background image

Rozdział 16 

 

 

Jagoda  objęła  przyjaciela,  a  potem  trzymając  jego  dłonie  w  swoich,  otaksowała  go 

spojrzeniem od stóp do głowy.  

– Wyglądasz wspaniale. – Przede wszystkim cieszyło ją to, że w końcu w jego oczach nie 

było tego rozdzierającego duszę smutku. – Dobrze cię znowu widzieć.  

– Ciebie też, chociaż jestem ci winien reprymendę.  

Zaśmiała się wdzięcznie. Zawsze miała ładny śmiech.  

– Nadal jesteś zły na to, że wysłałam do ciebie Kilińskiego? – Zaprowadziła byłego męża 

do  kuchni,  która  dawno  temu  należała  do  nich.  Nawet  po  rozwodzie  przez  jakiś  czas 

mieszkali razem, bo byli wtedy bardzo młodzi, z dala od rodziny i pomagali sobie jak tylko 

mogli.  Czasami  żałowała,  że  nie  było  im  dane  bycie  razem.  Na  szczęście  nie  straciła  jego 

przyjaźni  i  robiła  wszystko,  aby  Michał  był  szczęśliwy.  –  Mówiłam  ci  już,  że  ja  mu  tylko 

wskazałam drogę do Utopii.  

– To inteligentny facet, z resztą sobie łatwo poradził.  

– Żałuję, że nie widziałam twojej miny, kiedy go zobaczyłeś.  

– Nie przestraszył się. – Wyjrzał przed okno. Wciąż roztaczał się za nim taki sam widok. 

Niewielki ogród, nadal pięknie utrzymany, niewiele się zmienił, odkąd był tutaj ostatni raz.   

– I za to dla niego wielki plus. Mnie się chyba trochę bał. W każdym razie gdy rozmawiał 

ze mną, poszukując ciebie, to bardzo się spinał. – Wstawiła wodę na gaz. – Mam znakomitą 

zieloną herbatę, napijesz się? 

– Nie. Tylko ty to pijesz. Wiesz, że jej nie lubię. Nalej mi soku, bo kawę niedawno piłem. 

– Usiadł przy stole.  

background image

–  Miałam  nosa,  wysyłając  go  do  ciebie.  Przeczucia  nigdy  mnie  nie  mylą.  –  Otworzyła 

lodówkę  i  wyjęła  dzbanek  z  sokiem.  –  To  dzięki  niemu  powróciła  ta  iskierka  w  twoich 

oczach? 

– Może. Gdzie jest Mikołaj? 

– Wysłałam  go  do  sklepu.  Chciałam  z  tobą  chwilę  porozmawiać.  –  Postawiła  przed 

mężczyzną  szklankę  napoju  i  zajęła  się  robieniem  herbaty  dla  siebie.  –  On  bardzo  za  tobą 

tęsknił.  Po  powrocie  z  obozu  chciał  jechać  do  ciebie.  Ostatnio  nie  spisałeś  się  jako  ojciec. 

Jeden telefon co kilka tygodni… 

–  Wynagrodzę  mu  to.  Porozmawiam  z  nim, zrozumie. Jeśli  wszystko  pójdzie  po mojej 

myśli, zostanę tu na dłużej. 

– Na zawsze? – dopytała, siadając naprzeciwko Michała z herbatą i paczką papierosów.  

– Nie. Nie potrafię już żyć w Warszawie. Jednak mój syn będzie wiedział,  że ma  ojca. 

Chcę mu przedstawić Darka.  

Jagoda uśmiechnęła się i podrapała po nosie.  

– Czyli to jest aż tak poważne? 

– Tak. Nie. Nie wiem. – Wstał, zaczynając przechadzać się po kuchni. – Chciałbym. Nie 

określiliśmy się. Po prostu jest, jak jest.  

– Przez telefon wspominałeś, że zatrzymałeś się u niego.  

