background image

ALEKSANDERMcCALLSMITH

NIEDZIELNYKLUB

background image

FILOZOFICZNY

(Przełożył:MichałJuszkiewicz)

Prószyńskiis-ka

background image

2005

1

IsabelDalhousiewidziała,jakmłodymężczyznaspadaznajwyższejgalerii,zsamej

jaskółki.Tragicznylottrwałjednomgnienieoka.Isabelzdążyłazauważyćtylkorozwiane
włosy,

sylwetkęodwróconądogórynogami,koszulęipołymarynarkiopadłeażnapierśoraz
odsłonięty

brzuch.Potemnieszczęśnikzniknąłjejzoczu;uderzywszywlocieobalustradę
amfiteatru,

wpadłgłowąnaprzódpomiędzyrzędykrzesełnaparterze.

Cociekawe,pierwszamyślIsabelskierowałasięwstronęwierszaW.H.Audena,w

którympoetaopisałupadekIkara.Podobnewydarzenia,twierdziłAuden,zawszemająw
tle

zwyczajnychludzi,zajętychpowszednimisprawami.Ludziecinieodrywająwzrokuod
swoich

zajęć.Niewidząchłopcaspadającegoznieba.Rozmawiałamzeznajomą,pomyślała
Isabel.

Rozmawiałamzeznajomą,gdyzniebaspadłchłopiec.

Tenwieczóritakpozostałbywjejpamięci,nawetgdybyto,cosięstało,niewydarzyło

się.MiałamieszaneuczuciacodoRejkiawickiejOrkiestrySymfonicznej,októrejnigdy
nie

słyszałaanisłowaiwżadnymwypadkuniewybrałabysięnajejkoncert,gdybynie
sąsiad,który

niemalżesiłąwcisnąłjejbilet.Ciekawe,pomyślaławtedy,czywRejkiawikunaprawdę
działa

zawodowaorkiestrasymfoniczna,czymożetozespółamatorów?Niemniejjednak,rzecz
jasna,

nawetamatoromnależysiępubliczność,skorojużprzyjechalitakikawałdrogido
Edynburga,

abydaćpóźnowiosennykoncert;niepototrudzilisiędługąpodróżązIslandii,żebyteraz
grać

dlapustejsali.Isabelposzławięcnakoncertiwysiedziaładoprzerwy.Pierwszączęść
koncertu

wypełniławiązankakompozytorówromantycznych,niemieckichiszkockich:Mahler,
Schubert

background image

orazHamishMcCunn.

Jaknaostatniednimarca,wieczórbyłniezwykleciepły,skutkiemczegowUsherHall

panowaładusznawaatmosfera.Isabelnawszelkiwypadekubrałasięlekkoibyłaztego
bardzo

zadowolona,ponieważnaamfiteatrzetemperatura,jakbyłodoprzewidzenia,
przekroczyła

komfortowylimit.Podczasprzerwyzeszłaposchodachdofoyer,zulgąrozkoszującsię

chłodniejszympowietrzem,wypełniającymkorytarze.Wystrzegałasięzatłoczonegobaru,
z

któregodochodziłakakofoniagłosówirozmów;byławięcejniżpewna,żenatkniesiętam
na

znajomych,jakożewEdynburguniesposóbwybraćsiędokądśiniespotkaćkogoś
znajomego.

TegowieczoruIsabelniebyłajednakwnastrojudorozmów.Kiedyprzyszedłczas,aby
powrócić

nasalę,zastanowiłasięprzezchwilę,czymożebytakodpuścićsobiedrugąpołowę
koncertu,

leczporzuciłatenzamysł;zawszemiałaoporywewnętrzne,którepowstrzymywałyją
przed

zachowaniemmogącymsugerowaćbrakuwagilub,cogorsza,brakpowagi.Wróciła
zatemna

swojemiejsce.Naporęczyfotela,takjakgozostawiła,leżałprogram;zerknęładoniego,
żeby

sprawdzić,cojączekawdrugiejczęścikoncertu.Wzięłagłębokiwdech,Stockhausen!

Isabelmiałazesobąmałąlornetkęteatralną,niezwykleprzydatnąnawetwamfiteatrze,

którywcaleniebyłażtakwysoki.Wycelowawszyjąwodległąscenę,przyjrzałasię
dokładnie

wszystkimmuzykompokolei.Nigdyniemogłaoprzećsiętejpokusienakoncertach.W

zwyczajnychokolicznościachniewolnogapićsięnainnychprzezlornetkę,alenasali

koncertowejjesttodozwolone,anawetjeśliraznajakiśczasszkłaodwracająsięwstronę

widowni-toktóżmożetozauważyć?Smyczkirejkiawickiejorkiestrybyłytakiesobie,
niebyło

naczymzawiesićoka,alejużwdętychdrewnianychIsabelwypatrzyłaklarnecistęo

niesamowitejtwarzy:wysokiekościpoliczkowe,głębokoosadzoneoczyipodbródek,
rzekłabyś,

wyciosanytoporem.Nieodrywającoczuodtychnadzwyczajnychrysów,Isabelmyślałao

background image

dawnychpokoleniachtwardychIslandczykóworazDuńczykówzjeszczeodleglejszej

przeszłości,którychciężkapracawydałanaświattęrasę:kobietyimężczyzn,wpocie
czoła

uprawiającychnędznąwyżynnąziemię,znajwyższymtrudemwiążącychkoniecz
końcem;

rybakówpolującychnadorszewstalowoszarychwodachpółnocnychmórz;kobiety
usiłujące

wykarmićdziecimięsemsuszonychrybimąkąowsianą.Azwieńczeniemwszystkichtych

wysiłkówbyłklarnecista.

Odłożyłalornetkęiusiadławygodniejwfotelu.Należałoprzyznać,żeorkiestragrałana

całkiemprzyzwoitympoziomie.WykonanieMcCunnabyłopełnewigoru,aleten
Stockhausen…

KtodziśjeszczegraStockhausena?Byćmoże,pomyślałaIsabel,matobyćznakpewnego
obycia

wkulturze:przyjechaliśmyzRejkiawiku,toprawda,Rejkiawiktotakiemałemiasto,
gdzie

diabełmówidobranoc,zgadzasię,aleproszę-przynajmniejpotrafimyzagrać
Stockhasena

równiedobrzejakwszyscy.Zamknęłaoczy.Orkiestranagościnnychwystępachdoprawdy
nie

powinnazmuszaćswoichgospodarzydosłuchaniatakokropnejmuzyki.Przezkrótką
chwilę

Isabelzastanowiłasięnadkoncepcjąkurtuazjiorkiestrowej.Zcałąpewnościąnależyw
takich

sytuacjachunikaćincydentówwskalipolitycznej:niemieckieorkiestry,cozrozumiałe,z
dużą

ostrożnościądobierałyutworyWagneradorepertuaruswoichzagranicznychtournee-

przynajmniejwniektórychkrajach.Zamiastniegopreferowanokompozytorów
okazujących

więcej…skruchy.Isabelodpowiadałtenstanrzeczy,bonielubiłaWagnera.

Stockhausenzamykałprogramkoncertu.Kiedydyrygentwkońcuzszedłzpodestu,a

oklaskiucichły,Isabelwyślizgnęłasięzeswojegofotelaiposzładotoalety.Dosyćskąpe
te

brawa,oceniła,mogłobyćlepiej.MożetowinaStockhausena?Włazienceodkręciłakran
i

przepłukałausta-wUsherHallniezainstalowanotaknowoczesnychurządzeńjak
wodotryskiz

background image

wodąpitną-apotemobmyłatwarz.Ochłodziwszysięniecotymsposobem,wyszłaz
toaletyipo

razdrugitegowieczoruskierowałasięwstronęschodów.Wtymmomenciejednakże
dostrzegła

znajomą,Jennifer,którastałanapierwszymzkilkustopni,prowadzącychnaamfiteatr.

Isabelzawahałasię.Wsalikoncertowejwciążpanowałnieprzyjemnyzaduch,alez

drugiejstrony,niewidziałaJenniferodprzeszłoroku;niemogłajejminąć,nie
zamieniwszy

choćbykilkusłów.

Zagłębiłasięwzbitytłum.

-CzekamnaDavida-wyjaśniłaJennifer,wskazującrękąamfiteatr.-Wypadłamu

soczewkazoka,wyobrażaszsobie?Pożyczyłlatarkęodbileterkiiterazszukazgubypod
swoim

fotelem.Jużrazmusiętoprzytrafiło,wpociągu,jakjechaliśmydoGlasgow,aterazznów
to

samo…

Postałychwilę,gawędząc.Widzowiejedenpodrugimmijalije,schodzącposchodach,aż

wkońcusalaopustoszała.Jennifer,atrakcyjnaczterdziestka-czyliwwiekuIsabel-
wybrałasię

nakoncertwczerwonymkostiumie,awklapężakietuwpięładużązłotąbroszkęw
kształcie

lisiejgłowy.Isabelniemogłaoderwaćwzrokuodtegolisa,którywydawałsiępatrzećna
nią

swoimirubinowymioczami.Zezowatylisprzechera,pomyślała.LisWitalis,jakżywy.

Minęłojeszczekilkaminut.Jenniferspojrzałanerwowonaschody.

-Lepiejtamchodźmy.Możetrzebamupomóc-powiedziałapoirytowanymgłosem.-Bo

jakzgubidrugą,todopierobędzie.

Wspięłysiępokilkuschodkachispojrzawszywdół,ujrzałyDavidaskulonegona

kolanachzafotelem.Pomiędzysiedzeniamipobłyskiwałoelektryczneświatłolatarki.W
tym

właśniemomenciezpiętraponadnimispadłmłodymężczyzna.Niewydałzsiebie

najmniejszegodźwięku,niekrzyknąłanisłowa-leciałwabsolutnejciszy,młócącrękami,
jakby

usiłowałwzbićsięwpowietrzealboodepchnąćpędzącąkuniemupodłogę.Nieminęła
sekundai

znikłimzoczu.

background image

PrzezkrótkąchwilęIsabeliJenniferstałyjakwryte,patrzącjednanadrugąz

niedowierzaniem.Potemzdołurozległsiękobiecykrzyk,wysoki,piskliwy;następniedał
się

słyszećpodniesionygłosmężczyznyitrzaskzamykanychdrzwi.

IsabelchwyciłaJenniferzaramię.

-MójBoże-szepnęła.-MójBoże!

MążJenniferwstałzzafotela,wyprostowałsię.

-Cotobyło?-zapytał.-Cosięstało?

-Ktośspadłzgóry-powiedziałaJennifer,wskazującnajaskółkę,tam,gdziekraniec

najwyższejgaleriidobiegałściany.-Stamtąd.Spadł.

Spojrzałynasiebiejeszczeraz,poczymIsabelpodeszładobalustrady.Wzdłużparapetu

biegłamosiężnaporęcz;chwyciłasięjejiwychyliła,spoglądającwdół.

Byłtam,nadole.Wpółleżałnasiedzeniujednegozfoteli,znogaminaporęczach

sąsiednich.Niemiałjednegobuta,zauważyłaIsabel,inosiłpończochyzamiastskarpetek.
Głowy

niebyłowidaćspomiędzysiedzeń;musiałaspoczywaćgdzieśnisko,przysamejpodłodze.

Dobrzewidocznabyłazatojednaręka,wyprostowanakugórze,jakbytennieszczęśnik
chciałpo

cośsięgnąć,znieruchomiaławtejpozycji.Obokstalidwajmężczyźniwstrojach
wieczorowych.

Jedenznichwyciągałwłaśnierękę,abydotknąćtegoczłowieka,drugioglądałsięza
siebie,w

stronędrzwi.

-Szybko!-krzyknąłktóryśznich.-Pośpieszciesię!

Rozległsięgłoskobietywykrzykującejcośniezrozumialeinasalipojawiłsiętrzeci

mężczyzna.Wbiegłpomiędzyrzędyfoteli,tamgdzieleżałmłodyczłowiek,pochyliłsięi
zaczął

gopodnosić.Terazwpoluwidzeniaukazałasięjegogłowa,zwisającaluźno,jakby
trzymałasię

tylkonaskórze.IsabelcofnęłasięispojrzałanaJennifer.

-Musimytamiść-zadecydowała.-Widziałyśmy,cosięstało.Trzebakomuśotym

opowiedzieć.

Jenniferskinęłapotakującogłową.

-Wsumieniewidziałyśmyzbytwiele-powiedziała.-Raz-dwaibyłopowszystkim.

background image

Wierzyćsięniechce.

Widząc,żeznajomadrżynacałymciele,Isabelobjęłajązaramiona.

-Tobyłokoszmarne!-szepnęła.-Teżjestemstraszniewstrząśnięta.

Jenniferzamknęłaoczy.

-Takpoprostuspadł…Wjednejchwili…Myślisz,żemógłprzeżyć?Cozobaczyłaś?

-Obawiamsię,żewyglądałotopoważnie-odpowiedziałaIsabel,wduchudodając:

Naprawdębardzopoważnie.

Zeszłyposchodach.Przywejściunasalęzgromadziłsięjużniewielkitłumek,słychać

byłogwargłosów.GdyIsabeliJenniferpodeszłybliżej,jakaśkobietaodwróciłasięi

zobaczywszy,żektośidzie,poinformowałaje:

-Ktośspadłzjaskółki.Tamleży.

-Wszystkowidziałyśmy.-Isabelkiwnęłagłową.-Byłyśmynagórze.

-Widziałypanie?-zdziwiłasięnieznajoma.-Naprawdę?

-Widziałyśmy,jakspadał-wyjaśniłaJennifer.-Byłyśmynaamfiteatrze.Przeleciałobok

nas.

-Okropne-powiedziałakobieta.-Takiwidok…

-Zgadzasię.

NieznajomaspojrzałanaIsabel,awjejwzrokunaglepojawiłasiępoufałość,

dopuszczalnapomiędzyobcymiosobami,którenawłasneoczywidziałytragiczny
wypadek.

-Niewiem,czypowinnyśmytaktutajstać-mruknęłaIsabel,nawpółdoJennifer,na

wpółdotejdrugiejkobiety.-Będziemytylkoprzeszkadzać.

Nieznajomasięcofnęła.

-Człowiekstoi,bochciałbysięnacośprzydać-powiedziałapotulnie.Nieprzekonałoto

nikogo.

-Obytylkowyszedłztegocało-powiedziałaJennifer.-Spadłzbardzowysoka.

Zawadziłpodrodzeobrzegamfiteatru,możetogotrochęprzyhamowało?

Nie,pomyślałaIsabel.Toraczejtylkopogorszyłosprawę,boobrażeniabędąpodwójne:

oduderzeniaobalustradęiodupadkunapodłogę.Rzuciłaokiemzasiebie;przygłównym

wejściudoteatrupanowałoporuszenie,anaścianępadałbłękitnypoblaskmigającego
sygnału

karetki.

-Trzebaichprzepuścić-powiedziałaJennifer,odsuwającsięodtłumkustłoczonegoprzy

background image

drzwiach.-Ratownicybędątędywchodzić.

Odstąpiłynabok.Dwajmężczyźniwluźnychzielonychkombinezonachminęlije

szybkimkrokiem,niosączłożonenosze.Nieupłynęła,wydawałosię,nawetminuta,kiedy

ponownieprzemknęliobok,wprzeciwnymkierunku.Młodymężczyznależałnanoszach
z

rękamizłożonyminapiersi.Isabelcofnęłasię,abyniestaćnadrodzesanitariuszom,ale
zanim

zdążyłaodwrócićgłowę,jejwzrokpadłnajegotwarz.Zobaczyłaaureolęzmierzwionych

ciemnychwłosówidelikatnerysy,którychnieuszkodziłtragicznyupadek.Takipiękny
człowiek,

pomyślała,itakwjednejchwili-jużgoniema.Zamknęłaoczy.Poczuławsobiebóli
wielką

pustkę.Tenbiedaknapewnomiałgdzieśkogoś,ktogokochał;dlategokogośdziś,kiedy
dotrze

doniegotaokrutnawiadomość,nastąpikoniecświata.Miłość,któramiaławystarczyćna
całe

życie,nagłeokażesiębezwartościowąinwestycją,skończonąwjednejchwilirazemz
życiem

przeciętymupadkiemzteatralnejjaskółki.

IsabelodwróciłasiędoJennifer.

-Muszęszybkoiśćnagórę-powiedziała,zniżającgłos.-Powiedzim,żewszystko

widziałyśmy.Zarazwracam.

Jenniferskinęłagłową,rozglądającsięzakimś,ktotutajwydawałpolecenia.Nasali

panowałniejakizamęt.Jakaśkobietagłośnopłakała-zapewnebyłatojednaztychosób,
które

stałynadole,kiedydoszłodotragedii.Pocieszałjąwysokimężczyznawwieczorowej

marynarce.

Isabelobróciłasięnapięcieiruszyławkierunkunajbliższychschodów,prowadzącychna

jaskółkę.Czułasięskrępowanaikilkarazyobejrzałasięzasiebie,alewpobliżuniebyło
nikogo.

Pokonawszyostatnichkilkaschodków,przeszłapodłukowatąfutryną,zagłębiającsię
pomiędzy

rzędysiedzeń.Podłogalożybyłastroma.Panowałatutajcisza,aprzezozdobneszklane
klosze

żyrandoliwiszącychpodsufitemsączyłosięprzyćmioneświatło.Isabelprzyjrzałasię

balustradzie,przezktórąwypadłtamtenchłopak.OnaiJenniferstałyniemalżewprostej

background image

linii

poniżejmiejsca,zktóregospadł,copozwoliłojejzorientowaćsię,gdzieznajdowałsięw

momencie,gdysiępoślizgnął.

Zeszłanasamdółgaleriiiprzemaszerowałaprzedpierwszymrzędemsiedzeń.Wzdłuż

balustradybiegłamosiężnaporęcz,októrątenmłodyczłowieknapewnosięprzedtem
opierał.

Napodłodzeleżałprogram.Isabelschyliłasięipodniosłago;okładka,zauważyła,była
naddarta

-inicpozatym.Wychyliłasię,wyglądającponadkrawędziąbalustrady.Musiałsiedzieć
właśnie

tutaj,naostatnimfoteluwrzędzie,gdziegaleriadobiegałajużdościany.Gdybymiałinne

miejsce,bliżejśrodkarzędu,spadłbynaamfiteatr;tylkoprzysamejścianienicnie
zagradzało

droginasamdół,pomiędzykrzesłanaparterze.

NagleIsabelpoczułazawrotygłowyizamknęłaoczy.Trwałototylkoprzezchwilę,a

kiedyzpowrotemjeotworzyła,pozwoliłaspojrzeniuopaśćdobrepiętnaściemetróww
dół,ażna

parter.Nadole,tużobokmiejsca,gdziespadłównieszczęśliwymłodyczłowiek,
zauważyła

mężczyznęwniebieskiejwiatrówce.Zadarłszygłowę,nieznajomyspojrzałjejprostow
oczy.Po

minieIsabelpoznała,żejejwidoknagórzezaskoczyłgotaksamo,jakjązaskoczyłojego

nieoczekiwanespojrzenie;szarpnęłasięwtył,jakbysięnagleprzestraszyła.

Odeszłaodbalustradyizaczęławchodzićzpowrotemposchodachpomiędzyrzędami

siedzeń.Niepotrafiłaodpowiedziećsobienapytanie,cospodziewałasiętutajznaleźć-o
ilew

ogólemiałanadziejęnajakieśodkrycie-iczułasięzakłopotana,żezobaczyłjązdołuten

nieznajomy.Cosobieoniejpomyślał?Bezwątpieniawziąłjązabezwstydnegogapia,
który

wlazłnajaskółkę,żebyzobaczyćto,cowidziałtamtennieszczęśnikwostatnichchwilach

swojegożycia.AprzecieżIsabelchodziłozupełnieocośinnego.

Doszładoschodówizaczęłaschodzićnaparter,trzymającsięporęczy.Stopniebyły

kamienne,aschodykręte,spiralne-natakichłatwomożnasiępoślizgnąć.Isabeluznała,
żeto

właśniespotkałotamtegobiedaka:poślizgnąłsię.Wyjrzał,bochciałzobaczyćkogośna
dole-

background image

możetambyłjakiśjegoznajomy?-straciłrównowagęiprzeleciałnadbalustradą.Była
niska,co

tylkoułatwiłocałąsprawę.

Wpołowieschodówzatrzymałasię.Wpobliżuniebyłożywejduszy,amimoto

wydawałojejsię,żecośsłyszała.Amożetotylkowyobraźnia?Wytężyłasłuch,alena
próżno.

Odetchnęłagłęboko.Tamtenchłopakzpewnościąbyłostatniąosobą,którazostałana
jaskółce,

wszyscyzdążyliwyjść,adziewczynaobsługującabarnapiętrzezaczęłajużzamykać.Był
tam

całkiemsam,wyjrzałispadł,wzupełnejciszy,byćmożenawetzobaczył,spadając,
Jenniferi

Isabel-wtakimwypadkubyłybyoneostatnimiosobami,którewidziałwżyciu.

Nadole,ustópschodów,Isabelznówzobaczyłanieznajomegomężczyznęwniebieskiej

wiatrówce.Stałzaledwiekilkametrówodwyjściazklatkischodowej.Spojrzałnanią
surowym

wzrokiem.

Isabelpodeszładoniego.

-Widziałam,jaktosięstało-poinformowałago.-Stałamzprzyjaciółkąnaamfiteatrze.

Widziałyśmy,jaktenczłowiekspadł.

Mężczyznaspojrzałnanią.

-Będziemymusielizpaniąporozmawiać-odparł.-Potrzebnenamzeznania.

Isabelskinęłagłową.

-Widziałambardzoniewiele-przyznałasię.-Wmgnieniuokabyłopowszystkim.

Nieznajomyzmarszczyłbrwi.

-Apocoposzłapaniteraznagórę?-zapytał.Isabelspuściłagłowę.

-Chciałamzobaczyć,jaktomogłosięstać-odrzekła.-Iterazjużrozumiem.

-Hm?

-Wyjrzałprzezbalustradę-wyjaśniła-istraciłrównowagę.Tutajotonietrudno.

Mężczyznazacisnąłwargiwwąskąkreskę.

-Wyświetlimyto.Nicnampospekulacjach.

Miałatobyćprzygana,niezabrzmiałajednakzbytostro,bonieznajomyzauważył,że

Isabeljestbardzozdenerwowana.Trzęsłasięjakwfebrze.Widziałtojużnieraz.W
obliczu

background image

jakiejśokropnejtragediiludziezawszedostajądrgawek.Zestrachu.Bojąsię,ponieważto,
co

zaszło,uświadamiaim,żeczłowiekzawszeżyjenakrawędzi.Każdachwilajegożycia
możebyć

ostatnią.

background image

2

Grace,gosposiaIsabel,zjawiłasięwjejdomurankiemnastępnegodnia,ogodzinie

dziewiątej.Otworzyładrzwiwłasnymkluczem,zebrałaporannąpocztęzpodłogiw
przedpokoju

iskierowałasiędokuchni.Isabelzeszłajużnadółzsypialninapiętrzeisiedziałaprzy

kuchennymstolenadrozłożonągazetą.Obokstaładopołowyopróżnionafiliżankakawy.

Gracepołożyłalistynastoleizdjęłapłaszcz.Byławysokaidobiegałapięćdziesiątki,

starszaodIsabelosześćlat,atenpłaszczwjodełkę,któryprzedchwilązdjęła,był
staromodnyw

kroju.Ciemnorudewłosynosiłaściągniętewkok.

-Godzinęczekałamnaautobus-oznajmiła.-Nicnieprzyjechało.

Isabelwstałaodstołu,wzięłaczystąfiliżankęipodeszładoekspresu.

-Tocipomoże-powiedziała,napełniającfiliżankęświeżąkawą,Graceupiłałyk.-

„Scotsman”piszeotragicznymwypadku.-Isabelwskazałagazetęleżącąnastole.-
Wczoraj,w

UsherHall.Widziałamtonawłasneoczy.Młodymężczyznaspadłznajwyższejgaleriina
sam

parter.

Gracewstrzymałaoddech.

-Biedaczysko-westchnęłapochwili.-Ico…

-Zmarł-przerwałajejIsabel.-ZabraligodoInfirmary*[TheRoyalInfirmaryof

Edinburgh-szpitalmiejski,jedenznajwiększychpaństwowychszpitaliwWielkiej
Brytanii

(przyp.tłum.).],alezanimzdążylidojechać,lekarzstwierdziłzgon.

Gracespojrzałaznadkrawędzifiliżankinaswojąpracodawczynię.

-Skoczył?

Isabelpokiwałagłową.

-Niktniechcewtowierzyć-powiedziałainagleumilkła.Prawdęmówiąc,takamyślw

ogólenieprzyszłajejdogłowy.Salakoncertowatoniemiejscedosamobójczychskoków;

desperaciwybieralisięraczejnaForthBridge,mostnadszerokimujściemrzekiForth,zaś
ci

preferującyupadeknaziemię-namostDeanBridge.DeanBridge:RuthvenToddnapisał
onim

background image

kiedyświersz,czyżnie?Żelaznekolcezamontowanenatymmościepoetanazwał
„kuriozalnym

straszakiemnasamobójców”,kuriozalnym,ponieważmyślozwykłym,niezbytsilnym
bólu

powinnabyćniczymwobliczuabsolutnejzagłady.RuthvenTodd,pomyślałaIsabel,nigdy

nieuznanypomimozachwycającejpoezji,którąstworzył.Jedenwersspodjegopióra,jak
sama

kiedyśpowiedziała,jestwarttyle,copięćdziesiątlinijeknadętegoMcDiarmida.Alew

dzisiejszychczasachniktjużniepamięta,kimbyłiconapisałRuthvenTodd.

IsabelzobaczyłarazHughMcDiarmidanawłasneoczy.Chodziławtedyjeszczedo

szkoły.Ojcieczabrałjąnaspacer;przechadzalisiępoHanoverStreet,amijającbar
„Milnes”,

natknęlisięnasłynnegopoetę,którywłaśniestamtądwychodziłwtowarzystwie
wysokiego

mężczyznyodystyngowanymwyglądzie.Towłaśnietenczłowiekzauważyłjejojcaisię
znim

przywitał.OjciecprzedstawiłIsabelobumężczyznom:wysokiuprzejmieuścisnąłjejrękę,
zaś

McDiarmiduśmiechnąłsięiskinąłgłową.Isabeluderzyłoto,żeoczypoetywydawałysię

promieniowaćoślepiającymbłękitnymświatłem.Nosiłkilt,awrękachtrzymałniewielką,

wysłużonąskórzanąwalizkę,którąprzyciskałdopiersi,jakbydlaochronyprzedzimnem.

Potemjejojciecskomentowałtospotkanienastępującymisłowami:

-NajlepszypoetawcałejSzkocjipodrękęznajbardziejwygadanym.

-Aktórybyłktóry?-spytałaIsabel.WszkoleczytałaBurnsaikilkautworówRamsayai

Henrysona,alenicnowoczesnego.

-McDiarmid,czyliChristopherGrieve,botakiejestjegoprawdziwenazwisko,toten

najbardziejwygadany.Atenwysoki,NormanMcCaig,jestnajlepszy.Aleniedoczekasię
nigdy

pełnegouznania,bowdzisiejszychczasachszkockaliteraturatosamejęki,kwękiirany
na

duszy.-Tuprzerwał,apochwilizapytał:-Czytyrozumiesz,oczymjamówię?

AIsabelodpowiedziała:

-Nie.

Gracespytałajeszczeraz:

-Alesądzisz,żemógłskoczyć?

background image

-Niewidziałyśmysamegomomentu,kiedywypadł.-Isabelzłożyłagazetętak,żeby

stronazkrzyżówką,byłanawierzchu.-Zobaczyłyśmy,jakspada,jużpotym,jaksię
poślizgnął

czycotamsięstało.Tylepowiedziałampolicji.Złożyłamzeznaniejeszczewczoraj
wieczorem.

-Nietakłatwosiępoślizgnąć-zauważyłaGrace.

-Awłaśnie,żełatwo-sprzeciwiłasięIsabel.-Nicprostszego.Kiedyśczytałamo

młodymmałżeństwie,którepojechałowpodróżpoślubnądoAmerykiPołudniowej.
Wybralisię

nadjakiśwodospaditanipanmłodypoślizgnąłsięispadł.

Graceuniosłabrew.

-TutajunaswEdynburguteżbyłatakajedna,cospadła-powiedziała.-Wprzepaść.W

górach.Iteżbyławpodróżypoślubnej.

-Samawidzisz-zakonkludowałaIsabel-doczegomożedojść,jaksięczłowiek

poślizgnie.

-Ztymtylko,żeniektórzypodejrzewali,żezostałazepchnięta-zripostowałaGrace.-

Kilkatygodniwcześniejjejmążwykupiłdlaniejpolisęubezpieczeniowąnawypadek
nagłej

śmierci.Wystąpiłowypłatęodszkodowania,aletowarzystwoodmówiło.

-Cóż,zdarzasięitak.Jednychktośzepchnie,innispadająsami,bosiępoślizgnęli.-

Isabelurwała,bonaglewyobraziłasobietychdwojenowożeńcówwAmeryce
Południowej,

wodnąmgiełkę,unoszącąsięnadwodospademispienionąbiałąkipiel,wktórejzniknął
pan

młody.Zobaczyłajegoświeżopoślubionążonę,jakcosiłwnogachbiegniezpowrotem
ścieżką,

ipoczułatęwielką,nagłąpustkę,którapewniejąwtedyogarnęła.Miłośćdodrugiejosoby
czyni

człowiekaniezwyklebezbronnym:wystarczypodejśćodrobinęzbytbliskokrawędzii
całynasz

światmożestanąćnagłowie.

Isabelzabrałafiliżankęzkawąiwyszłazkuchni.Miałakrzyżówkędorozwiązania,a

pozatymGracenielubiła,żebyprzypracypatrzećjejnaręce.NadkrzyżówkąIsabel
siadała

zwyklewsalonikuporannym,którymiałoknawychodzącenaogród.Praktykowałaten
zwyczaj

background image

jużodwielulat,odczasu,kiedywróciładoEdynburgaizamieszkaławtymdomu.
Krzyżówka

napoczątekdnia,potemresztaporannejgazety,czyliwiadomości.Isabelrobiła,cotylko
mogła,

żebynieczytaćsprawozdańzobrzydliwychsprawsądowych,które,zdawałojejsię,
zabierały

corazwięcejmiejscanałamachcodziennejprasy,jakbykażdyczytelnikmusiałbyć,
zdaniem

wydawcy,owładniętyobsesjąnapunkcieludzkichsłabości,życiowychtragediii
niepowodzeń

orazbłahychmiłostekludzishow-biznesu.Słabośćdrugiegoczłowiekanależydostrzegać,

choćbytylkoztejracji,żeczłowiekjestsłabyznatury,aleupajaćsięnią-tojuż,zdaniem
Isabel,

byłozwykłepodglądactwo,aktowiemożenawetswojegorodzajumoralizatorskie
plotkarstwo?

Zdrugiejstrony,pomyślała,czyjasamategonieczytam?Czytam,ajakże.Niejestemw
niczym

lepszaodcałejrzeszyinnychludzi,którzygoniązaskandalem.Nawidoknagłówka
PASTOR

HAŃBĄSWOJEJPARAFIIuśmiechnęłasięsmutno,niemającnajmniejszych
wątpliwości,że

przeczytatenartykułtakjakwszyscy,chociażzdawałasobiedoskonalesprawęzosobistej

tragedii,którasięzanimkryje,izewstydu,któryzawszetowarzyszytakimsytuacjom.

Weszładosalonikuporannegoiprzesunęłafotelpodokno.Dzieńbyłpogodny,kwiaty

jabłonirosnącychrzędemwzdłużmuruotaczającegoogródwygrzewałysięw
promieniach

porannegosłońca.Jabłoniezakwitływtymrokudosyćpóźno;ciekawe,czydoczekamsię
jabłek

wlecie,pomyślałaIsabel.Cojakiśczaszdarzałsiętakijałowy,bezowocnysezon,po
którym

następowałolatoobfitości,kiedygałęzieuginałysiępodciężaremmałychczerwonych
jabłuszek.

Isabelzbierałajeskrzętnie.Robiłaznichchutneyiróżneinnesosywedługprzepisów,
które

zostawiłajejmatka.

Matka,zpochodzeniaAmerykanka,kobietaanielskiejdobroci,umarła,kiedyIsabelmiała

jedenaścielat.Wspomnieniaoniejjużdawnozaczęłysięzacieraćwpamięcicórki,

background image

miesiącei

latazlałysięwjedenciąg,atwarzosoby,którapochylałasięnadIsabel,żebyotulićją
kołdrądo

snu,byłajużprawieniedoodtworzenia.Jeszczetylkomatczynygłosbrzmiałwyraźnym
echem

wjejgłowie,łagodnygłoszakcentemzpołudniaStanów,októrymojciecwyraziłsię
kiedyś,że

przywodzimunamyślomszałepniedrzewipostaciezdramatówTennesseeWilliamsa.

Usiadłszywsalonikuzfiliżankąkawy(drugątegodnia),Isabelrozłożyłagazetęna

stolikuzeszklanymblatemizabrałasiędokrzyżówki.Iutknęła,prawienasamym
początku.

Pierwszehasło,jedenpoziomo,byłobanalne,obraźliwiewręczproste:Namonetyw
kasynie
(9,

7).Jednorękibandyta.Następneteżniesprawiłojejkłopotu:Dżerżystery(S).Menedżer,
niema

sięnadczymzastanawiać.Kilkakolejnychhasełbyłonapodobnympoziomie,alekiedy
natrafiła

naPrzedFrancją(9),apotemnaOlataniuwstarymwydaniu(7),utknęłanadobreinie
mogła

jużdokończyćkrzyżówki.Niepowodzeniewyprowadziłojązrównowagi.Byłazłana
siebie.Nie

pomogłopowtarzaniesobie,żejeszczetegodniaodpowiedzisameprzyjdąjejdogłowy-
na

razieponiosłaklęskę.

Rzeczjasna,Isabelwiedziaładoskonale,cojestnietak.Toprzeztenwczorajszy

wypadek.Wciążjeszczebyłaroztrzęsiona,itobyćmożebardziej,niżsamachciała
przyznać.W

nocydługoniemogłazasnąć,agdyjużsięjejudało,obudziłasiębladymświtem,wstałaz
łóżka

izeszładokuchni,bozachciałosięjejnapićmleka.Próbowałatrochępoczytać,alenie
mogła

skupićuwagi,zgasiławięcświatłoileżącpociemkuzotwartymioczami,myślałaotym

nieszczęśliwymchłopcu.Przypomniawszysobiejegopiękną,pełnąspokojutwarz,
zaczęłasię

zastanawiać,czyjejodczuciabyłybyinne,gdybytobyłktośstarszy.Czyprzejęłabysię
tym

wypadkiemtaksamo,gdybytamtabezwładnagłowabyłasiwa,aspokojnatwarz-

background image

pomarszczona

wiekiem,nietakmłodzieńcza?

Silnywstrząsemocjonalny,niespokojna,niemalbezsennanoc-nicdziwnego,żenie

mogłasobieporadzićznajprostszymihasłami.Cisnęłagazetęnastółizerwałasięz
fotela.

Zapragnęłazkimśporozmawiać,obgadaćto,cozaszłowczorajszegowieczoru.ZGrace

wyczerpałajużtentemat-jejgosposia,zamiastpoważnejrozmowy,zaczęłabysnuć

nieprawdopodobnedomysły,okraszoneniekończącymisięopowieściamiotragicznych

wydarzeniach,októrychzasłyszałaodznajomych,Isabel,któranierazzastanawiałasię,
kto

wymyślakrążącepomieścieanegdoty,byłacorazbardziejskłonnauwierzyć,żetymkimś
jest

właśnieGrace.WtejsytuacjipostanowiławybraćsiędoBruntsfieldiodwiedzićCat.Cat,
jej

bratanica,prowadziładelikatesynaroguruchliwejulicywokolicyznanejzdużejilości
sklepów.

Jeślitylkoniemiałazbytwielkiegoruchuwinteresie,bezproblemudawałasięnamówić
na

kawęzciotką.

Catbyłaosobążyczliwą,nieocenioną,kiedyzachodziłapotrzebatrzeźwegospojrzeniana

jakąśsprawę.WtakichsytuacjachIsabelnajpierwzawszezwracałasięwłaśniedoswojej

bratanicy,którazresztąrewanżowałasięjejtymsamym.Kiedymiałaproblemyzfacetami
-a

zdawałosiętonieodłącznymelementemjejżycia-rozmowyzciotkąkrążyływyłącznie
wokół

tegotematu.

-Domyślaszsię,oczywiście,mojegozdaniawtejkwestii-powiedziałajejIsabelprzed

sześciomamiesiącami,nakrótkoprzedtym,jakpojawiłsięToby.

-Oczywiście.Atydomyślaszsię,cojaotymsądzę.

-Domyślamsię-przytaknęłaIsabel.-Aprzynajmniejtakmisięwydaje.Iwiem,żenie

powinnammówićtegonagłos,boniewolnopouczaćinnych,jakmająpostępować,ale…

-Aleuważasz,żepowinnamwrócićdoJamiego?

-Otóżto-zgodziłasięIsabel,którejwtejchwiliprzedoczymastanąłJamie,cudny

chłopakoczarującymuśmiechu,władającywspaniałymszkolonymtenorem.

-Notak.Aleprzecieżtywiesz,żejagoniekocham.Poprostugoniekocham.

background image

Natakiedictumniemaodpowiedzi.Rozmowabyłaskończona,zapadłacisza.

IsabelwzięłapłaszczizawołaładoGrace,żewychodziiniewrócinaobiad.Niebyła

pewna,czyGracejąusłyszała,bozgłębidomudochodziłobuczenieodkurzacza,więc
zawołała

ponownie.Tymrazemodkurzaczucichł,aGraceodpowiedziałanawołanie.

-Nieróbdziśobiadu-poleciłajejIsabel.-Niejestembardzogłodna.

Kiedyprzybyładodelikatesówbratanicy,Catmiałapełneręceroboty.Wsklepiebyło

kilkoroklientów.Dwójkabuszowałapomiędzypółkamizwinem,pokazującpalcami
etykietyna

butelkachigłośnodyskutując,dlaczegobrunellojestlepszeniżchianti.Catosobiście

obsługiwałatrzeciąklientkę,częstującjąplasterkiemwłoskiegoserapecorino,
odkrojonymz

wielkiegokręgu,leżącegonamarmurowejpłycie.Uśmiechnęłasię,napotkawszy
wzrokiemoczy

Isabel,iporuszyłaustami,bezgłośniewitającsięzciotką.Isabelgestemwskazałajedenze

stolików,przyktórychCatczęstowałaswoichklientówkawądodegustacji,dając
bratanicydo

zrozumienia,żeusiądzieipoczeka,ażwszyscysobiepójdą.

NaskrajustołuleżałrównystosikgazeticzasopismzkontynentalnejEuropy.Isabel

wzięładoręki„CorrieredellaSerra”,numersprzeddwóchdni.Czytałapowłoskubez
trudności,

taksamojakCat.Przerzuciwszystronyzawierającewiadomościzwłoskiejsceny
politycznej-

któradlaniejbyłafenomenemabsolutnienieprzeniknionymwswejzawiłości-dotarłado

informacjikulturalnych.Natrafiłatamnaprzydługiartykuł,dokonującyrewizjidokonań
Calvina,

oraznakrótkązapowiedźnadchodzącegosezonuwLaScali.Anijedno,anidrugienie
przykuło

jejuwagi:nazwiskaśpiewakówwnagłówkuartykułuoLaScalinicIsabelniemówiły,zaś

Calvino,wjejopinii,niepotrzebowałkolejnejocenyswoichosiągnięć.Pozostałzatem
tylko

artykułoalbańskimreżyserze,któryosiadłszywRzymie,zamierzałkręcićfilmyoswojej

ojczyźnie.LekturadalaIsabeldomyślenia:jaksięokazało,wAlbaniiEnveraHodży
aparatów

fotograficznychbyłojaknalekarstwo-wszystkieistniejąceegzemplarzeznajdowałysię
w

background image

rękachsłużbbezpieczeństwaisłużyłydofotografowaniapodejrzanych.Reżyserzwierzał
się,że

dopierowwiekutrzydziestulatporazpierwszymiałwrękachsprzętfotograficzny.„Cały

dygotałemzprzejęcia-mówił.-Bałemsię,żegoupuszczę”.

Isabelskończyłaartykułiodłożyłagazetę.Biednyczłowiek.Tylezmarnowanychlat.Ilu

ludziomreżimytakiejaktenzłamałyżycie,niedałyżadnychszans,żadnychmożliwości.
Nawet

jeśliludziewiedzielilubteżtylkopodejrzewalirychłykoniecrządówHodży,wieluznich
na

pewnobyłozdania,żejużzapóźnonacokolwiek.Czyświadomość,żewłasnedzieci
skosztują

tego,czegosamemunigdysięniemiało,możeprzynieśćjakiekolwiekpocieszenie?Isabel
rzuciła

okiemnaCat,dwudziestoczterolatkę,któraniemiaławłaściwieżadnegopojęciaotym,
jaktojest

żyćwświeciepodzielonymnadwieczęści,niezdolne,wydawałobysię,dodialogu.Kiedy
runął

murberliński,byłamałądziewczynką.Stalin.Hitleripozostalityranitotalitaryzmutodla
niej

postaciezksiążekhistorycznych,reliktyprzeszłościprawietakodległej,jakepoka
Borgiów.

Ciekawe,jakiebyłyupioryjejdzieciństwa,zastanowiłasięIsabel.CzypokolenieCatw
ogóle

wie,cotostrach?NiedalejjakprzedkilkomadniamiIsabelusłyszaławradiu,że
dzieciom

należyodmałegowpajać,żenaświecieniemazłychludzi,azłeuczynkitonormalne
ludzkie

zachowanie.Zmartwiała,słysząctesłowa;zamarłatak,jakstała,naśrodkukuchni,ze
wzrokiem

utkwionymwkoronydrzewnatlewiosennegonieba.Niemazłychludzi.Czyten
człowiek

naprawdętaksięwyraził?Nigdyniebrakowałotakich,którzybyligotowipowiedzieć
wszystko,

byletylkopokazać,żeidązduchemczasu.Cóż,pomyślałaIsabel.Zcałąpewnościąnikt
nie

usłyszyniczegowpodobnymtonieodtamtegoAlbańczyka,któryżyłotoczonyzłem
niczym

background image

muramiwiezienia.

Jejuwagęprzykułabutelkaoliwyzoliwek,którąCatustawiławdobrzewidocznym

miejscu,napółcewpobliżustolików.Naetykieciewymalowanybyłwiejskiobrazekw

dziewiętnastowiecznymstylu,zrodzajutych,któresłużąwłoskimproducentomżywności
do

reklamowaniastuprocentowonaturalnychproduktówrolniczych.Taoliwaniepochodziz

fabryki,krzyczałtenobrazek,alezprawdziwegogospodarstwa,awytłoczyłyją,z
własnoręcznie

uprawianycholiwek,kobietykubekwkubektakiesame,jaknanaszejetykiecie,i
pracowałytam

teżwielkiebiałewory,zwierzętaroztaczająceprzenajsłodsząwoń,awtlewąsatychłop
kopał

ziemięmotyką.Tobyliporządniludzie,którywierzą,żezłoistnieje,iwierząteżw
Niepokalaną

DziewicęiwcałągromadkęświętychPańskich.Niestety,niemajużponichaniśladu,a
oliwa

pochodzizapewnezpółnocnejAfryki,przyjechaładoWłochwbaryłkachizostała

zabutelkowanawrozlewniach,będącychwłasnościącynicznychneapolitańskich
biznesmenów,

którzyoddającześćNiepokalanejtylkowtedy,kiedyczująnasobiewzrokswoichmatek.

-Widzę,żemyślisz-oznajmiłaCat,przysiadającsiędostolika.-Zawszepotrafię

powiedzieć,kiedysnujeszgłębokierozmyślania.Maszwtedytakąrozmarzonąminę.

Isabeluśmiechnęłasię.

-RozmyślałamodalekiejItalii,onaturzezłaitakichtamróżnych.

-Ajarozmyślałamoserze-wyznałaCat,wycierającręcewściereczkę.-Tamtakobieta

spróbowałaośmiugatunkówwłoskichserów,apotemkupiłamałykrążekwiejskiego
cheddara.

-Maprostysmak-ujęłasięIsabelzanieznajomą.-Niemożeszjejzatowinić.

-Doszłamdowniosku,żenieodpowiadamitakapospolitaklientela-oświadczyłaCat.-

Chciałabymmiećmały,przytulnysklepik.Obsługiwałabymtylkostałychklientów,
zapisanych

nalistę,inniniemielibydomniewstępu.Wybierałabymichsama,każdymusiałby
uzyskaćmoją

aprobatę.Jakwtymtwoimklubiefilozofów.Klubie,dobrzemówię?

-NiedzielnyKlubFilozoficznyniedziałazbytprężnie-powiedziałaIsabel.-Ale

background image

niedługobędziemymiećspotkanie.

-O,fajnie-ucieszyłasięCat.-Teżbymprzyszła,aleniedzielatodlamniefatalnydzień.

Niemogęsięwtedyabsolutniedoniczegozabrać.Wiesz,jaktojest.Wieszczyniewiesz?

Isabelwiedziała.Podobnyproblem,jaknależałoprzypuszczać,nękałtakżeczłonkówjej

klubu.Catprzyjrzałasięjejuważnie.

-Wszystkogra?Cośmiwyglądasznaprzybitą.Zawszetopotobiepoznam.

Isabelmilczała.Opuściwszygłowę,zaczęłastudiowaćwzórobrusa,alepochwili

spojrzałazpowrotemnabratanicę.

-Niewszystkogra.Marniesiędziśczuję.Widziałamwczorajcośstrasznego.

Catzmarszczyłaczoło.WyciągnęłarękęipołożyładłońnaramieniuIsabel.

-Cosięstało?

-Czytałaśporannągazetę?

-Tak.

-AtęnotkęowypadkuwUsherHallwidziałaś?

-Widziałam-odparłaCat.

-Byłamtam-powiedziałaIsabelkrótko.-Widziałamnawłasneoczy,jaktenczłowiek

spadłzjaskółki.

Catścisnęładelikatniejejramię.

-Współczujęci-powiedziała.-Tonapewnobyłookropneprzeżycie.-Zawiesiłana

chwilęgłos.-Askorojużotymmowa,tojawiem,ktotobył.Dziśranowpadłatujedna
znajoma

iowszystkimmiopowiedziała.Znałamtegoczłowieka,przelotnie,alezawsze.

PrzezchwilęIsabelmilczałajakzaklęta.Wybierającsiętutaj,zamierzałatylko

opowiedziećCatotym,cosięstało;wszystkiegomogłasięspodziewać,alenietego,że
jej

bratanicaznałabiednegochłopaka,którytaktragicznieskończył.

-Mieszkałniedalekostąd-rozwinęłatematCat.-WMarchmont.Wjednymztych

domówzaraznaskrajuTheMeadows,jakmisięzdaje.Zaglądałdomnieodczasudo
czasu,ale

częściejwidywałamtutajjegowspółlokatorów.

-Jaksięnazywał?-zapytałaIsabel.

-Markcośtam-odpowiedziałaCat.-Ktośmimówił,jakmiałnanazwisko,aleniemogę

sobiewtejchwiliprzypomnieć.Taznajoma,któradzisiajtubyła,znałaichlepiej.Tood

background image

niej

wiemowszystkim.Byłamwszoku,taksamojakty.

-Ich?-zdziwiłasięIsabel.-Toonmiałżonę?Amoże…-Urwała.Przypomniałojejsię,

żewdzisiejszychczasachludzienaderczęstoniemająochotyzawracaćsobiegłowy
ślubem,

chociażwwieluwypadkachodślubnejparynieróżniichwłaściwienic.Alejakzapytaćo
coś

takiego?Czymiał…partnerkę?Partnerkąmożebyćrówniedobrzenajnowsza
dziewczyna,

przelotnamiłostka,jakiżonapozłotychgodach.Możelepiejzapytać,czymiałkogoś?To
zkolei

jestsformułowanietaknieprecyzyjne,żemożeoznaczaćdosłowniewszystko.

Catpokręciłagłową.

-Niewydajemisię.Wynajmowalimieszkaniewetrójkę,zdziewczynąijeszczejednym

chłopakiem.Dziewczynajestzzachodu,zGlasgowczyskądśtam,itoonagłówniedo
mnie

zagląda.AtendrugifacetnazywasięchybaNeil,alemożliwe,żegozkimśpomyliłam.

Naichstolikupojawiłysięfiliżankizgorącąkawąpółnapółzmlekiem.Przyniósłją

Eddie,pomocnikCat,jakzawszecichyimilczący.Byłztych,cotonigdyniespojrzeli
nikomuw

oczy.Isabelpodziękowałamuzuśmiechem,aleonodwróciłwzrokiczmychnąłnaswoje

miejscezaladą.

-Comujest?-zapytałaIsabel.-Nigdynamnienawetniespojrzy.Niejestemchybaaż

takaokropna,co?

Catuśmiechnęłasię.

-Jestpracowity-odparła.-Iuczciwy.

-Alenigdynanikogoniepatrzy.

-Byćmożemakutemupowód-powiedziałaCat.-Jednegowieczoruznalazłamgona

zapleczu.Siedziałznogaminabiurku,atwarztrzymałwdłoniach.Płakał.Zpoczątku
wcaletego

niezauważyłam.

-Dlaczegopłakał?-zapytałaIsabel.-Powiedziałci?

Catwahałasięprzezchwilę.

-Trochęmipowiedział.Niezbytwiele.

background image

Isabelniedoczekałasiędalszegociągu;Catnajwidoczniejniemiałaochotywyjawićjej

tego,cousłyszałaodEddiego.Powróciławięcdopoprzedniegotematu,czylido
wczorajszego

wypadku.Zaczęływspólniedochodzić,jakimsposobemmożnabyłowypaśćzbalkonu,
skoro

zainstalowanonanimporęcz,któramiałachronićludziwłaśnieprzedwypadnięciem.A
możeto

byłosamobójstwo?Alektosięrzucazgaleriiwsalikoncertowej?Byłobytobardzo
egoistyczne

zagranie,stwierdziłyobiezgodnie.Przecieżmożnazrobićkrzywdękomuśnadole,można
kogoś

nawetzabić.

-Toniebyłosamobójstwo-zaprzeczyłastanowczoIsabel.-Zcałąpewnością.

-Skądwiesz?-zapytałaCat.-Samapowiedziałaś,żeniewidziałaśgonagórze,tylko

dopierokiedyleciał.Skądwięctapewność?

-Bospadłnagłowę-odparłaIsabel,mającprzedoczamikoszulęzadartąsiłąciężkości

wrazzpołamimarynarkiażnasamąpierśorazpiaski,odsłoniętybrzuchnieszczęśnika.-

Wyglądałjakchłopiecskaczącyzeskałydomorza.Dowody,którejniebyło.

-Icoztego?Obróciłsięwpowietrzu.Niewidzęwtymnicdziwnego.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Niemiałbyczasu,żebysięobrócić.Pamiętaj,żebyłtużnadnami.Pozatymsamobójcy

nieskacząnagłowę,tylkonanogi.

Catrozważyłajejsłowa.ZapewneIsabelmiałarację.Wgazetachodczasudoczasu

publikowanozdjęciasamobójcówskaczącychzokienalbozmostów.Faktycznie,
zazwyczaj

spadalinogamidoprzodu.Aleto,żektośmógłbyprzypadkowowypaśćprzezbalustradę
na

jaskółcewUsherHall,wydawałojejsiękompletnienieprawdopodobne-chybaże
balustrada

byłaniższa,niżCatpamiętała.Postanowiłaprzyjrzećsięjejdokładnieprzyokazji
następnej

wizytywsalikoncertowej.

Wmilczeniupopijałykawę.WreszcieCatprzerwałaciszę.

-Napewnostrasznieterazprzeżywasz.Znamto.WidziałamkiedyśwypadeknaGeorge

Streetiteżczułamsięfatalnie.Wystarczy,żeczłowiekjestświadkiemczegośtakiegoijuż

background image

traumagotowa.

-Nieprzyszłamdociebie,żebysięużalać-zaprotestowałaIsabel.-Niechciałam,żebyś

przezemnieteżzłapaładół.Przepraszam.

-Niemusiszprzepraszać.-CatwzięłaIsabelzarękę.-Siedźsobieumnie,iletylko

chcesz.Zajakiśczaswybierzemysięnalunch,apopołudniuwezmęsobiewolneirazem

spędzimyczas,cotynato?

Isabelbyławdzięcznabratanicyzatępropozycję,aleczułasięsennaipopołudniumiała

zamiarsięzdrzemnąć.Astolikatakżeniepowinnazajmowaćzbytdługo,boniejestdla
gości,

tylkodlaklientów.

-Możelepiejwpadnijdomniewieczoremnakolację?-zaproponowała.-Upichcęcośna

szybko.

-Zdzikąrozkoszą-powiedziałaCatpochwilimilczenia-aleumówiłamsięjużz

Tobym.Mamysięspotkaćwpubie.

-Jasne-odrzekłaIsabelpośpiesznie.-Innymrazem.

-Chyba,żeTobymógłbyprzyjśćzemną-dodałaCat.-Napewnobardzobychciał.

Zrobięjakąśzakąskęiprzyniosę,możebyć?

Isabeljużchciałapowiedziećnie,bonaglewydałojejsię,żedwojemłodychludzi

niekonieczniemusimiećochotęnakolacjęwjejtowarzystwie,aleCattakzapaliłasiędo
tego

pomysłu,żeostateczniesięzgodziła.Umówiłysię,żeCatiTobyprzyjdąokołoósmej.
Isabel

opuściłasklepbratanicyiruszyłapieszowstronęswojegodomu.MyślałaoTobym,który

pojawiłsięwżyciuCatkilkamiesięcytemuipodobniejakjegopoprzednik,Andrew,
wzbudził

złeprzeczuciaciotki.Isabelniepotrafiłasprecyzować,cokonkretniebudzijej
zastrzeżenia,ale

mimotobyłaprzekonana,żesięniemyli.

background image

3

Popołudnieprzespała.Obudziłasiękilkaminutprzedpiątą,czującsięznacznielepiej.

Gracejużposzła,alezostawiładlaniejwiadomośćnakuchennymstole:Dzwoniłjakiś

mężczyzna.Nieraczyłsięprzedstawić.Powiedziałam,żeśpisz.Maoddzwonić.Zgłosu
wcale
mi

sięniepodobał.IsabelzdążyłasięjużprzyzwyczaićdotakiejkorespondencjizGrace:

wiadomośćzawszezawierałakrotkiopischarakteruosoby,októrejbyłamowa.Na
przykład:

Dzwoniłtenhydraulik,któryzawszemisięwydawałpodejrzany.Zapowiedziałsięna
jutro.Nie

chciałzdradzić,októrejbędzie.Albo:Kiedycięniebyło,wpadłatamtakobietaizwróciła

pożyczonąksiążkę.Nareszcie.

ZazwyczajIsabelpeszyłasię,czytająckomentarzeGrace.Lataznajomościwykazały

jednak,żespostrzeżeniagosposisącałkiempożyteczne.Gracerzadkomyliłasięwocenie

charakteru,ajejsądybyłymiażdżące.Częstoograniczałysiędojednegozwięzłego
epitetu:

„krętacz”,mówiłanaprzykład,„oszust”albo„pijak”.Jeżelimiałaokimśdobrezdanie,

charakterystykamogłasięniecowydłużyć-„bardzoszlachetny”albo„doprawdy
niezwykle

uprzejmy”.Natakiwyrazuznaniazjejstronytrzebajednakbyłoporządniezasłużyć.
Isabel

spróbowałakiedyśwycisnąćzniejszczegółytejtechnikiocenianialudzi,aleGrace
szybko

nabraławodywusta.

-Widzętoijuż-powiedziałatylko.-Wczłowiekumożnaczytaćjakwksiążce.Itojest

całysekret.

-Alebardzoczęstowludziachkryjesięowielewięcej,niżwidaćnapierwszyrzutoka-

upierałasięIsabel.-Zalety,którewidaćdopieropobliższympoznaniu.

Gracewzruszyłaramionami,

-Znamkilkutakich,którychniemamżyczeniapoznawaćbliżej.

Itobyłkoniecdyskusji.Isabelzdawałasobiesprawę,żewżadensposóbnieudajejsię

nakłonićGracedozmianyzdania.Świattejkobietybyłbardzoprostyiprzejrzysty:dzielił
sięna

background image

Edynburgwrazzedynburskimzestawemwartościoraznaresztęświata.To,żeEdynburg
ma

zawszerację,byłoaksjomatem,zaśnajlepszarzecznaświecie,jakamogłaspotkaćtych,
którzy

mieliprzekonanianiezgodnezobowiązującymiwEdynburgu,tonawrócenienawłaściwe
tory

myślenia.KiedyGraceporazpierwszyprzyszładoniejdopracy,abyłotoniedługopo
tym,jak

ojciecIsabelzachorował,Isabelwprostnieposiadałasięzezdziwienia,żepoznałaosobę
tak

mocnozakorzenionąwświecie,októrymsądziła,żenależyjużwdużejmierzedo
przeszłości,w

świecie„obyczajnego”Edynburga,wzniesionymnafundamenciesztywnejhierarchiii

nienaruszalnychpoglądówszkockiegoprezbiterianizmu.GracepokazałaIsabel,jak
bardzosię

myliła.

ZtegoświatapochodziłojciecIsabel,aleonpragnąłuwolnićsięodbalastuswojego

pochodzenia.Byłprawnikiemzdziadapradziada.Mógłwybraćżyciewciasnym
środowisku,w

którymżylijegoojciecidziad,aktóregogranicewyznaczałyumowypowierniczeoraz
akty

własności.Nastudiachzetknąłsięjednakzprawemmiędzynarodowym,cootwarłomu
oczyna

światwiększychmożliwości.PodjąłnaHarvardziestudiamagisterskiewdziedzinieprawa

traktatów.Najstarszyamerykańskiuniwersytetmógłdopomócmuwucieczce,lecz
ostatecznie

taksięniestało.Użytoargumentównaturymoralnej,abyściągnąćgozpowrotemdo
Szkocji,

niewielejednakbrakowało,aosiadłbynastałewAmeryce;zdecydowałsięwrócić
dosłowniew

ostatniejchwili.Przywiózłzesobąnowążonę,którąpoznałipoślubiłwBostonie.Kiedy
już

stanąłwEdynburgu,natychmiastwessałagorodzinnafirmaprawnicza.Pracowałwniej,
lecz

nigdyniebyłszczęśliwy.Kiedyś,wchwilisłabości,wyznałswojejcórce,żecałajego
prawnicza

karieratowyrok,któryonuważazaswójobowiązekodbyćdokońca.Jegosłowa

background image

zbulwersowały

Isabeldogłębi.Ztegowłaśniepowodu,kiedynadszedłczaswyborustudiów,odłożyłana
bok

wszelkiemyśliokarierzeizdecydowałasięnadziedzinę,któranaprawdęjąpociągała.
Filozofię.

Byłoichdwojerodzeństwa:Isabel,starsza,ijejbrat.OnauczyłasięwEdynburgu,ale

brata,kiedyskończyłdwanaścielat,rodziceposłalidoangielskiejszkołyzinternatem.
Szkoła,

którądlaniegowybrali,dalamustarannewykształcenieiunieszczęśliwiłagonacałe
życie.Czy

możnabyłospodziewaćsięczegośinnego?Pięciusetchłopców,stłoczonychwjednym
miejscu,

odciętychodświata-idealnewarunki,abymogływnichkwitnąćokrucieństwoi
nikczemność.I

kwitły,wyjątkowobujnie.BratIsabelchodziłwiecznieprzygnębiony,awodruchu

samoobronnymzawszegotówbyłbronićswojegozdaniadoupadłego.Isabeldostrzegała
uniego

atrybuty„zbroicharakteru”októrejpisałWilhelmReich.Opisaneprzezamerykańskiego

psychoanalitykazmianywosobowościprodukowałyludzisztywnych,nieszczęśliwych,

wyrażającychsiępowściągliwie,urywanymgłosem.BratIsabelskończyłstudiabez
dyplomui

osiadłwLondynie.Znalazłpracęwbankukupieckim,mającymsiedzibęwlondyńskim
Cityi

wiódłciche,poprawneżyciepracownikabankukupieckiego.Jeślichodziosiostrę,to
nigdynie

bylisobiezbytbliscy;kiedyobojedorośli,kontaktowalisięsporadycznie.Można
powiedzieć,że

todlamnieobcyczłowiek,myślałaonimIsabel,miłynieznajomy,zktórymtaknaprawdę

niewielemniełączy.Jedynąjegopasją,jakudałojejsięzauważyć,byłokolekcjonowanie

starych,kolorowychcertyfikatówiobligacji.Pochłaniałogotobezreszty:

południowoamerykańskiespółkikolejowe,długoterminoweobligacjezczasów
rosyjskiego

caratu-całyróżnobarwnyświatkapitalizmu.PewnegorazujednakIsabelzapytałago,co
się

kryjezatymipiękniedrukowanymiaktamiwłasności.Pracanaplantacji,czternaście
godzinna

dobę?Ludzieharującyzanędznegrosze,abywkońcupowaliłyichkrzemicaalbozatrucie

background image

toksynami?(Krzywdyprzeszłości,pomyślaławtedy,ciekawezagadnieniedlaetyka.Czy
zło

wyrządzonewprzeszłościwydajesięnammniejzłe,tylkodlatego,żepamięćonimjest
mniej

żywa?).

Isabeludałasiędospiżarniiprzyniosłastamtądskładnikidorisotta,którepostanowiła

przyrządzićdlaCatiToby’ego.Wprzepisiebyłyprawdziwki,atychmiałapod
dostatkiem;

przechowywałajewmuślinowymworku.Nabrawszypełnągarśćsuszonychgrzybowych

kapeluszy,zbliżyłajedotwarzy,delektującsięichniezwykłymaromatem,ostrymi
słonawym,

wymykającymsiępróbomjednoznacznegookreślenia.Doczegomożnabygoporównać?
Może

doekstraktuzdrożdży?Wedługprzepisu,grzybynależałomoczyćprzezpółgodzinyiw
wodzie

ponichugotowaćryż.Isabelwiedziała,żeCatprzepadazarisottem,zaśToby,niebędąc,
wjej

przekonaniu,wybredny,zjewszystko,comusiępoda.Catprzyprowadziłagokiedyśna
kolację-

tegowieczoruwątpliwościIsabelcodojegoosobyporazpierwszydałyosobieznać.
Należało

jednakzachowaćostrożność,żebyniewpaśćwpułapkęformułowaniaopiniiwtypie
Grace.

Niewierny.No,proszę.Łatwomitoprzyszło,pomyślała.

Isabelwróciładokuchni.Włączyłaradio.Programinformacyjnywłaśniedobiegałkońca.

Naświecie,jakzwykle,panowałchaos.Wojnyiwojenneplotki.Jakiśpolityk,ministeri
członek

rządu,uparcienagabywanywpewnejkwestii,równieuparcieodmawiałodpowiedzi.Nie
ma

żadnegokryzysu,powtarzał.Dotychsprawnależypodchodzićzdystansem.

Aleprzecieżtojasne,żemamykryzys,upierałsiędziennikarzprowadzącywywiad.

Mamykryzysikropka.

Tojestsprawadyskusyjna;osobiścieniepopieramszerzenianiepotrzebnychniepokojów

wśródobywateli.

Zażenowanewymówkipolitykaprzerwałdzwonekdodrzwi.Isabelwłożyłagrzybydo

miskizwodąiposzładoprzedpokojuotworzyć.Gracenierazradziłajejzałożyćw

background image

drzwiach

wizjer,żebywiedziała,komuotwiera,aleIsabelnigdyjejnieposłuchała.Gdybyktoś
zadzwonił

dodrzwipóźnymwieczorem,zawszemogławyjrzećprzezszparęnalisty;najczęściej
jednak

ufnieotwierałaprzybyłemu,ponieważbyłazdania,żegdybykażdyzamykałsięwswoich

czterechścianach,ludziestracilibyzesobąwszelkikontakt.

Mężczyznastałwprogu,tyłemdodrzwi.Przyglądałsięogródkowiprzedfrontemdomu.

KiedyIsabelotworzyła,odwróciłsięzuśmiechemwinowajcy.

-PaniIsabelDalhousie?

Isabelskinęłagłową.

-Tak,toja.-Obrzuciłagowzrokiem.Miałokołotrzydziestupięciulat.Czarne,lekko

zmierzwionegęstewłosy.Ubranydośćelegancko,wciemnąmarynarkęispodnie
grafitowego

koloru.Nosiłniewielkieokrągłeokularyiciemnoczerwonykrawat.Zkieszeninapiersi

wystawałaobsadkawiecznegopióraijakiśelektronicznynotatnik.Blagier,zabrzmiałw
uszach

IsabelgłosGrace.

-Jestemdziennikarzem-powiedziałnieznajomy,prezentującIsabelfirmowąwizytówkę

ztytułemgazety.-NazywamsięGeoffreyMcManus.

Isabelskinęłauprzejmiegłową.Tejgazetyniewzięłabydorękizanicwświecie.

-Czyzechcepanizamienićzemnąkilkasłów?-zapytał.-Jakrozumiem,byłapani

wczorajświadkiemtegonieszczęśliwegozdarzeniawUsherHall.Czymoglibyśmyotym

porozmawiać?

PochwiliwahaniaIsabelodstąpiłanabokizaprosiładziennikarzadośrodka.McManus

szybkoprzestąpiłpróg,jakbybałsię,żeonamożenaglezmienićzdanie.

-Przykrasprawa-rzucił,udającsięzaniądosalonu,któregooknawychodziłynaulicę.-

Naprawdęstrasznywypadek.

Isabelwskazałamukrzesło,samazaśusiadłanasofiewpobliżukominka.Rzuciłosięjej

woczy,żesiadającnakrześle,dziennikarzrozejrzałsiępościanach,jakbychciał
oszacować

wartośćwiszącychdookołaobrazów.Isabelskrzywiłasięzniesmakiem.Nielubiła
chełpićsię

swoimmajątkiemiczułasięzakłopotana,gdyprzyciągałonczyjśbadawczywzrok.Ale

background image

być

możetenczłowiekniewiedział,nacopatrzy.Naprzykładobrazwiszącyniedalekodrzwi
to

Peploezwczesnegookresuswojejtwórczości.Niewielkizaśolejobokkominkawyszedł
spod

pędzlaStanleyaSpencera-byłtoszkicfragmentu„Przebudzeniaumarłych”.

-Ładnemapaniobrazy-powiedziałMcManuswesoło.-Lubimysztukę?

Isabelpodniosłananiegowzrok.Skądtenpoufałyton?

-Wrzeczysamej.Lubięsztukę.

Dziennikarzjeszczerazrozejrzałsiępopokoju.

-AjarobiłemkiedyśwywiadzRobinemPhilipsonem-pochwaliłsię.-Uniegow

pracowni.

-Zpewnościąbardzosiętampanupodobało.

-Niebardzo-zaprzeczyłobojętnymtonem.-Nieprzepadamzazapachemfarby.Boli

mniepotemgłowa.

Przezcałyczasbawiłsięmechanicznymołówkiem,wysuwałgrafitiwpychałgoz

powrotem.

-Mogęzapytać,czynisiępanizajmuje?Toznaczy,oilepanipracuje.

-Jestemredaktoremnaczelnympismafilozoficznego-odrzekłaIsabel.-Nositytuł

„PrzeglądEtykiStosowanej”.

McManusuniósłbrew.

-Widzę,żepracujemywtymsamymfachu-powiedział.

Isabeluśmiechnęłasię.Jużmiałanakońcujęzykacierpkie:„Niewydajemisię”,alepo

namyśleniepowiedziałanic.Bowpewnymsensietenczłowiekmiałrację.Isabel
zajmowałasię

„Przeglądem”właściwiedorywczo,ajejobowiązkipolegałynarecenzowaniui
redagowaniu

nadsyłanychpracnaukowych,aleostateczniewszystkokręciłosięwokółprzelewania
słówna

papier,itowłaśnieMcManusmiałnamyśli.

Skierowałarozmowęzpowrotemnakwestiezwiązanezwypadkiem.

-CzywiadomojużcoświęcejwsprawietejtragediiwUsherHall?

McManuswyjąłnoteszkieszenimarynarki,otworzyłgo.

-Niezbytwiele-odpowiedział.-Wiemy,kimbyłtenmłodyczłowiekiczymsię

background image

zajmował.Rozmawiałemzjegowspółlokatorami,aterazstaramsiędotrzećdorodziców.

Wybioręsiędonichpewniedziświeczorem.MieszkająwPerth.

Isabelwbiławniegozdziwionywzrok.Tenczłowiek„wybierałsiędziświeczorem”,aby

przepytywaćludzi,którzystracilisyna.

-Dlaczego?-zapytała.-Dlaczegokonieczniechcepanznimirozmawiać?

McManusprzesunąłpalcamipospiralcenagrzbiecienotatnika.

-Bobędęotympisał-odparł.-Muszęzebraćjaknajwięcejinformacji.Nawetod

rodziców.

-Zastaniepandwojezrozpaczonychludzi-powiedziałaIsabel.-Cospodziewasiępan

usłyszeć?Żebardzoimprzykro?

McManusspojrzałnaniąsurowymwzrokiem.

-Tasprawawzbudzauzasadnionezainteresowaniepubliczne-przypomniałjej.-Ichoć

zdążyłemzauważyć,żejestpaniodmiennegozdania,czytelnikmaprawodoinformacji.
Czy

możejestpaniinnegozdanianatentemat?

Isabeljużmiałanakońcujęzykawłasnąopinięnatematprawadoinformacji,ale

powstrzymałasię.Tenczłowiekbyłjejgościem,azgośćminiewypadasiękłócić.Mogła

godzinamipotępiaćwścibskichdziennikarzy,aniezmieniłobytoaninajotępojęcia
Geoffreya

McManusaotym,jakmawykonywaćswójzawód.Skrupułymoralne,oilemiałtakowe,
chował

podkorcem,abynieprzeszkadzałymuwypytywaćrodzinniedawnozmarłychosób.Tego
Isabel

byłapewna.

-Czegochcesiępanodemniedowiedzieć,panieMcManus?-zapytała,zerkającna

zegarek.Postanowiła,żeniezaproponujemukawy.

-Racja,dorzeczy-powiedziałdziennikarz.-Jeślimożnaprosić,chciałbymusłyszeć,co

paniwidziała.Wszystko,zeszczegółami.

-Widziałambardzoniewiele-odpartaIsabel.-Zobaczyłam,jaktenbiedakspada,a

potem,jakratownicywynoszągozsali.Nicwięcej.

McManusskinąłgłową.

-Tak,tak.Aleproszęcośotymopowiedzieć.Jakwyglądał,kiedyspadał?Widziałapani

jegotwarz?

background image

Isabelprzyjrzałasięswoimdłoniom,złożonymnakolanach.Widziałatwarztego

człowiekaiwydawałojejsię,żeonmusiałwidziećją.Pamiętałaoczy,rozwarteszeroko
ze

zdziwieniaalbozprzerażenia.Widziałajegooczy.

-Dlaczegochcepanwiedzieć,czywidziałamjegotwarz?-zapytała.

-Byćmożetonamcośpowie.Rozumiemniepani?Cowtedyczuł.Cotaknaprawdęsię

stało.

Isabelmierzyłagoprzezchwilęwzrokiem,toczącwewnętrznąwalkęzniesmakiem,który

budziłuniejjegobrakwrażliwości.

-Niewidziałamjegotwarzy,przykromi.

-Aległowęchybapaniwidziała?Byłodwróconydopanitwarzączyplecami?

Isabelwestchnęła.

-PanieMcManus,totrwałobardzokrótko,niewięcejniżsekundę.Niemiałamczasusię

przyglądać.Zobaczyłamczłowiekaspadającegozbalkonu,awnastępnejchwilibyłojuż
po

wszystkim.

-Alecośnapewnowpadłopaniwoko-upierałsięMcManus.-Takkompletnienicpani

niezauważyła?Człowiekskładasięztwarzy,rąk,nógitakdalej.Patrzącnaniego,widzi
się

całość,aleposzczególneczęścitakże.

Isabelzastanowiłasię,czywypadawyprosićgozdomu.Zdecydowała,żejeszczechwila,

aitaksiętoskończy.Lecznagledziennikarzzmieniłtaktykęprzesłuchania.

-Acobyłopóźniej?-zapytał.-Copanizrobiła?

-Zeszłamnadół-odpartaIsabel.-Wfoyerstałagrupaludzi.Wszyscybylinieźle

wstrząśnięci.

-Towtedypaniwidziała,jakgowynoszą?

-Tak.

-Iwtedyteżwidziałapanijegotwarz?

-Chybatak.Patrzyłam,jakzabierajągodokaretki.

-Icopotempanirobiła?

-Wróciłamdodomu-oznajmiłaIsabelopryskliwie.-Złożyłampolicjantomzeznaniei

wróciłamdodomu.

McManuszakręciłołówkiemwpalcach.

background image

-Itowszystko?

-Towszystko-odpartaIsabel.

Dziennikarzzapisałcośwnotesie.

-Jakonwyglądałnatychnoszach?

