background image

Z cyklu „Od Mazowieckiego do Tuska” (8) – 
Janusz Lewandowski

Satyr

, 24 marca, 2013 - 03:52 

 

„Brałem udział w tych nieco durnych klipach, ale to była kampania wyborcza” – powiedział 
platformers – Janusz Lewandowski.
Powyższy cytat pochodzi z odpowiedzi Janusza Lewandowskiego w lubelskim liceum, kiedy to 
młodzież zapytała go o te 300 miliardów złotych z Unii Europejskiej, które obiecywał nam załatwić 
w wyborczej reklamówce swej partii.
A ja znam odpowiedź na pytanie: – Co lub kto było bardziej durne? – klipy, czy ów platformers z 
tytułem doktora ekonomii?
 
Janusz Antoni Lewandowski – ps. „Megapaser”
  Urodził się 13 czerwca 1951 w Lublinie. O ile wierzyć danej pochodzącej z kartoteki ludności 
Polski przy Centralnym Biurze Adresów MSW – jego prawdziwe imię i nazwisko brzmi – Aaron 
Langman. Tytuł magistra ekonomii uzyskał w roku 1974 na Uniwersytecie Gdańskim, a 10 lat 
później doktoryzował się na tym samym uniwersytecie. W latach 1974-1983 był tamże 

background image

nauczycielem akademickim. Później pracował w Polskich Liniach Oceanicznych i był także 
wykładowcą na amerykańskim Uniwersytecie Harvarda. 
  W latach 1980–1989 doradzał związkowi „Solidarność” w sprawach ekonomicznych. 
Reprezentując środowisko gdańskich liberałów w roku 1988 współtworzył Kongres Liberalno-
Demokratyczny. W rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, a także później w rządzie Hanny 
Suchockiej pełnił funkcję ministra przekształceń własnościowych, a uściślając – ministra 
„zniekształceń” własnościowych. Założył Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w Gdańsku i 
pełnił funkcję przewodniczącego rady fundatorów tego instytutu. Wtedy to w roku 1988 wraz z 
Janem Szomburgiem przedstawił projekt szybkiej prywatyzacji gospodarki, którą w skrócie można 
by nazwać prywatyzacją przy pomocy bonów prywatyzacyjnych, jakie dostaliby Polacy. Według 
założeń Lewandowskiego, bardzo szybki rozwój gospodarczy Polsce mogło zapewnić oddanie 
państwowej własności w ręce prywatne, a Polacy powinni na tym tylko skorzystać. Niestety,… idea 
prywatyzacji przy udziale społeczeństwa stała się farsą, albowiem gdy Lewandowski w roku 1990 
został ministrem, szybko o tym „zapomniał”. Dopiero w kwietniu 1993 roku, po fali społecznych 
protestów, chcąc udobruchać społeczeństwo, parlament przyjął przedstawiony przez rząd Hanny 
Suchockiej 

