylimit.Podczasprzerwyzeszłaposchodachdofoyer,zulgąrozkoszującsię

chłodniejszympowietrzem,wypełniającymkorytarze.Wystrzegałasięzatłoczonegobaru,
z

któregodochodziłakakofoniagłosówirozmów;byławięcejniżpewna,żenatkniesiętam
na

znajomych,jakożewEdynburguniesposóbwybraćsiędokądśiniespotkaćkogoś
znajomego.

TegowieczoruIsabelniebyłajednakwnastrojudorozmów.Kiedyprzyszedłczas,aby
powrócić

nasalę,zastanowiłasięprzezchwilę,czymożebytakodpuścićsobiedrugąpołowę
koncertu,

leczporzuciłatenzamysł;zawszemiałaoporywewnętrzne,którepowstrzymywałyją
przed

zachowaniemmogącymsugerowaćbrakuwagilub,cogorsza,brakpowagi.Wróciła
zatemna

swojemiejsce.Naporęczyfotela,takjakgozostawiła,leżałprogram;zerknęładoniego,
żeby

sprawdzić,cojączekawdrugiejczęścikoncertu.Wzięłagłębokiwdech,Stockhausen!

Isabelmiałazesobąmałąlornetkęteatralną,niezwykleprzydatnąnawetwamfiteatrze,

którywcaleniebyłażtakwysoki.Wycelowawszyjąwodległąscenę,przyjrzałasię
dokładnie

wszystkimmuzykompokolei.Nigdyniemogłaoprzećsiętejpokusienakoncertach.W

zwyczajnychokolicznościachniewolnogapićsięnainnychprzezlornetkę,alenasali

koncertowejjesttodozwolone,anawetjeśliraznajakiśczasszkłaodwracająsięwstronę

widowni-toktóżmożetozauważyć?Smyczkirejkiawickiejorkiestrybyłytakiesobie,
niebyło

naczymzawiesićoka,alejużwdętychdrewnianychIsabelwypatrzyłaklarnecistęo

niesamowitejtwarzy:wysokiekościpoliczkowe,głębokoosadzoneoczyipodbródek,
rzekłabyś,

wyciosanytoporem.Nieodrywającoczuodtychnadzwyczajnychrysów,Isabelmyślałao

background image

dawnychpokoleniachtwardychIslandczykóworazDuńczykówzjeszczeodleglejszej

przeszłości,którychciężkapracawydałanaświattęrasę:kobietyimężczyzn,wpocie
czoła

uprawiającychnędznąwyżynnąziemię,znajwyższymtrudemwiążącychkoniecz
końcem;

rybakówpolującychnadorszewstalowoszarychwodachpółnocnychmórz;kobiety
usiłujące

wykarmićdziecimięsemsuszonychrybimąkąowsianą.Azwieńczeniemwszystkichtych

wysiłkówbyłklarnecista.

Odłożyłalornetkęiusiadławygodniejwfotelu.Należałoprzyznać,żeorkiestragrałana

całkiemprzyzwoitympoziomie.WykonanieMcCunnabyłopełnewigoru,aleten
Stockhausen…

KtodziśjeszczegraStockhausena?Byćmoże,pomyślałaIsabel,matobyćznakpewnego
obycia

wkulturze:przyjechaliśmyzRejkiawiku,toprawda,Rejkiawiktotakiemałemiasto,
gdzie

diabełmówidobranoc,zgadzasię,aleproszę-przynajmniejpotrafimyzagrać
Stockhasena

równiedobrzejakwszyscy.Zamknęłaoczy.Orkiestranagościnnychwystępachdoprawdy
nie

powinnazmuszaćswoichgospodarzydosłuchaniatakokropnejmuzyki.Przezkrótką
chwilę

Isabelzastanowiłasięnadkoncepcjąkurtuazjiorkiestrowej.Zcałąpewnościąnależyw
takich

sytuacjachunikaćincydentówwskalipolitycznej:niemieckieorkiestry,cozrozumiałe,z
dużą

ostrożnościądobierałyutworyWagneradorepertuaruswoichzagranicznychtournee-

przynajmniejwniektórychkrajach.Zamiastniegopreferowanokompozytorów
okazujących

więcej…skruchy.Isabelodpowiadałtenstanrzeczy,bonielubiłaWagnera.

Stockhausenzamykałprogramkoncertu.Kiedydyrygentwkońcuzszedłzpodestu,a

oklaskiucichły,Isabelwyślizgnęłasięzeswojegofotelaiposzładotoalety.Dosyćskąpe
te

brawa,oceniła,mogłobyćlepiej.MożetowinaStockhausena?Włazienceodkręciłakran
i

przepłukałausta-wUsherHallniezainstalowanotaknowoczesnychurządzeńjak
wodotryskiz

background image

wodąpitną-apotemobmyłatwarz.Ochłodziwszysięniecotymsposobem,wyszłaz
toaletyipo

razdrugitegowieczoruskierowałasięwstronęschodów.Wtymmomenciejednakże
dostrzegła

znajomą,Jennifer,którastałanapierwszymzkilkustopni,prowadzącychnaamfiteatr.

Isabelzawahałasię.Wsalikoncertowejwciążpanowałnieprzyjemnyzaduch,alez

drugiejstrony,niewidziałaJenniferodprzeszłoroku;niemogłajejminąć,nie
zamieniwszy

choćbykilkusłów.

Zagłębiłasięwzbitytłum.

-CzekamnaDavida-wyjaśniłaJennifer,wskazującrękąamfiteatr.-Wypadłamu

soczewkazoka,wyobrażaszsobie?Pożyczyłlatarkęodbileterkiiterazszukazgubypod
swoim

fotelem.Jużrazmusiętoprzytrafiło,wpociągu,jakjechaliśmydoGlasgow,aterazznów
to

samo…

Postałychwilę,gawędząc.Widzowiejedenpodrugimmijalije,schodzącposchodach,aż

wkońcusalaopustoszała.Jennifer,atrakcyjnaczterdziestka-czyliwwiekuIsabel-
wybrałasię

nakoncertwczerwonymkostiumie,awklapężakietuwpięładużązłotąbroszkęw
kształcie

lisiejgłowy.Isabelniemogłaoderwaćwzrokuodtegolisa,którywydawałsiępatrzećna
nią

swoimirubinowymioczami.Zezowatylisprzechera,pomyślała.LisWitalis,jakżywy.

Minęłojeszczekilkaminut.Jenniferspojrzałanerwowonaschody.

-Lepiejtamchodźmy.Możetrzebamupomóc-powiedziałapoirytowanymgłosem.-Bo

jakzgubidrugą,todopierobędzie.

Wspięłysiępokilkuschodkachispojrzawszywdół,ujrzałyDavidaskulonegona

kolanachzafotelem.Pomiędzysiedzeniamipobłyskiwałoelektryczneświatłolatarki.W
tym

właśniemomenciezpiętraponadnimispadłmłodymężczyzna.Niewydałzsiebie

najmniejszegodźwięku,niekrzyknąłanisłowa-leciałwabsolutnejciszy,młócącrękami,
jakby

usiłowałwzbićsięwpowietrzealboodepchnąćpędzącąkuniemupodłogę.Nieminęła
sekundai

znikłimzoczu.

background image

PrzezkrótkąchwilęIsabeliJenniferstałyjakwryte,patrzącjednanadrugąz

niedowierzaniem.Potemzdołurozległsiękobiecykrzyk,wysoki,piskliwy;następniedał
się

słyszećpodniesionygłosmężczyznyitrzaskzamykanychdrzwi.

IsabelchwyciłaJenniferzaramię.

-MójBoże-szepnęła.-MójBoże!

MążJenniferwstałzzafotela,wyprostowałsię.

-Cotobyło?-zapytał.-Cosięstało?

-Ktośspadłzgóry-powiedziałaJennifer,wskazującnajaskółkę,tam,gdziekraniec

najwyższejgaleriidobiegałściany.-Stamtąd.Spadł.

Spojrzałynasiebiejeszczeraz,poczymIsabelpodeszładobalustrady.Wzdłużparapetu

biegłamosiężnaporęcz;chwyciłasięjejiwychyliła,spoglądającwdół.

Byłtam,nadole.Wpółleżałnasiedzeniujednegozfoteli,znogaminaporęczach

sąsiednich.Niemiałjednegobuta,zauważyłaIsabel,inosiłpończochyzamiastskarpetek.
Głowy

niebyłowidaćspomiędzysiedzeń;musiałaspoczywaćgdzieśnisko,przysamejpodłodze.

Dobrzewidocznabyłazatojednaręka,wyprostowanakugórze,jakbytennieszczęśnik
chciałpo

cośsięgnąć,znieruchomiaławtejpozycji.Obokstalidwajmężczyźniwstrojach
wieczorowych.

Jedenznichwyciągałwłaśnierękę,abydotknąćtegoczłowieka,drugioglądałsięza
siebie,w

stronędrzwi.

-Szybko!-krzyknąłktóryśznich.-Pośpieszciesię!

Rozległsięgłoskobietywykrzykującejcośniezrozumialeinasalipojawiłsiętrzeci

mężczyzna.Wbiegłpomiędzyrzędyfoteli,tamgdzieleżałmłodyczłowiek,pochyliłsięi
zaczął

gopodnosić.Terazwpoluwidzeniaukazałasięjegogłowa,zwisającaluźno,jakby
trzymałasię

tylkonaskórze.IsabelcofnęłasięispojrzałanaJennifer.

-Musimytamiść-zadecydowała.-Widziałyśmy,cosięstało.Trzebakomuśotym

opowiedzieć.

Jenniferskinęłapotakującogłową.

-Wsumieniewidziałyśmyzbytwiele-powiedziała.-Raz-dwaibyłopowszystkim.

background image

Wierzyćsięniechce.

Widząc,żeznajomadrżynacałymciele,Isabelobjęłajązaramiona.

-Tobyłokoszmarne!-szepnęła.-Teżjestemstraszniewstrząśnięta.

Jenniferzamknęłaoczy.

-Takpoprostuspadł…Wjednejchwili…Myślisz,żemógłprzeżyć?Cozobaczyłaś?

-Obawiamsię,żewyglądałotopoważnie-odpowiedziałaIsabel,wduchudodając:

Naprawdębardzopoważnie.

Zeszłyposchodach.Przywejściunasalęzgromadziłsięjużniewielkitłumek,słychać

byłogwargłosów.GdyIsabeliJenniferpodeszłybliżej,jakaśkobietaodwróciłasięi

zobaczywszy,żektośidzie,poinformowałaje:

-Ktośspadłzjaskółki.Tamleży.

-Wszystkowidziałyśmy.-Isabelkiwnęłagłową.-Byłyśmynagórze.

-Widziałypanie?-zdziwiłasięnieznajoma.-Naprawdę?

-Widziałyśmy,jakspadał-wyjaśniłaJennifer.-Byłyśmynaamfiteatrze.Przeleciałobok

nas.

-Okropne-powiedziałakobieta.-Takiwidok…

-Zgadzasię.

NieznajomaspojrzałanaIsabel,awjejwzrokunaglepojawiłasiępoufałość,

dopuszczalnapomiędzyobcymiosobami,którenawłasneoczywidziałytragiczny
wypadek.

-Niewiem,czypowinnyśmytaktutajstać-mruknęłaIsabel,nawpółdoJennifer,na

wpółdotejdrugiejkobiety.-Będziemytylkoprzeszkadzać.

Nieznajomasięcofnęła.

-Człowiekstoi,bochciałbysięnacośprzydać-powiedziałapotulnie.Nieprzekonałoto

nikogo.

-Obytylkowyszedłztegocało-powiedziałaJennifer.-Spadłzbardzowysoka.

Zawadziłpodrodzeobrzegamfiteatru,możetogotrochęprzyhamowało?

Nie,pomyślałaIsabel.Toraczejtylkopogorszyłosprawę,boobrażeniabędąpodwójne:

oduderzeniaobalustradęiodupadkunapodłogę.Rzuciłaokiemzasiebie;przygłównym

wejściudoteatrupanowałoporuszenie,anaścianępadałbłękitnypoblaskmigającego
sygnału

karetki.

-Trzebaichprzepuścić-powiedziałaJennifer,odsuwającsięodtłumkustłoczonegoprzy

background image

drzwiach.-Ratownicybędątędywchodzić.

Odstąpiłynabok.Dwajmężczyźniwluźnychzielonychkombinezonachminęlije

szybkimkrokiem,niosączłożonenosze.Nieupłynęła,wydawałosię,nawetminuta,kiedy

ponownieprzemknęliobok,wprzeciwnymkierunku.Młodymężczyznależałnanoszach
z

rękamizłożonyminapiersi.Isabelcofnęłasię,abyniestaćnadrodzesanitariuszom,ale
zanim

zdążyłaodwrócićgłowę,jejwzrokpadłnajegotwarz.Zobaczyłaaureolęzmierzwionych

ciemnychwłosówidelikatnerysy,którychnieuszkodziłtragicznyupadek.Takipiękny
człowiek,

pomyślała,itakwjednejchwili-jużgoniema.Zamknęłaoczy.Poczuławsobiebóli
wielką

pustkę.Tenbiedaknapewnomiałgdzieśkogoś,ktogokochał;dlategokogośdziś,kiedy
dotrze

doniegotaokrutnawiadomość,nastąpikoniecświata.Miłość,któramiaławystarczyćna
całe

życie,nagłeokażesiębezwartościowąinwestycją,skończonąwjednejchwilirazemz
życiem

przeciętymupadkiemzteatralnejjaskółki.

IsabelodwróciłasiędoJennifer.

-Muszęszybkoiśćnagórę-powiedziała,zniżającgłos.-Powiedzim,żewszystko

widziałyśmy.Zarazwracam.

Jenniferskinęłagłową,rozglądającsięzakimś,ktotutajwydawałpolecenia.Nasali

panowałniejakizamęt.Jakaśkobietagłośnopłakała-zapewnebyłatojednaztychosób,
które

stałynadole,kiedydoszłodotragedii.Pocieszałjąwysokimężczyznawwieczorowej

marynarce.

Isabelobróciłasięnapięcieiruszyławkierunkunajbliższychschodów,prowadzącychna

jaskółkę.Czułasięskrępowanaikilkarazyobejrzałasięzasiebie,alewpobliżuniebyło
nikogo.

Pokonawszyostatnichkilkaschodków,przeszłapodłukowatąfutryną,zagłębiającsię
pomiędzy

rzędysiedzeń.Podłogalożybyłastroma.Panowałatutajcisza,aprzezozdobneszklane
klosze

żyrandoliwiszącychpodsufitemsączyłosięprzyćmioneświatło.Isabelprzyjrzałasię

balustradzie,przezktórąwypadłtamtenchłopak.OnaiJenniferstałyniemalżewprostej

background image

linii

poniżejmiejsca,zktóregospadł,copozwoliłojejzorientowaćsię,gdzieznajdowałsięw

momencie,gdysiępoślizgnął.

Zeszłanasamdółgaleriiiprzemaszerowałaprzedpierwszymrzędemsiedzeń.Wzdłuż

balustradybiegłamosiężnaporęcz,októrątenmłodyczłowieknapewnosięprzedtem
opierał.

Napodłodzeleżałprogram.Isabelschyliłasięipodniosłago;okładka,zauważyła,była
naddarta

-inicpozatym.Wychyliłasię,wyglądającponadkrawędziąbalustrady.Musiałsiedzieć
właśnie

tutaj,naostatnimfoteluwrzędzie,gdziegaleriadobiegałajużdościany.Gdybymiałinne

miejsce,bliżejśrodkarzędu,spadłbynaamfiteatr;tylkoprzysamejścianienicnie
zagradzało

droginasamdół,pomiędzykrzesłanaparterze.

NagleIsabelpoczułazawrotygłowyizamknęłaoczy.Trwałototylkoprzezchwilę,a

kiedyzpowrotemjeotworzyła,pozwoliłaspojrzeniuopaśćdobrepiętnaściemetróww
dół,ażna

parter.Nadole,tużobokmiejsca,gdziespadłównieszczęśliwymłodyczłowiek,
zauważyła

mężczyznęwniebieskiejwiatrówce.Zadarłszygłowę,nieznajomyspojrzałjejprostow
oczy.Po

minieIsabelpoznała,żejejwidoknagórzezaskoczyłgotaksamo,jakjązaskoczyłojego

nieoczekiwanespojrzenie;szarpnęłasięwtył,jakbysięnagleprzestraszyła.

Odeszłaodbalustradyizaczęławchodzićzpowrotemposchodachpomiędzyrzędami

siedzeń.Niepotrafiłaodpowiedziećsobienapytanie,cospodziewałasiętutajznaleźć-o
ilew

ogólemiałanadziejęnajakieśodkrycie-iczułasięzakłopotana,żezobaczyłjązdołuten

nieznajomy.Cosobieoniejpomyślał?Bezwątpieniawziąłjązabezwstydnegogapia,
który

wlazłnajaskółkę,żebyzobaczyćto,cowidziałtamtennieszczęśnikwostatnichchwilach

swojegożycia.AprzecieżIsabelchodziłozupełnieocośinnego.

Doszładoschodówizaczęłaschodzićnaparter,trzymającsięporęczy.Stopniebyły

kamienne,aschodykręte,spiralne-natakichłatwomożnasiępoślizgnąć.Isabeluznała,
żeto

właśniespotkałotamtegobiedaka:poślizgnąłsię.Wyjrzał,bochciałzobaczyćkogośna
dole-

background image

możetambyłjakiśjegoznajomy?-straciłrównowagęiprzeleciałnadbalustradą.Była
niska,co

tylkoułatwiłocałąsprawę.

Wpołowieschodówzatrzymałasię.Wpobliżuniebyłożywejduszy,amimoto

wydawałojejsię,żecośsłyszała.Amożetotylkowyobraźnia?Wytężyłasłuch,alena
próżno.

Odetchnęłagłęboko.Tamtenchłopakzpewnościąbyłostatniąosobą,którazostałana
jaskółce,

wszyscyzdążyliwyjść,adziewczynaobsługującabarnapiętrzezaczęłajużzamykać.Był
tam

całkiemsam,wyjrzałispadł,wzupełnejciszy,byćmożenawetzobaczył,spadając,
Jenniferi

Isabel-wtakimwypadkubyłybyoneostatnimiosobami,którewidziałwżyciu.

Nadole,ustópschodów,Isabelznówzobaczyłanieznajomegomężczyznęwniebieskiej

wiatrówce.Stałzaledwiekilkametrówodwyjściazklatkischodowej.Spojrzałnanią
surowym

wzrokiem.

Isabelpodeszładoniego.

-Widziałam,jaktosięstało-poinformowałago.-Stałamzprzyjaciółkąnaamfiteatrze.

Widziałyśmy,jaktenczłowiekspadł.

Mężczyznaspojrzałnanią.

-Będziemymusielizpaniąporozmawiać-odparł.-Potrzebnenamzeznania.

Isabelskinęłagłową.

-Widziałambardzoniewiele-przyznałasię.-Wmgnieniuokabyłopowszystkim.

Nieznajomyzmarszczyłbrwi.

-Apocoposzłapaniteraznagórę?-zapytał.Isabelspuściłagłowę.

-Chciałamzobaczyć,jaktomogłosięstać-odrzekła.-Iterazjużrozumiem.

-Hm?

-Wyjrzałprzezbalustradę-wyjaśniła-istraciłrównowagę.Tutajotonietrudno.

Mężczyznazacisnąłwargiwwąskąkreskę.

-Wyświetlimyto.Nicnampospekulacjach.

Miałatobyćprzygana,niezabrzmiałajednakzbytostro,bonieznajomyzauważył,że

Isabeljestbardzozdenerwowana.Trzęsłasięjakwfebrze.Widziałtojużnieraz.W
obliczu

background image

jakiejśokropnejtragediiludziezawszedostajądrgawek.Zestrachu.Bojąsię,ponieważto,
co

zaszło,uświadamiaim,żeczłowiekzawszeżyjenakrawędzi.Każdachwilajegożycia
możebyć

ostatnią.

background image

2

Grace,gosposiaIsabel,zjawiłasięwjejdomurankiemnastępnegodnia,ogodzinie

dziewiątej.Otworzyładrzwiwłasnymkluczem,zebrałaporannąpocztęzpodłogiw
przedpokoju

iskierowałasiędokuchni.Isabelzeszłajużnadółzsypialninapiętrzeisiedziałaprzy

kuchennymstolenadrozłożonągazetą.Obokstaładopołowyopróżnionafiliżankakawy.

Gracepołożyłalistynastoleizdjęłapłaszcz.Byławysokaidobiegałapięćdziesiątki,

starszaodIsabelosześćlat,atenpłaszczwjodełkę,któryprzedchwilązdjęła,był
staromodnyw

kroju.Ciemnorudewłosynosiłaściągniętewkok.

-Godzinęczekałamnaautobus-oznajmiła.-Nicnieprzyjechało.

Isabelwstałaodstołu,wzięłaczystąfiliżankęipodeszładoekspresu.

-Tocipomoże-powiedziała,napełniającfiliżankęświeżąkawą,Graceupiłałyk.-

„Scotsman”piszeotragicznymwypadku.-Isabelwskazałagazetęleżącąnastole.-
Wczoraj,w

UsherHall.Widziałamtonawłasneoczy.Młodymężczyznaspadłznajwyższejgaleriina
sam

parter.

Gracewstrzymałaoddech.

-Biedaczysko-westchnęłapochwili.-Ico…

-Zmarł-przerwałajejIsabel.-ZabraligodoInfirmary*[TheRoyalInfirmaryof

Edinburgh-szpitalmiejski,jedenznajwiększychpaństwowychszpitaliwWielkiej
Brytanii

(przyp.tłum.).],alezanimzdążylidojechać,lekarzstwierdziłzgon.

Gracespojrzałaznadkrawędzifiliżankinaswojąpracodawczynię.

-Skoczył?

Isabelpokiwałagłową.

-Niktniechcewtowierzyć-powiedziałainagleumilkła.Prawdęmówiąc,takamyślw

ogólenieprzyszłajejdogłowy.Salakoncertowatoniemiejscedosamobójczychskoków;

desperaciwybieralisięraczejnaForthBridge,mostnadszerokimujściemrzekiForth,zaś
ci

preferującyupadeknaziemię-namostDeanBridge.DeanBridge:RuthvenToddnapisał
onim

background image

kiedyświersz,czyżnie?Żelaznekolcezamontowanenatymmościepoetanazwał
„kuriozalnym

straszakiemnasamobójców”,kuriozalnym,ponieważmyślozwykłym,niezbytsilnym
bólu

powinnabyćniczymwobliczuabsolutnejzagłady.RuthvenTodd,pomyślałaIsabel,nigdy

nieuznanypomimozachwycającejpoezji,którąstworzył.Jedenwersspodjegopióra,jak
sama

kiedyśpowiedziała,jestwarttyle,copięćdziesiątlinijeknadętegoMcDiarmida.Alew

dzisiejszychczasachniktjużniepamięta,kimbyłiconapisałRuthvenTodd.

IsabelzobaczyłarazHughMcDiarmidanawłasneoczy.Chodziławtedyjeszczedo

szkoły.Ojcieczabrałjąnaspacer;przechadzalisiępoHanoverStreet,amijającbar
„Milnes”,

natknęlisięnasłynnegopoetę,którywłaśniestamtądwychodziłwtowarzystwie
wysokiego

mężczyznyodystyngowanymwyglądzie.Towłaśnietenczłowiekzauważyłjejojcaisię
znim

przywitał.OjciecprzedstawiłIsabelobumężczyznom:wysokiuprzejmieuścisnąłjejrękę,
zaś

McDiarmiduśmiechnąłsięiskinąłgłową.Isabeluderzyłoto,żeoczypoetywydawałysię

promieniowaćoślepiającymbłękitnymświatłem.Nosiłkilt,awrękachtrzymałniewielką,

wysłużonąskórzanąwalizkę,którąprzyciskałdopiersi,jakbydlaochronyprzedzimnem.

Potemjejojciecskomentowałtospotkanienastępującymisłowami:

-NajlepszypoetawcałejSzkocjipodrękęznajbardziejwygadanym.

-Aktórybyłktóry?-spytałaIsabel.WszkoleczytałaBurnsaikilkautworówRamsayai

Henrysona,alenicnowoczesnego.

-McDiarmid,czyliChristopherGrieve,botakiejestjegoprawdziwenazwisko,toten

najbardziejwygadany.Atenwysoki,NormanMcCaig,jestnajlepszy.Aleniedoczekasię
nigdy

pełnegouznania,bowdzisiejszychczasachszkockaliteraturatosamejęki,kwękiirany
na

duszy.-Tuprzerwał,apochwilizapytał:-Czytyrozumiesz,oczymjamówię?

AIsabelodpowiedziała:

-Nie.

Gracespytałajeszczeraz:

-Alesądzisz,żemógłskoczyć?

background image

-Niewidziałyśmysamegomomentu,kiedywypadł.-Isabelzłożyłagazetętak,żeby

stronazkrzyżówką,byłanawierzchu.-Zobaczyłyśmy,jakspada,jużpotym,jaksię
poślizgnął

czycotamsięstało.Tylepowiedziałampolicji.Złożyłamzeznaniejeszczewczoraj
wieczorem.

-Nietakłatwosiępoślizgnąć-zauważyłaGrace.

-Awłaśnie,żełatwo-sprzeciwiłasięIsabel.-Nicprostszego.Kiedyśczytałamo

młodymmałżeństwie,którepojechałowpodróżpoślubnądoAmerykiPołudniowej.
Wybralisię

nadjakiśwodospaditanipanmłodypoślizgnąłsięispadł.

Graceuniosłabrew.

-TutajunaswEdynburguteżbyłatakajedna,cospadła-powiedziała.-Wprzepaść.W

górach.Iteżbyławpodróżypoślubnej.

-Samawidzisz-zakonkludowałaIsabel-doczegomożedojść,jaksięczłowiek

poślizgnie.

-Ztymtylko,żeniektórzypodejrzewali,żezostałazepchnięta-zripostowałaGrace.-

Kilkatygodniwcześniejjejmążwykupiłdlaniejpolisęubezpieczeniowąnawypadek
nagłej

śmierci.Wystąpiłowypłatęodszkodowania,aletowarzystwoodmówiło.

-Cóż,zdarzasięitak.Jednychktośzepchnie,innispadająsami,bosiępoślizgnęli.-

Isabelurwała,bonaglewyobraziłasobietychdwojenowożeńcówwAmeryce
Południowej,

wodnąmgiełkę,unoszącąsięnadwodospademispienionąbiałąkipiel,wktórejzniknął
pan

młody.Zobaczyłajegoświeżopoślubionążonę,jakcosiłwnogachbiegniezpowrotem
ścieżką,

ipoczułatęwielką,nagłąpustkę,którapewniejąwtedyogarnęła.Miłośćdodrugiejosoby
czyni

człowiekaniezwyklebezbronnym:wystarczypodejśćodrobinęzbytbliskokrawędzii
całynasz

światmożestanąćnagłowie.

Isabelzabrałafiliżankęzkawąiwyszłazkuchni.Miałakrzyżówkędorozwiązania,a

pozatymGracenielubiła,żebyprzypracypatrzećjejnaręce.NadkrzyżówkąIsabel
siadała

zwyklewsalonikuporannym,którymiałoknawychodzącenaogród.Praktykowałaten
zwyczaj

background image

jużodwielulat,odczasu,kiedywróciładoEdynburgaizamieszkaławtymdomu.
Krzyżówka

napoczątekdnia,potemresztaporannejgazety,czyliwiadomości.Isabelrobiła,cotylko
mogła,

żebynieczytaćsprawozdańzobrzydliwychsprawsądowych,które,zdawałojejsię,
zabierały

corazwięcejmiejscanałamachcodziennejprasy,jakbykażdyczytelnikmusiałbyć,
zdaniem

wydawcy,owładniętyobsesjąnapunkcieludzkichsłabości,życiowychtragediii
niepowodzeń

orazbłahychmiłostekludzishow-biznesu.Słabośćdrugiegoczłowiekanależydostrzegać,

choćbytylkoztejracji,żeczłowiekjestsłabyznatury,aleupajaćsięnią-tojuż,zdaniem
Isabel,

byłozwykłepodglądactwo,aktowiemożenawetswojegorodzajumoralizatorskie
plotkarstwo?

Zdrugiejstrony,pomyślała,czyjasamategonieczytam?Czytam,ajakże.Niejestemw
niczym

lepszaodcałejrzeszyinnychludzi,którzygoniązaskandalem.Nawidoknagłówka
PASTOR

HAŃBĄSWOJEJPARAFIIuśmiechnęłasięsmutno,niemającnajmniejszych
wątpliwości,że

przeczytatenartykułtakjakwszyscy,chociażzdawałasobiedoskonalesprawęzosobistej

tragedii,którasięzanimkryje,izewstydu,któryzawszetowarzyszytakimsytuacjom.

Weszładosalonikuporannegoiprzesunęłafotelpodokno.Dzieńbyłpogodny,kwiaty

jabłonirosnącychrzędemwzdłużmuruotaczającegoogródwygrzewałysięw
promieniach

porannegosłońca.Jabłoniezakwitływtymrokudosyćpóźno;ciekawe,czydoczekamsię
jabłek

wlecie,pomyślałaIsabel.Cojakiśczaszdarzałsiętakijałowy,bezowocnysezon,po
którym

następowałolatoobfitości,kiedygałęzieuginałysiępodciężaremmałychczerwonych
jabłuszek.

Isabelzbierałajeskrzętnie.Robiłaznichchutneyiróżneinnesosywedługprzepisów,
które

zostawiłajejmatka.

Matka,zpochodzeniaAmerykanka,kobietaanielskiejdobroci,umarła,kiedyIsabelmiała

jedenaścielat.Wspomnieniaoniejjużdawnozaczęłysięzacieraćwpamięcicórki,

background image

miesiącei

latazlałysięwjedenciąg,atwarzosoby,którapochylałasięnadIsabel,żebyotulićją
kołdrądo

snu,byłajużprawieniedoodtworzenia.Jeszczetylkomatczynygłosbrzmiałwyraźnym
echem

wjejgłowie,łagodnygłoszakcentemzpołudniaStanów,októrymojciecwyraziłsię
kiedyś,że

przywodzimunamyślomszałepniedrzewipostaciezdramatówTennesseeWilliamsa.

Usiadłszywsalonikuzfiliżankąkawy(drugątegodnia),Isabelrozłożyłagazetęna

stolikuzeszklanymblatemizabrałasiędokrzyżówki.Iutknęła,prawienasamym
początku.

Pierwszehasło,jedenpoziomo,byłobanalne,obraźliwiewręczproste:Namonetyw
kasynie
(9,

7).Jednorękibandyta.Następneteżniesprawiłojejkłopotu:Dżerżystery(S).Menedżer,
niema

sięnadczymzastanawiać.Kilkakolejnychhasełbyłonapodobnympoziomie,alekiedy
natrafiła

naPrzedFrancją(9),apotemnaOlataniuwstarymwydaniu(7),utknęłanadobreinie
mogła

jużdokończyćkrzyżówki.Niepowodzeniewyprowadziłojązrównowagi.Byłazłana
siebie.Nie

pomogłopowtarzaniesobie,żejeszczetegodniaodpowiedzisameprzyjdąjejdogłowy-
na

razieponiosłaklęskę.

Rzeczjasna,Isabelwiedziaładoskonale,cojestnietak.Toprzeztenwczorajszy

wypadek.Wciążjeszczebyłaroztrzęsiona,itobyćmożebardziej,niżsamachciała
przyznać.W

nocydługoniemogłazasnąć,agdyjużsięjejudało,obudziłasiębladymświtem,wstałaz
łóżka

izeszładokuchni,bozachciałosięjejnapićmleka.Próbowałatrochępoczytać,alenie
mogła

skupićuwagi,zgasiławięcświatłoileżącpociemkuzotwartymioczami,myślałaotym

nieszczęśliwymchłopcu.Przypomniawszysobiejegopiękną,pełnąspokojutwarz,
zaczęłasię

zastanawiać,czyjejodczuciabyłybyinne,gdybytobyłktośstarszy.Czyprzejęłabysię
tym

wypadkiemtaksamo,gdybytamtabezwładnagłowabyłasiwa,aspokojnatwarz-

background image

pomarszczona

wiekiem,nietakmłodzieńcza?

Silnywstrząsemocjonalny,niespokojna,niemalbezsennanoc-nicdziwnego,żenie

mogłasobieporadzićznajprostszymihasłami.Cisnęłagazetęnastółizerwałasięz
fotela.

Zapragnęłazkimśporozmawiać,obgadaćto,cozaszłowczorajszegowieczoru.ZGrace

wyczerpałajużtentemat-jejgosposia,zamiastpoważnejrozmowy,zaczęłabysnuć

nieprawdopodobnedomysły,okraszoneniekończącymisięopowieściamiotragicznych

wydarzeniach,októrychzasłyszałaodznajomych,Isabel,któranierazzastanawiałasię,
kto

wymyślakrążącepomieścieanegdoty,byłacorazbardziejskłonnauwierzyć,żetymkimś
jest

właśnieGrace.WtejsytuacjipostanowiławybraćsiędoBruntsfieldiodwiedzićCat.Cat,
jej

bratanica,prowadziładelikatesynaroguruchliwejulicywokolicyznanejzdużejilości
sklepów.

Jeślitylkoniemiałazbytwielkiegoruchuwinteresie,bezproblemudawałasięnamówić
na

kawęzciotką.

Catbyłaosobążyczliwą,nieocenioną,kiedyzachodziłapotrzebatrzeźwegospojrzeniana

jakąśsprawę.WtakichsytuacjachIsabelnajpierwzawszezwracałasięwłaśniedoswojej

bratanicy,którazresztąrewanżowałasięjejtymsamym.Kiedymiałaproblemyzfacetami
-a

zdawałosiętonieodłącznymelementemjejżycia-rozmowyzciotkąkrążyływyłącznie
wokół

tegotematu.

-Domyślaszsię,oczywiście,mojegozdaniawtejkwestii-powiedziałajejIsabelprzed

sześciomamiesiącami,nakrótkoprzedtym,jakpojawiłsięToby.

-Oczywiście.Atydomyślaszsię,cojaotymsądzę.

-Domyślamsię-przytaknęłaIsabel.-Aprzynajmniejtakmisięwydaje.Iwiem,żenie

powinnammówićtegonagłos,boniewolnopouczaćinnych,jakmająpostępować,ale…

-Aleuważasz,żepowinnamwrócićdoJamiego?

-Otóżto-zgodziłasięIsabel,którejwtejchwiliprzedoczymastanąłJamie,cudny

chłopakoczarującymuśmiechu,władającywspaniałymszkolonymtenorem.

-Notak.Aleprzecieżtywiesz,żejagoniekocham.Poprostugoniekocham.

background image

Natakiedictumniemaodpowiedzi.Rozmowabyłaskończona,zapadłacisza.

IsabelwzięłapłaszczizawołaładoGrace,żewychodziiniewrócinaobiad.Niebyła

pewna,czyGracejąusłyszała,bozgłębidomudochodziłobuczenieodkurzacza,więc
zawołała

ponownie.Tymrazemodkurzaczucichł,aGraceodpowiedziałanawołanie.

-Nieróbdziśobiadu-poleciłajejIsabel.-Niejestembardzogłodna.

Kiedyprzybyładodelikatesówbratanicy,Catmiałapełneręceroboty.Wsklepiebyło

kilkoroklientów.Dwójkabuszowałapomiędzypółkamizwinem,pokazującpalcami
etykietyna

butelkachigłośnodyskutując,dlaczegobrunellojestlepszeniżchianti.Catosobiście

obsługiwałatrzeciąklientkę,częstującjąplasterkiemwłoskiegoserapecorino,
odkrojonymz

wielkiegokręgu,leżącegonamarmurowejpłycie.Uśmiechnęłasię,napotkawszy
wzrokiemoczy

Isabel,iporuszyłaustami,bezgłośniewitającsięzciotką.Isabelgestemwskazałajedenze

stolików,przyktórychCatczęstowałaswoichklientówkawądodegustacji,dając
bratanicydo

zrozumienia,żeusiądzieipoczeka,ażwszyscysobiepójdą.

NaskrajustołuleżałrównystosikgazeticzasopismzkontynentalnejEuropy.Isabel

wzięładoręki„CorrieredellaSerra”,numersprzeddwóchdni.Czytałapowłoskubez
trudności,

taksamojakCat.Przerzuciwszystronyzawierającewiadomościzwłoskiejsceny
politycznej-

któradlaniejbyłafenomenemabsolutnienieprzeniknionymwswejzawiłości-dotarłado

informacjikulturalnych.Natrafiłatamnaprzydługiartykuł,dokonującyrewizjidokonań
Calvina,

oraznakrótkązapowiedźnadchodzącegosezonuwLaScali.Anijedno,anidrugienie
przykuło

jejuwagi:nazwiskaśpiewakówwnagłówkuartykułuoLaScalinicIsabelniemówiły,zaś

Calvino,wjejopinii,niepotrzebowałkolejnejocenyswoichosiągnięć.Pozostałzatem
tylko

artykułoalbańskimreżyserze,któryosiadłszywRzymie,zamierzałkręcićfilmyoswojej

ojczyźnie.LekturadalaIsabeldomyślenia:jaksięokazało,wAlbaniiEnveraHodży
aparatów

fotograficznychbyłojaknalekarstwo-wszystkieistniejąceegzemplarzeznajdowałysię
w

background image

rękachsłużbbezpieczeństwaisłużyłydofotografowaniapodejrzanych.Reżyserzwierzał
się,że

dopierowwiekutrzydziestulatporazpierwszymiałwrękachsprzętfotograficzny.„Cały

dygotałemzprzejęcia-mówił.-Bałemsię,żegoupuszczę”.

Isabelskończyłaartykułiodłożyłagazetę.Biednyczłowiek.Tylezmarnowanychlat.Ilu

ludziomreżimytakiejaktenzłamałyżycie,niedałyżadnychszans,żadnychmożliwości.
Nawet

jeśliludziewiedzielilubteżtylkopodejrzewalirychłykoniecrządówHodży,wieluznich
na

pewnobyłozdania,żejużzapóźnonacokolwiek.Czyświadomość,żewłasnedzieci
skosztują

tego,czegosamemunigdysięniemiało,możeprzynieśćjakiekolwiekpocieszenie?Isabel
rzuciła

okiemnaCat,dwudziestoczterolatkę,któraniemiaławłaściwieżadnegopojęciaotym,
jaktojest

żyćwświeciepodzielonymnadwieczęści,niezdolne,wydawałobysię,dodialogu.Kiedy
runął

murberliński,byłamałądziewczynką.Stalin.Hitleripozostalityranitotalitaryzmutodla
niej

postaciezksiążekhistorycznych,reliktyprzeszłościprawietakodległej,jakepoka
Borgiów.

Ciekawe,jakiebyłyupioryjejdzieciństwa,zastanowiłasięIsabel.CzypokolenieCatw
ogóle

wie,cotostrach?NiedalejjakprzedkilkomadniamiIsabelusłyszaławradiu,że
dzieciom

należyodmałegowpajać,żenaświecieniemazłychludzi,azłeuczynkitonormalne
ludzkie

zachowanie.Zmartwiała,słysząctesłowa;zamarłatak,jakstała,naśrodkukuchni,ze
wzrokiem

utkwionymwkoronydrzewnatlewiosennegonieba.Niemazłychludzi.Czyten
człowiek

naprawdętaksięwyraził?Nigdyniebrakowałotakich,którzybyligotowipowiedzieć
wszystko,

byletylkopokazać,żeidązduchemczasu.Cóż,pomyślałaIsabel.Zcałąpewnościąnikt
nie

usłyszyniczegowpodobnymtonieodtamtegoAlbańczyka,któryżyłotoczonyzłem
niczym

background image

muramiwiezienia.

Jejuwagęprzykułabutelkaoliwyzoliwek,którąCatustawiławdobrzewidocznym

miejscu,napółcewpobliżustolików.Naetykieciewymalowanybyłwiejskiobrazekw

dziewiętnastowiecznymstylu,zrodzajutych,któresłużąwłoskimproducentomżywności
do

reklamowaniastuprocentowonaturalnychproduktówrolniczych.Taoliwaniepochodziz

fabryki,krzyczałtenobrazek,alezprawdziwegogospodarstwa,awytłoczyłyją,z
własnoręcznie

uprawianycholiwek,kobietykubekwkubektakiesame,jaknanaszejetykiecie,i
pracowałytam

teżwielkiebiałewory,zwierzętaroztaczająceprzenajsłodsząwoń,awtlewąsatychłop
kopał

ziemięmotyką.Tobyliporządniludzie,którywierzą,żezłoistnieje,iwierząteżw
Niepokalaną

DziewicęiwcałągromadkęświętychPańskich.Niestety,niemajużponichaniśladu,a
oliwa

pochodzizapewnezpółnocnejAfryki,przyjechaładoWłochwbaryłkachizostała

zabutelkowanawrozlewniach,będącychwłasnościącynicznychneapolitańskich
biznesmenów,

którzyoddającześćNiepokalanejtylkowtedy,kiedyczująnasobiewzrokswoichmatek.

-Widzę,żemyślisz-oznajmiłaCat,przysiadającsiędostolika.-Zawszepotrafię

powiedzieć,kiedysnujeszgłębokierozmyślania.Maszwtedytakąrozmarzonąminę.

Isabeluśmiechnęłasię.

-RozmyślałamodalekiejItalii,onaturzezłaitakichtamróżnych.

-Ajarozmyślałamoserze-wyznałaCat,wycierającręcewściereczkę.-Tamtakobieta

spróbowałaośmiugatunkówwłoskichserów,apotemkupiłamałykrążekwiejskiego
cheddara.

-Maprostysmak-ujęłasięIsabelzanieznajomą.-Niemożeszjejzatowinić.

-Doszłamdowniosku,żenieodpowiadamitakapospolitaklientela-oświadczyłaCat.-

Chciałabymmiećmały,przytulnysklepik.Obsługiwałabymtylkostałychklientów,
zapisanych

nalistę,inniniemielibydomniewstępu.Wybierałabymichsama,każdymusiałby
uzyskaćmoją

aprobatę.Jakwtymtwoimklubiefilozofów.Klubie,dobrzemówię?

-NiedzielnyKlubFilozoficznyniedziałazbytprężnie-powiedziałaIsabel.-Ale

background image

niedługobędziemymiećspotkanie.

-O,fajnie-ucieszyłasięCat.-Teżbymprzyszła,aleniedzielatodlamniefatalnydzień.

Niemogęsięwtedyabsolutniedoniczegozabrać.Wiesz,jaktojest.Wieszczyniewiesz?

Isabelwiedziała.Podobnyproblem,jaknależałoprzypuszczać,nękałtakżeczłonkówjej

klubu.Catprzyjrzałasięjejuważnie.

-Wszystkogra?Cośmiwyglądasznaprzybitą.Zawszetopotobiepoznam.

Isabelmilczała.Opuściwszygłowę,zaczęłastudiowaćwzórobrusa,alepochwili

spojrzałazpowrotemnabratanicę.

-Niewszystkogra.Marniesiędziśczuję.Widziałamwczorajcośstrasznego.

Catzmarszczyłaczoło.WyciągnęłarękęipołożyładłońnaramieniuIsabel.

-Cosięstało?

-Czytałaśporannągazetę?

-Tak.

-AtęnotkęowypadkuwUsherHallwidziałaś?

-Widziałam-odparłaCat.

-Byłamtam-powiedziałaIsabelkrótko.-Widziałamnawłasneoczy,jaktenczłowiek

spadłzjaskółki.

Catścisnęładelikatniejejramię.

-Współczujęci-powiedziała.-Tonapewnobyłookropneprzeżycie.-Zawiesiłana

chwilęgłos.-Askorojużotymmowa,tojawiem,ktotobył.Dziśranowpadłatujedna
znajoma

iowszystkimmiopowiedziała.Znałamtegoczłowieka,przelotnie,alezawsze.

PrzezchwilęIsabelmilczałajakzaklęta.Wybierającsiętutaj,zamierzałatylko

opowiedziećCatotym,cosięstało;wszystkiegomogłasięspodziewać,alenietego,że
jej

bratanicaznałabiednegochłopaka,którytaktragicznieskończył.

-Mieszkałniedalekostąd-rozwinęłatematCat.-WMarchmont.Wjednymztych

domówzaraznaskrajuTheMeadows,jakmisięzdaje.Zaglądałdomnieodczasudo
czasu,ale

częściejwidywałamtutajjegowspółlokatorów.

-Jaksięnazywał?-zapytałaIsabel.

-Markcośtam-odpowiedziałaCat.-Ktośmimówił,jakmiałnanazwisko,aleniemogę

sobiewtejchwiliprzypomnieć.Taznajoma,któradzisiajtubyła,znałaichlepiej.Tood

background image

niej

wiemowszystkim.Byłamwszoku,taksamojakty.

-Ich?-zdziwiłasięIsabel.-Toonmiałżonę?Amoże…-Urwała.Przypomniałojejsię,

żewdzisiejszychczasachludzienaderczęstoniemająochotyzawracaćsobiegłowy
ślubem,

chociażwwieluwypadkachodślubnejparynieróżniichwłaściwienic.Alejakzapytaćo
coś

takiego?Czymiał…partnerkę?Partnerkąmożebyćrówniedobrzenajnowsza
dziewczyna,

przelotnamiłostka,jakiżonapozłotychgodach.Możelepiejzapytać,czymiałkogoś?To
zkolei

jestsformułowanietaknieprecyzyjne,żemożeoznaczaćdosłowniewszystko.

Catpokręciłagłową.

-Niewydajemisię.Wynajmowalimieszkaniewetrójkę,zdziewczynąijeszczejednym

chłopakiem.Dziewczynajestzzachodu,zGlasgowczyskądśtam,itoonagłówniedo
mnie

zagląda.AtendrugifacetnazywasięchybaNeil,alemożliwe,żegozkimśpomyliłam.

Naichstolikupojawiłysięfiliżankizgorącąkawąpółnapółzmlekiem.Przyniósłją

Eddie,pomocnikCat,jakzawszecichyimilczący.Byłztych,cotonigdyniespojrzeli
nikomuw

oczy.Isabelpodziękowałamuzuśmiechem,aleonodwróciłwzrokiczmychnąłnaswoje

miejscezaladą.

-Comujest?-zapytałaIsabel.-Nigdynamnienawetniespojrzy.Niejestemchybaaż

takaokropna,co?

Catuśmiechnęłasię.

-Jestpracowity-odparła.-Iuczciwy.

-Alenigdynanikogoniepatrzy.

-Byćmożemakutemupowód-powiedziałaCat.-Jednegowieczoruznalazłamgona

zapleczu.Siedziałznogaminabiurku,atwarztrzymałwdłoniach.Płakał.Zpoczątku
wcaletego

niezauważyłam.

-Dlaczegopłakał?-zapytałaIsabel.-Powiedziałci?

Catwahałasięprzezchwilę.

-Trochęmipowiedział.Niezbytwiele.

background image

Isabelniedoczekałasiędalszegociągu;Catnajwidoczniejniemiałaochotywyjawićjej

tego,cousłyszałaodEddiego.Powróciławięcdopoprzedniegotematu,czylido
wczorajszego

wypadku.Zaczęływspólniedochodzić,jakimsposobemmożnabyłowypaśćzbalkonu,
skoro

zainstalowanonanimporęcz,któramiałachronićludziwłaśnieprzedwypadnięciem.A
możeto

byłosamobójstwo?Alektosięrzucazgaleriiwsalikoncertowej?Byłobytobardzo
egoistyczne

zagranie,stwierdziłyobiezgodnie.Przecieżmożnazrobićkrzywdękomuśnadole,można
kogoś

nawetzabić.

-Toniebyłosamobójstwo-zaprzeczyłastanowczoIsabel.-Zcałąpewnością.

-Skądwiesz?-zapytałaCat.-Samapowiedziałaś,żeniewidziałaśgonagórze,tylko

dopierokiedyleciał.Skądwięctapewność?

-Bospadłnagłowę-odparłaIsabel,mającprzedoczamikoszulęzadartąsiłąciężkości

wrazzpołamimarynarkiażnasamąpierśorazpiaski,odsłoniętybrzuchnieszczęśnika.-

Wyglądałjakchłopiecskaczącyzeskałydomorza.Dowody,którejniebyło.

-Icoztego?Obróciłsięwpowietrzu.Niewidzęwtymnicdziwnego.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Niemiałbyczasu,żebysięobrócić.Pamiętaj,żebyłtużnadnami.Pozatymsamobójcy

nieskacząnagłowę,tylkonanogi.

Catrozważyłajejsłowa.ZapewneIsabelmiałarację.Wgazetachodczasudoczasu

publikowanozdjęciasamobójcówskaczącychzokienalbozmostów.Faktycznie,
zazwyczaj

spadalinogamidoprzodu.Aleto,żektośmógłbyprzypadkowowypaśćprzezbalustradę
na

jaskółcewUsherHall,wydawałojejsiękompletnienieprawdopodobne-chybaże
balustrada

byłaniższa,niżCatpamiętała.Postanowiłaprzyjrzećsięjejdokładnieprzyokazji
następnej

wizytywsalikoncertowej.

Wmilczeniupopijałykawę.WreszcieCatprzerwałaciszę.

-Napewnostrasznieterazprzeżywasz.Znamto.WidziałamkiedyśwypadeknaGeorge

Streetiteżczułamsięfatalnie.Wystarczy,żeczłowiekjestświadkiemczegośtakiegoijuż

background image

traumagotowa.

-Nieprzyszłamdociebie,żebysięużalać-zaprotestowałaIsabel.-Niechciałam,żebyś

przezemnieteżzłapaładół.Przepraszam.

-Niemusiszprzepraszać.-CatwzięłaIsabelzarękę.-Siedźsobieumnie,iletylko

chcesz.Zajakiśczaswybierzemysięnalunch,apopołudniuwezmęsobiewolneirazem

spędzimyczas,cotynato?

Isabelbyławdzięcznabratanicyzatępropozycję,aleczułasięsennaipopołudniumiała

zamiarsięzdrzemnąć.Astolikatakżeniepowinnazajmowaćzbytdługo,boniejestdla
gości,

tylkodlaklientów.

-Możelepiejwpadnijdomniewieczoremnakolację?-zaproponowała.-Upichcęcośna

szybko.

-Zdzikąrozkoszą-powiedziałaCatpochwilimilczenia-aleumówiłamsięjużz

Tobym.Mamysięspotkaćwpubie.

-Jasne-odrzekłaIsabelpośpiesznie.-Innymrazem.

-Chyba,żeTobymógłbyprzyjśćzemną-dodałaCat.-Napewnobardzobychciał.

Zrobięjakąśzakąskęiprzyniosę,możebyć?

Isabeljużchciałapowiedziećnie,bonaglewydałojejsię,żedwojemłodychludzi

niekonieczniemusimiećochotęnakolacjęwjejtowarzystwie,aleCattakzapaliłasiędo
tego

pomysłu,żeostateczniesięzgodziła.Umówiłysię,żeCatiTobyprzyjdąokołoósmej.
Isabel

opuściłasklepbratanicyiruszyłapieszowstronęswojegodomu.MyślałaoTobym,który

pojawiłsięwżyciuCatkilkamiesięcytemuipodobniejakjegopoprzednik,Andrew,
wzbudził

złeprzeczuciaciotki.Isabelniepotrafiłasprecyzować,cokonkretniebudzijej
zastrzeżenia,ale

mimotobyłaprzekonana,żesięniemyli.

background image

3

Popołudnieprzespała.Obudziłasiękilkaminutprzedpiątą,czującsięznacznielepiej.

Gracejużposzła,alezostawiładlaniejwiadomośćnakuchennymstole:Dzwoniłjakiś

mężczyzna.Nieraczyłsięprzedstawić.Powiedziałam,żeśpisz.Maoddzwonić.Zgłosu
wcale
mi

sięniepodobał.IsabelzdążyłasięjużprzyzwyczaićdotakiejkorespondencjizGrace:

wiadomośćzawszezawierałakrotkiopischarakteruosoby,októrejbyłamowa.Na
przykład:

Dzwoniłtenhydraulik,któryzawszemisięwydawałpodejrzany.Zapowiedziałsięna
jutro.Nie

chciałzdradzić,októrejbędzie.Albo:Kiedycięniebyło,wpadłatamtakobietaizwróciła

pożyczonąksiążkę.Nareszcie.

ZazwyczajIsabelpeszyłasię,czytająckomentarzeGrace.Lataznajomościwykazały

jednak,żespostrzeżeniagosposisącałkiempożyteczne.Gracerzadkomyliłasięwocenie

charakteru,ajejsądybyłymiażdżące.Częstoograniczałysiędojednegozwięzłego
epitetu:

„krętacz”,mówiłanaprzykład,„oszust”albo„pijak”.Jeżelimiałaokimśdobrezdanie,

charakterystykamogłasięniecowydłużyć-„bardzoszlachetny”albo„doprawdy
niezwykle

uprzejmy”.Natakiwyrazuznaniazjejstronytrzebajednakbyłoporządniezasłużyć.
Isabel

spróbowałakiedyśwycisnąćzniejszczegółytejtechnikiocenianialudzi,aleGrace
szybko

nabraławodywusta.

-Widzętoijuż-powiedziałatylko.-Wczłowiekumożnaczytaćjakwksiążce.Itojest

całysekret.

-Alebardzoczęstowludziachkryjesięowielewięcej,niżwidaćnapierwszyrzutoka-

upierałasięIsabel.-Zalety,którewidaćdopieropobliższympoznaniu.

Gracewzruszyłaramionami,

-Znamkilkutakich,którychniemamżyczeniapoznawaćbliżej.

Itobyłkoniecdyskusji.Isabelzdawałasobiesprawę,żewżadensposóbnieudajejsię

nakłonićGracedozmianyzdania.Świattejkobietybyłbardzoprostyiprzejrzysty:dzielił
sięna

background image

Edynburgwrazzedynburskimzestawemwartościoraznaresztęświata.To,żeEdynburg
ma

zawszerację,byłoaksjomatem,zaśnajlepszarzecznaświecie,jakamogłaspotkaćtych,
którzy

mieliprzekonanianiezgodnezobowiązującymiwEdynburgu,tonawrócenienawłaściwe
tory

myślenia.KiedyGraceporazpierwszyprzyszładoniejdopracy,abyłotoniedługopo
tym,jak

ojciecIsabelzachorował,Isabelwprostnieposiadałasięzezdziwienia,żepoznałaosobę
tak

mocnozakorzenionąwświecie,októrymsądziła,żenależyjużwdużejmierzedo
przeszłości,w

świecie„obyczajnego”Edynburga,wzniesionymnafundamenciesztywnejhierarchiii

nienaruszalnychpoglądówszkockiegoprezbiterianizmu.GracepokazałaIsabel,jak
bardzosię

myliła.

ZtegoświatapochodziłojciecIsabel,aleonpragnąłuwolnićsięodbalastuswojego

pochodzenia.Byłprawnikiemzdziadapradziada.Mógłwybraćżyciewciasnym
środowisku,w

którymżylijegoojciecidziad,aktóregogranicewyznaczałyumowypowierniczeoraz
akty

własności.Nastudiachzetknąłsięjednakzprawemmiędzynarodowym,cootwarłomu
oczyna

światwiększychmożliwości.PodjąłnaHarvardziestudiamagisterskiewdziedzinieprawa

traktatów.Najstarszyamerykańskiuniwersytetmógłdopomócmuwucieczce,lecz
ostatecznie

taksięniestało.Użytoargumentównaturymoralnej,abyściągnąćgozpowrotemdo
Szkocji,

niewielejednakbrakowało,aosiadłbynastałewAmeryce;zdecydowałsięwrócić
dosłowniew

ostatniejchwili.Przywiózłzesobąnowążonę,którąpoznałipoślubiłwBostonie.Kiedy
już

stanąłwEdynburgu,natychmiastwessałagorodzinnafirmaprawnicza.Pracowałwniej,
lecz

nigdyniebyłszczęśliwy.Kiedyś,wchwilisłabości,wyznałswojejcórce,żecałajego
prawnicza

karieratowyrok,któryonuważazaswójobowiązekodbyćdokońca.Jegosłowa

background image

zbulwersowały

Isabeldogłębi.Ztegowłaśniepowodu,kiedynadszedłczaswyborustudiów,odłożyłana
bok

wszelkiemyśliokarierzeizdecydowałasięnadziedzinę,któranaprawdęjąpociągała.
Filozofię.

Byłoichdwojerodzeństwa:Isabel,starsza,ijejbrat.OnauczyłasięwEdynburgu,ale

brata,kiedyskończyłdwanaścielat,rodziceposłalidoangielskiejszkołyzinternatem.
Szkoła,

którądlaniegowybrali,dalamustarannewykształcenieiunieszczęśliwiłagonacałe
życie.Czy

możnabyłospodziewaćsięczegośinnego?Pięciusetchłopców,stłoczonychwjednym
miejscu,

odciętychodświata-idealnewarunki,abymogływnichkwitnąćokrucieństwoi
nikczemność.I

kwitły,wyjątkowobujnie.BratIsabelchodziłwiecznieprzygnębiony,awodruchu

samoobronnymzawszegotówbyłbronićswojegozdaniadoupadłego.Isabeldostrzegała
uniego

atrybuty„zbroicharakteru”októrejpisałWilhelmReich.Opisaneprzezamerykańskiego

psychoanalitykazmianywosobowościprodukowałyludzisztywnych,nieszczęśliwych,

wyrażającychsiępowściągliwie,urywanymgłosem.BratIsabelskończyłstudiabez
dyplomui

osiadłwLondynie.Znalazłpracęwbankukupieckim,mającymsiedzibęwlondyńskim
Cityi

wiódłciche,poprawneżyciepracownikabankukupieckiego.Jeślichodziosiostrę,to
nigdynie

bylisobiezbytbliscy;kiedyobojedorośli,kontaktowalisięsporadycznie.Można
powiedzieć,że

todlamnieobcyczłowiek,myślałaonimIsabel,miłynieznajomy,zktórymtaknaprawdę

niewielemniełączy.Jedynąjegopasją,jakudałojejsięzauważyć,byłokolekcjonowanie

starych,kolorowychcertyfikatówiobligacji.Pochłaniałogotobezreszty:

południowoamerykańskiespółkikolejowe,długoterminoweobligacjezczasów
rosyjskiego

caratu-całyróżnobarwnyświatkapitalizmu.PewnegorazujednakIsabelzapytałago,co
się

kryjezatymipiękniedrukowanymiaktamiwłasności.Pracanaplantacji,czternaście
godzinna

dobę?Ludzieharującyzanędznegrosze,abywkońcupowaliłyichkrzemicaalbozatrucie

background image

toksynami?(Krzywdyprzeszłości,pomyślaławtedy,ciekawezagadnieniedlaetyka.Czy
zło

wyrządzonewprzeszłościwydajesięnammniejzłe,tylkodlatego,żepamięćonimjest
mniej

żywa?).

Isabeludałasiędospiżarniiprzyniosłastamtądskładnikidorisotta,którepostanowiła

przyrządzićdlaCatiToby’ego.Wprzepisiebyłyprawdziwki,atychmiałapod
dostatkiem;

przechowywałajewmuślinowymworku.Nabrawszypełnągarśćsuszonychgrzybowych

kapeluszy,zbliżyłajedotwarzy,delektującsięichniezwykłymaromatem,ostrymi
słonawym,

wymykającymsiępróbomjednoznacznegookreślenia.Doczegomożnabygoporównać?
Może

doekstraktuzdrożdży?Wedługprzepisu,grzybynależałomoczyćprzezpółgodzinyiw
wodzie

ponichugotowaćryż.Isabelwiedziała,żeCatprzepadazarisottem,zaśToby,niebędąc,
wjej

przekonaniu,wybredny,zjewszystko,comusiępoda.Catprzyprowadziłagokiedyśna
kolację-

tegowieczoruwątpliwościIsabelcodojegoosobyporazpierwszydałyosobieznać.
Należało

jednakzachowaćostrożność,żebyniewpaśćwpułapkęformułowaniaopiniiwtypie
Grace.

Niewierny.No,proszę.Łatwomitoprzyszło,pomyślała.

Isabelwróciładokuchni.Włączyłaradio.Programinformacyjnywłaśniedobiegałkońca.

Naświecie,jakzwykle,panowałchaos.Wojnyiwojenneplotki.Jakiśpolityk,ministeri
członek

rządu,uparcienagabywanywpewnejkwestii,równieuparcieodmawiałodpowiedzi.Nie
ma

żadnegokryzysu,powtarzał.Dotychsprawnależypodchodzićzdystansem.

Aleprzecieżtojasne,żemamykryzys,upierałsiędziennikarzprowadzącywywiad.

Mamykryzysikropka.

Tojestsprawadyskusyjna;osobiścieniepopieramszerzenianiepotrzebnychniepokojów

wśródobywateli.

Zażenowanewymówkipolitykaprzerwałdzwonekdodrzwi.Isabelwłożyłagrzybydo

miskizwodąiposzładoprzedpokojuotworzyć.Gracenierazradziłajejzałożyćw

background image

drzwiach

wizjer,żebywiedziała,komuotwiera,aleIsabelnigdyjejnieposłuchała.Gdybyktoś
zadzwonił

dodrzwipóźnymwieczorem,zawszemogławyjrzećprzezszparęnalisty;najczęściej
jednak

ufnieotwierałaprzybyłemu,ponieważbyłazdania,żegdybykażdyzamykałsięwswoich

czterechścianach,ludziestracilibyzesobąwszelkikontakt.

Mężczyznastałwprogu,tyłemdodrzwi.Przyglądałsięogródkowiprzedfrontemdomu.

KiedyIsabelotworzyła,odwróciłsięzuśmiechemwinowajcy.

-PaniIsabelDalhousie?

Isabelskinęłagłową.

-Tak,toja.-Obrzuciłagowzrokiem.Miałokołotrzydziestupięciulat.Czarne,lekko

zmierzwionegęstewłosy.Ubranydośćelegancko,wciemnąmarynarkęispodnie
grafitowego

koloru.Nosiłniewielkieokrągłeokularyiciemnoczerwonykrawat.Zkieszeninapiersi

wystawałaobsadkawiecznegopióraijakiśelektronicznynotatnik.Blagier,zabrzmiałw
uszach

IsabelgłosGrace.

-Jestemdziennikarzem-powiedziałnieznajomy,prezentującIsabelfirmowąwizytówkę

ztytułemgazety.-NazywamsięGeoffreyMcManus.

Isabelskinęłauprzejmiegłową.Tejgazetyniewzięłabydorękizanicwświecie.

-Czyzechcepanizamienićzemnąkilkasłów?-zapytał.-Jakrozumiem,byłapani

wczorajświadkiemtegonieszczęśliwegozdarzeniawUsherHall.Czymoglibyśmyotym

porozmawiać?

PochwiliwahaniaIsabelodstąpiłanabokizaprosiładziennikarzadośrodka.McManus

szybkoprzestąpiłpróg,jakbybałsię,żeonamożenaglezmienićzdanie.

-Przykrasprawa-rzucił,udającsięzaniądosalonu,któregooknawychodziłynaulicę.-

Naprawdęstrasznywypadek.

Isabelwskazałamukrzesło,samazaśusiadłanasofiewpobliżukominka.Rzuciłosięjej

woczy,żesiadającnakrześle,dziennikarzrozejrzałsiępościanach,jakbychciał
oszacować

wartośćwiszącychdookołaobrazów.Isabelskrzywiłasięzniesmakiem.Nielubiła
chełpićsię

swoimmajątkiemiczułasięzakłopotana,gdyprzyciągałonczyjśbadawczywzrok.Ale

background image

być

możetenczłowiekniewiedział,nacopatrzy.Naprzykładobrazwiszącyniedalekodrzwi
to

Peploezwczesnegookresuswojejtwórczości.Niewielkizaśolejobokkominkawyszedł
spod

pędzlaStanleyaSpencera-byłtoszkicfragmentu„Przebudzeniaumarłych”.

-Ładnemapaniobrazy-powiedziałMcManuswesoło.-Lubimysztukę?

Isabelpodniosłananiegowzrok.Skądtenpoufałyton?

-Wrzeczysamej.Lubięsztukę.

Dziennikarzjeszczerazrozejrzałsiępopokoju.

-AjarobiłemkiedyśwywiadzRobinemPhilipsonem-pochwaliłsię.-Uniegow

pracowni.

-Zpewnościąbardzosiętampanupodobało.

-Niebardzo-zaprzeczyłobojętnymtonem.-Nieprzepadamzazapachemfarby.Boli

mniepotemgłowa.

Przezcałyczasbawiłsięmechanicznymołówkiem,wysuwałgrafitiwpychałgoz

powrotem.

-Mogęzapytać,czynisiępanizajmuje?Toznaczy,oilepanipracuje.

-Jestemredaktoremnaczelnympismafilozoficznego-odrzekłaIsabel.-Nositytuł

„PrzeglądEtykiStosowanej”.

McManusuniósłbrew.

-Widzę,żepracujemywtymsamymfachu-powiedział.

Isabeluśmiechnęłasię.Jużmiałanakońcujęzykacierpkie:„Niewydajemisię”,alepo

namyśleniepowiedziałanic.Bowpewnymsensietenczłowiekmiałrację.Isabel
zajmowałasię

„Przeglądem”właściwiedorywczo,ajejobowiązkipolegałynarecenzowaniui
redagowaniu

nadsyłanychpracnaukowych,aleostateczniewszystkokręciłosięwokółprzelewania
słówna

papier,itowłaśnieMcManusmiałnamyśli.

Skierowałarozmowęzpowrotemnakwestiezwiązanezwypadkiem.

-CzywiadomojużcoświęcejwsprawietejtragediiwUsherHall?

McManuswyjąłnoteszkieszenimarynarki,otworzyłgo.

-Niezbytwiele-odpowiedział.-Wiemy,kimbyłtenmłodyczłowiekiczymsię

background image

zajmował.Rozmawiałemzjegowspółlokatorami,aterazstaramsiędotrzećdorodziców.

Wybioręsiędonichpewniedziświeczorem.MieszkająwPerth.

Isabelwbiławniegozdziwionywzrok.Tenczłowiek„wybierałsiędziświeczorem”,aby

przepytywaćludzi,którzystracilisyna.

-Dlaczego?-zapytała.-Dlaczegokonieczniechcepanznimirozmawiać?

McManusprzesunąłpalcamipospiralcenagrzbiecienotatnika.

-Bobędęotympisał-odparł.-Muszęzebraćjaknajwięcejinformacji.Nawetod

rodziców.

-Zastaniepandwojezrozpaczonychludzi-powiedziałaIsabel.-Cospodziewasiępan

usłyszeć?Żebardzoimprzykro?

McManusspojrzałnaniąsurowymwzrokiem.

-Tasprawawzbudzauzasadnionezainteresowaniepubliczne-przypomniałjej.-Ichoć

zdążyłemzauważyć,żejestpaniodmiennegozdania,czytelnikmaprawodoinformacji.
Czy

możejestpaniinnegozdanianatentemat?

Isabeljużmiałanakońcujęzykawłasnąopinięnatematprawadoinformacji,ale

powstrzymałasię.Tenczłowiekbyłjejgościem,azgośćminiewypadasiękłócić.Mogła

godzinamipotępiaćwścibskichdziennikarzy,aniezmieniłobytoaninajotępojęcia
Geoffreya

McManusaotym,jakmawykonywaćswójzawód.Skrupułymoralne,oilemiałtakowe,
chował

podkorcem,abynieprzeszkadzałymuwypytywaćrodzinniedawnozmarłychosób.Tego
Isabel

byłapewna.

-Czegochcesiępanodemniedowiedzieć,panieMcManus?-zapytała,zerkającna

zegarek.Postanowiła,żeniezaproponujemukawy.

-Racja,dorzeczy-powiedziałdziennikarz.-Jeślimożnaprosić,chciałbymusłyszeć,co

paniwidziała.Wszystko,zeszczegółami.

-Widziałambardzoniewiele-odpartaIsabel.-Zobaczyłam,jaktenbiedakspada,a

potem,jakratownicywynoszągozsali.Nicwięcej.

McManusskinąłgłową.

-Tak,tak.Aleproszęcośotymopowiedzieć.Jakwyglądał,kiedyspadał?Widziałapani

jegotwarz?

background image

Isabelprzyjrzałasięswoimdłoniom,złożonymnakolanach.Widziałatwarztego

człowiekaiwydawałojejsię,żeonmusiałwidziećją.Pamiętałaoczy,rozwarteszeroko
ze

zdziwieniaalbozprzerażenia.Widziałajegooczy.

-Dlaczegochcepanwiedzieć,czywidziałamjegotwarz?-zapytała.

-Byćmożetonamcośpowie.Rozumiemniepani?Cowtedyczuł.Cotaknaprawdęsię

stało.

Isabelmierzyłagoprzezchwilęwzrokiem,toczącwewnętrznąwalkęzniesmakiem,który

budziłuniejjegobrakwrażliwości.

-Niewidziałamjegotwarzy,przykromi.

-Aległowęchybapaniwidziała?Byłodwróconydopanitwarzączyplecami?

Isabelwestchnęła.

-PanieMcManus,totrwałobardzokrótko,niewięcejniżsekundę.Niemiałamczasusię

przyglądać.Zobaczyłamczłowiekaspadającegozbalkonu,awnastępnejchwilibyłojuż
po

wszystkim.

-Alecośnapewnowpadłopaniwoko-upierałsięMcManus.-Takkompletnienicpani

niezauważyła?Człowiekskładasięztwarzy,rąk,nógitakdalej.Patrzącnaniego,widzi
się

całość,aleposzczególneczęścitakże.

Isabelzastanowiłasię,czywypadawyprosićgozdomu.Zdecydowała,żejeszczechwila,

aitaksiętoskończy.Lecznagledziennikarzzmieniłtaktykęprzesłuchania.

-Acobyłopóźniej?-zapytał.-Copanizrobiła?

-Zeszłamnadół-odpartaIsabel.-Wfoyerstałagrupaludzi.Wszyscybylinieźle

wstrząśnięci.

-Towtedypaniwidziała,jakgowynoszą?

-Tak.

-Iwtedyteżwidziałapanijegotwarz?

-Chybatak.Patrzyłam,jakzabierajągodokaretki.

-Icopotempanirobiła?

-Wróciłamdodomu-oznajmiłaIsabelopryskliwie.-Złożyłampolicjantomzeznaniei

wróciłamdodomu.

McManuszakręciłołówkiemwpalcach.

background image

-Itowszystko?

-Towszystko-odpartaIsabel.

Dziennikarzzapisałcośwnotesie.

-Jakonwyglądałnatychnoszach?

Isabelpoczuła,żesercezaczynajejwalićjakmłotem.Niemamżadnegoobowiązku

znosićtakiegozachowania,pomyślała.Tenczłowiekbyłjejgościem-wpewnymsensie-
ijeżeli

rozmowaznimprzestałająinteresować,wystarczyłogopoprosić,żebyopuściłdom.
Wzięła

głębokioddech.

-PanieMcManus-zaczęła-niewidzęsensuwdalszymroztrząsaniutejsprawy.Nie

rozumiem,cotomożemiećwspólnegozreportażem,którypannapisze.Młodyczłowiek
spadłi

zabiłsię.Tochybawystarczy,jaksądzę.Czypańskiczytelniknaprawdęmusiwiedzieć,
jak

wyglądał,lecącwdół?Amożeuważapan,żeludziewolelibyprzeczytać,żeten
nieszczęśnik,

spadając,śmiałsięwgłos?Żeleżącnanoszach,uśmiechałsięradośnie?Acochcieliby

przeczytaćojegorodzicach?Żesązdruzgotani?Faktycznie,niecodziennawiadomość!

McManuszaśmiałsię.

-Nieuczmniemojegozawodu,Isabel.

-PaniDalhousie,jeślipantakłaskaw.

-Ach,racja.PaniDalhousie.BrakujetylkopanaDalhousie.-Zawiesiłgłos.-Trochęto

dziwne.Urodymożnapanipozazdrościć.Powiedziałbymnawet,żecieszypanimęskie
oko,jeśli

mogębyćszczery.

Podgniewnym,piorunującymspojrzeniemIsabelwbiłwzrokwnotes.

-Mampilneobowiązki-oznajmiła,wstając.-Jeślipanpozwoli…

McManuszamknąłnotes,alenieruszyłsięzmiejsca.

-Uraczyłamniepaniwykłademnatematdziennikarskiegosavoir-vivre’u-powiedział.-

Mogęprzyznać,jeślipanisobieżyczy,żemiałapanidotegopełneprawo.Szkodatylko,
żesama

niepielęgnujepanicnótmoralnych,któreradabywidziećuinnych.

Isabelspojrzałananiegowosłupieniu.Niemogłazgadnąć,jakmarozumiećtęuwagę.

background image

-Otóżokłamałamniepani-kontynuowałMcManus-mówiąc,żeodrazuwróciłado

domu.Taksięakuratskłada,żedowiedziałemsięodpolicjantów,którzytambyli,choć
nietylko

odnich,żeposzłapaninagórę.Widzianopanią,jakwyglądałazbalkonujaskółki,stojąc

dokładniewtymsamymmiejscu,skądspadłtamtenczłowiek.Tenszczegółjednak
raczyłapani

przedemnązataić,mówiąc,żewróciłaprostododomu.Zastanawiamsię,dlaczegomnie
pani

okłamała.

