101 Donald Robyn Letnia burza

background image

ROBYN DONALD

Letnia burza

Harlequin®

Toronto • Nowy Jork • Londyn

Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney

Sztokholm • Tokio • Warszawa

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Oriel Radford bezwładnie opadła na krzesło. Na

zewnątrz szalała burza, którą przyniósł tropikalny

cyklon, ale tu było ciepło i sucho. Zmęczonym wzrokiem

powiodła po wygodnym, przyjemnym salonie, okreś­

lanym przez gosposię nieco staroświeckim mianem

bawialni.

Mimo narzuconego na ramiona koca, nie umiała

opanować wstrząsających ciałem dreszczy. Jej czarne,

zupełnie proste w tej chwili włosy ociekały mulistą

wodą, która wsiąkała w ręcznik, okręcony wokół szyi.

Wargi zsiniały, a całe ciało przeszywał uparty ból.

Kiedy drżącymi palcami dotknęła policzka, wyczuła

opuchliznę. Z wahaniem musnęła opuszkami palców

pulsującą skroń. Także tu odnalazła ślady skaleczenia

- przedzierając się ku plaży przez nadbrzeżne zarośla

wpadła do dołu, na którego dnie leżał potężny głaz.

Po twarzy przemknął jej ślad lekkiego, nieprzytom­

nego, jak to określała jej matka, uśmiechu. Czytała

gdzieś, że powyżej określonego progu intensywności

bólu, ciało przestaje nań reagować, obojętnieje nawet,

gdy staje się on coraz silniejszy. No, do tego jeszcze nić

doszło. Cały czas czuła silne rwanie nogi, które

wyraźnie wzmagało się przy najmniejszym ruchu.

W pokoju panował półmrok. Gdzieś w pobliżu

rozmawiał przez telefon mężczyzna o niskim, nieco

władczym głosie. Uniosła ciężkie powieki, by zorien­

tować się, jak wygląda. Mężczyzna był wysoki, dobre

metr dziewięćdziesiąt, jak oceniła, i silny. Oriel wiedziała

już, jak bardzo, bo kiedy mniej więcej dziesięć minut

wykonanie - Irena

scandalous

background image

6
temu, na plaży, natknął się na nią, obolałą i przerażoną,

wziął ją po prostu na ręce i przyniósł tutaj, bez żadnych

oznak wysiłku.

Poczuła ukłucie w sercu. Mężczyzna wyraźnie zbliżał

się do niej, bo jego głos dochodził ze znacznie mniejszej

odległości.

- W porządku - usłyszała. - Straż przybrzeżna już

wie, wyślą helikopter. Na pewno znajdą pani współ­

towarzysza. Moja gosposia przygotowała kąpiel, zaniosę

panią do łazienki.

- Czy będą wiedzieli, gdzie go szukać?

- Jasne. Przecież pani dokładnie opisała to miejsce,

a pilot zna zatokę jak własną kieszeń.

- Niech znajdą go jak najszybciej - szepnęła

z napięciem, przymykając ciężkie ze zmęczenia powieki.

Oczy Oriel, normalnie intensywnie błękitne, stały się

na skutek niedawnych przeżyć matowe, jak gdyby

wypłukane z blasku. Mężczyzna schylił się, by ją

dźwignąć, nie zważając, że lekko drgnęła w odruchu

obrony przed tą opiekuńczością. Kiedy niósł ją do

domu, nie odczuwała skrępowania. Co innego teraz.

Chociaż starała się uspokoić i opanować, nie potrafiła

ukryć oznak pewnego zażenowania. Wyczerpana, niemal

zobojętniała na wszystko, czuła w duszy niezrozumiały

lęk. I choć to z pewnością niedorzeczne, poczuła się

zagrożona.

Mimo że trzymał ją w ramionach, uporał się

z otwarciem drzwi. Uczynił to zupełnie bez wysiłku

i z gracją, jakiej trudno byłoby się spodziewać

u człowieka tak potężnej postury. Właśnie ta siła

i zręczność odbierała jej odwagę.

Oriel wyczuwała napięcie jego mięśni i ów lekki,

pobudzający i fascynujący aromat, jaki zazwyczaj bije

od prawdziwego mężczyzny. Zapach ciała, gra mięśni,

elastyczność skóry - to dzięki nim właśnie zawsze

i nieuchronnie budzi się ów swoisty magnetyzm,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

7

tajemne przyciąganie pomiędzy istotami różnej płci.

W odpowiedzi na ukryte, podświadome sygnały, ciało

Oriel zesztywniało, a serce zaczęło bić szybciej.

- Przepraszam, czyżbym coś pani zrobił? - spytał.

- Ależ nie, nic podobnego - odpowiedziała od­

ruchowo, po czym dodała w pośpiechu: - Naprawdę

nie muszę się teraz kąpać, poczekam tylko na helikopter.

- Na pewno nie przyleci. Zbliża się wieczór. Nie

zaryzykują dodatkowego lotu. Przede wszystkim muszą

uratować pani towarzysza. Pani jest już bezpieczna.

Może przylecą jutro, kiedy opadnie woda.

- To może ktoś by mnie podwiózł?

- Niestety, droga zamknięta. Na naszych wzgórzach

przy większym deszczu zawsze osuwa się ziemia.

A przecież leje od wczoraj wieczór i wygląda na to, że

szybko nie przestanie. To prawdziwa tropikalna

nawałnica. A według ostatniej prognozy nadciąga za

nią druga, z kierunku Wysp Fidżi.

- Już naprawdę mam dość tych ciągłych deszczy.

Prawdziwą jesień mamy tego lata - zauważyła Oriel,

a z opinią tą zapewne zgodziliby się wszyscy przemok­

nięci mieszkańcy Nowej Zelandii. - Ale przecież nie

mogę tu zostać, sprawiłabym kłopot, przecież...- widząc

rozbawione spojrzenie mężczyzny, straciła wątek

i dopiero po chwili dokończyła: -Ale cóż, zdaje się, że

nie mam innego wyboru i muszę skorzystać z pańskiej

gościnności. Dziękuję!

- Proszę nie robić sobie wyrzutów. Gość w dom...

- Ale nie taki połamaniec -wtrąciła Oriel zbolałym

głosem.

Mięśnie szerokich ramion mężczyzny napięły się

nieco, gdy niosąc ją zaczął wchodzić po schodach.

- Niestety, co się stało, już się nie odstanie - rzekł

łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy nadwerężyła

pani nogę?

- Zupełnie nie wiem. - Oriel zdławiła łzy. - Kiedy

wykonanie - Irena

scandalous

background image

8
runęła nawałnica, dochodziła dziewiąta. Potem, nim

odnalazłam Davida i umieściłam go we w miarę

bezpiecznym miejscu, minęła pewnie godzina -ciągnęła

łamiącym się głosem, oszczędzającmu jednak szczegółów

koszmarnych chwil poszukiwań w pełnej skalnych

odłamków wodzie, która błyskawicznie wypełniła

nadbrzeżny wąwóz. Nie wspomniała też ani słowem,

czym było towarzyszące jej przeświadczenie, że David

pewnie nie żyje, dopóki go nie dostrzegła, nieprzytom­

nego i ze złamaną nogą, wyrzuconego impetem pierwszej

fali na wysoką skarpę.

Mężczyzna spojrzał na nią niezwykłymi, srebrzysto-

szarymi oczyma ze współczującym uśmiechem, zupełnie,

jakby rozumiał grozę tamtych chwil. Nagle też otulił ją

silniej, jakby chcąc tym gestem dodać jej otuchy.

- Dobrze już, dobrze, teraz jest pani bezpieczna.

Zanim moja gosposia wyszła za mąż i zamieszkała

tutaj, była pielęgniarką. Zapewnia, że pani noga jest

tylko zwichnięta. No, ale iść w takim stame! To

musiało być straszne.

- Bolało, ale znalazłam kij. Podpierałam się nim,

a kiedy dotarłam do plaży, było już o wiele łatwiej.

Na chwilę zapadła cisza. Oboje pamiętali, jak żałośnie

utykając i zataczając się, uparcie szła przez plażę, by

zakończyć marsz bolesnym upadkiem. Wówczas on

ruszył ku niej biegiem, a ona, płacząc z wyczerpania,

zaczęła czołgać się w jego stronę.

- Jaksiępaninazywa?-spytałdośćbezceremonialnie.

- Oriel Radford - odparła, nieco zmieszana.

- Bardzo mi miło. Jestem Blaize Stephenson

- przedstawił się.

- A gdzie jesteśmy? - spytała, kiedy przenosił ją

przez kolejne drzwi na półpiętrze.

- W Pukekaroro.

- Wzgórze Mew - mruknęła sama do siebie.

- Zna pani język Maorysów?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

9

- Trochę. Wychowałam się na Fidżi. I chociaż

tamtejszy język różni się od maoryskiego, jest na tyle

do niego podobny, że dość łatwo zaczęłam rozumieć

tubylców, kiedy przybyłam do Nowej Zelandii.

- Ciekawe-rzekł, ukazując szereg mocnych, białych

zębów w uśmiechu, który czynił go młodszym. Według

szacunku Oriel miał nieco ponad trzydzieści lat.

Za kolejnymi drzwiami znajdowała się bardzo ciepła

i mile pachnąca łazienka. Tutaj czekała już gosposia,

pogodna, młoda kobieta około trzydziestki, ruda

i piegowata, sądząc po minie, zaradna i dość pewna

siebie.

- Niech pan posadzi panią...

- Oriel Radford - Blaize dokonał prezentacji. ~ A to

jest Kathy Howard.

- Bardzo mi miło. Niech pan posadzi panią Oriel na

krześle. O tak, świetnie! Teraz na pewno już sobie ze

wszystkim poradzę.

Dziewczyna poczuła napięcie jego mięśni. Sadzał ją

właśnie, a czynił to tak delikatnie, że o nic nie zawadził

obolałą nogą.

- Oriel, proszę mówić Kathy jeśli będzie pani czegoś

potrzebowała. Za jakiś czas przyjdę do pani.

Gdy wyszedł, pomieszczenie od razu wydało się dwa

razy większe. Oriel odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się

do gosposi.

- Mam nadzieję, że nie sprawię nadmiernego kłopotu

- odezwała się nieśmiałym tonem.

- Co też pani mówi? Gość dla nas to atrakcja.

Dzięki panimoże zapomnimy o tej przeklętej pogodzie.

Na tym odludziu, proszę mi wierzyć, tygodniami nikt

się nie pojawia. No, teraz trzeba zdjąć te mokre ciuchy

i trochę się umyć.

Pół godziny później Oriel siedziała już w łóżku,

blada, lecz dzięki pomocy Kathy jako tako do­

prowadzona do ładu. Jej twarz jednak, o czym się

wykonanie - Irena

scandalous

background image

10

przekonała spoglądając w lusterko, wyglądała tak, że

można się było przestraszyć. Spod oka aż do brody

szedł długi ślad zadrapania, pociągnięty agresywnym,

żółtobrązowym pasmem jodyny. Na jednym z policzków

widniał ciemniejący zminuty na minutę siniak. Skronie

silnie pulsowały, lecz po tym, jak Kathy dokładnie je

obejrzała, wiadomo już było, że nie jest to wynik

żadnych poważniejszych obrażeń. Wprawdzie pacjentka

wyglądała jak straszydło i była krańcowo wyczerpana,

ale jednak czuła się lepiej. Ciepła kąpiel przyniosła ulgę

jej obolałym mięśniom i kościom, a skórę i włosy

oczyściła z oblepiającego mułu.

Robiąc kwaśną minę do lusterka, Oriel usiłowała

uporządkować jakoś bujne, kruczoczarne włosy.

- Przyniosę ci suszarkę - zaproponowała Kathy.

Młode kobiety zaprzyjaźniły się od razu. -Masz super

gęste włosy, wiesz? Przepiękne!

- Ale spróbuj je uczesać i wysuszyć - mruknęła

Oriel, zerkając podejrzliwie, czy gosposia przypadkiem

sobie z niej nie kpi. Przywykła od dzieciństwa traktować

swoje niesforne kędziory, ten, jak mawiała jej matka,

istny kołtun, jako jeszcze jeden powód do zmartwień,

obok nad miarę wysokiego wzrostu, a także niedostatku

różnych kobiecych zaokrągleń i wypukłości. Nie bez

powodu, zanim wyrosła na tyle, że mogła już wymusić

na kuzynie Davidzie, by nazywał ją jej prawdziwym

imieniem, dręczył ją przezwiskiem „Miotła".

Kathy przyniosła z łazienki suszarkę, po czym

zniknęła. Kierując ciepły prąd powietrza na splątane

włosy, Oriel rozczesywała je, by doprowadzić powoli

do ładu. Kiedy skończyła, gosposia ponownie ukazała

się w drzwiach, niosąc na tacy miseczkę z zupą i kilka

chrupiących grzanek.

- Jak wrócę za dziesięć minut - rzekła ze śmiertelną

powagą - to wszystko ma być zjedzone.

Oriel nagle zdała sobie sprawę, że ból żołądka, który

wykonanie - Irena

scandalous

background image

11

do tej pory odczuwała, brał się po prostu z głodu.

Kiedy łapczywie chłonęła zawiesistą i bardzo smaczną

zupę, na jej twarzy zagościł lekki, leniwy uśmiech

sytości. Lecz gdy oparła się już o poduszkę, z ponurą

miną zaczęła przyglądać się jasnozielonej, bawełnianej

piżamie, w jaką wystroiła ją Kathy. Prawie na mnie

pasuje, pomyślała, gdyby nie to, że nogawki spodni

sięgają mi ledwie do połowy łydek. Oto jak los karze

dziewczyny mające metr osiemdziesiąt wzrostu, wes­

tchnęła w duchu.

Kiedy tak zaczynała się nad sobą rozczulać, nigdy

nie wiedziała, co ma być dla niej źródłem większej

rozpaczy: wysoki wzrost czy też rażąco wąskie przy

tym wzroście biodra i zbyt mały biust. Była najwyższą

uczennicą w klasie i wciąż musiała przez to znosić

różne docinki i przezwiska. Doroślejąc, opanowała

wprawdzie sztukę nieprzejmowania się sobą, ale

w trudnych, stresujących sytuacjach stare kompleksy

powracały ze zdwojoną siłą. W swoim pojęciu Oriel

znowu stawała się niezgrabnym i nieśmiałym dziew-

czątkiem, obserwującym ze zdziwieniem i zazdrością,

jak jej niewysoka, proporcjonalnie zbudowana matka

czaruje wszystkich wokół swą harmonijną urodą.

Niemal śpiąc już, Oriel jak przez mgłę wyczuła nagle

w pokoju jakąś zmianę, odebrała jakiś trudny do

określenia impuls, który zmusił ją do otwarcia oczu.

Ujrzała Blaize'a Stephensona, wypełniającego potężną

sylwetką niemal całe drzwi i spoglądającego na nią

pełnym blasku wzrokiem. Zabiło jej serce, a ciężkie

dotąd powieki nerwowo zatrzepotały. Blaize podszedł

do jej łóżka. Oriel, okryta tylko cienkim kocem,

poczuła się niemal naga. Całe jej smukłe ciało było

widoczne jak na dłoni. Nie zważając na dokuczliwy ból

usiadła wiec, oplótłszy podciągnięte aż pod brodę

kolana.

- Jak się pani teraz czuje? - spytał Blaize.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

12

- Dziękuję, znacznie lepiej.

- Rozmawiałem znów ze strażą przybrzeżną. Znaleźli

już pani współtowarzysza i na szczęście nie jest z nim

tragicznie. Doznał bolesnego złamania, ale nie grozi

mu trwałe kalectwo. Unieruchamiając mu nogę

i wyciągając poza zasięg wody, spisała się pani na medal.

- Dzięki Bogu - szepnęła Oriel, wzdychając i opusz­

czając głowę. Chciała ukryć łzy, które, dotąd hamowane,

pod wpływem nagłej ulgi obficie popłynęły po poli­

czkach.

Blaize przysiadł na łóżku i mocno przyciągnął

dziewczynę do siebie. W pierwszej chwili usiłowała się

odsunąć, lecz potem oparła głowę o jego ramię i nie

krępując się, uderzyła w ,płacz. Tak, są takie chwile,

w których kobieta musi wypłakać się w ramionach

mężczyzny.

Trzeba było kilku minut, by odzyskała równowagę.

Ta słabość ją upokarzała. Pohamowała więc łzy i raz

jeszcze pochyliła głowę, chcąc uniknąć spojrzenia jego

dziwnie przenikliwych oczu. Blaize położył delikatnie

palec na jej drżących ustach. Ciii... Łzy błyskawicznie

przestały płynąć, choć szkliły się jeszcze w błękitnych

oczach. Jednakże znów, jak w pierwszej chwili po

przybyciu do tego domu, przeszył ją na wskroś jakiś

dreszcz! Zatrzepotała powiekami, a policzki zabarwił

rumieniec.

- Podobno to przynosi ulgę, ale serce mi się kraje,

kiedy pani tak płacze - rzekł Blaize. - Kathy nie

stwierdziła u pani żadnego złamania, żadnych poważ­

nych obrażeń. To tylko szok. Musimy sobie z nim

jakoś poradzić. Proszę opowiedzieć, co przydarzyło się

pani w tym pechowym dniu. Myślę, Oriel, że warto to

z siebie wyrzucić - ostatnie zdanie wypowiedział

łagodnym, lecz równocześnie stanowczym tonem.

Oriel przygryzła wargi. Cóż, chyba może zaspokoić

jego ciekawość. Wytarła oczy podaną jej przez Blaize'a

wykonanie - Irena

scandalous

background image

13

chusteczką, usiadła i zaczęła mówić, z determinacją

starając się opanować drżenie głosu.

- Nigdy dotąd nie widziałam czegoś takiego. W jednej

minucie zalała nas woda, lecz to jeszcze nie było nic

strasznego, bo już w następnej runęła na nas cała jej

ściana. To było okropne. Woda niosła ze sobą muł,

kamienie, połamane gałęzie i całe pnie drzew. Dave był

w namiocie...

- A pani?

- Chwilę przedtem właśnie wspięłam się na krawędź

wąwozu. Chciałam zobaczyć, dokąd sięga woda. Byłam

niespokojna, bo moim zdaniem rozbiliśmy namiot

zbyt nisko. Mówiłam, żebyśmy rozstawili go wyżej, ale

Dave, ten nieznośny uparciuch, upatrzył sobie płaski

skrawek gruntu w dole, obok miejsca, gdzie stała

woda. Usłyszałam nagle jakby odgłos nadjeżdżającego

pociągu, który stopniowo przeradzał się w niesamowity,

piekielny grzmot. Woda w jednej chwili zatopiła

namiot, ale David miał szczęście. Impet pierwszej fali

wyrzucił go w górę, na skarpę. Dzięki temu nie utonął,

a tylko uderzył się o coś w głowę. Stracił przytomność,

nie wiem, jak długo to trwało, miałam wrażenie, że

wieki...

- A potem wyruszyła pani na poszukiwanie pomocy

i szczęśliwie zdołała ją znaleźć. Szkoda tylko, że przy

okazji sama się tak pani pokaleczyła. No i to

wyczerpanie. Nic dziwnego, skoro w tę przeklętą

pogodę zrobiła pani dobrych piętnaście kilometrów,

przedzierając się przez wzgórza! Ale proszę już o nic się

nie martwić, Oriel. Jest pani bezpieczna i całkowicie

panujemy nad sytuacją - głos Blaize'a zabrzmiał

spokojnie i niezwykle kojąco.

To mężczyzna z rodzaju tych, którym się instynk­

townie wierzy, którzy umieją do wszystkiego przekonać,

pomyślała, kiedy wychodził z pokoju. Dobre sobie:

Jest pani bezpieczna, panujemy nad sytuacją". Wątpię,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

14

by jakakolwiek kobieta mogła czuć się przy nim

naprawdę bezpieczna.

Blaize Stephensonmimowolnie wzbudzał w ludziach

zaufanie - miało to zapewne związek z jego posturą

-lecz równocześnie w jego towarzystwie czuło się także

strach. Oriel przypomniała sobie moment, w którym

bliskość Blaize'a wywołała u niej dreszcz lęku. Nie, on

nie jest przerażający. Jest tylko pewny swoich racji

i niewzruszony. Jak opoka, na której wszystko się

wspiera.

Zazdrościła mu tej cechy. Pewna siebie i bezpieczna

czuła się chyba tylko w szkole, wśród swoich ośmiolet­

nich uczniów. A Blaize, poza wszystkim, byłmężczyzną

bardzo atrakcyjnym, jeśli nie liczyć śladu po doznanym

kiedyś złamaniu nosa. Oriel długo zastanawiała się, jak

można określić taki typ mężczyzny: wiking! Wysoki

blondyn, o bursztynowomiedzianym odcieniu włosów,

z szarymi, przenikliwymi oczyma. No, może do portretu

staroskandynawskiego wojownika nie pasuje trochę

opalenizna, ale przecież nie ujmuje Blaize'owi uroku.

Przy tym, choć ubrany z niedbałą prostotą, przejawia

zarazem dbałość o wyrafinowany komfort, właściwą

tylko ludziom bardzo zamożnym.

Pukekaroro znacznie różniło się od farm, jakich

wiele widziała w czasie morderczej wędrówki po

nadmorskich wzgórzach. Już z zewnątrz domostwo

wyglądało inaczej, a jego wnętrze zdumiewało cał­

kowicie. Kiedy Blaize niósł ją na rękach przez trawnik,

mimo wyczerpania zdołała zauważyć nieodparty urok

posiadłości, jego prostą, chociaż kosztowną elegancję,

z jaką potrafi urządzić swe otoczenie jedynie człowiek

mający gust konesera i wrażliwość estety. W meblach

i ozdobach nie było ani odrobiny pretensjonalności.

Cichy szmer w okolicy drzwi zmusił Oriel do

uniesienia ciężkich powiek. Była to tylko Kathy,

z tacą, na której stał kolejny posiłek/Zgodnie z prawdą

wykonanie - Irena

scandalous

background image

15

chciała wyznać, że nie jest już głodna, lecz nim zdążyła

otworzyć usta, rezolutna gosposia powiedziała stanow­

czym głosem:

- Głodna czy nie głodna, jedz. Masz za sobą ciężkie

przeżycia. Trzeba wzmocnić wyczerpany organizm!

Miała rację. Kiedy Oriel posłusznie zjadła niemal

całego pieczonego kurczaka z młodymi ziemniakami

i groszkiem, a na deser pyszną brzoskwinię, ogarnęło

ją przyjemne uczucie sytości. Po posiłku odstawiła tacę

na znajdujący się tuż przy łóżku stolik.

Podobnie jak cały dom, sypialnia też była pięknie

urządzona. Ta sama zwiewna, kremowa tkanina

przesłaniała okna, a właściwie przeszkloną prawie

w całości ścianę, i okrywała szerokie łoże o lekkim,

wiklinowym wezgłowiu. Harmonizujące z takim

wystrojem, biadobrzoskwiniowe płytki terakoty na

podłodze przesłaniał po części wspaniały, nowoczesny

w swym wzorze dywan. Na jednej ze ścian wisiał

doskonały obraz, pełen życia, choć namalowany

oszczędnymi, ascetycznymi pociągnięciami pędzla. Był

to surowy, lecz przykuwający uwagę pejzaż z północnej

części kraju, zupełnie nie takiej sypialni można się było

spodziewać na największej nawet i najświetniej pro­

sperującej farmie!

Deszcz przerodził się w mżawkę, a wiatr ustał

zupełnie. Powietrze stało się ciężkie, wilgotne, parne.

Oriel zrobiło się duszno, zsunęła więc koc w nogi łóżka.

Uniosła się też nieco na poduszce i wtedy dostrzegła

przez szybę ogród, wciąż wielobarwny, chociaż stargany

przez deszcz i wichurę. Wśród bujnej roślinności

połyskiwała tafla wody. Mhm... Ten pokój znajdował

się na tyłach domu, więc nie mogło to być morze.

Zresztą woda morska ma inny odcień. No tak! Czyste

i ciepłe morze jest tuż obok, ale pan Blaize Stephenson

musiał sprawić sobie własny basen!, pomyślała z lekko

złośliwym uśmieszkiem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

16

Było już prawie ciemno, więc pewnie dochodziła

dziewiąta. Bębnienie deszczu i wycie wichru przestało

wreszcie głuszyć odgłos fal, które z jakimś dramatyzmem

i determinacją uderzały o brzeg. Jakie to szczęście, że

Dave jest już bezpieczny w szpitalu!

Pod wpływem odprężenia Oriel straciła nagle ostatnie

rezerwy sił. Opanowała ją fala ogromnego znużenia.

Ziewnęła. Opadła bezwładnie na posłanie. Czysta

pościel i sprężysty materac sprawiały jej zmęczonemu

ciału prostą, ale jakże wielką przyjemność. Gdy ułożyła

się wygodnie, ktoś zastukał do drzwi.

- Proszę-zawołała, spodziewając się znowu Kathy.

Do pokoju wszedł jednak Blaize, z dzbankiem jakiegoś

płynu i szklanką. Oczy Oriel zrobiły się okrągłe

z zaskoczenia pomieszanego z przestrachem. Podciąg­

nęła koc do pasa. Nadal jednak, czuła się zbyt odsłonięta:

cieniutka, pastelowa piżama teoretycznie tylko kryła

jej drobne piersi. Gwałtownymi i niezgrabnymi mchami

podciągnęła koc aż pod brodę, po czym zarumieniła się

na myśl, że mogło to sprawić idiotyczne wrażenie.

Rumieniec wzmógł się jeszcze bardziej, kiedy stwierdziła,

że Blaize przygląda się temu z wyraźnie kpiarskim

uśmiechem.

- Wygląda pani już o wiele lepiej - odezwał się

łagodnie. - A jak noga?

- Dziękuję, przestała tak boleśnie rwać - odrzekła,

czując że plącze jej się język.

- Lemoniada i środek przeciwbólowy - Blaize

postawił tacę na stoliku, po czym wyłuskał na nią dwie

kapsułki: żółtą i różową. - Czy chce pani może trochę

poczytać?

- Nie, dziękuję. Chciałabym już zasnąć.

Spojrzał na nią przymrużonymi oczyma. Pomimo

zmęczenia, pomimo ciężkich piętnastu kilometrów,

jakie walcząc z nawałnicą pokonała tego dnia, dziwnie

pozostawała pod wrażeniem owego zdecydowanego,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

17

zniewalającego spojrzenia. W odruchu samoobrony

przymknęła powieki.

- W porządku. Zostawiam panią. Dobranoc, Oriel

- powiedział głosem, w którym pobrzmiewał ton

stanowczości.

- Dobranoc...

Przygasło górne światło. Oriel z wysiłkiem uniosła

się na łokciu i zgasiła także nocną lampkę, po czym

zapadła w sen.

Obudziły ją oślepiające promienie słońca i Kathy,

która właśnie weszła, niosąc ze sobą zapach bekonu.

Oriel ziewnęła, rozprostowała obolałą nogę i z grymasem

na twarzy spróbowała nią poruszyć. Wreszcie usiadła.

- Piękny poranek. Wygląda na to, że nie dotarł do

nas jednak ten zapowiadany drugi cyklon. Jak się

czujesz? Noga jeszcze boli?-przyjaźnie spytała Kathy,

stawiając tacę na stoliku.

- Dziękuję, boli tylko trochę -odpowiedziała Oriel

z szerokim, choć wciąż nieco nieśmiałym uśmiechem.

- Pomogę ci przejść do łazienki. Zaraz ją obejrzymy.

Chwilę później Oriel z przerażeniem patrzyła na

swoje odbicie w lustrze. Cóż, szrama na twarzy goiła

się, lecz siniec na policzku zrobił się jeszcze większy.

Wyglądała teraz, jakby stoczyła trzy rundy z bokserem

wagi ciężkiej. Trudno. Umyła twarz i zęby, rozczesała

włosy. Nie zważając na fakt, że noga jest sina

i opuchnięta, spróbowała na niej stanąć. Ale ponieważ

aż pobladła przy tym z bólu, Kathy zapędziła ją znowu

do łóżka. Tam Oriel z apetytem zjadła śniadanie.

Jak długo będzie zmuszona pozostawać więźniem

w domu Blaize'a Stephensona? Gdyby zależało to

tylko od pogody, to pewnie dość krótko. Wprawdzie

rozkołysane przez cyklon fale nadal potężnie tłukły

o brzeg, ale blask słońca odbierał ich łomotowi całą

wczorajszą grozę. Oriel, podniesiona na duchu,

uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jak tam

wykonanie - Irena

scandalous

background image

18

Dave? Na pewno wścieka się, jak zawsze, kiedy coś

pokrzyżuje jego plany. No i jak zawsze, to pewnie ją

o wszystko obwinia. Zmarszczyła brwi i wzruszyła

ramionami. Mniejsza o Davida i całą rodzinę, co tak

się nad nim trzęsie. Ach, ten ich jedyny wnusio, ten

synuś, którego los poskąpił jej matce, obdarowawszy

ją chudą, wybujałą córką.

Chóralne familijne zachwyty zdecydowanie nie wyszły

na dobre charakterowi Davida. Stał się prawdziwym

złotym młodzieńcem. Jak ktoś taki miał się dopasować

do rygorów wspólnej studenckiej wędrówki? Już gdy

zanosiło się na burzę, cała grupa postanowiła zawrócić

w głąb lądu, ale Dave oczywiście mimo wszystko uparł

się, by dotrzeć do latarni morskiej! Gdyby Oriel nie

przyłączyła się do niego, poszedłby sam i pewnie aż do

tej pory leżałby gdzieś ze złamaną nogą i rozbitą głową.

Rodzina nigdy by jej tego nie wybaczyła, nawet jeśli on

sam był wszystkiemu winien.

Przedpołudnie minęło Oriel bardzo szybko. Od­

wiedziła ją Kathy, by poprawić jej łóżko, sprzątnąć

po śniadaniu, a także dostarczyć ogromny stos

barwnych magazynów. Czegóż tam nie było. Moda,

wnętrza, ogrody... Oriel przyglądała się właśnie

w lekkim osłupieniu pokojowi w jakimś domu w Ka­

lifornii, w którym wszystkie meble od początku do

końca obite były czarną skórą, gdy rozległo się

pukanie do drzwi. Wszedł Blaize. Uśmiechnął się do

niej jak gdyby na znak, że i jemu nie podoba się takie

rozwiązanie, więc Oriel spontanicznie pokazała mu

zdjęcia.

- Czyż to nie okropne?

- Wnętrze jak ze snu jaskiniowca - rzekł, rzucając

rozbawione spojrzenie na fotografie.

- Jaskiniowca? - uśmiechnęła się. - No tak, tylko

po co tak szpecić całkiem ładny pokój. Lepiej już"

przenieść się do prawdziwej jaskini.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

19

- Według pani i według mnie pokój ten zepsuto, ale

na pewno jesteśmy w mniejszości. Inaczej nie pokazy­

wano by tego w popularnym magazynie, by ludzie

podziwiali go i naśladowali.

- Pewnie z wykorzystaniem skaju - zachichotała

Oriel.

- Brr... Lepiej nawet nie myśleć. Wygląda pani dziś

znacznie lepiej - zmienił temat.

- I czuję się znacznie lepiej. Jestem doprawdy

wdzięczna za troskliwość - figlarne błyski w oczach

Oriel szybko przygasły. - Czy ma pan może jakieś

nowe wiadomości o Davidzie?

Skinął głową, a następnie przysunął sobie do łóżka

krzesło i siadł - nawet na siedząco wydawał się ogromny.

- Tak. Spał dobrze. Niestety, prześwietlenie wyka­

zało, że złamanie jest bardziej skomplikowane niż

myśleli. Zdecydowano się przenieść go do lepszego

szpitala w Whangarei i ponownie składać mu nogę.

- Czy jego rodzice o tym wiedzą?

- Owszem. Szpital skontaktował się z nimi wczoraj

wieczorem i dziś jadą już do Davida z Auckland.

Wygląda na to, że chcieliby przenieść go do szpitala

bliżej domu. Czy pani matka jest na wakacjach

w Australii?

- Tak, ale...

- Chyba nie ma potrzeby, by przerywała sobie

urlop. Nie próbowałem się nawet z nią kontaktować.

Nie ma mi pani tego za złe, prawda?

- Oczywiście, nie trzeba jej wzywać-odpowiedziała

pospiesznie, nie wyjaśniając jednak, że matka wcale nie

byłaby zachwycona perspektywą przerwania urlopu.

No, chociaż Blaize pewnie by się jej podobał. Lubiła

przecież przystojnych mężczyzn.

W spojrzeniu, jakie Blaize posłał jej spod uniesionych,

brwi, Oriel dostrzegła odcień zaskoczenia połączonego

z ironią.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

20

- Kathy powiedziała mi, że pani nie może jeszcze

stanąć na tej obolałej nodze - rzekł z wolna. - Jeśli nie

czuje się pani na siłach, mogę znieść panią na dół.

- Niemamsięwcoubrać-odpowiedziałaoblewąjąc

się rumieńcem, rzuciwszy najpierw ukradkowe spojrzenie

na swą cieniutką górę od piżamy.

- Będzie pani zmuszona skorzystać z tego, czym

dysponuje Kathy - stwierdził łagodnie. - Rozglądałem

się dziś na wzgórzach za pani rzeczami. Niestety, nic

nie znalazłem. Ale proszę się nie martwić. Coś

wymyślimy - rzekł Blaize uspokajającym tonem.

Oriel nie miała w zagubionym gdzieś w czasie burzy

plecaku nic cennego, tylko niezbędną odzież, bieliznę,

przybory toaletowe. A tu, w eleganckiej łazience,

znalazła kosmetyki, które zadowoliłyby nawet najbar­

dziej wybredną damę: świetne mydła, szampony, kremy,

toniki, żele... Tylko ta kusa, pożyczona piżama! Oriel

zmarszczyła ciemne, wyraźnie zarysowane brwi. Nie,

przecież nie chcę, żeby on „coś wymyślał". Nie chcę, by

ten lubiący rozkazywać, pewny siebie mężczyzna

odbierał mi z trudem osiągniętą niezależność. Nie

chcę, żeby znosił mnie na dół i patrzył na mnie jak na

coś dziwacznego i osobliwego! Zaraz mu o tym

powiem, no, może raczej oświadczę, że wolałabym

zostać tutaj.

Jednak nim Oriel zdążyła się odezwać, Blaize zerwał

się z zadziwiającą lekkością i przyniósł z łazienki biały

płaszcz kąpielowy.

- Proszę ubrać się w to - rzekł, uśmiechając się do

niej. - Przecież w tym łóżku zanudzi się pani na śmierć!

Czy była to prośba? Nie. Mimo całego komizmu

sytuacji, jego słowa brzmiały raczej jak polecenie. Oriel

spojrzała na Blaize'a, napotykając stanowcze spojrzenie

zimnych jak stal oczu. Tak żywa w niej jeszcze przed

chwilą przekora natychmiast zgasła.

Kiedy odwrócił się, by otworzyć drzwi, okryła się

wykonanie - Irena

scandalous

background image

21

szczelnie szlafrokiem. Uniósł ją z łatwością. Płynnie,

miękko i delikatnie. Zwichnięta noga nie doznała

najmniejszego nawet urazu, kiedy bez żadnego wysiłku

znosił ją po schodach. Oriel zabiło serce. Nagle zdała

sobie sprawę, że przy nim czuje się słaba i mała. Toż to

cud, pomyślała, próbując żartem odpędzić to niepoko­

jące wrażenie, toż to cud, jaki mógł się ziścić tylko przy

tym wielkoludzie!

Zajęta myślami nie zauważyła nawet, że znalazła się

w pomieszczeniu z widokiem na ogród i na morze,

które przeświecało roziskrzonym błękitem przez konary

osłaniających dom drzew.

Była to oranżeria ze szklanym dachem, chroniona

przed ostrością letniego słońca płóciennymi storami

i liśćmi pnączy, bujnie wijących się wokół belek

stropowych. Taka sama jak w sypialni bladobrzosk-

winiowa podłoga, w donicach palmy i inne ozdobne

rośliny, wiklinowe krzesła przy okrągłym stoliku ze

szklanym blatem, wiklinowe kanapy z mnóstwem

biało-zielonych poduszek, szklane, dwuskrzydłowe

drzwi otwarte na oścież, by wpuścić do wnętrza

powiew pachnącej morzem, letniej bryzy... Oriel pilnie

rozglądała się wokół. Koncentrując uwagę na otoczeniu,

usiłowała zapomnieć o bijącym z nienaturalną mocą

sercu. Na zewnątrz rozciągał się ogród, bardziej

sponiewierany przez wczorajszą zawieruchę niż ten

z drugiej strony domu, obsypany zerwanymi przez

wiatr liśćmi, z kompletnie osuszoną z wody sadzawką

w zagłębieniu trawnika, która skrzyła się w słońcu

wilgotną, srebrzystozieloną płaszczyzną dna.

Blaize posadził Oriel na kanapie. Spojrzał z lekka

ironicznie, zupełnie jakby odkrył nieracjonalne uczucia,

które targały jej duszą, a następnie uniósł dziewczynie

nogi i położył na złotych poduszkach. Wtedy też

musnął biały bandaż, owinięty wokół jej zwichniętej

kostki.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

22

- Boli? - zapytał.

- Nie - onieśmielona, z trudem wypowiedziała to

krótkie słowo. - Nie boli, chyba że usiłuję stanąć.

- Próbowała pani?

- Tak, dziś rano.

- Proszę tego nie robić. Lekarz ze szpitala powiedział

mi przez telefon, że jutro może pani ostatecznie

popróbować, ale im później, tym lepiej. Dopiero po

tygodniu będzie się pani w miarę sprawnie poruszała,

a po dwóch opuchlizna powinna zejść - mówiąc to

oddalił się od kanapy i przysiadł na krześle.

- Dwa tygodnie!?

- Obawiam się, że tak. Czy to takie straszne?

- zareagował trochę kpiąco na jej konsternację.

- Nie mogę spędzić tutaj dwóch tygodni. Nie, to

niemożliwe.

- Przykro mi, że tak źle pani u nas.

- Ach nie, skądże, nie, nie o to chodzi! - policzki

Oriel zabarwiły się szkarłatem. - Nie mogę przecież

narzucać się państwu przez tyle czasu. Pan i Kathy

jesteście bardzo mili i gościnni, ale... - zawahała się,

napotykając jego przenikliwy wzrok-... ale to dla was

dodatkowy kłopot i fatyga.

- Nie sądzę, by pani obecność robiła Kathy różnicę

- rzekł z beznamiętnym wyrazem twarzy.

