Billie Green Hrabia z Wisconsin

background image

Billie Green

Hrabia z Wisconsin

background image

Dla Daysy

która zna prawdziwe znaczenie stówa „pudding” i nie waha się uściskać serdecznie

każdego, kto pojawi się na jej drodze.

background image

1

– Ależ musisz mi uwierzyć, mon ange. Czyżbym mógł okłamywać kogoś tak słodkiego,

jak ty? Kate, sącząc powolutku swojego drinka, uśmiechnęła się niepewnie do stojącego obok
mężczyzny. Gdy ten odezwał się ponownie, stłumiła znudzone ziewnięcie i obrzuciła
spojrzeniem kłębiący się w pokoju tłum, zupełnie tak, jak gdyby mogła dojrzeć coś
oddalonego od niej bardziej niż o dwa kroki.

Jak ja mogłam znaleźć się w tym całym bałaganie, pomyślała zdziwiona. Nie miała

ochoty dłużej uczestniczyć w tym okropnym przyjęciu i udawać zainteresowanie mężczyzną,
którego iloraz inteligencji ledwo, ledwo przewyższał IQ zeschłej bagietki. Chciałaby już
wrócić do gościnnego domu Heather. Albo jeszcze lepiej, znaleźć się we własnym domu i
wyciągnąć wygodnie na kanapie, mając na sobie starą powyciąganą sukienkę zamiast tej
okropnej złocistej kreacji, którą wmówiła w nią elokwentna ekspedientka pod pozorem, że
Kate wygląda w niej znakomicie.

– Posłuchaj tylko złotko, co powiedziałem sobie, kiedy weszłaś. Francois, otóż

powiedziałem sobie, że koniecznie musisz poznać...

Kate wyłączyła się wewnętrznie, zmęczona tym natrętnym bełkotem, który sprawiał, że

przyjęcie z męczącego stawało się wręcz nieznośne. Egzaltowana paplanina sama w sobie
była wystarczająco koszmarna, a zaprawiona dodatkowo francuskim akcentem zakrawała na
farsę. Kate nie mogła po prostu wytrzymać tego dłużej, by nie wybuchnąć śmiechem.

Skoro już zdążyła poinformować tego platynowego neo Adonisa ubranego w szyty na

miarę garnitur, że dziękuje bardzo, . ale nie zamierza z nim tańczyć... ani wpaść na chwilę
pod prysznic czy też pojechać do niego, by spróbować jego fantastiqe minisauny, to cóż
jeszcze można było do tego dodać?

Wtem Kate napięła mięśnie, a jej głowa gwałtownie obróciła się w prawo. Znów to samo

zjawisko. Takie dziwne uczucie, coś łaskoczącego na policzku. Od godziny miała takie
wrażenie, jakby co i rusz ktoś się w nią bardzo intensywnie wpatrywał.

Uniosła rękę, by sprawdzić, czy włosy ma wciąż misternie ułożone i stwierdziła, że każdy

lok jej bujnej złotej fryzury znajdował się na właściwym miejscu.

Bycie obserwowanym to dziwne, denerwujące, a zarazem podniecające uczucie. W

pierwszej chwili usiłowała to sobie wyperswadować, składając wszystko na karb nadmiernie
wybujałej wyobraźni. Odbierała to w niezwykły, pozazmysłowy sposób, co nie wyjaśniało
jednak do końca uczucia dziwnego swędzenia rozmaitych części jej ciała, rożnych w
poszczególnych momentach... czasami na twarzy, to znów prześlizgującego się wzdłuż jej
ciała. Nigdy dotąd nic czuła się tak dziwnie.

Todczas gdy wpatrywała się w falujący w pomieszczeniu tłum, powieki bezwiednie

opadły jej na brązowe oczy, a uczucie swędzenia nasilało się. Czując, jak mrowienie
„przesuwa” się wzdłuż niej, nerwowo oblizała wargi. Doznawała wrażenia, jakby
obmacywały ją jakieś niewidzialne ręce.

Wtem wszystko ustało i mogła odetchnąć z ulgą. To uczucie było tak intensywne, że

background image

minęła dłuższa chwila, nim Kate wreszcie odzyskała równowagę wewnętrzną.

Do uszu Kate dobiegło nagle coś, co sprawiło, że gwałtownie rozejrzała się wokół. Czy

on wciąż kręci się wokół niej? Obrzuciła swego natrętnego adoratora spojrzeniem zdolnym
wstrząsnąć zapaśnikiem sumo jak listkiem i aż jęknęła, gdy ten odwzajemnił się jej
entuzjastycznym uśmiechem.

Ciekawe, jak wymawiasz po francusku „wypchaj się”?

Uśmiechnęła się z rezygnacją i doszła do wniosku, że ta okropna sytuacja jest ceną za jej

upór. Po prostu nie nauczyła się trzymać na wodzy swej impulsywnej, nieokiełznanej natury.
Gdy tylko jakiś pomysł zakorzenił się w jej wyobraźni, niełatwo dawał się stamtąd
wyrugować.

Od samego początku powinna się zorientować, że ta eskapada będzie ją drogo

kosztowała. Wszystko układało się zbyt gładko, zwłaszcza przemiana zwyczajnej Kate
Sullivan w olśniewającą światową damę.

Pomogła jej w tym nowa fryzura. Sięgające do pasa włosy, które zazwyczaj splatała w

gru by warkocz, były teraz ułożone w wymyślny sposób wokół głowy, tworząc coś w rodzaju
złotej sieci. Wszystko to razem w połączeniu z dyskretnym makijażem, fachowo wykonanym
w salonie kosmetycznym, stworzyło z dziewczyny o spokojnej urodzie i zdrowej cerze obraz
klasycznej piękności.

Całości dopełniały sztuczne rzęsy. Chociaż Kate uważała początkowo, że są zbyt

ostentacyjne, rzeczywiście przydawały jej uwodzicielskiego uroku, a pod wpływem ich
ciężaru jej powieki przymykały się kusząco. Dawało to niesamowicie zmysłowy efekt.

Jedna rzecz nie uszła jednak jej uwadze: była świadoma tego, że jej skąpa złota sukienka

eksponowała bardzo dużo ciała. Kate czuła się nieco onieśmielona z tego powodu.

Może zresztą onieśmielenie nie jest tu najwłaściwszym słowem, pomyślała z goryczą,

podczas gdy stojący obok mężczyzna wlepił w jej biust spojrzenie swoich jasnych oczu.

– Mam ci parę rzeczy do powiedzenia, ma chere – mruknął. – Coś, co może sprawić, że

spojrzysz na mnie nieco przychylniej.

Mówiąc to miękkim, uwodzicielskim głosem, pochylił się w jej stronę. Kate podniosła

wzrok i zobaczyła coś rzeczywiście interesującego. Zahipnotyzował ją widok włosów w jego
nosie i puściła jego słowa mimo uszu.

Ciekawe, czy powinnam mu o tym powiedzieć, zastanowiła się i z lekka potrząsnęła

głową, dochodząc do wniosku, że aby się go pozbyć, musiałaby wymyślić coś bardziej
sprytnego. A uwolnienie się od tego natręta, stało się nagle dla niej czymś nie tylko
pożądanym, ale wręcz niezbędnym dla równowagi psychicznej. Jak dotąd wieczór mijał jej na
gapieniu się w pustkę i usiłowaniu ignorowania błyskotliwych uwag żałosnego sąsiada.
Zastanawiała się przy tym, ile potrzeba czasu, by czcza gadanina doprowadziła wreszcie
ludzki mózg do kompletnej atrofii. Była również ciekawa, kiedy wreszcie ktoś z tego
wytwornego towarzystwa zorientuje się, że jest karykaturzystką, która wkradła się podstępnie
do ich zamkniętego, luksusowego świata, kiedy wreszcie uczestnicy przyjęcia rozpoznają ją
pod jej złotym przebraniem i zrzucą ze swego Olimpu.

No, dość już tego, pomyślała i spojrzała ponownie na towarzyszącego jej mężczyznę.

background image

Uformowała usta w coś, co jej zdaniem miało przypominać uwodzicielski uśmiech, i,
położywszy mu dłoń na ramieniu, powiedziała:

– Trochę zakręciło mi się w głowie po tym winie... hm... – jak mu tam właściwie na imię?

– Tak więc, kotku, czy byłoby możliwe, żebyś przyniósł mi kieliszek szampana? I w dodatku
różowego – dodała, czyniąc przez to zadanie jeszcze trudniejszym.

Gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, odetchnęła z ulgą i oparła się o ścianę, wyczuwając

gołymi plecami papier ręcznie malowanej chińskiej tapety.

Uniosła głowę, nasłuchując pięknych dźwięków poloneza Chopina dobiegających

poprzez gwar z sąsiedniego pokoju, gdzie znajdowała się orkiestra, i po raz pierwszy
uśmiechnęła się szczerze.

Otoczyli ją ciekawscy, którzy przyglądali się jej do tej pory z daleka i Kate ponownie

pożałowała, że nie włożyła okularów. Psułyby one co prawda jej nowy image, ale bez nich
widziała bardzo niewyraźnie i o powodowało, że czuła się chwilami naprawdę nieswojo.

Wszystko wokół wyglądało tak, jakby znajdowała się w gęstej mgle. Nie przewidziała, że

brak okularów może okazać się taki krępujący.

Ach ta próżność, pomyślała, zastanawiając się, w którym z pokojów tego wielkiego domu

zorganizowano bufet. Była przekonana, że stojący obok ludzie słyszą, jak burczy jej w

brzuchu.

Cóż za niesmaczny brak manier, stwierdziła, ledwo powstrzymując równie nieeleganckie

parsknięcie miechem.

I wówczas, tak samo niespodziewanie jak przedtem, tajemnicze wibracje przesunęły się

wzdłuż jej ciała, koncentrując się tym razem na jej twarzy. Przypominało to nieco mrowienie
w zdrętwiałej kończynie. Niezupełnie, ale prawie. Bo chociaż denerwowało ją to niezwykłe
uczucie, było o wiele przyjemniejsze.

Dziwne, pomyślała z roztargnieniem. Bardzo dziwne.

Nagle jakiś głos z prawej strony dotarł do jej świadomości i sprawił, że potrząsnęła

mocno głową, przypominając sobie, po co tu przyszła.

Głos dobiegał z małej grupki stojących tuż obok niej osób. Byli to przedstawiciele tak

wypatrywanego rzez Kate świata wyższych sfer, prawdziwy grand monde. Uwagę
dziewczyny przyciągnęła kobieta w średnim wieku, obdarzona obfitym biustem, która nie
wystroiła się równie krzykliwie jak większość gości.

Była raczej ubrana tak, jak zdaniem Kate mogłaby ubierać się na przyjęcia sama królowa

Elżbieta. Na jej twarzy malowało się żywe zainteresowanie, gdy unosząc elegancko brwi,
słuchała tego, co mówiła do niej inna kobieta.

Kate obserwowała ją przez kilka minut i zrezygnowała z niej jako z postaci do komiksu.

Po prostu nie była tą osobą, o którą jej chodziło. Jak dotąd zresztą nie zobaczyła ani nic
usłyszała niczego interesującego. Nic przejmowała się tym, że to, co robi, jest niezbyt
etyczne, lecz raczej tym, że pomimo wysiłków jej działalność nie przyniosła dotąd

oczekiwanych efektów.

Zdawać by się mogło, że tu, w miejscu, tak sławnym jak Monte Carlo, Kate bez trudu

powinna znaleźć wystarczająco karykaturalną postać, lecz widocznie natrafiła akurat na

background image

martwy sezon. Skoro tak, zadecydowała, to szkoda zachodu i należy już opuścić to przyjęcie,
pozostawiając bawiących się uczestników w ich własnym gronie.

A poza tym, uświadomiła sobie z szyderczym grymasem, jeśli w najbliższym czasie nie

zdobędzie jakiegoś hamburgera, to padnie zemdlona do ich szlachetnych stóp.

Jak pomyślała, tak i zrobiła, ruszywszy w stronę drzwi wiodących do ogrodu. Było to

najbliższe znajdujące się w zasięgu jej wzroku wyjście, a zważywszy na dystans, jaki miała
do przejścia, by dotrzeć do wynajętego samochodu, te dodatkowe kilkanaście metrów, nie
sprawiało jej już większej różnicy.

Przeciskając się skrajem patio, na którym tłoczyły się grupki ludzi, Kate przystanęła i

nabrała gwałtownie tchu na widok rozpościerającej się na horyzoncie błękitnej plamy. To
mogło być jedynie Morze Śródziemne. Musiała przyznać, że przyjęcie odbywało się w
wyjątkowo malowniczej scenerii, nad morzem, na szczycie spadzistego zbocza. Szkoda tylko,
że nie dało się w tej chwili podchwycić spojrzenia jej nielubianego opiekuna, który odznaczał
się tak wyrafinowanym smakiem. Ludzie mówią co prawda, że za pieniądze nie da się kupić
wszystkiego, pomyślała z uśmiechem, niemniej za ich pomocą można zafundować sobie taki
olśniewający widok.

Obserwowana z zaciekawieniem przez część przechodzących, Kate odwróciła się z

westchnieniem żalu od wspaniałego widoku i spiesznie ruszyła w stronę zadrzewionej części
posiadłości. Gdy tak szła, blaski, odgłosy i zapachy przyjęcia powoli zanikały, zastępowane
przez chłodny cień liści i ciężki zapach róż.

Kate zwolniła tempo, oddychając głęboko wieczorną bryzą w nadziei, że to pomoże jej

przyjść do siebie. Ale zamiast oczekiwanej ulgi poczuła znowu dziwne drżenie, tak jakby
brak okularów nie pozwalał jej utrzymać równowagi. Pochyliła się powoli w stronę drzewa,
opierając głowę o szeroki pień.

– To bywa bardzo pomocne.
Gwałtownie poderwała głowę na dźwięk głębokiego, miękkiego, aksamitnego głosu,

rozejrzała się za jego źródłem, lecz wokół nie dostrzegła niczego oprócz cieni. Przez moment
zdawało się jej nawet, że głos był jeszcze jednym nierealnym składnikiem tego
nierzeczywistego wieczoru. Wówczas natrętny głos rozległ się ponownie, jakby domagając
się uznania swego rzeczywistego istnienia.

– Obserwowałem panią przez okno.
Słowa te wypowiedziane zostały zupełnie zwyczajnie, lecz Kate wyczuła w nich pewną

wesołość... zupełnie tak, jakby obserwowanie jej było czymś zabawnym.

– Przez cały wieczór wpatrywała się pani w każdego mężczyznę niewidzialnym

wzrokiem, tak, jakby zupełnie nie istniał. Z chłodem i wyższością, zupełnie jak królowa
Celtów Boadicea lustrująca swoich niewolników.

Nagle olbrzymi cień wyłonił się spomiędzy drzew i Kate znów poczuła to dziwne

mrowienie w ciele, podczas, gdy głos leniwie kontynuował:

– Później spojrzała pani na mnie swymi oczami sennej syreny w najbardziej erotyczny

sposób, z jakim się kiedykolwiek zetknąłem.

Zaśmiał się cicho i melodyjnie i ten śmiech podrażnił jej zmysły.

background image

– Wybacz, księżno, ale nie zauważyłem, dla kogo było przeznaczone to spojrzenie.

Obserwowałem, ale nikt nie wyszedł w ślad za panią – odezwał się niemal przepraszająco. –
Dlatego tu jestem. Czemu nie powie mi pani, co miała wówczas na myśli? Może
zdołalibyśmy na to coś zaradzić?

Mogłam się tego spodziewać, pomyślała z rezygnacją. Zważywszy na jej szczęście, a

właściwie jego brak, powinna wręcz oczekiwać takiego zakończenia sprawy. Czemu więc
tym razem Kate Sullivan miałby wymknąć się stąd zupełnie bezkarnie? Któż oprócz niej
byłby zdolny udać się na prywatne przyjęcie w posiadłości milionerów, by ich podglądać w
ich naturalnym środowisku i w konsekwencji samemu zostać obiektem obserwacji?

Znienacka ogród, w którym się znajdowali, wydał się jej nagle odizolowany od reszty

posiadłości.

Odsunąwszy się od drzewa chrząknęła nerwowo. Pomimo wysiłków głos jej nie

zabrzmiał wcale przekonująco; to co powiedziała, raczej było podobne do łamiącego się,
wyszeptanego usprawiedliwienia.

– Obawiam się, że... że pan mnie z kimś pomylił Przybliżyła się o krok, lecz jego twarz

wciąż przesłaniał cień.

– Zgaduję, że nie jestem tym, kogo się pani spodziewała.
Roześmiał się ponownie i ten Śmiech spowił ją całą, przypierając niemal do rosnącego za

nią drzewa.

– Nie chciałbym sprawiać pani przykrości, księżno, lecz obawiam się, że to aż nazbyt

rzucało się w oczy, poczynając od zmierzenia mnie chłodnym, taksującym i intrygującym
wzrokiem, a na spojrzeniu z zalotnym błyskiem kończąc.

Ta wypowiedź miała wyrażać podziw dla Kate, lecz ona sama odniosła wrażenie, że

nieznajomy się z niej wyśmiewa. Nie była przekonana, czy odpowiada jej rola osoby
wystawionej na pośmiewisko. Przez chwilę miała nawet zamiar się obrazić, lecz gdy odsunęła
się od drzewa, nie była już tego pewna.

– Królowa Boadicea? – spytała, postępując krok w jego stronę , mimowolnie

zaintrygowana tym równaniem. – Czyżbym rzeczywiście wyglądała na wampa? –
Uśmiechnęła się ze szczerym niedowierzaniem. – Jak dotąd nikt jeszcze nie ujrzał we mnie
femme fatale. Co prawda – dodała wyjaśniająco, posuwając się w swoich wynurzeniach dalej,
niż zamierzała – sama również nigdy nie spotkałam femme fatale, jeśli nie liczyć Marli
Thompkins z czasów, kiedy studiowałam... – pod minispódniczką nosiła bieliznę
projektowaną przez Fredericka z Hollywood.

Uśmiechnęła się ponownie, rozbawiona tym wspomnieniem. Lecz jej uśmiech przygasł,

kiedy nieznajomy zbliżył się, wypełniając mrok serdecznym śmiechem. Oczy zrobiły jej się
okrągłe i spiesznie cofnęła ę na swoje miejsce pod drzewem.

– Niezły początek – mruknął zduszonym głosem. – Masz, pani, oszałamiający uśmiech i

to prawie rekompensowało mi wszystko... ale tylko prawie.

Gdy mówiąc, przysuwał się coraz bliżej w jej stronę, uczucie mrowienia potęgowało się,

a gdy stanął parę kroków od niej, całe ciało Kate doznawało nieprawdopodobnych wręcz
wrażeń.

background image

Niezwykłe dreszcze poczuła najpierw na twarzy i zdezorientowana nerwowo oblizała

wyschnięte wari, potem w obfitych, kształtnych piersiach, skutkiem czego nabrzmiały jej
brodawki i wyraźnie zarysowały się pod cienkim złocistym jedwabiem. Później delikatne
wibracje przesunęły się niżej, zmuszając jej żołądek dotarły do bioder i wreszcie napełniły
ciepłem sekretne zakamarki ciała Kate.

Pod wpływem tego niesamowitego uczucia zaczerpnęła głęboko powietrza, gdy nagle

uświadomiła sobie, co dzieje się z jej mocno wyeksponowanymi przez suknię piersiami.

Oparła się ponownie o drzewo, przymykając w zmieszaniu oczy. Ten mężczyzna był

zdecydowanie niebezpieczny. Być może nie w sposób, jaki początkowo sobie wyobrażała, ale
na pewno był niebezpieczny. Nagle odniosła wrażenie, że nie panuje w pełni nad swoim
ciałem.

Kate, starając się za wszelką cenę odzyskać spokój, doszła do wniosku, że te wszystkie

„sensacje” drażniące jej zmysły wynikają stąd, że nie widzi dostatecznie wyraźnie swojego
rozmówcy. Włożyła więc wyjęte z torebki okulary w szyldkretowej oprawie.

W chwili gdy to uczyniła, światło księżyca opromieniło go i nagle cały ten niesamowity

ogród odpłynął gdzieś na dalszy plan, a w polu widzenia pozostała jedynie jego twarz. Na
trwającą zdawałoby się wieczność chwilę stanęło jej serce i natychmiast zaczęło bić w
oszalałym rytmie na skutek nieopisanego ręcz doznania spowodowanego tym, co przed sobą
ujrzała.

Siła jej doznań nie wynikała z faktu, że Kate widziała już przedtem tego człowieka, bo

zapamiętałaby go tedy bez wątpienia. Nie chodziło również o charakterystyczne rysy jego
twarzy, było to coś o wiele głębszego.

Światło księżyca uwypuklało jego rysy, czyniąc je przez to bardziej męskimi,

wyrazistymi. Miał mocno zarysowane kości policzkowe i wydatny nos, co upodabniało go do
walecznego Komańcza lub do... iabła. Diabła w czarnych spodniach i białej koszuli z
podwiniętymi rękawami.

– Geronimo – jęknęła słabo.
Pardon? – spytał komicznie, zatrzymując się gwałtownie.
– Geronimo – powtórzyła.
– To, co powiedziała pani, musiało być skutkiem paniki – teraz mogła dostrzec

rozbawienie na jego twarzy. – Widocznie ze strachu przede mną – powiedział i pokręcił
głową.

– Muszę przeanalizować najpierw to, co przed chwilą odczuwałam – wyznała szczerze,

po czym zaczęła intensywnie wpatrywać się w intruza, zwłaszcza po tym, co właśnie
powiedział. – Czy to pan podglądał mnie przez okno?

– Owszem, ja – zachichotał.
– Czy nie ma tu jakichś strażników, eunuchów lub kogokolwiek, kto zapobiegałby

podobnym ekscesom?

– Nie widziałem żadnego strażnika – odparł i urwał na chwilę. – Był tam co prawda jeden

osobnik, co do którego nie przysiągłbym, że nic jest eunuchem, lecz znajdował się wewnątrz

domu.

background image

– Och, doprawdy? – spytała Kate. W oczach jej błysnęło zainteresowanie i zaczęła iść w

stronę willi. – Wiedziałam, że straciłam wiele, nie wkładając okularów – rzuciła lekceważąco
przez ramię.

– Dokąd się pani wybiera? – zapytał podążając za nią.
– Chcę go zobaczyć – wyjaśniła, zbliżając się do olbrzymiego kryształowego okna.

Zaglądając do środka, wyszeptała: – Który z nich jest tym eunuchem?

Rozbawiony głos wyjaśnił jej z tyłu:
– To ten łysy tam w kącie.
– Ten z szarfą? – spytała. – Wcale nie wygląda na eunucha... o, jak łypie na tę blondynkę.

A kim jest ta osoba na środku pokoju wyglądająca jak Charles Laughton?

– Niech no spojrzę – odparł przysuwając się bliżej. – To właśnie Charles Laughton.
– Pan zwariował – roześmiała się, przywierając do ściany. – To przecież kobieta.
– Przepraszam, to moje niedopatrzenie. Jest to matka Charlesa Laughtona. Zaśmiała się,

rzucając mu oskarżycielskie spojrzenie.

– Widzę, że nie orientuje się pan lepiej ode mnie.
– Owszem, orientuję się. Rzecz w tym, że prawda jest o wiele nudniejsza od

przypuszczeń.

– Proszę dać mi przykład.
– Dobrze... proszę spojrzeć na tego człowieka – tu wskazał na wysokiego, elegancko

ubranego mężczyznę, stojącego opodal rzeźbionego sekretarzyka. – I czy zgadnie pani, czym
on się zajmuje?

– Hmm... Wygląda na szlachetnie urodzonego. Książę, a najmarniej hrabia –

skonstatowała wreszcie.

– Jest kapelusznikiem – oznajmił bezbarwnym tonem.
– Wolne żarty!
– A skądże. Robi co prawda bardzo modne i bardzo drogie, ale tym niemniej zupełnie

zwyczajne kapelusze – skinął w stronę tej samej grupki osób. – A ten obok niego, czym się

trudni, pani zdaniem?

Kate spojrzała na otyłego, krzykliwie ubranego mężczyznę.
– Próbuje mnie pan podejść – mruknęła. – Logicznie rzecz biorąc powinien być co

najmniej księciem, ale w to nie uwierzę. W tej marynarce mógłby być handlarzem używanych
samochodów.

– Jest greckim milionerem... – powiedział jej towarzysz charakterystycznym, nosowym

głosem.

– No dobrze, poddaję się... – zaczęła, ale urwała na dźwięk perlistego śmiechu

dobiegającego z kąta. – A co powie pan o tej rudej, budzącej powszechne zainteresowanie
damie? Taka wspaniała i uwodzicielska; czyni prawdziwe spustoszenie wśród mężczyzn. Jest
na pewno czyjąś metresą.

– Znowu pudło – odezwał się opierając się o okno i przypatrując się Kate. – Jest

przykładną żoną stojącego obok mężczyzny, a nazywa się lady Eleanor Whitfield.

– Jakież to rozczarowujące i... nudne – zauważyła unosząc w zadumie modnie wyskubaną

background image

brew. – Czy nic ma tu żadnych utracjuszy, playboyów i kobiet o podejrzanej reputacji? Czy
nie sądzi pan, że w tym tłumie powinna znaleźć się przynajmniej jedna osoba zamieszana w
aferę seksualną lub będąca obiektem szantażu? Nie mogę wprost...

Spojrzał na nią z zainteresowaniem, gdy tak nagle urwała swą wypowiedź uderzona

pewną ideą, która nagle zaświtała jej w głowie.

Wzorce do jej komiksu były tu cały czas, myślała gorączkowo, przecież zgromadzone tu

sławne osobistości w gruncie rzeczy były najzwyklejszymi ludźmi. Gdyby tylko udało się jej
przedstawić przeciętnego człowieka wrzuconego znienacka w ten ekstrawagancki i nieco
komiczny „wielki” świat...

– Co pani robi? – spytał, wciąż patrząc na nią.
– Zaraz... zaraz... – uciszyła go, wyciągając z torebki przygotowany zawczasu mały

szkicownik. Przez kilka następnych chwil szybko kreśliła coś mazakiem na niewielkich

kartach notatnika.

– Mogę spojrzeć?
Głos nieznajomego oderwał Kate od pracy. Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.
– Proszę? – spytała niepewnie – Och.... nie, jeszcze nie teraz. Muszę się chwilkę

zastanowić. Gdy tylko zdążyła schować do torebki szkicownik wraz z flamastrem i ponownie
spojrzała na scenę rozgrywającą się w salonie, orkiestra zagrała jeden z piękniejszych walców
Straussa.

– Czy lubi pani Straussa?
– A czy spotkał pan kiedyś kogoś, kto nie lubiłby Straussa? – spojrzawszy w stronę

salonu wzruszyła ramionami i dodała: – Muszę jednak zauważyć, że ci ludzie tam – skinęła
głową w stronę okna – wyraźnie go nie doceniają.

Uśmiechnął się i bez słowa popchnął ją w stronę najbliższej polanki.
– Co my wyprawiamy? – spytała zdumiona, gdy położył jej lewą dłoń na swoim

ramieniu.

– Doceniamy go – odparł i sięgnąwszy po jej okulary włożył je do kieszeni koszuli.

Podczas, gdy spojrzała na niego z niedowierzaniem, prawą ręką objął ją w talii, a lewą ujął jej
prawą dłoń. I wówczas w blasku prześwitującego pomiędzy drzewami księżyca zaczęli
tańczyć walca.

Nieznajomy tańczył gładko i pewnie, nawet gdy przychodziło im wirować na dywanie z

trawy i chociaż Kate w pierwszej chwili chciała się roześmiać, to wkrótce poczuła, że
przenosi się do dawnych, niezwykle romantycznych czasów. Nieomal widziała blask tysiąca
świec i słyszała poszum unoszących się w tańcu krynolin.

Była zupełnie urzeczona. Zamknąwszy oczy pozwoliła muzyce przeniknąć do każdej

komórki swego ciała, aż zatraciła się w niej, tańcząc na swym wielkim wyimaginowanym
balu. Tempo muzyki zaczęło narastać i zaczęli wirować w kółeczko coraz szybciej i szybciej,
aż Kate zabrakło wreszcie tchu.

Wtem muzyka zamarła i nieznajomy, pochwyciwszy Kate w ramiona, patrzył, jak ona,

odchyliwszy głowę do tyłu, śmieje się pełnym szczęścia śmiechem.

Nie poruszał się przez chwilę, jak gdyby również bał się zniszczyć urok tej magicznej

background image

chwili. Lecz kiedy orkiestra zagrała bardziej współczesną melodię miłosną, oparł dłonie na

biodrach dziewczyny i, przyciągnąwszy Kate do siebie, zaczął się kołysać wraz z nią w rytm
upajającej muzyki.

Lecz to nie tylko muzyka ją tak oszołomiła. W pierwszej chwili, gdy jego usta dotknęły

szyi dziewczyny, Kate naprawdę, ale to naprawdę, chciała zaprotestować. Potem poczuła
ciepło jego warg na swej wrażliwej skórze i wszystkie myśli gdzieś się rozpierzchły.

Nieznajomy zaczął wolno gładzić jej ramiona i talię. Ruch jego rąk był tak delikatny, że

nie mogła uznać, iż posuwa się zbyt daleko, lecz wiedziała, że jest to subtelna próba
uwodzenia. Podczas gdy tak tańczyli w milczeniu, pieścił ją delikatnie swymi mocnymi
dłońmi i namiętnymi, ruchliwymi ustami. W niekontrolowanym odruchu poddała mu swoją
szyję i otoczyła go ramionami.

Ten niesamowity taniec przy księżycu mógł trwać zarówno godziny, jak i minuty. Czas

stanął w miejscu dla Kate słuchającej namiętnie szeptanych słów miłości, próbującej smaku
ust nieznajomego i czującej przyciskające się do niej jego mocne muskularne ciało. Po raz
pierwszy w swym życiu dobrowolnie przestała kontrolować swe postępowanie, dając się
bezwolnie prowadzić mężczyźnie.

Tak dalece wciągnęła się w tę fascynującą grę, że gdy ująwszy dłońmi jej twarz, odsunął

ją od siebie, by się jej przyjrzeć, wydała z siebie cichy jęk protestu.

Unosząc ospale ciężkie powieki pozwoliła spojrzeć w swoje brązowe oczy.
– Cześć – powiedziała leniwie i oboje roześmiali się. Jego dłonie ujęły przez chwilę

mocniej jej twarz, potem przesunął wolno kciukiem po jej nabrzmiałych wargach i
westchnąwszy głośno ruszył dziewczyną pomiędzy drzewa.

background image

2

Kiedy szli w milczeniu poprzez park, Kate pochyliła się w stronę towarzyszącego jej

mężczyzny, nieświadomie przytulając policzek do miękkiego materiału jego koszuli... tak
miękkiego i zmysłowego jak najdelikatniejszy jedwab. Ta koszula miała w sobie coś
szczególnego. Coś co ją zastanowiło, ale nie mogła dojść do tego, co to może być. Chyba
coś... Wtem iluzja prysnęła w jednej chwili, bez ostrzeżenia. Rzeczywistość objawiła się jej
niezwykle brutalnie, niszcząc piękny sen. Co gorsza, nie odbyło się to w żaden wzniosły czy
choćby zgodny ze zdrowym sadkiem sposób. O nie! Z klimatu zauroczenia nocą, różami i
Johannem Straussem wyrwało ją... silne burczenie w żołądku.

Kate parsknęła śmiechem z powodu tego nieoczekiwanego efektu i powiedziała: – Jakie

to nietaktowne, chociaż może symptomatyczne... – tu urwała nagle, zdając sobie w tym

momencie sprawę, gdzie jest i do kogo mówi. Potrząsnęła głową i spojrzała na stojącego obok
niej mężczyznę.

– Zaraz, proszę chwileczkę poczekać – szepnęła, komicznie poklepując spoczywającą na

jej ramieniu dłoń mężczyzny. Cofnąwszy się o krok roześmiała się z niedowierzaniem,
przyglądając mu się uważnie. – O co tu chodzi? Jak przemieściliśmy się stąd – wskazała na
okno – aż tu? – Szybko pomachała dłonią pomiędzy nim a sobą. – Nie rozumiem – dodała ze
śmiechem. – Zamierzam robić Bóg wie co, Bóg wie gdzie... i to z kim... z kim... – tu ogarnęła
wzrokiem jego postać i pogardliwie wzruszyła ramionami – ze wścibskim podglądaczem!
Który w dodatku usiłuje mnie zdeprawować.

– Nieproszony gość zarzuca mi wścibstwo.
Te spokojnie wypowiedziane słowa wstrząsnęły nią i spowodowały, że przyjrzała się

nieznajomemu z niepokojem, podczas gdy ten od niechcenia oparł się o drzewo.

– Zważywszy na niestosowność pani zachowania, księżno, śmiem powątpiewać, czy ma

pani w ogóle prawo do krytyki – kontynuował nieznajomy, a Kate wyczula pewne ożywienie
w jego głosie.

Przez chwilę wciąż spoglądała na niego, a potem odwróciła wzrok, starając się nie

przybierać pozy winowajczyni.

– Moje zachowanie było równic niestosowne jak pańskie – mruknęła, usiłując się bronić i

zerknęła na niego z zainteresowaniem. – A skąd pan wie, że nie zostałam zaproszona?

To pytanie zaskoczyło go, niemniej po chwili znowu się uśmiechnął.
– Odgadłem to po sposobie pani zachowania – odparł, podkreślając oczywistość swej

wypowiedzi wzruszeniem ramion.

– Widać było, że nie zna pani nikogo z obecnych... za wyjątkiem być może tego blond

Adonisa, który kręcił się wokół pani jeszcze przed paroma minutami. – Spojrzał na nią

badawczo. – Czy to on panią wprowadził?

Kate pomyślała, że może lepiej nie odpowiadać na to pytanie w wypadek, gdyby ten

mężczyzna okazał się ogrodnikiem lub kimś innym ze służby.

Zamiast tego wysiliła się na uśmiech i starając się zachować pewny siebie ton głosu

background image

powiedziała: – Taak, było mi bardzo miło, panie... jakiś tam, ale sądzę, że powinnam już
sobie pójść.

Gdy jednak odwróciła się, by odejść, poczuła, że długie palce, które pieściły ją przed

chwilą, ścisnęły jej ramię. Obejrzała się, łapiąc oddech.

– Nim odejdziesz, odpowiesz mi na jedno pytanie, księżno – powiedział powoli,

spoglądając na nią z zaciekawieniem. – Co się stało? Co spowodowało, że nagle nie chcesz
mieć ze mną do czynienia? Przysiągłbym, że przed chwilą myślałaś inaczej.

Spojrzała na niego wymownie.
– To były dwa pytania – stwierdziła wreszcie.
– To odpowiedz na dwa pytania – rzekł poirytowany.
Przez chwilę spoglądała w gwiazdy, potem znów obróciła wzrok w jego stronę.
– Mój żołądek.
– Przepraszam, nie rozumiem.
– Umieram z głodu – wyjaśniła pompatycznie. – Nie rozumiem, jak mogłeś tego nie

słyszeć. Z pewnością nie był to delikatny szmerek – dodała zrezygnowanym głosem. – Raczej
jeden z tych narastających i opadających odgłosów z artystycznymi pomrukami i gwizdami
na końcu.

– Pomruki i gwizdy? – spytał, odrzucając głowę w tył i zanosząc się niepohamowanym

śmiechem. Skrzywiła się, niezdolna do przerwania tego śmiechu.

– Nigdy nie potrafiłam znaleźć jedzenia w tych przepastnych domach i mój żołądek

przypomniał mi o tym we właściwym momencie... Przepraszam, czy pan coś mówił?

– Nie, nic nie mówiłem – odparł, redukując śmiech do cichego chichotu. – Nie sądziłem,

że zostanę kiedykolwiek wyeliminowany przez kanapkę. Niezbyt mi ta myśl odpowiada, bo
psuje mi cały mój image.

Ruszyła znów przed siebie, mając go u swego boku. To, że tak szli razem pomiędzy

drzewami, wydawało się jej nagle czymś niezwykle naturalnym. Zerknęła na niego.

– A jaki jest ten pański image!
– Łagodny deprawator – odparł bez wahania. Przyjęła ten prztyczek z lekkim

uśmieszkiem.

– Myliłam się – odezwała się bez urazy. – Należy pan do tej sfery, nieprawdaż? Czym

właściwie się pan zajmuje?

Odpowiedź poprzedziła krótka pauza.
– Wszystkim po trochu.
– Brzmi to trochę jak człowiek do wszystkiego.
– Można to i tak określić – przytaknął. – A w dodatku jedną z moich umiejętności jest

wynajdywanie pożywienia.

Zatrzymał się nagle i Kate, podniósłszy wzrok, zobaczyła, że stoją przed bocznym

wejściem do willi, gdy zdała sobie sprawę, że nieznajomy chce ją zaciągnąć do środka,
zaparła się nagle w niespodzianym oporze.

Znów to robię, pomyślała z rozbawieniem. Omal nie poszła w ciemno z mężczyzną,

którego widziała 50 raz pierwszy w życiu.

background image

Sięgnęła do jego kieszonki po swoje okulary, włożyła je i oparłszy się w ścianę, zaczęła

zastanawiać się lad przyczyną swego zachowania.

Z pewnością nie był to mężczyzna, którego można byłoby z kimkolwiek pomylić.

Według ogólnie przyjętych norm nie uchodziłby za przystojnego; rysy miał zdumiewająco
surowe, niczym wykute z najtwardszego granitu. Mocna opalenizna utrudniała odgadnięcie

wieku, który w jego wypadku mógł wynosić zarówno trzydzieści, jak i czterdzieści pięć lat.

Czarne, falujące włosy nieznajomego, jakby odrobinę za długie, dodatkowo potęgowały
wrażenie bijącej od niego niezwykłej siły i Kate z niepokojem zaobserwowała przyspieszenie
swego pulsu.

– No więc, na co się zdecydowaliśmy? – spytał zachęcająco.
Wyrwana z zadumy Kate zamrugała nerwowo, widząc, że obiekt jej rozmyślań przypiera

ją do ściany obserwuje z zainteresowaniem.

