krew aniołów 25

background image

Tłumaczenie: clamare (clamare.chomikuj.pl)

25

Samochód stał na krawężniku, lśniąca czarna pantera z wampirem opierającym

się o jej błyszczący lakier. Kolejny stary wampir, zorientowała się od razu. Nosił okulary

przeciwsłoneczne razem z czarnym garniturem, ciemnoczekoladowe włosy obcięte jak u
modela GQ, i te usta… one były prawdziwie niebezpieczne. Zachęcające do kąsania.

Zmysłowe. – Powiedziano mi bym cię nie zranił. – otworzył tylne drzwi.

Wrzuciła swoja torbę do środka, wewnętrznie marszcząc brwi na jego dziwnie

znajomy zapach. – Obiecujący początek znajomości.

Zdjął okulary i zobaczyła pełną okazałość jego oczu. Jaskrawo zielone z

pionowymi źrenicami jak u węża. – Buu.

Nie podskoczyła – była zbyt ogłupiała tym co miała przed oczami. –

Ekstrawaganckie soczewki kontaktowe mnie nie przerażają.

Jego źrenice się zwęziły. Och. Łał. – Zostałem stworzony przez Nehę.

background image

- Królową Trucizn?

- Królową Węży. – jego uśmiech powolny i zdecydowanie nieprzyjazny, założył z

powrotem okulary i odsunął się by pozwolić jej na wejście do samochodu.

Zrobiła to tylko ze względu na jego pierwsze słowa skierowane w jej stronę. Tak

długo jak Raphael miał go na swojej smyczy, tak długo będą w stanie się dogadać. W

momencie gdy ta smycz wypadnie mu z ręki, odniosła wrażenie że będzie potrzebowała

każdej broni przywiązanej do ciała. – Jakie jest twoje imię? – spytała gdy jej „kierowca”

wszedł do środka.

- Dla ciebie – Śmierć.

- Bardzo zabawne. – patrzyła się na tył jego szyi. – Dlaczego chcesz mnie zabić?

- Jestem członkiem Ligii Siedmiu.

Nagle zdała sobie sprawę dlaczego rozpoznawała jego zapach – był w jej

mieszkaniu tej nocy gdy postrzeliła Raphaela. To on był tym który trzymał jej ręce za jej

plecami. Nic dziwnego, że chciał ją wypatroszyć. – Słuchaj, razem z Raphaelem już sobie
wszystko wyjaśniliśmy. Nie jest to twój problem.

- Chronimy Raphaela przed zagrożeniami, których nawet on może jeszcze nie

dostrzegać.

- Świetnie. – wypuściła powietrze. – Ale.. czy byłeś w środku tego magazynu?

Temperatura opadła. – Tak.

- Zabicie mnie nie jest priorytetem. – powiedziała cicho, lecz nie mówiła już do

niego. – Gdzie mnie zabierasz?

- Do Raphaela.

Patrzyła jak mijają ulice i zdała sobie sprawę, że wyjeżdżali z Manhattanu w

stronę mostu Jerzego Waszyngtona. – Jak długo byłeś z Raphaelem?

background image

- Zadajesz dużo pytań jak na trupa.

- Cóż mogę powiedzieć? Wolę umrzeć dobrze poinformowana.

Krótki odcinek przez most i równie dobrze mogła być w Vermont. Drzewa

dominowały na horyzoncie, zasłaniając luksusowe domy, które rozciągały się na tym

terenie, większość z nich z pochyłym dachem i śmiesznymi drogami prowadzącymi pod

drzwi. Słyszała pogłoski, że te podjazdy były dłuższe niż niektóre drogi i fakt, że nie była

w stanie dojrzeć z samochodu ani jednego domu wydawało się podtrzymywać tą teorię.

Kierowca zatrzymał samochód naprzeciw bogato zdobionej metalowej bramy i

nacisnął coś na tablicy kontrolnej w samochodzie. Brama otworzyła się bezgłośnie

zaprzeczając swojej oczywistej wiekowości. Elena wciągnęła powietrze gdy ruszyli w

stronę korytarza drzew. Ten obszar był zaznaczony na mapie jako Fort Lee / region

Palisades, lecz nawet nie-nowojorczycy nazywali to miejsce Enklawą Anioła. Elena nie

znała nikogo kto przekroczył granicę ogrodzenia, które chroniły tą wspaniałą

posiadłość. Aniołowie byli bardzo skryci gdy chodziło o ich domy.