Program

 Powszechnej Prywatyzacji. Chodziło o ustawę o Narodowych Funduszach 

Inwestycyjnych.
  Dwa lata później Polacy mogli odebrać świadectwa udziałowe NFI. Koncepcja wymyślona przez 
Lewandowskiego okazała się żałosna. Była karykaturą idei powszechnej prywatyzacji. Powstało aż 
15 NFI, do których skierowano ponad 500 przedsiębiorstw. Ale tylko nieliczne z nich dawałyby 
potencjalnym przyszłym właścicielom nadzieję na zarobek. Ponadto jedno świadectwo udziałowe, 
które mógł otrzymać każdy dorosły Polak, było warte zaledwie 20 nowych złotych. W efekcie 
firmy wniesione przez państwo do NFI nie stały się własnością Polaków, którzy wiedząc, iż 20 zł to 
żadna własność, zbywali swoje udziały różnym podmiotom, w znacznej części zagranicznym. Setki 
milionów zarobiły na tym tylko firmy zarządzające Funduszami i podmioty skupujące udziały, 
ponieważ dochodziło do sprzedaży najbardziej atrakcyjnych firm, następnie wyprowadzania z nich 
majątku, a w efekcie wiele zakładów szybko zbankrutowało. Ludzie do niedawna pracujący w tych 
firmach ustawiali się w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych. Taki stan rzeczy Polacy mogli 
zawdzięczać ministrowi Lewandowskiemu, który nie zadbał o przygotowanie ustawy chroniącej 
interesy firm i pracowników. Nikt mnie nie przekona, że J. Lewandowski – doktor w dziedzinie 
ekonomii był tak durny, iż nie wiedział, co wówczas czynił. Gołym okiem było widać jego wrogie 
działanie wobec Narodu Polskiego. Wiele bym dał za informację, kto był jego… mocodawcą, kto 
nim sterował w pogrążaniu Polaków w otchłań niebytu i jakie osiągnął osobiste profity za wbijanie 
gwoździ w trumnę polskiej gospodarki.
  Jako minister „zniekształceń” własnościowych – był symbolem złodziejskiej prywatyzacji, 
sprzedaży państwowych firm pociotkom i kolesiom, tym samym przyczynił się także do rosnącego 
lawinowo bezrobocia i utraty przez Polaków majątku wypracowanego przez pokolenia. Wówczas 
Polacy popierali w większości prywatyzację, albowiem kojarzyła się z czymś pozytywnym. Miały 
to być zmiany, które powinny wyjść na dobre nie tylko przedsiębiorstwom, ale także pracownikom i 
państwu. Nastawienie załóg i związków zawodowych może było pozytywne dlatego, że w 
momencie prywatyzacji pracownicy otrzymywali bezpłatnie do podziału pakiet 15 proc. akcji firm, 
w których byli zatrudnieni. Jak się później okazało, była to tylko „zwiędła marchewka” dla 
związków zawodowych i załóg, by wyzbyć się za bezcen majątku narodowego. A "kij" działacze 
związkowi i załogi przedsiębiorstw mieli wkrótce odczuć na własnych plecach.
  Jednak to społeczne zaufanie skończyło się szybko. Pozytywnych przykładów prywatyzacji było 
coraz mniej, a mnogość przestępstw, jakie popełniano przy przekształceniach własnościowych 
otwierało szeroko oczy społeczeństwu – ukazując „przekręty”. Jeśli brakowało jasnych i 
przejrzystych reguł wyceny i sprzedaży państwowego majątku, to droga do zaboru mienia 
państwowego była bardzo prosta. Firmy za „psie grosze” przejmowali zarówno cwaniacy z kraju, 
jak i z zagranicy. Ci z Polski, to na ogół była dawna partyjna i esbecka nomenklatura, a więc 
działacze partyjni, byli dyrektorzy państwowych zakładów, tajni współpracownicy SB i służb 

