background image

 

 Tracy Baer 

 

Pułapka zwana miłością 

 

Przełożyła Renata Kochan 

 

background image

Rozdział 1 

 
Tej  zimowej  nocy  było  bardzo  zimno. 

Dobywająca  się  z  nozdrzy  końskich  para 
momentalnie  zmieniała  się  w  biały 
obłoczek,  kopyta  wystukiwały  twarde 
stakkato  na zamarzniętym śniegu, a mimo 
to  Abby  Mills  czuła  nieodpartą  potrzebę, 
by pędzić przed siebie, wciąż dalej i dalej, 
wydającą  się  nie  mieć  końca,  rozległą 
równiną.  Wiedziała,  że  albo  znajdzie 
odpowiedź  na  dręczące  ją  pytanie,  której 
tak  długo  szuka,  albo  wyczerpana  do 
reszty osunie się z siodła. 

Miała  uczucie,  że  stanowi  jedność  z 

koniem  i  wszechświatem.  Tu,  na  tej 
pokrytej  śniegiem  równinie  nie  było 
autobusów 

samochodów, 

przypominających boleśnie, że już wkrótce 
upomni  się  o  nią  dzień  powszedni  ze 
wszystkimi swymi problemami. 

background image

Drobniutkie  lodowate  płatki  śniegu 

kłuły  niby  cienkimi  igiełkami  jej  twarz. 
Była  wdzięczna  za  ten  niewielki  ból, 
pozwalał  jej  nie  tracić  kontaktu  z 
rzeczywistością.  Przechyliła  się  ponad 
szyją klaczy. 

–  Właśnie  tego  potrzebuję,  Malinko  – 

szepnęła do zwierzęcia – szalonego pędu i 
wiatru  we  włosach.  Uleć  ze  mną  daleko, 
daleko stąd, zawieź mnie do oazy spokoju. 

Oaza  spokoju  to  było  miejsce  ze  snów, 

do  którego  często  uciekała  w  myślach, 
będąc  jeszcze  małym,  często  smutnym 
dzieckiem.  Co  prawda  miała  rodziców, 
lecz  mimo  iż  ją  kochali  i  robili  wszystko, 
aby ją uszczęśliwić, nie umieli nawiązać z 
nią  bliższego  uczuciowego  kontaktu.  Ów 
chłód emocjonalny, kładący się cieniem na 
jej dzieciństwie, sprawił, że w Abby nigdy 
nie  zrodziło  się  pragnienie,  aby  wyjść  za 
mąż  i  samej  mieć  dzieci.  Było  wręcz 
przeciwnie. 

background image

Jako  mała  dziewczynka  nigdy  nie 

bawiła  się  z koleżankami w  rodzinę,  za to 
zawsze  sobie  wyobrażała,  że  lalki  są  jej 
braćmi  i  siostrami,  których  nie  miała.  W 
szkole uchodziła za doskonałą, a przy tym 
pewną  siebie  uczennicę,  była  ładna  i 
powszechnie  lubiana,  nie  miała  zatem 
powodu  się  skarżyć.  Wszakże  jej 
dzieciństwo  i  wczesna  młodość  nie 
należały  do  najszczęśliwszych,  a  i  teraz, 
przy  swoich  dwudziestu  czterech  latach 
czuła, że to, co naprawdę liczy się w życiu, 
po  prostu  przeszło  niepostrzeżenie  obok 
niej... 

Na  czternaste  urodziny  otrzymała  od 

rodziców w prezencie lekcje jazdy konnej. 
Od  tego  czasu  regularnie  odwiedzała 
stadninę. Malinka była jeszcze źrebięciem, 
kiedy  Abby  znalazła  się  tam  po  raz 
pierwszy,  za  małym,  aby  pokonać  nawet 
najmniejszą  przeszkodę.  Przez  długi  czas 
musiała więc jeździć na innym koniu, lecz 

background image

jej  serce  nieodwołalnie  należało  do 
Malinki. 

To  na  Malince  pokłusowała  któregoś 

dnia  do  wytęsknionej  oazy  spokoju, 
siedząc  na  jej  grzbiecie  oddawała  się 
marzeniom  i  snuła  plany  na  przyszłość. 
Podczas 

jednej 

takich 

wypraw 

zdecydowała  się  studiować  rolnictwo,  na 
długo  przedtem,  zanim  jej  szkolne 
koleżanki  podjęły  jakąkolwiek  decyzję  w 
tym  względzie.  Absolutnie  przekonana  o 
słuszności  swego  wyboru,  ukończyła  z 
odznaczeniem  college,  a  w  niedługi  czas 
potem  uzyskała  jeszcze  dyplom  z  zakresu 
hodowli bydła. 

Życie  w  Deerfield,  z  jego  ruchem 

ulicznym,  zatłoczonymi  chodnikami  i 
sklepami, 

biurowcami 

lokalami 

tanecznymi  nie  dawało  jej  wszakże 
zadowolenia,  choć  znalazła  ciekawą  pracę 
w  działającym  dla  potrzeb  rolnictwa 
instytucie  badawczym.  Nie,  nie  mogła  tu 

background image

znaleźć  swojej  oazy  spokoju,  musiała  jej 
szukać  poza  Deerfield.  Zanim  to  sobie 
jednak  ostatecznie  uświadomiła,  spędziła 
wiele bezsennych nocy. 

Każdego dnia zaraz po pracy jeździła do 

stadniny,  aby  odbyć  przejażdżkę  na 
Malince.  Od  razu  z  pierwszej  pensji 
wpłaciła  za  nią  zaliczkę,  a  potem  co 
miesiąc  wpłacała  pewną  sumę.  Młodszy 
koń z pewnością byłby lepszym interesem, 
lecz  Abby  od  samego  początku  chciała 
zostać  właścicielką  wyłącznie  Malinki. 
Pragnęła  mieć  ją  zawsze  obok  siebie, 
niestety  w  Deerfield  nie  miała  jej  gdzie 
trzymać. 

To  Paul,  kolega,  z  którym  od  czasu  do 

czasu  wychodziła  tu  i  tam,  pomógł  jej 
podjąć decyzję. Już podczas nauki w High 
Scool  i  potem,  gdy  był  w  college’u, 
każdego  lata  pracował  na  farmie,  więc 
zaproponował Abby to samo. 

Kiedy  Paul  mówił  o  przyrodzie,  czynił 

background image

to niemal tak, jak gdyby był poetą. Nieraz 
nachodziła ją myśl, aby zabrać go ze sobą 
do  stadniny  i  wyruszyć  wraz  z  nim  konno 
do  krainy  marzeń.  Nie  mogła  się  jednak 
przemóc.  Nie  chciała  nikogo  ze  sobą 
zabierać do własnego, intymnego świata, a 
już z pewnością żadnego mężczyzny. 

Abby była pewna, że zdarzy się coś, co 

całkowicie  odmieni  jej  życie.  Nie  miała 
konkretnego  wyobrażenia,  co  to  miałoby 
być, wolała na razie o tym nie rozmyślać. 

Przy tym wszystkim bardzo lubiła Paula 

i  ceniła  sobie  jego  rady,  przyjaźń  i 
szczerość.  Praca  w  instytucie  badawczym 
trzymała  ją  przez  całe  lato  w  mieście. 
Gdyby  mogła  ten  czas  spędzać  na  wsi,  z 
pewnością  by  lepiej  rozumiała,  o  czym 
Paul mówił przez cały czas. Może udałoby 
jej się coś znaleźć dla siebie i dla Malinki, 
jakąś stodołę czy starą farmę, którą dałoby 
się doprowadzić do porządku. 

W  dwa  tygodnie  później  Abby  znalazła 

background image

dokładnie  to,  czego  szukała.  Był  to  stary 
młyn 

usytuowany 

na 

niewielkim 

wzniesieniu. 

W  pobliżu  przepływał 

najczystszy  potok,  jaki  kiedykolwiek 
widziała.  Nieco  z  tyłu  stała  mała  stodoła. 
Naokoło rozciągały się sady, warzywniki i 
pełne kwiatów ogrody. 

Ku  swemu  zaskoczeniu,  a  przy  tym 

wielkiej  radości  stwierdziła,  że  młyn  po 
dokonaniu 

drobnych 

napraw 

przeprowadzeniu  gruntownych  porządków 
da  się  znowu  uruchomić.  Znajdowało  się 
tam  parę  antycznych  mebli,  oczywiście 
dość  zniszczonych,  ale  Abby  wiedziała, 
jak  je  odnowić,  a  brakujące  sztuki 
umeblowania  postanowiła  kupić  na 
aukcjach  i  wyprzedażach,  oczywiście 
zwracając  uwagę  na  to,  aby  pasowały  do 
reszty i razem tworzyły stylową całość. 

Młyn był oddalony dobry kawałek drogi 

od  stadniny.  Abby  przywiozła  Malinkę 
specjalnym  samochodem  do  przewozu 

background image

zwierząt,  aby  się  przekonać,  czy  klacz 
będzie  się  tam  dobrze  czuć.  Kiedy 
stwierdziła,  że  jej  ulubienicy  podoba  się 
nowe  schronienie,  od  razu  postanowiła 
kupić młyn i stodołę. Na szczęście okazało 
się,  że  może  zrobić  to  w  formie 
miesięcznych rat. 

Z początku trudno jej się było dogadać z 

właścicielem, lecz gdy ten zobaczył, że jej 
zamiary  są  naprawdę  poważne  i  jak 
umiejętnie  obchodzi  się  z  koniem,  odniósł 
wrażenie,  że  oddaje  swoją  posiadłość  w 
dobre ręce. 

–  Ten  młyn  ma  sto  pięćdziesiąt  lat  – 

poinformował.  –  Zbudował  go  mój 
dziadek. 

Abby  wiedziała,  że  kupno  takiego 

gospodarstwa 

wiąże  się  ze  sporą 

odpowiedzialnością. 

Owo 

historyczne 

miejsce należało za wszelką cenę utrzymać 
w charakterystycznym dla niego stylu. 

Natychmiast  podzieliła  się  tą  wielką 

background image

nowiną  z  rodzicami,  a  nieco  później 
podpisała 

akt  kupna  i  rozpoczęła 

przygotowania do przeprowadzki. Zamiast, 
jak  dotychczas,  spędzać  tylko  lato  na  wsi, 
miała tu pozostać do końca życia. 

Samochodem  jechało  się  tu  z  Deerfield 

niecałą  godzinę,  lecz  młyn  znajdował  się 
dostatecznie  daleko  od  zgiełku  wielkiego 
miasta,  zatem  Abby  musiał  gruntownie 
zmienić swój dotychczasowy styl życia. 

Paul  bardzo  się  cieszył  z  jej  decyzji  i 

podarował  jej  z  tej  okazji  zestaw 
przyrządów do badania gleby. 

Abby  nazwała  swój  nowy  dom  „Oazą 

Spokoju". 

 

background image

Rozdział 2 

 
Z  grubej  deski  znalezionej  w  stodole 

Abby  sporządziła  szyld.  Wycięła  w 
drewnie  za  pomocą  specjalnych  narzędzi 
stylowane  litery  nowej  nazwy  posiadłości, 
zabejcowała  deskę  i  polakierowała,  po 
czym z nieopisaną dumą przytwierdziła ją 
nad drzwiami wejściowymi. 

Od  pierwszej  chwili  miała  wrażenie,  że 

pod tym dachem ciągle jeszcze żyją duchy 
przeszłości. Dowodem na to wydawały się 
być  stare  lalki  z  gałganków  znalezione  w 
jednym  z  pokoi,  a  także  wycięta  z  kolby 
kukurydzy oryginalna fajka. 

Poprzedni  właściciel  nie  powiedział  jej 

za wiele o swych > przodkach, którzy tutaj 
żyli  i  gospodarowali,  ale  już  po  kilku 
dniach,  kiedy  szukając  zapomnianych 
skarbów 

przejrzała 

zawartość 

wybudowanych  szaf  i  strychu,  traktowała 

background image

wszystkie  przedmioty  naokoło  jak  starych 
przyjaciół. 

Był  początek  maja,  gdy  z  radosnym 

sercem przystąpiła do prac renowacyjnych. 
Wykorzystując  światło  dzienne  starannie 
pociągnęła ramy okienne i żaluzje ciepłą w 
tonacji,  żółtą  farbą.  Nad  oknami  w  części 
mieszkalnej  młyna  i  pod  okapem  stodoły 
wymalowała 

ornamenty 

kwietne 

symbole,  mające  jej  zapewnić  ciche 
szczęście  i  dobre  zbiory.  Wieczorami,  po 
mozolnym 

przekopywaniu 

ogrodu 

pracach  zmierzających  do  przywrócenia 
meblom 

ich 

pierwotnego 

wyglądu, 

wertowała 

zakupione 

przez 

siebie, 

poświęcone  ogrodnictwu  książki,  aby  jak 
najszybciej przystąpić do uprawy warzyw. 

O  tej  porze  roku  sady  stanowiły 

prawdziwą  rozkosz  dla  oczu.  Drzewa 
owocowe,  okryte  wręcz  rozrzutną  ilością 
kwiecia, 

zapowiadały 

bogate 

zbiory. 

Upajająca  woń  wpadała  przez  szeroko 

background image

otwarte  okna  docierając  do  najdalszych 
zakątków domu. 

Pod 

koniec 

pierwszego 

tygodnia 

spędzonego  w  „Oazie  Spokoju"  Abby 
zajęła  się  warzywnikiem.  Pieczołowicie 
przygotowała  grządki  i  wytyczyła  ścieżki, 
wydając  jednocześnie  bezlitosną  walkę 
chwastom. 

Ogródka 

kwiatowego 

nie 

chciała  jednak  zakładać  według  z  góry 
ustalonego  planu.  Cieszył  ją  urzekający 
barwami  gąszcz  rozkwitłych  kwiatów  i 
ziół  rosnących  gdzie  popadnie,  zważała 
tylko,  aby  nic  nie  wybujało  zbyt  wysoko, 
bo  wtedy  zasłoniłoby  słońce  innym 
roślinom. 

Tuż 

pod 

oknami 

kuchennymi 

znajdowały  się  jeszcze  resztki  dawnych 
grządek  z  ziołami.  Abby  posiała  obok 
roślin  wieloletnich  także  inne:  bazylię, 
pietruszkę,  szczypiorek  i  majeranek. 
Jesienią  zamierzała  te  wszystkie  zioła 
ususzyć. 

background image

Miała  nawet  ochotę  sprawić  sobie  parę 

kur,  bo  to  oznaczało  codziennie  świeże 
jajka,  lecz  ostatecznie  odłożyła  tę  sprawę 
do  następnego  roku.  Najpierw  musiała 
zająć  się  czym  innym.  Przede  wszystkim 
należało  doprowadzić  dom  do  połysku, 
gdyż  na  następny  weekend  zapowiedzieli 
swą wizytę rodzice, nie wolno jej było też 
zapominać  o  Malince,  która  musiała 
regularnie  zażywać  ruchu.  Gdyby  nie 
klacz, Abby od rana do nocy kręciłaby się 
po  domu  i  ogrodzie,  a  tak  każdego  dnia 
wyjeżdżała w innym kierunku, poznając w 
ten sposób okolicę. 

Na dwa dni przed przyjazdem rodziców 

wyfroterowała  wszystkie  podłogi,  a  w 
oknach  zawiesiła  nowe  firanki.  Na  razie 
mieli 

się 

zadowolić 

rozkładanymi 

leżankami, 

gdyż 

zakup 

czegoś 

wygodniejszego  Abby  pozostawiła  do 
letniej aukcji. 

Właściwie  powinnam  zaprosić  też 

background image

Paula,  myślała.  Pierwszy  na  to  zasłużył, 
poddając  jej  pomysły  i  zachęcając  do  ich 
realizacji. 

Tego  popołudnia  wybrała  się  do 

właścicieli tych farm w sąsiedztwie, gdzie 
przy wejściu widniał napis, że można tam 
kupić  owoce  i  jarzyny.  Do  tej  pory 
zaopatrywała  się  we  wszystko  w 
supermarkecie w pobliskim miasteczku, na 
ten weekend chciała się jednak zaopatrzyć 
w  produkty  pochodzące  bezpośrednio  ze 
wsi,  ażeby  podkreśliły  sielską  atmosferę 
„Oazy Spokoju". 

Jako pierwszą odwiedziła panią Wilkins, 

której farma leżała najbliżej młyna. Starsza 
pani  już  nieraz  widziała  młodą  sąsiadkę 
jeżdżącą  konno  i  była  rada,  że  wreszcie 
znalazła się okazja do pogawędki. 

Abby  powiedziała,  że  z  pewnością  w 

niedługim czasie zjawi się u niej z wizytą, 
ale  że  w  tej  chwili  jest  bardzo  zajęta,  bo 
oczekuje rodziców, którzy mają przyjechać 

background image

w  pierwsze  odwiedziny.  Potem  spytała 
panią  Wilkins,  czy  ta  nie  mogłaby  jej 
sprzedać  trochę  chrupiącej  sałaty  prosto  z 
grządki. 

–  Ależ  oczywiście  –  zapewniła 

ucieszona  sąsiadka.  –  A  może  chciałaby 
pani spróbować moich marynat? 

–  Boskie!  –  zachwycała  się  Abby, 

spróbowawszy  różnych  marynowanych 
specjałów, 

konfitur 

zawekowanych 

kompotów.  –  Wezmę  po  jednym  słoiku  z 
każdego  rodzaju.  Pewnie  nie  zdradzi  mi 
pani swoich smakowitych przepisów? 

– Zwykle tego nie robię – roześmiała się 

pani Wilkins – ale w pani wypadku zrobię 
wyjątek. 

– Dzięki – ucieszyła się Abby. 
–  Wie  pani  co?  –  rzuciła  skwapliwie 

farmerka.  –  Po  prostu  zadzwonię  do  pani, 
gdy  następnym  razem  będę  coś  takiego 
przygotowywała.  Będzie  pani  mogła 
zobaczyć na własne oczy, jak to się robi. 

background image

–  Jest  pani  aniołem,  pani  Wilkins! 

Dokładnie  tego  sobie  życzyłam,  lecz  nie 
śmiałam o to poprosić. 

–  Jednego  się  pani  musi  nauczyć  zaraz 

na  początku,  Abby,  bo  przecież  chyba 
mogę  tak  do  pani  mówić,  prawda?  My  tu 
na  wsi  nie  bawimy  się  w  formalności.  Po 
prostu nie mamy na to czasu. 

– Dobrze, będę o tym pamiętać. Potrwa 

jeszcze  trochę,  zanim  będę  mogła  coś 
zebrać  w  mym  ogrodzie,  więc  na  pewno 
będę  zachodzić  do  pani.  A  przy  okazji, 
studiowałam 

rolnictwo.  Gdyby  pani 

zechciała  kiedyś  zasięgnąć  książkowej 
porady, jestem do dyspozycji. 

Żegnając  się  za  panią  Wilkins  Abby 

wiedziała już, że z tą sąsiadką jej stosunki 
ułożą  się  najlepiej,  jak  tylko  można  sobie 
życzyć. 

 
W  poniedziałek  rano  Abby  wróciła  z 

powrotem  do  pracy  w  instytucie.  Był 

background image

piękny  słoneczny  dzień  i  Paul  pootwierał 
w  laboratorium  wszystkie  okna.  Choć  w 
powietrzu  czuć  było  przede  wszystkim 
spaliny,  pachniało  jednak  także  trochę 
wiosną. 

Kiedy 

tak 

siedziała 

nad 

probówkami,  tęsknota  za  „Oazą  Spokoju" 
rosła w niej z przemożną siłą. 

–  To  śmieszne,  wcześniej  w  ogóle  nie 

zwracałam  uwagi  na  złe  powietrze  tu  w 
mieście – powiedziała do Paula. 

– Wygląda na to, że wiejskie powietrze 

lepiej  ci  służy  –  stwierdził.  –  Sprawiasz 
wrażenie zdrowszej i szczęśliwszej. 

–  Masz  ochotę  obejrzeć  z  końcem 

tygodnia mój nowy dom? – spytała. – Moi 
rodzice  też  przyjadą,  lecz  chcę  mieć  w 
tobie  honorowego  gościa.  Przecież  tyle  ci 
zawdzięczam!  Gdyby  nie  twe  sugestie, 
sama  z  siebie  prawdopodobnie  nigdy  bym 
się na to nie zdobyła. 

–  To  brzmi  naprawdę  zachęcająco, 

niestety  nie  będę  mógł  przyjechać  do 

background image

ciebie  w  piątek  po  pracy.  Muszę  załatwić 
sprawy związane z moim letnim zajęciem. 
Jeśli dopisze mi szczęście,  będę pracować 
nie  tak  daleko  od  twego  młyna.  Co  o  tym 
myślisz? 

–  Cudownie,  Paul!  Odmieniłeś  całe 

moje życie i naprawdę nie wiem, jak ci za 
to dziękować. 

–  Odstąp  mi  trochę  marynat  i  konfitur, 

gdyż  z  pewnością  będziesz  je  w  jesieni 
przygotowywać. To wszystko, czego sobie 
życzę. 

Kiedy  Abby  w  piątek  po  pracy  wróciła 

da  domu,  jej  rodzice  czekali  już  pod 
drzwiami.  Nie  mogła  powstrzymać  się  od 
uśmiechu.  Widocznie  byli  tak  ciekawi  jej 
nowego  mieszkania,  że  przyjechali  dwie 
godziny wcześniej, niż się spodziewała. 

Oczekiwała  tej  wizyty  także  z  pewną 

obawą,  spodziewając  się,  że  matka 
skrytykuje  w  jej  nowym  domu  absolutnie 
wszystko.  W  mniemaniu  pani  Mills  nawet 

background image

najpiękniejszy 

zamek 

nie 

mógł 

konkurować  z  zaciszem  jej  własnego 
domowego  ogniska.  Ku  jej  zdumieniu 
matka 

wydawała 

się 

całkowicie 

zadowolona z jej wyboru. 

–  Ale  mimo  wszystko  powinnaś 

zawiesić  nie  takie  przezroczyste  firanki, 
moje dziecko – nie mogła się powstrzymać 
od  uwagi.  –  Jeśli  chodzi  o  mnie,  to  nie 
mogłabym  mieszkać  w  domu  gdzie 
sąsiedzi zaglądają do okien i widzą, co się 
robi. 

Abby  o  mały  włos  nie  wybuchnęła 

głośnym  śmiechem.  Młyn  stał  na 
wzniesieniu,  więc  gdyby  ktoś  chciał 
zajrzeć  w  okna,  musiałby  wpierw 
przytaszczyć ze sobą drabinę. 

Pani  Mills  wysunęła  jeszcze  parę 

propozycji,  które  nie  były  dalekie  od 
krytyki,  lecz  wreszcie,  trochę  stropiona 
swym  niefortunnym  wystąpieniem  w 
sprawie firanek, poddała się i tylko kiwała 

background image

potakująco głową. 

Ojciec  Abby  za  to  mówił  niewiele,  ale 

było widać, jaki jest dumny z córki. 

Kiedy 

Abby 

przygotowywała 

świąteczny  obiad  w  kuchni,  układając 
sobie  w  głowie,  jak  to  postawi  na  stole 
zapalone  świece,  mające  przydać  staremu 
młynowi  właściwego  efektu,  doszła  ją  z 
pokoju  rozmowa  rodziców.  Nieokreślone 
uczucie kazało jej naraz podejść pod drzwi 
i nadstawić uszu. 

–  Przecież  chyba  jej  nie  pozwolisz 

mieszkać tu na tym pustkowiu? – usłyszała 
głos matki. 

–  Al»ż  uspokój  się,  moja  droga.  Abby 

jest  dorosła  i  ma  prawo  układać  sobie 
życie, tak jak chce. 

–  Ale  przecież  jesteśmy  ostatecznie  jej 

rodzicami,  mamy  zatem  prawo  zabrać  w 
tej sprawie głos! 

– Oczywiście. Ale nie mamy już prawa 

niczego jej narzucać. 

background image

– Na szczęście pozostaje dla nas jeszcze 

jedna  nadzieja.  Zaprosiła  też  tego  miłego 
chłopca,  Paula.  Już  nam  więcej  nie 
wmówi,  że  nie  zależy  jej  na  nim.  Ze 
wszystkimi innymi zrywała od razu. 

– Co chcesz przez to powiedzieć, Joan? 

– spytał pan Mills zdziwiony. 

–  Że  ten  Paul  jest  być  może  naszą 

ostatnią  szansą.  Może  wreszcie  dożyjemy 
chwili,  że  się  opamięta  i  zrobi  coś 
rozsądnego z własnym życiem. 

–  Przypuszczam,  że  mówisz  o 

małżeństwie i wnukach. 

– Tak, właśnie tak. 
Abby dosłownie trzęsła się ż oburzenia. 

Czyż  matka  nie  rozumie,  że  ona  nie  jest 
już małym dzieckiem? Na szczęście w tym 
momencie  nadjechał  Paul,  zrobiwszy 
wszystko,  aby  jednak  móc  skorzystać  z 
zaproszenia,  bo  inaczej  jak  nic  wpadłaby 
do  pokoju  i  urządziła  rodzicom  scenę. 
Ponieważ  już  go  znali,  mogła  spokojnie 

background image

zostać 

kuchni 

skończyć 

przygotowywanie  obiadu,  a  przy  okazji 
nieco się uspokoić. 

Prawdopodobnie 

matka 

będzie 

natychmiast  próbowała  przeciągnąć  Paula 
na  swoją  stronę,  myślała  gniewnie, 
wiedziała  jednak,  że  może  polegać  na 
przyjacielu.  Doskonale  orientował  się  w 
planach pani Mills, nie marzącej o niczym 
innym, tylko o wydaniu córki za mąż, była 
więc  pewna,  że  tego  rodzaju  rozmowę,  a 
niechybnie  należało  się  jej  spodziewać, 
przerwie  taktownie  pod  byle  pretekstem, 
lub  zręcznie  skieruje  na  inne  tory. 
Najkomiczniejsze 

jednak 

tym 

wszystkim było to, że to właśnie z Paulem 
miałaby  się  związać  na  poważnie,  choć 
prawdę  mówiąc  i  jej  samej  nieraz  to 
przychodziło  do  głowy.  Rozumieli  się 
przecież 

doskonale, 

mieli 

podobne 

zainteresowania,  a  Paul  niejednokrotnie 
dawał  wyraz  temu,  że  życzy  sobie,  aby 

background image

jego przyszła żona miała własne zdanie. 

Zgadzali się też co do tego, że praca jest 

najważniejsza w ich życiu, postanowili też, 
że  nigdy  nie  staną  się  ofiarami 
jakichkolwiek  konwencji,  Abby  wszakże 
zaskoczył  sposób,  w  jaki  Paul  odnosił  się 
do  jej  matki.  Czynił  to  bowiem  z  taką 
atencją, że wszystko wskazywało na to, iż 
nie  miałby  nic  przeciwko  poślubieniu  jej 
córki.  Kiedy  wniosła  jedzenie,  gawędzili 
ciągle  jeszcze  o  tym,  jak  dobrze  byłoby 
osiedlić  się  na  stałe  w  takim  uroczym 
zakątku  i  wychowywać  w  czystym 
powietrzu zdrowe dzieci. 

Tą  ostatnią  uwagą  Paul  raz  na  zawsze 

przekreślił  się  w  oczach  Abby.  Miała 
wrażenie, iż ją zdradził przechodząc w tak 
oczywisty  sposób  do  obozu  rodziców. 
Naraz  poczuła  się  bardzo  samotna,  ale  nie 
zamierzała  zejść  z  raz  obranej  drogi. 
Oznaczałoby  to  przecież  rezygnację  z 
marzeń  i  pogrzebanie  ambitnych  planów 

background image

na przyszłość. 

 

background image

Rozdział 3 

 
Przez  resztę  weekendu  Abby  bacznie 

zważała  na  to,  aby  rozmowa  dotyczyła 
wyłącznie 

spraw 

związanych 

zagospodarowaniem  ogrodu  i  ponownego 
uruchomienia młyna. 

Kiedy  wczesnym  rankiem  wyruszyła  z 

Paulem  na  konną  przejażdżkę  w  pola, 
próbowała  mu  wyjaśnić,  co  ją  tak  bardzo 
przygnębiło  poprzedniego  wieczoru,  że 
nawet tu na zewnątrz nie umie się pozbyć 
uczucia przymusu. 

Paul  co  prawda  powiedział,  że  ją 

doskonale 

rozumie. 

Abby 

jednak 

podświadomie  czuła,  że  wypowiedzi  jej 
matki  w  kwestii  małżeństwa  i  dzieci 
zrobiły  swoje.  Kiedy  bowiem  przejeżdżali 
obok farmy bawiło się z pół tuzina dzieci, 
Paul  zauważył,  że  to  taki  miły  widok  i  że 
sam  chętnie  widziałby  się  w  roli  ojca. 

background image

Mógł  oczywiście  rzucić  tę  uwagę  ot,  tak 
sobie,  nie  podkładając  pod  nią  żadnych 
głębszych  treści,  lecz  Abby  w  mgnieniu 
oka  dosłownie  cała  się  najeżyła  i 
świadomie  ociągała  się  z  powrotem  do 
domu. 

W  niedzielę  wieczorem,  tuż  przed 

wyjazdem  rodziców,  musiała  przyrzec 
matce,  że  w  środku  tygodnia  wpadnie  do 
nich  na  obiad,  lecz  wcale  nie  zamierzała 
dotrzymać  obietnicy.  Jeśli  chodzi  o  Paula, 
to do letniej przerwy zostały zaledwie dwa 
tygodnie,  a  przez  ten  czas  mieli  jeszcze< 
tyle  do  zrobienia,  że  spokojnie  mogła 
ograniczyć rozmowy z nim do minimum. 

Potem 

chciała 

się 

całkowicie 

skoncentrować  na  „Oazie  Spokoju".  W 
wielkim  domu  towarowym  Stamptona 
poczyniła  zakupy  za  ponad  dwieście 
dolarów.  Była  w  tym  przede  wszystkim 
sekretarka  automatyczna.  Co  prawda 
mogła  te  pieniądze  włożyć  w  urządzenie 

background image

domu, 

lecz 

uznawszy, 

że 

przede 

wszystkim  liczy  się  spokój,  wolała  je 
zużyć na ten cel niż na nowy dywan, który 
uznała za mniej ważny. 

Ostatniego  piątku  Paul  wyszedł  gdzieś 

na  jakiś  czas,  postanowiła  zatem  co 
prędzej  jechać  do  domu,  aby  oszczędzić 
sobie  pożegnania  z  nim,  czuła  jednak,  że 
musi  mu  zostawić  choć  parę  słów,  bo 
inaczej  przez  całe  lato  miałaby  wyrzuty 
sumienia. 

Był  to  dla  niej  najtrudniejszy  list,  jaki 

kiedykolwiek  pisała.  Ostatecznie  Paul 
przez  tyle  lat  był  jej  przyjacielem.  Gdyby 
nie  dał  do  zrozumienia,  że  myśli  o  niej 
poważnie,  z  pewnością  zapraszałaby  go 
częściej do „Oazy Spokoju". 

 
Zawsze  będziesz  moim  najlepszym 

przyjacielem  –  zaczęła  –  /  wiele  Ci 
zawdzięczam.  Wiem,  że  chcesz  dla  mnie 
jak  najlepiej,  dlatego  Cię  proszę,  abyś  nie 

background image

przyjeżdżał  do  ,  ,  Oazy  Spokoju",  dopóki 
nie dam Ci znać. Nie myśl, że nie chcę już 
Twej przyjaźni, ale tylko w ten sposób będę 
się  mogła  sama  odnaleźć.  Uwierz,  to  dla 
mnie niesłychanie ważne. Nie kłopocz się o 
mnie,  nie  jestem  sama.  Mam  przecież 
Malinkę i własny kąt. 

Abby  
 
List  to  rodziców  wysłała  pocztą. 

Wiedziała,  że  unikać  w  ten  sposób  kłótni 
to  czyste  tchórzostwo,  lecz  nie  umiała 
inaczej. 

Było  wspaniałe  słoneczne  popołudnie, 

kiedy  samochód  Abby,  wypełniony  po 
brzegi  artykułami  żywnościowymi  i 
wszelkim 

innymi 

potrzebnymi 

gospodarstwie rzeczami, opuszczał miasto. 
Nie  zamierzała  wrócić  przed  początkiem 
września do Deerfield. 

pierwszy 

wakacyjny 

weekend 

zamierzała ostatecznie skończyć renowację 

background image

mebli  do  jadalni  i  wyplewić  grządki.  Na 
poniedziałek  była  już  umówiona  z  panią 
Wilkins,  która  miała  ją  nauczyć,  jak  się 
robi  wino  z  wiśni  i  marmoladę  z 
truskawek. 

Miała przy sobie wszystkie instrumenty 

do badania gleby, uzupełniwszy otrzymany 
od 

Paula 

zestaw 

dodatkowymi 

przyrządami,  zabrała  też  na  wieś 
mikroskop.  Chciała  sprawdzić,  jakie  ma 
szanse  na  dobre  zbiory,  nie  używając,  w 
przeciwieństwie  do  sąsiadów,  nawozów 
sztucznych  i  nie  stosując  chemicznych 
oprysków. 

Abby  doskonale  wiedziała,  dlaczego  w 

swych projektach zagospodarowania farmy 
kieruje się chłodną naukową rzeczowością, 
choć  sama  przed  sobą  nie  chciała  się  do 
tego przyznać. „Oaza Spokoju" ze względu 
na 

swe 

przepiękne 

położenie 

malowniczej  okolicy  miała  w  sobie  coś 
niepokojąco 

romantycznego, 

background image

romantyczność  była  tym,  czego  Abby 
lękała się jak ognia. 

Liczyła  się  dla  niej  tylko  nauka.  Mogła 

się  tutaj  bez  reszty  poświęcić  swym 
zainteresowaniom, 

wykluczyć, 

przynajmniej  na  razie,  wszelkie  życie 
uczuciowe.  Praca  naukowa  wymagała  jej 
zdaniem absolutnej koncentracji. 

Kiedy  wszakże  jechała  tak  wśród 

szmaragdowych  pól  i  kwitnących  łąk, 
zobaczyła  naraz  wszystko  w  innym. 
świetle,  a  gdy  skręcała  w  wąską  drogę 
polną  wiodącą  do  „Oazy  Spokoju",  na  jej 
wargach  igrał  lekki  uśmiech.  Trzeźwe 
spojrzenie  na  czekające  ją  obowiązki 
zagubiło  się  widać  gdzieś  na  drodze 
między  przedmieściami  Deerfield  a 
tonącymi w zieleni farmami. 

Mniej  więcej  pół  mili  przed  „Oazą 

Spokoju" 

zatrzymała 

samochód 

na 

poboczu  i  wysiadła,  po  czym  wspięła  się 
na  niewielki  pagórek,  z  którego  miała 

background image

doskonały widok na swą nową siedzibę. Z 
radosną  dumą  stwierdziła,  jak  pięknie 
wyglądają 

kwiaty  posadzone  wokół 

przerobionej  na  stajnię  stodoły,  gdzie 
pomieściła  Malinkę,  i  jak  dobrze 
prezentują  się  pomalowane  na  żółto 
futryny okienne. 

–  Ładny  widok,  prawda?  –  wyrwał  ją 

nagle  z  zamyślenia  jakiś  przyjemnie 
brzmiący, sympatyczny męski głos. Nieco 
przestraszona  rozejrzała  się  wokoło. 
Widocznie  była  tak  zatopiona  w  myślach, 
że  nie  słyszała  nadjeżdżającego  starego 
wozu  terenowego  ani  nie  zauważyła 
stojącego teraz tuż za nią mężczyzny. 

– Przepraszam, że panią wystraszyłem – 

ciągnął. – Jestem tu już od paru minut, ale 
była  pani  tak  zajęta  kontemplacją 
krajobrazu  i  najwyraźniej  tak  szczęśliwa, 
że nie chciałem przeszkadzać. Jeśli się nie 
mylę, panna Mills, prawda? To pani kupiła 
stary młyn. 

background image

– Tak. Ale kim... 
–  Nazywam  się  Grant  –  pospieszył  z 

wyjaśnieniem.  –  Ted  Grant.  Moja  farma 
przytyka  z  tyłu  do  farmy  Wilkinsów. 
Widziałem 

już 

panią 

kilka 

razy 

przejeżdżającą na koniu, ale wyglądało na 
to,  że  nie  ma  pani  czasu  nawet  na  krótkie 
rozmowy.  Zachodziłem  już  parę  razy  do 
pani,  aby  się  przestawić,  a  przy  okazji 
przynieść  parę  świeżych  jajek,  ale  nigdy 
nie miałem szczęścia pani zastać. 

–  Do  dziś  pracowałam  w  Deerfield  – 

wyjaśniła  Abby.  –  Spędzę  tutaj  lato. 
Cieszę się, że pana poznałam. – Obrzuciła 
go  przy  tym  taksującym  spojrzeniem.  – 
Wolno mi o coś zapytać? 

–  Ależ  oczywiście.  My  tu  nie  mamy 

żadnych  tajemnic,  a  rodziny  znają  się  od 
pokoleń. 

^  –  Wiem.  Pani  Wilkins  już  mi  o  tym 

mówiła.  Nie  jest  pan  aby  za  młody,  aby 
gospodarować na takiej rozległej farmie? 

background image

Ted Grant spojrzał na nią rozbawiony. 
–  Droga  panno  Mills,  zdążyłem  się 

poinformować,  że  jest  pani  w  tym  samym 
wieku co ja. Pani też przecież kupiła młyn. 

–  Poddaję  się.  Proszę  wybaczyć  – 

roześmiała się Abby. 