Droga była długa. Dopiero gdy skręcili, dostrzegła olbrzymi dom na jej końcu.

Pomalowany na elegancką biel, został wyraźnie zbudowany dla skrzydlatych istot –

otwarte balkony okrążały pierwsze i drugie piętro. Dach był nierówny, lecz nie na tyle

by anioł nie mógł wylądować.

Ogromne okna zajmowały większość przestrzeni ścian, i choć nie widziała

dokładnie, wydawało się że wewnętrzna strona była zdumiewającą kreacją witraży.

Jednak nawet to nie było najcudowniejszą wspaniałością – po bokach domu wspinała się

około setka krzaków różanych których wszystkie kwiaty trwały w pełnym rozkwicie. –

Wygląda jak coś wyjęte z bajki. – z rodzaju mrocznej i niebezpiecznej.

Kierowca prawie się udławił śmiechem. – W środku oczekujesz wróżek? –

zatrzymał samochód.

- Jestem urodzoną łowczynią, wampirze. Nigdy nie wierzyłam w bajki. –

wysiadając zamknęła drzwi. – Wchodzisz?

background image

- Nie. – oparł się o maskę samochodu z założonymi rękami, lustrzane okulary

odbijały w jej stronę jej własną postać. – Poczekam tutaj – chyba, że masz zamiar zacząć

krzyczeć. Wtedy poproszę o pierwsze miejsce pod sceną.

- Najpierw Dmitri, a teraz ty. – potrząsnęła głową. – Czy ból jest naprawdę tym co

podnieca wszystkie stare wampiry?

Kolejny uśmiech, tym razem z celowym błyskiem kła. – Odwiedź mój pokój

zabaw, mała łowczyni, a ci pokaże.

Podejdź mała łowczyni. Skosztuj.

Zimno przepłynęło przez nią, przepędzając ciepło słońca. Nie reagując na

prowokację wampira, załapała swoją torbę i ruszyła w stronę drzwi frontowych słysząc

cichy szum rzeki w tle. Zastanawiała się czy jest pokój z widokiem na wodę, czy też
drzewa na to nie pozwalają. Pewnie nie miało to znaczenia dla istoty, która potrafiła się

unieść do wysokości dogodnej dla obserwacji.

Drzwi otworzyły się nim do nich dotarła. Tym razem wampir był jednym z

rodzaju zwyczajnych. Doświadczony lecz nie stary, nie jak kierowca czy Dmitri. – Proszę

chodź ze mną. – powiedział.

Mrugnęła na dźwięk mocnego brytyjskiego akcentu. – Brzmisz jak lokaj.

- Jestem lokajem proszę pani.

Elena nie wiedziała czego oczekiwała, lecz nie był to lokaj. Podążyła za nim w

ciszy gdy prowadził ją przez pryzmat cudownych kolorów – promienie słońca

przechodzące przez witraże – do rzeźbionych drewnianych drzwi. – Najjaśniejszy Pan

oczekuję cię w bibliotece. Czy życzysz sobie filiżankę herbaty lub kawy?

- Łał, też chce mieć lokaja. – przygryzła dolną wargę. – Czy byłby to zbyt duży

problem by prosić o coś do przegryzienia? Padam z głodu. – wymioty mają w zwyczaju

wyrobić apetyt.

background image

Mina lokaja się nie zmieniła, lecz mogłaby przysiąc, że był rozbawiony. –

Przygotowania w kierunku lunchu zostały rozpoczęte. Zostanie podany w bibliotece.

- Więc chętnie napiję się kawy. Dzięki.

- Oczywiście proszę pani. – podszedł otworzyć drzwi biblioteki. – Jeżeli sobie pani

życzy, mogę zanieść torbę do pokoju.

- A więc życzę sobie. – wciąż dumając na spotkaniem prawdziwego lokaja, podała

mu torbę i weszła do środka. Raphael stał przy olbrzymich oknach bliżej jej prawej
strony, oświetlony przez słońce. Jego skrzydła mieniły się złotem i bielą i był to tak

zapierający dech w piersi widok, że prawie nie zauważyła drugiej osoby w pokoju.