Isabelniezwlekałazodpowiedzią.

-Niewidziałampowodu,dlaktóregomiałabympanuotymopowiadać.Toniemiałonic

wspólnegoztym,cozaszło.

-Doprawdy?-McManuswykrzywiłsięszyderczo.-Ajeślipowiem,żemoimskromnym

zdaniem,wiepaniwięcejotym,cotamzaszło,niżjestpaniskłonnaprzyznać?Czynie
sądzi

pani,żenapodstawienaszejrozmowymógłbymwysnućtakiwniosek?

Isabelpodeszładodrzwiiotworzyłajewymownymgestem.

-Niezamierzamwysłuchiwaćpodobnychrzeczywmoimwłasnymdomu-oznajmiła.-

Zechcepansiępożegnać.

McManusniespieszniepodniósłsięzkrzesła.

-Niema-sprawy-powiedział.-Jestpaniusiebie.Ajaprzecieżniechciałbym

nadużywaćpanigościnności.

Isabelwyszładoprzedpokojuiotworzyładrzwiwejściowe.McManus,którypodążałjej

śladem,nagleprzystanąłnachwilęizgarbiwszysię,obejrzałzbliskaobrazwiszącyna
ścianie.

-Matupanisporoładnychrzeczy-rzucił.-Nabrakgroszanienarzekamy?

4

Roztrzęsionakucharkamusiuważaćzpieprzem;wprzypływiezłościbardzołatwo

przedobrzyćizepsućcałerisotto.PospotkaniuzMcManusemIsabelczułasiębrudna,co
byłou

niejregułązawsze,kiedytylkozdarzyłojejsięrozmawiaćzkimś,ktomiałkompletnie
amoralne

podejściedożycia.Zauważyła,żetakichosóbjestzadziwiającowiele,apodobnapostawa

zaczynarobićsięcorazbardziejpowszechna.Przybywaludzi,pomyślałaIsabel,którym
obcajest

background image

wszelkamoralność.WosobieGeoffreyaMcManusanajbardziejzbulwersowałojąto,że
wybierał

sięnaspotkaniezrodzicamitamtegonieszczęśnika,żeichrozpaczliczyłasiędlaniego
mniejniż

to,żeczytelnicygazetmająochotędowiedziećsię,jakinnicierpią.Przeszedłjądreszcz.
Nie

przychodziłjejdogłowynikt,ktomógłbycośzrobićwtejsytuacji,nikt,ktomiałbyna
tyle

autorytetu,abypowiedziećtamtemutypowi:„Zostawtychbiednychludziwspokoju”.

Zamieszałarisottoinabrałamałąłyżeczkę,żebyspróbować,czyjestodpowiednio

przyprawione.Doskonale.Ryżprzeszedłjaknależysmakiemmoczonychprawdziwków,
Danie

wyszłojejnamedal.Jeszczechwilaibędziegotowe,żebyprzełożyćjedopiekarnika;tam

poczeka,ażCatiTobyzasiądąrazemzIsabeldostołu,atymczasemtrzebaprzygotować
sałatkęi

otworzyćbutelkęwina.

Kiedydzwonekdodrzwiodezwałsię,oznajmiającprzybyciegości,Isabelzdążyłajuż

ochłonąćiuspokoićsię.WieczórbyłchłodnyiCatprzyszławdługimbrązowym
płaszczu,który

Isabelkupiłajejkilkalattemunaurodziny.Zdjęłagoipołożyłanakrześlew
przedpokoju;pod

spodemmiałaczerwonąsukienkędokostek.Toby,wysokimłodymężczyzna,roklubdwa
lata

starszyodCat,byłwciemnobrązowejtweedowejmarynarceikoszuli.OkoIsabel
przykułyjego

spodnie,sztruksywkolorzerozgniecionychtruskawek;dokładnietegosięponim
spodziewała.

PodtymwzględemTobynigdyjeszczejejniezaskoczył.Muszęspróbować,skarciłasię.
Muszę

spróbowaćgopolubić.

Catprzyniosłapółmisekwędzonegołososia,któryzabrałaprostodokuchni.Isabelposzła

razemznią,aTobyzostałwsalonienaparterze.

-Ijak,lepiejsięczujesz?-zapytałaCat.-Ranobyłaśokropniezdołowana.

Isabelwzięłazrakbratanicypółmisekzrybąizdjęłafolię,którąbyłowinięty.

-Tak-powiedziała.-Czujęsięjużznacznielepiej.

Niewspomniałaanisłowemowizyciedziennikarza,częściowodlatego,żeniechciała,by

background image

wyglądało,żewałkujewciążtematwypadku.Pozatympostanowiławyrzucićto
nieprzyjemne

zajściezpamięci.

Przełożywszyłososianatalerz,wróciłydosalonu.Tobystałprzyokniezrękami

założonyminaplecach.Isabelzaproponowałagościomdrinki.Napełniłakieliszkiprzy
barku,a

kiedyimjepodała,Tobyzasalutowałjejswoim.

-Slainte-wzniósłtoastwjęzykugaelickim.

Isabelztrudemuniosławłasnykieliszek.Byłacałkowiciepewna,żeslaintetojedyne

gaelickiesłowo,znaneToby’emu.Oprócztegonielubiłaozdabianiamowyojczystej
wtrętamiw

obcychjęzykach;pasdutout*.[Pasdutout(fr.)-wżadnymrazie.]ToastToby’ego
skwitowała

więccichymbrindisi.

-Brin…co?-zapytałToby.

-Brindisi-wyjaśniłaIsabel.-TakmówiąWłosiprzytoastach.

Catrzuciłajejspojrzeniezukosa.Miałacichąnadzieję,żeciotkapowstrzymasięod

złośliwości.PrzyjejtemperamenciemogłazłatwościąspłoszyćToby’ego.

-Isabelnieźlemówipowłosku-poinformowałago.

-Tosięprzydaje.-Tobyskinąłgłową.-Jatamzupełnieniemamgłowydojęzyków.Z

czasówszkolnychzostałomikilkafrancuskichsłówekiconieconiemieckiego.To
wszystko.

Sięgnąłpokromkęrazowegochlebainałożyłsobieporcjęwędzonegołososia.

-Jestempiesnatęrybę-oznajmił.-CatkupujejąutakiegofacetawArgyll,jakonsię

nazywa,Cat?NaimięmaArchie,dobrzepamiętam?

-ArchieMacKinnon-powiedziałaCat.-Samwędzitegołososiausiebiewogrodzie.Ma

tamtakąstarąwędzarnię,specjalniedoryb.Moczyjewrumieiwieszanadżaremz
dębowych

drzazg.Tenniesamowitysmaktowłaśnieodrumu.

Tobynałożyłsobiejeszczejedenkawałek,ztychnajwiększych.Catszybkousunęłatalerz

zzasięgujegorąk,bypoczęstowaćrybąIsabel.

-OdwiedzamArchiego,kiedywybieramsiędoCampbelltown-wyjaśniła,stawiając

talerzprzedciotką.-Cudownystaruszek.Dziewiątykrzyżyknakarku,awciążjeszcze
wypływa

background image

namorze.Madwapsy.NazwałjeMaxiMorris.

-Jakcichłopcy-zauważyłaIsabel.

-Tak-powiedziałaCat.

Tobyzerknąłnatalerzzłososiem.

-Jacychłopcy?-zapytał.

-MaxiMorris-powtórzyłaIsabel.-DwajmaliNiemcy,bohaterowiepierwszego

komiksunaświecie.Zawszetylkopatrzyli,cobytuzbroić,iwkońcutrafilidopiekarza,
który

posiekałichnakawałkiizrobiłznichkrucheciasteczka.

RzuciłaToby’emuspojrzenie.MaxiMorriswpadliwpiekarnidopojemnikazmąkąi

wrazzniądostalisiędomieszarki.Ciasteczka,któreznichupieczono,zjadłykaczki.
Typowy,

czystogermańskiwymysł,pomyślałaIsabel,którejprzezchwilęmignęłowgłowie,żeto
samo

mogłobyspotkaćToby’ego.Wystarczyłoby,żebywpadłdotakiejmaszyny,ijużbyłybyz
niego

krucheciasteczka.

-Uśmiechaszsię-zauważyłaCat.

-Toniespecjalnie-powiedziałaIsabelszybko.Czyuśmiechaćsiętrzebaspecjalnie?

Zanimpodałarisotto,narozmowiezeszłoimokołopółgodziny.Tobybyłniedawnoz

grupąprzyjaciółnanartachizacząłopowiadaćoprzygodachzdzikichzjazdów
nieoznaczonymi

trasami.Razpodobnobyłoniewesoło,kiedyspowodowaliosunięciesięmałej,na
szczęście

niezbytgorliwejlawinki,przedktórąjednakudałoimsięuciec.

-Omaływłosnasnieporwała-przyznałToby.-Wiecie,jakiodgłoswydajelawina?

-Szumijakfala?-spróbowałazgadnąćIsabel.

Tobypokręciłgłową.

-Huczyjakgrom-powiedział.-Jakgromzjasnegonieba.Corazgłośniejigłośniej.

Isabelwyobraziłasobietęscenę:Tobywkombinezonienarciarskimkoloru

truskawkowego,naniegopędziwezbranaśnieżnafala,białeszczytygórlśniąwsłońcu.A
potem,

przezjednąkrótkąchwilę,ujrzałaoczymaduszy,jakczołolawinydoganiaToby’ego,jak
jego

dzikomłócącekończynyznikająwskłębionejbieliizapadawielkacisza,aspodzwałów

background image

śniegu

wystajetylkoczubeczekkijanarciarskiego.Nie!-skarciłasię,niewolnotakmyśleć,to
równie

niegodziwe,jakwyobrażaniesobieToby’egowmieszarcedomąki,apotemwkruchych

ciasteczkach.Odpędziłaodsiebietemyśli.Dlaczegojednak,zastanowiłoją,Catnie
pojechała

razemznim?Przecieżbardzolubinartyidobrzejeździ.MożeTobywcalejejnie
zaproponował,

żebysięznimwybrała?

-Aty,Cat?-zapytała.-Niechciałaśpojechaćnanarty?-Zdawałasobiesprawę,żeto

pytaniebrzminiecodziwnie,alezadufaniemłodegoczłowiekawprawiłojąwzłośliwy
nastrój.

Catwestchnęła.

-Wiesz,cojamamwtymsklepie-powiedziała.-Nigdyniemogęsięwyrwać.Bardzo

chciałampojechać,aletobyłowykluczone.

-AEddie?-spytałToby.-Majużswojelataiporadziłbysobiesamprzeztydzieńczy

dwa.Nieufaszmu?

-Ufam,oczywiście,żemuufam-odrzekłaCat-aleEddiejesttaki…bezbronny.

Tobyzerknąłnaniązukosa.Siedzieliobojenakanapiewpobliżuokna;Isabelwydało

się,żewgłosieToby’egowychwyciłapierwszenutkiszyderstwa.Ciekawe.

-Bezbronny?-powtórzyłTobyzaCat.-Taktosięuciebienazywa?

Catwbiławzrokwswojąszklankę.IsabelobserwowałaToby’ego,Wjegominie

dostrzegłacośwrodzajuokrucieństwa,blisko,podsamąpowierzchnią,podtąugładzoną,
lekko

zniewieściałątwarzą,która,pomyślałanagle,jestcałkiempulchna,azadziesięćlatnos
zacznie

sięwyciągać…Przywołałasiędoporządku.NiepoczuładotąddoToby’egowielkiej
sympatii,ale

miłośćbliźniego,októrejnigdynienależyzapominać,dyskretniedawałaosobieznać.

-Eddietomiłychłopak-wymamrotałaCat.-Imaciężkieżycie.Alemogęnanim

całkowiciepolegać.Tonaprawdęprzemiłyczłowiek.

-Jasne,jasne-zgodziłsięToby.-Tylkojakiśtakimiękki,niesądzisz?Taktrochęjakby…

No,wiesz.

Isabel,któradotejporyobserwowałatęscenęzeskrywanąfascynacją,terazpoczuła,że

background image

należyinterweniować.Niemogłapozwolić,żebyktośzawstydzałjejbratanicęwten
sposób,

nawetjeśli-cobyjejbardzoodpowiadało-cenazatomiałobyćto,żeCatnareszcie

przejrzałabynaoczy.Coteżonawnimwidzi,zachodziławgłowęIsabel.Coonmasobie

takiego,oprócztego,żejestidealnymokazemswoistegorodzajubezmyślnejmęskości?
Język,

którymposługiwalisięrówieśnicyCat,posiadałwyrażeniadosadniejsze,lecztakżena
swój

sposóbbardziejzwięzłeitrafneniżjęzykpokoleniaIsabel;wtejmowieczłowiekwtypie

Toby’egonazywałsię„byczkiem”.Alepocokomubyczek,niemogłapojąćIsabel,skoro

niebyczek,awłaściwiejegocałkowiteprzeciwieństwo,jestdalekobardziejinteresujące?

JohnLiamor,naprzykład.Potrafiłgadaćgodzinami,akażdejegosłowobyłointrygujące.

Ludziesiedzieli,czasemcałkiemdosłownie,ujegostópisłuchali.Cokogoobchodziło,że
był

chudyjakszczapa,askóręmiałbladą,niemalżeprzejrzystą,jaktosięczęstozdarzau
Celtów?

Byłpięknymczłowiekiem;aktualniewposiadaniuinnejkobiety,którejIsabelnigdyw
życiunie

widziałanaoczy,itogdzieśwdalekiejKaliforniiczynajakimśinnymkrańcuświata.

PoznalisięwCambridge.IsabelstudiowałafilozofięnaNewnhamCollege,byłajużna

ostatnimroku.On,wykładowca,prowadziłpracenaukowe.Byłodniejokilkalatstarszy,

ciemnowłosyIrlandczyk,absolwentdublińskiegoUniversityCollege.Otrzymał
podoktoranckie

stypendiumnaukowo-badawczewClareCollegeipisałksiążkęodramaturguJohnie

MillingtonieSynge’u.Zajmowałmieszkaniesłużbowenatyłachbudynkuuczelni,z
oknami

wychodzącyminarzekęiFellows’Garden,ogródekakademickinadrugimjejbrzegu.
Isabel

bywałatamgościem:zapraszałją,apotemsiedział,paliłiprzyglądałsięjej.Jego
spojrzenie

kompletniejądekoncentrowało;wieleteżbydała,bysiędowiedzieć,czynajejtemat

wypowiadasięrównieprotekcjonalnym-idowcipnym-tonem,jakwrozmowachznią,
gdy

opowiadałoinnychludziach.

JohnLiamoruważał,żewiększośćludziwCambridgeto„głębokaprowincja”.Sam

pochodziłzCork,któredoprawdytrudnonazwaćprowincjonalnymmiastem.Miałw

background image

głębokiej

pogardziewychowankówdrogich,elitarnychszkółangielskich-nazywałich„małymi
lordami”,

jakwksiążceFrancesaHodgsonaBurnetta-iotwarcieszydziłzduchownych,których
wciąż

byłopełnonauczelni.Wieluwykładowcówakademickichnadalużywałojeszczetytułu

„wielebny”,któryJohnzupodobaniemprzekręcałna„wybredny”.Isabeliinnijego
znajomi

śmialisięztegodorozpuku,chociażżadneznichnieumiałobypowiedzieć,coich
właściwietak

bawi.NawetrektoruczelniJohna,łagodnyhistorykekonomii,któryniczegonigdynie
żałował

swojemugościowizIrlandii,nawetonzasłużyłsobieuniegonamiano„króla
obskurantów”.

JohnLiamorzgromadziłwokółsiebiesalonakolitów,studentów,którychprzyciągnęła

zarównojegobezsprzecznabłyskotliwość,jakito,żepoglądy,którewygłaszał,zdaleka
czuć

byłopiekielnąsiarką.Byłylatasiedemdziesiąte,abanalnagadanina,którejwpoprzedniej

dekadzieniebrakło,zdążyłajużucichnąć.Czypozostałojeszcze;coś,wcomożnabyło
wierzyć,

albochociażwykpić?Ambicjaiwłasnakorzyść,tedwawszechwładnebożki
nadchodzącego

dziesięciolecia,czekałynaswojąkolejzakulisami,nieważącsięjeszczepokazaćna
środku

sceny,dziękiczemuwieczniezamyślonyIrlandczyk,obrazoburcazpowołania,mógł
fascynować

ibudzićpodziw.JohnLiamorniewymagał,żebyludzieskupieniwokółniegowcoś
wierzyli;

wystarczyłomiećtalentprześmiewczy.Itowłaśnietakichpociągało:onmógł
wyśmiewać

samychprześmiewców,bobyłIrlandczykiem,aoniAnglikami,pomimocałego
radykalizmu,

któryprezentowali.ZaśwoczachJohnaLiamorakażdyAnglikbyłbezpowrotniestracony
jako

częśćaparatuucisku.

Isabeltrudnobyłoodnaleźćsięwtychkręgach.Znajominiechcieliwierzyć,żezwiązek,

którypowstawałnaichoczach,majakiekolwiekszansę.Najbardziejwydziwialinadnimi

background image

ci,

którzyniesprzyjaliJohnowiLiamorowi-atrzebapowiedzieć,żeniebyłonosobą
popularnąani

wswojejuczelni,aninawydzialefilozoficznym.Wytykalimuintelektualną
protekcjonalnośći

zagrożenia,któreniesiezesobątakiezachowanie;Johnczytałfrancuskichfilozofów,aw
swoich

wypowiedziachnawiązywałdoideiFoucaulta.Byłojeszczecośinnego:conajmniejjeden
albo

dwóchjegoprzeciwników,tychnajbardziejzagorzałych,miałomuzazłe,żeniejest
Anglikiem.

-NaszirlandzkiprzyjacielijegoprzyjaciółkazeSzkocji-wyraziłsięonichkiedyśjeden

ztychwłaśnieludzi.-Niebywaleinteresującapara.Onatakażyczliwa,rozsądna,
uprzejma,aon

zgrywasięnaBrendanaBehana*.[BrendanBehan-irlandzkidramaturgipowieściopisarz

(przyp.tłum.).]Jeszczetylkobrakuje,żebyzacząłwywodzićsłodkietrele,copewnie
niedługo

nastąpi.Tentyptakma.„Płynązdumąłezpotoki,gdyośmiercijegomyślę”,itakdalej,i
tak

dalej.Znacietakich,cotodotejporyniemogąnamwybaczyćjakichśtamdomniemanych

zaszłości.

CzasamiIsabelsamazadawałasobiepytanie,cojąwłaściwietakpociągawJohnie

Liamorze.Wydawałojejsię,żedlanichdwojganiemapoprostuinnejopcji;wyobrażała
sobie,

żeonaiJohnsąjakdwojeludziwpodróży,dzielącytensamprzedział,skazaninaswoje

towarzystwo.Inniludzietłumaczylitowbardziejprozaicznysposób.

-Seks-powiedziałkrótkojedenzeznajomychIsabel.-Seksłączyludziwszelkiejmaści.

Niejesttak?Prostasprawa.Wzajemnasympatianiejestwymagana.

-Pireneje-powiedziałanagleIsabel.

TobyiCatspojrzelinaniązjednakowymzdziwieniem.

-Otóżto-beztroskociągnęładalejIsabel.-Pireneje.Wiecie,żenigdyniebyłamw

Pirenejach?Anirazu.

-Ajabyłem-pochwaliłsięToby.

-Ajanie-powiedziałaCat.-Alebardzobymchciałatampojechać.

-Możemywybraćsięrazem-rozwinęłaIsabelmyśl.-ITobyteż,gdybytylkozechciał.

background image

Cotynato,Toby?Wspinalibyśmysięposkałkach,Tobyszedłbypierwszy,amyzanim,

przywiązanedoniegoliną.Stuprocentowebezpieczeństwo.

Catsięzaśmiała.

-Napewnobysiępoślizgnąłijeszczepociągnąłnaszasobą.Wszyscybyśmysię

pozabijali…-Urwaławpółsłowa,kiedydotarłodoniej,żeniepomyślałaotym,co
mówi.

PosłałaIsabelprzepraszającespojrzenie.Przecieżcałatakolacjamiałajedencel:żeby
ciotka

przestałamyślećotym,cosięzdarzyłowUsherHall.

-Andy-powiedziałaIsabelradośnie.-Byłamtamraz.Niesamowitegóry,aletak

straszniewysokie,żeciężkooddychać.

-TeżkiedyśbyłemwAndach-wtrąciłsięToby.-Zmoimklubemwspinaczkowym.

Jedenznaszychchłopakówpoślizgnąłsięispadł.Zestopięćdziesiątmetrówwdół,jak
nie

więcej.

Zapadłagłuchacisza.Toby,przypomniawszysobie,jakajestsytuacja,wbiłwzrokwswój

kieliszek.Catuniosłaoczydosufitu,wędrującponimspojrzeniem.

Gościepożegnalisięniecowcześniej,niżplanowali.Isabelzostałasamawkuchni,

wpatrzonawstosbrudnychnaczyń,piętrzącysięnazmywarce.Wieczorużadnąmiarąnie
można

byłozaliczyćdoszczególnieudanych.Przykolacjirozmowazaczęłasiętrochękleić,ale
w

końcu,dziękiToby’emu,zeszłajednotorowonatematwina;jegoojciecbyłuznanym
importerem

win,zaśsynpracowałwrodzinnejfirmie.Isabelwidziała,jakTobywąchawino,którego
mu

nalała.Myślałpewnie,żeonategoniezauważy;myliłsię.Trunkowiniesposóbzresztą
było

cokolwiekzarzucić,byłtoaustralijskicabernetsauvignon,wcaleniepierwszylepszyi

bynajmniejnienajtańszy.Zdrugiejstrony,koneserzynieufniepodchodządowinz
Nowego

Świata.Wbrewwszelkimzapewnieniomizaprzeczeniom,któremożnabyusłyszećod
winiarzy,

jesttośrodowiskoniereformowalnychsnobów,aprymwśródnichwiodąFrancuzi.Isabel
była

pewna,żeTobyuważajązaosobęzdolnąpodaćdokolacjisikaczazsupermarketu.

background image

Prawdazaś

byłataka,żeznałasięnawinach,itolepiejniżwiększośćludzi.Trunek,którym
poczęstowała

swoichgości,byłjaknajbardziejnamiejscu.

-Australia-skomentowałTobykrótko.-PołudniowaAustralia.

-Bardzodobre-powiedziałaCat.

Tobyniezwróciłnaniąuwagi.

-Wyraźnieczućowoce.

Isabeluśmiechnęłasiędoniegouprzejmie.

-Jaksięspodziewam,maszpodniebienieprzyzwyczajonedolepszychtrunków.

-DobryBoże-odkaszlnąłToby-mówisz,jakbymbyłniewiadomojakimsnobem.To

jestzupełnie…zupełniedobrewino.Niemamzastrzeżeń.

Odstawiłkieliszek.

-Próbowaliśmyniedawnowbiurzewybornegoclareta,zestarychkrzewów.Coś

niesamowitego.Ojciecwytrzasnąłskądśjednąbutelkę,całąobrośniętąkurzem.Szybko
się

otwierało*[Wżargoniewiniarskimwinosię„otwiera”,czylizaczynawydzielaćaromat
po

nalaniudokieliszka(przyp.tłum,).],alejeślisięgoskosztowałowporę,ach!

Isabelsłuchałazgrzeczności.Wsumiecieszyłajątaprezentacjadobrychmanierw

wykonaniuToby’ego,ponieważliczyłanato,żeCatznudzisięgadaninąisamym
gadaczemprzy

okazji.Nudazresztąmusiaławkraśćsiędotegozwiązku,itoprędzejniżpóźniej,kryjąc
w

głębokimcieniuwszelkiemożliwezalety,jakieCatdostrzegałauToby’ego.Czymożliwe,
żeby

tobyłamiłość?Isabelwzasadziewykluczałatakistanrzeczy,ponieważdostrzegła,żeCat
jest

wyczulonanawadytegoczłowieka-kiedytylkozdarzałosię,żeTobypowiedziałcoś,co

wprawiałojąwzażenowanie,Catdawałanieomylnyznaktegowyczulenia,naprzykład

wywracałanieznacznieoczami.Osoby,którekochamy,nigdynienarażająnasna
zawstydzenie;

możesięzdarzyć,żesprawiąnamprzelotnąprzykrość,alenigdyniepoczujemysię
naprawdę

głębokozażenowaniichzachowaniem.Wybaczamyimpotknięciaiwadyalboteżwogóle

background image

ich

niezauważamy.TaksamobyłozIsabel,któraprzebaczyłaJohnowiLiamorowiwszystko,
nawet

to,żepewnejnocy,wjegosłużbowymmieszkaniunauczelni,nakryłagowłóżkuzmłodą

studentką,któranajejwidokzachichotałaiowinęłasięjegowłasnąkoszulą,którązsiebie

zrzucił.ZaśJohnpopatrzyłtylkowoknoipowiedział:

-Maszmarnewyczucieczasu,Liamor.

Byćmoże,rozmyślałaIsabel,prościejbyłobynigdynikogoniekochać,nigdynie

pozwolićsobienamiłość.Byćsobą,takpoprostu,nieczułąnaból,któryzadająnaminni.

Mnóstwoludzitakżyjeinieskarżysię-aleczytacyludziesąnaprawdęzadowolenize
swojego

życia?Ciekawe,pomyślałaIsabel,iluznichświadomiewybrałosamotność,ailuznosiją
tylko

dlatego,żewichżyciunigdyniepojawiłsięktoś,ktomógłbyichodniejuwolnić.
Rezygnacja,

pogodzeniesięzfaktembyciasamotnymtojedno,acałkieminnąrzecząjestwybórżycia
w

pojedynkę.

Podstawowympytaniem,oczywiście,było,dlaczegoczłowiekodczuwapotrzebębycia

zakochanym.Filozofredukcjonistaodpowiedziałby,żewszystkojestkwestiąprocesów

biologicznych,amiłośćdostarczamotywacji,abyłączyćsięwparyiwychowywaćrazem

potomstwo.Wywódprostyioczywisty,jakzresztąwszystkieargumentyzakorzenionew

psychologiiewolucyjnej.Skorojednaknaturaczłowiekamabyćczystobiologiczna,czym

wytłumaczyćfakt,żemożnapokochaćideę,rzecz,miejsce?Dobrzeuchwyciłtęludzką
zdolność

W.H.Auden,kiedywyznał,żejakomałychłopieczakochałsięwmotopompie,która,jak

napisał,była„idealnietaksamopięknajakty”.Przeniesienie,powiedziałbysocjobiolog,

poparłszyswojątezęstarymfreudowskimdowcipem,żetenisjestsubstytutemseksu.Tak

postawionyargumentmożnabyłozripostowaćtylkowjedensposób:żeseksrównie
dobrzemoże

służyćjakosubstytuttenisa.Isabelkiedyśpodzieliłasiętymiprzemyśleniamizbratanicą.

-Zabawne,przyznaję-skomentowałaCat-alestuprocentowoprawdziwe.Emocjemają

jednąfunkcje:strzecnas,żebysięnamniedziałakrzywda.Jakuzwierząt,możnabyrzec.
Strach

powodujeucieczkę.Opożywienietrzebawalczyć.Nienawiśćizazdrość.Reakcje

background image

cielesne,

mającenaceluprzetrwanie.

-Aleprzecieżrównieprawdziwejeststwierdzenie,żeemocjegrająrolęwkształtowaniu

uczućwyższych-zareplikowałaIsabel.-Todziękiemocjomjesteśmyzdolnidoempatii.
Kiedy

kogośkocham,wiem,coczujetadrugaosoba,znamjąjaksiebiesamą.Żal-byłonie
było,

bardzoważnaemocja-umożliwiamizrozumieniecierpieniainnychludzi.Zatemdzięki

emocjomkształtujesięnaszamoralność.Wyrabiasięwnasmoralnawyobraźnia.

-Byćmoże-przyznaławtedyCat,aleniepatrzyłanaIsabel,tylkonasłoikmarynowanej

cebuli,jakożetarozmowaodbyłasięwjejdelikatesach;zewzględunaotoczenieCat
miała

trudnościzwłaściwąkoncentracją.Marynowanacebula,choćniemaabsolutnienic
wspólnegoz

moralnąwyobraźnią,pomyślaławtedyIsabel,zpewnościąkryjejednakwsobiejakieś
utajone

znaczenie;byćmożenadajesensgoryczy.

PopożegnaniuCatiToby’egoIsabelwyszładoogrodu.Nocbyłachłodna.Olbrzymi

ogródnatyłachjejdomu,odgrodzonyodulicymurem,byłpogrążonywciemności.Na
czystym

niebiemigotałygwiazdy,rzadkiwidokwmieście,gdzieświatłoprodukowaneprzez
ludzką

populacjęzazwyczajwymazujeichblaskznieba.Isabelwyszłanatrawnik,kierującsięw
stronę

małejdrewnianejoranżerii,podktórąniedawnoodkryłalisiąnorę.Niespodziewany
lokator,

któryodczasudoczasuraczyłnasunąćsięjejnaoczy,otrzymałprzydomekLisWitalis.
Witalis

byłstworzeniemsmukłymiwdzięcznym;Isabelwidywałagopozmierzchu,jakzwinnie

przemykałsięposzczycieogrodowegomurualbopędemprzecinałnaskosulicę,
podążając

własnymiścieżkamiizałatwiającswojesekretne,nieznanenikomusprawy.Z
przyjemnością

widziałagousiebie,apewnegowieczoruwystawiłamuwogrodziepieczonegokurczaka
w

charakterzeofiary.Rankiempoptakuniezostałoaniśladu;dopieropóźniejIsabelznalazła
w

background image

jednymzkwietnychklombówkostkęobgryzionądoczysta;całyszpikzostałdokładnie
wyssany.

CzegoIsabelżyczyłaswojejbratanicy?Odpowiedźbyłaprosta:życzyłajej,abybyła

szczęśliwa.Stary,wyświechtanyfrazes,niemniejjednakprawdziwy.WwypadkuCat
szczęście

konkretniesprowadzałosiędoznalezieniawłaściwegomężczyzny,ponieważmężczyźni

najwidoczniejbylidlaniejniezwykleważni.Niechodziłooto,żepartnerzyCatnie
podobalisię

Isabelzzasady.Gdybytakbyło,powódjejantypatiibyłbyjasnyioczywisty:zazdrość.
Aleto

byłocośinnego.Isabelprzyjęładowiadomości,żedlajejbratanicywłaśnietojestważne,
imiała

tylkonadzieję,żeCatodnajdzieto,czegoszuka,to,czegonaprawdępragnie.Zdaniem
Isabel,

tymczymś-kimś-byłJamie.Aja?-zapytałasamąsiebie.Czegojapragnę?

Japragnę,żebywdrzwiachstanąłJohnLiamoripowiedział:„Przepraszam.Przepraszam

zatewszystkiestraconelata.Wybaczmi”.

5

WypadekwUsherHallprzeszedłbezwiększegoechawgazetach,któreIsabelzaliczała

do„podlejszejprasy”(ajakinaczejjenazwać,broniłabysięprzedewentualnymi
zarzutami,

przecieżwłaśnietymsą,wystarczyjeprzejrzećizobaczyć,oczympiszą).Także
„Scotsman”i

„Herald”,czyli„pismaowłaściwympoczuciumoralnym”,jakjenazywała,milczałyna
ten

temat.Ztego,coIsabelbyłowiadomo,McManusniezdołałdowiedziećsięzbytwiele,a
jeśli

nawetudałomusięsklecićjakiśtekstzestrzępkówinformacji,wydawca
najprawdopodobniejgo

odrzucił,bobyłniespójnyibanalny.Prostatragedia,nawetgdyrozegrasięwtak
niezwykłych

okolicznościach,toniejesttemat-rzeka.Isabelspodziewałasię,żeterazzostanie
wdrożone

śledztwo,badająceprzyczynytragicznegowypadku,cojestrutynowympostępowaniem,
gdy

śmierćnastępujenaglelubwnieoczekiwanysposób.Bywało,żeprasainformowała
czytelników

background image

orezultatachśledztwa,takżeprzesłuchaniaświadkówprzedsędziąokręgowymmogłybyć

prowadzoneprzydrzwiachotwartych.Działaniatewykonywanofachowoisprawa
szybko

znajdowałarozstrzygnięcie.Takbyło,kiedybadanowypadkiwfabrykach,doktórych,jak

ustalono,doszło,ponieważktośzapomniał,żejedenzkablijestpodnapięciem;tragiczne
zajścia,

którychprzyczynąbyłwadliwiepodłączonywyciągtlenkuwęgla,lubstrzelba,która
miałabyć

nienaładowana.Rozwikłaniezagadkinigdynietrwałozbytdługo.Sędziaokręgowy,który

prowadziłsprawę,cierpliwiegromadziłwykazstwierdzonychusterek,wymagających
naprawy;

czasemupominałodpowiednieosoby,lecznajczęściejpowstrzymywałsięodkomentarzy.
Po

zbadaniuokolicznościnastępowałoorzeczenieisądzabierałsiędonastępnejtragediiw
porządku

dziennym,zaśkrewniofiaryopuszczalisalęsądowąmałymigrupkami,odktórychwiało

przygnębieniemiżalem.ŚmierćmłodegoczłowiekawUsherHallmiaławszelkiewidoki,
żeby

zostaćuznanązawypadek;ponieważdonieszczęściadoszłowmiejscupublicznym,
mogła

wywiązaćsiędyskusjanatematbezpieczeństwa,zakończonawydaniemprzezsędziego

oficjalnegozalecenia,nakazującegopodwyższenieporęczynajaskółce.Rozpatrzenie
sprawynie

musiałobyćjednakbłyskawiczne,awydanieostatecznegoorzeczeniamogłosądowi
zabrać

nawetkilkamiesięcy;dotegoczasuIsabelmiałanadziejęowszystkimzapomnieć.

MogłabyomówićwszystkoodpoczątkuzGrace,alejejgosposiamiałagłowęzajętą

czymśinnym:udzielałamoralnegowsparciaprzyjaciółce,któraprzechodziłaakuratciężki
okres

wżyciu.Chodzioto,wyjaśniłaGraceIsabel,żemężczyźniniepotrafiąsięzachować;
męża

przyjaciółkidopadłkryzyswiekuśredniego,aona,biedaczka,odchodziłajużodzmysłów.

-Kupiłsobiecałąszafęnowychubrań-opowiadałaGrace,przewracającoczami.

-Możepotrzebujeodmiany-podsunęłaIsabel.-Jateżtakkiedyśzrobiłam,chybanawet

dwarazy.

Gracepokręciłagłową.

background image

-Aleonnakupowałsobiemłodzieżowychciuchów-zazgrzytała.-Obcisłedżinsy,

pulowerkizdużymiliteraminaprzedzie,takierzeczy.Zacząłsłuchaćrocka.Ichodzićdo
klubów.

-Aha-powiedziałaIsabel.Faktycznie,klubyniewróżyłynicdobrego.-Aileonmalat?

-Czterdzieścipięć.Podobnotonajgorszywiekdlamężczyzny.

Isabelzastanowiłasięprzezchwilę.Coturobićwtakiejsytuacji?

Gracewyręczyłająwodpowiedzi.

-Jatamgowyśmiałam-przyznałasię.-Powiedziałammuszczerze,cootymmyślę:że

wyglądajakkretyniżeniemapocosięstroićwubraniadlamłodegochłopaka.

Isabelpotrafiłasobiewyobrazić,jakmusiaławyglądaćtascena.

-Icoonnato?

-Żemampilnowaćwłasnegonosa.-Gracebyławyraźnieoburzona.-Powiedział,żeja

tamsobiemogęmyśleć,żewszystkojużmamzasobą,aleonwcaleniemusi.Coto
znaczy

„wszystko”,zapytałamgo,aonnieodpowiedział.

-Aletyp-zgodziłasięIsabel.

-BiednaMaggie-opowiadaładalejGrace.-Onchodzipotychklubach,alejejnigdyze

sobąniezabiera.Zresztąitakwcalejejtamnieciągnie.Biedaczkasiedziwdomui
zamartwia

się,gdzieteżonsiępodziewaicowyprawia.Ijakjamogęjejpomóc?Alewiesz,dałam
mu

książkę.

-Jaką?

-Takąstarąksiążeczkę,sfatygowaną,zoślimiuszami.ZnalazłamjąwksięgarniwWest

Port:„Wcosiębawić?Storozrywekdlanastolatka”.Alejakośwcaleniebyłomudo
śmiechu.

Isabelzatowybuchnęłaśmiechem.Gracepotrafiłabyćszczeraażdobólu.Byłto

prawdopodobnieskutektego,żewychowałasięwmikroskopijnymmieszkankuniedaleko
ulicy

Cowgate,wśródludzi,którzypozapracąwłaściwieniemieliwłasnegożyciaizawszebez

ogródekmówilito,comyślą.Isabelzdawałasobiesprawę,żeżycieGracepotoczyłosię

całkowicieinnymtoremniżjejwłasne.Onacieszyłasięwszelkimiprzywilejamiimogła

wybieraćsobieszkoły,tymczasemGracemusiałasięzadowolićprzepełnionym

powszechniakiem,gdzieuczniatraktowanojakzłokonieczne.CzasamiIsabelwydawało

background image

się,że

jejzwątpienieiniepewnośćtoskutekwłaśniestarannegowykształcenia,któreotrzymała,
zaś

Gracezeswoichszkółwyniosłaniezachwianąwiaręwsłusznośćtradycyjnych
edynburskich

wartości.Niebyłotutajnawetodrobinymiejscanazwątpienie,przezcoIsabelnieraz
zadawała

sobiepytanie:ktojestszczęśliwszy,czyten,ktowiedużoiwątpi,czyten,któryświęcie
wierzy

wsłusznośćswoichprzekonańinigdyniepróbujeichkwestionować?Podługich
przemyśleniach

doszładowniosku,żeodpowiedźnatopytanieniemanicwspólnegozeszczęściem,które
jest

jakpogoda:razjest,arazgoniema.Wyglądałonato,żewszystkozależyodcharakteru
danej

osoby.

-Maggie,tamojaprzyjaciółka-oznajmiłaGrace-mówi,żebezmężczyznyniemożna

byćszczęśliwą.Dlategotaksięprzejmuje,żetenjejBilostroisięjakdzieciak.Jeśli
znajdzie

sobieterazjakąśmłodszą,toMaggiezostaniesamajakpalec.Niebędziemiałanic.

-Powiedzjej-zaczęłaIsabel-żetwoimzdaniem,mężczyznawcaleniejestkobiecie

niezbędny.

Wygłosiłatozdaniebezzastanowieniainagledotarłodoniej,żeGracemożejąźle

zrozumieć.Isabelwcaleniechciałapowiedzieć,żeuważaGracezazaprzysięgłąstarą
pannę,

któraniepotrafiłanikogosobieznaleźć.

-Chciałampowiedzieć-dodałaszybko-żemężczyznaogólnieniejest…

-Nieważne-przerwałajejGrace.-Wiem,ococichodziło.

Isabelzerknęłananiąukradkiemipodjęła:

-Zresztąjaniemamcosięwypowiadaćomężczyznach.Nieodnotowałamnatympolu

żadnychznaczącychsukcesów,

Awłaściwiedlaczego?-zadałasobiepytanie.Skądtenbraksukcesów?Nietaosoba,nie

tenczas?Amożeijedno,idrugie?Gracespojrzałananiązlekkimzdziwieniem.

-Cooncizrobił,tentwójIrlandczyk?Jakmutambyło?Johnijakdalej?Nigdymiotym

niemówiłaś.

background image

-Zdradzałmnie-powiedziałakrótkoIsabel.-Przezcałyczas,gdybyliśmywCambridge.

Apotem,kiedydostałamstypendiumpodyplomowenauniwersyteciewCornelli
wyjechaliśmy

razemdoStanów,onnagleoświadczył,żeznalazłsobieinnąkobietę-taknaprawdęto
była

jeszczedziewczyna-iwyjeżdżazniądoKalifornii.Inastępnegodniajużgoniebyło.

-Takpoprostu?

-Takpoprostu.Amerykauderzyłamudogłowy,chociażtwierdził,żetenkrajgo

wyzwolił.Słyszałam,żenawetnormalni,rozważniludziepotrafiątamzwariować,kiedy
poczują

sięwolniodróżnychograniczeń,którenarzucanoimwewłasnymkraju.Znimwłaśnie
takbyło.

Rozpiłsię,podrywałjeszczewięcejdziewczynizrobiłsiębardziejporywczy.

Graceprzezchwilęmilczała,przetrawiająctenoweinformacje.Potemspytała:

-Rozumiem,żenadaltammieszka?

Isabelwzruszyłaramionami.

-Pewnietak.Chociażpewnieznówznalazłsobienowąkobietę.Niewiem.

-Alechciałabyśsiędowiedzieć?

Inatopytanieodpowiedźbrzmiała:tak,oczywiście.Atodlatego,żeIsabel,wbrew

rozsądkowi,wbrewwłasnympoglądom,wybaczyłabymu,gdybywróciłdoniejipoprosił
o

wybaczenie.Rzeczjasna,nigdybytegoniezrobił,dziękiczemuniebyławystawionana

niebezpieczeństwozpowodusłabościswojegocharakteru.Jużnigdywięcejniegroziło
jej,że

ulegnieniebezpiecznemuurokowiJohnaLiamora.

Byłananajlepszejdrodze,żebyzapomniećowypadkuwUsherHall,lecznagle,dwa

tygodniepóźniej,otrzymałazpewnejgaleriisztukizaproszenienapartyzokazjiotwarcia

wystawy.Isabelkupowałaobrazywgaleriach,dlategoregularniedostawałazaproszenia
na

przyjęciategorodzaju.Naogółstarałasięunikaćinauguracjiwystaw,bonieodmiennie
panowały

tamtłokihałas,aogólnapretensjonalnośćażbiłapooczach.Jednakkiedywystawiane
obrazy

budziłypowszechnezainteresowanie,wybierałasięnaotwarcie,itomożliwiejak
najwcześniej,

background image

abyzdążyćobejrzećeksponaty,zanimnatabliczkachztytułemdziełazdążąsiępojawić

czerwonekropkiewentualnejkonkurencji.Lekcjąwtymwzględziebyładlaniej
niegdysiejsza

retrospektywnawystawadziełCowiego;Isabelspóźniłasięnauroczysteotwarcie,akiedy

przyszła,okazałosię,żetychkilkaobrazów,którebyłynasprzedaż,wykupionowciągu

pierwszegokwadransa.DarzyłaCowiegosympatią;lubiłajegoniepokojąceportretyludzi
jakby

zatopionychwstaroświeckimbezruchu,uczennicosmutnychtwarzach,zajętych
rysowaniemlub

haftemwśródczterechściancichegopokoju,jegopejzażeszkockiejwsi,gdziedrogii
ścieżki

zdawałysięprowadzićtylkozciszywciszę,orazmartwenatury-sutefałdytkaniny

udrapowanejnastojakuwpracownimalarskiej.Miaławswojejkolekcjidwanieduże
oleje

Cowiegoizmiłąchęciądokupiłabyjeszczetrzeci,alespóźnieniepokrzyżowałojejplany.

Dostałanauczkęiwzięłająsobiedoserca.

TegowieczorumiałosięodbyćotwarciewystawypracElizabethBlackadder.Jednaduża

akwarelawpadłaIsabelwoko.Obiecałasobie,żejąkupi,alenajpierwpostanowiła
obejrzeć

resztęekspozycji.Żadeninnyobraznieprzemówiłdoniejjednak,akiedywróciłado
akwareli,

natabliczcewidniałajużczerwonakropka.Przedmalowidłemstałmłodyczłowiek,na
oko

dobiegającytrzydziestki,wgarniturzewkredowobiałeprążki,zkieliszkiemwręce.Isabel

rzuciłaokiemnaobraz,którynaglezacząłjejsiępodobaćoniebobardziej,apotemna

mężczyznęwgarniturze,pilnującsię,abynajmniejszymnawetgestemniezdradzić

rozdrażnienia.

-Pięknarzecz,prawda?-zagadnąłnieznajomy.-Kiedypatrzęnajejobrazy,zawszemi

sięwydaje,żetochińskamalarka.Talekkość.Tekwiaty.

-Ikoty-zauważyłaIsabelkwaśno.-Kotyteżmaluje.

-Tak-zgodziłsięmężczyznawgarniturze.-Kotywogrodach.Takiprzyjemnytemat.

Nietocosocrealizm.

-Kotyistniejąnaprawdę-sprzeciwiłasięIsabel.-Dlanichjejobrazytoczysty

socrealizm.-Spojrzałajeszczeraznapłótno.-Kupiłpantęakwarelę?

Nieznajomyskinąłgłową.

background image

-Dlanarzeczonej.Prezentzaręczynowy.

Powiedziałtozdumą-awidaćbyło,żejestdumnyzzaręczyn,nieztego,żekupiłobraz

-iIsabelmomentalniezmiękła.

-Będziezachwycona-zapewniłago.-Samamiałamkupićtopłótno,alecieszęsię,że

panmnieuprzedził.

Natwarzynieznajomegopojawiłosięzakłopotanie.

-Najmocniejprzepraszam-powiedział,-Mówionomi,żeobrazjestnasprzedaż.Nie

zauważyłemżadnego…

Isabelprzerwałajegotłumaczenia.

-Niebyłożadnegoznaku.Ktopierwszy,tenlepszy.Ubiegłmniepan.Wystawawgalerii

sztukitoarenawalkinaśmierćiżycie.

-Sąjeszczeinne.-Mężczyznawskazałgestemdrugąścianę.-Napewnoznajdziepani

jeszczecośrówniedobrego.Możenawetlepszego.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Bezwątpienia.Pozatymitakniemamjużgdziewieszaćobrazów.Musiałabymcoś

zdjąćześciany.Pocomijeszczejednomalowidło?

Nieznajomyzaśmiałsięnatesłowa,apotem,zauważywszy,żeIsabeltrzymapusty

kieliszek,zaofiarowałsię,żegonapełni.Zgodziłasię.Kiedywrócił,przedstawiłsięjej.
Nazywał

sięPaulHogg.Mieszkałojednąprzecznicęodgalerii,naGreatKingStreet.Utrzymywał,
żez

całąpewnościąwidziałjużIsabelnajakiejśwystawie,właśnietutaj,aleprzecież,jak
mówią,

Edynburgtomaławieś,gdziecodzienniewpadasięnaludzi,którychjużsiękiedyś
widziało.Czy

ionataksądzi?

Isabelsądziła.Mato,rzeczjasna,swojeminusy,dodała.Agdybyktośchciałprowadzić

podwójneżycie?WEdynburgutorzeczniedopomyślenia,czyżnie?Trzebabysięchyba

przeprowadzićdoGlasgow.

Paulniepodzielałjejopinii.Jaksięokazało,znałkilkoroludzi,którzyzpełnym

powodzeniemprowadzilipodwójneżycie.

-Aleskądwłaściwiewieszotymichdrugimżyciu?-zapytałaIsabel,przechodząc

odruchowona„ty”.-Samicionimpowiedzieli?

background image

Paulzastanowiłsięprzezchwilę.

-Nie-odrzekłwreszcie.-Podwójneżycieprowadzisięwkonspiracjiinikomusięonim

niemówi.

-Czyliodkryłeśichsekret-wywnioskowałaIsabel.-Iktomiałrację?

Musiałprzyznać,żeona.Roześmialisięoboje.

-Alemuszęcipowiedzieć-dodałPaul-żeniewyobrażamsobie,pocomiałbymwieść

podwójneżycie.Czywdzisiejszychczasachjestjeszczecośtakiego,zczymtrzebasię
kryć

przedludźmi?Nicjużnikogonieszokuje,niedziwi.Askazanimordercypisząksiążki.

-Toprawda-przyznałaIsabel.-Aleczytosąfaktyczniedobreksiążki?Czegomożnasię

znichdowiedzieć?Tylkoludziewyjątkowoniedojrzalialbobardzogłupipodziwiają

degeneratów.-Umilkłanamoment,poczymdodała:-Wydajemisięjednak,żeczegoś
ludzie

musząsięwstydzić,żepozostałojeszczecoś,cowoląrobićtak,żebyniktniewidział.

-Młodzichłopcy-powiedziałPaul.-Znamosobę,którachodzinachłopców.Wzasadzie

wszystkojestzgodnezprawem,bowybierasobiesiedemnasto-,osiemnastolatków.Alez
drugiej

strony,tosąjeszczedzieciaki.

Isabelspojrzałanaakwarelę,nakwiatyinakoty.TenświatbyłdalekiodświataElizabeth

Blackadder.

-Chłopcy-mruknęła.-Potrafięzrozumieć,żesątakieosoby,dlaktórychmłodzichłopcy

są…Jaktonazwać?Interesujący.Iżetakie…zainteresowaniemożnachciećukryć.Nie
każdyjest

Katullusemimusipisaćotymwiersze.Katullusprzyznawałsiędotegobezcienia
skrępowania.

Tematykęmiłościdomłodychchłopcówuznajesięzaodrębnygatunekwliteraturze
klasycznej,

prawda?

-Taosoba,którąznam,najczęściejjeździchybawokoliceCaltonHill-powiedziałPaul.

-Wybierasiętamsamotnie,wpustynisamochodzie,awracazchłopcem.Oczywiście,
wszystko

wtajemnicy.

Isabeluniosłabrew.

-Nocóż.Różnerzeczyludzierobią.

background image

WEdynburgubyłotak,żejegojedenkraniecniemiałpojęciaotym,codziejesięna

drugim,leczprzecieżwkońcubyłotomiasto,jakmówiono,zbudowanenahipokryzji.To

prawda,żewydałoonoHume’aibyłokolebkąszkockiegoOświecenia,alecosięstało
potem?W

dziewiętnastymwiekunastałmałostkowykalwinizmiświatłoopuściłoEdynburg,odeszło
winne

strony:zpowrotemdoParyża,doBerlinaalbozamorze,doAmeryki,naUniwersytet
Harvardai

doinnychpodobnychmiejsc,gdzieterazjużwszystkobyłomożliwe.AEdynburgzyskał
miano

miastapoważanego,gdziewszystkorobisiędokładnietak,jakrobiłosięzawsze.Ta
opinia

ciążyłaedynburczykomniczymkamieńuszyi;mnożyłysiębaryikluby,gdzieludzie
mogli

zachowywaćsiętak,jaknaprawdęchcieli,alenigdyniemieliodwagizrobićtego
publicznie.

DoktorJekylliMrHydenarodzilisięwEdynburgu,jakżebyinaczej,iwtymmieście
opowieśćo

nichmiałanajwięcejsensu.

-Niemniejjednak-ciągnąłdalejPaul-osobiścienieprowadzępodwójnegożycia.Jestem

konwencjonalnyażdobólu.Zarządzamfunduszeminwestycyjnym,zatempracanie
dostarczami

szczególnychemocji.AmojanarzeczonapracujenaCharlotteSquare*.[CharlotteSquare
-ulica

wEdynburgu,gdziemieszcząsięsiedzibywielufirmfinansowych,zktórychsłynie
stolica

Szkocji(przyp.tłum.)].Ostatnieokreślenie,któredonaspasuje,to…Nowłaśnie,co?

-Cyganeria?-podsunęłaIsabelzuśmiechem.

-Otóżto-zgodziłsięPaul.-Jesteśmybardziejwstylu…

-ElizabethBlackadder?Kwiatyikoty?

Rozmowapłynęładalej.PookołopiętnastuminutachPaulodstawiłswójkieliszekna

parapet.

-Amożepójdziemygdzieśusiąść?-zaproponował.-Niedalekojestpub„Vincent”,

UmówiłemsięzMintyodziewiątej,amamśredniąochotędrałowaćterazdodomu.
Napijemy

sięczegoś,pogadamy.Toznaczy,jeślisięzgodzisz.Możeszprzecieżmiećinneplany.

background image

Isabelchętnieprzystałanajegopropozycję.Galeriazapełniłasięjużludźmiizaczynało

byćgorąco.Gwarrozmówtakieprzybrałnasileigościemusielisięnawzajem
przekrzykiwać.

Gdybyzostalitutajdłużej,zdarłabysobiegardłonaamen.Zabrałapłaszczzszatni,
pożegnałasię

zwłaścicielamigaleriiiwyszławtowarzystwiePaula.Skierowalisiędomałegopubu
„Vincent”,

którymieściłsięnakońcuulicy.Byłotomiejscetradycyjneinietkniętesnobizmem.

Lokalświeciłpustkami.Usiedliprzystolikuwpobliżudrzwi,gdziebyłowięcejświeżego

powietrza.

-Nieczęstobywamwpubie-powiedziałPaul.-Alelubięsobieposiedziećwtakim

miejscu.

-Jajużnawetniepamiętam,kiedyostatnirazbyłamwpubie-przyznałasięIsabel.-

Możewpoprzednimżyciu.-Niebyłotoprawdą,bopamiętaławszystkiewieczory
spędzonew

knajpachzJohnemLiamorem.Wspomnieniabolały.

-Jawpoprzednimżyciuzarządzałemfunduszeminwestycyjnym-rzekłPaul.-Iw

przyszłymwcieleniuczekamniepewnietosamo.

Isabelparsknęła.

-Napewnomiewaszwpracydobremomenty,przyznajsię-powiedziała.-Bacznie

obserwujeszrynki.Wyczekujesz,jakrozwiniesięsytuacja.Tymsięzajmujątacyludzie
jakty,

prawda?

-Och,pewnie,żezdarzająsięniezłemomenty-odrzekł.-Trzebasporoczytać.

Wysiadujęprzybiurku,przeglądamprasęfinansowąiraportyostaniespółek.Tak
naprawdęto

możnapowiedzieć,żejestemczymśwrodzajuszpiega.Zajmujęsięwywiadem.

-Ajakcisiępracujewtwojejfirmie?-zapytałaIsabel.-Miłychmaszkolegów?

Paulzwlekałzodpowiedzią.Wziąłzestołuszklankęipociągnąłdługiłykpiwa.Wkońcu

przemówił,aleniepodniósłwzroku,siedziałzoczamiwbitymiwblatstołu.

-Wsumiesąmili.Wsumie.

-Czyliżeniesą-powiedziałaIsabel.

-Nie,tegoniemogępowiedzieć.Chodzioto,że…Nocóż.Straciłemwspółpracownika.

Kilkatygodnitemu.Miałempodsobąbezpośredniodwóchludzi,onbyłjednymznich.

background image

-Rzuciłpracęizmieniłfirmę?-domyśliłasięIsabel.-Przekabaciligo?Ztego,cowiem,

niematakiegoczłowieka,któregoheadhunterzyniemielibynaoku.Mamrację?Takto
jestwtej

branży?

Paulpokręciłgłowąprzecząco.

-Umarł-odrzekł.-Araczejzginął.Spadłisięzabił.

Mógłtobyćnaprzykładwypadekwgórach;niebyłopraktycznietygodnia,żebynie

trąbionoośmiercijakiegośskałkowcawszkockichHighlands.AleIsabelwiedziałaod
razu,że

nieotymmowa.

-Chybawiem,okogochodzi-zaczęła.-Czytobyło…

-WUsherHall-przerwałPaul.-Tak.Tobyłon.MarkFraser.-Umilkłnachwilę.-

Znałaśgo?

-Nie-zaprzeczyłaIsabel.-Alewidziałam,jaktosięstało.Stałamnaamfiteatrzei

rozmawiałamzprzyjaciółką,aonprzeleciałtużoboknasjak…jak…

UrwałaipołożyładłońnaręcePaula,którysiedziałzewzrokiemwbitymwblatstołu,

ściskającwdłoniswojąszklankę,zaszokowanytym,coodniejusłyszał.

6

Przebywaniewjednympomieszczeniuzpalaczamizawszematakisamkoniec.Isabel

czytałakiedyś,żedziejesiętak,ponieważubraniaosóbniepalącychsąpokrytewarstwą
jonówo

znakuujemnym,adymtytoniowyzawierajonynaładowanedodatnio.Kiedywięcdym
znajdzie

sięwpowietrzu,natychmiastciągniedopowierzchnioprzeciwnymznakuiprzezto
właśnie

ubranianieprzyjemniepachną.ZtegoteżpowoduIsabel,podniósłszyzkrzesławsypialni
żakiet,

którymiałanasobiepoprzedniegowieczoru,ażsięskrzywiła,gdywjejnozdrzauderzył
ostry

fetorzastałegopapierosowegodymu.Wpubachzawszeznajdąsiępalacze,podtym
względem

„Vincent”niebyłwyjątkiem.Niepomogłoto,żesiedzieliniedalekodrzwi.Ubranieczuć
było

papierosami.

Isabelzrobiłacoś,cozawszepomagało:zanimschowałażakietdoszafy,kilkarazy

background image

mocnostrzepnęłagoprzedotwartymoknem.Zamknąwszyszafę,wróciładookna,z
którego

roztaczałsięwidoknaogród.Jejwzrokzatrzymałsięnadrzewachrosnącychtużobok

ogrodowegomuru:wysokimjaworzeiparzebliźniaczychbrzóz,którezchętnąuległością

poddawałysiępodmuchomwiatru.PaulHogg.Nazwiskoewidentniewskazywałona

pochodzeniezpołudniowo-wschodnichregionówSzkocjiizawszekojarzyłosięIsabelz

pisarzemJamesemHoggiem,znanympodprzydomkiem„pasterzazEttrick”,
najsłynniejszymze

słynnychHoggów.Abyłoichniemało.WgronietymznaleźlisięnawetAnglicy,
przykładem

QuintinHogg,lordHailsham,arystokratapełniącyurządLordaKanclerza(mążstanuo
aparycji

wieprza,pomyślałaIsabelinatychmiastskarciłasięwmyśli;nienależydworowaćsobiez
panów

Hoggów)orazjegosyn,DouglasHogg.Itakdalej.ByłatychHoggówcałapaczka.

Poprzedniegowieczoruniesiedzieliwbarzezbytdługo.Byłowidać,żewspomnienieo

śmierciMarkaFraserawprawiłoPaulawprzygnębienie.Natychmiastzmieniłtemat,ale
tragedia

wUsherHallpołożyłasięcieniemnacałejdalszejrozmowie.Zanimjednakdopilido
końca

swojedrinkiirozeszlisiękażdewswojąstronę,Paulpowiedziałcoś,cosprawiło,że
Isabel

zdrętwiała,jakbyporaziłjąprąd:

-Onniemógłspaść.Miałdobrągłowędowysokości,toakuratwiem.Uprawiałsporty

wysokogórskie.KiedyśwszedłemznimnaBuchailleEtiveMhor*.[BuchailleEtiveMhor
-

skalistyszczyt(ponad900mn.p.m.)wpaśmiegórCairngormwpółnocnejSzkocji,
trudnatrasa

wspinaczkowa(przyp.tłum.).]Zasuwałdogóryjakpodrabinie.Fantastycznyzmysł

wspinaczkowy.

Przerwałamuwtedy,pytając,cochceprzeztopowiedzieć.Skorotamtenniemógłspaść,

czytomaznaczyć,żerozmyślnieskoczył?

Paulpotrząsnąłgłową,

-Wątpię.Toprawda,żeludziekażdegodnianaszaskakują,alejednakniepotrafięsobie

wyobrazić,dlaczegoakuratonmiałbyzrobićcośpodobnego.Większączęśćtamtegodnia

background image

spędziliśmyrazeminiezauważyłem,żebybyłwnajmniejszymstopniuprzygnębiony.
Wprost

przeciwnie:jednazespółek,któreonosobiściewyszukałipoleciłnaszejuwadze,
nadzwyczaj

obiecującoporadziłasobienaanaliziewynikówtymczasowych,asporownią
zainwestowaliśmy.

Prezesprzesłałmunotatkęsłużbowązwyrazamiuznania,gratulującprzenikliwości.Mark

bardzosięztegoucieszył.Byłtakiwesoły,jakbygoktonastokoniwsadził.Czymiał
powód,

żebyzesobąskończyć?

WodpowiedzinawłasnepytaniePaulznówpokręciłprzeczącogłową.Następniezmienił

temat,aIsabelpozostałasamnasamzeswoimidomysłami.Tegoporanka,schodzącdo
kuchni

naśniadanie,zaczęłasnućjenanowo.Graceprzyszłaniecowcześniejizdążyłajuż
ugotowaćdla

niejjajko.Wgazetachpojawiłysiękomentarze;minister,którypoprzedniowrozmowiez

dziennikarzamiuchylałsięodkomentarzy,terazpodczasinterpelacjiposelskichw
parlamencie

odpowiadałwymijającoiodmówiłudzieleniainformacji,którychżądaliprzedstawiciele

opozycji.Gracewystarczyłowtedyjednospojrzenienajegozdjęciewgazecie,żebyod
razu

przypiąćmułatkę:„kłamca”.Aterazmiałanatodowód,czarnonabiałym.Spojrzałana
Isabel

wymownie,oczekując,żespróbujejejzaprzeczyć,aleIsabeltylkoskinęłagłową.

-Wstrząsające-powiedziała.-Jużnawetniepamiętam,kiedyzaczęłosiętolerować

kłamstwowżyciupublicznym.Atypamiętasz?

Gracepamiętała,ajakże.

-ZaczęłosięodprezydentaNixona,którykłamałjaknajęty.PotemzzaAtlantykuto

przyszłodonasinasizaczęlitaksamokłamać.Takibyłpoczątek.Terazkłamstwojestna

porządkudziennym.

Isabelniemogłasięztymniezgodzić.Byłtotylkokolejnydowódnato,żeludzieutracili

swąmoralnąbusolę.Grace,rzeczjasna,niekłamałanigdy.Byławzoremuczciwości,
zarównow

sprawachpoważnych,jakibłahostkach,aIsabelufałajejbezgranicznie.Zdrugiejstrony,
Grace

niebyłaprzecieżpolitykieminigdyniemogłabynimzostać;Isabelprzypuszczała,żew

background image

tym

zawodziezaczynasiękłamaćjużprzedkomisjąkwalifikacyjnądlakandydatów.

Oczywiścieniekażdekłamstwojestzłe;takżewtymwzględzie,pomyślałaIsabel,Kant

niemiałracji.Jednymznajbardziejniedorzecznychzdań,jakiekiedykolwiek
wypowiedział

filozofzKrólewca,byłostwierdzenie,żeczłowiekmaobowiązekpowiedziećprawdę
mordercy

poszukującemuswojejofiary.Gdybytakimordercazapukałdodrzwiizapytał:„Zastałem
go?”,

wedługKantabezwzględnienależyodpowiedziećzgodniezprawdą,choćbyw
konsekwencji

miałotooznaczaćśmierćniewinnejosoby.Cozabzdura!Isabelmogłasobienawet
dokładnie

przypomniećtenabsurdalnypassus:„Prawdomównośćwsytuacjach,kiedyniemożna
uchylićsię

ododpowiedzi,stanowiformalnyobowiązekkażdegowstosunkudowszystkich,bez
względuna

szkody,którepowiedzenieprawdyprzyniesietemu,ktojąpowiedziałbądźteżkomuś
innemu”.

Nicdziwnego,żeBeniaminConstantpoczułsięurażonytymstwierdzenieminiepomogło

tłumaczenieKanta-małoprzekonujące,trzebaprzyznać-żemordercęmożnaby
aresztować,

zanimwykorzystałbyinformacjęzdobytąwwynikuudzieleniamutamtejzgodnejz
prawdą

odpowiedzi.

Rozwiązanietegodylematubyłoprosteioczywiste:kłamstwo,ogólnierzeczbiorąc,jest

złąrzeczą,aleistniejątakieprzypadki(którenależyszczegółowowypunktowaćjakolistę

wyjątków),kiedycelowerozminieciesięzprawdąjestdopuszczalne.Ztegowzględu
kłamstwa

możnapodzielićnadobreinazłe,aprzyczynytychpierwszychdopatrywaćsięw
życzliwości

względemdrugiejosoby(naprzykładkiedyczłowiekniechceranićuczućinnego
człowieka).

Gdybyktoś,dajmynato,naszapytał,cosądzimyojegonajnowszym-małogustownym-

zakupie,amyodpowiedzielibyśmyszczerze,nietającprawdy,moglibyśmysprawićtemu
komuś

przykrośćizepsućmuradośćposiadanianowejrzeczy.Wtakichsytuacjachludziezwykli

background image

kłamać,anawetchwalićtosobie,izcałąpewnościątakwłaśnienależałorobić.Zcałą

pewnością?Byćmożeniebyłotoażtakieproste.Gdyczłowiekrazprzywykł,żesię
kłamie,

nawetwtakspecjalnychokolicznościach,granicapomiędzyprawdąifałszemmogłaulec

zatarciu.

Isabelprzyszłodogłowy,żepewnegodniapowinnaprzeanalizowaćszczegółowoto

zagadnienieinapisaćartykułopartynaswoichprzemyśleniach.Mogłabygozatytułować

„Pochwałahipokryzji”,apierwszezdaniebrzmiałoby:„Uosoby,którąokreślamymianem

hipokryty,zazwyczajstwierdzamyjakąśmoralnąułomność.Czyjednakhipokryzjajest
czymś

nieodwracalniezłym?Niektórzyhipokrycizasługująnabliższąuwagę…”.

Możliwościbyłowięcej.Hipokryzjatonietylkokłamstwo;jestniątakżemówienie

jednego,arobienieczegośodwrotnego.Ludzie,którzytakpostępują,spotykająsięna
ogółze

stanowczympotępieniem,lecztasytuacjaniemusibyćwcaleażtakprosta,jakniektórzy
byliby

skłonnitwierdzić.Czyalkoholikprzestrzegającykogośprzedskutkamipiciajest
hipokrytą?Czy

jestnimżarłok,którypolecadietyodchudzające?Ci,doktórychteradybyłyby
skierowane,

moglibyzłatwościąoskarżyćtychludzioobłudę,leczwyłączniewtedy,gdyżarłok
twierdziłby,

żewcaleniejezadużo,apijakniechciałbysięprzyznać,żepije.Natomiastwrazie
gdyby

doszłotylkodoprzemilczeniawłasnychsłabości,nadalmożnabyuznawaćichza
hipokrytów,ale

wtymwypadkuhipokryzjaniemusiałabywcalebyćzłąrzeczą.Niktbyprzezniąnie
ucierpiał,a

nawetmogłabyprzynieśćjakiśpożytek(oiletylkoniktbyjejnieodkrył).Idealnytemat
na

spotkanieNiedzielnegoKlubuFilozoficznego.Byćmożewartobyzebraćsięspecjalnie
poto,

abygoomówić.Ktooparłbysięzaproszeniunadyskusjęohipokryzji?Chybatylko
członkowie

takiegoklubujaknasz,pomyślałaIsabel.

Postawiłakieliszekzjajkiemnastole,nalałasobiefiliżankęświeżoparzonejkawyi

background image

zasiadładośniadania,kładącprzedsobąporannewydanie„Scotsmana”.Gracezostawiła
jąw

kuchniiposzłarobićpranie.Wgazecieniebyłonicciekawego-adoczytania
sprawozdańz

obradszkockiegoparlamentuIsabelniepotrafiłasięzmusić-więcprzejściedokrzyżówki
nie

zabrałodużoczasu.Czterypoziomo:Niepokonanyzdobywca,jakMaltaiRen.Jasna
sprawa:

akronimsłów„Malta”i„Ren”dawałsłowoTamerlan-imięczłowieka,którytrafiłnawet
do

finałujednegozwierszyAudena.WHA,jakwmyślachnazywałagoIsabel,lubił
krzyżówkii

specjalniedlanichzamawiałprenumeratę„Timesa”doaustriackiegoKirchstetten,gdzie

mieszkał.Wjegodomupanowałbałagan,legendarnyzresztą;wszędziewalałysię
rękopisy,

książkiiprzepełnionepopielniczki,apośródtegocodzienniezasiadałon,ze
sfatygowanym

egzemplarzemwielkiegosłownikaoksfordzkiego,rozłożonymnakrześleobok,izabierał
siędo

krzyżówkiz„Timesa”.Isabelmarzyłaotym,żebygospotkaćiporozmawiaćznim,a
chociażby

tylkopodziękowaćmuzato,conapisał(zwyjątkiemostatnichdwóchpowieści),ale

przeczuwała,żepotraktowałbyjąjakojeszczejednązeswoichwielbicielek-erudytek,
których

imięjestlegion.Sześćpionowo:Domorosłypoeta,wieprzimłodaowca*[Wjęzyku
angielskim

słowohogznaczy„wieprz”,alejednocześniemożeteżoznaczaćmłodą,anirazujeszcze

niestrzyżonąowcę.Wtymdrugimznaczeniuwyrazmatakżeobocznąpisownię:
hog/hogg,stąd

zastosowaniewkrzyżówce(przyp.tłum.).](4).Hogg,naturalnie.Jednakpojawieniesię
akurat

dziśtegonazwiskawkrzyżówcenależałouznaćzaprzypadek.

Siedziaławsalonikuporannym,dopókinieskończyła,atymczasemdrugafiliżankakawy

ostygłainienadawałasięjużdopicia.Isabelnieczułasięnajlepiej,byłanagranicy
mdłości;być

możepoprzedniegowieczoruzadużowypiła.Odtworzyławmyśliwczorajszewydarzenia
i

background image

uznała,żetoraczejniewchodziwgrę:dwieniedużelampkiwinanaotwarciuwystawy,a
potem

jeszczejedna,niecowiększa,wpubie.Tobyłozamało,żebyzaszkodzićjejnażołądek,za
mało

nawet,żebywywołaćbólgłowy.Mdłości,którejąogarnęły,toniebyładolegliwość
fizyczna,ale

poprostuskutekzdenerwowania.DowczorajIsabelżywiłaprzekonanie,żeotrząsnęłasię
jużz

szoku,któregodoznałapotym,jaknawłasneoczyujrzałatamtenstrasznywypadek,ale
myliła

sięnajwidoczniej,bowciążodczuwałajegopsychicznenastępstwa.Odłożywszygazetę,

zapatrzyłasięwsufit,rozmyślając,czytowłaśniejestto,colekarzenazywająnerwicą

pourazową.Żołnierzepierwszejwojnyświatowejcierpielinapodobneschorzenie,ztym,
że

wtedymówionootym„nerwicafrontowa”.Achorychrozstrzeliwanozatchórzostwo.

Zaplanowałasobiewmyślachdzisiejszyporanek,któryzapowiadałsiępracowicie:co

najmniejtrzyartykułynadesłanedo„Przeglądu”trzebabyłowysłaćdorecenzji,itojuż
dziś,

przedpołudniem.Wydawcaczekałteżnaindeksdonumeruspecjalnego,którymiałsię
ukazać

jeszczewtymroku.Isabel,któranielubiłasporządzaćindeksów,odkładałatępracę,jak
długo

siędało,aledokońcategotygodniamusiaławysłaćgotowyskorowidzdoakceptacji,co

oznaczało,żetrzebabędzieprzysiąśćnadnimdziś,jutroalbopojutrze.Zerknęłana
zegarek.

Dochodziładziewiątatrzydzieści.Trzygodzinypracyiindeksbędzieprawiegotowy,a
może

nawetudasięgoskończyć.Zatemodwunastejtrzydzieścilub,powiedzmy,opierwszej
będzie

możnawyjśćnaobiadzbratanicą,oile,oczywiście,nieokażesię,żeCatjestzajęta.Ta
myśl

poprawiłanastrójIsabel.Trochęporządnejpracy,apotemluźnapogawędkazCat-to
właśnie

byłojejpotrzebne,abypozbyćsięchandry,któraspadłajejnagłowę.Idealnelekarstwona

nerwicępourazową.

Catmiałaczas,aledopieroowpółdodrugiej,ponieważEddiepoprosiłdziśonieco

wcześniejsząprzerwęobiadową.Umówiłysięwmałymbistronaprzeciwkodelikatesów,

background image

boCat

wolaławyjśćdokądśnalunchniżjeśćprzyktórymśzwłasnychstolików.Pozatym
denerwowało

ją,żeEddiezawszeprzysłuchujesię,oczymszefowarozmawiazgośćmi.

Isabelszybkouporałasięzindeksemizakończyłapracękilkaminutpodwunastej.

Wydrukowałagotowyskorowidziwłożyłagodokoperty,zamierzającwysłaćpodrodze
do

Bruntsfield.Powodzeniewpracybardzopodniosłojąnaduchu,aleniewymazałoz
pamięci

rozmowyzPaulem.Wciążjątognębiło;wyobrażałaichsobie,jakwspinająsięrazemna

BuchailleEtiveMhor,byćmożenawetspięcijednąliną;widziała,jakMarkspoglądaza
siebie,

tam,którędyidziePaul,apromieniesłońcarozświetlająjegotwarz.Isabelwidziaław
gazecie

zdjęciechłopaka;byłzabójczoprzystojny,coczyniłocałąsprawęjeszczesmutniejszą,
chociaż,

oczywiście,niepowinnotakbyć.Śmierćludzipięknychznaczydokładnietylesamo,ile
śmierć

tychmniejobdarzonychprzeznaturę;tonieulegakwestii.Dlaczegowiecśmierć,na
przykład,

RupertaBrooke’alublordaByronazdawałasiębardziejtragicznaniżśmierćinnych
młodych

ludzi?Byćmożepowódbyłtaki,żepiękniludzieciesząsięuinnychwiększąmiłością;a
możeto

samaśmierćstawałasięstraszniejsza,kiedyzabieraławłaśnietakiejednostki,zaśjej
pozorne

zwycięstwozyskiwałonaznaczeniu.Nikt,wydawałasięmówićzuśmiechem,niktniejest
na

tylepiękny,abymniemogłagozabrać.