– Bo to prawda. Nie patrz tak. Nie chcę się śpieszyć. 

– Myślę,  że  już  na  to  za  późno,  mój  drogi  –  rzuciła,  obdarzając  go  przyjaznym 

spojrzeniem.  –  A co do  Mikołaja, to  już nie mógł  się doczekać twojego przyjazdu. O wilku 

mowa. 

Do kuchni wpadł trzynastolatek z reklamówką w dłoni. Zauważywszy ojca, upuścił torbę 

na  podłogę,  a  Jagoda  dziękowała  samej  sobie,  że  nie  kazała  mu  kupić  jajek  lub  czegoś  w 

słoikach.  Patrzyła,  jak  radosny  chłopiec  wpada  w  ramiona  ojca,  a  ten  podnosi  go  i  obraca 

wokół  własnej  osi.  Zawsze  uważała,  że  więź  ojca  z  synem  jest  najsilniejszą,  jaka  istnieje. 

Obaj byli tacy do siebie podobni. Wzruszyła się.  

background image

– Mama  powiedziała,  że  będziesz  dopiero  za  godzinę.  Super,  że  jesteś.  Chciałem  do 

ciebie  pojechać,  ale  mama  mi  zabroniła.  Mówiła,  że  to  za  daleko,  abym  sam  jechał,  a  ona 

musiała pracować.  

– I bardzo dobrze, że jej posłuchałeś. Masz dopiero trzynaście lat i nie powinieneś  sam 

wybierać się w taką podróż. – Michał poczochrał syna po głowie. – To co, idziemy do zoo, a 

potem na lody?  

– Pewnie. Pójdziemy jeszcze do Centrum Nauki  Kopernik? Raz tam byliśmy z mamą i 

było ekstra.  

– Pójdziemy.   

– Tylko  zabierz  go  też  na  obiad,  jeśli  nie  chcecie  wracać  do  domu,  aby  coś  zjeść  – 

poradziła  Jagoda.  –  Zbierajcie  się  już,  bo  grudzień  was  tu  zastanie  i  nie  ruszycie  na  waszą 

wycieczkę.  

– Poczekaj, tato, tylko zmienię bluzę na taką odjazdową. Zobaczysz. – Chłopiec wybiegł 

z kuchni, ślizgając się na kafelkach.  

Michał odetchnął. Bał się, że Mikołaj będzie na niego zły, nie zechce się z nim widzieć. 

Tymczasem prawdziwym okazało się porzekadło „Strach ma wielkie oczy”. 

– On cię uwielbia i myślę, że zaakceptuje Darka. – Wyciągnęła rękę, a przyjaciel podał 

jej swoją dłoń. Ścisnęła ją dla otuchy. – Cieszę się, że ci się znów układa.  

– Tato, jestem gotowy! – zawołał z przedpokoju Mikołaj. 

– Nasz syn ma mnóstwo energii.  

–  Jak  zawsze.  Jagoda,  jeszcze  raz  dzięki,  że  robisz  wszystko,  aby  go  wychować  na 

porządnego człowieka.  

– Na takiego, jaki jest jego ojciec.  

– Czyli? – Uniósł brew. 

background image

– Na cudownego faceta z sercem na dłoni. Jedynym odstępstwem jest to, że uczę go, aby 

tego  nie  ukrywał  –  dodała.  Chciała  coś  jeszcze  powiedzieć,  ale  syn  po  raz  kolejny  zawołał 

ojca. – Idź już i powodzenia w dotrzymaniu mu kroku.  

 



 

Życzenia  powodzenia  bardzo  mu  się  przydały,  bo  po  tym,  jak  spędzili  kilka  godzin  w 

zoo, oglądając zwierzęta od tych najmniejszych po największe, pojechali najpierw na obiad, a 

później  do  Centrum  Nauki,  a  tam  Mikołaj  po  prostu  szalał,  jakby  był  w  swoim  żywiole. 