Ten mężczyzna... był po prostu... Nie mogła znaleźć odpowiedniego określenia.

Natychmiast zdyskwalifikowała nasuwające się jej w pierwszej chwili słowo „piękny”.
Zdawała sobie bowiem sprawę, że według niektórych norm uznano by go za brzydkiego, a
ona nie mogła wskazać na jakąkolwiek jego cechę, która sprawiała, że działał na nią tak

bardzo. Wiedziała jedynie, że reaguje na niego o wiele mocniej niż na jakiegokolwiek
spotkanego dotąd człowieka.

Mówiąc szczerze, nie była w stanic tego zrozumieć. Wszystko stało się zbyt szybko, by

mogło być realne.

– Naprawdę muszę już iść – szepnęła, otrząsając się. – Coś dziwnego dzieje się z moją

głową, jestem bliska tego, by bezwolnie podążyć za mężczyzną, który mnie napastował.

– Napastował! – zawołał oburzony, mrugając ze zdumienia oczami. – Ależ droga księżno,

nawet się nie dotknąłem od chwili, gdy dałaś mi do zrozumienia, że moje awanse są ci
niemiłe.

– Przyparłeś mnie do ściany i zawisnąłeś nade mną niby jakaś cholernie wielka góra –

wysunęła oskarżenie, bo jej wojowniczy nastrój osiągnął już punkt krytyczny.

– Metr siedemdziesiąt to niezbyt wyniosła góra, a jeśli chodzi o ścianę, to oparłaś się o

nią bez mojego udziału. Sądziłem, że masz być może szczególne upodobania do tynków, ale
nie chciałem tego głośno mówić – dodał ze złośliwym uśmieszkiem. – Chciałem cię jedynie
nakarmić, czy to zbrodnia?

Przyglądała mu się przez chwilę, czując, jak jej opór słabnie pod wpływem jego ciepłego

uśmiechu.

– A skąd mogę wiedzieć, co knujesz? Mogę na przykład podejrzewać, że chcesz mnie

zwabić do lochów...

Kate wygłosiła to wstrząsające oskarżenie chichocząc. Nic nie mogła na to poradzić.

Niezależnie od powagi sytuacji, w jakiej się znajdowała, poczucie humoru na ogół brało górę.
Usiłowała z nim walczyć, by dodać sobie powagi, lecz bez powodzenia. A skoro już powaga
doznała kolejnego uszczerbku, spojrzała figlarnie na nieznajomego i pozwoliła swemu
dowcipowi kierować dalszą częścią wypowiedzi.

– ... a tam – kontynuowała, podkreślając gestami swe słowa – rozpalony blaskiem mojej

background image

urody, wykorzystałbyś mą niewinność, by zaspokoić swe wyuzdane zmysły i wreszcie,
posiekawszy mnie na drobne kawałeczki, rozesłałbyś moje szczątki po różnych mało
ciekawych zakątkach świata.

Zerknęła na niego przez ramię i zobaczyła, że pogwizdując przez zęby spogląda w niebo.

Po chwili znów spojrzał na nią.

– To już wszystko?
Potwierdziła skinieniem głowy, tłumiąc śmiech.
– Na pewno? – dopytywał się troskliwie. Gdy ponownie skinęła głową, powiedział: –

Obiecuję, że cię nie posiekam i nie nadam na poste restante. Czy to wystarczające
zapewnienie?

– A co w kwestii wykorzystania mej dziecięcej niewinności?
– Ta sprawa wymaga oddzielnych negocjacji z mymi wyuzdanymi zmysłami –

oświadczył, ale widząc zmianę, jaka zaszła w wyrazie jej twarzy, dodał powoli: – Żartowałem
jedynie, księżno.

Kate przyjrzała się uśmiechniętemu mężczyźnie, po czym utkwiła wzrok w pokrytych

różowym lakierem paznokciach, jakby właśnie tam kryło się rozwiązanie. Pomimo
odzywającego się w jej umyśle sygnału alarmowego, miała wielką ochotę pójść z
nieznajomym. Co prawda zdrowy rozsądek i dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy
ostrzegały ją przed tym, lecz była wystarczająco kobieca, by być zainteresowana mężczyzną
budzącym w niej tak wielkie emocje.

W roztargnieniu uniosła ponownie wzrok na obiekt swych rozmyślań, podpatrując go

akurat w momencie, gdy nie kontrolował mimiki. W jego wzroku można było dostrzec jakąś
tęsknotę. Odkryła niechcący jego słabe miejsce. Nie pasowało to jednak do wyobrażenia,
jakie sobie o nim wyrobiła i z niedowierzaniem potrząsnęła głową.

Otwierała właśnie usta, by powiedzieć, że jest gotowa mu towarzyszyć, lecz nim zdołała

wydobyć z siebie jakiś dźwięk, nieznajomy wyprostował się i strzelił palcami.

– No jasne. Oczekuje pani na formalną prezentację, nieprawdaż? To bardzo sprytne –

pokiwał głową i otworzył drzwi. – Proszę się stąd nie ruszać, księżno. Zaraz wracam.

Nie czekała długo, lecz zanim wrócił, wspomnienie własnej słabości, jakiej uległa

podczas tańca, skłoniło ją do zakwestionowania trafności swej decyzji. Zrobiła nawet jeden
krok, gdy drzwi otworzyły się powtórnie i stanął w nich szczupły mężczyzna o jasnych
włosach, który był tu niewątpliwie służącym.

Nerwowy młodzieniec, zachęcony gestem ciemnowłosego towarzysza Kate, postąpił

kilka kroków naprzód. Mimo że stali w mroku rozświetlonym jedynie odbiciem księżyca na
jasnej ścianie budynku, na twarzy mężczyzny wyraźnie widać było cierpienie.

Mademoiselle – zaczął nieśmiało. – Pozwolę sobie przedstawić pana. Jest on niezwykle

szanowany. Jest też... aha... dobrze uposażony. – Mówił jakby recytował listę. – Nigdy nie
siedział w więzieniu... Ale, proszę pana – zwrócił się w jego stronę – co z tym przypadkiem,
kiedy...

– To się nie liczy. Kontynuuj, Henri.
Nerwowy młody człowiek zerknął na Kate, potem popatrzył w gwiazdy, jakby chciał tam

background image

poszukać natchnienia i zgodnie z poleceniem mówił dalej:

– Lubi dzieci. Z rzadka zdarza mu się – tu głośno przełknął ślinę – kopnąć psa lub

staruszkę i – zakończył z bolesną ekspresją w głosie – nie poszatkował nikogo, odkąd
zabronił mu tego lekarz.

Pod koniec tego niepoprawnego przemówienia Kate, by stać prosto musiała oprzeć się

jedną ręką o ścianę. Płacząc ze śmiechu obserwowała, jak „pan” bezceremonialnie odprawia
młodzieńca, mówiąc po prostu:

– W porządku, Henri – a potem zwraca się do niej, pytając: – A teraz, czy pozwolisz mi

się nakarmić?

– Muszę nadmienić, że jestem ciekawska – odparła, z trudem łapiąc oddech. – Proszę

więc, obiecaj mi, że opowiesz mi o tym pobycie w więzieniu, który się nie liczy – dodała
przekraczając próg.

– Nie pożałujesz tego kroku – odezwał się, gdy zagłębiali się w ciemny hall. – Mam fory

w kuchni. Zaczął pogwizdywać i dźwięk ten rozchodził się echem po przedpokoju. Kate
zaczęła się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nic zmierzają jednak do lochów, gdy jej
towarzysz otworzył drzwi i weszli do wielkiej, jasno oświetlonej kuchni.

Wyglądało na to, że w tym pomieszczeniu kłębi się tłum zaaferowanych osób. Dwie

kobiety układały jedzenie na wielkich srebrnych tacach; paru mężczyzn wynosiło z chłodni
olbrzymie kotły nierdzewnej stali. Na piecu stały wielkie stalowe garnki.

Wokół roznosiły się smakowite zapachy i żołądek Kate znów energicznie zaprotestował.

Spojrzała na stojącego obok mężczyznę i powiedziała przeciągle:

– Odwróć ich uwagę, a ja porwę którąś tacę.
– To zupełnie zbędne – roześmiał się. – Po prostu chodź ze mną.
Kate przywarła bliżej do niego, gdy przechodzili przez kuchnię, po czym zwolniła, gdy

jej towarzysz zatrzymał się obok niewysokiego mężczyzny, okładającego drewnianą łyżką po
plecach swego wielkiego pomocnika, który niezręcznie układał potrawy na półmiskach.

Wielki fartuch spowijał małego kucharza, który na głowie zaś miał coś w rodzaju białego

beretu. Gdy odwrócił się pospiesznie, by warknąć na intruzów, którzy wdarli się do jego

kuchni, Kate szybko schowała ręce za siebie i spojrzała na swego towarzysza.

– Mustafo, cudowny Mustafo – powiedział uniżonym głosem. – Czy moglibyśmy dostać

coś do jedzenia? Parę okruszków, by nie umrzeć z głodu? Coś, co i tak byś wyrzucił?

– Jedzenie! – wybuchnął mały mężczyzna. Mówił z nieznanym Kate akcentem. – Czy już

nie wystarczy, że przygotowuję jedzenie dla tych niewdzięcznych świń, to jeszcze mam się
przyglądać, jak te i nie to jedzą?

Potem nastąpiła lista wyzwisk we wszystkich językach świata i Kate aż otworzyła usta w

niemym powie dla tej niezwykłej sztuki. Przywarła mocniej do swego nowego przyjaciela.

– Masz fory w kuchni, co?
Roześmiał się i znów zaczął ugłaskiwać małego, rozzłoszczonego kucharza.
– Ależ wcale nie musisz patrzeć na nas, Mus. Usiądziemy sobie cichutko w spiżarni i

przysięgam, że wet nie zauważysz, że tam jesteśmy.

– Bierzcie! Zabierajcie wszystko! – fuknął Mustafa. – A może jeszcze zabierzecie mi

background image

obrączkę i zegarek? Proszę bardzo!

Towarzysz Kate wybrał niewielki półmisek i zaczął napełniać go różnymi potrawami. W

pięć minut później siedzieli na solidnym drewnianym stole w spiżarni i machając nogami
pałaszowali kraby, kawior, słodkie bułeczki i suflety, nazwane przez niego... „delikatną
doskonałością”.

Z kieliszkiem wina w jednym, a kawałkiem delikatnego kraba w drugim ręku, Kate

wydała z siebie zartykuowany dźwięk wyrażający zadowolenie. Potem, wytarłszy
wskazującym palcem kropelkę wina dolnej wargi, zwróciła się do siedzącego obok
mężczyzny.

– Mus? – powiedziała z niedowierzaniem, zachichotała i powtórzyła: – Mus? Przełknął

gwałtownie kawałek sera, co tylko bardziej rozbawiło Kate.

– Czyżbyś odważyła się nazwać go „Mouse”? – spytał, gdy już odzyskał mowę.
– Ależ skąd! Skoro chce, by nazywano go Mus, niech będzie Mus. – Spojrzała na niego. –

Mówił c szybko, że prawie go nie rozumiałam. Przysięgłabym, że spytał nagle: „Gdzie jest
stek? „ – wiedziała, pochylając się w stronę swego towarzysza. – A co mówił, kiedy
wychodziliśmy? Wciąż jak powtarzał to samo słowo.

„De 1’audace, encore de 1’audace, ettojours de l’audace” – powtórzył, chichocząc. –

Zuchwałość, zuchwałość i jeszcze raz zuchwałość. Potem spojrzał na ciebie z niewątpliwym
błyskiem w oku, rzucił :iem na półmisek z jedzeniem i dodał: „Sijeunesse savait, si vieillesse
pouvait”.

– Czy aby powinnam spytać, co to znaczy? – odezwała się ostrożnie.
– „Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła”. Sądzę, że miał na myśli marnowanie

czasu, óry zamiast na jedzeniu powinniśmy spędzić na kochaniu się – powiedział łagodnie.

Kate poczuła, jak dreszcz przebiegł jej po plecach i odwróciła szybko wzrok, lecz zanim

zdołała powiedzieć, zmysłowość w jego głosie zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.

– Co chciałabyś na deser? Mógłbym zakraść się do kuchni i porwać coś, korzystając z

nieuwagi Muify.

– Nie. Wystarczy mi w zupełności „delikatna doskonałość” – odrzekła, uśmiechając się

do niego, rozejrzała się po spiżarni, która była tak obszerna jak normalna kuchnia. – Wiesz, tu

jest o wiele przyjemniej niż tam, na przyjęciu.

– Nie lubisz przyjęć?
– Było interesująco, ale niezupełnie w moim stylu. Lubię obserwować ludzi, bawiłabym

się więc znacznie lepiej, gdybym mogła widzieć więcej – przerwała. – Chociaż jedynie jako
obserwator. Nie należę do tego towarzystwa. Słuchałam, jak rozprawiają o kursach i akcjach
czy o bieliźnie Diora i nic z go nie rozumiałam.

Przyglądała się przez chwilę jego roześmianej twarzy, a potem w jej brązowych oczach

błysnęło coś i kształt zdumienia i uśmiech zagościł na pełnych wargach.

– To ciekawe, mam uczucie, że znam cię od zawsze, ale wciąż nie mam pojęcia, jak ci na

imię. Czy mogę mówić do ciebie Tom?

– Owszem, możesz – odparł z figlarnym uśmieszkiem. – Tak się składa, że jedno z moich

imion brzmi Thomas.

background image

– Jedno z nich? – odsunęła się, zaintrygowana. – Czy masz dużo imion?
– Z tuzin. Alexandre Marie Thomas Adrien...
Roześmiała się zaskoczona tą litanią, gdy coś nagle zaświtało jej w głowie i powoli

wyprostowała ?•

– ... Gervais Alain Renę Delanore... hrabia de Nuit – dokończyła, zamykając oczy i

westchnęła ciężko. Ta koszula, przebiegło jej przez myśl. Była jedwabna! Oto odpowiedź na
dręczące ją pytanie. Otworzyła oczy i spojrzała na niego nieśmiało. – Mój gospodarz? –
spytała zrezygnowana.

– Do usług – potwierdził z uśmiechem.
Rozejrzała się bezradnie po spiżarni, usiłując oswoić się z tym, co usłyszała, i wtedy

znów popatrzyła na niego.

– Wymień coś kosztownego – zażądała, w nadziei, że okaże się to nieprawdą.
– Przyślij mi rachunek – odparł, nie próbując ukryć rozbawienia.
– To mi wystarczy – powiedziała, przyglądając mu się uważnie. – A więc jest pan hrabią.

Myślałam, że gospodarz jest Belgiem, nie Amerykaninem. Amerykański hrabia? – Zanim
zdołał odpowiedzieć, dodała z zaciekawieniem: – Czemu zatem siedzi pan w spiżarni z
intruzem, zamiast bawić zaproszonych gości?

– Zanosiło się na niezwykle nudne przyjęcie, wymknąłem się więc do ogrodu... przyjęcie

było rzeczywiście nudne, zanim nie zacząłem obserwować cię zza okna – wzruszył
lekceważąco ramionami. – Tytuł jest rzeczywiście belgijski, chociaż nie jestem Belgiem.

Popatrzyła na jego męskie rysy, zsunęła się ze stołu na podłogę i powiedziała:
– Było mi bardzo miło, Alexandre Marie i tak dalej, ale myślę, że powinnam już sobie

pójść.

– Czekaj – odezwał się, błyskawicznie zsuwając się ze stołu i łapiąc ją za ramię, nim

zdążyła dojść do drzwi. – Czy nie wolno mi w zamian poznać twojego imienia? Z pewnością
figurowało na zaproszeniu, ale musiało wylecieć mi z pamięci.

– Sprytnie – odparła. – Bardzo sprytnie. Wiesz, że nic byłam zaproszona. – Znów mu się

przyjrzała. – Czy zamierzasz mnie wyrzucić?

– Jakoś nie słyszę trwogi w twoim głosie – roześmiał się. – Być może uczestniczysz

nieproszona w różnych przyjęciach, ale na to masz moje zaproszenie – powiedział cicho,
posyłając jej miły uśmiech.

– Nazywam się Kate Sullivan – odparła wreszcie, nie mogąc nie odwzajemnić uśmiechu.

– Mogę to wydłużyć do Kathreen Louise Sullivan, ale i tak się nie umywa do Alexandre et
cetera, et cetera.

– A mogłoby, gdybym tylko zechciał – rzekł miękko, a widząc, że zaczyna się rumienić,

dodał: – Kathreen to bardzo ładne imię. Ja z kolei na co dzień nazywam się Alex Delanore, o
ile ta informacja poprawi ci samopoczucie.

– Nikt nie nazywa mnie Kathreen – odparła, unikając jego wzroku, jego łagodny głos

budził w niej dziwne drżenie. – Tylko banalnie, Kate.

– Wcale nie banalnie – zaprotestował. – Niemniej zgadzam się, że Kate to dobre imię na

przyjęcie w spiżarni.

background image

Przysunął się bliżej i oparł dłoń na ścianie nad jej głową. Gdy znów odezwał się, jego

głos brzmiał zmysłowo i Kate zadrżała, wiedząc, co nastąpi. Nie czekała długo. W ciągu paru
sekund mrowienie z wielką intensywnością ogarnęło całe jej ciało.

– Kathreen to imię dobre do kochania się – kontynuował, jakby nie zdając sobie sprawy z

tego, że za chwilę Kate rozpłynie się u jego stóp.

Odsunęła się od niego ostrożnie, unikając przysuwających się coraz bliżej warg.
– Sądzę – powiedziała z bezdźwięcznym uśmiechem – że jesteś niebezpiecznym

mężczyzną, lecz nie zamierzam tu zostać, aby się o tym przekonać.

Jego nastrój zmienił się nagle i Kate zdumiała się tą przemianą. Włożył ręce do kieszeni i

przybrał wyraz twarzy małego, zadziornego chłopca.

– Ale nie możesz sobie pójść – upierał się. – Nie powiedziałaś mi, dlaczego przyszłaś. –

Zmierzył ją wzrokiem. – Nie wyglądasz na pieczeniarę.

– Dziękuję... Myślę, że... Przyszłam, żeby – przerwała, zastanawiając się, jak wyrazić

pomysł, na który wpadła wcześniej tego dnia. W końcu, potrząsając głową, doszła do
wniosku, że nie warto próbować. Po co zanudzać go swoją historią? – Przyszłam, żeby coś
dostać.

Po raz pierwszy zobaczyła, że zesztywniał. Było w tym coś więcej niż nagle rozbudzona

czujność.

– I udało ci się to zdobyć? – spytał podejrzliwie.
Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, nerwowo mnąc sukienkę.
– Niewystarczająco – mruknęła wreszcie. – Nie sądzę, żeby udało mi się otrzymać to, –

czego chciałam.

– Kim jesteś, Kate? – spytał głosem, w którym dało się słyszeć napięcie. Spojrzała na

niego zdumiona i wzruszyła ramionami.

– Turystką – odparła sucho. – Jedną z tych osób z aparatami fotograficznymi, które włażą

pod koła twego lamborghini.

– Jeżdżę fordem – odparł rozluźniony. – Wygląda na to, że nie lubisz bogatych ludzi.
– A co tu jest do nielubienia? Wiem, do jakiego świata należę – rzekła spokojnie. – Nie

pasuję tutaj.

Przez chwilę panowała cisza, a potem równic spokojnie spytał:
– Kiedy znowu cię zobaczę?
– Czy nie słyszałeś tego, co powiedziałam – spytała z rozdrażnieniem.
– Powiedziałaś, że tu nie pasujesz – uśmiechnął się. – Spotkajmy się więc gdzie indziej. Z

łatwością wynajdę tanią jadłodajnię, gdzie poczujesz się bardziej swojsko.

Kate roześmiała się.
– Jeżeli liczyłeś na to, że się speszę, to nic z tego. Myślę, że mój status społeczny jest

jasno określony. Większość osób czuje się nieswojo, przebywając w towarzystwie ludzi o
odmiennym stylu bycia. Na ogół lgniemy do ludzi wywodzących się z tego samego
środowiska. To nic odkrywczego, po prostu kwestia komfortu psychicznego. Miło jest
popatrzeć, jak żyją i dowiedzieć się, co myślą, inni, ale kiedy przychodzi nam wybierać
towarzystwo, wolimy ludzi podobnych do nas, takich, których możemy zrozumieć i na

background image

których możemy polegać.

Pokiwał głową i roześmiał się.
– Nic chciałbym z ciebie szydzić, ale masz dość zawężony światopogląd. Nie wybiera się

przyjaciół ze względu na ich konta bankowe czy status społeczny. Wybiera się ich ze względu
na ich osobowość. – Przerwał i przyglądał się jej bacznie, jakby chcąc z rysów odgadnąć
tajemnicę jej osobowości. – Czyżbyś nie znała nikogo, kto żyje tak samo jak ty, a mimo to nic
macie ze sobą nic wspólnego?

Pomyślała przez chwilę, po czym niechętnie pokiwała twierdząco głową.
– Kiedy więc znowu cię zobaczę? Machnęła ze zniecierpliwieniem ręką.
– Różni nas nie tylko styl życia. Jesteś hrabią. A ja nigdy nie lubiłam bajki o Kopciuszku.
– To którą lubiłaś? Roześmiała się.
– Nie pamiętam tytułu, ale chyba tę, w której wieśniaczka kończy w staczanej ze wzgórza

beczce najeżonej gwoździami.

– No, no – powiedział unosząc brwi. – Złośliwe maleństwo.
– Przekomarzałam się tylko – zachichotała. – Tak naprawdę, to moja ulubiona bajka

opowiada o dziewczynce, która musiała utkać sobie pelerynkę z pokrzyw, żeby odczarować
swojego braciszka zamienionego w łabędzia. Wiem, o czym myślisz. Ze to może coś
wyjaśnić na mój temat. Wierzę w osiągnięcie sukcesu dzięki ciężkiej pracy.

Uderzyło ją nagle to, że gdyby wierzyła w to, co mówi, miałaby zapewne kłopoty z

narysowaniem komiksu z życia wyższych sfer. Czyżby jej uczucia miary zniweczyć jej pracę?
Pokręciła głową.

– Może to, co zamierzałam zrobić, nie było słuszne? – zastanawiała się głośno,

nieświadoma tego, że Alexander bacznie ją obserwuje. – Po prostu nie wiem, czy zdołam się
na to zdobyć.

– Czy mogłabyś wyjaśnić mi, co zamierzałaś zrobić? – spytał po chwili milczenia.
– Widzisz, to tylko taka przymiarka – zaczęła, nie mając większej ochoty na omawianie

swego pomysłu. – Ale cały problem polega na moim stosunku emocjonalnym do przedmiotu
obserwacji. Czy nie uważasz, że przez to mogłabym wszystko zawalić?

– No, cóż...
– To się zasadniczo różni od wszystkiego, co dotychczas robiłam... co stanowi dla mnie

pewnego rodzaju wyzwanie – nie dała mu dojść do słowa. – Ale powinieneś mieć na uwadze,
że pochodzę z Plum w Teksasie. Nie mamy tam zbyt wielu ludzi z towarzystwa. Wszyscy oni
zresztą są niebezpieczni. Czy nie sądzisz, że powinnam zadawać się z tymi ludźmi, których

lepiej znam?

– Właściwie...
– Ależ dobrze wiem, że byłoby to z mojej strony tchórzostwo, a ja nigdy nie zmieniałam

zamiarów tylko dlatego, że coś wydawało mi się trudne. Jeśli wystarcza mi inteligencji do
dostrzeżenia problemu, starczy mi jej również na jego rozwiązanie. – Spojrzała na niego i
uśmiechnęła się. – Dzięki, Alexie. Poznanie czyjegoś punktu widzenia na sprawę jest zawsze
pomocne.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł z powątpiewaniem, kręcąc głową ze

background image

zdumienia. – Ale wciąż pozostała jeszcze jedna sprawa – dodał. – Kiedy cię znów zobaczę? –
Zanim zdołała zaprotestować, przykrył jej usta dłonią i rzekł: – Proszę.

Zobaczyła, że ma dziwny wyraz twarzy, bardzo podobny do tego, jaki widziała wcześniej,

prawie bezradny. Wtem pokręcił głową i nabrał tchu. Mrucząc coś cichutko po francusku,
dotknął ustami jej ust, zanim zdołała się uchylić.

– Czy nic masz krwi w żyłach, Kathreen? – szepnął jej prosto w usta. – Jak możesz

uciekać przed takimi uczuciami, takimi doznaniami? Kiedy dostrzegłem cię z ogrodu, byłem
samotny i całkowicie zobojętniały. Myślałem, że jesteś... pomyślałem sobie, że jesteś kimś,
kim nigdy nie mogłaś być. Zdawało mi się, że jesteś typem kobiety całkowicie pozbawionej
uczuć. Wtedy dotknąłem cię i zobaczyłem w twoich oczach... – przerwał i znowu ujrzała na
jego twarzy ten dziwny wyraz. – To, co w nich zobaczyłem, wypełniło mnie znów

emocjonalnie. Zostałem niemal odrodzony – delikatnie musnął dłonią jej szyję. – To już coś

znaczy, Kathreen. A w czasach, gdy tak wiele rzeczy jest bez znaczenia, nie możemy
pozwolić temu tak minąć.

Kate o mało nie jęknęła głośno, bo sensacje, jakie odczuwała w ogrodzie, nasiliły się w

dwójnasób. Jego wyszeptane wyznanie poruszyło coś więcej niż tylko jej umysł, a dreszcze
potęgowała jeszcze jego bliskość.

Jestem w kłopocie, pomyślała z przerażenie. W bardzo poważnym kłopocie. Nie

wiedziała, jak przezwyciężyć ten rodzaj zauroczenia. Dopóki nie spotkała Alexa, nie
wiedziała nawet, że coś takiego może istnieć.

Patrząc milcząco w jego oczy, bezgłośnie błagała go o uwolnienie z tego psychicznego

uścisku, jego dłoń wędrowała powoli od jej karku wzdłuż pleców i chociaż Kate nakazywała
swemu ciału odsunąć się, poddawało się ono pieszczocie.

Od tej wewnętrznej walki zaczęły błyszczeć jej oczy, przymknęła je więc i wyszeptała:
– Proszę, nic...
I wówczas, gdy sądziła, że nic już nic uchroni jej od eksplozji narastających w niej uczuć,

od strony kuchni rozległy się jakieś krzyki i Alex oderwawszy od niej wzrok, mruknął: – A

niech to – po czym ruszył w stronę drzwi.

Kate, wyczerpana przeżyciami, oparła się o ścianę. Musi stąd wyjść. Nie może pozwolić,

by zdarzyło się to ponownie. Gdyby chodziło jedynie o pociąg fizyczny, poradziłaby sobie z
tym. Ale to, co się z nią wydarzyło, zakrawało na czarną magię. Tc niezwykłe doznania
odbierały jej osobowość i, nie wstydziła się przyznać, przerażało ją to.

Gdy nieco ochłonęła, zdała sobie sprawę, że w kuchni wybuchła jakaś awantura. Gdy

podeszła do drzwi, ujrzała Alexa usiłującego rozdzielić dwóch pomocników Mustafy,
podczas gdy stojący obok mały kucharz nerwowo wymachiwał rękami.

Nie zastanawiała się. Nie oglądając się za siebie, wydostała się tą samą drogą, którą

weszła, i znalazłszy się w ogrodzie, bez tchu popędziła w stronę głównej bramy.

Dopiero później dotarło do niej, że Alex nie wyjaśnił jej, o co chodziło z tym nie

liczącym się pobytem w więzieniu. A jeszcze później zaczęła zastanawiać się nad tym, co w
nim tak bardzo ją pociąga i... nad nietypową dla siebie histeryczną ucieczką od pociągającego
ją mężczyzny.

background image

Alex rozparł się w fotelu i wyciągnąwszy przed siebie nogi, wpatrywał się w trzymaną w

lewym ręku wielką kryształową szklankę z brandy. Oderwał od niej wzrok, gdy do gabinetu
wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.

– Król w swej fortecy – zażartował przybysz i dodał: – Popijający stuletnią brandy. Jak

minął wieczór, hrabio?

Alex zaśmiał się pogardliwie.
– Zjedli wszystko, co było w zasięgu wzroku i jak zwykle trzeba się było zająć paroma

pijanymi. Ogólnie można uważać, że odniosłem kolejny sukces towarzyski – przerwał i
nasrożył się. – Paul, co ja tu u diabła robię?

– Używasz życia, no nie? – zasugerował przyjaciel, ale spoważniał skarcony wściekłym

syknięciem Alexa. – Wiesz przecież, co tu robisz. Swego czasu wydawało ci się to istotne.
Czyżbyś zmienił zdanie?

– Nie – wzruszył ramionami. – Chyba nie. Tylko że... czasami wydaje mi się, że już nigdy

nic wrócę do prawdziwego świata. – Rozejrzał się i powiedział powoli: – Nie lubię, kiedy
ludzie uważają, że zajmuję się wyłącznie trwonieniem pieniędzy i unikam uczciwej pracy.

– Ludzie? – powiedział z powątpiewaniem Paul. – A od kiedy to przejmujesz się

tym co

mówią ludzie? Alex zrozumiał znaczące spojrzenie swego przyjaciela.

– Masz rację – powiedział. – Jest jednak taka osoba, którą się przejmuje. Ona nie lubi

hrabiów Paul. – Zakręcił szklanką i zapatrzył się w wirujący wewnątrz trunek. – Wtaściwie to
nie powiedziała, że ich nie lubi, ale wyczułem w niej pewną niechęć. Wygląda na to, że
lubiłaby mnie bardziej gdybym nadal był jedynie właścicielem firmy konstrukcyjnej.

Paul uniósł ze zdumieniem brwi.
– Spotkałeś kogoś wieczorem? Tutaj?
Alex potwierdził skinieniem głowy, rozbudzając tylko ciekawość przyjaciela.
– Skąd wiesz, że nie jest częścią tego wszystkiego? – spytał ostrożnie Paul.
Alex przypomniał sobie, w jaki sposób Kate unikała odpowiedzi na jego pytania

związane z jej obecnością na przyjęciu i nachmurzył się, a potem przecząco pokręcił głową.

– Z pewnością nie ma z tym nic wspólnego. Jestem o tym przekonany.
– Nie brzmi to zbyt przekonująco.
– Tego jestem pewien – odparł szorstko. – Nie jestem tylko pewien, czy ją znów zobaczę.

Wiem, jak się nazywa, a tu niełatwo się ukryć, ale czy zechce ze mną rozmawiać, kiedy ją
odnajdę? – Uśmiechnął się smutno. – A chciałbym się z nią spotkać jutro i spotykać się z nią
zawsze...

Alex podniósł wzrok i zobaczył, że jego przyjaciel z niedowierzaniem kiwa głową.
– I co o tym sądzisz, mój przyjacielu? Myślisz, że dam sobie radę?
– To jakbyś pytał mnie, jak głęboka jest studnia – roześmiał się Paul. – Niezbyt wiele

wiadomo mi na ten temat, ale jeśli cię to pocieszy, to zawsze jest jakaś szansa. W końcu
nawet Kościół przebaczył Galileuszowi.

Alex przez chwilę przyglądał się przyjacielowi w milczeniu.
– A tak, przez ciekawość, to jak długo czekał na to Galileusz?
– Około trzystu pięćdziesięciu lat – roześmiał się Paul.

background image

– Wielkie dzięki – odparł sucho Alex, powoli wstając z fotela. – Nie sądzę jednak, żebym

zdołał czekać tak długo.

– Teraz dopiero mnie zaciekawiłeś. Nie widziałem dotychczas, żeby kiedykolwiek tak

zależało ci na jakiejkolwiek kobiecie – powiedział Paul. – Kim jest ta cudowna istota?

Alex uśmiechnął się.
– „Banalna Kate” – zacytował. – W dodatku sympatyczna Kate, czasami cholerna Kate.

Ale ta Kate jest najpiękniejszą Kate w całym chrześcijańskim świecie.

Przez chwilę milczał, a potem uśmiechnął się i mruknął:
– A ja być może urodziłem się po to, by poskromić tę złośnicę Kate.

background image

3

Urzeczona pięknem poranka, Kate niosła kawę w stronę otwartych drzwi tarasu. Idąc

wzdłuż tarasu, zastanawiała się, jak to jest możliwe, że po spędzeniu prawie całej nocy na

robieniu szkiców, czuje się tak lekko, jakby spała osiem godzin. Być może sprawiło to

uczucie, z jakim się obudziła – coś w rodzaju oczekiwania na nowy etap życia.

Pochyliwszy się w stronę kamiennej ściany, otrząsnęła się z tych porannych wizji i

powróciła myślą do rysunków, które jej kazał zrobić nad ranem niespokojny duch twórczy.

Była wręcz wyjątkowo pewna słuszności swoich pomysłów na nowy komiks. Wszystko

wyglądało bardzo prosto. Skorzysta z popularności seriali podbijających Stany Zjednoczone i
przyoblecze te mydlane opery w formę komiksu.

Wkrótce jednak odkryła, że nic tu nie było proste. Za każdym razem, gdy próbowała

wykonać szkic, ołówek wyczyniał jej dziwne figle. Nie potrafiła oddać elegancji
towarzystwa, które widziała wczoraj wieczorem, przynajmniej nie w konwencji serio. Nie
zamierzała rysować karykatur, a jednak wszystkie jej rysunki nosiły takie piętno.

Drobiazg, pomyślała Kate, wzruszając ramionami. Poradzi sobie. Tak jak zawsze. Za

tydzień znajdzie się z powrotem w swojej pracowni w Teksasie i zabierze się do poważnej
pracy, bo to, co robi tutaj, przypomina raczej zwykłą zabawę.

Przeciągnęła się, zaczerpnęła głęboko chłodnego porannego powietrza i oddała się

kontemplacji uroków poranka. Wschodzące słońce ożywiało kolory domów przyklejonych
wdzięcznie do zbocza wzgórza. Obejrzała się i spostrzegła, że Heather również wyszła na
taras.

– Bóg wie, jak bardzo pokochałam to miejsce – westchnęła Kate, gestykulując z przesadą.

Złote loki spadające jej na plecy rozsypywały się na ramiona, gdy znów odwróciła się w
stronę panoramy miasta. – Nawet miasto wygląda malowniczo. To jest takie cudzoziemskie...
nieteksańskie.

– To miasto wcale nie jest z bliska takie malownicze. Ale wiem, co masz na myśli. Też to

lubię – roześmiała się Heather.

Kate zerknęła na rozbawioną twarz swojej gospodyni. Heather była jej najbliższą

przyjaciółką od niepamiętnych czasów. Razem gubiły zęby, razem kupowały pierwsze w
życiu biustonosze i wspólnie przeżywały miłosne zawody. Ich spotkanie w tym egzotycznym
miejscu miało w sobie coś niesamowitego. Od czasu, kiedy się ostatnio widziały, minęło
sporo lat, ale one czuły się tak, jakby rozstały się dopiero wczoraj.

Heather wciąż wyglądała tak samo – mała, ciemnowłosa i pełna życia. Kate czasami

miała wrażenie, że niezależnie od tego jak bardzo zmieni się świat, Heather zawsze
pozostanie niezmienna.

Mała kobietka podeszła bliżej i usiadła przy białym wiklinowym stoliku.
– Gdzie podziewałaś się ostatniej nocy? – spytała, wyciągając się leniwie w foteliku.
– Polowałam... Na bardzo ekskluzywnym terytorium – uśmiechnęła się Kate, przyłączając

się do przyjaciółki.

background image

W oczach brunetki błysnęło zainteresowanie.
– Czy miało to coś wspólnego z otrzymanym wczoraj plikiem korespondencji?
– Od kiedy jesteś taka sprytna? – Kate uniosła delikatne brwi. – Zgadłaś. To się wszystko

wiąże. Trzy kolejne pisma zrezygnowały z moich komiksów. Jestem odrzucana niczym
rozżarzony kamyk przez wszystkie liczące się gazety.

– Nie wierzę – lojalnie upierała się Heather.
– Niestety – westchnęła Kate, spoglądając w niebo. – Wiem, kiedy zaczynają się kłopoty.

Moje rysunki się przeżyły – wykrzywiła twarz. – Ostatnio w ogóle robię je bez specjalnego
entuzjazmu. Myślałam o zmianie stylu, ale wydaje mi się, że był to kiepski pomysł.

– Czym się przejmujesz? A może zostałabyś z nami jeszcze przez parę miesięcy? –

spytała z entuzjazmem Heather. – Przecież nie chodzi ci o pieniądze. Rodzice zostawili ci
tyle, że nie musisz zarabiać na życic rysowaniem komiksów. Od lat dusisz te pieniądze. Po

raz pierwszy od tak dawna, wydałaś coś wreszcie na siebie.

– Mam wszystko, czego mi trzeba – wzruszyła ramionami Kate.
– Wiesz, o co mi chodzi – powiedziała Heather. – Czy ty czegoś chcesz? Jesz byle co, a

jesteś mimo to najbogatszą obywatelką Plum.

Kate spojrzała na nią sceptycznie.
– To za wiele powiedziane. Ale kiedy jestem u siebie, w Teksasie, to najbogatszą osobą w

Plum jest pan Jackson, ze stacji benzynowej.

– W dalszym ciągu ma stację benzynową! – wykrzyknęła Heather, spojrzała na

przyjaciółkę i obie się roześmiały. – No cóż, skoro uważasz, że bycie najbogatszą osobą w
Plum nie jest takie wspaniałe, to przynajmniej przyznaj, że jest wygodne.

Wygodne, zdumiała się Kate, mając przed oczami spiżarnię bogacza. Sama miała dom w

Plum, mieszkanie w Dallas i pieniądze w banku odkładane na stare lata. Ale daleko jej było

do wygód rezydencji w Monte Carlo. Kate Sullivan było daleko do Delanore’a, a już całe lata
świetlne dzieliły ją od Alexa de Nuit.

De Nuit – z nocy. Jakże trafne określenie dla człowieka, który wyłonił się przed nią z

mroku. Aleje, reakcja na bliskość zupełnie obcego mężczyzny przekraczała jej zdolności

pojmowania.

