THE BEARS 01
THEIRS
Hazel Gower
Nieoficjalne tłumaczenie dla: TequilaTeam
Przekład: bdomelek
Korekta: Dizzyy
ROZDZIAŁ 1
– Ahh. Ohh. Daj spokój. Proszę!
Susie kręciła swoim tyłkiem na łóżku, pchając biodrami do przodu i do
tyłu.
– Jeszcze tylko troszeczkę. Dasz radę. Oddychaj. Argh. Już prawie.
Wstrzymała oddech i położyła się plecami na łóżku.
– Tak, tak.
Leżąc zupełnie nieruchomo, zbyt przerażona, by nabrać nawet niewielką
ilość powietrza, rozejrzała się po swojej sypialni.
– Och, proszę, dopnij się.
Magiczny przedmiot, który jak miała nadzieję pomoże jej utrzymać
wszystko na miejscu, leżał na toaletce z litego dębu na końcu łóżka.
– Kurde!
Pojękując wciągnęła brzuch tak bardzo jak to było możliwe i powoli
przesunęła się na łóżku. Westchnęła z ulgą, kiedy dotarła na brzeg i spuściła
nogi w dół łóżka a wszystko pozostało na swoim miejscu. Susie odetchnęła z
ulgą by po chwili usłyszeć odgłos rozdarcia.
– Kurwa!
Jęknęła, wstała z łóżka i podeszła do szafki, aby poszukać ubrania, w
które mogłaby się zmieścić.
Godzinę później usiadła w nogach łóżka, spoglądając na swoje odbicie w
lustrze toaletki. Podczas tej obserwacji, łzy jak grochy płynęły po jej policzkach.
Szloch wyrwał się ze ściśniętego gardła.
– Odmawiam kupowania spodni w rozmiarze osiemnastym.
Ocierając oczy spojrzała w dół na swój brzuch.
– Pozbędę się ciebie. Nie poddam się tym razem, tak jak to było, kiedy
musiałam kupić ubrania w rozmiarze szesnastym.
Prostując ramiona spojrzała sobie w oczy.
– Susan Ellen Sanden w tej chwili założysz spodnie dresowe i pójdziesz
zapisać się na siłownię. A kiedy już tam będziesz, skorzystasz ze swoich
oszczędności, aby opłacić osobistego trenera.
Jej odbicie spojrzało na nią, nie chcąc wydać jej ciężko zapracowanych
oszczędności. Susie ponownie spojrzała w dół na swój brzuch i zaciskając zęby,
wstała wciągając spodnie dresowe. Odwracając się do lustra z szerokim
uśmiechem, chwyciła prześcieradło i przykryła nim lustro.
– Nie spojrzę na ciebie do momentu osiągnięcia celu, jakim jest utrata
wagi. Wrócę tu, gdy będę nosiła rozmiar dziesiąty.
****
Stojąc przed Zdrowymi Ciałami, Susie dyskutowała sama ze sobą czy
powinna to naprawdę zrobić. Może powinna ponownie tańczyć albo grać w
netball. Kogo chciała oszukać? Nie tańczyła od czterech lat, a od ostatniego
razu, kiedy grała w netball minęło jeszcze więcej czasu. Biorąc głęboki oddech,
obciągnęła rąbek swojej koszulki, upewniając się, że zakrywa przyczynę, dzięki
której się tu zjawiła i przeszła przez drzwi.
Nie było tak źle, jak myślała. Przez cały czas, kiedy przejeżdżała obok
siłowni, wyobrażała sobie szczupłych, umięśnionych i pięknych ludzi, którzy
dobrze się bawią, nigdy się nie pocąc, nie dysząc i z całą pewnością bez
obwisłych kawałków ciała wylewających się z ich ubrań albo człapiących
wokół. Susie była przyjemnie zaskoczona, że w tym przypadku tak nie było.
Och, pewnie, że była tam wspaniała blondynka, z dużymi piersiami, kilka
opalonych kobiet tu i tam, i mignęła jej muskularna klata jakiegoś ogiera albo
nawet dwóch, ale przede wszystkim ujrzała ludzi o różnych kształtach i
rozmiarach.
Zmierzając w stronę recepcji, gdzie siedziała ładna brunetka pisząc coś na
komputerze, Susie zaczekała cierpliwie na odwzajemnienie powitania. Kobieta
spojrzała w górę znad ekranu uśmiechając się powiedziała.
– Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
Susie posłała jej coś, co miała nadzieję, że mogłoby uchodzić za uśmiech,
wzięła głęboki wdech i odpowiedziała.
– Cześć, chciałabym dowiedzieć się, jak mogę zostać członkiem.
Kobieta wstała, a jej uśmiech stał się jeszcze większy. Zlustrowała Susie
od góry do dołu, a ta mogłaby przysiąc, że zobaczyła jak w jej oczach zabłysnął
symbol dolara, zanim przeszła dalej.
– Witamy w Zdrowych Ciałach. Jestem Gwen. Chodźmy porozmawiać do
jednego z naszych pokoi, dzięki czemu będziemy mogli przekonać się, jaki
rodzaj członkostwa jest dla ciebie odpowiedni.
Wyszła zza recepcyjnego biurka i skierowała się do pokoju, w którym stał
jedynie stół, szafki na dokumenty i komputer. Gładkie białe ściany były skąpo
przyozdobione tylko dwoma plakatami. Jeden przedstawiał piramidę żywności a
drugi prezentował piękno kobiecych i męskich postaci.
Gwen usiadła za biurkiem i gestem wskazała Susie, by spoczęła na
jednym z dwóch krzeseł po przeciwnej stronie. Kiedy usiadła, Gwen zapisała
coś na komputerze, po czym spojrzała do góry i skoncentrowała się na niej.
– Czy masz jakiś pomysł, co próbujesz osiągnąć przychodząc tutaj? Na
przykład, ile razy w tygodniu będziesz tu przychodzić? Czy twoim celem jest
uzyskanie ogólnej sprawności fizycznej, czy utrata wagi? Czy chcesz dołączyć
do grupy, czy mieć osobistego trenera?
Susie gapiła się na Gwen przytłoczona jej szybkimi, jak wystrzał z
pistoletu, pytaniami.
– Um, ach …
Oczy Gwen złagodniały.
– Czy chciałabyś po prostu zorientować się w tym wszystkim sama?
Pytam cię o to wszystko, by wiedzieć jaki rodzaj członkostwa będzie ci najlepiej
odpowiadał, nie chcę sprawić, byś czuła się nieswojo.
– Nie wiem. Chyba będę musiała porozmawiać z dietetykiem, ponieważ
naprawdę nie przepadam za owocami i jakimikolwiek zdrowymi przekąskami.
Robię to …
Susie wzięła głęboki oddech i powoli go wypuściła, zanim usłyszała
pukanie do częściowo otwartych drzwi.
Słowa zamarły jej na końcu języka, kiedy gapiła się na okaz, którego co
najmniej dziewięćdziesiąt procent żeńskiej populacji i prawdopodobnie połowa
męskiej, uznałaby za mężczyznę z ich fantazji. Wysoki, zgadywała, że mierzący
dobrze ponad metr osiemdziesiąt, z niebieskimi oczami jaśniejszymi niż niebo w
bezchmurny letni dzień. Miał oliwkową skórę, gęste kruczoczarne włosy i spory
zarost, pokrywający jego szczękę. Lśniące, idealnie białe zęby i grube, pełne
usta wieńczyły jego doskonałą męską twarz. Susie podążyła spojrzeniem w dół
jego ciała, przełykając ślinę, kiedy zobaczyła, że zamiast zakryć swoją
perfekcyjnie wyrzeźbioną klatkę piersiową, jego koszulka wisiała u jego pasa,
częściowo przełożona przez szlufkę paska. O Boże, co za sześciopak. Wyszedł
dopiero spod prysznica i woda spływała w dół jego umięśnionej klatki
piersiowej, a zlizanie każdej kropli do czasu aż byłby suchy, rozbłysło w jej
umyśle. Wymknął jej się jęk, a on uśmiechnął się do niej szeroko. Och, świetnie.
Jeszcze tego jej brakowało, podkochiwania się w kimś, kto tu pracował.
****
Kończąc na dzisiaj, Brian szukał swojej siostry, aby dać jej znać, że
wychodzi. Czując się świeży i zrelaksowany po prysznicu, nie mógł się
doczekać, kiedy wróci do domu i odpocznie. Nic nie cieszyło go bardziej niż
zimne piwko podczas oglądania meczy piłkarskich w piątkowe wieczory. Był na
nogach od czwartej trzydzieści rano, ponieważ dziś była jego kolej, aby
otworzyć siłownię.
Piątkowa noc, to był jego czas lenistwa, jedyna taka noc w tygodniu,
kiedy siadał w salonie i jadł śmieciowe jedzenie, ignorował swoich braci, pił
piwo i skupiał się na futbolu. Potrzebował tych piątkowych nocy, aby odpocząć,
ponieważ w weekendy zawsze był zapracowany.
Odnajdując swoją siostrę w jednym z biur za lekko uchylonymi drzwiami,
zdał sobie sprawę, że musi być tam z nowym klientem. Zastanawiał się czy jej
przeszkadzać, czy też nie. Ale wiedział, że byłaby wkurzona, gdyby nie
powiedział jej, że wychodzi, a ona by go do czegoś jeszcze potrzebowała.
Jednego nauczył się w młodym wieku – nigdy nie złościć samicy niedźwiedzia.
Stukając do drzwi, otworzył je, aby ujrzeć Gwen siedzącą za biurkiem i
rozmawiającą z kobietą, która siedziała na krześle po przeciwnej stronie.
Kobieta miała otwarte usta, jakby zaczęła odpowiadać na pytanie, ale potem
odwróciła się, spojrzała na niego i zamarła. Brian zagryzł policzek, aby
powstrzymać wydostanie się z jego ust chichotu, kiedy czekoladowo brązowe
oczy kobiety rozszerzyły się, jej twarz pokryła się wspaniałym odcieniem różu i
wymknął jej się jęk.
Jego siostra potrząsnęła na niego głową, co zwykle oznaczało, że ma się
zamknąć i wyjść, ale z jakiegoś szalonego powodu wszedł do pokoju, prawie
trzaskając za sobą drzwiami. Kobieta osunęła się z powrotem na krześle i reszta
jej skóry przybrała – podobnie jak jej policzki – wspaniały odcień różu. Och,
była kurewsko urocza. Boże co za dziwne myśli krążyły mu po głowie!
Przesunął się, aby lepiej jej się przyjrzeć, ale po tym jak się skuliła odwracając
od niego, nie mógł tego zrobić tak, aby nie stało się to rażąco oczywiste.
Dołączył więc do swojej siostry po drugiej stronie biurka.
Gwen odwróciła się i rzuciła mu ostre spojrzenie, zanim powiedziała.
– Susie, chciałabym, abyś poznała mojego brata Briana. Brian jest jednym
z naszych najlepszych osobistych trenerów.
Susie skinęła głową, a on ledwie wyłapał ciche „cześć” wychodzące z jej
ust. Brian zauważył, że ich nowa klientka nie spuszczała z niego wzroku.
Uśmiechnął się do siebie i wyprostował ramiona, zadowolony, że jest po
prysznicu i nie założył jeszcze koszulki. Kiedy wziął głęboki oddech, zapach
miodu i jego ulubionych owoców, zaatakował jego zmysły. Cieszył się tym
niebiańskim zapachem mówiąc do swojej siostry.
– Przepraszam, że przeszkadzam. Chciałem dać ci znać, że idę do domu
na resztę dnia. Czy jest coś, co potrzebujesz, żebym zrobił zanim wyjdę?
Kiedy mówił do Gwen nie spuszczał spojrzenia z Susie. Był
zdezorientowany, ta kobieta pod żadnym względem nie była materiałem na
modelkę, i nie potrafił zrozumieć uczuć, które go ogarnęły gdy tylko ją
zobaczył. Nigdy nie interesował się kimś, kto nie wyglądał absolutnie
wspaniale, jak modelka z okładki. Gdyby ktoś poprosił go, by opisał Susie
jednym słowem, użyłby słowa … urocza. Nie dlatego, że nie była ładna –
powiedział sobie – ponieważ myślał, że była. Nawet z tym niechlujnym kokiem
na głowie, który wydawał się nie trzymać dobrze jej gęstych brązowych
włosów, a jej mały delikatny nosek usiany był kilkoma piegami. Chociaż to nie
było to, co go zniewoliło. To były jej oczy. Wydawało się, że ukazują każdą
emocję. Brian wcześniej widywał brązowe oczy wiele razy, ale te były jak
mleczna rozpuszczona czekolada i przyciągały go.
Gwen kopnęła go w nogę, a on potrząsnął głową, odrywając spojrzenie od
kobiety, która pochłaniała jego myśli. Jego siostra uśmiechnęła się do Susie, po
czym zwróciła swoją uwagę z powrotem na niego.
– Gdybyś mógł poczekać …
Kolejne pukanie przerwało Gwen, i tym razem drzwi otworzył Brent.
Brian warknął, kiedy oczy Brenta spoczęły na Susie a ten zatrzymał się w
drzwiach.
– Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale dzwonili właśnie do ciebie z
Funtime Day Care, aby dać znać, że Matty się rozchorował, więc chcą abyś ty,
albo ktoś inny przyjechał i go odebrał.
Gwen skinęła głową Brentowi, który przytaknął i wyszedł. Brian
uśmiechnął się, jakby nagle wymyślił doskonały pretekst, spędzenia większej
ilości czasu z Susie.
– Och idź, Gwen. Dokończę tutaj.
Skrzywiła się na niego, po czym zwróciła do Susie.