–  Nie  ma  sprawy.  Moja  matka  umarła, 

kiedy  byłem  jeszcze  małym  chłopcem,  a 
ojciec  dosłownie  w  parę  lat  później, 
wcześnie  więc  mi  przyszło  uczyć  się 
samodzielności.  Zresztą  nie  podobało  mi 
się,  co  pod  koniec  swego  życia  zrobił  z 
farmą  mój ojciec. Prawdę powiedziawszy, 
nie  przynosiła  żadnego  dochodu.  Mój 
dziadek  był  jednym  z  pierwszych 
osadników  tutaj,  czułem  się  zatem  w 
obowiązku  za  wszelką  cenę  utrzymać 
farmę  i  przestawić  ją  na  nowoczesne 
zarządzanie. 

– Bardzo słusznie – przytaknęła Abby. – 

Studiowałam  rolnictwo  i  wiem,  że  jest 
jeszcze tyle do zrobienia w tej dziedzinie. 

background image

–  Stop!  –  przerwał  jej  ze  śmiechem.  – 

Zanim  wygłosi  pani  wykład  na  temat 
nowoczesnych sposobów  gospodarowania, 
sam  chciałbym  jeszcze  wtrącić  słówko. 
Nie powinno się tak całkiem odchodzić od 
starych  chłopskich  mądrości.  Niektóre 
rzeczy  są  godne  uwagi  nawet  w  naszych 
nowoczesnych  czasach  i  nie  należy  z  nich 
rezygnować.  Założę  się,  że  mógłbym  tu 
przytoczyć  całe  mnóstwo  interesujących 
spraw, na przykład jak trzymać szkodniki z 
dala  od  grządek  z  jarzynami  sadząc 
naokoło  aksamitki.  Takie  współzależności 
istnieją  także  między  innymi  kwiatami  i 
roślinami uprawnymi. 

Abby  słuchała  przyglądając  mu  się 

ukradkiem.  Młody  mężczyzna  wydał  jej 
się  nad  wyraz  sympatyczny,  poza  tym 
sprawiał  wrażenie,  iż  jego  wykształcenie 
nie  skończyło  się  na  zwykłej  szkole 
średniej. Nie miał w sobie nic z arogancji, 
choć  był  bardzo  bezpośredni.  Nosił  takie 

background image

same  farmerki  jak  wszyscy  naokoło,  lecz 
wypłowiałe  od  słońca  jasne  włosy  miał 
nieco  dłuższe,  niż  było  w  zwyczaju,  a 
wokół  jego  szyi  widniał  kolorowy 
łańcuszek. 

Naraz zapragnęła go bliżej poznać. Jego 

szaroniebieskie 

oczy 

świadczyły 

szczerości  i  otwartym  sposobie  bycia,  a 
chociaż odznaczał się wyjątkowo szczupłą 
sylwetką,  z  jego  postaci  emanowała  jakaś 
wyjątkowa  siła,  głos  zaś  był  miękki  i 
godny zaufania... 

W  mgnieniu  oka  wszystko  w  Abby 

zawołało  na  alarm.  Znajomość  z  tym 
człowiekiem 

mogła 

się 

okazać 

niebezpieczna! Ted uosabiał dokładnie typ 
mężczyzny  mogącego  z  powodzeniem 
uśpić  jej  czujność!  Z  początku  będą 
rozmawiać  o  gospodarstwie  i  tym 
podobnych  rzeczach,  potem  poznają  się 
lepiej i wreszcie ani się obejrzy, a znajdzie 
się w pułapce zwanej miłością... To byłoby 

background image

straszne! 

Ale  z  drugiej  strony  był  jej  sąsiadem, 

musiała  więc  okazywać  mu  przynajmniej 
uprzejmość.  Poza  tym  mogła  się  przecież 
nauczyć od niego tylu rzeczy... 

– Ależ pani mnie nie słucha... 
Abby uśmiechnęła się przepraszająco. 
–  Przypatrywałam  się  mojej  „Oazie 

Spokoju"... 

–  „Oaza  Spokoju?"  –  powtórzył.  – 

Nazwa  pasująca  do  urody  tego  miejsca. 
Ojciec  nazwał  naszą  farmę  po  prostu 
„Farma  Granta",  i  tak  nazywałaby  się  do 
dziś,  gdybym  jej  nie  przemianował  na 
„Drugą Nadzieję". 

–  Po  tym  wszystkim,  co  mi  pan  tu 

opowiedział, 

uważam, 

że 

jest 

to 

odpowiednia  nazwa  –  pochwaliła  Abby.  – 
A  teraz  proszę  wybaczyć,  muszę  wreszcie 
dojechać  do  domu  i  zająć  się  Malinką, 
zanim zrobi się ciemno. Jeśli pańska oferta 
dotycząca  jajek  jest  aktualna,  jutro  rano 

background image

chętnie bym wzięła kilka. 

–  Pewnie,  że  aktualna,  pod  warunkiem, 

że  zaprosi  mnie  pani  na  filiżankę  •  kawy. 
Kiedyś  często  bywałem  w  młynie.  Gdy 
byłem  dzieckiem,  bardzo  lubiłem  tu 
przychodzić  i  zawsze  wyobrażałem  sobie, 
że mieszkają tu dobre duchy. 

–  Naprawdę? To  dziwne,  ja też  miałam 

takie  wrażenie,  gdy  się  wprowadzałam. 
Wcale się ich jednak nie boję, gdyż wydaje 
się,  że  to  przyjaźnie  usposobione  istoty,  i 
dobrze się czuję w ich towarzystwie. 

– Tak jak ja w towarzystwie pani – rzekł 

z uśmiechem Ted. – Czy myślała już pani 
o  tym,  aby uruchomić  młyn? Nieco  się  na 
tym 

znam, 

mógłbym 

więc 

pani 

powiedzieć, co trzeba naprawić. Nie wiem, 
czy  interesuje  panią  szybkie  dorobienie 
się,  ale  jestem  pewien,  że  mogłaby  pani 
zrobić  na  tym  niezły  interes.  Okoliczne 
gospodynie  same  pieką  chleb,  a  gdyby 
jeszcze  mogły  do  niego  używać  mąki  z 

background image

własnego 

ziarna, 

smakowałby 

im 

podwójnie. 

–  Myślałam  już  o  tym,  choć  nie  jako  o 

źródle  dochodu.  Miałam  ochotę  sama  z 
niego  korzystać,  bo  chcę  się  nauczyć 
wypiekać  chleb.  Zakupiłam  już  wszelkie 
możliwe  książki:  o  pieczeniu  chleba, 
sporządzaniu 

marynat  i  kompotów, 

smażeniu  konfitur,  uprawie  warzyw, 
stolarstwie, odświeżaniu mebli, zakładaniu 
ogrodu i... 

–  Proszę  skończyć!  –  zaniósł  się 

serdecznym  śmiechem  Ted.  –  Mogę  to 
sobie doskonale wyobrazić. Zamierza pani 
otworzyć  w  swym  domu  wiejski  oddział 
wypożyczalni miejskiej. 

– Niechże pan sobie ze mnie nie żartuje! 

–  obruszyła  się  Abby.  –  Robię  wszystko, 
aby się nauczyć czegoś z książek, a pan... 

– Panno Mills... 
– Proszę mówić do mnie Abby. 
– Dobrze, Abby. Nie  mogę nie wyrazić 

background image

mego  zdania.  Nie  powinnaś  trzymać 
swego  ślicznego  noska  wiecznie  w 
książkach,  lecz  spróbować  zastosować  te 
wiadomości  praktycznie.  Dopiero  w  ten 
sposób  zdobędziesz  właściwie  podejście 
do pracy. 

Mówi  jak  Paul,  pomyślała  Abby. 

Musiała jednak przyznać, że to, co mówi, i 
sposób,  w  jaki  to  robi,  bardzo  jej  się 
podoba.  Nic  nie  mogła  na  to  poradzić,  że 
jej  serce  dosłownie  rwie  się  do  niego, 
kiedy  z  takim  zaangażowaniem  mówi  o 
życiu  na  farmie.  Czuła,  że  Ted  i  ona 
bardzo szybko zbliżą się do siebie, choćby 
nawet czyniła wszystko, aby tego uniknąć. 

Odprowadził ją do samochodu. 
–  Moja  farma  nie  wygląda  stąd  tak 

pięknie jak  twoja, ale mogę cię zapewnić, 
że  w  całej  okolicy  nie  dostaniesz  tak 
dobrej szarlotki jak u mnie. 

–  Z  pewnością  wkrótce  skorzystam  z 

zaproszenia, a jutro rano ty przyjdziesz do 

background image

mnie  na  kawę.  Może  być  o  siódmej? 
Przypuszczam,  że  wstajesz  tak  wcześnie 
jak ja. 

– Dokładnie o tej porze zamierzałem do 

ciebie wpaść. Wiesz, bardzo podoba mi się 
twoja  klacz.  To  taki  piękny  rasowy  koń. 
Nie  myślałaś,  żeby  wykorzystać  ją  do 
hodowli? 

–  Malinka  nie  jest  dla  mnie  tylko 

zwierzęciem,  jest  dla  mnie  czymś  więcej. 
Mając  ją  przy  sobie  mogę  stawić  czoło 
reszcie  świata.  Ze  strachem  myślę  o 
chwili,  w  której  może  mi  jej  zabraknąć. 
Nie jest już taka młoda... 

–  Czyżby  więc  w  twym  życiu  nie  było 

miejsca na dobrego przyjaciela? 

– Ależ jest, Ted. 
Dopóki  pozostanie  to  w  granicach 

przyjaźni,  dodała  w  duchu.  Ted  był 
rzeczywiście mężczyzną, który łatwo mógł 
zagrozić jej wolności. 

Odjeżdżając  przyglądała  mu  się  w 

background image

lusterku  wstecznym.  Znajomość  z  Tedem 
oznaczała  przyjemne  wzbogacenie  jej 
nowego  życia,  zresztą  po  zerwaniu  z 
Paulem potrzebowała przyjaciela. 

Paul  zrozumiałby,  gdyby  opowiedziała 

mu  o  Tedzie.  On  sam,  raczej  przecież 
teoretyk, 

nie  mógł  konkurować  z 

gospodarzem, 

korzystającym 

doświadczeń  trzech  generacji  w  zakresie 
uprawy roli i hodowli bydła. Napisze mu o 
nim,  bo  postanowiła  ostatecznie  raz  na 
tydzień przesyłać mu parę słów. 

i  –  Widzimy  się  jutro  rano!  –  zawołał 

jeszcze  za  nią  Ted.  –  Najchętniej  pijam 
kawę mocną i czarną. 

Abby  poczuła  się  naraz  szczęśliwa  i 

zadowolona.  W  takim  nastroju  zajechała 
przed  dom,  nie  weszła  jednak  do  środka, 
lecz zajrzała najpierw do Malinki. 

–  Ach,  Malinko...  –  szepnęła  klaczy  do 

ucha.  –  Naprawdę  wystartowałyśmy. 
Nowy  dom,  nowe  życie,  znalazłyśmy 

background image

nawet nowego przyjaciela. 

Wyczyściwszy 

zgrzebłem 

konia 

nasypała mu obroku i nalała świeżej wody, 
po  czym  zabrała  się  do  wyładowywania 
samochodu.  Pierwszą  rzeczą,  jaką  wniosła 
do  domu,  była  automatyczna  sekretarka. 
Dopiero 

kiedy 

ją 

zainstalowała 

stwierdziła,  że  działa,  przy  jej  cichutkim 
brzęczeniu 

zajęła 

się 

pozostałymi 

rzeczami. 

Abby  wiedziała,  że  nie  ma  dla  niej 

odwrotu, 

spaliła  przecież  za  sobą 

wszystkie  mosty.  Bez  jej  zgody  nikt  z 
przeszłości  nie  miał  przekroczyć  progu 
„Oazy Spokoju". 

Uporawszy  się  z  przywiezionymi 

rzeczami, 

włożyła  najstarsze  dżinsy, 

narzuciła  ubrudzony  farbą  kitel  i  zaczęła 
kłaść  ostatnią  warstwę  lakieru  na 
odnawiane  przez  siebie  meble.  Była 
bardzo  dumna  z  siebie,  bo  rzeczywiście 
wyjątkowo jej poszło. 

background image

Potem  zasiadła  na  wyściełanej  ławie  i 

przez firanki  z  żółtego  tiulu  rozkoszowała 
się  zachodzącym  stopniowo  ponad  łąkami 
słońcem.  Miała  przy  tym  uczucie,  że 
mieszka  tu  od  dawna,  choć  przecież  jej 
życie  w  „Oazie  Spokoju"  dopiero  się 
zaczęło.  Nie  wiedziała  jeszcze,  jakie 
miejsce  zajmie  w  jej  nowym  życiu  Ted, 
miała  wszakże  świadomość,  że  musi  się 
bardzo  strzec,  gdyż  inaczej  jej  zamysły 
spełzną na niczym. 

Na  razie  w  gruncie  rzeczy  nie  było 

powodu  do  niepokoju.  Zresztą  w  ten 
urzekający pięknem, romantyczny wieczór 
nie  chciała  sobie  łamać  nad  tym  głowy, 
wolała  przyglądać  się  fascynującej  grze 
barw,  rozkoszować się napływającymi zza 
otwartego 

okna 

zapachami, 

upajać 

wieczorną  ciszą.  Zadumana  i  wyciszona 
wewnętrznie puściła wodze wyobraźni... 

 

background image

Rozdział 4 

 
Ted też podziwiał zachód słońca z okien 

swego  pokoju,  lecz  w  przeciwieństwie  do 
Abby  zajmował  się  bardziej  jej  osobą  niż 
ona jego. 

Wrócił  do  domu  z  postanowieniem,  że 

powinien  tak  szybko,  jak  to  możliwe, 
zapomnieć  o  Abby,  która  zdążyła  się  już 
zakraść  do  jego  serca.  Często  bywał  w 
interesach w Deerfield i przy okazji, gdzie 
tylko  się  dało,  zawierał  znajomości  z 
dziewczętami. Niektóre z nich były bardzo 
ładne,  inne  interesujące  i  inteligentne, 
żadna jednak nie zawładnęła jego sercem. 

Z  Abby  rzecz  się  miała  inaczej.  Była 

ładniejsza  niż  wszystkie  inne,  wydawała 
mu się też dużo mądrzejsza od nich, a przy 
tym  wszystkim  wywierała  jakiś  dziwny 
magiczny wpływ. 

Dlaczego  ciągle  brzmiał  w  jego  uszach 

background image

jej  głos?  Dlaczego  ciągle  czuł  zapach  jej 
perfum?  Przecież  ich  rozmowa  trwała 
krótko,  a  on  miał  uczucie,  jak  gdyby 
spędzili  na  pogawędce  wiele  godzin. 
Prawie jej nie znał, a wydawało mu się, że 
ich  znajomość  ciągnie  się  już  całe  wieki. 
Nie  był  marzycielem,  o  nie,  wręcz 
przeciwnie.  Zawsze  był  dumny  z  tego,  że 
w  każdej  sytuacji  potrafi  zachować  zimną 
krew.  Owszem,  lubił  się  zabawić,  lecz  w 
pierwszym  rzędzie  chodziło  mu  o  to,  aby 
podźwignąć  „Drugą Nadzieję",  zatem  całe 
jego  działanie  było  podporządkowane 
temu celowi. 

W  takim  razie  dlaczego  naszła  go 

raptem  ochota,  aby  wyciągnąć  gitarę? 
Właściwie  powinien  się  przecież  zająć 
księgą  gospodarską,  obliczyć  dochód  ze 
sprzedaży  mleka,  podsumować  ostatnie 
wydatki. 

Próbował  skoncentrować  się  na  tym 

zajęciu,  lecz na próżno.  Cyfry  skakały mu 

background image

przed  oczami,  rozpływały  się,  a  na  ich 
miejscu  pojawiała  się  urocza,  a  zarazem 
nieco smutna i zamyślona twarz Abby. 

Zapytywał  siebie,  jakie  zmartwienie 

może  mieć  dziewczyna  taka  jak  Abby,  że 
nie  daje  jej  spokoju.  Chciał  stanąć  u  jej 
boku,  służyć  pomocą,  najlepiej  jak  potrafi 
– gdyby tylko na to pozwoliła. Co prawda 
sprawiała wrażenie, że doskonale obchodzi 
się  bez  towarzystwa,  lecz  mimo  to 
obudziła w nim instynkty opiekuńcze. 

Podchodził parę razy do telefonu, aby ją 

spytać,  czy  nie  miałaby  ochoty  na  mały 
spacer,  lecz  ostatecznie  zaniechał  tego. 
Jeszcze  gotowa  pomyśleć,  że  się  narzuca. 
Z  pewnością  jest  teraz  w  ferworze  pracy, 
naokoło  niej  leżą  porozrzucane  narzędzia, 
które widział w samochodzie. 

Dziewczyna,  która  z  takim  zajęciem 

mówi  o  politurowaniu  mebli,  a  teraz 
zakasawszy 

rękawy 

robi 

generalne 

porządki,  prawdopodobnie  nie  tęskni  za 

background image

towarzystwem, a już na pewno nie za nim, 
znajomym zaledwie od paru godzin. 

Kiedy  weszła  Kay,  Ted  ciągle  jeszcze 

stał  w  ciemnym  pokoju,  zapatrzony  w 
rozgwieżdżone  niebo.  Nie  mógł  się 
doczekać siódmej rano. 

– Kay, to ty? – spytał przez ramię. 
–  Tak,  Ted  –  odparła  nieco  zdziwiona 

gospodyni. – Stało się coś? 

– Skądże, wszystko w porządku. Mamy 

jeszcze szarlotkę? 

–  Zostało  prawie  pół,  ale  jeśli  chcesz 

jutro  zanieść  coś  takiego  tej  nowej 
sąsiadce,  to  mogę  jeszcze  dziś  wieczór 
upiec świeżą. 

Ted nie po raz pierwszy się zdumiał, jak 

Kay umie czytać w jego myślach. Ale nie 
to  było ważne,  nieważna  była  buchalteria. 
Ważna  była  tylko  Abby.  Jeśli  chce  coś  u 
niej  wskórać,  nie  wolno  mu  się  narzucać. 
Musi  uzbroić  się  w  cierpliwość,  choć 
zawsze przychodziło mu to z trudem. 

background image

Co  się  ze  mną  dzieje?  Czyżby  to  tylko 

wiosna? Mam nadzieję, że do jutra rana się 
opamiętam,  pomyślał.  Nawet  jeśli  ucieszy 
się  jajkami  i  szarlotką,  nie  będę 
natarczywy,  najwyżej  zaproponuję  swą 
pomoc,  jak  to  jest  w  zwyczaju  między 
sąsiadami. 

Znowu  próbował  skoncentrować  się  na 

pracy,  lecz  i  tym  razem  mu  się  nie  udało. 
Za  to  wyobrażał  sobie,  co  Abby  w  tej 
chwili robi, i czy o nim myśli. 

Znowu  naszła  go  ochota,  aby  do  niej 

zatelefonować,  przemyśliwał  już  nawet 
nad  stosownym  rozpoczęciem  pogawędki, 
choć  żaden  sensowny  pretekst  nie 
przychodził  mu  do  głowy.  Wreszcie 
zrezygnował  z  tego,  zły  sam  na  siebie. 
Ostatecznie przecież miał własną dumę. 

Gdyby wiedział, że Abby rzeczywiście o 

nim  w  tej  chwili  myśli,  dręczona  tymi 
samymi  pytaniami  i  wątpliwościami,  z 
pewnością spałby lepiej tej nocy... 

background image

Także  Abby  próbowała  się  tego 

wieczoru 

uporać 

różnymi 

zaplanowanymi 

pracami, 

lecz 

poza 

wyczesaniem 

Malinki, 

zadaniem 

jej 

obroku  i  pociągnięciu  politurą  mebli  nie 
zdobyła  się  na  nic  więcej.  Zamiast  tego 
usiadła  przy  oknie  i  zatonęła  w 
marzeniach. 

To była urzekająca, romantyczna noc, z 

wszechogarniającą  ciszą,  jaka  bywa  tylko 
na  wsi.  W  Deerfield  nocne  niebo 
wyglądało  inaczej,  nie  było  takie 
czarnogranatowe,  a  gwiazdy  nie  lśniły  jak 
diamenty. 

Dokładnie tak jak Ted, i Abby nie mogła 

myśleć  o  niczym  innym,  tylko  o  nim. 
Żałowała  teraz,  że  zachowała  się  wobec 
niego z taką rezerwą. Czy coś by się stało, 
gdyby go natychmiast zaprosiła do siebie i 
pokazała, co zrobiła ze starego młyna? 

Otrząsnęła  się  z  rozmarzenia  i  zasiadła 

za maszyną do szycia, aby skończyć szycie 

background image

poduszek  na  krzesła  w  jadalni,  ale 
ponieważ  przez  nieuwagę  przeszyła  sobie 
palec,  a  ścieg  wypadł  wyjątkowo  krzywo, 
zaniechała  z  westchnieniem  tego  zajęcia  i 
położyła się spać. 

Niestety nie mogła zasnąć i przewracała 

się z boku na bok w swoim wielkim łożu z 
baldachimem.  Zdrowy  rozsądek  ją  tym 
razem  całkiem  zawiódł,  a  do  głosu  doszły 
romantyczne  odczucia,  przybierając  z 
każdą minutą na sile. 

Z  determinacją  powtarzała  sobie  raz  po 

raz,  że  w  jej  życiu  nie  ma  miejsca  na 
miłość.  Gdyby  miała  zakochać  się  w 
jakimś  mężczyźnie,  to  byłoby  lepiej, 
gdyby została w Deerfield i wyszła za mąż 
za Paula. 

Może nie powinnam jutro rano otwierać 

drzwi  Tedowi,  przemknęło  jej  przez 
głowę.  Później  mogłaby  tak  urządzić,  że 
gdyby  przyszedł  ponownie,  pracowałaby 
na  pełnych  obrotach,  miałaby  więc 

background image

wymówkę, że nie może go przyjąć. 

Ostatecznie  i  ta  myśl  wydała  jej  się 

dziecinna. 

Powinna  przecież  umieć 

przyjaźnić  się  z  mężczyzną,  nie  padając 
mu przy tym z uniżeniem do nóg. Przecież 
zawsze 

byłam 

dumna 

własnej 

samodyscypliny, powtarzała samej sobie. 

W takim mężczyźnie jak Ted na pewno 

nie  mogła  się  poważne  zakochać.  Nie 
dorównywał  jej  wykształceniem,  zresztą 
na  jej  gust  był  za  młody.  Gdyby 
rzeczywiście  miała  kiedyś  wyjść  za  mąż, 
musiałby  to  być  dużo  starszy  mężczyzna, 
który  dał  coś  już  z  siebie  w  swym 
zawodzie. 

Ted nie spełniał tych wymagań. Chociaż 

zdawało  się,  że  potrafi  być  poważny,  w 
sumie brał życie lekko. Świadczyły o tym 
jego  swawolne  oczy  i  sposób,  w  jaki  się 
ubierał  i  zachowywał.  Gdyby  straciła  dla 
niego  serce,  doszłoby  do  tego,  że  zamiast 
zajmować  się  domem  i  gospodarstwem, 

background image

spędziłaby  lato  chodząc  nad  rzekę 
popływać,  łowić  ryby,  a  resztę  czasu 
poświęciłaby  na  zabawy  w  wiejskim 
klubie. 

Jeszcze  bardziej  nęciła  ją  stara  gitara, 

którą  widziała  u  Teda  w  samochodzie. 
Nade  wszystko  lubiła  pieśni  ludowe,  lecz 
nie  miała  czasu  na  słuchanie  muzyki. 
Mimo  to  postanowiła  nauczyć  się  grać  na 
gitarze,  oczywiście  dopiero  wtedy,  gdy 
pokończy wszystkie inne prace. 

A jeśli Ted będzie koniecznie chciał się 

do  niej  zbliżyć?  Szybko  jednak  odsunęła 
od  siebie  tę  myśl.  Nie  chciała  się 
angażować, bo oznaczałoby to pogrzebanie 
jej  planów  dotyczących  „Oazy  Spokoju". 
Nie  powinna  zresztą  zanadto  wybiegać 
naprzód.  Będą  mieli  dość  czasu,  aby 
pogłębić  swą  znajomość,  a  później  się 
zobaczy.  Wszystko  musi  się  odbywać 
zgodnie z planem. 

Naraz  zaczęła  się  śmiać  z  samej  siebie. 

background image

To  był  czysty  bezsens,  że  chciała  wieść 
życie  uczuciowe  zgodnie  z  planem. 
Przecież  miłość  i  pokrewne  jej  porywy 
serca nie kierują się rozsądkiem. 

Na razie w jej życiu nie było miejsca na 

miłość.  Po  prostu  nie  była  na  to  jeszcze 
gotowa. 

Mimo  wszelkich  zastrzeżeń 

musiała  jednak  przyznać  się  sama  przed 
sobą,  że  nietrudno  jej  przyszłoby 
obdarzenie Teda głębszym uczuciem. 

Aż  za  dobrze  wiedziała,  że  mogłaby 

stracić  dla  niego  głowę.  Niewykluczone, 
że uświadomiła sobie to już w momencie, 
gdy stanął obok niej. Przeskoczyło między 
nimi  coś  w  rodzaju  iskry  elektrycznej, 
choć 

przecież 

ich 

rozmowa 

była 

powierzchowna, 

rozmawiali 

tylko 

gospodarstwie,  a  Ted  jej  nawet  nie 
dotknął.  Mimo  to  czuła  się  teraz  tak 
szczęśliwa, jak gdyby dopiero co wysunęła 
się  z  jego  objęć.  Jeszcze  nigdy  nie 
owładnęło 

nią 

takie 

uczucie 

do 

background image

mężczyzny,  nie  był  jego  obiektem  ani 
Paul, ani nikt inny. 

A  czy  Ted  czuł  podobnie?  Naturalnie 

nie  mogła  tego  wiedzieć,  lecz  miała 
uczucie,  że  i  jemu  zależy  na  bliższej 
znajomości.  Wydawało  jej  się,  że  dało  się 
to wyczytać z jego oczu. 

Jak łatwo przyszło jej wyobrazić siebie i 

Teda,  ciasno  objętych  i  spoglądających  z 
dumą  na  swoje  plony.  Był  to  przepiękny 
obraz,  który  zapierał  jej  dech  w  piersiach. 
Musi poskromić swą fantazję! Zbyt wielką 
przypisuje wagę temu, co prawdopodobnie 
jest tylko tworem jej imaginacji. 

Może Ted już wcale o niej nie myślał. Z 

pewnością  nie  była  jedyną  dziewczyną, 
wobec  której  był  szarmancki  i  której 
prawił komplementy. 

W  gruncie  rzeczy  tak  nawet  byłoby 

lepiej. 

Czuła  się  teraz  śmiertelnie 

zmęczona  i  choć  nie  do  końca  jeszcze 
uporała  się  ze  swymi  skomplikowanymi 

background image

uczuciami 

wobec 

Teda, 

przyszło 

odprężenie  i  miała  nadzieję,  że  wreszcie 
zaśnie. 

Kiedy  otwarła  oczy,  słońce  stało  już 

wysoko.  Spojrzała  sennie  na  budzik  i 
usiadła  przerażona  na  łóżku.  Była  za 
kwadrans  siódma!  Za  parę  minut  Ted 
stanie  pod  jej  drzwiami,  a  ona  nawet 
jeszcze  nie  była  ubrana!  Pędem  pobiegła 
do  łazienki,  umyła  się  zimną  wodą,  po 
czym wskoczyła w dżinsy, związała włosy 
w  koński  ogon  i  pociągnęła  tuszem  rzęsy, 
ale bardzo lekko, ostatecznie przecież była 
na wsi. 

Właśnie  zagotowała  się  woda  na  kawę, 

kiedy zadźwięczał dzwonek u drzwi. Punkt 
siódma,  stwierdziła  z  zadowoleniem. 
Ceniła punktualnych mężczyzn. 

Ted  był  podobnie  ubrany  jak  ona. 

Uśmiechnęła  się  mimo  woli.  Ponieważ 
obydwoje  mieli  jasne  włosy,  w  pierwszej 
chwili  można  ich  było  wziąć  za  brata  i 

background image

siostrę. 

– Mam nadzieję, że poczekałaś na mnie 

ze  śniadaniem  –  rzekł  z  uśmiechem 
wręczając  jej  koszyk  okryty  kraciastą 
serwetą. 

–  Mmm,  szarlotka  pachnie  bosko  – 

oświadczyła wciągając smakowity zapach. 
– A jakie wielkie jajka! 

Jakże  miałabym  jeść  śniadanie  nie 

mając takich wspaniałości? 

– Czuję, że zdążyłaś już zaparzyć kawę. 

To będzie już druga od świtu – powiedział 
sięgając po napełnioną przez nią filiżankę. 

– Zawsze dotrzymuję słowa, Ted. Masz 

chwilę  czasu?  Chciałam  się  ciebie 
poradzić, jak zasadzić aksamitki. 

Gdy wypili kawę i skosztowali szarlotki, 

wyszli na dwór. Abby zapytywała siebie w 
duchu,  czy  Ted  zauważył,  że  ona  przy 
śniadaniu  mówiła  cokolwiek  za  szybko, 
wręcz nerwowo, a gdy wychodząc otarł się 
o nią, umknęła od razu na bok. 

background image

Przedstawiła  mu  swoje  problemy 

związane  z  zagospodarowaniem  ogrodu. 
Ted  wyjaśnił  jej,  że  wydzielające  mocny 
zapach 

rośliny,  takie  jak  papryka, 

aksamitki  i  nasturcja,  chronią  sadzonki 
także  od  szkodników,  zatem  sadząc  je 
może 

zrezygnować 

chemicznych 

oprysków,  ona  natomiast  wytłumaczyła, 
dlaczego  z  każdego  rodzaju  warzyw 
wysadziła  aż  tyle  gatunków.  Chciała 
mianowicie stwierdzić, który z nich nadaje 
się  najlepiej  do  uprawy  w  tej  okolicy,  a 
potem 

podzielić 

się 

wynikami 

sąsiedztwem. 

Abby 

sprawiała 

wrażenie 

nieco 

oficjalnej,  ograniczając  tematy  rozmowy 
do 

spraw 

gospodarskich, 

Ted  był 

szarmancki i gotów w każdej chwili służyć 
pomocą,  a  przy  tym  obydwoje  starali  się 
zachować  dystans  i  ta  świadomość 
przysparzała  im  bólu.  Abby  czuła,  że  Ted 
ją  obserwuje  z  niepokojem,  lecz  nie 

background image

zdobyła  się  na  cieplejszy  gest,  pozostała 
uprzejma  i  nieprzystępna,  próbując  za 
wszelką  cenę  ukryć  własne  uczucia. 
Unikała  jego  wzroku,  gdyż  cokolwiek 
wytrącał  ją  z  równowagi,  choć  zdawała 
sobie  sprawę,  że  w  przypadku  innego 
mężczyzny byłoby jeszcze gorzej. 

Ted okazał się prawdziwą encyklopedią 

wiedzy  o  gospodarstwie.  Swoje  rady 
wygłaszał  sucho,  choć  z  humorem, 
ilustrując je wesołymi zdarzeniami z życia 
własnej farmy. 

Kiedy  opowiadał,  jak  to  szczeniaki 

rozgrzebały mu kiedyś całą grządkę cebuli, 
albo  jak  kotka  okociła  się  na  zagonku 
kapusty  przeznaczonej  na  wystawę,  miała 
ochotę wybuchnąć serdecznym śmiechem, 
ale ograniczyła się jedynie do uprzejmego 
uśmiechu,  nie  mogąc  pozbyć  się  uczucia 
skrępowania. 

Tedowi widać nigdzie się tego ranka nie 

spieszyło,  co  było  po  myśli  Abby,  która 

background image

nie życzyła sobie niczego innego, jak tego, 
aby  został  jak  najdłużej.  Wszakże  jeszcze 
nigdy nie znajdowała się w takiej sytuacji. 
Czuła się niemal jak zakochana nastolatka. 
Kiedyś  nie  miała  takich  problemów.  Gdy 
któryś  z  mężczyzn  się  nią  zainteresował, 
czuła  się  pochlebiona,  ale  nie  traciła 
głowy. Tym razem nie było to takie proste. 
Kosztowało  ją  wiele  trudu,  aby  zwalczyć 
w  sobie  rosnący  pociąg  do  Teda.  Ale 
właściwie  dlaczego  tak  się  przed  nim 
broniła? 

–  To  prawdziwa  radość,  gdy  się  widzi, 

co  zrobiłaś  z  tego  starego  opuszczonego 
młyna  –  ciągnął  Ted,  nie  będąc  wszakże 
pewnym,  czy  do  Abby  dotarły  jego 
wcześniejsze  słowa.  –  Byłoby  grzechem 
pozwolić  leżeć  takiej  urodzajnej  ziemi 
odłogiem. 

– Masz zupełną rację – odparła wracając 

do  rzeczywistości.  –  Praca  w  ogrodzie 
pomaga mi się pogodzić z resztą świata. 

background image

–  W  końcu  następnego  tygodnia  – 

wtrącił  niby  mimochodem  –  w  starej 
stodole  odbędzie  się  zabawa.  My  tutaj 
bardzo lubimy takie imprezy. 

–  Czy  będzie  między  innymi  taniec  w 

kwadracie? 

– Na pewno. Tańczyłaś to już kiedyś? 
–  Nie.  W  Deerfield  nie  znają  czegoś 

takiego.  W  zwykłych  lokalach  i  nocnych 
klubach tego się nie tańczy. 

–  U  nas  nie  ma  za  wielu  miejsc,  gdzie 

można się zabawić. 

–  Muszę  się  przyznać,  że  lubiłam  od 

czasu do czasu gdzieś wyjść. 

–  Nie  będzie  ci  brakowało  życia 

miejskiego? 

– Nie – oświadczyła z przekonaniem. – 

Wszystko,  czego  potrzebuję,  to  świeże 
powietrze. 

–  Czy  mogę  cię  w  takim  razie  zaprosić 

na tańce? – Ted zdjął z głowy sfatygowany 
kowbojski  kapelusz  i  skłonił  się  z 

background image

przesadną 

galanterią 

przed 

Abby. 

Wyglądało 

to 

tak 

komicznie, 

że 

zapomniała, 

iż 

przyrzekła 

sobie 

zachowywać  się  z  rezerwą,  i  wybuchnęła 
głośnym śmiechem. 

–  Twój  śmiech,  mam  nadzieję,  oznacza 

„tak"  –  upewniał  się,  udając,  że  się  nie 
może 

wyprostować 

jak 

dotknięty 

ischiasem farmer. 

Abby nie przestawała się śmiać. 
–  Oczywiście,  Ted.  Nie  mogłabym 

odrzucić 

twego 

zaproszenia, 

skoro 

kosztowało  cię  ono  tyle  wysiłku.  Chodź, 
pomogę  ci  wsiąść  do  samochodu,  mój  ty 
biedny staruszku. 

Wsunęła 

mu 

rękę 

pod 

ramię 

rozweselona 

żartem,  choć  od  razu 

przemknęło jej przez głowę, czy jednak nie 
przesadziła, dotknąwszy bowiem jego ciała 
odniosła  wrażenie,  że  wpadła  na  parkan 
pod napięciem elektrycznym. 

Ted  wyprostował  się  gwałtownie  i 

background image

spojrzał  na  nią,  lecz  uśmiech  znikł  z  jego 
twarzy,  a  w  oczach  czaiło  się  nieme 
pytanie, 

na  które  nie  ważyła  się 

odpowiedzieć. 

Przez moment stali bez ruchu. Abby nie 

wiedziała,  czy  nie  byłoby  lepiej  puścić 
jego 

ramię,  Ted  też  wyglądał  na 

speszonego. 

Abby  opanowała  się  pierwsza.  Na 

szczęście  przypomniała  sobie  w  porę,  że 
woli  trzymać  się  z  daleka  od  tego 
mężczyzny. 

– Jest już późno, sir – rzuciła siląc się na 

beztroskę  i  puściła  jego  ramię.  –  Jak  pan 
myśli,  dojdzie  pan  o  własnych  siłach  do 
samochodu? 

–  Oczywiście.  Serdeczne  dzięki,  Lady 

Abby. 

Proszę  się  za  bardzo  nie 

przejmować 

mym  stanem.  W  tym 

schorowanym  ciele  mimo  wszystko  tkwi 
trochę siły. 

Aby  to  udowodnić,  jednym  susem 

background image

skoczył  na  przyczepę  swego  samochodu. 
Tam  stanął  na  szeroko  rozstawionych 
nogach  i  wydał  okrzyk,  który  mógłby 
zrobić konkurencję Tarzanowi. 

Po  zachowawczości  Abby  nie  zostało 

śladu. Śmiejąc się do łez postąpiła w jego 
stronę,  choć  właściwie  dopiero  co 
zamierzała  się  z  nim  jak  najszybciej 
pożegnać.  W  tym  momencie  jednak 
myślała  tylko  o  tym,  jak  dobrze  jej  robi 
jego obecność i że Ted wygląda naprawdę 
atrakcyjnie. 

Kiedy  tak  stanęła  naprzeciw  niego  z 

rozpromienioną  twarzą,  zeskoczył  nagle  z 
przyczepy, okręcił ją wokół siebie i uniósł 
wysoko 

na 

rękach, 

potem, 

przeskoczywszy  bloki  skalne  i  parkan, 
popędził  z  nią  w  kierunku  domu  wydając 
przy tym indiańskie okrzyki. 

Bezbronna leżała na jego piersi, a śmiała 

się tak, że z jej oczu puściły się łzy. Ted je 
natychmiast  scałował,  musiało  mu  jednak 

background image

w  tym  momencie  przyjść  do  głowy,  że 
trochę przesadził, bo przybrał zbolałą minę 
i  posadził  ją  ostrożnie  w  bujaku  stojącym 
na  werandzie.  Żartobliwy  nastrój  ulotnił 
się jak sen. 

–  Wybacz,  nie  miałem  prawa  tak  się 

zachowywać, 

Abby 

– 

zaczął 

się 

usprawiedliwiać. – Tak mi przykro... Jeżeli 
w  tej  sytuacji  nie  zechcesz  przyjąć  mego 
zaproszenia na tańce, zrozumiem to. 