Wszystko  go  interesowało,  a  zwłaszcza  najnowsze  cuda  techniki.  Mógł  wszystko 

wypróbować,  dotknąć,  opowiadając  przy  tym  o  swoim  przyjacielu  Kacprze,  o  koleżance, 

którą bardzo lubił i która miała na imię Joasia. Mówił nawet, że w przyszłości będzie chciał 

się z nią ożenić. Michał już zapomniał, że jego syn w ogóle się nie męczył. Chłopiec całymi 

godzinami  mógł  się  ruszać  i  nie  odczuwał  zmęczenia.  Zawsze  tak  było.  Za  to  kiedy  tylko 

nadchodziła noc, zasypiał bardzo szybko.  

Teraz byli na lodach. Drugich tego dnia, ale uległ synowi, mając nadzieję, że Jagoda nie 

będzie na niego o to zła. Zbliżało się już popołudnie. Usiedli w ogródku lodziarni większej 

niż  ta  w  Utopii.  Mikołaj  z  zadowoleniem  pałaszował  bardzo  duży  deser  lodowy  z  bitą 

śmietaną,  owocami  i  orzechami.  Sobolewski  miał  nadzieję,  że  jego  syn  się  po  tym  nie 

pochoruje. On również, bo nie odmówił sobie dużej porcji. Humor miał doskonały nie tylko z 

powodu  czasu  spędzonego  z  synem,  ale  również  dzięki  telefonowi  z  Luny,  do  której  miał 

jutro  pojechać,  aby  raz  jeszcze  sprawdzić  umowę.  I  prawdopodobnie  ją  podpisze.  Potem 

zadzwonił  do Darka, by mu  o tym  powiedzieć.  Mężczyzna wyznał,  że zajmuje się dalszym 

poprawianiem jego tekstu i już nie może doczekać się, aż Sobolewski przyjdzie wieczorem do 

domu.  

Do domu.  

Słysząc  to,  serce  Michała  opuściło  jedno  bicie  i  poczuł,  że  chce  czegoś  więcej  z  tym 

mężczyzną.  

– O czym, tato, myślisz? – zapytał trzynastolatek, zajadając się lodami.  

background image

– O  kimś…  –  Zastanawiał  się,  czy  już  powiedzieć  synowi  o  Darku,  czy  jeszcze  z  tym 

poczekać. Przecież tak naprawdę nie padły ostateczne deklaracje od strony Kilińskiego, a on 

się z tym także nie śpieszył. Jeszcze było tak wcześnie. Ale czy na miłość jest wcześnie? 

– Kochasz kogoś? – Zainteresował się chłopiec. 

– Hm?  

– Tato, jestem już duży. – Mikołaj przewrócił oczami.  

– Wiem. Ale nie jestem pewien, czy mogę ci o nim opowiedzieć. Może Darek by tego nie 

chciał.  

– Czyli ma na imię Darek i go bardzo lubisz. Co dalej? Jaki jest? 

Mikołaj,  zdaniem  Michała  i  Jagody,  zawsze  był  dojrzalszy  i  inteligentniejszy  niż  inne 

dzieci  w  jego  wieku.  Chyba  dlatego  oboje  nie  ukrywali  przed  synem,  że  jego  tata  jest 

homoseksualistą.  Powiedzieli  mu  to  oboje  i  dokładnie  wytłumaczyli,  o  co  chodzi.  Mikołaj 

wtedy się roześmiał, dodając: „Wy myślicie, że jestem głupi? Wiem, kto to gej. Dorośnijcie.” 

I na tym polegało uświadomienie chłopca.  

– A może ty mi opowiedz o Joasi? 

– Tatku,  nie  zmieniaj  tematu.  Ten  Darek  zostanie  moim  wujkiem?  I  będzie  dla  ciebie 

dobry? Mama mówiła, że wujek Andrzej nie był dobry, a i mnie nie lubił.  

