Benson Laurie Secret Lives of the Ton 3 Królewski diament

background image
background image

LaurieBenson

Królewskidiament

Tłumaczenie:

BożenaKucharuk

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Londyn1819r.

Phineas Attwood, lord Hartwick nie po raz pierwszy wyszedł na dach

londyńskiego domu podczas deszczowej nocy, jednak nigdy dotąd nikogo
tamniespotkał.

Mimo paskudnej pogody musiał opuścić gościnne, wygodne łoże

Theodosii.Miałochotęposiąśćjąjeszczeraz,jednakniebyłojużczasu.Jej
mążmógłwrócićladachwila,aHartniemiałnajmniejszejochotygospotkać.
Przezchwilęrozważałmożliwośćzuchwałegowyjściafrontowymidrzwiami,
alelubiłdreszczykemocjitowarzyszącynietypowymsposobomopuszczania
domówprzyjaciółek,nawetpodczasulewy.

Osłaniając oczy przed zimnymi strugami wody, siekącymi mu twarz,

podszedłdokrawędzidachuiniepomnyryzyka,mocnosięwychylił.Wdole,
trzy piętra niżej, ujrzał Mount Street. Nie dostrzegł żadnych występów
w murze, mogących stanowić oparcie dla rąk i nóg, a poza tym dom był
dobrzewidocznyzulicy.

Dachy budynków po lewej kończyły się nad zaułkiem wychodzącym na

ReevesMews.Udałsięwtamtąstronęznadzieją,żeznajdziejakieśelementy
dekoracyjne umożliwiające zejście i już miał się wychylić, gdy jego uwagę
przyciągnąłjakiśruch.

Szczupły mężczyzna zmierzał wzdłuż dachu na tył sąsiedniego budynku.

Najwyraźniej nie tylko Hart musiał pospiesznie zakończyć wizytę.
Nieznajomy okazał się przezorny, miał na sobie pelerynę i kapelusz pastora
dla ochrony przed deszczem. Hart gotów byłby jednak iść o zakład, że
mężczyznaniejestduchownym.

–Pogodapodpsem!–powiedział.

Jego głos zaskoczył nieznajomego, który potknął się i pośliznął na

mokrychdachówkach.Hartwostatniejchwilizłapałgozarękę,ratującprzed
upadkiemdoogrodówmajaczącychwdole.

Wpił palce w ramię mężczyzny, modląc się w duchu, by tamten nie

pociągnąłgozasobą.

–Trzymamcię–wydyszał.–Niespadniesz.

background image

Nieznajomy kurczowo ściskał ręce Harta. Na szczęście posturą

przypominałraczejchłopca;Hartbezwysiłkuwciągnąłgowyżejnadach.

Ulewa ustawała i nad miasto zaczęła wypełzać mgiełka. Hart spodziewał

sięchoćbysłowapodziękowania,leczskulonychłopakmilczał,oniemiałyze
strachu. Hart odgarnął włosy z czoła i baczniej przyjrzał się swemu
towarzyszowi.

–Namiłośćboską,pannoForrester,copanitutajrobi?

Córka amerykańskiego ambasadora wyprostowała się. Jej peleryna się

rozchyliła i wyjrzał spod niej rozpięty kołnierzyk czarnej męskiej koszuli.
Przypomniałsobie,żewidziałjużtęmłodądamęwmęskimstrojuchybarok
temu, na balu maskowym u Finchleyów, gdzie, podobnie jak on, wystąpiła
przebrana za rozbójnika. Jej kształtne nogi były ukryte pod czarnymi
spodniamiiwysokimibutami.

– Chyba nie powie mi pani, że tą drogą zamierzała wyjść z balu

maskowego?–zapytał,starającsięoderwaćmyśliodnógdamy,któreoczami
wyobraźniujrzałoplecionewokółswychbioder.

– Mogłabym zapytać, skąd pan wraca, ale znam odpowiedź. Pańska

schadzkajakzwykleskończyłasięwpośpiechu?

Niezamężnakobietaniepowinnanawetwymawiaćsłowa„schadzka”.Już

wcześniej zdążył się jednak zorientować, że panna Sarah Forrester lubi
szokować szczerością wypowiedzi. Nie zamierzał dać się zapędzić w kozi
róg.

– Wracam ze spotkania z partnerem w interesach. Czy Katrina wie, że

spaceruje pani nocą po londyńskich dachach? – zapytał, chcąc zyskać
przewagę.KatrinabyłaksiężnąLyonsdale,przyjaciółkąpannyForrester.

–Nie.–Szybkouciekłazewzrokiem.Najwidoczniejżonajegoprzyjaciela

była dobrze zorientowana, co wyprawia ta pannica. Zastanawiał się, czy
KatrinapowiedziałaotymJulianowi.

–Jakzamierzałpansięstądwydostać?–zapytała.

– Jest wiele możliwości do wyboru… – To, że nie wiedział, jak zejdzie

zdachu,niemiałowtejchwiliżadnegoznaczenia.

Usłyszelistukotkońskichkopytiturkotpowozu.Obojepodczołgalisiędo

krawędzidachu.Czarnybłyszczącypowózzatrzymałsię,azdomuTheodosii
wybiegłlokajzogromnymparasolem.Hartuśmiechnąłsięwduchu,wporę
opuściłsypialnię.

–GdybyzabawiłpanniecodłużejuladyHelmford,znalazłbysiępanwnie

ladakłopocie–powiedziałaSarah.

background image

Nachwilęzapomniałojejobecności.

Przysunęłasięiwwilgotnympowietrzurozszedłsiędelikatnyzapachbzu.

Brązoweoczyprzyglądałymusięzzaciekawieniem.

–Zostałpankiedyśprzyłapany?

–Nie.

–Nigdy?

– Ani razu – odpowiedział i w tej samej chwili zdał sobie sprawę, że

przyznałsiędoschadzek.Dodiabła!

Deszcz ustał. Sarah usiadła i zdjęła kapelusz, by strzepnąć z niego krople

deszczu.

–Niewiedziałam,żeladyHelmfordjestpanapartnerkąwinteresach.

Byćmożewydawałojejsię,żezyskałanadnimprzewagę,jednakwkrótce

rolemiałysięodmienić.

–Acosprawiło,żeznalazłasiępaninatymdachu?

–Lubiępodziwiaćarchitekturę.

–Architekturę?

– Tak. Weszłam tutaj, żeby dokładnie się przyjrzeć fasadom budynków

naprzeciwko.

–Aleprzecieżpanituniemieszka.

– Oczywiście, że nie. Jaką korzyść odniosłabym z przyglądaniu się

domom,któreznamnapamięć?

–Czytojestnaprawdępaniulubionezajęcie?

Sarah nie miała ochoty zwierzać się osobnikom pokroju lorda Hartwicka.

Żaden łajdak nie będzie okazywał jej wyższości! Nie była jedną z tych
płochych kobiet, które rzucają się mężczyźnie do stóp tylko dlatego, że jest
przystojnyiczarujący.Musiałajednakprzyznać,żeistotniebyłurodziwy.Co
gorsza, ilekroć znajdowała się w jego towarzystwie, miała ochotę mu o tym
powiedzieć.

– Te domy naprzeciw nas są wspaniałym przykładem stylu pana Kenta –

ciągnęła.–Najchętniejspędzałabymnatymdachucałednie,alektośmógłby
mnie zobaczyć. – Nie miała pojęcia, jak wyglądają projekty pana Kenta;
wiedziałajednak,żejestcenionymarchitektem.

–WilliamaKenta?–Hartwickpotrząsnąłgłowąikilkakroplispłynęłomu

background image

potwarzy.

Chcączmienićtemat,zaczęławygładzaćmokrespodnie.

Jegowzroknatychmiastpowędrowałkujejudom.

–Więcdoswychobserwacjiwybierapanideszczowe,ciemnenoce?

– Nadarzyła się okazja i postanowiłam z niej skorzystać. Kiedy tu szłam,

jeszczeniepadało.

–Aha.Ajakudałosiępaniwyjśćzdomu?Czypanirodziceakceptująte

nocnewyprawy?

Musiałazawszelkącenęodwrócićjegouwagę.Zaczęłapowoliprzesuwać

ręką wzdłuż uda. Jednak Hartwick zdumiewająco szybko odzyskał
opanowanie.

– Pytałem o pani rodziców, panno Forrester. Jak udało się pani uśpić ich

czujność?

Cozanieznośnytyp!

–Uważam,żeniepowinnotopanainteresować.

–Toprawda.Niezależyminapanireputacji.Chciałemtylkopodtrzymać

rozmowęztakzjawiskowymnocnymmarkiemjakpani.

–Nieuzyskapanodemnieodpowiedzi.Pańskiuroknamnieniedziała.

–Niepróbowałempanioczarować.Poprostuprowadziliśmyrozmowę.

–Staramisiępanprzypochlebić.

–Nazywającpaniązjawiskowymnocnymmarkiem?Mojadroga,gdybym

chciał naprawdę zrobić na pani wrażenie, powiedziałbym, że wygląda pani
niezwyklekuszącowtychmokrychspodniach.

–Dziękujęzakomplement,alenadalniemamzamiaruzniczegopanusię

zwierzyć.

–Źlemniepanizrozumiała.Niepowiedziałem,żewyglądapanikusząco.

Zasugerowałem, że tak bym powiedział, gdybym chciał wywrzeć na pani
wrażenie.

Miała ochotę mocno go odepchnąć. Jednak zapewne wylądowałby na

plecach i potraktował całą sytuację jako zaproszenie do ulubionej zabawy.
Słyszała,żeuwielbiacielesneuciechy.Wstałaiotarłaręce.

–Naprawdęmuszęjużiść.

Zerwałsięnanogi.

background image

–Aconaprawdępaniturobi?

–Jużpanupowiedziałam.Podziwiamarchitekturę.

–Ajajestempierwszywkolejcedotronu.–Skrzyżowałręcenapiersi.–

Wracapanizespotkaniazjakimśdżentelmenem?

Doszła do wniosku, że małe kłamstwo nie zaszkodzi, a być może

powstrzymaosławionegorozpustnikaodzadawaniadalszychpytań.

–Niewykluczone.

Krążyły liczne plotki na temat jego miłosnych podbojów. Pomyślała, że

może zaryzykować małe wyznanie. Wątpiła, by miał ochotę z kimkolwiek
rozmawiaćnajejtemat.

–Niewykluczone?Acóżtozamężczyzna,żeoczekujeodwiedzinkobiety?

Człowiekhonorusamudałbysiędodamy.

– Mieszkam z rodzicami – odparła, unosząc wzrok ku niebu. – A pan

wydajesiębardziejniepokoićmoimwyjściemniżsamymfaktemspotkania.

– Jestem ostatnim człowiekiem, który miałby ochotę prawić morały. –

Wskazał jeden z domów w dole. – Panno Forrester, on mógłby
z powodzeniem być pani ojcem. Myślałem, że ma pani bardziej
wyrafinowanygust.

Minęła go i rozpryskując wodę w kałużach, ruszyła w stronę

niezamieszkanego domu na końcu szeregu. Hart nie powinien był czynić
uszczypliwych uwag. Lord Baxter, choć nie tak przystojny jak Hartwick
i około dwadzieścia lat starszy, w żadnym razie nie mógł uchodzić za
safandułę. Był po prostu… dojrzały. To dziwne, że miała ochotę bronić
mężczyzny,któregoledwieznała.Bezwiedniezacisnęładłoniewpięści.

Hartwickchwyciłjązaramię.

–Dokądpanizmierza?

–Idęsobiestąd.Spędziłamtujużwystarczającodużoczasu.

–Anibyjakmamystądzejść?

–Nieschodzimy.Powiedziałpan,żemawielemożliwościdowyboru.Ja

mamwłasnądrogę.

–Źlesiępaniczujewmoimtowarzystwie?

–No,nieszczególnie.

Uśmiechnąłsię.

–Terazpanikłamie.

background image

–Sąnatymświeciekobietyodpornenapańskiurok,Hartwick.

–Niewiele.

–Wyglądanato,żejestemjednąznich–powiedziałastanowczymtonem.

–Aterazproszępuścićmojeramię.Muszęjużiść.

–Dobrze,pójdziemykażdeswojądrogą.Aleproszęminiemówić,żenie

podobasiępanitenwieczór.–Skłoniłsięafektowanie.

Musiał przyznać, że cieszy go towarzystwo tej młodej damy.

Przyzwyczajony do myślenia głównie o sobie, nie potrafił jej jednak
właściwie ocenić. Podeszła do lukarny z pionowo osadzonym oknem
i balansując niemal na krawędzi dachu, zaczęła ostrożnie obmacywać ramę.
Jeden fałszywy ruch i zsunie się do ogrodu. Czy miałaby szansę przeżyć
upadek?

–Nacopanczeka?

Hartwickjąchwycił,przyciskającprzytymjejpoliczekdozimnej,mokrej

szyby.Serceomalniewyskoczyłojejzpiersi.

–Niechpanprzestanie!

Puściłją.

–Jeśliplanujepanikolejnewyprawynadach,proszęzwracaćbaczniejszą

uwagęnawarunkipogodowe.

–Powiedziałamjużpanu,żebyradziłsobiesam.

–Zamierzałemtakpostąpić,alewidząc,jakmęczysiępaniztymoknem,

postanowiłempomóc.

–Poradzęsobie.

Pchnęła dolną część okna, lecz nie uchyliło się. Chciał ją wyręczyć, lecz

pacnęłagowrękę.

–Jatozrobię.Sama!

Uniósł ręce w geście poddania. Nie chciał jej denerwować, by nie spadła

iniepociągnęłagozasobą.Wpewnejchwilidobiegłodoniegoskrzypnięcie
uchylanegookna.Sarahwestchnęłazulgąizamknęłaoczy.

–Powinnasiępaninajpierwupewnić,czywśrodkuniemanikogo.Chyba

żeliczypaninamójczariwdziękwraziepojawieniasiępokojówki.

Czytenfacetmusitylegadać?–pomyślała.

–Możepanschowaćswójwdziękdokieszeni.Domjestpusty–oznajmiła,

wsuwającsiędociemnegopokoju.

background image

–Skądpanitowie?–spytał,wchodzączanią.

– Popytałam tu i tam. – Nie musiał wiedzieć, że powiedziała jej o tym

Katrina,gdyrozmawialioEverillach.LadyEverillbyłapoirytowanafaktem,
żewsąsiedztwieznajdujesiępustydom.Tainformacjaokazałasiębezcenna
dla Sarah. Żałowała jedynie, że będzie musiała opuścić budynek
w towarzystwie lorda Hartwicka, próbującego odkryć, z jakiego powodu
znalazłasięnaMountStreetwmęskimprzebraniu.

Przeszła do korytarza. W smugach księżycowego blasku widać było

zakurzonepodłogi.Hartwickszedłzaniąwmilczeniu,dopókinieotworzyła
drzwiprowadzącychnaklatkęschodowądlasłużby.

– Skąd pani wiedziała, że te drzwi wychodzą na klatkę schodową? –

zapytałszeptem.

– Rozkład wnętrz domów przy tej ulicy jest taki sam jak w moim domu,

apozatymniemusipanszeptać.Jesteśmysami.

–Wolęzachowaćostrożność,taknawszelkiwypadek–powiedziałcicho.

–Nigdyniewiadomo,czyktośnieczaisięwpobliżu.

–Mówitopan,żebymnieprzestraszyć?

– Gdybym chciał panią nastraszyć, powiedziałbym o szczurach, pająkach

iinnychstworzeniach,odktórychnajprawdopodobniejroisięwtymdomu.

–Co?–pisnęłaiprzystanęłagwałtownie,takżenaniąwpadł.

–Pocotopanizrobiła?

–Tokarazato,żepróbowałmniepanprzestraszyć.

–Dlaczegoniepozwoliłamipaniiśćprzodem?

–Anibydlaczegomiałabymtozrobić?

– Na wypadek gdyby jednak ktoś tu był. Wydaje mi się, że lepiej bym

sobieporadził.

–Byćmożebympanazaskoczyła.

– Panno Forrester, z każdą chwilą coraz bardziej przekonuję się, że jest

pani niewyczerpanym źródłem niespodzianek, ale jako dżentelmen muszę
nalegać,bypuściłamniepaniprzodem.

Słabe światło wpadające do wnętrza przez brudne okienko pomogło im

bezpiecznie zstąpić ze spiralnie biegnących schodów. Jednak przechyliwszy
się przez drewnianą poręcz, Sarah ujrzała pod sobą ciemność. Czyżby
Hartwick miał rację? Może w tym domu mieszkał ktoś nieznany sąsiadom?
Co będzie, jeśli w mrocznym wnętrzu kryje się jakiś podejrzany typ,

background image

niezadowolony,żektośodkryłjegoobecność?

–Dobrze–powiedziałaszeptem.–Niechpanidziepierwszy.

Droga na dół wydawała się nie mieć końca. Kiedy stanęli na parterze,

Sarahoznajmiła:

– Gdzieś niedaleko są drzwi do tylnego ogrodu. Za furtką jest alejka

prowadzącadouliczki.

–Dobrze.Proszęsięcofnąć,ajaotworzędrzwi.–Hartwickwyciągnąłnóż

zzacholewkibuta;zalśniłostaloweostrze.

–Pocopantonosi?

– Nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi w nocy – odpowiedział

zuśmiechem.

Czuła,żepocąjejsiędłonie.Hartwickpowoliprzekręciłgałkęiwyjrzałdo

holu. Zdjęła rękawiczki, gotowa na wydrapanie napastnikowi oczu w razie
potrzeby.

Boże,obysięokazało,żejesteśmytusami,westchnęławduchu.

Dał jej znak, by poszła za nim. Była mu głęboko wdzięczna za okazaną

pomoc, choć nie chciała się do tego przyznać. Przez cały dzień miała
skurczonyżołądek,myślącoskradaniusiępodachachipustymdomu.Nigdy
wcześniejtegonierobiła.

Doszlidodrzwiprowadzącychdoogrodu.

–Jestpanigotowa?

Kiwnęłagłowąiwzięłagłębokioddech.Jejciałopokryłosięgęsiąskórką.

Kiedy otworzył drzwi i weszli do zachwaszczonego ogrodu, z ulgą

wciągnęliwnozdrzaświeżepowietrze.

–Czyżyczysobiepani,abymodprowadziłjądodomu?–zapytał,patrząc

naniązeszczerymzatroskaniem.

–Nie,dziękuję.Myślałam,żedomjestpusty,alerzeczywiścienigdydość

ostrożności.

– Proszę o tym pamiętać, pogłębiając znajomość z lordem Baxterem –

powiedziałiuśmiechnąłsięprzyjaźnie.

Dopieropochwiliprzypomniałasobie,comunaopowiadała.

–Tak…Bardzopanudziękuję.

Gdy tak patrzyli na siebie w świetle księżyca, zapragnęła nagle przytulić

background image

siędoswegowybawcy.Miałniebieskieoczyigęsteczarnebrwi.Wpatrywała
sięweńjakurzeczona.Jegowzrokdowodził,żewciążmawątpliwościcodo
pobudekjejpostępowania.

Chciałagominąć,leczchwyciłjązarękę.Hartuporczywiewpatrywałsię

wjejusta.Zacząłpadaćdeszcz,lecznawettegoniezauważyła.

–Powinnapanijużiść–rzekłwkońcu.

Skinęłagłową,wcaleniemającochotynarozstanie.

Uśmiechnąłsię.

–Niepodziękowałamipanizauratowanieżycia.

Wyzwoliłarękęzjegouściskuicofnęłasięokrok.

– Proszę nie spodziewać się ode mnie pocałunku. Powinien się pan

zadowolićpocałunkiem,otrzymanymdzisiajodinnejkobiety.

–Adlaczegopaniuważa,żetobyłtylkojedenpocałunek?

Odwróciła się, minęła dziko rozrośnięte krzaki i podeszła do furtki

zkutegożelaza.

– Nie interesują mnie szczegóły pańskiego życia erotycznego –

odpowiedziałaprzezramię,zadowolonazpożegnaniazaroganckimlordem.

Kiedy wsiadła do powozu, czekającego kilka ulic dalej, napotkała

zaciekawione spojrzenie swej najserdeczniejszej przyjaciółki i powiernicy,
Katriny,księżnejLyonsdale.

– Znalazłaś to? – Katrina przesunęła się po wykładanym zielonym

aksamitemsiedzeniuokazałegopowozu,robiącmiejscedlaSarah.

Sarah pokręciła głową, a potem zdjęła kapelusz i pelerynę. Niepotrzebnie

narażała się na niebezpieczeństwo, włamując się do londyńskiego domu
Everillów.

–Przeszukałamjejpokójcalpocalu,alenigdzienieznalazłambransoletki.

Chybamusijądzisiajmiećnasobie.

–Cozamierzaszterazzrobić?

– Nie wiem. Jeśli nie będzie się z nią rozstawać, będę zmuszona zsunąć

bransoletkęzjejręki.

Katrinapodałaprzyjaciółcesuknię,którąSarahmiałanasobienabalu.

–Niebyłociętakdługo…–powiedziała.–Zaczynałamsięmartwić.

–Kiedychciałamjużschodzić,zostałamzatrzymananadachuprzezlorda

background image

Hartwicka.

–Hartwicka?Powiedziałaśmu,cotamrobiłaś?

–Nie.Myśli,żewracałamzespotkaniazlordemBaxterem.

–Uważasz,żetorozsądne?

–Takiewyjaśnieniebyłolepszeniżwyznanieprawdy.Hartwickmawiele

na sumieniu, wątpię, by bawił się w rozsiewanie plotek na tematy
obyczajowe.

–Acoonrobiłnadachu?

–Naprawdęmusiszpytać,żebyznaćodpowiedź?

KatrinazapięłaostatniguziksukniSarah.

–CzyżbyzająłsięowdowiałąsiostrzenicąEverillów?

– Nie. Na szczęście nie było jej dzisiaj w rezydencji, zajrzałam do jej

sypialni.SpędzałczasuladyHelmford.

–Czytenczłowiekkiedykolwiekzainteresujesięniezamężnąkobietą?

– Nie ma na to ochoty, bo się boi, że zostanie zmuszony do ożenku!

Wydaje mi się, że on łatwo się nudzi kobietami. – Sarah zaczęła upinać
włosy.

–Myślę,żepowiniensięożenić.Tobymudobrzezrobiło.Mamwrażenie,

żejestciąglejakiś…niespokojny.

–Współczujękobiecie,którazakochasięwlordzieHartwicku.Maosobie

bardzo wysokie mniemanie i jest tak rozpuszczony powodzeniem, że
zpewnościąniebędzieumiałdochowaćjejwierności.Jakwyglądam?

–Tak,jakbyśnigdynieopuściłasalibalowej.Przykromi,żetwojewysiłki

okazałysiędaremne.

Sarah również nie kryła rozczarowania. Bransoletka mogła oszczędzić

wielukłopotówjejrodzicom.Niespocznie,dopókijejnieznajdzie.

Grawkartyzksięciemregentemstanowiładoskonałąrozrywkę,zwłaszcza

wtedy,gdyksiążęprzegrywał.Hartopadłnaoparciefotelawpobliżuwnęki
okiennej u White’a. Jego przyjaciel, przyszły monarcha, intensywnie
wpatrywałsięwtrzymanewdłonikarty.

PochwiliuniósłwzroknaHarta.

–Niebądźtakizadowolonyzsiebie.

–Niezdawałemsobiesprawy,żejestem.

background image

–Zawszejesteś.Jeszczeniewygrałeśtegorozdania.

–Szybkotraciszpieniądze.Mogęwygrać,bosiępoddasz.

–Nicpodobnego.–Książępowróciłdostudiowaniakart.

Hart upił łyk brandy i popatrzył na zegarek. Dochodziła czwarta rano,

jednak miał wrażenie, że jest dużo później. Zamierzał jak najszybciej
zakończyćgręiudaćsięnaspoczynek.

–Myślę,żekartyniezmieniająsięwzależnościodtego,jakdługosięna

niepatrzy.

–Niepopędzajmnie,mójchłopcze.

Chociaż Hart, mający trzydzieści dwa lata, mógłby być synem księcia, to

wżadnymrazienieczułsięjużchłopcem.

–Dobrze,alegdybymsięzdrzemnął,proszęmnieobudzić,kiedynadejdzie

mojakolej.

Książęwkońcuwybrałkartęiwyłożyłjąnastolik.Hartwygrałrozdanie

i pieniądze. Teraz mógł już w spokoju udać się do domu i porządnie się
wyspać.

–Jeszczejednapartyjka,Hart.

Do diabła! Jak to możliwe, że ten człowiek nie miał już dość

przegrywania?

–Przecieżniemaszjużpieniędzy.

Książę obrócił się ku swoim trzem towarzyszom, chcąc poprosić ich

opomoc,leczmężczyźnispieszniesięoddalili.

–Jesteściekompletniebezużyteczni!Doniczego!–zawołałzanimi.

–Samwidzisz.–Hartziewnął.–Niemożemykontynuowaćgry.

–Tylkojednapartyjka.Możezagramyojakąśprzysługę?

Nie należało rezygnować z podobnej propozycji. Nie wiadomo, kiedy

znajdziesięwpotrzebieibędziezmuszonyprosićopomoc.Zważywszybrak
szczęściaksięcia,Hartbyłpewien,żewygra.

–Dobrze,aletojużnaprawdęostatniraz.

Gdy gra dobiegała końca, książę z triumfalnym uśmiechem wyłożył kartę

nastół.

–Wygrałem.

Hartzniedowierzaniemprzetarłoczy.Dodiabła!Byłterazwinienksięciu

background image

przysługę.Książęregentująłgozałokiećipoprowadziłwrógsali.

–Chciałbymcięocośprosić.

–Domyślamsię.Cośmimówi,żemiałeśtonamyśliprzezcaływieczór.

–Może…

–Trzebabyłozwyczajniepowiedzieć.

– To prawda, ale teraz jesteś zobowiązany długiem karcianym do

wyświadczeniamiprzysługi.

–Iniktinnyniemożezrobićdlaciebietego,ocomniepoprosisz?

–Niemamnikogozaufanego,azależyminadyskrecji.Niemożeszotym

nikomu powiedzieć. Nawet Winterowi. – Skoro nie wolno było informować
o sprawie nawet księcia Winterbourne’a, stojącego na czele tajnych służb,
musiało to być coś naprawdę interesującego. Hart poczuł dreszcz
podniecenia.

–NiemówteżoniczymLyonsdale’owi.Wiem,żesięprzyjaźnicie.

–Będęmilczał,dajęsłowo.

Książę usiadł w fotelu i wskazał Hartowi krzesło stojące naprzeciwko.

Wszystkowskazywałonato,żeniewyjdziestądprzedświtem.

– Rozeszły się pogłoski, że część zaginionych francuskich klejnotów

koronnychzostałaznalezionawLondynie.

Hartwychyliłsięwstronęksięcia.

– Nic mi o tym nie wiadomo. – Zazwyczaj dysponował wiedzą na ważne

tematyjakojedenzpierwszych.Ztrudemstłumiłpoirytowanie.

– Ludwik przesłał mi wiadomość przez swojego ambasadora. Poprosił

o pomoc i ustalenie, gdzie się znajdują. Chciałby je odzyskać. Szczególnie
zależy mu na Sancy, najczystszej wody 55-karatowym diamencie. Należał
niegdyś do Jakuba I, lecz został sprzedany kardynałowi Mazarin, kiedy
pojawiłysiękłopotyfinansowe.

–Acojamamztymwspólnego?

–Chciałbym,żebyśgoodnalazł.

–TochybazadaniedlaMinisterstwaSprawWewnętrznych?

– Castlereigh i ja spotkaliśmy się z nimi i otrzymaliśmy zapewnienie, że

zpewnościąznajdąteklejnoty.

–Czegośtunierozumiem.Skorojużichszukają,tonaczymmapolegać

background image

mojarola?Przecieżniejestemjednymznich.

–Nie,alepracujeszdlaWinteraijesteśbardzosprytny.Chciałbym,żebyś

wykonałtozadaniedlamnie.MinisterstwoSprawWewnętrznychniebędzie
otymwiedzieć.

ByćmożeHartbyłjużzbytzmęczonyalboteżksiążętłumaczyłwszystko

zbytzawile,jakzresztąmiałwzwyczaju.

– Więc chciałbyś, żebym znalazł francuskie klejnoty koronne, których

szukajużMinisterstwoSprawWewnętrznych…iprzekazałjetobie?

–ChodzimitylkooSancy.

–Dlaczego?

– Bo ten akurat diament powinien być nasz. Cudownie będzie mieć

świadomość, że go odzyskałem. Nie mam zamiaru oddawać go Francji. Nie
dopuszczę, by Ludwik ani Castlereigh dowiedzieli się, że diament znajduje
sięwmoimposiadaniu.Francuzimyślą,żezłodziej,Guillot,tużpoprzybyciu
do Anglii umieścił klejnoty w różnych miejscach i ukrył wiadomość, gdzie
znajduje się Sancy, w jakiejś bransoletce. Bransoletkę ostatnio widziano
w Rundell&Bridge. Kupił ją Everill dla swojej żony. Chcąc znaleźć Sancy,
musiszznaleźćtębransoletę.

Hart odgarnął włosy z czoła i uważnie przyjrzał się księciu. Być może

przyjacieltejnocywypiłzadużo.

–No,Hart.Odnajmłodszychlatpociągałycięprzygody.Powinieneśmnie

wręczbłagać,żebymzleciłcitozadanie.Twójwujczęstopowtarzał,żejeśli
uda ci się dożyć dwudziestki, uzna to za istny cud, zważywszy twoje
skłonnościdoszukanianiebezpieczeństw.Noitonaprawdęcud,żeżyjeszpo
tym,jakspadłeśzeskałyniedługopośmiercitwojejmatki.

Hart niespokojnie poruszył się na krześle, przypomniawszy sobie, jak

wwiekusiedmiulatchciałspędzićchwilęwostatnimmiejscu,wktórymstała
jegomatka,zanimutraciłjąnazawsze.

–Więcznajdzieszjądlamnie?–Głosksięciaprzerwałsmutnerozmyślania

Harta.

–Aczywiesz,jakwyglądatabransoletka?Cośmimówi,żeladyEverill

maichsporo.

–Tak,wiem–odparłksiążę,wyraźniezsiebiezadowolony.–Powiedziano

mi, że ma złote kwadratowe elementy i malowidła na porcelanie. Na
kwadratach są wyryte greckie wzory. Złodziej zostawił wiadomość dla
wspólnika, że bransoletka pomoże mu w znalezieniu Sancy. Znajdź tę
bransoletkę,awtensposóbzyskaszkluczdorozwiązaniazagadki.Jesteśmi

background image

winientęprzysługę.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Sarah stanęła przed zamkniętymi drzwiami do jadalni, starając się

przywołać uśmiech na twarz. Nie udało jej się znaleźć bransoletki.
NiepowodzeniemisjiwdomuladyEverillwprawiłojąwstanprzygnębienia.
Nie chciała, by ktokolwiek domyślił się jej prawdziwego nastroju, a nade
wszystkopragnęłauniknąćnieuchronnychpytań.

Siedzący w pokoju śniadaniowym rodzice nie mieli pojęcia o tym, jak

niewiele brakowało, by znów ogarnął ich smutek i przygnębienie. Sarah
przeszłajużwrazznimiprzeztakietapżycia.Modliłasięwduchu,byudało
jejsięznaleźćbransoletkęiniemusiałaznówprzeżywaćznanegokoszmaru.

Zamknęła oczy i wyobraziła sobie galop na końskim grzbiecie wzdłuż

brzegów Long Island na terenie rodzinnej posiadłości. Jej wargi wygięły się
wuśmiechu.

Kiedy weszła do pokoju, usłyszała cichy brzęk sztućców. Matka czytała

list,aojciecprzeglądałgazetę.Skoroniktsięnieodzywał,Sarahzaczęłasię
zastanawiaćnadinnymisposobamizdobyciabransoletki.

Gdynalałasobiefiliżankęczekolady,matkazłożyłalistiuśmiechnęłasię.

–Dzieńdobry.MiłospędziłaśczaszKatriną?

–Dziękuję,bardzomiło.Dawnosięniespotkałyśmynadłużejinareszcie

mogłyśmysięnagadaćdowoli.

– Nigdy nie brakuje wam tematów – skwitowała z uśmiechem matka. –

Katrinabardzoładnieterazwygląda.

– To prawda, ale była trochę niespokojna, bo po raz pierwszy zostawiła

Augustęnawieczór.

– Nic w tym dziwnego. Kiedy po raz pierwszy wyszłam z domu po tym,

jakzjawiłaśsięnaświecie,teżbyłomiciężko.

– Chciała wracać do domu, ledwie powóz zjechał z podjazdu – wtrącił

ojciec,nieunoszącwzrokuznadgazety.

–Oiledobrzepamiętam,nietylkojasięwtedyniepokoiłam–zwróciłasię

domęża,poczymspojrzałanacórkę.–DostałamlistodpaniColter.Zakilka
tygodni Robert przyjedzie do Liverpoolu w interesach. Podobno ma spędzić
tu trzy miesiące. Pomyślałam, że powinniśmy zaprosić go do Londynu. To

background image

byłbytakimiłygest.

–Naprawdęsięnadtymzastanawiasz?

–Tak.MoglibyśmyznaleźćdlaniegomieszkaniewPulteney.

– Zapewne pan Colter nie dysponuje funduszami pozwalającymi mu się

tamzatrzymać.

–Ależdysponuje.Jegorodziniedoskonalesiępowodzi.

Sarahupiłałykczekolady.

– Chętnie się z nim znów spotkam. To mój ulubieniec spośród całej

czwórkisynówpaniColter–ciągnęłamatka.

–Aktórytosyn?

–Przecieżdobrzewiesz–fuknęłapaniForrester.–Tenodwalatastarszy

odciebie,onienagannychmanierach.

–Ten,którynicniemówi?

–Ależmówi.Słyszałam.Skądtepodejrzenia?

–Bowogólesiędomnienieodzywa.

Ojciecodłożyłgazetę.

–Możepoprostunigdyniedałaśmudojśćdosłowa.

–Nicpodobnego.Nigdygoniczymnieodstraszyłam.

–Chodziłomioto,żebyćmożezadużomówiłaśwjegoobecności–rzekł

ojciec,anajegowargachzaigrałuśmieszek.

– Zapewne uważa, że jesteś piękna i to odbiera mu mowę. – Matka

wydawałasięszczerzeotymprzekonana.

– Myślę, że pan Colter i ja nie mamy z sobą wiele wspólnego i z tego

powodutrudnojestnamnawiązaćrozmowę.

–Nonsens.StaraszsięmniezniechęcićdozaproszeniagodoLondynu.

– Nie. Chcę tylko zwrócić uwagę, że nawet jeśli pan Colter zostanie tu

zaproszony,toitaknieoświadczymisięprzedwyjazdem.

– Skąd wiesz? Nie widzieliście się prze dwa lata. Przez ten czas wiele

mogłosięzmienić.

–Ludziesięniezmieniają,mamo.Jeśliniezakochaliśmysięwsobieprzed

dwomalaty,niezakochamysięiteraz.Toniedziaławtensposób.

– A co ty możesz wiedzieć o miłości? Pewnego dnia spojrzysz na niego

background image

idojdzieszdowniosku,żetojestwłaśnietenjedyny.

–Toniemowa–powtórzyłazuporemSarah.

–Nicpodobnego–odpowiedziałazrównymprzekonaniemmatka.

–Wiem,żechceszznaleźćmimiłegoAmerykaninanamęża,ajaniemam

nic przeciwko temu. Jednak pan Colter z pewnością nie jest odpowiednim
kandydatem.

– Nie możesz tego wiedzieć. Co ja mogę poradzić na to, że tak bardzo

chciałabym pewnego dnia zostać babcią? Jestem twoją matką i pragnę dla
ciebietego,conajlepsze.

Sarah zerknęła na ojca, szukając u niego wsparcia, lecz ujrzawszy

rozbawieniemalującesięnajegotwarzy,straciłanadziejęnapomoc.

– O czym jeszcze pisze pani Colter? Chyba nie poświęciła całego listu

synowi? – Boże, tylko nie to! – Może masz dla mnie jakieś wiadomości
onaszychsąsiadach?

– Pani Stevens urodziła drugie dziecko, a pani Anderson piąte. To

dziewczynki.–Posłałacórcewymownespojrzenie.

Sarahupiłakolejnyłykczekolady.

–ASusanPhilpottiJonathanVanHoutenwzięliślub.–Znaczącouniosła

brwi.

–Możekomuścośsięstało?Ktośmiałwypadek?Zachorował?

–Sarah!

–Pytamtylkodlatego,żetakierzeczyteżsięzdarzają.

Ojciec roześmiał się i przyjął list od Baylesa, ich angielskiego służącego.

Sarahzaczerpnęłatchu,dostrzegłszyoficjalnąrządowąpieczęć.

– Zmarł pan Harney – powiedziała matka, odciągając wzrok córki od

zatroskanejtwarzyojca.

Matka znów miała smutny wzrok. Ilekroć otrzymywali podobne wieści,

natychmiastpowracałbóliżalpośmierciAlexandra.

–Szkoda.Byłdobrymczłowiekiem.

–Toprawda.PaniColterpisze,żewdowamajużbardzosłabywzrok.Pani

Harney ma wielkie szczęście, że jej syn mieszka blisko niej. Zabrał ją do
swego domu. – Uniosła listy i wstała. – Zamierzam teraz do niej napisać,
złożę kondolencje od naszej rodziny. Potem napiszę do pani Colter
i powiadomię ją, że chcę zaprosić Roberta do Londynu zaraz po jego

background image

przyjeździedoAnglii.

Po wyjściu matki Sarah nalała sobie kolejną filiżankę czekolady. Poranna

czekoladabyłanajlepszymsposobemnawszystkieproblemy.

Ojciecodłożyłlist.

–Myślę,żetooczywiste,alechciałabymcięzapewnić,żetwojamatkaija

nigdy nie będziemy cię zmuszać do poślubienia mężczyzny, którego nie
kochasz.Mamachcetylkocipomóc.

–PróbujączapoznaćmniezchybakażdymAmerykaninem,którypostawi

stopęnaangielskiejziemi?

– Skoro uważa, że to pomoże ci znaleźć odpowiedniego kandydata na

męża…

– Proszę, przekonaj mamę, żeby nie zapraszała tu pana Coltera. Nie

pasujemy do siebie i oboje o tym wiemy. Uważam go za okropnego
nudziarza, a z kolei on boi się mojego temperamentu. – Spojrzała na kartkę
wrękuojca.–Złewiadomości?

– To list z Waszyngtonu. Nie widać poprawy w sektorze bankowości.

Coraz więcej ludzi otrzymuje odmowę kredytu i musimy zadecydować, jak
traktowaćnaszychrodakówwAnglii.

–Naszarodzinamapowodydoniepokoju?

– Dobrze sobie radzimy i nic nie zagraża naszym stajniom w Ameryce.

Ludziezawszebędąpotrzebowalikoni.NapiszęjednakdoPerkinsaiostrzegę
go,bywykazywałdalekoposuniętąostrożnośćprzyudzielaniukredytów.

Odstawiłafiliżankęnaspodek.

– Byłoby ci łatwiej nadzorować wszystko na miejscu. – Gdyby wyjechali

z Anglii, jej rodzice zapewne nigdy by się nie dowiedzieli o postępku
Alexandra.

–MampełnezaufaniedoPerkinsa.

–Mamnadzieję,żeprezydentMonroecięceni.

–NiechodzioprezydentaMonroe.Chciałbymspłacićdługwobecswojego

kraju…zato,żemogęprowadzićtakie,anieinneżycie.

Rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunku. Jeśli rozejdą się wieści

ozdradzieAlexandra,ojcieczapewnestracistanowisko.

– Zastanawiałeś się, co będziesz robił, kiedy skończysz dyplomatyczną

misjęwAnglii?

background image

– Wrócimy do Nowego Jorku. Może będę kandydował na jakieś

stanowisko,alboposzukamposadywWaszyngtonie.–Rozsiadłsięwygodnie
w fotelu i upił łyk kawy. – Czy mówiłem ci już, że mój ojciec walczył
wrandzepułkownikaubokuprezydentaWaszyngtonaiwznacznymstopniu
przyczyniłsiędozwycięstwawbitwienaLongIsland?

– Dobrze wiesz, że mi to mówiłeś… wiele razy – odpowiedziała

zuśmiechem.

– W takim razie z pewnością rozumiesz, że nasza rodzina ma patriotyzm

wekrwi.Mójojciecbyłpatriotą,janimjestem,atwójbratokazałsiępatriotą
większym niż my wszyscy. – Po śmierci brata nic tak nie ożywiało ojca jak
rozmowaoumiłowaniukraju.

Cztery dni temu Sarah otworzyła pismo adresowane do ojca, omyłkowo

dołączonedojejkorespondencji.Dowiedziałasięwtedy,żenadawcaposiada
list,któryjejbratnapisałdoangielskiegogenerała,ujawniającdanenatemat
Fortu McHenry. Człowiek ten chciał wymienić ów list za okazały diament,
który można było odnaleźć dzięki wskazówkom znajdującym się na
bransoletceladyEverill.

Gdyby jej ojciec zapoznał się z treścią tego listu, zapewne by tego nie

przeżył. Bała się o jego życie po śmierci Alexandra. Pogodził się z utratą
syna, dopiero gdy uzmysłowił sobie, że Alexander zmarł jako bohater,
broniąc mieszkańców Baltimore tamtej strasznej nocy przed pięcioma laty.
Cobysięstało,gdybyrodzicedowiedzielisię,żeichsynzginąłjakozdrajca?

Musiała znaleźć bransoletkę i diament, by oszczędzić rodzicom cierpień.

Z początku wydawało jej się to łatwym zadaniem, lecz okazało się inaczej.
Niemniejjednaknicniebyłowstaniejejpowstrzymaćodpodjęciadalszych
działań.

Żwir chrzęścił pod stopami Harta, gdy szedł w stronę targowiska koni

TattersallawtowarzystwieJulianaCarlisle’a,księciaLyonsdale.Mijalitłumy
dżentelmenów przybyłych na aukcję. Znajomy zapach siana, niesiony przez
wiatr, mieszał się tu z wonią łajna. Zbliżywszy się do miejsca prezentacji,
Hart ukłonił się panu Tattersallowi i rozejrzał się dokoła w nadziei ujrzenia
pięknegorasowegozwierzęciadoswejstajnikoniwyścigowych.

Julianwychyliłsięzzajegoramienia.

–Cotamwypatrzyłeś?

Hartnieodrywałwzrokuodkaregoczterolatka.

–Chceszstracićfortunęnategokonia?

– Nie bój się, nie stanę na twoim progu z prośbą o wsparcie po utracie

background image

Albany.

–Kamieńspadłmizserca–rzekłJulian.–Aswojądrogąpodczaswizyt

wmoimdomupochłaniaszogromneporcjejedzenia.

– A co ja mogę poradzić na to, że Katrina tak często zaprasza mnie na

obiady?

–Możewiążesiętoztym,żezjawiaszsięunasakuratwporzeobiadu.

Przed ślubem Juliana najczęściej jadali obiady u White’a. Od czasu

studiów w Cambridge wspólnie spożywali wieczorny posiłek. Teraz Julian
wolałjadaćwdomu.Hartniepokazywałsięunowożeńcówprzezmiesiąc,po
czymdoszedłdowniosku,żemałżonkowienudząsięwswoimtowarzystwie
izacząłichregularnieodwiedzać.Nigdynieczułsiętamniechciany,niemiał
wrażenia,żekomukolwiekprzeszkadza.Czyżbysięmylił?

– Chcesz mi dać do zrozumienia, że nie jestem mile widziany w waszym

domu?–zapytałżartobliwymtonem,leczczekającnaodpowiedźczułlekki
niepokój.

– Dobrze wiesz, że możesz do nas przyjść w każdej chwili. Chciałem ci

tylko zwrócić uwagę, że jeśli będziesz dziś licytować za wysoko, będę cię
musiałusynowić.

–Wolałbymzostaćtwoimbratem.Obunambrakujebraci.–Natychmiast

pożałowałtychsłów.Julianwciążprzeżywałutratębrata.–Przepraszam.

–Niemusiszprzepraszać.WkońcupogodziłemsięześmierciąEdwarda.

–Todobrze…alejaktegodokonałeś?

–Katrinapowiedziałamikiedyś,żekażdymajakiścelwżyciu.Kiedygo

osiąga, znajduje sobie następny. Pomyślałem, że Edward osiągnął swój cel.
Topomogłomipogodzićsięzestratą.

Hart nie wierzył własnym uszom. Ludzie, którzy stracili najbliższych,

nigdyjużniebylitacyjakwcześniej.Dobrzeotymwiedział.Wszyscyjego
bliscy,zwyjątkiemJuliana,jużnieżyli.

–Todobrze,żepogodziłeśsięzodejściembrata.Potym,copowiedziałeś,

myślę,żejeślizostanędziśdłużejwtwoimdomu,będęzaproszonynaobiad.

Julianzaśmiałsięcicho.

– Zawsze jesteś u nas mile widziany. Tylko proszę, zachowaj umiar

w wydawaniu pieniędzy. Naprawdę potrzebujesz kolejnego konia
wyścigowego?

–Cozapytanie!Oczywiście,żenie,alechciałbymkupićtegotutaj.Widzę

background image

gowDerby.

–Apomyślałeś,ilemożebyćwart?

–Chybaokołoośmiusetgwinei.

Julianpokręciłgłowązwyrazemdezaprobaty.

–Niemamwsparciażony–rzekłHart.–Niemamtylusłużących,coty.

Jeśli ten koń będzie odpowiednio prowadzony, przyniesie mi prawdziwą
fortunę,nietylkozwyścigów,aletakżejakoogier.

Uciekając przed karcącym wzrokiem Juliana, przyjrzał się zwierzęciu.

Błyszcząca sierść, lśniąca w popołudniowym słońcu, kontrastowała
z wzniesionymi z jasnych kamieni murami giełdy Tattersalla. Prowadzący
i koń na chwilę przystanęli, a potem rozpoczęli paradę przed oczami
zgromadzonych.

Pan Tattersall nieznacznie skinął głową w stronę Harta, potwierdzając, że

właśnietegokoniazaprezentowałmupoprzedniegodnia.

–Panowie,otowspaniały,doskonaleułożony,czteroletniogier,Corinthian.

–ChcesznabyćkoniaoimieniuCorinthian?–Julianparsknąłśmiechem.

–Niezwracamuwaginaimiona.

–Cokolwiekzrobisz,niezmieniajmuimienia.Bardzodoniegopasuje.

Gdy pan Tattersall przedstawiał rodowód Corinthiana, koń stał

nieruchomo,jakbychciał,bygremialniepodziwianojegourodę.

WkońcupanTattersallstuknąłmłotkiemlicytacyjnym.

–Pięćset.

Hartkiwnąłgłową,aTattersallodwzajemniłgest.

–Dziękuję,milordzie.Pięćsetgwineizatowspaniałezwierzę.

–Idziesięć–rozległsięczyjśgłoszlewej.

–Dziękuję.Pięćsetdziesięćgwinei.

–Idziesięć–powiedziałgłośnoHart.

–Doskonale.Dziękuję,milordzie.Pięćsetdwadzieściagwinei.

– I dziesięć – odezwał się ponownie mężczyzna stojący po lewej stronie

Harta.

Taka licytacja mogła się przeciągać w nieskończoność. Hart miał ochotę

podnieśćstawkęopięćdziesiątgwinei,gdyktośzprawejkrzyknął:

background image

–Isto!

PanTattersallkiwnąłgłowąizerknąłnaHarta.

–Dziękuję,milordzie.Sześćsetdwadzieściagwinei.Czyktośdajewięcej?

–Wiedziałeś,żetubędzietwójojciec?–zapytałszeptemJulian.

–Iosiemdziesiąt!–wykrzyknąłHart.

–Dziękuję,milordzie.Siedemsetgwineizatopięknezwierzę.

– Nie miałem pojęcia – odpowiedział Hart. – Nie powiadomiłem go, że

chcę się z nim spotkać. – Usiłował za wszelką cenę zachować spokój
irozsądek.

– I sto! – rozległ się znajomy, tubalny głos. Tym razem przez tłum

przeszedłszmer.OjciecHartanigdyniesiliłsięnasubtelność.

–Dziękuję,milordzie.Osiemsetgwinei.Czyktośdawięcej?

Hartbezzastanowieniarzucił:

–Isto.

–Dziękuję,milordzie.Todaje…

–Idwieście.

– I dwieście pięćdziesiąt! – krzyknął Hart, zanim pan Tattersall zdążył

cokolwiekpowiedzieć.

–Itrzysta.

Dodiabła!Ojciecbyłupartyjakosioł!

–Straciłemrachubę–powiedziałHartdouchaJuliana.

– Tysiąc sześćset pięćdziesiąt. To znacznie przekracza wartość konia –

wycedził Julian przez zaciśnięte zęby. – Nie daj się mu prowokować.
Zakończto.Jesteślepszyodniego.

Problem polegał na tym, że Hart naprawdę chciał kupić tego konia,

a dobrze wiedział, że ojciec cieszy się, mogąc pozbawić syna przyjemności.
Podobne historie często miały miejsce wcześniej. Rozum nakazywał
wycofaniesięzlicytacji,leczemocjezwyciężyły.Jeślipozwoliojcuwygrać,
będziemiałpóźniejdosiebiepretensje.

TerozmyślaniaprzerwałgłospanaTattersalla.

–Cenawynositysiącsześćsetpięćdziesiątgwinei.

Zgromadzenizaczęlirobićzakłady,ktozwycięży–markizBlackwoodczy

jegosyn.Hartwsunąłrękędokieszeniipotarłszczęśliwągwineę.

background image

–Nieróbtego–doradziłJulian.

–Dodajępięćdziesiąt–powiedziałHart.Zamknąłoczy,karcącsięwduchu

zapopędliwość.

Julian jęknął, a głosy obecnych przybrały na sile. Hart niemal ich nie

słyszał,miotającwmyślachwszystkieznaneprzekleństwapodadresemojca.

Popatrzył na pana Tattersalla, usiłującego zachować obojętność mimo tak

wysokiejsumyoferowanejzakoniawartegoopołowęmniej.

– Dziękuję, milordzie. Tysiąc siedemset gwinei. Kto da więcej? –

Odpowiedziałamucisza.TattersallspojrzałwstronęojcaHarta.

Hart czuł narastające mdłości. Nawet nie zerknął w stronę mężczyzny,

którego krew płynęła w jego żyłach, a któremu wiele razy niemalże życzył
śmierci. Z pewnością na twarzy ojca pojawił się złośliwy uśmieszek. Czy
skończył już dzisiejszy pojedynek z synem? Czy w ogóle zdawał sobie
sprawęzwartościkonia?

–Tysiącsiedemsetgwineizatowspaniałezwierzę.Czyktośdawięcej?

Nastąpiła najdłuższa przerwa w życiu Harta. Po chwili rozległ się stukot

młotka.

Miałochotęodetchnąćzulgą,jednakszybkosięopanował,uniósłkapelusz

i skłonił się ojcu z uśmiechem. Niech ten łajdak myśli, że Hart dobrze się
bawił.Niechciałdaćojcudozrozumienia,jakbardzojestrozczarowanyjego
zachowaniem.

Po chwili ojciec i lord Palmer zniknęli w tłumie. Hart nie miał ochoty

więcejwidziećrodzica.Dlaczegotonieonumarłzamiastmatki?Jakąjeszcze
wyrafinowaną torturę wymyśli dla syna? Katrina nie miała racji. Śmierć
dowodzijedynie,żewżyciunależydbaćwyłącznieosiebie.

Stojący obok pospieszyli z gratulacjami dla Harta. Czyżby naprawdę

wierzyli,żejestzadowolonyzwydaniafortunynategokonia?

Julianpostawiłkołnierzsurduta.

–Aterazzapewnijmnie,żewnajbliższymczasieniezamieszkaszumnie

razemzeswoimkoniem.

–Animitowgłowie.Alechętnienapiłbymsiętwojejfrancuskiejbrandy,

tej,którątrzymaszwgabinecie.

–Skądwieszotejbutelce?

–Znalazłemjąmiesiąctemu,kiedyzostawiłeśmniewgabineciesamego.

Julianchwyciłprzyjacielazaramię.

background image

–Przeszukałeśmójgabinet?

–Musiałemsięczymśzająć.Wyszedłeśnadługo.

–Chodziciodzień,wktórymReynoldspoinformowałmnie,żemojażona

urodziłanaszedziecko?

–Tak.

–WidziałemwtedyAugustęporazpierwszy.Owszem,musiałeśdługona

mnieczekać.