•  –  No  cóż,  ja...  –  zaczęła  zmieszana, 

lecz  zaraz  uświadomiła  sobie,  że  byłoby 
dziecinadą  z  jej  strony,  gdyby  chciała  go 
ukarać  za  swawolne  zachowanie  –  ...  nie 
ma  powodu  robić  całej  historii  z 
niewinnego  żartu.  Oczywiście,  że  pójdę  z 
tobą  na  tańce,  ale  tylko  wtedy,  gdy 
przyrzekniesz,  że  nie  będziesz  mnie  wlókł 
za sobą po całej okolicy. 

–  Przyrzekam  –  odetchnął  z  ulgą  i 

uśmiechnął się szeroko. – Będę się z tobą 
obchodził  jak  z  prawdziwą  damą,  bo  nią 

background image

jesteś. 

– Znakomicie, sir. Czy istnieją tu jakieś 

przepisy dotyczące stroju? 

–  Właściwie  nie.  Ale  czy  nie  mówiłaś, 

że  w  najbliższych  dniach  masz  odwiedzić 
panią Wilkins? 

–  Tak.  W  następny  poniedziałek  ma 

mnie uczyć smażyć konfitury. 

–  A  więc  zapytaj  ją  o  odpowiednią 

sukienkę. 

Panie  tutaj  szyją  sobie 

własnoręcznie kostiumy na takie okazje. 

–  Mnie  też  to  sprawi  przyjemność. 

Chciałabym brać pełny udział w tutejszym 
życiu. 

– To mnie cieszy. Zatem jeżeli nie jesteś 

na  mnie  zła,  wpadnę  tu  w  następnym 
tygodniu  i  przyniosę  ci  trochę  sadzonek 
aksamitek  i  nasturcji  z  mojej  szklarni. 
Gdybyś  dopiero  teraz  wysiała  nasiona, 
twoje jarzyny nie miałyby z tego wielkiego 
pożytku. 

–  To  byłoby  miło  z  twej  strony,  Ted. 

background image

Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się 
przygotować  parę  słoików  z  domowymi 
specjałami, aby ci się zrewanżować. 

–  To  brzmi  kusząco,  Abby.  Mam 

wrażenie,  że  wszystko,  czego  się  tkniesz, 
musi się udać. 

Spłonęła  lekkim  rumieńcem  pod  jego 

spojrzeniem. 

– A teraz już idź, Ted. My farmerzy nie 

możemy 

spędzać 

całego 

dnia 

na 

pogaduszkach, bo nasze pola uduszą się w 
natłoku chwastów. 

Ted uśmiechnął się. Doskonale wiedział, 

co  Abby  chciała  przez  to  powiedzieć. 
Tylko  dotąd,  a  dalej  już  nie,  drogi 
przyjacielu,  a  w  każdym  razie  nie  w  tym 
momencie. 

Pożegnał  się  i  skierował  do  swej 

ciężarówki. Abby patrzyła  za  nim,  dopóki 
nie  wsiadł  i  nie  pomachał  jej,  mając 
nadzieję,  że  jej  twarz  jest  beznamiętna  i 
nie zdradza żadnych uczuć. 

background image

Ted  natomiast  nie  zadawał  sobie  trudu, 

aby  z  czymkolwiek  się  kryć.  Kiedy  ich 
spojrzenia  się  spotkały,  wiedziała  już,  że 
pierwsze  wrażenie  jej  nie  myliło.  Ted 
najwidoczniej  widział  w  niej  więcej  niż 
tylko  nową  sąsiadkę,  która  potrzebuje 
pomocy.  Nie  za  bardzo  wiedziała,  co 
zrobić,  aby  temu  przeciwdziałać,  lecz 
ciągle  jeszcze  wierzyła,  że  może  odnosić 
się  do  niego  przyjacielsko,  a  przecież  z 
dystansem.  Z  pewnością  będą  ze  sobą 
omawiać  różne  sprawy  związane  z 
gospodarstwem,  ale  mogą  to  robić  czysto 
po  kupiecku,  bez  żadnych  zobowiązań. 
Tyle  że  rozsądek  i  uczucia  to  dwie  różne 
rzeczy i najczęściej nie idą w parze... 

Z tą zabawą też był problem. Na pewno 

pozna  wielu  ludzi  i  nowe  kroki  taneczne, 
ale  Ted,  jej  partner  na  ten  wieczór,  raczej 
nie  będzie  zachwycony,  gdy  ona  zacznie 
mówić  o  gospodarstwie.  W  końcu  przy 
takiej  okazji  każdy  chce  się  zabawić.  Ale 

background image

nawet  jeżeli  uda  jej  się  przetrwać  ten 
wieczór  i  nie  pozwolić  na  to,  aby  się  do 
siebie  zbliżyli,  to  i  tak  będzie  się  musiała 
mieć  na  baczności.  Znajdzie  się  przecież 
tyle 

powodów 

do 

zacieśnienia 

znajomości... 

 

background image

Rozdział 5 

 
Abby na powrót rzuciła się w wir pracy, 

lecz  dopiero  po  południu  udało  jej  się  na 
jakiś czas przepędzić Teda ze swych myśli. 

Najpierw  zabrała  się  do  czyszczenia 

stajni Malinki, koniem też zresztą należało 
się zająć, a odwiedziny Teda zburzyły cały 
rozkład  dnia.  Nie  mogło  zdarzać  się  to 
zbyt  często,  bo  inaczej  nie  zdążyłaby  z 
pracą. 

Koło południa zabłąkało się do niej paru 

turystów,  pytając,  czy  ma  jarzyny  na 
sprzedaż. Chociaż Abby nie mogła im nic 
zaoferować, 

ogarnęło 

ją  przyjemne 

uczucie,  że  „Oaza  Spokoju"  jest  już 
regularną  farmą.  Do  wieczora  czas  zajęły 
jej  eksperymenty  z  hodowlą  różnych 
rodzajów  bakterii,  udało  jej  się  nawet 
dojść,  co  trzeba  zrobić,  aby  uruchomić 
młyn.  W  końcu  śmiertelnie  zmęczona 

background image

runęła  na  łóżko  i  rozkoszowała  się  ciszą  i 
spokojem  panującym  wokoło.  Nawet  w 
najmniejszym  stopniu  nie  odczuwała 
samotności, jak obawiała się jej matka. 

W  niedzielę  rano  obudziło  ją  bicie 

dzwonów.  Wcześniej  tylko  z  rzadka 
zachodziła 

do  kościoła,  lecz  teraz, 

przystosowując  się  do  życia  na  wsi, 
uznała,  że  to  jest  ze  wszech  miar 
wskazane, 

jakkolwiek  nie  wiedziała, 

jakiego wyznania są tutejsi ludzie. 

Jedyną  przeszkodą  w  jej  teraźniejszym 

życiu  był  Ted.  Poprzedniego  dnia 
pracowała  do  upadłego,  aby  nie  musieć  o 
nim myśleć, ale w przyszłości postanowiła 
postawić  sprawę  jasno.  Miała  za  dużo 
pracy,  aby  jeszcze  zaprzątać  sobie  głowę 
jakimiś głupstwami. 

Odbyła  na  Malince  długą  przejażdżkę  i 

wróciła  zmęczona,  lecz  szczęśliwa  do 
młyna.  Zwykle  po  takiej  wyprawie  kładła 
się  na  chwilę,  tym  razem  jednak  nie  dane 

background image

jej  było  odpocząć.  Nie  mogła  uleżeć 
spokojnie,  musiała  coś  robić,  bo  ta 
nerwowa  krzątanina  pozwalała  jej  nie 
myśleć o Tedzie. 

Były 

właściciel 

dał 

jej 

adres 

rzemieślnika,  który  mógł  jej  pomóc  przy 
rozruchu młyna. Abby uznała, że nadszedł 
czas,  aby  zająć  się  i  tą  sprawą.  Tak 
naprawdę to chciała zrobić wszystko sama, 
zasięgnąwszy  wcześniej  u  tego  człowieka 
rady.  Oczywiście  nie  zapomniała,  że  Ted 
jej  oferował  pomoc  w  tym  względzie,  nie 
chciała  jednak  z  niej  skorzystać.  Czy 
powodem  tej  decyzji  było,  iż  koniecznie 
chce  to  zrobić  po  swojemu,  czy  też 
podyktowana  ona  została  obawą  przed 
jego  bliskością,  tego  nie  była  w  pełni  .. 
świadoma. 

Odszukała 

zatem 

pana 

Gurneya, 

wysłuchała  jego  rad,  a  wróciwszy  do 
„Oazy  Spokoju"  przygotowała  wszystko, 
co  było  konieczne  do  rozpoczęcia 

background image

naprawy. 

Towarzyszyła 

jej  radosna 

świadomość,  że  już  tego  lata  jej  młyn 
będzie  mełł  ziarno  na  mąkę.  Czekająca  ją 
praca  nie  wyglądała  na  zbyt  ciężką  i 
niekoniecznie  wymagała  doświadczenia. 
Oczywiście  za  niewielką  opłatą  mogłaby 
nająć kogoś do pomocy, ale wolała zrobić 
to sama. 

Zaczęła  od  wyczyszczenia  kamieni 

młyńskich,  a  potem  sprawdziła  koła 
zębate,  jak  jej  radził  pan  Gurney.  Mogło 
się  przecież  zdarzyć,  że  coś  się  jednak  w 
tej  całej  maszynerii  wypaczyło,  a  efektem 
tego byłaby nie najlepsza mąka. 

Trwało  trochę,  zanim  uporała  się  z 

wieloletnim  brudem  i  wszystko  naoliwiła. 
Dopiero  teraz  mogła  zacząć  rozglądać  się 
za  gatunkami  zboża,  z  których  miałaby  w 
przyszłości  piec  chleb.  Musiała  się  też 
rozejrzeć  za  jakimś  elektrykiem,  gdyż  nie 
dało  się  wieczorem  pracować  tylko  przy 
lampie naftowej. 

background image

Kiedy  dzień  chylił  się  ku  zachodowi, 

wzięła  gorącą kąpiel  i  przygotowała  sobie 
kolację, na którą składała się zupa z puszki 
i kilka kanapek, a potem usadowiła się pod 
oknem  z  jedną  ze  swych  książek 
poświęconych  przetworom  domowym. 
Następnego dnia z rana miała przecież iść 
do pani Wilkins. 

W Abby wzrastało przekonanie, że tylko 

wtedy odnajdzie  się  w  swoim  nowym,  tak 
przecież 

odmiennym 

od 

jej 

dotychczasowych  doświadczeń  życiu, jeśli 
będzie  podchodzić  do  niego  trzeźwo  i  od 
ściśle  naukowej  strony.  Tylko  przy  takim 
nastawieniu  można  było  liczyć  na  sukces. 
Ted  ze  swoją  beztroską  nie  zaszedłby 
daleko będąc w jej sytuacji. 

Zrobiła  wszystko,  aby  ten  weekend 

minął szybko, kładła się spać wyczerpana i 
zasypiała  kamiennym  snem,  lecz  nie 
umiała  sobie  odpowiedzieć  na  pytanie,  co 
ją tak gna z miejsca na miejsce, od jednego 

background image

zajęcia do drugiego... 

Poniedziałkowy ranek był tak piękny, że 

do  pani  Wilkins  postanowiła  udać  się  na 
Malince.  Jej  sportowy  samochód  nie 
pasował  zresztą  do  okolicy  i  stylu  życia, 
jakie teraz prowadziła. 

Pani  Wilkins  już  na  nią  czekała.  Z 

miejsca  zaprowadziła  ją  do  przestronnej, 
lśniącej  czystością  kuchni,  a  tam 
pożyczyła  jej  fartuszek  i  zaprezentowała 
różne  naczynia  i  urządzenia,  potrzebne 
przy  smażeniu  konfitur.  Abby  zdążyła  się 
już  czegoś  dowiedzieć  na  ten  temat  z 
książek, miała więc jakie takie rozeznanie, 
co ją tego popołudnia czeka, a w tej chwili 
rozkoszowała się nadzieją, że już niedługo 
sama  będzie  umiała  sporządzać  takie 
rzeczy. 

Pani  Wilkins  nie  miała  jednak  zamiaru 

smażyć konfitur według przepisu z książki 
kucharskiej, 

robiła  to  po  swojemu 

tłumacząc Abby ze śmiechem, że ludzie na 

background image

wsi 

mają 

swoje 

własne 

metody, 

sprawdzone przez wiele pokoleń. 

Obierając  truskawki  z  szypułek  i 

przygotowując  syrop,  opowiedziała  Abby 
stare i nowe historie z okolicy, przeplatając 
je instrukcjami, z jakich owoców najlepiej 
sporządzać  konfitury,  a  jakie  nadają  się 
bardziej  na  galaretki,  wyjaśniła  jej  też, 
gdzie  i  w  jakich  warunkach  najlepiej 
przetwory przechowywać. 

Abby  w  gruncie  rzeczy  mogła 

zapomnieć wszystko, czego się nauczyła z 
książek,  przyznając  teraz  w  duchu,  że 
praktyka  wygląda  całkiem  inaczej  niż 
teoria.  Mogła  co  prawda  wygłosić  wykład 
na  temat  nawożenia  gleby,  ale  nie  miała 
pojęcia,  w  jakich  miesiącach  dojrzewają 
poszczególne rodzaje jerzyn. 

Pani  Wilkins  odnosiła  się  do  niej 

serdecznie,  lecz  Abby  wracała  do  domu  z 
uczuciem, że jest na powrót głupiutką, nic 
nie  wiedzącą  uczennicą.  Mimo  całych  lat, 

background image

które 

poświęciła 

rolnictwu 

jako 

przedmiotowi  studiów,  miała  wrażenie,  że 
o  prawdziwej  praktyce  rolniczej  nie  wie 
nic. 

Tego, 

jak  pani  Wilkins  smażyła 

konfitury,  nie  wyczytałaby  w  żadnej 
książce. Miała na to przepis podyktowany 
doświadczeniem  całych  generacji.  Czyżby 
właśnie o to chodziło Tedowi, gdy mówił, 
że  samą  teorią  nie  osiągnie  się 
rekordowych wyników? 

Abby  straciła  pewność  siebie  i  to  ją 

niezmiernie 

martwiło, 

lecz 

samozaparciem  pracowała  dalej  próbując 
uruchomić  młyn.  Kiedy  skaleczyła  się  o 
jedno z kół zębatych, z jej ust wyrwało się 
przekleństwo.  Niestety  co  dzień  zdarzały 
jej  się  takie  małe  wypadki.  Mimo  to 
zacisnęła 

zęby 

pracowała 

niezmordowanie dalej. 

W  czwartek  wieczorem  przypomniała 

sobie,  że  w  sobotę  ma  się  odbyć  zabawa 

background image

wiejska,  a  ona  zapomniała  spytać  panią 
Wilkins,  jak  się  powinna  ubrać  na  taką 
okazję. 

Ale  właściwie  po  co?  Gdyby  Ted 

poważnie  myślał  o  zaproszeniu  jej,  na 
pewno  by  już  dawno  zadzwonił  z 
pytaniem, kiedy ma po nią przyjechać. 

Przyłapała się na tym, że krąży wściekła 

jak osa no  domu,  wmawiając sobie raz  po 
raz,  że  nie  ma  czasu  na  jakieś  głupie 
zabawy  w  stodole.  Mimo  to  spoglądała 
ciągle  w  kierunku  telefonu  pytając  siebie, 
dlaczego jest taki uparty i nie dzwoni. 

W  piątek  rano  podjęła  decyzję. 

Zrezygnowała  z  zajęć  na  farmie  i 
pojechała do pobliskiego miasteczka, gdzie 
wyszukała sklep tekstylny, który prowadził 
również sprzedaż gotowych wykrojów. 

Właścicielka  zadowolona,  że  ma  nową 

klientkę,  pokazała  Abby  cały  szereg 
drukowanych materiałów, a także łatwe do 
uszycia  wykroje  strojów,  wkładanych 

background image

specjalnie  z  okazji  tańca  w  kwadracie. 
Abby  była  pewna,  że  do  soboty  z 
pewnością  uszyje  jedną  z  tych  ładnych 
sukienek. Prawdopodobnie będzie to strata 
czasu,  gdyż  zdawało  się,  że  Ted  o  niej 
zapomniał,  ale  czuła,  że  uszycie  tego 
kostiumu 

tak 

czy 

tak 

sprawi 

jej 

przyjemność. 

Wybrała  różowy  kreton,  z  którego 

zamierzała  uszyć  bluzkę  z  krótkimi 
bufiastymi  rękawami,  prawdziwie  ludową 
w  stylu,  a  do  obszycia  ciemnozieloną 
taśmę.  Spódnica  miała  być  z  wełny,  z 
szeroką falbaną u dołu, a lamówka o nieco 
jaśniejszym  odcieniu  zieleni.  Do  tego 
Abby zamierzała uszyć z ciemnoróżowego 
materiału szeroki pasek. 

 

sobotę 

rano 

sukienka 

była 

praktycznie gotowa, Abby brakowało tylko 
czarnych  pantofli,  jakie  widziała  na 
wystawie 

jednego 

ze 

sklepów 

background image

obuwniczych,  gdzie  reklamowano  je  jako 
obuwie przeznaczone do tańca ludowego. 

Dlaczego  nie  miałabym  sobie  ich 

kupić?,  pytała  samą  siebie  wyjeżdżając 
ponownie  do  miasteczka.  Przynajmniej 
będę  miała  skompletowany  cały  strój, 
nawet jeślibym miała nosić te rzeczy tylko 
w  domu.  Planowała  zresztą  urządzić 
grillparty  dla  przyjaciół  z  miasta,  a  wtedy 
jako gospodyni byłaby stylowo ubrana. 

Kupiwszy  pantofle  i  załatwiwszy 

jeszcze  trochę  innych  sprawunków,  zjadła 
lunch w przyjemnie urządzonej restauracji 
na  obrzeżu  miasta,  którą  ostatnio  odkryła. 
W domu podbiegła najpierw do sekretarki 
automatycznej,  aby  przesłuchać  taśmę. 
Ostatecznie  nigdy  nic  nie  wiadomo.  Ktoś 
przecież mógł zostawić ważną wiadomość. 

Były  dokładnie  cztery,  a  wszystkie 

pochodziły  od  Teda.  Zawiadamiał,  że  ma 
kłopoty  z  chorym  cielakiem,  lecz  że 
zwierzę  prawdopodobnie  wyzdrowieje  do 

background image

sobotniego  wieczoru.  Druga  i  trzecia  były 
prośbami  o  jak  najszybszy  telefon.  W 
czwartej przekazał wiadomość, że zabierze 
ją  następnego  dnia  o  siódmej,  aby  mogli 
jeszcze  zjeść  obiad  w  małej  stylowej 
restauracyjce,  usytuowanej  przy  wylocie 
drogi z miasta. 

Abby  wybuchnęła  śmiechem.  Ted  z 

pewnością  myślał  o  lokalu,  z  którego 
właśnie  wróciła.  Zdjęła  strój  z  wieszaka  i 
przyłożyła  do  siebie,  po  czym  nucąc 
melodię zakręciła się kilka razy po pokoju. 
Naraz wpadło jej do głowy, że jeszcze nie 
zastanowiła  się  nad  odpowiednią  na 
jutrzejszy wieczór fryzurą, a co gorsze, nie 
zadzwoniła  do  Teda  z  potwierdzeniem,  że 
siódma  godzina  jutro  wieczór  całkiem  jej 
odpowiada. 

Abby  nie  należała  do  dziewcząt,  które 

celowo trzymają mężczyzn w niepewności, 
mimo  to  sprawiała  jej  przyjemność  myśl, 
że  Ted  może  chodzi  nerwowo  tam  i  z 

background image

powrotem  po  pokoju  wyczekując  jej 
telefonu.  Ona  sama  prawie  cały  dzień 
czekała na telefon od niego, nie czuła więc 
teraz  wyrzutów  sumienia.  Zaraz  jednak 
wyśmiała  samą  siebie.  Ostatecznie  nie 
miała powodu, aby w ten sposób go karać, 
podeszła więc zdecydowanym krokiem do 
telefonu. 

– Czy pan Grant jest w domu? – spytała 

kobiety  która  podniosła  słuchawkę.  Abby 
przypuszczała,  że  to  gospodyni  Teda, 
wypiekająca  takie  pyszne  szarlotki,  ale 
mimo  to  owładnął  nią  niejasny  gniew  na 
nią,  choć  nie  umiała  sobie  wytłumaczyć 
dlaczego. 

–  Czy  to  panna  Mills?  –  spytała 

serdecznie  Kay  i  niechęć  Abby  znikała  w 
jednej  chwili.  Gospodyni  najwyraźniej 
oczekiwała jej telefonu. 

– Tak – odparła już całkiem przyjaźnie. 
–  Pan  Grant  czekał  na  telefon  od  pani, 

lecz właśnie wyszedł do obory, aby zajrzeć 

background image

do chorego cielęcia. Zaraz go zawołam. 

Teraz  Abby  zrozumiała,  dlaczego  Ted 

tak  ciepło  wyraża  się  o  Kay.  Jego  dobro 
musiało  jej  najwyraźniej  leżeć  na  sercu, 
skoro  się  tak  ucieszyła,  że  znalazła  się 
dziewczyna,  która  choć  odrobinę  się  nim 
zajmie. 

– Halo, Abby? – Głos Teda wydał jej się 

zaspany  i  pełen  oczekiwania.  Raptem 
zrobiło  jej  się  przykro,  że  nie  zadzwoniła 
od  razu.  Takie  zagrywki  z  mężczyzną  tak 
otwartym i szczerym były nie fair. 

– Tak, to ja. 
– Przykro mi, że to nie ja zadzwoniłem 

pierwszy. 

– Nie masz powodu się usprawiedliwiać. 

Jak  tam  z  cielakiem?  Przeżyje?  Mogę  coś 
dla ciebie zrobić? 

– Miło, że o to pytasz. Wygląda na to, że 

wszystko  będzie  w  porządku.  Ten  mały 
dzikus przyplątał się do większych cieląt i 
został przez nie stratowany. W pierwszym 

background image

momencie  myślałem, że będzie z nim źle, 
ale dziś jest już lepiej. Na razie trochę się 
jeszcze  chwieje  na  nogach,  ale  to 
wszystko. 

–  Cieszę  się  –  odetchnęła  Abby.  – 

Wiesz,  ja też studiowałam  hodowlę bydła, 
wiem 

chyba 

wszystko 

wadach 

dziedzicznych  i  innych  chorobach,  ale 
obawiam  się,  że  w  takim  wypadku 
byłabym  bezradna.  Im  dłużej  tu  jestem, 
tym  bardziej  sobie  uświadamiam,  jak 
uboga jest moja wiedza. 

Jeśli  chodzi  o  młode  sztuki, zwykle  nie 

jest  tak  źle,  jak  na  to  wygląda.  Troskliwą 
opieką  można  zdziałać  cuda.  Ale  takiej 
rady  nie  wyczytasz  w  swoich  książkach. 
Tę cudowną formułę można zastosować do 
wszystkich istot żywych i często tylko ona 
pozostaje, kiedy inne środki zawodzą. Sam 
już  doświadczyłem  tego  wiele  razy. 
Cieszyłbym  się,  gdybym  także  i  w  innych 
dziedzinach  mógł  ci  pokazać,  że  uczone 

background image

księgi nie zawierają całej wiedzy. Praktyka 
na  farmie  pozwala  zaobserwować  także 
inne rzeczy. 

–  Wierzą  ci,  Ted  –  przyznała  Abby  –  i 

mam nadzieję wiele się od ciebie nauczyć. 

–  Jestem  na  twoje  usługi.  Ale  jutro 

wieczór  chciałbym pokazać ci coś  innego; 
„Tańczącą  Królową"  i  jej  znakomitą 
pieczeń z kluskami. 

Abby  już  już  miała  mu  powiedzieć,  że 

sama  odkryła  ten  klejnot  pomiędzy 
restauracjami,  ale  w  porę  ugryzła  się  w 
język  nie  chcąc  psuć  Tedowi  radości. 
Jeszcze niedawno taka myśl nie przyszłaby 
jej  do głowy. Ze  zdziwieniem  stwierdziła, 
że  coraz  częściej  wstawia  się  w  jego 
położenie. 

–  Cudownie!  –  powiedziała  zamiast 

tego.  –  Czekam  na  ciebie  punktualnie  o 
siódmej. 

–  Tak  się  na  to  cieszę,  Abby  –  rzekł 

ciepło i odwiesił słuchawkę. 

background image

Abby natomiast odwiesiła swoją dopiero 

wtedy, gdy usłyszała dalekie szczęknięcie. 
Chciała być przez to dłużej blisko Teda. 

Następnego  dnia  już  za  dwadzieścia 

siódma  była  gotowa  i  czekała  na  niego  z 
niecierpliwością.  Pani  Wilkins  poradziła 
jej jeszcze przez telefon, aby pod sukienkę 
włożyła  sutą  halkę,  więc  teraz  wyglądała 
ona szczególnie strojnie. 

Kiedy  o  siódmej  usłyszała  samochód 

Teda,  wybiegła  mu  na  spotkanie,  zanim 
jeszcze 

zdążył 

zadzwonić. 

Był 

zachwycony  jej  widokiem.  W  stylowym 
wieśniaczym  stroju,  z  jasnymi  lokami 
opadającymi  na  ramiona  wyglądała  jak 
najprawdziwsza 

wiejska  piękność.  Z 

zadowoleniem  stwierdził  też,  że  jej 
makijaż  jest  delikatniejszy  niż  zwykle.  W 
ogóle  zapytywał  siebie  w  duchu,  dlaczego 
ona  tu  na  wsi  używa  wszystkich  tych 
szminek. Abby ze swą świeżą, dziewczęcą 
urodą  podobała  mu  się  bardziej  bez 

background image

makijażu. 

Zauważył  też  od  razu,  że  tego  dnia 

zachowuje  się  inaczej.  Nie  była  taka 
zachowawcza wobec niego, uśmiechała się 
promiennie  i  wydawała  się  zadowolona  z 
jego  towarzystwa.  A  więc  chyba  się  nie 
mylił  mając  wrażenie,  że  jej  chłodny 
sposób bycia i narzucony przez nią dystans 
służy tylko skrywaniu prawdziwych uczuć. 
Teraz  stała  przed  nim  czarująca,  nie 
mogąca  doczekać  się  zabawy  roześmiana 
dziewczyna. 

Ted  już  od  dawna  kochał  się  w  Abby, 

ale  nie  był  tego  jeszcze  do  końca 
świadomy.  Dopiero  teraz  uzmysłowił  to 
sobie  z  absolutną  jasnością.  Skłonił  się 
przed  nią  dwornie  i  podał  jej  ramię,  aby 
powieść  dziewczynę  do  samochodu,  a 
dopiero  kiedy  upewnił  się,  że  siedzi 
wygodnie, 

sam 

zajął 

miejsce 

za 

kierownicą. 

Podczas jazdy raz po raz nachodziła go 

background image

ochota,  aby  uścisnąć  jej  rękę.  Byłby  to 
ostatecznie  niewinny  gest,  lecz  mimo  to 
nie  odważył  się  na  to.  Tak  się  cieszył,  że 
wreszcie  odtajała  w  jego  obecności,  i  za 
żadne  skarby  nie  chciał  tego  zniszczyć. 
Mogłaby  się  przecież  na  nowo  od  niego 
odwrócić. 

Przy  obiedzie  też  nie  pozwolił  sobie  na 

żadne 

czulsze 

słówko 

czy 

gest, 

zadowalając  się  opowiadaniem  Abby 
wesołych zdarzeń ze swego dzieciństwa, a 
ona zaśmiewała się do łez. 

Kiedy  sączyli  po  obiedzie  brandy,  Ted 

wiedział  już  z  całą  pewnością,  że  nie 
wytrzyma,  jeżeli  tego  wieczoru  nie 
weźmie  jej  przynajmniej  raz  w  ramiona. 
Jeśliby się taka okazja nie miała nadarzyć, 
to  powinien  chociaż  dać  wyraz  swoim 
uczuciom dla niej. 

–  Nie  weźmiesz  mi  za  złe,  jeśli  ci 

powiem,  że  wyglądasz  fantastycznie?  – 
spytał ostrożnie. 

background image

–  Za  złe?  –  posłała  mu  zadowolone 

spojrzenie. – Od samego początku czekam 
na  to,  kiedy  wreszcie  wyjedziesz  z  jakimś 
komplementem.  Ale  mimo  wszystko 
obawiam się, że reszta towarzystwa już na 
pierwszy  rzut  oka  odkryje  we  mnie 
przebraną turystkę z wielkiego miasta. Kto 
wie,  czy  nie  zostanę  przepędzona  belami 
siana. 

Ted roześmiał się. 
–  Z  pewnością  ściągniesz  na  siebie 

spojrzenia  wszystkich,  ale  nie  musisz  się 
bać,  że  nie  zostaniesz  zaakceptowana. 
Przeciwnie,  będę  musiał  staczać  boje  z 
innymi  mężczyznami,  aby  móc  choć raz  z 
tobą zatańczyć. 

– Ach Ted – uśmiechnęła się szczęśliwa 

jak  nigdy  –  jeśli  naprawdę  chcesz,  mogę 
zarezerwować dla ciebie wszystkie tańce. 

 

background image

Rozdział 6 

 
Kiedy  znaleźli  się  wreszcie  w  stodole, 

zabawa trwała już w najlepsze. Abby była 
zadowolona,  że  przystanęli  na  chwilę  w 
drzwiach spoglądając na tańczących. Miała 
niemal  tremę,  więc  uczepiła  się  ramienia 
Teda i przez moment nie chciała wejść do 
środka. 

– Co się stało, Abby? – spytał. 
– Sama nie wiem, co się ze mną dzieje – 

odparła  żałośnie.  –  Byłam  już  na  tylu 
zabawach  i  potańcówkach,  a  teraz  nagle 
strasznie boję się wejść. Co będzie, jeśli ci 
ludzie mnie odrzucą? 

–  Odrzucą?!  Oni  będą  oczarowani!  – 

oświadczył  z  przekonaniem.  –  Chodź, 
właśnie  ustawiają  się  do  tańca  w 
kwadracie. 

Wystarczy, 

że 

będziesz 

słuchała  poleceń  wodzireja  i  dasz  się 
prowadzić. 

Zaczynają 

zwykle 

od 

background image

najprostszych  figur,  a  potem  początkujący 
wycofują się i poprzestają na przyglądaniu 
się. 

Spojrzała na niego niepewnie. 
–  Ale  musisz  mi  przyrzec,  że  nie 

zostawisz mnie na środku samej. 

–  Parę  razy  zmienimy  partnerów,  ale 

tylko  na  krótko.  Nie  martw  się,  zawsze 
znajdzie  się  ktoś,  kto  będzie  z  tobą  dalej 
tańczył.  Pomyśl  tylko,  my  tutaj  jesteśmy 
jedną wielką rodziną. 

– Zatem dobrze, Ted. Jeśli uważasz, że... 
Z ociąganiem weszła za nim do środka, 

a  resztę  ułatwili  jej  inni.  Jak  powiedział 
Ted,  wszyscy byli  bardzo  mili  i  wyglądali 
na  szczerze  zadowolonych  z  jej  przyjścia. 
Nie  miała  zresztą  czasu  się  nad  tym 
zastanawiać,  bo  właśnie  rozbrzmiały 
dźwięki  muzyki,  więc  musiała  uważać, 
żeby się nie potknąć i nie wypaść z rytmu. 

Szło 

jej 

wszakże 

lepiej, 

niż 

przewidywała. Poszczególne kroki okazały 

background image

się  nie  takie  trudne,  stopniowo  też 
pozbywała  się  swego  skrępowania,  a 
nawet  rozluźniła  się  na  tyle,  że  mogła  w 
tańcu myśleć o czym innym, a nie tylko o 
tym, aby nie zgubić kroku. 

Komiczne,  nigdy  nie  miałam  oporów 

przekraczając  próg  przepełnionej  sali 
balowej,  a  tutaj  przyszło  mi  to  z  takim 
trudem,  pomyślała.  Dlaczego  tym  razem 
było inaczej? Oczywiście, że to wiązało się 
z Tedem. Zależało jej na tym, co on o niej 
myśli,  tym  bardziej,  że  to  on  ją  tu 
wprowadził,  a  więc  w  jakiś  sposób  za  nią 
ręczył.  Chciała,  bardzo  chciała,  także  ze 
względu na niego, aby ją polubiono. 

Owo 

przeświadczenie 

powinno 

właściwie  być  powodem  ostrożniejszego 
postępowania  z  nim,  lecz  tego  wieczoru 
nie  pragnęła  niczego  więcej,  jak  się 
zabawić. 

Muzyka  rozbrzmiała  na  nowo.  Ted 

szeptał  jej  wskazówki  do  ucha  i  prawił 

background image

komplementy,  że  tak  dobrze  jej  idzie. 
Abby cieszyło to bardzo. Ten wieczór wart 
był tego, aby choć na chwilę zapomnieć o 
mocnych 

postanowieniach, 

według 

których zamierzała ułożyć sobie tu życie. 

Taniec  sprawiał  jej  przyjemność,  ale 

czuła  też  narastające  zmęczenie.  W 
którymś  momencie  nawet  zatoczyła  się  z 
wyczerpania,  poprosiła  więc  Teda,  aby  na 
moment wyszli na dwór. 

Ted przyjął to z wyraźną ulgą. 
–  Tak  się  cieszę,  że  to  ty 

zaproponowałaś. 

–  Dlaczego?  –  spojrzała  na  niego 

zdziwiona. 

– Nie chciałem się przyznać, że już mam 

dość,  przynajmniej  na  razie.  Jesteś  z 
miasta,  a  tańczysz  jak  najlepsi  stąd.  A  ty 
się bałaś, że się zblamujesz! 

– To już jest poza mną. Ted, popatrz na 

ten  księżyc!  To  rozgwieżdżone  niebo 
wygląda wprost bajecznie! 

background image

–  Tym  bardziej,  że  ty  pod  nim  stoisz  – 

rzucił pieszczotliwie. 

Coś  w  Abby  szepnęło  o  ostrożności, 

lecz  nie  chciała  niszczyć  uroku  tego 
wieczoru  niechętnym  gestem  czy  zimnym 
słowem.  Od  miesięcy  nie  czuła  się  tak 
lekko.  Byłaby  szkoda,  gdyby  sobie  teraz 
zepsuła te piękne godziny. 

Ku  swemu  zaskoczeniu  uznała  uwagę 

Teda  za  absolutnie  w  porządku,  nie  miała 
jednak uczucia, że musi coś odpowiedzieć. 

Także  Ted  milczał  przez  chwilę,  a 

potem naraz ujął jej dłoń. 

–  Przed  czym  tak  się  bronisz,  Abby?  – 

szepnął tkliwie. – Najwyraźniej czegoś się 
boisz. 

Podniosła głowę i zajrzała w jego pełne 

czułości 

oczy. 

Ted 

miał 

rację. 

Rzeczywiście  było  coś,  czego  się  bała. 
Właściwie nie chodziło jej o to, że mógłby 
zranić  jej  uczucia,  lękała  się,  że  może 
stracić  kontrolę  nad  sobą  i  w  ten  sposób 

background image

postradać  niezależność,  którą  z  takim 
trudem sobie wywalczyła. 

Może zresztą chodziło o jedno i drugie. 

Może 

tym 

swoim 

powściągliwym 

zachowaniem  chciała  się  ustrzec  przed 
nieszczęśliwą  miłością,  a  Ted  zdołał  ją 
przejrzeć?  Tego  nie  wiedziała,  wiedziała 
tylko,  że  od  momentu  poznania  Teda  jej 
życie  uległo  zmianie.  Gdy  była  w  jego 
towarzystwie,  świat  wydawał  jej  się 
piękniejszy,  poza  tym  mogła  się  od  niego 
wiele  nauczyć.  Miała  tylko  pewne 
wątpliwości,  czy  zdoła  uporać  się  z  tą 
sytuacją. 

Dlaczego ten wieczór musiał być aż taki 

piękny, a ona tak podatna na romantyczne 
nastroje? 

Jak  gdyby  odgadując  jej  myśli,  Ted 

mocniej  ścisnął  jej  dłoń.  Kto  wie,  czy  nie 
odczuwał lekkiego dreszczu, jaki przebiegł 
przy  tym  jej  ciało...  Jeśli  tak,  to  znał  już 
odpowiedź,  której  ona  rozpaczliwie 

background image

szukała. 

Ted  delikatnie  pociągnął  Abby  za  sobą 

na  wąską  ścieżkę,  a  ta  zaprowadziła  ich 
nad staw. Tam zdjął marynarkę, rozłożył ją 
na  brzegu  i  usiadł,  zapraszając  ją,  aby 
zrobiła to samo. 

Abby jednak nie chciała na razie siadać. 

Miejsce  było  wyjątkowo  piękne,  miała 
więc ochotę okrążyć staw i rozejrzeć się po 
okolicy,  choć  było  już  ciemno.  Żałowała, 
że 

nie 

może 

widzieć 

kwiatów 

porastających  jego  brzegi,  za  to  czuła 
przynajmniej ich upojny zapach. 

Ted postępował za nią w milczeniu. 
–  Przypuszczam,  że  to  jest  główny 

powód,  dla  którego  sprowadziłaś  się  na 
wieś  –  powiedział  w  którymś  momencie, 
jak gdyby wiedząc doskonale, co się z nią 
dzieje. 

– Tak – potwierdziła. – Kocham naturę, 

świeże powietrze i wszystko, co zielone. 

– Wiem. Ale nie to miałem na myśli. Ty 

background image

szukasz tutaj spokoju, prawda? 

–  Masz  rację.  Nie  przyznaję  się  zbyt 

chętnie  do  tego,  ale  moje  życie  w 
Deerfield 

było 

bardzo 

stresujące. 

Musiałam  się  stamtąd  wynieść,  aby 
odnaleźć siebie samą. 

– Pozwolisz, abym ci w tym pomógł? – 

spytał poważnie. 