Pisarza zaskoczyło to, że wzmianka o jego byłym nie spowodowała już ukłucia w sercu. 

Nic  mu  nie  odbierało  oddechu,  nie  sprawiało  bólu.  Wszystko  odeszło.  A  zawdzięcza  to 

mężczyźnie, który pewnego dnia pojawił się na progu jego domu i zniewolił, o czym jeszcze 

wtedy  nie  wiedział.  Naszła  go  ochota,  aby  móc  go  zobaczyć,  chwycić  w  ramiona.  Już  się 

niczego nie boi.  

– Może i będzie wujkiem. Dużo teraz zależy od niego.  

– Mama mówi, że w związku jest dwoje ludzi i to jak jest, zależy od obojga. Także od 

ciebie także to zależy. – Nastolatek przechylił głowę na bok, wpatrując się w ojca. – Chcesz 

go teraz zobaczyć, co nie?  

– Skąd to wiesz? – zapytał Mikołaja. 

background image

– Bo  mama  zachowuje  się  tak  samo,  jak  bardzo  chce  się  spotkać  z  wujkiem  Bartkiem. 

Naprawdę mogliby się już pobrać. Dobra, to skończę te lody i mnie odwieziesz. O szóstej ma 

wpaść Kacper.  

– Mądry z ciebie chłopak i pamiętaj, że bardzo cię kocham.  

– Wiem, tatku. I wiem, że nie mogłeś się ze mną widywać, bo musiałeś pobyć sam, ale 

wszystko  naprawimy  –  powiedział  chłopiec  z  całą  swoją  mądrością.  –  I  zabierzemy  wujka 

Darka do zoo i do Centrum Nauki. 

– Ale nie jednego dnia – zastrzegł. 

– Dlaczego? – zapytał zdziwiony trzynastolatek.  

– Bo Darek nie ma takiej kondycji jak my. Wierz mi, padłby.  

– Coś się wymyśli.  

 



 

Dariusz  nie  mając  pojęcia,  że  gdzieś  tam  ktoś  o  nim  mówi,  siedział  przy  biurku  i 

wprowadzał na komputerze poprawki do kolejnych rozdziałów powieści kochanka. Od kilku 

godzin zajmował się wyłącznie tym, czytając w kółko to samo, aby niczego nie przegapić. I 

tak  za  kilka  dni  znów  będzie  musiał  jeszcze  raz  wszystko  ogarnąć.  Tak  mu  mijały  kolejne 

minuty. Ledwie dostrzegł, że słońce już zaszło. Nie zauważył też, że do domu wrócił Michał. 

Dopiero kiedy mężczyzna objął go, pochylając się nad nim i złożył pocałunek na jego szyi, 

powrócił do rzeczywistości.  

– Hej. Jak spotkanie z synem?  

–  Hej.  Doskonale.  –  Odwrócił  Darka  przodem  do  siebie  i  ukucnął  przed  nim.  –  Mój 

syn… chce cię poznać.  

Zaniemówił. Syn Michała chce go poznać? To tak jakby… Jakby oni… Byli razem. Ale 

czyż nie są? Bez deklaracji, wyznań, zapewnień i tego, co się z tym wszystkim wiąże.  

background image

– Nie chcesz?  

Niepokój kochanka prawie złamał Dariuszowi serce. Położył dłonie na jego policzkach.  

– Pewnie, że chcę.  

– A chcesz…  

– Chcę. 

– Darek, nie wiesz, o co chciałem zapytać – prychnął. Pomasował dłońmi uda kochanka. 

– O to, czy będę z tobą chodził?  

– Tak mówią nastolatki. – Sobolewski skrzywił się.  

– Przecież wiem,  skarbie. Na pewno tego chcesz?  – Kiliński uklęknął  przed Michałem, 

odpychając od siebie fotel na kółkach. 