– Wciąż nie rozumiem powodu, dla którego chciałeś być obecny przy

porodzie.

Julianuszczypnąłsięwnasadęnosa.

– Chciałem zyskać pewność, że moja żona przeżyje. Nie byłem

zadowolony,żekazałamiczekaćwrazztobąwgabinecie.

–Chętnienapijęsiętejbrandyjaknajszybciej.

–Doskonale,mamyprzedsobącałepopołudnie.

–Icałąbutelkę.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Sarah siedziała w powozie Katriny, słuchając opowieści o pielęgnowaniu

niemowlęcia. Przyjaciółka nie mogła się już doczekać, kiedy znajdzie się
wdomu,bynakarmićAugustę.

Do tej pory Sarah nie miała pojęcia, że jeśli przerwa pomiędzy

karmieniamijestzbytdługa,piersinabrzmiewająistająsięwrażliwe.Jakto
się stało, że miły, pogodny dzień zakupów stał się nudny i uciążliwy?
Owszem, Sarah bardzo się cieszyła, że przyjaciółka została matką, lecz
bardzo brakowało jej dawnych rozmów o mężczyznach, o modzie
i amerykańskiej polityce. Ich poprzednie wyprawy na zakupy trwały wiele
godzin.

–Dojeżdżamy?–spytałaKatrina,wyraźniezaniepokojona.

Sarahspojrzaławokienkopowozu.ZpewnościązjechalizPiccadilly,ale

nierozpoznawałaulic.

–Myślę,żejesteśmyjużniedaleko.

–Jeszczechwila,apokarmzacznieprzeciekać.

–Przeciekać?Toniemożliwe!

–Ależmożliwe!

–Wiem,tylkouważam,żedotegoniedojdzie.

– Twoje opinie nic tu nie pomogą. Co ja pocznę? Służący na pewno

zauważąplamy.–Jęknęła.

–Och!Tojużsięstało?

Katrinaniemusiałaodpowiadać.Najejwdzięcznymniebieskimkaftaniku

pojawiłasięciemnaplama.

–Coterazbędzie?–Spąsowiała.

Powóz się zatrzymał. Popatrzyły na siebie z przerażeniem. Gdy stangret

podszedł do drzwiczek, Sarah szybko zasłoniła biust Katriny swoją białą
bawełnianątorbąznowymijedwabnymipantofelkami.

Od kilku tygodni marzyła o kupnie tych ślicznych pantofelków,

podziwiając je na wystawie. Nie potrzebowała nowej pary butów, miała ich

background image

aż za wiele, jednak te buciki z różowymi satynowymi wstążkami,
opasującyminogiażpołydki,wydałyjejsięwprostcudowne.

Długoniemogłazdecydowaćsięnazakup.Wkońcuzamówiłaodpowiedni

rozmiar.Kiedyprzymierzyłapantofelkigodzinętemu,odniosławrażenie,że
trafiłajejsięnajpiękniejszarzeczwLondynie.Wydałananiewiększączęść
odłożonychpieniędzy,jednakaniprzezchwilęnieżałowała.Pantofelkibyły
ich warte… do chwili, kiedy poświęciła je dla przyjaciółki. Znów spojrzała
w okienko, by nie widzieć, jak Katrina przyciska zniszczone buciki do
ociekającychmlekiempiersi.Zbierałojejsięnapłacz.

Gdy wysunięto schodki, Katrina pobiegła do domu w tempie

nieprzystającymksiężnej.

– Proszę, wejdź – zawołała przez ramię do Sarah. – Chcę z tobą

porozmawiaćnaważnytemat.

Reynolds,sztywnowyprostowanylokajKatriny,przytrzymałciężkiedrzwi

prowadzące do okazałego domu. Usilnie starał się nie gapić na panią
izszacunkiemskłoniłsięprzedSarah.

– Dzień dobry, panno Forrester. Czy zechce pani zaczekać w Złotym

Salonie?

Sarah wiedziała, że karmienie zajmuje Katrinie sporo czasu. Podała

kapeluszipelerynkęReynoldsowi.

–Aczymogłabymzaczekaćwbibliotece,Reynolds?

–Oczywiście.Mamwskazaćdrogę?

–Nie,dziękuję.Dobrzewiem,jaktamtrafić.

Niemiałaochotynudzićsięwsalonie.Zapewnezaczęłabysięzastanawiać,

jakzdobyćbransoletęladyEverilliwpadłabywponurynastrój.Lepiejbyło
zasiąśćzksiążkąwbibliotece.Niedługopotemstanęławprogu,podziwiając
półki zapełniające wszystkie cztery ściany od podłogi aż po sufit. W końcu
pomieszczenia znajdował się potężny rzeźbiony kominek. Mimo ogromnej
powierzchnibibliotekabyłaniezwykleprzytulna.

Podłogaskrzypiała,gdySarahruszyłakupółkom,byznaleźćinteresujące

jąpozycje.

–Przyniosłeśmiherbatę,Reynolds?–Zzaścianyksiążekrozległsięgłos

babkiksięcia,księżnejwdowyLyonsdale.

–Proszęmiwybaczyć,WaszaMiłość,aletotylkoja.

Zza półki wyjrzała drobna siwowłosa kobieta w koronkowym czepku.

Brylantowekolczykiwjejuszachzalśniływświetlesłońca.

background image

–Czymapanimojąherbatę,pannoForrester?

–Nie,WaszaMiłość.

–Wtakimraziecopaniturobi?

Sarahuśmiechnęłasię.Księżnawdowabyłaniezwyklebezpośrednia.

– Czekam na Katrinę. Poszła karmić Augustę. Pomyślałam, że w tym

czasiepoczytamjakąściekawąksiążkę.

BabkaLyonsdale’aprzyjeżdżałanalondyńskisezondoLyonsdaleHouse.

Traktowała Katrinę jak swoją wnuczkę. Była kobietą bystrą, szczerą,
a czasem trzymały jej się figle. Sarah pomyślała, że w późniejszym wieku
chciałabybyćdoniejpodobna.

Staruszka,lekkoutykając,podeszładoSarah.

–Byłyścienazakupach?

–Tak.

–Udałowamsiękupićcośładnego?

–Pojechałyśmyodebraćpantofelki,którewcześniejzamówiłam.

–Ibardzodobrze.Butównigdyzawiele,zwłaszczadlakobiety.

–SzczerzesięzgadzamzWasząMiłością.

– Jeśli szukasz powieści, to są w końcu pokoju. Jak już sobie coś

wybierzesz, proponuję, żebyś poczekała na Katrinę w Karmazynowym
Salonie.Otejporzedniajesttampiękneświatło.

Sarah wyczuła, że słowa księżnej wdowy były bardziej poleceniem niż

propozycją.

–Dziękuję.Znamtensalon.

– To dobrze. – Uśmiech rozjaśnił twarz księżnej wdowy, a jej oczy

rozbłysły. – Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tak długo trwa
przyniesienie mi herbaty. Chyba będę musiała popłynąć do Chin, aby ją
zdobyć.–Podeszładodrzwiipociągnęłasznurdzwonka.

Po niedługim czasie Sarah zdjęła z półki powieść „Waverley”. Treść

okazała się tak zajmująca, że idąc korytarzem, cudem nie wpadła na ścianę.
Po wejściu do salonu usiadła w najbliżej stojącym fotelu i przewróciła
stronicę.

Podskoczyła,słyszącczyjeśchrząknięciezlewej.PrzyokniestałHartwick

z kieliszkiem w dłoni. Miał na sobie czarny strój, tylko jego koszula była
biała.

background image

Podszedł do niej tak blisko, że czubki jego butów omal nie dotknęły jej

pantofelków z koźlęcej skóry. Kiedy ostatnio go widziała, stał w świetle
księżyca,atwarzmiałmokrąoddeszczu.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, jakby nie wiedząc, kto powinien

przerwaćmilczenie.

– Panno Forrester – odezwał się pierwszy. Sprawiał wrażenie

poirytowanegofaktem,żeprzerwałamuchwilesamotności.

–Hartwick.

– Z trudem panią poznałem bez tych spodni. Widzę, że zjawianie się

wnajmniejspodziewanymmomenciestajesiępanizwyczajem.

–Zkoleipannieporazpierwszyprzeraziłmnie,awdodatkuwydajesię

panztegozadowolony.

–Celnariposta.–Wskazałkrzesłostojąceobokjejfotela.–Mogęusiąść?

Kiwnęła głową, a on lekko uniósł jej nadgarstek, by przeczytać tytuł

książki.

Szybkocofnęłarękę.

–CzekamnaKatrinę.

–Domyśliłemsię.

–Niespodziewałamsię,żespotkamtupanaotejporze…samego.

– Ja również czekam. Mój przyjaciel omawia sprawy ze swoim

sekretarzem.Myślę,żeniedługowróci.

–Wróci?Myślałam,żepaniLyonsdalespotykaciesięwjegogabinecie.

– Najwyraźniej nie życzy sobie mojej tam obecności. – Upił łyk

bursztynowegopłynuzkieliszka.–Chybaużyłsłów:„Zakazwstępu”.

–Niepotrafięzgadnąć,dlaczego.

–Chodziobrandy.

Zaskoczona,spojrzałanajegokieliszek.

– Julian towarzyszył mi dzisiaj, gdy kupowałem konia u Tattersalla.

Opijamsukces.Acosprowadzapaniądotegoażnazbytbogatozdobionego
salonu,pannoForrester?

–ByłamzKatrinąnazakupach.TerazKatrinakarmiAugustę.

–Przypuszczam,żeszukałypanienowychpantofelków.

–Skądtoprzypuszczenie?

background image

–Chybaniemusipanizadawaćtegopytania?

Zatrzasnęłaksiążkę.

–Przecieżmogłyśmykupowaćkapelusze,wstążkialbosuknie.

–Toprawda.Acopanikupiła?

–Pantofelki.

–Przepraszam,niedosłyszałem.

–Powiedziałam,żekupiłampantofle.

–Doprawdyzdumiewające.

–Ajajestemniezwyklezaskoczona,żekupiłpankolejnegokonia.Ilema

panichteraz?

–Tobezznaczenia.Agdziesątenowepantofelki?Chybatoniete,które

mapaninanogach?

– Uległy zniszczeniu. Piękne różowe pantofelki, o których od dawna

marzyłam, są w takim stanie, że nigdy nie pokażę się w nich publicznie –
wyznałasmutnymtonem.

– Uległy zniszczeniu? Ale przecież tak niedawno je pani kupiła. Co się

stało?

–Todługahistoria.Jakiejrasykoniapankupił?

–Toczystejkrwiogier,czterolatek.

–Brzmiobiecująco.Musipanbyćbardzozadowolony.

–Jestem.

–Ajednakpanagłoszadajekłamtymsłowom.

–Todługahistoria.–Powoliuniósłkieliszekdowarg.

Zaskoczona, stwierdziła, że z zafascynowaniem przygląda się temu

mężczyźnie, nawet gdy on wykonuje najbardziej prozaiczne czynności.
Bardzozyskiwałprzybliższympoznaniu,gdywychodziłzroliuwodziciela.

– Wracając do spraw, o których wolelibyśmy zapomnieć. Prosiłbym, by

w najbliższej przyszłości nie spacerowała po dachach. Gdybym pani w porę
niezłapał,jużbypaninieżyła.

– Gdybym nie spotkała pana na dachu, nie przestraszyłabym się i nie

potknęła. To pan jest mi winien przeprosiny. – Chciała, by jak najszybciej
zapomniałotamtymspotkaniu.

–Przeprosiny?–parsknął.–Przecieżuratowałempaniżycie!

background image

–Niebyłobytokonieczne,gdybyzignorowałpanmojąobecnośćnadachu.

– Nie wiedziałem, że to pani. Gdybym wiedział, z pewnością bym panią

zignorował.Takczyowak,jestmipaniwinnapodziękowaniezauratowanie
życia. Przyjmuję pani milczenie za wdzięczność i odpowiadam: Cała
przyjemnośćpomojejstronie.

Przewróciłaoczami.

–Awięctojesttaodpowiedź.Rozumieminastępnymrazemniepopełnię

błędu. Kiedy znajdzie się pani w potrzebie, udam, że tego nie dostrzegam.
Czytopaniodpowiada,pannoForrester?

–Otowłaśniemichodzi,milordzie.

Chociaż Hart nigdy by się do tego nie przyznał, coraz bardziej podobały

mu się żartobliwe przekomarzania z panną Forrester i nie miał najmniejszej
ochoty jej ignorować. Rozróżniał dwie kategorie kobiet. Jedne mu się
narzucały,innebałysięjegofatalnejreputacji.SarahForresterwymykałasię
wszystkimklasyfikacjom.Niewiedział,czymmógłbyjąoczarować.Niebył
nawet pewien, czy go choć trochę lubiła. W gruncie rzeczy nie miało to
większego znaczenia, jednak uwielbiał ją prowokować i obserwować jej
reakcje.

Powinien był wrócić tam, gdzie stał, zastanawiając się, jak ukraść

bransoletkę lady Evervill. Należało utrzymywać należyty dystans,
zważywszy, że oboje są stanu wolnego. Tymczasem posłał Sarah czarujący
uśmiechinieruszyłsięzkrzesła.

Westchnęła;jejpiersiokrytepasiastążółto-białątkaninąsukniuniosłysię.

Szybkowypiłkolejnyłykbrandy.

–Czymusimykontynuowaćrozmowę?–spytała.

Roześmiałsię.TaAmerykankamiałatupet.

– Nie musimy. Możemy siedzieć w ciszy. Ja będę popijał brandy, a pani

będzieczytałaksiążkę.

–Niewierzę,bydługowytrzymałpanwciszy.

– Myślę, że i w ciszy można poznać wiele interesujących szczegółów

dotyczącychdrugiejosoby.

–Podzielampańskiezdanie.Aletaksięskłada,żeobojejesteśmyubrani.

Omal nie zakrztusił się brandy. Najwyraźniej spodziewała się podobnej

reakcjinaswesłowa.Cóż,wygrałatęrundę.

Katrinawsunęłagłowędosalonu.

background image

–Sarah…najmocniejcięprzepraszamza…Oo.Dzieńdobry,Hartwick.–

Machnęłaręką,widząc,żeprzyjacielwstaje.–Niewiedziałam,żetujesteś.

– Polecono mi tu zaczekać – powiedziała panna Forrester, nie chcąc, by

Katrinapomyślała,żezależałojejnatowarzystwieHarta.

Tymrazemtoonprzewróciłoczami.

–Wątpię,byKatrinadoszładowniosku,żespędzałatupanizemnączas

zwyboru.

–Poprostuchciałamwyjaśnićsytuację.

W tym momencie do pokoju wszedł Julian. Uniósł brwi na widok kobiet.

Wcześniejnatknąłsięnaksiężnęwdowę.Czyżbyzamierzałazachwilęzjawić
sięwKarmazynowymSalonie?

–Wróciłyściezzakupów?–spytałJulian.

KatrinaposłałaprzepraszającespojrzeniepannieForrester.

– Obawiam się, że w najbliższym czasie moje wyprawy na zakupy

zkoniecznościbędąkrótkie.

Małżonkowie wymienili spojrzenia. Julian kiwnął głową. Czyżby miał

kłopoty finansowe? Hart pomyślał, że chętnie pomoże przyjacielowi
wpotrzebie.

PomyślałowydarzeniachuTattersallaijednymhaustemdopiłbrandy.

Katrinauśmiechnęłasiępromiennie.

– Jak to szczęśliwie się składa, że jesteście tu razem. Chcielibyśmy was

ocośpoprosić.

PannaForresterodłożyłaksiążkęnastolik,zaskoczonawrównymstopniu,

coHart.

–ChodzioAugustę–dodałaKatrina.

Hart nie miał pojęcia o dzieciach. Był jedynakiem i nie widział żadnego

niemowlęcia z wyjątkiem Augusty. W jaki sposób miałby pomóc jej
rodzicom?

Zapewne Katrina po prostu okazała mu uprzejmość. Potrzebowała rady

pannyForrester,leczniechciała,byHartczułsięzlekceważony.Spojrzałna
stojącą obok niego kobietę, która wielkimi oczami wpatrywała się
wprzyjaciółkę.Tak,niemyliłsię,Sarahrównieżczułazaniepokojenie.

–Powiedz,comasznamyśli,Katrino–zachęciła.

KatrinaspojrzałanaJuliana,którystanąłujejboku.

background image

– Moja żona i ja zastanawialiśmy się, czy bylibyście gotowi uczynić nam

zaszczytizostaćrodzicamichrzestnymiAugusty.

Hart spojrzał na pannę Forrester, która nagle zrobiła się cichutka jak

myszka.Wjejoczachdostrzegłłzywzruszenia.

–Katrino,niemusisz…Kupięinnąparę…

–Sarah,nieżartuj.JużwdniunarodzinAugustypomyślałam,żepoproszę,

abyśzostałajejmatkąchrzestną.Jesteśdlamniejaksiostra.

–Naprawdę?

– Oczywiście. Oboje tak uważamy. – Popatrzyła na Juliana, który

uśmiechnąłsiędopannyForrester.

Paniepadłysobiewramiona.Katrinatakżemiałaoczymokreodłez.Hart

nieznosiłpłaczącychkobiet.Zwestchnieniemopadłnakrzesłoiwpatrzyłsię
wnaturalnejwielkościportretktóregośzprzodkówJuliana.Czymógłbyteraz
stądwyjść,nieraniącniczyichuczuć?

Wstałipodszedłdoprzyjaciela.

–Nierozumiemwaszegowyboru–rzekł,kręcącgłową.

– Katrina nalegała, by panna Forrester została matką chrzestną. Są sobie

bardzo bliskie. Nie mogłem się nie zgodzić – powiedział Julian głosem
przeznaczonymjedyniedlauszuHarta.

–Nieotomichodzi…

Julianuśmiechnąłsięnaznak,żerozumie.

–Jestempewien,żebędziedobradlaciebie.

–PannaForrester?Zapewniamcię,żeniemamżadnychzamiarów…

– Mówię o Auguście. Gdyby coś mi się stało, liczę na to, że się nią

zajmiesz.Ciężarodpowiedzialnościmożemiećnaciebiezbawiennywpływ.

– To twoja córka. Gdyby coś ci się stało, zrobię wszystko, żeby miała

dobrą opiekę. Ale w tym celu nie musiałeś mnie wybierać na chrzestnego –
rzekł Hart. Augusta dużo spała i marudziła tylko wtedy, gdy była głodna.
Mieliwięcpodobnezainteresowania.

–Wkażdymrazieczujęsięzaszczycony,żesięzgodziłeś.

DobiegłichgłospannyForrester.

– Ale co będzie, kiedy już wrócę do Ameryki? Być może już nigdy nie

zobaczęwasaniAugusty.

background image

Hartpoczułuciskwżołądku.Czyżbybrandymuzaszkodziła?

KatrinapogładziłaramionapannyForrester.

–Niemyślmyterazotym.Apozatymzrobimywszystko,żebyśmogłanas

odwiedzać. Zawsze chętnie będziemy cię gościć wraz z twoim mężem
idziećmi.

Zmężem?Zdziećmi?Skrzyżowałramionanapiersiach,przypomniawszy

sobie spotkanie na dachu. Czyżby miała już kandydata na męża? Wpadł na
nią w środku nocy na londyńskim dachu i uznał za pewnik, że ucieka ze
schadzki.Uprzejmośćnakazywałamilczenie,choćbyłniezmiernieciekaw,co
przywiodłojąnadach.Chciałbysiętegokiedyśdowiedzieć,najpierwjednak
musiznaleźćtęnieszczęsnąbransoletkę.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Dopieropotym,jakLyonsdaleiHartwyszlizsalonu,Sarahznówmogła

normalnieoddychać.ObecnośćHartwickawzbudzaławniejniepokój.Teraz,
gdyzostałasamnasamzKatriną,nareszciemogłasięskupić.

–Jeszczerazcięprzepraszam,Sarah,wiem,jakbardzopodobałycisięte

pantofelki…Jesteśprawdziwąprzyjaciółką…Zdecydowałaśsięjepoświęcić
zewzględunamnie.Obiecuję,żekupięcitakiesame.

–Musiałamcośzrobić.Niemogłaśpokazaćsięsłużbiewtymstanie.

–Myślałaś,jakzdobyćbransoletkęladyEverill?

– Tak, rozmyślam o tym zwłaszcza około trzeciej nad ranem, kiedy nie

mogęzasnąćizamartwiamsię,żemoirodzicedowiedząsięopostępkubrata.
Przeszukiwanie domu Everillów było straszne. Nie chciałabym robić tego
ponownie. Ale jeśli lady Everill uprze się paradować w tej bransoletce, to
pozostaniemijąskraśćpodosłonąnocy,gdydamapójdziespać.Tobyłbydla
mnie prawdziwy horror. A co gorsza, bransoletka jest jedynie pierwszym
ogniwemdoodnalezieniadiamentu.Wątpię,bymmogłazatrzymaćjąnatak
długo,żebywyczytaćzniej,gdziejestukryty.

– Powinnaś poćwiczyć zdejmowanie mojej bransoletki. – Katrina

wyciągnęła ramię w stronę Sarah. Wysadzana brylantami i szafirami
bransoletka zalśniła w świetle. – Jeśli dojdziesz do wprawy, będziesz mogła
niepostrzeżenie zsunąć bransoletę z ręki lady Everill przy następnym
spotkaniu.

– Już to ćwiczyłyśmy. Robię to bardzo niezdarnie. – Popatrzyła na

pozłacane sztukaterie na suficie. – Nie mogę dopuścić, by moi rodzice
cierpieli przez tego niegodziwca i jego szantaż. Pozostały dwa tygodnie do
czasu, gdy da mi znać, gdzie mamy dokonać wymiany. Jeśli do tej pory nie
znajdędiamentu…

–Napewnoniemożeszpowiedziećotymojcu?

–Katrino,wolęnieryzykować.Tawiadomośćzniszczyłabyijego,imamę.

Niemamwyboru.

Ichrozmowęprzerwałonadejścieksiężnejwdowy.Zmierzyłajeuważnym

spojrzeniem,apotemrozejrzałasięposalonie.

background image

–WaszaMiłośćkogośszuka?–spytałaKatrina,cofającrękę.

– Nie, nie. Chciałam… trochę poczytać, ale nie mogę znaleźć okularów.

Niepamiętam,gdziejepołożyłam.–OtaksowałaSarahwzrokiemodstópdo
głów.–PannoForrester,paniwciążtutaj?

– Na to wygląda. Czy mogłybyśmy pomóc w poszukiwaniach?- zapytała

Sarah.

–Czego,mojadroga?

–Okularów.

Księżnawdowazmarszczyłabrwiidopieropochwiliprzypomniałasobie,

pocoprzyszładosalonu.

– Ach, tak… To bardzo uprzejme z pani strony, lecz zbyteczne. Proszę

sobienieprzerywaćiniezwracaćnamnieuwagi.

Sarah spojrzała na Katrinę, dobrze wiedząc, że ich rozmowa dobiegła

końca.

Wstałaiwygładziłaspódnicę.

–Powinnamjużiść.

–Odprowadzęciędodrzwi–zaproponowałaKatrina.

–PannoForrester–zawołałaksiężnawdowa,nimzdążyłydojśćdodrzwi.

– Zastanawiałam się, czy pani i jej rodzice interesują się odkryciami
naukowymi.

–T-tak…

– Za kilka dni organizuję spotkanie dla niewielkiego grona przyjaciół.

Zamierzam omówić rozmaite zjawiska, o których słyszałam na wykładach
wRoyalInstitution.

KatrinapodejrzliwieprzyjrzałasiębabceJuliana.

Wieczór wypełniony nudnymi wykładami zupełnie nie interesował Sarah,

mimożeszczerzepodziwiałaksiężnęwdowę.

– Muszę zapytać mamę. Być może przyjęliśmy już jakieś zaproszenie na

tenwieczór.

Księżnawdowazmrużyłaoczy.

–Przecieżjeszczeniepodałamdaty.

Sarahodwróciławzrok,starającsięznaleźćjakieśwytłumaczenie.

– Zaprosiłam już kilkoro przyjaciół – kontynuowała księżna wdowa. –

background image

Tate’ów,Everillówiparęinnychosób.Spotkanieodbędziesięwśrodę.Czy
mamwysłaćzaproszenie?

– Tak, bardzo proszę. Miło będzie spędzić środowy wieczór z dala od

salonówAlmacka.

Trzy dni później Sarah siedziała w Karmazynowym Salonie w Lyonsdale

House i piła herbatę, starając się nie patrzeć na bransoletkę lady Everill. To
z pewnością była bransoleta opisana w liście. Miała kwadratowe złote
elementy i miniaturowe malowidła na porcelanie. Sarah czekała, aż nadarzy
sięokazja,byzsunąćzłotecackozrękidamy.

– Muszę przyznać – powiedziała lady Everill, odstawiając filiżankę na

talerzyk – że zaskoczyła mnie wiadomość, iż uczęszcza pani na wykłady
naukowe.

– W moim wieku nie wolno tracić czasu, Harriet – odrzekła księżna

wdowa. – A po dzisiejszym spotkaniu może zechcesz udać się ze mną na
następnywykład.

MatkaSarahzamieszałaherbatę.

– A co zaplanowała pani dla nas na dzisiejszy wieczór? Zaproszenie było

dośćogólnikowe.

–Chciałamzrobićniespodziankę.

– Zawsze lubiła pani sekrety – powiedziała lady Everill, poprawiając

rękawiczkę.Złotekwadratybransoletyzalśniływświetleświec.

Księżnawdowapochyliłasiękuprzyjaciółce.

– Harriet, jaka piękna bransoletka. Chyba jej jeszcze u ciebie nie

widziałam.

Lady Everill z dumą wyciągnęła rękę w stronę gospodyni wieczoru.

Bransoletabyłateraztakblisko,żeSarahztrudemopanowałachęćzdjęciajej
znadgarstkawłaścicielki.

– To prawdziwe dzieło sztuki – oceniła lady Everill. – Proszę tylko

spojrzećnatemalowidła.Mamteżsłabośćdostarożytnychgreckichwzorów.
Nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miały wyjść z mody. –
ZwróciłasiędoKatriny:–Czyzgodzisiępanizemną?

KatrinaiSarahwymieniłyspojrzenia.

–Jaknajbardziej.Topięknywyrób.

–Atemalowidłaprzywodząnamyślnajwspanialszewspomnienia.

– Mój wzrok nie jest już taki jak dawniej – rzekła księżna wdowa. –

background image

Harriet,bądźtakdobraizdejmijbransoletkę,abymmogładokładniejsięjej
przyjrzeć.

Lady Everill drgnęła, a jej żółty turban przybrany pawimi piórami lekko

zsunąłsięnabok.

–Przecieżstąddoskonalewszystkopanizobaczy.–Podsunęłanadgarstek

prawiepodsamnosksiężnejwdowy.

– Nie musisz podtykać mi ręki pod nos. Podaj mi bransoletkę, żebym

mogłazobaczyćtepięknemalowidła.

–Przecieżjepaniwidzi.

– Niestety, nie, moja droga. A tak szczerze mówiąc, to czyżbyś obawiała

się, że ci popsuję bransoletkę? Jest tak tandetnie wykonana, że może się
złamać?

– Lord Everill nigdy nie kupiłby tandetnego wyrobu. – Lady Everill aż

zatrzęsła się z oburzenia. – Nabył tę bransoletę w firmie Rundell & Bridge,
któraświadczyusługirodziniekrólewskiej.–Dumnieuniosłapodbródek.

–Wtakimrazieniemaszsięczegoobawiać.

Sarah miała wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Lady

Everillrozpięłabransoletęipodałaksiężnejwdowie.

Księżna uniosła bransoletkę do oczu i uważnie przyjrzała się złotym

elementom i dwóm niewielkim malowidłom na porcelanie. Kilka razy
obracałaiważyłaozdobęwdłoni.

–Jaksiępanipodoba,pannoForrester?

– Piękna bransoleta – odpowiedziała Sarah, niezadowolona z faktu, że

zwrócononaniąuwagę.

Księżna wdowa otoczyła bransoletą nadgarstek lady Everill i zamknęła

zapięcie.Siadającnakanapie,mocnonadepnęłanalewąstopęSarah.Ktoby
pomyślał,żetadrobnakobietamawsobietylesiły?

– Szczęściara z ciebie, Harriett. Lord Everill ma doskonały gust, jeśli

chodziobiżuterię.–Księżnawdowawypiłałykherbatyipopatrzyłanazegar
na kominku. – Chciałabym, żeby lord Hartwick nauczył się punktualności.
Jeśli nie przyjdzie w ciągu najbliższych dziesięciu minut, będziemy musieli
zacząćbezniego.

Księżna nie wspomniała ani słowem, że zamierza zaprosić lorda

Hartwicka. Sarah miała nadzieję, że Hartowi uda się ożywić towarzystwo.
Uwielbiała się z nim przekomarzać. Nie mogła tylko dopuścić do tego, by
odwróciłjejuwagęodbransoletyladyEverill.

background image

Dziesięć minut później księżna wdowa uznała, że minął już czas

oczekiwania na przybycie Hartwicka i zaprosiła zgromadzonych do
biblioteki. Być może podczas wykładu lady Everill zaśnie, pomyślała Sarah
ipostanowiłausiąśćobokniej.

Kiedy lady Everill wstała, bransoletka zsunęła się z jej dłoni i upadła na

podłogę.PrzezchwilęSarahniedowierzaławłasnemuszczęściu,leczwporę
się opanowała i szybko postawiła stopę na cennej ozdobie. Potem
błyskawicznymruchemwsunęłajądopantofla,udając,żepoprawiawstążkę
przykostce.Miałanadzieję,żebransoletkaniebędziebrzęczećwdrodzedo
biblioteki.

– Proszę mi wybaczyć spóźnienie – zawołał Hartwick, wchodząc do

salonu. Doskonale skrojony frak podkreślał nienaganną sylwetkę. Pod szyją
miałśnieżnobiałyfular.

Księżnawdowaświdrowałagowzrokiem.

– Mieliśmy już zaczynać bez ciebie. Milordzie, potrzebujesz żony, która

zapanowałabynadtwoiminarowami.

–Potrzebujęjedyniezegarka.

– Ustaw się w kolejce, Hartwick – fuknęła. – Później porozmawiamy

otwoimspóźnieniu.

–Jużsięcieszęnatęrozmowę–odpowiedział,uśmiechającsiędoJuliana

iKatriny.

Przyjacielskarciłgowzrokiem.

Hartwick wzruszył ramionami. Po chwili jego wzrok padł na pannę

Forrester.

– Proszę do nas podejść, panno Forrester – zachęciła wdowa. –

Zapewniam,żelordHartwickniegryzie.

–Przynajmniejnieweleganckimtowarzystwie–doprecyzował.

– W takim razie mam szczęście, że znajdujemy się wśród gości księżnej

wdowy. Ale ostrzegam, jeśli pan mnie ugryzie, odpłacę panu pięknym za
nadobne.

–Chciałamniepaniodstraszyć,aosiągnęławprostprzeciwnyefekt.Mam

ogromnąochotęwyciągnąćpaniąztłumuikąsaćnajwspanialszemiejscapani
ciała.

Żaden mężczyzna nie pozwolił sobie dotąd na podobną zuchwałość

w stosunku do niej. Mimo to poczuła całkiem przyjemne łaskotanie
wżołądku.

background image

– Odczekamy chwilę, aż pani ochłonie? A może woli pani stąd ze mną

uciec?

– Nie wszystkie kobiety są podatne na pański urok, Hartwick. Niektóre

znaspotrafiąbeztruduprzejrzećpańskiepochlebstwa.

– Nigdy nie kłamię. Nie przy pani. Zaraz to udowodnię. – Spojrzał jej

woczy.–PannoForrester,jestpanizniewalającopiękna,apaniinteligencja
wpływanamniepobudzająco.Paniciałokusi…

–Proszęsięnatychmiastuspokoić,Hartwick.

Widzączaczepnyuśmiechnajegotwarzy,ztrudemutrzymałapowagę.

Gdyszlikorytarzem,zerknąłnakrajjejsukniizapytał:

–Cośsiępanistałownogę?MożetosprawkaBorehama?

Niestety, nie mogła zrzucić winy za swój dziwny chód na tańczącego

zniedźwiedzimwdziękiemlorda.

–AcopanwienatematlordaBorehama?

– Kiedy studiowaliśmy razem w Cambridge, widywałem wiele kobiet

kulejącychpotańcuzlordem.Acojestpowodemtego,żepaniutyka?

–Nieutykam.

–Proszęmiwybaczyć,alewidzęcoinnego.

–Zbytciasnozawiązałampantofelek.

–Wtakimrazieprzystańmy,żebymogłapanipoprawićwiązanie.

–Supełrozluźnisięprzychodzeniu.

–Nonsens.–ChwyciłSarahzaramięizmusiłdozatrzymaniasię.

Mogła poprawiać wstążkę choćby i sto razy, a nie uczyniłoby to żadnej

różnicy.

– Nie pozwólmy innym na siebie czekać. Zapewniam pana, że nie

odczuwamżadnegodyskomfortu.Wstążkasamasięrozluźni.

Zmierzyłjąuważnymspojrzeniem,apochwilisięuśmiechnął.

–Jestpaniniezwykłąkobietą,pannoForrester.

Doszlidodrzwibiblioteki.Sarahbyłaniezmiernierada,żebransoletkaani

razu nie zabrzęczała. Nie mogła jednak trzymać jej tam przez cały wieczór.
Wkońcuktośinnyzauważy,żedziwniestawiastopę.

HartwickprzyglądałsięmatceSarahrozmawiającejzladyEverill.

background image

–ZostałpanprzedstawionyladyEverill?–zapytałaSarah.

– Owszem, spotkaliśmy się kilka razy, ale nie poruszamy się w tych

samychkręgachtowarzyskich.

–Cóż,zapewnenielubipanrozmawiaćzprzyzwoitkami.

– Unikam tego za wszelką cenę. Nie chcę, by doszły do wniosku, że

szukamnarzeczonej.

Księżna wdowa odchrząknęła, przyciągając uwagę zebranych. Stała

wkońcupokoju,przymasywnymkominku.

– Zaprosiłam tu państwa dzisiaj, chcąc podzielić się niezwykłymi

wiadomościaminatematelektryczności.

Sarah spojrzała na Hartwicka, który mierzył ją wzrokiem. Elektryczność

kojarzyłajejsięjedyniezeksperymentamipanaFranklinaidoświadczeniami
signoraGalvaniego,dotyczącymireakcjitkaneknaprąd.

– Kupiłam maszynę elektryczną – ciągnęła księżna wdowa, wskazując

niewielki cylinder na nóżkach. – To istne cudo. Gdy pokręcimy tą korbką,
segmenty maszyny ulegną elektryzacji i przez ten przewód popłynie prąd. –
Rozejrzałasiępotwarzachgości.–Gdybyktośzpaństwazechciałpokręcić
korbką, moglibyśmy chwycić się za ręce i poczuć przepływ prądu. Czyż to
niewspaniałe?

–Czytobezpieczne?–spytałojciecSarah,wyraźniezaniepokojony.

–Gdybybyłoinaczej,niesprzedawanobytychmaszyn.

–Niechcemisięwierzyć.

– Może pan kręcić korbą, panie Forrester – powiedziała księżna wdowa,

chcącjaknajszybciejdoświadczyćdziałaniaprądu.

OjciecpodszedłdoSarah.

–Niechwytajtegoprzewodu–ostrzegłcicho.

Po śmierci Alexandra ojciec stał się nadopiekuńczy. Gdy była dzieckiem,

pochwalałjejupodobaniedoprzygód.Terazbałsięutracićcórkę.Jakjednak
mógł się spodziewać, że Sarah odmówi sobie tej niezwykłej przyjemności?
Przecieżksiężnawdowazapewniała,żenicnikomusięniestanie.

Kiedy więc wdowa spytała, kto chce potrzymać przewód, Sarah

natychmiastpostąpiłaokrok,awtymsamymmomencieuczyniłtoHartwick.
Popatrzylinasiebiezezdziwieniem.

Usłyszałagłośnechrząknięcieojca.

background image

Księżnawdowacmoknęła.

–Widzę,żetylkolordHartwickipannaForrestermajądośćodwagi.

Katrinaprzyglądałasięmaszynie.

–Jakietouczucie?–zapytała.

– To cudowny impuls – odparła księżna wdowa, patrząc wymownie na

lordaSissinghursta.

–Myślę,żeprzewódpowinientrzymaćmężczyzna–rzekłojciecSarah.–

Mężczyźnisąsilniejsiilepiejzniosąwstrząs.

Hartwickkołysałsięnastopach.

– Proszę się niczego nie obawiać, panie Forrester. Poświęcę się i ocalę

pańskącórkę.

JednakżeSarahchciałapoczućwstrząsjakopierwsza!Dlaczegomężczyźni

zawsze mają być uprzywilejowani? Jako córka dyplomaty często musiała
poskramiać swą naturę i udawać potulną młodą damę. W Ameryce brat
nauczył ją jeździć konno na oklep, bez siodła. Wspinała się po drzewach,
pływała w oceanie i pozwoliła dwóm mężczyznom się pocałować. Była
otwartananoweprzeżycia.

– Siła impulsu będzie taka sama, niezależnie od wagi osoby trzymającej

przewód,panieForrester–powiedziaławdowa.

–Jakdługotopotrwa?–spytałlordEverill.

–Dopókibędziemykręcićkorbkąiwytwarzaćimpuls.

OczyladyEverillstałysięraptemokrągłe.

–Ajakdługomapaniochotęprowadzićtodoświadczenie?

Księżnawdowarozłożyłaręce.

–Zobaczymy,czybędziemysiędobrzebawić.Elektrycznośćpowoduje,że

stają nam włosy na głowie. Można unosić niewielkie kawałki papieru,
przesuwając nad nimi ręką. A jeśli pocałujemy kogoś, kto jest
naelektryzowany,kopnienasprąd.

– To chyba nie jest dobry pomysł – powiedziała Katrina. Cofnęła się

istanęłaobokmęża.

– Czy to znaczy, że między ustami przeskakuje iskra? Czy usta stają

wogniu?–pisnęłaladyEverill.

– Nie, Harriet. – Wdowa ponownie spojrzała na lorda Sissinghursta. –

Przynajmniejtakmipowiedziano.

background image

–O,Boże–jęknąłLyonsdale,skubiącczubeknosa.

SarahpopatrzyłanaHartwicka.Wydawałsięszczerzerozbawiony.

Byłaby skłonna przypuszczać, że księżna wdowa i lord Sissinghurst

całowali się w ramach eksperymentu, jednak oboje dawno przekroczyli już
siedemdziesiątkę.Zapewneludziomwtymwiekupocałunkijużniewgłowie.

Wdowapodeszładomaszyny.

– Zapewniam państwa, że wszystko będzie dobrze. Najpierw wywołamy

iskrę. Nikomu nie stanie się krzywda. Wiem, że jesteście ciekawi działania
tego urządzenia. Nie jestem pierwszą osobą w Londynie, która urządza
wieczorek z elektrycznością. Będziecie mogli się pochwalić, że też braliście
udziałwdoświadczeniu.

– Zdecydowałam, że wezmę udział w tym eksperymencie – powiedziała

szybkoladyEverill.

Pochwilizajejprzykłademposzlipozostaligoście.

– Doskonale – skwitowała wdowa, nie kryjąc podekscytowania. –

Będziemy mieli świetną zabawę. Tylko pamiętajcie, by zdjąć wszystkie
metaloweprzedmioty.Odłóżciebiżuterię,tabakieryitympodobne.

Co teraz miała począć Sarah? Powinna była zgłosić się na ochotnika do

kręcenia korbą. Jak mogła teraz niepostrzeżenie pozbyć się bransoletki? Co
sięstanie,jeślibędziejąmiaławbucie?

–Mojabransoletka!

WszystkiegłowyzwróciłysięwstronęladyEverill,aSarahpoczułazimny

dreszcz.Miaławrażenie,żeobecniwpokojudobrzewiedzą,iżcennaozdoba
znajdujesięwjejpantofelku.

Rozległsięczysty,donośnygłosksiężnejwdowy.

–Cosięstało,Harriet?

–Zginęłamojabransoletka!Och,Eleanor,ktośukradłmojąbransoletkę!

– Nonsens! Musiała ci gdzieś upaść. Wszyscy pomożemy ci jej szukać.

Katrino, ty i panna Forrester przeszukajcie salon. Pamiętasz, gdzie
siedzieliśmy. Harriett, ty, Everill, państwo Forresterowie i ja przeszukamy
korytarz,aty,Julianie,zostańtutajzHartwickiemiuważniesięrozglądajcie.

– A jak wyglądała ta bransoletka? – zapytał wyraźnie zaintrygowany

Hartwick.

– Ma złote elementy z wyrytymi meandrami, na dwóch znajdują się

malowidłanaporcelanie.

background image

Hartwick kiwnął głową. Sarah miała wrażenie, że serce za chwilę

wyskoczyjejzpiersi.Zwolniło,gdyznalazłasięwKarmazynowymSalonie.

– Nie wierzę, by ta bransoletka tak po prostu zsunęła się z ręki – rzekła

Katrina,zamykającdrzwinaklucz.

Zyskały pewność, że księżna wdowa podsłuchała ich rozmowę

poprzedniegodnia.

–Mamtębransoletkęwpantoflu–powiedziałaszeptemSarah.–Dziwne,

żeniedzwoniłamiwbucie,gdyszłamkorytarzem.

– Też jestem zdumiona. Nie wiem, jak to się mogło udać. – Katrina

wysunęła szufladę stolika do gier i wyjęła kawałek papieru i ołówek. Gdy
Sarahschyliłasię,bywydobyćbransoletkęzpantofla,przyjaciółkadodała:–
Pospieszsię.

Bransoletka była dość ciężka. Sarah uważnie przyjrzała się masywnym

elementomizawiaskom,nieznajdującżadnegomiejscanaskrytkę.Umieściła
ozdobę na stole i zaczęła ją rysować na papierze. Chociaż bransoleta nie
miałażadnychnacięćztyłu,Sarahmocnopocierałakażdyelement,chcącsię
upewnić, że niczego nie pominęła. Potem zaczęła opisywać kolory
malowideł.

Skończywszyszkicowanie,wsunęłazłożonąkartkępapieruzagorset.

Zastały lady Everill w bibliotece; wachlowała się i popijała wino.

Lyonsdale przechadzał się w pobliżu drzwi, wpatrując się w dywan pod
stopami.

– Znalazłyśmy pani bransoletkę, lady Everill! – zawołała Katrina, ledwie

przestąpiłypróg.

LadyEverillwjednejchwiliznalazłasięprzySarah,niemalwyrwałazjej

rąkbransoletkęiprzycisnęładopiersi.

–Och,dziękiBogu.

Usłyszeli głuche stuknięcie pod stołem; Hartwick gramolił się na nogi,

pocierającgłowę.

–Copantamrobi?

– Szukałem bransoletki. A co sobie pani myślała? – odpowiedział

zaskakującoszorstkimtonem.

– No widzisz, Harriet – rzekła księżna wdowa. – Nikt nie ukradł twojej

bransoletki.Gdziejąznalazłyście?

– Leżała tuż obok drzwi w salonie. Zapięcie musiało się otworzyć, kiedy

background image

szliśmy do biblioteki. Być może jubiler powinien obejrzeć bransoletkę –
podsunęłauprzejmieKatrina.

– Och, oczywiście – powiedziała lady Everill, wkładając ozdobę do

torebki, po czym owinęła jej satynowy pasek wokół nadgarstka. – Jutro
zaniosęjądosalonuRundell&Bridge.–Teraznawetsforadzikichpsównie
byłabywstaniewyrwaćjejtorebkizrąk.

Kiedy goście zaczęli wracać do biblioteki, Sarah przepełniła wielka ulga,

ajejnastrójznaczniesiępoprawił.Jeślidziękibransoletceznajdziediament,
będzie mogła spać spokojnie, wiedząc, że rodzice nie poznają historii
Alexandra. Straszna prawda mogłaby ich zabić. Oboje przez dwa lata
dochodzili do siebie po śmierci syna. W odzyskaniu względnej równowagi
pomogła im świadomość, że Alexander zginął, walcząc z patriotycznych
pobudek. Czuli dumę z powodu jego poświęcenia. Nie mogła pozwolić, by
ktokolwiekzmąciłtenobraz.

HartpatrzyłnatorebkękurczowościskanąprzezladyEverillimiałochotę

wyładować złość, kopiąc jakiś mebel. Julian powiedział mu, że lord i lady
Everill będą obecni na wieczorku u wdowy, podobnie jak państwo
Forresterowie i Sissinghurst. Wcześniej tego wieczoru zakradł się do domu
lady Everill przy Mount Street, szukając tej przeklętej bransoletki, która,
gdybytojemupoleconoudaćsiędoKarmazynowegoSalonu,spoczywałaby
terazwjegokieszeni.

Nikt nie powinien się domyślić, jak głęboko czuł się zawiedziony. Na

szczęścieumiałukrywaćprawdziweuczucia.

PanForresterodciągnąłcórkęnastronę.Zapewneprosiłją,byniechwytała

przewodu maszyny elektrostatycznej. Panna Forrester starała się go
przekonać i najwyraźniej jej argumenty trafiały na podatny grunt. Hart
doszedłdowniosku,żeForresterowiesądziwnąrodziną.Wszyscyznanimu
ojcowiezabronilibyswymcórkomudziałuweksperymencie.

– Czy wszyscy już wrócili? – Księżna wdowa wspięła się na palce

i rozejrzała po bibliotece. – Tak? To doskonale! Teraz, kiedy lady Everill
odzyskałabransoletkę,możemykontynuowaćdoświadczenie.

HartpodszedłdoJuliana.

–Dziwięsię,żetwojamatkaniezostałazaproszonanadzisiejszywieczór.

Przecieżksiężnawdowazradościąpopieściłabyjąprądem.

– Gdyby moja matka wiedziała, co tu się dzieje, wpadłaby w histerię.

Uważazainteresowanienaukązagroźnedziwactwo.

–Cotylkopobudzatwojąbabkędopogłębianiawiedzy.

background image

–Otóżto.Wcaleniebyłbymzaskoczony,dowiedziawszysię,żekupiłatę

maszynęponiedawnejburzliwejdyskusjizmatką.

–Proszę,wyłóżcieswojemetaloweprzedmiotynatenstół–rzekławdowa.

–LordzieHartwick,pannoForrester,ustalmy,ktomatrzymaćprzewód.

PannaForresterposłałabłagalnespojrzenieojcu.

Tak jak przypuszczał Hart, ojciec westchnął i ledwie dostrzegalnie skinął

głowąnaznakzgody.Sarahnatychmiastpoweselałaiodwróciłasięwstronę
Harta. Powinien był dać jej pierwszeństwo choćby z czystej uprzejmości,
jednakszczerzepragnąłtrzymaćprzewódidoznaćbezpośredniegodziałania
prądu.

Niepodziewanie przyszły mu na myśl jej szczupłe, kształtne nogi.

Wyobraził sobie, że prąd wędruje przez jej ciało, a potem przechodzi na
niego…Poczułrosnącepodniecenie.Zastanawiałsię,czytemperamentSarah
uwidoczniłbysięwgrzemiłosnej.

Nie powinien wyobrażać jej sobie w łóżku. Była niezamężną kobietą

z szanowanej rodziny, a takich unikał jak ognia. Lubił jedynie się z nimi
droczyć.

– Zostawiam decyzję pannie Forrester – powiedział i skłonił głowę

wstronęSarah.

– Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem. – To bardzo miłe z pańskiej

strony.

Bez wątpienia zastanawiała się, co też wpłynęło na zmianę jego decyzji.

Popatrzyła na cylinder z korbką, a potem przeniosła wzrok na Harta.
Zawahałasię.

– Jestem panu wdzięczna, lordzie Hartwick, jednak pozwolę, by to pan

trzymałprzewód.

–Niemamnicprzeciwkotemu,byzrobiłatopani.

–Nalegam.Będędrugawkole,którezachwilęutworzymy.

–Skoropaninalega…

Spojrzałjejwoczy.Wiedziała,żezostałapokonana,jednakniemogłajuż

cofnąćzgody.Odczułgłębokąsatysfakcję.

Kiedystanęliwkole,ojciecSarahpodszedłdoHarta.

–Dziękuję,milordzie.

–Ależjatylkozaproponowałempańskiejcórcepierwszemiejsce.

background image

– Mimo to odmówiła. Nie wiem, jak udało się panu to osiągnąć, jednak

jestem za to bardzo wdzięczny. Pewnego dnia, gdy będzie miał pan własne
dzieci,zrozumiepanojcowskieuczucia.

Hartstanąłjakwryty.Nigdydotądnikt,nawetjegoojciec,nierozmawiał

znimodzieciach.Jegoródwygaśniewrazzjegośmiercią.Niemiałzamiaru
się żenić. Nie widział sensu w przywiązywaniu się do kobiety i zawsze
używałkondomu.Niechciałmiećpotomstwa.Coteżprzyszłodogłowytemu
Amerykaninowi?

Podszedł do maszyny. Księżna wdowa stanęła przed nim z przewodem

wdłoni.

– Jestem pewna, że ci się to spodoba, Hartwick. Już jako mały chłopiec

lubiłeśryzyko.Twojababkanigdyniemogłazrozumieć,dlaczegoodczuwasz
potrzebęłażeniapodrzewachigzymsach.

–Rzeczywiście…Babkapotrząsałapięściąwmojąstronęidomagałasię,

bymnatychmiastzszedłnadół.

– Po śmierci twojej matki byłeś dla niej wszystkim. Bardzo cię kochała

ibałasię,żestracitakżeiciebie.Chciałacięchronićzawszelkącenę.

Odgarnął włosy z czoła, czując się nieswojo. Odczuwał ból na

wspomnienie dobroci i oddania matki. Był małym dzieckiem, gdy spadła ze
skały, a on został zmuszony do radzenia sobie z życiem u boku złośliwego
ojca. Gdyby babka istotnie tak bardzo go kochała, zabrałaby go z piekła,
jakimstałsiędlaniegorodzinnydom.

PannaForresterstanęłaobok,rozpraszającjegomyśli.

–Jesteśgotowa,mojadroga?–zapytałaksiężnawdowa.

Sarahżarliwieprzytaknęła.

–Weźjązarękę,Hartwick–poleciławdowaipodałamuprzewód.

Dłoń panny Forrester była delikatna, szczupła, o długich palcach. Gdy ją

objął,znówogarnęłogopodniecenie.

–Jesteśgotowy,Hartwick?–spytałaSarah,patrzącnaprzewód.

–Tak.

WdowastanęłazdrugiejstronypannyForrester,apotemwszyscychwycili

się za ręce. Pan Forrester zgodził się kręcić korbką. Lady Everill stała obok
niego,niechcącrozstawaćsięztorebką.

Ojciec Sarah powoli pokręcił korbką. Po chwili ciało Harta przeszył ni to

dreszcz, ni to mrowienie. Panna Forrester musiała poczuć to samo, bo

background image

zaśmiałasięcicho.Ichspojrzeniasięspotkały.

SłyszałjużoelektrycznymwyładowaniuprzypocałunkuodTheodosii.Na

przyjęciu u księżnej Skeffington jej mąż chciał ją pocałować po
doświadczeniu z maszyną elektrostatyczną, lecz przeskoczyła między nimi
iskra i zrezygnował. Hart pomyślał, że nic by go nie powstrzymało od
pocałowaniapannyForrester.

Najwyraźniej prąd źle wpływał na jego mózg, skoro tak wiele myślał

owargachpannyForrester.Niepowinienbyłwogóleichzauważyć.

Puścił przewód i delikatne mrowienie ustało. Rozległy się pomruki

niezadowoleniazestronygości,którympodobałosiędoświadczenie.

KsiężnawdowapuściłarękępannyForresteripodeszładostołu,naktórym

leżały kawałeczki papieru. Przesunęła dłonią kilka nad blatem, a małe
kwadraciki uniosły się ku jej dłoni, jakby skierowała je tam magiczna siła.
Wszyscychcielisięprzekonać,jaktodziała.GdyHartpodszedłdostołu,zdał
sobie sprawę, że wciąż trzyma dłoń panny Forrester. Natychmiast ją puścił,
zaskakująctymsiebieiSarah.

– Hartwick – powiedziała, przesuwając dłonią nad blatem – Tak się pan

poczuje, jeśli przyjdzie pan w środę do Almacka. Kobiety będą lgnęły do
panajakteskrawkipapieru.

–Zgłaszasiępaninaochotnika,pannoForrester?Możemipanioszczędzić

fatygi.

–Mamprzylgnąćdopana?Nigdywżyciu,chociażzpewnościąbyłobyto

zabawnedlaobserwatorów.–Odeszła,nieczekającnaodpowiedź.