– Tak mi przykro. Czy miałabyś coś przeciwko żeby to Brian dokończył
zapisywanie cię?
Sympatyczny uśmiech ozdobił oblicze Susie i zamarł, kiedy przemówiła
melodyjnym głosem.
– Nie przepraszaj. Jedź do swojego syna. Rodzina powinna być na
pierwszym miejscu. Zajmuję się opieką nad dziećmi, więc wiem, że kiedy dzieci
są chore chcą do swoich mam.
Susie wstała ze swojego miejsca i uśmiechnęła się, a Brian mógłby
przysiąc, że jego cały świat pojaśniał. Idealne, białe, lśniące zęby, dołeczek w
każdym policzku i kurwa, jej brązowe oczy rozbłysły.
– Może po prostu wrócę tu jutro?
– Nie, nie, ja mogę się tobą zająć.
Słowa te wyszły z jego ust, zanim jeszcze zdał sobie sprawę, że zamierzał
coś powiedzieć. Spojrzała w jego stronę i jej uśmiech zamarł. Zmierzyła go z
góry do dołu. Wyprostował się na swoje całe metr dziewięćdziesiąt i rozluźnił
swoją twarz, ponieważ powtarzano mu już regularnie, że robi zbyt poważną
minę, a on nigdy nie chciał przestraszyć swojej partnerki. Kiedy słowo
„partnerka” rozbrzmiało w jego umyśle, jego usta rozciągnęły się w ogromnym
uśmiechu. Susie była jego partnerką. Cóż, to by wyjaśniało dlaczego się nią
zainteresował. Był jednym z tych nielicznych. Był szczęśliwym skurczybykiem,
który odnalazł swoją prawdziwą partnerkę. Wielu zmiennokształtnym nigdy się
to nie udawało. Tylko nieco ponad połowa to robiła, natomiast reszta po prostu
układała sobie życie z kimś własnego rodzaju, jedynie w celu posiadania dzieci.
Ale większość ciągle miała nadzieje, że trafi na swoich prawdziwych partnerów,
na ich drugą połówkę, ich bratnią duszę. Oczywiście kochał Matty’ego, ale
posiadanie jednego, albo kilkorga własnych dzieci byłoby miłe. Zawsze
twierdził, że nie ulegnie matce – tak jak jego siostra Gwen – i nie zwiąże się
kimś, kto nie jest jego prawdziwą partnerką. Brian i jego wszyscy bracia czuli
tak samo, po tym jak musieli patrzeć na ich nieszczęśliwą siostrę.
Jego siostra uniosła brew, wzruszyła ramionami i zwróciła się z powrotem
do Susie.
– Jeśli nie masz nic przeciwko, mój brat może cię zapisać. Zna ogólnie
przyjęte zasady.
Susie zawahała się, ale skinęła głową i ponownie usiadła. Siostra
pocałowała go w policzek, a potem przesunęła się tak, by móc wyszeptać mu
ucha.
– Zadzwonię do ciebie później.
Zanim Gwen wyszła i udała się po przeczy do ich biura na górze,
zatrzymała się przy drzwiach.
– Miło było cię poznać, Susie. Liczę, że się jeszcze spotkamy i dziękuję
za zrozumienie.
Susie skinęła głową w kierunku Gwen, zanim ta wyszła.
Siadając w fotelu na miejscu niedawno zajmowanym przez siostrę, Brian
spojrzał na ekran i zobaczył, że strona z ankietą, jest pusta. Przeczyszczając
nagłą suchość w gardle, popatrzył na twarz, która teraz go obserwowała.
– Więc, na czym moja siostra z tobą skończyła?
Róż ponownie pokrył jej policzki, kiedy odpowiadała.
– Dopiero zaczęłyśmy. Gwen pytała, jaki rodzaj członkowstwa by mi
odpowiadał. Hm, chciałabym osobistego trenera, który pomógłby mi utrzymać
formę i osiągnąć główny cel, jakim jest utrata wagi. Może też zajęcia w grupie
Zumby dwa razy w tygodniu.
Skinął głową.
– Ok., więc, twoim głównym celem jest…? Co chcesz uzyskać
przychodząc do naszej siłowni? Rozumiem, że celem jest utrata wagi, ale ile
czasu chcesz poświęcić, aby to osiągnąć?
Myśląc o tym, nie miałby nic przeciwko temu, aby dla odmiany kobieta
miała trochę więcej ciała, kiedy będzie się z nią kochał. Jego brat zawsze mu
powtarzał, że to dlatego spał z kobietami tylko raz bo wybierał nieodpowiednie
kobiety dla takiego dużego zdrowego zmiennokształtnego.
Marszczyła przez chwilę brwi, zanim odpowiedziała.
– Prawdę mówiąc nie wybiegałam myślami aż tak daleko w przyszłość.
Miałam już kiedyś trenera i to Z NIĄ uzgadniałam różne rzeczy i cele.
Nie mógł powstrzymać chichotania, kiedy wyrażenie „z nią” podkreśliła
głośniej niż resztę zdania.
Spojrzała na niego groźnie, a on uśmiechnął się szeroko, kiedy w jego
umyśle powstał plan.
– Pojawiłaś się u nas w idealnym dniu. Oferujemy dziś specjalne rabaty,
w cenie za sześć miesięcy – dostaniesz rok członkowstwa, i jeśli się dzisiaj
zapiszesz, dołączymy do tego osobistego trenera dwa razy w tygodniu.
Zaoferował jej ich sześciomiesięczną cenę członkowską i zdawał sobie
sprawę, że jego siostra go za to zabije, jeśli się dowie, ale Brian w ciągu swoich
trzydziestu sześciu lat, nigdy nie poczuł takiego natychmiastowego przyciągania
do kobiety. Jasne, wielu pożądał, a nawet raz myślał, że jedną kocha! Ale żadna
nigdy nie zajęła jego myśli od pierwszej chwili, tak jak to się udało Susie. Była
jego partnerką. To wyjaśniało, dlaczego pachniała jak jego ulubione jedzenie i
dlaczego uważał ją za zachwycającą, kiedy zwykle nawet by nie spojrzał w jej
kierunku. Jego penis nie opadał odkąd ją zobaczył. Nie miał zamiaru pozwolić
jej uciec.
Susie skinęła głową.
– Ok, czy mogę przeczytać umowę? Jeśli wszystko jest w porządku,
zapłacę jeszcze dzisiaj, tak bym mogła zacząć jak najszybciej.
Skinął głową, kiedy wprowadzał zmiany do umowy, których potrzebował
i wydrukował, zanim jej przekazał.
Chwyciła umowę. Jej dłoń otarła się o jego, dodatkowo potwierdzając, że
była JEGO, kiedy napięcie w pokoju wzrosło chyba podwójnie. Zadrżała, a jej
woń o zapachu mango i miodu nasiliła się. Jego niedźwiedź wyszedł na
powierzchnię warcząc na niego, aby przerzucił swoją partnerkę przez ramię,
zabrał ją do ich domu i pokazał jej wszystkie zalety bycia ze zmiennokształtnym
niedźwiedziem.
Patrzył, jak czytała kolejne strony, trzymając je tak, jakby chciała się za
nimi ukryć, ale i tak co chwila na niego zerkała. Susie zagryzła wargę. Brian
zaklął, kiedy nie mógł już dłużej wysiedzieć z naprężoną długością w swoich
spodniach, przez co jego penis był boleśnie twardy wewnątrz jego dżinsów.
Wstał, poprawił się i zauważył, że nie spuszczała spojrzenia z jego krocza.
Podpisała umowę, nawet nie patrząc na resztę. Wstała powoli i
wymamrotała.
– Am, lepiej już pójdę. Miło było cię poznać. Nie mogę się doczekać,
kiedy zacznę pracować z jednym z waszych żeńskich trenerów.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który rozprzestrzenił się na jego twarzy
ukazując wszystkie zęby, na jej ponowną wzmiankę, że chce kobietę, a nie jego,
jako trenera. Kiedy sięgnął po jej dłoń, uniknęła dotyku, tylko po to, aby
potknąć się o krzesło i wpaść na jego pierś. Wymknął jej się jęk, kiedy otoczyły
ją jego ramiona.
– Ostrożnie, kochanie.
Zwlekała przez chwilę lub dwie, odsuwając się od niego i spiesząc do
wyjścia z pokoju, mamrocząc krótkie.
– Dzięki.
Jutro będzie ciężki dzień, ale gdyby miał coś do powiedzenia w tej
sprawie, zakończy się on sukcesem. Popatrzył za przedmiotem swojego
pragnienia i wyobrażenie idealnego sposobu na ćwiczenia przemknęło przez
jego umysł. Wiedział, że na jego twarzy widnieje głupi uśmiech, ale nie dbał o
to.
****
Idąc sprężystym krokiem, Susie przeszła przez frontowe drzwi kamienicy.
Nie mogła się doczekać, aby zacząć zajęcia jutrzejszego popołudnia. Wyszło
doskonale. Miała spotkać się ze swoim osobistym trenerem o piątej po południu
na swoją pierwszą półgodzinną sesję. Miała czas, aby kupić kilka niezbędnych
ubrań do ćwiczeń.
Zadzwoniła do przyjaciółek i planowała wyjść sobotniej nocy, aby
świętować swój nowy krok na siłowni. Zadowolona z tak spędzonego dnia i
wypełniona pomysłami, usiadła przy komputerze, aby opisać nową główną
postać, którą wymyśliła. Wysoki mężczyzna, o oliwkowej skórze, błękitnych jak
niebo oczach, z kruczoczarnymi włosami i dużymi całuśnymi ustami. Idealny
bohater jej następnej książki.
ROZDZIAŁ 2
Pięć minut przed wyznaczonym czasem, Susie weszła do Zdrowych Ciał
w swoich nowych czarnych spodniach do jogi, sportowym biustonoszu i luźnej
białej koszulce. Była gotowa do rozpoczęcia swojego fitnessowego reżimu. Tym
razem przy biurku w recepcji siedziała ładna nastolatka. Uśmiechnęła się do
Susie.
– Dzień dobry, witamy w Zdrowych Ciałach. W czym mogę ci pomóc?
Susie była mile zaskoczona profesjonalizmem młodej dziewczyny.
– Cześć, mam na imię Susie. Wczoraj zostałam członkiem i polecono mi
przyjść tutaj by odebrać klucz do szafki.
Dziewczyna skinęła i podała klucz spod biurka recepcji.
– Jestem Tyler. Miło mi cię poznać. Chciałabyś, abym pokazała ci, dokąd
masz się udać, czy widziałaś to już wczoraj?
Susie uśmiechnęła się do Tyler.
– Dziękuję. Byłoby wspaniale. Wyszłam wczoraj bez poproszenia o
oprowadzenie. Wiem, nieprzemyślane z mojej strony.
Śmiejąc się, dziewczyna wyszła zza biurka.
– Nie, wszystko w porządku. Byłabyś zaskoczona jak wiele osób tak robi.
Susie założyłaby się, że ona by tak nie zrobiła. Zachowywali się tak tylko
Ci, którzy chcieli ponownie zobaczyć Briana – mianowicie wszystko chętnie
podpisywali. Czyli dokładnie to, co zrobiła ona. Susie nie chciała się przyznać,
że nawet nie poprosiła o oprowadzenie.
– Może zaprowadzę cię najpierw do szatni? – spytała Tyler.
Susie skinęła głową i poszła za dziewczyną.
Odłożyła swoją torbę do szafki i wyszła z szatni za Tyler.
– Więc… często tu pracujesz?
Dziewczyna zachichotała.
– Nie tak często, jakbym chciała. Zaczęłam w tym roku studia.
Ograniczyłam się do kilku dni w tygodniu, tak abym miała czas się uczyć. Ale
staram się brać tak wiele zmian jak mogę, zwłaszcza w weekendy, ponieważ
wtedy jest największy ruch. Poza tym właściciel jest zawsze na miejscu, więc
warto przychodzić do pracy tylko po to by na niego popatrzeć.
Kiedy znalazły się z powrotem w recepcji, Tyler wróciła za biurko.
– Czy mogę ci w czymś jeszcze pomóc?
Susie uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny.
– Nie, dziękuję. Byłaś bardzo pomocna. Zaczekam teraz na osobistą
trenerkę, którą zamówiłam. Powinna się tu zjawić lada chwila. Jesteśmy
umówione na piątą.
Nagle twarz Tyler, tak jak i cała postawa zmieniły się. Jej wzrok z jasnego
i szczęśliwego przekształcił się w najlepsze nastoletnie gniewne spojrzenie,
jakie kiedykolwiek widziała. Jej usta opadły w dół a jej ciało zesztywniało.
Tyler spojrzała na zegar, a potem na Susie i tym razem Susie poczuła się jak
robak pod mikroskopem.
W końcu powiedziała lodowatym tonem:
– Nie rozumiem. Co mo …
Przerwała i jej oczy zaokrągliły się, a usta zatrzasnęły, jak tylko Susie
poczuła dłoń delikatnie dotykającą jej pleców. Zaskoczona, podskoczyła, niemal
uderzając w kontuar recepcji.
Brian powiedział:
– Tyler, widzę, że poznałaś moją nową klientkę.
Susie modliła się tylko o to, aby mówił o jej przystąpieniu do siłowni, a
nie o osobistym treningu. Wzdrygnęła się wewnętrznie, kiedy kontynuował:
– Nie przeszkadzaj mi przez resztę popołudnia. Susie jest moją ostatnią
sesją treningową na dzisiaj.