Jednak później, w spiżarni, jej odczucia nie były takie niezrozumiałe. Nawiązał się

między nim bezpośredni kontakt psychiczny, co, jak wiedziała, było dość rzadkim
zjawiskiem. Wyglądało to tak, jak by oboje nadawali na tej samej długości fal. A
przynajmniej działo się tak do chwili, w której nieznajomy; ujawnił swą tożsamość. Wciąż nie
mogła uwierzyć, że tak serdecznie zaśmiewała się wraz z mężczyzną który był belgijskim
szlachcicem.

No cóż, pomyślała z westchnieniem. Będzie o czym opowiadać wnukom i wspominać tę

chwilę unie sienią, gdy wreszcie wróci do domu, do normalnego życia.

formalne życie. Skrzywiła się na samą myśl o tym. Po wczorajszej nocy nie brzmiało to

zbyt zachęcająco. Czy powinna spędzić resztę życia czekając, aż rozpocznie się jakiś jego

kolejny etap?

– Czy ty mnie słuchasz?

background image

– Przepraszam – usprawiedliwiła się Kate, widząc, że Heather podejrzliwie się jej

przygląda. – Co mówiłaś?

– Pytałam, gdzie podziewałaś się w nocy. Wyszłaś wczoraj wieczorem z dziwnym

błyskiem w oku, a potem patrzyłam, jak wracasz o drugiej nad ranem. Nie chcę grać roli
twojej mamusi, ale powiedz mi, gdzie byłaś? Heather otworzyła szerzej oczy w przesadnym

zdumieniu.

– A co ty robiłaś o drugiej w nocy?
O dziwo, Heather zarumieniła się.
– Evan wrócił wczoraj wieczorem – powiedziała nieśmiało.
– Naprawdę? A gdzież się podziewa teraz ten biedaczek? – Evan, mąż Heather wyjechał

za granicę dzień przed przyjazdem Kate do Monte Carlo. Chociaż od ich ślubu minęło już
sześć lat, Heather nieobecność Evana wciąż jeszcze czuła się nieco zagubiona. – Czyżby
nadal odpoczywał po trudach ? – droczyła się Kate.

– Musiał wcześnie wyjść do pracy – wyjaśniła Heather i uśmiechnęła się szelmowsko. –

Chociaż ;j się nie wyspał – podniosła wzrok. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Gdzie
byłaś?

– Wydałam fortunę na dziwaczną kreację, uczesanie – tu zatrzepotała nie umalowanymi

rzęsami sztuczne rzęsy a następnie udałam się na przyjęcie.

Heather spojrzała na nią ze zdziwieniem.
– Czemu mi się w tym nie pokazałaś? – zaprotestowała. Potem pochyliła się ku niej. – I

jak ta kreacja? Czy była bardzo... hm, seksowna?

– Seksowna? – zdumiała się Kate. – Tak. Myślę, że można ją tak nazwać. W

rzeczywistości uwasię za bardzo odważną, dopóki nie zbliżyłam się na tyle, by zobaczyć, co
włożyły na siebie inne ko. Przysięgam ci, Heather, że jedna z nich wyglądała tak, jakby nie
miała na sobie nic, prócz odrobinki powiewnej materii.

– Ty nieszczęsna idiotko! – zawołała Heather. – Zbyt długo byłaś zakopani w swoich

komiksach, najwyższy czas... – Nagle urwała. – Chwileczkę, co to było za przyjęcie? Czemu
nie zostałam zaproszona?

Leniwie pociągnęła łyk kawy i spojrzała na swą przyjaciółkę z szelmowskim błyskiem w

oku.

– Ja również nie byłam zaproszona. Wślizgnęłam się tam tak sprytnie, że byłabyś

zdumiona – kła, a potem dodała jasno i wyraźnie: – Wdarłam się na galowe przyjęcie u

hrabiego de Nuit.

– Co takiego? – zakrztusiła się kawą Heather. ate wstała i zaczęła spacerować po tarasie.
– Przyszło mi do głowy, że w ten sposób zdobędę nowe pomysły do moich komiksów –

obejrzała i wzruszyła ramionami. – Nieco dziwne, prawda? Wtedy jednak wydawało mi się to
dość rozsądne.

– Rozsądne – powtórzyła jak echo Heather. – Rozsądne? – Roześmiała się melodyjnie. –

Nie, czemu jesteś tym zdziwiona – pokręciła głową potrząsając czarnymi lokami. – Na ogół
jesteś [dna i praktyczna, ale często nachodzi cię coś dziwnego i wtedy uważasz, że dla
własnych celów masz o manipulować całym światem. – Heather westchnęła i obdarzyła swą

background image

przyjaciółkę karcącym spojeni, a potem, wiedząc, że nie na wiele się to zda, uśmiechnęła się.
– No i jak? Zebrałaś jakiś materiał? To znaczy, czy spotkałaś kogoś interesującego?

Interesującego, pomyślała Kate i zaśmiała się krótko. Czemu nie fascynującego?

Seksownego aż do y tchu?

okręciła głową na to wspomnienie, wiedząc, że nie powie niczego o mężczyźnie, którego

spotkała gwiazdami. Spojrzała znów na czekającą niecierpliwie przyjaciółkę.

– Owszem – odparła z gorzkim humorem. – Spotkałam mężczyznę, który sapał mi do

ucha przez wieczór i mówił coś po francusku, czego na szczęście nie rozumiałam.

Heather pochyliła się jeszcze bardziej, opierając się o stolik.
– To brzmi fascynująco. Kto to był?
– Nie pamiętam – odparła Kate wzruszając ramionami. – I wcale nie było to takie

fascynujące, kałam wiele gatunków istot ludzkich, do których nie mogę go zaliczyć. Kiedy
mnie zaczepił, myślałam, że chce poznać mnie z ludźmi, których powinnam tam spotkać.
Niestety okazało się, że zamierzał mnie zapoznać z rzeczami, które nie mają nic wspólnego z
życiem wyższych sfer...

– Daj spokój – uśmiechnęła się Heather. – To nie mógł być jedyny mężczyzna, którego

poznałaś przez cały wieczór. Lista gości Alexadra Delanore’a na ogół zapiera dech. Powinnaś
spotkać tam całe legiony mężczyzn.

– Z pewnością spotkałabym ich, gdybym mogła ich dostrzec. Niestety, okulary trzymałam

w torebce _ uśmiechnęła się. – Nie pasowały do mojej kreacji. A poza tym – dodała –
zrzuciłabym je swoimi sztucznymi rzęsami.

– Jesteś szalona. Szalona i cudowna – odetchnęła z ulgą Heather. – Cieszę się, że jesteś

razem z nami, Kate. Brakowało mi ciebie.

– Z pewnością – odparła z powątpiewaniem Kate. – Evan traktuje cię jak księżniczkę,

mieszkasz w willi w najbardziej romantycznym kraju na świecie, opływasz we wszystkie
dostatki... musiało ci mnie brakować.

– A jednak – powiedziała. Nagle pisnęła głośno. – Evan! O mój Boże, mamy spotkać się

z nim na Starym Mieście na lunchu. – Zerwała się na równe nogi. – Skoro mamy przedtem
zwiedzić Muzeum Oceanograficzne, muszę się zacząć ubierać.

Kate parsknęła śmiechem. Jej maleńka przyjaciółka nawet katastrofy przyjmowała z

entuzjazmem. Rzuciwszy po raz ostatni okiem na miasto, Kate podążyła za Heather, by
przygotować się do zwiedzania i zaaranżowanego później lunchu.

Ponieważ do Monako wpuszczano jedynie samochody stałych mieszkańców księstwa,

pojechały taksówką na Stare Miasto, ale nawet mimo pośpiechu nie zdołały obejrzeć
wszystkich eksponatów.

Chociaż Kate nie cierpiała takiego błyskawicznego zwiedzania, pozwoliła Heather

narzucić tempo. Dopiero kiedy usiadły przy centralnym stoliku w eleganckiej restauracji,
udało się jej złapać oddech.

Rozejrzała się po sali i utkwiła wzrok w Heather.
– Chyba nie zdążyłam ci podziękować za udzielenie mi gościny – powiedziała ciepło. –

Mam tylko nadzieję, że nie sprawiam zbyt wiele kłopotu... muszę ci wyznać, że od tych pokoi

background image

hotelowych robi mi się niedobrze.

– Nic bądź śmieszna. Bardzo się cieszyliśmy na twój przyjazd. Kiedy otrzymałam twój

list informujący, że się do nas wybierasz, zawyłam z radości – powiedziała z emfazą Heather.
– Naprawdę. Nasz sąsiad pomyślał, że Evan mnie bije.

Heather uśmiechnęła się wstydliwie, jakby ta myśl spodobała się jej, a Kate po raz setny

zastanowiła się, jak dwie osoby tak skrajnie odmienne jak Evan i Heather mogły się w sobie
zakochać.

Drobna, ciemnowłosa Heather, pozostając osóbką żywiołową, pogodną i wylewną, była

wiecznie roztrzepana. Wysoki, szczupły Evan stanowił jej przeciwieństwo. Był cichy,
zamknięty w sobie i solidny jak opoka. Gdy spotkali się po raz pierwszy, Heather określiła go
jako „stabilnego, skostniałego w pozytywnym tego słowa znaczeniu”. Ale na przekór

wszystkim plotkom ich małżeństwo było wspaniałe. Kochali się równic mocno jak sześć lat

temu.

– A gdzie jest Evan? – spytała Kate?
– Powiedział, że będzie trochę później – odparła, spoglądając na zegarek – dzii – siaj.

Heather zachowała zwyczaj podkreślania wagi swoich wypowiedzi poprzez dodawanie do
niektórych słów dodatkowych głosek.

– Przyjdzie za parę minut i w związku z tym muszę poprawić sobie makijaż – zerwała się

gwałtownie. – Zabaw go, dopóki nie wrócę.

– A więc poprawiony makijaż zarezerwowany jest jedynie dla Evana, a dla starych

przyjaciół wystarczy byle jaki! – zauważyła z oburzeniem Kate.

Heather obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła się.
– Jeśli nie padłaś trupem, po tym jak zrobiłam sobie pierwszą trwałą, to już nic cię nie

zbulwersuje – poklepała się po włosach i dodała: – Evan wciąż myśli, że to mój naturalny
wygląd i nie zamierzam go rozczarowywać.

Kate obserwowała, jak jej przyjaciółka oddala się, a potem jej uśmiech przygasł i

spojrzała w dół na swoje dłonie. To dziwne, ale dopiero będąc w pobliżu Evana i Heather
zastanawiała się nad sensem małżeństwa. Rzadko myślała na ten temat, poświęcając mu
jedynie czasem jakąś przelotną myśl, nic ponad drobne ukłucie w serce. Poza tym, obawiała
się zawsze, że być może okaże się zbyt egoistyczna, by udało się jej stworzyć równie udany
związek. Czuła, że nie byłaby zdolna do tak głębokiej miłości, do przyjęcia na siebie
odpowiedzialności za szczęście drugiej osoby. Z drugiej zaś strony, zawierzenie swego
szczęścia komuś innemu kłóciło się z jej praktyczną naturą.

Gdy zobaczyła zbliżającego się w jej stronę Evana, rozpogodziła zaciętą twarzy. Chociaż

nie Dochodził z Plum, kojarzył się jej z domem lub z... poczuciem bezpieczeństwa, Chociaż
Kate nie chciała przyznać, że jakikolwiek mężczyzna jest do tego zdolny.

Niezależnie zresztą od uczuć, jakie w niej budził Evan, wstała teraz i postąpiwszy krok w

jego stronę, Dozwoliła mu uściskać się na przywitanie.

– To cudowne – powiedziała ze śmiechem, ocierając łzy wzruszenia. – Czemu tak cieszę

się na widok kogoś tak zupełnie swojskiego jak ty? A jednak nawet nic nie mówiąc, robisz na

mnie równie mocne wrażenie jak Gary Cooper.

background image

– To zapewne skutkiem słabości z wygłodzenia – odparł i wypuściwszy ją z uścisku,

posadził przy stoliku, a sam usiadł obok. – Przepraszam za spóźnienie – rozejrzał się wokół. –
A gdzież moja ukopana żona?

– Obawiała się, że zażądasz rozwodu, jeśli zobaczysz ją nie umalowaną, poszła więc temu

zapobiec – wyjaśniła Kate i zamyśliła się. – Jak to możliwe, że po sześciu latach wciąż
zachowujecie się, jakby właśnie zaczął się wasz miodowy miesiąc?

Evan rozsiadł się wygodniej na delikatnym krzesełku i spojrzał na Kate zza cienkich

oprawek okularów.

– Myślę, że dzieje się tak, ponieważ wciąż udoskonalamy naszą wzajemną miłość.

Robimy to, bo jeszcze nie udało się nam osiągnąć ideału. – Wzruszył ramionami,
zażenowany, że tak wiele o sobie powiedział. – Powiedz mi lepiej, co u ciebie, Kate? Jak ci
leci? Co z twoimi komiksami?

– Czy musiałeś o to pytać? – skrzywiła się. – Zastanawiam się poważnie nad otwarciem

myjni samochodowej.

– Aż tak źle, co?
– Aż tak – potwierdziła. – Ale nie chcę teraz o tym mówić. Powiedz mi, co działo się od

czasu, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni? Słyszałam wersję Heather, a teraz chciałabym
usłyszeć... prawdę.

Roześmiał się i zaczął opowiadać jej o tym, jak żyje się im tu, w Monte Carlo.

Uśmiechnęła się ze zdziwieniem, zauważywszy, że nawet mówi podobnie do Gary Coopera.

– Czemu jeszcze nie wyszłaś za mąż? – spytał po chwili Evan z szelmowskim

uśmieszkiem, bo wiedział, że Kate zawsze unika tego tematu. – Masz już dwadzieścia osiem
lat... a to tylko dwa lata do trzeciego krzyżyka. Czy nie uważasz, że to już pora?

– Oto przykład szczęśliwego małżonka. Chciałby wyswatać wszystkich swoich

znajomych – roześmiała się. Gdy jednak Evan nadal wpatrywał się w nią, pytająco unosząc

brew, powiedziała wreszcie: – No dobrze. Chciałam wyjść za mąż, ale astrolog powiedział

mi, że mam swój znak w niewłaściwym domu czy na odwrót. Zastanówmy się nad tym, bo to
może oznaczać, że Jowisz w moim horoskopie jest śle aspektowany, no i wtedy klapa.

– Przestań chrzanić, Kate. Chciałbym żebyś była taka szczęśliwa jak ja z Heather.
– Szczerze mówiąc – uśmiechnęła się – wyszłabym za mąż w tej chwili, ale mężczyzna,

który mi się podoba – wspominałam ci o Conanie, nieprawdaż? Otóż Conan gra heavy metal i
dopóki nie przekonam się do tego stylu, wolę się jeszcze wstrzymać.

– Kate.
Stanowczy ton głosu zmusił ją do zamilknięcia, więc z westchnieniem, znów spojrzała na

swoje dłonie.

– Nie sądzę, bym z kimkolwiek zdołała porozumieć się równie dobrze, jak ty z Heather –

Dowiedziała miękko. – Nie jestem taka jak wy.

– A kto powiedział, że masz być taka jak my?
– Posłuchaj, Evan – ależ z niego uparciuch, pomyślała – wiem, że chcesz mojego

szczęścia, ale małżeństwo nie zapewnia go w sposób automatyczny. W rzeczywistości w
większości przypadków jest akurat odwrotnie – urwała i odwróciła wzrok od jego

background image

badawczego spojrzenia. – Próbowałam, Evan – odezwała się niepewnie. – Naprawdę
próbowałam, ale za każdym razem coś wstrzymywało mnie przed zrobieniem tego ostatniego
kroku. Tłumaczyłam sobie, że to, co zamierzam zrobić, może być niewłaściwe lub że jeszcze

nie jestem gotowa.

– Zdajesz sobie sprawę, że to jedynie wykręty?
– Chyba tak... nie wiem zresztą... – powiedziała z rozdrażnieniem. – Ciężko mi się do

tego przyznać, ale chyba nie nadaję się do małżeństwa.

– Nie uwierzysz, ale podobnie było ze mną – uśmiechnął się pobłażliwie Evan. – Jesteś tą

stroną, która daje i zawsze pozwalasz się wykorzystywać – roześmiał Się wesoło, co
kontrastowało z powagą jego wypowiedzi. – To nie mogło przekonać cię do tego, że ty
znajdziesz kogoś, na kim będziesz mogła polegać – Okazywanie uczuć uznałaś za objaw
słabości, więc głęboko je ukryłaś, ale pewnego dnia, uwierz mi, Kate, ktoś wydobędzie je z
ciebie, dając w zamian własne.

Kate wzdrygnęła się słysząc taką wróżbę. Na myśl o tym, że mogłoby się to spełnić,

poczuła, jak ściska się jej żołądek. To ją przerażało, a Kate nie lubiła się bać. Podniosła
wzrok, by zmienić temat rozmowy, gdy spostrzegła, że Evan patrzy gdzieś ponad jej

ramieniem.

– Co robiłaś pod moją nieobecność? – mruknął unosząc brwi.
– Czemu o to pytasz? – zachichotała. – Czy podejrzewasz mnie o planowanie napadu na

kasyno?

– Nie o to chodzi. Wygląda jednak na to, że wpadłaś w oko pewnej grubej rybie.
Zanim Kate zdołała się odwrócić, poczuła znów to samo mrowienie, którego doznała

ubiegłej nocy. Zacisnęła dłonie na stoliku i rzuciła spojrzenie w stronę stojącego w rogu sali
stolika.

Alex siedział samotnie i intensywnie się w nią wpatrywał. Gdy ich spojrzenia

skrzyżowały się, z uśmiechem uniósł w niemym pozdrowieniu kieliszek wina. Wszystko
dookoła zniknęło i Kate widziała jedynie Alexa.

– Wszedł tuż za mną i zauważyłem, że dziwnie ci się przygląda.
Głos Evana przywrócił ją do rzeczywistości. Oderwawszy wzrok od ciemnych oczu

Alexa spostrzegła, że Evan patrzy na nią z rozbawieniem.

– A teraz usiłuje wywiercić ci wzrokiem dziurę w plecach – ciągnął Evan. – Gdzie u licha

poznałaś Alexandra Dclanore’a?

– Znasz go? – spytała nieswoim głosem.
– Nie mogę powiedzieć, że go znam – smętnie wyjaśnił Evan – ale na tak niewielkiej

przestrzeni widzi się i słyszy rozmaite rzeczy. Wiem wystarczająco dużo, by powiedzieć, że
nie jest z mojego podwórka... z twojego również nie. Jak ci się udało przyciągnąć uwagę
naszej atrakcji miesiąca?

– Spotkałam go na... na przyjęciu – odparła niezręcznie. – Ale prawie go nie znam. Nie

mam pojęcia, czemu tak mi się przygląda – skłamała. – Co o nim wiesz?

Evan oparł się o oparcie krzesła i pociągnął łyk wina.
– Zastanówmy się. Pojawił się niedawno i jest ulubieńcem wszystkich. Ma zamek w

background image

Lucernie, drugi w Belgii i willę w Monte Carlo. Ocenianie jego majątku i jego pochodzenie

jest jednym z ulubionych tematów rozmów. Lubi kobiety i hazard, szasta pieniędzmi na

prawo i lewo, a jeśli interesuje cię, jakiego używa gatunku pasty do zębów, to mogę znać
odpowiedź jeszcze przed wieczorem.

– Niemożliwe – zaśmiała się Kate. – Czy chcesz powiedzieć przez to, że po mieście krążą

na jego temat różne ploteczki?

– Ploteczki? – odparł rozbawiony Evan. – Dobre sobie, plotkowanie stanowi ulubione

zajęcie większości mieszkańców Monako.

Przyjrzał się jej ze zdziwieniem i pochyliwszy się do przodu ujął jej dłoń.
– Coś nic tak, Kate?
Kate poczuła, że dłoń w jego uścisku zaczyna ją swędzieć, wręcz niemiłosiernie palić,

wyszarpnęła ją więc i zerwała się na równe nogi.

– Coś sobie przypomniałam, Evan. Muszę już iść – mówiąc to ruszyła przed siebie. –

Przeproś Heather w moim imieniu i powiedz jej, że zobaczymy się w domu.

Nie czekając na reakcję Evana, wyszła spiesznie z restauracji.

Na zewnątrz oparła się o białą, kamienną ścianę budynku i oddychając gwałtownie

odczekała, aż uspokoi się jej serce. Potem wolno ruszyła ulicą, a w jej głowie kłębiły się
najróżniejsze myśli.

Alex wstał i ruszył w ślad za Kate. Jedną z dobrych stron bycia hrabią jest to, pomyślał z

goryczą, że nikt cię nie ściga, jeśli wyjdziesz nie płacąc.

Gdy znalazł się na zewnątrz, w jasnym blasku słońca zobaczył Kate oddalającą się od

budynku restauracji. Na jej widok uśmiechnął się tak, jak miłośnik sztuki uśmiechnąłby się na
widok Mony Lizy lub jak uśmiechnąłby się właściciel jakiegoś równie cennego przedmiotu,
uważający, że to dzieło powstało wyłącznie dla jego przyjemności.

Ubiegłej nocy poruszyła go, a następnie wstrząsnęła jego zmysłami. Dzisiaj zaś... dzisiaj

pobudziła jego wyobraźnię, sprawiając, że był nią zupełnie oczarowany.

Jej długie blond włosy upięte w kok przypominały mu piękności z lat pięćdziesiątych, co

podkreślał jeszcze biały kapelusz z szerokim rondem. Szeroki pas ściskał w talii białą
sukienkę w wielkie granatowe grochy. Kate wyglądała wiosennie i niewinnie.

Przez chwilę wahał się, myśląc, dlaczego podąża wciąż za nią mimo kolejnego objawu jej

rezerwy, na nie miała żadnego związku z kłopotami Tony’ego. Był tego prawie pewien.
Czemu więc tak zajmował się kobietą, która najwidoczniej nie chciała mieć z nim do
czynienia?

Wciąż kołatało mu się po głowie jedno z powiedzeń Mustafy: „Serce ma swoje racje,

których rozum zna”.

Uśmiechnął się, wysunął z determinacją podbródek i rzucił się w ślad za dziewczyną.

Nagle Kate zorientowała się, że nie jest sama. Nie musiała odwracać głowy, by

sprawdzić, kto jej towarzyszy. Alex szedł milcząc obok niej i patrzył się prosto przed siebie.
Kate czuła, że serce bije jej coraz mocniej. Przyspieszyła kroku, próbując zignorować jego
obecność.

– Wygrałaś.

background image

To spokojnie wypowiedziane słowo wstrząsnęło nią bardziej niż najgłośniejszy krzyk.
– Przyznaję to, księżno – kontynuował głębokim, łagodnym głosem Alex. – Mimo że

uciekłaś wczorajszej nocy, moje zainteresowanie tobą wcale nie zmalało.

Kate zatrzymała się i przyjrzała mu się bardzo uważnie.
– Czy mam uklęknąć przed tobą i pocałować cię w rękę, czy też zaalarmować miejscową

prasę? – spytała, uśmiechając się słodko. Gdy Alex roześmiał się wesoło, dodała: – Słuchaj,
hrabio. Nie jestem księżną. Jestem nikim. Jestem po prostu walczącą o przetrwanie
rysowniczką komiksów, która poszła na twoje przyjęcie w poszukiwaniu tematów. To
wszystko.

– Rysujesz komiksy? – spytał zdumiony. – Jakie?
Czemu zdawało się jej, że usłyszała ulgę w jego głosie? Co on sobie, na miłość boską,

wyobrażał na :mat źródła jej utrzymania?

– „Dobsonowie”. Czemu pytasz?
– „Dobsonowie” – powtórzył, przypominając sobie coś. Nie zwracał uwagi na jej pytanie.

– Odczytywałem je.

– Czytywałem – odezwała się ponurym głosem. – Może mam się jeszcze okręcić wokół,

żebyś mógł mnie dokładniej obejrzeć?

– Wybacz – uśmiechnął się przepraszająco. – Czyżbym cię tym dotknął?
– Można to tak nazwać – powiedziała markotnie. Potem rozejrzała się wokół i

stwierdziła, że manewrują ramię w ramię wzdłuż ulicy. – Alexie – westchnęła z
rozdrażnieniem – o co tu chodzi? – opatrzyła na niego z poważną miną. – Dowiedziałam się o
tobie co nieco dziś rano i nie to, żebym sobie pochlebiała, ale czemu mnie prześladujesz?

Alex zatrzymał się, włożył ręce do kieszeni i zadarł głowę, patrząc w niebo. Kate czekała

cierpliwie, aż pojrzał znów na nią, wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

– Nie wiem – powiedział cicho. – Mógłbym powiedzieć, że jesteś najpiękniejszą kobietą,

jaką w życiu widziałem, ale to nieprawda.

– Jesteś krasomówczym diabłem – zachichotała.
– Mógłbym powiedzieć, że jesteś największą osobowością jaką znałem, ale spotkałem

Richarda Niona – kontynuował, obserwując zmieszanie na jej twarzy.

– No i muszą być co najmniej dwie kobiety bardziej atrakcyjne seksualnie ode mnie –

dokończyła za niego.

– Co najmniej – roześmiał się. – A kilku innym też się nieco bardziej poszczęściło.
– No cóż – wzięła głęboki oddech. – Skoro już ustaliliśmy, czym cię nie pociągam,

powiedz mi, co :i się jednak we mnie podoba.

– Nie wiem – odparł wzruszając ramionami. – Może chodzi o to dziwne uczucie ciepła,

które ogarnia mnie w twojej obecności.

– To samo może zapewnić ci filiżanka kakao.
– Nie... to nie o to chodzi – przysunął się bliżej do niej. – Nie czułem tego nigdy

przedtem. Tylko przy tobie.

Kłopoty, pomyślała sobie Kate, opierając się ostrożnie o ścianę. To, co mówił, brzmiało

szczerze, a mogło oznaczać dla niej jedynie kłopoty.

background image

– Posłuchaj, Alex – odezwała się słabym głosem. – Miło mi słyszeć, że poprawiam ci

samopoczucie, ale wciąż nie rozumiem, czemu za mną chodzisz – wojowniczo wysunęła

podbródek. – Na miłość boską, czego ode mnie chcesz?

Oparł dłoń o ścianę nad jej głową.
– Chcę mieć cię nagą – powiedział takim tonem, jakby dyskutował o pogodzie. – Chcę...

Poczuła, że brak jej tchu i że narasta w niej histeryczny śmiech.

– Czekaj, zapomnij o moim pytaniu – wykrztusiła – nie chcę już wiedzieć.
– Skoro nie chcesz wiedzieć, nie trzeba było pytać – powiedział po prostu i jednym

palcem odsunął jej z czoła kapelusz, tak żeby mówiąc, mógł widzieć jej twarz. – Chcę
widzieć cię całą. Chcę czuć twoją skórę. Chcę rozpuścić twoje włosy, tak by oplotły nas,
kiedy będziemy się kochali. Pragnę, byś płonęła namiętnością tak jak ja... tak, jak czułem to
ubiegłej nocy. To wszystko... czego chcę, Kathreen.

Cofnęła się nieco i uśmiechnęła się.
– Tego właśnie pragnę. Kłopot w tym, że nie zdołałem się dowiedzieć niczego więcej o

tobie. Ale nie szkodzi, zawsze mogę poprosić o to moich przyjaciół.

Oszołomiona Kate oparła się o ścianę, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.
– Takich jak ty, powinno się zamykać – wychrypiała. – Zwodzisz ludzi robisz im wodę z

mózgu. – W trakcie tej oskarżycielskiej mowy odzyskała równowagę ciała i ducha. – A potem
uśmiechasz się i mówisz im: zostańmy przyjaciółmi.

Słysząc to, uśmiechnął się, lecz uwagę jego odwrócił czerwony jaguar, który przemknął

obok z rykiem silnika. Kate nachmurzyła się, gdy zdała sobie sprawę, że w ten sposób
większość jej wypowiedzi uszła uwagi Alexa.

– Co się z tobą dzieje? – spytała. – Czy to ma być kolejne wcielenie doktora Jekylla i

pana Hyde’a? Ja w każdym razie mam wszystkiego dość! Słyszałeś, Alex?

Spojrzał w jej stronę. Jego rysy wydały się jej ostrzejsze niż zazwyczaj.
– Sukinsyn – mruknął poirytowany i znów popatrzył na ulicę. Potem, z zaciętym

wyrazem twarzy, znów zwrócił się w jej stronę. – Idziemy – powiedział i ująwszy ją za ramię
ruszył w stronę jezdni. Gestem przywołał błękitno-srebrnego mercedesa, który powoli
podjechał do nich, i w tym momencie Kate zorientowała się, że jego samochód przez caty
czas jechał za nimi.

Gdy ubrany w uniform szofer szybko wysiadł z samochodu i otworzył przed nimi tylne

drzwi, Kate zdołała wyswobodzić dłoń z uścisku Alexa.

– Co ty do cholery zamierzasz zrobić? – pisnęła.
– Ścigam tamten wóz – odparł spokojnie. Kate dostrzegła błysk podniecenia w jego

ciemnych oczach. – Jesteś wolny, Bernardzie.

Kate otworzyła usta, by powiedzieć, co sądzi o ekscentrycznych milionerach, którzy

próbują uprowadzić niewinne rysowniczki komiksów, gdy nagle stało się z nią coś dziwnego.
W chwilę później podeszła do auta i bez słowa zajęła miejsce obok kierowcy, zatrzaskując
drzwi.

Nie przeszkadzał jej w tym nawet radosny śmiech Alexa. Wiedziała coś, co powinno

przyjść jej do głowy poprzedniego wieczora. To właśnie był ten kolejny rozdział w jej życiu.

background image

4

Podczas gdy Alex z wprawą prowadził samochód krętymi ulicami Monako, Kate

siedziała potulnie i cicho. Nie odezwała się nawet, kiedy zjechali z bulwaru Rainiera III w
stronę Fontvieille, gdzie mieściła się dzielnica przemysłowa maleńkiego księstewka. W czasie
jazdy dziewczyna zmarszczyła głęboko brwi i przymknęła oczy, jak gdyby usiłując rozwiązać
nurtującą ją zagadkę. Mruczała coś od czasu do czasu i spierając się sama z sobą
wymachiwała wskazującym palcem, pomagając sobie w ten sposób rozstrzygnąć w tym
niemym sporze wszystkie za i przeciw.

Kiedy wreszcie wypadli na autostradę wiodącą z Monako do Nicei i mercedes wystrzelił

nagle do przodu, nabierając szybkości, obejrzała się, by przyjrzeć się prowadzącemu
samochód mężczyźnie. Panika, oszołomienie i złość na siebie samą walczyły w jej duszy, gdy
odezwała się wreszcie:

– No pięknie! Znowu to zrobiłam! Zdarza mi się to po raz trzeci w moim życiu i trzeci raz

od chwili, kiedy cię spotkałam. Boże, czyżby to było dopiero wczoraj? Znów podążam za
tobą niczym głupia gąska...

Przez chwilę stukała kostkami palców o zęby, po czym dodała zagadkowo:
– Może to z braku lecytyny.
Krótki chichot Alexa nie zdenerwował jej. Przecież to nie on był winien temu, że dała się

tak wodzić na pasku. Nie, pomyślała, potrząsając głową, Alex nie jest wcale odpowiedzialny
za pomysł, który wpadł jej do głowy przed kilkunastoma minutami. Nie może więc mieć do
niego pretensji, że jest tym ubawiony.

Potrząsnęła głową i kontynuowała w zdumieniu:
– Idę sobie ulicą, a tu mężczyzna, którego prawie nie znam, podchodzi do mnie i mówi

jak w tandetnym filmie kryminalnym: „Musimy śledzić ten samochód”.

Rozłożyła bezradnie ręce.
– Czy wzywam policję? Czy korzystam z nauk, jakie pobrałam na dwóch lekcjach judo?

Czy chociażby odpowiadam mu grzecznie: „Nie, dziękuję. Już wczorajszy dzień był dla mnie
wystarczająco zwariowany, więc na dziś damy chyba spokój”? – potrząsnęła głową w
zadumie, nie zwracając uwagi na kolejny wybuch śmiechu Alexa. – O nie. To nie ja.

Nieodpowiedzialna Kate Sullivan. Wsiadłam do twojego auta, jakbym, od urodzenia czekała
na okazję przejażdżki z uciekinierem. – Niespodzianie roześmiała się szczerym śmiechem, i,
opierając się wygodnie o siedzenie, dodała od niechcenia: – Zdawało mi się, że miałeś jeździć
fordem.

– Bo nim jeżdżę, a mercedesa prowadzi Bernard – odezwał się Alex, rzucił jej przelotne

spojrzenie, po czym przeniósł z powrotem wzrok na drogę – Jesteś bardzo impulsywna, Kate,
nieprawdaż?

Wzruszyła ramionami i rozpostartymi palcami wykonała gest mający oznaczać, że nie tak

znów bardzo.

– No nie. Taka właśnie jesteś – powiedział. – Czy zwykle żałujesz potem

nieprzemyślanych posunięć?

background image

– Zazwyczaj nie – odparła wreszcie. – Przeważnie dochodzę do wniosku, że jeżeli nie

zaryzykuję, to czekać mnie będzie okropnie nudne życie – zerknęła na niego ponuro. – Ale o
ile mnie pamięć nie zawodzi, to moje impulsywne odruchy nie przekraczały na ogół dotąd
ryzyka związanego z kupnem wściekle różowej bluzki zamiast bluzki w kolorze nobliwego
brązu. A tu, w ciągu dwóch dni, moje nowe wyskoki przerosły stare co najmniej o głowę.

– To może być oznaka dorastania – uśmiechnął się, widząc jej pełne niedowierzania

spojrzenie. – Jest w tym jakiś sens. Skoro twoje szaleństwa przybierają większy rozmiar,
wzrasta zapewne także twój rozsądek.

– Naprawdę tak uważasz? – spojrzała na niego z powątpiewaniem. – Czy nie sądzisz

raczej, że po tylu latach mózg odmówił mi posłuszeństwa? – zaśmiała się krótko. – Jeśli nie
zwolnię tempa, to pod koniec przyszłego tygodnia może okazać się, że do reszty
skretyniałam.

Alex zachichotał i poklepał ją po plecach.
– Jesteś zbyt spięta – zbeształ ją żartobliwie. – Rozluźnij się. Skoro podjęłaś już decyzję,

czemu się nie odprężysz i nie zaczniesz cieszyć się tym, co jest?

Kate zastanawiała się, czy rzeczywiście podjęła taką decyzję. Skoro tu jest, to zapewne

tak, ale czy naprawdę miała w czym wybierać, bo jeśliby miał to być wybór między życiem a
wegetacją, to sprawa wyglądała na przesądzoną. Przyłączenie się do Alexa, zaangażowanie w
jego sprawy wydawało się w tym kontekście nie do uniknięcia. Dopiero gdy już to zrobiła,
spostrzegła, że dzieje się z nią coś niebywale dziwnego.

Nagle usiłowała sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to coś, co powoduje jej niezwykłe

zachowanie, wynika z właściwości Alexa, czy wypływa z jej charakteru. A może jedno i

drugie. Nowe podejście do rzeczywistości i nieoczekiwane dla niej samej postępowanie nie
mogłoby mieć miejsca, gdyby nie byli razem.

Obróciwszy się lekko na fotelu, zaczęła z ciekawością studiować twarz Alexa.

Koncentracja, z jaką obserwował poruszające się autostradą samochody, sprawiła, że jego
uśmiech gdzieś się rozpłynął.

Zupełnie zapomniała, że wyruszyli z Monako z jakimś tajemniczym zadaniem. Z

westchnieniem spojrzała znów na drogę przed nimi, wypatrując czerwonego jaguara, ale
nawet wówczas nie mogła przestać myśleć o pytaniach, które powinny zostać teraz zadane,
takich jak na przykład: „Co wyprawiamy i czemu, u licha, to robimy?”.

Wiedziała jednak, że o to nie zapyta. Mimo że rozpierała ją ciekawość, będąca jej drugą

naturą, i że cały czas wydawała z siebie pełne protestu pomruki, przeczuwała, że teraz
najważniejsze dla niej jest zaakceptowanie tego, co się dzieje, bez oczekiwania jakichkolwiek
wyjaśnień.

A poza tym, czy Lois Lane pyta Supermana o nieistotne szczegóły, gdy ten pędzi, by

schwytać złoczyńców? A czyż wierna Bullwinkle nie towarzyszy z oddaniem Rocky’emu?

Superman? Bullwinkle? Kate uśmiechnęła się niespodziewanie. To ryzyko zawodowe.
– Mamy go – powiedział w końcu Alex głosem, w którym podniecenie przebijało przez

opanowany zazwyczaj ton. Po paru sekundach skręcili z autostrady w wiodącą na północ
boczną drogę.

background image

– Księżno?
Kate spojrzała na niego niepewnie, gdyż uśmiechnął się do niej przymilnie. Nie powinna

zaufać temu uśmiechowi.

– Tak, hrabio? – mruknęła ostrożnie.
– Jeżeli otworzysz schowek, znajdziesz, w nim atlas samochodowy – powiedział,

spoglądając na nią z pewnym zakłopotaniem. – Czy mogłabyś zerknąć, dokąd zmierzamy?

– Chcesz przez to powiedzieć, że nie wiesz nawet, gdzie się w tej chwili znajdujemy? –

spytała i popatrzyła na niego z niedowierzaniem.

Wrażenie, że spotkanie Alexa i uczestnictwo w jego życiu było spowodowane

zrządzeniem losu, osłabło nieco w czasie jazdy, a teraz zniknęło zupełnie. To wcale nie było
jej życie, a jedynie brakujący epizod z „Katzenjammer Kids”!

– Pochodzę z Wisconsin – rzekł bezbarwnym głosem, wzruszając lekko ramionami. –

Gdybyś chciała dostać się z Waukesha do Sheboygan, wal do mnie jak w dym. Tu niestety
mam taką mniej więcej orientację jak na Marsie.