Nicdziwnego,żepannaForresterwciążbyłaniezamężna.Jakimężczyzna

potrafiłbysobieporadzićztakąkobietą?

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Następnego ranka Sarah zasiadła przy oknie sypialni i tak długo

wpatrywałasięwrysunekbransoletki,żezaczęłyjąbolećoczy.Niepotrafiła
znaleźć ani jednego szczegółu, mogącego stanowić wskazówkę, jak dotrzeć
do diamentu. Kiedy po śniadaniu przyszła do niej Katrina i zaproponowała
spacer po Hyde Parku, zgodziła się bez wahania. Pochmurna pogoda nie
zachęcała wprawdzie do przechadzek, jednak umożliwiała odpoczynek od
trudnychłamigłówek.

– Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, że przyszłam tak wcześnie –

powiedziała Katrina, gdy szły pustą alejką biegnącą wzdłuż ścieżki konnej
RottenRow.

–Obudziłamsięoświcie.Mogłaśprzyjśćnawetwcześniej–odparłaSarah,

uśmiechającsięblado.

–Brakujeminaszychspacerów.

Sarah zrobiło się cieplej na sercu, bo i jej bardzo brakowało wspólnych

wyprawzKatrinąpotym,jakprzyjaciółkazostałamamą.

– Nie boisz się, że znów ci się coś przytrafi? – Spojrzała wymownie na

piersiKatriny.

– Nie. Nakarmiłam Augustę tuż przed wyjściem. Wyciągnęłam wnioski

ztamtejlekcjiiterazstaranniezapisujęporyposiłków.Mogępozwolićsobie
na trzygodzinną nieobecność w domu. Zdążyłaś już przyjrzeć się rysunkowi
bransolety?Możedokonałaśjakiegośodkrycia?

–Byłampewna,żemisięuda,tymczasemspędziłammnóstwoczasunad

tym rysunkiem i nie poczyniłam żadnych postępów. Nie mam pojęcia, jak
znaleźćtendiament.

– Chyba powinnaś powiedzieć o wszystkim rodzicom. Może przyjmą tę

wiadomośćdużospokojniej,niżmyślisz.

– Nie widziałaś moich rodziców po śmierci Alexandra. Nie wiesz, jak

ważna jest dla nich świadomość, że umarł jak bohater. Nie mogę ich
pozbawić tej wiary. Nie mam pojęcia, jak by zareagowali. Nie zniosłabym
widokumoichrodzicówkolejnyrazpogrążonychwbezbrzeżnymsmutku.

Katrinaskinęłagłową.

background image

Sarah była zdumiona, że Katrina po ślubie z Julianem wyjechała

zwiejskiejposiadłości,zostawiającwrodzinnymdomuojca-wdowca.Sarah
nigdybytakniepostąpiła.Rodziceniemielinikogopozanią.OjciecKatriny
niepełniłjużsłużbywdyplomacjiimógłodwiedzaćcórkę,kiedytylkomiał
na to ochotę. Ojciec Sarah po wypełnieniu londyńskiej misji zamierzał
kontynuować karierę w Waszyngtonie. Rodzice nie mogliby wyjeżdżać na
dłużejzWaszyngtonu,żebyodwiedzićjąwAnglii.Niemożewięcwyjśćza
mąż za Anglika, tym bardziej że w przyszłości będzie musiała pocieszać
matkęlubojcapośmierciwspółmałżonka.

–Dlaczegoniechceszmipowiedziećwszystkiego,cowieszobransolecie?

Tobardzoułatwiłobynamrozmowę–rzekłaKatrina.

– Jest w niej pięć kwadratowych elementów. Na pierwszym, trzecim

i piątym są wyryte greckie meandry. Drugi przedstawia most i pagodę.
Czwarty–wieżę…jakbykościelną.Towszystko.Napodstawietychdanych
mamznaleźćdiament.

– Może to jest jakaś mapa? Chodzi mi o te malowidła. Powiedziałaś, że

pierwszeprzedstawiamost.

–Takmisięwydaje,alenieznamLondynunatyledobrze,żebyrozpoznać

temiejsca.Wdodatkuniemamypewności,żechodzioLondyn.

– Nie mówmy o najgorszym. Załóżmy, że te miejsca są tutaj.

Wspomniałaś,żeprzymościejestpagoda.Topowinnonampomóc.

–Nigdyniewidziałampagodyprzyżadnymzlondyńskichmostów.Aty?

–LadyEverillpowiedziała,żejejmążmiałnadzieję,żebransoletkajejsię

spodoba,boprzywodzinamyślwspaniałewspomnienia.

–Możepoprostulubistylorientalny.

–Nie.Myślę,żeladyEverillnaprawdęwidziałatenmost.

–Agdzieznajdujesięichwiejskaposiadłość?

–ChybawHerefordshire.

–Możemostjestwłaśnietam?

–Może…

Niebonadichgłowamipociemniało.Dalszyspacerniemiałsensu.

–Powinnyśmywracaćdodomu–powiedziałaSarah.–Nadciągaburza.

Katrinauniosłagłowę.

– Chyba masz rację. – Wsunęła rękę pod ramię Sarah i skierowała się

background image

wstronęwyjściazparku.–Atawieża?Niczegocinieprzypomina?

–Prawdęmówiąc,chybanigdydotądżadnejsięnieprzyglądałam.

–Alewydajecisię,żetowieżakościoła?

–Takiemamwrażenie.–Sarahwestchnęła.

– Nie trać ducha. Wieczorem porozmawiam z Eleanor. Może będzie

wiedziałacoświęcejnatemattejbransoletki.

– Babka Juliana jest bardzo bystra. Nie chciałabym, aby domyśliła się,

zjakiegopowoduinteresujęsiętąbransoletką.

–Przecieżnikomuniezdradzętwojejtajemnicy!Dobrzewiem,żeEleanor

jestnadzwyczajspostrzegawcza.Możeszmiufać,zadamjejkilkapytań,ale
niepowiem,wjakimcelutorobię.DobrzeradzęsobiezEleanor.Napewno
jutroranobędęmiałacicościekawegodopowiedzenia.

Sarahbardzonatoliczyła.Wmilczeniuzmierzałydowyjścia,aniebonad

nimiprzybierałocorazciemniejsząbarwę.

Tej nocy, podczas gdy Sarah przewracała się na łóżku, Hart przemierzał

uliczkidzielnicyMayfairwtowarzystwieprzyjaciela,lordaAndrewPearce’a.
Na szczęście dookoła było pusto i nikt nie powinien im przeszkodzić we
włamaniu do sklepu Rundell&Bridge. Nie wiadomo, kiedy Andrew mógłby
ponownie pełnić straż przed tylnymi drzwiami. Wiedząc, że pan Rundell
mieszkanapiętrzenadsklepem,staralisięstąpaćbezszelestnie.

–Wątpię,bymójbratpochwaliłto,coterazrobimy–powiedziałszeptem

Andrew,opierającsięoceglanymur.

KsiążęregentprosiłHarta,byniemówiłodiamencienawetbratuAndrew,

odpowiedzialnemuzatajnesłużby.

–Winterowiniepodobałosięwielerzeczy,którerobiliśmy.

Andrewwytężyłwzrok,byprzeniknąćpanującąwokółciemność.

– To prawda… Muszę przyznać, że doskonale wybrałeś czas akcji. Ale

ostrzegam,jeślizobaczę,żektośsięzbliża,będęzmuszonydodziałania.

–Poprostubędęudawał,żewymiotuję.

Hart zdjął skórzane rękawiczki i wsunął je do kieszeni płaszcza. Wolał

mieć nieosłonięte dłonie. Przykucnął koło drzwi. Z oddali dobiegał turkot
powozów.

Sercebiłomumocno.Niechciałzostaćprzyłapanynagorącymuczynku.

–Jakdługotomożepotrwać?–spytałAndrew.

background image

–Mamnadzieję,żeniedługo.

–Oddajeszcośczyzabierasz?

–Będzielepiej,jeślizachowamtowtajemnicy.

–Nodobrze,tylkosiępospiesz.Zanosisięnadeszcz.

PokilkupróbachzeszpilkamidowłosówHartusłyszałcicheszczęknięcie.

Drzwiotworzyłysiębezszelestnieiwszedłdośrodka.

Znalazł się na zapleczu, w niewielkim kwadratowym pomieszczeniu. Na

biurku wspólnika po lewej stronie stały dwie lampy naftowe i dwa ozdobne
srebrne kałamarze, a obok leżały księgi rachunkowe. Po prawej stronie,
naprzeciw okna znajdował się stół warsztatowy zasłany licznymi szkłami
powiększającymi i przeróżnymi narzędziami. Koło niego stała zniszczona
drewniana szafka z głębokimi szufladami. Przed sobą Hart miał ciemną
aksamitnązasłonęzakrywającądrzwidosklepu.

Po chwili zobaczył stojący w rogu sejf. Metal lekko pobłyskiwał

w ciemności. To zapewne tam znajdowały się cenne ozdoby, a wśród nich
bransoletka lady Everill. Sejf przypominał bogato rzeźbioną szafę, widywał
już podobne. Jego ojciec był posiadaczem jednego z nich. Dzięki temu Hart
jużwewczesnejmłodościposiadłumiejętnośćotwieraniazamków.

Doświadczeniemówiłomu,żejeśliwykonaruchszpilkąwniewłaściwym

kierunku,otwarciesejfustaniesięniemożliwe.

Wybrał odpowiedniej długości szpilkę, po czym przystąpił do pracy.

Częstoprzerywałizamieniałsięwsłuch.Wpewnejchwilidobiegłgocichy
szczęk otwieranego mechanizmu. Pogratulował sobie w myślach dobrej
pracy.

Za drzwiczkami ujrzał około dwudziestu długich szufladek. Wszedł na

krzesło i zaczął od górnej. Potem przeszukał kilka następnych, aż wreszcie
wkolejnejznalazłbransoletkęladyEverill.Szybkozawinąłjąwchusteczkę,
włożyłdokieszeniizamknąłsejf.

Gdy odwrócił się w stronę drzwi, skrzypnęła drewniana podłoga.

Zesztywniał,apotemzerknąłnasufit.Mógłterazuciecalboschowaćsiępod
biurkiem.

Wokół panowała cisza. Odliczył do czterech i zaczął nasłuchiwać. Znów

cisza.Ostrożniepodszedłdodrzwi.

–Udałocisię?–zapytałszeptemAndrew,odrywającsięodmuru.

–Tak.

–Todobrze,możeszterazpostawićmidrinkauWhite’a.

background image

–Dziśniemogę,alepoślęcibutelkęnajlepszejbrandyJuliana.–Andrew

równieżmieszkałwAlbanyipowinienotrzymaćbrandywciągunajbliższej
godziny.

–ChceszterazzdobyćbutelkębrandyLyonsdale’a?

–Nie.Mamjąjużwdomu.ZarazpolecęChomersleyowicijądostarczyć.

– Wystarczy, jeśli zrobisz to jutro. Nie mam jeszcze ochoty wracać do

domu.

RozstalisięprzyPiccadilly.AndrewskręciłwStJames’sStreet,doklubu,

aHartudałsiędodomu,byjaknajszybciejprzyjrzećsiębransoletce.

Przepełniała go ogromna radość, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dla

takichchwilwartobyłożyć.

Niespodziewanie przyszła mu na myśl panna Forrester i ciepło jej

delikatnej dłoni. Gdy trzymali się za ręce, czuł podniecenie. Szybko zmusił
się do opanowania i wmówił sobie, że dziwne doznania powstały pod
wpływemelektryczności.

Wszedł na podjazd wiodący do budynku nieopodal Piccadilly, w którym

mieszkał od roku. W oknach na górnym piętrze paliło się światło.
Chomersley, kamerdyner, zapalał lampę naftową, kiedy Harta nie było
w domu wieczorem. Marnował naftę, niemniej jednak miło było wrócić do
pokoju,niepotykającsięomeble.

Wskakując po dwa stopnie, znalazł się na podeście i wszedł do holu.

Poklepałsiępokieszeni,cieszącsięnamyśl,żewkrótcebędziemógłspłacić
dług honorowy. Odprawił Chomersleya, polecając mu udanie się na
spoczynek, a potem zdjął ubranie, włożył czarny brokatowy szlafrok,
postawiłlampęnabiurkuiwyjąłbransoletę.

Porazpierwszymógłsięjejdokładnieprzyjrzeć.Światłolampypadałona

pięć złotych kwadratowych elementów. W dwa z nich wbudowane były
malowidłanaporcelanie,pozostałemiaływyrytegreckiemeandry.Elementy
wykonane były z litego złota, co wykluczało istnienie skrytki. Przyjrzał się
pierwszemuniewielkiemumalowidłu,przedstawiającemumostipagodę.Był
pewien,żejużgdzieświdziałtenmost.

Zegarnakominkuwskazywałczwartąrano.Hartpostanowiłpołożyćsiędo

łóżka, czując, że po kilku godzinach odpoczynku przypomni sobie, gdzie
znajdujesięmost.

Zgasił lampę i wsunął się pod kołdrę. Po paru minutach już twardo spał.

Przed snem zdążył jeszcze pomyśleć, że książę regent wkrótce dostanie
diament.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Poranneświatłoprzesączałosięprzezbiałezasłonywsalonielondyńskiego

domu Forresterów, nadając żółtym ścianom jeszcze żywszą barwę. Sarah
siedziaławobitymżółtymbrokatemfoteluwpobliżuokna.Starałasięczytać
książkę,leczniemogłasięskupić.Jejuwagęprzyciągałkażdyszmer,każde
poruszenie za oknem, mogące zwiastować pojawienie się przyjaciółki.
Minutyciągnęłysięjakgodziny.Słońcerozpoczęłowędrówkępoleżącymna
środku pokoju dywanie z Aubusson. Sarah zaczynała już tracić nadzieję,
kiedyoznajmiono,żeprzybyłaKatrina.

MatkaSarahuniosłagłowęznadtamborkaiuśmiechnęłasię.

–No,nareszciepoprawicisięhumor.Kręciłaśsięiwierciłaśwtymfotelu

przez cały ranek. Jeśli nie zaciekawiła cię książka, mogłaś znaleźć inne
zajęcie.ZaproponujKatriniespacer.Czuję,żedobrzecizrobiodrobinaruchu
naświeżympowietrzu.

Katrina weszła do salonu i popatrzyła na Sarah wiele mówiącym

wzrokiem, po czym podeszła do jej matki. Z pewnością miała dobre
wiadomości! Chwilę porozmawiała z matką na temat zdrowia księżnej
wdowyiotym,jakważnadlaAugustyjestdobrzeprzespananoc.Przezcały
ten czas Sarah postukiwała nogą o podłogę. Pomyślała, że z całego
towarzystwatoonazpewnościąśpinajkrócej.

W końcu panie umilkły i Sarah mogła zaproponować Katrinie spacer

wogrodzie.

– Wspaniały pomysł, ale jest tak pięknie, że może poszłybyśmy do St

James’s Park? Nigdy tam nie byłam, a powiedziano mi, że jest tam uroczy
mosteknadjeziorkiem.Mogłybyśmypodjechaćmoimpowozemdowejścia,
apotemwyruszyćnaspacer.

Sarahpoczułazawrotygłowy.AwięcKatrinaznalazłamost.Miałaochotę

natychmiastwyściskaćprzyjaciółkę.

–Doskonale!

KatrinapopatrzyłanamatkęSarah.

–Amożepanizechciałabydonasdołączyć?

Naszczęściematkapokręciłagłowąiuśmiechnęłasię.

background image

– Dziękuję, ale mam tu jeszcze parę spraw do załatwienia, a wy chętnie

sobiepoplotkujeciebezemnie.Jateżkiedyśbyłammłoda.

Sarahzerwałasięzfotela.

–Zarazsięprzebiorę!

Po raz pierwszy, wkładając białą spacerową suknię z muślinu, nie

przejmowała się doborem bucików, co bardzo zdziwiło pokojówkę Amelię.
Kiedy kwadrans później weszła do salonu, poprawiając kołnierz zielonego
płaszcza,myślałatylkootym,żeznajdujesięokrokodznalezieniadiamentu.

Wyjąwszy bransoletkę z kieszeni płaszcza, Hart przyjrzał się Chińskiemu

Mostowi, stanowiącemu przedłużenie wysadzanej drzewami alei w St
James’s Park. Obok znajdowały się wysokie latarnie i cztery pawilony
z niebieskimi dachami. Brakowało tylko sześciopoziomowej pagody, która
spłonęłaprzedlatypodczaspokazufajerwerków.

Bezwątpieniamalowidłonabransoletceprzedstawiałomost,naktóryteraz

patrzył.Należałoustalić,jakietomaznaczeniedlamiejscaukryciadiamentu
Sancy. Wybrał godzinę, o której na moście nie powinno być tłumów.
Mleczarkisiedziałyjużwinnejczęściparku,wpobliżuBirdcageWalk,obok
budynków Straży Konnej. Sprytne kobiety dobrze wiedziały, że mężczyźni
przychodzą tu, by z nimi poflirtować i napić się świeżego mleka prosto od
krowy. Po drugiej stronie kanału panował spokój. Małe dzieci i niańki było
słychaćdalekopolewej,gdzieśmiędzydrzewami.

Hartpodejrzewał,żebransoletkazpewnościązawieradokładnewskazówki

prowadzące do odnalezienia diamentu. Jeśli złodziej, Guillot, był na tyle
inteligentny, by posłużyć się bransoletką, z pewnością zadbał także o inne
szczegóły. Zamknął oczy i głęboko zaczerpnął tchu. Dobiegł go delikatny
zapach róż i wilgotnej ziemi. Znów zamknął powieki. Tym razem, gdy je
otworzył,spojrzałnażółtymost,starającsięwychwycićzauważalneróżnice
międzyobrazemarzeczywistością.Cooczywiste,brakowałopagody,aprzez
balustradęprzechylałsięjakiśmężczyzna.

Brakowałoróżu!

Na malowidle po lewej stronie mostu widniała kępa różowych kwiatów.

Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek widział w tym miejscu kwiaty. To
musiałabyćdodatkowawskazówka.

Wszedł na most, zatrzymał się tuż obok mężczyzny, który utrudniał mu

poszukiwania,iuniósłkapeluszwpowitalnymgeście.

– Urocze miejsce, nieprawdaż? Często przychodziłem tu z moją

narzeczoną.

background image

MężczyznazerknąłzukosanaHartaiskinąłgłową.

– Była bardzo piękna – ciągnął Hart. – Miała włosy o barwie słońca

i alabastrową cerę. Uwielbiała piękne suknie. Miała ich w szafie chyba
z pięćdziesiąt. Niestety, umarła. W pobliżu tego mostu, na którym właśnie
stoimy.Skoczyładowody.Tragicznahistoria.–Pociągnąłnosem.

Mężczyznanieznaczniesięodsunął.

Hartzbliżyłsiędoniego.

–Mapanżonę?

Mężczyznapokręciłgłową.

–Jarównieżniemamżony.–Hartchlipnął.–Miałbym,ale…

Mężczyzna przeprosił, że musi już iść i oddalił się szybkim krokiem,

zostawiającHartasamego.

Niewiedział,skądtowszystkoprzyszłomudogłowy.Słowasamepłynęły

z ust. Przed oczami miał twarz kobiety, o której pragnął zapomnieć, lecz
Carolinejużzawszebędziegoprześladować.Nigdyniestałanatymmoście
inigdyniebylizaręczeni,chociażniewielebrakowało,bypoprosiłjąorękę.
Częstozastanawiałsię,czygdybysięzaręczyli,spotkałbyjąpodobnylos?

Przełożyłnogęprzezkamiennąbalustradęizwinniezeskoczyłnabrzeg.Po

chwilistanąłwmiejscu,wktórympowinnyznajdowaćsięróżowekwiaty.

Przeczesywał wzrokiem brzeg. Nie wiedział, czego konkretnie szuka, był

jednak pewien, że domyśli się tego od razu, gdy to zobaczy. W środkowej
części most wznosił się wysoko nad wodą. Przypatrywał się kamiennym
filarom, lecz nic nadzwyczajnego nie przyciągnęło jego uwagi. Spojrzał
wciemnątaflęwodyiodgarnąłwłosyzoczu.

Kiedy się odwrócił, zatrzymał wzrok na przestrzeni pod mostem. Wzdłuż

brzegubiegłaścieżka.Większośćprzechadzającychsiępoparkuzapewnejej
w ogóle nie zauważała, i dzięki temu można było bez trudu ukryć tam
wskazówkę. Na malowidle różowe kwiaty znajdowały się po tej właśnie
stroniemostu,wpobliżuwody.

Stąpając po mokrej trawie, brudząc sobie buty błotem, wszedł pod most.

Przez dobre kilka minut rozglądał się dokoła i nagle rzuciło mu się w oczy
coś istotnego dla rozwiązania zagadki. Na kamiennym bloku jednego
z filarów mostu był wyryty grecki wzór – meander, taki sam jak na
bransoletceladyEverill.

Wyciągnął nóż zza cholewki buta i wsunął go w szczelinę, by podważyć

kamień.Poszłomułatwiej,niżsięspodziewał.Wsunąłrękęwzagłębienieza

background image

kamieniemizacząłjebadać.

Jegopalcenatrafiłynacośmiękkiego.Pochwiliwyjąłzłożonywkwadrat

kawałekbladegopłótna,przewiązanycienkączarnąwstążką.Zawiniątkobyło
zbyt płaskie, by zawierać diament. Rozwiązał supeł i rozłożył płótno.
W środku znajdował się mały żelazny klucz. Następna wskazówka bez
wątpieniazaprowadzigowmiejsceukryciadiamentu.

Schował klucz i płótno do kieszeni płaszcza. Teraz powinien udać się do

White’a i uczcić sukces wyborną brandy i partyjką kart. Jeśli odnalezienie
kolejnejwskazówkiniesprawimukłopotu,książęregentpowinienladadzień
otrzymaćdiament.

Znalazł klucz w samą porę. Na niebie gromadziły się ciemne chmury,

zapowiadając burzę. Idąc alejką w kierunku wyjścia, usłyszał rozmowy
dwóchkobiet.Naciągnąłrondokapelusza,leczzarazjeuniósł,rozpoznawszy
głospannyForrester.

Sarah i Katrina weszły do St James’s Park. Liście niespokojnie szeleściły

nadichgłowami.

– Dziękuję, że namówiłaś stangreta, by pojechał koło kościołów świętego

Jerzego i świętego Jakuba, Katrino. Musiałabym tam iść na piechotę, a to
zajęłobydużoczasu.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Teraz, kiedy już wiesz, że następna

wskazówka może znajdować się w kościele świętego Jakuba, masz o jeden
problemmniej.

–Jesteśpewna,żetotenmost?

– Przecież mówiłam ci już dwa razy. Eleanor twierdzi, że to jest park,

w którym lady Everill spędziła cudowne chwile. Podobno mówiła o tym
wiele razy po otrzymaniu bransoletki. Na malowidle most wygląda trochę
inaczej,aletonapewnojestwłaśnieten.Kilkalattemuwparkuodbywałsię
jakiś festiwal i właśnie wtedy lord Everill po raz pierwszy wyznał żonie
miłość.

Sarahprzystanęła,zaskoczona.

–Wtymwiekuporazpierwszypowiedział,żejąkocha?Niepowinienbył

zdobyćsięnatowyznaniewcześniej?

–MówimyprzecieżolordzieiladyEverill.

Wymieniły porozumiewawcze uśmiechy. Na niebie zaczynały gromadzić

się chmury. Co chwila przysłaniały słońce, a w powietrzu czuło się zapach
deszczu.

background image

– Czuję, że mimo pogarszającej się pogody nie zechcesz teraz wrócić do

powozu i przyjechać tu innym razem? Zanosi się na burzę – powiedziała
Katrina.

Chybaoszalałaś,pomyślałaSarah,zaciskającwargi.

–Wtakimraziesiępospieszmy–rzekłaKatrina,biorącSarahpodrękę.

Zatrzymały się gwałtownie na widok zmierzającego w ich stronę

Hartwicka. Czyżby Sarah była skazana na spotykanie go w najmniej
odpowiednich momentach? Znali się od roku, lecz widywali niezmiernie
rzadko.Teraz,gdyzaczęłaszukaćdiamentu,ciąglestawałjejnadrodze.

–Dzieńdobry.–Uśmiechnąłsięprzyjaźnieiuniósłlaskęzezłotągałką.–

Jakamiłaniespodzianka.

Może dla ciebie, pomyślała Sarah. Pojawienie się Hartwicka opóźniało

rozpoczęcieposzukiwań.Podciągnęłazielonerękawiczkizkoźlęcejskóry.

– Nie wiedziałam, że pan bywa w tym parku. Chyba że przyszedł tu pan

zpowodumleczarek?

–Mówią,żekubekświeżegomlekadoskonalewzmacniaorganizm.

–Awięctodlategopantuprzybył?

–Nietykammleka.WracamzWestminsteru.

Katrinaprzechyliłagłowę.

– Julian narzeka, że nie przykładasz się do swych obowiązków

wparlamencie.

–Nieposzedłemtam,bypracować.Chciałemzkimśsięspotkać.

Pokiwały głowami. Mimo wszystko Sarah wydawało się, że Hartwick

nadszedł z innej strony. Może był w krzakach z jedną z mleczarek? To
przypuszczeniepotwierdzałbystanjegobutów.

– A co sprowadza tu panie? – Wymownie spojrzał w niebo. – Niedługo

rozpętasięburza.Toniejestdobraporanaprzechadzkę.

– Przyszłyśmy tu, żeby zobaczyć pelikany – odpowiedziała Katrina,

uśmiechającsiędoSarah.

Pelikany?Jakiepelikany?–pomyślałaSarah.

– Aha. Nie będę więc pań zatrzymywał. – Uniósł kapelusz. – Proszę do

wolipodziwiaćfaunęiflorę.

Oddalił się, a Sarah poczuła rozczarowanie. Nie mieli okazji pożartować.

Nie próbował się z nią droczyć. Wpadała w złość, gdy ją prowokował,

background image

dlaczegowięczmartwiłjąbrakzainteresowaniazjegostrony?

–Pelikany?–zwróciłasiędoKatriny,unoszącbrwi.

–Eleanorpowiedziała,zewtymparkusąpelikany.Chciałabymzobaczyć

choćjednego.

Sarah odprowadzała wzrokiem Hartwicka do chwili, w której zniknął za

zakrętem. Wiatr przybrał na sile i spadły pierwsze, ciężkie krople deszczu.
Wparkubyłopusto.Powinnywracaćdodomu,jednakwtejwłaśnie chwili
ujrzałyprzedsobążółtymost.Niemogłyterazzawrócić.

To był most z malowidła na bransoletce. Nie miały co do tego żadnych

wątpliwości. Brakowało tylko chińskiej pagody. Mimo ulewnego deszczu
SarahchwyciłaKatrinęzarękęipobiegływstronęjeziorka.Schroniwszysię
pod mostem, zaczęły się śmiać. Sarah zdjęła nakrycie głowy i otrząsnęła
zkropel.Zielonasatynowawstążkawyglądałażałośnie.Zapewnejużsięnie
uda doprowadzić jej do porządku. Spojrzała na jedwabne zielone pantofle,
całewbłocie.Westchnęła.Otozniszczyłakolejnąparębutów.

Deszczowa nawałnica tworzyła teraz wodne kurtyny ze wszystkich stron.

Byłysamepodmostem,aszumdeszczuzagłuszałichrozmowę.

–Księżnawdowamiałarację.Tonapewnotenmost–powiedziałaSarah.

–Awiesz,czegopowinnyśmyszukać?

Przypomniawszy sobie malowidło na porcelanie, Sarah pokręciła głową.

Niemniej jednak zamierzała wypatrywać czegoś wyróżniającego się
z otoczenia, choćby miała szukać cały dzień. Podeszła do ścieżki pod
mostem. Ulewa nie ułatwiała jej zadania, lecz mimo to zobaczyła ślady
dużych,męskichstópwmokrympodłożu.Ktośmusiałodwiedzićtomiejsce
całkiemniedawno.

Uniosła kraj płaszcza i podążyła po śladach. Po co ktoś kręcił się pod

mostem? I dlaczego, sądząc po licznych odciskach stóp, spędził tam sporo
czasu?

Kamiennebloki,zktórychwzniesionofilarmostubyłygładkie,podobnego

kształtuiwielkości.Sarahpodeszłabliżej,dokładnieprzyjrzałasięblokom…
iomalnieupuściłatorebki.Znalazłamotywprzedstawionynabransoletce!

–Katrino!Chodźtutaj!Szybko!

Przyjaciółkaszerokootworzyłaoczynawidokgreckiegowzoruwyrytego

wkamieniu.

–Wyglądajakmeanderzbransoletki.

–Zpewnościątegowłaśnieszukałyśmy.–Sarahwyjęłaztorebkisrebrny

background image

nóżdootwieranialistów.

–Pocogozabrałaśnaspacer?

–Pomyślałam,żemożebędziemymusiałycośwykopać.

Podważyła kamienny prostopadłościan. Ustąpił bez trudu, za nim

znajdowałsięciemnyotwór.

–Widziszcoś?

Sarah znieruchomiała. Może w środku są pająki? Wstrzymała oddech, po

czymwsunęładłońdośrodka.

– Pusto! – Z pewnością było tu coś, co pomogłoby w odnalezieniu

diamentu,leczktośjeuprzedził.–Alenapewnocośtuukryto,tyleżezostało
jużzabrane.

–Jaktomożliwe?Ktowiedział,żewłaśnietunależyszukać?

Sarah czuła mdłości i kręciło jej się w głowie. Ktoś szukał diamentu

i wiedział o znakach na bransoletce. Próbowała zmusić się do opanowania,
leczpomyślałaorodzicachinatychmiastwpadławpanikę.

–Muszędostaćsiędokościoła–wydyszała.

–Kiedy?

– Teraz! Nie ma tu wskazówki, Katrino. To znaczy, że ktoś oprócz nas

szukadiamentuizapewnewieobransoletceladyEverill.Muszęwejśćnatę
wieżę,zanimktośmnieuprzedzi!

– Postaraj się ochłonąć. Jak mamy przeszukać kościół o tej porze?

Zapewnebędątamludzie.Napewnospotkamypastora.

Sarahwiedziała,żeKatrinamarację.Mogłaniepostrzeżeniedostaćsiędo

wieżyjedynienocąiwmęskimprzebraniu.

– Pójdę tam w nocy. Udam, że źle się czuję i zostanę w domu. Miałam

pojechaćzrodzicamidoteatru.

– Nie będę mogła cię dzisiaj zawieźć pod kościół. Chciałabym ci pomóc,

aleprzyjęliśmyjużzJulianemzaproszenienatenwieczór.Jeślipowiemmu,
żeniemogęiść,będziechciałapoznaćpowódi…

– Tym razem nie musisz mi towarzyszyć. To niedaleko od domu. Pójdę

sama. – Wolałaby udać się do kościoła z przyjaciółką, jednak nie miała
wyboru. Jeśli będzie czekać na lepszą okazję, ktoś wcześniej znajdzie drugą
wskazówkę.Nasamąmyślotakiejmożliwościpoczułasięsłabo.Rozumiała
powody, dla których Katrina stawiała teraz na pierwszym miejscu rodzinę,
jednakszczerzeżałowaładni,kiedymiałaprzyjaciółkęnakażdezawołanie.

background image

Katrinawestchnęła.

–Niepodobamisię,żechcesziśćtamsama.Dobrzewiesz,żetobardzo

niebezpieczneprzedsięwzięcie.

– Przebiorę się za mężczyznę. Dżentelmen przechadzający się nocą po

Piccadillyniebudziniczyichpodejrzeń.

–Ajeślinapadnącięzłodzieje?

–PrzecieżMayfairtodośćbezpiecznadzielnica.Wszystkobędziedobrze.

Pozostawało jej mieć nadzieję, że druga osoba szukająca diamentu nie

zdążyłajeszczeodwiedzićkościołaświętegoJakuba.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Hartowi trudno było się oderwać od karcianego stolika u White’a. Tego

dnia szczęście nadzwyczajnie mu dopisywało. Popijając brandy, zgarniał
kolejne wygrane. Miał ochotę po raz kolejny rzucić wyzwanie szczęściu,
pamiętałjednakodługuuksięciaregenta.WkościeleświętegoJakubaczekał
naniegodiament,towłaśnietampowinienbezzwłoczniesięudać.Pozostali
gracze nie kryli ulgi, gdy wstał od stolika. Zmierzając ku wyjściu, odbierał
licznegratulacje.

Wiedział, że kościelna brama od strony Piccadilly jest o tej porze

zamknięta.PrzeszedłwięcJermynStreetdotylnychdrzwi.Dawnozamknięto
już sklepy w modnej dzielnicy, po drodze spotkał jedynie dwóch dandysów
wdrodzedoktóregośzklubów.

Rozejrzał się bacznie dokoła. Drzwi były zamknięte. Klucz znaleziony

wparkuniepasowałdozamka.

Po lewej stronie znajdował się cmentarz otoczony wysokim ceglanym

murem. Ostrożnie minął rzędy grobów i doszedł do dwuskrzydłowych
bocznychdrzwi.Kujegozaskoczeniu,byłyotwarte.

Włożyłkluczdozamka,bysprawdzić,czypasuje.Niepasował.Wszedłdo

środka. Jego kroki rozchodziły się echem po pustym, ciemnym wnętrzu.
Klucz nie otwierał również głównych drzwi. Malowidło na bransoletce
przedstawiałokościelnąwieżę.Wieżaistotniebyłabardzocharakterystyczna
– może chodziło tylko o to, by poszukiwacz rozpoznał kościół? Hart czuł
jednak,żekryjesięzatymcoświęcej.

Znalazł niewielkie łukowate drzwi prowadzące na wieżę i zaczął się

wspinać wąskimi, spiralnymi schodkami. Przeczucie mówiło mu, że jeszcze
tej nocy wejdzie w posiadanie diamentu. W świetle kieszonkowej latarenki
uważnie przyglądał się drewnianym ścianom, szukając greckiego wzoru.
W pewnej chwili uniósł wzrok i ujrzał słabe światło u szczytu schodów.
Natychmiastzgasiłlatarenkę.Wiedziałjuż,żeniejesttusam.

Rytmiczne tykanie uzmysłowiło mu, jak wysoko wszedł. Niedaleko

musiało znajdować się pomieszczenie, w którym znajdował się mechanizm
zegara.Ktośtambyłizapewneznalazłjużdiament.Miałterazdwawyjścia.
Mógł powiedzieć księciu regentowi, że nie znalazł cennego kamienia albo
przekonać się, który pracownik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych go

background image

uprzedziłiskraśćmudiament.

Hart nie znosił przyznawać się do porażek. Jeśli nie dostarczy księciu

diamentu,straciwjegooczach.Pozatymzaciągnąłprzecieżdłughonorowy,
więcmusiałzdobyćSancy.

Wspiąłsięnaschody,szczęśliwienienastępującnażadnąskrzypiącądeskę

iostrożniezajrzałdopomieszczenia.Ktośklęczącyobokmechanizmuzegara
najwyraźniejniezdawałsobiesprawy,żejestśledzony.Rozpoznałkapelusz
pastora, który po raz pierwszy ujrzał w nocy na dachu domu Theodosii. Do
diabła! Czy panna Forrester uparła się, by go prześladować? Miał ochotę
zcałejsiływalnąćpięściąwdrzwi.

Mimo że nie wydał żadnego dźwięku, panna Forrester drgnęła, odwróciła

się,ajejoczyzrobiłysięokrągłezezdumienia.

–Topan–wyszeptałazniedowierzaniem.

–PannoForrester,powinienembyćzaskoczony,widzącpaniątutaj,jednak

ostatniozupełnieniespodziewaniezjawiasiępaniwróżnychmiejscach,więc
nie przeżyłem szoku. – Podał jej rękę i pomógł wstać. Gdy ich dłonie się
zetknęły,pomyślał,żewkrótceichznajomośćmożezmienićswójcharakter.

–Śledzimniepan?–zapytała,mierzącgowzrokiemodstópdogłów.

–Niechpaniniebędzieśmieszna–odpowiedział.–Gdybymchciałpanią

śledzić,szukałbymkobiety,aniekogośwyglądającegojakmójkamerdyner.

–Wtakimraziedlaczegopantuprzyszedł?

–Apani?

Ichspojrzeniasięspotkały.Niezamierzałuciekaćwzrokiem.

– Czemu tak często występuje pani w męskim przebraniu? Przyznaję, że

podoba mi się pani w tych spodniach, niemniej jednak trudno mi zrozumieć
pobudkipanipostępowania.

– Nie domyśla się pan? Kobieta nie powinna sama spacerować nocą. To

niebezpieczne.

–Wtakimraziewogóleniepowinnapaniwychodzićnocązdomu.Tym

razemtakżepodziwiapaniarchitekturę?

–Architekturasakralnajestbardzoinspirująca.

–Znajdujesiępaniwkościelnejwieży.

–Ijakistądwniosek?

–Klęczałapani,kiedytuprzyszedłem.

background image

–Potknęłamsię.–Wysunęłanogęspodpłaszczaipomasowałaudo.

– Niech pani nie liczy na to, że rozproszy moją uwagę swoimi nogami. –

Z niemałym trudem zmuszał się do patrzenia na jej twarz. Dlaczego córka
amerykańskiegoambasadoraszukałaSancy?Jejbuntowniczaminaupewniła
gowprzekonaniu,żenieusłyszywyjaśnienia.Samrównieżniemiałochoty
naszczerewyznania.

– Ktoś tam jest? – Drżący męski głos dobiegł ich od strony podnóża

schodów.Pochwilirozległosięujadaniepsa.

PannaForresterspojrzałanaschody,przerażonanienażarty.Nadolestał

najprawdopodobniej pastor albo wikary. Pracownicy tajnych służb nie mieli
zwyczajuzdradzaćswejobecności.

Nie mogli dać się przyłapać na gorącym uczynku. Hart zdmuchnął

świeczkę w małej latarence, którą panna Forrester postawiła na podłodze.
Chwycił dziewczynę za ramię i ruszył w stronę drabiny prowadzącej na
dzwonnicę.

– Tylko niech pani nie nastąpi teraz na jakąś skrzypiący szczebel –

powiedziałszeptem.

–Anibyskądmamwiedzieć,któreskrzypią?

–Proszęiść–poleciłilekkojąpchnął.

Czuł mocne bicie serca, gdy wspinali się na dzwonnicę. Na górze lekki

wiaterek miło chłodził rozpaloną skórę. Znaleźli się w pułapce. Stali tak
blisko,zeczułciepłojejprzyspieszonegooddechunapoliczku.

Instynkt kazał mu bronić kobiety i zasłonić ją ciałem, gdyby ktoś ich

znalazł.Tasytuacjapobudziłajegowyobraźniędotegostopnia,żezacząłsię
zastanawiać,jakcudowniebyłobypołączyćsięzpannąForresterwmiłosnym
uścisku. Zauważył, że dziewczyna wpatruje się w jego usta. Szybko zmusił
siędoopamiętania.

– Weszłam tu drzwiami od strony cmentarza – szepnęła. – Z plebanii nie

widaćtegowejścia.Towszystkoprzezpana.Cobędzie,jeśliontuwejdzie?
Złapiąnasi…

Położyłpalecnajejustach.

– Bądźmy cicho, może sobie pójdzie. Módlmy się, żeby nie wszedł tu

razemzpsem.

Dobrze słyszalny turkot powozów na Piccadilly mieszał się z odgłosem

oddechów.Nadolerozległosięszuranieirozbłysłożółtaweświatełko.Panna
ForresterkurczowozacisnęłapalcenakamizelceHarta.

background image

W końcu z ulgą wypuściła powietrze z płuc. Światełko widoczne w dole

zniknęłoiterazprzyświecałimjużtylkoblaskksiężyca.

–Możeszjużmniepuścić–wyszeptał.–Poszedł.

Popatrzyła na swoją dłoń, zdumiona, jakby nie zdawała sobie sprawy, że

trzymała się Harta jak ostatniej deski ratunku. Cofnęła ręce i wytarła dłonie
wspodnie.

–Proszęmiwybaczyć.

– To pewnie był pastor. Wybrał się z psem na spacer – rzekł Hart. – Na

pewno zawsze przy tej okazji sprawdza, czy drzwi są zamknięte. Kiedy
zorientował się, że boczne drzwi są otwarte, wszedł do środka, by się
przekonać,żewszystkojestwporządku.Zostawiłemotwartedrzwinawieżę.

–Wtakimrazietopańskawina.

–Proszęspojrzećnatoodinnejstrony.Gdybynieja,mogłabypanimieć

z nim do czynienia. Przypuszczam, że to pani zostawiła boczne drzwi
otwarte.–Wyjrzałspomiędzylistewdzwonnicyizobaczyłwdolemężczyznę
ipsa.–Swojądrogą,jakudałosiępanitutajwejść?

–Drzwibyłyotwarte.Możeprzyczaiłsięgdzieśiczeka,ażwyjdziemy.

–Jużsobieposzedł.

–Skądtapewność?

–Widziałem,jakszedłzcmentarzadodomu.

–Proszęmioddaćmojąlatarenkę.

Podałjejmałąprostokątnąlampkęzmosiądzuiszkła.Podeszładodrabiny.

Pomyślał, że oboje znaleźli się tu nieprzypadkowo. Również wcześniejsze
spotkanie w St James’s Park w pobliżu Chińskiego Mostu nie było dziełem
przypadku.

Z jakiego powodu panna Forrester pragnęła odnaleźć diament? Jak córka

amerykańskiego dyplomaty w ogóle dowiedziała się o istnieniu Sancy? Dla
kogopracowała?

–Dlaczegopanituprzyszła,pannoForrester?

–Apan?

Nie mógł zdradzić zaufania księcia regenta. Wyraz twarzy rozmówczyni

mówił,żeionaniebędzieskłonnadozwierzeń.

–Przyszedłempodziwiaćwidoki–odpowiedział.

–Totakjakja.

background image

Czy to możliwe, że znalazła diament? Musiał dokładnie przeszukać

kościelnąwieżę.

Zauważyła,żeHartniezamierzaodejść.

–Zostajepantutaj?–zapytała,mrużącoczy.

–Jeślizostaniemyprzyłapanirazem,panireputacjalegniewgruzach.

–Martwisiępanomojąreputację?Niemapanterazinnychzmartwień?

– Nie chciałbym zostać zmuszony do poślubienia pani. Powinniśmy się

terazrozstać,itojaknajprędzej.

– Dobrze, zostawiam pana tutaj. Dziękuję za pomoc. – Odwróciła się

izaczęłaschodzićzdrabiny.

Sprawiała wrażenie rozzłoszczonej. Być może obwiniała Harta za

pojawienie się pastora. Musiał się skupić. Panna Sarah Forrester bez
najmniejszego wysiłku mąciła mu umysł i skazywała jego ciało na tortury.
Wydawała mu się niezwykle kusząca, co utrudniało mu życie. A musiał
przecież znaleźć diament. Potarł twarz dłonią, zastanawiając się, dlaczego
panna Forrester także szuka cennego kamienia. Czyżby w całą sprawę
wmieszanibylirównieżAmerykanie?Czyjednakzlecilibytakniebezpieczną
misję kobiecie? Poza tym panna Forrester opuściła wieżę bez żadnych
protestów.Możejużznalazładiament?

Zszedł z drabiny, skrzesał ognia, zapalił latarenkę i oświetlił ściany.

Przyjrzał się nawet dokładnie mechanizmowi zegara. W końcu pochylił się
nad zniszczoną podłogą… i zobaczył deskę ozdobioną wzorem, znajdującą
siędokładnietam,gdzieklęczałapannaForrester.

–Dodiabła!

Długo wpatrywał się w meander wyryty na desce, a potem podważył ją

nożem,którywyjąłzbuta.

Skrytkabyłapusta.

Zwściekłościącisnąłnożem,wbijającgowścianę.AwięcpannaForrester

miała diament! On zaś znalazł klucz otwierający pudełko, w którym ten
diamentsięznajdował.PudełkoiSancyznalazłysięwjejposiadaniu…lecz
nienadługo.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Sarahostrożnieprzekręciłagałkędrzwiprowadzącychztarasudogabinetu

ojca. Znajomy zapach olejku migdałowego zmieszany z wonią tytoniu do
fajkipodziałałnaniąkojąco.

Zapaliła lampę naftową na biurku i przejrzała koperty leżące na owalnej

srebrnej tacy. Wprawdzie minie jeszcze trochę czasu, zanim szantażysta
wyśle ojcu wiadomość z instrukcją, gdzie ma zostawić diament, jednak już
terazobsesyjniesprawdzałapocztę.

Sięgnęła do kieszeni płaszcza i ścisnęła nieotwarty jeszcze pakunek,

owinięty w płótno, który znalazła pod podłogą w kościele świętego Jakuba.
Korciło ją, by rozwiązać czarną wstążeczkę i rozłożyć płótno, jednak
postanowiłaztymzaczekaćdoczasu,ażzdejmiewierzchnieubranie,udasię
dosypialniiprzebierzesiędosnu.Niechciała,byktokolwiekdowiedziałsię,
żewychodziławnocyzdomu.

Tutaj przynajmniej wiedziała, gdzie znajdują się skrzypiące deski.

Starannie unikała następowania na nie, idąc ciemną klatką schodową na
piętro. Znalazłszy się w sypialni, wyjęła swą zdobycz z kieszeni i rozpięła
płaszcz.Sercemocnobiłojejwpiersi,gdyzapalaładwielampynatoaletce.
Głębokozaczerpnęłatchu,rozwiązaławstążkęirozłożyłapłótno.

Wśrodkuznajdowałsięmałyżelaznyklucz.Zmarszczyłaczołoizamyśliła

sięgłęboko.

Cootwierał?Nabransoletceniebyłojużwięcejwskazówek.

Hartwicknieprzypadkowozjawiłsięwkościele.Niebyłoteżprzypadkiem

spotkanie w parku. To bez wątpienia on znalazł przedmiot ukryty pod
mostem.Przypomniałasobiejegozabłoconebuty.Skoroonamiałaklucz,on
zapewne posiadał pudełko z diamentem. Wystarczyło, że podważy wieczko
ijejkluczstaniesięzupełniebezużyteczny.

–Aniechgo…!

Zwinęładłoniewpięścitakmocno,żepaznokciewbiłyjejsięwskórę.Co

miała teraz począć? Chętnie trzasnęłaby z całej siły drzwiami albo zaczęła
tupać w bezsilnej złości. Nie chcąc robić hałasu, szybko przebrała się
w koszulę nocną i peniuar. Wepchnęła wierzchnie ubranie oraz buty do
poszewkinapoduszkęiwsunęłapodłóżko.

background image

Wiele kobiet w Londynie byłoby zachwyconych towarzystwem lorda

Hartwicka. Mógłby się z nimi zabawiać, zamiast wchodzić jej w drogę,
pomyślała.

Zaczęłaprzechadzaćsiępopokoju.O,jakbardzożałowała,żenieudałojej

się dotrzeć do mostu w St James’s Park, zanim zrobił to Hartwick. Miałaby
teraz rozwiązanie zagadki, a jej rodzice nie dowiedzieliby się o zdradzie
Alexandra. Dość już wycierpieli. Musi znaleźć diament i nikt nie może jej
wtymprzeszkodzić.Potemwymienigozadokument.

Ciekawe,dlaczegoHartwickrównieżchciałzdobyćdiament?Podobnobył

bardzo zamożny. Nie potrzebował cennego klejnotu. A może jednak miał
jakieś długi? Jak dowiedział się o całej sprawie? O wskazówkach
z bransoletki lady Everill? Sarah była świadkiem, jak lady Everill
poprzedniegowieczoruwłożyłajądotorebki.Czyżbyukradłdamietorebkę?
Och,dlaczegouprzedziłjąprzytymmoście?

Wiedziała,żeniezaśnie,jeślinieudajejsięukoićnerwów.Pomyślała,że

dobrze zrobi jej kieliszek sherry. Rano wymyśli sposób na wykradnięcie
diamentu od Hartwicka. Wiedziała, gdzie on mieszka. Rzadko bywał
w domu, więc wśliźnięcie się do środka i zabranie kamienia nie powinno
sprawićjejwiększychtrudności.

Przyniosła sobie kieliszek sherry z jadalni i omal nie wylała całej

zawartości, ujrzawszy w swej sypialni Hartwicka. Siedział na jej łóżku,
podparty poduszkami. Jego czarne ubranie wyglądało złowróżbnie na tle
białejpościeli,mimożewkącikachustbłąkałmusięuśmieszek.

Przypomniałasobiejegosłowa,wypowiedzianewkościele.

Niechciałbymzostaćzmuszonydopoślubieniapani.Powinniśmysięteraz

rozstać,itojaknajprędzej.

Przecież ona wcale nie chciała go poślubić! Przede wszystkim był

łajdakiem, niepoprawnym uwodzicielem. A na domiar złego miał tytuł. Ten
Anglik nigdy nie wyjechałby na stałe z kraju, by zamieszkać w Ameryce.
Zresztą to nie miało znaczenia. Był arogancki, nieznośny, nie do
zaakceptowania!Miałaochotęwykrzyczećmutowszystkoprostowtwarz.

Zamknęła za sobą drzwi i wypiła łyk wina. Nie chciała, by lord wiedział,

żeudałomusięwyprowadzićjązrównowagi.

–Siedzipannamoimłóżku.

–Natowygląda.

–Azjakiegopowodu?

–Jedynekrzesłowpanipokojuwydajesięniezbytwygodne,aotejporze

background image

potrzebujęodrobinykomfortu.

–Jakpantuwszedł?

Powoli przewędrował wzrokiem po jej ciele. Szybko zapięła koszulę

wysokopodszyją.

–Bardzopomógłmitreliażnaścianiedomu.Potemwystarczyłojużtylko

przełożyćnogęprzezbalustradęiwejśćdopokoju.

–Askądpanwiedział,żetomójpokój?

–Mignęłamipaniwoknie.

Sprawiał wrażenie odprężonego, najwyraźniej nie zamierzał szybko

opuścić sypialni. Jego obecność wprawiła ją w stan oszołomienia. Przybrał
takswobodnąpozęnajejłóżku!Zmusiłasiędoopanowania.Tenmężczyzna
żył dla flirtu i romansów. Wchodzenie do damskich sypialni stanowiło jego
ulubioną rozrywkę. Musiała jednak przyznać, że prezentował się niezwykle
przystojnie.

Wskazaładrzwibalkonowe.

–Skoroudałosiępanutędywejść,proszęwyjśćtąsamądrogą.Proszę,by

zrobił to pan jak najszybciej i jak najciszej, by nikt pana nie złapał. Nie
chciałabymzostaćzmuszonadopoślubieniapana.

– Rad jestem, że to słyszę. Żaden rozsądny człowiek nie myśli

omałżeństwie.

–Niezamierzasiępannigdypoważniezwiązaćzżadnąkobietą?

–Możnatakpowiedzieć.

Jego przenikliwe spojrzenie dowodziło, że dobrze wie, iż znalazła klucz.

W innym razie nie wszedłby do jej sypialni. Często się z nią droczył, ale
nigdy nie próbował jej uwieść. Nie przypuszczała też, by zamierzał się
chełpić posiadaniem diamentu. To nie leżało w jego interesie. Odstawiła
kieliszeknatoaletkę.

Postukałjednymbutemodrugi.

– Proszę usiąść, panno Forrester. Myślę, że powinniśmy porozmawiać. –

Poklepałłóżkoiodgarnąłwłosyzczoła.

–Niemuszęsiedziećnałóżku,żebypanadobrzesłyszeć.

–Boisiępani,żeniebędziepotrafiłamisięoprzeć,kiedyznajdziemysię

takblisko…napaniłóżku?

Uśmiechnąłsię,ukazującrównebiałezęby.Jegozuchwałośćpsułaogólne

background image

wrażenie – bowiem musiała mu oddać, że fizycznie prezentował się
wspaniale.

– Wiem, że jest pani zbyt uparta, by wyznać prawdę – ciągnął. – W tej

sytuacjizrobiętozapanią.Zdalaodemnieczujesiępanibezpieczniej.

Cozabezczelnytyp!

–NiekażdakobietawLondyniejestczułanapańskiewdzięki.

– Podoba mi się pani w tym stroju, chociaż przyznaję, że bardzo lubię

paniąwspodniach.

– Nie jestem wrażliwa na pochlebstwa i potrafię się panu oprzeć. –

Postanowiładaćmunauczkę,postąpiłaokrokwstronęłóżka.

– Proszę przynieść wino – rzekł, wskazując jej kieliszek. – Mamy przed

sobącałąnociobojebędziemygopotrzebowali.