Najwyraźniej nie była wystarczająco szybka, bo schylił się i chwycił ją za
rękę. Poczuła przepływający przez jej organizm wstrząs związany z kontaktem z
nim i chociaż wiedziała, że dziewczyna nie udzieli jej żadnej pomocy, zwróciła
się do Tyler po pomoc i wyjąkała:
– A… Ale on nie mo… może być moim trenerem.
Zatrzymał się, prowadząc ją w stronę schodów z boku pomieszczenia,
których oczywiście nie zauważyła.
– Dlaczego nie?
Wpatrywała się w jego jasne błękitne oczy, starając się wymyślić dobrą
wymówkę.
– Hmm, cóż, ach, ja poprosiłam wczoraj o kobietę. Pamiętasz?
– Jestem tutaj najbardziej doświadczonym trenerem. Poza tym, również
współwłaścicielem, więc to ja mogę zapewnić ci najlepsze usługi.
Przebiegł ją mimowolny dreszcz, kiedy ostatnie słowa wymówił
chrapliwym głosem i przez głowę przemknęły jej myśli o tych innych usługach,
które pragnęłaby, aby jej zaoferował. Ruszył w dół po schodach, delikatnie
ciągnąc ją za sobą.
Rozejrzała się, zauważając kilka przyglądających się jej kobiet. Jęcząc,
wyprostowała ramiona i podążyła za nim.
– Czy tam na dole jest jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy pójść?
Docierając na miejsce, otworzył drzwi zanim się do niej odwrócił i
wciągnął do środka.
– Tak. Mamy na dole dwa pomieszczenia przeznaczone właśnie do tego
celu.
Susie uniosła brew, kiedy pociągnął ją dalej, a następnie zamknął i
zakluczył drzwi. Przełknęła ślinę i rozejrzała się wokół dużego pomieszczenia
do którego weszli. Wszystko co zobaczyła, to okna. Susie cofnęła się do tyłu i
jej ciało uderzyło w drzwi. Spojrzała w górę w samą porę, aby zobaczyć jak jego
usta obniżają się w kierunku jej warg.
****
Bycie zmiennokształtnym niedźwiedziem miało swoje zalety. Po
pierwsze, był silniejszy niż jakikolwiek człowiek. Po drugie, miał lepszy słuch i
podwyższony zmysł zapachu, przez co mógł teraz wyczuć, że była podniecona
przez niego. Za każdym razem, kiedy jej dotknął, jej zapach miodu i mango
stawał się bardziej intensywny. Po trzecie, potrafił się poruszać znacznie
szybciej niż człowiek, co jak sądził mogło mu się teraz przydać, kiedy
przekonywał ją do pozostania, blokując jej wszystkie wyjścia.
Kiedy Susie cofnęła się do tyłu i uderzyła w drzwi, skorzystał z okazji,
aby obniżyć swoje usta do jej warg, po to by pokazać jej, jak rozpaczliwie
pragnął zrobić to od wczoraj.
Od momentu, kiedy wyszła, chodził z ciągłym wzwodem, co uczyniło z
jego zwykłego leniwego piątkowego wieczoru, jeden z najgorszych w jego
życiu. Bez względu na to ile razy się masturbował i próbował zasnąć, to nie był
w stanie, kiedy różne myśli i fantazje przepływały przez jego umysł. Jego
niedźwiedź warczał mu w głowie. Partnerka. Idź odnaleźć partnerkę. Zatwierdź
partnerkę. Potrzebujemy jej, żeby mieć z nią młode. Brian jęczał, rzucał się i
przewracał przez całą noc. Miał szczęście, jeśli złapał chociaż godzinę snu.
Kiedy jego usta zetknęły się z jej wargami, świat zewnętrzny zniknął, a
ona stała się jego jedynym centrum zainteresowania. Początkowo zamarła,
sztywniejąc przy drzwiach, do chwili, kiedy jego język wysunął się i prześledził
złączenie jej ust. Rozchyliła je z sapnięciem, kiedy powoli przesunął dłonie
wzdłuż jej ciała, zaczynając od talii. Jej własny język wysunął się, aby spotkać
się z jego, na początku z wahaniem, zanim powoli roztopiła się w jego uścisku,
napotykając i splątując ich języki ze sobą. Jęknął, kiedy pragnienie jej wzrosło.
Brian powoli przesunął dłonie w górę do jej dużych zaokrąglonych piersi,
pieszcząc je przez tkaninę, dopóki nie zaczął odczuwać frustracji z powodu
bariery jaką stanowiły miedzy nimi ubrania. Pozwolił, aby jego jedna ręka
zmieniła się, po czym użył swoich niedźwiedzich pazurów, by przeciąć jej
koszulkę i stanik. Pozwoliło mu to na swobodną zabawę jej pulchnymi
cycuszkami. Wydawała się nie zauważyć jak zmieniła się jego dłoń. Była zbyt
zajęta tym, co robią jej własne, które właśnie zsunęły się w dół jego pleców i
wsunęły w jego spodnie. Susie westchnęła w jego usta i ścisnęła mu tyłek.
Brian zachichotał z powodu jej działań i odsunął się nieco, tak by móc
wykombinować w jaki sposób pozbyć się reszty ich ubrań. Jego usta
wykrzywiły się w zadowolonym uśmieszku, kiedy zerwał z siebie własną
koszulkę i pociągnął w dół swoje spodnie, nie dając jej nawet szansy, by rzuciła
okiem na jego atuty, ponieważ był dużym facetem, właściwie to olbrzymim i to
we wszystkich miejscach. Mimo, że większość kobiet twierdziła, że pragnie
dużego kutasa, to kiedy znajdowały się już w pobliżu jakiegoś, zwykle uciekały
przerażone. Chwytając Susie wokół talii, Brian szarpnięciem ściągnął jej
spodnie. Usłyszał rozdarcie materiału, ale w tym momencie miał to w dupie. Jej
bielizna podążyła szybko tym samym śladem, lądując za nimi na podłodze.
Pisnęła i próbowała zasłonić się dłońmi. Unosząc ją w górę, przesunął się, aby
posadzić ją na swoim biurku. Potem cofnął się o krok, aby lepiej przyjrzeć się
skarbom przed sobą.
Łał, wspaniałe. Jej długie brązowe włosy wysunęły się z warkocza. Jej
oczy miały ten wirujący oszołomiony wyraz. Jej klatka piersiowa falowała, a jej
piersi były doskonałymi dużymi kulami, które wylewały się z jego dłoni. Jej
miękki zaokrąglony brzuszek, który teraz próbowała zakryć dłońmi, nie
rozpraszał go z powodu zapachu i widoku białego kremu, którym przemoczona
była jej cipka.
Wiedział, że głównym powodem, dla którego reagowała na niego tak
mocno, był fakt, iż była jego partnerką. I bez względu na to czy dana osoba była
zmiennym czy człowiekiem, to niemożliwością było oprzeć się prawdziwemu
partnerowi. Nie ważne jak bardzo próbowała, w końcu prawdziwa partnerska
więź i tak wygrywała.
Z szerokim uśmiechem, zanurkował między jej udami, aby chłeptać jej
miód. Krzyknęła jak tylko jego język dotknął jej warg.
– Och kurwa, Brian.
Uśmiechnął się szeroko na dźwięk swojego imienia, które wydyszała.
Smakowała tak dobrze. Zagłębiał swój język do środka i na zewnątrz,
upewniając się, że bierze od niej każdą kroplę. Szarpnęła się, kiedy polizał jej
grudkę, a potem ją zassał, zanim skubnął ją lekko przed uwolnieniem. Pisnęła, a
on obserwował jak jej oczy stają się ogromne. Ze zdziwienia otworzyła usta w
kształt litery „o”, jakby nigdy nie czuła tego, co przed chwilą jej zrobił. Jej
policzki stały się jaskrawo czerwone, kiedy odwróciła głowę w bok i posłała mu
nieśmiały uśmiech powoli się na nim opierając, a on zachichotał z powodu jej
niewinnej reakcji. Kiedy przesuwał się z powrotem w górę jej ciała, by
spróbować jej zajebistych cycków, Susie wygięła się ku niemu z błaganiem:
– Proszę, ja muszę … Och, dojść.
Spojrzał w górę znad jej piersi, jego usta unosiły się nad jedną z nich i nie
potrafił się oprzeć. Jego język wysunął się i okrążył napięty sutek, zanim wessał
go w całości do ust. Uwolnił go z mlaśnięciem i uśmiechnął się do niej.
– Och, kochanie, dojdziesz zanim wjadę w ciebie swoim kutasem. Chcę
najpierw poczuć jak dochodzisz wokół moich palców. Tak, że pokryjesz je
swoim kremem.
Brian umieścił jeden gruby palec w jej cipce i ssał jej piersi, pompując
palcem do środka i na zewnątrz, do momentu, aż poczuł, jak jej ścianki
zaczynają drżeć. Dodał drugi palec, wbijając je szybciej. Krzycząc, wygięła się
w kierunku jego dłoni.
– Jeszcze tylko trochę, proszę. Jestem tak blisko.
Zassał mocniej jeden z jej soczystych sutków, jego język zawirował
wokół czubka i lekko go przygryzł, po czym powtórzył ten sam zabieg po
drugiej stronie, kiedy popieścił jej grudkę swoim kciukiem. Susie wykrzyczała
jego imię i poczuł jak jej wewnętrzne ścianki zaciskają się wokół niego.
Uniósł jej usta do swoich i ustawił swoje ciało tak, aby jego penis
podrażnił otwór jej cipki. Uniósł jej tyłeczek ze stołu i wsunął wolno swojego
kutasa w jej ciasny kanał. Susie zadyszała, kiedy pchnął głębiej i odsunęła swoje
usta, aby wysapać:
– Ja … ach … jesteś zbyt duży.
Poruszyła tyłeczkiem, aby go odsunąć, ale trzymał ją mocno na miejscu.
– Nie ruszaj się, kochanie. Twoje wiercenie się doprowadza mnie do
krawędzi. Jesteś taka ciasna i staram się poruszać naprawdę wolno jedynie ze
względu na ciebie, tak abyś przywykła do mojej wielkości.
Wysuwając spod niej ręce, ustawił jej ciało pod odpowiednim kątem, tak,
by mogła przyjąć go więcej. Pochylając się, Brian ujął jej twarz. Jej oczy
rozszerzyły się, usta rozwarły, a jej ciężki oddech omiatał mu twarz.
– Nigdy w całym swoim życiu nie widziałem piękniejszego widoku.
Cofnął się i jednym pchnięciem zatopił się w niej do końca. Ponownie
wziął jej usta w pocałunku i przesunął dłonie w dół jej ciała, aby przytrzymać i
ścisnąć jej tyłeczek. Krzyknęła w jego usta i przygryzła jego dolną wargę.
Jego niedźwiedź pojawił się na powierzchni, z ryczeniem chcąc uzyskać
przewagę. Zmuszając go do wycofania się, Brian powiedział sobie, że nie jest
jeszcze gotowa na tę jego stronę, ponieważ zna go tylko od wczoraj. Nie
wiedział jak zareaguje, kiedy skończą uprawiać tutaj seks, a co dopiero kiedy się
dowie, że jest zmiennym niedźwiedzia grizzly. Czy ucieknie? A jeśli tak, to czy
powinien ją ścigać? Zaakceptuje go?
Boże, co on wyprawia? Zamykając oczy, poczuł jak jego partnerka
przyciska się do niego i powiedział sobie, że co za idiota z niego skoro martwi
się o rzeczy, które w tym momencie powinien mieć gdzieś. Miał tylko nadzieję,
że przekona ją, aby z nim została.
Otworzył oczy, gdy zaczęła wycałowywać ścieżkę w dół jego twarzy i
szyi. Przylgnęła tyłeczkiem do jego dłoni, próbując nakłonić go do poruszania
się. Warknął, uniósł ją do góry i zmienił pozycję, tak aby siedziała okrakiem na
jego kolanach.
Wyglądała na zaskoczoną z powodu jego szybkości. Nie dając jej czasu
na zastanowienie, uniósł ją do góry tak, by czubek jego penisa znalazł się tuż
przy jej wejściu.
– Ujeżdżaj mnie, kochanie. Pozwól mi zobaczyć jak podskakują te
fantastyczne cycki.
Jej twarz stała się jaskrawoczerwona i pojawił się na niej nieśmiały
uśmiech, kiedy pozwoliła sobie powoli opaść, przyjmując go z powrotem w
swoich gościnnych głębiach. Jęcząc, pozwolił swoim dłoniom podróżować
powoli w górę jej ciała, zachwycając się uczuciem jej gładkiej jak jedwab skóry.
Głowa Briana opadła do tyłu i zamknął oczy, rozkoszując się wszystkimi
odczuciami, które go bombardowały, kiedy poruszała się w powolnym tempie.
Jego oczy na powrót się otworzyły, kiedy jej dłonie przesunęły się w górę jego
ciała i pieściły jego klatkę piersiową, unosząc się nad jego sutkami. Pochyliła się
i polizała jeden, podczas gdy krążyła wokół drugiego swoimi palcami. O kurwa!
Doprowadzała go do szaleństwa swoimi powolnymi ruchami i delikatnymi
badaniami jego klatki piersiowej. Zaciskając zęby, powiedział:
– Susie, kochanie, nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam. Twoja cipka
jest taka mokra. Odkąd cię wczoraj ujrzałem, byłem spragniony twojego dotyku
i smaku, ale przede wszystkim pragnę cię zatwierdzić.
Warknął, przerzucił ją na plecy i położył na swoim biurku. Miał dosyć jej
powolnych tortur. Trzymając jej nogi, owinął je wokół swojego pasa, kiedy
wysunął się całkowicie i wtargnął z powrotem. Susie jęknęła i pchnęła
wychodząc mu na spotkanie. Dysząc urywanie, powiedziała:
– Więcej. Och, tak, jeszcze więcej.
