21
Chace
Obserwowanie, jak spokojnie odchodzi uświadamia mi, że sytuacje jest jeszcze
bardziej spierdolona, niż przypuszczałem. Niespodzianką jest bycie razem z Quinn na tym
samym college’u. Liczyłem na trochę dystansu między nami, aby oczyścić umysł. Zamiast
tego znalazłem się w całkiem nowym bagnie.
Potrząsam głową chcąc pozbyć się tych myśli. Na daremno, bo kierując się na
następne zajęcia mam totalny chaos w głowie. Muszę tylko przetrwać resztę lekcji, a
później będzie obowiązkowy trening na siłowni z resztą drużyny. Nie miałem do tej pory
zbytnio z nimi kontaktu, więc wciąż będą mnie oceniać, ale nie skupię się na nich tylko na
oczyszczeniu umysłu przez pot i ruch.
Udaje mi się przetrwać następne zajęcia bez zwariowania. Pytania i myśli kłębią mi
się w głowie. Dlaczego tutaj jest? Dlaczego skłamała? Co jeśli i może jest zbyt wiele. W
końcu docieram do pokoju w akademiku od razu ściągając ubrania i szukając stroju na
siłownie. Myślę, że przyjdę tam wcześniej i się przebiegnę. Jest to o wiele lepsze, niż
alternatywa, czyli siedzenie w niewielkim pokoju i dalsze rozmyślanie. Zakładam jakieś
spodenki i t-shirt, następnie wsuwam stopy w buty i zawiązuje je. Zanim wychodzę biorę
iPhona ze słuchawkami. Zamykając drzwi zakładam je na uszy chcąc posłuchać muzyki i
nie myśleć o niczym innym idąc przez kampus.
Na moje nieszczęście muzyka nie pomaga, zamiast tego mój mózg bombardowany
jest wydarzeniami z lata. Szybko znikają, ale zostawiają po sobie ślad. Ich zawartość
zmienia się wraz z moimi uczuciami. Na początku niewinne, a potem pełne pożądania. Gdy
widok Quinn pod prysznicem pojawia się ponownie przed moimi oczami to przestaje iść i
zaczynam biec.
Pot zaczyna cieknąć mi z czoła, gdy jestem blisko sali gimnastycznej. Widzę gościa
ubranego w koszulkę baseballową BC otwierającego drzwi, który spogląda w moim
kierunku. Zamiast wejść zamyka drzwi i czeka przy wejściu. Świetnie. Interakcje
międzyludzkie są dokładnie tym czego właśnie teraz nie potrzebuję, ale ten koleś jest w
drużynie, więc nie mogę go zignorować. Czas zrobić przedstawienie, Chace.
Docierając do drzwi przestaje biec. Chłopak uśmiecha się do mnie i mówi:- Ty jesteś
Chace Donahue.
- Przyznaję się bez bicia.
Wyciąga rękę i potrząsa moją na powitanie.
- Jestem Steven Thompson.
Pomimo spotkać drużynowych i obowiązkowych zajęć, jeszcze nie poznałem
wszystkich członków drużyny. Wolę uczyć się ich imion pojedynczo.
- Miło mi cię poznać.
Otwiera drzwi i wchodzimy razem do środka.
- Skąd wiedziałeś kim jestem?- pytam podczas wpisywania się na listę.
- W tym roku mamy tylko dwóch nowych zawodników- mówi przejęty- Miałem
pięćdziesiąt procent szans na trafienie. Ale już wcześniej wiedziałem kim jesteś. Twój
łapacz z CCBL jest moim przyjacielem.
- Lester?
- Ta. Dorastaliśmy w tym samym bloku.
Wchodząc na sale uśmiecham się i lekko potrząsam głową. Razem ruszamy w
kierunku szafek, gdzie ściągamy koszulki i w ciszy rozciągamy się. Rozmawiamy
swobodnie idąc do bieżni, ale po wejściu na nie, każdy z nas zakłada słuchawki i zaczyna
biec. Ciągle bawię się prędkością nie mogąc znaleźć tej odpowiedniej. Moje nogi i ręce
poruszają się coraz szybciej, a z twarzy zaczyna lać się pot. Nogi palą przypominając o
swoim istnieniu, ale wciąż nie mam dość. Wciągam rękę i podkręcam szybkość jeszcze raz.