Miał rację. Sięgnęła po kieliszek i usiadła na łóżku. Hartwick podłożył

dwie poduszki pod jej plecy. Idąc za jego przykładem, wyprostowała nogi
i dopiero po chwili się zorientowała, że lord ma okazję podziwiać jej bose
stopy.

Sięgnąłpokieliszekiupiłłyk.

– Uwielbiam pani prostolinijność – powiedział, patrząc na jej nogi. – To

oczywiścietylkojednazcech,któreupanipodziwiam.Rzadkosięzdarza,by
kobietawypowiadałasiętakjasnoiotwarcie.

Gdyby istotnie była tak szczera, powinna wyznać, że robi jej się gorąco,

i to wcale nie od temperatury panującej w pokoju. To jego bliskość
przyspieszałajejpuls.

– Cóż, oboje dobrze wiemy, że spotkaliśmy się dzisiaj nieprzypadkowo.

Udaliśmysiędokościołazokreślonegopowodu.

Upiłałykwina.

–Zapewneztegosamego.

–Teżtaksądzę.Tyleżezjawiłasiętampaniwcześniejigotówjestemsię

założyćomojegonajlepszegokonia,żepaniwyprawabyłabardziejowocna
niżmoja.

–Ajazakładamsięoparęmoichulubionychpantofelków,żemojanocna

wyprawabyłarównieudana,jakpańskaprzechadzkapoparku.

–Lubiępaniszczerość.Tak,znalazłemsiętuzwymienionychpowodów.

Wszystko wskazuje na to, że oboje szukamy tego samego przedmiotu, ale
każdeznasposiadapołowęcałości.

background image

–Isądzipan,żezrzeknęsięmojejpołowynarzeczpana.Bardzosiępan

myli.

–Nigdybyminieprzyszłodogłowydomagaćsię,byoddałamipanicoś,

co zostało zdobyte w tak imponującym stylu. Naprawdę szczerze panią
podziwiam.Znalazłapaniwsobieodwagę,bywłamaćsiędodomuEverillów
tejnocy,kiedyspotkaliśmysięnadachu.

Widząc,żeSarahzamierzaprotestować,uniósłrękę.

– Dobrze wiem, że była tam pani z tego powodu, więc proszę nie

zaprzeczać.Przyszedłemporozmawiaćotym,cointeresujenasoboje.

–Odachach?

–Odiamentach.Araczejojednymdiamencie.Przestańmyudawać.Oboje

chcemygomieć.

–Przyszedłpantutaj,bysiępochwalićdotychczasowymiosiągnięciami?–

spytała,przechylającgłowę.

–Nigdysięniechwalę.

–Robitopanbezprzerwy.

–Tonieprawda…Nodobrze,chwalęsię,aleniebezprzerwy.Tymrazem

mamcoś,czegopanipotrzebuje.

–Jeślitakjestwistocie,tojakiepostawimipanwarunki?

– Zapytam jedynie, co pani znalazła. Jestem ciekawy z natury. A pani

chybateżchciałabywiedzieć,coudałomisięznaleźć.

–Ajeślipokażępanu,coznalazłam,tozrewanżujemisiępantymsamym?

–Pokażępaniwszystko,cotylkobędziepanichciałazobaczyć.Wystarczy,

żepanipoprosi.

–Łajdak.

–Kusicielka.

–Pochlebca.

–Więcpokażemipaniswojeznalezisko?

Nie miała nic do stracenia, a po obejrzeniu diamentu będzie dobrze

wiedziała,comaukraść.

–Panpierwszy.

Sięgnął do kieszeni i wyjął płócienne zawiniątko wielkości jego dłoni,

przewiązane czarną wstążką. Bardzo przypominało to, które znalazła

background image

wkościele.Niemiałpudełka.

–Skądtozaskoczenie?–zapytał.

–Towłaśnieznalazłpanpodmostem?

– Tak. Proszę tak na mnie nie patrzeć. Nie mam powodu, by kłamać.

Pokażemipaniteraz,coznalazławkościele?

Wstała, podeszła do toaletki, wyjęła klucz zawinięty w płótno i rzuciła

pakunekHartwickowi.Kiedyrozchyliłtkaninę,jegooczyzrobiłysięokrągłe
zezdumienia.

–Nierozumiem–powiedział.–Znalazłapaniklucz?

Kiwnęłagłowąiprzygryzławargę.

–Acojestwpańskimzawiniątku?

Dał znak skinieniem, by wyjęła je z jego ręki i obejrzała zawartość. Oba

zawiniątkaikluczewyglądałyniemalidentycznie.

–Jaktomożliwe,żeobojeznaleźliśmyklucz?–zapytała.

–Nieznalazłapaniniczegoinnego?

– Nie, tylko to znajdowało się w skrytce pod deską. Dokładnie

sprawdziłam.Sątakiesame?–zapytała,oddającmuklucz.

–Nie.Odrobinęsięróżnią.Proszępopatrzeć.Otwierajądwaróżnezamki.

–Nierozumiem.Przypuszczałam,żeznalazłpanpudełko.

–Ajasądziłem,żepanijeznalazła.

– Jak to możliwe, by dwa tropy prowadziły do dwóch kluczy? – Znów

zaczęła przechadzać się po pokoju. – To nonsens. Skąd pan wiedział, jak
znaleźćklucz?

– Wyczytałem to z bransoletki lady Everill. – Wyjął ozdobę z kieszeni

i uniósł tak, że złoto zalśniło w świetle lamp. – Pożyczyłem ją od jubilera,
któremuladyEverilloddałajądonaprawy.Askądpaniwiedziała,żenależy
udaćsiędoStJames’sParkidokościoła?

–Zbransoletki.

–Alekiedyzdążyłasięzniąpanizapoznać?Widziałem,jakoddajejąpani

ladyEverill,potym,jakjązgubiłanaprzyjęciuuksiężnejwdowy.

Wysunęłaszufladkętoaletkiiwyjęłazniejrysunekbransolety.Rozłożyła

papieripodałaHartwickowi.

–Tamtegowieczorumogłamsięnacieszyćbransoletką,zanimoddałamją

background image

ladyEverill.Tenrysunekpomógłmiodczytaćwskazówki.Byłdlamniejak
mapa. Zapewne przeoczyłam coś podczas szkicowania. Musi istnieć jakaś
innawskazówka.

Podałjejbransoletkę.

–Proszęsięprzyjrzeć.Wpatrywałemsięwniącałymigodzinami,szukając

czegoś,cowcześniejumknęłomojejuwadzeiniczegonieznalazłem.

Uważnieoglądałabransoletkęwposzukiwaniuskrytki,leczionaniczego

niedostrzegła.

–Nierozumiem.Dostałamwiadomość,żebransoletkazaprowadzimniedo

diamentu.

–Ktoprzekazałpanitęwiadomość?

–Tonieważne.Aktopowiedziałpanuobransoletce?

–OdpowiemsłowamimojejznajomejAmerykanki:tonieważne.Mapani

swojetajemnice,ajamamswoje.

Byłazadowolonaztakiegoobrotusprawy.NigdyniepowieHartwickowi,

co zrobił jej brat. Stanowiłoby to gwóźdź do trumny jej rodziców,
a w dodatku wieść o tym, że syn amerykańskiego ambasadora okazał się
zdrajcą,

rozeszłaby

się

wśród

znajomych

Hartwicka

z

kręgów

parlamentarnych. Lepiej nie myśleć, co by się wtedy działo w Londynie
iwWaszyngtonie.

Zmrużyłoczy.

– Mam wrażenie, że oboje lubimy wyzwania. Proponuję, żebyśmy

wyłożylikartynastółizawarlizakład.Wiadomo,żeobakluczemająistotne
znaczenie.Czyzgodziłabysiępaninanastępującywarunek:ten,ktopierwszy
znajdzie diament, zdobywa oba klucze. Ten, kto przegrywa, oddaje swój
kluczzwycięzcy.Amożewymienimydostępnenamjużterazinformacjena
tematdiamentu?Obojejesteśmyspostrzegawczy.Połączmynaszesiły.

– Jest pan mężczyzną. Może pan chodzić i jeździć do woli, kiedy tylko

przyjdzie panu na to ochota. Może pan stąd wyjść i udać się po diament,
nawet jeśli to ja pierwsza się domyślę, gdzie on się znajduje. To nie są
uczciwewarunki.

– Proszę mi wybaczyć. Nie przyszło mi to do głowy. W takim razie

ustalmy, że nie rozpoczniemy poszukiwań przed drugą następnego dnia. To
pozwolipaniwymknąćsięzdomupodosłonąnocy.

–Słabopanaznamiwcalepanunieufam.

– Daję pani słowo dżentelmena. Powiem pani wszystko, co wiem

background image

iwstrzymamsięzposzukiwaniem.

Chociaż nie przyszłoby jej do głowy nazwać Hartwicka dżentelmenem

wścisłymtegosłowaznaczeniu,uchodziłzaczłowiekahonorowegoinigdy
niezostałwyrzuconyztowarzystwa.Wprostprzeciwnie,wszędziechętniego
zapraszano,zwyjątkiemdomówpaniennawydaniu.

Wyciągnąłdoniejdłoń.

–Dżentelmenipodająsobieręce,gdyosiągnąporozumienie–rzekł.

Przyjrzałamusięspodzmrużonychpowiek.

–Niejestemdżentelmenem–powiedziała.

Postąpiłokrok.

–Aleznakomiciewyglądapaniwspodniach.

Zdążyła się już przyzwyczaić do jego żartobliwego tonu. Poczuła nawet

pewną ulgę. Jeśli zyska pewność, że Hartwick ma ten kamień, już ona
znajdziesposób,bymugoukraść.Podałamurękę.

Uśmiechnął się i próbował pocałować jej dłoń, lecz szybko wysunęła ją

zciepłegouścisku.

– Może najpierw proszę mi powiedzieć, co pan wie – zaproponowała,

zajmującmiejscenakrześleprzytoaletce.

Usiadłnabrzegułóżkaicichosięzaśmiał.

–Czyzawszeustalapaniwarunki,czyrobitotylkowmojejobecności?

Musiałaprzyznać,żetylkoonwyzwalałwniejtakąpotrzebę.Zawszelką

cenęchciałamuudowodnić,żeniejesttakajakinneznanemukobiety.Była
odnichinteligentniejszaiczęstomuprzypominała,żepotrafiprzejrzećjego
gierki.

–Niewiem,copanmanamyśli.

– Myślę, że dobrze pani wie. Zastanawiam się, czy mogę pani zaufać,

panno Forrester. Boję się, że jeśli pozna pani moje sekrety, a nie wyzna mi
całej prawdy, zyska pani nade mną przewagę. Więc zastanawiam się, czy
powinienem zawrzeć z panią porozumienie. Chyba lepiej będzie, jeśli pani
pierwszaopowiemiswojąhistorię.Cotakiegowiepaniotymdiamencie?

Nie miała mu wiele do powiedzenia. Gdyby wyznała prawdę po jego

wypowiedzi, najprawdopodobniej by jej nie uwierzył. Z drugiej strony nie
powinnaprzejmowaćsiętym,coonsobiepomyśli.

–Wiemtylko,żetocennydiamentsporychrozmiarówiżółtawejbarwy.

background image

– Nie zna pani historii diamentu? Nie wie pani nawet, co sprawia, że jest

takniezwykły?

Wolno pokręciła głową. Najwyraźniej wiedział o diamencie dużo więcej

niżona.

–Acopanwie?

Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, a potem na jego wargach zaigrał

uśmieszek.

– Ten diament jest znany jako Sancy i najprawdopodobniej został

skradziony wraz z innymi francuskimi klejnotami koronnymi. Bransoletka
powstała w Londynie na zamówienie mężczyzny o nazwisku Guillot, który
podobnowczasierewolucjifrancuskiejukradłnaszyjnik,wktórymosadzony
był diament. Została zaprojektowana tak, by jego wspólnik mógł dzięki niej
znaleźć ukryty diament. Guillot został zamordowany, a jego gospodarz
przejąłwszystkiewartościoweprzedmiotyijesprzedał,byspłacićjegodługi.
Bransoletkaprzezcałelatabyłauważanazazaginioną,leczostatniotrafiłado
firmyRundell&BridgeitamnabyłjąlordEverill.

–AcowiadomoowspólnikuGuillota?

–WróciłdoFrancjiizostałaresztowanyzakradzież.Wśródjegopapierów

francuscyśledczyznaleźlilistodGuillota,zawierającyszczegółowedanena
tematbransoletki.Nicpaniniewienatentemat?

Pokręciłagłową.

– A mimo to wiedziała pani, że bransoletka może panią zaprowadzić do

bardzocennegodiamentu.Jaktomożliwe?

–Otrzymałamtakieinformacje.

–Odkogo?

Gdyby znała odpowiedź na to pytanie, nie musiałaby szukać diamentu.

Mogłabywykraśćlistdowodzącyzdradybrata.

–Wolałabymtegoniemówić.

Wpatrywałsięwniąwmilczeniu.

– Istnieją łatwiejsze sposoby zdobycia pieniędzy na buty – powiedział

wkońcu.

– Będę o tym pamiętała, kiedy następnym razem przyjdzie mi ochota na

zakuppantofelków.

Uśmiechnął się i wyciągnął rękę po bransoletkę. Położyła ją na jego

otwartejdłoni.

background image

– Wiem tylko, że jedynie ta bransoletka może zaprowadzić mnie do

cennegokamienia.–Skrzyżowałaręcenapiersiach.–Mamydwakluczeinic
więcej.Wtakimraziegdziejestdiament?

–Zpewnościącośprzeoczyliśmy,aleniemampojęcia,cotomożebyć.

W korytarzu rozległ się odgłos czyichś kroków. Sarah spojrzała w okno,

zauważającpierwszepromieniesłońca.

–Proszęmioddaćmójklucz.Żadneznasniezbliżyłosięchoćbyokrok

do znalezienia diamentu. Znajdujemy się tam, gdzie byliśmy na początku
rozmowy.

Wstał i spojrzał jej w oczy, jakby nie słyszał kroków ani nie zauważył

świtu. Zachowywał się tak, jakby mieli dla siebie mnóstwo czasu. Powoli
przesunął dłonią wzdłuż jej ramienia, uniósł jej dłoń do warg i pocałował,
apotemoddałklucz.Czuła,żejejciałookrywasięgęsiąskórką.

–Dziękuję,żepodzieliłasiępaniswojąwiedzą.

Ciepło jego oddechu owiewało jej dłoń. Dopiero po chwili zorientowała

się,żeHartwickcośpowiedział.

– Jest pani niezwykłą kobietą, panno Forrester – wyszeptał jej do ucha,

muskającprzytymmałżowinęwargami.Nimzdążyłaochłonąć,byłjużprzy
drzwiachbalkonowych.–Jeślibędziepanichciałasięzemnąskontaktować
poznalezieniudiamentu,tomieszkamwAlbanyprzyPiccadilly.

Wiedziała, że w tym eleganckim budynku mieszkają najbogatsi

kawalerowie z londyńskiej elity. Katrina powiedziała jej kiedyś, że mieszka
tamtakżeHartwick.Todziwne,żezapamiętałatęinformacjęnajegotemat.
Idlaczegotensłynnyuwodzicielwybrałsobiedom,któregoproguniemogła
przestąpićżadnakobieta?

–AmożebędziepanijutronabaluuSkeffingtonów?

–Owszem,będę.

–Wtakimraziejutrosięprzekonamy,czyktóremuśznasudałosięznaleźć

diament.Zapewnejednoznasbędziesięmogłoogłosićzwycięzcą.

Przełożył nogi przez balustradę i zręcznie zszedł po treliażu. Był

wysportowany, szczupły, lecz dobrze umięśniony. Drewniana konstrukcja
mogłaby nie utrzymać ciężaru potężniejszego mężczyzny. Kiedy stanął na
dole, uniósł wzrok i skłonił głowę, a potem szybko zniknął wśród krzewów
tylnego ogrodu. Po chwili zobaczyła, jak podciąga się na kamienny mur
i znika w uliczce za jej domem. Oparła się o drzwi. Powinna była teraz
rozważyćotrzymaneodniegowiadomości,tymczasemmyślałaodotykujego
ustimarzyłaopocałunku.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

W drodze do domu Hart uniósł kapelusz na widok lodziarza ciągnącego

swój wózek po kocich łbach. Jego myśli krążyły wokół panny Forrester.
Niewielebrakowało,byjąpocałował!Zawszedziałałpodwpływemimpulsu
irobiłto,nacomiałochotę.Tegodniawręczrozpaczliwiepragnąłpocałować
Sarah. Nie wiedział jednak, czy ona tego chciała i do czego mogłoby to
doprowadzić.

Odchwili, gdy usiadła obok niegona łóżku, niezwykle kusząca w swoim

nocnymstroju,marzył,byjąposiąśćikochaćsięzniądoutratytchu.Potem,
kiedyjużniemielibysiłysięporuszyć,zasnąłby,trzymającjąwramionach.

Potarł oczy. Nigdy nie przespał nocy z żadną kobietą. Jedną z korzyści

zadawaniasięzmężatkamibyłagwarancja,żenigdyniepoproszą,byzostał
do rana. To mu bardzo odpowiadało. Nie życzył sobie podobnej bliskości.
Agdybyjakiejśkobiecieprzyszłonamyślwśliznąćsiędojegomieszkaniana
miłosne igraszki i nocleg, zostałaby zatrzymana przez portiera już na progu
w Albany. Niejedna dama zdążyła się o tym przekonać. Zamieszkanie
w domu, do którego nie wpuszczano kobiet okazało się doskonałym
posunięciem.

Teraz jednak marzył o tym, by panna Forrester zjawiła się w jego

mieszkaniu w obcisłych spodniach uwydatniających jej zgrabne nogi.
Chciałby też się przekonać, jakie skarby kryła pod jasnożółtym peniuarem.
Ajakwyglądałabyrano,zezmierzwionymiwłosami,oświetlonapromieniami
słońca?

Musiał oderwać się od tych niepokojących myśli i powrócić do rozważań

natematdiamentu.Poniedługimczasieminąłportiernięiwstąpiłnaschody
wiodącedomieszkania.Chomersleyspałnakanapie.Niezależnieodtego,ile
razyHartpowtarzałkamerdynerowi,bynaniegonieczekał,zawszezastawał
gowsalonie.

Przyniósł z sypialni koc i okrył nim Chomersleya, a potem udał się do

gabinetu i po raz setny wpatrzył się w bransoletkę lady Everill. Istnienie
dwóchróżnychkluczywydawałosiępozbawionesensu.Comogłyotwierać?
Corazciężejbyłomuzapanowaćnadopadającymipowiekami.Miałzasobą
nieprzespanąnoc,pełnąniezwykłychwrażeń.

Kładącsiędołóżka,myślałopannieForresterijejpeniuarze.

background image

Wszedł do sali balowej u Skeffingtonów, zastanawiając się, czy panna

Forrester wymyśliła coś w sprawie diamentu. Tego dnia rozmawiał
zksięciemregentem,któryniemiałdlaniegożadnychnowychwiadomości.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych także nie poczyniło żadnych postępów.
Potem Hart odwiedził kilka londyńskich zajazdów, gdzie często plotkowano
oskradzionychprzedmiotach,leczniedowiedziałsięniczegonainteresujący
gotemat.

Zauważył pannę Forrester stojącą przy oknie i rozmawiającą z Katriną.

Prezentowała się nadzwyczaj korzystnie w sukni z wyszywanymi srebrem
ozdobami na linii dekoltu. Kiedy się poruszyła, srebrna nić zamigotała
w pobliżu jej krągłych piersi. Pomyślał, że chciałby ujrzeć je w całej krasie
któregoświeczoru,najchętniejwswoimłóżku.

Żeteżniejestmężatką,pomyślałznutążalu.

Przypadkowemu obserwatorowi mogłaby się teraz wydawać uosobieniem

dystyngowanej damy. Widział jednak, jak co pewien czas czujnie przebiega
wzrokiem salę. Szukała go. Ta myśl przyniosła mu poczucie głębokiej
satysfakcji.

Potrząśnięciem głowy odrzucił włosy z czoła i zapatrzył się na potężny

kryształowy żyrandol z setkami świec. Musiał porozmawiać z panną
Forrester.Postanowiłzaprosićjądotańca.Będziewtedymógłzadaćjejkilka
pytań, nie narażając na szwank jej reputacji. Ciekawe, ile osób zauważy, że
tańczyzniezamężnąkobietąporazpierwszyoddziesięciulat,kiedytojego
partnerkąnaparkieciebyłaCaroline.

Zakładał, że panna Forrester zechce z nim zatańczyć. Nie chciał

doświadczyć upokorzenia. Nie wiedział, co jej strzeli do głowy i to
w przedziwny sposób go pociągało. Była atrakcyjną kobietą, więc możliwe,
żemiałajużpełnykarnecik.Jeślitakbyłowistocie,będziemusiałnakłonićją
doudaniasiędobibliotekialboinnegopomieszczeniawtymdomu.

– Jestem zaskoczony, że się uśmiechasz po tym, jak tyle przepłaciłeś za

konia.

Nie musiał odwracać głowy, by wiedzieć, że to ojciec. Nie chciał patrzeć

wjegostronę.Ichrozmowaitakniepotrwadługo.

Hart oderwał wzrok od panny Forrester i skupił uwagę na innej kobiecie.

Nie chciał, by ojciec się domyślił, która z pań wywołała uśmiech na jego
twarzy.Patrzyłwięcnadamęwszmaragdowejsukni,leczjegomyślikrążyły
wokółojca.

–Niemyślęopieniądzachwydanychnaaukcji.Mamichmnóstwo.

background image

–Któregośdniasięskończą.Cowtedyzrobisz?

–Obojewiemy,żenieprzemawiaprzezciebieojcowskatroska.Nawetnie

próbujmnieprzekonywać,żejestinaczej.

–Animitowgłowie.Niewziąłeśodemniepieniędzyodczasuukończenia

szkoły, za co powinienem być ci wdzięczny. Wiem, że dobrze sobie radzisz
ze stajniami koni wyścigowych i pewnie zainwestowałeś też w coś innego,
ale pytam z ciekawości. Co byś zrobił, gdyby wszystko przepadło? Czy
przypełzłbyśdomniezprośbąopomoc?

Hartbyłpewien,żechoćbyspadłonaniegowielkienieszczęście,nigdyjuż

o nic nie poprosi ojca. Ten człowiek powinien był go pocieszać po śmierci
matki.Powiniengowspieraćidodawaćpewnościsiebie.Tymczasemkrokpo
krokupozbawiałsynawszystkiego,cobyłomudrogie.

Wyprostowałsię.Niebyłjużchłopceminiepozwolinikomuzbliżyćsięna

tyle,byczućpotembólrozstania.Wjegożyciuniepojawisiężadnakobieta,
którąojciecmógłbynakłonićdoodejścia.

Ojciecupiłłykwina.

–TyiLyonsdalezawszebyliściesobiebliscy…jakbracia.Gdybyśwpadł

wtarapaty,pewnieprzyjąłbyciępodswójdach.

Julian był jedynym stałym punktem w życiu Harta. Znali się od

dzieciństwa. Ojcu nigdy nie udało się zniszczyć ich przyjaźni, zapewne
zpowodutytułuJulianaijegoniezwykłegopoczucialojalności.

– W przeciwieństwie do ciebie traktuje mnie jak członka rodziny, więc

przypuszczam, że tak właśnie by postąpił. Jednak wątpię, by zaistniała taka
konieczność. Mam wystarczająco pokaźny majątek. Czyżbyś chciał
doprowadzić mnie do bankructwa w nadziei, że przyjdę do ciebie i będę
błagałopomoc?Wolałbymzostaćkominiarzem.

–Tak,wiem,żedoskonalecisięterazpowodzi.Aleniezależnieodtego,co

myślisz, zapewniam cię, że nigdy nie pomógłbym ci finansowo, nawet
gdybyśprzyszedłdomnienakolanach,cobyłobynawetzabawne.Dałemci
jużwystarczającowiele.Niespodziewajsięodemnieżadnegozasiłku.

–Mamjednaknieodpartewrażenie,żeomijamygłównytemat.Cochcesz

mipowiedzieć?Jestempewien,żetejrozmowieprzyświecajakiścel.

– Chciałbym ci przypomnieć, że w życiu nie można mieć wszystkiego.

Ostatnirazzrezygnowałemsiękonia,żebyśtymógłgokupić.Wprzyszłości
niebędętakiwspaniałomyślny.

–Tenkońkosztowałmnietysiącsiedemsetgwinei.Natwoimmiejscunie

mówiłbymopoświęceniu.Zresztąitakbymcięprzelicytował,nawetgdybyś

background image

kontynuowałzabawę.–SpojrzelisobiehardowoczyiHartpomyślał,żenie
zapłaczewdniuśmierciojca.

Ojciecrozejrzałsięposali.

– Kusząca z niej osóbka – powiedział, szczerząc zęby w drwiącym

uśmiechu.–Myślę,żetosmacznykąsek,ajaktyuważasz?

–Niemampojęcia,okimmówisz.

– Możesz sobie udawać obojętność, ale zdążyłem zauważyć, że się nią

interesujesz.

NiedającHartowiszansynaodpowiedź,odszedł.

Hart natychmiast popatrzył na pannę Forrester, jakby w obawie, że ojciec

możewyrządzićjejkrzywdę.RozmawiałazKatriną,nieświadomaobecności
taknieżyczliwegoczłowieka.SarahniemożepodzielićlosuCaroline.

Do diabła! Jeśli zaprosi ją teraz do tańca, ojciec utwierdzi się w swoim

przekonaniu,żeHartjestniązainteresowany.Będziemusiałskierowaćuwagę
na kobietę stojącą bezpośrednio za nią, na Theodosię! Głęboko zaczerpnął
tchu. Nie rozmawiali, odkąd przed tygodniem wyszedł z jej sypialni
w deszczową noc. Była wspaniałą kobietą i nie należała do tych, które
spodziewają się kolejnych dowodów zainteresowania po schadzce. Nie miał
ochotyspędzaćzniąterazczasu.Jednakojciecniezostawiłmuwyboru.

Zawsze robił to, co chciał. Tymczasem po raz pierwszy zatańczy nie z tą

kobietą,którąpragnąłtrzymaćwramionach.

Szedł w jej stronę. Sarah wstrzymała oddech, udając, że nie widzi, jak

przemierzasalębalową,awszystkiekobietyodwracająsięwjegokierunku.
Katrina coś mówiła, lecz Sarah nie potrafiła rozróżnić słów. Miała nadzieję,
że jej uśmiech wystarcza za odpowiedź i że Katrina nie opowiada o czyjejś
ciężkiejchorobieaniostrasznymwypadku.

Zastygła w tęsknym oczekiwaniu, tymczasem Hart obdarzył ją jedynie

przelotnymspojrzeniemipodszedłdoladyHelmford.

Przecież sam zaproponował, by tego wieczoru porozmawiali na temat

postępówwposzukiwaniudiamentu!Czyutegomężczyznyrozumnigdynie
brałgórynademocjami?

Poczułaniemiłełaskotaniewżołądku.MożeHartdoszedłdowniosku,że

nie jest mu już potrzebna? A może znalazł diament i nie potrzebował obu
kluczy?Niezadałsobienawettrudu,byjejotympowiedzieć.Robiłojejsię
słabonamyśl,żewszedłjużwposiadaniediamentu.

GdyprosiłladyHelmforddotańca,odwróciłasiędoniegobokiem.Miała

background image

ochotę podstawić mu nogę, gdy szedł na parkiet i tylko myśl, że może
zniszczyćprzytympantofelekpowstrzymałająprzedtymkrokiem.

Kątem oka dostrzegła mężczyznę zmierzającego w jej stronę.

Pięćdziesięciokilkuletni,prezentowałsięnadzwyczajprzystojnie.Miałkrótko
ostrzyżonebrązowewłosy,copodkreślałomocnyzarysszczęk.Widaćbyło,
żedoskonalesięczujewświetnieskrojonymczarnymfraku.

Skłoniłsięzszacunkiem.

–Witamdamy–powiedziałmiłymdlauchagłosem.

Katrina lekko zmrużyła oczy. Najwyraźniej nie przepadała za tym

człowiekiem. Gdy rozmawiali o pogodzie, Sarah zdała sobie sprawę, że
przyjaciółka nie kwapi się do dokonania prezentacji. Po chwili stało się
jednak oczywiste, że mężczyzna nie odejdzie, nim nie zostaną sobie
przedstawieni.KatrinaniechętniepoznałająwięczlordemBlackwoodem.

– Panno Forrester – zaczął, pochylając głowę. – Już od pewnego czasu

chciałempaniąpoznać.

–Zjakiegopowodu,milordzie?

–Czytotakiedziwne,żemężczyznapragniezostaćprzedstawionypięknej

kobiecie?

O,nie,tylkoniekolejnyczaruś!

– Poza tym prowadzę interesy w Ameryce. Mam doskonale prosperującą

firmę przewozową i kilka statków regularnie kursujących między naszymi
krajami.Szczodrośćpanirodakównapełniamojekieszenie.

Teraz już dobrze rozumiała, dlaczego Katrina nie chciała ich sobie

przedstawić. Znudzona, spojrzała w stronę Hartwicka i lady Helmford
stojących na skraju parkietu. Prowadzili jakąś zajmującą rozmowę. Czy ta
kobietanierozumiała,żejesttylkojednązdługiejlistyjegokochanek?

–Czyzechciałabypanizemnązatańczyć,pannoForrester?

Zesztywniała.Patrzyłanaparkietniepoto,bydaćlordowiBlackwoodowi

sygnał, że może ją zaprosić do tańca. To wszystko przez Hartwicka! Nie
miała najmniejszej ochoty poświęcać czasu temu obrzydliwie bogatemu
lordowi i słuchać opowieści o tym, jak sprytnie strzyże z pieniędzy
amerykańskieowieczki.

Katrina posłała jej ostrzegawcze spojrzenie. Jednak gdyby Sarah nie

przyjęłazaproszenia,niemogłabytańczyćprzezresztęwieczoru,tymczasem
mężczyźni zapisani w jej karneciku prezentowali się całkiem sympatycznie.
Chciała też pokazać Hartwickowi, że nie czeka, aż zaszczyci ją odrobiną

background image

zainteresowania.

Zmusiła się do uśmiechu, ignorując gniewne błyski w oczach Katriny

i pozwoliła się poprowadzić na parkiet. Blackwood przystanął nieopodal
Hartwicka i lady Helmford. Po chwili z balkonu dla muzyków rozległy się
dźwiękikadryla.

– Czy odwiedziła pani nasz kraj, zanim pani ojciec został mianowany

ambasadorem?–zapytałBlackwood.

–Nie.Jestemtuporazpierwszy.

–Zapewnemiałapanipewneobawy,niewiedziała,cotuzastanie.

– Mój brat był wcześniej w Anglii i bardzo mu się tu podobało. – Miała

ochotępalnąćsięwczoło.NiepowinnaznikimrozmawiaćoAlexandrze.

–Ach,tak.LondynjestzupełnieinnyniżNowyJork.

–Toprawda,aleobamiastasąpełneżycia.–Nienależałoprecyzować,że

jejrodzinnydomznajdujesięnaLongIsland,zdalaodmiejskiegogwaru.To
sprowokowałobyBlackwoodadozadawaniadalszychpytań.

– I mieszkała pani również w Waszyngtonie. Mam nadzieję, że nie

przebywałatampani,gdymiastopłonęło.

–Niebyłomnietamwtedy,aleprzyjaciele,którzyprzeżylipożar,stracili

całydobytek.Widzę,żemapansporowiadomościnamójtemat.

– Powiedziałem już pani, że bardzo zależało mi, byśmy zostali sobie

przedstawieni.Interesujęsiępanią.

Czyżbyjąobserwował?Nachwilęrozdzielilisięwtańcu,akiedyznówsię

połączyli, przywołała na twarz uśmiech, mimo że czuła się coraz bardziej
nieswojo.

–Cudowniepanitańczy–powiedział,obdarzającjąuśmiechem.

–Panteż.

Powinnabyłaterazznaleźćjakiśtematdorozmowy,jednakwolałaznim

tańczyćwmilczeniu.

Po skończonym tańcu odprowadził ją do Katriny. Potem skłonił się,

powiedział,żechętniebyjąlepiejpoznałiodszedł.

Katrinaodprowadziłagowzrokiem.

–Wolałabym,żebyśznalazłajakąśwymówkęijużznimnietańczyła.Nie

lubięgo.

– Chyba nie chcesz, żebym przesiedziała tu wszystkie tańce? Nie miałam

background image

wyboru.

Zanim Katrina zdążyła odpowiedzieć, podeszły do nich matka Sarah

i księżna wdowa. Brylantowa tiara na głowie księżnej lśniła jak krople rosy
w słoneczny dzień. Jednak usta siwowłosej damy były zaciśnięte. Sprawiała
wrażenieniezadowolonej.

– Sarah – odezwała się matka, nie kryjąc zatroskania. – Na przyszłość

staraj się unikać tego dżentelmena. Jej Miłość opowiedziała mi wiele
niepokojącychhistoriinajegotemat.

–Zapewniamcię,żeniejestemnimzainteresowana.

– Radzę ci bardzo uważać – powiedziała księżna wdowa. – Lord

Blackwood bawi się w niewłaściwy sposób. Uwielbia stwarzać problemy,
apotemzcynicznymuśmiechemprzyglądasięrozwojowisytuacji.

–Julianwielemimówiłnajegotemat–wtrąciłaKatrina.–Byłświadkiem,

jakokropnietraktowałswegosyna.

Księżnawdowaodwróciławzrok.

–Wątpię,byJulianznałcałąstraszliwąprawdęnajegotemat.

Sarahczułasięniezręcznie,niemającnicdopowiedzenia.

–Nierozumiem.Ktojesttymsynem?

Katrina otworzyła usta, spiesząc z wyjaśnieniem, lecz księżna wdowa ją

uprzedziła.

–PośmiercilordaBlackwoodatytułprzejdzienaHartwicka.

Sarah obejrzała się przez ramię, szukając w tłumie mężczyzny, z którym

tańczyła.

–TolordBlackwoodjestjegoojcem?Wogóleniesądosiebiepodobni.

KsiężnawdowazczułościąspojrzaławstronęHartwicka.

– Jest bardzo podobny do matki. To była piękna kobieta. To

niesprawiedliwe,żezmarławtakmłodymwieku.

MatkaSarahuporczywiewpatrywałasięwkieliszek.

–Niewiedziałam,żeWaszaMiłośćznałamatkęHartwicka–powiedziała

Katrina.

Sarah pomyślała, że Hartwick zapewne znalazł diament i teraz gratuluje

sobiewduchu,żejąprzechytrzył.Niebyłagotowamuwspółczuć.

Księżnawdowazaniosłasięsuchymkaszlem,przyciągającuwagęnajbliżej

background image

stojącychgości.

–Możeprzyniosęwody?–zaproponowałaSarah.

Księżnapokręciłagłową.

– Nie ma się czym przejmować. Wyglądacie tak, jakbyście się

spodziewały,żeladachwilaumrę.Zapewniam,żekiedynadejdziemójczas,
uczynię to w bardziej spektakularny sposób. Jedna z moich najbliższych
przyjaciółek, księżna Dunbarton, odeszła u Almacka, podczas tańca
z księciem koronnym. Do dziś ludzie o tym mówią. Może z tego właśnie
powodu lord Hartwick nie pojawia się u Almacka. – Umilkła, czekając na
reakcję.

Sarahniezamierzałapołknąćprzynęty.Niestety,zrobiłatoKatrina.

–AcotomawspólnegozHartwickiem?

– Księżna była jego babką ze strony matki. Nasze majątki przylegały do

siebie, a nasze rodziny się przyjaźniły. Hartwick był jej bardzo drogi. Ona
jedyna okazywała mu współczucie i pocieszała po śmierci matki. Myślę, że
miejsce, w którym wydała swoje ostatnie tchnienie, może przywoływać mu
namyślbolesnewspomnienia.

Sarahniezamierzałasięnadnimlitować.

–Kiedyzmarłajegomatka?–Słowajakbysamewyrwałysięzjejust.

– Miał wtedy siedem lat. Straszna tragedia. Był jej oczkiem w głowie.

Któregoś dnia, gdy wiał silny wiatr, spadła z urwiska na terenie ich
posiadłościiroztrzaskałasięoskały.Biednychłopiecprzeżyłtakwielkiszok,
żenieodzywałsięprzezkilkatygodni.Mamwrażenie,żenigdyniepogodził
sięzjejśmiercią.

– Nie można się też pogodzić ze śmiercią dziecka – powiedziała cicho

matkaSarah.

–Toprawda–przyznaławdowaizamyśliłasięnadłuższąchwilę.–Lord

Blackwoodnieuczyniłnic,bypomócsynowi.

– Może lord Blackwood nie wiedział, jak tego dokonać? Albo sam był

pogrążonywżałobie?–podsunęłaSarah,znającuczuciebezradnościwobec
cierpieniainnych.

Księżnawdowaspojrzałajejwoczy.

–LordBlackwoodwogóleniemartwiłsięutratążonyaniżałobąsyna.

Sarahpotarłaszyjęiprzebiegławzrokiemsalęwposzukiwaniuojcaisyna,

leczichjużniebyło.

background image

Podczas jazdy powozem do domu Sarah próbowała opanować narastającą

wściekłość. Hartwick miał mnóstwo okazji, by porozmawiać z nią na balu,
lecz z żadnej nie skorzystał. Najwyraźniej nie potrzebował już klucza. Nie
zamierzałapoddaćsiębezwalki.Jeśliznalazłdiament,powinienbyłjejotym
powiedzieć,aonaobmyśliłabywtedyplan,jakmugowykraść.

Nie miała pojęcia, dlaczego tak bardzo zależy mu na tym bezcennym

kamieniu. Był przecież człowiekiem zamożnym. Może chciał po prostu
zdobyć kolejny okaz do swej kolekcji? Posiadał konie wyścigowe,
romansował z pięknymi kobietami, a teraz zapragnął diamentu, zapewne
wartego fortunę. A może wpadł w długi? Cóż, z pewnością miał swoje
tajemnice.

Po wejściu do domu matka potarła skronie i oznajmiła, że udaje się do

łóżka. Rozmowa z księżną wdową o śmierci otworzyła starą ranę i pani
Forresterpotrzebowałachwilispokoju,bywrócićdosiebie.

Sarah była pewna, że nie zaśnie, dopóki nie znajdzie sposobu na

rozproszenie myśli. Pomyślała o dobrej książce. Rodzinny zbiór książek
znajdował się w gabinecie ojca. Spod drzwi sączyło się światło – ojciec
jeszczenieudałsięnaspoczynek.

Zapukała cicho i weszła, usłyszawszy wypowiedziane pozwolenie. Ojciec

siedziałprzybiurkuistudiowałjakiśurzędowydokument.

–Jakudałsiębal?

–Byłwspaniały.Balezawszesąwspaniałe–odpowiedziała.

–Toznaczy,żejesteśzmęczona–zażartował.

Uśmiechnęła się po raz pierwszy od czasu, gdy zdała sobie sprawę, że

Hartwickwyszedłzprzyjęcia,niezamieniwszyzniąanisłowa.

–Wciążpracujesz?–spytała,podchodzącdobiurka.

– Chciałbym przejrzeć całą korespondencję i napisać notatkę przed

udaniemsięnaspoczynek.Acociebietusprowadza?

–Chciałampoczytaćjakąśksiążkęprzedsnem.

–Jeślipragnieszzasnąć,todamcimojepapiery.Chybabędęmusiałnapić

siękawy,żebyprzebrnąćprzeztęobfitąkorespondencjęzWaszyngtonu.

Uśmiechnęłasię.Niemogłaoderwaćwzrokuodpustejsrebrnejtacy.

–Twójbratczęstoczytałksiążki,kiedyniemógłzasnąć–rzekłojciec.–

Czasamizastanawiałemsię,ilerazyAlexandermusiałczytaćtesameksiążki,
którezabierałwpodróż.Myślę,żewymieniałsięksiążkamizinnymi.

background image

–Tomożliwe.–Gdybylidziećmi,Alexandersiadywałobokniejnałóżku

i czytał jej książki. Często robił to podczas burzy. Musiał się domyślać, że
siostra ma kłopoty z zaśnięciem, leżąc samotnie w łóżku i słuchając
grzmotów. – Byłeś zaskoczony, kiedy się dowiedziałeś, że wstąpił do
marynarkiwojennej?

–Zawszekochałocean.Kiedybyłmałymchłopcem,chodziliśmydoportu,

bymógłpodziwiaćstatki.

–Pamiętam,kiedywypłynąłstatkiemporazpierwszy.Mamatakstrasznie

płakała…Myślałam,żebędziegobłagać,żebyzostał.

– Byłoby nam łatwiej, gdyby mieszkał blisko nas, ale on miał potrzebę

poznawania świata. Cóż byłby ze mnie za ojciec, gdybym zabronił mu
podążać za marzeniami? Wiemy teraz, że nie próżnował w czasie podróży.
MieszkańcyBaltimoretamtejnocyzostaliocaleniprzezludzitakichjaktwój
brat,gotowychpoświęcićżycie,byratowaćinnych.

Miała ochotę wyznać prawdę, nie była jednak w stanie wykrztusić ani

słowa. Poza tym ojciec chorował na serce i omal nie umarł po śmierci
Alexandra.Czymiałbywsobiedośćsił,byznieśćokrutnąprawdę?

Podeszładoojcaipocałowałagowczubekgłowy.

–Zawszebyłeśijesteśnajlepszymzojców.Pamiętajotym.

Z jego oczu wciąż wyzierał smutek. Zapewne gościł już tam na stałe.

Podobno nie można w pełni dojść do siebie po śmierci dziecka. Nawet jeśli
dzieckowchwiliśmiercibyłojużdorosłe.

Będzie musiała znaleźć sposób na wykradzenie diamentu od Hartwicka.

OjciecimatkanigdyniedowiedząsięozdradzieAlexandra.Jejobowiązkiem
byłotegodopilnować.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Hart stał w tylnym ogrodzie domu Forresterów i patrzył na treliaż

ułatwiający drogę do sypialni Sarah. Okna jej pokoju wciąż były ciemne.
Dlaczegotakdługoniewracaładodomu?

Jakaś lampa paliła się na parterze po lewej stronie budynku, rzucając

światło na niewielki taras. Znając rozkład większości okolicznych domów,
przypuszczał, że światło pali się w gabinecie pana Forrestera. Ojciec Sarah
powinien zatrudnić drugiego sekretarza, skoro musiał pracować do tak
późnychgodzin.

Niebyłosensuczekać,skoromógłusiąśćwygodniewsypialniSarah.Był

już dwa metry nad ziemią, gdy dobiegło go czyjeś chrząknięcie. Na chwilę
znieruchomiał,apotemszybkozeskoczył.Pochwiliujrzałprzedsobąpannę
Forrester ubraną w suknię balową. Blask księżyca padł na kieszonkowy
pistoletwymierzonyprostowjegopierś.

Czytakobietazawszemusibyćnieprzewidywalna?

–Copanturobi?–zapytałaostrymtonem.

–Chybaniemuszęwyjaśniać?Wspinałemsiędopanisypialni,alemipani

przeszkodziła.

–Niemapanprawaprzebywaćwmoimogrodzieaniwmojejsypialni.

–Wybaczypani,alemamydoomówieniaważnesprawyimusimyzrobić

tonaosobności.

– Mam zawołać ojca, by wysłuchać jego opinii na ten temat? Jest tam –

powiedziała,ruchemgłowywskazująctaras.Nieopuściłarękizpistoletem.

– Nie zawoła pani ojca, bo mógłbym go poinformować o pani nocnych

wędrówkach po Londynie. Poza tym nie chciałaby pani chyba zostać
zmuszonadozawarciamałżeństwa.

– Miałabym wyjść za mąż? Za pana? Proszę nie opowiadać bzdur. Mój

ojciec dobrze wie, że nigdy się nie zgodzę na zawarcie małżeństwa
zAnglikiemidoniczegobymnieniezmuszał.Natomiastmógłbyużyćbroni.

–Skoromówimyobroni…Niesądzipani,żejużnajwyższyczasodłożyć

pistolet?Przecieżjużpaniwie,żetojasforsowałemmurypanitwierdzy.

background image

Przygryzła wargę, jakby się nad czymś zastanawiając. W końcu opuściła

rękę, w której trzymała broń i dała Hartowi znak, by stanął obok niej
wcieniu.

–Obiecałmipan,żenabaluuSkeffingtonówporozmawiamyodiamencie.

TymczasemignorowałpanmojąobecnośćizaprosiłdotańcaladyHelmford.
Nie wiem, skąd przypuszczenie, że po tym wszystkim będę teraz chciała
zpanemrozmawiać.

–Awięczauważyłapani,żetańczyłemzladyHelmford.

–Pansięprzecenia.Niemampowodu,bybyćzazdrosnąoladyHelmford.

–Byławmoichramionach.

–Znalezieniesięwpańskichramionachtoostatniarzecz,ojakiejmarzę.

–Patrzypaninamojeusta.

–Staramsięwypatrzećjewciemności.

–Niewystarczy,żesłyszypanimójgłos?

–Och,proszęsięuspokoić,bozarazwyciągnępistolet.

–Dlaczegogopaninosiijakgopanizdobyła?

– Mój ojciec dał mi go przed wejściem na pokład statku, którym tu

przypłynęliśmy. Bał się o moje bezpieczeństwo. A noszę go, bo próbuję
znaleźćsporychrozmiarówdiament.Nigdyniewiadomo,cosięmożezdarzy
podczastakichposzukiwań.

–Udałosiępaniznaleźćdiament?

–Nie.Myślałam,żetopangoznalazł,skoroniepodszedłdomnienabalu.

–Nieudałomisięzdobyćżadnychnowychinformacji.

Trudno było się domyślić, czy mu uwierzyła. Zaskoczyło go to, bo

zazwyczajjejreakcjebyłyszczereispontaniczne.Tegodniajejzachowanie
cechowałapowściągliwość.Przeszyłgozimnydreszcz.

–CopowiedziałpaninabalulordBlackwood?

–Toniepowinnopanainteresować.Janiepytam,oczymrozmawiałpan

z lady Helmford. – Uniosła rękę. – Tylko przypadkiem proszę mi tego nie
mówić.Niejestemciekawa.

–Pytampaniątylkodlatego,żebardzodobrzeznamtegoczłowieka.

Zapadłacisza.Sarahzastanawiałasię,copowinnaodpowiedzieć.

–Rozmawialiśmyoniczym,jaktozwyklepodczastańca.

background image

– Ten mężczyzna uwielbia bawić się ludźmi. Jest zręcznym

manipulatorem. Niech pani nie da się zwieść jego doskonałym manierom
i pozornej szczerości. Jest niebezpieczny i bezwzględny w sięganiu po to,
czegopragnie.

Gdyby ostrzegł Caroline przed swym ojcem, wszystko mogłoby potoczyć

się inaczej. Nie zamierzał popełnić tego samego błędu z panną Forrester.
Gotów był uczynić wszystko, by ją chronić. Potrzebował jej i klucza do
zdobyciadiamentu.

– Może to wyda się pani melodramatyczne, ale nalegam, by trzymała się

pani z dala od lorda Blackwooda. To człowiek niemoralny. Niezamężne
kobietyniepowinnysięznimzadawać.

–Tosamomożnapowiedziećopanu.

–Owszem,aleniebyłobytodokońcaprawdą.

–Próbujemniepanprzekonać,żepostępujeetycznie?

–Możepaniązaskoczę,aledopewnegostopniatakwłaśniejest.Gdybym

był skończonym łajdakiem, pchnąłbym panią na ten murek i zaczął całować
panipiękneusta.

Okno w gabinecie ojca uchyliło się. Sarah uniosła dłoń, by położyć palec

nawargachHartwicka.

–Jeślitopanizrobi,topaniąpocałuję–wyszeptał.

Znieruchomiała.

– Potrafię mówić ledwie dosłyszalnym szeptem, panno Forrester. Z kolei

pani reaguje czasem zbyt żywiołowo. Więc powiem krótko: proponuję, by
naszzakładtrwałdoczasuznalezieniadiamentu.Zgadzasiępani?

–Tak.Gdybytopanznalazłdiament,proszęwysłaćdoKatrinywiadomość

przeznaczoną dla mnie. Ja dam jej wiadomość dla pana, jeżeli to ja znajdę
diament.Tochybanajlepszysposóbkomunikacji.

Miała rację. Nie powinna zlecać przekazywania tak ważnych wiadomości

służącym. Z kolei on regularnie bywał w Lyonsdale House i jego obecność
w tam nie wzbudzi podejrzeń. Katrina potrafiła zachować dyskrecję i znała
prawdęnatematpoczynańprzyjaciółki.

–CzyJulianwie,copaniwyprawia?

–ProsiłamKatrinę,bynicmuniemówiła.

–AKatrinawie,żejarównieżinteresujęsiędiamentem?

–Nie.Jeszczejejotymniepowiedziałam.Alezapewniampana,żeKatrina

background image

potrafidochowaćtajemnicy.

Nikt nie powinien wiedzieć, że Hartwick szuka Sancy. Nie powiedział

otymnawetAndrew,którypomógłmuskraśćbransoletkę!Potarłoczy.

–Niepiśnieanisłowanatentemat.Zapewniampana.

–Mamnadzieję,żesiępaniniemyli.

Powinienterazpójśćdodomu.Omówilijużnajważniejszesprawy.Jednak

cośgowstrzymywało.PostanowiłpocałowaćpannęForrester.

Gdypostąpiłkrokwjejstronę,cofnęłasię.

– Muszę już iść do domu. Zniszczę pantofelki, stojąc tu z panem

wwilgotnejtrawie.

–Zpewnościąmapaniwieleinnych.–Zrobiłkolejnykrok.

Staliteraztakblisko,żeniemalstykalisięciałami.Gdybyzdecydowałasię

cofnąć,znalazłabysięwkręguświatłapadającegozgabinetuojca.Nerwowo
oblizaławargi.

Przeczesałwłosypalcami.

–Chcępaniąpocałować.

–Wcześniejniemiałpannatoochoty.

–Miałem,aleporazpierwszyotymmówię.–Musnąłjejdłoń.

Gwałtowniezaczerpnęłatchu.

Pochylił się i dotknął ustami jej warg, a po chwili pogłębił pocałunek.

Przygarnął ją do siebie, a ona zarzuciła mu ręce na szyję i z pasją
odwzajemniałapieszczotywargijęzyka.Czytonaprawdębyłatasamapanna
Forrester, która twierdziła, że wydaje jej się nieatrakcyjny? Lubił całować
kobiety,jednaknigdynieczułsiętakwspanialejakteraz.

Objął dłońmi jej piersi, a potem usiłował wsunąć palce za dekolt sukni,

lecz tkanina nie ustępowała. Zaczął więc obsypywać pocałunkami smukłą
szyję,bypopewnymczasiepowrócićdocałowaniazmysłowychwarg.

Usłyszał jej cichy jęk. A więc ona także go pragnęła, choć wcześniej

przekonywałaichoboje,żejestinaczej.

Uśmiechnąłsięzsatysfakcją.

Iwtedyzcałejsiłynadepnęłamunanogę.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Sarah często się zastanawiała, jak by się czuła, gdyby Hartwick ją

pocałował. Teraz, gdy już to wiedziała, wolałaby żyć w błogiej
nieświadomości.Bopieściłjąwargamiidłońmitak,jakbyznałjejciałolepiej
niżona.

Niebyłaprzygotowananatakwielkinatłokdoznań.Całowałoniebolepiej

niż dwaj mężczyźni, którym pozwoliła kiedyś na podobną poufałość. Czuła
rozkosznemrowieniewdolebrzucha,ajejpiersinabrzmiałytak,żenapierały
nagorset.

Miała świadomość, że Hart jej pożąda, i chciała, by czarowne chwile

trwałyjaknajdłużej.

Stanuniesieniaminął,gdyzobaczyła,żetenłotrsięuśmiecha.

Jegouśmiechnatychmiastprzywróciłjądorzeczywistości.Hartbawiłsię

znią,bysięprzekonać,czygopragniejakinnekobiety.Nadepnięciemuna
nogęsprawiłojejsatysfakcjęipomogłoprzywrócićpoczuciegodności.

Kiedysięcofnął,najegowargachwciążigrałuśmieszek.

–Przewidziałem,żemożetopanizrobić.

–Pocałowaćpana?Wyjaśnijmytęsprawę.Topanmniepocałował.

– Mówiłem o nadepnięciu mi na nogę. I wyjaśnijmy sprawę do końca –

paniodwzajemniłamójpocałunek.

Lord Hartwick był najbardziej aroganckim mężczyzną, z jakim miała do

czynienia!

–Proszęsobiedarowaćtezuchwalstwa.