W  pierwszym  odruchu  chciała  się  nie 

zgodzić.  Instynktownie  broniła  się  przed 
nim,  aby  nie  dowiedział  się  o  niej  całej 
prawdy.  Ale  naraz  puściły  się  jej  łzy  z 
oczu i sama nie wiedząc jak znalazła się w 
jego ramionach i przywarła twarzą do jego 
piersi. 

Trwali  tak  przez  chwilę.  Ted  głaskał  ją 

uspokajająco  po  głowie,  a  ona  była 
wdzięczna,  że  nie  posuwa  się  do  innych 
czułości. Nie rzekł słowa, dając jej czas, aż 
się uspokoi. 

–  Nie  wiem,  co  się  ze  mną  stało  – 

wyznała  zakłopotana.  –  To  było  bardzo 

background image

głupio  z  mojej  strony.  I  w  dodatku 
ubrudziłam ci koszulę tuszem do rzęs. 

–  To  drobiazg.  Cóż  znaczy  kilka  plam 

wobec  tego  że  mogłem  cię  trzymać  w 
ramionach,  że  okazałaś  mi  tyle  zaufania  i 
wypłakałaś się na mej piersi. Już ci lepiej? 

–  Tak,  o  wiele  lepiej.  Jestem  ci 

wdzięczna, że nie stawiasz żadnych pytań. 
Nie  byłoby  mi  łatwo  na  nie  w  tej  chwili 
odpowiedzieć. 

–  Wiem  –  szepnął  poważnie.  –  W 

przyszłości też nie musisz tego robić, jeśli 
nie  chcesz.  Będę  zawsze  przy  tobie,  gdy 
będziesz  potrzebowała  mej  pomocy,  ale 
nigdy o nic nie zapytam. 

Dzięki  za  zrozumienie,  Ted.  Twoja 

przyjaźń  znaczy  dla  mnie  bardzo  wiele. 
Czy wolno mi wyrazić jakieś życzenie? 

– Już jest spełnione. 
–  Możesz  mnie  po  przyjacielsku 

pocałować w policzek? 

Rzuciła  to  tak  po  prostu,  bez 

background image

zastanowienia.  Wiedział  to  od  razu, 
ponieważ  cały  czas  uważnie  studiował  jej 
twarz. 

–  Dziękuję,  Ted  –  westchnęła  z 

zadowoleniem,  gdy  spełnił  jej  prośbę.  – 
Jeśli  o  mnie  chodzi,  to  możemy  teraz  z 
powrotem  wmieszać  się  w  tłum,  ale 
najpierw  muszę  doprowadzić  się  do 
porządku.  Oni  tam  pewnie  tańczą  już 
trudniejsze  tańce.  Wytłumaczysz  mi 
zasady?  Niestety  będę  musiała  przy  tym 
siedzieć, bo mam całkiem obrzmiałe stopy. 

–  Naturalnie.  W  ogóle  już  dziś  nie 

musisz  tańczyć,  jeśli  nie  chcesz.  Teraz 
tańczą  „Łańcuch  filiżanek",  a  potem 
przyjdzie  kolej  na  „Bąka",  „Stokrotkę 
Południa" i „Fruwające koło". Te nazwy są 
dość  skomplikowane,  a  i  kroków  nie 
nauczysz się tak od razu. Ale popatrzeć na 
innych  też  jest  przyjemnie.  Nie  miałabyś 
nic przeciwko temu, gdybyśmy się wspięli 
po drabinie na stryszek z sianem? Stamtąd 

background image

będzie wszystko jeszcze lepiej widać... 

 

background image

Rozdział 7 

 
Wracała  wesoła  i  zrelaksowana.  Ted 

pomógł jej się wspiąć na drabinę i stamtąd 
obserwowali  radosny,  rozbawiony  tłum. 
Abby klaskała tak jak inni w takt muzyki, 
wypytując  Teda  o  reguły  poszczególnych 
tańców.  O  swoim  niedawnym  wybuchu 
zdążyła  już  zapomnieć  i  rozkoszowała  się 
teraz  wieczorem  jeszcze  bardziej  niż 
poprzednio.  Nie  czuła  w  sobie  tego 
nerwowego  napięcia,  gdy  Ted  obejmował 
ją  ramieniem  lub  od  czasu  do  czasu 
całował  w  policzek,  i  była  naprawdę 
rozczarowana, 

kiedy 

zabawa 

się 

skończyła. 

A  przecież  ta  noc  zdawała  się  nie  mieć 

końca. Abby nie mogła się oprzeć i mimo 
pęcherzy  na  stopach  nie  zrezygnowała  z 
ostatnich  tańców.  Miała  wrażenie,  że  nie 
zrobi  jednego  kroku,  a  i  tak  było  jej 

background image

przykro, 

gdy 

wszyscy 

zaczęli 

się 

rozchodzić.  Oznaczało  to  przecież  także 
koniec mile spędzonego czasu z Tedem. 

Pragnęła  zbliżyć  się  do  niego,  może 

nawet  go  pokochać,  lecz  w  kontekście  jej 
planów  na  przyszłość  nie  miało  to  sensu. 
Ted  stanowił  poważne  zagrożenie  dla  jej 
zamierzeń,  ,  choć  zmaganie  się  z 
uczuciami do niego przychodziło jej coraz 
ciężej. 

Ów  rozdźwięk  między  uczuciem  a 

rozsądkiem sprawił, że w drodze do domu 
była  bardzo  milcząca.  Dlatego  też,  gdy 
Ted  chciał  ją  otoczyć  ramieniem, 
zareagowała  całkiem  inaczej,  po  prostu 
odtrąciła go i wbiła się w kąt samochodu, 
jak najdalej od niego. 

Ted nie nalegał, lecz gdy zajechali przed 

młyn,  najwyraźniej  nie  spieszył  się  z 
otwarciem  drzwi  samochodu,  aby  mogła 
wysiąść. 

–  Wiem,  że  jesteś  bardzo  zmęczona,  ja 

background image

zresztą  też  –  zaczął  –  ale  mimo  to 
chciałbym  wiedzieć,  czy  coś  z  tego,  co 
dziś  wieczór  było  między  nami,  sprawiło 
ci  przykrość.  Jeśli  o  mnie  chodzi,  to 
zapewniam, że nie żałuję niczego. 

– Ja też nie – odparła cicho nie patrząc 

na niego. 

– A więc o co chodzi? 
–  O  nic.  Jestem  tylko  śmiertelnie 

zmęczona,  Ted.  Nie  pogniewasz  się,  jeśli 
teraz  się  pożegnam?  Miałam  zamiar 
zaprosić cię jeszcze na kawę, ale po prostu 
jestem  do  niczego.  Moje  nogi  całkiem 
odmówiły  posłuszeństwa.  Chyba  to 
rozumiesz. 

Ted nie rozumiał, lecz mimo to rzekł: 
–  Oczywiście  Abby.  Odprowadzę  cię 

tylko do drzwi. 

Wysiadł  i  pomógł  wysiąść  także  i  jej, 

Abby  wszakże  nie  chciała,  aby  jej 
towarzyszył. 

–  Nie,  tych  parę  kroków  przejdę  sama. 

background image

Ostatecznie  nie  jesteśmy  w  Deerfield, 
gdzie  za  każdym  drzewem  czai  się 
napastnik. 

– To prawda, ale tak czy tak będę czekał 

w  samochodzie,  dopóki  nie  znajdziesz  się 
w domu. A może i to ci przeszkadza? 

Przełknęła głośno ślinę. 
–  Ach,  Ted...  –  wykrztusiła.  Na  więcej 

nie umiała się zdobyć. 

– Co ci jest? 
–  Nic.  Jestem  po  prostu  skonana  i  to 

wszystko.  To  był  cudowny  wieczór, 
dziękuję ci. Zadzwonisz do mnie? 

– Tak – odrzekł krótko. 
Spuściwszy  głowę  ruszyła  wykładaną 

płytami  dróżką  prowadzącą  do  werandy. 
W  drzwiach  miała  jeszcze  ochotę  się 
obejrzeć,  lecz  nie  zdobyła  się  na  odwagę. 
Bała  się,  że  wybuchnie  łzami  albo  nawet 
pobiegnie  do  niego  i  rzuci  mu  się  w 
ramiona.  Naprawdę  wstydziła  się  swej 
słabości. 

background image

Ted nie odjechał od razu. Patrzył za nią, 

jak  manipuluje  przy  drzwiach,  a  później 
wchodzi.  To.  że  porusza  się  powoli,  z 
widocznym  trudem,  podpowiedziało  mu, 
że  znowu  coś  ją  dręczy.  Najchętniej 
pobiegłby  za  nią,  przytulił  i  pocieszył,  ale 
nie  ruszył  się  z  miejsca.  Nawet  kiedy 
zatrzasnęły się za nią drzwi, nie był zdolny 
obrócić  kluczyka  w  stacyjce  i  odjechać. 
Czekał, aż zapalą się światła w domu. 

Wyglądało  na  to,  że  Abby  poszła 

najpierw do kuchni, pewnie aby się czegoś 
napić,  a  potem  zabłysło  światło  w  jej 
sypialni. 

Robiło  mu  się  coraz  ciężej  na  duszy. 

Właściwie  dlaczego  nie  odjeżdża?  Co 
Abby  sobie  o  nim  pomyśli?  Naraz 
zapragnął  znaleźć  się  możliwie  jak 
najdalej,  zapalił  więc  silnik  starając  się 
robić jak najmniej hałasu. 

Ale  ona  i  tak  usłyszała  warkot  motoru. 

Już  się  zaczynała  dziwić,  dlaczego  nie 

background image

słyszała, jak odjeżdża, lecz nie przyszło jej 
do  głowy,  że  ciągle  jeszcze  stoi  pod 
domem. Podeszła do okna i przez szczelinę 
w  zasłonie  widziała,  jak  Ted  ostrożnie 
nawraca  samochód.  Nie  obejrzał  się  przy 
tym  ani  razu,  jak  gdyby  czuł,  że  ona  go 
obserwuje. Był wściekły na samego siebie. 
Jak  ma  wytłumaczyć  Abby  swoje  dziwne 
zachowanie? 

Abby  nie  była  ani  rozgniewana,  ani 

wytrącona z równowagi, tylko wyczerpana 
do reszty, czuła jednak przy tym coś jakby 
satysfakcję,  że  Ted  najwyraźniej  też  nie 
ma  więcej  odwagi  niż  ona.  W  gruncie 
rzeczy  to,  że  dwoje  dorosłych  ludzi  nie 
umie  przezwyciężyć  własnej  dumy, 
wydało jej się śmieszne. 

Za  żadne  skarby  wszakże  nie  chciała 

dopuścić,  aby  ich  kontakty  przybrały  inną 
formę, 

niż 

wymaga 

tego 

zwykła 

znajomość.  Gdyby  stało  się  inaczej,  z 
pewnością  odwiodłoby  to  ją  od  pracy,  a 

background image

takie  coś  oznaczało  zaniedbanie,  a  może 
nawet 

przekreślenie 

zamysłów 

związanych z „Oazą Spokoju". 

Nie  przyszło  jej  trudno  wynalezienie  z 

tysiąca  powodów,  dla  których  powinna 
zerwać  z  Tedem,  a  im  więcej  ich 
wynajdywała,  tym  łatwiej  mogła  ukryć 
przed samą sobą prawdę. 

Skoncentruj  się  na  „Oazie  Spokoju"  i 

trzymaj  swe  serce  na  wodzy,  powiedziała 
zdecydowanie do swego odbicia w lustrze, 
kiedy 

siedziała 

przed 

toaletką 

przygotowując się do pójścia spać. 

Długo nie dane jej było zaznać spokoju, 

dopiero  po  dwóch  godzinach  udało  jej  się 
nabrać  niejakiego  dystansu  do  Teda  i 
zasnąć  męczącym,  pełnym  koszmarów 
snem. 

Zerwała  się  z  samego  rana,  a  jej 

pierwsza  myśl  dotyczyła  Malinki.  Długa 
przejażdżka  powinna  im  obu  dobrze 
zrobić, pomyślała. 

background image

Osiodławszy  konia  wyjechała  na  wąską 

ścieżkę,  po  czym  puściła  się  kłusem. 
Schyliła  się  przy  tym  nad  głową  klaczy, 
opowiadając  jej  o  wszystkim,  co  przeżyła 
poprzedniego  wieczoru.  Malinka  była  dla 
niej  jak  przyjaciółka  albo  matka,  której 
można  ze  wszystkiego  się  zwierzyć,  a  już 
na pewno była cierpliwą słuchaczką. 

– Będę się musiała nauczyć z tym żyć – 

zwierzyła  się  koniowi  –  zagrzebię  się  po 
uszy w pracy i tym razem już nikt ani nic 
mnie od tego nie odciągnie. 

Ponieważ  było  jeszcze  za  wcześnie  na 

składanie  wizyt,  ściągnęła  lejce  i 
skierowała  Malinkę  z  powrotem  na  drogę 
do  młyna,  choć  miała  szaloną  ochotę 
zamienić  z  kimś  parę  słów,  nie  mówiąc  o 
tym, że marzyła jej się dłuższa pogawędka 
z miłą panią Wilkins. 

Właściwie  dlaczego  nie  zrobić  tego 

później?  zapytała  samą  siebie.  To  była 
wspaniała  myśl.  Weźmie  jedną  ze  swych 

background image

książek  kucharskich  i  wyczaruje  coś,  co 
mogłaby jej zanieść jako podziękowanie za 
naukę  kiszenia  kapusty.  W  końcu 
zdecydowała  się,  że  upiecze  chleb,  i 
wyszukała  w  miarę  łatwy  przepis,  przy 
którym  nie  było  możliwości  popełnienia 
zbyt wielu omyłek. 

Wszystko  skończyło  się  wielkim 

bałaganem  w  kuchni:  zasypanymi  mąką  i 
lepkimi 

kawałkami  ciasta  stołem  i 

podłogą.  Ona  sama  miała  na  twarzy  i 
ubraniu  mąkę,  ale  czuła  się  przy  tym 
wspaniale.  Kiedy  miała  konkretne  zajęcie, 
łatwiej jej było rozeznać się w charakterze 
uczuć,  jakie  nią  owładnęły,  i  uporać  się  z 
ich natłokiem. 

Zostawiła ciasto do wyrośnięcia, a sama 

na  cały  głos  nastawiła  płytę  z  muzyką 
rockową  i  zabrała  się  do  sprzątania.  Prace 
domowe  skutecznie  przepędzały  jej 
wewnętrzną 

nerwowość, 

pozwalając 

wreszcie się odprężyć. 

background image

Mimo  to  nie  opuszczało  jej  pragnienie, 

aby  podejść  do  telefonu.  Aparat  był  dla 
niej  wyzwaniem,  ale  pozostała  nieugięta. 
Rzucając  raz  po  raz  okiem  na  ciasto 
pracowała zawzięcie, aż wreszcie nadeszła 
pora 

wsadzania 

chleba 

do 

pieca. 

Zrobiwszy  to  od  razu  zadzwoniła  do  pani 
Wilkins, zapowiadając swe odwiedziny. 

Abby  coraz  bardziej  uświadamiała 

sobie, jak  bardzo  tęskni za towarzystwem. 
Jeszcze  do  niedawna  uważała  to  za 
niemożliwe, 

teraz  jednak  samotność 

działała jej na nerwy. 

Pani  Wilkins  sprawiała  wrażenie 

zadowolonej, że Abby do niej zadwoniła. 

–  Właśnie  o  tobie  myślałam.  Na  mojej 

kuchni skwierczy olbrzymia pieczeń, którą 
mogłabym  nakarmić  całą  armię.  Byłaby 
szkoda, gdybyś zjadła samotnie niedzielny 
obiad, proszę zatem do mnie. 

Abby  z  radością  przyjęła  zaproszenie. 

Jak  to  dobrze,  że  upiekła  chleb.  W  ten 

background image

sposób  mogła  wnieść  własną  część  do 
świątecznego posiłku. 

Przypuszczała,  że  będzie  to  coś  w 

rodzaju  spotkania  rodzinnego,  wyszukała 
więc  w  szafie  skromną  w  kroju,  ale 
twarzową 

sukienkę,  odpowiednią  jej 

zdaniem  na  wiejskie  niedzielne  spotkanie. 
Co  prawda  wóz  sportowy  nie  pasował  do 
wiejskiej  scenerii,  uznała  jednak,  że  na 
proszony  obiad  nie  wypada  przyjeżdżać 
konno,  zresztą  i  tak  było  na  to  za  późno. 
Pani  Wilkins  zaprosiła  ją  na  czwartą, 
zostało  jej  więc  dosłownie  tyle  czasu,  aby 
się  przebrać,  owinąć  bochenek  chleba 
celofanem  i  przewiązać  wstążką.  Po 
drodze  do  samochodu  ścięła  jeszcze 
szybko  parę  dopiero  co  rozkwitłych 
kwiatów.  W  Deerfield  Abby  nigdy  nie 
zdecydowałaby  się  wziąć  udziału  w 
obiedzie  rodzinnym,  ale  na  wizytę  u  pani 
Wilkins cieszyła się, i to nie tylko dlatego, 
że  tęskniła  do  towarzystwa.  Była  to  dla 

background image

niej doskonała okazja, aby choć na chwilę 
zapomnieć  o  Tedzie.  Przy  nim  znowu 
owładnęłaby  nią  słabość,  a  doskonale 
wiedziała,  że  coraz  mniej  może  liczyć  na 
własną samodyscyplinę. 

 
Otwarte  drzwi  domu  pani  Wilkins 

zapraszały  już  z  daleka.  Kiedy  Abby 
wchodziła  po  kilku  stopniach  na  werandę 
niosąc  swój  mały  podarek,  z  wnętrza 
doszedł ją śmiech mężczyzny, a także obcy 
damski głos. 

Najwidoczniej  pani  Wilkins  miała 

większą  rodzinę,  niż  Abby  przypuszczała. 
Czy  aby  jej  obecność  nie  będzie  komuś 
przeszkadzać? 

Ładna  młoda  dziewczyna  krążyła  z 

zastawionymi  tacami  między  kuchnią  i 
jadalnią.  Miała  na  sobie  dżinsy  i 
podkoszulek  w  paski,  a  kasztanowate 
długie włosy związała w koński ogon. 

W  jadalni  siedziało  dwóch  młodych 

background image

mężczyzn  mniej  więcej  w  tym  samym 
wieku co Abby, a także jakiś starszy pan w 
okularach  i  z  brodą.  Prowadzili  właśnie 
ożywioną  rozmowę  z...  O  mój  Boże,  nie, 
tylko nie to! 

Na  widok  Teda  w  sztruksowych 

spodniach  i  w  swetrze  z  golfem, 
siedzącego  na  sofie  i  roztaczającego  cały 
swój  wdzięk,  jej  ręce  zaczęły  nerwowo 
drżeć. 

Gdy obca dziewczyna wróciła z kuchni, 

Abby od razu zauważyła spojrzenia, jakimi 
obrzucała  Teda.  Nie  było  wątpliwości,  ta 
mała musiała się w nim zadurzyć. Kto wie, 
jak  długo  się  znają,  przemknęło  Abby 
przez głowę. 

Nie  mogła  się  zdobyć,  aby  wejść,  ale 

właśnie nadeszła pani Wilkins z olbrzymią 
misą sałatki. Na widok Abby uśmiechnęła 
się i wyciągnęła do niej wolną rękę. 

–  Tak  się  cieszę,  że  przyszłaś,  Abby  – 

rzekła  serdecznie.  –  Panowie  wprost  nie 

background image

mogą  się  doczekać,  tak  chcą  cię  poznać. 
Teda  już  znasz,  a  Karen  to  moja 
siostrzenica.  Spędza  u  mnie  weekendy.  W 
przyszłości  będziecie  się  tu  u  mnie 
spotykały,  ale  tamci  panowie  nie 
pozostaną zbyt długo. 

Pani  Wilkins  nie  zdradziła,  co  to  za 

goście,  a  Abby  też  nie  chciała  o  to  pytać, 
czekając, aż pani domu ją przedstawi. 

Wchodząc  skinęła  przelotnie  głową 

Tedowi  i  przywitała  się  z  pozostałymi 
trzema mężczyznami. Okazało się, że są to 
naukowcy  z  zagranicy,  którzy  zajmują  się 
problemami  rolnictwa  i  odbywają  podróż 
naukową  po  Stanach  –  Mieli  mieszkać 
przez  parę  tygodni  u  pani  Wilkins,  bo 
tylko  ona  w  całej  okolicy  dysponowała 
odpowiednią liczbą wolnych pokoi. 

–  To  profesor  Gunyar  ze  Szwecji  – 

zaczęła  prezentację  pani  Wilkins  –  a  to 
jego  asystenci  Lars  i  Alex.  Moi  panowie, 
to  Abby  Mills,  o  której  już  opowiadałam. 

background image

Ona też skończyła rolnictwo, z pewnością 
więc znajdziecie państwo wspólne tematy. 

–  Nie  zapominaj  o  mnie,  Martho  – 

wmieszał  się  Ted.  –  Tam  gdzie  spotykają 
się  bardzo  wykształceni  ludzie,  łatwo 
przeoczą  się  fakt,  że  matka  natura  rządzi 
się własnymi prawami i że istnieją metody, 
sprawdzone  już  od  stuleci.  Obojętne,  jak 
szybki  jest  postęp  techniki  i  jakie 
eksperymenty  przeprowadza  się  na  tym 
polu, bez samej natury się nie obejdzie. 

–  Och,  Ted  –  zaszczebiotała  Karen 

siadając  obok  niego  na  sofie  –  wyglądasz 
naprawdę  bojowo,  gdy  rozprawiasz  o 
takich rzeczach. 

– On jest prawdziwie wojowniczą naturą 

–  wyrwało  się  Abby.  Zabrzmiało  to 
sarkastycznie,  choć  nie  było  to  jej 
zamierzeniem. 

–  Miło  cię  widzieć,  Abby  –  rzucił 

chłodno  Ted,  ona  zresztą  też  poprzestała 
na  skinięciu  głową.  Nie  mogła  się 

background image

przemóc,  aby  przywitać  się  z  nim  mniej 
oficjalnie. 

Czyżby  gniewał  się  na  nią,  że  wczoraj 

tak  pospiesznie  się  pożegnała?  Może 
stracił  zainteresowanie  dla  jej  osoby? 
Pewnie  ta  ładna  dziewczyna  koło  niego, 
nie  spuszczająca  ani  na  moment  z  niego 
wzroku,  jest  jego  najnowszym  podbojem, 
w  każdym  razie  wydawał  się  nią  zajęty,  a 
na nią, Abby, nie zwracał uwagi. 

Przez  parę  sekund  stała  zbita  z  tropu  i 

jakby  zagubiona,  ale  na  szczęście  pani 
Wilkins  tak  serdecznie  się  nią  zajęła,  że 
Abby  mimo  wszystko  poczuła  się  dobrze 
w jej domu. 

– Jakie piękne kwiaty, Abby – zawołała 

uradowana.  –  A  co  to  tak  pachnie  w  tym 
wytwornym opakowaniu? 

–  To  chleb  z  mąki  owsianej  i  melasy. 

Mam nadzieję, że przyda się jako dodatek 
do obiadu, którym chce pani podjąć gości. 

–  Własnoręcznie  upieczony  chleb 

background image

doskonale  pasuje  do  mojej  wiejskiej 
duszonej  pieczeni  –  zapewniła  pani 
Wilkins.  –  Poza  tym  spokojnie  możesz 
mówić mi po imieniu. – A teraz chodź ze 
mną do kuchni i spróbuj sosu. Wydaje mi 
się, że czegoś mu jeszcze brakuje. 

Objęła  Abby  ramieniem  i  zaprowadziła 

ją  do  kuchni.  Karen  wyglądała  na  nieco 
znużoną poważną rozmową prowadzoną w 
salonie, bo też weszła za nimi. 

Abby  spróbowała  sosu,  a  jego  smak 

wydał jej się znakomity, kolor zresztą też. 

–  Mieszkasz  w  mieście?  –  zwróciła  się 

do Karen. 

Postanowiła  być  uprzejma  dla  tej 

dziewczyny, gdyż była to siostrzenica pani 
Wilkins,  ale  w  jej  głosie  pobrzmiewała 
nutka  zazdrości.  Miała  nadzieję,  że  Karen 
tego  nie  zauważyła,  choć  Abby  sama 
czuła,  jakie  to  żałosne.  Karen  i  Ted  znali 
się prawdopodobnie od lat, a ona nie miała 
w  końcu  do  niego  prawa,  zatem  zazdrość 

background image

była tu nie na miejscu. 

–  Tak  –  odparła  dziewczyna  –  ale 

urodziłam  się  tutaj,  gdyż  moi  rodzice  po 
ślubie mieszkali przez pewien czas u cioci 
Marthy.  Co  prawda  już  od  wielu  lat 
mieszkam  w  mieście,  ale  na  wsi  bardziej 
mi  się  podoba,  dlatego  też  odwiedzam 
ciocię, jak tylko mogę. 

–  A  więc  znasz  też  ludzi,  którzy  tu 

mieszkają. 

–  Oczywiście  –  przytaknęła  Karen.  – 

Przede  wszystkim  Teda.  Już  jako  mała 
dziewczynka  podkochiwałam  się  w  nim, 
lecz  dopiero  teraz  jestem  na  tyle  dorosła, 
aby móc stwierdzić, jaki jest cudowny. To 
prawdziwy skarb, prawda? 

–  Tak, prawdziwy  skarb –  mruknęła do 

siebie  Abby,  po  czym  się  odwróciła  i 
podeszła  do  Marthy  stojącej  przy  kuchni. 
Czuła, że jest bliska utraty panowania nad 
sobą,  co  niechybnie  skończyłoby  się 
powiedzeniem 

czegoś 

niemiłego 

background image

dziewczynie,  scena  zazdrości  jednak  była 
ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzyła. Nigdy 
by sobie nie pozwoliła na coś takiego. 

–  To  zupa  tak  pachnie,  Martho?  – 

spytała odrobinę za głośno starszej pani. 

.  Wyrzucała  z siebie  słowa nieledwie  w 

pośpiechu,  czując  jednocześnie  na  sobie 
wzrok  Karen.  Tak  nagle  wykluczona  z 
rozmowy,  myślała  pewnie  teraz,  że  Abby 
nie jest za dobrze wychowana. Ostatecznie 
jednak  to  było  lepsze,  niż  gdyby  miała 
uchodzić  w  jej  oczach  za  zżeraną 
zazdrością  kobietę,  w  dodatku  zazdrością 
bezpodstawną. 

We trzy nałożyły potrawy na półmiski i 

wniosły  do  jadalni.  Abby  uspokoiła  się 
przy  tym  nieco.  Jej  pierwsze  podejrzenie, 
że  Martha  celowo  zaprosiła  Teda,  aby 
nieco  wyręczyć  los,  z  pewnością  nie  było 
uzasadnione, 

tak 

samo 

jak 

przypuszczenie,  że  Ted  sam  się  wprosił, 
gdy  usłyszał,  że  na  obiedzie  będzie  także 

background image

Abby. Pani Wilkins zaprosiła go na pewno 
tylko  z  powodu  zagranicznych  gości, 
zastanawiała się stawiając na stole koszyk 
z  kromkami  chleba  i  bułkami.  Zatem  nie 
było to spotkanie rodzinne, jeśli przy stole 
mieli  zasiąść  fachowcy  od  rolnictwa  z 
różnych stron. 

Z  zainteresowaniem  przysłuchiwała  się 

potem  profesorowi  Gunyarowi,  gdy  ten 
mówił  o  płodozmianie  i  przygotowaniu 
zboża  do  siewu.  Niewątpliwie  znał  się  na 
rzeczy. 

U jego młodych asystentów podobała jej 

się  gorliwość,  z  jaką  stawiali  wszelkie 
możliwe  pytania,  poza  tym  obaj  byli 
bardzo  przystojni.  Dopóki  będą  mieszkać, 
wypadałoby  dotrzymać  im  towarzystwa  i 
choć trochę oprowadzić po okolicy. 

Oczywiście  nie  zamierzała  na  oślep 

szukać 

nowej 

przygody 

miłosnej, 

przeciwnie,  była  najdalsza  od  tego.  Nie 
miała  jednak  nic  przeciwko  temu,  aby 

background image

poświęcić  tym  młodym  ludziom  trochę 
czasu.  Byłoby  to  zresztą  z  pożytkiem, 
mogliby  się  od  siebie  z  pewnością  czegoś 
nauczyć. 

Naturalnie 

oznaczało 

to 

dodatkowe  zajęcie,  ale  właśnie  czegoś 
takiego chciała, aby mieć czas wypełniony 
po  brzegi,  Po  raz  pierwszy  od  momentu, 
kiedy weszła do domu pani Wilkins, na jej 
twarzy  zagościł  uśmiech.  Teraz  już  była 
pewna, że przetrwa wieczór nie wywołując 
sceny  zazdrości,  nie  wyglądało  też  na  to, 
że  miałaby  obrażona  wrócić  wcześniej  do 
domu. 

Wnosząc  następny  półmisek  posłała 

nawet  uśmiech  Tedowi  i  z  zadowoleniem 
stwierdziła, że napięcie między nimi jakby 
opadło. 

Ted  wszakże  ciągle  jeszcze  był 

skoncentrowany,  jakkolwiek  silił  się  na 
wesołość. 

Nie 

umiał 

dojść, 

co 

spowodowało,  że  ubiegłego  wieczoru 
rozstali  się  niemal  skłóceni.  Abby  nadal 

background image

stanowiła  dla  niego  zagadkę.  Najchętniej 
wziąłby ją na bok i nie owijając w bawełnę 
spytał,  co  się  stało,  niestety  w  tym 
momencie 

musiał 

zadowolić 

się 

patrzeniem  na  nią  poprzez  stół.  Ich 
spojrzenia  raz  po  raz  się  spotykały,  lecz 
zarówno jemu, jak i jej, trudno było z nich 
cokolwiek wyczytać. 

Przy 

stole 

panowała 

ożywiona 

atmosfera. Goście ze Szwecji wydawali się 
doskonale  czuć  w  towarzystwie  gościnnej 
pani  domu  i  ładnych  dziewcząt,  wiedli 
błyskotliwie  rozmowę  i  rozkoszowali  się 
wspaniałym jedzeniem. 

Ted  nie  sprawiał  wrażenia  zazdrosnego 

o to, że Alex zajmuje się przede wszystkim 
Abby. Zakres studiów, jakie miała za sobą, 
był  nieledwie  taki  sam  jak  i  młodego 
Szweda, nic więc dziwnego, że mieli sobie 
wiele do powiedzenia. 

– Wydaje mi się, jakbyśmy znali się od 

wielu  lat  –  zauważył  w  pewnym 

background image

momencie.  –  Jaka  szkoda,  że  politycy  nie 
umieją  tak  się  dogadać  jak  my,  szarzy 
ludzie. 

–  Całkowicie  się  z  panem  zgadzam  – 

przytaknął  Alex  –  ale  gdyby  politycy 
znaleźli się w tak uroczym towarzystwie, z 
pewnością nie myśleliby o pracy. 

Przy tych słowach spojrzał znacząco na 

Abby,  a  potem  już  nie  odrywał  od  niej 
wzroku.  Siedział  naprzeciwko  niej  i  robił 
wszystko,  aby  ich  ręce  niby  przypadkiem 
się  dotykały,  gdy  sięgała  po  sztućce  czy 
przyprawy. 

Nie  uszło  to  uwagi  Teda,  choć  inni 

wydawali  się  tego  nie  zauważać.  Za  to  on 
sam ją nieustannie obserwował. 

Alex  rzeczywiście  spodobał  się  Abby. 

Był  czarujący,  a  choć  nie  budził  w  niej 
żadnych  romantycznych  uczuć,  nie  miała 
powodu,  aby  nie  odpowiedzieć  mu 
odrobiną zainteresowania. 

Kątem  oka  zauważyła,  że  Karen  stara 

background image

się  ściągnąć  na  siebie  uwagę  Teda, 
zarzucając  go  pytaniami  i  wciągając  w 
rozmowę. 

Przy  deserze  Alex  i  Lars  zamienili  się 

miejscami.  Alex  koniecznie  chciał  usiąść 
koło  Abby,  aby  móc  z  nią  swobodniej 
rozmawiać. Jego wyraźne zainteresowanie 
pochlebiało  jej,  pozwalało  przy  tym  choć 
na chwilę zapomnieć o zimnej wojnie, jaką 
wiodła z Tedem. Najgorsze jednak było to, 
że  to  ona  sama  tę  wojnę  wywołała. 
Wymagała  od  niego,  aby  ją  rozumiał  tam, 
gdzie  ona  sama  nie  umiała  siebie 
zrozumieć. 

Tego 

była 

absolutnie 

świadoma. 

Chciała,  aby  trzymał  się  z  daleka,  bo 

obawiała się, że zakocha się w nim po uszy 
i  straci  w  ten  sposób  wolność,  a  gdy 
rzeczywiście  zachowywał  dystans,  trzęsła 
się ze złości i gotowa była utopić w łyżce 
wody  dziewczynę,  którą  z  grzeczności  się 
zajmował.  Po  prostu  żądała  od  niego 

background image

dwóch  absolutnie  różnych  rzeczy  w  tym 
samym 

czasie, 

co  oczywiście  było 

niemożliwe do wykonania. 

Nie było łatwo siedzieć w towarzystwie 

przy świątecznie nakrytym stole i bić się z 
tymi  wszystkimi  myślami.  Na  szczęście 
Alex  starał  się  zaprzątać  całą  jej  uwagę. 
Miała nadzieję, że Ted widzi owe starania 
młodego  Szweda  i  że  to  choć  trochę 
wywołuje w nim zazdrość. 

Abby  wiedziała,  że  zachowuje  się  jak 

nieprzytomnie  zakochana  nastolatka,  ale 
nie  umiała  tu  nic  zmienić.  Kiedy  po 
obiedzie  przeszli  do  salonu  na  kawę, 
usiadła  obok  Alexa,  a  podczas  rozmowy 
przysunęła  się  tak  blisko  do  niego,  jak 
gdyby  w  obawie,  aby  nikt  im  nie 
przeszkodził. 

Karen tymczasem nie odstępowała Teda 

i usiadła mu niemal na kolanach, zalewając 
go  potokiem  słów.  Najwidoczniej  jednak 
nie  było  to  zbyt  interesujące,  bo  Ted 

background image

rozmawiał  z  nią  mało,  co  ku  swemu 
zadowoleniu  stwierdziła  Abby.  Właściwie 
to  Ted  powinien  jej  być  obojętny,  a 
przecież  świadomość,  że  nie  jest 
uszczęśliwiony bliskością Karen, wyraźnie 
ją cieszyła. 

Raz  Ted  przyłapał  Abby  na  tym,  że  go 

obserwuje,  i  wytrzymał  jej  spojrzenie,  a 
bolesny, pytający wyraz jego oczu sprawił, 
że serce w niej stopniało. 

Panie  w  którymś  momencie  opuściły 

pokój,  aby  zająć  się  zmywaniem,  a  gdy 
wróciły 

uporządkowawszy 

kuchnię, 

panowie dyskutowali zajadle  na  temat  cen 
zboża. 

Abby od razu wyczuła napięcie wiszące 

w powietrzu. Rozmawiali przed wszystkim 
Alex  i  Ted.  Ich  głosy,  choć  uprzejme,  a 
przede  wszystkim  spojrzenia  powiedziały 
jej całą prawdę. Mierzyli się wzrokiem jak 
dwaj  bokserzy,  którzy  właśnie  stanęli 
naprzeciwko siebie w ringu. 

background image

Karen oczywiście od razu przysiadła się 

do  Teda,  a  Abby  zapragnęła  naraz 
zaczerpnąć  świeżego  powietrza.  Chłodny 
wieczorny  wiatr  z  pewnością  ochłodzi  jej 
rozpaloną  twarz  i  przyniesie  ulgę 
skołatanej  duszy.  Z  tą  myślą  wyszła  do 
ogrodu. 

W chwilę potem usłyszała na werandzie 

kroki.  Wyjrzała  ostrożnie  zza  drzewa, 
sama  nie  będąc  widziana.  Gdy  zobaczyła, 
że  to  Alex,  czym  prędzej  skryła  się  w 
cieniu,  chodź  nie  bardzo  wiedziała, 
dlaczego się przed nim chowa. 

Raptem ktoś ujął ją za ramię i odwrócił 

do siebie. Przerażona chciała krzyknąć, ale 
napastnik  zamknął  jej  dłonią  usta,  zanim 
wydała  pierwszy  dźwięk.  Jej  oczy 
rozszerzyły się z przerażenia. Na szczęście 
zorientowała  się,  że  to  tylko  Ted.  Strach 
przemienił się natychmiast we wściekłość. 

–  Co  ci  przyszło  do  głowy,  aby  mnie 

napadać po nocy i straszyć? – syknęła. 

background image

–  Dlaczego  miałbym  cię  straszyć. 

Czekałaś na kogoś? Może na Alexa? 

–  Nonsens.  A  nawet  gdybym  na  niego 

czekała, ciebie nie powinno to obchodzić. 

–  A  jednak  mnie  obchodzi,  Abby.  Nie 

igraj  z  mymi  uczuciami,  bo  nie  ręczę  za 
siebie. 

Wyraził  tymi  słowami  więcej,  niż 

chciała. Były tak znaczące i pełne treści, że 
bardziej  ją  przeraziły  niż  jego  nagłe 
pojawienie  się  przed  nią  w  ciemności. 
Miała rozpaczliwą ochotę uciec i skryć się 
w najciemniejszym kącie. 

Odwróciła  się,  chcąc  wrócić  do  domu, 

gdzie  czuła  się  w  miarę  bezpieczna,  lecz 
Ted nie pozwolił jej odejść. 

–  Puść  mnie,  Ted  –  prosiła  –  jest  mi 

zimno. 

– Przykro mi, że zachowałem się wobec 

ciebie tak gwałtownie, lecz będziesz mogła 
stąd  odejść  dopiero  wtedy,  gdy  mi 
wytłumaczysz, dlaczego nagle zaczęłaś się 

background image

do mnie tak dziwnie odnosić. 