background image

wojskowych oraz komunistycznych prominentów z „wyższej półki”.
  Nowoczesne Zakłady Papiernicze w Kwidzynie, warte 600 milionów dolarów były sztandarowym 
przykładem sprzedaży za bezcen pod przykrywką prywatyzacji. Sprzedano je amerykańskiemu 
przedsiębiorcy za… 120 milionów dolarów, a więc za 20 procent ich wartości! Ale to nie jedyne 
straty, jakie poniosło polskie społeczeństwo z tego powodu. Trzeba tu bowiem wskazać na fakt, iż 
nowy właściciel zwolnił około 20 procent załogi, co skutkowało obciążeniem budżetu państwa 
zasiłkami dla rzeszy kilkuset bezrobotnych. Jeśli do tego dodamy podwyższenie cen zbytu 
produkowanego papieru w firmie zarządzanej przez nowego właściciela i wyprowadzanie zysków 
za ocean oraz tzw. wakacje podatkowe, to mamy skalę spustoszenia, jakie są skutkiem działania 
Lewandowskiego.
  W owym czasie z wielu stron kraju napływało wiele sygnałów, że „ktoś” kupił państwową firmę, 
po czym stała się ona natychmiast tzw. wydmuszką. Maszyny i wszelkie urządzenia technologiczne 
oraz „portfel zamówień” na wyroby czy usługi trafiały do zupełnie innej spółki, ale powiązanej z 
właścicielami, a spółka-matka była pogrążana w coraz wyższe długi. Powodowało to, iż spółka-
matka szybko została postawiona w stan upadłości, a ludzie wysłani na „zieloną trawkę” ze swoimi 
nic niewartymi udziałami. Nie tylko nie dane im było zostać współwłaścicielami firm, w których 
pracowali przed ich upadłością, ale w dodatku tysiącami szli na bezrobocie. Pseudo-inwestorzy nie 
realizowali absolutnie żadnych zobowiązań inwestycyjnych i socjalnych, do których obligowała ich 
umowa nabycia państwowych polskich zakładów pracy. Proceder ten był uprawiany na szeroką 
skalę za przyzwoleniem (nie)polskiego rządu, w tym Janusza Lewandowskiego, a więc trudno było 
ukarać owych „inwestorów” za taki tok postępowania.
  Korupcja przy przejmowaniu państwowych zakładów pracy była na porządku dziennym. Wielu 
potencjalnych inwestorów gotowych wejść do Polski z pieniędzmi szybko się wycofało. Powodem 
była właśnie korupcja. Okazywało się bowiem, że gdy chcieli kupić jakieś polskie 
przedsiębiorstwo, – nie wystarczyło oferty kupna wzbogacić o korzystny dla Polaków pakiet 
socjalny i inwestycyjny. Trzeba było także… „posmarować”. Komu i ile? Nie trzeba mieć umysłu 
Sherlocka Holmes’a, aby odpowiedzieć na to pytanie. Z całą pewnością nie byli to decydenci 
niższego szczebla, spoza sfery rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego i Janusza Lewandowskiego. Ów 
minister „zniekształceń” własnościowych nigdy nie odpowiedział, dlaczego sprzedawał 
przedsiębiorstwa z pominięciem procesu zwanego licytacją, a czynił to w bardzo niejasny i 
nietransparentny sposób. Było oczywiste, że wyprzedaż polskich firm tzw. inwestorom 
strategicznym, często poniżej wartości, oznaczała niejednokrotnie wrogie ich przejęcie tylko po to, 
by je zlikwidować, bo były konkurencyjne dla zachodnich przedsiębiorstw. Doprowadzano je do 
bankructwa i zamykano, a pracownicy szli na bezrobocie.
  Andrzej Lepper – szef Samoobrony, zmarły tragicznie 5 sierpnia 2011 roku w dziwnych i 
niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach – w roku 1993 powiedział, cyt.: „Nie widzę powodu, 
by tartaku, młyna, warsztatu, czy ziemi nie miał odzyskać jej poprzedni właściciel, a uzyskać  
spekulant tylko dlatego, że taka była wola reżimu komunistycznego, a obecnie pana ministra 
Lewandowskiego”
. Otóż Janusza Lewandowskiego obciąża także brak przeprowadzenia 
reprywatyzacji. Okazało się, że na początku lat 90. były ku temu warunki, aby przyjąć ustawę 
reprywatyzacyjną, która naprawiłaby krzywdy, jakich od komunistów doznali dawni właściciele 
majątków ziemskich, zakładów przemysłowych czy domów handlowych. W pierwszej kolejności 
zakłady, które miały być sprywatyzowane, powinny trafić częściowo lub w całości do osób, które 
miały wobec nich roszczenia reprywatyzacyjne. Niestety, tego nie zrobiono, bo rząd i minister 
woleli sprzedawać takie przedsiębiorstwa zagranicznym koncernom. Janusz Lewandowski lubi się 
chwalić, że dopiero prywatyzacja była rzeczywistym końcem komunizmu, bo zmieniła stosunki 
własnościowe w gospodarce, dając przewagę własności prywatnej. Powtarza wszem i wobec, że 
państwo musi chronić „święte prawo własności”. Dlaczego jednak tego prawa odmawiał dawnym 
właścicielom i ich spadkobiercom? Dla tych ludzi stał się po prostu „największym paserem III RP”, 
który sprzedawał zagrabiony majątek.