IsabelprzyszładorestauracjinaprzeciwkodelikatesówCatowpółdodrugiej.Klientów

niebyłojużzbytwielu.Wgłębisalizajętebyłytylkodwastoliki.Przyjednymsiedziała
grupka

kobietobłożonychwypchanymitorbaminazakupy,drugizajmowałatrójkastudentów,
którzy

nachylającsięgłowamidosiebie,przysłuchiwalisięhistoriiopowiadanejprzezjednegoz
nich.

Isabelwybrałastolikiusiadła,żebypoczekaćnaCat.Kobietyzzakupamijadływ

background image

milczeniu

sporadycznietylkoprzerywanym,nawijającnawidelcedługiewstążkimakaronu.
Studenci

rozmawialiwnajlepsze,adoIsabel,choćniechciałasłuchać,docierałystrzępyzdań.

Szczególniewyraźniedawałsięsłyszećpodniesionygłoschłopakawczerwonej
dżinsowej

kurtce:

-…aonanato,żejakniepojadęzniądoGrecji,tomamsobieszukaćinnegopokojudo

wynajęcia.Aprzecieżwiecie,jakmałotampłacę.Comiałemrobić?No,powiedzcie,co
wy

byściezrobilinamoimmiejscu?

Nachwilęzapadłacisza,apotemktośzichtrójki,dziewczyna,powiedziałacoś,czego

Isabelniedosłyszała.Wszyscytrojewybuchnęliśmiechem.

Isabelrzuciławzrokiemwstronęstudentów,poczymwróciładoprzeglądaniajadłospisu.

Młodyczłowiekwczerwonejkurtcewynajmował,możnasiębyłodomyślić,pokójw

mieszkaniu,któregowłaścicielkąbyłaowabezimienna„ona”.„Ona”zażyczyłasobie,
żeby

lokator-akuratwłaśnieten-pojechałzniąnawycieczkędoGrecji,ibyłagotowana
wszystko,

byletylkodopiąćswego.Alejeśliwybrałbysięznią,nawetgdybyudałosięjejzmusićgo
do

wyjazdu,niemogłaoczekiwać,żebędzieidealnymtowarzyszempodróży,

-Powiedziałemjej,że…-Isabelniedosłyszała,jakąodpowiedźotrzymałaszantażystka,

aledalszyciągbyłtaki:-Powiedziałem,żemogęjechać,alemasięodczepićodemnie.
Prostow

oczyjejtopowiedziałemijeszczedodałem,żedobrzewiem,ocojejchodzi…

-Pochlebiaszsobie-przerwałamudziewczyna.

-Wcalenie-sprzeciwiłsiętrzecizestudentów,młodymężczyzna.-Nieznaszjej.To

modliszka.ZapytajToma,oncośotymwie.

Ijaktosięskończyło,chciałazapytaćIsabel,pojechałeśzniądotejGrecjiczynie?Z

oczywistychwzględówniemogłajednakzadaćtegopytania.Chłopakbyłtaksamo
odpychający,

jaktamtakobieta,któragonagabywała.Całatrójkaprzystolikubyłaodpychająca:
siedzielii

plotkowaliwnajlepsze,śmiejącsiędrwiąco.Niepowinnosięgadaćotym,ktokomu

background image

składa

erotycznepropozycje,pomyślała.„Zsypialninicsięniewynosi”-starepowiedzenie
miałotutaj

bardzotrafnezastosowanie.Aletastudenckatrójkanajwidoczniejniemiałaotym
pojęcia.

Brakowałoimteżchoćbyodrobinywyczucia.

Powróciładokartydań,zcałychsiłstarającsięskupićnaniejuwagę,żebyjużniesłyszeć

anisłowaztamtejrozmowy.NaszczęściewtejchwilizjawiłasięCat;Isabelmogła
odłożyć

menuicałąuwagęofiarowaćbratanicy.

-Spóźniłamsię-powiedziałaCat,ztrudemłapiącoddech-bomieliśmywsklepie

nieprzyjemnyincydent.Jacyśludzieprzyszlizreklamacją,przynieśliłososia,któryjuż
dawno

przekroczyłdatęważności.Podobnokupiligounasizapewneniekłamali.Niewiem,jak
tosię

mogłostać.Potemzaczęlisięodgrażać,żedoniosąsanepidowi,awiesz,czymtosię
kończy.

Sanepidzawszerozdmuchasprawędoniemożliwości.

Isabeluśmiechnęłasięwspółczująco;wiedziała,żeCatnigdycelowoniepodejmuje

ryzyka.

-Problemzażegnany?-zapytała.

-Butelkaszampanawprezencieodfirmynieposzłanamarne-odrzekłaCat.-Noi

oczywiścieprzeprosiny.

Wzięładorękimenu,przekartkowałajeiodłożyła.Zazwyczajwporzelunchumiała

średniapetytirzadkozamawiałacoświęcejniżskromnąsałatkę.Isabelbyłaskłonna

przypuszczać,żesątoskutkipracywsklepiespożywczym.

Wymieniłysięwiadomościami.Tobywyjechałzojcemnazakupnowychwin,ale

poprzedniegowieczorudzwoniłdoCatzBordeaux,zamierzałwrócićzakilkadni,a
wtedyoboje

planowaliwspólnyweekendowywyjazddoPerth,gdzieTobymiałznajomych.Isabel
słuchałaz

grzeczności,aleniemogłasięzmusić,żebyokazaćradość.Zastanawiałasię,comożna
robićw

Perthprzezweekend-amożetobyłonaiwnepytanie?Niełatwocofnąćsięwczasiei
znaleźć

background image

znowuwskórzedwudziestolatki.Catobserwowałająuważnie.

-Dajmuszansę-poprosiłacicho.-Tobardzomiłyczłowiek.Naprawdę.

-Racja-odrzekłaszybkoIsabel.-Absolutnie.Nicdoniegoniemam.

Catuśmiechnęłasię.

-Niepotrafiszprzekonującokłamać-powiedziała.-Widaćjaknadłoni,żegonielubisz.

Nieumiesztegoukryć.

Isabelpoczułasięjakwpotrzasku.Jakohipokrytkajestemzupełnienieprzekonująca,

pomyślała.Przystolikustudentówpanowałaterazcisza;doIsabelnagledotarło,że
przysłuchują

sięjejrozmowiezCat.Odwróciłagłowęwichstronę,zauważając,żejedenzmłodych
mężczyzn

nosimałykolczykwuchu.Ludzie,którzynosząmetaloweozdobynagłowie,dopraszają
sięo

jakieśnieszczęście,powiedziałakiedyśGrace.Dlaczego,zdziwiłasięIsabel,słyszącten

kategorycznysąd,przecieżludzieodwiekównosząkolczykiijakośuchodziimtona
sucho?Na

toGraceodparła,żemetalprzyciągapiorunyiżeczytałakiedyśoczłowieku,którymiał
dużo

kolczykówipiorunstrzeliłprostowniego.Zginąłnamiejscu,awszyscy,którzybyliprzy
tym,

przeżyli.

Studencipopatrzyliposobie,aIsabelodwróciławzrok.

-Toniejestdobremiejsce,żebyotymrozmawiać,Cat-powiedziała,zniżającgłos.

-Byćmoże,alemnietonaprawdęmartwi.Chcę,żebyśspróbowałagopolubić.Nie

pozwólsobienauprzedzeniezpowodupierwszegowrażenia.

-Mojepierwszewrażeniewcaleniebyłotakdokońcanegatywne-szepnęłaIsabel.-Nie

przypadłmizbytniodogustu,aletodlatego,żeniejestwmoimtypie.Towszystko.

-Dlaczegoniejestwtwoimtypie?-Catodrobinępodniosłagłos.Zaczynałasiębronić.-

Czegomubrakuje?

Isabelzerknęłanatrójkęstudentów,którzyterazuśmiechalisięszeroko.Przyszłojejna

myśl,żewpełnizasłużyłasobienato,żebyjąpodsłuchiwali;„zawszystkiewasze
uczynki

będziewamodpłacone”.

-Nietwierdzę,żecośznimjestnietak-wyjaśniła.-Chodzimitylkooto,że…Czy

background image

naprawdęuważasz,żeon…dorównujeciintelektem?Bowiesz,tomożebyćbardzo
istotna

sprawa.

NawidokmarszczącychsiębrwibratanicyIsabelzaczęłasięzastanawiać,czy

przypadkiemnieposunęłasięodrobinęzadaleko.

-Tobyniejestgłupi-oznajmiłaCatoburzonymtonem.-SkończyłSt.Andrews,nie

zapominajotym.Apozatymwidziałtrochęświata.

St.Andrews!Isabeljużmiałanakońcujęzykazjadliwe„nowłaśnie”,aleponamyśle

zmilczała.UniwersytetSt.Andrewsznanybyłztego,żeprzyciągamłodych,atrakcyjnych
ludziz

wyższychwarstwspołecznych,którzymająfantazjęspędzićkilkalatwsympatycznym
miejscu,

gdziemożnadobrzesięzabawić.Amerykanienazywajątakieinstytucjepartyschools,
uczelniami

towarzyskimi.WwypadkuSt.Andrewstaopinianiebyładokońcazasłużona(jakto
zresztąz

opiniamibywa),alenapewnokryłosięwniejprzynajmniejziarnoprawdy.Tobypasował

doskonaledotowarzyskiegowizerunkuSt.Andrews,wytykaćmutojednakniebyło
grzecznie,a

pozatymIsabelchciałajużzakończyćtęrozmowę.Niezamierzaławdawaćsięw
dyskusjęna

tematToby’ego;uważała,żeniemaprawasięwtrącaćiżepowinnazawszelkącenę
uniknąć

konfrontacjizCat,ponieważmogłotowpłynąćnapogorszenieichstosunkóww
przyszłości.

PozatymTobyzpewnościąwkrótkimczasieznajdziesobieinną,rzuciCatibędziepo

wszystkim.Chybaże-tobyłokolejnestraszliwepodejrzenieIsabel-Tobyspotykasięz
Cat,bo

chcepołożyćrękęnajejpieniądzach.

Isabelniepoświęcałapieniądzomzbytniejuwagi,alezdawałasobiedoskonalesprawęz

tego,żebraktroskwtejkwestiitoniemałyprzywilej.Onaijejbratodziedziczylipo
połowie

udziałów,któreichmatkaposiadaławLouisianaandGulfLandCompany,spółce
obracającej

gruntamiwLuizjanieinadZatokąMeksykańską.Dziękispadkowipomamiebyli
zabezpieczeni

background image

finansowo.Isabelniemiaławzwyczajuchwalićsiętymnaprawoilewo,aswoich
pieniędzy

używałazrozwagą,jeślichodziłoowłasnepotrzeby,izgestem,kiedywgręwchodziły
potrzeby

innych.Wszelkieswojedobreuczynkitrzymałajednakwtajemnicy.

NadwudziestepierwszeurodzinyCatotrzymałaodbrataIsabelprzelewbankowy,dzięki

któremumogłakupićsobiemieszkanie,zaśrok,amożedwalatapóźniej,otworzyłaswoje

delikatesy.Niewielezostałoztychpieniędzy,kiedysklepjużruszył-coIsabel,nawiasem

mówiąc,uważałazamądreposunięciezestronybrata-jednakwśródprzedstawicieli
swojej

grupywiekowejCatitakbyławyjątkowodobrzeustawionapodwzględemfinansowym;

większośćjejrówieśnikówwpocieczołaodkładałakażdygrosznazaliczkę
mieszkaniową.

Edynburgjestdrogimmiasteminiekażdegostaćnażycietutaj.PoklepałaCat
pocieszającopo

dłoni,jednocześniezmieniająctemat.

-Tobyjestwporządku-powiedziała.-Postaramsięspecjalnieinapewnoudamisię

dostrzecjegodobrestrony.Tomojawina,nieniełatwo…zmieniampoglądy.
Przepraszam,

PonieważCatwyglądałanaudobruchaną,Isabelskierowałarozmowęnainnytor:

opowiedziałabratanicyoswoimspotkaniuzPaulemHoggiem.Wdrodzedorestauracji
zdążyła

sięnamyślićizdecydowałasię,jakterazpostąpi.WyjaśniłatoCatszczegółowo.

-Próbowałamzapomniećotym,cowidziałam-zaczęła.-Nieudałosię.Wciążotym

myślę,atarozmowazPaulemHoggiemnaprawdęwyprowadziłamniezrównowagi.To
zajście

wUsherHallmiałowsobiecośdziwnego.Niemogęuwierzyć,żetobyłwypadek.
Uwierzmi,że

niemogę.

Catspojrzałananiązpowątpiewaniem.

-Mamnadzieję,żeniezamierzaszmieszaćsiędotego-powiedziała.-Jużkiedyśto

zrobiłaś.Zawszewtykasznoswnieswojesprawy.Naprawdęuważam,żeniepowinnaś

powtarzaćtegobłędu.

Catświetniezdawałasobiesprawę,żewszelkiesłownenaganynieodniosąskutku,a

Isabelnigdysięniezmieni.Nieistniałypowody,dlaktórychmiałabywtrącaćsiędo

background image

spraw

innychludzi,alezawszecośnieodparcieciągnęłojądotego,abysiędonichwmieszać.
Za

każdymrazemIsabeldochodziładowniosku,żejesttojejmoralnyobowiązek.Taką
właśnie

miaławizjęświata-byłondlaniejnieskończonymzbiorempotencjalnychobowiązków

moralnych,coprzekładałosięnato,żedoIsabelmogłazgłosićsiędowolnaosobaz
dowolnym

problememinieodeszłabyzkwitkiem.Powódbyłprosty:spełnićmoralnyobowiązek,
który

nakładafizycznabliskośćzdrugimczłowiekiem.

CatkiedyśpokłóciłasięzIsabel,zarzucającjej,żeniepotrafiodmawiać,co,jejzdaniem,

stanowiłoźródłoproblemu.

-Niemożesztakłatwopozwalaćsięwplątaćwcudzesprawy-przekonywała,kiedy

Isabelzabrałasiędorozwiązywaniakłopotówpewnejrodzinyhotelarskiej,której
członkowienie

moglidojśćmiędzysobądoporozumienia,cozrobićzinteresem.Isabelwdzieciństwieco

niedzielajadłazrodzicamiobiadwtymhotelu,więcnaturalnieuznała,żeobchodzijąto,
cosięz

nimstanie;wtensposóbdałasięwciągnąćwnieprzyjemneprzepychankinaszczeblu

kierowniczym.

Wsprawienieszczęśnika,któryzabiłsięwUsherHall,Catzgłosiłatesamezastrzeżenia.

-Aletoniejestcudzasprawa-sprzeciwiłasięIsabel.-Byłamświadkiemwszystkiego

lubteżprawiewszystkiego,cosięstało.Tojajestemostatniąosobą,którąonwidziałw
życiu.

Ostatnią!Nieuważasz,żeczłowiekmaprawoczegośoczekiwaćodostatniejosoby,którą
widzi

natymświecie?

-Nieuważam-odparłaCat.-Inierozumiem,doczegozmierzasz.

Isabelodchyliłasięnaoparciekrzesła.

-Zmierzamdowniosku,żeniemożnaobejmowaćmoralnymobowiązkiemwszystkich,

każdegoczłowieka.Mamyjednaktakiobowiązekwobectych,zktórymisięstykamy,
którzy

wkraczająwnaszą,nazwijmyto,przestrzeńmoralną.Czylinaszychbliźnich,ludzi,z
którymi

background image

utrzymujemykontaktyitakdalej.

„Ktozatemjestnaszymbliźnim?”.TakiepytaniepostawiłabyczłonkomNiedzielnego

KlubuFilozoficznego,aoniwzięlibyproblempodstarannąrozwagęipodługich
namysłach

doszlibyzapewnedowniosku(jakpodejrzewałaIsabel),żejedynymprawdziwym

wyznacznikiemwtymwypadkumożebyćbliskość.Bliźnimoralnytoosobanambliska-
pod

względemczystofizycznegopołożeniawprzestrzenibądźteżwdowolnymprzyjętym
sensie.

Obowiązekmoralnynaodległośćniemajużtejsiłyoddziaływania.Sytuacje,które
rozgrywają

sięnanaszychoczach,majążywszebarwy,przezcosąprawdziwsze.

-Rozsądniepowiedziane-zgodziłasięCat-alewtymrozumieniunienawiązałaśznim

kontaktu.Możnabyrzec,żepoprostu…przepraszam,żetakmówię…żesiępoprostu
minęliście.

-Napewnomniewidział-upierałasięIsabel.-Ajawidziałamjego,itowmomencie

skrajnejbezradności.Wybaczfilozoficznyton,alewmoimprzekonaniuto,cozaszło,
połączyło

naswięziąmoralną.Podwzględemmoralnymniejesteśmyjużsobieobcy.

-Jakbymczytałatwój„PrzeglądEtykiStosowanej”-skomentowałaCatoschle.

-„PrzeglądEtykiStosowanej”toja-odparłaIsabel.

Taostatniauwagarozbawiłajedołez,rozpraszającnapięcie,którezaczęłopomiędzynimi

narastać.

-Nocóż-powiedziałaCat.-Widzę,żeniedamradyodwieśćcięodtegopomysłu,

równiedobrzemogęcizatempomóc.Czegopotrzebujesz?

-Adresu,podktórymmieszkał-odrzekłaIsabel.-Niczegowięcej.

-Chceszporozmawiaćzjegowspółlokatorami?

-Tak.

Catwzruszyłaramionami.

-Niespodziewamsię,żedużosięodnichdowiesz.Niebyłoichprzywypadku.Skąd

mająwiedzieć,cosięstało?

-Muszęmiećjakieśpodstawy-wyjaśniłaIsabel.-Trochęinformacjinajegotemat.

-Dobrze-obiecałaCat.-Dowiemsię,gdziemieszkał.Niebędzieztymkłopotu.

PożegnałysiępolunchuiIsabelruszyławstronędomu,rozmyślającnatematdzisiejszej

background image

dyskusji.Catmiałaświęteprawodopytywaćsię,dlaczegoIsabelmieszasięwnieswoje
sprawy;

topytaniesamaIsabelpowinnazadawaćsobieczęściej,czegonierobiła.Kwestia
moralnego

obowiązkuwobecinnych,rzeczjasna,nieulegaławątpliwości,aletaknaprawdęchodziło
ocoś

innego.Isabelmusiałaodpowiedziećsobienapytanie,dlaczegowtakichsytuacjach
zachowuje

siętak,anieinaczej.Igdybymiałabyćzesobąszczera,tomusiałabyprzyznać,że
jednymz

powodówjejzachowaniabyłoto,żeudziałwtakichsprawachdostarczałjejprzyjemności

intelektualnej.Chciaławiedzieć,dlaczegoludziepostępujątak,jakpostępują.Była
ciekawa.Ico

wtymzłego?-zapytałasamąsiebie.

Ciekawośćtopierwszystopieńdopiekła,przemknęłojejprzezgłowę.Natychmiast

pożałowałatejmyśli.Jeżelitak,tojejciekawośćmogłapotencjalnienarazićCatna

niebezpieczeństwo,abratanicabyładlaIsabeltaknaprawdęwszystkim:córką,której
nigdynie

urodziła,szansąnanieśmiertelność.AlepożalsięBoże,cóżtobyłazaszansa,
odziedziczonapo

kimśinnym!

7

Isabelspodziewałasię,żetenwieczórspędzisamotnie.Powodzeniewpracynad

indeksemzachęciłojądozabraniasiędojeszczejednejdługoodkładanejrzeczy,
mianowiciedo

szczegółowejredakcjiartykułu,którywróciłodrecenzentawrazzdługąlistąuwagi
poprawek,

nagryzmolonychnamarginesach.Każdyztychbazgrołównależałoodcyfrowaćiznaleźć

konkretnemiejscewtekście,doktóregokomentarzsięodnosił.Byłotootyletrudne,że

recenzentmiałirytującyzwyczajstosowaniawłasnychskrótów,apisałledwieczytelnym

maczkiem.Możesobiebyćznakomitościąwswojejdziedzinie,aletoostatniraz,kiedy

korzystamyzjegousług,postanowiłaIsabel.

Lecztegowieczorujużniepracowała,ponieważzjawiłsięuniejJamie.Dochodziła

szósta,kiedyzadzwoniłdodrzwi;Isabelprzywitałagoserdecznieiodrazu
zaproponowała,żeby

zostałnakolację-oczywiście,jeśliniemainnychplanównatenwieczór.Wiedziałaz

background image

góry,żesię

zgodzi,ifaktycznienieodmówił,udawałtylkoprzezchwilę,żesięwaha,dlazachowania
form.

Chodziłorównieżodumęwłasną:Jamie,rówieśnikCat,miałdwadzieściaczterylata,a
był

piątek,kiedykażdymajakieśplanynawieczór.Jamieniechciał,żebyIsabelpomyślała,
żetylko

onnieprowadziżadnegożyciatowarzyskiego.

-Skorojużpytasz-powiedział-towłaściwiemiałemsięumówićztakąjednąosobą,ale

jeślimniezapraszasz…Czemunie?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Jakzwyklewkuchnizdamysięnalosszczęścia,alewiem,żeniebędzieszgrymasił.

Jamiezdjąłmarynarkęizostawiłjąrazemztorbąwprzedpokoju.

-Przyniosłemtrochęnut-oznajmił.-Możemysobiecośzagrać.Toznaczypóźniej,po

kolacji.

Isabelskinęłagłową.Grałanafortepianiewmiarędobrzeizazwyczajnienajgorzejjej

wychodziłoakompaniowanieJamiemu,któryśpiewałszkolonymtenorem.Występowałw

znanymchórze,costanowiłokolejnązaletę,którąCat,zdaniemciotki,powinnabyła
wziąćpod

uwagę.Isabelniemiałapojęcia,czyTobypotrafiśpiewać,alezdziwiłabysię,gdyby
okazałosię,

żetak.Równiemałoprawdopodobnebyło,żebyumiałgraćnajakimkolwiekinstrumencie
(z

wyjątkiem,byćmoże,szkockichdud,awostatecznościperkusji),tymczasemJamiegrat
na

fagocie.Catmiaładobrysłuchirównieżcałkiemdobrzeradziłasobieprzyfortepianie.
Przezten

krótkiczas,kiedybylirazem,zwykliteżwspólniemuzykować.Catprzepięknie
akompaniowała

Jamiemudośpiewuisprawiła,żeprzechodziłsamegosiebiejakowykonawca.Isabel
pamiętała

doskonale,jaknaturalniebrzmiałamuzyka,kiedygralijąwdwójkę.GdybytylkoCat
zechciała

todostrzec!Gdybytylkozrozumiała,cotraci,czegosamasięwyrzeka.LeczIsabel
wiedziała,

oczywiście,żewtychsprawachniemamiejscanaobiektywizm.Istniejądwakryteria,

background image

żeby

sprawdzić,czydanyczłowieknamodpowiada:miernikwłasnejkorzyściiprobierz
wzajemnych

oddziaływań.ZwiązekzJamiembyłbydlaCatbardzokorzystny,tegoIsabelbyłapewna.

Niestety,testwzajemnejchemiipolegałnaczymśzupełnieinnym.

Isabelrzuciłaokiemnaswojegogościa.Musiałmiećwsobiecoś,cozwróciłonaniego

uwagęCat;przyglądającmusięteraz,Isabelwidziaładobrze,cototakiego.Catpodobali
się

wysocymężczyźni,aJamieconajmniejdorównywałwzrostemToby’emu,byłmoże
nawet

odrobinęwyższy.Przystojny,bezdwóchzdań:wydatnekościpoliczkowe,ciemnewłosy,
które

zwyklestrzygłkrótko,najeża,naturalnieogorzałatwarz.Mógłbyuchodzićza
Portugalczyka-

prawie-albomożezaWłocha,chociażbyłSzkotemtakpomatce,jakipoojcu.Czegota
Cat

możechciećwięcej,pomyślałaIsabel.Doprawdy!Czymożnawymarzyćsobiekogoś
lepszego

dladziewczynyniżSzkot,którywyglądajakpołudniowiecidotegojeszczeumie
śpiewać?

Odpowiedźnatopytaniezaświtałajejwgłowiemimowoli,jaktrudnadoprzyjęcia

prawda,którastajeprzedoczamiwnajgorszymmomencie:Jamietobyłkochany
człowiek-ito

ażzabardzo.BezgranicznieoddanyCat,wręczłasiłsiędoniej,ająwkońcuzaczęłoto
męczyć.

Jakmożnalubićczłowieka,któryjestnakażdezawołanie,któryoddajesięciałemiduszą
w

naszeręce?Wtakimtowarzystwieczujemysięosaczeni,zagrożeni.

Tak,otowłaśniechodziło.GdybyJamiezachowałminimalnydystans,gdybybyłchoć

odrobinęniedostępny,zpewnościązyskałbynaatrakcyjnościwoczachCat.Ztego
samego

powodubratanicaIsabelbyłatakszczęśliwawobecnymzwiązku:niemogłaposiadać
Toby’ego

nawłasność,boonzawszesprawiałwrażenie,jakbytrochęsięodniejodcinał,miałjakieś
własne

plany,którejejniedotyczyły(amiałtakowe,wtoIsabelniewątpiła).Ci,którzytwierdzą,
że

background image

drapieżnikównależyszukaćtylkoiwyłączniewśródmężczyzn,myląsię;kobiety
wykazują

identyczneskłonności,chociażzazwyczajmanifestująjewbardziejdyskretnysposób.
Tobybył

zdobycząwartąpolowania.Jamie,którycałymswoimzachowaniemdawałdo
zrozumienia,że

Catmożeliczyćnaniegookażdejporzedniainocy,przestałbyćinteresujący.Taki
właśnie

niewesoływniosekwysnułaIsabel.

-Byłeśdlaniejzadobry-rzuciłapodnosem,nitodoniego,nidosiebie.

Jamiespojrzałnaniązdezorientowany.

-Zadobry?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Myślęnagłos-wyjaśniła.-Moimzdaniem,byłeśdlaCatzbytdobry.Dlategowamnie

wyszło.Zabrakłoci…dystansu.Trzebabyłorazczydrugisprawićjejjakąśprzykrość.
Obejrzeć

sięzainną.

Jamienieodpowiedział.Natentematrozmawialijużnieraz;Jamiewciążżywiłnadzieję,

żeIsabelpomożemuodzyskaćuczucieCat.PrzynajmniejtakiewrażenieodnosiłaIsabel.
Aleta

nowakoncepcja,którądziśwygłosiła,zaskoczyłago,byłotoponimwidać.Dlaczego
miałby

sprawiaćCatprzykrość?

Isabelwestchnęła.

-Przepraszam-powiedziała.-Pewnieniechceszprzerabiaćtegowszystkiegood

początku.

Jamieuniósłręce.

-Niemamnicprzeciwkotemu.Lubięoniejrozmawiać.Lubięichcę.

-Wiemotym-odrzekłaIsabelizamilkła.Zaplanowałasobie,żepowieJamiemucoś,

czegonigdywcześniejmuniemówiła,ipróbowałaocenić,czytenmomentjestwłaściwy.
-

Nadaljąkochasz,prawda?Wciążjesteśzakochany.

Jamiewbiłwzrokwdywan.Minęmiałzakłopotaną.

-Taksamojakja-powiedziałaIsabelcicho.-Tonasłączy.Wemnieteżkołaczesię

jeszczeodrobinauczuciadokogoś,kogoznałamkiedyśbardzodawno,całelatatemu.A

background image

tyjesteś

zakochanywkimśbezwzajemności.Dobranaznaspara,niemaco.Dlaczegotaknasto
gryzie?

Jamieprzezchwilęsięnieodzywał.Wkońcuzapytał:

-Jakonsięnazywa?Tentwój…Tenczłowiek,któregoznałaś.

-JohnLiamor-odpowiedziała.

-Cosięznimstało?

-Zostawiłmnie-odrzekłaIsabel.-MieszkaterazwKalifornii.Zinnąkobietą.

-Domyślamsię,żebardzociztymciężko-powiedziałJamie.

-Bardzo-przyznałaIsabel.-Alewkońcutoprzecieżmojawina.Trzebabyłoznaleźć

sobieinnegofaceta,aniemyślećwciążotamtym.Izdajemisię,żetakąradępowinnam
daći

tobie.-Radaniebyłacałkiemszczera,leczmówiąctesłowa,Isabelzrozumiała,żenie
mogłaby

doradzićJamiemuniclepszego.Gdybyznalazłsobieinnądziewczynę,możliwe,żeCat

zwróciłabynaniegouwagę-toznaczy,jużpozałatwieniusięzTobym.Załatwieniusię!
To

zabrzmiałozłowieszczo,jakbymiaływedwieupozorowaćwypadek.Śmierćpodlawiną,
na

przykład.

-Czymożnacelowospowodowaćlawinę?-zapytała.

Jamieotworzyłszerokooczy.

-Dziwnepytanie-oświadczył.-Alejeślinaprawdęchceszwiedzieć,toowszem,jak

najbardziej.Jeżeliśniegodpowiedniosięuleży,wystarczywybraćodrobinę,albotylko
nadepnąć,

ijużwszystkorusza.Czasamiwystarczyzawołaćalbocośgłośnopowiedzieć.Glos
powoduje

wibracje,któremogąporuszyćlawinę.

Isabeluśmiechnęłasię.ZnówoczymaduszyujrzałaToby’egonagórskimzboczu,

wystrojonegowkombinezonnarciarskikolorurozgniecionychtruskawek,perorującegona
cały

głosowinie:

-Awiecie,ostatniotrafiłamisiębutelkadoskonałegochablis.Mówięwam,bajka.

Mineralne,suche*…[Winogrona,zktórychwytwarzasięchablis,rosnąwBurgundii,na
glebach

background image

kredowo-wapiennych,stądokreślenie„mineralne”.Znawcywinsłowa„suche”używają
zaśw

odniesieniudo„kredowego”,pyłowegoposmaku,którychablispozostawiawustach
(przyp.

tłum.).]

Tunastąpiłabychwilaciszyrozbrzmiewającejechemsłów„mineralne,suche”,

wypowiedzianychakuratnatyległośno,żebyśniegruszyłwdół.

Isabelprzywołałasiędoporządku.Jużtrzeciraz,pomyślała,wyobrażamsobietragiczną

śmierćToby’ego.Najwyższyczasztymskończyć.Takiezachowaniejestdziecinne,
bezdusznei

niekulturalne.Trzebapanowaćnadtym,cosięmyśli.Człowiekjestodpowiedzialnyza
swójstan

psychiczny-Isabelnaczytałasięwystarczającodużoofilozofiimoralności,żebyzdawać
sobiez

tegosprawę.Nieproszonamyślmożesiępojawić-jesttokwestiamoralnejobojętności-
alenie

powinnosięjejpodsycać,jeślijestdlakogośkrzywdząca.Topsujecharakter,anawet
może

doprowadzićdotego,żeczłowiekzechcesprawić,żebytaksięstałonaprawdę.Jakby
powiedział

Kant,wobecsiebiesamychteżmamypewneobowiązki;niezależnieodtego,cosądziłao
nim

Isabel,Tobyniezasługiwałaninaśmierćpodlawiną,aninato,żebyktośzrobiłzniego
kruche

ciasteczka.Niktniezasługiwałnatakilos,nawetwyjątkowynikczemniklubskończony
egoista,

czyliprzedstawicieledwóchkastnotorycznienarażającychsięboginiNemezis.

Zamyśliłasię.Kogomożnabyzaliczyćwpoczettychwyznawcówmegalomanii?W

głowieodrazuułożyłajejsiękrótkalistaosób,którymprzydałobysięostrzeżenieotym,
jak

małoimbrakuje,bywkroczyćwdziedzinębogininieubłaganejsprawiedliwości;listętę
otwierał

pewienmieszkającywokolicydorobkiewicz,któregobezczelnośćprzechodziławszelkie
pojęcie.

Lawinamogłabyukrócićjegozapatrzeniewsiebie,tęcztakiemyśleniebyłonieżyczliwe:
ten

człowiekzpewnościąmaswojedobrestrony,zatemniewolnotakonimmyśleć.Poza

background image

tym

podobnemyślisąniegodneredaktoranaczelnego„PrzegląduEtykiStosowanej”.

-Najpierwmuzyka,potemkolacja-zarządziłaIsabeldziarskimtonem.-Codziś

przyniosłeś?Pozwólmispojrzeć.

Przeszlidosalonumuzycznego,niewielkiegopokoikunatyłachdomu,gdziezamiast

meblistałodrestaurowanypulpitdonutzczasówedwardiańskichorazfortepian
buduarowy,

którynależałkiedyśdomatkiIsabel.Jamieotworzyłteczkęnanutyiwyjąłcienkiplik
kart

pełnychmuzyki,którypodałjejdoprzejrzenia.Isabelprzerzuciłakilkastroni
uśmiechnęłasię.

ZestawbyłtypowydlaJamiego:kilkapieśnidowierszyRobertaBurnsa,wybraneutwory

GilbertaiSullivana,oraz,jakżebyinaczej,„Omiobambinocaro”,ariaz„Gianniego
Schichi”

Pucciniego.

-Wsamrazpodtwójgłos-skomentowała.-Jakzwykle.

Jamiezarumieniłsię.

-Niezabardzomiwychodzątenowszerzeczy-powiedział.-Pamiętasz,jak

próbowaliśmyzrobićcośBrittena?Niedałemrady.

-Bardzodobrzewybrałeś-natychmiastgouspokoiłaIsabel.-Brittenjestowiele

trudniejszydozagrania.

Przejrzałanutyjeszczeraz,wyciągajączplikupierwszyutwór.

-„Takeapairofsparklingeyes”-możebyć?

-Świetnie-odparłJamie.

Stanąłwpozieśpiewaczej,lekkopochylającgłowędoprzodu,abykrtańpracowała

swobodniej,apoodegranymprzezIsabelwstępierozpocząłpieśń.Isabelgrałamocno,

zdecydowanie;byłazdania,żeGilbertaiSullivananiesposóbgraćinaczej.Zakończyli
utwór

ozdobnąfrazą,którejniebyłownutach,leczmogłabysiętamznaleźć,gdybytylko
Sullivan

zechciałsięotopostarać.PotejariizagralipieśńdowierszaBurnsa-„MójdrogiJohnie

Andersen”.

JohnAnderson,pomyślałaIsabel.Tak.Refleksjanadupływemlatinadmiłością,która

trwawiecznie.„Bądźzdrów,choćskrońtwąszklijuższron,mójdrogiJohnieAnderson”.

background image

Isabel

zawszesłyszaławtychsłowachjakiśnieopisanysmutek,któryażzapierałdechwpiersi.
Tobył

Burnsprzemawiającyłagodniejszymtonem,rozmyślającyowierności,którejnie
dochowałw

żadnymzeswoichzwiązków;taksampisałwewspomnieniach,apotwierdzalitojego

przyjaciele.Cozahipokryta!Leczczyabynapewno,zastanowiłasięIsabel,zasłużyłna
to

miano?Cozłegowtym,żeczłowiekwysławiaprzymiotycharakteru,którychmubrak?

Absolutnienic.Ludziecierpiącynaakrazję*[Akrazja(gr.)-chorobliwasłabośćwoli,
zwłaszcza

wkwestiachmoralnych(przyp.tłum.).](októrejfilozofowiewiedzieliwszystkoinad
którą

dyskutowaliszczególniechętnieiobszernie)mogąpomimoswojejułomnościtwierdzić
wszemi

wobec,żelepiejjestrobićto,doczegoonisaminiesązdolni.Możnamówić,żeniedobrze
jest

jeśćzadużoczekolady,pićzbytwielewinaczyteżnadużywaćdowolnejrzeczyztych,
których

ludziezupodobaniemnadużywają-isamemutakpostępować.Ważnejestnatomiast,żeby
sięz

tymniekryć.

Melodiado„JohnaAndersona”zostałanapisananagłoskobiecy,alenicniestałona

przeszkodzie,abyśpiewalijątakżemężczyźni.Wpewiensposóbwmęskimwykonaniu
pieśńta

byłanawetbardziejwzruszająca,ponieważtekstmógłrówniedobrzetraktowaćomęskiej

przyjaźni.Nieoznaczałotobynajmniej,żemężczyźnichętnierozmawiali-nie
wspominającjuż

ośpiewaniu-natakietematy.Isabelnierazłamałasobienadtymgłowę.Przyjaźń
pomiędzy

kobietamibyłaowieleprostsza,aprzyjaciółkiwnaturalnysposóbwyznawałysobie,jak

rozumiejąwięź,którajełączy.Mężczyźnipostępowalicałkowicieodwrotnie:trzymali
przyjaciół

nadystansinigdyniewyjawialiswoichuczućwzględemnich.Jakżejałowemusibyć
życie

mężczyzny,jakżesztuczne;pozbawionetejprzebogatejpaletyemocji,tegoskarbu
wzajemnego

background image

zrozumienia,wydajesięprzypominaćwegetacjęnapustyni.Zdrugiejstrony,jakwielu
jest

mężczyznwyjątkowych,takichjaknaprzykładJamie,obdarzonyurodątakprzedziwną,
żejego

twarzy,przepełnionejuczuciem,niewahałbysięuwiecznićnaswoimobrazieżaden
florencki

malarzdobyRenesansu.ŻycieJamiego,zdecydowałaIsabel,musibyćcudowne.

-JohnAnderson-powiedziałanagłos,kiedywybrzmiałjużostatnifortepianowyakord.-

MyślałamotobieioJohnieAndersonie.Otwoimprzyjacielu.

-Nieznamnikogotakiego-odparłJamie.-Nigdyniemiałemtakiegoprzyjaciela.

Isabeloderwaławzrokodpięcioliniiiwyjrzałaprzezokno.Nadchodziłzmierzch,konary

drzewodcinałysięostrymkonturemnatlebladegowieczornegonieba.

-Nigdy?Nawetkiedybyłeśmały?Wydawałomisię,żechłopcypotrafiąnawiązywać

płomienneprzyjaźnie.DawidiJonatan,naprzykład.

Jamiewzruszyłramionami.

-Żadnaztychznajomościnieprzetrwałapróbyczasu.Wśródtychludziniebyłonikogo,

okimmógłbymtakzaśpiewać.

-Smutne-rzekłaIsabel.-Nieżalcitego?

Jamiezastanowiłsięprzezchwilę.

-Chybamiżal-odpowiedział.-Chciałbymmiećwieluprzyjaciół.

-Nicniestoinaprzeszkodzie-zauważyłaIsabel.-Wtwoimwiekuludzienawiązują

znajomościbezproblemu.

-Mnietonieprzychodziażtakłatwo-odparłJamie.-Chciałbymtylko…

-Oczywiście-powiedziałaIsabel,opuszczającwiekofortepianuiwstajączestołka.-

Zabieramysiędokolacji-oznajmiła.-Alezachwilę.Bonajpierw…

Pochyliłasięzpowrotemnadklawiaturąizaczęłagrać,aJamieuśmiechnąłsięszeroko.

Soavesiailvento,łagodnychwiatrów,któreniosąwaszstateknamorze;obyfalebyły
spokojne.

Boskaaria,wspanialszaniżjakakolwiekinna,myślałaIsabel.Ijakapięknajestjejtreść,
to

uniwersalneżyczenie-dlabliźniego,aleteżdlasamegosiebie;wbrewwszystkiemu,
pomimoże

czasamibywazupełnieinaczej.

Kolacjęzjedliwkuchni,przydużymsosnowymstole,którysłużyłIsabeldo

background image

nieoficjalnychposiłków,przygotowywanychnaprędce;kuchniabyłanajcieplejszym
miejscemw

całymdomu.Kiedyjużkończylijeść,Jamieodezwałsię:

-Opowiedziałaśmidziśotymczłowieku,jakonsięnazywał?John.

-Liamor.JohnLiamor.

-Liamor.-Jamiepowtórzyłdlawprawy.-Niełatwowymówić.Najpierwnalijęzykidzie

dogóry,potemprzyamusiopaśćzpowrotem,anakońcujeszczetrzebaporuszyćustami.

Dalhousie-tojestproste.Zresztąnieważne.Tonienazwiskomniezastanowiło,aleto,co

powiedziałaś.

Isabelsięgnęłapofiliżankęzkawą.

-Milomisłyszeć,żemojesłowadałycidomyślenia.

-Właśnie-ciągnąłdalejJamie.-Jaktojest,żeczłowiekangażujesięwzwiązekzkimś,

ktoniemożedaćmuszczęścia?Botyniebyłaśznimszczęśliwa,prawda?

Isabelopuściłagłowę,wbijającwzrokwpodkładkępodnakrycie,którależałaprzednią

nastole.ObrazekprzedstawiałujścierzekiForth,alezezłejstrony,odpółnocy,odFife.

-Prawda-odrzekła.-Byłambardzonieszczęśliwa.

-Aleczyniebyłotegoodrazuwidać?-zapytałJamie.-Niechcębyćwścibski,ale

ciekawimnieto.Niemogłaśprzewidzieć,jaktosięskończy?

Isabelpodniosłananiegooczy.Zregułyunikałarozmównatentemat,jeślinieliczyć

tamtejkrótkiejdyskusjizGrace.Boioczymtumówić?Jedynywniosek,jakimożnabyło

postawić,toten,żezakochałasięwniewłaściwymczłowiekuinieprzestałagokochać,
mając

wciążnadzieję,żemożecośsięzmieni.

-Przyznaję,żekompletniestraciłamdlaniegogłowę-powiedziałacicho.-Bardzogo

kochałam.Tylkoznimchciałamsięspotykać.Byłjedynąosobą,zktórąchciałambyć.A
jeśli

chodziocałąresztę,toniemiałaonawiększegoznaczenia,bowiedziałam,żejeślisięz
nim

rozstanę,bólbędzieniedozniesienia.Więcciągnęłamtodalej,takjakludzierobią.

-I…

-Ipewnegodnia-mieszkaliśmywtedywCambridge-poprosił,żebympojechałaznim

doIrlandii,wjegorodzinnestrony.Wybierałsięnakilkatygodnidorodziców,którzy
mieszkali

wCork.Zgodziłamsięitobyłchybamójnajgorszybłąd.

background image

Zamilkła.Nigdynieprzypuszczała,żekiedyśopowieJamiemuotymwszystkim;

wolałabyraczej,żebyniewiedziałotejsprawie.AleponieważJamiesiedział
naprzeciwkoi

spoglądałnaniąwyczekująco,zdecydowałasięmówićdalej.

-NieznaszIrlandczyków,prawda?Powiemcijedno:sątoludzie,którzymająświetne

poczuciewłasnejtożsamościidoskonalewiedzą,coichodróżniaodresztyświata.W
Cambridge

Johnbyłwielkimprześmiewcą-kpiłsobiezcałejklasyśredniej,którąwidziałdookoła,
wyrzucał

jejmałostkowośćizacofanie.AwCorkjegorodzicemieszkaliwtypowymparterowym
domku

dlaklasyśredniej,gdzienaścianiewkuchniwisiałobrazekNajświętszegoSerca
Jezusowego.

Jegomatkarobiławszystko,żebymniedosiebiezrazić.Tobyłookropne.Wkońcu
pokłóciłam

sięzniąnienażarty.Zapytałamszczerze,czynieznosimniedlatego,żeniejestem
katoliczką,

czydlatego,żeniejestemIrlandką.

Jamieuśmiechnąłsię.

-Icociodpowiedziała?

Isabelzawahałasięnachwilę.

-Że…Tocholernebabskopowiedziało,żeniemożeścierpiećwswoimdomutakiej

szmatyjakja.

PodniosławzroknaJamiego,którygapiłsięnaniąwytrzeszczonymioczami.Apotemsię

uśmiechnął.

-Coza…-Resztakomentarzabyłaniezrozumiała.

-Otóżto-zgodziłasięIsabel.-Uparłamsię,żebyśmystamtądwyjechali,idopięłam

swego.PojechaliśmydoKerryizatrzymaliśmysięwhotelu.ItamJohnpoprosiłmnieo
rękę.

Powiedział,zegdybyśmysiępobrali,topopowrociedoCambridgemoglibyśmypostarać
sięna

uczelnioprzydziałsłużbowegodomu.Ajasięzgodziłam.Onchciał,żebyślubuudzielił
nam

ksiądz,prawdziwy„wybredny”irlandzkiksiądz,jaknanichmówił.Zwróciłammuwtedy
uwagę,

żeprzecieżniejestwierzący,więcpoconamksiądz?Odpowiedział,żeksiądzteżbędzie

background image

niewierzący.

Przerwała.Jamieskładałwpalcachserwetkę,którąpodniósłzestołu.

-Przepraszam-powiedziałkrótko.-Zawszystko.Niepotrzebniesiędopytywałem.Źle

zrobiłem,prawda?

-Nieszkodzi-odpowiedziałaIsabel.-Aleterazwidzisznamoimprzykładzie,że

poważnedecyzjezapadająsame,właściwiebeznaszegoudziału,wraczejgłupisposób.I
żenie

matakiejrzeczy,codoktórejniemożnasiępomylić.Niemylsięwżyciu,Jamie.Nie
popsuj

sobiewszystkiego.

8

Wiadomośćprzyszłanastępnegodniarano.Isabelbyławogrodzie,więcodebrałają

Grace.Poszukiwanyadresbyłnastępujący:szeregowiecprzyWarrenderPark,pod
numerem48,

ostatniaklatkapoprawejstronie,czwartepiętro.Drzwidomieszkaniamiałybyć
opatrzone

tabliczkąznazwiskiemDuffus.Taknazywałasiędziewczyna,któradzieliłamieszkaniez

MarkiemFraserem:HenriettaDuffus,alewszyscymówilinaniąHen,coznaczy„kura”.
Trzeciz

trójkiwspółlokatorównazywałsięNeilMacfarlane.Catniezdołaładowiedziećsię
niczego

więcej,aleteżIsabelonicwięcejjejnieprosiła.

GracepatrzyłanaIsabelzezdziwieniem,przekazującjejwiadomośćodCat,aleIsabel

postanowiłaniewprowadzaćgosposiwcałąsprawę.Gracemiałaustalonepoglądy,jeśli
chodzio

wtykanienosawnieswojesprawyi,cobyłodoprzewidzenia,zawszezachowywałapełną

dyskrecjęwewszystkim,corobiła.Gdybysiędowiedziała,żeIsabelplanuje
przeprowadzenie

prywatnegodochodzenia,zcałąpewnościąuznałabyjejdociekliwośćzanieuzasadnionąi
nie

omieszkałabyjejotympoinformować.Wziąwszytopoduwagę,Isabelkonsekwentnie
milczała.

PostanowiłazłożyćwizytęwspółlokatoromMarkaFraserawieczorem,jakożewcześniej

niebyłosensunawettamdzwonić,bonapewnobyliwpracy.Dzieńupłynąłjejna
przeglądaniu

materiałównadesłanychdo„Przeglądu”,któreotrzymałarazemzporannąpocztą.

background image

Nadeszłokilka

nowychartykułów,należałojewięcprzeczytać.Selekcjabyłabardzoistotnąrzeczą.
Wszystkie

periodyki,nawettenajbardziejakademickie,otrzymywałydopublikacjitakiemateriały,
którejuż

popobieżnymprzejrzeniuokazywałysięzupełniedoniczego;nietrzebaichbyłonawet
odsyłać

dorecenzentaspecjalisty.Tegorankanadeszłojednakpięćartykułówpoważnych,
zasługujących

nawnikliwąlekturę.NapoczątekIsabelwybrałastarannieuargumentowanywywódna
temat

utylitaryzmuzasadwprocesielegislacyjnym.Pikantniejszytekstpodnieźle
zapowiadającymsię

tytułem„Prawdomównośćwrelacjachseksualnych:polemikazKantem”zostawiłasobie
na

później.Pokawie,zdecydowała.IsabellubiładelektowaćsiękrytykąKanta.

Dzieńmijałszybko.Artykułnatematutylitaryzmuzasad,jaksięokazało,poruszałważką

problematykę,leczwdużejmierzenienadawałsiędoczytaniazewzględunastylautora.
Na

pierwszyrzutokatekstzostałnapisanypoangielsku,alebyłatotakaodmiana
angielszczyzny,

któraIsabelkojarzyłasięwyłączniezpewnymikręgamiakademickimi,gdziewielcesobie

cenionoubarwianiewypowiedziquasi-podniosłymtonem.Czytałosiętojaktłumaczenie
z

niemieckiego-niechodziłooto,żewszystkieczasownikinaglepowędrowałynasam
koniec

zdania,aleoto,żekażdyakapitbrzmiałciężko,ażdobólupoważnie,nieznośnieserio.

Isabelkorciło,żebyzmiejscaodrzucićtenniezrozumiałytekst,wuzasadnieniupodając

brakklarownościstylistycznej,apotemnapisaćdoautoraartykułuiwyjaśnićmu-w
prostych

słowach-dlaczegotaksięstało.Alekiedyrzuciłaokiemnastronętytułowąiprzeczytała

nazwiskoautoraoraznazwęjegouczelni,odrazuwiedziała,żejeślitakpostąpi,możesię

spodziewaćreperkusjijakwbanku.Harvard!

Artykuł„Prawdomównośćwrelacjachseksualnych”byłnapisanyczytelniejszymstylem,

aleniezawierałanijednejoryginalnejmyśli.Prawdęnależymówić,dowodziłaautorka,
alenie

background image

zawsze.Zdarzająsięsytuacje,gdytrzebasięuciecdohipokryzji,abyniezranićuczuć
drugiego

człowieka.Nawiasemmówiąc,caływywódbrzmiałtak,jakbyjegoautorkazapisywałana
gorąco

własnewnioskinatentemat.Zatem:jeślinaszkochanekniesprawdzasięwroli
kochanka,nie

należymuotymmówić-oilefaktycznietakjest.Tochybajasne,pomyślałaIsabel,że
gdybytak

niebyło,możnabymuotympowiedzieć.Wtejkonkretnejdziedzinieograniczenia
względem

uczciwościbyłyszczególniesurowe-isłusznie.

Isabelprzeczytałaartykułzniejakimrozbawieniem.Jejzdaniem,tentekstnadawałsięw

samraznawesołąlekturędlaprenumeratorów„Przeglądu”,którymbyćmożeprzydałoby
sięcoś

wrodzajuzachęty.Filozofiaseksubyłatematykąrzadkoporuszanąnapoluetyki
stosowanej,

posiadałajednakowożswoichpropagatorów.JakIsabelbyłowiadomo,spotykalisięoni
na

dorocznejkonferencjiwStanachZjednoczonych.„Przegląd”odczasudoczasu
publikował

zapowiedziiprogramyowychspotkań,aleczytychkilkabezbarwnychzdańmogłooddać

sprawiedliwośćtemu,cosiętamnaprawdędziało-tegoniewiedziała.Bocoteżone
mówiły?

Sesjaporanna:„Semiotykaseksuaprzestrzeńosobista”-kawa-„Perweryai
niezależność”-

lunch(jakożeinneapetytytakżedomagałysięzaspokojenia).Itakdalej,ażdo
popołudnia.

Streszczeniaprezentowanychtamreferatówbyłyzapewnedosyćwiernąalecodziałosię
po

zakończeniuwszystkichsesji,przewidzianychnadanydzień?Wśródtychludzipróżnoby
szukać

świętoszków,podejrzewałaIsabel,apozatymkażdyznichbyłprzecieżspecjalistąod
etyki.

Stosowanej.

Isabeldalekobyłodopruderii,alewsprawachseksuprzywiązywałaogromnąwagędo

dyskrecji.Konkretnierzeczbiorąc,naprzykładniemogłasięzdecydować,comyślećo

publikacjiwłasnychwspomnieńerotycznych.Czyjesttorzeczwłaściwaczynie?Czy

background image

eks-

partnerzgodziłbysięnato,gdybyzapytaćgoozdanie?Zapewnenie,awtakimwypadku

oznaczałoto,żepiszącoprywatnychsprawachdwojgaludzi,jednoznichwyrządza
drugiemu

krzywdę.Niewielejesttakichosób,którymmożnapowierzyćprawiekażdysekret;dwa
wyjątki

tonasilekarzeinasikochankowie.Człowiekpowinienmócpowiedziećlekarzowi
absolutnie

wszystko,spokojnyoto,żejegosłowaniewyjdąpozaczteryściany,wktórychzostały

wypowiedziane.Tosamodotyczykochanków.Leczwobecnychczasachpoufnośćzostała

wystawionanapróbę:instytucjepaństwoweżądałyodlekarzyinformacjinatemat
obywateli(ich

genów,nawykówseksualnych,choróbprzebytychwwiekudziecięcym),alekarzemusieli
się

bronić.Zdrugiejstrony,kłębiłysięniepoliczonezastępyprostackiej,wścibskiejtłuszczy,

spragnionejinformacjiotym,cotaczyinnamniejlubbardziejsławnaosobarobiwłóżku
-i

gotowejhojniezapłacićzatęwiedzę.Aludziemieliprawodotajemnic,dożycia
prywatnego,do

intymnościprzynajmniejwniektórychjegosferach,bopozbawienieprywatnościmusiało
w

końcudoprowadzićdozanikujakiejśczęściichosobowości.Pozwólmyludziommieć
własne

tajemnice,pomyślałaIsabel,zdającsobiesprawę,żetohasłoprawdopodobnieniebyło
zgodnez

duchemczasu.

Jaknazłość,towłaśniefilozofowiebyliznaniztego,żezupodobaniemujawniają

szczegółyżyciaprywatnego.DopuściłsiętegoBertrandRussell,wydającdrukiemswoje

dzienniki,podobnieA.J.Ayer.Jakmogłoimstrzelićdogłowy,żeczytelnikówbędzie
ciekawić,z

kimsięprzespali,azkimnie,iilerazy?Możeczuli,żemuszącośkomuśudowodnić?A
czyona,

Isabel,oparłabysięBertrandowiRussellowi?Ledwiewjejmyślachbłysnęłotopytanie,a
już

miałagotowąodpowiedź.Tak.A.J.Ayerteżniemiałbynacoliczyć.

Dochodziłaszósta.Stoszaległychmateriałówzniknąłzbiurka,gotowebyłyrównieżlisty

background image

dorecenzentówwsprawiewybranychartykułów,któremiałyzostaćprzesłanedalej.
Isabel

uznała,żeszóstatrzydzieścibędzieidealnągodzinąnazłożeniewizytymieszkańcom
lokaluprzy

WarrenderParkTerracenumer48.Otejporzezdążąjużnapewnowrócićzpracy
(czymkolwiek

bysięzajmowali),aniespodziewanawizytaniepopsujeimplanówdotyczących
wieczornego

posiłku.Isabelopuściłabibliotekęiposzładokuchni,żebyprzedwyjściemzaparzyćsobie
kawy.

Wybrałasiętamnapiechotę;zajęłotokilkaminut.Wskazanyszeregowiecznajdowałsię

zarazzatrójkątnymparkiem,naktórywychodziłaBruntsfieldAvenue.Isabelnie
śpieszyłasię,

przystawałaprzedwitrynamisklepowymi,ażwreszcieruszyławstronępierwszejz
brzegu

klatki,przecinająctrawniknaskos.Chociażwiosennywieczórbyłpogodnyiciepły,
zerwałsię

silnywiatr,którygoniłponiebiechmury,spędzającjenawschód,wstronęNorwegii.W
kłębach

obłokówodbijałosięświatłomiastapółnocy,miasta,którenależałowrównymstopniudo

rozkołysanychstalowoszarychrówninMorzaPółnocnego,jakdołagodnychwzgórz
śródlądowej

Szkocji.ZupełnieinnebyłyświatłaGlasgow,miękkiblaskmiastazachodu,skądjest
równie

bliskodoIrlandii,jakinaskalistewyżynygaelickichHighlands.ObliczeEdynburga
wyrzeźbiły

zimne,kąsającewiatryzewschodu.Byłotomiastokrętychbrukowanychulici
wyniosłych

filarów,miastoczarnychnocyipłonącychświec,miastointelektu.

Isabeldoszładowęgłaszeregowcairuszyławzdłużfrontubudynku,którybiegłpo

łagodnymłuku.Gmachbyłokazały,zajmowałcałąstronęulicy.Zjegookienroztaczałsię
widok

naTheMeadowsorazodległedachy,pinakleiiglicowehełmywieżstaregoInfirmary.

Byłatowysokakamienicawstyluwiktoriańskim,sześciopiętrowa,zgładzonego

kamienia;dachkrytyłupkiem,wysoki,ostromymspadzie.Makrawędzidachu,jakwe

francuskichchateaux,tuiówdziewyrastaławieżyczkazwieńczonakutymżelaznym

ornamentem.Dachkończyłsiękrenelażemzdobnymkamieniarkąwkształcierzeźbionych

background image

łodyg

ikwiatówostu,wśródktórychgdzieniegdzieszczerzyłzębygargulec.Kiedywznoszono
tendom,

owedekoracjemiałyzapewnedawaćówczesnymlokatorompoczucie,żemieszkająw
stylowej

kamienicy,któraoddworuszlacheckiegoróżnisiętylkoiwyłącznierozmiarami.Jednak
pomimo

tychwszystkichfanaberiimieszkaniabyłytamporządne,akonstrukcjasolidna.
Kamienica

powstałanaużytekwarstwydrobnomieszczańskiej,aleobecniestanowiłasiedzibę
studentówi

młodychludziuprogukariery.Lokal,doktóregowybierałasięIsabel,byłzapewne
typowym

mieszkaniem,wynajmowanymwspólnieprzeztrojelubczworoludzi,natyleobszernym,
żeby

każdymiałwnimwłasnypokój,amiejscastarczyłojeszczenasporysalonijadalnię.
Warunki

mieszkaniowebyływięcwygodneiniekrępujące-dopókinahoryzoncieniepojawiłsię
jakiś

mąż,żonabądźteżkonkubentlubkonkubina.Noi,oczywiście,wtakichwspólnych

mieszkaniachrodziłysięprzyjaźnienacależycie.Nieprzyjaźniepewnieteż,pomyślała
Isabel.I

teżnacałeżycie.

Centrumkażdegosegmentustanowiłakamiennaklatkaschodowa,zktórejwchodziłosię

doposzczególnychmieszkań.Wiodłynaniądrzwiwejścioweprzytłaczających
rozmiarów.

Zazwyczajbyłyonezamknięte,alenadolezainstalowanodomofon.Isabelprzyjrzałasię

opisanymdzwonkom,znalazłanazwiskoDuffus,wcisnęłaguzikizaczęłaczekać.Po
mniej

więcejminuciewmalutkimgłośniczkuodezwałsięczyjśgłos,pytający,ocochodzi.

Isabelnachyliłasiędomikroskopijnegomikrofonuiprzedstawiłasię,wyjaśniając,że

przyszłaporozmawiaćzpannąDuffus.Wsprawiewypadku,dodała.

Przezchwilęniebyłoodpowiedzi,apotemnaglezahuczałbrzęczyk.Isabelpchnęładrzwi

iweszłanaschody.Zauważyła,żewpowietrzuwisilekkizapachkurzuoraztasama
zastaławoń,

którastanowichybacechęwspólnąwszystkichklatekschodowych:zapachniedawno
wyschłych

background image

kamieni,zmieszanyzulotnymaromatempotrawgotującychsięwmieszkaniachdookoła.
Ten

zapachkojarzyłsięIsabelzlatamidzieciństwa,kiedycotydzieńwchodziłapotakich
właśnie

schodachdomieszkaniapannyMarilynMcGibbon,nauczycielkifortepianu.Panna
McGibbon,

przypomniałojejsię,zawszemówiła,żemuzykają„wyrusza”,comiałooznaczać,że
słuchając

muzyki,czujesięwzruszona.Isabeldotejporywmyślachużywałaokreślenia
„wyruszająca

muzyka”.

Zatrzymałasięnaschodachiprzezchwilęstałabezruchu,wspominającpannę

McGibbon.Wdzieciństwielubiłaswojąnauczycielkę,aleprzejęłaodniej,jużwtedy,jako
mała

dziewczynka,pewienrodzajmelancholii,przytłaczającepoczuciejakichś
nierozwiązanych

spraw.Jednegorazu,kiedyprzyszłanalekcję,pannaMcGibbonmiałaczerwoneoczy,a
puder,

któryzawszestarannienakładałanapoliczki,byłpożłobionyłzami.MałaIsabelstałai
patrzyła

naniąwmilczeniu,ażwkońcupannaMcGibbonodwróciłasięodniej,mamrocząc
niewyraźnie:

-Niejestemdziśsobą.Zechciejmiwybaczyć.Niejestemdzisiajsobą.

-Czycośsięstało?-zapytałaIsabel.

PannaMcGibbonskinęłagłowąijużprawiepowiedziała„tak”,alepotemzdecydowała

sięna„nie”ipokręciłagłowąprzecząco.Zabrałysiędolekcji,dogam,któreIsabelmiała
zadane

dodomu,idoMozarta;niemówiłyotymwięcej.WielelatpóźniejIsabel,jużjakomłoda

kobieta,dowiedziałasię,zupełnieprzypadkiem,żepannaMcGibbonstraciławtedy
przyjaciółkęi

wieloletniątowarzyszkęnazwiskiemLallaGordon.ByłaonacórkąsędziegoCourtof
Session*

[CourtofSession-najwyższysądcywilnywSzkocji(przyp.tłum.).]izostałazmuszona
do

wyborupomiędzyprzyjaciółkąarodziną,któraodnosiłasiędopannyMcGibbonz
dezaprobatą.

Wybrałatodrugie.

background image

MieszkanieznajdowałosięnaczwartympiętrzeikiedyIsabeltamdotarła,zobaczyła,że

drzwisąjużlekkouchylone.Zadrzwiami,wprzedpokoju,stałamłodakobieta;
zobaczywszy

Isabel,otworzyłajenaoścież.Isabeluśmiechnęłasiędoniej,jednymspojrzeniem
ogarniając

całąsylwetkęHenDuffus:wysokaismukłajakwierzba,dużeoczyjakułani,otym
błagalnym

spojrzeniu,którezawszekojarzyłosięIsabelzdziewczętamizzachodniegowybrzeża
Szkocji,

chociażprzypuszczalnieniebyłotutajabsolutnieżadnegozwiązku.Henodwzajemniła
uśmiechi

zaprosiłaIsabeldośrodka.Tak,pomyślałaIsabel,słyszącjejakcent,zachód,alenie
Glasgow,jak

twierdziłaCat-jakieśmałe,wytwornemiasteczko,Dunbarton,dajmynato,ostatecznie

Helensburgh.NatomiastimięHenriettawżadensposóbniepasowałodotejosoby.Kurzy
skrót-

jaknajbardziej.Jakulał.

-Przepraszam,żeprzychodzębezzapowiedzi.Chciałamsprawdzić,czypaństwazastanę.

Paniąipana…

-Neila.Chybajeszczeniewrócił,alespodziewamsięgoniedługo.

HenzamknęładrzwizaIsabeliwskazaładrzwidojednegozpokojów.

-Możemyusiąśćtam-zaproponowała.-Niestety,mamybałagan,jakzwykle.

-Nicnieszkodzi-powiedziałaIsabel.-Wszyscyżyjemywbałaganie,botakjest

wygodniej.

-Alejabymakuratchciałamiećwdomuporządek-westchnęłaHen.-Staramsię,tyleże

tochybapoprostunieleżywmojejnaturze.

Isabeluśmiechnęłasię,aleniepowiedziałaanisłowa.Wyczuwaławtejkobiecie

zmysłowość,jakąśaurę…cóż,trzebapowiedziećwprost,auręenergiiseksualnej.Nie
mogłobyć

wtymwzględziewątpliwości,bywatowidocznerówniedobrzejakto,czyktośjest
muzykalny

alboczywyznajeascetyzm.Naturalnymśrodowiskiemtejkobietybyłynieposprzątane
pokojez

niepościelonymiłóżkami.

Oknasalonu,doktóregoHenzaprowadziłaIsabel,wychodziłynapółnoc;roztaczałsięz

background image

nichwidokponadwierzchołkamidrzewporastającychpołudniowyskrajTheMeadows.
Okna

byłyolbrzymie,wedlenajlepszejwiktoriańskiejtradycji.Zadniatenpokójmusiałwręcz
tonąćw

świetlesłonecznym.Nawetotejporze,wczesnymwieczorem,sztuczneoświetleniebyło
tutaj

zbędne.Isabelprzeszłaprzezpokójistanęłaprzyjednymzokien.Wyjrzałanaulicę.
Cztery

piętraniżejjakiśchłopakciągnąłnasmyczybrukowanąjezdniąopierającegosiępsa.W
końcu,

zniecierpliwiony,pochyliłsięizdzieliłgopięściąpogrzbiecie.Zwierzakzwinąłsięw
odruchu

obronnym;wtedychłopakkopnąłgowżebraipociągnąłdalej.

HenstanęłaobokIsabel,podążającwzrokiemzajejspojrzeniem.

-A,toon.Małyłobuz,SoutarMydlarz,taknaniegomówię.Mieszkanaparterzezmatką

ijejgachem.Cośmimówi,żetenpsiakniedarzynikogoztejtrójkiszczególnąsympatią.

Isabelroześmiałasię.BardzojejsięspodobałoporównaniedoSoutaraMydlarza;zajej

czasówkażdeszkockiedzieckonapamięćznałokomiksy,którychbohaterembyłNasz
Maty

Wullieijegodwajkoleżkowie,SoutarMydlarziGrubyBoab,aleczyterazktośtojeszcze

pamiętał?JakieobrazypobudzajądziśwyobraźnięmłodychSzkotów?Napewnoniesąto

pejzażemiastaDundee,telegendarne,pełneciepłaulice,które„SundayPost”zaludniał

postaciamiwyszczekanychniewiniątek.

Odeszłyodokna.HenspojrzałanaIsabel.

-Przyszłapanizobaczyćsięznami?-zapytała.-Niejestpanichyba,niedajBoże,

dziennikarką?

Isabelpotrząsnęłaenergiczniegłową.

-Wżadnymrazie.Byłamświadkiemcałegozdarzenia.Widziałam,jaktosięstało.

Henwytrzeszczyłananiąoczy.

-ByłapaniwUsherHall?Widziałapani,jakMarkspadł?

-Niestety.

Henrozejrzałasię,zobaczyłazasobąsofę,usiadła.Wbiławzrokwpodłogęiprzezchwilę

milczała.Potempodniosłagłowę.

-Niechętniewogóleotymmyślę.Rozumiemniepani?Upłynęłodopierokilkatygodni,

background image

alejajużstaramsięzapomniećowszystkim.Tylkożetoniejesttakieproste,kiedysię
straciw

tensposóbznajomego,itojeszczewspółlokatora.

-Oczywiście.Rozumiemto.

-Byłajużunaspolicja.WypytywałaoMarka.Potemprzyjechalijegorodzice,zabrać

rzeczyponim.Możepanisobiewyobrazić,jaktowyglądało.

-Tak.

-Ijeszczetrochęinnychludzi-opowiadaładalejHen.-ZnajomiMarka,ktośodniegoz

biura.Całyczasmieliśmywizyty.

Isabelusiadłanasofie,obokHen.

-Aterazjeszczejadokompletu.Bardzomiprzykro,żepaństwanachodzę.Potrafięsobie

wyobrazić,coprzeszliście.

-Pocopaniprzyszła?-zapytałaHen.Wjejgłosieniebyłowrogości,aledałosięwnim

słyszećnapięcie,któreIsabelnatychmiastwychwyciła.Byłtoprawdopodobnieskutek

wyczerpania,któreopadłoHenzwyprzedzeniemwobliczukolejnegoprzesłuchania.

-Bezkonkretnegopowodu-przyznałasięcichoIsabel.-Wydajemisię,że

zdecydowałamsięnatodlatego,żeniejakowzięłamwtymudział,aniemamzkim

porozmawiać,toznaczynieznamnikogo,ktomiałbyztąsprawąjakiśzwiązek.Rozumie
pani,o

comichodzi?Widziałam,jaktosięstało-nawłasneoczywidziałamtęstrasznątragedię-
anie

znamnikogo,ktomógłbymicośpowiedziećonim,oMarku.

Zamilkła.Henniespuszczałazniejspojrzeniaswoicholbrzymichoczukształtu

migdałów.Isabelwierzyła,żeto,cowtejchwilipowiedziała,toprawda.Aleczycała?
Przecież

niemogłaprzyznaćsiętymludziom,żeprzywiodłajątutajzwyczajnaciekawość;byłapo
prostu

ciekawacałegowydarzenia.Noijeszczeżywiłapodejrzenie,żestałozanimcoświęcej
niżtylko

czystyprzypadek.

Henzamknęłaoczy.Iskinęłagłową.

-Rozumiem-powiedziała.-Niechbędzie.Właściwietochętniesiędowiem,jakto

naprawdęwyglądało.Itakcałyczastosobiewyobrażam.

-Więczgadzasiępani?

background image

-Zgadzamsię.Jeżelimatopanipomóc,toproszębardzo.-Wyciągnęłarękęipołożyła

dłońnaramieniuIsabel.

Tengest,symbolizującywspółczucieizrozumienie,byttaknieoczekiwany,żeIsabel

wydałsięażdziwnyuosobywtypieHen.Zganiłasięzatęmyśl,którabyćmożebyładla

dziewczynykrzywdząca.

-Zaparzękawę-zaproponowałaHen,wstając-iporozmawiamy.

Wyszłazpokoju,aIsabelusiadławygodniejnasofieirozejrzałasiędookoła.Pokójbył

eleganckoumeblowany,conieczęstosięzdarzawwynajmowanychmieszkaniach,którew

krótkimczasiezaczynająwyglądaćtak,jakbyniemogłysiędoczekaćremontu.Najednej
ze

ścianwisiałyreprodukcjeobrazów,wyrazgustówwłaściciela.Jakmożnabyło
przypuszczać,

jegowybórzostałurozmaiconypreferencjamilokatorów,takwięcścianęzapełniały:
panorama

wodospadównarzeceClyde(właściciel),obok„Większyplusk”DavidaHockneyaoraz

„Filozofowieamatorzy”JackaVettriana(lokatorzy),adalejPeploeijego„łona”(znów

właściciel).IsabeluśmiechnęłasiędoobrazuVettrianaartystaten,pomimogłębokiej

dezaprobaty,którądarzyłogoedynburskieśrodowiskotwórcze,trzymałsiędobrzeinie
traciłani

trochęnapopularności.Dlaczego?Wyjaśnieniebyłoproste:ponieważjegofiguratywne

malarstwodawałojakieśpojęcieożyciu(wkażdymrazieożyciuludzi,którzyzwykli
zabawiać

sięnaplażytańcamiwwieczorowychstrojach).ObrazyVettrianazawszeopowiadały
jakąś

historię,podobniejakdziełaEdwardaHoppera.DlategowłaśnieHopperzainspirowałtylu

poetów;wszystko,cowyszłospodjegopędzla,byłoniezwykleczytelne:skądpochodzą
ludzie

naobrazie?Oczymmyślą?Cobędąrobić?Hockney,rzeczjasna,żadnegopytanianie

pozostawiałbezodpowiedzi.Bohaterowiejegoobrazówbylizawszepodanijakna
patelni:mieli

wgłowiepływanie,seksiwłasnynarcyzm.CzyHockneysportretowałkiedyśWHA?
Isabel

pamiętała,żetak;nawetnieźlesobieporadziłztwarząAudena,któraprzypominała
gołoborze.

„MamfacjatęjakmapaIslandii”.CzytosamWHAtakpowiedziałosobie?Raczejnie,

background image

pomyślałaIsabel,aletobydoniegopasowało.Przyszłojejdogłowy,żebykiedyśnapisać

książkęzpowiedzeniami,któretaknaprawdęnigdyniepadły,leczmogłybystanowić

autentycznebonmotyróżnychznanychludzi,„Przezcałepopołudniebyłamkrólową,a
teraz

padaśnieg”.KrólowaWiktoria.

IsabeloderwaławzrokodobrazuVettrianaiwyjrzałaprzezdrzwinakorytarz.Wisiało

tamwysokielustrozrodzajutych,którenajczęściejmożnazobaczyćwdrzwiachszafy.Z

miejsca,gdziesiedziała,Isabelwidziałajewcałejokazałości.Dokładniewtymsamym

momencie,kiedyjejwzrokspocząłnalustrze,zobaczyławnimmłodegomężczyznę,
który

wypadłzjednegopokoju,przebiegłprzezkorytarzizniknąłzadrzwiamipodrugiej
stronie.Nie

zauważyłjej,chociażzachowywałsiętak,jakbywiedziałojejobecności.Sprawiał
również

wrażenie,żenieżyczysobie,żebyIsabelgozobaczyła-idopiąłbyswego,gdybynieto
lustrow

strategicznympunkciekorytarza-gdyżtrzebadodać,żetenmłodymężczyznaniemiałna
sobie

absolutnienic.

Henwróciłapokilkuminutach,niosącdwiefiliżanki.Postawiłajenastolikuoboksofyi

usiadłaobokIsabel,natymsamymmiejscu,coprzedtem.

-ZnałapaniMarkawcześniej?-zapytała.

Isabelnaglenistąd,nizowądwydałosię,żefaktyczniegokiedyśspotkała.Jużmiała

przytaknąć,alepokręciłagłową.

-Nie.Tegowieczoruwidziałamgoporazpierwszy.