Wisconsin. Mówił jej wprawdzie wczorajszej nocy, że nie jest Belgiem, a akcent zdradzał

jego amerykańskie pochodzenie, ale dopiero teraz uderzyła ją dziwaczność tej sytuacji.

Nie powiedział jej nic na temat swego pochodzenia. Jak człowiek tak bardzo amerykański

jak baseball mógł być belgijskim hrabią? O ile wiedziała, tytuły były na ogół dziedziczne.
Evan zdradził jej, że Alex był nową postacią w Monte Carlo. Czy oznaczało to, że hrabią
został dopiero niedawno, czy też że świeżo przybył tu, by odwiedzić miejscową socjetę?

– Czy Wisconsin słynie z wielu hrabiów? – spytała, spoglądając na niego podejrzliwie. –

To znaczy, czy jest to lokalna specjalność, taka na przykład jak ziemniaki z Idaho?

Kiedy zamiast odpowiedzi usłyszała jedynie denerwujący chichot, przełknęła głośno ślinę

i przestała odgrywać oddaną Bullwinkle.

– Alexie – powiedziała powoli. – Nie chcę wtykać nosa w nie swoje sprawy, ale czy

możesz powiedzieć mi, czemu polujemy na ten samochód? Czy jego właściciel jest ci winien
jakieś pieniądze... czy też może tak właśnie działają na ciebie wszystkie czerwone jaguary?

– Muszę z nim porozmawiać. Chodzi o coś w rodzaju wymuszenia – odparł

beznamiętnym tonem, lecz Kate wyczuła, że Alex czeka na reakcję z jej strony.

– To wyjaśnia sprawę – przyznała, jak gdyby tropienie wymuszeń stanowiło jedno z jej

codziennych zajęć. Pochyliwszy się, wyjęła mapę ze schowka i zaczęła ją uważnie studiować.

– Jesteś cudowna – roześmiał się Alex.
– Zawsze tak uważałam – zgodziła się skromnie i przesunęła palcem po mapie. –

Wygląda na to, że posuwamy się wzdłuż tej cienkiej, czerwonej linii biegnącej w stronę
Digne. Widzisz, Alexie, osobiście raczej wolałabym tę grubą, podwójną, pomarańczową
kreskę. Wygląda o wiele bardziej... pewnie. Ta prowadzi pomiędzy jakimiś zielonymi
plamami.

– Te zielone plamy to góry – potwierdził jej najgorsze obawy.
– Chyba już widziałam coś takiego na filmie – odparła nabierając tchu, gdy droga zaczęła

wić się pod górę.

– Naprawdę?

background image

– Tak. Fred Flintstone i Barney mieli... – urwała, bo w tej samej chwili Alex energicznie

przyspieszył.

Krajobraz za oknem rozmył się w jednolitą zieloną smugę. Kate pozostała nie wzruszona

przez jakieś trzy sekundy, potem osunęła się na siedzenie i pozwalając kapeluszowi spaść na
czoło, zamknęła oczy.

Jedziemy teraz po krawędzi, pomyślała. Lada chwila nasza droga z poziomej może stać

się pionowa.

Złamania są bolesne. Czyż nie mówiono jej tego wielokrotnie? Wszyscy jej to powtarzali:

„Kate, te bardzo boli, jak sobie coś złamiesz”. Obawiała się, że za chwilę będzie mogła
przekonać się o tym ni swoich kościach.

Ostrożnie otworzyła oczy i wyjrzała przez boczną szybę. Jakieś rzeczy, które, jak się

domyślała, był; głazami i drzewami, przelatywały obok z oszałamiającą szybkością, tworząc
dziwną mozaikę na tli błękitnego nieba. Rzuciła okiem w dół, w stronę rozpościerającej się
tam przepaści, i odniosła wrażenie że koła płyną już w powietrzu, a samochód utrzymuje
równowagę jedynie dzięki rozpaczliwemu uściskowi, z jakim wczepiła się w uchwyt przy
drzwiach.

Gdyby Kate przyjrzała się lepiej, zobaczyłaby, że od skraju przepaści dzieli ich odległość

około metra, ale jakoś nie miała czasu na obiektywne obserwacje, bo znów mocno zamknęła
oczy.

Boże, czy mogę z Tobą porozmawiać, poprosiła bezgłośnie. Przyznasz, że nie prosiłam

Cię nigdy o wiele. Musisz jednak zrozumieć, że mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia,
westchnęła nerwowo. Mam dwie przetrzymane książki z biblioteki do oddania i, jak zapewne
pamiętasz, zawsze miałam zamiar pobiec w bostońskim maratonie... o ile tylko będę w
formie.

Alex rzucił jej szybkie spojrzenie. Ma charakterek, pomyślał z uśmiechem. Szybkość,

niezbędna by nadążyć za Alvarezem, z pewnością ją przeraziła, lecz stara się tego nie
okazywać.

Piękno i odwaga, pomyślał z zachwytem. Cóż za wspaniałe połączenie. Nie ma co się

dziwić, że zaintrygowała go od pierwszego wejrzenia.

Lecz poprzedniej nocy, gdy obserwował ją przez okno, uważał Kate raczej tylko za

kobietę atrakcyjną, piekielnie pociągającą seksualnie. Obserwowała to, co działo się wokół
niej, absolutnie nie przejmując się znajdującymi się obok osobami, które wszystkie tak bardzo
były sobą przejęte. To go zainteresowało. Alex w przeszłości interesował się wieloma
kobietami, by wkrótce rozczarować się ich osobowością. Tym razem zafascynował go
śmiech, który dojrzał w oczach Kate, nieskrępowana szczerość, z jaką odnosiła się do niego i
to, co odczuwał w chwilach, kiedy dotykał jej ciała. Było to poruszenie najgłębiej skrytej
części jego psychiki, tej cząstki, która pozostawała samotna nawet wówczas, gdy fizycznie
był z jakąś kobietą.

Kate wkroczyła do jego świata zdawałoby się bez trudu i tchnęła weń więcej chęci życia,

niż czuł jej w ciągu ostatnich pięciu lat. Kobieta o imieniu Kate miała w sobie coś
niezwykłego i Alex postanowił nie pozwolić jej odejść, dopóki nie dowie się, dlaczego zrobiła

background image

na nim wielkie wrażenie.

Widząc, jak wsunęła się głębiej w fotel, cichutko zachichotał. Przede wszystkim powinien

umieścić ją w miejscu, które nie przerażałoby jej tak bardzo.

– Jak się czujesz, Kate? – spytał, przerywając nerwowy bieg jej myśli.
– Świetnie – pisnęła ledwo dosłyszalnie. – Wprost cudownie.
Te ostatnie słowa zamieniły się w jęk, a Kate podjęła przerwaną konwersację z Kimś

Najważniejszym.

Boże, umieram wprost z tęsknoty za poniedziałkami w Plum, nic chcę już drogich

wakacji we Francji, powtarzała w myśli. Obiecuję... obiecuję, że jeżeli pozwolisz mi wyjść z
tego cało, to już nigdy nie dam się skusić na przejażdżkę z nieznajomym szaleńcem.

Wtedy właśnie Kate zrozumiała, co oznacza określenie „mrożący krew w żyłach”. Czuła

wręcz, że to, co porusza się w jej żyłach, ma konsystencję raczej stałą niż płynną. Być może
nawet dostrzegłaby, jak z trudem przesuwa się przez jej krwioobieg, gdyby nie fakt, że nic nie
było w stanie zmusić jej do otwarcia kurczowo zaciśniętych powiek.

– Mamy go – odezwał się Alex, po raz kolejny przerywając jej myśli.
Jego głos zabrzmiał pogodnie, lecz Kate wyczuła w nim pewne napięcie. Z przerażeniem

poczuła, że ją to również ekscytuje. Odpowiednia rozrywka dla takiej ślamazary jak ona!
Chęć uduszenia Alexa zniknęła w chwili, w której Kate uświadomiła sobie, że to on prowadzi
i zamiast tego otworzyła oczy wypatrując małego sportowego samochodu, który powinien
przecież znajdować się przed nimi. Jest! Oddzielała go od nich tylko niewielka furgonetka.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy zwolnili, utrzymując bezpieczną odległość od śledzonego
samochodu.

Prostując się na siedzeniu, Kate podniosła kapelusz, który zsunął się jej na podłogę i

spojrzała na niego ze zgrozą. Był okropnie pognieciony i wymięty. Kolejny minus dla Alexa,
pomyślała, rzucając go na tylne siedzenie.

– Nie bałaś się, prawda? – Głos Alexa był irytująco rozbawiony i troskliwy zarazem.
– Ja? – zadrwiła. – Oczywiście, że się nie bałam. Mam do ciebie absolutne zaufanie jako

do kierowcy.

– Rozumiem – pokiwał głową. – To dlatego usiłowałaś wyrwać podłokietnik i wywiercić

dziurę w wykładzinie, próbując zahamować.

Zakłopotana, pomachała dłońmi o smukłych palcach.
– Wiesz, jak to jest. Mój umysł ci ufał, ale moje ciało walczyło o przetrwanie – uniosła

dłoń, poprawiając włosy. – Tak na ogół dzieje się ze mną w chwilach śmiertelnego
zagrożenia.

Alex roześmiał się, a gdy Kate nabrała raptownie tchu, dostrzegając kolejny błysk

podniecenia w jego wzroku, powiedział:

– Trzymaj się, kochanie. On znowu przyspiesza.
– Co, zno-oowu? – jęknęła, dostrzegając wreszcie sens w przeciąganiu samogłosek przez

Heather. Właściwie to moje życie nie było wcale takie nudne, pomyślała w chwili, gdy
przyspieszenie wcisnęło ją w fotel. A zresztą, czy nuda jest w końcu takim złem? No właśnie,
mogę nawet żyć nudno, bylebym tylko przeżyła.

background image

Zdławiła narastający w gardle chichot. To na pewno nie jest objaw histerii, powiedziała

sobie wolno i wyraźnie, lecz gdy wyprzedzali starego saaba, nie widząc, co kryje się za
zakrętem, wiedziała, że okłamuje samą siebie.

Odkaszlnęła i nim zdobyła się na to, by wyartykułować narastający w niej od dawna

protest, sprawdziła funkcjonowanie strun głosowych.

– Alexie – odezwała się nieswoim, cienkim głosem, z trudem wydobywającym się jej z

gardła. – Alexie, nie jestem stworzona do zabawy w policjantów i złodziei. Po prostu to nie
dla mnie.

– Chcemy zostać przyjaciółmi, nieprawdaż? – Nie uda mu się oszukać jej tym gładkim,

uprzejmym torem. – Przyjaciele wymieniają doświadczenia i dzielą się nimi.

– Czy zamiast tego nie moglibyśmy podzielić się lampką wina? – Kiedy znów, w trakcie

wyprzedzania jechali na krawędzi, przełknęła ślinę i dodała nieśmiało: – Po bliższym
rozważeniu dochodzę do wniosku, że mogłaby to być podwójna porcja wódki.

Tym razem w jego śmiechu było coś więcej niż rozbawienie.
– Dobrze sobie radzisz.
– Że jeszcze nie dostałam zawału? – spytała gorzko i wsunęła się głębiej w fotel, gdy

Alex robił delikatny unik, by nie przejechać królika.

Później nie czuła już potrzeby otwierania oczu ani dalszego protestowania. Czas dłużył

się jej niemiłosiernie, więc aby uniknąć rozmyślań o tym, co dzieje się z samochodem,
powtarzała sobie w pamięci strofy Roberta Burnsa, którymi zachwycała się wraz z Heather
jako nastolatka.

Była głęboko pogrążona w jego poezji i gdy poczuła, że auto zwalnia, otworzyła

ostrożnie oczy i wypowiedziała na głos ostatnie dwie linijki utworu.

Niezdolna do wyjrzenia przez okno spojrzała na Alexa i zobaczyła, że trzęsie się ze

śmiechu.

– Nigdy przedtem – powiedział krztusząc się – nigdy przedtem nie spotkałem nikogo, kto

znałby na pami. ęć całego Burnsa.

– Wcale nie całego. Tylko te fragmenty, które zainteresowały lubieżną nastolatkę, a które

były przed nią skrzętnie chowane. – Zaryzykowała spojrzenie przez szybę i zobaczyła
niewielką dolinkę z porozrzucanymi gdzieniegdzie domkami. – Czy to Shangrila?

– Widzisz – zauważył, uśmiechając się Alex – może uważasz że to Himalaje, ale,

używając przenośni, w porównaniu z nimi, to tylko niewielkie pagórki.

– Rzadko używam przenośni – odparła kwaśno. – Powiedz mi więc wprost, czy, skoro

mamy już za sobą tę przejażdżkę diabelskim młynem, mógłbyś znaleźć mi jakąś płaską drogę
do domu?

– Do domu?
Wypowiedział te słowa trochę zdumionym, lecz całkiem zwyczajnym głosem. Czemu

więc podziałało to na nią tak niepokojąco?

– Tak – powtórzyła – do domu. Mój tymczasowy dom znajduje się u moich przyjaciół w

Monte Carlo.

– Właściwie to... – zaczął i przerwał, wpatrując się zmrużonymi oczami w

background image

rozpościerającą się przed nim zieloną dolinę. – Zatrzymał się. Zamknij znowu oczy, Kate,
chcę sprawdzić, co on robi.

Być może sprawił to fakt, że Alex pogodził się z jej tchórzostwem, a może to ona

przywykła już do zagrożenia, ale szybki zjazd do doliny nie przyprawił Kate nawet o
wzmożone bicie serca.

Gdy wolno minęli stojący sportowy samochód i zjechali z drogi, parkując pod osłoną

drzew, była nawet z siebie dumna.

– Pewnie zatrzymał się na lunch – mruknął do siebie Alex.
– Lunch? – powtórzyła z nadzieją Kate.
Nie zjadła swojego. Wielkie nieba! Wydawało się jej, że nie jadła od wielu dni. Spojrzała

na zegarek i spostrzegła z rozbawieniem, że od chwili, gdy wyszła z restauracji, zostawiając
tam Evana, minęły zaledwie dwie godziny.

– Czy ty również nic nie jadłaś? – spytał z westchnieniem Alex. – Umieram z głodu. W

dodatku mam przeczucie, że to jedyna knajpa w promieniu wielu mil. – Spojrzał w tamtą
stronę. – A może wrócilibyśmy i spróbowali się rozejrzeć?

Centrum maleńkiej wioski składało się z zajazdu, warsztatu samochodowego, którego

architektura przypominała Kate kuźnię, z domu towarowego i ślicznego kościółka z białego

kamienia.

W magazynie można było dostać wszystko, od rogalików z francuskiego ciasta

poczynając, na szmin:h i pocztówkach kończąc. Gdy zatrzymali się, Kate skorzystała ze
znajdującego się tam telefonu, by dzwonić do Heather.

Już po pierwszym sygnale ktoś podniósł słuchawkę.
– Heather? – powiedziała Kate, po raz pierwszy zastanawiając się, jak się z tego

wszystkiego zdoła tłumaczyć przed przyjaciółką.

– Kate – dał się słyszeć nerwowy krzyk Heather. – Kate Sullivan, gdzie się do cholery

podziewasz? Czemu tak nagle wybiegłaś z restauracji? Evan powiedział, że Alex Delanore
wyszedł w ślad za tobą. Ale, co tu się dzieje?

– Heather – Kate z trudem powstrzymywała śmiech. – Wszystko w porządku. Evan miał

rację, że wybiegł za mną i... zaprosił mnie na przejażdżkę po okolicach. Dzwonię po to, żeby
upewnić was, że wpadłam w szpony handlarzy żywym towarem.

– Alex Delanore – jęknęła słabo Heather. – Skąd wiesz... Mniejsza z tym; wyjaśnisz to

potem, wiedz mi tylko, kiedy wrócisz do domu.

Kate zerknęła przez ramię i zobaczyła Alexa przy kontuarze. Płacił za sprawunki.
– Nie wiem, ale nie martw się o mnie. Wszystko jest w porządku. Nie wyobrażałam sobie

nawet, że drugi akt może być taki podniecający.

– Drugi akt? Czy ty coś piłaś? – głos w słuchawce zabrzmiał podejrzliwie. – Kate, nie

znamy za dobrze Alexa Delanore’a; czy jesteś pewna, że możesz mu zaufać?

Kate milczała przez chwilę. Znała Alexa zaledwie od dwóch dni. Czy mu ufała? Alex

uśmiechnął się id kontuaru i ruszył w jej stronę, niosąc torbę z zakupami.

– Tak – odparła łagodnie, lecz bez wahania. – Ufam mu. Muszę już iść, Heather. Będę...

kiedy wrócę – dodała enigmatycznie i, odłożywszy słuchawkę, wyszła wraz z Alexem ze

background image

sklepu.

– Dobrze, niech i tak będzie – powiedział Alex, sięgając po kolejny kawałek sera. – Skoro

jednak Illian Gish jest najlepszą aktorką wszechczasów, to kto jest twoim kandydatem na

najlepszego aktora?

Kate pociągnęła łyk wina, które popijali z brązowego glinianego kubka i oparła się o

wyściełany skórą Hel. Siedzieli w samochodzie i spożywali zaimprowizowany posiłek,
obserwując jednocześnie drogę, na której powinien pojawić się czerwony jaguar.

– Najlepszy aktor, co? To o wiele trudniejsze. Mogę być obiektywna w stosunku do

kobiet, bo się w ich nie podkochuję. Co innego mężczyźni. Ten, którego wybiorę, nie musi
wcale być najlepszym aktorem. Może po prostu na mnie działać. – Sięgnęła do stojącej na
siedzeniu torby po kiść winogron. – To i powinieneś ich oceniać.

– Hmm – mruknął zamyślony. – Braliśmy pod uwagę jedynie talent, prawda? Ponieważ

usta miała pełne owoców, potwierdziła jedynie skinieniem głowy.

– W takim razie może to być jedynie Lon Chaney.
– Naprawdę tak uważasz? Zapewniam cię, że chociaż gra swoje role w mistrzowski

sposób, to dla mnie aktorstwo polega na zdolności do kreowania różnych postaci bez
posługiwania się charakteryzacją czy tymi wszystkimi akcesoriami, których on używa –
wyjaśniła, podkradając kawałek sera. – Chodzi ni o wnętrze postaci, a nie o jej zewnętrzny
wygląd.

Alex milczał, przeżuwając kawałek chleba.
– Możliwe – powiedział w końcu. – Skoro tak, to głosuję na Theodore’a Roosevelta.
– Dyskwalifikacja – krzyknęła, krztusząc się ze śmiechu winem. – Politycy nie zostali tu

dopuszczeni – zamilkła. – Czyżbyś nie zauważył, że co roku nagradzani są ci politycy, którzy
potrafią przekonać do swojej sprawy jak największą liczbę osób?

– Czy dyskutujemy o polityce? – spytał ostrożnie, składając resztki uczty do koszyka,

który odstawił na tylne siedzenie. Kate w zamyśleniu potarła policzek kubkiem.

– Nie – odparła wreszcie. – Oczywiście, że nie. Świeci słońce, jestem we Francji i

objadam się pysznościami. Gdyby jakiś dzień miał nie sprzyjać rozmowie o polityce, to z
pewnością dzisiejszy.

– Dobrze – westchnął z ulgą, sadowiąc się wygodniej na swoim siedzeniu. – Powiedz mi

lepiej, którą płytę Etoisa uważasz za najlepszą?

Kate zastanowiła się nad odpowiedzią, dopiła wino i włożyła kubek do koszyka.
– Tak na chybił – trafił – odezwała się – to gdzieś pomiędzy Thafs All Right Mama a

Want You, I Need You, I Love You.

– Nawet nie wspomniałaś Jaithouse Rock – zauważył z rozbawieniem.
– Aha – przyznała kiwając głową z przejęciem. – No może Teddy Bear, ale na pewno nie

Jailhouse Rock.

– Drobnomieszczanka – powiedział z niesmakiem. – Słoń nadepnął ci na ucho.

Roześmiała się rozpierając się wygodniej u fotelu i delektując się świeżym powietrzem. Alex
rozejrzał się po okolicy.

– Czy nic czujesz, że powietrze pachnie tu zupełnie inaczej? – odezwał się, jakby czytając

background image

w jej myślach. – Tu nie tylko ludzie mówią w innym języku i domy są zupełnie inne. Francja
jest naprawdę inna niż Stany Zjednoczone... przynajmniej moje strony.

– Tak, tu jest całkiem inaczej – przyznała Kate. – Ale odczuwałam już coś podobnego

przedtem. W Teksasie. Zmiany sezonów są tam mało zauważalne, kiedy więc coś się właśnie
dzieje na przełomie pór roku, na długo pozostaje w pamięci. Te kilka wyróżniających się od
reszty roku dni wiosny czy jesieni zawsze przywodzą mi na myśl rzeczy, które wydarzyły się
w czasie innych jesieni i innych wiosen – uśmiechnęła się do siebie. – To przypomniało mi,
jak się po raz pierwszy zakochałam.

– Tragicznie czy szczęśliwie? – spytał, obdarzając ją spojrzeniem pełnym zrozumienia.
– Absolutnie szczęśliwie. Zawładnął mną całkowicie, gdy byłam zakochana i opuścił

mnie łagodnie, kiedy mi minęło.

– Nie mogę sobie wyobrazić, by ktoś tobą zawładnął – powiedział Alex, a w jego głosie

zabrzmiała nutka zazdrości. – Jakim zestawem cnót dysponował?

– Miał kręcone jasne włosy, niebieskie oczy i mnóstwo pieniędzy na dobry początek –

odparła, podwijając nogi i kryjąc podbródek w dłoniach. – Ale tym, co najbardziej urzekło
mnie w Billu Wayne’ie Turnerze, była chyba jego umiejętność wydobywania dźwięków za
pomocą dłoni włożonej pod pachę.

– Brzmi to obiecująco – zaśmiał się Alex. – Ja również zakochałem się po raz pierwszy w

liceum.

– W jakim liceum? – spytała unosząc brwi. – To było w ubiegłym roku.
Uwielbiała patrzeć, jak się śmieje. Czynił to z taką radością, a dźwięk jego śmiechu

wypełnił ją całą, rozgrzewając krew niczym brandy. Przez chwilę wydawało się Kate, że
gdyby pozostawiono jej tylko jedno życzenie, chciałby słuchać tego śmiechu przez całe życie.

Pokręciła głową, zastanawiając się ze zdumieniem, co też ją naszło. Takie sentymentalne

życzenia nie leżały w jej naturze.

– Kate? – Przysunął się tak, że znalazł się o wiele bliżej niej niż poprzednio i odgarnął

niesforny lok z jej czoła. – Zdążyliśmy już zjeść i pogadać ze sobą, a wygląda na to, że wciąż

mamy jeszcze sporo czasu. – Palce Alexa, emanujące miłe ciepło, przesunęły się wzdłuż jej

ramienia. Spojrzał na nią z napięciem. – Chcesz się popieścić?

– Popieścić? – Kate zakrztusiła się ze śmiechu. – Jezu, ale jesteś romantyczny!
– Nie jestem wcale romantyczny – odparł, wzruszając odruchowo ramionami. –

Myślałam, że już zdołałaś się zorientować. Nie oznacza to wcale, że nie jestem podniecający
ani pełen seksu. No więc jak?

Kate nieomal zaparło dech w piersiach. Alex myślał, że mówiąc o tym, jaki jest

ekscytujący, droczy się z nią tylko, lecz tak naprawdę powiedział ni wypowiedziane. Przecież
ona przez całe popołudnie desperacko usiłowała nie myśleć o uczuciach, które opanowały ją z
taką siłą poprzedniego wieczoru.

– Nic chcę. Wolałabym zamiast tego, żebyś powiedział mi coś więcej o tym, co się tu

dzieje. – Przyjrzała się bacznie ostrym rysom jego twarzy. – Jak dotąd skąpiłeś mi informacji

na ten temat.

Podczas gdy to mówiła, Alex patrzył jej w oczy, potem przez chwilę milczał, wreszcie

background image

wzruszył ramionami.

– Może się mylę – powiedział miękko – ale wydaje mi się, że miałaś jakiś powód, by

pojechać ze mną. Powód nie mający nic wspólnego z moim pościgiem za tym człowiekiem.

Skąd o tym wiedział? Skąd mógł wiedzieć, że dzisiejsze spotkanie jawiło się Kate jako

wyzwanie rzucone jej przez los, wyzwanie, które powinna podjąć lub pogodzić się z
dotychczasową, tak dojmująco beznadziejną rzeczywistością?

Odwróciła wzrok i odezwała się niepewnie:
– Dobrze, przyznaję, ale teraz naprawdę dowiedziałabym się chętnie, o co w tym

wszystkim chodzi.

– To długa historia. Wszystko zaczęło się wiele lat temu – mówiąc to spojrzał w dal. –

Ważne jest teraz to, że mój stary przyjaciel jest przez kogoś szantażowany.

Ciarki przebiegły jej po grzbiecie. Do tej pory przyjmowała wszystko bardzo lekko, ale

nad tą informacją nie mogła przejść do porządku dziennego. Chciała dowiedzieć się czegoś
więcej – kto i dlaczego jest szantażowany – ale na ogół szantaż wiąże się z jakąś tajemnicą.
Nie mogła prosić Alexa, by zdradzał jej cudze sekrety.

– Przez tego człowieka w jaguarze? – spytała cicho.
– Nie sądzę – odparł po chwili milczenia. – Nie pytaj mnie dlaczego. Ten człowiek

przedkłada tylko żądania, ale sam nie pasuje mi do tego – wzruszył ramionami. – Pojechałem
więc za nim, by w ten sposób dotrzeć do sedna. Chcę wiedzieć, kto i dlaczego za tym stoi.
Muszę również odzyskać pewne rzeczy, które mogłyby zaszkodzić dobremu imieniu mojego
przyjaciela.

– Czy znasz tego człowieka, tego w jaguarze?
– Spotkałem go już – odparł ponuro. – Nasz delikwent nazywa się Renę Alvarez, urodził

się w Paryżu w rodzinie hiszpańskiej. Przez całe życie był tylko posłańcem i, o ile mi
wiadomo, dla pieniędzy jest gotów na wszystko. – Alex zakręcił kubkiem i przez chwilę
skupił wzrok na rubinowym płynie, potem wydał z siebie głośny jęk zawodu. – W ciągu
ostatnich paru miesięcy uczestniczyłem w tylu przyjęciach, że wystarczy mi ich do końca
życia. Hołubiłem Alvareza i jego kumpli, usiłując znaleźć istotę tej sprawy. Żeby mogli
mówić swobodnie w moim towarzystwie, postarałem się nawet o... podejrzaną reputację.

Kate ze zdumienia szeroko otworzyła oczy. Wiedziała, co ludzie mówią na temat Alexa. I

rzeczywiście nie były to pochlebne opinie.

– No i co?
Alex zaśmiał się ochryple i, odchyliwszy głowę, dopił resztkę wina.
– Chełpił się tym, że zażywa i sprzedaje narkotyki – powiedział, nie patrząc na nią. –

Mówił o rozmaitych szwindlach w handlu dziełami sztuki i o innych sprawkach, o których
wolałabyś nie wiedzieć, ale nie pisnął ani słowa na temat Tony’ego.

– Twojego przyjaciela? Alex skinął głową.
– Nie widzę żadnego związku między nimi – powiedział z emfazą, pocierając dłonią kark.

– I im dłużej z nim rozmawiam, tym silniej utwierdzam się w przekonaniu, że to jedynie
wynajęty człowiek.

Kate spojrzała na niego badawczo.

background image

– Chcesz przez to powiedzieć, że ktoś wynajął go u lokalnego Robin Hooda?
– Coś w tym rodzaju – zachichotał. – Gdyby chodziło jedynie o klasyczny przypadek

szantażu, żądałby od nas pieniędzy i wszystko ucichłoby do chwili, aż... zażądałby jeszcze
więcej. Ale nikt nie domaga się pieniędzy. Komuś zależy więc na tym, aby Tony cierpiał.

Spojrzała w dół na swoje dłonie i słysząc tyle szczerości i niecierpliwości w głosie Alexa,

usiłowała okiełznać swoją ciekawość.

– Skoro nie chodziło o pieniądze, to czego się domagano?
– Początkowo Tony dostawał jedynie listy, informujące go o tym, że ktoś znalazł się w

posiadaniu pewnych... danych dotyczących jego przeszłości – odezwał się Alex z ponurą
miną. – A potem listy stawały się coraz bardziej przerażające – umilkł na chwilę. – Tony’emu
przytrafiła się cudowna okazja, taka, dzięki której mógłby odmienić całe swoje życic. W
następnych listach zabroniono mu z niej skorzystać pod groźbą ujawnienia pewnych faktów,
które miary miejsce.

Kate przyjrzała się uważnie twarzy Alexa i zaniepokoiło ją to, że miał podkrążone oczy i

zaciśnięte usta.

– Widzę, że jest to dla ciebie naprawdę ważna sprawa – stwierdziła w końcu.
– Najważniejszy w tym wszystkim jest dla mnie Tony – odezwał się cichym głosem. –

Nieczęsto się zdarza, żeby ktoś miał wobec drugiej osoby tak wielki dług wdzięczności do
spłacenia, jak ja względem Tony’ego. Nie mam zamiaru się z tego wycofać. Robię to dlatego,
ponieważ wiele mu zawdzięczam i kocham go.

Nigdy dotąd nie słyszała, żeby jakiś mężczyzna przyznał, że kocha innego mężczyznę.

Ale w głosie Alexa nie wyczuła krzty wahania czy zakłopotania. Wręcz przeciwnie, po tym
wyznaniu urósł w jej oczach i wtedy właśnie, w samochodzie zaparkowanym przed
bezimienną francuską wioską, Kate pomyślała, że oto rozpoczął się trzeci i najważniejszy
rozdział w jej życiu.

Alex, widząc w niej zmianę, nabrał tchu i przysunął się bliżej.
– Tym razem nie będę cię pytał o zgodę – powiedział miękko i, pokonując ostatnie

dzielące ich centymetry, przywarł ustami do jej ust.

A ja tym razem nie powiem „nie”, pomyślała, czując ciepło jego warg. Zamknęła oczy w

oczekiwaniu na powrót tych wszystkich niepokojących uczuć, jakich doznała przy nim

wczoraj.

Jednak już po paru sekundach zrozumiała, że to wszystko w niczym nie przypomina

odczuć z wczorajszego wieczoru.

Nagle poczuła się zakłopotana, a nawet wręcz przerażona, nowymi, narastającymi w niej

doznaniami. Tym razem bowiem, gdy dreszcze przeszyty jej całe ciało, odczuła jego
pocałunek i dotknięcie jako coś, na co czekała od zawsze. Chociaż to nowe uczucie było o
wiele mocniejsze od tego, którego doświadczyła przedtem, przestała się go lękać, było to tak,
jakby jej ciało przyjęło te nawiedzające ją sensacje jako coś naturalnego.

Jej wargi rozchyliły się, przyjmując i oddając pocałunek. Alex oderwał się od niej z

jękiem i rozłożył swoje fotel kierowcy, pociągając ją za sobą.

– Myliłem się – szepnął, patrząc jej w oczy. – Kathreen nie nadaje się do uprawiania

background image

miłości. Kathreen niesie w sobie zbyt wiele chłodu jak na osobę tak ciepłą i wrażliwą, jaką ty
jesteś. Będziesz dla mnie Kąty... moja ukochana Kąty.

Znów pocałował ją, a ona odwzajemniła pocałunek z taką łapczywością, jakby od

poprzedniego nie dzieliły ich sekundy, a całe lata. Palce Alexa obejmowały tors dziewczyny,
tuż pod biustem, a każdy centymetr skóry odbierał jego dotyk ze zwielokrotnioną siłą.

Mężczyzna przyciągnął ją mocniej do siebie. Pożądanie zaczęło narastać coraz mocniej i

Kate zapragnęła przywrzeć do Alexa jeszcze bliżej.

Alex cofnął się nieznacznie, dotknął językiem jej warg, a potem ciężko dysząc oparł jej

skroń na swojej.

Dziewczyna powoli zaczęła się prostować i po chwili westchnęła.
– Och – wyszeptała, z trudem łapiąc oddech. Jemu również zupełnie zabrakło tchu.
– Miałem na myśli coś jeszcze, między wierszami.
Wyciągnął rękę i obrócił jej głowę w swoją stronę. W tym momencie kątem oka Kate

dojrzała błysk czerwieni.

Gdy ich wargi zetknęły się ponownie, szepnęła:
– Czy nie powinniśmy śledzić czerwonego jaguara?
– Hmm? – mruknął, nie odrywając od niej ust.
– Taki czerwony sportowy samochód. Z tym... no... jak mu tam... – Pocałunek sprawił, że

zapomniała, co chciała powiedzieć.

– Sportowe auto? – pocałował ją w szyję i wyprostował się gwałtownie. – Jaguar! Piekło i

szatani – mruknął, przesuwając dłonią po włosach i karku. – Mógłby przynajmniej zjeść

jeszcze deser.

W jego oczach widać było szczery żal, gdy przeciągnął palcami po jej wilgotnych

wargach.

– Obawiam się, droga Kąty, że musimy ruszać dalej.
Przyjście do siebie zajęło Kate dłuższą chwilę. Była oszołomiona i czuła, że powinna

przeanalizować to, co dzieje się z jej umysłem i ciałem.

Ale nie była w stanie tego uczynić. Mogła jedynie myśleć o tym, jaki piękny jest ten

dzień i jak ona sama wspaniale się czuje.

Gdy tylko ruszyli, Alex zaczął pogwizdywać, lecz Kate była zbyt pochłonięta swoimi

myślami, by słuchać melodii. Teraz jednak rozpoznała piosenkę i uśmiechnęła się.

Nosiła tytuł: A Fine Romance.

background image

5

Alex poprawił się na fotelu, usiłując rozluźnić napięte mięśnie ramion. Słońce chyliło się

już ku zachodowi, gdy po raz kolejny spojrzał na elektroniczny zegarek na desce rozdzielczej,

a potem na śpiącą obok kobietę.

Kate leżała skulona na rozłożonym siedzeniu, z dłońmi złożonymi pod głową. To był dla

niej męczący i pełen napięć dzień.

Alex westchnął gwałtownie i pomyślał sobie, że raczej nie powinien wciągać jej w to

wszystko. Mało, że sprawa wcale jej nie dotyczyła, to w dodatku była trochę niebezpieczna.
Ale też, z drugiej strony, nie spodziewał się, że Alvarez aż tak bardzo oddali się od Monako.
Gdyby to przewidział...

Uśmiechnął się. Gdyby nawet wiedział, postąpiłby tak samo. Wówczas, na Starym

Mieście, wydawało nu się, że koniecznie powinien ją zatrzymać, zwłaszcza że jakiś głos
wewnętrzny podpowiadał mu, że to ego ostatnia szansa. Zapragnął nagle, by mógł ją spotkać i
nie być zamieszany w żaden paskudny szantaż. Ale gdyby nie ta cała historia, czy mógłby tak
szybko poznać ją bliżej? Czyż nie musieliby przejść najpierw przez cały ceremoniał randek i
poznawaliby powoli siebie, zanim zdążyłby osiągnąć obecny stopień znajomości?

Smutny uśmiech zagościł na jego wargach. Skoro zbliżenie się do niej odbyło się w tak

błyskawiczny sposób, to dobrze. A kiedy wrócą do Monte Carlo...

Stłumił okrzyk i przerwał te rozmyślania. Zupełnie zapomniał o Paulu. Kiedy tylko

zatrzymali się na lunch powinien zadzwonić do niego, by powiadomić o tym, co się z nim
dzieje. Tak, ale Kate całkowicie zaprzątnęła jego myśli. Uśmiechnął się na zapas, gdy
pomyślał o jej usposobieniu i o tym, jakiej może spodziewać się reakcji z jej strony, gdy Kate
po przebudzeniu zorientuje się, że nie zdołają wrócić na noc do Monte Carlo.

Wyciągnął rękę, delikatnie dotykając jej ramienia.
– Kate. Kąty, kochanie, obudź się.
Przesunęła głowę tak, że policzkiem dotykała jego dłoni i wtuliła się w nią jak

zadowolony kot. Wyglądało na to, że najłatwiej poskromić Kate można właśnie – i jedynie –
we śnie.

– Kate, właśnie minęliśmy Lyon – powiedział chichocząc. Poruszyła się lekko i

uśmiechnęła leniwie przez sen.

– Lyon? – mruknęła sennie. – To miłe miasto.
Zdał sobie sprawę, że Kate nie rozbudziła się do końca, musiał więc próbować dalej.

Odsunął jasne loki z jej czoła, a potem niechętnie skupił uwagę na autostradzie i znajdującym
się przed nimi samochodzie.

W jakiś czas potem Kate poczuła ciepło na ustach i uchu.
– Co robisz? – mruknęła.
– Całuję cię.
To zabrzmiało zupełnie sensownie.
– Czemu się do tego zabierasz? – spytała ospale Kate, nie tyle dbając o odpowiedź, co

background image

czując się zobligowana do zadania pytania.

– To nagła sprawa. Chwyciły mię żądze – wycedził i pocałował ją ponownie.
– Naśmiewasz się z mojego sposobu mówienia? – spytała. Była już rozbudzona i jej

teksański akcent zaczął zanikać.

– Kto, ja?
Kate podniosła się.
– Gdzie my jesteśmy? – Poruszając się zrazu z wolna, przeciągnęła się, by uruchomić

zastałe mięśnie. Wyjrzała przez boczną szybkę w gęstniejący mrok i mrużąc oczy wpatrzyła
się w wyłaniającą się z ciemności niewielką budowlę.

– Czy to stodoła? – spytała powoli. – Tak, to jest stodoła – odwróciła się w jego stronę z

napięciem w oczach. – Alexie, dlaczego zaparkowaliśmy obok stodoły?

– Ponieważ on zatrzymał się na noc – odparł Alex, otwierając drzwi. – Alvarez zatrzymał

się na noc w gospodzie w miasteczku i zabrał ze sobą z samochodu malutką walizeczkę.

– Tak? To jednak wciąż nie wyjaśnia, czemu zatrzymaliśmy się obok stodoły.
– To była jedyna gospoda w mieście...
Zaczął wysiadać z samochodu, lecz Kate położyła mu dłoń na ramieniu. .
– I?
– Gdybyśmy się zatrzymali tam na noc, mógłby nas zauważyć – uśmiechnął się

promiennie, jakby powiedział coś wręcz genialnego.