background image

  Kolejnym, typowym przykładem przestępczej prywatyzacji prowadzonej przez Janusza 
Lewandowskiego była sprawa sprzedaży dwóch krakowskich spółek: Krakchemia oraz Techma. Jak 
się później okazało, jednym z kupujących był kolega ministra z Kongresu Liberalno-
Demokratycznego. Ponadto odrzucono lepszą, bo o prawie 2,5 mln zł droższą ofertę. Wiele 
wątpliwości budzi do dzisiaj dokumentacja prywatyzacji, a jeden z ważnych dokumentów był – o 
zgrozo – antydatowany! Dodać jeszcze trzeba, iż kupujący przejmował cały zysk prywatyzowanych 
firm, czyli faktycznie zostały one sprywatyzowane za swoje własne pieniądze.
  Dla jaśniejszego zobrazowania tego procederu niech Czytelnicy wyobrażą sobie taką oto sytuację: 
kupujemy od państwa jakąś firmę X za 5 milionów złotych. Mamy wiedzę, iż w jej kasie leży 5 mln 
złotych, które przejmiemy od razu po podpisaniu umowy. Ile w takim razie to przedsiębiorstwo nas 
kosztowało? Nic, czyli zero złotych. Tak było mniej więcej w tym przypadku.
  Sprawa nabrała rozgłosu. Prokuratura nie mogła już dalej „chować głowy w piasek” i udawać, że 
nic się nie stało, tak jak czyniła to z wieloma podejrzanymi prywatyzacjami. Nad sporządzeniem 
aktu oskarżenia zeszło jej aż… 5 lat po tej prywatyzacji i złożyła go do Sądu Rejonowego w 
Krakowie dopiero w roku 1997 uznając, iż Janusz Lewandowski miał działać na szkodę interesu 
publicznego i prywatnego, przekraczając uprawnienia i nie dopełniając obowiązków przy 
prywatyzacji na początku lat 90. dwóch krakowskich spółek Skarbu Państwa. W marcu 2005 sąd 
pierwszej instancji uniewinnił go od popełnienia tych zarzutów. W styczniu 2006 wyrok ten został 
uchylony, a sprawę skierowano do ponownego rozpoznania. Ale jeszcze większym skandalem było 
to, że prawomocny wyrok zapadł dopiero w roku 2009. Lewandowski został uniewinniony, jednak 
kuriozalne jest uzasadnienie tego orzeczenia, które wygłosił sędzia Tomasz Kudla z Sądu 
Okręgowego w Krakowie, odrzucając apelację prokuratury od wyroku uniewinniającego, jaki 
zapadł przed sądem rejonowym. Ów sędzia uznał co prawda, że przy tej prywatyzacji doszło do 
nieprawidłowości, ale nie do złamania prawa. Powoływał się na to, że w ówczesnych latach 
brakowało w ministerstwie fachowych kadr do prowadzenia prywatyzacji, a wiele przepisów się 
zmieniało i było niejasnych.
  Należy zatem postawić pytanie: – czy ministra nie obowiązywała zasada, że nieznajomość prawa 
nie zwalnia od jego przestrzegania? Niejeden Polak zapewne taką nieznajomością się przed sądem 
tłumaczył, ale nie sądzę, aby sąd mu odpuścił. Kuriozalnie brzmiało też tłumaczenie sędziego, że: 
„ta sprawa miała być wielką aferą pokazującą, że w ówczesnym ministerstwie przekształceń  
własnościowych istniała grupa trzymająca władzę, pozwalająca kolesiom uwłaszczać się na  
majątku państwowym”
. Dodał ponadto, że miał to być sąd „nad pewną formacją polityczną, która 
podjęła się przekształceń własnościowych w naszym kraju”