Moja klatka piersiowa unosi się w rytm muzyki. Na początku powoli, potem coraz szybciej,
gdy muzyka staje się bardziej szalona.
Biegam tak przez jakiś czas, który wydaje mi się tylko chwilą w końcu zauważając
naprzeciwko mnie Stevena i jakiegoś innego chłopaka, jak stoją ze skrzyżowanymi
ramionami i zmartwionymi minami. Gdyby nie było mi tak gorąco i nie byłbym pokryty
potem, pewnie bym się zarumienił. Czuję się jak idiota. Jakby to, że nie potrafię sobie
poradzić z własnymi problemami było wypisane na mojej twarzy. Gdy ściągam z uszu
słuchawki, Steven pochyla się szybko i szepta coś do tego drugiego gościa, który zgaduję
jest jednym z moich kolegów z drużyny, których jeszcze nie poznałem.
- Więc, Donahue...- Steven podkreśla moje imię podnosząc brwi- Lester powiedział,
że masz seksowne przyjaciółki.
Szczęka mi opada. Moje zaskoczenie nie mogłoby być lepiej widoczne nawet, jeśli
napisałbym to na banerze lub powiedział o wszystkim sam. Mój mózg szuka odpowiedniej
odpowiedzi. Samodzielnie. Quinn jest seksowna. Nie, Finley jest seksowna. Tak, moje
dziewczyny są seksowne. Nie, mam tylko jedną dziewczynę. Co do chuja, weź się w garść,
Chace.
Zanim zdaje sobie sprawę, co się dzieję i kształtuje jakąś sensowną odpowiedź, Steven
uśmiecha się.
- Tak właśnie myślałem- Rzuca mi ręcznik- Mam dla ciebie dobrą radę, pierwszaku.
Bycie tutaj jest twoją życiową szansą. Ogarnij się i zapanuj nad swoimi problemami. Nie
schrzań tego.
Ma rację. Wiem o tym. Co jeśli całe to zamieszanie jest tylko i wyłącznie moją winą?
Co jeśli moją życiową szansą nie jest baseball? Ani bycie na Bostońskim College’? Co jeśli
czuję coś do Quinn i chcę czegoś więcej w naszej relacji? Co z Finley? A nawet gorzej, co
jeśli wszystko schrzanię?
Kurwa.
22
Quinn
- Jestem taka pojebana- mamroczę odchylając butelkę i biorąc łyka z Fireballa
którego znalazła Kenna.
Spływający w dół gardła płyn piecz, ale sprawia mi tym przyjemność. Przypomina, że
wciąż jestem człowiekiem. Lekki dyskomfort, jaki powoduje jest niczym w porównaniu z
rozwijającym się w mnie bólem.
- Przestań wciąż to powtarzać- mówi niewyraźnie Kenna obracając się na krześle
biurowym.
Jej chłopak Mick powiedział nam, żebyśmy poczekamy na zapleczu. Na jego gust
pewnie byłyśmy za głośne. A oto my, zachowujące się jak nastolatki, obracające na
krzesłach i upijające się. Jestem prawie pewna, że gramy w niewypowiedzianą zabawę, kto
zwymiotuje pierwszy. Bo kto o zdrowych zmysłach obraca się wkoło i upfija myśląc, że to
dobry pomysł?
My! Oto kto.
- Pieprzyłam się z najlepszym przyjacielem, Kenna.
Obrót.
- Nieźle go zerżnęłam.
Obrót.
- A właściwie to nie.
Stop.
1
Nazwa whisky cynamonowej
- Leżałam tam, jak zdechła ryba. Pierdolona zdechła ryba- jęczę- Byłam do bani.
Nigdy nie będzie chciał ponownie uprawiać ze mną seksu- wykrztuszam na granicy płaczu.
- Ej, ej- Kenna podjeżdża krzesłem uderzając w moje. Czkam ze śmiechu- Jesteś
warta drugiego pieprzenia.
- Naprawdę tak myślisz?- pytam pociągając nosem.