Isabelpoczuła,żesercezaczynajejwalićjakmłotem.Niemamżadnegoobowiązku

znosićtakiegozachowania,pomyślała.Tenczłowiekbyłjejgościem-wpewnymsensie-
ijeżeli

rozmowaznimprzestałająinteresować,wystarczyłogopoprosić,żebyopuściłdom.
Wzięła

głębokioddech.

-PanieMcManus-zaczęła-niewidzęsensuwdalszymroztrząsaniutejsprawy.Nie

rozumiem,cotomożemiećwspólnegozreportażem,którypannapisze.Młodyczłowiek
spadłi

zabiłsię.Tochybawystarczy,jaksądzę.Czypańskiczytelniknaprawdęmusiwiedzieć,
jak

wyglądał,lecącwdół?Amożeuważapan,żeludziewolelibyprzeczytać,żeten
nieszczęśnik,

spadając,śmiałsięwgłos?Żeleżącnanoszach,uśmiechałsięradośnie?Acochcieliby

przeczytaćojegorodzicach?Żesązdruzgotani?Faktycznie,niecodziennawiadomość!

McManuszaśmiałsię.

-Nieuczmniemojegozawodu,Isabel.

-PaniDalhousie,jeślipantakłaskaw.

-Ach,racja.PaniDalhousie.BrakujetylkopanaDalhousie.-Zawiesiłgłos.-Trochęto

dziwne.Urodymożnapanipozazdrościć.Powiedziałbymnawet,żecieszypanimęskie
oko,jeśli

mogębyćszczery.

Podgniewnym,piorunującymspojrzeniemIsabelwbiłwzrokwnotes.

-Mampilneobowiązki-oznajmiła,wstając.-Jeślipanpozwoli…

McManuszamknąłnotes,alenieruszyłsięzmiejsca.

-Uraczyłamniepaniwykłademnatematdziennikarskiegosavoir-vivre’u-powiedział.-

Mogęprzyznać,jeślipanisobieżyczy,żemiałapanidotegopełneprawo.Szkodatylko,
żesama

niepielęgnujepanicnótmoralnych,któreradabywidziećuinnych.

Isabelspojrzałananiegowosłupieniu.Niemogłazgadnąć,jakmarozumiećtęuwagę.

background image

-Otóżokłamałamniepani-kontynuowałMcManus-mówiąc,żeodrazuwróciłado

domu.Taksięakuratskłada,żedowiedziałemsięodpolicjantów,którzytambyli,choć
nietylko

odnich,żeposzłapaninagórę.Widzianopanią,jakwyglądałazbalkonujaskółki,stojąc

dokładniewtymsamymmiejscu,skądspadłtamtenczłowiek.Tenszczegółjednak
raczyłapani

przedemnązataić,mówiąc,żewróciłaprostododomu.Zastanawiamsię,dlaczegomnie
pani

okłamała.

Isabelniezwlekałazodpowiedzią.

-Niewidziałampowodu,dlaktóregomiałabympanuotymopowiadać.Toniemiałonic

wspólnegoztym,cozaszło.

-Doprawdy?-McManuswykrzywiłsięszyderczo.-Ajeślipowiem,żemoimskromnym

zdaniem,wiepaniwięcejotym,cotamzaszło,niżjestpaniskłonnaprzyznać?Czynie
sądzi

pani,żenapodstawienaszejrozmowymógłbymwysnućtakiwniosek?

Isabelpodeszładodrzwiiotworzyłajewymownymgestem.

-Niezamierzamwysłuchiwaćpodobnychrzeczywmoimwłasnymdomu-oznajmiła.-

Zechcepansiępożegnać.

McManusniespieszniepodniósłsięzkrzesła.

-Niema-sprawy-powiedział.-Jestpaniusiebie.Ajaprzecieżniechciałbym

nadużywaćpanigościnności.

Isabelwyszładoprzedpokojuiotworzyładrzwiwejściowe.McManus,którypodążałjej

śladem,nagleprzystanąłnachwilęizgarbiwszysię,obejrzałzbliskaobrazwiszącyna
ścianie.

-Matupanisporoładnychrzeczy-rzucił.-Nabrakgroszanienarzekamy?

4

Roztrzęsionakucharkamusiuważaćzpieprzem;wprzypływiezłościbardzołatwo

przedobrzyćizepsućcałerisotto.PospotkaniuzMcManusemIsabelczułasiębrudna,co
byłou

niejregułązawsze,kiedytylkozdarzyłojejsięrozmawiaćzkimś,ktomiałkompletnie
amoralne

podejściedożycia.Zauważyła,żetakichosóbjestzadziwiającowiele,apodobnapostawa

zaczynarobićsięcorazbardziejpowszechna.Przybywaludzi,pomyślałaIsabel,którym
obcajest

background image

wszelkamoralność.WosobieGeoffreyaMcManusanajbardziejzbulwersowałojąto,że
wybierał

sięnaspotkaniezrodzicamitamtegonieszczęśnika,żeichrozpaczliczyłasiędlaniego
mniejniż

to,żeczytelnicygazetmająochotędowiedziećsię,jakinnicierpią.Przeszedłjądreszcz.
Nie

przychodziłjejdogłowynikt,ktomógłbycośzrobićwtejsytuacji,nikt,ktomiałbyna
tyle

autorytetu,abypowiedziećtamtemutypowi:„Zostawtychbiednychludziwspokoju”.

Zamieszałarisottoinabrałamałąłyżeczkę,żebyspróbować,czyjestodpowiednio

przyprawione.Doskonale.Ryżprzeszedłjaknależysmakiemmoczonychprawdziwków,
Danie

wyszłojejnamedal.Jeszczechwilaibędziegotowe,żebyprzełożyćjedopiekarnika;tam

poczeka,ażCatiTobyzasiądąrazemzIsabeldostołu,atymczasemtrzebaprzygotować
sałatkęi

otworzyćbutelkęwina.

Kiedydzwonekdodrzwiodezwałsię,oznajmiającprzybyciegości,Isabelzdążyłajuż

ochłonąćiuspokoićsię.WieczórbyłchłodnyiCatprzyszławdługimbrązowym
płaszczu,który

Isabelkupiłajejkilkalattemunaurodziny.Zdjęłagoipołożyłanakrześlew
przedpokoju;pod

spodemmiałaczerwonąsukienkędokostek.Toby,wysokimłodymężczyzna,roklubdwa
lata

starszyodCat,byłwciemnobrązowejtweedowejmarynarceikoszuli.OkoIsabel
przykułyjego

spodnie,sztruksywkolorzerozgniecionychtruskawek;dokładnietegosięponim
spodziewała.

PodtymwzględemTobynigdyjeszczejejniezaskoczył.Muszęspróbować,skarciłasię.
Muszę

spróbowaćgopolubić.

Catprzyniosłapółmisekwędzonegołososia,któryzabrałaprostodokuchni.Isabelposzła

razemznią,aTobyzostałwsalonienaparterze.

-Ijak,lepiejsięczujesz?-zapytałaCat.-Ranobyłaśokropniezdołowana.

Isabelwzięłazrakbratanicypółmisekzrybąizdjęłafolię,którąbyłowinięty.

-Tak-powiedziała.-Czujęsięjużznacznielepiej.

Niewspomniałaanisłowemowizyciedziennikarza,częściowodlatego,żeniechciała,by

background image

wyglądało,żewałkujewciążtematwypadku.Pozatympostanowiławyrzucićto
nieprzyjemne

zajściezpamięci.

Przełożywszyłososianatalerz,wróciłydosalonu.Tobystałprzyokniezrękami

założonyminaplecach.Isabelzaproponowałagościomdrinki.Napełniłakieliszkiprzy
barku,a

kiedyimjepodała,Tobyzasalutowałjejswoim.

-Slainte-wzniósłtoastwjęzykugaelickim.

Isabelztrudemuniosławłasnykieliszek.Byłacałkowiciepewna,żeslaintetojedyne

gaelickiesłowo,znaneToby’emu.Oprócztegonielubiłaozdabianiamowyojczystej
wtrętamiw

obcychjęzykach;pasdutout*.[Pasdutout(fr.)-wżadnymrazie.]ToastToby’ego
skwitowała

więccichymbrindisi.

-Brin…co?-zapytałToby.

-Brindisi-wyjaśniłaIsabel.-TakmówiąWłosiprzytoastach.

Catrzuciłajejspojrzeniezukosa.Miałacichąnadzieję,żeciotkapowstrzymasięod

złośliwości.PrzyjejtemperamenciemogłazłatwościąspłoszyćToby’ego.

-Isabelnieźlemówipowłosku-poinformowałago.

-Tosięprzydaje.-Tobyskinąłgłową.-Jatamzupełnieniemamgłowydojęzyków.Z

czasówszkolnychzostałomikilkafrancuskichsłówekiconieconiemieckiego.To
wszystko.

Sięgnąłpokromkęrazowegochlebainałożyłsobieporcjęwędzonegołososia.

-Jestempiesnatęrybę-oznajmił.-CatkupujejąutakiegofacetawArgyll,jakonsię

nazywa,Cat?NaimięmaArchie,dobrzepamiętam?

-ArchieMacKinnon-powiedziałaCat.-Samwędzitegołososiausiebiewogrodzie.Ma

tamtakąstarąwędzarnię,specjalniedoryb.Moczyjewrumieiwieszanadżaremz
dębowych

drzazg.Tenniesamowitysmaktowłaśnieodrumu.

Tobynałożyłsobiejeszczejedenkawałek,ztychnajwiększych.Catszybkousunęłatalerz

zzasięgujegorąk,bypoczęstowaćrybąIsabel.

-OdwiedzamArchiego,kiedywybieramsiędoCampbelltown-wyjaśniła,stawiając

talerzprzedciotką.-Cudownystaruszek.Dziewiątykrzyżyknakarku,awciążjeszcze
wypływa

background image

namorze.Madwapsy.NazwałjeMaxiMorris.

-Jakcichłopcy-zauważyłaIsabel.

-Tak-powiedziałaCat.

Tobyzerknąłnatalerzzłososiem.

-Jacychłopcy?-zapytał.

-MaxiMorris-powtórzyłaIsabel.-DwajmaliNiemcy,bohaterowiepierwszego

komiksunaświecie.Zawszetylkopatrzyli,cobytuzbroić,iwkońcutrafilidopiekarza,
który

posiekałichnakawałkiizrobiłznichkrucheciasteczka.

RzuciłaToby’emuspojrzenie.MaxiMorriswpadliwpiekarnidopojemnikazmąkąi

wrazzniądostalisiędomieszarki.Ciasteczka,któreznichupieczono,zjadłykaczki.
Typowy,

czystogermańskiwymysł,pomyślałaIsabel,którejprzezchwilęmignęłowgłowie,żeto
samo

mogłobyspotkaćToby’ego.Wystarczyłoby,żebywpadłdotakiejmaszyny,ijużbyłybyz
niego

krucheciasteczka.

-Uśmiechaszsię-zauważyłaCat.

-Toniespecjalnie-powiedziałaIsabelszybko.Czyuśmiechaćsiętrzebaspecjalnie?

Zanimpodałarisotto,narozmowiezeszłoimokołopółgodziny.Tobybyłniedawnoz

grupąprzyjaciółnanartachizacząłopowiadaćoprzygodachzdzikichzjazdów
nieoznaczonymi

trasami.Razpodobnobyłoniewesoło,kiedyspowodowaliosunięciesięmałej,na
szczęście

niezbytgorliwejlawinki,przedktórąjednakudałoimsięuciec.

-Omaływłosnasnieporwała-przyznałToby.-Wiecie,jakiodgłoswydajelawina?

-Szumijakfala?-spróbowałazgadnąćIsabel.

Tobypokręciłgłową.

-Huczyjakgrom-powiedział.-Jakgromzjasnegonieba.Corazgłośniejigłośniej.

Isabelwyobraziłasobietęscenę:Tobywkombinezonienarciarskimkoloru

truskawkowego,naniegopędziwezbranaśnieżnafala,białeszczytygórlśniąwsłońcu.A
potem,

przezjednąkrótkąchwilę,ujrzałaoczymaduszy,jakczołolawinydoganiaToby’ego,jak
jego

dzikomłócącekończynyznikająwskłębionejbieliizapadawielkacisza,aspodzwałów

background image

śniegu

wystajetylkoczubeczekkijanarciarskiego.Nie!-skarciłasię,niewolnotakmyśleć,to
równie

niegodziwe,jakwyobrażaniesobieToby’egowmieszarcedomąki,apotemwkruchych

ciasteczkach.Odpędziłaodsiebietemyśli.Dlaczegojednak,zastanowiłoją,Catnie
pojechała

razemznim?Przecieżbardzolubinartyidobrzejeździ.MożeTobywcalejejnie
zaproponował,

żebysięznimwybrała?

-Aty,Cat?-zapytała.-Niechciałaśpojechaćnanarty?-Zdawałasobiesprawę,żeto

pytaniebrzminiecodziwnie,alezadufaniemłodegoczłowiekawprawiłojąwzłośliwy
nastrój.

Catwestchnęła.

-Wiesz,cojamamwtymsklepie-powiedziała.-Nigdyniemogęsięwyrwać.Bardzo

chciałampojechać,aletobyłowykluczone.

-AEddie?-spytałToby.-Majużswojelataiporadziłbysobiesamprzeztydzieńczy

dwa.Nieufaszmu?

-Ufam,oczywiście,żemuufam-odrzekłaCat-aleEddiejesttaki…bezbronny.

Tobyzerknąłnaniązukosa.Siedzieliobojenakanapiewpobliżuokna;Isabelwydało

się,żewgłosieToby’egowychwyciłapierwszenutkiszyderstwa.Ciekawe.

-Bezbronny?-powtórzyłTobyzaCat.-Taktosięuciebienazywa?

Catwbiławzrokwswojąszklankę.IsabelobserwowałaToby’ego,Wjegominie

dostrzegłacośwrodzajuokrucieństwa,blisko,podsamąpowierzchnią,podtąugładzoną,
lekko

zniewieściałątwarzą,która,pomyślałanagle,jestcałkiempulchna,azadziesięćlatnos
zacznie

sięwyciągać…Przywołałasiędoporządku.NiepoczuładotąddoToby’egowielkiej
sympatii,ale

miłośćbliźniego,októrejnigdynienależyzapominać,dyskretniedawałaosobieznać.

-Eddietomiłychłopak-wymamrotałaCat.-Imaciężkieżycie.Alemogęnanim

całkowiciepolegać.Tonaprawdęprzemiłyczłowiek.

-Jasne,jasne-zgodziłsięToby.-Tylkojakiśtakimiękki,niesądzisz?Taktrochęjakby…

No,wiesz.

Isabel,któradotejporyobserwowałatęscenęzeskrywanąfascynacją,terazpoczuła,że

background image

należyinterweniować.Niemogłapozwolić,żebyktośzawstydzałjejbratanicęwten
sposób,

nawetjeśli-cobyjejbardzoodpowiadało-cenazatomiałobyćto,żeCatnareszcie

przejrzałabynaoczy.Coteżonawnimwidzi,zachodziławgłowęIsabel.Coonmasobie

takiego,oprócztego,żejestidealnymokazemswoistegorodzajubezmyślnejmęskości?
Język,

którymposługiwalisięrówieśnicyCat,posiadałwyrażeniadosadniejsze,lecztakżena
swój

sposóbbardziejzwięzłeitrafneniżjęzykpokoleniaIsabel;wtejmowieczłowiekwtypie

Toby’egonazywałsię„byczkiem”.Alepocokomubyczek,niemogłapojąćIsabel,skoro

niebyczek,awłaściwiejegocałkowiteprzeciwieństwo,jestdalekobardziejinteresujące?

JohnLiamor,naprzykład.Potrafiłgadaćgodzinami,akażdejegosłowobyłointrygujące.

Ludziesiedzieli,czasemcałkiemdosłownie,ujegostópisłuchali.Cokogoobchodziło,że
był

chudyjakszczapa,askóręmiałbladą,niemalżeprzejrzystą,jaktosięczęstozdarzau
Celtów?

Byłpięknymczłowiekiem;aktualniewposiadaniuinnejkobiety,którejIsabelnigdyw
życiunie

widziałanaoczy,itogdzieśwdalekiejKaliforniiczynajakimśinnymkrańcuświata.

PoznalisięwCambridge.IsabelstudiowałafilozofięnaNewnhamCollege,byłajużna

ostatnimroku.On,wykładowca,prowadziłpracenaukowe.Byłodniejokilkalatstarszy,

ciemnowłosyIrlandczyk,absolwentdublińskiegoUniversityCollege.Otrzymał
podoktoranckie

stypendiumnaukowo-badawczewClareCollegeipisałksiążkęodramaturguJohnie

MillingtonieSynge’u.Zajmowałmieszkaniesłużbowenatyłachbudynkuuczelni,z
oknami

wychodzącyminarzekęiFellows’Garden,ogródekakademickinadrugimjejbrzegu.
Isabel

bywałatamgościem:zapraszałją,apotemsiedział,paliłiprzyglądałsięjej.Jego
spojrzenie

kompletniejądekoncentrowało;wieleteżbydała,bysiędowiedzieć,czynajejtemat

wypowiadasięrównieprotekcjonalnym-idowcipnym-tonem,jakwrozmowachznią,
gdy

opowiadałoinnychludziach.

JohnLiamoruważał,żewiększośćludziwCambridgeto„głębokaprowincja”.Sam

pochodziłzCork,któredoprawdytrudnonazwaćprowincjonalnymmiastem.Miałw

background image

głębokiej

pogardziewychowankówdrogich,elitarnychszkółangielskich-nazywałich„małymi
lordami”,

jakwksiążceFrancesaHodgsonaBurnetta-iotwarcieszydziłzduchownych,których
wciąż

byłopełnonauczelni.Wieluwykładowcówakademickichnadalużywałojeszczetytułu

„wielebny”,któryJohnzupodobaniemprzekręcałna„wybredny”.Isabeliinnijego
znajomi

śmialisięztegodorozpuku,chociażżadneznichnieumiałobypowiedzieć,coich
właściwietak

bawi.NawetrektoruczelniJohna,łagodnyhistorykekonomii,któryniczegonigdynie
żałował

swojemugościowizIrlandii,nawetonzasłużyłsobieuniegonamiano„króla
obskurantów”.

JohnLiamorzgromadziłwokółsiebiesalonakolitów,studentów,którychprzyciągnęła

zarównojegobezsprzecznabłyskotliwość,jakito,żepoglądy,którewygłaszał,zdaleka
czuć

byłopiekielnąsiarką.Byłylatasiedemdziesiąte,abanalnagadanina,którejwpoprzedniej

dekadzieniebrakło,zdążyłajużucichnąć.Czypozostałojeszcze;coś,wcomożnabyło
wierzyć,

albochociażwykpić?Ambicjaiwłasnakorzyść,tedwawszechwładnebożki
nadchodzącego

dziesięciolecia,czekałynaswojąkolejzakulisami,nieważącsięjeszczepokazaćna
środku

sceny,dziękiczemuwieczniezamyślonyIrlandczyk,obrazoburcazpowołania,mógł
fascynować

ibudzićpodziw.JohnLiamorniewymagał,żebyludzieskupieniwokółniegowcoś
wierzyli;

wystarczyłomiećtalentprześmiewczy.Itowłaśnietakichpociągało:onmógł
wyśmiewać

samychprześmiewców,bobyłIrlandczykiem,aoniAnglikami,pomimocałego
radykalizmu,

któryprezentowali.ZaśwoczachJohnaLiamorakażdyAnglikbyłbezpowrotniestracony
jako

częśćaparatuucisku.

Isabeltrudnobyłoodnaleźćsięwtychkręgach.Znajominiechcieliwierzyć,żezwiązek,

którypowstawałnaichoczach,majakiekolwiekszansę.Najbardziejwydziwialinadnimi

background image

ci,

którzyniesprzyjaliJohnowiLiamorowi-atrzebapowiedzieć,żeniebyłonosobą
popularnąani

wswojejuczelni,aninawydzialefilozoficznym.Wytykalimuintelektualną
protekcjonalnośći

zagrożenia,któreniesiezesobątakiezachowanie;Johnczytałfrancuskichfilozofów,aw
swoich

wypowiedziachnawiązywałdoideiFoucaulta.Byłojeszczecośinnego:conajmniejjeden
albo

dwóchjegoprzeciwników,tychnajbardziejzagorzałych,miałomuzazłe,żeniejest
Anglikiem.

-NaszirlandzkiprzyjacielijegoprzyjaciółkazeSzkocji-wyraziłsięonichkiedyśjeden

ztychwłaśnieludzi.-Niebywaleinteresującapara.Onatakażyczliwa,rozsądna,
uprzejma,aon

zgrywasięnaBrendanaBehana*.[BrendanBehan-irlandzkidramaturgipowieściopisarz

(przyp.tłum.).]Jeszczetylkobrakuje,żebyzacząłwywodzićsłodkietrele,copewnie
niedługo

nastąpi.Tentyptakma.„Płynązdumąłezpotoki,gdyośmiercijegomyślę”,itakdalej,i
tak

dalej.Znacietakich,cotodotejporyniemogąnamwybaczyćjakichśtamdomniemanych

zaszłości.

CzasamiIsabelsamazadawałasobiepytanie,cojąwłaściwietakpociągawJohnie

Liamorze.Wydawałojejsię,żedlanichdwojganiemapoprostuinnejopcji;wyobrażała
sobie,

żeonaiJohnsąjakdwojeludziwpodróży,dzielącytensamprzedział,skazaninaswoje

towarzystwo.Inniludzietłumaczylitowbardziejprozaicznysposób.

-Seks-powiedziałkrótkojedenzeznajomychIsabel.-Seksłączyludziwszelkiejmaści.

Niejesttak?Prostasprawa.Wzajemnasympatianiejestwymagana.

-Pireneje-powiedziałanagleIsabel.

TobyiCatspojrzelinaniązjednakowymzdziwieniem.

-Otóżto-beztroskociągnęładalejIsabel.-Pireneje.Wiecie,żenigdyniebyłamw

Pirenejach?Anirazu.

-Ajabyłem-pochwaliłsięToby.

-Ajanie-powiedziałaCat.-Alebardzobymchciałatampojechać.

-Możemywybraćsięrazem-rozwinęłaIsabelmyśl.-ITobyteż,gdybytylkozechciał.

background image

Cotynato,Toby?Wspinalibyśmysięposkałkach,Tobyszedłbypierwszy,amyzanim,

przywiązanedoniegoliną.Stuprocentowebezpieczeństwo.

Catsięzaśmiała.

-Napewnobysiępoślizgnąłijeszczepociągnąłnaszasobą.Wszyscybyśmysię

pozabijali…-Urwaławpółsłowa,kiedydotarłodoniej,żeniepomyślałaotym,co
mówi.

PosłałaIsabelprzepraszającespojrzenie.Przecieżcałatakolacjamiałajedencel:żeby
ciotka

przestałamyślećotym,cosięzdarzyłowUsherHall.

-Andy-powiedziałaIsabelradośnie.-Byłamtamraz.Niesamowitegóry,aletak

straszniewysokie,żeciężkooddychać.

-TeżkiedyśbyłemwAndach-wtrąciłsięToby.-Zmoimklubemwspinaczkowym.

Jedenznaszychchłopakówpoślizgnąłsięispadł.Zestopięćdziesiątmetrówwdół,jak
nie

więcej.

Zapadłagłuchacisza.Toby,przypomniawszysobie,jakajestsytuacja,wbiłwzrokwswój

kieliszek.Catuniosłaoczydosufitu,wędrującponimspojrzeniem.

Gościepożegnalisięniecowcześniej,niżplanowali.Isabelzostałasamawkuchni,

wpatrzonawstosbrudnychnaczyń,piętrzącysięnazmywarce.Wieczorużadnąmiarąnie
można

byłozaliczyćdoszczególnieudanych.Przykolacjirozmowazaczęłasiętrochękleić,ale
w

końcu,dziękiToby’emu,zeszłajednotorowonatematwina;jegoojciecbyłuznanym
importerem

win,zaśsynpracowałwrodzinnejfirmie.Isabelwidziała,jakTobywąchawino,którego
mu

nalała.Myślałpewnie,żeonategoniezauważy;myliłsię.Trunkowiniesposóbzresztą
było

cokolwiekzarzucić,byłtoaustralijskicabernetsauvignon,wcaleniepierwszylepszyi

bynajmniejnienajtańszy.Zdrugiejstrony,koneserzynieufniepodchodządowinz
Nowego

Świata.Wbrewwszelkimzapewnieniomizaprzeczeniom,któremożnabyusłyszećod
winiarzy,

jesttośrodowiskoniereformowalnychsnobów,aprymwśródnichwiodąFrancuzi.Isabel
była

pewna,żeTobyuważajązaosobęzdolnąpodaćdokolacjisikaczazsupermarketu.

background image

Prawdazaś

byłataka,żeznałasięnawinach,itolepiejniżwiększośćludzi.Trunek,którym
poczęstowała

swoichgości,byłjaknajbardziejnamiejscu.

-Australia-skomentowałTobykrótko.-PołudniowaAustralia.

-Bardzodobre-powiedziałaCat.

Tobyniezwróciłnaniąuwagi.

-Wyraźnieczućowoce.

Isabeluśmiechnęłasiędoniegouprzejmie.

-Jaksięspodziewam,maszpodniebienieprzyzwyczajonedolepszychtrunków.

-DobryBoże-odkaszlnąłToby-mówisz,jakbymbyłniewiadomojakimsnobem.To

jestzupełnie…zupełniedobrewino.Niemamzastrzeżeń.

Odstawiłkieliszek.

-Próbowaliśmyniedawnowbiurzewybornegoclareta,zestarychkrzewów.Coś

niesamowitego.Ojciecwytrzasnąłskądśjednąbutelkę,całąobrośniętąkurzem.Szybko
się

otwierało*[Wżargoniewiniarskimwinosię„otwiera”,czylizaczynawydzielaćaromat
po

nalaniudokieliszka(przyp.tłum,).],alejeślisięgoskosztowałowporę,ach!

Isabelsłuchałazgrzeczności.Wsumiecieszyłajątaprezentacjadobrychmanierw

wykonaniuToby’ego,ponieważliczyłanato,żeCatznudzisięgadaninąisamym
gadaczemprzy

okazji.Nudazresztąmusiaławkraśćsiędotegozwiązku,itoprędzejniżpóźniej,kryjąc
w

głębokimcieniuwszelkiemożliwezalety,jakieCatdostrzegałauToby’ego.Czymożliwe,
żeby

tobyłamiłość?Isabelwzasadziewykluczałatakistanrzeczy,ponieważdostrzegła,żeCat
jest

wyczulonanawadytegoczłowieka-kiedytylkozdarzałosię,żeTobypowiedziałcoś,co

wprawiałojąwzażenowanie,Catdawałanieomylnyznaktegowyczulenia,naprzykład

wywracałanieznacznieoczami.Osoby,którekochamy,nigdynienarażająnasna
zawstydzenie;

możesięzdarzyć,żesprawiąnamprzelotnąprzykrość,alenigdyniepoczujemysię
naprawdę

głębokozażenowaniichzachowaniem.Wybaczamyimpotknięciaiwadyalboteżwogóle

background image

ich

niezauważamy.TaksamobyłozIsabel,któraprzebaczyłaJohnowiLiamorowiwszystko,
nawet

to,żepewnejnocy,wjegosłużbowymmieszkaniunauczelni,nakryłagowłóżkuzmłodą

studentką,któranajejwidokzachichotałaiowinęłasięjegowłasnąkoszulą,którązsiebie

zrzucił.ZaśJohnpopatrzyłtylkowoknoipowiedział:

-Maszmarnewyczucieczasu,Liamor.

Byćmoże,rozmyślałaIsabel,prościejbyłobynigdynikogoniekochać,nigdynie

pozwolićsobienamiłość.Byćsobą,takpoprostu,nieczułąnaból,któryzadająnaminni.

Mnóstwoludzitakżyjeinieskarżysię-aleczytacyludziesąnaprawdęzadowolenize
swojego

życia?Ciekawe,pomyślałaIsabel,iluznichświadomiewybrałosamotność,ailuznosiją
tylko

dlatego,żewichżyciunigdyniepojawiłsięktoś,ktomógłbyichodniejuwolnić.
Rezygnacja,

pogodzeniesięzfaktembyciasamotnymtojedno,acałkieminnąrzecząjestwybórżycia
w

pojedynkę.

Podstawowympytaniem,oczywiście,było,dlaczegoczłowiekodczuwapotrzebębycia

zakochanym.Filozofredukcjonistaodpowiedziałby,żewszystkojestkwestiąprocesów

biologicznych,amiłośćdostarczamotywacji,abyłączyćsięwparyiwychowywaćrazem

potomstwo.Wywódprostyioczywisty,jakzresztąwszystkieargumentyzakorzenionew

psychologiiewolucyjnej.Skorojednaknaturaczłowiekamabyćczystobiologiczna,czym

wytłumaczyćfakt,żemożnapokochaćideę,rzecz,miejsce?Dobrzeuchwyciłtęludzką
zdolność

W.H.Auden,kiedywyznał,żejakomałychłopieczakochałsięwmotopompie,która,jak

napisał,była„idealnietaksamopięknajakty”.Przeniesienie,powiedziałbysocjobiolog,

poparłszyswojątezęstarymfreudowskimdowcipem,żetenisjestsubstytutemseksu.Tak

postawionyargumentmożnabyłozripostowaćtylkowjedensposób:żeseksrównie
dobrzemoże

służyćjakosubstytuttenisa.Isabelkiedyśpodzieliłasiętymiprzemyśleniamizbratanicą.

-Zabawne,przyznaję-skomentowałaCat-alestuprocentowoprawdziwe.Emocjemają

jednąfunkcje:strzecnas,żebysięnamniedziałakrzywda.Jakuzwierząt,możnabyrzec.
Strach

powodujeucieczkę.Opożywienietrzebawalczyć.Nienawiśćizazdrość.Reakcje

background image

cielesne,

mającenaceluprzetrwanie.

-Aleprzecieżrównieprawdziwejeststwierdzenie,żeemocjegrająrolęwkształtowaniu

uczućwyższych-zareplikowałaIsabel.-Todziękiemocjomjesteśmyzdolnidoempatii.
Kiedy

kogośkocham,wiem,coczujetadrugaosoba,znamjąjaksiebiesamą.Żal-byłonie
było,

bardzoważnaemocja-umożliwiamizrozumieniecierpieniainnychludzi.Zatemdzięki

emocjomkształtujesięnaszamoralność.Wyrabiasięwnasmoralnawyobraźnia.

-Byćmoże-przyznaławtedyCat,aleniepatrzyłanaIsabel,tylkonasłoikmarynowanej

cebuli,jakożetarozmowaodbyłasięwjejdelikatesach;zewzględunaotoczenieCat
miała

trudnościzwłaściwąkoncentracją.Marynowanacebula,choćniemaabsolutnienic
wspólnegoz

moralnąwyobraźnią,pomyślaławtedyIsabel,zpewnościąkryjejednakwsobiejakieś
utajone

znaczenie;byćmożenadajesensgoryczy.

PopożegnaniuCatiToby’egoIsabelwyszładoogrodu.Nocbyłachłodna.Olbrzymi

ogródnatyłachjejdomu,odgrodzonyodulicymurem,byłpogrążonywciemności.Na
czystym

niebiemigotałygwiazdy,rzadkiwidokwmieście,gdzieświatłoprodukowaneprzez
ludzką

populacjęzazwyczajwymazujeichblaskznieba.Isabelwyszłanatrawnik,kierującsięw
stronę

małejdrewnianejoranżerii,podktórąniedawnoodkryłalisiąnorę.Niespodziewany
lokator,

któryodczasudoczasuraczyłnasunąćsięjejnaoczy,otrzymałprzydomekLisWitalis.
Witalis

byłstworzeniemsmukłymiwdzięcznym;Isabelwidywałagopozmierzchu,jakzwinnie

przemykałsięposzczycieogrodowegomurualbopędemprzecinałnaskosulicę,
podążając

własnymiścieżkamiizałatwiającswojesekretne,nieznanenikomusprawy.Z
przyjemnością

widziałagousiebie,apewnegowieczoruwystawiłamuwogrodziepieczonegokurczaka
w

charakterzeofiary.Rankiempoptakuniezostałoaniśladu;dopieropóźniejIsabelznalazła
w

background image

jednymzkwietnychklombówkostkęobgryzionądoczysta;całyszpikzostałdokładnie
wyssany.

CzegoIsabelżyczyłaswojejbratanicy?Odpowiedźbyłaprosta:życzyłajej,abybyła

szczęśliwa.Stary,wyświechtanyfrazes,niemniejjednakprawdziwy.WwypadkuCat
szczęście

konkretniesprowadzałosiędoznalezieniawłaściwegomężczyzny,ponieważmężczyźni

najwidoczniejbylidlaniejniezwykleważni.Niechodziłooto,żepartnerzyCatnie
podobalisię

Isabelzzasady.Gdybytakbyło,powódjejantypatiibyłbyjasnyioczywisty:zazdrość.
Aleto

byłocośinnego.Isabelprzyjęładowiadomości,żedlajejbratanicywłaśnietojestważne,
imiała

tylkonadzieję,żeCatodnajdzieto,czegoszuka,to,czegonaprawdępragnie.Zdaniem
Isabel,

tymczymś-kimś-byłJamie.Aja?-zapytałasamąsiebie.Czegojapragnę?

Japragnę,żebywdrzwiachstanąłJohnLiamoripowiedział:„Przepraszam.Przepraszam

zatewszystkiestraconelata.Wybaczmi”.

5

WypadekwUsherHallprzeszedłbezwiększegoechawgazetach,któreIsabelzaliczała

do„podlejszejprasy”(ajakinaczejjenazwać,broniłabysięprzedewentualnymi
zarzutami,

przecieżwłaśnietymsą,wystarczyjeprzejrzećizobaczyć,oczympiszą).Także
„Scotsman”i

„Herald”,czyli„pismaowłaściwympoczuciumoralnym”,jakjenazywała,milczałyna
ten

temat.Ztego,coIsabelbyłowiadomo,McManusniezdołałdowiedziećsięzbytwiele,a
jeśli

nawetudałomusięsklecićjakiśtekstzestrzępkówinformacji,wydawca
najprawdopodobniejgo

odrzucił,bobyłniespójnyibanalny.Prostatragedia,nawetgdyrozegrasięwtak
niezwykłych

okolicznościach,toniejesttemat-rzeka.Isabelspodziewałasię,żeterazzostanie
wdrożone

śledztwo,badająceprzyczynytragicznegowypadku,cojestrutynowympostępowaniem,
gdy

śmierćnastępujenaglelubwnieoczekiwanysposób.Bywało,żeprasainformowała
czytelników

background image

orezultatachśledztwa,takżeprzesłuchaniaświadkówprzedsędziąokręgowymmogłybyć

prowadzoneprzydrzwiachotwartych.Działaniatewykonywanofachowoisprawa
szybko

znajdowałarozstrzygnięcie.Takbyło,kiedybadanowypadkiwfabrykach,doktórych,jak

ustalono,doszło,ponieważktośzapomniał,żejedenzkablijestpodnapięciem;tragiczne
zajścia,

którychprzyczynąbyłwadliwiepodłączonywyciągtlenkuwęgla,lubstrzelba,która
miałabyć

nienaładowana.Rozwikłaniezagadkinigdynietrwałozbytdługo.Sędziaokręgowy,który

prowadziłsprawę,cierpliwiegromadziłwykazstwierdzonychusterek,wymagających
naprawy;

czasemupominałodpowiednieosoby,lecznajczęściejpowstrzymywałsięodkomentarzy.
Po

zbadaniuokolicznościnastępowałoorzeczenieisądzabierałsiędonastępnejtragediiw
porządku

dziennym,zaśkrewniofiaryopuszczalisalęsądowąmałymigrupkami,odktórychwiało

przygnębieniemiżalem.ŚmierćmłodegoczłowiekawUsherHallmiaławszelkiewidoki,
żeby

zostaćuznanązawypadek;ponieważdonieszczęściadoszłowmiejscupublicznym,
mogła

wywiązaćsiędyskusjanatematbezpieczeństwa,zakończonawydaniemprzezsędziego

oficjalnegozalecenia,nakazującegopodwyższenieporęczynajaskółce.Rozpatrzenie
sprawynie

musiałobyćjednakbłyskawiczne,awydanieostatecznegoorzeczeniamogłosądowi
zabrać

nawetkilkamiesięcy;dotegoczasuIsabelmiałanadziejęowszystkimzapomnieć.

MogłabyomówićwszystkoodpoczątkuzGrace,alejejgosposiamiałagłowęzajętą

czymśinnym:udzielałamoralnegowsparciaprzyjaciółce,któraprzechodziłaakuratciężki
okres

wżyciu.Chodzioto,wyjaśniłaGraceIsabel,żemężczyźniniepotrafiąsięzachować;
męża

przyjaciółkidopadłkryzyswiekuśredniego,aona,biedaczka,odchodziłajużodzmysłów.

-Kupiłsobiecałąszafęnowychubrań-opowiadałaGrace,przewracającoczami.

-Możepotrzebujeodmiany-podsunęłaIsabel.-Jateżtakkiedyśzrobiłam,chybanawet

dwarazy.

Gracepokręciłagłową.

background image

-Aleonnakupowałsobiemłodzieżowychciuchów-zazgrzytała.-Obcisłedżinsy,

pulowerkizdużymiliteraminaprzedzie,takierzeczy.Zacząłsłuchaćrocka.Ichodzićdo
klubów.

-Aha-powiedziałaIsabel.Faktycznie,klubyniewróżyłynicdobrego.-Aileonmalat?

-Czterdzieścipięć.Podobnotonajgorszywiekdlamężczyzny.

Isabelzastanowiłasięprzezchwilę.Coturobićwtakiejsytuacji?

Gracewyręczyłająwodpowiedzi.

-Jatamgowyśmiałam-przyznałasię.-Powiedziałammuszczerze,cootymmyślę:że

wyglądajakkretyniżeniemapocosięstroićwubraniadlamłodegochłopaka.

Isabelpotrafiłasobiewyobrazić,jakmusiaławyglądaćtascena.

-Icoonnato?

-Żemampilnowaćwłasnegonosa.-Gracebyławyraźnieoburzona.-Powiedział,żeja

tamsobiemogęmyśleć,żewszystkojużmamzasobą,aleonwcaleniemusi.Coto
znaczy

„wszystko”,zapytałamgo,aonnieodpowiedział.

-Aletyp-zgodziłasięIsabel.

-BiednaMaggie-opowiadaładalejGrace.-Onchodzipotychklubach,alejejnigdyze

sobąniezabiera.Zresztąitakwcalejejtamnieciągnie.Biedaczkasiedziwdomui
zamartwia

się,gdzieteżonsiępodziewaicowyprawia.Ijakjamogęjejpomóc?Alewiesz,dałam
mu

książkę.

-Jaką?

-Takąstarąksiążeczkę,sfatygowaną,zoślimiuszami.ZnalazłamjąwksięgarniwWest

Port:„Wcosiębawić?Storozrywekdlanastolatka”.Alejakośwcaleniebyłomudo
śmiechu.

Isabelzatowybuchnęłaśmiechem.Gracepotrafiłabyćszczeraażdobólu.Byłto

prawdopodobnieskutektego,żewychowałasięwmikroskopijnymmieszkankuniedaleko
ulicy

Cowgate,wśródludzi,którzypozapracąwłaściwieniemieliwłasnegożyciaizawszebez

ogródekmówilito,comyślą.Isabelzdawałasobiesprawę,żeżycieGracepotoczyłosię

całkowicieinnymtoremniżjejwłasne.Onacieszyłasięwszelkimiprzywilejamiimogła

wybieraćsobieszkoły,tymczasemGracemusiałasięzadowolićprzepełnionym

powszechniakiem,gdzieuczniatraktowanojakzłokonieczne.CzasamiIsabelwydawało

background image

się,że

jejzwątpienieiniepewnośćtoskutekwłaśniestarannegowykształcenia,któreotrzymała,
zaś

Gracezeswoichszkółwyniosłaniezachwianąwiaręwsłusznośćtradycyjnych
edynburskich

wartości.Niebyłotutajnawetodrobinymiejscanazwątpienie,przezcoIsabelnieraz
zadawała

sobiepytanie:ktojestszczęśliwszy,czyten,ktowiedużoiwątpi,czyten,któryświęcie
wierzy

wsłusznośćswoichprzekonańinigdyniepróbujeichkwestionować?Podługich
przemyśleniach

doszładowniosku,żeodpowiedźnatopytanieniemanicwspólnegozeszczęściem,które
jest

jakpogoda:razjest,arazgoniema.Wyglądałonato,żewszystkozależyodcharakteru
danej

osoby.

-Maggie,tamojaprzyjaciółka-oznajmiłaGrace-mówi,żebezmężczyznyniemożna

byćszczęśliwą.Dlategotaksięprzejmuje,żetenjejBilostroisięjakdzieciak.Jeśli
znajdzie

sobieterazjakąśmłodszą,toMaggiezostaniesamajakpalec.Niebędziemiałanic.

-Powiedzjej-zaczęłaIsabel-żetwoimzdaniem,mężczyznawcaleniejestkobiecie

niezbędny.

Wygłosiłatozdaniebezzastanowieniainagledotarłodoniej,żeGracemożejąźle

zrozumieć.Isabelwcaleniechciałapowiedzieć,żeuważaGracezazaprzysięgłąstarą
pannę,

któraniepotrafiłanikogosobieznaleźć.

-Chciałampowiedzieć-dodałaszybko-żemężczyznaogólnieniejest…

-Nieważne-przerwałajejGrace.-Wiem,ococichodziło.

Isabelzerknęłananiąukradkiemipodjęła:

-Zresztąjaniemamcosięwypowiadaćomężczyznach.Nieodnotowałamnatympolu

żadnychznaczącychsukcesów,

Awłaściwiedlaczego?-zadałasobiepytanie.Skądtenbraksukcesów?Nietaosoba,nie

tenczas?Amożeijedno,idrugie?Gracespojrzałananiązlekkimzdziwieniem.

-Cooncizrobił,tentwójIrlandczyk?Jakmutambyło?Johnijakdalej?Nigdymiotym

niemówiłaś.

background image

-Zdradzałmnie-powiedziałakrótkoIsabel.-Przezcałyczas,gdybyliśmywCambridge.

Apotem,kiedydostałamstypendiumpodyplomowenauniwersyteciewCornelli
wyjechaliśmy

razemdoStanów,onnagleoświadczył,żeznalazłsobieinnąkobietę-taknaprawdęto
była

jeszczedziewczyna-iwyjeżdżazniądoKalifornii.Inastępnegodniajużgoniebyło.

-Takpoprostu?

-Takpoprostu.Amerykauderzyłamudogłowy,chociażtwierdził,żetenkrajgo

wyzwolił.Słyszałam,żenawetnormalni,rozważniludziepotrafiątamzwariować,kiedy
poczują

sięwolniodróżnychograniczeń,którenarzucanoimwewłasnymkraju.Znimwłaśnie
takbyło.

Rozpiłsię,podrywałjeszczewięcejdziewczynizrobiłsiębardziejporywczy.

Graceprzezchwilęmilczała,przetrawiająctenoweinformacje.Potemspytała:

-Rozumiem,żenadaltammieszka?

Isabelwzruszyłaramionami.

-Pewnietak.Chociażpewnieznówznalazłsobienowąkobietę.Niewiem.

-Alechciałabyśsiędowiedzieć?

Inatopytanieodpowiedźbrzmiała:tak,oczywiście.Atodlatego,żeIsabel,wbrew

rozsądkowi,wbrewwłasnympoglądom,wybaczyłabymu,gdybywróciłdoniejipoprosił
o

wybaczenie.Rzeczjasna,nigdybytegoniezrobił,dziękiczemuniebyławystawionana

niebezpieczeństwozpowodusłabościswojegocharakteru.Jużnigdywięcejniegroziło
jej,że

ulegnieniebezpiecznemuurokowiJohnaLiamora.

Byłananajlepszejdrodze,żebyzapomniećowypadkuwUsherHall,lecznagle,dwa

tygodniepóźniej,otrzymałazpewnejgaleriisztukizaproszenienapartyzokazjiotwarcia

wystawy.Isabelkupowałaobrazywgaleriach,dlategoregularniedostawałazaproszenia
na

przyjęciategorodzaju.Naogółstarałasięunikaćinauguracjiwystaw,bonieodmiennie
panowały

tamtłokihałas,aogólnapretensjonalnośćażbiłapooczach.Jednakkiedywystawiane
obrazy

budziłypowszechnezainteresowanie,wybierałasięnaotwarcie,itomożliwiejak
najwcześniej,

background image

abyzdążyćobejrzećeksponaty,zanimnatabliczkachztytułemdziełazdążąsiępojawić

czerwonekropkiewentualnejkonkurencji.Lekcjąwtymwzględziebyładlaniej
niegdysiejsza

retrospektywnawystawadziełCowiego;Isabelspóźniłasięnauroczysteotwarcie,akiedy

przyszła,okazałosię,żetychkilkaobrazów,którebyłynasprzedaż,wykupionowciągu

pierwszegokwadransa.DarzyłaCowiegosympatią;lubiłajegoniepokojąceportretyludzi
jakby

zatopionychwstaroświeckimbezruchu,uczennicosmutnychtwarzach,zajętych
rysowaniemlub

haftemwśródczterechściancichegopokoju,jegopejzażeszkockiejwsi,gdziedrogii
ścieżki

zdawałysięprowadzićtylkozciszywciszę,orazmartwenatury-sutefałdytkaniny

udrapowanejnastojakuwpracownimalarskiej.Miaławswojejkolekcjidwanieduże
oleje

Cowiegoizmiłąchęciądokupiłabyjeszczetrzeci,alespóźnieniepokrzyżowałojejplany.

Dostałanauczkęiwzięłająsobiedoserca.

TegowieczorumiałosięodbyćotwarciewystawypracElizabethBlackadder.Jednaduża

akwarelawpadłaIsabelwoko.Obiecałasobie,żejąkupi,alenajpierwpostanowiła
obejrzeć

resztęekspozycji.Żadeninnyobraznieprzemówiłdoniejjednak,akiedywróciłado
akwareli,

natabliczcewidniałajużczerwonakropka.Przedmalowidłemstałmłodyczłowiek,na
oko

dobiegającytrzydziestki,wgarniturzewkredowobiałeprążki,zkieliszkiemwręce.Isabel

rzuciłaokiemnaobraz,którynaglezacząłjejsiępodobaćoniebobardziej,apotemna

mężczyznęwgarniturze,pilnującsię,abynajmniejszymnawetgestemniezdradzić

rozdrażnienia.

-Pięknarzecz,prawda?-zagadnąłnieznajomy.-Kiedypatrzęnajejobrazy,zawszemi

sięwydaje,żetochińskamalarka.Talekkość.Tekwiaty.

-Ikoty-zauważyłaIsabelkwaśno.-Kotyteżmaluje.

-Tak-zgodziłsięmężczyznawgarniturze.-Kotywogrodach.Takiprzyjemnytemat.

Nietocosocrealizm.

-Kotyistniejąnaprawdę-sprzeciwiłasięIsabel.-Dlanichjejobrazytoczysty

socrealizm.-Spojrzałajeszczeraznapłótno.-Kupiłpantęakwarelę?

Nieznajomyskinąłgłową.

background image

-Dlanarzeczonej.Prezentzaręczynowy.

Powiedziałtozdumą-awidaćbyło,żejestdumnyzzaręczyn,nieztego,żekupiłobraz

-iIsabelmomentalniezmiękła.

-Będziezachwycona-zapewniłago.-Samamiałamkupićtopłótno,alecieszęsię,że

panmnieuprzedził.

Natwarzynieznajomegopojawiłosięzakłopotanie.

-Najmocniejprzepraszam-powiedział,-Mówionomi,żeobrazjestnasprzedaż.Nie

zauważyłemżadnego…

Isabelprzerwałajegotłumaczenia.

-Niebyłożadnegoznaku.Ktopierwszy,tenlepszy.Ubiegłmniepan.Wystawawgalerii

sztukitoarenawalkinaśmierćiżycie.

-Sąjeszczeinne.-Mężczyznawskazałgestemdrugąścianę.-Napewnoznajdziepani

jeszczecośrówniedobrego.Możenawetlepszego.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Bezwątpienia.Pozatymitakniemamjużgdziewieszaćobrazów.Musiałabymcoś

zdjąćześciany.Pocomijeszczejednomalowidło?

Nieznajomyzaśmiałsięnatesłowa,apotem,zauważywszy,żeIsabeltrzymapusty

kieliszek,zaofiarowałsię,żegonapełni.Zgodziłasię.Kiedywrócił,przedstawiłsięjej.
Nazywał

sięPaulHogg.Mieszkałojednąprzecznicęodgalerii,naGreatKingStreet.Utrzymywał,
żez

całąpewnościąwidziałjużIsabelnajakiejśwystawie,właśnietutaj,aleprzecież,jak
mówią,

Edynburgtomaławieś,gdziecodzienniewpadasięnaludzi,którychjużsiękiedyś
widziało.Czy

ionataksądzi?

Isabelsądziła.Mato,rzeczjasna,swojeminusy,dodała.Agdybyktośchciałprowadzić

podwójneżycie?WEdynburgutorzeczniedopomyślenia,czyżnie?Trzebabysięchyba

przeprowadzićdoGlasgow.

Paulniepodzielałjejopinii.Jaksięokazało,znałkilkoroludzi,którzyzpełnym

powodzeniemprowadzilipodwójneżycie.

-Aleskądwłaściwiewieszotymichdrugimżyciu?-zapytałaIsabel,przechodząc

odruchowona„ty”.-Samicionimpowiedzieli?

background image

Paulzastanowiłsięprzezchwilę.

-Nie-odrzekłwreszcie.-Podwójneżycieprowadzisięwkonspiracjiinikomusięonim

niemówi.

-Czyliodkryłeśichsekret-wywnioskowałaIsabel.-Iktomiałrację?

Musiałprzyznać,żeona.Roześmialisięoboje.

-Alemuszęcipowiedzieć-dodałPaul-żeniewyobrażamsobie,pocomiałbymwieść

podwójneżycie.Czywdzisiejszychczasachjestjeszczecośtakiego,zczymtrzebasię
kryć

przedludźmi?Nicjużnikogonieszokuje,niedziwi.Askazanimordercypisząksiążki.

-Toprawda-przyznałaIsabel.-Aleczytosąfaktyczniedobreksiążki?Czegomożnasię

znichdowiedzieć?Tylkoludziewyjątkowoniedojrzalialbobardzogłupipodziwiają

degeneratów.-Umilkłanamoment,poczymdodała:-Wydajemisięjednak,żeczegoś
ludzie

musząsięwstydzić,żepozostałojeszczecoś,cowoląrobićtak,żebyniktniewidział.

-Młodzichłopcy-powiedziałPaul.-Znamosobę,którachodzinachłopców.Wzasadzie

wszystkojestzgodnezprawem,bowybierasobiesiedemnasto-,osiemnastolatków.Alez
drugiej

strony,tosąjeszczedzieciaki.

Isabelspojrzałanaakwarelę,nakwiatyinakoty.TenświatbyłdalekiodświataElizabeth

Blackadder.

-Chłopcy-mruknęła.-Potrafięzrozumieć,żesątakieosoby,dlaktórychmłodzichłopcy

są…Jaktonazwać?Interesujący.Iżetakie…zainteresowaniemożnachciećukryć.Nie
każdyjest

Katullusemimusipisaćotymwiersze.Katullusprzyznawałsiędotegobezcienia
skrępowania.

Tematykęmiłościdomłodychchłopcówuznajesięzaodrębnygatunekwliteraturze
klasycznej,

prawda?

-Taosoba,którąznam,najczęściejjeździchybawokoliceCaltonHill-powiedziałPaul.

-Wybierasiętamsamotnie,wpustynisamochodzie,awracazchłopcem.Oczywiście,
wszystko

wtajemnicy.

Isabeluniosłabrew.

-Nocóż.Różnerzeczyludzierobią.

background image

WEdynburgubyłotak,żejegojedenkraniecniemiałpojęciaotym,codziejesięna

drugim,leczprzecieżwkońcubyłotomiasto,jakmówiono,zbudowanenahipokryzji.To

prawda,żewydałoonoHume’aibyłokolebkąszkockiegoOświecenia,alecosięstało
potem?W

dziewiętnastymwiekunastałmałostkowykalwinizmiświatłoopuściłoEdynburg,odeszło
winne

strony:zpowrotemdoParyża,doBerlinaalbozamorze,doAmeryki,naUniwersytet
Harvardai

doinnychpodobnychmiejsc,gdzieterazjużwszystkobyłomożliwe.AEdynburgzyskał
miano

miastapoważanego,gdziewszystkorobisiędokładnietak,jakrobiłosięzawsze.Ta
opinia

ciążyłaedynburczykomniczymkamieńuszyi;mnożyłysiębaryikluby,gdzieludzie
mogli

zachowywaćsiętak,jaknaprawdęchcieli,alenigdyniemieliodwagizrobićtego
publicznie.

DoktorJekylliMrHydenarodzilisięwEdynburgu,jakżebyinaczej,iwtymmieście
opowieśćo

nichmiałanajwięcejsensu.

-Niemniejjednak-ciągnąłdalejPaul-osobiścienieprowadzępodwójnegożycia.Jestem

konwencjonalnyażdobólu.Zarządzamfunduszeminwestycyjnym,zatempracanie
dostarczami

szczególnychemocji.AmojanarzeczonapracujenaCharlotteSquare*.[CharlotteSquare
-ulica

wEdynburgu,gdziemieszcząsięsiedzibywielufirmfinansowych,zktórychsłynie
stolica

Szkocji(przyp.tłum.)].Ostatnieokreślenie,któredonaspasuje,to…Nowłaśnie,co?

-Cyganeria?-podsunęłaIsabelzuśmiechem.

-Otóżto-zgodziłsięPaul.-Jesteśmybardziejwstylu…

-ElizabethBlackadder?Kwiatyikoty?

Rozmowapłynęładalej.PookołopiętnastuminutachPaulodstawiłswójkieliszekna

parapet.

-Amożepójdziemygdzieśusiąść?-zaproponował.-Niedalekojestpub„Vincent”,

UmówiłemsięzMintyodziewiątej,amamśredniąochotędrałowaćterazdodomu.
Napijemy

sięczegoś,pogadamy.Toznaczy,jeślisięzgodzisz.Możeszprzecieżmiećinneplany.

background image

Isabelchętnieprzystałanajegopropozycję.Galeriazapełniłasięjużludźmiizaczynało

byćgorąco.Gwarrozmówtakieprzybrałnasileigościemusielisięnawzajem
przekrzykiwać.

Gdybyzostalitutajdłużej,zdarłabysobiegardłonaamen.Zabrałapłaszczzszatni,
pożegnałasię

zwłaścicielamigaleriiiwyszławtowarzystwiePaula.Skierowalisiędomałegopubu
„Vincent”,

którymieściłsięnakońcuulicy.Byłotomiejscetradycyjneinietkniętesnobizmem.

Lokalświeciłpustkami.Usiedliprzystolikuwpobliżudrzwi,gdziebyłowięcejświeżego

powietrza.

-Nieczęstobywamwpubie-powiedziałPaul.-Alelubięsobieposiedziećwtakim

miejscu.

-Jajużnawetniepamiętam,kiedyostatnirazbyłamwpubie-przyznałasięIsabel.-

Możewpoprzednimżyciu.-Niebyłotoprawdą,bopamiętaławszystkiewieczory
spędzonew

knajpachzJohnemLiamorem.Wspomnieniabolały.

-Jawpoprzednimżyciuzarządzałemfunduszeminwestycyjnym-rzekłPaul.-Iw

przyszłymwcieleniuczekamniepewnietosamo.

Isabelparsknęła.

-Napewnomiewaszwpracydobremomenty,przyznajsię-powiedziała.-Bacznie

obserwujeszrynki.Wyczekujesz,jakrozwiniesięsytuacja.Tymsięzajmujątacyludzie
jakty,

prawda?

-Och,pewnie,żezdarzająsięniezłemomenty-odrzekł.-Trzebasporoczytać.

Wysiadujęprzybiurku,przeglądamprasęfinansowąiraportyostaniespółek.Tak
naprawdęto

możnapowiedzieć,żejestemczymśwrodzajuszpiega.Zajmujęsięwywiadem.

-Ajakcisiępracujewtwojejfirmie?-zapytałaIsabel.-Miłychmaszkolegów?

Paulzwlekałzodpowiedzią.Wziąłzestołuszklankęipociągnąłdługiłykpiwa.Wkońcu

przemówił,aleniepodniósłwzroku,siedziałzoczamiwbitymiwblatstołu.

-Wsumiesąmili.Wsumie.

-Czyliżeniesą-powiedziałaIsabel.

-Nie,tegoniemogępowiedzieć.Chodzioto,że…Nocóż.Straciłemwspółpracownika.

Kilkatygodnitemu.Miałempodsobąbezpośredniodwóchludzi,onbyłjednymznich.

background image

-Rzuciłpracęizmieniłfirmę?-domyśliłasięIsabel.-Przekabaciligo?Ztego,cowiem,

niematakiegoczłowieka,któregoheadhunterzyniemielibynaoku.Mamrację?Takto
jestwtej

branży?

Paulpokręciłgłowąprzecząco.

-Umarł-odrzekł.-Araczejzginął.Spadłisięzabił.

Mógłtobyćnaprzykładwypadekwgórach;niebyłopraktycznietygodnia,żebynie

trąbionoośmiercijakiegośskałkowcawszkockichHighlands.AleIsabelwiedziałaod
razu,że

nieotymmowa.

-Chybawiem,okogochodzi-zaczęła.-Czytobyło…

-WUsherHall-przerwałPaul.-Tak.Tobyłon.MarkFraser.-Umilkłnachwilę.-

Znałaśgo?

-Nie-zaprzeczyłaIsabel.-Alewidziałam,jaktosięstało.Stałamnaamfiteatrzei

rozmawiałamzprzyjaciółką,aonprzeleciałtużoboknasjak…jak…

UrwałaipołożyładłońnaręcePaula,którysiedziałzewzrokiemwbitymwblatstołu,

ściskającwdłoniswojąszklankę,zaszokowanytym,coodniejusłyszał.

6

Przebywaniewjednympomieszczeniuzpalaczamizawszematakisamkoniec.Isabel

czytałakiedyś,żedziejesiętak,ponieważubraniaosóbniepalącychsąpokrytewarstwą
jonówo

znakuujemnym,adymtytoniowyzawierajonynaładowanedodatnio.Kiedywięcdym
znajdzie

sięwpowietrzu,natychmiastciągniedopowierzchnioprzeciwnymznakuiprzezto
właśnie

ubranianieprzyjemniepachną.ZtegoteżpowoduIsabel,podniósłszyzkrzesławsypialni
żakiet,

którymiałanasobiepoprzedniegowieczoru,ażsięskrzywiła,gdywjejnozdrzauderzył
ostry

fetorzastałegopapierosowegodymu.Wpubachzawszeznajdąsiępalacze,podtym
względem

„Vincent”niebyłwyjątkiem.Niepomogłoto,żesiedzieliniedalekodrzwi.Ubranieczuć
było

papierosami.

Isabelzrobiłacoś,cozawszepomagało:zanimschowałażakietdoszafy,kilkarazy

background image

mocnostrzepnęłagoprzedotwartymoknem.Zamknąwszyszafę,wróciładookna,z
którego

roztaczałsięwidoknaogród.Jejwzrokzatrzymałsięnadrzewachrosnącychtużobok

ogrodowegomuru:wysokimjaworzeiparzebliźniaczychbrzóz,którezchętnąuległością

poddawałysiępodmuchomwiatru.PaulHogg.Nazwiskoewidentniewskazywałona

pochodzeniezpołudniowo-wschodnichregionówSzkocjiizawszekojarzyłosięIsabelz

pisarzemJamesemHoggiem,znanympodprzydomkiem„pasterzazEttrick”,
najsłynniejszymze

słynnychHoggów.Abyłoichniemało.WgronietymznaleźlisięnawetAnglicy,
przykładem

QuintinHogg,lordHailsham,arystokratapełniącyurządLordaKanclerza(mążstanuo
aparycji

wieprza,pomyślałaIsabelinatychmiastskarciłasięwmyśli;nienależydworowaćsobiez
panów

Hoggów)orazjegosyn,DouglasHogg.Itakdalej.ByłatychHoggówcałapaczka.

Poprzedniegowieczoruniesiedzieliwbarzezbytdługo.Byłowidać,żewspomnienieo

śmierciMarkaFraserawprawiłoPaulawprzygnębienie.Natychmiastzmieniłtemat,ale
tragedia

wUsherHallpołożyłasięcieniemnacałejdalszejrozmowie.Zanimjednakdopilido
końca

swojedrinkiirozeszlisiękażdewswojąstronę,Paulpowiedziałcoś,cosprawiło,że
Isabel

zdrętwiała,jakbyporaziłjąprąd:

-Onniemógłspaść.Miałdobrągłowędowysokości,toakuratwiem.Uprawiałsporty

wysokogórskie.KiedyśwszedłemznimnaBuchailleEtiveMhor*.[BuchailleEtiveMhor
-

skalistyszczyt(ponad900mn.p.m.)wpaśmiegórCairngormwpółnocnejSzkocji,
trudnatrasa

wspinaczkowa(przyp.tłum.).]Zasuwałdogóryjakpodrabinie.Fantastycznyzmysł

wspinaczkowy.

Przerwałamuwtedy,pytając,cochceprzeztopowiedzieć.Skorotamtenniemógłspaść,

czytomaznaczyć,żerozmyślnieskoczył?

Paulpotrząsnąłgłową,

-Wątpię.Toprawda,żeludziekażdegodnianaszaskakują,alejednakniepotrafięsobie

wyobrazić,dlaczegoakuratonmiałbyzrobićcośpodobnego.Większączęśćtamtegodnia

background image

spędziliśmyrazeminiezauważyłem,żebybyłwnajmniejszymstopniuprzygnębiony.
Wprost

przeciwnie:jednazespółek,któreonosobiściewyszukałipoleciłnaszejuwadze,
nadzwyczaj

obiecującoporadziłasobienaanaliziewynikówtymczasowych,asporownią
zainwestowaliśmy.

Prezesprzesłałmunotatkęsłużbowązwyrazamiuznania,gratulującprzenikliwości.Mark

bardzosięztegoucieszył.Byłtakiwesoły,jakbygoktonastokoniwsadził.Czymiał
powód,

żebyzesobąskończyć?

WodpowiedzinawłasnepytaniePaulznówpokręciłprzeczącogłową.Następniezmienił

temat,aIsabelpozostałasamnasamzeswoimidomysłami.Tegoporanka,schodzącdo
kuchni

naśniadanie,zaczęłasnućjenanowo.Graceprzyszłaniecowcześniejizdążyłajuż
ugotowaćdla

niejjajko.Wgazetachpojawiłysiękomentarze;minister,którypoprzedniowrozmowiez

dziennikarzamiuchylałsięodkomentarzy,terazpodczasinterpelacjiposelskichw
parlamencie

odpowiadałwymijającoiodmówiłudzieleniainformacji,którychżądaliprzedstawiciele

opozycji.Gracewystarczyłowtedyjednospojrzenienajegozdjęciewgazecie,żebyod
razu

przypiąćmułatkę:„kłamca”.Aterazmiałanatodowód,czarnonabiałym.Spojrzałana
Isabel

wymownie,oczekując,żespróbujejejzaprzeczyć,aleIsabeltylkoskinęłagłową.

-Wstrząsające-powiedziała.-Jużnawetniepamiętam,kiedyzaczęłosiętolerować

kłamstwowżyciupublicznym.Atypamiętasz?

Gracepamiętała,ajakże.

-ZaczęłosięodprezydentaNixona,którykłamałjaknajęty.PotemzzaAtlantykuto

przyszłodonasinasizaczęlitaksamokłamać.Takibyłpoczątek.Terazkłamstwojestna

porządkudziennym.

Isabelniemogłasięztymniezgodzić.Byłtotylkokolejnydowódnato,żeludzieutracili

swąmoralnąbusolę.Grace,rzeczjasna,niekłamałanigdy.Byławzoremuczciwości,
zarównow

sprawachpoważnych,jakibłahostkach,aIsabelufałajejbezgranicznie.Zdrugiejstrony,
Grace

niebyłaprzecieżpolitykieminigdyniemogłabynimzostać;Isabelprzypuszczała,żew

background image

tym

zawodziezaczynasiękłamaćjużprzedkomisjąkwalifikacyjnądlakandydatów.

Oczywiścieniekażdekłamstwojestzłe;takżewtymwzględzie,pomyślałaIsabel,Kant

niemiałracji.Jednymznajbardziejniedorzecznychzdań,jakiekiedykolwiek
wypowiedział

filozofzKrólewca,byłostwierdzenie,żeczłowiekmaobowiązekpowiedziećprawdę
mordercy

poszukującemuswojejofiary.Gdybytakimordercazapukałdodrzwiizapytał:„Zastałem
go?”,

wedługKantabezwzględnienależyodpowiedziećzgodniezprawdą,choćbyw
konsekwencji

miałotooznaczaćśmierćniewinnejosoby.Cozabzdura!Isabelmogłasobienawet
dokładnie

przypomniećtenabsurdalnypassus:„Prawdomównośćwsytuacjach,kiedyniemożna
uchylićsię

ododpowiedzi,stanowiformalnyobowiązekkażdegowstosunkudowszystkich,bez
względuna

szkody,którepowiedzenieprawdyprzyniesietemu,ktojąpowiedziałbądźteżkomuś
innemu”.

Nicdziwnego,żeBeniaminConstantpoczułsięurażonytymstwierdzenieminiepomogło

tłumaczenieKanta-małoprzekonujące,trzebaprzyznać-żemordercęmożnaby
aresztować,

zanimwykorzystałbyinformacjęzdobytąwwynikuudzieleniamutamtejzgodnejz
prawdą

odpowiedzi.

Rozwiązanietegodylematubyłoprosteioczywiste:kłamstwo,ogólnierzeczbiorąc,jest

złąrzeczą,aleistniejątakieprzypadki(którenależyszczegółowowypunktowaćjakolistę

wyjątków),kiedycelowerozminieciesięzprawdąjestdopuszczalne.Ztegowzględu
kłamstwa

możnapodzielićnadobreinazłe,aprzyczynytychpierwszychdopatrywaćsięw
życzliwości

względemdrugiejosoby(naprzykładkiedyczłowiekniechceranićuczućinnego
człowieka).

Gdybyktoś,dajmynato,naszapytał,cosądzimyojegonajnowszym-małogustownym-

zakupie,amyodpowiedzielibyśmyszczerze,nietającprawdy,moglibyśmysprawićtemu
komuś

przykrośćizepsućmuradośćposiadanianowejrzeczy.Wtakichsytuacjachludziezwykli

background image

kłamać,anawetchwalićtosobie,izcałąpewnościątakwłaśnienależałorobić.Zcałą

pewnością?Byćmożeniebyłotoażtakieproste.Gdyczłowiekrazprzywykł,żesię
kłamie,

nawetwtakspecjalnychokolicznościach,granicapomiędzyprawdąifałszemmogłaulec

zatarciu.

Isabelprzyszłodogłowy,żepewnegodniapowinnaprzeanalizowaćszczegółowoto

zagadnienieinapisaćartykułopartynaswoichprzemyśleniach.Mogłabygozatytułować

„Pochwałahipokryzji”,apierwszezdaniebrzmiałoby:„Uosoby,którąokreślamymianem

hipokryty,zazwyczajstwierdzamyjakąśmoralnąułomność.Czyjednakhipokryzjajest
czymś

nieodwracalniezłym?Niektórzyhipokrycizasługująnabliższąuwagę…”.

Możliwościbyłowięcej.Hipokryzjatonietylkokłamstwo;jestniątakżemówienie

jednego,arobienieczegośodwrotnego.Ludzie,którzytakpostępują,spotykająsięna
ogółze

stanowczympotępieniem,lecztasytuacjaniemusibyćwcaleażtakprosta,jakniektórzy
byliby

skłonnitwierdzić.Czyalkoholikprzestrzegającykogośprzedskutkamipiciajest
hipokrytą?Czy

jestnimżarłok,którypolecadietyodchudzające?Ci,doktórychteradybyłyby
skierowane,

moglibyzłatwościąoskarżyćtychludzioobłudę,leczwyłączniewtedy,gdyżarłok
twierdziłby,

żewcaleniejezadużo,apijakniechciałbysięprzyznać,żepije.Natomiastwrazie
gdyby

doszłotylkodoprzemilczeniawłasnychsłabości,nadalmożnabyuznawaćichza
hipokrytów,ale

wtymwypadkuhipokryzjaniemusiałabywcalebyćzłąrzeczą.Niktbyprzezniąnie
ucierpiał,a

nawetmogłabyprzynieśćjakiśpożytek(oiletylkoniktbyjejnieodkrył).Idealnytemat
na

spotkanieNiedzielnegoKlubuFilozoficznego.Byćmożewartobyzebraćsięspecjalnie
poto,

abygoomówić.Ktooparłbysięzaproszeniunadyskusjęohipokryzji?Chybatylko
członkowie

takiegoklubujaknasz,pomyślałaIsabel.

Postawiłakieliszekzjajkiemnastole,nalałasobiefiliżankęświeżoparzonejkawyi

background image

zasiadładośniadania,kładącprzedsobąporannewydanie„Scotsmana”.Gracezostawiła
jąw

kuchniiposzłarobićpranie.Wgazecieniebyłonicciekawego-adoczytania
sprawozdańz

obradszkockiegoparlamentuIsabelniepotrafiłasięzmusić-więcprzejściedokrzyżówki
nie

zabrałodużoczasu.Czterypoziomo:Niepokonanyzdobywca,jakMaltaiRen.Jasna
sprawa:

akronimsłów„Malta”i„Ren”dawałsłowoTamerlan-imięczłowieka,którytrafiłnawet
do

finałujednegozwierszyAudena.WHA,jakwmyślachnazywałagoIsabel,lubił
krzyżówkii

specjalniedlanichzamawiałprenumeratę„Timesa”doaustriackiegoKirchstetten,gdzie

mieszkał.Wjegodomupanowałbałagan,legendarnyzresztą;wszędziewalałysię
rękopisy,

książkiiprzepełnionepopielniczki,apośródtegocodzienniezasiadałon,ze
sfatygowanym

egzemplarzemwielkiegosłownikaoksfordzkiego,rozłożonymnakrześleobok,izabierał
siędo

krzyżówkiz„Timesa”.Isabelmarzyłaotym,żebygospotkaćiporozmawiaćznim,a
chociażby

tylkopodziękowaćmuzato,conapisał(zwyjątkiemostatnichdwóchpowieści),ale

przeczuwała,żepotraktowałbyjąjakojeszczejednązeswoichwielbicielek-erudytek,
których

imięjestlegion.Sześćpionowo:Domorosłypoeta,wieprzimłodaowca*[Wjęzyku
angielskim

słowohogznaczy„wieprz”,alejednocześniemożeteżoznaczaćmłodą,anirazujeszcze

niestrzyżonąowcę.Wtymdrugimznaczeniuwyrazmatakżeobocznąpisownię:
hog/hogg,stąd

zastosowaniewkrzyżówce(przyp.tłum.).](4).Hogg,naturalnie.Jednakpojawieniesię
akurat

dziśtegonazwiskawkrzyżówcenależałouznaćzaprzypadek.

Siedziaławsalonikuporannym,dopókinieskończyła,atymczasemdrugafiliżankakawy

ostygłainienadawałasięjużdopicia.Isabelnieczułasięnajlepiej,byłanagranicy
mdłości;być

możepoprzedniegowieczoruzadużowypiła.Odtworzyławmyśliwczorajszewydarzenia
i

background image

uznała,żetoraczejniewchodziwgrę:dwieniedużelampkiwinanaotwarciuwystawy,a
potem

jeszczejedna,niecowiększa,wpubie.Tobyłozamało,żebyzaszkodzićjejnażołądek,za
mało

nawet,żebywywołaćbólgłowy.Mdłości,którejąogarnęły,toniebyładolegliwość
fizyczna,ale

poprostuskutekzdenerwowania.DowczorajIsabelżywiłaprzekonanie,żeotrząsnęłasię
jużz

szoku,któregodoznałapotym,jaknawłasneoczyujrzałatamtenstrasznywypadek,ale
myliła

sięnajwidoczniej,bowciążodczuwałajegopsychicznenastępstwa.Odłożywszygazetę,

zapatrzyłasięwsufit,rozmyślając,czytowłaśniejestto,colekarzenazywająnerwicą

pourazową.Żołnierzepierwszejwojnyświatowejcierpielinapodobneschorzenie,ztym,
że

wtedymówionootym„nerwicafrontowa”.Achorychrozstrzeliwanozatchórzostwo.

Zaplanowałasobiewmyślachdzisiejszyporanek,któryzapowiadałsiępracowicie:co

najmniejtrzyartykułynadesłanedo„Przeglądu”trzebabyłowysłaćdorecenzji,itojuż
dziś,

przedpołudniem.Wydawcaczekałteżnaindeksdonumeruspecjalnego,którymiałsię
ukazać

jeszczewtymroku.Isabel,któranielubiłasporządzaćindeksów,odkładałatępracę,jak
długo

siędało,aledokońcategotygodniamusiaławysłaćgotowyskorowidzdoakceptacji,co

oznaczało,żetrzebabędzieprzysiąśćnadnimdziś,jutroalbopojutrze.Zerknęłana
zegarek.