Kobieta stała przy gzymsie kominka, jej skrzydła jak z brązu, oczy zbyt zielone by

należały do człowieka, a skóra koloru tak pięknie śniadego, że wydawało się iż złoto
zostało ubite do brązu a następnie zmieszane z kremem. Jej włosy były pokręconą

brązową i złotą masą która dotykała wypukłości jej pośladków, które zostały ładnie

uwidocznione w kocim mundurku widniejącym obecnie na jej ciele. Migoczący brąz

stroju zapinanego z przodu i pozostawiający jej ramiona odkryte. W tym momencie był

rozpięty na tyle by sugerować perfekcję jej piersi.

- Więc to jest łowca który cię tak fascynuje. – głos był gładki, połączenie whiskey,

miodu i kremu, zmysłowy i pełny jadu.

Elena wzruszyła ramionami. – Powiedziałabym, że jest to raczej kwestia mojej

przydatności.

Anielica uniosła brew. – Czy nikt cię nigdy nie nauczył, że nie przerywa się

lepszym od siebie? – zdumienie w każdym jej słowie.

- Och, ależ tak, nauczyli. – pozwoliła by jej ton dopowiedział resztę.

Archanielica uniosła rękę i wtedy też Raphael przemówił. – Michaela.

Michaela opuściła dłoń. – Pozwalasz temu człowiekowi na zbyt dużą swobodę.

- Niech i tak będzie, Łowczyni Gildii jest pod moją ochroną na okres łowów.

background image

Uśmiech Michaeli był słodki jak trucizna. – Szkoda, że Uram jest tak kreatywny, w

innym wypadku bawiłaby mnie perspektywa nauczenia cię gdzie leży twoje miejsce.

- Nie jestem tą, do której się zaleca dając prezenty z ludzkich serc.

To starło uśmiech z twarzy Michaeli. Wyprostowała się, jej skóra zaczęła się

żarzyć. – Nie mogę się doczekać zjedzenia twojego serca gdy mi je dostarczy.

- Dosyć. – Raphael pojawił się nagle przed Eleną, blokując przed nią wściekłość

Michaeli.

Nie była na tyle głupia by odrzucić ten gest. Stała za nim całkiem szczęśliwie,

pożytkując ten czas na ułożenie broni w sposób który dawałby jej największą przewagę.

Włączając w to mały pistolet znaleziony pod poduszką. Był identyczny do tego, który dał

jej Vivek. Sara był prawdziwym aniołem, pomyślała, gdy przesuwała broń z kabury na
kostce do jednej z bocznych kieszeni jej bojówek z której mogła strzelić nawet jej nie

wyciągając.

Gdy już to zrobiła skupiła się na skrzydłach Raphaela. Z bliska były

nieprawdopodobnie perfekcyjne, niemożliwie zdumiewające. Nie mogła się oprzeć i

przesunęła palcem po części najbliżej niej. Niektóre rzeczy były warte swojej ceny.

- Nie potrzebujemy jej. – głos Michaeli ociekał mocą.

- Potrzebujemy jej. – głos Raphaela zmienił się w lodowaty płomień. – Uspokój się

nim przekroczysz granicę mojej gościnności.

Elena zastanawiała się na czym ona polegała, gdy zdała sobie sprawę że Raphael

nigdy nie przemówił do niej takim tonem. Och, oczywiście używał całkiem sporo

szorstkich tonów, lecz tego konkretnego nie. Może był zarezerwowany dla innych

archaniołów. Nie chciałaby z nim walczyć gdy był w takim humorze.

- Uczynisz ze mnie wroga przez człowieka? – słowo „człowiek” mogło równie

dobrze oznaczać „gryzonia”.

background image

- Uram jest archaniołem w sidłach żądzy zabijania. – ton Raphaela się nie zmienił

– prawie że widziała przebłyski cząsteczek lodu tworzących się w powietrzu. – Nie jest

moim pragnieniem ujrzeć jak ten świat stacza się w kolejne średniowiecze przez twoją

nieustanną potrzebę bycia w centrum uwagi.

- Masz czelność nas porównywać? – drwiący śmiech. – Rycerze walczyli i ginęli w

moim imieniu. Ona jest niczym, mężczyzną w ubraniu kobiety.

Elena naprawdę, ale to naprawdę zaczynała nienawidzić Michaeli.