W tej kłopotliwej sytuacji Oriel zupełnie nie wiedziała,

co powiedzieć, zwłaszcza, że Blaize właśnie posłał jej

uśmieszek. Jak stwierdziła kiedyś matka Davida, litując

się nad zbyt wysoką, niezgrabną i przesadnie chudą

siostrzenicą, tak niepodobną do niej i ślicznej filigranowej

matki, był to objaw kompleksu niższości. Po chwili

jednak zmusiła się do mówienia, a słowa zabrzmiały,

jak na nią, niezwykle stanowczo.

- Nie, Kathy nie skarżyła się, ale opieka nad taką

jak ja inwalidką na pewno utrudnia jej spełnianie

codziennych obowiązków.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

23

- Pani troska o moją gosposię jest rozczulająca

- rzekł z nutą szyderstwa - ale nie sądzę, że jej

potrzebuje. To bardzo energiczna kobieta, cieszy się

z każdej okazji, kiedy może zaprezentować swoje

umiejętności. Skoro więc droga z Pukekaroro jest

nadal zamknięta i będzie jeszcze przez kilka dni

nieprzejezdna, proszę, aby pogodziła się pani z sytuacją

i pozostała moim gościem chociażby przez ten czas.

Oriel przygryzła wargi i spuściła wzrok. Kątem oka

widziała jednak, jak Blaize rozparty na krześle obserwuje

ją z ironicznym uśmiechem.

- Gdybym panią puścił, dokąd by pani pojechała?

-zapytał.

- Oczywiście do domu.

- A gdzie jest ten dom?

- W Auckland, to mieszkanie mojej matki - od­

powiedziała, nie wyjaśniając jednak, że na co dzień

mieszka w służbowym pokoju w pobliżu szkoły, gdzie

uczy. Tam, na prowincji, nie miałaby jednak co robić

w okresie wakacji.

- Ale przecież matka pani jest w Australii - rzekł

łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy wraca?

- A co to ma do rzeczy? I w ogóle, czemu mnie pan

tak wypytuje?

- Proszę się nie denerwować-przerwał jej stanowczo.

-Przecież nie wyślę pani samej do pustego mieszkania!

- A dlaczego?-zapytała ze źle maskowaną irytacją.

- Dlaczego? Bo nawet najgorszy wróg nie mógłby

mnie oskarżyć o brak troski wobec dzieci! - odparł,

unosząc brwi.

- Nie jestem dzieckiem - wycedziła ze złością.

-Wprawdzie pracuję z dziećmi, ale dzieckiem nie jestem.

- No to powiedzmy, że nie miałbym sumienia

wyprawiać kogoś w takim stanie - rzekł pojednawczo,

trochę już znudzony całą sprzeczką. - Kiedy pani

matka wraca?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

24

- Naprawdę nie musi się pan tak o mnie troszczyć

- odezwała się głosem, w którym przebijało tłumione

zniecierpliwienie, miała najwyraźniej dość pytań.

- Jestem panu wdzięczna za gościnność, ale gdy tylko

droga zostanie otwarta, sama się zatroszczę o swoje

sprawy.

W oczach Blaize'a pojawił się cień niepokoju, choć

na ustach wciąż miał wyrażający obojętną ironię

uśmieszek. Nie zareagował na szorstkie słowa Oriel.

Spod gęstych, wywiniętych rzęs - zdaniem matki jej

jedynej ozdoby -rzuciła na niego ukradkowe spojrzenie.

Ów twardy i promieniujący nieustępliwą pewnością

mężczyzna przerażał ją. Ale czy zmierzyć się z kimś

takim, nie byłoby czymś ekscytującym?

- Wkrótce będzie pani miała towarzystwo - odezwał

się cicho. -Za kilka dni przyjeżdżają tu mój siostrzeniec

i siostrzenica. Byli trochę u dziadków w Wellington,

a resztę wakacji spędzą u mnie. Simon ma czternaście

lat, to świetny chłopak. Sarah prawie siedem.

- To miło - rzekła bez przekonania.

- O, tak - potwierdził, po czym dodał z nutą

goryczy. - Niestety, Sarah bardzo ciężko przeżywa

śmierć rodziców. Minęło dopiero kilka miesięcy...

Wrażliwe serce Oriel ścisnął żal. Wiedziała, co to

znaczy utracić w dzieciństwie ukochaną osobę. Pamię­

tała, ile czasu musiało minąć, by przestała nasłuchiwać

kroków nieżyjącego już ojca.

- Tostraszne,chybanicgorszegoniemożeprzytrarlć

się dziecku-rzekła ze wzruszeniem i zadumą.-I niestety

tylko czas jest tu lekarstwem, wiem coś o tym.

- Pani ojciec? - spytał Blaize.

- Tak.

- Co się stało?

- Uwielbiał nurkowanie. Któregoś dnia wypłynął

w morze i nie wrócił.

- Ile miała pani lat?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

25

- Osiem.

- A ile trzeba było czasu, by odzyskała pani

równowagę?

- Czasamimamwrażeme,żedotądjejmeodzyskałam

- odparła cicho. - Chyba dopiero dwa czy trzy lata

temu zdołałam wypowiedzieć bez łez jego imię, od

roku udaje mi się myśleć o nim z uśmiechem. Moja

matka twierdzi, że... - Oriel zamilkła na moment, lecz

w końcu wzruszyła ramionami i z determinacją

dokończyła -... że niepotrzebnie wyolbrzymiam swój

żal. I pewnie ma rację!

- A może po prostu jest pani bardziej wrażliwa?

Oriel ponownie ogarnęło rozdrażnienie. Przed nikim

nie miała w zwyczaju odsłaniać swej duszy, a cóż

dopiero otwierać się przed tym obcym, niedawno

poznanym mężczyzną.

- Czyżbym się mylił? - Blaize nie dawał za wygraną.

- No dobrze, zobaczymy, jak oceni pani stan Sary.

Byłbym wdzięczny za profesjonalną opinię.

- Jestem tylko nauczycielką, nie psychologiem.

- Mhm... Myślę, że nie docenia pani samej siebie.

Odniosła wrażenie, że ostatnie zdanie wypowiedział

z tak sztuczną grzecznością i słodyczą, że nabrała

ochoty, by wrzasnąć, tupnąć, zakląć i zerwać z niego tę

maskę uprzejmości. Zdumiona nietypowym dla siebie

przypływem pasji, z trudem powściągnęła rozszalałe

emocje, tym bardziej, że oto spojrzał na nią z wyraźnym

rozbawieniem, które zdradzały lekko uniesione kąciki

jego ust. W rezultacie, onieśmielona, nie powiedziała

już ani słowa.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Przez pozostałą część dnia Blaize był wobec Oriel

bardzo uprzejmy. Traktował ją jak miłego, choć raczej

oficjalnego gościa. Bawił rozmową, gdy miała na to

ochotę, zostawiał samą, jeśli czuła się zmęczona. Kiedy

zaś po kolacji niósł ją na górę, do sypialni, robił to

z miną dobrego, poczciwego wujaszka.

Choć zaledwie minęła dziewiąta i słońce dopiero co

skryło się za horyzontem, pozostawiając złocistopur-

purową zorzę, zapowiedź ładnej pogody na następny

dzień, Oriel czuła się kompletnie wyczerpana. Zamierzała

jeszcze poczytać, lecz wypuściła z ręki książkę i prawie

natychmiast zasnęła. Sen jednak okazał się koszmarem.

Mimo że koszmar ten nawiedzał ją od dawna,

zawsze przerażał Oriel w tym samym stopniu. Śniła, że

tajemnicza, straszliwa istota ścigają i usiłuje schwytać.

Ona zaś ucieka, biegnie przez zimną, czarną, lepką,

mulistą wodę, w której grzęzną jej stopy. Wreszcie,

kiedy tuż, tuż przed sobą widzi płaski, zalany słońcem

brzeg, gdzie byłaby bezpieczna, nie może się już ruszyć.

Z trudem chwyta powietrze, czuje bolesne bicie własnego

serca. A zmora jest tak blisko, coraz bliżej i bliżej...

- Obudź się, Oriel, to tylko sen! Obudź się!

Owe wypowiedziane z gwałtownością słowa i po-

trząśnięcie za ramię przegnały senne mary, pozwoliły

powrócić do realnego świata. Kiedy otworzyła oczy

i ujrzała przy sobie Blaize'a, z zawstydzeniem spostrzegła,

że trzyma go kurczowo za rękę, jakby tylko on dawał

jej nadzieję ratunku. Gwałtownie cofnęła dłoń, roz­

paczliwie starając się stłumić niepokój i opanować

wykonanie - Irena

scandalous

background image

27

drżenie całego ciała. Lecz trzeba było dłuższej chwili,

aby emocje opadły, a oczy Oriel nabrały przytomniej-

szego wyrazu.

Nie zważając na jej milczący protest, Blaize przysiadł

na łóżku i lekko objął Oriel ramieniem. Oparła policzek

o jego muskularny tors. Poczuła się odprężona i tak

bezpieczna, jak chyba nigdy w życiu.

Blaize zaczął delikatnie gładzić dłonią jej plecy. Nie

przestał, nawet gdy w obronie przed tą czułością na

moment zesztywniała. Okazało się jednak, że łagodny

ruch jego dłoni działał kojąco.

- Już lepiej? - zapytał po chwili.

- Tak. - Nieśmiało skinęła głową, próbując znowu

się odsunąć.

- Nie uciekaj, pomyśl, że jestem troskliwym wujasz-

kiem -rzekł Blaize. - Często miewasz takie koszmary?

- Właściwie już od wieków nic takiego mi się nie

śniło. Krzyczałam przez sen?

- Wołałaś ojca - odparł po chwili milczenia.

Oriel przygryzła wargi i głęboko westchnęła. Zanim

jednak zdążyła otworzyć usta, Blaize dodał:

- Przepraszam, jeśli powiedziałem dziś coś, co

obudziło takie przykre wspomnienia.

- Nie, to nie to - szepnęła. - Nie wiem, skąd wziął

się ten koszmar. Przecież już wiele lat temu pogodziłam

się ze śmiercią ojca.

- Może to wpływ mojej opowieści o Sarze i Simonie?

- Może... - Nadmiar emocji i delikatny masaż

sprawił, że powieki Oriel ciężko opadły.

Nie bacząc na cichy opór z jej strony, Blaize usiadł

na łóżku i położył jej głowę na swoim ramieniu.

Słyszała spokojne bicie jego serca, czuła delikatny

aromat męskiego ciała. Wszystko to podziałało na nią

kojąco. Zapadła w łagodny półsen.

- Już dobrze? - spytał.

- Mhm... -Tylko tyle zdołało przejść jej przez usta.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

28

Blaize delikatnie cofnął rękę spod jej pleców, poprawił

Oriel poduszkę i wstał. Uśmiechała się przez sen.

- Wiesz, wyglądasz teraz jak mała wiewióreczka

- szepnął, również z uśmiechem.

Pochylił się i nagle ją pocałował. Serce Oriel niemal

zamarło. Pocałunek wstrząsnął nią, zniszczył dotych­

czasowy spokój. Blaize dostrzegł rozszerzone lękiem

oczy Oriel, gwałtownie się od niej odsunął, a jego twarz

nabrała wyrazu bezwzględnego opanowania. Patrzył

na Oriel obojętnie i zimno, jakby jej nie widział.

Mocno zacisnął wargi.

- Czy zdoła pani już usnąć? - spytał po chwili

nienaturalnie spokojnym głosem.

- Tak, dziękuję za wszystko - odparła, starając się

zwalczyć podniecenie, jakie wywołał w niej jego

pocałunek. -I przepraszam, że tak zareagowałam.

- To -ja przepraszam - szepnął, nie poruszając

prawie wargami.-Dobranoc...

Jeszcze długo po zgaszeniu światła leżała w łóżku nie

śpiąc. Powietrze było gorące, wilgotne, przesycone

ciężkimi zapachami letmej nocy. Usnęła dopiero, gdy

do pokoju zaczęło się wsączać blade światło świtu.

Rankiem nocna scena wydała się Oriel równie

nierzeczywista, jak wcześniejszy koszmar. I chyba

równic niepokojąca. Dlatego jedząc w swoim pokoju

Ńniiulanie doszła do wniosku, że im wcześniej opuści

iłom DlHize'a Stephensona, tym lepiej. Omal nie popełniła

wirlkicgo głupstwa. Nie ma zamiaru cierpieć upokorzeń,

IM |nkie naraziłaby się, zakochując w tym mężczyźnie.

Skoro mnikna, powinna tego uniknąć.

1'ngtidny zachód rfońca rzeczywiście wywróżył piękny

il«l«n. Kiedy Oriel, ostrożnie kuśtykając, zbliżyła się

<ln oknu, ujrzała przed *obą świeżą, jaskrawą zieleń

rozciągających ile poza ogrodem łąk i wyraźne zarysy

ozłoconych letnim słońcem wzgórz. W ogrodzie kwiaty

wykonanie - Irena

scandalous

background image

29

znowu uniosły wysoko swe wielobarwne główki. Nikt

nie domyśliłby się, że jeszcze tak niedawno wszystko

wokół sponiewierała szalona nawałnica. Po grzbiecie

jednego ze wzgórz szło jasnozłote na tle świeżej trawy

stado bydła, doglądane przez łaciatego psa i jadącego

konno mężczyznę. Czyżby to Blaize?, pomyślała. Nie,

człowiek na koniu był znacznie drobniejszy. No

i pokrzykiwał na psa z chłopskim akcentem, tak

różnym od tego, z jakim mówił Blaize.

Oriel wróciła myślami do ostatniej nocy, do tych

wspaniałych, choć zatrważających chwil, kiedy Blaize

ją tak delikatnie obejmował. No, ale potem... Tak,

trzeba zdecydowanie o tym wszystkim zapomnieć!

Mimo że Blaize to mężczyzna z dziewczęcych marzeń,

wysoki, dobrze zbudowany, silny i przystojny, o wdzię­

ku, który nieodparcie działa na kobiety. Tak, bez­

względnie nie wolno poddawać się czarowi. Mając

skończone dwadzieścia trzy lata nie myśli się już

o mrzonkach. Marzenia mogą przynieść tylko ból i łzy,

więc lepiej położyć im kres!

Kiedy Kathy weszła do pokoju, by zabrać tacę, Oriel

siedziała na krześle przy oknie i usiłowała rozczesać

włosy.

- Jak noga dzisiaj? - spytała gosposia.

- O wiele lepiej - odpowiedziała Oriel z uśmiechem.

- Kiedy stąpam ostrożnie, przytrzymując się mebli,

mogę poruszać się po pokoju całkiem nieźle. I prawie

nie czuję już bólu.

- Uprałam i wysuszyłam twoje rzeczy - rzekła

Kathy. - Zaraz ci je przyniosę.

Pół godziny później, w asyście opiekuńczej gosposi,

Oriel zaczęła samodzielnie schodzić na dół. Stąpała

bardzo wolno i ostrożnie, ściągając z wysiłku brwi.

Ból, jaki odczuwała, dowodził, że chyba przeceniła

trochę swoje możliwości i musi ostrożniej i wolniej

stąpać. Co gorsza, usłyszawszy znienacka głos Blaize'a,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

30
zrobiła niezręczny krok i straciła równowagę. Usiłowała

jeszcze przytrzymać się poręczy, ale koniec końców

zmuszona była usiąść na schodach.

- Co też pani najlepszego robi?

- Zanim pan mnie przestraszył, schodziłam właśnie

po schodach - odparła rezolutnie.

Na moment zapadła cisza. ,

- Czy naprawdę możesz stąpać na tej nodze?

-zafrasowała się Kathy.

Oriel wyjaśniła raz jeszcze, że jeśli czyni to ostrożnie,

jest w stanie już chodzić. Blaize nie uwierzył i zażądał,

by go o tym przekonała. Potem ze sceptycyzmem

patrzył, jak kuśtyka w jego stronę. Speszona potknęła

się. Nogę znów przeszył ból. Usiłowała ukryć bolesny

grymas, Blaize jednak najwyraźniej go zauważył.

- No cóż - rzekł - tak czy inaczej, nie powinna pani

zbyt wiele chodzić, bo w końcu rozboli panią i ta druga

noga. Proponuję przejść na werandę i usiąść. Właśnie

przepływa tu niedaleko statek, możemy popatrzeć.

W ciemnoniebieskich spodniach i błękitnej koszuli,

z twarzą oświetloną słońcem, Blaize wyglądał bardzo

efektownie.

- O tam, proszę zobaczyć w zbliżeniu - rzekł,

podając Oriel lornetkę.

- Wspaniały - stwierdziła, patrząc na biały kadłub

i pełne wdzięku linie.

- Prawda? Przypłynął do portu wczoraj rano, a teraz

wziął kurs na Fidżi.

- Na Fidżi...-westchnęła, ujawniając nieświadomie

wielką, dręczącą ją tęsknotę.

- Tak. W jakim miejscu na Fidżi mieszkała pani

w dzieciństwie?

- Urodziłam się w Suwie, ale potem mieszkaliśny na

jednej z niewielkich wysepek archipelagu. Ojciec

prowadził tam ośrodek turystyczny. Kiedy zginął,

przeniosłyśmy się z matką do Nowej Zelandii, żeby być

wykonanie - Irena

scandalous

background image

31

bliżej jej rodziny: rodziców i siostry. Zamieszkałyśmy

w Auckland. Ojciec nigdy nie opuściłby Fidżi. Uwielbiał

te wyspy, uwielbiał tropiki.

- Dużo pani pamięta z tamtych czasów?

- Pamiętam słońce i morze-odpowiedziała pełnym

zadumy głosem. - Pamiętam, jak próbowałam wspinać

się z innymi dziećmi na palmy kokosowe. Matka

twierdziła, że zachowuję się jak dzikus. Pamiętam

kościół, oni śpiewają tak pięknie... I jeszcze - dodała

z figlarnym uśmiechem -pamiętam wszystkie tamtejsze

przekleństwa. To zawsze może się przydać!

Kiedy śmiejąc się, sięgnął po lornetkę, zauważyła, że

ma ładne dłonie, szczupłe, opalone, o długich palcach

i kształtnych paznokciach. Mimowolnie wyobraziła

sobie, co czułaby, gdyby nimi ją dotknął. Śmiałość

własnej wyobraźni zawstydziła ją tak bardzo, że aż się

zarumieniła. Szybko odwróciła głowę. Na szczęście

Blaize niczego nie spostrzegł. Wciąż obserwował statek,

kierujący się właśnie na otwarte morze.

W padającym przez okno świetle profil Blaize'a

wydawał się ostry, mocno zarysowany, kanciasty.

Szerokie czoło, szczupłe policzki, wąski nos, mocne

szczęki - wszystko to wyrażało trudną do określenia

buńczucznośc, pewność siebie, może nawet agresywność,

a równocześnie dodawało mu atrakcyjności. Efektu

nie osłabiał nawet kontrastujący z resztą twarzy

zmysłowy, delikatny kształt ust. Oto człowiek zmysłowy,

który siłą woli potrafi kontrolować wszelkie namiętności,

pomyślała Oriel zdziwiona śmiałością własnych sądów.

Spojrzał na nią, a ona natychmiast spuściła oczy

i lekko odwróciła głowę. Obawiała się, że rumieniec

znów może zdradzić, po jakich to manowcach błąkają

się jej myśli.

- Szybko zdołała pani usnąć po tym nocnym

koszmarze?

- Tak, oczywiście - odpowiedziała pospiesznie i nie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

32
całkiem kłamliwie, bo przecież to nie ten koszmar

wpędził ją w trwającą do świtu bezsenność.

- To dobrze - stwierdził, po czym zmienił temat.

- Dziś po południu muszę wyskoczyć do miasteczka,

do Russell, i Kathy też. Da sobie pani radę?

- No pewnie.

- Tylko proszę uważać. Jeśli znowu nadweręży pani

nogę, rekonwalescencja może przeciągnąć się nawet na

kilka miesięcy.

- Skoro tak panu zależy, zostanę całe popołudnie

w łóżku - oświadczyła z lekka opryskliwie, jako że nie

była przyzwyczajona do nadmiaru troskliwości. Jej

matka, jak sama zresztą przyznawała, nie należała do

osób specjalnie opiekuńczych, więc Oriel przywykła

sama martwić się o siebie.

- Dobry pomysł - rzekł Blaize bardzo łagodnie,

choć uniesieniem brwi dał znać, że mogłaby zareagować

na jego życzliwą uwagę bardziej taktownie.

Kiedy warkot łodzi motorowej, odpływającej z Pu-

kekaroro w stronę Russell upewnił ją, że została sama,

Oriel zdjęła bluzkę i szorty i w samej bieliżnie położyła

się do łóżka. Ku swemu zdziwieniu przespała kilka

godzin. Obudziła się odrętwiała, ospała i jakby

przygnębiona. Chwilę leżała, nasłuchując. Dobiegał ją

tylko odgłos fal. Blaize i Kathy na pewno byli jeszcze

w Russell.

Bez niego, bez nich, poprawiła się w myślach

marszcząc brwi, dom wydaje się straszliwie pusty.

Westchnęła, wstała i pokuśtykała do biurka, aby

napisać list do matki.

Nie było to łatwe. Dawno już minął czas, kiedy

miały sobie coś do powiedzenia. Jo Radford, filigranowa,

zgrabna, apetyczna blondynka, często ubolewała nad

tym, ze jej córka jest wysoka, chuda i ciemnowłosa i że

w najmniejszym stopniu nie odziedziczyła po niej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

33

delikatnej urody. Zresztą brak podobieństwa nie

ograniczał się tylko do wyglądu. Jo, wcześnie owdowiała

i pozostawiona z bardzo skromnymi środkami do

życia, podjęła pracę w agencji modelek. Takie zajęcie

idealnie odpowiadało jej zainteresowaniom i pozwalało

wykorzystać atrakcyjną powierzchowność. Uwielbiała

kontakty z ludźmi znanymi i bogatymi. Zawsze

znakomicie ubrana, doskonale umalowana, z upodo­

baniem pojawiała się wszędzie tam, gdzie spotykała się

elita Auckland. Elokwentna, dowcipna, gdy trzeba

lekko złośliwa, grała jedną z głównych ról na aucklan-

dzkiej scenie towarzyskiej. Właściwie tylko jedno

zmartwienie mąciło jej spokój: córka - niezręczna,

niezgrabna, pozbawiona poczucia humoru i uparcie

obojętna wobec wielkiego świata, w którym ona tak

dobrze się czuła. Tymczasem, jak zwykła mawiać,

zrobiła dla niej, co się tylko dało. Wysłała ją do

elitarnej szkoły, by mogła znaleźć się wśród dzieci ludzi

zamożnych i znanych. Zorganizowała jej i opłaciła

wszelkie niezbędne zajęcia pozaszkolne, balet, umuzykal­

nienie, tenis, które stopniowo pozbawiły Oriel jej

wrodzonej niezręczności. No, ale wszystkie te matczyne

wysiłki poszły na marne, skoro córka wybrała sobie

karierę najbardziej chyba niemodną z możliwych:

zawód nauczycielki szkoły podstawowej.

Oriel skrzywiła się, wspominając reakcję matki na

ten wybór. Wciąż miała w uszach jej lamenty, że

przecież mogłaby studiować ekonomię, że poza

zdolnościami intelektualnymi niewiele ma innych

atutów, więc chociaż to, czym dysponuje, powinna

wykorzystać jak najlepiej. Nauczycielka! Na litość

boską, kto dzisiaj chce zostać nauczycielką? Chyba

tylko gęś rozmyślająca wyłącznie o zamążpójściu

i gromadzie bachorów!

Nie zważając na zawiedzione nadzieje matki, Oriel

obstawała przy swoim. Lubiła dzieci i uważała, że

wykonanie - Irena

scandalous

background image

34
nauczycielstwo to zawód wartościowy, taki właśnie,

który przyniesie jej satysfakcję, taki, w którym będzie

potrzebna. Ze spokojną determinacją, traktowaną

przez matkę jako tępa zawziętość, zrealizowała swoje

plany. I jak dotąd, po dwu latach pracy, przy żadnej

okazji nie rozczarowała się jeszcze zajęciem, które

sobie wybrała.

Spojrzała na kartkę papieru i lekko zaciskając usta

zaczęła pisać. Szukając odpowiednich słów, dzięki

którym mogłaby taktownie wyjaśnić matce, co zaszło,

tak zagłębiła się w myślach, że nie usłyszała nawet

warkotu nadpływającej motorówki. Dotarło do niej

dopiero stukanie w drzwi.

- Proszę - odezwała się, odsuwając list z uczuciem

mimowolnej ulgi.

- Ciuchy - rzekła lapidarnie Kathy, wchodząc

i wnosząc jakieś paczki. - Z Russell - wyjaśniła,

spostrzegłszy zdumione spojrzenie Oriel, po czym

rzuciła pakunki na łóżko. - Kupiłam ci kilka spódnic

i bluzek, no i jeszcze parę drobiazgów...

- To bardzo miło z twojej strony - Oriel pokuśtykała

w stronę łóżka. - Tylko będziesz musiała niestety

poczekać, aż wyciągnę z banku pieniądze.

- Nie ma pośpiechu - Kathy zawahała się, lecz

po chwili powiedziała otwarcie: - Nie martw się na

razie. Za wszystko zapłacił Blaize. Nie przejmuj się,

na pewno nie będzie naciskał, byś szybko zwróciła

mu forsę.

- Jak to... - Oriel zmarszczyła brwi. Chciała

instynktownie zaprotestować przeciw takiemu obrotowi

spraw, lecz pomyślała, że gwałtowny sprzeciw z jej

strony byłby niezbyt uprzejmą reakcją na płynący

z dobrego serca gest gospodarza. Urwała więc

i dokończyła dopiero po chwili: - Bardzo miło z jego

strony, no i z twojej oczywiście!

- Powiedział, żebym kupiła, co ci będzie potrzebne.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

35

- Jak tylko już będę mogła, wszystko ureguluję.

A prawdę mówiąc, ubranie, które mi zostało po burzy,

nadaje się tylko do wyrzucenia.

- Istotnie, te rzeczy mają już za sobą okres świetności.

-Kathy uśmiechnęła się. -Myślę, że nowe będą dobre

na ciebie.

Miała rację. Rozmiary były w sam raz. Tylko kolory

Oriel wybrałaby inne, nie tak ostre, jaskrawe, no

i fasony trochę spokojniejsze. Matka twierdziła, że

osoba mająca metr osiemdziesiąt wzrostu powinna

ubierać się klasycznie, bez ekstrawagancji. Oriel

przyznawała jej rację, uważając Jo za eksperta

w sprawach mody. Nie chciała jednak teraz robić

Kathy przykrości i z uśmiechem odpakowała sutą

i falbaniastą spódnicę w cukierkowo różowym kolorze

i króciutką, obcisłą, blado-różową koszulkę, co do

której była przekonana, że zbyt mocno podkreśli jej nie

po kobiecemu szerokie ramiona i drobne piersi.

- Przymierz, przymierz - z ożywieniem zachęcała

Kathy. - O, tak! Świetnie leży. Poczekaj chwilę

- podeszła do szafy i otworzyła drzwi, wyłożone od

wewnątrz dużym lustrem. -Sama zobacz! -wykrzyknęła

rozpromieniona.

Ku swemu zdziwieniu, Oriel wcale nie wyglądała

zbyt krzykliwie w tym ubraniu. Suta, cygańska spódnica

fantastycznie na niej leżała, a szeroki dekolt ładnie

uwypuklał letnią opaleniznę. Przy obcisłej bluzeczce

drobny biust wydawał się nawet jakby pełniejszy.

Kolory również efektownie harmonizowały z jej urodą,

choć Oriel nie pomyślałaby nawet, że może takie nosić.

- Ale ty masz oko - rzekła z uznaniem, uśmiechając

się do Kathy. - Dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu.

- Nie ma za co - Kathy również odpowiedziała

uśmiechem. - Jest tu też trochę bielizny. Ale stanika to

ty właściwie nie musisz nosić. Nie jest ci on w ogóle

potrzebny.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

36

Pomysł chodzenia bez biustonosza, części bielizny,

która tak dobrze maskowała jej zbyt płaskie kształty,

zdecydowanie zawstydził Oriel. No, ale nie chciała

przyznać się wobec Kathy do swoich kompleksów,

więc uśmiechnęła się tylko i podeszła do łóżka, by

obejrzeć resztę rzeczy. Było tam kilka spódnic, równie

sutych jak ta różowa, dwie koszulowe bluzki, sukienka

ze skąpym bolerkiem, a wszystko w jaskrawych

kolorach, bardzo widać lubianych przez Kathy:

jasnobłękitnym, jasnozielonym, różowym i czerwonym.

Był jeszcze kostium kąpielowy z jaskrawoczerwonej

lycry, z czarną wstawką z przodu. Oriel pomyślała

z rezygnacją, że podkreśli on jej wzrost i chudość, no,

ale zawsze miała ten problem z kostiumem.

W końcu spostrzegła pudełko z nadrukiem, który

przyprawił ją o zakłopotanie: „Decadence" - nazwa

firmy specjalizującej się w ekskluzywnej, drogiej odzieży.

- Bladze powiedział, że musisz mieć coś do nałożenia

na wieczór - wtrąciła Kathy. - Pod koniec wakacji na

pewno zorganizuje jakieś przyjęcie, a przecież nie

możesz się pokazać w plażowym szlafroku, choćby nie

wiem jak seksownym. Potrzeba ci czegoś ekstra. Tu

zbiera się czasem eleganckie towarzystwo.

- Nie mogę sobie pozwolić na rzeczy tej firmy

-rzekła oschle Oriel. -Wiem, ile kosztują, moja matka

pracuje w branży odzieżowej.

- No, ale przymierzyć możesz-przymilnie zachęcała

Kathy. - Marzę, żeby cię w tym zobaczyć. Miałam

prawdziwą frajdę, kiedy wybierałam tę kieckę. No,

włóż! Ja nigdy nie wejdę w żaden ciuch z „Decadence",

oni szyją tylko dla takich nitek jak ty, a nie dla babek

przy kości - z uśmiechem wskazała na swe trochę zbyt

obfite kształty.

I jak tu odmówić wobec takiej zachęty? Oriel

ostrożnie otworzyła pudełko. Aż westchnęła na widok

cuda z biało-malinowej tafty. Była to spódnica, która

wykonanie - Irena

scandalous

background image

37

tworzyła komplet z białą górą z lycry i cieniutkiej

bawełny, z długim rękawem, odsłaniającą niemal całe

plecy.

- Tylko nie wkładaj stanika - rzuciła Kathy,

taktownie odwracając się, by niepotrzebnie nie krępować

Oriel. - Zepsuje cały efekt!

Oriel z rezygnacją zdjęła biustonosz i bardzo ostrożnie

włożyła górę, a następnie spódnicę. Mimo zaciekawienia,

cierpliwie czekała, aż Kathy zapnie jej w talii jedwabny

malinowy pasek i dopiero wtedy obejrzała się w lustrze.

Była zdumiona! Nawet w najbardziej zwariowanych

marzeniach nie przyszłoby jej do głowy sprawić sobie,

czy choćby przymierzyć, czegoś takiego. A tymczasem

wyglądała świetnie, nawet na bosaka. Ostre barwy,

śmiały fason, pełna wdzięku elegancja stroju, wszystko

to wspaniale harmonizowało z jej figurą i urodą. Nigdy

i w niczym nie wyglądała tak dobrze. Gołe, opalone

plecy są naprawdę sexy. Cera przy tych kolorach wcale

nie wydaje się blada, lecz ponętnie złocista. Oczy robią

się jakby większe, bardziej kuszące. Twarz, z lekko

skośnymi oczyma i brwiami, płaskimi policzkami

i ostro zarysowanym podbródkiem, nabiera kociego

wyrazu. Nawet usta uwypuklają się mocniej, blado­

różowe i trochę drżące.

- O, la, la! Wyglądasz szałowo! - zachwyciła się

Kathy.

Cóż, rada matki, by Oriel nosiła się klasycznie, jak

najspokojniej, jak najskromniej, nie była widać najlepsza.

Jo ubierała się świetnie, z takim gustem i wyobraźnią,

że Oriel nie przyszłoby nawet do głowy kwestionować

jej opinii dotyczących stroju. Lecz oglądając się teraz

w lustrze musiała przyznać, że matka mogła się mylić.

Obracając się przed lustrem Oriel obiecała sobie, że

w przyszłości zacznie nosić nieco śmielsze kolory,

nieco odważniejsze fasony.

- Cudowne, lecz oczywiście niemogę tego zatrzymać

wykonanie - Irena

scandalous

background image

38
- rzekła z westchnieniem, rozbierając się ostrożnie.

-Zresztą nie będzie mnie już tutaj, kiedy Blaize wyda

przyjęcie, a nawet jeśli nie wyjadę, to i tak nie zejdę do

gości.

- A to czemu? -Kathy robiła wrażenie zaskoczonej.

- Przecież nie jestem normalnym gościem, tylko

kimś nieproszonym, nieznanym, po prostu przybłędą!

- Nie wygłupiaj się. Blaize nie jest żadnym snobem.

- Z pewnością, ale... -upór Oriel ani trochę nie słabł.

- Ale widocznie ty tak!

Nieco zaskoczona Oriel spojrzała na Kathy z ukosa.

- Daruj sobie takie uwagi na mój temat - wycedziła

ze zjadliwym uśmieszkiem. - Bardzo cię o to proszę!

- Chciałam powiedzieć, że zanadto skupiasz się na

sobie. Nie jesteś przecież pępkiem świata. Gdyby

Blaize nie chciał, żebyś została, na pewno już by cię

stąd wyprawił. Skoro tu nadal jesteś, to znaczy, że on

tego chce i kropka! A dlaczego, to już nie mój interes.

Mój interes to teraz naszykować kolację. Lepiej już

sobie pójdę!

Nie wyszła jednak, lecz zajęte się rozwieszaniem

i układaniem wszystkich rzeczy w szafie. Oriel usiłowała

ponownie zapakować przeznaczony przez siebie do

zwrotu zakup z firmy „Decadence", ale Kathy wyrwała

jej z rąk spódnicę, górę i pasek.

- Lepiej, żeby to też wisiało - rzekła tonem nie

znoszącym sprzeciwu, po czym zabrała niepotrzebne

już pudełka i opuściła pokój.

Oriel usiadła. Przeklęta noga, pomyślała ze złością,

patrząc na obandażowaną kostkę. To przez nią nie

mogę się stąd na krok ruszyć. No, ale dobrze, żerna się

chociaż w co ubrać. Te spłowiałe, przyciasne szorty nie

nadają się już do niczego. Włożyła różową spódnicę

i pasujący do niej podkoszulek, wzięła rozpoczęty list

i ostrożnie pokuśtykała po schodach na dół ku

werandzie. Może tam uda się dokończyć pisanie?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

39

Lecz kiedy w kilka minut później zjawił się na

werandzie Blaize, opalony i bardzo męski w jasnych

spodniach i włoskiej bawełnianej koszuli, Oriel nie

pisała, tylko wyglądała przez okno. Przypatrywała się

widocznemu wśród krzewów gardenii daszkowi czegoś,

co mogło być altaną lub letnim domkiem.

- Dlaczego nie chce pani nosić rzeczy, które wybrała

Kathy? - spytał szorstko Blaize, darowując sobie

wszelkie wstępy.

- Przecież widzi pan, że je noszę - odpowiedziała

zaciskając usta.

- Ale nie zgodziła się pani przyjąć wszystkiego!

- Nie potrzebuję kreacji z „Decadence", a zresztą

i tak nie mogę sobie na nią pozwolić - wzruszyła

ramionami. -Myślę, żenię będzie problemu ze zwrotem

jej do sklepu.

- Przecież pani nawet nie wie, ile to kosztowało.

- Wiem, że kosztowało zbyt wiele, bym mogła to

kupić -prychnęła buntowniczo. -Panie Stephenson...

- zaczęci po chwili łagodniej.

- Mów mi Blaize...

- No to Blaize, ja naprawdę nie potrzebuję takiej

sukienki. Jestem nauczycielką w małym prowincjonal­

nym miasteczku, gdzie praktycznie nie ma żadnych

imprez towarzyskich i gdzie...

-. Gdzie przynajmniej raz w roku Klub Młodego

Farmera organizuje jednak prawdziwy bal, na którym

pani nauczycielka mogłaby zabłysnąć strojem z „De­

cadence" - zauważył z krztyną złośliwości.

- Mam już jedną suknię balową -posłała mu zimne

spojrzenie. - Nie potrzebuję drugiej.

- Będzie ci potrzebna tutaj. Urządzam duże przyjęcie

na zakończenie wakacji i wtedy...

- Wtedy mnie tu już nie będzie. Wrócę do domu.

A gdybym nawet była, to i tak nie wezmę udziału

w imprezie, bo czuję, że nie mam do tego prawa!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

40

- Przecież do końca wakacji jeszcze tylko dwa

tygodnie, tyle na pewno zostaniesz - rzekł łagodnym,

pojednawczym tonem, uśmiechając się jednak przy

tym trochę filuternie. -I będziesz na przyjęciu, choćbym

miał cię porwać z twego pokoju jak rozbójnik księżniczkę

z zamku. A jeśli tak ci trudno pogodzić się z kosztami

stroju, potraktuj...

- O, nie!

- ... potraktuj to jako spóźniony prezent gwiazdkowy

albo urodzinowy - dokończył nie zważając na sprzeciw.

- Panie Stephen... - zaczęła Oriel zaciskając ze

złości zęby.

- Blaize - przerwał jej ponownie.

- No to Blaize! Mojamatka przez całe lata tłumaczyła

mi, że mężczyzna, który kupuje prezenty, często

spodziewa się otrzymać w zamian coś innego, co wcale

nie jest na sprzedaż. Przyswoiłam to sobie raz na

zawsze. I dlatego nie pozwolę, żebyś płacił za moje rzeczy.

- Ciekawe, w jaki też sposób mi zabronisz? - zarea­

gował trochę bezczelnie. - No, ale jeśli miałoby cię to

uspokoić, zapamiętaj łaskawie, że nie mam zwyczaju

żądać od kogokolwiek, by spłacał mi długi w łóżku!

- Jak ci zabronię?-Oriel aż spąsowiała z wściekłości.

-Po prostu nie ubiorę się w to!

- Tak? Wobec tego ja ubiorę cię osobiście. I nie chcę

więcej słyszeć drobnomieszczańskich sentencji w rodzaju:

„otrzymać w zamian coś innego, co nie jest na

sprzedaż". Będziesz nosiła to, co jest w szafie. Kathy

zadała sobie wiele trudu, żeby wybrać dla ciebie te

ubrania i nie możesz jej robić przykrości. A na

pocieszenie powiem ci, że stać mnie na zakup tych paru

rzeczy i że zamiast męczennic w ciuchach z przeceny

lubię mieć wokół siebie atrakcyjnie ubrane kobiety.

Pozwól mi na to dziwactwo, zwłaszcza że sam za nie

płacę!