Dochodziładziewiątatrzydzieści.Trzygodzinypracyiindeksbędzieprawiegotowy,a
może

nawetudasięgoskończyć.Zatemodwunastejtrzydzieścilub,powiedzmy,opierwszej
będzie

możnawyjśćnaobiadzbratanicą,oile,oczywiście,nieokażesię,żeCatjestzajęta.Ta
myśl

poprawiłanastrójIsabel.Trochęporządnejpracy,apotemluźnapogawędkazCat-to
właśnie

byłojejpotrzebne,abypozbyćsięchandry,któraspadłajejnagłowę.Idealnelekarstwona

nerwicępourazową.

Catmiałaczas,aledopieroowpółdodrugiej,ponieważEddiepoprosiłdziśonieco

wcześniejsząprzerwęobiadową.Umówiłysięwmałymbistronaprzeciwkodelikatesów,

background image

boCat

wolaławyjśćdokądśnalunchniżjeśćprzyktórymśzwłasnychstolików.Pozatym
denerwowało

ją,żeEddiezawszeprzysłuchujesię,oczymszefowarozmawiazgośćmi.

Isabelszybkouporałasięzindeksemizakończyłapracękilkaminutpodwunastej.

Wydrukowałagotowyskorowidziwłożyłagodokoperty,zamierzającwysłaćpodrodze
do

Bruntsfield.Powodzeniewpracybardzopodniosłojąnaduchu,aleniewymazałoz
pamięci

rozmowyzPaulem.Wciążjątognębiło;wyobrażałaichsobie,jakwspinająsięrazemna

BuchailleEtiveMhor,byćmożenawetspięcijednąliną;widziała,jakMarkspoglądaza
siebie,

tam,którędyidziePaul,apromieniesłońcarozświetlająjegotwarz.Isabelwidziaław
gazecie

zdjęciechłopaka;byłzabójczoprzystojny,coczyniłocałąsprawęjeszczesmutniejszą,
chociaż,

oczywiście,niepowinnotakbyć.Śmierćludzipięknychznaczydokładnietylesamo,ile
śmierć

tychmniejobdarzonychprzeznaturę;tonieulegakwestii.Dlaczegowiecśmierć,na
przykład,

RupertaBrooke’alublordaByronazdawałasiębardziejtragicznaniżśmierćinnych
młodych

ludzi?Byćmożepowódbyłtaki,żepiękniludzieciesząsięuinnychwiększąmiłością;a
możeto

samaśmierćstawałasięstraszniejsza,kiedyzabieraławłaśnietakiejednostki,zaśjej
pozorne

zwycięstwozyskiwałonaznaczeniu.Nikt,wydawałasięmówićzuśmiechem,niktniejest
na

tylepiękny,abymniemogłagozabrać.

IsabelprzyszładorestauracjinaprzeciwkodelikatesówCatowpółdodrugiej.Klientów

niebyłojużzbytwielu.Wgłębisalizajętebyłytylkodwastoliki.Przyjednymsiedziała
grupka

kobietobłożonychwypchanymitorbaminazakupy,drugizajmowałatrójkastudentów,
którzy

nachylającsięgłowamidosiebie,przysłuchiwalisięhistoriiopowiadanejprzezjednegoz
nich.

Isabelwybrałastolikiusiadła,żebypoczekaćnaCat.Kobietyzzakupamijadływ

background image

milczeniu

sporadycznietylkoprzerywanym,nawijającnawidelcedługiewstążkimakaronu.
Studenci

rozmawialiwnajlepsze,adoIsabel,choćniechciałasłuchać,docierałystrzępyzdań.

Szczególniewyraźniedawałsięsłyszećpodniesionygłoschłopakawczerwonej
dżinsowej

kurtce:

-…aonanato,żejakniepojadęzniądoGrecji,tomamsobieszukaćinnegopokojudo

wynajęcia.Aprzecieżwiecie,jakmałotampłacę.Comiałemrobić?No,powiedzcie,co
wy

byściezrobilinamoimmiejscu?

Nachwilęzapadłacisza,apotemktośzichtrójki,dziewczyna,powiedziałacoś,czego

Isabelniedosłyszała.Wszyscytrojewybuchnęliśmiechem.

Isabelrzuciławzrokiemwstronęstudentów,poczymwróciładoprzeglądaniajadłospisu.

Młodyczłowiekwczerwonejkurtcewynajmował,możnasiębyłodomyślić,pokójw

mieszkaniu,któregowłaścicielkąbyłaowabezimienna„ona”.„Ona”zażyczyłasobie,
żeby

lokator-akuratwłaśnieten-pojechałzniąnawycieczkędoGrecji,ibyłagotowana
wszystko,

byletylkodopiąćswego.Alejeśliwybrałbysięznią,nawetgdybyudałosięjejzmusićgo
do

wyjazdu,niemogłaoczekiwać,żebędzieidealnymtowarzyszempodróży,

-Powiedziałemjej,że…-Isabelniedosłyszała,jakąodpowiedźotrzymałaszantażystka,

aledalszyciągbyłtaki:-Powiedziałem,żemogęjechać,alemasięodczepićodemnie.
Prostow

oczyjejtopowiedziałemijeszczedodałem,żedobrzewiem,ocojejchodzi…

-Pochlebiaszsobie-przerwałamudziewczyna.

-Wcalenie-sprzeciwiłsiętrzecizestudentów,młodymężczyzna.-Nieznaszjej.To

modliszka.ZapytajToma,oncośotymwie.

Ijaktosięskończyło,chciałazapytaćIsabel,pojechałeśzniądotejGrecjiczynie?Z

oczywistychwzględówniemogłajednakzadaćtegopytania.Chłopakbyłtaksamo
odpychający,

jaktamtakobieta,któragonagabywała.Całatrójkaprzystolikubyłaodpychająca:
siedzielii

plotkowaliwnajlepsze,śmiejącsiędrwiąco.Niepowinnosięgadaćotym,ktokomu

background image

składa

erotycznepropozycje,pomyślała.„Zsypialninicsięniewynosi”-starepowiedzenie
miałotutaj

bardzotrafnezastosowanie.Aletastudenckatrójkanajwidoczniejniemiałaotym
pojęcia.

Brakowałoimteżchoćbyodrobinywyczucia.

Powróciładokartydań,zcałychsiłstarającsięskupićnaniejuwagę,żebyjużniesłyszeć

anisłowaztamtejrozmowy.NaszczęściewtejchwilizjawiłasięCat;Isabelmogła
odłożyć

menuicałąuwagęofiarowaćbratanicy.

-Spóźniłamsię-powiedziałaCat,ztrudemłapiącoddech-bomieliśmywsklepie

nieprzyjemnyincydent.Jacyśludzieprzyszlizreklamacją,przynieśliłososia,któryjuż
dawno

przekroczyłdatęważności.Podobnokupiligounasizapewneniekłamali.Niewiem,jak
tosię

mogłostać.Potemzaczęlisięodgrażać,żedoniosąsanepidowi,awiesz,czymtosię
kończy.

Sanepidzawszerozdmuchasprawędoniemożliwości.

Isabeluśmiechnęłasięwspółczująco;wiedziała,żeCatnigdycelowoniepodejmuje

ryzyka.

-Problemzażegnany?-zapytała.

-Butelkaszampanawprezencieodfirmynieposzłanamarne-odrzekłaCat.-Noi

oczywiścieprzeprosiny.

Wzięładorękimenu,przekartkowałajeiodłożyła.Zazwyczajwporzelunchumiała

średniapetytirzadkozamawiałacoświęcejniżskromnąsałatkę.Isabelbyłaskłonna

przypuszczać,żesątoskutkipracywsklepiespożywczym.

Wymieniłysięwiadomościami.Tobywyjechałzojcemnazakupnowychwin,ale

poprzedniegowieczorudzwoniłdoCatzBordeaux,zamierzałwrócićzakilkadni,a
wtedyoboje

planowaliwspólnyweekendowywyjazddoPerth,gdzieTobymiałznajomych.Isabel
słuchałaz

grzeczności,aleniemogłasięzmusić,żebyokazaćradość.Zastanawiałasię,comożna
robićw

Perthprzezweekend-amożetobyłonaiwnepytanie?Niełatwocofnąćsięwczasiei
znaleźć

background image

znowuwskórzedwudziestolatki.Catobserwowałająuważnie.

-Dajmuszansę-poprosiłacicho.-Tobardzomiłyczłowiek.Naprawdę.

-Racja-odrzekłaszybkoIsabel.-Absolutnie.Nicdoniegoniemam.

Catuśmiechnęłasię.

-Niepotrafiszprzekonującokłamać-powiedziała.-Widaćjaknadłoni,żegonielubisz.

Nieumiesztegoukryć.

Isabelpoczułasięjakwpotrzasku.Jakohipokrytkajestemzupełnienieprzekonująca,

pomyślała.Przystolikustudentówpanowałaterazcisza;doIsabelnagledotarło,że
przysłuchują

sięjejrozmowiezCat.Odwróciłagłowęwichstronę,zauważając,żejedenzmłodych
mężczyzn

nosimałykolczykwuchu.Ludzie,którzynosząmetaloweozdobynagłowie,dopraszają
sięo

jakieśnieszczęście,powiedziałakiedyśGrace.Dlaczego,zdziwiłasięIsabel,słyszącten

kategorycznysąd,przecieżludzieodwiekównosząkolczykiijakośuchodziimtona
sucho?Na

toGraceodparła,żemetalprzyciągapiorunyiżeczytałakiedyśoczłowieku,którymiał
dużo

kolczykówipiorunstrzeliłprostowniego.Zginąłnamiejscu,awszyscy,którzybyliprzy
tym,

przeżyli.

Studencipopatrzyliposobie,aIsabelodwróciławzrok.

-Toniejestdobremiejsce,żebyotymrozmawiać,Cat-powiedziała,zniżającgłos.

-Byćmoże,alemnietonaprawdęmartwi.Chcę,żebyśspróbowałagopolubić.Nie

pozwólsobienauprzedzeniezpowodupierwszegowrażenia.

-Mojepierwszewrażeniewcaleniebyłotakdokońcanegatywne-szepnęłaIsabel.-Nie

przypadłmizbytniodogustu,aletodlatego,żeniejestwmoimtypie.Towszystko.

-Dlaczegoniejestwtwoimtypie?-Catodrobinępodniosłagłos.Zaczynałasiębronić.-

Czegomubrakuje?

Isabelzerknęłanatrójkęstudentów,którzyterazuśmiechalisięszeroko.Przyszłojejna

myśl,żewpełnizasłużyłasobienato,żebyjąpodsłuchiwali;„zawszystkiewasze
uczynki

będziewamodpłacone”.

-Nietwierdzę,żecośznimjestnietak-wyjaśniła.-Chodzimitylkooto,że…Czy

background image

naprawdęuważasz,żeon…dorównujeciintelektem?Bowiesz,tomożebyćbardzo
istotna

sprawa.

NawidokmarszczącychsiębrwibratanicyIsabelzaczęłasięzastanawiać,czy

przypadkiemnieposunęłasięodrobinęzadaleko.

-Tobyniejestgłupi-oznajmiłaCatoburzonymtonem.-SkończyłSt.Andrews,nie

zapominajotym.Apozatymwidziałtrochęświata.

St.Andrews!Isabeljużmiałanakońcujęzykazjadliwe„nowłaśnie”,aleponamyśle

zmilczała.UniwersytetSt.Andrewsznanybyłztego,żeprzyciągamłodych,atrakcyjnych
ludziz

wyższychwarstwspołecznych,którzymająfantazjęspędzićkilkalatwsympatycznym
miejscu,

gdziemożnadobrzesięzabawić.Amerykanienazywajątakieinstytucjepartyschools,
uczelniami

towarzyskimi.WwypadkuSt.Andrewstaopinianiebyładokońcazasłużona(jakto
zresztąz

opiniamibywa),alenapewnokryłosięwniejprzynajmniejziarnoprawdy.Tobypasował

doskonaledotowarzyskiegowizerunkuSt.Andrews,wytykaćmutojednakniebyło
grzecznie,a

pozatymIsabelchciałajużzakończyćtęrozmowę.Niezamierzaławdawaćsięw
dyskusjęna

tematToby’ego;uważała,żeniemaprawasięwtrącaćiżepowinnazawszelkącenę
uniknąć

konfrontacjizCat,ponieważmogłotowpłynąćnapogorszenieichstosunkóww
przyszłości.

PozatymTobyzpewnościąwkrótkimczasieznajdziesobieinną,rzuciCatibędziepo

wszystkim.Chybaże-tobyłokolejnestraszliwepodejrzenieIsabel-Tobyspotykasięz
Cat,bo

chcepołożyćrękęnajejpieniądzach.

Isabelniepoświęcałapieniądzomzbytniejuwagi,alezdawałasobiedoskonalesprawęz

tego,żebraktroskwtejkwestiitoniemałyprzywilej.Onaijejbratodziedziczylipo
połowie

udziałów,któreichmatkaposiadaławLouisianaandGulfLandCompany,spółce
obracającej

gruntamiwLuizjanieinadZatokąMeksykańską.Dziękispadkowipomamiebyli
zabezpieczeni

background image

finansowo.Isabelniemiaławzwyczajuchwalićsiętymnaprawoilewo,aswoich
pieniędzy

używałazrozwagą,jeślichodziłoowłasnepotrzeby,izgestem,kiedywgręwchodziły
potrzeby

innych.Wszelkieswojedobreuczynkitrzymałajednakwtajemnicy.

NadwudziestepierwszeurodzinyCatotrzymałaodbrataIsabelprzelewbankowy,dzięki

któremumogłakupićsobiemieszkanie,zaśrok,amożedwalatapóźniej,otworzyłaswoje

delikatesy.Niewielezostałoztychpieniędzy,kiedysklepjużruszył-coIsabel,nawiasem

mówiąc,uważałazamądreposunięciezestronybrata-jednakwśródprzedstawicieli
swojej

grupywiekowejCatitakbyławyjątkowodobrzeustawionapodwzględemfinansowym;

większośćjejrówieśnikówwpocieczołaodkładałakażdygrosznazaliczkę
mieszkaniową.

Edynburgjestdrogimmiasteminiekażdegostaćnażycietutaj.PoklepałaCat
pocieszającopo

dłoni,jednocześniezmieniająctemat.

-Tobyjestwporządku-powiedziała.-Postaramsięspecjalnieinapewnoudamisię

dostrzecjegodobrestrony.Tomojawina,nieniełatwo…zmieniampoglądy.
Przepraszam,

PonieważCatwyglądałanaudobruchaną,Isabelskierowałarozmowęnainnytor:

opowiedziałabratanicyoswoimspotkaniuzPaulemHoggiem.Wdrodzedorestauracji
zdążyła

sięnamyślićizdecydowałasię,jakterazpostąpi.WyjaśniłatoCatszczegółowo.

-Próbowałamzapomniećotym,cowidziałam-zaczęła.-Nieudałosię.Wciążotym

myślę,atarozmowazPaulemHoggiemnaprawdęwyprowadziłamniezrównowagi.To
zajście

wUsherHallmiałowsobiecośdziwnego.Niemogęuwierzyć,żetobyłwypadek.
Uwierzmi,że

niemogę.

Catspojrzałananiązpowątpiewaniem.

-Mamnadzieję,żeniezamierzaszmieszaćsiędotego-powiedziała.-Jużkiedyśto

zrobiłaś.Zawszewtykasznoswnieswojesprawy.Naprawdęuważam,żeniepowinnaś

powtarzaćtegobłędu.

Catświetniezdawałasobiesprawę,żewszelkiesłownenaganynieodniosąskutku,a

Isabelnigdysięniezmieni.Nieistniałypowody,dlaktórychmiałabywtrącaćsiędo

background image

spraw

innychludzi,alezawszecośnieodparcieciągnęłojądotego,abysiędonichwmieszać.
Za

każdymrazemIsabeldochodziładowniosku,żejesttojejmoralnyobowiązek.Taką
właśnie

miaławizjęświata-byłondlaniejnieskończonymzbiorempotencjalnychobowiązków

moralnych,coprzekładałosięnato,żedoIsabelmogłazgłosićsiędowolnaosobaz
dowolnym

problememinieodeszłabyzkwitkiem.Powódbyłprosty:spełnićmoralnyobowiązek,
który

nakładafizycznabliskośćzdrugimczłowiekiem.

CatkiedyśpokłóciłasięzIsabel,zarzucającjej,żeniepotrafiodmawiać,co,jejzdaniem,

stanowiłoźródłoproblemu.

-Niemożesztakłatwopozwalaćsięwplątaćwcudzesprawy-przekonywała,kiedy

Isabelzabrałasiędorozwiązywaniakłopotówpewnejrodzinyhotelarskiej,której
członkowienie

moglidojśćmiędzysobądoporozumienia,cozrobićzinteresem.Isabelwdzieciństwieco

niedzielajadłazrodzicamiobiadwtymhotelu,więcnaturalnieuznała,żeobchodzijąto,
cosięz

nimstanie;wtensposóbdałasięwciągnąćwnieprzyjemneprzepychankinaszczeblu

kierowniczym.

Wsprawienieszczęśnika,któryzabiłsięwUsherHall,Catzgłosiłatesamezastrzeżenia.

-Aletoniejestcudzasprawa-sprzeciwiłasięIsabel.-Byłamświadkiemwszystkiego

lubteżprawiewszystkiego,cosięstało.Tojajestemostatniąosobą,którąonwidziałw
życiu.

Ostatnią!Nieuważasz,żeczłowiekmaprawoczegośoczekiwaćodostatniejosoby,którą
widzi

natymświecie?

-Nieuważam-odparłaCat.-Inierozumiem,doczegozmierzasz.

Isabelodchyliłasięnaoparciekrzesła.

-Zmierzamdowniosku,żeniemożnaobejmowaćmoralnymobowiązkiemwszystkich,

każdegoczłowieka.Mamyjednaktakiobowiązekwobectych,zktórymisięstykamy,
którzy

wkraczająwnaszą,nazwijmyto,przestrzeńmoralną.Czylinaszychbliźnich,ludzi,z
którymi

background image

utrzymujemykontaktyitakdalej.

„Ktozatemjestnaszymbliźnim?”.TakiepytaniepostawiłabyczłonkomNiedzielnego

KlubuFilozoficznego,aoniwzięlibyproblempodstarannąrozwagęipodługich
namysłach

doszlibyzapewnedowniosku(jakpodejrzewałaIsabel),żejedynymprawdziwym

wyznacznikiemwtymwypadkumożebyćbliskość.Bliźnimoralnytoosobanambliska-
pod

względemczystofizycznegopołożeniawprzestrzenibądźteżwdowolnymprzyjętym
sensie.

Obowiązekmoralnynaodległośćniemajużtejsiłyoddziaływania.Sytuacje,które
rozgrywają

sięnanaszychoczach,majążywszebarwy,przezcosąprawdziwsze.

-Rozsądniepowiedziane-zgodziłasięCat-alewtymrozumieniunienawiązałaśznim

kontaktu.Możnabyrzec,żepoprostu…przepraszam,żetakmówię…żesiępoprostu
minęliście.

-Napewnomniewidział-upierałasięIsabel.-Ajawidziałamjego,itowmomencie

skrajnejbezradności.Wybaczfilozoficznyton,alewmoimprzekonaniuto,cozaszło,
połączyło

naswięziąmoralną.Podwzględemmoralnymniejesteśmyjużsobieobcy.

-Jakbymczytałatwój„PrzeglądEtykiStosowanej”-skomentowałaCatoschle.

-„PrzeglądEtykiStosowanej”toja-odparłaIsabel.

Taostatniauwagarozbawiłajedołez,rozpraszającnapięcie,którezaczęłopomiędzynimi

narastać.

-Nocóż-powiedziałaCat.-Widzę,żeniedamradyodwieśćcięodtegopomysłu,

równiedobrzemogęcizatempomóc.Czegopotrzebujesz?

-Adresu,podktórymmieszkał-odrzekłaIsabel.-Niczegowięcej.

-Chceszporozmawiaćzjegowspółlokatorami?

-Tak.

Catwzruszyłaramionami.

-Niespodziewamsię,żedużosięodnichdowiesz.Niebyłoichprzywypadku.Skąd

mająwiedzieć,cosięstało?

-Muszęmiećjakieśpodstawy-wyjaśniłaIsabel.-Trochęinformacjinajegotemat.

-Dobrze-obiecałaCat.-Dowiemsię,gdziemieszkał.Niebędzieztymkłopotu.

PożegnałysiępolunchuiIsabelruszyławstronędomu,rozmyślającnatematdzisiejszej

background image

dyskusji.Catmiałaświęteprawodopytywaćsię,dlaczegoIsabelmieszasięwnieswoje
sprawy;

topytaniesamaIsabelpowinnazadawaćsobieczęściej,czegonierobiła.Kwestia
moralnego

obowiązkuwobecinnych,rzeczjasna,nieulegaławątpliwości,aletaknaprawdęchodziło
ocoś

innego.Isabelmusiałaodpowiedziećsobienapytanie,dlaczegowtakichsytuacjach
zachowuje

siętak,anieinaczej.Igdybymiałabyćzesobąszczera,tomusiałabyprzyznać,że
jednymz

powodówjejzachowaniabyłoto,żeudziałwtakichsprawachdostarczałjejprzyjemności

intelektualnej.Chciaławiedzieć,dlaczegoludziepostępujątak,jakpostępują.Była
ciekawa.Ico

wtymzłego?-zapytałasamąsiebie.

Ciekawośćtopierwszystopieńdopiekła,przemknęłojejprzezgłowę.Natychmiast

pożałowałatejmyśli.Jeżelitak,tojejciekawośćmogłapotencjalnienarazićCatna

niebezpieczeństwo,abratanicabyładlaIsabeltaknaprawdęwszystkim:córką,której
nigdynie

urodziła,szansąnanieśmiertelność.AlepożalsięBoże,cóżtobyłazaszansa,
odziedziczonapo

kimśinnym!

7

Isabelspodziewałasię,żetenwieczórspędzisamotnie.Powodzeniewpracynad

indeksemzachęciłojądozabraniasiędojeszczejednejdługoodkładanejrzeczy,
mianowiciedo

szczegółowejredakcjiartykułu,którywróciłodrecenzentawrazzdługąlistąuwagi
poprawek,

nagryzmolonychnamarginesach.Każdyztychbazgrołównależałoodcyfrowaćiznaleźć

konkretnemiejscewtekście,doktóregokomentarzsięodnosił.Byłotootyletrudne,że

recenzentmiałirytującyzwyczajstosowaniawłasnychskrótów,apisałledwieczytelnym

maczkiem.Możesobiebyćznakomitościąwswojejdziedzinie,aletoostatniraz,kiedy

korzystamyzjegousług,postanowiłaIsabel.

Lecztegowieczorujużniepracowała,ponieważzjawiłsięuniejJamie.Dochodziła

szósta,kiedyzadzwoniłdodrzwi;Isabelprzywitałagoserdecznieiodrazu
zaproponowała,żeby

zostałnakolację-oczywiście,jeśliniemainnychplanównatenwieczór.Wiedziałaz

background image

góry,żesię

zgodzi,ifaktycznienieodmówił,udawałtylkoprzezchwilę,żesięwaha,dlazachowania
form.

Chodziłorównieżodumęwłasną:Jamie,rówieśnikCat,miałdwadzieściaczterylata,a
był

piątek,kiedykażdymajakieśplanynawieczór.Jamieniechciał,żebyIsabelpomyślała,
żetylko

onnieprowadziżadnegożyciatowarzyskiego.

-Skorojużpytasz-powiedział-towłaściwiemiałemsięumówićztakąjednąosobą,ale

jeślimniezapraszasz…Czemunie?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Jakzwyklewkuchnizdamysięnalosszczęścia,alewiem,żeniebędzieszgrymasił.

Jamiezdjąłmarynarkęizostawiłjąrazemztorbąwprzedpokoju.

-Przyniosłemtrochęnut-oznajmił.-Możemysobiecośzagrać.Toznaczypóźniej,po

kolacji.

Isabelskinęłagłową.Grałanafortepianiewmiarędobrzeizazwyczajnienajgorzejjej

wychodziłoakompaniowanieJamiemu,któryśpiewałszkolonymtenorem.Występowałw

znanymchórze,costanowiłokolejnązaletę,którąCat,zdaniemciotki,powinnabyła
wziąćpod

uwagę.Isabelniemiałapojęcia,czyTobypotrafiśpiewać,alezdziwiłabysię,gdyby
okazałosię,

żetak.Równiemałoprawdopodobnebyło,żebyumiałgraćnajakimkolwiekinstrumencie
(z

wyjątkiem,byćmoże,szkockichdud,awostatecznościperkusji),tymczasemJamiegrat
na

fagocie.Catmiaładobrysłuchirównieżcałkiemdobrzeradziłasobieprzyfortepianie.
Przezten

krótkiczas,kiedybylirazem,zwykliteżwspólniemuzykować.Catprzepięknie
akompaniowała

Jamiemudośpiewuisprawiła,żeprzechodziłsamegosiebiejakowykonawca.Isabel
pamiętała

doskonale,jaknaturalniebrzmiałamuzyka,kiedygralijąwdwójkę.GdybytylkoCat
zechciała

todostrzec!Gdybytylkozrozumiała,cotraci,czegosamasięwyrzeka.LeczIsabel
wiedziała,

oczywiście,żewtychsprawachniemamiejscanaobiektywizm.Istniejądwakryteria,

background image

żeby

sprawdzić,czydanyczłowieknamodpowiada:miernikwłasnejkorzyściiprobierz
wzajemnych

oddziaływań.ZwiązekzJamiembyłbydlaCatbardzokorzystny,tegoIsabelbyłapewna.

Niestety,testwzajemnejchemiipolegałnaczymśzupełnieinnym.

Isabelrzuciłaokiemnaswojegogościa.Musiałmiećwsobiecoś,cozwróciłonaniego

uwagęCat;przyglądającmusięteraz,Isabelwidziaładobrze,cototakiego.Catpodobali
się

wysocymężczyźni,aJamieconajmniejdorównywałwzrostemToby’emu,byłmoże
nawet

odrobinęwyższy.Przystojny,bezdwóchzdań:wydatnekościpoliczkowe,ciemnewłosy,
które

zwyklestrzygłkrótko,najeża,naturalnieogorzałatwarz.Mógłbyuchodzićza
Portugalczyka-

prawie-albomożezaWłocha,chociażbyłSzkotemtakpomatce,jakipoojcu.Czegota
Cat

możechciećwięcej,pomyślałaIsabel.Doprawdy!Czymożnawymarzyćsobiekogoś
lepszego

dladziewczynyniżSzkot,którywyglądajakpołudniowiecidotegojeszczeumie
śpiewać?

Odpowiedźnatopytaniezaświtałajejwgłowiemimowoli,jaktrudnadoprzyjęcia

prawda,którastajeprzedoczamiwnajgorszymmomencie:Jamietobyłkochany
człowiek-ito

ażzabardzo.BezgranicznieoddanyCat,wręczłasiłsiędoniej,ająwkońcuzaczęłoto
męczyć.

Jakmożnalubićczłowieka,któryjestnakażdezawołanie,któryoddajesięciałemiduszą
w

naszeręce?Wtakimtowarzystwieczujemysięosaczeni,zagrożeni.

Tak,otowłaśniechodziło.GdybyJamiezachowałminimalnydystans,gdybybyłchoć

odrobinęniedostępny,zpewnościązyskałbynaatrakcyjnościwoczachCat.Ztego
samego

powodubratanicaIsabelbyłatakszczęśliwawobecnymzwiązku:niemogłaposiadać
Toby’ego

nawłasność,boonzawszesprawiałwrażenie,jakbytrochęsięodniejodcinał,miałjakieś
własne

plany,którejejniedotyczyły(amiałtakowe,wtoIsabelniewątpiła).Ci,którzytwierdzą,
że

background image

drapieżnikównależyszukaćtylkoiwyłączniewśródmężczyzn,myląsię;kobiety
wykazują

identyczneskłonności,chociażzazwyczajmanifestująjewbardziejdyskretnysposób.
Tobybył

zdobycząwartąpolowania.Jamie,którycałymswoimzachowaniemdawałdo
zrozumienia,że

Catmożeliczyćnaniegookażdejporzedniainocy,przestałbyćinteresujący.Taki
właśnie

niewesoływniosekwysnułaIsabel.

-Byłeśdlaniejzadobry-rzuciłapodnosem,nitodoniego,nidosiebie.

Jamiespojrzałnaniązdezorientowany.

-Zadobry?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Myślęnagłos-wyjaśniła.-Moimzdaniem,byłeśdlaCatzbytdobry.Dlategowamnie

wyszło.Zabrakłoci…dystansu.Trzebabyłorazczydrugisprawićjejjakąśprzykrość.
Obejrzeć

sięzainną.

Jamienieodpowiedział.Natentematrozmawialijużnieraz;Jamiewciążżywiłnadzieję,

żeIsabelpomożemuodzyskaćuczucieCat.PrzynajmniejtakiewrażenieodnosiłaIsabel.
Aleta

nowakoncepcja,którądziśwygłosiła,zaskoczyłago,byłotoponimwidać.Dlaczego
miałby

sprawiaćCatprzykrość?

Isabelwestchnęła.

-Przepraszam-powiedziała.-Pewnieniechceszprzerabiaćtegowszystkiegood

początku.

Jamieuniósłręce.

-Niemamnicprzeciwkotemu.Lubięoniejrozmawiać.Lubięichcę.

-Wiemotym-odrzekłaIsabelizamilkła.Zaplanowałasobie,żepowieJamiemucoś,

czegonigdywcześniejmuniemówiła,ipróbowałaocenić,czytenmomentjestwłaściwy.
-

Nadaljąkochasz,prawda?Wciążjesteśzakochany.

Jamiewbiłwzrokwdywan.Minęmiałzakłopotaną.

-Taksamojakja-powiedziałaIsabelcicho.-Tonasłączy.Wemnieteżkołaczesię

jeszczeodrobinauczuciadokogoś,kogoznałamkiedyśbardzodawno,całelatatemu.A

background image

tyjesteś

zakochanywkimśbezwzajemności.Dobranaznaspara,niemaco.Dlaczegotaknasto
gryzie?

Jamieprzezchwilęsięnieodzywał.Wkońcuzapytał:

-Jakonsięnazywa?Tentwój…Tenczłowiek,któregoznałaś.

-JohnLiamor-odpowiedziała.

-Cosięznimstało?

-Zostawiłmnie-odrzekłaIsabel.-MieszkaterazwKalifornii.Zinnąkobietą.

-Domyślamsię,żebardzociztymciężko-powiedziałJamie.

-Bardzo-przyznałaIsabel.-Alewkońcutoprzecieżmojawina.Trzebabyłoznaleźć

sobieinnegofaceta,aniemyślećwciążotamtym.Izdajemisię,żetakąradępowinnam
daći

tobie.-Radaniebyłacałkiemszczera,leczmówiąctesłowa,Isabelzrozumiała,żenie
mogłaby

doradzićJamiemuniclepszego.Gdybyznalazłsobieinnądziewczynę,możliwe,żeCat

zwróciłabynaniegouwagę-toznaczy,jużpozałatwieniusięzTobym.Załatwieniusię!
To

zabrzmiałozłowieszczo,jakbymiaływedwieupozorowaćwypadek.Śmierćpodlawiną,
na

przykład.

-Czymożnacelowospowodowaćlawinę?-zapytała.

Jamieotworzyłszerokooczy.

-Dziwnepytanie-oświadczył.-Alejeślinaprawdęchceszwiedzieć,toowszem,jak

najbardziej.Jeżeliśniegodpowiedniosięuleży,wystarczywybraćodrobinę,albotylko
nadepnąć,

ijużwszystkorusza.Czasamiwystarczyzawołaćalbocośgłośnopowiedzieć.Glos
powoduje

wibracje,któremogąporuszyćlawinę.

Isabeluśmiechnęłasię.ZnówoczymaduszyujrzałaToby’egonagórskimzboczu,

wystrojonegowkombinezonnarciarskikolorurozgniecionychtruskawek,perorującegona
cały

głosowinie:

-Awiecie,ostatniotrafiłamisiębutelkadoskonałegochablis.Mówięwam,bajka.

Mineralne,suche*…[Winogrona,zktórychwytwarzasięchablis,rosnąwBurgundii,na
glebach

background image

kredowo-wapiennych,stądokreślenie„mineralne”.Znawcywinsłowa„suche”używają
zaśw

odniesieniudo„kredowego”,pyłowegoposmaku,którychablispozostawiawustach
(przyp.

tłum.).]

Tunastąpiłabychwilaciszyrozbrzmiewającejechemsłów„mineralne,suche”,

wypowiedzianychakuratnatyległośno,żebyśniegruszyłwdół.

Isabelprzywołałasiędoporządku.Jużtrzeciraz,pomyślała,wyobrażamsobietragiczną

śmierćToby’ego.Najwyższyczasztymskończyć.Takiezachowaniejestdziecinne,
bezdusznei

niekulturalne.Trzebapanowaćnadtym,cosięmyśli.Człowiekjestodpowiedzialnyza
swójstan

psychiczny-Isabelnaczytałasięwystarczającodużoofilozofiimoralności,żebyzdawać
sobiez

tegosprawę.Nieproszonamyślmożesiępojawić-jesttokwestiamoralnejobojętności-
alenie

powinnosięjejpodsycać,jeślijestdlakogośkrzywdząca.Topsujecharakter,anawet
może

doprowadzićdotego,żeczłowiekzechcesprawić,żebytaksięstałonaprawdę.Jakby
powiedział

Kant,wobecsiebiesamychteżmamypewneobowiązki;niezależnieodtego,cosądziłao
nim

Isabel,Tobyniezasługiwałaninaśmierćpodlawiną,aninato,żebyktośzrobiłzniego
kruche

ciasteczka.Niktniezasługiwałnatakilos,nawetwyjątkowynikczemniklubskończony
egoista,

czyliprzedstawicieledwóchkastnotorycznienarażającychsięboginiNemezis.

Zamyśliłasię.Kogomożnabyzaliczyćwpoczettychwyznawcówmegalomanii?W

głowieodrazuułożyłajejsiękrótkalistaosób,którymprzydałobysięostrzeżenieotym,
jak

małoimbrakuje,bywkroczyćwdziedzinębogininieubłaganejsprawiedliwości;listętę
otwierał

pewienmieszkającywokolicydorobkiewicz,któregobezczelnośćprzechodziławszelkie
pojęcie.

Lawinamogłabyukrócićjegozapatrzeniewsiebie,tęcztakiemyśleniebyłonieżyczliwe:
ten

człowiekzpewnościąmaswojedobrestrony,zatemniewolnotakonimmyśleć.Poza

background image

tym

podobnemyślisąniegodneredaktoranaczelnego„PrzegląduEtykiStosowanej”.

-Najpierwmuzyka,potemkolacja-zarządziłaIsabeldziarskimtonem.-Codziś

przyniosłeś?Pozwólmispojrzeć.

Przeszlidosalonumuzycznego,niewielkiegopokoikunatyłachdomu,gdziezamiast

meblistałodrestaurowanypulpitdonutzczasówedwardiańskichorazfortepian
buduarowy,

którynależałkiedyśdomatkiIsabel.Jamieotworzyłteczkęnanutyiwyjąłcienkiplik
kart

pełnychmuzyki,którypodałjejdoprzejrzenia.Isabelprzerzuciłakilkastroni
uśmiechnęłasię.

ZestawbyłtypowydlaJamiego:kilkapieśnidowierszyRobertaBurnsa,wybraneutwory

GilbertaiSullivana,oraz,jakżebyinaczej,„Omiobambinocaro”,ariaz„Gianniego
Schichi”

Pucciniego.

-Wsamrazpodtwójgłos-skomentowała.-Jakzwykle.

Jamiezarumieniłsię.

-Niezabardzomiwychodzątenowszerzeczy-powiedział.-Pamiętasz,jak

próbowaliśmyzrobićcośBrittena?Niedałemrady.

-Bardzodobrzewybrałeś-natychmiastgouspokoiłaIsabel.-Brittenjestowiele

trudniejszydozagrania.

Przejrzałanutyjeszczeraz,wyciągajączplikupierwszyutwór.

-„Takeapairofsparklingeyes”-możebyć?

-Świetnie-odparłJamie.

Stanąłwpozieśpiewaczej,lekkopochylającgłowędoprzodu,abykrtańpracowała

swobodniej,apoodegranymprzezIsabelwstępierozpocząłpieśń.Isabelgrałamocno,

zdecydowanie;byłazdania,żeGilbertaiSullivananiesposóbgraćinaczej.Zakończyli
utwór

ozdobnąfrazą,którejniebyłownutach,leczmogłabysiętamznaleźć,gdybytylko
Sullivan

zechciałsięotopostarać.PotejariizagralipieśńdowierszaBurnsa-„MójdrogiJohnie

Andersen”.

JohnAnderson,pomyślałaIsabel.Tak.Refleksjanadupływemlatinadmiłością,która

trwawiecznie.„Bądźzdrów,choćskrońtwąszklijuższron,mójdrogiJohnieAnderson”.

background image

Isabel

zawszesłyszaławtychsłowachjakiśnieopisanysmutek,któryażzapierałdechwpiersi.
Tobył

Burnsprzemawiającyłagodniejszymtonem,rozmyślającyowierności,którejnie
dochowałw

żadnymzeswoichzwiązków;taksampisałwewspomnieniach,apotwierdzalitojego

przyjaciele.Cozahipokryta!Leczczyabynapewno,zastanowiłasięIsabel,zasłużyłna
to

miano?Cozłegowtym,żeczłowiekwysławiaprzymiotycharakteru,którychmubrak?

Absolutnienic.Ludziecierpiącynaakrazję*[Akrazja(gr.)-chorobliwasłabośćwoli,
zwłaszcza

wkwestiachmoralnych(przyp.tłum.).](októrejfilozofowiewiedzieliwszystkoinad
którą

dyskutowaliszczególniechętnieiobszernie)mogąpomimoswojejułomnościtwierdzić
wszemi

wobec,żelepiejjestrobićto,doczegoonisaminiesązdolni.Możnamówić,żeniedobrze
jest

jeśćzadużoczekolady,pićzbytwielewinaczyteżnadużywaćdowolnejrzeczyztych,
których

ludziezupodobaniemnadużywają-isamemutakpostępować.Ważnejestnatomiast,żeby
sięz

tymniekryć.

Melodiado„JohnaAndersona”zostałanapisananagłoskobiecy,alenicniestałona

przeszkodzie,abyśpiewalijątakżemężczyźni.Wpewiensposóbwmęskimwykonaniu
pieśńta

byłanawetbardziejwzruszająca,ponieważtekstmógłrówniedobrzetraktowaćomęskiej

przyjaźni.Nieoznaczałotobynajmniej,żemężczyźnichętnierozmawiali-nie
wspominającjuż

ośpiewaniu-natakietematy.Isabelnierazłamałasobienadtymgłowę.Przyjaźń
pomiędzy

kobietamibyłaowieleprostsza,aprzyjaciółkiwnaturalnysposóbwyznawałysobie,jak

rozumiejąwięź,którajełączy.Mężczyźnipostępowalicałkowicieodwrotnie:trzymali
przyjaciół

nadystansinigdyniewyjawialiswoichuczućwzględemnich.Jakżejałowemusibyć
życie

mężczyzny,jakżesztuczne;pozbawionetejprzebogatejpaletyemocji,tegoskarbu
wzajemnego

background image

zrozumienia,wydajesięprzypominaćwegetacjęnapustyni.Zdrugiejstrony,jakwielu
jest

mężczyznwyjątkowych,takichjaknaprzykładJamie,obdarzonyurodątakprzedziwną,
żejego

twarzy,przepełnionejuczuciem,niewahałbysięuwiecznićnaswoimobrazieżaden
florencki

malarzdobyRenesansu.ŻycieJamiego,zdecydowałaIsabel,musibyćcudowne.

-JohnAnderson-powiedziałanagłos,kiedywybrzmiałjużostatnifortepianowyakord.-

MyślałamotobieioJohnieAndersonie.Otwoimprzyjacielu.

-Nieznamnikogotakiego-odparłJamie.-Nigdyniemiałemtakiegoprzyjaciela.

Isabeloderwaławzrokodpięcioliniiiwyjrzałaprzezokno.Nadchodziłzmierzch,konary

drzewodcinałysięostrymkonturemnatlebladegowieczornegonieba.

-Nigdy?Nawetkiedybyłeśmały?Wydawałomisię,żechłopcypotrafiąnawiązywać

płomienneprzyjaźnie.DawidiJonatan,naprzykład.

Jamiewzruszyłramionami.

-Żadnaztychznajomościnieprzetrwałapróbyczasu.Wśródtychludziniebyłonikogo,

okimmógłbymtakzaśpiewać.

-Smutne-rzekłaIsabel.-Nieżalcitego?

Jamiezastanowiłsięprzezchwilę.

-Chybamiżal-odpowiedział.-Chciałbymmiećwieluprzyjaciół.

-Nicniestoinaprzeszkodzie-zauważyłaIsabel.-Wtwoimwiekuludzienawiązują

znajomościbezproblemu.

-Mnietonieprzychodziażtakłatwo-odparłJamie.-Chciałbymtylko…

-Oczywiście-powiedziałaIsabel,opuszczającwiekofortepianuiwstajączestołka.-

Zabieramysiędokolacji-oznajmiła.-Alezachwilę.Bonajpierw…

Pochyliłasięzpowrotemnadklawiaturąizaczęłagrać,aJamieuśmiechnąłsięszeroko.

Soavesiailvento,łagodnychwiatrów,któreniosąwaszstateknamorze;obyfalebyły
spokojne.

Boskaaria,wspanialszaniżjakakolwiekinna,myślałaIsabel.Ijakapięknajestjejtreść,
to

uniwersalneżyczenie-dlabliźniego,aleteżdlasamegosiebie;wbrewwszystkiemu,
pomimoże

czasamibywazupełnieinaczej.

Kolacjęzjedliwkuchni,przydużymsosnowymstole,którysłużyłIsabeldo

background image

nieoficjalnychposiłków,przygotowywanychnaprędce;kuchniabyłanajcieplejszym
miejscemw

całymdomu.Kiedyjużkończylijeść,Jamieodezwałsię:

-Opowiedziałaśmidziśotymczłowieku,jakonsięnazywał?John.

-Liamor.JohnLiamor.

-Liamor.-Jamiepowtórzyłdlawprawy.-Niełatwowymówić.Najpierwnalijęzykidzie

dogóry,potemprzyamusiopaśćzpowrotem,anakońcujeszczetrzebaporuszyćustami.

Dalhousie-tojestproste.Zresztąnieważne.Tonienazwiskomniezastanowiło,aleto,co

powiedziałaś.

Isabelsięgnęłapofiliżankęzkawą.

-Milomisłyszeć,żemojesłowadałycidomyślenia.

-Właśnie-ciągnąłdalejJamie.-Jaktojest,żeczłowiekangażujesięwzwiązekzkimś,

ktoniemożedaćmuszczęścia?Botyniebyłaśznimszczęśliwa,prawda?

Isabelopuściłagłowę,wbijającwzrokwpodkładkępodnakrycie,którależałaprzednią

nastole.ObrazekprzedstawiałujścierzekiForth,alezezłejstrony,odpółnocy,odFife.

-Prawda-odrzekła.-Byłambardzonieszczęśliwa.

-Aleczyniebyłotegoodrazuwidać?-zapytałJamie.-Niechcębyćwścibski,ale

ciekawimnieto.Niemogłaśprzewidzieć,jaktosięskończy?

Isabelpodniosłananiegooczy.Zregułyunikałarozmównatentemat,jeślinieliczyć

tamtejkrótkiejdyskusjizGrace.Boioczymtumówić?Jedynywniosek,jakimożnabyło

postawić,toten,żezakochałasięwniewłaściwymczłowiekuinieprzestałagokochać,
mając

wciążnadzieję,żemożecośsięzmieni.

-Przyznaję,żekompletniestraciłamdlaniegogłowę-powiedziałacicho.-Bardzogo

kochałam.Tylkoznimchciałamsięspotykać.Byłjedynąosobą,zktórąchciałambyć.A
jeśli

chodziocałąresztę,toniemiałaonawiększegoznaczenia,bowiedziałam,żejeślisięz
nim

rozstanę,bólbędzieniedozniesienia.Więcciągnęłamtodalej,takjakludzierobią.

-I…

-Ipewnegodnia-mieszkaliśmywtedywCambridge-poprosił,żebympojechałaznim

doIrlandii,wjegorodzinnestrony.Wybierałsięnakilkatygodnidorodziców,którzy
mieszkali

wCork.Zgodziłamsięitobyłchybamójnajgorszybłąd.

background image

Zamilkła.Nigdynieprzypuszczała,żekiedyśopowieJamiemuotymwszystkim;

wolałabyraczej,żebyniewiedziałotejsprawie.AleponieważJamiesiedział
naprzeciwkoi

spoglądałnaniąwyczekująco,zdecydowałasięmówićdalej.

-NieznaszIrlandczyków,prawda?Powiemcijedno:sątoludzie,którzymająświetne

poczuciewłasnejtożsamościidoskonalewiedzą,coichodróżniaodresztyświata.W
Cambridge

Johnbyłwielkimprześmiewcą-kpiłsobiezcałejklasyśredniej,którąwidziałdookoła,
wyrzucał

jejmałostkowośćizacofanie.AwCorkjegorodzicemieszkaliwtypowymparterowym
domku

dlaklasyśredniej,gdzienaścianiewkuchniwisiałobrazekNajświętszegoSerca
Jezusowego.

Jegomatkarobiławszystko,żebymniedosiebiezrazić.Tobyłookropne.Wkońcu
pokłóciłam

sięzniąnienażarty.Zapytałamszczerze,czynieznosimniedlatego,żeniejestem
katoliczką,

czydlatego,żeniejestemIrlandką.

Jamieuśmiechnąłsię.

-Icociodpowiedziała?

Isabelzawahałasięnachwilę.

-Że…Tocholernebabskopowiedziało,żeniemożeścierpiećwswoimdomutakiej

szmatyjakja.

PodniosławzroknaJamiego,którygapiłsięnaniąwytrzeszczonymioczami.Apotemsię

uśmiechnął.

-Coza…-Resztakomentarzabyłaniezrozumiała.

-Otóżto-zgodziłasięIsabel.-Uparłamsię,żebyśmystamtądwyjechali,idopięłam

swego.PojechaliśmydoKerryizatrzymaliśmysięwhotelu.ItamJohnpoprosiłmnieo
rękę.

Powiedział,zegdybyśmysiępobrali,topopowrociedoCambridgemoglibyśmypostarać
sięna

uczelnioprzydziałsłużbowegodomu.Ajasięzgodziłam.Onchciał,żebyślubuudzielił
nam

ksiądz,prawdziwy„wybredny”irlandzkiksiądz,jaknanichmówił.Zwróciłammuwtedy
uwagę,

żeprzecieżniejestwierzący,więcpoconamksiądz?Odpowiedział,żeksiądzteżbędzie

background image

niewierzący.

Przerwała.Jamieskładałwpalcachserwetkę,którąpodniósłzestołu.

-Przepraszam-powiedziałkrótko.-Zawszystko.Niepotrzebniesiędopytywałem.Źle

zrobiłem,prawda?

-Nieszkodzi-odpowiedziałaIsabel.-Aleterazwidzisznamoimprzykładzie,że

poważnedecyzjezapadająsame,właściwiebeznaszegoudziału,wraczejgłupisposób.I
żenie

matakiejrzeczy,codoktórejniemożnasiępomylić.Niemylsięwżyciu,Jamie.Nie
popsuj

sobiewszystkiego.

8

Wiadomośćprzyszłanastępnegodniarano.Isabelbyławogrodzie,więcodebrałają

Grace.Poszukiwanyadresbyłnastępujący:szeregowiecprzyWarrenderPark,pod
numerem48,

ostatniaklatkapoprawejstronie,czwartepiętro.Drzwidomieszkaniamiałybyć
opatrzone

tabliczkąznazwiskiemDuffus.Taknazywałasiędziewczyna,któradzieliłamieszkaniez

MarkiemFraserem:HenriettaDuffus,alewszyscymówilinaniąHen,coznaczy„kura”.
Trzeciz

trójkiwspółlokatorównazywałsięNeilMacfarlane.Catniezdołaładowiedziećsię
niczego

więcej,aleteżIsabelonicwięcejjejnieprosiła.

GracepatrzyłanaIsabelzezdziwieniem,przekazującjejwiadomośćodCat,aleIsabel

postanowiłaniewprowadzaćgosposiwcałąsprawę.Gracemiałaustalonepoglądy,jeśli
chodzio

wtykanienosawnieswojesprawyi,cobyłodoprzewidzenia,zawszezachowywałapełną

dyskrecjęwewszystkim,corobiła.Gdybysiędowiedziała,żeIsabelplanuje
przeprowadzenie

prywatnegodochodzenia,zcałąpewnościąuznałabyjejdociekliwośćzanieuzasadnionąi
nie

omieszkałabyjejotympoinformować.Wziąwszytopoduwagę,Isabelkonsekwentnie
milczała.

PostanowiłazłożyćwizytęwspółlokatoromMarkaFraserawieczorem,jakożewcześniej

niebyłosensunawettamdzwonić,bonapewnobyliwpracy.Dzieńupłynąłjejna
przeglądaniu

materiałównadesłanychdo„Przeglądu”,któreotrzymałarazemzporannąpocztą.

background image

Nadeszłokilka

nowychartykułów,należałojewięcprzeczytać.Selekcjabyłabardzoistotnąrzeczą.
Wszystkie

periodyki,nawettenajbardziejakademickie,otrzymywałydopublikacjitakiemateriały,
którejuż

popobieżnymprzejrzeniuokazywałysięzupełniedoniczego;nietrzebaichbyłonawet
odsyłać

dorecenzentaspecjalisty.Tegorankanadeszłojednakpięćartykułówpoważnych,
zasługujących

nawnikliwąlekturę.NapoczątekIsabelwybrałastarannieuargumentowanywywódna
temat

utylitaryzmuzasadwprocesielegislacyjnym.Pikantniejszytekstpodnieźle
zapowiadającymsię

tytułem„Prawdomównośćwrelacjachseksualnych:polemikazKantem”zostawiłasobie
na

później.Pokawie,zdecydowała.IsabellubiładelektowaćsiękrytykąKanta.

Dzieńmijałszybko.Artykułnatematutylitaryzmuzasad,jaksięokazało,poruszałważką

problematykę,leczwdużejmierzenienadawałsiędoczytaniazewzględunastylautora.
Na

pierwszyrzutokatekstzostałnapisanypoangielsku,alebyłatotakaodmiana
angielszczyzny,

któraIsabelkojarzyłasięwyłączniezpewnymikręgamiakademickimi,gdziewielcesobie

cenionoubarwianiewypowiedziquasi-podniosłymtonem.Czytałosiętojaktłumaczenie
z

niemieckiego-niechodziłooto,żewszystkieczasownikinaglepowędrowałynasam
koniec

zdania,aleoto,żekażdyakapitbrzmiałciężko,ażdobólupoważnie,nieznośnieserio.

Isabelkorciło,żebyzmiejscaodrzucićtenniezrozumiałytekst,wuzasadnieniupodając

brakklarownościstylistycznej,apotemnapisaćdoautoraartykułuiwyjaśnićmu-w
prostych

słowach-dlaczegotaksięstało.Alekiedyrzuciłaokiemnastronętytułowąiprzeczytała

nazwiskoautoraoraznazwęjegouczelni,odrazuwiedziała,żejeślitakpostąpi,możesię

spodziewaćreperkusjijakwbanku.Harvard!

Artykuł„Prawdomównośćwrelacjachseksualnych”byłnapisanyczytelniejszymstylem,

aleniezawierałanijednejoryginalnejmyśli.Prawdęnależymówić,dowodziłaautorka,
alenie

background image

zawsze.Zdarzająsięsytuacje,gdytrzebasięuciecdohipokryzji,abyniezranićuczuć
drugiego

człowieka.Nawiasemmówiąc,caływywódbrzmiałtak,jakbyjegoautorkazapisywałana
gorąco

własnewnioskinatentemat.Zatem:jeślinaszkochanekniesprawdzasięwroli
kochanka,nie

należymuotymmówić-oilefaktycznietakjest.Tochybajasne,pomyślałaIsabel,że
gdybytak

niebyło,możnabymuotympowiedzieć.Wtejkonkretnejdziedzinieograniczenia
względem

uczciwościbyłyszczególniesurowe-isłusznie.

Isabelprzeczytałaartykułzniejakimrozbawieniem.Jejzdaniem,tentekstnadawałsięw

samraznawesołąlekturędlaprenumeratorów„Przeglądu”,którymbyćmożeprzydałoby
sięcoś

wrodzajuzachęty.Filozofiaseksubyłatematykąrzadkoporuszanąnapoluetyki
stosowanej,

posiadałajednakowożswoichpropagatorów.JakIsabelbyłowiadomo,spotykalisięoni
na

dorocznejkonferencjiwStanachZjednoczonych.„Przegląd”odczasudoczasu
publikował

zapowiedziiprogramyowychspotkań,aleczytychkilkabezbarwnychzdańmogłooddać

sprawiedliwośćtemu,cosiętamnaprawdędziało-tegoniewiedziała.Bocoteżone
mówiły?

Sesjaporanna:„Semiotykaseksuaprzestrzeńosobista”-kawa-„Perweryai
niezależność”-

lunch(jakożeinneapetytytakżedomagałysięzaspokojenia).Itakdalej,ażdo
popołudnia.

Streszczeniaprezentowanychtamreferatówbyłyzapewnedosyćwiernąalecodziałosię
po

zakończeniuwszystkichsesji,przewidzianychnadanydzień?Wśródtychludzipróżnoby
szukać

świętoszków,podejrzewałaIsabel,apozatymkażdyznichbyłprzecieżspecjalistąod
etyki.

Stosowanej.

Isabeldalekobyłodopruderii,alewsprawachseksuprzywiązywałaogromnąwagędo

dyskrecji.Konkretnierzeczbiorąc,naprzykładniemogłasięzdecydować,comyślećo

publikacjiwłasnychwspomnieńerotycznych.Czyjesttorzeczwłaściwaczynie?Czy

background image

eks-

partnerzgodziłbysięnato,gdybyzapytaćgoozdanie?Zapewnenie,awtakimwypadku

oznaczałoto,żepiszącoprywatnychsprawachdwojgaludzi,jednoznichwyrządza
drugiemu

krzywdę.Niewielejesttakichosób,którymmożnapowierzyćprawiekażdysekret;dwa
wyjątki

tonasilekarzeinasikochankowie.Człowiekpowinienmócpowiedziećlekarzowi
absolutnie

wszystko,spokojnyoto,żejegosłowaniewyjdąpozaczteryściany,wktórychzostały

wypowiedziane.Tosamodotyczykochanków.Leczwobecnychczasachpoufnośćzostała

wystawionanapróbę:instytucjepaństwoweżądałyodlekarzyinformacjinatemat
obywateli(ich

genów,nawykówseksualnych,choróbprzebytychwwiekudziecięcym),alekarzemusieli
się

bronić.Zdrugiejstrony,kłębiłysięniepoliczonezastępyprostackiej,wścibskiejtłuszczy,

spragnionejinformacjiotym,cotaczyinnamniejlubbardziejsławnaosobarobiwłóżku
-i

gotowejhojniezapłacićzatęwiedzę.Aludziemieliprawodotajemnic,dożycia
prywatnego,do

intymnościprzynajmniejwniektórychjegosferach,bopozbawienieprywatnościmusiało
w

końcudoprowadzićdozanikujakiejśczęściichosobowości.Pozwólmyludziommieć
własne

tajemnice,pomyślałaIsabel,zdającsobiesprawę,żetohasłoprawdopodobnieniebyło
zgodnez

duchemczasu.

Jaknazłość,towłaśniefilozofowiebyliznaniztego,żezupodobaniemujawniają

szczegółyżyciaprywatnego.DopuściłsiętegoBertrandRussell,wydającdrukiemswoje

dzienniki,podobnieA.J.Ayer.Jakmogłoimstrzelićdogłowy,żeczytelnikówbędzie
ciekawić,z

kimsięprzespali,azkimnie,iilerazy?Możeczuli,żemuszącośkomuśudowodnić?A
czyona,

Isabel,oparłabysięBertrandowiRussellowi?Ledwiewjejmyślachbłysnęłotopytanie,a
już

miałagotowąodpowiedź.Tak.A.J.Ayerteżniemiałbynacoliczyć.

Dochodziłaszósta.Stoszaległychmateriałówzniknąłzbiurka,gotowebyłyrównieżlisty

background image

dorecenzentówwsprawiewybranychartykułów,któremiałyzostaćprzesłanedalej.
Isabel

uznała,żeszóstatrzydzieścibędzieidealnągodzinąnazłożeniewizytymieszkańcom
lokaluprzy

WarrenderParkTerracenumer48.Otejporzezdążąjużnapewnowrócićzpracy
(czymkolwiek

bysięzajmowali),aniespodziewanawizytaniepopsujeimplanówdotyczących
wieczornego

posiłku.Isabelopuściłabibliotekęiposzładokuchni,żebyprzedwyjściemzaparzyćsobie
kawy.

Wybrałasiętamnapiechotę;zajęłotokilkaminut.Wskazanyszeregowiecznajdowałsię

zarazzatrójkątnymparkiem,naktórywychodziłaBruntsfieldAvenue.Isabelnie
śpieszyłasię,

przystawałaprzedwitrynamisklepowymi,ażwreszcieruszyławstronępierwszejz
brzegu

klatki,przecinająctrawniknaskos.Chociażwiosennywieczórbyłpogodnyiciepły,
zerwałsię

silnywiatr,którygoniłponiebiechmury,spędzającjenawschód,wstronęNorwegii.W
kłębach

obłokówodbijałosięświatłomiastapółnocy,miasta,którenależałowrównymstopniudo

rozkołysanychstalowoszarychrówninMorzaPółnocnego,jakdołagodnychwzgórz
śródlądowej

Szkocji.ZupełnieinnebyłyświatłaGlasgow,miękkiblaskmiastazachodu,skądjest
równie

bliskodoIrlandii,jakinaskalistewyżynygaelickichHighlands.ObliczeEdynburga
wyrzeźbiły

zimne,kąsającewiatryzewschodu.Byłotomiastokrętychbrukowanychulici
wyniosłych

filarów,miastoczarnychnocyipłonącychświec,miastointelektu.

Isabeldoszładowęgłaszeregowcairuszyławzdłużfrontubudynku,którybiegłpo

łagodnymłuku.Gmachbyłokazały,zajmowałcałąstronęulicy.Zjegookienroztaczałsię
widok

naTheMeadowsorazodległedachy,pinakleiiglicowehełmywieżstaregoInfirmary.

Byłatowysokakamienicawstyluwiktoriańskim,sześciopiętrowa,zgładzonego

kamienia;dachkrytyłupkiem,wysoki,ostromymspadzie.Makrawędzidachu,jakwe

francuskichchateaux,tuiówdziewyrastaławieżyczkazwieńczonakutymżelaznym

ornamentem.Dachkończyłsiękrenelażemzdobnymkamieniarkąwkształcierzeźbionych

background image

łodyg

ikwiatówostu,wśródktórychgdzieniegdzieszczerzyłzębygargulec.Kiedywznoszono
tendom,

owedekoracjemiałyzapewnedawaćówczesnymlokatorompoczucie,żemieszkająw
stylowej

kamienicy,któraoddworuszlacheckiegoróżnisiętylkoiwyłącznierozmiarami.Jednak
pomimo

tychwszystkichfanaberiimieszkaniabyłytamporządne,akonstrukcjasolidna.
Kamienica

powstałanaużytekwarstwydrobnomieszczańskiej,aleobecniestanowiłasiedzibę
studentówi

młodychludziuprogukariery.Lokal,doktóregowybierałasięIsabel,byłzapewne
typowym

mieszkaniem,wynajmowanymwspólnieprzeztrojelubczworoludzi,natyleobszernym,
żeby

każdymiałwnimwłasnypokój,amiejscastarczyłojeszczenasporysalonijadalnię.
Warunki

mieszkaniowebyływięcwygodneiniekrępujące-dopókinahoryzoncieniepojawiłsię
jakiś

mąż,żonabądźteżkonkubentlubkonkubina.Noi,oczywiście,wtakichwspólnych

mieszkaniachrodziłysięprzyjaźnienacależycie.Nieprzyjaźniepewnieteż,pomyślała
Isabel.I

teżnacałeżycie.

Centrumkażdegosegmentustanowiłakamiennaklatkaschodowa,zktórejwchodziłosię

doposzczególnychmieszkań.Wiodłynaniądrzwiwejścioweprzytłaczających
rozmiarów.

Zazwyczajbyłyonezamknięte,alenadolezainstalowanodomofon.Isabelprzyjrzałasię

opisanymdzwonkom,znalazłanazwiskoDuffus,wcisnęłaguzikizaczęłaczekać.Po
mniej

więcejminuciewmalutkimgłośniczkuodezwałsięczyjśgłos,pytający,ocochodzi.

Isabelnachyliłasiędomikroskopijnegomikrofonuiprzedstawiłasię,wyjaśniając,że

przyszłaporozmawiaćzpannąDuffus.Wsprawiewypadku,dodała.

Przezchwilęniebyłoodpowiedzi,apotemnaglezahuczałbrzęczyk.Isabelpchnęładrzwi

iweszłanaschody.Zauważyła,żewpowietrzuwisilekkizapachkurzuoraztasama
zastaławoń,

którastanowichybacechęwspólnąwszystkichklatekschodowych:zapachniedawno
wyschłych

background image

kamieni,zmieszanyzulotnymaromatempotrawgotującychsięwmieszkaniachdookoła.
Ten

zapachkojarzyłsięIsabelzlatamidzieciństwa,kiedycotydzieńwchodziłapotakich
właśnie

schodachdomieszkaniapannyMarilynMcGibbon,nauczycielkifortepianu.Panna
McGibbon,

przypomniałojejsię,zawszemówiła,żemuzykają„wyrusza”,comiałooznaczać,że
słuchając

muzyki,czujesięwzruszona.Isabeldotejporywmyślachużywałaokreślenia
„wyruszająca

muzyka”.

Zatrzymałasięnaschodachiprzezchwilęstałabezruchu,wspominającpannę

McGibbon.Wdzieciństwielubiłaswojąnauczycielkę,aleprzejęłaodniej,jużwtedy,jako
mała

dziewczynka,pewienrodzajmelancholii,przytłaczającepoczuciejakichś
nierozwiązanych

spraw.Jednegorazu,kiedyprzyszłanalekcję,pannaMcGibbonmiałaczerwoneoczy,a
puder,

któryzawszestarannienakładałanapoliczki,byłpożłobionyłzami.MałaIsabelstałai
patrzyła

naniąwmilczeniu,ażwkońcupannaMcGibbonodwróciłasięodniej,mamrocząc
niewyraźnie:

-Niejestemdziśsobą.Zechciejmiwybaczyć.Niejestemdzisiajsobą.

-Czycośsięstało?-zapytałaIsabel.

PannaMcGibbonskinęłagłowąijużprawiepowiedziała„tak”,alepotemzdecydowała

sięna„nie”ipokręciłagłowąprzecząco.Zabrałysiędolekcji,dogam,któreIsabelmiała
zadane

dodomu,idoMozarta;niemówiłyotymwięcej.WielelatpóźniejIsabel,jużjakomłoda

kobieta,dowiedziałasię,zupełnieprzypadkiem,żepannaMcGibbonstraciławtedy
przyjaciółkęi

wieloletniątowarzyszkęnazwiskiemLallaGordon.ByłaonacórkąsędziegoCourtof
Session*

[CourtofSession-najwyższysądcywilnywSzkocji(przyp.tłum.).]izostałazmuszona
do

wyborupomiędzyprzyjaciółkąarodziną,któraodnosiłasiędopannyMcGibbonz
dezaprobatą.

Wybrałatodrugie.

background image

MieszkanieznajdowałosięnaczwartympiętrzeikiedyIsabeltamdotarła,zobaczyła,że

drzwisąjużlekkouchylone.Zadrzwiami,wprzedpokoju,stałamłodakobieta;
zobaczywszy

Isabel,otworzyłajenaoścież.Isabeluśmiechnęłasiędoniej,jednymspojrzeniem
ogarniając

całąsylwetkęHenDuffus:wysokaismukłajakwierzba,dużeoczyjakułani,otym
błagalnym

spojrzeniu,którezawszekojarzyłosięIsabelzdziewczętamizzachodniegowybrzeża
Szkocji,

chociażprzypuszczalnieniebyłotutajabsolutnieżadnegozwiązku.Henodwzajemniła
uśmiechi

zaprosiłaIsabeldośrodka.Tak,pomyślałaIsabel,słyszącjejakcent,zachód,alenie
Glasgow,jak

twierdziłaCat-jakieśmałe,wytwornemiasteczko,Dunbarton,dajmynato,ostatecznie

Helensburgh.NatomiastimięHenriettawżadensposóbniepasowałodotejosoby.Kurzy
skrót-

jaknajbardziej.Jakulał.

-Przepraszam,żeprzychodzębezzapowiedzi.Chciałamsprawdzić,czypaństwazastanę.

Paniąipana…

-Neila.Chybajeszczeniewrócił,alespodziewamsięgoniedługo.

HenzamknęładrzwizaIsabeliwskazaładrzwidojednegozpokojów.

-Możemyusiąśćtam-zaproponowała.-Niestety,mamybałagan,jakzwykle.

-Nicnieszkodzi-powiedziałaIsabel.-Wszyscyżyjemywbałaganie,botakjest

wygodniej.

-Alejabymakuratchciałamiećwdomuporządek-westchnęłaHen.-Staramsię,tyleże

tochybapoprostunieleżywmojejnaturze.

Isabeluśmiechnęłasię,aleniepowiedziałaanisłowa.Wyczuwaławtejkobiecie

zmysłowość,jakąśaurę…cóż,trzebapowiedziećwprost,auręenergiiseksualnej.Nie
mogłobyć

wtymwzględziewątpliwości,bywatowidocznerówniedobrzejakto,czyktośjest
muzykalny

alboczywyznajeascetyzm.Naturalnymśrodowiskiemtejkobietybyłynieposprzątane
pokojez

niepościelonymiłóżkami.

Oknasalonu,doktóregoHenzaprowadziłaIsabel,wychodziłynapółnoc;roztaczałsięz

background image

nichwidokponadwierzchołkamidrzewporastającychpołudniowyskrajTheMeadows.
Okna

byłyolbrzymie,wedlenajlepszejwiktoriańskiejtradycji.Zadniatenpokójmusiałwręcz
tonąćw

świetlesłonecznym.Nawetotejporze,wczesnymwieczorem,sztuczneoświetleniebyło
tutaj

zbędne.Isabelprzeszłaprzezpokójistanęłaprzyjednymzokien.Wyjrzałanaulicę.
Cztery

piętraniżejjakiśchłopakciągnąłnasmyczybrukowanąjezdniąopierającegosiępsa.W
końcu,

zniecierpliwiony,pochyliłsięizdzieliłgopięściąpogrzbiecie.Zwierzakzwinąłsięw
odruchu

obronnym;wtedychłopakkopnąłgowżebraipociągnąłdalej.

HenstanęłaobokIsabel,podążającwzrokiemzajejspojrzeniem.

-A,toon.Małyłobuz,SoutarMydlarz,taknaniegomówię.Mieszkanaparterzezmatką

ijejgachem.Cośmimówi,żetenpsiakniedarzynikogoztejtrójkiszczególnąsympatią.

Isabelroześmiałasię.BardzojejsięspodobałoporównaniedoSoutaraMydlarza;zajej

czasówkażdeszkockiedzieckonapamięćznałokomiksy,którychbohaterembyłNasz
Maty

Wullieijegodwajkoleżkowie,SoutarMydlarziGrubyBoab,aleczyterazktośtojeszcze

pamiętał?JakieobrazypobudzajądziśwyobraźnięmłodychSzkotów?Napewnoniesąto

pejzażemiastaDundee,telegendarne,pełneciepłaulice,które„SundayPost”zaludniał

postaciamiwyszczekanychniewiniątek.

Odeszłyodokna.HenspojrzałanaIsabel.

-Przyszłapanizobaczyćsięznami?-zapytała.-Niejestpanichyba,niedajBoże,

dziennikarką?

Isabelpotrząsnęłaenergiczniegłową.

-Wżadnymrazie.Byłamświadkiemcałegozdarzenia.Widziałam,jaktosięstało.

Henwytrzeszczyłananiąoczy.

-ByłapaniwUsherHall?Widziałapani,jakMarkspadł?

-Niestety.

Henrozejrzałasię,zobaczyłazasobąsofę,usiadła.Wbiławzrokwpodłogęiprzezchwilę

milczała.Potempodniosłagłowę.

-Niechętniewogóleotymmyślę.Rozumiemniepani?Upłynęłodopierokilkatygodni,

background image

alejajużstaramsięzapomniećowszystkim.Tylkożetoniejesttakieproste,kiedysię
straciw

tensposóbznajomego,itojeszczewspółlokatora.

-Oczywiście.Rozumiemto.

-Byłajużunaspolicja.WypytywałaoMarka.Potemprzyjechalijegorodzice,zabrać

rzeczyponim.Możepanisobiewyobrazić,jaktowyglądało.

-Tak.

-Ijeszczetrochęinnychludzi-opowiadaładalejHen.-ZnajomiMarka,ktośodniegoz

biura.Całyczasmieliśmywizyty.

Isabelusiadłanasofie,obokHen.

-Aterazjeszczejadokompletu.Bardzomiprzykro,żepaństwanachodzę.Potrafięsobie

wyobrazić,coprzeszliście.

-Pocopaniprzyszła?-zapytałaHen.Wjejgłosieniebyłowrogości,aledałosięwnim

słyszećnapięcie,któreIsabelnatychmiastwychwyciła.Byłtoprawdopodobnieskutek

wyczerpania,któreopadłoHenzwyprzedzeniemwobliczukolejnegoprzesłuchania.

-Bezkonkretnegopowodu-przyznałasięcichoIsabel.-Wydajemisię,że

zdecydowałamsięnatodlatego,żeniejakowzięłamwtymudział,aniemamzkim

porozmawiać,toznaczynieznamnikogo,ktomiałbyztąsprawąjakiśzwiązek.Rozumie
pani,o

comichodzi?Widziałam,jaktosięstało-nawłasneoczywidziałamtęstrasznątragedię-
anie

znamnikogo,ktomógłbymicośpowiedziećonim,oMarku.

Zamilkła.Henniespuszczałazniejspojrzeniaswoicholbrzymichoczukształtu

migdałów.Isabelwierzyła,żeto,cowtejchwilipowiedziała,toprawda.Aleczycała?
Przecież

niemogłaprzyznaćsiętymludziom,żeprzywiodłajątutajzwyczajnaciekawość;byłapo
prostu

ciekawacałegowydarzenia.Noijeszczeżywiłapodejrzenie,żestałozanimcoświęcej
niżtylko

czystyprzypadek.

Henzamknęłaoczy.Iskinęłagłową.

-Rozumiem-powiedziała.-Niechbędzie.Właściwietochętniesiędowiem,jakto

naprawdęwyglądało.Itakcałyczastosobiewyobrażam.

-Więczgadzasiępani?

background image

-Zgadzamsię.Jeżelimatopanipomóc,toproszębardzo.-Wyciągnęłarękęipołożyła

dłońnaramieniuIsabel.

Tengest,symbolizującywspółczucieizrozumienie,byttaknieoczekiwany,żeIsabel

wydałsięażdziwnyuosobywtypieHen.Zganiłasięzatęmyśl,którabyćmożebyładla

dziewczynykrzywdząca.

-Zaparzękawę-zaproponowałaHen,wstając-iporozmawiamy.

Wyszłazpokoju,aIsabelusiadławygodniejnasofieirozejrzałasiędookoła.Pokójbył

eleganckoumeblowany,conieczęstosięzdarzawwynajmowanychmieszkaniach,którew

krótkimczasiezaczynająwyglądaćtak,jakbyniemogłysiędoczekaćremontu.Najednej
ze

ścianwisiałyreprodukcjeobrazów,wyrazgustówwłaściciela.Jakmożnabyło
przypuszczać,

jegowybórzostałurozmaiconypreferencjamilokatorów,takwięcścianęzapełniały:
panorama

wodospadównarzeceClyde(właściciel),obok„Większyplusk”DavidaHockneyaoraz

„Filozofowieamatorzy”JackaVettriana(lokatorzy),adalejPeploeijego„łona”(znów

właściciel).IsabeluśmiechnęłasiędoobrazuVettrianaartystaten,pomimogłębokiej

dezaprobaty,którądarzyłogoedynburskieśrodowiskotwórcze,trzymałsiędobrzeinie
traciłani

trochęnapopularności.Dlaczego?Wyjaśnieniebyłoproste:ponieważjegofiguratywne

malarstwodawałojakieśpojęcieożyciu(wkażdymrazieożyciuludzi,którzyzwykli
zabawiać

sięnaplażytańcamiwwieczorowychstrojach).ObrazyVettrianazawszeopowiadały
jakąś

historię,podobniejakdziełaEdwardaHoppera.DlategowłaśnieHopperzainspirowałtylu

poetów;wszystko,cowyszłospodjegopędzla,byłoniezwykleczytelne:skądpochodzą
ludzie

naobrazie?Oczymmyślą?Cobędąrobić?Hockney,rzeczjasna,żadnegopytanianie

pozostawiałbezodpowiedzi.Bohaterowiejegoobrazówbylizawszepodanijakna
patelni:mieli

wgłowiepływanie,seksiwłasnynarcyzm.CzyHockneysportretowałkiedyśWHA?
Isabel

pamiętała,żetak;nawetnieźlesobieporadziłztwarząAudena,któraprzypominała
gołoborze.