Uśmiechnął się szeroko, zwiększając tempo i pogrążając się w jej
cudownej szparce. Ogarnęło go szaleństwo, kiedy obserwował jak jego kutas raz
za razem zanurza się w jej wnętrzu, podczas gdy jego partnerka błagała i
krzyczała o więcej. Wzbierał w nim ogień i nie potrafił już tego dłużej znieść.
Dotknął dłonią jej łechtaczki i kiedy wysuwał się z niej po raz ostatni, nacisnął
na jej guziczek delikatnie pocierając. Susie szarpnęła się pod nim i wykrzyczała
jego imię, kiedy w nią gwałtownie wtargnął. Poczuł jak kurczą się wewnętrzne
ściany jej pochwy, kiedy doszła wokół niego. Podążył za nią, rycząc jej imię i
wylewając się w nią. Mięśnie jej cipki zacisnęły się zajebiście mocno, dojąc go
do ostatniej kropli nasienia.
Zaspokojony, opierał się przez chwilę na jej ciele, usatysfakcjonowany po
raz pierwszy w życiu. Jego dłonie wędrowały po jej ciele. Uwielbiał czuć przy
sobie jej zroszoną potem skórę i woń ich połączonych zapachów.
Jęcząc, kiedy zaczęła się pod nim wiercić, wiedział, że musieli powrócić
do rzeczywistości. Przenosząc się na krzesło, Brian posadził ją na swoich
kolanach, czerpiąc przyjemność z trwającej ciszy. Gładził ją po włosach, kiedy
ją do siebie przytulał.
– Tak… więc, to w taki sposób rozpoczynasz pracę ze wszystkimi swoimi
nowymi klientkami? – spytała.
Brian skrzywił się na komentarz Susie zanim odchylił jej podbródek tak,
by widziała jego oczy, kiedy odpowiadał, mając nadzieję, że ujrzy w nich
prawdę.
– Ty, Susie, jesteś wyjątkowa. Przysięgam ci, że nigdy wcześniej nie
przespałem się z klientką. Ty, kochanie, jesteś pierwsza i będziesz ostatnia.
Pocałował ją w usta, wkładając w to wszystko, aby pokazać jej, że była tą
jedyną i od tej pory nią pozostanie. Musiał ją tylko o tym przekonać.
ROZDZIAŁ 3
O mój Boże. Co się właśnie wydarzyło? Co w nią wstąpiło? No dobrze,
więc co się wydarzyło to akurat Susie wiedziała, bo nadal drżała z powodu
najlepszego orgazmu jakiego kiedykolwiek doznało jej wciąż wyczerpane ciało.
Cholera! Właśnie uprawiała najlepszy seks w swoim życiu ze swoim nowym
osobistym trenerem, którego spotkała zaledwie wczoraj. A on powiedział, że
nigdy wcześniej nie robił tego z klientką. Ha! Taa, jasne. To było miłe z jego
strony, choć zapewne kłamstwo. Szczerze wątpiła w jego słowa, zwłaszcza
biorąc pod uwagę jego wygląd.
Susie jęknęła na swoją głupotę za uprawianie seksu z facetem, którego
spotkała zaledwie dwadzieścia cztery godziny wcześniej i zrobienie tego w jego
biurze. Jak to się do cholery stało? Nigdy nie reagowała na mężczyznę w ten
sposób jak, na Briana. Ale jak tylko jego skóra dotknęła jej skóry, jej ciało
ożyło, żądając więcej. Co takiego było w tym mężczyźnie, co sprawiało, że jej
serce waliło jak młot i czuła trzepotanie w brzuchu?
Susie odepchnęła pierś Briana i rozejrzała się po pomieszczeniu w
poszukiwaniu swoich ubrań, po czym zmarszczyła brwi na widok szczątków
swojego rozerwanego biustonosza, spodni i koszulki.
– W co ja się teraz u licha ubiorę? Nie mogę tak wyjść. Hm, proszę
powiedz mi, czy te ściany są dźwiękoszczelne? O Boże, jestem taką zdzirą.
Właśnie uprawiałam seks ze swoim osobistym trenerem, którego spotkałam
zaledwie wczoraj. Ja … Och! Muszę iść. Co mam teraz zrobić? Będę musiała
znaleźć innego trenera, którego za …
Spojrzała na niego, kiedy pomrukiwanie przerwało jej głośną tyradę.
Brian patrzył na nią oczami, które mogłaby przysiąc rozbłysły na
ciemnoniebiesko i zaczęły się jarzyć. Przesunęła dłonie, aby zakryć swój
żołądek, a pomrukiwania niedźwiedzia grizzly wydobyły się z jego ust, kiedy
zaczął się zmieniać. Susie odskoczyła, niemal upadając, ale z szybkością
błyskawicy sięgnął po nią i uratował ją przed upadkiem, przyciągając z
powrotem do siebie.
Przerażona, chciała krzyczeć, ale nic nie wyszło z jej ust. Oniemiała Susie
gapiła się na Briana, który znów wyglądał normalnie. Czyżby to sobie
wyobraziła? Mogłaby przysiąc, że stał się większy i masywniejszy, a jego oczy
bez wątpienia jarzyły się. Wciąż tak było. O cholera. Usiłowała się uwolnić.
– Wypuść mnie, proszę. Nikomu nie powiem. Naprawdę, niczego nie
widziałam.
Jego masywne dłonie chwyciły jej twarz i krzyknęła, kiedy usiłowała się
uwolnić.
Jęk wyrwał się z jego ust.
– Nie chciałem, abyś to teraz zobaczyła. Chciałem dać ci trochę czasu,
abyś mnie lepiej poznała. Nie masz się czego obawiać. Nigdy bym cię nie
skrzywdził. Susie, jesteś najbezpieczniejszą osobą na świecie, kiedy jesteś ze
mną. Przyrzekam, że jesteś bezpieczna.
Przestała się wyrywać, częściowo po to, aby go posłuchać, a także
dlatego, iż był tak silny, że nie mogła nigdzie uciec. Susie zakładała, że gdyby
chciał jej śmierci to miał ku temu mnóstwo okazji.
– W porządku. Czego ode mnie chcesz?
O Boże. Jak Boga kocham, zmiennokształtny trzymał ją w swoich
ramionach. Czytała mnóstwo książek o zmiennokształtnych, zmieniających
formę stworzeniach i tak dalej. Nawet sama o nich pisała w swoich własnych
książkach. Susie uważała je za mityczne istoty, fantazje samotnych kobiet takich
jak ona. A teraz stała tu przed przystojniakiem, który jakby wyszedł prosto z jej
książek i pytała go tylko, czego chciał. Jęcząc, zauważyła jak uniósł brew.
– Ach, oprócz ciebie?
Poluzował swój uścisk, przyciągnął ją bliżej i zaczął gładzić po włosach.
– Susie, jesteś dla mnie kimś bardzo wyjątkowym.
Prychnęła i jego ręka zatrzymała się na chwilę, zanim kontynuował.
– Jak widzisz, nie jestem człowiekiem.
– Bez kitu, Sherlocku – odpowiedziała Susie.
Odsunął ją lekko i spojrzał na nią.
– Pozwolisz mi wyjaśnić?
Wpatrywała się w jego zachwycające oczy, doskonałą oliwkową skórę i
najcudowniejsze zapraszające do pocałunków usta, jakie kiedykolwiek widziała
i westchnęła.
– Już dobrze, dobrze… możesz mówić, ale chciałabym tyko dodać, że
czuję się jak idiotka z powodu tego, że nie zauważyłam niczego od razu. Mam
na myśli to, że jesteś zbyt przystojny.
Roześmiał się i pocałował ją w czoło.
– Och, Susie, widzę, że będę miał z tobą pełne ręce roboty.
Uniosła brew i zaczęła mówić, ale powstrzymał ją jego palec, który
położył na jej ustach.
– Moja kolej, pamiętasz?
Skinęła głową a on przyciągnął ją bliżej.
****
Brian wziął głęboki oddech, wciągając jej aromat o zapachu miodu i
mango, przed wyjaśnieniem jej wszystkiego.
– Jesteś moją partnerką. Jestem zmiennokształtnym niedźwiedziem,
niedźwiedziem grizzly. Moi dziadkowie przenieśli się z Ameryki do Australii
sto pięćdziesiąt lat temu. Istnieje kilka różnych rodzajów zmiennokształtnych.
Nie posiadamy takiej samej liczebności jak ludzie, ponieważ aby posiadać
zmiennokształtne dzieci musisz je mieć ze swoim prawdziwym partnerem, albo
ze zmiennokształtnym tego samego gatunku. Niewielu decyduje się związać
tylko po to, aby mieć dzieci. Większość czeka na swojego prawdziwego
partnera, swoją bratnią duszę.
Spojrzał na nią i ujrzał te wszystkie pytania w jej oczach, tak więc starał
się wyjaśnić jej to najlepiej jak potrafił.
– Susie, wiem, że jesteś moją prawdziwą partnerką. Mogłem wyczuć cię
wczoraj jak tylko wszedłem do biura.
Jej łokieć wbił się w jego pierś i wywarczała:
– Chcesz powiedzieć, że śmierdzę?
– Nie, kochanie, dla mnie pachniesz jak niebo. Rozpoznajemy naszych
partnerów po ich zapachu, a poza tym poczułem do ciebie natychmiastowe
przyciąganie nawet, jeśli nie jesteś w moim zwykłym typie. Zazwyczaj
umawiam się tylko z modelkami, albo kobietami, które mogłyby nimi być.
Tym razem nie był przygotowany na cios pięścią, którym go obdarzyła,
ani na kolano, które wbiła w jego fiuta, kiedy zeskoczyła z jego kolan i chwyciła
swoje poszarpane ubranie.
– Dobra, usłyszałam już wystarczająco. Zmywam się stąd i nie dbam o to,
kto mnie zobaczy. Nie muszę słuchać tego gówna.
Wsunęła na siebie jego szorty i przytrzymywała je jedną ręką, podczas
gdy drugą zawiązała swoją luźną poszarpana koszulkę na węzeł najlepiej jak
potrafiła. Następnie tupiąc podeszła do drzwi, otworzyła je i wyszła,
zatrzaskując je za sobą.
Brian siedział przez chwilę, usiłując zrozumieć, co takiego powiedział,
aby ją obrazić. Uderzył głową o biurko, jęcząc, kiedy odtworzył w głowie swoje
słowa. Sięgając po telefon zadzwonił na dół do Tayler i zdziwił się, kiedy to
Jarrod, brat Tayler, odebrał telefon.
– Gdzie jest Tayler, Jarrod?
Brian usłyszał jęk, zanim Jarrod udzielił mu odpowiedzi.
– Ach, Brian, to ty. Myślałem, że to twój brat Blake ponownie uprawiał z
kimś seks w biurze. Byłem pewien, że to on, kiedy zmysłowa brunetka zbiegła
pospiesznie na dół po schodach, przytrzymując na sobie ubrania.
Brian warknął przez telefon.
– Trzymaj swoje pieprzone oczy z daleka, Jarrod. To moja prawdziwa
partnerka.
Brian usłyszał chichot na drugim końcu.
– Co się stało, człowieku? Pędziła tak, jakby piekielne ogary deptały jej
po piętach.
Z warknięciem, Brian powiedział:
– Tylko nie pozwól jej wyjść. I gdzie u licha jest Tayler?
Śmiech urwał się natychmiast i Jarrod szepnął:
– O cholera. Moja siostra właśnie poszła za twoją partnerką do szatni.
Lepiej tam pójdę zanim ją zabije. Wiesz, że ona się w tobie podkochuje. Nie
pomogło również to, że każdy zmienny na siłowni mógł usłyszeć jak wy dwoje
rzuciliście się na siebie. Myślę, że nawet niektórzy ludzie to słyszeli. Lepiej
pójdę ratować …
Brian nawet nie dbał o to, aby odłożyć słuchawkę. Otworzył szufladę, by
znaleźć zapasowa parę spodenek, wdzięczny za to, że jego brat był dziwkarzem
i ukrywał wszędzie zapasowe ubrania. Zakładał je, biegnąc do drzwi i modląc
się, aby dotarł w porę do Susie.
ROZDZIAŁ 4
Susie czuła się jak idiotka. Nie tylko uprawiała seks z najgorętszym
facetem w historii, ale na domiar złego dowiedziała się, że był cholernym
zmiennokształtnym niedźwiedziem! Takim jak z pieprzonych paranormalnych
książek! Boże przecież to przechodzi ludzkie pojęcie! Podobno myślał o niej jak
o swojej partnerce, yyy… to znaczy, powiedział, że nie była w jego typie. Tak
naprawdę jej nie chciał, skoro zwykle uganiał się za modelkami albo
„kobietami, które mogłyby nimi być”. Świetnie, po prostu zajebiście. Po raz
pierwszy od trzech lat czerpała przyjemność z seksu z facetem, który nawet nie
myślał, że była atrakcyjna i na dodatek sądził, że śmierdziała.
Susie biegła tak szybko, jak tylko potrafiła, przytrzymując spodnie i
używając drugiej ręki, aby upewnić się, że węzły, zawiązane na koszulce
pozostały na miejscu. Nie zauważyła, że ktoś wszedł za nią do szatni do czasu,
aż została chwycona za włosy i uderzona o szafkę. Ten ktoś wrzeszczał:
– Nie możesz go mieć! On będzie mój! Trzymaj się od niego z daleka! On
nie lubi grubych ludzi, którzy są nikim! Brian jest mój!!!