Oriel była nauczycielką. Zawsze raczej opanowana,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

41

umiała powściągać własne emocje. Jej uczniowie

wiedzieli, że trzeba się niemało natrudzić, by do­

prowadzić ją do wybuchu. Teraz jednak poczuła, że

ogarnia ją nagła fala wściekłości.

- Jesteś bezczelnym, pyszałkowatym draniem!

- krzyknęła z furią, wysuwając do przodu podbródek

i zaciskając pięści. - Nie mam zamiaru pokazywać się

na żadnym przyjęciu ani ubierać w te cholerne ciuchy!

Wyniosę się stąd, choćby wpław przez morze!

- Powinnaś się mocno pospieszyć, żebym cię

czasem nie złapał - odparł Blaize z groźnym błyskiem

w oku. - Bo wlepię takie klapsy, że nie usiądziesz przez

tydzień!

Dotknięta do żywego tymi słowami, Oriel zerwała

się do ucieczki. Lecz niemal w tej samej sekundzie

boleśnie jęknęła i z powrotem opadła na krzesło.

- Ty głuptasie! - Blaize skoczył ku niej, nim jeszcze

zdążyła uprzytomnić sobie, co się stało. Najdelikatniej,

jak tylko było to możliwe, oparł jej nogę na wiklinowym

stołeczku. - Zabiorę cię do lekarza-mówił pospiesznie,

rozwijając bandaż. - Wierzę Kathy, ale na wszelki

wypadek lepiej to prześwietlić.

Oriel, zdumiona i trochę zażenowana własnym

wybuchem, patrzyła półprzytomnie, jak Blaize ostrożnie

bada jej nogę. Irytacja opuściła ją, pozostawiając po

sobie zmęczenie i zobojętnienie.

- Przepraszam - odezwała się w końcu stłumionym

głosem.

- Za co? - spojrzał na nią zdziwiony.

- Trochę chyba przesadziłam - wyjaśniła.

- Nie, to ja dałem się niepotrzebnie ponieść nerwom

i nagadałem ci nieprzyjemnych rzeczy - rzekł, wciąż

delikatnie obmacując obolałą stopę Oriel. - Jestem

prawie pewien - zmienił temat - że nie ma tu złamania,

tylko silne zwichnięcie. Ale byłbym spokojniejszy,

gdyby zbadał cię lekarz.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

42

- Nie... - urwała, napotkawszy jego pełne deter­

minacji spojrzenie.

- Bądź grzeczną dziewczynką - Po chwili milczenia

Blaize zwrócił się do niej łagodnie, wręcz pieszczotliwie.

- Zamówię helikopter turystyczny, podrzuci nas na

miejsce.

Oriel zamyśliła się. Na jej twarzy rysowało się

wewnętrzne napięcie.

- Czy zawsze jesteś taki? - spytała w końcu bardzo

poważnie.

- Jaki?

- Taki przebojowy. Zdecydowany iść naprzód bez

względu na to, co znajdzie się na twej drodze.

- Owszem. W ten sposób łatwiej mi żyć. I ze

mną łatwiej jest żyć. Przy mnie nie musiałabyś

zastanawiać się, czy masz rację, czy warto, czy

wypada... Po prostu mogłabyś się na mnie zdać

i być całkowicie spokojna. A ja zawsze działam, jak

chcę, taki mam zwyczaj. I osiągam to, co zaplano­

wałem.

- Jesteś strasznym egoistą - rzekła Oriel zdecydo­

wanie, choć już bez złości.

- Jak wszyscy prawdziwi mężczyźni - odparł

z uśmiechem, cmoknął ją w policzek i odszedł.

Pocałunek ten był gorący i zdecydowany, mimo to

delikatny. Oriel znowu poczuła ucisk w sercu, przeszył

ją zmysłowy dreszcz. Czy on także to czuje?, przemknęło

jej przez głowę. Chcąc jednak odwrócić uwagę od tych

myśli, postanowiła zająć się przez chwilę czymś

obojętnym, zaczęła więc przeglądać książkę, która

leżała obok na stoliku. Był to reportaż z Nowej

Zelandii, napisany przez jednego z najwybitniejszych

autorów książek podróżniczych. Rzecz szeroko komen­

towana, przez niektórych recenzentów oceniona

entuzjastycznie, przez innych bezwzględnie skrytyko­

wana za ironiczne spojrzenie na tutejsze społeczeństwo,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

43

za pełną prawdę o przewrotnościach tego kraju i jego

mieszkańców. Na karcie tytułowej książki widniała

autorska dedykacja: „Blaize'owi, na pamiątkę cało­

dziennych dyskusji i całonocnych hulanek".

Mhm... Kim jest Blaize Stephenson? Kimś zamożnym,

to pewne. Przyjacielem sławnych ludzi. A może i sam

kimś znanym? Wtedy uprzytomniła sobie, że to nazwisko

obiło jej się o uszy. Cóż, jeśli nawet nie jest sławny, to

tylko dlatego, że nie chce, doszła ostatecznie do

wniosku. Bo to przecież człowiek, który sam wyznacza

sobie własne miejsce wśród innych, sam tworzy dla

siebie świat!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Dzień płynął powoli, w tempie wyznaczonym przez

przesuwające się leniwie po niebie słońce. Było bardzo

gorąco, zbyt gorąco. Pisanie listu do matki szło Oriel

opornie, gdy wreszcie skończyła, podeszła do okna

werandy. Tęsknie spojrzała w stronęmorza. Na wodach

zatoki, w oddali, unosiły się jachty. Pewnie z Auckland,

pomyślała. Każdy chce wykorzystać ostatnie tygodnie

wakacji.

Ojciec Oriel także miał jacht. Przypomniały jej się

spędzone na nim dni: ostre, tropikalne słońce, figle

delfinów i uśmiechnięta twarz ojca, stojącego za

sterem. Cudowne chwile, którym kres położyła jego

śmierć. Auckland, dokąd przeniosły się z matką, było

chłodne i deszczowe, hałaśliwe i męczące. Oriel tęskniła.

Brakowało jej ciepła tropików i beztroskich zabaw

z rozdokazywanymi dzieciakami z Fidżi.

Tak, ta przeprowadzka to był wstrząs, po którym

nigdy chyba nie doszła ze sobą do ładu. Nigdy nie

dostosowała się całkowicie do aucklandzkiego stylu

życia. I to być może było główną przyczyną jej trudnej

do pokonania nieśmiałości. Skąd zatem wzięła odwagę,

by tak nawymyślać BlaizeWi? Zarumieniła się na

samo wspomnienie. Przecież naurągała mu jak jakaś

rozzłoszczona przekupka!

Przez otwarte okno doleciał Oriel znajomy, choć

niemalże zapomniany już zapach. Wychyliła się. Nie

opodal, w ogrodzie, rosły takie same krzewy, jak

wokół ich domu na Fidżi. No, może trochę mniej

bujne, za sprawą nieco chłodniejszego klimatu, ale

wykonanie - Irena

scandalous

background image

45

przecież identycznie ukwiecone! Takie same wielkie

kiście kremoworóżowych kwiatów! Ta sama słodka

woń! To pewnie ona podświadomie wzbudziła nostalgię

i bolesne wspomnienia.

Oriel ostrożnie wyszła na zewnątrz, na ścieżkę.

Z uśmiechem zerwała jeden z kwiatów i wpięła go sobie

we włosy.

- Świetnie. - Usłyszała nagle głos Blaize'a.

- Mam nadzieję, że zrywanie kwiatów nie jest tu

zabronione - odezwała się.

- Skądże. Te kwiaty wspaniale pasują do twojej

karnacji i koloru włosów. Zrywaj, ile tylko chcesz.

- Dziękuję-odpowiedziała, zaskoczona łagodnością

w tonie jego głosu.

- Kolacja będzie za godzinę - rzekł, jakby od

niechcenia. - Czy chciałabyś się przebrać?

- Nie. I raczej wolałabym zjeść w pokoju, czuję, że

noga znów zaczyna puchnąć.

- Jak sobie życzysz! - Nim zdążyła zaprotestować,

wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.

Tego wieczoru już się nie widzieli. Dopiero nazajutrz,

około wpół do dziesiątej, delikatnie zastukał do jej

drzwi. Ciepły, serdeczny uśmiech był najlepszym

dowodem, że całkowicie puścił w niepamięć wczorajszy

incydent.

Z pomocą Kathy Oriel przygotowała się do wizyty

u lekarza. Blaize zniósł ją na dół. Na wyżwirowanym

dziedzińcu z tyłu domu wsiedli do dżipa i ruszyli

w stronę niedalekiego pastwiska. Nie było na nim

jednak owiec, bo wypłoszył je łoskot śmigieł stojącego

w jego centrum helikoptera. Oriel rozejrzała się wokół.

Dostrzegła budynki gospodarcze, zagrody dla bydła

i owiec, jakieś domy, otoczone starannie utrzymanymi

żywopłotami.... Rzuciła tęskne spojrzenie ku krętej

drodze, prowadzącej w stronę nadbrzeżnych wzgórz

i dalej, w szeroki świat.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

46

Blaize troskliwie ulokował Oriel w kabinie śmigłowca,

pomógł jej zapiąć pas. Przekrzykując hałas silnika

spytał, czy wszystko w porządku, a kiedy skinęła

głową, dał pilotowi znak by startował. Helikopter

zwiększył obroty i delikatnie uniósł się w górę. Nieco

przestraszona w pierwszej chwili Oriel szybko zaczęła

z zainteresowaniem się rozglądać. Widok z góry na

zatokę był wprost porywający. Morze lśniło lazurem,

a jachty oglądane z wysokości przypominały wielobar­

wne motyle. Od strony lądu piętrzyły się zielone,

trawiaste wzgórza, a dalej wyższe grzbiety górskie,

porośnięte lasem.

Oriel była wprost zachwycona powietrzną podróżą.

Gdy jednak wylądowali w nadmorskim kurorcie Paihia,

poczuła się nieswojo - za sprawą licznych gapiów,

którzy z niezdrowym zaciekawieniem przyglądali się,

jak Blaize niesie ją na rękach.

- Co się stało? - zapytał, widząc jej zawstydzoną,

a równocześnie poirytowaną minę.

- Nie cierpię robić z siebie widowiska - syknęła.

- Też?-Uśmiechnąłsię trochękpiarsko.-Nie żałuj

ludziom rozrywki. Spójrz, każdy z tych mężczyzn

chciałby nieść w ramionach taki słodki ciężar.

- A każda z kobiet chciałaby być niesiona, bo, ach,

jakież to romantyczne! - Oriel nie umiała podzielić

(

filozoficznego spokoju Blaize'a. Nie przeczuwała

jednak, że droga powrotna będzie jeszcze gorsza, bo

właśnie przybije do nabrzeża przepełniony prom

z Russell i Blaize będzie paradował z nią w ramionach

przed całym tłumem przechadzających się po molo

pasażerów.

Lekarz, jak można sądzić na podstawie rozmowy,

stary znajomy Blaize'a, potwierdził diagnozę Kathy.

Polecił oszczędzać nogę możliwie jak najdłużej, aż

zejdzie opuchlizna, ale nie zgodził się z sugestią, by

Oriel musiała na razie korzystać z kuli.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

47

- Skoro to nie złamanie, czy mogę pojechać już do

domu? - zapytała.

- A czy będzie miał się kto panią zająć? - od­

powiedział lekarz pytaniem na pytanie, a gdy ruchem

głowy zaprzeczyła, stwierdził: - Jakoś by tam pani

sama przeżyła, ale lepiej zostać u Blaize'a. Kathy się

panią zajmie, leczenie pójdzie szybciej.

Odpowiedź doktora najwyraźniej Blaize'a usatys­

fakcjonowała. Uśmiechał się radośnie, chociaż troszecz­

kę kpiąco. Uśmiech ten zirytował Oriel na tyle, że nie

odezwała się ani słowem przez całą drogę do Pukekaroro.

Przy obiedzie Blaize był tak niezwykle czarujący, że

aż zaczęła zastanawiać się, czy aby naprawdę nie chce

jej uwieść. Nie, to nieprawdopodobne, doszła po chwili

do wniosku. Przecież bogaci, przystojni, światowi

mężczyźni me biorą sobie za kochanki prowincjonalnych

nauczycielek - wolą inne kobiety. To chyba tylko

sprawa jego władczego usposobienia. Blaize uwielbia

mieć zawsze rację. Jest po prostu zadowolony, że

opinia lekarza okazała się zgodna z jego własną. To

wszystko.

Rozdrażniona własnymi myślami, nie mogła po

obiedzie zasnąć, choć czuła znużenie i specjalnie

położyła się do łóżka. Jej organizm, wciąż jeszcze

wyczerpany po nadmiernym wysiłku w ten feralny,

burzowy dzień, w którym wszystko się zaczęło, na

pewno potrzebował krzepiącego snu. Ale trudno.

Wstała i ruszyła po schodach na dół. Nie pozwoli się

już nosić na rękach jakby była lalką, postanowiła

solennie. Lepiej czy gorzej, ale będzie chodzić o własnych

siłach.

Znów poszła do ogrodu szukać ukojenia wśród

wspaniałych, ukwieconych krzewów. Znienacka jednak

zjawił się tu Blaize.

- Poruszasz się cicho jak kot, wcale nie słychać, jak

nadchodzisz - rzekła zaskoczona.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

48

- Gzy to takie niezwykłe?

- Ludzie twojej postury zwykle bywają trochę

niezgrabni.

- Zręczność nie zależy od wzrostu, tylko... - nie

kończąc zdania, Blaize wyjął z dłoni zerwany właśnie

kwiat i wpiął jej we włosy.

Jego palce były chłodne. Kciukiem musnął delikatnie

usta Oriel. Przymknęła oczy, raziło ją świecące prosto

w twarz słońce. Zrozumiała, że z każdą chwilą tajemnicza

siła coraz bardziej popycha ją ku temu mężczyźnie.

Jego pieszczotliwy dotyk, srebrzyste oczy, oślepiający

blask słońca, narkotyczny zapach przepięknych kwia­

tów, wszystko to oszołamia, powodując zawrót głowy.

Nie, tak nie można!, pomyślała Oriel z przerażeniem

i przywołała całą siłę woli, aby odwrócić wzrok i lekko

się cofnąć.

- ... od odpowiednich ćwiczeń - Blaize podją]

przerwany wątek. -A propos ćwiczeń, czy nie chciałabyś

popływać?

- Bardzo chętnie - starała się nadać głosowi możliwie

obojętny ton. - Ale, ale, Blaize, czy wiesz coś nowego

oDavidzie?

- Tak, dzwoniłem do szpitala po obiedzie. Wszystko

w porządku, powoli dochodzi do siebie. Czy mogłabyś

mi wyjaśnić - spytał po krótkiej pauzie - skąd ten

szaleńczy pomysł, by włóczyć się po wzgórzach podczas

tropikalnej nawałnicy?

- David orzekł, że można iść.

- A ty oczywiście poszłaś razem z nim?

Ton tego pytania nie spodobał się Oriel. Starając sic,

jednak panować nad sobą wskazała na ławkę przj

plaży i spytała obojętnie:

- Nie będziesz miał nic przeciwko temu, że usiądę!!

- Oczywiście, że nie. Może cię zanieść?

- Dziękuję!

Z desperacją ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybcie;

wykonanie - Irena

scandalous

background image

49

oddalić się od Blaize'a i nie dopuścić, by brał ją na ręce.

Lecz on poszedł za nią i przysiadł obok. Oriel nieco

zdenerwowana jego bliskością, zaczęła opowiadać

o Davidzie.

- David niezbyt lubi wędrówki i w ogóle jakiekol­

wiek zajęcia na wolnym powietrzu. Byłam zdziwio­

na, że chce się z nami wybrać. No, ale nie mogłam

chłopaka zniechęcać, choć nie przepadam za jego

towarzystwem.

- Nie przepadasz za jego towarzystwem? - spytał

Blaize z wyraźnym zaskoczeniem.

- A gdzie jest powiedziane, że trzeba przepadać za

towarzystwem kuzyna?

- Kuzyna? - Mocno poruszony tą wiadomością

Blaize szybko opanował się i przywołał na twarz swój

lekki, trochę tajemniczy uśmieszek. -A może on chce

być dla ciebie kimś więcej niż tylko kuzynem?

- O, nie! - odparła Oriel ze śmiechem.

- Dlaczego?

- To proste? Jestem od niego o dobre pół głowy

wyższa! A poza tym - dodała wciąż rozbawiona - nie

cierpimy się już od dzieciństwa. David, jedyny wnusio,

złoty chłopczyk, duma całej rodziny... Tak go rozpiesz­

czali, że nieodwracalnie spaczyli mu charakter. To

głupi, arogancki i bezmyślnie uparty chłopak. No, ale

to mój kuzyn, więc nie mogłam zabronić mu udziału

w tej wędrówce. Nie chciałam kwasów w rodzinie.

Zresztą z początku wszystko było jak najlepiej.

Wyruszyliśmy całą grupą z Whangaruru. Byliśmy

właśnie w drodze do latarni morskiej na Przylądku

Brett, kiedy zapowiedziano gwałtowną zmianę pogody.

Postanowiliśmy zawrócić. Tylko David nie chciał

podporządkować się woli większości!

- Czemu przyłączyłaś się do niego?

- Musiałam. Przecież to krewny - rzekła Oriel

z rezygnacją. - A do tego taki z niego fajtłapa w terenie.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

50
Gdyby poszedł sam, może by już nie żył. Ciotka

i matka nigdy by mi tego nie wybaczyły.

- Dzięki tobie sprawa zakończyła się na złamanej

nodze.

- Właśnie. To on uparł się, żeby rozbić namiot

nisko, tuż nad wodą. A ja nie przypuszczałam, że

przybór będzie taki gwałtowny.

- Normalnie nie byłoby pewnie aż tak źle, ale tego

lata spadło tyle deszczu, ziemia nie chłonie już wody.

- Otóż to. Kiedy wszystko się zaczęło, David był

w namiocie.

- Miał szczęście, że nie utonął.

- Wiem. Nagła fala wyrzuciła gó na skarpę. Kiedy

go znalazłam, myślałam, że nie żyje. Może to dziwne,

ale męczyła mnie wtedy tylko jedna myśl: co też

powiem cioci Kerry! Na szczęście okazało się, że jest

jedynie nieprzytomny. Musiałam przenieść go wyżej,

z dala od wody, no i unieruchomić mu nogę. Bałam się,

że przy tych wszystkich zabiegach zrobię mu niechcący

krzywdę.

- Nie przesadzaj - Blaize lekko poklepał dłonią jej

dłoń. - Lekarz stwierdził, że tylko dzięki twojej trosce

i przytomności umysłu David tak niewiele ucierpiał. Ile

on ma lat?

- Dwadzieścia dwa. Jest całkiem dorosły, ciężki, jak

się przekonałam, ale pod wieloma względami to nadal

zupełny smarkacz.

- Czyżby pokłócił się z resztą grupy?

- Ach - Oriel wzruszyła ramionami - naprzykrzał

się jednej z dziewcząt, a ona i jej chłopak dali mu ostrą

odprawę.

- Przez jego głupotę i brak dojrzałości obojemogliście

zginąć!

- Mhm... Nie myśl, że mu tego kiedyś nie wypomnę.

- Chyba i ja sobie tego nie daruję przy okazji

- z naciskiem oświadczył Blaize.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

51

- Przecież to... - Wobec zawziętości w jego głosie

Oriel trochę żal zrobiło się kuzyna. Przecież to nie jego

sprawa, ale zreflektowała się w porę. Przez kogo

bowiem, jak nie przez Davida, Blaize zmuszony jest się

nią teraz opiekować? - Przecież to niczego już nie

zmieni - stwierdziła refleksyjnie. - Chociaż kto wie,

może porządna bura od kogoś obcego dobrze by

Davidowi zrobiła?

Blaize nie odpowiedział. Oriel skupiła się więc na

obserwacji pejzażu. Zatokę opiekuńczo obejmowały

z dwu stron cyple, ramiona lądu. Na połyskującym!

w słońcu morzu kołysały się jachty. Całe wybrzeże

pokrywała bujna, dająca zbawczą ochłodę zieleń.

Krzewy i drzewa przepięknie kwitły. Ich liście, trzepocząc

w podmuchach lekkiej bryzy migotały niczym sreb-

rzystozielone rybki w morskiej toni, a aromat słonej

wody wspaniale komponował się z zapachem kwiatów

i świeżo ściętej trawy.

- Jak tu pięknie - szepnęła Oriel z westchnieniem.

- Ilekroć wracam do tego domu, zawsze myślę, że to

najpiękniejsze miejsce na świecie - rzekł Blaize.

-Tak. Łowisz ryby? - Oriel zmieniła temat,

spojrzawszy na dużą łódź motorową.

- Owszem. Lubię od czasu do czasu zmierzyć się

z jakąś morską bestią.

- Mhm... Morze to taki dziki żywioł. I całkowicie

wolny!

- Nigdzie nie ma całkowitej wolności - cynicznie

stwierdził Blaize. - Każdy organizm musi się pod­

porządkować prawom przyrody. Wolność to tylko

złudzenie.

- Strasznie przygnębiająca filozofia...

- Bez przesady. A dlaczego ty nie zostawiłaś kuzyna

samego i nie poszłaś ź innymi? Po prostu, tak nakazywały

ci więzy pokrewieństwa i rodzinnej odpowiedzialności.

- No, ale mamy przecież trochę wolnej woli - rzekła

wykonanie - Irena

scandalous

background image

52
Oriel po krótkim zastanowieniu, wciąż nie dając za

wygraną.

- Może w dzieciństwie - odparł Blaize. - Lecz

podstawowym obowiązkiem rodziców jest tak ją

ograniczyć, by dziecko bez kłopotów mogło przy­

stosować się do życia wśród innych. Zresztą nauczyciele

robią to samo. A kiedy dopną swego, po wolnej woli

pozostaje już tylko blade wspomnienie.

- Przecież tak trzeba. - Oriel była najwyraźniej

uparta. - Człowiek to istota społeczna, więc dzieci

muszą opanować umiejętność życia w grupie.

- Wiem. To w ogóle dość ciekawy problem.

Potrzebujemy ze strony naszych bliźnich miłości,

braterstwa, koleżtóstwa a równocześnie buntujemy się

w głębi duszy przeciwko ograniczeniom i obowiązkom,

jakie narzucają nam oczekiwania innych.

- Mhm... Intrygująca sprzeczność. - Oriel zamyśliła

się, przywołując na twarz z lekka filuterny uśmiech.

- O, tak. - Dostrzegłszy jej rozbawienie, Blaize

roześmiał się. -1 dlatego te egzaltowane damy, które

zajmują się pisywaniem romansów, są w błędzie, gdy

usiłują wmówić nam, że połączeni przez los kochankowie

będą żyli razem długo i szczęśliwie. Miłość to zależność

i nieuchronna walka o wyzwolenie!

- Jesteś okropnie cyniczny.

- Czekasz na swego księcia z bajki, Oriel? - Blaize

z lekka uniósł brwi.

- Książąt z bajki nie ma. - Wzruszyła ramionami.

- Nie czekam więc na cud. Lubię swoją pracę, lubię

swoje życie. Na pewno będę chciała kiedyś założyć

rodzinę, ale na razie nie poluję na męża.

Od strony morza nadleciała para mew. Ptaki

przysiadły obok siebie na trawniku i zaczęły muskać

sobie nawzajem pióra.

- Czyż to nie romantyczny obrazek? - spytał cicho

Blaize.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

53

- Nie, jesteś całkowicie bezpieczny - odparła Oriel,

patrząc na niego z ukosa.

Roześmiał się. Zaskoczona zuchwałością swych

własnych słów, w chwilę później przyłączyła się do tego

śmiechu.

- Poproszę Kathy, żeby przyniosła ci kostium

kąpielowy - rzekł po jakimś czasie Blaize. - Chcesz

pływać w basenie czy w morzu?

- W morzu - odparła bez wahania.

- Tam możesz się przebrać. - Wskazał ręką na

drewniany domek, który Oriel widziała już wcześniej

przez okno. - Pójdziesz sama?

- Tak, dziękuję.

Ledwie znalazła się w obitym listewkami wnętrzu,

zastukała Kathy.

- Pomóc ci się przebrać? - zapytała.

- Nie, poradzę sobie.

- Cieszę się! Ten kostium można łatwo włożyć, ma

długi suwak z przodu.

Rzeczywiście, przyszło jej to dość łatwo, lecz gdy

przebrana spojrzała w lustro, poczuła się dość nie­

swojo. Kostium był mocno wycięty na udach. No cóż,

taka moda w tym sezonie. Miał spory dekolt - i to

gotowa była ścierpieć. Ale ten suwak z przodu. Od

dekoltu aż poniżej pępka! Nawet do końca zaciąg­

nięty wygląda zbyt śmiało. A jeśli go trochę opuścić!

Wystarczy parę centymetrów, a już kostium zbyt

mocno odsłania biust i robi się całkiem prowokacyj­

ny. Przygryzłszy wargi Oriel z determinacją zaciągnęła

suwak jak się dało najwyżej, wzięła ręcznik i wyszła

na zewnątrz.

Tłumiąc poczucie wstydu mężnie przemierzała

trawnik. Blaize, oparty o pień jednego z drzew, już

czekał. W ciemnoniebieskich spodenkach kąpielowych

wyglądał wspaniale. Muskularny, opalony, robiłz daleka

wrażenie antycznego posągu. Oriel szła w jego kierunku

wykonanie - Irena

scandalous

background image

54
spięta i zakłopotana. Miała gęsią skórę i drżała, choć

świeciło przecież wspaniałe słońce. Blaize uśmiechnął się.

- Widzę, że Kathy wybrała niezły fason - stwierdził

z zadowoleniem. - Ile masz lat, Oriel?

- Dwadzieścia trzy.

- Nie dałbym ci nawet tego - wyciągnął do niej rękę.

Nie chciała podać mu dłoni, nie chciała go w ogóle

dotykać. Jednak ścieżka prowadząca do plaży była

dość stroma i musiała skorzystać z pomocy. Blaize

prowadził ją, milcząc. Minęli strefę cienia porastających

nabrzeżną skarpę drzew i znaleźli się w jaskrawym

blasku słońca. Zatrzymała się. Rozpalony piasek parzył

jej stopy. Blaize bez słowa wziął Oriel na ręce, przytulił

do swego owłosionego torsu i ruszył plażą w stronę

morza. Uwolnił ją dopiero wówczas, kiedy wszedł

w wodę po pas. Potknęła się i musiała raz jeszcze

chwycić go kurczowo za rękę. Dotknął wtedy kółeczka

na końcu suwaka w kostiumie.

- Ciekawe - rzekł najwyraźniej rozbawiony - czy

Kathy zdawała sobie sprawę, że kupuje ci taki filuterny

kostium?

- Nie tyle filuterny, ile łatwy do nałożenia - twarz

Oriel pokryła się rumieńcem.

- Oczywiście, oczywiście - skwapliwie przytaknął

Blaize, ale w jego głosie pobrzmiewała ironia.

Oriel spojrzała mu w oczy. Były jak zwykle

nieprzeniknione. Tylko kąciki ust uniosły się w lekkim

uśmieszku. Policzki Oriel oblał jeszcze silniejszy

rumieniec. Odwróciła wzrok. Tak. Pomiędzy nią a nim

niewątpliwie przeleciała właśnie jakaś iskra, pozo­

stawiając po sobie ślad w postaci trudnego do określenia

napięcia. Oriel, z natury przyzwyczajona do ukrywania

emocji, starała się opanować je także w tej chwili. Ale

i Blaize najwyraźniej coś odczuwał. Na pozór spokojny,

tłumił wewnętrzny ogień. Oriel widziała to w wyrazie

jego oczu.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

55

Z ciałem Oriel działo się też coś dziwnego. Chociaż

nie dotykał jej już i dzieliła ją od niego pewna

odległość, miała wrażenie, że jej piersi stały się jakby

większe i cięższe, a sutki bardziej twarde i napięte. By

to ukryć, dała głębokiego nurka. Doleciał ją wtedy

podniesiony głos. Tak ostry i stanowczy, że momentalnie

się wynurzyła.

- Nigdy więcej czegoś takiego nie rób - mówił

Blaize, wyraźnie zdenerwowany. - Nie znasz dna,

a tutaj są ostre skały! Nie wiesz nawet, co może ci grozić!

- Miałam oczy otwarte pod wodą - próbowała się

tłumaczyć, choć wiedziała, że postąpiła nierozważnie.

- Pamiętaj, nigdy więcej czegoś takiego nie rób

- powtórzył, obrzucając ją surowym spojrzeniem.

- W porządku, nie będę. Dużo jest tutaj tych skał?

- Sporo, zwłaszcza w środkowej części zatoki, tam,

gdzie woda wydaje się ciemniejsza - wskazał ręką.

- Przy całkowitym odpływie pozostaje nad nimi nie

więcej, niż półtora metra wody. Pływając, lepiej omijaj

to miejsce.

Skinęła głową. Po chwili jednak znów zanurzyła się

i zaczęła energicznie płynąć w poprzek zatoki. Nie

szczędziła sił, chciała rozładować przenikające ją

napięcie, w zmęczeniu odnaleźć spokój. Nie trzymała

się Blai?e'a, on też mocno się od niej oddalił i wypłynął

niemal na pełne morze. Raz jednak uległa pokusie i na

niego spojrzała. Tnąc wodę energicznymi ruchami

ramion zdawał się, podobnie jak ona, walczyć z nie

dającym mu spokoju żywiołem. Znowu wyglądał jak

antyczny bohater, jak grecki bóg morza, Posejdon,

przemierzający swoje królestwo w otoczeniu trytonów,

nimf i delfinów, pomyślała, popuściwszy wodze fantazji.

Po około dwudziestu minutach wyszła na brzeg,

wzięła prysznic i wyciągnęła się na wznak na plażowej

leżance, jakich kilka stało na tarasie. Leżąc, próbowała

zrozumieć, co się właściwie z nią dzieje, reakcje

wykonanie - Irena

scandalous

background image

56
własnego ciała na bliskość Blaize'a trwożyły ją,

równocześnie jednak nie umiała pozbyć się przewrotnej

dumy, że zdołała zrobić na nim wrażenie. Po raz

pierwszy w życiu doświadczała czegoś podobnego.

Nieliczni chłopcy, z którymi dotychczas się zetknęła,

wyraźnie dawali jej odczuć, że nie są zainteresowani

tak wysoką, z reguły wyższą od nich dziewczyną. No

i te ciągłe ubolewania matki. Oriel nie dostrzegała

u siebie żadnego z owych kobiecych powabów, które

tak silnie przyciągają przedstawicieli drugiej płci.

Dopiero teraz stwierdziła, iż jest inaczej. Poczuła, że

może być atrakcyjna. I to właśnie wywołało u niej ową

przewrotną, nieco dwuznaczną satysfakcję. Zapewne

dzięki niej nie skryła się po kąpieli w domu, lecz

pozostała na zewnątrz. A kiedy ujrzała Blaize'a,

uśmiechnęła się i zaczęła rozmowę.

- Jak to wspaniale, że mamy wreszcie prawdziwe

lato. Już myślałam, że te deszcze i burze będą nas

nękały do końca wakacji.

- To wcale nie takie pewne - rzekł Blaize dość

poważnym tonem. - Prognoza długoterminowa nie

jest najlepsza. Cieszmy się każdą chwilą.

Czy jego słowa kryją w sobie jakieś dodatkowe

znaczenie? Skądże znowu, pomyślała. Zawstydzona

śmiałością tego, co chodziło jej po głowie, nie chciała

dłużej patrzeć na Blaize'a, odwróciła się więc na

brzuch. Jak mogła być na tyle głupia, by myśleć, że

mężczyzna taki jak Blaize Stephenson jest nią zaintere­

sowany! Zachowała się jak jakiś naiwny podlotek!

Nagle drgnęła, czując dotyk dłoni Blaize'a na swym

ramieniu.

- Jeśli chcesz tak leżeć na słońcu, musisz się czymś

posmarować - stwierdził ze spokojem i zaczął roz­

prowadzać po jej skórze chłodny, gęsty płyn.

- Mogę sama - odezwała się lekko zdławionym

głosem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

57

Blaize doprowadził jednak podjęty zabieg do końca,

po czym przysiadł na leżance Oriel, odwrócił się

plecami i ze śmiechem poprosił:

- Teraz ty mnie, dobrze?

Cóż, zwykła plażowa przysługa. Oriel wyświadczała

ją nieraz różnym znajomym chłopakom. Dlaczego

więc teraz, kładąc dłoń na plecach Blaize'a, czuje się

tak, jakby miała za chwilę skoczyć w przepaść? Bo jest

idiotką, która nie potrafi uporać się z pierwszymi

w życiu uniesieniami, odpowiedziała samej sobie

w myślach. Dwudziestotrzyletnią idiotką, która za­

chowuje się jak skrępowana wstydem nastolatka,

w obliczu pierwszych doznań. Dość tego! Nabrała

w płuca powietrza i zaczęła z wymuszoną nonszalancją

smarować Blaize'a.

Skóra jego pleców była gładka, ciepła i jeszcze

mokra po wyjściu z morza. Oriel przesuwając po niej

palcami wyczuwała pod nimi mocno zarysowane

mięśnie, których obecność w tak fascynujący sposób

odróżnia mężczyzn od kobiet. Cały zabieg niepokoił

jednak, bo robił na niej wrażenie pieszczoty. Jakie to

szczęście, że nie widzi mojej twarzy, pomyślała.

- Gotowe - odezwała się po chwili zdławionym,

jakby nie swoim głosem, po czym zaczęła smarować

własne ramiona i ręce.

- Dzięki - uśmiechnął się. - Zdejmę ci ten mokry

bandaż.

Odwinął opatrunek, nabrał na dłoń nieco płynu

i zaczął delikatnie rozprowadzać go po obolałej nodze

Oriel. Jego dotyk przeszył ją na wskroś, znowu wywołał

napięcie, zniewalał. Podziałał jak sygnał, wyzwolił

uśpione demony. Trzeba było wielkiego wysiłku woli,

aby je stłumić, wyciszyć, opanować.

- Dziękuję-powiedziała niemal całkiem bezgłośnie,

zesztywniałymi wargami.

Blaize zakręcił plastykową butelkę i odstawił ją na

wykonanie - Irena

scandalous

background image

58
stolik. Usiadł na krześle, w takim miejscu, z którego

mógł dokładnie obserwować twarz Oriel. Speszona,

spięta, starała się unikać jego przenikliwego wzroku.

- Jutro przyjeżdża mój siostrzeniec i siostrzenica

- odezwał się Blaize po kłopotliwej chwili milczenia.

- Naprawdę? Już jutro? To wspaniale! - Oriel

podjęła ten obojętny dla niej temat z wyraźną ulgą.

- Byli u dziadków, rodziców ojca, w Wellington.

Oni ich tam strasznie rozpieszczają.

- Chyba po to są dziadkowie. - Oriel uśmiechnęła

się z lekką zadumą. Jej dziadkowie zmarli już tak

dawno, że ledwie ich pamiętała.

- Moim zdaniem, trochę przesadzają. Są raczej

staroświeccy, żądają od dzieci wielkiej układności

i dobrych manier, ale w rewanżu wprost zasypują

je prezentami. Moim zdaniem, serdeczności wobec

dzieci nigdy nie jest za wiele, ale w sprawach

materialnych lepiej zachować umiar. Swoją drogą

jednak chcą pewnie zrekompensować im brak ro­

dziców.

Przy tych ostatnich słowach jego głos wyraźnie się

załamał. Pod wpływem nagłego impulsu Oriel wyciąg­

nęła rękę i położyła dłoń na jego dłoni. Zorientowaw­

szy się, co robi, chciała ją cofnąć, ale nie pozwolił jej

na to.

- Jim był ich jedynym synem, Sue moją jedyną

siostrą, nie mam więcej rodzeństwa - zaczął mówić,

trzymając Oriel za rękę. - Byli młodzi i bardzo się

kochali. Mieli wszystko, czego potrzeba do szczęścia.

Jim jako zdolny prawnik zapewniał rodzinie dobrobyt.

Ale jakiś kretyn chciał się trochę rozerwać. Strzelił

sobie drinka, wsiadł do samochodu, a że nie umiał

dobrze prowadzić, stracił panowanie nad kierownicą

i na nich najechał. Zginęli na miejscu, a ten zbrodniarz,

jak na ironię, nawet niewiele ucierpiał. Dzieci zostały

same...

wykonanie - Irena

scandalous

background image

59

Oriel, wstrząśnięta, mocniej chwyciła rękę Blaize'a.

On uniósł jej dłoń do ust, ucałował i mówił dalej:

- No, tam gdzie jest teraz, niewiele ma rozrywek.

A kiedy stamtąd wyjdzie, postarałem się już o to, też

nie będzie go na nie stać. Zniszczyłem jego parszywy

interes, zrujnowałem drania. Nigdy nie kupi sobie

samochodu, a nawet i butelki whisky!

A więc zemsta. Odwet. Słowa te, nawet nie wypowie­

dziane, siały lodowatą grozę greckiej tragedii. Ręce

Oriel pokryły się gęsią skórką. Miała rację, widząc

w nim kogoś, z kim nie należy żartować.

- Nie pochwalasz odwetu?-Nadźwięk tego pytania

Oriel znieruchomiała. -Wiem, na pewno nie pochwalasz,

wychowano cię w duchu wybaczania i litości. Ale ja

odebrałem inną edukację! - zakończył z naciskiem, po

czym wstał z krzesła i opuścił ją.

Po chwili Oriel ruszyła do domu, żeby ogarnąć się

trochę przed kolacją. Ostatnie słowa Blaize'a wciąż

dźwięczały jej w uszach, kiedy nagle drzwi jej pokoju

otworzyły się i do wnętrza weszła dziewczynka mniej

więcej siedmioletnia, jasnowłosa i błękitnooka.

- Dzień dobry - powiedziała. - Co się pani stało

w nogę?

- Przez gapiostwo wpadłam w głęboki dół i teraz

noga jest zwichnięta - odpowiedziała Oriel, patrząc

z uśmiechem na nula buzię dziecka. - Ty pewnie

jesteś Sara, prawda? A ja nazywam się Oriel Rad-

ford.

- Nasz samolot przyleciał do Auckland za wcześnie

i nikt nie czekał na lotnisku. Ale Simon zadzwonił do

jednego z pracowników wujka Blaize'a i ten pan

przywiózł nas samochodem.

- A to ci przygoda!

- Wujek Blaize był strasznie zły - poinformowała

Sara, przysiadłszy na łóżku. - Powiedział, że ktoś coś

pokręcił. A Simon mówi, że pewnie polecą teraz głowy!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

60

- Nie sądzę - rzekła Oriel ze spokojem. - Każdy

może czasem popełnić jakiś błąd.

