Śpiący rycerze (Fr gment)
- legend t trz ńsk –
M ri n Orłoń, J n Tyszkiewicz
Ponoć śpią w ogromnej j skini w Dolinie Kościeliskiem, do której tylko z rz dk
zwykły śmiertelnik wejść może. Przywiódł ich tu podobno przed wiek mi Bolesł w
Chrobry. Śpią z kuci w złocistą zbroję, siedząc n swoich rum k ch i czek ją. Jedni
mówią, że zbudzą się wtedy, gdy ojczyznę wielkie nieszczęście n wiedzi. Inni, że wtedy,
gdy ludzie st ną się dobrzy i szl chetni, le zło d lej p noszyć się będzie n świeci i
trzeb z nim w lczyć, by ludzkimi serc mi znowu nie z wł dnęło.
Śpią więc i tylko co j kiś cz s budzi się któryś z nich i pyt : - Por już?
N co rycerz czuw jący odpowi d :
- Nie jeszcze nie por . Śpijcie d lej.
I śpią d lej, jedynie konie nog mi przebier ją i dl tego trzeb im co ileś l t
podkowy zmieni ć.
Dzięki temu, j k powi d ją, zn l zł się kiedyś w podziemnej grocie pewien
czel dnik kow lski. Szedł, pogwizdując sobie wesoło, i n gle st nął, oczom nie wierząc.
Oto wyrosł przed nim br m wielk , n oścież otw rt i do wnętrz z pr sz jąc .
Czel dnik, ciek wością wiedziony, przekroczył próg i z r z z nim n tknął się n
rycerz w ciężkiej zbroi, z mieczem w ręku, który zd w ł się n niego czek ć.
Przestr szył się kow lczyk, już z mierz ł z wrócić, le powstrzym ły go słow
rycerz .
- Nie bój się – powiedzi ł. – Krzywd cię tu ż dn nie spotk . Ale potrzebny n m
jesteś. Pójdź ze mną!
Lęk opuścił kow lczyk i posłusznie z rycerzem poszedł. Szli długim, wąskim
koryt rzem , który prow dził wprost do ogromnej, ł godnym świ tłem rozj śnionej
komn ty, wypełnionym śpiącym wojskiem.
Kow lczykowi ż dech z p rło. Tyle wojsk ! Tyle koni! A wojsko nieruchome,
j kby sk mieni łe.
- Zbudzą się, j k przyjdzie ich cz s – wyj śnił rycerz przewodnik.
- Im niczego nie trzeb , tylko koniom n leży podkowy zmienić. I ty to uczynisz.
Z k s ł młody kow l ręk wy, sięgnął po n rzędzi i podkowy, które w kącie
komn ty leż ły, i do roboty się z br ł.
J k długo pr cow ł – nie wi domo. Bo cz s t m in czej się liczy niż n zewnątrz.
Pr cę jedn k wykon ł, godziwą z pł tę otrzym ł i do swoich ruszył.
W rodzinnej wsi opowiedzi ł o swojej przygodzie, le niewielu mu uwierzyło.
- Przyśniło ci się po drodze – pokpiw li jedni. – pok ż n m tę br mę, to
uwierzymy – mówili inni.
Ale młody kow lczyk w ż den sposób nie mógł do tego miejsc tr fić. Z klin ł się
jedn k, że w grocie był, śpiących rycerzy widzi ł i koniom podkowy zmieni ł.