  Szkoda, że sędzia nie ograniczył się, tak jak powinien, tylko do oceny materiału dowodowego, 
zamiast wygłaszać polityczno-publicystyczną tyradę, której nie powstydziłyby się media 
mainstreamowe, broniące zawzięcie przed wszelkimi oskarżeniami byłego ministra. Epilog tej 
sprawy jest taki, że prokuratura nie złożyła wniosku do Sądu Najwyższego o kasację wyroku, choć 
był on już podobno gotowy. Ale przecież nie można było dopuścić do tego, aby kandydat na 
komisarza unijnego był jeszcze uwikłany w jakieś procesy, więc – jak to bywa w zwyczaju 
platformersów – sprawę „zamieciono pod dywan”.
  Po porażce wyborczej KL-D w roku 1993, Janusz Lewandowski przez prawie 4 lata pracował jako 
ekspert między innymi poza granicami Polski. Komu i co doradzał? – Dostępne źródła tego nie 
podają. Kiedy KL-D, którego Janusz Lewandowski był członkiem – połączyło się z Unią 
Demokratyczną w jedną partię pod nazwą Unii Wolności – został jej członkiem. To z listy tej partii 
wszedł do Sejmu III kadencji w 1997. W 2001 przeszedł do Platformy Obywatelskiej, uzyskując 
mandat posła IV kadencji w okręgu gdańskim. Zasiadł także we władzach krajowych Platformy 
Obywatelskiej. W okresie od kwietnia 2003 do kwietnia 2004 był obserwatorem przy Parlamencie 
Europejskim. W wyborach do Parlamentu Europejskiego 13 czerwca 2004 został wybrany z listy 
Platformy Obywatelskiej w okręgu gdańskim, w którym przez 2,5 roku był przewodniczącym 
komisji budżetowej, następnie objął funkcję jej wiceprzewodniczącego. Natomiast w wyborach 
europejskich w roku 2009 ubiegając się o reelekcję, ponownie wygrał w swoim okręgu.

background image

  W 2009 został nominowany przez rząd RP na polskiego komisarza europejskiego ds. 
programowania finansowego i budżetu w II Komisji Europejskiej pod przewodnictwem José 
Barroso. Był szykowany na unijnego komisarza, albowiem w Brukseli przeszłość Janusza 
Lewandowskiego nikomu nie będzie przeszkadzać. 11 stycznia 2010 w Parlamencie Europejskim 
Janusz Lewandowski został przesłuchany jako kandydat do KE. Trzy miesiące później Parlament 
Europejski zatwierdził skład Komisji Europejskiej, a Lewandowski został komisarzem europejskim 
ds. programowania finansowego i budżetu w KE. W konsekwencji tej nominacji Janusz 
Lewandowski utracił co prawda mandat europosła, ale stanowisko, jakie zajął - pozwoliło mu 
podjąć bez najmniejszych skrupułów działania pozorne wobec Polski.
  Jak podkreślił Janusz Lewandowski, w corocznej ocenie europejskich ministrów finansów według 
"Financial Times", ministrowie ze Szwecji, Niemiec i Polski plasują się w pierwszej trójce. – 
Niestety, nie wszyscy w Polsce o tym wiedzą. Debaty parlamentarne dotyczące spraw europejskich  
są opłakane co do poziomu, zupełnie niewspółmierne do wizerunku Rostowskiego
 – ocenił 
Lewandowski. W rozmowie z TOK FM, odniósł się do debaty o pakcie fiskalnym. – To była 
pyskówka, która nawet nie zasługuje na miano debaty, tym bardziej debaty parlamentarnej.  
Słyszeliśmy choćby bzdurne okrzyki o utracie suwerenności
 – powiedział komisarz.
  Tryb zastosowany podczas głosowania nad ustawą dotyczącą paktu fiskalnego jest niezgodny z  
konstytucją, dlatego głosowanie nad ustawą jest nieważne
 – ocenił Jarosław Kaczyński. – Nie boję 
się konsekwencji. Ci, który boją się Unii dostają pod każdym względem po głowie. Strach przed 
Unią to najbardziej niemądra polityka, jaką można stosować
 – dodał prezes PiS.
  Komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski zaproponował nowy-stary pomysł polegający na 
wprowadzeniu unijnych podatków od usług transportowych, transakcji finansowych, paliw i handlu 
emisjami CO2 . – Szukamy sposobu na spokój finansowy w Unii Europejskiej na lata 2014 – 2020 – 
powiedział „Rzeczpospolitej” Janusz Lewandowski. Kiedy we wrześniu 2010 przedstawił 
kompletną analizę wprowadzenia kolejnych źródeł wpływów do budżetu UE, pomysł ten został 
bardzo negatywnie odebrany zarówno przez państwa członkowskie, jak i organizacje pracodawców, 
oraz przewoźników lotniczych.
  Kończąc już rys tej postaci, nie wyobrażam sobie, aby ów człowiek nadal szkodził mojej 
Ojczyźnie. A mechanizm odsunięcia go od polityki jest prosty: przy urnie wyborczej nie 
zagłosować więcej na niego. I to jest apel do lemingów, którym – mam nadzieję – powyżej 
wskazałem, co „zawdzięczają” temu ministrowi „zniekształceń” własnościowych.
Satyr 