– Być z tobą? Tak. – Wydało mu się to takie łatwe. Czuł się lekko jak nigdy. Z kucek 

przeszedł do klęku i czule pocałował Dariusza. – Chcesz być ze mną?  

–  Miało  nie  być  romantyczności.  –  Zaśmiał  się,  zdenerwowany.  W  duchu  bardzo  się 

cieszył, że został o to zapytany.  

– Pieprz to. Odpowiedz, Kiliński.  

– Tak. Chcę być z tobą jako moją drugą połową – odpowiedział, po czym objął partnera, 

wciskając nos w jego szyję. – Skąd ten nagły krok do przodu?  

– Dzisiaj  dużo  do  mnie  dotarło.  Już  mnie  nie  boli  to,  co  zrobił  Andrzej.  Za  to  kiedy  o 

tobie myślę, wiem, że jesteś dla mnie całym światem. – Poczuł, jak Darek ściska go jeszcze 

mocnej, a potem jak drży. – Co jest?  

– Nic.  

– Kiliński, powiedz co jest. 

– Zawsze  tego  chciałem.  –  Uniósłszy  głowę,  zaczął  wpatrywać  się  w  oczy  Michała.  – 

Zawsze chciałem, aby miły mężczyzna powiedział, że jestem dla niego całym światem.  

background image

– Jedno się nie spełniło – powiedział Sobolewski. 

– Co takiego? – Zmarszczył brwi. 

– Ten miły mężczyzna. Nie jestem miły.  

– Jesteś,  tylko  o  tym  jeszcze  nie  wiesz.  Nie zakochałbym  się  w  kimś,  kto  taki  nie  jest. 

Zapamiętaj to sobie raz na zawsze, Sobolewski.  

–  Spróbuję.  A  jak  coś,  to  będziesz  mi  musiał  o  tym  przypominać  –  szepnął,  a  potem 

połączył ich usta ze sobą, tak jak pragnął tego od kilku godzin.  

 



 

Tego  wieczoru,  kiedy  Darek  i  Michał  spędzali  ze  sobą  czas,  Agnieszka  zakończyła 

rozmowę z Kubą i gdy tylko wyłączyła Skype, rozpłakała się z tęsknoty, bezsilności i złości 

na samą siebie. Jak mogła chcieć wybierać pomiędzy stabilnością a miłością? Uważała siebie 

za głupią i kogoś, kogo Kuba nie powinien był pokochać. Ten mężczyzna pokazał jej, że jest 

chciana w jego życiu i sercu, a ona wybrała coś, co tak naprawdę nigdy nie da jej szczęścia. 

Czymże są pieniądze, praca, kiedy nie ma się miłości, a samotność krzyczy pośród ścian. Jak 

mogła wyjechać i wciąż nie wiedzieć, co robić, kiedy jej serce wręcz wrzeszczało na nią, by 

wracała do Jakuba. Tylko z nim może być szczęśliwa.  

Wstała od stolika i podeszła do okna. Odsunęła firankę, marząc, by przez szybę zobaczyć 

niezwykłe, spokojne miasteczko. Niestety, tak się nie stało. To ją jeszcze bardziej załamało. 

Osunęła się na podłogę, ciesząc się, że nikt jej nie może zobaczyć. Nie potrafiła się uspokoić 

przez  długie  minuty.  Trzęsła  się  cała,  obejmując  rękoma  i  płakała,  nawet  nie  próbując  się 

pozbierać.  Dała  upust  bólowi,  który  wciąż  w  niej  mieszkał  od  chwili,  kiedy  wsiadła  do 

autobusu  i  opuściła  Utopię.  Oszukiwała  samą  siebie,  że  może  tu  żyć,  może  normalnie 

pracować… Nie, to już nie było dla niej. To nie tu było jej miejsce.  

