ROBYN DONALD
Letnia burza
Harlequin®
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oriel Radford bezwładnie opadła na krzesło. Na
zewnątrz szalała burza, którą przyniósł tropikalny
cyklon, ale tu było ciepło i sucho. Zmęczonym wzrokiem
powiodła po wygodnym, przyjemnym salonie, okreś
lanym przez gosposię nieco staroświeckim mianem
bawialni.
Mimo narzuconego na ramiona koca, nie umiała
opanować wstrząsających ciałem dreszczy. Jej czarne,
zupełnie proste w tej chwili włosy ociekały mulistą
wodą, która wsiąkała w ręcznik, okręcony wokół szyi.
Wargi zsiniały, a całe ciało przeszywał uparty ból.
Kiedy drżącymi palcami dotknęła policzka, wyczuła
opuchliznę. Z wahaniem musnęła opuszkami palców
pulsującą skroń. Także tu odnalazła ślady skaleczenia
- przedzierając się ku plaży przez nadbrzeżne zarośla
wpadła do dołu, na którego dnie leżał potężny głaz.
Po twarzy przemknął jej ślad lekkiego, nieprzytom
nego, jak to określała jej matka, uśmiechu. Czytała
gdzieś, że powyżej określonego progu intensywności
bólu, ciało przestaje nań reagować, obojętnieje nawet,
gdy staje się on coraz silniejszy. No, do tego jeszcze nić
doszło. Cały czas czuła silne rwanie nogi, które
wyraźnie wzmagało się przy najmniejszym ruchu.
W pokoju panował półmrok. Gdzieś w pobliżu
rozmawiał przez telefon mężczyzna o niskim, nieco
władczym głosie. Uniosła ciężkie powieki, by zorien
tować się, jak wygląda. Mężczyzna był wysoki, dobre
metr dziewięćdziesiąt, jak oceniła, i silny. Oriel wiedziała
już, jak bardzo, bo kiedy mniej więcej dziesięć minut
wykonanie - Irena
scandalous
6
temu, na plaży, natknął się na nią, obolałą i przerażoną,
wziął ją po prostu na ręce i przyniósł tutaj, bez żadnych
oznak wysiłku.
Poczuła ukłucie w sercu. Mężczyzna wyraźnie zbliżał
się do niej, bo jego głos dochodził ze znacznie mniejszej
odległości.
- W porządku - usłyszała. - Straż przybrzeżna już
wie, wyślą helikopter. Na pewno znajdą pani współ
towarzysza. Moja gosposia przygotowała kąpiel, zaniosę
panią do łazienki.
- Czy będą wiedzieli, gdzie go szukać?
- Jasne. Przecież pani dokładnie opisała to miejsce,
a pilot zna zatokę jak własną kieszeń.
- Niech znajdą go jak najszybciej - szepnęła
z napięciem, przymykając ciężkie ze zmęczenia powieki.
Oczy Oriel, normalnie intensywnie błękitne, stały się
na skutek niedawnych przeżyć matowe, jak gdyby
wypłukane z blasku. Mężczyzna schylił się, by ją
dźwignąć, nie zważając, że lekko drgnęła w odruchu
obrony przed tą opiekuńczością. Kiedy niósł ją do
domu, nie odczuwała skrępowania. Co innego teraz.
Chociaż starała się uspokoić i opanować, nie potrafiła
ukryć oznak pewnego zażenowania. Wyczerpana, niemal
zobojętniała na wszystko, czuła w duszy niezrozumiały
lęk. I choć to z pewnością niedorzeczne, poczuła się
zagrożona.
Mimo że trzymał ją w ramionach, uporał się
z otwarciem drzwi. Uczynił to zupełnie bez wysiłku
i z gracją, jakiej trudno byłoby się spodziewać
u człowieka tak potężnej postury. Właśnie ta siła
i zręczność odbierała jej odwagę.
Oriel wyczuwała napięcie jego mięśni i ów lekki,
pobudzający i fascynujący aromat, jaki zazwyczaj bije
od prawdziwego mężczyzny. Zapach ciała, gra mięśni,
elastyczność skóry - to dzięki nim właśnie zawsze
i nieuchronnie budzi się ów swoisty magnetyzm,
wykonanie - Irena
scandalous
7
tajemne przyciąganie pomiędzy istotami różnej płci.
W odpowiedzi na ukryte, podświadome sygnały, ciało
Oriel zesztywniało, a serce zaczęło bić szybciej.
- Przepraszam, czyżbym coś pani zrobił? - spytał.
- Ależ nie, nic podobnego - odpowiedziała od
ruchowo, po czym dodała w pośpiechu: - Naprawdę
nie muszę się teraz kąpać, poczekam tylko na helikopter.
- Na pewno nie przyleci. Zbliża się wieczór. Nie
zaryzykują dodatkowego lotu. Przede wszystkim muszą
uratować pani towarzysza. Pani jest już bezpieczna.
Może przylecą jutro, kiedy opadnie woda.
- To może ktoś by mnie podwiózł?
- Niestety, droga zamknięta. Na naszych wzgórzach
przy większym deszczu zawsze osuwa się ziemia.
A przecież leje od wczoraj wieczór i wygląda na to, że
szybko nie przestanie. To prawdziwa tropikalna
nawałnica. A według ostatniej prognozy nadciąga za
nią druga, z kierunku Wysp Fidżi.
- Już naprawdę mam dość tych ciągłych deszczy.
Prawdziwą jesień mamy tego lata - zauważyła Oriel,
a z opinią tą zapewne zgodziliby się wszyscy przemok
nięci mieszkańcy Nowej Zelandii. - Ale przecież nie
mogę tu zostać, sprawiłabym kłopot, przecież...- widząc
rozbawione spojrzenie mężczyzny, straciła wątek
i dopiero po chwili dokończyła: -Ale cóż, zdaje się, że
nie mam innego wyboru i muszę skorzystać z pańskiej
gościnności. Dziękuję!
- Proszę nie robić sobie wyrzutów. Gość w dom...
- Ale nie taki połamaniec -wtrąciła Oriel zbolałym
głosem.
Mięśnie szerokich ramion mężczyzny napięły się
nieco, gdy niosąc ją zaczął wchodzić po schodach.
- Niestety, co się stało, już się nie odstanie - rzekł
łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy nadwerężyła
pani nogę?
- Zupełnie nie wiem. - Oriel zdławiła łzy. - Kiedy
wykonanie - Irena
scandalous
8
runęła nawałnica, dochodziła dziewiąta. Potem, nim
odnalazłam Davida i umieściłam go we w miarę
bezpiecznym miejscu, minęła pewnie godzina -ciągnęła
łamiącym się głosem, oszczędzającmu jednak szczegółów
koszmarnych chwil poszukiwań w pełnej skalnych
odłamków wodzie, która błyskawicznie wypełniła
nadbrzeżny wąwóz. Nie wspomniała też ani słowem,
czym było towarzyszące jej przeświadczenie, że David
pewnie nie żyje, dopóki go nie dostrzegła, nieprzytom
nego i ze złamaną nogą, wyrzuconego impetem pierwszej
fali na wysoką skarpę.
Mężczyzna spojrzał na nią niezwykłymi, srebrzysto-
szarymi oczyma ze współczującym uśmiechem, zupełnie,
jakby rozumiał grozę tamtych chwil. Nagle też otulił ją
silniej, jakby chcąc tym gestem dodać jej otuchy.
- Dobrze już, dobrze, teraz jest pani bezpieczna.
Zanim moja gosposia wyszła za mąż i zamieszkała
tutaj, była pielęgniarką. Zapewnia, że pani noga jest
tylko zwichnięta. No, ale iść w takim stame! To
musiało być straszne.
- Bolało, ale znalazłam kij. Podpierałam się nim,
a kiedy dotarłam do plaży, było już o wiele łatwiej.
Na chwilę zapadła cisza. Oboje pamiętali, jak żałośnie
utykając i zataczając się, uparcie szła przez plażę, by
zakończyć marsz bolesnym upadkiem. Wówczas on
ruszył ku niej biegiem, a ona, płacząc z wyczerpania,
zaczęła czołgać się w jego stronę.
- Jaksiępaninazywa?-spytałdośćbezceremonialnie.
- Oriel Radford - odparła, nieco zmieszana.
- Bardzo mi miło. Jestem Blaize Stephenson
- przedstawił się.
- A gdzie jesteśmy? - spytała, kiedy przenosił ją
przez kolejne drzwi na półpiętrze.
- W Pukekaroro.
- Wzgórze Mew - mruknęła sama do siebie.
- Zna pani język Maorysów?
wykonanie - Irena
scandalous
9
- Trochę. Wychowałam się na Fidżi. I chociaż
tamtejszy język różni się od maoryskiego, jest na tyle
do niego podobny, że dość łatwo zaczęłam rozumieć
tubylców, kiedy przybyłam do Nowej Zelandii.
- Ciekawe-rzekł, ukazując szereg mocnych, białych
zębów w uśmiechu, który czynił go młodszym. Według
szacunku Oriel miał nieco ponad trzydzieści lat.
Za kolejnymi drzwiami znajdowała się bardzo ciepła
i mile pachnąca łazienka. Tutaj czekała już gosposia,
pogodna, młoda kobieta około trzydziestki, ruda
i piegowata, sądząc po minie, zaradna i dość pewna
siebie.
- Niech pan posadzi panią...
- Oriel Radford - Blaize dokonał prezentacji. ~ A to
jest Kathy Howard.
- Bardzo mi miło. Niech pan posadzi panią Oriel na
krześle. O tak, świetnie! Teraz na pewno już sobie ze
wszystkim poradzę.
Dziewczyna poczuła napięcie jego mięśni. Sadzał ją
właśnie, a czynił to tak delikatnie, że o nic nie zawadził
obolałą nogą.
- Oriel, proszę mówić Kathy jeśli będzie pani czegoś
potrzebowała. Za jakiś czas przyjdę do pani.
Gdy wyszedł, pomieszczenie od razu wydało się dwa
razy większe. Oriel odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się
do gosposi.
- Mam nadzieję, że nie sprawię nadmiernego kłopotu
- odezwała się nieśmiałym tonem.
- Co też pani mówi? Gość dla nas to atrakcja.
Dzięki panimoże zapomnimy o tej przeklętej pogodzie.
Na tym odludziu, proszę mi wierzyć, tygodniami nikt
się nie pojawia. No, teraz trzeba zdjąć te mokre ciuchy
i trochę się umyć.
Pół godziny później Oriel siedziała już w łóżku,
blada, lecz dzięki pomocy Kathy jako tako do
prowadzona do ładu. Jej twarz jednak, o czym się
wykonanie - Irena
scandalous
10
przekonała spoglądając w lusterko, wyglądała tak, że
można się było przestraszyć. Spod oka aż do brody
szedł długi ślad zadrapania, pociągnięty agresywnym,
żółtobrązowym pasmem jodyny. Na jednym z policzków
widniał ciemniejący zminuty na minutę siniak. Skronie
silnie pulsowały, lecz po tym, jak Kathy dokładnie je
obejrzała, wiadomo już było, że nie jest to wynik
żadnych poważniejszych obrażeń. Wprawdzie pacjentka
wyglądała jak straszydło i była krańcowo wyczerpana,
ale jednak czuła się lepiej. Ciepła kąpiel przyniosła ulgę
jej obolałym mięśniom i kościom, a skórę i włosy
oczyściła z oblepiającego mułu.
Robiąc kwaśną minę do lusterka, Oriel usiłowała
uporządkować jakoś bujne, kruczoczarne włosy.
- Przyniosę ci suszarkę - zaproponowała Kathy.
Młode kobiety zaprzyjaźniły się od razu. -Masz super
gęste włosy, wiesz? Przepiękne!
- Ale spróbuj je uczesać i wysuszyć - mruknęła
Oriel, zerkając podejrzliwie, czy gosposia przypadkiem
sobie z niej nie kpi. Przywykła od dzieciństwa traktować
swoje niesforne kędziory, ten, jak mawiała jej matka,
istny kołtun, jako jeszcze jeden powód do zmartwień,
obok nad miarę wysokiego wzrostu, a także niedostatku
różnych kobiecych zaokrągleń i wypukłości. Nie bez
powodu, zanim wyrosła na tyle, że mogła już wymusić
na kuzynie Davidzie, by nazywał ją jej prawdziwym
imieniem, dręczył ją przezwiskiem „Miotła".
Kathy przyniosła z łazienki suszarkę, po czym
zniknęła. Kierując ciepły prąd powietrza na splątane
włosy, Oriel rozczesywała je, by doprowadzić powoli
do ładu. Kiedy skończyła, gosposia ponownie ukazała
się w drzwiach, niosąc na tacy miseczkę z zupą i kilka
chrupiących grzanek.
- Jak wrócę za dziesięć minut - rzekła ze śmiertelną
powagą - to wszystko ma być zjedzone.
Oriel nagle zdała sobie sprawę, że ból żołądka, który
wykonanie - Irena
scandalous
11
do tej pory odczuwała, brał się po prostu z głodu.
Kiedy łapczywie chłonęła zawiesistą i bardzo smaczną
zupę, na jej twarzy zagościł lekki, leniwy uśmiech
sytości. Lecz gdy oparła się już o poduszkę, z ponurą
miną zaczęła przyglądać się jasnozielonej, bawełnianej
piżamie, w jaką wystroiła ją Kathy. Prawie na mnie
pasuje, pomyślała, gdyby nie to, że nogawki spodni
sięgają mi ledwie do połowy łydek. Oto jak los karze
dziewczyny mające metr osiemdziesiąt wzrostu, wes
tchnęła w duchu.
Kiedy tak zaczynała się nad sobą rozczulać, nigdy
nie wiedziała, co ma być dla niej źródłem większej
rozpaczy: wysoki wzrost czy też rażąco wąskie przy
tym wzroście biodra i zbyt mały biust. Była najwyższą
uczennicą w klasie i wciąż musiała przez to znosić
różne docinki i przezwiska. Doroślejąc, opanowała
wprawdzie sztukę nieprzejmowania się sobą, ale
w trudnych, stresujących sytuacjach stare kompleksy
powracały ze zdwojoną siłą. W swoim pojęciu Oriel
znowu stawała się niezgrabnym i nieśmiałym dziew-
czątkiem, obserwującym ze zdziwieniem i zazdrością,
jak jej niewysoka, proporcjonalnie zbudowana matka
czaruje wszystkich wokół swą harmonijną urodą.
Niemal śpiąc już, Oriel jak przez mgłę wyczuła nagle
w pokoju jakąś zmianę, odebrała jakiś trudny do
określenia impuls, który zmusił ją do otwarcia oczu.
Ujrzała Blaize'a Stephensona, wypełniającego potężną
sylwetką niemal całe drzwi i spoglądającego na nią
pełnym blasku wzrokiem. Zabiło jej serce, a ciężkie
dotąd powieki nerwowo zatrzepotały. Blaize podszedł
do jej łóżka. Oriel, okryta tylko cienkim kocem,
poczuła się niemal naga. Całe jej smukłe ciało było
widoczne jak na dłoni. Nie zważając na dokuczliwy ból
usiadła wiec, oplótłszy podciągnięte aż pod brodę
kolana.
- Jak się pani teraz czuje? - spytał Blaize.
wykonanie - Irena
scandalous
12
- Dziękuję, znacznie lepiej.
- Rozmawiałem znów ze strażą przybrzeżną. Znaleźli
już pani współtowarzysza i na szczęście nie jest z nim
tragicznie. Doznał bolesnego złamania, ale nie grozi
mu trwałe kalectwo. Unieruchamiając mu nogę
i wyciągając poza zasięg wody, spisała się pani na medal.
- Dzięki Bogu - szepnęła Oriel, wzdychając i opusz
czając głowę. Chciała ukryć łzy, które, dotąd hamowane,
pod wpływem nagłej ulgi obficie popłynęły po poli
czkach.
Blaize przysiadł na łóżku i mocno przyciągnął
dziewczynę do siebie. W pierwszej chwili usiłowała się
odsunąć, lecz potem oparła głowę o jego ramię i nie
krępując się, uderzyła w ,płacz. Tak, są takie chwile,
w których kobieta musi wypłakać się w ramionach
mężczyzny.
Trzeba było kilku minut, by odzyskała równowagę.
Ta słabość ją upokarzała. Pohamowała więc łzy i raz
jeszcze pochyliła głowę, chcąc uniknąć spojrzenia jego
dziwnie przenikliwych oczu. Blaize położył delikatnie
palec na jej drżących ustach. Ciii... Łzy błyskawicznie
przestały płynąć, choć szkliły się jeszcze w błękitnych
oczach. Jednakże znów, jak w pierwszej chwili po
przybyciu do tego domu, przeszył ją na wskroś jakiś
dreszcz! Zatrzepotała powiekami, a policzki zabarwił
rumieniec.
- Podobno to przynosi ulgę, ale serce mi się kraje,
kiedy pani tak płacze - rzekł Blaize. - Kathy nie
stwierdziła u pani żadnego złamania, żadnych poważ
nych obrażeń. To tylko szok. Musimy sobie z nim
jakoś poradzić. Proszę opowiedzieć, co przydarzyło się
pani w tym pechowym dniu. Myślę, Oriel, że warto to
z siebie wyrzucić - ostatnie zdanie wypowiedział
łagodnym, lecz równocześnie stanowczym tonem.
Oriel przygryzła wargi. Cóż, chyba może zaspokoić
jego ciekawość. Wytarła oczy podaną jej przez Blaize'a
wykonanie - Irena
scandalous
13
chusteczką, usiadła i zaczęła mówić, z determinacją
starając się opanować drżenie głosu.
- Nigdy dotąd nie widziałam czegoś takiego. W jednej
minucie zalała nas woda, lecz to jeszcze nie było nic
strasznego, bo już w następnej runęła na nas cała jej
ściana. To było okropne. Woda niosła ze sobą muł,
kamienie, połamane gałęzie i całe pnie drzew. Dave był
w namiocie...
- A pani?
- Chwilę przedtem właśnie wspięłam się na krawędź
wąwozu. Chciałam zobaczyć, dokąd sięga woda. Byłam
niespokojna, bo moim zdaniem rozbiliśmy namiot
zbyt nisko. Mówiłam, żebyśmy rozstawili go wyżej, ale
Dave, ten nieznośny uparciuch, upatrzył sobie płaski
skrawek gruntu w dole, obok miejsca, gdzie stała
woda. Usłyszałam nagle jakby odgłos nadjeżdżającego
pociągu, który stopniowo przeradzał się w niesamowity,
piekielny grzmot. Woda w jednej chwili zatopiła
namiot, ale David miał szczęście. Impet pierwszej fali
wyrzucił go w górę, na skarpę. Dzięki temu nie utonął,
a tylko uderzył się o coś w głowę. Stracił przytomność,
nie wiem, jak długo to trwało, miałam wrażenie, że
wieki...
- A potem wyruszyła pani na poszukiwanie pomocy
i szczęśliwie zdołała ją znaleźć. Szkoda tylko, że przy
okazji sama się tak pani pokaleczyła. No i to
wyczerpanie. Nic dziwnego, skoro w tę przeklętą
pogodę zrobiła pani dobrych piętnaście kilometrów,
przedzierając się przez wzgórza! Ale proszę już o nic się
nie martwić, Oriel. Jest pani bezpieczna i całkowicie
panujemy nad sytuacją - głos Blaize'a zabrzmiał
spokojnie i niezwykle kojąco.
To mężczyzna z rodzaju tych, którym się instynk
townie wierzy, którzy umieją do wszystkiego przekonać,
pomyślała, kiedy wychodził z pokoju. Dobre sobie:
Jest pani bezpieczna, panujemy nad sytuacją". Wątpię,
wykonanie - Irena
scandalous
14
by jakakolwiek kobieta mogła czuć się przy nim
naprawdę bezpieczna.
Blaize Stephensonmimowolnie wzbudzał w ludziach
zaufanie - miało to zapewne związek z jego posturą
-lecz równocześnie w jego towarzystwie czuło się także
strach. Oriel przypomniała sobie moment, w którym
bliskość Blaize'a wywołała u niej dreszcz lęku. Nie, on
nie jest przerażający. Jest tylko pewny swoich racji
i niewzruszony. Jak opoka, na której wszystko się
wspiera.
Zazdrościła mu tej cechy. Pewna siebie i bezpieczna
czuła się chyba tylko w szkole, wśród swoich ośmiolet
nich uczniów. A Blaize, poza wszystkim, byłmężczyzną
bardzo atrakcyjnym, jeśli nie liczyć śladu po doznanym
kiedyś złamaniu nosa. Oriel długo zastanawiała się, jak
można określić taki typ mężczyzny: wiking! Wysoki
blondyn, o bursztynowomiedzianym odcieniu włosów,
z szarymi, przenikliwymi oczyma. No, może do portretu
staroskandynawskiego wojownika nie pasuje trochę
opalenizna, ale przecież nie ujmuje Blaize'owi uroku.
Przy tym, choć ubrany z niedbałą prostotą, przejawia
zarazem dbałość o wyrafinowany komfort, właściwą
tylko ludziom bardzo zamożnym.
Pukekaroro znacznie różniło się od farm, jakich
wiele widziała w czasie morderczej wędrówki po
nadmorskich wzgórzach. Już z zewnątrz domostwo
wyglądało inaczej, a jego wnętrze zdumiewało cał
kowicie. Kiedy Blaize niósł ją na rękach przez trawnik,
mimo wyczerpania zdołała zauważyć nieodparty urok
posiadłości, jego prostą, chociaż kosztowną elegancję,
z jaką potrafi urządzić swe otoczenie jedynie człowiek
mający gust konesera i wrażliwość estety. W meblach
i ozdobach nie było ani odrobiny pretensjonalności.
Cichy szmer w okolicy drzwi zmusił Oriel do
uniesienia ciężkich powiek. Była to tylko Kathy,
z tacą, na której stał kolejny posiłek/Zgodnie z prawdą
wykonanie - Irena
scandalous
15
chciała wyznać, że nie jest już głodna, lecz nim zdążyła
otworzyć usta, rezolutna gosposia powiedziała stanow
czym głosem:
- Głodna czy nie głodna, jedz. Masz za sobą ciężkie
przeżycia. Trzeba wzmocnić wyczerpany organizm!
Miała rację. Kiedy Oriel posłusznie zjadła niemal
całego pieczonego kurczaka z młodymi ziemniakami
i groszkiem, a na deser pyszną brzoskwinię, ogarnęło
ją przyjemne uczucie sytości. Po posiłku odstawiła tacę
na znajdujący się tuż przy łóżku stolik.
Podobnie jak cały dom, sypialnia też była pięknie
urządzona. Ta sama zwiewna, kremowa tkanina
przesłaniała okna, a właściwie przeszkloną prawie
w całości ścianę, i okrywała szerokie łoże o lekkim,
wiklinowym wezgłowiu. Harmonizujące z takim
wystrojem, biadobrzoskwiniowe płytki terakoty na
podłodze przesłaniał po części wspaniały, nowoczesny
w swym wzorze dywan. Na jednej ze ścian wisiał
doskonały obraz, pełen życia, choć namalowany
oszczędnymi, ascetycznymi pociągnięciami pędzla. Był
to surowy, lecz przykuwający uwagę pejzaż z północnej
części kraju, zupełnie nie takiej sypialni można się było
spodziewać na największej nawet i najświetniej pro
sperującej farmie!
Deszcz przerodził się w mżawkę, a wiatr ustał
zupełnie. Powietrze stało się ciężkie, wilgotne, parne.
Oriel zrobiło się duszno, zsunęła więc koc w nogi łóżka.
Uniosła się też nieco na poduszce i wtedy dostrzegła
przez szybę ogród, wciąż wielobarwny, chociaż stargany
przez deszcz i wichurę. Wśród bujnej roślinności
połyskiwała tafla wody. Mhm... Ten pokój znajdował
się na tyłach domu, więc nie mogło to być morze.
Zresztą woda morska ma inny odcień. No tak! Czyste
i ciepłe morze jest tuż obok, ale pan Blaize Stephenson
musiał sprawić sobie własny basen!, pomyślała z lekko
złośliwym uśmieszkiem.
wykonanie - Irena
scandalous
16
Było już prawie ciemno, więc pewnie dochodziła
dziewiąta. Bębnienie deszczu i wycie wichru przestało
wreszcie głuszyć odgłos fal, które z jakimś dramatyzmem
i determinacją uderzały o brzeg. Jakie to szczęście, że
Dave jest już bezpieczny w szpitalu!
Pod wpływem odprężenia Oriel straciła nagle ostatnie
rezerwy sił. Opanowała ją fala ogromnego znużenia.
Ziewnęła. Opadła bezwładnie na posłanie. Czysta
pościel i sprężysty materac sprawiały jej zmęczonemu
ciału prostą, ale jakże wielką przyjemność. Gdy ułożyła
się wygodnie, ktoś zastukał do drzwi.
- Proszę-zawołała, spodziewając się znowu Kathy.
Do pokoju wszedł jednak Blaize, z dzbankiem jakiegoś
płynu i szklanką. Oczy Oriel zrobiły się okrągłe
z zaskoczenia pomieszanego z przestrachem. Podciąg
nęła koc do pasa. Nadal jednak, czuła się zbyt odsłonięta:
cieniutka, pastelowa piżama teoretycznie tylko kryła
jej drobne piersi. Gwałtownymi i niezgrabnymi mchami
podciągnęła koc aż pod brodę, po czym zarumieniła się
na myśl, że mogło to sprawić idiotyczne wrażenie.
Rumieniec wzmógł się jeszcze bardziej, kiedy stwierdziła,
że Blaize przygląda się temu z wyraźnie kpiarskim
uśmiechem.
- Wygląda pani już o wiele lepiej - odezwał się
łagodnie. - A jak noga?
- Dziękuję, przestała tak boleśnie rwać - odrzekła,
czując że plącze jej się język.
- Lemoniada i środek przeciwbólowy - Blaize
postawił tacę na stoliku, po czym wyłuskał na nią dwie
kapsułki: żółtą i różową. - Czy chce pani może trochę
poczytać?
- Nie, dziękuję. Chciałabym już zasnąć.
Spojrzał na nią przymrużonymi oczyma. Pomimo
zmęczenia, pomimo ciężkich piętnastu kilometrów,
jakie walcząc z nawałnicą pokonała tego dnia, dziwnie
pozostawała pod wrażeniem owego zdecydowanego,
wykonanie - Irena
scandalous
17
zniewalającego spojrzenia. W odruchu samoobrony
przymknęła powieki.
- W porządku. Zostawiam panią. Dobranoc, Oriel
- powiedział głosem, w którym pobrzmiewał ton
stanowczości.
- Dobranoc...
Przygasło górne światło. Oriel z wysiłkiem uniosła
się na łokciu i zgasiła także nocną lampkę, po czym
zapadła w sen.
Obudziły ją oślepiające promienie słońca i Kathy,
która właśnie weszła, niosąc ze sobą zapach bekonu.
Oriel ziewnęła, rozprostowała obolałą nogę i z grymasem
na twarzy spróbowała nią poruszyć. Wreszcie usiadła.
- Piękny poranek. Wygląda na to, że nie dotarł do
nas jednak ten zapowiadany drugi cyklon. Jak się
czujesz? Noga jeszcze boli?-przyjaźnie spytała Kathy,
stawiając tacę na stoliku.
- Dziękuję, boli tylko trochę -odpowiedziała Oriel
z szerokim, choć wciąż nieco nieśmiałym uśmiechem.
- Pomogę ci przejść do łazienki. Zaraz ją obejrzymy.
Chwilę później Oriel z przerażeniem patrzyła na
swoje odbicie w lustrze. Cóż, szrama na twarzy goiła
się, lecz siniec na policzku zrobił się jeszcze większy.
Wyglądała teraz, jakby stoczyła trzy rundy z bokserem
wagi ciężkiej. Trudno. Umyła twarz i zęby, rozczesała
włosy. Nie zważając na fakt, że noga jest sina
i opuchnięta, spróbowała na niej stanąć. Ale ponieważ
aż pobladła przy tym z bólu, Kathy zapędziła ją znowu
do łóżka. Tam Oriel z apetytem zjadła śniadanie.
Jak długo będzie zmuszona pozostawać więźniem
w domu Blaize'a Stephensona? Gdyby zależało to
tylko od pogody, to pewnie dość krótko. Wprawdzie
rozkołysane przez cyklon fale nadal potężnie tłukły
o brzeg, ale blask słońca odbierał ich łomotowi całą
wczorajszą grozę. Oriel, podniesiona na duchu,
uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jak tam
wykonanie - Irena
scandalous
18
Dave? Na pewno wścieka się, jak zawsze, kiedy coś
pokrzyżuje jego plany. No i jak zawsze, to pewnie ją
o wszystko obwinia. Zmarszczyła brwi i wzruszyła
ramionami. Mniejsza o Davida i całą rodzinę, co tak
się nad nim trzęsie. Ach, ten ich jedyny wnusio, ten
synuś, którego los poskąpił jej matce, obdarowawszy
ją chudą, wybujałą córką.
Chóralne familijne zachwyty zdecydowanie nie wyszły
na dobre charakterowi Davida. Stał się prawdziwym
złotym młodzieńcem. Jak ktoś taki miał się dopasować
do rygorów wspólnej studenckiej wędrówki? Już gdy
zanosiło się na burzę, cała grupa postanowiła zawrócić
w głąb lądu, ale Dave oczywiście mimo wszystko uparł
się, by dotrzeć do latarni morskiej! Gdyby Oriel nie
przyłączyła się do niego, poszedłby sam i pewnie aż do
tej pory leżałby gdzieś ze złamaną nogą i rozbitą głową.
Rodzina nigdy by jej tego nie wybaczyła, nawet jeśli on
sam był wszystkiemu winien.
Przedpołudnie minęło Oriel bardzo szybko. Od
wiedziła ją Kathy, by poprawić jej łóżko, sprzątnąć
po śniadaniu, a także dostarczyć ogromny stos
barwnych magazynów. Czegóż tam nie było. Moda,
wnętrza, ogrody... Oriel przyglądała się właśnie
w lekkim osłupieniu pokojowi w jakimś domu w Ka
lifornii, w którym wszystkie meble od początku do
końca obite były czarną skórą, gdy rozległo się
pukanie do drzwi. Wszedł Blaize. Uśmiechnął się do
niej jak gdyby na znak, że i jemu nie podoba się takie
rozwiązanie, więc Oriel spontanicznie pokazała mu
zdjęcia.
- Czyż to nie okropne?
- Wnętrze jak ze snu jaskiniowca - rzekł, rzucając
rozbawione spojrzenie na fotografie.
- Jaskiniowca? - uśmiechnęła się. - No tak, tylko
po co tak szpecić całkiem ładny pokój. Lepiej już"
przenieść się do prawdziwej jaskini.
wykonanie - Irena
scandalous
19
- Według pani i według mnie pokój ten zepsuto, ale
na pewno jesteśmy w mniejszości. Inaczej nie pokazy
wano by tego w popularnym magazynie, by ludzie
podziwiali go i naśladowali.
- Pewnie z wykorzystaniem skaju - zachichotała
Oriel.
- Brr... Lepiej nawet nie myśleć. Wygląda pani dziś
znacznie lepiej - zmienił temat.
- I czuję się znacznie lepiej. Jestem doprawdy
wdzięczna za troskliwość - figlarne błyski w oczach
Oriel szybko przygasły. - Czy ma pan może jakieś
nowe wiadomości o Davidzie?
Skinął głową, a następnie przysunął sobie do łóżka
krzesło i siadł - nawet na siedząco wydawał się ogromny.
- Tak. Spał dobrze. Niestety, prześwietlenie wyka
zało, że złamanie jest bardziej skomplikowane niż
myśleli. Zdecydowano się przenieść go do lepszego
szpitala w Whangarei i ponownie składać mu nogę.
- Czy jego rodzice o tym wiedzą?
- Owszem. Szpital skontaktował się z nimi wczoraj
wieczorem i dziś jadą już do Davida z Auckland.
Wygląda na to, że chcieliby przenieść go do szpitala
bliżej domu. Czy pani matka jest na wakacjach
w Australii?
- Tak, ale...
- Chyba nie ma potrzeby, by przerywała sobie
urlop. Nie próbowałem się nawet z nią kontaktować.
Nie ma mi pani tego za złe, prawda?
- Oczywiście, nie trzeba jej wzywać-odpowiedziała
pospiesznie, nie wyjaśniając jednak, że matka wcale nie
byłaby zachwycona perspektywą przerwania urlopu.
No, chociaż Blaize pewnie by się jej podobał. Lubiła
przecież przystojnych mężczyzn.
W spojrzeniu, jakie Blaize posłał jej spod uniesionych,
brwi, Oriel dostrzegła odcień zaskoczenia połączonego
z ironią.
wykonanie - Irena
scandalous
20
- Kathy powiedziała mi, że pani nie może jeszcze
stanąć na tej obolałej nodze - rzekł z wolna. - Jeśli nie
czuje się pani na siłach, mogę znieść panią na dół.
- Niemamsięwcoubrać-odpowiedziałaoblewąjąc
się rumieńcem, rzuciwszy najpierw ukradkowe spojrzenie
na swą cieniutką górę od piżamy.
- Będzie pani zmuszona skorzystać z tego, czym
dysponuje Kathy - stwierdził łagodnie. - Rozglądałem
się dziś na wzgórzach za pani rzeczami. Niestety, nic
nie znalazłem. Ale proszę się nie martwić. Coś
wymyślimy - rzekł Blaize uspokajającym tonem.
Oriel nie miała w zagubionym gdzieś w czasie burzy
plecaku nic cennego, tylko niezbędną odzież, bieliznę,
przybory toaletowe. A tu, w eleganckiej łazience,
znalazła kosmetyki, które zadowoliłyby nawet najbar
dziej wybredną damę: świetne mydła, szampony, kremy,
toniki, żele... Tylko ta kusa, pożyczona piżama! Oriel
zmarszczyła ciemne, wyraźnie zarysowane brwi. Nie,
przecież nie chcę, żeby on „coś wymyślał". Nie chcę, by
ten lubiący rozkazywać, pewny siebie mężczyzna
odbierał mi z trudem osiągniętą niezależność. Nie
chcę, żeby znosił mnie na dół i patrzył na mnie jak na
coś dziwacznego i osobliwego! Zaraz mu o tym
powiem, no, może raczej oświadczę, że wolałabym
zostać tutaj.
Jednak nim Oriel zdążyła się odezwać, Blaize zerwał
się z zadziwiającą lekkością i przyniósł z łazienki biały
płaszcz kąpielowy.
- Proszę ubrać się w to - rzekł, uśmiechając się do
niej. - Przecież w tym łóżku zanudzi się pani na śmierć!
Czy była to prośba? Nie. Mimo całego komizmu
sytuacji, jego słowa brzmiały raczej jak polecenie. Oriel
spojrzała na Blaize'a, napotykając stanowcze spojrzenie
zimnych jak stal oczu. Tak żywa w niej jeszcze przed
chwilą przekora natychmiast zgasła.
Kiedy odwrócił się, by otworzyć drzwi, okryła się
wykonanie - Irena
scandalous
21
szczelnie szlafrokiem. Uniósł ją z łatwością. Płynnie,
miękko i delikatnie. Zwichnięta noga nie doznała
najmniejszego nawet urazu, kiedy bez żadnego wysiłku
znosił ją po schodach. Oriel zabiło serce. Nagle zdała
sobie sprawę, że przy nim czuje się słaba i mała. Toż to
cud, pomyślała, próbując żartem odpędzić to niepoko
jące wrażenie, toż to cud, jaki mógł się ziścić tylko przy
tym wielkoludzie!
Zajęta myślami nie zauważyła nawet, że znalazła się
w pomieszczeniu z widokiem na ogród i na morze,
które przeświecało roziskrzonym błękitem przez konary
osłaniających dom drzew.
Była to oranżeria ze szklanym dachem, chroniona
przed ostrością letniego słońca płóciennymi storami
i liśćmi pnączy, bujnie wijących się wokół belek
stropowych. Taka sama jak w sypialni bladobrzosk-
winiowa podłoga, w donicach palmy i inne ozdobne
rośliny, wiklinowe krzesła przy okrągłym stoliku ze
szklanym blatem, wiklinowe kanapy z mnóstwem
biało-zielonych poduszek, szklane, dwuskrzydłowe
drzwi otwarte na oścież, by wpuścić do wnętrza
powiew pachnącej morzem, letniej bryzy... Oriel pilnie
rozglądała się wokół. Koncentrując uwagę na otoczeniu,
usiłowała zapomnieć o bijącym z nienaturalną mocą
sercu. Na zewnątrz rozciągał się ogród, bardziej
sponiewierany przez wczorajszą zawieruchę niż ten
z drugiej strony domu, obsypany zerwanymi przez
wiatr liśćmi, z kompletnie osuszoną z wody sadzawką
w zagłębieniu trawnika, która skrzyła się w słońcu
wilgotną, srebrzystozieloną płaszczyzną dna.
Blaize posadził Oriel na kanapie. Spojrzał z lekka
ironicznie, zupełnie jakby odkrył nieracjonalne uczucia,
które targały jej duszą, a następnie uniósł dziewczynie
nogi i położył na złotych poduszkach. Wtedy też
musnął biały bandaż, owinięty wokół jej zwichniętej
kostki.
wykonanie - Irena
scandalous
22
- Boli? - zapytał.
- Nie - onieśmielona, z trudem wypowiedziała to
krótkie słowo. - Nie boli, chyba że usiłuję stanąć.
- Próbowała pani?
- Tak, dziś rano.
- Proszę tego nie robić. Lekarz ze szpitala powiedział
mi przez telefon, że jutro może pani ostatecznie
popróbować, ale im później, tym lepiej. Dopiero po
tygodniu będzie się pani w miarę sprawnie poruszała,
a po dwóch opuchlizna powinna zejść - mówiąc to
oddalił się od kanapy i przysiadł na krześle.
- Dwa tygodnie!?
- Obawiam się, że tak. Czy to takie straszne?
- zareagował trochę kpiąco na jej konsternację.
- Nie mogę spędzić tutaj dwóch tygodni. Nie, to
niemożliwe.
- Przykro mi, że tak źle pani u nas.
- Ach nie, skądże, nie, nie o to chodzi! - policzki
Oriel zabarwiły się szkarłatem. - Nie mogę przecież
narzucać się państwu przez tyle czasu. Pan i Kathy
jesteście bardzo mili i gościnni, ale... - zawahała się,
napotykając jego przenikliwy wzrok-... ale to dla was
dodatkowy kłopot i fatyga.
- Nie sądzę, by pani obecność robiła Kathy różnicę
- rzekł z beznamiętnym wyrazem twarzy.
