background image

ROBYN DONALD 

Letnia burza 

Harlequin® 

Toronto • Nowy Jork • Londyn 

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg 

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney 

Sztokholm • Tokio • Warszawa 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Oriel Radford bezwładnie opadła na krzesło. Na 

zewnątrz szalała burza, którą przyniósł tropikalny 

cyklon, ale tu było ciepło i sucho. Zmęczonym wzrokiem 

powiodła po wygodnym, przyjemnym salonie, okreś­

lanym przez gosposię nieco staroświeckim mianem 

bawialni. 

Mimo narzuconego na ramiona koca, nie umiała 

opanować wstrząsających ciałem dreszczy. Jej czarne, 

zupełnie proste w tej chwili włosy ociekały mulistą 

wodą, która wsiąkała w ręcznik, okręcony wokół szyi. 

Wargi zsiniały, a całe ciało przeszywał uparty ból. 

Kiedy drżącymi palcami dotknęła policzka, wyczuła 

opuchliznę. Z wahaniem musnęła opuszkami palców 

pulsującą skroń. Także tu odnalazła ślady skaleczenia 

- przedzierając się ku plaży przez nadbrzeżne zarośla 

wpadła do dołu, na którego dnie leżał potężny głaz. 

Po twarzy przemknął jej ślad lekkiego, nieprzytom­

nego, jak to określała jej matka, uśmiechu. Czytała 

gdzieś, że powyżej określonego progu intensywności 

bólu, ciało przestaje nań reagować, obojętnieje nawet, 

gdy staje się on coraz silniejszy. No, do tego jeszcze nić 

doszło. Cały czas czuła silne rwanie nogi, które 

wyraźnie wzmagało się przy najmniejszym ruchu. 

W pokoju panował półmrok. Gdzieś w pobliżu 

rozmawiał przez telefon mężczyzna o niskim, nieco 

władczym głosie. Uniosła ciężkie powieki, by zorien­

tować się, jak wygląda. Mężczyzna był wysoki, dobre 

metr dziewięćdziesiąt, jak oceniła, i silny. Oriel wiedziała 

już, jak bardzo, bo kiedy mniej więcej dziesięć minut 

wykonanie - Irena

scandalous

background image


temu, na plaży, natknął się na nią, obolałą i przerażoną, 

wziął ją po prostu na ręce i przyniósł tutaj, bez żadnych 

oznak wysiłku. 

Poczuła ukłucie w sercu. Mężczyzna wyraźnie zbliżał 

się do niej, bo jego głos dochodził ze znacznie mniejszej 

odległości. 

- W porządku - usłyszała. - Straż przybrzeżna już 

wie, wyślą helikopter. Na pewno znajdą pani współ­

towarzysza. Moja gosposia przygotowała kąpiel, zaniosę 

panią do łazienki. 

- Czy będą wiedzieli, gdzie go szukać? 

- Jasne. Przecież pani dokładnie opisała to miejsce, 

a pilot zna zatokę jak własną kieszeń. 

- Niech znajdą go jak najszybciej - szepnęła 

z napięciem, przymykając ciężkie ze zmęczenia powieki. 

Oczy Oriel, normalnie intensywnie błękitne, stały się 

na skutek niedawnych przeżyć matowe, jak gdyby 

wypłukane z blasku. Mężczyzna schylił się, by ją 

dźwignąć, nie zważając, że lekko drgnęła w odruchu 

obrony przed tą opiekuńczością. Kiedy niósł ją do 

domu, nie odczuwała skrępowania. Co innego teraz. 

Chociaż starała się uspokoić i opanować, nie potrafiła 

ukryć oznak pewnego zażenowania. Wyczerpana, niemal 

zobojętniała na wszystko, czuła w duszy niezrozumiały 

lęk. I choć to z pewnością niedorzeczne, poczuła się 

zagrożona. 

Mimo że trzymał ją w ramionach, uporał się 

z otwarciem drzwi. Uczynił to zupełnie bez wysiłku 

i z gracją, jakiej trudno byłoby się spodziewać 

u człowieka tak potężnej postury. Właśnie ta siła 

i zręczność odbierała jej odwagę. 

Oriel wyczuwała napięcie jego mięśni i ów lekki, 

pobudzający i fascynujący aromat, jaki zazwyczaj bije 

od prawdziwego mężczyzny. Zapach ciała, gra mięśni, 

elastyczność skóry - to dzięki nim właśnie zawsze 

i nieuchronnie budzi się ów swoisty magnetyzm, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

tajemne przyciąganie pomiędzy istotami różnej płci. 

W odpowiedzi na ukryte, podświadome sygnały, ciało 

Oriel zesztywniało, a serce zaczęło bić szybciej. 

- Przepraszam, czyżbym coś pani zrobił? - spytał. 

- Ależ nie, nic podobnego - odpowiedziała od­

ruchowo, po czym dodała w pośpiechu: - Naprawdę 

nie muszę się teraz kąpać, poczekam tylko na helikopter. 

- Na pewno nie przyleci. Zbliża się wieczór. Nie 

zaryzykują dodatkowego lotu. Przede wszystkim muszą 

uratować pani towarzysza. Pani jest już bezpieczna. 

Może przylecą jutro, kiedy opadnie woda. 

- To może ktoś by mnie podwiózł? 

- Niestety, droga zamknięta. Na naszych wzgórzach 

przy większym deszczu zawsze osuwa się ziemia. 

A przecież leje od wczoraj wieczór i wygląda na to, że 

szybko nie przestanie. To prawdziwa tropikalna 

nawałnica. A według ostatniej prognozy nadciąga za 

nią druga, z kierunku Wysp Fidżi. 

- Już naprawdę mam dość tych ciągłych deszczy. 

Prawdziwą jesień mamy tego lata - zauważyła Oriel, 

a z opinią tą zapewne zgodziliby się wszyscy przemok­

nięci mieszkańcy Nowej Zelandii. - Ale przecież nie 

mogę tu zostać, sprawiłabym kłopot, przecież...- widząc 

rozbawione spojrzenie mężczyzny, straciła wątek 

i dopiero po chwili dokończyła: -Ale cóż, zdaje się, że 

nie mam innego wyboru i muszę skorzystać z pańskiej 

gościnności. Dziękuję! 

- Proszę nie robić sobie wyrzutów. Gość w dom... 

- Ale nie taki połamaniec -wtrąciła Oriel zbolałym 

głosem. 

Mięśnie szerokich ramion mężczyzny napięły się 

nieco, gdy niosąc ją zaczął wchodzić po schodach. 

- Niestety, co się stało, już się nie odstanie - rzekł 

łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy nadwerężyła 

pani nogę? 

- Zupełnie nie wiem. - Oriel zdławiła łzy. - Kiedy 

wykonanie - Irena

scandalous

background image


runęła nawałnica, dochodziła dziewiąta. Potem, nim 

odnalazłam Davida i umieściłam go we w miarę 

bezpiecznym miejscu, minęła pewnie godzina -ciągnęła 

łamiącym się głosem, oszczędzającmu jednak szczegółów 

koszmarnych chwil poszukiwań w pełnej skalnych 

odłamków wodzie, która błyskawicznie wypełniła 

nadbrzeżny wąwóz. Nie wspomniała też ani słowem, 

czym było towarzyszące jej przeświadczenie, że David 

pewnie nie żyje, dopóki go nie dostrzegła, nieprzytom­

nego i ze złamaną nogą, wyrzuconego impetem pierwszej 

fali na wysoką skarpę. 

Mężczyzna spojrzał na nią niezwykłymi, srebrzysto-

szarymi oczyma ze współczującym uśmiechem, zupełnie, 

jakby rozumiał grozę tamtych chwil. Nagle też otulił ją 

silniej, jakby chcąc tym gestem dodać jej otuchy. 

- Dobrze już, dobrze, teraz jest pani bezpieczna. 

Zanim moja gosposia wyszła za mąż i zamieszkała 

tutaj, była pielęgniarką. Zapewnia, że pani noga jest 

tylko zwichnięta. No, ale iść w takim stame! To 

musiało być straszne. 

- Bolało, ale znalazłam kij. Podpierałam się nim, 

a kiedy dotarłam do plaży, było już o wiele łatwiej. 

Na chwilę zapadła cisza. Oboje pamiętali, jak żałośnie 

utykając i zataczając się, uparcie szła przez plażę, by 

zakończyć marsz bolesnym upadkiem. Wówczas on 

ruszył ku niej biegiem, a ona, płacząc z wyczerpania, 

zaczęła czołgać się w jego stronę. 

- Jaksiępaninazywa?-spytałdośćbezceremonialnie. 

- Oriel Radford - odparła, nieco zmieszana. 

- Bardzo mi miło. Jestem Blaize Stephenson 

- przedstawił się. 

- A gdzie jesteśmy? - spytała, kiedy przenosił ją 

przez kolejne drzwi na półpiętrze. 

- W Pukekaroro. 

- Wzgórze Mew - mruknęła sama do siebie. 

- Zna pani język Maorysów? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

- Trochę. Wychowałam się na Fidżi. I chociaż 

tamtejszy język różni się od maoryskiego, jest na tyle 

do niego podobny, że dość łatwo zaczęłam rozumieć 

tubylców, kiedy przybyłam do Nowej Zelandii. 

- Ciekawe-rzekł, ukazując szereg mocnych, białych 

zębów w uśmiechu, który czynił go młodszym. Według 

szacunku Oriel miał nieco ponad trzydzieści lat. 

Za kolejnymi drzwiami znajdowała się bardzo ciepła 

i mile pachnąca łazienka. Tutaj czekała już gosposia, 

pogodna, młoda kobieta około trzydziestki, ruda 

i piegowata, sądząc po minie, zaradna i dość pewna 

siebie. 

- Niech pan posadzi panią... 

- Oriel Radford - Blaize dokonał prezentacji. ~ A to 

jest Kathy Howard. 

- Bardzo mi miło. Niech pan posadzi panią Oriel na 

krześle. O tak, świetnie! Teraz na pewno już sobie ze 

wszystkim poradzę. 

Dziewczyna poczuła napięcie jego mięśni. Sadzał ją 

właśnie, a czynił to tak delikatnie, że o nic nie zawadził 

obolałą nogą. 

- Oriel, proszę mówić Kathy jeśli będzie pani czegoś 

potrzebowała. Za jakiś czas przyjdę do pani. 

Gdy wyszedł, pomieszczenie od razu wydało się dwa 

razy większe. Oriel odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się 

do gosposi. 

- Mam nadzieję, że nie sprawię nadmiernego kłopotu 

- odezwała się nieśmiałym tonem. 

- Co też pani mówi? Gość dla nas to atrakcja. 

Dzięki panimoże zapomnimy o tej przeklętej pogodzie. 

Na tym odludziu, proszę mi wierzyć, tygodniami nikt 

się nie pojawia. No, teraz trzeba zdjąć te mokre ciuchy 

i trochę się umyć. 

Pół godziny później Oriel siedziała już w łóżku, 

blada, lecz dzięki pomocy Kathy jako tako do­

prowadzona do ładu. Jej twarz jednak, o czym się 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

10 

przekonała spoglądając w lusterko, wyglądała tak, że 

można się było przestraszyć. Spod oka aż do brody 

szedł długi ślad zadrapania, pociągnięty agresywnym, 

żółtobrązowym pasmem jodyny. Na jednym z policzków 

widniał ciemniejący zminuty na minutę siniak. Skronie 

silnie pulsowały, lecz po tym, jak Kathy dokładnie je 

obejrzała, wiadomo już było, że nie jest to wynik 

żadnych poważniejszych obrażeń. Wprawdzie pacjentka 

wyglądała jak straszydło i była krańcowo wyczerpana, 

ale jednak czuła się lepiej. Ciepła kąpiel przyniosła ulgę 

jej obolałym mięśniom i kościom, a skórę i włosy 

oczyściła z oblepiającego mułu. 

Robiąc kwaśną minę do lusterka, Oriel usiłowała 

uporządkować jakoś bujne, kruczoczarne włosy. 

- Przyniosę ci suszarkę - zaproponowała Kathy. 

Młode kobiety zaprzyjaźniły się od razu. -Masz super 

gęste włosy, wiesz? Przepiękne! 

- Ale spróbuj je uczesać i wysuszyć - mruknęła 

Oriel, zerkając podejrzliwie, czy gosposia przypadkiem 

sobie z niej nie kpi. Przywykła od dzieciństwa traktować 

swoje niesforne kędziory, ten, jak mawiała jej matka, 

istny kołtun, jako jeszcze jeden powód do zmartwień, 

obok nad miarę wysokiego wzrostu, a także niedostatku 

różnych kobiecych zaokrągleń i wypukłości. Nie bez 

powodu, zanim wyrosła na tyle, że mogła już wymusić 

na kuzynie Davidzie, by nazywał ją jej prawdziwym 

imieniem, dręczył ją przezwiskiem „Miotła". 

Kathy przyniosła z łazienki suszarkę, po czym 

zniknęła. Kierując ciepły prąd powietrza na splątane 

włosy, Oriel rozczesywała je, by doprowadzić powoli 

do ładu. Kiedy skończyła, gosposia ponownie ukazała 

się w drzwiach, niosąc na tacy miseczkę z zupą i kilka 

chrupiących grzanek. 

- Jak wrócę za dziesięć minut - rzekła ze śmiertelną 

powagą - to wszystko ma być zjedzone. 

Oriel nagle zdała sobie sprawę, że ból żołądka, który 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

11 

do tej pory odczuwała, brał się po prostu z głodu. 

Kiedy łapczywie chłonęła zawiesistą i bardzo smaczną 

zupę, na jej twarzy zagościł lekki, leniwy uśmiech 

sytości. Lecz gdy oparła się już o poduszkę, z ponurą 

miną zaczęła przyglądać się jasnozielonej, bawełnianej 

piżamie, w jaką wystroiła ją Kathy. Prawie na mnie 

pasuje, pomyślała, gdyby nie to, że nogawki spodni 

sięgają mi ledwie do połowy łydek. Oto jak los karze 

dziewczyny mające metr osiemdziesiąt wzrostu, wes­

tchnęła w duchu. 

Kiedy tak zaczynała się nad sobą rozczulać, nigdy 

nie wiedziała, co ma być dla niej źródłem większej 

rozpaczy: wysoki wzrost czy też rażąco wąskie przy 

tym wzroście biodra i zbyt mały biust. Była najwyższą 

uczennicą w klasie i wciąż musiała przez to znosić 

różne docinki i przezwiska. Doroślejąc, opanowała 

wprawdzie sztukę nieprzejmowania się sobą, ale 

w trudnych, stresujących sytuacjach stare kompleksy 

powracały ze zdwojoną siłą. W swoim pojęciu Oriel 

znowu stawała się niezgrabnym i nieśmiałym dziew-

czątkiem, obserwującym ze zdziwieniem i zazdrością, 

jak jej niewysoka, proporcjonalnie zbudowana matka 

czaruje wszystkich wokół swą harmonijną urodą. 

Niemal śpiąc już, Oriel jak przez mgłę wyczuła nagle 

w pokoju jakąś zmianę, odebrała jakiś trudny do 

określenia impuls, który zmusił ją do otwarcia oczu. 

Ujrzała Blaize'a Stephensona, wypełniającego potężną 

sylwetką niemal całe drzwi i spoglądającego na nią 

pełnym blasku wzrokiem. Zabiło jej serce, a ciężkie 

dotąd powieki nerwowo zatrzepotały. Blaize podszedł 

do jej łóżka. Oriel, okryta tylko cienkim kocem, 

poczuła się niemal naga. Całe jej smukłe ciało było 

widoczne jak na dłoni. Nie zważając na dokuczliwy ból 

usiadła wiec, oplótłszy podciągnięte aż pod brodę 

kolana. 

- Jak się pani teraz czuje? - spytał Blaize. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

12 

- Dziękuję, znacznie lepiej. 

- Rozmawiałem znów ze strażą przybrzeżną. Znaleźli 

już pani współtowarzysza i na szczęście nie jest z nim 

tragicznie. Doznał bolesnego złamania, ale nie grozi 

mu trwałe kalectwo. Unieruchamiając mu nogę 

i wyciągając poza zasięg wody, spisała się pani na medal. 

- Dzięki Bogu - szepnęła Oriel, wzdychając i opusz­

czając głowę. Chciała ukryć łzy, które, dotąd hamowane, 

pod wpływem nagłej ulgi obficie popłynęły po poli­

czkach. 

Blaize przysiadł na łóżku i mocno przyciągnął 

dziewczynę do siebie. W pierwszej chwili usiłowała się 

odsunąć, lecz potem oparła głowę o jego ramię i nie 

krępując się, uderzyła w ,płacz. Tak, są takie chwile, 

w których kobieta musi wypłakać się w ramionach 

mężczyzny. 

Trzeba było kilku minut, by odzyskała równowagę. 

Ta słabość ją upokarzała. Pohamowała więc łzy i raz 

jeszcze pochyliła głowę, chcąc uniknąć spojrzenia jego 

dziwnie przenikliwych oczu. Blaize położył delikatnie 

palec na jej drżących ustach. Ciii... Łzy błyskawicznie 

przestały płynąć, choć szkliły się jeszcze w błękitnych 

oczach. Jednakże znów, jak w pierwszej chwili po 

przybyciu do tego domu, przeszył ją na wskroś jakiś 

dreszcz! Zatrzepotała powiekami, a policzki zabarwił 

rumieniec. 

- Podobno to przynosi ulgę, ale serce mi się kraje, 

kiedy pani tak płacze - rzekł Blaize. - Kathy nie 

stwierdziła u pani żadnego złamania, żadnych poważ­

nych obrażeń. To tylko szok. Musimy sobie z nim 

jakoś poradzić. Proszę opowiedzieć, co przydarzyło się 

pani w tym pechowym dniu. Myślę, Oriel, że warto to 

z siebie wyrzucić - ostatnie zdanie wypowiedział 

łagodnym, lecz równocześnie stanowczym tonem. 

Oriel przygryzła wargi. Cóż, chyba może zaspokoić 

jego ciekawość. Wytarła oczy podaną jej przez Blaize'a 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

13 

chusteczką, usiadła i zaczęła mówić, z determinacją 

starając się opanować drżenie głosu. 

- Nigdy dotąd nie widziałam czegoś takiego. W jednej 

minucie zalała nas woda, lecz to jeszcze nie było nic 

strasznego, bo już w następnej runęła na nas cała jej 

ściana. To było okropne. Woda niosła ze sobą muł, 

kamienie, połamane gałęzie i całe pnie drzew. Dave był 

w namiocie... 

- A pani? 

- Chwilę przedtem właśnie wspięłam się na krawędź 

wąwozu. Chciałam zobaczyć, dokąd sięga woda. Byłam 

niespokojna, bo moim zdaniem rozbiliśmy namiot 

zbyt nisko. Mówiłam, żebyśmy rozstawili go wyżej, ale 

Dave, ten nieznośny uparciuch, upatrzył sobie płaski 

skrawek gruntu w dole, obok miejsca, gdzie stała 

woda. Usłyszałam nagle jakby odgłos nadjeżdżającego 

pociągu, który stopniowo przeradzał się w niesamowity, 

piekielny grzmot. Woda w jednej chwili zatopiła 

namiot, ale David miał szczęście. Impet pierwszej fali 

wyrzucił go w górę, na skarpę. Dzięki temu nie utonął, 

a tylko uderzył się o coś w głowę. Stracił przytomność, 

nie wiem, jak długo to trwało, miałam wrażenie, że 

wieki... 

- A potem wyruszyła pani na poszukiwanie pomocy 

i szczęśliwie zdołała ją znaleźć. Szkoda tylko, że przy 

okazji sama się tak pani pokaleczyła. No i to 

wyczerpanie. Nic dziwnego, skoro w tę przeklętą 

pogodę zrobiła pani dobrych piętnaście kilometrów, 

przedzierając się przez wzgórza! Ale proszę już o nic się 

nie martwić, Oriel. Jest pani bezpieczna i całkowicie 

panujemy nad sytuacją - głos Blaize'a zabrzmiał 

spokojnie i niezwykle kojąco. 

To mężczyzna z rodzaju tych, którym się instynk­

townie wierzy, którzy umieją do wszystkiego przekonać, 

pomyślała, kiedy wychodził z pokoju. Dobre sobie: 

Jest pani bezpieczna, panujemy nad sytuacją". Wątpię, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

14 

by jakakolwiek kobieta mogła czuć się przy nim 

naprawdę bezpieczna. 

Blaize Stephensonmimowolnie wzbudzał w ludziach 

zaufanie - miało to zapewne związek z jego posturą 

-lecz równocześnie w jego towarzystwie czuło się także 

strach. Oriel przypomniała sobie moment, w którym 

bliskość Blaize'a wywołała u niej dreszcz lęku. Nie, on 

nie jest przerażający. Jest tylko pewny swoich racji 

i niewzruszony. Jak opoka, na której wszystko się 

wspiera. 

Zazdrościła mu tej cechy. Pewna siebie i bezpieczna 

czuła się chyba tylko w szkole, wśród swoich ośmiolet­

nich uczniów. A Blaize, poza wszystkim, byłmężczyzną 

bardzo atrakcyjnym, jeśli nie liczyć śladu po doznanym 

kiedyś złamaniu nosa. Oriel długo zastanawiała się, jak 

można określić taki typ mężczyzny: wiking! Wysoki 

blondyn, o bursztynowomiedzianym odcieniu włosów, 

z szarymi, przenikliwymi oczyma. No, może do portretu 

staroskandynawskiego wojownika nie pasuje trochę 

opalenizna, ale przecież nie ujmuje Blaize'owi uroku. 

Przy tym, choć ubrany z niedbałą prostotą, przejawia 

zarazem dbałość o wyrafinowany komfort, właściwą 

tylko ludziom bardzo zamożnym. 

Pukekaroro znacznie różniło się od farm, jakich 

wiele widziała w czasie morderczej wędrówki po 

nadmorskich wzgórzach. Już z zewnątrz domostwo 

wyglądało inaczej, a jego wnętrze zdumiewało cał­

kowicie. Kiedy Blaize niósł ją na rękach przez trawnik, 

mimo wyczerpania zdołała zauważyć nieodparty urok 

posiadłości, jego prostą, chociaż kosztowną elegancję, 

z jaką potrafi urządzić swe otoczenie jedynie człowiek 

mający gust konesera i wrażliwość estety. W meblach 

i ozdobach nie było ani odrobiny pretensjonalności. 

Cichy szmer w okolicy drzwi zmusił Oriel do 

uniesienia ciężkich powiek. Była to tylko Kathy, 

z tacą, na której stał kolejny posiłek/Zgodnie z prawdą 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

15 

chciała wyznać, że nie jest już głodna, lecz nim zdążyła 

otworzyć usta, rezolutna gosposia powiedziała stanow­

czym głosem: 

- Głodna czy nie głodna, jedz. Masz za sobą ciężkie 

przeżycia. Trzeba wzmocnić wyczerpany organizm! 

Miała rację. Kiedy Oriel posłusznie zjadła niemal 

całego pieczonego kurczaka z młodymi ziemniakami 

i groszkiem, a na deser pyszną brzoskwinię, ogarnęło 

ją przyjemne uczucie sytości. Po posiłku odstawiła tacę 

na znajdujący się tuż przy łóżku stolik. 

Podobnie jak cały dom, sypialnia też była pięknie 

urządzona. Ta sama zwiewna, kremowa tkanina 

przesłaniała okna, a właściwie przeszkloną prawie 

w całości ścianę, i okrywała szerokie łoże o lekkim, 

wiklinowym wezgłowiu. Harmonizujące z takim 

wystrojem, biadobrzoskwiniowe płytki terakoty na 

podłodze przesłaniał po części wspaniały, nowoczesny 

w swym wzorze dywan. Na jednej ze ścian wisiał 

doskonały obraz, pełen życia, choć namalowany 

oszczędnymi, ascetycznymi pociągnięciami pędzla. Był 

to surowy, lecz przykuwający uwagę pejzaż z północnej 

części kraju, zupełnie nie takiej sypialni można się było 

spodziewać na największej nawet i najświetniej pro­

sperującej farmie! 

Deszcz przerodził się w mżawkę, a wiatr ustał 

zupełnie. Powietrze stało się ciężkie, wilgotne, parne. 

Oriel zrobiło się duszno, zsunęła więc koc w nogi łóżka. 

Uniosła się też nieco na poduszce i wtedy dostrzegła 

przez szybę ogród, wciąż wielobarwny, chociaż stargany 

przez deszcz i wichurę. Wśród bujnej roślinności 

połyskiwała tafla wody. Mhm... Ten pokój znajdował 

się na tyłach domu, więc nie mogło to być morze. 

Zresztą woda morska ma inny odcień. No tak! Czyste 

i ciepłe morze jest tuż obok, ale pan Blaize Stephenson 

musiał sprawić sobie własny basen!, pomyślała z lekko 

złośliwym uśmieszkiem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

16 

Było już prawie ciemno, więc pewnie dochodziła 

dziewiąta. Bębnienie deszczu i wycie wichru przestało 

wreszcie głuszyć odgłos fal, które z jakimś dramatyzmem 

i determinacją uderzały o brzeg. Jakie to szczęście, że 

Dave jest już bezpieczny w szpitalu! 

Pod wpływem odprężenia Oriel straciła nagle ostatnie 

rezerwy sił. Opanowała ją fala ogromnego znużenia. 

Ziewnęła. Opadła bezwładnie na posłanie. Czysta 

pościel i sprężysty materac sprawiały jej zmęczonemu 

ciału prostą, ale jakże wielką przyjemność. Gdy ułożyła 

się wygodnie, ktoś zastukał do drzwi. 

- Proszę-zawołała, spodziewając się znowu Kathy. 

Do pokoju wszedł jednak Blaize, z dzbankiem jakiegoś 

płynu i szklanką. Oczy Oriel zrobiły się okrągłe 

z zaskoczenia pomieszanego z przestrachem. Podciąg­

nęła koc do pasa. Nadal jednak, czuła się zbyt odsłonięta: 

cieniutka, pastelowa piżama teoretycznie tylko kryła 

jej drobne piersi. Gwałtownymi i niezgrabnymi mchami 

podciągnęła koc aż pod brodę, po czym zarumieniła się 

na myśl, że mogło to sprawić idiotyczne wrażenie. 

Rumieniec wzmógł się jeszcze bardziej, kiedy stwierdziła, 

że Blaize przygląda się temu z wyraźnie kpiarskim 

uśmiechem. 

- Wygląda pani już o wiele lepiej - odezwał się 

łagodnie. - A jak noga? 

- Dziękuję, przestała tak boleśnie rwać - odrzekła, 

czując że plącze jej się język. 

- Lemoniada i środek przeciwbólowy - Blaize 

postawił tacę na stoliku, po czym wyłuskał na nią dwie 

kapsułki: żółtą i różową. - Czy chce pani może trochę 

poczytać? 

- Nie, dziękuję. Chciałabym już zasnąć. 

Spojrzał na nią przymrużonymi oczyma. Pomimo 

zmęczenia, pomimo ciężkich piętnastu kilometrów, 

jakie walcząc z nawałnicą pokonała tego dnia, dziwnie 

pozostawała pod wrażeniem owego zdecydowanego, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

17 

zniewalającego spojrzenia. W odruchu samoobrony 

przymknęła powieki. 

- W porządku. Zostawiam panią. Dobranoc, Oriel 

- powiedział głosem, w którym pobrzmiewał ton 

stanowczości. 

- Dobranoc... 

Przygasło górne światło. Oriel z wysiłkiem uniosła 

się na łokciu i zgasiła także nocną lampkę, po czym 

zapadła w sen. 

Obudziły ją oślepiające promienie słońca i Kathy, 

która właśnie weszła, niosąc ze sobą zapach bekonu. 

Oriel ziewnęła, rozprostowała obolałą nogę i z grymasem 

na twarzy spróbowała nią poruszyć. Wreszcie usiadła. 

- Piękny poranek. Wygląda na to, że nie dotarł do 

nas jednak ten zapowiadany drugi cyklon. Jak się 

czujesz? Noga jeszcze boli?-przyjaźnie spytała Kathy, 

stawiając tacę na stoliku. 

- Dziękuję, boli tylko trochę -odpowiedziała Oriel 

z szerokim, choć wciąż nieco nieśmiałym uśmiechem. 

- Pomogę ci przejść do łazienki. Zaraz ją obejrzymy. 

Chwilę później Oriel z przerażeniem patrzyła na 

swoje odbicie w lustrze. Cóż, szrama na twarzy goiła 

się, lecz siniec na policzku zrobił się jeszcze większy. 

Wyglądała teraz, jakby stoczyła trzy rundy z bokserem 

wagi ciężkiej. Trudno. Umyła twarz i zęby, rozczesała 

włosy. Nie zważając na fakt, że noga jest sina 

i opuchnięta, spróbowała na niej stanąć. Ale ponieważ 

aż pobladła przy tym z bólu, Kathy zapędziła ją znowu 

do łóżka. Tam Oriel z apetytem zjadła śniadanie. 

Jak długo będzie zmuszona pozostawać więźniem 

w domu Blaize'a Stephensona? Gdyby zależało to 

tylko od pogody, to pewnie dość krótko. Wprawdzie 

rozkołysane przez cyklon fale nadal potężnie tłukły 

o brzeg, ale blask słońca odbierał ich łomotowi całą 

wczorajszą grozę. Oriel, podniesiona na duchu, 

uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jak tam 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

18 

Dave? Na pewno wścieka się, jak zawsze, kiedy coś 

pokrzyżuje jego plany. No i jak zawsze, to pewnie ją 

o wszystko obwinia. Zmarszczyła brwi i wzruszyła 

ramionami. Mniejsza o Davida i całą rodzinę, co tak 

się nad nim trzęsie. Ach, ten ich jedyny wnusio, ten 

synuś, którego los poskąpił jej matce, obdarowawszy 

ją chudą, wybujałą córką. 

Chóralne familijne zachwyty zdecydowanie nie wyszły 

na dobre charakterowi Davida. Stał się prawdziwym 

złotym młodzieńcem. Jak ktoś taki miał się dopasować 

do rygorów wspólnej studenckiej wędrówki? Już gdy 

zanosiło się na burzę, cała grupa postanowiła zawrócić 

w głąb lądu, ale Dave oczywiście mimo wszystko uparł 

się, by dotrzeć do latarni morskiej! Gdyby Oriel nie 

przyłączyła się do niego, poszedłby sam i pewnie aż do 

tej pory leżałby gdzieś ze złamaną nogą i rozbitą głową. 

Rodzina nigdy by jej tego nie wybaczyła, nawet jeśli on 

sam był wszystkiemu winien. 

Przedpołudnie minęło Oriel bardzo szybko. Od­

wiedziła ją Kathy, by poprawić jej łóżko, sprzątnąć 

po śniadaniu, a także dostarczyć ogromny stos 

barwnych magazynów. Czegóż tam nie było. Moda, 

wnętrza, ogrody... Oriel przyglądała się właśnie 

w lekkim osłupieniu pokojowi w jakimś domu w Ka­

lifornii, w którym wszystkie meble od początku do 

końca obite były czarną skórą, gdy rozległo się 

pukanie do drzwi. Wszedł Blaize. Uśmiechnął się do 

niej jak gdyby na znak, że i jemu nie podoba się takie 

rozwiązanie, więc Oriel spontanicznie pokazała mu 

zdjęcia. 

- Czyż to nie okropne? 

- Wnętrze jak ze snu jaskiniowca - rzekł, rzucając 

rozbawione spojrzenie na fotografie. 

- Jaskiniowca? - uśmiechnęła się. - No tak, tylko 

po co tak szpecić całkiem ładny pokój. Lepiej już" 

przenieść się do prawdziwej jaskini. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

19 

- Według pani i według mnie pokój ten zepsuto, ale 

na pewno jesteśmy w mniejszości. Inaczej nie pokazy­

wano by tego w popularnym magazynie, by ludzie 

podziwiali go i naśladowali. 

- Pewnie z wykorzystaniem skaju - zachichotała 

Oriel. 

- Brr... Lepiej nawet nie myśleć. Wygląda pani dziś 

znacznie lepiej - zmienił temat. 

- I czuję się znacznie lepiej. Jestem doprawdy 

wdzięczna za troskliwość - figlarne błyski w oczach 

Oriel szybko przygasły. - Czy ma pan może jakieś 

nowe wiadomości o Davidzie? 

Skinął głową, a następnie przysunął sobie do łóżka 

krzesło i siadł - nawet na siedząco wydawał się ogromny. 

- Tak. Spał dobrze. Niestety, prześwietlenie wyka­

zało, że złamanie jest bardziej skomplikowane niż 

myśleli. Zdecydowano się przenieść go do lepszego 

szpitala w Whangarei i ponownie składać mu nogę. 

- Czy jego rodzice o tym wiedzą? 

- Owszem. Szpital skontaktował się z nimi wczoraj 

wieczorem i dziś jadą już do Davida z Auckland. 

Wygląda na to, że chcieliby przenieść go do szpitala 

bliżej domu. Czy pani matka jest na wakacjach 

w Australii? 

- Tak, ale... 

- Chyba nie ma potrzeby, by przerywała sobie 

urlop. Nie próbowałem się nawet z nią kontaktować. 

Nie ma mi pani tego za złe, prawda? 

- Oczywiście, nie trzeba jej wzywać-odpowiedziała 

pospiesznie, nie wyjaśniając jednak, że matka wcale nie 

byłaby zachwycona perspektywą przerwania urlopu. 

No, chociaż Blaize pewnie by się jej podobał. Lubiła 

przecież przystojnych mężczyzn. 

W spojrzeniu, jakie Blaize posłał jej spod uniesionych, 

brwi, Oriel dostrzegła odcień zaskoczenia połączonego 

z ironią. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

20 

- Kathy powiedziała mi, że pani nie może jeszcze 

stanąć na tej obolałej nodze - rzekł z wolna. - Jeśli nie 

czuje się pani na siłach, mogę znieść panią na dół. 

- Niemamsięwcoubrać-odpowiedziałaoblewąjąc 

się rumieńcem, rzuciwszy najpierw ukradkowe spojrzenie 

na swą cieniutką górę od piżamy. 

- Będzie pani zmuszona skorzystać z tego, czym 

dysponuje Kathy - stwierdził łagodnie. - Rozglądałem 

się dziś na wzgórzach za pani rzeczami. Niestety, nic 

nie znalazłem. Ale proszę się nie martwić. Coś 

wymyślimy - rzekł Blaize uspokajającym tonem. 

Oriel nie miała w zagubionym gdzieś w czasie burzy 

plecaku nic cennego, tylko niezbędną odzież, bieliznę, 

przybory toaletowe. A tu, w eleganckiej łazience, 

znalazła kosmetyki, które zadowoliłyby nawet najbar­

dziej wybredną damę: świetne mydła, szampony, kremy, 

toniki, żele... Tylko ta kusa, pożyczona piżama! Oriel 

zmarszczyła ciemne, wyraźnie zarysowane brwi. Nie, 

przecież nie chcę, żeby on „coś wymyślał". Nie chcę, by 

ten lubiący rozkazywać, pewny siebie mężczyzna 

odbierał mi z trudem osiągniętą niezależność. Nie 

chcę, żeby znosił mnie na dół i patrzył na mnie jak na 

coś dziwacznego i osobliwego! Zaraz mu o tym 

powiem, no, może raczej oświadczę, że wolałabym 

zostać tutaj. 

Jednak nim Oriel zdążyła się odezwać, Blaize zerwał 

się z zadziwiającą lekkością i przyniósł z łazienki biały 

płaszcz kąpielowy. 

- Proszę ubrać się w to - rzekł, uśmiechając się do 

niej. - Przecież w tym łóżku zanudzi się pani na śmierć! 

Czy była to prośba? Nie. Mimo całego komizmu 

sytuacji, jego słowa brzmiały raczej jak polecenie. Oriel 

spojrzała na Blaize'a, napotykając stanowcze spojrzenie 

zimnych jak stal oczu. Tak żywa w niej jeszcze przed 

chwilą przekora natychmiast zgasła. 

Kiedy odwrócił się, by otworzyć drzwi, okryła się 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

21 

szczelnie szlafrokiem. Uniósł ją z łatwością. Płynnie, 

miękko i delikatnie. Zwichnięta noga nie doznała 

najmniejszego nawet urazu, kiedy bez żadnego wysiłku 

znosił ją po schodach. Oriel zabiło serce. Nagle zdała 

sobie sprawę, że przy nim czuje się słaba i mała. Toż to 

cud, pomyślała, próbując żartem odpędzić to niepoko­

jące wrażenie, toż to cud, jaki mógł się ziścić tylko przy 

tym wielkoludzie! 

Zajęta myślami nie zauważyła nawet, że znalazła się 

w pomieszczeniu z widokiem na ogród i na morze, 

które przeświecało roziskrzonym błękitem przez konary 

osłaniających dom drzew. 

Była to oranżeria ze szklanym dachem, chroniona 

przed ostrością letniego słońca płóciennymi storami 

i liśćmi pnączy, bujnie wijących się wokół belek 

stropowych. Taka sama jak w sypialni bladobrzosk-

winiowa podłoga, w donicach palmy i inne ozdobne 

rośliny, wiklinowe krzesła przy okrągłym stoliku ze 

szklanym blatem, wiklinowe kanapy z mnóstwem 

biało-zielonych poduszek, szklane, dwuskrzydłowe 

drzwi otwarte na oścież, by wpuścić do wnętrza 

powiew pachnącej morzem, letniej bryzy... Oriel pilnie 

rozglądała się wokół. Koncentrując uwagę na otoczeniu, 

usiłowała zapomnieć o bijącym z nienaturalną mocą 

sercu. Na zewnątrz rozciągał się ogród, bardziej 

sponiewierany przez wczorajszą zawieruchę niż ten 

z drugiej strony domu, obsypany zerwanymi przez 

wiatr liśćmi, z kompletnie osuszoną z wody sadzawką 

w zagłębieniu trawnika, która skrzyła się w słońcu 

wilgotną, srebrzystozieloną płaszczyzną dna. 

Blaize posadził Oriel na kanapie. Spojrzał z lekka 

ironicznie, zupełnie jakby odkrył nieracjonalne uczucia, 

które targały jej duszą, a następnie uniósł dziewczynie 

nogi i położył na złotych poduszkach. Wtedy też 

musnął biały bandaż, owinięty wokół jej zwichniętej 

kostki. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

22 

- Boli? - zapytał. 

- Nie - onieśmielona, z trudem wypowiedziała to 

krótkie słowo. - Nie boli, chyba że usiłuję stanąć. 

- Próbowała pani? 

- Tak, dziś rano. 

- Proszę tego nie robić. Lekarz ze szpitala powiedział 

mi przez telefon, że jutro może pani ostatecznie 

popróbować, ale im później, tym lepiej. Dopiero po 

tygodniu będzie się pani w miarę sprawnie poruszała, 

a po dwóch opuchlizna powinna zejść - mówiąc to 

oddalił się od kanapy i przysiadł na krześle. 

- Dwa tygodnie!? 

- Obawiam się, że tak. Czy to takie straszne? 

- zareagował trochę kpiąco na jej konsternację. 

- Nie mogę spędzić tutaj dwóch tygodni. Nie, to 

niemożliwe. 

- Przykro mi, że tak źle pani u nas. 

- Ach nie, skądże, nie, nie o to chodzi! - policzki 

Oriel zabarwiły się szkarłatem. - Nie mogę przecież 

narzucać się państwu przez tyle czasu. Pan i Kathy 

jesteście bardzo mili i gościnni, ale... - zawahała się, 

napotykając jego przenikliwy wzrok-... ale to dla was 

dodatkowy kłopot i fatyga. 

- Nie sądzę, by pani obecność robiła Kathy różnicę 

- rzekł z beznamiętnym wyrazem twarzy. 

