Andrzej Pilipiuk Utracony monopol na piękno

background image

Andrzej Pilipiuk: Utracony monopol na
piękno

Przez jakieś półtora tysiąca lat Kościół w Europie dzierżył swoisty
monopol na piękno. W miastach katedry i bazyliki oszałamiały
wielkością, nadludzkimi proporcjami naw, barwami obrazów i
witraży. Na prowincji drewniane świątynie stanowiły szczytowe
osiągnięcie kunsztu lokalnych cieśli, snycerzy i stolarzy.

background image

Idąc do kościoła, zakładano najlepsze – „niedzielne” – ubranie.
Biedniejsi, by zaoszczędzić obuwie, szli boso, ale przed kościołem
wzuwali buty. Przed wyjściem do kościoła wypadało się umyć,
wyczesać włosy z nadmiaru „zwierzyny”, wyszorować zęby i pazury.
W kościele było z reguły jasno (tam nie oszczędzano świec); zimą zaś
było ciepło – wprawdzie o ogrzewaniu nikt jeszcze nie myślał, ale
obecność tłumu ludzi nagrzewała wnętrze. Latem, dla odmiany, w
nawie panował miły chłód. W ponurym świecie pełnym codziennego
znoju świątynia stanowiła inną, lepszą rzeczywistość. Owszem:
władcy i lokalni feudałowie przystrajali swoje siedziby, ale
zgormadzone skarby sztuki cieszyły wyłącznie oczy ich i nielicznej
służby. Kościół był bardziej demokratyczny. Na niedzielną Mszę mógł
przyjść każdy.

Czasem dało się coś z tego piękna zabrać ze sobą do domu. Przy
ważniejszych sanktuariach pojawiły się kramiki, w których można było
kupić obrazy mniejsze i większe, malowane na deskach lub po prostu
barwione odbitki drzeworytu. W chłopskim domu święty obraz czy
ikona były często najbardziej kolorową rzeczą – swoistym
przedłużeniem barwnej i estetycznej rzeczywistości kościoła, czasem
cenną pamiątką z dalekiej pielgrzymki… Człowiek unosił wzrok i
widział na ścianie kolorowy kawałek innej rzeczywistości, jak
zapowiedź przyszłego Nieba.

Potem wszystko się rozmyło. Zaczęto budować gmachy publiczne,
które kubaturą, a czasem i wysokością zdominowały obiekty sakralne.
Zmieniały się techniki budowlane – kościoły przestały być jedynymi
murowanymi obiektami w okolicy. Nastąpiła wielka demokratyzacja i
– co tu dużo mówić – inflacja piękna. Wraz z rozwojem rzemiosła i
technik poligraficznych rzeczy ładne tłumnie zawędrowały pod
strzechy. Chromolitografia, potem kolorowy druk pozwoliły masowo

background image

wytwarzać reprodukcje. Książka z barwnymi ilustracjami przestała być
czymś niecodziennym. Rewolucja w dziedzinie chemii przyniosła
także farby o mocniejszych i trwalszych barwach.

Kościół w odwrocie

Kościół zaczął się cofać, wreszcie sromotnie przegrał wyścig. W
miastach już tylko szczyty dachów i dzwonnice wystawały ponad
otaczającą świątynie zabudowę. Co gorsza, równolegle z eksplozją
sztuki świeckiej zaczął się regres sztuki sakralnej. Kościół przestał
inwestować w wizualną oprawę świątyń, przestał zatrudniać
wybitnych artystów – po prawdzie było z tym coraz trudniej. Malarze
skupili się na innej tematyce.

W Polsce doby rozbiorowej Kościół utracił znaczną część majątków, a
jednocześnie rosły oczekiwania społeczne – do rozwijających się
szybko miast napływały rzesze ludzi. Trzeba było otoczyć ich opieką
duszpasterską, ale też wraz z pojawieniem się chorób cywilizacyjnych
i patologii społecznych organizować szpitale, przytułki dla inwalidów,
ochronki dla dzieci…

Sakiewki proboszczów, a nawet biskupów, coraz częściej pokazywały
dno. Kościół przestawał być mecenasem sztuki. Szybko też okazało
się, że wraz z zaistnieniem nowych prądów w malarstwie nie bardzo
już było kogo zatrudniać. Nawet dziś ciężko u nas o ludzi, którzy
umieją malować „po staremu” – to jest realistycznie, z wyobraźnią i z
dbałością o detale. „Stare” z „nowym” jako ostatni na poważnie
próbował połączyć Wyspiański, ale i jemu się to już nie udawało. Dziś
w sztukach plastycznych wygrywają bylejakość i nieudolność –
napuszone, bezczelne, udające „nowoczesność”. W efekcie dawne

background image

zabytki sztuki sakralnej budzą zachwyt, gdy współczesne „produkty”
wywołują często uczucie zażenowania.

Także na polu muzyki Kościół wycofał się na całej linii. Komponowano
i nadal komponuje się piosenki i pieśni religijne – ale w porównaniu z
poprzednimi epokami jesteśmy karłami na barkach gigantów…

Ostatni wielki

Ostatnim zbudowanym na naszych ziemiach arcydziełem sztuki
religijnej był – wstyd przyznać – postawiony przez zaborców sobór
Aleksandra Newskiego w Warszawie. Car nie szczędził grosiwa,
świątynia miała zdominować krajobraz „carskiej” Warszawy, stanowić
wizytówkę imperium rosyjskiego i symbol jego władania na podbitym
terenie. Ludek warszawski złośliwie nazwał jej
osiemdziesięciometrową dzwonnicę wieżą ciśnień prawosławia, ale
patrząc obiektywnie, dokonano dzieła wielkiego. Wnętrze zdobiły
mozaiki i freski najwybitniejszych rosyjskich artystów tamtej epoki.
Gotowy obiekt zaliczono do najpiękniejszych świątyń chrześcijańskich
świata.