- Wujek Blaize nie pozwala na błędy. I nie wybacza

nikomu - stwierdziła poważnie Sara, lecz po chwili

zmieniła ton i czarując Oriel przymilnym uśmiechem

zapytała: - Czy mogę popatrzeć, jak będzie pani robiła

makijaż?

- Nie będę robiła makijażu, więc niestety odpowiedź

musi brzmieć: nie! - odparła Oriel, filuternie puszczając

do małej oko.

- Nie nałoży pani nawet odrobiny szminki? - sied­

mioletnia kobietka była wprost zaszokowana.

- Ani ciut, ciut. - Oriel pogładziła jasne, jedwabiste

włosy dziecka. - Widzisz, zanim zwichnęłam nogę,

wędrowałam z plecakiem po wzgórzach. Z kosmetyków,

nie licząc oczywiście mydła i pasty do zębów, potrzebny

był mi tylko krem do opalania.

- Moja mamusia zawsze używała szminki. - Głos

małej załamał się, co wzbudziło szczery żal w sercu

Oriel. - Wujek Blaize powiedział - ciągnęła mała Sara,

opanowawszy się szybko - że nie będzie pani mogła

chodzić przez cały miesiąc. Zostanie tu pani tak długo?

- Nie. Po co?

- Jestem po prostu ciekawa. Moja opiekunka wyszła

właśnie za mąż - dodała.

- Wrócę do domu, jak tylko moja matka przyjedzie

z wakacji, z Australii. - Oriel uśmiechnęła się,

zauważywszy, że Sara odnosi się do niej z charakterys­

tyczną sympatią, jaką dzieci już od pierwszego wejrzenia

obdarzają wybrane osoby.

Dziewczynka westchnęła, skuliła się na łóżku

i spojrzała na Oriel takim samym badawczym wzrokiem,

jakim patrzył na nią Blaize.

- Nie umiem czytać - stwierdziła z powagą.

- Mhm... Czy to boli?

- No, nie. - Zachichotała Sara. - Co też pani

wykonanie - Irena

scandalous

background image

61

wymyśla. Ale muszę się nauczyć jak najprędzej, bo

jestem już opóźniona.

- Kto ci to powiedział?

- Słyszałam, jak babcia mówiła dziadkowi, że jestem

opóźniona i że wymagam szczególnej troski. Co to

znaczy „być opóźnionym"? Co to znaczy „szczególna

troska"?

- To znaczy, że trzeba ci trochę pomóc, żebyś

szybko mogła sama czytać piękne książeczki.

- Nie, to znaczy, że jestem głupia! - stwierdziła Sara

z westchnieniem. - Głupsza od innych dzieci.

- Nieprawda. Mnie wydajesz się mądrym dzieckiem

- rzekła Oriel z powagą. - A przecież znam się na tym,

jestem nauczycielką.

- Naprawdę? - Sara była trochę nieufna. - A lubi

pani uczyć w szkole?

- Tak, bardzo. To znaczy, przeważnie lubię.

- A czego pani w szkole najbardziej nie lubi?

- Dzieci, które ciągle zadają pytania - odpowiedział

za Oriel Blaize, który właśnie pojawił się w drzwiach.

- Chodź już,, mała, twoja kolacja gotowa.

- Ojej, nie mogłabym zjeść razem z wami? - Sara

podbiegła do wujka i zrobiła pełną oczekiwania minkę.

- Nie dzisiaj. - Ujął ją delikatnie za podbródek.

- Po podróży musisz się wcześnie położyć. Jutro

będziesz mogła posiedzieć troszkę dłużej.

- To niesprawiedliwe. - Buzia dziecka wygięła się

w podkówkę. - Simon nie idzie jeszcze spać, a jamuszę.

Dlaczego...

- Sara!

Głos Blaize'a był na tyle zdecydowany, że po­

wstrzymał wybuch dziecięcych żalów, a równocześnie

na tyle łagodny, że dziewczynka nie speszyła się

zanadto. Oriel podobał się taki sposób postępowania

wobec dziecka. Blaize uśmiechnął się do małej, na co

i ona odpowiedziała uśmiechem, zapominając o dąsach.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

62

- No dobrze. - Podała wujkowi rączkę. - Ale

obiecaj, że przyjdziesz i przeczytasz mi bajkę.

- A czy kiedyś nie przyszedłem?

- Czasem cię nie ma w domu, no i babcia mówi, że

jestem już za duża na bajki.

- Dzisiaj na pewno przyjdę. I dzisiaj na pewno nie

jesteś za duża - odparł Blaize dyplomatycznie.

- Och, wujku, jesteś wspaniały! Bardzo mi było

miło panią poznać - zwróciła się do Oriel, przypo­

mniawszy sobie nagle o dobrych manierach, po czym

podskakując wybiegła z pokoju.

- No i co o tym wszystkim sądzisz, Oriel? - spytał

Blaize.

- Sara to przemiłe dziecko.

- I ja tak myślę - przytaknął - Zejdź na dół,

poznasz jeszcze Simona. Znieść cię może?

- Nie, dziękuję. - Oriel zdecydowanie potrząsnęła

głową.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Simon, wyrośnięty czternastolatek, o dłoniach

i stopach jeszcze zbyt dużych w stosunku do reszty

ciała, miał tak jak siostra niebieskie oczy i miły

uśmiech. Trochę podobny do Blaize'a, wydawał się

dojrzały i zrównoważony. Mimo że z początku traktował

ją nieufnie, Oriel polubiła go od razu. Szybko zdołała

też, dzięki po części wyuczonym, a po części wrodzonym

umiejętnościom, przełamać nieśmiałość chłopca i na­

wiązać z nim dobry kontakt.

Przeważnie jednak Simon spędzał czas z Blaize'em.

Razem pływali, jeździli na nartach wodnych, nurkowali,

łowili ryby... Natomiast Sara wręcz do niej przylgnęła.

Prowadziły długie rozmowy, chodziły na spacer, bawiły

się z kociętami, których cała czwórka przyszła tego

lata na świat w zakamarkach garażu, słowem, nie

rozstawały się nawet na chwilę.

Oriel zauważyła ogromny kontrast pomiędzy otwar­

tym, pogodnym chłopcem a jego młodszą siostrą. Sara

wiecznie zalękniona, skłonna do popadania w rozżalenie,

przy każdej okazji objawiała paraliżujący brak pewności

siebie i gorączkowo szukała dla siebie oparcia. Wyrażało

się to między innymi w silnym uzależnieniu od brata

i wujka. Trudno powiedzieć, czy w równym stopniu także

od dziadków, bo na podstawie uwagmałej Oriel odniosła

wrażenie, że nie bardzo rozumieją swą wnuczkę. Ich

kontakty z dzieckiem cechowała oschłość i sztywność.

Wyznawali nieco staroświeckie poglądy wychowawcze

i nie bacząc na to, co dziewczynka przeszła, stanowczo

wymagali od niej, by nigdy nie okazywała smutku.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

64

Oriel żal było Sary, zwłaszcza w te dni, kiedy

zostawała w domu, podczas gdy jej brat płynął z wujkiem

dużą łodzią na pełne morze, udając się na prawdziwie

męską wyprawę.

- To jest niesprawiedliwe! - skarżyła się Sara.

- Wujek Blaize jest okropny. Dlaczego nie mogę

popłynąć z nimi?

- Jesteś jeszcze zamała na takie wyprawy, kochanie

- uspokajała ją Oriel.

- A dlaczego Simon nie jest za mały? To nie­

sprawiedliwe!

Oriel spojrzała na małą z rozbawieniem. Po chwili

nadąsana buzia dziecka znów się rozpogodziła.

- Pani umie przemawiać oczami, jak to się robi?

- spytała Sara nieco oskarżycielskim tonem, choć

śmiejąc się do Oriel cały czas. - I wujek Blaize

przemawia oczami. Ja też bym chciała.

- I ty przemawiasz oczami, kochanie. Każdy wyraża

coś wzrokiem - stwierdziła Oriel, przyznając w duchu,

że co do Blaize'a, mała na pewno ma rację.

Idea „przemawiania oczami" bardzo intrygowała

Sarę. Przez kilkanaście minut bawiła się przesyłaniem

Oriel wzrokiem różnych komunikatów, ta zaś próbowała

je odczytywać, wkrótce jednak znów popadła w roz­

drażnienie.

- Nudzi mi się - oświadczyła, kopiąc nogę krzesła.

-Czy pani też?

Nie, Oriel nie była znudzona. Raczej czuła się

nieswojo. Z jakiego powodu? Zawstydzająco głupiego,

jak próbowała sobie samej tłumaczyć. Oto Blaize swój

niemal ojcowski stosunek do dzieci wydawał się

przenosić także na nią. Obecność Oriel przestała

budzić w nim jakiekolwiek, poza opiekuńczymi, reakcje.

A może nigdy nie było inaczej? Może tylko udawał?

Może zachowaniem swym tylko próbował ukryć

niepokojące cechy swojego charakteru, w końcu i tak

wykonanie - Irena

scandalous

background image

65

pod wpływem emocji ujawnione? Oriel wydawało się,

że nigdy nie zapomni tonu, jakim mówił o zemście na

zabójcy swej siostry i szwagra. Wracając myślami do

tej rozmowy, czuła, jak po plecach przebiegają jej

ciarki. Bo chociaż wcześniej podświadomie czuła, że

Blaize może być bezkompromisowy, nawet groźny, nie

sądziła, by potrafił stać się naprawdę niebezpieczny.

A tymczasem ów przystojny, elegancki, światowy

mężczyzna krył w głębi swej duszy bezlitosną żądzę

odwetu.

- Czy pani też się nudzi? - Sara nie dawała za

wygraną.

- Ja? Skądże. - Oriel nagle ocknęła się z rozmyślań.

- Bardzo lubię takie wakacyjne leniuchowanie przy

pięknej pogodzie i w miłym towarzystwie. Wcale mi się

nic nudzi.

- Nawet odrobinkę? - Ciężko westchnęła Sara.

- A nie chciałaby się pani trochę przejść?

- Chciałabym, ale gdy chodzę, boli i puchnie mi

noga, więc nie warto.

- Pani to ma dobrze, umie pani czytać. - Sara

spojrzała na książkę, którą Oriel trzymała na kolanach.

- Czy mogłaby pani i mnie nauczyć, teraz, od razu?

- Jeśli naprawdę chcesz popracować nad czytaniem,

mogłybyśmy spróbować-odpowiedziała Oriel zwielką

ostrożnością, w obawie, że ten eksperyment może

przynieść dziecku nowe napięcia i rozczarowania.

- Proszę pani. - Sara spojrzała jej głęboko w oczy.

- Niczego tak nie chcę, jak tego, by nauczyć się czytać.

Simon i wujek nareszcie byliby ze mnie dumni.

- Skarbie, przecież oni bardzo cię kochają. - Oriel

starała się być serdeczna i delikatna.

- Wiem, ale chcę, żeby byli ze mnie dumni.

- Na pewno są dumni z ciebie i teraz.

- Byliby dumni, gdybym umiała czytać-Sara wciąż

obstawała przy swoim. - Nauczy mnie pani?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

66

- Dobrze, spróbuję - zgodziła się Oriel, bo jakąż

inną mogła podjąć decyzję. - Idź i przynieś jedną ze

swych książeczek, tę, którą najbardziej lubisz, trochę

papieru i ołówek.

Oriel od dawna była raczej pewna, że w przypadku

Sary nie może być mowy o jakimkolwiek rozwojowym

opóźnieniu. W nauce czytania przeszkadzała dziecku

tylko psychiczna blokada. Ile trzeba czasu, by ją

usunąć? Pewnie sporo. Ale może uda się coś zdziałać

nawet w ciągu tych niewielu dni, jakie pozostały do

końca wakacji?

Kiedy Sara wróciła z przyborami, jej mina zaniepo­

koiła Oriel bardziej niż cokolwiek dotąd. Na twarzyczce

małej, jeszcze przed przystąpieniem do pracy malowało

się ogromne zwątpienie. Na szczęście po pół godzinie

ćwiczeń nastrój uczennicy i nauczycielki był już znacznie

lepszy. Przypuszczenia Oriel potwierdziły się w całej

pełni. Główną przyczyną kłopotów Sary z czytaniem

było bez wątpienia jej przeświadczenie o własnej

nieudolności, ugruntowane, niestety, przez dziadków.

Jak można było dawać wrażliwemu dziecku do

zrozumienia, że ma jakieś braki, że jest gorsze od

rówieśników? Dla zachęty do lepszych starań w nauce?

Nic biedniejszego. Skutek okazał się wręcz odwrotny.

Teraz pozostawało tylko próbować wzbudzić w małej

zaufanie do własnych sił i dać jej jakiś klucz do trudnej

sztuki czytania. Nie chodziło oczywiście o natychmias­

tową biegłość. Raczej o uwolnienie dziecka od lęku

wobec tajemniczego świata liter, pomoc w dokonaniu

przez nie „pierwszego kroku w nieznane".

Pracowały ciężko do obiadu i jeszcze trochę po

południu. Kiedy Sara zaczęła robić więcej omyłek,

Oriel stwierdziła zdecydowanie:

- Na dziś wystarczy. Jesteś zmęczona.

- Jeszcze trochę, proszę pani - molestowała dziew­

czynka.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

67

- Nie. Ja też czuję się zmęczona, jest mi gorąco, chce

mi się pić. Myślę, że z tobą jest podobnie. Kiedy

jesteśmy zmęczeni, popełniamy najwięcej błędów.

Przepracowanie jest równie niedobre, jak lenistwo,

moja mała. No, daj mi rączkę, pójdziemy dla ochłody

popływać w basenie.

Sara była dzieckiem sympatycznym, ale strasznie

upartym. Nawet pomagając Oriel wstać, targowała się

jeszcze:

- A może troszeczkę po kolacji?

- Nie, to niemożliwe. - Oriel uśmiechnęła się

i odgarnęła małej potargane włosy z czoła. - Przecież

mężczyźni już wrócą i wszystko by się wydało.

- No tak, zapomniałam. - Sara ustąpiła, bo nic tak

nie trafia do dzieci, jak zabawa w sekrety. - Wie pani,

kiedy pani mnie uczy, to jest mi jakoś łatwiej. Zawsze

do tej pory, kiedy miałam czytać, robiło mi się

niedobrze. Wszystko mi się mieszało, a kiedy robiłam

błędy, pani Kayc wychodziła z siebie. Mówiła, że się

nie staram, a ja się starałam. A pani na mnie nie

krzyczy, kiedy się mylę. Przy pani idzie mi lepiej!

Po kolacji Oriel i Blaize po raz pierwszy od kilku dni

znaleźli się sam na sam na tarasie. Noc była piękna:

pogodna, ciepła, wypełniona zapachem kwiatów. Na

niebie, oprócz gwiazd, jaśniała srebrzysta poświata,

zapowiadająca rychłe wzejście księżyca. Odgłos ob­

mywających plażę fal wydawał się delikatny, niczym

szelest jedwabiu.

- Słyszałem, że uczysz małą czytać - odezwał się

Blaize.

- Skąd wiesz? - Oriel spojrzała ze zdziwieniem na

ciemną sylwetkę siedzącego na krześle mężczyzny.

- Oczywiście od niej. Powiedziała mi w największym

sekrecie.

- I sekret przepadł. - Oriel roześmiała się z cicha.

- Tak to bywa, zwłaszcza przy konszachtach

wykonanie - Irena

scandalous

background image

68
z dziećmi - odparł Blaize równie wesoło, szybko

jednak spoważniał: - Czy sądzisz, że dasz sobie z nią

radę?

- Mam nadzieję - stwierdziła, chociaż w jej głosie

nie było całkowitej pewności. - No, może nie nauczę jej

tak od razu czytać biegle, ale pomogę jakoś zacząć,

uwierzyć we własne siły. To teraz najważniejsze.

Przede wszystkim nie można dopuścić, by zwątpiła

w siebie.

Oriel opowiedziała Blaize'owi o wszystkim, czego

dowiedziała się od Sary na temat postawy dziadków.

Nie kryła, co myśli o takim postępowaniu.

- Tak, Simon, jedyny wnuk, był zawsze bystry, silny

i przebojowy, podobnie jak Jim - rzekł Blaize. - Czekając

na wnuczkę spodziewali się jeszcze jednego Simona,

tyle że w spódnicy. A tymczasem Sara okazała się

dzieckiem o odmiennym usposobieniu, delikatnym,

lękliwym, wrażliwym. Tak naprawdę to nigdy się z tym

do końca nie pogodzili.

- Nieraz tak bywa - stwierdziła melancholijnie

Oriel, myśląc o matce, która zamiast niej wolałaby

bystrego, przystojnego chłopaka.

- Wiem. Sue nie przejmowała się tym, ale Jim nie

był zadowolony z postępów małej w nauce. Simon

sam nauczył się czytać już w wieku czterech lat.

Zanim poszedł do szkoły, czytał całkiem biegle.

Kiedy więc okazało się, że Sara nie idzie w jego

ślady, w rodzinie zaczęto robić na ten temat różne

uwagi.

- Niestety w jej obecności. Czy twoja siostra

próbowała sama ją uczyć?

- Myślę, że tak. Skąd wiesz?

- Domyśliłam się. Biedna mała. Im więcej niepowo­

dzeń, tym więcej niewiary w siebie. Tak bywa nie tylko

u dzieci. Nauczyciele doskonale o tym wiedzą, ale

w dużych grupach niewiele można zdziałać.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

69

- Chodziła do dobrej, prywatnej szkoły. I dodatkowo

na konsultacje do specjalisty.

- Co jeszcze wzmocniło jej przeświadczenie, że jest

opóźniona!

- A jeśli po lekcjach z tobą to przeświadczenie

jeszcze bardziej się wzmocni? - rzekł Blaize z powagą

w głosie.

- Nie sądzę - Oriel odpowiedziała po namyśle,

lecz z całkowitym przekonaniem. - Sara polubiła

mnie, a to już połowa sukcesu. Poza tym widać, że

garnie się do nauki, przecież sama mnie prosiła. A co

najważniejsze, tutejsze otoczenie zupełnie nie przypo­

mina szkoły.

- Ona ostatnio nie chodziła do szkoły. Była tak

rozbita po śmierci rodziców, że żal mi było posyłać ją

do rozbawionych rówieśników, do hałaśliwej gromady

dzieciaków. Zaangażowałem opiekunkę, żeby uczyła

małą w domu, ale ona zupełnie nie potrafiła dotrzeć do

Sary. Jesteś pewna, że tobie się to uda?

Oriel nie miała do Blaize'a pretensji o ton niewiary

w głosie. Lecz wiedziała, że jest niezłą nauczycielką

i polegała na swoim instynkcie pedagogicznym.

- Nie chodzi o to, Blaize, by od razu nabrała

biegłości - zaczęła raz jeszcze spokojnie tłumaczyć.

- Ale niech zaufa we własne siły, niech zobaczy

pierwsze efekty. Później już szybko powinna dogonić

rówieśników. Jest inteligentna, rozgarnięta, nie ma

mowy o żadnych wrodzonych brakach. Szok po

śmierci rodziców powoli zaczyna mijać. Myślę, że to

najlepszy moment, aby starannie się nią zająć. Ona ma

szczere chęci, potrzebuje tylko życzliwej i kompetentnej

pomocy.

- Mhm... - Zamyślił się na kilka sekund, po czym

poprosił: - Opowiedz mi, jaki masz plan działania.

Oriel przedstawiła swoje zamiary. Mówiła pewnie,

z dużym przekonaniem. Blaize słuchał z uwagą, czasem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

70

wtrącał jakieś pytanie. Widać było, że ufa stwierdzeniom

Oriel i polega na jej fachowości.

- Myślisz więc, że nastąpił u małej jakiś przełom?

- zapytał.

- Mam nadzieję. A przy okazji: oto krótka lista

potrzebnych mi książek. Czy ktoś mógłby przywieźć je

z miasta?

- Oczywiście! - W tym miejscu Blaize zamilkł

i odezwał się dopiero po dłuższej chwili: - Lubisz ją,

prawda?

- Tak, to miłe dziecko. Bardzo wrażliwe, lecz wcale

nie pozbawione werwy i siły woli.

- A czy wiesz, że ona chce, żebyś była przy niej na

stałe?

- Dziecięce sympatie są zawsze gwałtowne i zaborcze.

- Oriel, mocno zdziwiona, próbowała obrócić wszystko

w żart. - Przejdzie jej to!

- Sara potrzebuje uczucia, miłości - ciągnął Blaize,

zignorowawszy zupełnie słowa Oriel. -Ta pani, która

z nią ostatnio pracowała, miała dobre kwalifikacje, ale

nie zdobyła zaufania małej, nie zdołała się z nią

zaprzyjaźnić.

Oriel, która przed chwilą wstała, zamierzając już

odejść, usiadła z powrotem na krześle. Schyliwszy się

rozluźniła bandaż, gdyż noga dokuczała jej, w nie­

przyjemny sposób pulsowała. Zerknęła ha Blaize'a.

W świetle gwiazd jego twarz rysowała się ostrym,

wyrazistym konturem. Groźna twarz wikinga? Lekki

dreszcz przemknął jej po skórze.

- Nie chcę być guwernantką - odezwała się dość

niepewnie.

- Nie, guwernantka to nie jest właściwe słowo.

- Blaize najwyraźniej nie chciał zbyt łatwo zrezygnować.

- Ona potrzebuje kogoś, kogo by lubiła i kto by ją

lubił. Potrzebuje psychicznego oparcia. Miałabyś

przyzwoitą gażę, wyższą niż szkolna pensja. Mogłabyś

wykonanie - Irena

scandalous

background image

71

nawet zamieszkać z małą na Fidżi, prowadzę tam

interesy.

- Cóż za wspaniała oferta! - Oriel starała się

zatuszować ironią ból swego naiwnego, oszukanego

serca. Więc to dlatego Blaize był taki miły, taki

czarujący! Widział w niej opiekunkę dla siostrzenicy!

- Skorzystaj z niej.

- Nie, nie, nie mogę. - Szukała w myślach jakiegoś

pretekstu dla złagodzenia odmowy. - Nie mogę postawić

mojej dyrektorki w takiej sytuacji. Trudno byłoby jej

w tej chwili znaleźć kogoś na moje miejsce.

- Twoja dyrektorka ma już zastępstwo - stwierdził

Blaize z lekkim uśmiechem.

- Go? - Oriel przez chwilę nie mogła zebrać myśli,

ale gwałtowne poczucie urazy podsunęło jej wkrótce

właściwe słowa. - Nie masz prawa decydować za mnie

za moimi plecami! Nie jestem marionetką, którą

można manipulować, jak się chce. Masz cholerny

tupet, ale to jeszcze nie wszystko!

Blaize wstał z krzesła, spięty i groźny. Położył Oriel

ręce na ramionach tak zdecydowanie, że aż straciła

równowagę. W odpowiedzi chwyciła go mocno za

nadgarstki.

- Cóż za temperament! - wykrzyknął zdziwiony,

choć wcale przecież nie zastraszony. - Ależ Oriel, nie

popadaj od razu w irytację. Bądź rozsądna.

Dłonie Blaize'a zsunęły się na wysokość jej talii. Były

gorące, Oriel czuła to przez cieniutką bawełnianą

tkaninę sukienki. Wciąż była zdenerwowana, choć

teraz z innego już powodu, nie umiała uciszyć emocji,

wywołanych fizyczną bliskością Blaize'a, która choć

nie do zniesienia, równocześnie ją fascynowała. Stał

tak blisko, że przesłaniał jej morze i niebo, przesłaniał

cały świat.

- Nie masz prawa... - zaczęła już znacznie mniej

śmiałym tonem. -

wykonanie - Irena

scandalous

background image

72

- Posłuchaj, ty mała złośnico -przerwał jej z lekkim

rozbawieniem. -Wcale nie mam zamiaru tobą rządzić.

Ja tylko przewidziałem, co może ci utrudniać decyzję

i usunąłem tę przeszkodę, by wszystko poszło sprawniej.

Sara potrzebuje cię o wiele bardziej niż którekolwiek

dziecko z twojej klasy. Za troskę i sympatię odpłaci ci

po wielekroć. Ona naprawdę tęskni za życzliwością

i ciepłem, uczuciem i przyjaźnią. -Ton głosu Blaize'a

zdecydowanie złagodniał. - Wiesz, jak to jest, kiedy się

traci kogoś bliskiego, jaki to wstrząs dla dziecka.

A ona straciła przecież oboje rodziców. Dotychczasowa

opiekunka widziała wmałej tylko rozpieszczoną marudę.

Wcale tego nie kryła. Nikt lepiej od ciebie nie pomoże

Sarze, bo ona już cię kocha!

Przemawiał do Oriel tonem kusiciela, odpowiednio

zawieszając głos, szermując argumentami. Jaki on

sprytny, pomyślała wzburzona, gra własną melodię na

strunach moich uczuć! W istocie, doskonale wiedział,

że i Oriel potrzebuje kogoś, kogo mogłaby kochać,

kogo mogłaby otoczyć opieką. Wykorzystywał tę jej

kobiecą, macierzyńską poniekąd słabość. A ona, choć

w zasadzie zdawała sobie ze wszystkiego sprawę,

bezwolnie się tej jego magii słów poddawała. Ale czy

może zgodzić się na propozycję? Wszystko, co odczuwa

w stosunku do Blaize'a w tej chwili, to tylko prosty

pociąg fizyczny, rezultat naturalnego przyciągania

między kobietą a mężczyzną. Reakcja na naturalne

impulsy. Jeśli odejdzie stąd teraz, będzie musiała

zapomnieć zaledwie o przelotnym flircie, o kilku

niezwykłych chwilach, o nagłym porywie zmysłów.

Lecz jeśli zostanie, przebywając w pobliżu Blaize'a na

co dzień, praktycznie dzieląc z nim dom, wówczas

młodzieńcze oszołomienie może przerodzić się w inne,

dojrzalsze, głębsze uczucie, które nie da się tak łatwo

wykorzenić. Uczucie, w przypadku nieodwzajemnienia,

o ileż bardziej bolesne!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

73

Marszcząc brwi Oriel odwróciła wzrok od twarzy

Blaize'a. Jego spojrzenie działało na nią zniewalająco,

niemalże hipnotycznie, wobec wywołanego jego blis­

kością zamętu w głowie nie mogła trzeźwo myśleć.

- Nie mogę zdecydować się tak od razu, muszę to

wszystko przemyśleć -powiedziała stłumionym głosem.

- W porządku, zostawmy całą sprawę do jutra.

- Do jutra? - powtórzyła oburzona.

- Tak, prześpij się z tym, ranek bywa mądrzejszy od

wieczoru.

Ton Blaize'a wydał się Oriel zbyt protekcjonalny,

raził ją.

- Gdzie właściwie miałabym z małą przebywać?

- spytała chłodno i trochę opryskliwie.

- Mam trzy główne bazy: rezydencję w Auckland,

dom pod Londynem i obszerny apartament w Nowyin

Jorku. Sporo podróżuję, choć staram się ograniczać

wyjazdy i spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi.

- Kim ty właściwie jesteś? - Podane przez Blaize'a

informacje najwyraźniej ją oszołomiły.

- Ja? Biznesmenem - odpowiedział Blaize, za­

skoczony pytaniem. - Mój dziadek zaczynał od tej

farmy, potem założył dużą hodowlę owiec w Australii

i Nowej Zelandii, w końcu rozszerzył interesy na

kauczuk i herbatę. Ojciec zajął się także przemysłem,

a mnie interesuje w pierwszym rzędzie handel między­

narodowy.

No tak! Oriel nagle uświadomiła sobie, kim są

Stephensonowie. Przecież to nazwisko wciąż pojawia się

na pierwszych stronach gazet i na okładkach prestiżo­

wych magazynów. Blaize Stephenson to nie pierwszy

z brzegu przeciętny biznesmen. To prawdziwy magnat,

dzierżący ster olbrzymiego, międzynarodowego impe­

rium gospodarczego. To dziedzic wielkiej fortuny,

pomnażający ją stale z zacięciem prawdziwego geniusza

interesów!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

74

- Nie sądziłam... - Oriel nie bardzo wiedziała, jak

wyrazić swoje oszołomienie.

- Połóż się Oriel, jesteś zmęczona, a robi się późno.

Zanieść cię na górę? - Z głosu Blaize'a biła pewność

siebie.

- Nie, dziękuję, pójdę sama. Dobranoc.

- Dobranoc. - Blaize wstał i ruszył przez ogród

w stronę plaży.

Oriel skierowała się w przeciwną stronę, ku domowi.

Kiedy dotarła do schodów, z głębi pokoju telewizyjnego

wyłonił się Simon. Kiedy z uśmiechem zaproponował

jej pomoc, przekonała się, jak bardzo podobny potrafi

być w takich chwilach do wujka.

- Dlaczego wszyscy mężczyźni z tej rodziny chcą

mnie wciąż nosić? -Oriel usiłowała obrócić propozycję

w żart. - Dostałbyś przepukliny, Simon.

- Chciałem raczej wesprzeć panią ramieniem -wyjaś­

nił lekko zarumieniony chłopak.

- Jasne, dzięki za dobre chęci. Poradzę sobie sama.

- W razie czego proszę wołać.

- Dobrze. I jeszcze raz dziękuję - odparła.

Była jednak zadowolona, że może iść do łóżka i dać

odpocząć zmęczonej nodze. Ale jak uspokoić roz­

gorączkowany umysł? Myśli kłębiły się w głowie Oriel,

zmagając się w strasznej rozterce. Co robić? Czy warto

podejmować ryzyko? Wyczerpana, w końcu jednak

usnęła. Obudziła się dopiero nad ranem. Leżąc

w bezruchu, patrzyła na słońce, które wschodziło

właśnie zza nadbrzeżnych wzgórz. Żadna decyzja

jednak nie chciała się jeszcze wyłonić z chaosu

sprzecznych myśli. Czy powinna zamienić spokojne,

lecz trochę monotonne życie, na bardziej ekscytujące,

ale za to o ileż mniej bezpieczne? Czy może podjąć

ryzyko pozostania w orbicie tego niezwykłego czło­

wieka? Tak, Blaize fascynuje ją i zniewala, budzi

sekretne rojenia i nadzieje. Ale przecież to wszystko

wykonanie - Irena

scandalous

background image

75

całkowite mrzonki! Pan Stephenson, farmer czy biznes­

men, mógłby ostatecznie zakochać sięwpannie Radford,

nauczycielce. Ale Blaize Stephenson, człowiek klanu

„tych" Stephensonów, boss międzynarodowego impe­

rium pieniądza, handlu i przemysłu? Człowiek powszech­

nie szanowany i hołubiony przez rządy wielu krajów?

Magnat, rekin biznesu, który nie boi się żadnego krachu

czy kryzysu? Równie dobrzemogłaby myśleć o związku

z księciem Karolem!

Nie, przecież wcale nie jest w nim zadurzona. Nie

jest na tyle głupia, by kochać kogoś, kto jest dla niej

zbyt dojrzały, jeśli nie fizycznie, to na pewno psychicznie,

nazbyt cyniczny, zmanierowany. Ten drobny pożar

krwi, jaki w niej rozniecił, można łatwo stłumić. Sam

wygaśnie, nie podsycany. Przyjmując posadę miałaby

szansę przeżyć coś ciekawego, poznać trochę świata!

A zresztą, tak myśleć nie powinna, przecież wcale nie

o to jej chodzi. Trzeba pomóc tej małej, zanim na tyle

otrząśnie się, uspokoi, dojrzeje, by mogła pójść do

normalnej szkoły. To dziecko naprawdę potrzebuje

pomocy, błaga o nią, choćby i w milczeniu! Ryzyko?

A czyż ojciec nie ryzykował, przenosząc się z Anglii na

Fidżi? Ten sam duch przygody, duch życiowego hazardu,

odezwał się teraz w córce. Oriel podjęła decyzję:

przyjmie propozycję Blaize'a. Wstała, ubrała się i powoli

ruszyła na dół po schodach, by o tym zakomunikować.

- Och, proszę pani! - Sara wyrosła przed nią jak

spod ziemi. - Wujek powiedział, że zgadza się pani

zostać ze mną na stałe. Naprawdę?

- Nnno... tak. - Oriel była oburzona przyjętą przez

Blaize'a metodą faktów dokonanych, ale zdołała ukryć

to przed dzieckiem. Dziewczynka chwyciła ją za rękę

i patrzyła jej w oczy z wielką nadzieją. -Zostanę z tobą.

Cieszysz się?

- Na zawsze? - Sara objęła Oriel i przylgnęła do niej

z całej siły.-Proszę obiecać, że na zawsze, proszę, proszę!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

76

- Na zawsze to kawał czasu, kochanie. Powiedzmy,

że na tak długo, jak długo ci będę potrzebna -wyjaśniła

Oriel z prostotą po chwili zastanowienia, przyznając

sama przed sobą, że właściwie nie była nastawiona na

podejmowanie aż tak poważnych zobowiązań.

- Czy mogę powiedzieć Simonowi? - spytała

z ożywieniem rozpromieniona Sara.

- Oczywiście!

Simon i Blaize jedli śniadanie w skąpanym w poran­

nym słońcu saloniku. Przez szeroko otwarte drzwi na

taras podmuchy lekkiego wiatru niosły do wnętrza

słony zapach morza i słodką woń ogrodu. Słowem,

prawdziwa letnia sielanka.

- Wiesz co, Simon? - krzyknęła Sara już od progu.

- Oriel zamierza zostać z nami na stałe. Będzie uczyć

mnie czytać!

- To ci heca! - Simon, w pierwszej chwili zaskoczony,

uśmiechnął się radośnie.

- Słucham? - Blaize zmarszczył brwi.

- No, chciałem powiedzieć, że to dobrze, świetnie,

wspaniale, cudownie. Witamy panią w rodzinie, Oriel!

A może powinienem powiedzieć: panno Radford?

- dodał po chwili, lekko skonsternowany.

- Nie, wolę po imieniu - uspokoiła go Oriel,

siadając na krześle, które przysunął jej Blaize.

- Oriel, jeśli nie masz nic przeciwko temu, spotkajmy

się po śniadaniu w moim gabinecie. Będziemy mieli

parę spraw do omówienia - powiedział.

Chodziło o podpisanie umowy. Blaize zaproponował

trzymiesięczny okres próbny, po którym dopiero

miałoby nastąpić podjęcie bardziej wiążących decyzji.

Pensja Oriel została określona na sumę dwukrotnie

przewyższającą jej dotychczasowe nauczycielskie

pobory, przede wszystkim dlatego, że miała nie tylko

uczyć, ale i otoczyć dziecko pełną opieką, zająć się jego

wychowaniem. Przewidziano dwa dni wolne w tygodniu

wykonanie - Irena

scandalous

background image

77

i miesiąc urlopu w roku. Kontrakt był dopracowany

w najdrobniejszych szczegółach.

W ostatnim momencie Oriel zawahała się. Czy

przypadkiem nie postępuje lekkomyślnie, porzucając

dotychczasowe uporządkowane życie i podejmując się

niemalże macierzyńskiej roli wobec dziecka, o którym

wie w sumie tak niewiele? Ale przecież obiecała już

małej, pamięta jej wybuch radości! Przygryzła więc

wargi, wzięła głęboki oddech i lekko drżącą ręką

podpisała dokument.

- W porządku - stwierdził Blaize. - Możesz

oczywiście czuć się gościem, dopóki ja jeszcze tu

jestem. Kiedy wyjadę w interesach, podejmiesz swoje

obowiązki. Ale pensja należy ci się już od dziś.

- Dostałam już pensję za wakacje. - Potrząsnęła

głową.

- Nie szkodzi. Będziesz miała dodatkowe wydatki.

Trzeba sprowadzić twoje rzeczy z tego służbowego

pokoju.

- Nie, na lato przewiozłam wszystko do matki.

- Ach, tak. A propos: czy chcesz, żebym się z nią

skontaktował telefonicznie?

- Dziękuję. Napiszę do matki list. A pensję przyjmę

dopiero od dnia rozpoczęcia pracy.

- Oriel, ja tu ustalam warunki i ja dyktuję prawa

- rzekł spokojnie, lecz zdecydowanie.

- A ja mam się do nich stosować? - spytała z nutką

przekory.

- Owszem! - Krótkie, pojedyncze słowo Blaize'a

zabrzmiało jak trzask bicza.

- Rozumiem, panie Stephenson - odezwała się

lodowatym tonem.

- Ohoho! - w głosie Blaize'a pojawiła się nutka

rozbawienia. - Lekko zirytowana i już dąsy? Czyżbyś

zapomniała, jak mam na imię? Chciałbym, Oriel, żeby

Sara czuła się z tobą jak z kimś z rodziny, kimś bliskim.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

78
Na pewno nie osiągniesz tego, jeśli będziesz mnie

nazywać „panem Stephensonem". No, odezwij się do

mnie, spójrz w moją stronę, bądź grzeczna. Przecież ja

tu rządzę!

Oriel nie zachwycały takie żarty. Peszyły ją i upoka­

rzały. Uparcie patrzyła w bok. Kiedy Blaize nagle ujął

jej podbródek, drgnęła, a twarz jej oblekła się pąsem.

Usiłowała cofnąć się, zrobić unik, ale on mocno

chwycił ją za nadgarstki i energicznie przyciągnął ku

sobie.

- Ja tu rządzę, pamiętaj - powtórzył, patrząc jej

z bliska prosto w twarz.

Zamarła, bo determinacja w jego oczach ustąpiła

pożądaniu, żarliwej, zniewalającej żądzy. A może to

tylko gra, dobre aktorstwo? Może on po prostu udaje?,

przemknęło jej przez myśl. W tej samej chwili poczuła

na swych wysuszonych i zlodowaciałych wargach

dotyk ust Blaize'a. Gorących. Zachłannych. Całą siłą

woli starała się nie tracić głowy. Jakiś instynkt nakazał

jej zachować spokój. Dlatego kiedy Blaize jeszcze

mocniej przygarnął ją do siebie, pozostała niewzruszona,

bierna, obojętna.

Obojętna? Nikt dotąd nie wzniecił takiego ognia

z iskierki, która tliła się gdzieś w głębi jej duszy i ciała!

Przypływ namiętności, jaki ogarnął Oriel, był tak silny,

że po raz pierwszy chyba zrozumiała, na czym polega

„zapamiętanie się ", co to znaczy „oszaleć z miłości".

To już nie były trwożliwe dziewczęce pragnienia, które

nieśmiało odzywały się dotąd. To było prawdziwe,

dojrzałe pożądanie, dzikie, nieokiełznane, wszechogar­

niające. Oriel czuła, że pragnie tego mężczyzny, pragnie

bez granic, bez opamiętania. Czuła, że chce, aby żar

namiętności przeniknął ją całą, bez reszty, aby

nieugaszony miłosny płomień pochłonął i ją, i jego.