–Musipaniprzyznać,żetobyłwspaniałypocałunek…araczejpocałunki,

skoro tak dba pani o precyzję. Czuję, że długo będę wracał do nich we
wspomnieniach.

–Nienudzisiępanupowtarzanietychsamychkwestiiwszystkimznanym

kobietom?

– Nigdy dotąd nie powiedziałem tego żadnej kobiecie. Zastanawiam się

nawet, czy z tego powodu nie powinienem zacząć pani unikać. Panno
Forrester,stanowipanipoważnezagrożeniedlazatwardziałegokawalera.

background image

Patrzyłnaniąpoważnymwzrokiem.Absolutniesiętegoniespodziewała.

–Powinienjużpaniść–powiedziałaiskrzyżowałaramionanapiersiach.

Patrzyłjejwoczyinietrudnobyłosiędomyślić,czegopragnie.Czuła,że

robijejsięduszno.

–Mamzamiarznówpaniąpocałować–powiedziałszeptem.

Znalazła się w poważnych tarapatach. Ten pocałunek był jeszcze

cudowniejszyniżpoprzedni.

Następnego dnia Sarah i Katrina szły ścieżką wzdłuż Rotten Row. Było

wcześnieiwHydeParkunieroiłosięjeszczeodprzedstawicielilondyńskiej
elity. Sarah miała ochotę poruszyć temat znajomości z Hartwickiem, jednak
nie chciała wyjść na zakochaną gąskę. Wmawiała sobie, że się w nim nie
zakochała.Jakarozsądnakobietapozwoliłabysobienazadurzeniesięwkimś
takimjakHartwick?

– Jak na to, że przyszłaś i wyciągnęłaś mnie na spacer, by o czymś

porozmawiać, jesteś zdumiewająco cicha. – Zanim Sarah zdążyła cokolwiek
powiedzieć,Katrinachwyciłajązaramię.

– Czy ktoś znów próbował się skontaktować z twoim ojcem? – zapytała,

zatroskana.

To pytanie sprawiło, że Sarah poczuła ucisk w żołądku. Musiała przestać

myśleć o tym impertynencie, którego pocałunki przyprawiły ją o zawrót
głowy, skupić się na poszukiwaniu diamentu. Należało mieć na względzie
przedewszystkimdobrorodziny.

–Nie,niebyłojużinnegolistu.

NatwarzyKatrinyodmalowałasięulga.

– Powiedziałaś, że to Hartwick znalazł klucz pod mostem. Boisz się, że

mógłjużznaleźćdiament?

– Nie. Po naszej nocnej rozmowie jestem pewna, że znajduje się równie

dalekoodrozwiązaniatejzagadki,jakja.

– Po nocnej rozmowie? Nie widziałam cię wczoraj w jego towarzystwie,

awyszłaśprzedemną.

–Pobaluwśliznąłsiędomojegoogroduimogliśmyporozmawiać.Chciał

się dowiedzieć, czy znalazłam diament i upewnić się, czy umowa, którą
zawarliśmy,wciążjestaktualna.

–Iniewiesz,copocząćwtejsytuacji?

Nie była pewna, czy w przyszłości chciałaby obracać się w towarzystwie

background image

ludzipokrojulordaHartwicka,jednakterazniemiaławyboru.

– Wiem. Chcę kontynuować nasze spotkania. Powinnam wiedzieć o jego

poczynaniach.

– Dlaczego odnoszę wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego o tym, co

zaszłotejnocymiędzytobąaHartwickiem?

Naprawdęażtakłatwobyłojąprzejrzeć?WielerazywobecnościKatriny

wyrażała się lekceważąco o kobietach, które niemal stawały na głowie, by
zwrócićnasiebieuwagęHartwicka.Powtarzała,żenigdyniezwiązałabysię
zkimśtakim.Mężczyzna,wktórymmogłabysięzakochać,powinienwielbić
tylko ją i być jej oddany bez reszty. Wciąż była pewna, że nie zakocha się
wlordzieHartwicku.Niestety,pozwoliłamusiępocałować…itokilkarazy!

Popatrzyłanaczubkiswoichzielonychbotków.

–CałowałamsięzHartwickiem.

Katrina przystanęła. Sarah postanowiła iść dalej w nadziei, że Katrina ją

dogoni.

Poniedługimczasieznówszłyrazem.

–Jaktomożliwe?Wiedziałam,żeHartwickcisiępodoba,ale…Jak…?

–Chybawiesz,jaktosiędzieje.Alemyliszsięcodomojegostosunkudo

Hartwicka. Uważam, że jest zarozumiały, nieznośny. Nigdy mi się nie
spodoba.

–Zdajemisię,żetadamaprzyrzekazawiele.

[1]

– Szekspir? Katrino, cytujesz Szekspira podczas rozmowy o Hartwicku?

Przecieżonchybaztrudemskładalitery.

Przyjaciółkagroźnieuniosłabrwi.

–Jatylkowyrażamswojąopinięnajegotemat–rzekłaSarah.

–Aha.Więcskorozdążyłaśgopoznaćigonielubisz,tocociępodkusiło,

żebygopocałować?

Sarahzacisnęładłoniewpiąstki.

–Toonmniepocałował–oznajmiła,wyraźnieakcentującsłowa.

–Niejestemzaskoczona.Mamnadzieję,żewymierzyłaśmupoliczek.

–Niezupełnie.

–Wtakimraziecozrobiłaś?

–Odwzajemniłampocałunek.

background image

–Dlaczegotozrobiłaś?Przecieżuważasz,żejestzarozumiałyiarogancki.

Adotegotępy.

–Boonwspanialecałuje–wycedziłaSarahprzezzaciśniętezęby.

Katrinazakryłaustadłonią,chcącpowstrzymaćatakśmiechu.

–Cieszęsię,żeudałomisięcięrozbawić.

–Niebądźtakadrażliwa.Tobyłtylkopocałunek.Totypowiedziałaśmi,

że powinnam pocałować Juliana, żeby się przekonać, jak będę się wtedy
czuła.Całowałaśsięzinnymimężczyznami.ZresztąpocałunkiHartwickana
pewnoniebyłyażtakwspaniałe.

Sarah nie miała pojęcia, dlaczego Katrina co chwila wybucha śmiechem.

Kiedyprzyjaciółkawkońcuzdołałasięopanować,powiedziała:

–O,więcjednakbyły.

Sarah potarła czoło, jakby chcąc wymazać wspomnienia pocałunków

Hartwicka.

– Muszę przestać myśleć o tych pocałunkach. Co robiłaś, kiedy Julian

wprawiałcięwtakistan,wjakimjaterazsięznajduję?

Katrinarozłożyłaręce.

–Myślałamonim.Lubiłamwspominaćjegopocałunki.

–Alejamuszęznaleźćdiament,aHartwickijegopocałunkimiwtymnie

pomagają.

–Opowiedzmioinnychmężczyznach,zktórymisięcałowałaś.Byćmoże,

jeśli głębiej się nad tym zastanowisz, dojdziesz do wniosku, że
wpocałunkachHartwickaniebyłonicnadzwyczajnego.

– Kiedy miałam szesnaście lat, ojciec zatrudnił stajennego, Jerome’a. Był

okilkalatstarszyodemnieiwydawałmisiębardzoprzystojny.Uwielbiałam
na niego patrzeć, kiedy na przykład rąbał drwa na opał. Często wybierałam
sięwtedynaprzejażdżkikonne,byletylkopoczućdotknięciejegodłoni,gdy
podtrzymywał mnie przy wsiadaniu. Pewnego wieczoru, kiedy szłam przez
pola,leżałwtrawieipatrzyłnachmury.Chwilęporozmawialiśmy,apotem,
gdy słońce zaczęło zachodzić i niebo przybrało różową barwę, Jerome mnie
pocałował.

–Wtakimrazietentwójpierwszypocałunekbyłpiękny.

–Toprawda.Ażzaparłomidechzwrażenia.AleniedługopotemJerome

przestałunaspracowaćiwróciłwrodzinnestrony.Myślę,żesiębał,cosię
stanie, jeśli mój ojciec domyśli się prawdy. Był bardzo smutny, kiedy

background image

odjeżdżał.Noalejabyłamwtedybardzomłoda.

–Byłktośjeszcze?

–CałowałamsięzpanemMerriweatherem.

–ZJohnemMerriweatherem?Sekretarzemtwojegoojca?

–Tak.

–AleJohnMerriweatherjestokropnymnudziarzem.

–Jegopocałunkiteżbyłyjakieśniemrawe.

–Cocięnapadło?

–Wiesz,żeniechcęwyjśćzamążzaAnglika.Niezamierzamosiedlićsię

w Anglii. Pomyślałam, że jeśli Merriweather dobrze całuje, postaram się
zwrócić na siebie jego uwagę. Gdybym za niego wyszła, mogłabym
zamieszkaćbliskorodziców.

–MyślałaśomałżeństwiezJohnemMerriweatherem?

–Tobyłoniedługopotwoimślubie.Byłampodwrażeniemromantycznej

atmosferytowarzyszącejtemuwydarzeniu.

–Ktojeszczecięcałował?

–Niebyłoinnych.

–Czujeszsięterazlepiej?

–Anitrochę.

–MożemyśliszoHartwickuijegopocałunkach,boznalezieniediamentu

okazujesiętrudniejsze,niżsięspodziewałaś?

To było całkiem logiczne wytłumaczenie i Sarah natychmiast je

zaakceptowała.

Kontynuowały spacer, każda zatopiona we własnych myślach. W pewnej

chwili Katrina spostrzegła idące z naprzeciwka lady Holt i pannę Winthrop.
Ostatnio zaprzyjaźniła się z wdową i jej damą do towarzystwa. Połączyło je
również zainteresowanie literaturą. Choć Sarah lubiła obie damy, nie miała
teraz ochoty na rozmowę. Kiedy Katrina zaproponowała, by dołączyły do
lady Holt z towarzyszką, wymówiła się i podeszła do żelaznej poręczy
odgradzającejalejkęodterenudlajeźdźcówipowozów.

Wodziła dokoła szklanym wzrokiem, zastanawiając się, czy Hartwick

myślioniejioichpocałunkach.Ależbyłanaiwna!

Naglepadłnaniącieńiujrzałaprzedsobąjeźdźcanapotężnymogierze.

background image

– Panna Forrester. – Lord Blackwood uniósł kapelusz. – Jaka miła

niespodzianka. Czy wolno mi powiedzieć, że wygląda pani olśniewająco
wtejsukni?

Powinien był zaczekać, aż go zauważy i dopiero potem podjechać.

Najwyraźniej lord Blackwood nic sobie nie robił z reguł obowiązujących
wcywilizowanymświecie.

– Proszę mi wybaczyć, milordzie. Zaskoczył mnie pan. Nie zauważyłam

panawcześniej.

Uśmiechnął się, słysząc tę subtelną połajankę. Złociste guziki przy jego

granatowym surducie lśniły w słońcu. Jego wygląd, strój do konnej jazdy,
lśniącebuty,atakżeczarnyogierdowodziłyzamożności.

– Wygląda na to, że nie tylko ja lekceważę konwenanse. Spaceruje pani

samotnie po parku – odgryzł się. – Od razu dodam, że podziwiam kobiety,
którerobiąto,nacomająochotę.

–Niejestemtusama–rzekłaSarah,oglądającsięprzezramięnaKatrinę

ijejprzyjaciółki.

– Ach, tak. Powinienem był się domyślić, że przybyła tu pani z Jej

Miłością.Sąpaniesobiebliskie.

Jaknakogoś,ktopoznałjąpoprzedniegowieczoru,wygłaszałzaskakująco

celneuwagi.

–Tak,toprawda.

–CzyrodzinypańprzyjaźniłysięwNowymJorku?

– Nie, mieszkaliśmy w innych częściach stanu. Często jeździ pan konno

otejporze?Myślałam,żejestpanbardzozajętyprowadzenieminteresów.

– Jadę w odwiedziny do znajomego. Często wybieram trasę przez park.

Mogętupodziwiaćpięknewidoki.

Uśmiechnął się lubieżnie. Sarah przeniknął dreszcz obrzydzenia, jednak

odwzajemniłasięuprzejmymuśmiechem.

–Zastanawiamsię,ilerazypowiedziałjużpantoinnymkobietom.

–Czypanizawszejesttakabezpośrednia?

–Niewidzępowodu,bymiałobyćinaczej.

Zeskoczyłzkoniaistanąłobokniej,trzymającwodze.Przeraziłasięniena

żarty,chociażdzieliłaichżelaznabariera.

–Amerykaniesątakcudownienieprzewidywalni.

background image

–ZnapanwieluAmerykanów?

–Tak,alepaniprzyćmiewawszystkich.Możeuczyniłabymipanizaszczyt

i pozwoliła sobie towarzyszyć podczas przejażdżki po parku, abyśmy się
moglilepiejpoznać?

Co pozwalało mu przypuszczać, że miała ochotę spędzić z nim więcej

czasu?

– Zdaję sobie sprawę, jak taka przejażdżka zostałaby odebrana przez

londyńskie towarzystwo – odparła. – Nie chciałabym, by łączono mnie
zmężczyzną,któregoprawienieznam.

Wykrzywił wargi w czymś na kształt uśmiechu, jakby cieszył go ich

słownypojedynek.

– W takim razie mam nadzieję, że uda mi się sprawić, by zmieniła pani

zdanie.–Spojrzałgdzieśpozanią.

Katrina szła w stronę Sarah, mierząc lorda Blackwooda morderczym

spojrzeniem. Cóż, była księżną, a on – markizem. Uniósł kapelusz w geście
powitania.

–LordzieBlackwood–powiedziała,wymawiająctesłowajakbyzodrazą.

– Mam nadzieję, że nie będzie miał pan nic przeciwko, jeśli zabiorę pannę
Forrester.Robisiępóźnoimusimywracaćdodomu.

– Rozumiem. – Zwinnie wskoczył na konia i uśmiechnął się do Sarah,

jednak jego oczy pozostały poważne. – Życzę paniom miłego dnia. –
Zawróciłispiąłkoniadogalopu.

–Wolałabym,żebyśznimnierozmawiała–powiedziałaKatrina.

–Niemiałamwyboru.Podjechałdomnie,zanimzdążyłamgozauważyć.

Szły pieszo do domu Katriny, rozmawiając o książkach poleconych przez

lady Holt i pannę Winthrop. Sarah przestała myśleć o Hartwicku. Ta chwila
wytchnienianietrwałajednakdługo.GdyprzeszłyprzezparkprzyGrosvenor
Square, Sarah spostrzegła konia Hartwicka, uwiązanego do słupka przed
domemprzyjaciółki.

–Czybyłjakiśdzień,wktórymtenczłowieknieodwiedziłtwojegomęża?

– Wcale nie przychodzi codziennie. Julian jest jego najbliższym

przyjacielem,ajazaczynamtraktowaćHartwickajakbrata.

– Nie życzyłabym sobie takiego brata. Ten człowiek to chodzące

utrapienie.

–Itomówikobieta,którasięznimcałowała!

background image

SarahwymierzyłaKatriniesójkęwbok.

– Jeśli koń jest uwiązany na zewnątrz, to znaczy, że wizyta Harta będzie

krótka.-Katrinaprzyjrzałasięzwierzęciu.–Acomiałcidziśdopowiedzenia
lordBlackwood?

–Kilkakomplementów,apozatymzapytał,czyniezechciałabymwybrać

sięznimnaprzejażdżkępoparku.

Reynoldsotworzyłprzednimidrzwi,zanimKatrinazdążyłazastukać.

W holu podały mu kapelusze i rękawiczki, a gdy odszedł, Katrina

popatrzyłaSarahprostowoczy.

–Proszę,powiedz,żeniezrobiszniczegoażtaknierozsądnego.

–Jakośmnieniedziwi,żetesłowazostałyskierowanedopannyForrester.

– Do holu wszedł Hartwick. Uśmiechnął się i zmierzył Sarah powolnym
spojrzeniemodstópdogłów.

–Proszęniepodsłuchiwać–powiedziałaSarah,przybierającobojętnyton.

–Tojednazmoichsłabości.Czymamopowiedziećoinnych?

–Myślę,żewiemjużnapańskitematwszystko,copowinnam.

Katrinachrząknęła.ZapewnenadszedłjużczaskarmieniaAugusty.

–Idź,Katrino–zachęciłaprzyjaciółkęSarah.–Potrafięsięsobązająć.

Przyjaciółka najwyraźniej nie była pewna, czy powinna zostawiać Sarah

zHartwickiem.

–Dobrze,toniepotrwadługo.

HartuśmiechnąłsięiodprowadziłwzrokiemKatrinę.Gdyzniknęłazpola

widzenia,odwróciłsięioblizałgórnąwargę.

– Czy naprawdę nie mógłby być pan odrobinę subtelniejszy? Jeśli będzie

siępantakzachowywał,wkrótcewszyscysiędowiedzą,żesięcałowaliśmy–
powiedziałaSarah.

–Nibyjakmamsięzachowywać?Iproszęniemówić,żenieopowiedziała

paniowszystkimKatrinie.

–Niewiem,copanmanamyśli.

–To,żewie,cozdarzyłosięmiędzynamiwogrodzie.Zyskałempewność,

gdy zobaczyłem jej wahanie, czy powinna zostawić nas samych. Nie
przypuszczałem,żepanibędziesiętymchwaliła.

–Ajanibymamuwierzyć,żepannierozmawiaokobietach.CałyLondyn

background image

huczyotym,zkimpansięcałował.

–Nicpodobnego.Zapewniampanią,żepotrafiędotrzymaćtajemnicy.

–IniepowiepanonasLyonsdale’owi?

– Na miłość boską, nie! Natychmiast zaciągnąłby nas do ołtarza,

przekonany, że wieczór z pewnością nie zakończył się niewinnie. A skoro
obojesobietegonieżyczymy,niezamierzammunicmówić.–Podszedłdo
niej.–To,cozaszłomiędzypaniąamną,powinnopozostaćnaszątajemnicą.

Zwilżyławargęjęzykiem.Natychmiastspojrzałnajejusta.

– Myślałem o tej nocy – powiedział niemal szeptem. – Chciałbym panią

tutajpocałować.

–Tutaj–wholu,czytutaj–wusta?

– Czyżby miała pani ochotę, bym całował inne części jej ciała? Nie

odmówiłbym.

–Jedenpocałunekwystarczy,Hartwick.

–Toniebyłjedenpocałunekiobojewiemy,żenigdyniebędziemymieli

ich dosyć. – Wsunął niesforny kosmyk włosów za jej ucho i delikatnie je
pogładził.

–Proszęsięopamiętać.

–Zachowujęsiębardzopowściągliwie,chociażmiałbymochotęzaciągnąć

paniądotejniszyitamcałowaćtak,żezabrakłobypanitchu.

– Co każe panu przypuszczać, że tylko ja poczuję oszołomienie?

Mogłabympanazaskoczyć.

– Marzę, by pani to zrobiła. Spróbujemy? – Uniósł brwi i ruszył ku

pomieszczeniupodschodami.

Dlaczego tak trudno było mu się oprzeć? Chwycił ją za rękę i pociągnął,

jednakniewstronęschodów,leczdoŻółtegoSalonupoprawejstronie.

–Samjestemzdumiony,jakszybkostajesiępanidlamnienajważniejszą

osobąnaświecie–powiedział,cichozamykającdrzwi.

–Mogłabymtosamopowiedziećopanu.

–Naprawdę?

–Powiempanupo…–Chwyciłagozaklapysurdutaiprzywarławargami

dojegoust,całującgotak,jakbymielisięjużwięcejniezobaczyć.

Jęk,którywydarłsięzjegogardłaświadczyłotym,żedoświadczarównie

background image

intensywnychprzeżyć,coona.

Ściągnęła surdut z jego ramion. Szybko się z niego wyzwolił, po czym

wsunął palce za dekolt jej sukni. Uniósłszy jej piersi westchnął głęboko,
pochylił głowę i zaczął obwodzić językiem brodawkę, a po chwili zaczął ją
ssać. Ogarnięta falą podniecenia, wpiła palce w mocne ramiona rysujące się
pod lnianą koszulą. Nie wiadomo kiedy obrócili się tak, że opierała się
plecamiodrzwi.

– Chciałem to zrobić już w nocy – powiedział, pieszcząc drugą pierś,

ajednocześniewodzącdłoniąpojejudzie.

–Toczemutegoniezrobiłeś?

–Botamtasukniabyłazbytdopasowana.

Naglepoczuła,żeHartwickprzesuwarękąpowewnętrznejstroniejejuda

i dociera palcami aż do najczulszych miejsc. Jak się tam dostał? Kiedy to
zrobił?Niemiałapojęcia.

–Ależjesteświlgotna–wydyszał.

Spłonęłarumieńcem,starałasięodepchnąćjegorękę.

–Wybacz.

– Nigdy za to nie przepraszaj. Chcę, żebyś była mokra. Powiedz, co

czujesz.

Niepotrafiłazebraćmyśli,oszołomionaibezwolna.

–Tojest…cudowne.–Zamknęłaoczy.

–Jesteśtakaciasna…–Wsunąłwniąpalce.

Kręciło jej się w głowie, oddychała z trudem. Miała wrażenie, że stoi na

krawędziprzepaści,gotowadoskoku.

– Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Myślałem o tobie całą noc, leżąc

włóżku. Wyobrażałemsobie, żerozchylam twoje uda,że mojeusta sątam,
gdzieznajdujesięwtejchwilimojadłoń,żepieszczęciętamjęzykiem.–Na
przemian to wsuwał, to wysuwał z niej palce. – Myślałem o tym tak
intensywnie,żeażmusiałemsamsięzaspokoić.

Całowałjąbezopamiętania,ażcichokrzyknęławuniesieniu.

Cofnąłsięiprzyglądałsięjejzuwagą.

– Tysiące razy starałem się sobie wyobrazić, jak wyglądasz, kiedy

doznajeszrozkoszy.Jesteśterazpiękniejszaniżwmoichwyobrażeniach.

Te słowa sprawiły, że przestała odczuwać zakłopotanie. Pocałowała go

background image

wusta.

– Pragnę poznać twój smak, ale bezpośrednio – powiedział, wycierając

palcechusteczką.

–Zawszemusisznazywaćwszystkopoimieniu?

– Mam taką potrzebę w twojej obecności. Nie chciałem ci mówić tego

wszystkiego,niezamierzałemnicrobić.

–Więcdlaczegozrobiłeś?

Włożyłsurdut.

–Niemampojęcia.

Poprawiając stanik, patrzyła, jak Hartwick wygładza rękawy. Dziwiła się,

żepotym,cozaszło,wcalenieczujewstydu.

Pozwolili, by emocje wzięły górę nad rozsądkiem. To się już nie mogło

powtórzyć.

–Niemożemysięcałować.Wkońcuktośnasprzyłapie.

–Maszrację.Tobyłnaszostatniraz.Powinniśmyterazstądwyjść,zanim

przyłapienasksiężnawdowa.Chętniepomógłbymcipoprawiaćsuknię.

–Jeślibędzieszsiędomniezwracałwtensposób,wszyscydomyśląsię,co

robiliśmy.–Otworzyładrzwiiomiotławzrokiempustyhol.

–Chodźmy.

Potarłczołoiposłusznieudałsięzanią.

– No a teraz proszę mi powiedzieć, o czym rozmawiała pani z Katriną.

Tylko nie chcę słyszeć o tym, że zamierza pani znów wciągnąć męskie
spodnienaswekształtnenogi.

– Katrina mówiła mi, że nie powinnam wybierać się do Hyde Parku na

przejażdżkęzpańskimojcem.

–Zmoimojcem?!Niepowiedziałamipaniwczorajotymzaproszeniu.

–Boniezrobiłtegowczoraj.Dzisiajpodjechałdomniewparku.

– Dlaczego zachęca go pani do rozwijania znajomości, skoro ostrzegłem,

bytrzymałasiępaniodniegozdaleka?

–Niezrobiłamniczego,cobygomogłozachęcić.Wyrósłjakspodziemi.

Nawet nie wiedziałam, że jest w parku. Porozmawialiśmy chwilę, a potem
zapytał,czyniewybrałabymsięznimnaprzejażdżkę.

ZauważyłapulsującążyłkęnaskroniHartwicka.

background image

–Icopaniodpowiedziała?

–Odmówiłam.

–Wjakisposób?

Oparłaręcenabiodrach,poirytowanajegonapastliwymtonem.

– Że wiem, co sobie ludzie pomyślą, widząc nas razem w takiej sytuacji

iżesobietegonieżyczę.

–Dlaczego?

– Bo prawie w ogóle go nie znam – odpowiedziała, jakby dziwiąc się, że

pytaocośtakoczywistego.–Niechcęsięznimspotykać.Wjegoobecności
czujęsięjakośdziwnie…Cochwilawprawiamniewzakłopotanie.

Hartwickchwyciłjązaramię,leczzarazjepuścił,jakbyzdumionyswoim

zachowaniem.

–Czyniłpaninieprzystojnepropozycje?Dotykałpani?

–Nicpodobnego.Rozmawiałamznimwsalibalowejipublicznymparku.

To nie są miejsca, w których pozwoliłby sobie na podobną zuchwałość. –
Mimożerozmowybyłyutrzymanewuprzejmymtonie,wzachowaniulorda
Blackwooda było coś głęboko niepokojącego. Widząc jednak, że Hartwick
ztrudemopanowujegniew,postanowiłamuotymniemówić.

– Muszę już iść – powiedział niespodziewanie. – Powtarzam, proszę

trzymaćsięodniegozdaleka.

Ruszyłkudrzwiom.Nigdyniewidziałagowtakimstanie.

–Dokądpanidzie?

–Mampilnąsprawędozałatwienia–burknąłiwyszedł.

Sarah długo patrzyła za nim, zastanawiając się nad nagłą zmianą jego

nastroju.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Jechałdodomuojcajaknastracenie.Otospełniałsięnajgorszykoszmar,

jakimógłsobiewyobrazić.OjcieczamierzałposłużyćsiępannąForresterdo
osiągnięcia swych niecnych celów. Hart miał ochotę jak najszybciej
wyładować swój gniew, jednak zdążył się już nauczyć, że najlepszą bronią
w walce z ojcem jest zachowanie spokoju. Zazwyczaj skrywał prawdziwe
uczuciapodmaskąniefrasobliwości.Tymrazemjednakmusiałprzybraćinną
pozę.

Kiedy Hart był dzieckiem, ojciec zwalniał nauczycieli, gdy tylko syn

zdążył się do nich przywiązać. Odetchnął z ulgą, gdy został wysłany do
szkoły z internatem. W latach szkolnych ojciec w ogóle się nim nie
interesował. Po ukończeniu Cambridge stał się samodzielny dzięki
pieniądzom zdobytym w grach hazardowych. Przez całe życie pragnął być
wolny od wpływu i kontroli ojca. Inwestując w konie wyścigowe, zdobył
środkigwarantująceniezależność.

Mimotoojciecznalazłsposób,bymuzaszkodzić,aCarolinezapłaciłaza

to najwyższą cenę. Hart chciał się z nią ożenić, zaś ojciec ze wszystkich sił
starał się do tego nie dopuścić. Hart nie wiedział, z jakiego powodu ojciec
interesujesięterazpannąForrester.Byłpewienjedynietego,żeniepozwoli,
bystałasięofiarąniegodziwca.Zamierzałpołożyćkrestejgrze.Natychmiast.

Minęło wiele lat, odkąd przestąpił próg domu ojca. Czy zostanie

wpuszczonydośrodka?

Chwyciłbłyszczącąmosiężnąkołatkęudrzwiikilkarazygłośnozastukał.

Po chwili drzwi uchyliły się i Hart ujrzał przed sobą Newcomba, służącego
ojca.Hardespojrzeniesługizłagodniałowjednejchwili,gdyzorientowałsię,
ktostoiwprogu.

–Milordzie–powiedziałNewcombiuśmiechnąłsię.Zarazjednaknajego

twarzy pojawił się wyraz zatroskania. Zapewne przypomniał sobie ostatnią
kłótnięHartazojcemoCaroline.

–Czyojciecjestwdomu?

–Zobaczę,czyprzyjmujegości–odpowiedziałsługa,prowadzącHartado

ZłotegoSalonu.

Pokójniezmieniłsięodczasówdzieciństwa;Hartprzypomniałsobie,jak

background image

bawił się w nim z matką. Z czasem te wspomnienia wyblakły. Pamiętał
jednakzapachperfumiwyszywanepantofle,którewidywał,gdychowałsię
pod sofą, a matka śmiała się, udając, że nie może go znaleźć. To był jeden
zniewielupokoi,wktórymprzeżyłmiłechwile.

Minęło dziesięć minut, a Newcomb nie wracał. Hart był pewien, że jego

ojciec jest w domu. W przeciwnym razie zostałby zawrócony od drzwi.
Ojciec rozpoczynał właśnie swoją kolejną grę. Hart nigdy nie przestrzegał
regułnarzuconychprzezojcainiezamierzałzmieniaćswoichzwyczajów.

Wypadł z salonu jak burza i skierował się do gabinetu ojca. Newcomb,

wyraźnieprzerażony,podbiegłdoniegowholu.

–Czymogęokazaćsięwczymśpomocny,milordzie?

Hartzbyłsługęmachnięciemrękiiudałsiędopomieszczenia,doktórego

najczęściejbyłwzywanywdzieciństwie.

Newcombszedłzanim.

– Milordzie, milordzie… – powtarzał, ogarnięty paniką. – Jestem pewien,

żeniebędziejużpanmusiałdługoczekać.

Awięcuojcabyłajakaśkobieta.Dlaczegolosskazałgonaoglądanietego

człowiekawsytuacjach,którychwolałbyniewidzieć?Jednakkiedyotworzył
drzwigabinetu,zezdumieniemstwierdził,żeojciecjestsamipatrzywokno.
SpojrzałnaHartaznadkieliszkawinaiupiłłyk.

– Proszę mi wybaczyć, milordzie – łkał błagalnie Newcomb, stając obok

Harta.–Poprosiłem,żebyzaczekał.

Ojciecposłałkarcącespojrzeniesłudze,poczymprzeniósłwzroknaHarta.

–Znudziłomisięczekanie–rzekłbezceremonialnieHart.

OjciecodprawiłNewcombaruchemgłowy.

Gabinet również się nie zmienił. Ściany wymalowano tak, by sprawiały

wrażenie wnętrza Koloseum. Amfiteatr zapełniały setki ludzkich postaci
w rzymskich strojach. Niektórzy wydawali się pogardliwie spoglądać na
znajdującychsięwgabinecie,twarzeinnychwyrażałyrozbawienie,ajeszcze
inni zajęci byli uprawianiem miłości. Nad wszystkimi unosili się bogowie
z Olimpu, wyłaniający się z chmur namalowanych na suficie. Hart
nienawidziłtegopomieszczenia.

Milczenie przedłużało się, tak jak zawsze. Pamiętał to jeszcze

zdzieciństwa.Niezamierzałpierwszyprzerwaćciszy.

– Zastanawiałem się, ile czasu zajmie ci dojście do wniosku, że nie

zamierzam posłać po ciebie Newcomba – odezwał się w końcu ojciec. –

background image

Czegochcesz?

–Musimyporozmawiać.

Ojciecusiadłwfoteluzapotężnymbiurkiemzmahoniuiwskazałsynowi

miejscepodrugiejstronie.

Jako dziecko Hart siadywał w tym fotelu wiele razy i wysłuchiwał

reprymend za popełnione przewinienia. W myślach nazywał ten mebel
„FotelemRozpaczy”.

–Wolęstać.

Ojciecprzyjrzałmusięuważnie.

–Jaksobieżyczysz.–Opadłnafotel,położyłnoginabiurkuiskrzyżował

nawysokościkostek.

–TrzymajsięzdalekaodpannyForrester.

Natwarzyojcapojawiłsięchytryuśmieszek.

–Niewiedziałem,żejesteśprotektoremtejdamy.

–Dobrzewiesz,żeniejestem.

– A mimo to przyszedłeś, żeby mnie ostrzec, bym nie zawierał z nią

bliższejznajomości.

–Jeszczenawetniezacząłemcięostrzegać.

– Domyślam się, że twoja obecność w moim domu oznacza, że ktoś ci

doniósłomojejdzisiejszejrozmowieztądamą.Działaszbłyskawicznie.

–ByłemuJuliana,apannaForresterprzyszładoLyonsdaleHousezjego

żoną. Porozmawialiśmy chwilę. Nie wiem, z jakiego powodu tak nagle
zainteresowałeś się tą damą, ale szczerze ci radzę, żebyś przestał się jej
narzucać.Onajestprzyjaciółkąksiężnejicórkąamerykańskiegodyplomaty.
NiebędzieszzniąigrałtakjakzCaroline.

Ojciecwciążsięuśmiechał;Hartmiałochotęgouderzyć.

– Naprawdę chcesz rozmawiać ze mną o Caroline? Ostatnim razem nie

miałeśochotysłuchać,jakmiłosięzniązabawiałem.Pragnąłeśtylkozemsty.

Hartznajwyższymtrudemopanowywałchęćponownegorzuceniasięojcu

dogardła.Skrzyżowałręcenapiersiachimocnowpiłpalcewciało.

Dobrzewiedział,cozaszłopomiędzyCarolineajegoojcem.LadyHelena

WentworthzaprzyjaźniłasięzCarolinenaprośbęojca.Wdniubaluzokazji
zaręczynsiostry,HelenapomogłaojcuuwieśćniewinnąCaroline.Jejrodzice
się o tym dowiedzieli i chcieli wyrzucić ją z domu, gdy lord Blackwood

background image

oświadczył, że nie zamierza się z nią ożenić. Na szczęście siostra Caroline
ubłagałaich,bytegonierobili.

Hart o tym wszystkim nie wiedział. W dniu zaręczyn siostry Caroline

przebywałwDover,gromadzącinformacjenatematspiskuprzeciwkoksięciu
regentowi. Dwa tygodnie później, po powrocie do Londynu, dowiedział się,
że Caroline nie przeżyła upadku ze schodów w domu swoich rodziców.
Siostra dała mu list, który znalazła w pokoju Caroline. Na zalanym łzami
papierze opisała całą sytuację i przepraszała za to, co zaszło między nią
aojcemHarta.Nigdyjużsięniedowie,czynosiławłoniedzieckojegoojca
ani czy przypadkowo spadła ze schodów. Skoro jednak zdecydowała się
napisaćdoniegolist,podejrzewał,żerzuciłasięznichcelowo.

–Chciałeśpoprosićjąorękę,nieprawdaż?

TegowłaśniepytaniaHartsięspodziewał.Dobrzeznałojca.

– Co zrobiłem, że zachowujesz się wobec mnie w taki sposób? Że nie

znosiszmoichprzyjaciół?Powiedzmi!–wykrzyknął.

Ojcieczapatrzyłsięwstojącynabiurkukieliszek.

–Powiedzmito!Cosprawia,żeojciecpragniezabraćsynowiwszystko,co

jestmudrogie?Żadenojciecsiętakniezachowuje.Jesteśjakrozpieszczone,
samolubne dziecko, które jako jedyne pragnie mieć najlepsze zabawki.
Kłamiesziprzypochlebiaszsięinnym,boinaczejniktniezwróciłbynaciebie
uwagi.Odwielulatzastanawiamsię,jaktomożliwe,żemojamatkazgodziła
się za ciebie wyjść za mąż. Była o całe niebo lepsza od ciebie. Była
chodzącymdobrem.Atyjesteśnikim!–Czułulgę,wypowiedziawszysłowa,
któreodtakdawnapowtarzałwmyślach.

Ojciecgwałtowniewstałiodkopnąłfotel.

– Myślisz, że była święta, tymczasem beze mnie byłaby nikim! Nikim!

Beze mnie nie miałaby tego wszystkiego. Kiedy się z nią ożeniłem, jej
rodzina tonęła w długach. Nigdy nie obiecywałem jej wierności. Nie
mówiłem nawet, że ją będę lubił. Twój dziadek przekonał mnie jednak,
żebym się z nią ożenił. Wiedziałeś o tym? Uratowałem ich! Ja i moje
pieniądze!–Najegoskroniachuwidoczniłysiępulsująceżyłki.

Hart nigdy nie widział ojca aż tak zdenerwowanego. Pierwszy raz

wspomniałwjegoobecnościmatkę.KiedyHartmiałsiedemlatipatrzył,jak
składanojejtrumnędoziemi,ojciecostrzegłgo,bynigdyniewymawiałprzy
nimjejimienia.

Hartzacisnąłdłonieażdobólu.

– A ty sadystycznie przypominałeś jej o tym każdego dnia. Dobrze to

background image

pamiętam. Byłem tego świadkiem. Wszystko słyszałem. Jesteś potwornym
sukinsynem.

–Toniejajestemsukinsynem!

– A co ja ci zrobiłem, że traktujesz mnie tak haniebnie? Jeśli nie jesteś

sukinsynem,toktonimjest?

– Ty! Bo nie jesteś moim synem! – zawył ojciec. To wyznanie wywołało

uniegoszokrówniewielki,jakuHarta.Szybkonakryłustadłonią.

Tesłowamiałymoctysięcyciosów.Hartzapytałledwiedosłyszalnie:

–Co?

– Chcesz wiedzieć, dlaczego mi na tobie nie zależy? Dlaczego nigdy

o ciebie nie dbałem? To ci powiem. Bo twoja puszczalska matka nie mogła
znieść mojej niewierności i znalazła sobie kochanka. Rozłożyła nogi przed
innym mężczyzną. Twój widok każdego dnia przypominał mi, że
wystrychnęła mnie na dudka! Mnie! Myślała, że nigdy nie dowiem się
prawdy. – Ojciec aż trząsł się z oburzenia, wodząc dokoła nieprzytomnym
spojrzeniem.

–Kłamiesz.

–Nawetniewiesz,jakbardzobymchciał,żebytoniebyłoprawdą.

–Skądwiesz,żeniejestemtwoimsynem?

Ojcieczawahałsię.

– Bo nie sypiałem z nią od miesięcy – warknął. – A tu nagle cud… jest

wciąży.Niejesteśmoimsyneminigdycięzaniegonieuważałem.–Gdyby
niebliskiobłędustanojca,Hartbyłbygotówpomyśleć,żetokolejnazjego
gier.

–Wtakimraziektojestmoimojcem?

Blackwooddopiłwinojednymhaustem.

– Nie chciała mi powiedzieć, mimo że starałem się to z niej wycisnąć

prośbą i groźbą. – Jego twarz ściągnęła się gniewem. – Więc, jak widzisz,
jesteśbękartem.Bękartem,któregoniktniechce.Myślałeś,żepotrzebujęcię
nadziedzica.Ajawolałbym,żebytytułprzeszedłnagamoniowategokuzyna.
Nie zasługujesz na nic! Chcesz wiedzieć, dlaczego zwalniałem twoich
ulubionych nauczycieli? Chcesz wiedzieć, dlaczego przespałem się z tą
dziewczyną? Dlatego, że nie zasługujesz na szczęście. Ja jestem
nieszczęśliwyoddniatwoichnarodzin.

–Dlaczegomówiszmiotymteraz?

background image

Ojciec potrząsał głową, jakby nie potrafił wyjaśnić nagłego wybuchu

emocji.

–Nieobawiajsię,nikomuotymniepowiem–rzekł.

Hart obawiał się jednak czegoś zupełnie innego i właśnie przypomniał

sobie,cogoprzywiodłododomuojca.

–Niedbamoto,czypowieszkomuśprawdęnamójtemat,aleostrzegam

cię, trzymaj się z dala od panny Forrester. Nie musisz jej wciągać w swoje
podłegierki.Onanicdlamnienieznaczy.

–Niechcisięniewydaje,żemożeszmniezwieść.Wiem,cowidzę,kiedy

jesteścierazem.

–Oczycięzawodzą,starcze.Tojestmojejedyneostrzeżenie.Trzymajsię

zdalekaodpannyForrester.

Opuścił gabinet i skierował się ku wyjściu. Musiał zaczerpnąć świeżego

powietrza.Wtejchwiliniebyłwstanietrzeźwomyśleć.

Błąkałsiępoulicachodkilkugodzin.Przezcałeżycieojciectraktowałgo

z odrazą albo w ogóle się nim nie interesował. Gdy Hart był w szkole,
rodziny przyjaciół przysyłały im paczki ze smakołykami, szalikami
i rękawiczkami robionymi na drutach. On nigdy nie dostał żadnej przesyłki
zdomu.Ojcowiekolegówzklasycopewienczasprzyjeżdżalidoszkoły,by
zapytać o postępy synów w nauce. Ojciec przestąpił mury szkoły
wCambridgeporazostatni,gdysamjąukończył.

Tewspomnieniabolałyjakotwartarana.

Zawsze pocieszał się myślą, że choć ojciec go nienawidzi, to jednak jest

zadowolonyzfaktuposiadaniadziedzica.Teraznawettozostałomuzabrane.

Niemiałochotywracaćdopustegodomu.Nawetpośmiercimatkinieczuł

siętakdojmującosamotny.MusiałpójśćdoLyonsdaleHouseiporozmawiać
zJulianem.

DrzwiLyonsdaleHouseotworzyłysięistanąłwnichReynolds.Hartznał

Reynoldsa od dzieciństwa i zawsze stosował się do jego wskazówek,
niezależnie od tego, w jakim pokoju przyszło mu czekać. Tym razem minął
sługę,zanimReynoldszdążyłpowiedzieć,czyJulianjestwdomu.

–ZaczekamnaJulianawgabinecie,jeśligoniema.Proszęmnieodtego

nieodwodzić.

Jak burza wpadł do holu, Reynolds udał się za nim. Hart był tak głęboko

zatopiony w myślach, że nie zauważył przechodzących Sarah i Katriny.
Otworzywszy drzwi gabinetu Juliana, napotkał zdziwione spojrzenie

background image

siedzącegozabiurkiemprzyjaciela.

Zanim Reynolds zdążył wyjaśnić sytuację, Julian odesłał go uniesieniem

ręki.

–Cosięstało?–spytał,wyraźniezaniepokojony.

–Niewiem,odczegozacząć.

–Możebyśusiadł?

–Nie.Wolęstać.–Zacząłprzechadzaćsięprzedbiurkiem.

–Brandy?

Hartpokręciłgłową.Nawetskrzynkabrandyniezmieniłabyfaktu,żejest

bękartem. Julian wstał, przysiadł na brzegu biurka, złożył ramiona na
piersiachiczekał.

–Przyszedłemtuprostoodmojegoojca,araczejodlordaBlackwooda.

–Niepowinieneśbyłdoniegochodzić–rzekłstanowczymtonemJulian.–

Zawszepowtarzałem,żecipomogę,jeślibędzieszpotrzebowałpieniędzy.

–Mamichmnóstwo.Poszedłemwewłasnejsprawie.

–Toznaczy?

– Chciałem położyć czemuś kres, ale być może tylko pogorszyłem

sytuację.Niemampojęcia.

Julian cierpliwie czekał, aż Hart ochłonie na tyle, by mu o wszystkim

opowiedzieć.Hartobawiałsięreakcjiprzyjaciela.Cóż,jeślilordBlackwood
mówiłprawdę,będziemusiałsięzniązmierzyć.

Zatrzymałsięiopuściłwzrok.

–Jestembękartem.–Tesłowabyłypodszytegoryczą.

–Icoterazzrobisz?–spytałJulian,wyraźnieporuszony.

–Nieotochodzi–odparłHart.

–Nienadążamzatobą.

– Jestem bękartem. Dzieckiem z nieprawego łoża, niechcianym. – Każde

następnesłowowypowiadałgłośniejodpoprzedniego.–Onmitopowiedział.

–Twójojcieccitopowiedział?

– Do diabła! Czy ty mnie słuchasz? Poinformowanie mnie o tym, że nie

jestemjegosynem,sprawiłomuwielkąsatysfakcję!

–Jesteśpewien,żesięnieprzesłyszałeś?

background image

Hart chwycił książkę z biurka Juliana i cisnął nią o ścianę. Ten przejaw

złościsprawił,żeJulianzerwałsięnanogi.

–Trudnoźlezinterpretowaćtakiesłowa!

– Zapewne próbuje cię sprowokować. Dlaczego powiedział ci o tym

dopieroteraz?

– Odniosłem wrażenie, że pożałował tego wyznania. Wolałby, żebym nie

wiedziałojegoupokorzeniu.Niechodziłomuomojesamopoczucie.

–Myślisz,żetokłamstwo?

Hart pokręcił głową. Gniew ojca był zbyt siarczysty, zbyt prawdziwy.

Wiedział,żeojciecniekłamie.

–Myślisz,żeużyjetegoprzeciwkotobie?Żecięwydziedziczy?

– Publicznie uznał mnie za syna. Moja matka nie żyje. Co miałby teraz

powiedzieć?Jakiemadowody?

–Więczrobiłto,abyśpoznałprawdę.

–Usprawiedliwiałtymbrakojcowskichuczuć.

–Aha.

Było aż nadto oczywiste, że jedynie dobre wychowanie nie pozwala

Julianowizadaćpytania,którecisnęłosięnausta.

– Nie wiem, kto jest moim prawdziwym ojcem. Wygląda na to, że matka

nigdyotymniepowiedziała…Blackwoodowi.Pewniebałasięjegozemsty
namoimprawdziwymojcu.Kimkolwiekbyłczyjest,chroniłagodokońca.

–Cooznacza,żedarzyłagoprawdziwymuczuciem.

–Albochciałauniknąćskandalu,którywybuchłbyporeakcjiojca.Aniech

goszlag!Onateżnielepsza,żenicminiepowiedziała!Niewiemnawet,kim
jestem.Czyjestemsynemlokaja?Amożekupca?Albojakiegośdżentelmena
ztowarzystwa?

–Wciążjesteśtymsamymczłowiekiem,którymdotądbyłeś.

–Atodobre!Itytomówisz?Przecieżomalnieożeniłeśsięzinnąkobietą,

byletylkochronićarystokratycznąlinięrodziny!

– Proszę, nie mieszaj w to mojej żony – burknął Julian. – Owszem,

musiałem zmierzyć się z faktem, że Katrina jest Amerykanką, ale szybko
zdałemsobiesprawę,żeliczysięjedynieto,żejąkocham.Jeśliktośmiałby
cię przekonywać, że nie powinieneś przejmować się pochodzeniem, to ja
będępierwszy!

background image

Mimo najszczerszych chęci pochodzący ze starego rodu Julian, którego

znamieniciprzodkowiewyróżnialisięmęstwemipoczuciemhonoru,niebył
wstaniezrozumieć,jakczujesięktośnieznającyswoichkorzeni.IlekroćHart
potrzebował wsparcia, zwracał się do przyjaciela. Powinien był znaleźć
pocieszenie w jego słowach, jednak czuł, że przyjście do Lyonsdale House
okazałosiębłędem.

–Chciałbymcipomóc,aleniewiemjak–powiedziałcichoJulian.

–Wiem,żechcesz.

–Możetrochępoboksujemy,żebyśdałupustswojejzłości?

–Toraczejbiałagorączka.Jesteśpewien,żechceszryzykować?Mogębyć

groźny.

– Dam sobie radę – rzekł Julian. – Idę po płaszcz. Pod moją nieobecność

nierozbijajtużadnychprzedmiotów.

Hartpomyślał,żenajgorszejestpoczuciewewnętrznegorozbicia.Pewnego

dnia zostanie markizem Blackwood, lecz kim jest w istocie? Czyja krew
płyniewjegożyłach?

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

DrzwidogabinetuLyonsdale’aotworzyłysięgwałtownie,apodsłuchujące

z drugiej strony Sarah i Katrina omal nie runęły na podłogę. Tuż przed
zamknięciemdrzwiSarahzobaczyłaHartwickastojącegoprzyoknie.

–Cowytutajrobicie?–Lyonsdalepowoliprzeniósłwzrokzeswejżonyna

Sarah.

– To chyba oczywiste – odpowiedziała Katrina. – Rozmawiałyśmy

w sąsiednim pokoju, ale nagle usłyszałyśmy jakieś poruszenie w twoim
gabinecie.

Uniósłbrwi.

–Jeślidziałosiętozazamkniętymidrzwiami,tobyłaprywatnasprawa.

–Podsłuchiwałam,bobałamsięociebie.

Fuknąłgniewnie,leczzarazpotemsięuśmiechnął.

– Idę po płaszcz. Wybieramy się na salę bokserską. Może pojedynek na

pięściuśmierzytrochęjegogniew.Niewchodźcietam.Onniejestgotówdo
rozmowyzwami.–Pogroziłimpalcemiruszyłwgłąbkorytarza.

KatrinaiSarahwymieniłyspojrzenia.

–Jatamwejdę–powiedziałaSarah,zanimKatrinazdołałasięodezwać.

Nigdy dotąd w Lyonsdale House Sarah nie słyszała wściekłych krzyków

ani odgłosów ciskania czymś o ścianę. W korytarzu pojawił się przerażony
Reynolds, lecz Katrina poleciła mu odejść, zapewniwszy, że Hartwick
zpewnościąniewyrządzikrzywdyjejmężowi.KiedySarahprzyłożyłaucho
dodrzwi,rozpoznałagłosHartwicka.

Poinformowanie mnie o tym, że nie jestem jego synem, dało mu wielką

satysfakcję!

Spojrzały na siebie zaskoczone. Nie udało im się rozróżnić słów

wodpowiedziLyonsdale’a.NiedługopotemJulianotworzyłdrzwi.

–Myślę,żeznamgolepiej,Sarah.Częstonasodwiedza–rzekłaKatrina.

– Właśnie dlatego to ja powinnam z nim porozmawiać. Przy tobie może

bardziej się pilnować. – Z pewnością nie będzie miał takich oporów wobec

background image

mnie,pomyślała.

Katrina zamierzała zaoponować, lecz Sarah zdążyła już wejść do pokoju.

Wzięłagłębokioddech,zamknęładrzwiioparłasięonieplecami.

Musiała tu wejść i się przekonać, w jakim stanie znajduje się Hartwick.

Stał przygarbiony, oparty dłonią o framugę okna i patrzył na tylny ogród.
Zawsze sprawiał wrażenie człowieka, którego nic nie jest w stanie
wyprowadzićzrównowagi.

Tym razem musiał jednak zmierzyć się z bardzo poważnym problemem.

Przeżył szok i był bliski załamania. Podeszła do niego, nie wiedząc, co
powiedzieć.

–Mamnadzieję,żeprzyniosłeśbrandy–mruknął.–Chętniesięnapiję.

–Brandyniepomoże.

Odwróciłsięgwałtownienadźwiękjejgłosu.

–Copaniturobi?

–Składamwizytę.

– Mam na myśli ten gabinet. Proszę wyjść, panno Forrester. Nie mam

ochotytoczyćzpaniąsłownychpojedynków.

– To się doskonale składa, bo zostawiłam swój ostry języczek w domu,

aniechciałabympanazawieść.

Włosy opadły mu na czoło. Podeszła i je odgarnęła. Gdy zamierzała

pogładzićgopogłowie,szarpnąłsię.

–Julianposzedłpopłaszcz.Zarazwychodzimy.

–Wiem.Posiedzętu,dopókiniewróci.

–Niematakiejpotrzeby.–Starałsiębyćuprzejmy,leczprzychodziłomu

toztrudem.

Niepowinnanakłaniaćgodozwierzeń,miałajednakochotęgopocieszyć.

Usiadłanasofieprzykominku.

–Usiądziepankołomnie?

–Wolęstać.

– Pański wybór. – Złożyła ręce na kolanach i rozejrzała się po gabinecie

Lyonsdale’a. Nigdy wcześniej nie odwiedziła tego pokoju. Widać było, że
urzędujewnimmężczyzna.Wnętrzewypełniałypotężnemeble,dużyportret
przodkaopoważnymspojrzeniuwisiałnadkominkiem.Pomyślała,żeobraz
zapewne przedstawia ojca księcia. W końcu zerknęła na Hartwicka.

background image

Przyglądałsięjejwmilczeniu.

–CzytoJuliankazałpaniprzyjśćtutaj,wobawie,żenarobięszkódwjego

gabineciealbosamsobiecośzrobię?

–Nie.Prawdęmówiąc,zabroniłmituwchodzićpotym,jakprzyłapałmnie

napodsłuchiwaniu.

Zacisnąłpowieki,apochwiliwolnopodszedłdosofyiusiadł.

–Czypanikiedykolwiekzastosowałasiędoczyjejśprośby?

–Kiedyprośbystojąwwyraźnejsprzecznościztym,cozamierzamzrobić,

zdarzamisięniezwracaćnaniewuwagi.

– Dlaczego tu przyszłaś? – zapytał cicho, wpatrując się w czubki swoich

butów.

Sercezatrzepotałojejwpiersi,gdywypowiedziałjejimię.