Zajęło jej to trochę czasu, ale Susie rozpoznała głos Tayler z
wcześniejszego spotkania. Jęcząc, ponieważ nie zorientowała się wcześniej,
podczas ich rozmowy, że przedmiotem zauroczenia nastolatki był Brian, Susie
powiedziała:
– Jest twój. Możesz go mieć. Właściwie, to możesz go sobie wziąć,
Tayler. Nie martw się. Ja już tutaj ponownie nie wrócę. Zastanawiam się nad
przeprowadzką. Co sądzisz o Queensland? Wiem, że zawsze szukają dobrych
pracowników do opieki nad dziećmi.
Paplała tak do czasu, aż poczuła, że uścisk nastolatki rozluźnił się i w
końcu ją puściła.
Susie chwyciła z szafki swoją torbę, zanim powoli się odwróciła,
obawiając się tego, co zobaczy. Dziewczyna stała się trochę większa i zyskała
masę ciała przynajmniej trzykrotnie przewyższającą jej rozmiar. Futro
pokrywało jej skórę i miała teraz długie, ostre zęby.
– Łał, założę się, że nigdy nie dałaś się zastraszyć w szkole.
To stworzenie …ach, hmm, to znaczy Tayler, przechyliła głowę na bok i
gapiła się na nią z przerażającą intensywnością.
– No cóż, tak jak, hm, już mówiłam, zamierzam teraz odejść. Jest cały
twój. Nie chcę go.
Susie przesunęła się ostrożnie w stronę drzwi, modląc się, aby wydostać
się z szatni w jednym kawałku. Obiecała sobie, że się zmobilizuje i znajdzie
siłownię dla kobiet albo, kurwa, do diabła z tym. Mogła po prostu żyć ze swoją
wagą i pójść kupić większy rozmiar ubrań.
Zanim dotarła do drzwi, ktoś w nie uderzył i facet, którego głosu nie
rozpoznała wrzasnął:
– Natychmiast wpuść mnie do środka. Lepiej jej nie dotykaj, bo Brian cię
zabije.
Na wzmiankę imienia Briana, dziewczyna warknęła i zrobiła krok w
kierunku Susie.
Kurewsko fantastycznie. Wkurzona Susie krzyknęła:
– Do kurwy! Zamknij mordę! Uspokoiłam ją. Jestem prawie przy
drzwiach. Więc się zamknij, do cholery!
Spojrzała z powrotem na dziewczynę, która wciąż na nią warczała i
podkradała się do niej jakby była zwierzyną.
– Pamiętaj Tayler, on jest twój. Nie chcę Briana i nie obchodzi mnie, co
on sobie myśli. Przeprowadzam się do Queensland. To jest bardzo daleko. Nie
dowie się gdzie mieszkam, obiecuję.
Zrobiła kilka ostatnich kroków w stronę drzwi bez odrywania wzroku z
Tayler. Kiedy obróciła gałkę u drzwi i usłyszała kliknięcie zamka, odetchnęła z
ulgą, tylko po to, aby ponownie przerazić się niemal na śmierć. Słysząc
warczenie po drugiej stronie drzwi nastoletnia zmienna przypuściła na nią atak.
Kurwa, jeszcze tylko tego potrzebowała. Otwierając drzwi, pobiegła jakby
zależało od tego jej życie, i tak prawdopodobnie było. Susie nie dbała nawet o
to, aby przytrzymać na sobie ubrania. Przebiegła tuż obok Briana i innego
faceta, który – jak przypuszczała – był tym, który dobijał się i krzyczał przez
drzwi. Nie oglądała się za siebie, by sprawdzić, czy Tayler puściła się za nią w
pościg. Chciała się po prostu stamtąd wydostać.
Kiedy minęła biurko recepcji zmierzając prosto do drzwi wyjściowych,
pojawiła się przed nią solidna masa ciała, a ramiona owinęły się wokół niej.
– Hola, po co ten pośpiech? Wiem, że to jest siłownia, a bieganie jest
świetnym ćwiczeniem, ale z jakiegoś powodu, kochanie, odnoszę wrażenie, że
nie biegasz dla zabawy.
Spojrzała w górę i gniewny wyraz na jej twarzy zamarł, kiedy ujrzała
najjaśniejsze szmaragdowo zielone oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Były one
częścią twarzy, która sprawiała, że myślała o grzesznych rzeczach. Właściwie to
wyglądał w większości jak Brian, chociaż jego włosy kręciły się, a w policzkach
miał dołeczki. Ten facet był wyższy i większy we wszystkich miejscach, prawie
jak niedźwiedź.
Jęknęła wewnętrznie i próbowała się cofnąć, ale jego uścisk ją przed tym
powstrzymał. Rzuciła na niego kolejne spojrzenie, oglądając go z góry na dół.
Wyglądał na faceta, z którym kobieta mogłaby się dobrze zabawić, spędzając z
nim noc pełną seksu. Och nie, co się z nią dzieje? Ponownie się podnieciła i
myślała o seksie z kimś zupełnie obcym. Jak tylko ta myśl przebiegła przez jej
głowę, odepchnęła się od niego, aby uciec.
– Puść mnie. Musze się stąd wydostać.
Kopnęła go, ale zaśmiał się tylko z jej wysiłków.
– Jak masz na imię? Jesteś zadziorna, prawda?
Posłała mu swoje najlepsze groźne spojrzenie, co tylko sprawiło, że
mocniej się roześmiał.
– Och, kochanie, jeśli chcesz uciec, naprawdę musisz się postarać o wiele
bardziej.
Zaciskając zęby, prychnęła:
– Susie. Mam na imię, Susie. Czy mógłbyś mnie teraz proszę puścić
zanim socjopatyczna zmiennokształtna nastolatka mnie dopadnie?
Pan Zielone Oczy uniósł brwi, kiedy zapytał:
– A dlaczego – jeśli mogę spytać – ona cię goni?
Mając dość pytań i zdesperowana, aby się stamtąd wydostać, warknęła:
– Nie twój interes. Po prostu mnie wypuść.
Uśmiechnął się szeroko i zobaczyła ostre białe zęby, kiedy jego usta
wygięły się w kącikach.
– Kochanie, wszystko, co robisz jest moją sprawą, ponieważ jesteś moją
partnerką.
Jasna cholera, zupełnie ją zatkało.
– To niemożliwe, nie mogę nią być.
Przyciągnął ją bliżej i wziął głęboki oddech.
– Tak, jesteś. Pachniesz jak niebo, miód, mango i mój brat.
Jego brwi ściągnęły się, kiedy skończył mówić i jego uśmiech zamienił
się w grymas, kiedy pochylił się ku niej i wziął kolejny głęboki oddech.
Jęcząc, odepchnęła się od jego klatki piersiowej, tylko po to by się
zatrzymać, kiedy usłyszała:
– Blake, trzymaj swoje pieprzone ręce z dala od mojej partnerki.
Odwróciła się w ramionach Blake’a, by zobaczyć Briana zmierzającego w
ich stronę.
****
Blake spojrzał na brata i przyciągnął Susie mocniej do siebie.
– Co się do diabła dzieje, Brian?
Jego brat warknął i podszedł, aby chwycić Susie, więc przesunął ją za
siebie. Trzymał ją przez cały czas w delikatnym uścisku, tak aby nie uciekła
przed jego bratem, co wydawała się właśnie robić.
– Blake, oddaj ją, ona jest moja.
Jego zwykle spokojny brat, Blake, który nigdy nie odzywał się
opryskliwie, ani w przeciwieństwie do swojego brata nie był gderliwy, teraz
warknął:
– Nie może być Twoja, ponieważ jest moja!
Usłyszał jęk przy swoich plecach i odwrócił się, aby ujrzeć Susie, której
twarz była jaskrawsza niż pomidor, kiedy wyjęczała:
– Proszę, czy możecie załatwić tego w jakimś prywatnym miejscu?
Zwracając się z powrotem do swojego brata, rozejrzał się wokół, aby
zauważyć dość liczny tłum, który ich otaczał.
Puszczając Susie i dostrzegając zakłopotanie na jej twarzy, westchnął i
podążył za swoim bratem do ich biura. Kiedy znalazł się przy schodach,
odwrócił się, aby przepuścić Susie przed sobą, jednak nigdzie jej nie dostrzegł.
– Co do diabła jej zrobiłeś, Brian? Przestraszyłeś ją.
Brian skrzywił się na niego i pociągnął go po schodach na górę do biura,
zamknął drzwi i odwrócił się do niego.
– Dlaczego uważasz, że to ja, Blake? Może to ty ją przestraszyłeś i to
dlatego za nami nie poszła.
– Naprawdę? Moja partnerka wybiega z naszej siłowni jakby od tego
zależało jej życie i pachnie jak ty i jakimś sposobem to przeze mnie?! Nawet jej
wcześniej nie spotkałem zanim jej nie złapałem i powstrzymałem przed
ucieczką.
Blake uniósł brew na Briana.
– Moja partnerka?
Blake przewrócił oczami na komentarz Briana i czekał aż jego brat
przedstawi mu sytuację jak należy. Brian chrząknął.
– Dobrze, nasza partnerka i to nie ty ją przestraszyłeś. Ja to zrobiłem. No
cóż, tak samo jak i Tayler.
– Nie wiem, czy naprawdę chcę wiedzieć, co się stało, ponieważ Tayler
jest słodką nastolatką, która podkochuje się w tobie od lat. Co u licha zrobiłeś jej
i Susie?
Jęk wymknął się jego bratu.
– Spotkałem Susie wczoraj. Zapisała się na siłownię, aby schudnąć.
Blake warknął na brata. Kochał kobiety z odrobiną ciała na kościach, ale
Brian uganiał się tylko za kobietami o figurze patyka.
– Nie jest tak źle, jak myślisz – powiedział Brian.
– Czyżby? Ponieważ nie wiedziałem, że potrafisz teraz czytać w moich
myślach.
Brian warknął na niego.
– Posłuchaj, Brian, powiedz mi tylko. Czy powiedziałeś jej, że jest dla
ciebie za gruba, albo że musi zrzucić sporo wagi?
Patrzył jak jego brat się krzywi zanim jęknął.
– Nie użyłem takich precyzyjnych słów – powiedział Brian.
Blake rzucił się na swojego brata, ale Brian uniósł ręce i kontynuował:
– Minęła doba odkąd po raz pierwszy spotkałem Susie. Onanizowałem się
aż mój kutas stał się siny i nadal jestem twardy jak skała. Więc kiedy pojawiła
się dzisiejszego popołudnia, ja, hmm, posunąłem ją i przeżyłem najbardziej
oszałamiający seks w swoim życiu. I spartaczyłem to, kiedy zorientowała się, że
nie jestem człowiekiem. Mogłem powiedzieć coś o tym, że zwykle nie
poczułbym do niej natychmiastowego przyciągania i nie jest w moim zwykłym
typie, ponieważ zwykle umawiam się z modelkami i kobietami, które mogłyby
nimi być … Och, i tak jakby powiedziałem, że śmierdzi, ale naprawiłem to…
tak sądzę.
Blake gapił się na swojego brata, szukając jakichś oznak tego, że
żartował. Kiedy żadnych nie zauważył, uderzył Briana w twarz, wyładowując na
nim całą swoją frustrację.
– Proszę, powiedz mi, że nie uprawiałeś z nią seksu, kiedy Tayler tutaj
była.
Brian jęknął i dotknął swojego nosa.
– Ty uprawiasz tutaj seks cały czas. Skąd mogłem wiedzieć, że drobne
zadurzenie Tayler sprawi, że stanie się wobec mnie taka zaborcza i przestraszy
moją partnerkę, starszy bracie? Myślałem, że to było tylko takie głupie
nastoletnie zauroczenie. Nie sądziłem, że będzie ścigać Susie i ją przestraszy.
Blake chciał ponownie uderzyć swojego brata, ale tego nie zrobił, bo ten
po prostu zazwyczaj był idiotą. Nie zachował się dużo lepiej niż jego starszy
brat. Nie dzieliła ich ogromna różnica wieku, dzieliło ich zaledwie dwa lata.
Blake był beztroskim kawalerem, albo przynajmniej był nim do momentu, kiedy
kilka minut temu złapał seksowną, pyskatą małą brunetkę.
Podszedł do komputera, zalogował się i wpisał nazwisko Susie, aby
wyświetlić o niej wszystkie informacje. Zerkając na brata, chwycił kartkę i
długopis i zapisał jej adres.
– Oto, co zrobimy. Pójdziesz uporządkować sprawy z Tayler i upewnisz
się, że nasza siostra się o tym nie dowie, ponieważ Matty jest nadal chory.
Zamierzam udać się do Susie i zobaczę, czy mogę uprzątnąć ten bałagan,
którego narobiłeś. Zadzwonię do ciebie i będziesz mógł przyjechać, ale tylko
wtedy, gdy dam ci zielone światło.
– No nie wiem, Blake. Myślę, że powinienem iść wyjaśnić wszystko z
Susie.
Nie będąc w nastroju, aby kłócić się ze swoim bratem, Blake pokręcił
głową i pospieszył do drzwi, mając nadzieję, że jego brat nie zniszczył
całkowicie ich szans.
ROZDZIAŁ 5
Susie nie mogła wyjść z podziwu jak bardzo jej życie zmieniło się i to
zaledwie w ciągu kilka godzin. Dowiedziała się, że niektóre tajemnicze dźwięki
słyszane w nocy są prawdziwe. Siedząc w łóżku pod kołdrą – jakby ta mogła ją
ochronić przed wszystkim – Susie zastanawiała się, czy powinna była w
pewnym momencie im przerwać. Zapytać, jakie jeszcze inne baśniowe
stworzenia istnieją, by wiedziała czego może się spodziewać i jak się na to
przygotować.