– Jeśli zatrzymamy się na noc... – przerwała, zbyt zmieszana, by kontynuować.
– Znalazłem więc to miejsce – Jego głos wprost emanował samozadowoleniem, gdy

wyjaśniał jej z entuzjazmem: – Sprawdziłem, że właścicieli nie ma w domu. Nie powinni
mieć nic przeciwko temu, że skorzystamy tej nocy z ich stodoły. Nie ma tam również żadnych
zwierząt, które mogłyby nam przeszkadzać.

Kate popatrzyła na niego ze zdumieniem.
– Czy rzeczywiście proponujesz, żebyśmy spędzili noc w tej... tej owczarni? –

wykrztusiła.

Zamknęła oczy i zaczęła głęboko oddychać, a po chwili odezwała się zupełnie spokojnie:

– Alexie, mój drogi, wezwij mi lepiej taksówkę.

– Tu nie ma żadnych taksówek. – Postąpiłby słuszniej próbując ukryć rozbawienie. –

Zapewne w tej miejscowości nie ma też zbyt wielu telefonów.

– A zatem po prostu odwieź mnie do domu – oświadczyła Kate twardo, osuwając się na

fotel i krzyżując ramiona na znak determinacji.

– To trochę za daleko. – W jego ciemnych oczach migotały wesołe błyski, ale głos

brzmiał zupełnie poważnie. – Czyżbyś rzeczywiście chciała podróżować po tych drogach
nocą?

Gwałtownie odwróciła głowę w jego kierunku.
– Posłuchaj mnie uważnie. Stanowczo odmawiam spędzenia nocy w miejscu nie

nadającym się nawet dla bydła – upierała się. – Słyszysz? Odmawiam!

Kate była nieprzejednana nawet wówczas, kiedy w pięć minut później obserwowała, jak

Alex rozściela wewnątrz naręcza siana.

background image

– Przygoda! – mruczała pod nosem. – Zachciało ci się przygód! To akt drugi, Kate.

Opatrzność ci go zesłała, Kate – kontynuowała, podkreślając mimiką słowa. – No więc, mam
przygodę. Mam spać na stogu wilgotnego siana z mężczyzną, którego poznałam niespełna
dwadzieścia cztery godziny temu! Jakie robactwo, twoim zdaniem, żyje w sianie?

Alex zaśmiał się przez ramię.

Powrócił po kilku minutach, wciąż chichocząc i przyniósł ze sobą kraciasty, wełniany koc

oraz koszyk, zawierający resztki żywności, którą kupili na poprzednim postoju.

Podczas gdy Kate obserwowała go w zawziętym milczeniu, rozpostarł koc na sianie, a

następnie wydobył z koszyka jedzenie i butelkę z resztką wina. Polem, odwróciwszy się, zdjął
z haka lampę naftową i obejrzał ją uważnie.

Kate pochyliła głowę i skrzyżowała ramiona na piersi. Czuła się głupio, stojąc tak

pośrodku pustej stodoły, podczas gdy Alex zajmował się wszystkim, ale on powinien przecież
w końcu zrozumieć, że nie zamierza we wszystkim iść w jego ślady.

Gdzieś powinien być koniec tej całej bzdury.

Po zapaleniu lampy Alex wstał i szerokim gestem zaprosił ją do przyłączenia się do

resztek uczty. W przyćmionym świetle zęby zalśniły mu w uśmiechu.

Wyglądał na tak zadowolonego z siebie, że opory Kate zostały szybko przełamane.

Następnym razem, pomyślała sobie, będę bardziej nieustępliwa. Znalazłszy tak wspaniały
wykręt, wzruszyła ramionami i usiadła na kocu.

Bacznie przyglądała się przez chwilę Alexowi i w końcu powiedziała:
– Wiesz, chyba w końcu domyślam się, czemu mnie tak lubisz.
– Och? – Alex uniósł brwi w przesadnym zdumieniu. – Chyba masz spóźniony refleks.
– Nie, nie – odparła, kręcąc głową. – Mówię poważnie – wzięła kawałek placka z

mięsem. – Bo nie musisz się na mnie wykosztowywać. Gdybyś był z którąś z tych fru-fru
damulek, jakie gościłeś na przyjęciu, oczekiwałaby przynajmniej kawioru, szampana i

apartamentu w hotelu Ritz. A dla biednej Kate Sullivan z Plum w Teksasie wystarczy zimny
placek z mięsem i poduszka z siana.

– Szampan i apartament u Ritza, tak? – roześmiał się Alex. – Zapamiętam to na naszą

następną randkę.

Kiedy Kate, słysząc to, zakrztusiła się plackiem, Alex uśmiechnął się i wypowiedział

słowo „Plum”, zupełnie jakby się nim delektował.

– Ładnie brzmi. Czy to jest gdzieś pośród śliwkowych plantacji?
– O ile mi wiadomo, nie widziano żadnej śliwy w promieniu siedemdziesięciu

kilometrów od Plum. Jest tam mnóstwo opuncji i drzew mesquite, ale nie ma śliw – urwała. –
Sądzę, że Plum brzmi jednak lepiej niż Opuncja Prickly Pear, brr.

Alex napełnił dwa kubki winem i wręczył jej jeden.
– Zatem tworzysz swoje komiksy w Plum w Teksasie?
– Obecnie już nie – sięgnęła po następny kawałek ciasta faszerowanego mięsem i

grzybami i stwierdziła, że smakuje jej coraz bardziej. – Mam mieszkanie w Dallas i do Plum
jeżdżę tylko czasami na weekendy. – Zadumała się przez chwilę. – W rodzinnym miasteczku
odzyskuję za to właściwą perspektywę. Kiedy zaczyna mnie dławić zwariowana pogoń za

background image

sukcesem, tam, w Dallas, i kiedy zbyt serio podchodzę do rzeczy nieistotnych, po prostu na

krótko wracam do Plum. Tam ludzie traktują mnie jak zwykłą Kate Sullivan, dziewczynę z
sąsiedztwa. Oni nie walczą z czymś urojonym, a tylko z rzeczami tak bardzo konkretnymi jak
słońce, wiatr i deszcz. – Wzruszyła ramionami. – To podtrzymuje mnie na duchu. Spojrzała
na Alexa taksującym wzrokiem.

– A ty? Czy wracasz czasami do Wisconsin, by przekonać się, kim naprawdę jest Alex

Delanore?

– Ze mną jest zupełnie inaczej – pokręcił głową. – Jestem tu tylko z powodu Tony’ego.
– Zostałeś hrabią tylko po to, by pomóc przyjacielowi?
– Tytuł i majątek zdobyłem trzy lata temu, ale faktycznie korzystam z tego dopiero od pół

roku. Odkąd przyjechaliśmy z Paulem do Europy.

– Paul?
– Paul pracuje dla mnie i jest... moim przyjacielem. Polubisz go. – Uśmiechnął się. –

Obawiam się, że żaden z nas nie jest stworzony do tego rodzaju życia, ale zdaję sobie sprawę,
że jeśli zamierzam zdobyć jakieś informacje, powinienem być tu, gdzie wszystko się
wydarzyło. – Wyciągnął się, wspierając na łokciu. – W Madison nazywam się po prostu Al
Delanore. Ale rozumiem cię. Po miesiącu czy dwóch tego rajskiego życia wydaje mi się, że
Madison było jedynie snem... a może naprawdę tylko mi się śniło? Trudno odróżnić czasami
prawdę od ułudy i to mnie przeraża. Kiedy kierowałem moją firmą konstrukcyjną, nie miałem
tego rodzaju problemów.

Konstrukcje. Popatrzyła na niego w przyćmionym świetle i wyobraziła go sobie gdzieś na

budowie, obnażonego do pasa, ubranego w wypłowiałe dżinsy, zroszonego potem, z głową
nakrytą wielkim kapeluszem.

O rany, wykrzyknęła w myślach, bowiem ta wizja spowodowała, że krew poczęła

szybciej krążyć w jej żyłach. Odkaszlnęła głośno i spytała:

– Czy... czy siedzisz za biurkiem, czy pracujesz w terenie? Pokręcił głową, klękając dla

odmiany.

– Nie wytrzymuję zbyt długo w biurze – popukał się w głowę. – Dostaję od tego

odcisków na mózgu. Prędzej czy później muszę znaleźć się tam, gdzie coś się dzieje.

Podniosła garść siana i powachlowała się nim energicznie, nie zwracając uwagi na

zaciekawione spój – , rżenie Alexa.

– Chciałbym zobaczyć cię kiedyś przy pracy – podniosła wzrok i przyjrzała się

światłocieniom na jego twarzy. – Wiesz, kiedy ujrzałam cię po raz pierwszy, wydałeś mi się
podobny do Indianina. W świetle dziennym to podobieństwo zanika, ale teraz, przy tej grze
świateł mógłbyś uchodzić za wojownika Komanczów.

Alex roześmiał się.
– Mam nieco indiańskiej krwi ze strony matki, ale obawiam się, że Indianie Choctaw byli

raczej... rolnikami niż wojownikami.

Żywa wyobraźnia Kate podsunęła jej kolejny obraz: opalony i odziany jedynie w

przepaskę biodrową Alex, z ciemnymi włosami związanymi rzemykiem, siedzi
wyprostowany na koniu, trzymając w rękach łuk... Nie, nie miał być wojownikiem, poprawia

background image

się w myślach. To zresztą bez znaczenia. Wyglądałby ponętnie nawet podczas siewu.

Przestań, powiedziała do siebie twardo, potrząsając energicznie głową. Takie fantazje

mogą tylko przysporzyć kłopotów, zwłaszcza w sytuacji, kiedy ma się właśnie nocować sam
na sam z ich bohaterem.

Przez resztę kolacji starała się prowadzić rozmowę na obojętne tematy i unikać spojrzeń

Alexa. Gdy ten odnosił resztki jedzenia do samochodu, by nie zwabiały mogących się
znajdować w pobliżu zwierząt, Kate popatrzyła na niego przez chwilę. Potem westchnęła,
zdjęła okulary i schowała je do torebki. Gdy rozpoczęła cowieczorny rytuał rozczesywania
włosów, była myślami daleko stąd.

– Cholera, cholera, cholera – mruczała, gdy grzebień raz po raz zatrzymywał się w jej

potarganych włosach. Było to bolesne rozplątywanie skutków przygody.

Alex wszedł do słabo oświetlonej stodoły i stanął jak wryty na widok Kate klęczącej z

rozpuszczonymi włosami.

Lorelei, pomyślał, nabierając tchu.

Nie widział jeszcze nigdy czegoś takiego. W migotliwym świetle włosy spływające Kate

aż do pasa wyglądały niczym płynne złoto. Nagle poczuł się tak, jakby ktoś właśnie rąbnął go
pięścią w żołądek.

Gdy Kate odwróciła się, obdarzając go pytającym spojrzeniem, przycupnął obok niej i

wyjmując jej grzebień z rąk burknął ochryple:

– Daj mi to.
Czesał ją, przytrzymując jedną ręką jedwabną masę włosów, potem ukradkiem podniósł

je do policzka. Nagle uniósł dziewczynę nieco, wypuścił z dłoni jej włosy, odchrząknął i
powiedział:

– Chyba nie dam sobie rady z tymi poplątaniami.
– Nie wiem sama, czemu wciąż noszę takie włosy – roześmiała się Kate. – Niespecjalnie

przepadam za długimi. Myślę, że to z niechęci do fryzjerów. Nie cierpię przesiadywać u nich
godzinami, podczas gdy tyle jest do zrobienia. Pewnie obetnę je zaraz po powrocie do domu.

– Nie! – wykrzyknął gwałtownie, a potem dodał łagodniej: – Sądzę, że nie powinnaś tego

robić. Dobrze ci w długich włosach.

Odwróciła się, spoglądając na niego ze zdziwieniem, a Alex skarcił się w myślach za

swoją spontaniczną reakcję. Do licha, byty to tylko włosy. Czemu więc z ich powodu
zmieszał mu się oddech? I dlaczego z takim trudem udaje mu się ukryć swoje podniecenie?

Bo to nie były jakieś tam sobie włosy. To były włosy Kate. A w widoku rozpuszczonych

włosów Kate było coś bardzo prywatnego. Może dlatego, że zdawał sobie sprawę, iż niewiele
osób oglądało je w takiej postaci.

Buntując się przeciwko myślom, które stawały się coraz intymniejsze, powrócił do

rozczesywania.

Początkowo Kate była po prostu wdzięczna Alexowi za pomoc. Teraz jednak

zorientowała się, ile erotyzmu może kryć się w zwykłym grzebieniu.

To czesanie budziło w niej niespodziewane uczucia, przenikające całe ciało i oddziałujące

na zmysły. Pod dotknięciem palców Alexa na karku dostawała gęsiej skórki. Czytała o

background image

damach z epoki wiktoriańskiej omdlewających pod wpływem silnych emocji, lecz nigdy nie
przypuszczała, że sama będzie tego bliska.

Usłyszała, że Alex oddycha coraz bardziej chrapliwie.
– Myślę, że to wystarczy. Powinniśmy się już położyć – powiedział wreszcie.
Serce o mało nie wyrwało się jej z piersi, gdy zaplatała warkocz. Później spojrzała na

swoje pogniecione ubranie. Nie było raczej przeznaczone do spania, ale nie myślała go
zdejmować.

Alex bez uprzedzenia zgasił lampę i Kate zadrżała, gdy w stodole zapanowała ciemność.

Wampiry, upiory i długonogie bestie, pomyślała, tłumiąc nerwowy chichot. Po chwili jej
wzrok zaadaptował się nieco do ciemności, Alex położył się obok niej i zapomniała o
wszystkich strachach.

Początkowo leżała zupełnie sztywno, jak długo się dało, a potem przestraszyła się, czując

jak trąca ją wiązka siana. Podskoczyła nerwowo, gdy Alex zaczął ugniatać siano obok siebie.
Wreszcie owinął ją kocem.

– Wygodnie ci teraz?
– No pewnie – parsknęła niegrzecznie. – Czy nie mówiłam ci o snach, które nawiedzają

mnie zawsze na nowym miejscu po wypiciu wina?

– Przy mnie poczujesz się pewniej. – Uniósł jej głowę i położył na swoim ramieniu. –

Tak lepiej, prawda?

Chciała odpowiedzieć, lecz nagle wstrzymała oddech. Milczała przez chwilę.
– Czy... – odchrząknęła – czy to twoja dłoń spoczywa na mojej piersi?
– Co? – Spojrzał w dół, gdzie jego duża dłoń przykrywała jej lewą pierś. – Chyba tak jest

– powiedział zdumiony, po czym odwrócił się do niej. – Rzeczywiście, moja dłoń spoczywa
na twojej piersi.

Kate nerwowo przełknęła ślinę.
– Czy zamierzasz ją stamtąd usunąć? Dłoń przywarła do niej mocniej.
– Tylko w przypadku pożaru stodoły – zauważył chrapliwie.
Gdy pochylił głowę, Kate wiedziała, że zamierza ją pocałować. Gdyby tak się stało, nie

skończyło by się jedynie na pocałunku. Napięcie pomiędzy nimi narastało od samego rana, a
podczas rozczesywania włosów przez Alexa stało się wprost nieznośne.

– Alexie – szepnęła, gdy jego usta były tuż-tuż.
– Nie.
– Nie? – spytał z niezmąconym spokojem. Przymrużył oczy, obserwując jej rysy w

ciemnościach. Wyczuwała w nim napięcie i to wywoływało w niej nieokreślony ból. Może
nie powinna postąpić tak bezwzględnie. Chciała mu to wyjaśnić, ale nie wiedziała, jak
mogłaby wyjaśnić coś, czego sama nie rozumiała.

Znienacka Alex wycofał spod niej swoje ramię i uniósł się na łokciu.
– Rozumiem – skinął głową. – Żadnych ust... to może w uszko lub policzek... nosek,

albo... w podbródek.

Za każdym razem słowom towarzyszył szybki pocałunek w wymienioną część ciała. Kate

w końcu roześmiała się, unikając wciąż jego warg. Wiedziała, że Alex usiłuje rozładować

background image

atmosferę i była mu za to wdzięczna.

– A może czoło? Dobrze sklepione czoło doprowadza mnie do szaleństwa – mruknął.
– Przestań, zbereźniku – roześmiała się. Położył się obok, podkładając sobie ramię pod

głowę.

– Pod jednym warunkiem...
– Jakim? – spytała ostrożnie.
– Daj mi połowę ust, a natychmiast przestanę.
– Alexie... – zaczęła.
– Wiem, wiem – westchnął gwałtownie i znów podłożył jej ramię pod głowę. – Sądzisz,

że to nie powinno odbyć się tak szybko. – Prawą ręką ujął jej podbródek. – Ale, Kate, czy nie
widzisz tego, co się dzieje? Mamy szczęście. Większości ludzi wzajemne poznanie, takie,
jakie udało się nam osiągnąć w ciągu dwóch dni, zajmuje całe miesiące, a nawet lata –
pogłaskał jej policzek szorstkimi palcami. – Przyrzekam, że nie będę cię ponaglać, o ile ty
obiecasz mi w zamian, że przestaniesz przejmować się utartymi regułami.

Kate zaniemówiła na chwilę. Nie wiedziała, czy to, co słyszy, ma sens, czy też chciałaby

po prostu uwierzyć w to, co usłyszała. ‘

– Okay – powiedziała w końcu. – Połowa ust.
Alex roześmiał się. Wiedział, że chodzi o coś więcej niż pocałunek. Przyciągnął ją bliżej i

ustami popróbował kącika jej ust. Potem westchnął głęboko i wyszeptał: – Poważnie
zastanawiam się nad tym, czy nie zostać mnichem, księżno.

– Mnichem?
– Owszem – mruknął kwaśno. – Zdaje się, że rozpoczynam właśnie celibat. Kate zaśmiała

się cicho, przywierając do niego, a Alex otulił ją swą zamszową kurtką.

background image

6

Gdy Kate obudziła się, Alexa nie było przy niej. Powietrze było chłodne, lecz przez drzwi

stodoły wpadały już złote promyki słońca.

Owinąwszy się szczelniej zamszową kurtką, pomyślała o tym, jak udało im się przespać

w objęciach całą noc.

Ponieważ Kate sypiała zawsze bardzo niespokojnie, przypuszczała, że nie zdoła

dostosować się do sytuacji, w której będzie musiała spać w jednym łóżku z mężczyzną. Ale
podczas tej nocy nie było przepychanek ani obolałych mięśni. Pasowali do siebie doskonale;
ich ręce i nogi umiejętnie splotły się ze sobą, jakby Kate sypiała z Alexem od lat.

Ziewnęła leniwie i zaczęła się zastanawiać nad tym, gdzie jest teraz Alex i co może

porabiać. Gdy zorientowała się, że od chwili, gdy wczoraj wybiegła z restauracji, jest po raz
pierwszy zupełnie sama, poczuła jakiś niepokój i dziwną pustkę.

Kim był ten hrabia z Wisconsin, który wywarł na niej takie wrażenie? Nie powiedział jej

prawie nic o swojej przeszłości i bardzo niewiele o tym, dlaczego znaleźli się tutaj. Skąd
mogła wiedzieć, że mówi jej prawdę? Na to, że człowiek w jaguarze był zamieszany w
szantaż, miała jedynie słowo Alexa.

Nie, Kate. Nic z tych rzeczy, założyła milcząco. Nie mogła dopuścić do siebie nawet

najmniejszej wątpliwości co do uczciwości Alexa. Była ona wypisana na jego twarzy i
słychać ją było w jego pełnym przejęcia głosie, gdy mówił o kłopotach swojego przyjaciela.

Nadeszła chwila szczerości, pomyślała z rezygnacją. Powody, dla których Alex ścigał

tego człowieka po całej Francji, nie były dla niej takie ważne. Istotne okazało się jedynie to,
dlaczego zdecydowała się z nim pojechać.

Czy była to naprawdę chęć przeżycia przygody lub wiara, że to los zetknął ich ze sobą, by

poddać ją próbie? A może wszystko sprowadzało się do tego, że Alex po prostu szalenie ją
pociągał i chciała być przy nim blisko?

Niechętnie przyznała, że w tym ostatnim jest nieco prawdy, ale co z tego wynikało?

Podobali się sobie, to oczywiste, ale przedtem inni mężczyźni również pociągali Kate,
chociaż nigdy w taki sposób. Czemu tym razem było inaczej? Dokąd to miało ją
zaprowadzić?

Odwróciła się nagle i zobaczyła, że Alex właśnie przy niej klęka. Szybko opuściła

zasłonę na swoje niespokojne myśli i uśmiechnęła się.

– Myliłem się – powiedział cicho Alex. – Wcale nie masz brązowych oczu tylko

karmelowe. W jego głosie słychać było zdumienie, jakby odkrył coś naprawdę cudownego.

Kate spuściła wzrok, żałując, że nie ma więcej czasu, by się zastanowić nad tym, co

czuje. Nie był to zwykły pociąg fizyczny. Wzrok Alexa, tembr głosu, a także słowa, które
wypowiadał, napełniały ją ciepłem. Powstrzymanie się od rzucenia się w ramiona mężczyzny
kosztowało Kate wiele wysiłku.

– Dzień dobry – odezwała się z dziwną rezerwą w głosie.
– Dzień dobry – zachichotał Alex. – Podczas gdy spałaś, ja byłem bardzo zajęty. –

background image

Położył jej na kolanach paczkę obwiązaną sznurkiem. – Pomyślałem, że chciałabyś zmienić
ubranie. To co prawda tylko dżinsy, podkoszulek i sandałki, ale przynajmniej nie wyglądają

tak, jakbyś w nich spała.

Kate poczuła, jak pod wpływem swobodnego tonu Alexa znika gdzieś jej rezerwa.
– Czy chcesz przez to powiedzieć, że wszystko mam wygniecione? – spytała, popatrując

na niego kątem oka i jednocześnie rozwijając pakunek.

– Na tobie nawet pogniecione ubranie wygląda wspaniale – zauważył z galanterią,

wyciągając coś spomiędzy ubrań.

– Szczoteczki do zębów! – wykrzyknęła Kate, wymachując niebieską. – Jesteś aniołem.

Nie potrafię rozpocząć dnia bez umycia zębów – przerwała i rozejrzała się po stodole, widząc
ją po raz pierwszy w dziennym świetle. – Alex... gdzie w tym hotelu jest... toaleta?

– Spodziewałem się, że w końcu o to zapytasz – odparł niechętnie. – Obawiam się, że

toaleta w tym hotelu składa się z wygódki i pompy na podwórzu.

– Pompa? – powtórzyła w zdumieniu. – Nigdy nie widziałam prawdziwej pompy. Czy

sądzisz, że to jeszcze działa? Myślałam, że już nikt tego nie używa.

Alex, ubawiony jej entuzjazmem, pokiwał głową.

_ – Działa. Jest zapewne pozostałością dawnych dni. Sądzę, że w domu jest bieżąca...
– Chwileczkę – powiedziała przymrużając oczy. – Czy powiedziałeś: „wygódka”... taka z

serduszkiem z drzwiach, słowem drewniana latryna? Ten rodzaj wygódki?

Skinął głową, usiłując zachować poważną minę.
– Obawiam się, że tak. Masz do wyboru to lub musisz się wstrzymać do chwili, gdy

znajdziemy się na stacji benzynowej.

– Też mi wybór – mruknęła i z rezygnacją wzruszyła ramionami. – Nikt nie będzie mógł

powiedzieć, że pionierski duch, dzięki któremu Ameryka stała się tym, czym jest obecnie...
krajem lśniących czystością łazienek, opuścił Kate Sullivan.

Ignorując głośny śmiech Alexa, Kate pozbierała swoje nowe rzeczy i podniosła się. Myśl

o nadchodzącym dniu, pomimo wymienionych wcześniej niedogodności, nastrajała ją
entuzjastycznie. Gdy Alex klęczał obok niej, poczuła fascynujący dreszcz. Było to coś na
kształt otaczającej go elektryzującej aury, która oddziaływała na Kate, gdy Alex był blisko
niej, znikała, gdy tylko próbował ją dotknąć.

W wygódce przebywała możliwie jak najkrócej. Określiła ją jako oryginalny przybytek,

chociaż właściwie miała co innego na myśli. Gdy już szybko przebrała się w nowe rzeczy,
wróciła do oczekującego na nią na podwórku Alexa.

Podczas gdy jej towarzysz poruszał rękojeścią pompy w górę i w dół, Kate umyła zęby u

opłukała twarz pod strumieniem płynącym z tego starożytnego urządzenia. Woda była
lodowata, lecz podniecenie świadomością, że pochodzi wprost ze źródła, odwróciło uwagę
dziewczyny od zziębniętej twarzy.

Później przysiadła na służącym do dojenia krów zydelku i przy dźwiękach serenady setek

ptaków czesała i doprowadzała do porządku włosy.

Alex, siedząc na pniaku, obserwował jej zmagania z włosami i nagle zrobiło mu się żal,

że muszą wyjeżdżać. Wiedział, że to szaleństwo, lecz gotów był spać na sianie i myć się pod

background image

gołym niebem przy pompie, byle tylko zostać jak najdłużej z Kate.

Gdy tulił ją do siebie poprzedniej nocy, stało się z nim coś dziwnego. Coś nowego,

wspaniałego i podniecającego zarazem. Odkrył, że marzy o tym, by trzymać ją w ramionach
przez następne dziesięć, ba, dwadzieścia !at.

Rano usiadł i cichutko przypatrywał się śpiącej Kate. Zastanawiał się, jak też by

wyglądała w jego łóżku w Wisconsin, lecz musiał przyznać, że nigdzie nie będzie się
prezentowała równie uroczo, jak leżąc tak na wiązce siana.

Takie uczucie było dotąd nieznane Alexowi. Przedtem przecież też pożądał kobiet.

Również lubił niektóre kobiety. Były nawet takie, które zarazem lubił i których pożądał, ale
nigdy nie myślał o tym, że może się zestarzeć z którąś z nich u swego boku. Pragnął się
zestarzeć z Kate. Chciał być z nią w chwili, gdy ona znajdzie swój pierwszy siwy włos.
Chciał obserwować ją bawiącą się z dziećmi i wnukami.

Myśl o posiadaniu dzieci z Kate wywołało u niego trudne do opisania ukłucie w sercu.

Oddychając głęboko, Alex zdołał nad sobą zapanować. Nie powinien jej teraz zbytnio
ponaglać. Sprawa była zbyt poważna. Dziewczyna sama powinna poczuć do niego to, co on
czuł do niej.

Zjedli świeże rogaliki pod gołym niebem, zachwycając się nimi niczym ptasim mlekiem i

zaśmiewając się cały czas bez powodu. Poranek wyglądał niczym żywcem wyjęty z książki;
taki poranek należy zachować w pamięci, by powracać do niego w pochmurne dni.

Po śniadaniu, przed wyruszeniem w drogę, Alex wsunął garść franków pod stojący na

ganku gliniany garnek. Gdy wyjechali z powrotem na szosę, zaparkował mercedesa za
opuszczoną szopą, tak że nie zauważeni mogli czekać na Alvareza.

Po niespełna trzydziestu minutach przemknął obok nich jaguar i Alex, wyprowadziwszy

samochód z kryjówki, ruszył za Alvarezem w kierunku autostrady prowadzącej do Paryża.

Panował na niej ruch o wiele większy niż na bocznej drodze, którą do niej dojechali, ale

dzięki temu mogli trzymać się bliżej jaguara bez obawy, że zostaną zauważeni.

Czas mijał im na wzajemnym poznawaniu siebie i Kate z uwagą wchłaniała wspomnienia

Alexa z czasów jego dzieciństwa w Wisconsin.

Z pewnością nie wskazywały one na hrabiowskie pochodzenie. Jego przeżycia

przypominały raczej historię Tomka Sawyera, takie zwyczajne amerykańskie dzieciństwo.
Był jedynakiem, zachował mnóstwo czułych wspomnień o swoich rodzicach i Kate słuchając
go, nie mogła dopatrzeć się w jego wypowiedziach niczego nadzwyczajnego.

Dzięki rozmowie kilometry mijały im niepostrzeżenie. W pewnej chwili Alvarez zjechał z

autostrady w boczną drogę.

– To może być to – powiedział Alex, zawracając, by nie zostać dostrzeżonym na zupełnie

pustej drodze.

– Może być co? – spytała zmieszana Kate, wyczuwając narastające w nim napięcie.
– Gdzieś tu może nawiązać kontakt z kimś stamtąd.
W głosie Alexa dało się słyszeć pragnienie, by tak właśnie się stało, ale Kate zaczęła się

zastanawiać, czy rzeczywiście chciałaby uczestniczyć w zdemaskowaniu szantażysty. Ta
osoba, którą Kate w myślach nazywała „Mr. Big”, nie była wcale kimś, z kim życzyłaby sobie

background image

się spotkać.

Gdy sportowe auto zatrzymało się przed wielką, świeżo pomalowaną restauracją, Alex

przejechał kawałek dalej i zaparkował mercedesa nie opodal.

Otworzył drzwi, wysiadł, potem nachylił się do wewnątrz.
– Pójdę zobaczyć, co on porabia – zakomunikował.
Podczas gdy Kate siedziała w aucie, czekając na powrót Alexą, przypomniały się jej

wszystkie sceny z oglądanych przez nią kryminałów; przerażające wizje masakr, zabójstw i

cementowych skarpetek. Aż do tej chwili nie przyszło jej do głowy, że to, co robi Alex, może
być niebezpieczne. Nagle zapragnęła pobiec za nim i... i...

No właśnie, i co miałabym zrobić, pomyślała z niesmakiem. Ochronić go przed

bandytami? A może namówić, by zrezygnował z pomagania przyjacielowi?

Pokręciła głową. Nie pozostawało nic innego, jak czekać i mieć nadzieję. Alex był silnym

inteligentnym mężczyzną i mogłaby spokojnie zawierzyć mu swoje życie. Teraz powinna
jedynie nauczyć się, jak ufać, że sam sobie poradzi.

Gdy tarła w zamyśleniu palcami brwi, jakaś myśl zaczęła nieśmiało świtać jej w głowie.

Dotyczyła Alexa i sposobu, w jaki nią zawładną. Ale zanim zdołała uświadomić to sobie w
pełni, Alex już wrócił.

Wślizgnął się na swoje miejsce za kierownicą i wzruszył ramionami na widok jej

pytającego spojrzenia.

– Zamówił obiad... dla siebie – odezwał się pełnym rozczarowania głosem.
– Alexie – zaczęła niechętnie. – A może po prostu jedzie, by zobaczyć się z rodzicami lub

dziewczyną?

– Rozważałem taką możliwość – zaczął wolno. – Ale raczej nie sądzę, żeby miał

odwiedzić rodziców. Nie jest aż taki sentymentalny. Ale może załatwia jakieś” sprawy nie
mające nic wspólnego z Tonym – wzruszył ramionami. – Nie mogę przepuścić okazji.
Tygodniami Paul śledził go w Monte Carlo, podczas gdy ja piłem i bawiłem się z tą bogatą
hołotą. I żaden z nas nie natrafił na żaden konkretny dowód – to mówiąc zacisnął palce na
kierownicy. – Albo to nastąpi teraz, albo możemy uznać się za pokonanych.

Położyła swą drobną dłoń na jego dłoni, ściskając ją lekko.
– Uda ci się. Zobaczysz.
– Jasne, że tak – uśmiechnął się i jego pochmurna przed chwilą twarz rozpromieniła się. –

A teraz chodźmy na lunch. – Uruchomił silnik. – Tym razem możemy obserwować go w
komfortowych warunkach.

Alex zaparkował mercedesa przy niewielkim budynku, do którego weszli bocznymi

drzwiami. Było to urocze miejsce. Stojące wewnątrz małe drewniane stoliki przykryto
jasnożółtą ceratą, na każdym stał wazonik z bukietem polnych kwiatków, a z zaplecza
dobiegały smakowite wonie. Dziarskie trio złożone ze starszawych muzykantów, stojąc w

rogu sali, skocznie przygrywało, odrobinkę fałszywie.

W kilka sekund po tym, jak zasiedli przy stoliku pod oknem, pojawił się przy nich młody,

uśmiechnięty kelner, by przyjąć zamówienie. Typowy Francuz, brunet o pociągającej
powierzchowności, czekając na ich decyzję, przyglądał się z upodobaniem obcisłym dżinsom

background image

Kate, a w jego wzroku można było wyczytać milczącą aprobatę. Czynił to tak otwarcie i z tak
naiwną przyjemnością, że Kate nie mogła poczuć się tym dotknięta.

Zauważyła jednak, że Alex wcale nie był zachwycony tą jawną admiracją i gdy zaczął

składać zamówienie, jego głos brzmiał dość oschle.

Kate zagłębiła się w menu, usiłując je rozszyfrować. Po chwili zorientowała się, że Alex

mówi zbyt długo, dłużej niż wymagałoby tego złożenie zamówienia. Uniosła oczy znad
lektury, wychwytując jedno czy dwa słowa z szybkiej francuzczyzny Alexa.

Epouse? – spytała, kładąc mu dłoń na ramieniu. Czy to oznacza żonę? – Uśmiechnęła

się z satysfakcją i syknęła: – Alexie! Czyżbyś powiedział mu, że jesteśmy małżeństwem?

Nie mogła pozwolić, by kłamał tak bezwstydnie. Kate chwyciła kelnera za rękaw, a gdy

ten odwrócił się, zaczęła wyjaśniać mu wszystko w kiepskiej, wyniesionej ze studiów
francuzczyźnie.

Francuz spojrzał na nią, oczy rozszerzyły mu się coraz bardziej, gdy w niemym

zdumieniu słuchał jej gwałtownej wypowiedzi, wreszcie zaczął się cofać, potrząsając
nerwowo głową, jakby obawiał się o swoje życie. Kate popatrzyła przez chwilę w ślad za
nim, po czym spojrzała pytająco na Alexa.

– O co tu chodzi? Czemu...
Urwała, zmieszana jeszcze bardziej na widok rozbawionej miny Alexa.
– Co usiłowałaś mu powiedzieć? – spytał, chichocząc.
– Chciałam mu powiedzieć, że okłamywałeś go w straszliwy sposób. – Przyjrzała mu się i

spytała ostrożnie: – Bo co? Czy conard nie znaczy kłamstwo?

Alex gwałtownie pokręcił głową; całe jego ciało trzęsło się od śmiechu. Spojrzał na nią,

chcąc coś powiedzieć, lecz zamknął usta i znów pokręcił głową.

– Cóż ja takiego powiedziałam? – spytała Kate z rezygnacją. Alex ledwo zapanował nad

wesołością i w końcu z trudem wykrztusił:

– Powiedziałaś mu, że jestem wielkim kaczorem.
– Ja... – jęknęła, potem przypomniała sobie wyraz twarzy kelnera. – Pewnie myśli, że

zwariowałam – mruknęła.

Usiłowała zachować resztę godności, ale wciąż myślała o tym, że kalecząc piękny język,

powiedziała temu niewinnemu człowiekowi, że Alex jest nie tylko kaczorem, ale wręcz
olbrzymim kaczorem. Jęknęła z rozpaczy, gdy poczuła, że zanosi się niekontrolowanym
śmiechem.

– Już dobrze, księżno – powiedział, wciąż chichoczący Alex. – Ten biedak zapewne

dziękuje teraz Bogu, że nie obdarował go zwariowaną żoną.

Kate obdarzyła go miażdżącym spojrzeniem i już, już otwierała usta, by powiedzieć, że to

wszystko jego wina, lecz Alex powstrzymał ją, zanim zdołała się odezwać.

– Nasze jedzenie – odezwał się, wskazując na nerwowo krzątającego się kelnera, który

wrócił do h z tacą pełną przekąsek.

Kate była już dostatecznie głodna, by dać wszystkiemu spokój, więc z radością zabrała

się bez słowa przyniesionych potraw. Po przekąskach pojawiła się pieczeń z jagnięcia z
pieczarkami i ziemniakami, lżona na chrupiącej bułeczce. Zaserwowane na deser babeczki z

background image

truskawkami pokrytymi gęstą bitą śmietaną wprost rozpływały się w ustach. Za każdym
pojawieniem się kelnera, czerwienieli oboje, iłując ukryć śmiech niczym para rozbawionych
nastolatków. W pewnej chwili Kate kopnęła Alexa pod kolanem, gdy ten zaczął cichutko
kwakać. Po deserze Kate rozmarzyła się nad filiżanką kawy espresso, gdy nagle Alex ujął jej
dłoń.

– Posłuchaj – powiedział, uśmiechając się słodko – grają naszą melodię.
_ Nie ma żadnej naszej melodii – odburknęła i odwróciła się w stronę, skąd dochodziły

piskliwe wieki. Zabawnie wyglądające trio ruszyło wraz ze swymi instrumentami – tubą,
harmonią i skrzypcami – krążąc od stolika do stolika i przyjmując zamówienia. Kate
obserwowała przez chwilę wzdęte policzki małego łysego mężczyzny grającego na tubie.

– Co, u licha, oni grają? W życiu tego nie słyszałam.
Odwróciła się w stronę kiwającego głową w rytm muzyki Alexa, który rozpoznawszy

wreszcie utwór, mrugnął ku niej porozumiewawczo.

– Grają Play That Funky Music – odezwał się szyderczo.
Kate zasłoniła dłonią usta, by nie opryskać Alexa winem w napadzie śmiechu. On jest

szalony! Wspaale, cudownie szalony, pomyślała, gdy ujął jej dłonie, a ich roześmiane
spojrzenia skrzyżowały się. aczęta gustować w tym rodzaju szaleństwa i trudno byłoby teraz
się jej bez niego obyć.

background image

7

Po skończonym posiłku Kate i Alex poczekali w mercedesie, aż Alvarez odjedzie i

wznowili pościg. Droga, którą obecnie podróżowali, była nieco węższa od poprzedniej i
bardziej od niej wyboista, a krajobraz o wiele bardziej zielony niż ten, który pozostawili za

sobą. Gdy tak pędzili, Kate obserwowała owce skubiące trawę na wspaniałych, zielonych
łąkach, nawet od czasu do czasu udawało się jej dojrzeć siedzących obok pasterzy i ten widok
elektryzował ją. zapatrzyła się nieraz na kowbojów i pracowników rolnych, ale autentyczni
pasterze owiec stanowili dla licj nowość, toteż Kate żałowała, że nie ma przy sobie aparatu
fotograficznego. Oczywiście, pomyślała z gorzkim uśmiechem, przecież gdy wychodziły z

domu Heather, nie przypuszczała, że zwiedzenie Muzeum Oceanograficznego w Monte

Carlo, zmieni się w turę po drogach Francji.