„MamfacjatęjakmapaIslandii”.CzytosamWHAtakpowiedziałosobie?Raczejnie,

background image

pomyślałaIsabel,aletobydoniegopasowało.Przyszłojejdogłowy,żebykiedyśnapisać

książkęzpowiedzeniami,któretaknaprawdęnigdyniepadły,leczmogłybystanowić

autentycznebonmotyróżnychznanychludzi,„Przezcałepopołudniebyłamkrólową,a
teraz

padaśnieg”.KrólowaWiktoria.

IsabeloderwaławzrokodobrazuVettrianaiwyjrzałaprzezdrzwinakorytarz.Wisiało

tamwysokielustrozrodzajutych,którenajczęściejmożnazobaczyćwdrzwiachszafy.Z

miejsca,gdziesiedziała,Isabelwidziałajewcałejokazałości.Dokładniewtymsamym

momencie,kiedyjejwzrokspocząłnalustrze,zobaczyławnimmłodegomężczyznę,
który

wypadłzjednegopokoju,przebiegłprzezkorytarzizniknąłzadrzwiamipodrugiej
stronie.Nie

zauważyłjej,chociażzachowywałsiętak,jakbywiedziałojejobecności.Sprawiał
również

wrażenie,żenieżyczysobie,żebyIsabelgozobaczyła-idopiąłbyswego,gdybynieto
lustrow

strategicznympunkciekorytarza-gdyżtrzebadodać,żetenmłodymężczyznaniemiałna
sobie

absolutnienic.

Henwróciłapokilkuminutach,niosącdwiefiliżanki.Postawiłajenastolikuoboksofyi

usiadłaobokIsabel,natymsamymmiejscu,coprzedtem.

-ZnałapaniMarkawcześniej?-zapytała.

Isabelnaglenistąd,nizowądwydałosię,żefaktyczniegokiedyśspotkała.Jużmiała

przytaknąć,alepokręciłagłową.

-Nie.Tegowieczoruwidziałamgoporazpierwszy.

-Tobyłnaprawdędobryczłowiek-powiedziałaHen.-Świetnyfacet.Wszyscygolubili.

-Wierzę-zgodziłasięIsabel.

-Zpoczątkumiałampewnewątpliwości,jaktobędziemieszkaćzdwomaobcymi

ludźmi,wiepani.Alewynajęłampokójtutajmniejwięcejwtymsamymczasiecooni,
więc

zaczynaliśmyrazem,możnapowiedzieć.

-Iukładałosiępaństwu?

-Tak,jaknajbardziej.Czasamitrochęsięsprzeczaliśmy,czegomożnasiębyło

spodziewać,aleanirazuniedoszłodopoważniejszejkłótni.Wszystkoszłobardzodobrze.
-Hen

background image

wzięładorękifiliżankęiupiłałyczekkawy.-Brakujemigo.

-ANeil,drugiwspółlokator?PrzyjaźniłsięzMarkiem?

-Jasne-odrzekłaHen.-Czasamigrywalirazemwgolfa,aleMarkniemiałwiększych

szans.Neiltowymiatacz.Mógłbygraćzawodowo.Robistażprawniczywkancelariina
West

Endzie.Firmasztywniaków,aleonewszystkiesątakiesame.Byłoniebyło,żyjemyw

Edynburgu.

Isabelteżsięgnęłapokawęiwypiłajedenłyk.Rozpuszczalna.No,aleodstawićją

nietkniętąbyłobyniegrzecznie.

-Jakpanimyśli-zagadnęłaściszonymgłosem-jaktosięmogłostać?

Henwzruszyłaramionami.

-Poprostuwypadł.Niemogłobyćinaczej.Wypadkichodząpoludziach,nawettakie

dziwaczne.Wychyliłsię,żebycośtamzobaczyć,ispadł.Jakinaczejmożnato
wytłumaczyć?

-Amożebyłnieszczęśliwy?-podsunęłaIsabelostrożnie,obawiającsięgwałtownej

reakcjinatakąsugestię.Jednaknictakiegonienastąpiło.

-Pytapani,czytomogłobyćsamobójstwo?

-Tak.Właśnie.

Henpotrząsnęłagłową.

-Wżadnymwypadku.Czegośbymsiędomyśliła.Napewno.Markniebyłnieszczęśliwy.

Isabelzastanowiłasięnadsłowami„czegośbymsiędomyśliła”.Skądtapewność?Stąd,

żemieszkalirazem-tobyłooczywiste.Człowiekwyczuwanastrojeludzi,którzyżyją
najbliżej

niego,iprzejmujeje.

-Zatemnicnatoniewskazywało?

-Nic.-Henzamilkłanachwilę.-Onniebyłtaki.Samobójstwotopodanietyłów.Aon

byłczłowiekiem,któryprzedniczymnieucieka.Można…Człowiekmógłnaniego
liczyć.

Polegaćnanim.Markmiałsumienie.Rozumiemniepani?

ObserwującHenpodczastejprzemowy,Isabelskonstatowała,żesłowo„sumienie”

pojawiasięcorazrzadziejnaludzkichustach.Byłotozjawiskodziwneigłęboko
niepokojące,

ponieważwskazywałonazanikwyrzutówsumieniawdzisiejszychczasach.Patrzącz
drugiej

background image

strony,matopewnezalety,jakożewyrzutysumieniaprzytłaczająludzkąduszęisą

odpowiedzialnezawieleniepotrzebnychnieszczęść.Pozostajejednakkwestiamoralności
i

moralnegopostępowania,wktórympoczuciewinyodgrywaniezastąpionąrolęczynnika

zniechęcającego.Wyrzutysumieniapomagająnamodróżnićzłeuczynki;todziękinim
możemy

żyćwedługnormmoralnych.PozatymsłowaHenmiałytakżeinnywymiar.Brzmiałow
nich

absolutneprzekonanie,leczmogłajewypowiedziećtylkoosoba,któranigdywżyciunie
zaznała

rozpaczyaniniezwątpiławsiebie.

-Niektórzyludzieniepokazująposobietego,conaprawdęwnichsiedzi…Mogąbyć

bardzonieszczęśliwi,aleniczegoniezdradzą.Zdarzasię,że…-Isabelumilkła.Było
widać,że

Henniemaochotywysłuchiwaćtakiegowykładu.-Przepraszam-powiedziała.-Nie
chciałam

panipouczać…

Henuśmiechnęłasię.

-Nieszkodzi.Wogólnymzarysie,jaksądzę,towszystkoracja,aleniewtymwypadku.

Naprawdęwątpię,żebytomogłobyćsamobójstwo.

-Niewątpliwiemapanisłuszność-powiedziałaIsabel.-Widzę,żeznałagopanibardzo

dobrze.

Nachwilęzapadłacisza.Henpopijałamałymiłyczkamiswojąkawę,aIsabelwpatrywała

sięwobrazVettriana,zastanawiającsię,oczymdalejmówić.Rozmowaprzestawałamieć
sens.

Henpowiedziałajużprawdopodobniewszystko,cozamierzałapowiedzieć,iIsabelnie
mogła

raczejliczyćzjejstronynanicwięcej.Pozatymtadziewczynaitakniebyłaszczególnie

rozgarniętąosobą.

Henodstawiłafiliżankęnastolik.Isabeloderwaławzrokodobrazu,którywdziwny

sposóbjąniepokoił.Dopokojuwszedłmłodymężczyzna,któregowidziaławkorytarzu,
teraz

jużubranyizapiętypodszyję.

-TojestNeil-przedstawiłaHen.

Isabelwstałazsofyipodałamurękę.Dłońmłodzieńcabyłarozgrzanailekkowilgotna.

background image

Byłpodprysznicem,pomyślałaIsabel.Dlategobiegałgołypokorytarzu.Cóż,byćmoże
w

dzisiejszychczasachniebyłoniczymniezwykłym,żewspółlokatorzy,dobrzyprzyjaciele,
chodzą

sobienagopomieszkaniu,niewinnijakdzieciwrajskimogrodzie.

Neilzająłfotelnaprzeciwkosofy,aHenwyjaśniłamupowódwizytyIsabel.

-Niezamierzałamsiępaństwunarzucać-pośpieszyłaIsabelzwyjaśnieniem.-Chciałam

tylkoporozmawiaćotym,cosięstało.Mamnadzieję,żeniemająmipaństwotegozazłe.

-Ależskąd-powiedziałNeil.-Mnietonieprzeszkadza.Mogęzpaniąotym

porozmawiać,jeślipanisobieżyczy.

Isabelrzuciłananiegookiem.MówiłzupełnieinaczejniżHen,miał,najejucho,akcentz

drugiegokońcakraju.Wysławiałsięwsposóbzdradzającystaranne,kosztowne
wykształcenie.

Isabeloceniła,żejestrówieśnikiemswojejkoleżanki,conajwyżejtrochętylkoodniej
starszym;

takjakiona,sprawiałwrażenieczłowieka,którydużoczasuspędzanaświeżym
powietrzu.Ach,

przecieżgrywawgolfa,przypomniałasobie1Isabel,więctomusibyćśladpo
wichrowych

przestrzeniachszkockichpólgolfowych.

-Niebędędłużejzabieraćpaństwuczasu-powiedziała.-Spotkaliśmysię,

porozmawialiśmyotym,cozaszło.Życietoczysiędalej.Niechcępaństwuprzeszkadzać.

-Pomogłapanitarozmowa?-zapytałaHen,aIsabelzauważyławtymmomencie,że

wymieniłaszybkiespojrzeniezNeilem.

Znaczenietegospojrzeniabyłooczywiste;Isabelbyłapewna,żekiedyjużsobiepójdzie,

HenzapytaNeila:„Pocoonatuprzyszła?Pocojejbyłotowszystko?”.Powietak
dlatego,że

ona,Isabel,nicdlaniejnieznaczy;jeststarsząkobietą,poczterdziestce,pozanawiasem,
nie

liczysię,jakbywogólejejniebyło.

-Zabiorępanifiliżankę.-Hennaglewstałazsofy.-Muszęcośzrobićwkuchni.

Przepraszamnachwilę.

-Pójdęjuż-powiedziałaIsabel,aleniepodniosłasię,atymczasemHenzdążyławyjśćz

pokoju.IsabelspojrzałanaNeila,któryobserwowałją,swobodnieopierającłokciena
poręczach

background image

fotela.

-Uważapan,żeonmógłskoczyć?-zapytała.

Pomimoobojętności,jakamalowałasięnatwarzyNeila,wjegozachowaniubyłocoś

niepokojącego,jakiślęk.

-Skoczyć?

-Popełnićsamobójstwo.

Neilotworzyłusta,alenicniepowiedziałizamknąłjezpowrotem.Nieodrywałwzroku

odIsabel.

-Przepraszam,żezadajępanutakiepytanie-mówiładalej.-Widzę,żeraczejpanwto

wątpi.Cóż,zapewnemapanrację.

-Zapewnetak-powiedziałszybko.

-Mogęjeszczeocośzapytać?-Nieczekającnaodpowiedź,przeszładorzeczy;-Hen

mówiła,żeMarkbyłbardzolubiany.Czyprzychodzipanunamyślktoś,ktozanimnie

przepadał?

Pytaniepadło;terazIsabelskupiłasięnaobserwacji.WzrokNeilapowędrowałwdół,w

kierunkupodłogi,apotemznówdogóry.OdpowiadającnapytanieIsabel,niepatrzyłna
nią,ale

nadrzwi,jakbychciałwzrokiemprzywołaćHen,żebygowyręczyła,

-Raczejnie.Nie.Raczejnie.

Isabelskinęłagłową.

-Zatemwjegożyciuniezdarzyłosięnicniezwykłego?

-Nie.Nicniezwykłego.

Tymrazemspojrzałprostonanią;wjegooczachdostrzegłaniechęć.Zapewnesądził-

najzupełniejsłusznie-żeIsabelniemaprawawtykaćnosawsprawyjegoprzyjaciela.
Hentakże

dałajejjasnodozrozumienia,żezaczęłajużnadużywaćichgościnności.Przyszedłczas
się

pożegnać.Isabelwstała,aNeilpodążyłzajejprzykładem.

-ChciałabympożegnaćsięzHen-oznajmiła,wychodzączpokoju.Neilruszyłzanią.Na

korytarzuIsabelrozejrzałasięszybko.Tedrzwipoprawej,pomyślała,tonapewnobędą
te,z

którychwybiegłnago,kiedyakuratprzypadkowozerknęłamwlustro.

-Henjestwkuchni,tak?-zapytała,skręcającwprawoiotwierającupatrzonedrzwi.

background image

-Kuchniatonietutaj!-zawołałNeilzanią.-Tojestjejpokój.

AleIsabelbyłajużjednąnogąwśrodkuizdążyłazobaczyćobszernąsypialnię.Okno

byłozasłonięte,aobokniepościelonegołóżkastałalampkanocna.

-Och-powiedziała.-Przepraszam.

-Kuchniajesttam-zabrzmiałjegoostrygłos.-Tamtedrzwi-wskazał,zerkającnaniąz

ukosa.

Denerwujesię,pomyślałaIsabel.Denerwujesięitraktujemniejakwroga.

Wycofałasięzpokojuiposzławstronęwskazanychdrzwi.ZnalazłazanimiHen,która

najejwidokzrobiłazakłopotanąminę,bozamiastcośrobić,takjakpowiedziała,siedziała
na

stołkuiczytałajakieśczasopismo.MimotoIsabelpodziękowałajejwylewnie,pożegnała
sięi

wyszła,słyszącjeszczenaodchodnym,jakNeilobracazeszczękiemkluczwzamku.
Zostawiła

imswojąwizytówkę,mówiąc,żemogądoniejzadzwonić,kiedytylkoprzyjdzieim
ochota,ale

wystarczyło,żeHeniNeilprzyjrzelisiębezprzekonaniakartonikowi,ajużwiedziała,że
nie

skorzystajązzaproszenia.Czułasiędziwnieigłupio,apochwilidotarłodoniej,że
całkowicie

zasłużyłasobienato,żebysiętakczuć.No,aleprzynajmniejcośsięwyjaśniło.

HeniNeilbylikochankami.DlategowłaśnieNeilbyłwjejpokoju,kiedyIsabel

zadzwoniładomofonemdoichmieszkania.Hen,coprawda,mówiła,żeNeilniewrócił
jeszcze

dodomu,aletrudnobyłoodniejwymagać,żebytłumaczyłaobcejosobie,widzianej
pierwszyraz

wżyciu,cowspółlokatorrobiwjejwłasnymłóżkuotejgodzinie.Oczywiście,dzięki
temu

potwierdziłosiępierwszewrażenieIsabelnatematHen,alebynajmniejniedowiedziała
się,jak

układałoimsięwspólneżyciewetrójkę,Mark,rzeczjasna,mógłczućsiępominięty.Hen

twierdziła,żenieznałaanijego,aniNeilaprzedsprowadzeniemsiętutaj,cooznaczało,że
w

pewnymmomencie,jużpozamieszkaniurazem,jedenznichmusiałstaćsięjejbliższy.
Mogłoto

zachwiaćrównowagęichwspólnegobytowania,coniedziwiwsytuacji,gdyztrójki

background image

przyjaciół

naglerobisięjednaparaplusjedenprzyjaciel.Zdrugiejstronyrównieprawdopodobne
było,że

towłaśnieśmierćMarkapopchnęłaHenwramionaNeilaiviceversa;byćmożeoboje
szukali

pociechy,lekarstwanaswójwspólnysmutek?Isabelpotrafiławyobrazićsobietaki
przebieg

wypadków,aletorównieżnieprzybliżyłojejaninakrokdozrozumieniamyśli
przelatujących

przezgłowęMarkatamtegowieczoruwUsherHall.Oileprzedwizytąwszeregowcu
przyparku

Warrenderznałagobardzosłabo,otylepowizycieniemogłapowiedzieć,żeznago
choćby

odrobinęlepiej.Byłtomiłymłodyczłowiek,lubianywtowarzystwie;obcemubyło
zwątpienie

wewłasnesiły,czemuakurattrudnosiędziwić,ponieważzwątpieniewsiebiejest

charakterystycznedlawiekunastoletniegoijesieniżycia,aniedlamłodychmężczyzn
przed

trzydziestką.JeśliMarkmiałjakieśzmartwienia,toukrywałjestarannieprzedosobami,z

któryminacodzieńbyłnajbliżej.

Szła,nieśpieszącsię,wkierunkudomu.Wieczórbyłciepłyjaknatęporęroku,w

powietrzuczułosięjużulotną,najdelikatniejszązapowiedźlata.Mijalijąludzie,takjak
ona

wracającydosiebie.Nawiększośćznichzapewnektośczekał,mąż,żona,kochanek,
rodzice.Na

Isabelczekałjejdom,przestronnyipusty,co,jakdobrzewiedziała,byłoskutkiem
wyborów,

którychdokonaławżyciu,leczzdawałasobierównieżsprawę,żeniebyłatakdokońca

odpowiedzialnazakażdąztychdecyzji.Toniebyłojejrozmyślnedziałanie,żezakochała
sięw

jednymmężczyźnietakzupełnieibezreszty,żeżadeninnyjużnigdyniewchodziłwgrę.
Tobył

przypadek,anaprzypadkiczłowiekniemawielkiegowpływu.Isabelprzytrafiłsię
przypadeko

nazwiskuJohnLiamor,cooznaczało,żeodtejporyżyłazwyrokiem.Nierozmyślałao
tymzbyt

wieleinierozmawiałaotejsprawiezinnymi(chociażwczoraj,przypomniałasobie,

background image

opowiedziaławszystkoJamiemu;byćmożepostąpiłanierozsądnie).Takjużtenświatbył

urządzony,aIsabelstarałasięmaksymalniewykorzystaćsytuację,wktórejsięznalazła.
Była

zdania,żekażdyczłowiekmamoralnyobowiązektakwłaśniepostępować,wkażdym
raziejeśli

wierzywto,żeistniejąobowiązkiwzględemsiebiesamego.AIsabelwierzyła.Jeżelix,to
y.Ale

dlaczegoy?

9

Kolejnytydzieńupłynąłspokojnie.Nicsięniedziało.Znalazłosiętrochępracynad

kolejnymwydaniem„Przeglądu”,aletrudnopowiedzieć,żebyIsabelbyłazawalona

obowiązkami,tymbardziejżekorektyartykułówdonowegonumeruposzłydodrukarni,a

dwóchczłonkówzespołuredakcyjnegowyjechałozagranicę.Isabelprzeważniespędzała
czasna

czytaniu,pomogłateżGracezrobićzaległejużodbardzodawnaporządkinastrychu.
Mimotych

zajęćmiaładośćczasunamyślenieiniemogłasiępowstrzymaćodrozpamiętywania
zajścia,

którenawłasnyużytekzaczęłaokreślaćsłowem„tamto”.Szokisensacje,które
odczuwała

bezpośredniopo„tamtym”,zaczęłyjużwyraźnietracićnasile,leczzastąpiłojepoczucie

pozostawienianierozwiązanejsprawy.SpotkaniezHeniNeilembyłobezowocne,uznała,
aco

gorsza,niepozostałojużnicinnego,comogłabywtejsprawiezrobić.Wwydziale
śledczym

postanowionoprzeprowadzićdochodzeniebadająceprzyczynytragicznegowypadku.

OskarżycielpublicznyzawiadomiłIsabel,żejakonaocznyświadek,którywidział
najwięcej,

zostanietegoitegodniawezwanadozłożeniazeznań,dałjejjednakjednocześniedo

zrozumienia,żesprawęuważazajasnąioczywistą.

-Przypadekjestdośćewidentny-oznajmiłpodczasrozmowyzIsabel.-Zebraliśmy

zeznania,zktórychjasnowynika,żeporęczjestzamontowananaodpowiedniej
wysokościiżez

balkonumożnawypaśćtylkowjedensposób:trzebasięmocnowychylićponad
balustradą.Ten

młodyczłowiektakwłaśniepostąpił.Zjakiegopowodu,niewiemy.Możechciałsię

background image

przyjrzeć

komuśnaparterze.Itobybyłomniejwięcejwszystko.

-Więcpocowogólerozpoczynaćdochodzenie?-zdziwiłasięIsabel,siadającnakrześle

naprzeciwkobiurka,którebyłojednymzbardziejokazałychmebliwtymskąpo
urządzonym

gabinecie.Przyszłatutaj,ponieważoskarżycielzaprosiłjąnarozmowę.Znalazłagow
gabinecie

oznaczonymtabliczkąznapisem„Zgony”.Byttowysokimężczyznaowychudłej,
smutnej

twarzy.Naścianiezajegoplecamiwisiałafotografiaoprawionawramki:dwóch
mężczyzni

dwiekobiety,wszyscymłodzi,siedzącysztywnonakrzesłachpodkamiennymłukiem.

„UniwersytetEdynburski,KomitetIzbyAdwokackiej”,głosiłdrukowanypodpis.Jednym
z

mężczyznbyłsamoskarżyciel;możnagobyłopoznać,bozamłodychlatteżwyglądałjak

tyczka.Czymierzyłwtedywyżej?Czymiałnadzieję,żezdobędzielepszestanowiskoniż
to?

OskarżycielzerknąłnaIsabel,apotemodwróciłwzrok.Byłterazurzędnikiemmiasta

Edynburga,oficjalniezajmującymsięzgonami.Zgony.Dzieńwdzieńzgony.Zgony
drobnei

zgonyważne.Będziepełniłtenurządprzezrok,apotemwrócidowydziałukryminalnego
gdzieś

wjakimśAirdrieczyBathgate.Itakcodnia,zbrodniaiprzemoc,przemocizbrodnia,aż
do

emerytury.

-Jaktosięterazmówi?-odpowiedziałpytaniem,usiłującukryćzmęczenie.-Zamknąć

sprawę.Trzebazamknąćsprawę.

Więctaktomiałosięskończyć.Doszłodoabsolutnieprzypadkowejtragedii,zaktórąnikt

nieponosiłwiny.Isabelprzypadkowozobaczyławszystkonawłasneoczyizrobiła,co
tylkow

jejmocy,żebywyjaśnićto,cotamzaszło,dlasiebie,nawłasnyużytek.Ostatecznie
jednak

sprawanieznalazłarozwiązania,ajejniepozostałonicinnegojakpogodzićsięztą
sytuacją.

Spróbowałazatemskupićsięnalekturze,któraprzezzbiegokolicznościmiaławiele

wspólnegoztrapiącymjądylematem.Narynekwydawniczytrafiłaniedawnonowa

background image

książka,

dotykającaproblematykizobowiązańmoralnychorazichgranic.Tematbyłznajomy,zaś
grupa

filozofów,którasięnimzajęła,postanowiłabronićtezy,żesednokoncepcjimoralności
powinno

leżećniewtym,coczłowiekrobi,leczwtym,czegonierobi.Byłtotrudnypunkt
widzenia,

kłopotliwydlatych,którzyszukająspokojuwżyciu,ponieważstwarzałpotrzebęciągłej

czujnościiogromnegowyczulenianapotrzebyinnychludzi.Isabel,wswoimwłasnym

mniemaniu,nieposiadałatejcechyażtakdoskonalerozwiniętej.Takapostaważyciowa
była

niewłaściwarównieżdlaosób,którepragnąoczymśzapomnieć.Człowiek,który
wymazałcoś

raznazawszezpamięci,byłztegopunktuwidzeniawinnykarygodnego,umyślnego

zaniedbania.

Każdazpięciusetsiedemdziesięciustrontejksiążkistanowiłafrustrującąiciężkąlekturę.

Isabelkorciło,żebyodłożyćtomiskonajakiśczasalbowogólejesobiedarować,ale

zorientowałasię,żegdybytakpostąpiła,wyszłobynato,żeautorzymielirację.Szlagby
ich

trafił,pomyślała.Przyparlimniedomuru.

Kiedynareszciedobrnęładokońca,odłożyłaksiążkęnapółkę,czującprzytymdreszczyk

ekscytacjipomieszanejzwyrzutamisumienia,jakożewybraładlaniejjakiściemnykąt
pod

samymsufitem.Byłotowsobotępopołudniu.Isabeluznała,żewytrwałościąpodczas
lektury

zasłużyłasobienanagrodę.Postanowiławybraćsięnaspacerpomieścieizajrzećdo
jednejalbo

dwóchgalerii,apotemwpaśćdokawiarninaDundasStreetnakawęiciastko.

Pojechaładomiastaautobusem.DojeżdżającjużnaprzystanekzarazzaQueenStreet,

gdziemiaławysiąść,spostrzegłanagleToby’ego,którymaszerowałwdółulicy,niosącw
ręce

torbęzzakupami.UwagęIsabelprzyciągnęłysztruksywkolorzerozgniecionych
truskawek;

uśmiechnęłasię,pomyślawszy,żetakikolorłatwowpadawoko.Wysiadła,wciążztym
samym

uśmiechemnatwarzy.Tobybyłwtejchwilijakieśdwadzieścia,trzydzieścimetrówprzed

background image

nią.

Niezauważył,żeIsabelobserwujegozautobusu.Odetchnęłazulgą,boniebyław
nastroju,żeby

znimrozmawiać.Ruszyłatąsamądrogącoon,wbezpiecznejodległości,mimowszystko

zastanawiającsię,coTobytutajrobi.Wybrałsięnazakupy,tonieulegałokwestii,ale
dokąd

terazidzie?MieszkałwokolicyManorPlace,nadrugimkońcuNowegoMiasta,nie
zmierzał

zatemdodomu.

Jakieżtopłaskie,pomyślałaIsabel.Jakieżtrywialne,żeciekawimnietenwsumiemało

zajmującymłodyczłowiek.Czyistniejechoćbyjedenpowód,dlaktóregomiałobymnie

interesować,jakonspędzasobotniepopołudnia?Nie.Aletaodpowiedźtylkopodsyciła
jej

ciekawość.Dobrzebyłobydowiedziećsięczegośonim,przynajmniejkilkuszczegółów,
na

przykład,żemakaronnajchętniejkupujewValvona&Crolla.Albożelubibuszowaćpo
sklepach

zantykami(choćtoakuratbyłomałoprawdopodobne).Gdybymwiedziałaonimtrochę
więcej,

pomyślałaIsabel,byćmożeudałobymisiędoniegoprzekonać.Catwspominała,żeToby

posiadagłębięcharakteru,zktórejistnieniaIsabelniezdajesobiesprawy.Byćmoże
trzebadać

muszansę,abydotarłdoniejztągłębią.(Czyżbypodjęciedodatkowegowysiłkuwcelu

pokonaniawłasnychuprzedzeńmiałobyćjejmoralnymobowiązkiem?Nie.Pięćset

siedemdziesiątkilkastrontrafiłonawysokąpółkę.Natejwycieczcenieporuszamytego
tematu).

TobyszedłdośćszybkoiIsabelmusiałaprzyśpieszyćkroku,żebyjejnieuciekł.Widziała,

jakprzecinajezdnięnaHeriotRowizagłębiasięwDundasStreet.Nazywającrzeczypo
imieniu,

IsabelśledziłaToby’ego,mgliściezdającsobiesprawę,żeto,corobi,toczystyidiotyzm.
A

jednakmiałaztegoniezłąfrajdę.Wykluczyłamożliwość,żebymiałwejśćdoktóregośze

sklepówzantykami,niespodziewałasięteż,żezainteresujągoksiążki.Czegomógłwięc
tutaj

szukać?PozostałojeszczebiuropodróżynaroguGreatKingStreet(czyżbynartynasam
koniec

background image

sezonu?).

NagleTobyzatrzymałsię,aIsabel,zatopionawswoichniegodziwychmyślach,

zauważyłatodopiero,gdydystanspomiędzynimizmniejszyłsięniebezpiecznie,Wjednej
chwili

zamarławmiejscu.Tobystałprzedwitrynąsklepową,przewiercającwzrokiemszybę,
jakby

przypatrywałsięjakiemuśszczegółowinawystawiealbochciałodczytaćcenęnametce.
Isabel

spojrzaławlewo.Trafchciał,żeprzystanęłaakuratnieprzedsklepem,aleprzed
prywatnym

domem;mogłaconajwyżejzajrzećdoczyjegośsalonu.Izajrzała,żebyTobynie
zauważył,że

Isabelgoobserwuje,gdybyprzypadkiemsięodwrócił.

Salonbyłelegancki,pełendrogichmebli-wystrójtypowydlageorgiańskiegodomuwtej

częściNowegoMiasta.Isabelstałamniejwięcejpięćmetrówodparapetu,gapiącsięw
najlepsze

przezokno,kiedynaglezaszybąukazałasięczyjaśzdumionatwarz.Jakaśkobieta
siedziałana

fotelupodoknem,niewidocznazzewnątrz,aterazwyjrzałanaulicęinaglezobaczyła
przed

samymnoseminnąkobietę,patrzącąnanią.

Przezchwilęspoglądałysobieprostowoczy.Isabelwrosławchodnikzzażenowania.

Kobietawokniewydawałasięjakbyznajoma,alezanicniepotrafiłajejskojarzyć.
Wreszcie,

kiedywyraztwarzypanidomuzacząłsięzmieniać,azdumieniestopniowoustąpiło
miejsca

irytacji,Isabeloderwaławzrokodokna,uniosłarękęispojrzałanazegarek.Postanowiła

odstawićszopkęiudaćroztargnienie;otospacerujesobiewłaśnieDundasStreetinagle:
stop.

Cośwyleciałojejzgłowy.Stoiigapisięjakcielęnamalowanewrota(czyliwczyjeś
okno,choć

przecież,rzeczjasna,absolutnieprzypadkowo),alewystarczyjednospojrzenienazegarek
ijuż

trybyzaskakują.

Udałosię.Kobietaodwróciłasięodokna,aIsabelruszyładalej;ulicabiegławdółpo

zboczuwzgórza.Toby,jakzauważyła,teżbyłjużwruchu.Rozglądałsię,żebyprzejść
przez

background image

jezdnięiskręcićwNorthumberlandStreet.Isabelznówprzystanęła;tymrazemniktnie
mógłby

jejabsolutnieniczarzucić,bozatrzymałasięprzedsamąwitrynąsklepowąipatrzyła
przezszybę

takdługo,dopókiTobynieznalazłsiępodrugiejstronieulicy.

Wtejchwilimusiałazapaśćdecyzja.Opcjapierwsza:zrezygnowaćztegoidiotycznego

pościgu.NarazieIsabelwciążjeszczebyłatam,dokąditaksiędziśwybierała,mogłato
przysiąc

zrękąnasercu.Opcjadruga:dalejśledzićToby’ego.Pochwiliwahaniarozejrzałasię,czy
nic

niejedzie,poczymspacerowymkrokiemprzeszłaprzezulicę.Naśrodkujezdnizaczęło
doniej

docierać,żeto,corobi,tojedenwielkiwygłup.Ona,redaktornaczelny„PrzegląduEtyki

Stosowanej”,wbiałydzieńprzemykasięchyłkiemulicamiEdynburga,podążająctropem

jakiegośmłodegoczłowieka.Ona,apologetkaprawadoprywatności,kontestatorka
wścibskich,

natrętnychczasów,wktórychprzyszłojejżyć,zachowujesięwypiszwymalujjak
zakochany,

napalonyuczniak.Jaktosiędzieje,żecochwilawtykanoswnieswojesprawy,jakby
była

jakimśnędznymtajniaczyną(czytakiesłowowogóleistnieje?).

NorthumberlandStreettojednaznajwęższychulicNowegoMiasta,cośwrodzaju

pomniejszonejkopiiswoichsąsiadek,biegnącychnapółnocinapołudnieodniej.Maona
swoich

zagorzałychwielbicieli,wychwalających„intymny”,jakgonazywają,klimat,któryma
ponoć

tampanować.Isabelnatomiast,zapytanaozdanie,odrzekłaby,żejesttutajciemno-coto
za

ulicabezprzyzwoitejperspektywy,pozbawionaaurydostojeństwa,dziękiktórejżyciew
Nowym

Mieścienabieratakwyjątkowegokolorytu.Isabel,rzeczjasna,niemiałanajmniejszej
ochoty

tutajzamieszkać;ponadwielkomiejskiesplendoryprzedkładałaciszęMerchistoni
Morningside

orazniezliczoneprzyjemności,płynącezposiadaniaprzydomowegoogrodu.Podniosła
głowę,

przyglądającsiębudynkowipoprawejstronie.Wtymdomu,jakbyłojejwiadomo,

background image

mieszkał

niegdyśJohnPinkerton,adwokat,znawcaarchitekturyEdynburga;małoktowiedziałojej

historiiwięcejniżon.Dom,któryzbudował,stanowiłwkażdymcaluperłęstylu
georgiańskiego.

JohnPinkertonbyłprzezabawnymczłowiekiemokuriozalnymbrzmieniugłosu;kiedy

odchrząkał,wydawałzsiebiegulgot,któregoniepowstydziłbysięindor.Leczbyłtotakże

człowiekwielkiegoserca,żyjącywedługrodzinnejdewizy,krótkiejiprostej:„Być
dobrymdla

ludzi”.Niktnieprzemierzyłtegomiastawzdłużiwszerztylerazycoon,niktinnynie
mógłby

powiedzieć,żeznawnimkażdyulicznykamień.Zaśnałożuśmierci,gdziespoczął

przedwcześnie,Johnbyłdzielnyjakmałokto:śpiewałnabożnehymny,jedenpodrugim,
słowo

zasłowem.Anijednazwrotkanieuleciałazjegopamięci,boonzawszepamiętał
wszystko.Łoże

śmierci:namyślotymIsabelprzypomniałasobiewiersz,któryDouglasYoungnapisałku

pamięcipoetyWilliegoSoutara:Dwadzieścialatnałożuboleści,ateraz/Śmiertelny
całun,
/

Czywartobyłotakżyć?Ay*[Ay(szk.ang.)-tak.],/Odpowiem,warto,/Bopracowałz
oddaniem

iradosnąochotą,/Wiernyszkockiejsprawie.TaksamojakJohn.Wiernyszkockiej
sprawie:

„Byćdobrymdlaludzi”.

Tobyzwolniłniemalżedotempaspacerowego.Isabelzaczęłasięmartwić,żewkażdej

chwilimożesięodwrócić,anatejulicy,otylewęższejodpoprzedniej,musiałbyją
zauważyć.

Rzeczjasna,niebyłopowoduokazywaćzakłopotania:każdymożechodzićpoulicy,a
Isabelw

tosobotniepopołudnieprzypadkiemwybrałasięakuratwtosamomiejscecoon.Różni
nastylko

jedno,pomyślała.Onwie,dokądzmierza,ajaniemambladegopojęcia,gdziesięskończy
ten

mójspacer.

UwschodniegokrańcaNorthumberlandStreetkończyłasięostrymzakrętemwlewo,

przechodzącwNelsonStreet,która,zdaniemIsabel,jakoulicabyłaoniebobardziej
obiecująca.

background image

Mieszkałtamkiedyśpewienjejznajomy,malarz.Zajmowałpoddaszeześwietlikamiod
strony

północnej.Wpadałoprzeznieczysteświatło,którymprzesyconebyływszystkiejego
obrazy.

Isabelznaładobrzejegoijegożonę;częstowybieralisięrazemnakolację.Potemoni
wyjechali

doFrancjiitamzamieszkali,aonpodobnoprzestałmalowaćizająłsięuprawąwinorośli.
Zmarł

nagleiniespodziewanie,ajegożonawyszłaponowniezamąż,zaFrancuza.
Przeprowadzilisię

doLyonu,bojejnowymążbyłsędziąwlokalnymtrybunale.Isabelutrzymywałaznią

sporadycznykontakt,alepokilkulatachlistyprzestałyprzychodzić.Mążsędzia,
dowiedziałasię

odinnychznajomych,byłzaplątanywaferękorupcyjnąitrafiłdowięzieniawMarsylii.
Wdowa

pomalarzuzamieszkałanapołudniuFrancji,żebymócodwiedzaćswojegodrugiego
małżonkaw

więzieniu,alebyłojejwstydinformowaćstarychznajomychotym,cosięstało.Ztych
właśnie

powodówNelsonStreetbudziławIsabelmieszaneuczucia.

Tobyprzeszedłnadrugąstronęjezdni,wymachującplastikowątorbąnazakupy.Isabel

dyskretnieniespuszczałagozoka,demonstracyjnieudając,żesięprzechadza.Toby
stanąłprzed

kamienicą,zadzierającgłowę,apotemrzuciłokiemnazegarek.Przedsobąmiałkilka
schodków

prowadzącychdodrzwijednegozmieszkańnaparterze.Postałtakprzezchwilę,apotem

przesadziłschodkitrzemasusamiinacisnąłguzikdzwonkaobokdrzwi.Isabeltrzymała
dystans,

kryjącsięzasamochodemdostawczymzaparkowanymnieopodalroguulicy.Pochwili
drzwisię

otworzyłyizobaczyławnichmłodąkobietę,ubraną,jakjejsięzdawało,wkoszulkęi
dżinsy.

Nieznajomawynurzyłasięzmrokukorytarzaiwjednejchwilizalałojąświatło;Isabel
doskonale

widziała,jakdziewczynazarzucaToby’emuręcenaszyjęigocałuje.

Aon,rzeczjasna,wcalesięnieopierał.Pochyliłsię,zjejramionamiwciążdookołaszyi,

postawiłtorbęnapodłodzekorytarza,apotemobjąłdziewczynęiłagodniepopchnąłw

background image

głąb.

Isabelstałajakskamieniała.Tegosięniespodziewałazobaczyć.Generalnienie
spodziewałasię

niczego.Jakmogłaprzypuszczać,żekaprys,którypięćminuttemuprzywiódłjątutaj,
będzie

miałtakpoważnekonsekwencje,żezdołapotwierdzićjejprzeczucianatematToby’ego?

Niewierny.

Staławtymsamymmiejscujeszczeprzezkilkaminut,wbijającoczywprostokąt

zamkniętychdrzwi.Potemodwróciłasięnapięcieiruszyłazpowrotem,wgórę
Northumberland

Street.Czułasięzbrukanazarównotym,cowidziała,jakitym,cozrobiła.Taksamo
muszączuć

sięludziechyłkiemwymykającysięzburdelualbozmiejscasekretnejschadzki:
„śmiertelni,

winąnaznaczeni”,jaknapisałWHAwtympoważnymwierszu,gdzieodmalowałciszępo
burzy

zmysłów,wktórejtociszyuśpionagłowaspoczywa,niewinna,naniewiernymramieniu.

10

-Stałamnaprzystankuiczekałamnaautobus-zaczęłaGraceswojeopowiadanie.-

Wedługrozkładumająjeździćcodwanaścieminut.Śmiechuwarte.Niewiem,poco
wieszająte

rozkłady.Najezdnibyłakałuża.Wjechałwniąjakiśłepekwczapcezdaszkiemtyłemna
przódi

ochlapałkobietę,którastałatużobokmnie.Przemoczyłjądosuchejnitki.Biedaczka
ociekała

wodą,aonwszystkowidział.Uważasz,żezatrzymałsięiprzeprosił?Gdzietam.Jak
sądzisz,co

zrobił?

-Nicniesądzę-odpowiedziałaIsabel,grzejącdłonieokubekzkawą.-Wobecnych

czasachjesteśmyświadkamizanikudobrychmanier.Amożenawetzanikjużsiędokonałi
jestto

obecniebrakdobrychmanier.

-Zanikczybrak,wszystkojedno-mruknęłaGrace.

-Niezupełnie-sprzeciwiłasięIsabel.-Zaniktoubytekjakiejśczęści,rozłożonywczasie.

Brakoznacza,żeczegośniema.Albonigdyniebyło.

-Chceszmożepowiedzieć,żekiedyśteżniktbynieprzeprosił,gdybyochlapałkogośna

background image

ulicy?-PrzezsłowaGraceprzebiłosięoburzenie.Jejpracodawczyni,uznała,prezentuje
daleko

zbytliberalnypunktwidzenianapewnesprawy-włączającwtomłodychludziw
czapkachz

daszkiem.

-Bylitacy,którzybyprzeprosili-odparłaIsabelpojednawczymtonem-itacy,którzyby

nieprzeprosili.Niesposóbstwierdzić,czydziśtychpierwszychjestmniejniżkiedyś.To
tak

samojakztym,żepolicjanciwyglądająterazmłodziej.Dzisiejsipolicjancisąwtym
samym

wiekucokiedyś.Totylkoniektórymznassięwydaje,żewyglądająmłodziej.

Graceniedałasięzbićztropu.

-Jatamwiemswoje.Policjanciwyglądajądziśowielemłodziej,adobrychmanier

choćbyzeświecąszukaj.Wystarczywyjśćnaulicę,żebyprzekonaćsięotymnawłasnej
skórze.

Chybatylkoślepybyniezauważył.Żebysięnauczyćwłaściwegozachowania,chłopak
musi

miećojca.

Niniejszawymianazdańodbyłasięwkuchniinieróżniłasięniczymodinnychtego

rodzajudyskusji.Gracetwardoinieustępliwiebroniławłasnychpoglądów,cozwykle
kończyło

siętym,żeIsabelgodziłasię,żeogólnierzeczbiorąc,sprawajestbardzozłożonaitrzeba

przemyśleć,aleGracezcałąpewnościąmarację.Dopewnegostopnia.

Isabelwstałazkrzesła.Byłojużprawiedziesięćpodziewiątej,czasnajwyższyna

porannąkrzyżówkę.Wzięłagazetęzestołuiudałasiędosaloniku,zostawiającwkuchni
Grace,

którawkładałanaczyniadozmywarki.Cojestdobre,acozłe?Chłopakowipotrzebnyjest
ojciec,

którywyjaśnimu,naczympolegaróżnica;toprawda,aletylkopołowiczna.Graceczęsto

wygłaszałatakiesądy.Przecieżmatkasprawdziłabysięwtejrolirówniedobrzejak
ojciec.Isabel

znałaosobiściekilkakobiet,któresamewychowałysynównaporządnychludzi.Jednąz
jej

przyjaciółekmążporzuciłsześćtygodniponarodzinachsyna;pomimowszelkich
trudności,z

background image

którymimusisięzmagaćsamotnamatka,małyotrzymałidealnewychowanieiwyrósłna

dobregochłopca.Nieonpierwszyinieostatni.„Chłopakmusimiećprzynajmniejjednego

rodzica”-takpowinnabyławyrazićsięGrace.Tobymiałojcaicoztego,skoroteraz
puszczał

Catkantem?Czyjegoojciecpouczyłgochoćbyrazwżyciu,jaknależypostępowaćz
kobietami?

Dobrepytanie.Isabelniemiałanajmniejszegopojęcia,czyojcowierozmawiajązsynami
natakie

tematy.Jakbytomiałowyglądać?Ojciecbierzesynanastronęimówi:„Synu,pamiętaj,
że

kobietynależyszanować”?Czymożetobyłobyjużzbytstaromodne?Isabelprzyszłodo
głowy,

żemogłabyzapytaćotoJamiego,którywiedziałdoskonale,jakokazaćkobiecie
szacunek.W

przeciwieństwiedoToby’ego.

Isabeldomyślałasię,żezachowaniemężczyznwzględemkobietjestuwarunkowaneo

wielebardziejzłożonymiczynnikaminaturypsychologicznej.Niemananiewpływu
wiedzao

moralności;jesttoraczejkwestiapewnościsiebieikonsekwencjizachowańseksualnych.

Mężczyznaposiadającychwiejneego,któremubrakpewności,kimnaprawdęjest,będzie

traktowałkobietęjaknarzędziedozapewnieniasobiepoczuciabezpieczeństwa.
Mężczyzna,

którywie,kimjest,iktóryjestpewienwłasnejseksualności,wykażesięwrażliwościąna
uczucia

kobiety,boniebędziemusiałnikomuniczegoudowadniać.

AjednakToby’emuniebrakowałopewnościsiebie.Jejaurabiłaodniegonakilometr.To

wskazywało,że-przynajmniejwjegowypadku-chodziłoocośinnego.Byćmożetym
czymś

byłbrakwyobraźnimoralnej.Moralnośćopierasięprzecieżnaumiejętnościzrozumienia
uczuć

innychludzi.Ktoś,ktonieposiadawyobraźnimoralnej-azdarzająsiętacy-jest
niezdolnydo

empatii.Ból,cierpienie,troskiinnychnieprzemówiąmudoprzekonania,bopoprostunie
jestw

stanieichzauważyć.Takiemyślenieniebyło,rzeczjasna,niczymnowym;jużHume
wysuwał

podobnąkoncepcję,omawiająckwestięwspółczuciaorazznaczenieumiejętności

background image

odczuwania

emocji,którychdoświadczająinni.Ciekawe,pomyślałaIsabel,czymożnabyłobydzisiaj

wytłumaczyćspostrzeżeniaHume’azapomocąpojęciawibracji,będącegodzieckiem
filozofii

NewAge.Niewykluczone,żemówiącowibracjachipolachenergii,udałobysiędziś
wyłożyć

Hume’aludziom,którzywprzeciwnymrazieniemielibypojęciaojegonauce.Byłto
ciekawy

pomysł,alejakwiększośćciekawychpomysłów,niemożliwydozrealizowaniaze
względuna

brakczasu.Tyleksiążekczekałonanapisanie-tylepomysłównaopracowanie-aIsabel
nie

miałaczasu,żebyzająćsięchoćbyjednymznich.

Jejznajomibyliprzekonani,całkowicieniesłuszniezresztą,żeIsabelmaczasna

wszystko.Widzieli,jakżyjekobietaposiadającaniezależneźródładochodu,dużydom
oraz

codziennąpomocpełnoetatowejgosposi,pracującadorywczojakoredaktornaczelny
jakiegoś

małoznanegopisma,gdzieprawdopodobnieniktniegoniłzterminami.Żadenznichnie
potrafił

sobiewyobrazić,żetakaosobamożeniemiećczasu.Coinnegooni,obarczaniwpracy
corazto

nowymiobowiązkami.

Rzeczjasna,żadnazpowyższychrefleksji,choćwszystkiebyłytrafnewodniesieniudo

kwestiimoralnych,wokółktórychobracałosiężycieIsabel,niemiałazastosowaniado
dylematu,

przedjakimwtejchwilistała.Uległszyniskiejpokusieciekawości,Isabeldowiedziałasię
o

Tobymczegoś,oczymCatniemiałazapewnezielonegopojęcia.Musiałaodpowiedzieć
sobie

teraznapytanie,którebrzmiałodobólubanalnie,jakkalkażywcemwyjętazjakiegoś
kącika

porad:Mojanajlepszaprzyjaciółkamachłopaka.Onjązdradza.Jaotymwiem,onanie.
Czy

powinnamjejpowiedzieć?

Problemniebyłnowy,leczbynajmniejniestawałsięprzeztoprostszy.Isabelznalazłasię

jużkiedyś,przedlaty,wpodobnejsytuacjiiwcaleniebyłapewna,czydecyzja,którą

background image

wtedy

podjęła,byławłaściwa.Wgręniewchodziłaniewierność,alechoroba.Człowiek,z
którymprzez

wielelatwspółpracowałaizdążyłasiędośćbliskozaprzyjaźnić,zapadłnaschizofrenię.
Niemógł

jużpracować,alepoddałsięleczeniu,któreprzyniosłopomyślnerezultaty.Pojego
zakończeniu

poznałpewnąkobietęioświadczyłsięjej,aonaprzyjęłaoświadczyny.Ztego,coIsabel

wywnioskowała,takobietabardzochciaławyjśćzamąż,aleniktnigdyniepoprosiłjejo
rękę.

Niewiedziałajednaknicochorobienarzeczonego.Isabelbiłasięzmyślami:powiedzieć
jejczy

nie?Ostatecznienicniepowiedziała,atamtakobieta,terazjużżonajejprzyjaciela,byław
szoku,

kiedywkońcuodkryła,nacocierpimąż.Mimowszystkozniosłatonadpodziwdobrze;

przeprowadzilisięwedwójkędodomunaskrajuBlairgowrie,gdziewiedlicicheżycie
podstałą

opiekąlekarzy.Kobietanigdynieuroniłaanisłowaskarginaswojegomęża,alegdyby
Isabel

powiedziałajejowszystkim,jejwybórbyłbybardziejświadomy.Mogłabyodrzucić

oświadczynyiżyćsamotnie,byćmożeszczęśliwsza.Zdrugiejstrony,znajomyIsabel
zostałby

wtedypozbawionyszczęściaipoczuciabezpieczeństwa,któredajemałżeństwo.

Isabelczęstonadtymrozmyślałaidoszładowniosku,żenieinterwencjabyławtamtym

wypadkuwłaściwymwyjściemzsytuacji.Problemleżałwtym,żeaniskutków
interwencji,ani

nieinterwencjiniesposóbbyłouprzednioprzewidzieć.Prawidłowymrozwiązaniembyło
zatem

trzymaniesięzdalekaodspraw,któreniedotyczyłyjejbezpośrednio.Alewtejsytuacji
takie

myśleniewiodłonamanowce.CatniebyłaprzecieżdlaIsabelosobąobcą,aciotka,bądź
co

bądź,bliskakrewna,machybaprawojąostrzec?Gdybyzaśnaprzykładokazałosię,że
Tobyto

wcalenieToby,tylkojakiśoszust,dożywotniskazaniec,naprzepustce,którynawetw
takim

położeniuknujenowązbrodnię?OdmówićIsabelprawadoostrzeżeniabratanicybyłoby

background image

wtakim

wypadkuabsurdem.Miałabynietylkoprawoprzemówić-miałabyobowiązektouczynić.

Zasiadławsalonikuporannym.Nietkniętakrzyżówkaspoglądałananiączystymi

kratkami,zfiliżanki,wchłodniejszympowietrzuprzeszklonegopokoju,unosiłsię
obłoczekpary.

Zaczęłasięzastanawiać,jakimisłowamimapowiedziećCat,cowidziała.Jednarzecznie
ulegała

wątpliwości:Isabelniemogłazdradzić,ześledziłaToby’ego.Przyznaniesiędotego
byłoby

równoznacznezoskarżeniemjejonieusprawiedliwionewtykanienosawjegosprawy-i
w

sprawyCat.Zatemcałątedemistyfikacjęnależałorozpocząćodkłamstwa,aw
najlepszym

przypadkuodpółprawdy.

„SzłamsobieNelsonStreetiprzypadkiemzobaczyłam…”JakzareagujeCat?Będzieto

dlaniejszok;typowareakcjanawieśćozdradzie.Pierwszywstrząsszybkoprzerodzisię
w

gniew,wymierzonynieprzeciwkotejdrugiej,kimkolwiekbyonabyła,aleprzeciwko
Toby’emu.

Isabelczytałakiedyś,żepowykryciuzdradykobietyzwyklecałąwinąobarczająswojego

partnera,tymczasemmężczyźniwidentycznejsytuacjiprowokująstarcieztymtrzecim,

intruzem.Popuściławodzefantazjiiprzezchwilęwyobrażałasobietęscenę:Toby,
niczego

niepodejrzewający,stajeprzedCat,ciętąjakwszyscydiabli.Zwykłapewnośćsiebieznika
zjego

twarzyniczymzdartadrucianąszczotką,jaskrawyrumieniecbijenapoliczki;winowajca

uświadamiasobie,żeprawdawyszłanajaw.Isabelspodziewałasię,żewnastępnejchwili
Cat

wpadniewszałitobędziekoniecToby’ego.Akilkatygodnipóźniej-kiedyranynie
zdążąsię

jeszczezabliźnić,aleminiejużpotrzebacierpieniawsamotności-dodelikatesówmoże
zajrzeć

JamieizaprosićCatnaobiad.Okażejejnależytewspółczucie,alezaradąIsabel,zachowa

właściwydystansiniebędziesięśpieszyłzwypełnianiememocjonalnejpustkipo
rozstaniu.A

potemsięzobaczy.JeżeliCatmachoćtrochęolejuwgłowie,zrozumie,żeJamienigdy,

background image

przenigdybyjejniezdradził,zaśTobynależydotegogatunkufacetów,którychnajlepiej
unikać.

Ituwłaśniezaczynałysięschody:wbrewwszelkimpobożnymżyczeniom,Cat
prawdopodobnie

wpakujesięznówwidentycznąkabałę,itonierazaniniedwa.Taktojużjestzludźmi.
Na

miejscuniewłaściwegofacetapojawiasięnastępny,wcaleniewłaściwszy.Wydawałosię
to

nieuniknione.Powtarzamywłasnebłędy,ponieważwyborempartnerarządząmechanizmy

niepodległenaszejwoli.IsabelnaczytałasięwystarczającodużoFreuda-orazKleina,
który

byłbytutajbardziejnamiejscudozacytowania-abywiedzieć,żewkwestiiemocjikości
zostają

rzuconewbardzowczesnymwieku,awszystkosprowadzasiędopsychodynamikirelacji

dziecko-rodzice.Żadneracjonalnekalkulacjeniemajątutajzastosowania;zachowanie
człowieka

jestuwarunkowanenajwcześniejszymiwspomnieniami,jużzeżłobka.Niekażdy,rzecz
jasna,był

oddawanydożłobka,aleniechodziłotutajoinstytucję,leczomiejsce-wprzestrzeni
bądźteżw

czasie-gdziekształtowałysięwspomnienia.

11

Tegowieczoru,kiedyIsabelzdążyłajużuznaćminionydzieńzabezpowrotniestracony,

dojejdrzwizadzwoniłNeil,młodzieniec,któregopoznałapodczaswizytywmieszkaniu
przy

WarrenderParkizktórymodbyławtedyniewdzięczną,bezprzedmiotowąrozmowę.
Zjawiłsię

bezzapowiedzi;czystyprzypadekzrządził,żekiedystanąłwfurtce,Isabelakurat
wyglądała

przezoknowswoimgabinecieizobaczyła,jakidzieścieżkądofrontowychdrzwi,
zadzierając

głowę,żebyobjąćwzrokiemcałydom.Wydawałojejsię,żewpewnymmomencie
zwolniłi

jakbysięniecozawahał,alewkońcudotarłnapróg.Kiedyrozległsiędzwonek,Isabel
poszła

otworzyć.

Neilmiałnasobiegarnituribyłpodkrawatem.Jegobuty,lśniące,wypastowaneczarne

background image

oksfordy,odrazuprzyciągnęływzrokIsabel.ZrozmowyzHenwiedziała,żeNeilpracuje
w

sztywniackiejfirmie-itenstrójtopotwierdzał.

-PannaDalhousie?-zapytałNeil,całkiembezpotrzeby,kiedyIsabelotworzyładrzwi.-

Pamiętamniepani,namnadzieję.Poznaliśmysięniedawnounas…

-Pamiętam,oczywiście.PanNeil,prawda?

-Tak.

Zaprosiłagościadośrodka.Zprzedpokojuprzeszlidosalonu.Neilpodziękował

grzecznie,gdyIsabelzaproponowałamudrinkalubherbatę.Nalaławięcsobie
szklaneczkę

sherryiusiadłanaprzeciwkoniego.

-Henmówiła,żejestpanprawnikiem.

-Praktykantem-poprawił.-Zgadzasię.Pracujęwfirmieprawniczej.

-Jakpołowaludziwtymmieście.-Isabeluśmiechnęłasię.

-Faktycznie,czasamimożnaodnieśćtakiewrażenie.

Nachwilęzapadłacisza.Isabelzauważyła,żeNeilsiedzizdłońmiułożonymina

kolanachikurczowozaciśniętymi;takąpozycjętrudnouznaćzaswobodnąirozluźnioną.
Jej

rozmówcabyłspiętyipodenerwowany,taksamojakpodczasichpierwszegospotkania.
Możeto

takicharakter,pomyślała.Zdarzająsięludzieżyjącywciągłymnapięciu,chodzące
sprężyny,z

naturypodejrzliwiwobecwszystkiego,coichotacza.

-Chciałemsięzpaniązobaczyć…-zacząłNeiliumilkł.

-Chciałpan-odparławesołoIsabel.-Tegosięjużdomyśliłam.

Neilspróbowałprzywołaćnatwarzuśmiech,coniezupełniemusięudało.

-Chciałemsięzpaniązobaczyćwtej…wtejsprawie,októrejwtedyrozmawialiśmy.

Obawiamsię,żeniepowiedziałempanicałejprawdy.Niedajemitospokoju.

Isabelspojrzałananiegouważnie.Mięśnietwarzyutrzymywanewciągłymnapięciu

postarzałygo,żłobiącbruzdywokółkącikówjegoust.Dłonienapewnomawilgotne,
pomyślała.

Milczała,czekając,copowiedalej.

-Pytałamniepani…Chciałapaniwiedziećkonkretnie,czywjegożyciuzdarzyłosięcoś

niezwykłego.Pamiętapani?

background image

Isabelskinęłagłową.Zerknęłanatrzymanąwdłoniszklaneczkęsherryiupiłamały

łyczek.Trunekbyłbardzowytrawny,zdaniemToby’ego,przesadniewytrawny.Isabel
kiedyś

poczęstowałagoiusłyszała,żejejsherryjestzbytwytrawnaiwkońcuzgorzknieje.

-Odpowiedziałem,żenic-kontynuowałNeil-atoniebyłaprawda.Zdarzyłosięcoś

takiego.

-Iterazchcemipanotymopowiedzieć?

Neilskinąłgłową.

-Miałemwyrzutysumienia,żewprowadziłempaniąwbłąd.Niewiem,dlaczegoto

zrobiłem.Chybapoprostubyłemzdenerwowany,żeprzyszłapanidonasichciałaotym

rozmawiać.Pomyślałemsobie,żenicpanidotego.

Botoprawda,pomyślałaIsabel,alenieodezwałasięanisłowem.

-Widzipani-powiedziałNeil-cośsięstało.Markpowiedziałmiotym.Był

wystraszony.

Isabelpoczuła,żejejsercezaczynawalićjakmłotem.Miałarację!Cośsięstało.Śmierć

Markaniebyłataka,jakwszyscysądzili.Cośzaniąstało.

Neilrozplótłzaciśniętekurczowopalce.Teraz,kiedyjużzacząłmówić,opadłazniego

odrobinanapięcia,chociażwciążniemożnabyłopowiedzieć,żewyglądana
odprężonego.

-Markpracowałwfirmiezarządzającejfunduszamiinwestycyjnymi,wiepaniotym?-

zapytał.-FirmanazywasięMcDowell’s.Ostatniomocnosięrozrosła.Obsługujecałe
mnóstwo

dużychfunduszyemerytalnychplusjedenalbodwamniejsze.Jestbardzoznana.

-Wiedziałam,żetampracował-odpowiedziałaIsabel.

-Wtakiejpracyczłowiekwidzicodzienniedużopieniędzywruchu.Trzebabyćbardzo

ostrożnym.

-Wierzę.

-Aszczególnietrzebauważać,cosięsamemurobi.Istniejetakzwanyhandelinformacją

służbową.Wiepani,cototakiego?

Isabelodparła,żewyrażenieobiłojejsięouszy,aleniejestdokońcapewna,czydobrze

jerozumie.Czychodzimożeoskupowanieakcjinapodstawiepoufnych,służbowych

informacji?

Neilprzytaknął.

background image

-Mniejwięcejtaktowygląda.Wewłasnejfirmiemożnawejśćwposiadanieinformacji,

którepozwoląprzewidziećkształtowaniesięcenakcji.Jeślinaprzykładwiesię,żejakaś
firma

niedługozostanieprzejęta,możnasięspodziewać,żejejakcjepójdąwgórę.Wtedy
wystarczyje

kupić,zanimwiadomośćsięrozejdzie,izyskmurowany.Prostasprawa.

-Wyobrażamtosobie-powiedziałaIsabel.-Iwyobrażamsobietępokusę.

-Właśnie-przytaknąłNeil.-Pokusajestogromna.Samkiedyśznalazłemsięwtakiej

sytuacji.Uczestniczyłemwsporządzaniuoferty,któramiałabywpływnawartośćakcji
firmyw

niejwymienionej.Wiedziałemotym.Nicprostszegoniżzlecićkomuśkupnoakcjiw
moim

imieniu.Zarobiłbymgrubetysiące.

-Aleniezrobiłpantego?

-Zacośtakiegoidziesiędowięzienia-powiedziałNeil.-Niemażartów.Chodzioto,że

postępującwtensposób,zyskujesięniesprawiedliwąprzewagęnadludźmi,odktórych
kupuje

sięakcje.Wiesięcoś,czegooniniewiedzą.Topodważazasadyrynkowe.

-Chcepanpowiedzieć,żeMarkbyłświadkiemczegośtakiego?

-Tak-odrzekłNeil.-Poszliśmykiedyśdopubuitammipowiedział,żeodkryłwfirmie

handelinformacjąsłużbową.Przysięgał,żejestabsolutniepewnyswojejracjiiżejestw
stanie

przedstawićdowody.Alepotempowiedziałmicośjeszcze.

Isabelodstawiłaswojąsherry.Byłooczywiste,czymtowszystkosięzakończy.Poczuła

sięnieswojo.

-Markbałsię,boludzie,którzyprowadzilitenproceder,dowiedzielisię,żeonich

nakrył.Naglezaczętoodnosićsiędoniegodziwnie,jakbynawetpodejrzliwie.Musiał

wysłuchiwaćdrętwychgadeknatemat,żelojalnośćwobecfirmytoobowiązekkażdego

pracownikaitakdalej.Odebrałtojakozamaskowanągroźbę.

NeilspojrzałnaIsabel.Jegospojrzeniecośmówiło.Co?Czytomiałabyćprośbao

pomoc?Amożewtychoczachodbiłasięjakaśosobistaudręka,smutek,któregoNeilnie
umiał

wyrazićsłowami?

-Towszystko?-zapytała.-Niepowiedziałpanu,ktoznimrozmawiał,odkogowyszłoto

background image

ostrzeżenie?

Neilpokręciłgłową.

-Nie.Mówił,żeniemożetegorozpowiadać.Alejawidziałem,żebyłwystraszony.

Isabelwstałaipodeszładookna,żebyzaciągnąćzasłony.Połytkaninyzsunęłysięz

cichymszelestem,przywodzącymnamyślszeptłagodnejfali,uderzającejopiaszczysty
brzeg.

Neilprzyglądałsięjejzmiejsca,gdziesiedział.PochwiliIsabelwróciłanafotel.

-Niewiem,czegopanodemnieoczekuje-powiedziała.-Czyniemyślałpanotym,żeby

pójśćztymnapolicję?

Gdytylkopadłotopytanie,Neilnatychmiastspiąłsięcały,takjakprzedtem.

-Tegoniemogęzrobić-uciąłkrótko.-Policjancijużkilkarazyzemnąrozmawiali.

Wszystkoprzemilczałem,powiedziałemimtylkoto,copaniprzynaszympierwszym
spotkaniu.

Jeśliterazsięztegowycofam,będzietowyglądałodziwnie.Praktycznierzeczbiorąc,
przyznam

się,żeichokłamałem.

-Aoniniebędązachwyceni.-Isabelpokiwałagłowąwzadumie.-Mogązacząć

podejrzewać,żecośpanprzednimiukrywa,prawda?

Neilzerknąłnanią,ztymsamymdziwnymwyrazemoczucopoprzednio.

-Niemamnicdoukrycia.

-Ależoczywiście,żenie-powiedziałaIsabelszybko,chociażdobrzewiedziała,żeto

nieprawda,żetenczłowiekcośprzedniątai.-Chodzitylkooto,żekiedyrazniepowie
się

prawdy,ludziezaczynająmyśleć,żecośsięzatymmożekryć.

-Nicsięzatymniekryje-zaprotestowałNeil,tymrazempodnoszącgłosoton.-

Milczałem,boocałejtejsprawiewiedziałembardzomało.Moimzdaniem,toniemiało
nic

wspólnegoz…tym,cosięstało.Nieśpieszyłomisiędowielogodzinnychprzesłuchańna
policji.

Chciałem,żebyjużbyłopowszystkim.Łatwiejmibyłotoznieść,kiedytrzymałembuzię
na

kłódkę.

-Czasamitakfaktyczniejestłatwiej-zgodziłasięIsabel-aczasaminie.-Spojrzałana

Neila,aonspuściłwzrok.Naglezrobiłosięjejżaltegoprzeciętnegomłodzieńca,który
nie

background image

odznaczałsięaninadmiernąwrażliwością,aniprzesadnymwyczuciem.Mimowszystko
byłto

człowiek,którystraciłprzyjaciela,kogoś,zkimdzieliłmieszkanie;zcałąpewnościądla
niego

byłotosilniejszeprzeżycieniżdlaniej,którastałasiętylkoświadkiemwypadku.

Przyjrzałamusię.Wyglądałjakktośkompletniebezbronny.Cośwjegowyglądzie

podpowiedziałoIsabeljeszczeinnąhipotezę,innąmożliwość.Byćmożepomiędzynima

Markiembyłocoś,czegoniedostrzegłanapierwszyrzutoka.Przecieżmoglinawetbyć

kochankami.Kogotodzisiajdziwi,pomyślałaIsabel,żeistniejąludziezdolnido
współżyciaz

obiemapłciami?To,żewidziałaNeila,jakwymykałsięzpokojuHen,niemusiało
oznaczać,że

wmieszkaniuprzyWarrenderParknigdyniedochodziłodokombinacjiinnegorodzaju.

-Brakujegopanu,prawda?-zapytałacicho,obserwując,jakiefektwywrąnanimjej

słowa.

Neilodwróciłwzrok,jakbynaglezainteresowałgojedenzobrazówwiszącychnaścianie.

Przezjakiśczasmilczał,ażwreszcieodpowiedział:

-Bardzo.Codziennienanowotodomniedociera.Myślęonimcałyczas.Całyczas.

Odpowiedziałnajejpytanie.Terazniemiałajużwątpliwości.

-Niechpanniestarasięonimzapomnieć-poradziła.-Czasamiludziemówią,żetak

trzeba.Żelepiejzapomniećotych,którychsięstraciło.Aletaknaprawdętoniewarto.

Neilskinąłgłowąiprzezchwilępatrzyłjejwoczy,apotemznówuciekłspojrzeniem.

Isabelwydałosię,żedostrzegławnimcierpienie.

-Dobrzepanzrobił,przychodzącdomnie-powiedziałałagodnie.-Przyznaćsięprzed

kimś,żecośsięzataiło,nigdyniejestłatwo.Dziękujępanu,Neil.

Niechciała,żebytozabrzmiałojaksygnał,żebyjużsobieposzedł,aleontakwłaśnieto

odebrał.Zerwałsię,wyciągającrękęnapożegnanie.Isabelwstałaiuścisnęłajegodłoń.
Drżącą

dłoń,jakzauważyła.

PowyjściuNeilawróciładosaloniku,usiadłanadszklanką,wktórejniezostałajużani

kroplasherry,izaczęłarozmyślaćnadtym,cousłyszałaodswojegogościa.To
niespodziewane

spotkaniewzbudziłowniejniepokójzkilkustronnaraz.Popierwsze,dopieroteraz
zrozumiała,

background image

jakbardzoNeilprzejąłsięśmierciąMarka;byłkompletnierozbityiniepotrafiłdojśćdo
ładuz

własnymiuczuciami.Natoniemogłanicporadzić,bosamNeil,widziałatowyraźnie,nie
był

jeszczewstanierozmawiaćotym,cogognębi.Tylkoczasmógłuleczyćjegorany.O
wiele

bardziejniepokojącebyłyrewelacjeNeilaohandluinformacjamisłużbowymi,którego

dopuszczalisiępracownicyfirmyMcDowell’s.SerceIsabelmówiłojej,żeteraz,kiedyjuż
sięo

wszystkimdowiedziała,niemożezachowaćneutralności,pomimożeosobiścienicjejnie
łączyz

nieuczciwą(amożepoprostupazerną?)firmą.Musiałazainteresowaćsiętąsprawą,
ponieważ

mogłaonamiećzwiązekześmierciąMarka.„ZwiązekześmierciąMarka”.Coto
właściwie

miałoznaczyć?Żezostałzamordowany?PorazpierwszyIsabelpozwoliłasobiena
jednoznaczne

dopuszczenietakiejmożliwości.Teraztegopytanianiemożnajużbyłouniknąć.

CzyMarkzostałwyrzuconyzbalkonu,ponieważzagroziłujawnieniemobciążających

informacjinatematjakiejśosobyzeswojejfirmy?Samamyślotymbyłazbytstraszna,
byw

ogóledopuścićjądosiebie.Światszkockiejfinansjeryuchodziłprzecieżzamonolit
słynącyz

uczciwościzawodowej.Tworzyligoludzie,którzygralirazemwgolfa,bywaliwNew
Club.

Niektórzyznichnależelidostarszyznyprezbiteriańskiegokościołaszkockiego.Isabel
pomyślała

oPauluHoggu,którywjejoczachbyłwzorcowympracownikiemtakiejfirmy:absolutnie

bezpośredni,konwencjonalny(jaksamosobiemówił)człowiek,typbywalcaprywatnych

wystawwgaleriachsztuki.IlubiłEtizabethBlackadder.Tacyludzieniebraliudziałuw

operacjachbędących,jakzwykłosięmawiać,domenąniektórychbankówwłoskichczy
nawet

bardziejluzackichprzedstawicielilondyńskiegoCity.Inieposuwalisiędozbrodni.

Jeślijednakdopuścićnachwilęmożliwość,żekażdyfinansista,nawetnajbardziejna

pozóruczciwy,wie,cotochciwość,ijestwstanienaginaćbranżowereguły(wkońcu
mowanie

okradzieży,leczzaledwieoniewłaściwymposłużeniusięinformacją)-toczytakaosoba,

background image

zagrożonazdemaskowaniem,niebyłabyskłonnauciecsiędodrastycznychśrodków,aby
za

wszelkącenęchronićwłasnąreputację?Winnychkręgach,gdziepanowałyłagodniejsze

obyczaje,ujawnienie,żektośmaczałpalcewjakichśmachlojkach,byłobyzapewnemniej

kompromitujące,zprostejprzyczyny:dookołaprzekrętgoniprzekręt,prawiekażdegow
którymś

momencieżyciaczekaudziałwjakimśprzekręcie,Isabelczytałakiedyś,żenapołudniu
Włoch,

wniektórychczęściachNeapolunaprzykład,oszustwojestczymśnajzupełniej
normalnym,ana

ludziuczciwychpatrzysięjaknadewiantów.Aletutaj,wEdynburgu,perspektywa
wyroku

skazującegonawięzieniewydawałasięniedopomyślenia.Oileżbardziejkuszącą
perspektywą

byłodlawinowajcyzatarciezasobąwszelkichśladów,nawetjeżeliwgręwchodziła
eliminacja

młodegoczłowieka,któryzbytbliskootarłsięoprawdę?

Isabelspojrzałanaaparattelefoniczny.Wiedziała,żewystarczytylkowykręcićnumeri

Jamiezjawisięuniej.Nierazjąprzecieżzapewniał:dzwoń,kiedytylkozechcesz,o
każdejporze

dniainocy.Lubiębywaćuciebie.Naprawdębardzolubię.

Wstałazfotelaipodeszładostolikaztelefonem.JamiemieszkałwokolicyStockbridge,

naSaxe-CoburgStreet.Dzieliłmieszkanieztrzemainnymiosobami.Isabelodwiedziłago

kiedyś,jedenraz,kiedyJamiebyłjeszczezCat;podjąłjewtedyobiadem.Mieszkanie
byłoduże

ipełnezakamarków,wysokie,zkamiennąpodłogąwprzedpokojuiwkuchni.Należało
do

Jamiego;rodzicekupilimujejeszczewjegoczasachstudenckich.Współmieszkańcybyli
zatem

jednocześniejegolokatorami.JakowłaścicielJamiezajmowałdwapokoje:sypialnięi
pokójdo

muzyki,gdzieudzielałlekcji,albowiempoukończeniuakademiimuzycznejzarabiałna
życie,

uczącgrynafagocie.Uczniówmuniebrakowało,dorabiałzaśsobiekoncertamiz
zespołem

muzykikameralnejorazokazjonalnymiwystępamijakofagocistaorkiestrySzkockiej
Opery

background image

Narodowej.ZdaniemIsabel,Jamieprowadziłidealneżycie,aCat,myślała,idealnie

wpasowałabysięwtenobraz.OczywiścieCatzapatrywałasięnatęsprawęzupełnie
inaczej,aw

dodatkuIsabelżywiłapoważneobawy,żeopiniabratanicypozostanieniewzruszona.

Kiedyzadzwoniła,Jamieakuratmiałlekcję;obiecałoddzwonićwciągupółgodziny.

Czekającnajegotelefon,Isabelposzładokuchniizrobiłasobiekanapkę;niemiałajakoś
apetytu

nakonkretnyposiłek.Skończywszyjeść,wróciładosalonuizasiadłaprzytelefonie.

Tak,Jamiemiałczas.Jegoostatnidzisiejszyuczeń,ogromnieutalentowany

piętnastolatek,grałnalekcjiprzepięknie,ateraz,kiedychłopiecpożegnałsięjużiposzedł
do

domu,Jamieniemógłbywymarzyćsobielepszejrozrywkiniżspacerpomieściei
odwiedzinyu

Isabel.Tak,zchęciąwypijezniądrinka,apotemmożetrochęmuzyki?

-Nietymrazem-powiedziałaIsabel.-Przykromi.Niemamnastroju.Chcęztobą

porozmawiać.

Jamiewyczułjejniepokójiplanowanyspacernatychmiastzostałzastąpionyautobusem

jakoszybszymśrodkiemlokomocji.