W tej kłopotliwej sytuacji Oriel zupełnie nie wiedziała,
co powiedzieć, zwłaszcza, że Blaize właśnie posłał jej
uśmieszek. Jak stwierdziła kiedyś matka Davida, litując
się nad zbyt wysoką, niezgrabną i przesadnie chudą
siostrzenicą, tak niepodobną do niej i ślicznej filigranowej
matki, był to objaw kompleksu niższości. Po chwili
jednak zmusiła się do mówienia, a słowa zabrzmiały,
jak na nią, niezwykle stanowczo.
- Nie, Kathy nie skarżyła się, ale opieka nad taką
jak ja inwalidką na pewno utrudnia jej spełnianie
codziennych obowiązków.
wykonanie - Irena
scandalous
23
- Pani troska o moją gosposię jest rozczulająca
- rzekł z nutą szyderstwa - ale nie sądzę, że jej
potrzebuje. To bardzo energiczna kobieta, cieszy się
z każdej okazji, kiedy może zaprezentować swoje
umiejętności. Skoro więc droga z Pukekaroro jest
nadal zamknięta i będzie jeszcze przez kilka dni
nieprzejezdna, proszę, aby pogodziła się pani z sytuacją
i pozostała moim gościem chociażby przez ten czas.
Oriel przygryzła wargi i spuściła wzrok. Kątem oka
widziała jednak, jak Blaize rozparty na krześle obserwuje
ją z ironicznym uśmiechem.
- Gdybym panią puścił, dokąd by pani pojechała?
-zapytał.
- Oczywiście do domu.
- A gdzie jest ten dom?
- W Auckland, to mieszkanie mojej matki - od
powiedziała, nie wyjaśniając jednak, że na co dzień
mieszka w służbowym pokoju w pobliżu szkoły, gdzie
uczy. Tam, na prowincji, nie miałaby jednak co robić
w okresie wakacji.
- Ale przecież matka pani jest w Australii - rzekł
łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy wraca?
- A co to ma do rzeczy? I w ogóle, czemu mnie pan
tak wypytuje?
- Proszę się nie denerwować-przerwał jej stanowczo.
-Przecież nie wyślę pani samej do pustego mieszkania!
- A dlaczego?-zapytała ze źle maskowaną irytacją.
- Dlaczego? Bo nawet najgorszy wróg nie mógłby
mnie oskarżyć o brak troski wobec dzieci! - odparł,
unosząc brwi.
- Nie jestem dzieckiem - wycedziła ze złością.
-Wprawdzie pracuję z dziećmi, ale dzieckiem nie jestem.
- No to powiedzmy, że nie miałbym sumienia
wyprawiać kogoś w takim stanie - rzekł pojednawczo,
trochę już znudzony całą sprzeczką. - Kiedy pani
matka wraca?
wykonanie - Irena
scandalous
24
- Naprawdę nie musi się pan tak o mnie troszczyć
- odezwała się głosem, w którym przebijało tłumione
zniecierpliwienie, miała najwyraźniej dość pytań.
- Jestem panu wdzięczna za gościnność, ale gdy tylko
droga zostanie otwarta, sama się zatroszczę o swoje
sprawy.
W oczach Blaize'a pojawił się cień niepokoju, choć
na ustach wciąż miał wyrażający obojętną ironię
uśmieszek. Nie zareagował na szorstkie słowa Oriel.
Spod gęstych, wywiniętych rzęs - zdaniem matki jej
jedynej ozdoby -rzuciła na niego ukradkowe spojrzenie.
Ów twardy i promieniujący nieustępliwą pewnością
mężczyzna przerażał ją. Ale czy zmierzyć się z kimś
takim, nie byłoby czymś ekscytującym?
- Wkrótce będzie pani miała towarzystwo - odezwał
się cicho. -Za kilka dni przyjeżdżają tu mój siostrzeniec
i siostrzenica. Byli trochę u dziadków w Wellington,
a resztę wakacji spędzą u mnie. Simon ma czternaście
lat, to świetny chłopak. Sarah prawie siedem.
- To miło - rzekła bez przekonania.
- O, tak - potwierdził, po czym dodał z nutą
goryczy. - Niestety, Sarah bardzo ciężko przeżywa
śmierć rodziców. Minęło dopiero kilka miesięcy...
Wrażliwe serce Oriel ścisnął żal. Wiedziała, co to
znaczy utracić w dzieciństwie ukochaną osobę. Pamię
tała, ile czasu musiało minąć, by przestała nasłuchiwać
kroków nieżyjącego już ojca.
- Tostraszne,chybanicgorszegoniemożeprzytrarlć
się dziecku-rzekła ze wzruszeniem i zadumą.-I niestety
tylko czas jest tu lekarstwem, wiem coś o tym.
- Pani ojciec? - spytał Blaize.
- Tak.
- Co się stało?
- Uwielbiał nurkowanie. Któregoś dnia wypłynął
w morze i nie wrócił.
- Ile miała pani lat?
wykonanie - Irena
scandalous
25
- Osiem.
- A ile trzeba było czasu, by odzyskała pani
równowagę?
- Czasamimamwrażeme,żedotądjejmeodzyskałam
- odparła cicho. - Chyba dopiero dwa czy trzy lata
temu zdołałam wypowiedzieć bez łez jego imię, od
roku udaje mi się myśleć o nim z uśmiechem. Moja
matka twierdzi, że... - Oriel zamilkła na moment, lecz
w końcu wzruszyła ramionami i z determinacją
dokończyła -... że niepotrzebnie wyolbrzymiam swój
żal. I pewnie ma rację!
- A może po prostu jest pani bardziej wrażliwa?
Oriel ponownie ogarnęło rozdrażnienie. Przed nikim
nie miała w zwyczaju odsłaniać swej duszy, a cóż
dopiero otwierać się przed tym obcym, niedawno
poznanym mężczyzną.
- Czyżbym się mylił? - Blaize nie dawał za wygraną.
- No dobrze, zobaczymy, jak oceni pani stan Sary.
Byłbym wdzięczny za profesjonalną opinię.
- Jestem tylko nauczycielką, nie psychologiem.
- Mhm... Myślę, że nie docenia pani samej siebie.
Odniosła wrażenie, że ostatnie zdanie wypowiedział
z tak sztuczną grzecznością i słodyczą, że nabrała
ochoty, by wrzasnąć, tupnąć, zakląć i zerwać z niego tę
maskę uprzejmości. Zdumiona nietypowym dla siebie
przypływem pasji, z trudem powściągnęła rozszalałe
emocje, tym bardziej, że oto spojrzał na nią z wyraźnym
rozbawieniem, które zdradzały lekko uniesione kąciki
jego ust. W rezultacie, onieśmielona, nie powiedziała
już ani słowa.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ DRUGI
Przez pozostałą część dnia Blaize był wobec Oriel
bardzo uprzejmy. Traktował ją jak miłego, choć raczej
oficjalnego gościa. Bawił rozmową, gdy miała na to
ochotę, zostawiał samą, jeśli czuła się zmęczona. Kiedy
zaś po kolacji niósł ją na górę, do sypialni, robił to
z miną dobrego, poczciwego wujaszka.
Choć zaledwie minęła dziewiąta i słońce dopiero co
skryło się za horyzontem, pozostawiając złocistopur-
purową zorzę, zapowiedź ładnej pogody na następny
dzień, Oriel czuła się kompletnie wyczerpana. Zamierzała
jeszcze poczytać, lecz wypuściła z ręki książkę i prawie
natychmiast zasnęła. Sen jednak okazał się koszmarem.
Mimo że koszmar ten nawiedzał ją od dawna,
zawsze przerażał Oriel w tym samym stopniu. Śniła, że
tajemnicza, straszliwa istota ścigają i usiłuje schwytać.
Ona zaś ucieka, biegnie przez zimną, czarną, lepką,
mulistą wodę, w której grzęzną jej stopy. Wreszcie,
kiedy tuż, tuż przed sobą widzi płaski, zalany słońcem
brzeg, gdzie byłaby bezpieczna, nie może się już ruszyć.
Z trudem chwyta powietrze, czuje bolesne bicie własnego
serca. A zmora jest tak blisko, coraz bliżej i bliżej...
- Obudź się, Oriel, to tylko sen! Obudź się!
Owe wypowiedziane z gwałtownością słowa i po-
trząśnięcie za ramię przegnały senne mary, pozwoliły
powrócić do realnego świata. Kiedy otworzyła oczy
i ujrzała przy sobie Blaize'a, z zawstydzeniem spostrzegła,
że trzyma go kurczowo za rękę, jakby tylko on dawał
jej nadzieję ratunku. Gwałtownie cofnęła dłoń, roz
paczliwie starając się stłumić niepokój i opanować
wykonanie - Irena
scandalous
27
drżenie całego ciała. Lecz trzeba było dłuższej chwili,
aby emocje opadły, a oczy Oriel nabrały przytomniej-
szego wyrazu.
Nie zważając na jej milczący protest, Blaize przysiadł
na łóżku i lekko objął Oriel ramieniem. Oparła policzek
o jego muskularny tors. Poczuła się odprężona i tak
bezpieczna, jak chyba nigdy w życiu.
Blaize zaczął delikatnie gładzić dłonią jej plecy. Nie
przestał, nawet gdy w obronie przed tą czułością na
moment zesztywniała. Okazało się jednak, że łagodny
ruch jego dłoni działał kojąco.
- Już lepiej? - zapytał po chwili.
- Tak. - Nieśmiało skinęła głową, próbując znowu
się odsunąć.
- Nie uciekaj, pomyśl, że jestem troskliwym wujasz-
kiem -rzekł Blaize. - Często miewasz takie koszmary?
- Właściwie już od wieków nic takiego mi się nie
śniło. Krzyczałam przez sen?
- Wołałaś ojca - odparł po chwili milczenia.
Oriel przygryzła wargi i głęboko westchnęła. Zanim
jednak zdążyła otworzyć usta, Blaize dodał:
- Przepraszam, jeśli powiedziałem dziś coś, co
obudziło takie przykre wspomnienia.
- Nie, to nie to - szepnęła. - Nie wiem, skąd wziął
się ten koszmar. Przecież już wiele lat temu pogodziłam
się ze śmiercią ojca.
- Może to wpływ mojej opowieści o Sarze i Simonie?
- Może... - Nadmiar emocji i delikatny masaż
sprawił, że powieki Oriel ciężko opadły.
Nie bacząc na cichy opór z jej strony, Blaize usiadł
na łóżku i położył jej głowę na swoim ramieniu.
Słyszała spokojne bicie jego serca, czuła delikatny
aromat męskiego ciała. Wszystko to podziałało na nią
kojąco. Zapadła w łagodny półsen.
- Już dobrze? - spytał.
- Mhm... -Tylko tyle zdołało przejść jej przez usta.
wykonanie - Irena
scandalous
28
Blaize delikatnie cofnął rękę spod jej pleców, poprawił
Oriel poduszkę i wstał. Uśmiechała się przez sen.
- Wiesz, wyglądasz teraz jak mała wiewióreczka
- szepnął, również z uśmiechem.
Pochylił się i nagle ją pocałował. Serce Oriel niemal
zamarło. Pocałunek wstrząsnął nią, zniszczył dotych
czasowy spokój. Blaize dostrzegł rozszerzone lękiem
oczy Oriel, gwałtownie się od niej odsunął, a jego twarz
nabrała wyrazu bezwzględnego opanowania. Patrzył
na Oriel obojętnie i zimno, jakby jej nie widział.
Mocno zacisnął wargi.
- Czy zdoła pani już usnąć? - spytał po chwili
nienaturalnie spokojnym głosem.
- Tak, dziękuję za wszystko - odparła, starając się
zwalczyć podniecenie, jakie wywołał w niej jego
pocałunek. -I przepraszam, że tak zareagowałam.
- To -ja przepraszam - szepnął, nie poruszając
prawie wargami.-Dobranoc...
Jeszcze długo po zgaszeniu światła leżała w łóżku nie
śpiąc. Powietrze było gorące, wilgotne, przesycone
ciężkimi zapachami letmej nocy. Usnęła dopiero, gdy
do pokoju zaczęło się wsączać blade światło świtu.
Rankiem nocna scena wydała się Oriel równie
nierzeczywista, jak wcześniejszy koszmar. I chyba
równic niepokojąca. Dlatego jedząc w swoim pokoju
Ńniiulanie doszła do wniosku, że im wcześniej opuści
iłom DlHize'a Stephensona, tym lepiej. Omal nie popełniła
wirlkicgo głupstwa. Nie ma zamiaru cierpieć upokorzeń,
IM |nkie naraziłaby się, zakochując w tym mężczyźnie.
Skoro mnikna, powinna tego uniknąć.
1'ngtidny zachód rfońca rzeczywiście wywróżył piękny
il«l«n. Kiedy Oriel, ostrożnie kuśtykając, zbliżyła się
<ln oknu, ujrzała przed *obą świeżą, jaskrawą zieleń
rozciągających ile poza ogrodem łąk i wyraźne zarysy
ozłoconych letnim słońcem wzgórz. W ogrodzie kwiaty
wykonanie - Irena
scandalous
29
znowu uniosły wysoko swe wielobarwne główki. Nikt
nie domyśliłby się, że jeszcze tak niedawno wszystko
wokół sponiewierała szalona nawałnica. Po grzbiecie
jednego ze wzgórz szło jasnozłote na tle świeżej trawy
stado bydła, doglądane przez łaciatego psa i jadącego
konno mężczyznę. Czyżby to Blaize?, pomyślała. Nie,
człowiek na koniu był znacznie drobniejszy. No
i pokrzykiwał na psa z chłopskim akcentem, tak
różnym od tego, z jakim mówił Blaize.
Oriel wróciła myślami do ostatniej nocy, do tych
wspaniałych, choć zatrważających chwil, kiedy Blaize
ją tak delikatnie obejmował. No, ale potem... Tak,
trzeba zdecydowanie o tym wszystkim zapomnieć!
Mimo że Blaize to mężczyzna z dziewczęcych marzeń,
wysoki, dobrze zbudowany, silny i przystojny, o wdzię
ku, który nieodparcie działa na kobiety. Tak, bez
względnie nie wolno poddawać się czarowi. Mając
skończone dwadzieścia trzy lata nie myśli się już
o mrzonkach. Marzenia mogą przynieść tylko ból i łzy,
więc lepiej położyć im kres!
Kiedy Kathy weszła do pokoju, by zabrać tacę, Oriel
siedziała na krześle przy oknie i usiłowała rozczesać
włosy.
- Jak noga dzisiaj? - spytała gosposia.
- O wiele lepiej - odpowiedziała Oriel z uśmiechem.
- Kiedy stąpam ostrożnie, przytrzymując się mebli,
mogę poruszać się po pokoju całkiem nieźle. I prawie
nie czuję już bólu.
- Uprałam i wysuszyłam twoje rzeczy - rzekła
Kathy. - Zaraz ci je przyniosę.
Pół godziny później, w asyście opiekuńczej gosposi,
Oriel zaczęła samodzielnie schodzić na dół. Stąpała
bardzo wolno i ostrożnie, ściągając z wysiłku brwi.
Ból, jaki odczuwała, dowodził, że chyba przeceniła
trochę swoje możliwości i musi ostrożniej i wolniej
stąpać. Co gorsza, usłyszawszy znienacka głos Blaize'a,
wykonanie - Irena
scandalous
30
zrobiła niezręczny krok i straciła równowagę. Usiłowała
jeszcze przytrzymać się poręczy, ale koniec końców
zmuszona była usiąść na schodach.
- Co też pani najlepszego robi?
- Zanim pan mnie przestraszył, schodziłam właśnie
po schodach - odparła rezolutnie.
Na moment zapadła cisza. ,
- Czy naprawdę możesz stąpać na tej nodze?
-zafrasowała się Kathy.
Oriel wyjaśniła raz jeszcze, że jeśli czyni to ostrożnie,
jest w stanie już chodzić. Blaize nie uwierzył i zażądał,
by go o tym przekonała. Potem ze sceptycyzmem
patrzył, jak kuśtyka w jego stronę. Speszona potknęła
się. Nogę znów przeszył ból. Usiłowała ukryć bolesny
grymas, Blaize jednak najwyraźniej go zauważył.
- No cóż - rzekł - tak czy inaczej, nie powinna pani
zbyt wiele chodzić, bo w końcu rozboli panią i ta druga
noga. Proponuję przejść na werandę i usiąść. Właśnie
przepływa tu niedaleko statek, możemy popatrzeć.
W ciemnoniebieskich spodniach i błękitnej koszuli,
z twarzą oświetloną słońcem, Blaize wyglądał bardzo
efektownie.
- O tam, proszę zobaczyć w zbliżeniu - rzekł,
podając Oriel lornetkę.
- Wspaniały - stwierdziła, patrząc na biały kadłub
i pełne wdzięku linie.
- Prawda? Przypłynął do portu wczoraj rano, a teraz
wziął kurs na Fidżi.
- Na Fidżi...-westchnęła, ujawniając nieświadomie
wielką, dręczącą ją tęsknotę.
- Tak. W jakim miejscu na Fidżi mieszkała pani
w dzieciństwie?
- Urodziłam się w Suwie, ale potem mieszkaliśny na
jednej z niewielkich wysepek archipelagu. Ojciec
prowadził tam ośrodek turystyczny. Kiedy zginął,
przeniosłyśmy się z matką do Nowej Zelandii, żeby być
wykonanie - Irena
scandalous
31
bliżej jej rodziny: rodziców i siostry. Zamieszkałyśmy
w Auckland. Ojciec nigdy nie opuściłby Fidżi. Uwielbiał
te wyspy, uwielbiał tropiki.
- Dużo pani pamięta z tamtych czasów?
- Pamiętam słońce i morze-odpowiedziała pełnym
zadumy głosem. - Pamiętam, jak próbowałam wspinać
się z innymi dziećmi na palmy kokosowe. Matka
twierdziła, że zachowuję się jak dzikus. Pamiętam
kościół, oni śpiewają tak pięknie... I jeszcze - dodała
z figlarnym uśmiechem -pamiętam wszystkie tamtejsze
przekleństwa. To zawsze może się przydać!
Kiedy śmiejąc się, sięgnął po lornetkę, zauważyła, że
ma ładne dłonie, szczupłe, opalone, o długich palcach
i kształtnych paznokciach. Mimowolnie wyobraziła
sobie, co czułaby, gdyby nimi ją dotknął. Śmiałość
własnej wyobraźni zawstydziła ją tak bardzo, że aż się
zarumieniła. Szybko odwróciła głowę. Na szczęście
Blaize niczego nie spostrzegł. Wciąż obserwował statek,
kierujący się właśnie na otwarte morze.
W padającym przez okno świetle profil Blaize'a
wydawał się ostry, mocno zarysowany, kanciasty.
Szerokie czoło, szczupłe policzki, wąski nos, mocne
szczęki - wszystko to wyrażało trudną do określenia
buńczucznośc, pewność siebie, może nawet agresywność,
a równocześnie dodawało mu atrakcyjności. Efektu
nie osłabiał nawet kontrastujący z resztą twarzy
zmysłowy, delikatny kształt ust. Oto człowiek zmysłowy,
który siłą woli potrafi kontrolować wszelkie namiętności,
pomyślała Oriel zdziwiona śmiałością własnych sądów.
Spojrzał na nią, a ona natychmiast spuściła oczy
i lekko odwróciła głowę. Obawiała się, że rumieniec
znów może zdradzić, po jakich to manowcach błąkają
się jej myśli.
- Szybko zdołała pani usnąć po tym nocnym
koszmarze?
- Tak, oczywiście - odpowiedziała pospiesznie i nie
wykonanie - Irena
scandalous
32
całkiem kłamliwie, bo przecież to nie ten koszmar
wpędził ją w trwającą do świtu bezsenność.
- To dobrze - stwierdził, po czym zmienił temat.
- Dziś po południu muszę wyskoczyć do miasteczka,
do Russell, i Kathy też. Da sobie pani radę?
- No pewnie.
- Tylko proszę uważać. Jeśli znowu nadweręży pani
nogę, rekonwalescencja może przeciągnąć się nawet na
kilka miesięcy.
- Skoro tak panu zależy, zostanę całe popołudnie
w łóżku - oświadczyła z lekka opryskliwie, jako że nie
była przyzwyczajona do nadmiaru troskliwości. Jej
matka, jak sama zresztą przyznawała, nie należała do
osób specjalnie opiekuńczych, więc Oriel przywykła
sama martwić się o siebie.
- Dobry pomysł - rzekł Blaize bardzo łagodnie,
choć uniesieniem brwi dał znać, że mogłaby zareagować
na jego życzliwą uwagę bardziej taktownie.
Kiedy warkot łodzi motorowej, odpływającej z Pu-
kekaroro w stronę Russell upewnił ją, że została sama,
Oriel zdjęła bluzkę i szorty i w samej bieliżnie położyła
się do łóżka. Ku swemu zdziwieniu przespała kilka
godzin. Obudziła się odrętwiała, ospała i jakby
przygnębiona. Chwilę leżała, nasłuchując. Dobiegał ją
tylko odgłos fal. Blaize i Kathy na pewno byli jeszcze
w Russell.
Bez niego, bez nich, poprawiła się w myślach
marszcząc brwi, dom wydaje się straszliwie pusty.
Westchnęła, wstała i pokuśtykała do biurka, aby
napisać list do matki.
Nie było to łatwe. Dawno już minął czas, kiedy
miały sobie coś do powiedzenia. Jo Radford, filigranowa,
zgrabna, apetyczna blondynka, często ubolewała nad
tym, ze jej córka jest wysoka, chuda i ciemnowłosa i że
w najmniejszym stopniu nie odziedziczyła po niej
wykonanie - Irena
scandalous
33
delikatnej urody. Zresztą brak podobieństwa nie
ograniczał się tylko do wyglądu. Jo, wcześnie owdowiała
i pozostawiona z bardzo skromnymi środkami do
życia, podjęła pracę w agencji modelek. Takie zajęcie
idealnie odpowiadało jej zainteresowaniom i pozwalało
wykorzystać atrakcyjną powierzchowność. Uwielbiała
kontakty z ludźmi znanymi i bogatymi. Zawsze
znakomicie ubrana, doskonale umalowana, z upodo
baniem pojawiała się wszędzie tam, gdzie spotykała się
elita Auckland. Elokwentna, dowcipna, gdy trzeba
lekko złośliwa, grała jedną z głównych ról na aucklan-
dzkiej scenie towarzyskiej. Właściwie tylko jedno
zmartwienie mąciło jej spokój: córka - niezręczna,
niezgrabna, pozbawiona poczucia humoru i uparcie
obojętna wobec wielkiego świata, w którym ona tak
dobrze się czuła. Tymczasem, jak zwykła mawiać,
zrobiła dla niej, co się tylko dało. Wysłała ją do
elitarnej szkoły, by mogła znaleźć się wśród dzieci ludzi
zamożnych i znanych. Zorganizowała jej i opłaciła
wszelkie niezbędne zajęcia pozaszkolne, balet, umuzykal
nienie, tenis, które stopniowo pozbawiły Oriel jej
wrodzonej niezręczności. No, ale wszystkie te matczyne
wysiłki poszły na marne, skoro córka wybrała sobie
karierę najbardziej chyba niemodną z możliwych:
zawód nauczycielki szkoły podstawowej.
Oriel skrzywiła się, wspominając reakcję matki na
ten wybór. Wciąż miała w uszach jej lamenty, że
przecież mogłaby studiować ekonomię, że poza
zdolnościami intelektualnymi niewiele ma innych
atutów, więc chociaż to, czym dysponuje, powinna
wykorzystać jak najlepiej. Nauczycielka! Na litość
boską, kto dzisiaj chce zostać nauczycielką? Chyba
tylko gęś rozmyślająca wyłącznie o zamążpójściu
i gromadzie bachorów!
Nie zważając na zawiedzione nadzieje matki, Oriel
obstawała przy swoim. Lubiła dzieci i uważała, że
wykonanie - Irena
scandalous
34
nauczycielstwo to zawód wartościowy, taki właśnie,
który przyniesie jej satysfakcję, taki, w którym będzie
potrzebna. Ze spokojną determinacją, traktowaną
przez matkę jako tępa zawziętość, zrealizowała swoje
plany. I jak dotąd, po dwu latach pracy, przy żadnej
okazji nie rozczarowała się jeszcze zajęciem, które
sobie wybrała.
Spojrzała na kartkę papieru i lekko zaciskając usta
zaczęła pisać. Szukając odpowiednich słów, dzięki
którym mogłaby taktownie wyjaśnić matce, co zaszło,
tak zagłębiła się w myślach, że nie usłyszała nawet
warkotu nadpływającej motorówki. Dotarło do niej
dopiero stukanie w drzwi.
- Proszę - odezwała się, odsuwając list z uczuciem
mimowolnej ulgi.
- Ciuchy - rzekła lapidarnie Kathy, wchodząc
i wnosząc jakieś paczki. - Z Russell - wyjaśniła,
spostrzegłszy zdumione spojrzenie Oriel, po czym
rzuciła pakunki na łóżko. - Kupiłam ci kilka spódnic
i bluzek, no i jeszcze parę drobiazgów...
- To bardzo miło z twojej strony - Oriel pokuśtykała
w stronę łóżka. - Tylko będziesz musiała niestety
poczekać, aż wyciągnę z banku pieniądze.
- Nie ma pośpiechu - Kathy zawahała się, lecz
po chwili powiedziała otwarcie: - Nie martw się na
razie. Za wszystko zapłacił Blaize. Nie przejmuj się,
na pewno nie będzie naciskał, byś szybko zwróciła
mu forsę.
- Jak to... - Oriel zmarszczyła brwi. Chciała
instynktownie zaprotestować przeciw takiemu obrotowi
spraw, lecz pomyślała, że gwałtowny sprzeciw z jej
strony byłby niezbyt uprzejmą reakcją na płynący
z dobrego serca gest gospodarza. Urwała więc
i dokończyła dopiero po chwili: - Bardzo miło z jego
strony, no i z twojej oczywiście!
- Powiedział, żebym kupiła, co ci będzie potrzebne.
wykonanie - Irena
scandalous
35
- Jak tylko już będę mogła, wszystko ureguluję.
A prawdę mówiąc, ubranie, które mi zostało po burzy,
nadaje się tylko do wyrzucenia.
- Istotnie, te rzeczy mają już za sobą okres świetności.
-Kathy uśmiechnęła się. -Myślę, że nowe będą dobre
na ciebie.
Miała rację. Rozmiary były w sam raz. Tylko kolory
Oriel wybrałaby inne, nie tak ostre, jaskrawe, no
i fasony trochę spokojniejsze. Matka twierdziła, że
osoba mająca metr osiemdziesiąt wzrostu powinna
ubierać się klasycznie, bez ekstrawagancji. Oriel
przyznawała jej rację, uważając Jo za eksperta
w sprawach mody. Nie chciała jednak teraz robić
Kathy przykrości i z uśmiechem odpakowała sutą
i falbaniastą spódnicę w cukierkowo różowym kolorze
i króciutką, obcisłą, blado-różową koszulkę, co do
której była przekonana, że zbyt mocno podkreśli jej nie
po kobiecemu szerokie ramiona i drobne piersi.
- Przymierz, przymierz - z ożywieniem zachęcała
Kathy. - O, tak! Świetnie leży. Poczekaj chwilę
- podeszła do szafy i otworzyła drzwi, wyłożone od
wewnątrz dużym lustrem. -Sama zobacz! -wykrzyknęła
rozpromieniona.
Ku swemu zdziwieniu, Oriel wcale nie wyglądała
zbyt krzykliwie w tym ubraniu. Suta, cygańska spódnica
fantastycznie na niej leżała, a szeroki dekolt ładnie
uwypuklał letnią opaleniznę. Przy obcisłej bluzeczce
drobny biust wydawał się nawet jakby pełniejszy.
Kolory również efektownie harmonizowały z jej urodą,
choć Oriel nie pomyślałaby nawet, że może takie nosić.
- Ale ty masz oko - rzekła z uznaniem, uśmiechając
się do Kathy. - Dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu.
- Nie ma za co - Kathy również odpowiedziała
uśmiechem. - Jest tu też trochę bielizny. Ale stanika to
ty właściwie nie musisz nosić. Nie jest ci on w ogóle
potrzebny.
wykonanie - Irena
scandalous
36
Pomysł chodzenia bez biustonosza, części bielizny,
która tak dobrze maskowała jej zbyt płaskie kształty,
zdecydowanie zawstydził Oriel. No, ale nie chciała
przyznać się wobec Kathy do swoich kompleksów,
więc uśmiechnęła się tylko i podeszła do łóżka, by
obejrzeć resztę rzeczy. Było tam kilka spódnic, równie
sutych jak ta różowa, dwie koszulowe bluzki, sukienka
ze skąpym bolerkiem, a wszystko w jaskrawych
kolorach, bardzo widać lubianych przez Kathy:
jasnobłękitnym, jasnozielonym, różowym i czerwonym.
Był jeszcze kostium kąpielowy z jaskrawoczerwonej
lycry, z czarną wstawką z przodu. Oriel pomyślała
z rezygnacją, że podkreśli on jej wzrost i chudość, no,
ale zawsze miała ten problem z kostiumem.
W końcu spostrzegła pudełko z nadrukiem, który
przyprawił ją o zakłopotanie: „Decadence" - nazwa
firmy specjalizującej się w ekskluzywnej, drogiej odzieży.
- Bladze powiedział, że musisz mieć coś do nałożenia
na wieczór - wtrąciła Kathy. - Pod koniec wakacji na
pewno zorganizuje jakieś przyjęcie, a przecież nie
możesz się pokazać w plażowym szlafroku, choćby nie
wiem jak seksownym. Potrzeba ci czegoś ekstra. Tu
zbiera się czasem eleganckie towarzystwo.
- Nie mogę sobie pozwolić na rzeczy tej firmy
-rzekła oschle Oriel. -Wiem, ile kosztują, moja matka
pracuje w branży odzieżowej.
- No, ale przymierzyć możesz-przymilnie zachęcała
Kathy. - Marzę, żeby cię w tym zobaczyć. Miałam
prawdziwą frajdę, kiedy wybierałam tę kieckę. No,
włóż! Ja nigdy nie wejdę w żaden ciuch z „Decadence",
oni szyją tylko dla takich nitek jak ty, a nie dla babek
przy kości - z uśmiechem wskazała na swe trochę zbyt
obfite kształty.
I jak tu odmówić wobec takiej zachęty? Oriel
ostrożnie otworzyła pudełko. Aż westchnęła na widok
cuda z biało-malinowej tafty. Była to spódnica, która
wykonanie - Irena
scandalous
37
tworzyła komplet z białą górą z lycry i cieniutkiej
bawełny, z długim rękawem, odsłaniającą niemal całe
plecy.
- Tylko nie wkładaj stanika - rzuciła Kathy,
taktownie odwracając się, by niepotrzebnie nie krępować
Oriel. - Zepsuje cały efekt!
Oriel z rezygnacją zdjęła biustonosz i bardzo ostrożnie
włożyła górę, a następnie spódnicę. Mimo zaciekawienia,
cierpliwie czekała, aż Kathy zapnie jej w talii jedwabny
malinowy pasek i dopiero wtedy obejrzała się w lustrze.
Była zdumiona! Nawet w najbardziej zwariowanych
marzeniach nie przyszłoby jej do głowy sprawić sobie,
czy choćby przymierzyć, czegoś takiego. A tymczasem
wyglądała świetnie, nawet na bosaka. Ostre barwy,
śmiały fason, pełna wdzięku elegancja stroju, wszystko
to wspaniale harmonizowało z jej figurą i urodą. Nigdy
i w niczym nie wyglądała tak dobrze. Gołe, opalone
plecy są naprawdę sexy. Cera przy tych kolorach wcale
nie wydaje się blada, lecz ponętnie złocista. Oczy robią
się jakby większe, bardziej kuszące. Twarz, z lekko
skośnymi oczyma i brwiami, płaskimi policzkami
i ostro zarysowanym podbródkiem, nabiera kociego
wyrazu. Nawet usta uwypuklają się mocniej, blado
różowe i trochę drżące.
- O, la, la! Wyglądasz szałowo! - zachwyciła się
Kathy.
Cóż, rada matki, by Oriel nosiła się klasycznie, jak
najspokojniej, jak najskromniej, nie była widać najlepsza.
Jo ubierała się świetnie, z takim gustem i wyobraźnią,
że Oriel nie przyszłoby nawet do głowy kwestionować
jej opinii dotyczących stroju. Lecz oglądając się teraz
w lustrze musiała przyznać, że matka mogła się mylić.
Obracając się przed lustrem Oriel obiecała sobie, że
w przyszłości zacznie nosić nieco śmielsze kolory,
nieco odważniejsze fasony.
- Cudowne, lecz oczywiście niemogę tego zatrzymać
wykonanie - Irena
scandalous
38
- rzekła z westchnieniem, rozbierając się ostrożnie.
-Zresztą nie będzie mnie już tutaj, kiedy Blaize wyda
przyjęcie, a nawet jeśli nie wyjadę, to i tak nie zejdę do
gości.
- A to czemu? -Kathy robiła wrażenie zaskoczonej.
- Przecież nie jestem normalnym gościem, tylko
kimś nieproszonym, nieznanym, po prostu przybłędą!
- Nie wygłupiaj się. Blaize nie jest żadnym snobem.
- Z pewnością, ale... -upór Oriel ani trochę nie słabł.
- Ale widocznie ty tak!
Nieco zaskoczona Oriel spojrzała na Kathy z ukosa.
- Daruj sobie takie uwagi na mój temat - wycedziła
ze zjadliwym uśmieszkiem. - Bardzo cię o to proszę!
- Chciałam powiedzieć, że zanadto skupiasz się na
sobie. Nie jesteś przecież pępkiem świata. Gdyby
Blaize nie chciał, żebyś została, na pewno już by cię
stąd wyprawił. Skoro tu nadal jesteś, to znaczy, że on
tego chce i kropka! A dlaczego, to już nie mój interes.
Mój interes to teraz naszykować kolację. Lepiej już
sobie pójdę!
Nie wyszła jednak, lecz zajęte się rozwieszaniem
i układaniem wszystkich rzeczy w szafie. Oriel usiłowała
ponownie zapakować przeznaczony przez siebie do
zwrotu zakup z firmy „Decadence", ale Kathy wyrwała
jej z rąk spódnicę, górę i pasek.
- Lepiej, żeby to też wisiało - rzekła tonem nie
znoszącym sprzeciwu, po czym zabrała niepotrzebne
już pudełka i opuściła pokój.
Oriel usiadła. Przeklęta noga, pomyślała ze złością,
patrząc na obandażowaną kostkę. To przez nią nie
mogę się stąd na krok ruszyć. No, ale dobrze, żerna się
chociaż w co ubrać. Te spłowiałe, przyciasne szorty nie
nadają się już do niczego. Włożyła różową spódnicę
i pasujący do niej podkoszulek, wzięła rozpoczęty list
i ostrożnie pokuśtykała po schodach na dół ku
werandzie. Może tam uda się dokończyć pisanie?
wykonanie - Irena
scandalous
39
Lecz kiedy w kilka minut później zjawił się na
werandzie Blaize, opalony i bardzo męski w jasnych
spodniach i włoskiej bawełnianej koszuli, Oriel nie
pisała, tylko wyglądała przez okno. Przypatrywała się
widocznemu wśród krzewów gardenii daszkowi czegoś,
co mogło być altaną lub letnim domkiem.
- Dlaczego nie chce pani nosić rzeczy, które wybrała
Kathy? - spytał szorstko Blaize, darowując sobie
wszelkie wstępy.
- Przecież widzi pan, że je noszę - odpowiedziała
zaciskając usta.
- Ale nie zgodziła się pani przyjąć wszystkiego!
- Nie potrzebuję kreacji z „Decadence", a zresztą
i tak nie mogę sobie na nią pozwolić - wzruszyła
ramionami. -Myślę, żenię będzie problemu ze zwrotem
jej do sklepu.
- Przecież pani nawet nie wie, ile to kosztowało.
- Wiem, że kosztowało zbyt wiele, bym mogła to
kupić -prychnęła buntowniczo. -Panie Stephenson...
- zaczęci po chwili łagodniej.
- Mów mi Blaize...
- No to Blaize, ja naprawdę nie potrzebuję takiej
sukienki. Jestem nauczycielką w małym prowincjonal
nym miasteczku, gdzie praktycznie nie ma żadnych
imprez towarzyskich i gdzie...
-. Gdzie przynajmniej raz w roku Klub Młodego
Farmera organizuje jednak prawdziwy bal, na którym
pani nauczycielka mogłaby zabłysnąć strojem z „De
cadence" - zauważył z krztyną złośliwości.
- Mam już jedną suknię balową -posłała mu zimne
spojrzenie. - Nie potrzebuję drugiej.
- Będzie ci potrzebna tutaj. Urządzam duże przyjęcie
na zakończenie wakacji i wtedy...
- Wtedy mnie tu już nie będzie. Wrócę do domu.
A gdybym nawet była, to i tak nie wezmę udziału
w imprezie, bo czuję, że nie mam do tego prawa!
wykonanie - Irena
scandalous
40
- Przecież do końca wakacji jeszcze tylko dwa
tygodnie, tyle na pewno zostaniesz - rzekł łagodnym,
pojednawczym tonem, uśmiechając się jednak przy
tym trochę filuternie. -I będziesz na przyjęciu, choćbym
miał cię porwać z twego pokoju jak rozbójnik księżniczkę
z zamku. A jeśli tak ci trudno pogodzić się z kosztami
stroju, potraktuj...
- O, nie!
- ... potraktuj to jako spóźniony prezent gwiazdkowy
albo urodzinowy - dokończył nie zważając na sprzeciw.
- Panie Stephen... - zaczęła Oriel zaciskając ze
złości zęby.
- Blaize - przerwał jej ponownie.
- No to Blaize! Mojamatka przez całe lata tłumaczyła
mi, że mężczyzna, który kupuje prezenty, często
spodziewa się otrzymać w zamian coś innego, co wcale
nie jest na sprzedaż. Przyswoiłam to sobie raz na
zawsze. I dlatego nie pozwolę, żebyś płacił za moje rzeczy.
- Ciekawe, w jaki też sposób mi zabronisz? - zarea
gował trochę bezczelnie. - No, ale jeśli miałoby cię to
uspokoić, zapamiętaj łaskawie, że nie mam zwyczaju
żądać od kogokolwiek, by spłacał mi długi w łóżku!
- Jak ci zabronię?-Oriel aż spąsowiała z wściekłości.
-Po prostu nie ubiorę się w to!
- Tak? Wobec tego ja ubiorę cię osobiście. I nie chcę
więcej słyszeć drobnomieszczańskich sentencji w rodzaju:
„otrzymać w zamian coś innego, co nie jest na
sprzedaż". Będziesz nosiła to, co jest w szafie. Kathy
zadała sobie wiele trudu, żeby wybrać dla ciebie te
ubrania i nie możesz jej robić przykrości. A na
pocieszenie powiem ci, że stać mnie na zakup tych paru
rzeczy i że zamiast męczennic w ciuchach z przeceny
lubię mieć wokół siebie atrakcyjnie ubrane kobiety.