W tej kłopotliwej sytuacji Oriel zupełnie nie wiedziała, 

co powiedzieć, zwłaszcza, że Blaize właśnie posłał jej 

uśmieszek. Jak stwierdziła kiedyś matka Davida, litując 

się nad zbyt wysoką, niezgrabną i przesadnie chudą 

siostrzenicą, tak niepodobną do niej i ślicznej filigranowej 

matki, był to objaw kompleksu niższości. Po chwili 

jednak zmusiła się do mówienia, a słowa zabrzmiały, 

jak na nią, niezwykle stanowczo. 

- Nie, Kathy nie skarżyła się, ale opieka nad taką 

jak ja inwalidką na pewno utrudnia jej spełnianie 

codziennych obowiązków. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

23 

- Pani troska o moją gosposię jest rozczulająca 

- rzekł z nutą szyderstwa - ale nie sądzę, że jej 

potrzebuje. To bardzo energiczna kobieta, cieszy się 

z każdej okazji, kiedy może zaprezentować swoje 

umiejętności. Skoro więc droga z Pukekaroro jest 

nadal zamknięta i będzie jeszcze przez kilka dni 

nieprzejezdna, proszę, aby pogodziła się pani z sytuacją 

i pozostała moim gościem chociażby przez ten czas. 

Oriel przygryzła wargi i spuściła wzrok. Kątem oka 

widziała jednak, jak Blaize rozparty na krześle obserwuje 

ją z ironicznym uśmiechem. 

- Gdybym panią puścił, dokąd by pani pojechała? 

-zapytał. 

- Oczywiście do domu. 

- A gdzie jest ten dom? 

- W Auckland, to mieszkanie mojej matki - od­

powiedziała, nie wyjaśniając jednak, że na co dzień 

mieszka w służbowym pokoju w pobliżu szkoły, gdzie 

uczy. Tam, na prowincji, nie miałaby jednak co robić 

w okresie wakacji. 

- Ale przecież matka pani jest w Australii - rzekł 

łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy wraca? 

- A co to ma do rzeczy? I w ogóle, czemu mnie pan 

tak wypytuje? 

- Proszę się nie denerwować-przerwał jej stanowczo. 

-Przecież nie wyślę pani samej do pustego mieszkania! 

- A dlaczego?-zapytała ze źle maskowaną irytacją. 

- Dlaczego? Bo nawet najgorszy wróg nie mógłby 

mnie oskarżyć o brak troski wobec dzieci! - odparł, 

unosząc brwi. 

- Nie jestem dzieckiem - wycedziła ze złością. 

-Wprawdzie pracuję z dziećmi, ale dzieckiem nie jestem. 

- No to powiedzmy, że nie miałbym sumienia 

wyprawiać kogoś w takim stanie - rzekł pojednawczo, 

trochę już znudzony całą sprzeczką. - Kiedy pani 

matka wraca? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

24 

- Naprawdę nie musi się pan tak o mnie troszczyć 

- odezwała się głosem, w którym przebijało tłumione 

zniecierpliwienie, miała najwyraźniej dość pytań. 

- Jestem panu wdzięczna za gościnność, ale gdy tylko 

droga zostanie otwarta, sama się zatroszczę o swoje 

sprawy. 

W oczach Blaize'a pojawił się cień niepokoju, choć 

na ustach wciąż miał wyrażający obojętną ironię 

uśmieszek. Nie zareagował na szorstkie słowa Oriel. 

Spod gęstych, wywiniętych rzęs - zdaniem matki jej 

jedynej ozdoby -rzuciła na niego ukradkowe spojrzenie. 

Ów twardy i promieniujący nieustępliwą pewnością 

mężczyzna przerażał ją. Ale czy zmierzyć się z kimś 

takim, nie byłoby czymś ekscytującym? 

- Wkrótce będzie pani miała towarzystwo - odezwał 

się cicho. -Za kilka dni przyjeżdżają tu mój siostrzeniec 

i siostrzenica. Byli trochę u dziadków w Wellington, 

a resztę wakacji spędzą u mnie. Simon ma czternaście 

lat, to świetny chłopak. Sarah prawie siedem. 

- To miło - rzekła bez przekonania. 

- O, tak - potwierdził, po czym dodał z nutą 

goryczy. - Niestety, Sarah bardzo ciężko przeżywa 

śmierć rodziców. Minęło dopiero kilka miesięcy... 

Wrażliwe serce Oriel ścisnął żal. Wiedziała, co to 

znaczy utracić w dzieciństwie ukochaną osobę. Pamię­

tała, ile czasu musiało minąć, by przestała nasłuchiwać 

kroków nieżyjącego już ojca. 

- Tostraszne,chybanicgorszegoniemożeprzytrarlć 

się dziecku-rzekła ze wzruszeniem i zadumą.-I niestety 

tylko czas jest tu lekarstwem, wiem coś o tym. 

- Pani ojciec? - spytał Blaize. 

- Tak. 

- Co się stało? 

- Uwielbiał nurkowanie. Któregoś dnia wypłynął 

w morze i nie wrócił. 

- Ile miała pani lat? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

25 

- Osiem. 

- A ile trzeba było czasu, by odzyskała pani 

równowagę? 

- Czasamimamwrażeme,żedotądjejmeodzyskałam 

- odparła cicho. - Chyba dopiero dwa czy trzy lata 

temu zdołałam wypowiedzieć bez łez jego imię, od 

roku udaje mi się myśleć o nim z uśmiechem. Moja 

matka twierdzi, że... - Oriel zamilkła na moment, lecz 

w końcu wzruszyła ramionami i z determinacją 

dokończyła -... że niepotrzebnie wyolbrzymiam swój 

żal. I pewnie ma rację! 

- A może po prostu jest pani bardziej wrażliwa? 

Oriel ponownie ogarnęło rozdrażnienie. Przed nikim 

nie miała w zwyczaju odsłaniać swej duszy, a cóż 

dopiero otwierać się przed tym obcym, niedawno 

poznanym mężczyzną. 

- Czyżbym się mylił? - Blaize nie dawał za wygraną. 

- No dobrze, zobaczymy, jak oceni pani stan Sary. 

Byłbym wdzięczny za profesjonalną opinię. 

- Jestem tylko nauczycielką, nie psychologiem. 

- Mhm... Myślę, że nie docenia pani samej siebie. 

Odniosła wrażenie, że ostatnie zdanie wypowiedział 

z tak sztuczną grzecznością i słodyczą, że nabrała 

ochoty, by wrzasnąć, tupnąć, zakląć i zerwać z niego tę 

maskę uprzejmości. Zdumiona nietypowym dla siebie 

przypływem pasji, z trudem powściągnęła rozszalałe 

emocje, tym bardziej, że oto spojrzał na nią z wyraźnym 

rozbawieniem, które zdradzały lekko uniesione kąciki 

jego ust. W rezultacie, onieśmielona, nie powiedziała 

już ani słowa. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 

Przez pozostałą część dnia Blaize był wobec Oriel 

bardzo uprzejmy. Traktował ją jak miłego, choć raczej 

oficjalnego gościa. Bawił rozmową, gdy miała na to 

ochotę, zostawiał samą, jeśli czuła się zmęczona. Kiedy 

zaś po kolacji niósł ją na górę, do sypialni, robił to 

z miną dobrego, poczciwego wujaszka. 

Choć zaledwie minęła dziewiąta i słońce dopiero co 

skryło się za horyzontem, pozostawiając złocistopur-

purową zorzę, zapowiedź ładnej pogody na następny 

dzień, Oriel czuła się kompletnie wyczerpana. Zamierzała 

jeszcze poczytać, lecz wypuściła z ręki książkę i prawie 

natychmiast zasnęła. Sen jednak okazał się koszmarem. 

Mimo że koszmar ten nawiedzał ją od dawna, 

zawsze przerażał Oriel w tym samym stopniu. Śniła, że 

tajemnicza, straszliwa istota ścigają i usiłuje schwytać. 

Ona zaś ucieka, biegnie przez zimną, czarną, lepką, 

mulistą wodę, w której grzęzną jej stopy. Wreszcie, 

kiedy tuż, tuż przed sobą widzi płaski, zalany słońcem 

brzeg, gdzie byłaby bezpieczna, nie może się już ruszyć. 

Z trudem chwyta powietrze, czuje bolesne bicie własnego 

serca. A zmora jest tak blisko, coraz bliżej i bliżej... 

- Obudź się, Oriel, to tylko sen! Obudź się! 

Owe wypowiedziane z gwałtownością słowa i po-

trząśnięcie za ramię przegnały senne mary, pozwoliły 

powrócić do realnego świata. Kiedy otworzyła oczy 

i ujrzała przy sobie Blaize'a, z zawstydzeniem spostrzegła, 

że trzyma go kurczowo za rękę, jakby tylko on dawał 

jej nadzieję ratunku. Gwałtownie cofnęła dłoń, roz­

paczliwie starając się stłumić niepokój i opanować 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

27 

drżenie całego ciała. Lecz trzeba było dłuższej chwili, 

aby emocje opadły, a oczy Oriel nabrały przytomniej-

szego wyrazu. 

Nie zważając na jej milczący protest, Blaize przysiadł 

na łóżku i lekko objął Oriel ramieniem. Oparła policzek 

o jego muskularny tors. Poczuła się odprężona i tak 

bezpieczna, jak chyba nigdy w życiu. 

Blaize zaczął delikatnie gładzić dłonią jej plecy. Nie 

przestał, nawet gdy w obronie przed tą czułością na 

moment zesztywniała. Okazało się jednak, że łagodny 

ruch jego dłoni działał kojąco. 

- Już lepiej? - zapytał po chwili. 

- Tak. - Nieśmiało skinęła głową, próbując znowu 

się odsunąć. 

- Nie uciekaj, pomyśl, że jestem troskliwym wujasz-

kiem -rzekł Blaize. - Często miewasz takie koszmary? 

- Właściwie już od wieków nic takiego mi się nie 

śniło. Krzyczałam przez sen? 

- Wołałaś ojca - odparł po chwili milczenia. 

Oriel przygryzła wargi i głęboko westchnęła. Zanim 

jednak zdążyła otworzyć usta, Blaize dodał: 

- Przepraszam, jeśli powiedziałem dziś coś, co 

obudziło takie przykre wspomnienia. 

- Nie, to nie to - szepnęła. - Nie wiem, skąd wziął 

się ten koszmar. Przecież już wiele lat temu pogodziłam 

się ze śmiercią ojca. 

- Może to wpływ mojej opowieści o Sarze i Simonie? 

- Może... - Nadmiar emocji i delikatny masaż 

sprawił, że powieki Oriel ciężko opadły. 

Nie bacząc na cichy opór z jej strony, Blaize usiadł 

na łóżku i położył jej głowę na swoim ramieniu. 

Słyszała spokojne bicie jego serca, czuła delikatny 

aromat męskiego ciała. Wszystko to podziałało na nią 

kojąco. Zapadła w łagodny półsen. 

- Już dobrze? - spytał. 

- Mhm... -Tylko tyle zdołało przejść jej przez usta. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

28 

Blaize delikatnie cofnął rękę spod jej pleców, poprawił 

Oriel poduszkę i wstał. Uśmiechała się przez sen. 

- Wiesz, wyglądasz teraz jak mała wiewióreczka 

- szepnął, również z uśmiechem. 

Pochylił się i nagle ją pocałował. Serce Oriel niemal 

zamarło. Pocałunek wstrząsnął nią, zniszczył dotych­

czasowy spokój. Blaize dostrzegł rozszerzone lękiem 

oczy Oriel, gwałtownie się od niej odsunął, a jego twarz 

nabrała wyrazu bezwzględnego opanowania. Patrzył 

na Oriel obojętnie i zimno, jakby jej nie widział. 

Mocno zacisnął wargi. 

- Czy zdoła pani już usnąć? - spytał po chwili 

nienaturalnie spokojnym głosem. 

- Tak, dziękuję za wszystko - odparła, starając się 

zwalczyć podniecenie, jakie wywołał w niej jego 

pocałunek. -I przepraszam, że tak zareagowałam. 

- To -ja przepraszam - szepnął, nie poruszając 

prawie wargami.-Dobranoc... 

Jeszcze długo po zgaszeniu światła leżała w łóżku nie 

śpiąc. Powietrze było gorące, wilgotne, przesycone 

ciężkimi zapachami letmej nocy. Usnęła dopiero, gdy 

do pokoju zaczęło się wsączać blade światło świtu. 

Rankiem nocna scena wydała się Oriel równie 

nierzeczywista, jak wcześniejszy koszmar. I chyba 

równic niepokojąca. Dlatego jedząc w swoim pokoju 

Ńniiulanie doszła do wniosku, że im wcześniej opuści 

iłom DlHize'a Stephensona, tym lepiej. Omal nie popełniła 

wirlkicgo głupstwa. Nie ma zamiaru cierpieć upokorzeń, 

IM |nkie naraziłaby się, zakochując w tym mężczyźnie. 

Skoro mnikna, powinna tego uniknąć. 

1'ngtidny zachód rfońca rzeczywiście wywróżył piękny 

il«l«n. Kiedy Oriel, ostrożnie kuśtykając, zbliżyła się 

<ln oknu, ujrzała przed *obą świeżą, jaskrawą zieleń 

rozciągających ile poza ogrodem łąk i wyraźne zarysy 

ozłoconych letnim słońcem wzgórz. W ogrodzie kwiaty 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

29 

znowu uniosły wysoko swe wielobarwne główki. Nikt 

nie domyśliłby się, że jeszcze tak niedawno wszystko 

wokół sponiewierała szalona nawałnica. Po grzbiecie 

jednego ze wzgórz szło jasnozłote na tle świeżej trawy 

stado bydła, doglądane przez łaciatego psa i jadącego 

konno mężczyznę. Czyżby to Blaize?, pomyślała. Nie, 

człowiek na koniu był znacznie drobniejszy. No 

i pokrzykiwał na psa z chłopskim akcentem, tak 

różnym od tego, z jakim mówił Blaize. 

Oriel wróciła myślami do ostatniej nocy, do tych 

wspaniałych, choć zatrważających chwil, kiedy Blaize 

ją tak delikatnie obejmował. No, ale potem... Tak, 

trzeba zdecydowanie o tym wszystkim zapomnieć! 

Mimo że Blaize to mężczyzna z dziewczęcych marzeń, 

wysoki, dobrze zbudowany, silny i przystojny, o wdzię­

ku, który nieodparcie działa na kobiety. Tak, bez­

względnie nie wolno poddawać się czarowi. Mając 

skończone dwadzieścia trzy lata nie myśli się już 

o mrzonkach. Marzenia mogą przynieść tylko ból i łzy, 

więc lepiej położyć im kres! 

Kiedy Kathy weszła do pokoju, by zabrać tacę, Oriel 

siedziała na krześle przy oknie i usiłowała rozczesać 

włosy. 

- Jak noga dzisiaj? - spytała gosposia. 

- O wiele lepiej - odpowiedziała Oriel z uśmiechem. 

- Kiedy stąpam ostrożnie, przytrzymując się mebli, 

mogę poruszać się po pokoju całkiem nieźle. I prawie 

nie czuję już bólu. 

- Uprałam i wysuszyłam twoje rzeczy - rzekła 

Kathy. - Zaraz ci je przyniosę. 

Pół godziny później, w asyście opiekuńczej gosposi, 

Oriel zaczęła samodzielnie schodzić na dół. Stąpała 

bardzo wolno i ostrożnie, ściągając z wysiłku brwi. 

Ból, jaki odczuwała, dowodził, że chyba przeceniła 

trochę swoje możliwości i musi ostrożniej i wolniej 

stąpać. Co gorsza, usłyszawszy znienacka głos Blaize'a, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

30 
zrobiła niezręczny krok i straciła równowagę. Usiłowała 

jeszcze przytrzymać się poręczy, ale koniec końców 

zmuszona była usiąść na schodach. 

- Co też pani najlepszego robi? 

- Zanim pan mnie przestraszył, schodziłam właśnie 

po schodach - odparła rezolutnie. 

Na moment zapadła cisza. , 

- Czy naprawdę możesz stąpać na tej nodze? 

-zafrasowała się Kathy. 

Oriel wyjaśniła raz jeszcze, że jeśli czyni to ostrożnie, 

jest w stanie już chodzić. Blaize nie uwierzył i zażądał, 

by go o tym przekonała. Potem ze sceptycyzmem 

patrzył, jak kuśtyka w jego stronę. Speszona potknęła 

się. Nogę znów przeszył ból. Usiłowała ukryć bolesny 

grymas, Blaize jednak najwyraźniej go zauważył. 

- No cóż - rzekł - tak czy inaczej, nie powinna pani 

zbyt wiele chodzić, bo w końcu rozboli panią i ta druga 

noga. Proponuję przejść na werandę i usiąść. Właśnie 

przepływa tu niedaleko statek, możemy popatrzeć. 

W ciemnoniebieskich spodniach i błękitnej koszuli, 

z twarzą oświetloną słońcem, Blaize wyglądał bardzo 

efektownie. 

- O tam, proszę zobaczyć w zbliżeniu - rzekł, 

podając Oriel lornetkę. 

- Wspaniały - stwierdziła, patrząc na biały kadłub 

i pełne wdzięku linie. 

- Prawda? Przypłynął do portu wczoraj rano, a teraz 

wziął kurs na Fidżi. 

- Na Fidżi...-westchnęła, ujawniając nieświadomie 

wielką, dręczącą ją tęsknotę. 

- Tak. W jakim miejscu na Fidżi mieszkała pani 

w dzieciństwie? 

- Urodziłam się w Suwie, ale potem mieszkaliśny na 

jednej z niewielkich wysepek archipelagu. Ojciec 

prowadził tam ośrodek turystyczny. Kiedy zginął, 

przeniosłyśmy się z matką do Nowej Zelandii, żeby być 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

31 

bliżej jej rodziny: rodziców i siostry. Zamieszkałyśmy 

w Auckland. Ojciec nigdy nie opuściłby Fidżi. Uwielbiał 

te wyspy, uwielbiał tropiki. 

- Dużo pani pamięta z tamtych czasów? 

- Pamiętam słońce i morze-odpowiedziała pełnym 

zadumy głosem. - Pamiętam, jak próbowałam wspinać 

się z innymi dziećmi na palmy kokosowe. Matka 

twierdziła, że zachowuję się jak dzikus. Pamiętam 

kościół, oni śpiewają tak pięknie... I jeszcze - dodała 

z figlarnym uśmiechem -pamiętam wszystkie tamtejsze 

przekleństwa. To zawsze może się przydać! 

Kiedy śmiejąc się, sięgnął po lornetkę, zauważyła, że 

ma ładne dłonie, szczupłe, opalone, o długich palcach 

i kształtnych paznokciach. Mimowolnie wyobraziła 

sobie, co czułaby, gdyby nimi ją dotknął. Śmiałość 

własnej wyobraźni zawstydziła ją tak bardzo, że aż się 

zarumieniła. Szybko odwróciła głowę. Na szczęście 

Blaize niczego nie spostrzegł. Wciąż obserwował statek, 

kierujący się właśnie na otwarte morze. 

W padającym przez okno świetle profil Blaize'a 

wydawał się ostry, mocno zarysowany, kanciasty. 

Szerokie czoło, szczupłe policzki, wąski nos, mocne 

szczęki - wszystko to wyrażało trudną do określenia 

buńczucznośc, pewność siebie, może nawet agresywność, 

a równocześnie dodawało mu atrakcyjności. Efektu 

nie osłabiał nawet kontrastujący z resztą twarzy 

zmysłowy, delikatny kształt ust. Oto człowiek zmysłowy, 

który siłą woli potrafi kontrolować wszelkie namiętności, 

pomyślała Oriel zdziwiona śmiałością własnych sądów. 

Spojrzał na nią, a ona natychmiast spuściła oczy 

i lekko odwróciła głowę. Obawiała się, że rumieniec 

znów może zdradzić, po jakich to manowcach błąkają 

się jej myśli. 

- Szybko zdołała pani usnąć po tym nocnym 

koszmarze? 

- Tak, oczywiście - odpowiedziała pospiesznie i nie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

32 
całkiem kłamliwie, bo przecież to nie ten koszmar 

wpędził ją w trwającą do świtu bezsenność. 

- To dobrze - stwierdził, po czym zmienił temat. 

- Dziś po południu muszę wyskoczyć do miasteczka, 

do Russell, i Kathy też. Da sobie pani radę? 

- No pewnie. 

- Tylko proszę uważać. Jeśli znowu nadweręży pani 

nogę, rekonwalescencja może przeciągnąć się nawet na 

kilka miesięcy. 

- Skoro tak panu zależy, zostanę całe popołudnie 

w łóżku - oświadczyła z lekka opryskliwie, jako że nie 

była przyzwyczajona do nadmiaru troskliwości. Jej 

matka, jak sama zresztą przyznawała, nie należała do 

osób specjalnie opiekuńczych, więc Oriel przywykła 

sama martwić się o siebie. 

- Dobry pomysł - rzekł Blaize bardzo łagodnie, 

choć uniesieniem brwi dał znać, że mogłaby zareagować 

na jego życzliwą uwagę bardziej taktownie. 

Kiedy warkot łodzi motorowej, odpływającej z Pu-

kekaroro w stronę Russell upewnił ją, że została sama, 

Oriel zdjęła bluzkę i szorty i w samej bieliżnie położyła 

się do łóżka. Ku swemu zdziwieniu przespała kilka 

godzin. Obudziła się odrętwiała, ospała i jakby 

przygnębiona. Chwilę leżała, nasłuchując. Dobiegał ją 

tylko odgłos fal. Blaize i Kathy na pewno byli jeszcze 

w Russell. 

Bez niego, bez nich, poprawiła się w myślach 

marszcząc brwi, dom wydaje się straszliwie pusty. 

Westchnęła, wstała i pokuśtykała do biurka, aby 

napisać list do matki. 

Nie było to łatwe. Dawno już minął czas, kiedy 

miały sobie coś do powiedzenia. Jo Radford, filigranowa, 

zgrabna, apetyczna blondynka, często ubolewała nad 

tym, ze jej córka jest wysoka, chuda i ciemnowłosa i że 

w najmniejszym stopniu nie odziedziczyła po niej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

33 

delikatnej urody. Zresztą brak podobieństwa nie 

ograniczał się tylko do wyglądu. Jo, wcześnie owdowiała 

i pozostawiona z bardzo skromnymi środkami do 

życia, podjęła pracę w agencji modelek. Takie zajęcie 

idealnie odpowiadało jej zainteresowaniom i pozwalało 

wykorzystać atrakcyjną powierzchowność. Uwielbiała 

kontakty z ludźmi znanymi i bogatymi. Zawsze 

znakomicie ubrana, doskonale umalowana, z upodo­

baniem pojawiała się wszędzie tam, gdzie spotykała się 

elita Auckland. Elokwentna, dowcipna, gdy trzeba 

lekko złośliwa, grała jedną z głównych ról na aucklan-

dzkiej scenie towarzyskiej. Właściwie tylko jedno 

zmartwienie mąciło jej spokój: córka - niezręczna, 

niezgrabna, pozbawiona poczucia humoru i uparcie 

obojętna wobec wielkiego świata, w którym ona tak 

dobrze się czuła. Tymczasem, jak zwykła mawiać, 

zrobiła dla niej, co się tylko dało. Wysłała ją do 

elitarnej szkoły, by mogła znaleźć się wśród dzieci ludzi 

zamożnych i znanych. Zorganizowała jej i opłaciła 

wszelkie niezbędne zajęcia pozaszkolne, balet, umuzykal­

nienie, tenis, które stopniowo pozbawiły Oriel jej 

wrodzonej niezręczności. No, ale wszystkie te matczyne 

wysiłki poszły na marne, skoro córka wybrała sobie 

karierę najbardziej chyba niemodną z możliwych: 

zawód nauczycielki szkoły podstawowej. 

Oriel skrzywiła się, wspominając reakcję matki na 

ten wybór. Wciąż miała w uszach jej lamenty, że 

przecież mogłaby studiować ekonomię, że poza 

zdolnościami intelektualnymi niewiele ma innych 

atutów, więc chociaż to, czym dysponuje, powinna 

wykorzystać jak najlepiej. Nauczycielka! Na litość 

boską, kto dzisiaj chce zostać nauczycielką? Chyba 

tylko gęś rozmyślająca wyłącznie o zamążpójściu 

i gromadzie bachorów! 

Nie zważając na zawiedzione nadzieje matki, Oriel 

obstawała przy swoim. Lubiła dzieci i uważała, że 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

34 
nauczycielstwo to zawód wartościowy, taki właśnie, 

który przyniesie jej satysfakcję, taki, w którym będzie 

potrzebna. Ze spokojną determinacją, traktowaną 

przez matkę jako tępa zawziętość, zrealizowała swoje 

plany. I jak dotąd, po dwu latach pracy, przy żadnej 

okazji nie rozczarowała się jeszcze zajęciem, które 

sobie wybrała. 

Spojrzała na kartkę papieru i lekko zaciskając usta 

zaczęła pisać. Szukając odpowiednich słów, dzięki 

którym mogłaby taktownie wyjaśnić matce, co zaszło, 

tak zagłębiła się w myślach, że nie usłyszała nawet 

warkotu nadpływającej motorówki. Dotarło do niej 

dopiero stukanie w drzwi. 

- Proszę - odezwała się, odsuwając list z uczuciem 

mimowolnej ulgi. 

- Ciuchy - rzekła lapidarnie Kathy, wchodząc 

i wnosząc jakieś paczki. - Z Russell - wyjaśniła, 

spostrzegłszy zdumione spojrzenie Oriel, po czym 

rzuciła pakunki na łóżko. - Kupiłam ci kilka spódnic 

i bluzek, no i jeszcze parę drobiazgów... 

- To bardzo miło z twojej strony - Oriel pokuśtykała 

w stronę łóżka. - Tylko będziesz musiała niestety 

poczekać, aż wyciągnę z banku pieniądze. 

- Nie ma pośpiechu - Kathy zawahała się, lecz 

po chwili powiedziała otwarcie: - Nie martw się na 

razie. Za wszystko zapłacił Blaize. Nie przejmuj się, 

na pewno nie będzie naciskał, byś szybko zwróciła 

mu forsę. 

- Jak to... - Oriel zmarszczyła brwi. Chciała 

instynktownie zaprotestować przeciw takiemu obrotowi 

spraw, lecz pomyślała, że gwałtowny sprzeciw z jej 

strony byłby niezbyt uprzejmą reakcją na płynący 

z dobrego serca gest gospodarza. Urwała więc 

i dokończyła dopiero po chwili: - Bardzo miło z jego 

strony, no i z twojej oczywiście! 

- Powiedział, żebym kupiła, co ci będzie potrzebne. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

35 

- Jak tylko już będę mogła, wszystko ureguluję. 

A prawdę mówiąc, ubranie, które mi zostało po burzy, 

nadaje się tylko do wyrzucenia. 

- Istotnie, te rzeczy mają już za sobą okres świetności. 

-Kathy uśmiechnęła się. -Myślę, że nowe będą dobre 

na ciebie. 

Miała rację. Rozmiary były w sam raz. Tylko kolory 

Oriel wybrałaby inne, nie tak ostre, jaskrawe, no 

i fasony trochę spokojniejsze. Matka twierdziła, że 

osoba mająca metr osiemdziesiąt wzrostu powinna 

ubierać się klasycznie, bez ekstrawagancji. Oriel 

przyznawała jej rację, uważając Jo za eksperta 

w sprawach mody. Nie chciała jednak teraz robić 

Kathy przykrości i z uśmiechem odpakowała sutą 

i falbaniastą spódnicę w cukierkowo różowym kolorze 

i króciutką, obcisłą, blado-różową koszulkę, co do 

której była przekonana, że zbyt mocno podkreśli jej nie 

po kobiecemu szerokie ramiona i drobne piersi. 

- Przymierz, przymierz - z ożywieniem zachęcała 

Kathy. - O, tak! Świetnie leży. Poczekaj chwilę 

- podeszła do szafy i otworzyła drzwi, wyłożone od 

wewnątrz dużym lustrem. -Sama zobacz! -wykrzyknęła 

rozpromieniona. 

Ku swemu zdziwieniu, Oriel wcale nie wyglądała 

zbyt krzykliwie w tym ubraniu. Suta, cygańska spódnica 

fantastycznie na niej leżała, a szeroki dekolt ładnie 

uwypuklał letnią opaleniznę. Przy obcisłej bluzeczce 

drobny biust wydawał się nawet jakby pełniejszy. 

Kolory również efektownie harmonizowały z jej urodą, 

choć Oriel nie pomyślałaby nawet, że może takie nosić. 

- Ale ty masz oko - rzekła z uznaniem, uśmiechając 

się do Kathy. - Dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu. 

- Nie ma za co - Kathy również odpowiedziała 

uśmiechem. - Jest tu też trochę bielizny. Ale stanika to 

ty właściwie nie musisz nosić. Nie jest ci on w ogóle 

potrzebny. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

36 

Pomysł chodzenia bez biustonosza, części bielizny, 

która tak dobrze maskowała jej zbyt płaskie kształty, 

zdecydowanie zawstydził Oriel. No, ale nie chciała 

przyznać się wobec Kathy do swoich kompleksów, 

więc uśmiechnęła się tylko i podeszła do łóżka, by 

obejrzeć resztę rzeczy. Było tam kilka spódnic, równie 

sutych jak ta różowa, dwie koszulowe bluzki, sukienka 

ze skąpym bolerkiem, a wszystko w jaskrawych 

kolorach, bardzo widać lubianych przez Kathy: 

jasnobłękitnym, jasnozielonym, różowym i czerwonym. 

Był jeszcze kostium kąpielowy z jaskrawoczerwonej 

lycry, z czarną wstawką z przodu. Oriel pomyślała 

z rezygnacją, że podkreśli on jej wzrost i chudość, no, 

ale zawsze miała ten problem z kostiumem. 

W końcu spostrzegła pudełko z nadrukiem, który 

przyprawił ją o zakłopotanie: „Decadence" - nazwa 

firmy specjalizującej się w ekskluzywnej, drogiej odzieży. 

- Bladze powiedział, że musisz mieć coś do nałożenia 

na wieczór - wtrąciła Kathy. - Pod koniec wakacji na 

pewno zorganizuje jakieś przyjęcie, a przecież nie 

możesz się pokazać w plażowym szlafroku, choćby nie 

wiem jak seksownym. Potrzeba ci czegoś ekstra. Tu 

zbiera się czasem eleganckie towarzystwo. 

- Nie mogę sobie pozwolić na rzeczy tej firmy 

-rzekła oschle Oriel. -Wiem, ile kosztują, moja matka 

pracuje w branży odzieżowej. 

- No, ale przymierzyć możesz-przymilnie zachęcała 

Kathy. - Marzę, żeby cię w tym zobaczyć. Miałam 

prawdziwą frajdę, kiedy wybierałam tę kieckę. No, 

włóż! Ja nigdy nie wejdę w żaden ciuch z „Decadence", 

oni szyją tylko dla takich nitek jak ty, a nie dla babek 

przy kości - z uśmiechem wskazała na swe trochę zbyt 

obfite kształty. 

I jak tu odmówić wobec takiej zachęty? Oriel 

ostrożnie otworzyła pudełko. Aż westchnęła na widok 

cuda z biało-malinowej tafty. Była to spódnica, która 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

37 

tworzyła komplet z białą górą z lycry i cieniutkiej 

bawełny, z długim rękawem, odsłaniającą niemal całe 

plecy. 

- Tylko nie wkładaj stanika - rzuciła Kathy, 

taktownie odwracając się, by niepotrzebnie nie krępować 

Oriel. - Zepsuje cały efekt! 

Oriel z rezygnacją zdjęła biustonosz i bardzo ostrożnie 

włożyła górę, a następnie spódnicę. Mimo zaciekawienia, 

cierpliwie czekała, aż Kathy zapnie jej w talii jedwabny 

malinowy pasek i dopiero wtedy obejrzała się w lustrze. 

Była zdumiona! Nawet w najbardziej zwariowanych 

marzeniach nie przyszłoby jej do głowy sprawić sobie, 

czy choćby przymierzyć, czegoś takiego. A tymczasem 

wyglądała świetnie, nawet na bosaka. Ostre barwy, 

śmiały fason, pełna wdzięku elegancja stroju, wszystko 

to wspaniale harmonizowało z jej figurą i urodą. Nigdy 

i w niczym nie wyglądała tak dobrze. Gołe, opalone 

plecy są naprawdę sexy. Cera przy tych kolorach wcale 

nie wydaje się blada, lecz ponętnie złocista. Oczy robią 

się jakby większe, bardziej kuszące. Twarz, z lekko 

skośnymi oczyma i brwiami, płaskimi policzkami 

i ostro zarysowanym podbródkiem, nabiera kociego 

wyrazu. Nawet usta uwypuklają się mocniej, blado­

różowe i trochę drżące. 

- O, la, la! Wyglądasz szałowo! - zachwyciła się 

Kathy. 

Cóż, rada matki, by Oriel nosiła się klasycznie, jak 

najspokojniej, jak najskromniej, nie była widać najlepsza. 

Jo ubierała się świetnie, z takim gustem i wyobraźnią, 

że Oriel nie przyszłoby nawet do głowy kwestionować 

jej opinii dotyczących stroju. Lecz oglądając się teraz 

w lustrze musiała przyznać, że matka mogła się mylić. 

Obracając się przed lustrem Oriel obiecała sobie, że 

w przyszłości zacznie nosić nieco śmielsze kolory, 

nieco odważniejsze fasony. 

- Cudowne, lecz oczywiście niemogę tego zatrzymać 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

38 
- rzekła z westchnieniem, rozbierając się ostrożnie. 

-Zresztą nie będzie mnie już tutaj, kiedy Blaize wyda 

przyjęcie, a nawet jeśli nie wyjadę, to i tak nie zejdę do 

gości. 

- A to czemu? -Kathy robiła wrażenie zaskoczonej. 

- Przecież nie jestem normalnym gościem, tylko 

kimś nieproszonym, nieznanym, po prostu przybłędą! 

- Nie wygłupiaj się. Blaize nie jest żadnym snobem. 

- Z pewnością, ale... -upór Oriel ani trochę nie słabł. 

- Ale widocznie ty tak! 

Nieco zaskoczona Oriel spojrzała na Kathy z ukosa. 

- Daruj sobie takie uwagi na mój temat - wycedziła 

ze zjadliwym uśmieszkiem. - Bardzo cię o to proszę! 

- Chciałam powiedzieć, że zanadto skupiasz się na 

sobie. Nie jesteś przecież pępkiem świata. Gdyby 

Blaize nie chciał, żebyś została, na pewno już by cię 

stąd wyprawił. Skoro tu nadal jesteś, to znaczy, że on 

tego chce i kropka! A dlaczego, to już nie mój interes. 

Mój interes to teraz naszykować kolację. Lepiej już 

sobie pójdę! 

Nie wyszła jednak, lecz zajęte się rozwieszaniem 

i układaniem wszystkich rzeczy w szafie. Oriel usiłowała 

ponownie zapakować przeznaczony przez siebie do 

zwrotu zakup z firmy „Decadence", ale Kathy wyrwała 

jej z rąk spódnicę, górę i pasek. 

- Lepiej, żeby to też wisiało - rzekła tonem nie 

znoszącym sprzeciwu, po czym zabrała niepotrzebne 

już pudełka i opuściła pokój. 

Oriel usiadła. Przeklęta noga, pomyślała ze złością, 

patrząc na obandażowaną kostkę. To przez nią nie 

mogę się stąd na krok ruszyć. No, ale dobrze, żerna się 

chociaż w co ubrać. Te spłowiałe, przyciasne szorty nie 

nadają się już do niczego. Włożyła różową spódnicę 

i pasujący do niej podkoszulek, wzięła rozpoczęty list 

i ostrożnie pokuśtykała po schodach na dół ku 

werandzie. Może tam uda się dokończyć pisanie? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

39 

Lecz kiedy w kilka minut później zjawił się na 

werandzie Blaize, opalony i bardzo męski w jasnych 

spodniach i włoskiej bawełnianej koszuli, Oriel nie 

pisała, tylko wyglądała przez okno. Przypatrywała się 

widocznemu wśród krzewów gardenii daszkowi czegoś, 

co mogło być altaną lub letnim domkiem. 

- Dlaczego nie chce pani nosić rzeczy, które wybrała 

Kathy? - spytał szorstko Blaize, darowując sobie 

wszelkie wstępy. 

- Przecież widzi pan, że je noszę - odpowiedziała 

zaciskając usta. 

- Ale nie zgodziła się pani przyjąć wszystkiego! 

- Nie potrzebuję kreacji z „Decadence", a zresztą 

i tak nie mogę sobie na nią pozwolić - wzruszyła 

ramionami. -Myślę, żenię będzie problemu ze zwrotem 

jej do sklepu. 

- Przecież pani nawet nie wie, ile to kosztowało. 

- Wiem, że kosztowało zbyt wiele, bym mogła to 

kupić -prychnęła buntowniczo. -Panie Stephenson... 

- zaczęci po chwili łagodniej. 

- Mów mi Blaize... 

- No to Blaize, ja naprawdę nie potrzebuję takiej 

sukienki. Jestem nauczycielką w małym prowincjonal­

nym miasteczku, gdzie praktycznie nie ma żadnych 

imprez towarzyskich i gdzie... 

-. Gdzie przynajmniej raz w roku Klub Młodego 

Farmera organizuje jednak prawdziwy bal, na którym 

pani nauczycielka mogłaby zabłysnąć strojem z „De­

cadence" - zauważył z krztyną złośliwości. 

- Mam już jedną suknię balową -posłała mu zimne 

spojrzenie. - Nie potrzebuję drugiej. 

- Będzie ci potrzebna tutaj. Urządzam duże przyjęcie 

na zakończenie wakacji i wtedy... 

- Wtedy mnie tu już nie będzie. Wrócę do domu. 

A gdybym nawet była, to i tak nie wezmę udziału 

w imprezie, bo czuję, że nie mam do tego prawa! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

40 

- Przecież do końca wakacji jeszcze tylko dwa 

tygodnie, tyle na pewno zostaniesz - rzekł łagodnym, 

pojednawczym tonem, uśmiechając się jednak przy 

tym trochę filuternie. -I będziesz na przyjęciu, choćbym 

miał cię porwać z twego pokoju jak rozbójnik księżniczkę 

z zamku. A jeśli tak ci trudno pogodzić się z kosztami 

stroju, potraktuj... 

- O, nie! 

- ... potraktuj to jako spóźniony prezent gwiazdkowy 

albo urodzinowy - dokończył nie zważając na sprzeciw. 

- Panie Stephen... - zaczęła Oriel zaciskając ze 

złości zęby. 

- Blaize - przerwał jej ponownie. 

- No to Blaize! Mojamatka przez całe lata tłumaczyła 

mi, że mężczyzna, który kupuje prezenty, często 

spodziewa się otrzymać w zamian coś innego, co wcale 

nie jest na sprzedaż. Przyswoiłam to sobie raz na 

zawsze. I dlatego nie pozwolę, żebyś płacił za moje rzeczy. 

- Ciekawe, w jaki też sposób mi zabronisz? - zarea­

gował trochę bezczelnie. - No, ale jeśli miałoby cię to 

uspokoić, zapamiętaj łaskawie, że nie mam zwyczaju 

żądać od kogokolwiek, by spłacał mi długi w łóżku! 

- Jak ci zabronię?-Oriel aż spąsowiała z wściekłości. 

-Po prostu nie ubiorę się w to! 

- Tak? Wobec tego ja ubiorę cię osobiście. I nie chcę 

więcej słyszeć drobnomieszczańskich sentencji w rodzaju: 

„otrzymać w zamian coś innego, co nie jest na 

sprzedaż". Będziesz nosiła to, co jest w szafie. Kathy 

zadała sobie wiele trudu, żeby wybrać dla ciebie te 

ubrania i nie możesz jej robić przykrości. A na 

pocieszenie powiem ci, że stać mnie na zakup tych paru 

rzeczy i że zamiast męczennic w ciuchach z przeceny 

lubię mieć wokół siebie atrakcyjnie ubrane kobiety. 