-Tobyłnaprawdędobryczłowiek-powiedziałaHen.-Świetnyfacet.Wszyscygolubili.

-Wierzę-zgodziłasięIsabel.

-Zpoczątkumiałampewnewątpliwości,jaktobędziemieszkaćzdwomaobcymi

ludźmi,wiepani.Alewynajęłampokójtutajmniejwięcejwtymsamymczasiecooni,
więc

zaczynaliśmyrazem,możnapowiedzieć.

-Iukładałosiępaństwu?

-Tak,jaknajbardziej.Czasamitrochęsięsprzeczaliśmy,czegomożnasiębyło

spodziewać,aleanirazuniedoszłodopoważniejszejkłótni.Wszystkoszłobardzodobrze.
-Hen

background image

wzięładorękifiliżankęiupiłałyczekkawy.-Brakujemigo.

-ANeil,drugiwspółlokator?PrzyjaźniłsięzMarkiem?

-Jasne-odrzekłaHen.-Czasamigrywalirazemwgolfa,aleMarkniemiałwiększych

szans.Neiltowymiatacz.Mógłbygraćzawodowo.Robistażprawniczywkancelariina
West

Endzie.Firmasztywniaków,aleonewszystkiesątakiesame.Byłoniebyło,żyjemyw

Edynburgu.

Isabelteżsięgnęłapokawęiwypiłajedenłyk.Rozpuszczalna.No,aleodstawićją

nietkniętąbyłobyniegrzecznie.

-Jakpanimyśli-zagadnęłaściszonymgłosem-jaktosięmogłostać?

Henwzruszyłaramionami.

-Poprostuwypadł.Niemogłobyćinaczej.Wypadkichodząpoludziach,nawettakie

dziwaczne.Wychyliłsię,żebycośtamzobaczyć,ispadł.Jakinaczejmożnato
wytłumaczyć?

-Amożebyłnieszczęśliwy?-podsunęłaIsabelostrożnie,obawiającsięgwałtownej

reakcjinatakąsugestię.Jednaknictakiegonienastąpiło.

-Pytapani,czytomogłobyćsamobójstwo?

-Tak.Właśnie.

Henpotrząsnęłagłową.

-Wżadnymwypadku.Czegośbymsiędomyśliła.Napewno.Markniebyłnieszczęśliwy.

Isabelzastanowiłasięnadsłowami„czegośbymsiędomyśliła”.Skądtapewność?Stąd,

żemieszkalirazem-tobyłooczywiste.Człowiekwyczuwanastrojeludzi,którzyżyją
najbliżej

niego,iprzejmujeje.

-Zatemnicnatoniewskazywało?

-Nic.-Henzamilkłanachwilę.-Onniebyłtaki.Samobójstwotopodanietyłów.Aon

byłczłowiekiem,któryprzedniczymnieucieka.Można…Człowiekmógłnaniego
liczyć.

Polegaćnanim.Markmiałsumienie.Rozumiemniepani?

ObserwującHenpodczastejprzemowy,Isabelskonstatowała,żesłowo„sumienie”

pojawiasięcorazrzadziejnaludzkichustach.Byłotozjawiskodziwneigłęboko
niepokojące,

ponieważwskazywałonazanikwyrzutówsumieniawdzisiejszychczasach.Patrzącz
drugiej

background image

strony,matopewnezalety,jakożewyrzutysumieniaprzytłaczająludzkąduszęisą

odpowiedzialnezawieleniepotrzebnychnieszczęść.Pozostajejednakkwestiamoralności
i

moralnegopostępowania,wktórympoczuciewinyodgrywaniezastąpionąrolęczynnika

zniechęcającego.Wyrzutysumieniapomagająnamodróżnićzłeuczynki;todziękinim
możemy

żyćwedługnormmoralnych.PozatymsłowaHenmiałytakżeinnywymiar.Brzmiałow
nich

absolutneprzekonanie,leczmogłajewypowiedziećtylkoosoba,któranigdywżyciunie
zaznała

rozpaczyaniniezwątpiławsiebie.

-Niektórzyludzieniepokazująposobietego,conaprawdęwnichsiedzi…Mogąbyć

bardzonieszczęśliwi,aleniczegoniezdradzą.Zdarzasię,że…-Isabelumilkła.Było
widać,że

Henniemaochotywysłuchiwaćtakiegowykładu.-Przepraszam-powiedziała.-Nie
chciałam

panipouczać…

Henuśmiechnęłasię.

-Nieszkodzi.Wogólnymzarysie,jaksądzę,towszystkoracja,aleniewtymwypadku.

Naprawdęwątpię,żebytomogłobyćsamobójstwo.

-Niewątpliwiemapanisłuszność-powiedziałaIsabel.-Widzę,żeznałagopanibardzo

dobrze.

Nachwilęzapadłacisza.Henpopijałamałymiłyczkamiswojąkawę,aIsabelwpatrywała

sięwobrazVettriana,zastanawiającsię,oczymdalejmówić.Rozmowaprzestawałamieć
sens.

Henpowiedziałajużprawdopodobniewszystko,cozamierzałapowiedzieć,iIsabelnie
mogła

raczejliczyćzjejstronynanicwięcej.Pozatymtadziewczynaitakniebyłaszczególnie

rozgarniętąosobą.

Henodstawiłafiliżankęnastolik.Isabeloderwaławzrokodobrazu,którywdziwny

sposóbjąniepokoił.Dopokojuwszedłmłodymężczyzna,któregowidziaławkorytarzu,
teraz

jużubranyizapiętypodszyję.

-TojestNeil-przedstawiłaHen.

Isabelwstałazsofyipodałamurękę.Dłońmłodzieńcabyłarozgrzanailekkowilgotna.

background image

Byłpodprysznicem,pomyślałaIsabel.Dlategobiegałgołypokorytarzu.Cóż,byćmoże
w

dzisiejszychczasachniebyłoniczymniezwykłym,żewspółlokatorzy,dobrzyprzyjaciele,
chodzą

sobienagopomieszkaniu,niewinnijakdzieciwrajskimogrodzie.

Neilzająłfotelnaprzeciwkosofy,aHenwyjaśniłamupowódwizytyIsabel.

-Niezamierzałamsiępaństwunarzucać-pośpieszyłaIsabelzwyjaśnieniem.-Chciałam

tylkoporozmawiaćotym,cosięstało.Mamnadzieję,żeniemająmipaństwotegozazłe.

-Ależskąd-powiedziałNeil.-Mnietonieprzeszkadza.Mogęzpaniąotym

porozmawiać,jeślipanisobieżyczy.

Isabelrzuciłananiegookiem.MówiłzupełnieinaczejniżHen,miał,najejucho,akcentz

drugiegokońcakraju.Wysławiałsięwsposóbzdradzającystaranne,kosztowne
wykształcenie.

Isabeloceniła,żejestrówieśnikiemswojejkoleżanki,conajwyżejtrochętylkoodniej
starszym;

takjakiona,sprawiałwrażenieczłowieka,którydużoczasuspędzanaświeżym
powietrzu.Ach,

przecieżgrywawgolfa,przypomniałasobie1Isabel,więctomusibyćśladpo
wichrowych

przestrzeniachszkockichpólgolfowych.

-Niebędędłużejzabieraćpaństwuczasu-powiedziała.-Spotkaliśmysię,

porozmawialiśmyotym,cozaszło.Życietoczysiędalej.Niechcępaństwuprzeszkadzać.

-Pomogłapanitarozmowa?-zapytałaHen,aIsabelzauważyławtymmomencie,że

wymieniłaszybkiespojrzeniezNeilem.

Znaczenietegospojrzeniabyłooczywiste;Isabelbyłapewna,żekiedyjużsobiepójdzie,

HenzapytaNeila:„Pocoonatuprzyszła?Pocojejbyłotowszystko?”.Powietak
dlatego,że

ona,Isabel,nicdlaniejnieznaczy;jeststarsząkobietą,poczterdziestce,pozanawiasem,
nie

liczysię,jakbywogólejejniebyło.

-Zabiorępanifiliżankę.-Hennaglewstałazsofy.-Muszęcośzrobićwkuchni.

Przepraszamnachwilę.

-Pójdęjuż-powiedziałaIsabel,aleniepodniosłasię,atymczasemHenzdążyławyjśćz

pokoju.IsabelspojrzałanaNeila,któryobserwowałją,swobodnieopierającłokciena
poręczach

background image

fotela.

-Uważapan,żeonmógłskoczyć?-zapytała.

Pomimoobojętności,jakamalowałasięnatwarzyNeila,wjegozachowaniubyłocoś

niepokojącego,jakiślęk.

-Skoczyć?

-Popełnićsamobójstwo.

Neilotworzyłusta,alenicniepowiedziałizamknąłjezpowrotem.Nieodrywałwzroku

odIsabel.

-Przepraszam,żezadajępanutakiepytanie-mówiładalej.-Widzę,żeraczejpanwto

wątpi.Cóż,zapewnemapanrację.

-Zapewnetak-powiedziałszybko.

-Mogęjeszczeocośzapytać?-Nieczekającnaodpowiedź,przeszładorzeczy;-Hen

mówiła,żeMarkbyłbardzolubiany.Czyprzychodzipanunamyślktoś,ktozanimnie

przepadał?

Pytaniepadło;terazIsabelskupiłasięnaobserwacji.WzrokNeilapowędrowałwdół,w

kierunkupodłogi,apotemznówdogóry.OdpowiadającnapytanieIsabel,niepatrzyłna
nią,ale

nadrzwi,jakbychciałwzrokiemprzywołaćHen,żebygowyręczyła,

-Raczejnie.Nie.Raczejnie.

Isabelskinęłagłową.

-Zatemwjegożyciuniezdarzyłosięnicniezwykłego?

-Nie.Nicniezwykłego.

Tymrazemspojrzałprostonanią;wjegooczachdostrzegłaniechęć.Zapewnesądził-

najzupełniejsłusznie-żeIsabelniemaprawawtykaćnosawsprawyjegoprzyjaciela.
Hentakże

dałajejjasnodozrozumienia,żezaczęłajużnadużywaćichgościnności.Przyszedłczas
się

pożegnać.Isabelwstała,aNeilpodążyłzajejprzykładem.

-ChciałabympożegnaćsięzHen-oznajmiła,wychodzączpokoju.Neilruszyłzanią.Na

korytarzuIsabelrozejrzałasięszybko.Tedrzwipoprawej,pomyślała,tonapewnobędą
te,z

którychwybiegłnago,kiedyakuratprzypadkowozerknęłamwlustro.

-Henjestwkuchni,tak?-zapytała,skręcającwprawoiotwierającupatrzonedrzwi.

background image

-Kuchniatonietutaj!-zawołałNeilzanią.-Tojestjejpokój.

AleIsabelbyłajużjednąnogąwśrodkuizdążyłazobaczyćobszernąsypialnię.Okno

byłozasłonięte,aobokniepościelonegołóżkastałalampkanocna.

-Och-powiedziała.-Przepraszam.

-Kuchniajesttam-zabrzmiałjegoostrygłos.-Tamtedrzwi-wskazał,zerkającnaniąz

ukosa.

Denerwujesię,pomyślałaIsabel.Denerwujesięitraktujemniejakwroga.

Wycofałasięzpokojuiposzławstronęwskazanychdrzwi.ZnalazłazanimiHen,która

najejwidokzrobiłazakłopotanąminę,bozamiastcośrobić,takjakpowiedziała,siedziała
na

stołkuiczytałajakieśczasopismo.MimotoIsabelpodziękowałajejwylewnie,pożegnała
sięi

wyszła,słyszącjeszczenaodchodnym,jakNeilobracazeszczękiemkluczwzamku.
Zostawiła

imswojąwizytówkę,mówiąc,żemogądoniejzadzwonić,kiedytylkoprzyjdzieim
ochota,ale

wystarczyło,żeHeniNeilprzyjrzelisiębezprzekonaniakartonikowi,ajużwiedziała,że
nie

skorzystajązzaproszenia.Czułasiędziwnieigłupio,apochwilidotarłodoniej,że
całkowicie

zasłużyłasobienato,żebysiętakczuć.No,aleprzynajmniejcośsięwyjaśniło.

HeniNeilbylikochankami.DlategowłaśnieNeilbyłwjejpokoju,kiedyIsabel

zadzwoniładomofonemdoichmieszkania.Hen,coprawda,mówiła,żeNeilniewrócił
jeszcze

dodomu,aletrudnobyłoodniejwymagać,żebytłumaczyłaobcejosobie,widzianej
pierwszyraz

wżyciu,cowspółlokatorrobiwjejwłasnymłóżkuotejgodzinie.Oczywiście,dzięki
temu

potwierdziłosiępierwszewrażenieIsabelnatematHen,alebynajmniejniedowiedziała
się,jak

układałoimsięwspólneżyciewetrójkę,Mark,rzeczjasna,mógłczućsiępominięty.Hen

twierdziła,żenieznałaanijego,aniNeilaprzedsprowadzeniemsiętutaj,cooznaczało,że
w

pewnymmomencie,jużpozamieszkaniurazem,jedenznichmusiałstaćsięjejbliższy.
Mogłoto

zachwiaćrównowagęichwspólnegobytowania,coniedziwiwsytuacji,gdyztrójki

background image

przyjaciół

naglerobisięjednaparaplusjedenprzyjaciel.Zdrugiejstronyrównieprawdopodobne
było,że

towłaśnieśmierćMarkapopchnęłaHenwramionaNeilaiviceversa;byćmożeoboje
szukali

pociechy,lekarstwanaswójwspólnysmutek?Isabelpotrafiławyobrazićsobietaki
przebieg

wypadków,aletorównieżnieprzybliżyłojejaninakrokdozrozumieniamyśli
przelatujących

przezgłowęMarkatamtegowieczoruwUsherHall.Oileprzedwizytąwszeregowcu
przyparku

Warrenderznałagobardzosłabo,otylepowizycieniemogłapowiedzieć,żeznago
choćby

odrobinęlepiej.Byłtomiłymłodyczłowiek,lubianywtowarzystwie;obcemubyło
zwątpienie

wewłasnesiły,czemuakurattrudnosiędziwić,ponieważzwątpieniewsiebiejest

charakterystycznedlawiekunastoletniegoijesieniżycia,aniedlamłodychmężczyzn
przed

trzydziestką.JeśliMarkmiałjakieśzmartwienia,toukrywałjestarannieprzedosobami,z

któryminacodzieńbyłnajbliżej.

Szła,nieśpieszącsię,wkierunkudomu.Wieczórbyłciepłyjaknatęporęroku,w

powietrzuczułosięjużulotną,najdelikatniejszązapowiedźlata.Mijalijąludzie,takjak
ona

wracającydosiebie.Nawiększośćznichzapewnektośczekał,mąż,żona,kochanek,
rodzice.Na

Isabelczekałjejdom,przestronnyipusty,co,jakdobrzewiedziała,byłoskutkiem
wyborów,

którychdokonaławżyciu,leczzdawałasobierównieżsprawę,żeniebyłatakdokońca

odpowiedzialnazakażdąztychdecyzji.Toniebyłojejrozmyślnedziałanie,żezakochała
sięw

jednymmężczyźnietakzupełnieibezreszty,żeżadeninnyjużnigdyniewchodziłwgrę.
Tobył

przypadek,anaprzypadkiczłowiekniemawielkiegowpływu.Isabelprzytrafiłsię
przypadeko

nazwiskuJohnLiamor,cooznaczało,żeodtejporyżyłazwyrokiem.Nierozmyślałao
tymzbyt

wieleinierozmawiałaotejsprawiezinnymi(chociażwczoraj,przypomniałasobie,

background image

opowiedziaławszystkoJamiemu;byćmożepostąpiłanierozsądnie).Takjużtenświatbył

urządzony,aIsabelstarałasięmaksymalniewykorzystaćsytuację,wktórejsięznalazła.
Była

zdania,żekażdyczłowiekmamoralnyobowiązektakwłaśniepostępować,wkażdym
raziejeśli

wierzywto,żeistniejąobowiązkiwzględemsiebiesamego.AIsabelwierzyła.Jeżelix,to
y.Ale

dlaczegoy?

9

Kolejnytydzieńupłynąłspokojnie.Nicsięniedziało.Znalazłosiętrochępracynad

kolejnymwydaniem„Przeglądu”,aletrudnopowiedzieć,żebyIsabelbyłazawalona

obowiązkami,tymbardziejżekorektyartykułówdonowegonumeruposzłydodrukarni,a

dwóchczłonkówzespołuredakcyjnegowyjechałozagranicę.Isabelprzeważniespędzała
czasna

czytaniu,pomogłateżGracezrobićzaległejużodbardzodawnaporządkinastrychu.
Mimotych

zajęćmiaładośćczasunamyślenieiniemogłasiępowstrzymaćodrozpamiętywania
zajścia,

którenawłasnyużytekzaczęłaokreślaćsłowem„tamto”.Szokisensacje,które
odczuwała

bezpośredniopo„tamtym”,zaczęłyjużwyraźnietracićnasile,leczzastąpiłojepoczucie

pozostawienianierozwiązanejsprawy.SpotkaniezHeniNeilembyłobezowocne,uznała,
aco

gorsza,niepozostałojużnicinnego,comogłabywtejsprawiezrobić.Wwydziale
śledczym

postanowionoprzeprowadzićdochodzeniebadająceprzyczynytragicznegowypadku.

OskarżycielpublicznyzawiadomiłIsabel,żejakonaocznyświadek,którywidział
najwięcej,

zostanietegoitegodniawezwanadozłożeniazeznań,dałjejjednakjednocześniedo

zrozumienia,żesprawęuważazajasnąioczywistą.

-Przypadekjestdośćewidentny-oznajmiłpodczasrozmowyzIsabel.-Zebraliśmy

zeznania,zktórychjasnowynika,żeporęczjestzamontowananaodpowiedniej
wysokościiżez

balkonumożnawypaśćtylkowjedensposób:trzebasięmocnowychylićponad
balustradą.Ten

młodyczłowiektakwłaśniepostąpił.Zjakiegopowodu,niewiemy.Możechciałsię

background image

przyjrzeć

komuśnaparterze.Itobybyłomniejwięcejwszystko.

-Więcpocowogólerozpoczynaćdochodzenie?-zdziwiłasięIsabel,siadającnakrześle

naprzeciwkobiurka,którebyłojednymzbardziejokazałychmebliwtymskąpo
urządzonym

gabinecie.Przyszłatutaj,ponieważoskarżycielzaprosiłjąnarozmowę.Znalazłagow
gabinecie

oznaczonymtabliczkąznapisem„Zgony”.Byttowysokimężczyznaowychudłej,
smutnej

twarzy.Naścianiezajegoplecamiwisiałafotografiaoprawionawramki:dwóch
mężczyzni

dwiekobiety,wszyscymłodzi,siedzącysztywnonakrzesłachpodkamiennymłukiem.

„UniwersytetEdynburski,KomitetIzbyAdwokackiej”,głosiłdrukowanypodpis.Jednym
z

mężczyznbyłsamoskarżyciel;możnagobyłopoznać,bozamłodychlatteżwyglądałjak

tyczka.Czymierzyłwtedywyżej?Czymiałnadzieję,żezdobędzielepszestanowiskoniż
to?

OskarżycielzerknąłnaIsabel,apotemodwróciłwzrok.Byłterazurzędnikiemmiasta

Edynburga,oficjalniezajmującymsięzgonami.Zgony.Dzieńwdzieńzgony.Zgony
drobnei

zgonyważne.Będziepełniłtenurządprzezrok,apotemwrócidowydziałukryminalnego
gdzieś

wjakimśAirdrieczyBathgate.Itakcodnia,zbrodniaiprzemoc,przemocizbrodnia,aż
do

emerytury.

-Jaktosięterazmówi?-odpowiedziałpytaniem,usiłującukryćzmęczenie.-Zamknąć

sprawę.Trzebazamknąćsprawę.

Więctaktomiałosięskończyć.Doszłodoabsolutnieprzypadkowejtragedii,zaktórąnikt

nieponosiłwiny.Isabelprzypadkowozobaczyławszystkonawłasneoczyizrobiła,co
tylkow

jejmocy,żebywyjaśnićto,cotamzaszło,dlasiebie,nawłasnyużytek.Ostatecznie
jednak

sprawanieznalazłarozwiązania,ajejniepozostałonicinnegojakpogodzićsięztą
sytuacją.

Spróbowałazatemskupićsięnalekturze,któraprzezzbiegokolicznościmiaławiele

wspólnegoztrapiącymjądylematem.Narynekwydawniczytrafiłaniedawnonowa

background image

książka,

dotykającaproblematykizobowiązańmoralnychorazichgranic.Tematbyłznajomy,zaś
grupa

filozofów,którasięnimzajęła,postanowiłabronićtezy,żesednokoncepcjimoralności
powinno

leżećniewtym,coczłowiekrobi,leczwtym,czegonierobi.Byłtotrudnypunkt
widzenia,

kłopotliwydlatych,którzyszukająspokojuwżyciu,ponieważstwarzałpotrzebęciągłej

czujnościiogromnegowyczulenianapotrzebyinnychludzi.Isabel,wswoimwłasnym

mniemaniu,nieposiadałatejcechyażtakdoskonalerozwiniętej.Takapostaważyciowa
była

niewłaściwarównieżdlaosób,którepragnąoczymśzapomnieć.Człowiek,który
wymazałcoś

raznazawszezpamięci,byłztegopunktuwidzeniawinnykarygodnego,umyślnego

zaniedbania.

Każdazpięciusetsiedemdziesięciustrontejksiążkistanowiłafrustrującąiciężkąlekturę.

Isabelkorciło,żebyodłożyćtomiskonajakiśczasalbowogólejesobiedarować,ale

zorientowałasię,żegdybytakpostąpiła,wyszłobynato,żeautorzymielirację.Szlagby
ich

trafił,pomyślała.Przyparlimniedomuru.

Kiedynareszciedobrnęładokońca,odłożyłaksiążkęnapółkę,czującprzytymdreszczyk

ekscytacjipomieszanejzwyrzutamisumienia,jakożewybraładlaniejjakiściemnykąt
pod

samymsufitem.Byłotowsobotępopołudniu.Isabeluznała,żewytrwałościąpodczas
lektury

zasłużyłasobienanagrodę.Postanowiławybraćsięnaspacerpomieścieizajrzećdo
jednejalbo

dwóchgalerii,apotemwpaśćdokawiarninaDundasStreetnakawęiciastko.

Pojechaładomiastaautobusem.DojeżdżającjużnaprzystanekzarazzaQueenStreet,

gdziemiaławysiąść,spostrzegłanagleToby’ego,którymaszerowałwdółulicy,niosącw
ręce

torbęzzakupami.UwagęIsabelprzyciągnęłysztruksywkolorzerozgniecionych
truskawek;

uśmiechnęłasię,pomyślawszy,żetakikolorłatwowpadawoko.Wysiadła,wciążztym
samym

uśmiechemnatwarzy.Tobybyłwtejchwilijakieśdwadzieścia,trzydzieścimetrówprzed

background image

nią.

Niezauważył,żeIsabelobserwujegozautobusu.Odetchnęłazulgą,boniebyław
nastroju,żeby

znimrozmawiać.Ruszyłatąsamądrogącoon,wbezpiecznejodległości,mimowszystko

zastanawiającsię,coTobytutajrobi.Wybrałsięnazakupy,tonieulegałokwestii,ale
dokąd

terazidzie?MieszkałwokolicyManorPlace,nadrugimkońcuNowegoMiasta,nie
zmierzał

zatemdodomu.

Jakieżtopłaskie,pomyślałaIsabel.Jakieżtrywialne,żeciekawimnietenwsumiemało

zajmującymłodyczłowiek.Czyistniejechoćbyjedenpowód,dlaktóregomiałobymnie

interesować,jakonspędzasobotniepopołudnia?Nie.Aletaodpowiedźtylkopodsyciła
jej

ciekawość.Dobrzebyłobydowiedziećsięczegośonim,przynajmniejkilkuszczegółów,
na

przykład,żemakaronnajchętniejkupujewValvona&Crolla.Albożelubibuszowaćpo
sklepach

zantykami(choćtoakuratbyłomałoprawdopodobne).Gdybymwiedziałaonimtrochę
więcej,

pomyślałaIsabel,byćmożeudałobymisiędoniegoprzekonać.Catwspominała,żeToby

posiadagłębięcharakteru,zktórejistnieniaIsabelniezdajesobiesprawy.Byćmoże
trzebadać

muszansę,abydotarłdoniejztągłębią.(Czyżbypodjęciedodatkowegowysiłkuwcelu

pokonaniawłasnychuprzedzeńmiałobyćjejmoralnymobowiązkiem?Nie.Pięćset

siedemdziesiątkilkastrontrafiłonawysokąpółkę.Natejwycieczcenieporuszamytego
tematu).

TobyszedłdośćszybkoiIsabelmusiałaprzyśpieszyćkroku,żebyjejnieuciekł.Widziała,

jakprzecinajezdnięnaHeriotRowizagłębiasięwDundasStreet.Nazywającrzeczypo
imieniu,

IsabelśledziłaToby’ego,mgliściezdającsobiesprawę,żeto,corobi,toczystyidiotyzm.
A

jednakmiałaztegoniezłąfrajdę.Wykluczyłamożliwość,żebymiałwejśćdoktóregośze

sklepówzantykami,niespodziewałasięteż,żezainteresujągoksiążki.Czegomógłwięc
tutaj

szukać?PozostałojeszczebiuropodróżynaroguGreatKingStreet(czyżbynartynasam
koniec

background image

sezonu?).

NagleTobyzatrzymałsię,aIsabel,zatopionawswoichniegodziwychmyślach,

zauważyłatodopiero,gdydystanspomiędzynimizmniejszyłsięniebezpiecznie,Wjednej
chwili

zamarławmiejscu.Tobystałprzedwitrynąsklepową,przewiercającwzrokiemszybę,
jakby

przypatrywałsięjakiemuśszczegółowinawystawiealbochciałodczytaćcenęnametce.
Isabel

spojrzaławlewo.Trafchciał,żeprzystanęłaakuratnieprzedsklepem,aleprzed
prywatnym

domem;mogłaconajwyżejzajrzećdoczyjegośsalonu.Izajrzała,żebyTobynie
zauważył,że

Isabelgoobserwuje,gdybyprzypadkiemsięodwrócił.

Salonbyłelegancki,pełendrogichmebli-wystrójtypowydlageorgiańskiegodomuwtej

częściNowegoMiasta.Isabelstałamniejwięcejpięćmetrówodparapetu,gapiącsięw
najlepsze

przezokno,kiedynaglezaszybąukazałasięczyjaśzdumionatwarz.Jakaśkobieta
siedziałana

fotelupodoknem,niewidocznazzewnątrz,aterazwyjrzałanaulicęinaglezobaczyła
przed

samymnoseminnąkobietę,patrzącąnanią.

Przezchwilęspoglądałysobieprostowoczy.Isabelwrosławchodnikzzażenowania.

Kobietawokniewydawałasięjakbyznajoma,alezanicniepotrafiłajejskojarzyć.
Wreszcie,

kiedywyraztwarzypanidomuzacząłsięzmieniać,azdumieniestopniowoustąpiło
miejsca

irytacji,Isabeloderwaławzrokodokna,uniosłarękęispojrzałanazegarek.Postanowiła

odstawićszopkęiudaćroztargnienie;otospacerujesobiewłaśnieDundasStreetinagle:
stop.

Cośwyleciałojejzgłowy.Stoiigapisięjakcielęnamalowanewrota(czyliwczyjeś
okno,choć

przecież,rzeczjasna,absolutnieprzypadkowo),alewystarczyjednospojrzenienazegarek
ijuż

trybyzaskakują.

Udałosię.Kobietaodwróciłasięodokna,aIsabelruszyładalej;ulicabiegławdółpo

zboczuwzgórza.Toby,jakzauważyła,teżbyłjużwruchu.Rozglądałsię,żebyprzejść
przez

background image

jezdnięiskręcićwNorthumberlandStreet.Isabelznówprzystanęła;tymrazemniktnie
mógłby

jejabsolutnieniczarzucić,bozatrzymałasięprzedsamąwitrynąsklepowąipatrzyła
przezszybę

takdługo,dopókiTobynieznalazłsiępodrugiejstronieulicy.

Wtejchwilimusiałazapaśćdecyzja.Opcjapierwsza:zrezygnowaćztegoidiotycznego

pościgu.NarazieIsabelwciążjeszczebyłatam,dokąditaksiędziśwybierała,mogłato
przysiąc

zrękąnasercu.Opcjadruga:dalejśledzićToby’ego.Pochwiliwahaniarozejrzałasię,czy
nic

niejedzie,poczymspacerowymkrokiemprzeszłaprzezulicę.Naśrodkujezdnizaczęło
doniej

docierać,żeto,corobi,tojedenwielkiwygłup.Ona,redaktornaczelny„PrzegląduEtyki

Stosowanej”,wbiałydzieńprzemykasięchyłkiemulicamiEdynburga,podążająctropem

jakiegośmłodegoczłowieka.Ona,apologetkaprawadoprywatności,kontestatorka
wścibskich,

natrętnychczasów,wktórychprzyszłojejżyć,zachowujesięwypiszwymalujjak
zakochany,

napalonyuczniak.Jaktosiędzieje,żecochwilawtykanoswnieswojesprawy,jakby
była

jakimśnędznymtajniaczyną(czytakiesłowowogóleistnieje?).

NorthumberlandStreettojednaznajwęższychulicNowegoMiasta,cośwrodzaju

pomniejszonejkopiiswoichsąsiadek,biegnącychnapółnocinapołudnieodniej.Maona
swoich

zagorzałychwielbicieli,wychwalających„intymny”,jakgonazywają,klimat,któryma
ponoć

tampanować.Isabelnatomiast,zapytanaozdanie,odrzekłaby,żejesttutajciemno-coto
za

ulicabezprzyzwoitejperspektywy,pozbawionaaurydostojeństwa,dziękiktórejżyciew
Nowym

Mieścienabieratakwyjątkowegokolorytu.Isabel,rzeczjasna,niemiałanajmniejszej
ochoty

tutajzamieszkać;ponadwielkomiejskiesplendoryprzedkładałaciszęMerchistoni
Morningside

orazniezliczoneprzyjemności,płynącezposiadaniaprzydomowegoogrodu.Podniosła
głowę,

przyglądającsiębudynkowipoprawejstronie.Wtymdomu,jakbyłojejwiadomo,

background image

mieszkał

niegdyśJohnPinkerton,adwokat,znawcaarchitekturyEdynburga;małoktowiedziałojej

historiiwięcejniżon.Dom,któryzbudował,stanowiłwkażdymcaluperłęstylu
georgiańskiego.

JohnPinkertonbyłprzezabawnymczłowiekiemokuriozalnymbrzmieniugłosu;kiedy

odchrząkał,wydawałzsiebiegulgot,któregoniepowstydziłbysięindor.Leczbyłtotakże

człowiekwielkiegoserca,żyjącywedługrodzinnejdewizy,krótkiejiprostej:„Być
dobrymdla

ludzi”.Niktnieprzemierzyłtegomiastawzdłużiwszerztylerazycoon,niktinnynie
mógłby

powiedzieć,żeznawnimkażdyulicznykamień.Zaśnałożuśmierci,gdziespoczął

przedwcześnie,Johnbyłdzielnyjakmałokto:śpiewałnabożnehymny,jedenpodrugim,
słowo

zasłowem.Anijednazwrotkanieuleciałazjegopamięci,boonzawszepamiętał
wszystko.Łoże

śmierci:namyślotymIsabelprzypomniałasobiewiersz,któryDouglasYoungnapisałku

pamięcipoetyWilliegoSoutara:Dwadzieścialatnałożuboleści,ateraz/Śmiertelny
całun,
/

Czywartobyłotakżyć?Ay*[Ay(szk.ang.)-tak.],/Odpowiem,warto,/Bopracowałz
oddaniem

iradosnąochotą,/Wiernyszkockiejsprawie.TaksamojakJohn.Wiernyszkockiej
sprawie:

„Byćdobrymdlaludzi”.

Tobyzwolniłniemalżedotempaspacerowego.Isabelzaczęłasięmartwić,żewkażdej

chwilimożesięodwrócić,anatejulicy,otylewęższejodpoprzedniej,musiałbyją
zauważyć.

Rzeczjasna,niebyłopowoduokazywaćzakłopotania:każdymożechodzićpoulicy,a
Isabelw

tosobotniepopołudnieprzypadkiemwybrałasięakuratwtosamomiejscecoon.Różni
nastylko

jedno,pomyślała.Onwie,dokądzmierza,ajaniemambladegopojęcia,gdziesięskończy
ten

mójspacer.

UwschodniegokrańcaNorthumberlandStreetkończyłasięostrymzakrętemwlewo,

przechodzącwNelsonStreet,która,zdaniemIsabel,jakoulicabyłaoniebobardziej
obiecująca.

background image

Mieszkałtamkiedyśpewienjejznajomy,malarz.Zajmowałpoddaszeześwietlikamiod
strony

północnej.Wpadałoprzeznieczysteświatło,którymprzesyconebyływszystkiejego
obrazy.

Isabelznaładobrzejegoijegożonę;częstowybieralisięrazemnakolację.Potemoni
wyjechali

doFrancjiitamzamieszkali,aonpodobnoprzestałmalowaćizająłsięuprawąwinorośli.
Zmarł

nagleiniespodziewanie,ajegożonawyszłaponowniezamąż,zaFrancuza.
Przeprowadzilisię

doLyonu,bojejnowymążbyłsędziąwlokalnymtrybunale.Isabelutrzymywałaznią

sporadycznykontakt,alepokilkulatachlistyprzestałyprzychodzić.Mążsędzia,
dowiedziałasię

odinnychznajomych,byłzaplątanywaferękorupcyjnąitrafiłdowięzieniawMarsylii.
Wdowa

pomalarzuzamieszkałanapołudniuFrancji,żebymócodwiedzaćswojegodrugiego
małżonkaw

więzieniu,alebyłojejwstydinformowaćstarychznajomychotym,cosięstało.Ztych
właśnie

powodówNelsonStreetbudziławIsabelmieszaneuczucia.

Tobyprzeszedłnadrugąstronęjezdni,wymachującplastikowątorbąnazakupy.Isabel

dyskretnieniespuszczałagozoka,demonstracyjnieudając,żesięprzechadza.Toby
stanąłprzed

kamienicą,zadzierającgłowę,apotemrzuciłokiemnazegarek.Przedsobąmiałkilka
schodków

prowadzącychdodrzwijednegozmieszkańnaparterze.Postałtakprzezchwilę,apotem

przesadziłschodkitrzemasusamiinacisnąłguzikdzwonkaobokdrzwi.Isabeltrzymała
dystans,

kryjącsięzasamochodemdostawczymzaparkowanymnieopodalroguulicy.Pochwili
drzwisię

otworzyłyizobaczyławnichmłodąkobietę,ubraną,jakjejsięzdawało,wkoszulkęi
dżinsy.

Nieznajomawynurzyłasięzmrokukorytarzaiwjednejchwilizalałojąświatło;Isabel
doskonale

widziała,jakdziewczynazarzucaToby’emuręcenaszyjęigocałuje.

Aon,rzeczjasna,wcalesięnieopierał.Pochyliłsię,zjejramionamiwciążdookołaszyi,

postawiłtorbęnapodłodzekorytarza,apotemobjąłdziewczynęiłagodniepopchnąłw

background image

głąb.

Isabelstałajakskamieniała.Tegosięniespodziewałazobaczyć.Generalnienie
spodziewałasię

niczego.Jakmogłaprzypuszczać,żekaprys,którypięćminuttemuprzywiódłjątutaj,
będzie

miałtakpoważnekonsekwencje,żezdołapotwierdzićjejprzeczucianatematToby’ego?

Niewierny.

Staławtymsamymmiejscujeszczeprzezkilkaminut,wbijającoczywprostokąt

zamkniętychdrzwi.Potemodwróciłasięnapięcieiruszyłazpowrotem,wgórę
Northumberland

Street.Czułasięzbrukanazarównotym,cowidziała,jakitym,cozrobiła.Taksamo
muszączuć

sięludziechyłkiemwymykającysięzburdelualbozmiejscasekretnejschadzki:
„śmiertelni,

winąnaznaczeni”,jaknapisałWHAwtympoważnymwierszu,gdzieodmalowałciszępo
burzy

zmysłów,wktórejtociszyuśpionagłowaspoczywa,niewinna,naniewiernymramieniu.

10

-Stałamnaprzystankuiczekałamnaautobus-zaczęłaGraceswojeopowiadanie.-

Wedługrozkładumająjeździćcodwanaścieminut.Śmiechuwarte.Niewiem,poco
wieszająte

rozkłady.Najezdnibyłakałuża.Wjechałwniąjakiśłepekwczapcezdaszkiemtyłemna
przódi

ochlapałkobietę,którastałatużobokmnie.Przemoczyłjądosuchejnitki.Biedaczka
ociekała

wodą,aonwszystkowidział.Uważasz,żezatrzymałsięiprzeprosił?Gdzietam.Jak
sądzisz,co

zrobił?

-Nicniesądzę-odpowiedziałaIsabel,grzejącdłonieokubekzkawą.-Wobecnych

czasachjesteśmyświadkamizanikudobrychmanier.Amożenawetzanikjużsiędokonałi
jestto

obecniebrakdobrychmanier.

-Zanikczybrak,wszystkojedno-mruknęłaGrace.

-Niezupełnie-sprzeciwiłasięIsabel.-Zaniktoubytekjakiejśczęści,rozłożonywczasie.

Brakoznacza,żeczegośniema.Albonigdyniebyło.

-Chceszmożepowiedzieć,żekiedyśteżniktbynieprzeprosił,gdybyochlapałkogośna

background image

ulicy?-PrzezsłowaGraceprzebiłosięoburzenie.Jejpracodawczyni,uznała,prezentuje
daleko

zbytliberalnypunktwidzenianapewnesprawy-włączającwtomłodychludziw
czapkachz

daszkiem.

-Bylitacy,którzybyprzeprosili-odparłaIsabelpojednawczymtonem-itacy,którzyby

nieprzeprosili.Niesposóbstwierdzić,czydziśtychpierwszychjestmniejniżkiedyś.To
tak

samojakztym,żepolicjanciwyglądająterazmłodziej.Dzisiejsipolicjancisąwtym
samym

wiekucokiedyś.Totylkoniektórymznassięwydaje,żewyglądająmłodziej.

Graceniedałasięzbićztropu.

-Jatamwiemswoje.Policjanciwyglądajądziśowielemłodziej,adobrychmanier

choćbyzeświecąszukaj.Wystarczywyjśćnaulicę,żebyprzekonaćsięotymnawłasnej
skórze.

Chybatylkoślepybyniezauważył.Żebysięnauczyćwłaściwegozachowania,chłopak
musi

miećojca.

Niniejszawymianazdańodbyłasięwkuchniinieróżniłasięniczymodinnychtego

rodzajudyskusji.Gracetwardoinieustępliwiebroniławłasnychpoglądów,cozwykle
kończyło

siętym,żeIsabelgodziłasię,żeogólnierzeczbiorąc,sprawajestbardzozłożonaitrzeba

przemyśleć,aleGracezcałąpewnościąmarację.Dopewnegostopnia.

Isabelwstałazkrzesła.Byłojużprawiedziesięćpodziewiątej,czasnajwyższyna

porannąkrzyżówkę.Wzięłagazetęzestołuiudałasiędosaloniku,zostawiającwkuchni
Grace,

którawkładałanaczyniadozmywarki.Cojestdobre,acozłe?Chłopakowipotrzebnyjest
ojciec,

którywyjaśnimu,naczympolegaróżnica;toprawda,aletylkopołowiczna.Graceczęsto

wygłaszałatakiesądy.Przecieżmatkasprawdziłabysięwtejrolirówniedobrzejak
ojciec.Isabel

znałaosobiściekilkakobiet,któresamewychowałysynównaporządnychludzi.Jednąz
jej

przyjaciółekmążporzuciłsześćtygodniponarodzinachsyna;pomimowszelkich
trudności,z

background image

którymimusisięzmagaćsamotnamatka,małyotrzymałidealnewychowanieiwyrósłna

dobregochłopca.Nieonpierwszyinieostatni.„Chłopakmusimiećprzynajmniejjednego

rodzica”-takpowinnabyławyrazićsięGrace.Tobymiałojcaicoztego,skoroteraz
puszczał

Catkantem?Czyjegoojciecpouczyłgochoćbyrazwżyciu,jaknależypostępowaćz
kobietami?

Dobrepytanie.Isabelniemiałanajmniejszegopojęcia,czyojcowierozmawiajązsynami
natakie

tematy.Jakbytomiałowyglądać?Ojciecbierzesynanastronęimówi:„Synu,pamiętaj,
że

kobietynależyszanować”?Czymożetobyłobyjużzbytstaromodne?Isabelprzyszłodo
głowy,

żemogłabyzapytaćotoJamiego,którywiedziałdoskonale,jakokazaćkobiecie
szacunek.W

przeciwieństwiedoToby’ego.

Isabeldomyślałasię,żezachowaniemężczyznwzględemkobietjestuwarunkowaneo

wielebardziejzłożonymiczynnikaminaturypsychologicznej.Niemananiewpływu
wiedzao

moralności;jesttoraczejkwestiapewnościsiebieikonsekwencjizachowańseksualnych.

Mężczyznaposiadającychwiejneego,któremubrakpewności,kimnaprawdęjest,będzie

traktowałkobietęjaknarzędziedozapewnieniasobiepoczuciabezpieczeństwa.
Mężczyzna,

którywie,kimjest,iktóryjestpewienwłasnejseksualności,wykażesięwrażliwościąna
uczucia

kobiety,boniebędziemusiałnikomuniczegoudowadniać.

AjednakToby’emuniebrakowałopewnościsiebie.Jejaurabiłaodniegonakilometr.To

wskazywało,że-przynajmniejwjegowypadku-chodziłoocośinnego.Byćmożetym
czymś

byłbrakwyobraźnimoralnej.Moralnośćopierasięprzecieżnaumiejętnościzrozumienia
uczuć

innychludzi.Ktoś,ktonieposiadawyobraźnimoralnej-azdarzająsiętacy-jest
niezdolnydo

empatii.Ból,cierpienie,troskiinnychnieprzemówiąmudoprzekonania,bopoprostunie
jestw

stanieichzauważyć.Takiemyślenieniebyło,rzeczjasna,niczymnowym;jużHume
wysuwał

podobnąkoncepcję,omawiająckwestięwspółczuciaorazznaczenieumiejętności

background image

odczuwania

emocji,którychdoświadczająinni.Ciekawe,pomyślałaIsabel,czymożnabyłobydzisiaj

wytłumaczyćspostrzeżeniaHume’azapomocąpojęciawibracji,będącegodzieckiem
filozofii

NewAge.Niewykluczone,żemówiącowibracjachipolachenergii,udałobysiędziś
wyłożyć

Hume’aludziom,którzywprzeciwnymrazieniemielibypojęciaojegonauce.Byłto
ciekawy

pomysł,alejakwiększośćciekawychpomysłów,niemożliwydozrealizowaniaze
względuna

brakczasu.Tyleksiążekczekałonanapisanie-tylepomysłównaopracowanie-aIsabel
nie

miałaczasu,żebyzająćsięchoćbyjednymznich.

Jejznajomibyliprzekonani,całkowicieniesłuszniezresztą,żeIsabelmaczasna

wszystko.Widzieli,jakżyjekobietaposiadającaniezależneźródładochodu,dużydom
oraz

codziennąpomocpełnoetatowejgosposi,pracującadorywczojakoredaktornaczelny
jakiegoś

małoznanegopisma,gdzieprawdopodobnieniktniegoniłzterminami.Żadenznichnie
potrafił

sobiewyobrazić,żetakaosobamożeniemiećczasu.Coinnegooni,obarczaniwpracy
corazto

nowymiobowiązkami.

Rzeczjasna,żadnazpowyższychrefleksji,choćwszystkiebyłytrafnewodniesieniudo

kwestiimoralnych,wokółktórychobracałosiężycieIsabel,niemiałazastosowaniado
dylematu,

przedjakimwtejchwilistała.Uległszyniskiejpokusieciekawości,Isabeldowiedziałasię
o

Tobymczegoś,oczymCatniemiałazapewnezielonegopojęcia.Musiałaodpowiedzieć
sobie

teraznapytanie,którebrzmiałodobólubanalnie,jakkalkażywcemwyjętazjakiegoś
kącika

porad:Mojanajlepszaprzyjaciółkamachłopaka.Onjązdradza.Jaotymwiem,onanie.
Czy

powinnamjejpowiedzieć?

Problemniebyłnowy,leczbynajmniejniestawałsięprzeztoprostszy.Isabelznalazłasię

jużkiedyś,przedlaty,wpodobnejsytuacjiiwcaleniebyłapewna,czydecyzja,którą

background image

wtedy

podjęła,byławłaściwa.Wgręniewchodziłaniewierność,alechoroba.Człowiek,z
którymprzez

wielelatwspółpracowałaizdążyłasiędośćbliskozaprzyjaźnić,zapadłnaschizofrenię.
Niemógł

jużpracować,alepoddałsięleczeniu,któreprzyniosłopomyślnerezultaty.Pojego
zakończeniu

poznałpewnąkobietęioświadczyłsięjej,aonaprzyjęłaoświadczyny.Ztego,coIsabel

wywnioskowała,takobietabardzochciaławyjśćzamąż,aleniktnigdyniepoprosiłjejo
rękę.

Niewiedziałajednaknicochorobienarzeczonego.Isabelbiłasięzmyślami:powiedzieć
jejczy

nie?Ostatecznienicniepowiedziała,atamtakobieta,terazjużżonajejprzyjaciela,byław
szoku,

kiedywkońcuodkryła,nacocierpimąż.Mimowszystkozniosłatonadpodziwdobrze;

przeprowadzilisięwedwójkędodomunaskrajuBlairgowrie,gdziewiedlicicheżycie
podstałą

opiekąlekarzy.Kobietanigdynieuroniłaanisłowaskarginaswojegomęża,alegdyby
Isabel

powiedziałajejowszystkim,jejwybórbyłbybardziejświadomy.Mogłabyodrzucić

oświadczynyiżyćsamotnie,byćmożeszczęśliwsza.Zdrugiejstrony,znajomyIsabel
zostałby

wtedypozbawionyszczęściaipoczuciabezpieczeństwa,któredajemałżeństwo.

Isabelczęstonadtymrozmyślałaidoszładowniosku,żenieinterwencjabyławtamtym

wypadkuwłaściwymwyjściemzsytuacji.Problemleżałwtym,żeaniskutków
interwencji,ani

nieinterwencjiniesposóbbyłouprzednioprzewidzieć.Prawidłowymrozwiązaniembyło
zatem

trzymaniesięzdalekaodspraw,któreniedotyczyłyjejbezpośrednio.Alewtejsytuacji
takie

myśleniewiodłonamanowce.CatniebyłaprzecieżdlaIsabelosobąobcą,aciotka,bądź
co

bądź,bliskakrewna,machybaprawojąostrzec?Gdybyzaśnaprzykładokazałosię,że
Tobyto

wcalenieToby,tylkojakiśoszust,dożywotniskazaniec,naprzepustce,którynawetw
takim

położeniuknujenowązbrodnię?OdmówićIsabelprawadoostrzeżeniabratanicybyłoby

background image

wtakim

wypadkuabsurdem.Miałabynietylkoprawoprzemówić-miałabyobowiązektouczynić.

Zasiadławsalonikuporannym.Nietkniętakrzyżówkaspoglądałananiączystymi

kratkami,zfiliżanki,wchłodniejszympowietrzuprzeszklonegopokoju,unosiłsię
obłoczekpary.

Zaczęłasięzastanawiać,jakimisłowamimapowiedziećCat,cowidziała.Jednarzecznie
ulegała

wątpliwości:Isabelniemogłazdradzić,ześledziłaToby’ego.Przyznaniesiędotego
byłoby

równoznacznezoskarżeniemjejonieusprawiedliwionewtykanienosawjegosprawy-i
w

sprawyCat.Zatemcałątedemistyfikacjęnależałorozpocząćodkłamstwa,aw
najlepszym

przypadkuodpółprawdy.

„SzłamsobieNelsonStreetiprzypadkiemzobaczyłam…”JakzareagujeCat?Będzieto

dlaniejszok;typowareakcjanawieśćozdradzie.Pierwszywstrząsszybkoprzerodzisię
w

gniew,wymierzonynieprzeciwkotejdrugiej,kimkolwiekbyonabyła,aleprzeciwko
Toby’emu.

Isabelczytałakiedyś,żepowykryciuzdradykobietyzwyklecałąwinąobarczająswojego

partnera,tymczasemmężczyźniwidentycznejsytuacjiprowokująstarcieztymtrzecim,

intruzem.Popuściławodzefantazjiiprzezchwilęwyobrażałasobietęscenę:Toby,
niczego

niepodejrzewający,stajeprzedCat,ciętąjakwszyscydiabli.Zwykłapewnośćsiebieznika
zjego

twarzyniczymzdartadrucianąszczotką,jaskrawyrumieniecbijenapoliczki;winowajca

uświadamiasobie,żeprawdawyszłanajaw.Isabelspodziewałasię,żewnastępnejchwili
Cat

wpadniewszałitobędziekoniecToby’ego.Akilkatygodnipóźniej-kiedyranynie
zdążąsię

jeszczezabliźnić,aleminiejużpotrzebacierpieniawsamotności-dodelikatesówmoże
zajrzeć

JamieizaprosićCatnaobiad.Okażejejnależytewspółczucie,alezaradąIsabel,zachowa

właściwydystansiniebędziesięśpieszyłzwypełnianiememocjonalnejpustkipo
rozstaniu.A

potemsięzobaczy.JeżeliCatmachoćtrochęolejuwgłowie,zrozumie,żeJamienigdy,

background image

przenigdybyjejniezdradził,zaśTobynależydotegogatunkufacetów,którychnajlepiej
unikać.

Ituwłaśniezaczynałysięschody:wbrewwszelkimpobożnymżyczeniom,Cat
prawdopodobnie

wpakujesięznówwidentycznąkabałę,itonierazaniniedwa.Taktojużjestzludźmi.
Na

miejscuniewłaściwegofacetapojawiasięnastępny,wcaleniewłaściwszy.Wydawałosię
to

nieuniknione.Powtarzamywłasnebłędy,ponieważwyborempartnerarządząmechanizmy

niepodległenaszejwoli.IsabelnaczytałasięwystarczającodużoFreuda-orazKleina,
który

byłbytutajbardziejnamiejscudozacytowania-abywiedzieć,żewkwestiiemocjikości
zostają

rzuconewbardzowczesnymwieku,awszystkosprowadzasiędopsychodynamikirelacji

dziecko-rodzice.Żadneracjonalnekalkulacjeniemajątutajzastosowania;zachowanie
człowieka

jestuwarunkowanenajwcześniejszymiwspomnieniami,jużzeżłobka.Niekażdy,rzecz
jasna,był

oddawanydożłobka,aleniechodziłotutajoinstytucję,leczomiejsce-wprzestrzeni
bądźteżw

czasie-gdziekształtowałysięwspomnienia.

11

Tegowieczoru,kiedyIsabelzdążyłajużuznaćminionydzieńzabezpowrotniestracony,

dojejdrzwizadzwoniłNeil,młodzieniec,któregopoznałapodczaswizytywmieszkaniu
przy

WarrenderParkizktórymodbyławtedyniewdzięczną,bezprzedmiotowąrozmowę.
Zjawiłsię

bezzapowiedzi;czystyprzypadekzrządził,żekiedystanąłwfurtce,Isabelakurat
wyglądała

przezoknowswoimgabinecieizobaczyła,jakidzieścieżkądofrontowychdrzwi,
zadzierając

głowę,żebyobjąćwzrokiemcałydom.Wydawałojejsię,żewpewnymmomencie
zwolniłi

jakbysięniecozawahał,alewkońcudotarłnapróg.Kiedyrozległsiędzwonek,Isabel
poszła

otworzyć.

Neilmiałnasobiegarnituribyłpodkrawatem.Jegobuty,lśniące,wypastowaneczarne

background image

oksfordy,odrazuprzyciągnęływzrokIsabel.ZrozmowyzHenwiedziała,żeNeilpracuje
w

sztywniackiejfirmie-itenstrójtopotwierdzał.

-PannaDalhousie?-zapytałNeil,całkiembezpotrzeby,kiedyIsabelotworzyładrzwi.-

Pamiętamniepani,namnadzieję.Poznaliśmysięniedawnounas…

-Pamiętam,oczywiście.PanNeil,prawda?

-Tak.

Zaprosiłagościadośrodka.Zprzedpokojuprzeszlidosalonu.Neilpodziękował

grzecznie,gdyIsabelzaproponowałamudrinkalubherbatę.Nalaławięcsobie
szklaneczkę

sherryiusiadłanaprzeciwkoniego.

-Henmówiła,żejestpanprawnikiem.

-Praktykantem-poprawił.-Zgadzasię.Pracujęwfirmieprawniczej.

-Jakpołowaludziwtymmieście.-Isabeluśmiechnęłasię.

-Faktycznie,czasamimożnaodnieśćtakiewrażenie.

Nachwilęzapadłacisza.Isabelzauważyła,żeNeilsiedzizdłońmiułożonymina

kolanachikurczowozaciśniętymi;takąpozycjętrudnouznaćzaswobodnąirozluźnioną.
Jej

rozmówcabyłspiętyipodenerwowany,taksamojakpodczasichpierwszegospotkania.
Możeto

takicharakter,pomyślała.Zdarzająsięludzieżyjącywciągłymnapięciu,chodzące
sprężyny,z

naturypodejrzliwiwobecwszystkiego,coichotacza.

-Chciałemsięzpaniązobaczyć…-zacząłNeiliumilkł.

-Chciałpan-odparławesołoIsabel.-Tegosięjużdomyśliłam.

Neilspróbowałprzywołaćnatwarzuśmiech,coniezupełniemusięudało.

-Chciałemsięzpaniązobaczyćwtej…wtejsprawie,októrejwtedyrozmawialiśmy.

Obawiamsię,żeniepowiedziałempanicałejprawdy.Niedajemitospokoju.

Isabelspojrzałananiegouważnie.Mięśnietwarzyutrzymywanewciągłymnapięciu

postarzałygo,żłobiącbruzdywokółkącikówjegoust.Dłonienapewnomawilgotne,
pomyślała.

Milczała,czekając,copowiedalej.

-Pytałamniepani…Chciałapaniwiedziećkonkretnie,czywjegożyciuzdarzyłosięcoś

niezwykłego.Pamiętapani?

background image

Isabelskinęłagłową.Zerknęłanatrzymanąwdłoniszklaneczkęsherryiupiłamały

łyczek.Trunekbyłbardzowytrawny,zdaniemToby’ego,przesadniewytrawny.Isabel
kiedyś

poczęstowałagoiusłyszała,żejejsherryjestzbytwytrawnaiwkońcuzgorzknieje.

-Odpowiedziałem,żenic-kontynuowałNeil-atoniebyłaprawda.Zdarzyłosięcoś

takiego.

-Iterazchcemipanotymopowiedzieć?

Neilskinąłgłową.

-Miałemwyrzutysumienia,żewprowadziłempaniąwbłąd.Niewiem,dlaczegoto

zrobiłem.Chybapoprostubyłemzdenerwowany,żeprzyszłapanidonasichciałaotym

rozmawiać.Pomyślałemsobie,żenicpanidotego.

Botoprawda,pomyślałaIsabel,alenieodezwałasięanisłowem.

-Widzipani-powiedziałNeil-cośsięstało.Markpowiedziałmiotym.Był

wystraszony.

Isabelpoczuła,żejejsercezaczynawalićjakmłotem.Miałarację!Cośsięstało.Śmierć

Markaniebyłataka,jakwszyscysądzili.Cośzaniąstało.

Neilrozplótłzaciśniętekurczowopalce.Teraz,kiedyjużzacząłmówić,opadłazniego

odrobinanapięcia,chociażwciążniemożnabyłopowiedzieć,żewyglądana
odprężonego.

-Markpracowałwfirmiezarządzającejfunduszamiinwestycyjnymi,wiepaniotym?-

zapytał.-FirmanazywasięMcDowell’s.Ostatniomocnosięrozrosła.Obsługujecałe
mnóstwo

dużychfunduszyemerytalnychplusjedenalbodwamniejsze.Jestbardzoznana.

-Wiedziałam,żetampracował-odpowiedziałaIsabel.

-Wtakiejpracyczłowiekwidzicodzienniedużopieniędzywruchu.Trzebabyćbardzo

ostrożnym.

-Wierzę.

-Aszczególnietrzebauważać,cosięsamemurobi.Istniejetakzwanyhandelinformacją

służbową.Wiepani,cototakiego?

Isabelodparła,żewyrażenieobiłojejsięouszy,aleniejestdokońcapewna,czydobrze

jerozumie.Czychodzimożeoskupowanieakcjinapodstawiepoufnych,służbowych

informacji?

Neilprzytaknął.

background image

-Mniejwięcejtaktowygląda.Wewłasnejfirmiemożnawejśćwposiadanieinformacji,

którepozwoląprzewidziećkształtowaniesięcenakcji.Jeślinaprzykładwiesię,żejakaś
firma

niedługozostanieprzejęta,możnasięspodziewać,żejejakcjepójdąwgórę.Wtedy
wystarczyje

kupić,zanimwiadomośćsięrozejdzie,izyskmurowany.Prostasprawa.

-Wyobrażamtosobie-powiedziałaIsabel.-Iwyobrażamsobietępokusę.

-Właśnie-przytaknąłNeil.-Pokusajestogromna.Samkiedyśznalazłemsięwtakiej

sytuacji.Uczestniczyłemwsporządzaniuoferty,któramiałabywpływnawartośćakcji
firmyw

niejwymienionej.Wiedziałemotym.Nicprostszegoniżzlecićkomuśkupnoakcjiw
moim

imieniu.Zarobiłbymgrubetysiące.

-Aleniezrobiłpantego?

-Zacośtakiegoidziesiędowięzienia-powiedziałNeil.-Niemażartów.Chodzioto,że

postępującwtensposób,zyskujesięniesprawiedliwąprzewagęnadludźmi,odktórych
kupuje

sięakcje.Wiesięcoś,czegooniniewiedzą.Topodważazasadyrynkowe.

-Chcepanpowiedzieć,żeMarkbyłświadkiemczegośtakiego?

-Tak-odrzekłNeil.-Poszliśmykiedyśdopubuitammipowiedział,żeodkryłwfirmie

handelinformacjąsłużbową.Przysięgał,żejestabsolutniepewnyswojejracjiiżejestw
stanie

przedstawićdowody.Alepotempowiedziałmicośjeszcze.

Isabelodstawiłaswojąsherry.Byłooczywiste,czymtowszystkosięzakończy.Poczuła

sięnieswojo.

-Markbałsię,boludzie,którzyprowadzilitenproceder,dowiedzielisię,żeonich

nakrył.Naglezaczętoodnosićsiędoniegodziwnie,jakbynawetpodejrzliwie.Musiał

wysłuchiwaćdrętwychgadeknatemat,żelojalnośćwobecfirmytoobowiązekkażdego

pracownikaitakdalej.Odebrałtojakozamaskowanągroźbę.

NeilspojrzałnaIsabel.Jegospojrzeniecośmówiło.Co?Czytomiałabyćprośbao

pomoc?Amożewtychoczachodbiłasięjakaśosobistaudręka,smutek,któregoNeilnie
umiał

wyrazićsłowami?

-Towszystko?-zapytała.-Niepowiedziałpanu,ktoznimrozmawiał,odkogowyszłoto

background image

ostrzeżenie?

Neilpokręciłgłową.

-Nie.Mówił,żeniemożetegorozpowiadać.Alejawidziałem,żebyłwystraszony.

Isabelwstałaipodeszładookna,żebyzaciągnąćzasłony.Połytkaninyzsunęłysięz

cichymszelestem,przywodzącymnamyślszeptłagodnejfali,uderzającejopiaszczysty
brzeg.

Neilprzyglądałsięjejzmiejsca,gdziesiedział.PochwiliIsabelwróciłanafotel.

-Niewiem,czegopanodemnieoczekuje-powiedziała.-Czyniemyślałpanotym,żeby

pójśćztymnapolicję?

Gdytylkopadłotopytanie,Neilnatychmiastspiąłsięcały,takjakprzedtem.

-Tegoniemogęzrobić-uciąłkrótko.-Policjancijużkilkarazyzemnąrozmawiali.

Wszystkoprzemilczałem,powiedziałemimtylkoto,copaniprzynaszympierwszym
spotkaniu.

Jeśliterazsięztegowycofam,będzietowyglądałodziwnie.Praktycznierzeczbiorąc,
przyznam

się,żeichokłamałem.

-Aoniniebędązachwyceni.-Isabelpokiwałagłowąwzadumie.-Mogązacząć

podejrzewać,żecośpanprzednimiukrywa,prawda?

Neilzerknąłnanią,ztymsamymdziwnymwyrazemoczucopoprzednio.

-Niemamnicdoukrycia.

-Ależoczywiście,żenie-powiedziałaIsabelszybko,chociażdobrzewiedziała,żeto

nieprawda,żetenczłowiekcośprzedniątai.-Chodzitylkooto,żekiedyrazniepowie
się

prawdy,ludziezaczynająmyśleć,żecośsięzatymmożekryć.

-Nicsięzatymniekryje-zaprotestowałNeil,tymrazempodnoszącgłosoton.-

Milczałem,boocałejtejsprawiewiedziałembardzomało.Moimzdaniem,toniemiało
nic

wspólnegoz…tym,cosięstało.Nieśpieszyłomisiędowielogodzinnychprzesłuchańna
policji.

Chciałem,żebyjużbyłopowszystkim.Łatwiejmibyłotoznieść,kiedytrzymałembuzię
na

kłódkę.

-Czasamitakfaktyczniejestłatwiej-zgodziłasięIsabel-aczasaminie.-Spojrzałana

Neila,aonspuściłwzrok.Naglezrobiłosięjejżaltegoprzeciętnegomłodzieńca,który
nie

background image

odznaczałsięaninadmiernąwrażliwością,aniprzesadnymwyczuciem.Mimowszystko
byłto

człowiek,którystraciłprzyjaciela,kogoś,zkimdzieliłmieszkanie;zcałąpewnościądla
niego

byłotosilniejszeprzeżycieniżdlaniej,którastałasiętylkoświadkiemwypadku.

Przyjrzałamusię.Wyglądałjakktośkompletniebezbronny.Cośwjegowyglądzie

podpowiedziałoIsabeljeszczeinnąhipotezę,innąmożliwość.Byćmożepomiędzynima

Markiembyłocoś,czegoniedostrzegłanapierwszyrzutoka.Przecieżmoglinawetbyć

kochankami.Kogotodzisiajdziwi,pomyślałaIsabel,żeistniejąludziezdolnido
współżyciaz

obiemapłciami?To,żewidziałaNeila,jakwymykałsięzpokojuHen,niemusiało
oznaczać,że

wmieszkaniuprzyWarrenderParknigdyniedochodziłodokombinacjiinnegorodzaju.

-Brakujegopanu,prawda?-zapytałacicho,obserwując,jakiefektwywrąnanimjej

słowa.

Neilodwróciłwzrok,jakbynaglezainteresowałgojedenzobrazówwiszącychnaścianie.

Przezjakiśczasmilczał,ażwreszcieodpowiedział:

-Bardzo.Codziennienanowotodomniedociera.Myślęonimcałyczas.Całyczas.

Odpowiedziałnajejpytanie.Terazniemiałajużwątpliwości.

-Niechpanniestarasięonimzapomnieć-poradziła.-Czasamiludziemówią,żetak

trzeba.Żelepiejzapomniećotych,którychsięstraciło.Aletaknaprawdętoniewarto.

Neilskinąłgłowąiprzezchwilępatrzyłjejwoczy,apotemznówuciekłspojrzeniem.

Isabelwydałosię,żedostrzegławnimcierpienie.

-Dobrzepanzrobił,przychodzącdomnie-powiedziałałagodnie.-Przyznaćsięprzed

kimś,żecośsięzataiło,nigdyniejestłatwo.Dziękujępanu,Neil.

Niechciała,żebytozabrzmiałojaksygnał,żebyjużsobieposzedł,aleontakwłaśnieto

odebrał.Zerwałsię,wyciągającrękęnapożegnanie.Isabelwstałaiuścisnęłajegodłoń.
Drżącą

dłoń,jakzauważyła.

PowyjściuNeilawróciładosaloniku,usiadłanadszklanką,wktórejniezostałajużani

kroplasherry,izaczęłarozmyślaćnadtym,cousłyszałaodswojegogościa.To
niespodziewane

spotkaniewzbudziłowniejniepokójzkilkustronnaraz.Popierwsze,dopieroteraz
zrozumiała,

background image

jakbardzoNeilprzejąłsięśmierciąMarka;byłkompletnierozbityiniepotrafiłdojśćdo
ładuz

własnymiuczuciami.Natoniemogłanicporadzić,bosamNeil,widziałatowyraźnie,nie
był

jeszczewstanierozmawiaćotym,cogognębi.Tylkoczasmógłuleczyćjegorany.O
wiele

bardziejniepokojącebyłyrewelacjeNeilaohandluinformacjamisłużbowymi,którego

dopuszczalisiępracownicyfirmyMcDowell’s.SerceIsabelmówiłojej,żeteraz,kiedyjuż
sięo

wszystkimdowiedziała,niemożezachowaćneutralności,pomimożeosobiścienicjejnie
łączyz

nieuczciwą(amożepoprostupazerną?)firmą.Musiałazainteresowaćsiętąsprawą,
ponieważ

mogłaonamiećzwiązekześmierciąMarka.„ZwiązekześmierciąMarka”.Coto
właściwie

miałoznaczyć?Żezostałzamordowany?PorazpierwszyIsabelpozwoliłasobiena
jednoznaczne

dopuszczenietakiejmożliwości.Teraztegopytanianiemożnajużbyłouniknąć.

CzyMarkzostałwyrzuconyzbalkonu,ponieważzagroziłujawnieniemobciążających

informacjinatematjakiejśosobyzeswojejfirmy?Samamyślotymbyłazbytstraszna,
byw

ogóledopuścićjądosiebie.Światszkockiejfinansjeryuchodziłprzecieżzamonolit
słynącyz

uczciwościzawodowej.Tworzyligoludzie,którzygralirazemwgolfa,bywaliwNew
Club.

Niektórzyznichnależelidostarszyznyprezbiteriańskiegokościołaszkockiego.Isabel
pomyślała

oPauluHoggu,którywjejoczachbyłwzorcowympracownikiemtakiejfirmy:absolutnie

bezpośredni,konwencjonalny(jaksamosobiemówił)człowiek,typbywalcaprywatnych

wystawwgaleriachsztuki.IlubiłEtizabethBlackadder.Tacyludzieniebraliudziałuw

operacjachbędących,jakzwykłosięmawiać,domenąniektórychbankówwłoskichczy
nawet

bardziejluzackichprzedstawicielilondyńskiegoCity.Inieposuwalisiędozbrodni.

Jeślijednakdopuścićnachwilęmożliwość,żekażdyfinansista,nawetnajbardziejna

pozóruczciwy,wie,cotochciwość,ijestwstanienaginaćbranżowereguły(wkońcu
mowanie

okradzieży,leczzaledwieoniewłaściwymposłużeniusięinformacją)-toczytakaosoba,

background image

zagrożonazdemaskowaniem,niebyłabyskłonnauciecsiędodrastycznychśrodków,aby
za

wszelkącenęchronićwłasnąreputację?Winnychkręgach,gdziepanowałyłagodniejsze

obyczaje,ujawnienie,żektośmaczałpalcewjakichśmachlojkach,byłobyzapewnemniej

kompromitujące,zprostejprzyczyny:dookołaprzekrętgoniprzekręt,prawiekażdegow
którymś

momencieżyciaczekaudziałwjakimśprzekręcie,Isabelczytałakiedyś,żenapołudniu
Włoch,

wniektórychczęściachNeapolunaprzykład,oszustwojestczymśnajzupełniej
normalnym,ana

ludziuczciwychpatrzysięjaknadewiantów.Aletutaj,wEdynburgu,perspektywa
wyroku

skazującegonawięzieniewydawałasięniedopomyślenia.Oileżbardziejkuszącą
perspektywą

byłodlawinowajcyzatarciezasobąwszelkichśladów,nawetjeżeliwgręwchodziła
eliminacja

młodegoczłowieka,któryzbytbliskootarłsięoprawdę?

Isabelspojrzałanaaparattelefoniczny.Wiedziała,żewystarczytylkowykręcićnumeri

Jamiezjawisięuniej.Nierazjąprzecieżzapewniał:dzwoń,kiedytylkozechcesz,o
każdejporze

dniainocy.Lubiębywaćuciebie.Naprawdębardzolubię.

Wstałazfotelaipodeszładostolikaztelefonem.JamiemieszkałwokolicyStockbridge,

naSaxe-CoburgStreet.Dzieliłmieszkanieztrzemainnymiosobami.Isabelodwiedziłago

kiedyś,jedenraz,kiedyJamiebyłjeszczezCat;podjąłjewtedyobiadem.Mieszkanie
byłoduże

ipełnezakamarków,wysokie,zkamiennąpodłogąwprzedpokojuiwkuchni.Należało
do

Jamiego;rodzicekupilimujejeszczewjegoczasachstudenckich.Współmieszkańcybyli
zatem

jednocześniejegolokatorami.JakowłaścicielJamiezajmowałdwapokoje:sypialnięi
pokójdo

muzyki,gdzieudzielałlekcji,albowiempoukończeniuakademiimuzycznejzarabiałna
życie,

uczącgrynafagocie.Uczniówmuniebrakowało,dorabiałzaśsobiekoncertamiz
zespołem

muzykikameralnejorazokazjonalnymiwystępamijakofagocistaorkiestrySzkockiej
Opery

background image

Narodowej.ZdaniemIsabel,Jamieprowadziłidealneżycie,aCat,myślała,idealnie

wpasowałabysięwtenobraz.OczywiścieCatzapatrywałasięnatęsprawęzupełnie
inaczej,aw

dodatkuIsabelżywiłapoważneobawy,żeopiniabratanicypozostanieniewzruszona.

Kiedyzadzwoniła,Jamieakuratmiałlekcję;obiecałoddzwonićwciągupółgodziny.

Czekającnajegotelefon,Isabelposzładokuchniizrobiłasobiekanapkę;niemiałajakoś
apetytu

nakonkretnyposiłek.Skończywszyjeść,wróciładosalonuizasiadłaprzytelefonie.

Tak,Jamiemiałczas.Jegoostatnidzisiejszyuczeń,ogromnieutalentowany

piętnastolatek,grałnalekcjiprzepięknie,ateraz,kiedychłopiecpożegnałsięjużiposzedł
do

domu,Jamieniemógłbywymarzyćsobielepszejrozrywkiniżspacerpomieściei
odwiedzinyu

Isabel.Tak,zchęciąwypijezniądrinka,apotemmożetrochęmuzyki?

-Nietymrazem-powiedziałaIsabel.-Przykromi.Niemamnastroju.Chcęztobą

porozmawiać.

Jamiewyczułjejniepokójiplanowanyspacernatychmiastzostałzastąpionyautobusem

jakoszybszymśrodkiemlokomocji.

-Wszystkowporządku?-zapytał.

-Tak-odrzekłaIsabel-alemuszęsięztobąnaradzićnadpewnąsprawą.Opowiemci

wszystko,kiedyprzyjdziesz.

Autobusy,naktóreGracenarzekała,jaktylkomogła,przyjechałypunktualnie.Nieminęło

dwadzieściaminutiJamiesiedziałjużwkuchni,aIsabelzabierałasiędoprzyrządzania
omletu,

którymzamierzałagopoczęstować.Przyniosłateżbutelkęwinazpiwnicyinalałapo
kieliszku

dlaniegoidlasiebie.NastępniezaczęłaopowiadaćoswojejwizyciewmieszkaniuMarka
io

rozmowiezHeniNeilem.Jamiesłuchałzkamiennymwyrazemtwarzy,akiedyIsabel
przeszła

dodzisiejszejwizytyNeila,wjegooczachdostrzegłaniepokójitroskę.

-Isabel-powiedział,kiedyumilkła.-Wiesz,coterazpowiem,prawda?

-Żeniepowinnamwtykaćnosawnieswojesprawy?

-Otóżto.-Zawiesiłgłos.-Aleznamcięnieoddziś-podjął-Iwiem,żemnienie

background image

posłuchasz.Wiecmożetegoniepowiem.

-Todobrze.

-Chociażtakwłaśnieuważam.

-Jasne.

Jamieskrzywiłsię.

-Cowtakimrazierobimy?

-Potowłaśniecięzaprosiłam-oświadczyłaIsabel,dolewającmuwina.-Muszęto

wszystkozkimśobgadać.

OpowiadającJamiemu,cozaszło,smażyłajednocześnieomlet.Terazbyłjużgotowy.

Isabelzsunęłagozpatelninatalerz,którypostawiłauprzednionaskrajukuchenki,żeby
się

ogrzał.

-Kurki-oznajmiła.-Zichdodatkiemomletprzestajebyćzwykłymomletem.

Jamiespojrzałzwdzięcznościąnasolidnychrozmiarówkrągciastaisałatkę.