– Już wiem – odezwał się nagle Alex, przerywając rozmyślania Kate. – Nie śpiewaliśmy

jeszcze Monster Mash.

Kate uśmiechnęła się. Od czasu lunchu odśpiewali wszystkie możliwe piosenki z ich

wspólnego repertuaru, robiąc to z większym zapałem niż poprawnością.

– Nie bez powodu – odparła, obdarzając go szczerym spojrzeniem. Alex popatrzył przez

chwilę przed siebie, w zamyśleniu marszcząc brwi.

– Zdaje się, że ktoś chce mnie tu obrazić – powiedział wreszcie i wzruszył ramionami. –

No dobra. Jestem gotów. Wal prosto z mostu.

Rzuciła mu spojrzenie niewiniątka, tłumiąc śmiech.
– Nie będziemy śpiewali Monster Mash, ponieważ za każdym razem, gdy imitujesz

jakiegoś wykonawcę, brzmi to tak samo... a nie wydaje mi się możliwe, żebyś mógł
naśladować Willy’ego Nelsona udającego Borisa Karloffa.

– Doprawdy? – spytał, obdarzając ją pełnym urazy spojrzeniem.
– Wiedziałam, że odetniesz mi się równie soczyście – rzekła Kate, patrząc na niego z

podziwem. – Może powinnam uwiecznić to na piśmie. Co powiedziałeś do tej pory?
„Doprawdy?”

– Doprawdy? – powtórzył, chichocząc. – I domyślam się, że uważasz swoją wersję głosu

Barbary Streisand za cudowną, tak?

– Moja... moja Barbara – prychnęła niecierpliwie. – Powinieneś wiedzieć, że ludzie

przychodzili z drugiego końca Plum, by posłuchać jak śpiewam Second Hand Rosę.

– Widocznie lekarz zalecił im długie spacery – uśmiechnął się szeroko Alex.
– Ty... ty... Doprawdy? – wykrztusiła wreszcie i odwróciła się bokiem, szykując się do

finalnej rozgrywki. Nagle spostrzegła, że Alex zaciska zęby i spojrzawszy w przód zobaczyła,
że przez drogę przebiega mała kózka, a zaraz za nią biegnie jakiś chłopiec.

Kate zaparło dech w piersi, gdy Alex szarpnął kierownicą i wóz zatoczył się w lewo.

Oczy miała otwarte dostatecznie długo, by zobaczyć, że udało się im ominąć chłopca, ale
zdołała je zamknąć, gdy rozległ się głośny trzask.

– Nic ci się nie stało, Kate? – spytał Alex, gdy wreszcie znów otworzyła oczy. Skinęła

background image

głową, że wszystko w porządku.

– A ty? Dobrze się czujesz? – wydusiła.
Alex wyciągnął się na siedzeniu i zamknął na chwilę oczy.
– Ja tak, ale samochód chyba nie. To ten trzask, który usłyszała.
– W co uderzyliśmy?
– W otoczak zdobiący Mount Rushmore – westchnął i otworzył drzwi. – Nie ma co

zwlekać, obejrzę uszkodzenia.

Wysiadła z samochodu i dołączyła do niego w chwili, gdy pochylony zaglądał pod

zgnieciony błotnik.

– Czy to coś poważnego?
– Obawiam się, że tak – wyprostował się i wytarł ręce w chusteczkę. – Błotnik wbił się w

oponę, a koło wykrzywiło się pod dziwnym kątem.

– Zapewne w tej sytuacji zgubimy Alvareza – powiedziała, nieświadoma, jak smutnie to

zabrzmiało. Alex oparł się o samochód i otoczywszy ją ramionami, przyciągnął do siebie.

– To oznacza, że będziemy musieli wrócić do Monte Carlo. Czy słyszałaś coś o Wielkim

Marszu? Być może właśnie nas czeka.

– Czy naprawdę nie da się nic zrobić? – spytała. – W końcu śledziliśmy go przez dwa dni.

Wstyd byłoby teraz zrezygnować.

Alex popatrzył na jej oburzoną minę, uśmiechnął się i przycisnął dziewczynę mocno do

siebie, jakby sprawiła mu nagle jakąś wielką przyjemność.

– Podejdę do tych zabudowań, które minęliśmy przed chwilą. Spróbuję znaleźć kogoś,

kto odholowałby samochód i zabrał nas do domu.

– Ozy nie dałoby się znaleźć kogoś, kto dostarczyłby nam drugi samochód? – spytała z

nadzieją w głosie.

– Obawiam się, że przez ten czas, nasz podopieczny zdoła się nam wymknąć – Objął Kate

mocniej w talii. – Ale zobaczymy, co się da zrobić.

Pocałował ją w czoło i ruszył w stronę, z której przed chwilą nadjechali.

Kate obserwowała go, a gdy zniknął jej z oczu, przysiadła na kamieniu opodal mercedesa.

Objęła rękami kolana i myślała o tym, że przez ten cały czas odpychała Alexa od siebie, a
teraz, gdy wszystko już prawie minęło, nie chciała wcale, by na tym zakończyła się ich

przygoda. Czuła, że coś pozostało nie dopowiedziane; nie sprawa Awareza, ale to, co
wytworzyło się między nimi.

W pół godziny później zaczęła się niepokoić. Rozmowa telefoniczna nic powinna zabrać

mu tak wiele czasu. Może ludzie w domu, który mijali ostatnio, nic mieli telefonu? Wstała i
zaczęła przechadzać się nerwowo.

Po pewnym czasie usłyszała wreszcie odległy warkot. Im bardziej się zbliżał, tym

bardziej stawała się niespokojna. Gdy stary motocykl zatrzymał się koło niej, Kate zamknęła
oczy, mając nadzieję, że to, co ujrzała, okaże się złudzeniem.

Ale kiedy je otworzyła, motocykl stał przy niej nadal, a motocyklista trzymając kask pod

pachą, uśmiechał się do niej od ucha do ucha.

– O nie, Alexie – zaczęła, cofając się. – Ja nie... ja nie...

background image

– Spokojnie, księżno – roześmiał się i przyciągnął ją do siebie. Zanim zdołała go

powstrzymać, włożył jej na głowę kask i zapiął pasek pod brodą. – Jeżeli nie przestaniemy
marudzić, to Awarez na pewno nam ucieknie.

– A co z samochodem? – nie ustępowała. – Nie możemy go tak zostawić.
– Paul zajmie się odholowaniem go do warsztatu w wiosce, przez którą przejeżdżaliśmy.

– Pochylił się i zabrał swoją kurtkę i torebkę Kate leżące na tylnym siedzeniu mercedesa. Gdy
pakował je do małego bagażnika motocykla, powiedział: – Myślałem, że wrócimy razem z
nim, ale ledwo odłożyłem słuchawkę, przyjechał syn właścicieli tego domu. Ucieszył się, że
może sprzedać mi swój motor.

– Ale mamy szczęście – mruknęła sarkastycznie. – Alex, ja nie mogę... ja jeszcze nigdy

dotąd... i nie zamierzam teraz – dodała z emfazą. Lecz kiedy pomógł jej usadowić się za sobą,
jęknęła tylko cicho.

– Za co mnie to spotyka? – pisnęła, gdy motocykl z rykiem wypadł na szosę. – Kiedy

zamieniłam się rolami z Penelopą Pitstop? To jego wina – powiedziała, stukając kaskiem w
plecy Alexa. – Wciągnął mnie w to wszystko i nie zamierza uwolnić, dopóki nie zginę lub
przynajmniej nie stracę zmysłów.

– Mówiłaś coś? – krzyknął przez ramię.
– Mówiłam tylko, że to wspaniały dzień na czołowe zderzenie z gigantyczną ciężarówką.
Alex zaśmiał się i przyspieszył. Kate przywarła do niego mocniej i nagle poczuła, że to

jest całkiem przyjemne.

Obejmując go ramionami w pasie, wyczuwała twarde mięśnie pleców i płaskiego

brzucha. Przylgnęła jeszcze bliżej, wchłaniając w siebie ciepło męskiego ciała. Poczuła się

niezwykle pobudzona erotycznie. Gdy wyjechali z bocznej dróżki na ruchliwą autostradę, to
podniecające ciepło pomogło jej odwrócić uwagę od grożących tam niebezpieczeństw.

– Czy damy radę go złapać? – krzyknęła, zbliżając usta do ucha Alexa.
– Mam nadzieję, księżno – odkrzyknął jej. – Mam wielką nadzieję.
Przez jakiś czas wyglądało na to, że go zgubili. Ale w jakieś trzydzieści minut od wjazdu

na autostradę zobaczyli w oddali czerwonego jaguara.

Gdy tylko go spostrzegli, Kate przytuliła policzek do pleców Alexa i zamknęła oczy, by

nie oglądać pędzących obok samochodów i ciężarówek. Otwarła je dopiero wtedy, gdy w ślad
za Awarezem zjechali z głównej drogi. Utrzymując bezpieczny dystans, podążyli za nim do

Dijon. Jazda w ruchu miejskim była dla Kate równie uciążliwa, ale przynajmniej nie
odbywała się w takim wariackim tempie.

Gdy stali pod sygnalizatorem, inny, nowszy motocykl zatrzymał się obok nich. Kate

rozluźniła swój chwyt wokół Alexa i rozejrzała się ciekawie. Omal nie dostała wytrzeszczu
oczu, ale szczęśliwie w porę przypomniała sobie o dobrych manierach. Niemniej otworzyła

szerzej oczy, spoglądając z lękiem na motocyklistę i jego pasażerkę.

– Spójrz, Alexie – szepnęła, pochylając się ku niemu. – Motocyklami jeżdżą najbardziej

zdumiewające osoby. Wciąż gapią się na nas... czy sądzisz, że chcą, byśmy się przyłączyli do
ich gangu?

Alex zachichotał, a Kate wzrokiem wskazała na stojącą obok parę. Włosy dziewczyny

background image

ufryzowane były w rodzaj długiego, nastroszonego węża, a ona sama miała na sobie jedynie
coś przypominającego wymiętą, sięgającą ud bluzkę, długie obcisłe skórzane buty... i to
chyba było wszystko. Pomimo dziwacznej fryzury była tak piękna, z wielkimi oczami o
kształcie migdałów i wysokimi kośćmi policzkowymi, że mogłaby być modelką.

Po pracowitym przestudiowaniu nóg dziewczyny, Alex odwrócił się w stronę Kate.
– Niezła maszyna – mruknął.
Kate omal nie ugryzła go w ucho, ale słysząc jego śmiech, dała mu kuksańca w bok i

obejrzała się, by stwierdzić, że sama jest również obiektem zainteresowania dziwnej
dziewczyny. Ekscentryczna podróżniczka gapiła się na nich z nieskrywaną ciekawością,
mrużąc zmysłowo ciemne oczy, po chwili skinęła głową w stronę Alexa i spytała po
francusku:

– Twój?
Kate, której nie podobał się sposób, w jaki tamta popatrzyła na Alexa, wzruszyła

ramionami i odparła:

Oui.
Dziewczyna powiedziała coś, czego Kate nie mogła dokładnie zrozumieć, lecz nie

potrzebowała tłumacza. Określenie „całkiem niezły” jest na ogół zrozumiałe.

Kate uśmiechnęła się i spojrzała na chłopaka, do którego przyklejona była tamta

dziewczyna. Miał zupełnie ogoloną głowę, jeśli nie liczyć jednego cienkiego loka
zwisającego mu za uchem, jego bluza była podobna do odzienia towarzyszki, z tym, że
zakrywała nieco więcej.

– Twój? – spytała Kate, również po francusku.
Dziewczyna roześmiała się pogodnie, zrobiła minę oznaczającą „spróbowałby nie”.
Oui.
Gdy światła zmieniły się, oba motory ruszyły. Kate pokazała ciemnookiej piękności kciuk

na pożegnanie i obie roześmiały się, doskonale się nawzajem rozumiejąc.

Za Dijon dalsza trasa była jeszcze bardziej skomplikowana. Jechali wciąż różnymi

bocznymi drogami.

Chociaż ruch na nich był niewielki, Kate odczuła na własnym siedzeniu każdy wybój.

Krajobraz w dalszym ciągu przykuwał jej uwagę. Było to coś” zupełnie odmiennego od tego,
co przeciętny turysta ogląda we Francji i Kate zdawała sobie z tego sprawę, chociaż od czasu
do czasu obawiała się, że po tej jeździe nogi będzie miała wygięte w kabłąk.

Będę chyba jedyną osobą na świecie, która wróci z podróży do Francji z odciskami

wewnątrz ud, pomyślała z rezygnacją.

Roześmiała się w duchu na tę myśl, po czym urwała gwałtownie, gdy znów się rozejrzała.

Przed minutą byli pośrodku pustkowia i nagle ze szczytu wzgórza zjechali wprost do centrum
niewielkiego miasteczka. Alex zwolnił i zaczął ostrożnie przeciskać się motocyklem
pomiędzy zaparkowanymi wozami i furgonetkami.

– To chyba dzień targowy – krzyknął w stronę Kate.
Żeby uniknąć tłoku, skręcił pomiędzy dwie zaimprowizowane trybuny, stojące przy

wjeździe w boczną uliczkę. Dojechał do jej końca, skręcił ponownie na wschód i nagle

background image

znaleźli się w tłumie poprzebieranych, roześmianych ludzi.

– Co się dzieje? – spytała Kate, w osłupieniu patrząc na stojącego przed nimi, świątecznie

przyozdobionego osła.

Alex obejrzał się i błysnąwszy rozbawionym wzrokiem.
– Jeśli się nie mylę, zostaliśmy zablokowani przez jakąś paradę.
– A Alvarez? – krzyknęła Kate.
– On również musiał tu utknąć – spokojnie odparł Alex. – Nie wydostaniemy się stąd

przez parę godzin, weźmy więc udział w miejscowym święcie.

Tak też uczynili.

Słońce chyliło się już na niebie, gdy tłum zmalał na tyle, że mogli ruszyć dalej i Kate była

zadowolona, że nim znaleźli się z powrotem na drodze, włożyła zamszową kurtkę Alexa.
Czuła się zmęczona i myślała już, że ta zwariowana jazda nigdy się nie skończy, gdy Alex
zwolnił nagle i zatrzymał motocykl na szczycie jakiegoś wzgórza.

– O to mi chodziło – powiedział cicho.
Kate podniosła głowę opartą dotąd o jego plecy i rozejrzała się wokół. Właśnie otwierała

usta, by spytać Alexa, o co chodzi, gdy w dole pod nimi zobaczyła czerwonego jaguara. Auto
skręciło z drogi i poruszało się szutrową dróżka. Kate aż zaniemówiła, widząc, dokąd owa
dróżka prowadzi.

Był to zamek lub, ściślej mówiąc, pałacyk. Położona nad niewielką zieloną rzeczką,

zwieńczona wieżyczkami budowla z białego kamienia, stanowiła miniaturową kopię zamku,
który widziała kiedyś w dolinie Loary. Obok rozpościerał się piękny, starannie
wypielęgnowany i utrzymany w tym samym stylu park.

Kate odwróciła zachwycone spojrzenie w stronę Alexa i napotkała zimne, zaciekłe

spojrzenie.

– Coś nie tak? – spytała zaintrygowana. – Znasz to miejsce? Skinął głową.
– Obecny właściciel nazywa się Charles Sauset. Chodziliśmy razem do szkoły – mruknął

mimochodem, zajęty innymi myślami.

– Człowiek, który to posiada, chodził do szkoły w Wisconsin? – zdumiała się Kate.
Alex westchnął głęboko i machnął ręką, strząsając z siebie ponury nastrój. Uśmiechnął się

do niej.

– Wytłumaczę ci wszystko, jak tylko dotrzemy do Paryża – powiedział. – Rzecz w tym,

że zadzwoniłem do niego, jak zresztą do innych kolegów ze studiów, mówiąc o tym, że mój
przyjaciel jest szantażowany. W trakcie rozmowy wspomniałem o Alvarezie i Charles...
oświadczył mi, że go nie zna.

Kate zastanowiła się po co Alex dzwonił do swoich kolegów ze studiów. Jej ciekawość

wciąż rosła. Powiedział, że wyjaśni jej wszystko w Paryżu... Paryż?

– Czemu jedziemy do Paryża?
– Mój kolega ma tam apartament, w którym będziemy mogli spokojnie zastanowić się

nad tym, co robić dalej.

Podobało się jej to, że bierze ją pod uwagę w swych kalkulacjach, tak jakby mogła być

mu w czymś pomocna.

background image

Alex powoli zawrócił motocykl. Tą samą drogą wrócili na autostradę wiodącą do Paryża.

Gdy dotarli do miejsca przeznaczenia w odległej od centrum dzielnicy, było już ciemno, a

Kate z trudem udawało się nie zasnąć. Alex zaparkował motor i pomógł jej zsiąść, a potem
objął ją, gdy szli schodami wiodącymi na drugie piętro małego budyneczku z cegły.

– Jesteś wykończona – stwierdził troskliwie.
– Z łatwością postawią mnie na nogi trzy doby snu lub szklaneczka dobrego burbona –

odparła. – Skąd jednak wiesz, że twój przyjaciel będzie zachwycony naszym przybyciem?

– Pete jest tolerancyjny.
– Czy Pete to nie dziwne imię jak na paryżanina?
– Jest Brytyjczykiem i nazywa się naprawdę Neville Petrie, ale ten, kto ostatnio nazywał

go „Neville”, pewnie jeszcze nie wyszedł ze szpitala – zaśmiał się Alex.

– Podobno miał być tolerancyjny.
– W każdej sprawie, za wyjątkiem swojego imienia. Szkoda, że nie znałaś go, gdy chodził

do szkoły. Był szalony. Rodzice chcieli wysłać go do Oxfordu, ale wolał wolność, której
zaznał we Francji – uśmiechnął się.

– Zapowiada się, hm... interesująco – mruknęła Kate. – Nie mogę wprost doczekać się, by

go poznać.

– Mieszka tu od tej pory – powiedział Alex i zadzwonił do drzwi.
Budynek z zewnątrz wyglądał nie najlepiej, właściwie wręcz paskudnie. Gdy drzwi się

otworzyły, Kate najpierw z bezwstydną ciekawością zerknęła do środka, a dopiero potem
zwróciła uwagę na mężczyznę, który wylewnie witał się z Alexem.

– Pete – odezwał się rozbawiony Alex, zwracając się w jej stronę. – To jest Kate Sullivan.

Szukamy noclegu.

– Moja droga Kate – zwrócił się do niej szczupły, elegancki mężczyzna, który uściskał ją

z o wiele większym zapałem niż przed chwilą swego przyjaciela. – Mój dom jest twoim
domem. Moje łóżko należy do ciebie. – Przyjrzał się jej, unosząc brwi i dodał: – Sądzę, że
również moje ciało należy do ciebie. Zapamiętaj to sobie na wypadek, gdyby znudził ci się
ten mieszkaniec kolonii.

– Tak... tak – odparła zdumiona. – Nie omieszkam. – Kiedy Pete zaprosił ich do środka,

mruknęła do Alexa: – Mówisz, że się ustatkowały co? Szkoda, że nie znałam go, gdy był
bardziej niesforny.

– Jak widzicie sami – ciągnął Pete, machnąwszy ręką w stronę ustawionych pod drzwiami

skórzanych walizek – właśnie wychodziłem. Macie więc cale mieszkanie do dyspozycji. Ja
jadę na wyznaczone spotkanie w Marsylii. Takie bardziej dyskretne, jak się domyślacie –
zaśmiał się leniwie. – Jej mąż jest dobrym urzędnikiem w magistracie, ale nie przejmuje się
tym, że żona sypia z całym garnizonem straży pożarnej, za to ona lubi nieco tajemniczości w

tych sprawach.

Pete uśmiechnął się i Kate doszła do wniosku, że gospodarz, choć nieco dziwaczny, jest

niezwykle miłym człowiekiem. Podczas gdy Alex pomagał Pete’owi wynosić bagaże, Kate
spacerowała po dużym salonie. Umeblowanie odzwierciedlało charakter właściciela: było

eleganckie, a zarazem niekonwencjonalne.

background image

Alex wrócił do pokoju i stanął tuż za nią.
– Widzisz, jeśli poznasz go lepiej, przekonasz się, że to dobry człowiek. Ktoś, komu

można zaufać.

– Myślisz, że osądziłam go zbyt pochopnie?
– Nie, chyba nie – wzruszył ramionami Alex. – Chciałbym tylko, żebyś polubiła moich

przyjaciół.

– Lubię go – wyznała szczerze. – Pete uśmiecha się nie tylko ustami, śmieją się mu

również oczy – westchnęła. – Wiesz, oddalałbym wszystkie pieniądze za kąpiel, ale najpierw
muszę zadzwonić do Heather.

– Też powinienem odbyć kilka rozmów telefonicznych, ale to może jeszcze chwilę

poczekać. – Odwrócił się, by wyjść i dodał przez ramię: – Przez ten czas sprawdzę, czy w
lodówce jest coś do zjedzenia.

Kate szybko przerwała gorące protesty Heather, gdy tylko ta dała jej dojść do głosu.

Uspokoiła ją na tyle, na ile mogła i odłożyła na widełki pozłacaną słuchawkę staromodnego
telefonu. Złożyła dłonie na karku, przeciągnęła się ostrożnie i ruszyła na poszukiwanie Alexa.

Zastała go w kuchni.
– Zdaniem Heather powinnam kandydować do tytułu najgłupszej osoby roku –

uśmiechnęła się, idąc w jego stronę. – Uparła się, by powtórzyć mi wszystkie plotki, jakie
słyszała na twój temat.

– Czy były jakieś pochlebne? – spytał Alex, unosząc brwi.
Kate pokręciła głową.
– Same nudy. Niemoralne kobiety, ciężkie pijaństwo i wyuzdany seks.
– Wyuzdany seks? – roześmiał się Alex. – Czy podała ci jakieś szczegóły? Pewnego dnia

m zechcę spisać swoją autobiografię.

Mimo rozbawienia Kate obrzuciła go karcącym spojrzeniem.
– Czyż Pete nie polecił nam czuć się tu jak u siebie w domu? – Gdy Alex skinął głową,

westchnął. – No dobrze. Przyjmuję, że łazienka jest moja. Zaopiekuję się nieco żyjątkami,
które wyraźnie nudzą się tam w sianie.

Wyszła, zostawiając w kuchni śmiejącego się w głos Alexa.

Alex z początku miał zamiar jej potowarzyszyć, ale zdawał sobie sprawę, że ma jeszcze

kilka spraw załatwienia. Poza tym przypomniał sobie, że postanowił nie nalegać na
przyspieszanie tempa rozwoju znajomości.

Podniósł słuchawkę czerwonego aparatu wiszącego na ścianie i wybrał swój numer w

Monte Cai Nerwowo postukiwał palcami o bufet, czekając na zgłoszenie się Paula. Gdy ten
odebrał telefon, Al nic tracąc czasu, poinformował go o tym, co odkryli wraz z Kate, a
następnie bez zbędnych uwag wysłuchał tego, co Paul miał mu do powiedzenia.

Rozmowa był a krótka i Alex chciał już odłożyć słuchawkę, gdy Paul spytał.
– Wciąż jesteś pod wrażeniem, co, szefie? Alex nie musiał pytać, co to oznaczało.
– To już dawno przekroczyło granice zwykłej fascynacji. O nią mi zawsze chodziło, Paul.

I zabiorę z sobą do Wisconsin, choćbym miał ją związać.

– Nigdy nie przypuszczałem, że dożyję tego dnia – zachichotał Paul. Przez chwilę

background image

milczał, a potem dodał: – A tak, dla ciekawości, to kiedy się zorientowałeś?

– Że ją kocham? – spytał powoli Alex. Wiedział, że Paul pyta go nie tylko z samej

ciekawości. Je przyjaciel miał w Stanach dziewczynę, z którą zaręczył się ponad rok temu, ale
wciąż nie był do koń pewien swoich uczuć.

– Usiłowało wyjaśnić to przede mną tysiące osób – powiedział wreszcie Alex – i nie

wydaje mi s że zrobiłbym to lepiej od nich. – Westchnął ciężko. – Jest jedyną kobietą, jaką
znam, która pamięta wszystkie teksty z Surfm’Safari i Opery za trzy grosze, i która potrafi się
śmiać i z siebie, i ze mnie.

Urwał na chwilę, a gdy mówił dalej, jego głos brzmiał bardzo czule: – Jest zadziorna,

uparł czasem przemądrzała, ale jest zarazem lojalna, mądra i dzielna. Ona... ona... – Jak miał
mu to wyjaśni – To jest po prostu Kate – powiedział wreszcie, wzruszając ramionami.

– Zazdroszczę ci – odezwał się Paul. Po raz pierwszy Alex usłyszał w jego głosie

szczególny ton, te zadumy.

Po odwieszeniu słuchawki Alex stał przez chwilę bez ruchu, potem pokręcił głową i

ponownie sięgnął po telefon.

Kate wyszła z wanny i owinęła mokre ciało suchym ręcznikiem. Łazienka Pete’a była

niewiele mnie sza niż jego sypialnia. Wanna, przypominająca rozmiarami niewielki basen,
została ulokowana na drewnianym podwyższeniu, na które prowadziły dwa schodki. Gorąca
woda usunęła z Kate zmęczenie i b mięśni. Po kąpieli dziewczyna czuła się jak nowo
narodzona.

Kate zdjęła jaskrawy, czerwony szlafrok z wieszaka i włożyła go na siebie.

W kuchennych drzwiach zobaczyła Alexa i z podziwem przyjrzała się temu, w co był

ubrany. C również musiał się wykąpać, bo stał boso, a włosy miał wilgotne. Włożył obcisłe
zielone dżinsy i czarną podkoszulek z mocno nieprzyzwoitym obrazkiem wymalowanym na
plecach.

– Widzę, że ty również skorzystałeś z ubrań Pete’a – uśmiechnęła się szeroko.
Przyjrzał się swemu odzieniu, a potem spojrzał na jedwabny szlafrok ciągnący się za nią

po ziemi i niesmakiem pokręcił głową.

– Jednej rzeczy nie nauczono w szkole mojego przyjaciela: dobrego smaku. – Uniósł

brew. – N tobie jednak wygląda to całkiem nieźle – szerokim gestem zaprosił Kate do stołu,

na którym przygotowywał kanapki. – Czy jesteś głodna?

Kate pokręciła przecząco głową i usiadła na stole.
– Podczas festynu objadłam się na zapas, ale ty się nie krępuj.
Alex rozsiadł się na krześle i popijał piwo z wysmukłej, ciemnej butelki.
– Mamy zaproszenie na przyjęcie – powiedział, a oczy błyszczały mu z podniecenia. Kate

wstrzymała oddech.

– Czyżbyś dzwonił do Sauseta? – spytała. Alex skinął głową.
– Był przerażony moim telefonem – stwierdził sucho. – Oczywiście, kiedy nalegałem na

spotkanie, uspokoił się nieco. Nie pozostało mu jednak nic innego, jak zaprosić nas na
przyjęcie, które odbędzie się u niego jutro wieczorem. – Zamilkł na chwilę. – To może pomóc
nam znaleźć rozwiązanie.

background image

Odwróciła się, by spytać, co chciał przez to powiedzieć, lecz wyraz twarzy Alexa zmienił

się tak, że Kate zapomniała o swoim pytaniu.

Coś zmartwiło go tak, że Kate zaczęła już zastanawiać się nad tym, czy Alex

przypadkiem nie zapomniał, że ona również znajduje się w tym samym pomieszczeniu, gdy
ten odezwał się niespodziewanie.

– Tony dzwonił dziś do Paula. Dostał kolejny list. To dopiero drugi list, który przyszedł

pocztą. Wszystkie pozostałe dostarczał mu osobiście Alvarez. – Alex znieruchomiał. –
Zawsze wydawało mi się to dziwne. To tak, jakby musiał opisywać komuś potem reakcje
Tony’ego wyłącznie dla przyjemności.

Przez chwilę trwał w milczeniu, potem odezwał się ponownie:
– Tony i ja mieszkaliśmy w jednym pokoju.
– Na studiach?
– Tak, dzieliliśmy wówczas apartament razem z Pete’em, a teraz mówię o tym, co miało

miejsce przedtem – westchnął głęboko. – Muszę się cofnąć daleko w przeszłość, żebyś mogła
zrozumieć całą sytuację. Mój dziadek, Francois Denoiscl Delanore, był bratem ostatniego
hrabiego de Nuit – uśmiechnął się. – Był swego rodzaju czarną owcą w rodzinie. W 1912
roku wyemigrował do Ameryki z niewielką sumą pieniędzy. W 1916, kiedy miał dwadzieścia
pięć lat, poznał i poślubił moją babcię. Dwa lata później urodził mu się syn, a on sam zginął
podczas I wojny światowej. Pamiętam, jak moja babcia opowiadała mi o nim jako o
bohaterze, który w potrzebie oddał życie za kraj – uśmiechnął się. – Gdy babcia zmarła,

ojciec opowiedział mi, że dziadek ledwo uszedł z Belgii przed rozwścieczonymi małżonkami,
którym przyprawiał rogi. Powiedział mi również, że tak naprawdę to dziadek zginął podczas
bójki w barze. Ale to nieistotne. Babcia do końca zachowała swoje złudzenia. Alex oparł się
łokciem o stół i mówił dalej: – Ważne jest to, że kiedy miałem dwanaście lat, hrabia był już
bardzo stary, a do tego nie miał sukcesora. Mój ojciec zmarł, kiedy miałem dziesięć lat, więc
stary hrabia porozumiał się z moją matką. W końcu wyznał jej, że jeśli kiedykolwiek mam
odziedziczyć tytuł, muszę być kształcony w najlepszych szkołach. A, jego zdaniem, najlepsze
szkoły mieściły się w Europie – zastygł, wspominając ten okres. – Tak więc przyjechałem do
Francji, do szkoły. Wtedy właśnie poznałem Tony’ego. Chociaż jego ojciec był Anglikiem, to

matka, Francuzka, wymagała, by Tony odebrał edukację we Francji. Szkoła nie była taka zła,
ale wyobraź sobie, jak przezywał to wygnanie dwunastoletni chłopak, który przedtem nigdy
nie wyjechał z Wisconsin. – Alex uśmiechnął się smutno. – Czułem się bardzo nieszczęśliwy.
Tony był starszy ode mnie o dwa lata, ale miał w sobie tę dojrzałość, którą Anglicy wysysają
z mlekiem matki. Uratował mi życie, Kate. Nauczył mnie, jak radzić sobie z łobuziakami, nie

obrywając przy tym bez przerwy. Był mi bratem, przyjacielem, a chwilami chyba nawet

ojcem.

Kate domyśliła się, że Alex miał na myśli coś więcej niż tylko opiekę, jaką roztoczył nad

nim Tony. Tony był dla niego w tym dziwnym miejscu kimś bliskim, nieledwie członkiem

rodziny.

– To on również wyciągnął mnie z francuskiego więzienia, kiedy miałem zaledwie

czternaście lat – dodał, uśmiechając się.

background image

– To ten pobyt w więzieniu, który się nie liczy? – spytała z błyskiem zaciekawienia w

oczach. Alex skinął głową.

– Henri, mój służący, który przedstawił oficjalnie nas sobie tej nocy, kiedy spotkaliśmy

się po raz pierwszy, ma podobne kłopoty ze swoim bratem. Stąd wie o całej tej historii.
Pomyślałem, że to go podniesie na duchu.

– I co się wtedy stało? – dopytywała się Kate, przyglądając się Alexowi z

zainteresowaniem.

– Kiedy myślę o tym teraz, to wspominam to tak, jakby to wszystko przydarzyło się

komuś innemu. Wpadłem na szalony pomysł: pomyślałem sobie, że jeśli znajdę się w opałach
matka zabierze mnie z powrotem do Wisconsin. Więc ukradłem zegarek. Tony zmusił ojca,
żeby wyciągnął mnie z tego w ten sposób, by sprawa nie trafiła do akt. – Zerknął na nią. –
Tak więc zawdzięczam Tony’emu to i owo.

Pokiwała głową. Alex był typem człowieka, który spłaca swoje zobowiązania, bez

względu na cenę.

– Później wstąpiliśmy obaj do czegoś, co nazywają tu grandę ccole – powiedział. – Nie

wiem, czy istnieje jakiś amerykański odpowiednik takiej uczelni, ale tym się różni od

uniwersytetu, że przygotowuje słuchaczy do kariery na wysokim szczeblu w dziedzinach

takich, jak państwowa służba wojskowa i cywilna, handel, przemysł i tak dalej. Egzaminy
wstępne zdaje jedynie co dziesiąty kandydat. Alex zaczął nagle sprzątać ze stołu, odganiając
usiłującą mu pomagać Kate.

– I chociaż brzmi to niewiarygodnie – ciągnął – tam właśnie poznałem Pete’a i...

Charlesa. Właściwie to nigdy nie miałem nic przeciwko Charlesowi. Wydawał mi się tylko

nieco dziwny. W niczym nie brał udziału. Nie uprawiał żadnego sportu, ani nie uczestniczył

w naszych zabawach. Czasami zastanawiałem się, czy on w ogóle uczestniczy w życiu. Ale za
to na innych patrzył z nieskrywaną zazdrością. – Wzruszył ramionami i włożył do lodówki
ostatni pojemnik. – To wszystko, co mogę powiedzieć o Charlesie. Był tam i tyle. Nie mam
pojęcia, czemu robi taką krzywdę Tony’emu. Do nikogo nie był tak przywiązany jak do
niego.

Ten... incydent, którego dotyczą listy, nie miał nic wspólnego z Charlesem. Dotyczył

jedynie Tony’ego i tej dziewczyny. – Alex wyjął z lodówki kolejną butelkę i nim zaczął
opowiadać dalej, pociągnął potężny łuk piwa. – Ona miała na imię Helenę. Nosiła krótko
obcięte czarne włosy, które nadawały jej wygląd psotnego chłopca. Muszę wyznać, że sam się
w niej trochę podkochiwałem... dopóki nie poznałem jej lepiej – pokręcił głową. – Wciąż nie
rozumiem, jak Tony dał się jej w takim stopniu otumanić. Byli niby po słowie, ale Helenę
trzymała pierścionek zaręczynowy w torebce i wkładała go tylko wtedy, gdy była razem z
Tonym. Wciąż odkładała termin ślubu, a on za każdym razem ją usprawiedliwiał.

– Czy trafił się jej ktoś inny?
– Ktoś inny? Tam była cała armia ktosiów. Pewnego razu Helenę próbowała omotać

również i mnie. Jednak Tony był moim przyjacielem, a ona przez swoje krętactwa napełniała
mnie obrzydzeniem. Chciałem powiedzieć Tony’emu o tym, co widziałem i słyszałem, ale z
drugiej strony uważałem, że nie powinienem się wtrącać do jego życia. Do tej pory nie mogę

background image

sobie darować mojej głupoty.

– Nieprawda, miałeś rację, Tony był chyba przez nią opętany i na pewno by ci nie

uwierzył. To mogłoby zaważyć na waszej przyjaźni.

Alex uśmiechnął się, słysząc tę próbę rozwiązania jego wątpliwości i mówił dalej.
– Pewnego dnia Helenę poinformowała Tony’ego, że jest w ciąży. Tony był w siódmym

niebie. Uwielbiał dzieci, a to oznaczało jednocześnie, że się wreszcie pobiorą.

Nabrał tchu i przystąpił do niemiłej części tej historii.
– Powiedziała mu, że nie chce ani dziecka, ani ślubu, a jedynie pieniędzy na usunięcie

ciąży. Mógłbym ją za to zabić. Nawet nie próbowała go do tego jakoś przygotować. To tak
jakby sprawiało jej przyjemność samo ranienie go. Ale kiedy Tony odmówił wręczenia jej
pieniędzy na zabieg, zmieniła ton. Stała się słodka i zaczęła snuć plany o wspólnej
przyszłości. Powiedziała, że wcale nie miała zamiaru pozbywać się dziecka, a jedynie chciała
wystawić Tony’ego na próbę – westchnął. – Zgadnij, co było potem.

– Poprosiła go o pieniądze na coś innego.
– Na opiekę lekarską w czasie ciąży – potwierdził z niesmakiem Alex. – Mogła na tym

poprzestać. Mogła powiedzieć mu, że się omyliła i że wcale nie jest w ciąży. Lecz to przecież
była Helenę. Nazajutrz zadzwoniła do Tony’ego z informacją, że właśnie jedzie na zabieg, ale
żeby się nie martwił, bo to nie jego dziecko.

– Podwójne uderzenie – szepnęła Kate, a w oczach błysnęły jej łzy. – Stracił na raz i ją, i

dziecko. Alex skinął głową.

– Tony zupełnie oszalał. Chciałem go powstrzymać, ale mogłem jedynie towarzyszyć mu,

gdy krążył po slumsach w poszukiwaniu Helenę. Nie wiedział nawet, z jakiej dzielnicy
dzwoniła. Wreszcie, gdy przekonałem go, że te poszukiwania są bezcelowe, wróciliśmy do
domu i przesiedzieliśmy całą noc, czekając na kolejny telefon od niej.

Alex przerwał, a Kate domyśliła się, że nie spodoba się jej to, co teraz usłyszy.
– O dziesiątej rano zadzwoniła policja. Znaleźli jego telefon w torebce Helenę. Nie żyła.

Wykrwawiła się na śmierć w małym pokoiku na przedmieściach Paryża.

Kate próbowała zrekapitulować wszystko, co przed chwilą usłyszała, ale było tego za

wiele na raz.