–Bopowinienpanoczymświedzieć.

–Jeśliznalazłapanidiament,proszęmnieotympoinformować.–Spojrzał

naozdobionykasetonamisufit.

– Chciałabym się tym pochwalić, ale nie to zamierzałam powiedzieć. –

Spojrzałamuwoczy.–Wiem,żeAnglicyprzywiązująwielkąwagędotego,
kimbyliichprzodkowie.Systemklasowynadalodgrywatuważnąrolę.

–Możetauwagamiałamipomóc,leczodniosławprostprzeciwnyskutek.

Czujęsięterazjeszczegorzej.

– Proszę pozwolić mi dokończyć – powiedziała stanowczym tonem. –

Mieszkam w Londynie już prawie dwa lata i widzę, że pochodzenie ma tu
wielki wpływ na ocenę człowieka. Nigdy nie będę w stanie tego
zaakceptować.

Patrzyłnaniąwmilczeniu.

– W Ameryce oceniamy człowieka po jego postępowaniu i na podstawie

jego osiągnięć, a nie po tym, kim był jego ojciec albo dziadek. Wartość
człowieka jest tutaj. – Postukała go w pierś nad sercem. – Liczy się to, do
czegosamwżyciudoszedł,kimjest,jakimacharakter.–Wykonałakolisty
ruch ręką. – Ten dom to wspaniały dar przekazywany w spadku kolejnym
pokoleniomznamienitejrodziny.Aletotylkobudynek.Tam,skądpochodzę,
większe wrażenie robi fakt, że ktoś zbudował własny dom. Człowiek sam
decydujeotym,jakbędzieoceniany–dokończyła,wstając.–Myślę,żepod
tymwzględemwypadapancałkiemdobrze.

–Całkiemdobrze?–powtórzyłjakecho.

background image

– Chyba nie spodziewał się pan, że będę mu prawiła komplementy?

Gdybym to zrobiła, nosiłby pan głowę tak wysoko, że nie zmieściłby się
wdrzwiach.

Uśmiechnąłsięblado,coniezmierniepodniosłojąnaduchu.Wartotubyło

przyjść,bywywołaćtensłabyuśmiechnajegotwarzy.

Pochyliła się i pocałowała go w usta. Ten krótki pocałunek miał nieść

pocieszeniebezpobudzaniazmysłów.

– Proszę przemyśleć to, co powiedziałam. Nie wszystko, co angielskie,

musibyćnajlepsze.

Pozostałą część wieczoru Sarah spędziła z rodzicami w teatrze, lecz jej

myśliwciążkrążyływokółHartwicka.Zdałasobiesprawę,żebardzogolubi
iniemożezaznaćspokoju,widzącgonieszczęśliwym.Kiedyprzestawałgrać
rolęuwodzicielaipokazywałprawdziweoblicze,trudnobyłomusięoprzeć.

Wkońcunauczysiężyćzeświadomością,żelordBlackwoodniejestjego

ojcem.Wpewiensposóbżałowała,żestaniesiętobezjejudziału.

GdywdrodzezDruryLanedodomumijaliAlbany,przebiegławzrokiem

okna budynku, zastanawiając się, za którymi znajduje się jego apartament.
Ciekawe, czy po meczu bokserskim Hartwick wrócił do Lyonsdale House,
czy też szukał zapomnienia w ramionach kobiety? Na myśl o tej drugiej
możliwościjejżołądekskurczyłsięboleśnie.

Próbowała przestać myśleć o Hartwicku, zastanawiając się nad sposobem

znalezienia diamentu. Niedługo szantażysta przyśle do jej ojca list
zinformacją,gdziemazostawićcennykamień.

W gotowalni służąca pomogła jej przebrać się do snu. Potem Sarah udała

się do sypialni, zabierając książkę, która, jak sądziła, pomoże jej ukoić
skołatanenerwyiumożliwizaśnięcie.

–Copaniczyta?

Zwrażeniaupuściłaksiążkęnapodłogę.

Hartwick siedział na dywanie przed kominkiem. Miał na sobie to samo

czarne ubranie, w którym widziała go wcześniej. Sprawiał wrażenie
zmęczonego i zagubionego. Ucieszyła się, że przyszedł właśnie do niej,
jednakzarazpotemzdałasobiesprawę,żeniepowinnawiązaćztymżadnych
nadziei.Niebyłaimpisanawspólnaprzyszłość.

– To zbiór poezji Keatsa – odpowiedziała. Podniosła książkę z podłogi

ipołożyłanastolikuprzyłóżku.Postanowiłazachowywaćsiętak,jakbyjego
obecnośćwsypialniniebyłaniczymnadzwyczajnym.

background image

Skubałwłóknadywanu.

–Chciałemsięztobązobaczyć.Muszęztobąporozmawiać.

Serce radośnie podskoczyło jej w piersi. Usiadła obok Hartwicka na

dywanie,skrzyżowałanogiistarannieokryłajespódnicąsukni.

Możnabyłoodnieśćwrażenie,żezapomniałojejobecności.Przezdłuższy

czaswmilczeniuwpatrywałsięwdywan.

–Lubiętenpokój–powiedziałwkońcu.–Pachnietobą…bzem.

–Jateżlubiętenpokój–powiedziała,przygryzającwargę.

–Myślałem,żemasztuwięcejpantofelków.–Rozejrzałsiędokoła.–Czy

tosątwojemeble?

– Wynajęliśmy ten dom z pełnym umeblowaniem. Ale kilka mniejszych

mebli należy do mnie. – Postanowiła wyrwać go z ponurych rozmyślań. –
MieszkaszwAlbany?Kupiłeśumeblowanemieszkanie?

–Nie,kupiłempusteiprzywiozłemswojemeble.

–Wtakimraziezapewneszybkopoczułeśsięwnimjakwdomu.Toduży

plus.

Wjegooczachczaiłsięsmutek.

– Chyba żadne miejsce, w którym mieszkałem, nie stało się dla mnie

prawdziwymdomem.–Wzruszyłramionami.

–Niepolubiłeśżadnego?

Pokręciłgłową.

–Rozumiem,żemaszzupełnieinnedoświadczenia?

–Lubięswojedomy.Najbardziejlubiłamdommojegodzieciństwa.

–Jakwyglądał?

–Wciążnależydomojejrodziny.ZnajdujesięwNowymJorku,niedaleko

NewmarketRacetrackwSalisbury.

–Kołotoruwyścigówkonnych?

– Czułam, że to cię zainteresuje – powiedziała i uśmiechnęła się. – Dom

jest mały, ale bardzo przytulny i wygodny. Kiedy byłam dzieckiem, ojciec
hodował konie rasy narragansett pacer. Dom otaczają pastwiska na lekko
pofałdowanym terenie. Kamienne mury odgradzają nasze ziemie od innych
posiadłości,asłońceświecitamznacznieczęściejniżtutaj.

–Narragansettpacer?

background image

–Tak,tobardzoznanekoniewierzchowewmoimkraju.

–Maszmożebraci,którzyzajmująsięinteresamipodnieobecnośćojca?

TeraztoSarahwpatrzyłasięwdywan.

– Nie. Ojciec zatrudnia zarządcę majątku, który dba także o konie. Mój

jedynybrat,Alexander,służyłwmarynarcewojennejizginąłwczasiewojny.

–Serdecznieciwspółczuję.

Ich spojrzenia się spotkały. Żałowała, że nie może teraz powiedzieć

niczegopochlebnegooAlexandrze.

–Byłaśbardzozwiązanazbratem?

– Kiedyś – tak. Alexander był ode mnie o sześć lat starszy. Jako mała

dziewczynkachodziłamznimpopolach.Wymyślaliśmyróżnegryizabawy.
Nauczył mnie chodzić po drzewach, przeskakiwać przez płoty i jeździć
konno.

–Otoobrazidealnegobrata.

Kiedyśtakibył,pomyślała.

–Chciałbymmiećbrata.

–Żałuję,żeniemogęprzekazaćcimojego.

–Byłbytobardzouprzejmygest.

–Nietakuprzejmy,jakcisięwydaje.

–Wiem,jaktojeststracićkogoś,kogosiękochało–powiedział,zniżając

głosdoszeptu.–Mojamatkazmarła,kiedymiałemsiedemlat,babka–kiedy
miałem dziesięć. Doszedłem do wniosku, że miłość to szkodliwe
iniepotrzebneuczucie.Ludzie,naktórychnajbardziejcizależy,zbytszybko
cięopuszczają.

Zasmuciłyjątesłowa.

– Naprawdę uważasz, że można się odciąć od przeżywania pewnych

emocji?–zapytała.

–Tak.

–AleprzecieżLyonsdalejestcibardzobliski.

–Znamgoniemalodurodzenia.Julianjestwyjątkiem.Aty…wydajeszsię

pogodzonaześmierciąbrata.

Taksądziła,dopókinieotrzymałalistu.

– Było mi bardzo ciężko, kiedy otrzymaliśmy wiadomość o jego śmierci.

background image

Czasamimusiałamsobiewbijaćdogłowy,żeodszedłnazawszeiniewróci
po długiej podróży. Nie miałam okazji, by się z nim pożegnać. Kiedy
widziałam go po raz ostatni, cieszył się doskonałym zdrowiem, uniósł mnie
i okręcił na do widzenia. Trudno jest pogodzić się z tym, że nie ma go już
w żadnym miejscu na świecie. – Pokręciła głową. – W dodatku nie było
nawet jego ciała i nie mogliśmy go pochować… – Głos jej się załamał na
wspomnienie bólu, jaki czuła, czytając list z tragiczną wiadomością.
Dowódca pisał, że Alexander poległ bohaterską śmiercią, broniąc
mieszkańców Baltimore. Po przeczytaniu pierwszych dwóch zdań matka
zaniosłasięszlochemiodłożyłalist.Sarahprzejęłago,byprzeczytaćresztę.

–Bardzomiprzykro–powiedział,ocierającłzęzjejpoliczka.

– Najbardziej cierpieli moi rodzice. Matka przez kilka miesięcy nie

wychodziłazpokoju.Myślałam,żejużnigdyniepojawisięwtowarzystwie.
Ojciec był wtedy senatorem i rzucił się w wir pracy. Mało spał i mało jadł.
Poważniezachorowałnaserceibaliśmysięojegożycie.

Ujął jej rękę w geście pocieszenia, a przecież Sarah powinna się teraz

zajmowaćjegoproblemem.

–Sprawiająwrażeniepogodzonychzlosem.

–Tak,wkońcudoszlidosiebie.Troskliwiezaopiekowałamsięojcemina

szczęście wrócił do zdrowia. Ma słabe serce, ale czuje się teraz dużo lepiej.
Mijał czas, wylaliśmy morze łez, odbyliśmy tysiące rozmów. W końcu
znalazłam coś, co pomogło rodzicom pogodzić się ze śmiercią Alexandra.
Uświadomiłam im, że jego śmierć ocaliła życie wielu mieszkańców
Baltimore. Że to było szlachetne poświęcenie z jego strony. I oni w to
uwierzyli,chwycilisiętegojakostatniejdeskiratunku.

–Aty?Wierzyszwto?

–Pogodziłamsięzjegośmiercią.

– Śmierć mojej matki nie była szlachetnym poświęceniem. Poszła na

spacer,spadłazeskałyiskazałaswojedzieckonaopiekępotwora.

Wsunęła palce w jego włosy. Serce jej się krajało na myśl o chłopcu

skazanymnażyciepodjednymdachemzlordemBlackwoodem.

–WielebnyThomasmówi,żebólpozwalanampoznaćnasząsiłę.

– Łatwo to mówić komuś, kto nie dorastał przy moim… przy

Blackwoodzie. Naprawdę Amerykanie nie oceniają człowieka po jego
pochodzeniu? – spytał. Nietrudno było się domyślić, dlaczego w tych
trudnychchwilachprzyszedłwłaśniedoniej.

–Patrzącnaciebie,niemyślęotwojejrodzinie.Wiem,kimjesteśimyślę

background image

otym,conasspotkało.

–BrakujeciAmeryki?

–Tęskniędootwartychprzestrzeni.Miastasączasemklaustrofobiczne.

–NiezwiedzałaśdotądAnglii?

–Kilkarazybyłamnawsi.

– Powinnaś zwiedzić mój kraj dokładniej. Angielskie krajobrazy wiejskie

nie mają sobie równych. Na pewno ci się spodobają. Poproś Katrinę, by
kazałaotworzyćktórąśzichposiadłości.Będzieszmogłatamzniąpojechać.

– Próbujesz się mnie pozbyć? Chcesz, żebym znalazła się jak najdalej od

diamentu?

– Mam wrażenie, że nie myślałem o tym diamencie przez całe wieki. –

Westchnął. – Nie, nie chcę się ciebie pozbyć, wprost przeciwnie. Sam nie
wiem,dlaczegotaksiędzieje.

Zrobiło jej się cieplej na sercu. Mówił szczerze, a jego oczy nie kłamały.

Umiała wiele wyczytać z czyjegoś spojrzenia. Podczas gdy inne kobiety
omdlewały,rozmawiającokolorzeoczuHarta,Sarahzastanawiałasię,czego
możnasięznichdowiedzieć.

– Dlaczego chcesz zdobyć diament? – To pytanie dręczyło ją od chwili

spotkania w kościelnej wieży. Hartwick był bogaty. Z jakich powodów
potrzebowałSancy?Czyżbytakżebyłszantażowany,amożechciałdołączyć
diamentdoswoichzdobyczydlakaprysu?

–Odłóżmynadziśsprawędiamentu.Niemamochotynatematy,którenas

dzielą.

–Wtakimrazieczymogłabymcijakośpomócwinnejsprawie?

– Wystarczy mi twoja obecność. Dzięki tobie jestem teraz znacznie

spokojniejszy. Myślę jednak, że już nigdy nie będę czuł się sobą. Trudno to
wyrazićsłowami.

–Towszystkospadłonaciebietaknagle…Zczasemzrozumiesz,żejesteś

tymsamymczłowiekiem,którymbyłeśwczoraj.Przepraszam,żetopowiem,
ale jesteś teraz równie irytujący, jak wcześniej. Myślę, że to nie z powodu
twoichprzodków.

Uśmiechnął się nieznacznie, a potem powoli uniósł ich złączone dłonie

iucałowałjejnadgarstek.

–Wtympokojupomyślałem,żezaczynaszmnielubić.

–Skądtamyśl?

background image

– Bo lubisz się ze mną całować. – Delikatnie przyciągnął ją do siebie

i pocałował w usta. Z każdym oddechem stawali się sobie bliżsi. W końcu
znalazła się na dywanie, a Hart – nad nią. Jej peniuar się rozchylił i czuła
lekkiuciskguzikówjegoubrania.Kiedyzacząłsięoniąocierać,dostroiłasię
dojegorytmu.Pojawiłosiędobrzejużjejznanerozkosznemrowienie.Miała
wrażenie,żejestterazdlaniegonajważniejszanaświecie.

Niespodziewanieprzerwałpocałunek,przewróciłsięnaplecyinakryłoczy

ręką.

–Wybaczmi.Wiesz,nacomamochotę.

–Chybawiem…

Uniósłsięnałokciuispojrzałnajejpełnewargi.

– Nie wierzę w instytucję małżeństwa. To nie dla mnie. Chcę, żebyś

wiedziała, że jeśli będziemy robić to dalej, niezwykle ciężko będzie mi
przestać. Pragnę, byśmy stali się jednością, zespolili się tak ściśle, że żadne
znasniebędziewiedziało,ktojestkim.

Był z nią szczery. Nie chciał tak po prostu się z nią przespać, a potem ją

zostawić z nadzieją, że ten akt doprowadzi do stałego związku. Honor nie
pozwalał mu wiązać się węzłem małżeńskim, skoro wiedział, że nie będzie
potrafiłdochowaćwierności.Niemogłagozatowinić.

Pragnąłjej,aonajego.CzykiedykolwiekudajejsięznaleźćAmerykanina,

który pobudzi jej emocje do tego stopnia? Zresztą chodziło nie tylko
o fizyczną fascynację. Stał się jej bliski jak przyjaciel. Może teraz miała tę
jedną,jedynąszansę,byzaznaćprawdziwejrozkoszy?

Pochyliłasięnadnimtak,żeichustaniemalsięzetknęły.

–Nieoczekuję,żesięzemnąożenisz,alezarazemniechcę,żebyśprzestał.

Otworzył usta, lecz szybko przylgnęła do nich wargami. Zamruczał

namiętnie,aonausiadłananimokrakiemizdjęłapeniuar.

Przewędrowałdłońmikuszczytowijejud,unosząckoszulęnocną.

–Marzyłemotakiejchwili…

– Chcę wiedzieć, co czujesz. – Zdjęła mu fular i odrzuciła na dywan,

a potem obwiodła jego szyję palcem i językiem, rozkoszując się jej ciepłem
isłonawymsmakiem.

–Pozwólmizdjąć…

Wstał, powoli rozpiął surdut i kamizelkę. Uklękła, kiedy zaczął wyciągać

koszulę ze spodni. Czy specjalnie robił to z tak nieznośną powolnością?

background image

Czyżbynierozumiał,żepragniegozobaczyćjaknajszybciej?Kiedywkońcu
zdjął koszulę przez głowę, z wrażenia zaschło jej w ustach i głośno
zaczerpnęłatchu.Hartstałterazrozebranydopołowy.

Wstała i postąpiła o krok. Nieśmiało dotknęła jego ramion, a potem

przeniosła dłonie na muskularny tors, pokryty ciemnym, sprężystym
owłosieniem, i na płaski brzuch. Wolno przesunęła palce ku ciemnym
włosomwidocznymnadspodniami.

Chciałaujrzećgocałego.Czyprzypominałposąginagichmężczyzn,które

widywała w muzeach? Bezwiednie odciągnęła pasek spodni. Na wargach
Hartazaigrałdiabelskiuśmieszek.Uniósłbrwiipołożyłręcenabiodrach.

Jegospodniebyłyzapiętenasześćguziczków.Czymogłapozwolićsobie

na wielką zuchwałość i jen rozpiąć? Powinna się wstydzić swej śmiałości,
jednakHartbyłwyraźniezadowolony,żeprzejęłainicjatywę.

Przygryzła wargę i zaczęła rozpinać guziki jeden po drugim. To, co

w końcu ujrzała, było dużo większe niż u posągów w muzeach. W dodatku
wydawałosiężyćwłasnymżyciem.

Zaśmiałsięcicho.

-Wybacz mi. Nic na to nie mogę poradzić. Możesz mi wierzyć, potrafię

tym dokonywać prawdziwych cudów. Chętnie ci to udowodnię, ale dzisiaj
poznaszjedynieczęśćmoichumiejętności.Możeszmnietamdotknąć.

Pogłaskała aksamitną skórę członka, zauważając kropelkę wilgoci na

czubku. Skoro Hartowi podobało się, że była mokra z jego powodu, ten
widok powinien ją chyba cieszyć. Przełknął z trudem i zacisnął jej rękę na
swej męskości, a potem dał jej do zrozumienia, by zaczęła przesuwać palce
wgóręiwdół.

–Połóżmysię–wychrypiał.

Spełniłajegoprośbę,kładącsięnaczerwono-złocistymdywaniewpobliżu

kominka, w którym buzował ogień. Hart przyglądał się jej z wyraźnym
upodobaniem. Podszedł do niej jak drapieżnik osaczający swą ofiarę,
przyklęknął, podciągnął jej koszulę aż po szyję, a potem złączyli się
wdługim,namiętnympocałunku.

Wpewnejchwiliuniósłgłowę.

– Jeśli zrobię coś, co ci się nie spodoba, natychmiast mi o tym powiedz,

aprzestanę.–Wjegooczachpojawiłysięfiglarneiskierki.–Jeślijednakcoś
będziecisiębardzopodobało,toteżmiotympowiedz.

Starałasięzrozumieć,ocomuchodzi.Niebyłotołatwe,boznówzaczęli

się całować i nie była w stanie myśleć. Traktował ją tak, jakby była jego

background image

najdroższymskarbeminiemógłsięniąnacieszyć.Kiedywsunąłwniąpalec,
jęknęłacichutko.

–Hart–wydyszała.

Gdybyprzestałjąpieścić,krzyknęłabyzrozpaczy.To,cozniąwyczyniał,

byłocudowne.Zręcznymiruchamiprowadziłjąkukrawędzirozkoszy.

Wpewnejchwilijegooddechstałsięurywany,chrapliwy.

–Pragnęcię.Teraz–wyszeptałjejdoucha.

Onatakżegopragnęła.Zdjęłakoszulęprzezgłowęirzuciłanapodłogę.

–Niemaszpojęcia,jaknamniedziałasz–zamruczał,patrzącnajejtwarz.

–Wiem,jaktozrobić,żebyśniebyłabrzemienna.

Kiwnęłagłową,okazującmuzaufanie.Wsunąłdłoniewjejwłosyiwnią

wszedł. Wygięła ciało w łuk, a on się cofnął i powtórzył pchnięcie. Za
pierwszym razem poczuła lekkie ukłucie, lecz kiedy zaczął się w niej
rytmicznieporuszać,bólminął.

–Cudowniejestmiećcięwsobie–wyszeptała.

Uśmiechnąłsięiobróciłsiętak,żeznalazłasięnanim.

–Dosiądźmnie–poprosił.

Widząc jej zakłopotanie, pomógł jej przyjąć odpowiednią pozycję. Nie

wiedziałanawet,jakgłębokoijakszybkosięwniejznalazł.Mogłaterazgo
ujeżdżać,ajednocześniecałowaćjegoszyjęiwodzićjęzykiempoobojczyku.
Podobałojejsię,żemożepatrzećnajegozaczerwienionązemocjitwarz.

–Mamtorobićszybciej?–spytała,ajejruchyprzybrałynasile.

–Rób,cochcesz–powiedziałprzezzaciśniętezęby.

Do diabła! Co ona wyczyniała? Hart wiedział, że Sarah jest dziewicą.

Skrzywiłasię,kiedyporazpierwszywniąwszedł,ajednakmiałazręczność
kurtyzany i obejmowała go sobą tak mocno, że nie był pewien, czy uda mu
sięwporęsięzniejwysunąć.

Oparładłonieojegotorsiodrzuciłagłowędotyłu.Długiekędzioryopadły

kaskadą na jej ramiona. Działała instynktownie, niczego nie udając. Nigdy
dotąd nie wydawała mu się tak piękna. Dzięki niej doświadczał nieznanych
rozkoszy,czułsięcudownieżywy.

Była gorąca i wilgotna. Po raz pierwszy zdecydował się nie korzystać

zkondomu,bynicichnierozdzielało.

Przerażała go ta nagląca potrzeba znajdowania się jak najbliżej niej

background image

i pragnął przedłużać rozkoszne chwile w nieskończoność. Nie chciał jednak
miećbękarta,zwłaszczapotym,czegosięodowiedziałosobie,imusiałjak
najszybciej się z niej wysunąć. Niepotrzebnie zachęcał ją do przybrania
pozycjinajeźdźca.Musiałjaknajszybciejobrócićjąnaplecy.

Chciała powrócić do poprzedniej pozycji, lecz jej nie pozwolił, a jego

pchnięciaprzybrałynasile.

Pochwilipoczuł,jakSarahdrżyimocnowpijapalcewjegoplecy.

–Hart…

Odczekałchwilę,apotembłyskawiczniezniejwyszedłiwylałnasieniena

jejbrzuch.

Sercewaliłomuwpiersiachjakmłot,ztrudemłapałoddech.Szybkootarł

jej brzuch fularem, a potem położył się obok niej na dywanie. W pokoju
słychaćbyłoichgłośneoddechyitrzaskaniedrewwkominku.

SekszSarahForresterbyłnajlepszywjegożyciu.Nigdygoniezapomni.

Wpatrywałasięwsufit,trzymającrękęnasercu.

–Czytozawszetakwygląda?

–Nie,tonigdytakniewygląda.

Posmutniała.

–Powiedziałemtakdlatego,żetobyłowspaniałe.Cudowne.

–Och.–Przygryzławargę.–Awięcniewyszłoźle?

–Cozaniedopowiedzenie!

Oparłagłowęojegopierśispojrzałamuwoczy.

–Żałujesz,żetozrobiliśmy?

– Nie żałuję ani jednej chwili. A ty? Żałujesz? – Tego wieczoru czuł się

samotny i zagubiony. Chciał wrócić do Juliana. Przyjaciel już tyle razy mu
pomagał w trudnych chwilach. Mógł też pójść do White’a i szukać
zapomnienia w kartach. Jednak leżąc w wannie po bokserskiej walce
stoczonejzJulianem,uzmysłowiłsobie,żejedynąosobą,któramożedaćmu
ukojenie, jest Sarah. Ta prostolinijna Amerykanka z pewnością nie będzie
surowogoosądzać.Potrzebowałjejzapewnień,żeokolicznościjegonarodzin
nie mają wpływu na to, kim jest. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że jej
słowapłynąprostozserca.

Nie powinien tak bardzo się od niej uzależniać. W ogóle nie powinien

zawracać sobie nią głowy. A jednak musiał się z nią zobaczyć, i to jak

background image

najprędzej. Chciał jeszcze raz usłyszeć słowa, które wypowiedziała po
południuwgabinecieJuliana.

Iotoleżałobokniejnadywanie,cieszącsięchwilą.Wiedziałprzecież,że

niepowinienjużwięcejzwracaćsiędoniejzprośbąopomocanitrzymaćjej
wramionach.Namyślotym,żeSarahmożeżałowaćtego,cozaszło,krajało
mu się serce. Pozbawił ją dziewictwa. Nigdy nie miał do czynienia
zniewinnąkobietą.Zdającsobiesprawę,żepostąpiłźle,gdybymógłcofnąć
czas,zrobiłbytosamo.Chciałbyćjejpierwszymmężczyzną.

–Żałujesztego,cosięstało,Saro?

Pokręciłagłowąiodrazuzrobiłomusięlżejnaduszy.

– Nie żałuję. Ale chciałabym to zrobić znowu… z tobą. Tymczasem nie

możemytegorobićiniepowinniśmy.Tobyłobyniewłaściwe.

Był rad, że przedstawiła swoje stanowisko. Nie chciałby czuć się

odpowiedzialny za to, że Sarah stanie się rozpustnicą zaliczającą łóżka
kolejnychlondyńskichdandysówprzedpowrotemdoAmeryki.Botakabyła
prawda.Sarahwkrótcewyjedzieirozdzieliichocean.

Powoli wracał do rzeczywistości. Doszedł do wniosku, że należy jak

najszybciejzakończyćtęznajomość.

Delikatnienawinąłpukieljejwłosównapalec.

– Przyznaję ci rację. Nie powinniśmy więcej tego robić, mimo że oboje

bardzo tego chcemy. W końcu zostalibyśmy przyłapani, nawet gdybyśmy
zachowywali jak największą ostrożność. A poza tym pewnego razu nie
zdążyłbym się z ciebie wycofać w porę. Albo bym tego nie zrobił,
zciekawości,jaksiębędęczuł,pozostającwtobiedokońca.

–Zawszejesteśtakiszczeryigadatliwywłóżku?

– Szczery – tak. Co do reszty – nie. Lubię rozmawiać z tobą. Nie wiem,

z jakiego powodu przychodzi mi to tak łatwo. Odkąd cię poznałem, często
wydawałaśmisięirytująca.

Lekkopacnęłagowramię.

–Nieprawda.Tojauznałam,żejesteśirytujący.Tyitwojewłosy.

–Acozłegojestwmoichwłosach?

–Spójrznasiebie.Ciągleopadającinaoczyimusiszpotrząsaćgłową.To

chybajestmęczące?Dlaczegokażeszsięstrzyctak,żepotemgorzejwidzisz?

–Botakmisiępodoba.

–Toirytujące.

background image

Pocałowałkosmykjejwłosówipopatrzyłjejwoczy.

–Jesteśczułaisłodkawłóżku.Mówiszcudownerzeczy.

Ztrudempowstrzymywałaśmiech.

–Nieleżymywłóżku.

Podłożyłrękępodgłowęipopatrzyłnaubraniaporozrzucanepopodłodze,

nadywaninakominek,doktóregonależałodorzucićdrew.

–Tymrazemcitowybaczam,kochanie.Alenastępnymrazemzrobimyto

nałóżku.

Słowawyrwałymusięzust,zanimzdołałsiępowstrzymać.Niepowinien

nawet myśleć, że znów się będą kochali. Nie powinien był pozbawiać jej
dziewictwa, skoro nie miał zamiaru się z nią ożenić. Tak podpowiadał mu
rozum.Ajednakniekłamał,kiedymówił,żeniczegonieżałuje.

Sarahprzygryzławargę.

–Łóżkostoitam.

Ruchem głowy wskazała wygodne łoże z baldachimem. Powinien już iść.

Im dłużej przebywał w pokoju Sarah, tym większa była możliwość, że ktoś
ichnakryje.Byłakusząca,leczniemógłnarazićjejreputacjinaszwank.

–Skoroobojejesteśmyzgodnicodotego,żetobyłnaszostatniraz…

Uśmiechnęłasię.

–Drzwisązamkniętenaklucz?–Uniósłbrwi.

– Zaczęłam je zamykać, odkąd pewien dżentelmen nabrał zwyczaju

zakradaniasiędomojejsypialni.

–Atoniegodziwiec!Cozamierzaszznimzrobić?

Przykucnęłaiwyciągnęłakuniemurękę.

–Mamparępomysłów…

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Sarahczułaból,awinęzatoponosiłHart.

–Niemusimysiękłaść–powiedział.–Możeszpoprostupochylićsięnad

łóżkiem.

Minionej nocy kochali się dwa razy, a teraz, stojąc w salonie Everillów,

musiała udawać, że jest w doskonałej formie. Miała nadzieję, że Hart
przynajmniej czuje wyrzuty sumienia. Na szczęście Everillowie urządzali
tegodniajedyniewieczorekmuzycznyinieprzewidzianotańców.

Nieustannie powracała myślami do godzin spędzonych z Hartwickiem.

Traktował ją nad podziw delikatnie, ani razu nie skarcił jej za zbytnią
ciekawość.Anirazuniezawstydziłasięreakcjiwłasnegociała.Byłkochany,
cudowny. Nigdy już nie spotka tak wspaniałego mężczyzny. Kiedy wyjdzie
zamąż,oilewogólekogośpoślubi,będzieudawała,żejestdziewicą.Trudno
jednak będzie uniknąć porównań nocy poślubnej do nocy spędzonej
wramionachHartwicka.

Stłumiła westchnienie i rozejrzała się po salonie. Niezliczone świece

wkryształowymżyrandolunadawałyblaskuklejnotomzdobiącymotaczające
ją damy. Stała nieopodal drzwi wraz ze swą przyjaciółką Olivią, księżną
Winterbourne, i jej siostrą Victorią. Wszyscy obecni czekali na zaproszenie
dosalikoncertowej.

Omawiały właśnie najnowszą premierę w teatrze przy Drury Lane, kiedy

Sarahwyczuła,żedopokojuwchodziHart.ZerknąwszyzzaramieniaOlivii,
zobaczyła,żezmierzakugrupcedżentelmenów,wśródktórychznajdowałsię
mążOlivii.Nicniemówiłotym,żeprzyjdzienawieczorek,aonatakżenie
napomknęłaoswoimzaproszeniu.Czybędziepotrafiłazachowywaćsiętak,
jakbynicsięniestało?

Victoriadotknęłajejramieniaiwskazałagrupkę,wktórejstałHart.

–JesteśzdziwionaobecnościąlordaHartwicka?

O, Boże! Więc jej zainteresowanie było aż tak widoczne? Jak będzie

wyglądałjejdalszypobytwLondynie,jeśliwszyscydokołazorientująsię,że
Hartwickniejestjejobojętny?

–Niewiedziałam,żetakdobrzeznapaństwaEverillów.

background image

Tymrazemudałojejsięwybrnąćzsytuacji.

– Przypuszczam, że to siostrzenica Everillów nalegała, by został

zaproszony.Zauważyłam,żebardzosięnimzainteresowałapośmiercimęża.
Ktośpowinienjejuświadomić,żeHartwickuwodzitylkomężatki.

Sarah zmusiła się do uśmiechu. Na szczęście w chwilę potem Olivia

powróciładoomawianiaprzedstawieniawteatrzeprzyDruryLane.

Widziała, jak Hart rozgląda się po sali. Gdy ich spojrzenia się spotkały,

uśmiechnąłsięporozumiewawczo,cobardzopodniosłojąnaduchu.

Książę Winterbourne powiedział coś do Harta, odwracając jego uwagę.

Jednak gdy książę i jego brat, lord Andrew Pearce, powrócili do przerwanej
rozmowy, Hart znów popatrzył w stronę Sarah. Tym razem otaksował ją
spojrzeniemodstópdogłów.

Victoria przeprosiła przyjaciółki i podeszła do grupki znajomych. Sarah

i Olivia zostały same, lecz, ku ich zaskoczeniu, po chwili dołączyli do nich
mążOliviiiHart.

Wcześniej Sarah zaledwie kilka razy rozmawiała z księciem. Wywarł na

niej doskonałe wrażenie, jednak czuła się onieśmielona w jego obecności.
Byćmożesprawiałtojegoimponującywzrostizwalistasylwetkamożefakt,
że rzadko się odzywał. Niedawno pogodził się z żoną, a Sarah bardzo
polubiłaOlivię.

–Dobrywieczór,pannoForrester–zwróciłsiędoSarah.–Mamnadzieję,

żeupaniwszystkowporządku,arodzicemiewająsiędobrze.

Dygnęła.

– Tak, dziękuję. – Posłała uprzejmy uśmiech Hartowi i lekko skinęła

głową.Powinnazachowywaćsiętak,jakbynicsięniestało.

Książęzwróciłsiędożony,umożliwiającSarahpodziwianieszlachetnego

profilu. Książę miał starannie ostrzyżone włosy i był ubrany w doskonale
skrojonyczarnyfrakijasnoniebieskąjedwabnąkamizelkę.

– Chciałbym, żeby panie pomogły nam w rozwikłaniu zagadki, nad którą

głowimysięzHartwickiem.Zawarliśmynawetzakład–zwróciłsięksiążędo
Olivii. – Hartwick uważa, że portret księcia regenta pędzla Thomasa
Lawrence’a w sali Waterloo w Windsorze przedstawia księcia na koniu.
Powiedziałem mu, że się myli. Czy możecie z łaski swojej uświadomić mu,
żeniemaracji?

Oliviaszerokootworzyłaoczy.

–Iztegopowoduzawarliściezakład?

background image

– Założyliśmy się o czterdzieści gwinei. To był jego pomysł – odrzekł

spokojnymtonemksiążę,niewidzącniczłegowzawarciuzakładuotakmało
istotnyszczegół.

Oliviawestchnęła.

–Przykromi,Hartwick,alenaportrecieniemakonia.Odrazudodam,że

niematamteżżadnegoinnegozwierzęcia,nawypadek,gdybyprzyszłowam
dogłowyzałożyćsięnaprzykładoto,czyjesttampies.

–Jesteśpewna?

SarahusłyszałagłosHartaporazpierwszy,odkądpowiedziałjejdobranoc

iwyszedłprzezbalkon.Jejsercenachwilęzgubiłorytm.

–Najzupełniej–odpowiedziałaOlivia.

–Wtakimraziedziwięsię,żetenportretwisiwsaliupamiętniającejbitwę

podWaterlooinaszezwycięstwo.

– Przecież książę regent nie brał udziału w bitwie – rzekł Winterbourne

lekkopoirytowanymtonem.

Hartspojrzałnaprzyjaciela.

–Idęozakład,żenajednymzobrazówksiążęjestprzedstawionynakoniu.

Winterbournepokręciłgłowąiotarłczoło.

–Niezakładamsięjuż.

–Tytopotrafiszzepsućzabawę.Tonaprawdęcud,żetakdługojesteśmy

przyjaciółmi.

– Próbowałem się ciebie pozbyć, ale nie skorzystałeś z okazji. – Oczy

księciabłysnęływesoło,cozaskoczyłoSarah.Nigdybynieprzypuszczała,że
książęjestobdarzonypoczuciemhumoru.

– Tak… Powinienem był wtedy wyjechać z Londynu, zamieszkać na wsi

i miałbyś kłopot z głowy. Miasto wydaje się czasami klaustrofobiczne,
nieprawdaż,pannoForrester?

Przytoczył jej słowa wypowiedziane minionej nocy. Co on wyprawia?

Czuła,żenajejszyjęwpełzaognistyrumieniec.

Odchrząknęła.

– Odnoszę takie samo wrażenie, milordzie. Lubię miasta, ale najlepiej

czujęsięnawsi,naświeżympowietrzu.

–Podczasprzejażdżkikonnej–dodałHart.–Wmieścieniemazbytwielu

okazjidojazdy.

background image

– Myślę, że jeśli tylko ma się ochotę, znajdą się odpowiednie miejsca –

powiedziałksiążębardziejdożonyniżdoHarta.

Oliviazakrztusiłasięwinem.

–Umiepanijeździćkonno,pannoForrester?–spytałHart.

Zajmowałasięujeżdżaniemwnocy,itoażdwarazy.

–Tak.

–Podobasiępanijazda?

–Nawetbardzo.

Uśmiechnąłsię.

–Całkowiciesięzpaniązgadzam.Niematojakjazda,poktórejsercebije

szybciej.Wolipanigalopczycwał?

Przecież ustalili, że pozwolili sobie na tak śmiałe poczynania po raz

pierwszyizarazemostatni.NiepowinnabyłaflirtowaćzHartem,jednaknie
potrafiłaoprzećsiępokusie.

–Lubięrozmaitość.Jeśliktośtylkogalopujealbotylkocwałuje,ogranicza

sobiegamędoznań.

–Podpisujęsiępodpanisłowami.

Cozałajdak!Czułamrowieniewdolebrzuchairobiłojejsięgorąco.

– Nie wiedziałam, że lubisz wieś – powiedziała Olivia. – Przyjechałaś tu

zWaszyngtonu,więcmyślałam,żewoliszmieszkaćwmieście.

–Bardzolubięmiasta,alebrakujemiotwartychprzestrzeni.

– Wypoczynek na łonie natury ma swoje plusy. – Winterbourne skinął

głową.–Wmieścieniemożnapływać.

–Toprawda–powiedziałaOlivia.–Kąpielwrzececzyjeziorzewspaniale

orzeźwia.

Sarah umiała pływać, lecz była zdziwiona, że kobieta o statusie Olivii

równieżtopotrafi.

–Odwyjazdunawieśpowstrzymujemniejedynieto,żepodróżpowozem

trwatakdługoijestbardzomęczącainudna–rzekłaSarah,przypomniawszy
sobieniekończącąsiędrogędorodowejsiedzibyLyonsdale’ów.

–Ależwcaleniejestnudna–powiedzielijednocześnieOliviaiksiążę,po

czymszybkoodwróciliwzrok.

Hart skorzystał z okazji, by popatrzeć na Sarah. Rozpłomieniony wzrok

background image

mówił jej, że Hart również ma kłopoty z odegnaniem myśli o wczorajszej
nocy.

– Cóż, nie będziemy już dłużej paniom przeszkadzać w rozmowie –

powiedziałHart.–Dziękuję,żerozstrzygnęłapaninaszewątpliwości,Wasza
Miłość.

– Hartwick ma rację. Zostawiamy panie. Panno Forrester, było mi

niezmiernie miło z panią porozmawiać. – Winterbourne skłonił głowę. –
Olivio.

Przyjaciółkauśmiechnęłasięiodprowadziłamężawzrokiem.

–Mężczyźnitodziwnestworzenia.

SarahpodzielałazdanieOlivii.CzyHartcelowojąprowokowałichciał,by

się zaczerwieniła? Nie powinna myśleć o wydarzeniach minionej nocy, nie
tutaj,nieteraz.

Zbliżałasięporakoncertu.PodeszłydonichmatkaSarahiksiężnawdowa.

MatkaprzyjrzałasięSarah,wyraźniezaniepokojona.

–Maszdziwnerumieńce.

Och!StanowczopowinnaunikaćHarta.

–Botujestciepło.

–Przezcałydzieńniejesteśsobą.Mamnadzieję,żeniezłapałaśjakiegoś

choróbska.

–Nicminiejest.Poprostuwtejsalijestbardzociepło.

– Może powinnaś wyjść na taras, zaczerpnąć tchu – zaproponowała

wdowa.

–Pójdęztobą–zaoferowałasięmatka,postępującokrok.

– Niech idzie sama – rzekła wdowa. – Zajmiemy dla ciebie miejsce

wtylnymrzędzie,takżeniktniezauważy,kiedywrócisz.

– Proponuje pani, żebyśmy usiadły z tyłu, bo wie, że zaśnie podczas

koncertu i nie chce, żeby ktoś to zauważył – powiedziała matka Sarah
iuśmiechnęłasię.

– To prawda, ale nie musimy o tym informować wszystkich zebranych.

Panno Forrester, proszę skorzystać z chwili spokoju i odetchnąć świeżym
powietrzem.

Sarahobawiałasię,żejeśliprzejdzieobokHarta,wszyscysiędomyślą,co

działo się między nimi w nocy. Wyszła z salonu akurat w chwili, gdy

background image

proszonogościdosalikoncertowej.

Salabalowasąsiadowałazsalonem,niemusiaławięcprzeciskaćsięprzez

tłum, by się tam znaleźć. Ogromne pomieszczenie było puste i jej kroki
rozchodziły się echem, gdy szła ku drzwiom balkonu. W pewnej chwili
usłyszałazasobąodgłosciężkichkroków.Obróciwszysię,wniebieskawym
blaskuksiężycaujrzałazmierzającegowjejstronęlordaBlackwooda.

–PannoForrester,niewiedziałem,żelubipanipustesalebalowe.Gdybym

wiedział, że tu się pani schowała, dołączyłbym do pani wcześniej. –
Uśmiechnąłsięuprzejmie.

–Weszłamtuzaledwieprzedchwilą.Myślę,żedobrzepanotymwie.

Niewidziałagotegowieczoruimiałanadzieję,żenieprzyjdzienakoncert.

Wiedziała, że Hart odwiedził go w domu, dowiedziawszy się, że nawiązał
zniąrozmowęwparku.SłowaHartasprawiły,żeBlackwoodzdecydowałsię
wyznaćprawdę.SarahwidziałapotemrozpaczHartwickainiemiałaochoty
nauprzejmąrozmowęzlordem.

– Przejrzała mnie pani na wylot – odparł, poprawiając mankiet. –

Przyznaję,żeprzyszedłemtuzapanią.Jestpanipiękna…Przyćmiewaswym
blaskiemwszystkieinnekobietyobecnenasali.

Jegouwaginatematjejwygląduzaczynałyjąmęczyć.

– Nie daję się nabrać na fałszywe komplementy, milordzie. A pan nie

powiniennarzucaćdamieswojegotowarzystwa,kiedyjestsama.

Kącikijegowarguniosłysięwchytrymuśmieszku.

– Podziwiam pani bezpośredniość. Mam wielką ochotę poskromić pani

temperament.

– A więc podziwia pan czy ma ochotę poskromić? Co pozwala panu

myśleć,żechcęsięzmienić?–Wyzywającouniosłapodbródek.

Postąpiłokrok.Sarahnieporuszyłasię,niechcąc,bypomyślał,żesięboi.

Czuła,jakpojejplecachciekniezimnastrużkapotu.

– Zapewniam panią – rzekł, nieznośnie przeciągając słowa – że można

znaleźćprzyjemnośćwzadawaniubólu.

Odpoczątkugadałbzdury,adotegonieznosiłajegoobleśnegouśmieszku,

a jednak w tym momencie przeraziła się nie na żarty. Górował nad nią
wzrostem i miała wrażenie, że przestrzeń wokół nich błyskawicznie się
kurczy. Nie powinna była wchodzić do pustej sali balowej. Ktoś w każdej
chwilimógłtuterazzajrzećidojśćdooczywistegowniosku.

– Proszę mi wybaczyć, milordzie, ale powinnam wrócić do moich

background image

rodzicówiudaćsięnakoncert.–Próbowałagowyminąć,leczchwyciłjąza
ramię.

Popatrzyłanajegodłoń.

–Proszęmniepuścić.

–Jestpanibardzokusząca.Czyktośjużtopanipowiedział?

Zmrużyłaoczy.

–Jeszczerazpanaproszęozabranieręki.

Zbliżyłsiędoniejtak,żepoczułajegogorącyoddechnapoliczku.Drugą

rękąchwyciłjąztyłuzaszyjęimocnoprzycisnąłwargidojejust.Niemiała
szans na ucieczkę. W porę przypomniała sobie, czego przed laty nauczył ją
Alexander.Uniosłakolanoizcałejsiłyuderzyłanapastnikawkrocze.

Odskoczyłizwolniłuścisk.

–Tydziwko!–wychrypiał.

– Musiałam cię powstrzymać. Już wiesz, co cię czeka, jeśli jeszcze raz

strzeli ci do głowy, żeby mnie dotknąć. – To powiedziawszy, puściła się
pędemdodrzwi.

Ledwie znalazła się na zewnątrz, Hart wpadł jak burza do sali balowej

i rzucił się na zaskoczonego Blackwooda. Już po pierwszym ciosie
wymierzonymwszczękę,Blackwoodpadłnaparkiet.

– Ostrzegałem, żebyś trzymał się od niej z daleka! – wykrzyknął Hart,

wymierzającdrugicios.

Blackwood wydawał się przytomnieć, gdy otrzymał trzeci cios. Starał się

odepchnąć Harta, lecz ten siedział mu okrakiem na kolanach. Usiłował
uderzyć go w twarz, lecz cios został zablokowany, a zaraz potem Hart
wykonał kolejny, po czym zaczął okładać Blackwooda pięściami
w zapamiętaniu, sam zręcznie unikając ciosów. W końcu chwycił go za
gardłoimocnościsnął.

Blackwoodowi oczy wyszły na wierzch. Szarpał się, z trudem łapiąc

oddech. Hart mógł go teraz zabić, wystarczyło tylko mocniej ścisnąć szyję.
Oddzieciństwamarzyłotejchwili.

Człowiekaoceniasiępojegopostępowaniuinapodstawiejegoosiągnięć,

aniepotym,kimbyłjegoojciec.Liczysięto,doczegosamwżyciudoszedł,
kimjest,jakimacharakter.

Słowa Sarah rozeszły się nagle echem w jego głowie. Mógł teraz zabić

niegodziwca,aleniebyłdotegozdolny.

background image

Zwolniłuściskiwstał.KopnąłnogiBlackwooda.

– Nie wyrządzę ci krzywdy, bo jestem lepszym człowiekiem niż ty –

powiedział dobitnie. – Ostatni raz cię ostrzegam. Masz trzymać się z daleka
odpannyForrester.–Zacisnąłdłoniewpięści.

Blackwood powoli wstał i otarł rozciętą wargę. W jego nabiegłych krwią

oczachkryłasięnienawiść.

–Nieobchodzimnie,czegosobieżyczysz.Nigdymnietonieobchodziło.

Przez wiele lat żyli z dala od siebie. Dlaczego Blackwood wciąż był

owładniętyobsesją,bymuszkodzić?NagleHartwszystkozrozumiał.

– Nieprawda. To, czego sobie życzę, ma dla ciebie wielkie znaczenie, bo

zawszestarałeśsięmiprzeszkodzić.Niszczyłeśwszystko,cobyłomidrogie.
Tojesttwojasłabość–rzekłpogardliwymtonem.–Wczorajzastanawiałem
się, czemu nie odprawiłeś mojej matki, tak jak uczyniliby to równi tobie
stanemwpodobnejsytuacji.Niemogłempojąć,dlaczegonieodesłałeśjejna
kontynent, by tam urodziła i nie oddałeś mnie na wychowanie jakiejś
rodzinie.DevonshirepostąpiłtakzGeorgianą.Dlaczegonieposzedłeśwjego
ślady?

Uniósłpodbródek.

– Teraz już wiem. Wstydzisz się, że żyję, bo przypomina ci to o tym, że

mojamatkaniechciałaprzymknąćokanatwojełajdactwa.Niezałamałasię,
mimo że traktowałeś ją haniebnie. Spodobała się jakiemuś mężczyźnie.
Sięgnąłpoto,cobyłotwoje,atynawetnieznaszjegoimienia.Gdybyśskazał
ją na wygnanie, powstałyby plotki i w końcu wszyscy domyśliliby się
prawdy.Atyjesteśnatozbytdumny.Niezniósłbyśtakiegoupokorzenia.Bo
przyprawieniecirogówbyłodlaciebiewielkimupokorzeniem,nieprawdaż?

Blackwooddyszałjaksmokzionącyogniem,leczHartnieczułstrachu

– Ale co najgorsze, tym mężczyzną, który posiadł twoją żonę, może być

każdy. Ty nie znasz prawdy, ale wiesz, że ktoś ją zna, dobija cię myśl, że
śmiejesięzciebiezatwoimiplecami.

–Niechcisięniewydaje,żemnierozgryzłeś.

–Niestety,znamcięażzadobrze.Mieszkałemztobą.Obserwowałemcię.

Wiem, co robiłeś, żeby mnie zniszczyć i choć na chwilę poczuć się lepiej.
TrzymajsięodemniezdalekainieśmiejzbliżyćsiędopannyForrester,jej
rodziny ani moich przyjaciół. Jeśli to zrobisz, publicznie ogłoszę, że jestem
bękartem.Tenfaktniemajużdlamniewiększegoznaczenia.Itakniecieszę
sięnieskazitelnąreputacją,zatochętniecałkowiciesięodciebieodseparuję.
Wolębyćznanyjakobękartniżjakotwójsyn.

background image

Przezdłuższąchwilępatrzylinasiebiewmilczeniu,ciężkodysząc.

–Skończyłemztobą–rzekłwkońcuBlackwood.

– Najwyższy czas! W przyszłości sprzedam twoje rodzinne posiadłości

alboprzegramjewkarty.Myślałeśtylkootym,jakmniezranić.Ból,który
mizadawałeś,sprawił,żejestemterazsilniejszyimogęodpłacićcipięknym
zanadobne.

Blackwood rzucił się na Harta w przypływie bezsilnej złości, lecz w tej

właśnie chwili do sali weszli dwaj służący. Szybko oderwali walczących od
siebie.

–Milordowie…

Blackwood strząsnął rękę służącego z ramienia i rzucił Hartowi

nienawistnespojrzenie,poczymwyszedłbalkonowymidrzwiamidoogrodu,
z którego można było przedostać się na uliczkę. Wybrał najlepsze
rozwiązanie, gdyby pojawił się zakrwawiony na koncercie, londyńskie
towarzystwomiałobyoczymplotkowaćprzezwieletygodni.

Hart popatrzył w lustro w złoconych ramach i odgarnął włosy z oczu.

Zzaskoczeniemprzyjąłfakt,żenajegoubraniuniemaśladówkrwi.Możepo
prostuniebyłoichwidaćnaczarnymtle.

Poprosił sługę o przyniesienie brandy. Dostał ją niemal natychmiast. Nie

byłtonajlepszytrunek,jakiegokosztował,jednakpozwalałukoićnerwy.

Dźwięki skrzypiec uświadomiły mu, gdzie znajduje się sala koncertowa.

Pomieszczenie było rzęsiście oświetlone dzięki świecom płonącym
w złoconych kandelabrach i w ogromnym kryształowym żyrandolu. Lady
Everill najwyraźniej była dumna z tego pokoju i chciała się upewnić, że
wszyscy będą mieli dość czasu, by przyjrzeć się wszystkim szczegółom,
poczynając od kremowej barwy ścian po złocone ornamenty na suficie,
przedstawiająceinstrumentymuzyczne.

Stanął przy drzwiach i rozejrzał się po sali, wypatrując wolnego miejsca.

Babka Juliana siedziała w ostatnim rzędzie. Na jego widok uniosła torebkę
zkrzesłaobok.

–Czytomiejscejestwolne,WaszaMiłość?–zapytał,pochyliwszysiędo

jejucha.

– Nie, chłopcze – odpowiedziała i szybko zasłoniła usta dłonią, by ukryć

ziewnięcie.–Aleusiądźnamoimmiejscu,ajasięprzesunęnakoniecrzędu.

Zająwszymiejsce,zauważyłsiedzącątużprzednimladyEverill.

–Czemupanidomusiedzitakdaleko?–zapytałszeptemksiężnęwdowę.

background image

–Bobuziajejsięniezamyka–odpowiedziała.–ApanEbsworthzagroził,

żeniezaśpiewa,jeślibędziesiedziałazprzodu.BiednapaniForrester,chyba
wolałaby być głucha na prawe ucho. Lady Everill mówi coś do niej
nieprzerwanie,odkądzajęłyśmymiejsca.