Chciała zawładnąć tym człowiekiem bez reszty, odebrać

mu zainteresowanie innymi kobietami. Odebrać mu

wykonanie - Irena

scandalous

background image

79

moc, by nigdy nie dotknął już, nie pocałował innej. Ta

zdrada kosztowałaby ją życie!

Zaraz, a może on tylko tak się bawi, poddaje ją

próbie? Może, muskając ustami jej szyję, chwytając

delikatnie płatki jej uszu, sprawdza tylko swój urok,

swój czar, umiejętność oddziaływania na kobiety?

Może tak samo postępował z poprzednią guwernan­

tką? Nie, nie powinna. W żadnym wypadku nie wolno

jej okazać mu tego, co się naprawdę z nią dzieje.

Blaize nie powinien wiedzieć, że ma w dyspozycji oręż,

wobec którego Oriel jest całkowicie bezbronna. Bo

gdyby wiedział, prędzej czy później mógłby z niego

skorzystać.

Usta Blaize'a dotarły do wrażliwego miejsca,

dotknęły jedwabistej, delikatnej skóry w zagłębieniu

na jej szyi tuż poniżej ucha. Nie! Jeszcze chwila i nie

zdoła się już pohamować. Nie, jeszcze moment

a ulegnie mu bez reszty. Lecz co to? W chwili, gdy

zdawać się mogło, ekstaza sięgnęła szczytu, jego

pieszczoty ustały. Uniósł głowę i oparł policzek o czoło

Oriel.

- Oto, czego się możesz spodziewać - wyszeptał

zdławionym głosem -jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie

panem Stephensonem, jeżeli jeszcze raz to zrobisz,

pamiętaj, posunę się jeszcze dalej. To nie moja wina, że

twoje usta, nawet gdy jesteś tak zimna, jak teraz, mają

w sobie słodycz leśnego miodu.

- Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś takiego - Oriel wzięła

głęboki oddech -natychmiast odejdę, bez względu na

umowę! Nie masz prawa wypróbowywać na mnie tych

swoich sztuczek prowincjonalnego Casanovy. Na takie

napastowanie kobiety, na takie godne politowania

zaloty, są odpowiednie paragrafy!

- To ja tu ustalam paragrafy - stwierdził szyderczo,

uwalniając ją jednak.

- Nie te! - Głos Oriel pobrzmiewał desperacją

wykonanie - Irena

scandalous

background image

80

i gniewem. - Nie pozwolę, żebyś traktował mnie jak

swoją... kurtyzanę!

- Damę mniej podobną do kurtyzany trudno byłoby

znaleźć, całujesz jak dziewica. - Wjego głosie wciąż

pobrzmiewała zuchwałość. -A mimo to prowokujesz.

I jeszcze w żywe bezy kpisz ze mnie, udajesz zimną jak

bryła lodu, chociaż widzę rumieńce, jakie namiętność

maluje ci na policzkach!

- Bez względu na to, co jeszcze wymyślisz - za­

szokowana słowami Blaize'a, szybko zmobilizowała

się i podjęła skuteczną obronę - nie stanę się nagle

głupią gęsią, która omdlewa, gdy tylko jakiś pozbawiony

zasad osiłek ją pocałuje. Rolę swej utrzymanki przeznacz

dla kogoś innego!

- Ale określenia! Widzę, że lubisz dziewiętnasto­

wieczne powieści. - Blaize usiadł za biurkiem i zaczął

chłodno jej się przyglądać. - No cóż, jeśli chcesz

wiedzieć, nie mam zamiaru uwieść cię jak panicz

biedną dziewczynę. Pozostały mi jeszcze jakieś zasady.

- No dobrze, może przesadziłam - mruknęła

zaczerwieniona. -Ale przyjmij łaskawie do wiadomości,

że nie masz prawa ot tak sobie mnie obcałowywać.

- Przyjmę, zapamiętam, obiecuję, nie będę - rzekł

z nonszalancją, zupełnie jakby myślał już o czymś

innym. - Ale teraz lepiej idź, bo sprowokujesz mnie

znowu!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Po pełnym napięć poranku przyszło spokojne

przedpołudnie. Oriel ćwiczyła z Sarą w „klasie" pod

rozłożystym drzewem na nadbrzeżnej skarpie. Odwiedzał

je tam Simon, który włóczył się tego dnia bez celu po

plaży.

- No, Saro, wystarczy na dziś - rzekła Oriel,

ujrzawszy nadchodzącego chłopca.

Sara próbowała nieśmiało protestować. Przestała

jednak na widok dużej łodzi motorowej, która wyłoniła

się zza cypla i skierowała ku brzegowi Pukekaroro.

- To pewnie pan Howard wiezie dla mnie książki do

czytania - stwierdziła z wielce poważną miną. - Pani

Howard mówiła mi, że jej mąż specjalnie po nie popłynie.

- Nie, nie, to chyba pan Weatherall - Simon

badawczo przyglądał się łodzi.

- A kto to jest pan Weatherall? - zapytała Oriel.

- To asystent wujka Blaize'a - wyjaśnił chłopiec.

- Taki niepozorny facio, ale świetnie gra w piłkę.

- Dla ciebie - stwierdziła Oriel, znając już pasję

Simona - nawet pirat* lub ludożerca byłby świetnym

kompanem, gdyby tylko znał się na sporcie.

- Ma się rozumieć - odparł chłopak z tupetem. -Na

pewno lepszym od jakiegoś palanta, co nie odróżnia

siatki od kosza!

- Ja odróżniam - ze śmiechem zastrzegła się Oriel.

- Siatka jest jedna, a kosze dwa.

Simon zachichotał i zaczął zbierać szkolne przybory

Sary.

- Rusz się, mała, posprzątajmy razem - burknął.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

82

- Proszę pani, czy mogę iść z Simonem na spotkanie

łodzi? - zwróciła się Sara do nauczycielki. - No, jak

tylko posprzątam.

- Cóż słyszę? Ty nigdy nie sprzątasz po sobie

- zrzędliwie zauważył Simon. - Zawsze się mną

wyręczasz.

- A właśnie, że sprzątam!

- Nic podobnego, kłamczucha!

- No dobrze już, dobrze -Oriel przerwała sprzeczkę.

-Wystarczy tego waszego sprzątania. No i tej kłótni!

Sara podała jej rączkę i całą trójką ruszyli na

spotkanie przybysza. Pan Weatherall, który właśnie

cumował łódź przy drewnianym moście, był człowiekiem

przystojnym, choć raczej niepozornym, a skromność

ta brała się pewnie z ciągłego przebywania w orbicie

takiego pryncypała. Miał jednak miły, ujmujący

uśmiech.

- Miło mi panią poznać, panno Radford - zwrócił

się do Oriel. - Jestem James Weatherall.

Podali sobie ręce. Skąd u licha ten facet zna moje

nazwisko, zastanawiała się Oriel. Pewnie Blaize mu

o mnie powiedział przez telefon. Tylko po co? No tak,

uzmysłowiła sobie, żeby sprawdzić, kim jestem. Skąd

mógł wiedzieć, że jestem osobą, za którą się podaję.

Pewnie nieraz go nachodzą różni naciągacze i naciąga-

czki.

Simon, James i mąż Kathy, który nadszedł właśnie

Z bagażowym wózkiem, zajęli się rozładowywaniem

łodzi. Asystent Blaize'a przypłynął z dużym bagażem.

Patrząc na liczne torby i pudła Oriel pomyślała, że to

pewnie wiktuały na przyjęcie, jakie miało się odbyć już

za trzy dni.

Kiedy wózek z pakunkami, pchany przez męża

Kathy i Simona, ruszył ku domowi, Oriel, James i Sara

skierowali się tam również. Mała, trzymając swą

opiekunkę za rękę, opowiadała Weatherall owi o zmia-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

83

nach, jakie zaszły w jej życiu. Mężczyzna słuchał

z powagą. Oriel podobała się taka postawa wobec

dziecka. Ten człowiek lubił Sarę i okazywał jej to, nie

pozwalając sobie na ów nieznośny protekcjonalizm,

z jakim większość dorosłych odnosi się do dzieci.

- ... i wie pan, noga Oriel, tam, pod bandażem, jest

całkiem... różnokolorowa. Naprawdę, sama widziałam!

-dobitnym akcentem Sara zakończyła swoją żywiołową

relację.

- Cieszę się, że szybko wraca pani do dobrej formy

- James zwrócił się do Oriel, wysłuchawszy cierpliwie

monologu dziecka. - Miała pani naprawdę przykre

przeżycia. Zwłaszcza ten ostatni odcinek drogi musiał

być nieprzyjemny.

- Tak, noga bardzo bolała, trochę podpierałam się

kijem, w końcu zmuszona byłam się czołgać. I tak

miałam szczęście, mogło być gorzej. Mój kuzyn na

przykład ma skomplikowane złamanie.

- Szczerze współczuję. A pani gratuluję zaradności

i siły woli.

W tym momencie Weatherall odwrócił wzrok od

twarzy Oriel i spojrzał przed siebie. W wyrazie jego

twarzy zaszła jakaś zmiana, drobnamoże, ale uchwytna.

Oriel dostrzegła ją i w chwilę potem zrozumiała, co

było jej przyczyną. Przed domem, na ocienionym

tarasie, stał Blaize.

- Widzę, że już się poznaliście - rzekł z chłodnym

uśmiechem, kiedy podeszli bliżej. - James, proszę,

chodź ze mną do gabinetu. Musimy omówić kilka

spraw. Nie chciałbym tego odkładać na później.

Po przyjeździe Jamesa Weatheralla przez dwa kolejne

dni padał deszcz. Obawiano się nawet kolejnej

tropikalnej burzy. Na szczęście nie nadeszła. Wciąż

było jednak deszczowo i bardzo parno. James i Blaize

spędzali większość czasu na rozmowach w gabinecie.

Pozostawiona samej sobie, Oriel zmuszona była

wykonanie - Irena

scandalous

background image

84
zajmować się dziećmi. A w czasie deszczu dzieci się

nudzą. Sara wytrzymywała jeszcze jakoś godziny

lekcji, później nie bawiły jej już ani układanki, ani inne

wymyślane przez Oriel deszczowe zajęcia. Była marud­

na i skora do waśni z bratem. Simon również zresztą

nie wiedział, co ze sobą zrobić i nie umiał znaleźć sobie

miejsca. Kręcił się tylko z kąta w kąt po domu, wciąż

wchodząc w drogę jak zawsze tryskającej energią

i zapracowanej Kathy. Drugiego deszczowego dnia po

południu dzieci posprzeczały się o coś tak bardzo, że

niemal doszło do bójki.

- A cóż to znowu? - zdenerwowała się Oriel.

- Proszę o spokój. Idziemy popływać!

- Przecież pada! - Sara ze zdziwienia szeroko

otworzyła buzię.

- No to co, maluchu, boisz się, że morze będzie

bardziej mokre? - Simon musiał podkreślić swą

wyższość, ale widać było po minie, że sam też jest

troszeczkę zaskoczony.

- Jest ciepło, nawet bardzo ciepło, deszcz nikomu

nie zaszkodzi, a wszystkim przyda się trochę ruchu

- ucięła dyskusję Oriel.

W dziesięć minut później spotkali się we trójkę na

tarasie. Sara, nadał trochę zaskoczona dziwną propozy­

cją, próbowała dla ochrony przed deszczem owinąć się

w ręcznik, lecz gdy ujrzała, że Oriel i Simon odważnie

wychodzą w samych kostiumach, z desperacją poszła

w ich ślady.

Morze było bardzo spokojne. Niewielkie fale

leniwie obmywały i tak mokry od deszczu piasek.

Woda była ciepła. Dotychczasowa mżawka przeradzała

się w mgłę. W jej oparach wszystko wydawało

się jakieś dziwne, tajemnicze, niesamowite: morze,

drewniane molo, plaża, nadbrzeżna skarpa porośnięta

drzewami i majaczący w oddali ciemną bryłą, jakby

pozbawiony konturów, dom.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

85

- Tylko proszę się nie wygłupiać i nie nurkować. W tej

mgle łatwo się zgubić-upomniała Oriel swych podopie­

cznych surowym tonem. Ale dzieci nie trzeba było nawet

ostrzegać. Sama niezwykła atmosfera sprawiała, że

trzymały się blisko i mówiły przyciszonymi głosami.

- Zdaje mi się, że z tej mgły w każdej chwili mógłby się

wyłonić jakiś smok albo dinozaur- odezwał się Simon.

- Ojej! - Sara krzyknęła i rozejrzała się wokół, po

czym wskazując w stronę lądu, gdzie w jednym z okien

domu zapaliło się światło, wyszeptała: - Patrzcie,

błysnęło już jego oko!

- To gabinet wujka. - Simon położył się na wznak

na wodzie. -A niech to! Jeśli wujek i pan Weatherall są

tak zajęci, to pewnie szykują jakiś niekiepski numer.

- Będziesz... pracował... z wujkiem... gdy dorośniesz?

- wysapała Sara, próbując płynąć za pomocą energicz­

nych ruchów rąk i nóg.

- Coś ty, wolę być piłkarzem!

Oriel uśmiechnęła się. Znając sportowe fascynacje

chłopca, można się było spodziewać takiej odpowiedzi.

- A ty co zamierzasz robić w przyszłości? - zapytała

małą.

- Będę nurkiem. Już umiem nieźle nurkować, wujek

mnie nauczył.

- Wspaniale! - Oriel ubawiona ucałowała pełną

zapału mokrą twarzyczkę małej.

- No! I będę pracowała na pełnym morzu, na

platformie wiertniczej. I znajdę skarby piratów...

- Brawo!

- Smok już zamknął oko. Poszedł spać - wtrącił

Simon.

- A my wyjdźmy z wody - stwierdziła Oriel widząc,

że Sara zaczyna szczękać zębami.

Ruszyli w stronę domu. W okolicy drewnianego

plażowego domku z oparów mgły wynurzyła się przed

nimi jakaś wysoka postać.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

86

- Ojej, to wujek! A już myślałam, że dinozaur

- zapiszczała Sara.

- Naprawdę? Czyżbym miał łuski i trzy rogi na nosie?

- No, nie - zachichotała - ale zdawało mi się, że

widzę ogromne zęby i świecące oczy.

Na słowa małej Simon również się roześmiał, po

czym oboje popędzili razem przez mokry trawnik do

domu. Oriel chciała ruszyć za nimi, lecz Blaize zatrzymał

ją, chwytając mocno za rękę.

- Podoba mi się ten kostium -powiedział, po czym

przysunął się bliżej i opuścił odrobinę suwak. - Unikałaś

mnie przez ostatnie dwa dni? - zapytał, musnąwszy

lekko palcami przez opiętą, mokrą tkaninę wypukłość

jej piersi.

- Nie - odparła zimno, cofając się i zdrętwiałymi od

chłodu i zdenerwowania palcami próbowała zaciągnąć

oporny suwak.

Dostrzegła, że wzrok Blaize'a ślizga się po jej ciele,

od ramion i piersi aż po zgrabne nogi i z powrotem.

Odebrała to jako zuchwały atak na jej osobę. Świadomy

krok, który miał zmącić jej spokój. Przeszyła go na

wskroś swymi ciemnoniebieskimi oczami.

- Podoba mi się ten kostium - powtórzył Blaize

- ale myślę, że powinnaś postarać się o inny. Simon jest

w takim głupim wieku...

- Masz chorą wyobraźnię - Oriel przerwała mu

kategorycznym tonem. - Simon to jeszcze dziecko.

- Czyżby? - Uniósł z lekka brwi. - Pamiętam

przecież siebie sprzed lat. A i James bywa wrażliwy na

takie rzeczy.

- Masz niezdrowe rojenia i pleciesz bzdury - od­

powiedziała, zła i zdegustowana.

- Bzdury? Skąd możesz wiedzieć, co czują męż­

czyźni. — Blaize znowu zatrzymał wzrok na jej

biuście.

Ku swemu zawstydzeniu Oriel poczuła, że za sprawą

wykonanie - Irena

scandalous

background image

87

tego spojrzenia, choć może i pod wpływem chłodu,

brodawki jej piersi zaczynają napinać się i tward­

nieć, jak gdyby chciały przebić cienką osłonę ko­

stiumu. Co gorsza, wcale nie było to nieprzyjemne

uczucie.

- Ależ to nasze ciało nas zdradza - z cynizmem

stwierdził Blaize. - Nie denerwuj się. Żadna cywilizacja,

żadna ogłada, żadne zasady i obyczaje nie zdołają

stłumić pierwotnych popędów. Tkwią one w każdym

mężczyźnie i każdej kobiecie, i tylko czekają na sygnał,

by się ujawnić, by wybuchnąć. Jeśli ty jesteś młodą

i ładną kobietą, a ja mężczyzną, w którego żyłach

krążą hormony, to natura każe nam zbliżyć się do

siebie i spłodzić potomstwo, przekazać nasze geny

następnemu pokoleniu, przedłużyć gatunek. Tylko

temu wszystko jest podporządkowane. Cała reszta,

cała otoczka romantycznych gestów i powłóczystych

spojrzeń, cała ta „wielka miłość", tak uwielbiana przez

poetów i podlotki, to tylko wielka kpina natury

z gatunku, który sam siebie traktuje zbyt poważnie.

Jesteś bardzo młoda,. Oriel, miałaś prawo jeszcze tego

nie dostrzec. Ale ja widziałem i doświadczyłem zbyt

wiele, abym mógł myśleć inaczej.

- Nie chcę... - Głos Oriel załamał się, bo nie mogła

uporządkować natłoku ogarniających ją myśli.

- Chcesz! I ja chcę! My chcemy. - Objął ją

i przyciągnął ku sobie. - Czuję, jak bije twoje serce,

Oriel. Tak samo, jak moje. I z tego samego powodu.

- Nie chcę - determinacja pomogła Oriel wydobyć

z krtani zdławiony dotąd głos - wchodzić z tobą

w żadne osobiste układy, rozumiesz?

- Rozumiem... rozumiem - wyrzucał pojedyncze

słowa, całując jej czoło i przymknięte powieki. - Nie

chcesz... układów... czekasz... na małżeństwo... Ładne...

piękne... legalne... z dożywotnim kontraktem... Ltwoim

ciałem... jako rękojmią!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

88

Jadowity ton głosu Blaize'a wytrącił Oriel z dotych­

czasowego, obezwładniającego zamroczenia. Szeroko

otworzyła oczy, zaczęła się wyrywać, a kiedy mężczyz­

na zbliżył usta do jej ust, spróbowała go ugryźć. Silny

uścisk i mocny pocałunek Blaize'a udaremniły jednak

jej wysiłki. Wargi Oriel rozchyliły się, stłumiony

okrzyk zamarł jej w gardle. Zacisnęła kurczowo

dłonie, zadygotała całym ciałem i... poddała się

ogarniającej ją nagle gorącej fali namiętności. Przy­

lgnęła do Blaize'a, upojona bezpośrednią bliskością

jego muskularnego ciała. Ich usta zwarły się w praw­

dziwie miłosnym pocałunku, w odwiecznym mis­

terium dawania i brania, uległości i panowania,

pożądania i zaspokojenia. Oriel miała wrażenie, że

jakiś potężny wewnętrzny impuls rozpierają, porywa,

zniewala.

- Och, Oriel - wyszeptał Blaize pomiędzy pocałun­

kami - twoje usta są takie słodkie i takie delikatne.

Mam wrażenie, że dotykam wargami kwiatu. A twoje

oczy... Jak, u licha, udało ci się wytrwać dwadzieścia

trzy lata w niewinności, skoro masz oczy, które

obiecują wszystkie rozkosze raju, skoro jest w tobie

wszystko to, czym kobieta może ujarzmić mężczyznę!

Dłonie Blaize'a zsunęły się na biodra Oriel. Drżąc

i z trudem chwytając powietrze, przywarła do niego,

całą sobą, całym ciałem. Była tak oszołomiona, że nie

spostrzegła nawet, kiedy odsłonił jej piersi. Poczuła

dopiero na nich gorące pocałunki.

Pragnienie, pożądanie zintensyfikowało się teraz do

granic ekstazy. Nie spodziewała się, że usta tego

mężczyzny tak szybko mogą doprowadzić do cał­

kowitego upojenia! Gotowa na wszystko, poddała się

mu bez reszty. Przyjazna mgła kryła ich szarą zasłoną

i niosła chłód ich rozpalonym ciałom.

- Oriel, Oriel. Gdzie pani jest? - rozległ się nagle,

z pewnego oddalenia, głos Simona!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

89

Poczuła nagle, jakby spadła z wysokości na zie­

mię. Zesztywniała gwałtownie, odsunęła się od

Blaize'a.

- Już idę-krzyknęła, dławiona palącym poczuciem

wstydu.

- Okej - głos Simona wyraźnie przycichał, bo

chłopiec oddalał się w stronę domu.

Złapała ręcznik i nie oglądając się za siebie, ruszyła

naprzód.

Tego wieczoru nie widziała już Blaize'a. Kolację

jadł wraz z Jamesem w gabinecie, ona zaś z dziećmi

gdzie indziej, a po posiłku starała się jak najszybciej

schronić w sypialni, aby przypadkiem nie spotkać

się z nim, nie stanąć znów z tym mężczyzną twarzą

w twarz.

Musiała jednak stanąć twarzą w twarz z samą sobą.

Kiedy w pokoju spojrzała w lustro, ogarnęło ją uczucie

odrazy. Te usta, tak dziwnie obrzmiałe, te ramiona,

pokryte zadrapaniami i zasinieniami od zbyt silnych

uścisków. Jak mogła? I jak on mógł? Z całym cynizmem?

Lecz przecież pozwoliła mu na to. Na czas nieprzytom­

nego szaleństwa w jego ramionach odrzuciła wszelkie

przestrzegane dotąd zasady! Poddała mu się od razu!

Poddała? Nie, gorzej. Zachowywała się bezwstydnie,

porowokująco, robiła wszystko, by go zachęcić. Podjęła

miłosny pojedynek godzien wyrafinowanej rozpustnicy.

A teraz? Zgasiła światło, by nie widzieć już własnej

twarzy. Co teraz ma ze sobą zrobić?, gorączkowo

szukała odpowiedzi.

W pierwszym odruchu przyszło jej do głowy, aby

natychmiast odejść, bez względu na podpisany kontrakt.

Ale czy można tak zawieść zaufanie dziecka, podeptać

daną mu obietnicę? W końcu pomiędzy nią a Blaize'em

do niczego jeszcze nie doszło, Simon przeszkodził im

w samą porę. Więc cóż? Nie wolno jej tylko dopuścić,

by podobna do dzisiejszej sytuacja kiedykolwiek jeszcze

wykonanie - Irena

scandalous

background image

90
się powtórzyła. To wszystko. Przecież dla tego mężczyzny

jest tylko obiektem żądzy, niczym więcej. Najbardziej

nawet upojne chwile zapomnienia w jego objęciach nie

są warte utraty własnej godności. Ale Blaize'a, skądinąd,

nie powinna aż tak obwiniać. Był szczery, niczego nie

ukrywał. Pamiętała jego słowa o kpinach natury

z gatunku ludzkiego. Natura zakpiła widać także

z niej. Trudno. Po raz drugi ten żart już się nie uda!

Oriel usnęła. Obudziła się rankiem z ciężkimi

powiekami i pulsowaniem w skroniach. Czuła się

fatalnie, choć dzień, jak na ironię, był piękny -jasny,

bezchmurny, słoneczny. Chyba po to, by przez kontrast

podkreślić jej smutek i troskę!

Długo stała w otwartym oknie. Patrzyła na owce,

pasące się na trawiastym zboczu wzgórza, słuchała

uporczywego grania cykad. Skądś z dołu dobiegł ją

głos, a potem śmiech Kathy. Tak, dzisiaj przypadał

dzień, w którym miało się odbyć przyjęcie, miało

nastąpić wydarzenie roku w Pukekaroro. I także dziś

pewna idiotka imieniem Oriel powinna zacząć pokutę

za swoją lekkomyślność.

Tego ranka Oriel zastała wszystkich w saloniku.

Blaize pił kawę i przekomarzał się z Sarą. Simon

i James Weatherall pogrążeni byli w jakiejś ożywionej

rozmowie, zapewne o sporcie. Na widok wchodzącej

wszyscy wstali: takie nieco staroświeckiemaniery mieli

widać we krwi. Blaize podsunął Oriel krzesło.

- Proszę pani - z dziecięcą otwartością zaczęła

opowiadać Sara -wujek powiedział, że dzisiaj musimy

zejść z oczu Kathy i dlatego popłyniemy łodzią. I że

wujek i pan Weatherall dużo się przez ostatnie dwa dni

napracowali i dziś mogą sobie zrobić urlop. Ale pan

Weatherall nie popłynie z nami, bo wybiera się na

wzgórza i będzie malował obraz.

- Cudownie - powiedziała Oriel, całym wysiłkiem

woli przywołując na twarz blady uśmiech, po czym

wykonanie - Irena

scandalous

background image

91

stłumionym głosem zwróciła się do Błaize'a: - Nie będę

wam chyba potrzebna, zostanę i pomogę Kathy.

•- Oczywiście, że będziesz - odparł ze swym ironicz­

nym uśmieszkiem. - Sam nie upilnuję Sary na łodzi, nie

mam dość cierpliwości.

- Ale bardziej przydam się... - Oriel nie było do

śmiechu, choć Sara chichotała i robiła do niej miny.

- Przydasz się nam i to bardzo - przerwał jej Blaize

tonem nie dopuszczającym sprzeciwu. -Zjedz śniadanie

i dopilnuj, by Kathy przygotowała jakiś solidny

prowiant. Wiesz, ile Simon potrafi zjeść.

W godzinę później wszyscy byli już na łodzi, o ile

można nazwać po prostu łodzią cudo wyposażone

w elektronikę godną odrzutowca. Dzieci z dumą

pokazywały Oriel pulpit sterowniczy z mnóstwem

wskaźników i przełączników, z automatycznym ster­

nikiem, ekranem radaru i echosondy. Mała Sara

wiedziała o tym wszystkim prawie tyle, ile jej starszy

brat, a bez porównania więcej od swej nauczycielki.

Utwierdziło to Oriel w przeświadczeniu, że jest dzieckiem

w pełni na swój wiek rozwiniętym i inteligentnym.

- Simon, czy chciałbyś uruchomić łódź? - Spytał

Blaize.

Pytanie było całkowicie retoryczne. Wniebowzięta

mina chłopca świadczyła najwyraźniej, że o niczym

tak nie marzył jak o tym, by ją samodzielnie uru­

chomić.

- Witamy na pokładzie - Blaize zwrócił się z kolei

do Oriel. - Jak ci się tu podoba?

- Jest wspaniała, nie brak tu niczego, na co można

było wydać pieniądze. - W jej odpowiedzi zabrzmiała

nutka ironii. - Czy ta łódź jest w użyciu tylko wówczas,

kiedy wypoczywasz w Pukekaroro?

- Nie, wujek pozwala też pływać różnym swoim

gościom - wtrącił się Simon. - Czasem też łódź

wynajmuje.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

92

- Jestem przecież człowiekiem interesu, nieprawdaż?

- rzekł Blaize w odpowiedzi na pytające spojrzenie

Oriel. -A propos interesów, przejrzałem dziś rano nasz

kontrakt.

- Tak?

- Jest całkiem niepodważalny, nie do ugryzienia!

Potwór! Zupełnie jakby wiedział, że spędziła znaczną

część nocy na rozmyślaniach, czy mogłaby zerwać

umowę i odejść.

- Nie śmiałabym nawet przypuszczać, że może być

inny. - Oriel czuła, że serce ma przepełnione jadem.

-Taki ekspert we wszystkich dziedzinach, jak ty, musi

być również biegły w układaniu cyrografów!

- Owszem - uciął krótko, nie dając po sobie poznać,

czy pocisk trafił do celu. - Simon, jesteś gotów?

Oriel nie chciała peszyć „czternastoletniego kapitana"

swą obecnością podczas trudnej operacji odbijania

i wypływania w morze. Zeszła więc do kabiny, pod

pokład. Umieściła w lodówce wszystkie zabrane na

wyprawę wiktuały.

Po kilkunastu minutach łódź znalazła się na szerszych

wodach i Oriel wróciła na górę. Okazało się, że Blaize,

Simon i Sara weszli na znajdujący się na dachu

nadbudówki pomost obserwacyjny.

- Nie wchodź tutaj, drabinka jest bardzo niewygodna

- ostrzegł ją Blaize. .

Spoglądając na niego poczuła znów lekki ścisk

w żołądku. W tej scenerii prezentował się doskonale.

Muskularny, opalony. Nie jakiś tam weekendowy

przebieraniec, ale prawdziwy marynarz, kapitan, wilk

morski! Oriel nie chciała się do tego przyznać nawet

sama przed sobą, lecz ten mężczyzna naprawdę nie był

jej obojętny.

Czyżby nie chodziło tu o przelotne pragnienie,

chwilowe odurzenie, drobny kaprys, moment zapom­

nienia? Czyżby... nie, to niemożliwe! Miałaby się w nim

wykonanie - Irena

scandalous

background image

93

zakochać? A jeśli, to co on zrobi, gdy zorientuje się

w sytuacji? Odeśle ją, czy przeciwnie, zatrzyma i spróbuje

wykorzystać jej uczucia? Oriel usiłowała wmówić

sobie, że na to nie pozwoliłby mu honor. Ale swoją

drogą... Przecież to taki zagadkowy człowiek, o złożonej

osobowości, chwilami nieobliczalny. A co gorsza i ona,

Oriel, sama siebie nie poznaje. Zawsze tak nieugięta,

wewnętrznie zdyscyplinowana, może nawet co nieco

oschła... A teraz, czuje to, mogłaby pogrążyć się w tym

beznadziejnym zaślepieniu tak głęboko, że nie znajdzie

już drogi odwrotu. Dojdzie do tego, że zmuszona

będzie żebrać o każdy uśmiech, każde spojrzenie,

każde słowo, ciesząc się nawet, gdy łaskawie podaruje

jej choćby okruch z miłosnej uczty.

- Nie rób takiej tragicznej miny - dobiegł ją nagle

jego głos. - Wszystko się ułoży. Zawsze tak jest.

Z wymuszonym uśmiechem skinęła głową i od­

wróciła się, spoglądając za burtę. Blaize odszedł,

wyczuła to jakby przez skórę. Morski wiatr roz­

wiewał jej włosy. Na wysuszonych wargach poczuła

posmak soli. Tutaj, z dala od lądu, było chłodniej,

a w powietrzu nie czuło się takiej wilgoci... Patrzyła

na morze, po którego lśniącej, jasnobłękitnej powie­

rzchni z gracją ślizgały się jachty o różnobarwnych

żaglach. Wydawały się takie lekkie i radosne, jak

motyle. Albo jak najpiękniejsze marzenia. I równie

delikatne. I kruche...

W pewnym momencie silnik łodzi zmienił ton,

wyraźnie zmniejszył obroty. Oriel ocknęła się z głębo­

kiego zamyślenia. Rozejrzała się wokół. Blaize i Simon

szykowali sprzęt do połowu. Sara z przejęciem krążyła

wokół nich. Podczas tych rybackich czynności Blaize

wydawał się dziarski, zawadiacki i radosny. Było

rzeczą aż nadto oczywistą, że potrafi uporać się

z samym sobą znacznie lepiej niż ona.

- Wujku, pomogę ci, dobrze? - napraszała się Sara.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

94

- Dobrze, skarbie. Twoja pomoc zawsze się przyda.

Oriel patrzyła, jak krzątali się razem po pokładzie.

Blaize, wbrew swemu porannemu oświadczeniu, był

bardzo cierpliwy wobec dziecka. Świetny z niego

wujek, pomyślała. I świetny pewnie byłby z niego ojciec.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Idiotko! Beznadziejna idiotko! - gromiła Oriel

w myślach samą siebie, uzmysłowiwszy sobie, że oto

w swym zauroczeniu Blaize'em przekroczyła pewną

niebezpieczną granicę i że nie ma już praktycznie

możliwości odwrotu. Przecież takim cielęcym, pół­

przytomnym z miłości wzrokiem patrzyło na niego już

zapewne wiele kobiet. Podziwiało tę zachwycającą

twarz, fantastyczny tors, gibkie ciało, wąskie biodra.

Pozwalało się oczarować tą ostentacyjną, posągową

męskością sylwetki i władczym wyrazem oczu.

Miłość. Cóż to właściwie jest miłość? Zaszczepione

w genach dążenie do przedłużania gatunku? Na pewno

nie. Blaize musi się mylić, jeśli naprawdę tak sądzi. Bo

weźmy choćby ją, Oriel. Gdyby rzeczywiście mówił

prawdę, powinna teraz być gotowa do związania się

z jakimkolwiek innym atrakcyjnym mężczyzną? A jed­

nak nie jest! Wybrała właśnie jego! Tylko dlaczego

była na tyle głupia, by wybierać takiego strasznego

cynika? Przecież on gdyby tylko zechciał, mógłby mieć

każdą kobietę. Jakie są więc szanse, by zainteresował

się takim wybujałym chudzielcem, jak ona? Skoro nie

zdobył się na to dotąd nawet żaden przeciętny, tuzinkowy

chłopak?

Wspomniała matkę. O, kobiety takie, jak ona, to co

innego. Przyciągają do siebie mężczyzn, nawet nie

starając się o to. Skąd bierze się u nich ten dar? Skąd

bierze się u niektórych mężczyzn?, pomyślała spoglądając

na Blaize'a. Może wchodzi tu w grę jakaś nieuchwytna,

oddziałująca na podświadomość płci przeciwnej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

96
emanacja seksualizmu? Apelująca do instynktu ma­

cierzyńskiego obietnica zdrowego, żywotnego poto­

mstwa? Jeśli tak jednak, to u licha, na pewno nie

tylko o to chodzi! Przecież zakochała się nie dlate­

go, że napotkała na swej drodze jakiegoś supersam-

ca! Zakochała się, bo czuła, że jest on mężczyzną jej

życia, jedynym, którego pragnie, drugą, brakującą

połową jej duszy!

Rozgorączkowana, udręczona budzącymi rozterkę

myślami, odwróciła wzrok od postaci Blaize'a. Nie!

Musi odejść. Nie będzie umiała uporać się z całą

udręką, z całym bólem, jaki musi zrodzić to bez­

nadziejne, nieodwzajemnione uczucie. A że nie może

być inne, to sprawa bezwzględnie, nieuchronnie

przesądzona. Jak będzie się czuła, gdy zobaczy przy

nim inną kobietę, którąś z tych efektownych, wy­

strzałowych piękności, jakich zapewne mnóstwo stale

kręci się wokół niego? Wścieknie się? Wpadnie w szał

zazdrości?

- Może wam w czymś pomóc? - zapytała w końcu,

chcąc oderwać się jakoś od dręczących rozmyślań.

- Dziękujemy, jesteśmy z Sarą mistrzami w tym

fachu. Możesz tylko podziwiać - odparł Blaize i zawołał

do Simona: - W porządku, ruszaj!

Silnik zwiększył obroty. Rysując głęboką bruzdę na

powierzchni wody, łódź nabrała prędkości. Blaize

i Sara przeszli na rufę i rzucili sieć. Niedługo potem

triumfalny okrzyk małej obwieścił wszem i wobec ich

rybacki sukces. Simon zatrzymał motor. Zdobycz

została wciągnięta na pokład.

- Wujku, złapmy jeszcze jakąś! - Simon wychylił się

ze sterówki.

- Więcej ryb nam nie potrzeba, spójrz, jaka to.duża

sztuka!

- Ale wujku...

- Ty mały kłusowniku - Blaize był najwyraźniej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

97

rozbawiony, lecz i nieugięty - wiesz przecież, że

łowienie ponad potrzebę to zwykły wandalizm,

bezmyślne niszczenie przyrody!

Blaize szybko oprawił i oczyścił rybę, po czym

poprosił Oriel, by zaniosła ją do lodówki. Kiedy

wróciła z kabiny, mył właśnie ręce, z uśmiechem

spoglądając na ogromnie tego dnia zadowoloną Sarę.

- I czegóż więcej człowiekowi trzeba - zapytał

filozoficznie - jeśli ma wokół siebie morze, własną

łódź, pokarm, który sam zdobył i rodzinę, którą może

nim obdzielić?

Sara z uśmiechem przytuliła się do Blaize'a. Jak

bardzo zazdrościła jej Oriel tej dziecięcej ufności.

Czyżby on mówił poważnie?, zastanawiała się.

- Nie sądzę, byś na co dzień potrafił tak żyć

- odezwała się po chwili.

- Dlaczego?

- Potrzebujesz silniejszych bodźców, współzawod­

nictwa, ciągłej próby sił.

- Tak myślisz? - Blaize lekko uniósł brwi.

- Jestem pewna. Ta piękna sielanka nie służyłaby ci,

gdybyś miał ją w nadmiarze. Przecież mógłbyś

zorganizować sobie takie właśnie życie, a jednak

wybierasz pracę, interesy. Dlaczego?

- To kwestia wychowania. Moi rodzice wpoili we

mnie przekonanie, że każdy człowiek jest coś winien

światu, choćby za to, że może po nim chodzić.

- A do tego po prostu lubisz rzucić od czasu do

czasu temu światu jakieś wyzwanie!

- Masz rację. Lubię walkę. I lubię wygrywać, proszę

pani psycholog!

- Co chcesz przez to powiedzieć? - Oriel miała

wraż,enie, że Blaize z niej kpi.

- Domyśl się.

Przysłuchująca się tej słownej szermierce Sara

spoglądała to na jedno, to na drugie z nich. Intuicyjnie

wykonanie - Irena

scandalous

background image

98
wyczuwała podskórny nurt rozmowy, ukryte napięcie.

Zrobiło jej się chyba jakoś nieswojo.

- Czy mogę pójść na pomost? - spytała.

- No pewnie - odparł Blaize i pomógł jej wejść po

trapie. - Za jakieś pół godziny zacumujemy na bezludnej

wyspie. Zbliża się pora obiadu - dodał.

Bezludna wyspa okazała się dość popularnym celem

odwiedzin. W większości zatoczek cumowały już jakieś

jachty lub łodzie. Aby odszukać puste miejsce, trzeba

było opłynąć ją wokół i przybić do brzegu z przeciwnej

strony. Znalazł się tam niewielki, ale przyjemny skrawek

plaży, częściowo ocienionej przez nadbrzeżne drzewa.

Było tu bardzo spokojnie. Kiedy ucichł silnik, dało się

słyszeć wyłącznie brzęczenie cykad.

Łódź została zakotwiczona w stosownej odległości

od brzegu. Bezpośrednio do plaży cała czwórka

uczestników wyprawy, wraz z prowiantem, talerzami,

sztućcami i okopconym kociołkiem, który pamiętał

zapewne już niejeden piknik, dopłynęła niewielkim

pontonem.