- Jestem tego pewna.
Kładzie rękę na moim udzie i lekko ściska.
- A teraz, co z tym piercingiem?
- Chodźmy go zrobić- mówię posyłając jej ogromny uśmiech.
***
Mój budzik dzwoni, a ja jęcząc macam stolik nocny chcąc go uciszyć.
- Wyłącz go- słyszę z drugiej strony pokoju.
- Próbuję- otwieram jedno oko szukając telefonu.
Chwytam ładowarkę modląc się, aby był na drugim końcu. Czuje go, gdy pociągam
kabel na moje łóżko. Kiedy już prawie mam go na krawędzi materaca telefon odłącza się od
ładowarki i upada na ziemie.
- Jasna cholera- klnę.
Szybko wychylam się z łóżka, biorę telefon do ręki i wyłączam alarm. Opadam
plecami na materac i patrzę na godzinę.
- Kurwa! Zaczynamy zajęcia za trzydzieści minut.
- Ja nie idę- jęczy Kenna z łózka.
- Po moim trupie nie idziesz- rzucam w nią poduszką.
- Suka- mamrocze.
Zrzucam z siebie koc, wyczołguje się z łóżka i kieruję do łazienki.
- Idę wziąć krótki prysznic i zmyć z siebie wczorajszy wstyd- kpie, pamiętając łyki i
skrawki tego, co mogłam powiedzieć ostatniej nocy.
- Jest specjalne mydło do tego. I nie szoruj zbyt mocno- wstyd nigdzie się nie wybiera.
Jedynie potrząsam głową. Zdecydowanie wciąż jest pijana.
Włączam wodę i rozbieram się zanim siadam, by wysikać się. Biorę kawałek papieru i
szybko się podcieram prawie spadając z toalety po zrobieniu tego.
- Kurwa mać! - siedzę bez ruchu błagając, aby ustąpił ból.
- Wszystko dobrze?- krzyczy Kenna z pokoju.
- Umm.
Patrzę w dół sprawdzając.
- Zapomniałaś.
Słyszę, jak się śmieje. Chce jej powiedzieć, żeby się przymknęła, ale zamiast tego
sprawdzam, czy czegoś sobie nie rozerwałam. Dotykam niewielkich kuleczek na końcach
półokrągłego kolczyka. Wydaje się być wszystko na miejscu. Moja wagina wciąż jest cała.
To zawsze jakiś plus.
Wstaje, owijam się ręcznikiem i wychylam przez drzwi- Cholera. Jasne, że
zapomniałam. Prawie go wyrwałam.
Zaczyna chichotać, wyczołgując się z łóżka w samych majtkach i staniku.
- Co robiłaś? Podcierałaś cały Biegun Północny?
- Najwyraźniej, gdy się podcierałam wciąż wyłam pijana. Ale z pewnością już
wytrzeźwiałam.
- Jak się teraz czujesz?
- Nie jest źle. Tylko lekko boli.
- Okej, pamiętaj użyj tego mydła na blacie. A jak umyjesz się to musisz polać go wodą
utlenioną.
Wyciąga koszulkę ze środkowej szuflady.
- Co? Muszę przepłukać moją cipkę?
Kenna w końcu odwraca się do mnie posyłając mi najgłupsze spojrzenie, jakie
widziałam, a następnie wybucha śmiechem.
- To była chyba jedyna szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu.
Piętnaście minut później idziemy bok w bok do klasy. Okulary zakrywają połowę
mojej twarzy chowając wybryki wczorajszej nocy.
- Czuję się jakbym dziwnie chodziła. Dziwnie chodzę?
Patrze za siebie próbując zobaczyć własny cień.
- Tylko wtedy, gdy próbujesz obczaić własny tyłek.
Podnosi okulary i na tyle zwalnia, abym była o krok przed nią, potem popatrzy w dół
na mój tyłek.
- Przestań wariować. Twój tyłek dobrze wygląda. A nawet lepiej, niż dobrze.
- Nie martwię się o tyłek. Martwię się, że chodzę jakby ktoś włożył mi do niego kija.
- Co? Dlaczego?
Otwiera drzwi, pozwalając wejść mi pierwszej.