- Więc dlaczego marnujesz na nią swój czas?

Krótka cisza po czym wyraźny dźwięk składanych skrzydeł. – Uwolnij swojego

ulubionego łowcę. Zanim się nią zajmę, poczekam aż się to wszystko skończy.

- Wspaniale. – Elena wyszła zza Raphaela. – Ustaw się w kolejce.

Michaela założyła ramiona uwydatniając tym samym swoje piersi. – A to

niespodzianka. Może być całkiem interesujące przekonanie się kto pierwszy cię

dopadnie.

- Wybacz mi jeżeli zabawianie cię nie jest na szczycie moich priorytetów. – och,

teraz może być odważna gdy wiedziała że Raphael jej potrzebuje. Po tym jak… cóż, miała

tak wiele innych problemów, że nie łagodzenie wkurzonej archanielicy nie wydawało się

być warte zachodu.

Raphael położył dłoń na jej biodrze. Oczy Michaeli skupiły się na tym dotyku,

rozgrzana zieleń z iskrą nieskrywanej furii. Patrzcie, patrzcie, czyż pani Anioł nie jest

szybka? Według kilku artykułów znalezionych przez nią ostatniej nocy, Michaela i Uram

byli na siebie napaleni od lat. A tu jej kochanek jeszcze nie leży w grobie, a ona już

wybrała kogoś na jego zastępstwo.

- Elena. – powiedział Raphael, i zrozumiała że był to rozkaz by się dobrze

zachowywała. – Musimy przedyskutować pewne aspekty poszukiwań.

background image

Postanawiając, że była zbyt ciekawa historii Urama, by marnować czas zrażając

do siebie Michaelę, zamknęła usta i czekała.

Ktoś w tym momencie zapukał do drzwi i sekundę później, lokaj wszedł do

środka z połyskującym srebrnym herbacianym i kawowym zestawem, jego sługi niosły

ze sobą tace pełne jedzenia, które postawili na pięknym drewnianym stole pod oknem.

- Czy to wszystko, Najjaśniejszy Panie?

- Tak Montgomery, Upewnij się że nikt nie będzie nam przeszkadzał, chyba że

będzie to któryś z Siedmiu.

Montgomery przytaknął i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Elena podeszła do

stołu i wybrała jedyne dogodne miejsce – u szczytu stołu, z biblioteką pełną książek za

jej plecami. Michaela usiadła po przeciwnej stronie, a Raphael pozostał w stojącej
pozycji. Elena zastanawiała się czy Michaela oczekiwała by ją obsłużono. Prychając

wewnętrznie na taki pomysł, nalała sobie kawy – i ponieważ czuła się wspaniałomyślnie,

i no dobrze, możliwe że chciała zirytować Michaelę – również i Raphaelowi. Po czym

odstawiła karafkę.

- Więc, - powiedziała. – powiedz mi co musze wiedzieć by wyśledzić tego

sukinsyna.

Na co Michaela syknęła. – Będziesz mówić o nim z szacunkiem. On jest

starożytny, tak stary że twój żałosny ludzki umysł nie może sobie wyobrazić tego co on

widział i tego co dokonał.

- Czy widziałaś to co znaleźliśmy w tym magazynie? – odstawiła kawę, czując

mdłości. Te obrazy zostały wypalone w jej mózgu. Jak obrazy tego wampira, który był

torturowany przez grupę ludzi - nigdy nie zniknął. – Może być i starożytny, lecz zdrowy

na umyśle, nawet w najmniejszym stopniu nie jest. Poważnie zjebany, byłoby lepszym

określeniem.

Michaela odrzuciła rękę wyrzucając swoje krzesło z trzaskiem na podłogę. – Nie

pomogę człowiekowi tropić go jak wściekłego psa.

background image

- Zgodziłaś się. – głos Raphaela jak ostrze noża. – Czy odwołujesz swój głos?

Łzy zabłysły w tych zielonych oczach. – Kochałam go.

Elena może i uwierzyłaby temu oszałamiającemu archaniołowi, gdyby nie

zwróciła uwagi na wcześniejszy wybuch wściekłości. Ta kobieta nie kochała nic ponad

siebie.

- Na tyle by dla nie go umrzeć? – spytał Raphael z gładkim okrucieństwem. –

Teraz wysyła ci serca swoich ofiar. Lecz gdy zaspokoi swój pierwszy przypływ żądzy
krwi, zapragnie twojego serca.