Wciąż  zapłakana  podniosła  się  i  pociągając  nosem,  podreptała  do  stolika.  Usiadła  na 

krześle i po uruchomieniu pliku tekstowego zaczęła pisać na laptopie. Wiedziała już, co ma 

robić.  

background image

 



 

Darek poczuł na sobie czyjś wzrok. Zamruczał w poduszkę, a potem przez to, że leżał na 

brzuchu,  przekręcił  nieznacznie  głowę  i  otworzył  jedno  oko.  Michał  leżał  obok,  patrząc  na 

niego.  Za  nim,  przez  okno,  dostawały  się  do  pokoju  promienie  porannego  słońca.  Miał 

wrażenie,  że  nie  tak  dawno  zasnęli,  a  tu  już  nastał  kolejny  ranek.  Rozpoczął  się  pierwszy 

dzień  ich  związku.  Nie  żałował,  że  dali  tak  ogromny  krok  do  przodu.  Ileż  mieli  czekać? 

Właściwie od początku nie byli sobie obojętni, a teraz gdy przyszły uczucia, zdeklarowali się. 

Żaden z nich jeszcze nie powiedział tych dwóch ważnych słów, ale na to mieli czas. Nawet 

bez tego wiedzieli, jaka jest prawda.  

– Co mi się tak przyglądasz?  

– Lubię patrzeć jak śpisz. – Podążył palcami wzdłuż pleców Kilińskiego.  

– Nie  ma  w  tym  nic  interesującego  –  powiedział  Darek,  pomimo  że  sam  nie  raz 

przyglądał się kochankowi, kiedy ten spał. 

– To  tylko  twoje  zdanie.  –  Pochylił  się  i  musnął  ustami  ramię  partnera.  –  Umyję  się  i 

pójdę do piekarni po bułki. Zjemy dobre śniadanie. 

– Jestem za. Zrobię kakao, co? 

– Wyśmienicie. – Jeszcze raz go ucałowawszy, wstał.  

Darek  nie  omieszkał  popieścić  wzrokiem  nagiego  ciała,  po  którym  w  nocy  jego  ręce 

wytyczały palące ślady pożądania.  

– Jesteś niesamowity, wiesz? 

Michał obejrzał się na niego.  

– Pewnie, że tak.  

– I skromny.  

background image

– Ma się rozumieć. – Założył szlafrok, mimo że mógł chodzić nago po mieszkaniu.  

– Nie zakrywaj się tak. Twoje ciało należy do mnie.  

– W nocy było twoje, teraz jest moje. Potrzebuję go. – Puścił mu oczko, a potem wyszedł 

z pokoju, by doprowadzić się do porządku.    

– Cały jesteś mój! – krzyknął za nim Darek, bo mężczyzna zdążył już wyjść z sypialni, a 

po chwili usłyszał śmiech, przez który przebijało szczęście. Sam czuł niezwykłą euforię, która 

nie  pozwoliła  mu  ponownie  zasnąć.  Po  tym  jak  poleżał  jeszcze  chwilę,  w  końcu  z  werwą 

podniósł się z łóżka i zasłał je.  

Michał w tym czasie wyszedł już po bułki, a Darek mógł wziąć szybki prysznic i ubrać 

się. Założył na siebie wyjściowe spodnie i elegancką koszulę, bo po śniadaniu mieli pojechać 

do  wydawnictwa.  Sobolewski  nie  chciał  odkładać  tego  spotkania  i  zażądał  go  jak 

najwcześniej.  Będąc w kuchni,  Kiliński nalał mleka do niewielkiego  garnka, włączając pod 

nim gaz. Kiedy sypał kakao do kubków, wrócił partner, kładąc bułki na szafce. Milczał, więc 

jak tylko Darek zalał mlekiem proszek, robiąc pyszny, pachnący napój nęcący jego nozdrza, 

odwrócił się do pisarza.  

– Co się stało? – Poczuł niepokój, kiedy zobaczył jego wściekłą minę.  

– Nie mogłeś sobie darować? Ty i Agnieszka? 

– O co ci chodzi?  