Wpatrując się w swoją pustą otwartą garderobę, jako że po powrocie do
domu wrzuciła niedbale wszystko, co posiadała do walizek, stojących teraz na
podłodze. Susie zastanawiała się, czy mogła uciec na bardzo długie wakacje, a
potem wrócić do domu i trzymać się z dala od wszystkiego, co ma związek z
nadprzyrodzonymi ludźmi. Roześmiała się ponieważ nie miała pojęcia, gdzie ci
nadnaturalni ludzie się udali, by móc ich unikać. Kilka godzin temu nawet nie
wiedziała, że istnieli zmiennokształtni. Jakie były szanse, że spotka
przypadkiem tą szaloną nastolatkę? Albo Briana, tego cudownego kretyna?
Albo seksownego Pana Zielone Oczy, Blake’a?
Cholera, musi przestać myśleć o tych przystojniakach.
Wstała z łóżka, zamykając oczy i próbując zebrać rozproszone myśli.
Susie zdecydowała się wziąć prysznic, mając nadzieję, że to ją odświeży i
pomoże jej jaśniej pomyśleć o tej skomplikowanie dziwnej sytuacji, w jaką się
wplątała. Wiedziała, że tak naprawdę nie może się przeprowadzić. Wzięła
ogromny kredyt na tę kamienicę. Po odkręceniu kurków, zrzuciła z siebie
pozostałe szczątki ubrań i stanęła pod gorącą wodą. Chwyciła gąbkę zmywając z
siebie brud oraz wszystko inne, tak dokładnie jak tylko potrafiła, usiłując
pozbyć się wszystkiego, co przytrafiło jej się tego popołudnia. Obserwując jak
mydliny zmywają cały brud, miała nadzieję, że to będzie wszystko, co po nim
pozostało.
Rozprowadzając szampon na włosach, zastanawiała się nad swoją nową
sytuacją. Kochała swoją pracę i świetnie się to sprawdzało tylko w zatrudnieniu
na pół etatu. Współgrało to z jej pełnym wymiarem godzin na uniwersytecie.
Zastanawiała się, jakie były jej szanse na to, że kiedykolwiek natknie się
przypadkiem na nastolatkę z siłowni. Susie nie przypominała sobie, aby spotkała
ich wcześniej, a szczerze mówiąc Tayler, Briana i Blake’a trudno byłoby
zapomnieć, więc to miasto z całą pewnością było wystarczająco duże.
Spłukując szampon, myślała o tym, że to miasto było na tyle duże, aby
Zdrowe Ciała nie były w nim jedyną siłownią. Uśmiechając się, przypomniała
sobie o jeszcze dwóch innych. Przeprowadziła się do tej części miasta, ponieważ
była położona pośrodku rzeczy, które były jej niezbędne, takich jak rodzina i
uniwersytet. Nie mogła zostać wypłoszona ze swojego własnego domu.
Postanowiła, że wskoczy z powrotem na konia … eee, to znaczy rower,
ograniczy straty i zapisze się do siłowni po drugiej stronie miasta.
Chwytając odżywkę i czując się znacznie lepiej, kiedy już wszystko
obmyśliła, zanuciła radosną melodię. Wydarzenia tego popołudnia nie odstraszą
jej na tyle, by wyniosła się ze swojego domu. Susie przeżyła tu dwa lata nawet
ich nie spotykając, a nie było sposobu, aby zapomniała takie dwie przystojne
twarze. Zaczęła szorować mocniej, aby upewnić się, że nie pozostało na niej nic,
co przypominałoby jej o dzisiejszym spotkaniu.
Po wyjściu spod prysznica, wytarła się do sucha, rozmyślając o swoich
odzieżowych opcjach na dzisiejszy wieczór, bo jej przyjaciółki pojawią się, aby
zabrać ją na zabawę w nocnych klubach. Susie przeszła do garderoby i
przeszukała walizki, w poszukiwaniu ubrań, które mogłaby założyć.
Czując się odświeżona i zrelaksowana po raz pierwszy od wielu godzin,
krzyknęła na widok kogoś w swoim łóżku. Rozejrzała się wokół za czymś do
obrony, kiedy jej wzrok powrócił z powrotem na łóżko. Jej krzyk zamarł, kiedy
się bliżej przyjrzała. Na jej łóżku leżał Blake w czarnej zapinanej na guziki
koszuli i granatowych dżinsowych szortach. Jego oczy skupiły się na niej i na
ręczniku, który ściskała.
– Jak u licha się tu dostałeś? Nie, nie odpowiadaj. Wiem, że zamknęłam
drzwi na klucz. Dlaczego tu jesteś?
Nie chciała wiedzieć, w jaki sposób przedostał się przez jej zamknięte na
klucz drzwi. To, czego nie wiedziała, nie mogło jej zaszkodzić. Wpatrywał się w
ręcznik jakby jego spojrzenie miało moc, by sprawić, że zniknie on w magiczny
sposób. Ściskając mocniej ręcznik, powiedziała:
– Co ty tu do diabła robisz?
Wygiął idealną brew, a jego zielone oczy zabłysły, kiedy powiedział:
– Opuść ręcznik, a powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć.
Gapiła się na niego i próbowała zdecydować, czy mógł być poważny.
Ignorując jego komentarz, rozejrzała się w poszukiwaniu ubrania, do
którego miała łatwy dostęp. Podniósł się jednym płynnym ruchem i ruszył
prosto w jej kierunku. Cofnęła się do łazienki i wpadła na ścianę, w chwili,
kiedy jego ramiona ją otoczyły. Susie prawdopodobnie powinna ponownie
krzyknąć, ale zniewoliły ją jego zielone oczy.
– Kiedy powiem ci, abyś coś zrobiła, zrobisz to. Bez zadawania pytań.
Oderwał jej palce od ręcznika i patrzył jak opada.
– Możesz i będziesz mi posłuszna. Nie jestem moim bratem. Jeśli
kiedykolwiek ode mnie uciekniesz, kochanie, będę cię ścigał. A kiedy cię złapię,
może ci się nie spodobać to, co ci zrobię. Rozumiesz?
Przełykając ślinę, skinęła głową, czując jak jej pochwa zaciska się i
zaczynają płynąć jej soki. O Boże, co się z nią działo? Sam głos Blake’a
sprawiał, że stawała się mokra. Jego wargi uniosły się w kącikach i pojawiły się
jego dołeczki. Susie wydała mimowolne westchnienie. Roześmiał się.
– Och, Susie, zostaniesz ukarana za wcześniejsze zostawienie mnie.
Łkanie wymknęło się z jej ust, kiedy ją podniósł, ujmując dłońmi za tyłek.
– Och, i mam dla ciebie idealną karę, a słyszałem, że masz całkiem niezły
zestaw płuc. Myślę, że osobiście będę musiał się przekonać, czy to prawda.
Podszedł do łóżka i położył ją na jego brzegu, zanim cofnął się o krok.
– Kurwa, jesteś doskonała. Kocham twoje cudowne ciało.
Parskając na jego komentarz, obserwowała jak Blake pochylił się i składał
delikatne pocałunki na jej brzuchu i powoli kierował się w górę jej ciała.
Zatrzymując się przy jej piersiach, ujął każdą w swoje dłonie.
– Są wspaniałe.
Przebiegły ją dreszcze podniecenia.
– Mój brat jest idiotą.
Jęknęła, wracając do rzeczywistości na wzmiankę o Brianie. Jak mogła
być tutaj z Blakiem, kiedy dziś rano pieprzyła się z Brianem? Pomyślą, że jest
dziwką. Sama zaczynała tak o sobie myśleć.
– Dlaczego, do diabła, tu jesteś? I tak już zostałam upokorzona przez
jednego z was. Nie jestem dzisiaj w nastroju, aby i ciebie dodać do tej listy.
Więc, dlaczego przyszedłeś?
Skrzywił się.
– Nie wiem, jak wiele mój brat wyjaśnił ci na temat zmiennokształtnych,
ale …
Patrząc gniewnie, przerwała mu.
– Niewiele i mam dużo pytań.
Jęknął i pociągnął ją, aby usiadła na łóżku, wciągając ją na siebie. Susie
odepchnęła się od jego ciała, usiłując uciec, żeby mogła się ubrać.
– Puść mnie, proszę. Chcę się ubrać.
Wzdychając, przyciągnął ją bliżej.
– Kochanie, jeśli mam być tym, który ci to wyjaśni, to ty pozostaniesz
naga.
Jego dłonie ujęły jej piersi, kiedy mówił powoli je pieszcząc.
– Jak już to powiedzieliśmy z moim bratem, jesteś naszą prawdziwą
partnerką. Oznacza to kilka rzeczy. Po pierwsze, jesteś jedyną kobietą, która
może urodzić nam zmiennokształtne dzieci, chyba, że zwiążemy się z takim
samym rodzajem samicy zmiennego jak my. Po drugie, oznacza to, że pasujesz
do nas idealnie, co jest dobre, ponieważ kiedy zmienni się wiążą, on lub ona są
związani na całe życie. Nie istnieje coś takiego jak rozwód, więc najlepiej żyć
razem w zgodzie. Po trzecie, jesteś naszą bratnią duszą, osobą, która może
poskromić nasze bestie, ale uczynić nas również silniejszymi.
Susie patrzyła na niego w szoku. Z całą pewnością nie wierzył, że była tą
całą partnerką dla niego i jego brata.
– Um, jak mogę być zarówno partnerką twoją jak i Briana?
Blake pochylił się i dotknął swoimi ustami jej warg. Jego dłonie powoli
podążyły w górę jej pleców i okrężnymi ruchami skierowały się do przodu.
– To bardzo rzadkie, aby ktoś był prawdziwym partnerem dla dwójki
zmiennokształtnych i zazwyczaj zmiennokształtni walczą na śmierć i życie, aby
dokonać wyboru. Jednak w tej wyjątkowej sytuacji jestem skłonny się dzielić,
ale tylko z moim bratem.
Jedna z jego dłoni wsunęła się między jej uda i zagłębiła, rozdzielając jej
fałdki. Susie wygięła się pod jego dotykiem. Powoli, zaczęła odpinać mu guziki.
Jego druga dłoń dołączyła do niej i zerwał z siebie koszulę. Przerywając uniósł
ją i siebie, aby pozbyć się swoich szortów.
Kiedy położył ich z powrotem na łóżku, poczuła jego rozgrzaną skórę
przy swojej. Jego twardy jak skała kutas przyciskał się do jej brzucha, długi,
gruby i gorący. Przylgnęła do niego, zataczając kręgi w górę i w dół jego klatki
piersiowej.
– Ahhh, Blake.
Jęknęła, kiedy jego dwa palce wsunęły się w jej wilgotny żar i zaczęły
poruszać się do środka i na zewnątrz stałym ruchem. Wessał jeden z jej sutków.
Przyciągając go bliżej do siebie, Susie błagała:
– Daj mi więcej. Kurwa, potrzebuję dojść. Ssij je mocniej. Spraw, abym
doszła, proszę. Proszę.
Przycisnęła się mocniej do jego dłoni, szukając uwolnienia i czując jak się
zbliża, tylko po to, aby zostało jej odebrane, gdy jego dłoń przesunęła się z jej
rdzenia i dał jej klapsa w tyłek.
– Nie dojdziesz dopóki nie powiem, rozumiesz?
Susie jęczała, szukając jego palców, kiedy ponownie dostała klapsa.
– Odpowiedz mi, kochanie.
– Blake, potrzebuję …
Klepniecie! Tym razem pochylił ją do przodu i głaskaniem ukoił jej tyłek,
zanim ponownie dał jej klapsa w pupę. Zakwiliła, kiedy ostra potrzeba owinęła
się w jej wnętrzu.
– Ty, moja mała partnerko, nie dojdziesz, chyba że wokół mojego kutasa.
W pierwszej kolejności, chcę cię posmakować.
Powolnymi pocałunkami torował sobie drogę w dół jej ciała. Docierając
na miejsce swojego przeznaczenia, zatrzymał się i obserwowała jak jego palce
opuszczają jej obolałą cipkę, a w ich miejsce pojawia się jego język. Patrzyła
zafascynowana, kiedy przedtem zassał swoje pokryte jej śmietanką palce i
wylizał do czysta.
– Kochanie, smakujesz jak moje ulubione jedzenie, mango i miód.
Mniam.
Zanurkował głową w dół i zaczął na niej ucztować. Krzyczała jego imię,
kiedy ją ssał i lizał.
– Och, proszę, pozwól mi dojść. Potrzebuję dojść – powtarzała ciągle, ale
za każdym razem, kiedy prawie osiągnęła swój szczyt, jego usta i dłonie ją
opuszczały. Chwyciła go za dłonie, przytrzymując przy sobie, co tylko sprawiło,
że wydał stłumiony śmiech, przez co to wszystko stało się jeszcze gorsze.
– Daj mi to, czego potrzebuję. Czuję się teraz taka pusta. Zrobię
wszystko.
Uśmiechnął się do niej szeroko.
– Wszystko, tak?
Kiwając głową, przesunął się powoli w górę jej ciała, pieszcząc i całując
ją wszędzie, gdzie sięgnął. Kiedy jego kutas spoczął przy jej wejściu i
próbowała się na niego osunąć, podejmując gorączkowe próby, aby odegnać to
palące doznanie. Musiała dojść.
– Chcę usłyszeć, jak mówisz to jeszcze raz. Obiecaj, że zrobisz wszystko.