Pozwól mi na to dziwactwo, zwłaszcza że sam za nie 

płacę! 

Oriel była nauczycielką. Zawsze raczej opanowana, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

41 

umiała powściągać własne emocje. Jej uczniowie 

wiedzieli, że trzeba się niemało natrudzić, by do­

prowadzić ją do wybuchu. Teraz jednak poczuła, że 

ogarnia ją nagła fala wściekłości. 

- Jesteś bezczelnym, pyszałkowatym draniem! 

- krzyknęła z furią, wysuwając do przodu podbródek 

i zaciskając pięści. - Nie mam zamiaru pokazywać się 

na żadnym przyjęciu ani ubierać w te cholerne ciuchy! 

Wyniosę się stąd, choćby wpław przez morze! 

- Powinnaś się mocno pospieszyć, żebym cię 

czasem nie złapał - odparł Blaize z groźnym błyskiem 

w oku. - Bo wlepię takie klapsy, że nie usiądziesz przez 

tydzień! 

Dotknięta do żywego tymi słowami, Oriel zerwała 

się do ucieczki. Lecz niemal w tej samej sekundzie 

boleśnie jęknęła i z powrotem opadła na krzesło. 

- Ty głuptasie! - Blaize skoczył ku niej, nim jeszcze 

zdążyła uprzytomnić sobie, co się stało. Najdelikatniej, 

jak tylko było to możliwe, oparł jej nogę na wiklinowym 

stołeczku. - Zabiorę cię do lekarza-mówił pospiesznie, 

rozwijając bandaż. - Wierzę Kathy, ale na wszelki 

wypadek lepiej to prześwietlić. 

Oriel, zdumiona i trochę zażenowana własnym 

wybuchem, patrzyła półprzytomnie, jak Blaize ostrożnie 

bada jej nogę. Irytacja opuściła ją, pozostawiając po 

sobie zmęczenie i zobojętnienie. 

- Przepraszam - odezwała się w końcu stłumionym 

głosem. 

- Za co? - spojrzał na nią zdziwiony. 

- Trochę chyba przesadziłam - wyjaśniła. 

- Nie, to ja dałem się niepotrzebnie ponieść nerwom 

i nagadałem ci nieprzyjemnych rzeczy - rzekł, wciąż 

delikatnie obmacując obolałą stopę Oriel. - Jestem 

prawie pewien - zmienił temat - że nie ma tu złamania, 

tylko silne zwichnięcie. Ale byłbym spokojniejszy, 

gdyby zbadał cię lekarz. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

42 

- Nie... - urwała, napotkawszy jego pełne deter­

minacji spojrzenie. 

- Bądź grzeczną dziewczynką - Po chwili milczenia 

Blaize zwrócił się do niej łagodnie, wręcz pieszczotliwie. 

- Zamówię helikopter turystyczny, podrzuci nas na 

miejsce. 

Oriel zamyśliła się. Na jej twarzy rysowało się 

wewnętrzne napięcie. 

- Czy zawsze jesteś taki? - spytała w końcu bardzo 

poważnie. 

- Jaki? 

- Taki przebojowy. Zdecydowany iść naprzód bez 

względu na to, co znajdzie się na twej drodze. 

- Owszem. W ten sposób łatwiej mi żyć. I ze 

mną łatwiej jest żyć. Przy mnie nie musiałabyś 

zastanawiać się, czy masz rację, czy warto, czy 

wypada... Po prostu mogłabyś się na mnie zdać 

i być całkowicie spokojna. A ja zawsze działam, jak 

chcę, taki mam zwyczaj. I osiągam to, co zaplano­

wałem. 

- Jesteś strasznym egoistą - rzekła Oriel zdecydo­

wanie, choć już bez złości. 

- Jak wszyscy prawdziwi mężczyźni - odparł 

z uśmiechem, cmoknął ją w policzek i odszedł. 

Pocałunek ten był gorący i zdecydowany, mimo to 

delikatny. Oriel znowu poczuła ucisk w sercu, przeszył 

ją zmysłowy dreszcz. Czy on także to czuje?, przemknęło 

jej przez głowę. Chcąc jednak odwrócić uwagę od tych 

myśli, postanowiła zająć się przez chwilę czymś 

obojętnym, zaczęła więc przeglądać książkę, która 

leżała obok na stoliku. Był to reportaż z Nowej 

Zelandii, napisany przez jednego z najwybitniejszych 

autorów książek podróżniczych. Rzecz szeroko komen­

towana, przez niektórych recenzentów oceniona 

entuzjastycznie, przez innych bezwzględnie skrytyko­

wana za ironiczne spojrzenie na tutejsze społeczeństwo, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

43 

za pełną prawdę o przewrotnościach tego kraju i jego 

mieszkańców. Na karcie tytułowej książki widniała 

autorska dedykacja: „Blaize'owi, na pamiątkę cało­

dziennych dyskusji i całonocnych hulanek". 

Mhm... Kim jest Blaize Stephenson? Kimś zamożnym, 

to pewne. Przyjacielem sławnych ludzi. A może i sam 

kimś znanym? Wtedy uprzytomniła sobie, że to nazwisko 

obiło jej się o uszy. Cóż, jeśli nawet nie jest sławny, to 

tylko dlatego, że nie chce, doszła ostatecznie do 

wniosku. Bo to przecież człowiek, który sam wyznacza 

sobie własne miejsce wśród innych, sam tworzy dla 

siebie świat! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 

Dzień płynął powoli, w tempie wyznaczonym przez 

przesuwające się leniwie po niebie słońce. Było bardzo 

gorąco, zbyt gorąco. Pisanie listu do matki szło Oriel 

opornie, gdy wreszcie skończyła, podeszła do okna 

werandy. Tęsknie spojrzała w stronęmorza. Na wodach 

zatoki, w oddali, unosiły się jachty. Pewnie z Auckland, 

pomyślała. Każdy chce wykorzystać ostatnie tygodnie 

wakacji. 

Ojciec Oriel także miał jacht. Przypomniały jej się 

spędzone na nim dni: ostre, tropikalne słońce, figle 

delfinów i uśmiechnięta twarz ojca, stojącego za 

sterem. Cudowne chwile, którym kres położyła jego 

śmierć. Auckland, dokąd przeniosły się z matką, było 

chłodne i deszczowe, hałaśliwe i męczące. Oriel tęskniła. 

Brakowało jej ciepła tropików i beztroskich zabaw 

z rozdokazywanymi dzieciakami z Fidżi. 

Tak, ta przeprowadzka to był wstrząs, po którym 

nigdy chyba nie doszła ze sobą do ładu. Nigdy nie 

dostosowała się całkowicie do aucklandzkiego stylu 

życia. I to być może było główną przyczyną jej trudnej 

do pokonania nieśmiałości. Skąd zatem wzięła odwagę, 

by tak nawymyślać BlaizeWi? Zarumieniła się na 

samo wspomnienie. Przecież naurągała mu jak jakaś 

rozzłoszczona przekupka! 

Przez otwarte okno doleciał Oriel znajomy, choć 

niemalże zapomniany już zapach. Wychyliła się. Nie 

opodal, w ogrodzie, rosły takie same krzewy, jak 

wokół ich domu na Fidżi. No, może trochę mniej 

bujne, za sprawą nieco chłodniejszego klimatu, ale 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

45 

przecież identycznie ukwiecone! Takie same wielkie 

kiście kremoworóżowych kwiatów! Ta sama słodka 

woń! To pewnie ona podświadomie wzbudziła nostalgię 

i bolesne wspomnienia. 

Oriel ostrożnie wyszła na zewnątrz, na ścieżkę. 

Z uśmiechem zerwała jeden z kwiatów i wpięła go sobie 

we włosy. 

- Świetnie. - Usłyszała nagle głos Blaize'a. 

- Mam nadzieję, że zrywanie kwiatów nie jest tu 

zabronione - odezwała się. 

- Skądże. Te kwiaty wspaniale pasują do twojej 

karnacji i koloru włosów. Zrywaj, ile tylko chcesz. 

- Dziękuję-odpowiedziała, zaskoczona łagodnością 

w tonie jego głosu. 

- Kolacja będzie za godzinę - rzekł, jakby od 

niechcenia. - Czy chciałabyś się przebrać? 

- Nie. I raczej wolałabym zjeść w pokoju, czuję, że 

noga znów zaczyna puchnąć. 

- Jak sobie życzysz! - Nim zdążyła zaprotestować, 

wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. 

Tego wieczoru już się nie widzieli. Dopiero nazajutrz, 

około wpół do dziesiątej, delikatnie zastukał do jej 

drzwi. Ciepły, serdeczny uśmiech był najlepszym 

dowodem, że całkowicie puścił w niepamięć wczorajszy 

incydent. 

Z pomocą Kathy Oriel przygotowała się do wizyty 

u lekarza. Blaize zniósł ją na dół. Na wyżwirowanym 

dziedzińcu z tyłu domu wsiedli do dżipa i ruszyli 

w stronę niedalekiego pastwiska. Nie było na nim 

jednak owiec, bo wypłoszył je łoskot śmigieł stojącego 

w jego centrum helikoptera. Oriel rozejrzała się wokół. 

Dostrzegła budynki gospodarcze, zagrody dla bydła 

i owiec, jakieś domy, otoczone starannie utrzymanymi 

żywopłotami.... Rzuciła tęskne spojrzenie ku krętej 

drodze, prowadzącej w stronę nadbrzeżnych wzgórz 

i dalej, w szeroki świat. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

46 

Blaize troskliwie ulokował Oriel w kabinie śmigłowca, 

pomógł jej zapiąć pas. Przekrzykując hałas silnika 

spytał, czy wszystko w porządku, a kiedy skinęła 

głową, dał pilotowi znak by startował. Helikopter 

zwiększył obroty i delikatnie uniósł się w górę. Nieco 

przestraszona w pierwszej chwili Oriel szybko zaczęła 

z zainteresowaniem się rozglądać. Widok z góry na 

zatokę był wprost porywający. Morze lśniło lazurem, 

a jachty oglądane z wysokości przypominały wielobar­

wne motyle. Od strony lądu piętrzyły się zielone, 

trawiaste wzgórza, a dalej wyższe grzbiety górskie, 

porośnięte lasem. 

Oriel była wprost zachwycona powietrzną podróżą. 

Gdy jednak wylądowali w nadmorskim kurorcie Paihia, 

poczuła się nieswojo - za sprawą licznych gapiów, 

którzy z niezdrowym zaciekawieniem przyglądali się, 

jak Blaize niesie ją na rękach. 

- Co się stało? - zapytał, widząc jej zawstydzoną, 

a równocześnie poirytowaną minę. 

- Nie cierpię robić z siebie widowiska - syknęła. 

- Też?-Uśmiechnąłsię trochękpiarsko.-Nie żałuj 

ludziom rozrywki. Spójrz, każdy z tych mężczyzn 

chciałby nieść w ramionach taki słodki ciężar. 

- A każda z kobiet chciałaby być niesiona, bo, ach, 

jakież to romantyczne! - Oriel nie umiała podzielić

 ( 

filozoficznego spokoju Blaize'a. Nie przeczuwała 

jednak, że droga powrotna będzie jeszcze gorsza, bo 

właśnie przybije do nabrzeża przepełniony prom 

z Russell i Blaize będzie paradował z nią w ramionach 

przed całym tłumem przechadzających się po molo 

pasażerów. 

Lekarz, jak można sądzić na podstawie rozmowy, 

stary znajomy Blaize'a, potwierdził diagnozę Kathy. 

Polecił oszczędzać nogę możliwie jak najdłużej, aż 

zejdzie opuchlizna, ale nie zgodził się z sugestią, by 

Oriel musiała na razie korzystać z kuli. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

47 

- Skoro to nie złamanie, czy mogę pojechać już do 

domu? - zapytała. 

- A czy będzie miał się kto panią zająć? - od­

powiedział lekarz pytaniem na pytanie, a gdy ruchem 

głowy zaprzeczyła, stwierdził: - Jakoś by tam pani 

sama przeżyła, ale lepiej zostać u Blaize'a. Kathy się 

panią zajmie, leczenie pójdzie szybciej. 

Odpowiedź doktora najwyraźniej Blaize'a usatys­

fakcjonowała. Uśmiechał się radośnie, chociaż troszecz­

kę kpiąco. Uśmiech ten zirytował Oriel na tyle, że nie 

odezwała się ani słowem przez całą drogę do Pukekaroro. 

Przy obiedzie Blaize był tak niezwykle czarujący, że 

aż zaczęła zastanawiać się, czy aby naprawdę nie chce 

jej uwieść. Nie, to nieprawdopodobne, doszła po chwili 

do wniosku. Przecież bogaci, przystojni, światowi 

mężczyźni me biorą sobie za kochanki prowincjonalnych 

nauczycielek - wolą inne kobiety. To chyba tylko 

sprawa jego władczego usposobienia. Blaize uwielbia 

mieć zawsze rację. Jest po prostu zadowolony, że 

opinia lekarza okazała się zgodna z jego własną. To 

wszystko. 

Rozdrażniona własnymi myślami, nie mogła po 

obiedzie zasnąć, choć czuła znużenie i specjalnie 

położyła się do łóżka. Jej organizm, wciąż jeszcze 

wyczerpany po nadmiernym wysiłku w ten feralny, 

burzowy dzień, w którym wszystko się zaczęło, na 

pewno potrzebował krzepiącego snu. Ale trudno. 

Wstała i ruszyła po schodach na dół. Nie pozwoli się 

już nosić na rękach jakby była lalką, postanowiła 

solennie. Lepiej czy gorzej, ale będzie chodzić o własnych 

siłach. 

Znów poszła do ogrodu szukać ukojenia wśród 

wspaniałych, ukwieconych krzewów. Znienacka jednak 

zjawił się tu Blaize. 

- Poruszasz się cicho jak kot, wcale nie słychać, jak 

nadchodzisz - rzekła zaskoczona. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

48 

- Gzy to takie niezwykłe? 

- Ludzie twojej postury zwykle bywają trochę 

niezgrabni. 

- Zręczność nie zależy od wzrostu, tylko... - nie 

kończąc zdania, Blaize wyjął z dłoni zerwany właśnie 

kwiat i wpiął jej we włosy. 

Jego palce były chłodne. Kciukiem musnął delikatnie 

usta Oriel. Przymknęła oczy, raziło ją świecące prosto 

w twarz słońce. Zrozumiała, że z każdą chwilą tajemnicza 

siła coraz bardziej popycha ją ku temu mężczyźnie. 

Jego pieszczotliwy dotyk, srebrzyste oczy, oślepiający 

blask słońca, narkotyczny zapach przepięknych kwia­

tów, wszystko to oszołamia, powodując zawrót głowy. 

Nie, tak nie można!, pomyślała Oriel z przerażeniem 

i przywołała całą siłę woli, aby odwrócić wzrok i lekko 

się cofnąć. 

- ... od odpowiednich ćwiczeń - Blaize podją] 

przerwany wątek. -A propos ćwiczeń, czy nie chciałabyś 

popływać? 

- Bardzo chętnie - starała się nadać głosowi możliwie 

obojętny ton. - Ale, ale, Blaize, czy wiesz coś nowego 

oDavidzie? 

- Tak, dzwoniłem do szpitala po obiedzie. Wszystko 

w porządku, powoli dochodzi do siebie. Czy mogłabyś 

mi wyjaśnić - spytał po krótkiej pauzie - skąd ten 

szaleńczy pomysł, by włóczyć się po wzgórzach podczas 

tropikalnej nawałnicy? 

- David orzekł, że można iść. 

- A ty oczywiście poszłaś razem z nim? 

Ton tego pytania nie spodobał się Oriel. Starając sic, 

jednak panować nad sobą wskazała na ławkę przj 

plaży i spytała obojętnie: 

- Nie będziesz miał nic przeciwko temu, że usiądę!! 

- Oczywiście, że nie. Może cię zanieść? 

- Dziękuję! 

Z desperacją ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybcie; 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

49 

oddalić się od Blaize'a i nie dopuścić, by brał ją na ręce. 

Lecz on poszedł za nią i przysiadł obok. Oriel nieco 

zdenerwowana jego bliskością, zaczęła opowiadać 

o Davidzie. 

- David niezbyt lubi wędrówki i w ogóle jakiekol­

wiek zajęcia na wolnym powietrzu. Byłam zdziwio­

na, że chce się z nami wybrać. No, ale nie mogłam 

chłopaka zniechęcać, choć nie przepadam za jego 

towarzystwem. 

- Nie przepadasz za jego towarzystwem? - spytał 

Blaize z wyraźnym zaskoczeniem. 

- A gdzie jest powiedziane, że trzeba przepadać za 

towarzystwem kuzyna? 

- Kuzyna? - Mocno poruszony tą wiadomością 

Blaize szybko opanował się i przywołał na twarz swój 

lekki, trochę tajemniczy uśmieszek. -A może on chce 

być dla ciebie kimś więcej niż tylko kuzynem? 

- O, nie! - odparła Oriel ze śmiechem. 

- Dlaczego? 

- To proste? Jestem od niego o dobre pół głowy 

wyższa! A poza tym - dodała wciąż rozbawiona - nie 

cierpimy się już od dzieciństwa. David, jedyny wnusio, 

złoty chłopczyk, duma całej rodziny... Tak go rozpiesz­

czali, że nieodwracalnie spaczyli mu charakter. To 

głupi, arogancki i bezmyślnie uparty chłopak. No, ale 

to mój kuzyn, więc nie mogłam zabronić mu udziału 

w tej wędrówce. Nie chciałam kwasów w rodzinie. 

Zresztą z początku wszystko było jak najlepiej. 

Wyruszyliśmy całą grupą z Whangaruru. Byliśmy 

właśnie w drodze do latarni morskiej na Przylądku 

Brett, kiedy zapowiedziano gwałtowną zmianę pogody. 

Postanowiliśmy zawrócić. Tylko David nie chciał 

podporządkować się woli większości! 

- Czemu przyłączyłaś się do niego? 

- Musiałam. Przecież to krewny - rzekła Oriel 

z rezygnacją. - A do tego taki z niego fajtłapa w terenie. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

50 
Gdyby poszedł sam, może by już nie żył. Ciotka 

i matka nigdy by mi tego nie wybaczyły. 

- Dzięki tobie sprawa zakończyła się na złamanej 

nodze. 

- Właśnie. To on uparł się, żeby rozbić namiot 

nisko, tuż nad wodą. A ja nie przypuszczałam, że 

przybór będzie taki gwałtowny. 

- Normalnie nie byłoby pewnie aż tak źle, ale tego 

lata spadło tyle deszczu, ziemia nie chłonie już wody. 

- Otóż to. Kiedy wszystko się zaczęło, David był 

w namiocie. 

- Miał szczęście, że nie utonął. 

- Wiem. Nagła fala wyrzuciła gó na skarpę. Kiedy 

go znalazłam, myślałam, że nie żyje. Może to dziwne, 

ale męczyła mnie wtedy tylko jedna myśl: co też 

powiem cioci Kerry! Na szczęście okazało się, że jest 

jedynie nieprzytomny. Musiałam przenieść go wyżej, 

z dala od wody, no i unieruchomić mu nogę. Bałam się, 

że przy tych wszystkich zabiegach zrobię mu niechcący 

krzywdę. 

- Nie przesadzaj - Blaize lekko poklepał dłonią jej 

dłoń. - Lekarz stwierdził, że tylko dzięki twojej trosce 

i przytomności umysłu David tak niewiele ucierpiał. Ile 

on ma lat? 

- Dwadzieścia dwa. Jest całkiem dorosły, ciężki, jak 

się przekonałam, ale pod wieloma względami to nadal 

zupełny smarkacz. 

- Czyżby pokłócił się z resztą grupy? 

- Ach - Oriel wzruszyła ramionami - naprzykrzał 

się jednej z dziewcząt, a ona i jej chłopak dali mu ostrą 

odprawę. 

- Przez jego głupotę i brak dojrzałości obojemogliście 

zginąć! 

- Mhm... Nie myśl, że mu tego kiedyś nie wypomnę. 

- Chyba i ja sobie tego nie daruję przy okazji 

- z naciskiem oświadczył Blaize. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

51 

- Przecież to... - Wobec zawziętości w jego głosie 

Oriel trochę żal zrobiło się kuzyna. Przecież to nie jego 

sprawa, ale zreflektowała się w porę. Przez kogo 

bowiem, jak nie przez Davida, Blaize zmuszony jest się 

nią teraz opiekować? - Przecież to niczego już nie 

zmieni - stwierdziła refleksyjnie. - Chociaż kto wie, 

może porządna bura od kogoś obcego dobrze by 

Davidowi zrobiła? 

Blaize nie odpowiedział. Oriel skupiła się więc na 

obserwacji pejzażu. Zatokę opiekuńczo obejmowały 

z dwu stron cyple, ramiona lądu. Na połyskującym! 

w słońcu morzu kołysały się jachty. Całe wybrzeże 

pokrywała bujna, dająca zbawczą ochłodę zieleń. 

Krzewy i drzewa przepięknie kwitły. Ich liście, trzepocząc 

w podmuchach lekkiej bryzy migotały niczym sreb-

rzystozielone rybki w morskiej toni, a aromat słonej 

wody wspaniale komponował się z zapachem kwiatów 

i świeżo ściętej trawy. 

- Jak tu pięknie - szepnęła Oriel z westchnieniem. 

- Ilekroć wracam do tego domu, zawsze myślę, że to 

najpiękniejsze miejsce na świecie - rzekł Blaize. 

-Tak. Łowisz ryby? - Oriel zmieniła temat, 

spojrzawszy na dużą łódź motorową. 

- Owszem. Lubię od czasu do czasu zmierzyć się 

z jakąś morską bestią. 

- Mhm... Morze to taki dziki żywioł. I całkowicie 

wolny! 

- Nigdzie nie ma całkowitej wolności - cynicznie 

stwierdził Blaize. - Każdy organizm musi się pod­

porządkować prawom przyrody. Wolność to tylko 

złudzenie. 

- Strasznie przygnębiająca filozofia... 

- Bez przesady. A dlaczego ty nie zostawiłaś kuzyna 

samego i nie poszłaś ź innymi? Po prostu, tak nakazywały 

ci więzy pokrewieństwa i rodzinnej odpowiedzialności. 

- No, ale mamy przecież trochę wolnej woli - rzekła 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

52 
Oriel po krótkim zastanowieniu, wciąż nie dając za 

wygraną. 

- Może w dzieciństwie - odparł Blaize. - Lecz 

podstawowym obowiązkiem rodziców jest tak ją 

ograniczyć, by dziecko bez kłopotów mogło przy­

stosować się do życia wśród innych. Zresztą nauczyciele 

robią to samo. A kiedy dopną swego, po wolnej woli 

pozostaje już tylko blade wspomnienie. 

- Przecież tak trzeba. - Oriel była najwyraźniej 

uparta. - Człowiek to istota społeczna, więc dzieci 

muszą opanować umiejętność życia w grupie. 

- Wiem. To w ogóle dość ciekawy problem. 

Potrzebujemy ze strony naszych bliźnich miłości, 

braterstwa, koleżtóstwa a równocześnie buntujemy się 

w głębi duszy przeciwko ograniczeniom i obowiązkom, 

jakie narzucają nam oczekiwania innych. 

- Mhm... Intrygująca sprzeczność. - Oriel zamyśliła 

się, przywołując na twarz z lekka filuterny uśmiech. 

- O, tak. - Dostrzegłszy jej rozbawienie, Blaize 

roześmiał się. -1 dlatego te egzaltowane damy, które 

zajmują się pisywaniem romansów, są w błędzie, gdy 

usiłują wmówić nam, że połączeni przez los kochankowie 

będą żyli razem długo i szczęśliwie. Miłość to zależność 

i nieuchronna walka o wyzwolenie! 

- Jesteś okropnie cyniczny. 

- Czekasz na swego księcia z bajki, Oriel? - Blaize 

z lekka uniósł brwi. 

- Książąt z bajki nie ma. - Wzruszyła ramionami. 

- Nie czekam więc na cud. Lubię swoją pracę, lubię 

swoje życie. Na pewno będę chciała kiedyś założyć 

rodzinę, ale na razie nie poluję na męża. 

Od strony morza nadleciała para mew. Ptaki 

przysiadły obok siebie na trawniku i zaczęły muskać 

sobie nawzajem pióra. 

- Czyż to nie romantyczny obrazek? - spytał cicho 

Blaize. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

53 

- Nie, jesteś całkowicie bezpieczny - odparła Oriel, 

patrząc na niego z ukosa. 

Roześmiał się. Zaskoczona zuchwałością swych 

własnych słów, w chwilę później przyłączyła się do tego 

śmiechu. 

- Poproszę Kathy, żeby przyniosła ci kostium 

kąpielowy - rzekł po jakimś czasie Blaize. - Chcesz 

pływać w basenie czy w morzu? 

- W morzu - odparła bez wahania. 

- Tam możesz się przebrać. - Wskazał ręką na 

drewniany domek, który Oriel widziała już wcześniej 

przez okno. - Pójdziesz sama? 

- Tak, dziękuję. 

Ledwie znalazła się w obitym listewkami wnętrzu, 

zastukała Kathy. 

- Pomóc ci się przebrać? - zapytała. 

- Nie, poradzę sobie. 

- Cieszę się! Ten kostium można łatwo włożyć, ma 

długi suwak z przodu. 

Rzeczywiście, przyszło jej to dość łatwo, lecz gdy 

przebrana spojrzała w lustro, poczuła się dość nie­

swojo. Kostium był mocno wycięty na udach. No cóż, 

taka moda w tym sezonie. Miał spory dekolt - i to 

gotowa była ścierpieć. Ale ten suwak z przodu. Od 

dekoltu aż poniżej pępka! Nawet do końca zaciąg­

nięty wygląda zbyt śmiało. A jeśli go trochę opuścić! 

Wystarczy parę centymetrów, a już kostium zbyt 

mocno odsłania biust i robi się całkiem prowokacyj­

ny. Przygryzłszy wargi Oriel z determinacją zaciągnęła 

suwak jak się dało najwyżej, wzięła ręcznik i wyszła 

na zewnątrz. 

Tłumiąc poczucie wstydu mężnie przemierzała 

trawnik. Blaize, oparty o pień jednego z drzew, już 

czekał. W ciemnoniebieskich spodenkach kąpielowych 

wyglądał wspaniale. Muskularny, opalony, robiłz daleka 

wrażenie antycznego posągu. Oriel szła w jego kierunku 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

54 
spięta i zakłopotana. Miała gęsią skórę i drżała, choć 

świeciło przecież wspaniałe słońce. Blaize uśmiechnął się. 

- Widzę, że Kathy wybrała niezły fason - stwierdził 

z zadowoleniem. - Ile masz lat, Oriel? 

- Dwadzieścia trzy. 

- Nie dałbym ci nawet tego - wyciągnął do niej rękę. 

Nie chciała podać mu dłoni, nie chciała go w ogóle 

dotykać. Jednak ścieżka prowadząca do plaży była 

dość stroma i musiała skorzystać z pomocy. Blaize 

prowadził ją, milcząc. Minęli strefę cienia porastających 

nabrzeżną skarpę drzew i znaleźli się w jaskrawym 

blasku słońca. Zatrzymała się. Rozpalony piasek parzył 

jej stopy. Blaize bez słowa wziął Oriel na ręce, przytulił 

do swego owłosionego torsu i ruszył plażą w stronę 

morza. Uwolnił ją dopiero wówczas, kiedy wszedł 

w wodę po pas. Potknęła się i musiała raz jeszcze 

chwycić go kurczowo za rękę. Dotknął wtedy kółeczka 

na końcu suwaka w kostiumie. 

- Ciekawe - rzekł najwyraźniej rozbawiony - czy 

Kathy zdawała sobie sprawę, że kupuje ci taki filuterny 

kostium? 

- Nie tyle filuterny, ile łatwy do nałożenia - twarz 

Oriel pokryła się rumieńcem. 

- Oczywiście, oczywiście - skwapliwie przytaknął 

Blaize, ale w jego głosie pobrzmiewała ironia. 

Oriel spojrzała mu w oczy. Były jak zwykle 

nieprzeniknione. Tylko kąciki ust uniosły się w lekkim 

uśmieszku. Policzki Oriel oblał jeszcze silniejszy 

rumieniec. Odwróciła wzrok. Tak. Pomiędzy nią a nim 

niewątpliwie przeleciała właśnie jakaś iskra, pozo­

stawiając po sobie ślad w postaci trudnego do określenia 

napięcia. Oriel, z natury przyzwyczajona do ukrywania 

emocji, starała się opanować je także w tej chwili. Ale 

i Blaize najwyraźniej coś odczuwał. Na pozór spokojny, 

tłumił wewnętrzny ogień. Oriel widziała to w wyrazie 

jego oczu. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

55 

Z ciałem Oriel działo się też coś dziwnego. Chociaż 

nie dotykał jej już i dzieliła ją od niego pewna 

odległość, miała wrażenie, że jej piersi stały się jakby 

większe i cięższe, a sutki bardziej twarde i napięte. By 

to ukryć, dała głębokiego nurka. Doleciał ją wtedy 

podniesiony głos. Tak ostry i stanowczy, że momentalnie 

się wynurzyła. 

- Nigdy więcej czegoś takiego nie rób - mówił 

Blaize, wyraźnie zdenerwowany. - Nie znasz dna, 

a tutaj są ostre skały! Nie wiesz nawet, co może ci grozić! 

- Miałam oczy otwarte pod wodą - próbowała się 

tłumaczyć, choć wiedziała, że postąpiła nierozważnie. 

- Pamiętaj, nigdy więcej czegoś takiego nie rób 

- powtórzył, obrzucając ją surowym spojrzeniem. 

- W porządku, nie będę. Dużo jest tutaj tych skał? 

- Sporo, zwłaszcza w środkowej części zatoki, tam, 

gdzie woda wydaje się ciemniejsza - wskazał ręką. 

- Przy całkowitym odpływie pozostaje nad nimi nie 

więcej, niż półtora metra wody. Pływając, lepiej omijaj 

to miejsce. 

Skinęła głową. Po chwili jednak znów zanurzyła się 

i zaczęła energicznie płynąć w poprzek zatoki. Nie 

szczędziła sił, chciała rozładować przenikające ją 

napięcie, w zmęczeniu odnaleźć spokój. Nie trzymała 

się Blai?e'a, on też mocno się od niej oddalił i wypłynął 

niemal na pełne morze. Raz jednak uległa pokusie i na 

niego spojrzała. Tnąc wodę energicznymi ruchami 

ramion zdawał się, podobnie jak ona, walczyć z nie 

dającym mu spokoju żywiołem. Znowu wyglądał jak 

antyczny bohater, jak grecki bóg morza, Posejdon, 

przemierzający swoje królestwo w otoczeniu trytonów, 

nimf i delfinów, pomyślała, popuściwszy wodze fantazji. 

Po około dwudziestu minutach wyszła na brzeg, 

wzięła prysznic i wyciągnęła się na wznak na plażowej 

leżance, jakich kilka stało na tarasie. Leżąc, próbowała 

zrozumieć, co się właściwie z nią dzieje, reakcje 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

56 
własnego ciała na bliskość Blaize'a trwożyły ją, 

równocześnie jednak nie umiała pozbyć się przewrotnej 

dumy, że zdołała zrobić na nim wrażenie. Po raz 

pierwszy w życiu doświadczała czegoś podobnego. 

Nieliczni chłopcy, z którymi dotychczas się zetknęła, 

wyraźnie dawali jej odczuć, że nie są zainteresowani 

tak wysoką, z reguły wyższą od nich dziewczyną. No 

i te ciągłe ubolewania matki. Oriel nie dostrzegała 

u siebie żadnego z owych kobiecych powabów, które 

tak silnie przyciągają przedstawicieli drugiej płci. 

Dopiero teraz stwierdziła, iż jest inaczej. Poczuła, że 

może być atrakcyjna. I to właśnie wywołało u niej ową 

przewrotną, nieco dwuznaczną satysfakcję. Zapewne 

dzięki niej nie skryła się po kąpieli w domu, lecz 

pozostała na zewnątrz. A kiedy ujrzała Blaize'a, 

uśmiechnęła się i zaczęła rozmowę. 

- Jak to wspaniale, że mamy wreszcie prawdziwe 

lato. Już myślałam, że te deszcze i burze będą nas 

nękały do końca wakacji. 

- To wcale nie takie pewne - rzekł Blaize dość 

poważnym tonem. - Prognoza długoterminowa nie 

jest najlepsza. Cieszmy się każdą chwilą. 

Czy jego słowa kryją w sobie jakieś dodatkowe 

znaczenie? Skądże znowu, pomyślała. Zawstydzona 

śmiałością tego, co chodziło jej po głowie, nie chciała 

dłużej patrzeć na Blaize'a, odwróciła się więc na 

brzuch. Jak mogła być na tyle głupia, by myśleć, że 

mężczyzna taki jak Blaize Stephenson jest nią zaintere­

sowany! Zachowała się jak jakiś naiwny podlotek! 

Nagle drgnęła, czując dotyk dłoni Blaize'a na swym 

ramieniu. 

- Jeśli chcesz tak leżeć na słońcu, musisz się czymś 

posmarować - stwierdził ze spokojem i zaczął roz­

prowadzać po jej skórze chłodny, gęsty płyn. 

- Mogę sama - odezwała się lekko zdławionym 

głosem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

57 

Blaize doprowadził jednak podjęty zabieg do końca, 

po czym przysiadł na leżance Oriel, odwrócił się 

plecami i ze śmiechem poprosił: 

- Teraz ty mnie, dobrze? 

Cóż, zwykła plażowa przysługa. Oriel wyświadczała 

ją nieraz różnym znajomym chłopakom. Dlaczego 

więc teraz, kładąc dłoń na plecach Blaize'a, czuje się 

tak, jakby miała za chwilę skoczyć w przepaść? Bo jest 

idiotką, która nie potrafi uporać się z pierwszymi 

w życiu uniesieniami, odpowiedziała samej sobie 

w myślach. Dwudziestotrzyletnią idiotką, która za­

chowuje się jak skrępowana wstydem nastolatka, 

w obliczu pierwszych doznań. Dość tego! Nabrała 

w płuca powietrza i zaczęła z wymuszoną nonszalancją 

smarować Blaize'a. 

Skóra jego pleców była gładka, ciepła i jeszcze 

mokra po wyjściu z morza. Oriel przesuwając po niej 

palcami wyczuwała pod nimi mocno zarysowane 

mięśnie, których obecność w tak fascynujący sposób 

odróżnia mężczyzn od kobiet. Cały zabieg niepokoił 

jednak, bo robił na niej wrażenie pieszczoty. Jakie to 

szczęście, że nie widzi mojej twarzy, pomyślała. 

- Gotowe - odezwała się po chwili zdławionym, 

jakby nie swoim głosem, po czym zaczęła smarować 

własne ramiona i ręce. 

- Dzięki - uśmiechnął się. - Zdejmę ci ten mokry 

bandaż. 

Odwinął opatrunek, nabrał na dłoń nieco płynu 

i zaczął delikatnie rozprowadzać go po obolałej nodze 

Oriel. Jego dotyk przeszył ją na wskroś, znowu wywołał 

napięcie, zniewalał. Podziałał jak sygnał, wyzwolił 

uśpione demony. Trzeba było wielkiego wysiłku woli, 

aby je stłumić, wyciszyć, opanować. 

- Dziękuję-powiedziała niemal całkiem bezgłośnie, 

zesztywniałymi wargami. 

Blaize zakręcił plastykową butelkę i odstawił ją na 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

58 
stolik. Usiadł na krześle, w takim miejscu, z którego 

mógł dokładnie obserwować twarz Oriel. Speszona, 

spięta, starała się unikać jego przenikliwego wzroku. 

- Jutro przyjeżdża mój siostrzeniec i siostrzenica 

- odezwał się Blaize po kłopotliwej chwili milczenia. 

- Naprawdę? Już jutro? To wspaniale! - Oriel 

podjęła ten obojętny dla niej temat z wyraźną ulgą. 

- Byli u dziadków, rodziców ojca, w Wellington. 

Oni ich tam strasznie rozpieszczają. 

- Chyba po to są dziadkowie. - Oriel uśmiechnęła 

się z lekką zadumą. Jej dziadkowie zmarli już tak 

dawno, że ledwie ich pamiętała. 

- Moim zdaniem, trochę przesadzają. Są raczej 

staroświeccy, żądają od dzieci wielkiej układności 

i dobrych manier, ale w rewanżu wprost zasypują 

je prezentami. Moim zdaniem, serdeczności wobec 

dzieci nigdy nie jest za wiele, ale w sprawach 

materialnych lepiej zachować umiar. Swoją drogą 

jednak chcą pewnie zrekompensować im brak ro­

dziców. 

Przy tych ostatnich słowach jego głos wyraźnie się 

załamał. Pod wpływem nagłego impulsu Oriel wyciąg­

nęła rękę i położyła dłoń na jego dłoni. Zorientowaw­

szy się, co robi, chciała ją cofnąć, ale nie pozwolił jej 

na to. 

- Jim był ich jedynym synem, Sue moją jedyną 

siostrą, nie mam więcej rodzeństwa - zaczął mówić, 

trzymając Oriel za rękę. - Byli młodzi i bardzo się 

kochali. Mieli wszystko, czego potrzeba do szczęścia. 

Jim jako zdolny prawnik zapewniał rodzinie dobrobyt. 

Ale jakiś kretyn chciał się trochę rozerwać. Strzelił 

sobie drinka, wsiadł do samochodu, a że nie umiał 

dobrze prowadzić, stracił panowanie nad kierownicą 

i na nich najechał. Zginęli na miejscu, a ten zbrodniarz, 

jak na ironię, nawet niewiele ucierpiał. Dzieci zostały 

same... 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

59 

Oriel, wstrząśnięta, mocniej chwyciła rękę Blaize'a. 

On uniósł jej dłoń do ust, ucałował i mówił dalej: 

- No, tam gdzie jest teraz, niewiele ma rozrywek. 

A kiedy stamtąd wyjdzie, postarałem się już o to, też 

nie będzie go na nie stać. Zniszczyłem jego parszywy 

interes, zrujnowałem drania. Nigdy nie kupi sobie 

samochodu, a nawet i butelki whisky! 

A więc zemsta. Odwet. Słowa te, nawet nie wypowie­

dziane, siały lodowatą grozę greckiej tragedii. Ręce 

Oriel pokryły się gęsią skórką. Miała rację, widząc 

w nim kogoś, z kim nie należy żartować. 

- Nie pochwalasz odwetu?-Nadźwięk tego pytania 

Oriel znieruchomiała. -Wiem, na pewno nie pochwalasz, 

wychowano cię w duchu wybaczania i litości. Ale ja 

odebrałem inną edukację! - zakończył z naciskiem, po 

czym wstał z krzesła i opuścił ją. 

Po chwili Oriel ruszyła do domu, żeby ogarnąć się 

trochę przed kolacją. Ostatnie słowa Blaize'a wciąż 

dźwięczały jej w uszach, kiedy nagle drzwi jej pokoju 

otworzyły się i do wnętrza weszła dziewczynka mniej 

więcej siedmioletnia, jasnowłosa i błękitnooka. 

- Dzień dobry - powiedziała. - Co się pani stało 

w nogę? 

- Przez gapiostwo wpadłam w głęboki dół i teraz 

noga jest zwichnięta - odpowiedziała Oriel, patrząc 

z uśmiechem na nula buzię dziecka. - Ty pewnie 

jesteś Sara, prawda? A ja nazywam się Oriel Rad-

ford. 