________________________
Opracowując ten materiał posiłkowałem się: 
1) Życiorys. januszlewandowski.pl, 
2) wprost.pl, 12.03.2009, 
3) Nasz Dziennik, 21.07.2009, Nr 169 (3490), 
4) Samoobrona. Dlaczego? Przed czym?, Warszawa 1993, 
5) 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Janusz-Le...

 jeden-z-najlepszych-ministrow-w-

Europie,wid,15355065,wiadomosc.html , 
6) 

http://www.bibula.com/?p=47926

 , 

7) 

http://www.bibula.com/?p=25555

 .

Dodaj do/Szukaj w:

 

 

 

 

background image

 

 

 

 

 

 

Oceń 1/10
Oceń 2/10
Oceń 3/10
Oceń 4/10
Oceń 5/10
Oceń 6/10
Oceń 7/10
Oceń 8/10
Oceń 9/10
Oceń 10/10

Średnio: 10 (11 głosów)
» 

Satyr - blog

 

 

 

odpowiedz

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

 

Napisz do użytkownika

 

 

 

Podziwiam

Iksińska

, 24 marca, 2013 - 09:59

znajomości rzeczy, nawet opartej na dołączonej lekturze. Trzeba dobrze znać zagadnienie, by 
wyciągać podobne wnioski i tak je przedstawić, by przeciętny zjadacz chleba mógł coś z tego 
zrozumieć. Oskarżenia są mocne, ale, z tego, co zdołałam pojąć - nie ma wątpliwości, że tacy 
lewandowscy , balcerowicze i im podobni - obskubali nasz kraj efektywnie, nie powiem, że 
efektownie. Mało kto ma pojęcie, do czego tacy inteligentni dranie są zdolni- np. manipulowaniem 
finansami państwa, jego zasobami a w rezultacie jego zubożeniem, jeśli zamysł jest perfidny i 
jednoznaczny. Pozdrawiam. 

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

background image

To jeden

lupo

, 24 marca, 2013 - 09:59

z tych co doprowadzili Polskę do bankructwa. Jeden z tych co obok Balcerowicza powinien stanąć 
przed trybunałem stanu.

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

@ Iksińska & Lupo

Satyr

, 24 marca, 2013 - 10:21

  Myślę, że u schyłku mojego życia doczekam się chwili, kiedy takie lewandowskie i balcerowicze 
staną przed Trybunałem Stanu i usłyszą wyrok, na jaki zasłużyli. Przecież gdyby przeciętny 
Kowalski robił takie przekręty z własnością swych współobywateli, to już dawno odsiadywałby 
długi wyrok. A tacy dranie jak ci dwaj,... mało że chodzą, jeżdżą i latają na wolności, to na dodatek 
mocno są zakorzenieni w polityce - i jak te chwasty - działają nadal na szkodę zdrowych roślin 
narodowych. Dzięki komu? Dzięki... bezmózgowym lemingom i... moskiewskim komputerom 
zliczającym głosy w wyborach. 
Pozdrawiam, Satyr  