-Wszystkowporządku?-zapytał.

-Tak-odrzekłaIsabel-alemuszęsięztobąnaradzićnadpewnąsprawą.Opowiemci

wszystko,kiedyprzyjdziesz.

Autobusy,naktóreGracenarzekała,jaktylkomogła,przyjechałypunktualnie.Nieminęło

dwadzieściaminutiJamiesiedziałjużwkuchni,aIsabelzabierałasiędoprzyrządzania
omletu,

którymzamierzałagopoczęstować.Przyniosłateżbutelkęwinazpiwnicyinalałapo
kieliszku

dlaniegoidlasiebie.NastępniezaczęłaopowiadaćoswojejwizyciewmieszkaniuMarka
io

rozmowiezHeniNeilem.Jamiesłuchałzkamiennymwyrazemtwarzy,akiedyIsabel
przeszła

dodzisiejszejwizytyNeila,wjegooczachdostrzegłaniepokójitroskę.

-Isabel-powiedział,kiedyumilkła.-Wiesz,coterazpowiem,prawda?

-Żeniepowinnamwtykaćnosawnieswojesprawy?

-Otóżto.-Zawiesiłgłos.-Aleznamcięnieoddziś-podjął-Iwiem,żemnienie

background image

posłuchasz.Wiecmożetegoniepowiem.

-Todobrze.

-Chociażtakwłaśnieuważam.

-Jasne.

Jamieskrzywiłsię.

-Cowtakimrazierobimy?

-Potowłaśniecięzaprosiłam-oświadczyłaIsabel,dolewającmuwina.-Muszęto

wszystkozkimśobgadać.

OpowiadającJamiemu,cozaszło,smażyłajednocześnieomlet.Terazbyłjużgotowy.

Isabelzsunęłagozpatelninatalerz,którypostawiłauprzednionaskrajukuchenki,żeby
się

ogrzał.

-Kurki-oznajmiła.-Zichdodatkiemomletprzestajebyćzwykłymomletem.

Jamiespojrzałzwdzięcznościąnasolidnychrozmiarówkrągciastaisałatkę.

-Zawszerobiszdlamniejedzenie-zauważył.-Ajadlaciebienigdy.Anirazu.

-Jesteśmężczyzną-powiedziałaIsabelrzeczowym,obojętnymtonem.-Niemyśliszo

takichrzeczach.

Ledwieskończyłatomówić,dotarłodoniej,żezachowałasięnieuprzejmiei

niewłaściwie.MogłabysiętakodezwaćdoToby’ego,zresztąniebezpodstawnie,bonie
chciało

jejsię,wierzyć,żebyTobyzrobiłkiedyśdlakogośchoćbykanapkę,alewstosunkudo
Jamiego

takiesłowabyłykrzywdzące.

-Przepraszam-dodałaszybkoIsabel.-Takmisiętylkopowiedziało.Wcaletaknie

myślę.

Jamieodłożyłnóżiwidelec.Wbiłwzrokwomlet.Zoczutrysnęłymułzy.

12

-Och,Jamie.Straszniecięprzepraszam.Jakmogłampalnąćcośtakiego!Niemiałam

pojęcia,żety…

Jamiepotrząsnąłenergiczniegłową.Nieszlochałnagłos,alełzywciążmuleciały.

-Nie,nie-powiedział,wycierającoczychusteczką.-Towcalenieto,comyślisz.Tonie

przezto,copowiedziałaś.Wogólenieotochodzi.

Isabelwestchnęłazulgą.UdałosięjejnieobrazićJamiego,alecowtakimrazie

background image

spowodowałotenniespodziewanywybuchemocji?

Jamiewziąłdorękinóżiwidelec,zabierającsiędokrojeniaomletu,alepochwiliodłożył

sztućcezpowrotem.

-Totasałatka-powiedział.-Zsurowącebulą.Mojeoczysąbardzowrażliwenacebulę.

Niemogęsięnawetdoniejzbliżać.

Isabelwybuchnęłaśmiechem.

-DziękiBogu.Jużmyślałam,żenaprawdęsięrozpłakałeśiżetowszystkomojawina,bo

ciębezmyślnieuraziłam.-Zabrałamutalerzsprzednosaisprzątnęłazniegocałąsałatkę,
po

czympostawiłagozpowrotemnastole.-Proszę.Samomlet.Takjakchciałanatura.Bez

żadnychdodatków.

-Idealnie-kiwnąłgłowąJamie.-Przepraszamzamojezachowanie.Tochybaunas

dziedziczne.Mojamamamiaładokładnietosamoijejkuzynkateż.Jesteśmyuczulenina
surową

cebulę.

-Ajaprzezchwilęmyślałam,żeprzypomniałacisięCat…itenobiad,któryugotowałeś

dlanas,kiedybyłyśmyuciebie,naSaxe-CoburgStreet.

ZtwarzyJamiegoznikłuśmiech.

-Pamiętam-powiedziałmelancholijnymgłosem.

IsabelwcaleniechciaławspominaćoCat,alebyłojużzapóźno.Wiedziała,jakiepytanie

terazpadnie.Jamiezawszepytałjąoto,kiedytylkosięwidzieli.

-AjaksięmiewaCat?-zagadnął,takjaksięspodziewała.-Cotamuniej?

Isabelsięgnęłapokieliszekidolałasobiewina.Posherry,którąwypiłapodczasspotkania

zNeilem,niezamierzałajużpićniczegowięcejtegowieczoru,alekameralnakuchenna

atmosferawpołączeniuzdrożdżowymaromatemgrzybów,którydrażniłjejnozdrza,
zrobiły

swoje:kolejnyobjawakrazji,słabościwoli.Isabelwiedziała,żesiedzącwkuchniz
Jamiemi

popijającwino,poczujesiębezpieczna.Byłapewna,żepoprawijejtonastrój.

-Cat-odparła-miewasiętak,jakzwykle.Urwaniegłowywsklepie.Życie,któretoczy

siędalej.-Urwała,kiedydotarłodoniej,jakiebanałyplecie.Alezdrugiejstrony,co
miała

powiedzieć?JużsamopytanieJamiegobyłojakzagadnięcieprzyjaciela,couniego
słychać.W

background image

takimwypadkupytającyspodziewasięusłyszećtylkojedno:uspokajającezapewnienie,
że

wszystkojestwnajlepszymporządku.Otym,jakjestnaprawdę(oilestanfaktyczny
odbiegaod

zapewnieńonajlepszymporządku),byćmożeprzyjdzieczaswspomniećpóźniej,w
dalszym

ciągurozmowy.Stoickispokójnajpierw,prawdapotem-takmożnabywyrazićtęzasadę.

-Atenfacet,zktórymsięspotyka?-zapytałJamiecicho.-TenToby.Poznałaśgo?Cat

przyprowadzagodociebie?

-Widziałamgoniedawno-odparłaIsabel.-Alenietutaj.

Jamiesięgnąłposzklankę,marszczącbrwi,jakbyszukałwłaściwychstów,żeby

sformułowaćpytanie,którechciałzadać.

-Agdzie?

-Namieście-odrzekłaIsabelszybko,mającnadziejępołożyćkrestemuprzesłuchaniu.

Nieudałosię.

-Był…Bylirazem?

-Nie-odparłaIsabel.-Szedłsam.-Sam,aledokogoś,dodaławmyślach.

Jamiewytrzeszczyłnaniąoczy.

-Icorobił?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Widzę,żebardzocięciekawitenczłowiek-powiedziała.-Obawiamsięjednak,żenie

mawnimabsolutnienicinteresującego.-Spodziewałasię,żeusłyszawszytakie
oświadczenie,

Jamieporzuciwszelkiewątpliwościcodotego,czyjąstronętrzymaIsabel,arozmowa
ruszyz

martwegopunktu.Niestety,jejsłowamiaływprostprzeciwnyskutek;Jamiepotraktował
jejako

wstępdodalszejdyskusjinatematToby’ego.

-Wtakimrazieopowiedz,corobił.

-Szedłsobie.Ityle.Spacerowałpoulicy…wtychswoichsztruksachkoloru

rozgniecionychtruskawek.-Tenostatnifragmentopisubyłzgołaniepotrzebny.Isabel

natychmiastpożałowałaswojegosarkazmu.Tojużdruganieprzyjemnauwagatego
wieczoru,

pomyślała.Najpierwniezasłużonaironia,żenibymężczyźninigdynierobiąjedzenia,a
terazten

background image

żałosnykomentarznatematspodniToby’ego.Jakietołatwe,przerażającołatwe,
osiągnąwszy

wiekśredni,zamienićsięwstarąpannęoniewyparzonymjęzyku.Trzebasięprzedtym
bronić.Z

tąwłaśniemyśląIsabeldodała:-Takietruskawkowesztruksytowsumiefajnarzecz.A
Cat

pewnie…

Iznówugryzłasięwjęzyk.Chciałapowiedzieć,żeCatpodobająsięsztruksywkolorze

rozgniecionychtruskawek,aletobybyłonietaktowne.Boczytakauwaganie
sugerowałaby,że

JamieijegospodnieniewytrzymująporównaniazTobymijegogarderobą?Pozwoliła
sobie

zerknąćukradkiemnaspodnieJamiego.Niezwróciłananiedotąduwagi,głównie
dlatego,żew

postaciichwłaścicielainteresowałyjąraczejjegotwarzigłos,awłaściwiecałajego
osoba.Ito

właśniestanowiłoróżnicępomiędzyTobymaJamiem.Tobyniemógłpodobaćsięw
całości,

jakoosoba(chybażeludziomreprezentującymtensamniewłaściwytyposobowości);
możnago

byłolubićwyłączniezawygląd.Nowłaśnie,pomyślałaIsabel,wtymrzecz.Tobyto
rekwizyt

seksualnywtruskawkowychsztruksach,nicwięcej.NatomiastJamie,jegocałkowite

przeciwieństwo,był…piękny,trzebaprzyznać.Miałwydatnekościpoliczkowe,idealnie
gładką

skórę,ajegogłos,tencudownygłos,naktóregodźwięksercetopniejejakwosk…Isabel
zaczęła

siętakżezastanawiać,jakimkochankiembyłbykażdyznich.Toby-prężnyienergiczny,

natomiastJamie-spokojny,czuły,delikatny,zupełniejakkobieta,comogłostanowić
pewien

problem,alezrodzajutych,naktóreniemożnawzasadzienicporadzić.Przezjedną
chwilęw

głowieIsabelbłysnęłaabsolutnieniedozwolonamyśl:„Mogłabymgowszystkiego
nauczyć”.

Natychmiastjednakprzywołałasiędoporządku.Takiemyślibyłyrównienaganne,jak

wyobrażaniesobieludziginącychpodlawiną.Lawina.Huk.Szalonykołowrótkoloru

rozgniecionychtruskawek.Pędzącaścianaśnieżnejbieli,apotemcisza,pierwotna,

background image

nadprzyrodzonacisza.

-Rozmawiałaśznim?-chciałwiedziećJamie.

Isabelotrząsnęłasięzeswoichmyśli.

-Zkim?

-Z…Tobym.-Wymówienietegoimieniakosztowałogosporowysiłku,tobyłowidać.

-Nie.-Isabelpotrząsnęłagłową.-Tylkogowidziałam.-To,rzeczjasna,byłapółprawda,

apomiędzypółprawdąakłamstwemjestpewnaróżnica,leczznowunieażtakwielka.
Isabel

osobiścienapisałakiedyśnatentematkrótkiesej,jakokomentarzdoświeżowydanej
monografii

SisseliBokzatytułowanej„Kłamanie”.Zpoczątkuzamierzałaobstawaćprzyszerokim
ujęciu

problemu:żeczłowiekmaobowiązekodpowiadaćnakażdepytaniezgodniezprawdą,nie
tając

faktów,któremogłybyukazaćcałąsprawęwinnymświetle.Ponamyślezajęłajednak
nieco

odmiennestanowisko:nieporzucającopinii,żenapytanianależyodpowiadaćzgodniez
prawdą,

uznała,żeobowiązekgruntownegoprzedstawieniawszystkichfaktówistniejetylko
wtedy,gdyz

jakichśrozsądnychpowodówniemożnapostąpićinaczej.Ktoś,ktozadajenam
mimochodem

jakieśpytanie,awdodatkuniemażadnychprawdotego,byśmyudzielilimuinformacji,
nie

możesięspodziewać,żeujawnimymuwszystko,cowiemy.

-Rumieniszsię-zauważyłJamie.-Cośprzedemnąukrywasz.

Notokoniec,pomyślałaIsabel.Potężnygmachfilozoficznejdebaty,roztrząsającej

subtelneniuanseprawdomówności,ległwgruzach,wysadzonyprzezprostąorganiczną
reakcję.

„Ktosięrumieni,macośnasumieniu”,SisselaBokużywałasformułowańbardziej

wyrafinowanych,leczwcaleniebardziejprzeztoprawdziwych.Wielkiesprawy,
wszystkiecodo

jednej,sprowadzałysięostateczniedoprostychfaktówżyciacodziennegoorazdo
banalnych

metafor-aksjomatówludzkiegożycia.Podstawowezałożenie,naktórymopierasię

międzynarodowysystemekonomiczny:„Znalezione-niekradzione”.Niepewność

background image

przyszłości:

„Postawnogęnaszczelinie,ajużpechcięnieominie”-Isabelwdzieciństwiewierzyław
to

background image

świecieikiedywychodziłazeswojąnianią,PersieMcPherson,naspacer,zawsze
starannie

omijaławszystkieszczelinypomiędzypłytamichodnikowymi.

-Rumienięsię-oznajmiła-boniepowiedziałamcicałejprawdy.Przepraszamzato.Nie

chciałammówićotym,cotamwtedyrobiłam,bobyłomiwstyd,apozatym…-Urwała,

zawahawszysięnagle.Byłjeszczeinnypowód,żebyniewtajemniczaćJamiegowjej
odkrycie,

aleIsabelczułajuż,żewkroczyłanaścieżkęwiodącądoujawnieniaprawdy;będzie
musiała

powiedziećJamiemuwszystko.Jeżeliterazcośprzemilczy,onzpewnościątowyczujei
dojdzie

downiosku,żeIsabelmunieufa.Ategosobienieżyczyła.CzyufałaJamiemu?Tak.

Oczywiście,żetak.Ktośtakijakon,młody,schludnieostrzyżonynajeżaiobdarzony
takim

głosem,musibyćgodnyzaufania.LudziomwtypieJamiegomożnaufać.Ludziom
pokroju

Toby’ego-nie.

Pochwiliznówzaczęłamówić.Jamieobserwowałjąbacznie.

-…apozatymjestpewnarzecz,októrejniechcę,żebyświedział.Niedlatego,żecinie

ufam.Ufamci.Poprostuchodzioto,żetonienaszasprawa.Widziałamcoś,nacoanija,
anity

niemożemynicporadzić,pomyślałamwięc,żeniemapotrzebymówićciotym.

-Cowidziałaś?-ożywiłsięJamie.-Terazjużmusiszmipowiedzieć.Niemożesztego

takzostawić.

Isabelskinęłagłową.Coracja,toracja.Niemogłazamilknąćteraz,wsamymśrodku

sprawy.

-ZobaczyłamToby’egozautobusu-zaczęła-naDundasStreet.Postanowiłamiśćza

nim.Proszęcię,niepytajtylko,dlaczegotozrobiłam,boniewiem,czyjestemwstanieci
tow

przekonującysposóbwyjaśnić.Czasamiczłowiekrobicośgłupiegoiniewiedlaczego.
Byłotak,

jakmówię:postanowiłamiśćzanim.

SkręciłwNorthumberlandStreet,apotemdoszliśmydoNelsonStreet.Tamprzeszedłna

drugąstronęulicyizadzwoniłdodrzwijednegozmieszkańnaparterze.Otworzyłamu
jakaś

background image

dziewczyna.Objąłjąnapowitanie-ichuściskwydałmisięczuły-apotemzamknęli
drzwi.Ito

bybyłonatyle.

Jamiespojrzałnanią.Milczałprzezchwilę,apotem,bardzopowoli,podniósłswój

kieliszekipociągnąłłykwina.Isabelobserwowałajegosmukłedłonie;widziała,jakprzez
jeden

krótkimomentwoczachJamiegoodbijasięrefleksświatławszklekieliszka.

-Siostra-powiedziałcicho.-NaNelsonStreetmieszkasiostraToby’ego.Nawetją

kiedyśpoznałem.Znajomaznajomego.

Isabelzamarła,jakbyprzyrosładokrzesła.Tegosięniespodziewała.

-Aha-odezwałasięwreszcie.Apotemdodała:-Aha.

13

-Tak-powiedziałJamie.-NaNelsonStreetmieszkasiostraToby’ego.Pracujerazemz

moimznajomymwfirmieobrotunieruchomościami,nawetnatakimsamymstanowisku,
oboje

zajmująsiępomiarami.Nie,tonietacy,couganiająsiępopolachzteodolitem.Pracują
jako

taksatorzy.-Jamieroześmiałsięnagle.-Atobiesięzdawało,żewyszpiegowałaś,jak
Toby

zdradzaswojądziewczynę!Ha!Żałuję,żecisięnieudało,aleniestety.Będzieszmiała
nauczkę,

żebynieszpiegowaćludzi.

Isabelotrząsnęłasięjużzpierwszegoszokuiodzyskałapanowanienadsobąnatyle,żeby

pozwolićsobienaautoironię.

-Żałuj,żemnieniewidziałeś-parsknęła-jaksięczaiłamzasamochodemdostawczym.

Jamiesięuśmiechnął.

-Tomusiałbyćwidok!Szkodatylko,żewsumiecałaakcjaposzłanamarne.

-Alewkażdymraziemiałamniezłyubaw-powiedziałaIsabel.-Idostałamnauczkę.

Wiemjużteraz,cotoznaczybyćwścibską,podejrzliwąjędzą.

-Niemyśltakosobie-zaprotestowałJamie.-Wcaleniejesteśpodejrzliwa.Absolutnie

nieodbiegaszwtymwzględzieodprzeciętnej.

-Miłomi,żetakmówisz-powiedziałaIsabel-alemamtonywad,takjakwszyscy.Całe

tony.

Jamieznówwziąłdorękikieliszek.

background image

-Tajegosiostratocałkiemmiłaosoba-poinformowałIsabel.-Poznałemjąkilka

miesięcytemunaimprezieuRodericka,totenmójznajomymierniczy.Towarzystwo
raczejniez

mojejparafii,alezabawabyłaprzednia.Atadziewczyna-bardzofajna.Nieziemsko
atrakcyjna.

Bardzowysoka,blondynka.Typmodelki.

Isabelnieskomentowała.ZamknęłaoczyiwróciłamyśląnaNelsonStreet.Zobaczyła

siebiechowającąsięzasamochodemdostawczymnarogu,obserwującąToby’egou
drzwi,które

pochwilistanęłyotworem.Widziałatowszystkocałkiemwyraźnie,bopamięćwzrokową

zawszemiaładobrąipotrafiłaodtworzyćwgłowiewieleszczegółów.Tęscenkętakże
pamiętała

dokładnie:naprogustanęładziewczyna.Niemogłabyćwysoka,bożebyjąobjąć,Toby
musiał

sięprzygarbićiniebyłateżblondynką.Jejwłosybyłyciemne,codotegoIsabelniemiała

wątpliwości.Czarnealbobrązowe.Nieblond.

Otworzyłaoczy.

-Toniebyłajegosiostra-oznajmiła.-Tobyłktośinny.

Jamieniepowiedziałanisłowa.Isabelwiedziała,żeonbijesięwtejchwilizmyślami:z

jednejstronywzburzeniealbonawetgniew,żeCatzostałaoszukana,zdrugiej-
zadowolenie,że

nadarzasięszansanazdemaskowanierywala.Napewnomyślałtakże,boIsabelmyślała
tosamo,

żeskorojużzdarzyłosięto,cosięzdarzyło,toterazonbędziemógłzająćmiejsce
Toby’egou

bokuCat.Alezichdwojgaprzynajmniejonazdawałasobiesprawę,żetoniebędzietakie
proste;

Jamieraczejuważał,żewprostprzeciwnie,ipatrzyłwprzyszłośćzoptymizmem.Isabel

zdecydowałasięprzejąćinicjatywę.

-Onaniemożedowiedziećsięotymodciebie-powiedziała.-Gdybyśtotyją

poinformował,cosiędzieje,jejgniewobróciłbysięprzeciwkotobie.Nawetgdybyci
uwierzyła,

cowcaleniejesttakiepewne,zadziałastarazasada:zabićposłańca,któryprzyniósłzłe
wieści.

Gwarantujęci,żepożałowałbyśtego.

-AleCatpowinnasiędowiedzieć-zaprotestowałJamie.-To…tooburzające,żeten

background image

człowiekmakogośnaboku.Onapowinnaotymwiedzieć.Musimytodlaniejzrobić.

-Sątakierzeczy,któreczłowiekmusiodkryćsam-oświadczyłaIsabel.-Ludziomtrzeba

pozwolićpopełniaćbłędynawłasnąrękę.

-Jeślichodziomnie,toniezgadzamsięztym-odparowałJamie.-Sprawajestprosta:

tenfacettoskończonebydlę.Myotymwiemy,aonanie.Musimyjejpowiedzieć.

-Alechodziwłaśnieoto,żejeślitakpostąpimy,toosiągniemytylkotyle,żeonawpadnie

wszał.Nierozumiesztego?Nawetjeżeliosobiściesięprzekona,żepowiedzieliśmyjej
prawdę,

toitakbędzienanaszła,żejejtozrobiliśmy.Niechcę,żebyona…Żebyskreśliłacięraz
na

zawsze.Ataksięstanie,jeżelizrobiszto,cochceszzrobić.

Jamierozważyłjejsłowa.Dowiedziałsięwłaśnie,żeIsabelchciała,żebywróciłdoCat.

Nigdynieprzyznałamusiędotegotakotwarcie,aleterazsprawawyszłanajaw.Cały
czasmiał

nadzieję,żeIsabelmusprzyja,iproszę-niezawiódłsię.

-Dzięki-powiedział.-Rozumiem,comasznamyśli.-Urwałizamyśliłsię.-Ale

dlaczegosądzisz-podjął-żeonjązdradza?Jeżelipodobamusiętamtadziewczyna-to
pewnie

jestwspółlokatorkajegosiostry-toprzecieżnicniestoinaprzeszkodzie,żebydoniej
odszedł.

DlaczegomiałbytraktowaćCatwtakisposób?

-Niedomyślaszsię,ocomuchodzi?-zapytałaIsabel.

-Nie.Możepoprostunieogarniamtejsytuacji.

-Cattobogatadziewczyna-wyjaśniłaIsabel.-Mawłasnyinteres,inietylko.Posiada

oprócztegocałkiemsporo,jakcibyćmożewiadomo.Gdybytobiezależałona
pieniądzach-a

Toby’emuzależy,mamwrażenie-chętniebyśpołożyłłapęprzynajmniejnaczęścijej
majątku.

Jamieosłupiał.

-Chceszpowiedzieć,żeonjestzniądlapieniędzy?

Isabelskinęłagłową.

-Znałamkilkatakichprzypadków.Widziałam,jakludziebiorąślubdlapieniędzy,a

potemimsięzdaje,żemogąszaleć,jakimwduszygra.Siedząnaforsieiczująsię
bezpieczni,a

zaplecamimężaczyżonyitakrobiąswoje.Towcalenienależydorzadkości.Pomyślo

background image

tych

dziewczynach,którewychodzązabogatychstarszychfacetów.Uważasz,żeoneżyjąjak
w

klasztorze?

-Raczejnie-przyznałJamie.

-Saniwidzisz.Rzeczjasna,totylkojednamożliwość.RówniedobrzeTobymożebyćpo

prostuamatoremskakaniazkwiatkanakwiatek.Możliwe,żeszczerzelubiCat,aleinne
kobiety

teżmusiępodobają.Niebyłobywtymnicdziwnego.

IsabeldolałaJamiemuwina.Butelkaopróżniałasięwdosyćszybkimtempie,aletoze

względunaemocjedzisiejszegowieczoru.Winobyłowielcepomocnymrekwizytem.W
lodówce

nawszelkiwypadekchłodziłasięjeszczejednabutelka,napóźniej,gdybyzaszła
potrzeba.Mogę

pić,dopókibędęnadsobąpanować,powiedziałasobieIsabel.Dopókibędęnatyle
trzeźwa,żeby

niewypaplaćJamiemu,żeprawdęmówiąc,tosamajużsięprawiewnimzakochałami
marzę

tylkootym,żebyucałowaćtojegopiękniesklepioneczoło,zanurzyćpalcewjego
bujnych,

gęstychwłosachiprzytulićgodosiebie.

RankiemnastępnegodniaGraceprzyszłatrochęwcześniej.Rozejrzałasięipomyślała

tak:dwakieliszki,jednapustaflaszeczka.Zajrzawszydolodówki,zobaczyładopołowy

opróżnioną,zakorkowanąbutelkę.Półtorej,poprawiłasięwmyśli.Otworzyłazmywarkę
do

naczyńiznalazławniejtalerzpoomlecie,nóżiwidelec;tojejpowiedziało,żewdomu
był

Jamie.Isabelzawszerobiładlaniegoomletnakolację.Gracebyłazadowolonaztego
odkrycia.

LubiłaJamiegoiorientowałasię,cozaszłopomiędzynimaCat.Przejrzałatakżezamysły
Isabeli

domyśliłasię,żejejpracodawczynikombinuje,jakbytudoprowadzićdoponownego
zejściasię

bratanicyzjejulubieńcem.Nicztego.Rzadkokiedyudajesięwtensposóbnanowo
połączyć

rozbitąparę.Kiedyjużsiękogośzostawiło,toniepoto,żebywracać.Takprzynajmniej

background image

wynikałozżyciowychdoświadczeńGrace.Nieczęstozdarzałojejsięprzywrócićdołask
osobę,

którąjużrazspisałanastraty.

Nastawiłaekspresdokawy,spodziewającsię,żepanidomuniedługozejdziedokuchni.

Gracewiedziała,żeIsabellubi,kiedyporannakawajużnaniączeka.Roznosicielgazet
przyniósł

„Scotsmana”.Gracepodniosłagozmozaikowejpodłogiwprzedpokoju,gdzieleżałpod
szparą

nalisty,izabraładokuchni.Położyłagazetęnastole,pierwsząstronądogóry.Sypiąc
kawędo

ekspresu,zerknęłananagłówki.PolitykzGlasgow,podejrzanyooszustwo,został
wezwanydo

złożeniarezygnacji(inicdziwnego,pomyślałaGrace,doprawdynicdziwnego).Zaś
poniżej

widniałozdjęciepewnegoznanegoczłowieka,októrymIsabelwyrażałasięper
„krzykacz”.

Pisano,żeupadłnaglenaprzejściuulicznymnaPrincesStreetiodwiezionogonasygnale
do

Infirmary.Gracezaczęłaczytaćartykuł:początkowopodejrzewanozawał,alesercebyło
w

porządku,najdziwniejszezaśokazałosięto,żecałybokpacjentabyłpęknięty,jakby
rozerwany.

Naszczęściewprawnychirurgzszyłranęwtempieekspresowym.Chorypowróciłdo
zdrowia,

aledowiadomościpublicznejprzedostałasiępostawionawszpitaludiagnoza:„Pękł,bo
wciąż

chodziłnadęty”.

Graceażodłożyłałyżkędokawy.Coto,tonie.Niemożliwe.Wzięłagazetę,obejrzałają

dokładnie,ażwkońcudostrzegładatę.Pierwszykwietnia.Uśmiechnęłasię.„Scotsman”
teżlubi

pożartować-aletrafiacelnie,celnie…

14

Pomimożewypiłtrzykieliszkiwina,aIsabelwidziałajużdnowswoimdrugim.Jamiez

początkuwcaleniebyłprzekonanycodopropozycji,którąmuzłożyła.Urobiłagosobie
jednak,

powtarzająckusząco,żewartochoćbyspróbować.

Aleczegospróbować?PorozmawiaćzPaulemHoggiem,rzeczjasna.Rozmowaznim

background image

byłapierwszymkrokiemdowyjaśnieniasprawyMarkaFrasera:coodkryłwswojejfirmie
ikogo

natymczymśnakrył.Siedzącwkuchninadpustymtalerzempoomleciezkurkami,Jamie

uważniesłuchałrelacjiIsabelzjejrozmowyzNeilemorazwyjaśnień,żeteraz,wobliczu
takich

rewelacji,niemożepozostaćobojętna.Chciałazabraćsiędotejsprawy,aleniew
pojedynkę.We

dwoje,powiedziała,będziebezpieczniej;nadnaturąniebezpieczeństwanieuznałaza
celowesię

rozwodzić.

WreszcieJamieuległ.

-Skoronalegasz-powiedział-skoronaprawdęnalegasz,topójdętamztobą.Alezrobię

totylkodlatego,żeniechcę,żebyśporywałasięnatosama.Bynajmniejniedlatego,że
podoba

misiętenpomysł.

PrzednocąJamiewróciłdosiebie.Przypożegnaniuumówilisię,żeIsabelzadzwonido

niegowciągunajbliższychkilkudni,żebyustalić,wjakisposóbumówiąsięzPaulem
Hoggiem

naspotkanie.Tyledobrego,żeIsabelpoznałagoosobiście;wydawałosięuzasadnione,że
może

chciećsięznimspotkać.Leczszczegółyprzedsięwzięciaikonkretnypretekstdo
spotkania

pozostałynaraziedoustalenia.

LedwiezaJamiemzamknęłysiędrzwi,wgłowieIsabelnaglezaświtałpomysł.Byłontak

doskonały,żemiałaochotęwybiec,dogonićJamiegoiwszystkomuopowiedzieć.
Powstrzymała

sięjednak.Niebyłojeszczewcaletakpóźno;otejporzewielujejsąsiadówzwykło
wychodzićz

psaminawieczornyspacer.Isabelniemiałanajmniejszejochoty,żebyktośzobaczyłją,
jak

biegniepoulicyzamłodymmężczyzną(bo,niedajBoże,mógłbyjeszczepomyśleć-w
sensie

metaforycznym-żeIsabelnacodzieńuganiasiępoulicachzamłodymimężczyznami).
Niktby

niechciał,żebywidzianogowtakiejsytuacji-tochybaDorothyParker*[DorothyParker
(1893-

background image

1967)-amerykańskapisarka,poetkaikrytyk,znanazciętegopióra(przyp.tłum,).]kiedyś

powiedziała,żenieżyczyłabysobie,żebyprzyłapanojąnawłażeniuoknemdocudzego
pokoju,

wiszącąnaparapecie.Isabeluśmiechnęłasięnamyślotym.Cojątakśmieszyłowtym
zdaniu?

Niełatwotowyjaśnić,poprostubyłozabawneijuż.Możechodziłooto,żektoś,kto
nigdyw

życiuniewszedłbyoknemdoczyjegośpokoju,dopuszczatakąmożliwość.Nodobrze,ale

dlaczegotomabyćtakieśmieszne?Isabelskłonnabyłasądzić,żeodpowiedźnato
pytanienie

istnieje,taksamojakniepotrafiławyjaśnić,dlaczegotakbardzojąkiedyśrozbawiła
pewna

wypowiedźprofesorDomenikiLegge,wielkiejspecjalistkiwdziedziniehistoriiokresu

anglonormandzkiego.NajednymzwykładówprofesorLeggepowiedziałatak:„Musimy

pamiętać,żejeżelichodziowydmuchiwanienosa,toówczesnaarystokracjamiaławtym

względziezupełnieinneobyczajeniżmyobecnie,ztejprostejprzyczyny,żeniebyło

chusteczek”.Natesłowacałaaulajakjedenmążryknęłaśmiechem;Isabelpodziśdzień
bawiło

todołez.Ajednakpozastanowieniusięniebyłowtymnaprawdęnicśmiesznego.
Konieczność

obywaniasiębezchusteczekdonosatopoważnasprawa,przyziemna,alemimowszystko

poważna.Jakwtakimrazieradzilisobieciarystokraci?Wszystkowskazywałonato,że

używali…słomy.Ohyda!Wstrętna,drapiącaohyda!No,aleskoronobilowiemusieli
ratowaćsię

słomą,tocopozostawałoniższymwarstwomspołeczeństwa?Odpowiedźbyłarównie
prosta,co

obrazowa:otóżcibiedniludziedmuchaliwpalce.Dotejporyjeszczewielutakrobi.
Isabelsama

widziałakiedyśpodobnąscenkęrodzajową-ale,oczywiście,niewEdynburgu.

Pomysł,któryprzyszedłjejdogłowy,niedotyczyłjednakżechusteczekdonosaaniteż

ichbraku,alemalarstwaElizabethBlackadder.PaulHoggzakupiłobrazBlackadder,który
Isabel

miałanaoku.Wystawa,naktórejgonabył,byłakrótkoterminowainowiwłaściciele
malowidełz

pewnościąpoodbieralijużswojenabytki.Atooznaczało,żejeśliktośchciałponownie
rzucić

background image

okiemnatamtenobraz,musiałpofatygowaćsiędomieszkaniapanaHogganaGreatKing
Street.

TakąhipotetycznąosobąmogłabyćIsabel.WystarczyłozadzwonićdoPaulaipoprosić,
żeby

pozwoliłjejjeszczerazobejrzećswójobraz,tłumaczącsięzamiaremzamówieniausamej

ElizabethBlackadderpodobnegomalowidła;artystkanadalmieszkaławEdynburgui
miała

pracownięwokolicyTheGrange.Doskonaleuzasadnienie.Malarz,nawetjeśliniedasię

namówićnawykonaniezwykłejkopiijużistniejącegodzieła,możebyćskłonnystworzyć
cośo

podobnymtemacie.

Kłamstwo,pomyślała,aledoczasu;kłamstwomożestaćsięprawdą.Teraz,nawstępnym

etapierealizacjiplanu,istotniebyłotokłamstwo,aleIsabelautentycznieplanowałakupno
obrazu

Blackadderdoswojejkolekcji.Dlaczegozatemniemiałabygoosobiściezamówić?
Postanowiła,

żetakwłaśniepostąpi-azatemmogławybraćsiędoPaulaHoggazkryształowoczystym

sumieniem.NawetSisselaBok,autorka„Kłaniania”,niemiałabyjejnicdozarzucenia.A

później,poobejrzeniuobrazuElizabethBlackadder,któryzapewnebędziewisiałw
jakimś

eksponowanymmiejscu,Isabeldyskretnienapomkniepodczasrozmowy,żeMarkFraser,
kiedy

pracowałwMcDowell’s,wpadłjakobynatroppewnejdziwnejsprawy.CzyPaul
przypadkiem

niedomyślasię,ocomogłochodzić?Agdybysięniedomyślał,Isabelbyłaprzygotowana
inato:

jużbardziejkonkretnymtonemzasugerowałabymu,żebyzasięgnąłtuiówdziejęzyka,
aby

potwierdzićlubobalićtęponurąteorię,naktórąwszystkozdajesięwskazywać.Boskoro
był

przywiązanydotegomłodegoczłowieka,azjegorozemocjonowanychwypowiedziw
pubie

„Vincent”wyraźniewynikało,żedarzyłgosympatią…Sprawabyłaznaturydelikatnai
należało

jązałatwićpocichu,aletuakuratniewidziałaproblemu.Paulmógłbysięzgodzićnacoś
takiego,

ApodczasrozmowyznimIsabelcałyczasmiałabyoboksiebieJamiego,którysiedziałby

background image

razem

zniąnapseudoszykownejsofie;PaulHoggnapewnomatakąwmieszkaniu.„Uważamy,
że…”,

mówiłaby.„Zastanawiamysię,czy…”-liczbamnogabrzmiaławtakiejsytuacjiowiele
bardziej

przekonująconiżpojedyncza.

NastępnegodniazadzwoniładoJamiegozsamegorana,najwcześniejjakjejpozwalały

zasadydobregowychowania,czyliodziewiątej.Isabelprzestrzegałaniepisanejetykiety

telefonicznej:przedósmąranodzwonisiętylkownagłychwypadkach,telefonmiędzy
ósmąa

dziewiątąjestrównoznacznyzniespodziewanymnajściem,zaśpodziewiątejmożna
dzwonić

swobodnieażdodziesiątejwieczorem,choćpogodziniedziewiątejtrzydzieściwypada
już

przeprosićizapytać,czysięnieprzeszkadza.Podziesiątejznówmożnadzwonićtylkow
nagłych

wypadkach.Odbierająctelefon,wypadasięprzedstawić-alezacząćtrzebakoniecznieod
„dzień

dobry”albo„dobrywieczór”.Niemożnajednakpowiedzieć,żebyludzieprzejmowalisię
zbytnio

takimikonwenansami;nawetJamie,Isabelmiałaniejednąsposobnośćzauważyć,
odbierając

telefon,zbywałrozmówcękrótkim,szorstkim„Tak?”.Nieinaczejbyłoiteraz.

-Średnioserdecznepowitanie-skomentowałaIsabelzdezaprobatą.-Skądmam

wiedzieć,ktoodebrał?Pojednym„tak”cięniepoznam.Agdybyśbyłzajętyiniemógł

rozmawiać,toczypowiedziałbyś„nie”?

-Isabel?-zapytałJamie.

-Gdybyśmisięprzedstawił,zwróciłabymcigrzecznośćiniemusiałbyśotopytać.

Jamieroześmiałsię.

-Jakdługojeszczepotrwatarozmowa?-zapytał.-OdziesiątejmampociągdoGlasgow.

Jadęnapróbęorkiestry.Gramy„Parsifala”.

-Współczuję-westchnęłaIsabel.-Tobieiśpiewakom.Będzieciemielisprawdzian

wytrzymałości.

-Zgadzasię-przytaknąłJamie.-OdWagnerabolimniegłowa.Alenaprawdęmuszęsię

jużzbierać.

background image

Isabelszybkoprzedstawiłamuswójpomysłizamilkła,czekając,copowie.

-Skoronalegasz-rzekłJamie.-Tosięmożeudać.Skoronaprawdęnalegasz,topójdęz

tobą.

Mógłbywykazaćwięcejdobrychchęci,pomyślałaIsabel,gdyjużodłożyłasłuchawkę.

No,aleprzynajmniejsięzgodził.TerazpozostałotylkozadzwonićdofirmyMcDowell’s,
znaleźć

tamPaulaHoggaizapytaćgo,kiedymożnawpaśćdoniegozwizytą.Isabelbyłapewna,
żePaul

zmiłąchęciązgodzisięnaspotkanie.Rozmawiałoimsię,dobrze,awieczór,który
spędzili

razem,należałozaliczyćdoudanych,jeślipominąćtenmoment,kiedyIsabelnieumyślnie

przypomniałamuotamtymbolesnymwydarzeniu.NoiprzecieżPaulsampowiedział,że
Isabel

powinnapoznaćjegonarzeczoną-zapomniałajejnazwiska,alenaraziemożeoniej
mówićpo

prostu„narzeczona”.

Zadzwoniłaodziesiątejczterdzieścipięć-otejporze,jakjejsięwydawało,istniała

największaszansa,żektoś,ktopracujewjakimkolwiekbiurze,będziewłaśniepiłporanną
kawę.

Irzeczywiście,złapałaPaulaprzykawie;przyznałsię,kiedygozapytała.

-Tak,siedzęwgabinecie,nabiurkuleży„FinancialTimes”,powinienemgoterazczytać,

alechwilowotegonierobię.Wyglądamprzezoknoipopijamsobiekawkę.

-Alezachwilęnapewnozabierzeszsiędopodejmowaniajakichśważnychipoważnych

decyzji-powiedziałaIsabel.-Ajednąznichmożebyćodpowiedźnapytanie,czy
pozwoliszmi

rzucićokiemnatamtenobrazElizabethBlackadder,którykupiłeś.Chciałabymzamówiću
niej

cośdlasiebieipomyślałam,żemożewartobyjeszczerazprzyjrzećsiętwojemu
skarbowi.

-Niewidzęprzeszkód-odparłPaul.-Każdymożegoobejrzeć.Wciążwisinawystawie.

Odbieramgodopierozatydzień.

Isabelbyłatakzaskoczona,żeprzezchwilęniewiedziała,copowiedzieć.Tobyło

oczywiste,żenajpierwtrzebabyłozadzwonićdogaleriiidowiedziećsię,czywystawa
jeszcze

trwa,ajeślitak,tonależałopoczekaćztelefonem,ażPaulodbierzeswójobraz.

background image

-Aleitakchętniebymsięztobąspotkał-zabrzmiałwsłuchawcejegouprzejmygłos.-

MamjeszczejedenobrazBlackadder.Pewnieteżchciałabyśgozobaczyć.

Umówilisięnawieczórnastępnegodnia.Isabelmiałaprzyjśćoszóstejnadrinka.Paul

Hoggzgodziłsięchętnie,abyprzyprowadziłazesobąznajomego,młodegomiłośnika
sztuki,

któregobardzochciałamuprzedstawić.Oczywiście,tożadenproblem,będziemubardzo
miło.

Łatwoposzło,pomyślała.Takwłaśniezałatwiasięsprawyzdobrzewychowanymi

ludźmi,pokrojuPaulaHogga.Tacyludziewiedzą,jakwymieniaćwzajemnegrzeczności,
dzięki

którymżyciebiegniegładkoibezzgrzytów.Boprzecieżdobremanierywymyślonopoto

właśnie,abyludziewkontaktachmiędzysobąunikaliniepotrzebnychtarć;konwenanse

umożliwiająwygładzeniewszelkichkantówwrelacjachmiędzyludzkich.Jeżelikażdaze
stron

wiedokładnie,comarobić,toniemożedojśćdokonfliktu.Tasamazasadaobowiązywała
na

wszystkichpoziomachżyciaspołecznego,odprywatnychtransakcjizudziałemdwojga
ludziaż

pokontaktypomiędzymocarstwami.Boczymżejestprawomiędzynarodowe,jeślinie
kodeksem

savoir-vivre’u,odtworzonymwwielkiejskali?

Jamiebyłdobrzewychowany.PaulHoggteżbyłdobrzewychowany.Mechanik,

właścicielmałegopodwórkowegowarsztatu,doktóregoIsabelzawszejeździłana
przeglądy

(miałasamochód,alerzadkogoużywała),miałnienagannemaniery.Toby,wodróżnieniu
od

nich,byłźlewychowany.Napierwszyrzutokarobiłdobrewrażenie,ponieważżywił
błędne

przekonanie,żetopozorysąnajważniejsze;gorzejbyłoztym,jaksięodnosiłdoinnych.
Sedno

dobrychmaniertomoralnaświadomośćludzidookoła,poszanowanietego,żenależyich

traktowaćzcałkowitąpowagąmoralną,rozumiećichuczuciaipotrzeby.Niektóre
jednostki,

egoiści,niemająwtymkierunkunajmniejszychskłonności,cozawszewidać.W
rozmowiez

ludźmistarymi,mającymiproblemzwysłowieniemsię,ułomnymibądźupośledzonymi,
słowem:

background image

takimi,którychuważazanicniewartych,egoistazawszesięniecierpliwi,denerwuje,
popędza.

Natomiastczłowiekdobrzewychowanywysłuchatakiejosobyzszacunkiem.

Jakżewielkabyłanaszakrótkowzroczność,pomyślałaIsabel,gdyposłuchaliśmytych,

którzytwierdzili,żedobremanierytodrobnomieszczańskaafektacja,błahainieistotna,
bez

najmniejszejwartościwdzisiejszymświecie.Anastępstwemtegobyłamoralna
katastrofa,bo

przecieżgrzecznośćjestfundamentemharmonijniefunkcjonującegospołeczeństwa.Wten

sposóbmłodszepokolenieutraciłoarcyważnyfragmentmoralnejukładanki,askutkitego

właśniedawałyosobieznać:nanaszychoczachkształtowałosięspołeczeństwo,w
którym

człowiekczłowiekowizanicniepodapomocnejręki,gdzieagresywnyjęzykibrak
wrażliwości

sąnaporządkudziennym.

Dość!Tagonitwamyśli,choćabsolutniezgodnychzprawdą,sprawiła,żeIsabelnagle

poczułasięstara,takstarajakCyceronwygłaszającyswoje:Otempora!Omores!Asam
fakt,że

taksiępoczuła,ukazywałdrążącą,destrukcyjnąmocrelatywizmu.Filozofom
relatywistomudało

siętakgłębokozaleźćzanasząmoralnąskórę,żeprzyswoiliśmysobieichkoncepcjejak
swoje

własne-nawetIsabelDalhousie,moralistkaigorącaprzeciwniczkarelatywizmu,czuła

skrępowaniezpowoduwniosków,doktórychdoprowadziłyjąjejprzemyślenia.

Postanowiłanajakiśczasdaćsobiespokójzrozważaniemkwestiiwyobraźnimoralneji

skoncentrowaćsięnarzeczach,którepilniedomagałysięzałatwienia,czylinaprzykładna

porannejpoczcieiartykułachnadesłanychdziśdo„Przeglądu”oraznasprawietragicznej
śmierci

MarkaFrasera.Zdawałasobiejednaksprawę,żenigdynieporzucitamtychważkich
zagadnień;

takijużjejlos,zktórymnależysiępogodzić.Jejodbiornikbyłnastawionynastację,
której

większośćludzinieodbierała.Apokrętłostrojeniaktośurwał.

ZadzwoniładoJamiego,zapomniawszy,żewyszedłnapociągimniejwięcejotejporze

dojeżdżajużdoGlasgow,naQueenStreetStation.Odczekała,ażskończysięnagraniew

background image

automatycznejsekretarce,izostawiławiadomość.

Jamie,tak,zadzwoniłamdoniego,doPaulaHogga.Byłomubardzomiłoichętniesię

zgodził,żebyśmyprzyszlidoniegojutrooszóstejwieczorem.Spotkajmysiępółgodziny
wcześniej

wpubie„Vincent”.Aha,Jamie,dziękujęzawszystko.Jestemcinaprawdębardzo
zobowiązana.

Wielkiedzięki.

15

Wpubie,czekającnaJamiego,Isabelsiedziałajaknaszpilkach.Tobyłomiejscedla

mężczyzn,przynajmniejotejporze.Czułasięnieswojo.Rzeczjasna,kobietychodziły
samedo

pubów,niemniejIsabelwydawałosię,żejejobecnośćjesttutajnienamiejscu.Barman,
który

podałjejzamówionynapójcytrynowy,uśmiechnąłsięprzyjaźnieipowiedział,żeładny
wieczór

dziśmamy.Faktycznie,byłopogodnie,ażeprzedkilkomadniaminastąpiłazmianaczasu,
słońce

zachodziłoterazdopieroposiódmej.

Isabelprzytaknęła,alenieprzyszłojejdogłowyżadnerozwiniecietegotematu,więc

powiedziałatylko:

-Wkońcumamywiosnę.

-Wiosnę,notak-zgodziłsiębarman.-Alenigdynicniewiadomo.

Isabelwróciładoswojegostolika.„Nigdynicniewiadomo”.Nopewnie,żenicinigdy.

Natymświeciewszystkomożesięzdarzyć.Proszę,otoonasama,redaktornaczelny
„Przeglądu

EtykiStosowanej”,wybierasięwłaśnietropić…mordercę,tak,wszystkonatowskazuje.
Aw

misjitejmajejtowarzyszyć,choćbezwielkiegoentuzjazmu,pięknymłodzieniec,w
którym

prawiesięzakochała,aleonkochałsięwjejbratanicy,którejzkoleinieonbyłwgłowie,
lecz

ktośzupełnieinny,ktopuszczałjąkantem,romansujączewspółlokatorkąswojejsiostry.
Nie,

barmanniemógłmiećnajmniejszegopojęcia,że„niewiadomo”mufaktycznie„nic”-a
gdyby

nawetIsabelmuowszystkimpowiedziała,nigdybywtonieuwierzył.

background image

Jamiespóźniłsiędziesięćminut.Przyszedłwreszcie,tłumaczącsię,żećwiczyłna

instrumencieikiedyspojrzałnazegarek,byłojużprawiewpółdoszóstej.

-Ważne,żeprzyszedłeś-uspokoiłagoIsabel.-Mamymniejwięcejdwadzieściaminut-

powiedziała,sprawdzającgodzinę.-Objaśnięci,jakzamierzamtoprzeprowadzić.

Jamiesłuchał,odczasudoczasurzucającjejspojrzeniaznadkrawędziswojejszklankiz

piwem.Wdalszymciąguniebyłprzekonanycodocałegoprzedsięwzięcia,alemusiałsię

zgodzić,żeplanjestdokładnieprzemyślany.Isabelzamierzałaporuszyćkwestięwsposób

delikatny,mającnauwadzezwłaszczafakt,żedlaPaulaHoggatowciążbolesnasprawa,

wyjaśniwszyuprzednio,żeniechce-żeonaiJamieniechcą-siędoniczegowtrącaćani
teżw

jakikolwieksposóbnarażaćnaszwankreputacjifirmyMcDowell’s.Jednak,przezwzgląd
na

MarkaoraznaNeila,któryopowiedziałjejowszystkim,ona,Isabel-wrazzJamiem-
czujesię

wobowiązkuprzynajmniejspróbowaćcośzrobićwtejsprawie.Osobiście,rzeczjasna,
jest

przekonana,żenicsięniestało,leczabymiećczystesumienie,postanowiła-onaiJamie

postanowili-dowiedziećsięczegoświęcej.

-Niezłyscenariusz-skomentowałJamie,gdyIsabelskończyła.-Szczegółowyi

wyczerpujący.

-Niemawtymchybanic,comogłobygourazić?-zastanowiłasięIsabelnagłos.

-Niema-powiedziałJamie-oiletonieon.

-Conieon?

-Oiletonieonhandlowałinformacjamisłużbowymi.

Isabelwytrzeszczyłaoczy.

-Dlaczegotakuważasz?

-Adlaczegóżbynie?Markwpracybyłnajbliżejniego.Pauljestkierownikiemwydziału

czyjaktotamzwą,wktórympracował.CokolwiekMarkodkrył,musiałotodotyczyć
tego,czym

sięosobiściezajmował.

Isabelrozważyłato,copowiedziałJamie.Cóż,tomożliwe,jakkolwiekjejzdaniem

wysocenieprawdopodobne.Wzruszenie,któreokazałPaulpodczasichpierwszej
rozmowy,

kiedynaglepojawiłasięsprawaśmierciMarkaFrasera,musiałobyćautentyczne,codo

background image

tegonie

miałażadnychwątpliwości.PaulHoggbyłnaprawdęgłębokowstrząśnięty,Askorotak,to
nie

mógłbyćtąosobą,którazleciłauciszenieMarka,czyli,wkonsekwencji,tonieonbałsię

zdemaskowania.

-Rozumiesz?-zwróciłasiędoJamiego.

Jamierozumiał,aleuznał,żemądrzejbędziezachowaćumysłotwartynawszelkie

możliwości.

-Możemysięmylić-powiedział.-Mordercymiewająwyrzutysumienia.Zdarzasię,że

opłakująswojeofiary.PaulHoggmożebyćwłaśnieztych.

-Aleniejest-sprzeciwiłasięIsabel.-Niepoznałeśgojeszcze.Nie,napewnoszukamy

kogośinnego.

Jamiewzruszyłramionami.

-Możliwe,żetak.Irówniemożliwe,żenie.Przynajmniejpostarajsięzachowaćotwarty

umysł.

PaulHoggmieszkałnapierwszympiętrzegeorgiańskiejrezydencjinaGreatKingStreet,

jednejznajpiękniejszychulicNowegoMiasta.Oknaapartamentuwychodziłyna
południe.Odtej

strony,znajwyższychpięter,roztaczałsięwidoknaujścierzekiForthorazbłękitny
skrawek

morzazanadbrzeżamiLeith;nasamymhoryzonciemajaczyływzgórzaFife.Mieszkania
na

pierwszympiętrze,choćzokienwidaćtambyłoconajwyżejdrugąstronęulicy,uważano
jednak

zaszczególnieatrakcyjnezinnegopowodu.Gdzieniegdzienazywanojeapartamentami

salonowymi,ponieważnapierwszychpiętrachdawnychkamienicurządzanoniegdyś
salony.Z

tegopowodupomieszczeniabyłytamszczególniewysokie,aprzezokna,olbrzymietafle
szkła,

rozciągającesięodsufituażdopodłogi,wlewałosięświatłosłoneczne.

IsabeliJamieweszlinaklatkęschodową,szerokiciągkamiennychstopni.Wpowietrzu

unosiłsiędelikatnyzapaszekkota.Stanęliwreszcieprzeddrzwiamiopatrzonymi
kwadratową

mosiężnątabliczkąznazwiskiem.HOGG.IsabelzerknęłanaJamiego,aonmrugnąłw

odpowiedzi.Widaćbyło,żedałsięporwaćprzygodzie,ajegopoczątkowysceptycyzm

background image

ulotniłsię

bezśladu;toIsabelzaczęłyteraznękaćwątpliwości.

Gdyzadzwonili,PaulHoggszybkootworzyłdrzwi.Gdyweszli,wziąłodnichpłaszcze.

IsabelprzedstawiłamuJamiego,Mężczyźniuścisnęlisobiedłonie.

-Japanachybajużgdzieświdziałem-powiedziałPaulHogg.-Tylkoniewiemgdzie.

-Ajawiem-odparłJamie.-WEdynburgu.

Zaśmialisięwszyscy.Paulpoprosiłichdalej.Przeszlidosalonu,okazałego,elegancko

umeblowanegopomieszczenia,gdziegłównyelementwystrojustanowiłimponujących

rozmiarówbiałykominek,naktóregogzymsieIsabeldostrzegłakartyzzaproszeniami,co

najmniejcztery,ustawionerządkiem.Korzystajączokazji,żejeszczenieusiedli,aPaul
Hogg

wyszedłprzygotowaćdrinki,podkradłasiędokominkaiszybkojeprzejrzała.

PanHumphreyHolmeswrazzszanownąmałżonkązapraszająweczwartekszesnastego

bm.naprzyjęcieunichwdomu,widniałonapierwszymzaproszeniu(Isabelteżtambyła).

Następnie:GeorgeMaxtonemaprzyjemnośćzaprosićpaniąMintyAuchterloniena
przyjęcie,

któreodbędziesięwLothianGallerywewtorekosiemnastegomaja.Początekogodz.
18.00.
Na

trzeciejkarcietekstgłosił:Minty:PeteriJeremyzapraszająnadrinkiwogrodzie(oile
aura

dopisze,nacosięniezanosi)wpiątekdwudziestegopierwszegomajaowpółdosiódmej

wieczorem.Iostatnie,PauliMinty:zapraszamyserdecznienanaszewesele,Prestonfield
House,

sobotapiętnastegomaja.Ceilidh*[Gaelickiesłowoceilidh(czyt.„keili”)oznacza
nieformalne

przyjęcie,zabawę,zazwyczajuatrakcyjnionątradycyjnąmuzykąitańcami(przyp.tłum.).]

zaczynasięodwudziestej.AngusiTattlStrój:wieczorowy/barwyklanowe.

IsabeluśmiechnęłasiępomimokarcącychspojrzeńJamiego,którypiorunowałją

wzrokiem,jakbyczytałaprywatnąkorespondencję.Wreszciestanąłobokniejirzucił
przelotnie

okiemnazaproszenia.

-Niewolnoczytaćcudzychlistów-szepnął.-Toniegrzeczne.

-Phi!-syknęłaIsabel.-Właśniepotoktośjetutajpostawił:żebyludziejeczytali.

Widywałamjużnaróżnychkominkachzaproszenia,któremiałytrzylata,rozumiesz?
Trzylata!

background image

NagardenpartywHolyroodhouse,naprzykład.Odlatnieaktualne,alewciążwystawiane
na

pokaz.

OdciągnęłaJamiegoodkominkaistanęliprzeddużychrozmiarówakwarelą,

przedstawiającąogródpełenmaków.

-Toona-powiedziałaIsabel.-ElizabethBlackadder.Maki.Ogródotoczonymurem,na

murzekot.Alepomimotematykidoskonałarobota.

Awmyślachdodała:janiemamwdomumakównaobrazie;niktmnienigdynie

przyłapałnawłażeniuoknemdocudzegopokoju,wiszącąnaparapecie.

ItakzastałichPaulHogg,którywrócił,niosącdwieszklankizdrinkami.

-Proszę-powiedziałwesołymgłosem.-Otowłaśniecelipowódwaszejwizyty.

-Świetnyobraz-skinęłagłowąIsabel.-Znówtemaki.Bardzoistotnymotyw.

-Tak-zgodziłsięPaul.-Lubięmaki.Zawszebardzożałowałem,żepozerwaniuopadają

impłatki.

-Pomysłowymechanizmobronny-zauważyła,zerkającnaJamiego.-Różeteżpowinny

siętegonauczyć.Gołekolostozamało.Idealnepięknonależypozostawićnietknięte.

Jamieodwzajemniłspojrzenieipowiedział:

-Aha.

Potemumilkł.PaulHoggspojrzałnaniego,potemnaIsabel.Isabel,którejuwadzetonie

umknęło,pomyślała:terazpróbujezgadnąć,kimonjestdlamnie.Młodymkochasiem,tak
musię

pewniewydaje.Alenawetgdybytakbyło,toczemutusiędziwić?Wdzisiejszych
czasachto

przecieżzwykłarzecz.

PaulHoggwyszedłjeszczenachwilę,poswójwłasnykieliszek,aIsabeluśmiechnęłasię

doJamiego,porozumiewawczymgestemunoszącpalecdoust.

-Przecieżjeszczenicniepowiedziałem-zaprotestowałJamie.-Tylkojedno„aha”.

-Towcaleniejestmało-mruknęłaIsabel.-Bardzowymownamonosylaba.

Jamiepokręciłgłową.

-Ipocojadałemsięnatonamówić?-szepnął.-Zachowujeszsię,jakbyciodbiło.

-Dziękujęserdecznie-powiedziałacicho.-Aleotojużnadchodzinaszgospodarz.

PaulHoggwróciłicałatrójkazasalutowałasobienawzajemkieliszkami.

-Kupiłemtenobraznaaukcjikilkalattemu-powiedziałPaul.-Zapierwsząpremięod

background image

firmy.Zrobiłemsobieprezentztejokazji.

-Bardzorozsądnie-przyznałaIsabel.-Tylesięczytaotym,jakświętująbrokerzyalbo

innifinansiści,otychkoszmarnychlunchach,gdziesamowinonabijarachunekna
dziesięć

tysięcyfuntów.Spodziewamsię,żewEdynburguniematakiegozwyczaju.

-Bezobaw-uspokoiłjąPaulHogg.-MożetaksięrobiwNowymJorkualbow

Londynie.Edynburgtoniemiejscenapodobnerzeczy.

Isabelodwróciłasięwstronękominka.Wisiałnadnimolbrzymiobrazwpozłacanych

ramach,któryrozpoznałaodpierwszegospojrzenia.

-PięknyPeploe-powiedziała.-Wręczcudowny.

-Tak.-PaulHoggkiwnąłgłową.-Bardzoładny.TozachodniewybrzeżewyspyMull,jak

misięwydaje.

-AmożeIona?-zasugerowałaIsabel.

-Może-zgodziłsięobojętnymtonem.-Gdzieśwtamtychokolicach.

Isabelzbliżyłasięokilkakrokówdoobrazu,żebylepiejmusięprzyjrzeć.

-Aniemartwiłycię-zagadnęła-teaferyzfalsyfikatamikilkalattemu?Dałeśswoje

zbiorydoweryfikacji?

PaulHoggwyglądałnaszczerzezdziwionego.

-Topojawiłysięjakieśpodróbki?

-Podobno-potwierdziłaIsabel.-Peploe,Cadell,kilkuinnychmalarzy.Sprawatrafiłado

sądu.Ludziezaczęlisięniepokoić.Znałampewnąosobę,któramiaławrękachjedentaki
obraz-

prześliczny,tylkożenamalowanymniejwięcejtydzieńwcześniej.Fałszerz,jaktoczęstoz
nimi

bywa,wykazałsięnaprawdędużymtalentem.

PaulHoggwzruszyłramionami.

-Zawszechybaistniejetakieryzyko.

Isabelspojrzałajeszczeraznapłótno.

-KiedyPeploetonamalował?-zapytała.

PaulHoggmachnąłrękąnaznak,żenieposiadatakichinformacji.

-Niemampojęcia.PewniepodczasswojegopobytunaMull.

Isabelobserwowałagobacznie.Taodpowiedź,choćdowodziłakompletnejniewiedzy,

zdawałasiępotwierdzaćpodejrzenie,którezaczynałokiełkowaćwjejgłowie.PaulHogg

background image

słabo

znałsięnamalarstwie,acowięcej,średniogoonointeresowało.Jakinaczejmógłbymieć
w

domuobrazpędzlasamegoPeploe-aIsabelbyławięcejniżpewna,żetoautentyk-inie
znać

podstawowychfaktównajegotemat?

Wsaloniewisiałojeszczeconajmniejdziesięćinnychobrazów.Wszystkiebyły

interesujące,choćjużnietakdramatyczne,jakpłótnoPeploe.Byłtu,naprzykład,i
krajobraz

Gilliesa,ibardzoeleganckiMcTaggart,awprzeciwległymkrańcupomieszczeniawisiało

malowidłocharakterystycznymstylemzdradzająceBellamy’ego.Ktokolwiekzgromadził

kolekcję,byłalbopierwszorzędnymznawcąszkockiegomalarstwa,alboprzypadkowo
trafiłamu

sięidealniedobranaminigaleria,wsamrazdocelówreprezentacyjnych.

Isabelprzeszładokolejnegoobrazu.PaulzaprosiłjąnaobejrzenieobrazuElizabeth

Blackadder,dopuszczalnewięcbyło,żebyokazałatrochęwścibskiegozainteresowania-

przynajmniejjeślichodziłoojegokolekcję.

-TojestCowie,prawda?-zapytała.

PaulHoggrzuciłokiem.

-Chybatak.

AtoniebyłCowie,tylkoCrosbie,pierwszylepszymógłbytostwierdzić.Takolekcjanie

byławłasnościąPaulaHogga,cooznaczało,żeobrazyzgromadzonewsalonienależałydo
Minty

Auchterlonie,kobiety,którąnależałouważaćzajegonarzeczonąiktórejnazwisko
dwukrotnie

pojawiłosięosobnonazaproszeniachwystawionychnakominku.Coznamienne,obate

zaproszeniapochodziłyodwłaścicieligaleriisztuki.GeorgeMaxtonebyłdyrektorem
Lothian

Galleryipierwsząosobą,uktórejnależałoszukaćdziełnajważniejszychszkockich
malarzy

dwudziestegowieku.PeterThomiJeremyLambertprowadziliniewielkągalerięwwiosce
pod

Edynburgiem,częstojednakrealizowaliindywidualnezamówieniaosóbzainteresowanych

konkretnymiobrazami.Obajmieliniesamowityzmysłdowyszukiwaniawłaścicieli,
którzybyli

background image

skłonnisprzedaćjakiśeksponatzeswojejkolekcji,aletak,żebytosięnierozeszło.Na
obu

przyjęciachwymienionychwzaproszeniachbawiłosięprawdopodobniegronozłożonez

przyjaciółiklientów-bądźteżosóbbędącychjednocześnieitym,itym.

-Minty…-zaczęłaIsabel,zamierzajączapytaćPaulaHoggaojegonarzeczoną,alenie

dokończyła,bojejprzerwał.

-Mojanarzeczona-powiedział.-Spodziewamsięjejwkażdejchwili.Zasiedziałasię

dziśtrochęwpracy,chociażwedługjejstandardów,tojeszczewcaleniejestpóźno.
Zdarzajej

sięwracaćdodomuojedenastejalboodwunastej.

-Aha-zastanowiłasięIsabel.-Niechzgadnę.Twojanarzeczonajest…chirurgiem,tak,to

musibyćto.Chirurgiemalbo…strażakiem?

PaulHoggzaśmiałsię.

-Dalekojejdotego.Więcejpożarówpewniewywołuje,niżgasi.

-Cóżzacudownesłowawustachnarzeczonego!-wykrzyknęłaIsabel.-Jakżepłomienny

wyrazuczucia!Mamnadzieję,Jamie,żeowłasnejnarzeczonejbędzieszmówiłtaksamo.

PaulHoggrzuciłokiemnaJamiego,którywykrzywiłsiędoIsabel,alepochwili

przypomniałsobie,wjakiejrolijesttutaj,iwykrzywiłsięponownie,tymrazemw
uśmiechu.

-Ba!-powiedział.

IsabelzwróciłasiędoPaula:

-Czymzatemzajmujesiętwojanarzeczona,skoromusisiedziećwpracydopóźnej

nocy?

Znałaodpowiedź,zanimjeszczeskończyłazadawaćpytanie.

-Doradztweminwestycyjnym-odparłPaulHogg.

WjegogłosieIsabelpochwyciłanutęrezygnacji,anawetcośjakbywestchnienie,i

domyśliłasię,żenatympolupomiędzyPaulemajegonarzeczonądochodzidozgrzytów.
Minty

Auchterlonie,którąniebawemmielipoznać,toniebyłakobieta-bluszczanigrzeczna,

udomowionażoneczka,aletwarda,ostrogrającazawodniczka.Ztejdwójkitoonarobiła

pieniądzeitoonakolekcjonowaładrogieobrazy.Cowięcej,Isabelbyłaprzekonana,że

bynajmniejniegromadziichzumiłowaniasztuki;tobyłastaranniezaplanowana
inwestycja.

WciążstalioboktamtegoobrazuCowiegopędzlaCrosbiego,przyjednymzdwóch

background image

olbrzymichokienwychodzącychnaulice.Paulwyjrzałnazewnątrzinaglelekkostuknął
w

szybę.

-Jest-wskazałpalcem.-Mintyprzyjechała.-Wjegogłosiebrzmiaładuma.

IsabelwrazzJamiemwyjrzeliprzezokno.Poniżej,dokładnieprzedwejściemnaklatkę

schodową,parkowałwłaśnienieduży,szpanerskisportowysamochód.Lakiernakaroserii
byłw

odcieniuangielskiejzieleni,takiejjakbarwystajniwyścigowych,azprzodukłułaoczy

charakterystycznachromowanakratownica.Isabel,któraosamochodachmiałatakiesobie

pojęcie,nierozpoznałamarki,alezdawałosięjej,żetojakiśwłoskiwóz;możealfa
romeo,może

starszymodelspidera?Spider,zdaniemIsabel,tobyłjedynyporządnysamochód,który
wyjechał

zwłoskiejfabryki.

KilkaminutpóźniejdrzwidosalonuotworzyłysięiweszłaMinty.Isabelzauważyła,że

najejwidokPaulHoggwyprężyłsięnabaczność,jakżołnierzprzedoficerem.Mimoto

uśmiechałsięiwidaćbyło,jakbardzosięcieszyzjejprzybycia.Tozawszewidać,
pomyślała

Isabel;ludziecalipromienieją,gdypojawisięktoś,kogoszczerzelubią.Tonieomylny
znak.

PaulHoggruszyłnapowitanienarzeczonej,aIsabel,korzystajączokazji,przyjrzałasię

jejuważnie.MintyAuchterloniebyławysokainiecokoścista.Dobiegałatrzydziestki,czy
może

raczejdobiegłajejnatyleblisko,byzacząćdbaćostarannymakijaż;miałagonatwarzy
sporo,

alezostałnałożonybardzoumiejętnie.Ubierałasięrównieżniezwyklestarannie,wstroje
drogie

(tobyłojasnejużnapierwszyrzutoka)idoskonaledobrane.Musnęłasymbolicznie
ustami

policzkiPaula,anastępnieskierowałasięwstronęgości.Obojgupodałarękę,przyczym
jej

wzrokledwieomiótłIsabel(„Nicciekawego”,takmniepodsumowała,pomyślałaIsabel)i

skoncentrowałsięnaJamiem(„Interesujący..”,odczytałazkoleiIsabelwtym
spojrzeniu).

Isabelzmiejscapoczuładoniejnieufność.

16

background image

-AnisłowemniezapytałaśoMarka-zauważyłzprzejęciemJamie,kiedytylkozamknęły

sięzanimidrzwiklatkischodowejistanęlinachodnikuspowitymmrokiemwieczoru.-
Wogóle

nawetonimniewspomniałaś!Topoconambyłotamiść?

Isabelwsunęładłońpodjegoramięipociągnęłagodelikatniewstronęskrzyżowaniaz

DundasStreet.

-Niedenerwujsię-powiedziała.-Jestdopieroósma,możemyspokojnieiśćnakolację.

Dzisiajjastawiam.Zarogiemjestświetnawłoskarestauracja.Chodźmytam,pogadamyi

wszystkociwyjaśnię.

-Japoprostunierozumiem,ocotutajchodzi-poskarżyłsięJamie.-Przezcałyczas

rozmawialiśmyzPaulemHoggiemitąjegoupiornąnarzeczonąwyłącznieosztuce.
Trudno

nawetpowiedzieć,żerozmawialiśmy,bomówiłaśtylkotyiona,taMinty.Paulsiedziałi
gapiłsię

wsufit.Widziałem,żesięnudzi.

-Onateżbyłaznudzona-odparłaIsabel.-Tozkoleijazauważyłam.

Jamieumilkł.Isabelścisnęłajegoramie.

-Nieprzejmujsię-powiedziała.-Wyjaśnięciwszystkoprzykolacji.Terazpozwólmi

chwilępomyśleć.

PrzeszlijeszczekawałekDundasStreetiskręciliwQueenStreet,kierującsięwstronę

skrzyżowaniazThistleStreet,gdziemiałaznajdowaćsięzachwalanaprzezIsabel
restauracja.Na

ulicachniebyłowielkiegoruchu,anasamejThistleStreetniezobaczylianijednego
samochodu,

więcwyszliprostonajezdnię.Ichkrokiodbijałysięechemodścian.Niebawempoprawej

stronieukazałysiędyskretnieoświetlonedrzwiwłoskiejrestauracji.

Lokalniebyłduży,wszystkiegoosiemstolików.Zastalitamtylkodwójkęgości.Isabel

rozpoznałaznajomychiskinęłaimgłową.Uśmiechnęlisię,poczymwbiliwzrokwobrus;

ciekawośćciekawością,aledyskrecjaprzedewszystkim.

-Awięc?-zagadnąłJamie,kiedytylkousiedli.-Słucham.

Isabelułożyłaserwetkęnakolanachiwzięładorękikartędań.

-Częśćzasługi-powiedziała-możeszprzypisaćsamsobie.

-Jakto:samsobie?

-Takto.Zanimtamposzliśmy,radziłeśmibyćgotową,wraziegdybysięokazało,że

background image

osobą,którejszukamy,jestsamPaulHogg.Takpowiedziałeś,ajazaczęłamsię
zastanawiać.

-Idoszłaśdowniosku,żetoon-domyśliłsięJamie.

-Nie.-Isabelpokręciłagłowąprzecząco.-Żetoona.MintyAuchterlonie.

-Zimnakrowa-mruknął.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Pasujetodoniej.Jamożedobrałabymniecoinnesłowa,alewogólnychzarysachmasz

rację.

-Gdytylkoweszładopokoju,jużwiedziałem,żejejnielubię-oświadczyłJamie.

-Atodziwne,bomniesięzdawało,żeonazapałaładociebiesympatią.Właściwienawet

mogłabymprzysiąc,że…jaktoująć?Żecięzauważyła.

Jamiestropiłsięzlekka,słysząctęuwagę,iwbiłoczywmenu,którekelnerprzednim

położył.

-Niezorientowałemsię…-zaczął.

-Inicdziwnego-powiedziałaIsabel.-Tomogładostrzectylkokobieta.Alefaktemjest,

żewpadłeśjejwoko.Cozresztąniemiałowpływunato,żepokilkuminutachrozmowaz
nami

zaczęłająnudzić.

-Samjużniewiem-rzekłzwestchnieniemJamie.-Tojesttentyposoby,któregonie

znoszę.Niecierpiętakichludzi.

Isabelzamyśliłasię.

-Ciekawe,dlaczegoobojepoczuliśmydoniejtakąantypatię.

NaokreślenieantypatiiIsabelużyłastaregoszkockiegosłowa„bizz”,które,jakwiele

szkockichpojęć,niedawałosięjednoznacznieprzełożyć.„Bizz”generalnieoznaczało
uczucie

niechęci,alemiałoswojesubtelneodcienie.Osobą,którapoczuładokogoś„bizz”,wcale
nie

musiałykierowaćżadneracjonalneaniuzasadnionepobudki.

-Chodzioto,coonasobąreprezentuje-podsunąłJamie.-Wiesz,takąmieszaninę

ambicji,ibezwzględności,imaterializmu,i…

-Tak-przerwałamuIsabel.-Mniejwięcejoto.Możetrudnotoskonkretyzować,ale

obojedokładniewiemy,naczymtopolega.Zastanawiamnieteż,żeonatomiała,aleon-
ani

trochę.Zgodziszsięzemną?

background image

Jamieskinąłgłową.

-Paultosympatycznyfacet.Niezaprzyjaźniłbymsięznimnaśmierćiżycie,alejako

kumpelmógłbybyć.

-Otóżto-zgodziłasięIsabel.-Cichy,spokojny,niewadzinikomu.

-Iniejesttobezwzględnytyp,którybezmrugnięciaokiemusunąłbykogoś,ktozagroził,

żegozdemaskuje.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Zcałąpewnościąnie.

-Tymczasemona…

-LadyMakbet-oświadczyłatwardoIsabel.-Takpowiniennazywaćsięsyndrom

zaburzeńmorderczych.Możenawetjesttaki,SkoroistniejesyndromOtella…

-Acototakiego?-zapytałJamie.