Jęknęła i przesunęła swoją dłoń w dół, nie chcąc mu odpowiedzieć. Ona
tylko tak strasznie potrzebowała uwolnienia. Chwycił ją za dłonie i uniósł je nad
jej głowę, kiedy przycisnął odrobinę bardziej czubek swojego kutasa. Zajęczała i
wygięła się, usiłując przyjąć więcej.
– Ach, ach, ach! To ja tu rządzę. Odpowiedz mi. Zrobisz wszystko, aby
poczuć mojego fiuta, wypełniającego cię do pełna tak, że dojdziesz wokół
niego?
Skinęła głową i usiłował osunąć w dół swoje ciało.
– Nie, chcę usłyszeć jak mnie o to błagasz.
Jęcząc spojrzała mu w oczy i poprosiła:
– Spraw, abym doszła, proszę. Chcę poczuć twojego kutasa w swojej
cipce.
Zniżył swoje usta i wyszeptał:
– To jest to, moja Susie – kiedy pchnął do środka.
Krzycząc, uczepiła się go kurczowo, kiedy wysunął się cały, aż tylko jego
czubek znajdował się w niej, po czym ponownie wbił się do środka. Jego usta
oderwały się od jej warg, a jego dłonie zsunęły się w dół jej ramion.
– Powiedz, że jesteś moja. Powiedz, że jesteś moją partnerką.
Obserwowała jak jego oczy migoczą, zmieniając kolor na ciemno zielony,
a jego głos stał się głębszy. Ujrzała jak jego szczęka zaciska się, kiedy wydawał
się cedzić słowa przez zęby. Skinęła głową, gotowa w tej chwili powiedzieć
wszystko, aby dojść. Jego dłonie ujęły jej twarz, a jego biodra przestały mocno
uderzać.
– Chcę usłyszeć, jak to mówisz. Powiedz: „Blake jestem twoją partnerką.”
Warcząc z frustracji, że powstrzymał swoje ruchy, kiedy ponownie była
tak blisko osiągnięcia orgazmu, wymruczała:
– W porządku. Blake jestem twoją partnerką. Zatwierdź mnie.
Ta ostatnia część przywróciła uśmiech na jego napiętej twarzy i ujrzała
cztery ostre kły. Wycofując się, przytrzymał ją mocno, kiedy wbił się swoim
fiutem z powrotem do środka, a jego usta błyskawicznie znalazły się na jej
ramieniu i ugryzł ją. Kiedy jego biodra pompowały w nią, Susie wykrzyczała
swój orgazm.
– Blake!
Zabrzmiał ryk, kiedy Blake uwolnił jej ramiona i poczuła jak wypełnia ją
jego ciepłe nasienie.
Kiedy na nią upadł pogłaskała go po plecach i zapiszczała, kiedy
usłyszała:
– Nie rozkładaj się tak, bracie. Jeszcze jej nie zatwierdziłem. Teraz moja
kolej, a po tym, jak obserwowałem was oboje, jestem niewiarygodnie
nakręcony.
Blake chrząknął, pocałował ją delikatnie i zsunął się z łóżka. W ułamku
sekundy Brian unosił się nad nią.
– Przepraszam, kochanie. Nie chciałem być wcześniej dupkiem. Wybacz
mi, proszę. Obiecuję, że ci to wynagrodzę.
Nie dając jej czasu na odpowiedź, jego usta zdominowały jej. Jego dłonie
przesuwały się po jej wrażliwym ciele. Susie, nadal zbyt oszołomiona po
najlepszym orgazmie w swoim życiu, nie mogła myśleć o tym, w jaki sposób
Brian się tu dostał.
Wciąż była na niego wkurzona, ale teraz jej to nie obchodziło, ponieważ
zbyt dobrze się czuła. Unosił się nad nią, a jego dłonie pieściły jej ciało,
ponownie wzniecając w niej ogień.
– Wybacz mi. Daj mi jeszcze jedną szansę.
Przerwał swoją eksplorację i skoncentrował się na niej.
– Daj mi szansę, abym udowodnił, że nie jestem idiotą.
Pochylił się i musnął jej usta swoimi. Czubek jego penisa spoczywał przy
jej wejściu, czekając na zgodę.
– Pozwól mi pokazać ci, co znaczy być moją partnerką …
Usłyszała warczenie z boku łóżka i odwróciła głowę, aby ujrzeć Blake’a
siedzącego z boku, obserwującego ją wygłodniałymi oczami, jakby właśnie
przed chwilą jej nie wziął. Brian sięgnął dłońmi do góry i delikatnie zwrócił jej
uwagę z powrotem na niego. Oparł swoje czoło na jej i wychrypiał:
– Naszą partnerką. Pozwól nam pokazać ci, jak to będzie, kiedy
zostaniesz naszą partnerką.
Jęknęła, kiedy wsunął więcej swojego kutasa do jej przemoczonej szparki.
Jego usta podążyły w dół jej szyi, zatrzymując się, aby pocałować wrażliwe
miejsce, gdzie jego brat oznaczył ją wcześniej, po czym powoli zrobiły to samo
po drugiej stronie, tyle, że tym razem zawisł nad miejscem, gdzie łączyły się jej
szyja i ramię. Brian wsunął pozostałą część swojego fiuta do jej mokrej cipki.
Zadyszała teraz. Jej ciało ponownie pałało ogniem. Jęcząc, skinęła głową, aby
udzielić odpowiedzi na jego pytanie, mając nadzieję, że to sprawi iż zacznie się
poruszać.
– Pozwól mi usłyszeć jak to mówisz, Susie.
Dysząc, kiedy jego zęby musnęły jej skórę i wysunął swojego kutasa,
tylko po to, aby pchnąć go leniwie z powrotem do środka, pisnęła:
– Tak, zatwierdź mnie, tak.
Brian warknął, kiedy jego kutas pchnął z powrotem w jej oczekujące
ciało, a jego zęby zatopiły się w jej ramieniu. Nie sądziła, aby mogła mieć
kolejny orgazm po tym, co zrobił jej Blake, ale jak tylko zęby Briana zagłębiły
się w jej skórze, a jego kutas w nią pompował, wykrzyczała jego imię.
– Brian!
Wyginając się ku niemu, poczuła jak jej ciało eksploduje, kiedy
krzyknęła:
– O, Boże.
Chwilę później poczuła jak zajęczał przy jej ramieniu i przetoczyło się
przez nią ciepło.
Brian przekręcił ich na bok, trzymając ją blisko. Susie poczuła jak Blake
kładzie się za nią. Jego dłoń ujęła jej pierś, kiedy pocałował własny znak na jej
ramieniu. Brian pocałował ją w usta i przesunął swoje dłonie tak, aby ujęły jej
tyłek. Susie walczyła, aby utrzymać otwarte oczy. Nadal miała tak wiele pytań,
które chciała zadać. Dysząc zapytała o najpilniejsze.
– Hej, nie zamienię się teraz w futrzastego niedźwiedzia, kiedy
ugryźliście mnie obaj, prawda?
Dłonie Blake’a leniwie przesunęły się w górę jej ciała. Pogładził jej włosy
i przegrała walkę zapadając w wyczerpujący sen jak tylko usłyszała odpowiedź
Blake’a.
– Nie martw się, kochanie. Nie możesz zostać zmieniona w
zmiennokształtnego. Musisz się taka urodzić.
****
Blake spojrzał na swojego brata, zastanawiając się jak do diabła sobie z
tym poradzą. Od lat ze sobą razem nie mieszkali. Nigdy nie podobała im się ta
sama kobieta. I jak do diabła mieli się nią dzielić? Wydał jęk.
– Czy zdajesz sobie sprawę, że właśnie związaliśmy się z tą samą
kobietą? Czy masz jakiś pomysł na to, jak to będzie funkcjonować, Brian?
Ponieważ ja z pewnością nie mam. Gdybyś nie był moim bratem, a nasza matka
mnie za to nie zamordowała, po prostu bym cię zabił, a potem miał ją całą tylko
dla siebie.
Brian warknął.
– Miałem ją pierwszy, bracie. I co sprawia, iż myślisz, że nie skopałbym
ci dupy? I to ja byłbym tym, którego zamordowałaby nasza matka za zabicie
ciebie.
Blake zaśmiał się cicho do Briana.
– Myślisz, że możemy to zrobić? Zadowolić ją? Mam na myśli, spójrz
teraz na nas.
Obaj spojrzeli w dół na skarb leżący między nimi i Brian skinął do niego.
– Jestem gotowy.
Blake przytaknął Brianowi.
– Pierwszą rzeczą jaką mówię, że musimy zrobić w poniedziałek, to
wybrać się do biura agencji nieruchomości, ponieważ to ciasne miejsce, które
stanowi jej własność, zdecydowanie nie jest wystarczająco duże dla nas trojga.
Brian pocałował Susie w usta i rozejrzał się uważnie po pokoju.
– Myślę, że powinniśmy rozejrzeć się w Internecie. Sądzę, że ze względu
na kwotę, jaką będziemy chcieli wydać, z ochotą pokażą nam coś już jutro.
Uśmiechając się szeroko do brata, ucałował głowę Susie.
– Myślę, że pierwszą rzeczą, jaką musimy kupić, jest większe łóżko.
Brian uśmiechnął się i przyciągnął ich cenne zawiniątko bliżej do siebie.
Blake właśnie powoli podnosił się z łóżka, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
Unosząc rękę w górę na znak stopu i mówiąc bratu, aby został z Susie, wciągnął
swoje szorty i wyszedł z pokoju, ciężko stąpając, aby dać znać temu, ktokolwiek
był po drugiej stronie drzwi, że się zbliża.
Kiedy otworzył drzwi, trzy kobiety sapnęły, a ich oczy rozszerzyły gapiąc
się na niego. Uśmiechnął się do nich i wszystkim trzem wyrwało się
westchnienie. Najniższa kobieta z grupy, o jasno rudych włosach, odchrząknęła
kilka razy zanim powiedziała piskliwym głosem:
– Um, ach, szukamy Susie. Um, Susan. Ach, jest tutaj, czy może
przeprowadziła się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin i nie
poinformowała nas o tym?
– Tak, Susie jest tutaj, ale jest dość wyczerpana, więc pozwoliliśmy jej
spać.
Kobiety nie przegapiły tego „my” i zagryzł policzek, aby powstrzymać się
od śmiechu, kiedy wszystkie poczerwieniały i usiłowały zajrzeć za niego.
Wymknął mu się stłumiony śmiech, kiedy poczuł jak jego brat pojawił się za
nim i dziewczęta niemal się zakrztusiły.
Brian uśmiechnął się szeroko do kobiet.
– Czy możemy jej przekazać od was jakąś wiadomość?
Trzy pary oczu dziewczyn przesuwały się od niego do Briana, gapiąc się
na nich, a ich spojrzenia podróżowały w górę i w dół po ich ciałach. Blondynka
z grupy powiedziała z zapartym tchem:
– No cóż, widzisz, zjawiłyśmy się tu wszystkie, ponieważ Susie chciała
wyjść do klubu dzisiejszego wieczora, aby świętować zapisanie się na siłownię.
To dlatego zjawiłyśmy się tu wcześniej, aby zacząć przyjęcie.
Usłyszeli piszczący dźwięk za sobą i jęk Susie dobiegający z sypialni.
Wszystkie trzy panie uniosły brwi i Brian z Blakiem odsunęli się z drogi
pozwalając im wprosić się do środka. Znaleźli się w salonie, odwracając się w
samą porę, aby ujrzeć jak rozczochrana, dobrze zaspokojona Susie wychodzi z
sypialni nie mając nic na sobie. Na ich widok wrzasnęła i pobiegła z powrotem
do sypialni. Tym razem Blake nie mógł powstrzymać swojego śmiechu. Brian
dołączył do niego, aż bardzo czerwona i rozzłoszczona Susie wróciła do salonu
w spodniach do biegania i czarnym podkoszulku.
Rzuciła spojrzenie jemu i Brianowi, po czym odwróciła się z uśmiechem
do swoich ogłuszonych przyjaciółek.
– Tak mi przykro. Jak długo czekacie? Nie zdawałam sobie sprawy, która
jest godzina, kiedy ucięłam sobie drzemkę i czas po prostu tak szybko minął.
Rudzielec mruknął pod nosem:
– Och, założę się, że tak właśnie było.
Spojrzała szybko na niego i Briana, którzy stali po obu stronach Susie.
Łokieć w jego brzuchu powstrzymał jego chichot i skinęła głową w stronę
swoich przyjaciółek.
– Jeśli dacie mi dziewczyny pół godziny, będę gotowa do wyjścia. Ci
faceci właśnie wychodzą, prawda?
Blake studiował Susie, wiedząc, że chciała, aby on i jego brat wyszli i nie
spodobało mu się to. Sam atak na nich jak i to, że nie przedstawiła ich swoim
przyjaciółkom. Uśmiechając się, odwrócił się do jej przyjaciółek i wyciągnął
rękę na przywitanie.
– Cześć, nazywam się Blake Bear, a to jest mój brat Brian. Miło nam
wreszcie poznać jakichś przyjaciół naszej partnerki.
Wszystkie trzy kobiety westchnęły i odwróciły się do Susie ze
spojrzeniem, które było zapowiedzią tego, co nastąpi. Blondynka pierwsza
wystąpiła do przodu, biorąc go za rękę i wymruczała:
– Cześć, Blake i Brian, mam na imię Jane.
Rudzielec wystąpił naprzód i zarumienił się, przybierając prawie taki sam
kolor jak jej włosy.
– Cześć, miło was poznać. Jestem Sandy i nigdy nie słyszałam o was
dwóch.
Kiedy zamierzał odpowiedzieć, z wahaniem zbliżyła się brunetka. Nie
uścisnęła jego dłoni, kiedy wyszeptała:
– Miło was poznać. Nazywam się Samantha.