 

background image

Rozdział 8 

 
–  Nie  wiem,  co  miałabym  wyjaśniać  – 

obruszyła  się  Abby,  lecz  sama  nie 
wierzyła, że Ted da się tak łatwo odprawić. 
Czuła, 

że 

nie 

zabrzmiało 

to 

przekonywująco,  nie  odważyła  się  więc 
podnieść na niego oczu. 

Ted za to nie odrywał od niej  wzroku  i 

nie uszła jego uwadze jej niepewność. 

– Nie interesują mnie miłosne historie – 

wybuchnęła  wreszcie  –  a  wczoraj 
wieczorem 

podczas 

tańca 

miałam 

wrażenie, że dokładnie o to ci chodzi. Ale 
nie  chciałam  zranić  twoich  uczuć.  Nie 
mam ci nic do zarzucenia, naprawdę... 

–  To  nie  jest  przyjemne,  gdy  nagle 

zostaje  się  tak  po  prostu  odsuniętym  – 
burknął. 

–  Czy  aby  nie  przesadzasz,  Ted? 

Nabrałeś  o  mnie  fałszywego  wyobrażenia, 

background image

a  tak  naprawdę  to  między  nami  przecież 
nic  nie  było.  A  teraz  chodź,  bo  jest  mi 
zimno. 

–  Tak  łatwo  nie  uda  ci  się  z  tego 

wywikłać,  Abby,  nawet  nie  próbuj.  Nie 
jestem 

głupi. 

Wczoraj 

wieczorem 

zauważyłem,  że  się  mną  interesujesz,  a  w 
każdym  razie  do  owej  chłodnej  sceny 
pożegnania 

przed 

twoim 

domem. 

Prawdopodobnie  to  były  jedynie  gierki 
rozpieszczonej  dziewczyny  z  miasta. 
Szukasz tylko przyjemności, a gdy ten ktoś 
ci  się  znudzi,  po  prostu  go  odtrącasz  i 
wypatrujesz następnej ofiary! 

–  Nie  potrzebuję  słuchać  takich 

grubiańskich  oskarżeń!  –  krzyknęła  tracąc 
panowanie nad sobą. 

–  A  jednak  wysłuchasz,  co  ci  mam  do 

powiedzenia,  moja  droga.  I  nie  wmawiaj 
mi,  że  nie  wiesz,  o  czym  mówię.  Dziś 
wieczór dosłownie wieszałaś się na Alexie. 
Czy on będzie tym następnym? 

background image

Najchętniej  by  powiedziała  Tedowi,  że 

przywiązuje zbyt wielką wagę do tego, co 
jakoby  zaobserwował.  Miała  ochotę  go 
zapewnić,  że  myli  się  wytaczając  wobec 
niej takie oskarżenia, ale nie zrobiła tego. 

Bała  się,  że  jeżeli  zacznie  cokolwiek 

wyjaśniać,  nie  zapanuje  nad  swymi 
uczuciami  i  ze  łzami  w  oczach  po  prostu 
rzuci  się  Tedowi  w  ramiona.  Ów  lęk  nie 
pozwolił jej powiedzieć nic rozsądnego. 

– Cóż, jeśli koniecznie tego chcesz, to ci 

powiem  –  rzuciła  niewiele  myśląc.  W 
głowie miała tylko zarzuty, jakie zrobił jej 
Ted.  –  Owszem,  flirtowałam  dziś  wieczór 
z Alexem. Miałam nadzieję, że tym razem 
nie  okażesz  się  tak  uparty  jak  wczoraj  w 
nocy,  kiedy  to  najwyraźniej  nie  mogłeś 
zdobyć  się,  aby  odjechać  spod  mego 
domu.  Przypuszczam,  że  sądziłeś,  iż 
między  nami  może  być  coś  więcej  niż 
tylko  przyjaźń,  –  Proszę  sobie  tym  nie 
zawracać  głowy,  panno  Mills  –  odparł 

background image

lodowato  Ted.  –  Wiem  już  wszystko.  Nie 
ma obawy, nie będzie mnie już pani więcej 
oglądać pod swym domem. 

– Ted, proszę... Naprawdę nie to miałam 

na myśli... 

–  Zrozumiałem,  panno  Mills.  Teraz  już 

nie ma żadnych niejasności. 

–  Wieczór  jest  taki  piękny.  Dlaczego 

mamy go psuć kłótnią? 

–  Jestem  najdalszy  od  tego,  aby 

cokolwiek  pani  psuć.  Dlatego  powiem 
teraz dobranoc. 

Z  tymi  słowami  przyciągnął  ją 

raptownie  do  siebie.  Ani  się  obejrzała,  a 
już  leżała  w  jego  ramionach.  Objął  ją 
rękami i z całej mocy przycisnął do siebie. 
Podniosła  głowę,  chcąc  coś  powiedzieć, 
ale  nie  było  jej  to  dane,  gdyż  w  tym 
momencie  uczuła  jego  wargi  na  swych 
ustach. 

Pocałunek  Teda  był,  twardy  i  żądający, 

nieomal brutalny, lecz zaraz potem stał się 

background image

miękki  i  czuły,  a  jego  dłonie  zaczęły 
pieszczotliwie głaskać jej ciało. 

Równie  nagle,  jak  ją  przyciągnął  do 

siebie,  wypuścił  ją  z  objęć  i  nie  oglądając 
się ruszył w kierunku domu. Abby została 
na miejscu oszołomiona jak nigdy. 

–  Sama  znajdziesz  drogę!  –  rzucił 

jeszcze  przez  ramię.  –  Przychodzi  ci  to  z 
łatwością,  obojętne,  jaki  wybierzesz 
kierunek.  Pozostaje  mi  tylko  życzyć 
Alexowi  szczęścia  z  tobą.  Będzie  mu 
potrzebne. 

Wszystko  poszło  nie  tak.  Ted  opacznie 

zrozumiał 

to, 

co 

próbowała 

mu 

wytłumaczyć.  Chciała  tylko  sprowadzić 
ich  kontakty  do  ram  zwykłej  przyjaźni. 
Uparcie  wierzyła,  że  mężczyzna  i  kobieta 
mogą  być  dobrymi  przyjaciółmi  nie 
oczekując  od  siebie  niczego  więcej.  A 
teraz  on  był  na  nią  wściekły,  mało  tego, 
wyglądało na to, że już nie odezwie się do 
niej słowem. 

background image

Patrzyła za nim ze łzami w oczach. 
–  O  Ted  –  szepnęła  –  naprawdę  nie 

chciałam cię zranić. Ale tak będzie dla nas 
lepiej.  Gdyby  to  wszystko  nie  było  takie 
skomplikowane... 

Płakała  rozpaczliwie,  nie  mogąc  się 

uspokoić.  Wiedziała,  że  nie  wróci  do 
gości,  dopóki  nie  odzyska  panowania  nad 
sobą. Zresztą jeszcze bardziej niż przedtem 
potrzebowała  świeżego  powietrza  i  czasu 
do przemyślenia całej sytuacji. Miała tylko 
nadzieję, że jej długa nieobecność nie rzuci 
się nikomu w oczy. 

Praca  była  treścią  jej  życia,  dopóki  nie 

poznała  Teda.  Teraz  zapytywała  samą 
siebie,  czy  to  wszystko  warte  było  tych 
cierpień,  jakie  przyszło  im  obydwojgu 
znosić. Przecież tylko uczucie się liczy, ale 
zrozumiała to  dopiero teraz, gdy wszystko 
wydawało się stracone. 

– Abby? Gdzie jesteś? 
To  wołał  Alex.  Ruszyła  powoli  w 

background image

kierunku  domu.  Może  istotnie  będzie 
lepiej,  jak  z  kimś  porozmawia.  Nie  było 
sensu  dręczyć  się  rzeczami,  których  nie 
mogła ani nawet nie chciała zmienić. 

–  Jestem  tutaj,  Alex  –  zawołała.  –  Już 

idę. 

Alex czekał na nią na werandzie, a gdy 

tylko  podeszła  do  schodów,  zbiegł  i 
wyciągnął rękę, aby jej pomóc. 

Jego  opiekuńczość  i  nieco  staroświecka 

rycerskość  działały  na  nią  kojąco,  ale  w 
duchu czuła, że szorstki sposób bycia Teda 
daleko bardziej ją fascynuje. 

Podobało  jej  się,  że  potrafi  powiedzieć 

bez  ogródek,  co  myśli,  a także  i to,  że nie 
kryje  się  ze  swymi  uczuciami.  Tyle  że  to 
ostatnie nie czyniło jej życia prostszym... 

Do  tej  pory  zawsze  starała  się  być 

wobec  niego  zimna  i  powściągliwa. 
Uważała,  że  jeśli  chce  się  odnieść  sukces 
w życiu, należy trzymać uczucia na wodzy 
i  w  miarę  możności  ich  nie  okazywać.  To 

background image

była jej dewiza. 

Alex  przeciwnie,  nie  stanowił  dla  niej 

niebezpieczeństwa,  w  dodatku  pojawił  się 
w  odpowiednim  czasie.  Posłała  mu 
uśmiech, tym razem szczery. 

Alex 

był 

szarmanckim 

młodym 

mężczyzną.  Z  pewnością  spędzi  z  nim 
wiele miłych godzin, bez względu na to, co 
ją łączy z Tedem. 

–  Wszystko  w  porządku?  –  spytał 

zatroskany prowadząc ją do salonu. 

–  Tak,  w  najlepszym,  dzięki.  Chciałam 

tylko  odetchnąć  świeżym  powietrzem.  Na 
czym  to  przerwaliśmy?  Aha,  miałaś  mi 
opowiedzieć, jak wygląda u was w Szwecji 
system  kształcenia.  Czy  to  prawda,  że 
wasze uniwersytety różnią się od naszych? 

Próbowała 

słuchać 

Alexa, 

lecz 

jednocześnie  rozglądała  się  naokoło.  Od 
razu zauważyła, że Teda już nie ma. 

Karen  też  gdzieś  znikła.  Pani  Wilkins 

podawała właśnie profesorowi kawę. 

background image

Ona też była spostrzegawcza, zaraz więc 

właściwie  odebrała  nerwowe  spojrzenia 
Abby. 

– 

Ted 

mnie 

prosił, 

abym 

usprawiedliwiła  jego  nieobecność  –  rzekła 
życzliwie,  jakby  dorozumiewając  się,  co 
Abby  dręczy.  –  Chciał  pokazać  Karen 
cielątko,  a  potem  iść  z  nią  na  spacer. 
Zapewne  wrócą  późno,  więc  kto  wie,  czy 
jeszcze ciebie tu zastaną. 

–  Dziękuję  –  wykrztusiła  Abby,  po 

czym prędko się odwróciła, zanim Martha 
zdążyła 

wyczytać 

jej 

twarzy 

rozczarowanie.  Dobrze,  że  Alex  był  obok, 
bo inaczej czułaby się strasznie. 

– 

Słyszałem, 

że 

kupiłaś 

wyremontowałaś  stary  młyn.  –  Wydawał 
się tym bardzo zainteresowany. 

–  Tak,  to  prawda.  Młyna  co  prawda 

jeszcze  nie  uruchomiłam,  ale  jest  już 
prawie 

gotowy. 

Wszystkie 

prace 

wykonałam sama. 

background image

–  Jeśli  nie  masz  nic  przeciwko  temu, 

chciałbym  go  kiedyś  zobaczyć.  Interesują 
mnie stare wiejskie budowle. 

–  Ja...  tak,  oczywiście,  chętnie  ci 

wszystko  pokażę.  Nie  miałbyś  ochoty 
wyjść  teraz  na  mały  spacer?  Jest  tak 
pięknie na dworze... 

Twarz Alexa rozpromieniła się. 
– To doskonały pomysł. 
 
Alex  wiedział,  jak  wykorzystać  niezbyt 

przestronne  wnętrze  sportowego  wozu 
Abby,  i  usiadł  tak  blisko,  że  ich  ramiona 
się  dotykały.  Abby  mówiła  o  życiu  w 
Deerfield,  on  zaś  rozwodził  się  nad 
samotnością  człowieka  przebywającego  w 
obcym  kraju.  Gdy  rozmowa  zeszła  na 
Malinkę, zdążył już objąć ją ramieniem, a 
ona nie miała możliwości mu się wywinąć. 
To  prawda,  był  czarujący  i  szarmancki, 
lecz  jego  zamiary  nie  ulegały  już  teraz 
najmniejszej  wątpliwości.  Miała  uczucie, 

background image

że wpadła z deszczu pod rynnę. 

Najgorsze  jednak,  że  dręczyły  ją 

wyrzuty  sumienia,  iż  tak  bezlitośnie 
obeszła  się  z  Tedem,  a  przy  tym  była  na 
niego  wściekła.  Jeśli  rzeczywiście  tak  za 
nią  szalał,  to  dlaczego  tak  szybko 
pocieszył się szukając towarzystwa Karen? 
Gdyby  z  nią  nie  pojechał  pod  byle 
pretekstem,  i  jej,  Abby,  nie  przyszłoby  do 
głowy, żeby zakręcić się koło Alexa. Choć 
w gruncie rzeczy nie była to taka zła myśl, 
bo 

przynajmniej 

na 

chwilę 

mogła 

zapomnieć  o  Tedzie.  Oczywiście  nie 
posunie  się  tak  daleko,  jak  przypuszczała, 
że  zrobi  to  Ted.  Z  pewnością  skręcił  z 
Karen  na  jakąś  boczną  drogę  i  tam 
zaparkował samochód... 

Owo  wyobrażenie  sprawiło,  że  naraz 

odechciało jej się wszystkiego. Zapragnęła 
natychmiast  wrócić  do  domu...  bez  Alexa. 
Kiedy  zaczęła  nawracać  samochód,  aby 
odwieźć  go  do  Marthy,  nie  krył  swego 

background image

zaskoczenia. 

–  Nie  jedziemy  zatem  do  młyna?  – 

spytał jakby nieco rozzłoszczony. 

–  Jest  już  późno,  więc  pomyślałam,  że 

lepiej będzie, jak odwiozę cię z powrotem. 
Na  pewno  masz  wypełnione  jutrzejsze 
przedpołudnie,  więc  musisz  się  dobrze 
wyspać. 

Twarz  Alexa  wyraźnie  zdradzała,  że 

jego umysł pracuje gorączkowo. 

–  Czyżbyś  uznała,  że  jestem  zbyt 

natrętny? 

Zabrzmiało  to  co  prawda  w  miarę 

uprzejmie,  lecz  w  tonie  jego  głosu  było 
coś,  co  świadczyło,  jak  bardzo  jest 
rozczarowany.  To  coś  przypominało  nie 
znoszące  sprzeciwu  żądanie.  Spróbował 
przyciągnąć ją do siebie. 

–  Jesteś  czarującą  dziewczyną,  Abby  – 

rzucił  szorstko  –  ale  nie  wiem,  dlaczego 
tak  się  bronisz.  Przecież  jeden  mały  całus 
dla  samotnego  cudzoziemca  to  chyba 

background image

niezbyt  wygórowane  żądanie,  prawda? 
Ostatecznie  po  to  wyjechaliśmy  na  ten 
spacer. 

Abby  dosłownie  zesztywniała.  Czy 

naprawdę  taki  był  cel  ich  przejażdżki? 
Oszołomiona  do  reszty,  nie  umiała  sobie 
odpowiedzieć  na  to  proste  pytanie.  Ale 
prawdopodobnie 

jej 

wcześniejsze 

zachowanie  dało  Alexowi  prawo  mieć 
nadzieję... 

– Alex, naprawdę nie wiem, co ci na to 

odpowiedzieć – szepnęła żałośnie. 

Puścił  ją  wzdychając  przy  tym  z 

rezygnacją. 

–  Wcale  nie  musisz  tego  robić,  Abby. 

Teraz już wiem, o co chodzi. To, że się tak 
wzbraniasz, wszystko mi powiedziało. Jest 
dla mnie absolutnie jasne, że szukałaś mej 
bliskości  tylko  dlatego,  by  wzbudzić 
zazdrość  w  tym  Tedzie.  Nie  mylę  się, 
prawda? 

–  To  po  prostu  śmieszne  –  wybuchnęła 

background image

nerwowo.  –  Jak  możesz...  Jak  możesz  mi 
coś takiego przypisywać? 

–  To  jest  prawda  –  odparł  spokojnie 

Alex.  –  Wiem,  że  chcesz  mnie  teraz  jak 
najszybciej  odstawić  do  pani  Wilkins,  ale 
pozwól dać sobie dobrą radę. 

–  O  co...  o  co  ci  chodzi?  –  Abby  była 

kompletnie zbita z tropu. 

–  Nie  wykorzystuj  nigdy  żadnego 

mężczyzny, tak jak mnie na przykład, aby 
wzbudzić  uczucia  w  kim  innym,  bo  z 
pewnością go wtedy stracisz. 

–  A  więc  myślisz,  że  nie  będzie 

zazdrosny? – spytała niepewnie. 

–  Naturalnie,  że  z  początku  będzie 

zazdrosny. 

Każdy  mężczyzna  byłby 

szczęśliwy,  gdyby  zainteresowała  się  nim 
taka  dziewczyna  jak  ty.  I  każdego 
dotknęłoby  do  żywego,  gdyby  nagle 
zwróciła  się  ku  innemu.  W  pierwszym 
rzędzie byłby jednak wściekły, że nie waha 
się  igrać  z  jego  uczuciami.  A  Ted  wydaje 

background image

się bardzo dumny. 

Uśmiechnęła się do niego. 
–  Jestem  ci  wdzięczna,  że  mi  to 

wytłumaczyłeś.  Masz  rację,  ten  spacer 
wymyśliłam  w  określonym  celu.  Tak  mi 
przykro... Wybacz, proszę... 

– Tu nie ma nic do wybaczenia. Tak czy 

tak  jest  to  dla  mnie  czymś  w  rodzaju 
wyróżnienia,  że  to  właśnie  mnie  wybrałaś 
do rozegrania tej małej gierki. 

Abby  zatrzymała  samochód  przed 

domem  Marthy,  po  czym  impulsywnie 
pocałowała Alexa w policzek. 

– A czymże to sobie na to zasłużyłem? – 

spytał zdziwiony. 

–  Tym,  że  zachowałeś  się  wobec  mnie 

tak  uczciwie  i  po  przyjacielsku,  gdy 
tymczasem ja... 

–  Przecież  to  zrozumiałe.  Ty  po  prostu 

budzisz 

mężczyźnie 

potrzebę 

opiekowania  się  tobą,  chęć  niesienia  ci 
pomocy.  Nie  wiedziałaś  o  tym?  Tedowi 

background image

można  naprawdę  pogratulować.  Musi  być 
w  nim  coś  szczególnego,  skoro  taka 
dziewczyna  jak  ty  cierpi  z  jego  powodu. 
Powinien się uważać za szczęściarza. 

Zanim  wszedł  do  domu,  jeszcze  raz  jej 

pomachał.  Abby  właśnie  nawracała 
samochód,  gdy  jeszcze  raz  podbiegł  do 
niej, dając znaki, by zaczekała. 

–  Dobrze,  że  jeszcze  nie  pojechałaś. 

Chciałem  ci  tylko  szybko  powiedzieć,  że 
Karen  musiała  dawno  wrócić,  skoro 
zdążyła już nakręcić włosy na wałki. 

–  Alex,  jesteś  prawdziwym  skarbem!  – 

uśmiechnęła  się  z  ulgą.  –  Jeździsz  może 
konno?  Nie,  nie  obawiaj  się,  nie  mam 
żadnych  ukrytych  myśli.  Gdybyś  miał 
ochotę,  mógłbyś  pożyczyć  konia  od  pani 
Wilkins i jutro o siódmej rano wyruszyć ze 
mną 

na 

przejażdżkę. 

Naprawdę 

cieszyłabym  się,  gdybyś  zechciał  mi 
towarzyszyć. 

–  Jeśli  tak,  to  chętnie  z  tobą  pojadę  – 

background image

zapewnił Alex promieniejąc radością. 

Po drodze do „Oazy Spokoju" czuła się 

już zdecydowanie lepiej. Miała uczucie, że 

Alexie 

znalazła 

prawdziwego 

przyjaciela.  Na  tę  poranną  przejażdżkę 
zaprosiła  go  całkiem  szczerze  i  już  się  na 
nią  cieszyła.  Przynajmniej  na  chwilę 
będzie  mogła  zapomnieć  o  dręczącym  ją 
chaosie  uczuć,  poczuje  się  wesoła  i 
uwolniona  od  nich.  Chciała  pokazać 
Alexowi  tyle  rzeczy,  okolicę  i  pobliskie 
farmy.  Przede  wszystkim  powinna  go 
zainteresować  farma,  gdzie  tytułem  próby 
prowadzono  uprawę  tarasową.  Abby  już 
od dawna zamierzała ją odwiedzić, ale jak 
do tej pory nie znalazła na to czasu. 

Właśnie  w  ten  sposób  chciała  ułożyć 

sobie  życie.  Praca,  odrobina  rozrywki  i 
dobry  przyjaciel,  z  którym  łączą  jedynie 
zainteresowania, nic więcej. 

W ostatnim czasie zapędziła się w ślepą 

uliczkę,  ale  ostatecznie  nie  było  przecież 

background image

za  późno,  aby  wszystko  zacząć  od  nowa, 
dokładnie  tak,  jak  to  sobie  wcześniej 
zaplanowała.  Od  tej  pory  nie  pozwoli  już 
na  to,  aby  ktokolwiek  pokrzyżował  jej 
plany i zachwiał uczuciową równowagą. 

Kiedy 

siedziała 

Alexem 

samochodzie, czuła się zgnębiona i rozbita, 
teraz wszakże patrzyła już na świat innymi 
oczyma. 

Po  powrocie  udało  jej  się  prędko 

przygotować  do  snu  i  paść  na  łóżko,  nie 
poświęcając  nawet  jednej  jedynej  myśli 
Tedowi.  Wcześniej  nastawiła  budzik  na 
szóstą.  W  ten  sposób  będzie  miała  czas 
wziąć  prysznic,  zjeść  śniadanie,  nakarmić 
Malinkę i przygotować ją do drogi. 

 
Tej  nocy spała nadspodziewanie dobrze 

i  czuła  się  bardziej  pewna  siebie  niż 
poprzedniego dnia. 

Alex  już  na  nią  czekał.  Tuż  obok, 

uwiązany do parkanu, skubał trawę koń. W 

background image

zielonych, 

gabardynowych 

spodniach, 

sztruksowej  bluzie  i  chustce  zawiązanej 
pod  szyją  Alex  wyglądał  jak  wytworny 
ziemianin, nie mogła więc nie uśmiechnąć 
się  na  jego  widok.  Miał  w  sobie  coś,  co 
decydowało  o  nienagannym,  poprawnym 
wyglądzie,  a  przecież  nie  było  w  nim 
sztywności  właściwej  jego  koledze  czy 
profesorowi.  Gdyby  w  miejsce  Alexa 
czekał  na  nią  Ted,  z  pewnością  siedziałby 
teraz  w  znoszonych  dżinsach  i  kraciastej 
koszuli  na  poręczy  werandy  wymachując 
nogami,  Alex  zaś  stał  w  nienagannej 
postawie,  chłodny  i  z  rezerwą,  i  tylko 
sposób,  w  jaki  uderzał  się  po  łydce 
trzymanymi 

ręku 

okularami 

słonecznymi, zdradzał, jak niecierpliwie na 
nią czeka. 

Doszła  do  wniosku,  że  pod  tym 

względem  jest  do  niej  podobny.  Za  tym 
chłodnym  opanowaniem  kryły  się  z 
pewnością  te  same  uczucia,  które  Ted 

background image

wyrażał  całkiem  otwarcie.  Alex  lepiej 
potrafił  się  kontrolować.  To  czyniło  go  w 
jej  oczach  jeszcze  sympatyczniejszym. 
Naprawdę  była  zadowolona,  że  spędzi  z 
nim ten poranek. 

Na  widok  Abby  twarz  Alexa  rozjaśniła 

się,  nie  zarzucił  jednak  przy  tym 
powściągliwego  sposobu  bycia.  Z  tym 
swoim  nieco  staroświeckim  zachowaniem 
był  dżentelmenem  w  każdym  calu.  Tak 
bardzo  różnił  się  od  Teda,  że  tym  łatwiej 
przyszło  jej  na  chwilę  zapomnieć  o 
tamtym. 

–  Przejażdżka  z  tak  ładną  amazonką  to 

prawdziwa  przyjemność  –  zauważył 
wsiadając 

na  konia.  –  Prawdziwy 

szczęściarz ze mnie. 

– Alex, byłeś wczoraj wieczór taki miły 

dla mnie – zaczęła rozpromieniona. – Poza 
tym,  jak  widzę,  umiesz  obchodzić  się  z 
końmi, a to budzi we mnie jeszcze większą 
sympatię  dla  ciebie.  Myślę,  że  my  dwoje 

background image

będziemy się doskonale rozumieć. 

Odwzajemnił jej uśmiech. 
–  Twoja  Malinka  to  naprawdę  ideał 

konia  –  rzekł  z  uznaniem.  –  I  tak  dobrze 
utrzymana. Od razu widać, że pielęgnujesz 
ją z prawdziwym oddaniem. To  naprawdę 
smutne, jak niektórzy traktują te szlachetne 
zwierzęta,  widząc  w  nich  tylko  lokatę 
kapitału.  Z  pewnością  lepiej  by  się 
chowały,  gdyby  odnoszono  się  do  nich  z 
odrobiną uczucia. 

–  Zaskakujesz  mnie  –  zauważyła 

uradowana.  –  Sądziłam,  że  sprawy 
hodowli  rozpatrujesz  zwykle  tylko  od 
strony  naukowej.  Wiesz  już,  co  mam  na 
myśli. 

Spojrzał na nią pytająco. 
– Nie, obawiam się, nie. 
–  Chciałam  przez  to  powiedzieć,  że 

warunki,  w  jakich  trzymane  są  konie,  i 
specjalnie  dobrany  pokarm  uważasz  za 
istotniejsze  niż  odnoszenie  się  do  nich  z 

background image

miłością. 

–  Nie  jesteś  daleka  od  prawdy  – 

przyznał  się  Alex  –  bo  kiedyś  naprawdę 
tak  myślałem.  Wzruszałem  ramionami, 
gdy  starsi  mówili,  że  odpowiednim 
podejściem i cierpliwością można osiągnąć 
więcej.  Ale  gdy  wczoraj  rozmawiałem  o 
tym  z  Tedem,  trafiło  mi  do  przekonania 
jego zdanie w tej kwestii, więcej, uznałem 
je za naprawdę rozsądne. Prawdę mówiąc, 
nie  widziałem  jeszcze  jego  zwierząt.  Czy 
nie  mówiłaś,  że  będziemy  przejeżdżać 
koło jego farmy? 

– Tak. 
Wysunęła się naprzód i dojechawszy do 

rozwidlenia  dróg  wybrała  ścieżkę,  która 
wiodła  obok  farmy  Teda  do  miejsca  na 
wzniesieniu,  skąd  rozciągał  się  widok  na 
plantację  tarasową,  będącą  tego  dnia  ich 
celem. 

Właściwie  zamierzała  przejechać  obok 

farmy Teda tak szybko, jak to możliwe, nie 

background image

rozwodząc  się  zbytnio  nad  „Drugą 
Nadzieją".  Ostatecznie  jednak  doszła  do 
wniosku,  że  wyglądałoby  to  śmiesznie, 
gdyby  nie  zatrzymali  się  tam  bodaj  na 
krótko. 

–  Jeśli  chcesz,  możemy  zobaczyć,  czy 

Ted  jest  w  domu,  i  złożyć  mu  krótką 
wizytę – zaproponowała wiedząc, że nie da 
się tego uniknąć. 

Po drodze pokazywała mu różne farmy, 

wyjaśniając,  w  czym  każda  z  nich  się 
specjalizuje oraz jakie stosuje metody. 

Wszystko  przebiegało  tak,  jak  Abby 

sobie życzyła, ale gdy za zakrętem ukazała 
się  „Druga  Nadzieja",  zdjął  ją  nerwowy 
niepokój. Nie mogła skoncentrować się na 
tym,  co  Alex  do  niej  mówi,  i  dawała  nie 
mające związku z rozmową odpowiedzi. 

–  Jeżeli  nie  zatrzymamy  się  zbyt  długo 

na farmie Teda, to znaczy... hm, myślę, że 
powinniśmy  się  raczej  pospieszyć,  aby 
starczyło  nam  czasu  na  obejrzenie  farmy 

background image

tarasowej,  skoro  mamy  wrócić  na  lunch. 
Możemy przywiązać konie i wbiec na górę 
do Framptonow, to właściciele. Właściwie 
powinniśmy  byli  wcześniej  zadzwonić... 
trochę głupio, ale pójdziemy tam... I... tak, 
powinniśmy też... 

–  Abby,  co  się  z  tobą  dzieje?  – 

potrząsnął  głową  Alex.  –  Tak  ściągnęłaś 
wodze,  że  mało  brakowało,  a  Malinka 
wpadłaby  w  wykrot.  Na  szczęście  stąpa 
pewnie,  bo  inaczej  leżałabyś  teraz  w 
trawie.  Poza  tym  jesteś  blada  jak  ściana. 
Źle się czujesz? 

Abby rzeczywiście nie dojrzała wykrotu 

na  drodze,  bo  jak  zahipnotyzowana 
wpatrywała  się  w  farmę  Teda,  gdzie  o 
bielejący  z  daleka  drewniany  parkan 
opierały  się  obok  siebie  dwie  postacie. 
Mniejsza z nich, z włosami uczesanymi w 
kucyki,  w  opiętych  dżinsach,  to  była 
Karen.  Powyginany  kapelusz  kowbojski 
Teda  można  było  poznać  nawet  z 

background image

odległości mili. 

Dałaby  teraz  wszystko,  aby  po  prostu 

zawrócić Malinkę i umknąć z tego miejsca, 
ale jej duma na to nie pozwoliła, choć Alex 
prawdopodobnie by to zrozumiał. 

Jego  wzrok  powędrował  od  jej  nagle 

pobladłej  twarzy  do  przekomarzającej  się 
przy płocie pary. 

–  Wiem,  co  się  z  tobą  dzieje,  Abby  – 

szepnął współczująco, pojąwszy, co ją tak 
wyprowadziło  z  równowagi  –  ale  choćby 
dla  pozoru  musimy  zamienić  z  nimi  parę 
słów. Już nas przecież zobaczyli. 

–  No  i  co  z  tego?  –  żachnęła  się 

podenerwowana,  ale  zaraz  odzyskała 
panowanie  nad  sobą.  –  Wybacz,  Alex. 
Masz  zupełną  rację.  Chodź,  przywitamy 
się z nimi. 

Alex pomógł jej zsiąść z konia, a kiedy 

szli  w  górę  dróżką  do  miejsca,  gdzie  stali 
Ted i Karen, Abby ujęła bezwiednie Alexa 
za rękę. Był to niewinny przyjacielski gest, 

background image

któremu  nie  towarzyszyły  żadne  ukryte 
myśli. 

Ted  miał  najwyraźniej  inne  zdanie  na 

ten temat, mówiły to jego oczy, lecz Abby 
tego nie zauważyła. Nie odrywała oczu od 
Karen, która przyglądała jej się z dziwnym 
wyrazem  twarzy.  Wyglądało  to  tak,  jakby 
dziewczyna  wiedziała,  że  Ted  interesuje 
się Abby, i oceniała swoje szanse u niego. 

Ted  podniósł  głowę  znad  prospektu, 

który 

właśnie  pokazywał  Karen,  i 

pozdrowił 

nadchodzących. 

Abby 

uśmiechnęła  się  do  niego  uprzejmie,  jak 
gdyby między nimi nic nie było, nie doszło 
do żadnej sprzeczki, ot, po prostu sąsiedzi, 
spotykający się na krótką pogawędkę. 

–  Halo  Abby,  jak  miło  cię  widzieć  – 

zawołała  udając  radość  Karen.  –  Nie 
wiedziałam,  że  dziewczęta  z  wielkich 
miast wstają tak wcześnie. 

–  Nie  masz  pojęcia,  do  czego  my, 

wielkomiejskie 

dziewczyny, 

jeszcze 

background image

jesteśmy  zdolne,  moja  kochana  – 
odparowała  Abby,  po  czym  odwróciła  się 
do  niej  plecami.  –  Co  z  cielęciem,  Ted? 
Alex i ja chętnie byśmy je zobaczyli, jeśli 
nie  masz  nic  przeciwko  temu.  Interesują 
mnie  również  nowe  odmiany  zboża,  z 
którymi eksperymentujesz. 

–  A  czego  niby  miałbym  mieć  coś 

przeciwko 

temu? 

Alex, 

chyba 

ci 

opowiadałem  wczoraj  o  eksperymencie  w 
szklarni. 

–  Tak,  wspomniałeś  o  tym,  a  Abby 

wyjaśniła  mi,  na  czym  rzecz  polega. 
Można  w  ten  sposób  oszczędzić  czas  i 
pieniądze.  Ja  sam  mam  ochotę  podjąć 
podobne  próby,  ale  jak  mówiła  Abby, 
potrzebne  są  do  tego  specjalne  lampy, 
niestety nie do dostania u nas w Szwecji. 

– Żaden problem, przecież możemy ci je 

posłać, 

prawda. 

Ted? 

– 

rzuciła 

spontanicznie. 

W  mgnieniu  oka  zagłębili  się  w 

background image

fachowej  rozmowie.  Na  Karen  nikt  nie 
zwracał 

uwagi. 

Dziewczyna 

stała 

niezdecydowana,  co  ma  robić,  i  ze 
zdenerwowania  wykręcała  sobie  palce  u 
rąk.  Chrząknęła  nawet  kilkakrotnie,  w 
nadziei, że ktoś sobie o niej przypomni, ale 
to nie odniosło skutku. 

Po  chwili  poddała  się.  Nie  mogła 

konkurować 

tymi 

zapaleńcami, 

wzruszyła  więc  tylko  ramionami  i 
wskoczyła na rower. 

–  Ciocia  Martha  z  pewnością  już  się  o 

mnie  niepokoi  –  krzyknęła  głośno,  jak 
gdyby to było konieczne. – Spała jeszcze, 
kiedy  wyjeżdżałam,  więc  będzie  lepiej, 
gdy jak najszybciej wrócę. 

Ted  musnął  ją  w  policzek  na 

pożegnanie,  Alex  skinął  jej  tylko 
przelotnie  głową,  a  Abby  udawała,  że  jej 
nie  dostrzega.  Przez  cały  czas  miała 
nadzieję,  że  dziewczyna  w  końcu 
zrezygnuje  i  odejdzie,  i  dopiero  teraz, 

background image

kiedy  to  się  naprawdę  stało,  nieco  się 
rozluźniła. 

Ted  spoglądał  w  milczeniu  na  Abby,  a 

udręczony  wyraz  jego  oczu,  którego  nie 
potrafił dłużej skrywać, peszył ją i zbijał z 
tropu. 

Choć  nie  powiedział  słowa, 

wydawał się prosić o wyjaśnienie. Musiała 
się odwrócić do Alexa i zagadnąć go o coś, 
bo  inaczej  z  pewnością  wybuchnęłaby 
łzami. 

Szczerze  mówiąc,  Alex  też  czuł  się 

nieswojo,  w  przeciwieństwie  jednak  do 
Karen  nie  mógł  tak  po  prostu  zniknąć. 
Musiał  więc  spróbować  jakoś  wyjść  z 
sytuacji. 

–  Właśnie  jedziemy  obejrzeć  farmę 

tarasową – powiedział dlatego do Teda. 

– Ach tak – mruknął od niechcenia Ted 

wpatrując się w plecy Abby. 

–  Pojedziesz  z  nami?  –  zaproponował 

Alex.  –  Potem  moglibyśmy  zjeść  lunch  w 
tutejszym  klubie,  a  może  nawet  i  trochę 

background image

popływać. 

Ted  rzucił  szybkie  spojrzenie  na  Abby, 

aby  się  przekonać,  czy  i  ona  go  zaprasza 
na  wspólną  przejażdżkę,  ale  że  nie 
powiedziała  słowa,  uśmiechając  się  tylko 
beznamiętnie odmówił. 

–  Szkoda,  że  ta  propozycja  nie  miała 

miejsca  parę  minut  wcześniej  –  dodał 
chłodno. – Karen z pewnością by chętnie z 
wami pojechała. 

Abby drgnęła, co nie uszło uwagi Alexa. 
–  Myślę,  że  Martha  nie  byłaby 

zachwycona, 

gdybyśmy 

zabrali 

jej 

siostrzenicę  na  cały  dzień  –  rzekła 
sztywno. 

– To prawda. Zresztą Karen tak czy tak 

mnie  prosiła,  abym  towarzyszył  jej  dziś 
wieczorem,  ponieważ  chce  odwiedzić 
przyjaciół,  których  poznała  ubiegłego  lata 
–  oznajmił  spokojnie  Ted.  –  Dlatego 
przynajmniej  w  ciągu  dnia  powinna  być  z 
ciotką. 

background image

–  Wygląda  na  to,  że  masz  przed  sobą 

ekscytującą noc – rzuciła drwiąco Abby – 
zatem  lepiej  będzie,  jeśli  teraz  trochę 
wypoczniesz.  Takie  wyrośnięte  dzieci 
potrafią umęczyć człowieka. 

–  A  szczególnie  takie  ładne  stworzenie 

jak  Karen.  Ma  szalony  temperament  i 
dosłownie  tryska  szalonymi  pomysłami. 
Już się cieszę na ten wieczór. 

–  Ja  natomiast  nie  miałbym  na  coś 

takiego  ochoty  –  wmieszał  się  co  prędzej 
Alex 

próbując 

ratować 

sytuację. 

Doskonale  wiedział,  jak  bardzo  te  słowa 
zraniły  Abby.  –  Wolę  rozejrzeć  się  po 
okolicy,  potem  przekąsić  coś  siedząc  pod 
drzewem  na  trawie.  W  takim  razie  nie 
jedziesz z nami, Ted? 

Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. 

Alex  specjalnie  tak  je  sformułował,  aby 
Ted nie miał wyboru. Czuł, że nie byłoby 
dobrze, gdyby Ted wybrał się z nimi. 

–  Nie,  dziękuję  –  brzmiała  zwięzła 

background image

odpowiedź.  –  Co  prawda  nie  będę 
wypoczywał,  mam  jeszcze  wiele  do 
zrobienia  przed  wieczorem.  Poza  tym 
trójka to niewygodna liczba. 

–  Gdyby  Karen  została,  nie  namyślając 

się  pojechałbyś  z  nami  –  zauważyła 
cierpko Abby. 

Nie  czekając  na  odpowiedź  wspięła  się 

na  płot  i  wskoczyła  na  grzbiet  Malinki. 
Ted i Alex popatrzyli na siebie bez słowa, 
dziwiąc się w duchu, co jej się nagle stało. 

Abby zdążyła jeszcze usłyszeć, jak Alex 

mamrocze  jakieś  słowa  przypominające 
przeprosiny.  Gdyby  co  prędzej  nie 
podbiegł do niej, puściłaby się galopem ze 
wzgórza. 

Ściągnęła wodze, lecz w tym momencie 

poczuła jego rękę na swej nodze. 

– Tylko żadnych łez, Abby, bo inaczej i 

ja się rozpłaczę – zażartował. – I jak bym 
wtedy wyglądał przed Tedem? 

Zagryzła wargi, aby się nie rozszlochać. 

background image

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu  i  spłynęły  po 
policzkach,  nie  odważyła  się  wszakże  ich 
otrzeć, gdyż Ted mógłby to zauważyć. 

–  Nie  ma  obawy,  nie  zrobię  sceny  – 

rzuciła zdławionym głosem. 

–  Mam  nadzieję.  W  końcu  mamy 

określone  plany  na  dzisiejszy  dzień,  nie 
mówiąc 

o  tym,  że  chciałbym  go 

przyjemnie  spędzić.  W  Ameryce  będę 
krótko  i  mam  zamiar  spędzić  ten  czas  z 
tobą, jeśli na to pozwolisz, ale proszę, nie 
psuj  mi  go.  Szwedzkie  Ministerstwo 
Spraw  Zagranicznych,  które  dało  mi 
stypendium,  nigdy  by  się  na  to  nie 
zgodziło. 

Abby udało się uśmiechnąć. 
–  Skoro  tak,  to  naturalnie  nie  mogę  z 

powodu  takiej  drobnostki  narażać  na 
szwank stosunków zagranicznych. 

Jej  głos  zdradzał  jeszcze  udrękę,  ale 

przynajmniej  odzyskała  panowanie  nad 
sobą. 

background image

–  Jedźmy  –  powiedziała  do  Alexa.  – 

Musimy  się  teraz  pospieszyć,  jeśli  mamy 
zrealizować  wszystko,  co  sobie  na  dziś 
zaplanowaliśmy. 

Odjechali  roześmiani.  Zmiana  nastroju 

Abby,  od  wściekłości  i  łez  aż  do  nie 
najgorszego  humoru  w  końcu,  była  tak 
szybka  i  niespodziewana,  że  Ted,  stojący 
ciągle  jeszcze  przy  płocie,  w  ogóle  nie 
pojął, co naprawdę się stało. Słyszał tylko 
śmiech Abby, odniósł więc wrażenie, że są 
z Alexem szczęśliwi. 

W rzeczywistości Abby czuła się podle. 

Ted  nie  miał  bladego  pojęcia,  jak  bardzo 
się  dręczy  i  że  jej  myśli  i  czucia  są  przy 
nim. 

Do diabła z tym człowiekiem, zaklęła w 

skrytości ducha. Ale i to jej nie pomogło. 

 

background image

Rozdział 9 

 
Zaskakujące,  że  mimo  wszystko  był  to 

miły  dzień.  Abby  mężnie  zwalczyła 
uczucie  gniewu  i  całą  swą  energię 
wykorzystała  na  to,  aby  się  rozerwać 
najlepiej jak można. 

Zgodnie  z  oczekiwaniami  Alex  okazał 

się  wyjątkowo  miłym  kompanem.  Bardzo 
go  zainteresował  nietypowy  sposób 
uprawy  na  farmie  tarasowej  i  stawiał  całe 
mnóstwo pytań. 

Gdyby  Abby  była  w  lepszym  nastroju, 

pewnie by to wszystko bardziej ją obeszło, 
w tej sytuacji wszakże chodziło jej tylko o 
to, aby spędzić wolny od trosk dzień. 

Alex niezbyt znał się na nurkowaniu, za 

to  okazał  się  doskonałym  pływakiem  i 
założył  się  z  Abby  o  to,  kto  prędzej 
przepłynie  aż  cztery  długości  basenu  przy 
wiejskim klubie. 

background image

Próbowała wyładować swoją nadmierną 

energię na trampolinie, a jej skoki do wody 
i nurkowanie były więcej niż odważne. W 
normalnych 

okolicznościach 

nie 

zachowałaby się tak lekkomyślnie. 

Lunch  zjedli  nad  brzegiem  basenu,  a 

potem 

opowiadali 

sobie 

historie 

dzieciństwa,  aż  wreszcie  nadszedł  czas 
powrotu.  Mieli  się  przebrać,  po  czym 
jechać  do  miasta,  gdzie  po  obejrzeniu 
ciekawszych miejsc wybierali się na tańce. 
To była propozycja Abby, a Alex przystał 
na to z ochotą. 

Wrócili 

drugiej 

nad 

ranem. 

Oczywiście  plan  zajęć  Abby  na  następny 
dzień 

musiał 

zostać 

skorygowany, 

najważniejsze  dla  niej  jednak  było  to,  że 
jej życie jakby wróciło do normy. 

Musiała  się  przyznać  sama  przed  sobą, 

że  w  towarzystwie  Alexa  czuje  się 
doskonale. Dlaczego więc nie miałaby mu 
poświęcić trochę czasu, nawet gdyby część 

background image

pracy musiała przez to poczekać? 

Przemknęło  jej  przez  głowę,  że  Ted  i 

Karen  też  pewnie  miło  spędzili  wieczór, 
ale  co  prędzej  przegnała  tę  myśl.  Ona  i 
Alex  wiele  zaplanowali  na  najbliższe 
tygodnie,  zdążyli  się  też  umówić  na 
spotkania  ze  znajomymi.  Musiała  się 
zatem szybciej niż zwykle uporać z pracą i 
nie w głowie jej były smutne rozmyślania. 
Ostatecznie 

przecież  miała  Malinkę, 

ogród,  a  także  program  badawczy,  który 
przywiozła  ze  sobą  z  Deerfield  i  nad 
którym chciała pracować przez lato. 

Była więc tak zajęta, że nie miała czasu 

myśleć  o  Tedzie  i  tylko  wtedy,  gdy 
zobaczyła z daleka powyginany kowbojski 
kapelusz  albo  ktoś  wymówił  w  jej 
obecności jego imię, czuła, że coś ją ściska 
w  gardle.  Był  to  jedyny  odruch  celowo 
usuwanego  w  niepamięć  uczucia,  na  jaki 
sobie  pozwalała.  Tak  przynajmniej  to 
sobie  tłumaczyła,  choć  w  gruncie  rzeczy 

background image

nie miała nań żadnego wpływu. 

Dni  lata  mijały,  a  Abby  coraz  bardziej 

dochodziła  do  przekonania,  że  owa 
narzucona 

sobie 

samej 

dyscyplina 

funkcjonuje doskonale i że tym samym raz 
na 

zawsze 

zostało 

zażegnane 

niebezpieczeństwo, iż jej uczucia dla Teda 
mogłyby wybuchnąć na nowo. 

Po  lipcu  pozostało  tylko  wspomnienie, 

nadszedł  sierpień,  lecz  Abby  nie  zdołała 
jeszcze uruchomić młyna. Zresztą nadszedł 
czas  zbiorów,  a  z  nim  pora  sporządzania 
kompotów  i  marynat,  a  także  smażenia 
konfitur.  Od  czasu  do  czasu  jeździła  z 
Alexem do Deerfield i innych okolicznych 
miasteczek,  aby  się  nieco  zabawić  i  w  ten 
sposób 

odpocząć 

od 

szarzyzny 

codziennego dnia. 

Niekiedy spotykała Teda, ale najczęściej 

byli obydwoje w towarzystwie. Wyglądało 
na  to,  że  nie  najlepiej  układa  mu  się  z 
Karen,  gdy  tymczasem  między  nią  i 

background image

Alexem  panowała  absolutna  harmonia.  W 
każdym razie Ted nie dawał nic poznać po 
sobie,  choć  kilka  razy  Abby  udało  się 
pochwycić  jego  dziwnie  udręczone 
spojrzenie. 

Kiedy  pani  Wilkins  chciała  znowu 

wszystkich  zaprosić  na  obiad,  Abby 
uprzejmie  odmówiła,  zasłaniając  się  jakąś 
nie  cierpiącą  zwłoki  sprawą.  Później 
dowiedziała  się,  że  i  Ted  wykręcił  się  od 
zaproszenia. 

Mimo  to,  kiedy  usłyszał,  że  Abby  chce 

wreszcie  naprawić  napęd  i  uruchomić 
młyn, z czym nosiła się od dawna, od razu 
zaoferował  swą  pomoc,  a  że  z  niej  nie 
skorzystała,  ograniczył  się  do  udzielenia 
Alexowi  paru  rad  w  tym  względzie,  po 
czym dowiadywał się od niego lub od pani 
Wilkins, jak postępują prace. 

Abby i Alexa łączyła wspólna praca i te 

same  zainteresowania.  Każdego  ranka 
wyjeżdżali  konno,  przy  okazji  odwiedzali 

background image

kogoś  z  sąsiedztwa,  a  potem  zabierali  się 
do  pracy.  Zwykle  w  pierwszym  rzędzie 
szli  do  małej  szklarni,  którą  wznieśli  z 
tego,  co  mieli  pod  ręką,  na  lekkim 
południowym  skłonie  za  stajnią,  i  tam 
przeprowadzali 

różne 

eksperymenty. 

Późnym  popołudniem  zabierali  się  do 
pracy nad uruchomieniem młyna. 

Spędzany  wspólnie  czas  sprzyjał 

lepszemu  poznaniu  się,  lecz  nie  rozwinęło 
się  z  tego  nic  więcej  poza  autentyczną 
przyjaźnią.  Nie  mogło  być  o  tym  mowy, 
bo  cień  Teda  prześladował  ją  wszędzie. 
Gdy nie rozmawiali z Alexem o pracy czy 
swych  zainteresowaniach,  rozmowa  od 
razu schodziła na niego. 

Któregoś  dnia  czyścili  olbrzymie 

młyńskie koło. 

– Naprawdę mnie dziwi, że dziewczyna 

twojego pokroju zakochała się bez pamięci 
w takim mężczyźnie jak Ted – wybuchnął 
raptem, nie zastanawiając się, co mówi. 

background image

~\ 
Abby z miejsca zajęła pozycję obronną, 

sama nie wiedząc dlaczego. 

–  Co  chcesz  przez  to  powiedzieć?  – 

spytała ostrożnie podnosząc głowę. 

–  W  każdym  razie  nic  złego.  Jest 

inteligentny,  ujmujący,  przy  tym  traktuje 
swoje  zajęcie  poważnie.  Ale  on  nie  jest 
taki  chłodny  i  opanowany  jak  ty.  Ty  na 
pierwszym  miejscu  stawiasz  pracę,  co 
nieraz  mogłem  stwierdzić,  od  kiedy 
jesteśmy  razem.  Zresztą  takie  nastawienie 
mi  się  podoba,  sam  taki  jestem,  choć  i  ja 
od czasu do czasu pragnę jakiejś rozrywki, 
a  gdy  się  nadarza  okazja,  nie  Stronię  od 
niej.  Uważam,  że  ty  i  Ted  bardzo  się 
różnicie  pod  względem  emocjonalnym. 
Nigdy  bym  nie  uwierzył,  że  uczucia 
potrafią  wyprowadzić  cię  z  równowagi,  a 
w  każdym  razie  pokrzyżować  twe  plany. 
Niekiedy wręcz odnoszę wrażenie, że takie 
rzeczy cię nie wzruszają. 

background image

Abby  nie  umiała  na  to  odpowiedzieć. 

Kiedyś myślała równie trzeźwo i rozsądnie 
jak  Alex.  Teraz  jednak  niczego  bardziej 
nie  pragnęła,  jak  pozbyć  się  owych 
narzuconych przez samą siebie ograniczeń 
i kochać Teda, tak jak na to zasługuje, ale 
nawet  przed  samą  sobą  wzdragała  się  do 
tego przyznać. 

Alex  uważnie  studiował  jej  twarz, 

usiłując rozeznać, jaki wpływ wywarły na 
nią  jego  słowa.  Kiedy  zauważył,  że 
najwyraźniej  rozważa je  w  myślach,  zadał 
następne pchnięcie. 

–  Zastanawiasz  się  nad  tym,  jak  to  się 

stało,  że  ty,  taka,  rozsądna,  uwikłałaś  się 
na dobre? 

–  Nie,  to  nie  jest  tak,  jak  myślisz. 

Stanęło  mi  tylko  przed  oczami  nasze 
pierwsze spotkanie. Na początku wszystko 
było  takie  cudownie  nieskomplikowane. 
Ted  mi  pomagał  zaaklimatyzować  się  w 
nowym  środowisku,  a  przy  tym  nieco 

background image

zmienić  moje  trzeźwe  nastawienie  do 
życia.  Zrozumieliśmy  się  od  razu. 
Obawiam się, że to bardziej moja wina niż 
jego, że to wszystko tak wyszło. Ted przez 
cały  czas  prowadził  uczciwą  grę  i  zawsze 
był wobec mnie szczery. 

–  W  tym  być  może  leży  problem  – 

wyraził  swe  przypuszczenie  Alex.  –  Po 
tym,  jak  był  dla  ciebie  miły  i  otwarcie 
zabiegał  o  twe  względy,  doszłaś  do 
wniosku,  że  jesteś  mu  winna  miłość. 
Założę się, że tak właśnie było. 

Odetchnęła  ciężko,  próbując  stłumić 

łkanie.  Zanosiło  się  na  to,  że  Alex  za 
wszelką cenę będzie próbował wydrzeć jej 
prawdę.  Czuła,  że  będzie  to  dla  niej 
bolesne,  wiedziała  jednak,  że  jest  winna 
przyjacielowi  szczerość.  Najważniejsze 
jednak,  że  nie  mogła  dopuścić,  aby  Alex 
widział Teda w fałszywym świetle i sądził, 
że Ted nie jest godzien jej miłości. Nawet 
jeśli  Ted  nigdy  się  nie  dowie,  z  jakim 

background image

przekonaniem  ona  go  broniła,  zrobi  to. 
Nikomu  nie  wolno  myśleć,  że  nie  jest  dla 
niej wystarczająco dobry. 

–  Nic  nie  rozumiesz,  Alex  – 

oświadczyła  z  naciskiem.  –  Gdybym 
kiedyś  zdecydowała  się  założyć  rodzinę, 
tylko Ted wchodziłby w grę. Cudownie się 
uzupełniamy,  a  ja  staram  się  respektować 
jego  stanowisko  w  kwestiach,  w  których 
się różnimy. Problem w tym, że ja jeszcze 
nie jestem na tym etapie, aby dzielić życie 
z mężczyzną, nie mówiąc o dzieciach. Ted 
natomiast  wydaje  się  myśleć  odwrotnie. 
To  wszystko  sprawa  nieodpowiedniego 
momentu,  nic  innego.  Za  parę  lat  ta  cała 
historia mogłaby wyglądać inaczej. 

Alex  obrzucił  ją  pełnym  zwątpienia 

spojrzeniem. 

– Jeśli taka wersja ci odpowiada, to przy 

niej  pozostań.  Pozwól  jednak  sobie 
powiedzieć, jak ja to widzę: niezależność i 
kariera to wszystko, co się dla ciebie liczy. 

background image

–  Owszem,  nie  wypieram  się,  że  to  dla 

mnie  ważne,  ale  stopniowo  zaczynam 
pojmować, że jest jeszcze coś więcej. Teda 
nastawienie  do  życia  jest  równie  słuszne 
jak 

moje. 

Każdą  rzecz  należy 

rozpatrywać z dwóch stron. 

Alex  przyglądał  jej  się  nieufnie,  a  jego 

twarz sposępniała. 

– 

Gdybym 

nie 

znał 

sytuacji, 

powiedziałbym, 

że 

jesteś 

nim 

beznadziejnie zakochana. 

Przekładała  z  ręki  do  ręki  trzymany 

przez 

siebie 

przedmiot 

szukając 

gorączkowo  odpowiednich  słów.  Alex 
jednak  już  jej  nie  słuchał,  lecz  wrócił  do 
pracy  i  czyścił  teraz  kamień  młyński  z 
jeszcze  większym  zapamiętaniem  niż 
przedtem. 

Abby  zdołała  po  chwili  również  wziąć 

się  w  garść.  Pracowali  w  milczeniu  obok 
siebie,  a  każde  było  zajęte  przy  tym 
własnymi  myślami,  lecz  nie  dzieliło  się 

background image

nimi,  w  obawie,  żeby  tego  drugiego  nie 
zranić. 

Abby  pierwsza  przerwała  milczenie, 

wybuchając  naraz  śmiechem  i  dając 
Alexowi przyjacielskiego kuksańca w bok. 

–  Kiedy  się  ciebie  słucha,  można  dojść 

do  wniosku,  że  cierpię  na  nieuleczalną 
chorobę.  Uważaj,  Alex,  bo  mogę  ciebie 
zarazić.  Ostatecznie  jest  tu  jeszcze  w 
pobliżu  mała  Karen.  Siedzi  u  Marthy  i 
tylko czeka na to, aby któryś z was się nią 
zajął. 

Alex chętnie podjął jej lekki ton. 
–  Szkoda  tylko,  że  ona  wydaje  się 

interesować 

wyłącznie 

Tedem. 

To 

naprawdę ładna dziewczyna i myślę, że za 
jej  roztrzepaniem  kryje  się  poważnie 
myślący  człowiek.  W  każdym  razie 
uważam, że jest czarująca, nie wiem tylko, 
jak ją poderwać. 

– Czyż nie przepowiedziałam ci tego? – 

uśmiechnęła  się  Abby.  –  Zdradzasz  już 

background image

pierwsze objawy. 

–  Moja  kochana,  mam  coś  lepszego  do 

roboty  –  oświadczył  żartobliwie.  – 
Obawiam  się,  że  nie  wywierasz  na  mnie 
korzystnego  wpływu.  Jeśli  będę  się  z  tobą 
dłużej  zadawał,  wkrótce  całkowicie  mnie 
odmienisz. 

– To będzie tylko z korzyścią dla siebie 

– przekomarzała się z nim. 

–  Jeżeli  już  jesteśmy  przy  temacie, 

powiedz,  czy  nie  moglibyśmy  choć  przez 
minutę zachować powagi? 

–  A  musimy?  –  naraz  poczuła  się 

nieswojo. 

– Boję się, że tak. Może nie jesteś tego 

świadoma,  ale  ten  żartobliwy  nastrój,  jaki 
narzuciłaś, zdradza więcej w kwestii twych 
uczuć 

dla 

Teda, 

niżbyś 

chciała. 

Odpowiedz,  tylko  poważnie,  na  moje 
poważne pytanie: jak się teraz zachowasz? 

Abby  wpatrywała  się  w  niego  nie 

rozumiejąc.  Raptem  zaczęło  narastać  w 

background image

niej  coś,  co  przypominało  strach.  Zadała 
sobie tyle trudu, aby ukryć swe prawdziwe 
uczucia dla Teda, a tymczasem... 

–  Nie wiem,  Alex, naprawdę  nie  wiem, 

co  mam  robić,  lecz  przynajmniej  jestem 
już  świadoma,  że  ta  historia  miłosna  jest 
dla mnie ważna, ważniejsza niż praca. 

–  To  naprawdę  dziwne,  że  uczucie  do 

mężczyzny potrafiły ciebie, świadomą celu 
i  odnoszącą  sukcesy  kobietę  postawić 
przed  takim  dylematem.  W  takim  razie 
musisz  rzeczywiście  coś  przedsięwziąć  i 
zrobić  w  swym  życiu  miejsce  miłości, 
jeżeli  nie  umiesz  wygnać  jej  z  serca.  A 
może uważasz się za superkobietę, która i 
coś  takiego  potrafi,  jeśli  da  się  jej  trochę 
czasu? 

–  Alex!  Proszę,  nie  żartuj  ze  mnie! 

Wiem,  że  chcesz  mi  pomóc  to  znieść  i 
jestem 

ci 

niezmiernie 

wdzięczna. 

Otworzyłeś  mi  oczy  i  już  wiem,  że 
sytuacja jest niewesoła. Muszę się zdobyć 

background image

na decyzję, lecz nie mam pojęcia, jak ona 
powinna  wyglądać.  Mam  uczucie,  że  tak 
czy  tak  będzie  zła,  bez  względu  na  co  się 
zdecyduję.  Będę  musiała  się  przyznać  do 
błędu,  iść  na  ustępstwa,  a  to  z  pewnością 
nie  przyjdzie  mi  łatwo.  Jeśli  wybiorę 
przyszłość  u  boku  Teda,  będę  musiała 
zrezygnować  z  pewnych  rzeczy,  które  do 
tej pory uważałam za cel swego życia, a to 
naprawdę nie jest śmieszne. 

–  Wiem,  że  to  nie  jest  łatwe,  Abby  – 

szepnął miękko Alex – mimo to powinnaś 
wszystko jeszcze raz przemyśleć. Życzysz 
sobie  przyszłości  z  Tedem?  Mam 
wrażenie,  że  tak.  Co  więc  zamierzasz 
zrobić,  aby  na  powrót  między  wami  się 
ułożyło? W dodatku jest jeszcze ten flirt z 
Karen czy co tam jest między nimi. 

– Ach, to – machnęła ręką. 
– Tak, to – powtórzył z naciskiem Alex. 

–  Co  prawda  wydaje  się,  że  nie  łączy  ich 
nic  poważnego,  i  najprawdopodobniej  tak 

background image

jest, lecz w końcu nieraz się zdarzało, że z 
niewinnej  zabawy  wyrastała  wielka 
miłość.  A  tak  przy  okazji,  założę  się  o 
wszystko, że Ted dokładnie to samo myśli 
o nas. 

–  Jeśli  Ted  naprawdę  mnie  kocha,  te 

nasze  chwilowe  sprzeczki  nie  powinny 
odgrywać  roli.  A  co  się  tyczy  Karen,  ta  z 
pewnością nie ma szans. 

– Mówisz jak małe dziecko – potrząsnął 

głową  Alex.  –  Każdy  przecież  w  końcu 
wie,  że  miłość  chadza  najdziwniejszymi 
ścieżkami. Nawet jeśli dwoje ludzi jeszcze 
się  kocha,  tragiczne  okoliczności  mogą 
spowodować,  że  ich  drogi  ostatecznie  się 
rozejdą. Gdy będziesz za długo zwlekać z 
podjęciem  decyzji,  Karen  tymczasem 
może  cię  prześcignąć  i  pierwsza  dopaść 
celu. 

Abby rzuciła mu udręczone spojrzenie. 
– Proszę, nie zmuszaj mnie do niczego. 

Nie  jestem  w  tym  momencie  zdolna 

background image

uczynić  takiego  decydującego  kroku, 
zresztą nie wiem, czy w ogóle jest jeszcze 
coś do uratowania. 

– Czekaj sobie tak, czekaj, aż będzie za 

późno. Utracisz Teda – na rzecz Karen. 

Alex  wymówił  imię  tamtej  dziewczyny 

ze  szczególnym  naciskiem.  Abby  słysząc 
to wzdrygnęła się mimo woli, co nie uszło 
jego uwagi. 

–  Widzę,  że  moje  słowa  zaczynają 

odnosić skutek – stwierdził zadowolony. 

Abby spojrzała na niego żałośnie. 
–  Chyba  rzeczywiście  można  tak 

powiedzieć.  Ostrzegłeś  mnie  nie  tylko 
przed  tym,  że  mogę  stracić  Teda 
uzmysłowiłeś  mi  naocznie,  jak  bardzo 
ucierpi moja duma, jeśli przegram właśnie 
z taką Karen. 

– W końcu taka jest rola przyjaciela. 
–  A  jeśli  chodzi  o  moją  dumę,  która 

ewentualnie  może  zostać  zraniona,  to  jak 
myślisz,  co  powinnam  zrobić?  Wiesz 

background image

chyba, że nie wskoczę po prostu na grzbiet 
Malinki  i  nie  popędzę  do  Teda.  Skoro 
swym  zachowaniem  wprowadziłam  go  w 
błąd,  nie  przyjdzie  mi  teraz  łatwo 
zapewnić go o dozgonnej miłości. 

–  Masz  absolutną  rację.  Musimy  coś 

wymyślić. 

– 

Jesteś 

naprawdę 

wspaniałym 

przyjacielem  –  rzekła  poruszona.  –  Nie 
rozumiem  tylko,  dlaczego  to  wszystko  dla 
mnie  robisz,  tym  bardziej  że  mam 
wrażenie, iż coś dla ciebie znaczę. 

Spojrzał na nią z powagą. 
–  Tak,  Abby,  znaczysz,  i  to  bardzo 

wiele.  Nie  ma  powodu,  abyś  o  tym  nie 
wiedziała.  W  moim  życiu  w  tym 
momencie też właściwie nie ma miejsca na 
miłość, a skoro nie mogę ciebie mieć – i to 

różnych 

przyczyn 

–  chciałbym 

przynajmniej,  abyś  była  szczęśliwa  z 
innym.  Bez  względu  na  to,  co  o  nim 
mówiłem,  szanuję,  a  nawet  podziwiam 

background image

Teda,  obawiam  się  tylko,  że  będę  musiał 
nakłonić  go  siłą  do  szczęścia,  jakie  się 
przed nim otwiera. 

Abby  roześmiała  się  i  ucałowała  Alexa 

w  policzek,  on  natomiast  zrewanżował  się 
braterskim uściskiem. 

–  Komiczne,  że  choć  skonfrontowałeś 

mnie  z  całym  mnóstwem  problemów,  o 
jakich  nie  miałam  pojęcia,  czuję  się 
szczęśliwa 

i  to  twoja  zasługa  – 

powiedziała szczerze. 

– A ja się cieszę, że mogę ci pomóc. To 

zresztą  dopiero  początek.  Dopiero  gdy 
przezwyciężysz 

wszystkie 

trudności, 

będziesz  mogła  powiedzieć,  że  jesteś 
naprawdę  szczęśliwa.  Chciałbym,  aby  na 
twej  twarzy  zawsze gościł  taki  promienny 
uśmiech jak w tej chwili. 

– Naprawdę aż tyle dla ciebie znaczę? 
– Tak, Abby, lecz nie pytaj mnie, ile, bo 

i  tak  ci  nie  powiem.  Do  jednego  tylko 
muszę się przyznać: ostatnio stwierdziłem, 

background image

że  i  mnie  można  zranić,  choć  do 
wszystkiego  staram  się  podchodzić  z 
dystansem. 

Poderwał się raptownie i wyszedł. Przez 

okno dojrzała, że podszedł do starej studni 
i  wyciągnął  wiadro  wody,  lecz  miała 
wrażenie,  że  nie  chodziło  mu  tylko  o 
ugaszenie  pragnienia.  Nie  chcąc  okazać 
uczuć,  jakie  żywi  do  niej,  próbował 
odzyskać panowanie nad sobą, była więcej 
niż pewna. 

Rozumiała  go  aż  za  dobrze.  Przecież  i 

ona  długi  czas  narzucała  sobie  takie 
właśnie 

postępowanie, 

uważając 

powściągliwość  i  chłód  emocjonalny  za 
dwie  największe  cnoty.  Teraz  wszakże, 
kiedy  się  przekonała,  do  czego  to 
prowadzi,  była  pewna,  że  już  więcej  nie 
wkroczy  na  tę  drogę.  Jej  teorie  rozpadły 
się  jak  domek  z  kart  w  konfrontacji  z 
prawdziwym życiem. Po prostu nie miały z 
nim nic wspólnego. 

background image

Zraniła  Teda,  a  więc  to  ona  powinna 

uczynić  pierwszy  krok  zmierzający  do 
pojednania. 

Musiała  jednak  znaleźć 

sposób, w jaki to zrobić, aby nie ucierpiała 
przy  tym  jej  duma.  Doskonale  zdawała 
sobie sprawę, że nie będzie to proste, lecz 
Ted wart był tego, aby się o niego starać. 

Dobry Boże, daj, aby nie było za późno, 

szepnęła,  po  czym  wyszła  na  dwór,  chcąc 
zaoferować Alexowi szklankę lemoniady. 

 

background image

Rozdział 10 

 
Tego 

samego 

popołudnia 

Karen 

przymierzała  w  swym  pokoju  nową 
sukienkę.  Aby  ją  sobie  sprawić,  zażądała 
od  rodziców  przysłania  pieniędzy  pocztą. 
W  sobotę  wieczór  miała  się  znowu  odbyć 
zabawa i Karen była zdecydowana zaćmić 
wszystkie inne dziewczęta swoim strojem, 

przede 

wszystkim 

Abby. 

zadowoleniem stwierdziła, że ta nie zadaje 
sobie  nawet  najmniejszego  trudu,  aby 
walczyć  o  Teda,  a  i  Ted  nie  wydawał  się 
wcale  nią  tak  zainteresowany,  jak 
utrzymywała  ciotka  Martha,  bo  w 
przeciwnym  razie  już  dawno  znalazłby 
drogę do młyna. 

Karen  nikomu  nie  życzyła  nic  złego,  ta 

sytuacja  jednakże  wyjątkowo  ją  cieszyła. 
Zresztą  Ted  był  wolny,  od  kiedy  Abby 
odwróciła 

się 

do 

niego 

plecami, 

background image

wybierając  Alexa,  poza  tym  ona,  Karen, 
miała  większe  prawa  do  Teda.  Znali  się 
przecież od dzieciństwa, a Abby po prostu 
wtargnęła  w  ich  życie  sprawiając  swoją 
osobą zamieszanie. 

Mimo  to Karen  nie była aż tak  naiwna, 

aby  wierzyć,  że  Ted  bezspornie  należy 
tylko  do  niej  i  nikt  nie  ma  prawa  tego 
kwestionować.  Będzie  kosztowało  ją 
jeszcze  wiele  zachodu,  zanim  powie,  że 
jest już pewna swego, nosząc na palcu jego 
pierścionek.  W  każdym  razie  postawiła 
sobie  za  cel  zdobycie  jego  miłości  i 
wszystko inne się nie liczyło. 

Ciotka  Martha  dokładnie  opisała  jej 

strój,  jaki  Abby  uszyła  sobie  na  ostatnią 
zabawę,  lecz  Karen  nie  zadowoliła  się 
samodzielnym  uszyciem  sukni  i  tak  długo 
szukała,  aż  wreszcie  znalazła  coś 
odpowiedniego  w  ekskluzywnym  sklepie 
w Deerfield. Ta sukienka spodobała się jej 
od  razu,  a  teraz,  kiedy  przeglądała  się  w 

background image

lustrze u siebie w pokoju, utwierdziła się w 
przekonaniu,  że  dokonała  znakomitego 
wyboru i że wygląda w niej porywająco. 

Wyszczotkowała swoje długie włosy, aż 

zalśniły,  po  czym  związała  kilka  pasem  z 
tyłu  głowy  jasnoniebieską  wstążką, 
harmonizującą z kolorem bluzki w  liliowe 
i  granatowe.  motyle.  Do  niebieskiej 
spódnicy włożyła krótki gorsecik z białym 
sznurowaniem  z  przodu.  W  podobny 
sposób były też wykończone małe bufiaste 
rękawki. 

Okręciła się przed lustrem konstatując z 

przyjemnością  swoją  wąską  talię  i 
opadającą  miękko  spódnicę,  a  także 
sięgające 

kolan, 

obszyte 

falbanką 

majteczki,  jakie  dawniej  noszono  do 
ludowego stroju.  Tak  ubrana,  z pewnością 
ściągnie  na  siebie  wszystkie  spojrzenia  i 
nie  pozwoli,  aby  Ted  podniósł  oczy  na 
inną. 

Miała co prawda czarne pantofle, ale na 

background image

tę  okazję  wydała  ostatnie  pieniądze,  aby 
sprawić sobie jasnoniebieskie, pasujące do 
sukni.  Na  taki  luksus  w  zwykłych 
okolicznościach  by  sobie  nie  pozwoliła, 
lecz jeśli miała odnieść sukces, musiała w 
to zainwestować. 

Puściła  się  w  tany  po  pokoju, 

rozkoszując  się  pięknie  rozkładającą  się 
przy tym spódnicą, po czym zadowolona z 
efektu  ściągnęła  strój  i  ukryła  za  szafą. 
Ciotka  miała  go  zobaczyć  dopiero  w 
ostatniej  chwili.  W  każdym  razie  Karen 
była  święcie  przekonana,  że  ma  wszelkie 
atuty w ręku, aby zdobyć Teda. 

Natychmiast  się  zgodził,  gdy  go 

poprosiła, aby towarzyszył jej na zabawie. 
Na wszelki wypadek poinformowała o niej 
także  gości  ciotki,  posunęła  się  nawet  do 
tego, że zaproponowała Alexowi, by zabrał 
ze  sobą  Abby.  Ten  uznał  to  za  doskonały 
pomysł  i  zadzwonił  do  Abby,  pragnąc  się 
umówić. 

background image

Wszystko 

przebiegało 

zgodnie 

planem, ku wielkiemu zadowoleniu Karen. 
Ciotka  Martha  okazała  się  wielkoduszna, 
że  wystąpiła  z  propozycją,  aby  młodzi 
zebrali  się  u  niej  i  pojechali  na  tańce  jej 
samochodem  kombi  Tak  więc  wieczorem 
w  salonie  pani  Wilkins  zebrali  sie  goście 
ze  Szwecji,  Ted  i  Abby,  i  to  dokładnie  w 
momencie  aby  przeżyć  wielki  występ 
Karen.  Z  gracją,  powabna  jak  narzeczona, 
schodziła  powoli  po  schodach,  pewna 
wrażenia,  jakie  robi  na  obecnych.  Z 
zadowoleniem stwierdziła, że na jej widok 
wszystkie rozmowy umilkły i każdemu jej 
krokowi 

towarzyszą 

zachwycone 

spojrzenia. 

Alex  podszedł  do  niej  podając  jej  z 

dwornym  ukłonem  ramię,  lecz  Karen 
miała dla niego tylko lodowate spojrzenie i 
wyminąwszy go ruszyła w kierunku Teda i 
Abby stojących z boku. 

Alex  nie  dał  się  jednak  tak  łatwo 

background image

spławić. 

–  Twój  trud  się  opłacił,  Karen. 

Wyglądasz olśniewająco. 

Abby  oczywiście  od  razu  zauważyła,  o 

co  toczy  się  gra,  lecz  pozostała  damą  w 
każdym calu. Uśmiechnęła się promiennie 
do Karen. 

–  Twoja  sukienka  jest  naprawdę 

fantastyczna.  Okręć  się,  proszę.  O,  tak! 
Będziesz  w  niej  gwiazdą  wieczoru.  Skąd 
wytrzasnęłaś coś tak wystrzałowego? 

–  Kupiłam  w  „Bon  Soir"  w  Deerfield. 

Rzeczywiście ci się podoba? 

– Komu by się nie podobała! – wmieszał 

się  Alex,  zanim  Abby  zdążyła  coś 
odpowiedzieć,  lecz  Karen  zignorowała 
jego  uwagę,  traktując  go  jak  powietrze. 
Nie  zdążyła  się  jednak  odwrócić,  bo  on 
ujął  ją  władczym  gestem  pod  ramię  i 
pociągnął do drzwi. 

–  Myślę,  że  nikt  nie  będzie  miał  nic 

przeciwko  temu,  jeśli  zostaniesz  mą 

background image

partnerką  na  dzisiejszy  wieczór.  Nie  będę 
tu  przecież  długo,  może  jeszcze  tydzień, 
nie  więcej.  Wiem,  że  jesteś  mistrzynią  w 
tańcu ludowym, gdy tymczasem Abby i ja 
jesteśmy 

zaledwie 

początkujący 

prawdopodobnie  deptalibyśmy  sobie  tylko 
po stopach. Bądź więc tak miła i pomóż mi 
choć z początku. 

–  Ale  przecież  obydwoje  mamy  już 

partnerów  na  dzisiejszy  wieczór!  – 
zaoponowała  Karen  i  odwróciła  się 
szukając wzrokiem pomocy u Teda. 

–  Wśród  przyjaciół  jest  przyjęte,  że 

mogą  się  wymieniać  partnerami,  prawda? 
– spytał Teda Alex. 

– Oczywiście, że tak – potwierdził żywo 

Ted, sprawiając wrażenie ucieszonego. 

Karen  była  bliska  łez.  Wpatrzyła  się 

błagalnie  w  Alexa,  jak  gdyby  zaklinając 
go, 

aby  nie  niweczył  jej  planów 

związanych z Tedem, lecz napotkała tylko 
jego zimny, obojętny wzrok. Od niego nie 

background image

mogła spodziewać się pomocy. Próbowała 
uwolnić  rękę,  ale  trzymał  ją  mocno  i  w 
bezlitosnym  pośpiechu  prowadził  do 
wyjścia,  że  ledwie  zdążyła  zarzucić  na 
ramiona chustę. Profesor i Lars podążyli za 
nimi. Abby i Ted zostali sami. 

 
Ted otulił Ramiona Abby narzutką. 
–  Jeśli  jesteś  gotowa,  możemy  iść  – 

powiedział. 