Isabelwzięłabułkęiprzełamałająnadtalerzykiemnapieczywo.Rzeczjasna,nie

przekroiłabyjejnożem,chociażJamietakwłaśnierobił.WNiemczech,jakwiedziała,
niegdyśw

złymtoniebyłokrojenieziemniakównożem,osobliwyzakaz,któregonigdyniepotrafiła

zrozumieć.ZapytawszyotorazswojegoznajomegozNiemiec,otrzymałaodpowiedźtak

dziwaczną,żeniemiałainnegowyjścia,jakuznaćjązażart.

-Tenobyczajpochodzizdziewiętnastegowieku-wyjaśniłjejznajomy.-Mogłozacząć

sięodtego,żecesarzmiałtwarzjakkartofeliztegopowoduużywanienożydokartofli
było

jednoznacznezobraząmajestatu.

Isabelskwitowałatośmiechem,alepotem,gdyzobaczyłaportretcesarza,pomyślała,że

wzasadzietomożebyćprawda.Monarchafaktyczniemiałtwarzjakkartofel,podobnie
jak

QuintinHogg,lordHailsham,miałpowierzchownośćponiekądwieprzowatą.Isabelwy-
obraziła

gosobieprzyśniadaniu:lokajkładziemubekonnatalerz,jegolordowskamośćbierzedo
ręki

sztućce,mierzywzrokiemprzerośniętetłuszczykiemplasterkiiwzdychażałośnie:„Nie
mogę,

niedamrady…”.

-SyndromOtellaoznaczapatologicznązazdrość-powiedziałaIsabel,sięgającpo

szklankęgazowanejwodymineralnej,którątroskliwykelnerdlaniejnapełnił.-To

background image

schorzenie

zazwyczajdotykamężczyzn,którzyzaczynająwierzyć,żeichżonabądźaktualna
partnerkajest

niewierna.Ogarniaichobsesjanatympunkcieinic,absolutnienicniejestwstanieich

przekonać,żejestinaczej.Wkonsekwencjimożedojśćnawetdoaktówagresji.

Jamie,zauważyła,słuchałjejniezwykleuważnie.Ontoodnosidosiebie,pomyślała.

CzyżbybyłzazdrosnyoCat?Notak,tooczywiste.PrzecieżCatfaktyczniemiałaromans
z

innymmężczyzną-przynajmniejzpunktuwidzeniaJamiego.

-Niemartwsię.-powiedziałapocieszająco.-Niemaszpredyspozycjidopatologicznej

zazdrości.

-Nopewnie,żenie-odparł,jakjejsięwydało,zbytskwapliwie.Pochwilidodał:-

Możnagdzieśotymprzeczytać?Skądotymwiesz?

-Mamtakąksiążkęusiebie-odpowiedziałaIsabel.-Nositytuł„Niezwykłesyndromy

psychiczne”.Jestwniejkilkapięknychprzypadków.Kultcargo,dlaprzykładu:ludzie
grupowo

wierząwto,żektośzrzuciimdaryprostopodnogi.Jakmannę.Namorzach
południowychsą

wyspy,naktórychdochodziłodorzeczyniezwykłych.Krajowcywierzyli,żeAmerykanie

przylecąizrzucąimzniebaskrzynkipełnejedzenia,wystarczytylkotrochęcierpliwościi
na

pewnosiędoczekają.

-Ainnehistorie?

-Opisanotakisyndrom,kiedywydajecisię,żekogośgdzieśjużwidziałeś,żeznasz

ludzi,którychpierwszyrazwidzisznaoczy.Tofenomenneurologiczny.Weźchoćbytę
parę,tam,

przytamtymstoliku.Jestempewna,żeichznam,alenajprawdopodobniejsięmylę.Może
tote

objawy.-Zaśmiałasię.

-PaulHoggteżnatocierpi-zauważyłJamie,-Powiedział,żeskądśmniezna.Odrazu,

kiedytylkoweszliśmy.

-Mógłciękiedyświdzieć.Tobardzomożliwe.Ludziecięzauważają.

-Cotyopowiadasz.Nibyzjakiejracji?

Isabelspojrzałananiego.Jakietourocze,żeonzniczegoniezdajesobiesprawy.Chociaż

background image

zdrugiejstrony,takchybajestnajlepiej.Tomogłobygozepsuć.Zasznurowaławięcustai

zamiastcośpowiedzieć,uśmiechnęłasiętylko.Catnaprawdęniewie,costraciła!

-No,acomaztymwszystkimwspólnegoLadyMakbet?-zapytałJamie.

Isabelpochyliłasiękuniemu,

-Morderczyni-wyszeptała.-Przebiegła,podstępnamorderczyni.

Jamienieodpowiedziałanisłowa.Lekka,doprawionaszczyptąironiirozmowanaglesię

skończyła.Poczuł,jakogarniagozimno.

-Ona?

TwarzIsabelbyłajakzkamienia,atongłosupoważny.

-Dosyćszybkosięzorientowałam,żeobrazywsalonienienależądoniego,leczsąjej

własnością.Zaproszeniaprzysyłanezgaleriibyłyadresowanedoniej.Onniemabladego
pojęcia

omalarstwie.Toonawydajefortunęnabohomazy.

-Icoztego?Jestprzyforsie,tokupuje.

-Zgadzasię.Tojestkobietaprzyforsie.Nierozumiesz?Kiedyktośmadużopieniędzyi

niechce,żebyleżałyodłogiemnakonciewbanku,wtedykolekcjonowanieobrazówto
świetna

inwestycja.Możeszpłacićgotówką,wedleuznania,aprzedmiot,którynabywasz,jest
elegancki,

cennyibardzoporęczny.Oilekupujeszzgłową.Właśnietakjakona.

-Alejadalejnierozumiem,cotomawspólnegozMarkiemFraserem.ToPaulHoggz

nimpracował,anieMinty.

-MintyAuchterlonie,tazimnakrowa,jakjąbardzotrafnieochrzciłeś,pracujewbanku

inwestycyjnymidoradzafirmom,nacomająwydawaćpieniądze.PaulHoggwracaz
pracydo

domu,aonapyta:„Codziśporabiałeśwbiurze,Paul?”.Onwtedyodpowiada:toitamto,
mówi

jej,corobił,boonaprzecieżpracujewtejsamejbranży.Niektóreztychinformacjisąw
sumie

całkiempoufne,alejakwiesz,łóżkowagadkamatodosiebie,żemusibyćabsolutnie
szczera,

inaczejrobisięnudnajakflakizolejem.Nowięconazbierainformacje,idzieikupuje
akcje,

nawetosobiście,wewłasnymimieniu-choćraczejpewnieużywapodstawionychosób-i
oto

background image

naglestanjejkontarośnieoniebagatelnąsumkę.Zdobytądziękipoufnym,służbowym

informacjom.Onacałyzysklokujewobrazach,botozostawiamniejśladów.Innym
sposobem

jestcichaumowazhandlarzemdziełamisztuki:onadostarczamuinformacji,onzawiera

transakcje.Niemażadnychśladówłączącychgoznią.Płacijejobrazami,potrącając
zapewne

swojąnależność,aleobrazyniesąoficjalniesprzedane,więcwjegorejestrachniema
żadnych

zapisówzysku,zktóregomożnabyściągnąćpodatek.

Jamiegapiłsięnaniązopadniętąszczęką.

-Wymyśliłaśtowszystkoteraz,przymnie?Podrodzedotejrestauracji?

Isabelroześmiałasię.

-Tożadnafilozofia.Kiedyjużzorientowałamsię,żetonieon,apotemnadodatek

poznałamją,wszystkoułożyłosięsamo.Rzeczjasna,totylkohipoteza,alewydajemisię,
że

możesięsprawdzić.

JamiebyćmożenadążałdotądzatokiemrozumowaniaIsabel,aledlaczegoMinty

miałabychciećpozbyćsięMarka-tegojużniepotrafiłrozgryźć.Isabelnatychmiast
wyjaśniła,

jaksprawawedługniejwygląda.Mintytokobietaambitna,zaśmałżeństwozPaulem
Hoggiem,

którypiąłsięostrowfirmieMcDowell’s,idealnieodpowiadałojejcelom.Paulbył

sympatycznym,uległymczłowiekiem-Mintyzapewnezdawałasobiesprawę,żetaki
narzeczony

torzadkiskarb.Mężczyźniesilniejszemu,dążącemudodominacji,nieukładałobysięz
Minty;w

takimzwiązkuistniałabyzbytwielkarywalizacja.PaulHoggzatempasowałdoniej
doskonale.

Gdybyjednakwyszłonajaw,żeprzekazywałjejinformacje,choćbynawetnieumyślnie,
odrazu

poleciałbyzestanowiska.Niemniejtonieonzostałbyoskarżonyohandelinformacją
służbową,

aleona;gdybyudowodnionojej,żedopuściłasiętakiegoprzestępstwa,kosztowałobyją
tonie

tylkoposadę-straciłabywszelkąmożliwośćzatrudnieniawswojejdotychczasowej
branży.

background image

Byłbytodlaniejkoniecwszystkiego.Jeżeliwięcjedynymsposobem,abytegouniknąć,
była

czyjaśnagła,tragiczna,śmierć-trudno.Niechtakbędzie.LudziepokrojuMinty
Auchterlonienie

posiadająszczególniewrażliwegosumienia.Niemyśląotym,cosięznimistaniepo
śmierci,o

rozliczeniuzażyciedoczesne,aludzi,którymbraktakichhamulców,nicjużnie
powstrzymaod

morderstwa-nicopróczwłasnego,wewnętrznegorozeznaniapomiędzydobremizłem.
Zaśw

przypadkuMintyAuchterlonie,zawyrokowałaIsabel,napierwszyrzutokawidać,żeto

rozeznanieszwankuje.

-NaszaprzyjaciółkaMinty-Isabeldotartawreszciedoostatecznegowniosku-cierpina

zaburzenieosobowości.Jestononiedostrzegalnedlawiększościludzi,niemniejjednak

ewidentne.

-ImanimbyćtentwójsyndromLadyMakbet?-zapytałJamie,

-Onbyćmożetakże-odparłaIsabel-oilewogóleistnieje.Miałamterazraczejnamyśli

cośowielebardziejpospolitego.Psychopatiębądźteżsocjopatię,jakwolisz.Mintyjest

socjopatką.Robitylkoto,cojejodpowiada,iniecofniesięprzedniczym.

-ŁączniezwypchnięciemczłowiekaznajwyższegobalkonuwUsherHall?

-Rozumiesię-odrzekła.-Jaknajbardziej.

Jamiezamyśliłsięnachwilę.WywódIsabelbrzmiałprzekonująco;niewidziałpowodu,

dlaktóregoniemiałbyprzyznaćjejracji.Chodziłomuterazocośinnego,mianowicie,
czyIsabel

majużmożejakieśpropozycje,coteraz?Narazieprzedstawiłamuwyłącznieswoje
domysły.

Jeżelizechcąposunąćsprawęchoćbyokrokdalej,potrzebnebędądowody.Adowodów
niemieli

żadnych-tylkoteoriętłumaczącąmotywyhipotetycznegomorderstwa.

-Awięccorobimy?-zapytał.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Niemamzielonegopojęcia.

JejniefrasobliwośćzirytowałaJamiegotak,żeniezdołałtegoukryć.

-Jakmożemytoterazzostawić?Zaszliśmyjużtakdaleko.Niemożnasięwycofaćw

takimmomencie.

background image

-Niepowiedziałam,żemamywszystkozostawićaniżetrzebasięwycofać-powiedziała

Isabeluspokajającymtonem.-Inieprzejmujsię,żeteraz,wtejchwili,niemampojęcia,
co

robić,bowłaśniewtymmomenciepotrzebnajestprzerwawdziałaniach.

Widząc,żekompletniezbiłaJamiegoztropu,wyjaśniła:

-Wydajemisię,żeonaczegośsiędomyśla.Żewie,pocodziśprzyszliśmy.

-Zdradziłasięczymś?

-Tak.Kiedyzniąrozmawiałam-tywtymczasiegawędziłeśzPaulem-zagadnęłamnie,

mówiąc,żesłyszałaodnarzeczonego,jakobyinteresowałamniesprawaMarkaFrasera.

Dokładnietakpowiedziała:„interesujepaniąsprawaMarkaFrasera”.Czekała,ażcoś
odpowiem,

alejaskinęłamtylkogłową.Niedługopóźniejpowróciładotegotematuispytała,czy
dobrzego

znałam.Znówwykręciłamsięczymśododpowiedziitojąwyraźniezaniepokoiło.Zresztą
nic

dziwnego.

-Uważaszzatem,żeonawieonaszychpodejrzeniachwzględemniej?

Isabelupiłałykwina.Zkuchnidolatywałzapachczosnkuioliwyzoliwek.

-Czujesz?-Pociągnęłanosem.-Pyszności.Czyonasiędomyśla,żeowszystkim

wiemy?Byćmoże.Niezależniejednakodtego,coonamyśli,jestemprzekonana,że
wcześniej

czypóźniejbędziemymielizniąjeszczedoczynienia.Będziechciałasiędowiedziećo
naszych

poczynaniachiplanach.Samadonasprzyjdzie.Wystarczydaćjejnatokilkadni.

Jamiewyglądałnanieprzekonanego.

-Acisocjopaci-zaciekawiłsięnagle-cooniczują?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Obojętność-odparła.-Nicichnieobchodzi.Przyjrzyjsiękotu,którycośprzeskrobał.

Wszystkomawnosie.Kotytoteżsocjopaci.Takąmająnaturę.

-Czymożnajezatowinić?

-Niemożnawinićkotówzato,żesąkotami-powiedziałaIsabel-anizato,że

wyprawiająróżnerzeczy,którewyprawiająkoty.Anizato,żepolująnadomoweptaki,
anizato,

żebawiąsięswojązdobyczą.Kotniepotrafizachowywaćsięinaczej.

background image

-Aczłowiekopodobnymcharakterzepotrafizmienićswojezachowanie?-zapytałJamie.

-Itutajpowstajeproblem-odpowiedziałaIsabel.-Czytakichludzimożnawinićza

czyny,którepopełnili?Literaturaopisującatozagadnieniejestniezwykleciekawa.
Chorzymogą

siębronić,argumentując,żeichzachowaniejestwynikiemzaburzeniapsychicznego.
Postępują

tak,anieinaczej,ponieważtaką,anieinną,mająosobowość,aleoczywiścienigdynie
danoim

możliwościwyboruwłasnejosobowości.Jakzatemmogązacośodpowiadać,skoronie
mieli

żadnegowyboru?

Jamiezerknąłwstronękuchni.Dostrzegł,jakmistrzkucharskizanurzapalecwmisce,po

czymoblizujego,anajegotwarzymalujesięwyrazzamyślenia,Socjopataszefującyw

restauracyjnejkuchni-koszmarnieztejziemi!

-Tentematnadajesięakuratnaspotkanieztwoimiprzyjaciółmi-oznajmił.-Ztego

NiedzielnegoKlubuFilozoficznego,Moglibyściedyskutowaćnadmoralną
odpowiedzialnością

ludziotakimcharakterze.

Isabeluśmiechnęłasięzżalem.

-Gdybytylkoudałomisięzebraćklubnaspotkaniu-powiedziała-toistotnietentemat

pasowałbyjakulał.

-Niedzielatoniejestnajlepszydzieńnatakierzeczy-powiedziałJamie.

-Niejest-zgodziłasięIsabel.-TosamomówiCat.

Urwała.Miaławyrzutysumienia,kiedyzbytczęstowspominałaCatwjegoobecności,bo

nadźwiękjejimieniaJamiezawszereagowałtęsknym,niemalżezagubionym
spojrzeniem.

17

Kilkadniwolnychodintrygi,pomyślałaIsabel,właśnietegomiterazpotrzeba.Powrócić

dopracynad„Przeglądem”,doporannychkrzyżówek,rozwiązywanychwciszyi
spokoju,aod

czasudoczasuprzejśćsięspacerkiemdoBruntsfieldiuciąćsobiebanalnąpogawędkęz
Cat.

ŻebytylkoniemusiećkonspirowaćzJamiempopubachirestauracjach,knującprzeciwko

intrygantkomzbankówinwestycyjnych,hołdującymkosztownemuzamiłowaniudodzieł
sztuki.

background image

PoprzedniejnocyIsabelniespałanajlepiej.Poskończonymposiłkuwrestauracji

pożegnałasięzJamiem,akiedywróciładodomu,byłojużdobrzepojedenastej.Położyła
siędo

łóżkaizgasiłaświatło.Blaskksiężycarzucałnapodłogęiścianypokojucieńdrzewa
rosnącego

tużzaoknem.Isabelleżałazotwartymioczami,rozmyślającintensywnie.Obawiałasię,
że

sprawaznalazłasięwimpasie.IchoćkolejnyruchnależałterazdoMintyAuchterlonie,to
itak

należałopodjąćkilkatrudnychdecyzji.NoicałatahistoriazCatizTobym…Isabel
żałowała,że

wogóleprzyszłojejdogłowychodzićzachłopakiembratanicy;wiedza,którąwten
sposób

zdobyła,nieznośnieciążyłajejnasumieniu.Postanowiłanajakiśczaszawiesićsprawęna
kołku,

miałajednakświadomość,żejesttojedynietymczasowerozwiązanieproblemu,do
którego

trzebabędziekiedyśpowrócić.Niepotrafiławyobrazićsobie,jakzareagujenawidok
Toby’ego,

kiedyspotkasięznimprzynajbliższejokazji.Czybędzieumiałaodnosićsiędoniegotak
jak

zawsze,znależytąuprzejmością,którachoćniemogłasięrównaćzeszczerą,serdeczną

sympatią,byłaprzynajmniejnamiejscu?

Wkońcuzasnęła,alespałaniespokojnie,skutkiemczegoGracerankiemzastałająjeszcze

włóżku,zmorzonątwardymsnem(odczasudoczasuGraceosobiścieprzynosiłaIsabel
poranną

herbatę).

-Źlesięspało?-zapytałaztroską,stawiającfiliżankęnastolikuobokłóżka.

Isabelusiadławpościeli,przecierającoczy.

-Usnęłamchybadopierokołodrugiejwnocy-oznajmiła.

-Cościęgryzie?-Graceprzyjrzałasięjejuważnie.

-Tak-potwierdziłaIsabel.-Mamkilkazmartwieńitrochęwątpliwości.Takietamróżne

sprawy.

-Wiem,jaktojest-pocieszyłająGrace.-Mnieteztodopada.Zaczynamsięmartwićo

całytenświat,dokądzdąża,jaktowszystkosięskończy…

-Niehukiem,aleskomleniem-mruknęłaIsabelwzamyśleniu.-T.S.Eliotraztaknapisał

background image

iodtejporywszyscygocytują.Ataknaprawdętojesttowsumiedośćgłupie
powiedzenie.

Pożałowałtego,jestemprzekonana.

-Tobyłjakiśpółgłówek-oświadczyłaGrace.-TwójprzyjacielpanAudennigdyby

czegośtakiegoniepowiedział,prawda?

-O,napewnonie.-Isabelobróciłasięnałóżku,wykręcającciałotak,żebydosięgnąć

filiżanki.-Chociażzamłoduzdarzałomusięczasempalnąćjakąśgłupotę.-Łykherbaty,
jak

zwykle,momentalnierozjaśniłjejwgłowie.-No,akiedyjużbyłstary,teżparę
niemądrych

rzeczypowiedział.Alewlatachpomiędzymłodościąastarościązazwyczajmiałumysł
jak

brzytwa.

-Jakbrzydka?Jakabrzydka?

-Niebrzydka,tylkobrzytwa.-Isabelopuściłanoginapodłogę,macającstopamidywanik

przedłóżkiemwposzukiwaniurannychpantofli.-Jeślinapisałcoś,cobyłozłealbo
mogło

zwieśćludzinamanowce,wracałdotegoijeślitylkomógł,starałsiępoprawić.Kilka
własnych

wierszypotopiłiwyrzuciłzeswojejtwórczości,takjaknaprzykład„Pierwszywrześnia
1939

roku”.

Uchyliłazasłony.Byłjasnywiosennyporanek,asłońcewyraźniedawałojużpierwsze

zapowiedziletnichupałów.

-Oświadczył,żetenwierszjestnieuczciwy,chociaż,moimzdaniem,możnawnim

znaleźćkilkaprzepięknychwersów.Apotemw„PodróżydoIslandii”umieściłzdanie,
którenie

znaczyabsolutnienic,alezatojakwspanialebrzmi!„Każdyportmorzezwiepo
swojemu”.

Cudowne,prawda?Cudowne,alenicnieznaczy.Jaksądzisz,Grace?

-Absolutnienic-zawyrokowałaGrace.-Jaktomożliwe,żebyportynadawałymorzu

jakieśnazwy?Cośmisiętoniewidzi.

Isabelznówpotarłapowieki.

-Grace,dzisiejszydzieńchcęspędzićmożliwiebezzakłóceń.Pomożeszmi?

-Oczywiście.

background image

-Bardzocięproszę,odbierajtelefonyimówwszystkim,żejestemzajęta,pracuję.Zresztą

towłaśniemamzamiarrobić.Każdemu,ktozadzwoni,przekaż,żeodezwęsięjutro.

-Każdemu?

-ZwyjątkiemCat.IJamiego.Znimiporozmawiam,chociażmamszczerąnadzieję,że

niezadzwoniąakuratdzisiaj.Wszyscyinnibędąmusielipoczekać.

Gracepochwaliłatenplan.Lubiłaczućsiępaniądomu,apolecenieodprawianialudziz

kwitkiembyłonajmilszym,jakieIsabelmogłajejwydać.

-Porajużnatonajwyższa-oznajmiła.-Dlakażdegojesteśnazawołanie.Tokompletna

głupota.Należycisiętrochęczasudlasiebie.

Isabeluśmiechnęłasię.Gracebyłajejnajwiększąsojuszniczką.Mogłysięzesobąnie

zgadzać,mogłysięsprzeczać,aleostatecznieIsabelwiedziała,żeGracewszelkiejej
sprawyma

głębokonasercu.Takawiernośćbyłarzadkościąwdzisiejszychczasach,którecechował

powszechnyegoizmibrakumiaru,staroświeckącnotą,wychwalanąpodniebiosaprzez
kolegów

filozofów,którejjednakżadenznichniepotrafiłsamkultywować.ZaśGrace,pomimo
swojej

tendencjidopatrzeniazgórynaniektórychludzi,posiadałajeszczewieleinnychcnót.
Wierzyła

wBoga,któryoddaostatecznąsprawiedliwośćtym,którzycierpiązaprzyczyną

niesprawiedliwości.Wierzyławpracęiwto,żepodstawatonigdysięniespóźniaćaninie
brać

dniawolnegozpowodu„takzwanejchoroby”.Wierzyławto,żenikomuniegodzisię
odmówić

pomocy,kimkolwiekbybył,wjakimkolwiekpołożeniubysięznajdowałibezwzględuna
to,

czymściągnąłsobienagłowęówciężkilos.Graceodznaczałasięnajprawdziwszą

wielkodusznością,ajejczasamiszorstkapowierzchownośćbyłatylkoprzykrywką.

-Jesteścudowna.Grace-oświadczyłaIsabel.-Comybyśmybezciebiezrobili?

Isabelprzepracowałacałeprzedpołudnie.Porannąpocztąprzyszłanowapaczka

artykułównadesłanychdo„Przeglądu”.Paniredaktornaczelnaszczegółowowynotowała
każdy

esejwspecjalniedotegoceluzałożonymzeszycie.Podejrzewała,żekilkaznichodpadnie
jużna

pierwszymetapieselekcji,leczjednazprac,zatytułowana„Hazard:analizaetyczna”,na

background image

pierwszyrzutokawydawałasięobiecująca.Jakieżtoproblemynaturyetycznejwiązały
sięz

hazardem?ZdaniemIsabel,natakpostawionątezęmożnabyłoodpowiedziećchoćby
prostym

kontrargumentemutylitarystycznym:ktoś,ktodorobiłsięszóstkidzieci,ahazardziści
częstobyli

wielodzietni(ciekawe,czytotakżewynikazichzamiłowaniadoloterii,zastanowiłasię
Isabel),

maobowiązektakzarządzaćswoimmajątkiem,abyniczegoimniebrakowało,jednak
jeżeli

człowiekjestzamożnyiniemanikogonautrzymaniu,toczymożnapowiedzieć,że
postępuje

źle,stawiającwzakład,no,możenieostatniąkoszulę,alenaprzykładjakąśzapasową?
Isabel

zastanowiłasięnadtymprzezchwilę.Kantystamiałbygotowejednoznacznerozwiązanie
takiego

dylematu,lecztowłaśniebyłproblemzkaniowskąmoralnością:byłaonadokońca

przewidywalnainiepozostawiałaaniodrobinymiejscanasubtelności.Zupełniejaksam
Kant,

pomyślałaIsabel.Ciężkijestlosfilozofa-wsensieczystozawodowym-kiedysięjest
Niemcem.

OwielelepiejbyćFrancuzem(nieodpowiedzialnymswawolnikiem)alboGrekiem
(myślicielem

znaturypoważnym,leczskłonnymrównieżdolżejszejproblematyki).Rzeczjasna,
pomyślała

Isabel,jejwłasne,osobistedziedzictwokulturowerównieżbyłojaknajbardziejgodne

pozazdroszczenia:zjednejstrony,zdroworozsądkowaszkockafilozofia,azdrugiej,
amerykański

pragmatyzm.Kombinacjadoskonała.Nienależyoczywiściezapominaćolatach
spędzonychw

Cambridge,gdzieIsabelwpajanoWittgensteinaplusniecofilozofiijęzyka-aleanijedno,
ani

drugiejeszczenigdynikomuniezaszkodziło,jeślitylkoczłowiekdopilnował,żeby
wyrzucićto

wszystkozpamięci,kiedyosiągnąłdojrzałość.Ajajestemdojrzała,niemasensu
zaprzeczać,

pomyślałaIsabel,wyglądającprzezokno,zktóregoroztaczałsiępięknywidoknabujne
krzewy,

background image

ozdobęjejogrodu;nagałązkachmagnoliipojawiłysięjużpierwszebiałekwiaty.

Nadziśdoprzeczytaniawybrałasobiejedenzbardziejobiecującychartykułów.Gdyby

okazałsięwartzachodu,jeszczetegopopołudniamogłagowysiaćdorecenzentaitym
samym

zyskałabypoczuciesatysfakcji,któretakbardzobyłojejpotrzebne.Jejuwagęprzyciągnął
tytuł

eseju(główniezewzględunato,żegenetyka,którastanowiłapodłożeprzedstawionego

problemu,byłaobecnieniezwykleaktualnymtematem),jakrównieżsamozagadnienie-
jużpo

razkolejnybyłatokwestiaprawdomówności.Poczułasięzewszechstronotoczonaprzez

problemyzwiązanezmówieniemprawdy.Kilkadnitemuczytałaartykułnatemat

prawdomównościwrelacjachseksualnych,ten,którydostarczyłjejtylerozrywkiizdążył
już

takżeuzyskaćpozytywnąocenęjednegozrecenzentów„Przeglądu”.Niemogłateż
zapomniećo

sprawieToby’ego;tozdarzeniepostawiłodylematprawdomównościdokładniewcentrum
jej

moralnejegzystencji.Isabelmiaławrażenie,żecałyświatstoinafundamencietakichczy
innych

kłamstwipółprawd,amoralnośćistniejepoto,abyczłowiekbyłzdolnywybrać
pomiędzynimii

usprawiedliwićprzedsamymsobąswójwybór;takaprzynajmniej,zdawałosię,byłajedna
zjej

funkcji.Leczchoćnaświeciefaktyczniebyłowielekłamstwa,niemiałoonodostatecznej
siły,

abywjakikolwieksposóbprzyćmićczystąpotęgęprawdy.JakpowiedziałAleksander

Sołżenicyn,odbierającNagrodęNobla:„Jednosłowoprawdycałyświatzasobą
pociągnie”.Czy

byłotojedyniepobożneżyczenieczłowieka,któryżyłworwellowskimświeciekłamstwa
z

urzędu,czymożeuzasadnionawiarawto,żeprawdatoświatło,którerozpraszamrok?Z
całą

pewnościątodrugie;gdybytakniebyło,czystabeznadziejażyciastanowiłabyciężar
ponadsiły

każdegoczłowieka.PodtymwzględemCamusmiałrację:samobójstwotojedyne
prawdziwie

poważnepytaniefilozofii.Jeżeliprawdanieistnieje,nieistniejeteżsens,zatemżycie

background image

ludzkieto

próżny,syzyfowytrud.Askorotak,topocosięmęczyć?WtymmomenciemyślIsabel
odbiegła

wbok,tworząclistęprzymiotnikówwyrażającychprzygnębienieidepresję.Orwellowski,

syzyfowy,kafkowski.Czyznalazłybysięjeszczeinne?Dlafilozofa,czyteżpisarza,byłto
wielki

zaszczytwejśćwłasnymnazwiskiemdopotocznegojęzykajakoprzymiotnik.Isabel
natknęłasię

kiedyśnaokreślenie„hemingwayowski”,któremiałozapewneoddawaćklimatżycia

upływającegonałowieniurybioglądaniuwalkbyków,dotądjednakniespotkałasięz

przymiotnikiemsymbolizującymświatpełenniepowodzeńipodupadłychmiejscowości,
w

którymosadzałswojedramatymoralneGrahamGreene.Może„greenowy”?Nie,
paskudnieto

brzmi.Prędzej„greenowski”.Rzeczjasna,istniałosłowo„Greenelandia”,terminukuty
przez

krytyków,oznaczającyświatwyobraźniGrahamaG.

AterazznówprzedIsabelleżałproblemdotyczącyprawdomówności,tymrazemw

postaciartykułuautorstwafilozofazUniwersytetuPaństwowegowSingapurze,
niejakiego

doktoraChao.Pracanosiłatytuł„Niepewnośćojcostwa”,ajejpodtytułbrzmiał:
„Paternalizma

prawdomównośćwgenetyce”.Isabelprzysunęładooknaulubionyfotel,naktórym
najczęściej

zasiadaładoczytanianadesłanychartykułów.Wtrakcieprzesuwaniafotelarozległsię
dzwonek

telefonuwprzedpokoju.Sygnałzabrzmiałtrzykrotnie,apotemucichł,kiedyGrace
podniosła

słuchawkę.Isabelczekała,nasłuchując,aleGraceniezawołała,więczagłębiłasięw
lekturze

„Niepewnościojcostwa”.

Esejnapisanybyłjasnoiklarownie,azaczynałsięrelacjązpewnegozdarzenia.Genetyka

kliniczna,jaktwierdziłdoktorChao,częstostawaławobecproblemubłędnegoustalenia

ojcostwa;wzwiązkuztymnasuwałosiębardzotrudnepytanie,wjakisposóbnależy
ujawniać

owebłędyiczywogólenależyjeujawniać.Otoprzypadek,pisałdoktorChao,kiedy
doszło

background image

właśniedotakiegodylematu.

PaństwoB.zostalirodzicami.Uichnowonarodzonegodzieckastwierdzonochorobę

genetyczną.Maleństwomiałoszansęnaprzeżycie,alemimotosprawabyłanatyle
poważna,

żebylekarzezaczęlisięzastanawiać,czypaniB.,będącwkolejnejciąży,powinnapoddać
się

odpowiednimbadaniom.Niektórepłodymogłybyćdotkniętetąchorobą,choćnie
wszystkie.

Możnatobyłostwierdzićjedyniewbadaniachprenatalnych.

Dotądwszystkowporządku,pomyślałaIsabel.Rzeczjasna,problembadańprenatalnych

byłowieleszerszy-obejmowałnaprzykładarcyważnepytania,dotycząceeugeniki-lecz
doktor

Chaopostanowiłnajwidoczniejnieporuszaćżadnychinnychkwestii,cobyłocałkiem
słuszne,

pisałbowiemoprawdomównościipaternalizmie.Kontynuując:paniipanB.mieli
poddaćsię

testowigenetycznemuwcelustwierdzenia,czysąnosicielamigenuodpowiedzialnegoza

chorobę,naktórązapadłoichdziecko.Abydoszłodowystąpieniaobjawówtejchoroby,
oboje

rodzicemusieliposiadaćgen,októrymbyłamowa.Kiedyjednaklekarzotrzymałwyniki
testu,

okazałosię,żepaniB.byłanosicielkątegogenu,alepanB.-nie.Dziecko,któreprzyszło
na

światobciążonechorobągenetyczną…spłodziłinnymężczyzna.PaniB.(B.topewnieod

Bovary,pomyślałaIsabel),nieopisanabliżejwesejudoktoraChao,miałakochanka.

JednymwyjściemzsytuacjibyłoporozmawiaćzpaniąB,wczteryoczyipoinformować

jąowynikachtestów,pozostawiającdojejwłasnegouznania,czywyznaćprawdę
mężowi,czy

nie.Napierwszyrzutokatakaopcjawydawałasiękusząca,ponieważwtensposób
możnabyło

uniknąćodpowiedzialnościzaewentualnerozbiciemałżeństwa.Przeciwkotakiemu
rozwiązaniu

przemawiałzaśargument,żejeżelipanB.oniczymsięniedowie,przezcałeżyciebędzie

myślał,żejestnosicielemgenu,któregowistocienieposiada.Czymiałonprawodotego,
aby

wiedzętęprzekazałmuspecjalista,któregołączyłaznimzawodowarelacjalekarz-

background image

pacjent?

Lekarz,naturalnie,mawzględempacjentapewneobowiązki,alegdziesąichgranice?

Isabeldotartadoostatniejstronyeseju.Zajmowałająbibliografia,sporządzonajak

najbardziejprawidłowo,brakjednakbyłokońcowychwniosków.DoktorChaoniepotrafił

znaleźćodpowiedzinapytanie,któresamzadał.Niemożnabyłoodmówićsensutakiemu

zakończeniu,jakożeczłowiekmaprawozadawaćpytania,naktóresamniepotrafibądź
niema

ochotyodpowiadać.Aleogólnierzeczbiorąc,Isabelwolałajednakczytaćpraceautorów,
którzy

zajmowalikonkretnestanowisko.

Przyszłojejdogłowy,żebyzapytaćGraceozdaniewtejsprawie,Wkażdymraziebyła

jużporanaporannąkawę;możnabyłoskorzystaćztejwymówki,żebyzajrzećdokuchni.
Tam

IsabelzastałaGrace,wyjmującąnaczyniazezmywarki.

-Opowiemcipewnąhistorię,zgatunkuniejednoznacznych-oznajmiłaIsabelgosposi-a

potempoproszę,żebyśpowiedziałami,cobyśzrobiławopisanejsytuacji.Niebędziesz
musiała

podawaćmotywów,wystarczy,żepowieszmi,jakbyśpostąpiła.

IprzedstawiłajejhistoriępaństwaB.Gracesłuchała,nieprzerywającopróżniania

zmywarki,alekiedyopowieśćdobiegłakońca,zostawiłaniewyjętetalerzewśrodkui

wyprostowałasię.

-NapisałabymlistdopanaB.-odrzekłazdecydowanymgłosem-iostrzegłabymgo,

żebynieufałswojejżonie.

-Rozumiem-powiedziałaIsabel.

-Aleniepodpisałabymsięwłasnymnazwiskiem-dodałaGrace,

-Listbyłbyanonimowy.

Isabelnieudałosięukryćzdziwienia.

-Anonim?Dlaczego?

-Niewiem-odparłaGrace.-Powiedziałaś,żeniemuszęsiętłumaczyć,tylko

powiedzieć,cobymzrobiła.Więcmówię.

Isabelzamilkła.Byłaprzyzwyczajonadotego,żeGracewygłaszanajdziwniejszesądy,

aletaosobliwachęćzachowaniaincognitowprawiłająwosłupienie.Chciaławypytać
Grace

jeszczetrochę,gosposiajednakwtymmomenciezmieniłatemat.

background image

-DzwoniłaCat-poinformowała.-Niechciałaodrywaćcięodpracy,alepowiedziała,że

chętniebywpadłanaherbatędziśpopołudniu.Obiecałam,żedamyjejznać.

-Świetnie-ucieszyłasięIsabel.-Zprzyjemnościąsięzniąspotkam,

Prawdomówność.Paternalizm.Niezbliżyłasiędorozwiązaniaaninajotę,alenagle

podjęładecyzję.PostanowiłazapytaćGraceozdanie.

-Jeszczejedno,Grace-powiedziała.-Wyobraźsobietakąsytuację:odkryłaś,żeToby

spotykasięzinnądziewczyną,aCatoniczymniewie.Cobyśzrobiła?

Gracezmarszczyłabrwi.

-Ciężkasprawa-mruknęła.-Catchybanicbymniepowiedziała.

Isabelodetchnęławduchu.Przynajmniejwtejkwestiiobiebyłyzgodne.

-Alewydajemisię-ciągnęładalejGrace-żewybrałabymsiędoToby’egoipowiedziała

mutak;alborozstaniesięzCat,albopójdędotamtejdrugiejdziewczynyiowszystkim
jej

powiem.Wtensposóbpozbyłabymsięgo,idobrze,boniechciałabym,żebyCatwyszła
zamąż

zatakiegotypa.Takwłaśniebymzrobiła.

Isabelskinęłagłową,

-Rozumiem.Anienachodziłybycięwątpliwości,czyabynapewnopostępujesz

słusznie?Choćbyprzezchwilę?

-Aniprzezmoment-odrzekłaGrace.-Nawetbymitodogłowynieprzyszło.-Pochwili

dodała:-Aletakniejest,prawda?

Isabelzawahałasię,dostrzegająckolejnąokazjędonieumyślnego,odruchowego

kłamstwa.Itajednachwilaniezdecydowaniawystarczyła.

-OmójBoże!-wykrzyknęłaGrace.-BiednaCat!Biednadziewczyna!Awiesz,żeja

nigdynieprzepadałamzatymchłopakiem?Nigdy.Wstydmitomówić,alejużtrudno.Te
jego

truskawkowesztruksy,kojarzysz,te,cojetaklubi?Odrazuwiedziałam,coztegobędzie.

Widzisz?Odrazuwiedziałam.

18

Catprzyszłanaherbatęowpółdoczwartej.WsklepiepozostałEddie,żebypilnować

interesu.DodomuwpuściłająGrace.Catwydałosię,żegosposiaIsabelspojrzałananią
jakoś

dziwnie;zdrugiejstronyjednak,Grace,jakdługojąznała,zawszebyładziwnąosobą.

background image

Praktycznieowszystkimmiaławłasnezdanieorazosobistąteorię;człowieknigdynie
wiedział,

cosiędziejewjejgłowie.JakIsabelznosiłateichkuchennerozmowy-tegoCatnie
mogła

pojąć.Byćmożepuszczaławiększąichczęśćmimouszu.

Isabelsiedziaławogrodowejaltanie,zajętasczytywaniemkorektartykułówdo

„Przeglądu”.Altanabyłaniewielkimdrewnianymbudyneczkiemoośmiuścianach,

pomalowanymnaciemnozielonykolor,wzniesionymnatyłachogrodu,podwysokim

kamiennymmurem.TutajojciecIsabel,kiedychorobapostępowała,spędzałcałednie.

Przypatrywałsiętrawnikowi,rozmyślałiczytał,chociażciężkomujużbyłoprzewracać
kartkii

zazwyczajczekał,ażcórkazrobitozaniego.Przezładnychkilkalatpojegośmierci
Isabel,

dręczonawspomnieniami,niemogłasięzmusić,abywejśćdoaltany,alestopniowo
zaczęłatam

chodzićzpracą,nawetwzimie;wrogustałżelaznynorweskipiecyknadrewno,którym
można

byłoogrzaćpomieszczenie.Oprócztrzechoprawionychfotografiinatylnejścianienie
wisiały

tamżadnedekoracje.NapierwszejznichwidaćbyłoojcaIsabelwmundurze
Cameronians*

[Cameronians-potocznanazwa9batalionu15szkockiejdywizjipiechoty,formacji
wchodzącej

wskładarmiibrytyjskiejpodczasIIwojnyświatowej(przyp.tłum.).],naSycylii,w
palących

promieniachsłońca,stojącegoprzedwiejskąrezydencją,zajętąprzezwojsko;tyle
męstwa,tyle

poświęcenia,tylelattemu,awszystkotozasprawę,którabyłaabsolutnie,jednoznacznie
słuszna.

NadrugiejmatkaIsabel-jejmatkaAmerykanka,kobietaanioł,czyteż,jakrazw
przejęzyczeniu

nazwałająGrace,„kobietaanion”-siedziaławrazzjejojcemwweneckiejkawiarni.Na
trzeciej

-małaIsabelzrodzicami,chybanapikniku;Isabelniebyłapewna.Fotografiemiały
pozginane

rogiipostrzępionebrzegi;przydałabyimsięrenowacja,alenarazieniktichnieruszał.

Dzień,jaknatęporęroku,byłbardzociepły-prawdęmówiąc,raczejletniniżwiosenny-

background image

iIsabel,zasiadającwaltanie,otworzyłapodwójnieszklonedrzwinaoścież.Ateraz
zobaczyła

Cat,przecinającątrawnik.WrękubratanicyIsabeldostrzegłaniewielkątorebkęz
brązowego

papieru,zawierającązapewnejakiśdrobiazgzdelikatesów.Catnigdyniezjawiałasięz
pustymi

rękami,zawszemiaładlaciotkisłoiczekoliwekalbopasztetztrufli-pierwsząlepszą
rzecz,jaka

nawinęłajejsiępodrękę,kiedysięgnęłanasklepowąpółkę.

-Czekoladowemyszki.ZBelgii-powiedziałaCat,kładącpaczuszkęnastole.

-Kot*[Cat(ang.)-kot.]przynosimyszywofierze-zauważyłaIsabel,odkładając

korektynabok.-Mojaciotka,czylitwojaciotecznababka,miałakiedyśkota,który
złapane

myszynosiłjejdołóżka,troskliwebydlątko.

CatusiadłanawiklinowymkrześleobokIsabel.

-Gracepowiedziała,żeodcięłaśsięodświata-zagadnęła.-Podobnoniktopróczmnie

niemaprawanaruszaćtwojegospokoju.

Gracepopisałasiętaktem,pomyślałaIsabel.PrzypominanierazporazCatoJamiemw

niczymniemogłopomóc.

-Ostatniomojeżyciedośćmocnosięskomplikowało-odpowiedziała.-Chciałammieć

dzieńalbodwaspokoju,żebytrochępopracowaćiodmotaćpoplątanewątki.Wiesz,jakto
jest,

napewno.

-Wiem-przyznałaCat.-Teżmamtakiedni,żetylkosięgdzieśzaszyćiuciecod

wszystkiegoiprzedwszystkim.

-Graceprzyniesienamkawę.Pogawędzimysobie-zaproponowałaIsabel.-Dośćjuż

zrobiłam,jaknajedendzień.

Catuśmiechnęłasię.

-Tojateżnadziśskapituluję-postanowiła.-Eddiesamdopilnujewszystkiego,apotem

zamknie.Japójdęprostododomuiprzebioręsię,bowieczorem…wychodzimy.

-O,tomiło-powiedziałaIsabel.-My.Toznaczytyi,oczywiście,Toby.

-Mamydzisiajtakiemałeświęto.-Catzerknęłazukosanaciotkę.-Idziemynakolację,

apotemdoklubu.

Isabelwstrzymałaoddech.Byłazaskoczona,aleobawiałasięczegośtakiegonieoddziś.

background image

Ateraztenmomentnadszedł.

-Święto?

Catskinęłagłową.NadalniepatrzyłanaIsabel,tylkobłądziławzrokiempotrawniku.

Kiedysięodezwała,jejtonbyłpowściągliwyiostrożny.

-Zaręczyliśmysię-oznajmiła.-Wczorajwieczorem.Wprzyszłymtygodniupodpiszemy

dokumenty.Chciałam,żebyśdowiedziałasiępierwsza.-Urwała.-Tobypewniezdążył
już

powiedziećrodzicom,aleoprócznichniktinnyjeszczeniewie.Tylkoty.

Isabelodwróciłasiędobratanicyiwzięłajązarękę.

-Świetnie,mojadroga.Gratulacje.

Włożyławtychkilkasłówmaksymalnywysiłek,jakśpiewakzewszystkichsiłpróbujący

sięgnąćwysokichrejestrów,alepomimowszelkichstarańefektbyłmarny.Jejgłos
zabrzmiał

bezbarwnieioschle.

Catspojrzałananią.

-Mówisztoszczerze?

-Chcę,żebyśbyłaszczęśliwa,nicwięcej-powiedziałaIsabel.-Jeżelitocięuszczęśliwi,

tooczywiście,żemówięszczerze.

Catrozważałaprzezchwilęsłowaciotki.

-Gratulacjekobietyfilozofa-skrzywiłasię,-Niemożeszpowiedziećczegośodserca?-I

nieczekającnaodpowiedź(choćIsabelitakniewiedziała,conatoodpowiedzieć,i
musiałaby

toczyćzesobądługąwalkę,abyznaleźćodpowiedniesłowa),wypaliła:-Nielubisz
Toby’ego,

prawda?Nawetniechceszmudaćszansy-choćbyprzezwzglądnamnie.

Isabelopuściławzrok.Takiekłamstwonieprzeszłobyjejprzezgardło.

-Jakdotąd,nieprzekonałamsiędoniego,przyznaję.Aleobiecujęcidołożyćwszelkich

starań,choćbymiałobyćciężko.

-Choćbymiałobyćciężko?!-CatzłapałaIsabelzasłowo,jejpodniesionygłosdźwięczał

terazoburzeniem.-Adlaczegomacibyćtakciężko?Dlaczegomusiałaśtakpowiedzieć?

Emocjewzięłygórę,Isabelczułatowyraźnie.Niepotrafiłasięopanować.Wieśćo

zaręczynachbyłanajgorsząrzeczą,jakąmogłausłyszeć.Zapomniała,żepostanowiłanie
mówić

Catotym,cowidziała.Słowasamewymknęłyjejsięzust.

background image

-Wydajemisię,żeTobycięzdradza-oświadczyła.-Widziałamgozkimś.Chciałaś

wiedziećdlaczego.Dlatego.

Umilkła,przerażonatym,copowiedziała.Niechciałategomówić,wiedziała,żeźlerobi,

ajednakstałosię.Zupełniejakbytonieona,jakbytoktośinnypowiedział.Natychmiast

pożałowałaswoichsłów,myśląc:Takwłaśniekrzywdzisięludzi,mimochodem,nie
zwracając

nawetnatouwagi.Człowiekałatwoskrzywdzić,jeślisiętouprzedniostarannieobmyśli;
od

niechceniarobisiętoznajwiększąłatwością.CzytonieHannahArendtzwróciłanato
uwagę?

Złojestdobólubanalne.Tylkodobrostaćnaheroizm.

Catnieodpowiedziałaanisłowem.PochwilistrząsnęłazramieniadłońIsabel.

-Postawmysprawęjasno-zażądała.-Chceszmipowiedzieć,żewidziałaśgozinną

kobietą.Zgadzasię?

Isabelskinęłagłową.Niemogłajużniczegoodwołać,więcniemiaławyboru-musiała

byćuczciwadokońca.

-Tak.Bardzomiprzykro.Niechciałamciotymmówić,bonaprawdęnieuważam,

żebymmiałaprawowtrącaćsięwwaszeosobistesprawy.Alefaktemjest,żego
widziałam.

Widziałam,jakobejmujejakąśdziewczynę.Przyszedłdoniejzwizytą.Stalinaprogujej

mieszkania,aja…akuratprzechodziłam.Widziałamwszystko.

-Gdzietobyło?-zapytałaCatcichymgłosem.-Gdziedokładnietowszystkowidziałaś?

-NaNelsonStreet-odpowiedziałaIsabel.

Catprzezchwilęsiedziałabezsłowa,apotemzaczęłasięśmiać.Opadłozniejcałe

napięcie.

-NaNelsonStreetmieszkaFiona,jegosiostra.BiednaIsabel!Wszystkopoplątałaś.Toby

częstoodwiedzaswojąsiostrę,itochybajasne,żedajejejbuziakanadzieńdobry.
Naprawdę

bardzosięlubią.Acałaichrodzinatojednowdrugiesameprzylepy.Sąbardzowylewni.

Nie,pomyślałaIsabel.Toniebyłabratersko-siostrzanaserdeczność,arodzinaToby’ego

toniesą„sameprzylepy”.Wkażdymraziejatosłoworozumieminaczej.

-Toniebyłajegosiostra-powiedziała.-Tobyłajejwspółlokatorka.

-Lizzie?

-Askądmamwiedzieć,jakonamanaimię?

background image

Catprychnęła.

-Bzdura-oznajmiłatwardo.-Robiszzigływidły.Onjącmoknąłwpoliczek,atyod

razu…Inawetniechceszprzyznaćsiędobłędu.Wszystkobyłobyinaczej,gdybyśtylko

zechciała.Aletyniechcesz.Ażtakbardzogonienawidzisz.

Isabelpodjęłarękawicę.

-Tonieprawda.Niemaszprawatakmówić.

Wiedziałajednakdobrze,żeCatmadotegopełneprawo,ponieważwtejsamejchwili,

kiedyzaprzeczałabratanicy,wjejgłowiebłysnąłobrazschodzącejzgórlawiny.Poczuła
palący

wstyd.

Catwstała.

-Bardzożałuję,żedotegodoszło.Rozumiem,cochciałaśosiągnąć,mówiącmiotym,

alewiedz,żekrzywdziszToby’ego,wygadująconimtakierzeczy.Kochamgo.Bierzemy
ślub.I

tobybyłotyle.-Wyszłazaltany.

Isabelzerwałasięzkrzesła,rozrzucająckorektypopodłodze.

-Cat,zaczekaj.Wiesz,żejesteśmibardzobliska.Przecieżdobrzeotymwiesz.Zaczekaj,

proszę…-Umilkła.Catruszyłabiegiemwstronędomu.Wkuchennychdrzwiachstała
Gracez

tacąwręce.Odstąpiłanabok,żebyprzepuścićCat.Tacawypadłajejzrąkirunęłana
ziemię.

Tendzieńbyłjużstracony.PoodejściuCatIsabelprzegadałagodzinęalbowięcejz

Grace,omawiajączaistniałąsytuację.Gosposianawszelkiesposobystarałasięją
pocieszyć.

-Przezjakiśczaspewniebędzietakjakteraz-powiedziała.-WtymmomencieCatnie

chcenawetprzyjąćdowiadomości,żetakmogłosięstać.Alewkońcuzacznieotym
myśleći

zastanawiaćsię,czyprzypadkiem,tylkoprzypadkiem,toniemożebyćprawda.Akiedy
już

dopuścitakąmożliwość,spadnąjejłuskizoczu.

DlaIsabeltaperspektywaitakbyłaniewesoła,alemusiałaprzyznać,żewtym,comówi

Grace,faktyczniecośjest.

-Ztym,żepókicobędzienamnieobrażona.

-Raczejtak-zgodziłasięGracerzeczowymtonem.-Byćmożejednakpowinnaśwysłać

background image

doniejlistzprzeprosinami.Anużtocośpomoże.Złośćnaciebieprzejdziejejitakw
swoim

czasie,alezawszelepiejzostawićotwartedrzwi.

IsabelposłuchałasugestiiGraceinapisałakrótkilistdobratanicy.Przeprosiławnimza

to,żesprawiłajejprzykrość,dodając,iżmanadzieję,żeCatbędzieumiałajejwybaczyć.
Jednak

kiedypisała„Wybaczmi,proszę”,przypomniałysięjejnaglewłasnesłowasprzedkilku
tygodni,

kiedytowrozmowiezCatzauważyła,żeistniejecośtakiegojakprzedwczesne
przebaczenie.

Powiedziałatodlatego,żezewsządsłyszałosiębezsensownągadaninęokonieczności

przebaczania.Mówiliotymludzie,którzynieumielipojąć(alboteżpoprostunigdyw
życiunie

mieliokazjiprzeczytać)tego,coprofesorStrawsonnapisałw„Wolnościiurazie”otym,
jak

ważnesązachowaniareaktywne.(Isabelnagleprzyplątałasięmyśl,żenazwiskoPeter
Strawson

możnazapisaćjakoanagramiwyjdzieztegoseternawprost;odpędziłatęmyśl,bobyła
ona

krzywdzącazarównodlaczłowieka,jakidlajegonazwiska.)Ludziompotrzebnejest
uczucie

urazy,dowodziłprofesor,ztegopowodu,żetowłaśniepretensjeinnychwobecnasinasze
wobec

innychpozwalająokreślić,cojestzłe.Pobawienitychwzorcówreakcji,ryzykujemyutratę

zdolnościodróżnianiadobraodzła,ponieważmożedojśćdotego,żebędzienam
wszystko

jedno.Zatemnienależyprzebaczaćprzedwcześnie-idlategozapewnepapieżJanPaweł
II

czekałtylelat,zanimodwiedziłwwięziennejcelizamachowca,którydoniegostrzelił.
Ciekawe,

pomyślałaIsabel,copapieżpowiedziałswojemunapastnikowi.„Przebaczamci”?Amoże
coś

zupełnieinnego,anitrochęwielkodusznego?Uśmiechnęłasięnamyślotakiej
możliwości;

papieżtowkońcuteżczłowiek,myśliizachowujesięjakczłowiek,cooznacza,żeod
czasudo

czasumusispoglądaćwlustroizadawaćsobiepytanie:czytonaprawdęja,wtymtrochę

background image

śmiesznymwdzianku?Czynaprawdęchcęterazwyjśćnabalkon,żebypomachać
ludziom,

którzyprzynieślitutajteflagiiproporce,iswojenadzieje,iswojełzy?

Teoriaskleconawrestauracji,powypiciukilkukieliszkówwłoskiegowinaw

towarzystwieatrakcyjnegomłodegomężczyzny,tojedno;zaśhipoteza,któraobronisię
przed

krytyką-tojużzupełniecośinnego.Isabeljasnozdawałasobiesprawę,żewsprawie
Minty

Auchterloniedysponujetylkoiwyłączniedomysłami.NawetjeżeliwfirmieMcDowell’s

faktyczniedoszłodonadużyćinawetjeśliMarkFraserprzypadkowoodkrył,cosięświęci
-nie

musiałotoodrazuoznaczać,żePaulHoggbyłzamieszany.TeoriaIsabelwyjaśniająca,
jaki

udziałPaulmógłmiećwtejsprawie,byłaprawdopodobna-inicpozatym.Firma
McDowell’s

jestprzecieżolbrzymia.ZjakiejracjiodkrycieMarkamiałosięodnosićakuratdoPaula
Hogga?

Isabelbyłaświadomatego,żejeślijejhipotezamazyskaćjakieśsolidniejszepodstawy,

jeśliwogólemastaćsięchoćmgliściewiarygodna,należyzdobyćinformacjenatemat

McDowell’s,atoniebędziełatwe.Isabelmusiałanawiązaćkontaktyzludźmizeświata

finansjery,choćniekonieczniezpracownikamiMcDowell’s.Gdziekolwiekbybyli
zatrudnieni,

napewnobędącoświedzieć.Edynburskieśrodowiskofinansowepodwielomawzględami

przypominałowioskę,podobniejakedynburskapalestra;musiałykrążyćjakieśplotki.
Leczdla

Isabelplotkitobyłozamało.Musiałasiędowiedzieć,wjakisposóbmożnawyśledzić
kogoś,kto

dopuściłsięnielegalnegoobrotupoufnymiinformacjami.Czywtymcelunadzorujesię

transakcjenarynkuakcji?Ależ,nalitość,jakmożnadojść,ktokupiłcoikiedy,skoro
każdego

rokunagiełdachodbywająsięmilionytransakcji,awinowajca,rzeczjasna,będziesię
starał

zatrzećślady,używającpodstawionychkupcówizagranicznychagentów.Oskarżeńo
handel

informacjąsłużbowąbyłobardzoniewiele,awyrokówskazującychjeszczemniej-ina
pewno

niebezpowodu.Rzeczbyłaniedoudowodnienia.Askorotak,towyśledzenietransakcji,

background image

które

Mintyprzeprowadziłazwykorzystanieminformacjiuzyskanychodswojego
narzeczonego,

stawałosięniemożliwością.Mintymusiałapozostaćbezkarna,chybaże-abyłoto
olbrzymie

„chybaże”-komuśzwewnątrzfirmy,komuśtakiemujakMarkFraser,udałobysię
wykazać

związektransakcjiprzeprowadzonychprzezMintyzinformacjamisłużbowymi,w
których

posiadaniubyłPaulHogg.AleMarkumarł.Atooznaczało,żeIsabelczekałospotkaniez

PeteremStevensonem,finansistą,utajonymfilantropemidyrektoremOrkiestry
Prawdziwie

Straszliwej.

19

WestGrangeHousetopotężnykwadratowydom,zbudowanyuschyłkuosiemnastego

stulecia.Jestpomalowanynabiałoiotaczagorozległyterenprywatny.StoiwThe
Grange,

zamożnejokolicynaprzedmieściachEdynburga.TheGrangeprzylegadoMorningsidei
do

Bruntsfield;oddomuIsabeldzielijąkrótkispacer,oddelikatesówCat-jeszczekrótszy.
Peter

StevensonpragnąłmiećWestGrangeHouse,odkiedytylkosięgałpamięcią;gdy
posiadłość

niespodziewaniepojawiłasięnarynkunieruchomości,rzuciłsięnaniąjakwilkna
zdobycz.

Peterzrobiłbłyskotliwąkarierębankierskąwbankukupieckim,akiedydobiegł

trzydziestegopiątegorokużycia,postanowiłsięuniezależnić,przebranżowiłsięizałożył
własną

firmędoradczą,zajmującąsięprzygotowywaniemprogramównaprawczych.Ktomiał
problemy

finansowe,mógłzadzwonićdoniegozprośbąopomocwratowaniufirmy,zapraszałygo
też

radynadzorcze,rozrywanewewnętrznymikonfliktami,abypodjąłsięmediacjipomiędzy

skłóconymiczłonkamizarządu.APeter,zawszecichyispokojny,wnosiłspokójdo
burzliwego

życialudzibiznesu,nakłaniającswoichklientów,abyusiedliipunktpopunkcie
przeanalizowali

background image

swojesprawy.

-Każdyproblemmaswojerozwiązanie-brzmiałajegoodpowiedź,kiedyIsabelpo

przyjściuzagadnęłagoopracę.Usiedliwsaloniku.-Każdy.Trzebatylkodotrzećdo
źródła

problemuitamzacząćdziałać.Wystarczyspisaćsobielistękrokówikierowaćsię
zdrowym

rozsądkiem.

-Todrugieczęstoludziomniewychodzi-zauważyłaIsabel.

Peteruśmiechnąłsię.

-Nadtymmożnapracować.Większościludziudajesięwpoićrozsądek,nawetjeśliz

początkuimnanimzbywa.

-Alesąteżwyjątki-twierdziłaIsabelzuporem.-Jednostkiznaturynierozsądne.A

takichniebrakuje,anipotej,anipotamtejstronieStyksu.IdiAmin,PoiPot,proszę-dwa

pierwszenazwiskazbrzegu.

Peterzastanowiłsięprzezchwilęnadwyrażeniem,któregoużyła.Styks?Ktojeszczew

dzisiejszychczasachodnosisiędomitów?Niewielubyłoludzi,którzynadźwięknazwy
„Styks”

niezrobilibywielkichoczu.TobyłacałaIsabel-ogrodniczkapielęgnującarzadkie,
zagrożone

wymarciemsłowa.Brawodlatejpani.

-Jednostkinieodwracalnienierozsądnezregułynigdynieprowadząwłasnegobiznesu-

odpowiedział-chociażzdarzasię,żepróbująstawaćnaczelenarodów.Politykto
zupełnieinna

kategorianiżbiznesmenczyczłonekradynadzorczej.Politykazawszeprzyciąga
niewłaściwe

osoby.

Isabelzgodziłasięznim.

-Maszcałkowitąrację.Tamjestpełnoludzicierpiącychnaprzerostego.Właśnietokaże

imrobićkarieręwpolityce.Chcąrządzićinnymiludźmi.Pociągaichwładzaicałajej
otoczka,

splendor.Niewielupolitykówchcezmieniaćświatnalepsze.Zdarzająsiętakieprzypadki,
alenie

sąoneczęste.

Peterzamyśliłsięipochwiliodparł:

-CzasempojawiasięktośtakijakGandhialboMandela.AlbojakprezydentCarter.

background image

-PrezydentCarter?

Peterskinąłgłową.

-Tobyłdobryczłowiek.Zamiękkidopolityki,owielezbytłagodny.Moimzdaniem,

trafiłdoBiałegoDomuprzezwłasnąpomyłkę.Wdodatkuuczciwydoprzesady.Corazto
dawał

sięponieśćżenującejszczerościiprzyznawałsiędopokus,którespotykanakażdym
kroku…

Prasamiałaużywanie!Tymczasemkażdyztychludzi,którzykarciligozatewypowiedzi,
na

jegomiejscuczułbydokładnietosamo.Wszyscyjesteśmyludźmi.

-Jaofantazjachwiemwszystko-oznajmiłaIsabel.-Rozumiem,coonczuł…-Urwała,

boPeterzerknąłnaniązlekkimzdziwieniem.Szybkododała:-Nieotakichfantazjach
mówię.

Nachodziłymnieobrazylawin…

-No,cóż.Chacunasonreve*.[Chacunasonreve(fr.)-każdemuwolnomarzyć.]

Isabelwyjrzałaprzezokno,zktóregoroztaczałsięwidoknaogród,większyniżjej

własnyimniejzarośnięty.Byćmożegdybyścięłausiebiektóreśzdrzew,jejogród
zyskałbyna

przestrzeni,aleIsabelzanicwświeciebytegoniezrobiła;jejdrzewamiałyprzeżyć
swojąpanią.

Szczególniepatrzącnadęby,człowiekuświadamiałsobiezprzeraźliwąjasnością,że
drzewa

będąstaćtam,gdziestoją,jeszczedługopojegośmierci.

IsabelzerknęłanaPetera.Tenczłowiekmawsobiecośzdębu,pomyślała.Rzeczjasna,

niechodziłoowygląd-bozwyglądu,jeślijużotymmowa,przypominałbardziej
wistarię-aleo

to,żebyłtoczłowiekniewzruszony,godnyzaufania.Ponadtoodznaczałsiędyskrecją.
Można

byłoznimrozmawiaćbezobawy,żewszystkosięrozejdzie.PytającgooMcDowell’s,
Isabel

miałazatempewność,żeniktsięniedowieojejnagłymzainteresowaniutąfirmą.

Peterzastanowiłsięprzezchwilęnadjejpytaniem.

-Znamtamkilkoroludzi-odrzekł.-Ztegocowiem,sąlojalnifirmie.-Zawiesiłgłos.-

Alewiemteżokimś,ktozkoleimógłbyopowiedziećcionich.Wydajemisię,że
niedawno

stamtądodszedł,wdośćniemiłychokolicznościach.Możebędziechciałmówić.

background image

Isabelnienamyślałasiędługo.Tobyłowłaśnieto,nacoliczyła;Peterznałwszystkichi

mógłpodaćkontaktdodowolnejosoby.

-Wspaniale-ucieszyłasięidodała:-Dziękuję.

-Niemniejjednakdoradzamostrożność-ciągnąłdalejPeter.-Popierwsze,nieznam

człowiekaosobiście,więcniemogęzaniegoręczyć.Apodrugie,niewolnozapominać,
żeon

możeżywićdonichjakąśurazę.Nigdynicniewiadomo.Alejeślichceszgopoznać,to
przyjdź

nakoncertnaszejorkiestry.Onczasamiwpada,bojegosiostragraunas.Dopilnuję,żebyś
miała

background image

okazjęznimporozmawiaćnaprzyjęciupowystępie.

Isabelroześmiałasięszczerze.

-Jegosiostragrazwami?WOrkiestrzePrawdziwieStraszliwej?

-Zgadzasię-przytaknąłPeter.-Dziwne,żedotejporyjeszczenasniesłyszałaś.Jestem

pewien,żekiedyśjużzapraszałemcięnakoncert.

-Zapraszałeś-odrzekłaIsabel-aleniebyłomniewtedywEdynburgu.Żałuję,żego

przegapiłam.Zpewnościądaliście…

-…straszliwykoncert-dokończyłzaniąPeter.-Jakoorkiestrajesteśmydoniczego,ale

mamyzgraniawielkąfrajdę.Aludzieprzeważnieitakprzychodząsiępośmiać,więc
możemy

sobiefałszowaćdowoli.

-Dopókitylkodajeciezsiebiewszystko?

-Otóżto.Choćnaszewszystko,obawiamsię,toniezbytwiele.No,alecóż.

Isabelwyjrzałaprzezokno.Tociekawe,żesąludzie,którymjednerzeczywychodzą

wyśmienicie,alekiedybiorąsiędoczegośinnego,zanicniepotrafiątegoopanować.
Peterjako

finansistazrobiłświetnąkarierę,klarnecistązaśbyłmiernym.Bezwątpieniasukces
osładzał

smakporażki-tylkoczyabynapewno?Amożeczłowiekprzyzwyczajasiędotego,żeto,
co

robi,robiporządnie,ipotemfrustrujegowszystko,cowychodzimugorzej?LeczIsabel

wiedziała,żePeterniejesttakąosobą;jemuwystarczyło,że,jakzwykłmówić,„radzi
sobiena

klarnecie”.

Isabelsłuchałazzamkniętymioczami.MuzykarozbrzmiewającawaudytoriumŻeńskiej

Szkołyśw.Jerzego,placówki,którazniebiańskącierpliwościągościławswoichprogach

OrkiestręPrawdziwieStraszliwą,byłajaskrawymdowodemnato,żezespólporwałsięna

kompozycjędalekoprzekraczającąjegoumiejętności.HenryPurcellnigdynie
skomponowałnic

podobnegoizapewneniezgadłby,żetojegowłasnedzieło.WuszachIsabelutwór
brzmiał

znajomo-przynajmniejniektórejegofragmenty-alewydawałojejsię,żekażdasekcja

instrumentówgracoinnego,wdodatkuwinnymrytmie.Szczególnienierównograły
smyczki,

background image

któreoprócztegobrzmiałyokilkatonówzanisko;zkoleipuzony,zamiastgraćnasześć
ósmych,

takjakresztaorkiestry,ciągnęłyrównonacztery.Isabelotworzyłaoczyispojrzałana

puzonistów,którzymarszczącbrwi,wpatrywalisięzatroskanymwzrokiemwswojenuty;
gdyby

patrzylinadyrygenta,mielibyszansęzgraćsięwprawidłowymrytmie,alenajwidoczniej
nie

moglirobićdwóchrzeczynaraz-alboczytamynuty,albopatrzymynadyrygenta.Isabel

zerknęłanaswojegosąsiada.Wymieniliuśmiechy.Publicznośćbawiłasiędoskonale,co
zresztą

byłoregułąnakoncertachOrkiestryPrawdziwieStraszliwej.

UtwórPurcelladoślizgałsięwreszciedokońca.Słychaćbyłoniemalże,jakorkiestra

jednąpiersiąwydaławestchnienieulgi;wielujejczłonkówopuściłoinstrumenty,biorąc
głęboki

oddechjakbiegaczepowyścigu.Nawidownirozległysięstłumionechichotyiszelest

kartkowanychprogramów.NastępnymiałbyćMozart,aponim,ciekawarzecz,
beatlesowska

„Żółtałódźpodwodna”.IniebędzieżadnegoStockhausena,zauważyłaIsabelzulgą,lecz
po

chwiliogarnąłjąsmutek,bonamyśloStockhausenieprzypomniałjejsiętamtenwieczór
w

UsherHall,wieczór,którybyłpowodem,dlaktóregoprzyszłaposłuchać,jakOrkiestra

PrawdziwieStraszliwanaoczachspeszonej,leczwiernejpublicznościwpocieczołabrnie
przez

kolejnepunktyswojegorepertuaru.

Konieckoncertuzostałnagrodzonygromkimi,entuzjastycznymibrawami,adyrygent,

wystrojonywszamerowanązłotemkamizelkę,kłaniałsiękilkarazy.Następniesłuchacze
wrazz

zespołemudalisiędokuluarów,gdzieczekałpoczęstunekzłożonyzwinaikanapek;tak
orkiestra

odwdzięczałasiętym,którzyzechcieliprzyjśćnajejkoncert.

-Przynajmniejtylemożemydlapaństwazrobić-wyjaśniłdyrygentwkrótkiejmowie,

którąwygłosiłpokoncercie.-Doprawdy,dalipaństwopopistolerancji.

Isabelznałakilkaosóbzorkiestry,jakrównieżwieluspośródsłuchaczy.Wkrótkim

czasiedookołajednegoztalerzy,pełnegokanapekzwędzonymłososiem,zebrałsię
wianuszek

background image

znajomych.

-Ajużmyślałem,żerobiąpostępy-rzuciłktoś-alepodzisiejszymniebyłbymtegotaki

pewien.TenMozart…

-Ach,tobyłtenMozart?

-Tojestkuracja-oznajmiłktośinny.-Patrzcie,jakiemajązadowoloneminy.Gdybynie

tewystępy,żadneznichniemiałobyszanszagraćzorkiestrą.Toterapiagrupowa,mówię
wam.

Genialnasprawa.

-Mogłabyśznamigrać-zagadnąłIsabelwysokioboista.-Botygrasznaflecie,mam

rację?Mogłabyśdonasdołączyć.

-Mogłabym-zgodziłasięIsabel-Pomyślęnadtym.

WtejchwilijednakmyślałatylkooJohnnymSandersonie,botowłaśniejegodomyślała

sięwmężczyźnie,któryakuratzmierzałwjejstronę,prowadzonyprzezPetera
Stevensona.

-Chciałem,żebyściesiępoznali-oświadczyłPeter,przedstawiającichsobie.-Wiesz,

Johnny,możeudanamsięnamówićIsabeldowspółpracy.Niejesteśmy,coprawda,najej

poziomie,aleprzydałabysięnamjeszczejednaflecistka.

-Wszystkobysięwamprzydało-odparłJohnny.-Anapoczątekkilkalekcjimuzyki.

Isabelroześmiałasię.

-Wcalenieposzłoimażtakźle.„Żółtałódźpodwodna”byłacałkiemniezła.

-Toichnumerpopisowy-mruknąłJohnny,sięgającpokromkęrazowegochlebaz

wędzonymłososiem.

Przezkilkaminutrozmowatoczyłasięwokółorkiestry,poczymIsabelzmieniłatemat.

PodobnoJohnnypracowałwMcDowell’s-jakmusiępodobałowtejfirmie?Całkiem,
całkiem;

alekiedyjużprzyznałsiędotego,zerknąłnaIsabelzukosa,robiącspecjalniepodejrzliwą
minę.

-Todlategochciałaśmniepoznać?-zapytałizawiesiłnachwilęgłos.-Czymożeraczej:

Peterchciał,żebyśmysiępoznali?

Isabelwytrzymałajegowzrok.Niemacoudawaćikręcić,pomyślała.JohnnySanderson,

zauważyłatoodrazu,bytczłowiekiemprzenikliwym.

-Tak-odrzekłapoprostu.-Chcędowiedziećsiękilkurzeczyotejfirmie.

Johnnyskinąłgłową.

background image

-Niewieleonichmożnapowiedzieć-podsumowałkrótko.-Najzwyklejsza,typowa

struktura.Ludziesątamprzeważniemałociekawi.Zjednymczydrugimmieliśmyjakieś

towarzyskiekontakty,alewsumieichtowarzystwobyłonieco…nużące.Wybaczmiten

aroganckiton,aleonitacysą,naprawdę.Wgłowiemająliczbyitylkoliczby.Kółko

matematyczne.

-APaulHogg?

Johnnywzruszyłramionami.

-Możebyć.Porządnyfacet.Jaknamójgust,zabardzosięwszystkimprzejmuje,alezna

sięnaswojejrobocie.Kiedyśpracowalitamwyłącznietacy.Terazfirmazatrudniłakilka
osób

niecoodbiegającychodschematu.Paultostaraszkołaedynburskiejfinansjery.Robiswoje
i

niczymsięniewyróżnia.

Wziąłtalerzwędzonegołososia,którypodałamuIsabelipoczęstowałsięjeszczejedną

kanapką.Isabelupiłałyczekwinazeswojegokieliszka,zauważając,żetrunekjest
znacznie

lepszyniżten,któregomożnazwykleskosztowaćnategotypuimprezach.Peter,
pomyślała.To

jegosprawka.

WwypowiedziJohnny’egozaciekawiłająjednarzecz.SkorowMcDowell’sdoniedawna

zatrudnianowyłącznietakichpracownikówjakPaulHogg,ludzi,którzyrobiąswojei
niczymsię

niewyróżniają-jakwyraziłsięjejrozmówca-tojakiewtakimraziebyłynowetwarzew

firmie?

-Mówisz,żeMcDowell’ssięzmienia?-zapytała.

-Jasne-odparłJohnny.-Całyświatsięzmienia.Wszystko.Banki,finanse,

nieruchomości,brokerzy-każdy.Teraztrzebabyćtwardym.Rezerwyprzygotowanedo
ostrej

gry.Wszędziejesttaksamo,niemamracji?

-Zapewne-odparłaIsabel.Oczywiście,Johnnymiałracjęwstuprocentach:to,co

niegdyśwydawałosięmoralnympewnikiem,powoliodchodziłowprzeszłość,wypierane
przez

bezwzględnezasady,nakazującezawszelkącenębronićwłasnejkorzyści.