Pozwól mi na to dziwactwo, zwłaszcza że sam za nie
płacę!
Oriel była nauczycielką. Zawsze raczej opanowana,
wykonanie - Irena
scandalous
41
umiała powściągać własne emocje. Jej uczniowie
wiedzieli, że trzeba się niemało natrudzić, by do
prowadzić ją do wybuchu. Teraz jednak poczuła, że
ogarnia ją nagła fala wściekłości.
- Jesteś bezczelnym, pyszałkowatym draniem!
- krzyknęła z furią, wysuwając do przodu podbródek
i zaciskając pięści. - Nie mam zamiaru pokazywać się
na żadnym przyjęciu ani ubierać w te cholerne ciuchy!
Wyniosę się stąd, choćby wpław przez morze!
- Powinnaś się mocno pospieszyć, żebym cię
czasem nie złapał - odparł Blaize z groźnym błyskiem
w oku. - Bo wlepię takie klapsy, że nie usiądziesz przez
tydzień!
Dotknięta do żywego tymi słowami, Oriel zerwała
się do ucieczki. Lecz niemal w tej samej sekundzie
boleśnie jęknęła i z powrotem opadła na krzesło.
- Ty głuptasie! - Blaize skoczył ku niej, nim jeszcze
zdążyła uprzytomnić sobie, co się stało. Najdelikatniej,
jak tylko było to możliwe, oparł jej nogę na wiklinowym
stołeczku. - Zabiorę cię do lekarza-mówił pospiesznie,
rozwijając bandaż. - Wierzę Kathy, ale na wszelki
wypadek lepiej to prześwietlić.
Oriel, zdumiona i trochę zażenowana własnym
wybuchem, patrzyła półprzytomnie, jak Blaize ostrożnie
bada jej nogę. Irytacja opuściła ją, pozostawiając po
sobie zmęczenie i zobojętnienie.
- Przepraszam - odezwała się w końcu stłumionym
głosem.
- Za co? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Trochę chyba przesadziłam - wyjaśniła.
- Nie, to ja dałem się niepotrzebnie ponieść nerwom
i nagadałem ci nieprzyjemnych rzeczy - rzekł, wciąż
delikatnie obmacując obolałą stopę Oriel. - Jestem
prawie pewien - zmienił temat - że nie ma tu złamania,
tylko silne zwichnięcie. Ale byłbym spokojniejszy,
gdyby zbadał cię lekarz.
wykonanie - Irena
scandalous
42
- Nie... - urwała, napotkawszy jego pełne deter
minacji spojrzenie.
- Bądź grzeczną dziewczynką - Po chwili milczenia
Blaize zwrócił się do niej łagodnie, wręcz pieszczotliwie.
- Zamówię helikopter turystyczny, podrzuci nas na
miejsce.
Oriel zamyśliła się. Na jej twarzy rysowało się
wewnętrzne napięcie.
- Czy zawsze jesteś taki? - spytała w końcu bardzo
poważnie.
- Jaki?
- Taki przebojowy. Zdecydowany iść naprzód bez
względu na to, co znajdzie się na twej drodze.
- Owszem. W ten sposób łatwiej mi żyć. I ze
mną łatwiej jest żyć. Przy mnie nie musiałabyś
zastanawiać się, czy masz rację, czy warto, czy
wypada... Po prostu mogłabyś się na mnie zdać
i być całkowicie spokojna. A ja zawsze działam, jak
chcę, taki mam zwyczaj. I osiągam to, co zaplano
wałem.
- Jesteś strasznym egoistą - rzekła Oriel zdecydo
wanie, choć już bez złości.
- Jak wszyscy prawdziwi mężczyźni - odparł
z uśmiechem, cmoknął ją w policzek i odszedł.
Pocałunek ten był gorący i zdecydowany, mimo to
delikatny. Oriel znowu poczuła ucisk w sercu, przeszył
ją zmysłowy dreszcz. Czy on także to czuje?, przemknęło
jej przez głowę. Chcąc jednak odwrócić uwagę od tych
myśli, postanowiła zająć się przez chwilę czymś
obojętnym, zaczęła więc przeglądać książkę, która
leżała obok na stoliku. Był to reportaż z Nowej
Zelandii, napisany przez jednego z najwybitniejszych
autorów książek podróżniczych. Rzecz szeroko komen
towana, przez niektórych recenzentów oceniona
entuzjastycznie, przez innych bezwzględnie skrytyko
wana za ironiczne spojrzenie na tutejsze społeczeństwo,
wykonanie - Irena
scandalous
43
za pełną prawdę o przewrotnościach tego kraju i jego
mieszkańców. Na karcie tytułowej książki widniała
autorska dedykacja: „Blaize'owi, na pamiątkę cało
dziennych dyskusji i całonocnych hulanek".
Mhm... Kim jest Blaize Stephenson? Kimś zamożnym,
to pewne. Przyjacielem sławnych ludzi. A może i sam
kimś znanym? Wtedy uprzytomniła sobie, że to nazwisko
obiło jej się o uszy. Cóż, jeśli nawet nie jest sławny, to
tylko dlatego, że nie chce, doszła ostatecznie do
wniosku. Bo to przecież człowiek, który sam wyznacza
sobie własne miejsce wśród innych, sam tworzy dla
siebie świat!
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ TRZECI
Dzień płynął powoli, w tempie wyznaczonym przez
przesuwające się leniwie po niebie słońce. Było bardzo
gorąco, zbyt gorąco. Pisanie listu do matki szło Oriel
opornie, gdy wreszcie skończyła, podeszła do okna
werandy. Tęsknie spojrzała w stronęmorza. Na wodach
zatoki, w oddali, unosiły się jachty. Pewnie z Auckland,
pomyślała. Każdy chce wykorzystać ostatnie tygodnie
wakacji.
Ojciec Oriel także miał jacht. Przypomniały jej się
spędzone na nim dni: ostre, tropikalne słońce, figle
delfinów i uśmiechnięta twarz ojca, stojącego za
sterem. Cudowne chwile, którym kres położyła jego
śmierć. Auckland, dokąd przeniosły się z matką, było
chłodne i deszczowe, hałaśliwe i męczące. Oriel tęskniła.
Brakowało jej ciepła tropików i beztroskich zabaw
z rozdokazywanymi dzieciakami z Fidżi.
Tak, ta przeprowadzka to był wstrząs, po którym
nigdy chyba nie doszła ze sobą do ładu. Nigdy nie
dostosowała się całkowicie do aucklandzkiego stylu
życia. I to być może było główną przyczyną jej trudnej
do pokonania nieśmiałości. Skąd zatem wzięła odwagę,
by tak nawymyślać BlaizeWi? Zarumieniła się na
samo wspomnienie. Przecież naurągała mu jak jakaś
rozzłoszczona przekupka!
Przez otwarte okno doleciał Oriel znajomy, choć
niemalże zapomniany już zapach. Wychyliła się. Nie
opodal, w ogrodzie, rosły takie same krzewy, jak
wokół ich domu na Fidżi. No, może trochę mniej
bujne, za sprawą nieco chłodniejszego klimatu, ale
wykonanie - Irena
scandalous
45
przecież identycznie ukwiecone! Takie same wielkie
kiście kremoworóżowych kwiatów! Ta sama słodka
woń! To pewnie ona podświadomie wzbudziła nostalgię
i bolesne wspomnienia.
Oriel ostrożnie wyszła na zewnątrz, na ścieżkę.
Z uśmiechem zerwała jeden z kwiatów i wpięła go sobie
we włosy.
- Świetnie. - Usłyszała nagle głos Blaize'a.
- Mam nadzieję, że zrywanie kwiatów nie jest tu
zabronione - odezwała się.
- Skądże. Te kwiaty wspaniale pasują do twojej
karnacji i koloru włosów. Zrywaj, ile tylko chcesz.
- Dziękuję-odpowiedziała, zaskoczona łagodnością
w tonie jego głosu.
- Kolacja będzie za godzinę - rzekł, jakby od
niechcenia. - Czy chciałabyś się przebrać?
- Nie. I raczej wolałabym zjeść w pokoju, czuję, że
noga znów zaczyna puchnąć.
- Jak sobie życzysz! - Nim zdążyła zaprotestować,
wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Tego wieczoru już się nie widzieli. Dopiero nazajutrz,
około wpół do dziesiątej, delikatnie zastukał do jej
drzwi. Ciepły, serdeczny uśmiech był najlepszym
dowodem, że całkowicie puścił w niepamięć wczorajszy
incydent.
Z pomocą Kathy Oriel przygotowała się do wizyty
u lekarza. Blaize zniósł ją na dół. Na wyżwirowanym
dziedzińcu z tyłu domu wsiedli do dżipa i ruszyli
w stronę niedalekiego pastwiska. Nie było na nim
jednak owiec, bo wypłoszył je łoskot śmigieł stojącego
w jego centrum helikoptera. Oriel rozejrzała się wokół.
Dostrzegła budynki gospodarcze, zagrody dla bydła
i owiec, jakieś domy, otoczone starannie utrzymanymi
żywopłotami.... Rzuciła tęskne spojrzenie ku krętej
drodze, prowadzącej w stronę nadbrzeżnych wzgórz
i dalej, w szeroki świat.
wykonanie - Irena
scandalous
46
Blaize troskliwie ulokował Oriel w kabinie śmigłowca,
pomógł jej zapiąć pas. Przekrzykując hałas silnika
spytał, czy wszystko w porządku, a kiedy skinęła
głową, dał pilotowi znak by startował. Helikopter
zwiększył obroty i delikatnie uniósł się w górę. Nieco
przestraszona w pierwszej chwili Oriel szybko zaczęła
z zainteresowaniem się rozglądać. Widok z góry na
zatokę był wprost porywający. Morze lśniło lazurem,
a jachty oglądane z wysokości przypominały wielobar
wne motyle. Od strony lądu piętrzyły się zielone,
trawiaste wzgórza, a dalej wyższe grzbiety górskie,
porośnięte lasem.
Oriel była wprost zachwycona powietrzną podróżą.
Gdy jednak wylądowali w nadmorskim kurorcie Paihia,
poczuła się nieswojo - za sprawą licznych gapiów,
którzy z niezdrowym zaciekawieniem przyglądali się,
jak Blaize niesie ją na rękach.
- Co się stało? - zapytał, widząc jej zawstydzoną,
a równocześnie poirytowaną minę.
- Nie cierpię robić z siebie widowiska - syknęła.
- Też?-Uśmiechnąłsię trochękpiarsko.-Nie żałuj
ludziom rozrywki. Spójrz, każdy z tych mężczyzn
chciałby nieść w ramionach taki słodki ciężar.
- A każda z kobiet chciałaby być niesiona, bo, ach,
jakież to romantyczne! - Oriel nie umiała podzielić
(
filozoficznego spokoju Blaize'a. Nie przeczuwała
jednak, że droga powrotna będzie jeszcze gorsza, bo
właśnie przybije do nabrzeża przepełniony prom
z Russell i Blaize będzie paradował z nią w ramionach
przed całym tłumem przechadzających się po molo
pasażerów.
Lekarz, jak można sądzić na podstawie rozmowy,
stary znajomy Blaize'a, potwierdził diagnozę Kathy.
Polecił oszczędzać nogę możliwie jak najdłużej, aż
zejdzie opuchlizna, ale nie zgodził się z sugestią, by
Oriel musiała na razie korzystać z kuli.
wykonanie - Irena
scandalous
47
- Skoro to nie złamanie, czy mogę pojechać już do
domu? - zapytała.
- A czy będzie miał się kto panią zająć? - od
powiedział lekarz pytaniem na pytanie, a gdy ruchem
głowy zaprzeczyła, stwierdził: - Jakoś by tam pani
sama przeżyła, ale lepiej zostać u Blaize'a. Kathy się
panią zajmie, leczenie pójdzie szybciej.
Odpowiedź doktora najwyraźniej Blaize'a usatys
fakcjonowała. Uśmiechał się radośnie, chociaż troszecz
kę kpiąco. Uśmiech ten zirytował Oriel na tyle, że nie
odezwała się ani słowem przez całą drogę do Pukekaroro.
Przy obiedzie Blaize był tak niezwykle czarujący, że
aż zaczęła zastanawiać się, czy aby naprawdę nie chce
jej uwieść. Nie, to nieprawdopodobne, doszła po chwili
do wniosku. Przecież bogaci, przystojni, światowi
mężczyźni me biorą sobie za kochanki prowincjonalnych
nauczycielek - wolą inne kobiety. To chyba tylko
sprawa jego władczego usposobienia. Blaize uwielbia
mieć zawsze rację. Jest po prostu zadowolony, że
opinia lekarza okazała się zgodna z jego własną. To
wszystko.
Rozdrażniona własnymi myślami, nie mogła po
obiedzie zasnąć, choć czuła znużenie i specjalnie
położyła się do łóżka. Jej organizm, wciąż jeszcze
wyczerpany po nadmiernym wysiłku w ten feralny,
burzowy dzień, w którym wszystko się zaczęło, na
pewno potrzebował krzepiącego snu. Ale trudno.
Wstała i ruszyła po schodach na dół. Nie pozwoli się
już nosić na rękach jakby była lalką, postanowiła
solennie. Lepiej czy gorzej, ale będzie chodzić o własnych
siłach.
Znów poszła do ogrodu szukać ukojenia wśród
wspaniałych, ukwieconych krzewów. Znienacka jednak
zjawił się tu Blaize.
- Poruszasz się cicho jak kot, wcale nie słychać, jak
nadchodzisz - rzekła zaskoczona.
wykonanie - Irena
scandalous
48
- Gzy to takie niezwykłe?
- Ludzie twojej postury zwykle bywają trochę
niezgrabni.
- Zręczność nie zależy od wzrostu, tylko... - nie
kończąc zdania, Blaize wyjął z dłoni zerwany właśnie
kwiat i wpiął jej we włosy.
Jego palce były chłodne. Kciukiem musnął delikatnie
usta Oriel. Przymknęła oczy, raziło ją świecące prosto
w twarz słońce. Zrozumiała, że z każdą chwilą tajemnicza
siła coraz bardziej popycha ją ku temu mężczyźnie.
Jego pieszczotliwy dotyk, srebrzyste oczy, oślepiający
blask słońca, narkotyczny zapach przepięknych kwia
tów, wszystko to oszołamia, powodując zawrót głowy.
Nie, tak nie można!, pomyślała Oriel z przerażeniem
i przywołała całą siłę woli, aby odwrócić wzrok i lekko
się cofnąć.
- ... od odpowiednich ćwiczeń - Blaize podją]
przerwany wątek. -A propos ćwiczeń, czy nie chciałabyś
popływać?
- Bardzo chętnie - starała się nadać głosowi możliwie
obojętny ton. - Ale, ale, Blaize, czy wiesz coś nowego
oDavidzie?
- Tak, dzwoniłem do szpitala po obiedzie. Wszystko
w porządku, powoli dochodzi do siebie. Czy mogłabyś
mi wyjaśnić - spytał po krótkiej pauzie - skąd ten
szaleńczy pomysł, by włóczyć się po wzgórzach podczas
tropikalnej nawałnicy?
- David orzekł, że można iść.
- A ty oczywiście poszłaś razem z nim?
Ton tego pytania nie spodobał się Oriel. Starając sic,
jednak panować nad sobą wskazała na ławkę przj
plaży i spytała obojętnie:
- Nie będziesz miał nic przeciwko temu, że usiądę!!
- Oczywiście, że nie. Może cię zanieść?
- Dziękuję!
Z desperacją ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybcie;
wykonanie - Irena
scandalous
49
oddalić się od Blaize'a i nie dopuścić, by brał ją na ręce.
Lecz on poszedł za nią i przysiadł obok. Oriel nieco
zdenerwowana jego bliskością, zaczęła opowiadać
o Davidzie.
- David niezbyt lubi wędrówki i w ogóle jakiekol
wiek zajęcia na wolnym powietrzu. Byłam zdziwio
na, że chce się z nami wybrać. No, ale nie mogłam
chłopaka zniechęcać, choć nie przepadam za jego
towarzystwem.
- Nie przepadasz za jego towarzystwem? - spytał
Blaize z wyraźnym zaskoczeniem.
- A gdzie jest powiedziane, że trzeba przepadać za
towarzystwem kuzyna?
- Kuzyna? - Mocno poruszony tą wiadomością
Blaize szybko opanował się i przywołał na twarz swój
lekki, trochę tajemniczy uśmieszek. -A może on chce
być dla ciebie kimś więcej niż tylko kuzynem?
- O, nie! - odparła Oriel ze śmiechem.
- Dlaczego?
- To proste? Jestem od niego o dobre pół głowy
wyższa! A poza tym - dodała wciąż rozbawiona - nie
cierpimy się już od dzieciństwa. David, jedyny wnusio,
złoty chłopczyk, duma całej rodziny... Tak go rozpiesz
czali, że nieodwracalnie spaczyli mu charakter. To
głupi, arogancki i bezmyślnie uparty chłopak. No, ale
to mój kuzyn, więc nie mogłam zabronić mu udziału
w tej wędrówce. Nie chciałam kwasów w rodzinie.
Zresztą z początku wszystko było jak najlepiej.
Wyruszyliśmy całą grupą z Whangaruru. Byliśmy
właśnie w drodze do latarni morskiej na Przylądku
Brett, kiedy zapowiedziano gwałtowną zmianę pogody.
Postanowiliśmy zawrócić. Tylko David nie chciał
podporządkować się woli większości!
- Czemu przyłączyłaś się do niego?
- Musiałam. Przecież to krewny - rzekła Oriel
z rezygnacją. - A do tego taki z niego fajtłapa w terenie.
wykonanie - Irena
scandalous
50
Gdyby poszedł sam, może by już nie żył. Ciotka
i matka nigdy by mi tego nie wybaczyły.
- Dzięki tobie sprawa zakończyła się na złamanej
nodze.
- Właśnie. To on uparł się, żeby rozbić namiot
nisko, tuż nad wodą. A ja nie przypuszczałam, że
przybór będzie taki gwałtowny.
- Normalnie nie byłoby pewnie aż tak źle, ale tego
lata spadło tyle deszczu, ziemia nie chłonie już wody.
- Otóż to. Kiedy wszystko się zaczęło, David był
w namiocie.
- Miał szczęście, że nie utonął.
- Wiem. Nagła fala wyrzuciła gó na skarpę. Kiedy
go znalazłam, myślałam, że nie żyje. Może to dziwne,
ale męczyła mnie wtedy tylko jedna myśl: co też
powiem cioci Kerry! Na szczęście okazało się, że jest
jedynie nieprzytomny. Musiałam przenieść go wyżej,
z dala od wody, no i unieruchomić mu nogę. Bałam się,
że przy tych wszystkich zabiegach zrobię mu niechcący
krzywdę.
- Nie przesadzaj - Blaize lekko poklepał dłonią jej
dłoń. - Lekarz stwierdził, że tylko dzięki twojej trosce
i przytomności umysłu David tak niewiele ucierpiał. Ile
on ma lat?
- Dwadzieścia dwa. Jest całkiem dorosły, ciężki, jak
się przekonałam, ale pod wieloma względami to nadal
zupełny smarkacz.
- Czyżby pokłócił się z resztą grupy?
- Ach - Oriel wzruszyła ramionami - naprzykrzał
się jednej z dziewcząt, a ona i jej chłopak dali mu ostrą
odprawę.
- Przez jego głupotę i brak dojrzałości obojemogliście
zginąć!
- Mhm... Nie myśl, że mu tego kiedyś nie wypomnę.
- Chyba i ja sobie tego nie daruję przy okazji
- z naciskiem oświadczył Blaize.
wykonanie - Irena
scandalous
51
- Przecież to... - Wobec zawziętości w jego głosie
Oriel trochę żal zrobiło się kuzyna. Przecież to nie jego
sprawa, ale zreflektowała się w porę. Przez kogo
bowiem, jak nie przez Davida, Blaize zmuszony jest się
nią teraz opiekować? - Przecież to niczego już nie
zmieni - stwierdziła refleksyjnie. - Chociaż kto wie,
może porządna bura od kogoś obcego dobrze by
Davidowi zrobiła?
Blaize nie odpowiedział. Oriel skupiła się więc na
obserwacji pejzażu. Zatokę opiekuńczo obejmowały
z dwu stron cyple, ramiona lądu. Na połyskującym!
w słońcu morzu kołysały się jachty. Całe wybrzeże
pokrywała bujna, dająca zbawczą ochłodę zieleń.
Krzewy i drzewa przepięknie kwitły. Ich liście, trzepocząc
w podmuchach lekkiej bryzy migotały niczym sreb-
rzystozielone rybki w morskiej toni, a aromat słonej
wody wspaniale komponował się z zapachem kwiatów
i świeżo ściętej trawy.
- Jak tu pięknie - szepnęła Oriel z westchnieniem.
- Ilekroć wracam do tego domu, zawsze myślę, że to
najpiękniejsze miejsce na świecie - rzekł Blaize.
-Tak. Łowisz ryby? - Oriel zmieniła temat,
spojrzawszy na dużą łódź motorową.
- Owszem. Lubię od czasu do czasu zmierzyć się
z jakąś morską bestią.
- Mhm... Morze to taki dziki żywioł. I całkowicie
wolny!
- Nigdzie nie ma całkowitej wolności - cynicznie
stwierdził Blaize. - Każdy organizm musi się pod
porządkować prawom przyrody. Wolność to tylko
złudzenie.
- Strasznie przygnębiająca filozofia...
- Bez przesady. A dlaczego ty nie zostawiłaś kuzyna
samego i nie poszłaś ź innymi? Po prostu, tak nakazywały
ci więzy pokrewieństwa i rodzinnej odpowiedzialności.
- No, ale mamy przecież trochę wolnej woli - rzekła
wykonanie - Irena
scandalous
52
Oriel po krótkim zastanowieniu, wciąż nie dając za
wygraną.
- Może w dzieciństwie - odparł Blaize. - Lecz
podstawowym obowiązkiem rodziców jest tak ją
ograniczyć, by dziecko bez kłopotów mogło przy
stosować się do życia wśród innych. Zresztą nauczyciele
robią to samo. A kiedy dopną swego, po wolnej woli
pozostaje już tylko blade wspomnienie.
- Przecież tak trzeba. - Oriel była najwyraźniej
uparta. - Człowiek to istota społeczna, więc dzieci
muszą opanować umiejętność życia w grupie.
- Wiem. To w ogóle dość ciekawy problem.
Potrzebujemy ze strony naszych bliźnich miłości,
braterstwa, koleżtóstwa a równocześnie buntujemy się
w głębi duszy przeciwko ograniczeniom i obowiązkom,
jakie narzucają nam oczekiwania innych.
- Mhm... Intrygująca sprzeczność. - Oriel zamyśliła
się, przywołując na twarz z lekka filuterny uśmiech.
- O, tak. - Dostrzegłszy jej rozbawienie, Blaize
roześmiał się. -1 dlatego te egzaltowane damy, które
zajmują się pisywaniem romansów, są w błędzie, gdy
usiłują wmówić nam, że połączeni przez los kochankowie
będą żyli razem długo i szczęśliwie. Miłość to zależność
i nieuchronna walka o wyzwolenie!
- Jesteś okropnie cyniczny.
- Czekasz na swego księcia z bajki, Oriel? - Blaize
z lekka uniósł brwi.
- Książąt z bajki nie ma. - Wzruszyła ramionami.
- Nie czekam więc na cud. Lubię swoją pracę, lubię
swoje życie. Na pewno będę chciała kiedyś założyć
rodzinę, ale na razie nie poluję na męża.
Od strony morza nadleciała para mew. Ptaki
przysiadły obok siebie na trawniku i zaczęły muskać
sobie nawzajem pióra.
- Czyż to nie romantyczny obrazek? - spytał cicho
Blaize.
wykonanie - Irena
scandalous
53
- Nie, jesteś całkowicie bezpieczny - odparła Oriel,
patrząc na niego z ukosa.
Roześmiał się. Zaskoczona zuchwałością swych
własnych słów, w chwilę później przyłączyła się do tego
śmiechu.
- Poproszę Kathy, żeby przyniosła ci kostium
kąpielowy - rzekł po jakimś czasie Blaize. - Chcesz
pływać w basenie czy w morzu?
- W morzu - odparła bez wahania.
- Tam możesz się przebrać. - Wskazał ręką na
drewniany domek, który Oriel widziała już wcześniej
przez okno. - Pójdziesz sama?
- Tak, dziękuję.
Ledwie znalazła się w obitym listewkami wnętrzu,
zastukała Kathy.
- Pomóc ci się przebrać? - zapytała.
- Nie, poradzę sobie.
- Cieszę się! Ten kostium można łatwo włożyć, ma
długi suwak z przodu.
Rzeczywiście, przyszło jej to dość łatwo, lecz gdy
przebrana spojrzała w lustro, poczuła się dość nie
swojo. Kostium był mocno wycięty na udach. No cóż,
taka moda w tym sezonie. Miał spory dekolt - i to
gotowa była ścierpieć. Ale ten suwak z przodu. Od
dekoltu aż poniżej pępka! Nawet do końca zaciąg
nięty wygląda zbyt śmiało. A jeśli go trochę opuścić!
Wystarczy parę centymetrów, a już kostium zbyt
mocno odsłania biust i robi się całkiem prowokacyj
ny. Przygryzłszy wargi Oriel z determinacją zaciągnęła
suwak jak się dało najwyżej, wzięła ręcznik i wyszła
na zewnątrz.
Tłumiąc poczucie wstydu mężnie przemierzała
trawnik. Blaize, oparty o pień jednego z drzew, już
czekał. W ciemnoniebieskich spodenkach kąpielowych
wyglądał wspaniale. Muskularny, opalony, robiłz daleka
wrażenie antycznego posągu. Oriel szła w jego kierunku
wykonanie - Irena
scandalous
54
spięta i zakłopotana. Miała gęsią skórę i drżała, choć
świeciło przecież wspaniałe słońce. Blaize uśmiechnął się.
- Widzę, że Kathy wybrała niezły fason - stwierdził
z zadowoleniem. - Ile masz lat, Oriel?
- Dwadzieścia trzy.
- Nie dałbym ci nawet tego - wyciągnął do niej rękę.
Nie chciała podać mu dłoni, nie chciała go w ogóle
dotykać. Jednak ścieżka prowadząca do plaży była
dość stroma i musiała skorzystać z pomocy. Blaize
prowadził ją, milcząc. Minęli strefę cienia porastających
nabrzeżną skarpę drzew i znaleźli się w jaskrawym
blasku słońca. Zatrzymała się. Rozpalony piasek parzył
jej stopy. Blaize bez słowa wziął Oriel na ręce, przytulił
do swego owłosionego torsu i ruszył plażą w stronę
morza. Uwolnił ją dopiero wówczas, kiedy wszedł
w wodę po pas. Potknęła się i musiała raz jeszcze
chwycić go kurczowo za rękę. Dotknął wtedy kółeczka
na końcu suwaka w kostiumie.
- Ciekawe - rzekł najwyraźniej rozbawiony - czy
Kathy zdawała sobie sprawę, że kupuje ci taki filuterny
kostium?
- Nie tyle filuterny, ile łatwy do nałożenia - twarz
Oriel pokryła się rumieńcem.
- Oczywiście, oczywiście - skwapliwie przytaknął
Blaize, ale w jego głosie pobrzmiewała ironia.
Oriel spojrzała mu w oczy. Były jak zwykle
nieprzeniknione. Tylko kąciki ust uniosły się w lekkim
uśmieszku. Policzki Oriel oblał jeszcze silniejszy
rumieniec. Odwróciła wzrok. Tak. Pomiędzy nią a nim
niewątpliwie przeleciała właśnie jakaś iskra, pozo
stawiając po sobie ślad w postaci trudnego do określenia
napięcia. Oriel, z natury przyzwyczajona do ukrywania
emocji, starała się opanować je także w tej chwili. Ale
i Blaize najwyraźniej coś odczuwał. Na pozór spokojny,
tłumił wewnętrzny ogień. Oriel widziała to w wyrazie
jego oczu.
wykonanie - Irena
scandalous
55
Z ciałem Oriel działo się też coś dziwnego. Chociaż
nie dotykał jej już i dzieliła ją od niego pewna
odległość, miała wrażenie, że jej piersi stały się jakby
większe i cięższe, a sutki bardziej twarde i napięte. By
to ukryć, dała głębokiego nurka. Doleciał ją wtedy
podniesiony głos. Tak ostry i stanowczy, że momentalnie
się wynurzyła.
- Nigdy więcej czegoś takiego nie rób - mówił
Blaize, wyraźnie zdenerwowany. - Nie znasz dna,
a tutaj są ostre skały! Nie wiesz nawet, co może ci grozić!
- Miałam oczy otwarte pod wodą - próbowała się
tłumaczyć, choć wiedziała, że postąpiła nierozważnie.
- Pamiętaj, nigdy więcej czegoś takiego nie rób
- powtórzył, obrzucając ją surowym spojrzeniem.
- W porządku, nie będę. Dużo jest tutaj tych skał?
- Sporo, zwłaszcza w środkowej części zatoki, tam,
gdzie woda wydaje się ciemniejsza - wskazał ręką.
- Przy całkowitym odpływie pozostaje nad nimi nie
więcej, niż półtora metra wody. Pływając, lepiej omijaj
to miejsce.
Skinęła głową. Po chwili jednak znów zanurzyła się
i zaczęła energicznie płynąć w poprzek zatoki. Nie
szczędziła sił, chciała rozładować przenikające ją
napięcie, w zmęczeniu odnaleźć spokój. Nie trzymała
się Blai?e'a, on też mocno się od niej oddalił i wypłynął
niemal na pełne morze. Raz jednak uległa pokusie i na
niego spojrzała. Tnąc wodę energicznymi ruchami
ramion zdawał się, podobnie jak ona, walczyć z nie
dającym mu spokoju żywiołem. Znowu wyglądał jak
antyczny bohater, jak grecki bóg morza, Posejdon,
przemierzający swoje królestwo w otoczeniu trytonów,
nimf i delfinów, pomyślała, popuściwszy wodze fantazji.
Po około dwudziestu minutach wyszła na brzeg,
wzięła prysznic i wyciągnęła się na wznak na plażowej
leżance, jakich kilka stało na tarasie. Leżąc, próbowała
zrozumieć, co się właściwie z nią dzieje, reakcje
wykonanie - Irena
scandalous
56
własnego ciała na bliskość Blaize'a trwożyły ją,
równocześnie jednak nie umiała pozbyć się przewrotnej
dumy, że zdołała zrobić na nim wrażenie. Po raz
pierwszy w życiu doświadczała czegoś podobnego.
Nieliczni chłopcy, z którymi dotychczas się zetknęła,
wyraźnie dawali jej odczuć, że nie są zainteresowani
tak wysoką, z reguły wyższą od nich dziewczyną. No
i te ciągłe ubolewania matki. Oriel nie dostrzegała
u siebie żadnego z owych kobiecych powabów, które
tak silnie przyciągają przedstawicieli drugiej płci.
Dopiero teraz stwierdziła, iż jest inaczej. Poczuła, że
może być atrakcyjna. I to właśnie wywołało u niej ową
przewrotną, nieco dwuznaczną satysfakcję. Zapewne
dzięki niej nie skryła się po kąpieli w domu, lecz
pozostała na zewnątrz. A kiedy ujrzała Blaize'a,
uśmiechnęła się i zaczęła rozmowę.
- Jak to wspaniale, że mamy wreszcie prawdziwe
lato. Już myślałam, że te deszcze i burze będą nas
nękały do końca wakacji.
- To wcale nie takie pewne - rzekł Blaize dość
poważnym tonem. - Prognoza długoterminowa nie
jest najlepsza. Cieszmy się każdą chwilą.
Czy jego słowa kryją w sobie jakieś dodatkowe
znaczenie? Skądże znowu, pomyślała. Zawstydzona
śmiałością tego, co chodziło jej po głowie, nie chciała
dłużej patrzeć na Blaize'a, odwróciła się więc na
brzuch. Jak mogła być na tyle głupia, by myśleć, że
mężczyzna taki jak Blaize Stephenson jest nią zaintere
sowany! Zachowała się jak jakiś naiwny podlotek!
Nagle drgnęła, czując dotyk dłoni Blaize'a na swym
ramieniu.
- Jeśli chcesz tak leżeć na słońcu, musisz się czymś
posmarować - stwierdził ze spokojem i zaczął roz
prowadzać po jej skórze chłodny, gęsty płyn.
- Mogę sama - odezwała się lekko zdławionym
głosem.
wykonanie - Irena
scandalous
57
Blaize doprowadził jednak podjęty zabieg do końca,
po czym przysiadł na leżance Oriel, odwrócił się
plecami i ze śmiechem poprosił:
- Teraz ty mnie, dobrze?
Cóż, zwykła plażowa przysługa. Oriel wyświadczała
ją nieraz różnym znajomym chłopakom. Dlaczego
więc teraz, kładąc dłoń na plecach Blaize'a, czuje się
tak, jakby miała za chwilę skoczyć w przepaść? Bo jest
idiotką, która nie potrafi uporać się z pierwszymi
w życiu uniesieniami, odpowiedziała samej sobie
w myślach. Dwudziestotrzyletnią idiotką, która za
chowuje się jak skrępowana wstydem nastolatka,
w obliczu pierwszych doznań. Dość tego! Nabrała
w płuca powietrza i zaczęła z wymuszoną nonszalancją
smarować Blaize'a.
Skóra jego pleców była gładka, ciepła i jeszcze
mokra po wyjściu z morza. Oriel przesuwając po niej
palcami wyczuwała pod nimi mocno zarysowane
mięśnie, których obecność w tak fascynujący sposób
odróżnia mężczyzn od kobiet. Cały zabieg niepokoił
jednak, bo robił na niej wrażenie pieszczoty. Jakie to
szczęście, że nie widzi mojej twarzy, pomyślała.
- Gotowe - odezwała się po chwili zdławionym,
jakby nie swoim głosem, po czym zaczęła smarować
własne ramiona i ręce.
- Dzięki - uśmiechnął się. - Zdejmę ci ten mokry
bandaż.
Odwinął opatrunek, nabrał na dłoń nieco płynu
i zaczął delikatnie rozprowadzać go po obolałej nodze
Oriel. Jego dotyk przeszył ją na wskroś, znowu wywołał
napięcie, zniewalał. Podziałał jak sygnał, wyzwolił
uśpione demony. Trzeba było wielkiego wysiłku woli,
aby je stłumić, wyciszyć, opanować.
- Dziękuję-powiedziała niemal całkiem bezgłośnie,
zesztywniałymi wargami.
Blaize zakręcił plastykową butelkę i odstawił ją na
wykonanie - Irena
scandalous
58
stolik. Usiadł na krześle, w takim miejscu, z którego
mógł dokładnie obserwować twarz Oriel. Speszona,
spięta, starała się unikać jego przenikliwego wzroku.
- Jutro przyjeżdża mój siostrzeniec i siostrzenica
- odezwał się Blaize po kłopotliwej chwili milczenia.
- Naprawdę? Już jutro? To wspaniale! - Oriel
podjęła ten obojętny dla niej temat z wyraźną ulgą.
- Byli u dziadków, rodziców ojca, w Wellington.
Oni ich tam strasznie rozpieszczają.
- Chyba po to są dziadkowie. - Oriel uśmiechnęła
się z lekką zadumą. Jej dziadkowie zmarli już tak
dawno, że ledwie ich pamiętała.
- Moim zdaniem, trochę przesadzają. Są raczej
staroświeccy, żądają od dzieci wielkiej układności
i dobrych manier, ale w rewanżu wprost zasypują
je prezentami. Moim zdaniem, serdeczności wobec
dzieci nigdy nie jest za wiele, ale w sprawach
materialnych lepiej zachować umiar. Swoją drogą
jednak chcą pewnie zrekompensować im brak ro
dziców.
Przy tych ostatnich słowach jego głos wyraźnie się
załamał. Pod wpływem nagłego impulsu Oriel wyciąg
nęła rękę i położyła dłoń na jego dłoni. Zorientowaw
szy się, co robi, chciała ją cofnąć, ale nie pozwolił jej
na to.
- Jim był ich jedynym synem, Sue moją jedyną
siostrą, nie mam więcej rodzeństwa - zaczął mówić,
trzymając Oriel za rękę. - Byli młodzi i bardzo się
kochali. Mieli wszystko, czego potrzeba do szczęścia.
Jim jako zdolny prawnik zapewniał rodzinie dobrobyt.
Ale jakiś kretyn chciał się trochę rozerwać. Strzelił
sobie drinka, wsiadł do samochodu, a że nie umiał
dobrze prowadzić, stracił panowanie nad kierownicą
i na nich najechał. Zginęli na miejscu, a ten zbrodniarz,
jak na ironię, nawet niewiele ucierpiał. Dzieci zostały
same...
wykonanie - Irena
scandalous
59
Oriel, wstrząśnięta, mocniej chwyciła rękę Blaize'a.
On uniósł jej dłoń do ust, ucałował i mówił dalej:
- No, tam gdzie jest teraz, niewiele ma rozrywek.
A kiedy stamtąd wyjdzie, postarałem się już o to, też
nie będzie go na nie stać. Zniszczyłem jego parszywy
interes, zrujnowałem drania. Nigdy nie kupi sobie
samochodu, a nawet i butelki whisky!
A więc zemsta. Odwet. Słowa te, nawet nie wypowie
dziane, siały lodowatą grozę greckiej tragedii. Ręce
Oriel pokryły się gęsią skórką. Miała rację, widząc
w nim kogoś, z kim nie należy żartować.
- Nie pochwalasz odwetu?-Nadźwięk tego pytania
Oriel znieruchomiała. -Wiem, na pewno nie pochwalasz,
wychowano cię w duchu wybaczania i litości. Ale ja
odebrałem inną edukację! - zakończył z naciskiem, po
czym wstał z krzesła i opuścił ją.
Po chwili Oriel ruszyła do domu, żeby ogarnąć się
trochę przed kolacją. Ostatnie słowa Blaize'a wciąż
dźwięczały jej w uszach, kiedy nagle drzwi jej pokoju
otworzyły się i do wnętrza weszła dziewczynka mniej
więcej siedmioletnia, jasnowłosa i błękitnooka.
- Dzień dobry - powiedziała. - Co się pani stało
w nogę?
- Przez gapiostwo wpadłam w głęboki dół i teraz
noga jest zwichnięta - odpowiedziała Oriel, patrząc
z uśmiechem na nula buzię dziecka. - Ty pewnie
jesteś Sara, prawda? A ja nazywam się Oriel Rad-
ford.