Michał wskazał na gazetę leżącą na stole. Kupił  ją, bo chciał poczytać, co się dzieje w 

świecie, a tymczasem trafił na artykuł tej przebrzydłej Elżbiety Polanowskiej. Artykuł o nim.  

– Czytaj.  

Młodszy z partnerów wziął gazetę i od razu rzucił mu się w oczy tytuł artykułu „Pisarz 

Michał  Sobolewski  wrócił?”  zapisany  dużymi  literami,  a  pod  nim  było  zdjęcie  oraz  tekst. 

Polanowska pisała w nim, że dowiedziała się z dobrego źródła, jakim okazali się Agnieszka 

Lisiecka i Dariusz Kiliński – osoby pracujące w wydawnictwie Luna – że znany pisarz wraca. 

Potem było kilka wyssanych z palca kłamstw o życiu Sobolewskiego. Niby nic, a tak wiele, 

co bardzo zdenerwowało jego partnera.  

background image

– Nie mam z tym nic wspólnego. Nic jej nie powiedzieliśmy.  

– Czyli pytała o mnie.  

– Tak, ale… 

– I nie mogłeś mi, kurwa, o tym wspomnieć?! Chciałeś to utrzymać w tajemnicy?! 

– A  co  by  to  dało?!  –  krzyknął  Darek.  –  Ta  cholera  przysiadła  się  do  nas  i  zaczęła 

wypytywać… 

– Tak, a wy jej wszystko powiedzieliście! Wiesz, że nienawidzę tej kłamliwej suki!  

– Wiem, ale nic jej nie powiedzieliśmy! Słuchasz tego, co mówię?! 

– Mogłeś mi powiedzieć! Przynajmniej byłbym na to przygotowany! Ta kobieta wymyśla 

niestworzone historie, wchodzi w buciorach w życie ludzi i nikogo nie szanuje! Po tym jak 

wypisała  tyle  kłamstw  o  mnie  i  o  mojej  rodzinie,  o  tym  jakich  to  miałem  złych  rodziców, 

moja mama, najcudowniejsza kobieta na świecie, znalazła się w szpitalu. Polanowska prawie 

ją  zabiła!  A  ty  słowem  nie  wspomniałeś,  że  ta  żmija  znów  drąży!  Kurwa  mać!  Kim  ja  dla 

ciebie  jestem?!  Takim,  kurwa,  jesteś  partnerem?!  Już  zatajasz  przede  mną  informacje,  które 

mnie dotyczą!  

– Nie  zatajam…  Zresztą,  pieprz  się,  Sobolewski!  –  Rzucił  gazetę  na  stół,  po  czym 

rozsierdzony wyszedł z kuchni.  

Michał  obejrzał  się  na  niego  i  uderzył  pięścią  w  szafkę.  Niedługo  później  jego  ciało 

poszło jej śladem, kiedy został pchnięty na mebel i jęknął, czując ból. Zanim zorientował się 

o  co  chodzi,  jego  usta  zostały  porwane  w  pełnym  wściekłości  pocałunku.  Sapnął  i 

odpowiedział na niego, a ręce przycisnęły smuklejszego mężczyznę. Darek jednak odsunął się 

równie  szybko,  jak  zaatakował  kochanka.  Wziął  go  za  rękę  i  pociągnął  do  sypialni.  Tam 

pchnął pisarza na łóżko, a potem stojąc nad nim, zaczął rozpinać swoją koszulę.  

– Rozbieraj się – rzucił.  

Sobolewski  przełknął  ślinę,  a  dreszcz  ekscytacji  przepłynął  przez  jego  ciało.  Posłuchał 

partnera,  ale  zanim  zdążył  cokolwiek  zrobić,  Darek  przygwoździł  go  do  łóżka  i  zaczął 

całować, szepcząc: 

background image

– Nigdy na mnie nie krzycz, nie tak. Nic nie powiedziałem tej krowie. Aga też nic. Ktoś 

jej donosi  i  Aga dowie się kto.  –  Zdjął  mu  koszulkę i  zaczął  rozpinać spodnie.  –  Nigdy  nie 

zrobiłbym czegoś, co by cię skrzywdziło. Osądziłeś mnie.  