-Zawszerobiszdlamniejedzenie-zauważył.-Ajadlaciebienigdy.Anirazu.

-Jesteśmężczyzną-powiedziałaIsabelrzeczowym,obojętnymtonem.-Niemyśliszo

takichrzeczach.

Ledwieskończyłatomówić,dotarłodoniej,żezachowałasięnieuprzejmiei

niewłaściwie.MogłabysiętakodezwaćdoToby’ego,zresztąniebezpodstawnie,bonie
chciało

jejsię,wierzyć,żebyTobyzrobiłkiedyśdlakogośchoćbykanapkę,alewstosunkudo
Jamiego

takiesłowabyłykrzywdzące.

-Przepraszam-dodałaszybkoIsabel.-Takmisiętylkopowiedziało.Wcaletaknie

myślę.

Jamieodłożyłnóżiwidelec.Wbiłwzrokwomlet.Zoczutrysnęłymułzy.

12

-Och,Jamie.Straszniecięprzepraszam.Jakmogłampalnąćcośtakiego!Niemiałam

pojęcia,żety…

Jamiepotrząsnąłenergiczniegłową.Nieszlochałnagłos,alełzywciążmuleciały.

-Nie,nie-powiedział,wycierającoczychusteczką.-Towcalenieto,comyślisz.Tonie

przezto,copowiedziałaś.Wogólenieotochodzi.

Isabelwestchnęłazulgą.UdałosięjejnieobrazićJamiego,alecowtakimrazie

background image

spowodowałotenniespodziewanywybuchemocji?

Jamiewziąłdorękinóżiwidelec,zabierającsiędokrojeniaomletu,alepochwiliodłożył

sztućcezpowrotem.

-Totasałatka-powiedział.-Zsurowącebulą.Mojeoczysąbardzowrażliwenacebulę.

Niemogęsięnawetdoniejzbliżać.

Isabelwybuchnęłaśmiechem.

-DziękiBogu.Jużmyślałam,żenaprawdęsięrozpłakałeśiżetowszystkomojawina,bo

ciębezmyślnieuraziłam.-Zabrałamutalerzsprzednosaisprzątnęłazniegocałąsałatkę,
po

czympostawiłagozpowrotemnastole.-Proszę.Samomlet.Takjakchciałanatura.Bez

żadnychdodatków.

-Idealnie-kiwnąłgłowąJamie.-Przepraszamzamojezachowanie.Tochybaunas

dziedziczne.Mojamamamiaładokładnietosamoijejkuzynkateż.Jesteśmyuczulenina
surową

cebulę.

-Ajaprzezchwilęmyślałam,żeprzypomniałacisięCat…itenobiad,któryugotowałeś

dlanas,kiedybyłyśmyuciebie,naSaxe-CoburgStreet.

ZtwarzyJamiegoznikłuśmiech.

-Pamiętam-powiedziałmelancholijnymgłosem.

IsabelwcaleniechciaławspominaćoCat,alebyłojużzapóźno.Wiedziała,jakiepytanie

terazpadnie.Jamiezawszepytałjąoto,kiedytylkosięwidzieli.

-AjaksięmiewaCat?-zagadnął,takjaksięspodziewała.-Cotamuniej?

Isabelsięgnęłapokieliszekidolałasobiewina.Posherry,którąwypiłapodczasspotkania

zNeilem,niezamierzałajużpićniczegowięcejtegowieczoru,alekameralnakuchenna

atmosferawpołączeniuzdrożdżowymaromatemgrzybów,którydrażniłjejnozdrza,
zrobiły

swoje:kolejnyobjawakrazji,słabościwoli.Isabelwiedziała,żesiedzącwkuchniz
Jamiemi

popijającwino,poczujesiębezpieczna.Byłapewna,żepoprawijejtonastrój.

-Cat-odparła-miewasiętak,jakzwykle.Urwaniegłowywsklepie.Życie,któretoczy

siędalej.-Urwała,kiedydotarłodoniej,jakiebanałyplecie.Alezdrugiejstrony,co
miała

powiedzieć?JużsamopytanieJamiegobyłojakzagadnięcieprzyjaciela,couniego
słychać.W

background image

takimwypadkupytającyspodziewasięusłyszećtylkojedno:uspokajającezapewnienie,
że

wszystkojestwnajlepszymporządku.Otym,jakjestnaprawdę(oilestanfaktyczny
odbiegaod

zapewnieńonajlepszymporządku),byćmożeprzyjdzieczaswspomniećpóźniej,w
dalszym

ciągurozmowy.Stoickispokójnajpierw,prawdapotem-takmożnabywyrazićtęzasadę.

-Atenfacet,zktórymsięspotyka?-zapytałJamiecicho.-TenToby.Poznałaśgo?Cat

przyprowadzagodociebie?

-Widziałamgoniedawno-odparłaIsabel.-Alenietutaj.

Jamiesięgnąłposzklankę,marszczącbrwi,jakbyszukałwłaściwychstów,żeby

sformułowaćpytanie,którechciałzadać.

-Agdzie?

-Namieście-odrzekłaIsabelszybko,mającnadziejępołożyćkrestemuprzesłuchaniu.

Nieudałosię.

-Był…Bylirazem?

-Nie-odparłaIsabel.-Szedłsam.-Sam,aledokogoś,dodaławmyślach.

Jamiewytrzeszczyłnaniąoczy.

-Icorobił?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Widzę,żebardzocięciekawitenczłowiek-powiedziała.-Obawiamsięjednak,żenie

mawnimabsolutnienicinteresującego.-Spodziewałasię,żeusłyszawszytakie
oświadczenie,

Jamieporzuciwszelkiewątpliwościcodotego,czyjąstronętrzymaIsabel,arozmowa
ruszyz

martwegopunktu.Niestety,jejsłowamiaływprostprzeciwnyskutek;Jamiepotraktował
jejako

wstępdodalszejdyskusjinatematToby’ego.

-Wtakimrazieopowiedz,corobił.

-Szedłsobie.Ityle.Spacerowałpoulicy…wtychswoichsztruksachkoloru

rozgniecionychtruskawek.-Tenostatnifragmentopisubyłzgołaniepotrzebny.Isabel

natychmiastpożałowałaswojegosarkazmu.Tojużdruganieprzyjemnauwagatego
wieczoru,

pomyślała.Najpierwniezasłużonaironia,żenibymężczyźninigdynierobiąjedzenia,a
terazten

background image

żałosnykomentarznatematspodniToby’ego.Jakietołatwe,przerażającołatwe,
osiągnąwszy

wiekśredni,zamienićsięwstarąpannęoniewyparzonymjęzyku.Trzebasięprzedtym
bronić.Z

tąwłaśniemyśląIsabeldodała:-Takietruskawkowesztruksytowsumiefajnarzecz.A
Cat

pewnie…

Iznówugryzłasięwjęzyk.Chciałapowiedzieć,żeCatpodobająsięsztruksywkolorze

rozgniecionychtruskawek,aletobybyłonietaktowne.Boczytakauwaganie
sugerowałaby,że

JamieijegospodnieniewytrzymująporównaniazTobymijegogarderobą?Pozwoliła
sobie

zerknąćukradkiemnaspodnieJamiego.Niezwróciłananiedotąduwagi,głównie
dlatego,żew

postaciichwłaścicielainteresowałyjąraczejjegotwarzigłos,awłaściwiecałajego
osoba.Ito

właśniestanowiłoróżnicępomiędzyTobymaJamiem.Tobyniemógłpodobaćsięw
całości,

jakoosoba(chybażeludziomreprezentującymtensamniewłaściwytyposobowości);
możnago

byłolubićwyłączniezawygląd.Nowłaśnie,pomyślałaIsabel,wtymrzecz.Tobyto
rekwizyt

seksualnywtruskawkowychsztruksach,nicwięcej.NatomiastJamie,jegocałkowite

przeciwieństwo,był…piękny,trzebaprzyznać.Miałwydatnekościpoliczkowe,idealnie
gładką

skórę,ajegogłos,tencudownygłos,naktóregodźwięksercetopniejejakwosk…Isabel
zaczęła

siętakżezastanawiać,jakimkochankiembyłbykażdyznich.Toby-prężnyienergiczny,

natomiastJamie-spokojny,czuły,delikatny,zupełniejakkobieta,comogłostanowić
pewien

problem,alezrodzajutych,naktóreniemożnawzasadzienicporadzić.Przezjedną
chwilęw

głowieIsabelbłysnęłaabsolutnieniedozwolonamyśl:„Mogłabymgowszystkiego
nauczyć”.

Natychmiastjednakprzywołałasiędoporządku.Takiemyślibyłyrównienaganne,jak

wyobrażaniesobieludziginącychpodlawiną.Lawina.Huk.Szalonykołowrótkoloru

rozgniecionychtruskawek.Pędzącaścianaśnieżnejbieli,apotemcisza,pierwotna,

background image

nadprzyrodzonacisza.

-Rozmawiałaśznim?-chciałwiedziećJamie.

Isabelotrząsnęłasięzeswoichmyśli.

-Zkim?

-Z…Tobym.-Wymówienietegoimieniakosztowałogosporowysiłku,tobyłowidać.

-Nie.-Isabelpotrząsnęłagłową.-Tylkogowidziałam.-To,rzeczjasna,byłapółprawda,

apomiędzypółprawdąakłamstwemjestpewnaróżnica,leczznowunieażtakwielka.
Isabel

osobiścienapisałakiedyśnatentematkrótkiesej,jakokomentarzdoświeżowydanej
monografii

SisseliBokzatytułowanej„Kłamanie”.Zpoczątkuzamierzałaobstawaćprzyszerokim
ujęciu

problemu:żeczłowiekmaobowiązekodpowiadaćnakażdepytaniezgodniezprawdą,nie
tając

faktów,któremogłybyukazaćcałąsprawęwinnymświetle.Ponamyślezajęłajednak
nieco

odmiennestanowisko:nieporzucającopinii,żenapytanianależyodpowiadaćzgodniez
prawdą,

uznała,żeobowiązekgruntownegoprzedstawieniawszystkichfaktówistniejetylko
wtedy,gdyz

jakichśrozsądnychpowodówniemożnapostąpićinaczej.Ktoś,ktozadajenam
mimochodem

jakieśpytanie,awdodatkuniemażadnychprawdotego,byśmyudzielilimuinformacji,
nie

możesięspodziewać,żeujawnimymuwszystko,cowiemy.

-Rumieniszsię-zauważyłJamie.-Cośprzedemnąukrywasz.

Notokoniec,pomyślałaIsabel.Potężnygmachfilozoficznejdebaty,roztrząsającej

subtelneniuanseprawdomówności,ległwgruzach,wysadzonyprzezprostąorganiczną
reakcję.

„Ktosięrumieni,macośnasumieniu”,SisselaBokużywałasformułowańbardziej

wyrafinowanych,leczwcaleniebardziejprzeztoprawdziwych.Wielkiesprawy,
wszystkiecodo

jednej,sprowadzałysięostateczniedoprostychfaktówżyciacodziennegoorazdo
banalnych

metafor-aksjomatówludzkiegożycia.Podstawowezałożenie,naktórymopierasię

międzynarodowysystemekonomiczny:„Znalezione-niekradzione”.Niepewność

background image

przyszłości:

„Postawnogęnaszczelinie,ajużpechcięnieominie”-Isabelwdzieciństwiewierzyław
to

background image

świecieikiedywychodziłazeswojąnianią,PersieMcPherson,naspacer,zawsze
starannie

omijaławszystkieszczelinypomiędzypłytamichodnikowymi.

-Rumienięsię-oznajmiła-boniepowiedziałamcicałejprawdy.Przepraszamzato.Nie

chciałammówićotym,cotamwtedyrobiłam,bobyłomiwstyd,apozatym…-Urwała,

zawahawszysięnagle.Byłjeszczeinnypowód,żebyniewtajemniczaćJamiegowjej
odkrycie,

aleIsabelczułajuż,żewkroczyłanaścieżkęwiodącądoujawnieniaprawdy;będzie
musiała

powiedziećJamiemuwszystko.Jeżeliterazcośprzemilczy,onzpewnościątowyczujei
dojdzie

downiosku,żeIsabelmunieufa.Ategosobienieżyczyła.CzyufałaJamiemu?Tak.

Oczywiście,żetak.Ktośtakijakon,młody,schludnieostrzyżonynajeżaiobdarzony
takim

głosem,musibyćgodnyzaufania.LudziomwtypieJamiegomożnaufać.Ludziom
pokroju

Toby’ego-nie.

Pochwiliznówzaczęłamówić.Jamieobserwowałjąbacznie.

-…apozatymjestpewnarzecz,októrejniechcę,żebyświedział.Niedlatego,żecinie

ufam.Ufamci.Poprostuchodzioto,żetonienaszasprawa.Widziałamcoś,nacoanija,
anity

niemożemynicporadzić,pomyślałamwięc,żeniemapotrzebymówićciotym.

-Cowidziałaś?-ożywiłsięJamie.-Terazjużmusiszmipowiedzieć.Niemożesztego

takzostawić.

Isabelskinęłagłową.Coracja,toracja.Niemogłazamilknąćteraz,wsamymśrodku

sprawy.

-ZobaczyłamToby’egozautobusu-zaczęła-naDundasStreet.Postanowiłamiśćza

nim.Proszęcię,niepytajtylko,dlaczegotozrobiłam,boniewiem,czyjestemwstanieci
tow

przekonującysposóbwyjaśnić.Czasamiczłowiekrobicośgłupiegoiniewiedlaczego.
Byłotak,

jakmówię:postanowiłamiśćzanim.

SkręciłwNorthumberlandStreet,apotemdoszliśmydoNelsonStreet.Tamprzeszedłna

drugąstronęulicyizadzwoniłdodrzwijednegozmieszkańnaparterze.Otworzyłamu
jakaś

background image

dziewczyna.Objąłjąnapowitanie-ichuściskwydałmisięczuły-apotemzamknęli
drzwi.Ito

bybyłonatyle.

Jamiespojrzałnanią.Milczałprzezchwilę,apotem,bardzopowoli,podniósłswój

kieliszekipociągnąłłykwina.Isabelobserwowałajegosmukłedłonie;widziała,jakprzez
jeden

krótkimomentwoczachJamiegoodbijasięrefleksświatławszklekieliszka.

-Siostra-powiedziałcicho.-NaNelsonStreetmieszkasiostraToby’ego.Nawetją

kiedyśpoznałem.Znajomaznajomego.

Isabelzamarła,jakbyprzyrosładokrzesła.Tegosięniespodziewała.

-Aha-odezwałasięwreszcie.Apotemdodała:-Aha.

13

-Tak-powiedziałJamie.-NaNelsonStreetmieszkasiostraToby’ego.Pracujerazemz

moimznajomymwfirmieobrotunieruchomościami,nawetnatakimsamymstanowisku,
oboje

zajmująsiępomiarami.Nie,tonietacy,couganiająsiępopolachzteodolitem.Pracują
jako

taksatorzy.-Jamieroześmiałsięnagle.-Atobiesięzdawało,żewyszpiegowałaś,jak
Toby

zdradzaswojądziewczynę!Ha!Żałuję,żecisięnieudało,aleniestety.Będzieszmiała
nauczkę,

żebynieszpiegowaćludzi.

Isabelotrząsnęłasięjużzpierwszegoszokuiodzyskałapanowanienadsobąnatyle,żeby

pozwolićsobienaautoironię.

-Żałuj,żemnieniewidziałeś-parsknęła-jaksięczaiłamzasamochodemdostawczym.

Jamiesięuśmiechnął.

-Tomusiałbyćwidok!Szkodatylko,żewsumiecałaakcjaposzłanamarne.

-Alewkażdymraziemiałamniezłyubaw-powiedziałaIsabel.-Idostałamnauczkę.

Wiemjużteraz,cotoznaczybyćwścibską,podejrzliwąjędzą.

-Niemyśltakosobie-zaprotestowałJamie.-Wcaleniejesteśpodejrzliwa.Absolutnie

nieodbiegaszwtymwzględzieodprzeciętnej.

-Miłomi,żetakmówisz-powiedziałaIsabel-alemamtonywad,takjakwszyscy.Całe

tony.

Jamieznówwziąłdorękikieliszek.

background image

-Tajegosiostratocałkiemmiłaosoba-poinformowałIsabel.-Poznałemjąkilka

miesięcytemunaimprezieuRodericka,totenmójznajomymierniczy.Towarzystwo
raczejniez

mojejparafii,alezabawabyłaprzednia.Atadziewczyna-bardzofajna.Nieziemsko
atrakcyjna.

Bardzowysoka,blondynka.Typmodelki.

Isabelnieskomentowała.ZamknęłaoczyiwróciłamyśląnaNelsonStreet.Zobaczyła

siebiechowającąsięzasamochodemdostawczymnarogu,obserwującąToby’egou
drzwi,które

pochwilistanęłyotworem.Widziałatowszystkocałkiemwyraźnie,bopamięćwzrokową

zawszemiaładobrąipotrafiłaodtworzyćwgłowiewieleszczegółów.Tęscenkętakże
pamiętała

dokładnie:naprogustanęładziewczyna.Niemogłabyćwysoka,bożebyjąobjąć,Toby
musiał

sięprzygarbićiniebyłateżblondynką.Jejwłosybyłyciemne,codotegoIsabelniemiała

wątpliwości.Czarnealbobrązowe.Nieblond.

Otworzyłaoczy.

-Toniebyłajegosiostra-oznajmiła.-Tobyłktośinny.

Jamieniepowiedziałanisłowa.Isabelwiedziała,żeonbijesięwtejchwilizmyślami:z

jednejstronywzburzeniealbonawetgniew,żeCatzostałaoszukana,zdrugiej-
zadowolenie,że

nadarzasięszansanazdemaskowanierywala.Napewnomyślałtakże,boIsabelmyślała
tosamo,

żeskorojużzdarzyłosięto,cosięzdarzyło,toterazonbędziemógłzająćmiejsce
Toby’egou

bokuCat.Alezichdwojgaprzynajmniejonazdawałasobiesprawę,żetoniebędzietakie
proste;

Jamieraczejuważał,żewprostprzeciwnie,ipatrzyłwprzyszłośćzoptymizmem.Isabel

zdecydowałasięprzejąćinicjatywę.

-Onaniemożedowiedziećsięotymodciebie-powiedziała.-Gdybyśtotyją

poinformował,cosiędzieje,jejgniewobróciłbysięprzeciwkotobie.Nawetgdybyci
uwierzyła,

cowcaleniejesttakiepewne,zadziałastarazasada:zabićposłańca,któryprzyniósłzłe
wieści.

Gwarantujęci,żepożałowałbyśtego.

-AleCatpowinnasiędowiedzieć-zaprotestowałJamie.-To…tooburzające,żeten

background image

człowiekmakogośnaboku.Onapowinnaotymwiedzieć.Musimytodlaniejzrobić.

-Sątakierzeczy,któreczłowiekmusiodkryćsam-oświadczyłaIsabel.-Ludziomtrzeba

pozwolićpopełniaćbłędynawłasnąrękę.

-Jeślichodziomnie,toniezgadzamsięztym-odparowałJamie.-Sprawajestprosta:

tenfacettoskończonebydlę.Myotymwiemy,aonanie.Musimyjejpowiedzieć.

-Alechodziwłaśnieoto,żejeślitakpostąpimy,toosiągniemytylkotyle,żeonawpadnie

wszał.Nierozumiesztego?Nawetjeżeliosobiściesięprzekona,żepowiedzieliśmyjej
prawdę,

toitakbędzienanaszła,żejejtozrobiliśmy.Niechcę,żebyona…Żebyskreśliłacięraz
na

zawsze.Ataksięstanie,jeżelizrobiszto,cochceszzrobić.

Jamierozważyłjejsłowa.Dowiedziałsięwłaśnie,żeIsabelchciała,żebywróciłdoCat.

Nigdynieprzyznałamusiędotegotakotwarcie,aleterazsprawawyszłanajaw.Cały
czasmiał

nadzieję,żeIsabelmusprzyja,iproszę-niezawiódłsię.

-Dzięki-powiedział.-Rozumiem,comasznamyśli.-Urwałizamyśliłsię.-Ale

dlaczegosądzisz-podjął-żeonjązdradza?Jeżelipodobamusiętamtadziewczyna-to
pewnie

jestwspółlokatorkajegosiostry-toprzecieżnicniestoinaprzeszkodzie,żebydoniej
odszedł.

DlaczegomiałbytraktowaćCatwtakisposób?

-Niedomyślaszsię,ocomuchodzi?-zapytałaIsabel.

-Nie.Możepoprostunieogarniamtejsytuacji.

-Cattobogatadziewczyna-wyjaśniłaIsabel.-Mawłasnyinteres,inietylko.Posiada

oprócztegocałkiemsporo,jakcibyćmożewiadomo.Gdybytobiezależałona
pieniądzach-a

Toby’emuzależy,mamwrażenie-chętniebyśpołożyłłapęprzynajmniejnaczęścijej
majątku.

Jamieosłupiał.

-Chceszpowiedzieć,żeonjestzniądlapieniędzy?

Isabelskinęłagłową.

-Znałamkilkatakichprzypadków.Widziałam,jakludziebiorąślubdlapieniędzy,a

potemimsięzdaje,żemogąszaleć,jakimwduszygra.Siedząnaforsieiczująsię
bezpieczni,a

zaplecamimężaczyżonyitakrobiąswoje.Towcalenienależydorzadkości.Pomyślo

background image

tych

dziewczynach,którewychodzązabogatychstarszychfacetów.Uważasz,żeoneżyjąjak
w

klasztorze?

-Raczejnie-przyznałJamie.

-Saniwidzisz.Rzeczjasna,totylkojednamożliwość.RówniedobrzeTobymożebyćpo

prostuamatoremskakaniazkwiatkanakwiatek.Możliwe,żeszczerzelubiCat,aleinne
kobiety

teżmusiępodobają.Niebyłobywtymnicdziwnego.

IsabeldolałaJamiemuwina.Butelkaopróżniałasięwdosyćszybkimtempie,aletoze

względunaemocjedzisiejszegowieczoru.Winobyłowielcepomocnymrekwizytem.W
lodówce

nawszelkiwypadekchłodziłasięjeszczejednabutelka,napóźniej,gdybyzaszła
potrzeba.Mogę

pić,dopókibędęnadsobąpanować,powiedziałasobieIsabel.Dopókibędęnatyle
trzeźwa,żeby

niewypaplaćJamiemu,żeprawdęmówiąc,tosamajużsięprawiewnimzakochałami
marzę

tylkootym,żebyucałowaćtojegopiękniesklepioneczoło,zanurzyćpalcewjego
bujnych,

gęstychwłosachiprzytulićgodosiebie.

RankiemnastępnegodniaGraceprzyszłatrochęwcześniej.Rozejrzałasięipomyślała

tak:dwakieliszki,jednapustaflaszeczka.Zajrzawszydolodówki,zobaczyładopołowy

opróżnioną,zakorkowanąbutelkę.Półtorej,poprawiłasięwmyśli.Otworzyłazmywarkę
do

naczyńiznalazławniejtalerzpoomlecie,nóżiwidelec;tojejpowiedziało,żewdomu
był

Jamie.Isabelzawszerobiładlaniegoomletnakolację.Gracebyłazadowolonaztego
odkrycia.

LubiłaJamiegoiorientowałasię,cozaszłopomiędzynimaCat.Przejrzałatakżezamysły
Isabeli

domyśliłasię,żejejpracodawczynikombinuje,jakbytudoprowadzićdoponownego
zejściasię

bratanicyzjejulubieńcem.Nicztego.Rzadkokiedyudajesięwtensposóbnanowo
połączyć

rozbitąparę.Kiedyjużsiękogośzostawiło,toniepoto,żebywracać.Takprzynajmniej

background image

wynikałozżyciowychdoświadczeńGrace.Nieczęstozdarzałojejsięprzywrócićdołask
osobę,

którąjużrazspisałanastraty.

Nastawiłaekspresdokawy,spodziewającsię,żepanidomuniedługozejdziedokuchni.

Gracewiedziała,żeIsabellubi,kiedyporannakawajużnaniączeka.Roznosicielgazet
przyniósł

„Scotsmana”.Gracepodniosłagozmozaikowejpodłogiwprzedpokoju,gdzieleżałpod
szparą

nalisty,izabraładokuchni.Położyłagazetęnastole,pierwsząstronądogóry.Sypiąc
kawędo

ekspresu,zerknęłananagłówki.PolitykzGlasgow,podejrzanyooszustwo,został
wezwanydo

złożeniarezygnacji(inicdziwnego,pomyślałaGrace,doprawdynicdziwnego).Zaś
poniżej

widniałozdjęciepewnegoznanegoczłowieka,októrymIsabelwyrażałasięper
„krzykacz”.

Pisano,żeupadłnaglenaprzejściuulicznymnaPrincesStreetiodwiezionogonasygnale
do

Infirmary.Gracezaczęłaczytaćartykuł:początkowopodejrzewanozawał,alesercebyło
w

porządku,najdziwniejszezaśokazałosięto,żecałybokpacjentabyłpęknięty,jakby
rozerwany.

Naszczęściewprawnychirurgzszyłranęwtempieekspresowym.Chorypowróciłdo
zdrowia,

aledowiadomościpublicznejprzedostałasiępostawionawszpitaludiagnoza:„Pękł,bo
wciąż

chodziłnadęty”.

Graceażodłożyłałyżkędokawy.Coto,tonie.Niemożliwe.Wzięłagazetę,obejrzałają

dokładnie,ażwkońcudostrzegładatę.Pierwszykwietnia.Uśmiechnęłasię.„Scotsman”
teżlubi

pożartować-aletrafiacelnie,celnie…

14

Pomimożewypiłtrzykieliszkiwina,aIsabelwidziałajużdnowswoimdrugim.Jamiez

początkuwcaleniebyłprzekonanycodopropozycji,którąmuzłożyła.Urobiłagosobie
jednak,

powtarzająckusząco,żewartochoćbyspróbować.

Aleczegospróbować?PorozmawiaćzPaulemHoggiem,rzeczjasna.Rozmowaznim

background image

byłapierwszymkrokiemdowyjaśnieniasprawyMarkaFrasera:coodkryłwswojejfirmie
ikogo

natymczymśnakrył.Siedzącwkuchninadpustymtalerzempoomleciezkurkami,Jamie

uważniesłuchałrelacjiIsabelzjejrozmowyzNeilemorazwyjaśnień,żeteraz,wobliczu
takich

rewelacji,niemożepozostaćobojętna.Chciałazabraćsiędotejsprawy,aleniew
pojedynkę.We

dwoje,powiedziała,będziebezpieczniej;nadnaturąniebezpieczeństwanieuznałaza
celowesię

rozwodzić.

WreszcieJamieuległ.

-Skoronalegasz-powiedział-skoronaprawdęnalegasz,topójdętamztobą.Alezrobię

totylkodlatego,żeniechcę,żebyśporywałasięnatosama.Bynajmniejniedlatego,że
podoba

misiętenpomysł.

PrzednocąJamiewróciłdosiebie.Przypożegnaniuumówilisię,żeIsabelzadzwonido

niegowciągunajbliższychkilkudni,żebyustalić,wjakisposóbumówiąsięzPaulem
Hoggiem

naspotkanie.Tyledobrego,żeIsabelpoznałagoosobiście;wydawałosięuzasadnione,że
może

chciećsięznimspotkać.Leczszczegółyprzedsięwzięciaikonkretnypretekstdo
spotkania

pozostałynaraziedoustalenia.

LedwiezaJamiemzamknęłysiędrzwi,wgłowieIsabelnaglezaświtałpomysł.Byłontak

doskonały,żemiałaochotęwybiec,dogonićJamiegoiwszystkomuopowiedzieć.
Powstrzymała

sięjednak.Niebyłojeszczewcaletakpóźno;otejporzewielujejsąsiadówzwykło
wychodzićz

psaminawieczornyspacer.Isabelniemiałanajmniejszejochoty,żebyktośzobaczyłją,
jak

biegniepoulicyzamłodymmężczyzną(bo,niedajBoże,mógłbyjeszczepomyśleć-w
sensie

metaforycznym-żeIsabelnacodzieńuganiasiępoulicachzamłodymimężczyznami).
Niktby

niechciał,żebywidzianogowtakiejsytuacji-tochybaDorothyParker*[DorothyParker
(1893-

background image

1967)-amerykańskapisarka,poetkaikrytyk,znanazciętegopióra(przyp.tłum,).]kiedyś

powiedziała,żenieżyczyłabysobie,żebyprzyłapanojąnawłażeniuoknemdocudzego
pokoju,

wiszącąnaparapecie.Isabeluśmiechnęłasięnamyślotym.Cojątakśmieszyłowtym
zdaniu?

Niełatwotowyjaśnić,poprostubyłozabawneijuż.Możechodziłooto,żektoś,kto
nigdyw

życiuniewszedłbyoknemdoczyjegośpokoju,dopuszczatakąmożliwość.Nodobrze,ale

dlaczegotomabyćtakieśmieszne?Isabelskłonnabyłasądzić,żeodpowiedźnato
pytanienie

istnieje,taksamojakniepotrafiławyjaśnić,dlaczegotakbardzojąkiedyśrozbawiła
pewna

wypowiedźprofesorDomenikiLegge,wielkiejspecjalistkiwdziedziniehistoriiokresu

anglonormandzkiego.NajednymzwykładówprofesorLeggepowiedziałatak:„Musimy

pamiętać,żejeżelichodziowydmuchiwanienosa,toówczesnaarystokracjamiaławtym

względziezupełnieinneobyczajeniżmyobecnie,ztejprostejprzyczyny,żeniebyło

chusteczek”.Natesłowacałaaulajakjedenmążryknęłaśmiechem;Isabelpodziśdzień
bawiło

todołez.Ajednakpozastanowieniusięniebyłowtymnaprawdęnicśmiesznego.
Konieczność

obywaniasiębezchusteczekdonosatopoważnasprawa,przyziemna,alemimowszystko

poważna.Jakwtakimrazieradzilisobieciarystokraci?Wszystkowskazywałonato,że

używali…słomy.Ohyda!Wstrętna,drapiącaohyda!No,aleskoronobilowiemusieli
ratowaćsię

słomą,tocopozostawałoniższymwarstwomspołeczeństwa?Odpowiedźbyłarównie
prosta,co

obrazowa:otóżcibiedniludziedmuchaliwpalce.Dotejporyjeszczewielutakrobi.
Isabelsama

widziałakiedyśpodobnąscenkęrodzajową-ale,oczywiście,niewEdynburgu.

Pomysł,któryprzyszedłjejdogłowy,niedotyczyłjednakżechusteczekdonosaaniteż

ichbraku,alemalarstwaElizabethBlackadder.PaulHoggzakupiłobrazBlackadder,który
Isabel

miałanaoku.Wystawa,naktórejgonabył,byłakrótkoterminowainowiwłaściciele
malowidełz

pewnościąpoodbieralijużswojenabytki.Atooznaczało,żejeśliktośchciałponownie
rzucić

background image

okiemnatamtenobraz,musiałpofatygowaćsiędomieszkaniapanaHogganaGreatKing
Street.

TakąhipotetycznąosobąmogłabyćIsabel.WystarczyłozadzwonićdoPaulaipoprosić,
żeby

pozwoliłjejjeszczerazobejrzećswójobraz,tłumaczącsięzamiaremzamówieniausamej

ElizabethBlackadderpodobnegomalowidła;artystkanadalmieszkaławEdynburgui
miała

pracownięwokolicyTheGrange.Doskonaleuzasadnienie.Malarz,nawetjeśliniedasię

namówićnawykonaniezwykłejkopiijużistniejącegodzieła,możebyćskłonnystworzyć
cośo

podobnymtemacie.

Kłamstwo,pomyślała,aledoczasu;kłamstwomożestaćsięprawdą.Teraz,nawstępnym

etapierealizacjiplanu,istotniebyłotokłamstwo,aleIsabelautentycznieplanowałakupno
obrazu

Blackadderdoswojejkolekcji.Dlaczegozatemniemiałabygoosobiściezamówić?
Postanowiła,

żetakwłaśniepostąpi-azatemmogławybraćsiędoPaulaHoggazkryształowoczystym

sumieniem.NawetSisselaBok,autorka„Kłaniania”,niemiałabyjejnicdozarzucenia.A

później,poobejrzeniuobrazuElizabethBlackadder,któryzapewnebędziewisiałw
jakimś

eksponowanymmiejscu,Isabeldyskretnienapomkniepodczasrozmowy,żeMarkFraser,
kiedy

pracowałwMcDowell’s,wpadłjakobynatroppewnejdziwnejsprawy.CzyPaul
przypadkiem

niedomyślasię,ocomogłochodzić?Agdybysięniedomyślał,Isabelbyłaprzygotowana
inato:

jużbardziejkonkretnymtonemzasugerowałabymu,żebyzasięgnąłtuiówdziejęzyka,
aby

potwierdzićlubobalićtęponurąteorię,naktórąwszystkozdajesięwskazywać.Boskoro
był

przywiązanydotegomłodegoczłowieka,azjegorozemocjonowanychwypowiedziw
pubie

„Vincent”wyraźniewynikało,żedarzyłgosympatią…Sprawabyłaznaturydelikatnai
należało

jązałatwićpocichu,aletuakuratniewidziałaproblemu.Paulmógłbysięzgodzićnacoś
takiego,

ApodczasrozmowyznimIsabelcałyczasmiałabyoboksiebieJamiego,którysiedziałby

background image

razem

zniąnapseudoszykownejsofie;PaulHoggnapewnomatakąwmieszkaniu.„Uważamy,
że…”,

mówiłaby.„Zastanawiamysię,czy…”-liczbamnogabrzmiaławtakiejsytuacjiowiele
bardziej

przekonująconiżpojedyncza.

NastępnegodniazadzwoniładoJamiegozsamegorana,najwcześniejjakjejpozwalały

zasadydobregowychowania,czyliodziewiątej.Isabelprzestrzegałaniepisanejetykiety

telefonicznej:przedósmąranodzwonisiętylkownagłychwypadkach,telefonmiędzy
ósmąa

dziewiątąjestrównoznacznyzniespodziewanymnajściem,zaśpodziewiątejmożna
dzwonić

swobodnieażdodziesiątejwieczorem,choćpogodziniedziewiątejtrzydzieściwypada
już

przeprosićizapytać,czysięnieprzeszkadza.Podziesiątejznówmożnadzwonićtylkow
nagłych

wypadkach.Odbierająctelefon,wypadasięprzedstawić-alezacząćtrzebakoniecznieod
„dzień

dobry”albo„dobrywieczór”.Niemożnajednakpowiedzieć,żebyludzieprzejmowalisię
zbytnio

takimikonwenansami;nawetJamie,Isabelmiałaniejednąsposobnośćzauważyć,
odbierając

telefon,zbywałrozmówcękrótkim,szorstkim„Tak?”.Nieinaczejbyłoiteraz.

-Średnioserdecznepowitanie-skomentowałaIsabelzdezaprobatą.-Skądmam

wiedzieć,ktoodebrał?Pojednym„tak”cięniepoznam.Agdybyśbyłzajętyiniemógł

rozmawiać,toczypowiedziałbyś„nie”?

-Isabel?-zapytałJamie.

-Gdybyśmisięprzedstawił,zwróciłabymcigrzecznośćiniemusiałbyśotopytać.

Jamieroześmiałsię.

-Jakdługojeszczepotrwatarozmowa?-zapytał.-OdziesiątejmampociągdoGlasgow.

Jadęnapróbęorkiestry.Gramy„Parsifala”.

-Współczuję-westchnęłaIsabel.-Tobieiśpiewakom.Będzieciemielisprawdzian

wytrzymałości.

-Zgadzasię-przytaknąłJamie.-OdWagnerabolimniegłowa.Alenaprawdęmuszęsię

jużzbierać.

background image

Isabelszybkoprzedstawiłamuswójpomysłizamilkła,czekając,copowie.

-Skoronalegasz-rzekłJamie.-Tosięmożeudać.Skoronaprawdęnalegasz,topójdęz

tobą.

Mógłbywykazaćwięcejdobrychchęci,pomyślałaIsabel,gdyjużodłożyłasłuchawkę.

No,aleprzynajmniejsięzgodził.TerazpozostałotylkozadzwonićdofirmyMcDowell’s,
znaleźć

tamPaulaHoggaizapytaćgo,kiedymożnawpaśćdoniegozwizytą.Isabelbyłapewna,
żePaul

zmiłąchęciązgodzisięnaspotkanie.Rozmawiałoimsię,dobrze,awieczór,który
spędzili

razem,należałozaliczyćdoudanych,jeślipominąćtenmoment,kiedyIsabelnieumyślnie

przypomniałamuotamtymbolesnymwydarzeniu.NoiprzecieżPaulsampowiedział,że
Isabel

powinnapoznaćjegonarzeczoną-zapomniałajejnazwiska,alenaraziemożeoniej
mówićpo

prostu„narzeczona”.

Zadzwoniłaodziesiątejczterdzieścipięć-otejporze,jakjejsięwydawało,istniała

największaszansa,żektoś,ktopracujewjakimkolwiekbiurze,będziewłaśniepiłporanną
kawę.

Irzeczywiście,złapałaPaulaprzykawie;przyznałsię,kiedygozapytała.

-Tak,siedzęwgabinecie,nabiurkuleży„FinancialTimes”,powinienemgoterazczytać,

alechwilowotegonierobię.Wyglądamprzezoknoipopijamsobiekawkę.

-Alezachwilęnapewnozabierzeszsiędopodejmowaniajakichśważnychipoważnych

decyzji-powiedziałaIsabel.-Ajednąznichmożebyćodpowiedźnapytanie,czy
pozwoliszmi

rzucićokiemnatamtenobrazElizabethBlackadder,którykupiłeś.Chciałabymzamówiću
niej

cośdlasiebieipomyślałam,żemożewartobyjeszczerazprzyjrzećsiętwojemu
skarbowi.

-Niewidzęprzeszkód-odparłPaul.-Każdymożegoobejrzeć.Wciążwisinawystawie.

Odbieramgodopierozatydzień.

Isabelbyłatakzaskoczona,żeprzezchwilęniewiedziała,copowiedzieć.Tobyło

oczywiste,żenajpierwtrzebabyłozadzwonićdogaleriiidowiedziećsię,czywystawa
jeszcze

trwa,ajeślitak,tonależałopoczekaćztelefonem,ażPaulodbierzeswójobraz.

background image

-Aleitakchętniebymsięztobąspotkał-zabrzmiałwsłuchawcejegouprzejmygłos.-

MamjeszczejedenobrazBlackadder.Pewnieteżchciałabyśgozobaczyć.

Umówilisięnawieczórnastępnegodnia.Isabelmiałaprzyjśćoszóstejnadrinka.Paul

Hoggzgodziłsięchętnie,abyprzyprowadziłazesobąznajomego,młodegomiłośnika
sztuki,

któregobardzochciałamuprzedstawić.Oczywiście,tożadenproblem,będziemubardzo
miło.

Łatwoposzło,pomyślała.Takwłaśniezałatwiasięsprawyzdobrzewychowanymi

ludźmi,pokrojuPaulaHogga.Tacyludziewiedzą,jakwymieniaćwzajemnegrzeczności,
dzięki

którymżyciebiegniegładkoibezzgrzytów.Boprzecieżdobremanierywymyślonopoto

właśnie,abyludziewkontaktachmiędzysobąunikaliniepotrzebnychtarć;konwenanse

umożliwiająwygładzeniewszelkichkantówwrelacjachmiędzyludzkich.Jeżelikażdaze
stron

wiedokładnie,comarobić,toniemożedojśćdokonfliktu.Tasamazasadaobowiązywała
na

wszystkichpoziomachżyciaspołecznego,odprywatnychtransakcjizudziałemdwojga
ludziaż

pokontaktypomiędzymocarstwami.Boczymżejestprawomiędzynarodowe,jeślinie
kodeksem

savoir-vivre’u,odtworzonymwwielkiejskali?

Jamiebyłdobrzewychowany.PaulHoggteżbyłdobrzewychowany.Mechanik,

właścicielmałegopodwórkowegowarsztatu,doktóregoIsabelzawszejeździłana
przeglądy

(miałasamochód,alerzadkogoużywała),miałnienagannemaniery.Toby,wodróżnieniu
od

nich,byłźlewychowany.Napierwszyrzutokarobiłdobrewrażenie,ponieważżywił
błędne

przekonanie,żetopozorysąnajważniejsze;gorzejbyłoztym,jaksięodnosiłdoinnych.
Sedno

dobrychmaniertomoralnaświadomośćludzidookoła,poszanowanietego,żenależyich

traktowaćzcałkowitąpowagąmoralną,rozumiećichuczuciaipotrzeby.Niektóre
jednostki,

egoiści,niemająwtymkierunkunajmniejszychskłonności,cozawszewidać.W
rozmowiez

ludźmistarymi,mającymiproblemzwysłowieniemsię,ułomnymibądźupośledzonymi,
słowem:

background image

takimi,którychuważazanicniewartych,egoistazawszesięniecierpliwi,denerwuje,
popędza.

Natomiastczłowiekdobrzewychowanywysłuchatakiejosobyzszacunkiem.

Jakżewielkabyłanaszakrótkowzroczność,pomyślałaIsabel,gdyposłuchaliśmytych,

którzytwierdzili,żedobremanierytodrobnomieszczańskaafektacja,błahainieistotna,
bez

najmniejszejwartościwdzisiejszymświecie.Anastępstwemtegobyłamoralna
katastrofa,bo

przecieżgrzecznośćjestfundamentemharmonijniefunkcjonującegospołeczeństwa.Wten

sposóbmłodszepokolenieutraciłoarcyważnyfragmentmoralnejukładanki,askutkitego

właśniedawałyosobieznać:nanaszychoczachkształtowałosięspołeczeństwo,w
którym

człowiekczłowiekowizanicniepodapomocnejręki,gdzieagresywnyjęzykibrak
wrażliwości

sąnaporządkudziennym.

Dość!Tagonitwamyśli,choćabsolutniezgodnychzprawdą,sprawiła,żeIsabelnagle

poczułasięstara,takstarajakCyceronwygłaszającyswoje:Otempora!Omores!Asam
fakt,że

taksiępoczuła,ukazywałdrążącą,destrukcyjnąmocrelatywizmu.Filozofom
relatywistomudało

siętakgłębokozaleźćzanasząmoralnąskórę,żeprzyswoiliśmysobieichkoncepcjejak
swoje

własne-nawetIsabelDalhousie,moralistkaigorącaprzeciwniczkarelatywizmu,czuła

skrępowaniezpowoduwniosków,doktórychdoprowadziłyjąjejprzemyślenia.

Postanowiłanajakiśczasdaćsobiespokójzrozważaniemkwestiiwyobraźnimoralneji

skoncentrowaćsięnarzeczach,którepilniedomagałysięzałatwienia,czylinaprzykładna

porannejpoczcieiartykułachnadesłanychdziśdo„Przeglądu”oraznasprawietragicznej
śmierci

MarkaFrasera.Zdawałasobiejednaksprawę,żenigdynieporzucitamtychważkich
zagadnień;

takijużjejlos,zktórymnależysiępogodzić.Jejodbiornikbyłnastawionynastację,
której

większośćludzinieodbierała.Apokrętłostrojeniaktośurwał.

ZadzwoniładoJamiego,zapomniawszy,żewyszedłnapociągimniejwięcejotejporze

dojeżdżajużdoGlasgow,naQueenStreetStation.Odczekała,ażskończysięnagraniew

background image

automatycznejsekretarce,izostawiławiadomość.

Jamie,tak,zadzwoniłamdoniego,doPaulaHogga.Byłomubardzomiłoichętniesię

zgodził,żebyśmyprzyszlidoniegojutrooszóstejwieczorem.Spotkajmysiępółgodziny
wcześniej

wpubie„Vincent”.Aha,Jamie,dziękujęzawszystko.Jestemcinaprawdębardzo
zobowiązana.

Wielkiedzięki.

15

Wpubie,czekającnaJamiego,Isabelsiedziałajaknaszpilkach.Tobyłomiejscedla

mężczyzn,przynajmniejotejporze.Czułasięnieswojo.Rzeczjasna,kobietychodziły
samedo

pubów,niemniejIsabelwydawałosię,żejejobecnośćjesttutajnienamiejscu.Barman,
który

podałjejzamówionynapójcytrynowy,uśmiechnąłsięprzyjaźnieipowiedział,żeładny
wieczór

dziśmamy.Faktycznie,byłopogodnie,ażeprzedkilkomadniaminastąpiłazmianaczasu,
słońce

zachodziłoterazdopieroposiódmej.

Isabelprzytaknęła,alenieprzyszłojejdogłowyżadnerozwiniecietegotematu,więc

powiedziałatylko:

-Wkońcumamywiosnę.

-Wiosnę,notak-zgodziłsiębarman.-Alenigdynicniewiadomo.

Isabelwróciładoswojegostolika.„Nigdynicniewiadomo”.Nopewnie,żenicinigdy.

Natymświeciewszystkomożesięzdarzyć.Proszę,otoonasama,redaktornaczelny
„Przeglądu

EtykiStosowanej”,wybierasięwłaśnietropić…mordercę,tak,wszystkonatowskazuje.
Aw

misjitejmajejtowarzyszyć,choćbezwielkiegoentuzjazmu,pięknymłodzieniec,w
którym

prawiesięzakochała,aleonkochałsięwjejbratanicy,którejzkoleinieonbyłwgłowie,
lecz

ktośzupełnieinny,ktopuszczałjąkantem,romansujączewspółlokatorkąswojejsiostry.
Nie,

barmanniemógłmiećnajmniejszegopojęcia,że„niewiadomo”mufaktycznie„nic”-a
gdyby

nawetIsabelmuowszystkimpowiedziała,nigdybywtonieuwierzył.

background image

Jamiespóźniłsiędziesięćminut.Przyszedłwreszcie,tłumaczącsię,żećwiczyłna

instrumencieikiedyspojrzałnazegarek,byłojużprawiewpółdoszóstej.

-Ważne,żeprzyszedłeś-uspokoiłagoIsabel.-Mamymniejwięcejdwadzieściaminut-

powiedziała,sprawdzającgodzinę.-Objaśnięci,jakzamierzamtoprzeprowadzić.

Jamiesłuchał,odczasudoczasurzucającjejspojrzeniaznadkrawędziswojejszklankiz

piwem.Wdalszymciąguniebyłprzekonanycodocałegoprzedsięwzięcia,alemusiałsię

zgodzić,żeplanjestdokładnieprzemyślany.Isabelzamierzałaporuszyćkwestięwsposób

delikatny,mającnauwadzezwłaszczafakt,żedlaPaulaHoggatowciążbolesnasprawa,

wyjaśniwszyuprzednio,żeniechce-żeonaiJamieniechcą-siędoniczegowtrącaćani
teżw

jakikolwieksposóbnarażaćnaszwankreputacjifirmyMcDowell’s.Jednak,przezwzgląd
na

MarkaoraznaNeila,któryopowiedziałjejowszystkim,ona,Isabel-wrazzJamiem-
czujesię

wobowiązkuprzynajmniejspróbowaćcośzrobićwtejsprawie.Osobiście,rzeczjasna,
jest

przekonana,żenicsięniestało,leczabymiećczystesumienie,postanowiła-onaiJamie

postanowili-dowiedziećsięczegoświęcej.

-Niezłyscenariusz-skomentowałJamie,gdyIsabelskończyła.-Szczegółowyi

wyczerpujący.

-Niemawtymchybanic,comogłobygourazić?-zastanowiłasięIsabelnagłos.

-Niema-powiedziałJamie-oiletonieon.

-Conieon?

-Oiletonieonhandlowałinformacjamisłużbowymi.

Isabelwytrzeszczyłaoczy.

-Dlaczegotakuważasz?

-Adlaczegóżbynie?Markwpracybyłnajbliżejniego.Pauljestkierownikiemwydziału

czyjaktotamzwą,wktórympracował.CokolwiekMarkodkrył,musiałotodotyczyć
tego,czym

sięosobiściezajmował.

Isabelrozważyłato,copowiedziałJamie.Cóż,tomożliwe,jakkolwiekjejzdaniem

wysocenieprawdopodobne.Wzruszenie,któreokazałPaulpodczasichpierwszej
rozmowy,

kiedynaglepojawiłasięsprawaśmierciMarkaFrasera,musiałobyćautentyczne,codo

background image

tegonie

miałażadnychwątpliwości.PaulHoggbyłnaprawdęgłębokowstrząśnięty,Askorotak,to
nie

mógłbyćtąosobą,którazleciłauciszenieMarka,czyli,wkonsekwencji,tonieonbałsię

zdemaskowania.

-Rozumiesz?-zwróciłasiędoJamiego.

Jamierozumiał,aleuznał,żemądrzejbędziezachowaćumysłotwartynawszelkie

możliwości.

-Możemysięmylić-powiedział.-Mordercymiewająwyrzutysumienia.Zdarzasię,że

opłakująswojeofiary.PaulHoggmożebyćwłaśnieztych.

-Aleniejest-sprzeciwiłasięIsabel.-Niepoznałeśgojeszcze.Nie,napewnoszukamy

kogośinnego.

Jamiewzruszyłramionami.

-Możliwe,żetak.Irówniemożliwe,żenie.Przynajmniejpostarajsięzachowaćotwarty

umysł.

PaulHoggmieszkałnapierwszympiętrzegeorgiańskiejrezydencjinaGreatKingStreet,

jednejznajpiękniejszychulicNowegoMiasta.Oknaapartamentuwychodziłyna
południe.Odtej

strony,znajwyższychpięter,roztaczałsięwidoknaujścierzekiForthorazbłękitny
skrawek

morzazanadbrzeżamiLeith;nasamymhoryzonciemajaczyływzgórzaFife.Mieszkania
na

pierwszympiętrze,choćzokienwidaćtambyłoconajwyżejdrugąstronęulicy,uważano
jednak

zaszczególnieatrakcyjnezinnegopowodu.Gdzieniegdzienazywanojeapartamentami

salonowymi,ponieważnapierwszychpiętrachdawnychkamienicurządzanoniegdyś
salony.Z

tegopowodupomieszczeniabyłytamszczególniewysokie,aprzezokna,olbrzymietafle
szkła,

rozciągającesięodsufituażdopodłogi,wlewałosięświatłosłoneczne.

IsabeliJamieweszlinaklatkęschodową,szerokiciągkamiennychstopni.Wpowietrzu

unosiłsiędelikatnyzapaszekkota.Stanęliwreszcieprzeddrzwiamiopatrzonymi
kwadratową

mosiężnątabliczkąznazwiskiem.HOGG.IsabelzerknęłanaJamiego,aonmrugnąłw

odpowiedzi.Widaćbyło,żedałsięporwaćprzygodzie,ajegopoczątkowysceptycyzm

background image

ulotniłsię

bezśladu;toIsabelzaczęłyteraznękaćwątpliwości.

Gdyzadzwonili,PaulHoggszybkootworzyłdrzwi.Gdyweszli,wziąłodnichpłaszcze.

IsabelprzedstawiłamuJamiego,Mężczyźniuścisnęlisobiedłonie.

-Japanachybajużgdzieświdziałem-powiedziałPaulHogg.-Tylkoniewiemgdzie.

-Ajawiem-odparłJamie.-WEdynburgu.

Zaśmialisięwszyscy.Paulpoprosiłichdalej.Przeszlidosalonu,okazałego,elegancko

umeblowanegopomieszczenia,gdziegłównyelementwystrojustanowiłimponujących

rozmiarówbiałykominek,naktóregogzymsieIsabeldostrzegłakartyzzaproszeniami,co

najmniejcztery,ustawionerządkiem.Korzystajączokazji,żejeszczenieusiedli,aPaul
Hogg

wyszedłprzygotowaćdrinki,podkradłasiędokominkaiszybkojeprzejrzała.

PanHumphreyHolmeswrazzszanownąmałżonkązapraszająweczwartekszesnastego

bm.naprzyjęcieunichwdomu,widniałonapierwszymzaproszeniu(Isabelteżtambyła).

Następnie:GeorgeMaxtonemaprzyjemnośćzaprosićpaniąMintyAuchterloniena
przyjęcie,

któreodbędziesięwLothianGallerywewtorekosiemnastegomaja.Początekogodz.
18.00.
Na

trzeciejkarcietekstgłosił:Minty:PeteriJeremyzapraszająnadrinkiwogrodzie(oile
aura

dopisze,nacosięniezanosi)wpiątekdwudziestegopierwszegomajaowpółdosiódmej

wieczorem.Iostatnie,PauliMinty:zapraszamyserdecznienanaszewesele,Prestonfield
House,

sobotapiętnastegomaja.Ceilidh*[Gaelickiesłowoceilidh(czyt.„keili”)oznacza
nieformalne

przyjęcie,zabawę,zazwyczajuatrakcyjnionątradycyjnąmuzykąitańcami(przyp.tłum.).]

zaczynasięodwudziestej.AngusiTattlStrój:wieczorowy/barwyklanowe.

IsabeluśmiechnęłasiępomimokarcącychspojrzeńJamiego,którypiorunowałją

wzrokiem,jakbyczytałaprywatnąkorespondencję.Wreszciestanąłobokniejirzucił
przelotnie

okiemnazaproszenia.

-Niewolnoczytaćcudzychlistów-szepnął.-Toniegrzeczne.

-Phi!-syknęłaIsabel.-Właśniepotoktośjetutajpostawił:żebyludziejeczytali.

Widywałamjużnaróżnychkominkachzaproszenia,któremiałytrzylata,rozumiesz?
Trzylata!

background image

NagardenpartywHolyroodhouse,naprzykład.Odlatnieaktualne,alewciążwystawiane
na

pokaz.

OdciągnęłaJamiegoodkominkaistanęliprzeddużychrozmiarówakwarelą,

przedstawiającąogródpełenmaków.

-Toona-powiedziałaIsabel.-ElizabethBlackadder.Maki.Ogródotoczonymurem,na

murzekot.Alepomimotematykidoskonałarobota.

Awmyślachdodała:janiemamwdomumakównaobrazie;niktmnienigdynie

przyłapałnawłażeniuoknemdocudzegopokoju,wiszącąnaparapecie.

ItakzastałichPaulHogg,którywrócił,niosącdwieszklankizdrinkami.

-Proszę-powiedziałwesołymgłosem.-Otowłaśniecelipowódwaszejwizyty.

-Świetnyobraz-skinęłagłowąIsabel.-Znówtemaki.Bardzoistotnymotyw.

-Tak-zgodziłsięPaul.-Lubięmaki.Zawszebardzożałowałem,żepozerwaniuopadają

impłatki.

-Pomysłowymechanizmobronny-zauważyła,zerkającnaJamiego.-Różeteżpowinny

siętegonauczyć.Gołekolostozamało.Idealnepięknonależypozostawićnietknięte.

Jamieodwzajemniłspojrzenieipowiedział:

-Aha.

Potemumilkł.PaulHoggspojrzałnaniego,potemnaIsabel.Isabel,którejuwadzetonie

umknęło,pomyślała:terazpróbujezgadnąć,kimonjestdlamnie.Młodymkochasiem,tak
musię

pewniewydaje.Alenawetgdybytakbyło,toczemutusiędziwić?Wdzisiejszych
czasachto

przecieżzwykłarzecz.

PaulHoggwyszedłjeszczenachwilę,poswójwłasnykieliszek,aIsabeluśmiechnęłasię

doJamiego,porozumiewawczymgestemunoszącpalecdoust.

-Przecieżjeszczenicniepowiedziałem-zaprotestowałJamie.-Tylkojedno„aha”.

-Towcaleniejestmało-mruknęłaIsabel.-Bardzowymownamonosylaba.

Jamiepokręciłgłową.

-Ipocojadałemsięnatonamówić?-szepnął.-Zachowujeszsię,jakbyciodbiło.

-Dziękujęserdecznie-powiedziałacicho.-Aleotojużnadchodzinaszgospodarz.

PaulHoggwróciłicałatrójkazasalutowałasobienawzajemkieliszkami.

-Kupiłemtenobraznaaukcjikilkalattemu-powiedziałPaul.-Zapierwsząpremięod

background image

firmy.Zrobiłemsobieprezentztejokazji.

-Bardzorozsądnie-przyznałaIsabel.-Tylesięczytaotym,jakświętująbrokerzyalbo

innifinansiści,otychkoszmarnychlunchach,gdziesamowinonabijarachunekna
dziesięć

tysięcyfuntów.Spodziewamsię,żewEdynburguniematakiegozwyczaju.

-Bezobaw-uspokoiłjąPaulHogg.-MożetaksięrobiwNowymJorkualbow

Londynie.Edynburgtoniemiejscenapodobnerzeczy.

Isabelodwróciłasięwstronękominka.Wisiałnadnimolbrzymiobrazwpozłacanych

ramach,któryrozpoznałaodpierwszegospojrzenia.

-PięknyPeploe-powiedziała.-Wręczcudowny.

-Tak.-PaulHoggkiwnąłgłową.-Bardzoładny.TozachodniewybrzeżewyspyMull,jak

misięwydaje.

-AmożeIona?-zasugerowałaIsabel.

-Może-zgodziłsięobojętnymtonem.-Gdzieśwtamtychokolicach.

Isabelzbliżyłasięokilkakrokówdoobrazu,żebylepiejmusięprzyjrzeć.

-Aniemartwiłycię-zagadnęła-teaferyzfalsyfikatamikilkalattemu?Dałeśswoje

zbiorydoweryfikacji?

PaulHoggwyglądałnaszczerzezdziwionego.

-Topojawiłysięjakieśpodróbki?

-Podobno-potwierdziłaIsabel.-Peploe,Cadell,kilkuinnychmalarzy.Sprawatrafiłado

sądu.Ludziezaczęlisięniepokoić.Znałampewnąosobę,któramiaławrękachjedentaki
obraz-

prześliczny,tylkożenamalowanymniejwięcejtydzieńwcześniej.Fałszerz,jaktoczęstoz
nimi

bywa,wykazałsięnaprawdędużymtalentem.

PaulHoggwzruszyłramionami.

-Zawszechybaistniejetakieryzyko.

Isabelspojrzałajeszczeraznapłótno.

-KiedyPeploetonamalował?-zapytała.

PaulHoggmachnąłrękąnaznak,żenieposiadatakichinformacji.

-Niemampojęcia.PewniepodczasswojegopobytunaMull.

Isabelobserwowałagobacznie.Taodpowiedź,choćdowodziłakompletnejniewiedzy,

zdawałasiępotwierdzaćpodejrzenie,którezaczynałokiełkowaćwjejgłowie.PaulHogg

background image

słabo

znałsięnamalarstwie,acowięcej,średniogoonointeresowało.Jakinaczejmógłbymieć
w

domuobrazpędzlasamegoPeploe-aIsabelbyławięcejniżpewna,żetoautentyk-inie
znać

podstawowychfaktównajegotemat?

Wsaloniewisiałojeszczeconajmniejdziesięćinnychobrazów.Wszystkiebyły

interesujące,choćjużnietakdramatyczne,jakpłótnoPeploe.Byłtu,naprzykład,i
krajobraz

Gilliesa,ibardzoeleganckiMcTaggart,awprzeciwległymkrańcupomieszczeniawisiało

malowidłocharakterystycznymstylemzdradzająceBellamy’ego.Ktokolwiekzgromadził

kolekcję,byłalbopierwszorzędnymznawcąszkockiegomalarstwa,alboprzypadkowo
trafiłamu

sięidealniedobranaminigaleria,wsamrazdocelówreprezentacyjnych.

Isabelprzeszładokolejnegoobrazu.PaulzaprosiłjąnaobejrzenieobrazuElizabeth

Blackadder,dopuszczalnewięcbyło,żebyokazałatrochęwścibskiegozainteresowania-

przynajmniejjeślichodziłoojegokolekcję.

-TojestCowie,prawda?-zapytała.

PaulHoggrzuciłokiem.

-Chybatak.

AtoniebyłCowie,tylkoCrosbie,pierwszylepszymógłbytostwierdzić.Takolekcjanie

byławłasnościąPaulaHogga,cooznaczało,żeobrazyzgromadzonewsalonienależałydo
Minty

Auchterlonie,kobiety,którąnależałouważaćzajegonarzeczonąiktórejnazwisko
dwukrotnie

pojawiłosięosobnonazaproszeniachwystawionychnakominku.Coznamienne,obate

zaproszeniapochodziłyodwłaścicieligaleriisztuki.GeorgeMaxtonebyłdyrektorem
Lothian

Galleryipierwsząosobą,uktórejnależałoszukaćdziełnajważniejszychszkockich
malarzy

dwudziestegowieku.PeterThomiJeremyLambertprowadziliniewielkągalerięwwiosce
pod

Edynburgiem,częstojednakrealizowaliindywidualnezamówieniaosóbzainteresowanych

konkretnymiobrazami.Obajmieliniesamowityzmysłdowyszukiwaniawłaścicieli,
którzybyli

background image

skłonnisprzedaćjakiśeksponatzeswojejkolekcji,aletak,żebytosięnierozeszło.Na
obu

przyjęciachwymienionychwzaproszeniachbawiłosięprawdopodobniegronozłożonez

przyjaciółiklientów-bądźteżosóbbędącychjednocześnieitym,itym.

-Minty…-zaczęłaIsabel,zamierzajączapytaćPaulaHoggaojegonarzeczoną,alenie

dokończyła,bojejprzerwał.

-Mojanarzeczona-powiedział.-Spodziewamsięjejwkażdejchwili.Zasiedziałasię

dziśtrochęwpracy,chociażwedługjejstandardów,tojeszczewcaleniejestpóźno.
Zdarzajej

sięwracaćdodomuojedenastejalboodwunastej.

-Aha-zastanowiłasięIsabel.-Niechzgadnę.Twojanarzeczonajest…chirurgiem,tak,to

musibyćto.Chirurgiemalbo…strażakiem?

PaulHoggzaśmiałsię.

-Dalekojejdotego.Więcejpożarówpewniewywołuje,niżgasi.

-Cóżzacudownesłowawustachnarzeczonego!-wykrzyknęłaIsabel.-Jakżepłomienny

wyrazuczucia!Mamnadzieję,Jamie,żeowłasnejnarzeczonejbędzieszmówiłtaksamo.

PaulHoggrzuciłokiemnaJamiego,którywykrzywiłsiędoIsabel,alepochwili

przypomniałsobie,wjakiejrolijesttutaj,iwykrzywiłsięponownie,tymrazemw
uśmiechu.

-Ba!-powiedział.

IsabelzwróciłasiędoPaula:

-Czymzatemzajmujesiętwojanarzeczona,skoromusisiedziećwpracydopóźnej

nocy?

Znałaodpowiedź,zanimjeszczeskończyłazadawaćpytanie.

-Doradztweminwestycyjnym-odparłPaulHogg.

WjegogłosieIsabelpochwyciłanutęrezygnacji,anawetcośjakbywestchnienie,i

domyśliłasię,żenatympolupomiędzyPaulemajegonarzeczonądochodzidozgrzytów.
Minty

Auchterlonie,którąniebawemmielipoznać,toniebyłakobieta-bluszczanigrzeczna,

udomowionażoneczka,aletwarda,ostrogrającazawodniczka.Ztejdwójkitoonarobiła

pieniądzeitoonakolekcjonowaładrogieobrazy.Cowięcej,Isabelbyłaprzekonana,że

bynajmniejniegromadziichzumiłowaniasztuki;tobyłastaranniezaplanowana
inwestycja.

WciążstalioboktamtegoobrazuCowiegopędzlaCrosbiego,przyjednymzdwóch

background image

olbrzymichokienwychodzącychnaulice.Paulwyjrzałnazewnątrzinaglelekkostuknął
w

szybę.

-Jest-wskazałpalcem.-Mintyprzyjechała.-Wjegogłosiebrzmiaładuma.

IsabelwrazzJamiemwyjrzeliprzezokno.Poniżej,dokładnieprzedwejściemnaklatkę

schodową,parkowałwłaśnienieduży,szpanerskisportowysamochód.Lakiernakaroserii
byłw

odcieniuangielskiejzieleni,takiejjakbarwystajniwyścigowych,azprzodukłułaoczy

charakterystycznachromowanakratownica.Isabel,któraosamochodachmiałatakiesobie

pojęcie,nierozpoznałamarki,alezdawałosięjej,żetojakiśwłoskiwóz;możealfa
romeo,może

starszymodelspidera?Spider,zdaniemIsabel,tobyłjedynyporządnysamochód,który
wyjechał

zwłoskiejfabryki.

KilkaminutpóźniejdrzwidosalonuotworzyłysięiweszłaMinty.Isabelzauważyła,że

najejwidokPaulHoggwyprężyłsięnabaczność,jakżołnierzprzedoficerem.Mimoto

uśmiechałsięiwidaćbyło,jakbardzosięcieszyzjejprzybycia.Tozawszewidać,
pomyślała

Isabel;ludziecalipromienieją,gdypojawisięktoś,kogoszczerzelubią.Tonieomylny
znak.

PaulHoggruszyłnapowitanienarzeczonej,aIsabel,korzystajączokazji,przyjrzałasię

jejuważnie.MintyAuchterloniebyławysokainiecokoścista.Dobiegałatrzydziestki,czy
może

raczejdobiegłajejnatyleblisko,byzacząćdbaćostarannymakijaż;miałagonatwarzy
sporo,

alezostałnałożonybardzoumiejętnie.Ubierałasięrównieżniezwyklestarannie,wstroje
drogie

(tobyłojasnejużnapierwszyrzutoka)idoskonaledobrane.Musnęłasymbolicznie
ustami

policzkiPaula,anastępnieskierowałasięwstronęgości.Obojgupodałarękę,przyczym
jej

wzrokledwieomiótłIsabel(„Nicciekawego”,takmniepodsumowała,pomyślałaIsabel)i

skoncentrowałsięnaJamiem(„Interesujący..”,odczytałazkoleiIsabelwtym
spojrzeniu).

Isabelzmiejscapoczuładoniejnieufność.

16

background image

-AnisłowemniezapytałaśoMarka-zauważyłzprzejęciemJamie,kiedytylkozamknęły

sięzanimidrzwiklatkischodowejistanęlinachodnikuspowitymmrokiemwieczoru.-
Wogóle

nawetonimniewspomniałaś!Topoconambyłotamiść?

Isabelwsunęładłońpodjegoramięipociągnęłagodelikatniewstronęskrzyżowaniaz

DundasStreet.

-Niedenerwujsię-powiedziała.-Jestdopieroósma,możemyspokojnieiśćnakolację.

Dzisiajjastawiam.Zarogiemjestświetnawłoskarestauracja.Chodźmytam,pogadamyi

wszystkociwyjaśnię.

-Japoprostunierozumiem,ocotutajchodzi-poskarżyłsięJamie.-Przezcałyczas

rozmawialiśmyzPaulemHoggiemitąjegoupiornąnarzeczonąwyłącznieosztuce.
Trudno

nawetpowiedzieć,żerozmawialiśmy,bomówiłaśtylkotyiona,taMinty.Paulsiedziałi
gapiłsię

wsufit.Widziałem,żesięnudzi.

-Onateżbyłaznudzona-odparłaIsabel.-Tozkoleijazauważyłam.

Jamieumilkł.Isabelścisnęłajegoramie.

-Nieprzejmujsię-powiedziała.-Wyjaśnięciwszystkoprzykolacji.Terazpozwólmi

chwilępomyśleć.

PrzeszlijeszczekawałekDundasStreetiskręciliwQueenStreet,kierującsięwstronę

skrzyżowaniazThistleStreet,gdziemiałaznajdowaćsięzachwalanaprzezIsabel
restauracja.Na

ulicachniebyłowielkiegoruchu,anasamejThistleStreetniezobaczylianijednego
samochodu,

więcwyszliprostonajezdnię.Ichkrokiodbijałysięechemodścian.Niebawempoprawej

stronieukazałysiędyskretnieoświetlonedrzwiwłoskiejrestauracji.

Lokalniebyłduży,wszystkiegoosiemstolików.Zastalitamtylkodwójkęgości.Isabel

rozpoznałaznajomychiskinęłaimgłową.Uśmiechnęlisię,poczymwbiliwzrokwobrus;

ciekawośćciekawością,aledyskrecjaprzedewszystkim.

-Awięc?-zagadnąłJamie,kiedytylkousiedli.-Słucham.

Isabelułożyłaserwetkęnakolanachiwzięładorękikartędań.

-Częśćzasługi-powiedziała-możeszprzypisaćsamsobie.

-Jakto:samsobie?

-Takto.Zanimtamposzliśmy,radziłeśmibyćgotową,wraziegdybysięokazało,że

background image

osobą,którejszukamy,jestsamPaulHogg.Takpowiedziałeś,ajazaczęłamsię
zastanawiać.

-Idoszłaśdowniosku,żetoon-domyśliłsięJamie.

-Nie.-Isabelpokręciłagłowąprzecząco.-Żetoona.MintyAuchterlonie.

-Zimnakrowa-mruknął.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Pasujetodoniej.Jamożedobrałabymniecoinnesłowa,alewogólnychzarysachmasz

rację.

-Gdytylkoweszładopokoju,jużwiedziałem,żejejnielubię-oświadczyłJamie.

-Atodziwne,bomniesięzdawało,żeonazapałaładociebiesympatią.Właściwienawet

mogłabymprzysiąc,że…jaktoująć?Żecięzauważyła.

Jamiestropiłsięzlekka,słysząctęuwagę,iwbiłoczywmenu,którekelnerprzednim

położył.

-Niezorientowałemsię…-zaczął.

-Inicdziwnego-powiedziałaIsabel.-Tomogładostrzectylkokobieta.Alefaktemjest,

żewpadłeśjejwoko.Cozresztąniemiałowpływunato,żepokilkuminutachrozmowaz
nami

zaczęłająnudzić.

-Samjużniewiem-rzekłzwestchnieniemJamie.-Tojesttentyposoby,któregonie

znoszę.Niecierpiętakichludzi.

Isabelzamyśliłasię.

-Ciekawe,dlaczegoobojepoczuliśmydoniejtakąantypatię.

NaokreślenieantypatiiIsabelużyłastaregoszkockiegosłowa„bizz”,które,jakwiele

szkockichpojęć,niedawałosięjednoznacznieprzełożyć.„Bizz”generalnieoznaczało
uczucie

niechęci,alemiałoswojesubtelneodcienie.Osobą,którapoczuładokogoś„bizz”,wcale
nie

musiałykierowaćżadneracjonalneaniuzasadnionepobudki.

-Chodzioto,coonasobąreprezentuje-podsunąłJamie.-Wiesz,takąmieszaninę

ambicji,ibezwzględności,imaterializmu,i…

-Tak-przerwałamuIsabel.-Mniejwięcejoto.Możetrudnotoskonkretyzować,ale

obojedokładniewiemy,naczymtopolega.Zastanawiamnieteż,żeonatomiała,aleon-
ani

trochę.Zgodziszsięzemną?

background image

Jamieskinąłgłową.

-Paultosympatycznyfacet.Niezaprzyjaźniłbymsięznimnaśmierćiżycie,alejako

kumpelmógłbybyć.

-Otóżto-zgodziłasięIsabel.-Cichy,spokojny,niewadzinikomu.

-Iniejesttobezwzględnytyp,którybezmrugnięciaokiemusunąłbykogoś,ktozagroził,

żegozdemaskuje.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Zcałąpewnościąnie.

-Tymczasemona…

-LadyMakbet-oświadczyłatwardoIsabel.-Takpowiniennazywaćsięsyndrom

zaburzeńmorderczych.Możenawetjesttaki,SkoroistniejesyndromOtella…

-Acototakiego?-zapytałJamie.

Isabelwzięłabułkęiprzełamałająnadtalerzykiemnapieczywo.Rzeczjasna,nie

przekroiłabyjejnożem,chociażJamietakwłaśnierobił.WNiemczech,jakwiedziała,
niegdyśw

złymtoniebyłokrojenieziemniakównożem,osobliwyzakaz,któregonigdyniepotrafiła

zrozumieć.ZapytawszyotorazswojegoznajomegozNiemiec,otrzymałaodpowiedźtak

dziwaczną,żeniemiałainnegowyjścia,jakuznaćjązażart.

-Tenobyczajpochodzizdziewiętnastegowieku-wyjaśniłjejznajomy.-Mogłozacząć

sięodtego,żecesarzmiałtwarzjakkartofeliztegopowoduużywanienożydokartofli
było

jednoznacznezobraząmajestatu.

Isabelskwitowałatośmiechem,alepotem,gdyzobaczyłaportretcesarza,pomyślała,że

wzasadzietomożebyćprawda.Monarchafaktyczniemiałtwarzjakkartofel,podobnie
jak

QuintinHogg,lordHailsham,miałpowierzchownośćponiekądwieprzowatą.Isabelwy-
obraziła

gosobieprzyśniadaniu:lokajkładziemubekonnatalerz,jegolordowskamośćbierzedo
ręki

sztućce,mierzywzrokiemprzerośniętetłuszczykiemplasterkiiwzdychażałośnie:„Nie
mogę,

niedamrady…”.

-SyndromOtellaoznaczapatologicznązazdrość-powiedziałaIsabel,sięgającpo

szklankęgazowanejwodymineralnej,którątroskliwykelnerdlaniejnapełnił.-To

background image

schorzenie

zazwyczajdotykamężczyzn,którzyzaczynająwierzyć,żeichżonabądźaktualna
partnerkajest

niewierna.Ogarniaichobsesjanatympunkcieinic,absolutnienicniejestwstanieich

przekonać,żejestinaczej.Wkonsekwencjimożedojśćnawetdoaktówagresji.