- Nasz samolot przyleciał do Auckland za wcześnie
i nikt nie czekał na lotnisku. Ale Simon zadzwonił do
jednego z pracowników wujka Blaize'a i ten pan
przywiózł nas samochodem.
- A to ci przygoda!
- Wujek Blaize był strasznie zły - poinformowała
Sara, przysiadłszy na łóżku. - Powiedział, że ktoś coś
pokręcił. A Simon mówi, że pewnie polecą teraz głowy!
wykonanie - Irena
scandalous
60
- Nie sądzę - rzekła Oriel ze spokojem. - Każdy
może czasem popełnić jakiś błąd.
- Wujek Blaize nie pozwala na błędy. I nie wybacza
nikomu - stwierdziła poważnie Sara, lecz po chwili
zmieniła ton i czarując Oriel przymilnym uśmiechem
zapytała: - Czy mogę popatrzeć, jak będzie pani robiła
makijaż?
- Nie będę robiła makijażu, więc niestety odpowiedź
musi brzmieć: nie! - odparła Oriel, filuternie puszczając
do małej oko.
- Nie nałoży pani nawet odrobiny szminki? - sied
mioletnia kobietka była wprost zaszokowana.
- Ani ciut, ciut. - Oriel pogładziła jasne, jedwabiste
włosy dziecka. - Widzisz, zanim zwichnęłam nogę,
wędrowałam z plecakiem po wzgórzach. Z kosmetyków,
nie licząc oczywiście mydła i pasty do zębów, potrzebny
był mi tylko krem do opalania.
- Moja mamusia zawsze używała szminki. - Głos
małej załamał się, co wzbudziło szczery żal w sercu
Oriel. - Wujek Blaize powiedział - ciągnęła mała Sara,
opanowawszy się szybko - że nie będzie pani mogła
chodzić przez cały miesiąc. Zostanie tu pani tak długo?
- Nie. Po co?
- Jestem po prostu ciekawa. Moja opiekunka wyszła
właśnie za mąż - dodała.
- Wrócę do domu, jak tylko moja matka przyjedzie
z wakacji, z Australii. - Oriel uśmiechnęła się,
zauważywszy, że Sara odnosi się do niej z charakterys
tyczną sympatią, jaką dzieci już od pierwszego wejrzenia
obdarzają wybrane osoby.
Dziewczynka westchnęła, skuliła się na łóżku
i spojrzała na Oriel takim samym badawczym wzrokiem,
jakim patrzył na nią Blaize.
- Nie umiem czytać - stwierdziła z powagą.
- Mhm... Czy to boli?
- No, nie. - Zachichotała Sara. - Co też pani
wykonanie - Irena
scandalous
61
wymyśla. Ale muszę się nauczyć jak najprędzej, bo
jestem już opóźniona.
- Kto ci to powiedział?
- Słyszałam, jak babcia mówiła dziadkowi, że jestem
opóźniona i że wymagam szczególnej troski. Co to
znaczy „być opóźnionym"? Co to znaczy „szczególna
troska"?
- To znaczy, że trzeba ci trochę pomóc, żebyś
szybko mogła sama czytać piękne książeczki.
- Nie, to znaczy, że jestem głupia! - stwierdziła Sara
z westchnieniem. - Głupsza od innych dzieci.
- Nieprawda. Mnie wydajesz się mądrym dzieckiem
- rzekła Oriel z powagą. - A przecież znam się na tym,
jestem nauczycielką.
- Naprawdę? - Sara była trochę nieufna. - A lubi
pani uczyć w szkole?
- Tak, bardzo. To znaczy, przeważnie lubię.
- A czego pani w szkole najbardziej nie lubi?
- Dzieci, które ciągle zadają pytania - odpowiedział
za Oriel Blaize, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- Chodź już,, mała, twoja kolacja gotowa.
- Ojej, nie mogłabym zjeść razem z wami? - Sara
podbiegła do wujka i zrobiła pełną oczekiwania minkę.
- Nie dzisiaj. - Ujął ją delikatnie za podbródek.
- Po podróży musisz się wcześnie położyć. Jutro
będziesz mogła posiedzieć troszkę dłużej.
- To niesprawiedliwe. - Buzia dziecka wygięła się
w podkówkę. - Simon nie idzie jeszcze spać, a jamuszę.
Dlaczego...
- Sara!
Głos Blaize'a był na tyle zdecydowany, że po
wstrzymał wybuch dziecięcych żalów, a równocześnie
na tyle łagodny, że dziewczynka nie speszyła się
zanadto. Oriel podobał się taki sposób postępowania
wobec dziecka. Blaize uśmiechnął się do małej, na co
i ona odpowiedziała uśmiechem, zapominając o dąsach.
wykonanie - Irena
scandalous
62
- No dobrze. - Podała wujkowi rączkę. - Ale
obiecaj, że przyjdziesz i przeczytasz mi bajkę.
- A czy kiedyś nie przyszedłem?
- Czasem cię nie ma w domu, no i babcia mówi, że
jestem już za duża na bajki.
- Dzisiaj na pewno przyjdę. I dzisiaj na pewno nie
jesteś za duża - odparł Blaize dyplomatycznie.
- Och, wujku, jesteś wspaniały! Bardzo mi było
miło panią poznać - zwróciła się do Oriel, przypo
mniawszy sobie nagle o dobrych manierach, po czym
podskakując wybiegła z pokoju.
- No i co o tym wszystkim sądzisz, Oriel? - spytał
Blaize.
- Sara to przemiłe dziecko.
- I ja tak myślę - przytaknął - Zejdź na dół,
poznasz jeszcze Simona. Znieść cię może?
- Nie, dziękuję. - Oriel zdecydowanie potrząsnęła
głową.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ CZWARTY
Simon, wyrośnięty czternastolatek, o dłoniach
i stopach jeszcze zbyt dużych w stosunku do reszty
ciała, miał tak jak siostra niebieskie oczy i miły
uśmiech. Trochę podobny do Blaize'a, wydawał się
dojrzały i zrównoważony. Mimo że z początku traktował
ją nieufnie, Oriel polubiła go od razu. Szybko zdołała
też, dzięki po części wyuczonym, a po części wrodzonym
umiejętnościom, przełamać nieśmiałość chłopca i na
wiązać z nim dobry kontakt.
Przeważnie jednak Simon spędzał czas z Blaize'em.
Razem pływali, jeździli na nartach wodnych, nurkowali,
łowili ryby... Natomiast Sara wręcz do niej przylgnęła.
Prowadziły długie rozmowy, chodziły na spacer, bawiły
się z kociętami, których cała czwórka przyszła tego
lata na świat w zakamarkach garażu, słowem, nie
rozstawały się nawet na chwilę.
Oriel zauważyła ogromny kontrast pomiędzy otwar
tym, pogodnym chłopcem a jego młodszą siostrą. Sara
wiecznie zalękniona, skłonna do popadania w rozżalenie,
przy każdej okazji objawiała paraliżujący brak pewności
siebie i gorączkowo szukała dla siebie oparcia. Wyrażało
się to między innymi w silnym uzależnieniu od brata
i wujka. Trudno powiedzieć, czy w równym stopniu także
od dziadków, bo na podstawie uwagmałej Oriel odniosła
wrażenie, że nie bardzo rozumieją swą wnuczkę. Ich
kontakty z dzieckiem cechowała oschłość i sztywność.
Wyznawali nieco staroświeckie poglądy wychowawcze
i nie bacząc na to, co dziewczynka przeszła, stanowczo
wymagali od niej, by nigdy nie okazywała smutku.
wykonanie - Irena
scandalous
64
Oriel żal było Sary, zwłaszcza w te dni, kiedy
zostawała w domu, podczas gdy jej brat płynął z wujkiem
dużą łodzią na pełne morze, udając się na prawdziwie
męską wyprawę.
- To jest niesprawiedliwe! - skarżyła się Sara.
- Wujek Blaize jest okropny. Dlaczego nie mogę
popłynąć z nimi?
- Jesteś jeszcze zamała na takie wyprawy, kochanie
- uspokajała ją Oriel.
- A dlaczego Simon nie jest za mały? To nie
sprawiedliwe!
Oriel spojrzała na małą z rozbawieniem. Po chwili
nadąsana buzia dziecka znów się rozpogodziła.
- Pani umie przemawiać oczami, jak to się robi?
- spytała Sara nieco oskarżycielskim tonem, choć
śmiejąc się do Oriel cały czas. - I wujek Blaize
przemawia oczami. Ja też bym chciała.
- I ty przemawiasz oczami, kochanie. Każdy wyraża
coś wzrokiem - stwierdziła Oriel, przyznając w duchu,
że co do Blaize'a, mała na pewno ma rację.
Idea „przemawiania oczami" bardzo intrygowała
Sarę. Przez kilkanaście minut bawiła się przesyłaniem
Oriel wzrokiem różnych komunikatów, ta zaś próbowała
je odczytywać, wkrótce jednak znów popadła w roz
drażnienie.
- Nudzi mi się - oświadczyła, kopiąc nogę krzesła.
-Czy pani też?
Nie, Oriel nie była znudzona. Raczej czuła się
nieswojo. Z jakiego powodu? Zawstydzająco głupiego,
jak próbowała sobie samej tłumaczyć. Oto Blaize swój
niemal ojcowski stosunek do dzieci wydawał się
przenosić także na nią. Obecność Oriel przestała
budzić w nim jakiekolwiek, poza opiekuńczymi, reakcje.
A może nigdy nie było inaczej? Może tylko udawał?
Może zachowaniem swym tylko próbował ukryć
niepokojące cechy swojego charakteru, w końcu i tak
wykonanie - Irena
scandalous
65
pod wpływem emocji ujawnione? Oriel wydawało się,
że nigdy nie zapomni tonu, jakim mówił o zemście na
zabójcy swej siostry i szwagra. Wracając myślami do
tej rozmowy, czuła, jak po plecach przebiegają jej
ciarki. Bo chociaż wcześniej podświadomie czuła, że
Blaize może być bezkompromisowy, nawet groźny, nie
sądziła, by potrafił stać się naprawdę niebezpieczny.
A tymczasem ów przystojny, elegancki, światowy
mężczyzna krył w głębi swej duszy bezlitosną żądzę
odwetu.
- Czy pani też się nudzi? - Sara nie dawała za
wygraną.
- Ja? Skądże. - Oriel nagle ocknęła się z rozmyślań.
- Bardzo lubię takie wakacyjne leniuchowanie przy
pięknej pogodzie i w miłym towarzystwie. Wcale mi się
nic nudzi.
- Nawet odrobinkę? - Ciężko westchnęła Sara.
- A nie chciałaby się pani trochę przejść?
- Chciałabym, ale gdy chodzę, boli i puchnie mi
noga, więc nie warto.
- Pani to ma dobrze, umie pani czytać. - Sara
spojrzała na książkę, którą Oriel trzymała na kolanach.
- Czy mogłaby pani i mnie nauczyć, teraz, od razu?
- Jeśli naprawdę chcesz popracować nad czytaniem,
mogłybyśmy spróbować-odpowiedziała Oriel zwielką
ostrożnością, w obawie, że ten eksperyment może
przynieść dziecku nowe napięcia i rozczarowania.
- Proszę pani. - Sara spojrzała jej głęboko w oczy.
- Niczego tak nie chcę, jak tego, by nauczyć się czytać.
Simon i wujek nareszcie byliby ze mnie dumni.
- Skarbie, przecież oni bardzo cię kochają. - Oriel
starała się być serdeczna i delikatna.
- Wiem, ale chcę, żeby byli ze mnie dumni.
- Na pewno są dumni z ciebie i teraz.
- Byliby dumni, gdybym umiała czytać-Sara wciąż
obstawała przy swoim. - Nauczy mnie pani?
wykonanie - Irena
scandalous
66
- Dobrze, spróbuję - zgodziła się Oriel, bo jakąż
inną mogła podjąć decyzję. - Idź i przynieś jedną ze
swych książeczek, tę, którą najbardziej lubisz, trochę
papieru i ołówek.
Oriel od dawna była raczej pewna, że w przypadku
Sary nie może być mowy o jakimkolwiek rozwojowym
opóźnieniu. W nauce czytania przeszkadzała dziecku
tylko psychiczna blokada. Ile trzeba czasu, by ją
usunąć? Pewnie sporo. Ale może uda się coś zdziałać
nawet w ciągu tych niewielu dni, jakie pozostały do
końca wakacji?
Kiedy Sara wróciła z przyborami, jej mina zaniepo
koiła Oriel bardziej niż cokolwiek dotąd. Na twarzyczce
małej, jeszcze przed przystąpieniem do pracy malowało
się ogromne zwątpienie. Na szczęście po pół godzinie
ćwiczeń nastrój uczennicy i nauczycielki był już znacznie
lepszy. Przypuszczenia Oriel potwierdziły się w całej
pełni. Główną przyczyną kłopotów Sary z czytaniem
było bez wątpienia jej przeświadczenie o własnej
nieudolności, ugruntowane, niestety, przez dziadków.
Jak można było dawać wrażliwemu dziecku do
zrozumienia, że ma jakieś braki, że jest gorsze od
rówieśników? Dla zachęty do lepszych starań w nauce?
Nic biedniejszego. Skutek okazał się wręcz odwrotny.
Teraz pozostawało tylko próbować wzbudzić w małej
zaufanie do własnych sił i dać jej jakiś klucz do trudnej
sztuki czytania. Nie chodziło oczywiście o natychmias
tową biegłość. Raczej o uwolnienie dziecka od lęku
wobec tajemniczego świata liter, pomoc w dokonaniu
przez nie „pierwszego kroku w nieznane".
Pracowały ciężko do obiadu i jeszcze trochę po
południu. Kiedy Sara zaczęła robić więcej omyłek,
Oriel stwierdziła zdecydowanie:
- Na dziś wystarczy. Jesteś zmęczona.
- Jeszcze trochę, proszę pani - molestowała dziew
czynka.
wykonanie - Irena
scandalous
67
- Nie. Ja też czuję się zmęczona, jest mi gorąco, chce
mi się pić. Myślę, że z tobą jest podobnie. Kiedy
jesteśmy zmęczeni, popełniamy najwięcej błędów.
Przepracowanie jest równie niedobre, jak lenistwo,
moja mała. No, daj mi rączkę, pójdziemy dla ochłody
popływać w basenie.
Sara była dzieckiem sympatycznym, ale strasznie
upartym. Nawet pomagając Oriel wstać, targowała się
jeszcze:
- A może troszeczkę po kolacji?
- Nie, to niemożliwe. - Oriel uśmiechnęła się
i odgarnęła małej potargane włosy z czoła. - Przecież
mężczyźni już wrócą i wszystko by się wydało.
- No tak, zapomniałam. - Sara ustąpiła, bo nic tak
nie trafia do dzieci, jak zabawa w sekrety. - Wie pani,
kiedy pani mnie uczy, to jest mi jakoś łatwiej. Zawsze
do tej pory, kiedy miałam czytać, robiło mi się
niedobrze. Wszystko mi się mieszało, a kiedy robiłam
błędy, pani Kayc wychodziła z siebie. Mówiła, że się
nie staram, a ja się starałam. A pani na mnie nie
krzyczy, kiedy się mylę. Przy pani idzie mi lepiej!
Po kolacji Oriel i Blaize po raz pierwszy od kilku dni
znaleźli się sam na sam na tarasie. Noc była piękna:
pogodna, ciepła, wypełniona zapachem kwiatów. Na
niebie, oprócz gwiazd, jaśniała srebrzysta poświata,
zapowiadająca rychłe wzejście księżyca. Odgłos ob
mywających plażę fal wydawał się delikatny, niczym
szelest jedwabiu.
- Słyszałem, że uczysz małą czytać - odezwał się
Blaize.
- Skąd wiesz? - Oriel spojrzała ze zdziwieniem na
ciemną sylwetkę siedzącego na krześle mężczyzny.
- Oczywiście od niej. Powiedziała mi w największym
sekrecie.
- I sekret przepadł. - Oriel roześmiała się z cicha.
- Tak to bywa, zwłaszcza przy konszachtach
wykonanie - Irena
scandalous
68
z dziećmi - odparł Blaize równie wesoło, szybko
jednak spoważniał: - Czy sądzisz, że dasz sobie z nią
radę?
- Mam nadzieję - stwierdziła, chociaż w jej głosie
nie było całkowitej pewności. - No, może nie nauczę jej
tak od razu czytać biegle, ale pomogę jakoś zacząć,
uwierzyć we własne siły. To teraz najważniejsze.
Przede wszystkim nie można dopuścić, by zwątpiła
w siebie.
Oriel opowiedziała Blaize'owi o wszystkim, czego
dowiedziała się od Sary na temat postawy dziadków.
Nie kryła, co myśli o takim postępowaniu.
- Tak, Simon, jedyny wnuk, był zawsze bystry, silny
i przebojowy, podobnie jak Jim - rzekł Blaize. - Czekając
na wnuczkę spodziewali się jeszcze jednego Simona,
tyle że w spódnicy. A tymczasem Sara okazała się
dzieckiem o odmiennym usposobieniu, delikatnym,
lękliwym, wrażliwym. Tak naprawdę to nigdy się z tym
do końca nie pogodzili.
- Nieraz tak bywa - stwierdziła melancholijnie
Oriel, myśląc o matce, która zamiast niej wolałaby
bystrego, przystojnego chłopaka.
- Wiem. Sue nie przejmowała się tym, ale Jim nie
był zadowolony z postępów małej w nauce. Simon
sam nauczył się czytać już w wieku czterech lat.
Zanim poszedł do szkoły, czytał całkiem biegle.
Kiedy więc okazało się, że Sara nie idzie w jego
ślady, w rodzinie zaczęto robić na ten temat różne
uwagi.
- Niestety w jej obecności. Czy twoja siostra
próbowała sama ją uczyć?
- Myślę, że tak. Skąd wiesz?
- Domyśliłam się. Biedna mała. Im więcej niepowo
dzeń, tym więcej niewiary w siebie. Tak bywa nie tylko
u dzieci. Nauczyciele doskonale o tym wiedzą, ale
w dużych grupach niewiele można zdziałać.
wykonanie - Irena
scandalous
69
- Chodziła do dobrej, prywatnej szkoły. I dodatkowo
na konsultacje do specjalisty.
- Co jeszcze wzmocniło jej przeświadczenie, że jest
opóźniona!
- A jeśli po lekcjach z tobą to przeświadczenie
jeszcze bardziej się wzmocni? - rzekł Blaize z powagą
w głosie.
- Nie sądzę - Oriel odpowiedziała po namyśle,
lecz z całkowitym przekonaniem. - Sara polubiła
mnie, a to już połowa sukcesu. Poza tym widać, że
garnie się do nauki, przecież sama mnie prosiła. A co
najważniejsze, tutejsze otoczenie zupełnie nie przypo
mina szkoły.
- Ona ostatnio nie chodziła do szkoły. Była tak
rozbita po śmierci rodziców, że żal mi było posyłać ją
do rozbawionych rówieśników, do hałaśliwej gromady
dzieciaków. Zaangażowałem opiekunkę, żeby uczyła
małą w domu, ale ona zupełnie nie potrafiła dotrzeć do
Sary. Jesteś pewna, że tobie się to uda?
Oriel nie miała do Blaize'a pretensji o ton niewiary
w głosie. Lecz wiedziała, że jest niezłą nauczycielką
i polegała na swoim instynkcie pedagogicznym.
- Nie chodzi o to, Blaize, by od razu nabrała
biegłości - zaczęła raz jeszcze spokojnie tłumaczyć.
- Ale niech zaufa we własne siły, niech zobaczy
pierwsze efekty. Później już szybko powinna dogonić
rówieśników. Jest inteligentna, rozgarnięta, nie ma
mowy o żadnych wrodzonych brakach. Szok po
śmierci rodziców powoli zaczyna mijać. Myślę, że to
najlepszy moment, aby starannie się nią zająć. Ona ma
szczere chęci, potrzebuje tylko życzliwej i kompetentnej
pomocy.
- Mhm... - Zamyślił się na kilka sekund, po czym
poprosił: - Opowiedz mi, jaki masz plan działania.
Oriel przedstawiła swoje zamiary. Mówiła pewnie,
z dużym przekonaniem. Blaize słuchał z uwagą, czasem
wykonanie - Irena
scandalous
70
wtrącał jakieś pytanie. Widać było, że ufa stwierdzeniom
Oriel i polega na jej fachowości.
- Myślisz więc, że nastąpił u małej jakiś przełom?
- zapytał.
- Mam nadzieję. A przy okazji: oto krótka lista
potrzebnych mi książek. Czy ktoś mógłby przywieźć je
z miasta?
- Oczywiście! - W tym miejscu Blaize zamilkł
i odezwał się dopiero po dłuższej chwili: - Lubisz ją,
prawda?
- Tak, to miłe dziecko. Bardzo wrażliwe, lecz wcale
nie pozbawione werwy i siły woli.
- A czy wiesz, że ona chce, żebyś była przy niej na
stałe?
- Dziecięce sympatie są zawsze gwałtowne i zaborcze.
- Oriel, mocno zdziwiona, próbowała obrócić wszystko
w żart. - Przejdzie jej to!
- Sara potrzebuje uczucia, miłości - ciągnął Blaize,
zignorowawszy zupełnie słowa Oriel. -Ta pani, która
z nią ostatnio pracowała, miała dobre kwalifikacje, ale
nie zdobyła zaufania małej, nie zdołała się z nią
zaprzyjaźnić.
Oriel, która przed chwilą wstała, zamierzając już
odejść, usiadła z powrotem na krześle. Schyliwszy się
rozluźniła bandaż, gdyż noga dokuczała jej, w nie
przyjemny sposób pulsowała. Zerknęła ha Blaize'a.
W świetle gwiazd jego twarz rysowała się ostrym,
wyrazistym konturem. Groźna twarz wikinga? Lekki
dreszcz przemknął jej po skórze.
- Nie chcę być guwernantką - odezwała się dość
niepewnie.
- Nie, guwernantka to nie jest właściwe słowo.
- Blaize najwyraźniej nie chciał zbyt łatwo zrezygnować.
- Ona potrzebuje kogoś, kogo by lubiła i kto by ją
lubił. Potrzebuje psychicznego oparcia. Miałabyś
przyzwoitą gażę, wyższą niż szkolna pensja. Mogłabyś
wykonanie - Irena
scandalous
71
nawet zamieszkać z małą na Fidżi, prowadzę tam
interesy.
- Cóż za wspaniała oferta! - Oriel starała się
zatuszować ironią ból swego naiwnego, oszukanego
serca. Więc to dlatego Blaize był taki miły, taki
czarujący! Widział w niej opiekunkę dla siostrzenicy!
- Skorzystaj z niej.
- Nie, nie, nie mogę. - Szukała w myślach jakiegoś
pretekstu dla złagodzenia odmowy. - Nie mogę postawić
mojej dyrektorki w takiej sytuacji. Trudno byłoby jej
w tej chwili znaleźć kogoś na moje miejsce.
- Twoja dyrektorka ma już zastępstwo - stwierdził
Blaize z lekkim uśmiechem.
- Go? - Oriel przez chwilę nie mogła zebrać myśli,
ale gwałtowne poczucie urazy podsunęło jej wkrótce
właściwe słowa. - Nie masz prawa decydować za mnie
za moimi plecami! Nie jestem marionetką, którą
można manipulować, jak się chce. Masz cholerny
tupet, ale to jeszcze nie wszystko!
Blaize wstał z krzesła, spięty i groźny. Położył Oriel
ręce na ramionach tak zdecydowanie, że aż straciła
równowagę. W odpowiedzi chwyciła go mocno za
nadgarstki.
- Cóż za temperament! - wykrzyknął zdziwiony,
choć wcale przecież nie zastraszony. - Ależ Oriel, nie
popadaj od razu w irytację. Bądź rozsądna.
Dłonie Blaize'a zsunęły się na wysokość jej talii. Były
gorące, Oriel czuła to przez cieniutką bawełnianą
tkaninę sukienki. Wciąż była zdenerwowana, choć
teraz z innego już powodu, nie umiała uciszyć emocji,
wywołanych fizyczną bliskością Blaize'a, która choć
nie do zniesienia, równocześnie ją fascynowała. Stał
tak blisko, że przesłaniał jej morze i niebo, przesłaniał
cały świat.
- Nie masz prawa... - zaczęła już znacznie mniej
śmiałym tonem. -
wykonanie - Irena
scandalous
72
- Posłuchaj, ty mała złośnico -przerwał jej z lekkim
rozbawieniem. -Wcale nie mam zamiaru tobą rządzić.
Ja tylko przewidziałem, co może ci utrudniać decyzję
i usunąłem tę przeszkodę, by wszystko poszło sprawniej.
Sara potrzebuje cię o wiele bardziej niż którekolwiek
dziecko z twojej klasy. Za troskę i sympatię odpłaci ci
po wielekroć. Ona naprawdę tęskni za życzliwością
i ciepłem, uczuciem i przyjaźnią. -Ton głosu Blaize'a
zdecydowanie złagodniał. - Wiesz, jak to jest, kiedy się
traci kogoś bliskiego, jaki to wstrząs dla dziecka.
A ona straciła przecież oboje rodziców. Dotychczasowa
opiekunka widziała wmałej tylko rozpieszczoną marudę.
Wcale tego nie kryła. Nikt lepiej od ciebie nie pomoże
Sarze, bo ona już cię kocha!
Przemawiał do Oriel tonem kusiciela, odpowiednio
zawieszając głos, szermując argumentami. Jaki on
sprytny, pomyślała wzburzona, gra własną melodię na
strunach moich uczuć! W istocie, doskonale wiedział,
że i Oriel potrzebuje kogoś, kogo mogłaby kochać,
kogo mogłaby otoczyć opieką. Wykorzystywał tę jej
kobiecą, macierzyńską poniekąd słabość. A ona, choć
w zasadzie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę,
bezwolnie się tej jego magii słów poddawała. Ale czy
może zgodzić się na propozycję? Wszystko, co odczuwa
w stosunku do Blaize'a w tej chwili, to tylko prosty
pociąg fizyczny, rezultat naturalnego przyciągania
między kobietą a mężczyzną. Reakcja na naturalne
impulsy. Jeśli odejdzie stąd teraz, będzie musiała
zapomnieć zaledwie o przelotnym flircie, o kilku
niezwykłych chwilach, o nagłym porywie zmysłów.
Lecz jeśli zostanie, przebywając w pobliżu Blaize'a na
co dzień, praktycznie dzieląc z nim dom, wówczas
młodzieńcze oszołomienie może przerodzić się w inne,
dojrzalsze, głębsze uczucie, które nie da się tak łatwo
wykorzenić. Uczucie, w przypadku nieodwzajemnienia,
o ileż bardziej bolesne!
wykonanie - Irena
scandalous
73
Marszcząc brwi Oriel odwróciła wzrok od twarzy
Blaize'a. Jego spojrzenie działało na nią zniewalająco,
niemalże hipnotycznie, wobec wywołanego jego blis
kością zamętu w głowie nie mogła trzeźwo myśleć.
- Nie mogę zdecydować się tak od razu, muszę to
wszystko przemyśleć -powiedziała stłumionym głosem.
- W porządku, zostawmy całą sprawę do jutra.
- Do jutra? - powtórzyła oburzona.
- Tak, prześpij się z tym, ranek bywa mądrzejszy od
wieczoru.
Ton Blaize'a wydał się Oriel zbyt protekcjonalny,
raził ją.
- Gdzie właściwie miałabym z małą przebywać?
- spytała chłodno i trochę opryskliwie.
- Mam trzy główne bazy: rezydencję w Auckland,
dom pod Londynem i obszerny apartament w Nowyin
Jorku. Sporo podróżuję, choć staram się ograniczać
wyjazdy i spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi.
- Kim ty właściwie jesteś? - Podane przez Blaize'a
informacje najwyraźniej ją oszołomiły.
- Ja? Biznesmenem - odpowiedział Blaize, za
skoczony pytaniem. - Mój dziadek zaczynał od tej
farmy, potem założył dużą hodowlę owiec w Australii
i Nowej Zelandii, w końcu rozszerzył interesy na
kauczuk i herbatę. Ojciec zajął się także przemysłem,
a mnie interesuje w pierwszym rzędzie handel między
narodowy.
No tak! Oriel nagle uświadomiła sobie, kim są
Stephensonowie. Przecież to nazwisko wciąż pojawia się
na pierwszych stronach gazet i na okładkach prestiżo
wych magazynów. Blaize Stephenson to nie pierwszy
z brzegu przeciętny biznesmen. To prawdziwy magnat,
dzierżący ster olbrzymiego, międzynarodowego impe
rium gospodarczego. To dziedzic wielkiej fortuny,
pomnażający ją stale z zacięciem prawdziwego geniusza
interesów!
wykonanie - Irena
scandalous
74
- Nie sądziłam... - Oriel nie bardzo wiedziała, jak
wyrazić swoje oszołomienie.
- Połóż się Oriel, jesteś zmęczona, a robi się późno.
Zanieść cię na górę? - Z głosu Blaize'a biła pewność
siebie.
- Nie, dziękuję, pójdę sama. Dobranoc.
- Dobranoc. - Blaize wstał i ruszył przez ogród
w stronę plaży.
Oriel skierowała się w przeciwną stronę, ku domowi.
Kiedy dotarła do schodów, z głębi pokoju telewizyjnego
wyłonił się Simon. Kiedy z uśmiechem zaproponował
jej pomoc, przekonała się, jak bardzo podobny potrafi
być w takich chwilach do wujka.
- Dlaczego wszyscy mężczyźni z tej rodziny chcą
mnie wciąż nosić? -Oriel usiłowała obrócić propozycję
w żart. - Dostałbyś przepukliny, Simon.
- Chciałem raczej wesprzeć panią ramieniem -wyjaś
nił lekko zarumieniony chłopak.
- Jasne, dzięki za dobre chęci. Poradzę sobie sama.
- W razie czego proszę wołać.
- Dobrze. I jeszcze raz dziękuję - odparła.
Była jednak zadowolona, że może iść do łóżka i dać
odpocząć zmęczonej nodze. Ale jak uspokoić roz
gorączkowany umysł? Myśli kłębiły się w głowie Oriel,
zmagając się w strasznej rozterce. Co robić? Czy warto
podejmować ryzyko? Wyczerpana, w końcu jednak
usnęła. Obudziła się dopiero nad ranem. Leżąc
w bezruchu, patrzyła na słońce, które wschodziło
właśnie zza nadbrzeżnych wzgórz. Żadna decyzja
jednak nie chciała się jeszcze wyłonić z chaosu
sprzecznych myśli. Czy powinna zamienić spokojne,
lecz trochę monotonne życie, na bardziej ekscytujące,
ale za to o ileż mniej bezpieczne? Czy może podjąć
ryzyko pozostania w orbicie tego niezwykłego czło
wieka? Tak, Blaize fascynuje ją i zniewala, budzi
sekretne rojenia i nadzieje. Ale przecież to wszystko
wykonanie - Irena
scandalous
75
całkowite mrzonki! Pan Stephenson, farmer czy biznes
men, mógłby ostatecznie zakochać sięwpannie Radford,
nauczycielce. Ale Blaize Stephenson, człowiek klanu
„tych" Stephensonów, boss międzynarodowego impe
rium pieniądza, handlu i przemysłu? Człowiek powszech
nie szanowany i hołubiony przez rządy wielu krajów?
Magnat, rekin biznesu, który nie boi się żadnego krachu
czy kryzysu? Równie dobrzemogłaby myśleć o związku
z księciem Karolem!
Nie, przecież wcale nie jest w nim zadurzona. Nie
jest na tyle głupia, by kochać kogoś, kto jest dla niej
zbyt dojrzały, jeśli nie fizycznie, to na pewno psychicznie,
nazbyt cyniczny, zmanierowany. Ten drobny pożar
krwi, jaki w niej rozniecił, można łatwo stłumić. Sam
wygaśnie, nie podsycany. Przyjmując posadę miałaby
szansę przeżyć coś ciekawego, poznać trochę świata!
A zresztą, tak myśleć nie powinna, przecież wcale nie
o to jej chodzi. Trzeba pomóc tej małej, zanim na tyle
otrząśnie się, uspokoi, dojrzeje, by mogła pójść do
normalnej szkoły. To dziecko naprawdę potrzebuje
pomocy, błaga o nią, choćby i w milczeniu! Ryzyko?
A czyż ojciec nie ryzykował, przenosząc się z Anglii na
Fidżi? Ten sam duch przygody, duch życiowego hazardu,
odezwał się teraz w córce. Oriel podjęła decyzję:
przyjmie propozycję Blaize'a. Wstała, ubrała się i powoli
ruszyła na dół po schodach, by o tym zakomunikować.
- Och, proszę pani! - Sara wyrosła przed nią jak
spod ziemi. - Wujek powiedział, że zgadza się pani
zostać ze mną na stałe. Naprawdę?
- Nnno... tak. - Oriel była oburzona przyjętą przez
Blaize'a metodą faktów dokonanych, ale zdołała ukryć
to przed dzieckiem. Dziewczynka chwyciła ją za rękę
i patrzyła jej w oczy z wielką nadzieją. -Zostanę z tobą.
Cieszysz się?
- Na zawsze? - Sara objęła Oriel i przylgnęła do niej
z całej siły.-Proszę obiecać, że na zawsze, proszę, proszę!
wykonanie - Irena
scandalous
76
- Na zawsze to kawał czasu, kochanie. Powiedzmy,
że na tak długo, jak długo ci będę potrzebna -wyjaśniła
Oriel z prostotą po chwili zastanowienia, przyznając
sama przed sobą, że właściwie nie była nastawiona na
podejmowanie aż tak poważnych zobowiązań.
- Czy mogę powiedzieć Simonowi? - spytała
z ożywieniem rozpromieniona Sara.
- Oczywiście!
Simon i Blaize jedli śniadanie w skąpanym w poran
nym słońcu saloniku. Przez szeroko otwarte drzwi na
taras podmuchy lekkiego wiatru niosły do wnętrza
słony zapach morza i słodką woń ogrodu. Słowem,
prawdziwa letnia sielanka.
- Wiesz co, Simon? - krzyknęła Sara już od progu.
- Oriel zamierza zostać z nami na stałe. Będzie uczyć
mnie czytać!
- To ci heca! - Simon, w pierwszej chwili zaskoczony,
uśmiechnął się radośnie.
- Słucham? - Blaize zmarszczył brwi.
- No, chciałem powiedzieć, że to dobrze, świetnie,
wspaniale, cudownie. Witamy panią w rodzinie, Oriel!
A może powinienem powiedzieć: panno Radford?
- dodał po chwili, lekko skonsternowany.
- Nie, wolę po imieniu - uspokoiła go Oriel,
siadając na krześle, które przysunął jej Blaize.
- Oriel, jeśli nie masz nic przeciwko temu, spotkajmy
się po śniadaniu w moim gabinecie. Będziemy mieli
parę spraw do omówienia - powiedział.
Chodziło o podpisanie umowy. Blaize zaproponował
trzymiesięczny okres próbny, po którym dopiero
miałoby nastąpić podjęcie bardziej wiążących decyzji.
Pensja Oriel została określona na sumę dwukrotnie
przewyższającą jej dotychczasowe nauczycielskie
pobory, przede wszystkim dlatego, że miała nie tylko
uczyć, ale i otoczyć dziecko pełną opieką, zająć się jego
wychowaniem. Przewidziano dwa dni wolne w tygodniu
wykonanie - Irena
scandalous
77
i miesiąc urlopu w roku. Kontrakt był dopracowany
w najdrobniejszych szczegółach.
W ostatnim momencie Oriel zawahała się. Czy
przypadkiem nie postępuje lekkomyślnie, porzucając
dotychczasowe uporządkowane życie i podejmując się
niemalże macierzyńskiej roli wobec dziecka, o którym
wie w sumie tak niewiele? Ale przecież obiecała już
małej, pamięta jej wybuch radości! Przygryzła więc
wargi, wzięła głęboki oddech i lekko drżącą ręką
podpisała dokument.
- W porządku - stwierdził Blaize. - Możesz
oczywiście czuć się gościem, dopóki ja jeszcze tu
jestem. Kiedy wyjadę w interesach, podejmiesz swoje
obowiązki. Ale pensja należy ci się już od dziś.
- Dostałam już pensję za wakacje. - Potrząsnęła
głową.
- Nie szkodzi. Będziesz miała dodatkowe wydatki.
Trzeba sprowadzić twoje rzeczy z tego służbowego
pokoju.
- Nie, na lato przewiozłam wszystko do matki.
- Ach, tak. A propos: czy chcesz, żebym się z nią
skontaktował telefonicznie?
- Dziękuję. Napiszę do matki list. A pensję przyjmę
dopiero od dnia rozpoczęcia pracy.
- Oriel, ja tu ustalam warunki i ja dyktuję prawa
- rzekł spokojnie, lecz zdecydowanie.
- A ja mam się do nich stosować? - spytała z nutką
przekory.
- Owszem! - Krótkie, pojedyncze słowo Blaize'a
zabrzmiało jak trzask bicza.
- Rozumiem, panie Stephenson - odezwała się
lodowatym tonem.
- Ohoho! - w głosie Blaize'a pojawiła się nutka
rozbawienia. - Lekko zirytowana i już dąsy? Czyżbyś
zapomniała, jak mam na imię? Chciałbym, Oriel, żeby
Sara czuła się z tobą jak z kimś z rodziny, kimś bliskim.
wykonanie - Irena
scandalous
78
Na pewno nie osiągniesz tego, jeśli będziesz mnie
nazywać „panem Stephensonem". No, odezwij się do
mnie, spójrz w moją stronę, bądź grzeczna. Przecież ja
tu rządzę!
Oriel nie zachwycały takie żarty. Peszyły ją i upoka
rzały. Uparcie patrzyła w bok. Kiedy Blaize nagle ujął
jej podbródek, drgnęła, a twarz jej oblekła się pąsem.
Usiłowała cofnąć się, zrobić unik, ale on mocno
chwycił ją za nadgarstki i energicznie przyciągnął ku
sobie.
- Ja tu rządzę, pamiętaj - powtórzył, patrząc jej
z bliska prosto w twarz.
Zamarła, bo determinacja w jego oczach ustąpiła
pożądaniu, żarliwej, zniewalającej żądzy. A może to
tylko gra, dobre aktorstwo? Może on po prostu udaje?,
przemknęło jej przez myśl. W tej samej chwili poczuła
na swych wysuszonych i zlodowaciałych wargach
dotyk ust Blaize'a. Gorących. Zachłannych. Całą siłą
woli starała się nie tracić głowy. Jakiś instynkt nakazał
jej zachować spokój. Dlatego kiedy Blaize jeszcze
mocniej przygarnął ją do siebie, pozostała niewzruszona,
bierna, obojętna.
Obojętna? Nikt dotąd nie wzniecił takiego ognia
z iskierki, która tliła się gdzieś w głębi jej duszy i ciała!