– Tak mi przykro, Alexie – odezwała się matowym głosem. Ujęła jego dłonie. – To

musiało być dla niego bardzo bolesne.

I dla ciebie, dodała w myślach. Tak bardzo chciałeś pomóc przyjacielowi i nie mogłeś nic

zdziałać.

Siedzieli przez chwilę w milczeniu, trzymając się za ręce.
– Wciąż jednak nie rozumiem, czemu go szantażują. Jedyna osoba ponosząca tu winę nie

żyje – oderwała się w końcu Kate.

– Próbowałem mu to wyjaśnić – zgodził się Alex. – Te listy obwiniają go jednak za

wszystko: o to, że Helenę zaszła w ciążę, że usunęła ją i że umarła, chociaż Tony nie miał z
tym przecież nic wspólnego.

– Czy związek Tony’ego z Helenę był powszechnie znany?
– W naszym gronie? Oczywiście, że tak. Ale również wszyscy wiedzieli, że Helenę

background image

sypiała z kim popadło. Nikt nie łączył jej śmierci z osobą Tony’ego.

– Widocznie ktoś jednak myślał inaczej... i nadal tak myśli. Wystarczająco intensywnie,

by szkodzić Tony’emu. – Zerknęła na Alexa. – Myślę, że twój Tony obawia się w dodatku
rozgłosu, jaki nadałyby tej sprawie gazety.

– W jego zawodzie rozgłos jest czymś normalnym. – Gdy spojrzała na niego

zaintrygowana, dodał: – Czy słyszałaś o kimś, kto nazywa się Anthony Blakewell?

Kate przecząco pokręciła głową, lecz nagle zamarła.
– Anthony Blakewell?... Ten aktor szekspirowski? Alex potwierdził skinieniem głowy.
– Nie przeraża go wcale skandal. Nie obawia się również swojej żony. Diana wie o

wszystkim. Rzecz w tym, że autor listów twierdzi, jakoby miał dowody, że to jednak Tony
był ojcem. Tony i Diana nie mogą mieć dzieci. Myślę, że to również go gnębi. Tony chciałby
wreszcie poznać prawdę i raz na zawsze skończyć z tymi wątpliwościami. Chciałby odciąć się
wreszcie od przeszłości.

– Co dokładnie było w tych listach?
– Po ostrzeżeniu Tony’ego nadawca żądał, by ten zrezygnował z kontraktu, mogącego

zrobić z niego wielkiego gwiazdora filmowego. Oznaczałby on nie tylko przenosiny do
Kalifornii, ale prawdziwy zwrot w jego karierze. Tony nie poddał się jednak. Nawet gdyby
uległ naciskom, niewiele przybliżyłoby go to do prawdy. Jedynym ratunkiem jest dojście do
tego, kto i dlaczego wysyła te listy. Po to tu przyjechałem. Muszę odnaleźć tego człowieka i
powstrzymać go.

– My musimy to zrobić – skorygowała go Kate.
– Zgadza się – powiedział. – Czy mówiłem ci, jak pięknie wyglądasz w szlafroku Pete’a?
– Czyż Pete nie ma okropnego gustu? – roześmiała się, podchwytując lżejszy ton.
– To dotyczy jego osobowości – zauważył sucho Alex.
Wstał i przeciągnął się. Silne, umięśnione ciało przykuło wzrok Kate. Gdy Alex to

zauważył, nabrał gwałtownie tchu.

– Sądzę, księżno, że pora zdecydować, gdzie kto śpi.
Kate skinęła głową i poszła za nim do hallu. Oboje starali się ignorować narastające

zmysłowe napięcie, które wytworzyło się między nimi od chwili, kiedy znaleźli się sami w
mieszkaniu.

– Wolisz sypialnię czy pokój gościnny? – spytał Alex.
– Sądzę, że chyba raczej pokój gościnny. Pete wygląda mi na typa, który wiesza lustra

nad swoim łóżkiem.

– Nic wiem – roześmiał się.
Otworzył drzwi i pokazał jej średniej wielkości sypialnię, elegancko wykończoną w

popielato-niebieskim i szarym kolorze, wcale nie tak wyzywającą jak reszta mieszkania. O ile
Kate zdołała zauważyć, niewielkie łóżko pokryte jedwabną narzutą było raczej
jednoosobowe. Ociągając się weszła do środka i spojrzała spod oka na Alexa.

– A zatem do rana – odezwała się zduszonym głosem.
Alex skinął głową i chciał odejść, gdy raptem zatrzymał się gwałtownie, odwrócił w jej

stronę i wziął ją w ramiona.

background image

– Całowanie się w drzwiach sypialni to niebezpieczna zabawa, Kate – szepnął. – Ale

niech mnie diabli, jeśli miałbym czekać na dogodniejsze warunki.

Pochylił się i dotknął ustami jej warg; początkowo lekko, potem zatracił się cały i jego

pocałunek stał się prawdziwie ognisty. Kate nawet nie zamierzała przeciwstawiać się tej
napaści. Pragnęła tego pocałunku przez cały dzień, od momentu gdy rano ujrzała Alexa
klęczącego obok niej na sianie. Chciwie rozchyliła usta, spotykając swym językiem jego
język.

Poprzedniego wieczoru musiała go powstrzymać, bowiem nie dowierzała własnym

uczuciom. Teraz nie odczuwała niechęci ani zakłopotania. Wiedziała, dokąd chce pójść... do

niego.

Pocałunek nasilał się, aż Kate poczuła, że tworzą razem jedność. Jej dłonie wślizgnęły się

pod podkoszulek Alexa, sunęły coraz wyżej, palcami gładziły i ugniatały twarde mięśnie.
Poczuła, jak Alex drży pod tym dotknięciem, i to drżenie, dotąd jej nie znane, udzieliło się
również i jej.

Gdy Alex sięgnął pod jedwabny szlafrok, ujmując jej ciężką pierś, Kate poczuła, jak

zawrzała w niej krew. Wsparła się błyskawicznie na mężczyźnie nagim biodrem. Alex
pospiesznie oparł ją o futrynę drzwi i nakrył dłonią jej pierś, drażniąc brodawkę. Pożądanie
porwało ich w swe objęcia.

Nagle Alex, ciężko dysząc, odrzucił głowę w tył. Gdy gładził policzek Kate, patrząc przy

tym w jej karmelowe oczy, dłoń drżała mu lekko.

– Nie zmuszam cię do niczego, Kate? – wysapał z niepokojem.
– Nie – roześmiała się.
– To dobrze – rzucił gwałtownie, biorąc ją za rękę i prowadząc, ku jej zdumieniu, w

stronę sypialni Pete’a.

Gdy przeszli przez próg, Kate uśmiechnęła się pobłażliwie, przypomniawszy sobie ulgę,

która zabrzmiała w głosie Alexa. Gorączka, jaka ich przed chwilą ogarnęła, opadła teraz do
stanu powolnego wrzenia i Kate z przyjemnością stwierdziła, że żadne z nich nie odczuwa
zakłopotania zwykłego w sytuacji, gdy ludzie obnażą przed sobą swe uczucia po raz
pierwszy.

– Cieszę się, że nie jesteś onieśmielona, Kate – powiedział Alex, jakby czytając w jej

myślach i zamknął za nimi drzwi – ponieważ ja wcale nie będę nieśmiały i romantyczny. Nie
teraz, kiedy wreszcie się ciebie doczekałem.

– Po dwóch dniach? – spytała, obdarzając go uśmiechem.
– Nie, nie po dwóch dniach, a po trzydziestu siedmiu latach – sprostował łagodnie. –

Przez całe życie czekałem na ciebie, Kąty. Zawsze wiedziałem, że istniejesz, nie wiedziałem
jedynie, gdzie cię szukać. – Westchnął potężnie. – Och, księżno! Mam ci tyle do pokazania.

– Hmm? – mruknęła, unosząc brwi, bo Alex zdejmował właśnie podkoszulek.
– Nie – roześmiał się. – Miałem na myśli coś innego. Kiedy myślę sobie o powrocie do

Wisconsin, do moich ulubionych stron, dodaję zawsze w myślach: „Ona będzie ze mną, żeby
zobaczyć to wszystko” – przygarnął ją do siebie. – Kupowałem ci nawet pewne rzeczy. Czy
nie sądzisz, że to dziwaczne? Kiedy znajdowałem coś, co wydawało mi się szczególnie

background image

piękne, choćby drobiazg z porcelany czy kałamarz na biurko, kupowałem to i odkładałem,
myśląc sobie: „To dla niej”.

– To wcale nie było dziwaczne – szepnęła zduszonym głosem. – To najcudowniejsza

rzecz, jaką usłyszałam w życiu.

Powiedział, że nie jest romantyczny. Pewnego dnia wyprowadzi go z błędu. Pewnego

dnia, lecz nie dziś.

Cisnął podkoszulek na krzesło i pochwycił ją ponownie w ramiona, tak jakby nie mógł

oderwać się od niej, nawet by zdjąć resztę ubrania.

– Czujesz to również, prawda, Kate? – szepnął ochryple, rozwiązał pasek szlafroka Kate i

przesunął dłonią po brodawkach jej piersi. – Czujesz tę siłę... pchającą nas ku sobie? Nasze
ciała i nasze umysły są jakby dla siebie stworzone. Pasujemy do siebie jak dwa fragmenty
układanki.

Kate jęknęła i wygięła się ku niemu, czując nieodpartą potrzebę przylgnięcia do jego

nagiego ciała. Szorstkie włoski pokrywające tors Alexa podrażniły jej wrażliwe sutki i Kate
po raz kolejny poczuła, jak ogień rozkoszy przepływa przez jej żyły.

Szlafrok osunął się na podłogę, a im w końcu udało się wspólnymi siłami usunąć resztę

ubrania z Alexa. Potem podeszli do łóżka. Gdy Kate usiadła na jego krawędzi, Alex rozplatał

jej warkocz. Słyszała jak pojękiwał przy tym niecierpliwie, aż wreszcie skończył i owinął
oboje splotami jej włosów.

W chwilę później, pochylony nad nią, dotykał powoli wszystkich części jej ciała. Nie

były to jednak dotknięcia biegłego w swej sztuce kochanka. Alex zachowywał się raczej jak
podróżnik odkrywający zupełnie nowe światy.

Kate ujrzała na jego twarzy nieopisany zachwyt i bezgraniczną radość. Podobnie ona,

odnajdując stęsknionymi dłońmi jego twarde kształty, dała się ponieść fali zauroczenia.

Nie mogli już dłużej przeciągać tak intensywnej pieszczoty, połączyli się więc ze sobą,

czule i namiętnie zarazem. Alex urywanym głosem szeptał słowa miłości. Gdy nagle zagłębił
się w niej mocniej, Kate poczuła przepływające przez ciało niepohamowane fale rozkoszy.
Wpiła się palcami w jego plecy, gdy i jego ogarnął cudowny grand frisson, i zrozumiała, że
on także doznał pełni zaspokojenia.

Przez dłuższą chwilę ciszę mąciły jedynie ich niespokojne oddechy. Potem, gdy oboje

odpoczęli już ;co, dali również upust swym niespokojnym myślom, rozmawiając o życiu, o
miłości, o nich samych, po z pierwszy tak szczerze i otwarcie dzieląc się wszystkim, co miało
dla nich jakiekolwiek znaczenie. Świt począł powoli rozpraszać ciemności, kiedy, wtuleni w

siebie, zasnęli wreszcie.

background image

8

Kate wychyliła głowę zza zasłony przebieralni salonu z ubraniami, do którego weszli

przed pół godziną. Ujrzała, że Alex, czekając na jej powrót, odpoczywa na eleganckiej sofie.

Nabrała tchu i rozsunąwszy kotarę wyszła na środek pomieszczenia.

Alex spostrzegł dziewczyną dopiero w chwili, gdy przeparadowała przed nim uroczyście,

przesadnie naśladując ruchy eleganckich modelek. Wówczas wyciągnął się wygodniej na
sofie i zaczął kręcić palcami młynka.

Kate miała na sobie ciemnozielone spodnie sięgające kolan, jasnoliliową prześwitującą

bluzkę z bulastymi rękawami i wyzywający, ozdobiony cekinami zielony kapelusz z zalotną
woalką, ledwie zakrywającą jej oczy. Gdyby nie nakrycie głowy, mogłaby uchodzić za
jednego z trzech muszkieterów. Alex obrzucił wzrokiem ten pretensjonalny strój i mruknął:

– Powinnaś to mieć, księżno.
Odwrócił głowę, dając znak oczekującej za nim sprzedawczyni, lecz Kate, korzystając z

tego, że Alex nie patrzył na nią, gwałtownie pomachała do niej i pokręciła głową, wyrażając

niemo swój sprzeciw.

Wybrali już kreację dla Kate na ten wieczór. Była to sięgająca do ziemi suknia z

jedwabnego dżerseju w kolorze butelkowej zieleni. Wypatrzyli ją w małym sklepiku
niedaleko stąd. Zapinało się ją, na biegnące od stójki aż po talię, guziczki z masy perłowej, co
czyniło suknię skromną i prowokującą zarazem. To oraz pozostałe akcesoria włożyli do
bagażnika wynajętego przez Alexa renault, gdzie znalazły się i jego sprawunki. Teraz po
prostu bawili się.

Dzisiejsze zwariowane zakupy w Paryżu były czymś, czego Kate jeszcze nigdy w życiu

nic doświadczyła. Chociaż zdawała sobie sprawę, że oboje zachowują się niczym dzieci w
sklepie z zabawkami, nic sobie z tego nie robiła. Zawsze słyszała, że Paryż jest miastem

zakochanych i wraz z Alexem udowadniali teraz to twierdzenie.

Dotąd nie znała mężczyzny lubiącego robić zakupy, lecz Alex uwielbiał oglądać...

kapelusze. A jeszcze bardziej lubił patrzeć, jak Kate je przymierza. Tak więc Kate mierzyła
całymi tuzinami duże, małe, skromne i śmieszne.

A gdy już pokazała się w nich rozbawionemu tym widokiem Alexowi, ten nalegał, by

kupić wszystkie. Wkrótce okazało się, że na nic nie zdają się jej protesty, więc po prostu po
cichu odwoływała jego zamówienia.

Gdy tylko Kate się przebrała, wyciągnęła go ze sklepu, zanim zdołał się zorientować, że i

tym razem zrezygnowała z zakupu. W ciągu paru ostatnich dni nabyła sobie tyle strojów, że
nie chciała, żeby Alex wydawał na nią pieniądze.

Alex nie mógł pojąć, czemu „księżna” nie chce zaakceptować jego prezentów w równie

naturalny sposób, w jaki przyjęła jego ciało i jego uczucie, ale Kate przywykła przez lata
płacić sama za siebie i była w swym postanowieniu niewzruszona.

Wieczorem, ubierając się na przyjęcie u Sauseta, pomyślała sobie, że trudno jej będzie

pozostać dalej taką niezłomną, bo pod przepełnionym miłością spojrzeniem Alexa topniała

background image

jak wosk.

Ona również go kochała. Wiedziała o tym, zanim jeszcze doszło pomiędzy nimi do

zbliżenia. Stało się to gdzieś podczas szalonej jazdy w Monte Carlo, może na wiązce siana,
może dopiero na motocyklu; zakochała się w nim głęboko, kompletnie i bezgranicznie.

Popatrzyła przymrużonymi oczami na swoje odbicie w lustrze znajdującym się w łazience

Pete’a, uśmiechnęła się lekko i wróciła do cyzelowania makijażu. Odgarnęła z czoła drobne
loczki opadające jej aż na twarz i, potrząsnąwszy głową, umalowała sobie usta beżową,
delikatną szminką.

Po ostatecznym uporządkowaniu fryzury Kate wyszła z łazienki, trzymając w ręku

wyjściową torebkę. Na widok Alexa stanęła jak wryta. Po raz pierwszy widziała go w stroju
wieczorowym i ten obraz zaparł jej dech.

Szlachetny dzikus, pomyślała, pochłaniając go wzrokiem.
– Wyglądasz olśniewająco – powiedziała i spojrzała znów prosto w jego oczy.
– Mężczyzna nie bywa olśniewający – odparł zduszonym głosem. – To ty wyglądasz

olśniewająco, a ja mogę być co najwyżej zabójczo przystojny.

Pochylił się i pocałował ją tak, że nie mogła na to odpowiedzieć, bo pocałunek przyćmił

jej zdolność myślenia.

Alex wziął ją pod rękę i pociągnął w stronę drzwi.
– Chodźmy – mruknął ponuro. – Będziemy to już mieli za sobą.
Przed drzwiami frontowymi zatrzymał się gwałtownie i pokazał Kate jakiś przedmiot

wyjęty z kieszeni płaszcza.

– Co to jest? – spytała, widząc czarny, cienki cylinder.
– Latarka.
– Chyba tak – wzięła ją od niego i popatrzyła na nią ze zdumieniem. – Aleyie, czy mogę

wiedzieć po co mi latarka na przyjęciu?

Roześmiał się, słysząc zaniepokojenie w jej głosie.
– To na wypadek, gdybyśmy musieli kogoś śledzić.
– Śledzić? – mruknęła. W oczach błysnęło jej podniecenie. – Czy to znaczy, %e mam ci

pomagać? Alex przycisnął ją do siebie i ruszył w stronę drzwi.

– Byłaś przy mnie, kiedy rozpoczęło się polowanie – powiedział. – Pomyślałem sobie, że

chciałabyś być przy ubiciu zwierza.

– Nic wspominaj nawet takiemu tchórzowi jak ja o podobnych rzeczach – odparła,

przytulając twarz do koronek jego jedwabnej koszuli. – Ale muszę przyznać – dodała,
podnosząc wzrok – że twoje zaufanie i wiara we mnie trochę mi pochlebiają.

– Bez chwili wahania zawierzyłbym ci swoje życie, księżno – powiedział uśmiechając się

Alex. Gdy wsiedli do wynajętego renault, w uszach Kate wciąż dźwięczały ostatnie słowa
mężczyzny. Ktoś jej ufał. Ktoś był gotów zawierzyć jej swe życie. To jest właśnie związek,
jakiego zawsze się obawiałam, pomyślała ze zdumieniem. Jej szczęście zależało od drugiego
człowieka, a co więc

e

j, ona sama gotowa była na wszystko, by również zapewnić szczęście

drugiej osobie.

Uśmiechnęła się, bo spełniły się wszystkie przepowiednie Evana. Powinna mu kupić jakiś

background image

wspaniały prezent, ponieważ miał wtedy rację...

W chwilę później, gdy wyjrzała przez okno, stwierdziła ze zdumieniem, że przyjechali

już niemal do pałacu Sauseta. Nerwowo poprawiała suknię, zaś Alex prowadził samochód
wiodącą na podjazd dróżką.

Gdy weszli do wyłożonego marmurami hallu, miała wrażenie, że wszyscy gapia, się na jej

małą, złotą torebkę, do której Alex wcześniej schował latarkę.

Pałacyk oglądany z zewnątrz mógł uchodzić za miniaturkę któregoś z tych znad Loary,

ale w środku wyglądał zupełnie poważnie. Wypełniały go meble, które Kate widywała
jedynie w książkach i w muzeach, a zwisające z wysokości drugiego piętra tkaniny nad
schodami miały większą powierzchnię niż jej pracownia w Plum. Z radością zatrzymałaby
się, żeby dokładniej przyjrzeć się wszystkim detalom gobelinów i arrasów, ale pamiętała o
właściwym celu tej wizyty.

Przeszli przez drzwi wiodące do salonu. Od razu ogarnęły ich fale muzyki i głosy

uczestników. Salon przepełniony był do granic możliwości a Kate uśmiechała się miło do
każdego, starając się przy tym zachowywać w miarę naturalnie.

Alex rozglądał się, wypatrując Sauseta, ale odnalezienie kogokolwiek w tym tłoku

wydawało się niemożliwością.

Zerknął na Kate. Boże, jakaż była piękna! Wyglądała prawie równie pięknie jak

dzisiejszego poranka, gdy obudziła się u jego boku. Przez chwilę, ale tylko przez chwilę, Alex
pomyślał, że Kate jest jedynie snem. Ciepło, które emanowało od niej, upewniło go, że jest
żywą istotą.

Potrząsnął głową, przywołując się do rzeczywistości.
– Księżno – powiedział, nachylając się tak, by mogła go słyszeć. – Idę poszukać naszego

gospodarza. Stań sobie koło tej draperii, żebym mógł cię odnaleźć. Czego tam szukasz? spytał

nagle zaniepokojony, widząc, że Kate otwiera torebkę i zaczyna w niej szperać.

– Bloku i ołówka – powiedziała sucho Kate. – Chyba sobie porysuję. Alex roześmiał się i

szybko pocałował ją w nosek.

– Czuj się swobodnie. Zaraz wracam.
Ruszył wolno przez tłum, oglądając się co chwila, by zobaczyć, co porabia Kate. Nie

odszedł zbyt daleko, gdy spostrzegł, że zbliżył się do niej projektant mody, którego Alex
spotkał kilkakrotnie na podobnych przyjęciach.

Jex skrzywił się z niesmakiem. Biedna Kate. Tamten gość był jednym z największych

nudziarzy pod :em.

pojrzał znów przed siebie i spostrzegł z prawej strony Sauseta w otoczeniu paru osób.

Gdy zmierzał go kierunku, wiedział dokładnie, w którym momencie gospodarz go dostrzegł,
bowiem na ułamek indy jego uśmiechnięta twarz zmieniła się we wściekłą maskę.

– Alexandrze – odezwał się jowialnie, wyciągając rękę, gdy tylko Alex się przybliżył. –

Tak się cieszę, że mogłeś przybyć. To miło znów cię widzieć.

Zaczął przedstawiać go najbliżej stojącym gościom. Alex obserwował go bacznie spod

wpół przymkniętych powiek. Sauset był wyraźnie czymś poruszony. Pod jego wylewnością
kryła się jakaś nerwowość.

background image

– Świetnie wyglądasz, Charles – powiedział Alex, gdy Sauset oderwał się na chwilę od

gości.

– Ty również, Alex – zrewanżował się gospodarz – choć może powinienem powiedzieć

raczej: bio de Nuit. Jesteś nawet bardziej ogorzały niż w czasie studiów. Zawsze uważałem,
że masz nieco barbarzyński wygląd. – Roześmiał się, jak z dobrego dowcipu. – Chociaż
aparycja nie przeszkadza ci płoszyć serc niewieścich. – Rozejrzał się z ciekawością. –
Słyszałem, że miałeś przyprowadzić przyjaciółkę. Czyżbyś przybył sam?

– Nie – odparł Alex, obserwując drobniutkie kropelki potu, występujące na czole Sauseta.

– byłem z pewną zupełnie niezwykłą damą. Czeka na mnie po przeciwnej stronie pokoju.

– Ależ musisz ją tu przyprowadzić – zachwycił się Sauset. – Muszę poznać tę niezwykłą

damę. Alex, skłoniwszy się sztywno, oddalił się. Gdy już rozdzielił ich tłum gości, stanął pod
ścianą obok Imy i przyjrzał się raz jeszcze Sausetowi. Co on miał przeciwko Tony’emu?
Czemu uparł się, by zadawać mu ból? Alex powrócił myślą do szkolnych dni, ale nie
przypomniał sobie niczego szczególnego, ile wiedział, Sauset nigdy nic spotkał Helenę.
Czemu więc odgrzebał tę historię sprzed lat?

Kate poruszała się wolno przez tłum, przepatrując nieustannie pokój. Miała nadzieję, że

nie przegapi w drodze Alexa, ale nie miała też zamiaru sterczeć cały wieczór w jednym

miejscu. Nagle dostrzegła go i szybko stanęła po drugiej stronie palmy.

– Czy już co wykryłeś, Alexie? Czy Sauset jest w to wmieszany? – szepnęła.
– Niczego nie wykryłem – mruknął. – Ale zgadza się. Myślę, że to on. Bardzo chce cię

poznać. Ruszyli w tamtą stronę, gdy wtem jego dłoń zacisnęła się mocno na ramieniu Kate.

– Alvarez – powiedział, pokazując jej człowieka, biorącego kieliszek wina od

przechodzącego obok kelnera.

Kate po raz pierwszy ujrzała z bliska mężczyznę z czerwonego jaguara, przyjrzała mu się

więc okładnic, a potem obróciwszy się w stronę Alexa, wspięła się na palce i wyszeptała.

– Wygląda jak Peter Lorre grający jedną z ról sir Laurence’a Oliviera. Alex zaśmiał się

krótko.

– Zastanawiam się, czy Sauset nadal będzie wypierał się tej znajomości.
Gdy wreszcie dotarli przed oblicze gospodarza, Alex nie marnował czasu. Gdy tylko

przedstawił Kae, odezwał się napastliwie.

– Widziałem przed chwilą AWareza, Charlesie. A mówiłeś, że go nie znasz. Sauset lekko

zbladł.

– Doprawdy, Alexie, czepiasz się jak rzep psiego ogona. Nie znam tego osobnika, o

którym bez przerwy opowiadasz. Skoro tu jest, musiał przyprowadzić go któryś z gości. Ja go
z pewnością nie zapraszałem – zwrócił się w stronę Kate i uśmiechnął się promiennie. – Z
pewnością panna Sullwan wcale nie jest zainteresowana tym nudziarzem.

Kate przyjrzała się uważnie Sausetowi. Nie wyglądał na szantażystę. Odwzajemniła

uśmiech.

– Wprost przeciwnie – odezwała się. – Ten pan wygląda na bardzo interesującego

mężczyznę – rzuciła Alexowi spojrzenie słodkiej idiotki. – A może poprosilibyśmy tutaj pana
Awareza?

background image

W oczach Alexa błysną! skrywany uśmiech.
– Może rzeczywiście powinniśmy.
Jak na komendę skłonili się Sausetowi i odeszli. Awareza dostrzegli niemal natychmiast.

Pochłonięty był właśnie rozmową z jakąś brunetką.

– Charles jest winien jak diabli – powiedział Alex. – Czuję to przez skórę. Kate

popatrzyła przez chwilę na Alexa.

– To co robimy dalej? Czy sądzisz, że Awarez powie nam cokolwiek? – spytała.
– Nie ma mowy. Przejdziemy się po domu w poszukiwaniu obciążających Sauseta

dowodów. – Zamilkł, wpatrując się w tłum. – On obserwuje nas niczym jastrząb. Myślę,
księżno, że powinnaś go przez chwilę zabawić, a ja w tym czasie spróbuję się jakoś
wymknąć.

– Zabawić go, powiadasz?
Zerknęła na polakierowane paznokcie u rąk, jakby rozważała propozycję Alexa, potem

odpięła dwa górne guziczki u sukienki. Nabrała tchu i rozpięła dwa następne.

– No to go zabawię – powiedziała z emfazą.
Alex złapał ją za rękę i odprowadził na bok, patrząc na nią z przerażeniem. Pospiesznie

pozapinał jej guziki.

– Lepiej poczekamy, aż ktoś odwróci jego uwagę i wymkniemy się stąd razem.
Kate uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Przez kwadrans stali w rogu pokoju,

usiłując zachowywać się jak zwyczajni goście. Wtedy jakaś atrakcyjna blondynka dopadła
Sauseta, zaciągając go w kąt za marmurowy postument.

– Teraz – powiedział Alex.
Wyszli niespiesznie przez drzwi, zatrzymując się od czasu do czasu, by pogawędzić z

innymi gośćmi i zachowując się jak gdyby nigdy nic. Potem, obserwując czujnie Alvareza i
Sauseta, wymknęli się do głównego hallu.

Inni uczestnicy przyjęcia krążyli swobodnie dookoła, tak więc nikt nie zwrócił uwagi na

Alexa i Kate, wspinających się po szerokich marmurowych schodach. Kiedy dotarli do
następnego podestu, skręcili w prawo i Alex zatrzymał się przed pierwszymi drzwiami.

Spojrzawszy wpierw na dwa krańce wielkiego przedpokoju, Alex powoli zaczął otwierać

drzwi. W pokoju było ciemno i Kate nie była przekonana, że wybrali najwłaściwsze miejsce
do poszukiwań. Ruszyła naprzód, lecz powstrzymały ją jakieś dziwne dźwięki. Gdy Alex
pośpiesznie zamykał drzwi, zdołała dojrzeć jakąś parę, kochającą się na łóżku.

– Zły adres – uśmiechnął się Alex i podszedł do następnych drzwi.
– Mogliby przynajmniej je zamknąć na klucz – szepnęła Kate, stając tuż za nim.
Następny pokój na szczęście okazał się pusty, lecz jego kobiecy wystrój nie wskazywał

na to, że jest on sypialnią gospodarza, przeszli więc do następnego. Ten wyglądał na
właściwy. W sączącym się z hallu świetle mogli dostrzec męski szlafrok spoczywający na
olbrzymim łożu.

– To chyba tu – powiedział cicho Alex, gdy wsuwali się do wewnątrz. Kate jęknęła, bo

drzwi zamknęły się, pogrążając pokój w mroku.

– Czemu nie zapalimy lampy? – spytała widząc cienki promyk światła, wydobywający się

background image

z latarki Alexa.

– Kiedy podjeżdżaliśmy, widziałem strażników na zewnątrz budynku – odparł wchodząc

głębiej do pokoju. – Mogą nie zwrócić uwagi na to światło, ale wolę nie ryzykować – dodał
przez ramię, przeglądając szuflady małego biureczka.

Źrenice Kate poczęły stopniowo adaptować się do ciemności. Wyjęła z torebki swoją

latareczkę. Podeszła do zabytkowego nocnego stolika i otworzywszy szufladę zaświeciła do
środka. Wewnątrz znalazła jedynie tandetną powieść i nieco starych fotografii, ale nie było
tam żadnych listów.

Następnie otworzyła małą skrzyneczkę, służącą widocznie jedynie do ozdoby, bowiem

wewnątrz nie było niczego. Poruszając się powoli po pokoju sprawdziła każdą szufladę i parę
pudełek. Tak, jak to widziała na jakimś filmie, zbadała nawet spody szuflad, ale i tam nie
znalazła niczego interesującego. Była już bliska zrezygnowania z dalszych poszukiwań, gdy
w przyćmionym świetle latarki dostrzegła po prawej jakieś drzwi. Mając nadzieję, że kryje się
za nimi coś więcej niż tylko łazienka, spróbowała jej otworzyć i aż pisnęła triumfalnie, gdy
stwierdziła, że są zamknięte.

Sięgnęła pospiesznie do torebki po portfelik z kartami kredytowymi i wyciągnęła

spomiędzy nich cienką i elastyczną kartę biblioteczną. Wstrzymując oddech, wsunęła ją w
szparę przy zamku.

– O psiakość! – szepnęła zdumiona tym, że drzwi się otworzyły. – To naprawdę działa!

Omiotła smugą światła z latarki wnętrze szafy, po czym ze zdziwionym wyrazem twarzy
ponownie zajrzała do środka.

– Alexie? – szepnęła.
– Nie znalazłem niczego oprócz olbrzymiej ilości osobistej bielizny z monogramami –

Alex był wyraźnie zdegustowany. – Nawet jeśli Sauset nie jest szantażystą, to nie mógłbym
polubić mężczyzny noszącego takie fikuśne majteczki. On...

– Alexie – powtórzyła Kate, przerywając jego wywód. – Myślę, że Sauset jest trochę

dziwny. Tu trzyma całe rzędy starych pasów skórzanych. Ale to jeszcze nie wszystko.
Zauważyłam też pejcze i łańcuchy, a oprócz tego...

Alex podszedł do niej, odsunął ją od szafy i zamknął drzwi.
– Ale jeszcze nie skończyłam poszukiwań – zaprotestowała Kate, usiłując uwolnić ramię.
– Owszem, skończyłaś – odparł z naciskiem Alex, odsuwając ją dalej. Kate przestała się

wyrywać i spojrzała na niego.

– Nie zamierzasz chyba powiedzieć, że nie rozpoznałeś tego przedmiotu leżącego na

górnej półce. Wyglądał jak gigantyczny...

– Kate, nie przyszliśmy tutaj badać seksualnych upodobań tego mężczyzny, a dowiedzieć

się, czym szantażuje Tony’ego – powiedział spokojnie Alex.

– Upodobań seksualnych? To te przedmioty służą do uprawiania seksu? – Pokręciła ze

zdumieniem głową i dodała niechętnie: – Muszę się jeszcze wiele nauczyć.

Alex najpierw roześmiał się, a potem gwałtownie pochwycił Kate w ramiona.
– Co do...
Protest Kate został zduszony pocałunkiem Alexa w chwili, gdy ktoś gwałtownie otworzył

background image

drzwi do sypialni. Jakiś zakłopotany głos powiedział: „pardon” i drzwi zamknęły się z

powrotem.

Ale Kate i Alex niczego nie spostrzegli. Pocałunek pochłonął ich bez reszty. W kilka

minut później Kate, z trudem odrywając się od Alexa.

– On już poszedł – odezwała się wreszcie.
– Kto poszedł?
Kate roześmiała się bezgłośnie, pogładziła policzek Alexa i wsunęła mu dłonie pod

marynarkę.

– Kate... Kate, myślę, że powinniśmy stąd wyjść – mruknął namiętnie Alex, gdy gładziła

jego plecy. – To łóżko zaczyna się ku nam niebezpiecznie przybliżać.

Westchnął i wypuścił ją z objęć. Podszedł do drzwi, uchylił je i wyjrzał na zewnątrz, po

czym gestem przywołał Kate.

– Kolej na jego gabinet – powiedział, przygładzając dłonią włosy.
– Czy wiesz, gdzie to jest? – spytała.
Gdy schodzili po schodach, Kate jedną ręką unosiła skraj sukni. Idąc rozglądała się po

obszernym hallu. Wydawało się jej dziwne, że przyjęcie zatrzymało się jakby w tym samym

momencie, w którym go opuścili.

– Tony i ja odwiedziliśmy kiedyś Charlesa, jeszcze w czasach szkolnych – wyjaśnił jej

Alex. – Od . tej wizyty minęło sporo lat, ale mam nadzieję, że uda mi się tam trafić.

Poprowadził ją do miejsca pod schodami, udając, że studiuje podtrzymujące je belkowanie.

Potem j

1

szybko otworzył drzwi, z ulgą stwierdzając, że nie zawiodła go pamięć. |

– Jeśli jest tu cokolwiek, powinno być w jego biurku.
Zamknął za nimi drzwi i Kate ponownie wyjęła latarkę z torebki. Podczas gdy Alex

przeszukiwał biurko, chodziła po pokoju, rozglądając się wokół w świetle latarki.

Powinna raczej świecić prosto przed siebie, bo po chwili promyk światła zatańczył po

suficie i dał się słyszeć głuchy odgłos upadku.

– Księżno! – syknął Alex. – Czy to ty?
– Nic, to Irving Schwartz – odparła sarkastycznie. – Pewnie, że to ja. Zaniepokojony

upadkiem Kate, Alex ruszył w jej stronę, gdy nagle usłyszał jej śmiech.

– Co się stało? – spytał.
– Potknęłam się o coś – urwała i dotknęła ręką sporego przedmiotu stojącego koło jej

nogi. Ze zdumieniem stwierdziła, że to „coś” pokryte było futrem. – O Boże, to chyba
wypchany ryś lub coś podobnego – stwierdziła z niesmakiem.

Alex pomógł jej podnieść się z podłogi.
– Czyżbyś nie włożyła okularów? – spytał, chichocząc i odkopnął wypchanego kota,

który podstawił łapę Kate. – Bez nich nie widzisz dalej niż na dwa kroki.

– Nie włożyłam ich, ponieważ... – zaczęła ze złością, ale nie dokończyła, bo Alex chwycił

ją za ramię i gwałtownie pociągnął za sobą. Wepchnął ją za kotarę przy oknie, sam jednak nie
ukrył się tam razem z nią. Po chwili w pokoju zapaliło się światło. Kate wstrzymała oddech i
przywarła jak najciaśniej do szyby. Mogła jedynie przygryzać wargi i... czekać, aż Alex
zostanie wykryty. Czekała więc i czekała, ale nic się nie działo.

background image

Musiał się zatem również ukryć. Zerknęła za siebie, obawiając się, że może być widoczna

z zewnątrz. Wtem ktoś odezwał się, zwracając znów uwagę Kate na grożące jej z tej strony
niebezpieczeństwo.

– Zamknij drzwi.
To był głos Sauseta i wcale nie był już przymilny. Pobrzmiewała w nim taka złość, aż

słuchającej go Kate ciarki przebiegły po plecach. Zmusiła się do zachowania ciszy,
wstrzymując nawet oddech.

– Mówiłem ci, żebyś tu dziś nie przychodził – Sauset urwał i parsknął gniewnie. – Śmiej

się, śmiej – syknął. – Przejdzie ci ochota do śmiechu, jak obetnę ci pobory.

– Spokojnie, Charlesie – odezwał się ktoś ugodowym tonem.
To musiał być Alvarez. Kate nigdy nie słyszała jego głosu, była jednak pewna, że to on.

Nie podobało się jej brzmienie tonu mówiącego, było jakieś takie płaskie i nieprzyjemne.

Udało się jej rozchylić odrobinę zasłonę, na tyle, że miała przed sobą szparę szerokości

zaledwie paru milimetrów. Spojrzała i zobaczyła przed sobą tył męskiej głowy. Przerażona
zamarła w bezruchu. Wydawało się jej, że zanim ten człowiek ponownie przemówił, minęły
całe wieki.

– Nic się nie stało – odezwał się wreszcie przymilnie Alvarez. – Co, na miłość Boską, on

nam może zrobić?

– To mi się, cholera, nie podoba – wypalił Sauset. – On coś przeczuwa. Gdybyś dziś nie

przyszedł, nie miałby nic do gadania. Mimo że coś podejrzewa, nie może jednak niczego
dowieść.

Kate usiłowała dostrzec cokolwiek więcej, ale nic nie świadczyło o obecności Alexa w

pokoju. To dobrze, pocieszyła się, skoro ja go nie widzę, to oni też go nie zauważą. Wolała
nie pamiętać o tym, że była bez okularów i nie widziała wyraźnie nawet stojącego w pokoju
mężczyzny. Chciała po prostu wierzyć w to, że Alex jest bezpieczny. Musiała w to wierzyć.