________________________  
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".  
(ks.J.Popiełuszko)

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

Satyr

lupo

, 24 marca, 2013 - 11:02

Trybunał Stanu napisałem specjalnie z małej litery bo nie wierzę aby ten w dzisiejszym składzie 
znalazł winę i winnych. Jest potrzeba oczyszczenia ze wszelakich zaszłości, oczyszczenia i 
ukarania.
Pozdrawiam , lupo

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

Fetyszyzowanie 

Stanislawos

, 24 marca, 2013 - 14:22

background image

"... moskiewskim komputerom zliczającym głosy w wyborach."
Nie szukajmy łatwych usprawiedliwień, wyniki raczej zbieżne z uzyskanymi bezpośrednio w 
komisjach.
Naszą szansą jest te 50% nie uczestniczących w wyborach. Jak ich uaktywnić - to podstawowy 
problem.

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

@ Stanislawos, - odpowiem krótko...

Satyr

, 24 marca, 2013 - 15:10

... Nie mamy mediów, nie przejmiemy władzy. Zapytaj Viktora Orbana w Budapeszcie. On dobrze 
wiedział, co odpowiedzieć parę tygodni temu Polakom na pytanie: - Co ma zrobić PiS, aby przejąć 
władzę w Polsce? Odpowiedział: - "Będziecie mieć media, pokażecie nieprawości Platformy 
Obywatelskiej, przekonacie społeczeństwo poprzez własne media, że jesteście w stanie uzdrowić 
polską gospodarkę, dźwignąć przemysł, - tym samym dać miejsca pracy,... wygracie!"  
Pozdrawiam, Satyr  

________________________  
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".   
(ks.J.Popiełuszko)

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

Złodziejstwo podparte kłamstwami

Stanislawos

, 24 marca, 2013 - 14:40

"Polacy popierali w większości prywatyzację, albowiem kojarzyła się z czymś pozytywnym. Miały 
to być zmiany, które powinny wyjść na dobre nie tylko przedsiębiorstwom, ale także pracownikom i 
państwu. Nastawienie załóg i związków zawodowych może było pozytywne dlatego, że w 
momencie prywatyzacji pracownicy otrzymywali bezpłatnie do podziału pakiet 15 proc. akcji firm, 
w których byli zatrudnieni."
Należy również pamiętać o, jakby zapomnianym już, lansowanym na samym początku "procesu 
transformacji" łgarstwie: do prywatyzacji miały pójść zakłady zapóźnione technologicznie, 
deficytowe, a uzyskane pieniądze miały pójść na ich dokapitalizowanie,unowocześnienie.

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

background image

Tak, Stanisławos, to prawda. Według pierwotnych założeń...

Satyr

, 24 marca, 2013 - 15:22

... prywatyzowaniu miały podlegać tylko te przdsiębiorstwa, które były... dotowane ze skarbu 
państwa, czyli były pod tzw. kreską i nie przynosiły wymiernych efektów ekonomicznych w postaci 
zysku. Oczywiście pomijam tu zakłady strategiczne, jakże ważne dla bezpieczeństwa państwa. Ale 
Lewandowski się rozpędził. Zamiast właśnie te zakłady notujące straty wziąć na listę do 
prywatyzacji,... wziął te, które świetnie sobie radziły. Już ten fakt stawiał Lewandowskiego 
działania pod znakiem zapytania, czy ma on uczciwe zamiary wobec polskiej gospodarki. Według 
mnie, był to z jego strony zamach i za to powinien kiedyś stanąć przed Trybunałem Stanu - 
oczywiście nie w tym składzie osobowym, - bo obecny znowu go uniewinni.  
Pozdrawiam, Satyr  

________________________  
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".   
(ks.J.Popiełuszko)

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

złodziejstwo = kłamstwo

markowa

, 1 kwietnia, 2013 - 15:28

kłamca i złodziej - jedno i to samo - specjalność PO.
Lektura powalająca właśnie przez rzeczowość i przystępny język. Miałoby się ochotę zmasakrować 
własny komputer patrząc na ten ryj.
Dziesiątka oczywiście.
Ze względu na wyjątkową wartość tego cyklu miałabym prośbę, by przedłużyć obecność notki na 
stronie głównej, chyba to możliwe?
p.s. przypuszczam, że nie działał w pojedynkę, musiał mieć sekundantów!