- Nasz samolot przyleciał do Auckland za wcześnie 

i nikt nie czekał na lotnisku. Ale Simon zadzwonił do 

jednego z pracowników wujka Blaize'a i ten pan 

przywiózł nas samochodem. 

- A to ci przygoda! 

- Wujek Blaize był strasznie zły - poinformowała 

Sara, przysiadłszy na łóżku. - Powiedział, że ktoś coś 

pokręcił. A Simon mówi, że pewnie polecą teraz głowy! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

60 

- Nie sądzę - rzekła Oriel ze spokojem. - Każdy 

może czasem popełnić jakiś błąd. 

- Wujek Blaize nie pozwala na błędy. I nie wybacza 

nikomu - stwierdziła poważnie Sara, lecz po chwili 

zmieniła ton i czarując Oriel przymilnym uśmiechem 

zapytała: - Czy mogę popatrzeć, jak będzie pani robiła 

makijaż? 

- Nie będę robiła makijażu, więc niestety odpowiedź 

musi brzmieć: nie! - odparła Oriel, filuternie puszczając 

do małej oko. 

- Nie nałoży pani nawet odrobiny szminki? - sied­

mioletnia kobietka była wprost zaszokowana. 

- Ani ciut, ciut. - Oriel pogładziła jasne, jedwabiste 

włosy dziecka. - Widzisz, zanim zwichnęłam nogę, 

wędrowałam z plecakiem po wzgórzach. Z kosmetyków, 

nie licząc oczywiście mydła i pasty do zębów, potrzebny 

był mi tylko krem do opalania. 

- Moja mamusia zawsze używała szminki. - Głos 

małej załamał się, co wzbudziło szczery żal w sercu 

Oriel. - Wujek Blaize powiedział - ciągnęła mała Sara, 

opanowawszy się szybko - że nie będzie pani mogła 

chodzić przez cały miesiąc. Zostanie tu pani tak długo? 

- Nie. Po co? 

- Jestem po prostu ciekawa. Moja opiekunka wyszła 

właśnie za mąż - dodała. 

- Wrócę do domu, jak tylko moja matka przyjedzie 

z wakacji, z Australii. - Oriel uśmiechnęła się, 

zauważywszy, że Sara odnosi się do niej z charakterys­

tyczną sympatią, jaką dzieci już od pierwszego wejrzenia 

obdarzają wybrane osoby. 

Dziewczynka westchnęła, skuliła się na łóżku 

i spojrzała na Oriel takim samym badawczym wzrokiem, 

jakim patrzył na nią Blaize. 

- Nie umiem czytać - stwierdziła z powagą. 

- Mhm... Czy to boli? 

- No, nie. - Zachichotała Sara. - Co też pani 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

61 

wymyśla. Ale muszę się nauczyć jak najprędzej, bo 

jestem już opóźniona. 

- Kto ci to powiedział? 

- Słyszałam, jak babcia mówiła dziadkowi, że jestem 

opóźniona i że wymagam szczególnej troski. Co to 

znaczy „być opóźnionym"? Co to znaczy „szczególna 

troska"? 

- To znaczy, że trzeba ci trochę pomóc, żebyś 

szybko mogła sama czytać piękne książeczki. 

- Nie, to znaczy, że jestem głupia! - stwierdziła Sara 

z westchnieniem. - Głupsza od innych dzieci. 

- Nieprawda. Mnie wydajesz się mądrym dzieckiem 

- rzekła Oriel z powagą. - A przecież znam się na tym, 

jestem nauczycielką. 

- Naprawdę? - Sara była trochę nieufna. - A lubi 

pani uczyć w szkole? 

- Tak, bardzo. To znaczy, przeważnie lubię. 

- A czego pani w szkole najbardziej nie lubi? 

- Dzieci, które ciągle zadają pytania - odpowiedział 

za Oriel Blaize, który właśnie pojawił się w drzwiach. 

- Chodź już,, mała, twoja kolacja gotowa. 

- Ojej, nie mogłabym zjeść razem z wami? - Sara 

podbiegła do wujka i zrobiła pełną oczekiwania minkę. 

- Nie dzisiaj. - Ujął ją delikatnie za podbródek. 

- Po podróży musisz się wcześnie położyć. Jutro 

będziesz mogła posiedzieć troszkę dłużej. 

- To niesprawiedliwe. - Buzia dziecka wygięła się 

w podkówkę. - Simon nie idzie jeszcze spać, a jamuszę. 

Dlaczego... 

- Sara! 

Głos Blaize'a był na tyle zdecydowany, że po­

wstrzymał wybuch dziecięcych żalów, a równocześnie 

na tyle łagodny, że dziewczynka nie speszyła się 

zanadto. Oriel podobał się taki sposób postępowania 

wobec dziecka. Blaize uśmiechnął się do małej, na co 

i ona odpowiedziała uśmiechem, zapominając o dąsach. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

62 

- No dobrze. - Podała wujkowi rączkę. - Ale 

obiecaj, że przyjdziesz i przeczytasz mi bajkę. 

- A czy kiedyś nie przyszedłem? 

- Czasem cię nie ma w domu, no i babcia mówi, że 

jestem już za duża na bajki. 

- Dzisiaj na pewno przyjdę. I dzisiaj na pewno nie 

jesteś za duża - odparł Blaize dyplomatycznie. 

- Och, wujku, jesteś wspaniały! Bardzo mi było 

miło panią poznać - zwróciła się do Oriel, przypo­

mniawszy sobie nagle o dobrych manierach, po czym 

podskakując wybiegła z pokoju. 

- No i co o tym wszystkim sądzisz, Oriel? - spytał 

Blaize. 

- Sara to przemiłe dziecko. 

- I ja tak myślę - przytaknął - Zejdź na dół, 

poznasz jeszcze Simona. Znieść cię może? 

- Nie, dziękuję. - Oriel zdecydowanie potrząsnęła 

głową. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 

Simon, wyrośnięty czternastolatek, o dłoniach 

i stopach jeszcze zbyt dużych w stosunku do reszty 

ciała, miał tak jak siostra niebieskie oczy i miły 

uśmiech. Trochę podobny do Blaize'a, wydawał się 

dojrzały i zrównoważony. Mimo że z początku traktował 

ją nieufnie, Oriel polubiła go od razu. Szybko zdołała 

też, dzięki po części wyuczonym, a po części wrodzonym 

umiejętnościom, przełamać nieśmiałość chłopca i na­

wiązać z nim dobry kontakt. 

Przeważnie jednak Simon spędzał czas z Blaize'em. 

Razem pływali, jeździli na nartach wodnych, nurkowali, 

łowili ryby... Natomiast Sara wręcz do niej przylgnęła. 

Prowadziły długie rozmowy, chodziły na spacer, bawiły 

się z kociętami, których cała czwórka przyszła tego 

lata na świat w zakamarkach garażu, słowem, nie 

rozstawały się nawet na chwilę. 

Oriel zauważyła ogromny kontrast pomiędzy otwar­

tym, pogodnym chłopcem a jego młodszą siostrą. Sara 

wiecznie zalękniona, skłonna do popadania w rozżalenie, 

przy każdej okazji objawiała paraliżujący brak pewności 

siebie i gorączkowo szukała dla siebie oparcia. Wyrażało 

się to między innymi w silnym uzależnieniu od brata 

i wujka. Trudno powiedzieć, czy w równym stopniu także 

od dziadków, bo na podstawie uwagmałej Oriel odniosła 

wrażenie, że nie bardzo rozumieją swą wnuczkę. Ich 

kontakty z dzieckiem cechowała oschłość i sztywność. 

Wyznawali nieco staroświeckie poglądy wychowawcze 

i nie bacząc na to, co dziewczynka przeszła, stanowczo 

wymagali od niej, by nigdy nie okazywała smutku. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

64 

Oriel żal było Sary, zwłaszcza w te dni, kiedy 

zostawała w domu, podczas gdy jej brat płynął z wujkiem 

dużą łodzią na pełne morze, udając się na prawdziwie 

męską wyprawę. 

- To jest niesprawiedliwe! - skarżyła się Sara. 

- Wujek Blaize jest okropny. Dlaczego nie mogę 

popłynąć z nimi? 

- Jesteś jeszcze zamała na takie wyprawy, kochanie 

- uspokajała ją Oriel. 

- A dlaczego Simon nie jest za mały? To nie­

sprawiedliwe! 

Oriel spojrzała na małą z rozbawieniem. Po chwili 

nadąsana buzia dziecka znów się rozpogodziła. 

- Pani umie przemawiać oczami, jak to się robi? 

- spytała Sara nieco oskarżycielskim tonem, choć 

śmiejąc się do Oriel cały czas. - I wujek Blaize 

przemawia oczami. Ja też bym chciała. 

- I ty przemawiasz oczami, kochanie. Każdy wyraża 

coś wzrokiem - stwierdziła Oriel, przyznając w duchu, 

że co do Blaize'a, mała na pewno ma rację. 

Idea „przemawiania oczami" bardzo intrygowała 

Sarę. Przez kilkanaście minut bawiła się przesyłaniem 

Oriel wzrokiem różnych komunikatów, ta zaś próbowała 

je odczytywać, wkrótce jednak znów popadła w roz­

drażnienie. 

- Nudzi mi się - oświadczyła, kopiąc nogę krzesła. 

-Czy pani też? 

Nie, Oriel nie była znudzona. Raczej czuła się 

nieswojo. Z jakiego powodu? Zawstydzająco głupiego, 

jak próbowała sobie samej tłumaczyć. Oto Blaize swój 

niemal ojcowski stosunek do dzieci wydawał się 

przenosić także na nią. Obecność Oriel przestała 

budzić w nim jakiekolwiek, poza opiekuńczymi, reakcje. 

A może nigdy nie było inaczej? Może tylko udawał? 

Może zachowaniem swym tylko próbował ukryć 

niepokojące cechy swojego charakteru, w końcu i tak 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

65 

pod wpływem emocji ujawnione? Oriel wydawało się, 

że nigdy nie zapomni tonu, jakim mówił o zemście na 

zabójcy swej siostry i szwagra. Wracając myślami do 

tej rozmowy, czuła, jak po plecach przebiegają jej 

ciarki. Bo chociaż wcześniej podświadomie czuła, że 

Blaize może być bezkompromisowy, nawet groźny, nie 

sądziła, by potrafił stać się naprawdę niebezpieczny. 

A tymczasem ów przystojny, elegancki, światowy 

mężczyzna krył w głębi swej duszy bezlitosną żądzę 

odwetu. 

- Czy pani też się nudzi? - Sara nie dawała za 

wygraną. 

- Ja? Skądże. - Oriel nagle ocknęła się z rozmyślań. 

- Bardzo lubię takie wakacyjne leniuchowanie przy 

pięknej pogodzie i w miłym towarzystwie. Wcale mi się 

nic nudzi. 

- Nawet odrobinkę? - Ciężko westchnęła Sara. 

- A nie chciałaby się pani trochę przejść? 

- Chciałabym, ale gdy chodzę, boli i puchnie mi 

noga, więc nie warto. 

- Pani to ma dobrze, umie pani czytać. - Sara 

spojrzała na książkę, którą Oriel trzymała na kolanach. 

- Czy mogłaby pani i mnie nauczyć, teraz, od razu? 

- Jeśli naprawdę chcesz popracować nad czytaniem, 

mogłybyśmy spróbować-odpowiedziała Oriel zwielką 

ostrożnością, w obawie, że ten eksperyment może 

przynieść dziecku nowe napięcia i rozczarowania. 

- Proszę pani. - Sara spojrzała jej głęboko w oczy. 

- Niczego tak nie chcę, jak tego, by nauczyć się czytać. 

Simon i wujek nareszcie byliby ze mnie dumni. 

- Skarbie, przecież oni bardzo cię kochają. - Oriel 

starała się być serdeczna i delikatna. 

- Wiem, ale chcę, żeby byli ze mnie dumni. 

- Na pewno są dumni z ciebie i teraz. 

- Byliby dumni, gdybym umiała czytać-Sara wciąż 

obstawała przy swoim. - Nauczy mnie pani? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

66 

- Dobrze, spróbuję - zgodziła się Oriel, bo jakąż 

inną mogła podjąć decyzję. - Idź i przynieś jedną ze 

swych książeczek, tę, którą najbardziej lubisz, trochę 

papieru i ołówek. 

Oriel od dawna była raczej pewna, że w przypadku 

Sary nie może być mowy o jakimkolwiek rozwojowym 

opóźnieniu. W nauce czytania przeszkadzała dziecku 

tylko psychiczna blokada. Ile trzeba czasu, by ją 

usunąć? Pewnie sporo. Ale może uda się coś zdziałać 

nawet w ciągu tych niewielu dni, jakie pozostały do 

końca wakacji? 

Kiedy Sara wróciła z przyborami, jej mina zaniepo­

koiła Oriel bardziej niż cokolwiek dotąd. Na twarzyczce 

małej, jeszcze przed przystąpieniem do pracy malowało 

się ogromne zwątpienie. Na szczęście po pół godzinie 

ćwiczeń nastrój uczennicy i nauczycielki był już znacznie 

lepszy. Przypuszczenia Oriel potwierdziły się w całej 

pełni. Główną przyczyną kłopotów Sary z czytaniem 

było bez wątpienia jej przeświadczenie o własnej 

nieudolności, ugruntowane, niestety, przez dziadków. 

Jak można było dawać wrażliwemu dziecku do 

zrozumienia, że ma jakieś braki, że jest gorsze od 

rówieśników? Dla zachęty do lepszych starań w nauce? 

Nic biedniejszego. Skutek okazał się wręcz odwrotny. 

Teraz pozostawało tylko próbować wzbudzić w małej 

zaufanie do własnych sił i dać jej jakiś klucz do trudnej 

sztuki czytania. Nie chodziło oczywiście o natychmias­

tową biegłość. Raczej o uwolnienie dziecka od lęku 

wobec tajemniczego świata liter, pomoc w dokonaniu 

przez nie „pierwszego kroku w nieznane". 

Pracowały ciężko do obiadu i jeszcze trochę po 

południu. Kiedy Sara zaczęła robić więcej omyłek, 

Oriel stwierdziła zdecydowanie: 

- Na dziś wystarczy. Jesteś zmęczona. 

- Jeszcze trochę, proszę pani - molestowała dziew­

czynka. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

67 

- Nie. Ja też czuję się zmęczona, jest mi gorąco, chce 

mi się pić. Myślę, że z tobą jest podobnie. Kiedy 

jesteśmy zmęczeni, popełniamy najwięcej błędów. 

Przepracowanie jest równie niedobre, jak lenistwo, 

moja mała. No, daj mi rączkę, pójdziemy dla ochłody 

popływać w basenie. 

Sara była dzieckiem sympatycznym, ale strasznie 

upartym. Nawet pomagając Oriel wstać, targowała się 

jeszcze: 

- A może troszeczkę po kolacji? 

- Nie, to niemożliwe. - Oriel uśmiechnęła się 

i odgarnęła małej potargane włosy z czoła. - Przecież 

mężczyźni już wrócą i wszystko by się wydało. 

- No tak, zapomniałam. - Sara ustąpiła, bo nic tak 

nie trafia do dzieci, jak zabawa w sekrety. - Wie pani, 

kiedy pani mnie uczy, to jest mi jakoś łatwiej. Zawsze 

do tej pory, kiedy miałam czytać, robiło mi się 

niedobrze. Wszystko mi się mieszało, a kiedy robiłam 

błędy, pani Kayc wychodziła z siebie. Mówiła, że się 

nie staram, a ja się starałam. A pani na mnie nie 

krzyczy, kiedy się mylę. Przy pani idzie mi lepiej! 

Po kolacji Oriel i Blaize po raz pierwszy od kilku dni 

znaleźli się sam na sam na tarasie. Noc była piękna: 

pogodna, ciepła, wypełniona zapachem kwiatów. Na 

niebie, oprócz gwiazd, jaśniała srebrzysta poświata, 

zapowiadająca rychłe wzejście księżyca. Odgłos ob­

mywających plażę fal wydawał się delikatny, niczym 

szelest jedwabiu. 

- Słyszałem, że uczysz małą czytać - odezwał się 

Blaize. 

- Skąd wiesz? - Oriel spojrzała ze zdziwieniem na 

ciemną sylwetkę siedzącego na krześle mężczyzny. 

- Oczywiście od niej. Powiedziała mi w największym 

sekrecie. 

- I sekret przepadł. - Oriel roześmiała się z cicha. 

- Tak to bywa, zwłaszcza przy konszachtach 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

68 
z dziećmi - odparł Blaize równie wesoło, szybko 

jednak spoważniał: - Czy sądzisz, że dasz sobie z nią 

radę? 

- Mam nadzieję - stwierdziła, chociaż w jej głosie 

nie było całkowitej pewności. - No, może nie nauczę jej 

tak od razu czytać biegle, ale pomogę jakoś zacząć, 

uwierzyć we własne siły. To teraz najważniejsze. 

Przede wszystkim nie można dopuścić, by zwątpiła 

w siebie. 

Oriel opowiedziała Blaize'owi o wszystkim, czego 

dowiedziała się od Sary na temat postawy dziadków. 

Nie kryła, co myśli o takim postępowaniu. 

- Tak, Simon, jedyny wnuk, był zawsze bystry, silny 

i przebojowy, podobnie jak Jim - rzekł Blaize. - Czekając 

na wnuczkę spodziewali się jeszcze jednego Simona, 

tyle że w spódnicy. A tymczasem Sara okazała się 

dzieckiem o odmiennym usposobieniu, delikatnym, 

lękliwym, wrażliwym. Tak naprawdę to nigdy się z tym 

do końca nie pogodzili. 

- Nieraz tak bywa - stwierdziła melancholijnie 

Oriel, myśląc o matce, która zamiast niej wolałaby 

bystrego, przystojnego chłopaka. 

- Wiem. Sue nie przejmowała się tym, ale Jim nie 

był zadowolony z postępów małej w nauce. Simon 

sam nauczył się czytać już w wieku czterech lat. 

Zanim poszedł do szkoły, czytał całkiem biegle. 

Kiedy więc okazało się, że Sara nie idzie w jego 

ślady, w rodzinie zaczęto robić na ten temat różne 

uwagi. 

- Niestety w jej obecności. Czy twoja siostra 

próbowała sama ją uczyć? 

- Myślę, że tak. Skąd wiesz? 

- Domyśliłam się. Biedna mała. Im więcej niepowo­

dzeń, tym więcej niewiary w siebie. Tak bywa nie tylko 

u dzieci. Nauczyciele doskonale o tym wiedzą, ale 

w dużych grupach niewiele można zdziałać. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

69 

- Chodziła do dobrej, prywatnej szkoły. I dodatkowo 

na konsultacje do specjalisty. 

- Co jeszcze wzmocniło jej przeświadczenie, że jest 

opóźniona! 

- A jeśli po lekcjach z tobą to przeświadczenie 

jeszcze bardziej się wzmocni? - rzekł Blaize z powagą 

w głosie. 

- Nie sądzę - Oriel odpowiedziała po namyśle, 

lecz z całkowitym przekonaniem. - Sara polubiła 

mnie, a to już połowa sukcesu. Poza tym widać, że 

garnie się do nauki, przecież sama mnie prosiła. A co 

najważniejsze, tutejsze otoczenie zupełnie nie przypo­

mina szkoły. 

- Ona ostatnio nie chodziła do szkoły. Była tak 

rozbita po śmierci rodziców, że żal mi było posyłać ją 

do rozbawionych rówieśników, do hałaśliwej gromady 

dzieciaków. Zaangażowałem opiekunkę, żeby uczyła 

małą w domu, ale ona zupełnie nie potrafiła dotrzeć do 

Sary. Jesteś pewna, że tobie się to uda? 

Oriel nie miała do Blaize'a pretensji o ton niewiary 

w głosie. Lecz wiedziała, że jest niezłą nauczycielką 

i polegała na swoim instynkcie pedagogicznym. 

- Nie chodzi o to, Blaize, by od razu nabrała 

biegłości - zaczęła raz jeszcze spokojnie tłumaczyć. 

- Ale niech zaufa we własne siły, niech zobaczy 

pierwsze efekty. Później już szybko powinna dogonić 

rówieśników. Jest inteligentna, rozgarnięta, nie ma 

mowy o żadnych wrodzonych brakach. Szok po 

śmierci rodziców powoli zaczyna mijać. Myślę, że to 

najlepszy moment, aby starannie się nią zająć. Ona ma 

szczere chęci, potrzebuje tylko życzliwej i kompetentnej 

pomocy. 

- Mhm... - Zamyślił się na kilka sekund, po czym 

poprosił: - Opowiedz mi, jaki masz plan działania. 

Oriel przedstawiła swoje zamiary. Mówiła pewnie, 

z dużym przekonaniem. Blaize słuchał z uwagą, czasem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

70 

wtrącał jakieś pytanie. Widać było, że ufa stwierdzeniom 

Oriel i polega na jej fachowości. 

- Myślisz więc, że nastąpił u małej jakiś przełom? 

- zapytał. 

- Mam nadzieję. A przy okazji: oto krótka lista 

potrzebnych mi książek. Czy ktoś mógłby przywieźć je 

z miasta? 

- Oczywiście! - W tym miejscu Blaize zamilkł 

i odezwał się dopiero po dłuższej chwili: - Lubisz ją, 

prawda? 

- Tak, to miłe dziecko. Bardzo wrażliwe, lecz wcale 

nie pozbawione werwy i siły woli. 

- A czy wiesz, że ona chce, żebyś była przy niej na 

stałe? 

- Dziecięce sympatie są zawsze gwałtowne i zaborcze. 

- Oriel, mocno zdziwiona, próbowała obrócić wszystko 

w żart. - Przejdzie jej to! 

- Sara potrzebuje uczucia, miłości - ciągnął Blaize, 

zignorowawszy zupełnie słowa Oriel. -Ta pani, która 

z nią ostatnio pracowała, miała dobre kwalifikacje, ale 

nie zdobyła zaufania małej, nie zdołała się z nią 

zaprzyjaźnić. 

Oriel, która przed chwilą wstała, zamierzając już 

odejść, usiadła z powrotem na krześle. Schyliwszy się 

rozluźniła bandaż, gdyż noga dokuczała jej, w nie­

przyjemny sposób pulsowała. Zerknęła ha Blaize'a. 

W świetle gwiazd jego twarz rysowała się ostrym, 

wyrazistym konturem. Groźna twarz wikinga? Lekki 

dreszcz przemknął jej po skórze. 

- Nie chcę być guwernantką - odezwała się dość 

niepewnie. 

- Nie, guwernantka to nie jest właściwe słowo. 

- Blaize najwyraźniej nie chciał zbyt łatwo zrezygnować. 

- Ona potrzebuje kogoś, kogo by lubiła i kto by ją 

lubił. Potrzebuje psychicznego oparcia. Miałabyś 

przyzwoitą gażę, wyższą niż szkolna pensja. Mogłabyś 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

71 

nawet zamieszkać z małą na Fidżi, prowadzę tam 

interesy. 

- Cóż za wspaniała oferta! - Oriel starała się 

zatuszować ironią ból swego naiwnego, oszukanego 

serca. Więc to dlatego Blaize był taki miły, taki 

czarujący! Widział w niej opiekunkę dla siostrzenicy! 

- Skorzystaj z niej. 

- Nie, nie, nie mogę. - Szukała w myślach jakiegoś 

pretekstu dla złagodzenia odmowy. - Nie mogę postawić 

mojej dyrektorki w takiej sytuacji. Trudno byłoby jej 

w tej chwili znaleźć kogoś na moje miejsce. 

- Twoja dyrektorka ma już zastępstwo - stwierdził 

Blaize z lekkim uśmiechem. 

- Go? - Oriel przez chwilę nie mogła zebrać myśli, 

ale gwałtowne poczucie urazy podsunęło jej wkrótce 

właściwe słowa. - Nie masz prawa decydować za mnie 

za moimi plecami! Nie jestem marionetką, którą 

można manipulować, jak się chce. Masz cholerny 

tupet, ale to jeszcze nie wszystko! 

Blaize wstał z krzesła, spięty i groźny. Położył Oriel 

ręce na ramionach tak zdecydowanie, że aż straciła 

równowagę. W odpowiedzi chwyciła go mocno za 

nadgarstki. 

- Cóż za temperament! - wykrzyknął zdziwiony, 

choć wcale przecież nie zastraszony. - Ależ Oriel, nie 

popadaj od razu w irytację. Bądź rozsądna. 

Dłonie Blaize'a zsunęły się na wysokość jej talii. Były 

gorące, Oriel czuła to przez cieniutką bawełnianą 

tkaninę sukienki. Wciąż była zdenerwowana, choć 

teraz z innego już powodu, nie umiała uciszyć emocji, 

wywołanych fizyczną bliskością Blaize'a, która choć 

nie do zniesienia, równocześnie ją fascynowała. Stał 

tak blisko, że przesłaniał jej morze i niebo, przesłaniał 

cały świat. 

- Nie masz prawa... - zaczęła już znacznie mniej 

śmiałym tonem. -

wykonanie - Irena

scandalous

background image

72 

- Posłuchaj, ty mała złośnico -przerwał jej z lekkim 

rozbawieniem. -Wcale nie mam zamiaru tobą rządzić. 

Ja tylko przewidziałem, co może ci utrudniać decyzję 

i usunąłem tę przeszkodę, by wszystko poszło sprawniej. 

Sara potrzebuje cię o wiele bardziej niż którekolwiek 

dziecko z twojej klasy. Za troskę i sympatię odpłaci ci 

po wielekroć. Ona naprawdę tęskni za życzliwością 

i ciepłem, uczuciem i przyjaźnią. -Ton głosu Blaize'a 

zdecydowanie złagodniał. - Wiesz, jak to jest, kiedy się 

traci kogoś bliskiego, jaki to wstrząs dla dziecka. 

A ona straciła przecież oboje rodziców. Dotychczasowa 

opiekunka widziała wmałej tylko rozpieszczoną marudę. 

Wcale tego nie kryła. Nikt lepiej od ciebie nie pomoże 

Sarze, bo ona już cię kocha! 

Przemawiał do Oriel tonem kusiciela, odpowiednio 

zawieszając głos, szermując argumentami. Jaki on 

sprytny, pomyślała wzburzona, gra własną melodię na 

strunach moich uczuć! W istocie, doskonale wiedział, 

że i Oriel potrzebuje kogoś, kogo mogłaby kochać, 

kogo mogłaby otoczyć opieką. Wykorzystywał tę jej 

kobiecą, macierzyńską poniekąd słabość. A ona, choć 

w zasadzie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę, 

bezwolnie się tej jego magii słów poddawała. Ale czy 

może zgodzić się na propozycję? Wszystko, co odczuwa 

w stosunku do Blaize'a w tej chwili, to tylko prosty 

pociąg fizyczny, rezultat naturalnego przyciągania 

między kobietą a mężczyzną. Reakcja na naturalne 

impulsy. Jeśli odejdzie stąd teraz, będzie musiała 

zapomnieć zaledwie o przelotnym flircie, o kilku 

niezwykłych chwilach, o nagłym porywie zmysłów. 

Lecz jeśli zostanie, przebywając w pobliżu Blaize'a na 

co dzień, praktycznie dzieląc z nim dom, wówczas 

młodzieńcze oszołomienie może przerodzić się w inne, 

dojrzalsze, głębsze uczucie, które nie da się tak łatwo 

wykorzenić. Uczucie, w przypadku nieodwzajemnienia, 

o ileż bardziej bolesne! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

73 

Marszcząc brwi Oriel odwróciła wzrok od twarzy 

Blaize'a. Jego spojrzenie działało na nią zniewalająco, 

niemalże hipnotycznie, wobec wywołanego jego blis­

kością zamętu w głowie nie mogła trzeźwo myśleć. 

- Nie mogę zdecydować się tak od razu, muszę to 

wszystko przemyśleć -powiedziała stłumionym głosem. 

- W porządku, zostawmy całą sprawę do jutra. 

- Do jutra? - powtórzyła oburzona. 

- Tak, prześpij się z tym, ranek bywa mądrzejszy od 

wieczoru. 

Ton Blaize'a wydał się Oriel zbyt protekcjonalny, 

raził ją. 

- Gdzie właściwie miałabym z małą przebywać? 

- spytała chłodno i trochę opryskliwie. 

- Mam trzy główne bazy: rezydencję w Auckland, 

dom pod Londynem i obszerny apartament w Nowyin 

Jorku. Sporo podróżuję, choć staram się ograniczać 

wyjazdy i spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi. 

- Kim ty właściwie jesteś? - Podane przez Blaize'a 

informacje najwyraźniej ją oszołomiły. 

- Ja? Biznesmenem - odpowiedział Blaize, za­

skoczony pytaniem. - Mój dziadek zaczynał od tej 

farmy, potem założył dużą hodowlę owiec w Australii 

i Nowej Zelandii, w końcu rozszerzył interesy na 

kauczuk i herbatę. Ojciec zajął się także przemysłem, 

a mnie interesuje w pierwszym rzędzie handel między­

narodowy. 

No tak! Oriel nagle uświadomiła sobie, kim są 

Stephensonowie. Przecież to nazwisko wciąż pojawia się 

na pierwszych stronach gazet i na okładkach prestiżo­

wych magazynów. Blaize Stephenson to nie pierwszy 

z brzegu przeciętny biznesmen. To prawdziwy magnat, 

dzierżący ster olbrzymiego, międzynarodowego impe­

rium gospodarczego. To dziedzic wielkiej fortuny, 

pomnażający ją stale z zacięciem prawdziwego geniusza 

interesów! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

74 

- Nie sądziłam... - Oriel nie bardzo wiedziała, jak 

wyrazić swoje oszołomienie. 

- Połóż się Oriel, jesteś zmęczona, a robi się późno. 

Zanieść cię na górę? - Z głosu Blaize'a biła pewność 

siebie. 

- Nie, dziękuję, pójdę sama. Dobranoc. 

- Dobranoc. - Blaize wstał i ruszył przez ogród 

w stronę plaży. 

Oriel skierowała się w przeciwną stronę, ku domowi. 

Kiedy dotarła do schodów, z głębi pokoju telewizyjnego 

wyłonił się Simon. Kiedy z uśmiechem zaproponował 

jej pomoc, przekonała się, jak bardzo podobny potrafi 

być w takich chwilach do wujka. 

- Dlaczego wszyscy mężczyźni z tej rodziny chcą 

mnie wciąż nosić? -Oriel usiłowała obrócić propozycję 

w żart. - Dostałbyś przepukliny, Simon. 

- Chciałem raczej wesprzeć panią ramieniem -wyjaś­

nił lekko zarumieniony chłopak. 

- Jasne, dzięki za dobre chęci. Poradzę sobie sama. 

- W razie czego proszę wołać. 

- Dobrze. I jeszcze raz dziękuję - odparła. 

Była jednak zadowolona, że może iść do łóżka i dać 

odpocząć zmęczonej nodze. Ale jak uspokoić roz­

gorączkowany umysł? Myśli kłębiły się w głowie Oriel, 

zmagając się w strasznej rozterce. Co robić? Czy warto 

podejmować ryzyko? Wyczerpana, w końcu jednak 

usnęła. Obudziła się dopiero nad ranem. Leżąc 

w bezruchu, patrzyła na słońce, które wschodziło 

właśnie zza nadbrzeżnych wzgórz. Żadna decyzja 

jednak nie chciała się jeszcze wyłonić z chaosu 

sprzecznych myśli. Czy powinna zamienić spokojne, 

lecz trochę monotonne życie, na bardziej ekscytujące, 

ale za to o ileż mniej bezpieczne? Czy może podjąć 

ryzyko pozostania w orbicie tego niezwykłego czło­

wieka? Tak, Blaize fascynuje ją i zniewala, budzi 

sekretne rojenia i nadzieje. Ale przecież to wszystko 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

75 

całkowite mrzonki! Pan Stephenson, farmer czy biznes­

men, mógłby ostatecznie zakochać sięwpannie Radford, 

nauczycielce. Ale Blaize Stephenson, człowiek klanu 

„tych" Stephensonów, boss międzynarodowego impe­

rium pieniądza, handlu i przemysłu? Człowiek powszech­

nie szanowany i hołubiony przez rządy wielu krajów? 

Magnat, rekin biznesu, który nie boi się żadnego krachu 

czy kryzysu? Równie dobrzemogłaby myśleć o związku 

z księciem Karolem! 

Nie, przecież wcale nie jest w nim zadurzona. Nie 

jest na tyle głupia, by kochać kogoś, kto jest dla niej 

zbyt dojrzały, jeśli nie fizycznie, to na pewno psychicznie, 

nazbyt cyniczny, zmanierowany. Ten drobny pożar 

krwi, jaki w niej rozniecił, można łatwo stłumić. Sam 

wygaśnie, nie podsycany. Przyjmując posadę miałaby 

szansę przeżyć coś ciekawego, poznać trochę świata! 

A zresztą, tak myśleć nie powinna, przecież wcale nie 

o to jej chodzi. Trzeba pomóc tej małej, zanim na tyle 

otrząśnie się, uspokoi, dojrzeje, by mogła pójść do 

normalnej szkoły. To dziecko naprawdę potrzebuje 

pomocy, błaga o nią, choćby i w milczeniu! Ryzyko? 

A czyż ojciec nie ryzykował, przenosząc się z Anglii na 

Fidżi? Ten sam duch przygody, duch życiowego hazardu, 

odezwał się teraz w córce. Oriel podjęła decyzję: 

przyjmie propozycję Blaize'a. Wstała, ubrała się i powoli 

ruszyła na dół po schodach, by o tym zakomunikować. 

- Och, proszę pani! - Sara wyrosła przed nią jak 

spod ziemi. - Wujek powiedział, że zgadza się pani 

zostać ze mną na stałe. Naprawdę? 

- Nnno... tak. - Oriel była oburzona przyjętą przez 

Blaize'a metodą faktów dokonanych, ale zdołała ukryć 

to przed dzieckiem. Dziewczynka chwyciła ją za rękę 

i patrzyła jej w oczy z wielką nadzieją. -Zostanę z tobą. 

Cieszysz się? 

- Na zawsze? - Sara objęła Oriel i przylgnęła do niej 

z całej siły.-Proszę obiecać, że na zawsze, proszę, proszę! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

76 

- Na zawsze to kawał czasu, kochanie. Powiedzmy, 

że na tak długo, jak długo ci będę potrzebna -wyjaśniła 

Oriel z prostotą po chwili zastanowienia, przyznając 

sama przed sobą, że właściwie nie była nastawiona na 

podejmowanie aż tak poważnych zobowiązań. 

- Czy mogę powiedzieć Simonowi? - spytała 

z ożywieniem rozpromieniona Sara. 

- Oczywiście! 

Simon i Blaize jedli śniadanie w skąpanym w poran­

nym słońcu saloniku. Przez szeroko otwarte drzwi na 

taras podmuchy lekkiego wiatru niosły do wnętrza 

słony zapach morza i słodką woń ogrodu. Słowem, 

prawdziwa letnia sielanka. 

- Wiesz co, Simon? - krzyknęła Sara już od progu. 

- Oriel zamierza zostać z nami na stałe. Będzie uczyć 

mnie czytać! 

- To ci heca! - Simon, w pierwszej chwili zaskoczony, 

uśmiechnął się radośnie. 

- Słucham? - Blaize zmarszczył brwi. 

- No, chciałem powiedzieć, że to dobrze, świetnie, 

wspaniale, cudownie. Witamy panią w rodzinie, Oriel! 

A może powinienem powiedzieć: panno Radford? 

- dodał po chwili, lekko skonsternowany. 

- Nie, wolę po imieniu - uspokoiła go Oriel, 

siadając na krześle, które przysunął jej Blaize. 

- Oriel, jeśli nie masz nic przeciwko temu, spotkajmy 

się po śniadaniu w moim gabinecie. Będziemy mieli 

parę spraw do omówienia - powiedział. 

Chodziło o podpisanie umowy. Blaize zaproponował 

trzymiesięczny okres próbny, po którym dopiero 

miałoby nastąpić podjęcie bardziej wiążących decyzji. 

Pensja Oriel została określona na sumę dwukrotnie 

przewyższającą jej dotychczasowe nauczycielskie 

pobory, przede wszystkim dlatego, że miała nie tylko 

uczyć, ale i otoczyć dziecko pełną opieką, zająć się jego 

wychowaniem. Przewidziano dwa dni wolne w tygodniu 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

77 

i miesiąc urlopu w roku. Kontrakt był dopracowany 

w najdrobniejszych szczegółach. 

W ostatnim momencie Oriel zawahała się. Czy 

przypadkiem nie postępuje lekkomyślnie, porzucając 

dotychczasowe uporządkowane życie i podejmując się 

niemalże macierzyńskiej roli wobec dziecka, o którym 

wie w sumie tak niewiele? Ale przecież obiecała już 

małej, pamięta jej wybuch radości! Przygryzła więc 

wargi, wzięła głęboki oddech i lekko drżącą ręką 

podpisała dokument. 

- W porządku - stwierdził Blaize. - Możesz 

oczywiście czuć się gościem, dopóki ja jeszcze tu 

jestem. Kiedy wyjadę w interesach, podejmiesz swoje 

obowiązki. Ale pensja należy ci się już od dziś. 

- Dostałam już pensję za wakacje. - Potrząsnęła 

głową. 

- Nie szkodzi. Będziesz miała dodatkowe wydatki. 

Trzeba sprowadzić twoje rzeczy z tego służbowego 

pokoju. 

- Nie, na lato przewiozłam wszystko do matki. 

- Ach, tak. A propos: czy chcesz, żebym się z nią 

skontaktował telefonicznie? 

- Dziękuję. Napiszę do matki list. A pensję przyjmę 

dopiero od dnia rozpoczęcia pracy. 

- Oriel, ja tu ustalam warunki i ja dyktuję prawa 

- rzekł spokojnie, lecz zdecydowanie. 

- A ja mam się do nich stosować? - spytała z nutką 

przekory. 

- Owszem! - Krótkie, pojedyncze słowo Blaize'a 

zabrzmiało jak trzask bicza. 

- Rozumiem, panie Stephenson - odezwała się 

lodowatym tonem. 

- Ohoho! - w głosie Blaize'a pojawiła się nutka 

rozbawienia. - Lekko zirytowana i już dąsy? Czyżbyś 

zapomniała, jak mam na imię? Chciałbym, Oriel, żeby 

Sara czuła się z tobą jak z kimś z rodziny, kimś bliskim. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

78 
Na pewno nie osiągniesz tego, jeśli będziesz mnie 

nazywać „panem Stephensonem". No, odezwij się do 

mnie, spójrz w moją stronę, bądź grzeczna. Przecież ja 

tu rządzę! 

Oriel nie zachwycały takie żarty. Peszyły ją i upoka­

rzały. Uparcie patrzyła w bok. Kiedy Blaize nagle ujął 

jej podbródek, drgnęła, a twarz jej oblekła się pąsem. 

Usiłowała cofnąć się, zrobić unik, ale on mocno 

chwycił ją za nadgarstki i energicznie przyciągnął ku 

sobie. 

- Ja tu rządzę, pamiętaj - powtórzył, patrząc jej 

z bliska prosto w twarz. 

Zamarła, bo determinacja w jego oczach ustąpiła 

pożądaniu, żarliwej, zniewalającej żądzy. A może to 

tylko gra, dobre aktorstwo? Może on po prostu udaje?, 

przemknęło jej przez myśl. W tej samej chwili poczuła 

na swych wysuszonych i zlodowaciałych wargach 

dotyk ust Blaize'a. Gorących. Zachłannych. Całą siłą 

woli starała się nie tracić głowy. Jakiś instynkt nakazał 

jej zachować spokój. Dlatego kiedy Blaize jeszcze 

mocniej przygarnął ją do siebie, pozostała niewzruszona, 

bierna, obojętna. 