- Trzeba cichutko wiosłować, żeby nie usłyszeli nas

piraci - wyszeptała z wielką powagą Sara.

- Aha. - Oriel uśmiechnęła się. - A czy w ogóle

w Nowej Zelandii są piraci?

- Tak. Przed laty grasował niedaleko Bully Hayes.

Jacyś jego praprawnukowie mogą tu być jeszcze dziś.

- O, widzę, że powinnam odświeżyć moje wiadomości

z historii! - Oriel zamyśliła się. - A co ze skarbami?

- W rejonie tej wyspy jest ukryty skarb. Nikt go

dotąd nie znalazł.

- Może go wcale nie ma? - wtrącił się Simon.

- Jak to nie ma? - oburzyła się Sara. - No,

w każdym razie nikt jeszcze nie udowodnił, że go nie

ma - dodała po chwili pojednawczo - więc wolę myśleć

sobie, że jest.

- Tak, tak, na pewno jest - odezwała się Oriel.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

99

-

A jeśli nie ma, możemy go sobie wyobrazić. Czarne

perły z Tahiti...

- Złoto i drewno sandałowe z Fidżi... - wpadł jej

w słowa Blaize.

- Opale i diamenty z Australii... - dorzucił Simon.

- I przepiękne nefryty z Nowej Zelandii! - triumfalnie

dokończyła Sara.

- Jak myślicie, gdzie oni go ukryli? - Simon

najwyraźniej zasmakował w zabawie. - To powinno

być jakieś charakterystyczne miejsce, łatwe do za­

znaczenia na mapie.

Sara obrzuciła wzrokiem całą zatoczkę i plażę.

W momencie, gdy ponton właśnie dopływał do brzegu,

dramatycznym gestem wskazała sterczącą na płyciźnie

skałę.

- To musi być tu - zawyrokowała. - Skała jest

świetnie widoczna z każdej strony.

- Możliwe. Chodźmy... - gorączkował się Simon.

- Wolnego, moi mili. - W głosie Blaize'a słychać

było rozbawienie, ale i stanowczość. - Na razie mamy

coś innego do roboty. Musimy wypakować wszystko,

cośmy przywieźli i przygotować miejsce na ognisko.

Potem trzeba będzie nazbierać wyrzuconego przez

morze drewna.

Wyciągnięto ponton na plażę. Bagaż umieszczono

w ocienionym miejscu pod drzewem. Blaize i Simon

zaczęli gromadzić duże kamienie, by otoczyć ogień

ich kręgiem. Oriel i Sara ruszyły po drewno. Ponie­

waż odpływ zmył z plaży wszelkie patyki i gałęzie,

zaczęły brodzić po płyciźnie i wyciągać je z wody.

Było bardzo przyjemnie. Oriel wprost rozkoszowała

się słonecznym ciepłem, ciszą i nieskomplikowanym,

ale i absorbującym zajęciem, które pomagało rozwiać

niepotrzebne myśli.

Nagle od strony lądu rozległy się nawoływania.

- Wracajcie! Oriel, nie powinnaś chodzić po niepew-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

100

nym podłożu. Tam są śliskie kamienie - krzyczał

Blaize, idąc w ich stronę.

- Oho - westchnęła - znowu traktują mnie jak

inwalidkę.

- Jak już całkiem wydobrzejesz, będziesz mogła

chodzić, gdzie zechcesz - obiecał, gdy wróciły na brzeg.

- Ale teraz powinnaś jeszcze uważać - dodał z troską.

Rozpalono ognisko. Kiedy w kociołku zagotowała

się woda na herbatę, wszyscy zasiedli do „pirackiej

uczty" pod gołym niebem. Przygotowany przez Kathy

prowiant był wspaniały: pieczone kurczaki, cielęcina,

szynka, sałata, pomidory i jeszcze jakieś domowe

przysmaki w słoiczkach. Simon i Sara używali sobie, co

się zowie.

- Dlaczego pani tak mało je? - zaniepokoił się

Simon, spoglądając na Oriel. -Proszę się jeszcze czymś

poczęstować, wszystko jest takie pyszne.

- Nie wątpię. Ale dziękuję.

- Morskie powietrze pobudza apetyt - wtrąciła się

Sara. - Mamusia zawsze mówiła, że... - tu jej głosik

załamał się na moment -... że kiedy popływa trochę po

morzu, ma ochotę zjeść konia z kopytami, prawda

Simon?

- Mhm - potwierdził chłopak. Po jego pogodnej

dotąd twarzy przemknął wyraźny cień smutku.

- Tak, to prawda z tym apetytem - zgodziła się

Oriel. - Ale ja nigdy nie jadam zbyt wiele. Dlatego

jestem taka chuda.

- Przecież pani wcale nie jest chuda. No, niech

wujek powie - Simon zwrócił się do Blaize'a jako

eksperta. - Prawda, że Oriel nie jest chuda? Wygląda

jak modelki w tych kolorowych babskich magazynach

z ciuchami, które dziewczyny tak bez przerwy prze­

glądają. Tylko twarzy nie pacykuje tak mocno, jak

one. Oriel jest zgrabna i ładna!

- Simon - Oriel nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy

wykonanie - Irena

scandalous

background image

101

rumienić - po raz pierwszy w życiu usłyszałam od

chłopaka takie miłe słowa!

- Ale to szczera prawda. - Zawstydzenie Simona

i zakłopotanie Oriel najwyraźniej rozbawiło Blaize'a.

- Sam bym tego trafniej nie ujął. No, bo spójrzmy

-chytrze wykorzystując niewinny komplement Simona,

prześliznął się wzrokiem po sylwetce Oriel - jest

rzeczywiście bardzo zgrabna, choć może niepiękna

w takim pospolitym znaczeniu. Raczej, Simon, w nie­

zapomniany sposób fascynująca. Ma takie egzotyczne

oczy, o niezwykłym odcieniu błękitu. No i te włosy,

bujne, wspaniałe, prawdziwy gąszcz...

- Ale mogłaby być modelką, no nie? - Simon nie

zadowalał się poetyckimi ogólnikami i oczekiwał

konkretnej odpowiedzi.

- Jak najbardziej, jestem tego pewien.

- Niestety, nie macie racji - Oriel, pomimo zaże­

nowania, włączyła się do rozmowy. - Moja matka

pracuje w agencji modelek i gdybym się do czegoś

takiego nadawała, z pewnością by mi o tym powie­

działa.

- Czasami ludzie bywają zupełnie ślepi, jeśli chodzi

o ich najbliższych - zareplikował Blaize.

-Nie moja matka, jak sądzę. Byłaby zachwycona

córką-modelką, zrobiłaby wszystko, żeby mi pomóc

w karierze. I tak posyłała mnie na lekcje tańca, dykcji,

umuzykalnienia, na gimnastykę artystyczną... Tak,

tak, przez wszystko musiałam przebrnąć. I co z tego?

- Nie lubiłaś tych zajęć? - zainteresował się Blaize.

- Jak czasem. Wolałabym na przykład szermierkę,

ale matka uważała, że to takie mało kobiece. Podobnie

jak jazda konna. Albo pływanie. „Będziesz miała od

tego grube uda i atletyczne muskuły, po co to młodej

dziewczynie?", mówiła.

- Próbowałaś ją jakoś przekonać?

- Owszem. Daremny trud.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

102

- Mogłaś zająć się tym, czym chciałaś, po opuszczeniu

domu.

- Ale się nie zajęłam. Widać matka miała rację

mówiąc, że chodziło mi tylko o kwestionowanie jej opinii.

- Co to jest kwestionowanie? - Nieoczekiwane

pytanie Sary uświadomiło Oriel, że dialog jej i Blaize'a

miał dwoje uważnych słuchaczy.

Z uśmiechem na twarzy wyjaśniła małej nieznane

słowo. Rozmowa urwała się. Po posiłku Blaize wziął

dzieci na spacer. Oriel wyciągnęła się na moment na

kocu i... usnęła. Obudziły ją dopiero rozbawione głosy

powracającej trójki.

- No dobrze, piraci, pobawcie się przez pół godzinki,

potem trochę popływamy i wracamy do domu - oznajmił

Blaize.

Oriel nie poruszała się, udawała, że nadal śpi. Miała

nadzieję, że Blaize pójdzie gdzieś dalej. On jednak

podszedł, zatrzymał się i w końcu usiadł przy niej.

- Wiem, że już nie śpisz - odezwał się łagodnie.

- Czemu udajesz?

- Chciałam, żebyś zostawił mnie samą. Jestem

zmęczona. - Oriel usiadła i zaczęła szukać w swojej

torbie grzebienia, by uporządkować jakoś potargane

włosy.

- Daj, lepiej ja. - Wyciągnął rękę.

Zaskoczona żądaniem podałamu grzebień. Przykuc­

nął i zaczął rozczesywać jej gęste loki. Delikatnie,

płynnie, kojąco.

- Czy chciałeś w dzieciństwie zostać fryzjerem?

- Oriel nie darowała sobie odrobiny ironii.

- Nie, ale chciałem dotknąć twoich włosów już

wtedy, kiedy cię po raz pierwszy ujrzałem. Są takie

gęste, mocne, elastyczne...

- Całkiem jak zasieki z kolczastego drutu!

- Gdzież tam! Są piękne. Jak zresztą ty cała, jeśli

chcesz wiedzieć!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

103

- Baju, baju, mów do mnie jeszcze...

- Przestań! Skąd, u licha, wziął się u ciebie ten

beznadziejny kompleks braku urody?

- Ja to nazywam tylko brakiem złudzeń. Wiem, jak

wygląda piękna kobieta, dosyć się napatrzyłam na

matkę. Wcale nie jestem do niej podobna. Mam tylko

niezłą karnację, no, może jeszcze oczy, to wszystko.

- Co ty powiesz! A jak według ciebie wygląda

piękna kobieta?

- Hm... Ma duże oczy, długie rzęsy, ładną cerę. Jest

zgrabna, porusza się z wdziękiem. Ma kobiecą sylwetkę,

wiesz, z tymi wszystkimi wypukłościami i zaokrąg­

leniami. No i na pewno nie może być taka wielka. Co

małe, to kochane...

- Opisałaś mi matkę?

- No, chyba tak, skąd wiesz? - zapytała zdziwiona.

- Nietrudno się domyślić. Ale kruche, małe kobietki

nie są w moim typie. Myślę, że ktoś taki w ogóle by do

mnie nie pasował. Moja dziewczyna powinna być jak

gazela: smukła, strzelista, a równocześnie pełna energii,

silna, także pod względem charakteru. Właśnie u ciebie

widzę wszystkie te cechy. Jest w tobie jakaś fascynująca

drapieżność, no i ta egzotyczna uroda. Mogłabyś

uchodzić za potomkinię rodu Czyngis-chana. To lubię!

Nie jakieś tam szczebiotliwe laleczki. Oriel, a czy ty

wiesz, jak działa na mnie widok twoich ust? Widok

twoich ust budzi we mnie obłędne pragnienie. Chciał­

bym, aby te gorące, zmysłowe wargi całowały mnie,

chciałbym je czuć na moich wargach, na moim ciele.

Wiem, że obiecałem zostawić cię w spokoju, wiem, że

dałem ci słowo! I co z tego? Wystarczy jedno twoje

spojrzenie, a po prostu płonę, szaleję!

Blaize mówił głosem ściszonym, głębokim, trochę

jakby schrypniętym, zapewne z emocji. W jego tonie

było coś niezwykle osobistego, zmysłowego, eks­

cytującego. Oriel czuła się jak w transie. Przymknęła

wykonanie - Irena

scandalous

background image

104

powieki. Oddychała z wysiłkiem. Miała wrażenie, że jej

serce przestanie bić, że za chwilę straci przytomność.

Ostatkiem sił spróbowała wstać i odejść. Nic z tego.

Blaize błyskawicznie chwycił ją za nadgarstki i zmusił,

by pozostała. Tuż obok siebie, twarzą w twarz, blisko...

Zbyt blisko. Patrząc na niego z tak niewielkiej

odległości, Oriel mogła wyraźnie dostrzec każdy szczegół

jego urody: ciemnobrązowe rzęsy, szare tęczówki oczu,

rozszerzone źrenice, skórę gładką w górnej części

twarzy, a po męsku szorstką na brodzie i policzkach,

kształtne usta, o górnej wardze nieco węższej, wyrażającej

siłę i wolę, a dolnej pełniejszej, będącej odzwierciedleniem

zmysłowości, mocną szczękę, długą szyję. Miała

nieprzepartą ochotę dotknąć tej twarzy, zbadać

opuszkami palców, czyjej rzeźba, faktura, jest równie

fascynująca jak obraz.

Nie! Tak nie można! Oriel gwałtownie zarumieniła

się. Chciała się wyrwać, uwolnić.

- Blaize, proszę cię! -wyszeptała zdławionym głosem.

- O co? Dlaczego? - Nie tylko jej nie wypuścił, lecz

jeszcze wzmocnił uścisk.

- Blaize, nie... - przerwała, by zwilżyć językiem

suche, spieczone wargi.

- Co nie? Dlaczego nie? Nie dotykać cię? Oriel, ja chcę

cię dotykać. I pragnę twojego dotyku. I chcę na ciebie

patrzeć. I pragnę twojego spojrzenia. Oriel, już najwyższy

czas zdać sobie sprawę z faktów. Pogodzić się z nimi.

Przyjąć do wiadomości. Nie uciekać naiwnie od tego, od

czego uciec się nie da! Przecież w tym nie ma nic

strasznego. Ani ja nie jestem żadnym potworem.

Zupełnie nie rozumiem... Chociaż nie, chyba zaczynam

rozumieć. Wszystkiemu winne jest to twoje przeświadcze­

nie o braku urody, o tym, że atrakcyjna kobieta powinna

wyglądać całkiem inaczej. Oriel, to fałsz. Powtarzam ci

raz jeszcze: jesteś fascynująca, jesteś piękna, jesteś

wspaniała!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

105

- Słowa, słowa, słowa... - rzekła z rezygnacją

i goryczą.

- Nieprawda. Zrozum, wzrost, smukłość, to też

atuty. Nie można ograniczać się do jednego ciasnego

ideału, wydumanego przez matkę.

- To nie jest ideał mojej matki. Wszyscy tak myślą.

Nie wyobrażaj sobie, że jestem jakimś odludkiem.

Spotykam się z ludźmi, mam przyjaciół, bywam

w towarzystwie, a jednak...

- A jednak mężczyźni nie interesują się tobą, to

chciałaś powiedzieć?

- Nieważne.

- Ważne, Oriel. I ważne, żebyś wiedziała, dlaczego.

Otóż dlatego, że ich onieśmielasz, nie tyle wzrostem, ile

wyniosłością i chłodem. Próbujesz zmrozić każdego,

kto się do dębie zbliży. I sama wydajesz się zimna. Ale

to tylko pozory. Ja już wiem, że naprawdę jesteś

ognistą kobietą, targaną przez emocje i namiętności.

- Blaize, obiecałeś, że dasz mi spokój...

- Kłamałem.

Zbliżył twarz do jej twarzy tak blisko, że ich usta się

niemal zetknęły. Czuła na wargach jego gorący oddech.

Ogarnięta nową falą pożądania, miała wrażenie, że

staje się niewolnicą własnych zmysłów i... niewolnicą

tego niezwykłego mężczyzny.

- Oriel-wyszeptał Blaize-jest nam tak dobrze, tak

słodko. Zwolnij mnie z tej bezsensownej obietnicy,

pozwól...

- Nie...

- Dlaczego? '

- Nie.—Potrząsnęła głową. - Nie chcę podejmować

gry, w której mogę tylko przegrać. Puść mnie...

Usłuchał. Wstała. Pozwolił jej odejść kilka kroków.

- Oriel - rzucił obojętnym z pozoru tonem - nie

uciekniesz. I tak osiągnę to, co chcę.

- To byłaby agresja!

wykonanie - Irena

scandalous

background image

106

- Przecież nie będę groził ci pistoletem. - Jego

uśmiech zabarwił się odcieniem ironii. - Cóż z tego, że

mówisz „nie", jeśli nie ma w tym przekonania. Gdyby

twój opór był szczery, na pewno by mnie powstrzymał,

atak...

- Blaize, powtarzam raz jeszcze, nie chcę, nie

zamierzam z tobą flirtować. - Oriel była roztrzęsiona

i zdenerwowana. - Dla ciebie to tylko zabawa,

wakacyjna rozrywka. A dla mnie? Czy pomyślałeś

o mnie, o moim życiu?

- Pomyślałem, że jesteś naiwna jak nastolatka,

tylko stokroć bardziej ostrożna - rzekł, wstając. - Czy

naprawdę chcesz stchórzyć, Oriel? Czy naprawdę

wolisz, żebym cię zostawił?

- Owszem! - krzyknęła z gniewem, urazą i złością.

- Jesteś pewna?

Gdzieś w pobliżu z ostrzegawczym krzykiem przele­

ciała mewa. Nieoczekiwany podmuch wiatru poruszy]

zastygłe dotąd w leniwym uśpieniu gałęzie drzew.

Zatrzepotały szarozielone liście. Nie opodal, w zaroślach,

Simon wydał niesamowity okrzyk, Sara odpowiedziała

mu, a potem rozległ się ich wspólny śmiech. Oriel stała

w jakimś dziwnym odrętwieniu i napięciu. Twarz miała

bladą, zastygłą, pełną goryczy.

- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - po­

wtórzył Blaize. -Mam dać ci spokój? Raz na zawsze*!

Tak, Oriel?

- Tak.

Bez słowa odwrócił się i odszedł. Nie spodziewała się

tego. Patrzyła, jak oddala się idąc plażą, a potem znika

za skalistym cyplem zamykającym zatoczkę. Czyżby

rzeczywiście stchórzyła? Czy naprawdę pozwoliła, by

coś niezwykłego, pięknego, fascynującego umknęło jej

bezpowrotnie? A może ona to po prostu zniszczyła?

Nie, to nie tak! Przecież Blaize szukał tylko rozrywki.

O włos uniknęła życiowej katastrofy. I teraz jest wolna.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

107

I będzie mogła spokojnie patrzeć mu w oczy, wyłącznie

z przyjacielską sympatią i życzliwą obojętnością.

Zaczęła pakować rozrzucone wokół piknikowe

drobiazgi. Tak, już wszystko w porządku. Tylko skąd

ten ogromny żal?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Po powrocie do domu Oriel zajęła się Sarą. Małej

trzeba było umyć i uporządkować włosy. Przecież

zbliżało się przyjęcie, więc także siedmioletnia kobietka

chciała wyglądać jak najładniej. Wolno jej było tego '

dnia pójść spać trochę później niż zwykle, około

dziewiątej, po zaprezentowaniu się gościom.

- Czy będę mogła założyć moją ulubioną sukienkę

- dopytywała się podczas energicznego wycierania

głowy ręcznikiem.

-Tak.

- A czy będę mogła położyć się o dziesiątej?

- Nie.

- Dlaczego nie? To niesprawiedliwe. Simon pójdzie

spać dopiero o jedenastej, sam mi powiedział!

- Kochanie, wiesz przecież...

- Wiem - westchnęła Sara, ale nie upierała się

dłużej, była w gruncie rzeczy posłusznym dzieckiem.

- A w co się pani ubierze? - spytała, zmieniając

temat.

- Zobaczysz. Teraz wezmę prysznic, a ty sobie

trochę poczytaj.

- Oriel, będę mogła popatrzeć, jak się pani szykuje?

Mamusia mi pozwalała. I czasem malowała mnie

trochę i perfumowała, i wtedy tatuś mówił: „Ach, cóż

to za piękna kobieta? Chyba zabiorę ją dziś na

przyjęcie zamiast ciebie, Sue!". I mamusia udawała, że

płacze, że tak mi zazdrości, i...

W tym miejscu opowieści o zabawach z rodzicami

głosik małej zadrżał i załamał się. Wzruszona Oriel

wykonanie - Irena

scandalous

background image

109

przytuliła ją. Sara przywarła do opiekunki z całej siły

i wyszeptała:

- Oriel, gdzie oni są teraz, mamusia i tatuś? Czy tam

jest ciemno? A czy są tam razem? To byłoby okropne,

gdyby każde z nich miało przebywać oddzielnie.

- Skarbie, jestem pewna, że są razem - rzekła Oriel,

gładząc małą po główce. - I na pewno nie jest tam

ciemno.

- Dlaczego Bóg zabrał ich do siebie? Przecież nie są

mu potrzebni bardziej niż nam. A nam jest smutno,

mnie, Simonowi, wujkowi też. Po pogrzebie usiadłam

mu na kolanach i płakałam. I Simon zaczął płakać,

i wujek Blaize. Naprawdę Oriel, sama widziałam, miał

łzy w oczach. Myślałam, że dorośli w ogóle nie płaczą.

Oriel, dlaczego Bóg zabrał ich do siebie?

- Kochanie, nie wiemy, czym Bóg się kieruje.

Musimy wierzyć, że pragnie naszego dobra. Bardzo

trudno to nieraz zrozumieć, nawet dorosłym.

Sara, zapłakana, tuliła się do Oriel. Zupełnie jakby

chciała się ukryć przed nękającymi jej biedną główkę

problemami, zbyt trudnymi nie tylko dla siedmioletniego

dziecka. Oriel, nic już więcej nie mówiąc, zaczęła

łagodnie kołysać ją w ramionach. Po kilku minutach

mała przestała łkać, wyprostowała się i cmoknęła Oriel

w policzek.

- Jesteś kochana - powiedziała. - Tak mi z tobą

dobrze.

- I mnie jest dobrze z tobą. - Pocałowała dziew­

czynkę w czoło. - Ale, ale, a co z przygotowaniami

do przyjęcia?

Sara obserwowała szykującą się Oriel całkiem

zauroczona. A Oriel? Cóż, chciała tego wieczoru,

choćby raz w życiu, wyglądać efektownie i odważnie,

może nawet trochę prowokująco. Dlatego, mimo

wcześniejszych oporów, zdecydowała się włożyć kreację

z „Decadence", oczywiście bez biustonosza. Aby

wykonanie - Irena

scandalous

background image

110

rozbawić trochę małą, zaczęła udawać przed nią

modelkę.

- Ojej, ale pani cudownie wygląda! - Sara aż

otworzyła z zachwytu buzię. - Jak najpiękniejsza Barbie!

Oriel uśmiechnęła się i figlarnie dygnęła przed swoją

jednoosobową publicznością. Zerknęła przez ramię

w lustro. Hm, te gołe plecy, czy nie jestem czasem za

chuda na coś takiego? Czy aby nie widać żeber? A czy

przód nie za obcisły?

Ktoś zastukał do drzwi. Speszona Oriel w pierwszym

odruchu miała chęć ukryć się gdzieś albo uciec. Jednak

zdobyła się na wysiłek, aby powiedzieć „proszę"

i przywołać na twarz coś w rodzaju uśmiechu. Wszedł

Simon, bardzo elegancki tego wieczoru.

- Simon, świetnie wyglądasz. - Oriel odetchnęła

z ulgą, że to nie Blaize.

- I nawzajem. - Chłopak uśmiechnął się promiennie.

- A ja? - zapytała Sara.

Simon obszedł siostrę dookoła, potem zatrzymał się,

udając że szczegółowo lustruje jej powierzchowność.

- Ekstra! Gdyby nie braki w przednim uzębieniu,

zostałabyś królową balu!

- Ty potworze! - Urażona młoda dama pokazała

bratu język. -Chodźmy! Zobaczymy, co słychać na dole.

- Chwileczkę,najpierwwaszakolacja-przypomniała

Oriel. - Przecież mieliście zjeść dziś wcześniej.

Kathy przygotowała dla dzieci spory poczęstunek,

co szczególnie ucieszyło wiecznie głodnego Simona.

- Takie kobiety, jak pani i Kathy, są może dwie na

milion - stwierdził rozradowany i rzucił się do

pałaszowania apetycznych wiktuałów.

Pół godziny później, odniósłszy tacę i puste talerze

do kuchni, zaczęli rozglądać się po domu. Kathy

poszła się przebrać, Blaize i James znowu zniknęli

w gabinecie, na gości było jeszcze za wcześnie.

Pukekaroro, gotowe już na ich przybycie, jakby zastygło

wykonanie - Irena

scandalous

background image

111

w oczekiwaniu. Rezydencja oferowała uczestnikom

przyjęcia wszystko, czego tylko mogli oczekiwać,

stosownie do upodobań i nastroju: taras z widokiem

na morze, obszerny, rzęsiście oświetlony salon, dla

zmęczonych przytulne małe saloniki z wygodnymi

kanapami i fotelami, a dla cierpiących z powodu

nadmiaru energii nawet basen! Wszystkie wnętrza

pięknie zdobiły gałęzie hibiskusa, tropikalnego krzewu

o wspaniałych, ogromnych, mieniących się czerwienią,

złotem, purpurą, kasztanem, bursztynem, różem,

żółcieniem i wszystkimi chyba barwami tęczy kwiatach.

Uwagę dzieci, a zwłaszcza Simona, przyciągnął

usytuowany w osłoniętej części tarasu bufet. Na

elegancko nakrytych stołach miały się wkrótce zjawić

wszelkie przysmaki, oferowane przez farmę, ogród,

a przede wszystkim morze: langusty, homary, ostrygi,

krewetki, rozmaite ryby. Simon wiedział o tym najlepiej,

osobiście sprawdził wszystko w chłodni.

- Aha, to tu was mam! - Od drzwi rozległ się nagle

głos Blaize'a. - Mogłem się domyślić. No, niech się

wam przyjrzę.

Sara podskoczyła i zawirowała przed wujkiem

w zwiewnym piruecie.

- Mam nową fryzurę, Oriel mnie uczesała. Podoba

ci się? - zapytała radośnie.

- Jest wspaniała. - Blaize pieszczotliwie wzburzył

złociste loki i ucałował pyzatą buzię małej (na Oriel

nawet nie spojrzał). - Ty też prezentujesz się świetnie,

młodzieńcze - zwrócił się do Simona. -Jesteś elegancki,

jak twój ojciec. Kiedy urośniesz, będziesz miał chyba

jego sylwetkę.

- Dziękuję - bąknął chłopak, rumieniąc się po

usłyszeniu tak wspaniałego komplementu.

- Chodźmy się czegoś napić, nim przywitamy gości.

- Ale wujku, a co z Oriel - natarczywie zapytała

Sara. - Dlaczego nie powiedziałeś jej nic miłego?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

112

- Oriel wygląda jak zawsze pięknie - stwierdził

Blaize chłodno, nawet nie starając się zatuszować

świadomie popełnionej gafy.

Mała nie zorientowała się w sytuacji i zadowolona

podała mu rękę. Inaczej Simon, starszy, bardziej

wnikliwy. Dostrzegł, że coś jest nie tak i skierował

w stronę Oriel pełne zakłopotania spojrzenie. Zmieszana,

zdołała jednak jakoś się uśmiechnąć, co uspokoiło

chłopca.

- O pani - z teatralnym gestem podał jej ramię

- pozwól, że będę ci towarzyszył!

Oriel że śmiechem ujęła go za łokieć i ruszyli za

pierwszą parą.

Wieczór, który miał nastąpić, przyniósł Oriel

godziny prawdziwych męczarni. I to nawet nie

dlatego, że Blaize był dla niej szorski czy niegrzeczny.

Przeciwnie, był bardzo szarmancki. Dbając o to, aby

nie czuła się obco na przyjęciu, jak przystało na

gospodarza, troskliwie zapoznawał Oriel ze swymi

gośćmi - sąsiadami z najbliższej okolicy i przyjaciółmi

z Auckland. Cóż jednak może bardziej uwydatnić

dystans i obojętność, jeśli nie chłodna, wyszukana

kurtuazja?

Oriel czuła się wszystkiemu winna, robiła sobie

wyrzuty, że tak bezwzględnie odepchnęła Blaize'a. Żal

był tym większy, że wokół niego krążyły inne kobiety,:

które nie próbowały nawet maskować pełnych ocze­

kiwania spojrzeń, kokieteryjnych uśmiechów i innych

otwarcie prowokacyjnych sztuczek, mających na celu

przyciągnięcie jego uwagi. Oriel była rozbita i wściek­

ła. A Blaize? Blaize zachowywał się jak wytrawny,

donżuan.

Gwałtowność własnych emocji przerażała Oriel.;

Postanowiła nie zwracać na Blaize'a uwagi. Lecz!

ilekroć, zdenerwowana i sfrustrowana własną bezrad­

nością i rozżaleniem, próbowała schodzić mu z drogi,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

113

zawsze trafiał za nią do tego samego pokoju. Była

pewna, że nie jest to staranie z jego strony, lecz

wyłącznie wynik przypadku.

A wieczór mógłby być taki piękny! Towarzystwo

niemal bez wyjątku okazało się sympatyczne, atmosfera

spotkania lekka i radosna, strój Oriel, dzięki wyczuciu

Kathy, właśnie taki, jakiego wymagała okazja. Nawet

pilnowanie małej Sary nie nastręczało kłopotów. Dzięki

swemu wzrostowi Oriel mogła w każdej chwili wypatrzeć

ją, nawet w najgęstszym tłumie gości.

W pewnej chwili, na przyjęciu pojawiła się jeszcze

jedna bardzo wysoka kobieta, wspaniale zbudowana

blondynka o oczach niezwykle, piorunująco wprost

jasnych w zestawieniu z ciemnymi rzęsami i brwiami.

Pewnie je sztucznie przyciemnia, pomyślała Oriel

z odrobiną zawiści, iustrując efektowne, z lekka.

demoniczne, a w każdym razie w jakiś sposób

„nieziemskie" oblicze nieznajomej i jej posągowe

kształty.

Podążając za Sarą, Oriel krążyła po pokojach.

Wymieniała z innymi powierzchowne uśmiechy i nic

nie znaczące uwagi. Starała się nie ujawniać stanu

swego ducha, robić na pokaz wrażenie osoby roz­

bawionej, aprzynajmiej zadowolonej. Udawało jej się

to z najwyższym trudem.

Kiedy przysiadła na chwilę, by wypić szklaneczkę

szampana, obok znalazł sięmłody, wysoki, ciemnowłosy

mężczyzna o bystrych zielonych oczach i niezwykle

atrakcyjnej twarzy przystojnego gangstera. Rozmawiali

przez chwilę.

- Przepraszam pana - Oriel grzecznie przerwała

konwersację, widząc, że Sara zaczyna na całego

ziewać.

- Jestem Andre. Andre Hunter - przedstawił się.

- Czy czarująca rozmówczyni zechce wyświadczyć mi

chociażby tę łaskę, że zapamięta moje imię? Czy

wykonanie - Irena

scandalous

background image

114

zasłużyłem na odrobinkę zainteresowania pięknej panny

Radford? Jeśli nie, będę zdruzgotany!

- Nie mam pamięci do nazwisk - Oriel, w pierwszej

chwili zaszokowana obcesową tyradą, roześmiała się

dostrzegłszy w jego oczach figlarny ognik. - Ale

solennie obiecuję, że przynajmniej to jedno sobie

utrwalę. Pan Hunter, nieprawdaż?

- Andre, proszę mi mówić Andre.

- Zatem Andre. Przepraszam, ale muszę położyć

małą Sarę do łóżka, zanim zaśnie mi tu gdzieś na

stojąco.

- Będę czekał, madame.

Oriel uśmiechnęła się raczej obojętnie, odstawiła

szklankę i wstała z miejsca. Doprawdy zaskoczyło ją,

że udało jej się tak swobodnie rozmawiać z tym obcym

ratarwi&iem. Jeszcze niedawno -w podobnej sytuacji

byłaby kompletnie sparaliżowana przez wrodzoną

nieśmiałość. A teraz! Teraz tak naprawdę obchodził

ją tylko Blaize. Cała reszta świata, łącznie z własną

osobą, z obrazem samej siebie w oczach innych, była

jej obojętna. Wpadłszy w pułapkę miłości, Oriel

w paradoksalny sposób uwolniła się z pułapki kom­

pleksów.

Sara właśnie prowadziła rozmowę z ową monumen­

talną blondynką.

- To właśnie Oriel - z uśmiechem przedstawiła jej

swą opiekunkę.

- Bardzo mi miło. Nie znamy się, ale już wiele

usłyszałam o pani, panno Radford, od naszej małej

przyjaciółki. Nazywam się Lora Duncan.

- Miło mi. Przybywa pani z Auckland?

- O, nie. Jestem prowincjuszką. Razem z mężem

pracujemy tutaj na roli.

- Oriel, państwo Duncan prowadzą ogromną

hodowlę bydła. Wysyłają jogurt i sery do Australii.

I mieszkają w ślicznym starym domu z czerwonymi

wykonanie - Irena

scandalous

background image

115

dachówkami. I mają synka, takiego małego bobasa,

Aleksandra.

- To już nie taki bobas, kochanie - sprostowała

Lora. - Biega, mówi, a niedługo pewnie zacznie jeździć

konno. Mój mąż, Matt - zwróciła się do Oriel - sadzał

go na kucyka, zanim jeszcze nauczył się chodzić, i teraz

mały wciąż chce na siodło.

- To właśnie wujek Matt, to znaczy pan Duncan,

tam, rozmawia z wujkiem Blaizem - wtrąciła się

Sara.

Oriel zerknęła we wskazanym przez małą kierunku.

Matt Duncan dorównywał Blaize'owi wzrostem. Był

podobnie jak on opalony, wysportowany, silny, choć

zbudowany może mniej atletycznie. Obaj prezentowali

się wspaniale. Można by rzec: dwaj godni siebie

przyjaciele lub... przeciwnicy.

- Robią wrażenie, prawda? - odezwała się Lora

lekko stłumionym głosem. - Sam w sobie każdy jest

fantastyczny, a co dopiero w tandemie... No, chociaż

my dwie też chyba prezentujemy się nieźle. Ja, bogini

Walkiria, a pani, z tym niezwykłym spojrzeniem,

chyba czarodziejka Meluzyna? Po kim ma pani takie

oczy?

- Po ojcu. Dzięki za komplement.

- I ta sylwetka - ciągnęła Lora z nutką zadumy.

- Wiele bym dała za pani smukłość i wiotkośc. Ja,

niestety, mam kształty trochę zbyt bujne, przynajmniej

tu i ówdzie...

- Pani? Zbyt bujne? - Oriel nie umiała ukryć

zaskoczenia. - Chciałabym mieć taką posągową figurę!

Ja przecież jestem tylko chuda, a do tego płaska jak

deska.

- Też coś! No i niech mi ktoś powie, że baby nie są

głupie. - Roześmiała się Lora.

- Tak, zawsze chciałybyśmy czegoś innego, niż

mamy. - Oriel również wybuchneła śmiechem.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

116

W tej samej chwili dotarli do nich Matt i Blaize.

Oriel przywitała się z przystojnym mężem Lory, zamienili

parę słów. Matt wziął Sarę na ręce i dał jej ognistego

całusa. Mała odpowiedziała mu równie zamaszystym

cmoknięciem, po czym ziewnęła od ucha do ucha.

- Pora do łóżka - odezwał się Blaize. - Zjadłaś

kolację?

- Tak, wujku. A teraz chcę już spać. Przyjdziesz

pocałować mnie na dobranoc?

- Jasne, zamomencik. Na razie Oriel cię odprowadzi.

Poinformowana w ten bezosobowy sposób o swoich

obowiązkach, Oriel wzięła małą za rękę i poszła z nią

na górę, do sypialni. Dopilnowała przygotowań Sary

do snu, a na dobranoc przeczytała jej ulubioną bajkę

o chłopcu, który wędrował po świecie w poszukiwaniu

przygód, lecz w końcu wrócił do bezpiecznego domu,

do rodziców.

- Lubię tę bajkę - rzekła Sara na pół sennie.

-1 ciebie lubię; Oriel. Dobranoc.

- Dobranoc, kochanie, śpij dobrze.-Orielprzytuliła

się do dziecka i ucałowała je. -A kiedy rano wstaniesz,

przyjdź do mnie, bo inni mogą być jeszcze źli

z niewyspania.

- Na pewno nie wujek Blaize. -Wgłosie dziewczynki

zabrzmiało absolutne przekonanie. - O, wujku, na

dobranoc... - zwróciła się do Blaize'a, który właśnie

uchylił drzwi.

- Oriel, zaczekaj na mnie, z łaski swojej -.rzekł

obojętnym tonem.

- Dobrze.

Patrzyła, jak pochyla się nad łóżeczkiem siostrzenicy

i całuje ją w czoło, a potem stoi cierpliwie obok,

czekając, aż mała zaśnie. Nie trwało to długo. Sara, po

dniu pełnym wrażeń, zasnęła natychmiast. Blaize

podszedł do Oriel.

- Mam do ciebie prośbę - odezwał się chłodno,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

117

kiedy już byli na schodach. - Dopilnuj, żeby Simon

poszedł spać o jedenastej. Jego nie trzeba już całować

na dobranoc, ale warto zerknąć, czy wszystko w po­

rządku. Sue zawsze tak robiła. On to lubi. I jeszcze

jedno - głos Blaize'a stał się już całkiem lodowaty

- radzę di uważać na tego Huntera. To straszny pies na

kobiety.

- Na Huntera? -Oriel nie mogła w pierwszej chwili

uświadomić sobie, o kogo chodzi.

- Tak, na Huntera, nie udawaj, Oriel, miło ci było

w jego towarzystwie. To atrakcyjny, bogaty facet,

i będzie pewnie jeszcze bogatszy. Ale ma złą sławę

cynicznego podrywacza. Wiesz, takiego, co to z kwiatka

nakwatek...

- Blaize, zlituj się. - Oriel aż pobladła z oburze­

nia. - Przecież zamieniłam z tym człowiekiem zaled­

wie parę słów. I za kogo ty się uważasz, żeby...

- Uważam się za twojego pracodawcę. I nie chcę

mieć pracownicy rozpaczającej z powodu uwiedzenia

przez jakiegoś tam bałamuta!

- Ależ ty masz tupet - syknęła Oriel przez zaciśnięte

zęby. — Tylko, że tym razem chyba przeholowałeś.

Mogłeś kupić moje usługi, moją pracę, mój czas, lecz

nie kupiłeś przecież mnie. Rozmawiam z kim chcę i nic

ci do tego!

- A rozmawiaj sobie, rozmawiaj, proszę bardzo,

nawet kokietuj go, jak ci to sprawia taką przyjemność.

Tylko nie pozwól, by złamał ci serce i nie pozwól

zaciągnąć się do łóżka!

Urażona do głębi Oriel odwróciła się na pięcie.

-Dokąd to się wybierasz? - Głos Blaize'a nie

brzmiał zbyt sympatycznie.

- Do mojego pokoju.