Jamie,zauważyła,słuchałjejniezwykleuważnie.Ontoodnosidosiebie,pomyślała.

CzyżbybyłzazdrosnyoCat?Notak,tooczywiste.PrzecieżCatfaktyczniemiałaromans
z

innymmężczyzną-przynajmniejzpunktuwidzeniaJamiego.

-Niemartwsię.-powiedziałapocieszająco.-Niemaszpredyspozycjidopatologicznej

zazdrości.

-Nopewnie,żenie-odparł,jakjejsięwydało,zbytskwapliwie.Pochwilidodał:-

Możnagdzieśotymprzeczytać?Skądotymwiesz?

-Mamtakąksiążkęusiebie-odpowiedziałaIsabel.-Nositytuł„Niezwykłesyndromy

psychiczne”.Jestwniejkilkapięknychprzypadków.Kultcargo,dlaprzykładu:ludzie
grupowo

wierząwto,żektośzrzuciimdaryprostopodnogi.Jakmannę.Namorzach
południowychsą

wyspy,naktórychdochodziłodorzeczyniezwykłych.Krajowcywierzyli,żeAmerykanie

przylecąizrzucąimzniebaskrzynkipełnejedzenia,wystarczytylkotrochęcierpliwościi
na

pewnosiędoczekają.

-Ainnehistorie?

-Opisanotakisyndrom,kiedywydajecisię,żekogośgdzieśjużwidziałeś,żeznasz

ludzi,którychpierwszyrazwidzisznaoczy.Tofenomenneurologiczny.Weźchoćbytę
parę,tam,

przytamtymstoliku.Jestempewna,żeichznam,alenajprawdopodobniejsięmylę.Może
tote

objawy.-Zaśmiałasię.

-PaulHoggteżnatocierpi-zauważyłJamie,-Powiedział,żeskądśmniezna.Odrazu,

kiedytylkoweszliśmy.

-Mógłciękiedyświdzieć.Tobardzomożliwe.Ludziecięzauważają.

-Cotyopowiadasz.Nibyzjakiejracji?

Isabelspojrzałananiego.Jakietourocze,żeonzniczegoniezdajesobiesprawy.Chociaż

background image

zdrugiejstrony,takchybajestnajlepiej.Tomogłobygozepsuć.Zasznurowaławięcustai

zamiastcośpowiedzieć,uśmiechnęłasiętylko.Catnaprawdęniewie,costraciła!

-No,acomaztymwszystkimwspólnegoLadyMakbet?-zapytałJamie.

Isabelpochyliłasiękuniemu,

-Morderczyni-wyszeptała.-Przebiegła,podstępnamorderczyni.

Jamienieodpowiedziałanisłowa.Lekka,doprawionaszczyptąironiirozmowanaglesię

skończyła.Poczuł,jakogarniagozimno.

-Ona?

TwarzIsabelbyłajakzkamienia,atongłosupoważny.

-Dosyćszybkosięzorientowałam,żeobrazywsalonienienależądoniego,leczsąjej

własnością.Zaproszeniaprzysyłanezgaleriibyłyadresowanedoniej.Onniemabladego
pojęcia

omalarstwie.Toonawydajefortunęnabohomazy.

-Icoztego?Jestprzyforsie,tokupuje.

-Zgadzasię.Tojestkobietaprzyforsie.Nierozumiesz?Kiedyktośmadużopieniędzyi

niechce,żebyleżałyodłogiemnakonciewbanku,wtedykolekcjonowanieobrazówto
świetna

inwestycja.Możeszpłacićgotówką,wedleuznania,aprzedmiot,którynabywasz,jest
elegancki,

cennyibardzoporęczny.Oilekupujeszzgłową.Właśnietakjakona.

-Alejadalejnierozumiem,cotomawspólnegozMarkiemFraserem.ToPaulHoggz

nimpracował,anieMinty.

-MintyAuchterlonie,tazimnakrowa,jakjąbardzotrafnieochrzciłeś,pracujewbanku

inwestycyjnymidoradzafirmom,nacomająwydawaćpieniądze.PaulHoggwracaz
pracydo

domu,aonapyta:„Codziśporabiałeśwbiurze,Paul?”.Onwtedyodpowiada:toitamto,
mówi

jej,corobił,boonaprzecieżpracujewtejsamejbranży.Niektóreztychinformacjisąw
sumie

całkiempoufne,alejakwiesz,łóżkowagadkamatodosiebie,żemusibyćabsolutnie
szczera,

inaczejrobisięnudnajakflakizolejem.Nowięconazbierainformacje,idzieikupuje
akcje,

nawetosobiście,wewłasnymimieniu-choćraczejpewnieużywapodstawionychosób-i
oto

background image

naglestanjejkontarośnieoniebagatelnąsumkę.Zdobytądziękipoufnym,służbowym

informacjom.Onacałyzysklokujewobrazach,botozostawiamniejśladów.Innym
sposobem

jestcichaumowazhandlarzemdziełamisztuki:onadostarczamuinformacji,onzawiera

transakcje.Niemażadnychśladówłączącychgoznią.Płacijejobrazami,potrącając
zapewne

swojąnależność,aleobrazyniesąoficjalniesprzedane,więcwjegorejestrachniema
żadnych

zapisówzysku,zktóregomożnabyściągnąćpodatek.

Jamiegapiłsięnaniązopadniętąszczęką.

-Wymyśliłaśtowszystkoteraz,przymnie?Podrodzedotejrestauracji?

Isabelroześmiałasię.

-Tożadnafilozofia.Kiedyjużzorientowałamsię,żetonieon,apotemnadodatek

poznałamją,wszystkoułożyłosięsamo.Rzeczjasna,totylkohipoteza,alewydajemisię,
że

możesięsprawdzić.

JamiebyćmożenadążałdotądzatokiemrozumowaniaIsabel,aledlaczegoMinty

miałabychciećpozbyćsięMarka-tegojużniepotrafiłrozgryźć.Isabelnatychmiast
wyjaśniła,

jaksprawawedługniejwygląda.Mintytokobietaambitna,zaśmałżeństwozPaulem
Hoggiem,

którypiąłsięostrowfirmieMcDowell’s,idealnieodpowiadałojejcelom.Paulbył

sympatycznym,uległymczłowiekiem-Mintyzapewnezdawałasobiesprawę,żetaki
narzeczony

torzadkiskarb.Mężczyźniesilniejszemu,dążącemudodominacji,nieukładałobysięz
Minty;w

takimzwiązkuistniałabyzbytwielkarywalizacja.PaulHoggzatempasowałdoniej
doskonale.

Gdybyjednakwyszłonajaw,żeprzekazywałjejinformacje,choćbynawetnieumyślnie,
odrazu

poleciałbyzestanowiska.Niemniejtonieonzostałbyoskarżonyohandelinformacją
służbową,

aleona;gdybyudowodnionojej,żedopuściłasiętakiegoprzestępstwa,kosztowałobyją
tonie

tylkoposadę-straciłabywszelkąmożliwośćzatrudnieniawswojejdotychczasowej
branży.

background image

Byłbytodlaniejkoniecwszystkiego.Jeżeliwięcjedynymsposobem,abytegouniknąć,
była

czyjaśnagła,tragiczna,śmierć-trudno.Niechtakbędzie.LudziepokrojuMinty
Auchterlonienie

posiadająszczególniewrażliwegosumienia.Niemyśląotym,cosięznimistaniepo
śmierci,o

rozliczeniuzażyciedoczesne,aludzi,którymbraktakichhamulców,nicjużnie
powstrzymaod

morderstwa-nicopróczwłasnego,wewnętrznegorozeznaniapomiędzydobremizłem.
Zaśw

przypadkuMintyAuchterlonie,zawyrokowałaIsabel,napierwszyrzutokawidać,żeto

rozeznanieszwankuje.

-NaszaprzyjaciółkaMinty-Isabeldotartawreszciedoostatecznegowniosku-cierpina

zaburzenieosobowości.Jestononiedostrzegalnedlawiększościludzi,niemniejjednak

ewidentne.

-ImanimbyćtentwójsyndromLadyMakbet?-zapytałJamie,

-Onbyćmożetakże-odparłaIsabel-oilewogóleistnieje.Miałamterazraczejnamyśli

cośowielebardziejpospolitego.Psychopatiębądźteżsocjopatię,jakwolisz.Mintyjest

socjopatką.Robitylkoto,cojejodpowiada,iniecofniesięprzedniczym.

-ŁączniezwypchnięciemczłowiekaznajwyższegobalkonuwUsherHall?

-Rozumiesię-odrzekła.-Jaknajbardziej.

Jamiezamyśliłsięnachwilę.WywódIsabelbrzmiałprzekonująco;niewidziałpowodu,

dlaktóregoniemiałbyprzyznaćjejracji.Chodziłomuterazocośinnego,mianowicie,
czyIsabel

majużmożejakieśpropozycje,coteraz?Narazieprzedstawiłamuwyłącznieswoje
domysły.

Jeżelizechcąposunąćsprawęchoćbyokrokdalej,potrzebnebędądowody.Adowodów
niemieli

żadnych-tylkoteoriętłumaczącąmotywyhipotetycznegomorderstwa.

-Awięccorobimy?-zapytał.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Niemamzielonegopojęcia.

JejniefrasobliwośćzirytowałaJamiegotak,żeniezdołałtegoukryć.

-Jakmożemytoterazzostawić?Zaszliśmyjużtakdaleko.Niemożnasięwycofaćw

takimmomencie.

background image

-Niepowiedziałam,żemamywszystkozostawićaniżetrzebasięwycofać-powiedziała

Isabeluspokajającymtonem.-Inieprzejmujsię,żeteraz,wtejchwili,niemampojęcia,
co

robić,bowłaśniewtymmomenciepotrzebnajestprzerwawdziałaniach.

Widząc,żekompletniezbiłaJamiegoztropu,wyjaśniła:

-Wydajemisię,żeonaczegośsiędomyśla.Żewie,pocodziśprzyszliśmy.

-Zdradziłasięczymś?

-Tak.Kiedyzniąrozmawiałam-tywtymczasiegawędziłeśzPaulem-zagadnęłamnie,

mówiąc,żesłyszałaodnarzeczonego,jakobyinteresowałamniesprawaMarkaFrasera.

Dokładnietakpowiedziała:„interesujepaniąsprawaMarkaFrasera”.Czekała,ażcoś
odpowiem,

alejaskinęłamtylkogłową.Niedługopóźniejpowróciładotegotematuispytała,czy
dobrzego

znałam.Znówwykręciłamsięczymśododpowiedziitojąwyraźniezaniepokoiło.Zresztą
nic

dziwnego.

-Uważaszzatem,żeonawieonaszychpodejrzeniachwzględemniej?

Isabelupiłałykwina.Zkuchnidolatywałzapachczosnkuioliwyzoliwek.

-Czujesz?-Pociągnęłanosem.-Pyszności.Czyonasiędomyśla,żeowszystkim

wiemy?Byćmoże.Niezależniejednakodtego,coonamyśli,jestemprzekonana,że
wcześniej

czypóźniejbędziemymielizniąjeszczedoczynienia.Będziechciałasiędowiedziećo
naszych

poczynaniachiplanach.Samadonasprzyjdzie.Wystarczydaćjejnatokilkadni.

Jamiewyglądałnanieprzekonanego.

-Acisocjopaci-zaciekawiłsięnagle-cooniczują?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Obojętność-odparła.-Nicichnieobchodzi.Przyjrzyjsiękotu,którycośprzeskrobał.

Wszystkomawnosie.Kotytoteżsocjopaci.Takąmająnaturę.

-Czymożnajezatowinić?

-Niemożnawinićkotówzato,żesąkotami-powiedziałaIsabel-anizato,że

wyprawiająróżnerzeczy,którewyprawiająkoty.Anizato,żepolująnadomoweptaki,
anizato,

żebawiąsięswojązdobyczą.Kotniepotrafizachowywaćsięinaczej.

background image

-Aczłowiekopodobnymcharakterzepotrafizmienićswojezachowanie?-zapytałJamie.

-Itutajpowstajeproblem-odpowiedziałaIsabel.-Czytakichludzimożnawinićza

czyny,którepopełnili?Literaturaopisującatozagadnieniejestniezwykleciekawa.
Chorzymogą

siębronić,argumentując,żeichzachowaniejestwynikiemzaburzeniapsychicznego.
Postępują

tak,anieinaczej,ponieważtaką,anieinną,mająosobowość,aleoczywiścienigdynie
danoim

możliwościwyboruwłasnejosobowości.Jakzatemmogązacośodpowiadać,skoronie
mieli

żadnegowyboru?

Jamiezerknąłwstronękuchni.Dostrzegł,jakmistrzkucharskizanurzapalecwmisce,po

czymoblizujego,anajegotwarzymalujesięwyrazzamyślenia,Socjopataszefującyw

restauracyjnejkuchni-koszmarnieztejziemi!

-Tentematnadajesięakuratnaspotkanieztwoimiprzyjaciółmi-oznajmił.-Ztego

NiedzielnegoKlubuFilozoficznego,Moglibyściedyskutowaćnadmoralną
odpowiedzialnością

ludziotakimcharakterze.

Isabeluśmiechnęłasięzżalem.

-Gdybytylkoudałomisięzebraćklubnaspotkaniu-powiedziała-toistotnietentemat

pasowałbyjakulał.

-Niedzielatoniejestnajlepszydzieńnatakierzeczy-powiedziałJamie.

-Niejest-zgodziłasięIsabel.-TosamomówiCat.

Urwała.Miaławyrzutysumienia,kiedyzbytczęstowspominałaCatwjegoobecności,bo

nadźwiękjejimieniaJamiezawszereagowałtęsknym,niemalżezagubionym
spojrzeniem.

17

Kilkadniwolnychodintrygi,pomyślałaIsabel,właśnietegomiterazpotrzeba.Powrócić

dopracynad„Przeglądem”,doporannychkrzyżówek,rozwiązywanychwciszyi
spokoju,aod

czasudoczasuprzejśćsięspacerkiemdoBruntsfieldiuciąćsobiebanalnąpogawędkęz
Cat.

ŻebytylkoniemusiećkonspirowaćzJamiempopubachirestauracjach,knującprzeciwko

intrygantkomzbankówinwestycyjnych,hołdującymkosztownemuzamiłowaniudodzieł
sztuki.

background image

PoprzedniejnocyIsabelniespałanajlepiej.Poskończonymposiłkuwrestauracji

pożegnałasięzJamiem,akiedywróciładodomu,byłojużdobrzepojedenastej.Położyła
siędo

łóżkaizgasiłaświatło.Blaskksiężycarzucałnapodłogęiścianypokojucieńdrzewa
rosnącego

tużzaoknem.Isabelleżałazotwartymioczami,rozmyślającintensywnie.Obawiałasię,
że

sprawaznalazłasięwimpasie.IchoćkolejnyruchnależałterazdoMintyAuchterlonie,to
itak

należałopodjąćkilkatrudnychdecyzji.NoicałatahistoriazCatizTobym…Isabel
żałowała,że

wogóleprzyszłojejdogłowychodzićzachłopakiembratanicy;wiedza,którąwten
sposób

zdobyła,nieznośnieciążyłajejnasumieniu.Postanowiłanajakiśczaszawiesićsprawęna
kołku,

miałajednakświadomość,żejesttojedynietymczasowerozwiązanieproblemu,do
którego

trzebabędziekiedyśpowrócić.Niepotrafiławyobrazićsobie,jakzareagujenawidok
Toby’ego,

kiedyspotkasięznimprzynajbliższejokazji.Czybędzieumiałaodnosićsiędoniegotak
jak

zawsze,znależytąuprzejmością,którachoćniemogłasięrównaćzeszczerą,serdeczną

sympatią,byłaprzynajmniejnamiejscu?

Wkońcuzasnęła,alespałaniespokojnie,skutkiemczegoGracerankiemzastałająjeszcze

włóżku,zmorzonątwardymsnem(odczasudoczasuGraceosobiścieprzynosiłaIsabel
poranną

herbatę).

-Źlesięspało?-zapytałaztroską,stawiającfiliżankęnastolikuobokłóżka.

Isabelusiadławpościeli,przecierającoczy.

-Usnęłamchybadopierokołodrugiejwnocy-oznajmiła.

-Cościęgryzie?-Graceprzyjrzałasięjejuważnie.

-Tak-potwierdziłaIsabel.-Mamkilkazmartwieńitrochęwątpliwości.Takietamróżne

sprawy.

-Wiem,jaktojest-pocieszyłająGrace.-Mnieteztodopada.Zaczynamsięmartwićo

całytenświat,dokądzdąża,jaktowszystkosięskończy…

-Niehukiem,aleskomleniem-mruknęłaIsabelwzamyśleniu.-T.S.Eliotraztaknapisał

background image

iodtejporywszyscygocytują.Ataknaprawdętojesttowsumiedośćgłupie
powiedzenie.

Pożałowałtego,jestemprzekonana.

-Tobyłjakiśpółgłówek-oświadczyłaGrace.-TwójprzyjacielpanAudennigdyby

czegośtakiegoniepowiedział,prawda?

-O,napewnonie.-Isabelobróciłasięnałóżku,wykręcającciałotak,żebydosięgnąć

filiżanki.-Chociażzamłoduzdarzałomusięczasempalnąćjakąśgłupotę.-Łykherbaty,
jak

zwykle,momentalnierozjaśniłjejwgłowie.-No,akiedyjużbyłstary,teżparę
niemądrych

rzeczypowiedział.Alewlatachpomiędzymłodościąastarościązazwyczajmiałumysł
jak

brzytwa.

-Jakbrzydka?Jakabrzydka?

-Niebrzydka,tylkobrzytwa.-Isabelopuściłanoginapodłogę,macającstopamidywanik

przedłóżkiemwposzukiwaniurannychpantofli.-Jeślinapisałcoś,cobyłozłealbo
mogło

zwieśćludzinamanowce,wracałdotegoijeślitylkomógł,starałsiępoprawić.Kilka
własnych

wierszypotopiłiwyrzuciłzeswojejtwórczości,takjaknaprzykład„Pierwszywrześnia
1939

roku”.

Uchyliłazasłony.Byłjasnywiosennyporanek,asłońcewyraźniedawałojużpierwsze

zapowiedziletnichupałów.

-Oświadczył,żetenwierszjestnieuczciwy,chociaż,moimzdaniem,możnawnim

znaleźćkilkaprzepięknychwersów.Apotemw„PodróżydoIslandii”umieściłzdanie,
którenie

znaczyabsolutnienic,alezatojakwspanialebrzmi!„Każdyportmorzezwiepo
swojemu”.

Cudowne,prawda?Cudowne,alenicnieznaczy.Jaksądzisz,Grace?

-Absolutnienic-zawyrokowałaGrace.-Jaktomożliwe,żebyportynadawałymorzu

jakieśnazwy?Cośmisiętoniewidzi.

Isabelznówpotarłapowieki.

-Grace,dzisiejszydzieńchcęspędzićmożliwiebezzakłóceń.Pomożeszmi?

-Oczywiście.

background image

-Bardzocięproszę,odbierajtelefonyimówwszystkim,żejestemzajęta,pracuję.Zresztą

towłaśniemamzamiarrobić.Każdemu,ktozadzwoni,przekaż,żeodezwęsięjutro.

-Każdemu?

-ZwyjątkiemCat.IJamiego.Znimiporozmawiam,chociażmamszczerąnadzieję,że

niezadzwoniąakuratdzisiaj.Wszyscyinnibędąmusielipoczekać.

Gracepochwaliłatenplan.Lubiłaczućsiępaniądomu,apolecenieodprawianialudziz

kwitkiembyłonajmilszym,jakieIsabelmogłajejwydać.

-Porajużnatonajwyższa-oznajmiła.-Dlakażdegojesteśnazawołanie.Tokompletna

głupota.Należycisiętrochęczasudlasiebie.

Isabeluśmiechnęłasię.Gracebyłajejnajwiększąsojuszniczką.Mogłysięzesobąnie

zgadzać,mogłysięsprzeczać,aleostatecznieIsabelwiedziała,żeGracewszelkiejej
sprawyma

głębokonasercu.Takawiernośćbyłarzadkościąwdzisiejszychczasach,którecechował

powszechnyegoizmibrakumiaru,staroświeckącnotą,wychwalanąpodniebiosaprzez
kolegów

filozofów,którejjednakżadenznichniepotrafiłsamkultywować.ZaśGrace,pomimo
swojej

tendencjidopatrzeniazgórynaniektórychludzi,posiadałajeszczewieleinnychcnót.
Wierzyła

wBoga,któryoddaostatecznąsprawiedliwośćtym,którzycierpiązaprzyczyną

niesprawiedliwości.Wierzyławpracęiwto,żepodstawatonigdysięniespóźniaćaninie
brać

dniawolnegozpowodu„takzwanejchoroby”.Wierzyławto,żenikomuniegodzisię
odmówić

pomocy,kimkolwiekbybył,wjakimkolwiekpołożeniubysięznajdowałibezwzględuna
to,

czymściągnąłsobienagłowęówciężkilos.Graceodznaczałasięnajprawdziwszą

wielkodusznością,ajejczasamiszorstkapowierzchownośćbyłatylkoprzykrywką.

-Jesteścudowna.Grace-oświadczyłaIsabel.-Comybyśmybezciebiezrobili?

Isabelprzepracowałacałeprzedpołudnie.Porannąpocztąprzyszłanowapaczka

artykułównadesłanychdo„Przeglądu”.Paniredaktornaczelnaszczegółowowynotowała
każdy

esejwspecjalniedotegoceluzałożonymzeszycie.Podejrzewała,żekilkaznichodpadnie
jużna

pierwszymetapieselekcji,leczjednazprac,zatytułowana„Hazard:analizaetyczna”,na

background image

pierwszyrzutokawydawałasięobiecująca.Jakieżtoproblemynaturyetycznejwiązały
sięz

hazardem?ZdaniemIsabel,natakpostawionątezęmożnabyłoodpowiedziećchoćby
prostym

kontrargumentemutylitarystycznym:ktoś,ktodorobiłsięszóstkidzieci,ahazardziści
częstobyli

wielodzietni(ciekawe,czytotakżewynikazichzamiłowaniadoloterii,zastanowiłasię
Isabel),

maobowiązektakzarządzaćswoimmajątkiem,abyniczegoimniebrakowało,jednak
jeżeli

człowiekjestzamożnyiniemanikogonautrzymaniu,toczymożnapowiedzieć,że
postępuje

źle,stawiającwzakład,no,możenieostatniąkoszulę,alenaprzykładjakąśzapasową?
Isabel

zastanowiłasięnadtymprzezchwilę.Kantystamiałbygotowejednoznacznerozwiązanie
takiego

dylematu,lecztowłaśniebyłproblemzkaniowskąmoralnością:byłaonadokońca

przewidywalnainiepozostawiałaaniodrobinymiejscanasubtelności.Zupełniejaksam
Kant,

pomyślałaIsabel.Ciężkijestlosfilozofa-wsensieczystozawodowym-kiedysięjest
Niemcem.

OwielelepiejbyćFrancuzem(nieodpowiedzialnymswawolnikiem)alboGrekiem
(myślicielem

znaturypoważnym,leczskłonnymrównieżdolżejszejproblematyki).Rzeczjasna,
pomyślała

Isabel,jejwłasne,osobistedziedzictwokulturowerównieżbyłojaknajbardziejgodne

pozazdroszczenia:zjednejstrony,zdroworozsądkowaszkockafilozofia,azdrugiej,
amerykański

pragmatyzm.Kombinacjadoskonała.Nienależyoczywiściezapominaćolatach
spędzonychw

Cambridge,gdzieIsabelwpajanoWittgensteinaplusniecofilozofiijęzyka-aleanijedno,
ani

drugiejeszczenigdynikomuniezaszkodziło,jeślitylkoczłowiekdopilnował,żeby
wyrzucićto

wszystkozpamięci,kiedyosiągnąłdojrzałość.Ajajestemdojrzała,niemasensu
zaprzeczać,

pomyślałaIsabel,wyglądającprzezokno,zktóregoroztaczałsiępięknywidoknabujne
krzewy,

background image

ozdobęjejogrodu;nagałązkachmagnoliipojawiłysięjużpierwszebiałekwiaty.

Nadziśdoprzeczytaniawybrałasobiejedenzbardziejobiecującychartykułów.Gdyby

okazałsięwartzachodu,jeszczetegopopołudniamogłagowysiaćdorecenzentaitym
samym

zyskałabypoczuciesatysfakcji,któretakbardzobyłojejpotrzebne.Jejuwagęprzyciągnął
tytuł

eseju(główniezewzględunato,żegenetyka,którastanowiłapodłożeprzedstawionego

problemu,byłaobecnieniezwykleaktualnymtematem),jakrównieżsamozagadnienie-
jużpo

razkolejnybyłatokwestiaprawdomówności.Poczułasięzewszechstronotoczonaprzez

problemyzwiązanezmówieniemprawdy.Kilkadnitemuczytałaartykułnatemat

prawdomównościwrelacjachseksualnych,ten,którydostarczyłjejtylerozrywkiizdążył
już

takżeuzyskaćpozytywnąocenęjednegozrecenzentów„Przeglądu”.Niemogłateż
zapomniećo

sprawieToby’ego;tozdarzeniepostawiłodylematprawdomównościdokładniewcentrum
jej

moralnejegzystencji.Isabelmiaławrażenie,żecałyświatstoinafundamencietakichczy
innych

kłamstwipółprawd,amoralnośćistniejepoto,abyczłowiekbyłzdolnywybrać
pomiędzynimii

usprawiedliwićprzedsamymsobąswójwybór;takaprzynajmniej,zdawałosię,byłajedna
zjej

funkcji.Leczchoćnaświeciefaktyczniebyłowielekłamstwa,niemiałoonodostatecznej
siły,

abywjakikolwieksposóbprzyćmićczystąpotęgęprawdy.JakpowiedziałAleksander

Sołżenicyn,odbierającNagrodęNobla:„Jednosłowoprawdycałyświatzasobą
pociągnie”.Czy

byłotojedyniepobożneżyczenieczłowieka,któryżyłworwellowskimświeciekłamstwa
z

urzędu,czymożeuzasadnionawiarawto,żeprawdatoświatło,którerozpraszamrok?Z
całą

pewnościątodrugie;gdybytakniebyło,czystabeznadziejażyciastanowiłabyciężar
ponadsiły

każdegoczłowieka.PodtymwzględemCamusmiałrację:samobójstwotojedyne
prawdziwie

poważnepytaniefilozofii.Jeżeliprawdanieistnieje,nieistniejeteżsens,zatemżycie

background image

ludzkieto

próżny,syzyfowytrud.Askorotak,topocosięmęczyć?WtymmomenciemyślIsabel
odbiegła

wbok,tworząclistęprzymiotnikówwyrażającychprzygnębienieidepresję.Orwellowski,

syzyfowy,kafkowski.Czyznalazłybysięjeszczeinne?Dlafilozofa,czyteżpisarza,byłto
wielki

zaszczytwejśćwłasnymnazwiskiemdopotocznegojęzykajakoprzymiotnik.Isabel
natknęłasię

kiedyśnaokreślenie„hemingwayowski”,któremiałozapewneoddawaćklimatżycia

upływającegonałowieniurybioglądaniuwalkbyków,dotądjednakniespotkałasięz

przymiotnikiemsymbolizującymświatpełenniepowodzeńipodupadłychmiejscowości,
w

którymosadzałswojedramatymoralneGrahamGreene.Może„greenowy”?Nie,
paskudnieto

brzmi.Prędzej„greenowski”.Rzeczjasna,istniałosłowo„Greenelandia”,terminukuty
przez

krytyków,oznaczającyświatwyobraźniGrahamaG.

AterazznówprzedIsabelleżałproblemdotyczącyprawdomówności,tymrazemw

postaciartykułuautorstwafilozofazUniwersytetuPaństwowegowSingapurze,
niejakiego

doktoraChao.Pracanosiłatytuł„Niepewnośćojcostwa”,ajejpodtytułbrzmiał:
„Paternalizma

prawdomównośćwgenetyce”.Isabelprzysunęładooknaulubionyfotel,naktórym
najczęściej

zasiadaładoczytanianadesłanychartykułów.Wtrakcieprzesuwaniafotelarozległsię
dzwonek

telefonuwprzedpokoju.Sygnałzabrzmiałtrzykrotnie,apotemucichł,kiedyGrace
podniosła

słuchawkę.Isabelczekała,nasłuchując,aleGraceniezawołała,więczagłębiłasięw
lekturze

„Niepewnościojcostwa”.

Esejnapisanybyłjasnoiklarownie,azaczynałsięrelacjązpewnegozdarzenia.Genetyka

kliniczna,jaktwierdziłdoktorChao,częstostawaławobecproblemubłędnegoustalenia

ojcostwa;wzwiązkuztymnasuwałosiębardzotrudnepytanie,wjakisposóbnależy
ujawniać

owebłędyiczywogólenależyjeujawniać.Otoprzypadek,pisałdoktorChao,kiedy
doszło

background image

właśniedotakiegodylematu.

PaństwoB.zostalirodzicami.Uichnowonarodzonegodzieckastwierdzonochorobę

genetyczną.Maleństwomiałoszansęnaprzeżycie,alemimotosprawabyłanatyle
poważna,

żebylekarzezaczęlisięzastanawiać,czypaniB.,będącwkolejnejciąży,powinnapoddać
się

odpowiednimbadaniom.Niektórepłodymogłybyćdotkniętetąchorobą,choćnie
wszystkie.

Możnatobyłostwierdzićjedyniewbadaniachprenatalnych.

Dotądwszystkowporządku,pomyślałaIsabel.Rzeczjasna,problembadańprenatalnych

byłowieleszerszy-obejmowałnaprzykładarcyważnepytania,dotycząceeugeniki-lecz
doktor

Chaopostanowiłnajwidoczniejnieporuszaćżadnychinnychkwestii,cobyłocałkiem
słuszne,

pisałbowiemoprawdomównościipaternalizmie.Kontynuując:paniipanB.mieli
poddaćsię

testowigenetycznemuwcelustwierdzenia,czysąnosicielamigenuodpowiedzialnegoza

chorobę,naktórązapadłoichdziecko.Abydoszłodowystąpieniaobjawówtejchoroby,
oboje

rodzicemusieliposiadaćgen,októrymbyłamowa.Kiedyjednaklekarzotrzymałwyniki
testu,

okazałosię,żepaniB.byłanosicielkątegogenu,alepanB.-nie.Dziecko,któreprzyszło
na

światobciążonechorobągenetyczną…spłodziłinnymężczyzna.PaniB.(B.topewnieod

Bovary,pomyślałaIsabel),nieopisanabliżejwesejudoktoraChao,miałakochanka.

JednymwyjściemzsytuacjibyłoporozmawiaćzpaniąB,wczteryoczyipoinformować

jąowynikachtestów,pozostawiającdojejwłasnegouznania,czywyznaćprawdę
mężowi,czy

nie.Napierwszyrzutokatakaopcjawydawałasiękusząca,ponieważwtensposób
możnabyło

uniknąćodpowiedzialnościzaewentualnerozbiciemałżeństwa.Przeciwkotakiemu
rozwiązaniu

przemawiałzaśargument,żejeżelipanB.oniczymsięniedowie,przezcałeżyciebędzie

myślał,żejestnosicielemgenu,któregowistocienieposiada.Czymiałonprawodotego,
aby

wiedzętęprzekazałmuspecjalista,któregołączyłaznimzawodowarelacjalekarz-

background image

pacjent?

Lekarz,naturalnie,mawzględempacjentapewneobowiązki,alegdziesąichgranice?

Isabeldotartadoostatniejstronyeseju.Zajmowałająbibliografia,sporządzonajak

najbardziejprawidłowo,brakjednakbyłokońcowychwniosków.DoktorChaoniepotrafił

znaleźćodpowiedzinapytanie,któresamzadał.Niemożnabyłoodmówićsensutakiemu

zakończeniu,jakożeczłowiekmaprawozadawaćpytania,naktóresamniepotrafibądź
niema

ochotyodpowiadać.Aleogólnierzeczbiorąc,Isabelwolałajednakczytaćpraceautorów,
którzy

zajmowalikonkretnestanowisko.

Przyszłojejdogłowy,żebyzapytaćGraceozdaniewtejsprawie,Wkażdymraziebyła

jużporanaporannąkawę;możnabyłoskorzystaćztejwymówki,żebyzajrzećdokuchni.
Tam

IsabelzastałaGrace,wyjmującąnaczyniazezmywarki.

-Opowiemcipewnąhistorię,zgatunkuniejednoznacznych-oznajmiłaIsabelgosposi-a

potempoproszę,żebyśpowiedziałami,cobyśzrobiławopisanejsytuacji.Niebędziesz
musiała

podawaćmotywów,wystarczy,żepowieszmi,jakbyśpostąpiła.

IprzedstawiłajejhistoriępaństwaB.Gracesłuchała,nieprzerywającopróżniania

zmywarki,alekiedyopowieśćdobiegłakońca,zostawiłaniewyjętetalerzewśrodkui

wyprostowałasię.

-NapisałabymlistdopanaB.-odrzekłazdecydowanymgłosem-iostrzegłabymgo,

żebynieufałswojejżonie.

-Rozumiem-powiedziałaIsabel.

-Aleniepodpisałabymsięwłasnymnazwiskiem-dodałaGrace,

-Listbyłbyanonimowy.

Isabelnieudałosięukryćzdziwienia.

-Anonim?Dlaczego?

-Niewiem-odparłaGrace.-Powiedziałaś,żeniemuszęsiętłumaczyć,tylko

powiedzieć,cobymzrobiła.Więcmówię.

Isabelzamilkła.Byłaprzyzwyczajonadotego,żeGracewygłaszanajdziwniejszesądy,

aletaosobliwachęćzachowaniaincognitowprawiłająwosłupienie.Chciaławypytać
Grace

jeszczetrochę,gosposiajednakwtymmomenciezmieniłatemat.

background image

-DzwoniłaCat-poinformowała.-Niechciałaodrywaćcięodpracy,alepowiedziała,że

chętniebywpadłanaherbatędziśpopołudniu.Obiecałam,żedamyjejznać.

-Świetnie-ucieszyłasięIsabel.-Zprzyjemnościąsięzniąspotkam,

Prawdomówność.Paternalizm.Niezbliżyłasiędorozwiązaniaaninajotę,alenagle

podjęładecyzję.PostanowiłazapytaćGraceozdanie.

-Jeszczejedno,Grace-powiedziała.-Wyobraźsobietakąsytuację:odkryłaś,żeToby

spotykasięzinnądziewczyną,aCatoniczymniewie.Cobyśzrobiła?

Gracezmarszczyłabrwi.

-Ciężkasprawa-mruknęła.-Catchybanicbymniepowiedziała.

Isabelodetchnęławduchu.Przynajmniejwtejkwestiiobiebyłyzgodne.

-Alewydajemisię-ciągnęładalejGrace-żewybrałabymsiędoToby’egoipowiedziała

mutak;alborozstaniesięzCat,albopójdędotamtejdrugiejdziewczynyiowszystkim
jej

powiem.Wtensposóbpozbyłabymsięgo,idobrze,boniechciałabym,żebyCatwyszła
zamąż

zatakiegotypa.Takwłaśniebymzrobiła.

Isabelskinęłagłową,

-Rozumiem.Anienachodziłybycięwątpliwości,czyabynapewnopostępujesz

słusznie?Choćbyprzezchwilę?

-Aniprzezmoment-odrzekłaGrace.-Nawetbymitodogłowynieprzyszło.-Pochwili

dodała:-Aletakniejest,prawda?

Isabelzawahałasię,dostrzegająckolejnąokazjędonieumyślnego,odruchowego

kłamstwa.Itajednachwilaniezdecydowaniawystarczyła.

-OmójBoże!-wykrzyknęłaGrace.-BiednaCat!Biednadziewczyna!Awiesz,żeja

nigdynieprzepadałamzatymchłopakiem?Nigdy.Wstydmitomówić,alejużtrudno.Te
jego

truskawkowesztruksy,kojarzysz,te,cojetaklubi?Odrazuwiedziałam,coztegobędzie.

Widzisz?Odrazuwiedziałam.

18

Catprzyszłanaherbatęowpółdoczwartej.WsklepiepozostałEddie,żebypilnować

interesu.DodomuwpuściłająGrace.Catwydałosię,żegosposiaIsabelspojrzałananią
jakoś

dziwnie;zdrugiejstronyjednak,Grace,jakdługojąznała,zawszebyładziwnąosobą.

background image

Praktycznieowszystkimmiaławłasnezdanieorazosobistąteorię;człowieknigdynie
wiedział,

cosiędziejewjejgłowie.JakIsabelznosiłateichkuchennerozmowy-tegoCatnie
mogła

pojąć.Byćmożepuszczaławiększąichczęśćmimouszu.

Isabelsiedziaławogrodowejaltanie,zajętasczytywaniemkorektartykułówdo

„Przeglądu”.Altanabyłaniewielkimdrewnianymbudyneczkiemoośmiuścianach,

pomalowanymnaciemnozielonykolor,wzniesionymnatyłachogrodu,podwysokim

kamiennymmurem.TutajojciecIsabel,kiedychorobapostępowała,spędzałcałednie.

Przypatrywałsiętrawnikowi,rozmyślałiczytał,chociażciężkomujużbyłoprzewracać
kartkii

zazwyczajczekał,ażcórkazrobitozaniego.Przezładnychkilkalatpojegośmierci
Isabel,

dręczonawspomnieniami,niemogłasięzmusić,abywejśćdoaltany,alestopniowo
zaczęłatam

chodzićzpracą,nawetwzimie;wrogustałżelaznynorweskipiecyknadrewno,którym
można

byłoogrzaćpomieszczenie.Oprócztrzechoprawionychfotografiinatylnejścianienie
wisiały

tamżadnedekoracje.NapierwszejznichwidaćbyłoojcaIsabelwmundurze
Cameronians*

[Cameronians-potocznanazwa9batalionu15szkockiejdywizjipiechoty,formacji
wchodzącej

wskładarmiibrytyjskiejpodczasIIwojnyświatowej(przyp.tłum.).],naSycylii,w
palących

promieniachsłońca,stojącegoprzedwiejskąrezydencją,zajętąprzezwojsko;tyle
męstwa,tyle

poświęcenia,tylelattemu,awszystkotozasprawę,którabyłaabsolutnie,jednoznacznie
słuszna.

NadrugiejmatkaIsabel-jejmatkaAmerykanka,kobietaanioł,czyteż,jakrazw
przejęzyczeniu

nazwałająGrace,„kobietaanion”-siedziaławrazzjejojcemwweneckiejkawiarni.Na
trzeciej

-małaIsabelzrodzicami,chybanapikniku;Isabelniebyłapewna.Fotografiemiały
pozginane

rogiipostrzępionebrzegi;przydałabyimsięrenowacja,alenarazieniktichnieruszał.

Dzień,jaknatęporęroku,byłbardzociepły-prawdęmówiąc,raczejletniniżwiosenny-

background image

iIsabel,zasiadającwaltanie,otworzyłapodwójnieszklonedrzwinaoścież.Ateraz
zobaczyła

Cat,przecinającątrawnik.WrękubratanicyIsabeldostrzegłaniewielkątorebkęz
brązowego

papieru,zawierającązapewnejakiśdrobiazgzdelikatesów.Catnigdyniezjawiałasięz
pustymi

rękami,zawszemiaładlaciotkisłoiczekoliwekalbopasztetztrufli-pierwsząlepszą
rzecz,jaka

nawinęłajejsiępodrękę,kiedysięgnęłanasklepowąpółkę.

-Czekoladowemyszki.ZBelgii-powiedziałaCat,kładącpaczuszkęnastole.

-Kot*[Cat(ang.)-kot.]przynosimyszywofierze-zauważyłaIsabel,odkładając

korektynabok.-Mojaciotka,czylitwojaciotecznababka,miałakiedyśkota,który
złapane

myszynosiłjejdołóżka,troskliwebydlątko.

CatusiadłanawiklinowymkrześleobokIsabel.

-Gracepowiedziała,żeodcięłaśsięodświata-zagadnęła.-Podobnoniktopróczmnie

niemaprawanaruszaćtwojegospokoju.

Gracepopisałasiętaktem,pomyślałaIsabel.PrzypominanierazporazCatoJamiemw

niczymniemogłopomóc.

-Ostatniomojeżyciedośćmocnosięskomplikowało-odpowiedziała.-Chciałammieć

dzieńalbodwaspokoju,żebytrochępopracowaćiodmotaćpoplątanewątki.Wiesz,jakto
jest,

napewno.

-Wiem-przyznałaCat.-Teżmamtakiedni,żetylkosięgdzieśzaszyćiuciecod

wszystkiegoiprzedwszystkim.

-Graceprzyniesienamkawę.Pogawędzimysobie-zaproponowałaIsabel.-Dośćjuż

zrobiłam,jaknajedendzień.

Catuśmiechnęłasię.

-Tojateżnadziśskapituluję-postanowiła.-Eddiesamdopilnujewszystkiego,apotem

zamknie.Japójdęprostododomuiprzebioręsię,bowieczorem…wychodzimy.

-O,tomiło-powiedziałaIsabel.-My.Toznaczytyi,oczywiście,Toby.

-Mamydzisiajtakiemałeświęto.-Catzerknęłazukosanaciotkę.-Idziemynakolację,

apotemdoklubu.

Isabelwstrzymałaoddech.Byłazaskoczona,aleobawiałasięczegośtakiegonieoddziś.

background image

Ateraztenmomentnadszedł.

-Święto?

Catskinęłagłową.NadalniepatrzyłanaIsabel,tylkobłądziławzrokiempotrawniku.

Kiedysięodezwała,jejtonbyłpowściągliwyiostrożny.

-Zaręczyliśmysię-oznajmiła.-Wczorajwieczorem.Wprzyszłymtygodniupodpiszemy

dokumenty.Chciałam,żebyśdowiedziałasiępierwsza.-Urwała.-Tobypewniezdążył
już

powiedziećrodzicom,aleoprócznichniktinnyjeszczeniewie.Tylkoty.

Isabelodwróciłasiędobratanicyiwzięłajązarękę.

-Świetnie,mojadroga.Gratulacje.

Włożyławtychkilkasłówmaksymalnywysiłek,jakśpiewakzewszystkichsiłpróbujący

sięgnąćwysokichrejestrów,alepomimowszelkichstarańefektbyłmarny.Jejgłos
zabrzmiał

bezbarwnieioschle.

Catspojrzałananią.

-Mówisztoszczerze?

-Chcę,żebyśbyłaszczęśliwa,nicwięcej-powiedziałaIsabel.-Jeżelitocięuszczęśliwi,

tooczywiście,żemówięszczerze.

Catrozważałaprzezchwilęsłowaciotki.

-Gratulacjekobietyfilozofa-skrzywiłasię,-Niemożeszpowiedziećczegośodserca?-I

nieczekającnaodpowiedź(choćIsabelitakniewiedziała,conatoodpowiedzieć,i
musiałaby

toczyćzesobądługąwalkę,abyznaleźćodpowiedniesłowa),wypaliła:-Nielubisz
Toby’ego,

prawda?Nawetniechceszmudaćszansy-choćbyprzezwzglądnamnie.

Isabelopuściławzrok.Takiekłamstwonieprzeszłobyjejprzezgardło.

-Jakdotąd,nieprzekonałamsiędoniego,przyznaję.Aleobiecujęcidołożyćwszelkich

starań,choćbymiałobyćciężko.

-Choćbymiałobyćciężko?!-CatzłapałaIsabelzasłowo,jejpodniesionygłosdźwięczał

terazoburzeniem.-Adlaczegomacibyćtakciężko?Dlaczegomusiałaśtakpowiedzieć?

Emocjewzięłygórę,Isabelczułatowyraźnie.Niepotrafiłasięopanować.Wieśćo

zaręczynachbyłanajgorsząrzeczą,jakąmogłausłyszeć.Zapomniała,żepostanowiłanie
mówić

Catotym,cowidziała.Słowasamewymknęłyjejsięzust.

background image

-Wydajemisię,żeTobycięzdradza-oświadczyła.-Widziałamgozkimś.Chciałaś

wiedziećdlaczego.Dlatego.

Umilkła,przerażonatym,copowiedziała.Niechciałategomówić,wiedziała,żeźlerobi,

ajednakstałosię.Zupełniejakbytonieona,jakbytoktośinnypowiedział.Natychmiast

pożałowałaswoichsłów,myśląc:Takwłaśniekrzywdzisięludzi,mimochodem,nie
zwracając

nawetnatouwagi.Człowiekałatwoskrzywdzić,jeślisiętouprzedniostarannieobmyśli;
od

niechceniarobisiętoznajwiększąłatwością.CzytonieHannahArendtzwróciłanato
uwagę?

Złojestdobólubanalne.Tylkodobrostaćnaheroizm.

Catnieodpowiedziałaanisłowem.PochwilistrząsnęłazramieniadłońIsabel.

-Postawmysprawęjasno-zażądała.-Chceszmipowiedzieć,żewidziałaśgozinną

kobietą.Zgadzasię?

Isabelskinęłagłową.Niemogłajużniczegoodwołać,więcniemiaławyboru-musiała

byćuczciwadokońca.

-Tak.Bardzomiprzykro.Niechciałamciotymmówić,bonaprawdęnieuważam,

żebymmiałaprawowtrącaćsięwwaszeosobistesprawy.Alefaktemjest,żego
widziałam.

Widziałam,jakobejmujejakąśdziewczynę.Przyszedłdoniejzwizytą.Stalinaprogujej

mieszkania,aja…akuratprzechodziłam.Widziałamwszystko.

-Gdzietobyło?-zapytałaCatcichymgłosem.-Gdziedokładnietowszystkowidziałaś?

-NaNelsonStreet-odpowiedziałaIsabel.

Catprzezchwilęsiedziałabezsłowa,apotemzaczęłasięśmiać.Opadłozniejcałe

napięcie.

-NaNelsonStreetmieszkaFiona,jegosiostra.BiednaIsabel!Wszystkopoplątałaś.Toby

częstoodwiedzaswojąsiostrę,itochybajasne,żedajejejbuziakanadzieńdobry.
Naprawdę

bardzosięlubią.Acałaichrodzinatojednowdrugiesameprzylepy.Sąbardzowylewni.

Nie,pomyślałaIsabel.Toniebyłabratersko-siostrzanaserdeczność,arodzinaToby’ego

toniesą„sameprzylepy”.Wkażdymraziejatosłoworozumieminaczej.

-Toniebyłajegosiostra-powiedziała.-Tobyłajejwspółlokatorka.

-Lizzie?

-Askądmamwiedzieć,jakonamanaimię?

background image

Catprychnęła.

-Bzdura-oznajmiłatwardo.-Robiszzigływidły.Onjącmoknąłwpoliczek,atyod

razu…Inawetniechceszprzyznaćsiędobłędu.Wszystkobyłobyinaczej,gdybyśtylko

zechciała.Aletyniechcesz.Ażtakbardzogonienawidzisz.

Isabelpodjęłarękawicę.

-Tonieprawda.Niemaszprawatakmówić.

Wiedziałajednakdobrze,żeCatmadotegopełneprawo,ponieważwtejsamejchwili,

kiedyzaprzeczałabratanicy,wjejgłowiebłysnąłobrazschodzącejzgórlawiny.Poczuła
palący

wstyd.

Catwstała.

-Bardzożałuję,żedotegodoszło.Rozumiem,cochciałaśosiągnąć,mówiącmiotym,

alewiedz,żekrzywdziszToby’ego,wygadująconimtakierzeczy.Kochamgo.Bierzemy
ślub.I

tobybyłotyle.-Wyszłazaltany.

Isabelzerwałasięzkrzesła,rozrzucająckorektypopodłodze.

-Cat,zaczekaj.Wiesz,żejesteśmibardzobliska.Przecieżdobrzeotymwiesz.Zaczekaj,

proszę…-Umilkła.Catruszyłabiegiemwstronędomu.Wkuchennychdrzwiachstała
Gracez

tacąwręce.Odstąpiłanabok,żebyprzepuścićCat.Tacawypadłajejzrąkirunęłana
ziemię.

Tendzieńbyłjużstracony.PoodejściuCatIsabelprzegadałagodzinęalbowięcejz

Grace,omawiajączaistniałąsytuację.Gosposianawszelkiesposobystarałasięją
pocieszyć.

-Przezjakiśczaspewniebędzietakjakteraz-powiedziała.-WtymmomencieCatnie

chcenawetprzyjąćdowiadomości,żetakmogłosięstać.Alewkońcuzacznieotym
myśleći

zastanawiaćsię,czyprzypadkiem,tylkoprzypadkiem,toniemożebyćprawda.Akiedy
już

dopuścitakąmożliwość,spadnąjejłuskizoczu.

DlaIsabeltaperspektywaitakbyłaniewesoła,alemusiałaprzyznać,żewtym,comówi

Grace,faktyczniecośjest.

-Ztym,żepókicobędzienamnieobrażona.

-Raczejtak-zgodziłasięGracerzeczowymtonem.-Byćmożejednakpowinnaśwysłać

background image

doniejlistzprzeprosinami.Anużtocośpomoże.Złośćnaciebieprzejdziejejitakw
swoim

czasie,alezawszelepiejzostawićotwartedrzwi.

IsabelposłuchałasugestiiGraceinapisałakrótkilistdobratanicy.Przeprosiławnimza

to,żesprawiłajejprzykrość,dodając,iżmanadzieję,żeCatbędzieumiałajejwybaczyć.
Jednak

kiedypisała„Wybaczmi,proszę”,przypomniałysięjejnaglewłasnesłowasprzedkilku
tygodni,

kiedytowrozmowiezCatzauważyła,żeistniejecośtakiegojakprzedwczesne
przebaczenie.

Powiedziałatodlatego,żezewsządsłyszałosiębezsensownągadaninęokonieczności

przebaczania.Mówiliotymludzie,którzynieumielipojąć(alboteżpoprostunigdyw
życiunie

mieliokazjiprzeczytać)tego,coprofesorStrawsonnapisałw„Wolnościiurazie”otym,
jak

ważnesązachowaniareaktywne.(Isabelnagleprzyplątałasięmyśl,żenazwiskoPeter
Strawson

możnazapisaćjakoanagramiwyjdzieztegoseternawprost;odpędziłatęmyśl,bobyła
ona

krzywdzącazarównodlaczłowieka,jakidlajegonazwiska.)Ludziompotrzebnejest
uczucie

urazy,dowodziłprofesor,ztegopowodu,żetowłaśniepretensjeinnychwobecnasinasze
wobec

innychpozwalająokreślić,cojestzłe.Pobawienitychwzorcówreakcji,ryzykujemyutratę

zdolnościodróżnianiadobraodzła,ponieważmożedojśćdotego,żebędzienam
wszystko

jedno.Zatemnienależyprzebaczaćprzedwcześnie-idlategozapewnepapieżJanPaweł
II

czekałtylelat,zanimodwiedziłwwięziennejcelizamachowca,którydoniegostrzelił.
Ciekawe,

pomyślałaIsabel,copapieżpowiedziałswojemunapastnikowi.„Przebaczamci”?Amoże
coś

zupełnieinnego,anitrochęwielkodusznego?Uśmiechnęłasięnamyślotakiej
możliwości;

papieżtowkońcuteżczłowiek,myśliizachowujesięjakczłowiek,cooznacza,żeod
czasudo

czasumusispoglądaćwlustroizadawaćsobiepytanie:czytonaprawdęja,wtymtrochę

background image

śmiesznymwdzianku?Czynaprawdęchcęterazwyjśćnabalkon,żebypomachać
ludziom,

którzyprzynieślitutajteflagiiproporce,iswojenadzieje,iswojełzy?

Teoriaskleconawrestauracji,powypiciukilkukieliszkówwłoskiegowinaw

towarzystwieatrakcyjnegomłodegomężczyzny,tojedno;zaśhipoteza,któraobronisię
przed

krytyką-tojużzupełniecośinnego.Isabeljasnozdawałasobiesprawę,żewsprawie
Minty

Auchterloniedysponujetylkoiwyłączniedomysłami.NawetjeżeliwfirmieMcDowell’s

faktyczniedoszłodonadużyćinawetjeśliMarkFraserprzypadkowoodkrył,cosięświęci
-nie

musiałotoodrazuoznaczać,żePaulHoggbyłzamieszany.TeoriaIsabelwyjaśniająca,
jaki

udziałPaulmógłmiećwtejsprawie,byłaprawdopodobna-inicpozatym.Firma
McDowell’s

jestprzecieżolbrzymia.ZjakiejracjiodkrycieMarkamiałosięodnosićakuratdoPaula
Hogga?

Isabelbyłaświadomatego,żejeślijejhipotezamazyskaćjakieśsolidniejszepodstawy,

jeśliwogólemastaćsięchoćmgliściewiarygodna,należyzdobyćinformacjenatemat

McDowell’s,atoniebędziełatwe.Isabelmusiałanawiązaćkontaktyzludźmizeświata

finansjery,choćniekonieczniezpracownikamiMcDowell’s.Gdziekolwiekbybyli
zatrudnieni,

napewnobędącoświedzieć.Edynburskieśrodowiskofinansowepodwielomawzględami

przypominałowioskę,podobniejakedynburskapalestra;musiałykrążyćjakieśplotki.
Leczdla

Isabelplotkitobyłozamało.Musiałasiędowiedzieć,wjakisposóbmożnawyśledzić
kogoś,kto

dopuściłsięnielegalnegoobrotupoufnymiinformacjami.Czywtymcelunadzorujesię

transakcjenarynkuakcji?Ależ,nalitość,jakmożnadojść,ktokupiłcoikiedy,skoro
każdego

rokunagiełdachodbywająsięmilionytransakcji,awinowajca,rzeczjasna,będziesię
starał

zatrzećślady,używającpodstawionychkupcówizagranicznychagentów.Oskarżeńo
handel

informacjąsłużbowąbyłobardzoniewiele,awyrokówskazującychjeszczemniej-ina
pewno

niebezpowodu.Rzeczbyłaniedoudowodnienia.Askorotak,towyśledzenietransakcji,

background image

które

Mintyprzeprowadziłazwykorzystanieminformacjiuzyskanychodswojego
narzeczonego,

stawałosięniemożliwością.Mintymusiałapozostaćbezkarna,chybaże-abyłoto
olbrzymie

„chybaże”-komuśzwewnątrzfirmy,komuśtakiemujakMarkFraser,udałobysię
wykazać

związektransakcjiprzeprowadzonychprzezMintyzinformacjamisłużbowymi,w
których

posiadaniubyłPaulHogg.AleMarkumarł.Atooznaczało,żeIsabelczekałospotkaniez

PeteremStevensonem,finansistą,utajonymfilantropemidyrektoremOrkiestry
Prawdziwie

Straszliwej.

19

WestGrangeHousetopotężnykwadratowydom,zbudowanyuschyłkuosiemnastego

stulecia.Jestpomalowanynabiałoiotaczagorozległyterenprywatny.StoiwThe
Grange,

zamożnejokolicynaprzedmieściachEdynburga.TheGrangeprzylegadoMorningsidei
do

Bruntsfield;oddomuIsabeldzielijąkrótkispacer,oddelikatesówCat-jeszczekrótszy.
Peter

StevensonpragnąłmiećWestGrangeHouse,odkiedytylkosięgałpamięcią;gdy
posiadłość

niespodziewaniepojawiłasięnarynkunieruchomości,rzuciłsięnaniąjakwilkna
zdobycz.

Peterzrobiłbłyskotliwąkarierębankierskąwbankukupieckim,akiedydobiegł

trzydziestegopiątegorokużycia,postanowiłsięuniezależnić,przebranżowiłsięizałożył
własną

firmędoradczą,zajmującąsięprzygotowywaniemprogramównaprawczych.Ktomiał
problemy

finansowe,mógłzadzwonićdoniegozprośbąopomocwratowaniufirmy,zapraszałygo
też

radynadzorcze,rozrywanewewnętrznymikonfliktami,abypodjąłsięmediacjipomiędzy

skłóconymiczłonkamizarządu.APeter,zawszecichyispokojny,wnosiłspokójdo
burzliwego

życialudzibiznesu,nakłaniającswoichklientów,abyusiedliipunktpopunkcie
przeanalizowali

background image

swojesprawy.

-Każdyproblemmaswojerozwiązanie-brzmiałajegoodpowiedź,kiedyIsabelpo

przyjściuzagadnęłagoopracę.Usiedliwsaloniku.-Każdy.Trzebatylkodotrzećdo
źródła

problemuitamzacząćdziałać.Wystarczyspisaćsobielistękrokówikierowaćsię
zdrowym

rozsądkiem.

-Todrugieczęstoludziomniewychodzi-zauważyłaIsabel.

Peteruśmiechnąłsię.

-Nadtymmożnapracować.Większościludziudajesięwpoićrozsądek,nawetjeśliz

początkuimnanimzbywa.

-Alesąteżwyjątki-twierdziłaIsabelzuporem.-Jednostkiznaturynierozsądne.A

takichniebrakuje,anipotej,anipotamtejstronieStyksu.IdiAmin,PoiPot,proszę-dwa

pierwszenazwiskazbrzegu.

Peterzastanowiłsięprzezchwilęnadwyrażeniem,któregoużyła.Styks?Ktojeszczew

dzisiejszychczasachodnosisiędomitów?Niewielubyłoludzi,którzynadźwięknazwy
„Styks”

niezrobilibywielkichoczu.TobyłacałaIsabel-ogrodniczkapielęgnującarzadkie,
zagrożone

wymarciemsłowa.Brawodlatejpani.

-Jednostkinieodwracalnienierozsądnezregułynigdynieprowadząwłasnegobiznesu-

odpowiedział-chociażzdarzasię,żepróbująstawaćnaczelenarodów.Politykto
zupełnieinna

kategorianiżbiznesmenczyczłonekradynadzorczej.Politykazawszeprzyciąga
niewłaściwe

osoby.

Isabelzgodziłasięznim.

-Maszcałkowitąrację.Tamjestpełnoludzicierpiącychnaprzerostego.Właśnietokaże

imrobićkarieręwpolityce.Chcąrządzićinnymiludźmi.Pociągaichwładzaicałajej
otoczka,

splendor.Niewielupolitykówchcezmieniaćświatnalepsze.Zdarzająsiętakieprzypadki,
alenie

sąoneczęste.

Peterzamyśliłsięipochwiliodparł:

-CzasempojawiasięktośtakijakGandhialboMandela.AlbojakprezydentCarter.

background image

-PrezydentCarter?

Peterskinąłgłową.

-Tobyłdobryczłowiek.Zamiękkidopolityki,owielezbytłagodny.Moimzdaniem,

trafiłdoBiałegoDomuprzezwłasnąpomyłkę.Wdodatkuuczciwydoprzesady.Corazto
dawał

sięponieśćżenującejszczerościiprzyznawałsiędopokus,którespotykanakażdym
kroku…

Prasamiałaużywanie!Tymczasemkażdyztychludzi,którzykarciligozatewypowiedzi,
na

jegomiejscuczułbydokładnietosamo.Wszyscyjesteśmyludźmi.

-Jaofantazjachwiemwszystko-oznajmiłaIsabel.-Rozumiem,coonczuł…-Urwała,

boPeterzerknąłnaniązlekkimzdziwieniem.Szybkododała:-Nieotakichfantazjach
mówię.

Nachodziłymnieobrazylawin…

-No,cóż.Chacunasonreve*.[Chacunasonreve(fr.)-każdemuwolnomarzyć.]

Isabelwyjrzałaprzezokno,zktóregoroztaczałsięwidoknaogród,większyniżjej

własnyimniejzarośnięty.Byćmożegdybyścięłausiebiektóreśzdrzew,jejogród
zyskałbyna

przestrzeni,aleIsabelzanicwświeciebytegoniezrobiła;jejdrzewamiałyprzeżyć
swojąpanią.

Szczególniepatrzącnadęby,człowiekuświadamiałsobiezprzeraźliwąjasnością,że
drzewa

będąstaćtam,gdziestoją,jeszczedługopojegośmierci.

IsabelzerknęłanaPetera.Tenczłowiekmawsobiecośzdębu,pomyślała.Rzeczjasna,

niechodziłoowygląd-bozwyglądu,jeślijużotymmowa,przypominałbardziej
wistarię-aleo

to,żebyłtoczłowiekniewzruszony,godnyzaufania.Ponadtoodznaczałsiędyskrecją.
Można

byłoznimrozmawiaćbezobawy,żewszystkosięrozejdzie.PytającgooMcDowell’s,
Isabel

miałazatempewność,żeniktsięniedowieojejnagłymzainteresowaniutąfirmą.

Peterzastanowiłsięprzezchwilęnadjejpytaniem.

-Znamtamkilkoroludzi-odrzekł.-Ztegocowiem,sąlojalnifirmie.-Zawiesiłgłos.-

Alewiemteżokimś,ktozkoleimógłbyopowiedziećcionich.Wydajemisię,że
niedawno

stamtądodszedł,wdośćniemiłychokolicznościach.Możebędziechciałmówić.

background image

Isabelnienamyślałasiędługo.Tobyłowłaśnieto,nacoliczyła;Peterznałwszystkichi

mógłpodaćkontaktdodowolnejosoby.

-Wspaniale-ucieszyłasięidodała:-Dziękuję.

-Niemniejjednakdoradzamostrożność-ciągnąłdalejPeter.-Popierwsze,nieznam

człowiekaosobiście,więcniemogęzaniegoręczyć.Apodrugie,niewolnozapominać,
żeon

możeżywićdonichjakąśurazę.Nigdynicniewiadomo.Alejeślichceszgopoznać,to
przyjdź

nakoncertnaszejorkiestry.Onczasamiwpada,bojegosiostragraunas.Dopilnuję,żebyś
miała

background image

okazjęznimporozmawiaćnaprzyjęciupowystępie.

Isabelroześmiałasięszczerze.

-Jegosiostragrazwami?WOrkiestrzePrawdziwieStraszliwej?

-Zgadzasię-przytaknąłPeter.-Dziwne,żedotejporyjeszczenasniesłyszałaś.Jestem

pewien,żekiedyśjużzapraszałemcięnakoncert.

-Zapraszałeś-odrzekłaIsabel-aleniebyłomniewtedywEdynburgu.Żałuję,żego

przegapiłam.Zpewnościądaliście…

-…straszliwykoncert-dokończyłzaniąPeter.-Jakoorkiestrajesteśmydoniczego,ale

mamyzgraniawielkąfrajdę.Aludzieprzeważnieitakprzychodząsiępośmiać,więc
możemy

sobiefałszowaćdowoli.

-Dopókitylkodajeciezsiebiewszystko?

-Otóżto.Choćnaszewszystko,obawiamsię,toniezbytwiele.No,alecóż.

Isabelwyjrzałaprzezokno.Tociekawe,żesąludzie,którymjednerzeczywychodzą

wyśmienicie,alekiedybiorąsiędoczegośinnego,zanicniepotrafiątegoopanować.
Peterjako

finansistazrobiłświetnąkarierę,klarnecistązaśbyłmiernym.Bezwątpieniasukces
osładzał

smakporażki-tylkoczyabynapewno?Amożeczłowiekprzyzwyczajasiędotego,żeto,
co

robi,robiporządnie,ipotemfrustrujegowszystko,cowychodzimugorzej?LeczIsabel

wiedziała,żePeterniejesttakąosobą;jemuwystarczyło,że,jakzwykłmówić,„radzi
sobiena

klarnecie”.

Isabelsłuchałazzamkniętymioczami.MuzykarozbrzmiewającawaudytoriumŻeńskiej

Szkołyśw.Jerzego,placówki,którazniebiańskącierpliwościągościławswoichprogach

OrkiestręPrawdziwieStraszliwą,byłajaskrawymdowodemnato,żezespólporwałsięna

kompozycjędalekoprzekraczającąjegoumiejętności.HenryPurcellnigdynie
skomponowałnic

podobnegoizapewneniezgadłby,żetojegowłasnedzieło.WuszachIsabelutwór
brzmiał

znajomo-przynajmniejniektórejegofragmenty-alewydawałojejsię,żekażdasekcja

instrumentówgracoinnego,wdodatkuwinnymrytmie.Szczególnienierównograły
smyczki,

background image

któreoprócztegobrzmiałyokilkatonówzanisko;zkoleipuzony,zamiastgraćnasześć
ósmych,

takjakresztaorkiestry,ciągnęłyrównonacztery.Isabelotworzyłaoczyispojrzałana

puzonistów,którzymarszczącbrwi,wpatrywalisięzatroskanymwzrokiemwswojenuty;
gdyby

patrzylinadyrygenta,mielibyszansęzgraćsięwprawidłowymrytmie,alenajwidoczniej
nie

moglirobićdwóchrzeczynaraz-alboczytamynuty,albopatrzymynadyrygenta.Isabel

zerknęłanaswojegosąsiada.Wymieniliuśmiechy.Publicznośćbawiłasiędoskonale,co
zresztą

byłoregułąnakoncertachOrkiestryPrawdziwieStraszliwej.

UtwórPurcelladoślizgałsięwreszciedokońca.Słychaćbyłoniemalże,jakorkiestra

jednąpiersiąwydaławestchnienieulgi;wielujejczłonkówopuściłoinstrumenty,biorąc
głęboki

oddechjakbiegaczepowyścigu.Nawidownirozległysięstłumionechichotyiszelest

kartkowanychprogramów.NastępnymiałbyćMozart,aponim,ciekawarzecz,
beatlesowska

„Żółtałódźpodwodna”.IniebędzieżadnegoStockhausena,zauważyłaIsabelzulgą,lecz
po

chwiliogarnąłjąsmutek,bonamyśloStockhausenieprzypomniałjejsiętamtenwieczór
w

UsherHall,wieczór,którybyłpowodem,dlaktóregoprzyszłaposłuchać,jakOrkiestra

PrawdziwieStraszliwanaoczachspeszonej,leczwiernejpublicznościwpocieczołabrnie
przez

kolejnepunktyswojegorepertuaru.

Konieckoncertuzostałnagrodzonygromkimi,entuzjastycznymibrawami,adyrygent,

wystrojonywszamerowanązłotemkamizelkę,kłaniałsiękilkarazy.Następniesłuchacze
wrazz

zespołemudalisiędokuluarów,gdzieczekałpoczęstunekzłożonyzwinaikanapek;tak
orkiestra

odwdzięczałasiętym,którzyzechcieliprzyjśćnajejkoncert.

-Przynajmniejtylemożemydlapaństwazrobić-wyjaśniłdyrygentwkrótkiejmowie,

którąwygłosiłpokoncercie.-Doprawdy,dalipaństwopopistolerancji.

Isabelznałakilkaosóbzorkiestry,jakrównieżwieluspośródsłuchaczy.Wkrótkim

czasiedookołajednegoztalerzy,pełnegokanapekzwędzonymłososiem,zebrałsię
wianuszek

background image

znajomych.

-Ajużmyślałem,żerobiąpostępy-rzuciłktoś-alepodzisiejszymniebyłbymtegotaki

pewien.TenMozart…

-Ach,tobyłtenMozart?

-Tojestkuracja-oznajmiłktośinny.-Patrzcie,jakiemajązadowoloneminy.Gdybynie

tewystępy,żadneznichniemiałobyszanszagraćzorkiestrą.Toterapiagrupowa,mówię
wam.

Genialnasprawa.

-Mogłabyśznamigrać-zagadnąłIsabelwysokioboista.-Botygrasznaflecie,mam

rację?Mogłabyśdonasdołączyć.

-Mogłabym-zgodziłasięIsabel-Pomyślęnadtym.

WtejchwilijednakmyślałatylkooJohnnymSandersonie,botowłaśniejegodomyślała

sięwmężczyźnie,któryakuratzmierzałwjejstronę,prowadzonyprzezPetera
Stevensona.

-Chciałem,żebyściesiępoznali-oświadczyłPeter,przedstawiającichsobie.-Wiesz,

Johnny,możeudanamsięnamówićIsabeldowspółpracy.Niejesteśmy,coprawda,najej

poziomie,aleprzydałabysięnamjeszczejednaflecistka.

-Wszystkobysięwamprzydało-odparłJohnny.-Anapoczątekkilkalekcjimuzyki.

Isabelroześmiałasię.

-Wcalenieposzłoimażtakźle.„Żółtałódźpodwodna”byłacałkiemniezła.

-Toichnumerpopisowy-mruknąłJohnny,sięgającpokromkęrazowegochlebaz

wędzonymłososiem.

Przezkilkaminutrozmowatoczyłasięwokółorkiestry,poczymIsabelzmieniłatemat.

PodobnoJohnnypracowałwMcDowell’s-jakmusiępodobałowtejfirmie?Całkiem,
całkiem;

alekiedyjużprzyznałsiędotego,zerknąłnaIsabelzukosa,robiącspecjalniepodejrzliwą
minę.

-Todlategochciałaśmniepoznać?-zapytałizawiesiłnachwilęgłos.-Czymożeraczej:

Peterchciał,żebyśmysiępoznali?

Isabelwytrzymałajegowzrok.Niemacoudawaćikręcić,pomyślała.JohnnySanderson,

zauważyłatoodrazu,bytczłowiekiemprzenikliwym.

-Tak-odrzekłapoprostu.-Chcędowiedziećsiękilkurzeczyotejfirmie.

Johnnyskinąłgłową.

background image

-Niewieleonichmożnapowiedzieć-podsumowałkrótko.-Najzwyklejsza,typowa

struktura.Ludziesątamprzeważniemałociekawi.Zjednymczydrugimmieliśmyjakieś

towarzyskiekontakty,alewsumieichtowarzystwobyłonieco…nużące.Wybaczmiten

aroganckiton,aleonitacysą,naprawdę.Wgłowiemająliczbyitylkoliczby.Kółko

matematyczne.

-APaulHogg?

Johnnywzruszyłramionami.

-Możebyć.Porządnyfacet.Jaknamójgust,zabardzosięwszystkimprzejmuje,alezna

sięnaswojejrobocie.Kiedyśpracowalitamwyłącznietacy.Terazfirmazatrudniłakilka
osób

niecoodbiegającychodschematu.Paultostaraszkołaedynburskiejfinansjery.Robiswoje
i

niczymsięniewyróżnia.

Wziąłtalerzwędzonegołososia,którypodałamuIsabelipoczęstowałsięjeszczejedną

kanapką.Isabelupiłałyczekwinazeswojegokieliszka,zauważając,żetrunekjest
znacznie

lepszyniżten,któregomożnazwykleskosztowaćnategotypuimprezach.Peter,
pomyślała.To

jegosprawka.

WwypowiedziJohnny’egozaciekawiłająjednarzecz.SkorowMcDowell’sdoniedawna

zatrudnianowyłącznietakichpracownikówjakPaulHogg,ludzi,którzyrobiąswojei
niczymsię

niewyróżniają-jakwyraziłsięjejrozmówca-tojakiewtakimraziebyłynowetwarzew

firmie?

-Mówisz,żeMcDowell’ssięzmienia?-zapytała.

-Jasne-odparłJohnny.-Całyświatsięzmienia.Wszystko.Banki,finanse,

nieruchomości,brokerzy-każdy.Teraztrzebabyćtwardym.Rezerwyprzygotowanedo
ostrej

gry.Wszędziejesttaksamo,niemamracji?

-Zapewne-odparłaIsabel.Oczywiście,Johnnymiałracjęwstuprocentach:to,co

niegdyśwydawałosięmoralnympewnikiem,powoliodchodziłowprzeszłość,wypierane
przez

bezwzględnezasady,nakazującezawszelkącenębronićwłasnejkorzyści.

Johnnyprzełknąłostatnikęsrazowcazłososiemioblizałczubekpalca.

background image

-PaulHogg…-zamyśliłsię.-PaulHogg.Hm.Szczerzemówiąc,zawszemiwyglądał

trochęnamaminsynka.Ażdomomentu,kiedyzaręczyłsięztymTerminatoremw
spódnicy,ztą

Mintyjakjejtam…?Auchtermuchty*[Auchtermuchty-wieśwokolicymiastaFife,na

północnymbrzeguujściarzekiForth(przyp.tłum.).]?Auchendinny*[Auchendinny-

miejscowośćnapołudnieodEdynburga(przyp.tłum.).]?

-Auchterlonie-podpowiedziałaIsabel.

-Toniejesttwojakrewna,mamnadzieję?-zapytałJohnny.-Niechciałbymnadepnąćci

naodcisk.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Mamoniejpodobnezdaniejakty.Conajwyżejmogłabymwyrazićjewniecobardziej

powściągliwychsłowach.

-Cóż,widzę,żesięrozumiemy.Babkajesttwardajakdiament.Pracujewtymbankuna

NorthCharlotteStreet,EcosseBank,taksięnazywatafirma.Jeślimambyćszczery,tota
cała

Mintyjestnormalniepuszczalska.Prowadzasięzparomamłodziakami,którzypracująw
tym

samymbiurzecoPaul.Przyuważyłemichkiedyś,aakuratwiedziałem,żePaulwyjechałz

miasta.WidziałemjąteżrazwLondynie,wbarzewCity.Myślałapewnie,żeniemoże
siętam

zaplątaćniktzEdynburga.Ajaakuratbyłemiwszystkowidziałem.Wisiałanatakim
jednym

faceciezAberdeen,cowMcDowell’srobizawschodzącągwiazdę.Wcisnąłsiędo
zarządu,bo

dobrzeliczy,ajakryzykuje,tozawszejestztegozysk.IanCameron,taksięnazywa.Gra
w

rugbywjakiejśdrużynie.Zwyglądumięśniak,alemózgteżmanamiejscu.