Obojętna? Nikt dotąd nie wzniecił takiego ognia 

z iskierki, która tliła się gdzieś w głębi jej duszy i ciała! 

Przypływ namiętności, jaki ogarnął Oriel, był tak silny, 

że po raz pierwszy chyba zrozumiała, na czym polega 

„zapamiętanie się ", co to znaczy „oszaleć z miłości". 

To już nie były trwożliwe dziewczęce pragnienia, które 

nieśmiało odzywały się dotąd. To było prawdziwe, 

dojrzałe pożądanie, dzikie, nieokiełznane, wszechogar­

niające. Oriel czuła, że pragnie tego mężczyzny, pragnie 

bez granic, bez opamiętania. Czuła, że chce, aby żar 

namiętności przeniknął ją całą, bez reszty, aby 

nieugaszony miłosny płomień pochłonął i ją, i jego. 

Chciała zawładnąć tym człowiekiem bez reszty, odebrać 

mu zainteresowanie innymi kobietami. Odebrać mu 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

79 

moc, by nigdy nie dotknął już, nie pocałował innej. Ta 

zdrada kosztowałaby ją życie! 

Zaraz, a może on tylko tak się bawi, poddaje ją 

próbie? Może, muskając ustami jej szyję, chwytając 

delikatnie płatki jej uszu, sprawdza tylko swój urok, 

swój czar, umiejętność oddziaływania na kobiety? 

Może tak samo postępował z poprzednią guwernan­

tką? Nie, nie powinna. W żadnym wypadku nie wolno 

jej okazać mu tego, co się naprawdę z nią dzieje. 

Blaize nie powinien wiedzieć, że ma w dyspozycji oręż, 

wobec którego Oriel jest całkowicie bezbronna. Bo 

gdyby wiedział, prędzej czy później mógłby z niego 

skorzystać. 

Usta Blaize'a dotarły do wrażliwego miejsca, 

dotknęły jedwabistej, delikatnej skóry w zagłębieniu 

na jej szyi tuż poniżej ucha. Nie! Jeszcze chwila i nie 

zdoła się już pohamować. Nie, jeszcze moment 

a ulegnie mu bez reszty. Lecz co to? W chwili, gdy 

zdawać się mogło, ekstaza sięgnęła szczytu, jego 

pieszczoty ustały. Uniósł głowę i oparł policzek o czoło 

Oriel. 

- Oto, czego się możesz spodziewać - wyszeptał 

zdławionym głosem -jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie 

panem Stephensonem, jeżeli jeszcze raz to zrobisz, 

pamiętaj, posunę się jeszcze dalej. To nie moja wina, że 

twoje usta, nawet gdy jesteś tak zimna, jak teraz, mają 

w sobie słodycz leśnego miodu. 

- Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś takiego - Oriel wzięła 

głęboki oddech -natychmiast odejdę, bez względu na 

umowę! Nie masz prawa wypróbowywać na mnie tych 

swoich sztuczek prowincjonalnego Casanovy. Na takie 

napastowanie kobiety, na takie godne politowania 

zaloty, są odpowiednie paragrafy! 

- To ja tu ustalam paragrafy - stwierdził szyderczo, 

uwalniając ją jednak. 

- Nie te! - Głos Oriel pobrzmiewał desperacją 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

80 

i gniewem. - Nie pozwolę, żebyś traktował mnie jak 

swoją... kurtyzanę! 

- Damę mniej podobną do kurtyzany trudno byłoby 

znaleźć, całujesz jak dziewica. - Wjego głosie wciąż 

pobrzmiewała zuchwałość. -A mimo to prowokujesz. 

I jeszcze w żywe bezy kpisz ze mnie, udajesz zimną jak 

bryła lodu, chociaż widzę rumieńce, jakie namiętność 

maluje ci na policzkach! 

- Bez względu na to, co jeszcze wymyślisz - za­

szokowana słowami Blaize'a, szybko zmobilizowała 

się i podjęła skuteczną obronę - nie stanę się nagle 

głupią gęsią, która omdlewa, gdy tylko jakiś pozbawiony 

zasad osiłek ją pocałuje. Rolę swej utrzymanki przeznacz 

dla kogoś innego! 

- Ale określenia! Widzę, że lubisz dziewiętnasto­

wieczne powieści. - Blaize usiadł za biurkiem i zaczął 

chłodno jej się przyglądać. - No cóż, jeśli chcesz 

wiedzieć, nie mam zamiaru uwieść cię jak panicz 

biedną dziewczynę. Pozostały mi jeszcze jakieś zasady. 

- No dobrze, może przesadziłam - mruknęła 

zaczerwieniona. -Ale przyjmij łaskawie do wiadomości, 

że nie masz prawa ot tak sobie mnie obcałowywać. 

- Przyjmę, zapamiętam, obiecuję, nie będę - rzekł 

z nonszalancją, zupełnie jakby myślał już o czymś 

innym. - Ale teraz lepiej idź, bo sprowokujesz mnie 

znowu! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 

Po pełnym napięć poranku przyszło spokojne 

przedpołudnie. Oriel ćwiczyła z Sarą w „klasie" pod 

rozłożystym drzewem na nadbrzeżnej skarpie. Odwiedzał 

je tam Simon, który włóczył się tego dnia bez celu po 

plaży. 

- No, Saro, wystarczy na dziś - rzekła Oriel, 

ujrzawszy nadchodzącego chłopca. 

Sara próbowała nieśmiało protestować. Przestała 

jednak na widok dużej łodzi motorowej, która wyłoniła 

się zza cypla i skierowała ku brzegowi Pukekaroro. 

- To pewnie pan Howard wiezie dla mnie książki do 

czytania - stwierdziła z wielce poważną miną. - Pani 

Howard mówiła mi, że jej mąż specjalnie po nie popłynie. 

- Nie, nie, to chyba pan Weatherall - Simon 

badawczo przyglądał się łodzi. 

- A kto to jest pan Weatherall? - zapytała Oriel. 

- To asystent wujka Blaize'a - wyjaśnił chłopiec. 

- Taki niepozorny facio, ale świetnie gra w piłkę. 

- Dla ciebie - stwierdziła Oriel, znając już pasję 

Simona - nawet pirat* lub ludożerca byłby świetnym 

kompanem, gdyby tylko znał się na sporcie. 

- Ma się rozumieć - odparł chłopak z tupetem. -Na 

pewno lepszym od jakiegoś palanta, co nie odróżnia 

siatki od kosza! 

- Ja odróżniam - ze śmiechem zastrzegła się Oriel. 

- Siatka jest jedna, a kosze dwa. 

Simon zachichotał i zaczął zbierać szkolne przybory 

Sary. 

- Rusz się, mała, posprzątajmy razem - burknął. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

82 

- Proszę pani, czy mogę iść z Simonem na spotkanie 

łodzi? - zwróciła się Sara do nauczycielki. - No, jak 

tylko posprzątam. 

- Cóż słyszę? Ty nigdy nie sprzątasz po sobie 

- zrzędliwie zauważył Simon. - Zawsze się mną 

wyręczasz. 

- A właśnie, że sprzątam! 

- Nic podobnego, kłamczucha! 

- No dobrze już, dobrze -Oriel przerwała sprzeczkę. 

-Wystarczy tego waszego sprzątania. No i tej kłótni! 

Sara podała jej rączkę i całą trójką ruszyli na 

spotkanie przybysza. Pan Weatherall, który właśnie 

cumował łódź przy drewnianym moście, był człowiekiem 

przystojnym, choć raczej niepozornym, a skromność 

ta brała się pewnie z ciągłego przebywania w orbicie 

takiego pryncypała. Miał jednak miły, ujmujący 

uśmiech. 

- Miło mi panią poznać, panno Radford - zwrócił 

się do Oriel. - Jestem James Weatherall. 

Podali sobie ręce. Skąd u licha ten facet zna moje 

nazwisko, zastanawiała się Oriel. Pewnie Blaize mu 

o mnie powiedział przez telefon. Tylko po co? No tak, 

uzmysłowiła sobie, żeby sprawdzić, kim jestem. Skąd 

mógł wiedzieć, że jestem osobą, za którą się podaję. 

Pewnie nieraz go nachodzą różni naciągacze i naciąga-

czki. 

Simon, James i mąż Kathy, który nadszedł właśnie 

Z bagażowym wózkiem, zajęli się rozładowywaniem 

łodzi. Asystent Blaize'a przypłynął z dużym bagażem. 

Patrząc na liczne torby i pudła Oriel pomyślała, że to 

pewnie wiktuały na przyjęcie, jakie miało się odbyć już 

za trzy dni. 

Kiedy wózek z pakunkami, pchany przez męża 

Kathy i Simona, ruszył ku domowi, Oriel, James i Sara 

skierowali się tam również. Mała, trzymając swą 

opiekunkę za rękę, opowiadała Weatherall owi o zmia-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

83 

nach, jakie zaszły w jej życiu. Mężczyzna słuchał 

z powagą. Oriel podobała się taka postawa wobec 

dziecka. Ten człowiek lubił Sarę i okazywał jej to, nie 

pozwalając sobie na ów nieznośny protekcjonalizm, 

z jakim większość dorosłych odnosi się do dzieci. 

- ... i wie pan, noga Oriel, tam, pod bandażem, jest 

całkiem... różnokolorowa. Naprawdę, sama widziałam! 

-dobitnym akcentem Sara zakończyła swoją żywiołową 

relację. 

- Cieszę się, że szybko wraca pani do dobrej formy 

- James zwrócił się do Oriel, wysłuchawszy cierpliwie 

monologu dziecka. - Miała pani naprawdę przykre 

przeżycia. Zwłaszcza ten ostatni odcinek drogi musiał 

być nieprzyjemny. 

- Tak, noga bardzo bolała, trochę podpierałam się 

kijem, w końcu zmuszona byłam się czołgać. I tak 

miałam szczęście, mogło być gorzej. Mój kuzyn na 

przykład ma skomplikowane złamanie. 

- Szczerze współczuję. A pani gratuluję zaradności 

i siły woli. 

W tym momencie Weatherall odwrócił wzrok od 

twarzy Oriel i spojrzał przed siebie. W wyrazie jego 

twarzy zaszła jakaś zmiana, drobnamoże, ale uchwytna. 

Oriel dostrzegła ją i w chwilę potem zrozumiała, co 

było jej przyczyną. Przed domem, na ocienionym 

tarasie, stał Blaize. 

- Widzę, że już się poznaliście - rzekł z chłodnym 

uśmiechem, kiedy podeszli bliżej. - James, proszę, 

chodź ze mną do gabinetu. Musimy omówić kilka 

spraw. Nie chciałbym tego odkładać na później. 

Po przyjeździe Jamesa Weatheralla przez dwa kolejne 

dni padał deszcz. Obawiano się nawet kolejnej 

tropikalnej burzy. Na szczęście nie nadeszła. Wciąż 

było jednak deszczowo i bardzo parno. James i Blaize 

spędzali większość czasu na rozmowach w gabinecie. 

Pozostawiona samej sobie, Oriel zmuszona była 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

84 
zajmować się dziećmi. A w czasie deszczu dzieci się 

nudzą. Sara wytrzymywała jeszcze jakoś godziny 

lekcji, później nie bawiły jej już ani układanki, ani inne 

wymyślane przez Oriel deszczowe zajęcia. Była marud­

na i skora do waśni z bratem. Simon również zresztą 

nie wiedział, co ze sobą zrobić i nie umiał znaleźć sobie 

miejsca. Kręcił się tylko z kąta w kąt po domu, wciąż 

wchodząc w drogę jak zawsze tryskającej energią 

i zapracowanej Kathy. Drugiego deszczowego dnia po 

południu dzieci posprzeczały się o coś tak bardzo, że 

niemal doszło do bójki. 

- A cóż to znowu? - zdenerwowała się Oriel. 

- Proszę o spokój. Idziemy popływać! 

- Przecież pada! - Sara ze zdziwienia szeroko 

otworzyła buzię. 

- No to co, maluchu, boisz się, że morze będzie 

bardziej mokre? - Simon musiał podkreślić swą 

wyższość, ale widać było po minie, że sam też jest 

troszeczkę zaskoczony. 

- Jest ciepło, nawet bardzo ciepło, deszcz nikomu 

nie zaszkodzi, a wszystkim przyda się trochę ruchu 

- ucięła dyskusję Oriel. 

W dziesięć minut później spotkali się we trójkę na 

tarasie. Sara, nadał trochę zaskoczona dziwną propozy­

cją, próbowała dla ochrony przed deszczem owinąć się 

w ręcznik, lecz gdy ujrzała, że Oriel i Simon odważnie 

wychodzą w samych kostiumach, z desperacją poszła 

w ich ślady. 

Morze było bardzo spokojne. Niewielkie fale 

leniwie obmywały i tak mokry od deszczu piasek. 

Woda była ciepła. Dotychczasowa mżawka przeradzała 

się w mgłę. W jej oparach wszystko wydawało 

się jakieś dziwne, tajemnicze, niesamowite: morze, 

drewniane molo, plaża, nadbrzeżna skarpa porośnięta 

drzewami i majaczący w oddali ciemną bryłą, jakby 

pozbawiony konturów, dom. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

85 

- Tylko proszę się nie wygłupiać i nie nurkować. W tej 

mgle łatwo się zgubić-upomniała Oriel swych podopie­

cznych surowym tonem. Ale dzieci nie trzeba było nawet 

ostrzegać. Sama niezwykła atmosfera sprawiała, że 

trzymały się blisko i mówiły przyciszonymi głosami. 

- Zdaje mi się, że z tej mgły w każdej chwili mógłby się 

wyłonić jakiś smok albo dinozaur- odezwał się Simon. 

- Ojej! - Sara krzyknęła i rozejrzała się wokół, po 

czym wskazując w stronę lądu, gdzie w jednym z okien 

domu zapaliło się światło, wyszeptała: - Patrzcie, 

błysnęło już jego oko! 

- To gabinet wujka. - Simon położył się na wznak 

na wodzie. -A niech to! Jeśli wujek i pan Weatherall są 

tak zajęci, to pewnie szykują jakiś niekiepski numer. 

- Będziesz... pracował... z wujkiem... gdy dorośniesz? 

- wysapała Sara, próbując płynąć za pomocą energicz­

nych ruchów rąk i nóg. 

- Coś ty, wolę być piłkarzem! 

Oriel uśmiechnęła się. Znając sportowe fascynacje 

chłopca, można się było spodziewać takiej odpowiedzi. 

- A ty co zamierzasz robić w przyszłości? - zapytała 

małą. 

- Będę nurkiem. Już umiem nieźle nurkować, wujek 

mnie nauczył. 

- Wspaniale! - Oriel ubawiona ucałowała pełną 

zapału mokrą twarzyczkę małej. 

- No! I będę pracowała na pełnym morzu, na 

platformie wiertniczej. I znajdę skarby piratów... 

- Brawo! 

- Smok już zamknął oko. Poszedł spać - wtrącił 

Simon. 

- A my wyjdźmy z wody - stwierdziła Oriel widząc, 

że Sara zaczyna szczękać zębami. 

Ruszyli w stronę domu. W okolicy drewnianego 

plażowego domku z oparów mgły wynurzyła się przed 

nimi jakaś wysoka postać. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

86 

- Ojej, to wujek! A już myślałam, że dinozaur 

- zapiszczała Sara. 

- Naprawdę? Czyżbym miał łuski i trzy rogi na nosie? 

- No, nie - zachichotała - ale zdawało mi się, że 

widzę ogromne zęby i świecące oczy. 

Na słowa małej Simon również się roześmiał, po 

czym oboje popędzili razem przez mokry trawnik do 

domu. Oriel chciała ruszyć za nimi, lecz Blaize zatrzymał 

ją, chwytając mocno za rękę. 

- Podoba mi się ten kostium -powiedział, po czym 

przysunął się bliżej i opuścił odrobinę suwak. - Unikałaś 

mnie przez ostatnie dwa dni? - zapytał, musnąwszy 

lekko palcami przez opiętą, mokrą tkaninę wypukłość 

jej piersi. 

- Nie - odparła zimno, cofając się i zdrętwiałymi od 

chłodu i zdenerwowania palcami próbowała zaciągnąć 

oporny suwak. 

Dostrzegła, że wzrok Blaize'a ślizga się po jej ciele, 

od ramion i piersi aż po zgrabne nogi i z powrotem. 

Odebrała to jako zuchwały atak na jej osobę. Świadomy 

krok, który miał zmącić jej spokój. Przeszyła go na 

wskroś swymi ciemnoniebieskimi oczami. 

- Podoba mi się ten kostium - powtórzył Blaize 

- ale myślę, że powinnaś postarać się o inny. Simon jest 

w takim głupim wieku... 

- Masz chorą wyobraźnię - Oriel przerwała mu 

kategorycznym tonem. - Simon to jeszcze dziecko. 

- Czyżby? - Uniósł z lekka brwi. - Pamiętam 

przecież siebie sprzed lat. A i James bywa wrażliwy na 

takie rzeczy. 

- Masz niezdrowe rojenia i pleciesz bzdury - od­

powiedziała, zła i zdegustowana. 

- Bzdury? Skąd możesz wiedzieć, co czują męż­

czyźni. — Blaize znowu zatrzymał wzrok na jej 

biuście. 

Ku swemu zawstydzeniu Oriel poczuła, że za sprawą 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

87 

tego spojrzenia, choć może i pod wpływem chłodu, 

brodawki jej piersi zaczynają napinać się i tward­

nieć, jak gdyby chciały przebić cienką osłonę ko­

stiumu. Co gorsza, wcale nie było to nieprzyjemne 

uczucie. 

- Ależ to nasze ciało nas zdradza - z cynizmem 

stwierdził Blaize. - Nie denerwuj się. Żadna cywilizacja, 

żadna ogłada, żadne zasady i obyczaje nie zdołają 

stłumić pierwotnych popędów. Tkwią one w każdym 

mężczyźnie i każdej kobiecie, i tylko czekają na sygnał, 

by się ujawnić, by wybuchnąć. Jeśli ty jesteś młodą 

i ładną kobietą, a ja mężczyzną, w którego żyłach 

krążą hormony, to natura każe nam zbliżyć się do 

siebie i spłodzić potomstwo, przekazać nasze geny 

następnemu pokoleniu, przedłużyć gatunek. Tylko 

temu wszystko jest podporządkowane. Cała reszta, 

cała otoczka romantycznych gestów i powłóczystych 

spojrzeń, cała ta „wielka miłość", tak uwielbiana przez 

poetów i podlotki, to tylko wielka kpina natury 

z gatunku, który sam siebie traktuje zbyt poważnie. 

Jesteś bardzo młoda,. Oriel, miałaś prawo jeszcze tego 

nie dostrzec. Ale ja widziałem i doświadczyłem zbyt 

wiele, abym mógł myśleć inaczej. 

- Nie chcę... - Głos Oriel załamał się, bo nie mogła 

uporządkować natłoku ogarniających ją myśli. 

- Chcesz! I ja chcę! My chcemy. - Objął ją 

i przyciągnął ku sobie. - Czuję, jak bije twoje serce, 

Oriel. Tak samo, jak moje. I z tego samego powodu. 

- Nie chcę - determinacja pomogła Oriel wydobyć 

z krtani zdławiony dotąd głos - wchodzić z tobą 

w żadne osobiste układy, rozumiesz? 

- Rozumiem... rozumiem - wyrzucał pojedyncze 

słowa, całując jej czoło i przymknięte powieki. - Nie 

chcesz... układów... czekasz... na małżeństwo... Ładne... 

piękne... legalne... z dożywotnim kontraktem... Ltwoim 

ciałem... jako rękojmią! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

88 

Jadowity ton głosu Blaize'a wytrącił Oriel z dotych­

czasowego, obezwładniającego zamroczenia. Szeroko 

otworzyła oczy, zaczęła się wyrywać, a kiedy mężczyz­

na zbliżył usta do jej ust, spróbowała go ugryźć. Silny 

uścisk i mocny pocałunek Blaize'a udaremniły jednak 

jej wysiłki. Wargi Oriel rozchyliły się, stłumiony 

okrzyk zamarł jej w gardle. Zacisnęła kurczowo 

dłonie, zadygotała całym ciałem i... poddała się 

ogarniającej ją nagle gorącej fali namiętności. Przy­

lgnęła do Blaize'a, upojona bezpośrednią bliskością 

jego muskularnego ciała. Ich usta zwarły się w praw­

dziwie miłosnym pocałunku, w odwiecznym mis­

terium dawania i brania, uległości i panowania, 

pożądania i zaspokojenia. Oriel miała wrażenie, że 

jakiś potężny wewnętrzny impuls rozpierają, porywa, 

zniewala. 

- Och, Oriel - wyszeptał Blaize pomiędzy pocałun­

kami - twoje usta są takie słodkie i takie delikatne. 

Mam wrażenie, że dotykam wargami kwiatu. A twoje 

oczy... Jak, u licha, udało ci się wytrwać dwadzieścia 

trzy lata w niewinności, skoro masz oczy, które 

obiecują wszystkie rozkosze raju, skoro jest w tobie 

wszystko to, czym kobieta może ujarzmić mężczyznę! 

Dłonie Blaize'a zsunęły się na biodra Oriel. Drżąc 

i z trudem chwytając powietrze, przywarła do niego, 

całą sobą, całym ciałem. Była tak oszołomiona, że nie 

spostrzegła nawet, kiedy odsłonił jej piersi. Poczuła 

dopiero na nich gorące pocałunki. 

Pragnienie, pożądanie zintensyfikowało się teraz do 

granic ekstazy. Nie spodziewała się, że usta tego 

mężczyzny tak szybko mogą doprowadzić do cał­

kowitego upojenia! Gotowa na wszystko, poddała się 

mu bez reszty. Przyjazna mgła kryła ich szarą zasłoną 

i niosła chłód ich rozpalonym ciałom. 

- Oriel, Oriel. Gdzie pani jest? - rozległ się nagle, 

z pewnego oddalenia, głos Simona! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

89 

Poczuła nagle, jakby spadła z wysokości na zie­

mię. Zesztywniała gwałtownie, odsunęła się od 

Blaize'a. 

- Już idę-krzyknęła, dławiona palącym poczuciem 

wstydu. 

- Okej - głos Simona wyraźnie przycichał, bo 

chłopiec oddalał się w stronę domu. 

Złapała ręcznik i nie oglądając się za siebie, ruszyła 

naprzód. 

Tego wieczoru nie widziała już Blaize'a. Kolację 

jadł wraz z Jamesem w gabinecie, ona zaś z dziećmi 

gdzie indziej, a po posiłku starała się jak najszybciej 

schronić w sypialni, aby przypadkiem nie spotkać 

się z nim, nie stanąć znów z tym mężczyzną twarzą 

w twarz. 

Musiała jednak stanąć twarzą w twarz z samą sobą. 

Kiedy w pokoju spojrzała w lustro, ogarnęło ją uczucie 

odrazy. Te usta, tak dziwnie obrzmiałe, te ramiona, 

pokryte zadrapaniami i zasinieniami od zbyt silnych 

uścisków. Jak mogła? I jak on mógł? Z całym cynizmem? 

Lecz przecież pozwoliła mu na to. Na czas nieprzytom­

nego szaleństwa w jego ramionach odrzuciła wszelkie 

przestrzegane dotąd zasady! Poddała mu się od razu! 

Poddała? Nie, gorzej. Zachowywała się bezwstydnie, 

porowokująco, robiła wszystko, by go zachęcić. Podjęła 

miłosny pojedynek godzien wyrafinowanej rozpustnicy. 

A teraz? Zgasiła światło, by nie widzieć już własnej 

twarzy. Co teraz ma ze sobą zrobić?, gorączkowo 

szukała odpowiedzi. 

W pierwszym odruchu przyszło jej do głowy, aby 

natychmiast odejść, bez względu na podpisany kontrakt. 

Ale czy można tak zawieść zaufanie dziecka, podeptać 

daną mu obietnicę? W końcu pomiędzy nią a Blaize'em 

do niczego jeszcze nie doszło, Simon przeszkodził im 

w samą porę. Więc cóż? Nie wolno jej tylko dopuścić, 

by podobna do dzisiejszej sytuacja kiedykolwiek jeszcze 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

90 
się powtórzyła. To wszystko. Przecież dla tego mężczyzny 

jest tylko obiektem żądzy, niczym więcej. Najbardziej 

nawet upojne chwile zapomnienia w jego objęciach nie 

są warte utraty własnej godności. Ale Blaize'a, skądinąd, 

nie powinna aż tak obwiniać. Był szczery, niczego nie 

ukrywał. Pamiętała jego słowa o kpinach natury 

z gatunku ludzkiego. Natura zakpiła widać także 

z niej. Trudno. Po raz drugi ten żart już się nie uda! 

Oriel usnęła. Obudziła się rankiem z ciężkimi 

powiekami i pulsowaniem w skroniach. Czuła się 

fatalnie, choć dzień, jak na ironię, był piękny -jasny, 

bezchmurny, słoneczny. Chyba po to, by przez kontrast 

podkreślić jej smutek i troskę! 

Długo stała w otwartym oknie. Patrzyła na owce, 

pasące się na trawiastym zboczu wzgórza, słuchała 

uporczywego grania cykad. Skądś z dołu dobiegł ją 

głos, a potem śmiech Kathy. Tak, dzisiaj przypadał 

dzień, w którym miało się odbyć przyjęcie, miało 

nastąpić wydarzenie roku w Pukekaroro. I także dziś 

pewna idiotka imieniem Oriel powinna zacząć pokutę 

za swoją lekkomyślność. 

Tego ranka Oriel zastała wszystkich w saloniku. 

Blaize pił kawę i przekomarzał się z Sarą. Simon 

i James Weatherall pogrążeni byli w jakiejś ożywionej 

rozmowie, zapewne o sporcie. Na widok wchodzącej 

wszyscy wstali: takie nieco staroświeckiemaniery mieli 

widać we krwi. Blaize podsunął Oriel krzesło. 

- Proszę pani - z dziecięcą otwartością zaczęła 

opowiadać Sara -wujek powiedział, że dzisiaj musimy 

zejść z oczu Kathy i dlatego popłyniemy łodzią. I że 

wujek i pan Weatherall dużo się przez ostatnie dwa dni 

napracowali i dziś mogą sobie zrobić urlop. Ale pan 

Weatherall nie popłynie z nami, bo wybiera się na 

wzgórza i będzie malował obraz. 

- Cudownie - powiedziała Oriel, całym wysiłkiem 

woli przywołując na twarz blady uśmiech, po czym 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

91 

stłumionym głosem zwróciła się do Błaize'a: - Nie będę 

wam chyba potrzebna, zostanę i pomogę Kathy. 

•- Oczywiście, że będziesz - odparł ze swym ironicz­

nym uśmieszkiem. - Sam nie upilnuję Sary na łodzi, nie 

mam dość cierpliwości. 

- Ale bardziej przydam się... - Oriel nie było do 

śmiechu, choć Sara chichotała i robiła do niej miny. 

- Przydasz się nam i to bardzo - przerwał jej Blaize 

tonem nie dopuszczającym sprzeciwu. -Zjedz śniadanie 

i dopilnuj, by Kathy przygotowała jakiś solidny 

prowiant. Wiesz, ile Simon potrafi zjeść. 

W godzinę później wszyscy byli już na łodzi, o ile 

można nazwać po prostu łodzią cudo wyposażone 

w elektronikę godną odrzutowca. Dzieci z dumą 

pokazywały Oriel pulpit sterowniczy z mnóstwem 

wskaźników i przełączników, z automatycznym ster­

nikiem, ekranem radaru i echosondy. Mała Sara 

wiedziała o tym wszystkim prawie tyle, ile jej starszy 

brat, a bez porównania więcej od swej nauczycielki. 

Utwierdziło to Oriel w przeświadczeniu, że jest dzieckiem 

w pełni na swój wiek rozwiniętym i inteligentnym. 

- Simon, czy chciałbyś uruchomić łódź? - Spytał 

Blaize. 

Pytanie było całkowicie retoryczne. Wniebowzięta 

mina chłopca świadczyła najwyraźniej, że o niczym 

tak nie marzył jak o tym, by ją samodzielnie uru­

chomić. 

- Witamy na pokładzie - Blaize zwrócił się z kolei 

do Oriel. - Jak ci się tu podoba? 

- Jest wspaniała, nie brak tu niczego, na co można 

było wydać pieniądze. - W jej odpowiedzi zabrzmiała 

nutka ironii. - Czy ta łódź jest w użyciu tylko wówczas, 

kiedy wypoczywasz w Pukekaroro? 

- Nie, wujek pozwala też pływać różnym swoim 

gościom - wtrącił się Simon. - Czasem też łódź 

wynajmuje. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

92 

- Jestem przecież człowiekiem interesu, nieprawdaż? 

- rzekł Blaize w odpowiedzi na pytające spojrzenie 

Oriel. -A propos interesów, przejrzałem dziś rano nasz 

kontrakt. 

- Tak? 

- Jest całkiem niepodważalny, nie do ugryzienia! 

Potwór! Zupełnie jakby wiedział, że spędziła znaczną 

część nocy na rozmyślaniach, czy mogłaby zerwać 

umowę i odejść. 

- Nie śmiałabym nawet przypuszczać, że może być 

inny. - Oriel czuła, że serce ma przepełnione jadem. 

-Taki ekspert we wszystkich dziedzinach, jak ty, musi 

być również biegły w układaniu cyrografów! 

- Owszem - uciął krótko, nie dając po sobie poznać, 

czy pocisk trafił do celu. - Simon, jesteś gotów? 

Oriel nie chciała peszyć „czternastoletniego kapitana" 

swą obecnością podczas trudnej operacji odbijania 

i wypływania w morze. Zeszła więc do kabiny, pod 

pokład. Umieściła w lodówce wszystkie zabrane na 

wyprawę wiktuały. 

Po kilkunastu minutach łódź znalazła się na szerszych 

wodach i Oriel wróciła na górę. Okazało się, że Blaize, 

Simon i Sara weszli na znajdujący się na dachu 

nadbudówki pomost obserwacyjny. 

- Nie wchodź tutaj, drabinka jest bardzo niewygodna 

- ostrzegł ją Blaize. . 

Spoglądając na niego poczuła znów lekki ścisk 

w żołądku. W tej scenerii prezentował się doskonale. 

Muskularny, opalony. Nie jakiś tam weekendowy 

przebieraniec, ale prawdziwy marynarz, kapitan, wilk 

morski! Oriel nie chciała się do tego przyznać nawet 

sama przed sobą, lecz ten mężczyzna naprawdę nie był 

jej obojętny. 

Czyżby nie chodziło tu o przelotne pragnienie, 

chwilowe odurzenie, drobny kaprys, moment zapom­

nienia? Czyżby... nie, to niemożliwe! Miałaby się w nim 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

93 

zakochać? A jeśli, to co on zrobi, gdy zorientuje się 

w sytuacji? Odeśle ją, czy przeciwnie, zatrzyma i spróbuje 

wykorzystać jej uczucia? Oriel usiłowała wmówić 

sobie, że na to nie pozwoliłby mu honor. Ale swoją 

drogą... Przecież to taki zagadkowy człowiek, o złożonej 

osobowości, chwilami nieobliczalny. A co gorsza i ona, 

Oriel, sama siebie nie poznaje. Zawsze tak nieugięta, 

wewnętrznie zdyscyplinowana, może nawet co nieco 

oschła... A teraz, czuje to, mogłaby pogrążyć się w tym 

beznadziejnym zaślepieniu tak głęboko, że nie znajdzie 

już drogi odwrotu. Dojdzie do tego, że zmuszona 

będzie żebrać o każdy uśmiech, każde spojrzenie, 

każde słowo, ciesząc się nawet, gdy łaskawie podaruje 

jej choćby okruch z miłosnej uczty. 

- Nie rób takiej tragicznej miny - dobiegł ją nagle 

jego głos. - Wszystko się ułoży. Zawsze tak jest. 

Z wymuszonym uśmiechem skinęła głową i od­

wróciła się, spoglądając za burtę. Blaize odszedł, 

wyczuła to jakby przez skórę. Morski wiatr roz­

wiewał jej włosy. Na wysuszonych wargach poczuła 

posmak soli. Tutaj, z dala od lądu, było chłodniej, 

a w powietrzu nie czuło się takiej wilgoci... Patrzyła 

na morze, po którego lśniącej, jasnobłękitnej powie­

rzchni z gracją ślizgały się jachty o różnobarwnych 

żaglach. Wydawały się takie lekkie i radosne, jak 

motyle. Albo jak najpiękniejsze marzenia. I równie 

delikatne. I kruche... 

W pewnym momencie silnik łodzi zmienił ton, 

wyraźnie zmniejszył obroty. Oriel ocknęła się z głębo­

kiego zamyślenia. Rozejrzała się wokół. Blaize i Simon 

szykowali sprzęt do połowu. Sara z przejęciem krążyła 

wokół nich. Podczas tych rybackich czynności Blaize 

wydawał się dziarski, zawadiacki i radosny. Było 

rzeczą aż nadto oczywistą, że potrafi uporać się 

z samym sobą znacznie lepiej niż ona. 

- Wujku, pomogę ci, dobrze? - napraszała się Sara. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

94 

- Dobrze, skarbie. Twoja pomoc zawsze się przyda. 

Oriel patrzyła, jak krzątali się razem po pokładzie. 

Blaize, wbrew swemu porannemu oświadczeniu, był 

bardzo cierpliwy wobec dziecka. Świetny z niego 

wujek, pomyślała. I świetny pewnie byłby z niego ojciec. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Idiotko! Beznadziejna idiotko! - gromiła Oriel 

w myślach samą siebie, uzmysłowiwszy sobie, że oto 

w swym zauroczeniu Blaize'em przekroczyła pewną 

niebezpieczną granicę i że nie ma już praktycznie 

możliwości odwrotu. Przecież takim cielęcym, pół­

przytomnym z miłości wzrokiem patrzyło na niego już 

zapewne wiele kobiet. Podziwiało tę zachwycającą 

twarz, fantastyczny tors, gibkie ciało, wąskie biodra. 

Pozwalało się oczarować tą ostentacyjną, posągową 

męskością sylwetki i władczym wyrazem oczu. 

Miłość. Cóż to właściwie jest miłość? Zaszczepione 

w genach dążenie do przedłużania gatunku? Na pewno 

nie. Blaize musi się mylić, jeśli naprawdę tak sądzi. Bo 

weźmy choćby ją, Oriel. Gdyby rzeczywiście mówił 

prawdę, powinna teraz być gotowa do związania się 

z jakimkolwiek innym atrakcyjnym mężczyzną? A jed­

nak nie jest! Wybrała właśnie jego! Tylko dlaczego 

była na tyle głupia, by wybierać takiego strasznego 

cynika? Przecież on gdyby tylko zechciał, mógłby mieć 

każdą kobietę. Jakie są więc szanse, by zainteresował 

się takim wybujałym chudzielcem, jak ona? Skoro nie 

zdobył się na to dotąd nawet żaden przeciętny, tuzinkowy 

chłopak? 

Wspomniała matkę. O, kobiety takie, jak ona, to co 

innego. Przyciągają do siebie mężczyzn, nawet nie 

starając się o to. Skąd bierze się u nich ten dar? Skąd 

bierze się u niektórych mężczyzn?, pomyślała spoglądając 

na Blaize'a. Może wchodzi tu w grę jakaś nieuchwytna, 

oddziałująca na podświadomość płci przeciwnej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

96 
emanacja seksualizmu? Apelująca do instynktu ma­

cierzyńskiego obietnica zdrowego, żywotnego poto­

mstwa? Jeśli tak jednak, to u licha, na pewno nie 

tylko o to chodzi! Przecież zakochała się nie dlate­

go, że napotkała na swej drodze jakiegoś supersam-

ca! Zakochała się, bo czuła, że jest on mężczyzną jej 

życia, jedynym, którego pragnie, drugą, brakującą 

połową jej duszy! 

Rozgorączkowana, udręczona budzącymi rozterkę 

myślami, odwróciła wzrok od postaci Blaize'a. Nie! 

Musi odejść. Nie będzie umiała uporać się z całą 

udręką, z całym bólem, jaki musi zrodzić to bez­

nadziejne, nieodwzajemnione uczucie. A że nie może 

być inne, to sprawa bezwzględnie, nieuchronnie 

przesądzona. Jak będzie się czuła, gdy zobaczy przy 

nim inną kobietę, którąś z tych efektownych, wy­

strzałowych piękności, jakich zapewne mnóstwo stale 

kręci się wokół niego? Wścieknie się? Wpadnie w szał 

zazdrości? 

- Może wam w czymś pomóc? - zapytała w końcu, 

chcąc oderwać się jakoś od dręczących rozmyślań. 

- Dziękujemy, jesteśmy z Sarą mistrzami w tym 

fachu. Możesz tylko podziwiać - odparł Blaize i zawołał 

do Simona: - W porządku, ruszaj! 

Silnik zwiększył obroty. Rysując głęboką bruzdę na 

powierzchni wody, łódź nabrała prędkości. Blaize 

i Sara przeszli na rufę i rzucili sieć. Niedługo potem 

triumfalny okrzyk małej obwieścił wszem i wobec ich 

rybacki sukces. Simon zatrzymał motor. Zdobycz 

została wciągnięta na pokład. 

- Wujku, złapmy jeszcze jakąś! - Simon wychylił się 

ze sterówki. 

- Więcej ryb nam nie potrzeba, spójrz, jaka to.duża 

sztuka! 

- Ale wujku... 

- Ty mały kłusowniku - Blaize był najwyraźniej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

97 

rozbawiony, lecz i nieugięty - wiesz przecież, że 

łowienie ponad potrzebę to zwykły wandalizm, 

bezmyślne niszczenie przyrody! 

Blaize szybko oprawił i oczyścił rybę, po czym 

poprosił Oriel, by zaniosła ją do lodówki. Kiedy 

wróciła z kabiny, mył właśnie ręce, z uśmiechem 

spoglądając na ogromnie tego dnia zadowoloną Sarę. 

- I czegóż więcej człowiekowi trzeba - zapytał 

filozoficznie - jeśli ma wokół siebie morze, własną 

łódź, pokarm, który sam zdobył i rodzinę, którą może 

nim obdzielić? 

Sara z uśmiechem przytuliła się do Blaize'a. Jak 

bardzo zazdrościła jej Oriel tej dziecięcej ufności. 

Czyżby on mówił poważnie?, zastanawiała się. 

- Nie sądzę, byś na co dzień potrafił tak żyć 

- odezwała się po chwili. 

- Dlaczego? 

- Potrzebujesz silniejszych bodźców, współzawod­

nictwa, ciągłej próby sił. 

- Tak myślisz? - Blaize lekko uniósł brwi. 

- Jestem pewna. Ta piękna sielanka nie służyłaby ci, 

gdybyś miał ją w nadmiarze. Przecież mógłbyś 

zorganizować sobie takie właśnie życie, a jednak 

wybierasz pracę, interesy. Dlaczego? 

- To kwestia wychowania. Moi rodzice wpoili we 

mnie przekonanie, że każdy człowiek jest coś winien 

światu, choćby za to, że może po nim chodzić. 

- A do tego po prostu lubisz rzucić od czasu do 

czasu temu światu jakieś wyzwanie! 

- Masz rację. Lubię walkę. I lubię wygrywać, proszę 

pani psycholog! 

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Oriel miała 

wraż,enie, że Blaize z niej kpi. 

- Domyśl się. 

Przysłuchująca się tej słownej szermierce Sara 

spoglądała to na jedno, to na drugie z nich. Intuicyjnie 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

98 
wyczuwała podskórny nurt rozmowy, ukryte napięcie. 

Zrobiło jej się chyba jakoś nieswojo. 

- Czy mogę pójść na pomost? - spytała. 

- No pewnie - odparł Blaize i pomógł jej wejść po 

trapie. - Za jakieś pół godziny zacumujemy na bezludnej 

wyspie. Zbliża się pora obiadu - dodał. 