Przypływ namiętności, jaki ogarnął Oriel, był tak silny,
że po raz pierwszy chyba zrozumiała, na czym polega
„zapamiętanie się ", co to znaczy „oszaleć z miłości".
To już nie były trwożliwe dziewczęce pragnienia, które
nieśmiało odzywały się dotąd. To było prawdziwe,
dojrzałe pożądanie, dzikie, nieokiełznane, wszechogar
niające. Oriel czuła, że pragnie tego mężczyzny, pragnie
bez granic, bez opamiętania. Czuła, że chce, aby żar
namiętności przeniknął ją całą, bez reszty, aby
nieugaszony miłosny płomień pochłonął i ją, i jego.
Chciała zawładnąć tym człowiekiem bez reszty, odebrać
mu zainteresowanie innymi kobietami. Odebrać mu
wykonanie - Irena
scandalous
79
moc, by nigdy nie dotknął już, nie pocałował innej. Ta
zdrada kosztowałaby ją życie!
Zaraz, a może on tylko tak się bawi, poddaje ją
próbie? Może, muskając ustami jej szyję, chwytając
delikatnie płatki jej uszu, sprawdza tylko swój urok,
swój czar, umiejętność oddziaływania na kobiety?
Może tak samo postępował z poprzednią guwernan
tką? Nie, nie powinna. W żadnym wypadku nie wolno
jej okazać mu tego, co się naprawdę z nią dzieje.
Blaize nie powinien wiedzieć, że ma w dyspozycji oręż,
wobec którego Oriel jest całkowicie bezbronna. Bo
gdyby wiedział, prędzej czy później mógłby z niego
skorzystać.
Usta Blaize'a dotarły do wrażliwego miejsca,
dotknęły jedwabistej, delikatnej skóry w zagłębieniu
na jej szyi tuż poniżej ucha. Nie! Jeszcze chwila i nie
zdoła się już pohamować. Nie, jeszcze moment
a ulegnie mu bez reszty. Lecz co to? W chwili, gdy
zdawać się mogło, ekstaza sięgnęła szczytu, jego
pieszczoty ustały. Uniósł głowę i oparł policzek o czoło
Oriel.
- Oto, czego się możesz spodziewać - wyszeptał
zdławionym głosem -jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie
panem Stephensonem, jeżeli jeszcze raz to zrobisz,
pamiętaj, posunę się jeszcze dalej. To nie moja wina, że
twoje usta, nawet gdy jesteś tak zimna, jak teraz, mają
w sobie słodycz leśnego miodu.
- Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś takiego - Oriel wzięła
głęboki oddech -natychmiast odejdę, bez względu na
umowę! Nie masz prawa wypróbowywać na mnie tych
swoich sztuczek prowincjonalnego Casanovy. Na takie
napastowanie kobiety, na takie godne politowania
zaloty, są odpowiednie paragrafy!
- To ja tu ustalam paragrafy - stwierdził szyderczo,
uwalniając ją jednak.
- Nie te! - Głos Oriel pobrzmiewał desperacją
wykonanie - Irena
scandalous
80
i gniewem. - Nie pozwolę, żebyś traktował mnie jak
swoją... kurtyzanę!
- Damę mniej podobną do kurtyzany trudno byłoby
znaleźć, całujesz jak dziewica. - Wjego głosie wciąż
pobrzmiewała zuchwałość. -A mimo to prowokujesz.
I jeszcze w żywe bezy kpisz ze mnie, udajesz zimną jak
bryła lodu, chociaż widzę rumieńce, jakie namiętność
maluje ci na policzkach!
- Bez względu na to, co jeszcze wymyślisz - za
szokowana słowami Blaize'a, szybko zmobilizowała
się i podjęła skuteczną obronę - nie stanę się nagle
głupią gęsią, która omdlewa, gdy tylko jakiś pozbawiony
zasad osiłek ją pocałuje. Rolę swej utrzymanki przeznacz
dla kogoś innego!
- Ale określenia! Widzę, że lubisz dziewiętnasto
wieczne powieści. - Blaize usiadł za biurkiem i zaczął
chłodno jej się przyglądać. - No cóż, jeśli chcesz
wiedzieć, nie mam zamiaru uwieść cię jak panicz
biedną dziewczynę. Pozostały mi jeszcze jakieś zasady.
- No dobrze, może przesadziłam - mruknęła
zaczerwieniona. -Ale przyjmij łaskawie do wiadomości,
że nie masz prawa ot tak sobie mnie obcałowywać.
- Przyjmę, zapamiętam, obiecuję, nie będę - rzekł
z nonszalancją, zupełnie jakby myślał już o czymś
innym. - Ale teraz lepiej idź, bo sprowokujesz mnie
znowu!
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ PIĄTY
Po pełnym napięć poranku przyszło spokojne
przedpołudnie. Oriel ćwiczyła z Sarą w „klasie" pod
rozłożystym drzewem na nadbrzeżnej skarpie. Odwiedzał
je tam Simon, który włóczył się tego dnia bez celu po
plaży.
- No, Saro, wystarczy na dziś - rzekła Oriel,
ujrzawszy nadchodzącego chłopca.
Sara próbowała nieśmiało protestować. Przestała
jednak na widok dużej łodzi motorowej, która wyłoniła
się zza cypla i skierowała ku brzegowi Pukekaroro.
- To pewnie pan Howard wiezie dla mnie książki do
czytania - stwierdziła z wielce poważną miną. - Pani
Howard mówiła mi, że jej mąż specjalnie po nie popłynie.
- Nie, nie, to chyba pan Weatherall - Simon
badawczo przyglądał się łodzi.
- A kto to jest pan Weatherall? - zapytała Oriel.
- To asystent wujka Blaize'a - wyjaśnił chłopiec.
- Taki niepozorny facio, ale świetnie gra w piłkę.
- Dla ciebie - stwierdziła Oriel, znając już pasję
Simona - nawet pirat* lub ludożerca byłby świetnym
kompanem, gdyby tylko znał się na sporcie.
- Ma się rozumieć - odparł chłopak z tupetem. -Na
pewno lepszym od jakiegoś palanta, co nie odróżnia
siatki od kosza!
- Ja odróżniam - ze śmiechem zastrzegła się Oriel.
- Siatka jest jedna, a kosze dwa.
Simon zachichotał i zaczął zbierać szkolne przybory
Sary.
- Rusz się, mała, posprzątajmy razem - burknął.
wykonanie - Irena
scandalous
82
- Proszę pani, czy mogę iść z Simonem na spotkanie
łodzi? - zwróciła się Sara do nauczycielki. - No, jak
tylko posprzątam.
- Cóż słyszę? Ty nigdy nie sprzątasz po sobie
- zrzędliwie zauważył Simon. - Zawsze się mną
wyręczasz.
- A właśnie, że sprzątam!
- Nic podobnego, kłamczucha!
- No dobrze już, dobrze -Oriel przerwała sprzeczkę.
-Wystarczy tego waszego sprzątania. No i tej kłótni!
Sara podała jej rączkę i całą trójką ruszyli na
spotkanie przybysza. Pan Weatherall, który właśnie
cumował łódź przy drewnianym moście, był człowiekiem
przystojnym, choć raczej niepozornym, a skromność
ta brała się pewnie z ciągłego przebywania w orbicie
takiego pryncypała. Miał jednak miły, ujmujący
uśmiech.
- Miło mi panią poznać, panno Radford - zwrócił
się do Oriel. - Jestem James Weatherall.
Podali sobie ręce. Skąd u licha ten facet zna moje
nazwisko, zastanawiała się Oriel. Pewnie Blaize mu
o mnie powiedział przez telefon. Tylko po co? No tak,
uzmysłowiła sobie, żeby sprawdzić, kim jestem. Skąd
mógł wiedzieć, że jestem osobą, za którą się podaję.
Pewnie nieraz go nachodzą różni naciągacze i naciąga-
czki.
Simon, James i mąż Kathy, który nadszedł właśnie
Z bagażowym wózkiem, zajęli się rozładowywaniem
łodzi. Asystent Blaize'a przypłynął z dużym bagażem.
Patrząc na liczne torby i pudła Oriel pomyślała, że to
pewnie wiktuały na przyjęcie, jakie miało się odbyć już
za trzy dni.
Kiedy wózek z pakunkami, pchany przez męża
Kathy i Simona, ruszył ku domowi, Oriel, James i Sara
skierowali się tam również. Mała, trzymając swą
opiekunkę za rękę, opowiadała Weatherall owi o zmia-
wykonanie - Irena
scandalous
83
nach, jakie zaszły w jej życiu. Mężczyzna słuchał
z powagą. Oriel podobała się taka postawa wobec
dziecka. Ten człowiek lubił Sarę i okazywał jej to, nie
pozwalając sobie na ów nieznośny protekcjonalizm,
z jakim większość dorosłych odnosi się do dzieci.
- ... i wie pan, noga Oriel, tam, pod bandażem, jest
całkiem... różnokolorowa. Naprawdę, sama widziałam!
-dobitnym akcentem Sara zakończyła swoją żywiołową
relację.
- Cieszę się, że szybko wraca pani do dobrej formy
- James zwrócił się do Oriel, wysłuchawszy cierpliwie
monologu dziecka. - Miała pani naprawdę przykre
przeżycia. Zwłaszcza ten ostatni odcinek drogi musiał
być nieprzyjemny.
- Tak, noga bardzo bolała, trochę podpierałam się
kijem, w końcu zmuszona byłam się czołgać. I tak
miałam szczęście, mogło być gorzej. Mój kuzyn na
przykład ma skomplikowane złamanie.
- Szczerze współczuję. A pani gratuluję zaradności
i siły woli.
W tym momencie Weatherall odwrócił wzrok od
twarzy Oriel i spojrzał przed siebie. W wyrazie jego
twarzy zaszła jakaś zmiana, drobnamoże, ale uchwytna.
Oriel dostrzegła ją i w chwilę potem zrozumiała, co
było jej przyczyną. Przed domem, na ocienionym
tarasie, stał Blaize.
- Widzę, że już się poznaliście - rzekł z chłodnym
uśmiechem, kiedy podeszli bliżej. - James, proszę,
chodź ze mną do gabinetu. Musimy omówić kilka
spraw. Nie chciałbym tego odkładać na później.
Po przyjeździe Jamesa Weatheralla przez dwa kolejne
dni padał deszcz. Obawiano się nawet kolejnej
tropikalnej burzy. Na szczęście nie nadeszła. Wciąż
było jednak deszczowo i bardzo parno. James i Blaize
spędzali większość czasu na rozmowach w gabinecie.
Pozostawiona samej sobie, Oriel zmuszona była
wykonanie - Irena
scandalous
84
zajmować się dziećmi. A w czasie deszczu dzieci się
nudzą. Sara wytrzymywała jeszcze jakoś godziny
lekcji, później nie bawiły jej już ani układanki, ani inne
wymyślane przez Oriel deszczowe zajęcia. Była marud
na i skora do waśni z bratem. Simon również zresztą
nie wiedział, co ze sobą zrobić i nie umiał znaleźć sobie
miejsca. Kręcił się tylko z kąta w kąt po domu, wciąż
wchodząc w drogę jak zawsze tryskającej energią
i zapracowanej Kathy. Drugiego deszczowego dnia po
południu dzieci posprzeczały się o coś tak bardzo, że
niemal doszło do bójki.
- A cóż to znowu? - zdenerwowała się Oriel.
- Proszę o spokój. Idziemy popływać!
- Przecież pada! - Sara ze zdziwienia szeroko
otworzyła buzię.
- No to co, maluchu, boisz się, że morze będzie
bardziej mokre? - Simon musiał podkreślić swą
wyższość, ale widać było po minie, że sam też jest
troszeczkę zaskoczony.
- Jest ciepło, nawet bardzo ciepło, deszcz nikomu
nie zaszkodzi, a wszystkim przyda się trochę ruchu
- ucięła dyskusję Oriel.
W dziesięć minut później spotkali się we trójkę na
tarasie. Sara, nadał trochę zaskoczona dziwną propozy
cją, próbowała dla ochrony przed deszczem owinąć się
w ręcznik, lecz gdy ujrzała, że Oriel i Simon odważnie
wychodzą w samych kostiumach, z desperacją poszła
w ich ślady.
Morze było bardzo spokojne. Niewielkie fale
leniwie obmywały i tak mokry od deszczu piasek.
Woda była ciepła. Dotychczasowa mżawka przeradzała
się w mgłę. W jej oparach wszystko wydawało
się jakieś dziwne, tajemnicze, niesamowite: morze,
drewniane molo, plaża, nadbrzeżna skarpa porośnięta
drzewami i majaczący w oddali ciemną bryłą, jakby
pozbawiony konturów, dom.
wykonanie - Irena
scandalous
85
- Tylko proszę się nie wygłupiać i nie nurkować. W tej
mgle łatwo się zgubić-upomniała Oriel swych podopie
cznych surowym tonem. Ale dzieci nie trzeba było nawet
ostrzegać. Sama niezwykła atmosfera sprawiała, że
trzymały się blisko i mówiły przyciszonymi głosami.
- Zdaje mi się, że z tej mgły w każdej chwili mógłby się
wyłonić jakiś smok albo dinozaur- odezwał się Simon.
- Ojej! - Sara krzyknęła i rozejrzała się wokół, po
czym wskazując w stronę lądu, gdzie w jednym z okien
domu zapaliło się światło, wyszeptała: - Patrzcie,
błysnęło już jego oko!
- To gabinet wujka. - Simon położył się na wznak
na wodzie. -A niech to! Jeśli wujek i pan Weatherall są
tak zajęci, to pewnie szykują jakiś niekiepski numer.
- Będziesz... pracował... z wujkiem... gdy dorośniesz?
- wysapała Sara, próbując płynąć za pomocą energicz
nych ruchów rąk i nóg.
- Coś ty, wolę być piłkarzem!
Oriel uśmiechnęła się. Znając sportowe fascynacje
chłopca, można się było spodziewać takiej odpowiedzi.
- A ty co zamierzasz robić w przyszłości? - zapytała
małą.
- Będę nurkiem. Już umiem nieźle nurkować, wujek
mnie nauczył.
- Wspaniale! - Oriel ubawiona ucałowała pełną
zapału mokrą twarzyczkę małej.
- No! I będę pracowała na pełnym morzu, na
platformie wiertniczej. I znajdę skarby piratów...
- Brawo!
- Smok już zamknął oko. Poszedł spać - wtrącił
Simon.
- A my wyjdźmy z wody - stwierdziła Oriel widząc,
że Sara zaczyna szczękać zębami.
Ruszyli w stronę domu. W okolicy drewnianego
plażowego domku z oparów mgły wynurzyła się przed
nimi jakaś wysoka postać.
wykonanie - Irena
scandalous
86
- Ojej, to wujek! A już myślałam, że dinozaur
- zapiszczała Sara.
- Naprawdę? Czyżbym miał łuski i trzy rogi na nosie?
- No, nie - zachichotała - ale zdawało mi się, że
widzę ogromne zęby i świecące oczy.
Na słowa małej Simon również się roześmiał, po
czym oboje popędzili razem przez mokry trawnik do
domu. Oriel chciała ruszyć za nimi, lecz Blaize zatrzymał
ją, chwytając mocno za rękę.
- Podoba mi się ten kostium -powiedział, po czym
przysunął się bliżej i opuścił odrobinę suwak. - Unikałaś
mnie przez ostatnie dwa dni? - zapytał, musnąwszy
lekko palcami przez opiętą, mokrą tkaninę wypukłość
jej piersi.
- Nie - odparła zimno, cofając się i zdrętwiałymi od
chłodu i zdenerwowania palcami próbowała zaciągnąć
oporny suwak.
Dostrzegła, że wzrok Blaize'a ślizga się po jej ciele,
od ramion i piersi aż po zgrabne nogi i z powrotem.
Odebrała to jako zuchwały atak na jej osobę. Świadomy
krok, który miał zmącić jej spokój. Przeszyła go na
wskroś swymi ciemnoniebieskimi oczami.
- Podoba mi się ten kostium - powtórzył Blaize
- ale myślę, że powinnaś postarać się o inny. Simon jest
w takim głupim wieku...
- Masz chorą wyobraźnię - Oriel przerwała mu
kategorycznym tonem. - Simon to jeszcze dziecko.
- Czyżby? - Uniósł z lekka brwi. - Pamiętam
przecież siebie sprzed lat. A i James bywa wrażliwy na
takie rzeczy.
- Masz niezdrowe rojenia i pleciesz bzdury - od
powiedziała, zła i zdegustowana.
- Bzdury? Skąd możesz wiedzieć, co czują męż
czyźni. — Blaize znowu zatrzymał wzrok na jej
biuście.
Ku swemu zawstydzeniu Oriel poczuła, że za sprawą
wykonanie - Irena
scandalous
87
tego spojrzenia, choć może i pod wpływem chłodu,
brodawki jej piersi zaczynają napinać się i tward
nieć, jak gdyby chciały przebić cienką osłonę ko
stiumu. Co gorsza, wcale nie było to nieprzyjemne
uczucie.
- Ależ to nasze ciało nas zdradza - z cynizmem
stwierdził Blaize. - Nie denerwuj się. Żadna cywilizacja,
żadna ogłada, żadne zasady i obyczaje nie zdołają
stłumić pierwotnych popędów. Tkwią one w każdym
mężczyźnie i każdej kobiecie, i tylko czekają na sygnał,
by się ujawnić, by wybuchnąć. Jeśli ty jesteś młodą
i ładną kobietą, a ja mężczyzną, w którego żyłach
krążą hormony, to natura każe nam zbliżyć się do
siebie i spłodzić potomstwo, przekazać nasze geny
następnemu pokoleniu, przedłużyć gatunek. Tylko
temu wszystko jest podporządkowane. Cała reszta,
cała otoczka romantycznych gestów i powłóczystych
spojrzeń, cała ta „wielka miłość", tak uwielbiana przez
poetów i podlotki, to tylko wielka kpina natury
z gatunku, który sam siebie traktuje zbyt poważnie.
Jesteś bardzo młoda,. Oriel, miałaś prawo jeszcze tego
nie dostrzec. Ale ja widziałem i doświadczyłem zbyt
wiele, abym mógł myśleć inaczej.
- Nie chcę... - Głos Oriel załamał się, bo nie mogła
uporządkować natłoku ogarniających ją myśli.
- Chcesz! I ja chcę! My chcemy. - Objął ją
i przyciągnął ku sobie. - Czuję, jak bije twoje serce,
Oriel. Tak samo, jak moje. I z tego samego powodu.
- Nie chcę - determinacja pomogła Oriel wydobyć
z krtani zdławiony dotąd głos - wchodzić z tobą
w żadne osobiste układy, rozumiesz?
- Rozumiem... rozumiem - wyrzucał pojedyncze
słowa, całując jej czoło i przymknięte powieki. - Nie
chcesz... układów... czekasz... na małżeństwo... Ładne...
piękne... legalne... z dożywotnim kontraktem... Ltwoim
ciałem... jako rękojmią!
wykonanie - Irena
scandalous
88
Jadowity ton głosu Blaize'a wytrącił Oriel z dotych
czasowego, obezwładniającego zamroczenia. Szeroko
otworzyła oczy, zaczęła się wyrywać, a kiedy mężczyz
na zbliżył usta do jej ust, spróbowała go ugryźć. Silny
uścisk i mocny pocałunek Blaize'a udaremniły jednak
jej wysiłki. Wargi Oriel rozchyliły się, stłumiony
okrzyk zamarł jej w gardle. Zacisnęła kurczowo
dłonie, zadygotała całym ciałem i... poddała się
ogarniającej ją nagle gorącej fali namiętności. Przy
lgnęła do Blaize'a, upojona bezpośrednią bliskością
jego muskularnego ciała. Ich usta zwarły się w praw
dziwie miłosnym pocałunku, w odwiecznym mis
terium dawania i brania, uległości i panowania,
pożądania i zaspokojenia. Oriel miała wrażenie, że
jakiś potężny wewnętrzny impuls rozpierają, porywa,
zniewala.
- Och, Oriel - wyszeptał Blaize pomiędzy pocałun
kami - twoje usta są takie słodkie i takie delikatne.
Mam wrażenie, że dotykam wargami kwiatu. A twoje
oczy... Jak, u licha, udało ci się wytrwać dwadzieścia
trzy lata w niewinności, skoro masz oczy, które
obiecują wszystkie rozkosze raju, skoro jest w tobie
wszystko to, czym kobieta może ujarzmić mężczyznę!
Dłonie Blaize'a zsunęły się na biodra Oriel. Drżąc
i z trudem chwytając powietrze, przywarła do niego,
całą sobą, całym ciałem. Była tak oszołomiona, że nie
spostrzegła nawet, kiedy odsłonił jej piersi. Poczuła
dopiero na nich gorące pocałunki.
Pragnienie, pożądanie zintensyfikowało się teraz do
granic ekstazy. Nie spodziewała się, że usta tego
mężczyzny tak szybko mogą doprowadzić do cał
kowitego upojenia! Gotowa na wszystko, poddała się
mu bez reszty. Przyjazna mgła kryła ich szarą zasłoną
i niosła chłód ich rozpalonym ciałom.
- Oriel, Oriel. Gdzie pani jest? - rozległ się nagle,
z pewnego oddalenia, głos Simona!
wykonanie - Irena
scandalous
89
Poczuła nagle, jakby spadła z wysokości na zie
mię. Zesztywniała gwałtownie, odsunęła się od
Blaize'a.
- Już idę-krzyknęła, dławiona palącym poczuciem
wstydu.
- Okej - głos Simona wyraźnie przycichał, bo
chłopiec oddalał się w stronę domu.
Złapała ręcznik i nie oglądając się za siebie, ruszyła
naprzód.
Tego wieczoru nie widziała już Blaize'a. Kolację
jadł wraz z Jamesem w gabinecie, ona zaś z dziećmi
gdzie indziej, a po posiłku starała się jak najszybciej
schronić w sypialni, aby przypadkiem nie spotkać
się z nim, nie stanąć znów z tym mężczyzną twarzą
w twarz.
Musiała jednak stanąć twarzą w twarz z samą sobą.
Kiedy w pokoju spojrzała w lustro, ogarnęło ją uczucie
odrazy. Te usta, tak dziwnie obrzmiałe, te ramiona,
pokryte zadrapaniami i zasinieniami od zbyt silnych
uścisków. Jak mogła? I jak on mógł? Z całym cynizmem?
Lecz przecież pozwoliła mu na to. Na czas nieprzytom
nego szaleństwa w jego ramionach odrzuciła wszelkie
przestrzegane dotąd zasady! Poddała mu się od razu!
Poddała? Nie, gorzej. Zachowywała się bezwstydnie,
porowokująco, robiła wszystko, by go zachęcić. Podjęła
miłosny pojedynek godzien wyrafinowanej rozpustnicy.
A teraz? Zgasiła światło, by nie widzieć już własnej
twarzy. Co teraz ma ze sobą zrobić?, gorączkowo
szukała odpowiedzi.
W pierwszym odruchu przyszło jej do głowy, aby
natychmiast odejść, bez względu na podpisany kontrakt.
Ale czy można tak zawieść zaufanie dziecka, podeptać
daną mu obietnicę? W końcu pomiędzy nią a Blaize'em
do niczego jeszcze nie doszło, Simon przeszkodził im
w samą porę. Więc cóż? Nie wolno jej tylko dopuścić,
by podobna do dzisiejszej sytuacja kiedykolwiek jeszcze
wykonanie - Irena
scandalous
90
się powtórzyła. To wszystko. Przecież dla tego mężczyzny
jest tylko obiektem żądzy, niczym więcej. Najbardziej
nawet upojne chwile zapomnienia w jego objęciach nie
są warte utraty własnej godności. Ale Blaize'a, skądinąd,
nie powinna aż tak obwiniać. Był szczery, niczego nie
ukrywał. Pamiętała jego słowa o kpinach natury
z gatunku ludzkiego. Natura zakpiła widać także
z niej. Trudno. Po raz drugi ten żart już się nie uda!
Oriel usnęła. Obudziła się rankiem z ciężkimi
powiekami i pulsowaniem w skroniach. Czuła się
fatalnie, choć dzień, jak na ironię, był piękny -jasny,
bezchmurny, słoneczny. Chyba po to, by przez kontrast
podkreślić jej smutek i troskę!
Długo stała w otwartym oknie. Patrzyła na owce,
pasące się na trawiastym zboczu wzgórza, słuchała
uporczywego grania cykad. Skądś z dołu dobiegł ją
głos, a potem śmiech Kathy. Tak, dzisiaj przypadał
dzień, w którym miało się odbyć przyjęcie, miało
nastąpić wydarzenie roku w Pukekaroro. I także dziś
pewna idiotka imieniem Oriel powinna zacząć pokutę
za swoją lekkomyślność.
Tego ranka Oriel zastała wszystkich w saloniku.
Blaize pił kawę i przekomarzał się z Sarą. Simon
i James Weatherall pogrążeni byli w jakiejś ożywionej
rozmowie, zapewne o sporcie. Na widok wchodzącej
wszyscy wstali: takie nieco staroświeckiemaniery mieli
widać we krwi. Blaize podsunął Oriel krzesło.
- Proszę pani - z dziecięcą otwartością zaczęła
opowiadać Sara -wujek powiedział, że dzisiaj musimy
zejść z oczu Kathy i dlatego popłyniemy łodzią. I że
wujek i pan Weatherall dużo się przez ostatnie dwa dni
napracowali i dziś mogą sobie zrobić urlop. Ale pan
Weatherall nie popłynie z nami, bo wybiera się na
wzgórza i będzie malował obraz.
- Cudownie - powiedziała Oriel, całym wysiłkiem
woli przywołując na twarz blady uśmiech, po czym
wykonanie - Irena
scandalous
91
stłumionym głosem zwróciła się do Błaize'a: - Nie będę
wam chyba potrzebna, zostanę i pomogę Kathy.
•- Oczywiście, że będziesz - odparł ze swym ironicz
nym uśmieszkiem. - Sam nie upilnuję Sary na łodzi, nie
mam dość cierpliwości.
- Ale bardziej przydam się... - Oriel nie było do
śmiechu, choć Sara chichotała i robiła do niej miny.
- Przydasz się nam i to bardzo - przerwał jej Blaize
tonem nie dopuszczającym sprzeciwu. -Zjedz śniadanie
i dopilnuj, by Kathy przygotowała jakiś solidny
prowiant. Wiesz, ile Simon potrafi zjeść.
W godzinę później wszyscy byli już na łodzi, o ile
można nazwać po prostu łodzią cudo wyposażone
w elektronikę godną odrzutowca. Dzieci z dumą
pokazywały Oriel pulpit sterowniczy z mnóstwem
wskaźników i przełączników, z automatycznym ster
nikiem, ekranem radaru i echosondy. Mała Sara
wiedziała o tym wszystkim prawie tyle, ile jej starszy
brat, a bez porównania więcej od swej nauczycielki.
Utwierdziło to Oriel w przeświadczeniu, że jest dzieckiem
w pełni na swój wiek rozwiniętym i inteligentnym.
- Simon, czy chciałbyś uruchomić łódź? - Spytał
Blaize.
Pytanie było całkowicie retoryczne. Wniebowzięta
mina chłopca świadczyła najwyraźniej, że o niczym
tak nie marzył jak o tym, by ją samodzielnie uru
chomić.
- Witamy na pokładzie - Blaize zwrócił się z kolei
do Oriel. - Jak ci się tu podoba?
- Jest wspaniała, nie brak tu niczego, na co można
było wydać pieniądze. - W jej odpowiedzi zabrzmiała
nutka ironii. - Czy ta łódź jest w użyciu tylko wówczas,
kiedy wypoczywasz w Pukekaroro?
- Nie, wujek pozwala też pływać różnym swoim
gościom - wtrącił się Simon. - Czasem też łódź
wynajmuje.
wykonanie - Irena
scandalous
92
- Jestem przecież człowiekiem interesu, nieprawdaż?
- rzekł Blaize w odpowiedzi na pytające spojrzenie
Oriel. -A propos interesów, przejrzałem dziś rano nasz
kontrakt.
- Tak?
- Jest całkiem niepodważalny, nie do ugryzienia!
Potwór! Zupełnie jakby wiedział, że spędziła znaczną
część nocy na rozmyślaniach, czy mogłaby zerwać
umowę i odejść.
- Nie śmiałabym nawet przypuszczać, że może być
inny. - Oriel czuła, że serce ma przepełnione jadem.
-Taki ekspert we wszystkich dziedzinach, jak ty, musi
być również biegły w układaniu cyrografów!
- Owszem - uciął krótko, nie dając po sobie poznać,
czy pocisk trafił do celu. - Simon, jesteś gotów?
Oriel nie chciała peszyć „czternastoletniego kapitana"
swą obecnością podczas trudnej operacji odbijania
i wypływania w morze. Zeszła więc do kabiny, pod
pokład. Umieściła w lodówce wszystkie zabrane na
wyprawę wiktuały.
Po kilkunastu minutach łódź znalazła się na szerszych
wodach i Oriel wróciła na górę. Okazało się, że Blaize,
Simon i Sara weszli na znajdujący się na dachu
nadbudówki pomost obserwacyjny.
- Nie wchodź tutaj, drabinka jest bardzo niewygodna
- ostrzegł ją Blaize. .
Spoglądając na niego poczuła znów lekki ścisk
w żołądku. W tej scenerii prezentował się doskonale.
Muskularny, opalony. Nie jakiś tam weekendowy
przebieraniec, ale prawdziwy marynarz, kapitan, wilk
morski! Oriel nie chciała się do tego przyznać nawet
sama przed sobą, lecz ten mężczyzna naprawdę nie był
jej obojętny.
Czyżby nie chodziło tu o przelotne pragnienie,
chwilowe odurzenie, drobny kaprys, moment zapom
nienia? Czyżby... nie, to niemożliwe! Miałaby się w nim
wykonanie - Irena
scandalous
93
zakochać? A jeśli, to co on zrobi, gdy zorientuje się
w sytuacji? Odeśle ją, czy przeciwnie, zatrzyma i spróbuje
wykorzystać jej uczucia? Oriel usiłowała wmówić
sobie, że na to nie pozwoliłby mu honor. Ale swoją
drogą... Przecież to taki zagadkowy człowiek, o złożonej
osobowości, chwilami nieobliczalny. A co gorsza i ona,
Oriel, sama siebie nie poznaje. Zawsze tak nieugięta,
wewnętrznie zdyscyplinowana, może nawet co nieco
oschła... A teraz, czuje to, mogłaby pogrążyć się w tym
beznadziejnym zaślepieniu tak głęboko, że nie znajdzie
już drogi odwrotu. Dojdzie do tego, że zmuszona
będzie żebrać o każdy uśmiech, każde spojrzenie,
każde słowo, ciesząc się nawet, gdy łaskawie podaruje
jej choćby okruch z miłosnej uczty.
- Nie rób takiej tragicznej miny - dobiegł ją nagle
jego głos. - Wszystko się ułoży. Zawsze tak jest.
Z wymuszonym uśmiechem skinęła głową i od
wróciła się, spoglądając za burtę. Blaize odszedł,
wyczuła to jakby przez skórę. Morski wiatr roz
wiewał jej włosy. Na wysuszonych wargach poczuła
posmak soli. Tutaj, z dala od lądu, było chłodniej,
a w powietrzu nie czuło się takiej wilgoci... Patrzyła
na morze, po którego lśniącej, jasnobłękitnej powie
rzchni z gracją ślizgały się jachty o różnobarwnych
żaglach. Wydawały się takie lekkie i radosne, jak
motyle. Albo jak najpiękniejsze marzenia. I równie
delikatne. I kruche...
W pewnym momencie silnik łodzi zmienił ton,
wyraźnie zmniejszył obroty. Oriel ocknęła się z głębo
kiego zamyślenia. Rozejrzała się wokół. Blaize i Simon
szykowali sprzęt do połowu. Sara z przejęciem krążyła
wokół nich. Podczas tych rybackich czynności Blaize
wydawał się dziarski, zawadiacki i radosny. Było
rzeczą aż nadto oczywistą, że potrafi uporać się
z samym sobą znacznie lepiej niż ona.
- Wujku, pomogę ci, dobrze? - napraszała się Sara.
wykonanie - Irena
scandalous
94
- Dobrze, skarbie. Twoja pomoc zawsze się przyda.
Oriel patrzyła, jak krzątali się razem po pokładzie.
Blaize, wbrew swemu porannemu oświadczeniu, był
bardzo cierpliwy wobec dziecka. Świetny z niego
wujek, pomyślała. I świetny pewnie byłby z niego ojciec.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Idiotko! Beznadziejna idiotko! - gromiła Oriel
w myślach samą siebie, uzmysłowiwszy sobie, że oto
w swym zauroczeniu Blaize'em przekroczyła pewną
niebezpieczną granicę i że nie ma już praktycznie
możliwości odwrotu. Przecież takim cielęcym, pół
przytomnym z miłości wzrokiem patrzyło na niego już
zapewne wiele kobiet. Podziwiało tę zachwycającą
twarz, fantastyczny tors, gibkie ciało, wąskie biodra.
Pozwalało się oczarować tą ostentacyjną, posągową
męskością sylwetki i władczym wyrazem oczu.
Miłość. Cóż to właściwie jest miłość? Zaszczepione
w genach dążenie do przedłużania gatunku? Na pewno
nie. Blaize musi się mylić, jeśli naprawdę tak sądzi. Bo
weźmy choćby ją, Oriel. Gdyby rzeczywiście mówił
prawdę, powinna teraz być gotowa do związania się
z jakimkolwiek innym atrakcyjnym mężczyzną? A jed
nak nie jest! Wybrała właśnie jego! Tylko dlaczego
była na tyle głupia, by wybierać takiego strasznego
cynika? Przecież on gdyby tylko zechciał, mógłby mieć
każdą kobietę. Jakie są więc szanse, by zainteresował
się takim wybujałym chudzielcem, jak ona? Skoro nie
zdobył się na to dotąd nawet żaden przeciętny, tuzinkowy
chłopak?
Wspomniała matkę. O, kobiety takie, jak ona, to co
innego. Przyciągają do siebie mężczyzn, nawet nie
starając się o to. Skąd bierze się u nich ten dar? Skąd
bierze się u niektórych mężczyzn?, pomyślała spoglądając
na Blaize'a. Może wchodzi tu w grę jakaś nieuchwytna,
oddziałująca na podświadomość płci przeciwnej
wykonanie - Irena
scandalous
96
emanacja seksualizmu? Apelująca do instynktu ma
cierzyńskiego obietnica zdrowego, żywotnego poto
mstwa? Jeśli tak jednak, to u licha, na pewno nie
tylko o to chodzi! Przecież zakochała się nie dlate
go, że napotkała na swej drodze jakiegoś supersam-
ca! Zakochała się, bo czuła, że jest on mężczyzną jej
życia, jedynym, którego pragnie, drugą, brakującą
połową jej duszy!
Rozgorączkowana, udręczona budzącymi rozterkę
myślami, odwróciła wzrok od postaci Blaize'a. Nie!
Musi odejść. Nie będzie umiała uporać się z całą
udręką, z całym bólem, jaki musi zrodzić to bez
nadziejne, nieodwzajemnione uczucie. A że nie może
być inne, to sprawa bezwzględnie, nieuchronnie
przesądzona. Jak będzie się czuła, gdy zobaczy przy
nim inną kobietę, którąś z tych efektownych, wy
strzałowych piękności, jakich zapewne mnóstwo stale
kręci się wokół niego? Wścieknie się? Wpadnie w szał
zazdrości?
- Może wam w czymś pomóc? - zapytała w końcu,
chcąc oderwać się jakoś od dręczących rozmyślań.
- Dziękujemy, jesteśmy z Sarą mistrzami w tym
fachu. Możesz tylko podziwiać - odparł Blaize i zawołał
do Simona: - W porządku, ruszaj!
Silnik zwiększył obroty. Rysując głęboką bruzdę na
powierzchni wody, łódź nabrała prędkości. Blaize
i Sara przeszli na rufę i rzucili sieć. Niedługo potem
triumfalny okrzyk małej obwieścił wszem i wobec ich
rybacki sukces. Simon zatrzymał motor. Zdobycz
została wciągnięta na pokład.
- Wujku, złapmy jeszcze jakąś! - Simon wychylił się
ze sterówki.
- Więcej ryb nam nie potrzeba, spójrz, jaka to.duża
sztuka!
- Ale wujku...
- Ty mały kłusowniku - Blaize był najwyraźniej
wykonanie - Irena
scandalous
97
rozbawiony, lecz i nieugięty - wiesz przecież, że
łowienie ponad potrzebę to zwykły wandalizm,
bezmyślne niszczenie przyrody!
Blaize szybko oprawił i oczyścił rybę, po czym
poprosił Oriel, by zaniosła ją do lodówki. Kiedy
wróciła z kabiny, mył właśnie ręce, z uśmiechem
spoglądając na ogromnie tego dnia zadowoloną Sarę.
- I czegóż więcej człowiekowi trzeba - zapytał
filozoficznie - jeśli ma wokół siebie morze, własną
łódź, pokarm, który sam zdobył i rodzinę, którą może
nim obdzielić?
Sara z uśmiechem przytuliła się do Blaize'a. Jak
bardzo zazdrościła jej Oriel tej dziecięcej ufności.
Czyżby on mówił poważnie?, zastanawiała się.
- Nie sądzę, byś na co dzień potrafił tak żyć
- odezwała się po chwili.
- Dlaczego?
- Potrzebujesz silniejszych bodźców, współzawod
nictwa, ciągłej próby sił.
- Tak myślisz? - Blaize lekko uniósł brwi.
- Jestem pewna. Ta piękna sielanka nie służyłaby ci,
gdybyś miał ją w nadmiarze. Przecież mógłbyś
zorganizować sobie takie właśnie życie, a jednak
wybierasz pracę, interesy. Dlaczego?
- To kwestia wychowania. Moi rodzice wpoili we
mnie przekonanie, że każdy człowiek jest coś winien
światu, choćby za to, że może po nim chodzić.
- A do tego po prostu lubisz rzucić od czasu do
czasu temu światu jakieś wyzwanie!
- Masz rację. Lubię walkę. I lubię wygrywać, proszę
pani psycholog!
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Oriel miała
wraż,enie, że Blaize z niej kpi.
- Domyśl się.
Przysłuchująca się tej słownej szermierce Sara
spoglądała to na jedno, to na drugie z nich. Intuicyjnie
wykonanie - Irena
scandalous
98
wyczuwała podskórny nurt rozmowy, ukryte napięcie.
Zrobiło jej się chyba jakoś nieswojo.
- Czy mogę pójść na pomost? - spytała.
- No pewnie - odparł Blaize i pomógł jej wejść po
trapie. - Za jakieś pół godziny zacumujemy na bezludnej
wyspie. Zbliża się pora obiadu - dodał.