-Ochhhh. Bo przekłułaś swój koci nosek.
- Nie wiedziałem, że masz kota.
Patrzę w górę widząc Chace’a stojącego naprzeciwko mnie.
- Ummm, ta. Właśnie go dostałam.
Przechodzę koło niego.
- Dokładnie. Wczoraj w nocy. Też tak mruczy jak ona.
Chichota myśląc, jaka to ona mądra.
Zanim mogę otworzyć drzwi do klasy i uciec, Chace podbiega do mnie i łapie za rękę.
- Naprawdę chcę z tobą porozmawiać, Q.
- Wiem, że chcesz.
- Zajmę ci miejsce- mówi Kenna, idąc do sali wykładowej. Uśmiecham się do niej
sztucznie, piorunując wzrokiem i przeklinając za zostawienie mnie samej.
- Wiem, ze mnie unikasz. Rozumiem to. Naprawdę. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałem
biorąc to stypendium było wpadnięcie na ciebie- wyznaje Chace- Wciąż nie jestem pewien,
jak powinienem się zachować wobec tego faktu.
- Co ty na to, abym dalej cię unikała? Powinno być to łatwe biorąc pod uwagę
przyjęcia na które będziesz chodził.
Zanim odpowiada obracam się na pięcie i przechodzę przez drzwi. Muszę od niego
uciec, bo kiedy jestem blisko niego dostaje duszności.
Idę w kierunku Kenny i zajmuję swoje miejsce. Wyciągam zeszyt notując to co
profesor zaczął pisać na tablicy. To tematy projektów semestralnych. Te o których czytałam
w informatorze, będące połową oceny końcowej.
- Dzisiaj będziemy wybierać partnerów i tematy prezentacji semestralnych. Panie,
chciałbym, aby każda z was wyrwała kawałek papieru i napisała na nim swoje imię. Złóżcie
go, a następnie włóżcie do pojemnika krążącego po sali.
Pokój wypełnia dźwięk targanie papieru.
- A teraz niech wszyscy chłopcy staną po mojej lewej stronie, a wszystkie dziewczęta
po prawej.
Wstajemy i idziemy na dół po schodach stając w wyznaczonych miejscach.
Każdy chłopak podchodzi do pudełka pełnego imion i wyczytuje je na głos po
wyciągnięciu karteczki. Słucham i obserwuję, jak podchodzi każdy chłopak. Marzę, aby
moje imię w końcu zostało wywołane. Nawet błagam o to. Musi zostać wywołane. Jeszcze
dwie osoby i podejdzie Chace, a więc do tego czasu moje imię musi zostać wyczytane.
Szanse na to, że mnie wylosuje wciąż wzrastają. Chace podchodzi i skręcam się ze strachu.
Wiem jak to działa- kiedy nie chcesz, by coś się stało, tak właśnie się dzieje. I mam rację,
bo odczytuje moje imię z kawałka papieru.
Powinnam być podekscytowana możliwością pracowania nad projektem z najlepszym
przyjacielem. Ale nie jestem, ponieważ wszystko to dzieje się, aby nas ukarać podczas, gdy
magnes wewnątrz mnie chce trzymać nas z daleka od siebie. Nie mogę być blisko niego. Jak
mogę o nim zapomnieć skoro ciągle na siebie wpadamy?
- No dobrze. Skoro już partnerów mamy wybranych czas na was dziewczęta, abyście
podeszły i wybrały temat prezentacji. Pojedynczo, wyciągajcie z puszki i odczytujcie na
głos.
Nie spieszę się idąc na koniec kolejki. Chciałabym, aby ten dzień już się skończył. A
najlepiej to semestr. Czym bliżej jestem początku kolejki tym lepiej zaczynam słyszeć
odczytywane tematy: aborcja, homoseksualizm, małżeństwo… w końcu nadchodzi moja
kolej. Wkładam rękę dotykając metalowego dna i odsuwam kilka skrawków papieru.
Zaciskam palce wokół jednego kawałka, podnoszę go i powoli otwieram.
Spogląda na mnie słowo śmierć.
Zgaduję, że mogłam wylosować gorzej np. miłość.