Czerwona kartka dla pomarańczowego nacjonalizmu
Poniedziałek, 08 Luty 2010 23:36
Vos populi, vox Dei. To mój komentarz do porażki Julii Tymoszenko. Mądry naród ukraiński po
raz kolejny pokazał komu ufa a komu nie. Trzeba tę decyzję uszanować, choć wątpię, aby
przegrany polityk w spódnicy, udający słowiańską rusałkę, odszedł ze sceny politycznej. To
osoba opętana żądzą władzy, bezwzględna i nieprzewidywalna. A przede wszystkim osoba
opierająca się na nacjonalistach i neofaszystach z Galicji Wschodniej. Tam zyskała ponad 80%
procent głosów.
Rzecz ciekawa, przemilczana w polskich mediach. Polacy mieszkający na Ukrainie już w
pierwszej turze gremialnie głosowali na Janukowycza. Tymoszenko oficjalnie poparł jedynie
biskup rzymskokatolicki Marcjan Trofimiak z Łucka, biorąc trzy dni temu, tuż przed
rozpoczęciem się ciszy wyborczej, udział w propagandowej imprezie w Kijowie, w czasie której
elementy religijne wykorzystywano dla agitacji politycznej. Przypomina to sytuację z Polski,
kiedy to w czasie ostatnich wyborów kard. Stanisław Dziwisz także tuż przed ciszą wyborczą
ściskał się przed kamerami z Donaldem Tuskiem, mając pełną świadomość, do czego to
zostanie wykorzystane.
Wygrana Janukowycza to koniec oficjalnego kultu Bandery i zbrodniarzy z UPA, z czego
należy się tylko cieszyć.
Za:
1 / 1