Towarzyszyła  temu  nieprzenikniona 

mina  i  może  Abby  nawet  by  i  uwierzyła, 
że  jest  mu  już  obojętna,  gdyby  nie  jego 
dziwnie  ściszony  głos  i  dłonie...  tak,  jego 
dłonie spoczywały na jej ramionach, jakby 
zapomniane przez właściciela... 

Najchętniej  by  mu  szepnęła,  że 

wszystko jest już znowu w porządku, że od 
tamtego 

niefortunnego 

rozstania 

po 

zabawie  wiele  się  zmieniło,  ale  słowa 
uwięzły jej w gardle, a do oczu cisnęły się 
łzy.  Nie  wolno  mi  się  rozpłakać,  nie 

background image

wolno...  tylko  nie  to...  powtarzała  sobie 
rozpaczliwie  w  duchu  zmuszając  się  do 
uśmiechu.  Może  gdyby  powiedział  coś 
więcej, jedno jedyne słowo, byłaby zdolna 
wyznać mu miłość, ale tak... 

–  Dobrze,  chodźmy  –  odparła  drżącym 

głosem  siląc  się  na  oficjalny  ton.  Zaraz 
jednak, 

nie 

mogąc 

oprzeć 

się 

wewnętrznemu 

impulsowi, 

będącemu 

jawnym  świadectwem  jej  stanu  ducha, 
dodała pospiesznie: – Przykro mi, że Alex 
wtargnął  pomiędzy  ciebie  i  Karen.  To  się 
da  zmienić  i  wtedy  będziecie  mogli  być 
razem... 

Jest mi obojętne, czy będę z nią tańczył 

czy  nie  –  odparł  szorstko.  –  W  ogóle  nie 
mam ochoty iść na tę zabawę. 

Abby  przysłuchiwała  się  uważnie 

każdemu  jego  słowu.  W  swej  odpowiedzi 
Ted  zawarł  więcej,  niż  prawdopodobnie 
sobie uświadamiał. Sam o tym nie wiedząc 
zdradził, że na Karen mu nie zależy, mało 

background image

tego,  odniosła  wrażenie,  że  jest  na  nią 
wściekły.  Widocznie  musiało  coś  między 
nimi  zajść,  co  było  powodem  takiej 
reakcji. 

Kiedy  Ted  otworzył  przed  nią  drzwi, 

Abby  położyła  delikatnie  rękę  na  jego 
ramieniu,  przy  tym  jednak  odwróciła 
twarz,  aby  nie  mógł  wyczytać  z  jej  oczu, 
co do niego czuje. Chciała być dla niego w 
tym momencie tylko dobrym przyjacielem, 
nikim więcej. 

– Ted, co się stało? – spytała miękko nie 

kryjąc swej troski o niego. 

Ted wpatrywał się posępnie w podłogę. 
–  Co  ci  przyszło  do  głowy?  –  rzucił 

wreszcie  siląc  się  na  obojętność,  lecz 
najwyraźniej przyszło mu to z trudem. 

W  lot  pojęła,  że  Ted  nie  chce  w  tej 

chwili  o  tym  rozmawiać.  Zresztą  mógł 
mieć też inne kłopoty, ona jednak myślała 
tylko  o  rozdźwięku,  jaki  powstał  między 
nimi.  Nie  zdoławszy  się  powstrzymać 

background image

wybuchnęła: 

– Ted, co się z nami stało? Wiem, że to 

przynajmniej  częściowo  moja wina, ale ty 
nie 

pozwoliłeś 

sobie 

wytłumaczyć, 

dlaczego  zachowywałam  się  tak  chłodno 
wobec ciebie. A teraz stanęła między nami 
Karen. 

–  Nie  sprawiłoby  różnicy,  gdyby  jej  w 

ogóle nie było. Zresztą to nie ja zacząłem 
tę historię, jeśli cię to interesuje. 

Alex  jest  co  najmniej  tak  samo  wielką 

przeszkodą jak Karen. To wszystko wyszło 
od ciebie, ty ponosisz tu winę. 

Abby miała mu tyle do wyjaśnienia, tyle 

odpowiedzi cisnęło jej się na usta. Mogliby 
się rozmówić i pogodzić, tego była pewna, 
lecz  w  tym  momencie  nie  było  czasu  na 
takie wynurzenia. Lars trąbił niecierpliwie, 
a  w  pobliżu  kręciła  się  Martha.  Abby 
rozpaczliwie  pragnęła  zamienić  z  Tedem 
na  osobności  parę  słów  i  ta  chwila 
nadeszła, 

lecz 

wyjątkowo 

background image

niesprzyjającym momencie. 

Nie  wiedziała,  czy  to  sprawa  napięcia 

panującego  od  dłuższego  czasu  między 
nimi,  a  może  powodem  tego  była  reakcja 
na jego zadawanie się z Karen, w każdym 
razie nie mogła się przemóc i nie zdobyła 
się  na  cieplejsze  słowo,  pogarszając  tym 
samym jeszcze sytuację. 

–  Nie  wmawiaj,  że  jesteś  o  mnie 

zazdrosny, Ted. A może powinnam mówić 
do  ciebie  pieszczotliwie  „Teddy",  jak 
Karen? 

Ted  roześmiał  się,  lecz  w  tym  śmiechu 

zabrzmiał ponury ton. 

–  Dlaczego  miałbym  być  zazdrosny?  – 

żachnął się i nie oglądając się na nią ruszył 
ku wyjściu. – W końcu dałaś mi wyraźnie 
do zrozumienia, że w twoim życiu liczy się 
tylko wiedza, praca i tym podobne sprawy 
–  rzucił  jeszcze  przez  ramię.  –  Czyż 
mężczyzna  może  być  zazdrosny  o 
przyrządy do testowania i tym podobne? A 

background image

jeśli  Alex  jest  na  tyle  głupi,  że  wierzy,  iż 
potrafi w końcu odciągnąć się od książek, 
to mogę mu jedynie współczuć. Mężczyźni 
są  dla  ciebie  tylko  zabawką  pozwalającą 
przyjemnie  spędzić  czas  i  to  mi  w  tobie 
przeszkadza. 

Rzuciła mu rozzłoszczone spojrzenie. 
– Nie wmawiaj mi, że co innego robisz z 

Karen! 

Jej  głos  zabrzmiał  wyjątkowo  ostro.  W 

bezsilnej wściekłości zacisnęła pięści. Tak 
bardzo  tęskniła  za  pocałunkami  Teda,  a 
skończyło się na tym, że znów  zaczęli się 
kłócić. 

–  Co  prawda  nic  cię  to  nie  obchodzi  – 

wybuchnął  –  ale  znam  Karen  od  dziecka. 
Nigdy  nie  było  między  nami  nic  oprócz 
przyjaźni, i teraz też nie ma. 

–  To  tylko  tobie  tak  się  wydaje.  Karen 

na  pewno  myśli  inaczej.  Zgrywa  się  na 
niewinną,  ale  w  rzeczywistości  to 
wyrafinowane stworzenie, które doskonale 

background image

wie, do czego zmierza. 

–  Jest  mi  obojętne,  co  o  tym  myślisz. 

Dałaś  mi  do  zrozumienia,  że  nie 
interesujesz  się  moją  osobą,  zatem  nie 
mieszaj  się  do  moich  spraw.  Sam  sobie 
dam radę z Karen. 

Z  tymi  słowami  zbiegł  po  schodach. 

Abby  pospiesznie  otarła  łzy.  Teraz  już  na 
pewno wiedziała, że nigdy nie odnajdą się 
z  Tedem,  nawet  nie  powinna  była 
próbować.  Te  jej  żałosne  usiłowania 
pogorszyły jeszcze sytuację. 

Ted  wcisnął  się  na  środkowe  siedzenie 

między  profesora  i  Alexa.  Na  przodzie 
obok  Larsa  siedziała  Karen  z  olbrzymim 
półmiskiem  sałatki  jarzynowej  i  dwiema 
szarlotkami,  stanowiącymi  wkład  ciotki 
Marthy do zabawowego bufetu. 

Abby  była  pewna,  że  to  Alex 

zaaranżował rozmieszczenie wszystkich w 
samochodzie,  nie  przyszło  mu  jednak  do 
głowy,  że  ona  zostanie  całkiem  sama  na 

background image

tylnym  siedzeniu,  ponieważ  w  środku 
zabrakło miejsca. 

Po drodze nie rzekła ani słowa, gdyż nic 

sensownego  nie  przyszło  jej  do  głowy, 
wpatrywała się tylko niemo w plecy Teda. 
Ted też się nie odzywał. Za to inni okazali 
się  nad  wyraz  rozmowni,  więc  nikt  nie 
zwrócił  na  to  uwagi.  Lars  i  profesor 
zastanawiali  się,  jak  wyszukać  miłe 
partnerki  do  tańca,  a  Karen  opisała  im 
dziewczęta, które są bardzo sympatyczne i 
z pewnością ucieszą się, że nadarza im się 
takie interesujące towarzystwo. 

Kiedy  przybyli  na  miejsce,  zabawa  już 

była  w  toku.  Karen  i  Abby  zaniosły  do 
bufetu  sałatkę  i  szarlotki,  po  czym  Karen 
zaznajomiła  ich  z  dziewczętami,  które 
miały dołączyć do ich grupy. 

Orkiestra  grała  tak  głośno,  a  w  stodole 

było  tłoczno,  zatem  Abby  i  Ted  nie 
mogliby  spokojnie  porozmawiać,  nawet 
gdyby chcieli. 

background image

Dopóki  byli  w  grupie,  niewiele  mogło 

się  zdarzyć.  W  którymś  momencie  Karen 
zaproponowała 

spacer 

przy 

świetle 

księżyca,  lecz  Ted  nie  chciał  jej 
towarzyszyć. 

Abby  przyjęła 

to 

prawdziwą  ulgą.  Czyżby  jeszcze  nie 
wszystko było stracone? 

Sama  robiła  wszystko,  aby  podtrzymać 

dobry  nastrój.  Odnosiła  się  do  innych 
uprzejmie i dla każdego znalazła przyjazne 
słowo,  nawet  dla  Karen.  Czuła  przy  tym, 
że Ted śledzi każdy jej ruch, zważała więc 
bacznie  na  to,  aby  nie poświęcać  Alexowi 
więcej uwagi niż innym mężczyznom. 

Choć  wieczór  zaczął  się  dla  niej 

deprymująco, przebiegał teraz zaskakująco 
radośnie  i  harmonijnie.  Ted  okazał  się 
prawdziwym  dyplomatą  i  przyniósł  poncz 
nie  tylko  Karen,  ale  także  i  jej.  Karen  co 
prawda  ciągle  od  nowa  próbowała  go 
zabawiać  rozmową,  ale  Ted  nie  dał  się 
odciągnąć 

na 

bok 

konwersując 

background image

równocześnie przynajmniej z jeszcze jedną 
osobą. 

Zimna wojna między Abby i Tedem nie 

została  co  prawda  zakończona,  lecz 
zapanowało  między  nimi  coś  w  rodzaju 
milczącego  zawieszenia  broni.  Kiedy  Lars 
odwoził  ich  po  zabawie  z  powrotem  do 
domu,  kazała  się  wysadzić  najwcześniej. 
Ted  życzył  jej  uprzejmie,  lecz  przy  tym 
oficjalnie dobrej nocy, co utwierdziło ją w 
przekonaniu,  że  już  na  zawsze  wyrósł 
między nimi mur nie do sforsowania. Choć 
z  drugiej  strony  bąknął  coś  o  tym,  że 
wkrótce się zobaczą. Nie było to wiele, ale 
zawsze coś. 

Mimo  zmęczenia  i  obolałych  stóp  nie 

zaznała tej nocy spokoju. Nie miała ochoty 
się  położyć,  więc  w  szlafroku  zeszła  na 
werandę  i  zasiadłszy  w  bujanym  fotelu 
wpatrzyła się w usiane gwiazdami niebo. 

Nie  jest  tak  całkiem  obojętna  Tedowi, 

pocieszała się w duchu. Przypuszczalnie ją 

background image

nawet kochał. Przecież tyle razy i na różne 
sposoby  okazywał  jej  swe  uczucia,  że  nie 
miała  powodu,  aby  w  nie  wątpić.  To 
czyniło ją niewypowiedzianie szczęśliwą. 

Mimo to czuła się nieswojo. To przecież 

chyba  ona  musi  zrobić  następny  krok  i 
otwarcie  mu  powiedzieć,  co  do  niego 
czuje.  Było  jednak  coś,  co  przeszkadzało 
jej to zrobić. 

To  tylko  ta  moja  duma,  przyznała  się 

sama  przed  sobą.  Ta  nierozsądna,  wręcz 
śmiesznie 

dziecinna 

duma 

była 

przypuszczalnie powodem, dla którego nie 
potrafili  się  odnaleźć  i  nie  mogli  być 
szczęśliwi.  W  każdym  razie  postanowiła 
przyznać się do winy i pierwsza wyciągnąć 
rękę do zgody. 

Ale właściwie dlaczego ona? spytała na 

głos  i  od  razu  odpowiedziała  sobie: 
ponieważ w tej kwestii mam staroświeckie 
poglądy. A przecież zawsze starała się być 
nowoczesna  i  otwarta  w  kontaktach  z 

background image

innymi... 

Jeśli  ma  odzyskać  miłość  Teda,  musi 

przezwyciężyć  własną  dumę  i  grać  z  nim 
w  otwarte  karty.  Naraz  wydało  jej  się  to 
najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem. 

 

background image

Rozdział 11 

 
Ta  decyzja  nie  przyszła  Abby  łatwo, 

lecz  jej  wykonanie  okazało  się  jeszcze 
trudniejsze.  Każdego  dnia  obiecywała 
sobie,  że  pojedzie  do  Teda  i  poprosi  go  o 
rozmowę,  lecz  nic  z  tego  nie  wychodziło. 
Przez  cały  ten  czas  ciągle  jeszcze  była 
zajęta 

pracami 

związanymi 

uruchomieniem  młyna,  a  w  następnym 
tygodniu  musiała  wrócić  do  laboratorium 
badawczego  w  Deerfield.  W  dodatku 
akurat  w  tych  ostatnich  dniach  sierpnia 
nastąpiło  oberwanie  chmury,  jakiego  nie 
pamiętali najstarsi ludzie, które wyrządziło 
wiele  szkód  i  sprawiło,  że  drogi  były 
praktycznie 

nieprzejezdne. 

Farmerzy 

zatem,  a  w  tym  i  ona,  mieli  pełne  ręce 
roboty usuwając skutki niebywałej ulewy i 
doprowadzając do porządku pola i ogrody. 

Zanim jeszcze udało jej się przynajmniej 

background image

częściowo  uporządkować  po  burzy  swe 
małe 

gospodarstwo, 

niespodziewanie 

przyjechali  do  niej  rodzice  z  zamiarem 
spędzenia  w  młynie  paru  dni.  Abby  nie 
odważyła się zaprosić Teda. On i jej matka 
pod  jednym  dachem  –  to  byłoby  nie  do 
zniesienia... 

Alex,  profesor  i  Lars  mieli  odjechać  w 

nadchodzący  piątek,  Karen  zresztą  też. 
Martha  wydała  na  ich  cześć  pożegnalne 
party, 

na 

które 

zaproszeni 

zostali 

oczywiście  także  Abby  i  Ted.  Była  wtedy 
okazja,  aby  wyciągnąć  Teda  na  krótki 
spacer  po  ogrodzie  i  powiedzieć  o 
wszystkim,  co  jej  leży  na  sercu.  Niestety 
nie potrafiła się zdobyć na ten decydujący 
krok,  choć  spojrzeniami,  uśmiechami  i 
drobnymi  gestami  nie  zawahała  się 
okazywać  mu  swych  uczuć  nawet  w 
obecności innych. 

Następnego dnia dowiedziała się, że Ted 

wyjechał na parę tygodni do Kansas, gdzie 

background image

można  było  kupić  najlepsze  bydło.  Nawet 
nie zadzwonił, aby się pożegnać... 

A potem nadszedł poniedziałkowy ranek 

i  Abby  musiała  wrócić  do  Deerfield.  Paul 
od  razu  stwierdził,  że  się  zmieniła. 
Właściwie 

nie 

sprawiała 

wrażenia 

nieszczęśliwej  czy  choćby  tylko  smutnej, 
ale  wyglądało  na  to,  że  w  jej  życiu 
uczuciowym  musiało  się  wiele  wydarzyć. 
Żyjąc  w  ustawicznej  rozterce  miała  spore 
trudności  z  ponownym  wejściem  w 
problemy zawodowe. Nie chciała jednak z 
nikim  o  tym  mówić,  z  Paulem  także  nie. 
Próbował  kilka  razy  nakłonić  ją  do 
zwierzeń,  lecz  tylko  potrząsała  głową 
obstając przy tym, że sama musi się uporać 
z własnymi problemami. 

Nie  zadowolił  się  tą  odpowiedzią  i 

wciąż  zachodził  w  głowę,  jak  jej  pomóc, 
nie  przyszło  mu  jednakże  na  myśl,  że 
powodem udręki jest nieszczęśliwa miłość. 
Znał  przecież  jej  nastawienie  do  życia  i 

background image

uparcie  głoszoną  opinię,  że  miłość  jest 
słabością,  dlatego  też  zresztą  sam  nigdy 
nie wyznał jej uczuć. Tyle razy rozmawiali 
o  tym,  że  praca  jest  ważniejsza  niż 
wszystko  inne  i  że  takie  romantyczne 
nastroje  są  tylko  dla  nastolatków.  Jakże 
więc miałby jej się przyznać, że i jego coś 
takiego dopadło? 

Miał  przy  tym  wrażenie,  że  Abby 

znalazła się na rozdrożu  i że owa sytuacja 
odbija  się  niekorzystnie  na  pracy.  Stłumił 
swe  uczucia  do  niej,  ale  nie  mógł 
przyglądać  się  bezczynnie,  jak  się  dręczy, 
gotowa zaprzepaścić własne umiejętności i 
przekreślić  w  ten  sposób  dotychczasowe 
sukcesy,  nie  mógł  mówić  już  o  tym,  że 
zagrożona była jej zawodowa przyszłość. 

Minęło  parę  tygodni.  Abby  dosłownie 

chudła w oczach i była coraz bledsza, co z 
niepokojem 

obserwował 

Paul, 

pojawiający  się  z  rzadka  na  jej  twarzy 
tajemniczy,  a  zarazem  smutny  uśmiech 

background image

Mony Lizy zdradzał mu, jak bardzo cierpi. 

Pewnego dnia, kiedy po prostu nie mógł 

już  dłużej  na  to  patrzeć,  wyjął  jej 
zdecydowanym  gestem  probówkę  z  ręki  i 
obrócił  ją  do  siebie  na  taborecie,  aby  nie 
mogła mu się wywinąć. 

– Nie pozwolę, żebyś marniała na moich 

oczach  –  zaczął  nie  znoszącym  sprzeciwu 
tonem.  –  Teraz  wreszcie  mi  powiesz,  co 
cię tak odmieniło. 

Odwróciła  głowę  starając  się  uniknąć 

jego wzroku. 

– Po pierwsze, robisz wiele hałasu o nic, 

a po drugie, to nie twoja sprawa. 

–  O  nie,  Abby,  jestem  twoim 

przyjacielem, więc to także i moja sprawa. 
Odwiedziłaś  ostatnio  rodziców?  Jeśli  tak, 
to 

chyba 

powiedziałaś 

matce, 

że 

wypróbowujesz na sobie nową dietę. 

–  Już  dobrze,  dobrze,  rzeczywiście 

schudłam parę funtów, ale to tylko dlatego, 
że przez całe lato ciężko pracowałam. 

background image

– A te cienie pod oczami? Nie wmówisz 

mi,  że  pracowałaś  przez  całe  noce  przy 
płomyku świecy. 

–  Paul,  niepotrzebnie  zaprzątasz  sobie 

tym głowę. Nie mam żadnych problemów, 
nie jestem też chora. Miło z twej strony, że 
tak  się  o  mnie  troszczysz,  ale  to  jest 
absolutnie  zbędne.  I  przestań  mnie 
wypytywać. Tu nie ma nic do wyjaśnienia. 

Odwróciła  się  z  zamiarem  zabrania  się 

na  powrót  do  pracy,  lecz  Paul  nie  dał  za 
wygraną. Wiedział, że Abby nie będzie do 
niego  należeć,  mimo  to  nadal  bardzo  ją 
kochał  i  nie  mógł  patrzeć,  jak  cierpi.  Jej 
nastrój  przygnębienia  udzielał  się  także  i 
jemu.  Ujął  zatem  jej  ręce  i  przyciągnął  ją 
do siebie. 

–  Abby,  jesteśmy  przyjaciółmi  od  lat  – 

rzekł  z  naciskiem  –  więc  dlaczego  naraz 
zaczęłaś  się  ze  mną  bawić  w  chowanego? 
Wiesz  przecież,  że  nie  wypytuję  ciebie  z 
czystej  ciekawości.  Bez  względu  na  to,  o 

background image

co  chodzi  i  jak  skomplikowana  jest  ta 
sprawa,  pragnę  ci  tylko  pomóc.  Tym 
razem  utrafił  we  właściwy  ton.  Raptem 
poczuła 

się  niezdolna  do  dalszego 

ukrywania  swej  tajemnicy  i  dziwnie 
bezbronna.  Paul  miał  rację  i  rzeczywiście 
mógł  jej  pomóc,  chociażby  radą. 
Westchnąwszy 

ciężko 

zdobyła 

się 

wreszcie  na  to,  aby  wyznać  przyjacielowi 
całą prawdę. 

– Nie pytaj mnie, jak to się stało, bo ja 

sama  sobie  nie  umiem  tego  wytłumaczyć, 
po prostu przyjmij to jako niezaprzeczalny 
fakt. Zakochałam się, i to na poważnie. 

–  Co  takiego?!  Chyba  nie  mówisz 

poważnie!  Ze  wszystkim  się  liczyłem,  ale 
z tym nie. 

Wyznanie Abby dotknęło go do żywego. 

Jego twarz nagle pobladła i sprawiał teraz 
wrażenie  zdruzgotanego,  a  z  jego  oczu 
wyczytała  rozpacz.  Od  razu  jej  się 
przypomniało,  jak  chętnie  rozprawiał  z  jej 

background image

matką  o  małżeństwie.  Nie  chciała  mu  za 
żadne skarby przyczynić bólu, ale nie było 
wyjścia,  jeżeli  miała  mu  powiedzieć  o 
swych kłopotach. 

– Tak mi przykro, Paul. Naprawdę tego 

nie  chciałam  i  nigdy  mi  nie  przyszło  do 
głowy, że coś takiego spotka właśnie mnie. 
Teraz  chyba  rozumiesz,  dlaczego  nie 
chciałam  o  tym  mówić.  Widocznie  mym 
udziałem 

musiało 

się 

stać 

i  to 

doświadczenie,  że  to  nie  fraszka,  gdy  się 
kogoś naprawdę pokocha. 

– Sprawił ci ból? – spytał ponuro Paul. – 

Jeżeli tak było, to ja... 

–  Daj  spokój,  Paul  –  przerwała  mu  – 

denerwujesz  się  bez  powodu.  Ted,  bo  tak 
ma na imię, nie jest niczemu winien, a jeśli 
już  ktoś  komuś  sprawił  ból,  to  tym  kimś 
byłam  ja.  Zadałam  ból  najpierw  jemu,  a 
teraz widzę, że także i tobie. 

– Mnie? Skąd ci to przyszło do głowy? 

Przecież  widzisz,  że nic  mi  się  nie  dzieje. 

background image

Opowiedz mi teraz o Tedzie. 

–  Jeśli  już  udało  ci  się  wyciągnąć  ze 

mnie prawdę i mamy być ze sobą szczerzy, 
muszę ci się też przyznać, że wiedziałam o 
twym  uczuciu  do  mnie.  Jesteś  cudownym 
człowiekiem,  Paul,  i  dziewczyna,  która 
dostanie  ciebie  za  męża,  będzie  się  mogła 
naprawdę  uważać  za  szczęśliwą.  Sama 
sobie  to  często  powtarzałam,  trwałam 
jednak 

uparcie 

przekonaniu, 

że 

najważniejsza  jest  praca  zawodowa,  i 
stawiałam  ją  ponad  wszystkim.  Myślałam 
zresztą,  że  i  ty  masz  podobną  hierarchię 
wartości. 

–  Owszem,  miałem  –  odparł  poważnie 

Paul.  –  Moja  miłość  do  ciebie  nie  była  w 
żadnym  wypadku  zaplanowana,  dokładnie 
tak  jak  twoja  do  Teda.  Widocznie  tam, 
gdzie  w  grę  wchodzą  uczucia,  człowiek 
jest z góry na przegranej pozycji. Tutaj nie 
ma mocnego. 

–  Przekonałam  się  o  tym  podczas  tego 

background image

lata.  Zapewniam  cię,  broniłam  się, 
walczyłam jak umiałam. Moja duma i upór 
sprawiły,  że  nie  chciałam  słyszeć  o 
niczym,  co  nie  odpowiadało  dokładnie 
moim  własnym  wyobrażeniom  o  życiu  i 
nie  przystawało  do  zasad,  jakie  sobie 
narzuciłam. Ted ma inne poglądy, a ja nie 
chciałam  o  nich  słyszeć  i  dlatego  tak 
dotkliwie go zraniłam, że trzyma się teraz 
ode  mnie  z  daleka.  To  prawda,  miałam 
okazję, aby to naprawić, lecz nie umiałam 
jej wykorzystać. 

–  W  niczym  już  nie  przypominasz  tej 

trzeźwo  myślącej  Abby  –  stwierdził  w 
zamyśleniu Paul. 

–  Wiem.  I  nie  zachowałam  się 

najmądrzej, prawda? 

–  Rzeczywiście  nic  takiego  nie  da  się 

powiedzieć – roześmiał się Paul. 

Abby  też  się  roześmiała.  Rozmowa  z 

Paulem  dobrze  jej  zrobiła,  uwalniając  od 
wewnętrznego  napięcia,  z  którym  tak  się 

background image

skrzętnie ukrywała. Gdyby nie udało jej się 
teraz  roześmiać,  pewnie  wybuchnęłaby 
łzami.  Tak  dobrze  było  zrzucić  ciężar  z 
serca  i  przyznać  się  szczerze  do 
popełnionych  błędów.  Dopiero  teraz 
uzmysłowiła sobie, jakie głupie było to jej 
wieczne 

wahanie, 

opory 

przed 

wyciągnięciem  ręki  do  zgody.  Jeśli  nie 
pójdzie  jak  najszybciej  do  Teda  i  nie 
wyzna  mu  otwarcie,  co  się  z  nią  dzieje  i 
jak bardzo zmieniły się jej zapatrywania na 
życie,  owa  pełna  udręki,  a  zarazem 
cudowna  miłość  skończy  się  niechybną 
tragedią. Im dłużej będzie z tym zwlekała, 
tym  trudniejsze  okaże  się  wyjaśnienie 
nieporozumień, jakie ich rozdzieliły. 

– Powinnaś od razu do niego zadzwonić 

–  radził  jej  Paul.  –  Jeśli  ten  Ted 
rzeczywiście  aż  tyle  dla  ciebie  znaczy, 
liczy się każda minuta. 

– Którego dziś mamy? 
– Siedemnastego. 

background image

–  Zatem  Ted  powinien  był  wrócić 

wczoraj  wieczorem.  Dziękuję  ci  za 
wszystko, Paul. 

– Nie ma za co dziękować. Po prostu cię 

wysłuchałem. 

–  Nic  więcej  nie  możesz  dla  mnie 

zrobić. Zawrzemy pakt? 

– Masz na myśli braterstwo krwi? 
– Skądże. Chciałabym tylko, abyśmy na 

zawsze 

zostali 

takimi 

dobrymi 

przyjaciółmi,  jakimi  jesteśmy  teraz,  nawet 
jeżeli ja odzyskam Teda, a ty któregoś dnia 
znajdziesz dziewczynę, z którą się ożenisz, 
czego ci z całego serca życzę. 

– 

Oczywiście, 

że 

zostaniemy 

przyjaciółmi,  możesz  na  mnie  pod  tym 
względem  liczyć  –  przyrzekł  uroczyście 
Paul. – Życzę ci szczęścia z Tedem, i robię 
to  szczerze.  Ale  masz  przy  okazji  mu  coś 
ode mnie przekazać. 

– Co takiego? 
–  Powiedz,  że  będzie  miał  ze  mną  do 

background image

czynienia, 

jeśli 

cię 

kiedykolwiek 

skrzywdzi 

lub 

choćby 

trochę 

unieszczęśliwi. 

–  Paul,  jesteś  po  prostu  cudowny!  – 

krzyknęła  i  spontanicznie  ucałowała  go  w 
policzek. 

Abby  nie  mogła  się  doczekać  chwili, 

kiedy  znajdzie  się  w  „Oazie  Spokoju". 
Stamtąd  chciała  zadzwonić  do  Teda,  a  że 
tego  dnia  skończyli  pracę  wcześniej  niż 
zwykle,  od  razu  wyjechała  z  miasta. 
Postanowiła  wytłumaczyć  mu  wszystko 
przez  telefon  i  zaprosić  go  do  siebie. 
Gdyby nie jej duma, już od dawna przecież 
mogli być razem... Cały czas miała ochotę 
to  zrobić,  ale  dopiero  rozmowa  z  Paulem 
dodała  jej  odwagi,  aby  obrócić  zamiar  w 
czyn. 

Kiedy dotarła do młyna, nie poszła, jak 

to  zwykle  czyniła,  od  razu  do  Malinki, 
tylko  usiadła  przy  telefonie  i  wybrała 
numer Teda. 

background image

–  Halo,  Kay.  Mogę  rozmawiać  z 

Tedem? 

– Och, to panna Abby, jakże się cieszę. 

Tak  naturalnie,  tyle  że  potrwa  to  parę 
minut.  Jest  właśnie  w  szklarni  z  panną 
Reynolds.  Pewnie już pani o niej  słyszała. 
To 

reporterka 

pracująca 

dla 

„Nowoczesnego  Farmera".  Pisze  właśnie 
całą serię artykułów o pomysłach młodych 
ludzi gospodarujących na roli. 

Och... 

tak, 

tak... 

naturalnie... 

– 

wykrztusiła  Abby,  mając  przed  oczyma 
duszy 

zdjęcie 

Janice 

Reynolds 

zamieszczone 

ostatnim 

wydaniu 

poczytnego magazynu. 

Janice  była  młoda  i  atrakcyjna,  a  przy 

tym  inteligentna  i  dość  swobodna  w 
sposobie 

bycia. 

Niebezpieczna 

kombinacja,  przemknęło  przez  głowę 
Abby,  szczególnie  w  sytuacji,  kiedy  ona 
sama tak źle obeszła się z Tedem. W swej 
zranionej dumie z pewnością był wrażliwy 

background image

na wdzięki innych kobiet. Kto wie, czy jej 
decyzja nie przyszła za późno... 

Panno  Abby  –  usłyszała  na  nowo  głos 

Kay  –  panna  Reynolds  ma  zostać  na 
kolacji. Nie chciałaby pani przyjść? Panna 
Reynolds robi właśnie zdjęcia, wolałabym 
więc  im  teraz  nie  przeszkadzać.  Proszę 
zadzwonić  później,  zresztą  Ted  może 
zadzwonić  do  pani  jutro  rano,  kiedy  już 
odwiezie pannę Reynolds do miasta. 

W  Abby  narastało  poczucie  totalnej 

klęski.  Ta  cała  panna  Reynolds  nie  tylko 
że  zostanie  na  kolacji,  ale  spędzi  cały 
wieczór z Tedem i przenocuje na farmie. A 
jutro  rano  mają  jeszcze  dla  siebie  długą 
drogę do Deerfield! 

Ale  ostatecznie  przecież  wystarczyło 

tylko  przyjąć  zaproszenie  Kay,  aby 
przeszkodzić 

Janice 

Reynolds 

wypróbowaniu 

swego 

słynnego 

uwodzicielskiego  kunsztu  na  Tedzie.  Jej 
nazwisko  często  pojawiało  się  w 

background image

plotkarskich 

rubrykach 

magazynów 

ilustrowanych i Abby doskonale wiedziała, 
że  preferuje  mężczyzn  w  typie  Teda. 
Zawsze 

widywano 

ją 

takim 

towarzystwie,  zatem  było  więcej  niż 
pewne, że i Tedowi nie przepuści, choć nie 
nosi  liczącego  się  nazwiska.  Ted  zaś, 
rozzłoszczony na Abby, na pewno ulegnie 
jej  czarowi,  tym  bardziej  że  Janice  jest  o 
całe niebo przystępniejsza. 

Najchętniej  by  tak  zrobiła,  ale 

niezręcznie  jej  było  teraz  wtargnąć  do 
domu  Teda  i  wydać  otwartą  walkę  tamtej 
obcej kobiecie, a wszystko z jego powodu. 
Nie pozwalała jej na to duma. 

–  Abby?  Halo...  Abby?  Jest  pani  tam 

jeszcze? – wołała do słuchawki Kay. 

–  Co  takiego?  Ach,  tak,  najmocniej 

przepraszam,  zamyśliłam  się.  Właśnie 
sobie  przypomniałam,  że  jeszcze  dziś 
muszę  załatwić  coś  ważnego.  Dopiero  co 
przyjechałam,  nie  miałam  jeszcze  nawet 

background image

czasu zajrzeć do Malinki. 

– A więc nie przyjdzie pani na kolację? 
–  Bardzo  dziękuję  za  zaproszenie,  ale 

naprawdę  nie  mogę.  I  proszę  nie 
przeszkadzać  teraz  Tedowi,  zadzwonię 
jutro albo pojutrze. 

–  Dobrze,  panno  Abby.  Przekażę 

Tedowi, że pani dzwoniła. 

– Będę wdzięczna. 
Powoli  odłożyła  słuchawkę  i  sztywnym 

krokiem wyszła zająć się Malinką, a potem 
wróciła do domu, przyrządziła sobie zupę i 
przygotowała kanapkę. 

Przez  cały  wieczór  pozostała  zimna  i 

opanowana, 

nawet  szyła  trochę  na 

maszynie  i  oglądała  telewizję.  Dopiero 
kiedy 

tuż 

przed 

pójściem 

spać 

szczotkowała  włosy  i  dojrzała  w  lustrze 
własną  zaciętą  twarz,  wszystko  się  w  niej 
załamało. 

–  Ty  oszustko!  –  syknęła  do  swego 

odbicia.  –  Skończy  się  na  tym,  że 

background image

zmarnujesz  sobie  życie,  i  dobrze  wiesz, 
dlaczego. 

Łkając  z  bezsilnej  złości  rzuciła  się  na 

łóżko.  Znowu  pozwoliła,  aby  ta  jej 
przeklęta  duma  stanęła  między  nią  a 
Tedem! 

Co  jej 

z  tego  przyjdzie? 

Prawdopodobnie  teraz  Ted  spaceruje  przy 
świetle  księżyca  ze  swym  czarującym 
gościem.  Taka  piękna  noc  jak  dzisiejsza 
była 

wymarzonym 

tłem 

dla 

romantycznych  historii,  jakby  stworzona 
po  to,  aby  się  kochać...  Oczyma  duszy 
widziała tych dwoje w czułym uścisku pod 
wygwieżdżonym niebem. 

Samo 

wyobrażenie 

takiej 

sceny 

sprawiło, że rozszlochała się na dobre i za 
nic nie mogła się uspokoić. O śnie w takiej 
sytuacji nie było mowy, a że nie mogła się 
uwolnić od prześladującego ją obrazu Teda 
i  Janice  w  objęciach,  zmusiła  się  do 
czytania,  lecz  już  po  trzech  stronach 
odłożyła  książkę.  To  nie  miało  sensu,  nie 

background image

potrafiła się skoncentrować. 

Gdyby  miała  mniej  dumy,  a  więcej 

zdecydowania,  zadzwoniłaby  teraz  do 
Teda,  chociaż  była  już  prawie  pierwsza  w 
nocy. Tamta historia z Karen skończyła się 
w miarę bezboleśnie, tym razem zaś Abby 
z  powodu  swego  uporu  i  braku  odwagi 
przybyła  o  parę  godzin  za  późno,  Ted 
zwrócił się już do innej. Nietrudno jej było 
to sobie wyobrazić. Nawet jeżeli nie wiąże 
go nic  poważnego z Janice Reynolds,  to  z 
pewnością 

pochlebia 

mu 

jej 

zainteresowanie  i  czarujące  towarzystwo. 
Zresztą  nie  musi  to  być  Janice,  może  być 
każda  inna  kobieta.  Z  taką  ujmującą 
powierzchownością  łatwo  nawiązuje  się 
kontakty. 

Najchętniej 

by 

sama 

siebie 

spoliczkowała.  Mogła  mieć  Teda,  zanim 
jeszcze  na  horyzoncie  pojawiła  się  Karen, 
lecz  nigdy  nie  zdobyła  się  na  to,  aby 
okazać  mu  choć  odrobinę  uczucia,  wręcz 

background image

przeciwnie,  pozowała  na  chłodną  i 
nieprzystępną  i  w  ogóle  zachowywała  się 
odpychająco. A teraz lato minęło, a wraz z 
nim  prawdopodobnie  ostatnia  szansa 
zdobycia Teda. 

No  cóż,  nic  się  tu  już  nie  da  zmienić, 

myślała  zrezygnowana.  Tak,  popełniła 
wiele błędów, w dodatku nie umiała się tak 
szybko  przestawić,  gdy  pojęła,  o  co  toczy 
się gra, jak prawdopodobnie uczyniłaby na 
jej  miejscu  inna  kobieta.  W  każdym  razie 
potrafiła  teraz  spojrzeć  na  całą  sytuację 
innymi  oczami  i  zrewidować  własne 
poglądy.  Nawet  jeżeli  wróciła  za  późno  i 
definitywnie  utraciła  Teda,  zdobyła  nową 
samoświadomość  i  to  napawało  ją  niejaką 
dumą. Ta historia pozwoliła jej dowiedzieć 
się  czegoś  o  życiu  i  przede  wszystkim  o 
sobie  samej.  Właściwie  była  zadowolona, 
że  stała  się  bogatsza  o  to  doświadczenie. 
Nie  żałowała  tej  miłości,  dopiero  dzięki 
niej poczuła się pełnowartościową kobietą. 

background image

A  że  pozostanie  ona  nie  odwzajemniona? 
Cóż,  nie  pozostaje  jej  nic  innego,  jak 
zachować  ją  na  zawsze  w  sercu  i  strzec 
niby bezcennego skarbu. 