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

@Zazębimy się, Satryrze... :) Następna (6 lub 7) część moich

Ł-H

, 24 marca, 2013 - 19:33

wspomnień będzie o prywatyzacji... widzianej oczami drugiej strony
Pozdrawiam z dziesiątką

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

background image

Witaj Satyr

Sawicki Marek

, 26 marca, 2013 - 00:19

Jeszcze jeden mosiek pejsaty niszczący Polskę,z klanu judopoloni,ale ten bardzo 
szkodliwy,wyprowadził sPOro miliardów z Polski,i sprzedał prawie za darmo sporo zakładów i 
firm,w nagrodę ciepła POsadka w UE jako komisarz ludowy Euro sowchozu,czym większy 
przekręt,tym wysoki awans,patrz,Kopacz,Janicki,Arabski,Parulski,Lewandowski.
10 dla ciebie i pozdrawiam

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

Aaron Langman wyciągnął korek bezpieczeństwa Polskiego okrętu

Jacek Mruk

, 26 marca, 2013 - 20:37

Po to by zatopić nie robiąc wokół zamętu
Dobrze że się zarejestrowały te szkodliwe chwile
Nikt nie zarzuci że to są paszkwile
Wypada czekać na moment upadku bandy zgranej
Wciąż pazernej i tylko dla srebrników oddanej
Pozdrawiam 

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

Audiobook 

AmicusNRPL

, 1 kwietnia, 2013 - 15:10

Cykl "Od Mazowieckiego do Tuska" dostępny jest również w formie audiobooka prezentowanego 
w zasobach Niepoprawnego Radia PL:
- 4shared (pliki MP3): 

http://www.4shared.com/folder/eMCH9hX0/Od_Mazowi...

- YouTube (playlista)video: 

http://www.youtube.com/playlist?list=PLVEXBZAfiK...

 

Sugeruję dodać linki do/obok zdjęcia okładki książki prezentowanego w prawym panelu. 

odpowiedz

 

 

 

drzewo

 

 

 

zgłoś naruszenie

 

 

 

cytuj

 

 

 

komisarz lewandowski

gość z drogi

, 6 kwietnia, 2013 - 21:00

gość z drogi
czyli to ten,co przed laty tłumaczył się w Karkowskich sądach ,mówiąc "prawie,że tak":pierwszy 

background image

milion trzeba było ukraść" bo przyszli "byznesmeni" nie mieli kapitału...wiem,że nie jest to wierne 
zdanie,ale sens  jest taki   właśnie...Sądy krakowskie  długo biedziły sie jak jak umorzyć sprawy 
przeciwko panu Januszowi Lewandowskiemu,aż zrobiły TO w roku 2009
Ci ktorzy pamietaja CZASY"złodziejskiej prywatyzacji"zwane wielką TRANSFORMACJĄ,wiedzą 
o co chodzi...młodzi,nie..bo kto miał im to powiedzieć...
a internet prawie,że wyczyszczony...komisarz,to komisarz..i co mu tam jakieś spółki
a tu zdanie z "Wprost" z grudnia 2009 rok

"Prokuratura   zarzuciła   Lewandowskiemu,   że jako   minister   przekształceń   własnościowych   działał 
na szkodę interesu publicznego i prywatnego, przekraczając uprawnienia i nie dopełniając obowiązków 
przy   prywatyzacji   na początku   lat   90.   dwóch   krakowskich   spółek   Skarbu   Państwa:   Techmy 
i KrakChemii.

u."

pozdrowienia z 10 


Document Outline