Bezludna wyspa okazała się dość popularnym celem 

odwiedzin. W większości zatoczek cumowały już jakieś 

jachty lub łodzie. Aby odszukać puste miejsce, trzeba 

było opłynąć ją wokół i przybić do brzegu z przeciwnej 

strony. Znalazł się tam niewielki, ale przyjemny skrawek 

plaży, częściowo ocienionej przez nadbrzeżne drzewa. 

Było tu bardzo spokojnie. Kiedy ucichł silnik, dało się 

słyszeć wyłącznie brzęczenie cykad. 

Łódź została zakotwiczona w stosownej odległości 

od brzegu. Bezpośrednio do plaży cała czwórka 

uczestników wyprawy, wraz z prowiantem, talerzami, 

sztućcami i okopconym kociołkiem, który pamiętał 

zapewne już niejeden piknik, dopłynęła niewielkim 

pontonem. 

- Trzeba cichutko wiosłować, żeby nie usłyszeli nas 

piraci - wyszeptała z wielką powagą Sara. 

- Aha. - Oriel uśmiechnęła się. - A czy w ogóle 

w Nowej Zelandii są piraci? 

- Tak. Przed laty grasował niedaleko Bully Hayes. 

Jacyś jego praprawnukowie mogą tu być jeszcze dziś. 

- O, widzę, że powinnam odświeżyć moje wiadomości 

z historii! - Oriel zamyśliła się. - A co ze skarbami? 

- W rejonie tej wyspy jest ukryty skarb. Nikt go 

dotąd nie znalazł. 

- Może go wcale nie ma? - wtrącił się Simon. 

- Jak to nie ma? - oburzyła się Sara. - No, 

w każdym razie nikt jeszcze nie udowodnił, że go nie 

ma - dodała po chwili pojednawczo - więc wolę myśleć 

sobie, że jest. 

- Tak, tak, na pewno jest - odezwała się Oriel. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

99 

-

 A jeśli nie ma, możemy go sobie wyobrazić. Czarne 

perły z Tahiti... 

- Złoto i drewno sandałowe z Fidżi... - wpadł jej 

w słowa Blaize. 

- Opale i diamenty z Australii... - dorzucił Simon. 

- I przepiękne nefryty z Nowej Zelandii! - triumfalnie 

dokończyła Sara. 

- Jak myślicie, gdzie oni go ukryli? - Simon 

najwyraźniej zasmakował w zabawie. - To powinno 

być jakieś charakterystyczne miejsce, łatwe do za­

znaczenia na mapie. 

Sara obrzuciła wzrokiem całą zatoczkę i plażę. 

W momencie, gdy ponton właśnie dopływał do brzegu, 

dramatycznym gestem wskazała sterczącą na płyciźnie 

skałę. 

- To musi być tu - zawyrokowała. - Skała jest 

świetnie widoczna z każdej strony. 

- Możliwe. Chodźmy... - gorączkował się Simon. 

- Wolnego, moi mili. - W głosie Blaize'a słychać 

było rozbawienie, ale i stanowczość. - Na razie mamy 

coś innego do roboty. Musimy wypakować wszystko, 

cośmy przywieźli i przygotować miejsce na ognisko. 

Potem trzeba będzie nazbierać wyrzuconego przez 

morze drewna. 

Wyciągnięto ponton na plażę. Bagaż umieszczono 

w ocienionym miejscu pod drzewem. Blaize i Simon 

zaczęli gromadzić duże kamienie, by otoczyć ogień 

ich kręgiem. Oriel i Sara ruszyły po drewno. Ponie­

waż odpływ zmył z plaży wszelkie patyki i gałęzie, 

zaczęły brodzić po płyciźnie i wyciągać je z wody. 

Było bardzo przyjemnie. Oriel wprost rozkoszowała 

się słonecznym ciepłem, ciszą i nieskomplikowanym, 

ale i absorbującym zajęciem, które pomagało rozwiać 

niepotrzebne myśli. 

Nagle od strony lądu rozległy się nawoływania. 

- Wracajcie! Oriel, nie powinnaś chodzić po niepew-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

100 

nym podłożu. Tam są śliskie kamienie - krzyczał 

Blaize, idąc w ich stronę. 

- Oho - westchnęła - znowu traktują mnie jak 

inwalidkę. 

- Jak już całkiem wydobrzejesz, będziesz mogła 

chodzić, gdzie zechcesz - obiecał, gdy wróciły na brzeg. 

- Ale teraz powinnaś jeszcze uważać - dodał z troską. 

Rozpalono ognisko. Kiedy w kociołku zagotowała 

się woda na herbatę, wszyscy zasiedli do „pirackiej 

uczty" pod gołym niebem. Przygotowany przez Kathy 

prowiant był wspaniały: pieczone kurczaki, cielęcina, 

szynka, sałata, pomidory i jeszcze jakieś domowe 

przysmaki w słoiczkach. Simon i Sara używali sobie, co 

się zowie. 

- Dlaczego pani tak mało je? - zaniepokoił się 

Simon, spoglądając na Oriel. -Proszę się jeszcze czymś 

poczęstować, wszystko jest takie pyszne. 

- Nie wątpię. Ale dziękuję. 

- Morskie powietrze pobudza apetyt - wtrąciła się 

Sara. - Mamusia zawsze mówiła, że... - tu jej głosik 

załamał się na moment -... że kiedy popływa trochę po 

morzu, ma ochotę zjeść konia z kopytami, prawda 

Simon? 

- Mhm - potwierdził chłopak. Po jego pogodnej 

dotąd twarzy przemknął wyraźny cień smutku. 

- Tak, to prawda z tym apetytem - zgodziła się 

Oriel. - Ale ja nigdy nie jadam zbyt wiele. Dlatego 

jestem taka chuda. 

- Przecież pani wcale nie jest chuda. No, niech 

wujek powie - Simon zwrócił się do Blaize'a jako 

eksperta. - Prawda, że Oriel nie jest chuda? Wygląda 

jak modelki w tych kolorowych babskich magazynach 

z ciuchami, które dziewczyny tak bez przerwy prze­

glądają. Tylko twarzy nie pacykuje tak mocno, jak 

one. Oriel jest zgrabna i ładna! 

- Simon - Oriel nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

101 

rumienić - po raz pierwszy w życiu usłyszałam od 

chłopaka takie miłe słowa! 

- Ale to szczera prawda. - Zawstydzenie Simona 

i zakłopotanie Oriel najwyraźniej rozbawiło Blaize'a. 

- Sam bym tego trafniej nie ujął. No, bo spójrzmy 

-chytrze wykorzystując niewinny komplement Simona, 

prześliznął się wzrokiem po sylwetce Oriel - jest 

rzeczywiście bardzo zgrabna, choć może niepiękna 

w takim pospolitym znaczeniu. Raczej, Simon, w nie­

zapomniany sposób fascynująca. Ma takie egzotyczne 

oczy, o niezwykłym odcieniu błękitu. No i te włosy, 

bujne, wspaniałe, prawdziwy gąszcz... 

- Ale mogłaby być modelką, no nie? - Simon nie 

zadowalał się poetyckimi ogólnikami i oczekiwał 

konkretnej odpowiedzi. 

- Jak najbardziej, jestem tego pewien. 

- Niestety, nie macie racji - Oriel, pomimo zaże­

nowania, włączyła się do rozmowy. - Moja matka 

pracuje w agencji modelek i gdybym się do czegoś 

takiego nadawała, z pewnością by mi o tym powie­

działa. 

- Czasami ludzie bywają zupełnie ślepi, jeśli chodzi 

o ich najbliższych - zareplikował Blaize. 

-Nie moja matka, jak sądzę. Byłaby zachwycona 

córką-modelką, zrobiłaby wszystko, żeby mi pomóc 

w karierze. I tak posyłała mnie na lekcje tańca, dykcji, 

umuzykalnienia, na gimnastykę artystyczną... Tak, 

tak, przez wszystko musiałam przebrnąć. I co z tego? 

- Nie lubiłaś tych zajęć? - zainteresował się Blaize. 

- Jak czasem. Wolałabym na przykład szermierkę, 

ale matka uważała, że to takie mało kobiece. Podobnie 

jak jazda konna. Albo pływanie. „Będziesz miała od 

tego grube uda i atletyczne muskuły, po co to młodej 

dziewczynie?", mówiła. 

- Próbowałaś ją jakoś przekonać? 

- Owszem. Daremny trud. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

102 

- Mogłaś zająć się tym, czym chciałaś, po opuszczeniu 

domu. 

- Ale się nie zajęłam. Widać matka miała rację 

mówiąc, że chodziło mi tylko o kwestionowanie jej opinii. 

- Co to jest kwestionowanie? - Nieoczekiwane 

pytanie Sary uświadomiło Oriel, że dialog jej i Blaize'a 

miał dwoje uważnych słuchaczy. 

Z uśmiechem na twarzy wyjaśniła małej nieznane 

słowo. Rozmowa urwała się. Po posiłku Blaize wziął 

dzieci na spacer. Oriel wyciągnęła się na moment na 

kocu i... usnęła. Obudziły ją dopiero rozbawione głosy 

powracającej trójki. 

- No dobrze, piraci, pobawcie się przez pół godzinki, 

potem trochę popływamy i wracamy do domu - oznajmił 

Blaize. 

Oriel nie poruszała się, udawała, że nadal śpi. Miała 

nadzieję, że Blaize pójdzie gdzieś dalej. On jednak 

podszedł, zatrzymał się i w końcu usiadł przy niej. 

- Wiem, że już nie śpisz - odezwał się łagodnie. 

- Czemu udajesz? 

- Chciałam, żebyś zostawił mnie samą. Jestem 

zmęczona. - Oriel usiadła i zaczęła szukać w swojej 

torbie grzebienia, by uporządkować jakoś potargane 

włosy. 

- Daj, lepiej ja. - Wyciągnął rękę. 

Zaskoczona żądaniem podałamu grzebień. Przykuc­

nął i zaczął rozczesywać jej gęste loki. Delikatnie, 

płynnie, kojąco. 

- Czy chciałeś w dzieciństwie zostać fryzjerem? 

- Oriel nie darowała sobie odrobiny ironii. 

- Nie, ale chciałem dotknąć twoich włosów już 

wtedy, kiedy cię po raz pierwszy ujrzałem. Są takie 

gęste, mocne, elastyczne... 

- Całkiem jak zasieki z kolczastego drutu! 

- Gdzież tam! Są piękne. Jak zresztą ty cała, jeśli 

chcesz wiedzieć! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

103 

- Baju, baju, mów do mnie jeszcze... 

- Przestań! Skąd, u licha, wziął się u ciebie ten 

beznadziejny kompleks braku urody? 

- Ja to nazywam tylko brakiem złudzeń. Wiem, jak 

wygląda piękna kobieta, dosyć się napatrzyłam na 

matkę. Wcale nie jestem do niej podobna. Mam tylko 

niezłą karnację, no, może jeszcze oczy, to wszystko. 

- Co ty powiesz! A jak według ciebie wygląda 

piękna kobieta? 

- Hm... Ma duże oczy, długie rzęsy, ładną cerę. Jest 

zgrabna, porusza się z wdziękiem. Ma kobiecą sylwetkę, 

wiesz, z tymi wszystkimi wypukłościami i zaokrąg­

leniami. No i na pewno nie może być taka wielka. Co 

małe, to kochane... 

- Opisałaś mi matkę? 

- No, chyba tak, skąd wiesz? - zapytała zdziwiona. 

- Nietrudno się domyślić. Ale kruche, małe kobietki 

nie są w moim typie. Myślę, że ktoś taki w ogóle by do 

mnie nie pasował. Moja dziewczyna powinna być jak 

gazela: smukła, strzelista, a równocześnie pełna energii, 

silna, także pod względem charakteru. Właśnie u ciebie 

widzę wszystkie te cechy. Jest w tobie jakaś fascynująca 

drapieżność, no i ta egzotyczna uroda. Mogłabyś 

uchodzić za potomkinię rodu Czyngis-chana. To lubię! 

Nie jakieś tam szczebiotliwe laleczki. Oriel, a czy ty 

wiesz, jak działa na mnie widok twoich ust? Widok 

twoich ust budzi we mnie obłędne pragnienie. Chciał­

bym, aby te gorące, zmysłowe wargi całowały mnie, 

chciałbym je czuć na moich wargach, na moim ciele. 

Wiem, że obiecałem zostawić cię w spokoju, wiem, że 

dałem ci słowo! I co z tego? Wystarczy jedno twoje 

spojrzenie, a po prostu płonę, szaleję! 

Blaize mówił głosem ściszonym, głębokim, trochę 

jakby schrypniętym, zapewne z emocji. W jego tonie 

było coś niezwykle osobistego, zmysłowego, eks­

cytującego. Oriel czuła się jak w transie. Przymknęła 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

104 

powieki. Oddychała z wysiłkiem. Miała wrażenie, że jej 

serce przestanie bić, że za chwilę straci przytomność. 

Ostatkiem sił spróbowała wstać i odejść. Nic z tego. 

Blaize błyskawicznie chwycił ją za nadgarstki i zmusił, 

by pozostała. Tuż obok siebie, twarzą w twarz, blisko... 

Zbyt blisko. Patrząc na niego z tak niewielkiej 

odległości, Oriel mogła wyraźnie dostrzec każdy szczegół 

jego urody: ciemnobrązowe rzęsy, szare tęczówki oczu, 

rozszerzone źrenice, skórę gładką w górnej części 

twarzy, a po męsku szorstką na brodzie i policzkach, 

kształtne usta, o górnej wardze nieco węższej, wyrażającej 

siłę i wolę, a dolnej pełniejszej, będącej odzwierciedleniem 

zmysłowości, mocną szczękę, długą szyję. Miała 

nieprzepartą ochotę dotknąć tej twarzy, zbadać 

opuszkami palców, czyjej rzeźba, faktura, jest równie 

fascynująca jak obraz. 

Nie! Tak nie można! Oriel gwałtownie zarumieniła 

się. Chciała się wyrwać, uwolnić. 

- Blaize, proszę cię! -wyszeptała zdławionym głosem. 

- O co? Dlaczego? - Nie tylko jej nie wypuścił, lecz 

jeszcze wzmocnił uścisk. 

- Blaize, nie... - przerwała, by zwilżyć językiem 

suche, spieczone wargi. 

- Co nie? Dlaczego nie? Nie dotykać cię? Oriel, ja chcę 

cię dotykać. I pragnę twojego dotyku. I chcę na ciebie 

patrzeć. I pragnę twojego spojrzenia. Oriel, już najwyższy 

czas zdać sobie sprawę z faktów. Pogodzić się z nimi. 

Przyjąć do wiadomości. Nie uciekać naiwnie od tego, od 

czego uciec się nie da! Przecież w tym nie ma nic 

strasznego. Ani ja nie jestem żadnym potworem. 

Zupełnie nie rozumiem... Chociaż nie, chyba zaczynam 

rozumieć. Wszystkiemu winne jest to twoje przeświadcze­

nie o braku urody, o tym, że atrakcyjna kobieta powinna 

wyglądać całkiem inaczej. Oriel, to fałsz. Powtarzam ci 

raz jeszcze: jesteś fascynująca, jesteś piękna, jesteś 

wspaniała! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

105 

- Słowa, słowa, słowa... - rzekła z rezygnacją 

i goryczą. 

- Nieprawda. Zrozum, wzrost, smukłość, to też 

atuty. Nie można ograniczać się do jednego ciasnego 

ideału, wydumanego przez matkę. 

- To nie jest ideał mojej matki. Wszyscy tak myślą. 

Nie wyobrażaj sobie, że jestem jakimś odludkiem. 

Spotykam się z ludźmi, mam przyjaciół, bywam 

w towarzystwie, a jednak... 

- A jednak mężczyźni nie interesują się tobą, to 

chciałaś powiedzieć? 

- Nieważne. 

- Ważne, Oriel. I ważne, żebyś wiedziała, dlaczego. 

Otóż dlatego, że ich onieśmielasz, nie tyle wzrostem, ile 

wyniosłością i chłodem. Próbujesz zmrozić każdego, 

kto się do dębie zbliży. I sama wydajesz się zimna. Ale 

to tylko pozory. Ja już wiem, że naprawdę jesteś 

ognistą kobietą, targaną przez emocje i namiętności. 

- Blaize, obiecałeś, że dasz mi spokój... 

- Kłamałem. 

Zbliżył twarz do jej twarzy tak blisko, że ich usta się 

niemal zetknęły. Czuła na wargach jego gorący oddech. 

Ogarnięta nową falą pożądania, miała wrażenie, że 

staje się niewolnicą własnych zmysłów i... niewolnicą 

tego niezwykłego mężczyzny. 

- Oriel-wyszeptał Blaize-jest nam tak dobrze, tak 

słodko. Zwolnij mnie z tej bezsensownej obietnicy, 

pozwól... 

- Nie... 

- Dlaczego? ' 

- Nie.—Potrząsnęła głową. - Nie chcę podejmować 

gry, w której mogę tylko przegrać. Puść mnie... 

Usłuchał. Wstała. Pozwolił jej odejść kilka kroków. 

- Oriel - rzucił obojętnym z pozoru tonem - nie 

uciekniesz. I tak osiągnę to, co chcę. 

- To byłaby agresja! 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

106 

- Przecież nie będę groził ci pistoletem. - Jego 

uśmiech zabarwił się odcieniem ironii. - Cóż z tego, że 

mówisz „nie", jeśli nie ma w tym przekonania. Gdyby 

twój opór był szczery, na pewno by mnie powstrzymał, 

atak... 

- Blaize, powtarzam raz jeszcze, nie chcę, nie 

zamierzam z tobą flirtować. - Oriel była roztrzęsiona 

i zdenerwowana. - Dla ciebie to tylko zabawa, 

wakacyjna rozrywka. A dla mnie? Czy pomyślałeś 

o mnie, o moim życiu? 

- Pomyślałem, że jesteś naiwna jak nastolatka, 

tylko stokroć bardziej ostrożna - rzekł, wstając. - Czy 

naprawdę chcesz stchórzyć, Oriel? Czy naprawdę 

wolisz, żebym cię zostawił? 

- Owszem! - krzyknęła z gniewem, urazą i złością. 

- Jesteś pewna? 

Gdzieś w pobliżu z ostrzegawczym krzykiem przele­

ciała mewa. Nieoczekiwany podmuch wiatru poruszy] 

zastygłe dotąd w leniwym uśpieniu gałęzie drzew. 

Zatrzepotały szarozielone liście. Nie opodal, w zaroślach, 

Simon wydał niesamowity okrzyk, Sara odpowiedziała 

mu, a potem rozległ się ich wspólny śmiech. Oriel stała 

w jakimś dziwnym odrętwieniu i napięciu. Twarz miała 

bladą, zastygłą, pełną goryczy. 

- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - po­

wtórzył Blaize. -Mam dać ci spokój? Raz na zawsze*! 

Tak, Oriel? 

- Tak. 

Bez słowa odwrócił się i odszedł. Nie spodziewała się 

tego. Patrzyła, jak oddala się idąc plażą, a potem znika 

za skalistym cyplem zamykającym zatoczkę. Czyżby 

rzeczywiście stchórzyła? Czy naprawdę pozwoliła, by 

coś niezwykłego, pięknego, fascynującego umknęło jej 

bezpowrotnie? A może ona to po prostu zniszczyła? 

Nie, to nie tak! Przecież Blaize szukał tylko rozrywki. 

O włos uniknęła życiowej katastrofy. I teraz jest wolna. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

107 

I będzie mogła spokojnie patrzeć mu w oczy, wyłącznie 

z przyjacielską sympatią i życzliwą obojętnością. 

Zaczęła pakować rozrzucone wokół piknikowe 

drobiazgi. Tak, już wszystko w porządku. Tylko skąd 

ten ogromny żal? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

Po powrocie do domu Oriel zajęła się Sarą. Małej 

trzeba było umyć i uporządkować włosy. Przecież 

zbliżało się przyjęcie, więc także siedmioletnia kobietka 

chciała wyglądać jak najładniej. Wolno jej było tego ' 

dnia pójść spać trochę później niż zwykle, około 

dziewiątej, po zaprezentowaniu się gościom. 

- Czy będę mogła założyć moją ulubioną sukienkę 

- dopytywała się podczas energicznego wycierania 

głowy ręcznikiem. 

-Tak. 

- A czy będę mogła położyć się o dziesiątej? 

- Nie. 

- Dlaczego nie? To niesprawiedliwe. Simon pójdzie 

spać dopiero o jedenastej, sam mi powiedział! 

- Kochanie, wiesz przecież... 

- Wiem - westchnęła Sara, ale nie upierała się 

dłużej, była w gruncie rzeczy posłusznym dzieckiem. 

- A w co się pani ubierze? - spytała, zmieniając 

temat. 

- Zobaczysz. Teraz wezmę prysznic, a ty sobie 

trochę poczytaj. 

- Oriel, będę mogła popatrzeć, jak się pani szykuje? 

Mamusia mi pozwalała. I czasem malowała mnie 

trochę i perfumowała, i wtedy tatuś mówił: „Ach, cóż 

to za piękna kobieta? Chyba zabiorę ją dziś na 

przyjęcie zamiast ciebie, Sue!". I mamusia udawała, że 

płacze, że tak mi zazdrości, i... 

W tym miejscu opowieści o zabawach z rodzicami 

głosik małej zadrżał i załamał się. Wzruszona Oriel 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

109 

przytuliła ją. Sara przywarła do opiekunki z całej siły 

i wyszeptała: 

- Oriel, gdzie oni są teraz, mamusia i tatuś? Czy tam 

jest ciemno? A czy są tam razem? To byłoby okropne, 

gdyby każde z nich miało przebywać oddzielnie. 

- Skarbie, jestem pewna, że są razem - rzekła Oriel, 

gładząc małą po główce. - I na pewno nie jest tam 

ciemno. 

- Dlaczego Bóg zabrał ich do siebie? Przecież nie są 

mu potrzebni bardziej niż nam. A nam jest smutno, 

mnie, Simonowi, wujkowi też. Po pogrzebie usiadłam 

mu na kolanach i płakałam. I Simon zaczął płakać, 

i wujek Blaize. Naprawdę Oriel, sama widziałam, miał 

łzy w oczach. Myślałam, że dorośli w ogóle nie płaczą. 

Oriel, dlaczego Bóg zabrał ich do siebie? 

- Kochanie, nie wiemy, czym Bóg się kieruje. 

Musimy wierzyć, że pragnie naszego dobra. Bardzo 

trudno to nieraz zrozumieć, nawet dorosłym. 

Sara, zapłakana, tuliła się do Oriel. Zupełnie jakby 

chciała się ukryć przed nękającymi jej biedną główkę 

problemami, zbyt trudnymi nie tylko dla siedmioletniego 

dziecka. Oriel, nic już więcej nie mówiąc, zaczęła 

łagodnie kołysać ją w ramionach. Po kilku minutach 

mała przestała łkać, wyprostowała się i cmoknęła Oriel 

w policzek. 

- Jesteś kochana - powiedziała. - Tak mi z tobą 

dobrze. 

- I mnie jest dobrze z tobą. - Pocałowała dziew­

czynkę w czoło. - Ale, ale, a co z przygotowaniami 

do przyjęcia? 

Sara obserwowała szykującą się Oriel całkiem 

zauroczona. A Oriel? Cóż, chciała tego wieczoru, 

choćby raz w życiu, wyglądać efektownie i odważnie, 

może nawet trochę prowokująco. Dlatego, mimo 

wcześniejszych oporów, zdecydowała się włożyć kreację 

z „Decadence", oczywiście bez biustonosza. Aby 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

110 

rozbawić trochę małą, zaczęła udawać przed nią 

modelkę. 

- Ojej, ale pani cudownie wygląda! - Sara aż 

otworzyła z zachwytu buzię. - Jak najpiękniejsza Barbie! 

Oriel uśmiechnęła się i figlarnie dygnęła przed swoją 

jednoosobową publicznością. Zerknęła przez ramię 

w lustro. Hm, te gołe plecy, czy nie jestem czasem za 

chuda na coś takiego? Czy aby nie widać żeber? A czy 

przód nie za obcisły? 

Ktoś zastukał do drzwi. Speszona Oriel w pierwszym 

odruchu miała chęć ukryć się gdzieś albo uciec. Jednak 

zdobyła się na wysiłek, aby powiedzieć „proszę" 

i przywołać na twarz coś w rodzaju uśmiechu. Wszedł 

Simon, bardzo elegancki tego wieczoru. 

- Simon, świetnie wyglądasz. - Oriel odetchnęła 

z ulgą, że to nie Blaize. 

- I nawzajem. - Chłopak uśmiechnął się promiennie. 

- A ja? - zapytała Sara. 

Simon obszedł siostrę dookoła, potem zatrzymał się, 

udając że szczegółowo lustruje jej powierzchowność. 

- Ekstra! Gdyby nie braki w przednim uzębieniu, 

zostałabyś królową balu! 

- Ty potworze! - Urażona młoda dama pokazała 

bratu język. -Chodźmy! Zobaczymy, co słychać na dole. 

- Chwileczkę,najpierwwaszakolacja-przypomniała 

Oriel. - Przecież mieliście zjeść dziś wcześniej. 

Kathy przygotowała dla dzieci spory poczęstunek, 

co szczególnie ucieszyło wiecznie głodnego Simona. 

- Takie kobiety, jak pani i Kathy, są może dwie na 

milion - stwierdził rozradowany i rzucił się do 

pałaszowania apetycznych wiktuałów. 

Pół godziny później, odniósłszy tacę i puste talerze 

do kuchni, zaczęli rozglądać się po domu. Kathy 

poszła się przebrać, Blaize i James znowu zniknęli 

w gabinecie, na gości było jeszcze za wcześnie. 

Pukekaroro, gotowe już na ich przybycie, jakby zastygło 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

111 

w oczekiwaniu. Rezydencja oferowała uczestnikom 

przyjęcia wszystko, czego tylko mogli oczekiwać, 

stosownie do upodobań i nastroju: taras z widokiem 

na morze, obszerny, rzęsiście oświetlony salon, dla 

zmęczonych przytulne małe saloniki z wygodnymi 

kanapami i fotelami, a dla cierpiących z powodu 

nadmiaru energii nawet basen! Wszystkie wnętrza 

pięknie zdobiły gałęzie hibiskusa, tropikalnego krzewu 

o wspaniałych, ogromnych, mieniących się czerwienią, 

złotem, purpurą, kasztanem, bursztynem, różem, 

żółcieniem i wszystkimi chyba barwami tęczy kwiatach. 

Uwagę dzieci, a zwłaszcza Simona, przyciągnął 

usytuowany w osłoniętej części tarasu bufet. Na 

elegancko nakrytych stołach miały się wkrótce zjawić 

wszelkie przysmaki, oferowane przez farmę, ogród, 

a przede wszystkim morze: langusty, homary, ostrygi, 

krewetki, rozmaite ryby. Simon wiedział o tym najlepiej, 

osobiście sprawdził wszystko w chłodni. 

- Aha, to tu was mam! - Od drzwi rozległ się nagle 

głos Blaize'a. - Mogłem się domyślić. No, niech się 

wam przyjrzę. 

Sara podskoczyła i zawirowała przed wujkiem 

w zwiewnym piruecie. 

- Mam nową fryzurę, Oriel mnie uczesała. Podoba 

ci się? - zapytała radośnie. 

- Jest wspaniała. - Blaize pieszczotliwie wzburzył 

złociste loki i ucałował pyzatą buzię małej (na Oriel 

nawet nie spojrzał). - Ty też prezentujesz się świetnie, 

młodzieńcze - zwrócił się do Simona. -Jesteś elegancki, 

jak twój ojciec. Kiedy urośniesz, będziesz miał chyba 

jego sylwetkę. 

- Dziękuję - bąknął chłopak, rumieniąc się po 

usłyszeniu tak wspaniałego komplementu. 

- Chodźmy się czegoś napić, nim przywitamy gości. 

- Ale wujku, a co z Oriel - natarczywie zapytała 

Sara. - Dlaczego nie powiedziałeś jej nic miłego? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

112 

- Oriel wygląda jak zawsze pięknie - stwierdził 

Blaize chłodno, nawet nie starając się zatuszować 

świadomie popełnionej gafy. 

Mała nie zorientowała się w sytuacji i zadowolona 

podała mu rękę. Inaczej Simon, starszy, bardziej 

wnikliwy. Dostrzegł, że coś jest nie tak i skierował 

w stronę Oriel pełne zakłopotania spojrzenie. Zmieszana, 

zdołała jednak jakoś się uśmiechnąć, co uspokoiło 

chłopca. 

- O pani - z teatralnym gestem podał jej ramię 

- pozwól, że będę ci towarzyszył! 

Oriel że śmiechem ujęła go za łokieć i ruszyli za 

pierwszą parą. 

Wieczór, który miał nastąpić, przyniósł Oriel 

godziny prawdziwych męczarni. I to nawet nie 

dlatego, że Blaize był dla niej szorski czy niegrzeczny. 

Przeciwnie, był bardzo szarmancki. Dbając o to, aby 

nie czuła się obco na przyjęciu, jak przystało na 

gospodarza, troskliwie zapoznawał Oriel ze swymi 

gośćmi - sąsiadami z najbliższej okolicy i przyjaciółmi 

z Auckland. Cóż jednak może bardziej uwydatnić 

dystans i obojętność, jeśli nie chłodna, wyszukana 

kurtuazja? 

Oriel czuła się wszystkiemu winna, robiła sobie 

wyrzuty, że tak bezwzględnie odepchnęła Blaize'a. Żal 

był tym większy, że wokół niego krążyły inne kobiety,: 

które nie próbowały nawet maskować pełnych ocze­

kiwania spojrzeń, kokieteryjnych uśmiechów i innych 

otwarcie prowokacyjnych sztuczek, mających na celu 

przyciągnięcie jego uwagi. Oriel była rozbita i wściek­

ła. A Blaize? Blaize zachowywał się jak wytrawny, 

donżuan. 

Gwałtowność własnych emocji przerażała Oriel.; 

Postanowiła nie zwracać na Blaize'a uwagi. Lecz! 

ilekroć, zdenerwowana i sfrustrowana własną bezrad­

nością i rozżaleniem, próbowała schodzić mu z drogi, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

113 

zawsze trafiał za nią do tego samego pokoju. Była 

pewna, że nie jest to staranie z jego strony, lecz 

wyłącznie wynik przypadku. 

A wieczór mógłby być taki piękny! Towarzystwo 

niemal bez wyjątku okazało się sympatyczne, atmosfera 

spotkania lekka i radosna, strój Oriel, dzięki wyczuciu 

Kathy, właśnie taki, jakiego wymagała okazja. Nawet 

pilnowanie małej Sary nie nastręczało kłopotów. Dzięki 

swemu wzrostowi Oriel mogła w każdej chwili wypatrzeć 

ją, nawet w najgęstszym tłumie gości. 

W pewnej chwili, na przyjęciu pojawiła się jeszcze 

jedna bardzo wysoka kobieta, wspaniale zbudowana 

blondynka o oczach niezwykle, piorunująco wprost 

jasnych w zestawieniu z ciemnymi rzęsami i brwiami. 

Pewnie je sztucznie przyciemnia, pomyślała Oriel 

z odrobiną zawiści, iustrując efektowne, z lekka. 

demoniczne, a w każdym razie w jakiś sposób 

„nieziemskie" oblicze nieznajomej i jej posągowe 

kształty. 

Podążając za Sarą, Oriel krążyła po pokojach. 

Wymieniała z innymi powierzchowne uśmiechy i nic 

nie znaczące uwagi. Starała się nie ujawniać stanu 

swego ducha, robić na pokaz wrażenie osoby roz­

bawionej, aprzynajmiej zadowolonej. Udawało jej się 

to z najwyższym trudem. 

Kiedy przysiadła na chwilę, by wypić szklaneczkę 

szampana, obok znalazł sięmłody, wysoki, ciemnowłosy 

mężczyzna o bystrych zielonych oczach i niezwykle 

atrakcyjnej twarzy przystojnego gangstera. Rozmawiali 

przez chwilę. 

- Przepraszam pana - Oriel grzecznie przerwała 

konwersację, widząc, że Sara zaczyna na całego 

ziewać. 

- Jestem Andre. Andre Hunter - przedstawił się. 

- Czy czarująca rozmówczyni zechce wyświadczyć mi 

chociażby tę łaskę, że zapamięta moje imię? Czy 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

114 

zasłużyłem na odrobinkę zainteresowania pięknej panny 

Radford? Jeśli nie, będę zdruzgotany! 

- Nie mam pamięci do nazwisk - Oriel, w pierwszej 

chwili zaszokowana obcesową tyradą, roześmiała się 

dostrzegłszy w jego oczach figlarny ognik. - Ale 

solennie obiecuję, że przynajmniej to jedno sobie 

utrwalę. Pan Hunter, nieprawdaż? 

- Andre, proszę mi mówić Andre. 

- Zatem Andre. Przepraszam, ale muszę położyć 

małą Sarę do łóżka, zanim zaśnie mi tu gdzieś na 

stojąco. 

- Będę czekał, madame. 

Oriel uśmiechnęła się raczej obojętnie, odstawiła 

szklankę i wstała z miejsca. Doprawdy zaskoczyło ją, 

że udało jej się tak swobodnie rozmawiać z tym obcym 

ratarwi&iem. Jeszcze niedawno -w podobnej sytuacji 

byłaby kompletnie sparaliżowana przez wrodzoną 

nieśmiałość. A teraz! Teraz tak naprawdę obchodził 

ją tylko Blaize. Cała reszta świata, łącznie z własną 

osobą, z obrazem samej siebie w oczach innych, była 

jej obojętna. Wpadłszy w pułapkę miłości, Oriel 

w paradoksalny sposób uwolniła się z pułapki kom­

pleksów. 

Sara właśnie prowadziła rozmowę z ową monumen­

talną blondynką. 

- To właśnie Oriel - z uśmiechem przedstawiła jej 

swą opiekunkę. 

- Bardzo mi miło. Nie znamy się, ale już wiele 

usłyszałam o pani, panno Radford, od naszej małej 

przyjaciółki. Nazywam się Lora Duncan. 

- Miło mi. Przybywa pani z Auckland? 

- O, nie. Jestem prowincjuszką. Razem z mężem 

pracujemy tutaj na roli. 

- Oriel, państwo Duncan prowadzą ogromną 

hodowlę bydła. Wysyłają jogurt i sery do Australii. 

I mieszkają w ślicznym starym domu z czerwonymi 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

115 

dachówkami. I mają synka, takiego małego bobasa, 

Aleksandra. 

- To już nie taki bobas, kochanie - sprostowała 

Lora. - Biega, mówi, a niedługo pewnie zacznie jeździć 

konno. Mój mąż, Matt - zwróciła się do Oriel - sadzał 

go na kucyka, zanim jeszcze nauczył się chodzić, i teraz 

mały wciąż chce na siodło. 

- To właśnie wujek Matt, to znaczy pan Duncan, 

tam, rozmawia z wujkiem Blaizem - wtrąciła się 

Sara. 

Oriel zerknęła we wskazanym przez małą kierunku. 

Matt Duncan dorównywał Blaize'owi wzrostem. Był 

podobnie jak on opalony, wysportowany, silny, choć 

zbudowany może mniej atletycznie. Obaj prezentowali 

się wspaniale. Można by rzec: dwaj godni siebie 

przyjaciele lub... przeciwnicy. 

- Robią wrażenie, prawda? - odezwała się Lora 

lekko stłumionym głosem. - Sam w sobie każdy jest 

fantastyczny, a co dopiero w tandemie... No, chociaż 

my dwie też chyba prezentujemy się nieźle. Ja, bogini 

Walkiria, a pani, z tym niezwykłym spojrzeniem, 

chyba czarodziejka Meluzyna? Po kim ma pani takie 

oczy? 

- Po ojcu. Dzięki za komplement. 

- I ta sylwetka - ciągnęła Lora z nutką zadumy. 

- Wiele bym dała za pani smukłość i wiotkośc. Ja, 

niestety, mam kształty trochę zbyt bujne, przynajmniej 

tu i ówdzie... 

- Pani? Zbyt bujne? - Oriel nie umiała ukryć 

zaskoczenia. - Chciałabym mieć taką posągową figurę! 

Ja przecież jestem tylko chuda, a do tego płaska jak 

deska. 

- Też coś! No i niech mi ktoś powie, że baby nie są 

głupie. - Roześmiała się Lora. 

- Tak, zawsze chciałybyśmy czegoś innego, niż 

mamy. - Oriel również wybuchneła śmiechem. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

116 

W tej samej chwili dotarli do nich Matt i Blaize. 

Oriel przywitała się z przystojnym mężem Lory, zamienili 

parę słów. Matt wziął Sarę na ręce i dał jej ognistego 

całusa. Mała odpowiedziała mu równie zamaszystym 

cmoknięciem, po czym ziewnęła od ucha do ucha. 

- Pora do łóżka - odezwał się Blaize. - Zjadłaś 

kolację? 

- Tak, wujku. A teraz chcę już spać. Przyjdziesz 

pocałować mnie na dobranoc? 

- Jasne, zamomencik. Na razie Oriel cię odprowadzi. 

Poinformowana w ten bezosobowy sposób o swoich 

obowiązkach, Oriel wzięła małą za rękę i poszła z nią 

na górę, do sypialni. Dopilnowała przygotowań Sary 

do snu, a na dobranoc przeczytała jej ulubioną bajkę 

o chłopcu, który wędrował po świecie w poszukiwaniu 

przygód, lecz w końcu wrócił do bezpiecznego domu, 

do rodziców. 

- Lubię tę bajkę - rzekła Sara na pół sennie. 

-1 ciebie lubię; Oriel. Dobranoc. 

- Dobranoc, kochanie, śpij dobrze.-Orielprzytuliła 

się do dziecka i ucałowała je. -A kiedy rano wstaniesz, 

przyjdź do mnie, bo inni mogą być jeszcze źli 

z niewyspania. 

- Na pewno nie wujek Blaize. -Wgłosie dziewczynki 

zabrzmiało absolutne przekonanie. - O, wujku, na 

dobranoc... - zwróciła się do Blaize'a, który właśnie 

uchylił drzwi. 

- Oriel, zaczekaj na mnie, z łaski swojej -.rzekł 

obojętnym tonem. 

- Dobrze. 

Patrzyła, jak pochyla się nad łóżeczkiem siostrzenicy 

i całuje ją w czoło, a potem stoi cierpliwie obok, 

czekając, aż mała zaśnie. Nie trwało to długo. Sara, po 

dniu pełnym wrażeń, zasnęła natychmiast. Blaize 

podszedł do Oriel. 

- Mam do ciebie prośbę - odezwał się chłodno, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

117 

kiedy już byli na schodach. - Dopilnuj, żeby Simon 

poszedł spać o jedenastej. Jego nie trzeba już całować 

na dobranoc, ale warto zerknąć, czy wszystko w po­

rządku. Sue zawsze tak robiła. On to lubi. I jeszcze 

jedno - głos Blaize'a stał się już całkiem lodowaty 

- radzę di uważać na tego Huntera. To straszny pies na 

kobiety. 

- Na Huntera? -Oriel nie mogła w pierwszej chwili 

uświadomić sobie, o kogo chodzi. 

- Tak, na Huntera, nie udawaj, Oriel, miło ci było 

w jego towarzystwie. To atrakcyjny, bogaty facet, 

i będzie pewnie jeszcze bogatszy. Ale ma złą sławę 

cynicznego podrywacza. Wiesz, takiego, co to z kwiatka 

nakwatek... 

- Blaize, zlituj się. - Oriel aż pobladła z oburze­

nia. - Przecież zamieniłam z tym człowiekiem zaled­

wie parę słów. I za kogo ty się uważasz, żeby... 