Bezludna wyspa okazała się dość popularnym celem
odwiedzin. W większości zatoczek cumowały już jakieś
jachty lub łodzie. Aby odszukać puste miejsce, trzeba
było opłynąć ją wokół i przybić do brzegu z przeciwnej
strony. Znalazł się tam niewielki, ale przyjemny skrawek
plaży, częściowo ocienionej przez nadbrzeżne drzewa.
Było tu bardzo spokojnie. Kiedy ucichł silnik, dało się
słyszeć wyłącznie brzęczenie cykad.
Łódź została zakotwiczona w stosownej odległości
od brzegu. Bezpośrednio do plaży cała czwórka
uczestników wyprawy, wraz z prowiantem, talerzami,
sztućcami i okopconym kociołkiem, który pamiętał
zapewne już niejeden piknik, dopłynęła niewielkim
pontonem.
- Trzeba cichutko wiosłować, żeby nie usłyszeli nas
piraci - wyszeptała z wielką powagą Sara.
- Aha. - Oriel uśmiechnęła się. - A czy w ogóle
w Nowej Zelandii są piraci?
- Tak. Przed laty grasował niedaleko Bully Hayes.
Jacyś jego praprawnukowie mogą tu być jeszcze dziś.
- O, widzę, że powinnam odświeżyć moje wiadomości
z historii! - Oriel zamyśliła się. - A co ze skarbami?
- W rejonie tej wyspy jest ukryty skarb. Nikt go
dotąd nie znalazł.
- Może go wcale nie ma? - wtrącił się Simon.
- Jak to nie ma? - oburzyła się Sara. - No,
w każdym razie nikt jeszcze nie udowodnił, że go nie
ma - dodała po chwili pojednawczo - więc wolę myśleć
sobie, że jest.
- Tak, tak, na pewno jest - odezwała się Oriel.
wykonanie - Irena
scandalous
99
-
A jeśli nie ma, możemy go sobie wyobrazić. Czarne
perły z Tahiti...
- Złoto i drewno sandałowe z Fidżi... - wpadł jej
w słowa Blaize.
- Opale i diamenty z Australii... - dorzucił Simon.
- I przepiękne nefryty z Nowej Zelandii! - triumfalnie
dokończyła Sara.
- Jak myślicie, gdzie oni go ukryli? - Simon
najwyraźniej zasmakował w zabawie. - To powinno
być jakieś charakterystyczne miejsce, łatwe do za
znaczenia na mapie.
Sara obrzuciła wzrokiem całą zatoczkę i plażę.
W momencie, gdy ponton właśnie dopływał do brzegu,
dramatycznym gestem wskazała sterczącą na płyciźnie
skałę.
- To musi być tu - zawyrokowała. - Skała jest
świetnie widoczna z każdej strony.
- Możliwe. Chodźmy... - gorączkował się Simon.
- Wolnego, moi mili. - W głosie Blaize'a słychać
było rozbawienie, ale i stanowczość. - Na razie mamy
coś innego do roboty. Musimy wypakować wszystko,
cośmy przywieźli i przygotować miejsce na ognisko.
Potem trzeba będzie nazbierać wyrzuconego przez
morze drewna.
Wyciągnięto ponton na plażę. Bagaż umieszczono
w ocienionym miejscu pod drzewem. Blaize i Simon
zaczęli gromadzić duże kamienie, by otoczyć ogień
ich kręgiem. Oriel i Sara ruszyły po drewno. Ponie
waż odpływ zmył z plaży wszelkie patyki i gałęzie,
zaczęły brodzić po płyciźnie i wyciągać je z wody.
Było bardzo przyjemnie. Oriel wprost rozkoszowała
się słonecznym ciepłem, ciszą i nieskomplikowanym,
ale i absorbującym zajęciem, które pomagało rozwiać
niepotrzebne myśli.
Nagle od strony lądu rozległy się nawoływania.
- Wracajcie! Oriel, nie powinnaś chodzić po niepew-
wykonanie - Irena
scandalous
100
nym podłożu. Tam są śliskie kamienie - krzyczał
Blaize, idąc w ich stronę.
- Oho - westchnęła - znowu traktują mnie jak
inwalidkę.
- Jak już całkiem wydobrzejesz, będziesz mogła
chodzić, gdzie zechcesz - obiecał, gdy wróciły na brzeg.
- Ale teraz powinnaś jeszcze uważać - dodał z troską.
Rozpalono ognisko. Kiedy w kociołku zagotowała
się woda na herbatę, wszyscy zasiedli do „pirackiej
uczty" pod gołym niebem. Przygotowany przez Kathy
prowiant był wspaniały: pieczone kurczaki, cielęcina,
szynka, sałata, pomidory i jeszcze jakieś domowe
przysmaki w słoiczkach. Simon i Sara używali sobie, co
się zowie.
- Dlaczego pani tak mało je? - zaniepokoił się
Simon, spoglądając na Oriel. -Proszę się jeszcze czymś
poczęstować, wszystko jest takie pyszne.
- Nie wątpię. Ale dziękuję.
- Morskie powietrze pobudza apetyt - wtrąciła się
Sara. - Mamusia zawsze mówiła, że... - tu jej głosik
załamał się na moment -... że kiedy popływa trochę po
morzu, ma ochotę zjeść konia z kopytami, prawda
Simon?
- Mhm - potwierdził chłopak. Po jego pogodnej
dotąd twarzy przemknął wyraźny cień smutku.
- Tak, to prawda z tym apetytem - zgodziła się
Oriel. - Ale ja nigdy nie jadam zbyt wiele. Dlatego
jestem taka chuda.
- Przecież pani wcale nie jest chuda. No, niech
wujek powie - Simon zwrócił się do Blaize'a jako
eksperta. - Prawda, że Oriel nie jest chuda? Wygląda
jak modelki w tych kolorowych babskich magazynach
z ciuchami, które dziewczyny tak bez przerwy prze
glądają. Tylko twarzy nie pacykuje tak mocno, jak
one. Oriel jest zgrabna i ładna!
- Simon - Oriel nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy
wykonanie - Irena
scandalous
101
rumienić - po raz pierwszy w życiu usłyszałam od
chłopaka takie miłe słowa!
- Ale to szczera prawda. - Zawstydzenie Simona
i zakłopotanie Oriel najwyraźniej rozbawiło Blaize'a.
- Sam bym tego trafniej nie ujął. No, bo spójrzmy
-chytrze wykorzystując niewinny komplement Simona,
prześliznął się wzrokiem po sylwetce Oriel - jest
rzeczywiście bardzo zgrabna, choć może niepiękna
w takim pospolitym znaczeniu. Raczej, Simon, w nie
zapomniany sposób fascynująca. Ma takie egzotyczne
oczy, o niezwykłym odcieniu błękitu. No i te włosy,
bujne, wspaniałe, prawdziwy gąszcz...
- Ale mogłaby być modelką, no nie? - Simon nie
zadowalał się poetyckimi ogólnikami i oczekiwał
konkretnej odpowiedzi.
- Jak najbardziej, jestem tego pewien.
- Niestety, nie macie racji - Oriel, pomimo zaże
nowania, włączyła się do rozmowy. - Moja matka
pracuje w agencji modelek i gdybym się do czegoś
takiego nadawała, z pewnością by mi o tym powie
działa.
- Czasami ludzie bywają zupełnie ślepi, jeśli chodzi
o ich najbliższych - zareplikował Blaize.
-Nie moja matka, jak sądzę. Byłaby zachwycona
córką-modelką, zrobiłaby wszystko, żeby mi pomóc
w karierze. I tak posyłała mnie na lekcje tańca, dykcji,
umuzykalnienia, na gimnastykę artystyczną... Tak,
tak, przez wszystko musiałam przebrnąć. I co z tego?
- Nie lubiłaś tych zajęć? - zainteresował się Blaize.
- Jak czasem. Wolałabym na przykład szermierkę,
ale matka uważała, że to takie mało kobiece. Podobnie
jak jazda konna. Albo pływanie. „Będziesz miała od
tego grube uda i atletyczne muskuły, po co to młodej
dziewczynie?", mówiła.
- Próbowałaś ją jakoś przekonać?
- Owszem. Daremny trud.
wykonanie - Irena
scandalous
102
- Mogłaś zająć się tym, czym chciałaś, po opuszczeniu
domu.
- Ale się nie zajęłam. Widać matka miała rację
mówiąc, że chodziło mi tylko o kwestionowanie jej opinii.
- Co to jest kwestionowanie? - Nieoczekiwane
pytanie Sary uświadomiło Oriel, że dialog jej i Blaize'a
miał dwoje uważnych słuchaczy.
Z uśmiechem na twarzy wyjaśniła małej nieznane
słowo. Rozmowa urwała się. Po posiłku Blaize wziął
dzieci na spacer. Oriel wyciągnęła się na moment na
kocu i... usnęła. Obudziły ją dopiero rozbawione głosy
powracającej trójki.
- No dobrze, piraci, pobawcie się przez pół godzinki,
potem trochę popływamy i wracamy do domu - oznajmił
Blaize.
Oriel nie poruszała się, udawała, że nadal śpi. Miała
nadzieję, że Blaize pójdzie gdzieś dalej. On jednak
podszedł, zatrzymał się i w końcu usiadł przy niej.
- Wiem, że już nie śpisz - odezwał się łagodnie.
- Czemu udajesz?
- Chciałam, żebyś zostawił mnie samą. Jestem
zmęczona. - Oriel usiadła i zaczęła szukać w swojej
torbie grzebienia, by uporządkować jakoś potargane
włosy.
- Daj, lepiej ja. - Wyciągnął rękę.
Zaskoczona żądaniem podałamu grzebień. Przykuc
nął i zaczął rozczesywać jej gęste loki. Delikatnie,
płynnie, kojąco.
- Czy chciałeś w dzieciństwie zostać fryzjerem?
- Oriel nie darowała sobie odrobiny ironii.
- Nie, ale chciałem dotknąć twoich włosów już
wtedy, kiedy cię po raz pierwszy ujrzałem. Są takie
gęste, mocne, elastyczne...
- Całkiem jak zasieki z kolczastego drutu!
- Gdzież tam! Są piękne. Jak zresztą ty cała, jeśli
chcesz wiedzieć!
wykonanie - Irena
scandalous
103
- Baju, baju, mów do mnie jeszcze...
- Przestań! Skąd, u licha, wziął się u ciebie ten
beznadziejny kompleks braku urody?
- Ja to nazywam tylko brakiem złudzeń. Wiem, jak
wygląda piękna kobieta, dosyć się napatrzyłam na
matkę. Wcale nie jestem do niej podobna. Mam tylko
niezłą karnację, no, może jeszcze oczy, to wszystko.
- Co ty powiesz! A jak według ciebie wygląda
piękna kobieta?
- Hm... Ma duże oczy, długie rzęsy, ładną cerę. Jest
zgrabna, porusza się z wdziękiem. Ma kobiecą sylwetkę,
wiesz, z tymi wszystkimi wypukłościami i zaokrąg
leniami. No i na pewno nie może być taka wielka. Co
małe, to kochane...
- Opisałaś mi matkę?
- No, chyba tak, skąd wiesz? - zapytała zdziwiona.
- Nietrudno się domyślić. Ale kruche, małe kobietki
nie są w moim typie. Myślę, że ktoś taki w ogóle by do
mnie nie pasował. Moja dziewczyna powinna być jak
gazela: smukła, strzelista, a równocześnie pełna energii,
silna, także pod względem charakteru. Właśnie u ciebie
widzę wszystkie te cechy. Jest w tobie jakaś fascynująca
drapieżność, no i ta egzotyczna uroda. Mogłabyś
uchodzić za potomkinię rodu Czyngis-chana. To lubię!
Nie jakieś tam szczebiotliwe laleczki. Oriel, a czy ty
wiesz, jak działa na mnie widok twoich ust? Widok
twoich ust budzi we mnie obłędne pragnienie. Chciał
bym, aby te gorące, zmysłowe wargi całowały mnie,
chciałbym je czuć na moich wargach, na moim ciele.
Wiem, że obiecałem zostawić cię w spokoju, wiem, że
dałem ci słowo! I co z tego? Wystarczy jedno twoje
spojrzenie, a po prostu płonę, szaleję!
Blaize mówił głosem ściszonym, głębokim, trochę
jakby schrypniętym, zapewne z emocji. W jego tonie
było coś niezwykle osobistego, zmysłowego, eks
cytującego. Oriel czuła się jak w transie. Przymknęła
wykonanie - Irena
scandalous
104
powieki. Oddychała z wysiłkiem. Miała wrażenie, że jej
serce przestanie bić, że za chwilę straci przytomność.
Ostatkiem sił spróbowała wstać i odejść. Nic z tego.
Blaize błyskawicznie chwycił ją za nadgarstki i zmusił,
by pozostała. Tuż obok siebie, twarzą w twarz, blisko...
Zbyt blisko. Patrząc na niego z tak niewielkiej
odległości, Oriel mogła wyraźnie dostrzec każdy szczegół
jego urody: ciemnobrązowe rzęsy, szare tęczówki oczu,
rozszerzone źrenice, skórę gładką w górnej części
twarzy, a po męsku szorstką na brodzie i policzkach,
kształtne usta, o górnej wardze nieco węższej, wyrażającej
siłę i wolę, a dolnej pełniejszej, będącej odzwierciedleniem
zmysłowości, mocną szczękę, długą szyję. Miała
nieprzepartą ochotę dotknąć tej twarzy, zbadać
opuszkami palców, czyjej rzeźba, faktura, jest równie
fascynująca jak obraz.
Nie! Tak nie można! Oriel gwałtownie zarumieniła
się. Chciała się wyrwać, uwolnić.
- Blaize, proszę cię! -wyszeptała zdławionym głosem.
- O co? Dlaczego? - Nie tylko jej nie wypuścił, lecz
jeszcze wzmocnił uścisk.
- Blaize, nie... - przerwała, by zwilżyć językiem
suche, spieczone wargi.
- Co nie? Dlaczego nie? Nie dotykać cię? Oriel, ja chcę
cię dotykać. I pragnę twojego dotyku. I chcę na ciebie
patrzeć. I pragnę twojego spojrzenia. Oriel, już najwyższy
czas zdać sobie sprawę z faktów. Pogodzić się z nimi.
Przyjąć do wiadomości. Nie uciekać naiwnie od tego, od
czego uciec się nie da! Przecież w tym nie ma nic
strasznego. Ani ja nie jestem żadnym potworem.
Zupełnie nie rozumiem... Chociaż nie, chyba zaczynam
rozumieć. Wszystkiemu winne jest to twoje przeświadcze
nie o braku urody, o tym, że atrakcyjna kobieta powinna
wyglądać całkiem inaczej. Oriel, to fałsz. Powtarzam ci
raz jeszcze: jesteś fascynująca, jesteś piękna, jesteś
wspaniała!
wykonanie - Irena
scandalous
105
- Słowa, słowa, słowa... - rzekła z rezygnacją
i goryczą.
- Nieprawda. Zrozum, wzrost, smukłość, to też
atuty. Nie można ograniczać się do jednego ciasnego
ideału, wydumanego przez matkę.
- To nie jest ideał mojej matki. Wszyscy tak myślą.
Nie wyobrażaj sobie, że jestem jakimś odludkiem.
Spotykam się z ludźmi, mam przyjaciół, bywam
w towarzystwie, a jednak...
- A jednak mężczyźni nie interesują się tobą, to
chciałaś powiedzieć?
- Nieważne.
- Ważne, Oriel. I ważne, żebyś wiedziała, dlaczego.
Otóż dlatego, że ich onieśmielasz, nie tyle wzrostem, ile
wyniosłością i chłodem. Próbujesz zmrozić każdego,
kto się do dębie zbliży. I sama wydajesz się zimna. Ale
to tylko pozory. Ja już wiem, że naprawdę jesteś
ognistą kobietą, targaną przez emocje i namiętności.
- Blaize, obiecałeś, że dasz mi spokój...
- Kłamałem.
Zbliżył twarz do jej twarzy tak blisko, że ich usta się
niemal zetknęły. Czuła na wargach jego gorący oddech.
Ogarnięta nową falą pożądania, miała wrażenie, że
staje się niewolnicą własnych zmysłów i... niewolnicą
tego niezwykłego mężczyzny.
- Oriel-wyszeptał Blaize-jest nam tak dobrze, tak
słodko. Zwolnij mnie z tej bezsensownej obietnicy,
pozwól...
- Nie...
- Dlaczego? '
- Nie.—Potrząsnęła głową. - Nie chcę podejmować
gry, w której mogę tylko przegrać. Puść mnie...
Usłuchał. Wstała. Pozwolił jej odejść kilka kroków.
- Oriel - rzucił obojętnym z pozoru tonem - nie
uciekniesz. I tak osiągnę to, co chcę.
- To byłaby agresja!
wykonanie - Irena
scandalous
106
- Przecież nie będę groził ci pistoletem. - Jego
uśmiech zabarwił się odcieniem ironii. - Cóż z tego, że
mówisz „nie", jeśli nie ma w tym przekonania. Gdyby
twój opór był szczery, na pewno by mnie powstrzymał,
atak...
- Blaize, powtarzam raz jeszcze, nie chcę, nie
zamierzam z tobą flirtować. - Oriel była roztrzęsiona
i zdenerwowana. - Dla ciebie to tylko zabawa,
wakacyjna rozrywka. A dla mnie? Czy pomyślałeś
o mnie, o moim życiu?
- Pomyślałem, że jesteś naiwna jak nastolatka,
tylko stokroć bardziej ostrożna - rzekł, wstając. - Czy
naprawdę chcesz stchórzyć, Oriel? Czy naprawdę
wolisz, żebym cię zostawił?
- Owszem! - krzyknęła z gniewem, urazą i złością.
- Jesteś pewna?
Gdzieś w pobliżu z ostrzegawczym krzykiem przele
ciała mewa. Nieoczekiwany podmuch wiatru poruszy]
zastygłe dotąd w leniwym uśpieniu gałęzie drzew.
Zatrzepotały szarozielone liście. Nie opodal, w zaroślach,
Simon wydał niesamowity okrzyk, Sara odpowiedziała
mu, a potem rozległ się ich wspólny śmiech. Oriel stała
w jakimś dziwnym odrętwieniu i napięciu. Twarz miała
bladą, zastygłą, pełną goryczy.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - po
wtórzył Blaize. -Mam dać ci spokój? Raz na zawsze*!
Tak, Oriel?
- Tak.
Bez słowa odwrócił się i odszedł. Nie spodziewała się
tego. Patrzyła, jak oddala się idąc plażą, a potem znika
za skalistym cyplem zamykającym zatoczkę. Czyżby
rzeczywiście stchórzyła? Czy naprawdę pozwoliła, by
coś niezwykłego, pięknego, fascynującego umknęło jej
bezpowrotnie? A może ona to po prostu zniszczyła?
Nie, to nie tak! Przecież Blaize szukał tylko rozrywki.
O włos uniknęła życiowej katastrofy. I teraz jest wolna.
wykonanie - Irena
scandalous
107
I będzie mogła spokojnie patrzeć mu w oczy, wyłącznie
z przyjacielską sympatią i życzliwą obojętnością.
Zaczęła pakować rozrzucone wokół piknikowe
drobiazgi. Tak, już wszystko w porządku. Tylko skąd
ten ogromny żal?
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Po powrocie do domu Oriel zajęła się Sarą. Małej
trzeba było umyć i uporządkować włosy. Przecież
zbliżało się przyjęcie, więc także siedmioletnia kobietka
chciała wyglądać jak najładniej. Wolno jej było tego '
dnia pójść spać trochę później niż zwykle, około
dziewiątej, po zaprezentowaniu się gościom.
- Czy będę mogła założyć moją ulubioną sukienkę
- dopytywała się podczas energicznego wycierania
głowy ręcznikiem.
-Tak.
- A czy będę mogła położyć się o dziesiątej?
- Nie.
- Dlaczego nie? To niesprawiedliwe. Simon pójdzie
spać dopiero o jedenastej, sam mi powiedział!
- Kochanie, wiesz przecież...
- Wiem - westchnęła Sara, ale nie upierała się
dłużej, była w gruncie rzeczy posłusznym dzieckiem.
- A w co się pani ubierze? - spytała, zmieniając
temat.
- Zobaczysz. Teraz wezmę prysznic, a ty sobie
trochę poczytaj.
- Oriel, będę mogła popatrzeć, jak się pani szykuje?
Mamusia mi pozwalała. I czasem malowała mnie
trochę i perfumowała, i wtedy tatuś mówił: „Ach, cóż
to za piękna kobieta? Chyba zabiorę ją dziś na
przyjęcie zamiast ciebie, Sue!". I mamusia udawała, że
płacze, że tak mi zazdrości, i...
W tym miejscu opowieści o zabawach z rodzicami
głosik małej zadrżał i załamał się. Wzruszona Oriel
wykonanie - Irena
scandalous
109
przytuliła ją. Sara przywarła do opiekunki z całej siły
i wyszeptała:
- Oriel, gdzie oni są teraz, mamusia i tatuś? Czy tam
jest ciemno? A czy są tam razem? To byłoby okropne,
gdyby każde z nich miało przebywać oddzielnie.
- Skarbie, jestem pewna, że są razem - rzekła Oriel,
gładząc małą po główce. - I na pewno nie jest tam
ciemno.
- Dlaczego Bóg zabrał ich do siebie? Przecież nie są
mu potrzebni bardziej niż nam. A nam jest smutno,
mnie, Simonowi, wujkowi też. Po pogrzebie usiadłam
mu na kolanach i płakałam. I Simon zaczął płakać,
i wujek Blaize. Naprawdę Oriel, sama widziałam, miał
łzy w oczach. Myślałam, że dorośli w ogóle nie płaczą.
Oriel, dlaczego Bóg zabrał ich do siebie?
- Kochanie, nie wiemy, czym Bóg się kieruje.
Musimy wierzyć, że pragnie naszego dobra. Bardzo
trudno to nieraz zrozumieć, nawet dorosłym.
Sara, zapłakana, tuliła się do Oriel. Zupełnie jakby
chciała się ukryć przed nękającymi jej biedną główkę
problemami, zbyt trudnymi nie tylko dla siedmioletniego
dziecka. Oriel, nic już więcej nie mówiąc, zaczęła
łagodnie kołysać ją w ramionach. Po kilku minutach
mała przestała łkać, wyprostowała się i cmoknęła Oriel
w policzek.
- Jesteś kochana - powiedziała. - Tak mi z tobą
dobrze.
- I mnie jest dobrze z tobą. - Pocałowała dziew
czynkę w czoło. - Ale, ale, a co z przygotowaniami
do przyjęcia?
Sara obserwowała szykującą się Oriel całkiem
zauroczona. A Oriel? Cóż, chciała tego wieczoru,
choćby raz w życiu, wyglądać efektownie i odważnie,
może nawet trochę prowokująco. Dlatego, mimo
wcześniejszych oporów, zdecydowała się włożyć kreację
z „Decadence", oczywiście bez biustonosza. Aby
wykonanie - Irena
scandalous
110
rozbawić trochę małą, zaczęła udawać przed nią
modelkę.
- Ojej, ale pani cudownie wygląda! - Sara aż
otworzyła z zachwytu buzię. - Jak najpiękniejsza Barbie!
Oriel uśmiechnęła się i figlarnie dygnęła przed swoją
jednoosobową publicznością. Zerknęła przez ramię
w lustro. Hm, te gołe plecy, czy nie jestem czasem za
chuda na coś takiego? Czy aby nie widać żeber? A czy
przód nie za obcisły?
Ktoś zastukał do drzwi. Speszona Oriel w pierwszym
odruchu miała chęć ukryć się gdzieś albo uciec. Jednak
zdobyła się na wysiłek, aby powiedzieć „proszę"
i przywołać na twarz coś w rodzaju uśmiechu. Wszedł
Simon, bardzo elegancki tego wieczoru.
- Simon, świetnie wyglądasz. - Oriel odetchnęła
z ulgą, że to nie Blaize.
- I nawzajem. - Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- A ja? - zapytała Sara.
Simon obszedł siostrę dookoła, potem zatrzymał się,
udając że szczegółowo lustruje jej powierzchowność.
- Ekstra! Gdyby nie braki w przednim uzębieniu,
zostałabyś królową balu!
- Ty potworze! - Urażona młoda dama pokazała
bratu język. -Chodźmy! Zobaczymy, co słychać na dole.
- Chwileczkę,najpierwwaszakolacja-przypomniała
Oriel. - Przecież mieliście zjeść dziś wcześniej.
Kathy przygotowała dla dzieci spory poczęstunek,
co szczególnie ucieszyło wiecznie głodnego Simona.
- Takie kobiety, jak pani i Kathy, są może dwie na
milion - stwierdził rozradowany i rzucił się do
pałaszowania apetycznych wiktuałów.
Pół godziny później, odniósłszy tacę i puste talerze
do kuchni, zaczęli rozglądać się po domu. Kathy
poszła się przebrać, Blaize i James znowu zniknęli
w gabinecie, na gości było jeszcze za wcześnie.
Pukekaroro, gotowe już na ich przybycie, jakby zastygło
wykonanie - Irena
scandalous
111
w oczekiwaniu. Rezydencja oferowała uczestnikom
przyjęcia wszystko, czego tylko mogli oczekiwać,
stosownie do upodobań i nastroju: taras z widokiem
na morze, obszerny, rzęsiście oświetlony salon, dla
zmęczonych przytulne małe saloniki z wygodnymi
kanapami i fotelami, a dla cierpiących z powodu
nadmiaru energii nawet basen! Wszystkie wnętrza
pięknie zdobiły gałęzie hibiskusa, tropikalnego krzewu
o wspaniałych, ogromnych, mieniących się czerwienią,
złotem, purpurą, kasztanem, bursztynem, różem,
żółcieniem i wszystkimi chyba barwami tęczy kwiatach.
Uwagę dzieci, a zwłaszcza Simona, przyciągnął
usytuowany w osłoniętej części tarasu bufet. Na
elegancko nakrytych stołach miały się wkrótce zjawić
wszelkie przysmaki, oferowane przez farmę, ogród,
a przede wszystkim morze: langusty, homary, ostrygi,
krewetki, rozmaite ryby. Simon wiedział o tym najlepiej,
osobiście sprawdził wszystko w chłodni.
- Aha, to tu was mam! - Od drzwi rozległ się nagle
głos Blaize'a. - Mogłem się domyślić. No, niech się
wam przyjrzę.
Sara podskoczyła i zawirowała przed wujkiem
w zwiewnym piruecie.
- Mam nową fryzurę, Oriel mnie uczesała. Podoba
ci się? - zapytała radośnie.
- Jest wspaniała. - Blaize pieszczotliwie wzburzył
złociste loki i ucałował pyzatą buzię małej (na Oriel
nawet nie spojrzał). - Ty też prezentujesz się świetnie,
młodzieńcze - zwrócił się do Simona. -Jesteś elegancki,
jak twój ojciec. Kiedy urośniesz, będziesz miał chyba
jego sylwetkę.
- Dziękuję - bąknął chłopak, rumieniąc się po
usłyszeniu tak wspaniałego komplementu.
- Chodźmy się czegoś napić, nim przywitamy gości.
- Ale wujku, a co z Oriel - natarczywie zapytała
Sara. - Dlaczego nie powiedziałeś jej nic miłego?
wykonanie - Irena
scandalous
112
- Oriel wygląda jak zawsze pięknie - stwierdził
Blaize chłodno, nawet nie starając się zatuszować
świadomie popełnionej gafy.
Mała nie zorientowała się w sytuacji i zadowolona
podała mu rękę. Inaczej Simon, starszy, bardziej
wnikliwy. Dostrzegł, że coś jest nie tak i skierował
w stronę Oriel pełne zakłopotania spojrzenie. Zmieszana,
zdołała jednak jakoś się uśmiechnąć, co uspokoiło
chłopca.
- O pani - z teatralnym gestem podał jej ramię
- pozwól, że będę ci towarzyszył!
Oriel że śmiechem ujęła go za łokieć i ruszyli za
pierwszą parą.
Wieczór, który miał nastąpić, przyniósł Oriel
godziny prawdziwych męczarni. I to nawet nie
dlatego, że Blaize był dla niej szorski czy niegrzeczny.
Przeciwnie, był bardzo szarmancki. Dbając o to, aby
nie czuła się obco na przyjęciu, jak przystało na
gospodarza, troskliwie zapoznawał Oriel ze swymi
gośćmi - sąsiadami z najbliższej okolicy i przyjaciółmi
z Auckland. Cóż jednak może bardziej uwydatnić
dystans i obojętność, jeśli nie chłodna, wyszukana
kurtuazja?
Oriel czuła się wszystkiemu winna, robiła sobie
wyrzuty, że tak bezwzględnie odepchnęła Blaize'a. Żal
był tym większy, że wokół niego krążyły inne kobiety,:
które nie próbowały nawet maskować pełnych ocze
kiwania spojrzeń, kokieteryjnych uśmiechów i innych
otwarcie prowokacyjnych sztuczek, mających na celu
przyciągnięcie jego uwagi. Oriel była rozbita i wściek
ła. A Blaize? Blaize zachowywał się jak wytrawny,
donżuan.
Gwałtowność własnych emocji przerażała Oriel.;
Postanowiła nie zwracać na Blaize'a uwagi. Lecz!
ilekroć, zdenerwowana i sfrustrowana własną bezrad
nością i rozżaleniem, próbowała schodzić mu z drogi,
wykonanie - Irena
scandalous
113
zawsze trafiał za nią do tego samego pokoju. Była
pewna, że nie jest to staranie z jego strony, lecz
wyłącznie wynik przypadku.
A wieczór mógłby być taki piękny! Towarzystwo
niemal bez wyjątku okazało się sympatyczne, atmosfera
spotkania lekka i radosna, strój Oriel, dzięki wyczuciu
Kathy, właśnie taki, jakiego wymagała okazja. Nawet
pilnowanie małej Sary nie nastręczało kłopotów. Dzięki
swemu wzrostowi Oriel mogła w każdej chwili wypatrzeć
ją, nawet w najgęstszym tłumie gości.
W pewnej chwili, na przyjęciu pojawiła się jeszcze
jedna bardzo wysoka kobieta, wspaniale zbudowana
blondynka o oczach niezwykle, piorunująco wprost
jasnych w zestawieniu z ciemnymi rzęsami i brwiami.
Pewnie je sztucznie przyciemnia, pomyślała Oriel
z odrobiną zawiści, iustrując efektowne, z lekka.
demoniczne, a w każdym razie w jakiś sposób
„nieziemskie" oblicze nieznajomej i jej posągowe
kształty.
Podążając za Sarą, Oriel krążyła po pokojach.
Wymieniała z innymi powierzchowne uśmiechy i nic
nie znaczące uwagi. Starała się nie ujawniać stanu
swego ducha, robić na pokaz wrażenie osoby roz
bawionej, aprzynajmiej zadowolonej. Udawało jej się
to z najwyższym trudem.
Kiedy przysiadła na chwilę, by wypić szklaneczkę
szampana, obok znalazł sięmłody, wysoki, ciemnowłosy
mężczyzna o bystrych zielonych oczach i niezwykle
atrakcyjnej twarzy przystojnego gangstera. Rozmawiali
przez chwilę.
- Przepraszam pana - Oriel grzecznie przerwała
konwersację, widząc, że Sara zaczyna na całego
ziewać.
- Jestem Andre. Andre Hunter - przedstawił się.
- Czy czarująca rozmówczyni zechce wyświadczyć mi
chociażby tę łaskę, że zapamięta moje imię? Czy
wykonanie - Irena
scandalous
114
zasłużyłem na odrobinkę zainteresowania pięknej panny
Radford? Jeśli nie, będę zdruzgotany!
- Nie mam pamięci do nazwisk - Oriel, w pierwszej
chwili zaszokowana obcesową tyradą, roześmiała się
dostrzegłszy w jego oczach figlarny ognik. - Ale
solennie obiecuję, że przynajmniej to jedno sobie
utrwalę. Pan Hunter, nieprawdaż?
- Andre, proszę mi mówić Andre.
- Zatem Andre. Przepraszam, ale muszę położyć
małą Sarę do łóżka, zanim zaśnie mi tu gdzieś na
stojąco.
- Będę czekał, madame.
Oriel uśmiechnęła się raczej obojętnie, odstawiła
szklankę i wstała z miejsca. Doprawdy zaskoczyło ją,
że udało jej się tak swobodnie rozmawiać z tym obcym
ratarwi&iem. Jeszcze niedawno -w podobnej sytuacji
byłaby kompletnie sparaliżowana przez wrodzoną
nieśmiałość. A teraz! Teraz tak naprawdę obchodził
ją tylko Blaize. Cała reszta świata, łącznie z własną
osobą, z obrazem samej siebie w oczach innych, była
jej obojętna. Wpadłszy w pułapkę miłości, Oriel
w paradoksalny sposób uwolniła się z pułapki kom
pleksów.
Sara właśnie prowadziła rozmowę z ową monumen
talną blondynką.
- To właśnie Oriel - z uśmiechem przedstawiła jej
swą opiekunkę.
- Bardzo mi miło. Nie znamy się, ale już wiele
usłyszałam o pani, panno Radford, od naszej małej
przyjaciółki. Nazywam się Lora Duncan.
- Miło mi. Przybywa pani z Auckland?
- O, nie. Jestem prowincjuszką. Razem z mężem
pracujemy tutaj na roli.
- Oriel, państwo Duncan prowadzą ogromną
hodowlę bydła. Wysyłają jogurt i sery do Australii.
I mieszkają w ślicznym starym domu z czerwonymi
wykonanie - Irena
scandalous
115
dachówkami. I mają synka, takiego małego bobasa,
Aleksandra.
- To już nie taki bobas, kochanie - sprostowała
Lora. - Biega, mówi, a niedługo pewnie zacznie jeździć
konno. Mój mąż, Matt - zwróciła się do Oriel - sadzał
go na kucyka, zanim jeszcze nauczył się chodzić, i teraz
mały wciąż chce na siodło.
- To właśnie wujek Matt, to znaczy pan Duncan,
tam, rozmawia z wujkiem Blaizem - wtrąciła się
Sara.
Oriel zerknęła we wskazanym przez małą kierunku.
Matt Duncan dorównywał Blaize'owi wzrostem. Był
podobnie jak on opalony, wysportowany, silny, choć
zbudowany może mniej atletycznie. Obaj prezentowali
się wspaniale. Można by rzec: dwaj godni siebie
przyjaciele lub... przeciwnicy.
- Robią wrażenie, prawda? - odezwała się Lora
lekko stłumionym głosem. - Sam w sobie każdy jest
fantastyczny, a co dopiero w tandemie... No, chociaż
my dwie też chyba prezentujemy się nieźle. Ja, bogini
Walkiria, a pani, z tym niezwykłym spojrzeniem,
chyba czarodziejka Meluzyna? Po kim ma pani takie
oczy?
- Po ojcu. Dzięki za komplement.
- I ta sylwetka - ciągnęła Lora z nutką zadumy.
- Wiele bym dała za pani smukłość i wiotkośc. Ja,
niestety, mam kształty trochę zbyt bujne, przynajmniej
tu i ówdzie...
- Pani? Zbyt bujne? - Oriel nie umiała ukryć
zaskoczenia. - Chciałabym mieć taką posągową figurę!
Ja przecież jestem tylko chuda, a do tego płaska jak
deska.
- Też coś! No i niech mi ktoś powie, że baby nie są
głupie. - Roześmiała się Lora.
- Tak, zawsze chciałybyśmy czegoś innego, niż
mamy. - Oriel również wybuchneła śmiechem.
wykonanie - Irena
scandalous
116
W tej samej chwili dotarli do nich Matt i Blaize.
Oriel przywitała się z przystojnym mężem Lory, zamienili
parę słów. Matt wziął Sarę na ręce i dał jej ognistego
całusa. Mała odpowiedziała mu równie zamaszystym
cmoknięciem, po czym ziewnęła od ucha do ucha.
- Pora do łóżka - odezwał się Blaize. - Zjadłaś
kolację?
- Tak, wujku. A teraz chcę już spać. Przyjdziesz
pocałować mnie na dobranoc?
- Jasne, zamomencik. Na razie Oriel cię odprowadzi.
Poinformowana w ten bezosobowy sposób o swoich
obowiązkach, Oriel wzięła małą za rękę i poszła z nią
na górę, do sypialni. Dopilnowała przygotowań Sary
do snu, a na dobranoc przeczytała jej ulubioną bajkę
o chłopcu, który wędrował po świecie w poszukiwaniu
przygód, lecz w końcu wrócił do bezpiecznego domu,
do rodziców.
- Lubię tę bajkę - rzekła Sara na pół sennie.
-1 ciebie lubię; Oriel. Dobranoc.
- Dobranoc, kochanie, śpij dobrze.-Orielprzytuliła
się do dziecka i ucałowała je. -A kiedy rano wstaniesz,
przyjdź do mnie, bo inni mogą być jeszcze źli
z niewyspania.
- Na pewno nie wujek Blaize. -Wgłosie dziewczynki
zabrzmiało absolutne przekonanie. - O, wujku, na
dobranoc... - zwróciła się do Blaize'a, który właśnie
uchylił drzwi.
- Oriel, zaczekaj na mnie, z łaski swojej -.rzekł
obojętnym tonem.
- Dobrze.
Patrzyła, jak pochyla się nad łóżeczkiem siostrzenicy
i całuje ją w czoło, a potem stoi cierpliwie obok,
czekając, aż mała zaśnie. Nie trwało to długo. Sara, po
dniu pełnym wrażeń, zasnęła natychmiast. Blaize
podszedł do Oriel.
- Mam do ciebie prośbę - odezwał się chłodno,
wykonanie - Irena
scandalous
117
kiedy już byli na schodach. - Dopilnuj, żeby Simon
poszedł spać o jedenastej. Jego nie trzeba już całować
na dobranoc, ale warto zerknąć, czy wszystko w po
rządku. Sue zawsze tak robiła. On to lubi. I jeszcze
jedno - głos Blaize'a stał się już całkiem lodowaty
- radzę di uważać na tego Huntera. To straszny pies na
kobiety.
- Na Huntera? -Oriel nie mogła w pierwszej chwili
uświadomić sobie, o kogo chodzi.
- Tak, na Huntera, nie udawaj, Oriel, miło ci było
w jego towarzystwie. To atrakcyjny, bogaty facet,
i będzie pewnie jeszcze bogatszy. Ale ma złą sławę
cynicznego podrywacza. Wiesz, takiego, co to z kwiatka
nakwatek...
- Blaize, zlituj się. - Oriel aż pobladła z oburze
nia. - Przecież zamieniłam z tym człowiekiem zaled
wie parę słów. I za kogo ty się uważasz, żeby...
- Uważam się za twojego pracodawcę. I nie chcę
mieć pracownicy rozpaczającej z powodu uwiedzenia
przez jakiegoś tam bałamuta!