Niezauważenie  jej  myśli  powędrowały 

do  innych  spraw.  Nadszedł  wreszcie 
moment  uruchomienia  młyna.  Następnego 
ranka  chciała  się  zaopatrzyć  w  różne 
rodzaje 

zboża. 

Znalazła 

obiecujące 

przepisy  na  chleb,  które  zamierzała 
wypróbować,  trzeba  też  było  natychmiast 
przystąpić  do  przygotowania  zapasów  na 
zimę.  W  dalszym  planie,  już  po  zebraniu 
warzyw, 

miała  przekopać  ogród, 

przedtem 

jeszcze 

zebrać 

nasiona 

przekwitłych kwiatów. 

W  „Oazie  Spokoju"  było  całe  mnóstwo 

roboty,  przede  wszystkim  jednak  zbliżały 
się  dożynki.  Zastanawiała  się,  czy  nie 
zaprosić  rodziców  i  Paula  i  doszła  do 
wniosku, że to niezła myśl. Może powinna 
też  zaprosić  panią  Wilkins.  Martha  o  tej 

background image

porze  roku  była  zwykle  sama,  jak  raz 
napomknęła,  a  Abby  darzyła  ją  szczerą 
sympatią. W takiej sytuacji już w tej chwili 
musiała 

przystąpić 

do 

wyszukania 

najlepszych 

przepisów 

na 

domowe 

przetwory,  a  przede wszystkim  słynny  sos 
brzoskwiniowy, którymi chciała zadziwić i 
Marthę,  i  własną,  zwykle  sceptycznie 
usposobioną matkę. 

Właśnie  zasypiała,  gdy  przypomniał  jej 

się  Ted.  Co  będzie,  jeśli  zadzwoni?  Kay 
przecież  przyrzekła  powiedzieć  mu  o  jej 
telefonie.  To  nawet  nie  byłoby  złe, 
uspokajała  siebie  samą,  porozmawiają 
uprzejmie  o  mało  istotnych  sprawach,  bo 
tak ostatnio wyglądały ich kontakty. 

I  z  tą  sytuacją  się  uporam,  zawsze  tak 

było,  zdążyła  jeszcze  pomyśleć,  a  potem 
zapadła w głęboki sen. 

< 
 

background image

Rozdział 12 

 
Szybko  mijały  jesienne  dni.  Skończył 

się  wrzesień,  nastał  październik,  a  wraz  z 
nim  pora  smażenia  konfitur,  gotowania 
kompotów  i  sporządzania  marynat.  Mimo 
iż  czas  miała  wypełniony  intensywną 
pracą,  każdego  ranka  znajdowała  czas  na 
przejażdżkę  konną.  Odważyła  się  nawet 
wybierać  ścieżki  wiodące  obok  farmy 
Teda.  Teraz,  kiedy  już  zwieziono  ostatnie 
plony  i  pola  stały  puste,  było  mało 
prawdopodobne,  że  się  spotkają  twarzą  w 
twarz. 

Zawsze  bardzo  lubiła  jesień,  z  jej 

chłodnym, przejrzystym powietrzem i stale 
zmieniającymi się, przepysznymi barwami 
krajobrazu.  Jesień  napełniała  ją  spokojem, 
pozwalała wyciszyć się wewnętrznie. Tym 
razem  też  tak  się  stało:  odzyskała 
równowagę  po  burzliwych  przeżyciach 

background image

lata i nie czuła się już taka nieszczęśliwa. 

Praca  sprawiała  jej  radość,  dawała 

ukojenie, 

dlatego  też  w  pewnym 

momencie  ze  zdwojoną  energią  podjęła 
zaniedbane  przez  siebie  badania  w 
laboratorium,  zaskakując  tym  Paula,  który 
do  tej  pory  nie  widział  u  niej  aż  takiej 
aktywności,  ale  nie  zadawał więcej pytań. 
Oczywiście  nie  miało  to  nic  wspólnego  z 
poczuciem  pełni  szczęścia,  lecz  o  tym 
wiedziała  tylko  ona  sama.  A  przecież 
mogło być inaczej... 

Wbrew  pozorom  nie  sypiała  najlepiej, 

apetyt też jej nie dopisywał. Co prawda ból 
w  sercu  nieco  przycichł,  skutecznie 
tłumiony narzuconym sobie tempem pracy, 
ale  on  tam  był  i  raz  po  raz  dawał  znać  o 
sobie. 

Nic  nie  mogło  zastąpić  utraconej 

miłości, 

nawet 

sukcesy 

pracy 

zawodowej, 

którymi 

się 

naturalnie 

cieszyła,  zapełnić  dręczącej  po  nocach, 

background image

dojmującej  pustki.  Ted  mieszkał  tak 
blisko,  na  Malince  mogła  dojechać  tam  w 
parę  minut.  Poza  tym  istniał  telefon...  a 
przecież Abby miała uczucie, że mieszkają 
na dwóch krańcach świata. 

Parę  razy  zostawała  na  wieczór  w 

Deerfield, szła do restauracji z Paulem lub 
odwiedzała  rodziców,  ale  gdy  tylko  z 
powrotem  znalazła  się  w  domu,  od  razu  z 
nerwową  niecierpliwością  przesłuchiwała 
taśmę  sekretarki  automatycznej.  Wreszcie 
jednak z tego zrezygnowała, nie oczekując 
już żadnych wiadomości. 

Często  myślała  o  swej  krótkiej 

rozmowie  z  Kay,  ale  za  nic  nie  mogła 
sobie  przypomnieć,  kto  miał  pierwszy 
zadzwonić:  Ted  czy  ona.  Może  Kay 
zapomniała  przekazać  mu  wiadomość 
albo,  co  jeszcze  gorsze,  Tedowi  było  to 
obojętne. 

A  jednak  Ted  otrzymał  wiadomość  i 

wcale  nie  była  mu  ona  obojętna,  wręcz 

background image

przeciwnie, 

oznaczała 

coś 

bardzo 

ważnego,  tyle  że  zrozumiał  ją  tak,  iż  to 
Abby ponownie zadzwoni. Korciło go, aby 
samemu  sięgnąć  po  telefon  i  wybrać  jej 
numer,  ale  nie  pozwoliła  mu  na  to  własna 
duma.  Nie  chciał  być  tym,  kto  robi 
następny krok, choć czuł, że ten idiotyczny 
–  sam  go  tak  określił  –  opór  wewnętrzny 
jest tu nie na miejscu. W końcu Abby i on 
mogli  być  przynajmniej  przyjaciółmi. 
Mieli 

przecież 

tyle 

wspólnych 

zainteresowań, o których mogli godzinami 
rozmawiać.  Od  jej  chłodnego  zachowania 
względem  niego  z  początku  lata  i  od  tej 
historii  z  Alexem  minęło  sporo  czasu  i 
można  to  było  puścić  w  niepamięć.  Alex 
dawno  wyjechał,  a  na  ostatnim  wieczorku 
tanecznym  Abby  odnosiła  się  do  niego 
zadziwiająco  serdecznie.  Biorąc  to  pod 
uwagę,  nie  byłoby  w  tym  nic  dziwnego, 
gdyby teraz zadzwonił. 

Niestety, 

nie 

dowierzał 

swej 

background image

umiejętności  panowania  nad  sobą.  Łatwo 
dawał  się  ponosić  emocjom,  wątpił  więc, 
że  potrafi  się  zachować  z  przyjazną 
powściągliwością. 

Niczego 

tak 

nie 

pragnął,  jak  móc  powiedzieć  Abby,  jak 
bardzo ją kocha, jak dotkliwie go zraniła i 
że  nie  pojmuje,  jak  mogło  dojść  do 
zerwania.  Chciał  znać  powód  takiego 
nieoczekiwanego obrotu rzeczy. 

Abby  jednak  nie  dawała  znaku  życia, 

zatem  z  wolna  doszedł  do  wniosku,  że 
dzwoniła  z  czystej  uprzejmości,  jak 
przypadkowa znajoma, i tylko on przypisał 
telefonowi  od niej  zbyt  wielkie  znaczenie. 
Wiele razy miał ochotę zadzwonić do niej 
pod byle pretekstem, ale nie  zdobył się na 
to,  a  po  upływie  paru  dni  doszedł  do 
wniosku, że byłoby to niestosowne. 

W  poczuciu  klęski  chodził  jak  struty,  a 

potem  ten  jego  nastrój  przygnębienia 
przemienił się w złość. Abby najwyraźniej 
kpiła  sobie  z  niego.  Gdyby  było  inaczej, 

background image

przecież  by  się  wreszcie  odezwała. 
Wprawdzie zdawał sobie jasno sprawę, że 
obydwoje zachowują się jak uparte dzieci, 
a mimo to powtarzał sobie w duchu, że to 
Abby  powinna  uczynić  pierwszy  krok. 
Miłość  do  niej  uświadomiła  mu,  że  nie 
może  i  nie  chce  żyć  samotnie,  a  że  ona 
wydawała  się  nieosiągalna  w  swej 
nieprzystępności,  postanowił  rozejrzeć  się 
za  kimś  innym.  Po  prostu  potrzebował 
kogoś  obok  siebie,  nawet  gdyby  chodziło 
tylko  o  miłe  spędzenie  czasu.  Z  tego 
powodu nie musiał tłumić swych uczuć do 
Abby, i nawet nie próbował tego robić. 

Ale tak jak nie usiłował wyrzucić Abby 

ze swego serca, tak i nie szukał kontaktu z 
nią. Wierzył, że czas leczy wszystkie rany, 
i  w  przekonaniu,  że  miłość  do  Abby 
pozostanie  nie  spełniona,  poddał  się  nie 
próbując 

walczyć. 

Oznaczało 

to 

jednocześnie,  że  w  przyszłości  postara  się 
nie wiązać z żadną kobietą. Lepiej, aby to 

background image

były 

powierzchowne 

znajomości, 

przelotne  flirty  tu  czy  tam,  nic  nie 
znaczące  spotkania  dla  zabicia  czasu. 
Wydawało mu się to tysiąc razy lepsze niż 
samotność.  W  domu  niekiedy  miał 
wrażenie, że lada chwila sufit zwali mu się 
na  głowę.  Obawiał  się,  że  dłużej  tego  nie 
zniesie  i  że  w  którymś  momencie  nie 
oglądając  się  na  nic  pobiegnie  do  Abby 
szukać u niej ratunku. 

Nie  było  mu  łatwo  podjąć  decyzję,  co 

będzie 

dla 

niego 

boleśniejsze: 

przezwyciężenie 

własnej 

dumy 

uczynienie 

pierwszego 

kroku 

do 

pojednania czy zadręczanie się miłością do 
Abby z daleka. 

Za  najskuteczniejsze  lekarstwo  uważał 

ciężką  pracę  od  świtu  do  późnej  nocy. 
Poza  tym  umawiał  się  z  dziewczętami  z 
innych  miejscowości,  a  po  długiej, 
wyczerpującej jeździe powrotnej rzucał się 
na  łóżko  i  momentalnie  zasypiał.  Żadna 

background image

mu  się  specjalnie  nie  podobała.  Zresztą 
nawet  piękność  Janice  i  jej  przymilny 
sposób  zwracania  na  siebie  uwagi  nie 
potrafiły przegnać z jego serca tęsknoty za 
Abby.  Chętnie  pokazywał  się  z  tak  znaną 
osobą,  dawał  się  zabierać  na  eleganckie 
przyjęcia,  lecz  w  głębi  duszy  pozostał 
samotny.  Szybko  zorientował  się,  że  te 
wszystkie  wysiłki  niczemu  nie  służą. 
Każdej  nocy,  we  śnie  brał  Abby  w 
ramiona, a gdy się budził, był znowu sam i 
czuł  się  jeszcze  bardziej  rozbity  niż  przed 
pójściem na spoczynek. 

Doszło  do  tego,  że  zaczął  zaniedbywać 

swe obowiązki, co powodowało, że złościł 
się sam na siebie. 

Zbliżały  się  dożynki.  Miał  ochotę 

spędzić  je  tylko  z  nią.  Jaki  to  byłby  dla 
niego  zaszczyt,  gdyby  przedstawiła  go 
swym  rodzicom!  Niestety,  nie  było  na  to 
widoków... 

Spodziewał  się,  że  nie  takie  już dalekie 

background image

Boże  Narodzenie  i  Nowy  Rok  też 
przyjdzie  mu  spędzić  samotnie.  Nie  miał 
krewnych,  a  Kay  zamierzała  wyjechać  do 
rodziny.  Jak  bardzo  by  się  cieszył,  gdyby 
mógł  spędzić  święta  w  towarzystwie 
Abby!  O  tej  porze  zwykle  już  leży  śnieg, 
mógłby zatem jeździć do niej saniami, tak 
jak kiedyś jeździł w konkury jego dziadek. 
Mogliby tak mile spędzić świąteczne dni i 
ostatnie godziny starego roku, zaplanować 
na ten czas tyle ciekawych rzeczy... 

Ale to były tylko marzenia, i miały nimi 

pozostać,  jeżeli  nie  zdecyduje  się 
wyciągnąć ręki do zgody. Co z tego? Choć 
bardzo chciał to zrobić, licząc, że odzyska 
wreszcie  spokój  ducha,  nie  potrafił  się 
przemóc. 

Brakowało  mu  odwagi  i 

pogardzał sobą za to. 

Któregoś  ranka  wszedł  na  moment  do 

domu,  aby  odszukać  rękawice  robocze,  i 
akurat  wtedy  rozległ  się  tętent  kopyt 
końskich.  Jego  serce  zaczęło  dziko  bić,  a 

background image

myśli  zdominowało  jedno  pragnienie: 
wybiec  na  dwór,  zanim  Abby  przejedzie. 
Nogi 

wszakże 

odmówiły 

mu 

posłuszeństwa.  Stał  jak  wryty  w  miejscu 
nadsłuchując  i  dopiero  gdy  odgłos 
uderzających o bruk końskich kopyt ścichł, 
odważył się podejść do okna. 

Przeczucie  go  nie  myliło:  to  Abby 

znikała  w  oddali,  nieledwie  poczuł  przez 
otwarte  okno  delikatny  zapach  jej  perfum. 
Z  przemożną  siłą  powróciły  wspomnienia 
minionej  wiosny  i  letnich  dni,  tego 
pięknego okresu, kiedy nieśmiało, z wolna 
rodziła się ich miłość. Tęsknił za Abby tak 
bardzo,  że  czuł  niemal  fizyczny  ból. 
Dopiero  teraz  uświadomił  sobie,  jak 
bardzo ją kocha. Jak w ogóle mogło dojść 
do  oziębienia  stosunków  między  nimi? 
Dlaczego 

od 

razu 

nie 

rozwiązali 

zaistniałych  między  nimi  problemów, 
kiedy  tylko  się  pojawiły?  Jak  by  to  było 
pięknie,  gdyby  wspólnie  mogli  przeżywać 

background image

rozkwit własnej miłości... 

Abby  go  kochała.  Nie  mogło  być 

inaczej.  Już  przy  pierwszym  spotkaniu 
przeskoczyła  między  nimi  iskra  i  za 
każdym  razem,  kiedy  się  spotykali,  czuli 
na  sobie  działanie  dziwnego  fluidu,  który 
popychał ich ku sobie. 

Wszystkie  te  rzeczy  nie  miały  nic 

wspólnego  z  rozsądkiem,  a  on,  aby  się  w 
tym  nie  pogubić,  musiał  podchodzić  do 
całej sprawy z chłodną rezerwą. 

Pozostały  mu  tylko  marzenia,  lecz 

nikogo  nie  obchodziło,  o  czym  on  śni  na 
jawie. 

Gdyby  zadzwonił  do  Abby, 

zdradziłby  się  tylko  ze  swą  słabością  i 
ośmieszył... 

 
Któregoś  dnia  towarzyszył  w  Deerfield 

Janice  Reynolds  na  uroczystym  bankiecie, 
który 

zgromadził 

całą 

śmietankę 

towarzyską.  Jakiś  nadgorliwy  fotograf 
zrobił 

im 

przy 

okazji 

zdjęcie, 

background image

zamieszczone 

później 

naturalnie 

miejscowym  magazynie.  Janice  siedziała 
na  nim  bardzo  blisko  Teda,  może  zresztą 
właśnie dlatego tak spodobało się ono Kay, 
że  wycięła  je  i  wkleiła  do  rodzinnego 
albumu.  Zbierała  wszystko,  co  dotyczyło 
„Drugiej Nadziei". 

Sam  Ted  najchętniej  wykupiłby  cały 

nakład  pisma  i  od  razu  go  spalił.  Był 
pewien, że Abby miała je w rękach, a jeśli 
jeszcze  w  tym  momencie  tliła  się  w  niej 
iskierka  skłonności  do  niego,  to  taki 
niedwuznaczny  dowód  jego  zażyłych 
stosunków z Janice prawdopodobnie zgasił 
ją raz na zawsze... 

Jak to miała w planie, Abby zaprosiła na 

doroczne  święto  dożynek  rodziców  i 
Paula.  Nie  zapomniała  też  oczywiście  o 
pani Wilkins, zadała też sobie wiele trudu, 
aby 

przygotować 

własnoręcznie 

wyszukane menu. 

Ku  jej  zaskoczeniu  w  „Oazie  Spokoju" 

background image

pojawił  się  jeszcze  inny  gość.  Paul  miał 
dziewczynę! 

Była 

asystentką 

na 

uniwersytecie, 

gdzie  kończył  studia 

podyplomowe,  nazywała  się  Fran  i  z 
miejsca zdobyła jej sympatię. 

Abby  naprawdę  bardzo  się  ucieszyła. 

Paul nie mógł lepiej wybrać. Rzucająca się 
w  oczy  harmonia  panująca  między  nim  a 
Fran 

nadała 

szczególnie 

uroczysty 

charakter  całemu  spotkaniu,  a  sama  Abby 
była  tego  wieczoru  tak  wesoła,  jaką  nie 
zdarzyło jej się być od całych miesięcy. 

Za to pani Mills z początku miała minę. 

jak  gdyby  spotkało  ją  największe  z 
nieszczęść.  Rozchmurzyła  się  jednak 
prędko dzięki pani Wilkins, z którą od razu 
przypadły  sobie  do  serca.  Rozmawiały 
długo  i  serdecznie  na  temat  prowadzenia 
gospodarstwa  domowego,  dzieląc  się 
radami i wymieniając przepisy. 

Rodzice  Abby  nie  zabawili  długo, 

zdecydowani 

wcześnie 

wrócić 

do 

background image

Deerfield,  to  samo  zrobili  Paul  i  Fran, 
natomiast  Martha  została  dłużej.  Coś  jej 
podpowiedziało, że Abby mimo całej swej 
zewnętrznej  wesołości  ukrywa  przed  nią 
jakieś zmartwienie. 

–  Chodzi  o  Teda,  prawda?  –  spytała 

domyślnie,  kiedy  siedziały  przy  drugiej 
filiżance kawy. 

– Tak... – przyznała się niechętnie Abby 

po  chwili  milczenia.  –  Między  nami 
wszystko  skończone,  po  prostu  muszę  się 
jeszcze  tylko  z  tym  uporać,  a  to  niestety 
wymaga czasu... 

– Nie sądzę, aby wszystko było stracone 

– zaoponowała żywo Martha. 

Abby westchnęła ciężko. 
–  Gdybym  tylko  wiedziała,  jak  dać  do 

zrozumienia  Tedowi,  co  do  niego  czuję, 
nie upokarzając się przy tym, od razu bym 
to  zrobiła.  Nie  mogę  bez  niego  żyć,  ale 
widocznie  tak  mi  sądzone  i  nie  widzę 
wyjścia z tej sytuacji. 

background image

– Nonsens. Znam Teda już bardzo długo 

i  jestem  pewna,  że  ma  dokładnie  te  same 
trudności  z  przezwyciężeniem  własnej 
dumy co ty, Abby. To ona mu nie pozwala 
uczynić  pierwszego  kroku.  Jedno  z  was 
musi  się  przemóc,  a  ręczę,  że  później  już 
wszystko się ułoży. 

–  Nigdy  się  na  to  nie  zdobędę!  – 

zawołała  z  rozpaczą  Abby.  –  Wolałabym 
sto razy umrzeć niż iść do Teda – i wyznać 
mu miłość! 

Martha spojrzała na nią z powagą. 
–  W  takim  razie  zapytaj  samej  siebie, 

drogie  dziecko,  co  ma  dla  ciebie  większą 
wartość: twoja duma czy Ted. 

Abby  poczuła  się  niezręcznie  i  utkwiła 

wzrok w podłodze, ale dociekliwe pytanie 
Marthy odniosło skutek. 

Zawstydzona  jak  nigdy,  raptem  ujrzała 

całą  sprawę  od  innej  strony.  Czyż 
naprawdę  jest  aż  tak  uparta  i  małoduszna, 
że nie poświęci odrobiny swej dumy, choć 

background image

wie, że to może uszczęśliwić Teda i ją? 

Wprawdzie 

była 

jeszcze 

inna 

przeszkoda: Abby po prostu się bała. Bała 
się spojrzeć w oczy Tedowi i przyznać do 
winy,  bała  się,  że  Ted  nie  przyjmie  do 
wiadomości jej tłumaczeń, dlaczego tak się 
wobec niego zachowała. 

Ale  macierzyńsko  usposobiona  pani 

Wilkins,  której  Abby  była  serdecznie 
wdzięczna za okazywaną na każdym kroku 
przyjaźń,  znała  już  chyba  odpowiedź  na 
owo trwożne pytanie o ewentualną reakcję 
Teda. 

–  Martho,  załóżmy,  że  pójdę  do  Teda  i 

wyjawię,  że  bardzo  go  kocham...  jak 
myślisz, co mi odpowie? – Wyraz jej oczu 
zdradzał  dręczący  ją  niepokój.  –  Przecież 
on  może  nawet  nie  zechce  mnie 
wysłuchać... 

–  Ależ  odpowie  ci,  że  tak  samo  bardzo 

cię kocha. 

– Naprawdę w to wierzysz, Martho? 

background image

–  W  końcu  sam  mi  to  powiedział,  i  to 

niejeden raz. 

–  Ale  z  pewnością  nie  ostatnio.  Teraz 

jest przecież z tą Janice Reynolds. 

–  Zachowałabym  się  nie  fair  wobec 

ciebie,  gdybym  przemilczała,  że  Ted  zna 
całe  mnóstwo  dziewcząt,  ale  jestem 
święcie  przekonana,  że  one  niewiele  dla 
niego znaczą. 

– Gdybym tylko mogła w to uwierzyć – 

westchnęła Abby. 

–  Jest  tylko  jedna  droga,  aby  się 

ostatecznie upewnić. 

Abby  skinęła  w  zamyśleniu  głową. 

Martha miała rację. 

Nie  było  powodu  dłużej  unikać  Teda, 

należało przełamać opory i odrzucić strach 
przed kontaktem z nim. 

Żeby  tylko  to  się  jej  udało!  Jeszcze 

nigdy  w  życiu  tak  się  nie  bała,  choć 
przecież  trudności  były  po  to.  aby  je 
pokonywać.  Ale  właściwie  czego  tak  się 

background image

lękała?  Przecież  chyba  nie  Teda  i  nie 
rozmowy  z  nim.  Rozprawiła  się  także  z 
jeszcze  niedawnym  przekonaniem,  że 
miłość pokrzyżuje jej plany i postawi pod 
znakiem  zapytania  zawodową  przyszłość. 
To  był  jedynie  wykręt,  aby  nie  spojrzeć 
prawdzie w oczy. Na własną dumę też już 
nie  mogła  się  powołać,  gdyż  Martha 
skutecznie  skruszyła  i  tę  ostatnią  flankę. 
Pozostała  tylko  naga  prawda,  przed  którą 
nie sposób było się ukryć: Abby po prostu 
bała się samej miłości. 

Bez  względu  na  to  jednak  poprzysięgła 

sobie,  że  już  nie  będzie  uciekać  przed 
Tedem  i  swoim  uczuciem  do  niego.  Z 
pomocą  Marthy  z  pewnością  uda  jej  się 
zrobić  decydujący  krok  i  wyznać  mu,  co 
się z nią dzieje. 

Pożegnawszy  serdecznym  uściskiem 

panią  Wilkins  stała  jeszcze  długo  w 
drzwiach  domu  i  spoglądała  z  dumą  na 
swe małe królestwo. 

background image

Jutro  pojadę  na  Malince  do  Teda, 

przyrzekła  sobie  solennie,  lecz  nic  nie 
mogła poradzić na to, że już na samą myśl 
o tym jej serce zaczęło bić jak szalone. 

 

background image

Rozdział 13 

 
To  była  najdłuższa  noc  w  moim  życiu, 

pomyślała  Abby,  gdy  do  jej  sypialni 
wkradły  się  poprzez  firanki  pierwsze 
promienie  słońca.  Dopiero  wybiła  szósta, 
lecz  na  szczęście  na  wsi  wstawało  się 
wcześnie. O tej porze już właściwie każdy 
był  na  nogach,  a  niektórzy  zrywali  się 
nawet przed wschodem słońca. 

Jeśli  się  pospieszy,  może  uda  jej  się 

przyjechać w momencie, kiedy Ted będzie 
otwierał drzwi. 

W najwyższym pośpiechu wskoczyła na 

konia,  aby  przybyć  na  czas,  lecz 
kilkadziesiąt  metrów  od  farmy  Teda 
puściła  wodze  i  dalej  jechała  stępa.  Na 
próżno 

próbowała 

doprowadzić 

do 

porządku  rozrzucone  przez  wiatr  włosy,  a 
przy tym dręczył ją śmieszny problem, czy 
nie  powinna  była  włożyć  czerwonego 

background image

swetra  zamiast  niebieskiego,  jaki  miała  na 
sobie. 

W  ten  sposób  dawało  o  sobie  znać 

zdenerwowanie. 

ostatniej 

chwili 

odwaga  znów  ją  opuściła  i  niechybnie 
popędziłaby  cwałem,  byłe  dalej  od  domu 
Teda, gdyby właśnie nie wyjechał z bramy 
na  swym  Jasperze.  Wyraz  jego  twarzy 
świadczył o ponurym nastroju i wyglądało 
na  to,  że  poprzez  szaleńczą  jazdę  Ted 
pragnie dać upust miotającej nim złości. 

Pokusa była wielka: oto teraz podjedzie 

do  niego  znienacka  i  rzuci  mu  się  w 
ramiona,  lecz  jego  widok  wywołał  w  niej 
prawdziwy  uczuciowy  zamęt  i  dosłownie 
ją sparaliżował. 

Choć  była  bardzo  blisko,  nie  zauważył 

jej,  a  ona  nie  zdobyła  się  na  to,  aby  do 
niego podjechać. W końcu postanowiła, że 
pozwoli  sobie  na  mały  żart.  Jechała  więc 
za  nim,  trzymając  się  w  pewnym 
oddaleniu, lecz starając się nie stracić go z 

background image

oczu.  Przebyli  tak  może  z  pół  mili,  gdy 
Ted 

nagle 

zeskoczył  z  siodła  i 

przywiązawszy  wodze  do  pnia  drzewa, 
ruszył  przed  siebie  kopiąc  z  wściekłością 
leżące  na  polnej  drodze  kamienie.  Nie 
potrzebowała  słyszeć  słów,  aby  wiedzieć, 
że  klnie.  Domyśliła  się  tego  też  ze 
sposobu,  w  jaki  przywiązywał  konia  do 
drzewa,  lecz  nie  wiedziała,  co  jest 
przyczyną aż takiej frustracji. 

Uśmiechnęła  się  sama  do  siebie,  licząc 

na  to,  że  uda  się  jej  go  zaskoczyć. 
Ostrożnie  skierowała  Malinkę  do  miejsca, 
gdzie  stał  przywiązany  Jasper.  Obydwa 
konie  od  razu  zaczęły  się  pocierać 
głowami,  jak  gdyby  i  je  łączyła  jakaś 
miłosna przygoda. 

Ted  opierał  się  o  pień  drzewa, 

wpatrzony  w  ciągnące  się  aż  po  horyzont 
pola.  Abby  podkradła  się  do  niego  i 
stanąwszy z tyłu zasłoniła mu szybko oczy 
dłońmi. 

background image

– Nareszcie cię dopadłam – szepnęła mu 

do 

ucha. 

Towarzyszył 

temu 

przypominający 

muśnięcie 

wiatru 

pocałunek. 

–  Abby,  mój  Boże,  Abby!  Mam 

wrażenie, 

że 

śnię! 

– 

wykrzyknął 

oszołomiony  odrywając  jej  dłonie  od 
swych oczu i odwracając się. – Nie wierzę 
własnym oczom! 

Roześmiała się uszczęśliwiona. 
– Ponieważ nasze konie są zajęte sobą – 

rzekła  wskazując  na  Malinkę  i  Jaspera, 
najwyraźniej  czulących  się  do  siebie  – 
żadne z nas nie ucieknie przed decydującą 
rozmową,  którą  trzeba  było  już  dawno 
odbyć. 

Ted  również  się  roześmiał,  lecz  zaraz 

spoważniał. 

–  Mam  nadzieję,  że  się  nie  pobijemy. 

Nie zniósłbym tego, Abby. 

–  Ja  też  nie.  Ja  naprawdę  nie  chciałam, 

aby  stało  się  to,  co  się  stało.  I  ty  z 

background image

pewnością też nie. 

– Oczywiście, że nie. Moje zachowanie 

było  tylko  odpowiedzią  na  to,  co  mi 
wyrządziłaś. 

Pokochałem 

cię 

od 

pierwszego wejrzenia, proszę, uwierz mi. 

–  Ze  mną  było  nie  inaczej  –  zapewniła 

pospiesznie  –  tylko  za  żadne  skarby  nie 
chciałam się do tego przyznać, nawet sama 
przed sobą. Przez cały ten czas pragnęłam 
ci  wytłumaczyć,  z  jakiego  powodu  nie 
chciałam przyjąć tego do wiadomości, lecz 
brakowało mi odwagi. 

–  A  ja  tak  długo  czekałem  na  jakieś 

wyjaśnienie,  Abby.  Jakimś  dziwnym 
sposobem  nie  opuszczała  mnie  pewność, 
że  ty  czujesz  do  mnie  to  samo  co  ja  do 
ciebie, nawet wtedy, gdy odwracałaś się do 
mnie  plecami.  To  mnie  frustrowało  coraz 
bardziej, aż wreszcie skończyło się tym, że 
byłem wściekły na ciebie. 

–  Czy  to  może  było  powodem,  dla 

którego tak zajmowałeś się Karen i z coraz 

background image

to  inną  kobietą  u  boku  rozpaczliwie 
szukałeś rozrywki w nocnych lokalach, jak 
słyszałam? 

– Częściowo tak – potwierdził. – A poza 

tym był tutaj jeszcze Alex. Jeśli naprawdę 
byłaś  we  mnie  zakochana,  jak  mówisz,  to 
czemu  tak  cię  ciągnęło  do  niego?  I 
dlaczego  zawsze  mi  się  wymykałaś? 
Swoim sposobem bycia tak mnie speszyłaś 
i  wytrąciłaś  z  równowagi,  że  nie 
wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. 

–  Och,  Ted,  nie  jest  mi  łatwo  to 

wytłumaczyć. Wmówiłam sobie, że nie da 
się pogodzić życia uczuciowego z planami 
zawodowymi.  Byłam  nawet  przekonana, 
że  sukces  w  pracy  badawczej  jest  jedyną 
rzeczą, jakiej mi trzeba do szczęścia. 

Wpatrywał się w nią z czułością. 
– A teraz już tak nie jest? 
–  Nie.  Moja  filozofia  załamała  się  tego 

dnia,  kiedy  się  spotkaliśmy  po  raz 
pierwszy.  Bałam  się,  że  ulegnę  twemu 

background image

urokowi,  dlatego  trzymałam  cię  na 
dystans. W ten sposób chciałam się bronić, 
teraz  już  wiem.  Alex  nie  był  dla  mnie 
nikim  więcej,  tylko  dobrym  przyjacielem. 
Pomógł  mi  zresztą  zrozumieć  pewne 
rzeczy,  gdy  się  zorientował,  że  między 
nami nigdy nie będzie nic poza przyjaźnią. 
Myślałam, że mając go obok siebie łatwiej 
mi przyjdzie zapomnieć o tobie, ale mi się 
to nie udało. Przeciwnie, z każdym dniem 
kochałam  cię  bardziej  i  czułam  się 
bezbronna  wobec  tego  uczucia.  Dlatego 
wpadłam  w  panikę  i  tak  źle  się  z  tobą 
obeszłam. Potrafisz mi to wybaczyć. Ted? 
Byłam  taka  głupia.  –  Jej  glos  drżał 
zdradliwie. 

–  Nie  ma  tu  nic  do  wybaczenia,  Abby. 

Ja  także  popełniłem  błędy.  I  ja  miałem 
swoje  wyobrażenia  o  życiu.  Zanim  cię 
poznałem, 

uganiałem  się  za  każdą 

spódniczką.  Żadnej  nie  przepuściłem. 
Miałem rozliczne znajomości i zmieniałem 

background image

dziewczyny  jak  rękawiczki.  W  ciągu  dnia 
pracowałem  na  farmie,  ale  noce  były 
według  mnie  po  to,  aby  się  wyszumieć. 
Wydawało  mi  się,  że  to  najlepszy  sposób 
na  życie.  Tak  było  do  chwili,  kiedy 
poznałem ciebie. 

– A teraz? – spytała cicho. 
–  Teraz  jesteś  ty.  Od  tamtej  chwili 

myślałem tylko o tobie. Pragnąłem cię tak 
rozpaczliwie,  że  prawdopodobnie  dlatego 
wszystko robiłem źle. Z tobą musiałem się 
obchodzić  ostrożniej  niż  z  innymi 
dziewczętami,  a  z  dawnych  poglądów  nie 
zostało nic. 

Abby musiała się oprzeć o pień drzewa, 

gdyż  nogi  miała  jak  z  waty.  Wyjawienie 
całej  prawdy  kosztowało  ją  więcej,  niż 
myślała,  ale  słuchając  wyznania  Teda 
powoli  przychodziła  do  siebie.  Nawet  w 
najśmielszych marzeniach nie spodziewała 
się usłyszeć od niego takich słów... 

Szczęście zalało ją gorącą falą. Osunęła 

background image

się  na  kolana  w  słodkiej  niemocy.  Świat, 
który  przed  chwilą  zdawał  jej  się 
pozbawiony  wszelkiej  nadziei,  wydał  się 
naraz nieskończenie piękny, tak piękny, że 
się  rozpłakała.  Od  kiedy  znała  Teda, 
zdarzało  jej  się  to  często,  tym  razem 
jednak płakała ze szczęścia. 

Kiedy podniosła na niego  mokre od łez 

oczy, wyczytał z nich całą miłość, jaką dla 
niego  miała,  miłość  skrywaną  tak  długo, 
wszystkie tęsknoty, obawy i udręki, jakich 
przyszło  jej  zaznać,  zanim  zrozumiała,  co 
tak naprawdę liczy się w życiu. Był w nich 
żal,  że  stracili  tyle  cennego  czasu,  który 
przecież  mogli  spędzić  na  wzajemnym 
poznawaniu się i budowaniu prawdziwego 
uczucia... 

Ted  ukląkł  obok  Abby  i  wziął  ją 

delikatnie w ramiona. 

– Nie płacz, kochanie – szepnął gorąco – 

to  już  przeszłość.  Nareszcie  jesteśmy 
razem i to jest najważniejsze. 

background image

–  Ach,  Ted,  obejmij  mnie  mocno  i 

powiedz, że nie śnię, że to rzeczywistość... 

Przycisnął ją czule do piersi. 
–  To  naprawdę  rzeczywistość  – 

zapewnił – i zawsze będę cię tulił, jeśli mi 
na  to  pozwolisz.  Właściwie  wszystko 
zaczęło  się  dopiero  dziś,  bo  przedtem  nie 
byliśmy  wobec  siebie  szczerzy.  Ale  to  się 
nigdy nie powtórzy. 

Ujął  jej  twarz  w  dłonie  i  zaczął 

scałowywać  łzy.  Z  nieba  padały  białe 
płatki,  pierwszy  śnieg  w  tym  roku,  lecz 
oni,  ciasno  objęci  w  miłosnym  uniesieniu 
nie czuli zimna. 

Malinka podeszła do Abby i skubnęła ją 

w  ramię.  Grzywę  klaczy  zdążył  już 
całkiem  przyprószyć  śnieg,  zwierzęciu 
więc  najwyraźniej  było  pilno  wrócić  do 
stajni. 

– Malinka ma rację – odezwał się Ted. – 

Lepiej  wracajmy,  bo  inaczej  zamarzniemy 
i  będziemy  zmuszeni  czekać  do  wiosny, 

background image

aby odtajać. 

– Nawet nie zauważyłam, że zrobiło się 

bardzo zimno – szepnęła zdziwiona. 

Wracali szybko na farmę, a w powietrzu 

wirowało  coraz  więcej  płatków  śniegu,  że 
chwilami nic nie było widać. Zima zaczęła 
się  na  dobre,  lecz  oni  przeżywali  wiosnę 
swej  miłości.  Zsiedli  z  koni  prowadząc  je 
za uzdy i trzymając się za ręce podeszli do 
bramy  prowadzącej  na  farmę  Teda. 
Niewiele  przy  tym  mówili.  Przecież 
najważniejsze zostało już powiedziane. Ich 
miłość  nie  potrzebowała  słów.  Wreszcie 
się  odnaleźli  i  to  napełniało  ich 
szczęściem.