Świątynia przetrwała tylko dwadzieścia lat. Została ograbiona przez
Prusaków w czasie pierwszej wojny światowej. Okupanci zerwali całą
blachę z kopuł (miedź była potrzebna na zapalniki), więc wody
opadowe zalały wnętrze. Ostatecznie ruina została w latach
dwudziestych zburzona. Z jednej strony trudno się dziwić naszym
przodkom: niszczyli symbole zaborcy, z drugiej jednak – żal
niezrównanych dzieł sztuki, które bezpowrotnie przepadły… Nieliczne
zachowane w polskich cerkwiach i muzeach elementy wystroju budzą
dziś zachwyt ekspertów i historyków sztuki.

background image

Budujemy – odpukać – sporo nowych kościołów. Po okresie fascynacji
modnymi trendami architektonicznymi, jeśli chodzi o bryłę
budynków, następuje stopniowy powrót do bardziej tradycyjnych
form. Nadal jednak powstają koszmarki architektoniczne, a jak kraj
długi i szeroki straszą budowle postawione w PRL-u – kojarzące się ze
wszystkim, tylko nie z architekturą sakralną…

Należałoby, po pierwsze, postawić twarde wymagania co do formy
nowo powstających obiektów. Po drugie, poważnie rozważyć
wyburzenie lub gruntowną przebudowę tych najbardziej szpecących
krajobraz. Po trzecie, może warto komisyjnie ocenić walory wystroju i
przygotować zalecenia naprawcze – także jeśli chodzi o kolorystykę.

Nijakość współczesności

Brakuje obecnie wielkich projektów, które pozwoliłyby ponownie
rozwinąć skrzydła architekturze i sztuce sakralnej. Z ostatnich dekad
mamy dwie „duże” świątynie. Pierwszą jest bazylika w Licheniu –
budowla monumentalna, która ładnie nawiązuje do klasycznej
architektury sakralnej, ale wielu pątników opuszcza ją z poczuciem, że
program estetyczny wystroju wnętrz należałoby bardziej przemyśleć.
Druga to Świątynia Opatrzności Bożej w Warszawie. Ta, niestety,
powiela, a wręcz kumuluje błędy minionych dekad. Można było
powrócić do pierwotnego, osiemnastowiecznego projektu autorstwa
Jakuba Kubickiego, zamiast tego jednak postawiono na
„nowoczesność”. Powstał budynek ciężki, odpychający w formie i
paskudny kolorystycznie. Bursztynowy Ołtarz Ojczyzny w gdańskim
kościele Świętej Brygidy to już znacznie zgrabniejsze połączenie
tradycyjnego rzemiosła, sztuki i nowoczesności formy…

background image

Końca regresu nie widać. W tej sytuacji Kościół przede wszystkim
powinien zainwestować w kadry. Zacząć od podstaw – od
prowadzonych w seminariach wykładów z historii sztuki, archeologii i
fundamentów estetyki. Od wychowania nowego pokolenia księży i
zakonników (także misjonarzy) o większej wrażliwości na piękno. Aby
proboszcz planujący przebudowę lub remont kościoła wiedział, co z
dawnego wystroju należy chronić, jak umiejętnie wpleść nowe
elementy, co robić, by nie zaburzyć harmonii powierzonej mu
świątyni.

Aby proboszcz-inwestor wznoszący nowy kościół stworzył przestrzeń
oddziałującą na wiernych także estetycznie i sprzyjającą kontemplacji,
a nie „stodołę, w której można się pomodlić”. Co więcej, może należy
rozważyć utworzenie chociaż kilku katolickich liceów plastycznych i
może choć jednej wyższej uczelni artystycznej? Oczywiście, w kościele
można powiesić repliki arcydzieł religijnych – wydruki na płótnie są
obecnie tanie, a jakość bardzo dobra, ale czy nie warto zainwestować
w ludzi, którzy stworzą nowe arcydzieła? Bo inaczej – co zostawimy
przyszłym pokoleniom?

Andrzej Pilipiuk


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej Pilipiuk Ostateczna polisa na życie
Andrzej Pilipiuk Ostateczna polisa na zycie
Andrzej Pilipiuk Ostateczna Polisa Na Życie
Andrzej Pilipiuk Na rybki
Andrzej Pilipiuk Na rybki
Andrzej Pilipiuk Na Rybki
Andrzej Pilipiuk Na rybki (www ksiazki4u prv pl)
Andrzej Pilipiuk Na rybki doc
Andrzej Pilipiuk Na rybki
Andrzej Pilipiuk Na rybki 2
gazetka andrzejkowa, Gazetki dla rodziców, na gazetkę
Silin Monopoliya na chudesa
mikroekonomia monopol na przykładzie PKP
Na piękno warto poczekać
D19190406 Ustawa z dnia 26 lipca 1919 r o utraconych tytułach na okaziciela
Monopol na przykładzie spółek USA (13 stron) 4ZCKXHLK6XC4CZ4R3LY5PSEYXTBRFPH6GHEJ4YQ
Andrzej Pilipiuk Weźmisz czarno kure rtf

więcej podobnych podstron