- Ależ ty masz tupet - syknęła Oriel przez zaciśnięte
zęby. — Tylko, że tym razem chyba przeholowałeś.
Mogłeś kupić moje usługi, moją pracę, mój czas, lecz
nie kupiłeś przecież mnie. Rozmawiam z kim chcę i nic
ci do tego!
- A rozmawiaj sobie, rozmawiaj, proszę bardzo,
nawet kokietuj go, jak ci to sprawia taką przyjemność.
Tylko nie pozwól, by złamał ci serce i nie pozwól
zaciągnąć się do łóżka!
Urażona do głębi Oriel odwróciła się na pięcie.
-Dokąd to się wybierasz? - Głos Blaize'a nie
brzmiał zbyt sympatycznie.
- Do mojego pokoju.
- Nic z tego. - Niemal boleśnie przytrzymał ją za
ramię. - Nie pójdziesz do iwego pokoju na dąiy,
pójdziesz ze mną do gości. A raczej wrócisz do slabie,
wykonanie - Irena
scandalous
118
ale tylko na chwilę, poprawić szminkę, bo ludzie
powiedzą, że ci ją scałowałem!
Mimo protestów, Blaize odprowadził Oriel pod
drzwi sypialni i czekał na zewnątrz, aż poprawi
makijaż. Robiła to drżącą ręką, starając się przecią
gać całą czynność możliwie jak najdłużej. Patrzyła
przy tym w lustro i nie mogła się nadziwić, że
widoczna w nim kobieta, zdenerwowana, ale pełna
zuchwałości i energii, to właśnie ona, zawsze tak
nieśmiała i zastraszona Oriel Radford. Pamiętając
o wszystkich doznanych przykrościach, nie mogła nie
przyznać jednego: swoje obecne przebudzenie do
życia, swoją gwałtownie, błyskawicznie osiągniętą
dojrzałość, zawdzięczała tylko i wyłącznie Blaize'owi.
Tak, ten mężczyzna umiał wykrzesać z niej jakąś
iskrę!
Stojący za drzwiami Blaize zaczął się w końcu
niecierpliwić. Oriel po raz ostatni oceniła własne
odbicie. Uspokojona, z wysoko podniesioną głową,
wyszła z pokoju. Wyniośle minęła Blaize'a, nawet nie
spoglądając na niego. Wiedziała, że na nią patrzy,
niemal namacalnie czuła na sobie jego skupiony
wzrok. W jakiś przewrotny sposób była zadowolona,
że jej obecność nadal robi na nim wrażenie. Równocześ
nie nienawidziła go za bezgraniczną pychę i brutalny
tupet.
Zeszli na dół. Zgromadzeni w salonie goście spoglądali
na nich znacząco, jedni otwarcie, inni ukradkiem.
Oriel wypatrzyła w tłumie Andre Huntera. Przechadzał
się ze szklaneczką szampana w dłoni i już z daleka
dawał jej znaki, zapraszał, oferował swe towarzystwo.
Coś powstrzymało ją jednak przed skierowniem się
w jego stronę.
Czyżby, mimo gniewu, rozdrażnienia i, nieodłącznie
towarzyszącej tym negatywnym emocjom, przekory,
doszedł tu do głosu zdrowy rozsądek? Cóż, podpisała
wykonanie - Irena
scandalous
119
kontrakt i ma po prostu pewne zadanie do wypeł
nienia. Na pewno lepiej sobie poradzi, jeśli nie
wplącze się w niepotrzebny konflikt z Blaize'em.
Może wystarczy już złośliwości? Dobra, a w każdym
razie poprawna i spokojna atmosfera potrzeba jest
przecież wszystkim: i jemu, i jej, i przede wszystkim
małej Sarze.
Wahając się bez końca, bijąc z własnymi myślami,
Oriel odbierała gwarne, tłumne przyjęcie jak jakiś
trochę groteskowy, a trochę koszmarny sen. Czuła
się przygwożdżona ostrymi, pełnymi zazdrości spoj
rzeniami kobiet. Czuła się zniewolona przez niewi
dzialną, magnetyczną siłę, wiążącą ją, nawet wbrew
woli, z Blaize'em. A Blaize? Z pozoru bawił się
świetnie, miły dla wszystkich, dowcipny, elokwentny,
cały w uśmiechach. Oriel wiedziała jednak, że przeni
kają go, trawią emocje, starannie ukrywane, trzy
mane w ryzach całą siłą woli. Może wolałby, aby ten
barwny, rozbawiony tłum nagle zniknął? Aby po
zwolił mu zdjąć z twarzy maskę uprzejmego gos
podarza i dać upust nerwom? Po prostu wybuchnąć?
Oriel w jakimś sensie obawiała się takiego wybuchu,
lecz był to lęk, który dodawał energii i podtrzymy
wał gotowość do kontrataku. Paraliżujący strach
zniknął bez śladu. Ten etap, widać, miała już za
sobą.
Kilkanaście minut po jedenastej, zgodnie z wcześ
niejszym poleceniem Blaize'a, Oriel zapukała do pokoju
Simona.
- Proszę - odpowiedział chłopiec mocno sennym
już głosem.
- Czy wszystko u ciebie w porządku?
- Jasne, w najlepszym. -Uśmiechnął się od ucha do
ucha. - Bombowe przyjęcie, prawda?
- Mhm -dyplomatycznie zgodziła się Oriel. - Dob
ranoc.
wykonanie - Irena
scandalous
120
- Pchły na noc - zażartował Simon, z trudem
tłumiąc ziewanie. - Do zobaczenia rankiem.
- Tylko nie za wczesnym, błagam.
- Nie ma obawy - zachichotał - nie wstanę przed
dwunastą.
- I słusznie. Cześć. - Oriel zamknęła za sobą drzwi.
Schodząc na dół, z zakłopotaniem minęła jakąś
czulącą się parę, która szukała odosobnienia w mrocz
nym zakątku korytarza. Cóż, widać nie każdy flirt
wymaga wymyślnej oprawy, czasem wystarczą schody,
pomyślała z niesmakiem. Spodziewała się, że Blaize
będzie znów czyhał gdzieś na nią, ale przewidywania
nie sprawdziły się. Blaize'a nigdzie nie było. W tej
sytuacji, dla odprężenia, wyszła tylnymi drzwiami do
ogrodu. Minęła okryty jedwabistymi, purpurowymi
kwiatami żywopłot i skierowała się ciemnawą ścieżką
w stronę basenu.
Zorientowała się, że goście korzystali wcześniej
z chłodzącej kąpieli, teraz jednak w pobliżu nie
było już nikogo. Na ciemnej, lekko połyskującej
w świetle księżyca i gwiazd tafli wody unosiły
się pąki dużych, białych kwiatów gardenii, specjalnie,
dla ozdoby, rzucanych tutaj przez Kathy. W sło-
nawym, morskim powietrzu ciężką falą unosił się
ich zmysłowy zapach, łącząc się z wonią innych
ogrodowych kwiatów w przedziwną, upajającą mie
szankę.
Oriel długo stała nad wodą. Oddychała głęboko.
Na pewien czas zdołała chyba zapomnieć o wszystkim,
co działo się wokół i co przydarzyło się jej przez
ostatnie dni. Odprężona dostrzegła nagle kątem oka
jakiś cień, jakąś ciemną sylwetkę. Zaniepokojona,'
zaczęła wpatrywać się w mrok. Ach tak, to tylko Andre
Hunter.
- Trochę w tym przesady, ale robi wrażenie, prawda?
wykonanie - Irena
scandalous
121
- odezwał się, wskazując na ukwiecony basen. - Nigdy
bym nie posądził Blaize'a o takie romantyczne pomysły.
- Myślę, że to pomysł gospodyni - stwierdziła Oriel
obojętnym tonem, a przypomniawszy sobie ostrzeżenia,
dodała: -No, wystarczy już tej kontemplacji przyrody,
wracam do domu.
- Czy mogę pomóc? Widzę, że jesteś lekko po
szkodowana - wskazał na nogę Oriel - a ta ścieżka,
chociaż urocza, jest jednak trochę nierówna.
- Dziękuję, świetnie radzę sobie sama, z nogą to już
stara historia, prawie nie boli.
Andre szedł obok niej. Zanim osiągnęli przesyconą
światłami i muzyką strefę najbliższego otoczenia domu,
zapytał:
- Czy jesteś dla Blaize'a kimś... no wiesz... damą
serca?
- Nie.
- To cudownie! W takim razie mogę poddać się
moim męskim instynktom i pocałować najbardziej
intrygującą dziewczynę, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Oriel, zaszokowana obcesową propozycją, zrobiła
niezręczny krok i omal nie upadła. Zwichniętą nogę
ponownie przeszył ból.
- Niech cię diabli! - syknęła w odruchu irytacji.
- Ojej, nic ci się nie stało? - Andre był wyraźnie
speszony.
- Nie, nie. - Z lekka zawstydziła się swojej gwałtownej
reakcji. - Wszystko w porządku, przepraszam - dodała
próbując stąpnąć. - Po prostu zaskoczyłeś mnie.
- No wiesz - odparł ze zdziwieniem - dziewczyny
nie czują się raczej tak strasznie zaskoczone, kiedy
proponuję im pocałunek. Ty widocznie jesteś jeszcze
bardziej intrygująca, niż myślałem.
- Przepraszam, nic na to nie poradzę. - Oriel nie
potrafiła stłumić śmiechu. -Dziewczyny bywają czasem
bardziej skomplikowane, niż to sobie wyobrażasz.
wykonanie - Irena
scandalous
122
- Mhm... - Andre zamyślił się. - Tak czy inaczej,
kiedy wychodzisz nocą do ogrodu, nie powinnaś
oczekiwać niczego, jak tylko pocałunków. Masz usta
wprost stworzone do całowania. A jeszcze w takiej
scenerii! Każdy mężczyzna, widząc cię, tylko o tym by
marzył.
- Niektórzy dla spełnieniamarzeńmusieliby skorzys
tać z drabinki.
- Nie ja! Dla mnie jesteś w sam raz. Mogę ci
udowodnić.
- Daruj sobie - odparła zdecydowanie i chłodno.
- Szkoda. Jesteś twarda jak skała. Tylko ta twoja
noga okazała się nieco delikatniejsza. Wiesz, zajmę się
nią jakoś, zrobię ci okład.
- Dziękuję, nie trzeba, wszystko jest w porządku.
Muszę tylko odpocząć. Pozwól, że pójdę do siebie.
- Idę z tobą - rzekł bezceremonialnie.
Mimo protestów Oriel, ruszył za nią, upierając się
jeszcze, że wniesie ją po schodach albo chociaż obejmie
i wesprze. Pomyślała z rozdrażnieniem, iż oto spotyka
w tym domu kolejnego nadopiekuńczego mężczyznę.
Zdecydowanie mu odmówiła.
Andre bynajmniej nie miał zamiaru zostawiać Oriel
samej w pokoju. Zwilżył ściereczkę i koniecznie chciał
zająć się okładem.
- Wiesz, jesteś bardzo miły, ale naprawdę nie masz
tu już nic do roboty. - W głosie Oriel irytacja mieszała
się z zaniepokojeniem.
- Bardzo żałuję, jestem nieutulony w żalu - rzekł
z dwuznacznym półuśmieszkiem. - Ale nie denerwuj
się, przecież nie zamierzam brać cię siłą, tego możesz
być pewna.
- Jestem pewna. - Oriel starała się o zimną krew, »
choć bezceremonialna otwartość Huntera przyprawiła
ją o rumieniec.
- Tylko nie rozumiem, czemu mnie wyrzucasz?
wykonanie - Irena
scandalous
123
Chyba że nabrałaś mnie i jednak jesteś z Blaize'em.
No, a on nie lubi dzielić się z nikim, zwłaszcza swymi
ko...
- Nie jestem kobietą Blaize'a. Ani kochanką, jeśli to
raczej miałeś na myśli - stwierdziła Oriel lodowatym
tonem, dobitnie akcentując każde słowo.
- Nie wierzę. Wychodzę. Śpij dobrze, Oriel. -W głosie
Andre Huntera było tyleż rozbawienia, ile żalu.
- Chciałbym cię prosić, żebyś śniła o mnie, lecz jestem
pewien, że będziesz śnić o kimś innym.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ ÓSMY
Bezpardonowa natarczywość Andre Huntera wzbu
dziła w Oriel niesmak. To taki ma być rasowy kobieciarz?
Tylko tyle trzeba, by zdobyć sławę niebezpiecznego
podrywacza? Spojrzała na zegarek. Tak, siedział tu
i marudził przez dobre dwadzieścia minut. Szczęście,
że w końcu sobie poszedł.
Zamknęła drzwi, zgasiła światło, przebrała się w nocną
koszulę. Jak najprędzej do łóżka. I oby od razu
przyszedł sen. Czuła, że najbardziej potrzeba jej w tej
chwili kilku godzin relaksu i zapomnienia.
Nie mogła jednak usnąć. Wciąż słyszała dobiegające
z dołu odgłosy przyjęcia: rozmowy, śmiechy, muzykę.
W końcu goście zaczęli stopniowo opuszczać Pukeka-
roro. Warczały silniki, błyskały w ciemności reflektory
pojazdów. Potem zrobiło się cicho. Noc była niezwykle
ciepła, parna. Oriel już dawno odrzuciła koc, lecz nic to
nie pomagało. Szukając ochłody wstała i wychyliła się
przez okno.
Kathy i jej mąż Ned szli właśnie w stronę swego
służbowego domku, usytuowanego po drugiej stronie
ogrodu. Nie spieszyli się. Rozmawiali. W przesyconym
wilgocią powietrzu słowa docierały do Oriel bardzo
wyraźnie.
- No, dzięki Bogu już po wszystkim. Lecę z nóg
-mówiła Kathy, ziewając. -A to ci historia z tą panią
McLean! - ożywiła się nagle. - No, z tą rudą wydrą, co
tak obskakiwała Blaize'a. Jestem pewna, że ta baba
zagięła na niego parol. Wiesz, próbowała chłopaka
usidlić. Głupia, przecież on jest za wybredny i na
wykonanie - Irena
scandalous
125
szczęście za mądry, żeby wziąć sobie na kark taką
damulkę. No, mam nadzieję. Chociaż kto tam trafi za
chłopem?
Małżonkowie odeszli. Oriel bez trudu przypomniała
sobie panią McLean. Tak, faktycznie go „obstukiwała".
Z daleka rzucało się w oczy, że ma na Blaize'a chrapkę.
Tak, to na pewno ta kobieta, ruda, około trzydziestki,
szczupła, chociaż z widocznymi skłonnościami do
tycia. Pewnie się głodzi, żeby utrzymać linię, wredna
małpa!, pomyślała Oriel ze złością.
Zaraz, zaraz, wolnego, zreflektowała się prawie
natychmiast. Czym się tu denerwować? Co ją to
wszystko obchodzi? Przecież jednoznacznie odrzuciła
propozycje Błaize'a. I Blaiże może teraz robić, co chce,
nawet zabawiać się z tą McLean!
Może się zabawiać? Z McLean? Blaize? Z jakąś tam
bezczelną damulką? Oriel. z irytacją uświadomiła sobie,
że myśli o nim tak, jakby był jej, wyłącznie jej
mężczyzną. Otóż to, tak właśnie myśli, nie inaczej
i mało ją obchodzi wyraźnie w tym widoczny brak
logiki i konsekwencji. Raczej gotowa byłaby zabić
Blaize'a, niż pozwolić mu na coś takiego. Szczęście, że
ta McLean się jednak wyniosła!
Ostatnia myśl uspokoiła Oriel, ale tylko w niewielkim
stopniu. Rozbita, rozdygotana wiedziała, że na pewno
już nie zaśnie. Nie, w takim stanie nie warto nawet
kłaść się do łóżka. Chcąc jakoś rozładować na
gromadzone napięcie, zeszła na dół i po raz drugi tej
nocy wymknęła się do ogrodu. Kwiaty pachniały tak
pięknie. Słodycz ich woni jaskrawo kontrastowała
z odczuwaną przez Oriel ogromną goryczą.
Znów długo stała nad basenem. W ciepłym, nocnym
powietrzu woda zdawała się parować. A może ta
unosząca się znad czarnej tafli mgiełka to tylko
złudzenie? Symbol ulotnych marzeni płonnych nadziei,
zbyt łatwo przesłaniających ludziom mroczny obraz
wykonanie - Irena
scandalous
126
ich prawdziwej doli? Oriel poczuła się wprost przy
tłoczona ciężką, duszną atmosferą tej nocy i swymi nie
mniej ciężkimi myślami. Tak mocno zapragnęła
odrobiny świeżości, lekkości, ochłody, że nie za
stanawiając się nawet nad tym, co robi, zdjęła koszulę
i naga zeszła po kamiennych stopniach do basenu. Z tej
strony woda była płytka, sięgała Oriel zaledwie do
połowy ud. Ruszyła głębiej, odgarniając kwiaty gardenii.
Zanurzyła się cała. Nie czuła chłodu. Nie czuła nic,
poza jednym: dzikim, wściekłym pragnieniem posiadania
tego mężczyzny!
Kiedy zorientowała się, że nie jest sama? Trudno
powiedzieć. Świadomość, że ktoś na nią patrzy, budziła
się u Oriel jakby stopniowo. Nie było to żadne nagłe,
brutalne olśnienie, ale powolny, postępujący etapami
proces przyjmowania tego faktu do wiadomości,
oswajania się z nim. Co dziwne, proces ten wcale nie
doprowadził do wybuchu wstydu czy skrępowania.
Nie wywołał tak oczywistej, zdawałoby się, chęci
ukrycia się czy ucieczki. Oriel, jak zaczarowana,
a może raczej zahipnotyzowana, nadal spokojnie
pływała, bezmyślnie patrząc, jak rozpryskiwane przez
nią ramionami kropelki wody srebrzą się w świetle
księżyca. Było jej dobrze, niezwykle, nieopisanie wprost
dobrze. Wiedziała, że mężczyzna, którego kocha,
widzi ją i pragnie jej, tak samo silnie, jak ona pragnie jego.
Nie spoglądała wcale na Blaize'a, który stał w szcze
gólnie ciemnym zakątku, obok pergoli. Żadnym gestem
nie dała mu do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę
z jego obecności. Zresztą, po cóż miałaby patrzeć,
zastanawiać się, myśleć... Ona po prostu była tam, była
z nim całą sobą, była jedynie i wyłącznie po to, aby
czuć i pragnąć. Magiczne siły, jakie opanowały ją tej
niezwykłej nocy, nie pozwalały na nic więcej. Na żadną
rezerwę, ostrożność, rozsądek. Pozwalały tylko na
miłość, jemu, mężczyźnie i jej, kobiecie. To wszystko.
wykonanie - Irena
scandalous
127
Oriel z wolna dopłynęła do brzegu. Idąc do
prowadzących od dna ku skrajowi basenu kamiennych
stopniach, bez odrobiny zawstydzenia zaczęła uwalniać
się od tej problematycznej osłony, jaką dawała jej
woda. Tak. Oriel nie wstydziła się w tym momencie ani
nagości, ani swych małych piersi czy wąskich bioder,
Blaize bezszelestnie, jak nocny duch, ruszył w jej
stronę. W świetle księżyca mogła wyraźnie zobaczyć
jego twarz, mocne, emanujące klasycznym pięknem
i siłą, męskie rysy. Tylko oczy kryły się w cieniu i nie
pozwalały Oriel odczytać myśli Blaize'a, jego zamiarów,
intencji.
Odrzuciła do tyłu mokre włosy i zaczęła iść mu
naprzeciw. Szła powoli, krok za krokiem, w pełnej
krasie swej całkowitej nagości, kierowana dojrzałym,
nieodpartym przeświadczeniem, że tej nocy powinno
stać się wszystko, co może, nie, co musi się stać! Niech
się stanie, choćby jutro miała tego żałować. Nieważne.
Dziś nic jej nie powstrzyma. Ma przecież przed sobą
ukochanego mężczyznę. Stoi przed nim naga, sprag
niona, uległa...
Blaize zatrzymał się. Czekał, aż Oriel podejdzie do
niego. Sycił wzrok niepowtarzalnym wdziękiem jej
osrebrzonego księżycem ciała: prężnością piersi,
szczupłością talii, smukłością nóg. Patrzył na nią
rozpromienionymi oczyma. Podeszła bardzo blisko,
wypowiedziała półgłosem jego imię. Delikatnie musnął
palcem jej usta, a potem objął ją za szyję i przyciągnął
do siebie.
Zabiło jej serce. Jego ciało było niezwykle gorące
i nienaturalnie spięte. Czy to pożądanie? Chciała
wierzyć, że tak, lecz instynkt sygnalizował jej niejasno
jakieś niebezpieczeństwo, budził niepewność. Spojrzała
Blaize'owi w oczy. Trudno było nazwać, określić
odbijające się w nich emocje. Czy zaniepokoiło ją to?
Być może. Ale tylko do chwili pierwszego pocałunku.
wykonanie - Irena
scandalous
128
Czując dotyk ust Blaize'a na swoich wargach, Oriel
bez zahamowań poddała się fali przepełniającej ją
namiętności. To wszystko, czego nie odważyła się
nigdy dotąd dać żadnemu mężczyźnie, z całego serca
ofiarowała jemu. I jej dar został przyjęty. Dziko,
zachłannie. To nie był czas na delikatne pieszczoty, na
łagodne czułości. Nadeszła pora gwałtownego za
spokojenia głodu, jaki trawił ich oboje przez ostatnie
dni, być może już od momentu poznania. Dlatego
pocałunki były gorące i namiętne aż do bólu, a uściski
miały moc i sprężystość stali.
Kiedy dłoń Blaize'a odnalazła delikatną wypukłość
jej biustu, Oriel wstrzymała oddech. Kiedy Blaize
pochylił się i chwycił ustami jędrae, stwardniałe
z pożądania zwieńczenie jej piersi, wydała zdławiony,
przesycony rozkoszą jęk. Oriel poczuła, że całe jej
ciało, każdą jego komórkę, przenika niczym ognista
strzała jakiś słodki ból, przeradzający się stopniowo
w najwyższą błogość, rozkosz, szczęście - i w bez
względną, bezgraniczną zależność od dłoni i ust Blaize'a,
od jego cudownych pieszczot. Oszołomiona, pół
przytomna, zupełnie zatraciła się w miłosnym transie.
Świat przestał dla niej istnieć. Był tylko on, ona i ich
wzajemne, bezbrzeżne pożądanie.
Nieoczekiwanie, Blaize wyprostował się jednak,
odsunął. Z wysiłkiem unosząc przymknięte dotąd
powieki popatrzyła na niego. Jej spojrzenie wyrażało
niemy, ale stanowczy protest, wyczekiwanie, zaniepo
kojenie...
- Jesteś piękna jak rusałka, Oriel - odezwał się
zdławionym głosem. -Wiesz, wodna nimfa, oczekująca
w jakimś dzikim miejscu na zabłąkanego mężczyznę.
Wzbudza jego pożądanie i sama go pożąda, ale
zaspokojona, traci dla swego kochanka zainteresowanie
i czeka na nowych. A on? On pragnie tylko jej,
przestają go obchodzić inne, zwyczajne kobiety. Oriel,
wykonanie - Irena
scandalous
129
ty jesteś taką rusałką. Wcześniej rzucałaś czary na
Andre Huntera, teraz rzucasz je na mnie. Czyż nie tak?
Milczysz? Nie próbuj wyprowadzić mnie z równowagi
tym milczeniem. Wiem, co się święci. Gotów jestem
spełnić tę twoją... no... zachciankę, ale pamiętaj, że nie
pozwolę się potem tak łatwo wymanewrować.
- Blaize, jesteś w błędzie, w potwornym, bezsen
sownym błędzie. - Otrząsnąwszy się jakoś z pierwszego,
gwałtownego szoku, Oriel odzyskała zdolność for
mułowania myśli.
- Nie sądzę. Przecież gościłaś Huntera w swojej
sypialni. Są tacy, co mogą to poświadczyć!
- Blaize, on pomógł mi tylko wejść po schodach, bo
znów wykręciłam nogę. Potem rozmawialiśmy przez
chwilę. Być może robił sobie jakieś nadzieje, lecz ja go
po prostu wyprosiłam!
- Tak mówisz? To dlaczego, kiedy schodził na dół,
miał zadowoloną minę faceta, który właśnie dostał to,
czego chciał? Ja to widziałem, Oriel. Patrzyłem na
niego i czułem się jak mąż-rogacz z dawnej farsy.
- Jeśli czułeś się tak fatalnie, to czemu znowu
zacząłeś mnie całować, kiedy do ciebie podeszłam?
Mogłeś mnie z miejsca odepchnąć albo wykrzyczeć mi
w twarz wszystko, co cię gnębi, a nie... To było podłe,
Blaize!
- Może. Lecz na to, by cię odepchnąć, jestem po
prostu zbyt słaby. Pragnąłem cię od pierwszej chwili
i pragnę nadal. I będę pragnął zawsze!
- To ci wolno. Ale ja jutro wyjeżdżam.
- O, nie! Podpisałaś cyrograf - rzekł jakimś nie
swoim, lodowatym głosem.
- Przecież nie możesz...
- Mogę, Oriel, mogę wszystko, a w każdym razie
więcej, niż myślisz. Mogę sprawić, że nie znajdziesz
żadnej innej pracy. Mogę obrzydzić ci życie w tym
kraju do tego stopnia, że zechcesz przenieść się za
wykonanie - Irena
scandalous
130
granicę. Lecz wtedy mogę postarać się, żeby nie było
dla ciebie biletu na żaden lot czy rejs. Mogę też
doprowadzić do tego, że żaden cywilizowany kraj nie
zechce cię przyjąć. Mogę napuścić na ciebie policję.
Nawet na drugim końcu świata mogę cię dopaść
i zrobić z tobą, co zechcę!
- Blaize, dlaczego? Przecież ja nic nie zrobiłam...
- A czy to ważne? Jesteś nauczycielką, ale sama, jak
widzę, nie nauczyłaś się jeszcze życia. Przydałoby ci się
trochę lekgi. Ja jestem mocnym facetem, Oriel, dużo,
naprawdę dużo znaczę. To nie przechwałki. Ostrzegam.
Poczuła się zdruzgotana. Miała wrażenie, że jej
wyidealizowany obraz tego człowieka, a może i wyide
alizowany obraz świata, nagle rozleciał się, został
unicestwiony. Spojrzała na Blaize'a oczyma przepeł
nionymi bólem. Chciała uciec, odejść, odsunąć się od
niego jak najprędzej. Wystarczył jeden pospieszny,
niezręczny krok, by pośliznęła się i wpadła do basenu.
Z następnych kilku chwil zapamiętała bardzo niewiele:
uderzenie głową o ścianę, czy może o dno, desperacką
próbę zaczerpnięcia oddechu. Zamiast powietrza
wciągnęła do płuc wodę, zaczęła się dławić, dusić...
Kiedy odzyskała świadomość, Blaize niósł ją właśnie,
okrytą dużym ręcznikiem, do domu. Chyba znowu
mnie uratował, on też jest cały mokry, ma zupełnie
mokre ubranie, pomyślała półprzytomnie.
Blaize zaniósł Oriel do jej pokoju. Doradził, by
wzięła ciepły prysznic, a sam poszedł się przebrać. Po
kilku minutach wrócił ze szklaneczką brandy.
- Wypij to na rozgrzewkę i od razu kładź się do
łóżka - polecił sucho.
- Blaize, między mną a Hunterem naprawdę nic nie
zaszło - powtórzyła z rezygnacją, nie mając wielkich
nadziei, że tym razem jej uwierzy.
- Nieważne, było, minęło. Tak czy inaczej, twój
kontrakt nadal obowiązuje. Nie mam zamiaru pozwolić
wykonanie - Irena
scandalous
131
ci na ucieczkę, pamiętaj. Dla dobra Sary gotów jestem
nawet terroryzować pewną przewrotną kobietę.
Następnego dnia Blaize, w towarzystwie Jamesa
Weatheralla, wyjechał w interesach na całe trzy tygodnie.
Zgodnie z jego dyspozycją, Oriel wraz z dziećmi
opuściła Pukekaroro i zamieszkała w rezydenqi
Stephensonów w Auckland. Miała czas, by spróbować
się oswoić z nową sytuacją. Przyjęła do wiadomości
fakt, że Blaize widocznie nie darzył jej tak głębokim
uczuciem, jak ona jego. Zorientowała się, iż ze
złamanym, zdruzgotanym sercem można żyć, w stałym
bólu, w ogarniającej wszystko szarości, ale można.
Stwierdziła, że cierpiąc, wewnętrznie spalając się
w cierpieniu, człowiek może jednak na zewnątrz
normalnie funkcjonować, wykonywać rutynowo przy
pisane mu czynności i podtrzymywać zdawkowe
kontakty z innymi ludźmi. To, co go naprawdę
obchodzi, nurtuje, dręczy, tkwi wówczas gdzieś głęboko,
kryje się w twardej skorupie pozorów, banałów
i codziennych nawyków.
Matka Oriel dość nieoczekiwanie zdecydowała się
osiedlić na stałe w Australii. Zaoferowano jej stano
wisko dyrektorki znanej agencji modelek w Bris
bane. Perspektywa wyższych dochodów i łagodniej
szy od nowozelandzkiego klimat skusiły Jo. Wróciła
z wakacji tylko po to, by dopilnować przeprowa
dzki. Podekscytowana otwierającymi się przed nią
perspektywami, prawie wcale nie zainteresowała się
sprawami córki. Zresztą Oriel bynajmniej nie kwapi
ła się do zwierzeń.
Blaize wrócił już po wyjeździe Jo Radford. Ku
zaskoczeniu Oriel podjął decyzję, aby zapisać Sarę do
pewnej prywatnej szkoły o znakomitej renomie, w której,
zamiast w licznych klasach, porowadzono zajęcia
w małych, „przyjacielskich" grupach. Po raz pierwszy
zaprowadzili tam małą razem, co okazało się dla Oriel
wykonanie - Irena
scandalous
132
strasznie krępujące, bo wszyscy, łącznie z dyrektorką
i sekretarką, uważali ją i Blaize'a za małżeństwo.
W nowej szkole Sara zaczęła radzić sobie całkiem
nieźle. Nie wymagała już ciągłej pomocy, Oriel pozostało
więc niewiele obowiązków. Miała za to mnóstwo czasu
na myślenie. Rozmyślała o wielu rzeczach. O tym, że
jeśli nawet Blaize kiedykolwiek czuł coś do niej, zdołał
to wszystko bezwzględnie, bezlitośnie zdusić w sobie,
zniszczyć, podeptać. O tym, że skoro prawie wszystkie
wieczory spędza poza domem, ma pewnie jakąś inną
kobietę. O tym wreszcie, że za wszystkie upokorzenia
i cierpienia otrzymuje jednak pewną rekompensatę:
radość dzieci, które spędzając w domu czas wolny od
nauki są zadowolone, szczęśliwe, wesołe. Widać czują
się kochane. Miłość, serdeczność ich obojga, jej i Blaize'a,
w jakimś stopniu zastępują im tragicznie utraconą
miłość rodziców.
Mniej więcej w połowie trzymiesięcznego okresu
obowiązywania kontraktu Oriel doszła do wniosku, że
najwyższy czas otrząsnąć się, podjąć próbę normalnej
egzystencji. Cóż, o utraconej miłości można pamiętać,
nawet po sam kres życia, po ostatnie tchnienie, lecz nie
należy pozwolić, by kładła się posępnym cieniem na
wszystko wokół. Można nie kochać już więcej, nie
wyjść za mąż, nie założyć rodziny, ale nie wolno godzić
się na to, by wszelkie życiowe plany, nadzieje,
zamierzenia miały obrócić się w ruinę.
Zdecydowała się wstąpić na uniwersytet, na kurs
magisterski z zakresu pedagogiki. Blaize pochwalił
zamiar, zastrzegając tylko, że troska o Sarę musi
znaleźć się na pierwszym miejscu, przed troską o studia.
Oriel zgodziła się z tym bez wahania: zbyt mocno
pokochała małą, by mogła zapomnieć ojej potrzebach,
wyrzec się macierzyńskiej już prawie nad nią opieki.
Tak zaczął się w jej życiu nowy rozdział. Powoli
zaczynała odzyskiwać spokój. I wówczas znowu pojawił
wykonanie - Irena
scandalous
133
się Andre Hunter. Pojawił się? Któregoś pogodnego,
jesiennego dnia po prostu wpadł na nią, gdy wychodziła
z budynku uniwersytetu.
- No, no, cóż za spotkanie, kogo to moje piękne
oczy... - zaczął z dwuznacznym uśmiechem.
- Widzą tego, kogo widzą. Skąd się tu wziąłeś?
- Starała się nad sobą panować, choć czuła, że ze złości
chętnie by mu te oczy wydrapała.
- Ach, uczelnia zorganizowała taki mały jubel,
zaproszono też mnie, no wiesz, jako znaczącego
obywatela. To było piekielne nudziarstwo, ale cieszę
się, że przyszedłem. Musiałem coś przeczuć. Już rano
pomyślałem sobie, że dziś spotka mnie coś nad
zwyczajnie miłego. No i co, nie miałem racji? Za
praszam cię na drinka. Nawet mi nie mów, że nie
chcesz. Przecież w barze nie będę cię uwodził,
obiecuję. Nie bój się, nie każdą kobietę, która pokaże
się ze mną raz czy dwa, uznają od razu za moją
kochankę.
Słysząc iście farsową paplaninę Huntera, Oriel nie
zdołała stłumić uśmiechu. Andre uznał się zatem za
zwycięzcę przedbiegów i zaczął tokować dalej.
- Oriel, chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej
o tobie. Jesteś taka intrygująca. Choćby ta twoja
miłość do pracodawcy.
- Nie jestem zakochana w... - Oriel próbowała
udzielać mu jakichś wyjaśnień, ale stwierdziła ze
zgrozą, że zbiera się jej na płacz.
- Przepraszam, idiota zemnie-sumitował się Andre.
- Nie, to ja jestem idiotką -stwierdziła ocierając łzę.
-1 to ja przepraszam.
- Nie przejmuj się. Jak noga?
- Dziękuję, już całkiem dobrze.
- To się cieszę. Ale na drinka i tak pojedziemy
samochodem.
Pstryknął palcami. Majestatycznie podjechała zapar-
wykonanie - Irena
scandalous
134
kowana nie opodal luksusowa limuzyna, z elegancko
ubranym szoferem za kierownicą.
- Cóż, ten wóz to taki mój maty kaprys, rozumiesz,
drobna ekstrawagancja. Lubię reprezentacyjne samo
chody. I wolę, kiedy ktoś inny prowadzi, zwłaszcza,
gdy jadę z kobietą - wyjaśnił.
Otworzył Oriel tylne drzwi i zaprosił do wnętrza.
Zanim sam zajął miejsce obok, wydał kierowcy jakieś
dyspozycje. Samochód ruszył. Andre nie przestawał
perorować - z dużą dozą złośliwego humoru, chociaż
Z niewielką dozą sensu. Po prostu paplał, zupełnie
jakby chciał odwrócić jej uwagę od tego, dokąd jadą:
nie w kierunku którejś ze śródmiejskich kawiarni, ale
w stronę odległego przedmieścia.
- Andre, dokąd ty mnie wieziesz? - zapytała
z niepokojem.
- Spokojnie, odpręż się. - Dość protekcjonalnie
poklepał Oriel po dłoni. - Pomyślałem, że pewnie
wolałabyś wypić tego drinka w domowym zaciszu.
Spojrzała na niego uważnie. Czy ten człowiek coś
knuje? Bez przesady. Dlaczego w końcu miałaby do
niego nie pojechać? Czy tylko Blaize'owi wolno włóczyć
się gdzieś co wieczór?
- Miałeś rację - bąknęła.
- Zuch-dziewczyna - uśmiechnął się zachęcająco.
- Wiedziałem, że nie należysz do tych ludzi, którzy
najpierw z wypiekami na twarzy rozczytują się
w bredniach, wymyślanych na mój temat przez
pismaków od kronik towarzyskich, a potem traktują
mnie za podejrzanego typa. Tymczasem naprawdę
podejrzanym typem jest ten, kto w imię jakichś
idiotyzmów terroryzuje Bogu ducha winną kobietę!
- Dlaczego tak mówisz? - Oriel przygryzła wargi.
- Bo widziałem, jak patrzył na ciebie tym swoim
jastrzębim wzrokiem przez całe przyjęcie. I widziałem,
jak się wściekł, kiedy zobaczył nas razem. Tak, tak
wykonanie - Irena
scandalous
135
zapamiętałem to sobie. Wiem, że nie lubi dzielić się
niczym, a już zwłaszcza kobietami. I wiem, że lepiej nie
stawać mu na drodze. Ale teraz, kiedy co wieczór widzi
się go z jakąś nową babką, to już chyba można
zamienić z tobą parę słów? Przecież nie będzie bawił się
w psa ogrodnika, co to sam nie zje i drugiemu nie da,
prawda?
Znowu poklepał ją po ręce. Oriel, zdegustowana,
ciasno splotła dłonie. Milczała. Za to Andre wciąż miał
coś do powiedzenia.
- Wiesz, Oriel, ten twój Blaize jest ostatnio w nie
najlepszym humorze. Jak myślisz, co się z nim dzieje?
Zawsze tyle podróżował w interesach, a teraz ledwie się
ruszy, już wraca i waruje tu jak potępieniec. I tylko
wyżywa się na tym biedaku, Weatherallu.
Samochód wjechał na plac przed okazałym, bar
dzo efektownym budynkiem, jednym z tych luk
susowych wysokościowców, w których mają swe
apartamenty bogaci, lecz nie posiadający rodziny
ludzie: przedstawiciele „złotej młodzieży", samotne
gwiazdy filmowe, świeżo rozwiedzeni biznesmeni.
Wysiedli i weszli do holu. Ku zaskoczeniu Oriel,
spotkali tam małżeństwo Duncanów, ni mniej ni
więcej tylko Lorę i Matta we własnej osobie. Andre
ukłonił się im, kładąc równocześnie rękę na ramieniu
Oriel, która, napotkawszy zdziwione spojrzenie Lory
i jakby taksujący wzrok jej męża, spłonęła silnym
rumieńcem.
- O, co za spotkanie, witamy w naszym miejskim
schronieniu - Lora odezwała się pierwsza.
- Bardzo się cieszę...
- Skoro już pani wie, gdzie od czasu do czasu sobie
pomieszkujemy, to może by nas pani odwiedziła?
Proponuję wspólny lunch, choćby jutro.
- Niestety, jeszcze dziś po południu lecę z dziećmi
do Pukekaroro, na weekend.
wykonanie - Irena
scandalous
136
- Cóż, w takim razie spotkamy się po pani
powrocie.
- Chętnie. Bardzo się cieszę, że coś takmiłego nastąpi.