– Przepraszam.  – Dotykał  partnera,  gdzie tylko  dane mu  było  sięgnąć, zanim jego ręce 

nie zostały dominująco przytrzymane nad jego głową, zamknięte w stalowym uścisku.  

– A teraz zamknij się – warknął Darek, ponownie stapiając ich wargi ze sobą, a Michał 

chętnie odpowiedział na pocałunek.  

Tamtego ranka kochali się jak szaleni, dając i biorąc rozkosz. Rozgrzane ciała splecione 

ze  sobą  zgodnie  kołysały  się  w  miłosnym  uścisku,  umiejętnie  przedłużając  przyjemność. 

Łóżko kilkukrotnie uderzyło o ścianę w rytm silnych pchnięć bioder jednego z kochanków, a 

palce drugiego zaciskały się na skołtunionej pościeli, zanim zostały schwytane przez drugie 

dłonie  tuż  przed  spełnieniem.  A  po  wszystkim,  gdy  mężczyźni  leżeli  przytuleni  do  siebie, 

trochę  już  zmęczeni,  złości  już  nie  było,  przeprosiny  zostały  przyjęte.  Serca  wciąż  biły  w 

jednym, znanym im rytmie.  

–  Poniosło  mnie  –  wyszeptał  Michał,  wtulając  nos  w  szyję  Darka.  Głęboko  oddychał  i 

miał ochotę zasnąć.  

– Wiesz, że ona nie przestanie drążyć. – Przesunął stopą po jego łydce.  

– Szuka taniej sensacji. Boję się, ile kłamstw wymyśli. Jest nieobliczalna, ale nie chcę się 

już  nią  przejmować.  –  Spojrzał  w  oczy  partnera.  –  Ona  się  nie  liczy.  Liczysz  się  tylko  ty, 

Darku.  

– I umowa, na której podpisanie już jesteśmy spóźnieni.  

Michał  zamruczał  ze  zrezygnowaniem.  Nie  chciał  się  ruszać  z  łóżka.  Do  tego  znów 

musiał brać prysznic. Jednak wiedział, że ma obowiązki, którymi powinien się zająć, by inni 

brali go poważnie. Zanim wstał, raz jeszcze przytulił Darka, czerpiąc siłę z ich bliskości.   

Godzinę później, spóźnieni,  dotarli na spotkanie w  Lunie. Michał przeprosił i  zapoznał 

się z umową, w której zostały ujęte żądania. Wziął długopis i podpisał ją.  

 

background image

 

 

Agnieszka  wysiadła  na  przystanku.  Kierowca  pomógł  jej  wyjąć  walizkę  z  bagażnika. 

Podziękowała  mu  uprzejmie,  a  potem  rozejrzała  się.  Lekki  wiaterek  rozwiewał  jej 

rozpuszczone włosy, bawiąc się nimi niczym kochanek. Ciepłe promienie słońca pieściły jej 

skórę.  Miała  na  sobie  zwiewną,  niemalże  dziewczęcą  białą  sukienkę  z  małymi  różowymi 

kwiatkami i wygodne sandały tegoż samego koloru co różyczki. Czuła się znakomicie. Znów 

była w domu.  

Podeszła  kawałek,  ciągnąć  za  sobą  walizkę  na  kółkach  i  przystanęła,  ujrzawszy 

mężczyznę,  który  wyrósł  przed  nią  jak  spod  ziemi.  Uśmiechnęła  się  szeroko,  a  świat 

przysłoniły jej łzy. Nie zdołała niczego powiedzieć, bo znalazła się w jego ramionach.  

W ramionach, w których było jej szczęście, miłość i dalsze życie.  

  

 

background image