Raptem coś przykuło jej uwagę, nic wielkiego, minimalne drgnięcie czegoś pod sofą.

Kate była przekonana, że to był Alex. Wpatrywała się w ten kąt intensywnie, ale niczego
więcej nie dojrzała.

– Niczego nie może udowodnić – powiedział spokojnie Alvarez i roześmiał się. – Jest jak

pchła gryząca psa. Dokuczliwy, ale niegroźny.

– Jesteś zbyt pewny siebie, Rene. Nie życzę sobie, aby ten burgeois wtrącał się do moich

spraw – westchnął gwałtownie Sauset i Kate zobaczyła, jak niecierpliwie poklepuje się po

udzie. – Chciałem finezyjnie rozegrać sprawę do końca, ale widzę, że to teraz niemożliwe.

Podczas gdy Sauset mówił, Alvarez krążył niespokojnie po pokoju. Przez chwilę postał

obok skórzanej sofy i Kate struchlała, widząc, że mężczyzna na niej siada.

– Pora na decydujące posunięcie – kontynuował Sauset. – Chcę, żebyś poszedł do małego

domku i poczekał tam na mnie.

– Teraz? – poderwał się gwałtownie Alvarez, więc Kate odczuła ulgę. – Byłaby to dla

mnie prawdziwa przyjemność. Obawiam się jednak, że mam na ten wieczór inne plany.

– Ale z nich zrezygnujesz, nieprawdaż, mój drogi Rene? – powiedział dziwnym głosem

Sauset, odwrócił się i wyjął coś z biurka.

background image

W pokoju przez chwilę panowała cisza, potem Alvarez zaśmiał się krótko i powiedział:
– Tak, jasne, że tak.
– Idź więc. Wymknę się, jak tylko zdołam. – Podeszli do drzwi, Sauset otworzył je, po

czym odwrócił się, dodając: – I pamiętaj, Rene... – zawiesił głos.

W tym momencie torebka Kate wysunęła się jej z ręki i upadła na parapet z hałasem,

który wydał się Kate głośniejszy niż strzał z armaty.

Stała nieruchomo z zamkniętymi oczami, czekając na moment, gdy ktoś nagle odsłoni

kotarę.

– ... lepiej, żebyś tam był – dokończył miękko Sauset.
W pokoju znów zrobiło się ciemno i Kate usłyszała delikatny trzask zamykanych drzwi.

background image

9

Kate najpierw znów przywarła do okna, a potem potrząsnęła głową, rozsunęła kotary i

wyszła z ukrycia. Podniosła torebkę i cicho poczęła nawoływać Alexa.

– Alex? – postąpiła naprzód parę kroków. – Odezwij się, gdzie jesteś?
– Tutaj, księżno.
Głos Alexa zabrzmiał tuż za nią i Kate aż podskoczyła na jego dźwięk. Odwróciwszy się,

namacała w ciemnościach jego pierś, potem twarz. Gdy już upewniła się, że to na pewno on,
przytuliła się do niego.

– Przestraszyłeś mnie – odezwała się oskarżycielskim tonem. – Gdzie przez ten cały czas

byłeś? Widziałam jakiś ruch pod sofą.

– To bytem ja – odparł, prowadząc ją w stronę drzwi. – Usiłowałem powstrzymać

kichnięcie. Charles powinien zwrócić uwagę swoim sprzątaczkom. Pełno tam kurzu.

– Kiedy zobaczyłam, że Alvarez siada na sofie, omal nie umarłam ze strachu. – Urwała. –

Wiesz, Alexie, zastanawia mnie to, że oni przez cały czas mówili po angielsku zamiast po

francusku. Dlaczego?

– Nie wiem – odparł, wzruszając ramionami. – Charles zawsze częściej używał

angielskiego, ponieważ prowadzi od dawna jakieś interesy w Kanadzie, a Alvarez spędził,
zdaje się, ładnych parę lat w Stanach.

– To wszystko jest jakieś dziwne. Zupełnie jakby mówili specjalnie dla nas.
– Gdyby wiedzieli, że tu jesteśmy, nie stalibyśmy tak teraz, tracąc czas – powiedział

sucho. – Byliśmy, księżno, o krok od paskudnej wpadki.

– Co robimy dalej? – spytała, podczas gdy Alex otworzył drzwi i rozejrzał się po hallu.
– Zgadnij – odparł, rzucając jej przez ramię zagadkowe spojrzenie. Kate zastanowiła się

przez moment.

– Alvarez! – powiedziała wreszcie. – Pojedziemy za nim do tego domku – spojrzała na

Alexa z niepokojem. – Mam nadzieję, że ta chatka nie znajduje się w Tybecie, na Syberii czy

w Suazi.

Roześmiał się i objął ją w talii. Ruszyli przez hall.
– Czemu o to pytasz? Po ostatnich doświadczeniach ze śledzeniem tego mężczyzny

doszłam do wniosku, że wszystko jest możliwe. – Nagle jęknęła głośno. – Spójrz na siebie.
Cały jesteś brudny.

Błyskawicznie otrzepali ubranie Alexa, a potem przeszli szybko kłaniając się z godnością

wszystkim napotkanym.

– Pewnie myślą, że figlowaliśmy w piwnicy z winem – powiedziała Kate. Nie podobało

jej się wcale, że znów będą ścigać czerwonego jaguara. Podbiegli do swojego renault, bo
Alvarez skręcał już z szutrowej dróżki na szosę wiodącą do Paryża.

– Zamiast tego figlowaliśmy w gabinecie – zaśmiał się Alex.
– Wcale nie – zaprotestowała. – Figlowaliśmy jedynie w sypialni.
Odwróciła głowę, by nie widzieć szerokiego uśmiechu Alexa i wparta w siedzenie

background image

obserwowała tylne światła jaguara. Alvarez nie pozwalał im na bezczynność.

Po mniej więcej czterdziestu kilometrach jaguar skręcił w boczną drogę. Alex

natychmiast zatrzymał samochód i zgasił światła.

– Tu nie ma wcale ruchu i on natychmiast spostrzeże nasze światła – powiedział i ruszył

za nim, nie włączając oświetlenia. – Miejmy nadzieję, że wystarczy nam blask księżyca.

Była to niesamowita jazda: przez zalesiony teren w zupełnych ciemnościach. Kate,

otworzywszy szeroko oczy, starała się wyśledzić drogę. Nigdy nie przypuszczała, że czerń
może mieć tyle odcieni.

Widzieli tylne światła auta Awareza przez jakieś piętnaście minut, a potem nagle przestali

je widzieć. Alex natychmiast zjechał z drogi i zatrzymał się między drzewami.

– Dalej musimy iść pieszo – powiedział, otwierając drzwi. – Alvarez na pewno będzie

nasłuchiwał samochodu Sauseta – przerwał i zerknął na Kate. – Obawiam się również, że jeśli
będziemy posuwać się wzdłuż drogi, Charles może nas zaskoczyć.

Kate zachowała spokój podczas jazdy po ciemku. Ugryzła się również z język, kiedy

Alex powiedział jej, że będą musieli pójść pieszo, ale tego już było dla niej za wiele.

– Alexie – szepnęła, gdy ten pochylił się, by otworzyć jej drzwi – jestem gotowa iść

pieszo, mimo że mam długą suknię i dziesięciocentymetrowe obcasy, ale... czy w tym lesie
nie ma zwierząt, robactwa i tym podobnych rzeczy?

W ciemnościach nocy rozległ się cichy śmiech Alexa.
– Przecież mamy jeszcze latarki, księżno.
– Oczywiście, że je mamy – odparła słodko, pukając się w czoło. – Tak więc, gdy

zaatakują nas wściekłe bestie, odeprzemy ich atak latarkami.

– Kate... Kate – powiedział Alex, pomagając jej wysiąść z samochodu – jak dawałem

sobie radę, zanim cię spotkałem?

– Byłeś tylko nędznym playboyem – oświadczyła, całując go w szorstki policzek. Chętnie

zgłębiłaby to zagadnienie, ale wiedziała, że nie mają czasu do stracenia. – Siedziałeś sobie
byle gdzie, obejmując każdą ręką jakąś rudą dziwkę i łzy kapały ci do szampana, bo nie było

na ciebie mocnych.

– Dokładnie tak. – Alex dał jej jeszcze jednego buziaka i ze zniecierpliwieniem dodał: –

Chodźmy już, księżno.

Poświecił latarką w prawo.
– Światła samochodu Awareza skręciły w tym kierunku, zanim je zgasił. Tak więc idąc

tędy, powinniśmy być szybciej, niż gdybyśmy trzymali się drogi.

Z powodu gęstego poszycia i wystających korzeni zmuszeni byli iść jedno za drugim,

oświetlając sobie drogę latarkami.

Po paru minutach Kate ledwo trzymała się na nogach. Zdążyła się już trzy razy potknąć,

ale nie poskarżyła się słowem... przynajmniej na głos. Wiedziała, że powinna raczej zostać w
samochodzie, ale świadomość tego nie była zbyt pocieszająca.

James Bond opętał umysły wszystkich amerykańskich mężczyzn, pomyślała złośliwie,

potykając się po raz kolejny.

W pewnej chwili Alex zatrzymał się, oparł o drzewo i przytulił ją do siebie.

background image

– Jak ci idzie, Kąty? – zapytał. Nawet nic był, do cholery, zasapany!
– Całkiem w dechę – wyraziła się oględnie, usiłując złapać oddech. – Złamałam trzy

paznokcie i chyba dalej pójdę boso, ale jest fajnie.

– Jesteś wspaniała – powiedział całując ją w czoło.
– Słaba kobieta dawno by padła – wyznała skromnie.
– Słaba kobieta wróciłaby taksówką do Monte Carlo, ale w porównaniu z tobą większość

kobiet jest słaba – zaśmiał się Alex i pokazał jej coś, co majaczyło przed nimi w
ciemnościach. – Prawie jesteśmy na miejscu.

Kate wytężyła wzrok. Nie widziała domu, ale mogła dostrzec jego oświetlone okna.
– Co będziemy tam robili? – spytała, przytulając głowę do piersi Alexa.
– Zaczekamy.
– Jeżeli na siedząco, to da sic wytrzymać – mruknęła.
Kate, jeśliby ją ktoś o to spytał, wolałaby już zostać w tym miejscu, czule przytulona do

silnego ciała Alexa. Gdy jednak trochę odsapnęła, ruszyli dalej i nim się spostrzegła, stali na
środku niedużej polanki, gdzie wznosił się maty, kamienny domek porośnięty bluszczem.

W pobliżu domku znaleźli zwalony pień leżący w bezpiecznej odległości, usiedli więc na

nim i czekali w milczeniu. Kate wsłuchiwała się w odgłosy nocy. Wydawało się jej chwilami,
że znajduje się w Plum, a nie kilkadziesiąt kilometrów od Paryża. Noc rozbrzmiewa wszędzie
jednakowo.

Przez dłuższą chwilę dziewczyna zatraciła się w marzeniach, gdy nagle poczuła, że Alex

drgnął. Wytężyła słuch i po paru sekundach usłyszała odgłos zbliżającego się auta.

Alex ześlizgnął się wraz z nią na trawę za pniakiem i za moment ujrzeli zbliżający się

duży samochód. W chwilę potem auto zatrzymało się, światła zgasły i z samochodu wysiadł
Sauset.

Gdy tylko wszedł do domku, Alex i Kate podsunęli się jak najbliżej okna. Przywarli do

ściany i nadsłuchiwali.

– Postanowiłem już, jaki będzie mój następny krok.
Głos Sauseta był przytłumiony, ale oboje słyszeli wyraźnie każde słowo.
– Tym razem pokażę Blakewellowi, że to nie żarty.
– A jak zamierzasz tego dokonać?
Awarez był wyraźnie rozbawiony, tak jakby chodziło o zwykłą grę, a nie o ludzkie życie.
– Chciałeś powiedzieć raczej, jak t y zamierzasz tego dokonać?
– A więc... słucham.
– Pojedziesz do Anglii i to jeszcze dzisiaj – oświadczył Sauset podnieconym głosem. –

Powiesz mu, że jeśli natychmiast nie zrezygnuje z planów wyjazdu do Ameryki,
poinformujesz prasę oraz jego żonę o lak zwanych błędach młodości pana Blakewella i... dasz
mu ten list.

– To brzmi interesująco – powiedział Alvarez – ale na pewno nie pojadę dziś. I tak już

zrezygnowałem dziś z wielu planów, żeby się tu z tobą spotkać. Teraz mam ochotę się
zabawić.

A więc robak usiłuje się odgryźć, pomyślała Kate, podchwytując zdumione spojrzenie

background image

Alexa. W Pałacu Alvarez zachowywał się jak zwykły najemnik. Widocznie po drodze
przemyślał to i owo, dochodząc do ciekawych wniosków i wyglądało na to, że ma jakieś atuty
w ręku.

Sauset musiał się połapać w jego grze, ale mimo wszystko odezwał się gniewnie.
– Czyżbyś zapomniał o pieniądzach, które zdeponowałem na twoim koncie? Chyba nie

zamierzasz

z

„ich zrezygnować?

– Ależ skąd! – roześmiał się Alvarez. – Tylko kto będzie dostarczał mu twoje liściki, jeśli

mnie odprawisz? Może ty sam?

Kate ku swemu zadowoleniu nie zrozumiała tego, co odpowiedział mu Sauset. Gdy

wreszcie się nieco uspokoił, odezwał się wciąż drżącym ze wściekłości głosem.

– No dobrze. To kiedy będziesz mógł pojechać?
Kate prawie zrobiło się go żal. Alvarezowi sprawiało wyraźną przyjemność pastwienie się

nad Sausetem. Potwierdziły to również jego następne słowa.

– Wrócimy jeszcze do tego, Charles – rzekł gładko. – To nie potrwa długo, coś około

tygodnia. W pokoju przez chwilę zapanowała cisza, potem usłyszeli muzykę klasyczną.

– To na co czekasz? Odegrałeś się na mnie, jak chciałeś. Zostaw mnie teraz w spokoju. –

oderwał się Sauset po jakiejś minucie.

Muzyka zabrzmiała głośniej, zagłuszając ewentualną odpowiedź Awareza.

Alex dał znak Kate, by schowała się za rogiem budynku. Stanęła tam, przygryzając wargi

i wsłuchując się w rozbrzmiewający coraz głośniej utwór Wagnera. Ze swego miejsca
zobaczyła, jak Alvarez podchodzi do swego agwara. Gdy sięgał do klamki, Alex wyszedł zza
samochodu Sauseta. Kate wstrzymała oddech.

– Wybierasz się dokądś, Renć? – spytał.
Alvarez odwrócił się błyskawicznie i Kate spodziewała się, że wybuchnie kolejna

awantura. Ale wszystko potoczyło się inaczej. Zamiast się sprzeczać, Alvarez zaklął szpetnie i
rzucił się na Alexa.

Przez chwilę mężczyźni zmagali się ze sobą w poświacie księżyca, a potem upadli na

ziemię i Kate nie była w stanie ich rozróżnić. Podbiegła do walczących, podnosząc suknię
powyżej kolan, by się w niej nie zaplątać.

Wyglądało na to, że Alex ma przewagę nad przeciwnikiem, bo przyciskał go do ziemi,

trzymając przez chwilę za obie ręce, ale paryżanin zdołał oswobodzić jedną rękę i złapał
Alexa za gardło.

Kate przyglądała się temu bezradnie i aż krzyknęła, widząc, że wolną ręką Renć wyciąga

z kieszeni rewolwer.

– Alex! – zawołała. – On ma broń.
Alex rozpaczliwie uderzył w uzbrojoną dłoń i rewolwer poszybowawszy wysokim

łukiem, wpadł pod jaguara.

Kate spojrzała znów na walczących, by stwierdzić z przerażeniem, że przewaga Alexa

była jedynie chwilowa. Nagle Alvarez złączył ręce i rąbnął Alexa w podbródek, zamraczając
go lekko. Następnie chwycił go za klapy i uderzył o błotnik samochodu.

Kate wrzasnęła z przerażenia, ale przypomniała sobie o rewolwerze. Rzuciła się na kolana

background image

obok jaguara. Gorączkowo przeszukiwała teren, ale niczego nie znalazła. A przecież
powinien tam być! Położyła się na brzuchu. Po chwili namacała coś metalowego i chłodnego.

Czując, jak żwir boleśnie gniecie ją w piersi, wczołgała się głębiej pod samochód, ale i

tak nie zdołała pochwycić broni. Dwoma palcami dotykała zaledwie do bębenka, a gdy
chciała go lepiej złapać, rewolwer wysunął się jej z ręki. O mało się nie popłakała. Przez
jedną krótką chwilę chciała się poddać. Ale zaraz znów rozpaczliwie wyciągnęła przed siebie
ręce i stwierdziła, że broń leży teraz obrócona kolbą w jej stronę.

Gdy znów klęczała, tym razem z rewolwerem w wyciągniętej dłoni, zorientowała się, że

walka była skończona, a Alex dźwigał z ziemi pokonanego Awareza.

– Kąty – cichym, lecz przenikliwym głosem odezwał się Alex. – Kąty, nic ci nie jest?
– Nic a nic. Mam rewolwer – odparła i podniosła się.
Było jej słabo, ale wiedziała, że nie może teraz upaść. Podeszła do Alexa i oddała mu

broń. Chociaż przed chwilą walczyła zaciekle, żeby ją zdobyć, poczuła ulgę, pozbywając się
jej teraz.

– Dzięki, księżno – uśmiechnął się do niej rozbitymi wargami Alex i zwrócił się do

Awareza.

– Myślę, że masz nam coś do powiedzenia.
Ciemnowłosy mężczyzna ciężko dysząc, zerknął na Alexa, ale nic nie powiedział. Kate

podeszła do Alexa i zorientowawszy się, że nie jest ranny, odetchnęła z ulgą. Przy nim nie
bała się Alvareza. Przy nim nie bała się nikogo.

– Myślę, że powinieneś mu powiedzieć, Renć – odezwała się przyjaźnie. – Alex bywa

uparty – pokręciła głową. – Tłumaczyłam mu nieraz, że to brzydko jest zadawać ludziom ból,
ale on uparł się, by robić im coś niemiłego z rzepką kolanową.

– Zamknij się, dziwko – warknął Alvarez.
– Dziwko, powiedziałeś? – syknął Alex i schwycił Renć za gardło, przyciskając go do

samochodu.

– Alexie – wzruszyła ramionami Kate – nie musisz bronić mojego honoru. To, co on

mówi, nie ma dla mnie znaczenia.

– Ale dla mnie ma, Kate – powiedział czule.
Przylgnęła do niego, a po chwili usłyszała chrapliwy oddech, który ją zaniepokoił.
– Co to za dziwny dźwięk, Alexie?
Niechętnie zwolnił uchwyt na szyi przeciwnika. Twarz Alvareza była cała czerwona, a

oczy niemal wyszły mu z orbit. Uwolniony z żelaznego uścisku Alvarez zaniósł się kaszlem.

– A teraz – znudzonym tonem odezwał się Alex – powiedz mi, czym Sauset szantażuje

Tony’ego.

– Ja nic nie... – urwał przerażony, widząc, że Alex znów chce złapać go za gardło. – Listy

– rzekł pospiesznie. – Tu są jakieś listy. Charles nie mówi mi wszystkiego, ale cza. sem
wydobywa listy. Potem się upija.

Alex zastanowił się przez chwilę, po czym zwrócił się do Kate:
– Nie chcę go stąd wypuszczać, dopóki nie porozmawiam z Sausetem. Chyba że słysząc

tę wrzawę, uciekł tylnymi drzwiami, księżno.

background image

– Nie sądzę, żeby cokolwiek usłyszał – odparła, spoglądając na domek. – Wagner

zagłuszył wszystko. Co mam zrobić?

Alex objął ją w talii.
– Kochana dziewczynka. Czy mogłabyś potrzymać go przez chwilę na muszce?
– Nie pytaj. Pewnie, że tak. – odparła dzielnie, choć serce podeszło jej do gardła.
Przełknęła ślinę, wytarła ręce o suknię i sięgnęła po brort. Alex wyciągnął ku niej

rewolwer i przyjrzał się jej bacznie. Przez chwilę Kate poczuła, że drży jej ręka. Nabrała tchu
i odgarnęła włosy z czoła, nim odwróciła się w stronę Awareza, zupełnie już spokojna.

– Okay – powiedziała beznamiętnie, unosząc broń. – Oprzyj się o samochód.
Gdy ten ledwo na nią spojrzał, zmrużyła oczy i siląc się na złośliwy uśmiech, dodała

groźnie:

– No jazda, tylko spróbuj.
– Dobrze, Kąty, kocham cię, mała – i Alex nie mówiąc nic więcej, odwrócił się i ruszył

do domku. Boże, ależ wybrał sobie moment na czułości, pomyślała Kate, nie spuszczając

wzroku z Alvareza.

Teraz, gdy jej oddech już się uspokoił, słyszała wyraźnie dobiegającą z wnętrza muzykę.

Potem zdawało się jej, że przez tony Wagnera przebijają jakieś krzyki, aż nagle wszystko
ucichło.

Słyszała tylko sapanie Alvareza, które wyraźnie działało jej na nerwy. Nie mogła nic na

to poradzić, musiała tak stać i czekać na powrót Alexa. Tymczasem rewolwer zaczął jej
ciążyć coraz bardziej. Oddychała z trudem. Kiedy zdawało się jej, że zaraz ręka z bronią
zupełnie jej zemdleje, poczuła obok siebie ciepło jakiegoś ciała. To był Alex.

background image

10

– Jesteś, Alexie – powiedziała z ulgą. – Nie było cię tak długo, że zaczęłam się niepokoić.
– Wszystko w porządku – odparł, podczas gdy Kate spiesznie oddała mu rewolwer. Alex

wsunął go do kieszeni i zwrócił się do Alvareza: – Możesz sobie iść, ale pamiętaj, jeśli raz
jeszcze zerkniesz w stronę Tony’ego Blakewella, znajdę cię, a wtedy mnie popamiętasz.

Oboje patrzyli, jak odjeżdża swoim jaguarem, a potem Alex przytulił Kate do siebie. Te

dziesięć minut, kiedy zostawił ją sam na sam z Alvarezem, wydawały mu się wiecznością.
Nie wpłynęło to wcale na złagodzenie jego rozprawy z Charlesem. Miał jednak nadzieję, że
Kate rozumie, czemu n

usiał tak Postąpić.

– Kate – dodał ochrypłym głosem i odetchnął głęboko, nim zaczął od początku. – Kate,

jeśli kiedykolwiek spróbuję cię wciągnąć w podobną aferę, od razu kopnij mnie z całej siły.

– Zapamiętam to – odparła, śmiejąc się nerwowo. – A co z Sausetem? Co zaszło między

wami? co ci powiedział?

Alex otoczył ją ramieniem i ruszył wraz z nią w stronę domku.
– Nie powiedział mi jeszcze niczego, chociaż zgodził się, że powinien.
Sauset siedział sztywno w saloniku, trzymając przy ustach jedwabną chusteczkę.
– A zatem, Charlesie, chcielibyśmy to usłyszeć – ostrożnie powiedział Alex. – Skąd

dowiedziałeś się o Helenę i o usunięciu ciąży? I czemu polujesz na Tony’ego?

– Kochałem ją – wypalił Sauset – a ona kochała mnie. I byłaby moja, gdyby tamten jej

nie zabił!

– Tony nie zabił Helenę – sprostował Alex. – Nie wiedziałem, że miałeś z nią romans.

Czy to wtedy, kiedy chodziła z Tonym?

Sauset popatrzył na nich, jakby odebrało mu mowę, potem uśmiechnął się.
– Owszem, tak. I sprawiało mi to przyjemność. Po raz pierwszy w życiu miałem nad nim

przewagę. Upajała mnie myśl, że sypiam z nią, a tamten sądzi, że ma ją na własność. To
wprawiało mnie w doskonały humor. To... – głos mu się załamał, przez chwilę ciężko dyszał i
w końcu powiedział: – Później ja chciałem mieć ją na własność, ale Helenę nie była
stworzona do małżeństwa. Pocieszało mnie to, że nie zostałaby również z Blakewellem. Jeden
mężczyzna jej nie wystarczał.

– Nie świadczyło to o niej za dobrze – ostrożnie zauważył Alex.
– Dobrze? – roześmiał się Charles. – To twój kolejny eufemizm, Alexie. Nigdy nie

zwracałem na ciebie uwagi. Zawsze byłeś prostaczkiem, chociaż, przyznaję, potrafisz
walczyć jak mało kto. Ale za to nie miałeś tej finezji co... – urwał nagle i spuścił głowę, znów
przyciskając chusteczkę do ust.

– Co Tony? – spytał Alex. – Rozumiem, czemu znienawidziłeś Tony’ego. Kochaliście tę

samą kobietę. Całe wojny wybuchały z bardziej błahych powodów. Ale czemu czekałeś tyle
lat, żeby się na nim odegrać?

– Czekałem? – Sauset podniósł głowę i uśmiechnął się szyderczo. – Skąd to

przypuszczenie?

background image

– O czym ty mówisz? – krzyknął z niedowierzaniem Alex i w zdumieniu pokręcił głową.

– Chcesz powiedzieć, że szantażujesz Tony’ego nie po raz pierwszy?

– Szantaż? Można to i tak określić. Nie pasuje to do mojej generalnej strategii, ale nie

miałem czasu, by wymyślić coś innego.

Wzruszył ramionami i po chwili spojrzał Alexowi prosto w oczy.
– Czy pamiętasz, ile Tony był wart jeszcze na studiach? Fortunę! Miał wszystko, czego

tylko zapragnął, nie mówiąc o pieniądzach. Podawano mu to na złotej tacy. Patrzyłem na to i
nienawidziłem go. Czemu tak się działo? Przecież ten człowiek był głupi. Po prostu głupi.
Wszyscy wiedzą, że bez pomocy kolegów nie ukończyłby szkoły.

Na ustach Sauseta pojawiło się coś, co miało być zapewne namiastką uśmiechu.
– Ale jego szczęście nie trwało długo. Jak myślisz, co stało się z jego fortuną?
– Tony powiedział, że jego ojciec przed śmiercią popełnił parę błędów w inwestowaniu.
– „Tony powiedział” – ironizował Sauset. – Bo nic nie wiedział. Nie wiedział, że to ja

wykupiłem te akcje, doprowadzając jego ojca do bankructwa. Byłem genialny. A jak sądzisz,
ile razy Tony tracił przeze mnie pieniądze? Mnóstwo! A pamiętasz ten tajemniczy wypadek
na szosie, w którym Tony został ranny, a sprawca uciekł? To też moja robota.

Sauset wstał powoli, potrząsnął głową i rozejrzał się. Potem podał Alexowi rękę i

potrząsając nią powiedział:

– Niestety, już na mnie czas. Miło było cię znów zobaczyć. Z tymi słowami wyszedł z

domku.

Przez chwilę Kate siedziała oszołomiona, lecz gdy usłyszała odgłos uruchamianego

silnika, chciała wybiec za Sausetem, lecz Alex powstrzymał ją.

– Niech sobie jedzie – rzekł słabym głosem. Potem schylił się i pozbierał porozrzucane

przez Sauseta listy. Kiedy przeglądał je, Kate chodziła niespokojnie po pokoju. Skończywszy
lekturę, Alex rzucił listy na podłogę:

– Chodź, księżno, jedziemy do domu. – rzekł, biorąc Kate za rękę.
Ale nie pojechali do domu ani nawet do Monte Carlo. Byli tak zmęczeni i poobijani, że

zdołali jedynie dotrzeć do podparyskiego mieszkania Pete’a.

Kate uniosła głowę w wannie pełnej ciepłej wody i spojrzała na Alexa, który stanął

właśnie w drzwiach łazienki.

– Obawiałem się, że zamierzasz tu spać – uśmiechnął się. On również się wykąpał i

włożył na siebie ubranie, które kupili wcześniej tego dnia: czarne spodnie i beżową,
trykotową koszulkę.

– Wcale nie jestem tu długo – zaprotestowała. Popatrzył na nią i wzruszył ramionami.
– No cóż, skoro nic chcesz stąd wyjść – zsunął buty i przełożył nogę przez krawędź

wanny – to ja będę musiał tu wejść.

– Alex! – jęknęła i roześmiała się widząc, jak jego spodnie pokrywają się pianą z kąpieli.

Pochylił się i podniósł ją, stawiając prosto. Przesunął dłońmi po jej ciele i dotknął piersi.

– Wanny zawsze dziwnie mnie pociągały – mruknął, po czym spojrzawszy na siebie

dodał: – Czasem jednak czuję się w wannie nadmiernie ubrany.

– Zgadzam się z tym całkowicie – odparła, pomagając mu wydostać się z koszuli. Potem

background image

obserwowała, jak ściąga mokre spodnie.

Gdy już razem ułożyli się w wannie, Kate pogładziła go po twarzy.
– Alexie – spytała – czemu pozwoliłeś mu odejść po tym wszystkim, co wyrządził

Tony’emu?

– Ponieważ nic takiego nie zrobił – westchnął Alex. – Wątpię, czy Sauset jest

odpowiedzialny za jedną choćby rzecz, o której nam mówił.

– To znaczy, że on to wszystko zmyślił?
– Nie. Wydaje mi się, że on naprawdę wierzy, że to jego dzieło. To chory człowiek.
– Jesteś tego pewien? ‘
– Wiedziałem to w chwili, gdy wspominał o wypadku samochodowym Tony’ego. Tamten

kierowca był pijany. Złapali go w pól roku później. Potem zastanowiłem się nad
bankructwem ojca Tony’ego. Nie ma mowy, żeby Charles był w to zamieszany.

Roześmiał się.
– Nie było również żadnych „dowodów”, którymi mógłby kogokolwiek szantażować. W

listach od Helenę nie ma ani słowa na ten temat.

Kate milczała przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co usłyszała.
– I co on teraz zrobi? – zapytała. – Czy będzie próbował nadal szkodzić Tony’emu?
– Po tym, jak opowiemy wszystko Tony’emu, to już bez znaczenia – wzruszył ramionami

Alex. – Wiesz, przypomniała mi się pewna historia z Charlesem i Tonym, o której dawno
zapomniałem. Kiedyś, tuż przed poznaniem Helenę, Tony przyłapał go na ściąganiu podczas
egzaminu. Tony nie przejął się tym wcale, jak wiesz uważaliśmy Charlesa za dziwaka. Złożył
mu jedynie wyrazy współczucia. I wiesz co, powiedział jeszcze, że Charles popatrzył na
niego osobliwym wzrokiem. Zupełnie jakby chciał go zabić.

– I sądzisz, że za to tylko Charles znienawidził Tony’ego?
– Chyba coś w tym rodzaju. Ja sam nie cierpię współczucia, chociaż jestem zdrowy

psychicznie – pokiwał głową. – Wtedy właśnie Charles przestał kręcić się koło nas. Przez całe
lata obserwował Tony’ego i dopóki ten borykał się z różnymi kłopotami, jak zresztą każdy z
nas, Charles był zadowolony. Z całego serca życzył Tony’emu samych niepowodzeń i kiedy
wynikła sprawa kontraktu z wytwórnią filmową, spróbował urzeczywistnić swoje marzenia o
zemście.

Kate zadrżała.
– Czy Charles nie powinien się leczyć?
– Musiałby zgodzić się na to dobrowolnie. Moglibyśmy jedynie powiadomić policję, ale

nie chciałby tego nawet sam Tony.

Kate zaczęła namydlać pierś Alexa i nagle spytała:
– Czy te wszystkie listy pochodziły od Helenę? Potwierdził skinieniem głowy.
– Czy sądzisz... Czy uważasz, że Helenę naprawdę kochała Charlesa? – spytała, czując,

że musi się tego dowiedzieć. Być może dlatego, że odpowiedź na to pytanie zamykała tę
smutną historię.

– Nie wiem, Kate – odrzekł miękko Alex. – Ale on wierzy, że tak było i to jest dla niego

najważniejsze. Przygarnął ją do siebie, jakby i jego zasmuciło to zakończenie tej ponurej

background image

sprawy. Kate przytuliła głowę Alexa do swojej piersi i zaczęła delikatnie gładzić go po
włosach. Przeszłość minęła. Tamta historia była skończona. Teraz nadszedł czas na tworzenie
nowej historii, historii Alexa i Kate. Pozostawało im tylko czekać na powrót do Wisconsin i...
na ślub.

Sześć miesięcy później Kate i Alex szli ulicą w Madison. Wiosna rozpoczęła się już ńa

dobre i świeże powietrze orzeźwiało ich niczym szampan.

Kate nie udało się podbić rynku komiksową karykaturą seriali telewizyjnych. Zamiast

tego udało się J

e

j stworzyć coś, co uznała za swoje najlepsze dzieło. Były to rysunkowe

przygody pary małżeńskiej. Nareszcie mogła bez ograniczeń używać takich stów jak „Trach!”
oraz „Buch!”.

Komiks odniósł tak wielki sukces, że zainteresował się nim producent sobotniego

przedpołudniowego programu telewizyjnego. Idąc teraz, właśnie rozważali tę sprawę.

– Więc... co o tym myślisz? – spytała po raz kolejny.
– Sądzę, że powinnaś podjąć decyzję samodzielnie, bez żadnej mojej ingerencji – odparł

Alex, śmiejąc się z jej niezdecydowania.

– To od czego właściwie mam męża? – mruknęła. – Ja z pewnością nie zawahałabym się

przed ingerencją w twoje sprawy.

– Co czyniłaś już bardzo wiele razy – dodał z uciechą.
– No właśnie – przyznała. – A teraz ty mógłbyś coś zrobić dla mnie.
– Podpisz ten kontrakt – powiedział wreszcie.
– Ale...
– Wobec tego nie podpisuj kontraktu – przerwał jej. Zatrzymał się, przyciągnął ją ku

sobie i zamknął jej usta długim, oszałamiającym pocałunkiem. Gdy skończył ją całować,
powiedział: – Kate byłbym szczęśliwy, mogąc pomóc ci w rozwiązaniu tego problemu, ale
tak naprawdę, to tylko ty wiesz czy chcesz podjąć się tej pracy. Czy mnie rozumiesz?

Kale przez kilka sekund stała nieruchomo z zamkniętymi oczami, przyciskając do głowy

denko kapelusza z szerokim rondem. Gdy otworzyła wreszcie oczy, by popatrzeć na Alexa,
spojrzenie miała łagodne i rozmarzone.

– Tak – szepnęła. – Tak, rozumiem cię. Przeszli kilka kroków, kiedy nagle zatrzymała się.
– Znowu to zrobiłeś – powiedziała oskarżycielskim tonem. – Czemu robisz to zawsze,

kiedy tylko zaczynamy się sprzeczać?

– Bo myślałem, że to lubisz – odparł, spoglądając na nią wzrokiem niewiniątka.
– No, cóż... nie o to chodzi. Jak mnie całujesz, to zawsze tracę głowę i zapominam, co

miałam ci powiedzieć.

– Aha.
– To, cholera, jest nie fair – powiedziała i uśmiechnęła się, bo lubiła jednak taki właśnie

sposób rozwiązywania sporów.

Gdy znów ruszyli naprzód, wciąż rozważała w myślach ten problem. Ta praca pochłonie

jej mnóstwo czasu, który chciała poświęcić Alexowi. Potem, gdy urodzi im się dziecko,
będzie jej jeszcze trudniej. Powinni przecież spędzać ze sobą każdą wolną minutę, tak jak
podczas pierwszych sześciu miesięcy ich małżeństwa.

background image

Odwróciła się w stronę męża, by zakomunikować mu swoją decyzję, kiedy nagle

dostrzegła coś dziwnego.

– Alexie – szepnęła – widziałeś to?
– Co takiego? – spytał, rozglądając się dookoła.
Na twarzy Kate malowało się skupienie. Skinęła głową, wskazując w ten sposób na drugą

stronę ulicy.

– Ci mężczyźni – szepnęła. – Zrobili coś, co widziałam wczoraj w telewizji, kiedy

wyświetlano film kryminalny. Nieśli dwie identyczne paczki i zderzyli się ze sobą,
wypuszczając swoje pakunki z rąk. A kiedy je podnosili, skorzystali z okazji i zamienili się
nimi.

– To ciekawe – zgodził się Alex, przyglądając się jej ze zdumieniem.
– Na tym filmie chodziło o handlarzy narkotyków. W jednej paczce była heroina, a w

drugiej pieniądze – wyjaśniła niecierpliwie.

– To fascynujące, księżno, ale czemu mi o tym opowiadasz?
– Ponieważ ci mężczyźni – skinęła głową gwałtownie w tamtą stronę – zrobili dokładnie

to samo. – Gdy Alex zaczął protestować, dodała: – Przysięgam, Alexie, że zamienili się

paczkami. O, jeden z nich przechodzi na tę stronę.

Kate westchnęła, dała znać Alexowi, żeby poszedł za nią i odeszła dwa kroki, żeby to

wszystko wyjaśnić.

– Nie, Kate – powiedział łagodnie Alex, lecz cna obejrzała się tylko, wzruszyła

ramionami i poszła w ślad za niosącym podejrzaną paczkę mężczyzną. – Kate, posłuchaj
mnie, Kąty...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
31 Green Billie Hrabia z Wisconsin
Billie Green ?d For?ch Other [LS 372] (v1 0) (rtf)
Wakacyjna miłość 92 Summer sizzlers Wakacyjna miłość1 2 Green Billie Wizerunek dziewczyny
Green Billie Wizerunek dziewczyny
Green Billie Wakacyjna miłość 97 02 Wizerunek dziewczyny
Carcassonne hrabia krol i poddani
CoC Delta Green Character Sheet
Artistic Wire Green or Magenta Single Spiral Bead Necklace & Earrings
110222102045 bbc tews 5 green
news Nowa elektrownia Green Power Słowiński
Fatty Coon 09 Johnnie Green Loses his Pet
ZnO nanofluids Green synthesis, characterization, and antibacterial activity
Hrabia? Saint
Greenshit go home Greenpeace, Greenland and green colonialism in the Arctic
Billie Holiday
Green Lady, Przepisy na alkohole

więcej podobnych podstron