- Nic z tego. - Niemal boleśnie przytrzymał ją za

ramię. - Nie pójdziesz do iwego pokoju na dąiy,

pójdziesz ze mną do gości. A raczej wrócisz do slabie,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

118

ale tylko na chwilę, poprawić szminkę, bo ludzie

powiedzą, że ci ją scałowałem!

Mimo protestów, Blaize odprowadził Oriel pod

drzwi sypialni i czekał na zewnątrz, aż poprawi

makijaż. Robiła to drżącą ręką, starając się przecią­

gać całą czynność możliwie jak najdłużej. Patrzyła

przy tym w lustro i nie mogła się nadziwić, że

widoczna w nim kobieta, zdenerwowana, ale pełna

zuchwałości i energii, to właśnie ona, zawsze tak

nieśmiała i zastraszona Oriel Radford. Pamiętając

o wszystkich doznanych przykrościach, nie mogła nie

przyznać jednego: swoje obecne przebudzenie do

życia, swoją gwałtownie, błyskawicznie osiągniętą

dojrzałość, zawdzięczała tylko i wyłącznie Blaize'owi.

Tak, ten mężczyzna umiał wykrzesać z niej jakąś

iskrę!

Stojący za drzwiami Blaize zaczął się w końcu

niecierpliwić. Oriel po raz ostatni oceniła własne

odbicie. Uspokojona, z wysoko podniesioną głową,

wyszła z pokoju. Wyniośle minęła Blaize'a, nawet nie

spoglądając na niego. Wiedziała, że na nią patrzy,

niemal namacalnie czuła na sobie jego skupiony

wzrok. W jakiś przewrotny sposób była zadowolona,

że jej obecność nadal robi na nim wrażenie. Równocześ­

nie nienawidziła go za bezgraniczną pychę i brutalny

tupet.

Zeszli na dół. Zgromadzeni w salonie goście spoglądali

na nich znacząco, jedni otwarcie, inni ukradkiem.

Oriel wypatrzyła w tłumie Andre Huntera. Przechadzał

się ze szklaneczką szampana w dłoni i już z daleka

dawał jej znaki, zapraszał, oferował swe towarzystwo.

Coś powstrzymało ją jednak przed skierowniem się

w jego stronę.

Czyżby, mimo gniewu, rozdrażnienia i, nieodłącznie

towarzyszącej tym negatywnym emocjom, przekory,

doszedł tu do głosu zdrowy rozsądek? Cóż, podpisała

wykonanie - Irena

scandalous

background image

119

kontrakt i ma po prostu pewne zadanie do wypeł­

nienia. Na pewno lepiej sobie poradzi, jeśli nie

wplącze się w niepotrzebny konflikt z Blaize'em.

Może wystarczy już złośliwości? Dobra, a w każdym

razie poprawna i spokojna atmosfera potrzeba jest

przecież wszystkim: i jemu, i jej, i przede wszystkim

małej Sarze.

Wahając się bez końca, bijąc z własnymi myślami,

Oriel odbierała gwarne, tłumne przyjęcie jak jakiś

trochę groteskowy, a trochę koszmarny sen. Czuła

się przygwożdżona ostrymi, pełnymi zazdrości spoj­

rzeniami kobiet. Czuła się zniewolona przez niewi­

dzialną, magnetyczną siłę, wiążącą ją, nawet wbrew

woli, z Blaize'em. A Blaize? Z pozoru bawił się

świetnie, miły dla wszystkich, dowcipny, elokwentny,

cały w uśmiechach. Oriel wiedziała jednak, że przeni­

kają go, trawią emocje, starannie ukrywane, trzy­

mane w ryzach całą siłą woli. Może wolałby, aby ten

barwny, rozbawiony tłum nagle zniknął? Aby po­

zwolił mu zdjąć z twarzy maskę uprzejmego gos­

podarza i dać upust nerwom? Po prostu wybuchnąć?

Oriel w jakimś sensie obawiała się takiego wybuchu,

lecz był to lęk, który dodawał energii i podtrzymy­

wał gotowość do kontrataku. Paraliżujący strach

zniknął bez śladu. Ten etap, widać, miała już za

sobą.

Kilkanaście minut po jedenastej, zgodnie z wcześ­

niejszym poleceniem Blaize'a, Oriel zapukała do pokoju

Simona.

- Proszę - odpowiedział chłopiec mocno sennym

już głosem.

- Czy wszystko u ciebie w porządku?

- Jasne, w najlepszym. -Uśmiechnął się od ucha do

ucha. - Bombowe przyjęcie, prawda?

- Mhm -dyplomatycznie zgodziła się Oriel. - Dob­

ranoc.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

120

- Pchły na noc - zażartował Simon, z trudem

tłumiąc ziewanie. - Do zobaczenia rankiem.

- Tylko nie za wczesnym, błagam.

- Nie ma obawy - zachichotał - nie wstanę przed

dwunastą.

- I słusznie. Cześć. - Oriel zamknęła za sobą drzwi.

Schodząc na dół, z zakłopotaniem minęła jakąś

czulącą się parę, która szukała odosobnienia w mrocz­

nym zakątku korytarza. Cóż, widać nie każdy flirt

wymaga wymyślnej oprawy, czasem wystarczą schody,

pomyślała z niesmakiem. Spodziewała się, że Blaize

będzie znów czyhał gdzieś na nią, ale przewidywania

nie sprawdziły się. Blaize'a nigdzie nie było. W tej

sytuacji, dla odprężenia, wyszła tylnymi drzwiami do

ogrodu. Minęła okryty jedwabistymi, purpurowymi

kwiatami żywopłot i skierowała się ciemnawą ścieżką

w stronę basenu.

Zorientowała się, że goście korzystali wcześniej

z chłodzącej kąpieli, teraz jednak w pobliżu nie

było już nikogo. Na ciemnej, lekko połyskującej

w świetle księżyca i gwiazd tafli wody unosiły

się pąki dużych, białych kwiatów gardenii, specjalnie,

dla ozdoby, rzucanych tutaj przez Kathy. W sło-

nawym, morskim powietrzu ciężką falą unosił się

ich zmysłowy zapach, łącząc się z wonią innych

ogrodowych kwiatów w przedziwną, upajającą mie­

szankę.

Oriel długo stała nad wodą. Oddychała głęboko.

Na pewien czas zdołała chyba zapomnieć o wszystkim,

co działo się wokół i co przydarzyło się jej przez

ostatnie dni. Odprężona dostrzegła nagle kątem oka

jakiś cień, jakąś ciemną sylwetkę. Zaniepokojona,'

zaczęła wpatrywać się w mrok. Ach tak, to tylko Andre

Hunter.

- Trochę w tym przesady, ale robi wrażenie, prawda?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

121

- odezwał się, wskazując na ukwiecony basen. - Nigdy

bym nie posądził Blaize'a o takie romantyczne pomysły.

- Myślę, że to pomysł gospodyni - stwierdziła Oriel

obojętnym tonem, a przypomniawszy sobie ostrzeżenia,

dodała: -No, wystarczy już tej kontemplacji przyrody,

wracam do domu.

- Czy mogę pomóc? Widzę, że jesteś lekko po­

szkodowana - wskazał na nogę Oriel - a ta ścieżka,

chociaż urocza, jest jednak trochę nierówna.

- Dziękuję, świetnie radzę sobie sama, z nogą to już

stara historia, prawie nie boli.

Andre szedł obok niej. Zanim osiągnęli przesyconą

światłami i muzyką strefę najbliższego otoczenia domu,

zapytał:

- Czy jesteś dla Blaize'a kimś... no wiesz... damą

serca?

- Nie.

- To cudownie! W takim razie mogę poddać się

moim męskim instynktom i pocałować najbardziej

intrygującą dziewczynę, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Oriel, zaszokowana obcesową propozycją, zrobiła

niezręczny krok i omal nie upadła. Zwichniętą nogę

ponownie przeszył ból.

- Niech cię diabli! - syknęła w odruchu irytacji.

- Ojej, nic ci się nie stało? - Andre był wyraźnie

speszony.

- Nie, nie. - Z lekka zawstydziła się swojej gwałtownej

reakcji. - Wszystko w porządku, przepraszam - dodała

próbując stąpnąć. - Po prostu zaskoczyłeś mnie.

- No wiesz - odparł ze zdziwieniem - dziewczyny

nie czują się raczej tak strasznie zaskoczone, kiedy

proponuję im pocałunek. Ty widocznie jesteś jeszcze

bardziej intrygująca, niż myślałem.

- Przepraszam, nic na to nie poradzę. - Oriel nie

potrafiła stłumić śmiechu. -Dziewczyny bywają czasem

bardziej skomplikowane, niż to sobie wyobrażasz.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

122

- Mhm... - Andre zamyślił się. - Tak czy inaczej,

kiedy wychodzisz nocą do ogrodu, nie powinnaś

oczekiwać niczego, jak tylko pocałunków. Masz usta

wprost stworzone do całowania. A jeszcze w takiej

scenerii! Każdy mężczyzna, widząc cię, tylko o tym by

marzył.

- Niektórzy dla spełnieniamarzeńmusieliby skorzys­

tać z drabinki.

- Nie ja! Dla mnie jesteś w sam raz. Mogę ci

udowodnić.

- Daruj sobie - odparła zdecydowanie i chłodno.

- Szkoda. Jesteś twarda jak skała. Tylko ta twoja

noga okazała się nieco delikatniejsza. Wiesz, zajmę się

nią jakoś, zrobię ci okład.

- Dziękuję, nie trzeba, wszystko jest w porządku.

Muszę tylko odpocząć. Pozwól, że pójdę do siebie.

- Idę z tobą - rzekł bezceremonialnie.

Mimo protestów Oriel, ruszył za nią, upierając się

jeszcze, że wniesie ją po schodach albo chociaż obejmie

i wesprze. Pomyślała z rozdrażnieniem, iż oto spotyka

w tym domu kolejnego nadopiekuńczego mężczyznę.

Zdecydowanie mu odmówiła.

Andre bynajmniej nie miał zamiaru zostawiać Oriel

samej w pokoju. Zwilżył ściereczkę i koniecznie chciał

zająć się okładem.

- Wiesz, jesteś bardzo miły, ale naprawdę nie masz

tu już nic do roboty. - W głosie Oriel irytacja mieszała

się z zaniepokojeniem.

- Bardzo żałuję, jestem nieutulony w żalu - rzekł

z dwuznacznym półuśmieszkiem. - Ale nie denerwuj

się, przecież nie zamierzam brać cię siłą, tego możesz

być pewna.

- Jestem pewna. - Oriel starała się o zimną krew, »

choć bezceremonialna otwartość Huntera przyprawiła

ją o rumieniec.

- Tylko nie rozumiem, czemu mnie wyrzucasz?

wykonanie - Irena

scandalous

background image

123

Chyba że nabrałaś mnie i jednak jesteś z Blaize'em.

No, a on nie lubi dzielić się z nikim, zwłaszcza swymi

ko...

- Nie jestem kobietą Blaize'a. Ani kochanką, jeśli to

raczej miałeś na myśli - stwierdziła Oriel lodowatym

tonem, dobitnie akcentując każde słowo.

- Nie wierzę. Wychodzę. Śpij dobrze, Oriel. -W głosie

Andre Huntera było tyleż rozbawienia, ile żalu.

- Chciałbym cię prosić, żebyś śniła o mnie, lecz jestem

pewien, że będziesz śnić o kimś innym.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Bezpardonowa natarczywość Andre Huntera wzbu­

dziła w Oriel niesmak. To taki ma być rasowy kobieciarz?

Tylko tyle trzeba, by zdobyć sławę niebezpiecznego

podrywacza? Spojrzała na zegarek. Tak, siedział tu

i marudził przez dobre dwadzieścia minut. Szczęście,

że w końcu sobie poszedł.

Zamknęła drzwi, zgasiła światło, przebrała się w nocną

koszulę. Jak najprędzej do łóżka. I oby od razu

przyszedł sen. Czuła, że najbardziej potrzeba jej w tej

chwili kilku godzin relaksu i zapomnienia.

Nie mogła jednak usnąć. Wciąż słyszała dobiegające

z dołu odgłosy przyjęcia: rozmowy, śmiechy, muzykę.

W końcu goście zaczęli stopniowo opuszczać Pukeka-

roro. Warczały silniki, błyskały w ciemności reflektory

pojazdów. Potem zrobiło się cicho. Noc była niezwykle

ciepła, parna. Oriel już dawno odrzuciła koc, lecz nic to

nie pomagało. Szukając ochłody wstała i wychyliła się

przez okno.

Kathy i jej mąż Ned szli właśnie w stronę swego

służbowego domku, usytuowanego po drugiej stronie

ogrodu. Nie spieszyli się. Rozmawiali. W przesyconym

wilgocią powietrzu słowa docierały do Oriel bardzo

wyraźnie.

- No, dzięki Bogu już po wszystkim. Lecę z nóg

-mówiła Kathy, ziewając. -A to ci historia z tą panią

McLean! - ożywiła się nagle. - No, z tą rudą wydrą, co

tak obskakiwała Blaize'a. Jestem pewna, że ta baba

zagięła na niego parol. Wiesz, próbowała chłopaka

usidlić. Głupia, przecież on jest za wybredny i na

wykonanie - Irena

scandalous

background image

125

szczęście za mądry, żeby wziąć sobie na kark taką

damulkę. No, mam nadzieję. Chociaż kto tam trafi za

chłopem?

Małżonkowie odeszli. Oriel bez trudu przypomniała

sobie panią McLean. Tak, faktycznie go „obstukiwała".

Z daleka rzucało się w oczy, że ma na Blaize'a chrapkę.

Tak, to na pewno ta kobieta, ruda, około trzydziestki,

szczupła, chociaż z widocznymi skłonnościami do

tycia. Pewnie się głodzi, żeby utrzymać linię, wredna

małpa!, pomyślała Oriel ze złością.

Zaraz, zaraz, wolnego, zreflektowała się prawie

natychmiast. Czym się tu denerwować? Co ją to

wszystko obchodzi? Przecież jednoznacznie odrzuciła

propozycje Błaize'a. I Blaiże może teraz robić, co chce,

nawet zabawiać się z tą McLean!

Może się zabawiać? Z McLean? Blaize? Z jakąś tam

bezczelną damulką? Oriel. z irytacją uświadomiła sobie,

że myśli o nim tak, jakby był jej, wyłącznie jej

mężczyzną. Otóż to, tak właśnie myśli, nie inaczej

i mało ją obchodzi wyraźnie w tym widoczny brak

logiki i konsekwencji. Raczej gotowa byłaby zabić

Blaize'a, niż pozwolić mu na coś takiego. Szczęście, że

ta McLean się jednak wyniosła!

Ostatnia myśl uspokoiła Oriel, ale tylko w niewielkim

stopniu. Rozbita, rozdygotana wiedziała, że na pewno

już nie zaśnie. Nie, w takim stanie nie warto nawet

kłaść się do łóżka. Chcąc jakoś rozładować na­

gromadzone napięcie, zeszła na dół i po raz drugi tej

nocy wymknęła się do ogrodu. Kwiaty pachniały tak

pięknie. Słodycz ich woni jaskrawo kontrastowała

z odczuwaną przez Oriel ogromną goryczą.

Znów długo stała nad basenem. W ciepłym, nocnym

powietrzu woda zdawała się parować. A może ta

unosząca się znad czarnej tafli mgiełka to tylko

złudzenie? Symbol ulotnych marzeni płonnych nadziei,

zbyt łatwo przesłaniających ludziom mroczny obraz

wykonanie - Irena

scandalous

background image

126

ich prawdziwej doli? Oriel poczuła się wprost przy­

tłoczona ciężką, duszną atmosferą tej nocy i swymi nie

mniej ciężkimi myślami. Tak mocno zapragnęła

odrobiny świeżości, lekkości, ochłody, że nie za­

stanawiając się nawet nad tym, co robi, zdjęła koszulę

i naga zeszła po kamiennych stopniach do basenu. Z tej

strony woda była płytka, sięgała Oriel zaledwie do

połowy ud. Ruszyła głębiej, odgarniając kwiaty gardenii.

Zanurzyła się cała. Nie czuła chłodu. Nie czuła nic,

poza jednym: dzikim, wściekłym pragnieniem posiadania

tego mężczyzny!

Kiedy zorientowała się, że nie jest sama? Trudno

powiedzieć. Świadomość, że ktoś na nią patrzy, budziła

się u Oriel jakby stopniowo. Nie było to żadne nagłe,

brutalne olśnienie, ale powolny, postępujący etapami

proces przyjmowania tego faktu do wiadomości,

oswajania się z nim. Co dziwne, proces ten wcale nie

doprowadził do wybuchu wstydu czy skrępowania.

Nie wywołał tak oczywistej, zdawałoby się, chęci

ukrycia się czy ucieczki. Oriel, jak zaczarowana,

a może raczej zahipnotyzowana, nadal spokojnie

pływała, bezmyślnie patrząc, jak rozpryskiwane przez

nią ramionami kropelki wody srebrzą się w świetle

księżyca. Było jej dobrze, niezwykle, nieopisanie wprost

dobrze. Wiedziała, że mężczyzna, którego kocha,

widzi ją i pragnie jej, tak samo silnie, jak ona pragnie jego.

Nie spoglądała wcale na Blaize'a, który stał w szcze­

gólnie ciemnym zakątku, obok pergoli. Żadnym gestem

nie dała mu do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę

z jego obecności. Zresztą, po cóż miałaby patrzeć,

zastanawiać się, myśleć... Ona po prostu była tam, była

z nim całą sobą, była jedynie i wyłącznie po to, aby

czuć i pragnąć. Magiczne siły, jakie opanowały ją tej

niezwykłej nocy, nie pozwalały na nic więcej. Na żadną

rezerwę, ostrożność, rozsądek. Pozwalały tylko na

miłość, jemu, mężczyźnie i jej, kobiecie. To wszystko.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

127

Oriel z wolna dopłynęła do brzegu. Idąc do

prowadzących od dna ku skrajowi basenu kamiennych

stopniach, bez odrobiny zawstydzenia zaczęła uwalniać

się od tej problematycznej osłony, jaką dawała jej

woda. Tak. Oriel nie wstydziła się w tym momencie ani

nagości, ani swych małych piersi czy wąskich bioder,

Blaize bezszelestnie, jak nocny duch, ruszył w jej

stronę. W świetle księżyca mogła wyraźnie zobaczyć

jego twarz, mocne, emanujące klasycznym pięknem

i siłą, męskie rysy. Tylko oczy kryły się w cieniu i nie

pozwalały Oriel odczytać myśli Blaize'a, jego zamiarów,

intencji.

Odrzuciła do tyłu mokre włosy i zaczęła iść mu

naprzeciw. Szła powoli, krok za krokiem, w pełnej

krasie swej całkowitej nagości, kierowana dojrzałym,

nieodpartym przeświadczeniem, że tej nocy powinno

stać się wszystko, co może, nie, co musi się stać! Niech

się stanie, choćby jutro miała tego żałować. Nieważne.

Dziś nic jej nie powstrzyma. Ma przecież przed sobą

ukochanego mężczyznę. Stoi przed nim naga, sprag­

niona, uległa...

Blaize zatrzymał się. Czekał, aż Oriel podejdzie do

niego. Sycił wzrok niepowtarzalnym wdziękiem jej

osrebrzonego księżycem ciała: prężnością piersi,

szczupłością talii, smukłością nóg. Patrzył na nią

rozpromienionymi oczyma. Podeszła bardzo blisko,

wypowiedziała półgłosem jego imię. Delikatnie musnął

palcem jej usta, a potem objął ją za szyję i przyciągnął

do siebie.

Zabiło jej serce. Jego ciało było niezwykle gorące

i nienaturalnie spięte. Czy to pożądanie? Chciała

wierzyć, że tak, lecz instynkt sygnalizował jej niejasno

jakieś niebezpieczeństwo, budził niepewność. Spojrzała

Blaize'owi w oczy. Trudno było nazwać, określić

odbijające się w nich emocje. Czy zaniepokoiło ją to?

Być może. Ale tylko do chwili pierwszego pocałunku.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

128

Czując dotyk ust Blaize'a na swoich wargach, Oriel

bez zahamowań poddała się fali przepełniającej ją

namiętności. To wszystko, czego nie odważyła się

nigdy dotąd dać żadnemu mężczyźnie, z całego serca

ofiarowała jemu. I jej dar został przyjęty. Dziko,

zachłannie. To nie był czas na delikatne pieszczoty, na

łagodne czułości. Nadeszła pora gwałtownego za­

spokojenia głodu, jaki trawił ich oboje przez ostatnie

dni, być może już od momentu poznania. Dlatego

pocałunki były gorące i namiętne aż do bólu, a uściski

miały moc i sprężystość stali.

Kiedy dłoń Blaize'a odnalazła delikatną wypukłość

jej biustu, Oriel wstrzymała oddech. Kiedy Blaize

pochylił się i chwycił ustami jędrae, stwardniałe

z pożądania zwieńczenie jej piersi, wydała zdławiony,

przesycony rozkoszą jęk. Oriel poczuła, że całe jej

ciało, każdą jego komórkę, przenika niczym ognista

strzała jakiś słodki ból, przeradzający się stopniowo

w najwyższą błogość, rozkosz, szczęście - i w bez­

względną, bezgraniczną zależność od dłoni i ust Blaize'a,

od jego cudownych pieszczot. Oszołomiona, pół­

przytomna, zupełnie zatraciła się w miłosnym transie.

Świat przestał dla niej istnieć. Był tylko on, ona i ich

wzajemne, bezbrzeżne pożądanie.

Nieoczekiwanie, Blaize wyprostował się jednak,

odsunął. Z wysiłkiem unosząc przymknięte dotąd

powieki popatrzyła na niego. Jej spojrzenie wyrażało

niemy, ale stanowczy protest, wyczekiwanie, zaniepo­

kojenie...

- Jesteś piękna jak rusałka, Oriel - odezwał się

zdławionym głosem. -Wiesz, wodna nimfa, oczekująca

w jakimś dzikim miejscu na zabłąkanego mężczyznę.

Wzbudza jego pożądanie i sama go pożąda, ale

zaspokojona, traci dla swego kochanka zainteresowanie

i czeka na nowych. A on? On pragnie tylko jej,

przestają go obchodzić inne, zwyczajne kobiety. Oriel,

wykonanie - Irena

scandalous

background image

129

ty jesteś taką rusałką. Wcześniej rzucałaś czary na

Andre Huntera, teraz rzucasz je na mnie. Czyż nie tak?

Milczysz? Nie próbuj wyprowadzić mnie z równowagi

tym milczeniem. Wiem, co się święci. Gotów jestem

spełnić tę twoją... no... zachciankę, ale pamiętaj, że nie

pozwolę się potem tak łatwo wymanewrować.

- Blaize, jesteś w błędzie, w potwornym, bezsen­

sownym błędzie. - Otrząsnąwszy się jakoś z pierwszego,

gwałtownego szoku, Oriel odzyskała zdolność for­

mułowania myśli.

- Nie sądzę. Przecież gościłaś Huntera w swojej

sypialni. Są tacy, co mogą to poświadczyć!

- Blaize, on pomógł mi tylko wejść po schodach, bo

znów wykręciłam nogę. Potem rozmawialiśmy przez

chwilę. Być może robił sobie jakieś nadzieje, lecz ja go

po prostu wyprosiłam!

- Tak mówisz? To dlaczego, kiedy schodził na dół,

miał zadowoloną minę faceta, który właśnie dostał to,

czego chciał? Ja to widziałem, Oriel. Patrzyłem na

niego i czułem się jak mąż-rogacz z dawnej farsy.

- Jeśli czułeś się tak fatalnie, to czemu znowu

zacząłeś mnie całować, kiedy do ciebie podeszłam?

Mogłeś mnie z miejsca odepchnąć albo wykrzyczeć mi

w twarz wszystko, co cię gnębi, a nie... To było podłe,

Blaize!

- Może. Lecz na to, by cię odepchnąć, jestem po

prostu zbyt słaby. Pragnąłem cię od pierwszej chwili

i pragnę nadal. I będę pragnął zawsze!

- To ci wolno. Ale ja jutro wyjeżdżam.

- O, nie! Podpisałaś cyrograf - rzekł jakimś nie

swoim, lodowatym głosem.

- Przecież nie możesz...

- Mogę, Oriel, mogę wszystko, a w każdym razie

więcej, niż myślisz. Mogę sprawić, że nie znajdziesz

żadnej innej pracy. Mogę obrzydzić ci życie w tym

kraju do tego stopnia, że zechcesz przenieść się za

wykonanie - Irena

scandalous

background image

130
granicę. Lecz wtedy mogę postarać się, żeby nie było

dla ciebie biletu na żaden lot czy rejs. Mogę też

doprowadzić do tego, że żaden cywilizowany kraj nie

zechce cię przyjąć. Mogę napuścić na ciebie policję.

Nawet na drugim końcu świata mogę cię dopaść

i zrobić z tobą, co zechcę!

- Blaize, dlaczego? Przecież ja nic nie zrobiłam...

- A czy to ważne? Jesteś nauczycielką, ale sama, jak

widzę, nie nauczyłaś się jeszcze życia. Przydałoby ci się

trochę lekgi. Ja jestem mocnym facetem, Oriel, dużo,

naprawdę dużo znaczę. To nie przechwałki. Ostrzegam.

Poczuła się zdruzgotana. Miała wrażenie, że jej

wyidealizowany obraz tego człowieka, a może i wyide­

alizowany obraz świata, nagle rozleciał się, został

unicestwiony. Spojrzała na Blaize'a oczyma przepeł­

nionymi bólem. Chciała uciec, odejść, odsunąć się od

niego jak najprędzej. Wystarczył jeden pospieszny,

niezręczny krok, by pośliznęła się i wpadła do basenu.

Z następnych kilku chwil zapamiętała bardzo niewiele:

uderzenie głową o ścianę, czy może o dno, desperacką

próbę zaczerpnięcia oddechu. Zamiast powietrza

wciągnęła do płuc wodę, zaczęła się dławić, dusić...

Kiedy odzyskała świadomość, Blaize niósł ją właśnie,

okrytą dużym ręcznikiem, do domu. Chyba znowu

mnie uratował, on też jest cały mokry, ma zupełnie

mokre ubranie, pomyślała półprzytomnie.

Blaize zaniósł Oriel do jej pokoju. Doradził, by

wzięła ciepły prysznic, a sam poszedł się przebrać. Po

kilku minutach wrócił ze szklaneczką brandy.

- Wypij to na rozgrzewkę i od razu kładź się do

łóżka - polecił sucho.

- Blaize, między mną a Hunterem naprawdę nic nie

zaszło - powtórzyła z rezygnacją, nie mając wielkich

nadziei, że tym razem jej uwierzy.

- Nieważne, było, minęło. Tak czy inaczej, twój

kontrakt nadal obowiązuje. Nie mam zamiaru pozwolić

wykonanie - Irena

scandalous

background image

131

ci na ucieczkę, pamiętaj. Dla dobra Sary gotów jestem

nawet terroryzować pewną przewrotną kobietę.

Następnego dnia Blaize, w towarzystwie Jamesa

Weatheralla, wyjechał w interesach na całe trzy tygodnie.

Zgodnie z jego dyspozycją, Oriel wraz z dziećmi

opuściła Pukekaroro i zamieszkała w rezydenqi

Stephensonów w Auckland. Miała czas, by spróbować

się oswoić z nową sytuacją. Przyjęła do wiadomości

fakt, że Blaize widocznie nie darzył jej tak głębokim

uczuciem, jak ona jego. Zorientowała się, iż ze

złamanym, zdruzgotanym sercem można żyć, w stałym

bólu, w ogarniającej wszystko szarości, ale można.

Stwierdziła, że cierpiąc, wewnętrznie spalając się

w cierpieniu, człowiek może jednak na zewnątrz

normalnie funkcjonować, wykonywać rutynowo przy­

pisane mu czynności i podtrzymywać zdawkowe

kontakty z innymi ludźmi. To, co go naprawdę

obchodzi, nurtuje, dręczy, tkwi wówczas gdzieś głęboko,

kryje się w twardej skorupie pozorów, banałów

i codziennych nawyków.

Matka Oriel dość nieoczekiwanie zdecydowała się

osiedlić na stałe w Australii. Zaoferowano jej stano­

wisko dyrektorki znanej agencji modelek w Bris­

bane. Perspektywa wyższych dochodów i łagodniej­

szy od nowozelandzkiego klimat skusiły Jo. Wróciła

z wakacji tylko po to, by dopilnować przeprowa­

dzki. Podekscytowana otwierającymi się przed nią

perspektywami, prawie wcale nie zainteresowała się

sprawami córki. Zresztą Oriel bynajmniej nie kwapi­

ła się do zwierzeń.

Blaize wrócił już po wyjeździe Jo Radford. Ku

zaskoczeniu Oriel podjął decyzję, aby zapisać Sarę do

pewnej prywatnej szkoły o znakomitej renomie, w której,

zamiast w licznych klasach, porowadzono zajęcia

w małych, „przyjacielskich" grupach. Po raz pierwszy

zaprowadzili tam małą razem, co okazało się dla Oriel

wykonanie - Irena

scandalous

background image

132

strasznie krępujące, bo wszyscy, łącznie z dyrektorką

i sekretarką, uważali ją i Blaize'a za małżeństwo.

W nowej szkole Sara zaczęła radzić sobie całkiem

nieźle. Nie wymagała już ciągłej pomocy, Oriel pozostało

więc niewiele obowiązków. Miała za to mnóstwo czasu

na myślenie. Rozmyślała o wielu rzeczach. O tym, że

jeśli nawet Blaize kiedykolwiek czuł coś do niej, zdołał

to wszystko bezwzględnie, bezlitośnie zdusić w sobie,

zniszczyć, podeptać. O tym, że skoro prawie wszystkie

wieczory spędza poza domem, ma pewnie jakąś inną

kobietę. O tym wreszcie, że za wszystkie upokorzenia

i cierpienia otrzymuje jednak pewną rekompensatę:

radość dzieci, które spędzając w domu czas wolny od

nauki są zadowolone, szczęśliwe, wesołe. Widać czują

się kochane. Miłość, serdeczność ich obojga, jej i Blaize'a,

w jakimś stopniu zastępują im tragicznie utraconą

miłość rodziców.

Mniej więcej w połowie trzymiesięcznego okresu

obowiązywania kontraktu Oriel doszła do wniosku, że

najwyższy czas otrząsnąć się, podjąć próbę normalnej

egzystencji. Cóż, o utraconej miłości można pamiętać,

nawet po sam kres życia, po ostatnie tchnienie, lecz nie

należy pozwolić, by kładła się posępnym cieniem na

wszystko wokół. Można nie kochać już więcej, nie

wyjść za mąż, nie założyć rodziny, ale nie wolno godzić

się na to, by wszelkie życiowe plany, nadzieje,

zamierzenia miały obrócić się w ruinę.

Zdecydowała się wstąpić na uniwersytet, na kurs

magisterski z zakresu pedagogiki. Blaize pochwalił

zamiar, zastrzegając tylko, że troska o Sarę musi

znaleźć się na pierwszym miejscu, przed troską o studia.

Oriel zgodziła się z tym bez wahania: zbyt mocno

pokochała małą, by mogła zapomnieć ojej potrzebach,

wyrzec się macierzyńskiej już prawie nad nią opieki.

Tak zaczął się w jej życiu nowy rozdział. Powoli

zaczynała odzyskiwać spokój. I wówczas znowu pojawił

wykonanie - Irena

scandalous

background image

133

się Andre Hunter. Pojawił się? Któregoś pogodnego,

jesiennego dnia po prostu wpadł na nią, gdy wychodziła

z budynku uniwersytetu.

- No, no, cóż za spotkanie, kogo to moje piękne

oczy... - zaczął z dwuznacznym uśmiechem.

- Widzą tego, kogo widzą. Skąd się tu wziąłeś?

- Starała się nad sobą panować, choć czuła, że ze złości

chętnie by mu te oczy wydrapała.

- Ach, uczelnia zorganizowała taki mały jubel,

zaproszono też mnie, no wiesz, jako znaczącego

obywatela. To było piekielne nudziarstwo, ale cieszę

się, że przyszedłem. Musiałem coś przeczuć. Już rano

pomyślałem sobie, że dziś spotka mnie coś nad­

zwyczajnie miłego. No i co, nie miałem racji? Za­

praszam cię na drinka. Nawet mi nie mów, że nie

chcesz. Przecież w barze nie będę cię uwodził,

obiecuję. Nie bój się, nie każdą kobietę, która pokaże

się ze mną raz czy dwa, uznają od razu za moją

kochankę.

Słysząc iście farsową paplaninę Huntera, Oriel nie

zdołała stłumić uśmiechu. Andre uznał się zatem za

zwycięzcę przedbiegów i zaczął tokować dalej.

- Oriel, chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej

o tobie. Jesteś taka intrygująca. Choćby ta twoja

miłość do pracodawcy.

- Nie jestem zakochana w... - Oriel próbowała

udzielać mu jakichś wyjaśnień, ale stwierdziła ze

zgrozą, że zbiera się jej na płacz.

- Przepraszam, idiota zemnie-sumitował się Andre.

- Nie, to ja jestem idiotką -stwierdziła ocierając łzę.

-1 to ja przepraszam.

- Nie przejmuj się. Jak noga?

- Dziękuję, już całkiem dobrze.

- To się cieszę. Ale na drinka i tak pojedziemy

samochodem.

Pstryknął palcami. Majestatycznie podjechała zapar-

wykonanie - Irena

scandalous

background image

134

kowana nie opodal luksusowa limuzyna, z elegancko

ubranym szoferem za kierownicą.

- Cóż, ten wóz to taki mój maty kaprys, rozumiesz,

drobna ekstrawagancja. Lubię reprezentacyjne samo­

chody. I wolę, kiedy ktoś inny prowadzi, zwłaszcza,

gdy jadę z kobietą - wyjaśnił.

Otworzył Oriel tylne drzwi i zaprosił do wnętrza.

Zanim sam zajął miejsce obok, wydał kierowcy jakieś

dyspozycje. Samochód ruszył. Andre nie przestawał

perorować - z dużą dozą złośliwego humoru, chociaż

Z niewielką dozą sensu. Po prostu paplał, zupełnie

jakby chciał odwrócić jej uwagę od tego, dokąd jadą:

nie w kierunku którejś ze śródmiejskich kawiarni, ale

w stronę odległego przedmieścia.

- Andre, dokąd ty mnie wieziesz? - zapytała

z niepokojem.

- Spokojnie, odpręż się. - Dość protekcjonalnie

poklepał Oriel po dłoni. - Pomyślałem, że pewnie

wolałabyś wypić tego drinka w domowym zaciszu.

Spojrzała na niego uważnie. Czy ten człowiek coś

knuje? Bez przesady. Dlaczego w końcu miałaby do

niego nie pojechać? Czy tylko Blaize'owi wolno włóczyć

się gdzieś co wieczór?

- Miałeś rację - bąknęła.

- Zuch-dziewczyna - uśmiechnął się zachęcająco.

- Wiedziałem, że nie należysz do tych ludzi, którzy

najpierw z wypiekami na twarzy rozczytują się

w bredniach, wymyślanych na mój temat przez

pismaków od kronik towarzyskich, a potem traktują

mnie za podejrzanego typa. Tymczasem naprawdę

podejrzanym typem jest ten, kto w imię jakichś

idiotyzmów terroryzuje Bogu ducha winną kobietę!

- Dlaczego tak mówisz? - Oriel przygryzła wargi.

- Bo widziałem, jak patrzył na ciebie tym swoim

jastrzębim wzrokiem przez całe przyjęcie. I widziałem,

jak się wściekł, kiedy zobaczył nas razem. Tak, tak

wykonanie - Irena

scandalous

background image

135

zapamiętałem to sobie. Wiem, że nie lubi dzielić się

niczym, a już zwłaszcza kobietami. I wiem, że lepiej nie

stawać mu na drodze. Ale teraz, kiedy co wieczór widzi

się go z jakąś nową babką, to już chyba można

zamienić z tobą parę słów? Przecież nie będzie bawił się

w psa ogrodnika, co to sam nie zje i drugiemu nie da,

prawda?

Znowu poklepał ją po ręce. Oriel, zdegustowana,

ciasno splotła dłonie. Milczała. Za to Andre wciąż miał

coś do powiedzenia.

- Wiesz, Oriel, ten twój Blaize jest ostatnio w nie

najlepszym humorze. Jak myślisz, co się z nim dzieje?

Zawsze tyle podróżował w interesach, a teraz ledwie się

ruszy, już wraca i waruje tu jak potępieniec. I tylko

wyżywa się na tym biedaku, Weatherallu.

Samochód wjechał na plac przed okazałym, bar­

dzo efektownym budynkiem, jednym z tych luk­

susowych wysokościowców, w których mają swe

apartamenty bogaci, lecz nie posiadający rodziny

ludzie: przedstawiciele „złotej młodzieży", samotne

gwiazdy filmowe, świeżo rozwiedzeni biznesmeni.

Wysiedli i weszli do holu. Ku zaskoczeniu Oriel,

spotkali tam małżeństwo Duncanów, ni mniej ni

więcej tylko Lorę i Matta we własnej osobie. Andre

ukłonił się im, kładąc równocześnie rękę na ramieniu

Oriel, która, napotkawszy zdziwione spojrzenie Lory

i jakby taksujący wzrok jej męża, spłonęła silnym

rumieńcem.

- O, co za spotkanie, witamy w naszym miejskim

schronieniu - Lora odezwała się pierwsza.

- Bardzo się cieszę...

- Skoro już pani wie, gdzie od czasu do czasu sobie

pomieszkujemy, to może by nas pani odwiedziła?

Proponuję wspólny lunch, choćby jutro.

- Niestety, jeszcze dziś po południu lecę z dziećmi

do Pukekaroro, na weekend.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

136

- Cóż, w takim razie spotkamy się po pani

powrocie.

- Chętnie. Bardzo się cieszę, że coś takmiłego nastąpi.

- Jeśli mowa o tym, co nastąpi, to powinniśmy już

iść - w niemiły i dość dwuznaczny sposób odezwał się

Andre. - Do widzenia państwu - dodał i prawie że

wepchnął Oriel do windy.

- Jak mogłeś coś takiego powiedzieć? Rozmyślnie

zasugerowałeś tym ludziom, że umówiliśmy się tu...

- Na randkę? Jasne, że zrobiłem to rozmyślnie.

Muszę dbać o moją sławę donżuana!

- Tylko dlaczego moim kosztem?

- Dziewczyno, i kto tu mówi o kosztach? Nic

pewnie w życiu nie kosztowało cię tyle, co ta historia

z Blaize'em.

Oriel nie odezwała się. Dopiero kiedy winda stanęła

na właściwym piętrze, stwierdziła, że nie ma zamiaru

wysiadać. Oświadczyła, że wraca na dół i wychodzi.