- Uważam się za twojego pracodawcę. I nie chcę 

mieć pracownicy rozpaczającej z powodu uwiedzenia 

przez jakiegoś tam bałamuta! 

- Ależ ty masz tupet - syknęła Oriel przez zaciśnięte 

zęby. — Tylko, że tym razem chyba przeholowałeś. 

Mogłeś kupić moje usługi, moją pracę, mój czas, lecz 

nie kupiłeś przecież mnie. Rozmawiam z kim chcę i nic 

ci do tego! 

- A rozmawiaj sobie, rozmawiaj, proszę bardzo, 

nawet kokietuj go, jak ci to sprawia taką przyjemność. 

Tylko nie pozwól, by złamał ci serce i nie pozwól 

zaciągnąć się do łóżka! 

Urażona do głębi Oriel odwróciła się na pięcie. 

-Dokąd to się wybierasz? - Głos Blaize'a nie 

brzmiał zbyt sympatycznie. 

- Do mojego pokoju. 

- Nic z tego. - Niemal boleśnie przytrzymał ją za 

ramię. - Nie pójdziesz do iwego pokoju na dąiy, 

pójdziesz ze mną do gości. A raczej wrócisz do slabie, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

118 

ale tylko na chwilę, poprawić szminkę, bo ludzie 

powiedzą, że ci ją scałowałem! 

Mimo protestów, Blaize odprowadził Oriel pod 

drzwi sypialni i czekał na zewnątrz, aż poprawi 

makijaż. Robiła to drżącą ręką, starając się przecią­

gać całą czynność możliwie jak najdłużej. Patrzyła 

przy tym w lustro i nie mogła się nadziwić, że 

widoczna w nim kobieta, zdenerwowana, ale pełna 

zuchwałości i energii, to właśnie ona, zawsze tak 

nieśmiała i zastraszona Oriel Radford. Pamiętając 

o wszystkich doznanych przykrościach, nie mogła nie 

przyznać jednego: swoje obecne przebudzenie do 

życia, swoją gwałtownie, błyskawicznie osiągniętą 

dojrzałość, zawdzięczała tylko i wyłącznie Blaize'owi. 

Tak, ten mężczyzna umiał wykrzesać z niej jakąś 

iskrę! 

Stojący za drzwiami Blaize zaczął się w końcu 

niecierpliwić. Oriel po raz ostatni oceniła własne 

odbicie. Uspokojona, z wysoko podniesioną głową, 

wyszła z pokoju. Wyniośle minęła Blaize'a, nawet nie 

spoglądając na niego. Wiedziała, że na nią patrzy, 

niemal namacalnie czuła na sobie jego skupiony 

wzrok. W jakiś przewrotny sposób była zadowolona, 

że jej obecność nadal robi na nim wrażenie. Równocześ­

nie nienawidziła go za bezgraniczną pychę i brutalny 

tupet. 

Zeszli na dół. Zgromadzeni w salonie goście spoglądali 

na nich znacząco, jedni otwarcie, inni ukradkiem. 

Oriel wypatrzyła w tłumie Andre Huntera. Przechadzał 

się ze szklaneczką szampana w dłoni i już z daleka 

dawał jej znaki, zapraszał, oferował swe towarzystwo. 

Coś powstrzymało ją jednak przed skierowniem się 

w jego stronę. 

Czyżby, mimo gniewu, rozdrażnienia i, nieodłącznie 

towarzyszącej tym negatywnym emocjom, przekory, 

doszedł tu do głosu zdrowy rozsądek? Cóż, podpisała 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

119 

kontrakt i ma po prostu pewne zadanie do wypeł­

nienia. Na pewno lepiej sobie poradzi, jeśli nie 

wplącze się w niepotrzebny konflikt z Blaize'em. 

Może wystarczy już złośliwości? Dobra, a w każdym 

razie poprawna i spokojna atmosfera potrzeba jest 

przecież wszystkim: i jemu, i jej, i przede wszystkim 

małej Sarze. 

Wahając się bez końca, bijąc z własnymi myślami, 

Oriel odbierała gwarne, tłumne przyjęcie jak jakiś 

trochę groteskowy, a trochę koszmarny sen. Czuła 

się przygwożdżona ostrymi, pełnymi zazdrości spoj­

rzeniami kobiet. Czuła się zniewolona przez niewi­

dzialną, magnetyczną siłę, wiążącą ją, nawet wbrew 

woli, z Blaize'em. A Blaize? Z pozoru bawił się 

świetnie, miły dla wszystkich, dowcipny, elokwentny, 

cały w uśmiechach. Oriel wiedziała jednak, że przeni­

kają go, trawią emocje, starannie ukrywane, trzy­

mane w ryzach całą siłą woli. Może wolałby, aby ten 

barwny, rozbawiony tłum nagle zniknął? Aby po­

zwolił mu zdjąć z twarzy maskę uprzejmego gos­

podarza i dać upust nerwom? Po prostu wybuchnąć? 

Oriel w jakimś sensie obawiała się takiego wybuchu, 

lecz był to lęk, który dodawał energii i podtrzymy­

wał gotowość do kontrataku. Paraliżujący strach 

zniknął bez śladu. Ten etap, widać, miała już za 

sobą. 

Kilkanaście minut po jedenastej, zgodnie z wcześ­

niejszym poleceniem Blaize'a, Oriel zapukała do pokoju 

Simona. 

- Proszę - odpowiedział chłopiec mocno sennym 

już głosem. 

- Czy wszystko u ciebie w porządku? 

- Jasne, w najlepszym. -Uśmiechnął się od ucha do 

ucha. - Bombowe przyjęcie, prawda? 

- Mhm -dyplomatycznie zgodziła się Oriel. - Dob­

ranoc. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

120 

- Pchły na noc - zażartował Simon, z trudem 

tłumiąc ziewanie. - Do zobaczenia rankiem. 

- Tylko nie za wczesnym, błagam. 

- Nie ma obawy - zachichotał - nie wstanę przed 

dwunastą. 

- I słusznie. Cześć. - Oriel zamknęła za sobą drzwi. 

Schodząc na dół, z zakłopotaniem minęła jakąś 

czulącą się parę, która szukała odosobnienia w mrocz­

nym zakątku korytarza. Cóż, widać nie każdy flirt 

wymaga wymyślnej oprawy, czasem wystarczą schody, 

pomyślała z niesmakiem. Spodziewała się, że Blaize 

będzie znów czyhał gdzieś na nią, ale przewidywania 

nie sprawdziły się. Blaize'a nigdzie nie było. W tej 

sytuacji, dla odprężenia, wyszła tylnymi drzwiami do 

ogrodu. Minęła okryty jedwabistymi, purpurowymi 

kwiatami żywopłot i skierowała się ciemnawą ścieżką 

w stronę basenu. 

Zorientowała się, że goście korzystali wcześniej 

z chłodzącej kąpieli, teraz jednak w pobliżu nie 

było już nikogo. Na ciemnej, lekko połyskującej 

w świetle księżyca i gwiazd tafli wody unosiły 

się pąki dużych, białych kwiatów gardenii, specjalnie, 

dla ozdoby, rzucanych tutaj przez Kathy. W sło-

nawym, morskim powietrzu ciężką falą unosił się 

ich zmysłowy zapach, łącząc się z wonią innych 

ogrodowych kwiatów w przedziwną, upajającą mie­

szankę. 

Oriel długo stała nad wodą. Oddychała głęboko. 

Na pewien czas zdołała chyba zapomnieć o wszystkim, 

co działo się wokół i co przydarzyło się jej przez 

ostatnie dni. Odprężona dostrzegła nagle kątem oka 

jakiś cień, jakąś ciemną sylwetkę. Zaniepokojona,' 

zaczęła wpatrywać się w mrok. Ach tak, to tylko Andre 

Hunter. 

- Trochę w tym przesady, ale robi wrażenie, prawda? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

121 

- odezwał się, wskazując na ukwiecony basen. - Nigdy 

bym nie posądził Blaize'a o takie romantyczne pomysły. 

- Myślę, że to pomysł gospodyni - stwierdziła Oriel 

obojętnym tonem, a przypomniawszy sobie ostrzeżenia, 

dodała: -No, wystarczy już tej kontemplacji przyrody, 

wracam do domu. 

- Czy mogę pomóc? Widzę, że jesteś lekko po­

szkodowana - wskazał na nogę Oriel - a ta ścieżka, 

chociaż urocza, jest jednak trochę nierówna. 

- Dziękuję, świetnie radzę sobie sama, z nogą to już 

stara historia, prawie nie boli. 

Andre szedł obok niej. Zanim osiągnęli przesyconą 

światłami i muzyką strefę najbliższego otoczenia domu, 

zapytał: 

- Czy jesteś dla Blaize'a kimś... no wiesz... damą 

serca? 

- Nie. 

- To cudownie! W takim razie mogę poddać się 

moim męskim instynktom i pocałować najbardziej 

intrygującą dziewczynę, jaką kiedykolwiek spotkałem. 

Oriel, zaszokowana obcesową propozycją, zrobiła 

niezręczny krok i omal nie upadła. Zwichniętą nogę 

ponownie przeszył ból. 

- Niech cię diabli! - syknęła w odruchu irytacji. 

- Ojej, nic ci się nie stało? - Andre był wyraźnie 

speszony. 

- Nie, nie. - Z lekka zawstydziła się swojej gwałtownej 

reakcji. - Wszystko w porządku, przepraszam - dodała 

próbując stąpnąć. - Po prostu zaskoczyłeś mnie. 

- No wiesz - odparł ze zdziwieniem - dziewczyny 

nie czują się raczej tak strasznie zaskoczone, kiedy 

proponuję im pocałunek. Ty widocznie jesteś jeszcze 

bardziej intrygująca, niż myślałem. 

- Przepraszam, nic na to nie poradzę. - Oriel nie 

potrafiła stłumić śmiechu. -Dziewczyny bywają czasem 

bardziej skomplikowane, niż to sobie wyobrażasz. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

122 

- Mhm... - Andre zamyślił się. - Tak czy inaczej, 

kiedy wychodzisz nocą do ogrodu, nie powinnaś 

oczekiwać niczego, jak tylko pocałunków. Masz usta 

wprost stworzone do całowania. A jeszcze w takiej 

scenerii! Każdy mężczyzna, widząc cię, tylko o tym by 

marzył. 

- Niektórzy dla spełnieniamarzeńmusieliby skorzys­

tać z drabinki. 

- Nie ja! Dla mnie jesteś w sam raz. Mogę ci 

udowodnić. 

- Daruj sobie - odparła zdecydowanie i chłodno. 

- Szkoda. Jesteś twarda jak skała. Tylko ta twoja 

noga okazała się nieco delikatniejsza. Wiesz, zajmę się 

nią jakoś, zrobię ci okład. 

- Dziękuję, nie trzeba, wszystko jest w porządku. 

Muszę tylko odpocząć. Pozwól, że pójdę do siebie. 

- Idę z tobą - rzekł bezceremonialnie. 

Mimo protestów Oriel, ruszył za nią, upierając się 

jeszcze, że wniesie ją po schodach albo chociaż obejmie 

i wesprze. Pomyślała z rozdrażnieniem, iż oto spotyka 

w tym domu kolejnego nadopiekuńczego mężczyznę. 

Zdecydowanie mu odmówiła. 

Andre bynajmniej nie miał zamiaru zostawiać Oriel 

samej w pokoju. Zwilżył ściereczkę i koniecznie chciał 

zająć się okładem. 

- Wiesz, jesteś bardzo miły, ale naprawdę nie masz 

tu już nic do roboty. - W głosie Oriel irytacja mieszała 

się z zaniepokojeniem. 

- Bardzo żałuję, jestem nieutulony w żalu - rzekł 

z dwuznacznym półuśmieszkiem. - Ale nie denerwuj 

się, przecież nie zamierzam brać cię siłą, tego możesz 

być pewna. 

- Jestem pewna. - Oriel starała się o zimną krew, » 

choć bezceremonialna otwartość Huntera przyprawiła 

ją o rumieniec. 

- Tylko nie rozumiem, czemu mnie wyrzucasz? 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

123 

Chyba że nabrałaś mnie i jednak jesteś z Blaize'em. 

No, a on nie lubi dzielić się z nikim, zwłaszcza swymi 

ko... 

- Nie jestem kobietą Blaize'a. Ani kochanką, jeśli to 

raczej miałeś na myśli - stwierdziła Oriel lodowatym 

tonem, dobitnie akcentując każde słowo. 

- Nie wierzę. Wychodzę. Śpij dobrze, Oriel. -W głosie 

Andre Huntera było tyleż rozbawienia, ile żalu. 

- Chciałbym cię prosić, żebyś śniła o mnie, lecz jestem 

pewien, że będziesz śnić o kimś innym. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 

Bezpardonowa natarczywość Andre Huntera wzbu­

dziła w Oriel niesmak. To taki ma być rasowy kobieciarz? 

Tylko tyle trzeba, by zdobyć sławę niebezpiecznego 

podrywacza? Spojrzała na zegarek. Tak, siedział tu 

i marudził przez dobre dwadzieścia minut. Szczęście, 

że w końcu sobie poszedł. 

Zamknęła drzwi, zgasiła światło, przebrała się w nocną 

koszulę. Jak najprędzej do łóżka. I oby od razu 

przyszedł sen. Czuła, że najbardziej potrzeba jej w tej 

chwili kilku godzin relaksu i zapomnienia. 

Nie mogła jednak usnąć. Wciąż słyszała dobiegające 

z dołu odgłosy przyjęcia: rozmowy, śmiechy, muzykę. 

W końcu goście zaczęli stopniowo opuszczać Pukeka-

roro. Warczały silniki, błyskały w ciemności reflektory 

pojazdów. Potem zrobiło się cicho. Noc była niezwykle 

ciepła, parna. Oriel już dawno odrzuciła koc, lecz nic to 

nie pomagało. Szukając ochłody wstała i wychyliła się 

przez okno. 

Kathy i jej mąż Ned szli właśnie w stronę swego 

służbowego domku, usytuowanego po drugiej stronie 

ogrodu. Nie spieszyli się. Rozmawiali. W przesyconym 

wilgocią powietrzu słowa docierały do Oriel bardzo 

wyraźnie. 

- No, dzięki Bogu już po wszystkim. Lecę z nóg 

-mówiła Kathy, ziewając. -A to ci historia z tą panią 

McLean! - ożywiła się nagle. - No, z tą rudą wydrą, co 

tak obskakiwała Blaize'a. Jestem pewna, że ta baba 

zagięła na niego parol. Wiesz, próbowała chłopaka 

usidlić. Głupia, przecież on jest za wybredny i na 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

125 

szczęście za mądry, żeby wziąć sobie na kark taką 

damulkę. No, mam nadzieję. Chociaż kto tam trafi za 

chłopem? 

Małżonkowie odeszli. Oriel bez trudu przypomniała 

sobie panią McLean. Tak, faktycznie go „obstukiwała". 

Z daleka rzucało się w oczy, że ma na Blaize'a chrapkę. 

Tak, to na pewno ta kobieta, ruda, około trzydziestki, 

szczupła, chociaż z widocznymi skłonnościami do 

tycia. Pewnie się głodzi, żeby utrzymać linię, wredna 

małpa!, pomyślała Oriel ze złością. 

Zaraz, zaraz, wolnego, zreflektowała się prawie 

natychmiast. Czym się tu denerwować? Co ją to 

wszystko obchodzi? Przecież jednoznacznie odrzuciła 

propozycje Błaize'a. I Blaiże może teraz robić, co chce, 

nawet zabawiać się z tą McLean! 

Może się zabawiać? Z McLean? Blaize? Z jakąś tam 

bezczelną damulką? Oriel. z irytacją uświadomiła sobie, 

że myśli o nim tak, jakby był jej, wyłącznie jej 

mężczyzną. Otóż to, tak właśnie myśli, nie inaczej 

i mało ją obchodzi wyraźnie w tym widoczny brak 

logiki i konsekwencji. Raczej gotowa byłaby zabić 

Blaize'a, niż pozwolić mu na coś takiego. Szczęście, że 

ta McLean się jednak wyniosła! 

Ostatnia myśl uspokoiła Oriel, ale tylko w niewielkim 

stopniu. Rozbita, rozdygotana wiedziała, że na pewno 

już nie zaśnie. Nie, w takim stanie nie warto nawet 

kłaść się do łóżka. Chcąc jakoś rozładować na­

gromadzone napięcie, zeszła na dół i po raz drugi tej 

nocy wymknęła się do ogrodu. Kwiaty pachniały tak 

pięknie. Słodycz ich woni jaskrawo kontrastowała 

z odczuwaną przez Oriel ogromną goryczą. 

Znów długo stała nad basenem. W ciepłym, nocnym 

powietrzu woda zdawała się parować. A może ta 

unosząca się znad czarnej tafli mgiełka to tylko 

złudzenie? Symbol ulotnych marzeni płonnych nadziei, 

zbyt łatwo przesłaniających ludziom mroczny obraz 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

126 

ich prawdziwej doli? Oriel poczuła się wprost przy­

tłoczona ciężką, duszną atmosferą tej nocy i swymi nie 

mniej ciężkimi myślami. Tak mocno zapragnęła 

odrobiny świeżości, lekkości, ochłody, że nie za­

stanawiając się nawet nad tym, co robi, zdjęła koszulę 

i naga zeszła po kamiennych stopniach do basenu. Z tej 

strony woda była płytka, sięgała Oriel zaledwie do 

połowy ud. Ruszyła głębiej, odgarniając kwiaty gardenii. 

Zanurzyła się cała. Nie czuła chłodu. Nie czuła nic, 

poza jednym: dzikim, wściekłym pragnieniem posiadania 

tego mężczyzny! 

Kiedy zorientowała się, że nie jest sama? Trudno 

powiedzieć. Świadomość, że ktoś na nią patrzy, budziła 

się u Oriel jakby stopniowo. Nie było to żadne nagłe, 

brutalne olśnienie, ale powolny, postępujący etapami 

proces przyjmowania tego faktu do wiadomości, 

oswajania się z nim. Co dziwne, proces ten wcale nie 

doprowadził do wybuchu wstydu czy skrępowania. 

Nie wywołał tak oczywistej, zdawałoby się, chęci 

ukrycia się czy ucieczki. Oriel, jak zaczarowana, 

a może raczej zahipnotyzowana, nadal spokojnie 

pływała, bezmyślnie patrząc, jak rozpryskiwane przez 

nią ramionami kropelki wody srebrzą się w świetle 

księżyca. Było jej dobrze, niezwykle, nieopisanie wprost 

dobrze. Wiedziała, że mężczyzna, którego kocha, 

widzi ją i pragnie jej, tak samo silnie, jak ona pragnie jego. 

Nie spoglądała wcale na Blaize'a, który stał w szcze­

gólnie ciemnym zakątku, obok pergoli. Żadnym gestem 

nie dała mu do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę 

z jego obecności. Zresztą, po cóż miałaby patrzeć, 

zastanawiać się, myśleć... Ona po prostu była tam, była 

z nim całą sobą, była jedynie i wyłącznie po to, aby 

czuć i pragnąć. Magiczne siły, jakie opanowały ją tej 

niezwykłej nocy, nie pozwalały na nic więcej. Na żadną 

rezerwę, ostrożność, rozsądek. Pozwalały tylko na 

miłość, jemu, mężczyźnie i jej, kobiecie. To wszystko. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

127 

Oriel z wolna dopłynęła do brzegu. Idąc do 

prowadzących od dna ku skrajowi basenu kamiennych 

stopniach, bez odrobiny zawstydzenia zaczęła uwalniać 

się od tej problematycznej osłony, jaką dawała jej 

woda. Tak. Oriel nie wstydziła się w tym momencie ani 

nagości, ani swych małych piersi czy wąskich bioder, 

Blaize bezszelestnie, jak nocny duch, ruszył w jej 

stronę. W świetle księżyca mogła wyraźnie zobaczyć 

jego twarz, mocne, emanujące klasycznym pięknem 

i siłą, męskie rysy. Tylko oczy kryły się w cieniu i nie 

pozwalały Oriel odczytać myśli Blaize'a, jego zamiarów, 

intencji. 

Odrzuciła do tyłu mokre włosy i zaczęła iść mu 

naprzeciw. Szła powoli, krok za krokiem, w pełnej 

krasie swej całkowitej nagości, kierowana dojrzałym, 

nieodpartym przeświadczeniem, że tej nocy powinno 

stać się wszystko, co może, nie, co musi się stać! Niech 

się stanie, choćby jutro miała tego żałować. Nieważne. 

Dziś nic jej nie powstrzyma. Ma przecież przed sobą 

ukochanego mężczyznę. Stoi przed nim naga, sprag­

niona, uległa... 

Blaize zatrzymał się. Czekał, aż Oriel podejdzie do 

niego. Sycił wzrok niepowtarzalnym wdziękiem jej 

osrebrzonego księżycem ciała: prężnością piersi, 

szczupłością talii, smukłością nóg. Patrzył na nią 

rozpromienionymi oczyma. Podeszła bardzo blisko, 

wypowiedziała półgłosem jego imię. Delikatnie musnął 

palcem jej usta, a potem objął ją za szyję i przyciągnął 

do siebie. 

Zabiło jej serce. Jego ciało było niezwykle gorące 

i nienaturalnie spięte. Czy to pożądanie? Chciała 

wierzyć, że tak, lecz instynkt sygnalizował jej niejasno 

jakieś niebezpieczeństwo, budził niepewność. Spojrzała 

Blaize'owi w oczy. Trudno było nazwać, określić 

odbijające się w nich emocje. Czy zaniepokoiło ją to? 

Być może. Ale tylko do chwili pierwszego pocałunku. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

128 

Czując dotyk ust Blaize'a na swoich wargach, Oriel 

bez zahamowań poddała się fali przepełniającej ją 

namiętności. To wszystko, czego nie odważyła się 

nigdy dotąd dać żadnemu mężczyźnie, z całego serca 

ofiarowała jemu. I jej dar został przyjęty. Dziko, 

zachłannie. To nie był czas na delikatne pieszczoty, na 

łagodne czułości. Nadeszła pora gwałtownego za­

spokojenia głodu, jaki trawił ich oboje przez ostatnie 

dni, być może już od momentu poznania. Dlatego 

pocałunki były gorące i namiętne aż do bólu, a uściski 

miały moc i sprężystość stali. 

Kiedy dłoń Blaize'a odnalazła delikatną wypukłość 

jej biustu, Oriel wstrzymała oddech. Kiedy Blaize 

pochylił się i chwycił ustami jędrae, stwardniałe 

z pożądania zwieńczenie jej piersi, wydała zdławiony, 

przesycony rozkoszą jęk. Oriel poczuła, że całe jej 

ciało, każdą jego komórkę, przenika niczym ognista 

strzała jakiś słodki ból, przeradzający się stopniowo 

w najwyższą błogość, rozkosz, szczęście - i w bez­

względną, bezgraniczną zależność od dłoni i ust Blaize'a, 

od jego cudownych pieszczot. Oszołomiona, pół­

przytomna, zupełnie zatraciła się w miłosnym transie. 

Świat przestał dla niej istnieć. Był tylko on, ona i ich 

wzajemne, bezbrzeżne pożądanie. 

Nieoczekiwanie, Blaize wyprostował się jednak, 

odsunął. Z wysiłkiem unosząc przymknięte dotąd 

powieki popatrzyła na niego. Jej spojrzenie wyrażało 

niemy, ale stanowczy protest, wyczekiwanie, zaniepo­

kojenie... 

- Jesteś piękna jak rusałka, Oriel - odezwał się 

zdławionym głosem. -Wiesz, wodna nimfa, oczekująca 

w jakimś dzikim miejscu na zabłąkanego mężczyznę. 

Wzbudza jego pożądanie i sama go pożąda, ale 

zaspokojona, traci dla swego kochanka zainteresowanie 

i czeka na nowych. A on? On pragnie tylko jej, 

przestają go obchodzić inne, zwyczajne kobiety. Oriel, 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

129 

ty jesteś taką rusałką. Wcześniej rzucałaś czary na 

Andre Huntera, teraz rzucasz je na mnie. Czyż nie tak? 

Milczysz? Nie próbuj wyprowadzić mnie z równowagi 

tym milczeniem. Wiem, co się święci. Gotów jestem 

spełnić tę twoją... no... zachciankę, ale pamiętaj, że nie 

pozwolę się potem tak łatwo wymanewrować. 

- Blaize, jesteś w błędzie, w potwornym, bezsen­

sownym błędzie. - Otrząsnąwszy się jakoś z pierwszego, 

gwałtownego szoku, Oriel odzyskała zdolność for­

mułowania myśli. 

- Nie sądzę. Przecież gościłaś Huntera w swojej 

sypialni. Są tacy, co mogą to poświadczyć! 

- Blaize, on pomógł mi tylko wejść po schodach, bo 

znów wykręciłam nogę. Potem rozmawialiśmy przez 

chwilę. Być może robił sobie jakieś nadzieje, lecz ja go 

po prostu wyprosiłam! 

- Tak mówisz? To dlaczego, kiedy schodził na dół, 

miał zadowoloną minę faceta, który właśnie dostał to, 

czego chciał? Ja to widziałem, Oriel. Patrzyłem na 

niego i czułem się jak mąż-rogacz z dawnej farsy. 

- Jeśli czułeś się tak fatalnie, to czemu znowu 

zacząłeś mnie całować, kiedy do ciebie podeszłam? 

Mogłeś mnie z miejsca odepchnąć albo wykrzyczeć mi 

w twarz wszystko, co cię gnębi, a nie... To było podłe, 

Blaize! 

- Może. Lecz na to, by cię odepchnąć, jestem po 

prostu zbyt słaby. Pragnąłem cię od pierwszej chwili 

i pragnę nadal. I będę pragnął zawsze! 

- To ci wolno. Ale ja jutro wyjeżdżam. 

- O, nie! Podpisałaś cyrograf - rzekł jakimś nie 

swoim, lodowatym głosem. 

- Przecież nie możesz... 

- Mogę, Oriel, mogę wszystko, a w każdym razie 

więcej, niż myślisz. Mogę sprawić, że nie znajdziesz 

żadnej innej pracy. Mogę obrzydzić ci życie w tym 

kraju do tego stopnia, że zechcesz przenieść się za 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

130 
granicę. Lecz wtedy mogę postarać się, żeby nie było 

dla ciebie biletu na żaden lot czy rejs. Mogę też 

doprowadzić do tego, że żaden cywilizowany kraj nie 

zechce cię przyjąć. Mogę napuścić na ciebie policję. 

Nawet na drugim końcu świata mogę cię dopaść 

i zrobić z tobą, co zechcę! 

- Blaize, dlaczego? Przecież ja nic nie zrobiłam... 

- A czy to ważne? Jesteś nauczycielką, ale sama, jak 

widzę, nie nauczyłaś się jeszcze życia. Przydałoby ci się 

trochę lekgi. Ja jestem mocnym facetem, Oriel, dużo, 

naprawdę dużo znaczę. To nie przechwałki. Ostrzegam. 

Poczuła się zdruzgotana. Miała wrażenie, że jej 

wyidealizowany obraz tego człowieka, a może i wyide­

alizowany obraz świata, nagle rozleciał się, został 

unicestwiony. Spojrzała na Blaize'a oczyma przepeł­

nionymi bólem. Chciała uciec, odejść, odsunąć się od 

niego jak najprędzej. Wystarczył jeden pospieszny, 

niezręczny krok, by pośliznęła się i wpadła do basenu. 

Z następnych kilku chwil zapamiętała bardzo niewiele: 

uderzenie głową o ścianę, czy może o dno, desperacką 

próbę zaczerpnięcia oddechu. Zamiast powietrza 

wciągnęła do płuc wodę, zaczęła się dławić, dusić... 

Kiedy odzyskała świadomość, Blaize niósł ją właśnie, 

okrytą dużym ręcznikiem, do domu. Chyba znowu 

mnie uratował, on też jest cały mokry, ma zupełnie 

mokre ubranie, pomyślała półprzytomnie. 

Blaize zaniósł Oriel do jej pokoju. Doradził, by 

wzięła ciepły prysznic, a sam poszedł się przebrać. Po 

kilku minutach wrócił ze szklaneczką brandy. 

- Wypij to na rozgrzewkę i od razu kładź się do 

łóżka - polecił sucho. 

- Blaize, między mną a Hunterem naprawdę nic nie 

zaszło - powtórzyła z rezygnacją, nie mając wielkich 

nadziei, że tym razem jej uwierzy. 

- Nieważne, było, minęło. Tak czy inaczej, twój 

kontrakt nadal obowiązuje. Nie mam zamiaru pozwolić 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

131 

ci na ucieczkę, pamiętaj. Dla dobra Sary gotów jestem 

nawet terroryzować pewną przewrotną kobietę. 

Następnego dnia Blaize, w towarzystwie Jamesa 

Weatheralla, wyjechał w interesach na całe trzy tygodnie. 

Zgodnie z jego dyspozycją, Oriel wraz z dziećmi 

opuściła Pukekaroro i zamieszkała w rezydenqi 

Stephensonów w Auckland. Miała czas, by spróbować 

się oswoić z nową sytuacją. Przyjęła do wiadomości 

fakt, że Blaize widocznie nie darzył jej tak głębokim 

uczuciem, jak ona jego. Zorientowała się, iż ze 

złamanym, zdruzgotanym sercem można żyć, w stałym 

bólu, w ogarniającej wszystko szarości, ale można. 

Stwierdziła, że cierpiąc, wewnętrznie spalając się 

w cierpieniu, człowiek może jednak na zewnątrz 

normalnie funkcjonować, wykonywać rutynowo przy­

pisane mu czynności i podtrzymywać zdawkowe 

kontakty z innymi ludźmi. To, co go naprawdę 

obchodzi, nurtuje, dręczy, tkwi wówczas gdzieś głęboko, 

kryje się w twardej skorupie pozorów, banałów 

i codziennych nawyków. 

Matka Oriel dość nieoczekiwanie zdecydowała się 

osiedlić na stałe w Australii. Zaoferowano jej stano­

wisko dyrektorki znanej agencji modelek w Bris­

bane. Perspektywa wyższych dochodów i łagodniej­

szy od nowozelandzkiego klimat skusiły Jo. Wróciła 

z wakacji tylko po to, by dopilnować przeprowa­

dzki. Podekscytowana otwierającymi się przed nią 

perspektywami, prawie wcale nie zainteresowała się 

sprawami córki. Zresztą Oriel bynajmniej nie kwapi­

ła się do zwierzeń. 

Blaize wrócił już po wyjeździe Jo Radford. Ku 

zaskoczeniu Oriel podjął decyzję, aby zapisać Sarę do 

pewnej prywatnej szkoły o znakomitej renomie, w której, 

zamiast w licznych klasach, porowadzono zajęcia 

w małych, „przyjacielskich" grupach. Po raz pierwszy 

zaprowadzili tam małą razem, co okazało się dla Oriel 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

132 

strasznie krępujące, bo wszyscy, łącznie z dyrektorką 

i sekretarką, uważali ją i Blaize'a za małżeństwo. 

W nowej szkole Sara zaczęła radzić sobie całkiem 

nieźle. Nie wymagała już ciągłej pomocy, Oriel pozostało 

więc niewiele obowiązków. Miała za to mnóstwo czasu 

na myślenie. Rozmyślała o wielu rzeczach. O tym, że 

jeśli nawet Blaize kiedykolwiek czuł coś do niej, zdołał 

to wszystko bezwzględnie, bezlitośnie zdusić w sobie, 

zniszczyć, podeptać. O tym, że skoro prawie wszystkie 

wieczory spędza poza domem, ma pewnie jakąś inną 

kobietę. O tym wreszcie, że za wszystkie upokorzenia 

i cierpienia otrzymuje jednak pewną rekompensatę: 

radość dzieci, które spędzając w domu czas wolny od 

nauki są zadowolone, szczęśliwe, wesołe. Widać czują 

się kochane. Miłość, serdeczność ich obojga, jej i Blaize'a, 

w jakimś stopniu zastępują im tragicznie utraconą 

miłość rodziców. 

Mniej więcej w połowie trzymiesięcznego okresu 

obowiązywania kontraktu Oriel doszła do wniosku, że 

najwyższy czas otrząsnąć się, podjąć próbę normalnej 

egzystencji. Cóż, o utraconej miłości można pamiętać, 

nawet po sam kres życia, po ostatnie tchnienie, lecz nie 

należy pozwolić, by kładła się posępnym cieniem na 

wszystko wokół. Można nie kochać już więcej, nie 

wyjść za mąż, nie założyć rodziny, ale nie wolno godzić 

się na to, by wszelkie życiowe plany, nadzieje, 

zamierzenia miały obrócić się w ruinę. 

Zdecydowała się wstąpić na uniwersytet, na kurs 

magisterski z zakresu pedagogiki. Blaize pochwalił 

zamiar, zastrzegając tylko, że troska o Sarę musi 

znaleźć się na pierwszym miejscu, przed troską o studia. 

Oriel zgodziła się z tym bez wahania: zbyt mocno 

pokochała małą, by mogła zapomnieć ojej potrzebach, 

wyrzec się macierzyńskiej już prawie nad nią opieki. 

Tak zaczął się w jej życiu nowy rozdział. Powoli 

zaczynała odzyskiwać spokój. I wówczas znowu pojawił 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

133 

się Andre Hunter. Pojawił się? Któregoś pogodnego, 

jesiennego dnia po prostu wpadł na nią, gdy wychodziła 

z budynku uniwersytetu. 

- No, no, cóż za spotkanie, kogo to moje piękne 

oczy... - zaczął z dwuznacznym uśmiechem. 

- Widzą tego, kogo widzą. Skąd się tu wziąłeś? 

- Starała się nad sobą panować, choć czuła, że ze złości 

chętnie by mu te oczy wydrapała. 

- Ach, uczelnia zorganizowała taki mały jubel, 

zaproszono też mnie, no wiesz, jako znaczącego 

obywatela. To było piekielne nudziarstwo, ale cieszę 

się, że przyszedłem. Musiałem coś przeczuć. Już rano 

pomyślałem sobie, że dziś spotka mnie coś nad­

zwyczajnie miłego. No i co, nie miałem racji? Za­

praszam cię na drinka. Nawet mi nie mów, że nie 

chcesz. Przecież w barze nie będę cię uwodził, 

obiecuję. Nie bój się, nie każdą kobietę, która pokaże 

się ze mną raz czy dwa, uznają od razu za moją 

kochankę. 

Słysząc iście farsową paplaninę Huntera, Oriel nie 

zdołała stłumić uśmiechu. Andre uznał się zatem za 

zwycięzcę przedbiegów i zaczął tokować dalej. 

- Oriel, chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej 

o tobie. Jesteś taka intrygująca. Choćby ta twoja 

miłość do pracodawcy. 

- Nie jestem zakochana w... - Oriel próbowała 

udzielać mu jakichś wyjaśnień, ale stwierdziła ze 

zgrozą, że zbiera się jej na płacz. 

- Przepraszam, idiota zemnie-sumitował się Andre. 

- Nie, to ja jestem idiotką -stwierdziła ocierając łzę. 

-1 to ja przepraszam. 

- Nie przejmuj się. Jak noga? 

- Dziękuję, już całkiem dobrze. 

- To się cieszę. Ale na drinka i tak pojedziemy 

samochodem. 

Pstryknął palcami. Majestatycznie podjechała zapar-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

134 

kowana nie opodal luksusowa limuzyna, z elegancko 

ubranym szoferem za kierownicą. 

- Cóż, ten wóz to taki mój maty kaprys, rozumiesz, 

drobna ekstrawagancja. Lubię reprezentacyjne samo­

chody. I wolę, kiedy ktoś inny prowadzi, zwłaszcza, 

gdy jadę z kobietą - wyjaśnił. 

Otworzył Oriel tylne drzwi i zaprosił do wnętrza. 

Zanim sam zajął miejsce obok, wydał kierowcy jakieś 

dyspozycje. Samochód ruszył. Andre nie przestawał 

perorować - z dużą dozą złośliwego humoru, chociaż 

Z niewielką dozą sensu. Po prostu paplał, zupełnie 

jakby chciał odwrócić jej uwagę od tego, dokąd jadą: 

nie w kierunku którejś ze śródmiejskich kawiarni, ale 

w stronę odległego przedmieścia. 

- Andre, dokąd ty mnie wieziesz? - zapytała 

z niepokojem. 

- Spokojnie, odpręż się. - Dość protekcjonalnie 

poklepał Oriel po dłoni. - Pomyślałem, że pewnie 

wolałabyś wypić tego drinka w domowym zaciszu. 

Spojrzała na niego uważnie. Czy ten człowiek coś 

knuje? Bez przesady. Dlaczego w końcu miałaby do 

niego nie pojechać? Czy tylko Blaize'owi wolno włóczyć 

się gdzieś co wieczór? 

- Miałeś rację - bąknęła. 

- Zuch-dziewczyna - uśmiechnął się zachęcająco. 

- Wiedziałem, że nie należysz do tych ludzi, którzy 

najpierw z wypiekami na twarzy rozczytują się 

w bredniach, wymyślanych na mój temat przez 

pismaków od kronik towarzyskich, a potem traktują 

mnie za podejrzanego typa. Tymczasem naprawdę 

podejrzanym typem jest ten, kto w imię jakichś 

idiotyzmów terroryzuje Bogu ducha winną kobietę! 

- Dlaczego tak mówisz? - Oriel przygryzła wargi. 

- Bo widziałem, jak patrzył na ciebie tym swoim 

jastrzębim wzrokiem przez całe przyjęcie. I widziałem, 

jak się wściekł, kiedy zobaczył nas razem. Tak, tak 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

135 

zapamiętałem to sobie. Wiem, że nie lubi dzielić się 

niczym, a już zwłaszcza kobietami. I wiem, że lepiej nie 

stawać mu na drodze. Ale teraz, kiedy co wieczór widzi 

się go z jakąś nową babką, to już chyba można 

zamienić z tobą parę słów? Przecież nie będzie bawił się 

w psa ogrodnika, co to sam nie zje i drugiemu nie da, 

prawda? 

Znowu poklepał ją po ręce. Oriel, zdegustowana, 

ciasno splotła dłonie. Milczała. Za to Andre wciąż miał 

coś do powiedzenia. 

- Wiesz, Oriel, ten twój Blaize jest ostatnio w nie 

najlepszym humorze. Jak myślisz, co się z nim dzieje? 

Zawsze tyle podróżował w interesach, a teraz ledwie się 

ruszy, już wraca i waruje tu jak potępieniec. I tylko 

wyżywa się na tym biedaku, Weatherallu. 

Samochód wjechał na plac przed okazałym, bar­

dzo efektownym budynkiem, jednym z tych luk­

susowych wysokościowców, w których mają swe 

apartamenty bogaci, lecz nie posiadający rodziny 

ludzie: przedstawiciele „złotej młodzieży", samotne 

gwiazdy filmowe, świeżo rozwiedzeni biznesmeni. 

Wysiedli i weszli do holu. Ku zaskoczeniu Oriel, 

spotkali tam małżeństwo Duncanów, ni mniej ni 

więcej tylko Lorę i Matta we własnej osobie. Andre 

ukłonił się im, kładąc równocześnie rękę na ramieniu 

Oriel, która, napotkawszy zdziwione spojrzenie Lory 

i jakby taksujący wzrok jej męża, spłonęła silnym 

rumieńcem. 

- O, co za spotkanie, witamy w naszym miejskim 

schronieniu - Lora odezwała się pierwsza. 

- Bardzo się cieszę... 

- Skoro już pani wie, gdzie od czasu do czasu sobie 

pomieszkujemy, to może by nas pani odwiedziła? 

Proponuję wspólny lunch, choćby jutro. 

- Niestety, jeszcze dziś po południu lecę z dziećmi 

do Pukekaroro, na weekend. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

136 

- Cóż, w takim razie spotkamy się po pani 

powrocie. 