Siedząca po lewej stronie lady Everill pani Forrester miała kasztanowe

włosymodnieupiętezapomocąwysadzanychszmaragdamigrzebyków.Hart
powstrzymywał się od spoglądania na Sarah. Księżna wdowa była zbyt
spostrzegawczaizpewnościąbytozauważyła.

– Widzę, że masz swój własny sposób na przeżycie tego koncertu –

powiedziała szeptem do Harta, wskazując kieliszek brandy. Przerwała mu
wtensposóbrozmyślanianatematSarah.

Kiedyuniósłkieliszekwstronęksiężnejwdowy,poklepałaswojątorebkę

zniebieskiegojedwabiu.

–Jateżjestemprzygotowana.Mambuteleczkędżinu.Dobrzekomponuje

sięzwiększościąpodawanychtutajponczy.

Musiałudać,żekaszle,bystłumićśmiech.

Wdowanakryłaustadłoniąiziewnęła.

–Mójdrogichłopcze,jestemzbytdelikatna,bychrapać,niemniejjednak,

gdybycośpodobnegomisięprzydarzyło,proszę,dajmikuksańca.

Skinął głową i upił łyk brandy. Potem opadł na oparcie krzesła i spojrzał

wlewo.

Omalsięniezakrztusił.

Sarah siedziała tuż obok niego i patrzyła na niego tak, jakby się

zastanawiała, ile czasu musi upłynąć, nim Hart zda sobie sprawę, że to ona.
Przeniósł wzrok na księżnę wdowę. Starsza kobieta siedziała sztywno
wyprostowana, z zamkniętymi oczami. Czyżby naprawdę zasnęła w takiej
pozycji?

Poczuł delikatny zapach perfum Sarah z nutą bzu. Przypomniał sobie, jak

pachniałajejsypialnia,gdywszedłtamporazpierwszykilkadnitemu.

– To jej się często zdarza – zwróciła się do niego szeptem Sarah. – To

dlategosiedzimyztyłu.

– Nie byłbym wcale zaskoczony, gdyby nie spała i starała się podsłuchać

nasząrozmowę.

Spojrzałanaksiężnęwdowę.

– Myślę, że naprawdę śpi. Myślisz, że potrafiłaby dla kawału udawać ten

background image

charakterystycznyoddech?

Wciążniebyłprzekonany.PrzysunąłsiędoSarah,lekkoprzyciskającnogę

do jej uda. Nie potrafił przebywać blisko niej, nie próbując jej dotknąć
choćbynachwilę.Musiałprzestaćmyślećotym,jakpiękniewyglądałanaga
na dywanie i o tym, jak się czuł, gdy się kochali. Postanowił poszukać
zapomnieniawbrandy.Dobrzejednakwiedział,zjakiegopowodumaochotę
naalkohol.

NachyliłsiędouchaSarah.

–Jaksięczujeszpospotkaniuzmoimojcemwsalibalowej?

–Skądwiesz…?

–Byłemnatarasieiwidziałem,jakgokopnęłaś.Będęuważał,żebycięnie

rozzłościć.

–Byłeśnatarasie?

–Tak.Niewiedziałem,żejesteściewsalibalowej,dopókigoniekopnęłaś

inieuciekłaś.

Wychyliła się do przodu i zerknęła na śpiącą księżnę wdowę. Zacisnęła

usta.

–Zasłużyłsobienato.

–Wiem.Zapewniamcię,żejużcisięniebędzienaprzykrzał.

–Tak.Myślę,żezrozumiałmojeostrzeżenie.

–Nie.Tojaznimporozmawiałem.

–Icomupowiedziałeś?

– Że jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliży, rozgłoszę, że nie jestem jego

synem.Ongłębokosięwstydziromansumojejmatki.Zraniłatymjegodumę.
Nie zniósłby drwin i kpiących spojrzeń. Nie bój się, on na pewno już nie
wyrządzi ci krzywdy. – Pogłaskał jej dłoń i zaczepił mały palec ręki o jej
palec,wiedząc,żenikttegoniezauważy.

– Przed twoim wyjściem minionej nocy postanowiliśmy, że nie będziemy

rozwijać naszej znajomości, nie pozwolimy, by władała nami namiętność.
Tymczasemwieczorembezwstydnieflirtowałeśzemnąnaoczachprzyjaciół.
Musiszprzestaćsiętakzachowywać.

Świadomość, że mogą zostać przyłapani na drobnych czułostkach,

dodawałapikanteriicałejsytuacji.

–Czymamciprzypomnieć,żezochotąpodjęłaśflirt?

background image

– Nie powinieneś był do mnie podchodzić, kiedy stałam z przyjaciółką,

skoromiałeśnieczystemyśli.

–Chciałemcitylkoprzypomniećwydarzeniaminionejnocy.

–Niemusiszminiczegoprzypominać.To,cosięstało,głębokozapadłomi

wpamięć.

Lubił, gdy mówiła tak szczerze. Jeśli nie będzie miał się na baczności,

gotówzakochaćsięwniejpouszy.

–Będępamiętałtęnocdokońcażycia.

Mocniejścisnęłajegopalec.

–Przestańzemnąflirtować.

–Dlaczego?Przecieżniktnasniesłyszy.Chybaprzyznasz,żetociekawsze

niżtenkoncert.

Ściągnęławargi,bypowstrzymaćuśmiech.

– No dobrze – powiedział z żalem, wiedząc, że Sarah ma rację. –

W obecności innych powinniśmy rozmawiać tak jak dawniej. Obiecuję, że
będęgrzeczny.

Jej wzrok wyrażał powątpiewanie. Hart postanowił jednak dotrzymać

słowa. Często powściągał zapędy w stosunku do innych kobiet. Tym razem
będzie podobnie. Nie miał zamiaru się żenić, zakochiwać się na zabój. Nie
chciał tracić niezależności. W dodatku Sarah wyraźnie dała mu do
zrozumienia, że nie wiąże z nim poważnych planów, a jej słowa zawsze
płynęłyprostozserca.Dłuższyromanszniezamężnącórkąamerykańskiego
ambasadoraniewchodziłwrachubę.Musiałgozakończyćjaknajszybciej.

A jednak, słuchając śpiewu pana Ebswortha, wciąż byli złączeni palcami,

wtymjedynymuścisku,najakimoglisobiepozwolić.

Nastąpiła krótka przerwa. Muzycy zmieniali nuty, a pan Ebsworth stanął

przy fortepianie. Zgromadzeni na sali cicho wymieniali uwagi. Hart i Sarah
siedzieli w milczeniu, ciesząc się swoją bliskością. Bał się, że jeśli otworzy
usta,Sarahoskarżygoopróbęflirtu,nacozresztąmiałwielkąochotę.

WpewnejchwilidobiegłichgłosladyEverill.

– Nie wiem, dlaczego tak długo trwa naprawienie uszkodzonej zapinki

w mojej bransolecie. Kiedy w tym samym zakładzie jubilerskim usuwano
jednozogniw,trwałotozaledwiejedendzień.

Hartzesztywniał.

–Aledlaczegousuwaliogniwo?–spytałamatkaSarah.

background image

– Bransoletka była na mnie za duża, a poza tym nie podobało mi się

malowidło.

Sarah i Hart spojrzeli na siebie i omal nie zerwali się na nogi. Ostrożnie

wyminąwszy księżnę wdowę, pospieszyli do drzwi. W holu Sarah chwyciła
Hartazaramięipociągnęławstronęniszypodschodami.

–Słyszałeś…

–Najpierwmuszętozrobić.

Niezdążyładokończyćpytania,boprzywarłwargamidojejust.Wiedział,

że nie powinien działać pod wpływem impulsu, jednak nic na to nie mógł
poradzić. Gdy pogłębił pocałunek, poczuł smak pomarańczowego ponczu
Everillównajejjęzyku.Bezwiednieobjąłjejpierśilekkościsnął.

Odepchnęłago.

–Obiecałeś,żebędzieszgrzeczny.

–Bardzosięstaram.

– To staraj się jeszcze bardziej. W twojej obecności nie jestem w stanie

zachowywaćsięprzyzwoicie.

Odgłoszbliżającychsiękrokówpodziałałnanichjakzimnyprysznic.Hart

obróciłSarahwramionachizasłoniłswoimciałem.

Starała się wychylić głowę zza jego pleców, lecz przycisnął ją do ściany

tak, że nie mogła się poruszyć. Nikt nie powinien ich tu zobaczyć. Musieli
znaleźćdiament,iwkońcuotrzymalikolejnąwskazówkę.

–Słyszałaś,jaklady…

–Istniejejeszczejednaczęśćbransoletki–powiedziałaszeptem,ściskając

jego dłoń. – To nasze brakujące ogniwo. Kiedy je znajdziemy, któreś z nas
wejdziewposiadaniediamentu.–Ztrudempanowałanadpodnieceniem.

Kolejny raz zadał sobie pytanie, dlaczego Sarah jest zainteresowana

pozyskaniem diamentu. Nie mógł dać się zwieść jej urokowi. Był rozdarty
pomiędzychęciąuregulowaniadługuhonorowegoapragnieniemofiarowania
tej wspaniałej kobiecie wszystkiego, czego sobie życzyła. Była szczera
i prostolinijna; gdyby zadał jej konkretne pytanie o diament, zapewne
poznałby prawdę. Postanowił położyć kres tym rozmyślaniom. Był coraz
bliżejzdobyciadiamentudlaksięciaregentaimusiałwykazaćsięlojalnością.
Zwłaszczateraz,gdyBlackwoodzachwiałjegopoczuciemwartości.Jeśli,jak
zapewniałagoSarah,człowiekapowinnosięoceniaćwyłącznienapodstawie
jegoczynów,musiałspłacićdług,udowadniająctymsamym,żenieobcejest
mupoczuciehonoru.

background image

Odgarnąłwłosyopadającenaoczy.

– Brakująca część bransoletki musi być gdzieś tutaj. Jesteśmy w domu

państwaEverillów,agospodarzesązajęcibawieniemgości.Toidealnapora
naposzukiwania.Znajdętomalowidło,apotemrazemjeobejrzymy.

–Dlaczegochcesziśćsam?

–Bopotrafięsięporuszaćwciemnościpodamskichsypialniach.

Ściągnęławargiwgniewnąkreskę.

–Dobrzewiesz,żemamwystarczającedoświadczeniewtychsprawach.

–Ajawiem,gdziekobietychowająnajcenniejszeklejnoty.

–Ajajestemkobietą–odparła,zaciskającdłoniewpiąstki.

–Aja…

Nakryłamuustadłonią.

–Przestańtylemówić.

– Sarah, wszyscy zauważą twoją nieobecność. Musisz wrócić na salę. Ja

udam się na poszukiwania. Jeśli znajdę tę część bransoletki, zobaczymy się
znowu. Przyjrzymy się jej, tak jak to ustaliliśmy, a kto pierwszy znajdzie
diament,zachowaobaklucze.

Westchnęłaizaczęłamasowaćskronie,jakbybolałajągłowa.

– Dobrze, idź. Ale daj mi słowo, że wrócisz i oboje będziemy mogli

przyjrzećsięmalowidłu.

Ująłjejdłońiprzyłożyłdoserca.

– Klnę się na swój honor. Masz na to moje słowo. Nie ucieknę

z malowidłem, nie dając ci szansy na przyjrzenie się obrazkowi. A teraz
wracaj do sali koncertowej, zanim księżna wdowa pomyśli, że próbuję cię
posiąśćzajakąśzasłoną.

–Dlaczegoakurattomiałobyjejprzyjśćdogłowy?

–Przecieżzdążyłaśjużtrochępoznaćtękobietę,nieprawdaż?

–Tak,chybamaszrację.

background image

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Sarah niecierpliwie postukiwała stopą w podłogę, w najmniejszym nawet

stopniu niezainteresowana występem pana Ebswortha. Dlaczego Hart tak
długo nie wracał? Była wcześniej w tym domu, w pokoju lady Everill.
Wiedziała, gdzie gospodyni wieczoru przechowuje klejnoty. Hart powinien
był już znaleźć złoty kwadracik. Może wziął nogi za pas? Pomyślała, że
zpewnościąniepostąpiłbywtensposób…chybażemiałjeszczeważniejszy
powód niż ona, by znaleźć diament. Może więc nie zamierzał dotrzymać
słowa? Gdyby to ona znalazła brakującą część bransoletki, dotrzymałaby
warunkówumowy.

Po raz kolejny obejrzała się przez ramię. Tym razem w końcu go

zobaczyła.

Niebyłjednaksam.

Mimo że kobieta miała odwróconą twarz, zajęta szeptaniem czegoś

Hartowi do ucha, Sarah natychmiast rozpoznała lady Helmford, która
mieszkała kilka domów dalej i którą Hart odwiedził tej nocy, kiedy Sarah
spotkałagonadachu.

Czuła, jak ogarnia ją złość. Wolała nie patrzeć na tę parę. Teraz, kiedy

wiedziałajuż,codziejesięmiędzymężczyznąakobietą,trudnojejbyłonie
wyobrażać go sobie z inną. Znała przecież plotki na jego temat. Kiedy się
rozstali, czuła ból niespełnienia. Zdawała sobie sprawę, że Hart jest
podniecony.Czyżbyzaspokoiłżądzezhrabiną?

Zamierzała udawać, że jest pochłonięta słuchaniem koncertu, lecz na

chwilę przed odwróceniem głowy spostrzegła jeszcze, że lady Helmford
mówi coś do Harta, a on w odpowiedzi uśmiecha się i kręci głową. Włosy
opadły mu przy tym na oczy. Zapewne pytała go, czy ma dość jej
towarzystwa.Popatrzyłanaśpiącąksiężnęwdowę.Takobietarównieżdobrze
wiedziała,cozaziółkozHarta.Miałarację.ZapewneposiadłladyHelmford
zajakąśzasłoną…

Teraz wiedziała już, dlaczego tak długo go nie było. Zbierało jej się na

płacz.

Udawała,żezzainteresowaniempatrzynascenę.

Mężczyźnitołajdaki,myślała.Niepotrafiąutrzymaćzapiętegorozporka!

background image

KiedyHartwkońcuusiadłobokniej,miałczelnośćsięuśmiechnąć,jakby

nicsięniestało.Korciłoją,bydźgnąćgołokciempodżebra.

– Mam – powiedział szeptem. – A dlaczego patrzysz na mnie takim

wzrokiem?

–Jakim?

–Takim,jakimteraznamniepatrzysz.Cościętrapi?

– Nie. – Wygładziła spódnicę. Nie powinien wiedzieć, że jest o niego

zazdrosnainajchętniejpodstawiłabynogęjemuiladyHelmford.Czygdyby
obojesięprzewrócilitegosamegowieczoru,wyglądałobytopodejrzanie?

Chciałzahaczyćjejmałypalecswoim,leczcofnęłarękę.

–Naprawdęnicsięniestało?

–Naprawdę.

Gdyby dobrze ją znał i naprawdę mu na niej zależało, powinien się

domyślić, że to nieprawda. Dobrze wiedziałby, co ją trapi i niczego nie
musiałabywyjaśniać.

–Corobiłeśtakdługo?

– Łatwiej jest chodzić po domu, kiedy jego mieszkańcy śpią albo są

nieobecni.Gorzej,jeślidookołaroisięodsłużbyigości.

Popatrzyła na stojącą przy drzwiach lady Helmford, która obdarzyła ją

uśmiechem.

–Gdzietojest?

– W kieszeni mojej kamizelki. Chcesz to wyjąć? – zapytał, a jego oczy

błysnęływesoło.

–Jesteśpewien,żewciążtomasz?Możewypadło?Alboktośtozabrał?

Ściągnąłbrwi.

–Nie…Jesttam,gdzietowłożyłem.–Popatrzyłnaśpiącąksiężnęwdowę

inawolnekrzesłaobokniej.–Mogęcipokazać.

Kątem oka Sarah zauważyła, że lady Helmford zajmuje swoje miejsce

kilka rzędów przed nimi. Kiedy usiadła, Sarah odwróciła dłoń wnętrzem do
góry. Hart sięgnął do kieszeni kamizelki i wyjął z niej niewielki złoty
kwadracik.Obojepochylilisięnadnim,gdySarahgoodwróciła.Malowidło
na porcelanie przedstawiało nagrobek z inicjałami J. H. i płaczącą przy nim
kobietę.Zanimzdołałazebraćmyśli,Hartszepnąłjejdoucha:

–TocmentarzprzykościeleświętegoJakuba.

background image

Spiorunowałagowzrokiem.

–Jużtoobejrzałeś.Tonieuczciwe–powiedziała.

–Nieoglądałemtegomalowidławcześniej.Terazmitoprzyszłodogłowy.

Potrafięszybkomyśleć.

Czyżby chciał ją obrazić, dać jej do zrozumienia, że nie grzeszy

spostrzegawczością?

– Nie patrz na mnie w ten sposób – szepnął, zamykając jej palce nad

złotym kwadracikiem. – To logiczny wniosek. Pierwsza wskazówka
zaprowadziła nas do St James’s Park. Druga na wieżę kościoła świętego
Jakuba. Więc pomyślałem, że nagrobek znajduje się na cmentarzu obok
kościoła.

Mocno zacisnęła palce na kwadraciku. Jeśli diament znajdował się na

cmentarzu,toHartwygrałzakład.

–Ajeślisięmylisz?

–Jeżeliprzychodzicidogłowyinnemiejsce,topowiedz.

Pomyślała, że zapewne doszłaby do tego samego wniosku, gdyby miała

więcejczasudonamysłu.Cozanieznośnytyp!Obejrzałfragmentbransolety,
gdy tylko go znalazł. Była tego pewna. Zanim ponownie usiadł obok, miał
całemnóstwoczasunazastanowieniesię,gdzieznajdujesięnagrobek.Może
nawetmyślałotym,kochającsięzladyHelmford.

–Przyjrzałeśsięjużmalowidłuizyskałeśprzewagę–powiedziała,pilnując

się,byniepodnosićgłosu.Czyuległabypokusiezerknięcianaogniwo,gdyby
to ona je znalazła? Była gotowa na wszystko, by ocalić rodziców. Miała
jednak swój honor i dała słowo. Fuknęła gniewnie. Dlaczego ta sytuacja tak
siępogmatwała?

– Klnę się na swój honor, że nie spojrzałem na malowidło. Rozpoznałem

kształt, zobaczyłem wyryty meander i szybko schowałem fragment
bransoletki do kieszeni. Mogłem zachować swoje podejrzenia dla siebie
ipójśćnacmentarzpodiament.–Wjegogłosiepobrzmiewałgniew.

–Todlaczegotegoniezrobiłeś?

–Terazsamsobiezadajętopytanie.

–Spojrzałeś,chciałeśsiępochwalić,żepierwszyznalazłeśdiament.

–Widzę,żenaprawdęminiewierzysz.

–Niemampowodu,byciufać.

–Posłuchaj…

background image

–Niemaszżadnejpewności,żewpadłeśnadobrytrop.Dopókisiętegonie

dowiemy,niedamcimojegoklucza.

Zacisnąłusta,jakbypowstrzymującsięodkomentarza.Popewnymczasie

potarłrękąwargi.

– Dobrze, a zatem spotkajmy się przy wejściu na cmentarz o trzeciej.

WiększośćmieszkańcówLondynubędziejużspałaiulicepowinnybyćpuste.
Przekonaszsię,żemamracjęiżediamentukrytyjestwłaśnietam.

–Dobrze,przyjdę.

–Liczęnato.I…przynieśswójklucz.

Uniosłanogę,leczszybkowstałiwyszedłzsali,zanimzdążyłanadepnąć

najegolśniącyczarnybut.

Księżyc w pełni oświetlał Jermyn Street, gdy Sarah zatrzymała się przy

ceglanym murze otaczającym cmentarz. Nasunęła kapelusz głęboko na oczy
iczekałanaHarta.Jakdotejpory,dopisywałojejszczęście.Ulicebyłypuste.
Mieli się spotkać o trzeciej, tymczasem było już dziesięć minut później. Na
myśl,żeHartamogłazatrzymaćladyHelmford,zacisnęładłoniewpięści.

Spojrzała w lewo, potem w prawo i w końcu zobaczyła Harta

zmierzającegowjejstronę.Szedłżwawymkrokiem,fantazyjniewymachując
laskązezłotągłówką.Wydawałsięuosobieniembeztroski.

Uniósłkapeluszwpowitalnymgeście.

–Dobrywieczór.Cozaniezwykłespotkanie,starydruhu!

–Spóźniłeśsię–powiedziałazwyrzutem.

–Musiałemsięprzebrać.

–Jateż,ajednakzdążyłamnaczas.

–Czychceszmicośpowiedzieć?

Miała ochotę go spytać, czy odwiedził lady Helmford, jednak nie był jej

mężemaninawetnarzeczonyminiemiaładotegoprawa.Niezabiegałnawet
ojejwzględy.Obojebylizgodnicodotego,żeniepowinnirozwijaćbliższej
znajomości.Wolaławtymmomencieniemyślećopocałunkupodschodami
podczaskoncertu.

– W przeciwieństwie do ciebie, nie mogę wracać do domu, kiedy chcę –

burknęła. – Im później wracam, tym większe są szanse, że zobaczy mnie
któryśzesłużących.

–Przepraszam.Maszswójklucz?

background image

Zacisnęła palce na kawałku metalu spoczywającym w kieszeni. Miała

nadzieję,żeniebędziemusiałasięznimrozstawać.

–Dlaczegotakbardzozależycinatymdiamencie?

Uciekławzrokiem.

– To nie ma znaczenia. Oboje chcemy go zdobyć. I nie możemy go

przeciąć. – Po dłuższej chwili spojrzała mu w oczy. – Chyba że zmieniłeś
zdaniecodochęciodnalezieniadiamentu.

Oszukał ją co do malowidła, nie chcąc, by pierwsza znalazła diament,

a w dodatku przyszedł tu prosto z łoża lady Helmford. Nie zasługiwał na
wyznanieprawdy.Pokręciłagłową.

Niekryłpoirytowania.

–Wciążchcęznaleźćdiament.

Porazpierwszyniepotrafiławyczytaćniczjegotwarzy.

–Mamdlaciebiepropozycję–powiedział.

–Słucham.

– Jestem głęboko przekonany, że diament znajduje się gdzieś tutaj, ale

jeszczegonieznalazłem.Chciałbymdaćciszansę.Obojebędziemyszukali.
Touczciwerozwiązanie.Ktopierwszyznajdziediament,tenwygrywa.

Musiałabybyćszalona,bynieskorzystaćztejpropozycji.

–Zgoda.Przyjmujępropozycję.–Wyciągnęłarękę,aonpotrząsnąłniąjak

wspólnikwinteresach.

– W takim razie do dzieła – rzekł, wskazując kamienne schodki

prowadzącenacmentarzznajdującysiępowyżejpoziomuJermynStreet.

SzybkokiwnęłagłowąiprzeszłaobokHarta.Musiałaznaleźćdiament,by

ocalić rodzinę. Jednak na myśl o grzebaniu w czyimś grobie robiło jej się
niedobrze i nie była pewna, czy powinna przystępować do działania. Może
diamentleżymiędzykośćmijakiegośnieszczęśnika?Możejegoduchbędzie
ją potem prześladował? Mocno przycisnęła dłoń do brzucha i zaczęła
wstępowaćnaschody.

background image

ROZDZIAŁSZESNASTY

Widok Sarah w obcisłych spodniach powinien go podniecać. Tymczasem

nictakiegoniemiałomiejsca.Odrazusiędomyślił,żejestnaniegozła.On
równieżniebyłzachwyconyjejpostępowaniem.

Jakmogłaprzypuszczać,żeokłamałjąnatematmalowidła?Oskarżałago,

że przyglądał się obrazkowi, zanim go jej pokazał. Czuł się jednak trochę
winny. Tak naprawdę, zanim schował zdobycz do kieszeni, zerknął na
malowidło,bysięupewnić,żewłaśnietegoszukał.

Miał doskonałą pamięć i to między innymi dlatego tak dobrze wiodło mu

sięprzykarcianychstolikach.

Być może wracając do sali koncertowej, bezwiednie myślał, gdzie może

znajdowaćsięnagrobek.

Kiedy spotkał Theodosię, natychmiast zapomniał o fakcie, że Sarah i on

wkrótce znów staną się rywalami w wyścigu po diament. Theodosia była
obdarzonapoczuciemhumoruiwdrodzedosaliprowadziliwesołąrozmowę.
W pewnej chwili zaproponowała kolejne spotkanie. Zdążyła się za nim
stęsknić od czasu pamiętnej deszczowej nocy. Uprzejmie odmówił, kłamiąc,
że narzucił sobie wstrzemięźliwość. Theodosia uśmiechnęła się, życzyła mu
powodzeniaiwyraziłanadzieję,żewytrwawswympostanowieniudłużejniż
ona.

Miał ochotę jak najszybciej znaleźć się obok Sarah, wymienić z nią

czułostki, lecz zaszła w niej jakaś przemiana. Stała się dziwnie obca
ipodejrzliwa.Ośmieliłasięnawetoskarżyćgoooszustwo.Nieczułsięztym
dobrze,zwłaszczażeistotniezerknąłnamalowidło.

Pokonawszy schody, zobaczył Sarah czekającą na niego w cieniu,

wpatrującą się w rząd nagrobków pod drzewami, dobrze widocznych
wblaskuksiężyca.

Głęboko zaczerpnął tchu, czując mocne bicie serca. Przeszył go dreszcz

emocji. Przez całe życie starał się dowieść swej wartości, a zwycięstwa we
wszystkichrodzajachrywalizacjiprzychodziłymuzaskakującołatwo.

SpojrzałnaSarah.

–Szukamy nagrobka osoby o inicjałachJ. H. Czy podobnie odczytałaś tę

background image

wskazówkę?

–Tologicznywniosek.

– Więc jak się podzielimy pracą? Decyzję pozostawiam tobie. – To on

powinienkierowaćposzukiwaniamijakopomysłodawcatejeskapady.Wolał
jednak,bySarahsamawybrałaczęśćcmentarza,którązamierzaprzeszukać.
Niechciałsłuchaćpotemoskarżeń,żebyłtujużwcześniejiznalazłnagrobek.

Wydawała się bardzo blada, ale być może tylko tak wyglądała w blasku

księżyca.Głośnoprzełknęłaślinę.

– Obejrzę sześć tylnych rzędów, a ty sześć przednich. To sprawiedliwy

podział.

Skinął głową i podszedł do pierwszego nagrobka. Lady Mary Marow,

JohnieSeaton,ArabelloSeaton,niejesteścietymi,którychszukam,pomyślał.

Niedługo poszukiwania dobiegną końca i któreś z nich wejdzie

w posiadanie diamentu. Dlaczego Sarah tak na nim zależało? Jej rodzina
należała do zamożnych. Z jakiego więc powodu ta młoda dama tak bardzo
pragnęłaznaleźćcennykamień?

Zwolniłkroku.

Sarahapatycznieprzechodziłaodnagrobkadonagrobka.Niewidziałuniej

żadnych oznak podekscytowania. Coś było nie tak. Sarah, którą znał, za
wszelkącenęstarałabysięgopokonać.

Zastanawiał się, jak się zachowa, kiedy powie jej, że znalazł diament.

Musiał znaleźć diament i oddać go księciu regentowi, by uregulować dług.
Jakwielkącenęprzyjdziemujednakzatozapłacić?

Obejrzała się przez ramię i przez chwilę wpatrywali się w siebie

wpanującejdokołaciszy.

Coś, co dotyczyło ich obojga, bezpowrotnie się kończyło. Oboje to czuli.

Ich krótki związek umierał gwałtowną śmiercią. Po odnalezieniu diamentu
Hartniebędziemiałpretekstu,byszukaćokazjidospotkańzpannąForrester.
Nie wpadną już na siebie podczas poszukiwań. Nie będą wspólnie się
zastanawiać, gdzie ukryto kamień. Spotkają się czasem u wspólnych
przyjaciółalbopopatrząnasiebiewjakiejśsalibalowej.

Powiedziała mu, że nie chce za niego wyjść. Nie mógł się z nią kochać,

wiedząc,żektóregośdnianieudamusięwporęopanować.Zbytmocnona
niegodziałała.

Kiedypowróciładooglądanianagrobków,oblałgozimnypot.

Los zawsze zabierał wszystkich, którzy stali się mu bliscy. Był głupcem,

background image

mającnadzieję,żetosięzmieni.Zostałomutylkokilkoroprzyjaciół.

Zamknął oczy i wciągnął rześkie powietrze do płuc. Pozostawi tę sprawę

losowi.JeślitoonpierwszyznajdziediamentizranitymSarah,będziemusiał
nauczyćsięztymżyć.

Jednakkiedyprzechodziłpomiędzynagrobkami,nogiciążyłymujakołów.

Sarahkończyłaoglądaćdrugirządgrobów.Podszedłdonastępnegonagrobka
igłośnozaklął.Szybkoodwróciłagłowęwjegostronę.

J.H.

Nie było pełnego imienia i nazwiska. Malowidło dokładnie przedstawiało

ten właśnie nagrobek. Nie musiał już dalej szukać grobów zmarłych
o podobnych inicjałach. Laska wypadła mu z ręki. Przyklęknął w mokrej
trawieiobwiódłpalcemlitery,jakbyniewierzyłwłasnymoczom.

Sarah podeszła do niego, gwałtownie zaczerpnęła tchu i nakryła wargi

dłonią. Opadła na kolana obok Harta i w milczeniu wpatrywała się
wnagrobek.Jejręcedrżały.

Miał nadzieję, że los oszczędzi mu podobnego widoku. Sarah była

przygnębiona,aonponosiłzatowinę.

–Sarah…

–Wygrałeś.–Przełknęłaztrudem.–Znalazłeśnagrobek.

–Możeniematudiamentu.

–Jest.

Wyciągnąłnóżzzacholewkibuta.

–Comaszzamiarzrobić?

Acosobiewyobrażała?Żedźgniejąnożem,byzdobyćklucz?

–Chcęwykopaćdiament.

–Teraz?–Jejoczystałysięokrągłejakspodki.

–Jesteśmytusami.Jestnoc.Todobraporanaposzukiwania.

–Iniemaszżadnychoporówprzedzbezczeszczeniemczyjegośgrobu?

–Zbezczeszczeniem?Myślisz,żebędęmusiałkopaćażtakgłęboko?

Trzęsłasięnacałymciele.

–Niemogęnatopatrzeć.–Odwróciłasięiruszyłaprzedsiebie.

–Nieodchodźdaleko.Będziemipotrzebnytwójklucz.

background image

Usunąłwarstwędarniiprzezchwilękopałwmiękkiej,wilgotnejziemi.Na

głębokości około dwunastu centymetrów natrafił na przedmiot owinięty
wbrązowąceratę.SpojrzałwkierunkuSarah.

–Mamto.

Obróciła się przez ramię. Podeszła do niego z twarzą ściągniętą bólem

i stanęła obok. Wypełnił niewielką dziurę ziemią i otarł ostrze noża
opodszewkępłaszcza.

– Możemy zabrać to do mojego mieszkania w Albany i tam obejrzeć

zawartość. To blisko stąd, a jestem pewien, że w tym męskim przebraniu
zostanieszwpuszczonadośrodka.Bojęsię,żejeślizabawimytudłużej,ktoś
naszobaczy.

Pokręciłagłową.

–Tozbytdługopotrwa,ajachciałabymjaknajszybciejwrócićdodomu.–

Rozejrzałasiędokoła.–Zróbmytoteraz.

Miał odrobinę nadziei, że zawiniątko nie zawiera diamentu. Może znalazł

tylko kolejną wskazówkę? Przykucnął i położył paczuszkę na kolanach,
apotemprzeciąłsznurek.

Odwinąwszy ceratę, spojrzał na kwadratowe pudełko i był już pewien, że

mawrękuSancy.

Przyklękłanieopodal.

–Znalazłeśgo.

Jej słowa powinny sprawić mu radość. Wygrał zakład. W innych

okolicznościach czułby głęboką satysfakcję. Po przeciwnych stronach
pudełka znajdowały się dwie małe dziurki. To wyjaśniało zagadkę dwóch
kluczy.Wyjąłswójkluczzkieszenikamizelkiiotworzyłjedenzzamków.

Tegowłaśniepragnął…Ajednakczuł,żepootwarciupudełkajegożycie

nigdyjużniebędzietakiesamo.

Bezsłowapodałamudrugiklucz.Doskonalepasowałdodrugiegozamka.

Jednak pudełko się nie otworzyło. Do diabła, co też przeoczył? Czyżby

istniałajeszczejakaśwskazówka?

–Spróbujprzekręcićobakluczerównocześnie.

Przytrzymałapudełko,aHartpostąpiłzgodniezjejradą.Rozległosięciche

szczęknięcie.

–Jaknatowpadłaś?

background image

–Przypadkiem.–Wzruszyłaramionami.

Uniósł wieczko. W środku, na białym jedwabiu, leżał Sancy, bezcenny

diament. W świetle księżyca trudno było określić jego barwę. Książę regent
mówiłjednak,żekamieńjestbladożółty.Uniósłciężkidiamentipołożyłgo
nadłoniSarah.

Popatrzyłananiego,apochwilioddałagoHartowiiwstała.

– Gratuluję, milordzie. Wygrał pan zakład – powiedziała jakby

zrezygnacją.

Milordzie? Tak będzie się odtąd do niego zwracała? Czyżby wspólnie

spędzonechwilenicdlaniejnieznaczyły?

–Coznimzrobisz?–zapytałaniemalszeptem.

– Muszę uregulować dług. Sancy ma stanowić zapłatę. – Smutek Sarah,

który starała się przed nim ukryć, sprawiał mu ból. – A co ty byś zrobiła
ztymkamieniem,gdybyśznalazłagoprzedemną?

–Tojużniemaznaczenia.Wygrałeś.

–Powinniśmyporozmawiać.

–Muszęjużiść.Niedługozacznieświtać.

Musiał przyznać, że honorowo przyjęła porażkę. Nie błagała, by dał jej

diament. Nie płakała. Dotrzymała warunków umowy. Sarah Forrester była
kobietągodnąpodziwu.Włożyłdiamentdopudełkaizamknąłje.

–Odprowadzęcię–zaproponował,wstając.

Pokręciłagłową.

–Toniebyłobyrozsądne.

– Nierozsądne jest samotne chodzenie po Mayfair nocą, nawet w męskim

przebraniu.

–Nigdydotądciętonieniepokoiło.

Tosięzmieniło.Jejlosniebyłmuobojętny,pragnąłsięoniątroszczyć.

Wiedział,żejeśliSarahterazodejdzie,stracijąnazawsze,awjegożyciu

pojawisięprzytłaczająceuczuciepustki.

Myślałotym,gdySarahForresterodwróciłasięiruszyłaprzedsiebie.

background image

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

Szybkim krokiem wracała do domu, bliska rozpaczy. Minęła kluby dla

dżentelmenów w dzielnicy St James’s, przeszła przez Piccadilly i skręciła
w Berkeley Street. Łzy napływały jej do oczu, utrudniając widzenie.
Nieustannie zadawała sobie pytanie, czy mogła zrobić więcej w celu
odzyskania diamentu. Nie, wykorzystała wszystkie możliwości. Hart dał jej
dodatkową szansę na odnalezienie cennego kamienia. Znając jego ambicje
i potrzebę zwyciężania w każdej potyczce, była zaskoczona jego gestem.
Musiała też przyznać, że wygrał w uczciwy sposób. Nie wypadało jej teraz
naruszaćzasadporozumieniaipróbowaćgookraść.

Niemiałanic,comogłabywymienićzalist.

Gdy doszła do Berkeley Square, pojedyncza łza stoczyła się po jej

policzku.Szybkostarłajądłonią,bojącsię,żezachwilęwybuchniepłaczem.
Nazajutrz rano będzie musiała powiedzieć o wszystkim rodzicom. Czuła też
innywielkiciężarnasercu.

Przemknęła przez ogród. Tym razem weszła do środka nie przez gabinet

ojca, jak czyniła to wcześniej, tylko wspięła się do sypialni po treliażu.
Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Gdy przeszła przez
żelazną balustradę balkoniku, jej wzrok natychmiast padł na czerwono-
złocistydywanprzykominku.Zjejgardławydarłsięszloch.Szybkozakryła
usta dłońmi i opadła na podłogę. Straciła wszystko, diament, szansę na
ochronienierodziny…imężczyznę,któregokochała.

Terazbyłajużtegopewna.Kochałago.Byłajednakzbytdumna,byprosić

Harta o kontynuowanie znajomości. Ten mężczyzna robił, co chciał i kiedy
chciał.Potym,jakzobaczyłagozladyHelmford,zyskałapewność,żejedna
kobieta mu nie wystarczy. W dodatku był angielskim lordem, a ona
Amerykanką. Wkrótce rozdzieli ich ocean, byli skazani na życie z dala od
siebie.

Okazała się bardzo nierozsądna, ulegając kobieciarzowi. Jej fascynacja

przerodziłasięwgłębokieuczucie,aświadomość,żeniemadlaniejmiejsca
w sercu Harta, doprowadzała ją do rozpaczy. Odrzuciła kapelusz i oparła
głowę na kolanach. Znajomość z lordem dobiegła końca, trzeba się z tym
pogodzić.

Przepłakała większość nocy, myśląc o ukochanym i o konieczności

background image

wyznaniarodzicomprawdyoAlexandrze.

NastępnegorankaSarahbyłatakzmęczona,żepotykałasięowłasnenogi

i omal nie spadła ze schodów, udając się na śniadanie. Rozkoszując się
zapachami świeżego chleba, czekolady i kawy, przeszła obok Baylesa.
Uświadomiwszy sobie, co sługa trzyma w dłoniach, gwałtownie się
zatrzymała.

–Pocztajużprzyszła?–zapytała,wpatrującsięwniewielkistoslistów.

– Tak, panienko. Właśnie miałem zamiar zanieść korespondencję do

jadalni.

Wyciągnęłarękę.

–Jatozrobię.

Bayles bezradnie wodził wzrokiem pomiędzy nią a listami. Mimo wielu

miesięcy pracy dla Forresterów angielski sługa wciąż czuł się zakłopotany
bezpośredniościąmłodejAmerykanki.

–Przecieżtotylkolisty.Zapewniamcię,żemoirodziceniebędązdziwieni

tym,żejajedostarczę.

–Niezdążyłemjeszczeichpodzielićwedługodbiorców.

–Jatozrobię.

NiechętniewręczyłSarahlisty.Zaczekała,ażodejdzie,poczymszybkoje

przejrzała…ipoczułazawrotygłowy.

Wśród

listów

znajdowała

się

niewielka

koperta

zaadresowana

kulfoniastymi literami do jej ojca. Natychmiast rozpoznała ten charakter
pisma.Wsunęłalistdokieszeniiweszładosalonu.

Krótki list zawierał instrukcję, by ojciec umieścił diament w pudełku

ischowałjepodkamiennąławkąprzyogrodzeniunaStJames’sSquare.Po
otrzymaniudiamentunadawcanatychmiastprześledokumentdowodzącywin
Alexandra.

– Tutaj jesteś! – powiedziała matka, wchodząc do Żółtego Salonu. –

Właśniezamierzałampójśćdotwojejsypialniizobaczyć,cocięzatrzymało.
Jesteśbladajakpapier.Cosięstało?

Sarahzmusiłasiędouśmiechuipokręciłagłową.

–Nic.Źlespałamtejnocy.

Matkaujęłajązarękę.Najejtwarzymalowałosięzatroskanie.

–Chodźzemnądojadalni.Dobrzecizrobifiliżankaczekolady.Pozatym

background image

mamdobrewiadomości.Twójojciecwłaśniemniepoinformował,żewtym
tygodniu przyjedzie do Londynu kapitan Van Syke. To dzielny młody
człowiek, a do tego bardzo uprzejmy. Pamiętasz letni bal wydany przez
prezydentaipaniąMonroetużprzednaszymwyjazdemdoLondynu?

– Chcesz mi powiedzieć, że zamierasz zaprosić kapitana Van Syke’a na

obiad?

Matkauśmiechnęłasię.

–Uważam,żepowinnamtozrobić,skoroznajdziesiętakdalekooddomu.

–Mamo…

– Czy to takie straszne, że chcę ci znaleźć odpowiedniego kandydata na

męża?

Wistocie,niebyłowtymniczłego.Sarahwiedziała,żematkaprzedstawia

jej coraz to innych młodzieńców tylko dlatego, że ją kocha i pragnie jej
szczęścia.NiestetyostatnioSarahzyskałapewność,żeniebędzieszczęśliwa
znikimpróczHartwicka.

Matka była serdeczna i troskliwa, nie powinna cierpieć z powodu win

Alexandra. Sarah postanowiła raz jeszcze stawić czoło niebezpieczeństwu.
Była gotowa na wszystko, byle tylko rodzice nie dowiedzieli się o zdradzie
syna.Powieimprawdę,dopierogdyjejplansięniepowiedzie.

Hartziewnąłgłośno,kiedyprowadzonogokorytarzamiCarltonHousena

spotkaniezksięciemregentem.Ostatniejnocyniezmrużyłoka.Zastanawiał
się,czybędziemógłspaćspokojniepotym,jakoddadiamentksięciu.

Wprowadzono go do jadalni przylegającej do oranżerii, z oknami

wychodzącyminaStJames’sPark.Uznałtozaniezwykłyzbiegokoliczności
– pierwsze wskazówki dotyczące miejsca ukrycia diamentu znajdowały się
właśnietam.Książęsiedziałuszczytustołuijadłciastko.

Ruchemrękizwidelczykiemwskazałfotelposwojejprawejstronie.

–Możebyścośzemnązjadł,chłopcze?

Hartusiadłwfoteluwyściełanymczerwonymaksamitem.

–Wyglądasz,jakbyśmiałzasobąnieprzespanąnoc.Nieznamjej,alemam

nadzieję,żebyłategowarta.

Hartpoczułbolesnyuciskwpiersi.Nastoleznajdowałysięrozmaitetrunki

w kryształowych karafkach. Jednak nawet całe morze alkoholu nie było
wstaniezmniejszyćbólupoutracieSarah.

–Częstujsię,proszę–ciągnąłksiążę,gdysłużącywliberiipostawiłpusty

background image

kieliszekobokHarta.

Hart odsunął kieliszek, co nie uszło uwagi księcia. Przestał jeść

ipodejrzliwiespojrzałnaprzyjaciela.

–Zaczynampodejrzewać,żeniechodziosprawysercowe.

Hartpokręciłgłową.

Książę wyssał kawałek jedzenia spomiędzy zębów. Potem machnął

pulchnąręką,dającsługomznak,byopuścilipokój.

–Maszgo.–Tobyłostwierdzenie,niepytanie.

HartwsunąłrękędokieszeniidotknąłSancyzawiniętegowbiałyjedwab.

Chciał go oddać, by uregulować dług karciany i zyskać uznanie w oczach
księcia.Towłaśnieztychpowodówzadałsobiewieletrudu.Powinienczuć
radość…

–Tak–odparłponurymtonem.

Pucułowatepoliczkiksięciarozciągnęłysięwszerokimuśmiechu.Sięgnął

pokieliszekszampana.

–Wspaniale!Wiedziałem,żecisięuda!–Pochyliłsięnadstołemwstronę

Hartaizniżyłgłosdoszeptu.–Powiedzmi,gdziebyłukryty.

Hart potarł oczy, jakby mogło to wymazać z pamięci ściągniętą bólem

twarzyczkęSarahpotym,jakzdałasobiesprawę,żeutraciładiament.

–Nacmentarzu.

–Ktośsprytnietoobmyślił!Świetniesięspisałeś.–Książęwypiłduszkiem

szampanaioblizałwargi.–Wtakimrazieobejrzyjmygo.

–Coplanujeszznimzrobić?

– Zatrzymam go do czasu, gdy będę potrzebował funduszy. Potem

zapewnegosprzedam,oczywiściezzachowaniemnależytejdyskrecji.Może
nawetpewnegodniapoproszę,abyśmiwtympomógł.

Hart z wahaniem położył cenny kamień na stole. Książę odwinął jedwab

i zajrzał do środka jak dziecko, które po wielu miesiącach przerwy znów
otrzymuje ulubioną zabawkę. Uniósł sporych rozmiarów kamień do światła.
Jasnożółtydiamentzalśniłwpromieniachsłońcawpadającychprzezoknaod
stronyogrodu.

Harta powinna teraz rozpierać duma, tymczasem zbierało mu się na

mdłości.

–Byłempewny,żegoznajdziesz.Świetniesięspisałeś–powtórzyłksiążę.

background image

– Skąd wiedziałeś, że go znajdę? Dlaczego to właśnie ja miałem szukać

diamentu?

– Podziwiam twój umysł. Jesteś bystry i sprytny. Nie miałem żadnych

wątpliwościcodowyboruosobydotegozadania.Maszwekrwizwyciężanie
iosiąganiewyznaczonychcelów.

Hartzapatrzyłsięwsufitiprychnął.

–Gdybybyławtymchoćodrobinaprawdy…

Książę przyjrzał się mu w milczeniu, po czym nalał sobie kieliszek

szampana.

– Nie wierzysz w swoje możliwości? W to, że jesteś stworzony do

wykonywania zadań, jakie ci powierzano? Winter powiedział, że niezwykle
wysoko ceni twoje analizy informacji zebranych przez wywiad w celu
zapewnienia

mi

bezpieczeństwa.

Doskonale

dajesz

sobie

radę

zprowadzeniemstajenkoniwyścigowych.Maszsukceswypisanynaczole.–
Trącił ramię Harta. – Masz to we krwi. – Po tych słowach zajął się
oglądaniemdiamentu.

– Co wiesz na temat mojej krwi, mojego pochodzenia? – zapytał Hart

pozornieobojętnymtonem.Byłzmęczonybrakiemsnu,zastanawianiemsię,
czy aby nie powinien oddać kamienia Sarah, tym, że nie znał prawdziwego
ojca.

Książę w jednej chwili znieruchomiał, a potem machnął ręką, unikając

wzrokuHarta.

Hartwychyliłsiękuniemu.

–Cowiesz?

Książę ułożył diament na białym jedwabiu i uniósł widelczyk. Hart nie

zamierzał jednak odejść z niczym. Chwycił rękę księcia, nim ten zdołał
ponowniezagłębićwidelczykwciastku.

–Co.Wiesz.O.Mojej.Krwi.–wycedziłprzezzęby.

–Niemampojęcia,oczymmówisz.

– Myślę, że dobrze wiesz, o co mi chodzi. Ryzykowałem życie,

zdobywając informacje dla zapewnienia ci bezpieczeństwa. Znalazłem ten
cholernydiament!Dobrzewiesz,jakajestmojaprzeszłość.Czyjakrewpłynie
wmoichżyłach.Wiesz,ktojestmoimojcem.

Książępobladł;widelczykzbrzękiemopadłnablatstołu.

Hartmocniejścisnąłrękęksięcia.

background image

–Powiedzmi,cowiesz.

–TwoimojcemjestBlackwood.

–Znamprawdęitytakżejąznasz.

KsiążęregentwyrwałrękęzuściskuHarta,wstał,podszedłdooknaiotarł

dłoniąspoconeczoło.Hartrównieżwstał,lecznieruszyłsięodstołu.Czekał
na odpowiedź, nie był jednak pewien, czy jest gotowy na zmierzenie się
zprawdą.Niemiałżadnychwątpliwościcodotego,żeksiążęjązna.

–Podejdźtu,mójchłopcze.

Hartchwyciłbutelkęszampanaipostawiłjąwniszyobokokna,nacokole

jednego z naturalnej wielkości marmurowych posągów, przedstawiających
skąpoubranekobiety

Książęzapatrzyłsięwdal.

–Jaktoodkryłeś?

–Blackwoodmipowiedział.

KsiążęgwałtownieodwróciłsięwstronęHarta.

–Todziwne.Powiedziałciotymniedawno?

–Tak.Chociażchybasamniewie,ktouwiódłmużonę.Sądzęjednak,że

ty to wiesz. Przyjaźniłeś się z moją matką. Przychodziłem z nią tutaj, będąc
dzieckiem. Sądzę, że wyznała ci prawdę, a ty, niestety, nie uznałeś za
stosownemiotympowiedzieć.

–Proponuję,żebyśmyusiedli.

–Nie.–Hartstanąłprzedksięciem,zagradzającmudrogę.–Powiedzmi

toteraz.Niemuszęsiedzieć.

–Alemożejamuszę.

–Nieruszyszsięztegomiejsca,dopókiminiepowiesz.

–Niktsiędomnietakniezwraca,chłopcze.Robię,cochcęikiedychcę.

Jestemtwoimregentem!

– I tylko nim chcesz dla mnie być? Dobrze! Myślałem, że jesteśmy

przyjaciółmi, ale widzę, że się myliłem. – Odwrócił się i ruszył do drzwi,
chcącznaleźćsięjaknajdalejodtegomężczyznyidiamentu,zaktóryzapłacił
zbytwysokącenę.

–Nieodwracajsiędomnieplecami!

– Nigdy dotąd mnie o to nie prosiłeś – burknął Hart, zmierzając ku

background image

drzwiom.–Niewymagałeś,bymtraktowałcięjakpoddany.

–Bonimniejesteś.

– I dzisiaj wyraźnie dałeś mi to do zrozumienia. – Nagle się zatrzymał.

Ciężko oddychając, popatrzył na księcia i ruszył w jego stronę. Czując, jak
napinająmusięwszystkiemięśnie,spojrzałksięciuwoczy.–Powiedz,żeto
nieprawda.

Książęnieporuszyłsię.

–Powiedzmi!

–Tosięzdarzyłotylkoraz.

Hart z najwyższym trudem powstrzymywał chęć wymierzenia ciosu

wtwarzksięcia.

–Wyglądanato,żetenjedenrazwystarczył.

– Twoi rodzice byli na przyjęciu w Sussex. Ja również tam byłem.

Blackwood został przyłapany na gorącym uczynku z jedną ze służących.
Twoja matka przeżyła wielkie upokorzenie. Była moją bliską przyjaciółką.
Tegopopołudniaznalazłemjąwgołębnikuipróbowałempocieszyć.

– Rozchylając jej uda? Myślałeś, że to pomoże? Jak mogłeś ją uwieść

wchwili,gdypotrzebowałaprzyjaciela?

Książęuniósłręcewpojednawczymgeście.

–Tonietak.Topoprostusięzdarzyło.Ktojakkto,aletychybapotrafisz

tozrozumieć?

– Nie potrafię! Umiem się powściągnąć! Nie włóczę się po Londynie,

polując na Bogu ducha winne kobiety. Umiem zadbać, by żadna z kobiet,
zktórymisięzadaję,niezaszławciążę!Nieporównujsięzemną!Chybanie
chcesz mi wmówić, że moja matka była dziwką i błagała cię, byś jej
dogodził?

KsiążęnajwyraźniejmiałochotęuderzyćHartawtwarz.

– Uważaj na słowa. Twoja matka była szlachetną, uczciwą kobietą. Nie

pozwolę,byśkalałjejpamięć.

– A więc to ty… Skorzystałeś z okazji, że była załamana i wziąłeś ją jak

swoją!

–Nieróbzemniepotwora.Takwyszło.Toniebyłaniczyjawina.Tosię

poprostuzdarzyło.

–Więctwierdzisz,żejasięzdarzyłem.Ja!Posiadłeśmojąmatkęwjakimś

background image

gołębnikuwSussexidziękitemupojawiłemsięnaświecie.

–Jeślichcesz,żebymżałowałtego,cosięwydarzyłowtedymiędzytwoją

matką i mną, to się nie doczekasz. Nie żałuję. I ani przez chwilę nie
żałowałem,żejesteśmoimsynem.

Tenmężczyznaśmiałnazwaćgosynem!Hartpoczułmdłości.

–Alenieprzyszłocidogłowy,żebymiotympowiedzieć.

– Blackwood uznał cię za swojego syna. Jak mogłem wyznać ci prawdę?

Obiecałemtwojejmatce,żenigdynikomuotymniepowiem.

–Niejestem„nikim”!

–Nie,napewnonie–rzekłłagodnymtonemksiążę.

–Ktootymwie?

–Wszyscyjużnieżyją.

–Ktowie?–powtórzyłpytanie.

–Cooczywiste,wiedziałaotymtwojamatka…itwojababka.Todlatego

przyprowadzała cię do mnie po śmierci twojej matki. Traktowałem cię jak
syna.NiemożesztegopowiedziećoBlackwoodzie.

Tysiące myśli przebiegało przez głowę Harta. A więc dostarczając

Winterowi informacji, mających zapewnić księciu bezpieczeństwo, chronił
własnego ojca. Znał też księżniczkę Charlottę. Chociaż niezbyt często
przebywała na dworze, zostali sobie przedstawieni i kilka razy ze sobą
rozmawiali. Był na jej pogrzebie i opłakiwał jej śmierć wraz z poddanymi.
Charlottabyłajegosiostrą!