Johnnyprzełknąłostatnikęsrazowcazłososiemioblizałczubekpalca.

background image

-PaulHogg…-zamyśliłsię.-PaulHogg.Hm.Szczerzemówiąc,zawszemiwyglądał

trochęnamaminsynka.Ażdomomentu,kiedyzaręczyłsięztymTerminatoremw
spódnicy,ztą

Mintyjakjejtam…?Auchtermuchty*[Auchtermuchty-wieśwokolicymiastaFife,na

północnymbrzeguujściarzekiForth(przyp.tłum.).]?Auchendinny*[Auchendinny-

miejscowośćnapołudnieodEdynburga(przyp.tłum.).]?

-Auchterlonie-podpowiedziałaIsabel.

-Toniejesttwojakrewna,mamnadzieję?-zapytałJohnny.-Niechciałbymnadepnąćci

naodcisk.

Isabeluśmiechnęłasię.

-Mamoniejpodobnezdaniejakty.Conajwyżejmogłabymwyrazićjewniecobardziej

powściągliwychsłowach.

-Cóż,widzę,żesięrozumiemy.Babkajesttwardajakdiament.Pracujewtymbankuna

NorthCharlotteStreet,EcosseBank,taksięnazywatafirma.Jeślimambyćszczery,tota
cała

Mintyjestnormalniepuszczalska.Prowadzasięzparomamłodziakami,którzypracująw
tym

samymbiurzecoPaul.Przyuważyłemichkiedyś,aakuratwiedziałem,żePaulwyjechałz

miasta.WidziałemjąteżrazwLondynie,wbarzewCity.Myślałapewnie,żeniemoże
siętam

zaplątaćniktzEdynburga.Ajaakuratbyłemiwszystkowidziałem.Wisiałanatakim
jednym

faceciezAberdeen,cowMcDowell’srobizawschodzącągwiazdę.Wcisnąłsiędo
zarządu,bo

dobrzeliczy,ajakryzykuje,tozawszejestztegozysk.IanCameron,taksięnazywa.Gra
w

rugbywjakiejśdrużynie.Zwyglądumięśniak,alemózgteżmanamiejscu.

-Wisiałananim?

Johnnypokazałjak.

-Taktowyglądało.Mowaciała,dialektnieplatoniczny.

-AleprzecieżjestzaręczonazPaulemHoggiem.

-Nowłaśnie.

-APaulwieotym?

Johnnypotrząsnąłgłową.

background image

-Pauljestniewinnyjakdziecko.Kłopotwtym,żetrafiłnakobietęjakdlaniegochyba

raczejniecozbytambitną.Zdarzasię.

Isabelupiłajeszczełyczekwina.

-AlecoonawidziwPaulu?Dlaczegozawracasobienimgłowę?

-Paultojejkluczdopoważania-oznajmiłtwardoJohnny.-Wymarzonaprzepustkado

świataedynburskiejfinansjery.JegoojciecbyłpartneremzałożycielemScottishMontreal
i

FundacjiGullane.Gdybyśbyła,żetakpowiem,nikimichciałastaćsiękimś-nie
znajdziesz

nikogolepszegoniżbiednyPaul.Idealnykandydat.Mawrękuwszystkiekoneksje,które
trzeba

mieć.DostajezaproszenianatedrętweprzyjęciawFettesCollege.Służbowemiejscaw
Festival

Theatre,zzaproszeniemnakolacjępoprzedstawieniu.Idealnykandydat!

-Drabinadowłasnejkariery?

-Nieinaczej.Mintytotakakobieta,którąinteresująpieniądzei,moimzdaniem,nicpoza

tym.Przepraszam,muszęsiępoprawić.Sąjeszczemężczyźni-właśniepakerzytypuIan

Cameron.

Isabelnieodpowiedziałanic.Wyglądałonato,żeniewiernośćprzestałabyćczymś

niecodziennym;odkrywszypostępekToby’ego,byłazdziwiona,tofakt,aleteraz,kiedy

dowiedziałasięoMintyAuchterlonie,pomyślała,żebyćmożetegowłaśnienależałosię

spodziewać.Możetowłaśniestałośćwzwiązkachjestnienaturalna,jaknieoddziś
sugerują

socjobiolodzy.Teoriabyłataka,żemężczyźnimająpotrzebęobcowaniazjaknajwiększą
liczbą

partnerek,abyzapewnićprzetrwanieswojegomateriaługenetycznego.Alecoz
kobietami?Być

możejesttak,żepodświadomieprzyciągająjemężczyźni,którzy-równieżpodświadomie

chwytająsiękażdejszansynaprzekazanieswoichgenów.WtakimrazieMintyiIanbyli
dwójką

doskonaledobranychpartnerów.

Isabelpoczułamętlikwgłowie,leczmimotoudałojejsięzadaćkolejnepytaniewtaki

sposób,abyzabrzmiałoabsolutnieniewinnie:

-IpewnieIanzMintywłóżkugawędząsobieopieniądzach,transakcjachiinnychtam

takich?Niesądzisz,żetomożliwe?

background image

-Niesądzę-zgrzytnąłJohnny-botosięnazywanadużycieinformacjisłużbowejijest

karalne.Samzwielkąprzyjemnościąudowodniłbymimtakiepostępowanieiosobiście
przybił

ichzauszydodrzwiNewClub.

Isabelwyobraziłasobiepowyższąscenę.Obrazekbyłniezły,prawietaksamodobryjak

Tobypodtąjegolawiną.OdpędziłajednaktemyśliioznajmiłaJohnny’emu:

-Uważam,żedotegowłaśniedoszło.

Johnnyskamieniałzkieliszkiemwpołowiedrogidoust,gapiącsięnaIsabelszeroko

otwartymioczyma,

-Mówiszpoważnie?

Skinęłagłową.

-Niemogęcizdradzićkonkretnychpowodów,którekażąmitaksądzić,alezapewniam,

żetoniejestgłupiwymysł.Czymożeszpomócmitoudowodnić?Wyśledzićtransakcje?

Potrafiłbyśtozrobić?

Johnnyodstawiłkieliszek.

-Potrafiłbym.Awkażdymraziemógłbymspróbować.Nieuczciwościwkręgach

finansjerynależynatychmiastprzeciwdziałać,botozabijarynek,podkopujewszystkich
razemi

każdegozosobna,itonienażarty.Tacyludziesąjakzaraza.

-Świetnie-powiedziałaIsabel.-Bardzosięcieszę.

-Aleostrzegam,cokolwiekrobisz,róbtopocichu-upomniałjąJohnny.-Jeżelisię

pomyliłaś,napytamysobieniezłejbiedy.Wtakichsprawachniepotwierdzone,oszczercze
zarzuty

sąniedopuszczalne.Natychmiastnaszaskarżą,ajawyjdęnadurnia.Rozumiesz?

Isabelrozumiała.

20

Wieczoremtegodnia,kiedyIsabel,nadobrewieści,któreprzyniosłajejbratanica,

zareagowaławypowiedzianyminagłosnajgorszymiobawami,CatiTobywybralisiędo

restauracjiwcześniej,niżplanowali,ponieważopóźniejszejgodzinieniemożnajużbyło
dostać

stolika.WmieścieodbywałsięwłaśniezjazdFrancusko-BrytyjskiegoZrzeszenia
Prawników,

organizowanyprzezSzkockąIzbęAdwokacką,iwieluuczestnikówzarezerwowałosobie
tutaj

background image

stolikinakolację.ByłotoświetnemiejscedodyskusjinatematjurysprudencjiTrybunału
Stanu-

choć,oczywiście,innetematyrównieżbyłydozwolone.

CatwybiegłaodIsabelcaławełzach.Gracepróbowałajązagadnąć,kiedyweszłado

kuchni,aleCatniebyławstaniejejsłuchać.Wtymmomenciejedynąemocją,którą
czuła,był

dzikigniew.Isabelniemogławyraźniejdaćjejdozrozumienia,cosądzioTobym.Od
samego

początkutrzymałagonadystans.Catwidziaładoskonale,żeciotkapatrzynajej
mężczyznęz

takimobrzydzeniem,żedoprawdyniezdziwiłabysię,gdybysamTobycośzauważył.
Nigdy

jednakniemówił,żedajesiętoodczuć.Catrozumiała,rzeczjasna,żemiędzynima
Isabel

istniejąróżnicepoglądów,alezcałąpewnościąniebyłopowodu,żebytraktowaćgoz
góry,ito

ażtak.NiebyłintelektualistąnamiaręIsabel,alecoztego?Ibeztegozłatwością
potrafiliby

znaleźćwspólnyjęzyk;Tobytonieżadenniedouk,Catosobiścieprzekonywałaotym
ciotkę,ito

niejedenraz.

MimotoIsabelwciążtraktowałamężczyznębratanicyzdystansem,nakażdymkroku

porównującgozJamiem-stronniczo,trzebapowiedzieć,boJamiezawszewygrywałw
tym

zestawieniu.ToirytowałoCatnajbardziej.Niemożnaporównywaćczyichśzwiązków.Cat

dobrzewiedziała,czegooczekujeodswojegopartnera:trochęrozrywkiplusszczyptę

namiętności.Tobyzaspokajałtędrugąpotrzebę.Pragnąłjej,niecierpliwieizachłannie,i
to

właśniejąpodniecało.Jamietakiniebył.Zawszezadużomówiłistarałsięjejwe
wszystkim

dogodzić.Ajegowłasneuczucia,potrzeby?Gdzieonebyły?Czyżbynieliczyłsię,znimi
ani

trochę?ByćmożeIsabelniepotrafiłategozrozumieć,leczwsumietrudnosięciotce
dziwić.Jej

własnemałżeństwo,absolutnakatastrofa,ległowgruzachjużbardzodawnotemu,aod
tego

czasu,oileCatbyłowiadomo,niezdarzyłsięanijedenkochanek.Nie,Isabelwżadnym

background image

razie

niemogłajejzrozumieć-ajużżadnąmiarąniepowinnawygłaszaćkomentarzynatemat
czegoś,

oczymmiaładoprawdybladepojęcie.

ZanimCatdotarładoswoichdelikatesów,pierwszygniewzdążyłjużopaść.Przyszłojej

nawetdogłowy,żemożewartobyłobywrócićdodomuciotkiispróbowaćjakośsię
pogodzić,

aleprzypomniałasobie,żeumówiłasięzTobymnaszóstą,więcniedługobędziemusiała
iśćdo

siebie.Wsklepiepanowałumiarkowanyruch,aEddie,jaksięwydawało,radziłsobie
wcale

dobrze.Odkilkudnijejpomocnikwydawałsięjakbyniecoweselszy;Catwielesobiepo
tym

obiecywała,alemimotoniechciałapolegaćnanimzabardzo.Czuła,żetutajpotrzeba
więcej

czasu,którybyćmożebędziesięmierzyćwlatach.

PorozmawiałachwilęzEddiem,apotemwróciładodomu.Głowęwciążmiałazajętą

rozpamiętywaniemrozmowyzIsabel,aleterazpostanowiłastanowczo,żezmusisię,aby

przestaćotymmyśleć.DziśmiałobyćwspólnezaręczynoweświętojejiToby’ego;Cat
nie

chciała,żebycośzepsułojejtendzieńjeszczebardziej.AIsabelpoprostuniemiałaracji.

PunktualnieoumówionejgodzinieCatusłyszała,jakTobytupoczenaschodach;na

powitaniewręczyłjejolbrzymibukietgoździków,wdrugiejzaśręcetrzymałbutelkę
szampana,

zawiniętąwbibułkę,alejeszczechłodną.Poszlidokuchni,gdzieCatznalazłaodpowiedni
wazon

nakwiaty,aTobyzająłsięotwieraniemwina.Kiedybiegłposchodach,szampanwytrząsł
się

mocno,więcterazkorekwystrzeliłzgłośnymhukiem,apianaspłynęłakaskadąpo
ściance

butelki.Tobyskomentowałtożartem,któryprzyprawiłCatorumieniec.

Toastwypiliwkuchni,jeszczezanimprzeszlidosalonu,apotem,kiedyjużladachwila

miałaprzyjechaćzamówionataksówka,wymknęlisiędosypialniipadlisobiewobjęcia.
Toby

twierdził,żeuwielbiazapachsypialniCat.Zmiąłjejsukienkę,ażztrudemsięopanowała.
Nigdy

background image

przedtemnieczułamtakmocno,pomyślała;nigdyprzedtem.

Przykolacjirozmawialioprzyziemnychsprawach:jakieogłoszeniezamieszcząw

„Scotsmanie”iotym,jakzareagowalirodziceToby’egonaradosnąnowinę.

-Panstarszyjakbyodetchnąłzulgą-opowiadałToby.-Rzuciłcośwrodzaju:

„Najwyższyczas,dodiabla”,czyjakośtak.Alepotem,kiedygopoinformowałem,żew
związku

ztymbędępotrzebowałpodwyżki,radośćodrazumuprzeszła.

-Atwojamama?-zapytałaCat.

-Mamazaczęłasięrozwodzićnadtym,jakatozciebieprzemiładziewczyna-odrzekł

Toby.-Iteżchybajejulżyło.Cośmisięwydaje,żeonacałyczasmiałastracha,żezwiążę
sięz

jakąśszmatą.Niewiemtylkoczemu,nigdyniedawałemjejpowodówdotakichobaw.

-Jasne,żenie-przytaknęłaCatżartobliwymtonem.

Tobyuśmiechnąłsiędoniej.

-Cieszęsię,żesięzgodziłaś-powiedział,biorącjązarękę.-Byłbymbardzo

nieszczęśliwy,gdybyśmiodmówiła.

-Icobyśwtedyzrobił?-zapytała.-Znalazłbyśsobieinną?

Niespodziewanepytaniezawisłonachwilępomiędzynimi.Catwcaleniezamierzałago

zadawać,aleteraz,kiedyjużpadło,naglepoczuła,żedłońToby’egodrgnęłanieznacznie,
jakby

przezciałoprzebiegłlekkiwstrząselektryczny;takiemałespięcie.Spojrzałananiegoi

zauważyła,żeprzezjegotwarzprzesuwasięcień,nachwilęalbodwietłumiącblaskoczu.

Zmianabyłaledwouchwytna,aleCatjądostrzegła.

Spłoszona,wypuściłazrąkjegodłońizaczęłazgarniaćpalcemokruszkichleba,

rozsypanedookołatalerza,

-Dlaczegomiałbymtozrobić?-zapytałToby.-Ja?Nigdywżyciu.

Catpoczuła,jakjejsercezaczynawalićopętańczymrytmem.OstrzeżenieIsabel,dotej

porywypieraneiodpychane,terazwróciłozcałąmocą.

-Pewnie,żenie-rzuciłabeztroskimtonem.-Pewnie,żenie.-Alewtejchwiliprzedjej

oczymastanąłTobyitadruga,współlokatorkaFiony.Tobystałnagoprzyoknie,
wyglądającna

ulicę;częstotakrobiłpowyjściuzłóżka.Aona,tadruga,przyglądałamusię…Cat
zamknęła

oczy,abyodpędzićtęupiornąwizję,leczobraznieznikał.

background image

-Noicoteraz?-zapytałanagle.

-Jakto:coteraz?

Spróbowałaprzywołaćnatwarzuśmiech.

-Coterazznaszymwieczorem?Wracamydodomu?Amożewpadniemydokogoś?

Chętniebymsięzkimśzobaczyła.

-Oilezastaniemykogośwdomu-zauważyłToby.-Mam!Możebytakskoczyćdo

RichardaiEmmy?Onizawszesąusiebie.Kupimybutelkęszampanaioznajmimyim
radosną

nowinę.

Catzastanowiłasięszybko.Nieufność,jakogromny,błyskawicznierosnącyciężar,

ciągnęłającorazgłębiej,corazdalej.

-Nie,DoLeithjestkawałdrogi.Niechcemisiętamjechać.Acopowiesznawizytęu

Fiony?Byłoniebyło,totwojasiostra.Maprawoświętowaćrazemznami.Chodźmydo
niej,na

NelsonStreet.

Obserwującgobacznie,dostrzegła,jakjużotwierausta,jakbychciałjejprzerwaćwpół

słowa;powstrzymałsięjednakipozwoliłjejdokończyć.

-Toniemasensu-zawyrokowałwreszcie.-ZobaczymysięzFionąjutrourodziców.Po

cojechaćdoniejteraz?

-Nie-oznajmiłaCat-musimyiśćdoFiony.Musimyijuż.Bardzochcętampójść.

Tobyniesprzeciwiałsiędłużej,aledałosięzauważyć,żeogarnąłgoniepokój.W

taksówcenieodezwałsięanisłowemicałyczaswyglądałprzezokno.Zjechaliwdół
ulicyThe

Mound,apotempojazdwspiąłsięnawzniesienie,poktórymbiegłaGeorgeStreet.Toby
wciąż

milczał;odezwałsiętylkoraz,kiedypoprosiłtaksówkarza,żebyzatrzymałsięprzy
otwartymdo

późnasklepiezwinami.Wysiadłbezsłowa,kupiłbutelkęszampanaiwróciłdotaksówki.
Rzucił

jakąśuwagęnatematsprzedawcywsklepie,apotemdodałcośzupełniebezzwiązkuo
wizycieu

jegorodziców,którąmieliodbyćnastępnegodnia.Catskinęłagłową,aleniedotarłodo
niejani

jednosłowoztego,comówił.

TaksówkazatrzymałasięnaNelsonStreet,przedwejściemdomieszkaniasiostry

background image

Toby’ego.Catwysiadłaiczekałanastopniachwiodącychdodrzwi,ażTobyzapłaci

taksówkarzowi.Wokniepaliłosięświatło;Fionabyławdomu.Catzadzwoniładodrzwi,

zerkającnaToby’ego:stał,mnącwpalcachpapier,wktóryzawiniętomuwsklepie
butelkę

szampana.

-Podrzeszto-zwróciłamuuwagę.

-Co?

-Podrzesztenpapier.

Drzwiotworzyłysię,aleniestanęławnichFiona,tylkojakaśinnakobieta.ObrzuciłaCat

obojętnymwzrokiem,apotemzobaczyłaToby’ego.

-CzyFiona…-zaczęłaCat.

-Niema.-Nieznajomaniedałajejdokończyć.PodeszładoToby’ego.Tobydrgnął,jakby

chciałsięodniejodsunąć,aleonaszybkowzięłagozarękę.-Cotozadziewczyna?-
zapytała.-

Toby?Kto…

-Narzeczona-odpowiedziałajejCat.-NazywamsięCat.

21

ListzprzeprosinamiIsabelwysłaładoCatdzieńprzedwystępemOrkiestryPrawdziwie

Straszliwej.Catodpowiedziałakilkadnipóźniej,piszącdociotkinapocztówcez
reprodukcją

obrazuHenry’egoRaeburna„WielebnyRobertWalkerślizgającysiępojeziorze
Duddingston”.

Obrazten,naswój-lokalnieograniczony-sposóbmiałidentycznąsiłęwyrazuibyłtak
samo

rozpoznawalnyjak„NarodzinyWenus”.Isabelbyłazdania,żewielkasztukadziałakojąco
na

tego,ktojąpodziwia,żeprzedniączłowiekstajewmiejscunibyrażonypiorunem.Tej

właściwościbrakowałodziełomDamienaHirstaiAndy’egoWarhola;naichwidoknikt
nie

przystawałjakrażonypiorunem.Teobrazybyćmożezatrzymywałyludziwpółkroku,ale
tojuż

niebyłotosamo,conabożnypodziw.

Isabelodwróciłaportretosiemnastowiecznegoduchownegoizabrałasiędoczytania.Cat

napisałatak:WybaczamCi,niemusiszsięmartwić.ZawszewszystkoCiwybaczę.Poza
tym

background image

wydarzyłosięcoś,copotwierdziło,żemiałaśrację.Noiproszę!Myślałam,żenie
przejdziemito

przezgardło.Nieznaczytobynajmniej,żemówięotymjakopogodzie.Zledwościąudaje
misię

zmusićpiórodopisania.Wkażdymrazie,chętnieCięzobaczęwmoimsklepie.Wpadnij
nakawę.

PoczęstujęCiętymnowymserem,któryprzyszedłniedawno.Portugalski,pachnie
oliwkami.Cat.

Jakietadziewczynamadobreserce,pomyślałaIsabel.Byławdzięcznabratanicyzatojej

dobreserce,nawetjeślikonsekwencjąjegoposiadaniabyłałatwowiernośćwstosunkudo

mężczyzn.Wielemłodychkobietnieumiałobytakłatwoprzebaczyćwejściazbutamiw
ich

życie.Rzeczjasna,jeszczewięcejbyłotakich,którezanicwświecienieprzyznałyby,że
wtakiej

sprawieciotkamiałarację.Jakkolwiekjednakrzeczsięprzedstawiała,wiadomośćbyłaze

wszechmiarpożądana;Isabelniemogłasięjużdoczekaćpoznaniaszczegółów
demaskacji

Toby’ego.MożeCatśledziłago,takjakonasama,iuwierzyładopierowtedy,gdy
zobaczyła

wszystkonawłasneoczygdyotrzymałanajbardziejnieodpartydowódzmożliwych?

DoBruntsueldposzłapieszo,rozkoszującsięsłońcem,którezaczynałojużdelikatnie

przygrzewać.NaMerchistonCrescenttrwałabudowa-namałejparcelinasamymrogu
stawiano

nowydom,którywyglądałjakdolepionytamnasiłę.Nazabłoconymchodnikuleżała
torba

cementu.KilkakrokówdalejIsabelujrzałastadkomewkrążącychponaddachamiw

poszukiwaniumiejscanazałożeniegniazda.Wokolicymewytraktowanojakszkodniki-
bocóż

innegomożnasądzićodużych,głośnokrzyczącychptaszyskach,rzucającychsięnaludzi,
którzy

nieopatrzniezbliżylisiędomiejscichgniazdowania?-aleprzecieżludzietakżebudowali
swoje

domy,zostawialiposobiegruz,cement,śmieciibroniliwłasnegoterytoriumtaksamo

agresywniejakmewy.Redakcja„Przeglądu”planowaławprzyszłymrokuwydanie
numeru

poświęconegozagadnieniometycznym,związanymzekologią.Isabeljużzaczęłarozsyłać

prośbyozgłaszanieartykułów.Niewykluczone,żektośzechcenapisaćoetycznych

background image

aspektach

śmiecenia.Zdrugiejstrony,tentematdawałskromnepoledopopisu:śmiecitobezdwóch
zdań

złarzeczizcałąpewnościąniktniepróbowałbyudowadniać,żecośmożeprzemawiaćna
ich

korzyść.Leczwłaściwieczemuśmieceniemiałobybyćczymśtaknagannym?Czy
dyktujątaką

ocenęwyłączniewzględyestetyczne,wedlektórychzanieczyszczanieśrodowiska
odpadkamijest

niemiłedlaoka?Czymożeargumentnaturyestetycznejłączyłsięzfaktem,żeu
niektórychludzi

śmieciwywołujągłębokonegatywneuczucia?Gdybypowyższatezaznalazłapoparcie,
można

bynawetdopuścićtwierdzenie,żeczłowiekmaobowiązekwyglądaćatrakcyjniew
oczach

innych,abymożliwiezminimalizowaćichprzykrewrażenia.Takitokmyśleniamiał
całkiem

interesująceimplikacje.

JednazowychimplikacjiprzyszłaIsabeldogłowyzaledwiepięćdziesiątkrokówdalej,

kiedymijałapocztę.Zdrzwiwejściowychwyłoniłsięmłodyczłowiekwwiekuokoło

dwudziestupięciulat-mógłbyćrówieśnikiemJamiego-którywdolnejwardzeiw
podbródku

nosiłkilkaostrychmetalowychkolców,sterczącychsobieradośnieniczymmaleńkie
igłowate

fallusy.TenwidokzmusiłIsabeldorefleksji,żemusibyćstrasznieniewygodniecałować
sięz

kimś,ktomacośtakiegonatwarzy.Brodatojedno;zdarzałysiękobiety,któreniemogły
znieść

dotykubujnegozarostu,aleczymtobyłowporównaniuzmetalowymiszpikulcami,
kłującymi

wargiipoliczki?Napewnobyłyonezimneimusiałybyćostre;jednakzdrugiejstrony,

pomijającjużsamąkwestiętychćwieków,ktobychciałsięcałowaćztymkonkretnym

chłopakiem,demonstrującymwszemiwobecgrymasniezadowoleniaorazogólnie
odstręczającą

powierzchowność?Isabelzadałasobietopytanieinatychmiastsamasobienanie
odpowiedziała:

bezwątpieniaznalazłobysięmnóstwodziewczynchętnychdocałowaniasięztym

background image

facetem.Bez

wątpieniaibezproblemu.Dziewczynnoszącychkolczykiwpępkuinosie,anaszyi
ćwiekowane

obroże.Ćwiekikolczyksądopary,bądźcobądź.Tenmłodzieniecmusiałbytylko
rozejrzećsię

zadziewczynąupierzonąpodobniejakonsam.

IsabelskręciławstronędelikatesówCat.Kiedyprzechodziłanadrugąstronęulicy,

zauważyła,żekolczastychłopakprzebiegaprzezjezdniękilkakrokówdalej.Nasamym

krawężnikupotknąłsięnagleirunąłnajednokolano,tłukącnimobetonowąpłytę
chodnika.

Isabelprzyśpieszyłakrokuichwyciłagopodramię,pomagającsiępodnieść.Młodzieniec
stanął

nanogach.Jegosprane,wyblakłedżinsybyłyrozdartenakolanie.Przyjrzałsiędziurze,a
potem

podniósłgłowęiuśmiechnąłsiędoIsabel.

-Dziękuję.-Głosmiałcichy,awjegoakcenciesłychaćbyłoBelfast.

-Trzebauważać,bopotknąćsięnietrudno-powiedziałaIsabel.-Nicpanuniejest?

-Nie,raczejnie.Tylkotadziuranakolanie.No,alewdzisiejszychczasachludziepłacą

zapodartedżinsy.Ajamamjezadarmo.

Isabeluśmiechnęłasięinaglewymknęłojejsiętopytanie,nieproszone,nieoczekiwane:

-Dlaczegopannosićwiekinatwarzy?

Młodzieniecniewyglądałnaurażonego.

-Ćwieki?Tenpiercing,znaczysię?-Dotknąłpalcamiostregostożka,którysterczałmuz

dolnejwargi.-Dlamnietojestjakbiżuteria.

-Biżuteria?-zdziwiłasięIsabel,zauważającmaleńkiezłotekółeczko,wpiętewłuk

brwiowychłopaka.

-Właśnie-potwierdził.-Paninosibiżuterię.Jateżnoszę.Takierzeczymisiępodobają.

Aoprócztegopokazują,żemiwisi.

-Copanuwisi?

-Coludziepomyślą.Odrazuwidać,żemamwłasnystyl.Jestem,jakijestem.Nienoszę

tego,cowszyscy,mójstrójtoniemundur.

Isabeluśmiechnęłasiędoniego.Podobałajejsiębezpośredniośćtegomłodegoczłowieka

izprzyjemnościąsłuchałajegogłosuowyraźnych,zdecydowanychkadencjach.

-Gratuluję-powiedziała.-Strojenieludziwmundurytokiepskipomysł.-Urwała.Na

background image

górnejwardzejejrozmówcydrżałamaleńkaplamkaświatłaodbitegoodjednegoz
błyszczących

ćwieków.-Rzeczjasna,podwarunkiem,żewzapaleswejucieczkiprzedmunduremnie

przywdziałpaninnegouniformu.Istniejetakaopcja,czyżnie?

Młodyczłowiekodrzuciłgłowęwtył.

-Nodobra-zaśmiałsię.-Jestemtakisamjakkażdyinnyczłowiekzpiercingiemna

twarzy.Icoztego?

Isabelspojrzałananiego.Zchęciąprzedłużyłabytędziwnąrozmowę,aleprzypomniała

sobie,żemusizobaczyćsięzCat,coznaczy,żeniemożestaćcałeprzedpołudnienaulicy,

gawędzącztymchłopakiemnatematkolczykowaniatwarzy.PożegnalisięzatemiIsabel
udała

sięprostododelikatesów.PowitałojątamspojrzenieEddiego,którywłaśnieukładałna
półce

portugalskiesardynkiwpuszkach.RzuciwszyokiemnaIsabel,Eddiepowróciłwzrokiem
do

sardynek,wpatrującsięwpuszkizniejakimprzejęciem.

IsabelzastałaCatwbiurze.Bratanicakończyławłaśnierozmowętelefoniczną.Pochwili

odłożyłasłuchawkęispojrzałanaciotkę.WjejoczachIsabelniedostrzegłażadnych
śladów

urazy.Odetchnęłazulgą.Tychkilkazdańnapocztówceszczerzeoddawałoto,coCat
naprawdę

czuła.Todobrze.

-Dostałaśkartkęodemnie?

-Dostałam.Inadalbardzomiprzykro,żecięzdenerwowałam.Atwojawiadomośćwcale

mnienieucieszyła.-Wiedziałajednakdobrze,żeniemówiprawdyizająknęłasięprzy
ostatnich

słowach.

Catuśmiechnęłasię.

-Możenie.Amożetak.Aleniemówmyotym,jeślipozwolisz.

Wypiływspólniekawę,poczymIsabelwróciładodomu.Czekałonaniątrochępracy-

trzebabyłoprzejrzećnoweartykułynadesłanedo„Przeglądu”-aleniemogłasięjakośdo
tego

zabrać.Całyczasrozmyślałanadtym,copowiejejJohnnySanderson,oilewogóle
zadzwoni.

Zadzwonił,takjakobiecywał,kilkadnipokoncercieOrkiestryPrawdziwieStraszliwej.

background image

Byłpiątek;JohnnyzaproponowałspotkanieoszóstejwsiedzibieScotchMaltWhisky
Societyw

Leith.Miałasiętamodbyćdegustacja-Isabelmogłaspróbowaćwhisky,oiletylkojej
żołądek

natopozwalał.NoiJohnnymiałdlaniejinformacje.Wtakimmiejscuwygodniebyłoje

przekazać,aokazjidorozmowyniepowinnozabraknąć.

OwhiskyIsabelwiedziałabardzoniewiele,apijałajązrzadka.Orientowałasięjednak,

żedegustacjategotrunkuprzebiegawpodobnysposóbcodegustacjawina,choćfachowy
żargon

byłwtymwypadkukompletnieinny.Smakoszewhisky-botaksamisiebienazywali-

wystrzegalisięjakogniatego,cookreślalimianem„pretensjonalnościsłownictwa
winiarskiego”.

Enolodzynapotrzebyswojejprofesjibudowalizawiłekonstrukcjezabstrakcyjnych

przymiotników,tymczasemsmakoszewhiskymówilijęzykiempotocznym,doszukując
sięw

degustowanychpróbkachtakichnut,jak„zeschniętewodorosty”czynawet„olej
napędowy”.

Isabeldostrzegałazaletytakiejpraktyki.Zapachwyspiarskiejsłodowejwhisky,którąz
wielkimi

oporamibraładoust(chociażojciecbyłzagorzałymwielbicielemtegotrunku),kojarzył
jejsięze

szpitalnymiśrodkamiodkażającymiorazzwodąwszkolnymbasenie.Jeślizaśchodziłoo
smak,

określenie„olejnapędowy”oddawałodoskonalecałąprawdęonim.Rzeczjasna,Isabel
nigdy

niewyraziłabygłośnotakichpoglądówwsiedzibieScotchMaltWhiskySociety;nie
zwierzyłaby

sięznichnawetJohnny’emuSandersonowi.OJohnnymniektórzymówili,żewekrwima

whisky,którądożyłwtłoczyłymuczterypokoleniaprzodkówgorzelnikówzeszkockich

Highlands,poczynając,cozkoleionsamzdumąpodkreślał,odprapradziadka,
skromnego

zagrodnika,którynatyłachswojejowczarniukrywałnielegalnydestylator.Jak
powszechnie

wiadomo,producencialkoholizakładającałedynastie;podobniesprawasięmiałaz
pewnym

politykiem,któregodziadekIsabelpoznałnakrótkoprzedwybuchemdrugiejwojny
światowej.

background image

Pradziadek,człowiekpryncypialny,przejrzałowegopolitykanawylotiodrzuciłkuszącą

propozycję,którąówzłożyłjegospółce.Odtejpory,zakażdymrazem,kiedysłyszał
tamto

nazwisko,wzdrygałsiętylko.Byłtodostateczniewymownykomentarz-wyrażałon
więcej,niż

możnabypowiedziećsłowami.

Isabelzawsześmieszyłostwierdzenie,żewypowiedźnależypodkreślaćgestykulacją.

Intrygowałjąwidokpobożnychkatolików,żegnającychsięznakiemkrzyża,gdybyła
mowao

NMP.JednakakronimNMPjakotakibardzojejsiępodobał;dziękijegozastosowaniu

NajświętszaMariaPannajawiłasięjakoosobanowoczesnaikompetentna,naktórej
można

polegać.Otowłaśniechodziwakronimach:natejsamejzasadziedziałajątakieskróty,
jakMSZ

czyBMW.Innyprzykład:Sycylijczycyspluwają,gdyktośwymawiaprzynichnazwisko
ich

wroga.Grecyczasamiczyniąpodobnie,kiedysłysząoTurcjialbonawetojakimś
pierwszym

lepszymTurku.Isabelznałakiedyśpewnegoczłowieka,którymiałwrodziniewujka
Greka;

wszyscyjejczłonkowiedokładaliwszelkichstarań,abywujeknigdynieusłyszałnawet
słowao

Turcji,gdyżgroziłomutozawałem.Innymrazem,kiedybyławGrecji,zatrzymałasięw
hotelu

namałejwysepce.Jegowłaścicielzanicwświecieniechciałprzyjąćdowiadomości,żez
tarasu

widaćwoddalitureckiewybrzeże;twardopowtarzał,żetegoląduniewidać,skutkiem
czegogo

niewidział.WtensposóbmogliwymazaćTurcjęzistnieniaci,którzytegosobieżyczyli.

Wszystkichtychzachowańmożnabyłojednakuniknąć,oczymIsabeldobrzewiedziała.
Nigdy

wżyciuniezdarzyłojejsięsplunąćaninawetprzewrócićoczaminadźwiękczyjegoś
nazwiska-

no,możetodrugieprzytrafiłosięjejrazczydwa,kiedyktośznienackawspomniałjakąś
znaną

figuręzartystycznegoświatka.Lecztakiezachowaniebyło,jejzdaniem,wpełni
uzasadnione,

background image

czegoniedawałosiępowiedziećopoglądachGrekównatematTurków-iviceversa,jak

podejrzewała.

KiedyIsabelprzybyłanamiejsce,JohnnySandersonjużczekał.Zaprowadziłjądostolika

wzacisznymkąciesali.

-Napoczątekjednopytanie-oznajmił-Whisky:pijeszczyplujesz?Bojeślitodrugie,

zamówiędlaciebiewino.

-Niektóregatunkimismakują-przyznałaIsabel.-Niektóre-podkreśliła.

-Naprzykład?

-TezeSpeyside.Łagodne.Żebyniepaliłowgardle.

Johnnykiwnąłgłową.

-Rozsądnie-powiedział.-Wtakimraziepolecammacallana.Wybornapiętnastoletnia

Speyside.Dogodzikażdemupodniebieniu.

Johnnyposzedłdobaruzamówićwhisky,aIsabelrozsiadłasięwygodnie.Podobałosię

jejtutaj,wtejwysokiej,przestronnejświątyniwhisky.Podobalisięjejrównieżludzie,

bezpośredni,oszczerychtwarzach,ludzie,którzywierzyliwwartośćkoleżeństwaisilę
dobrego

humoru.Tacyludzie,pomyślałaIsabel,nieodnosząsięzdezaprobatądobliźniego,w

przeciwieństwiedostrażnikówdobrychobyczajów.Wtensamsposóbsmakosze-
generalizując-

sąludźmitolerancyjnymiiserdecznymi.Toci,którzysąopętaniprzezdemonadietetyki,
chodzą

smutniiwszystkichpodejrzewają.

Do„Przeglądu”przysłanokiedyśesej,któregoautorkadowodziła,żeczłowiekma

obowiązekzachowaćszczupłąsylwetkę.Tytułesejubrzmiał„Otyłośćamoralność”i
właśnieten

tytułzaintrygowałIsabel.Niestety,wywódbyłmierny,dokońcaprzewidywalnyi
niemożliwie

wręczprzygnębiający.Tezaautorkibyłataka:dopókiistniejąludziepotrzebujący,
szczupłość

obowiązujewszystkichbezwyjątku.Niktniepowinienmiećnadwagi,dopókikażdynie
będzie

mógłotrzymywaćnadmiarukalorii.Ludzieotyliniemieliwiecprawabyćtacy,jacybyli;

decydowałaotymzasadasprawiedliwegopodziałudóbr,czyli„wszystkimporówno”.

WmiaręczytaniategoesejuIsabelczułarosnącąirytację.Ajednak,kiedygojuż

background image

skończyła,odłożyłaiposzładokuchniukroićsobiekawałekciasta,zatrzymałasięnad
talerzem,

naktórymciastoleżało,pogrążonawgłębokimzamyśleniu.Autorkaartykułu„Otyłośća

moralność”,pomimoświętoszkowategotonuwypowiedzi,miałarację;potrzebującymają
prawo

dopożywienia.Jesttoszczególneprawonaturymoralnej,któregoniemożnazlekceważyć
ani

obejść-pomimożekiedyktoświmieniugłodującychdomagasięposzanowaniatego
prawa,

brzmitojakjakieśnudziarskiesmęty.Wtym,zdajesię,leżałcałyproblem:Isabel
zdenerwował

właśnietenoskarżycielskiton,którymautorkaesejuwyłożyłaswojeracje,ta
moralizatorska

protekcjonalność,któraprzyprawiłają,czytelniczkę,owyrzutysumieniazpowodu
zachłanności

ibrakuumiaru.Jednakżepracazawierałajednąfundamentalnąprawdę,którejniewolno
było

puścićmimouszu:człowiekniemożebyćgłuchy,kiedygłodnibłagają,abyichnakarmić.
Jeżeli

więcwtymceluzachodziłapotrzebarewizjizjawiskanadmiernejkonsumpcji,
pozbawiającej

innychpożywienia-należałotozrobić.Dotarłszydotegowniosku,Isabelspojrzałana
ciastoi

odstawiłatalerzdokredensu,nieodwijającgonawetzfolii.

Johnnyzasalutowałjejszklankądowhisky.

-Wyśmienita-powiedział.-Piętnaścielatwbeczce.Niechpomyślę…Piętnaścielattemu

ilemiałemlat?Trzydzieści,właśnieurodziłosięnampierwszedziecko,myślałem,żejest
ze

mniecwaniakKutynaczterynogiiżeprzedczterdziestkądorobięsięmiliona.

-Idorobiłeśsię?

-Nie.Nigdytyleniemiałem.Aledożyłemczterdziestychurodzin,coponiekądstanowi

większeosiągnięcie.

-Faktycznie-zgodziłasięIsabel.-Sątacyludzie,którzyoddalibymilionzajedenrok

życia,acodopierozaczterdzieści.

Johnnyzajrzałdoswojejszklanki.

-Chciwość-mruknął.-Możnająspotkaćpodkażdąpostacią.Ugrzecznionąalbonagą,

background image

jawną.Ajednakwgłębisercazawszejestjednakowa.Weźmydlaprzykładunaszą
znajomą

Minty…

-Dowiedziałeśsięczegoś?

Johnnyodwróciłsię,spoglądajączasiebie.Wprzeciwległymkońcusalizgromadziłasię

grupkaludzi,otaczającstolikzastawionyrzędamiszklaneczekdowhiskyiczarekna
wodęze

rżniętegoszkła.

-Charliejużzaczyna-powiedział.-Będziewąchałbukiet.

Isabelspojrzaławewskazanymkierunku.Stałtamsmakoszwhisky,mężczyznasłusznego

wzrostuisłusznejbudowy,zbujnymwąsem,ubranywwygodnytweedowygarnitur.
Patrzyła,

jaknalewawhiskydoszklankiiunosinaczyniepodświatło.

-Znamgo-powiedziała.

-Aktogoniezna?-odparłJohnny.-ToCharlieMaclean.Wywęszywhiskyzpółsetki

metrów.Niesamowitynos.

Isabelzerknęłanawłasnąszklaneczkę,wktórejmigotałobursztynowokilkakropel

słodowegotrunku,iupiłamalutkiłyczek.

-Powiedzmi,czegodowiedziałeśsięnatematMinty.

Johnnypokręciłgłową.

-NatematMinty-niczego.Kiedyrozmawialiśmy,powiedziałemtylko,żejestchciwa,bo

toprawda,bezdwóchzdań.Dowiedziałemsięnatomiastczegośznacznieciekawszego.

Odkryłem,czymzajmowałsięjejmłodyprzyjacielIanCameron.Niektóreztychfaktów
znałem

jużwcześniej,rzeczjasna,alewśródtych,którymniepodobasięwMcDowell’s,mam
kilku

znajomych.Odnichdowiedziałemsięniecowięcej.

Isabelmilczała,czekając,ażJohnnypodejmietemat.PodrugiejstroniesaliCharlie

Macleanomawiałprzedsłuchającymgowskupieniuzgromadzeniemjakąśwłaściwość

degustowanejwhisky;kilkaosóbzotaczającejekspertagrupkikiwałozzapałem
głowami.

-Alenajpierwnależycisięparęsłówwprowadzenia-powiedziałJohnny.-McDowell’s

towcaleniejeststarafirma.Zdajemisię,żedopieroniedawnoobchodzilidwudzieste
urodziny.

background image

Wdodatkunapoczątkuwcaleniedysponowalijakimśolbrzymimkapitałem-dwaj
partnerzy-

założycielewnieślidospółkiłączniezaledwiepięćdziesiąttysięcy.Dziśpięćdziesiąt
kawałkówto

dlafirmykieszonkowedrobniaki.

IsabelobserwowałaJohnny’egopodczastejopowieści.Nieodrywałwzrokuodtrzymanej

wręceszklanki,kołyszącniąłagodnie,abyrozprowadzićpościancecienkąwarstewkę
płynu-

robiłtodokładnietakimsamymruchem,jakimCharlieMacleanpodrugiejstroniesali

demonstrowałwłaśnietrunekswojejpubliczności.

-Firmaurosłabardzoszybko-kontynuowałJohnny.-Przejęliśmyfunduszeemerytalne,a

pieniądzeznichostrożniezainwestowaliśmywakcjetrwałe.Rynek,rzeczjasna,był
nieźle

ustawiony,iwszystkowyglądałopięknie.Wkońculatosiemdziesiątychzarządzaliśmy
kapitałem

wartymponaddwamiliardyichociażnaszehonorariumwynosiłoniecomniejniżpół
procent,

którenapoczątkupobieraliśmyzausługi,tochybamożeszsobiewyobrazić,ojakich
zyskach

tutajmowa.

Zatrudniliśmywielubystrychludzi.Obserwowaliśmy,cosiędziejenaDalekim

Wschodzieiwkrajachrozwijającychsię.Kupowaliśmyisprzedawaliśmybezwiększych

niepowodzeń,chociażtakjakwszyscyalboprawiewszyscysparzyliśmysięna
dotcomach.

Wtedychybaporazpierwszydotarłodo,nas,cotojeststrach.Pracowałemwówczasw
firmiei

pamiętamtęnagłązmianęklimatu.DotejporymamprzedoczamiGordonaMcDowella
na

którejśnaradzie,białegojakkreda,jakbyzobaczyłducha.

Aletonasnierozłożyłonałopatki.Zrozumieliśmy,żetrzebamiećlepszyrefleks.Noi

trochębardziejdbaćoklientów,żebyutrzymaćichprzysobie,boniektórzyzaczynalisię

niepokoić,cosięwyrabiazichskładkami,izastanawiaćsię,czyprzypadkiemwCityich

pieniądzeniebędąbezpieczniejsze.WkońcupoEdynburguoczekujesięprzede
wszystkim

solidnościiniezawodności.JeżeliEdynburgutraciswojąniewzruszonąwiarygodność,to
równie

background image

dobrzemożnaoddaćloswręcelondyńskichmaklerów,którzyzdefinicjisąmniejpewni.

Mniejwięcejwtedyzaczęliśmysięrozglądaćzanowymitwarzamiiwfirmiepojawiłsię

tencałyCameronikilkuinnychztejsamejparafiicoon.Cameronzacząłobserwować
nowo

wydawaneakcje,bowyglądałonato,żetylkonanichmożnaprzyzwoiciezarobić.Ale

oczywiścienoweemisjesązgóryobstalowaneprzezdużefirmywLondynieiNowym
Jorku.

JaksięsiedziwEdynburgu,rzadkokiedymasięszansę,żebycośztegodostaćwswoje
ręce.

Niedobrzesięczłowiekowirobiło,kiedyledwietrzymiesiącepoemisjikursytychakcji
szłydo

góryodwieście-trzystaprocent.No,acałydochódzgarnialikolesie,którzymieli
kumoterskie

układyzbankamiinwestycyjnymiwLondynie,botoonidostalinajlepszyprzydział.

Cameronzacząłdobieraćsiędoniektórychspośródtychemisji.Dojegoobowiązków

należałteżnadzórnadparomainnymisprawami.Powoliwycofywałfunduszezakcji,
którenie

radziłysobienajlepiej.„NaszprzyjacielCameronjestniezływteklocki.Ładnychkilka
razy

zdarzyłosię,żesprzedałposiadaneprzeznasakcjeniewięcejniżmiesiącprzed
ostrzeżeniemo

zyskach.Nierzucałosiętowoczy,niemniejjednaktakwłaśniebyło.Japracowałemw
innym

wydziale,więconiczymniewiedziałem.Dopieroznajomi,którzypracowaliz
Cameronem,

powiedzielimiotym.Odnichteżwiemodwóchdużychwyprzedażachakcji,któremiały

miejscewciąguostatnichsześciumiesięcy,obietużprzedostrzeżeniemozyskach.

Isabelsłuchałazuwagą.Towłaśniebyłopaliwodonapędujejteorii.

-Czymożnaudowodnić,żeprzytychdwóchtransakcjachposłużonosięinformacją,

służbową?-zapytała.-Możejestjakiśszczegół,októrymożnabysiębyłozaczepić?

Johnnysięuśmiechnął.

-Nowłaśnie.Idealnietrafionepytanie.Obawiamsięjednak,żeodpowiedźnie

przypadniecidogustu.Faktysątakie:wobutychtransakcjachsprzedanoakcjespółek,
które

korzystałyzusługdoradczychbankuMintyAuchterloide.Mogłozatemzdarzyćsiętak,
żeMinty

background image

przekazałaCameronowiinformacjesłużbowe,alezdrugiejstrony,wcaleniemusiało.A
mnienie

przychodzidogłowy,wjakisposóbmoglibyśmyudowodnić,żedotakiejwymiany
rzeczywiście

doszło.Wkażdymrazie,jeżelidobrzerozumiem,istniejeprotokółznarady,naktórej
Cameron

zasugerowałsprzedażtamtychakcji.Wobuwypadkachpodałjaknajbardziej
przekonujący

argument,przemawiającyzajegopropozycją.

-Tymczasemprawdziwympowodemmogłybyćinformacje,któreuzyskałodMinty?

-Tak.

-Iniemamożliwości,żebyudowodnić,żeMintydostawałapieniądzeodCamerona?

JohnnyspojrzałnaIsabelzezdziwieniem.

-Niewydajemisię,żebytotakwyglądało.ChybażeCamerondzieliłsięzniąswoją

własnągórką.Bardziejprawdopodobne,żekażdeznichmiałokutemuwłasnepowody.
Minty

przecieżznimsypiałaichciałagozatrzymaćprzysobie.Tocałkiemmożliwe.Ludziedają

swoimkochankomprezenty,ponieważkochankomdajesięprezenty.Takjużjest.

-Ainnamożliwość?-dopytywałasięIsabel.

-Innamożliwośćjesttaka,żeMintyobawiałasię,żewydział,wktórympracowałPaul

Hogg,brnieprostowślepąuliczkę,ichciaławyciągnąćgozkłopotów,boPaulbyłjej
kluczem

dosamegosercaedynburskiegoestablishmentu.Skoroszykowałasiędozostaniapanią
Hogg,nie

mogładopuścić,żebyjejwybranekstoczyłsięnadno.

Isabelrozważyłato,codotejporyusłyszała.

-Chceszwięcpowiedzieć,żemogłodojśćdohandluinformacjąsłużbową,alewżaden

sposóbnieudanamsiętegoudowodnić?Otocichodzi?

Johnnyskinąłgłową.

-Przykromi-powiedział-aletaktomniejwięcejwygląda.Mogłabyśprześledzić

operacjenakoncieMintyisprawdzić,czyniebyłojakichśnagłychiniewyjaśnionych

przypływówgotówki,aleniemamzielonegopojęcia,wjakisposóbmogłabyśzdobyć
takie

informacje.Domyślamsię,żeonamakontowbankuAdam&Company,adlanich
dyskrecjato

background image

świętość.Niepodjedzieszteżżadnegozichpracowników-oninieodstępująodswoich
procedur

nawetnakrok.Icoterazzrobisz?

-Damsobiespokójztymwszystkim?

Johnnywestchnął.

-Wydajemisię,żetylkotonampozostało.Niepodobamisiętakiezakończenie,ale

niczegowięcejjużniedokonamywtejsprawie.

Isabeluniosłaszklankędoustiupiłakolejnyłyczekwhisky.Niechciałamówić

Johnny’emuoswoichprawdziwychpodejrzeniach,alebyłamuwdzięczna,żezdobyłdla
niej

informacje,apozatymchciałasięzwierzyćkomuśinnemuniżJamie.JeżeliJohnnyuzna,
żejej

teorianatemattragediiwUsherHalljestnaciągana,tobyćmożenależyowszystkim
zapomnieć.

Odstawiłaszklankęnastół.

-Chciałabymcioczymśopowiedzieć.Mogę?

Johnnymachnąłniefrasobliwiedłonią.

-Cotylkouważasz.Wiem,cotoznaczydyskrecja.

-Jakiśczastemu-zaczęłaIsabel-wUsherHallzdarzyłsięwypadek.Młodymężczyzna

spadłznajwyższegobalkonuizabiłsię.Pewnieotymczytałeś.

Johnnypomyślałchwile.

-Cośsobiechybaprzypominam-powiedziałwreszcie.-Strasznasprawa.

-Zgadzasię-ciągnęładalejIsabel.-Bardzoprzygnębiająca.Taksięzłożyło,żewtedy

tambyłam,aletoakuratniematerazznaczenia.Ciekawejestnatomiastto,żeten
człowiek

pracowałwMcDowell’s.Zapewneprzyszedłdofirmyjużpotwoimodejściu.Pracowałw

wydzialePaulaHogga.

Johnnyuniósłszklankędoust,obserwującIsabelsponadkrawędzinaczynia.

-Rozumiem.

Jegotowcalenieobchodzi,pomyślałaIsabel.

-Wciągnęłamnietasprawa-opowiadaładalej.-Dowiedziałamsięprzypadkiem,od

kogoś,ktodobrzeznałtegochłopaka,żeodkryłoncośbardzoniepokojącego,wco
zamieszany

byłktośzfirmy.

background image

Zawiesiłagłos.Johnny,zamiastpatrzećnanią,obserwowałCharliegoMacleana.

-Idlategoktośgowypchnąłztegobalkonu-zakończyłacicho.-Wypchnął,rozumiesz?

Johnnyodwróciłsię.Isabelniemogłaokreślić,cokryjesięzajegospojrzeniem.Byłow

nimzaciekawienie,alezabarwioneodcieniemniedowierzania.

-Małoprawdopodobne-zawyrokowałwreszciepochwili.-Taksięnierobi.Tosiępo

prostuniezdarza.

Isabelwestchnęła.

-Uznałam,żejednakmogłosiętakzdarzyć-odrzekła.-Dlategowłaśniechciałam

dowiedziećsięczegośoMintyiotymhandluinformacjamisłużbowymi.Agdyby
okazałosię,że

wszystkopasuje?

Johnnypokręciłgłową.

-Nie-oświadczyłtwardo.-Sądzę,żemożeszspokojnieotymzapomnieć.Naprawdę,

wydajemisię,żetakierozumowanieprowadzidonikąd.

-Zastanowięsięjeszcze.Aleitakjestemcibardzowdzięczna.

Johnnyprzyjąłjejpodziękowanie,opuszczającwzrok.

-Gdybyśchciałasięzemnąskontaktować,tutajmasznumermojejkomórki.Dzwońo

dowolnejporze.Niekładęsięprzedpółnocą.

Podałjejwizytówkęznagryzmolonymręcznienumeremtelefonu.Isabelwzięłająi

wetknęładotorebki.

-ChodźmyposłuchaćwerdyktuCharliegoMacleana-zaproponowałJohnny,wstającod

stolika.Przeszlirazemnadrugikoniecsali.

-Mokrasłoma-orzekłCharlie,zbliżającnosdoszklanki.-Wąchamy,proszępaństwa!

Mokrasłoma,czylimamydoczynieniazproduktemgorzelnizpołudniowo-wschodniego

pogranicza.Mokrasłoma.

22

Rzeczjasna,IsabelprzyznałaJohnny’emurację,itojużnazajutrzrano.Tobyłkoniectej

sprawy;wżadensposóbnieudasiędowieść,żeMintyAuchterloniebrałaudziałwhandlu

informacjąsłużbową,anawetgdybytobyłomożliwe,trzebabyjeszczewykazaćzwiązek
tego

przestępstwaześmierciąMarkaFrasera.PozatymJohnnyznałludziztejbranżyowiele
lepiej

niżIsabel,więcskorojejteorianietrafiłamudoprzekonania,należałoprzyjąćtodo

background image

wiadomości

izapomniećocałejsprawie.

Doszładotegownioskuwnocy,popowrociedodomuzdegustacjiwhisky.Położyłasię

spać,aleobudziłasięjeszczeprzedświtem.Przezkilkachwilwpatrywałasięwcieniena
suficie,

ażwkońcupodjęładecyzję,poczymmomentalniezasnęła.Rano-abyłtoprzepiękny
poraneku

samegoprogulata-wstałaprzepełnionapoczuciemnadzwyczajnejwolności.Podobnie
czujesię

uczeńalbostudentpodkoniecegzaminu,kiedyodkładapióroiołówek,wiedząc,żezrobił
już

wszystko,comiałzrobić.Isabelznówbyłapaniąwłasnegoczasu,którymogłapoświecić

„Przeglądowi”orazksiążkomczekającymnaniąwgabinecie,ułożonymwkuszący
stosik.

MogłaiśćdoJennersa*[Jenners-„szkockiHarrods”,dużecentrumhandlowew
Edynburgu

(przyp.tłum.).]naporannąkawęiprzypatrywaćsięforsiastymedynburskimdamulkom,

wymieniającymploteczki-obserwowaćświat,wktórybardzołatwosamamogłasię
zapaść,

czegojednakświadomiestarałasięuniknąć,zawszelkącenędążącdoniezawisłości.
Dzięki

Bogu!Leczczynaprawdębyłaszczęśliwszaniżone,teżonybezpiecznychmężów,matki

dzieciom,którymprzeznaczonebyłoupodobnićsiębliźniaczodowłasnychrodziców,aby

przedłużyćistnienietejzadufanejwsobie,bogatejedynburskiejburżuazji?Raczejnie;
tamte

kobietybyłyszczęśliwenaswójsposób(muszęwystrzegaćsięprotekcjonalności,
pomyślała),a

onanaswój.AGraceteżbyłaszczęśliwanaswójsposób,aJamienaswój,aMinty

Auchterlonie…Powstrzymałabiegmyśliizastanowiłasię.Nieobchodzimnie,cosądzii
jaksię

czujeMintyAuchterlonie,uznała.ZrezygnowałazporannejkawyuJennersai
postanowiła

wybraćsiędoBruntsfieldnakawęuCat,podrodzeodwiedzającMellis’s,sklepzserami,
żeby

zakupićkawałekczegośpyszniearomatycznego.Zaświeczoremzamierzałapójśćna
wykładw

KrólewskimMuzeumSzkocji.PrelegentemmiałbyćprofesorLanceButlerzuniwersytetu

background image

w

Pau,atematemjegoodczytu,jakzwykle,Beckett.IsabelsłyszałaButlerajużprzedtemi

wiedziała,żejegowykładysąnieodmienniezajmująceiprowadzonezhumorem.Wizyta
u

bratanicyiodczytoBecketcie-dośćrozrywkijaknajedendzień.

Noijeszcze,rzeczjasna,krzyżówki.Isabelzeszłanadółipodniosłaporannegazetyze

słomiankiwprzedpokoju.Rzuciłaokiemnanagłówki.NOWEOBAWYOZASOBY
DORSZA,

przeczytałanapierwszejstronie„Scotsmana”,azdjęciaukazywałykutryrybackie,stojące

bezczynnieprzynabrzeżuwPeterhead-kolejnyprzykrywidokdlaSzkotadarzącego

sentymentemtradycyjnystylżycia,którywydałnaświattaksilnąipłodnąkulturę.To
rybacy

stworzylipieśnitegoludu;jakążspuściznęmogłopozostawićpokoleniekomputerowców?
Isabel

samaodpowiedziałasobienatopytanie:ichspuściznamożeokazaćsięzaskakująco
bogata,cała

taelektronicznakulturaprzekazywanazapomocąe-mailówiobrazówtworzonychna

komputerze.Ulotnainaśladowcza,leczmimowszystko-kultura.

Zaczęłarozwiązywaćkrzyżówkę,beztruduodgadująckilkapierwszychhaseł.Dużo

wody:niAga,niRaniraz,aniedwa(7)-tozabrałojejjednąchwilę.Niagara.Stary,
oklepany

motywwświeciełamigłówek.ZirytowałotoIsabel,którawkrzyżówkachlubiłanowości,
choćby

najniższychlotów.Następnehasłotylkodolałooliwy(5)doognia(też5):Koncentracja,
lotna,

dekla,stała(9).Isabelzawszemocnokoncentrowałasięprzyswoichkrzyżówkachi
dziękitemu

beztruduodgadła,żechodzioskupienie,aleprzynastępnymhaśleutknęłanachwilę:
Grecki

bógbogówurwanyprzedpołowącałki(6).Tutajpasowałotylkojednosłowo,mianowicie

zeugma:Zeu(s)+(si)gma.AleIsabelniewiedziaładokładnie,cotooznacza,musiaławięc

skorzystaćzpomocysłownikanowoczesnejangielszczyzny.ByłtosłownikFowlera,
którego

językoznawczyautorytetpotwierdziłjejpodejrzenie.IsabellubiłaFowlera(skrzydlatego
łowcę

słów*[Fowl(ang.)-ptak.],pomyślałaodruchowo)zakomentarze,jasne,zrozumiałei

background image

pouczające;zdefinicjiwjegosłownikuwynikało,żezeugmatonieprawidłowa
konstrukcja

składniowa-wodróżnieniuodsyllepsis,zktórączęstobywamylona.Takwięczdanie:
„Panna

Bolowróciładodomuwlektyceiwrozpaczy”stanowiłoprzykładsyllepsis
niewymagającej

niczegowięcej,jakzrozumieniajednegosłowawpodwójnymsensie,natomiast„Patrz,
otostada

sąPana,wkoroniekwietnejPomona”byłatoniezręcznazeugma,domagającasię
wstawienia

jeszczejednego„oto”,któregozabrakłoworyginalnymzdaniu.

IsabelzdążyłazjeśćśniadanieiprzejrzećporannąpocztęjeszczeprzedprzyjazdemGrace,

którategodniasięspóźniła.WkońcuIsabelzobaczyła,jakprzeddomemzatrzymujesię

taksówka,zktórejwysiadajejzdenerwowanagosposia.Gracesurowoprzestrzegała

punktualnościibyłabardzoniezadowolona,spóźniwszysięchoćbyokilkaminut.Stądjej
nerwy

ikosztownajazdataksówką.

-Bateriawbudziku-wyjaśniławpierwszychsłowach,stającwdrzwiachkuchni.-Nigdy

niepomyślisz,żewartobyjązmienić,ażwkońcuumieranatwoichrękach.

Isabeljużwcześniejzaparzyłakawę.Nalałaterazgosposifiliżankę,tymczasemGrace

powiesiłamałelusterkonaścianienaprzeciwkodrzwidospiżarniipoprawiławłosy.

-Byłamniedawnonaseansie-powiedziałapopierwszymłykukawy.-Przyszłowięcej

osóbniżzwykle.Mieliśmyteżdoskonałemedium,jednąkobietę,któraprzyjechałaz
Inverness.

Niezwykłaosoba.Potrafiładotrzećdosednakażdejsprawy.Niesamowite.

WpierwsząśrodękażdegomiesiącaGracechodziłanaseansespirytystyczne,które

odbywałysięwdomuniedalekoQueensferryPlace.RazalbodwaproponowałaIsabel,
żeby

wybrałasięrazemznią,aleIsabelmusiałaodmówić,bobałasię,żeryknieśmiechem
przy

wszystkich.Gracenienalegała.Isabelzdezaprobatąodnosiłasiędomediów,ponieważ,
jej

zdaniem,większośćznichtobylizwykliszarlatani.Pozatymwydawałojejsię,żeludzie,
którzy

uczęszczająnaseansespirytystyczne,zreguły(Gracebyławyjątkiem)szukają
pozagrobowego

background image

kontaktuzkimś,kogoutracili,amedia,zamiastdopomócwpogodzeniusięzestratą,
wmawiają

im,żedozmarłychmożnadotrzeć.CośtakiegowopiniiIsabelbyłookrutnym
żerowaniemna

ludzkiejłatwowierności.

-TakobietazInverness-opowiadałaGrace-nazywasięAnnieMcAllum.Napierwszy

rzutokawidać,żetomedium,potejgaelickiejkolorystyce-wiesz,czarnewłosyi
przejrzysta

skóra.Pluszieloneoczy.Poznaszodrazu,żetakobietamadar.Wystarczyrazspojrzeć.

-Ajamyślałam,żemediummożezostaćkażdy-powiedziałaIsabel.-Żenietrzebabyć

dotegoobłąkanymgóralemzHighlands.

-Toprawda,ajakże-odparłaGrace.-RaznawetbyłaunaskobietazBirmingham.W

takimmiejscu,ktobypomyślał?Darmożeprzyjąćkażdy.

Isabelpowstrzymałauśmiech.

-IcotaAnnieMcAllummiaładopowiedzenia?

Gracewyjrzałaprzezokno.

-Jużprawielato-rzekła.

Isabelspojrzałananiązezdumieniem.

-Takwampowiedziała?No,jestempodwrażeniem.Bezdarutegonierozpracujesz,

nigdywżyciu!

-Nie,nie.-Graceroześmiałasię.-Wpadłymiwokotemagnolie.Tojapowiedziałam,że

jużprawielato.Onamówiłaoinnychrzeczach.Sporotegobyło.

-Naprzykład?

-No,cóż…-westchnęłaGrace.-Przychodzidonastakajednapani,zwracająsiędoniej

ladyStrathmartin.Majużdobrzeposiedemdziesiątceiuczęszczananaszeseanseodlat,o
wiele

dłużejniżja.Mążjąodumarł,dawnotemu-byłsędzią-ionaterazchceskontaktowaćsię
znim

podrugiejstronie.

Isabelnieskomentowała.Gracemówiładalej:

-LadyStrathmartinmieszkaprzyAinsliePlace,napółnocnymbrzegu*.[Chodzio

północnybrzegujściarzekiForth(przyp.tłum.).]Jejsąsiadkazdołujestkonsulem
włoskim.

Bywająwróżnychmiejscach,alenigdyjeszczenieprzyszłyrazemnanaszseans.

background image

Wczorajbył

pierwszyraz.NowięctaWłoszkasiedziznamiwkręgu,aAnnieMcAllumnagle
odwracasiędo

niejimówi:„WidzęRzym.Takjest,widzęRzym”.Ażmidechzaparło.Tobyło
niezwykłe.A

potemjeszczepowiedziała:„Tak,uważam,żejestpaniwstałymkontakciezRzymem”.

Zapadłacisza.GracepatrzyławyczekująconaIsabel,aIsabelbezsłowagapiłasięna

Grace.AżwkońcutoIsabelodezwałasiępierwsza.

-Cóż-zaczęłaoględnie-byćmożeniemawtymnicażdotegostopniazaskakującego.

Wkońcutobyłakonsulzwłoskiejambasady,akonsulwłoskiejambasadyzzasady
utrzymuje

kontaktzRzymem,niemamracji?

Gracepotrząsnęłagłową,cowcaleniemiałooznaczaćzaprzeczeniadlafaktu,że

pracownicywłoskichkonsulatówpozostająwścisłymkontakciezRzymem;byłtogest

wyrażającycierpliwośćkogoś,ktomusitłumaczyćdziecinnieprostąrzecz,którajakimś

sposobemniedotarładojegorozmówcy.

-Przecieżonaniewiedziała,żetakobietajestkonsulemwłoskim-powiedziała.-Skąd

osoba,któraprzyjechałazInverness,możeznaćkonsulawłoskiegowEdynburgu?Wjaki
sposób

mogłasiętegodowiedzieć?

-Ajakonabyłaubrana?-zapytałaIsabel.

-Wbiałątogę-odpowiedziałaGrace.-Chociażwłaściwietojesttylkobiałe

prześcieradło,upiętejaktoga.

-Konsulwłoski?Wbiałejtodze?

-Nie-wyjaśniłaGrace,znówtymsamymcierpliwymtonem.-Tomediataksięubierają.

Jakwłożątogę,tołatwiejimwejśćwkontakt.Panikonsul,oilepamiętam,miałanasobie
bardzo

eleganckąsukienkę.Eleganckąsukienkęieleganckiewłoskiebuty.

-Noimasz-powiedziałaIsabel.

-Nierozumiem,cotomożemiećdorzeczy-odrzekłaGrace.

GdybyGracemiaładar,mogłabyuprzedzićIsabel:„Spodziewajsiętelefonuod

mężczyzny,którymieszkaprzyGreatKingStreet”.Botaksięwłaśniestało.Telefon
zadzwoniło

jedenastej.Isabelsiedziaławswoimgabinecie;postanowiła,żedoBruntsfieldwybierze

background image

się

dopierowpołudnie,takjąpochłonąłrękopisnadesłanydo„Przeglądu”.Tekstdotyczył
tego,jak

etykastosujesiędopamiętania.Niechętnieodłożyłarękopisiodebrałatelefon.Nie
spodziewała

sięusłyszećwsłuchawcegłosuPaulaHogga,atymbardziejzaskoczyłojązaproszeniena
drinka.

Dziś,wczesnymwieczorem-małeimprowizowaneparty,urządzonezzaskoczenia.

-Mintybardzozależy,żebyśprzyszła-powiedziałPaul.-Razemztymtwoimmłodym

kolegą.Manadzieję,żeudacisiępojawić.

Isabelnamyśliłasięszybko.PrzestałajużsięinteresowaćMintyAuchterlonie,ponieważ

podjęładecyzję,żeniebędziesiędłużejzajmowaćśmierciąMarkaihandleminformacją

służbową.Terazwięcniebyłapewna,czypowinnaprzyjąćzaproszenienaprzyjęcie,
gdzieznów

spotkaniekogoinnego,jaktychwłaśnieludzi,którzypopodjęciupowyższejdecyzji
przestaliją

obchodzić.AjednakperspektywaspotkaniazMintyokowokobyłafascynująca,takjak

oglądaniejakiegośrzadkiegookazudzikiejprzyrody.Mintytookropnakobieta-codo
tegonie

mogłobyćwątpliwości-aleokropnośćmatęosobliwąwłaściwość,żejestprzyciągająca.

Przykłademmożebyćśmiertelniejadowitywąż:człowiekchętnienaniegopopatrzy,
spojrzyw

gadzieoczy.TakwięcIsabelprzyjęłazaproszenie,zastrzegającsię,żeniewie,czyJamie

dysponujedziśczasem.Obiecałajednak,żegozapyta.PaulHoggbyłzadowolony.
Umówilisię

nadokładnągodzinę.Naparty,oprócznich,miałybyćjeszczetylkonajwyżejdwieosoby,
a

całośćpowinnasięskończyćnatylewcześnie,żebyIsabelzdążyładomuzeumnawykład

profesoraButlera.

Powróciładoesejuoetycepamiętania,rezygnujączespacerudoBruntsfield.Autorpracy

rozważałnastępującyproblem:dojakiegostopniazapominanieosobistychdanychna
temat

innychludzimożebyćuznanezakarygodnezaniedbaniezestronytego,ktopowinienje

pamiętać.„Istniejeobowiązek,abyprzynajmniejspróbowaćzatrzymaćwpamięci-pisał
autor-

to,codlainnychjestważne.Ludzie,którzydarząsięsympatiąlubpozostająwrelacji

background image

wzajemnej

zależności,powinnipoznaćprzynajmniejswojeimiona.Mogąichniezapamiętać,lecznie
z

własnejwoli,asłabapamięćniejestumyślnymprzewinieniem.Jeżelijednaknieuczynią

najmniejszegowysiłku,abyzatrzymaćwpamięciswojeimiona,niespełniąwobecsiebie
tego,

doczegokażdyznichmaprawo,nieuszanująwzajemnieważnejcząstkitożsamości
drugiej

osoby”.Tobyłabezwątpieniaprawda.Imiętoważnarzecz.Imięwyrażaistotęnas
samychijest

przedmiotemnaszejtroski.Nielubimy,kiedyktośprzekręcanaszeimiona:niekażdy
Karoljest

zadowolony,kiedymówiąnaniegoLolek,aMałgorzataniekonieczniemusiprzepadaćza

zdrobnieniemGośka.Ten,ktozwracasiędoKarolaperLolekbądźdoMałgorzatyper
Gośka,

chociażwie,żetegonieznoszą,wyrządzaimbardzoosobistąkrzywdę;dokonuje
jednostronnej,

pozostawiającejśladingerencjiwichosobowość.

Isabelzatrzymałasięnadtąmyśląizadałasobiepytanie:Jaknazywasięautortegoeseju,

którywłaśnieczytam?Okazałosię,żeniewie,awyjąwszyrękopiszkoperty,niezwróciła
nawet

uwaginanazwiskoautora.Czyżbytomiałooznaczać,żeniedopełniłaswojego
obowiązku

względemtegoczłowieka?Czyonoczekiwałodniej,żeczytającjegopracę,będziemiała
w

pamięcijegonazwisko?Zapewne.

Rozmyślałaotymprzezkilkaminut.Potemwstała.Niemogłasięskoncentrować,aautor

tegoesejuzcałąpewnościąmiałprawodotego,abypoświęciłamucałąswojąuwagę.
Zamiast

skupićsięnalekturze,zaczęłamyślećotym,coczekająwieczorem:opartyuPaula
Hogga,o

przyjęciu,którewoczywistysposóbwyreżyserowałaMintyAuchterlonie.Mintypoczuła
ogień

zaplecami,przynajmniejtylebyłojasnedlaIsabel.Mniejjasnościnatomiastmiałacodo
tego,

jakpowinnaterazpostąpić.Instynktpodpowiadałjej,abydotrzymaćswojego
postanowieniainie

background image

brnąćjużdalejwtęsprawę.Muszęotymzapomnieć,pomyślała,celowoizrozmysłem
usunąćto

wszystkozpamięci-oiletakarzeczwogólejestmożliwa.Jakodojrzałamoralnie
jednostka

muszęuznać,żemoralneobowiązkiwzględeminnychtakżemająswojegranice…
Ciekawe,co

Mintywłożynatęokazję?Isabelwybuchnęłaśmiechem,przyłapawszysięnatym,że
myślio

czymśtakim.Jestemfilozofem,powiedziałasobie,alejestemteżkobietą,akobiety,to
wiedzą

nawetmężczyźni,interesująsiętym,jakinnisięubierają.Niejesttodlakobietpowóddo

wstydu,bynajmniej;tomężczyźnimajągorszywzrok,któryniepozwalaimdostrzec
kolorowych

piórptaków,fantastycznychkształtówchmurnaniebie…Albopięknegorudegofutralisa,

pomyślałaIsabel,patrzącnazwierzęprzemykającepoogrodowymmurzetużzaoknem.
Lis

Witalis.

23

SpotkałasięzJamiemuwylotuGreatKingStreet.Dostrzegłagojużzdaleka,naHowe

Street,idącegopodgórępośliskichbrukowcach.

-Bardzosięcieszę,żeznalazłeśczas-powiedziała.-Niewiem,czyzniosłabym

spotkanieztymiludźmisamnasam.

Jamieuniósłbrew.

-Czujeszsię,jakbyśszławpaszczęlwa?

-Lwicy-poprawiła.-Mniejwięcejtaktowygląda.Alewkażdymrazieniechcęjuż

prowadzićżadnegośledztwa.Postanowiłam,żeniebędęsiędłużejzajmowałatąsprawą.

Jamiebyłzdumiony.

-Rezygnujesz?

-Tak-odrzekłaIsabel.-Odbyłamwczorajdługąrozmowęzczłowiekiemnazwiskiem

JohnnySanderson,którypracowałwMcDowell’siznadobrzetychludzi.Powiedziałmi,
żenie

udasięniczegoudowodnić,iostudziłmójzapałcodohipotezy,jakobyMintymiałacoś

wspólnegoześmierciąMarka.Długonadtymrozmyślałam.Johnnychybaprzemówiłmi
do

rozsądku.

background image

-Nigdynieprzestanieszmniezadziwiać-oświadczyłJamie.-Alemuszęprzyznać,że

czujęsporąulgę.Nigdyniepodobałomisię,żewtykasznoswcudzesprawy.Widzę,że

przybywacirozsądku,itozgodzinynagodzinę.