-Wisiałananim?

Johnnypokazałjak.

-Taktowyglądało.Mowaciała,dialektnieplatoniczny.

-AleprzecieżjestzaręczonazPaulemHoggiem.

-Nowłaśnie.

-APaulwieotym?

Johnnypotrząsnąłgłową.

background image

-Pauljestniewinnyjakdziecko.Kłopotwtym,żetrafiłnakobietęjakdlaniegochyba

raczejniecozbytambitną.Zdarzasię.

Isabelupiłajeszczełyczekwina.

-AlecoonawidziwPaulu?Dlaczegozawracasobienimgłowę?

-Paultojejkluczdopoważania-oznajmiłtwardoJohnny.-Wymarzonaprzepustkado

świataedynburskiejfinansjery.JegoojciecbyłpartneremzałożycielemScottishMontreal
i

FundacjiGullane.Gdybyśbyła,żetakpowiem,nikimichciałastaćsiękimś-nie
znajdziesz

nikogolepszegoniżbiednyPaul.Idealnykandydat.Mawrękuwszystkiekoneksje,które
trzeba

mieć.DostajezaproszenianatedrętweprzyjęciawFettesCollege.Służbowemiejscaw
Festival

Theatre,zzaproszeniemnakolacjępoprzedstawieniu.Idealnykandydat!

-Drabinadowłasnejkariery?

-Nieinaczej.Mintytotakakobieta,którąinteresująpieniądzei,moimzdaniem,nicpoza

tym.Przepraszam,muszęsiępoprawić.Sąjeszczemężczyźni-właśniepakerzytypuIan

Cameron.

Isabelnieodpowiedziałanic.Wyglądałonato,żeniewiernośćprzestałabyćczymś

niecodziennym;odkrywszypostępekToby’ego,byłazdziwiona,tofakt,aleteraz,kiedy

dowiedziałasięoMintyAuchterlonie,pomyślała,żebyćmożetegowłaśnienależałosię

spodziewać.Możetowłaśniestałośćwzwiązkachjestnienaturalna,jaknieoddziś
sugerują

socjobiolodzy.Teoriabyłataka,żemężczyźnimająpotrzebęobcowaniazjaknajwiększą
liczbą

partnerek,abyzapewnićprzetrwanieswojegomateriaługenetycznego.Alecoz
kobietami?Być

możejesttak,żepodświadomieprzyciągająjemężczyźni,którzy-równieżpodświadomie

chwytająsiękażdejszansynaprzekazanieswoichgenów.WtakimrazieMintyiIanbyli
dwójką

doskonaledobranychpartnerów.

Isabelpoczułamętlikwgłowie,leczmimotoudałojejsięzadaćkolejnepytaniewtaki

sposób,abyzabrzmiałoabsolutnieniewinnie:

-IpewnieIanzMintywłóżkugawędząsobieopieniądzach,transakcjachiinnychtam

takich?Niesądzisz,żetomożliwe?

background image

-Niesądzę-zgrzytnąłJohnny-botosięnazywanadużycieinformacjisłużbowejijest

karalne.Samzwielkąprzyjemnościąudowodniłbymimtakiepostępowanieiosobiście
przybił

ichzauszydodrzwiNewClub.

Isabelwyobraziłasobiepowyższąscenę.Obrazekbyłniezły,prawietaksamodobryjak

Tobypodtąjegolawiną.OdpędziłajednaktemyśliioznajmiłaJohnny’emu:

-Uważam,żedotegowłaśniedoszło.

Johnnyskamieniałzkieliszkiemwpołowiedrogidoust,gapiącsięnaIsabelszeroko

otwartymioczyma,

-Mówiszpoważnie?

Skinęłagłową.

-Niemogęcizdradzićkonkretnychpowodów,którekażąmitaksądzić,alezapewniam,

żetoniejestgłupiwymysł.Czymożeszpomócmitoudowodnić?Wyśledzićtransakcje?

Potrafiłbyśtozrobić?

Johnnyodstawiłkieliszek.

-Potrafiłbym.Awkażdymraziemógłbymspróbować.Nieuczciwościwkręgach

finansjerynależynatychmiastprzeciwdziałać,botozabijarynek,podkopujewszystkich
razemi

każdegozosobna,itonienażarty.Tacyludziesąjakzaraza.

-Świetnie-powiedziałaIsabel.-Bardzosięcieszę.

-Aleostrzegam,cokolwiekrobisz,róbtopocichu-upomniałjąJohnny.-Jeżelisię

pomyliłaś,napytamysobieniezłejbiedy.Wtakichsprawachniepotwierdzone,oszczercze
zarzuty

sąniedopuszczalne.Natychmiastnaszaskarżą,ajawyjdęnadurnia.Rozumiesz?

Isabelrozumiała.

20

Wieczoremtegodnia,kiedyIsabel,nadobrewieści,któreprzyniosłajejbratanica,

zareagowaławypowiedzianyminagłosnajgorszymiobawami,CatiTobywybralisiędo

restauracjiwcześniej,niżplanowali,ponieważopóźniejszejgodzinieniemożnajużbyło
dostać

stolika.WmieścieodbywałsięwłaśniezjazdFrancusko-BrytyjskiegoZrzeszenia
Prawników,

organizowanyprzezSzkockąIzbęAdwokacką,iwieluuczestnikówzarezerwowałosobie
tutaj

background image

stolikinakolację.ByłotoświetnemiejscedodyskusjinatematjurysprudencjiTrybunału
Stanu-

choć,oczywiście,innetematyrównieżbyłydozwolone.

CatwybiegłaodIsabelcaławełzach.Gracepróbowałajązagadnąć,kiedyweszłado

kuchni,aleCatniebyławstaniejejsłuchać.Wtymmomenciejedynąemocją,którą
czuła,był

dzikigniew.Isabelniemogławyraźniejdaćjejdozrozumienia,cosądzioTobym.Od
samego

początkutrzymałagonadystans.Catwidziaładoskonale,żeciotkapatrzynajej
mężczyznęz

takimobrzydzeniem,żedoprawdyniezdziwiłabysię,gdybysamTobycośzauważył.
Nigdy

jednakniemówił,żedajesiętoodczuć.Catrozumiała,rzeczjasna,żemiędzynima
Isabel

istniejąróżnicepoglądów,alezcałąpewnościąniebyłopowodu,żebytraktowaćgoz
góry,ito

ażtak.NiebyłintelektualistąnamiaręIsabel,alecoztego?Ibeztegozłatwością
potrafiliby

znaleźćwspólnyjęzyk;Tobytonieżadenniedouk,Catosobiścieprzekonywałaotym
ciotkę,ito

niejedenraz.

MimotoIsabelwciążtraktowałamężczyznębratanicyzdystansem,nakażdymkroku

porównującgozJamiem-stronniczo,trzebapowiedzieć,boJamiezawszewygrywałw
tym

zestawieniu.ToirytowałoCatnajbardziej.Niemożnaporównywaćczyichśzwiązków.Cat

dobrzewiedziała,czegooczekujeodswojegopartnera:trochęrozrywkiplusszczyptę

namiętności.Tobyzaspokajałtędrugąpotrzebę.Pragnąłjej,niecierpliwieizachłannie,i
to

właśniejąpodniecało.Jamietakiniebył.Zawszezadużomówiłistarałsięjejwe
wszystkim

dogodzić.Ajegowłasneuczucia,potrzeby?Gdzieonebyły?Czyżbynieliczyłsię,znimi
ani

trochę?ByćmożeIsabelniepotrafiłategozrozumieć,leczwsumietrudnosięciotce
dziwić.Jej

własnemałżeństwo,absolutnakatastrofa,ległowgruzachjużbardzodawnotemu,aod
tego

czasu,oileCatbyłowiadomo,niezdarzyłsięanijedenkochanek.Nie,Isabelwżadnym

background image

razie

niemogłajejzrozumieć-ajużżadnąmiarąniepowinnawygłaszaćkomentarzynatemat
czegoś,

oczymmiaładoprawdybladepojęcie.

ZanimCatdotarładoswoichdelikatesów,pierwszygniewzdążyłjużopaść.Przyszłojej

nawetdogłowy,żemożewartobyłobywrócićdodomuciotkiispróbowaćjakośsię
pogodzić,

aleprzypomniałasobie,żeumówiłasięzTobymnaszóstą,więcniedługobędziemusiała
iśćdo

siebie.Wsklepiepanowałumiarkowanyruch,aEddie,jaksięwydawało,radziłsobie
wcale

dobrze.Odkilkudnijejpomocnikwydawałsięjakbyniecoweselszy;Catwielesobiepo
tym

obiecywała,alemimotoniechciałapolegaćnanimzabardzo.Czuła,żetutajpotrzeba
więcej

czasu,którybyćmożebędziesięmierzyćwlatach.

PorozmawiałachwilęzEddiem,apotemwróciładodomu.Głowęwciążmiałazajętą

rozpamiętywaniemrozmowyzIsabel,aleterazpostanowiłastanowczo,żezmusisię,aby

przestaćotymmyśleć.DziśmiałobyćwspólnezaręczynoweświętojejiToby’ego;Cat
nie

chciała,żebycośzepsułojejtendzieńjeszczebardziej.AIsabelpoprostuniemiałaracji.

PunktualnieoumówionejgodzinieCatusłyszała,jakTobytupoczenaschodach;na

powitaniewręczyłjejolbrzymibukietgoździków,wdrugiejzaśręcetrzymałbutelkę
szampana,

zawiniętąwbibułkę,alejeszczechłodną.Poszlidokuchni,gdzieCatznalazłaodpowiedni
wazon

nakwiaty,aTobyzająłsięotwieraniemwina.Kiedybiegłposchodach,szampanwytrząsł
się

mocno,więcterazkorekwystrzeliłzgłośnymhukiem,apianaspłynęłakaskadąpo
ściance

butelki.Tobyskomentowałtożartem,któryprzyprawiłCatorumieniec.

Toastwypiliwkuchni,jeszczezanimprzeszlidosalonu,apotem,kiedyjużladachwila

miałaprzyjechaćzamówionataksówka,wymknęlisiędosypialniipadlisobiewobjęcia.
Toby

twierdził,żeuwielbiazapachsypialniCat.Zmiąłjejsukienkę,ażztrudemsięopanowała.
Nigdy

background image

przedtemnieczułamtakmocno,pomyślała;nigdyprzedtem.

Przykolacjirozmawialioprzyziemnychsprawach:jakieogłoszeniezamieszcząw

„Scotsmanie”iotym,jakzareagowalirodziceToby’egonaradosnąnowinę.

-Panstarszyjakbyodetchnąłzulgą-opowiadałToby.-Rzuciłcośwrodzaju:

„Najwyższyczas,dodiabla”,czyjakośtak.Alepotem,kiedygopoinformowałem,żew
związku

ztymbędępotrzebowałpodwyżki,radośćodrazumuprzeszła.

-Atwojamama?-zapytałaCat.

-Mamazaczęłasięrozwodzićnadtym,jakatozciebieprzemiładziewczyna-odrzekł

Toby.-Iteżchybajejulżyło.Cośmisięwydaje,żeonacałyczasmiałastracha,żezwiążę
sięz

jakąśszmatą.Niewiemtylkoczemu,nigdyniedawałemjejpowodówdotakichobaw.

-Jasne,żenie-przytaknęłaCatżartobliwymtonem.

Tobyuśmiechnąłsiędoniej.

-Cieszęsię,żesięzgodziłaś-powiedział,biorącjązarękę.-Byłbymbardzo

nieszczęśliwy,gdybyśmiodmówiła.

-Icobyśwtedyzrobił?-zapytała.-Znalazłbyśsobieinną?

Niespodziewanepytaniezawisłonachwilępomiędzynimi.Catwcaleniezamierzałago

zadawać,aleteraz,kiedyjużpadło,naglepoczuła,żedłońToby’egodrgnęłanieznacznie,
jakby

przezciałoprzebiegłlekkiwstrząselektryczny;takiemałespięcie.Spojrzałananiegoi

zauważyła,żeprzezjegotwarzprzesuwasięcień,nachwilęalbodwietłumiącblaskoczu.

Zmianabyłaledwouchwytna,aleCatjądostrzegła.

Spłoszona,wypuściłazrąkjegodłońizaczęłazgarniaćpalcemokruszkichleba,

rozsypanedookołatalerza,

-Dlaczegomiałbymtozrobić?-zapytałToby.-Ja?Nigdywżyciu.

Catpoczuła,jakjejsercezaczynawalićopętańczymrytmem.OstrzeżenieIsabel,dotej

porywypieraneiodpychane,terazwróciłozcałąmocą.

-Pewnie,żenie-rzuciłabeztroskimtonem.-Pewnie,żenie.-Alewtejchwiliprzedjej

oczymastanąłTobyitadruga,współlokatorkaFiony.Tobystałnagoprzyoknie,
wyglądającna

ulicę;częstotakrobiłpowyjściuzłóżka.Aona,tadruga,przyglądałamusię…Cat
zamknęła

oczy,abyodpędzićtęupiornąwizję,leczobraznieznikał.

background image

-Noicoteraz?-zapytałanagle.

-Jakto:coteraz?

Spróbowałaprzywołaćnatwarzuśmiech.

-Coterazznaszymwieczorem?Wracamydodomu?Amożewpadniemydokogoś?

Chętniebymsięzkimśzobaczyła.

-Oilezastaniemykogośwdomu-zauważyłToby.-Mam!Możebytakskoczyćdo

RichardaiEmmy?Onizawszesąusiebie.Kupimybutelkęszampanaioznajmimyim
radosną

nowinę.

Catzastanowiłasięszybko.Nieufność,jakogromny,błyskawicznierosnącyciężar,

ciągnęłającorazgłębiej,corazdalej.

-Nie,DoLeithjestkawałdrogi.Niechcemisiętamjechać.Acopowiesznawizytęu

Fiony?Byłoniebyło,totwojasiostra.Maprawoświętowaćrazemznami.Chodźmydo
niej,na

NelsonStreet.

Obserwującgobacznie,dostrzegła,jakjużotwierausta,jakbychciałjejprzerwaćwpół

słowa;powstrzymałsięjednakipozwoliłjejdokończyć.

-Toniemasensu-zawyrokowałwreszcie.-ZobaczymysięzFionąjutrourodziców.Po

cojechaćdoniejteraz?

-Nie-oznajmiłaCat-musimyiśćdoFiony.Musimyijuż.Bardzochcętampójść.

Tobyniesprzeciwiałsiędłużej,aledałosięzauważyć,żeogarnąłgoniepokój.W

taksówcenieodezwałsięanisłowemicałyczaswyglądałprzezokno.Zjechaliwdół
ulicyThe

Mound,apotempojazdwspiąłsięnawzniesienie,poktórymbiegłaGeorgeStreet.Toby
wciąż

milczał;odezwałsiętylkoraz,kiedypoprosiłtaksówkarza,żebyzatrzymałsięprzy
otwartymdo

późnasklepiezwinami.Wysiadłbezsłowa,kupiłbutelkęszampanaiwróciłdotaksówki.
Rzucił

jakąśuwagęnatematsprzedawcywsklepie,apotemdodałcośzupełniebezzwiązkuo
wizycieu

jegorodziców,którąmieliodbyćnastępnegodnia.Catskinęłagłową,aleniedotarłodo
niejani

jednosłowoztego,comówił.

TaksówkazatrzymałasięnaNelsonStreet,przedwejściemdomieszkaniasiostry

background image

Toby’ego.Catwysiadłaiczekałanastopniachwiodącychdodrzwi,ażTobyzapłaci

taksówkarzowi.Wokniepaliłosięświatło;Fionabyławdomu.Catzadzwoniładodrzwi,

zerkającnaToby’ego:stał,mnącwpalcachpapier,wktóryzawiniętomuwsklepie
butelkę

szampana.

-Podrzeszto-zwróciłamuuwagę.

-Co?

-Podrzesztenpapier.

Drzwiotworzyłysię,aleniestanęławnichFiona,tylkojakaśinnakobieta.ObrzuciłaCat

obojętnymwzrokiem,apotemzobaczyłaToby’ego.

-CzyFiona…-zaczęłaCat.

-Niema.-Nieznajomaniedałajejdokończyć.PodeszładoToby’ego.Tobydrgnął,jakby

chciałsięodniejodsunąć,aleonaszybkowzięłagozarękę.-Cotozadziewczyna?-
zapytała.-

Toby?Kto…

-Narzeczona-odpowiedziałajejCat.-NazywamsięCat.

21

ListzprzeprosinamiIsabelwysłaładoCatdzieńprzedwystępemOrkiestryPrawdziwie

Straszliwej.Catodpowiedziałakilkadnipóźniej,piszącdociotkinapocztówcez
reprodukcją

obrazuHenry’egoRaeburna„WielebnyRobertWalkerślizgającysiępojeziorze
Duddingston”.

Obrazten,naswój-lokalnieograniczony-sposóbmiałidentycznąsiłęwyrazuibyłtak
samo

rozpoznawalnyjak„NarodzinyWenus”.Isabelbyłazdania,żewielkasztukadziałakojąco
na

tego,ktojąpodziwia,żeprzedniączłowiekstajewmiejscunibyrażonypiorunem.Tej

właściwościbrakowałodziełomDamienaHirstaiAndy’egoWarhola;naichwidoknikt
nie

przystawałjakrażonypiorunem.Teobrazybyćmożezatrzymywałyludziwpółkroku,ale
tojuż

niebyłotosamo,conabożnypodziw.

Isabelodwróciłaportretosiemnastowiecznegoduchownegoizabrałasiędoczytania.Cat

napisałatak:WybaczamCi,niemusiszsięmartwić.ZawszewszystkoCiwybaczę.Poza
tym

background image

wydarzyłosięcoś,copotwierdziło,żemiałaśrację.Noiproszę!Myślałam,żenie
przejdziemito

przezgardło.Nieznaczytobynajmniej,żemówięotymjakopogodzie.Zledwościąudaje
misię

zmusićpiórodopisania.Wkażdymrazie,chętnieCięzobaczęwmoimsklepie.Wpadnij
nakawę.

PoczęstujęCiętymnowymserem,któryprzyszedłniedawno.Portugalski,pachnie
oliwkami.Cat.

Jakietadziewczynamadobreserce,pomyślałaIsabel.Byławdzięcznabratanicyzatojej

dobreserce,nawetjeślikonsekwencjąjegoposiadaniabyłałatwowiernośćwstosunkudo

mężczyzn.Wielemłodychkobietnieumiałobytakłatwoprzebaczyćwejściazbutamiw
ich

życie.Rzeczjasna,jeszczewięcejbyłotakich,którezanicwświecienieprzyznałyby,że
wtakiej

sprawieciotkamiałarację.Jakkolwiekjednakrzeczsięprzedstawiała,wiadomośćbyłaze

wszechmiarpożądana;Isabelniemogłasięjużdoczekaćpoznaniaszczegółów
demaskacji

Toby’ego.MożeCatśledziłago,takjakonasama,iuwierzyładopierowtedy,gdy
zobaczyła

wszystkonawłasneoczygdyotrzymałanajbardziejnieodpartydowódzmożliwych?

DoBruntsueldposzłapieszo,rozkoszującsięsłońcem,którezaczynałojużdelikatnie

przygrzewać.NaMerchistonCrescenttrwałabudowa-namałejparcelinasamymrogu
stawiano

nowydom,którywyglądałjakdolepionytamnasiłę.Nazabłoconymchodnikuleżała
torba

cementu.KilkakrokówdalejIsabelujrzałastadkomewkrążącychponaddachamiw

poszukiwaniumiejscanazałożeniegniazda.Wokolicymewytraktowanojakszkodniki-
bocóż

innegomożnasądzićodużych,głośnokrzyczącychptaszyskach,rzucającychsięnaludzi,
którzy

nieopatrzniezbliżylisiędomiejscichgniazdowania?-aleprzecieżludzietakżebudowali
swoje

domy,zostawialiposobiegruz,cement,śmieciibroniliwłasnegoterytoriumtaksamo

agresywniejakmewy.Redakcja„Przeglądu”planowaławprzyszłymrokuwydanie
numeru

poświęconegozagadnieniometycznym,związanymzekologią.Isabeljużzaczęłarozsyłać

prośbyozgłaszanieartykułów.Niewykluczone,żektośzechcenapisaćoetycznych

background image

aspektach

śmiecenia.Zdrugiejstrony,tentematdawałskromnepoledopopisu:śmiecitobezdwóch
zdań

złarzeczizcałąpewnościąniktniepróbowałbyudowadniać,żecośmożeprzemawiaćna
ich

korzyść.Leczwłaściwieczemuśmieceniemiałobybyćczymśtaknagannym?Czy
dyktujątaką

ocenęwyłączniewzględyestetyczne,wedlektórychzanieczyszczanieśrodowiska
odpadkamijest

niemiłedlaoka?Czymożeargumentnaturyestetycznejłączyłsięzfaktem,żeu
niektórychludzi

śmieciwywołujągłębokonegatywneuczucia?Gdybypowyższatezaznalazłapoparcie,
można

bynawetdopuścićtwierdzenie,żeczłowiekmaobowiązekwyglądaćatrakcyjniew
oczach

innych,abymożliwiezminimalizowaćichprzykrewrażenia.Takitokmyśleniamiał
całkiem

interesująceimplikacje.

JednazowychimplikacjiprzyszłaIsabeldogłowyzaledwiepięćdziesiątkrokówdalej,

kiedymijałapocztę.Zdrzwiwejściowychwyłoniłsięmłodyczłowiekwwiekuokoło

dwudziestupięciulat-mógłbyćrówieśnikiemJamiego-którywdolnejwardzeiw
podbródku

nosiłkilkaostrychmetalowychkolców,sterczącychsobieradośnieniczymmaleńkie
igłowate

fallusy.TenwidokzmusiłIsabeldorefleksji,żemusibyćstrasznieniewygodniecałować
sięz

kimś,ktomacośtakiegonatwarzy.Brodatojedno;zdarzałysiękobiety,któreniemogły
znieść

dotykubujnegozarostu,aleczymtobyłowporównaniuzmetalowymiszpikulcami,
kłującymi

wargiipoliczki?Napewnobyłyonezimneimusiałybyćostre;jednakzdrugiejstrony,

pomijającjużsamąkwestiętychćwieków,ktobychciałsięcałowaćztymkonkretnym

chłopakiem,demonstrującymwszemiwobecgrymasniezadowoleniaorazogólnie
odstręczającą

powierzchowność?Isabelzadałasobietopytanieinatychmiastsamasobienanie
odpowiedziała:

bezwątpieniaznalazłobysięmnóstwodziewczynchętnychdocałowaniasięztym

background image

facetem.Bez

wątpieniaibezproblemu.Dziewczynnoszącychkolczykiwpępkuinosie,anaszyi
ćwiekowane

obroże.Ćwiekikolczyksądopary,bądźcobądź.Tenmłodzieniecmusiałbytylko
rozejrzećsię

zadziewczynąupierzonąpodobniejakonsam.

IsabelskręciławstronędelikatesówCat.Kiedyprzechodziłanadrugąstronęulicy,

zauważyła,żekolczastychłopakprzebiegaprzezjezdniękilkakrokówdalej.Nasamym

krawężnikupotknąłsięnagleirunąłnajednokolano,tłukącnimobetonowąpłytę
chodnika.

Isabelprzyśpieszyłakrokuichwyciłagopodramię,pomagającsiępodnieść.Młodzieniec
stanął

nanogach.Jegosprane,wyblakłedżinsybyłyrozdartenakolanie.Przyjrzałsiędziurze,a
potem

podniósłgłowęiuśmiechnąłsiędoIsabel.

-Dziękuję.-Głosmiałcichy,awjegoakcenciesłychaćbyłoBelfast.

-Trzebauważać,bopotknąćsięnietrudno-powiedziałaIsabel.-Nicpanuniejest?

-Nie,raczejnie.Tylkotadziuranakolanie.No,alewdzisiejszychczasachludziepłacą

zapodartedżinsy.Ajamamjezadarmo.

Isabeluśmiechnęłasięinaglewymknęłojejsiętopytanie,nieproszone,nieoczekiwane:

-Dlaczegopannosićwiekinatwarzy?

Młodzieniecniewyglądałnaurażonego.

-Ćwieki?Tenpiercing,znaczysię?-Dotknąłpalcamiostregostożka,którysterczałmuz

dolnejwargi.-Dlamnietojestjakbiżuteria.

-Biżuteria?-zdziwiłasięIsabel,zauważającmaleńkiezłotekółeczko,wpiętewłuk

brwiowychłopaka.

-Właśnie-potwierdził.-Paninosibiżuterię.Jateżnoszę.Takierzeczymisiępodobają.

Aoprócztegopokazują,żemiwisi.

-Copanuwisi?

-Coludziepomyślą.Odrazuwidać,żemamwłasnystyl.Jestem,jakijestem.Nienoszę

tego,cowszyscy,mójstrójtoniemundur.

Isabeluśmiechnęłasiędoniego.Podobałajejsiębezpośredniośćtegomłodegoczłowieka

izprzyjemnościąsłuchałajegogłosuowyraźnych,zdecydowanychkadencjach.

-Gratuluję-powiedziała.-Strojenieludziwmundurytokiepskipomysł.-Urwała.Na

background image

górnejwardzejejrozmówcydrżałamaleńkaplamkaświatłaodbitegoodjednegoz
błyszczących

ćwieków.-Rzeczjasna,podwarunkiem,żewzapaleswejucieczkiprzedmunduremnie

przywdziałpaninnegouniformu.Istniejetakaopcja,czyżnie?

Młodyczłowiekodrzuciłgłowęwtył.

-Nodobra-zaśmiałsię.-Jestemtakisamjakkażdyinnyczłowiekzpiercingiemna

twarzy.Icoztego?

Isabelspojrzałananiego.Zchęciąprzedłużyłabytędziwnąrozmowę,aleprzypomniała

sobie,żemusizobaczyćsięzCat,coznaczy,żeniemożestaćcałeprzedpołudnienaulicy,

gawędzącztymchłopakiemnatematkolczykowaniatwarzy.PożegnalisięzatemiIsabel
udała

sięprostododelikatesów.PowitałojątamspojrzenieEddiego,którywłaśnieukładałna
półce

portugalskiesardynkiwpuszkach.RzuciwszyokiemnaIsabel,Eddiepowróciłwzrokiem
do

sardynek,wpatrującsięwpuszkizniejakimprzejęciem.

IsabelzastałaCatwbiurze.Bratanicakończyławłaśnierozmowętelefoniczną.Pochwili

odłożyłasłuchawkęispojrzałanaciotkę.WjejoczachIsabelniedostrzegłażadnych
śladów

urazy.Odetchnęłazulgą.Tychkilkazdańnapocztówceszczerzeoddawałoto,coCat
naprawdę

czuła.Todobrze.

-Dostałaśkartkęodemnie?

-Dostałam.Inadalbardzomiprzykro,żecięzdenerwowałam.Atwojawiadomośćwcale

mnienieucieszyła.-Wiedziałajednakdobrze,żeniemówiprawdyizająknęłasięprzy
ostatnich

słowach.

Catuśmiechnęłasię.

-Możenie.Amożetak.Aleniemówmyotym,jeślipozwolisz.

Wypiływspólniekawę,poczymIsabelwróciładodomu.Czekałonaniątrochępracy-

trzebabyłoprzejrzećnoweartykułynadesłanedo„Przeglądu”-aleniemogłasięjakośdo
tego

zabrać.Całyczasrozmyślałanadtym,copowiejejJohnnySanderson,oilewogóle
zadzwoni.

Zadzwonił,takjakobiecywał,kilkadnipokoncercieOrkiestryPrawdziwieStraszliwej.

background image

Byłpiątek;JohnnyzaproponowałspotkanieoszóstejwsiedzibieScotchMaltWhisky
Societyw

Leith.Miałasiętamodbyćdegustacja-Isabelmogłaspróbowaćwhisky,oiletylkojej
żołądek

natopozwalał.NoiJohnnymiałdlaniejinformacje.Wtakimmiejscuwygodniebyłoje

przekazać,aokazjidorozmowyniepowinnozabraknąć.

OwhiskyIsabelwiedziałabardzoniewiele,apijałajązrzadka.Orientowałasięjednak,

żedegustacjategotrunkuprzebiegawpodobnysposóbcodegustacjawina,choćfachowy
żargon

byłwtymwypadkukompletnieinny.Smakoszewhisky-botaksamisiebienazywali-

wystrzegalisięjakogniatego,cookreślalimianem„pretensjonalnościsłownictwa
winiarskiego”.

Enolodzynapotrzebyswojejprofesjibudowalizawiłekonstrukcjezabstrakcyjnych

przymiotników,tymczasemsmakoszewhiskymówilijęzykiempotocznym,doszukując
sięw

degustowanychpróbkachtakichnut,jak„zeschniętewodorosty”czynawet„olej
napędowy”.

Isabeldostrzegałazaletytakiejpraktyki.Zapachwyspiarskiejsłodowejwhisky,którąz
wielkimi

oporamibraładoust(chociażojciecbyłzagorzałymwielbicielemtegotrunku),kojarzył
jejsięze

szpitalnymiśrodkamiodkażającymiorazzwodąwszkolnymbasenie.Jeślizaśchodziłoo
smak,

określenie„olejnapędowy”oddawałodoskonalecałąprawdęonim.Rzeczjasna,Isabel
nigdy

niewyraziłabygłośnotakichpoglądówwsiedzibieScotchMaltWhiskySociety;nie
zwierzyłaby

sięznichnawetJohnny’emuSandersonowi.OJohnnymniektórzymówili,żewekrwima

whisky,którądożyłwtłoczyłymuczterypokoleniaprzodkówgorzelnikówzeszkockich

Highlands,poczynając,cozkoleionsamzdumąpodkreślał,odprapradziadka,
skromnego

zagrodnika,którynatyłachswojejowczarniukrywałnielegalnydestylator.Jak
powszechnie

wiadomo,producencialkoholizakładającałedynastie;podobniesprawasięmiałaz
pewnym

politykiem,któregodziadekIsabelpoznałnakrótkoprzedwybuchemdrugiejwojny
światowej.

background image

Pradziadek,człowiekpryncypialny,przejrzałowegopolitykanawylotiodrzuciłkuszącą

propozycję,którąówzłożyłjegospółce.Odtejpory,zakażdymrazem,kiedysłyszał
tamto

nazwisko,wzdrygałsiętylko.Byłtodostateczniewymownykomentarz-wyrażałon
więcej,niż

możnabypowiedziećsłowami.

Isabelzawsześmieszyłostwierdzenie,żewypowiedźnależypodkreślaćgestykulacją.

Intrygowałjąwidokpobożnychkatolików,żegnającychsięznakiemkrzyża,gdybyła
mowao

NMP.JednakakronimNMPjakotakibardzojejsiępodobał;dziękijegozastosowaniu

NajświętszaMariaPannajawiłasięjakoosobanowoczesnaikompetentna,naktórej
można

polegać.Otowłaśniechodziwakronimach:natejsamejzasadziedziałajątakieskróty,
jakMSZ

czyBMW.Innyprzykład:Sycylijczycyspluwają,gdyktośwymawiaprzynichnazwisko
ich

wroga.Grecyczasamiczyniąpodobnie,kiedysłysząoTurcjialbonawetojakimś
pierwszym

lepszymTurku.Isabelznałakiedyśpewnegoczłowieka,którymiałwrodziniewujka
Greka;

wszyscyjejczłonkowiedokładaliwszelkichstarań,abywujeknigdynieusłyszałnawet
słowao

Turcji,gdyżgroziłomutozawałem.Innymrazem,kiedybyławGrecji,zatrzymałasięw
hotelu

namałejwysepce.Jegowłaścicielzanicwświecieniechciałprzyjąćdowiadomości,żez
tarasu

widaćwoddalitureckiewybrzeże;twardopowtarzał,żetegoląduniewidać,skutkiem
czegogo

niewidział.WtensposóbmogliwymazaćTurcjęzistnieniaci,którzytegosobieżyczyli.

Wszystkichtychzachowańmożnabyłojednakuniknąć,oczymIsabeldobrzewiedziała.
Nigdy

wżyciuniezdarzyłojejsięsplunąćaninawetprzewrócićoczaminadźwiękczyjegoś
nazwiska-

no,możetodrugieprzytrafiłosięjejrazczydwa,kiedyktośznienackawspomniałjakąś
znaną

figuręzartystycznegoświatka.Lecztakiezachowaniebyło,jejzdaniem,wpełni
uzasadnione,

background image

czegoniedawałosiępowiedziećopoglądachGrekównatematTurków-iviceversa,jak

podejrzewała.

KiedyIsabelprzybyłanamiejsce,JohnnySandersonjużczekał.Zaprowadziłjądostolika

wzacisznymkąciesali.

-Napoczątekjednopytanie-oznajmił-Whisky:pijeszczyplujesz?Bojeślitodrugie,

zamówiędlaciebiewino.

-Niektóregatunkimismakują-przyznałaIsabel.-Niektóre-podkreśliła.

-Naprzykład?

-TezeSpeyside.Łagodne.Żebyniepaliłowgardle.

Johnnykiwnąłgłową.

-Rozsądnie-powiedział.-Wtakimraziepolecammacallana.Wybornapiętnastoletnia

Speyside.Dogodzikażdemupodniebieniu.

Johnnyposzedłdobaruzamówićwhisky,aIsabelrozsiadłasięwygodnie.Podobałosię

jejtutaj,wtejwysokiej,przestronnejświątyniwhisky.Podobalisięjejrównieżludzie,

bezpośredni,oszczerychtwarzach,ludzie,którzywierzyliwwartośćkoleżeństwaisilę
dobrego

humoru.Tacyludzie,pomyślałaIsabel,nieodnosząsięzdezaprobatądobliźniego,w

przeciwieństwiedostrażnikówdobrychobyczajów.Wtensamsposóbsmakosze-
generalizując-

sąludźmitolerancyjnymiiserdecznymi.Toci,którzysąopętaniprzezdemonadietetyki,
chodzą

smutniiwszystkichpodejrzewają.

Do„Przeglądu”przysłanokiedyśesej,któregoautorkadowodziła,żeczłowiekma

obowiązekzachowaćszczupłąsylwetkę.Tytułesejubrzmiał„Otyłośćamoralność”i
właśnieten

tytułzaintrygowałIsabel.Niestety,wywódbyłmierny,dokońcaprzewidywalnyi
niemożliwie

wręczprzygnębiający.Tezaautorkibyłataka:dopókiistniejąludziepotrzebujący,
szczupłość

obowiązujewszystkichbezwyjątku.Niktniepowinienmiećnadwagi,dopókikażdynie
będzie

mógłotrzymywaćnadmiarukalorii.Ludzieotyliniemieliwiecprawabyćtacy,jacybyli;

decydowałaotymzasadasprawiedliwegopodziałudóbr,czyli„wszystkimporówno”.

WmiaręczytaniategoesejuIsabelczułarosnącąirytację.Ajednak,kiedygojuż

background image

skończyła,odłożyłaiposzładokuchniukroićsobiekawałekciasta,zatrzymałasięnad
talerzem,

naktórymciastoleżało,pogrążonawgłębokimzamyśleniu.Autorkaartykułu„Otyłośća

moralność”,pomimoświętoszkowategotonuwypowiedzi,miałarację;potrzebującymają
prawo

dopożywienia.Jesttoszczególneprawonaturymoralnej,któregoniemożnazlekceważyć
ani

obejść-pomimożekiedyktoświmieniugłodującychdomagasięposzanowaniatego
prawa,

brzmitojakjakieśnudziarskiesmęty.Wtym,zdajesię,leżałcałyproblem:Isabel
zdenerwował

właśnietenoskarżycielskiton,którymautorkaesejuwyłożyłaswojeracje,ta
moralizatorska

protekcjonalność,któraprzyprawiłają,czytelniczkę,owyrzutysumieniazpowodu
zachłanności

ibrakuumiaru.Jednakżepracazawierałajednąfundamentalnąprawdę,którejniewolno
było

puścićmimouszu:człowiekniemożebyćgłuchy,kiedygłodnibłagają,abyichnakarmić.
Jeżeli

więcwtymceluzachodziłapotrzebarewizjizjawiskanadmiernejkonsumpcji,
pozbawiającej

innychpożywienia-należałotozrobić.Dotarłszydotegowniosku,Isabelspojrzałana
ciastoi

odstawiłatalerzdokredensu,nieodwijającgonawetzfolii.

Johnnyzasalutowałjejszklankądowhisky.

-Wyśmienita-powiedział.-Piętnaścielatwbeczce.Niechpomyślę…Piętnaścielattemu

ilemiałemlat?Trzydzieści,właśnieurodziłosięnampierwszedziecko,myślałem,żejest
ze

mniecwaniakKutynaczterynogiiżeprzedczterdziestkądorobięsięmiliona.

-Idorobiłeśsię?

-Nie.Nigdytyleniemiałem.Aledożyłemczterdziestychurodzin,coponiekądstanowi

większeosiągnięcie.

-Faktycznie-zgodziłasięIsabel.-Sątacyludzie,którzyoddalibymilionzajedenrok

życia,acodopierozaczterdzieści.

Johnnyzajrzałdoswojejszklanki.

-Chciwość-mruknął.-Możnająspotkaćpodkażdąpostacią.Ugrzecznionąalbonagą,

background image

jawną.Ajednakwgłębisercazawszejestjednakowa.Weźmydlaprzykładunaszą
znajomą

Minty…

-Dowiedziałeśsięczegoś?

Johnnyodwróciłsię,spoglądajączasiebie.Wprzeciwległymkońcusalizgromadziłasię

grupkaludzi,otaczającstolikzastawionyrzędamiszklaneczekdowhiskyiczarekna
wodęze

rżniętegoszkła.

-Charliejużzaczyna-powiedział.-Będziewąchałbukiet.

Isabelspojrzaławewskazanymkierunku.Stałtamsmakoszwhisky,mężczyznasłusznego

wzrostuisłusznejbudowy,zbujnymwąsem,ubranywwygodnytweedowygarnitur.
Patrzyła,

jaknalewawhiskydoszklankiiunosinaczyniepodświatło.

-Znamgo-powiedziała.

-Aktogoniezna?-odparłJohnny.-ToCharlieMaclean.Wywęszywhiskyzpółsetki

metrów.Niesamowitynos.

Isabelzerknęłanawłasnąszklaneczkę,wktórejmigotałobursztynowokilkakropel

słodowegotrunku,iupiłamalutkiłyczek.

-Powiedzmi,czegodowiedziałeśsięnatematMinty.

Johnnypokręciłgłową.

-NatematMinty-niczego.Kiedyrozmawialiśmy,powiedziałemtylko,żejestchciwa,bo

toprawda,bezdwóchzdań.Dowiedziałemsięnatomiastczegośznacznieciekawszego.

Odkryłem,czymzajmowałsięjejmłodyprzyjacielIanCameron.Niektóreztychfaktów
znałem

jużwcześniej,rzeczjasna,alewśródtych,którymniepodobasięwMcDowell’s,mam
kilku

znajomych.Odnichdowiedziałemsięniecowięcej.

Isabelmilczała,czekając,ażJohnnypodejmietemat.PodrugiejstroniesaliCharlie

Macleanomawiałprzedsłuchającymgowskupieniuzgromadzeniemjakąśwłaściwość

degustowanejwhisky;kilkaosóbzotaczającejekspertagrupkikiwałozzapałem
głowami.

-Alenajpierwnależycisięparęsłówwprowadzenia-powiedziałJohnny.-McDowell’s

towcaleniejeststarafirma.Zdajemisię,żedopieroniedawnoobchodzilidwudzieste
urodziny.

background image

Wdodatkunapoczątkuwcaleniedysponowalijakimśolbrzymimkapitałem-dwaj
partnerzy-

założycielewnieślidospółkiłączniezaledwiepięćdziesiąttysięcy.Dziśpięćdziesiąt
kawałkówto

dlafirmykieszonkowedrobniaki.

IsabelobserwowałaJohnny’egopodczastejopowieści.Nieodrywałwzrokuodtrzymanej

wręceszklanki,kołyszącniąłagodnie,abyrozprowadzićpościancecienkąwarstewkę
płynu-

robiłtodokładnietakimsamymruchem,jakimCharlieMacleanpodrugiejstroniesali

demonstrowałwłaśnietrunekswojejpubliczności.

-Firmaurosłabardzoszybko-kontynuowałJohnny.-Przejęliśmyfunduszeemerytalne,a

pieniądzeznichostrożniezainwestowaliśmywakcjetrwałe.Rynek,rzeczjasna,był
nieźle

ustawiony,iwszystkowyglądałopięknie.Wkońculatosiemdziesiątychzarządzaliśmy
kapitałem

wartymponaddwamiliardyichociażnaszehonorariumwynosiłoniecomniejniżpół
procent,

którenapoczątkupobieraliśmyzausługi,tochybamożeszsobiewyobrazić,ojakich
zyskach

tutajmowa.

Zatrudniliśmywielubystrychludzi.Obserwowaliśmy,cosiędziejenaDalekim

Wschodzieiwkrajachrozwijającychsię.Kupowaliśmyisprzedawaliśmybezwiększych

niepowodzeń,chociażtakjakwszyscyalboprawiewszyscysparzyliśmysięna
dotcomach.

Wtedychybaporazpierwszydotarłodo,nas,cotojeststrach.Pracowałemwówczasw
firmiei

pamiętamtęnagłązmianęklimatu.DotejporymamprzedoczamiGordonaMcDowella
na

którejśnaradzie,białegojakkreda,jakbyzobaczyłducha.

Aletonasnierozłożyłonałopatki.Zrozumieliśmy,żetrzebamiećlepszyrefleks.Noi

trochębardziejdbaćoklientów,żebyutrzymaćichprzysobie,boniektórzyzaczynalisię

niepokoić,cosięwyrabiazichskładkami,izastanawiaćsię,czyprzypadkiemwCityich

pieniądzeniebędąbezpieczniejsze.WkońcupoEdynburguoczekujesięprzede
wszystkim

solidnościiniezawodności.JeżeliEdynburgutraciswojąniewzruszonąwiarygodność,to
równie

background image

dobrzemożnaoddaćloswręcelondyńskichmaklerów,którzyzdefinicjisąmniejpewni.

Mniejwięcejwtedyzaczęliśmysięrozglądaćzanowymitwarzamiiwfirmiepojawiłsię

tencałyCameronikilkuinnychztejsamejparafiicoon.Cameronzacząłobserwować
nowo

wydawaneakcje,bowyglądałonato,żetylkonanichmożnaprzyzwoiciezarobić.Ale

oczywiścienoweemisjesązgóryobstalowaneprzezdużefirmywLondynieiNowym
Jorku.

JaksięsiedziwEdynburgu,rzadkokiedymasięszansę,żebycośztegodostaćwswoje
ręce.

Niedobrzesięczłowiekowirobiło,kiedyledwietrzymiesiącepoemisjikursytychakcji
szłydo

góryodwieście-trzystaprocent.No,acałydochódzgarnialikolesie,którzymieli
kumoterskie

układyzbankamiinwestycyjnymiwLondynie,botoonidostalinajlepszyprzydział.

Cameronzacząłdobieraćsiędoniektórychspośródtychemisji.Dojegoobowiązków

należałteżnadzórnadparomainnymisprawami.Powoliwycofywałfunduszezakcji,
którenie

radziłysobienajlepiej.„NaszprzyjacielCameronjestniezływteklocki.Ładnychkilka
razy

zdarzyłosię,żesprzedałposiadaneprzeznasakcjeniewięcejniżmiesiącprzed
ostrzeżeniemo

zyskach.Nierzucałosiętowoczy,niemniejjednaktakwłaśniebyło.Japracowałemw
innym

wydziale,więconiczymniewiedziałem.Dopieroznajomi,którzypracowaliz
Cameronem,

powiedzielimiotym.Odnichteżwiemodwóchdużychwyprzedażachakcji,któremiały

miejscewciąguostatnichsześciumiesięcy,obietużprzedostrzeżeniemozyskach.

Isabelsłuchałazuwagą.Towłaśniebyłopaliwodonapędujejteorii.

-Czymożnaudowodnić,żeprzytychdwóchtransakcjachposłużonosięinformacją,

służbową?-zapytała.-Możejestjakiśszczegół,októrymożnabysiębyłozaczepić?

Johnnysięuśmiechnął.

-Nowłaśnie.Idealnietrafionepytanie.Obawiamsięjednak,żeodpowiedźnie

przypadniecidogustu.Faktysątakie:wobutychtransakcjachsprzedanoakcjespółek,
które

korzystałyzusługdoradczychbankuMintyAuchterloide.Mogłozatemzdarzyćsiętak,
żeMinty

background image

przekazałaCameronowiinformacjesłużbowe,alezdrugiejstrony,wcaleniemusiało.A
mnienie

przychodzidogłowy,wjakisposóbmoglibyśmyudowodnić,żedotakiejwymiany
rzeczywiście

doszło.Wkażdymrazie,jeżelidobrzerozumiem,istniejeprotokółznarady,naktórej
Cameron

zasugerowałsprzedażtamtychakcji.Wobuwypadkachpodałjaknajbardziej
przekonujący

argument,przemawiającyzajegopropozycją.

-Tymczasemprawdziwympowodemmogłybyćinformacje,któreuzyskałodMinty?

-Tak.

-Iniemamożliwości,żebyudowodnić,żeMintydostawałapieniądzeodCamerona?

JohnnyspojrzałnaIsabelzezdziwieniem.

-Niewydajemisię,żebytotakwyglądało.ChybażeCamerondzieliłsięzniąswoją

własnągórką.Bardziejprawdopodobne,żekażdeznichmiałokutemuwłasnepowody.
Minty

przecieżznimsypiałaichciałagozatrzymaćprzysobie.Tocałkiemmożliwe.Ludziedają

swoimkochankomprezenty,ponieważkochankomdajesięprezenty.Takjużjest.

-Ainnamożliwość?-dopytywałasięIsabel.

-Innamożliwośćjesttaka,żeMintyobawiałasię,żewydział,wktórympracowałPaul

Hogg,brnieprostowślepąuliczkę,ichciaławyciągnąćgozkłopotów,boPaulbyłjej
kluczem

dosamegosercaedynburskiegoestablishmentu.Skoroszykowałasiędozostaniapanią
Hogg,nie

mogładopuścić,żebyjejwybranekstoczyłsięnadno.

Isabelrozważyłato,codotejporyusłyszała.

-Chceszwięcpowiedzieć,żemogłodojśćdohandluinformacjąsłużbową,alewżaden

sposóbnieudanamsiętegoudowodnić?Otocichodzi?

Johnnyskinąłgłową.

-Przykromi-powiedział-aletaktomniejwięcejwygląda.Mogłabyśprześledzić

operacjenakoncieMintyisprawdzić,czyniebyłojakichśnagłychiniewyjaśnionych

przypływówgotówki,aleniemamzielonegopojęcia,wjakisposóbmogłabyśzdobyć
takie

informacje.Domyślamsię,żeonamakontowbankuAdam&Company,adlanich
dyskrecjato

background image

świętość.Niepodjedzieszteżżadnegozichpracowników-oninieodstępująodswoich
procedur

nawetnakrok.Icoterazzrobisz?

-Damsobiespokójztymwszystkim?

Johnnywestchnął.

-Wydajemisię,żetylkotonampozostało.Niepodobamisiętakiezakończenie,ale

niczegowięcejjużniedokonamywtejsprawie.

Isabeluniosłaszklankędoustiupiłakolejnyłyczekwhisky.Niechciałamówić

Johnny’emuoswoichprawdziwychpodejrzeniach,alebyłamuwdzięczna,żezdobyłdla
niej

informacje,apozatymchciałasięzwierzyćkomuśinnemuniżJamie.JeżeliJohnnyuzna,
żejej

teorianatemattragediiwUsherHalljestnaciągana,tobyćmożenależyowszystkim
zapomnieć.

Odstawiłaszklankęnastół.

-Chciałabymcioczymśopowiedzieć.Mogę?

Johnnymachnąłniefrasobliwiedłonią.

-Cotylkouważasz.Wiem,cotoznaczydyskrecja.

-Jakiśczastemu-zaczęłaIsabel-wUsherHallzdarzyłsięwypadek.Młodymężczyzna

spadłznajwyższegobalkonuizabiłsię.Pewnieotymczytałeś.

Johnnypomyślałchwile.

-Cośsobiechybaprzypominam-powiedziałwreszcie.-Strasznasprawa.

-Zgadzasię-ciągnęładalejIsabel.-Bardzoprzygnębiająca.Taksięzłożyło,żewtedy

tambyłam,aletoakuratniematerazznaczenia.Ciekawejestnatomiastto,żeten
człowiek

pracowałwMcDowell’s.Zapewneprzyszedłdofirmyjużpotwoimodejściu.Pracowałw

wydzialePaulaHogga.

Johnnyuniósłszklankędoust,obserwującIsabelsponadkrawędzinaczynia.

-Rozumiem.

Jegotowcalenieobchodzi,pomyślałaIsabel.

-Wciągnęłamnietasprawa-opowiadaładalej.-Dowiedziałamsięprzypadkiem,od

kogoś,ktodobrzeznałtegochłopaka,żeodkryłoncośbardzoniepokojącego,wco
zamieszany

byłktośzfirmy.

background image

Zawiesiłagłos.Johnny,zamiastpatrzećnanią,obserwowałCharliegoMacleana.

-Idlategoktośgowypchnąłztegobalkonu-zakończyłacicho.-Wypchnął,rozumiesz?

Johnnyodwróciłsię.Isabelniemogłaokreślić,cokryjesięzajegospojrzeniem.Byłow

nimzaciekawienie,alezabarwioneodcieniemniedowierzania.

-Małoprawdopodobne-zawyrokowałwreszciepochwili.-Taksięnierobi.Tosiępo

prostuniezdarza.

Isabelwestchnęła.

-Uznałam,żejednakmogłosiętakzdarzyć-odrzekła.-Dlategowłaśniechciałam

dowiedziećsięczegośoMintyiotymhandluinformacjamisłużbowymi.Agdyby
okazałosię,że

wszystkopasuje?

Johnnypokręciłgłową.

-Nie-oświadczyłtwardo.-Sądzę,żemożeszspokojnieotymzapomnieć.Naprawdę,

wydajemisię,żetakierozumowanieprowadzidonikąd.

-Zastanowięsięjeszcze.Aleitakjestemcibardzowdzięczna.

Johnnyprzyjąłjejpodziękowanie,opuszczającwzrok.

-Gdybyśchciałasięzemnąskontaktować,tutajmasznumermojejkomórki.Dzwońo

dowolnejporze.Niekładęsięprzedpółnocą.

Podałjejwizytówkęznagryzmolonymręcznienumeremtelefonu.Isabelwzięłająi

wetknęładotorebki.

-ChodźmyposłuchaćwerdyktuCharliegoMacleana-zaproponowałJohnny,wstającod

stolika.Przeszlirazemnadrugikoniecsali.

-Mokrasłoma-orzekłCharlie,zbliżającnosdoszklanki.-Wąchamy,proszępaństwa!

Mokrasłoma,czylimamydoczynieniazproduktemgorzelnizpołudniowo-wschodniego

pogranicza.Mokrasłoma.

22

Rzeczjasna,IsabelprzyznałaJohnny’emurację,itojużnazajutrzrano.Tobyłkoniectej

sprawy;wżadensposóbnieudasiędowieść,żeMintyAuchterloniebrałaudziałwhandlu

informacjąsłużbową,anawetgdybytobyłomożliwe,trzebabyjeszczewykazaćzwiązek
tego

przestępstwaześmierciąMarkaFrasera.PozatymJohnnyznałludziztejbranżyowiele
lepiej

niżIsabel,więcskorojejteorianietrafiłamudoprzekonania,należałoprzyjąćtodo

background image

wiadomości

izapomniećocałejsprawie.

Doszładotegownioskuwnocy,popowrociedodomuzdegustacjiwhisky.Położyłasię

spać,aleobudziłasięjeszczeprzedświtem.Przezkilkachwilwpatrywałasięwcieniena
suficie,

ażwkońcupodjęładecyzję,poczymmomentalniezasnęła.Rano-abyłtoprzepiękny
poraneku

samegoprogulata-wstałaprzepełnionapoczuciemnadzwyczajnejwolności.Podobnie
czujesię

uczeńalbostudentpodkoniecegzaminu,kiedyodkładapióroiołówek,wiedząc,żezrobił
już

wszystko,comiałzrobić.Isabelznówbyłapaniąwłasnegoczasu,którymogłapoświecić

„Przeglądowi”orazksiążkomczekającymnaniąwgabinecie,ułożonymwkuszący
stosik.

MogłaiśćdoJennersa*[Jenners-„szkockiHarrods”,dużecentrumhandlowew
Edynburgu

(przyp.tłum.).]naporannąkawęiprzypatrywaćsięforsiastymedynburskimdamulkom,

wymieniającymploteczki-obserwowaćświat,wktórybardzołatwosamamogłasię
zapaść,

czegojednakświadomiestarałasięuniknąć,zawszelkącenędążącdoniezawisłości.
Dzięki

Bogu!Leczczynaprawdębyłaszczęśliwszaniżone,teżonybezpiecznychmężów,matki

dzieciom,którymprzeznaczonebyłoupodobnićsiębliźniaczodowłasnychrodziców,aby

przedłużyćistnienietejzadufanejwsobie,bogatejedynburskiejburżuazji?Raczejnie;
tamte

kobietybyłyszczęśliwenaswójsposób(muszęwystrzegaćsięprotekcjonalności,
pomyślała),a

onanaswój.AGraceteżbyłaszczęśliwanaswójsposób,aJamienaswój,aMinty

Auchterlonie…Powstrzymałabiegmyśliizastanowiłasię.Nieobchodzimnie,cosądzii
jaksię

czujeMintyAuchterlonie,uznała.ZrezygnowałazporannejkawyuJennersai
postanowiła

wybraćsiędoBruntsfieldnakawęuCat,podrodzeodwiedzającMellis’s,sklepzserami,
żeby

zakupićkawałekczegośpyszniearomatycznego.Zaświeczoremzamierzałapójśćna
wykładw

KrólewskimMuzeumSzkocji.PrelegentemmiałbyćprofesorLanceButlerzuniwersytetu

background image

w

Pau,atematemjegoodczytu,jakzwykle,Beckett.IsabelsłyszałaButlerajużprzedtemi

wiedziała,żejegowykładysąnieodmienniezajmująceiprowadzonezhumorem.Wizyta
u

bratanicyiodczytoBecketcie-dośćrozrywkijaknajedendzień.

Noijeszcze,rzeczjasna,krzyżówki.Isabelzeszłanadółipodniosłaporannegazetyze

słomiankiwprzedpokoju.Rzuciłaokiemnanagłówki.NOWEOBAWYOZASOBY
DORSZA,

przeczytałanapierwszejstronie„Scotsmana”,azdjęciaukazywałykutryrybackie,stojące

bezczynnieprzynabrzeżuwPeterhead-kolejnyprzykrywidokdlaSzkotadarzącego

sentymentemtradycyjnystylżycia,którywydałnaświattaksilnąipłodnąkulturę.To
rybacy

stworzylipieśnitegoludu;jakążspuściznęmogłopozostawićpokoleniekomputerowców?
Isabel

samaodpowiedziałasobienatopytanie:ichspuściznamożeokazaćsięzaskakująco
bogata,cała

taelektronicznakulturaprzekazywanazapomocąe-mailówiobrazówtworzonychna

komputerze.Ulotnainaśladowcza,leczmimowszystko-kultura.

Zaczęłarozwiązywaćkrzyżówkę,beztruduodgadująckilkapierwszychhaseł.Dużo

wody:niAga,niRaniraz,aniedwa(7)-tozabrałojejjednąchwilę.Niagara.Stary,
oklepany

motywwświeciełamigłówek.ZirytowałotoIsabel,którawkrzyżówkachlubiłanowości,
choćby

najniższychlotów.Następnehasłotylkodolałooliwy(5)doognia(też5):Koncentracja,
lotna,

dekla,stała(9).Isabelzawszemocnokoncentrowałasięprzyswoichkrzyżówkachi
dziękitemu

beztruduodgadła,żechodzioskupienie,aleprzynastępnymhaśleutknęłanachwilę:
Grecki

bógbogówurwanyprzedpołowącałki(6).Tutajpasowałotylkojednosłowo,mianowicie

zeugma:Zeu(s)+(si)gma.AleIsabelniewiedziaładokładnie,cotooznacza,musiaławięc

skorzystaćzpomocysłownikanowoczesnejangielszczyzny.ByłtosłownikFowlera,
którego

językoznawczyautorytetpotwierdziłjejpodejrzenie.IsabellubiłaFowlera(skrzydlatego
łowcę

słów*[Fowl(ang.)-ptak.],pomyślałaodruchowo)zakomentarze,jasne,zrozumiałei

background image

pouczające;zdefinicjiwjegosłownikuwynikało,żezeugmatonieprawidłowa
konstrukcja

składniowa-wodróżnieniuodsyllepsis,zktórączęstobywamylona.Takwięczdanie:
„Panna

Bolowróciładodomuwlektyceiwrozpaczy”stanowiłoprzykładsyllepsis
niewymagającej

niczegowięcej,jakzrozumieniajednegosłowawpodwójnymsensie,natomiast„Patrz,
otostada

sąPana,wkoroniekwietnejPomona”byłatoniezręcznazeugma,domagającasię
wstawienia

jeszczejednego„oto”,któregozabrakłoworyginalnymzdaniu.

IsabelzdążyłazjeśćśniadanieiprzejrzećporannąpocztęjeszczeprzedprzyjazdemGrace,

którategodniasięspóźniła.WkońcuIsabelzobaczyła,jakprzeddomemzatrzymujesię

taksówka,zktórejwysiadajejzdenerwowanagosposia.Gracesurowoprzestrzegała

punktualnościibyłabardzoniezadowolona,spóźniwszysięchoćbyokilkaminut.Stądjej
nerwy

ikosztownajazdataksówką.

-Bateriawbudziku-wyjaśniławpierwszychsłowach,stającwdrzwiachkuchni.-Nigdy

niepomyślisz,żewartobyjązmienić,ażwkońcuumieranatwoichrękach.

Isabeljużwcześniejzaparzyłakawę.Nalałaterazgosposifiliżankę,tymczasemGrace

powiesiłamałelusterkonaścianienaprzeciwkodrzwidospiżarniipoprawiławłosy.

-Byłamniedawnonaseansie-powiedziałapopierwszymłykukawy.-Przyszłowięcej

osóbniżzwykle.Mieliśmyteżdoskonałemedium,jednąkobietę,któraprzyjechałaz
Inverness.

Niezwykłaosoba.Potrafiładotrzećdosednakażdejsprawy.Niesamowite.

WpierwsząśrodękażdegomiesiącaGracechodziłanaseansespirytystyczne,które

odbywałysięwdomuniedalekoQueensferryPlace.RazalbodwaproponowałaIsabel,
żeby

wybrałasięrazemznią,aleIsabelmusiałaodmówić,bobałasię,żeryknieśmiechem
przy

wszystkich.Gracenienalegała.Isabelzdezaprobatąodnosiłasiędomediów,ponieważ,
jej

zdaniem,większośćznichtobylizwykliszarlatani.Pozatymwydawałojejsię,żeludzie,
którzy

uczęszczająnaseansespirytystyczne,zreguły(Gracebyławyjątkiem)szukają
pozagrobowego

background image

kontaktuzkimś,kogoutracili,amedia,zamiastdopomócwpogodzeniusięzestratą,
wmawiają

im,żedozmarłychmożnadotrzeć.CośtakiegowopiniiIsabelbyłookrutnym
żerowaniemna

ludzkiejłatwowierności.

-TakobietazInverness-opowiadałaGrace-nazywasięAnnieMcAllum.Napierwszy

rzutokawidać,żetomedium,potejgaelickiejkolorystyce-wiesz,czarnewłosyi
przejrzysta

skóra.Pluszieloneoczy.Poznaszodrazu,żetakobietamadar.Wystarczyrazspojrzeć.

-Ajamyślałam,żemediummożezostaćkażdy-powiedziałaIsabel.-Żenietrzebabyć

dotegoobłąkanymgóralemzHighlands.

-Toprawda,ajakże-odparłaGrace.-RaznawetbyłaunaskobietazBirmingham.W

takimmiejscu,ktobypomyślał?Darmożeprzyjąćkażdy.

Isabelpowstrzymałauśmiech.

-IcotaAnnieMcAllummiaładopowiedzenia?

Gracewyjrzałaprzezokno.

-Jużprawielato-rzekła.

Isabelspojrzałananiązezdumieniem.

-Takwampowiedziała?No,jestempodwrażeniem.Bezdarutegonierozpracujesz,

nigdywżyciu!

-Nie,nie.-Graceroześmiałasię.-Wpadłymiwokotemagnolie.Tojapowiedziałam,że

jużprawielato.Onamówiłaoinnychrzeczach.Sporotegobyło.

-Naprzykład?

-No,cóż…-westchnęłaGrace.-Przychodzidonastakajednapani,zwracająsiędoniej

ladyStrathmartin.Majużdobrzeposiedemdziesiątceiuczęszczananaszeseanseodlat,o
wiele

dłużejniżja.Mążjąodumarł,dawnotemu-byłsędzią-ionaterazchceskontaktowaćsię
znim

podrugiejstronie.

Isabelnieskomentowała.Gracemówiładalej:

-LadyStrathmartinmieszkaprzyAinsliePlace,napółnocnymbrzegu*.[Chodzio

północnybrzegujściarzekiForth(przyp.tłum.).]Jejsąsiadkazdołujestkonsulem
włoskim.

Bywająwróżnychmiejscach,alenigdyjeszczenieprzyszłyrazemnanaszseans.

background image

Wczorajbył

pierwszyraz.NowięctaWłoszkasiedziznamiwkręgu,aAnnieMcAllumnagle
odwracasiędo

niejimówi:„WidzęRzym.Takjest,widzęRzym”.Ażmidechzaparło.Tobyło
niezwykłe.A

potemjeszczepowiedziała:„Tak,uważam,żejestpaniwstałymkontakciezRzymem”.

Zapadłacisza.GracepatrzyławyczekująconaIsabel,aIsabelbezsłowagapiłasięna

Grace.AżwkońcutoIsabelodezwałasiępierwsza.

-Cóż-zaczęłaoględnie-byćmożeniemawtymnicażdotegostopniazaskakującego.

Wkońcutobyłakonsulzwłoskiejambasady,akonsulwłoskiejambasadyzzasady
utrzymuje

kontaktzRzymem,niemamracji?

Gracepotrząsnęłagłową,cowcaleniemiałooznaczaćzaprzeczeniadlafaktu,że

pracownicywłoskichkonsulatówpozostająwścisłymkontakciezRzymem;byłtogest

wyrażającycierpliwośćkogoś,ktomusitłumaczyćdziecinnieprostąrzecz,którajakimś

sposobemniedotarładojegorozmówcy.

-Przecieżonaniewiedziała,żetakobietajestkonsulemwłoskim-powiedziała.-Skąd

osoba,któraprzyjechałazInverness,możeznaćkonsulawłoskiegowEdynburgu?Wjaki
sposób

mogłasiętegodowiedzieć?

-Ajakonabyłaubrana?-zapytałaIsabel.

-Wbiałątogę-odpowiedziałaGrace.-Chociażwłaściwietojesttylkobiałe

prześcieradło,upiętejaktoga.

-Konsulwłoski?Wbiałejtodze?

-Nie-wyjaśniłaGrace,znówtymsamymcierpliwymtonem.-Tomediataksięubierają.

Jakwłożątogę,tołatwiejimwejśćwkontakt.Panikonsul,oilepamiętam,miałanasobie
bardzo

eleganckąsukienkę.Eleganckąsukienkęieleganckiewłoskiebuty.

-Noimasz-powiedziałaIsabel.

-Nierozumiem,cotomożemiećdorzeczy-odrzekłaGrace.

GdybyGracemiaładar,mogłabyuprzedzićIsabel:„Spodziewajsiętelefonuod

mężczyzny,którymieszkaprzyGreatKingStreet”.Botaksięwłaśniestało.Telefon
zadzwoniło

jedenastej.Isabelsiedziaławswoimgabinecie;postanowiła,żedoBruntsfieldwybierze

background image

się

dopierowpołudnie,takjąpochłonąłrękopisnadesłanydo„Przeglądu”.Tekstdotyczył
tego,jak

etykastosujesiędopamiętania.Niechętnieodłożyłarękopisiodebrałatelefon.Nie
spodziewała

sięusłyszećwsłuchawcegłosuPaulaHogga,atymbardziejzaskoczyłojązaproszeniena
drinka.

Dziś,wczesnymwieczorem-małeimprowizowaneparty,urządzonezzaskoczenia.

-Mintybardzozależy,żebyśprzyszła-powiedziałPaul.-Razemztymtwoimmłodym

kolegą.Manadzieję,żeudacisiępojawić.

Isabelnamyśliłasięszybko.PrzestałajużsięinteresowaćMintyAuchterlonie,ponieważ

podjęładecyzję,żeniebędziesiędłużejzajmowaćśmierciąMarkaihandleminformacją

służbową.Terazwięcniebyłapewna,czypowinnaprzyjąćzaproszenienaprzyjęcie,
gdzieznów

spotkaniekogoinnego,jaktychwłaśnieludzi,którzypopodjęciupowyższejdecyzji
przestaliją

obchodzić.AjednakperspektywaspotkaniazMintyokowokobyłafascynująca,takjak

oglądaniejakiegośrzadkiegookazudzikiejprzyrody.Mintytookropnakobieta-codo
tegonie

mogłobyćwątpliwości-aleokropnośćmatęosobliwąwłaściwość,żejestprzyciągająca.

Przykłademmożebyćśmiertelniejadowitywąż:człowiekchętnienaniegopopatrzy,
spojrzyw

gadzieoczy.TakwięcIsabelprzyjęłazaproszenie,zastrzegającsię,żeniewie,czyJamie

dysponujedziśczasem.Obiecałajednak,żegozapyta.PaulHoggbyłzadowolony.
Umówilisię

nadokładnągodzinę.Naparty,oprócznich,miałybyćjeszczetylkonajwyżejdwieosoby,
a

całośćpowinnasięskończyćnatylewcześnie,żebyIsabelzdążyładomuzeumnawykład

profesoraButlera.

Powróciładoesejuoetycepamiętania,rezygnujączespacerudoBruntsfield.Autorpracy

rozważałnastępującyproblem:dojakiegostopniazapominanieosobistychdanychna
temat

innychludzimożebyćuznanezakarygodnezaniedbaniezestronytego,ktopowinienje

pamiętać.„Istniejeobowiązek,abyprzynajmniejspróbowaćzatrzymaćwpamięci-pisał
autor-

to,codlainnychjestważne.Ludzie,którzydarząsięsympatiąlubpozostająwrelacji

background image

wzajemnej

zależności,powinnipoznaćprzynajmniejswojeimiona.Mogąichniezapamiętać,lecznie
z

własnejwoli,asłabapamięćniejestumyślnymprzewinieniem.Jeżelijednaknieuczynią

najmniejszegowysiłku,abyzatrzymaćwpamięciswojeimiona,niespełniąwobecsiebie
tego,

doczegokażdyznichmaprawo,nieuszanująwzajemnieważnejcząstkitożsamości
drugiej

osoby”.Tobyłabezwątpieniaprawda.Imiętoważnarzecz.Imięwyrażaistotęnas
samychijest

przedmiotemnaszejtroski.Nielubimy,kiedyktośprzekręcanaszeimiona:niekażdy
Karoljest

zadowolony,kiedymówiąnaniegoLolek,aMałgorzataniekonieczniemusiprzepadaćza

zdrobnieniemGośka.Ten,ktozwracasiędoKarolaperLolekbądźdoMałgorzatyper
Gośka,

chociażwie,żetegonieznoszą,wyrządzaimbardzoosobistąkrzywdę;dokonuje
jednostronnej,

pozostawiającejśladingerencjiwichosobowość.

Isabelzatrzymałasięnadtąmyśląizadałasobiepytanie:Jaknazywasięautortegoeseju,

którywłaśnieczytam?Okazałosię,żeniewie,awyjąwszyrękopiszkoperty,niezwróciła
nawet

uwaginanazwiskoautora.Czyżbytomiałooznaczać,żeniedopełniłaswojego
obowiązku

względemtegoczłowieka?Czyonoczekiwałodniej,żeczytającjegopracę,będziemiała
w

pamięcijegonazwisko?Zapewne.

Rozmyślałaotymprzezkilkaminut.Potemwstała.Niemogłasięskoncentrować,aautor

tegoesejuzcałąpewnościąmiałprawodotego,abypoświęciłamucałąswojąuwagę.
Zamiast

skupićsięnalekturze,zaczęłamyślećotym,coczekająwieczorem:opartyuPaula
Hogga,o

przyjęciu,którewoczywistysposóbwyreżyserowałaMintyAuchterlonie.Mintypoczuła
ogień

zaplecami,przynajmniejtylebyłojasnedlaIsabel.Mniejjasnościnatomiastmiałacodo
tego,

jakpowinnaterazpostąpić.Instynktpodpowiadałjej,abydotrzymaćswojego
postanowieniainie

background image

brnąćjużdalejwtęsprawę.Muszęotymzapomnieć,pomyślała,celowoizrozmysłem
usunąćto

wszystkozpamięci-oiletakarzeczwogólejestmożliwa.Jakodojrzałamoralnie
jednostka

muszęuznać,żemoralneobowiązkiwzględeminnychtakżemająswojegranice…
Ciekawe,co

Mintywłożynatęokazję?Isabelwybuchnęłaśmiechem,przyłapawszysięnatym,że
myślio

czymśtakim.Jestemfilozofem,powiedziałasobie,alejestemteżkobietą,akobiety,to
wiedzą

nawetmężczyźni,interesująsiętym,jakinnisięubierają.Niejesttodlakobietpowóddo

wstydu,bynajmniej;tomężczyźnimajągorszywzrok,któryniepozwalaimdostrzec
kolorowych

piórptaków,fantastycznychkształtówchmurnaniebie…Albopięknegorudegofutralisa,

pomyślałaIsabel,patrzącnazwierzęprzemykającepoogrodowymmurzetużzaoknem.
Lis

Witalis.

23

SpotkałasięzJamiemuwylotuGreatKingStreet.Dostrzegłagojużzdaleka,naHowe

Street,idącegopodgórępośliskichbrukowcach.

-Bardzosięcieszę,żeznalazłeśczas-powiedziała.-Niewiem,czyzniosłabym

spotkanieztymiludźmisamnasam.

Jamieuniósłbrew.

-Czujeszsię,jakbyśszławpaszczęlwa?

-Lwicy-poprawiła.-Mniejwięcejtaktowygląda.Alewkażdymrazieniechcęjuż

prowadzićżadnegośledztwa.Postanowiłam,żeniebędęsiędłużejzajmowałatąsprawą.

Jamiebyłzdumiony.

-Rezygnujesz?

-Tak-odrzekłaIsabel.-Odbyłamwczorajdługąrozmowęzczłowiekiemnazwiskiem

JohnnySanderson,którypracowałwMcDowell’siznadobrzetychludzi.Powiedziałmi,
żenie

udasięniczegoudowodnić,iostudziłmójzapałcodohipotezy,jakobyMintymiałacoś

wspólnegoześmierciąMarka.Długonadtymrozmyślałam.Johnnychybaprzemówiłmi
do

rozsądku.

background image

-Nigdynieprzestanieszmniezadziwiać-oświadczyłJamie.-Alemuszęprzyznać,że

czujęsporąulgę.Nigdyniepodobałomisię,żewtykasznoswcudzesprawy.Widzę,że

przybywacirozsądku,itozgodzinynagodzinę.

Isabelpacnęłagoponadgarstku.

-Niejednymcięjeszczezaskoczę-powiedziała.-Adzisiejszezaproszenieprzyjęłam,

ponieważniemogłamsięoprzećniesamowitejfascynacji.Takobietajestjakwąż.Chcę
jeszcze

razprzyjrzećsięjejzbliska.

Jamieskrzywiłsię.

-Trudnomiznieśćjejobecność-rzekłzwestchnieniem.-Pozatymtotynazwałaśją

socjopatką.Będęterazmusiałuważać,żebyniewypchnęłamnieprzezokno.

-Oczywiściezdajeszsobiesprawęztego,żesięjejpodobasz?-rzuciłaIsabeljakby

mimochodem.

-Niechcęnawetotymsłyszeć.Iwogóleniechcęwiedzieć,jakdotegodoszłaś.

-Wystarczyobserwowaćludzi-odrzekłaIsabel.Bylijużnamiejscu,staliprzeddrzwiami

prowadzącyminaklatkęschodową.IsabelsięgnęładoprzyciskuznapisemHOGG.-W
każdej

sekundzieczłowiekczymśsięzdradza.Trzebaobserwowaćoczy.Ruchyoczupowiedząci

absolutniewszystko,comusiszwiedzieć.