Dodiabła!Tooznaczała,żekrólJerzybyłjegodziadkiem!Przyłożyłdłoń

dorozpalonegoczoła.

Książęobserwowałgowmilczeniu.

–Nigdycitegoniewybaczę–rzekłzduszonymgłosemHart.

–Tego,żejestemtwoimojcem?

–Tego,żetylelatmiotymniemówiłeś.

Tymrazemnieobejrzałsięzasiebiewdrodzedowyjścia.

Niedługo potem wałęsał się bez celu po Piccadilly. Jego życie legło

wgruzach.

Nie zamierzał pomagać już Winterowi w ochronie królewskiego domu.

Postanowił powiadomić o tym przyjaciela jeszcze tego dnia. Książę regent,

background image

zwany Prinnym, był jego ojcem. W tej chwili nie czuł wobec niego
wdzięczności.Niebyłpewien,czykiedykolwiekjąpoczuje.

Wjegożyłachpłynęłakrólewskakrew.Miałciotkiiwujów,którymnawet

nie został przedstawiony. Nigdy się nie dowiedzą, że jest członkiem ich
rodziny.

Byłprzeraźliwiesamotny.

Wprzeszłości,gdyogarniałgoponurynastrój,szedłdoJuliana.Przyjaciel

zawsze potrafił poprawić mu nastrój. Ostatnio jednak spokojny, rozsądny
Juliannieumiałgopocieszyćitegodniabyłobyzapewnetaksamo.

PragnąłSarah.Chciałjejowszystkimopowiedzieć.Wiadomość,żewjego

żyłach płynie królewska krew, nie wywoła u niej zakłopotania, a jedynie ją
rozbawi.

Nie wyzna jej jednak prawdy, bo nie może do niej pójść. Musi przestać

o niej myśleć. Ich znajomość się skończyła. Sarah go nie chciała. Nie
zamierzaławyjśćzaniegozamążiwyraźniedałamudozrozumienia,żepo
tym,jakznalazłdiament,niechcemiećznimwięcejdoczynienia.

MusiałwyjechaćzLondynu,możedoParyża?Tomiastokojarzyłomusię

jednakzSancy.ZapewneSarahznienawidziłagozpowodutegodiamentu.

Florencja. Pojedzie do ciepłej, słonecznej Florencji, chociaż nie zna

włoskiego. Na początek zatrudni tłumacza. Potrzebował odmiany
iodpoczynkupoostatnichwydarzeniach.

Przed wyjazdem postanowił jednak uporządkować swoje sprawy i po raz

ostatniodwiedzićJuliana.

background image

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

Trzydnipóźniej

–Onaniemanawetroku–powiedziałJulian,mierzącHartapodejrzliwym

spojrzeniem.StaliprzeddomemprzyGrosvenorSquare.

–Wiem.

–Nieumienawetchodzić.

–Doczegozmierzasz?

Julianodchrząknąłipotarłwargi.

–Dobrzetoprzemyślałeś?

–Poprostuprzyjmijprezent.

–Tozbytkosztownyupominek.

–Chciałbym,żebygomiała.

–Niemożegoprzyjąć.

–Nalegam.

FrontowedrzwiogromnegodomuJulianaotworzyłysię.Katrinazbiegłaze

schodów,poprawiającsuknię.

–Pomyślałam,żetoty,Hartwick.

–HartprzywiózłprezentdlaAugusty.

– To bardzo miło z twojej strony – powiedziała, patrząc na ręce Harta.

Zmarszczyłabrwi.–Acotojest?

Julianwskazałczteroletniegoogieraolśniącejczarnejsierści.

Katrinaledwienaniegozerknęłaiszybkoprzeniosławzrokzpowrotemna

Harta.

–Jestpiękny–oceniła.

–HartniedawnokupiłgonaaukcjiuTattersalla.

Zamrugałagwałtownie.

–Tozaniegozapłaciłeś…

background image

– Zdecydowanie za dużo – dokończył Hart, przekładając wodze z jednej

rękidodrugiej.

–HartwyjeżdżadoWłoch,askoroniebędzieobecnynachrzcieAugusty,

chce już teraz ofiarować jej tego konia w prezencie. Powiedziałem, że
Augustaniemożegoprzyjąć.

–Wyjeżdżasz?–spytałaKatrinadziwniewysokimtonem.–Kiedy?

– Kat, nie słyszałaś, co powiedziałem? Hart chce dać Auguście konia

wartegofortunę.

–Doskonalecięsłyszałam–odparła.

Cośbyłonietak.Katrinanigdyniezachowywałasięwtensposób.

– Myślałem, że uda nam się go przekonać, że to zbyt hojny prezent dla

naszejcórki.

PopatrzyłanaJuliana.

–Tak.Maszrację.PorozmawiamzHartem.Proszę,wejdźmydodomu.–

Wykonałazapraszającygestręką.–Chodź.

Juliansięniepoddawał.

– Co tu się dzieje? – zapytał, z niedowierzaniem patrząc na żonę. –

Dlaczegochceszznimrozmawiaćbezemnie?

–Nicpodobnego.

Wziąłsiępodboki.

–Ależchcesz.

–Tonicważnego.

–Skorotak,tomipowiedz.

Przygryzławargę.

–Niestarajsięodwrócićmojejuwagi,Kat.Cosiędzieje?

Hartpoczuł,żeoblewasięzimnympotem.

–ChodzioSarah?

– O Sarah? – powtórzył jak echo Julian, przenosząc wzrok z żony na

przyjaciela.–Aco…Chwileczkę.–ZwróciłsiędoHarta:–Kiedytopanna
ForresterstałasiędlaciebieSarah?

–Niebędziemyotymtutajrozmawiać.–Katrinaruszyławstronędomu.–

Przyślę stajennego, żeby potrzymał twojego konia. Możesz go potrzebować.
SpotkajmysięwKarmazynowymSalonie.

background image

Kilka minut później cała trójka stała w salonie, a Katrina wtajemniczała

Julianawcałąhistorię.

–Niemogęuwierzyć,żetoprzedemnąukrywałaś–burknąłJulian.

–ZawiozłamSarahdodomuEverillów,żebymogłaposzukaćbransoletki.

Pomogłam jej tylko ten jeden, jedyny raz, nie licząc spaceru w St James’s
Park. Ale to było w dzień i Sarah nie była przebrana za mężczyznę. Aha.
PomogłamjejjeszczenarysowaćbransoletkęladyEverill.

Hartczekał,ażKatrinaskończyopowieść.Ilekroćotwierałausta,Hartmiał

wrażenie,żezachwilęoskarżygooodebranieSarahdiamentu.

– Co? Wyszła stąd w męskim przebraniu? – wykrzyknął Julian. –

Siedziałemwgabinecie,aonawyszłastądprzebranazamężczyznę?Ityjej
natopozwoliłaś?

Katrinaskubałaspódnicę.

– Chciałyśmy zachować wszystko w tajemnicy. I to się nam udało, bo

dowiedziałeśsięotymdopieroteraz.

– To pewnie był pomysł mojej babki! Idę o zakład, że to księżna wdowa

dałaSarahmęskieubranie.

– Nie bądź śmieszny. To są ubrania Sarah. Miała je na sobie na balu

maskowym u Finchleyów w zeszłym roku. Twoja babka o niczym nie wie,
więcproponuję,żebyśmówiłciszej.

– Wiem, że Sarah często działa pod wpływem impulsu, ale to, co teraz

wyczynia,toczysteszaleństwo.

TaocenaSarahzirytowałaHarta.Miałochotęstanąćwjejobronie.

– Wiem – ciągnęła Katrina. – Robiłam wszystko, by ją powstrzymać, ale

nie chciała o tym słyszeć. Zaproponowałam, że pojadę z nią, ale przekonała
mnie,żetozłypomysł.Martwięsięonią.Todlategochciałamporozmawiać
z Hartwickiem. – Popatrzyła błagalnym wzrokiem na Harta. – Musisz ją
znaleźć.Poszłanaspotkaniezszantażystą.Niepowinnabyćtamsama.

Więc ktoś szantażował ją w sprawie diamentu? Boże, co ja zrobiłem,

pomyślałHart.

–Dlaczegoniezwróciłaśsięztymdomnie?–JulianująłrękęKatriny.–

DlaczegoprosiszotęprzysługęHarta?

–Bowprzeciwieństwiedoniegozadajeszzadużopytań–odpowiedziała,

lekko zniecierpliwiona. – Poza tym wiem, że mogę mu ufać. Nikomu nie
powiedział, że przed ślubem byliśmy w Richmond. Czuję się winna, że
zdradzamtajemnicęSarah,alebardzosięoniąboję.Miaładzisiajprzekazać

background image

komuśdiament,alenieudałojejsięgozdobyć.Umieściłapustepudełkowe
wskazanymmiejscu.–SpojrzałanaHartawzrokiem,którymówił,żewie,kto
znalazł diament. – Zamierza się przekonać, kto przyjdzie po kamień. Nie
chciała mi jednak powiedzieć, co zamierza potem zrobić. Dobrze wiecie, że
Sarahnajczęściejdziałapodwpływemimpulsu.–Przygryzłakciuk.

Hartpostąpiłokrok.

–Cosięstanie,jeślinieprzekażediamentu?

Katrinauniosłabrwi.

–Myślałam,żewiesz.

Nie wiedział nawet, że ktoś ją szantażował. Do diabła! Powinien był

nalegać, by udzieliła mu odpowiedzi. Gdyby ją o to poprosił, w końcu
wyznałaby mu prawdę. Okazał się potwornym egoistą. Wszystkiemu była
winna jego chora ambicja. Teraz jednak nie miało to już znaczenia. Liczyło
siętylkoto,żektośszantażowałSarah.Coteżtakiegozrobiła,żebyłagotowa
narazićsięnaniebezpieczeństwo?

–Dokądposzła?

–NaStJames’sSquare.

Szybko wyminął Katrinę i ruszył do drzwi. Nie mógł narazić Sarah na

konfrontacjęzszantażystą.

Ptaki ćwierkające w gałęziach drzew zaczynały działać jej na nerwy. Czy

tohałaśliwestadkoniemożepoleciećsobiegdzieindziej?Miaławrażenie,że
jużcałewiekisiedzinaławcenaStJames’sSquare,nieodrywającwzrokuod
kamiennej budowli po prawej stronie. Tam znajdowała się kamienna ławka,
podktórąleżałoterazpudełko.Wpudełkuumieściładrugie,mniejsze,imiała
nadzieję,żeszantażystaulegniepokusieisięgniepozdobycz.

Kątem oka dostrzegła ważkę, która usiadła na jej kolanie. Ważka

przynajmniej była cicha, w przeciwieństwie do nieznośnych ptaków nad
głową. Jednak gdy rozległ się chrzęst żwiru na ścieżce, ważka i ptaki
natychmiast odfrunęły. Sarah miała nadzieję, że przechodzień nie zwróci na
nią uwagi. W ciągu dnia nigdy nie wkładała męskiego ubrania i bała się, że
wystarczyuważnespojrzenie,bydomyślićsię,żejestkobietą.

Przechodzieńnieminąłjejławki,tylkousiadłobok.Nieodwracałasię,by

nie pokazać twarzy. Opanowywała się z trudem tym większym, że instynkt
nakazywałjejucieczkę.

–Załóżnogęnanogę.Będzieszwtedybardziejpodobnadomężczyzny.

Poznałatengłębokiszept.

background image

–Idźstąd,Hartwick.

–Nie.

–Jestemzajęta.

– Ja też. Jestem zajęty upewnianiem się, czy wyglądasz jak mężczyzna.

Usiądźtak,jakciporadziłem.

Byławściekła,leczzastosowałasiędojegorady.Czułasiębardzodziwnie

wtejpozycji.AleżtenHartbyłirytujący!

–Mamwrażenie,żeszukaszguza–powiedziałrzeczowymtonem.

–Skądtoprzypuszczenie?

– Chcesz mnie przekonać, że wolisz nosić spodnie niż sukienki?

Podziwiamtwojąśmiałość.Zobaczymy,czyudacisięwylansowaćtęmodę.

–Proszę,idźjuż.

– Wiem, dlaczego tu jesteś. Nie powinnaś w pojedynkę stawiać czoła

szantażyście.Przyszedłemtu,żebyzaproponowaćcipomoc.

Spojrzałananiegozaskoczona.

–Skądwiesz?

–Katrinamipowiedziała.

Mruknęła coś pod nosem. Czy naprawdę nie miała już nikogo, komu

mogłabyzaufać?

– Nie bądź na nią zła. Martwi się o ciebie. Poza tym nie powiedziała mi

wszystkiego.Wciążniewiem,dlaczegoktościęszantażuje.

Niebyłapewna,czymówiłprawdę.

–Doceniam,żetuprzyszedłeś,boKatrinasięomniemartwi,alenaprawdę

nie musisz sobie robić kłopotu. Możesz teraz do niej pójść i powiedzieć, że
jestemcałaizdrowa.

–Nieprzyszedłemtutajzjejpowodu.Przyszedłemzewzględunaciebie.

Wiedziałem, że będziesz potrzebowała kogoś, kto pomoże ci udawać
mężczyznę. Widziałem cię już w tym ubraniu i zapewniam, że potrzebujesz
doradcy.

Zezłościąszturchnęłagostopąwkolano.

–Doskonalesobieradziłam.

– A czy kiedykolwiek paradowałaś w tym przebraniu w ciągu dnia?

Wyglądasz zbyt pociągająco w obcisłych spodniach. To ubranie jest

background image

niewłaściwiedobrane.Dobrzechociaż,żetymrazemwłożyłaśdługipłaszcz.
–Pociągnąłjązarękaw.–Chwileczkę…CzytoabyniepłaszczJuliana?

– Może. – Wyszarpnęła rękę, starając się skupić na obserwowaniu

kamiennej ławki, jednak bliskość Harta rozpraszała ją. Ponownie trąciła go
stopą.–Idźjuż.

–Niewidzęniczłegowtym,żedwóchkompanówsiedzinaławce,miło

gawędziipodziwiadamy.

–Jakiedamy?

–Jakdługowpatrujeszsięwtęławkę?

–Odkądtuprzyszłam.

–Spójrznamnie.

Czyżby żartował? Jeśli będą bawić się w ten sposób, przeoczy moment

pojawieniasięszantażysty.

Pochyliłsię,owiewającjąciepłymoddechem.

–Spójrznamnie.

Zamierzała tylko na niego zerknąć, lecz gdy spojrzała mu w oczy, nie

potrafiłaodwrócićwzroku.Zauważyła,żepopatrujenakamiennąławkę.

–Jeśliniechceszwzbudzićpodejrzeń,niewpatrujsiętakuporczywiewtę

ławkę.Lepiejbędzie,jeśliposiedzimyturazem.Możnaodnieśćwrażenie,że
patrzęnaciebie,atymczasembędęobserwowałokolicę.

–Robiłamtodyskretnie.

Przewróciłoczami.

– Może szantażysta przyjdzie, kiedy zapadnie zmrok – powiedział. –

W ciemności łatwiej mu będzie niepostrzeżenie wyciągnąć pudełko
zdiamentem.

– Brama na plac jest zamykana o zachodzie słońca. Sądzę, że nie będzie

ryzykował, że ktoś inny zauważy paczkę. W liście polecił zostawić pudełko
podławkąrankiem.

Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy. Sarah starała się nie patrzeć na

Harta,jednakcopewienczaskątemokazerkałananiego.Przypomniałasobie
dotyk i smak jego ust. Wciąż miała żywo w pamięci widok jego torsu…
iinnychczęściciała.Nigdyniezapomninocyspędzonejprzykominkuwjej
sypialni.CzyHartzdawałsobiesprawę,jaktrudnojestjejsiedziećobokinie
dotykaćgo?Corobiłodczasu,kiedywidzielisięporazostatni?Czyposzedł
doladyHelmford?Amożeznalazłsobieinnąkochankę?

background image

–Jest.

Głos Harta przerwał jej rozmyślania. Zerknęła w stronę kamiennej ławki.

Chudy,wysokimężczyznawkapeluszuidługimbrązowympłaszczupochylił
się i wyjął spod ławki pudełko owinięte w czarną tkaninę. Sarah wstała
iruszyłaprzedsiebie;Hartnatychmiastznalazłsięprzyniej.

–Chcęzobaczyć,dokądidzie–powiedziałaszeptem.–Towszystko.

–Czymoncigrozi?Cosięstanie,kiedyodkryje,żeniemadiamentu?

– On ma list, który opublikuje, jeśli nie dostanie kamienia. Nie mogę do

tegodopuścić.

–Wtakimrazieznajdziemyjakiśsposób,bygopowstrzymać.

Nie spytał o treść listu ani o to, co mogło zaszkodzić jej reputacji.

Powiedział tylko, że powstrzyma szantażystę. Jego postawa pozwoliła jej
zachowaćiskierkęnadziei,żeudajejsięochronićrodzinę.

W pewnej chwili Sarah odniosła wrażenie, że szantażysta jest jej skądś

znany. Przyjrzała mu się uważnie. Ten chód i charakterystyczne ruchy
ramion…

Toniemożliwe!

Puściła się pędem, omal nie wpadając na parę staruszków. Zostawiła za

sobą Harta. Dogoniwszy mężczyznę, chwyciła go za ramię i zmusiła do
odwróceniasię.

Spojrzaławbrązoweoczy,takpodobnedojejwłasnych.

–Sarah?–Jejimiębyłoledwiesłyszalnepośródśpiewuptaków.

Jaktomożliwe,żepatrzyławoczybrata?

–Przecieżnieżyjesz!Dostaliśmywiadomość,żezginąłeśpodczasatakuna

twójokręt.

HartstanąłprzySarah.

Alexander się nie odezwał, uniósł tylko rękę, jakby chcąc powstrzymać

Sarahodzadawaniapytań.

– Dlaczego się z nami nie skontaktowałeś, Alex? Czy wiesz, co myśmy

przeszli?

–Aczytywiesz,przezcojaprzeszedłem?

Uderzyła go w twarz. Mijające ich starsze małżeństwo przyspieszyło

kroku.

background image

–Dlaczegoniepowiadomiłeśnas,żeżyjesz?Dlaczegoniedałeśnamznać?

Czekaliśmy na wiadomość, że morze wyrzuciło twoje ciało na brzeg. Teraz
jużwiem,dlaczegonigdyniedostaliśmytakiejwiadomości.

Brat, którego uwielbiała i podziwiała, żył. Miała ochotę go uścisnąć,

jednakuczucieżalutkwiłowjejsercuzbytgłęboko.Pozwolił,byrodzinago
opłakiwałajakozmarłego!

Spojrzałanapudełkowjegorękuiszybkoprzytknęładłońdoust.Dopiero

terazwpełnizdałasobiesprawę,zjakiegopowoduprzyszedłnaplac.

–Toty?Tyszantażowałeśnaszegoojca?

Chciałapowtórnieuderzyćgowtwarz,lecztymrazemwporęprzytrzymał

jejrękę.

– To dlatego powiedziałem, że nigdy nie uda ci się dobrze naśladować

mężczyzny. Mężczyzna zrobiłby to. – Zupełnie zapomniała o obecności
Harta,któryuderzyłterazAlexandrapięściąwbrzuch.

–Chuligani!–krzyknąłjakiśmężczyzna.–Idźciesiębićgdzieindziej!

Alexander przybrał wyprostowaną postawę. Hart stał naprzeciw niego

ipatrzyłmuprostowoczy.

– Przypuszczam, że pan i siostra macie sobie wiele do powiedzenia.

Proponuję, abyśmy przeszli do mojej rezydencji. To niedaleko stąd. Będę
szedł za panem, a siostra pana poprowadzi. Ostrzegam, że mam w kieszeni
nóżibezwahaniawbijęgowpańskieplecy,gdybyprzyszłopanudogłowy
udaremnićmojeplany.Zrozumiano?

Sarah nigdy jeszcze nie słyszała Harta przemawiającego tak zabójczo

spokojnymtonem.

Po niedługim czasie dotarli do apartamentu Harta i weszli do środka bez

żadnychproblemów.

W normalnych okolicznościach chętnie rozejrzałaby się po salonie,

wktórymsięznajdowali.Terazjednakniebyłonatoczasu.

–Zadawaniepytańzostawiamtobie–zwróciłsięHartdoSarah,poczym

popatrzył na jej brata. – Pamiętaj o mojej obecności. Gdyby przyszło ci do
głowywyrządzićSarahkrzywdę,rzucęwciebietymnożem,aostrzegam,że
trafiambezbłędnie.

Alexanderotarłspoconeczoło,apotemszybkoskinąłgłową.

Patrzyła,jakHartpodchodzidookna,sięgającwdrodzepoksiążkę.Kiedy

zająłmiejscewfotelu,przeniosławzroknaAlexa.

background image

–Totwójmąż?–spytał.

Czyżby Alex myślał, że Hart jako jej mąż pozwoliłby jej włóczyć się po

Londyniewmęskimubraniu?Omalsięnieroześmiała.

–Nalitośćboską,nie!Aterazwszystkomwyjaśnij.

Alexpociłsięobficieiunikałjejwzroku.

– Gra skończona, Alex. Myśleliśmy, że podczas bitwy byłeś w porcie na

swoimokręcie.Toprawda?

– To nie takie proste. Owszem, byłem na okręcie. Ale kiedy

dowiedzieliśmy się, że marynarka brytyjska płynie do Baltimore, wpadłem
w panikę. Chciałem, żeby ta wojna się skończyła. Spalili Waszyngton.
Ponosiliśmy kolejne porażki. Miałem już serdecznie dość walki. Więc nocą
wskoczyłem do wody i popłynąłem do brzegu. Nie myślałem wtedy o tobie
aniorodzicach.Myślałemwyłącznieosobie.Biegłeminieoglądałemsięza
siebie.Wiedziałem,żepapanigdyniezrozumiałbypowodówmojejdezercji.
Jest zbyt wielkim patriotą. Przedostałem się do Nowego Jorku i dostałem
pracę na statku handlowym kursującym między Liverpoolem i Nowym
Jorkiem.WkońcupostanowiłemzostaćwAnglii.Takbyłołatwiej.

–Łatwiej?Chybatylkotobie,bonapewnonienam!Mogłeśdaćznać,że

żyjesz.

–Nie,niemogłem.Myślałem,żetutajnigdysięniespotkamy.Przeżyłem

szok, kiedy przeczytałem w gazecie, że nasz ojciec został mianowany
ambasadorem w Anglii. – Nerwowo oblizał wargi. – Nawiązałem różne
znajomości.Niemiałemjednakprawdziwychprzyjaciół.Zacząłemuprawiać
hazard.

Sarahzabębniłapięściamiwjegotors.

–Napisałeś,żeistniejelist,dowodzący,żeszpiegowałeśdlaAnglików.To

byłokłamstwo.Aterazchceszmiwmówić,żezrobiłeśtowszystkozpowodu
długów?Szantażowałeśwłasnegoojcazpowodudługówkarcianych?

– Mam spore długi. Którejś nocy podsłuchałem rozmowę dwóch

mężczyzn. Mówili, że ten żółty diament z Francji został ukryty gdzieś
w Londynie i że jest wart fortunę. A wskazówki prowadzące do kryjówki
znajdują się na bransoletce jakiejś angielskiej damy. Wszystko dokładnie
zapisałem.Papabyłjedynymznanymmiczłowiekiem,którymógłzdobyćtę
bransoletkę.Niemogłemsamtegozrobić.

–Więcpomyślałeś,żeojciecukradniejądlaciebie?–Pchnęłagomocno.

–Niejestemdumnyztego,cozrobiłem.Byłemwrozpaczy.Pomyślałem,

że to nie będzie dla niego trudne. Jest bardzo inteligentny. Zawsze potrafił

background image

doskonale rozwiązywać problemy. A dlaczego to ty przyniosłaś diament,
anieon?

– Bo on o niczym nie wie, ty głupcze. Nic nie wie o twoim liście. Ja

pierwsza go zobaczyłam i pomyślałam, że oszczędzę rodzicom bólu. Nie
chciałam, by dowiedzieli się, że okazałeś się zdrajcą. Nie potrafiłam jednak
rozpoznaćtwegopisma.

–Pisałemlewąręką.

– Na to starczyło ci sprytu, ale na znalezienie diamentu już nie. – Znów

zaczęła okładać go pięściami. Hart stanowczym gestem odciągnął ją od
Alexa.

–Spokojnie–rzekł,stającpomiędzyrodzeństwem.

Alexpopatrzyłnapudełko.

–Ajednakznalazłaśdiament.Widzisz?Nikomuniestałasiękrzywda.

–Nieznalazłamgo–wycedziłaprzezzaciśniętezęby.–Wpudełkuniema

diamentu.

GdyAlexotworzyłpudełkoiprzekonałsię,żejestpuste,wpadłwpanikę.

–Ale…ale…

– Ktoś mnie ubiegł. Nie ma diamentu, który pozwoliłby ci uregulować

długi.Takjaknieistniejelistpotwierdzającytwojązdradę.

–Ilewynosipańskidług?–zapytałHart.

–Jedenaścietysięcyfuntów.

Tobyłaogromnasuma.

–Jestemwstaniegouregulować.

Osłupiała.NigdyniepoprosiłabyHartaopodobnąprzysługęiniechciała,

byspłacałdługbrata.

– Nie pozwolę ci mu pomóc. Nie po tym, co zrobił. Wyjdź stąd, Alex.

Wracajtam,skądprzybyłeś,dojakiejśnorywLiverpooluczygdzieindziej.

–Zamierzaszimpowiedzieć?

Pokręciłagłową.

–Jeszczeniepodjęłamdecyzji.

Bratprzezchwilęsięwniąwpatrywał,apotemskinąłgłowąiwyszedł.

–Coterazzrobisz?

background image

Głos Harta przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała w jego oczy

izaczerpnęłatchu,apotembezwiedniecofnęłasięokrok.

–Chciałabymmócdalejudawać,żeAlexnieżyje.Wiem,tostraszne,ale

wtedy nie musiałabym decydować, czy powinnam o wszystkim powiedzieć
rodzicom. Nie mogę myśleć o tym, że tak strasznie cierpieli, bo ten głupek
bałsięrozmowyzojcem.–Potarłaczoło.

Stałnieruchomo,dającjejczasdonamysłu.

–Coonimsądzisz?–zapytała.

Wzruszyłramionami.

–Postąpiłniehonorowo.Aleniewiem,jakwyglądaprawdziwabitwa,więc

nie chcę się wypowiadać na temat jego dezercji. Strach to jedna
z najsilniejszych emocji. Sprawia, że ludzie popełniają czyny, których się
potemwstydzą.Nicjednaknieusprawiedliwiapróbyszantażowaniawaszego
ojca.–Postąpiłkrok,leczzarazsięzatrzymałisplótłdłoniezaplecami.

Potarłaramiona,czującogarniającyjąchłód.

– Myślę, że rodzice powinni poznać prawdę. Alex wysłał list do mojego

ojca, ale zobaczyłam go pierwsza. Robiłam wszystko, by oszczędzić
rodzicom bólu i wstydu. Tylko świadomość, że zginął jak bohater, pomogła
im pogodzić się z jego śmiercią. Bałam się, że serce ojca nie wytrzyma
prawdy, a matka znów zacznie prowadzić życie w odosobnieniu. Jednak
Alexanderżyje.Myślę,żerodzicemusząsięotymdowiedzieć.Ojciecbędzie
mógłzadecydować,cochcezrobićzdługamiAlexandra.Powiemimjeszcze
dziświeczorem.

Uniosłakapeluszzkrzesłaprzydrzwiach.MiałaochotęrzucićsięHartowi

wramionaiznaleźćwnichpocieszenie.

Niemogłajednaktegozrobić.Hartniechciałsięożenić,atooznaczało,że

mu na niej nie zależy. Ona zaś musi być z rodziną, kiedy misja
dyplomatyczna ojca dobiegnie końca. Nie wiedziała, jaka będzie reakcja
rodziców na prawdę o Alexandrze. Ona i Hart nie mieli przed sobą
przyszłości. Gdyby znalazła teraz pociechę w jego ramionach, rozstanie
byłobydlaniejznacznieboleśniejsze.

Pokój, w którym się znajdowała, bardzo jej się podobał. Stały tam

wygodne meble, obrazy przedstawiające konie, a dokoła unosił się zapach
olejkumigdałowego,zapewneześwieżowypolerowanychblatówidrzwi.

– Podoba mi się ten pokój. – Z trudem wydobyła słowa ze ściśniętego

gardła.

Postąpiłokrok,leczpochwilinamysłujedynieskinąłgłową.

background image

–Mnieteżsiępodoba.

Tobyłoichpożegnanie.

Położyłarękęnagałceudrzwi,mającnadzieję,żeniewybuchniepłaczem

przedwyjściemzpokoju.

–Sarah?

Zapewne po raz ostatni zwrócił się do niej po imieniu. Do końca życia

zapamiętatenmiłobrzmiącygłos.

Niemogłasięterazodwrócić.Niechciała,bywidziałwjejoczachłzy.

–Tak?

– Nie kręć tak biodrami, kiedy idziesz. Mężczyźni przeważnie chodzą

inaczej.

Chciałasięroześmiać,jednakokazałosiętozbyttrudnewchwili,wktórej

nazawszeopuszczałaukochanego.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĘTNASTY

Noc minęła Hartowi na wpatrywaniu się w baldachim swego łoża

irozmyślaniuoSarah.Zakilkagodzinudasięwpodróżnawybrzeże,atam
wsiądzienastatekpłynącydoWłoch.Byłpewien,żepowodemwyjazdujest
chęć ucieczki od księcia regenta i Blackwooda. Jednak po kilku godzinach
wspominania pocałunków, pieszczot i rozmów z Sarah doszedł do wniosku,
żeopuszczaAnglięzjejpowodu.

Życie w pobliżu Sarah, bez możliwości pozostawiania z nią w bliskim

związku, byłoby dla niego zbyt bolesne. Już teraz za nią tęsknił. Brakowało
mu jej głosu i uczucia niepewności, co za chwilę powie. Chciał znów
usłyszećjejradosnyśmiechiwidziećjejspojrzeniaskierowanewjegostronę.
Byłajedynąosobą,którajednymuśmiechempotrafiłapodnieśćgonaduchu.
Marzyłteżotym,byznówsięzniąkochać.Czuł,żesądlasiebiestworzeni.

Już w dzieciństwie nauczył się, że nie należy przywiązywać się do ludzi.

Ci,naktórychnajbardziejnamzależy,niemalzawszenasopuszczają.Matka
zginęła tragicznie, spadając ze skały. Babka umarła na serce, gdy miał
dziesięć lat. Potem bardzo zależało mu na Caroline, lecz zostawiła go dla
ojca. Po śmierci Caroline postanowił, że nie otworzy już serca przed nikim,
tyleżeSarahjakośudałosiętamdotrzeć.

Nie chciała jednak dzielić z nim życia i ta świadomość była boleśniejsza

niżciosyzadaneprzezBlackwoodaiksięciaregenta.Kiedyjejbratzapytał,
czy są małżeństwem, zaśmiała mu się w twarz. Powinien był się tego
spodziewać.Przecieżpowiedziałamu,żeniechcezaniegowyjść.

Nie pozostało mu nic innego, jak tylko wyjechać do Włoch i próbować

oniejzapomnieć.Niewiedział,jakdługotamzabawi.Jeśliwtymczasiedo
Londynu przybędzie nowy amerykański ambasador i rodzina Forresterów
opuściAnglię…Cóż,niechtakbędzie.

Jednak gdy do pokoju zajrzało światło poranka, pomyślał, że musi ujrzeć

Sarah choćby tylko ten jeden, ostatni raz. Kiedy Chomersley przyszedł go
obudzić, Hart ponownie rozważył celowość wyjazdu do Włoch. Miałby
wyjechać i nigdy już nie zobaczyć Sarah? Czy może to zrobić, nie
powiedziawszyjej,conaprawdędoniejczuje?

Był człowiekiem, który robił, co chciał i kiedy chciał. A pragnął Sarah

imusiałjejtopowiedzieć.

background image

Podczas krótkiej jazdy powozem do domu Sarah starał się znaleźć słowa,

którewpełniwyrażałybyto,codoniejczuje,jednaknicodpowiedniegonie
przychodziłomudogłowy.Jakmiałdaćjejdozrozumienia,żebardzomuna
niejzależy,skorosamniepotrafiłsobietegowytłumaczyć?

Gdy powóz zatrzymał się przed domem Forresterów, Hart zdał sobie

sprawę, że kiedy ponownie otworzy drzwiczki powozu, jego życie będzie
wyglądałojużzupełnieinaczej.Poprawiłkapelusz,zaczerpnąłtchuiwysiadł.

Podał wizytówkę lokajowi i został wprowadzony do Żółtego Salonu.

Służący miał się dowiedzieć, czy pani przyjmuje gości. Sarah była
niezamężną kobietą i zgodnie z wymogami etykiety przy takim spotkaniu
powinnajejtowarzyszyćmatka.

Nie potrafił spokojnie usiedzieć na miejscu, zaczął się przechadzać po

oświetlonymsłońcempokoju,podziwiającporcelanowefigurkiiwyglądając
przez okno. Bezwiednie pocierał przy tym swoją szczęśliwą monetę
wkieszenikamizelki.

W pewnej chwili otworzyły się drzwi i do salonu weszła Sarah. Trudno

było się nie uśmiechnąć na jej widok. Miała na sobie skromną sukienkę
w żółto-bladoniebieskie paski z białą, muślinową chustą narzuconą na
ramiona, a jej włosy były przewiązane żółtą jedwabną opaską. A więc tak
wyglądała,kiedyprzebywaławdomuiniespodziewałasięgości.Tegodnia
niebyłwstanieczekaćnaporęodpowiedniądozłożeniawizyty,aterazbył
z tego niezmiernie rad. Sarah wyglądała pięknie i na szczęście nie zdążyła
jeszczeupiąćwłosów.

Spojrzałananiego.

–Obciąłeśwłosy.

Nie wiedział, jak go przyjmie po tym, co ostatnio razem przeszli,

azpewnościąniespodziewałsiętakichsłów.

– Tak – odparł, przeczesując kędziory palcami. Chomersley pytał go

kilkanaścierazy,czynaprawdęchceskrócićwłosy.

Podeszładoniegoidotknęłaczubkajegogłowy.

–Dlaczegojeskróciłeś?

–Bomipowiedziałaś,żenielubisz,jakwpadająmidooczu.

–Obciąłeśjezmojegopowodu?

–Mówiłaś,żeirytujeciętenlokopadającyminaoczy.

–Chodziłomioto,żetyjesteśirytujący.Uwielbiałamtenpukielwłosów.

background image

Dlaczego powiedziała mu to dopiero teraz? Czemu była tak

nieprzewidywalna?

– Odrośnie – mruknął, patrząc jej w oczy. Delikatnie pachniała bzem.

Zlubościąwciągnąłtenzapachwnozdrza.

– Wydają mi się trochę dziwne teraz, kiedy są takie krótkie. – Szybko

cofnęłarękę,jakbydopieroterazzdałasobiesprawę,żegodotyka.

–Dziwnewdobrymczyzłymsensie?

–Dziwnieinne.

–Czyrozmawiałaśzrodzicamioosobie,którąwczorajspotkałaś?

Popatrzyła na swoje niebieskie jedwabne pantofelki z wyhaftowanymi

pączkamiróż.

– Tak. Mama płakała potem przez wiele godzin. Sądzę, że głównie

zradości,żeAlexanderżyje.Ojciecbardzodługomilczał,aleniemiałataku
serca. Zamierza wynająć człowieka, który odnajdzie Alexandra. Chce
osobiście porozmawiać z Alexem. Jestem zadowolona, że powiedziałam im
prawdę.Powinnibylijąpoznać.–SpojrzałanaHarta.–Acotyturobisz?–
spytała,składającdłonie.

–Chciałemsięztobązobaczyćprzedwyjazdem.

–Przedwyjazdem?Nawieś?

Pokręciłgłową.

–WyjeżdżamdoWłoch.

Zmarszczyłaczoło.

–DoWłoch?Najakdługo?

–Natyle,ilebędziepotrzeba.

–Potrzeba?Naco?

– Żeby o tobie zapomnieć. Chociaż sądzę, że na to trzeba całego mojego

życia.

–Dlaczegochceszomniezapomnieć?

–Boświadomość,żebędężyłbezciebie,doprowadzamniedorozpaczy.

Chciałbymcięwidywaćcodziennie.Chcęsięztobąśmiaćiwidzieć,jaktwój
nos marszczy się, kiedy coś ci nie smakuje. Pragnę się budzić na dźwięk
twojego głosu i patrzeć, jak opadają ci powieki, kiedy jesteś senna. Chcę
ztobąspacerowaćwsłonecznedni,trzymająccięzarękę.Osłaniaćcięprzed
deszczem i całować się z tobą w blasku księżyca. Zastanawiać się, co

background image

nieoczekiwanegopowiesz.Anadewszystkochcęcięchronićistaćprzytobie
wtrudnychchwilach.Sercemisiękrajenamyśl,żeniebędęmógłtegorobić.
Więcwyjeżdżamispróbujęzapomnieć,żejesteśwszystkim,czegopragnę.

Pojedynczałzawolnostoczyłasiępojejpoliczku.

–Dlaczegoniebędzieszmógłtegorobić?

– Bo ty mnie nie chcesz, a pewnego dnia stąd wyjedziesz. – Przełknął

z trudem. – Nie jestem ideałem, ale wiem, że jesteś dla mnie wszystkim.
Musiałem ci to powiedzieć. Chciałem, żebyś wiedziała, jak się będę czuł,
kiedyrozdzielinasocean.

–Myślę,żejesteśidealny.

Czuł,żełzynapływająmudooczuitogozdziwiło,boprzecieżnigdynie

płakał.Otarłtwarzwierzchemdłoni.

Wpatrywalisięwsiebiewmilczeniu.

–Cotowszystkoznaczy?–zapytałapodłuższejchwili.

–Żejestmibardzosmutno,kiedyniejestemprzytobie.

Uśmiechnęłasięledwiedostrzegalnie.

–Jateżjestemsmutnabezciebie.

–Naprawdę?

Przytaknęła.

–Czujętooddłuższegoczasu.

Ująłjejdłoń.

–Dlaczegomitegoniepowiedziałaś?

– Bo jesteś typem mężczyzny, który nie zadowala się jedną kobietą. Nie

chceszmiećżony.

– To nieprawda. Owszem, dawniej tak myślałem, ale to się zmieniło.

Wmoim życiuzawsze czegośmi brakowało. Kiedyjestem ztobą, nie mam
takiegopoczucia.Niepragnąłemżadnejkobietyodchwili,kiedyujrzałemcię
na dachu w deszczową noc. Od tamtej pory z żadną się nie umówiłem.
Wgłębiduszywiem,żenigdyniebędępragnąłnikogoinnego.

– A lady Helmford? Widziałam cię z nią na wieczorku muzycznym

uEverillów.

– Theodosia i ja jesteśmy przyjaciółmi. To wspaniała kobieta, ale już jej

nie pragnę. Prawdę mówiąc, na tym koncercie powiedziałem jej, że

background image

narzuciłemsobiewstrzemięźliwość.

Uśmiechnęłasię.

–Dlaczego?

–Boniemogęmiećciebie,ajesteśjedynąkobietą,którejpragnę.Bardzo

sięzmieniłem.Wiem,żechcęspędzićżycieztobą.Jednocześniezdajęsobie
sprawę,żezamierzaszwyjśćzaAmerykanina.

Głosmusięzałamał.Sarahprzełknęłaślinę.

– Nie chciałabym żyć z dala od rodziny. Rodzice mnie potrzebują, a ja

potrzebujęich.

Spojrzałnajejudręczonątwarzyczkę.

–Nigdynieśmiałbymprosić,żebyśzostawiłaswoichrodziców.Mamtyle

pieniędzy, że możemy mieć domy w Ameryce i tutaj. Będziemy odwiedzać
twoichrodziców,kiedytylkoprzyjdziecinatoochota.Paręrazyzapewniałaś
mnie,żespodobałobymisiężyciewAmeryce.

Jejoczynapełniłysięłzami.

–Zrobiłbyśtodlamnie?

–Najdroższa,zrobiędlaciebiewszystko.Kochamcię.

Cichutkozaszlochała.

–Naprawdę?

–Przyszedłemtu,botowłaśniechciałemcipowiedzieć.Kochamcię.Nie

mogłem wyjechać do Włoch ze świadomością, że nie usłyszałaś ode mnie
tych słów. Ale nie wiem, co robić. Przeraża mnie siła uczucia, jakim cię
darzę.Bojęsię,żewkońcuzostanęsam.

Podeszładoniego.

–Jesteśwszystkim,czegopragnę.Niepróbujeszmniezmienić.Niekarcisz

mnie za zbyt impulsywne reakcje. Nie przeszkadza ci moja żądza przygód.
Mamwrażenie,żedobrzemnieznaszilubisz.

–Kocham.

–Jateżciękocham.

Oddzieciństwaniktniewypowiedziałdoniegotychsłów.

– Hart, nie mogę ci obiecać, że nie umrę przed tobą. Ale zapewniam, że

każdegodniaspędzonegorazembędęciękochałacałądusząisercem.

Czy mógł to zrobić? Zaryzykować, że jego świat się zawali, gdy coś się

background image

stanie Sarah? Czy będzie jednak umiał bez niej żyć, mając świadomość, że
onamieszkagdzieśzaoceanem?

Ucałowałjejdłoń.

–Teostatniesłowaprzypomnęci,kiedyznówznajdziemysięwłóżku.

–Przecieżniebędzienastępnegorazu.WyjeżdżaszdoWłoch.

–Nigdzieniejadębezciebie.

–Próbujeszmnieocośpoprosić?

–Chybatak.

Uniosłabrwi.

–Czymamopaśćnakolano?–zapytał.

–Rób,couważaszzastosowne.

Przyklęknął.

Pocałunek,jakimgoobdarzyła,powiedziawszy„tak”,byłnajpiękniejszym

wjegożyciu.

– Tak więc będę teraz lady Hartwick. To brzmi bardzo patetycznie, ale

przyzwyczajęsię.MożewAmerycebędępoprostupaniąSarahAttwood.

– To dopiero brzmi dziwnie! A skoro masz zostać moją żoną, powinnaś

dowiedziećsięczegośnatematmojegonazwiska…

Poustaleniu,żepobiorąsięzadwatygodnie,HartzostawiłSarahwŻółtym

Salonie,asamudałsiędopanaForrestera,byprosićgoorękęcórki.Pragnął
honorowo rozpocząć nowy etap w życiu i nawiązać dobre stosunki
z przyszłym teściem. Chyba jeszcze nigdy dotąd nie był tak zdenerwowany
przedrozmowązmężczyzną.

Podczas krótkiej rozmowy Hart musiał zapewnić ojca Sarah, że szczerze

pragnie się z nią ożenić, mimo że wcześniej oficjalnie nie zabiegał o jej
względyispędzilizsobąniewieleczasu.TowłaśniewtedypanForresterpo
raz pierwszy nazwał go synem. Nikt nigdy dotąd tak Harta nie nazywał. To
słowo nikomu nie przeszło przez usta. Matka i babka zwracały się do niego
poimieniu.Wzruszenieścisnęłogozagardło.

Następnym ciekawym, nowym doświadczeniem było spotkanie z matką

Sarah. Nie był przygotowany, że od razu zostanie zaproszony na kolację.
Mielijąwspólniezjeśćjeszczetegowieczoru.PaniForresterpoprosiłaSarah,
bywymieniławszystkieulubionepotrawyHartaikilkaznichznalazłosięna
stole.MatkaSarahzdobyłanawetbutelkęulubionegokoniakuHarta,apotem
przytuliłaprzyszłegozięcia,itoażdwarazy.

background image

ROZDZIAŁDWUDZIESTY

Trzytygodniepóźniej

Sarah stała obok męża na tarasie Lyonsdale House w swojej ulubionej

niebieskiej jedwabnej sukni. Na nogach miała nowe jasnoniebieskie
pantofelki,wyszywanewmaleńkiezłotekluczyki.Świeciłosłońce,achmury
leniwie płynęły po niebie. Dokoła słychać było szmer rozmów najbliższych
jejosób.

Uniosła głowę, ciesząc się ciepłem słońca. Dziecko, które trzymała

w ramionach, mocno się w nią wtuliło. Augusta była uroczą dziewczynką.
Wcześniejzachowywałasiębardzogrzeczniepodczaschrztu,któryodbyłsię
w kościele świętego Jakuba. Spała przez całą ceremonię. To był wspaniały
dzień.

– Kiedy odpływa wasz statek? – zapytał lord Andrew Pearce stojący po

prawejręceHarta.Wypiłłykszampana.

–Zapięćdni–odpowiedziałHart,patrzącnaAugustęwramionachSarah.

–Londynbędziesmutnybezciebie.

–Jestempewien,żedoskonalesobiebezemnieporadzicie.

Przyjaciele wymienili spojrzenia, które pozwoliły się Sarah domyślić, że

lordAndrewmówiłszczerze.

–Popatrztylkonaniego–rzekłHart.–ZimnyWinterzmiękłjakwoskpod

wpływemtegomalca.

Cała trójka spojrzała na księcia Winterbourne’a, który rozmawiał

zLyonsdale’em,trzymającmałegosynkanaramieniu.PoweseluSarahkilka
razy rozmawiała z księciem. Wciąż trochę onieśmielała ją jego władcza
postawa,jednakszczerzepodziwiałajegotalentydyplomatyczne.Byłdobrym
przyjacielem księcia regenta. Hart nie rozmawiał z księciem, od kiedy
dowiedział się, że jest jego synem, jednak zamierzał go odwiedzić za cztery
miesiące,popowrociezAmeryki.

– Nicholas wyraźnie lubi swojego małego braciszka – powiedziała Sarah

do lorda Andrew, patrząc, jak trzymany przez Olivię syn Winterbourne’ów
przekrzywiagłowę,bywywołaćśmiechmłodszegobrata.

NatwarzyAndrewpojawiłsięuśmiechdumnegowujka.

background image

–O,tak.NiktniepotrafirozśmieszyćWilliamatakjakNicholas.

Augusta zaczęła się wiercić; Sarah mocniej przytrzymała swoją córkę

chrzestnąwramionach,apotemzaczęłająkołysać,takjakczyniłatoKatrina,
ilekroćmałamarudziła.Wymieniłauśmiechyzprzyjaciółką.

– Co będziesz robić, kiedy stąd wyjadę? – spytał Hart, otulając miękkim

białymkocykiemramięAugusty.

– Chciałbym na pewien czas wyjechać na wieś – odparł lord Andrew. –

Trzeba się zająć jedną z posiadłości Juliana, a teraz, po narodzinach
Williama,zgłosiłemsięnaochotnika.

–Tobardzouprzejmezpańskiejstrony–rzekłaSarah.

Hartwychyliłsięwjejstronę.

–Onwcaleniejestuprzejmy,tylkouciekaprzedwdowąSkeffington.

–Hart,mówiszokropnerzeczy.

LordAndrewstarałsięukryćuśmiech,jednakzdradziłygowesołeiskierki

woczach.Lekkiwiatrzmierzwiłjegobrązowewłosy.

LordAndrewspojrzałnaSarah.

–Nie.Toprawda.Wstydmi,aletakjest.Takobietaszukamniewszędzie.

Augusta nie przestawała się wiercić i Sara uniosła ją nieco wyżej.

W pewnej chwili mała spojrzała na Sarah i znieruchomiała. O, nie, nie, nie.
Sarah dobrze znała to spojrzenie. Augusta nie może zabrudzić jej nowej
niebieskiej sukienki. Wystarczy, że Katrina zalała matczynym mlekiem jej
ulubioneróżowepantofelki.

Podała Augustę Hartowi. Niezgrabnie wziął ją w ramiona. Czy

kiedykolwiek wcześniej trzymał dziecko? Najwyższy czas, by się nauczyć,
jaknależytorobić.

– Dlaczego… – Popatrzył na rękaw, na miejsce, w którym spoczywała

pupaAugusty,aoczyrozszerzyłymusięzprzerażenia.

Sarahdomyśliłasię,żewjegorękawwsiąkawłaśniegorącastrużka.

Lord Andrew pytająco uniósł brwi, a w chwilę potem wybuchnął

serdecznymśmiechem.

–Tosięzdarzanajlepszym–powiedział,kręcącgłową.

–Aleniemnie–zawołałHart.–Dlaczegotozrobiłaś?Skądwiedziałaś?

Sarahrozłożyłaręce.

background image

–Tomojanowasuknia.Zostałauszytaspecjalnienaceremonięchrztu.Nie

chciałam,byzostałapoplamiona.

–Atojestmójnowyfrak.Pięknieterazwygląda!

– Bardzo mi przykro – odparła. – Tym bardziej, że do twarzy ci w tym

odcieniugranatu.

Zmierzyłjąkarcącymspojrzeniem.

– Ja tylko wyrażam opinię. Ty możesz teraz wejść do środka i pożyczyć

koszulęorazfrakodLyonsdale’a.JaniemogęnosićsukienKatriny.Jestode
mnie wyższa i… – Spojrzała na swe piersi, chcąc dać mężowi do
zrozumienia, że jest hojniej wyposażona przez naturę niż przyjaciółka.
Wolałaniemówićtegonagłos,bylordAndrewniezacząłczynićporównań.

Brat księcia mógł tego nie zauważyć, jako że stał zwrócony w stronę

Winterbourne’aiLyonsdale’a.UsłyszelidziecięcyśmiechWilliama.

WchwilępóźniejlordAndrewwybuchnąłgłośnymśmiechem.

SarahiHartobejrzelisię,ciekawi,cogotakrozbawiło.

Hartwybałuszyłoczy.

–Boże,czyonisięumówili?

Młodszy syn Winterbourne’ów ulał mleko na nienagannie skrojony frak

księcia w odcieniu ciemnego brązu. Winterbourne znieruchomiał
z przerażenia. Lord Andrew szybko podszedł do brata i poklepał go po
ramieniu.

– Myślę, że będziemy musieli pożyczyć od ciebie frak, Lyonsdale –

powiedziała Olivia, tłumiąc śmiech. – Chociaż obawiam się, że może nie
pasowaćnamojegomęża.

– My też potrzebujemy fraka – oznajmiła Sarah, a Olivia natychmiast

przeniosławzroknaHarta.

PodbiegładonichKatrina.WylewnieprzepraszającHarta,uniosłaAugustę

izniknęłazniąwewnętrzudomu,byjąprzebrać.

HartpochyliłsiędouchaSarah.

–Myślę,żemogęzaczekaćzposiadaniemdzieci.Niemusimyichmiećod

razu.

Odetchnęłazulgą.

–Wpełnisięztobązgadzam.

Ichspojrzeniasięspotkały;woczachpojawiłysięfiglarneiskierki.

background image

–Sądzęjednak,żemusimydużoćwiczyć–powiedział.

–Bezwątpienia.

–Aterazmuszęzdjąćzsiebietomokreubranie.

background image

[1]

„Hamlet” Akt Trzeci, Scena Druga, przeł. Józef Paszkowski, Wiliam Szekspir – Dzieła

dramatyczne,PIWWarszawa1964.(Przyp.tłumaczki)

background image

Tytułoryginału:AnUnexpectedCountess

Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLtd,2017

Redaktorserii:GrażynaOrdęga

Opracowanieredakcyjne:GrażynaOrdęga

©2017byLaurieBenson

©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2019

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścidzieławjakiejkolwiekformie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych –
żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin
EnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHarperCollinsPublishers,LLC.Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.

02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harpercollins.pl

ISBN9788327645180


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
allen, gary kissinger the secret side of the secretary of state(1)
The Brotherhood The Secret World of The Stephen Knight
SECRET DOCTRINE OF THE TAROT by Paul F Case
Genesis for the New Space Age Secret Development of the Round Wing Plane the Extra Terrestrials Ins
Lives of the Necromancers
wh115 Lives of the Disciples I
Mullins Eustace, The Secret History Of The Atomic Bomb (1998)
Secret Symbols of the Rosicrucians Cosmology
THE SECRET HISTORY OF THE USA THE GREATEST CONSPIRACY ON EARTH
Shelby Morgen A Sentinel s Secret Song Of The Bear Iii
The Secret Doctrine of the Rosicrucians by Magus Incognito
Thomas Frost The Lives of the Conjurors
The Secret Rituals of the O T O
Exploring the Secrets of the Female Clitoris!
Dragonstar Secret of the Shifting Sands
ebook The Secret Language of Women
Secret Of The Academy, Slayers fanfiction, Prace niedokończone
MKTG Secrets of the Marketing Masters
CoC Secrets of the Kremlin

więcej podobnych podstron