- Nie bądź dzieckiem. - Andre ujął ją nadspo­

dziewanie mocno za rękę i wyprowadził z windy,

a następnie powiódł do swego mieszkania. - Wiesz

doskonale, że nie chcę cię uwodzić. A za ten wygłup

przy Duncanach przepraszam. Nie martw się;, oni

nie są plotkarzami.

Andre poczęstował Oriel kawą, rozśmieszył ją kilkoma

dowcipami i odwiózł do domu, akurat na czas, by

mogła odebrać Sarę ze szkoły.

O szóstej Oriel, Sara i Simon odlecieli niewielkim

samolotem do Kerikeri. Mąż Kathy, Ned, czekał przy

lądowisku. Miał zawieźć ich do Pukekaroro. Blaize

zapowiedział już wcześniej, że zjawi się na farmie

dopiero nazajutrz, bo wieczorem będzie jeszcze zajęty.

Pewnie jakąś nową laflryndą, pomyślała wówczas

Oriel, nie potrafiąc opanować rozgoryczenia.

- No, jesteśmy na miejscu - oznajmił Ned, kiedy

samochód zjechał z wyjątkowo marnej, szutrowej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

137

drogi na gładki, wygodny podjazd do letniej rezydencji

Stephensonów.

- Czy pójdziemy popływać? - Sara przytuliła się

przymilnie do Oriel.

- Nie dzisiaj, kochanie, jest już za późno i za

chłodno - Oriel odpowiedziała łagodnie, ale stanowczo.

Wysiedli. Kathy powitała ich wylewnie, zachwyciła

się, że Sara ma nowy ząb, a Simon znowu urósł

i podała pyszną kolację. Dzieci, podekscytowane

podróżą i czekającym je atrakcyjnym weekendem,

poszły spać dopiero po dziesiątej. Oriel również poczuła

się zmęczona. Powiedziała więc Kathy dobranoc i udała

się do swego pokoju, na górę. Około północy, po

długiej kąpieli, była już w łóżku. Pomyślała o pierwszym

noclegu tutaj, wtedy, po wypadku i po burzy. Czemu,

u licha, los chciał, żeby trafiła właśnie do Pukekaroro?

Przecież szła całkiem na oślep. Czy instynkt nie mógł

zaprowadzić jej gdzie indziej? Nie, jednak nie żałuje, że

się tu znalazła. Nie żałuje tego, co przeżyła. Przecież

właśnie w Pukekaroro dowiedziała się, na czym polega

miłość, poznała na własnej skórze, co to znaczy

kochać, kochać bezbrzeżnie, bezgranicznie, całym

sercem i duszą. Nie zaznać w życiu czegoś takiego, to

dopiero byłaby tragedia i strata. A że w miłości nie jest

szczęśliwa? Hm... Czy powinna wymagać od losu aż

tak wiele?

Oriel usnęła. W pewnym momencie zbudził ją

warkot motorówki. Zerknęła na zegarek: była druga

w nocy. Wstała i wyjrzała przez okno. Księżyc świecił

tak pięknie, tak jasno. Kto o tej porze wypływa

łodzią?, pomyślała zdziwiona. Czyżby Ned wybierał

się na nocny połów ryb? Nie, ta motorówka wcale nie

wypływa, przecież już jej nie słychać. Ona przypłynęła.

Może to Blaize? Z Kerikeri równie dobrze można

dotrzeć tutaj morzem. Ale dlaczego tak w środku

nocy? Wróciła do łóżka. Zaczęła nasłuchiwać. Ktoś

wykonanie - Irena

scandalous

background image

138
szedł na górę, słyszała zbliżające się kroki. Kto to?

Drzwi pokoju gwałtownie otworzyły się, błysnęło

światło. Tak, to Blaize. Czemu tak obcesowo, bez

pukania?

- Oriel, co, u diabła, robiłaś w mieszkaniu Andre

Huntera, pytam cię, słyszysz?

Ton tego pytania mógł przyprawić o dreszcz.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Oriel spojrzała na Blaize'a oczyma rozszerzonymi

z zakłopotania pomieszanego z lękiem. Na moment

zaniemówiła. Nagromadzony przez ostatnie tygodnie

ból przytłumił jednak szybko wszelkie obawy i przerodził

się w furię, pasję, niepohamowany gniew.

- Jak śmiesz w ten sposób się do mnie odzywać?

- wybuchnęła. - Wynoś się stąd!

- Jeśli potrzebna ci jest jakaś przygoda - na dźwięk

jej słów, zamiast się cofnąć, wręcz przeciwnie, przybliżył

się do niej - to, do stu diabłów, mogłabyś mieć ją ze

mną, a nie z tym cholernym Hunterem!

- Z tobą? - Błękitne oczy Oriel aż ściemniały

z irytacji. - A to niby dlaczego miałabym iść do łóżka

z facetem, który odepchnął mnie najokrutniej jak

umiał i tak bezgranicznie mnie upokorzył? Dlaczego

miałabym być na tyle głupia, by po tym wszystkim, co

mi zrobił, dawać mu jeszcze jedną szansę?

- Dlaczego? - Blaize dopadł Oriel niczym drapieżnik

swą ofiarę i chwycił ją za ramiona. - Bo cię kocham,

przewrotna istoto, kocham, rozumiesz, kocham!

- Ty mnie kochasz, tak? Dobre sobie. - Gniewny

głos Oriel przeszedł w gorzki, ironiczny śmiech.

- Człowieku, przecież ty nie umiesz kochać nikogo

poza sobą i dziećmi. Kochać, to znaczy chcieć, żeby

ktoś był szczęśliwy. A ty zrobiłeś wszystko, co mogłeś,

by odebrać mi najdrobniejsze nawet okruszyny szczęścia.

Tak, bardzo starałeś się o to. Nawet nie wspominaj mi

o uczuciu. Wiem, że przemawia przez ciebie tylko

zwykły, egoistyczny instynkt posiadania. Nie lubisz

wykonanie - Irena

scandalous

background image

140

dzielić się z nikim, to wszystko. Wbrew temu, co mówił

mi o tobie Andre, zachowujesz się dokładnie tak, jak

pies ogrodnika.

Blaize, zirytowany, wprost rozjuszony słowami Oriel,

zacisnął dłonie na jej wiotkich ramionach. Krzyknęła

z bólu. Natychmiast opanował się i rozluźnił uścisk.

Przez sekundę patrzył na nią półprzytomnie, potem na

chwilę przymknął oczy, wreszcie nachylił się i zaczaj

całować obolałe miejsce.

- Przepraszam - szepnął.

- Już dobrze, Blaize, daj spokój. - Czuła, że jej

w pełni uzasadniony przecież gniew zbyt szybko

słabnie, przygasa. - Tylko zostaw mnie samą, proszę.

- Nie mogę, Oriel. Nie mogę, już przecież próbowa­

łem, nie wyszło. Myślałem, że w końcu porozmawiamy,

przygotowałem się do tego. Wiem, że powinienem

zacząć inaczej, o innej porze, ale uwierz mi, kiedy

usłyszałem, że byłaś z Hunterem...

- Od Duncanów?

- Tak. Lora właściwie nie chciała mi powiedzieć,

uważała, że to nie byłoby w porządku wobec ciebie, ale

słyszała wiele złego o Hunterze... No i wiedziała, co ja

do ciebie czuję.

- A co ty właściwie do mnie czujesz?

- Kocham cię, przecież już wiesz!

Kocha? Chciałaby uwierzyć. Dlaczego mówi o miłości

dopiero teraz, kiedy trawi go zazdrość o Huntera? Czy

to naprawdę uczucie? A może zwykła niechęć do

dzielenia się z drugim mężczyzną tym, co uważa za swą

własność?

- Nie wierzę ci - rzekła z rezygnacją.

- Uwierz, Oriel! I posłuchaj. Kiedy usłyszałem od

Lory, że byłaś z Hunterem, miałem ochotę zabić was

oboje. Lecz zaraz potem pomyślałem, że to mnie

powinno się zabić za całą tę głupią ślepotę, przez którą

omal nie przeoczyłem najważniejszej rzeczy, jaka

wykonanie - Irena

scandalous

background image

141

spotkała mnie w życiu. Kochanie, usiądź, otul się

kocem. Porozmawiajmy!

Bezwolnie usłuchała go. Usiadła na łóżku. Blaize

okrył ją troskliwie, osłonił przed nocnym chłodem,

podłożył pod plecy poduszkę. Sam przysiadł w nogach,

naprzeciwko. Spoglądał na jej bladą twarz i uśmiechał

się lekko, delikatnie, wręcz nieśmiało, jak nigdy dotąd.

Po chwili zaczął mówić z trudem wydobywającym się

z krtani głosem:

- Wiesz, Oriel, kiedy zobaczyłem cię wtedy na

plaży, w czasie burzy, przemoczoną, ubłoconą, zsiniałą

i drżącą, wydawało mi się, że jesteś ot taką sobie

zwykłą chudą dziewczyną, którą łatwo zapomnieć. Ale

gdy doszłaś już trochę do siebie, kiedy twoja skóra

odzyskała gładkość; oczy - blask, a włosy - puszystość

i połysk, zorientowałem się, że byłem w błędzie. Bo

przecież ty wcale nie jesteś przeciętna, zwyczajna.

Jesteś niezwykła, fascynująca. Nigdy bym nie pomyślał,

że niewinność i zmysłowość mogą łączyć się tak

harmonijnie w spojrzeniu, wyglądzie, ruchach tej

samej kobiety. Poczułem, że cię pragnę. Chciałem

zanurzyć dłonie w tych twoich niesamowitych włosach,

chciałem całować twoje cudowne usta, odczuwać

dotyk twojego ciała. Ale wiedziałem, że jesteś niewinna

i nie mam prawa się uwodzić.

- Jak to, wiedziałeś? -szepnęła. -Przecież nie noszę

na czole etykietki z napisem „dziewica".

- Nie musisz, i tak to czuję. - Blaize zdławił lekki

uśmiech. - Gdybym nawet nie był pewien od razu,

upewniłbym się przy naszych pierwszych pocałunkach,

zwłaszcza tych we mgle.

Oriel wzdrygnęła się na wspomnienie niesamowitej

scenerii tamtego dnia i na wspomnienie niepohamowanej

żądzy, jaką Blaize u niej wówczas wywołał.

- Tak - Blaize zdawał się czytać w jej myślach - to

było rzeczywiście coś niesamowitego. Nigdy wcześniej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

142

nie doświadczyłem tak intensywnej emocji, takiego

pragnienia. Lecz ty, dobrze widziałem, odczuwałaś to

samo. Równie wyraźnie jednak mogłem zauważyć, że

jest to dla ciebie coś nieoczekiwanego i nowego, że

sobie z tym w ogóle nie radzisz/Dlatego cofnąłem się

w pół drogi.

- A ja myślałam, że chcesz mnie w sobie rozkochać,

żeby łatwiej ci było przekonać mnie do pozostania

tutaj i zajęcia się Sarą.

- Może i masz trochę racji. Mówiłem sobie, cóż,

drobny flircik nikomu nie przyniesie szkody. Chociaż

nie. To była tylko próba zamaskowania przed samym

sobą tego, co naprawdę czułem. Pragnąłem cię od

samego początku. Zabiegałem o twoje względy, to

było silniejsze ode mnie, a równocześnie wstydziłem się

tego. Prosiłaś, bym dał ci spokój. Zasady, z których

zawsze byłem tak dumny, nakazywały mi podporząd­

kować się tej prośbie. Ale rozbudzona przez ciebie

namiętność nie chciała się podporządkować zasadom.

Czułem, jak tracę kontrolę nad swym sercem, lecz

wciąż nie przyznawałem się przed sobą, że to po prostu

miłość od pierwszego wejrzenia.

- Czy taka miłość jest w ogóle możliwa? Zwłaszcza

u ciebie?

- A jednak. Zjawiłaś się tu i po prostu skradłaś mi

duszę.

- Niełatwo w to uwierzyć. Ale kiedy przyszedłeś do

mnie, do pokoju, wtedy, pierwszego wieczoru, i spoj­

rzałeś tymi swoimi srebrzystymi oczyma, przeniknęła

mnie jakaś iskra, zupełnie, jakbyś mnie naelektryzował.

- Naprawdę, Oriel? Ja odczułem wtedy to samo!

Widzisz, kochanie, właśnie wtedy to wszystko się stało.

Wystarczyła jedna chwila, jedno spojrzenie...

- Więc czemu potem zmarnowaliśmy tyle czasu?

- To była moja wina - rzekł Blaize w skupieniu,

tonem, którego stanowczość musiała być wynikiem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

143

długich i bardzo głębokich przemyśleń. -Nie chciałem

przyjąć do wiadomości, że jestem człowiekim takim,

jak wszyscy inni. W egoistycznym zaślepieniu sądzi­

łem, że wyrastam ponad normalne ludzkie uczucia czy

sentymenty. Poddawanie się im uznawałem za słabość,

a ja przecież miałem być kimś mocnym, mocniejszym

od wszystkich. I upierałem się przy tym długo. Za

długo.

- To dlatego plotłeś mi o tych genach, hormonach

i żartach natury?

- Tak. Byłem strasznie cyniczny. I ogromnie

zarozumiały. A teraz jest mi po prostu głupio. Ale

wiesz, Oriel, mój cynizm brał się stąd, że zawsze

miałem w swym otoczeniu kobiety, które usiłowały mi

się sprzedać.

- Chyba nie tylko kobietom zdarza się takie

postępowanie...

- Racja. Czasami mam wrażenie, że cały świat jest

jednym wielkim targowiskiem, na którym ludzie gotowi

są sprzedać wszystko: własne zasady, własne ciała

i dusze. I że nie liczy się tu nic, poza ceną. A może to

tylko moje środowisko jest takie? Walcząc o pieniądze

i władzę zbyt łatwo zapomina się o zwykłych regułach

uczciwej gry. Cóż dopiero mówić o ideałach...

- Pieniądze i władza, mówisz? Pewnie za sprawą

tych dwu rzeczy stałeś się taki wyniosły?

- Być może. W każdym razie wydawało mi się, że

Blaize Stephenson przerasta zwykłych śmiertelników

przenikliwością spojrzenia i umiejętnością kontrolo­

wania emocji. A kiedy spotkałem ciebie, musiałem

przyznać, że moja władza nad sobą i światem też ma

swoje granice. Poczułem się jakoś... hm... zdegradowany,

pomniejszony. Zorientowałem się, że nie rządzę sobą,

że zależę od twojej łaski i niełaski. Przestraszyłem się

tego. Bałem się, że zdobywając ciebie, utracę samego

siebie. Widziałem, jak to wszystko, czym zawsze tak

wykonanie - Irena

scandalous

background image

144
bardzo lubiłem się chełpić: inteligencja, wola, siła, po

prostu niknie, topi się w ogniu emocji.

- Pewnie się zdziwisz, ale i ja czułam coś podobnego

- przyznała Oriel pod wrażeniem jego brutalnej,

bolesnej szczerości. -To ślepe, nierozważne pragnienie,

jakie odczuwałam, przerażało mnie. Miałam wrażenie,

że pod jego wpływem robię się bezwolna, zupełnie

jakbyś mnie hipnotyzował. A może i były w tym jakieś

czary?

- Te czary to miłość, najdroższa. - Blaize ujął Oriel

za rękę. - Tylko jeśli ona tak właśnie wygląda, to nie

wiem, jak ludzie sobie z nią radzą. Zawsze uważałem,

że kochać to być szczęśliwym, widzieć świat w piękniej­

szych kolorach. Wyobrażałem sobie miłość jako uczucie

łagodne, kojące, bezpieczne. Tymczasem jest to coś

niepohamowanego, ekscytującego, niepokojącego, coś,

co trawi człowieka jak pożar! I to nie tylko pożar

zmysłów. Czuję do ciebie coś więcej, znacznie więcej!

- Blaize, kocham cię - uniosła jego dłoń i przytuliła

ją do policzka. - Chcę być z tobą, złączyć się z tobą,

mieszkać z tobą, urodzić twoje dzieci. Chcę żyć z tobą

do końca moich dni. Chcę, choć nadal mnie trochę

przerażasz!

- Najdroższa. - Pogładził dłonią jej twarz i włosy,

a potem przyciągnął ją blisko do siebie. - Chcę tego

samego, czego ty, niczego więcej. Chcę, wchodząc do

pokoju widzieć twoje oczy, zwrócone właśnie ku mnie.

Chcę wiedzieć, że żyjesz dla mnie, a ja dla ciebie. Chcę

cię oglądać, całować, dotykać i... gubić się w tobie.

Oriel, ostatnie tygodnie były takie smutne, puste,

straszne. Wprawdzie dopiero ta historia z Hunterem

pobudziła mnie do natychmiastowego działania, ale

już wcześniej doszedłem do wniosku, że muszę to

przerwać, że nie może już tak dłużej być.

- Co zamierzałeś zrobić?

- Chciałem wyczekać na jakiś dobry moment

wykonanie - Irena

scandalous

background image

145

i zapytać cię, czy widzisz możliwość rozpoczęcia

wszystkiego jeszcze raz. Chciałem oświadczyć ci, że cię

kocham, przez cały czas kochałem i że bez ciebie nie

mogę żyć. Co byś mi na to odpowiedziała? - Blaize

przysunął się do Oriel i przytulił ją do siebie.

- Prawdopodobnie kazałabym ci iść do diabła

- odparła gorzko, słuchając, jak bije mu serce.

- W takim razie dobrze się stało, że Lora nie była

zbyt dyskretna, że wściekłem się na ciebie, że wpadłem

tu z zaskoczenia i mogłem powiedzieć ci wszystko,

zanim zdążyłaś mnie odprawić...

- I usłyszeć, że ja też cię kocham i że skończył się już

wreszcie ten przeklęty stracony czas!

Blaize jednym ruchem porwał Oriel na ręce i zaniósł

do swego pokoju. Nieśmiało stanęła obok ogromnego

łoża.

- Wstydzisz się mnie? - spytał z łagodnym uśmie­

chem.

- Tak. - Twarz Oriel okrył rumieniec. - Wciąż

chyba myślę, że jestem trochę za chuda.

- Kochanie, jeśli ktoś chciałby tak sądzić, to jego

sprawa. Ja uwielbiam kobiety takie, jak ty: strzeliste,

smukłe, o jedwabistej skórze i...

- ... drobnym biuście - Oriel dokończyła zdanie

i przycisnęła dłonie Blaize'a do swych piersi.

- Twoje piersi są drobne, ale piękne - jego cichy

głos towarzyszył ekscytującej pieszczocie. -I wspaniale

pasują do moich dłoni. I do moich ust. I będą pasowały

do ust naszych dzieci. Nie są za drobne. Są cudowne.

Ty cała jesteś cudowna. I jesteś stworzona dla mnie,

dla mojej miłości, dla mojego życia i serca!

Ciałem Oriel wstrząsnęła gwałtowna, niepohamowana

namiętność. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, stały

się nagle całkiem miękkie, jak z waty. Opadła na łóżko.

Spojrzała tęsknie na Blaize'a. W odpowiedzi na to

słodkie zaproszenie pochylił się ku niej i wziął ją

wykonanie - Irena

scandalous

background image

146

w objęcia. Z początku był bardzo delikatny, ostrożny.

Gdy jednak zorientował się, że Oriel reaguje na jego

pieszczoty żarliwie, gwałtownie, bez skrępowania,

pozwolił sobie na brawurę, która omal nie odebrała

mu tchu. Drżącymi rękoma rozebrał ją do naga, by bez

ograniczeń sycić wzrok ofiarowanym mu darem

pięknego kobiecego ciała.

- Wyglądasz jak antyczna bogini-rzekł w zachwycie.

- Jak Diana, bogini łowów, silna, smukła, pełna

dziewczęcego wdzięku. I tak niebezpieczna, że żaden

śmiertelnik nie śmiał podnieść na nią wzroku. Oriel,

bardzo cię pragnę. Tylko boję się, że... to przecież

pierwszy raz... że sprawię ci ból, że cię zniechęcę...

- Nie, Blaize, nic, co ty robisz, nie może mnie

zniechęcić - szeptała, rozpinając guziki jego koszuli.

- Nie martw się, gdyby coś było nie tak, będziemy mieli

całe długie życie, żeby to poprawić.

- Moja ty najukochańsza mądralo! - Blaize zaśmiał

się lekko, pocałował ją i mocno przytulił. - Tak,

będziemy mieli dużo czasu na mistrzowskie opanowanie

wszystkiego, nawet na to, żebyś mnie mogła do końca

rozebrać.

Oriel zrozumiała aluzję i pospieszyła się z koszulą.

Zamiast jednak rozbierać go dalej, zaczęła gładzić

męski, pokryty gęstym włosem tors Blaize'a. Opuszkiem

palca dotknęła ukrytego w gąszczu sutka, przywarła

do niego ustami. Lecz kiedy Blaize jęknął, gwałtownie

odskoczyła.

- Boli cię to! - spytała z niepokojem.

- Tak, ach, jak strasznie mnie boli...

Znów zrozumiała. Z uśmiechem zrobiła to samo

jeszcze raz. Potem sięgnęła do paska Blaize'a, lecz

w podnieceniu nie mogła rozpiąć klamry. Zrobił to

sam. Mocno całując Oriel zrzucił resztę ubrania. Starał

się, by dzięki delikatnym pieszczotom przyjęła bez

wstrząsu widok jego pełnej, męskiej nagości. Ułożył ją

wykonanie - Irena

scandalous

background image

147

na łóżku, plecami na przyjemnie chłodnej i gładkiej

pościeli. Chwilę spoglądał na wdzięczne zarysy ciała

Oriel i jedwabistą fakturę jej skóry.

- Piękno, prawdziwe piękno - mruczał, jak gdyby

sam do siebie. - Wspanialszych linii nie dałoby się

narysować.

Oriel uśmiechnęła się i wyciągnęła ku niemu ramiona.

Nie mogło już być mowy o żadnym onieśmieleniu czy

wstydzie. Ten wspaniały, nagi mężczyzna budził w niej

tylko zachwyt. Zniknęły wszelkie bariery.

Blaize, podniecony do granic wytrzymałości, siłą

woli panował jednak nad sobą. Stopniowo, delikatnie

rozbudzał Oriel, doprowadzając ją do tego, że w końcu

poczuła w pełni najdzikszy z możliwych głód, najok-

rutniejsze, lecz i najsłodsze zarazem pragnienie, które

ludzie nazwali pożądaniem. Zatraciła się w zmysłowym

oszołomieniu, pozwoliła, by zwalczana, tłumiona

dotychczas namiętność zapanowała nad nią bez reszty.

Trochę wstydliwie i nieporadnie, lecz z wielką

żarliwością, zaczęła odpowiadać pieszczotami na

pieszczoty Blaize'a. Jej dłonie błądziły po jego ciele,

poznawały je, szukały miejsc szczególnie wrażliwych.

Skóra Blaize'a była gładka i gorąca, lekko wilgotna.

Łatwo wyczuwalna opuszkami palców gra ukrytych

pod nią mięśni budziła zachwyt. Oriel myślała z dumą,

że oto cała ta wielka siła znajduje się w jej rękach!

Blaize najpierw poznawał ciało Oriel ustami. Całował

wąskie wcięcie talii, łagodne łuki bioder. A kiedy

wiążące ich w harmonijny duet, zmysłowe napięcie

wzrosło, zaczął dłonią pieścić jej uda i brzuch, posuwając

się stopniowo do centrum kobiecości. Oriel wstrzymała

oddech. Pod wpływem przyprawiającego ją niemal

o utratę przytomności dotyku, zaczęła mimowolnie,

instynktownie poruszać biodrami.

- Oriel... - szepnął - Oriel... chcę cię...

Namiętne, choć tak proste słowa, wznieciły w niej

wykonanie - Irena

scandalous

background image

148

jeszcze gorętszy żar. Zadrżała, wygięła się w łuk

i przygryzła wargi, by stłumić wyrywający się z krtani

krzyk.

- Nie, Oriel. - Głos Blaize'a wprost obezwładniał

ją, prowadził na skraj omdlenia. - Proszę, nie krepuj

się, nie ukrywaj niczego, krzycz, rób ze mną, co chcesz,

bo cię kocham, na zawsze...

- Ja też cię kocham i zawsze będę twoja - zdławione

emocją słowa Oriel zabrzmiały jak przyrzeczenie.

Znowu wygięła się w łuk. Krzyknęła. Wstrzymała

oddech. Blaize wydał z piersi niski, gardłowy dźwięk.

Jego skóra pokryła się potem, mięśnie napięty się, lecz

na chwilę zamarł.

- Oriel -szepnął - mogę sprawić ci ból...

- Nie... kochany... nie... nie czekaj... już... teraz...

proszę... Blaize!

Nabrał powietrza w płuca, zacisnął zęby i wziął Oriel

w objęcia. Połączyli się. Przyjęła go bez lęku, z pełnym

przyzwoleniem, radosnym oczekiwaniem. Na jej twarzy

malował się niezwykły uśmiech, wyrażający równo­

cześnie miłość, ufność i pożądanie.

Czy to już? Spodziewała się bólu, lecz właściwie

wcale go nie odczuła. Przeniknęła ją za to jakaś

obezwładniająca słodycz i porywający żar. Jeszcze,

jeszcze... Rozbudzone pragnienie domagało się czegoś

więcej.

Rozkosz rosła i rosła, aż osiągnęła przerażające

rozmiary; A mimo to rosła nadal. Dokąd ta droga

prowadzi? Gdzie znajduje się szczyt?

Wstrzymując oddech, napinając mięśnie, Oriel

poddawała się tylko jednej myśli, jednemu pragnieniu:

jeszcze... Blaize... jeszcze... A on odgadywał jej

oczekiwania. Tym samym rytmem dążyli do wspólnego

celu, by w pewnym momencie osiągnąć wrażenie, że

nie są już dwojgiem ludzi, lecz niezwykłą jednością.

Zachwyt, uniesienie, ekstaza, upojenie - jakich słów

wykonanie - Irena

scandalous

background image

149

jeszcze szukać dla nazwania tego, czego wówczas

zdołali doświadczyć?

Kiedy fala zmysłowego napięcia nieco opadła, Oriel

zorientowała się, że płacze. Lecz nie był to zwykły

płacz, lecz spazmatyczny szloch, przy którym wielkie

jak groch Łzy płynęły strumieniem po policzkach.

Blaize opadł bezwładnie na jej ciało, otulił ją sobą,

osłonił. Głęboko oddychał. Słyszała, a równocześnie

czuła przez skórę, jak mocno bije jego serce.

- Jestem za ciężki - szepnął, próbując się dźwignąć.

- Nie, Blaize.-Oplotła go mocno udami i ramionami.

- Tak, Oriel. - Zsunął się i wciągnął ją na siebie.

- Jeśli to zawsze jest tak - odezwała się z cicha,

oparłszy głowę na jego piersi - to chyba będziemy

musieli się ograniczać. Inaczej umrę kiedyś z rozkoszy.

- Przywykniesz - uśmiechnął się.

- Nie, nigdy.

- A jednak. Nie bolało?

- Nie. Byłeś bardzo delikatny.

- Całe szczęście. Robiłem wszystko na oślep, zupełnie

straciłem głowę. Oriel...

- Mhm?

- Czy ty... czy u ciebie... czy to było... no...?

- Nawet jeśli to nie było to - uśmiechnęła się

tajemniczo - nigdy nie chcę niczego innego. Blaize, ja

byłam w raju!

- Cudownie usłyszeć coś takiego od ciebie.

- A od ciebie?

- Najpierw spójrz mi w oczy. O, tak. Posłuchaj: to

było wspaniałe! Nigdy w życiu nie zatraciłam się do

tego stopnia.

- Wiesz - odezwała się trochę niepewnie - dener­

wowałam się, że... że nie mam odpowiedniego do­

świadczenia... że taka ze mnie...

- ... dziewica? Ja też nie byłem nigdy żadnym

Casanovą. No, może poza czasami, kiedy miałem

wykonanie - Irena

scandalous

background image

150

jeszcze całkiem pstro w głowie. Lecz szybko zdałem

sobie sprawę, że tu chodzi o coś więcej, niż o wyżycie

się, rozładowanie nadmiaru napięcia. Dojrzałem. Potem

było już tylko kilka trwalszych związków, po których

pozostała przyjaźń. To wszystko.

- Jeśli nie ma tu wypracowanego mistrzostwa, jest

w takim razie wrodzony talent - stwierdziła Oriel pół

żartem, pół serio.

Blaize roześmiał się. Spojrzał jej prosto w oczy. Był

rozbawiony, ale... Nie tylko. W chwilę później Oriel

miała okazję się przekonać, że to, co wydawało się

niepowtarzalne, może nastąpić jeszcze raz! Znowu jego

dłonie, usta, rozpoczęły gwałtowną wędrówkę po jej

ciele. Znów poczuła przenikające ją na wskroś fale

ognia i słodyczy. I znów stworzyli oboje, mężczyzna

i kobieta, nową, doskonałą, harmonijną jedność. Droga

była tym razem może trochę inna, łagodniejsza, dłuższa,

ale efekt-ten sam. Całkowite zapomnienie o wszystkim.

Ekstaza tak wielka, że aż obezwładniająca.

- Blaize, czy ja śnię? Czy ja jeszcze żyję?

- Ty może tak, ale ja? - Jego głos ujawniał na

równi wyczerpanie i typowo męską dumę. - Czy ty

wiesz, że dokonaliśmy dwu zupełnie niemożliwych

rzeczy?

- Co masz na myśli?

- To, że ty za pierwszym razem osiągnęłaś szczyt i że

ja dokonałem tego dwa razy w zaledwie dwudziesto-

minutowym odstępie.

- Widocznie miłość tak ludzi uskrzydla. -Żartobliwy

ton Oriel nie był w stanie zamaskować przepełniającej

ją radości i satysfakcji. - Ale, ale, Blaize, to nie było

dwadzieścia minut. Patrz, już jest rano. Widocznie

przedtem spaliśmy. Blaize, a dzieci? Mogą mnie tutaj

znaleźć.

- Dwadzieścia minut, niech mnie kule biją, tylko

dwadzieścia minut... - Nic innego nie docierało do

wykonanie - Irena

scandalous

background image

151

Blaize'a, który uparcie trzymał Oriel przy sobie i nie

pozwalał jej wstać z łóżka.

- Kocham cię - ucałowała go z uśmiechem - ale

przecież nie muszę wierzyć we wszystko, co mi

wmawiasz, prawda? No, Blaize, czas wstawać. Sara

zwykle budzi się o szóstej i przychodzi do mnie. Jak

mnie nie znajdzie w sypialni, rozpocznie poszukiwania.

Może zajrzeć i tutaj. Rety, chyba bym się zapadła pod

ziemię!

- Mhm... Te dwadzieścia minut to z pewnością

twoja zasługa. Działasz na mnie jak eliksir młodości.

- Blaize był rozbrajająco obojętny na wszelkie inne

kwestie.

-

Kocham cię, mój głuptasie. - Oriel objęła go

ramionami i przytuliła się ze wszystkich sił.

- Ja też cię kocham. Całym sercem. A jeśli chodzi

o pozostałych domowników, to taki obrót spraw może

ich tylko ucieszyć. Na przykład ten poczciwy James.

Ostatnio wciąż musiał znosić mój fatalny humor, teraz

wreszcie odetchnie. A dla dzieci nasz związek powinien

być czymś całkiem naturalnym, jakby dalszym ciągiem...

Oriel, chyba nie myślisz, że widzę w tobie darmową

opiekunkę dla Sary? - Zaniepokoił się, dostrzegłszy

w jej twarzy jakieś napięcie.

- Trochę...

- Kochanie, to nie ma sensu. - Leciutko musnął jej

usta palcem, który ona ucałowała. - Zależy mi na

tobie, a fakt, że tak wspaniale potrafisz porozumieć się

z Sarą i Simonem, to dla mnie tylko dodatkowa

radość. Kocham cię, Oriel. I właśnie niedawno starałem

się ci to udowodnić.

- Nie musisz niczego udowadniać, ja ci wierzę.

- Oriel wyraźnie rozchmurzyła się. -Ale i ty mi uwierz,

że cały twój ogromny majątek nie ma dla mnie

istotniejszego znaczenia, że i mnie zależy tylko na

tobie, kimkolwiek byś był.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

152

- Wiem o tym, skarbie, wiem. — Ze śmiechem

chwycił ją za włosy, przyciągnął jej twarz do swojej

i pocałował ją w czubek nosa. - Na małżeństwo dla

forsy jesteś za mało przebiegła - zażartował.

- Blaize-Oriel poważnie spojrzała mu w oczy-czy

jesteś pewien, że będę dobrą żoną dla ciebie? Twoje

życie jest przecież takie...

- Moje życie jest bardzo spokojne - przerwał jej

zdecydowanie. - Czasem uroczyście podejmuję jakichś

moich partnerów w interesach, to wszystko. Jeżeli nie

zechcesz, nie będziesz musiała brać w tych imprezach

udziału, wystarczy mi James. A poza tym? Mam

wąskie grono bliskich przyjaciół. To mili, interesujący

i bezpośredni ludzie. Znasz przecież i chyba lubisz

Duncanów, prawda? Są tu najlepszym przykładem.

Brak w tym kręgu postaci, które swoim zachowaniem

mogłyby dostarczyć materiału do śkandalizujących

kronik towarzyskich, no, może z małymi wyjątkami.

Ja, Oriel, boję się o to, że życie u mego boku może cię

raczej znużyć niż zmęczyć.

- O mnie się nie martw. - Spojrzała na Blaize'a

z ogromnym ciepłem. -Przystosuję się, jestem bardzo

elastyczna.

- „Elastyczna jak żelazna sztaba", powiedziałaby

zapewne twoja matka.

Roześmiali się oboje. Wzięli wspólnie prysznic

i w końcu zeszli na dół, gdzie dzieci, pod troskliwym

okiem Kathy, jadły już śniadanie. Bez zbędnych

wstępów Blaize poinformował całą trójkę, że on i Oriel

postanowili się pobrać. Nietrudno wyobrazić sobie,

jak ta wiadomość została przyjęta. Sara biła brawo

i tuliła się do obojga. Simon wydawał dzikie okrzyki

radości. A Kathy promieniała i powtarzała z triumfem,

że stało się to, co ona przewidywała od samego początku.

- Tylko przez co zmitrężyliście aż tyle czasu? - spytała

po chwili.

wykonanie - Irena

scandalous

background image

153

- Przez upór i brak odwagi. - Trochę kwaśno

uśmiechnął się Blaize. -Ale, ale, Kathy, a propos czasu

- dodał - czy dasz radę przygotować wesele w ciągu

tygodnia?

- Ja? No jasne! - Skonsternowana w pierwszej

chwili gosposia błyskawicznie odzyskała swój zwykły

rezon. - Przekonacie się sami.

Przekonali się. Już na dzień przed ceremonią ślubną

wszystkie przygotowania do weselnego przyjęcia zostały

zakończone. Pukekaroro spokojnie czekało na gości.-

Jo Radford, wraz ze swą siostrą, szwagrem, Davidem

i dwiema najbliższymi przyjaciółkami Oriel, przyleciała

wynajętym specjalnie przez Blaize'a samolotem. Widać

było wyraźnie, że historia, jaka przydarzyła się „chudej,

wybujałej i niezgrabnej" latorośli, nadal ją zaskakuje.

„Ależ się tej dziewczynie poszczęściło" - zdawała się

mówić jej zdumiona mina.

- Ależ mi się poszczęściło z Oriel - oświadczył

Blaize, zupełnie jakby czytał w jej myślach.

- Najlepiej uznać, że poszczęściło się wam obojgu

- stwierdziła Jo pojednawczo. - Odnaleźć się w ludzkim

tłumie, to wielka sztuka. A wam się udało. To widać.

Wystarczy na was spojrzeć.

Po południu Oriel i Blaize wspięli się na pobliskie

wzgórze. Patrzyli na zatokę, na pływające po niej

jachty, na figlujące wśród jachtów delfiny.

- Dobrze ci ze mną? - Blaize objął Oriel i zaczął

całować jej włosy.

- Tak. - Przytuliła się do niego bardzo mocno.

- Wiesz, nie miej matce za złe tej wiecznie zdziwionej

miny. Ona naprawdę nie może zrozumieć, co ty we

mnie widzisz.

- Czy jest ślepa?

- No, nie. - Oriel pocałowała Blaize'a w policzek,

a potem oparła czoło o jego brodę. - Ale chciała mieć

syna, a jeśli już nie, to chociaż jakąś malutką, słodziutką

wykonanie - Irena

scandalous

background image

154

dziewuszkę. A ze mnie, jak mówiła, zawsze była taka

dzika koza. I uparta. Zresztą nawet ty, najdroższy,

musisz się zgodzić, że nie jestem ładną dziewczyną...

- Ładną? Skądże. Wspaniałą! I wspaniale upartą.

- Wybuchnął śmiechem, a Oriel przyłączyła się do

niego. -Jesteś piękna - stwierdził po chwili już całkiem

poważnie. -I to nie tylko jeśli chodzi o powierzchowność,

o ciało. Masz piękną duszę, piękne cechy charakteru.

Widzę to wszystko łącznie. I za wszystko cię kocham.

- Blaize, nie zasługuję na takie komplementy. - Oriel

była ogromnie wzruszona. -Ale postaram się zasłużyć.

A ciebie też kocham za wszystko.

Słońce, ogromne, pomarańczowe, rozognione przed­

wieczornym szkarłatem, chyliło się ku zachodowi.

Mijał kolejny dzień, ostatni dzień przed ślubem Oriel

i Blaize'a, przyszłych państwa Stephensonow. Jutrzejsza

ceremonia miała przypieczętować ich związek, zamy­

kając historię, której początkiem była pamiętna letnia

burza. Miała także otworzyć nowy etap ich życia,

dłuższy i nieraz być może trudniejszy, ale wspólny.

wykonanie - Irena

scandalous


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Donald Robyn Upal w Waitapu
90 Donald Robyn Nie umkniesz przed miłością
041 Donald Robyn Upal w Waitapu
R008 Donald Robyn Pożegnanie przeszłości
66 Donald Robyn Choćby na kraj świata
RP041 Donald Robyn Upał w Waitapu
066 Donald Robyn Chocby na kraj swiata
Donald, Robyn Mit dir ueber den Wolken
Donald Robyn Pozegnanie przeszlosci
Donald Robyn Upal w Waitapu
Donald Robyn Światowe Życie Duo 151 Nowozelandzki romans
232 Donald Robyn Powrót barbarzyńcy
101 Co tam u Janieslkich Burza w domu i ksiądz Noe styczeń 2017
Donald Robyn Władca wyspy
041 Romantyczne podróże Donald Robyn Upal w Waitapu
Donald Robyn Nierozerwalne wiezy
Donald Robyn Upał w Waitapu
Donald Robyn Czar Polinezji

więcej podobnych podstron