WdrodzenagóręJamiemilczał,awyrazzamyślenianiezniknąłzjegotwarzynawet

wtedy,gdydoszlijużnawłaściwepiętro,zaśwdrzwiachdomieszkaniastanąłPaulHogg.
Isabel

ogarnęłynaglewątpliwości,czyabynapewnodobrzezrobiła,mówiącJamiemuotym

wszystkim;wbrewpowszechnemuprzekonaniu,mężczyźninaogólwcalenielubią
słyszećo

tym,żepodobająsięjakiejśkobiecie,jeżeliniesąskłonniodwzajemnićjejuczucia.W

przeciwnymwypadkutodlanichutrapienie,ciężarikłopot.Ztegowłaśniepowodu
mężczyźni

starająsięunikaćkobiet,którejawnierobiądonichsłodkieoczy-itaksamoJamie,
wiedzącjuż

owszystkim,postarasięzawszelkącenęschodzićzdrogiMintyAuchterlonie.Isabelani
trochę

niebyłoszkoda,żebędziejąteraztrzymałnadystans.Tobyłobyokropne,pomyślała
nagle:

JamieusidlonyprzezMinty,kolejnapozycjanajejliściezdobyczy-odrażająca

background image

ewentualność!

Isabelniechciałanawetdopuścićmyśli,żemogłobytaksięstaćnaprawdę.Alewłaściwie

dlaczego,zadałasobiepytanie.Boczujęsięzaniegoodpowiedzialna,chcęgochronić-i
nie

zniosę,żebymiałgoktośinny.NawetCat?Tobyłkolejnykrokwtymrozumowaniu:czy
Isabel

naprawdęchciała,żebyJamiewróciłdoCat,czymożebawiłasiętylkomyśląotym,
bezpieczna

wswojejpewności,żenigdydotegoniedojdzie?

Natakierozważanianiebyłojednakczasu.PaulHoggprzywitałichserdeczniei

zaprowadziłdosalonu,tegosamegosalonu,gdziewisiałCrosbiepomylonyzCowiem
oraz

jaskrawy,pełenżyciaPeploe.Zastalitamjużdwójkęgości;przyprezentacjiIsabel
skojarzyła,

kimsąciludzie.Mężczyznabyłprawnikiem,adwokatemzambicjamidokariery
politycznej,zaś

kobieta-felietonistkąjednejzedynburskichgazet.Isabelodczasudoczasuczytywałajej
teksty,

leczgeneralnieuważałajezanużące.Małojąciekawiłyprzyziemneszczegółyżycia
publicystki,

którewydawałysięstanowićgłównątreśćtychfelietonów.Zastanawiającsię,czy
rozmowateż

będziesiętoczyławtymsamymtonie,spojrzałanatękobietęizobaczyłamiły,
zachęcający

uśmiech.Natychmiastsięzreflektowała,uznając,żebyćmożewartozrobićwysiłek.
Prawnik,

uśmiechniętyrównieszeroko,serdecznieuścisnąłprawicęJamiego.Dziennikarkatakże

przyjrzałasięJamiemu,apotemzerknęłaprzelotnienaIsabel,którapochwyciłato
błyskawicznie

spojrzenieimomentalniezorientowałasię,żezostaliuznalizaparę,parę„wtymsensie”.
Teraz

nastąpirewizjaopiniinamójtemat,pomyślała,iniepomyliłasię,bopublicystkaopuściła
oczy,

mierzącwzrokiemjejsylwetkęifigurę.Jakieżtooczywiste,westchnęławmyślachIsabel;
a

jednakodczułaosobliwąprzyjemność-ktośpomyślał,żetenmężczyzna,dużomłodszy
odnieji

background image

dotegotakiprzystojny,jestjejpartnerem.Tamtadrugakobietanapewnozazdrości,bojej

własnymężczyzna,pocałejnocyspędzonejnadksiążkamiwBiblioteceAdwokackiej,
jest

zmęczonyiwyglądaniezbytkorzystnie,apozatymniechcemówićoniczyminnym,jak
tylkoo

polityce;wrozmowiezpolitykiemnajwidoczniejtegotematuniesposóbuniknąć.Awięc

dziennikarkamyślisobieteraz:tacałaIsabelmaświetnegofaceta-patrzcietylkonaniego
-ja

teżbymtakchciała,jeślimambyćstuprocentowoszczera…Isabelprzerwałatenbieg
myśli,

zadającsobiepytanie,czytojestwłaściwe,wsprawachtakistotnychjaktapozwalać
ludziom

wyciągaćmylnewnioski?Czymożenależywyprowadzaćichzbłędnego
przeświadczenia?

Zdarzałysięchwile,kiedybycieredaktoremnaczelnym„PrzegląduEtykiStosowanej”
potrafiło

byćuciążliwe;niezwykletrudnobyłowyjśćzpracy.Iciężkozapomnieć,jak
powiedziałby

profesor…no,profesor…panprofesor.

NadszedłczasnaentreeMinty,któradotejporybyławkuchni,aterazzjawiłasięw

salonie,niosącsrebrnątacęzkanapkami.Postawiłająnastoleiprzywitałasięz
prawnikiem,

całującgowobapoliczki.Rob,odczasunaszegoostatniegospotkaniagłosowałamna
ciebie

dwarazy.Dwarazy!Dodziennikarki:Kirsty,jakmilo,żeudałocisięprzyjść.Taknagleto

wszystkowymyśliliśmy…IwreszciedoIsabel:Isabel!Tylkotyle,leczjejoczybłysnęły
nagle

zupełnieinnymświatłem;zmianabyłasubtelna,alezauważalna.Jamie,prawda?Dobrze

zapamiętałam?Językciałazmieniłsięwjednejchwili:popowitaniuMintystanęłabliżej

Jamiego,aIsabelzauważyłazsatysfakcją,żeJamienieznaczniesięodsunął,jakmagnes
zbliżony

dojednoimiennegobiegunainnegomagnesu.

DogrupydołączyłPaul,któryprzedtembyłzajętyprzygotowywaniemdrinków.Każdy

wziąłswójkieliszekizaczęłosię.Konwersacjaniebyłatrudna-przeciwnie,
nadspodziewanie

łatwa,takprzynajmniejwydawałosięIsabel.PaulzagadnąłRobaotoczącąsięwłaśnie
kampanię

background image

iotrzymałniezwykleszczegółowyopiswalkiowyborców.Nazwiskaprotagonistówbyły

powszechnieznane:chorobliwyegocentrykorazniepoprawnykobieciarztoczylisłowną
walkęo

jakiśmałoistotnystołek.PotemMintyrzuciłanazwiskieminnegopolityka,któreRob
skwitował

prychnięciem,Kirstyzaśznaczącopokiwałagłową.Jamieniemówiłnic;nieznałsięna

politykach.

NiedługąchwilępóźniejzająłsięrozmowązKirsty;Isabelzauważyła,żewymieniają

uwaginatematpewnegozajścia,którekiedyśmiałomiejscewkręgachorkiestry
Szkockiej

OperyNarodowej.Naglezorientowałasię,żeobokniejstoiMintyipoczułanaramieniu

delikatnyuściskjejdłoni.Mintyzaprowadziłająwpobliżekominka,naktórymstało
jeszcze

więcejzaproszeńniżpoprzednio,aletymrazemIsabelniemogłaichprzeczytać(z
wyjątkiem

jednego,którebyłowydrukowanedużączcionką-zapewnepoto,żebyułatwićczytanie

późniejszymgościomadresata).

-Jestembardzozadowolona,żeznalazłaśczas,żebynasodwiedzić-powiedziałaMinty,

zniżającglos.

Isabelzrozumiała,żeto,oczymbędzieterazmowa,niemożedotrzećdopostronnych

uszu,więcodpowiedziałatakimsamympółszeptem:

-Wyczułam,żechceszzemnąporozmawiać.

Mintyuciekłaniecowzrokiemwbok.

-Faktycznie,mamdociebiepytanie-przyznała.-Jakrozumiem,interesujeszsięfirmą

McDowell’s:Słyszałam,żerozmawiałaśzJohnnymSandersonem.

TegoIsabelsięniespodziewała.CzyżbyktośdoniósłMintyojejnaradziezJohnnymna

wczorajszejdegustacjiwhisky?

-Tak,rozmawiałamznim.Znamysiętrochę.

-AonzkoleirozmawiałzludźmizMcDowell’s.Nibynicdziwnego,wkońcutam

pracował.

Isabelskinęłagłową.

-Wiemotym.

Mintywypiłałyczekwina.

background image

-Pozwólzatem,żecięspytam:dlaczegointeresujeszsiętąfirmą?Najpierwpytaszonią

Paula,potemzaczynaszrozmowyzJohnnymSandersonemitakdalej,itakdalej.Dziwi
mnieto

twojenagłezainteresowanie.Niepracujeszwfinansach,mamrację?Więcpocochcesz
tyle

wiedziećonaszychsprawach?

-Waszych?Oilemiwiadomo,niepracujeszwMcDowell’s.

Mintybłysnęłazębamiwuśmiechu,którymiałwyrażaćwyrozumiałość.

-Mojesprawysąbliskozwiązanezewszystkim,codotyczyPaula.Byłoniebyło,jestem

jegonarzeczoną.

Isabelzastanawiałasięprzezchwilę.ObejrzałasięnaJamiegostojącegopodrugiej

stroniepokoju.Wymienilispojrzenia.Niepotrafiłasięzdecydować,jakmaterazpostąpić.
W

żadensposóbniemogłazaprzeczyć,żeinteresowałasięfirmą-dlaczegowiecnie
powiedzieć

prawdy?

-Byłamzainteresowanatąfirmą-zaczęła.-Byłam,alejużniejestem.-Zawiesiłagłos.

Mintyobserwowałająbacznie,łowiąckażdesłowo.-Przestałamsięzajmowaćtąsprawą,
ale

leżałamionanasercu,przyznaję.Trzebaciwiedzieć,żeniedawnowidziałamnawłasne
oczy,

jakmłodyczłowiekspadłzwysokiegobalkonuizabiłsię.Byłamostatniąosobą,którąon
widział

natymświecie,iczułamsięwobowiązkuzbadać,jakdotegodoszło.Jakciwiadomo,ten

człowiekpracowałwMcDowell’s.Wiedział,żewfirmiecośjestniewporządku.
Chciałam

sprawdzić,czymiędzytymidwomafaktaminiemajakiegośzwiązku.Towszystko.

Isabelpatrzyłauważnie,jakiewrażeniejejsłowazrobiąnaMinty.Jeślitakobietabyła

morderczynią,wtedyto,coonajejpowiedziała,byłorównoznacznezpostawionym
wprost

oskarżeniem.AleMintynawetniezbladła.Stałazupełniespokojna,bezżadnychoznak
szokuani

paniki,akiedysięodezwała,jejgłosbyłcałkiemspokojny:

-Doszłaświecdowniosku,żektośpostanowiłpozbyćsiętegoczłowieka.Trafniesię

domyślam?

background image

Isabelskinęłagłową.

-Miałamtakąhipotezęiczułam,żemuszętosprawdzić.Aledowiedziałamsięróżnych

rzeczyinieznalazłamżadnychdowodównato,żewfirmiebyłocośnietak.

-Amogęzapytać,ktomiałbytozrobić?

Isabelpoczuła,jaksercemocnowalijejwpiersi.Tobyłświetnymoment,żeby

powiedzieć:ty.Zamiasttegojednakodrzekła:

-Ktoś,ktobałsięzdemaskowania,rzeczjasna.

Mintyodstawiłaswójkieliszekiprzyłożyłapalcedoskroni,masującjądelikatnie,jakby

tomiałojejpomóczebraćmyśli.

-Widzę,żemaszbujnąwyobraźnię.Szczerzejednakwątpię,żebytaktomogłowyglądać

-powiedziała.-Awkażdymraziepowinnaśmiećdośćrozsądku,żebyniesłuchaćtego,
comówi

JohnnySanderson.Wiedziałaśotym,żepoproszonogo,abyzłożyłwymówienie?

-Wiedziałam,żeodszedłzfirmy,aleniktniemówiłmi,wjakichokolicznościach.

Mintyożywiłasięnagle.

-Cóż,byćmożenależałosiętegodowiedzieć.Straciłwspólnyjęzykzresztąludziw

firmie,boniepotrafiłprzystosowaćsiędonowychwarunków.Wielerzeczysięzmieniło.
Alenie

chodziłotylkooto.Johnnybyłpodejrzewanyonadużycieinformacjisłużbowej.Wiesz,
coto

znaczy?Żemanipulowałrynkiem,wykorzystującpoufnedane.Jaksądzisz,zacoonżyje
na

takimpoziomie?

Isabelnieodpowiedziała,boniemiałapojęcia,najakimpoziomieżyjeJohnnySanderson.

-MamieszkaniewPerthshire-poinformowałająMinty-IcałydomnaHeriotRow.

OprócztegodrugidomwPortugaliiitakdalej,itakdalej.Tuitam,posiadłośćna
posiadłości,a

cojedna,towiększa.

-Przecieżnigdyniewiadomo,skądludziebiorąpieniądze-zaprotestowałaIsabel.-

Istniejąnatymświecietakierzeczyjakspadek.Johnnymógłodziedziczyćfortunę.

-OjciecJohnny’egoSandersonabyłpijakiem.Jegobiznesdwarazyznalazłsiępod

sekwestremsądowym.Wieleposobieniezostawił.

Mintywzięłakieliszekzpowrotemdoręki.

-NiewolnowierzyćwanijednosłowoJohnny’egoSandersona-powiedziała.-Ten

background image

człowieknienawidzifirmyMcDowell’siwszystkiego,cosięzniąwiąże.Posłuchajmojej
radyi

trzymajsięodniegozdaleka.

Tymrazemwjejspojrzeniubyłoostrzeżenie.Cóż,Mintyostrzegłają,abyniezadawała

sięzJohnnym.Itobyłjużkoniecrozmowy:MintyzostawiłaIsabelipowróciładoPaula.
Isabel

przezchwilęnieruszyłasięzmiejsca,przyglądającsięobrazowiwiszącemuwpobliżu
kominka.

Czassiępożegnać,pomyślała.Gospodyniwyraźniedałamidozrozumienia,żemoja
obecność

przestałajużbyćpożądanawtymtowarzystwie.Pozatymniedługowmuzeummasię
zacząć

odczytoBecketcie.

24

Odczytwmuzeumudałsięznakomicie.Frekwencjadopisała,aprofesorButlerbyłw

świetnejformie.Beckettwyszedłcałozprofesorskichwywodów;Isabelodetchnęłaze
sporą

ulgą.Powykładziesłuchaczyzaproszononaprzyjęcie,gdziespotkałakilkustarych
znajomych,

którzytakżeprzyszlinawykładprofesoraButlera.Humorzdążyłjejsięjużpoprawić,co

zawdzięczaławrównymstopniutemu,żeBeckettocalał,jakteżspotkaniuzeznajomymi.

RozmowazMintybyłanieprzyjemna,leczIsabeldoskonalezdawałasobiesprawę,że
mogłobyć

gorzej.Niespodziewałasię,żeMintyzacznieobrzucaćbłotemJohnny’egoSandersona,
alez

drugiejstrony,niemogłateżprzewidzieć,żenarzeczonaPauladowiesięojegospotkaniu
z

Isabel.Pewnieniebyłowtymnicdziwnego;wkońcuwEdynburguwszystkozawsze
musisię

rozejść,przykłademchoćbyromansMintyzIanemCameronem.SamaMintyzapewnenie
miała

zielonegopojęcia,żeludziewiedządoskonale,cosięświęci.

Isabelbyłaciekawa,codałaMintyichdzisiejszarozmowa.Byćmożedziewczyna

przestałasiębać,żeIsabelmożejejczymśzagrozić-bardzowyraźniewszakoświadczyła,
żenie

zamierzasiędłużejinteresowaćwewnętrznymisprawamifirmyMcDowell’s.Anawet
jeśliMinty

background image

maczałapalcewtragicznymwypadkuMarkaFrasera(aIsabelbyłajużcałkiempewna,że
to

niemożliwe,sądzącpotym,jakMintyzareagowała,słyszącjejopowieść),tomusiała
dojśćdo

wniosku,żeIsabelnieudałosięustalić,jaksięsprawymiały.Niezanosiłosięwięcnato,
żeby

jeszczekiedyśspotkałasięzMintyAuchterloniealboztymnieszczęsnympechowcem
Paulem

Hoggiem.Poczuła,żewjakiśdziwnysposóbbędziejejbrakowaćtychludzi,
przedstawicieli

światacałkowicieodmiennegoniżjejwłasny.

Pozostałanaprzyjęciuażdochwili,kiedyludziezaczęlisięrozchodzić,izamieniłakilka

słówzprofesoremButlerem.

-Ogromniesięcieszę,żemojewywodyprzypadłycidogustu,mojadroga.Niewątpię,że

pewnegodniabędęmiałwięcejdopowiedzenianatentemat,alenapewnonieprzyjdzie
mido

głowyzmuszaćciędosłuchania.Wżadnymwypadku.

Isabelbyłamuwdzięcznazajegonienagannemaniery,towarcorazbardziejdeficytowyw

nowoczesnychkręgachakademickich,gdzieeksperciwąskichspecjalizacji,kompletnie

niezorientowaniwszerokiejkulturze,niedawalidojśćdogłosutym,którzymieli
jakiekolwiek

pojęcieogrzeczności.Jakżeczęstospotykasiętakichfilozofównauczelniach,westchnęła
w

myślachIsabel,którzyzawszemówiątylkosamidosiebie,ponieważniewiedzą,coto
jest

uprzejma,taktownadyskusja,azasóbichwiedzynatematświatapozaichwłasnym
wydziałem

jestmocnoograniczony.Rzeczjasna,niewszyscysątacy.Isabelmiaławgłowielistę
wyjątków,

którajednakowożwydawałasięzdnianadzieńcorazkrótsza.

KilkaminutpodziesiątejwyszłazmuzeumiskierowałasięwgóręChambersStreet,na

przystanekautobusowynamościeJerzegoIV.Stanęławkrótkiejkolejceoczekujących.
Ulicą

coraztoprzejeżdżałaniespiesznietaksówkazzapalonymżółtymświatłemnaznak,żejest
wolna,

aleIsabelpostanowiła,żedziśpojedzieautobusem,któryzawieziejądoBruntsfield;tam

background image

wysiądzieprawieprzedsamymidrzwiamidelikatesówCatipozostaniejejjeszczemiły

dziesięciominutowyspacerwzdłużMerchistonCrescent,apotemwłasnąulicą.

Nadjechałautobus,punktualnieoczasie,jakIsabelprzeczytałanarozkładziejazdy

wiszącymnaprzystanku.MogłabypoinformowaćotymGrace,chociażmożelepiejnie,
bo

zaczniesięwygadywanienazarządtransportumiejskiego:rzeczywiście,tobardzo
pięknie,że

autobusychodząwedługrozkładuwnocy,kiedyniktniminiejeździ.Nampunktualne
autobusy

potrzebnesązadnia,kiedymamywmieściesprawydozałatwienia!Isabelwsiadła,kupiła
biletu

kierowcyiprzeszłanatyłpojazdu,naupatrzonesiedzenie.Razemzniąjechało
autobusemkilka

osób:mężczyznawdługimpłaszczu,siedzącyzgłowązwieszonąnapiersi,jedna
obściskująca

sięparka,ślepaigłuchanato,cosiędookoładziejeiwreszcienastolatekzszyjąowiniętą
czarną

chustą,dziękiczemuwyglądałjakZorro.Isabeluśmiechnęłasiędosiebie:otonasza

rzeczywistośćwskalimikro,pomyślała.Rozpaczliwasamotność,ślepamiłośćoraz
szesnastyrok

życia,którysamwsobiejeststanemducha.

Chłopakwysiadłnatymsamymprzystankucoona,aleposzedłwprzeciwnąstronę.

Isabelprzecięłaulicę,wkraczającnaMerchistonCrescent.MinęławylotEastCastle
Road,a

potemWestCastleRoad.Odczasudoczasumijałjąjadącyulicąsamochódalbo
rowerzystaz

pulsującymczerwonymświatełkiemnaplecach,alepozatymbyłacałkiemsama.

Takdoszładozakrętuwprawo,gdziezaczynałasięjejulica,cichaaleja,gęstoporośnięta

drzewami.Jakiśkotprzebiegłjejpodnogami,wskoczyłnamurotaczającyczyjśogródi
zniknął

zoczu;wdomunaroguulicyzabłysłoświatło,apochwilitrzasnęłytamdrzwi.Isabel
ruszyła

chodnikiemwkierunkuwłasnegodomu,mijającpodrodzeszerokądrewnianąbramę
posesjina

rogu,apotemstaranniewypielęgnowanyogródswojegosąsiada.Kiedydoszłajużdo
drzewa

rosnącegopodmuremnaskrajujejwłasnegoogrodu,zatrzymałasięnagle.Około

background image

pięćdziesięciu

metrówdalejprzychodnikustałydwasamochody.Jedenrozpoznała,byłtowózsyna
sąsiadów.

Drugi,stylowyjaguaroszlachetnejlinii,miałwłączoneświatłapostojowe.Isabel
podeszłabliżej,

zajrzaładośrodka-zauważyła,żedrzwisązamkniętenazamek-poczymodwróciłasięi

spojrzałanadom,przedktórymwózparkował.Woknachbyłociemno,comogło
oznaczać,żeto

nietambawiaktualniewłaścicieljaguara.Isabelniepotrafiławymyślić,wjakisposób
mogłaby

daćmuznać.Akumulatorwytrzymakilkagodzin,alepotemsamochódsamnieruszy.

Cofnęłasiędowłasnegodomuijużchciaławejść,aleniewiedziećczemuprzystanęłaz

rękąnaklamceodfurtki.Przyjrzałasięcieniompoddrzewemrosnącymzasiatkąi
dostrzegła,że

cośsiętamporusza.Poznałapręgowanegokotasąsiadów;zwierzaklubiłczaićsiępod
drzewami.

Żałowała,żeniemożegoostrzecprzedWitalisem,któryzcałymprawdopodobieństwem
mógłby

zapolowaćnakota,gdybynaszłagoochotanamałeconieco.Ponieważjednaknieznała
kociej

mowy,poprzestałanawysłaniuostrzeżeniamyślą.

Otworzyłafurtkęiruszyłaścieżkądogłównychdrzwi,pogrążonychwcieniurzucanym

przezświerkimałąkępębrzózekrosnącychnapoczątkupodjazdu;drzewatłumiłyświatło

ulicznychlatarni.

Iwtymwłaśniemomenciepoczuładotykstrachu,irracjonalnego,leczniemniejprzezto

lodowatego.Czynierozmawiaładziśzkobietą,którazdolnabyłazzimnym
wyrachowaniem

wyreżyserowaćczyjąśśmierć?Iczynieusłyszałaodniejsłówostrzeżenia?

Poszperaławkieszeniiwyciągnęłaklucz,alezanimwsunęłagodozamka,najpierw

pchnęładelikatniedrzwi.Anidrgnęły,byłyzamknięte.Włożyłaklucziprzekręciłagow
zamku,

słyszącszczękmechanizmuiprzesuwającychsięrygli.Ostrożnieotworzyładrzwi,weszła
do

przedpokojuipoomackuzaczęłaszukaćkontaktu.

Isabelmiaławdomualarm,alezbiegiemczasuzaczęłazaniedbywaćśrodkiostrożnościi

włączałagotylkowtedy,gdywychodziłanacałąnoc.Gdybyalarmbyłustawiony,byłaby

background image

teraz

spokojniejsza,atakniemogłamiećpewności,żeniktniewszedłdojejdomu.Rzecz
jasna,

absurdembyłobyprzypuszczać,żektośzakradłsiętutajpodjejnieobecność,samamyślo
tym

byłaniedorzeczna.Fakt,żeIsabelodbyłaszczerąrozmowęzMintyAuchterlonie,nie
musiał

koniecznieoznaczać,żeMintyzaniąchodzi.Isabelwysiłkiemwoliodsunęłaodsiebietę
myśl,

takjakpowinnosięrobićzewszystkimilękami.Kiedysięmieszkasamemu,opanowanie
jest

ważnąrzeczą;niemożnadaćsięprzestraszyćbyleczym,inaczejnajmniejszyhałas,
najcichsze

skrzypnięcie-atychniebrakujenocąwwiktoriańskimdomu-powodujepaniczną
trwogę.A

jednakIsabelniepotrafiłazapanowaćnadlękiem,którykazałjejzapalićwszystkieświatła
w

kuchni,apotemkolejnowkażdympokojunaparterze.Oczywiście,niespostrzegłanic

podejrzanegoiudałasięnagórę,gotowazachwilępogasićlampy.Leczkiedyweszłado
swojego

gabinetu,żebysprawdzićautomatycznąsekretarkę,powitałojąmruganieczerwonej
diody;ktoś

zostawiłdlaniejwiadomość.Zawahałasięprzezmoment,apotempostanowiłają
odsłuchać.Na

taśmiebyłotylkojednonagranie.

Isabel,mówiMintyAuchterlonie.Chciałabymspotkaćsięztobąjeszczeraz.Mam

nadzieję,żenieuraziłamcięmoimdzisiejszymzachowaniem.Podamcimójnumer.
Zadzwoń,

umówimysięnakawę,lunchalbocośwtymrodzaju.Dziękuję.

Wiadomość,choćniespodziewana,uspokoiłaIsabel.Zapisałanumernajakimśświstku,

którywsunęładokieszeni,poczymwyszłazgabinetu,gaszączasobąświatło.Przestała
siębać;

czułajużtylkolekkiniepokójizachodziławgłowę,czegoteżMintymożejeszczeodniej
chcieć.

Weszładosypialni,dużegopokojuzoknamiodfrontu.Jednozokienmiałowykusz,w

którympodścianąstaławyściełanaława.Wychodząc,Isabelzostawiłazaciągnięte
zasłony,i

background image

terazwsypialnibyłociemnochoćokowykol.Zapaliłalampkęnanocnymstoliku.
Lampkabyła

niewielka,wsamrazdoczytania;jejświatłorozlałosięmałąkałużąwciemności
wypełniającej

obszernypokój.DużegoświatłaIsabelniewłączała;miałaochotępołożyćsięnachwilę,

najwyżejkwadransik,nazasłanymłóżkuipoczytać,adopieropotemzacząć
przygotowywaćsię

dosnu.Jejumysłwciążpracował,tojeszczeniebyłaporanadobranoc.

Zsunęłaznógbuty,wzięłaksiążkęleżącąnatoaletceiwyciągnęłasięnałóżku.Czytała

opowieśćopodróżydoEkwadoru,zabawnąhistorię,pełnąnieporozumieńi
niebezpieczeństw.

Książkabyławciągająca,aledziśjejmyślikrążyłyuparcienadrozmowązJohnnym

Sandersonem,którybyłtakiuczynny,pocieszałją,jakumiałipowiedział,żemoże
dzwonićdo

niego,kiedytylkobędziechciała.Byleprzedpółnocą,przypomniałasobie.DlaIsabel
było

oczywiste,coMintychciałaosiągnąć,rzucającnaJohnny’egocieńpodejrzeniao
handlowanie

informacjąsłużbową;zamierzałaodwieśćjąnadobreodbadaniasprawfirmy
McDowell’s.No,

tojużjestskandal.IsabelpostanowiłanawetniewspominaćJohnny’emuotymzajściu.A
może

właśniepowinna?Gdybyotymusłyszał,czyzmieniłbyzdanienatematcałejtejsytuacji?

Możliwe,żemógłbyprzemyślećwszystkojeszczeraz,gdybydowiedziałsię,żeMintytak
usilnie

starałasięzniechęcićIsabel.Przyszłojejnamyśl,żebyzadzwonićdoJohnny’ego,teraz,
zaraz,i

obgadaćznimtęsprawę;wprzeciwnymraziegroziłajejnieprzespananoc,spędzonana

samotnychrozmyślaniach.

Telefonstałobokłóżka;Isabelsięgnęłaponiego.WizytówkaJohnny’egotkwiła

pomiędzystronicamijejkieszonkowegonotesika.Wyjęłająiodcyfrowałanagryzmolony
numer

wsłabymświetlenocnejlampki,poczympodniosłasłuchawkęiwystukałaciągcyfrna

klawiaturze.

Przezchwilęnicniebyłosłychać.Apotem,tużzadrzwiamijejsypialni,rozległsię

niemożliwydopomylenia,wysokidźwiękkomórkowegodzwonka.

background image

25

Isabelzdrętwiałanibytkniętanagłymparaliżemileżałataknałóżku,zesłuchawkąw

dłoni.Jejobszernasypialniabyłapogrążonawpółmroku;pozamałymkręgiemświatła,

rzucanymprzeznocnąlampkę,wszystkospowijałycienie:szafki,zasłonywoknach,jej

niewielkągarderobę.Kiedyjużodzyskaławładzęwkończynach,nierzuciłasięw
pierwszym

odruchudowłącznikadużegoświatła,alenapółzeskoczyła,napółstoczyłasięzłóżka,
strącając

telefonnapodłogęinajwyżejwdwóchsusachbyłajużprzydrzwiach.Dlarównowagi
chwyciła

sięgrubejdrewnianejporęczyirzuciłasięwdółposchodach,skaczącpodwastopnie
naraz.

Mogłasiępotknąćispaśćnałebnaszyję,alejakośudałosięjejtegouniknąć,podobnie
jakna

dole,wkorytarzu,udałojejsięniepoślizgnąć,biegnącpędemdodrzwioddzielających
korytarz

odprzedpokoju.Wpadłananie,aoneodskoczyły,walączcałejsiłyościanę.Pękłz
hukiem

witraż,któryjewypełniał.Isabelwrzasnęłaodruchowo,słysząchurgottłukącegosię
szklą;wtej

samejchwilipoczułanaramieniuczyjąśdłoń.

-Isabel?

Zawirowaładookoławłasnejosi,sięgającdokontaktuwkuchni.Światłowydobyłoz

mrocznegokorytarzapostaćJohnny’egoSandersona.Stałtużobokniej.

-Isabel.Przestraszyłemcię?Najmocniejprzepraszam.

Isabelwytrzeszczyłananiegooczy.Uściskjegodłonibyłmocny,nieledwiesprawiałjej

ból.

-Cotyturobisz?-Słyszącskrzeczącydźwiękwłasnegogłosu,odruchowoodchrząknęła.

-Uspokójsię-powiedziałJohnny.-Naprawdęmiprzykro,żecięwystraszyłem.

Przyszedłemsięztobązobaczyć.Drzwibyłyotwarte.Zaniepokoiłemsiętrochę,bow
całym

domubyłociemno,więcpozwoliłemsobiewejśćisprawdzić,czywszystkowporządku.
Potem

wyszedłemdoogrodu,taktylko,żebysięrozejrzeć.Bałemsię,żektośmógłsięwłamać.

Isabelszybkoprzemyślałajegosłowa.Brzmiałotoprawdopodobnie.Ktoś,ktozastał

background image

otwartydom,pusty,bezwłaściciela,faktyczniemiałpowóddoniepokojuimógłwejśćdo

środka,żebysprawdzić,czynicsięniestało.Aleskądwtakimraziejegokomórkawzięła
sięna

górze?

-Twójtelefon-powiedziała,podchodzącdokolejnegokontaktuizapalającświatło.-

Zadzwoniłamdociebieiusłyszałamsygnał.

Johnnyspojrzałnaniądziwnie.

-Przecieżmamtelefonprzysobie-odparł.-Zobacz.-Sięgnąłdokieszenimarynarkii

naglezamarł.-Aprzynajmniejmiałem.

Isabelwzięłagłębokiwdech.

-Pewnieciwypadł.

-Natowygląda-zgodziłsięJohnnyzuśmiechem.-Musiałaśsięokropniewystraszyć.

-Takbyło.

-Cóż,wsumieniedziwięsię.Przepraszamcięjeszczeraz.

Isabelwykręciłarękęzjegouścisku;Johnnypuściłjąwreszcie.Spojrzałanaszczątki

witraża,leżącenapodłodze.Jeszczeprzedchwiląbyłnanimwidokportuw
Kirkcudbright;teraz

zkadłubałodzirybackiejzostałyjużtylkomaleńkieszklaneokruchy.Iwtedybłysnęłajej
w

głowiemyśl,którawywróciładogórynogamiwszystkiedotychczasowehipotezy:Minty
miała

rację.Toniejąnależałopodejrzewaćisprawdzać,alejego.Johnny’ego.Zbieg
okoliczności

doprowadziłIsabeldotejkonkretnejosoby,którastałazatym,coodkryłMarkFraser.

Isabeldoznałaolśnienia,nagłegoinieodparciesłusznego.Niemusiałasięnawetnadtym

zastanawiać,kiedytakstaławprzedpokojuwłasnegodomu,okowokozJohnnym
Sandersonem.

Dobrostałosięzłem,jasnośćprzeszławmrok,wjednejchwili,płynnie,gładko.Ścieżka

wybranawdobrejwierzeokazałasięścieżkądonikąd,która,urywającsięnistąd,ni
zowąd,

kończyłabiegznakiemopatrzonymjednoznacznymnapisem:Nietędydroga.Aludzki
umysł,

wybityzhipotez,któresobiestworzył,miałwtejsytuacjitylkodwawyjścia:odrzucićtę
nową

rzeczywistośćalboprzestawićsięnajejtory.Mintymogłabyćfaktycznieambitną,

background image

bezwzględną,

rozwiązłąintrygantką(kompletgrzeszkówpodanyweleganckimopakowaniu),alenie

morderczynią,którawypychamłodychmężczyznzwysokichbalkonów.ZaśJohnny
Sanderson,

wcielenieżyczliwości,bywalecobytywkręgachedynburskiejśmietankitowarzyskiej,był

jednocześniechciwcem,apieniądzeskusząkażdego.Awsytuacjizagrożenia,kiedycała
sprawa

możewyjśćnajaw,jakżełatwastajesiędecyzjaousunięciuzawalidrogi.Isabelspojrzała
na

Johnny’ego.

-Dlaczegodomnieprzyszedłeś?

-Chciałemoczymśztobąporozmawiać.

-Oczymmianowicie?

Johnnyuśmiechnąłsię.

-Tochybazłymomentnarozmowę,teraz,potymcałym…zamieszaniu.

Isabelwytrzeszczyłananiegooczy,porażonaniesamowitymtupetemtegoczłowieka.

-Samjesteświniencałegotegozamieszania-zauważyła.

Johnnywestchnął,jakbychciałdaćdozrozumienia,żedoprawdy,Isabelszukadziuryw

całym.

-Miałemzamiartylkoomówićztobąpewnąsprawę,którąostatnioporuszyliśmy.To

wszystko.

Isabelmilczała.PodłuższejchwiliJohnnypodjął:

-Alewrócimydotegokiedyindziej.Wybaczmi,żecięwystraszyłem.-Odwróciłsięi

spojrzałwkierunkuschodów.-Czymogępójśćpomójtelefon?Mówiłaś,żejestwtwojej

sypialni,jeślisięniemylę.Pozwolisz?

PoodejściuJohnny’egoIsabelprzyniosłazkuchnizmiotkęiśmietniczkę.Starannie

pozbierałacowiększekawałkistłuczonegowitrażaizawinęłajewgazetę.Resztęszklanej
kaszy

zamiotłaiwyniosładokuchninaśmietniczce.Potemusiadłaprzykuchennymtelefoniei

wykręciłanumerJamiego.

Odebrałdopieropokilkudzwonkach,coznaczyło,żejużspał,aonagoobudziła.

-Bardzocięprzepraszam-powiedziała.-Musiałamsięztobąskontaktować.

-Niemasprawy-odrzekłJamiezaspanymgłosem.

background image

-Czymógłbyśdomnieprzyjść?Jeszczedziś?

-Dziś?

-Tak.Wyjaśnięciwszystko,kiedyprzyjdziesz.Proszęcię.Iczyzgodziszsięzostaćna

noc?Tylkodziś.

Kiedyodpowiedział,głosmiałjużcałkowicierozbudzony.

-Będęzapółgodziny,wporządku?

Usłyszawszytaksówkęnaulicy,Isabelposzładodrzwi,żebyprzywitaćJamiego.

Zobaczyła,żenarzuciłnasiebiezielonąwiatrówkę,awręceniósłmałączarnąpodręczną
torbę.

-Jesteśaniołem.Naprawdę.

Jamiepokręciłgłową,jakbyzcieniemniedowierzania.

-Niepojmuję,oczymchceszzemnąrozmawiać.No,alewkońcuodczegoczłowiekma

przyjaciół?

Isabelzaprowadziłagodokuchni,gdzieczekałajużzaparzonaherbata.Posadziła

Jamiegonakrześleinalałamufiliżankęgorącegopłynu.

-Nieuwierzysz,jakimiałamdziśpełenwrażeńwieczór.

Zaczęłamówić.WmiaręrozwojuopowieścioczyJamiegootwierałysięcorazszerzej,ale

widaćbyło,żeniewątpiwanijednosłowo.

-Jakmogłaśmuuwierzyć?Niktniewłazidocudzegodomuottak,tylkodlatego,że

drzwibyłyotwarte…Oilenaprawdębyłyotwarte.

-Wątpię.

-Nowięccoontutajrobił,dodiabła?Ipocoprzyszedł?Chciałcięzałatwić?

Isabelwzruszyłaramionami.

-Podejrzewam,żemogłogociekawić,cozamierzamrobićdalej.Jeżelitofaktycznieon

jesttym,kogoprzezcałytenczasszukaliśmy,tozapewnemartwiłsię,żemogęmiećjakiś

dowód,naprzykładdokumenty,którewskazywałybynajegoudziałwhandlupoufnymi

informacjami.

-Uważasz,żeotomuchodziło?

-Takprzypuszczam.Chybażeplanowałcośinnego,alenatymetapietoraczejmało

prawdopodobne.

-Więccoteraz?

Isabelwbiławzrokwpodłogę.

-Niemampojęcia.Toznaczy:wtejchwili.Chybapowinnamjużpołożyćsiędołóżka.

background image

Możemyobgadaćtowszystkojutro.-Urwałanachwilę.-Czytonapewnoniekłopot,
żebyś

zostałnanoc?Japoprostuniewytrzymamdziśsamawdomu.

-Ależoczywiście.Tożadenkłopot-zapewniłjąJamie.-Niepozwolę,żebyśzostaładziś

sama,potymwszystkim,cosięwydarzyło.

-Gracezawszetrzymajedenpokójgościnnygotowy,nawszelkiwypadek-

poinformowałagoIsabel.-Maoknaodtyłu.Możeszsiętampołożyć.

ZaprowadziłaJamiegonagóręipokazałapokój,apotempowiedziałamudobranoci

zostawiłagostojącegojeszczewprogu.Uśmiechnąłsiędoniejiposłałjejcałusa.

-Wiesz,gdziejestem-powiedział.-GdybyJohnnynaszedłcięweśnie,wystarczy,że

wrzaśniesz.

-Dziśjużraczejniebędziemymieliznimdoczynienia-odparłaIsabel.Czułasięteraz

bezpieczniej,alemimotopozostałajejświadomość,żesprawaJohnny’egoSandersona
jest

wciążnierozwiązanaiżetoodniejzależy,czyijaksięonazakończy.Dzisiejszejnocy
miała

przysobieJamiego,alecobędziejutro,cobędziepojutrze,kiedyzostaniesama?

background image

26

JeżelinawetGracezdziwiłasię,zastawszyranoJamiegowdomuIsabel,toniedałapo

sobieniczegopoznać.Siedziałwkuchni,sam;kiedystanęławdrzwiach,przezkilka
chwilmiał

takąminę,jakbyusilnieszukałodpowiednichstów.Kłopotliwąciszęprzerwałasama
Grace,

kładącnastoleporannąpocztę,którąpodniosłazpodłogiwprzedpokoju.

-Czterynoweartykuły-oznajmiła.-Wszystkoetykastosowana.Tegotunigdynie

brakuje.

Jamiespojrzałnastosikkopert.

-Zauważyłapanirozbitedrzwi?

-Tak.

-Wdomubyłnieproszonygość.

Gracezamarła.

-Takteżmyślałam.Atylelatjejpowtarzam:włączajalarm,potogomasz.Gdzietam,

nigdyniewłączy.Wogólemnieniesłucha.-Odetchnęłagłęboko.-Aletaknaprawdęto
nie

wiedziałam,comamotymmyśleć.Przyszłomidogłowy,żemożeurządziliściesobietu
wczoraj

wieczórwedwoje.

Jamiewyszczerzyłzębywuśmiechu.

-Nie.Zadzwoniłapomnieiprzyjechałem.Zostałemnanoc…wpokojugościnnym.

Opowiedziałjej,cosięwydarzyło,aGracewysłuchałagowpoważnymskupieniu.Kiedy

Jamiejużzbliżałsiędokońca,dokuchniweszłaIsabel.Zasiedliwetrójkęprzystolei
rozpoczęła

siędyskusja.

-Trzebaprzyznać,żesytuacjazrobiłasięcałkiempoważna-powiedziałJamie.-Tojuż

nietwojaliga.Musiszprzekazaćsprawękomuinnemu.

Isabelspojrzałananiegoskonsternowana.

-Toznaczykomu?

-Policji.

-Aleczymyustaliliśmycośtakiego,comożnabyprzekazaćpolicji?-zapytałaIsabel.-

background image

Niemamyżadnychdowodów,nic.Wszystko,czymdysponujemy,topodejrzenie,że
Johnny

Sandersonjestzamieszanywhandelinformacjąsłużbowąiżetenfaktmożesięwjakiś
sposób

łączyćześmierciąMarkaFrasera.

-Zastanawiamniejednarzecz-zauważyłJamie.-WMcDowell’steżnapewnoJohnny

byłpodejrzany.WieszodMinty,żetowłaśniedlategopoproszonogoozłożenie
wymówienia.

Zatemskorooniowszystkimwiedzieli,tocomuzaróżnica,czytycośodkryjesz,czy
nie?

Isabelzamyśliłasię.Powódmożesięznaleźć.

-Możeonichcielicałąsprawęzatuszować,coJohnny’emu,rzeczjasna,bardzo

odpowiadało.Niebyłobypojegomyśli,gdybyktośzzewnątrz-czyliwtymwypadku
my,tyija

-dowiedziałsięczegośizrobiłaferę.Rękarękęmyje,topraworządziwEdynburgunie
oddziś.

Wzasadzieniepowinnonastodziwić.

-Awczorajszywieczór?-zapytałJamie.-Terazprzynajmniejmamynaniego

konkretnegohaka.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Nicnaniegoniemamy-powiedziała.-Wczorajszywieczórtożadendowód.Opowie

policjitęswojąhistoryjkę,dlaczegotonibywszedłdomnie,aoninajprawdopodobniej
uznająto

zawiarygodnąwersjęwydarzeń.Aniimpostaniewgłowiemieszaćsiędojakichś
prywatnych

zatargów.

-Przecieżmożemyimopowiedziećonaszychhipotezachnatemathandluinformacjami

służbowymi-upierałsięJamie.-Iotym.czegodowiedziałaśsięodNeila,iotych
obrazach.

Czytoniewystarczydowzbudzeniauzasadnionychpodejrzeńzichstrony?

Isabelniebyłaprzekonana.

-Niewydajemisię.Policjaniemożezażądaćwyjaśnień,skądktośmapieniądze.Niena

tympolegająichobowiązki,

-ANeil?-Jamiewciążniedawałzawygraną.-Neilpowiedziałci,żeMarkbałsię

czegoś.

background image

-Neiljużprzymnieoświadczył,żeniepójdzienapolicjęiniezłożyzeznaniawtej

sprawie-przypomniałamuIsabel.-Wrazieczegozapewnewyprzesię,żewogóleze
mną

rozmawiał.Gdybyterazpowiedziałpolicjicoinnegoniżzapierwszymrazem,postawiliby
mu

zarzututrudnianiaśledztwa.Neilbędziesiedziałcicho,jeślichceszznaćmojezdanie.

JamieodwróciłwzrokwstronęGrace,chcącsięzorientować,czyuzyskapoparciezjej

strony.

-Apanijaksądzi?-zapytał.-Zgadzasiępanizemną?

-Nie-padłaodpowiedź.-Niezgadzamsię.

JamiespojrzałnaIsabel,aIsabeluniosłabrew.Zaczynałojejcośświtaćwgłowie.

-Złodziejzłapiezłodzieja-mruknęła.-Tak,jakpowiedziałeś,Jamie,tojużnienasza

liga.Niedamyradyudowodnićżadnychfinansowychmachlojek,awżadnymwypadku
nieuda

namsięwykazać,żemiałyonejakikolwiekzwiązekześmiercią.MarkaFrasera.Prawdę
mówiąc,

tutajniemażadnegozwiązkuizaczynamwątpić,czysłusznierobimy,doszukującsięgo.

Rozsądniezatembyłoby,żebyJohnnySandersondowiedziałsię,żetacałasprawajużnas
nie

interesuje,żesięwycofujemy.Dziękitemubędziesiętrzymałodemniezdaleka.

-Naprawdęuważasz,żeon…mógłbyzrobićcicośzłego?-zapytałJamie.

-Wnocywystraszyłamsięnienażarty-odparłaIsabel.-Sądzę,żemógłby.Ichyba

właśnieznalazłamnatosposób:możemypowiedziećMintyotym,żeontutajbył,a
potem

dopilnować,żebyonaprzekazałamu,żewieowszystkim.Mającświadomośćtego,że
Minty

orientujesię,jakzachowywałsięwzględemmnie,Johnnyprzestraszysięiniebędzie
próbował

żadnychdalszychkroków.Gdybycośmisięstało,będziesięmusiałliczyćztym,żejeden
zjego

największychwrogównatychmiastoskarżygowielkimgłosem.

Jamieupewniłsię:

-Chceszpowiedzieć,żemamywybraćsięnarozmowęzMinty?

Isabelskinęłagłową.

-Ztym,że,szczerzepowiedziawszy,mnieosobiścietoprzerasta.Niewiem,jakty…

background image

Gracewstałaodstołu.

-Nie-oznajmiłatwardo.-Jatozrobię.Powieciemi,gdzieznajdętęwasząMinty,aja

tampójdęipowiemjejwszystko,cotrzeba.Apotem,żebykażdymiałjasnośćwtemacie,

poproszęnasłówkopanaSandersona.Jakmuprzemówiędorozsądku,toodrazu
zrozumie,żew

tymdomuniemaczegoszukać.

IsabelzerknęłanaJamiego,aonskinąłgłową.

-PaniGracepotrafibyćbardzostanowcza-przytaknął,dodającszybko:-Rzeczjasna,z

zachowaniemnienagannejgrzeczności.

-Rzeczjasna-potwierdziłazuśmiechemIsabel.Przezchwilęmilczała,ażwreszcie

podjęłananowo:-Wiecie,chybajestemrażącymprzykłademtchórzostwamoralnego.
Ledwie

sięotarłamotomocnonieprzyjemneśrodowisko,ajużwycofujęsięwpopłochu.Pełna,

bezwarunkowakapitulacja.

-Aczymożeszzrobićcośinnego?-zapytałJamierozdrażnionymgłosem.-Wmieszałaś

sięwtozwłasnejwoliiuczyniłaśwszystko,cobyłomożliwe.Maszpełneprawobronić
własnej

skóry.Wykażsięrozsądkiem.Chociażtenjedenraz.

-Zachowujęsięjaktchórz-powiedziałacichoIsabel.-Wycofujęsię,boktośmnie

przestraszył.Iotomuwłaśniechodziło.

-Niechcibędzie-niechętnierzekłJamie,ajegogłoswibrowałfrustracją.-Powiedz

nam,jakiemaszinnewyjście.Powiedz,coterazzrobimy.Niewiesz,copowiedzieć?To
dlatego,

żeniccijużniepozostało.

-Otóżto-przytaknęłaGrace.-PanJamiemarację,tyzatosięmylisz.Niejesteś

moralnymtchórzem.Jesteśostatniąosobą,którejzarzuciłabymtchórzostwo.

-Zgadzamsię-rzekłJamie.-JesteśodważnaIsabel.Izatociękochamy.Jesteś

odważnymidobrymczłowiekieminawetotymniewiesz.

KiedyIsabelposzładoswojegogabinetu,żebyprzejrzećporannąpocztę,JamieiGrace

zostalisamiwkuchni.KilkaminutpojejwyjściuJamiespojrzałnazegarek.

-Ojedenastejprzychodzidomnieuczeń-powiedział-alemógłbymwpaśćwieczoremi

zostać.

Gracezgodziłasię,żetodobrypomysł,iprzyjęłapropozycjęwimieniuswojej

background image

chlebodawczyni.

-Jeszczekilkadni,niedłużej-poprosiła.-Jeślitoniekłopot…

-Absolutnienie.-Jamiepokręciłgłową.-Niezostawiłbymjejterazsamejztym

wszystkimnagłowie.

Gracedogoniłagojeszczenaścieżce,przeddomem,kiedyjużwyszedł.Chwyciwszygo

załokieć,obejrzałasięprzezramięizniżonymgłosempowiedziała:

-Jestpanwspaniałymczłowiekiem.Mówiępoważnie.Większośćmłodychludzimiałaby

towszystkownosie.Alepanjestinny.

Jamieodwróciłwzrok,zmieszany.

-Tożadenkłopot,naprawdę.

-Byćmoże.Alechciałampanupowiedziećcośjeszcze.Catdałakoszatemuchłoptasiowi

wczerwonychportkach.NapisałaotymIsabel.

Jamiemilczał,alezamrugałkilkarazyoczami.

Graceścisnęłamocniejjegoramię.

-Isabelowszystkimjejpowiedziała-szepnęła.-Opowiedziałajej,jaktotenToby

znalazłsobiedziewczynęnaboku.

-Opowiedziałajejotym?

-Tak.Catstraszniesiętymprzejęła.Wybiegłaodnascałazapłakana.Chciałamznią

porozmawiać,aletojakgrochemościanę.

Jamiezacząłsięśmiać,aleszybkosięopanował.

-Przepraszam.Wcalemnieniecieszy,żektośsprawiłCatprzykrość.Poprostujestem

zadowolony,żeterazmożedotartodoniej,coztegoToby’egozaczłowiek.Boja…

Graceskinęłagłową.

-GdybyCatmiałachoćtrochęrozumu,wróciłabydopana.

-Dziękuję.Bardzobymsobietegożyczył,aleniewiem,czytowogólemożliwe.

Gracespojrzałamugłębokowoczy.

-Mogępowiedziećpanucośodserca?Nieobrazisiępan?

-Ależskąd.Proszęwalićśmiało.-Rewelacje,któreprzekazałamuGrace,podniosłygo

naduchuiterazbyłjużwstaniewysłuchaćwszystkiego.

-Tepanaspodnie…-szepnęłaGrace.-Sątakiebylejakie.Jestpanidealnie
zbudowany…

Przepraszam,żetakprostozmostu.Zazwyczajnierozmawiamwtensposóbz
mężczyznami.A

background image

twarzmapanpoprostuposągową.Mówiępanu:posągową.Alemusisiępannosić…
trochę

bardziejseksownie.Tadziewczyna…Cóż,onapoprostuzwracauwagęnatakierzeczy.

Jamiegapiłsięwniąjaksrokawgnat.Jeszczenigdywżyciuodnikogonieusłyszałnic

takiego.Gracezpewnościąmiałajaknajlepszechęci,aleszczerzemówiąc,Jamienie
bardzo

rozumiał,cojestnietakzjegospodniami.Opuściłgłowę,obejrzałswojenogiispodnie,a
potem

podniósłwzroknaGrace.

Izobaczył,żegosposiakręcigłową;niezdezaprobatą,alezżalem,jakzautraconą

szansą,zaniewykorzystanąmożliwością.

JamiezjawiłsięuIsabelokołosiódmej,niosącwrękupodręcznąwalizeczkę.Na

popołudnieIsabelzamówiłaszklarzy;wmiejscustłuczonegowitrażawidniałaterazduża,

zwyczajnaszyba.KiedyprzyszedłJamie,Isabelbyłaakuratwswoimgabinecieipisałana

brudnojakiślist.Poprosiłago,abypoczekałchwilęwsalonie,ażskończy.Wpierwszej
chwili,

kiedyotwierałamudrzwi,Jamiemuwydałosię,żeIsabeljestjużwlepszymnastroju,ale
gdy

skończyłalistizeszłanadół,dosalonu,miałaponurąminę.

-Mintydzwoniładziśdwarazy-oznajmiła.-Chceszusłyszeć,copowiedziała?

-Oczywiście.Przezcałydzieńniemyślęoniczyminnym.

-Zdenerwowałasięnienażarty,kiedyGraceopowiedziałajejotym,cosięstałowczoraj

wieczorem.Obiecała,żeonaiPaulnatychmiastskontaktująsięzJohnnymSandersonem,
i

wszystkowskazujenato,żedotrzymałasłowa.Potemzadzwoniłajeszczerazi
powiedziała,że

nicmijużzjegostronyniegrozi.Podobnootrzymałjasneiwyraźneostrzeżenie.Wydaje
się,że

mielinaniegojakiegośhaka,októrymniewiedzieliśmy.WkażdymrazieJohnnydałza

wygraną.Itotylenatentemat.

-AMarkFraser?Czybyłamowaotym,jakzginął?

-Nie-odrzekłaIsabel.-Anisłowa.Alejeślichceszznaćmojezdanie,toniewyklucza

możliwości,żetojednakJohnnySandersonalboktośdziałającynajegopolecenie
wypchnął

Markazbalkonu,ztym,żenigdynieudanamsiętegoudowodnić.IJohnnydobrzeotym

background image

wie.

Takwięcwszystkowracadonormy.Finansjerapozamiatałaswojebrudypoddywan,wraz
z

tragicznąśmierciąmłodegoczłowieka.Dzieńjakcodzień.

Jamiewbiłwzrokwpodłogę.

-Marniznasdetektywi,co?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Trudnozaprzeczyć-powiedziała.-Bardziejdonaspasujemianobeznadziejnych

amatorów.Fagocistaifilozofka.-Zawiesiłagłosnachwilę.-Alechociażponieśliśmytak

spektakularnąmoralnąporażkę,jestwtymcałymmętlikujednarzecz,zktórejwartosię

ucieszyć.

-Mianowicie?-zaciekawiłsięJamie.

Isabelwstała.

-Wydajemisię,żemożemyzatowypićposzklaneczcesherry-oświadczyła.-Szampan

byłbyturaczejnienamiejscu.-Otworzyłabarekiwyjęładwieszklanki.

-Acokonkretniebędziemyopijać?-chciałwiedziećJamie.

-Catzerwałazaręczyny-oznajmiłaIsabel.-Przezchwilęistniałopoważne

niebezpieczeństwo,żemojabratanicazostanieżonąToby’ego,aleprzyszłatudziśpo
południu,

popłakałyśmysobiezdrowoiwszystkodobrzesięskończyło.Tobytojużhistoria,jakto
sięu

wasmówi.Bardzoobrazoweokreślenie.

JamiewduchuzgadzałsięzIsabel:nieładniejestoblewaćczyjeśrozstanieszampanem.

Alenakolacjęiśćmożna,jaknajbardziej.Isabelprzyjęłajegozaproszenie.

27

Isabelnielubiłaniedokończonychspraw.Zaczęłabadaćokolicznościtragicznejśmierci

MarkaFrasera,ponieważżywiłaprzekonanie,żedotyczyjejtoosobiście,czyjejsięto
podoba,

czynie.Żebyzaśmiećpoczucie,żedokońcawypełniłaswójmoralnyobowiązek,
postanowiła

jeszczerazzobaczyćsięzNeilemizrelacjonowaćmu,jakierezultatyprzyniosłojej
dochodzenie.

Toprzecieżonpoprosiłją,abyzajęłasiętąsprawą;czuła,żejestmuwinnawyjaśnienie,
jak

background image

wszystkosiępotoczyło.Jeżelicierpiałwyrzutysumieniazpowodutego,żesamnicnie
zrobił,

wiadomośćotym,żeobawyMarkaniemiałynicwspólnegozjegoupadkiemzbalkonu,
mogła

przynieśćmupocieszenie.

Byłjeszczejedenpowód,którykazałIsabelspotkaćsięzNeilem.Odczasuich

pierwszegospotkania,wtedy,gdyzobaczyła,jakbieganagopomieszkaniu,Neil
intrygowałją;

zanicniemogłagorozgryźć.Rzeczjasna,poznalisięwmałosprzyjających
okolicznościach:

IsabelprzeszkodziłamuwłóżkuzHen,cosamowsobiemogłowprawićgow
zakłopotanie,ale

tutajchodziłoocoświęcej.Podczastamtegopierwszegospotkaniatraktowałjąbardzo

podejrzliwie,anajejpytaniaodpowiadałzniezwykłąpowściągliwością.Zdrugiejstrony,
Isabel

niemiałapostawspodziewaćsięserdecznegoprzyjęcia-byłojasneizrozumiałe,żeNeil
ma

pełneprawoodnosićsięzdystansemdokażdego,ktowypytujeoMarka.Ajednakcośjej

mówiło,żetojeszczeniewszystko.

PostanowiłaodwiedzićgonazajutrzpokolacjizJamiem.Próbowałazapowiedziećsię

telefonicznie,alewmieszkaniuniktniepodnosiłsłuchawki.Neilaniesposóbteżbyło
złapaćw

biurze.Wtakichokolicznościachzdecydowałasięnapodjęcieryzykakolejnej
niezapowiedzianej

wizyty.

Wchodzącposchodach,dokonałaprzegląduwydarzeń,którezaszłyodczasu,kiedy

ostatnirazbyławtymdomu.Minęłozaledwiekilkatygodni,aonamiaławrażenie,że

przepuszczonojąprzezuniwersalnąistuprocentowowydajnąmoralnąwyżymaczkę.
Jednak

mimotonadaltkwiławtymsamympunkcie,zktóregozaczęła.Nacisnęłaprzycisk
dzwonka.

DrzwiotworzyłaHen,takjakpoprzednio.Tymrazemprzywitałająserdeczniejiodrazu

zapytała,czyIsabelmaochotęnapićsięwina.Isabelodparła,żeowszem,ma,

-Prawdęmówiąc,przyszłamzobaczyćsięzNeilem-wyjaśniła.-Chciałabymjeszczeraz

znimporozmawiać.Obytylkosięzgodził.

-Zgodzisię,proszęsięniemartwić-zapewniłająHen.-Coprawda,jeszczeniewrócił,

background image

alespodziewamsięgoladachwila.

Isabelnagleprzypomniałasobie,jakpodczasjejpoprzedniejwizytyHenokłamałają,że

Neilaniemawdomu,aonapotemzobaczyłago,jakprzebieganagoprzezkorytarzdo
swojego

pokoju.Jużmiałasięuśmiechnąć,aleniezrobiłatego.

-Wyprowadzamsię-rzuciłaHenjakbymimochodem.-Wyfruwamstąd.Dostałampracę

wLondynieitambędęmieszkać.Wiepani:nowewyzwania,nowemożliwości.

-Oczywiście-przytaknęłaIsabel.-Napewnojużsiępaniniemożedoczekać.

-Alebędziemibrakowałotegomieszkania-powiedziałaHen.-AdoSzkocjinapewno

kiedyśwrócę.Wszyscyzawszewracają.

-Jawkażdymraziewróciłam-oświadczyłaIsabel.-Przezkilkalatmieszkałamw

Cambridge,następnieprzezjakiśczaswStanach,apotemwróciłam.Wszystkowskazuje
nato,

żenadobre.

-No,najpierwtychkilkalatmusiupłynąć.-Henuśmiechnęłasię.-Apotemsięzobaczy.

Ciekawe,cozNeilem,pomyślałaIsabel.Zostanietutaj,czyteżmożeHenzabierzegoze

sobą?Cośjejmówiło,żeraczejtopierwsze.Zapytała.

-Neilzostaje-odpowiedziałaHen.-Tutajmapracę.

-Niewyprowadzisięztegomieszkania?

-Wydajemisię,żenie.-Zamilkłanachwilę.-Onsięztymtrochęszarpie,alewkońcu

wszystkosobieułoży.BardzoprzeżyłśmierćMarka.Dlanaswszystkichtobyłciężki
cios,ale

dlaniegoszczególnie.

-Przyjaźnilisię?

Henskinęłagłową.

-Naogółdobrzeimsięukładało.Chybamówiłamjużpaniotympoprzednimrazem.

-Tak,tak-potwierdziłaIsabel.-Oczywiście.

Hensięgnęłapobutelkęzwinem,którąpostawiłanastole,idolałasobie.

-Wiepani-zaczęła-dotejporystajemiprzedoczamitamtenwieczór.Ten,kiedyMark

miałwypadek.Niemogęprzestaćotymmyśleć.Nachodzimnietoonajróżniejszych
porach.

Myślęotym,jaksiedziałtutaj,ostatniraz,wostatnichgodzinachswojegożycia.Potem,
jak

siedziałnakoncercieisłuchałutworówMcCunna.Znamtęmuzykę.Mamagrywałatou

background image

nasw

domu.Myślęotym,jaksłuchałjejMark.

-Bardzopaniwspółczuję-powiedziałaIsabel.-Wyobrażamsobie,jakpaniztymciężko.

-McCunn,pomyślała,„KrainaGóryiWysokiejWody”.Takiromantycznyutwór.Iwtedy
nagle

wgłowieIsabelzaświtałamyśl,którasprawiła,żenajednąchwilęjejserceprzestałobić.

-Znałapaniprogramtamtegokoncertu?-zapytałagłosemtakcichym,żeHenażrzuciła

jejzaskoczonespojrzenie.

-Znałam.Nieprzypomnęsobiejużterazinnychutworów,alepamiętam,żewidziałam

McCunna.

-Widziałapani?

-Przeglądałamprogram-wyjaśniłaHen,spoglądajączdziwionymwzrokiemnaIsabel.-

Tamzauważyłamnazwisko.Czytotakieważne?

-Aleskądmiałapaniprogram?Ktośgopanidał?

HenponownieobdarzyłaIsabelspojrzeniemmówiącymwieleosensownościzadawanych

przezniąpytań.

-Wydajemisię,żeznalazłamgotutaj,wmieszkaniu.Chybanawetterazwiem,gdzieon

leży.Chcegopanizobaczyć?

Isabelskinęłagłową.Henwstałaizaczęłaprzerzucaćpapieryzalegającenajednejz

półek.

-Proszębardzo.Jest.Widzipani?TutajjesttenMcCunnicałareszta.

Isabelwzięłaprogram.Jejręcedrżały.

-Czyjtoprogram?

-Niewiem.-Henwzruszyłaramionami.-PewnieNeila.Wszystkierzeczywtym

mieszkaniusąalbomoje,alboNeila,albo…Marka.

-ToraczejprogramNeila-powiedziałaIsabelcicho.-Markniewróciłzkoncertu.

-Nierozumiem,dlaczegonagletenprogramzrobiłsiętakiważny.-Henskrzywiłasię,

sprawiaławrażenielekkopoirytowanej.

Isabelwykorzystałatęokazję,żebyskończyćrozmowęiwymknąćsię.

-PoczekamnaNeilanadole-powiedziała.-Niechcępanidłużejprzeszkadzać.

-Chciałamwłaśniesięwykąpać-poinformowałająHen.

-Oczywiście,oczywiście-przytaknęłaszybkoIsabel.-Proszęsobienieprzeszkadzać.

CzyNeilwracazpracypieszo?

background image

-Tak.-Henwstała.-BędzieszedłodstronyTollcross.Chodzitamtędy,botamsąpola

golfowe.

-Wyjdęmunaprzeciw-postanowiłaIsabel.-Jestpiękny,ciepływieczór.Mamochotęna

spacer.

Wyszłanaulicę.Zewszystkichsiłstarałasięopanowaćioddychaćrównomiernie.

Zobaczyła,żeSoutarMydlarz,jakHennazywałachłopcamieszkającegonadole,ciągnie

swojegopsanasmyczywkierunkumałegotrawnikanaskrajujezdni.Zrównawszysięz
nim,

przystanęła,żebyzamienićkilkasłów.

-Ładnypiesek.

SoutarMydlarzzadarłgłowę,patrzącnaIsabel.

-Woglemienielubitenpies.Inic,tykobyżar.

-Psyzawszesągłodne-powiedziałaIsabel.-Taktojużznimijest.

-Aha,nowłaśnie,tentogłodomórjesjakiś,takmojamamamówi.Żrejaknajenty,ana

spacermusięniechce.

-Aleitakcięlubi,napewno.

-Woglemietenpiesnielubi.

Dłużejrozmowyniesposóbbyłociągnąć.Isabelrozejrzałasię,spoglądającwstronępól

golfowych.Dostrzegładwiepostacie,podążająceścieżkąukośnieprzecinającąmurawę.
Jednąz

nichbyłwysokimężczyznawlekkimpłaszczuprzeciwdeszczowymkolorukhaki.Mógł
tobyć

Neil.Isabelruszyłamunaprzeciw.

ToistotniebyłNeil.PrzezchwilęIsabelwydawałosię,żejejniepoznał,alepotem

uśmiechnąłsięiprzywitałsięzniąuprzejmie.

-Przyszłamsięzpanemzobaczyć-powiedziała.-Henmówiła,żebędziepantędywracał

dodomu,więcpostanowiłamwyjśćpanunaspotkanie.Pięknymamydziświeczór.

-Wrzeczysamej,bardzoprzyjemny.

Neilspojrzałnanią,czekając,copowiedalej.Wyglądałnazaniepokojonego,alew

zasadzietrudnobyłomusiędziwić.

Isabelzrobiłagłębokiwdech.

-Dlaczegopanwtedymnieodwiedził?-zapytała.-Dlaczegoprzyszedłpanporozmawiać

otym,żeMarksięczegośbał?

background image

Odpowiedźpadłanatychmiast,ledwieIsabelzdążyłaskończyćswojepytanie.

-Ponieważgryzłomnie,żeniepowiedziałempanicałejprawdy.

-Inadalukrywająpanprzedemną.

NeilpodniósłwzroknaIsabel,aonazauważyła,żekostkidłoniściskającejrączkę

neseserapobielały.

-Niedowiedziałamsięodpana,żepanteżbyłnatymkoncercie.Bobyłpantego

wieczoruwUsherHall,prawda?

Przytrzymaławzrokiemjegospojrzenie,obserwującemocje,któreodbijałysięwjego

oczach,jednazadrugą,szybko,jakwkalejdoskopie.Najpierwbłysnąłwnichgniew,ale
prawie

natychmiastwyparłgostrach.

-Wiem,żepantambył-powiedziałaIsabel.-Aterazmamnatodowód.-Niebyłatodo

końcaprawda,alewydawałojejsię,żenawettakapółprawdawystarczy,przynajmniejw
tej

chwili.

Neilotworzyłusta.

-Ja…

-Czymiałeścośwspólnegozjegośmiercią,Neil?Powiedz:takczynie?Zostaliściew

lożysami,wszyscyinnijużwyszli.Takbyło,prawda?

Spuściłwzrok;niemógłdłużejznieśćjejspojrzenia.

-Toprawda.Byłemtam.

-Rozumiem-powiedziałaIsabel.-Cozaszło?

-Posprzeczaliśmysię-odparł.-Jazacząłem.Byłemzazdrosny,żeMarkkręcizHen.Nie

mogłemtegoznieść.Zaczęliśmysiękłócićiwpewnymmomenciepchnąłemgowramię.

Chciałemwtensposóbpodkreślić,żemówiępoważnie.Tylkotyle.Aleonstracił
równowagę,

zatoczyłsięiprzeleciałprzezbalustradę.

-Aczyterazmówiszmiprawdę?-KiedyNeilpodniósłwzrok,żebyodpowiedzieć,Isabel

zajrzałamugłębokowoczyijużwiedziała.Rzeczjasna,pozostawałajeszczejedna
kwestia,

mianowiciedlaczegoNeilbyłzazdrosny,żeMarkromansujezHen-czytojednak
naprawdę

byłoażtakważne?Isabeluznała,żenie;wielejestźródełmiłościizazdrości,alekażdez
nich

background image

bijejednakowomocnoiobficie.

-Mówięprawdę-odparłNeilpowoli.-Aleprzecieżrozumiepani,żeniemogłem

nikomuotympowiedzieć.Oskarżylibymnie,żewypchnąłemgozbalkonu,ajaprzecież
nie

mogęudowodnić,żeniemiałemtakiegozamiaru.Niebyłożadnychświadkówtego,co
zaszło.A

nawetgdybysięznaleźli,toitakskończyłobysięwsądzie.Wświetleprawabyłbym
winny

zabójstwa,bozaatakowałemczłowieka,aonnaskutekmojegozachowaniastraciłżycie,i

nieważne,żeniezrobiłemtegocelowo,żetomiałobyćtylkolekkiepopchnięcie.Botak
miało

być,naprawdę.Janiechciałem,naprawdęniechciałem…-Umilkłnachwilę.-A
dlaczegopotem

nikomuniepowiedziałem?Zestrachu.Zwyczajniezestrachu.Wiedziałem,jakbędęsię
czuł,

kiedyniktniebędziechciałmiuwierzyć.

-Jaciwierzę-powiedziałaIsabel.

Obokprzeszedłjakiśmężczyzna,któryżebyichominąć,musiałzejśćześcieżkinatrawę.

Pewniezastanawiasię,pomyślałaIsabel,jakieżtoistotnekwestiedwojeludziomawiatak

zawzięciepodwieczornymniebem.Iodpowiedziałamuwmyślach:Porządkujemyjedno
ludzkie

życie.Żegnamyzmarłego,odchodzącegonawiecznyspoczynek.Próbujemydoprowadzić
do

tego,abyczłowiekpotrafiłsobiewybaczyć,aczaszacząłleczyćrany.

Zkwestiamitegorodzajumocujesięniejedenfilozof,pomyślałaIsabel.Przebaczenieto

popularnytematstudiówfilozoficznych,podobniejakkara.Istniejepotrzebakarania,nie
dlatego,

żekarzącwinnych,czujemysięlepiej-wostatecznymrozrachunkuokazujesię,żewcale
taknie

jest-aledlatego,żekaradoprowadzadopowstaniarównowagimoralnej.Karaokreśla
winę;

dziękiniejmamypoczucie,żenatymświecieistniejesprawiedliwość.Ajednakw
świecie,gdzie

rządzisprawiedliwość,karzesiętylkotych,którzymajązłezamiary,którzyrozmyślnie
czynią

zło.Zaśtenmłodyczłowiek,któregoIsabeldopieroterazzaczęłarozumieć,niedziałałz

background image

rozmysłem.NiechciałskrzywdzićMarka-animutoprzezmyślnieprzeszło-zatemnie
było

absolutnieżadnegouzasadnieniakutemu,abyobarczyćgoodpowiedzialnościąza
tragiczny

wypadek,będącykonsekwencjąjegozachowania,któremiałobyćprzecieżniczym
innym,jak

tylkogestemwyrażającymirytację.Jeżeliszkockieprawokarneprzewidujeodmienną

klasyfikacjętegoczynu,należypowiedziećwprost,żewsensiemoralnymto
prawodawstwojest

poprostuniesłuszne.Ijuż.

Neilbyłkompletniezdezorientowany.Wyszłonato,żeupodstawcałejsprawyległseks

orazjegowłasnybrakzdecydowaniainiedojrzałość.Cobytodało,gdybyterazponiósł
karęza

coś,czegonigdyniechciałzrobić?Jedynymtegoskutkiembyłobykolejnezmarnowane
życie,bo

świat,jeżeliotochodzi,wcaleniestałbysięprzeztosprawiedliwszy.

-Tak,wierzęci-powtórzyłaIsabeliumilkła.Decyzjabyławistociecałkiemprosta.Aby

jąpodjąć,wcalenietrzebabyćfilozofkąmoralistką.-Inatym,jaksądzę,zakończymytę
sprawę.

Tobyłwypadek.Żałujesztego,cosięstało.Itowystarczy.

SpojrzawszynaNeila,zobaczyła,żeoczymapełnełez,więcwzięłagozarękęitrzymała

jądługo,ażwkońcumogliruszyćzmiejsca.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
McCall Smith Alexander Niedzielny klub filozoficzny
McCall Smith Alexander Niedzielny klub filozoficzny
Alexander McCall Smith Kobieca agencja detektywistyczna nr1
Alexander McCall Smith Mma Ramotswe i łzy żyrafy
Opowiesci przy kawie Alexander McCall Smith Alexander McCall Smith
Alexander McCall Smith Moralność dla pięknych dziewcząt
Alexander McCall Smith Kobieca agencja detektywistyczna nr1
McCall Smith Alexander Kobieca agencja detektywistyczna nr 1 02 Mma Ramotswe i łzy żyrafy
§ McCall Smith Alexander Kobieca agencja detektywistyczna nr 1 01 Kobieca agencja detektywistyczna
§ McCall Smith Alexander Kobieca Agencja Detektywistyczna 02 Mma Ramotswe i łzy żyrafy
McCall Smith Alexander Kobieca agencja detektywistyczna nr 1 01 Kobieca agencja detektywistyczna n
McCall Smith Alexander 03 Moralność dla pięknych dziewcząt
McCall Smith Alexander Moralność dla pięknych dziewcząt
§ McCall Smith Alexander Kobieca Agencja Detektywistyczna 03 Moralność dla pięknych dziewcząt
McCall Smith Alexander Kobieca agencja detektywistyczna nr 1 03 Moralność dla pięknych dziewcząt

więcej podobnych podstron