Isabelpacnęłagoponadgarstku.

-Niejednymcięjeszczezaskoczę-powiedziała.-Adzisiejszezaproszenieprzyjęłam,

ponieważniemogłamsięoprzećniesamowitejfascynacji.Takobietajestjakwąż.Chcę
jeszcze

razprzyjrzećsięjejzbliska.

Jamieskrzywiłsię.

-Trudnomiznieśćjejobecność-rzekłzwestchnieniem.-Pozatymtotynazwałaśją

socjopatką.Będęterazmusiałuważać,żebyniewypchnęłamnieprzezokno.

-Oczywiściezdajeszsobiesprawęztego,żesięjejpodobasz?-rzuciłaIsabeljakby

mimochodem.

-Niechcęnawetotymsłyszeć.Iwogóleniechcęwiedzieć,jakdotegodoszłaś.

-Wystarczyobserwowaćludzi-odrzekłaIsabel.Bylijużnamiejscu,staliprzeddrzwiami

prowadzącyminaklatkęschodową.IsabelsięgnęładoprzyciskuznapisemHOGG.-W
każdej

sekundzieczłowiekczymśsięzdradza.Trzebaobserwowaćoczy.Ruchyoczupowiedząci

absolutniewszystko,comusiszwiedzieć.

WdrodzenagóręJamiemilczał,awyrazzamyślenianiezniknąłzjegotwarzynawet

wtedy,gdydoszlijużnawłaściwepiętro,zaśwdrzwiachdomieszkaniastanąłPaulHogg.
Isabel

ogarnęłynaglewątpliwości,czyabynapewnodobrzezrobiła,mówiącJamiemuotym

wszystkim;wbrewpowszechnemuprzekonaniu,mężczyźninaogólwcalenielubią
słyszećo

tym,żepodobająsięjakiejśkobiecie,jeżeliniesąskłonniodwzajemnićjejuczucia.W

przeciwnymwypadkutodlanichutrapienie,ciężarikłopot.Ztegowłaśniepowodu
mężczyźni

starająsięunikaćkobiet,którejawnierobiądonichsłodkieoczy-itaksamoJamie,
wiedzącjuż

owszystkim,postarasięzawszelkącenęschodzićzdrogiMintyAuchterlonie.Isabelani
trochę

niebyłoszkoda,żebędziejąteraztrzymałnadystans.Tobyłobyokropne,pomyślała
nagle:

JamieusidlonyprzezMinty,kolejnapozycjanajejliściezdobyczy-odrażająca

background image

ewentualność!

Isabelniechciałanawetdopuścićmyśli,żemogłobytaksięstaćnaprawdę.Alewłaściwie

dlaczego,zadałasobiepytanie.Boczujęsięzaniegoodpowiedzialna,chcęgochronić-i
nie

zniosę,żebymiałgoktośinny.NawetCat?Tobyłkolejnykrokwtymrozumowaniu:czy
Isabel

naprawdęchciała,żebyJamiewróciłdoCat,czymożebawiłasiętylkomyśląotym,
bezpieczna

wswojejpewności,żenigdydotegoniedojdzie?

Natakierozważanianiebyłojednakczasu.PaulHoggprzywitałichserdeczniei

zaprowadziłdosalonu,tegosamegosalonu,gdziewisiałCrosbiepomylonyzCowiem
oraz

jaskrawy,pełenżyciaPeploe.Zastalitamjużdwójkęgości;przyprezentacjiIsabel
skojarzyła,

kimsąciludzie.Mężczyznabyłprawnikiem,adwokatemzambicjamidokariery
politycznej,zaś

kobieta-felietonistkąjednejzedynburskichgazet.Isabelodczasudoczasuczytywałajej
teksty,

leczgeneralnieuważałajezanużące.Małojąciekawiłyprzyziemneszczegółyżycia
publicystki,

którewydawałysięstanowićgłównątreśćtychfelietonów.Zastanawiającsię,czy
rozmowateż

będziesiętoczyławtymsamymtonie,spojrzałanatękobietęizobaczyłamiły,
zachęcający

uśmiech.Natychmiastsięzreflektowała,uznając,żebyćmożewartozrobićwysiłek.
Prawnik,

uśmiechniętyrównieszeroko,serdecznieuścisnąłprawicęJamiego.Dziennikarkatakże

przyjrzałasięJamiemu,apotemzerknęłaprzelotnienaIsabel,którapochwyciłato
błyskawicznie

spojrzenieimomentalniezorientowałasię,żezostaliuznalizaparę,parę„wtymsensie”.
Teraz

nastąpirewizjaopiniinamójtemat,pomyślała,iniepomyliłasię,bopublicystkaopuściła
oczy,

mierzącwzrokiemjejsylwetkęifigurę.Jakieżtooczywiste,westchnęławmyślachIsabel;
a

jednakodczułaosobliwąprzyjemność-ktośpomyślał,żetenmężczyzna,dużomłodszy
odnieji

background image

dotegotakiprzystojny,jestjejpartnerem.Tamtadrugakobietanapewnozazdrości,bojej

własnymężczyzna,pocałejnocyspędzonejnadksiążkamiwBiblioteceAdwokackiej,
jest

zmęczonyiwyglądaniezbytkorzystnie,apozatymniechcemówićoniczyminnym,jak
tylkoo

polityce;wrozmowiezpolitykiemnajwidoczniejtegotematuniesposóbuniknąć.Awięc

dziennikarkamyślisobieteraz:tacałaIsabelmaświetnegofaceta-patrzcietylkonaniego
-ja

teżbymtakchciała,jeślimambyćstuprocentowoszczera…Isabelprzerwałatenbieg
myśli,

zadającsobiepytanie,czytojestwłaściwe,wsprawachtakistotnychjaktapozwalać
ludziom

wyciągaćmylnewnioski?Czymożenależywyprowadzaćichzbłędnego
przeświadczenia?

Zdarzałysięchwile,kiedybycieredaktoremnaczelnym„PrzegląduEtykiStosowanej”
potrafiło

byćuciążliwe;niezwykletrudnobyłowyjśćzpracy.Iciężkozapomnieć,jak
powiedziałby

profesor…no,profesor…panprofesor.

NadszedłczasnaentreeMinty,któradotejporybyławkuchni,aterazzjawiłasięw

salonie,niosącsrebrnątacęzkanapkami.Postawiłająnastoleiprzywitałasięz
prawnikiem,

całującgowobapoliczki.Rob,odczasunaszegoostatniegospotkaniagłosowałamna
ciebie

dwarazy.Dwarazy!Dodziennikarki:Kirsty,jakmilo,żeudałocisięprzyjść.Taknagleto

wszystkowymyśliliśmy…IwreszciedoIsabel:Isabel!Tylkotyle,leczjejoczybłysnęły
nagle

zupełnieinnymświatłem;zmianabyłasubtelna,alezauważalna.Jamie,prawda?Dobrze

zapamiętałam?Językciałazmieniłsięwjednejchwili:popowitaniuMintystanęłabliżej

Jamiego,aIsabelzauważyłazsatysfakcją,żeJamienieznaczniesięodsunął,jakmagnes
zbliżony

dojednoimiennegobiegunainnegomagnesu.

DogrupydołączyłPaul,któryprzedtembyłzajętyprzygotowywaniemdrinków.Każdy

wziąłswójkieliszekizaczęłosię.Konwersacjaniebyłatrudna-przeciwnie,
nadspodziewanie

łatwa,takprzynajmniejwydawałosięIsabel.PaulzagadnąłRobaotoczącąsięwłaśnie
kampanię

background image

iotrzymałniezwykleszczegółowyopiswalkiowyborców.Nazwiskaprotagonistówbyły

powszechnieznane:chorobliwyegocentrykorazniepoprawnykobieciarztoczylisłowną
walkęo

jakiśmałoistotnystołek.PotemMintyrzuciłanazwiskieminnegopolityka,któreRob
skwitował

prychnięciem,Kirstyzaśznaczącopokiwałagłową.Jamieniemówiłnic;nieznałsięna

politykach.

NiedługąchwilępóźniejzająłsięrozmowązKirsty;Isabelzauważyła,żewymieniają

uwaginatematpewnegozajścia,którekiedyśmiałomiejscewkręgachorkiestry
Szkockiej

OperyNarodowej.Naglezorientowałasię,żeobokniejstoiMintyipoczułanaramieniu

delikatnyuściskjejdłoni.Mintyzaprowadziłająwpobliżekominka,naktórymstało
jeszcze

więcejzaproszeńniżpoprzednio,aletymrazemIsabelniemogłaichprzeczytać(z
wyjątkiem

jednego,którebyłowydrukowanedużączcionką-zapewnepoto,żebyułatwićczytanie

późniejszymgościomadresata).

-Jestembardzozadowolona,żeznalazłaśczas,żebynasodwiedzić-powiedziałaMinty,

zniżającglos.

Isabelzrozumiała,żeto,oczymbędzieterazmowa,niemożedotrzećdopostronnych

uszu,więcodpowiedziałatakimsamympółszeptem:

-Wyczułam,żechceszzemnąporozmawiać.

Mintyuciekłaniecowzrokiemwbok.

-Faktycznie,mamdociebiepytanie-przyznała.-Jakrozumiem,interesujeszsięfirmą

McDowell’s:Słyszałam,żerozmawiałaśzJohnnymSandersonem.

TegoIsabelsięniespodziewała.CzyżbyktośdoniósłMintyojejnaradziezJohnnymna

wczorajszejdegustacjiwhisky?

-Tak,rozmawiałamznim.Znamysiętrochę.

-AonzkoleirozmawiałzludźmizMcDowell’s.Nibynicdziwnego,wkońcutam

pracował.

Isabelskinęłagłową.

-Wiemotym.

Mintywypiłałyczekwina.

background image

-Pozwólzatem,żecięspytam:dlaczegointeresujeszsiętąfirmą?Najpierwpytaszonią

Paula,potemzaczynaszrozmowyzJohnnymSandersonemitakdalej,itakdalej.Dziwi
mnieto

twojenagłezainteresowanie.Niepracujeszwfinansach,mamrację?Więcpocochcesz
tyle

wiedziećonaszychsprawach?

-Waszych?Oilemiwiadomo,niepracujeszwMcDowell’s.

Mintybłysnęłazębamiwuśmiechu,którymiałwyrażaćwyrozumiałość.

-Mojesprawysąbliskozwiązanezewszystkim,codotyczyPaula.Byłoniebyło,jestem

jegonarzeczoną.

Isabelzastanawiałasięprzezchwilę.ObejrzałasięnaJamiegostojącegopodrugiej

stroniepokoju.Wymienilispojrzenia.Niepotrafiłasięzdecydować,jakmaterazpostąpić.
W

żadensposóbniemogłazaprzeczyć,żeinteresowałasięfirmą-dlaczegowiecnie
powiedzieć

prawdy?

-Byłamzainteresowanatąfirmą-zaczęła.-Byłam,alejużniejestem.-Zawiesiłagłos.

Mintyobserwowałająbacznie,łowiąckażdesłowo.-Przestałamsięzajmowaćtąsprawą,
ale

leżałamionanasercu,przyznaję.Trzebaciwiedzieć,żeniedawnowidziałamnawłasne
oczy,

jakmłodyczłowiekspadłzwysokiegobalkonuizabiłsię.Byłamostatniąosobą,którąon
widział

natymświecie,iczułamsięwobowiązkuzbadać,jakdotegodoszło.Jakciwiadomo,ten

człowiekpracowałwMcDowell’s.Wiedział,żewfirmiecośjestniewporządku.
Chciałam

sprawdzić,czymiędzytymidwomafaktaminiemajakiegośzwiązku.Towszystko.

Isabelpatrzyłauważnie,jakiewrażeniejejsłowazrobiąnaMinty.Jeślitakobietabyła

morderczynią,wtedyto,coonajejpowiedziała,byłorównoznacznezpostawionym
wprost

oskarżeniem.AleMintynawetniezbladła.Stałazupełniespokojna,bezżadnychoznak
szokuani

paniki,akiedysięodezwała,jejgłosbyłcałkiemspokojny:

-Doszłaświecdowniosku,żektośpostanowiłpozbyćsiętegoczłowieka.Trafniesię

domyślam?

background image

Isabelskinęłagłową.

-Miałamtakąhipotezęiczułam,żemuszętosprawdzić.Aledowiedziałamsięróżnych

rzeczyinieznalazłamżadnychdowodównato,żewfirmiebyłocośnietak.

-Amogęzapytać,ktomiałbytozrobić?

Isabelpoczuła,jaksercemocnowalijejwpiersi.Tobyłświetnymoment,żeby

powiedzieć:ty.Zamiasttegojednakodrzekła:

-Ktoś,ktobałsięzdemaskowania,rzeczjasna.

Mintyodstawiłaswójkieliszekiprzyłożyłapalcedoskroni,masującjądelikatnie,jakby

tomiałojejpomóczebraćmyśli.

-Widzę,żemaszbujnąwyobraźnię.Szczerzejednakwątpię,żebytaktomogłowyglądać

-powiedziała.-Awkażdymraziepowinnaśmiećdośćrozsądku,żebyniesłuchaćtego,
comówi

JohnnySanderson.Wiedziałaśotym,żepoproszonogo,abyzłożyłwymówienie?

-Wiedziałam,żeodszedłzfirmy,aleniktniemówiłmi,wjakichokolicznościach.

Mintyożywiłasięnagle.

-Cóż,byćmożenależałosiętegodowiedzieć.Straciłwspólnyjęzykzresztąludziw

firmie,boniepotrafiłprzystosowaćsiędonowychwarunków.Wielerzeczysięzmieniło.
Alenie

chodziłotylkooto.Johnnybyłpodejrzewanyonadużycieinformacjisłużbowej.Wiesz,
coto

znaczy?Żemanipulowałrynkiem,wykorzystującpoufnedane.Jaksądzisz,zacoonżyje
na

takimpoziomie?

Isabelnieodpowiedziała,boniemiałapojęcia,najakimpoziomieżyjeJohnnySanderson.

-MamieszkaniewPerthshire-poinformowałająMinty-IcałydomnaHeriotRow.

OprócztegodrugidomwPortugaliiitakdalej,itakdalej.Tuitam,posiadłośćna
posiadłości,a

cojedna,towiększa.

-Przecieżnigdyniewiadomo,skądludziebiorąpieniądze-zaprotestowałaIsabel.-

Istniejąnatymświecietakierzeczyjakspadek.Johnnymógłodziedziczyćfortunę.

-OjciecJohnny’egoSandersonabyłpijakiem.Jegobiznesdwarazyznalazłsiępod

sekwestremsądowym.Wieleposobieniezostawił.

Mintywzięłakieliszekzpowrotemdoręki.

-NiewolnowierzyćwanijednosłowoJohnny’egoSandersona-powiedziała.-Ten

background image

człowieknienawidzifirmyMcDowell’siwszystkiego,cosięzniąwiąże.Posłuchajmojej
radyi

trzymajsięodniegozdaleka.

Tymrazemwjejspojrzeniubyłoostrzeżenie.Cóż,Mintyostrzegłają,abyniezadawała

sięzJohnnym.Itobyłjużkoniecrozmowy:MintyzostawiłaIsabelipowróciładoPaula.
Isabel

przezchwilęnieruszyłasięzmiejsca,przyglądającsięobrazowiwiszącemuwpobliżu
kominka.

Czassiępożegnać,pomyślała.Gospodyniwyraźniedałamidozrozumienia,żemoja
obecność

przestałajużbyćpożądanawtymtowarzystwie.Pozatymniedługowmuzeummasię
zacząć

odczytoBecketcie.

24

Odczytwmuzeumudałsięznakomicie.Frekwencjadopisała,aprofesorButlerbyłw

świetnejformie.Beckettwyszedłcałozprofesorskichwywodów;Isabelodetchnęłaze
sporą

ulgą.Powykładziesłuchaczyzaproszononaprzyjęcie,gdziespotkałakilkustarych
znajomych,

którzytakżeprzyszlinawykładprofesoraButlera.Humorzdążyłjejsięjużpoprawić,co

zawdzięczaławrównymstopniutemu,żeBeckettocalał,jakteżspotkaniuzeznajomymi.

RozmowazMintybyłanieprzyjemna,leczIsabeldoskonalezdawałasobiesprawę,że
mogłobyć

gorzej.Niespodziewałasię,żeMintyzacznieobrzucaćbłotemJohnny’egoSandersona,
alez

drugiejstrony,niemogłateżprzewidzieć,żenarzeczonaPauladowiesięojegospotkaniu
z

Isabel.Pewnieniebyłowtymnicdziwnego;wkońcuwEdynburguwszystkozawsze
musisię

rozejść,przykłademchoćbyromansMintyzIanemCameronem.SamaMintyzapewnenie
miała

zielonegopojęcia,żeludziewiedządoskonale,cosięświęci.

Isabelbyłaciekawa,codałaMintyichdzisiejszarozmowa.Byćmożedziewczyna

przestałasiębać,żeIsabelmożejejczymśzagrozić-bardzowyraźniewszakoświadczyła,
żenie

zamierzasiędłużejinteresowaćwewnętrznymisprawamifirmyMcDowell’s.Anawet
jeśliMinty

background image

maczałapalcewtragicznymwypadkuMarkaFrasera(aIsabelbyłajużcałkiempewna,że
to

niemożliwe,sądzącpotym,jakMintyzareagowała,słyszącjejopowieść),tomusiała
dojśćdo

wniosku,żeIsabelnieudałosięustalić,jaksięsprawymiały.Niezanosiłosięwięcnato,
żeby

jeszczekiedyśspotkałasięzMintyAuchterloniealboztymnieszczęsnympechowcem
Paulem

Hoggiem.Poczuła,żewjakiśdziwnysposóbbędziejejbrakowaćtychludzi,
przedstawicieli

światacałkowicieodmiennegoniżjejwłasny.

Pozostałanaprzyjęciuażdochwili,kiedyludziezaczęlisięrozchodzić,izamieniłakilka

słówzprofesoremButlerem.

-Ogromniesięcieszę,żemojewywodyprzypadłycidogustu,mojadroga.Niewątpię,że

pewnegodniabędęmiałwięcejdopowiedzenianatentemat,alenapewnonieprzyjdzie
mido

głowyzmuszaćciędosłuchania.Wżadnymwypadku.

Isabelbyłamuwdzięcznazajegonienagannemaniery,towarcorazbardziejdeficytowyw

nowoczesnychkręgachakademickich,gdzieeksperciwąskichspecjalizacji,kompletnie

niezorientowaniwszerokiejkulturze,niedawalidojśćdogłosutym,którzymieli
jakiekolwiek

pojęcieogrzeczności.Jakżeczęstospotykasiętakichfilozofównauczelniach,westchnęła
w

myślachIsabel,którzyzawszemówiątylkosamidosiebie,ponieważniewiedzą,coto
jest

uprzejma,taktownadyskusja,azasóbichwiedzynatematświatapozaichwłasnym
wydziałem

jestmocnoograniczony.Rzeczjasna,niewszyscysątacy.Isabelmiaławgłowielistę
wyjątków,

którajednakowożwydawałasięzdnianadzieńcorazkrótsza.

KilkaminutpodziesiątejwyszłazmuzeumiskierowałasięwgóręChambersStreet,na

przystanekautobusowynamościeJerzegoIV.Stanęławkrótkiejkolejceoczekujących.
Ulicą

coraztoprzejeżdżałaniespiesznietaksówkazzapalonymżółtymświatłemnaznak,żejest
wolna,

aleIsabelpostanowiła,żedziśpojedzieautobusem,któryzawieziejądoBruntsfield;tam

background image

wysiądzieprawieprzedsamymidrzwiamidelikatesówCatipozostaniejejjeszczemiły

dziesięciominutowyspacerwzdłużMerchistonCrescent,apotemwłasnąulicą.

Nadjechałautobus,punktualnieoczasie,jakIsabelprzeczytałanarozkładziejazdy

wiszącymnaprzystanku.MogłabypoinformowaćotymGrace,chociażmożelepiejnie,
bo

zaczniesięwygadywanienazarządtransportumiejskiego:rzeczywiście,tobardzo
pięknie,że

autobusychodząwedługrozkładuwnocy,kiedyniktniminiejeździ.Nampunktualne
autobusy

potrzebnesązadnia,kiedymamywmieściesprawydozałatwienia!Isabelwsiadła,kupiła
biletu

kierowcyiprzeszłanatyłpojazdu,naupatrzonesiedzenie.Razemzniąjechało
autobusemkilka

osób:mężczyznawdługimpłaszczu,siedzącyzgłowązwieszonąnapiersi,jedna
obściskująca

sięparka,ślepaigłuchanato,cosiędookoładziejeiwreszcienastolatekzszyjąowiniętą
czarną

chustą,dziękiczemuwyglądałjakZorro.Isabeluśmiechnęłasiędosiebie:otonasza

rzeczywistośćwskalimikro,pomyślała.Rozpaczliwasamotność,ślepamiłośćoraz
szesnastyrok

życia,którysamwsobiejeststanemducha.

Chłopakwysiadłnatymsamymprzystankucoona,aleposzedłwprzeciwnąstronę.

Isabelprzecięłaulicę,wkraczającnaMerchistonCrescent.MinęławylotEastCastle
Road,a

potemWestCastleRoad.Odczasudoczasumijałjąjadącyulicąsamochódalbo
rowerzystaz

pulsującymczerwonymświatełkiemnaplecach,alepozatymbyłacałkiemsama.

Takdoszładozakrętuwprawo,gdziezaczynałasięjejulica,cichaaleja,gęstoporośnięta

drzewami.Jakiśkotprzebiegłjejpodnogami,wskoczyłnamurotaczającyczyjśogródi
zniknął

zoczu;wdomunaroguulicyzabłysłoświatło,apochwilitrzasnęłytamdrzwi.Isabel
ruszyła

chodnikiemwkierunkuwłasnegodomu,mijającpodrodzeszerokądrewnianąbramę
posesjina

rogu,apotemstaranniewypielęgnowanyogródswojegosąsiada.Kiedydoszłajużdo
drzewa

rosnącegopodmuremnaskrajujejwłasnegoogrodu,zatrzymałasięnagle.Około

background image

pięćdziesięciu

metrówdalejprzychodnikustałydwasamochody.Jedenrozpoznała,byłtowózsyna
sąsiadów.

Drugi,stylowyjaguaroszlachetnejlinii,miałwłączoneświatłapostojowe.Isabel
podeszłabliżej,

zajrzaładośrodka-zauważyła,żedrzwisązamkniętenazamek-poczymodwróciłasięi

spojrzałanadom,przedktórymwózparkował.Woknachbyłociemno,comogło
oznaczać,żeto

nietambawiaktualniewłaścicieljaguara.Isabelniepotrafiławymyślić,wjakisposób
mogłaby

daćmuznać.Akumulatorwytrzymakilkagodzin,alepotemsamochódsamnieruszy.

Cofnęłasiędowłasnegodomuijużchciaławejść,aleniewiedziećczemuprzystanęłaz

rękąnaklamceodfurtki.Przyjrzałasięcieniompoddrzewemrosnącymzasiatkąi
dostrzegła,że

cośsiętamporusza.Poznałapręgowanegokotasąsiadów;zwierzaklubiłczaićsiępod
drzewami.

Żałowała,żeniemożegoostrzecprzedWitalisem,któryzcałymprawdopodobieństwem
mógłby

zapolowaćnakota,gdybynaszłagoochotanamałeconieco.Ponieważjednaknieznała
kociej

mowy,poprzestałanawysłaniuostrzeżeniamyślą.

Otworzyłafurtkęiruszyłaścieżkądogłównychdrzwi,pogrążonychwcieniurzucanym

przezświerkimałąkępębrzózekrosnącychnapoczątkupodjazdu;drzewatłumiłyświatło

ulicznychlatarni.

Iwtymwłaśniemomenciepoczuładotykstrachu,irracjonalnego,leczniemniejprzezto

lodowatego.Czynierozmawiaładziśzkobietą,którazdolnabyłazzimnym
wyrachowaniem

wyreżyserowaćczyjąśśmierć?Iczynieusłyszałaodniejsłówostrzeżenia?

Poszperaławkieszeniiwyciągnęłaklucz,alezanimwsunęłagodozamka,najpierw

pchnęładelikatniedrzwi.Anidrgnęły,byłyzamknięte.Włożyłaklucziprzekręciłagow
zamku,

słyszącszczękmechanizmuiprzesuwającychsięrygli.Ostrożnieotworzyładrzwi,weszła
do

przedpokojuipoomackuzaczęłaszukaćkontaktu.

Isabelmiaławdomualarm,alezbiegiemczasuzaczęłazaniedbywaćśrodkiostrożnościi

włączałagotylkowtedy,gdywychodziłanacałąnoc.Gdybyalarmbyłustawiony,byłaby

background image

teraz

spokojniejsza,atakniemogłamiećpewności,żeniktniewszedłdojejdomu.Rzecz
jasna,

absurdembyłobyprzypuszczać,żektośzakradłsiętutajpodjejnieobecność,samamyślo
tym

byłaniedorzeczna.Fakt,żeIsabelodbyłaszczerąrozmowęzMintyAuchterlonie,nie
musiał

koniecznieoznaczać,żeMintyzaniąchodzi.Isabelwysiłkiemwoliodsunęłaodsiebietę
myśl,

takjakpowinnosięrobićzewszystkimilękami.Kiedysięmieszkasamemu,opanowanie
jest

ważnąrzeczą;niemożnadaćsięprzestraszyćbyleczym,inaczejnajmniejszyhałas,
najcichsze

skrzypnięcie-atychniebrakujenocąwwiktoriańskimdomu-powodujepaniczną
trwogę.A

jednakIsabelniepotrafiłazapanowaćnadlękiem,którykazałjejzapalićwszystkieświatła
w

kuchni,apotemkolejnowkażdympokojunaparterze.Oczywiście,niespostrzegłanic

podejrzanegoiudałasięnagórę,gotowazachwilępogasićlampy.Leczkiedyweszłado
swojego

gabinetu,żebysprawdzićautomatycznąsekretarkę,powitałojąmruganieczerwonej
diody;ktoś

zostawiłdlaniejwiadomość.Zawahałasięprzezmoment,apotempostanowiłają
odsłuchać.Na

taśmiebyłotylkojednonagranie.

Isabel,mówiMintyAuchterlonie.Chciałabymspotkaćsięztobąjeszczeraz.Mam

nadzieję,żenieuraziłamcięmoimdzisiejszymzachowaniem.Podamcimójnumer.
Zadzwoń,

umówimysięnakawę,lunchalbocośwtymrodzaju.Dziękuję.

Wiadomość,choćniespodziewana,uspokoiłaIsabel.Zapisałanumernajakimśświstku,

którywsunęładokieszeni,poczymwyszłazgabinetu,gaszączasobąświatło.Przestała
siębać;

czułajużtylkolekkiniepokójizachodziławgłowę,czegoteżMintymożejeszczeodniej
chcieć.

Weszładosypialni,dużegopokojuzoknamiodfrontu.Jednozokienmiałowykusz,w

którympodścianąstaławyściełanaława.Wychodząc,Isabelzostawiłazaciągnięte
zasłony,i

background image

terazwsypialnibyłociemnochoćokowykol.Zapaliłalampkęnanocnymstoliku.
Lampkabyła

niewielka,wsamrazdoczytania;jejświatłorozlałosięmałąkałużąwciemności
wypełniającej

obszernypokój.DużegoświatłaIsabelniewłączała;miałaochotępołożyćsięnachwilę,

najwyżejkwadransik,nazasłanymłóżkuipoczytać,adopieropotemzacząć
przygotowywaćsię

dosnu.Jejumysłwciążpracował,tojeszczeniebyłaporanadobranoc.

Zsunęłaznógbuty,wzięłaksiążkęleżącąnatoaletceiwyciągnęłasięnałóżku.Czytała

opowieśćopodróżydoEkwadoru,zabawnąhistorię,pełnąnieporozumieńi
niebezpieczeństw.

Książkabyławciągająca,aledziśjejmyślikrążyłyuparcienadrozmowązJohnnym

Sandersonem,którybyłtakiuczynny,pocieszałją,jakumiałipowiedział,żemoże
dzwonićdo

niego,kiedytylkobędziechciała.Byleprzedpółnocą,przypomniałasobie.DlaIsabel
było

oczywiste,coMintychciałaosiągnąć,rzucającnaJohnny’egocieńpodejrzeniao
handlowanie

informacjąsłużbową;zamierzałaodwieśćjąnadobreodbadaniasprawfirmy
McDowell’s.No,

tojużjestskandal.IsabelpostanowiłanawetniewspominaćJohnny’emuotymzajściu.A
może

właśniepowinna?Gdybyotymusłyszał,czyzmieniłbyzdanienatematcałejtejsytuacji?

Możliwe,żemógłbyprzemyślećwszystkojeszczeraz,gdybydowiedziałsię,żeMintytak
usilnie

starałasięzniechęcićIsabel.Przyszłojejnamyśl,żebyzadzwonićdoJohnny’ego,teraz,
zaraz,i

obgadaćznimtęsprawę;wprzeciwnymraziegroziłajejnieprzespananoc,spędzonana

samotnychrozmyślaniach.

Telefonstałobokłóżka;Isabelsięgnęłaponiego.WizytówkaJohnny’egotkwiła

pomiędzystronicamijejkieszonkowegonotesika.Wyjęłająiodcyfrowałanagryzmolony
numer

wsłabymświetlenocnejlampki,poczympodniosłasłuchawkęiwystukałaciągcyfrna

klawiaturze.

Przezchwilęnicniebyłosłychać.Apotem,tużzadrzwiamijejsypialni,rozległsię

niemożliwydopomylenia,wysokidźwiękkomórkowegodzwonka.

background image

25

Isabelzdrętwiałanibytkniętanagłymparaliżemileżałataknałóżku,zesłuchawkąw

dłoni.Jejobszernasypialniabyłapogrążonawpółmroku;pozamałymkręgiemświatła,

rzucanymprzeznocnąlampkę,wszystkospowijałycienie:szafki,zasłonywoknach,jej

niewielkągarderobę.Kiedyjużodzyskaławładzęwkończynach,nierzuciłasięw
pierwszym

odruchudowłącznikadużegoświatła,alenapółzeskoczyła,napółstoczyłasięzłóżka,
strącając

telefonnapodłogęinajwyżejwdwóchsusachbyłajużprzydrzwiach.Dlarównowagi
chwyciła

sięgrubejdrewnianejporęczyirzuciłasięwdółposchodach,skaczącpodwastopnie
naraz.

Mogłasiępotknąćispaśćnałebnaszyję,alejakośudałosięjejtegouniknąć,podobnie
jakna

dole,wkorytarzu,udałojejsięniepoślizgnąć,biegnącpędemdodrzwioddzielających
korytarz

odprzedpokoju.Wpadłananie,aoneodskoczyły,walączcałejsiłyościanę.Pękłz
hukiem

witraż,któryjewypełniał.Isabelwrzasnęłaodruchowo,słysząchurgottłukącegosię
szklą;wtej

samejchwilipoczułanaramieniuczyjąśdłoń.

-Isabel?

Zawirowaładookoławłasnejosi,sięgającdokontaktuwkuchni.Światłowydobyłoz

mrocznegokorytarzapostaćJohnny’egoSandersona.Stałtużobokniej.

-Isabel.Przestraszyłemcię?Najmocniejprzepraszam.

Isabelwytrzeszczyłananiegooczy.Uściskjegodłonibyłmocny,nieledwiesprawiałjej

ból.

-Cotyturobisz?-Słyszącskrzeczącydźwiękwłasnegogłosu,odruchowoodchrząknęła.

-Uspokójsię-powiedziałJohnny.-Naprawdęmiprzykro,żecięwystraszyłem.

Przyszedłemsięztobązobaczyć.Drzwibyłyotwarte.Zaniepokoiłemsiętrochę,bow
całym

domubyłociemno,więcpozwoliłemsobiewejśćisprawdzić,czywszystkowporządku.
Potem

wyszedłemdoogrodu,taktylko,żebysięrozejrzeć.Bałemsię,żektośmógłsięwłamać.

Isabelszybkoprzemyślałajegosłowa.Brzmiałotoprawdopodobnie.Ktoś,ktozastał

background image

otwartydom,pusty,bezwłaściciela,faktyczniemiałpowóddoniepokojuimógłwejśćdo

środka,żebysprawdzić,czynicsięniestało.Aleskądwtakimraziejegokomórkawzięła
sięna

górze?

-Twójtelefon-powiedziała,podchodzącdokolejnegokontaktuizapalającświatło.-

Zadzwoniłamdociebieiusłyszałamsygnał.

Johnnyspojrzałnaniądziwnie.

-Przecieżmamtelefonprzysobie-odparł.-Zobacz.-Sięgnąłdokieszenimarynarkii

naglezamarł.-Aprzynajmniejmiałem.

Isabelwzięłagłębokiwdech.

-Pewnieciwypadł.

-Natowygląda-zgodziłsięJohnnyzuśmiechem.-Musiałaśsięokropniewystraszyć.

-Takbyło.

-Cóż,wsumieniedziwięsię.Przepraszamcięjeszczeraz.

Isabelwykręciłarękęzjegouścisku;Johnnypuściłjąwreszcie.Spojrzałanaszczątki

witraża,leżącenapodłodze.Jeszczeprzedchwiląbyłnanimwidokportuw
Kirkcudbright;teraz

zkadłubałodzirybackiejzostałyjużtylkomaleńkieszklaneokruchy.Iwtedybłysnęłajej
w

głowiemyśl,którawywróciładogórynogamiwszystkiedotychczasowehipotezy:Minty
miała

rację.Toniejąnależałopodejrzewaćisprawdzać,alejego.Johnny’ego.Zbieg
okoliczności

doprowadziłIsabeldotejkonkretnejosoby,którastałazatym,coodkryłMarkFraser.

Isabeldoznałaolśnienia,nagłegoinieodparciesłusznego.Niemusiałasięnawetnadtym

zastanawiać,kiedytakstaławprzedpokojuwłasnegodomu,okowokozJohnnym
Sandersonem.

Dobrostałosięzłem,jasnośćprzeszławmrok,wjednejchwili,płynnie,gładko.Ścieżka

wybranawdobrejwierzeokazałasięścieżkądonikąd,która,urywającsięnistąd,ni
zowąd,

kończyłabiegznakiemopatrzonymjednoznacznymnapisem:Nietędydroga.Aludzki
umysł,

wybityzhipotez,któresobiestworzył,miałwtejsytuacjitylkodwawyjścia:odrzucićtę
nową

rzeczywistośćalboprzestawićsięnajejtory.Mintymogłabyćfaktycznieambitną,

background image

bezwzględną,

rozwiązłąintrygantką(kompletgrzeszkówpodanyweleganckimopakowaniu),alenie

morderczynią,którawypychamłodychmężczyznzwysokichbalkonów.ZaśJohnny
Sanderson,

wcielenieżyczliwości,bywalecobytywkręgachedynburskiejśmietankitowarzyskiej,był

jednocześniechciwcem,apieniądzeskusząkażdego.Awsytuacjizagrożenia,kiedycała
sprawa

możewyjśćnajaw,jakżełatwastajesiędecyzjaousunięciuzawalidrogi.Isabelspojrzała
na

Johnny’ego.

-Dlaczegodomnieprzyszedłeś?

-Chciałemoczymśztobąporozmawiać.

-Oczymmianowicie?

Johnnyuśmiechnąłsię.

-Tochybazłymomentnarozmowę,teraz,potymcałym…zamieszaniu.

Isabelwytrzeszczyłananiegooczy,porażonaniesamowitymtupetemtegoczłowieka.

-Samjesteświniencałegotegozamieszania-zauważyła.

Johnnywestchnął,jakbychciałdaćdozrozumienia,żedoprawdy,Isabelszukadziuryw

całym.

-Miałemzamiartylkoomówićztobąpewnąsprawę,którąostatnioporuszyliśmy.To

wszystko.

Isabelmilczała.PodłuższejchwiliJohnnypodjął:

-Alewrócimydotegokiedyindziej.Wybaczmi,żecięwystraszyłem.-Odwróciłsięi

spojrzałwkierunkuschodów.-Czymogępójśćpomójtelefon?Mówiłaś,żejestwtwojej

sypialni,jeślisięniemylę.Pozwolisz?

PoodejściuJohnny’egoIsabelprzyniosłazkuchnizmiotkęiśmietniczkę.Starannie

pozbierałacowiększekawałkistłuczonegowitrażaizawinęłajewgazetę.Resztęszklanej
kaszy

zamiotłaiwyniosładokuchninaśmietniczce.Potemusiadłaprzykuchennymtelefoniei

wykręciłanumerJamiego.

Odebrałdopieropokilkudzwonkach,coznaczyło,żejużspał,aonagoobudziła.

-Bardzocięprzepraszam-powiedziała.-Musiałamsięztobąskontaktować.

-Niemasprawy-odrzekłJamiezaspanymgłosem.

background image

-Czymógłbyśdomnieprzyjść?Jeszczedziś?

-Dziś?

-Tak.Wyjaśnięciwszystko,kiedyprzyjdziesz.Proszęcię.Iczyzgodziszsięzostaćna

noc?Tylkodziś.

Kiedyodpowiedział,głosmiałjużcałkowicierozbudzony.

-Będęzapółgodziny,wporządku?

Usłyszawszytaksówkęnaulicy,Isabelposzładodrzwi,żebyprzywitaćJamiego.

Zobaczyła,żenarzuciłnasiebiezielonąwiatrówkę,awręceniósłmałączarnąpodręczną
torbę.

-Jesteśaniołem.Naprawdę.

Jamiepokręciłgłową,jakbyzcieniemniedowierzania.

-Niepojmuję,oczymchceszzemnąrozmawiać.No,alewkońcuodczegoczłowiekma

przyjaciół?

Isabelzaprowadziłagodokuchni,gdzieczekałajużzaparzonaherbata.Posadziła

Jamiegonakrześleinalałamufiliżankęgorącegopłynu.

-Nieuwierzysz,jakimiałamdziśpełenwrażeńwieczór.

Zaczęłamówić.WmiaręrozwojuopowieścioczyJamiegootwierałysięcorazszerzej,ale

widaćbyło,żeniewątpiwanijednosłowo.

-Jakmogłaśmuuwierzyć?Niktniewłazidocudzegodomuottak,tylkodlatego,że

drzwibyłyotwarte…Oilenaprawdębyłyotwarte.

-Wątpię.

-Nowięccoontutajrobił,dodiabła?Ipocoprzyszedł?Chciałcięzałatwić?

Isabelwzruszyłaramionami.

-Podejrzewam,żemogłogociekawić,cozamierzamrobićdalej.Jeżelitofaktycznieon

jesttym,kogoprzezcałytenczasszukaliśmy,tozapewnemartwiłsię,żemogęmiećjakiś

dowód,naprzykładdokumenty,którewskazywałybynajegoudziałwhandlupoufnymi

informacjami.

-Uważasz,żeotomuchodziło?

-Takprzypuszczam.Chybażeplanowałcośinnego,alenatymetapietoraczejmało

prawdopodobne.

-Więccoteraz?

Isabelwbiławzrokwpodłogę.

-Niemampojęcia.Toznaczy:wtejchwili.Chybapowinnamjużpołożyćsiędołóżka.

background image

Możemyobgadaćtowszystkojutro.-Urwałanachwilę.-Czytonapewnoniekłopot,
żebyś

zostałnanoc?Japoprostuniewytrzymamdziśsamawdomu.

-Ależoczywiście.Tożadenkłopot-zapewniłjąJamie.-Niepozwolę,żebyśzostaładziś

sama,potymwszystkim,cosięwydarzyło.

-Gracezawszetrzymajedenpokójgościnnygotowy,nawszelkiwypadek-

poinformowałagoIsabel.-Maoknaodtyłu.Możeszsiętampołożyć.

ZaprowadziłaJamiegonagóręipokazałapokój,apotempowiedziałamudobranoci

zostawiłagostojącegojeszczewprogu.Uśmiechnąłsiędoniejiposłałjejcałusa.

-Wiesz,gdziejestem-powiedział.-GdybyJohnnynaszedłcięweśnie,wystarczy,że

wrzaśniesz.

-Dziśjużraczejniebędziemymieliznimdoczynienia-odparłaIsabel.Czułasięteraz

bezpieczniej,alemimotopozostałajejświadomość,żesprawaJohnny’egoSandersona
jest

wciążnierozwiązanaiżetoodniejzależy,czyijaksięonazakończy.Dzisiejszejnocy
miała

przysobieJamiego,alecobędziejutro,cobędziepojutrze,kiedyzostaniesama?

background image

26

JeżelinawetGracezdziwiłasię,zastawszyranoJamiegowdomuIsabel,toniedałapo

sobieniczegopoznać.Siedziałwkuchni,sam;kiedystanęławdrzwiach,przezkilka
chwilmiał

takąminę,jakbyusilnieszukałodpowiednichstów.Kłopotliwąciszęprzerwałasama
Grace,

kładącnastoleporannąpocztę,którąpodniosłazpodłogiwprzedpokoju.

-Czterynoweartykuły-oznajmiła.-Wszystkoetykastosowana.Tegotunigdynie

brakuje.

Jamiespojrzałnastosikkopert.

-Zauważyłapanirozbitedrzwi?

-Tak.

-Wdomubyłnieproszonygość.

Gracezamarła.

-Takteżmyślałam.Atylelatjejpowtarzam:włączajalarm,potogomasz.Gdzietam,

nigdyniewłączy.Wogólemnieniesłucha.-Odetchnęłagłęboko.-Aletaknaprawdęto
nie

wiedziałam,comamotymmyśleć.Przyszłomidogłowy,żemożeurządziliściesobietu
wczoraj

wieczórwedwoje.

Jamiewyszczerzyłzębywuśmiechu.

-Nie.Zadzwoniłapomnieiprzyjechałem.Zostałemnanoc…wpokojugościnnym.

Opowiedziałjej,cosięwydarzyło,aGracewysłuchałagowpoważnymskupieniu.Kiedy

Jamiejużzbliżałsiędokońca,dokuchniweszłaIsabel.Zasiedliwetrójkęprzystolei
rozpoczęła

siędyskusja.

-Trzebaprzyznać,żesytuacjazrobiłasięcałkiempoważna-powiedziałJamie.-Tojuż

nietwojaliga.Musiszprzekazaćsprawękomuinnemu.

Isabelspojrzałananiegoskonsternowana.

-Toznaczykomu?

-Policji.

-Aleczymyustaliliśmycośtakiego,comożnabyprzekazaćpolicji?-zapytałaIsabel.-

background image

Niemamyżadnychdowodów,nic.Wszystko,czymdysponujemy,topodejrzenie,że
Johnny

Sandersonjestzamieszanywhandelinformacjąsłużbowąiżetenfaktmożesięwjakiś
sposób

łączyćześmierciąMarkaFrasera.

-Zastanawiamniejednarzecz-zauważyłJamie.-WMcDowell’steżnapewnoJohnny

byłpodejrzany.WieszodMinty,żetowłaśniedlategopoproszonogoozłożenie
wymówienia.

Zatemskorooniowszystkimwiedzieli,tocomuzaróżnica,czytycośodkryjesz,czy
nie?

Isabelzamyśliłasię.Powódmożesięznaleźć.

-Możeonichcielicałąsprawęzatuszować,coJohnny’emu,rzeczjasna,bardzo

odpowiadało.Niebyłobypojegomyśli,gdybyktośzzewnątrz-czyliwtymwypadku
my,tyija

-dowiedziałsięczegośizrobiłaferę.Rękarękęmyje,topraworządziwEdynburgunie
oddziś.

Wzasadzieniepowinnonastodziwić.

-Awczorajszywieczór?-zapytałJamie.-Terazprzynajmniejmamynaniego

konkretnegohaka.

Isabelpotrząsnęłagłową.

-Nicnaniegoniemamy-powiedziała.-Wczorajszywieczórtożadendowód.Opowie

policjitęswojąhistoryjkę,dlaczegotonibywszedłdomnie,aoninajprawdopodobniej
uznająto

zawiarygodnąwersjęwydarzeń.Aniimpostaniewgłowiemieszaćsiędojakichś
prywatnych

zatargów.

-Przecieżmożemyimopowiedziećonaszychhipotezachnatemathandluinformacjami

służbowymi-upierałsięJamie.-Iotym.czegodowiedziałaśsięodNeila,iotych
obrazach.

Czytoniewystarczydowzbudzeniauzasadnionychpodejrzeńzichstrony?

Isabelniebyłaprzekonana.

-Niewydajemisię.Policjaniemożezażądaćwyjaśnień,skądktośmapieniądze.Niena

tympolegająichobowiązki,

-ANeil?-Jamiewciążniedawałzawygraną.-Neilpowiedziałci,żeMarkbałsię

czegoś.

background image

-Neiljużprzymnieoświadczył,żeniepójdzienapolicjęiniezłożyzeznaniawtej

sprawie-przypomniałamuIsabel.-Wrazieczegozapewnewyprzesię,żewogóleze
mną

rozmawiał.Gdybyterazpowiedziałpolicjicoinnegoniżzapierwszymrazem,postawiliby
mu

zarzututrudnianiaśledztwa.Neilbędziesiedziałcicho,jeślichceszznaćmojezdanie.

JamieodwróciłwzrokwstronęGrace,chcącsięzorientować,czyuzyskapoparciezjej

strony.

-Apanijaksądzi?-zapytał.-Zgadzasiępanizemną?

-Nie-padłaodpowiedź.-Niezgadzamsię.

JamiespojrzałnaIsabel,aIsabeluniosłabrew.Zaczynałojejcośświtaćwgłowie.

-Złodziejzłapiezłodzieja-mruknęła.-Tak,jakpowiedziałeś,Jamie,tojużnienasza

liga.Niedamyradyudowodnićżadnychfinansowychmachlojek,awżadnymwypadku
nieuda

namsięwykazać,żemiałyonejakikolwiekzwiązekześmiercią.MarkaFrasera.Prawdę
mówiąc,

tutajniemażadnegozwiązkuizaczynamwątpić,czysłusznierobimy,doszukującsięgo.

Rozsądniezatembyłoby,żebyJohnnySandersondowiedziałsię,żetacałasprawajużnas
nie

interesuje,żesięwycofujemy.Dziękitemubędziesiętrzymałodemniezdaleka.

-Naprawdęuważasz,żeon…mógłbyzrobićcicośzłego?-zapytałJamie.

-Wnocywystraszyłamsięnienażarty-odparłaIsabel.-Sądzę,żemógłby.Ichyba

właśnieznalazłamnatosposób:możemypowiedziećMintyotym,żeontutajbył,a
potem

dopilnować,żebyonaprzekazałamu,żewieowszystkim.Mającświadomośćtego,że
Minty

orientujesię,jakzachowywałsięwzględemmnie,Johnnyprzestraszysięiniebędzie
próbował

żadnychdalszychkroków.Gdybycośmisięstało,będziesięmusiałliczyćztym,żejeden
zjego

największychwrogównatychmiastoskarżygowielkimgłosem.

Jamieupewniłsię:

-Chceszpowiedzieć,żemamywybraćsięnarozmowęzMinty?

Isabelskinęłagłową.

-Ztym,że,szczerzepowiedziawszy,mnieosobiścietoprzerasta.Niewiem,jakty…

background image

Gracewstałaodstołu.

-Nie-oznajmiłatwardo.-Jatozrobię.Powieciemi,gdzieznajdętęwasząMinty,aja

tampójdęipowiemjejwszystko,cotrzeba.Apotem,żebykażdymiałjasnośćwtemacie,

poproszęnasłówkopanaSandersona.Jakmuprzemówiędorozsądku,toodrazu
zrozumie,żew

tymdomuniemaczegoszukać.

IsabelzerknęłanaJamiego,aonskinąłgłową.

-PaniGracepotrafibyćbardzostanowcza-przytaknął,dodającszybko:-Rzeczjasna,z

zachowaniemnienagannejgrzeczności.

-Rzeczjasna-potwierdziłazuśmiechemIsabel.Przezchwilęmilczała,ażwreszcie

podjęłananowo:-Wiecie,chybajestemrażącymprzykłademtchórzostwamoralnego.
Ledwie

sięotarłamotomocnonieprzyjemneśrodowisko,ajużwycofujęsięwpopłochu.Pełna,

bezwarunkowakapitulacja.

-Aczymożeszzrobićcośinnego?-zapytałJamierozdrażnionymgłosem.-Wmieszałaś

sięwtozwłasnejwoliiuczyniłaśwszystko,cobyłomożliwe.Maszpełneprawobronić
własnej

skóry.Wykażsięrozsądkiem.Chociażtenjedenraz.

-Zachowujęsięjaktchórz-powiedziałacichoIsabel.-Wycofujęsię,boktośmnie

przestraszył.Iotomuwłaśniechodziło.

-Niechcibędzie-niechętnierzekłJamie,ajegogłoswibrowałfrustracją.-Powiedz

nam,jakiemaszinnewyjście.Powiedz,coterazzrobimy.Niewiesz,copowiedzieć?To
dlatego,

żeniccijużniepozostało.

-Otóżto-przytaknęłaGrace.-PanJamiemarację,tyzatosięmylisz.Niejesteś

moralnymtchórzem.Jesteśostatniąosobą,którejzarzuciłabymtchórzostwo.

-Zgadzamsię-rzekłJamie.-JesteśodważnaIsabel.Izatociękochamy.Jesteś

odważnymidobrymczłowiekieminawetotymniewiesz.

KiedyIsabelposzładoswojegogabinetu,żebyprzejrzećporannąpocztę,JamieiGrace

zostalisamiwkuchni.KilkaminutpojejwyjściuJamiespojrzałnazegarek.

-Ojedenastejprzychodzidomnieuczeń-powiedział-alemógłbymwpaśćwieczoremi

zostać.

Gracezgodziłasię,żetodobrypomysł,iprzyjęłapropozycjęwimieniuswojej

background image

chlebodawczyni.

-Jeszczekilkadni,niedłużej-poprosiła.-Jeślitoniekłopot…

-Absolutnienie.-Jamiepokręciłgłową.-Niezostawiłbymjejterazsamejztym

wszystkimnagłowie.

Gracedogoniłagojeszczenaścieżce,przeddomem,kiedyjużwyszedł.Chwyciwszygo

załokieć,obejrzałasięprzezramięizniżonymgłosempowiedziała:

-Jestpanwspaniałymczłowiekiem.Mówiępoważnie.Większośćmłodychludzimiałaby

towszystkownosie.Alepanjestinny.

Jamieodwróciłwzrok,zmieszany.

-Tożadenkłopot,naprawdę.

-Byćmoże.Alechciałampanupowiedziećcośjeszcze.Catdałakoszatemuchłoptasiowi

wczerwonychportkach.NapisałaotymIsabel.

Jamiemilczał,alezamrugałkilkarazyoczami.

Graceścisnęłamocniejjegoramię.

-Isabelowszystkimjejpowiedziała-szepnęła.-Opowiedziałajej,jaktotenToby

znalazłsobiedziewczynęnaboku.

-Opowiedziałajejotym?

-Tak.Catstraszniesiętymprzejęła.Wybiegłaodnascałazapłakana.Chciałamznią

porozmawiać,aletojakgrochemościanę.

Jamiezacząłsięśmiać,aleszybkosięopanował.

-Przepraszam.Wcalemnieniecieszy,żektośsprawiłCatprzykrość.Poprostujestem

zadowolony,żeterazmożedotartodoniej,coztegoToby’egozaczłowiek.Boja…

Graceskinęłagłową.

-GdybyCatmiałachoćtrochęrozumu,wróciłabydopana.

-Dziękuję.Bardzobymsobietegożyczył,aleniewiem,czytowogólemożliwe.

Gracespojrzałamugłębokowoczy.

-Mogępowiedziećpanucośodserca?Nieobrazisiępan?

-Ależskąd.Proszęwalićśmiało.-Rewelacje,któreprzekazałamuGrace,podniosłygo

naduchuiterazbyłjużwstaniewysłuchaćwszystkiego.

-Tepanaspodnie…-szepnęłaGrace.-Sątakiebylejakie.Jestpanidealnie
zbudowany…

Przepraszam,żetakprostozmostu.Zazwyczajnierozmawiamwtensposóbz
mężczyznami.A

background image

twarzmapanpoprostuposągową.Mówiępanu:posągową.Alemusisiępannosić…
trochę

bardziejseksownie.Tadziewczyna…Cóż,onapoprostuzwracauwagęnatakierzeczy.

Jamiegapiłsięwniąjaksrokawgnat.Jeszczenigdywżyciuodnikogonieusłyszałnic

takiego.Gracezpewnościąmiałajaknajlepszechęci,aleszczerzemówiąc,Jamienie
bardzo

rozumiał,cojestnietakzjegospodniami.Opuściłgłowę,obejrzałswojenogiispodnie,a
potem

podniósłwzroknaGrace.

Izobaczył,żegosposiakręcigłową;niezdezaprobatą,alezżalem,jakzautraconą

szansą,zaniewykorzystanąmożliwością.

JamiezjawiłsięuIsabelokołosiódmej,niosącwrękupodręcznąwalizeczkę.Na

popołudnieIsabelzamówiłaszklarzy;wmiejscustłuczonegowitrażawidniałaterazduża,

zwyczajnaszyba.KiedyprzyszedłJamie,Isabelbyłaakuratwswoimgabinecieipisałana

brudnojakiślist.Poprosiłago,abypoczekałchwilęwsalonie,ażskończy.Wpierwszej
chwili,

kiedyotwierałamudrzwi,Jamiemuwydałosię,żeIsabeljestjużwlepszymnastroju,ale
gdy

skończyłalistizeszłanadół,dosalonu,miałaponurąminę.

-Mintydzwoniładziśdwarazy-oznajmiła.-Chceszusłyszeć,copowiedziała?

-Oczywiście.Przezcałydzieńniemyślęoniczyminnym.

-Zdenerwowałasięnienażarty,kiedyGraceopowiedziałajejotym,cosięstałowczoraj

wieczorem.Obiecała,żeonaiPaulnatychmiastskontaktująsięzJohnnymSandersonem,
i

wszystkowskazujenato,żedotrzymałasłowa.Potemzadzwoniłajeszczerazi
powiedziała,że

nicmijużzjegostronyniegrozi.Podobnootrzymałjasneiwyraźneostrzeżenie.Wydaje
się,że

mielinaniegojakiegośhaka,októrymniewiedzieliśmy.WkażdymrazieJohnnydałza

wygraną.Itotylenatentemat.

-AMarkFraser?Czybyłamowaotym,jakzginął?

-Nie-odrzekłaIsabel.-Anisłowa.Alejeślichceszznaćmojezdanie,toniewyklucza

możliwości,żetojednakJohnnySandersonalboktośdziałającynajegopolecenie
wypchnął

Markazbalkonu,ztym,żenigdynieudanamsiętegoudowodnić.IJohnnydobrzeotym

background image

wie.

Takwięcwszystkowracadonormy.Finansjerapozamiatałaswojebrudypoddywan,wraz
z

tragicznąśmierciąmłodegoczłowieka.Dzieńjakcodzień.

Jamiewbiłwzrokwpodłogę.

-Marniznasdetektywi,co?

Isabeluśmiechnęłasię.

-Trudnozaprzeczyć-powiedziała.-Bardziejdonaspasujemianobeznadziejnych

amatorów.Fagocistaifilozofka.-Zawiesiłagłosnachwilę.-Alechociażponieśliśmytak

spektakularnąmoralnąporażkę,jestwtymcałymmętlikujednarzecz,zktórejwartosię

ucieszyć.

-Mianowicie?-zaciekawiłsięJamie.

Isabelwstała.

-Wydajemisię,żemożemyzatowypićposzklaneczcesherry-oświadczyła.-Szampan

byłbyturaczejnienamiejscu.-Otworzyłabarekiwyjęładwieszklanki.

-Acokonkretniebędziemyopijać?-chciałwiedziećJamie.

-Catzerwałazaręczyny-oznajmiłaIsabel.-Przezchwilęistniałopoważne

niebezpieczeństwo,żemojabratanicazostanieżonąToby’ego,aleprzyszłatudziśpo
południu,

popłakałyśmysobiezdrowoiwszystkodobrzesięskończyło.Tobytojużhistoria,jakto
sięu

wasmówi.Bardzoobrazoweokreślenie.

JamiewduchuzgadzałsięzIsabel:nieładniejestoblewaćczyjeśrozstanieszampanem.

Alenakolacjęiśćmożna,jaknajbardziej.Isabelprzyjęłajegozaproszenie.

27

Isabelnielubiłaniedokończonychspraw.Zaczęłabadaćokolicznościtragicznejśmierci

MarkaFrasera,ponieważżywiłaprzekonanie,żedotyczyjejtoosobiście,czyjejsięto
podoba,

czynie.Żebyzaśmiećpoczucie,żedokońcawypełniłaswójmoralnyobowiązek,
postanowiła

jeszczerazzobaczyćsięzNeilemizrelacjonowaćmu,jakierezultatyprzyniosłojej
dochodzenie.

Toprzecieżonpoprosiłją,abyzajęłasiętąsprawą;czuła,żejestmuwinnawyjaśnienie,
jak

background image

wszystkosiępotoczyło.Jeżelicierpiałwyrzutysumieniazpowodutego,żesamnicnie
zrobił,

wiadomośćotym,żeobawyMarkaniemiałynicwspólnegozjegoupadkiemzbalkonu,
mogła

przynieśćmupocieszenie.

Byłjeszczejedenpowód,którykazałIsabelspotkaćsięzNeilem.Odczasuich

pierwszegospotkania,wtedy,gdyzobaczyła,jakbieganagopomieszkaniu,Neil
intrygowałją;

zanicniemogłagorozgryźć.Rzeczjasna,poznalisięwmałosprzyjających
okolicznościach:

IsabelprzeszkodziłamuwłóżkuzHen,cosamowsobiemogłowprawićgow
zakłopotanie,ale

tutajchodziłoocoświęcej.Podczastamtegopierwszegospotkaniatraktowałjąbardzo

podejrzliwie,anajejpytaniaodpowiadałzniezwykłąpowściągliwością.Zdrugiejstrony,
Isabel

niemiałapostawspodziewaćsięserdecznegoprzyjęcia-byłojasneizrozumiałe,żeNeil
ma

pełneprawoodnosićsięzdystansemdokażdego,ktowypytujeoMarka.Ajednakcośjej

mówiło,żetojeszczeniewszystko.

PostanowiłaodwiedzićgonazajutrzpokolacjizJamiem.Próbowałazapowiedziećsię

telefonicznie,alewmieszkaniuniktniepodnosiłsłuchawki.Neilaniesposóbteżbyło
złapaćw

biurze.Wtakichokolicznościachzdecydowałasięnapodjęcieryzykakolejnej
niezapowiedzianej

wizyty.

Wchodzącposchodach,dokonałaprzegląduwydarzeń,którezaszłyodczasu,kiedy

ostatnirazbyławtymdomu.Minęłozaledwiekilkatygodni,aonamiaławrażenie,że

przepuszczonojąprzezuniwersalnąistuprocentowowydajnąmoralnąwyżymaczkę.
Jednak

mimotonadaltkwiławtymsamympunkcie,zktóregozaczęła.Nacisnęłaprzycisk
dzwonka.

DrzwiotworzyłaHen,takjakpoprzednio.Tymrazemprzywitałająserdeczniejiodrazu

zapytała,czyIsabelmaochotęnapićsięwina.Isabelodparła,żeowszem,ma,

-Prawdęmówiąc,przyszłamzobaczyćsięzNeilem-wyjaśniła.-Chciałabymjeszczeraz

znimporozmawiać.Obytylkosięzgodził.

-Zgodzisię,proszęsięniemartwić-zapewniłająHen.-Coprawda,jeszczeniewrócił,

background image

alespodziewamsięgoladachwila.

Isabelnagleprzypomniałasobie,jakpodczasjejpoprzedniejwizytyHenokłamałają,że

Neilaniemawdomu,aonapotemzobaczyłago,jakprzebieganagoprzezkorytarzdo
swojego

pokoju.Jużmiałasięuśmiechnąć,aleniezrobiłatego.

-Wyprowadzamsię-rzuciłaHenjakbymimochodem.-Wyfruwamstąd.Dostałampracę

wLondynieitambędęmieszkać.Wiepani:nowewyzwania,nowemożliwości.

-Oczywiście-przytaknęłaIsabel.-Napewnojużsiępaniniemożedoczekać.

-Alebędziemibrakowałotegomieszkania-powiedziałaHen.-AdoSzkocjinapewno

kiedyśwrócę.Wszyscyzawszewracają.

-Jawkażdymraziewróciłam-oświadczyłaIsabel.-Przezkilkalatmieszkałamw

Cambridge,następnieprzezjakiśczaswStanach,apotemwróciłam.Wszystkowskazuje
nato,

żenadobre.

-No,najpierwtychkilkalatmusiupłynąć.-Henuśmiechnęłasię.-Apotemsięzobaczy.

Ciekawe,cozNeilem,pomyślałaIsabel.Zostanietutaj,czyteżmożeHenzabierzegoze

sobą?Cośjejmówiło,żeraczejtopierwsze.Zapytała.

-Neilzostaje-odpowiedziałaHen.-Tutajmapracę.

-Niewyprowadzisięztegomieszkania?

-Wydajemisię,żenie.-Zamilkłanachwilę.-Onsięztymtrochęszarpie,alewkońcu

wszystkosobieułoży.BardzoprzeżyłśmierćMarka.Dlanaswszystkichtobyłciężki
cios,ale

dlaniegoszczególnie.

-Przyjaźnilisię?

Henskinęłagłową.

-Naogółdobrzeimsięukładało.Chybamówiłamjużpaniotympoprzednimrazem.

-Tak,tak-potwierdziłaIsabel.-Oczywiście.

Hensięgnęłapobutelkęzwinem,którąpostawiłanastole,idolałasobie.

-Wiepani-zaczęła-dotejporystajemiprzedoczamitamtenwieczór.Ten,kiedyMark

miałwypadek.Niemogęprzestaćotymmyśleć.Nachodzimnietoonajróżniejszych
porach.

Myślęotym,jaksiedziałtutaj,ostatniraz,wostatnichgodzinachswojegożycia.Potem,
jak

siedziałnakoncercieisłuchałutworówMcCunna.Znamtęmuzykę.Mamagrywałatou

background image

nasw

domu.Myślęotym,jaksłuchałjejMark.

-Bardzopaniwspółczuję-powiedziałaIsabel.-Wyobrażamsobie,jakpaniztymciężko.

-McCunn,pomyślała,„KrainaGóryiWysokiejWody”.Takiromantycznyutwór.Iwtedy
nagle

wgłowieIsabelzaświtałamyśl,którasprawiła,żenajednąchwilęjejserceprzestałobić.

-Znałapaniprogramtamtegokoncertu?-zapytałagłosemtakcichym,żeHenażrzuciła

jejzaskoczonespojrzenie.

-Znałam.Nieprzypomnęsobiejużterazinnychutworów,alepamiętam,żewidziałam

McCunna.

-Widziałapani?

-Przeglądałamprogram-wyjaśniłaHen,spoglądajączdziwionymwzrokiemnaIsabel.-

Tamzauważyłamnazwisko.Czytotakieważne?

-Aleskądmiałapaniprogram?Ktośgopanidał?

HenponownieobdarzyłaIsabelspojrzeniemmówiącymwieleosensownościzadawanych

przezniąpytań.

-Wydajemisię,żeznalazłamgotutaj,wmieszkaniu.Chybanawetterazwiem,gdzieon

leży.Chcegopanizobaczyć?

Isabelskinęłagłową.Henwstałaizaczęłaprzerzucaćpapieryzalegającenajednejz

półek.

-Proszębardzo.Jest.Widzipani?TutajjesttenMcCunnicałareszta.

Isabelwzięłaprogram.Jejręcedrżały.

-Czyjtoprogram?

-Niewiem.-Henwzruszyłaramionami.-PewnieNeila.Wszystkierzeczywtym

mieszkaniusąalbomoje,alboNeila,albo…Marka.

-ToraczejprogramNeila-powiedziałaIsabelcicho.-Markniewróciłzkoncertu.

-Nierozumiem,dlaczegonagletenprogramzrobiłsiętakiważny.-Henskrzywiłasię,

sprawiaławrażenielekkopoirytowanej.

Isabelwykorzystałatęokazję,żebyskończyćrozmowęiwymknąćsię.

-PoczekamnaNeilanadole-powiedziała.-Niechcępanidłużejprzeszkadzać.

-Chciałamwłaśniesięwykąpać-poinformowałająHen.

-Oczywiście,oczywiście-przytaknęłaszybkoIsabel.-Proszęsobienieprzeszkadzać.

CzyNeilwracazpracypieszo?

background image

-Tak.-Henwstała.-BędzieszedłodstronyTollcross.Chodzitamtędy,botamsąpola

golfowe.

-Wyjdęmunaprzeciw-postanowiłaIsabel.-Jestpiękny,ciepływieczór.Mamochotęna

spacer.

Wyszłanaulicę.Zewszystkichsiłstarałasięopanowaćioddychaćrównomiernie.

Zobaczyła,żeSoutarMydlarz,jakHennazywałachłopcamieszkającegonadole,ciągnie

swojegopsanasmyczywkierunkumałegotrawnikanaskrajujezdni.Zrównawszysięz
nim,

przystanęła,żebyzamienićkilkasłów.

-Ładnypiesek.

SoutarMydlarzzadarłgłowę,patrzącnaIsabel.

-Woglemienielubitenpies.Inic,tykobyżar.

-Psyzawszesągłodne-powiedziałaIsabel.-Taktojużznimijest.

-Aha,nowłaśnie,tentogłodomórjesjakiś,takmojamamamówi.Żrejaknajenty,ana

spacermusięniechce.

-Aleitakcięlubi,napewno.

-Woglemietenpiesnielubi.

Dłużejrozmowyniesposóbbyłociągnąć.Isabelrozejrzałasię,spoglądającwstronępól

golfowych.Dostrzegładwiepostacie,podążająceścieżkąukośnieprzecinającąmurawę.
Jednąz

nichbyłwysokimężczyznawlekkimpłaszczuprzeciwdeszczowymkolorukhaki.Mógł
tobyć

Neil.Isabelruszyłamunaprzeciw.

ToistotniebyłNeil.PrzezchwilęIsabelwydawałosię,żejejniepoznał,alepotem

uśmiechnąłsięiprzywitałsięzniąuprzejmie.

-Przyszłamsięzpanemzobaczyć-powiedziała.-Henmówiła,żebędziepantędywracał

dodomu,więcpostanowiłamwyjśćpanunaspotkanie.Pięknymamydziświeczór.

-Wrzeczysamej,bardzoprzyjemny.

Neilspojrzałnanią,czekając,copowiedalej.Wyglądałnazaniepokojonego,alew

zasadzietrudnobyłomusiędziwić.

Isabelzrobiłagłębokiwdech.

-Dlaczegopanwtedymnieodwiedził?-zapytała.-Dlaczegoprzyszedłpanporozmawiać

otym,żeMarksięczegośbał?

background image

Odpowiedźpadłanatychmiast,ledwieIsabelzdążyłaskończyćswojepytanie.

-Ponieważgryzłomnie,żeniepowiedziałempanicałejprawdy.

-Inadalukrywająpanprzedemną.

NeilpodniósłwzroknaIsabel,aonazauważyła,żekostkidłoniściskającejrączkę

neseserapobielały.

-Niedowiedziałamsięodpana,żepanteżbyłnatymkoncercie.Bobyłpantego

wieczoruwUsherHall,prawda?

Przytrzymaławzrokiemjegospojrzenie,obserwującemocje,któreodbijałysięwjego

oczach,jednazadrugą,szybko,jakwkalejdoskopie.Najpierwbłysnąłwnichgniew,ale
prawie

natychmiastwyparłgostrach.

-Wiem,żepantambył-powiedziałaIsabel.-Aterazmamnatodowód.-Niebyłatodo

końcaprawda,alewydawałojejsię,żenawettakapółprawdawystarczy,przynajmniejw
tej

chwili.

Neilotworzyłusta.

-Ja…

-Czymiałeścośwspólnegozjegośmiercią,Neil?Powiedz:takczynie?Zostaliściew

lożysami,wszyscyinnijużwyszli.Takbyło,prawda?

Spuściłwzrok;niemógłdłużejznieśćjejspojrzenia.

-Toprawda.Byłemtam.

-Rozumiem-powiedziałaIsabel.-Cozaszło?

-Posprzeczaliśmysię-odparł.-Jazacząłem.Byłemzazdrosny,żeMarkkręcizHen.Nie

mogłemtegoznieść.Zaczęliśmysiękłócićiwpewnymmomenciepchnąłemgowramię.

Chciałemwtensposóbpodkreślić,żemówiępoważnie.Tylkotyle.Aleonstracił
równowagę,

zatoczyłsięiprzeleciałprzezbalustradę.

-Aczyterazmówiszmiprawdę?-KiedyNeilpodniósłwzrok,żebyodpowiedzieć,Isabel

zajrzałamugłębokowoczyijużwiedziała.Rzeczjasna,pozostawałajeszczejedna
kwestia,

mianowiciedlaczegoNeilbyłzazdrosny,żeMarkromansujezHen-czytojednak
naprawdę

byłoażtakważne?Isabeluznała,żenie;wielejestźródełmiłościizazdrości,alekażdez
nich

background image

bijejednakowomocnoiobficie.

-Mówięprawdę-odparłNeilpowoli.-Aleprzecieżrozumiepani,żeniemogłem

nikomuotympowiedzieć.Oskarżylibymnie,żewypchnąłemgozbalkonu,ajaprzecież
nie

mogęudowodnić,żeniemiałemtakiegozamiaru.Niebyłożadnychświadkówtego,co
zaszło.A

nawetgdybysięznaleźli,toitakskończyłobysięwsądzie.Wświetleprawabyłbym
winny

zabójstwa,bozaatakowałemczłowieka,aonnaskutekmojegozachowaniastraciłżycie,i

nieważne,żeniezrobiłemtegocelowo,żetomiałobyćtylkolekkiepopchnięcie.Botak
miało

być,naprawdę.Janiechciałem,naprawdęniechciałem…-Umilkłnachwilę.-A
dlaczegopotem

nikomuniepowiedziałem?Zestrachu.Zwyczajniezestrachu.Wiedziałem,jakbędęsię
czuł,

kiedyniktniebędziechciałmiuwierzyć.

-Jaciwierzę-powiedziałaIsabel.

Obokprzeszedłjakiśmężczyzna,któryżebyichominąć,musiałzejśćześcieżkinatrawę.

Pewniezastanawiasię,pomyślałaIsabel,jakieżtoistotnekwestiedwojeludziomawiatak

zawzięciepodwieczornymniebem.Iodpowiedziałamuwmyślach:Porządkujemyjedno
ludzkie

życie.Żegnamyzmarłego,odchodzącegonawiecznyspoczynek.Próbujemydoprowadzić
do

tego,abyczłowiekpotrafiłsobiewybaczyć,aczaszacząłleczyćrany.

Zkwestiamitegorodzajumocujesięniejedenfilozof,pomyślałaIsabel.Przebaczenieto

popularnytematstudiówfilozoficznych,podobniejakkara.Istniejepotrzebakarania,nie
dlatego,

żekarzącwinnych,czujemysięlepiej-wostatecznymrozrachunkuokazujesię,żewcale
taknie

jest-aledlatego,żekaradoprowadzadopowstaniarównowagimoralnej.Karaokreśla
winę;

dziękiniejmamypoczucie,żenatymświecieistniejesprawiedliwość.Ajednakw
świecie,gdzie

rządzisprawiedliwość,karzesiętylkotych,którzymajązłezamiary,którzyrozmyślnie
czynią

zło.Zaśtenmłodyczłowiek,któregoIsabeldopieroterazzaczęłarozumieć,niedziałałz

background image

rozmysłem.NiechciałskrzywdzićMarka-animutoprzezmyślnieprzeszło-zatemnie
było

absolutnieżadnegouzasadnieniakutemu,abyobarczyćgoodpowiedzialnościąza
tragiczny

wypadek,będącykonsekwencjąjegozachowania,któremiałobyćprzecieżniczym
innym,jak

tylkogestemwyrażającymirytację.Jeżeliszkockieprawokarneprzewidujeodmienną

klasyfikacjętegoczynu,należypowiedziećwprost,żewsensiemoralnymto
prawodawstwojest

poprostuniesłuszne.Ijuż.

Neilbyłkompletniezdezorientowany.Wyszłonato,żeupodstawcałejsprawyległseks

orazjegowłasnybrakzdecydowaniainiedojrzałość.Cobytodało,gdybyterazponiósł
karęza

coś,czegonigdyniechciałzrobić?Jedynymtegoskutkiembyłobykolejnezmarnowane
życie,bo

świat,jeżeliotochodzi,wcaleniestałbysięprzeztosprawiedliwszy.

-Tak,wierzęci-powtórzyłaIsabeliumilkła.Decyzjabyławistociecałkiemprosta.Aby

jąpodjąć,wcalenietrzebabyćfilozofkąmoralistką.-Inatym,jaksądzę,zakończymytę
sprawę.

Tobyłwypadek.Żałujesztego,cosięstało.Itowystarczy.

SpojrzawszynaNeila,zobaczyła,żeoczymapełnełez,więcwzięłagozarękęitrzymała

jądługo,ażwkońcumogliruszyćzmiejsca.


Document Outline