- Chętnie. Bardzo się cieszę, że coś takmiłego nastąpi. 

- Jeśli mowa o tym, co nastąpi, to powinniśmy już 

iść - w niemiły i dość dwuznaczny sposób odezwał się 

Andre. - Do widzenia państwu - dodał i prawie że 

wepchnął Oriel do windy. 

- Jak mogłeś coś takiego powiedzieć? Rozmyślnie 

zasugerowałeś tym ludziom, że umówiliśmy się tu... 

- Na randkę? Jasne, że zrobiłem to rozmyślnie. 

Muszę dbać o moją sławę donżuana! 

- Tylko dlaczego moim kosztem? 

- Dziewczyno, i kto tu mówi o kosztach? Nic 

pewnie w życiu nie kosztowało cię tyle, co ta historia 

z Blaize'em. 

Oriel nie odezwała się. Dopiero kiedy winda stanęła 

na właściwym piętrze, stwierdziła, że nie ma zamiaru 

wysiadać. Oświadczyła, że wraca na dół i wychodzi. 

- Nie bądź dzieckiem. - Andre ujął ją nadspo­

dziewanie mocno za rękę i wyprowadził z windy, 

a następnie powiódł do swego mieszkania. - Wiesz 

doskonale, że nie chcę cię uwodzić. A za ten wygłup 

przy Duncanach przepraszam. Nie martw się;, oni 

nie są plotkarzami. 

Andre poczęstował Oriel kawą, rozśmieszył ją kilkoma 

dowcipami i odwiózł do domu, akurat na czas, by 

mogła odebrać Sarę ze szkoły. 

O szóstej Oriel, Sara i Simon odlecieli niewielkim 

samolotem do Kerikeri. Mąż Kathy, Ned, czekał przy 

lądowisku. Miał zawieźć ich do Pukekaroro. Blaize 

zapowiedział już wcześniej, że zjawi się na farmie 

dopiero nazajutrz, bo wieczorem będzie jeszcze zajęty. 

Pewnie jakąś nową laflryndą, pomyślała wówczas 

Oriel, nie potrafiąc opanować rozgoryczenia. 

- No, jesteśmy na miejscu - oznajmił Ned, kiedy 

samochód zjechał z wyjątkowo marnej, szutrowej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

137 

drogi na gładki, wygodny podjazd do letniej rezydencji 

Stephensonów. 

- Czy pójdziemy popływać? - Sara przytuliła się 

przymilnie do Oriel. 

- Nie dzisiaj, kochanie, jest już za późno i za 

chłodno - Oriel odpowiedziała łagodnie, ale stanowczo. 

Wysiedli. Kathy powitała ich wylewnie, zachwyciła 

się, że Sara ma nowy ząb, a Simon znowu urósł 

i podała pyszną kolację. Dzieci, podekscytowane 

podróżą i czekającym je atrakcyjnym weekendem, 

poszły spać dopiero po dziesiątej. Oriel również poczuła 

się zmęczona. Powiedziała więc Kathy dobranoc i udała 

się do swego pokoju, na górę. Około północy, po 

długiej kąpieli, była już w łóżku. Pomyślała o pierwszym 

noclegu tutaj, wtedy, po wypadku i po burzy. Czemu, 

u licha, los chciał, żeby trafiła właśnie do Pukekaroro? 

Przecież szła całkiem na oślep. Czy instynkt nie mógł 

zaprowadzić jej gdzie indziej? Nie, jednak nie żałuje, że 

się tu znalazła. Nie żałuje tego, co przeżyła. Przecież 

właśnie w Pukekaroro dowiedziała się, na czym polega 

miłość, poznała na własnej skórze, co to znaczy 

kochać, kochać bezbrzeżnie, bezgranicznie, całym 

sercem i duszą. Nie zaznać w życiu czegoś takiego, to 

dopiero byłaby tragedia i strata. A że w miłości nie jest 

szczęśliwa? Hm... Czy powinna wymagać od losu aż 

tak wiele? 

Oriel usnęła. W pewnym momencie zbudził ją 

warkot motorówki. Zerknęła na zegarek: była druga 

w nocy. Wstała i wyjrzała przez okno. Księżyc świecił 

tak pięknie, tak jasno. Kto o tej porze wypływa 

łodzią?, pomyślała zdziwiona. Czyżby Ned wybierał 

się na nocny połów ryb? Nie, ta motorówka wcale nie 

wypływa, przecież już jej nie słychać. Ona przypłynęła. 

Może to Blaize? Z Kerikeri równie dobrze można 

dotrzeć tutaj morzem. Ale dlaczego tak w środku 

nocy? Wróciła do łóżka. Zaczęła nasłuchiwać. Ktoś 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

138 
szedł na górę, słyszała zbliżające się kroki. Kto to? 

Drzwi pokoju gwałtownie otworzyły się, błysnęło 

światło. Tak, to Blaize. Czemu tak obcesowo, bez 

pukania? 

- Oriel, co, u diabła, robiłaś w mieszkaniu Andre 

Huntera, pytam cię, słyszysz? 

Ton tego pytania mógł przyprawić o dreszcz. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

Oriel spojrzała na Blaize'a oczyma rozszerzonymi 

z zakłopotania pomieszanego z lękiem. Na moment 

zaniemówiła. Nagromadzony przez ostatnie tygodnie 

ból przytłumił jednak szybko wszelkie obawy i przerodził 

się w furię, pasję, niepohamowany gniew. 

- Jak śmiesz w ten sposób się do mnie odzywać? 

- wybuchnęła. - Wynoś się stąd! 

- Jeśli potrzebna ci jest jakaś przygoda - na dźwięk 

jej słów, zamiast się cofnąć, wręcz przeciwnie, przybliżył 

się do niej - to, do stu diabłów, mogłabyś mieć ją ze 

mną, a nie z tym cholernym Hunterem! 

- Z tobą? - Błękitne oczy Oriel aż ściemniały 

z irytacji. - A to niby dlaczego miałabym iść do łóżka 

z facetem, który odepchnął mnie najokrutniej jak 

umiał i tak bezgranicznie mnie upokorzył? Dlaczego 

miałabym być na tyle głupia, by po tym wszystkim, co 

mi zrobił, dawać mu jeszcze jedną szansę? 

- Dlaczego? - Blaize dopadł Oriel niczym drapieżnik 

swą ofiarę i chwycił ją za ramiona. - Bo cię kocham, 

przewrotna istoto, kocham, rozumiesz, kocham! 

- Ty mnie kochasz, tak? Dobre sobie. - Gniewny 

głos Oriel przeszedł w gorzki, ironiczny śmiech. 

- Człowieku, przecież ty nie umiesz kochać nikogo 

poza sobą i dziećmi. Kochać, to znaczy chcieć, żeby 

ktoś był szczęśliwy. A ty zrobiłeś wszystko, co mogłeś, 

by odebrać mi najdrobniejsze nawet okruszyny szczęścia. 

Tak, bardzo starałeś się o to. Nawet nie wspominaj mi 

o uczuciu. Wiem, że przemawia przez ciebie tylko 

zwykły, egoistyczny instynkt posiadania. Nie lubisz 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

140 

dzielić się z nikim, to wszystko. Wbrew temu, co mówił 

mi o tobie Andre, zachowujesz się dokładnie tak, jak 

pies ogrodnika. 

Blaize, zirytowany, wprost rozjuszony słowami Oriel, 

zacisnął dłonie na jej wiotkich ramionach. Krzyknęła 

z bólu. Natychmiast opanował się i rozluźnił uścisk. 

Przez sekundę patrzył na nią półprzytomnie, potem na 

chwilę przymknął oczy, wreszcie nachylił się i zaczaj 

całować obolałe miejsce. 

- Przepraszam - szepnął. 

- Już dobrze, Blaize, daj spokój. - Czuła, że jej 

w pełni uzasadniony przecież gniew zbyt szybko 

słabnie, przygasa. - Tylko zostaw mnie samą, proszę. 

- Nie mogę, Oriel. Nie mogę, już przecież próbowa­

łem, nie wyszło. Myślałem, że w końcu porozmawiamy, 

przygotowałem się do tego. Wiem, że powinienem 

zacząć inaczej, o innej porze, ale uwierz mi, kiedy 

usłyszałem, że byłaś z Hunterem... 

- Od Duncanów? 

- Tak. Lora właściwie nie chciała mi powiedzieć, 

uważała, że to nie byłoby w porządku wobec ciebie, ale 

słyszała wiele złego o Hunterze... No i wiedziała, co ja 

do ciebie czuję. 

- A co ty właściwie do mnie czujesz? 

- Kocham cię, przecież już wiesz! 

Kocha? Chciałaby uwierzyć. Dlaczego mówi o miłości 

dopiero teraz, kiedy trawi go zazdrość o Huntera? Czy 

to naprawdę uczucie? A może zwykła niechęć do 

dzielenia się z drugim mężczyzną tym, co uważa za swą 

własność? 

- Nie wierzę ci - rzekła z rezygnacją. 

- Uwierz, Oriel! I posłuchaj. Kiedy usłyszałem od 

Lory, że byłaś z Hunterem, miałem ochotę zabić was 

oboje. Lecz zaraz potem pomyślałem, że to mnie 

powinno się zabić za całą tę głupią ślepotę, przez którą 

omal nie przeoczyłem najważniejszej rzeczy, jaka 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

141 

spotkała mnie w życiu. Kochanie, usiądź, otul się 

kocem. Porozmawiajmy! 

Bezwolnie usłuchała go. Usiadła na łóżku. Blaize 

okrył ją troskliwie, osłonił przed nocnym chłodem, 

podłożył pod plecy poduszkę. Sam przysiadł w nogach, 

naprzeciwko. Spoglądał na jej bladą twarz i uśmiechał 

się lekko, delikatnie, wręcz nieśmiało, jak nigdy dotąd. 

Po chwili zaczął mówić z trudem wydobywającym się 

z krtani głosem: 

- Wiesz, Oriel, kiedy zobaczyłem cię wtedy na 

plaży, w czasie burzy, przemoczoną, ubłoconą, zsiniałą 

i drżącą, wydawało mi się, że jesteś ot taką sobie 

zwykłą chudą dziewczyną, którą łatwo zapomnieć. Ale 

gdy doszłaś już trochę do siebie, kiedy twoja skóra 

odzyskała gładkość; oczy - blask, a włosy - puszystość 

i połysk, zorientowałem się, że byłem w błędzie. Bo 

przecież ty wcale nie jesteś przeciętna, zwyczajna. 

Jesteś niezwykła, fascynująca. Nigdy bym nie pomyślał, 

że niewinność i zmysłowość mogą łączyć się tak 

harmonijnie w spojrzeniu, wyglądzie, ruchach tej 

samej kobiety. Poczułem, że cię pragnę. Chciałem 

zanurzyć dłonie w tych twoich niesamowitych włosach, 

chciałem całować twoje cudowne usta, odczuwać 

dotyk twojego ciała. Ale wiedziałem, że jesteś niewinna 

i nie mam prawa się uwodzić. 

- Jak to, wiedziałeś? -szepnęła. -Przecież nie noszę 

na czole etykietki z napisem „dziewica". 

- Nie musisz, i tak to czuję. - Blaize zdławił lekki 

uśmiech. - Gdybym nawet nie był pewien od razu, 

upewniłbym się przy naszych pierwszych pocałunkach, 

zwłaszcza tych we mgle. 

Oriel wzdrygnęła się na wspomnienie niesamowitej 

scenerii tamtego dnia i na wspomnienie niepohamowanej 

żądzy, jaką Blaize u niej wówczas wywołał. 

- Tak - Blaize zdawał się czytać w jej myślach - to 

było rzeczywiście coś niesamowitego. Nigdy wcześniej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

142 

nie doświadczyłem tak intensywnej emocji, takiego 

pragnienia. Lecz ty, dobrze widziałem, odczuwałaś to 

samo. Równie wyraźnie jednak mogłem zauważyć, że 

jest to dla ciebie coś nieoczekiwanego i nowego, że 

sobie z tym w ogóle nie radzisz/Dlatego cofnąłem się 

w pół drogi. 

- A ja myślałam, że chcesz mnie w sobie rozkochać, 

żeby łatwiej ci było przekonać mnie do pozostania 

tutaj i zajęcia się Sarą. 

- Może i masz trochę racji. Mówiłem sobie, cóż, 

drobny flircik nikomu nie przyniesie szkody. Chociaż 

nie. To była tylko próba zamaskowania przed samym 

sobą tego, co naprawdę czułem. Pragnąłem cię od 

samego początku. Zabiegałem o twoje względy, to 

było silniejsze ode mnie, a równocześnie wstydziłem się 

tego. Prosiłaś, bym dał ci spokój. Zasady, z których 

zawsze byłem tak dumny, nakazywały mi podporząd­

kować się tej prośbie. Ale rozbudzona przez ciebie 

namiętność nie chciała się podporządkować zasadom. 

Czułem, jak tracę kontrolę nad swym sercem, lecz 

wciąż nie przyznawałem się przed sobą, że to po prostu 

miłość od pierwszego wejrzenia. 

- Czy taka miłość jest w ogóle możliwa? Zwłaszcza 

u ciebie? 

- A jednak. Zjawiłaś się tu i po prostu skradłaś mi 

duszę. 

- Niełatwo w to uwierzyć. Ale kiedy przyszedłeś do 

mnie, do pokoju, wtedy, pierwszego wieczoru, i spoj­

rzałeś tymi swoimi srebrzystymi oczyma, przeniknęła 

mnie jakaś iskra, zupełnie, jakbyś mnie naelektryzował. 

- Naprawdę, Oriel? Ja odczułem wtedy to samo! 

Widzisz, kochanie, właśnie wtedy to wszystko się stało. 

Wystarczyła jedna chwila, jedno spojrzenie... 

- Więc czemu potem zmarnowaliśmy tyle czasu? 

- To była moja wina - rzekł Blaize w skupieniu, 

tonem, którego stanowczość musiała być wynikiem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

143 

długich i bardzo głębokich przemyśleń. -Nie chciałem 

przyjąć do wiadomości, że jestem człowiekim takim, 

jak wszyscy inni. W egoistycznym zaślepieniu sądzi­

łem, że wyrastam ponad normalne ludzkie uczucia czy 

sentymenty. Poddawanie się im uznawałem za słabość, 

a ja przecież miałem być kimś mocnym, mocniejszym 

od wszystkich. I upierałem się przy tym długo. Za 

długo. 

- To dlatego plotłeś mi o tych genach, hormonach 

i żartach natury? 

- Tak. Byłem strasznie cyniczny. I ogromnie 

zarozumiały. A teraz jest mi po prostu głupio. Ale 

wiesz, Oriel, mój cynizm brał się stąd, że zawsze 

miałem w swym otoczeniu kobiety, które usiłowały mi 

się sprzedać. 

- Chyba nie tylko kobietom zdarza się takie 

postępowanie... 

- Racja. Czasami mam wrażenie, że cały świat jest 

jednym wielkim targowiskiem, na którym ludzie gotowi 

są sprzedać wszystko: własne zasady, własne ciała 

i dusze. I że nie liczy się tu nic, poza ceną. A może to 

tylko moje środowisko jest takie? Walcząc o pieniądze 

i władzę zbyt łatwo zapomina się o zwykłych regułach 

uczciwej gry. Cóż dopiero mówić o ideałach... 

- Pieniądze i władza, mówisz? Pewnie za sprawą 

tych dwu rzeczy stałeś się taki wyniosły? 

- Być może. W każdym razie wydawało mi się, że 

Blaize Stephenson przerasta zwykłych śmiertelników 

przenikliwością spojrzenia i umiejętnością kontrolo­

wania emocji. A kiedy spotkałem ciebie, musiałem 

przyznać, że moja władza nad sobą i światem też ma 

swoje granice. Poczułem się jakoś... hm... zdegradowany, 

pomniejszony. Zorientowałem się, że nie rządzę sobą, 

że zależę od twojej łaski i niełaski. Przestraszyłem się 

tego. Bałem się, że zdobywając ciebie, utracę samego 

siebie. Widziałem, jak to wszystko, czym zawsze tak 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

144 
bardzo lubiłem się chełpić: inteligencja, wola, siła, po 

prostu niknie, topi się w ogniu emocji. 

- Pewnie się zdziwisz, ale i ja czułam coś podobnego 

- przyznała Oriel pod wrażeniem jego brutalnej, 

bolesnej szczerości. -To ślepe, nierozważne pragnienie, 

jakie odczuwałam, przerażało mnie. Miałam wrażenie, 

że pod jego wpływem robię się bezwolna, zupełnie 

jakbyś mnie hipnotyzował. A może i były w tym jakieś 

czary? 

- Te czary to miłość, najdroższa. - Blaize ujął Oriel 

za rękę. - Tylko jeśli ona tak właśnie wygląda, to nie 

wiem, jak ludzie sobie z nią radzą. Zawsze uważałem, 

że kochać to być szczęśliwym, widzieć świat w piękniej­

szych kolorach. Wyobrażałem sobie miłość jako uczucie 

łagodne, kojące, bezpieczne. Tymczasem jest to coś 

niepohamowanego, ekscytującego, niepokojącego, coś, 

co trawi człowieka jak pożar! I to nie tylko pożar 

zmysłów. Czuję do ciebie coś więcej, znacznie więcej! 

- Blaize, kocham cię - uniosła jego dłoń i przytuliła 

ją do policzka. - Chcę być z tobą, złączyć się z tobą, 

mieszkać z tobą, urodzić twoje dzieci. Chcę żyć z tobą 

do końca moich dni. Chcę, choć nadal mnie trochę 

przerażasz! 

- Najdroższa. - Pogładził dłonią jej twarz i włosy, 

a potem przyciągnął ją blisko do siebie. - Chcę tego 

samego, czego ty, niczego więcej. Chcę, wchodząc do 

pokoju widzieć twoje oczy, zwrócone właśnie ku mnie. 

Chcę wiedzieć, że żyjesz dla mnie, a ja dla ciebie. Chcę 

cię oglądać, całować, dotykać i... gubić się w tobie. 

Oriel, ostatnie tygodnie były takie smutne, puste, 

straszne. Wprawdzie dopiero ta historia z Hunterem 

pobudziła mnie do natychmiastowego działania, ale 

już wcześniej doszedłem do wniosku, że muszę to 

przerwać, że nie może już tak dłużej być. 

- Co zamierzałeś zrobić? 

- Chciałem wyczekać na jakiś dobry moment 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

145 

i zapytać cię, czy widzisz możliwość rozpoczęcia 

wszystkiego jeszcze raz. Chciałem oświadczyć ci, że cię 

kocham, przez cały czas kochałem i że bez ciebie nie 

mogę żyć. Co byś mi na to odpowiedziała? - Blaize 

przysunął się do Oriel i przytulił ją do siebie. 

- Prawdopodobnie kazałabym ci iść do diabła 

- odparła gorzko, słuchając, jak bije mu serce. 

- W takim razie dobrze się stało, że Lora nie była 

zbyt dyskretna, że wściekłem się na ciebie, że wpadłem 

tu z zaskoczenia i mogłem powiedzieć ci wszystko, 

zanim zdążyłaś mnie odprawić... 

- I usłyszeć, że ja też cię kocham i że skończył się już 

wreszcie ten przeklęty stracony czas! 

Blaize jednym ruchem porwał Oriel na ręce i zaniósł 

do swego pokoju. Nieśmiało stanęła obok ogromnego 

łoża. 

- Wstydzisz się mnie? - spytał z łagodnym uśmie­

chem. 

- Tak. - Twarz Oriel okrył rumieniec. - Wciąż 

chyba myślę, że jestem trochę za chuda. 

- Kochanie, jeśli ktoś chciałby tak sądzić, to jego 

sprawa. Ja uwielbiam kobiety takie, jak ty: strzeliste, 

smukłe, o jedwabistej skórze i... 

- ... drobnym biuście - Oriel dokończyła zdanie 

i przycisnęła dłonie Blaize'a do swych piersi. 

- Twoje piersi są drobne, ale piękne - jego cichy 

głos towarzyszył ekscytującej pieszczocie. -I wspaniale 

pasują do moich dłoni. I do moich ust. I będą pasowały 

do ust naszych dzieci. Nie są za drobne. Są cudowne. 

Ty cała jesteś cudowna. I jesteś stworzona dla mnie, 

dla mojej miłości, dla mojego życia i serca! 

Ciałem Oriel wstrząsnęła gwałtowna, niepohamowana 

namiętność. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, stały 

się nagle całkiem miękkie, jak z waty. Opadła na łóżko. 

Spojrzała tęsknie na Blaize'a. W odpowiedzi na to 

słodkie zaproszenie pochylił się ku niej i wziął ją 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

146 

w objęcia. Z początku był bardzo delikatny, ostrożny. 

Gdy jednak zorientował się, że Oriel reaguje na jego 

pieszczoty żarliwie, gwałtownie, bez skrępowania, 

pozwolił sobie na brawurę, która omal nie odebrała 

mu tchu. Drżącymi rękoma rozebrał ją do naga, by bez 

ograniczeń sycić wzrok ofiarowanym mu darem 

pięknego kobiecego ciała. 

- Wyglądasz jak antyczna bogini-rzekł w zachwycie. 

- Jak Diana, bogini łowów, silna, smukła, pełna 

dziewczęcego wdzięku. I tak niebezpieczna, że żaden 

śmiertelnik nie śmiał podnieść na nią wzroku. Oriel, 

bardzo cię pragnę. Tylko boję się, że... to przecież 

pierwszy raz... że sprawię ci ból, że cię zniechęcę... 

- Nie, Blaize, nic, co ty robisz, nie może mnie 

zniechęcić - szeptała, rozpinając guziki jego koszuli. 

- Nie martw się, gdyby coś było nie tak, będziemy mieli 

całe długie życie, żeby to poprawić. 

- Moja ty najukochańsza mądralo! - Blaize zaśmiał 

się lekko, pocałował ją i mocno przytulił. - Tak, 

będziemy mieli dużo czasu na mistrzowskie opanowanie 

wszystkiego, nawet na to, żebyś mnie mogła do końca 

rozebrać. 

Oriel zrozumiała aluzję i pospieszyła się z koszulą. 

Zamiast jednak rozbierać go dalej, zaczęła gładzić 

męski, pokryty gęstym włosem tors Blaize'a. Opuszkiem 

palca dotknęła ukrytego w gąszczu sutka, przywarła 

do niego ustami. Lecz kiedy Blaize jęknął, gwałtownie 

odskoczyła. 

- Boli cię to! - spytała z niepokojem. 

- Tak, ach, jak strasznie mnie boli... 

Znów zrozumiała. Z uśmiechem zrobiła to samo 

jeszcze raz. Potem sięgnęła do paska Blaize'a, lecz 

w podnieceniu nie mogła rozpiąć klamry. Zrobił to 

sam. Mocno całując Oriel zrzucił resztę ubrania. Starał 

się, by dzięki delikatnym pieszczotom przyjęła bez 

wstrząsu widok jego pełnej, męskiej nagości. Ułożył ją 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

147 

na łóżku, plecami na przyjemnie chłodnej i gładkiej 

pościeli. Chwilę spoglądał na wdzięczne zarysy ciała 

Oriel i jedwabistą fakturę jej skóry. 

- Piękno, prawdziwe piękno - mruczał, jak gdyby 

sam do siebie. - Wspanialszych linii nie dałoby się 

narysować. 

Oriel uśmiechnęła się i wyciągnęła ku niemu ramiona. 

Nie mogło już być mowy o żadnym onieśmieleniu czy 

wstydzie. Ten wspaniały, nagi mężczyzna budził w niej 

tylko zachwyt. Zniknęły wszelkie bariery. 

Blaize, podniecony do granic wytrzymałości, siłą 

woli panował jednak nad sobą. Stopniowo, delikatnie 

rozbudzał Oriel, doprowadzając ją do tego, że w końcu 

poczuła w pełni najdzikszy z możliwych głód, najok-

rutniejsze, lecz i najsłodsze zarazem pragnienie, które 

ludzie nazwali pożądaniem. Zatraciła się w zmysłowym 

oszołomieniu, pozwoliła, by zwalczana, tłumiona 

dotychczas namiętność zapanowała nad nią bez reszty. 

Trochę wstydliwie i nieporadnie, lecz z wielką 

żarliwością, zaczęła odpowiadać pieszczotami na 

pieszczoty Blaize'a. Jej dłonie błądziły po jego ciele, 

poznawały je, szukały miejsc szczególnie wrażliwych. 

Skóra Blaize'a była gładka i gorąca, lekko wilgotna. 

Łatwo wyczuwalna opuszkami palców gra ukrytych 

pod nią mięśni budziła zachwyt. Oriel myślała z dumą, 

że oto cała ta wielka siła znajduje się w jej rękach! 

Blaize najpierw poznawał ciało Oriel ustami. Całował 

wąskie wcięcie talii, łagodne łuki bioder. A kiedy 

wiążące ich w harmonijny duet, zmysłowe napięcie 

wzrosło, zaczął dłonią pieścić jej uda i brzuch, posuwając 

się stopniowo do centrum kobiecości. Oriel wstrzymała 

oddech. Pod wpływem przyprawiającego ją niemal 

o utratę przytomności dotyku, zaczęła mimowolnie, 

instynktownie poruszać biodrami. 

- Oriel... - szepnął - Oriel... chcę cię... 

Namiętne, choć tak proste słowa, wznieciły w niej 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

148 

jeszcze gorętszy żar. Zadrżała, wygięła się w łuk 

i przygryzła wargi, by stłumić wyrywający się z krtani 

krzyk. 

- Nie, Oriel. - Głos Blaize'a wprost obezwładniał 

ją, prowadził na skraj omdlenia. - Proszę, nie krepuj 

się, nie ukrywaj niczego, krzycz, rób ze mną, co chcesz, 

bo cię kocham, na zawsze... 

- Ja też cię kocham i zawsze będę twoja - zdławione 

emocją słowa Oriel zabrzmiały jak przyrzeczenie. 

Znowu wygięła się w łuk. Krzyknęła. Wstrzymała 

oddech. Blaize wydał z piersi niski, gardłowy dźwięk. 

Jego skóra pokryła się potem, mięśnie napięty się, lecz 

na chwilę zamarł. 

- Oriel -szepnął - mogę sprawić ci ból... 

- Nie... kochany... nie... nie czekaj... już... teraz... 

proszę... Blaize! 

Nabrał powietrza w płuca, zacisnął zęby i wziął Oriel 

w objęcia. Połączyli się. Przyjęła go bez lęku, z pełnym 

przyzwoleniem, radosnym oczekiwaniem. Na jej twarzy 

malował się niezwykły uśmiech, wyrażający równo­

cześnie miłość, ufność i pożądanie. 

Czy to już? Spodziewała się bólu, lecz właściwie 

wcale go nie odczuła. Przeniknęła ją za to jakaś 

obezwładniająca słodycz i porywający żar. Jeszcze, 

jeszcze... Rozbudzone pragnienie domagało się czegoś 

więcej. 

Rozkosz rosła i rosła, aż osiągnęła przerażające 

rozmiary; A mimo to rosła nadal. Dokąd ta droga 

prowadzi? Gdzie znajduje się szczyt? 

Wstrzymując oddech, napinając mięśnie, Oriel 

poddawała się tylko jednej myśli, jednemu pragnieniu: 

jeszcze... Blaize... jeszcze... A on odgadywał jej 

oczekiwania. Tym samym rytmem dążyli do wspólnego 

celu, by w pewnym momencie osiągnąć wrażenie, że 

nie są już dwojgiem ludzi, lecz niezwykłą jednością. 

Zachwyt, uniesienie, ekstaza, upojenie - jakich słów 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

149 

jeszcze szukać dla nazwania tego, czego wówczas 

zdołali doświadczyć? 

Kiedy fala zmysłowego napięcia nieco opadła, Oriel 

zorientowała się, że płacze. Lecz nie był to zwykły 

płacz, lecz spazmatyczny szloch, przy którym wielkie 

jak groch Łzy płynęły strumieniem po policzkach. 

Blaize opadł bezwładnie na jej ciało, otulił ją sobą, 

osłonił. Głęboko oddychał. Słyszała, a równocześnie 

czuła przez skórę, jak mocno bije jego serce. 

- Jestem za ciężki - szepnął, próbując się dźwignąć. 

- Nie, Blaize.-Oplotła go mocno udami i ramionami. 

- Tak, Oriel. - Zsunął się i wciągnął ją na siebie. 

- Jeśli to zawsze jest tak - odezwała się z cicha, 

oparłszy głowę na jego piersi - to chyba będziemy 

musieli się ograniczać. Inaczej umrę kiedyś z rozkoszy. 

- Przywykniesz - uśmiechnął się. 

- Nie, nigdy. 

- A jednak. Nie bolało? 

- Nie. Byłeś bardzo delikatny. 

- Całe szczęście. Robiłem wszystko na oślep, zupełnie 

straciłem głowę. Oriel... 

- Mhm? 

- Czy ty... czy u ciebie... czy to było... no...? 

- Nawet jeśli to nie było to - uśmiechnęła się 

tajemniczo - nigdy nie chcę niczego innego. Blaize, ja 

byłam w raju! 

- Cudownie usłyszeć coś takiego od ciebie. 

- A od ciebie? 

- Najpierw spójrz mi w oczy. O, tak. Posłuchaj: to 

było wspaniałe! Nigdy w życiu nie zatraciłam się do 

tego stopnia. 

- Wiesz - odezwała się trochę niepewnie - dener­

wowałam się, że... że nie mam odpowiedniego do­

świadczenia... że taka ze mnie... 

- ... dziewica? Ja też nie byłem nigdy żadnym 

Casanovą. No, może poza czasami, kiedy miałem 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

150 

jeszcze całkiem pstro w głowie. Lecz szybko zdałem 

sobie sprawę, że tu chodzi o coś więcej, niż o wyżycie 

się, rozładowanie nadmiaru napięcia. Dojrzałem. Potem 

było już tylko kilka trwalszych związków, po których 

pozostała przyjaźń. To wszystko. 

- Jeśli nie ma tu wypracowanego mistrzostwa, jest 

w takim razie wrodzony talent - stwierdziła Oriel pół 

żartem, pół serio. 

Blaize roześmiał się. Spojrzał jej prosto w oczy. Był 

rozbawiony, ale... Nie tylko. W chwilę później Oriel 

miała okazję się przekonać, że to, co wydawało się 

niepowtarzalne, może nastąpić jeszcze raz! Znowu jego 

dłonie, usta, rozpoczęły gwałtowną wędrówkę po jej 

ciele. Znów poczuła przenikające ją na wskroś fale 

ognia i słodyczy. I znów stworzyli oboje, mężczyzna 

i kobieta, nową, doskonałą, harmonijną jedność. Droga 

była tym razem może trochę inna, łagodniejsza, dłuższa, 

ale efekt-ten sam. Całkowite zapomnienie o wszystkim. 

Ekstaza tak wielka, że aż obezwładniająca. 

- Blaize, czy ja śnię? Czy ja jeszcze żyję? 

- Ty może tak, ale ja? - Jego głos ujawniał na 

równi wyczerpanie i typowo męską dumę. - Czy ty 

wiesz, że dokonaliśmy dwu zupełnie niemożliwych 

rzeczy? 

- Co masz na myśli? 

- To, że ty za pierwszym razem osiągnęłaś szczyt i że 

ja dokonałem tego dwa razy w zaledwie dwudziesto-

minutowym odstępie. 

- Widocznie miłość tak ludzi uskrzydla. -Żartobliwy 

ton Oriel nie był w stanie zamaskować przepełniającej 

ją radości i satysfakcji. - Ale, ale, Blaize, to nie było 

dwadzieścia minut. Patrz, już jest rano. Widocznie 

przedtem spaliśmy. Blaize, a dzieci? Mogą mnie tutaj 

znaleźć. 

- Dwadzieścia minut, niech mnie kule biją, tylko 

dwadzieścia minut... - Nic innego nie docierało do 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

151 

Blaize'a, który uparcie trzymał Oriel przy sobie i nie 

pozwalał jej wstać z łóżka. 

- Kocham cię - ucałowała go z uśmiechem - ale 

przecież nie muszę wierzyć we wszystko, co mi 

wmawiasz, prawda? No, Blaize, czas wstawać. Sara 

zwykle budzi się o szóstej i przychodzi do mnie. Jak 

mnie nie znajdzie w sypialni, rozpocznie poszukiwania. 

Może zajrzeć i tutaj. Rety, chyba bym się zapadła pod 

ziemię! 

- Mhm... Te dwadzieścia minut to z pewnością 

twoja zasługa. Działasz na mnie jak eliksir młodości. 

- Blaize był rozbrajająco obojętny na wszelkie inne 

kwestie. 

-

 Kocham cię, mój głuptasie. - Oriel objęła go 

ramionami i przytuliła się ze wszystkich sił. 

- Ja też cię kocham. Całym sercem. A jeśli chodzi 

o pozostałych domowników, to taki obrót spraw może 

ich tylko ucieszyć. Na przykład ten poczciwy James. 

Ostatnio wciąż musiał znosić mój fatalny humor, teraz 

wreszcie odetchnie. A dla dzieci nasz związek powinien 

być czymś całkiem naturalnym, jakby dalszym ciągiem... 

Oriel, chyba nie myślisz, że widzę w tobie darmową 

opiekunkę dla Sary? - Zaniepokoił się, dostrzegłszy 

w jej twarzy jakieś napięcie. 

- Trochę... 

- Kochanie, to nie ma sensu. - Leciutko musnął jej 

usta palcem, który ona ucałowała. - Zależy mi na 

tobie, a fakt, że tak wspaniale potrafisz porozumieć się 

z Sarą i Simonem, to dla mnie tylko dodatkowa 

radość. Kocham cię, Oriel. I właśnie niedawno starałem 

się ci to udowodnić. 

- Nie musisz niczego udowadniać, ja ci wierzę. 

- Oriel wyraźnie rozchmurzyła się. -Ale i ty mi uwierz, 

że cały twój ogromny majątek nie ma dla mnie 

istotniejszego znaczenia, że i mnie zależy tylko na 

tobie, kimkolwiek byś był. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

152 

- Wiem o tym, skarbie, wiem. — Ze śmiechem 

chwycił ją za włosy, przyciągnął jej twarz do swojej 

i pocałował ją w czubek nosa. - Na małżeństwo dla 

forsy jesteś za mało przebiegła - zażartował. 

- Blaize-Oriel poważnie spojrzała mu w oczy-czy 

jesteś pewien, że będę dobrą żoną dla ciebie? Twoje 

życie jest przecież takie... 

- Moje życie jest bardzo spokojne - przerwał jej 

zdecydowanie. - Czasem uroczyście podejmuję jakichś 

moich partnerów w interesach, to wszystko. Jeżeli nie 

zechcesz, nie będziesz musiała brać w tych imprezach 

udziału, wystarczy mi James. A poza tym? Mam 

wąskie grono bliskich przyjaciół. To mili, interesujący 

i bezpośredni ludzie. Znasz przecież i chyba lubisz 

Duncanów, prawda? Są tu najlepszym przykładem. 

Brak w tym kręgu postaci, które swoim zachowaniem 

mogłyby dostarczyć materiału do śkandalizujących 

kronik towarzyskich, no, może z małymi wyjątkami. 

Ja, Oriel, boję się o to, że życie u mego boku może cię 

raczej znużyć niż zmęczyć. 

- O mnie się nie martw. - Spojrzała na Blaize'a 

z ogromnym ciepłem. -Przystosuję się, jestem bardzo 

elastyczna. 

- „Elastyczna jak żelazna sztaba", powiedziałaby 

zapewne twoja matka. 

Roześmiali się oboje. Wzięli wspólnie prysznic 

i w końcu zeszli na dół, gdzie dzieci, pod troskliwym 

okiem Kathy, jadły już śniadanie. Bez zbędnych 

wstępów Blaize poinformował całą trójkę, że on i Oriel 

postanowili się pobrać. Nietrudno wyobrazić sobie, 

jak ta wiadomość została przyjęta. Sara biła brawo 

i tuliła się do obojga. Simon wydawał dzikie okrzyki 

radości. A Kathy promieniała i powtarzała z triumfem, 

że stało się to, co ona przewidywała od samego początku. 

- Tylko przez co zmitrężyliście aż tyle czasu? - spytała 

po chwili. 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

153 

- Przez upór i brak odwagi. - Trochę kwaśno 

uśmiechnął się Blaize. -Ale, ale, Kathy, a propos czasu 

- dodał - czy dasz radę przygotować wesele w ciągu 

tygodnia? 

- Ja? No jasne! - Skonsternowana w pierwszej 

chwili gosposia błyskawicznie odzyskała swój zwykły 

rezon. - Przekonacie się sami. 

Przekonali się. Już na dzień przed ceremonią ślubną 

wszystkie przygotowania do weselnego przyjęcia zostały 

zakończone. Pukekaroro spokojnie czekało na gości.-

Jo Radford, wraz ze swą siostrą, szwagrem, Davidem 

i dwiema najbliższymi przyjaciółkami Oriel, przyleciała 

wynajętym specjalnie przez Blaize'a samolotem. Widać 

było wyraźnie, że historia, jaka przydarzyła się „chudej, 

wybujałej i niezgrabnej" latorośli, nadal ją zaskakuje. 

„Ależ się tej dziewczynie poszczęściło" - zdawała się 

mówić jej zdumiona mina. 

- Ależ mi się poszczęściło z Oriel - oświadczył 

Blaize, zupełnie jakby czytał w jej myślach. 

- Najlepiej uznać, że poszczęściło się wam obojgu 

- stwierdziła Jo pojednawczo. - Odnaleźć się w ludzkim 

tłumie, to wielka sztuka. A wam się udało. To widać. 

Wystarczy na was spojrzeć. 

Po południu Oriel i Blaize wspięli się na pobliskie 

wzgórze. Patrzyli na zatokę, na pływające po niej 

jachty, na figlujące wśród jachtów delfiny. 

- Dobrze ci ze mną? - Blaize objął Oriel i zaczął 

całować jej włosy. 

- Tak. - Przytuliła się do niego bardzo mocno. 

- Wiesz, nie miej matce za złe tej wiecznie zdziwionej 

miny. Ona naprawdę nie może zrozumieć, co ty we 

mnie widzisz. 

- Czy jest ślepa? 

- No, nie. - Oriel pocałowała Blaize'a w policzek, 

a potem oparła czoło o jego brodę. - Ale chciała mieć 

syna, a jeśli już nie, to chociaż jakąś malutką, słodziutką 

wykonanie - Irena

scandalous

background image

154 

dziewuszkę. A ze mnie, jak mówiła, zawsze była taka 

dzika koza. I uparta. Zresztą nawet ty, najdroższy, 

musisz się zgodzić, że nie jestem ładną dziewczyną... 

- Ładną? Skądże. Wspaniałą! I wspaniale upartą. 

- Wybuchnął śmiechem, a Oriel przyłączyła się do 

niego. -Jesteś piękna - stwierdził po chwili już całkiem 

poważnie. -I to nie tylko jeśli chodzi o powierzchowność, 

o ciało. Masz piękną duszę, piękne cechy charakteru. 

Widzę to wszystko łącznie. I za wszystko cię kocham. 

- Blaize, nie zasługuję na takie komplementy. - Oriel 

była ogromnie wzruszona. -Ale postaram się zasłużyć. 

A ciebie też kocham za wszystko. 

Słońce, ogromne, pomarańczowe, rozognione przed­

wieczornym szkarłatem, chyliło się ku zachodowi. 

Mijał kolejny dzień, ostatni dzień przed ślubem Oriel 

i Blaize'a, przyszłych państwa Stephensonow. Jutrzejsza 

ceremonia miała przypieczętować ich związek, zamy­

kając historię, której początkiem była pamiętna letnia 

burza. Miała także otworzyć nowy etap ich życia, 

dłuższy i nieraz być może trudniejszy, ale wspólny. 

wykonanie - Irena

scandalous