- Jeśli mowa o tym, co nastąpi, to powinniśmy już
iść - w niemiły i dość dwuznaczny sposób odezwał się
Andre. - Do widzenia państwu - dodał i prawie że
wepchnął Oriel do windy.
- Jak mogłeś coś takiego powiedzieć? Rozmyślnie
zasugerowałeś tym ludziom, że umówiliśmy się tu...
- Na randkę? Jasne, że zrobiłem to rozmyślnie.
Muszę dbać o moją sławę donżuana!
- Tylko dlaczego moim kosztem?
- Dziewczyno, i kto tu mówi o kosztach? Nic
pewnie w życiu nie kosztowało cię tyle, co ta historia
z Blaize'em.
Oriel nie odezwała się. Dopiero kiedy winda stanęła
na właściwym piętrze, stwierdziła, że nie ma zamiaru
wysiadać. Oświadczyła, że wraca na dół i wychodzi.
- Nie bądź dzieckiem. - Andre ujął ją nadspo
dziewanie mocno za rękę i wyprowadził z windy,
a następnie powiódł do swego mieszkania. - Wiesz
doskonale, że nie chcę cię uwodzić. A za ten wygłup
przy Duncanach przepraszam. Nie martw się;, oni
nie są plotkarzami.
Andre poczęstował Oriel kawą, rozśmieszył ją kilkoma
dowcipami i odwiózł do domu, akurat na czas, by
mogła odebrać Sarę ze szkoły.
O szóstej Oriel, Sara i Simon odlecieli niewielkim
samolotem do Kerikeri. Mąż Kathy, Ned, czekał przy
lądowisku. Miał zawieźć ich do Pukekaroro. Blaize
zapowiedział już wcześniej, że zjawi się na farmie
dopiero nazajutrz, bo wieczorem będzie jeszcze zajęty.
Pewnie jakąś nową laflryndą, pomyślała wówczas
Oriel, nie potrafiąc opanować rozgoryczenia.
- No, jesteśmy na miejscu - oznajmił Ned, kiedy
samochód zjechał z wyjątkowo marnej, szutrowej
wykonanie - Irena
scandalous
137
drogi na gładki, wygodny podjazd do letniej rezydencji
Stephensonów.
- Czy pójdziemy popływać? - Sara przytuliła się
przymilnie do Oriel.
- Nie dzisiaj, kochanie, jest już za późno i za
chłodno - Oriel odpowiedziała łagodnie, ale stanowczo.
Wysiedli. Kathy powitała ich wylewnie, zachwyciła
się, że Sara ma nowy ząb, a Simon znowu urósł
i podała pyszną kolację. Dzieci, podekscytowane
podróżą i czekającym je atrakcyjnym weekendem,
poszły spać dopiero po dziesiątej. Oriel również poczuła
się zmęczona. Powiedziała więc Kathy dobranoc i udała
się do swego pokoju, na górę. Około północy, po
długiej kąpieli, była już w łóżku. Pomyślała o pierwszym
noclegu tutaj, wtedy, po wypadku i po burzy. Czemu,
u licha, los chciał, żeby trafiła właśnie do Pukekaroro?
Przecież szła całkiem na oślep. Czy instynkt nie mógł
zaprowadzić jej gdzie indziej? Nie, jednak nie żałuje, że
się tu znalazła. Nie żałuje tego, co przeżyła. Przecież
właśnie w Pukekaroro dowiedziała się, na czym polega
miłość, poznała na własnej skórze, co to znaczy
kochać, kochać bezbrzeżnie, bezgranicznie, całym
sercem i duszą. Nie zaznać w życiu czegoś takiego, to
dopiero byłaby tragedia i strata. A że w miłości nie jest
szczęśliwa? Hm... Czy powinna wymagać od losu aż
tak wiele?
Oriel usnęła. W pewnym momencie zbudził ją
warkot motorówki. Zerknęła na zegarek: była druga
w nocy. Wstała i wyjrzała przez okno. Księżyc świecił
tak pięknie, tak jasno. Kto o tej porze wypływa
łodzią?, pomyślała zdziwiona. Czyżby Ned wybierał
się na nocny połów ryb? Nie, ta motorówka wcale nie
wypływa, przecież już jej nie słychać. Ona przypłynęła.
Może to Blaize? Z Kerikeri równie dobrze można
dotrzeć tutaj morzem. Ale dlaczego tak w środku
nocy? Wróciła do łóżka. Zaczęła nasłuchiwać. Ktoś
wykonanie - Irena
scandalous
138
szedł na górę, słyszała zbliżające się kroki. Kto to?
Drzwi pokoju gwałtownie otworzyły się, błysnęło
światło. Tak, to Blaize. Czemu tak obcesowo, bez
pukania?
- Oriel, co, u diabła, robiłaś w mieszkaniu Andre
Huntera, pytam cię, słyszysz?
Ton tego pytania mógł przyprawić o dreszcz.
wykonanie - Irena
scandalous
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Oriel spojrzała na Blaize'a oczyma rozszerzonymi
z zakłopotania pomieszanego z lękiem. Na moment
zaniemówiła. Nagromadzony przez ostatnie tygodnie
ból przytłumił jednak szybko wszelkie obawy i przerodził
się w furię, pasję, niepohamowany gniew.
- Jak śmiesz w ten sposób się do mnie odzywać?
- wybuchnęła. - Wynoś się stąd!
- Jeśli potrzebna ci jest jakaś przygoda - na dźwięk
jej słów, zamiast się cofnąć, wręcz przeciwnie, przybliżył
się do niej - to, do stu diabłów, mogłabyś mieć ją ze
mną, a nie z tym cholernym Hunterem!
- Z tobą? - Błękitne oczy Oriel aż ściemniały
z irytacji. - A to niby dlaczego miałabym iść do łóżka
z facetem, który odepchnął mnie najokrutniej jak
umiał i tak bezgranicznie mnie upokorzył? Dlaczego
miałabym być na tyle głupia, by po tym wszystkim, co
mi zrobił, dawać mu jeszcze jedną szansę?
- Dlaczego? - Blaize dopadł Oriel niczym drapieżnik
swą ofiarę i chwycił ją za ramiona. - Bo cię kocham,
przewrotna istoto, kocham, rozumiesz, kocham!
- Ty mnie kochasz, tak? Dobre sobie. - Gniewny
głos Oriel przeszedł w gorzki, ironiczny śmiech.
- Człowieku, przecież ty nie umiesz kochać nikogo
poza sobą i dziećmi. Kochać, to znaczy chcieć, żeby
ktoś był szczęśliwy. A ty zrobiłeś wszystko, co mogłeś,
by odebrać mi najdrobniejsze nawet okruszyny szczęścia.
Tak, bardzo starałeś się o to. Nawet nie wspominaj mi
o uczuciu. Wiem, że przemawia przez ciebie tylko
zwykły, egoistyczny instynkt posiadania. Nie lubisz
wykonanie - Irena
scandalous
140
dzielić się z nikim, to wszystko. Wbrew temu, co mówił
mi o tobie Andre, zachowujesz się dokładnie tak, jak
pies ogrodnika.
Blaize, zirytowany, wprost rozjuszony słowami Oriel,
zacisnął dłonie na jej wiotkich ramionach. Krzyknęła
z bólu. Natychmiast opanował się i rozluźnił uścisk.
Przez sekundę patrzył na nią półprzytomnie, potem na
chwilę przymknął oczy, wreszcie nachylił się i zaczaj
całować obolałe miejsce.
- Przepraszam - szepnął.
- Już dobrze, Blaize, daj spokój. - Czuła, że jej
w pełni uzasadniony przecież gniew zbyt szybko
słabnie, przygasa. - Tylko zostaw mnie samą, proszę.
- Nie mogę, Oriel. Nie mogę, już przecież próbowa
łem, nie wyszło. Myślałem, że w końcu porozmawiamy,
przygotowałem się do tego. Wiem, że powinienem
zacząć inaczej, o innej porze, ale uwierz mi, kiedy
usłyszałem, że byłaś z Hunterem...
- Od Duncanów?
- Tak. Lora właściwie nie chciała mi powiedzieć,
uważała, że to nie byłoby w porządku wobec ciebie, ale
słyszała wiele złego o Hunterze... No i wiedziała, co ja
do ciebie czuję.
- A co ty właściwie do mnie czujesz?
- Kocham cię, przecież już wiesz!
Kocha? Chciałaby uwierzyć. Dlaczego mówi o miłości
dopiero teraz, kiedy trawi go zazdrość o Huntera? Czy
to naprawdę uczucie? A może zwykła niechęć do
dzielenia się z drugim mężczyzną tym, co uważa za swą
własność?
- Nie wierzę ci - rzekła z rezygnacją.
- Uwierz, Oriel! I posłuchaj. Kiedy usłyszałem od
Lory, że byłaś z Hunterem, miałem ochotę zabić was
oboje. Lecz zaraz potem pomyślałem, że to mnie
powinno się zabić za całą tę głupią ślepotę, przez którą
omal nie przeoczyłem najważniejszej rzeczy, jaka
wykonanie - Irena
scandalous
141
spotkała mnie w życiu. Kochanie, usiądź, otul się
kocem. Porozmawiajmy!
Bezwolnie usłuchała go. Usiadła na łóżku. Blaize
okrył ją troskliwie, osłonił przed nocnym chłodem,
podłożył pod plecy poduszkę. Sam przysiadł w nogach,
naprzeciwko. Spoglądał na jej bladą twarz i uśmiechał
się lekko, delikatnie, wręcz nieśmiało, jak nigdy dotąd.
Po chwili zaczął mówić z trudem wydobywającym się
z krtani głosem:
- Wiesz, Oriel, kiedy zobaczyłem cię wtedy na
plaży, w czasie burzy, przemoczoną, ubłoconą, zsiniałą
i drżącą, wydawało mi się, że jesteś ot taką sobie
zwykłą chudą dziewczyną, którą łatwo zapomnieć. Ale
gdy doszłaś już trochę do siebie, kiedy twoja skóra
odzyskała gładkość; oczy - blask, a włosy - puszystość
i połysk, zorientowałem się, że byłem w błędzie. Bo
przecież ty wcale nie jesteś przeciętna, zwyczajna.
Jesteś niezwykła, fascynująca. Nigdy bym nie pomyślał,
że niewinność i zmysłowość mogą łączyć się tak
harmonijnie w spojrzeniu, wyglądzie, ruchach tej
samej kobiety. Poczułem, że cię pragnę. Chciałem
zanurzyć dłonie w tych twoich niesamowitych włosach,
chciałem całować twoje cudowne usta, odczuwać
dotyk twojego ciała. Ale wiedziałem, że jesteś niewinna
i nie mam prawa się uwodzić.
- Jak to, wiedziałeś? -szepnęła. -Przecież nie noszę
na czole etykietki z napisem „dziewica".
- Nie musisz, i tak to czuję. - Blaize zdławił lekki
uśmiech. - Gdybym nawet nie był pewien od razu,
upewniłbym się przy naszych pierwszych pocałunkach,
zwłaszcza tych we mgle.
Oriel wzdrygnęła się na wspomnienie niesamowitej
scenerii tamtego dnia i na wspomnienie niepohamowanej
żądzy, jaką Blaize u niej wówczas wywołał.
- Tak - Blaize zdawał się czytać w jej myślach - to
było rzeczywiście coś niesamowitego. Nigdy wcześniej
wykonanie - Irena
scandalous
142
nie doświadczyłem tak intensywnej emocji, takiego
pragnienia. Lecz ty, dobrze widziałem, odczuwałaś to
samo. Równie wyraźnie jednak mogłem zauważyć, że
jest to dla ciebie coś nieoczekiwanego i nowego, że
sobie z tym w ogóle nie radzisz/Dlatego cofnąłem się
w pół drogi.
- A ja myślałam, że chcesz mnie w sobie rozkochać,
żeby łatwiej ci było przekonać mnie do pozostania
tutaj i zajęcia się Sarą.
- Może i masz trochę racji. Mówiłem sobie, cóż,
drobny flircik nikomu nie przyniesie szkody. Chociaż
nie. To była tylko próba zamaskowania przed samym
sobą tego, co naprawdę czułem. Pragnąłem cię od
samego początku. Zabiegałem o twoje względy, to
było silniejsze ode mnie, a równocześnie wstydziłem się
tego. Prosiłaś, bym dał ci spokój. Zasady, z których
zawsze byłem tak dumny, nakazywały mi podporząd
kować się tej prośbie. Ale rozbudzona przez ciebie
namiętność nie chciała się podporządkować zasadom.
Czułem, jak tracę kontrolę nad swym sercem, lecz
wciąż nie przyznawałem się przed sobą, że to po prostu
miłość od pierwszego wejrzenia.
- Czy taka miłość jest w ogóle możliwa? Zwłaszcza
u ciebie?
- A jednak. Zjawiłaś się tu i po prostu skradłaś mi
duszę.
- Niełatwo w to uwierzyć. Ale kiedy przyszedłeś do
mnie, do pokoju, wtedy, pierwszego wieczoru, i spoj
rzałeś tymi swoimi srebrzystymi oczyma, przeniknęła
mnie jakaś iskra, zupełnie, jakbyś mnie naelektryzował.
- Naprawdę, Oriel? Ja odczułem wtedy to samo!
Widzisz, kochanie, właśnie wtedy to wszystko się stało.
Wystarczyła jedna chwila, jedno spojrzenie...
- Więc czemu potem zmarnowaliśmy tyle czasu?
- To była moja wina - rzekł Blaize w skupieniu,
tonem, którego stanowczość musiała być wynikiem
wykonanie - Irena
scandalous
143
długich i bardzo głębokich przemyśleń. -Nie chciałem
przyjąć do wiadomości, że jestem człowiekim takim,
jak wszyscy inni. W egoistycznym zaślepieniu sądzi
łem, że wyrastam ponad normalne ludzkie uczucia czy
sentymenty. Poddawanie się im uznawałem za słabość,
a ja przecież miałem być kimś mocnym, mocniejszym
od wszystkich. I upierałem się przy tym długo. Za
długo.
- To dlatego plotłeś mi o tych genach, hormonach
i żartach natury?
- Tak. Byłem strasznie cyniczny. I ogromnie
zarozumiały. A teraz jest mi po prostu głupio. Ale
wiesz, Oriel, mój cynizm brał się stąd, że zawsze
miałem w swym otoczeniu kobiety, które usiłowały mi
się sprzedać.
- Chyba nie tylko kobietom zdarza się takie
postępowanie...
- Racja. Czasami mam wrażenie, że cały świat jest
jednym wielkim targowiskiem, na którym ludzie gotowi
są sprzedać wszystko: własne zasady, własne ciała
i dusze. I że nie liczy się tu nic, poza ceną. A może to
tylko moje środowisko jest takie? Walcząc o pieniądze
i władzę zbyt łatwo zapomina się o zwykłych regułach
uczciwej gry. Cóż dopiero mówić o ideałach...
- Pieniądze i władza, mówisz? Pewnie za sprawą
tych dwu rzeczy stałeś się taki wyniosły?
- Być może. W każdym razie wydawało mi się, że
Blaize Stephenson przerasta zwykłych śmiertelników
przenikliwością spojrzenia i umiejętnością kontrolo
wania emocji. A kiedy spotkałem ciebie, musiałem
przyznać, że moja władza nad sobą i światem też ma
swoje granice. Poczułem się jakoś... hm... zdegradowany,
pomniejszony. Zorientowałem się, że nie rządzę sobą,
że zależę od twojej łaski i niełaski. Przestraszyłem się
tego. Bałem się, że zdobywając ciebie, utracę samego
siebie. Widziałem, jak to wszystko, czym zawsze tak
wykonanie - Irena
scandalous
144
bardzo lubiłem się chełpić: inteligencja, wola, siła, po
prostu niknie, topi się w ogniu emocji.
- Pewnie się zdziwisz, ale i ja czułam coś podobnego
- przyznała Oriel pod wrażeniem jego brutalnej,
bolesnej szczerości. -To ślepe, nierozważne pragnienie,
jakie odczuwałam, przerażało mnie. Miałam wrażenie,
że pod jego wpływem robię się bezwolna, zupełnie
jakbyś mnie hipnotyzował. A może i były w tym jakieś
czary?
- Te czary to miłość, najdroższa. - Blaize ujął Oriel
za rękę. - Tylko jeśli ona tak właśnie wygląda, to nie
wiem, jak ludzie sobie z nią radzą. Zawsze uważałem,
że kochać to być szczęśliwym, widzieć świat w piękniej
szych kolorach. Wyobrażałem sobie miłość jako uczucie
łagodne, kojące, bezpieczne. Tymczasem jest to coś
niepohamowanego, ekscytującego, niepokojącego, coś,
co trawi człowieka jak pożar! I to nie tylko pożar
zmysłów. Czuję do ciebie coś więcej, znacznie więcej!
- Blaize, kocham cię - uniosła jego dłoń i przytuliła
ją do policzka. - Chcę być z tobą, złączyć się z tobą,
mieszkać z tobą, urodzić twoje dzieci. Chcę żyć z tobą
do końca moich dni. Chcę, choć nadal mnie trochę
przerażasz!
- Najdroższa. - Pogładził dłonią jej twarz i włosy,
a potem przyciągnął ją blisko do siebie. - Chcę tego
samego, czego ty, niczego więcej. Chcę, wchodząc do
pokoju widzieć twoje oczy, zwrócone właśnie ku mnie.
Chcę wiedzieć, że żyjesz dla mnie, a ja dla ciebie. Chcę
cię oglądać, całować, dotykać i... gubić się w tobie.
Oriel, ostatnie tygodnie były takie smutne, puste,
straszne. Wprawdzie dopiero ta historia z Hunterem
pobudziła mnie do natychmiastowego działania, ale
już wcześniej doszedłem do wniosku, że muszę to
przerwać, że nie może już tak dłużej być.
- Co zamierzałeś zrobić?
- Chciałem wyczekać na jakiś dobry moment
wykonanie - Irena
scandalous
145
i zapytać cię, czy widzisz możliwość rozpoczęcia
wszystkiego jeszcze raz. Chciałem oświadczyć ci, że cię
kocham, przez cały czas kochałem i że bez ciebie nie
mogę żyć. Co byś mi na to odpowiedziała? - Blaize
przysunął się do Oriel i przytulił ją do siebie.
- Prawdopodobnie kazałabym ci iść do diabła
- odparła gorzko, słuchając, jak bije mu serce.
- W takim razie dobrze się stało, że Lora nie była
zbyt dyskretna, że wściekłem się na ciebie, że wpadłem
tu z zaskoczenia i mogłem powiedzieć ci wszystko,
zanim zdążyłaś mnie odprawić...
- I usłyszeć, że ja też cię kocham i że skończył się już
wreszcie ten przeklęty stracony czas!
Blaize jednym ruchem porwał Oriel na ręce i zaniósł
do swego pokoju. Nieśmiało stanęła obok ogromnego
łoża.
- Wstydzisz się mnie? - spytał z łagodnym uśmie
chem.
- Tak. - Twarz Oriel okrył rumieniec. - Wciąż
chyba myślę, że jestem trochę za chuda.
- Kochanie, jeśli ktoś chciałby tak sądzić, to jego
sprawa. Ja uwielbiam kobiety takie, jak ty: strzeliste,
smukłe, o jedwabistej skórze i...
- ... drobnym biuście - Oriel dokończyła zdanie
i przycisnęła dłonie Blaize'a do swych piersi.
- Twoje piersi są drobne, ale piękne - jego cichy
głos towarzyszył ekscytującej pieszczocie. -I wspaniale
pasują do moich dłoni. I do moich ust. I będą pasowały
do ust naszych dzieci. Nie są za drobne. Są cudowne.
Ty cała jesteś cudowna. I jesteś stworzona dla mnie,
dla mojej miłości, dla mojego życia i serca!
Ciałem Oriel wstrząsnęła gwałtowna, niepohamowana
namiętność. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, stały
się nagle całkiem miękkie, jak z waty. Opadła na łóżko.
Spojrzała tęsknie na Blaize'a. W odpowiedzi na to
słodkie zaproszenie pochylił się ku niej i wziął ją
wykonanie - Irena
scandalous
146
w objęcia. Z początku był bardzo delikatny, ostrożny.
Gdy jednak zorientował się, że Oriel reaguje na jego
pieszczoty żarliwie, gwałtownie, bez skrępowania,
pozwolił sobie na brawurę, która omal nie odebrała
mu tchu. Drżącymi rękoma rozebrał ją do naga, by bez
ograniczeń sycić wzrok ofiarowanym mu darem
pięknego kobiecego ciała.
- Wyglądasz jak antyczna bogini-rzekł w zachwycie.
- Jak Diana, bogini łowów, silna, smukła, pełna
dziewczęcego wdzięku. I tak niebezpieczna, że żaden
śmiertelnik nie śmiał podnieść na nią wzroku. Oriel,
bardzo cię pragnę. Tylko boję się, że... to przecież
pierwszy raz... że sprawię ci ból, że cię zniechęcę...
- Nie, Blaize, nic, co ty robisz, nie może mnie
zniechęcić - szeptała, rozpinając guziki jego koszuli.
- Nie martw się, gdyby coś było nie tak, będziemy mieli
całe długie życie, żeby to poprawić.
- Moja ty najukochańsza mądralo! - Blaize zaśmiał
się lekko, pocałował ją i mocno przytulił. - Tak,
będziemy mieli dużo czasu na mistrzowskie opanowanie
wszystkiego, nawet na to, żebyś mnie mogła do końca
rozebrać.
Oriel zrozumiała aluzję i pospieszyła się z koszulą.
Zamiast jednak rozbierać go dalej, zaczęła gładzić
męski, pokryty gęstym włosem tors Blaize'a. Opuszkiem
palca dotknęła ukrytego w gąszczu sutka, przywarła
do niego ustami. Lecz kiedy Blaize jęknął, gwałtownie
odskoczyła.
- Boli cię to! - spytała z niepokojem.
- Tak, ach, jak strasznie mnie boli...
Znów zrozumiała. Z uśmiechem zrobiła to samo
jeszcze raz. Potem sięgnęła do paska Blaize'a, lecz
w podnieceniu nie mogła rozpiąć klamry. Zrobił to
sam. Mocno całując Oriel zrzucił resztę ubrania. Starał
się, by dzięki delikatnym pieszczotom przyjęła bez
wstrząsu widok jego pełnej, męskiej nagości. Ułożył ją
wykonanie - Irena
scandalous
147
na łóżku, plecami na przyjemnie chłodnej i gładkiej
pościeli. Chwilę spoglądał na wdzięczne zarysy ciała
Oriel i jedwabistą fakturę jej skóry.
- Piękno, prawdziwe piękno - mruczał, jak gdyby
sam do siebie. - Wspanialszych linii nie dałoby się
narysować.
Oriel uśmiechnęła się i wyciągnęła ku niemu ramiona.
Nie mogło już być mowy o żadnym onieśmieleniu czy
wstydzie. Ten wspaniały, nagi mężczyzna budził w niej
tylko zachwyt. Zniknęły wszelkie bariery.
Blaize, podniecony do granic wytrzymałości, siłą
woli panował jednak nad sobą. Stopniowo, delikatnie
rozbudzał Oriel, doprowadzając ją do tego, że w końcu
poczuła w pełni najdzikszy z możliwych głód, najok-
rutniejsze, lecz i najsłodsze zarazem pragnienie, które
ludzie nazwali pożądaniem. Zatraciła się w zmysłowym
oszołomieniu, pozwoliła, by zwalczana, tłumiona
dotychczas namiętność zapanowała nad nią bez reszty.
Trochę wstydliwie i nieporadnie, lecz z wielką
żarliwością, zaczęła odpowiadać pieszczotami na
pieszczoty Blaize'a. Jej dłonie błądziły po jego ciele,
poznawały je, szukały miejsc szczególnie wrażliwych.
Skóra Blaize'a była gładka i gorąca, lekko wilgotna.
Łatwo wyczuwalna opuszkami palców gra ukrytych
pod nią mięśni budziła zachwyt. Oriel myślała z dumą,
że oto cała ta wielka siła znajduje się w jej rękach!
Blaize najpierw poznawał ciało Oriel ustami. Całował
wąskie wcięcie talii, łagodne łuki bioder. A kiedy
wiążące ich w harmonijny duet, zmysłowe napięcie
wzrosło, zaczął dłonią pieścić jej uda i brzuch, posuwając
się stopniowo do centrum kobiecości. Oriel wstrzymała
oddech. Pod wpływem przyprawiającego ją niemal
o utratę przytomności dotyku, zaczęła mimowolnie,
instynktownie poruszać biodrami.
- Oriel... - szepnął - Oriel... chcę cię...
Namiętne, choć tak proste słowa, wznieciły w niej
wykonanie - Irena
scandalous
148
jeszcze gorętszy żar. Zadrżała, wygięła się w łuk
i przygryzła wargi, by stłumić wyrywający się z krtani
krzyk.
- Nie, Oriel. - Głos Blaize'a wprost obezwładniał
ją, prowadził na skraj omdlenia. - Proszę, nie krepuj
się, nie ukrywaj niczego, krzycz, rób ze mną, co chcesz,
bo cię kocham, na zawsze...
- Ja też cię kocham i zawsze będę twoja - zdławione
emocją słowa Oriel zabrzmiały jak przyrzeczenie.
Znowu wygięła się w łuk. Krzyknęła. Wstrzymała
oddech. Blaize wydał z piersi niski, gardłowy dźwięk.
Jego skóra pokryła się potem, mięśnie napięty się, lecz
na chwilę zamarł.
- Oriel -szepnął - mogę sprawić ci ból...
- Nie... kochany... nie... nie czekaj... już... teraz...
proszę... Blaize!
Nabrał powietrza w płuca, zacisnął zęby i wziął Oriel
w objęcia. Połączyli się. Przyjęła go bez lęku, z pełnym
przyzwoleniem, radosnym oczekiwaniem. Na jej twarzy
malował się niezwykły uśmiech, wyrażający równo
cześnie miłość, ufność i pożądanie.
Czy to już? Spodziewała się bólu, lecz właściwie
wcale go nie odczuła. Przeniknęła ją za to jakaś
obezwładniająca słodycz i porywający żar. Jeszcze,
jeszcze... Rozbudzone pragnienie domagało się czegoś
więcej.
Rozkosz rosła i rosła, aż osiągnęła przerażające
rozmiary; A mimo to rosła nadal. Dokąd ta droga
prowadzi? Gdzie znajduje się szczyt?
Wstrzymując oddech, napinając mięśnie, Oriel
poddawała się tylko jednej myśli, jednemu pragnieniu:
jeszcze... Blaize... jeszcze... A on odgadywał jej
oczekiwania. Tym samym rytmem dążyli do wspólnego
celu, by w pewnym momencie osiągnąć wrażenie, że
nie są już dwojgiem ludzi, lecz niezwykłą jednością.
Zachwyt, uniesienie, ekstaza, upojenie - jakich słów
wykonanie - Irena
scandalous
149
jeszcze szukać dla nazwania tego, czego wówczas
zdołali doświadczyć?
Kiedy fala zmysłowego napięcia nieco opadła, Oriel
zorientowała się, że płacze. Lecz nie był to zwykły
płacz, lecz spazmatyczny szloch, przy którym wielkie
jak groch Łzy płynęły strumieniem po policzkach.
Blaize opadł bezwładnie na jej ciało, otulił ją sobą,
osłonił. Głęboko oddychał. Słyszała, a równocześnie
czuła przez skórę, jak mocno bije jego serce.
- Jestem za ciężki - szepnął, próbując się dźwignąć.
- Nie, Blaize.-Oplotła go mocno udami i ramionami.
- Tak, Oriel. - Zsunął się i wciągnął ją na siebie.
- Jeśli to zawsze jest tak - odezwała się z cicha,
oparłszy głowę na jego piersi - to chyba będziemy
musieli się ograniczać. Inaczej umrę kiedyś z rozkoszy.
- Przywykniesz - uśmiechnął się.
- Nie, nigdy.
- A jednak. Nie bolało?
- Nie. Byłeś bardzo delikatny.
- Całe szczęście. Robiłem wszystko na oślep, zupełnie
straciłem głowę. Oriel...
- Mhm?
- Czy ty... czy u ciebie... czy to było... no...?
- Nawet jeśli to nie było to - uśmiechnęła się
tajemniczo - nigdy nie chcę niczego innego. Blaize, ja
byłam w raju!
- Cudownie usłyszeć coś takiego od ciebie.
- A od ciebie?
- Najpierw spójrz mi w oczy. O, tak. Posłuchaj: to
było wspaniałe! Nigdy w życiu nie zatraciłam się do
tego stopnia.
- Wiesz - odezwała się trochę niepewnie - dener
wowałam się, że... że nie mam odpowiedniego do
świadczenia... że taka ze mnie...
- ... dziewica? Ja też nie byłem nigdy żadnym
Casanovą. No, może poza czasami, kiedy miałem
wykonanie - Irena
scandalous
150
jeszcze całkiem pstro w głowie. Lecz szybko zdałem
sobie sprawę, że tu chodzi o coś więcej, niż o wyżycie
się, rozładowanie nadmiaru napięcia. Dojrzałem. Potem
było już tylko kilka trwalszych związków, po których
pozostała przyjaźń. To wszystko.
- Jeśli nie ma tu wypracowanego mistrzostwa, jest
w takim razie wrodzony talent - stwierdziła Oriel pół
żartem, pół serio.
Blaize roześmiał się. Spojrzał jej prosto w oczy. Był
rozbawiony, ale... Nie tylko. W chwilę później Oriel
miała okazję się przekonać, że to, co wydawało się
niepowtarzalne, może nastąpić jeszcze raz! Znowu jego
dłonie, usta, rozpoczęły gwałtowną wędrówkę po jej
ciele. Znów poczuła przenikające ją na wskroś fale
ognia i słodyczy. I znów stworzyli oboje, mężczyzna
i kobieta, nową, doskonałą, harmonijną jedność. Droga
była tym razem może trochę inna, łagodniejsza, dłuższa,
ale efekt-ten sam. Całkowite zapomnienie o wszystkim.
Ekstaza tak wielka, że aż obezwładniająca.
- Blaize, czy ja śnię? Czy ja jeszcze żyję?
- Ty może tak, ale ja? - Jego głos ujawniał na
równi wyczerpanie i typowo męską dumę. - Czy ty
wiesz, że dokonaliśmy dwu zupełnie niemożliwych
rzeczy?
- Co masz na myśli?
- To, że ty za pierwszym razem osiągnęłaś szczyt i że
ja dokonałem tego dwa razy w zaledwie dwudziesto-
minutowym odstępie.
- Widocznie miłość tak ludzi uskrzydla. -Żartobliwy
ton Oriel nie był w stanie zamaskować przepełniającej
ją radości i satysfakcji. - Ale, ale, Blaize, to nie było
dwadzieścia minut. Patrz, już jest rano. Widocznie
przedtem spaliśmy. Blaize, a dzieci? Mogą mnie tutaj
znaleźć.
- Dwadzieścia minut, niech mnie kule biją, tylko
dwadzieścia minut... - Nic innego nie docierało do
wykonanie - Irena
scandalous
151
Blaize'a, który uparcie trzymał Oriel przy sobie i nie
pozwalał jej wstać z łóżka.
- Kocham cię - ucałowała go z uśmiechem - ale
przecież nie muszę wierzyć we wszystko, co mi
wmawiasz, prawda? No, Blaize, czas wstawać. Sara
zwykle budzi się o szóstej i przychodzi do mnie. Jak
mnie nie znajdzie w sypialni, rozpocznie poszukiwania.
Może zajrzeć i tutaj. Rety, chyba bym się zapadła pod
ziemię!
- Mhm... Te dwadzieścia minut to z pewnością
twoja zasługa. Działasz na mnie jak eliksir młodości.
- Blaize był rozbrajająco obojętny na wszelkie inne
kwestie.
-
Kocham cię, mój głuptasie. - Oriel objęła go
ramionami i przytuliła się ze wszystkich sił.
- Ja też cię kocham. Całym sercem. A jeśli chodzi
o pozostałych domowników, to taki obrót spraw może
ich tylko ucieszyć. Na przykład ten poczciwy James.
Ostatnio wciąż musiał znosić mój fatalny humor, teraz
wreszcie odetchnie. A dla dzieci nasz związek powinien
być czymś całkiem naturalnym, jakby dalszym ciągiem...
Oriel, chyba nie myślisz, że widzę w tobie darmową
opiekunkę dla Sary? - Zaniepokoił się, dostrzegłszy
w jej twarzy jakieś napięcie.
- Trochę...
- Kochanie, to nie ma sensu. - Leciutko musnął jej
usta palcem, który ona ucałowała. - Zależy mi na
tobie, a fakt, że tak wspaniale potrafisz porozumieć się
z Sarą i Simonem, to dla mnie tylko dodatkowa
radość. Kocham cię, Oriel. I właśnie niedawno starałem
się ci to udowodnić.
- Nie musisz niczego udowadniać, ja ci wierzę.
- Oriel wyraźnie rozchmurzyła się. -Ale i ty mi uwierz,
że cały twój ogromny majątek nie ma dla mnie
istotniejszego znaczenia, że i mnie zależy tylko na
tobie, kimkolwiek byś był.
wykonanie - Irena
scandalous
152
- Wiem o tym, skarbie, wiem. — Ze śmiechem
chwycił ją za włosy, przyciągnął jej twarz do swojej
i pocałował ją w czubek nosa. - Na małżeństwo dla
forsy jesteś za mało przebiegła - zażartował.
- Blaize-Oriel poważnie spojrzała mu w oczy-czy
jesteś pewien, że będę dobrą żoną dla ciebie? Twoje
życie jest przecież takie...
- Moje życie jest bardzo spokojne - przerwał jej
zdecydowanie. - Czasem uroczyście podejmuję jakichś
moich partnerów w interesach, to wszystko. Jeżeli nie
zechcesz, nie będziesz musiała brać w tych imprezach
udziału, wystarczy mi James. A poza tym? Mam
wąskie grono bliskich przyjaciół. To mili, interesujący
i bezpośredni ludzie. Znasz przecież i chyba lubisz
Duncanów, prawda? Są tu najlepszym przykładem.
Brak w tym kręgu postaci, które swoim zachowaniem
mogłyby dostarczyć materiału do śkandalizujących
kronik towarzyskich, no, może z małymi wyjątkami.
Ja, Oriel, boję się o to, że życie u mego boku może cię
raczej znużyć niż zmęczyć.
- O mnie się nie martw. - Spojrzała na Blaize'a
z ogromnym ciepłem. -Przystosuję się, jestem bardzo
elastyczna.
- „Elastyczna jak żelazna sztaba", powiedziałaby
zapewne twoja matka.
Roześmiali się oboje. Wzięli wspólnie prysznic
i w końcu zeszli na dół, gdzie dzieci, pod troskliwym
okiem Kathy, jadły już śniadanie. Bez zbędnych
wstępów Blaize poinformował całą trójkę, że on i Oriel
postanowili się pobrać. Nietrudno wyobrazić sobie,
jak ta wiadomość została przyjęta. Sara biła brawo
i tuliła się do obojga. Simon wydawał dzikie okrzyki
radości. A Kathy promieniała i powtarzała z triumfem,
że stało się to, co ona przewidywała od samego początku.
- Tylko przez co zmitrężyliście aż tyle czasu? - spytała
po chwili.
wykonanie - Irena
scandalous
153
- Przez upór i brak odwagi. - Trochę kwaśno
uśmiechnął się Blaize. -Ale, ale, Kathy, a propos czasu
- dodał - czy dasz radę przygotować wesele w ciągu
tygodnia?
- Ja? No jasne! - Skonsternowana w pierwszej
chwili gosposia błyskawicznie odzyskała swój zwykły
rezon. - Przekonacie się sami.
Przekonali się. Już na dzień przed ceremonią ślubną
wszystkie przygotowania do weselnego przyjęcia zostały
zakończone. Pukekaroro spokojnie czekało na gości.-
Jo Radford, wraz ze swą siostrą, szwagrem, Davidem
i dwiema najbliższymi przyjaciółkami Oriel, przyleciała
wynajętym specjalnie przez Blaize'a samolotem. Widać
było wyraźnie, że historia, jaka przydarzyła się „chudej,
wybujałej i niezgrabnej" latorośli, nadal ją zaskakuje.
„Ależ się tej dziewczynie poszczęściło" - zdawała się
mówić jej zdumiona mina.
- Ależ mi się poszczęściło z Oriel - oświadczył
Blaize, zupełnie jakby czytał w jej myślach.
- Najlepiej uznać, że poszczęściło się wam obojgu
- stwierdziła Jo pojednawczo. - Odnaleźć się w ludzkim
tłumie, to wielka sztuka. A wam się udało. To widać.
Wystarczy na was spojrzeć.
Po południu Oriel i Blaize wspięli się na pobliskie
wzgórze. Patrzyli na zatokę, na pływające po niej
jachty, na figlujące wśród jachtów delfiny.
- Dobrze ci ze mną? - Blaize objął Oriel i zaczął
całować jej włosy.
- Tak. - Przytuliła się do niego bardzo mocno.
- Wiesz, nie miej matce za złe tej wiecznie zdziwionej
miny. Ona naprawdę nie może zrozumieć, co ty we
mnie widzisz.
- Czy jest ślepa?
- No, nie. - Oriel pocałowała Blaize'a w policzek,
a potem oparła czoło o jego brodę. - Ale chciała mieć
syna, a jeśli już nie, to chociaż jakąś malutką, słodziutką
wykonanie - Irena
scandalous
154
dziewuszkę. A ze mnie, jak mówiła, zawsze była taka
dzika koza. I uparta. Zresztą nawet ty, najdroższy,
musisz się zgodzić, że nie jestem ładną dziewczyną...
- Ładną? Skądże. Wspaniałą! I wspaniale upartą.
- Wybuchnął śmiechem, a Oriel przyłączyła się do
niego. -Jesteś piękna - stwierdził po chwili już całkiem
poważnie. -I to nie tylko jeśli chodzi o powierzchowność,
o ciało. Masz piękną duszę, piękne cechy charakteru.
Widzę to wszystko łącznie. I za wszystko cię kocham.
- Blaize, nie zasługuję na takie komplementy. - Oriel
była ogromnie wzruszona. -Ale postaram się zasłużyć.
A ciebie też kocham za wszystko.
Słońce, ogromne, pomarańczowe, rozognione przed
wieczornym szkarłatem, chyliło się ku zachodowi.
Mijał kolejny dzień, ostatni dzień przed ślubem Oriel
i Blaize'a, przyszłych państwa Stephensonow. Jutrzejsza
ceremonia miała przypieczętować ich związek, zamy
kając historię, której początkiem była pamiętna letnia
burza. Miała także otworzyć nowy etap ich życia,
dłuższy i nieraz być może trudniejszy, ale wspólny.
wykonanie - Irena
scandalous