Michaela otarła łzę, robiąc pokaz z doprowadzania się do porządku. Większość

mężczyzn zakochałaby się w tym jej wabiku. – Masz rację. – wyszeptała. – wybacz mojej

emocjonalnej naturze. – głęboki wdech, który wypchnął jej piersi, ukazując je z ich
najlepszej strony. – Może powinnam wrócić do Europy.

Elena wiedziała ze swoich badań, że Michaela dzierżyła władzę nad większością

centralnej Europy, choć nie było jasne gdzie jej zwierzchnictwo kończyło się a Urama

zaczynało.

- Nie. – to pojedyncze słowo było stanowcze. – To oczywiste, że podążył za tobą

aż tutaj – jeżeli wyjedziesz, on także. Może nam się nie udać ponowne odnalezienie jego

tropu nim będzie za późno.

- On ma racje. – powiedziała Elena, zastanawiając się czemu wcześniej Raphael

nie podzielił się z Michaelą obsesją Urama. Strzelałaby, że ma to związek z

morderstwami – może łowca potrafi wyśledzić archanioła po tym gdy zabije? Lecz

archaniołowie zabijali wielu ludzi. – Mamy teraz jego zapach i jeżeli krąży wokół ciebie,

mamy ogólny schemat gdzie go szukać. Muszę poznać plan tego obszaru – miejsc w

których spędzasz najwięcej czasu.

- Zapewnie ci je. – powiedział Raphael. – Chcę żebyś posłuchała historii Michaeli

jak otrzymała jego podarunek i oceniła jak bardzo de ewoluował.

background image

Elena spojrzała na niego, mrużąc oczy przed jasnością za jego plecami. – Skąd

będę wiedzieć?

- Ścigałaś wampiry, które uległy degradacji.

- Tak, ale Uram nie jest żadnym wampirem. – naprawdę chciała wiedzieć dlaczego

i jak to się do cholery stało, że archanioł zmienił się w coś takiego. Jej złość na polecenie

był prowadziła śledztwo na ślepo, ponownie się pojawiła.

- Lecz na potrzeby tego polowania nim jest. – powiedział Raphael, jego głos jak

stal. – Michaela.

Archanielica oparła się o swoje krzesło. – Obudziłam się na dźwięk czegoś

stukającego o moje okno. Założyłam że jest to uwięziony ptak i wstałam by go uwolnić.

Ten obraz powinien nie pasować do samolubnego piękna Michaeli, lecz w jej

słowach był silne uczucie prawdy. Może by być „człowiekiem” w jej oczach musisz mieć

skrzydła.

- Lecz – kontynuowała. – gdy dotarłam do okna nie znalazła żadnego ptaka. Gdy

już miałam się odwrócić, mój wzrok padł na trawnik i zauważyłam kształt siedzący w

kącie. Myślałam, że to zwierzę które wczołgało się do środka by umrzeć. – żadnego

wzdrygnięcia obrzydzenia, raczej poczucie smutku. I znowu, uczucie prawdy.

Widocznie zwierzęta stały wyżej w hierarchii wartości Michaeli niż ludzie.

Widząc rzeczy do których ludzie są zdolnie, Elena nie mogła się nie zgodzić.

Michaela wzięła głęboki oddech. – Otworzyłam drzwi balkonu i poprosiłam

jednego ze strażników z dołu by to sprawdzili. Jak już wiesz, kształt ten okazał się być

workiem z grubej tkaniny wypełnionym siedmioma ludzkimi sercami. – przerwała. –

Moi strażnicy mówią mi, że wciąż były ciepłe.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
krew aniołów 4
krew aniołów 23
krew aniołów 21
krew aniołów 24
krew aniołów 22
krew aniołów 31
krew aniołów 1
krew aniołów 19
krew aniołów 32
krew aniołów 39
krew aniołów 3
krew aniołów 2
krew aniołów 30
Singh Nalini Łowcy Gildii 01 Krew Aniołów
krew aniołów 20
krew aniołów 40 Epilog
MARGIT SANDEMO Saga o Ludziach Lodu Tom 25 Anioło czarnych skrzydłach
Krew i choroby układu krwionośnego

więcej podobnych podstron