Zerknął na Briana, aby sprawdzić, czy wychwycił przerażony ton jej
głosu oraz fakt, że nigdy nie patrzyła im w oczy. Brian skinął lekko głową i
zwrócił się do kobiet.
– Cóż, nie martwcie się. Jestem pewien, że wszystkie usłyszycie o nas o
wiele więcej bo Susie zamierza być …
Jęk wyrwał się z ust Susie, kiedy przerwała Brianowi.
– Ok., dobrze. Przedstawiliście się, a teraz możecie już iść.
Chwytając jego i Briana za ramiona, pchnęła ich w kierunku drzwi.
Uśmiechając się do niej szeroko, kiedy próbowała ich ruszyć, co tak
naprawdę prowadziło donikąd, Blake zlitował się nad nią, chwycił ją za rękę i
zwrócił się do jej przyjaciółek.
– Wybaczcie nam na moment, dobrze?
Jego usta wygięły się w kącikach w niegodziwym uśmiechu, kiedy dodał:
– Kiedy wrócimy, wszystko będzie załatwione i Susie będzie gotowa, aby
do was dołączyć.
Zaśmiał się, kiedy Susie warknęła i pognała jak burza do swojej sypialni.
ROZDZIAŁ 6
– Co wy dwaj do diabła myślicie, że wyprawiacie?
Po zatrzaśnięciu za nimi drzwi, Susie odwróciła się twarzą do dwóch
najbardziej frustrujących mężczyzn na świecie. Blake się uśmiechał, jego
dołeczki stały się bardziej widoczne, a oczy przybrały całkowicie niewinny
wyraz. Ha! Tak, jasne. Teraz już wiedziała, do czego był zdolny i założyłaby się
o wszystkie oszczędności swojego życia i swój dom, że był tak daleki od bycia
niewinnym jak sam diabeł. Spojrzała na Briana, mając nadzieję, że będzie miała
więcej szczęścia, ale jego niebieskie oczy błyszczały jasno, a ramiona były
skrzyżowane na piersi, kiedy czekał aż przemówi, jakby to ona znalazła się w
opałach. Grrr.
– Dlaczego sprawiłeś, aby to wyglądało jakby coś działo się między
nami? Ponieważ teraz one będą mnie prześladować odnośnie informacji, których
nie mam.
Blake przyciągnął ją do siebie, uniósł w górę i pocałował. Jego język
prześledził jej usta, szukając wejścia. Odmówiła wpuszczenia go. Chciała
odpowiedzi i dostanie je. Kiedy jego dłoń przesunęła się na jej tyłek i ścisnęła
go, sapnęła, a wtedy jego język wsunął się do środka. Blake ugniatał jej tyłek i
przyciskał ją do siebie, dopóki nie zapragnęła więcej. Przesuwając ręce w górę i
oplatając je wokół jego szyi, przycisnęła go bliżej. Odsunął się, kiedy Brian się
roześmiał.
– Myślę, że zrozumiała, bracie. Coś z pewnością dzieje się między nami.
Susie wie, że jest naszą partnerką. Prawda?
Blake postawił ją i zrobiła krok do tyłu, aby spojrzeć na nich obu, zdając
sobie sprawę, że ponownie zamierzają mówić o tej partnerskiej sprawie.
– Mówicie poważnie, prawda? Naprawdę myślicie, że jestem waszą
partnerką. Nie wymyśliliście tych dramatycznych rzeczy tylko po to, abym
przespała się z wami oboma?
Blake warknął i Brian zbliżył się do niej. Powiedział:
– Nie sądzę, że to teraz dobry moment, aby o tym rozmawiać z twoimi
trzema przyjaciółkami za ścianą, nastawiającymi uszu, by wszystko słyszeć. Co
ty na to, że wyjdziesz dzisiaj wieczorem, zabawisz się i spotkamy się tutaj jutro
około dziesiątej? To powinno dać ci wystarczająco czasu na sen.
Nie wyglądali tak, jakby żartowali i nienawidziła się do tego przyznać, ale
mieli rację. To nie był dobry moment, aby o tym rozmawiać z jej przyjaciółkami
czekającymi w salonie. Jęcząc, posłała im ostatnie spojrzenie, zanim
westchnęła.
– Dobrze, ale niech to będzie około jedenastej, bo nie jestem rannym
ptaszkiem.
Uśmiech rozjaśnił twarze ich obu, co zaparło jej dech w piersiach i miała
nadzieję, że nie pożałuje swojego zaangażowania w związek z Blakiem i
Brianem.
Przyglądali się jej przygotowaniom, narzekając na każdy strój jaki
wybrała. W końcu, Susie warknęła:
– Jeśli się nie zamkniecie i nie zachowacie swoich komentarzy i myśli dla
siebie, przysięgam, że żadnemu z was nie spodobają się konsekwencje.
Pokazała im swoją najlepszą surową minę i tupnęła nogą z naciskiem. Po
upływie jak się wydawało godzin, chociaż prawdopodobnie minęły tylko
minuty, Blake wykonał gest sznurowania ust, a Brian uniósł w górę ręce ze
ślubowaniem milczenia, chyba, że się do niego odezwie.
Usatysfakcjonowana Susie wróciła do swojego pierwszego wyboru
czarnej koronkowej bielizny i czerwono czarnej sukienki w stylu lat
pięćdziesiątych, która prawdopodobnie pokazywała zbyt dużo piersi. Blake
warknął za pierwszym razem, kiedy ją założyła, ale co mogła na to poradzić?
Wzruszyła do siebie ramionami. Dopełniła to swoimi czerwonymi, pieprz mnie
butami, które jak stwierdził Brian, sprawiały, że jej strój wyglądał jakby była
gotowa kogoś zaliczyć. Uśmiechnęła się do siebie szeroko na ich gniewne
spojrzenia, wyszczotkowała włosy i zwróciła się do nich, kiedy nałożyła
szminkę na usta.
– Dajcie spokój. Byłam bardzo niegrzeczna. Moje przyjaciółki czekają
tam na mnie, a ja jestem tutaj, sprzeczając się z wami oboma. Zazwyczaj, jeśli
jestem spóźniona wszystkie są tutaj ze mną.
Obaj unieśli brwi i rozejrzeli się po jej malutkim pokoju.
Zabierając swój dowód i pięćdziesięciu dolarowy banknot, schowała je w
staniku, podeszła do drzwi i przekręciła gałkę, tylko po to, aby zostać
zatrzymana przez Briana, kiedy obrócił ją dookoła i przykrył jej usta swoimi.
Wzdychając, kiedy jego smak eksplodował w jej ustach, przyciągnęła go do
siebie, kiedy ich języki się splątały. Przerwało jej pukanie do drzwi. Jej
przyjaciółka Sandy, krzyknęła:
– Wszystko w porządku, Susie? Idziesz, czy chcesz abyśmy sobie poszły?
Odpychając klatkę piersiową Briana, wyplątała się z jego ramion i
otworzyła drzwi, usiłując doprowadzić się do porządku i nie dać po sobie
poznać, co właśnie robiła. Sandy uśmiechnęła się szeroko, kiedy pochyliła się i
wyprostowała jej sukienkę, przesuwając jej piersi na właściwe miejsce. Rzuciła
spojrzenie Brianowi, który wyszczerzył zęby w uśmiechu i mrugnął do niej,
zanim ruszył korytarzem. Sandy podążyła za nim chichocząc. Zwracając się do
Blake’a, Susie westchnęła.
– Nawet nie myśl o tym, aby ponownie wszystko na mnie zrujnować.
Roześmiał się, ale jego oczy zalśniły, kiedy spojrzał na nią wygłodniale.
Chwytając go za rękę pociągnęła go za Brianem i swoimi przyjaciółkami.
****
Brian zwrócił się do brata, kiedy dotarli do jego domu.
– Wiem, że dopiero co ją spotkaliśmy i nie chcesz spuścić jej z naszych
oczu dopóki nie upewnisz się, że wie jak się czujemy i jakie jest jej miejsce w
tym wszystkim, ale nie możemy jej zmusić, żeby z nami została.
Przebiegając palcami przez swoje włosy, starał się rzucić pozytywne
światło na tę sytuację, tak, aby nie musiał robić tego, do czego zamierzał zmusić
go Blake.
– Wyjście dzisiejszego wieczora może jej dobrze zrobić, spuść nieco pary,
weź pod uwagę te wszystkie rzeczy, o których się dowiedziała i zabaw się
trochę.
Blake warknął na niego i przepchnął się wchodząc do jego domu jak tylko
otworzył drzwi.
– Więc nie masz problemu z tym, że wyszła ubrana w ten sposób, w
gronie swoich wolnych przyjaciółek, po tym wszystkim, co się jej przydarzyło
w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin?
Blake odezwał się opryskliwie do Briana i rzucił mu piwo, które Brian
złapał, po czym wypił je duszkiem. Jego brat chwycił kolejne piwo i Brian mógł
stwierdzić, że Blake koncentrował się, aby nie zmiażdżyć butelki w swoim
uścisku.
Zatrzaskując lodówkę, Brian pomyślał o tym, w co była ubrana Susie,
kiedy wychodziła i warknął:
– W porządku. Daj mi pięć minut, abym się przebrał. Podrzucę ci jakieś
ubranie i pójdziemy pilnować naszej dziewczynki. A z tego, co już sam wiesz, a
ja zrozumiałem, zabije nas, jeśli się dowie, że to zrobiliśmy.
Blake wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko do niego.
– Nie obchodzi mnie to.
– Patrząc na ciebie, Blake, ktoś by pomyślał, że jesteś tym wyluzowanym,
niefrasobliwym bratem.
Brian pokręcił głową.
– Jakże wszyscy są w błędzie.
Brian pobiegł na górę do swojego pokoju, aby narzucić na siebie jakąś
koszulkę i chwycił jedną dla Blake’a.
****
Brian wiedział, że to był zły pomysł, zwłaszcza, kiedy musiał unikać rąk i
propozycji seksualnych od kobiet z każdej strony, podczas gdy usiłował
pozostać w ukryciu. Z całą pewnością nie pomagało też to, że musiał
powstrzymywać Blake’a i swojego własnego niedźwiedzia od pójścia i zabicia
każdego z licznych mężczyzn tańczących i taksujących atrybuty Susie. Które to
atrybuty z powodu wybranego ubrania, jakie założyła, a które nie spełniało
swojego zadania, nie pozostawały właściwie zakryte.
Ledwie unikając kolejnego chwycenia za tyłek, Brian zwrócił się do
Blake’a.
– Zdajesz sobie sprawę, że w takim tempie ona nas zobaczy i pomyśli, że
jej nie ufamy. Ale przede wszystkim pomyśli, że jesteśmy zazdrosnymi,
kontrolującymi palantami.
Blake odwrócił się i warknął na zbliżające się do nich kobiety, zanim
zwrócił się do niego.
– Może jestem ponad to. Wiem tylko, że mam trzydzieści siedem lat i
czuję jakbym czekał na nią od lat.
Brian powstrzymał Blake’a przed zatrzymaniem kolejnej grupy
mężczyzn, którzy dołączyli do Susie i jej przyjaciółek. Odwrócił się i warknął
na Briana.
– Powiedz mi, bracie, że nie czujesz tego samego.
– W porządku. Przyznaję, ale nie chcę zawalić z nią sprawy, zanim to
miało szansę się zacząć i jestem tu tylko dlatego, ponieważ nie ufam nikomu
innemu.
Blake uśmiechnął się szeroko i skinął głową. Tym razem, kiedy obaj się
odwrócili, każdy z nich zamówił dla siebie piwo.
****
Ok., była zalana w pestkę. Susie nigdy nie wypiła tyle w swoim życiu.
Ten stan miał coś wspólnego z tym wszystkim, co dzisiaj odkryła. O Boże, czy
to naprawdę było dopiero dzisiaj? Zerkając na zegarek, Susie obserwowała
rozmyte cyfry, ale powiedziały jej, że to wszystko wydarzyło się wczoraj. Może
to był okropnie dziwny sen. Unosząc kieliszek likieru Baileys, wypiła płyn
jednym haustem, jęcząc, kiedy zauważyła, że nic już nie zostało. Uśmiechając
się szeroko do blondyna, który do niej mrugnął, wysunęła się z boksu na
chwiejnych nogach i powędrowała, aby dołączyć do Jane na parkiecie. Blondyn
podążył za nią. W tym miejscu, dzisiejszego wieczoru nie miała zamiaru
martwić się którymkolwiek ze swoich problemów. Podejmując decyzję,
odwróciła się do Samanthy i Sandy, które podeszły, aby przyłączyć się do
tanecznej zabawy. Chwyciła je za dłonie i wciągnęła je do tanecznego kręgu.
Czas szybko zleciał. O wpół do drugiej nad ranem, podano ostatnie drinki.
Do tego czasu Susie wydała swoją pięćdziesiątkę i wypiła kilka drinków, które
postawili jej adoratorzy. Wracając do boksu, ona i jej przyjaciółki chwyciły
swoje kurtki i usiadła na chwilę, aby dać odpocząć stopom. Kiedy ponownie się
podniosła, świat zawirował i upadłaby, gdyby nie chwyciły jej cztery dłonie.
Jęknęła, ponieważ nie było sposobu, nieważne jak była pijana, aby
potrafiła zapomnieć ten zapach i uczucie tych ramion wokół niej. Potwierdzenie
nastąpiło, kiedy Blake warknął:
– Mówiłem ci, żebyś nie zakładała tych butów.
Dłonie Briana zniknęły, kiedy Blake ją podniósł. Pisnęła, kiedy wyniósł ją
z klubu w kołysce swoich ramion.
Nie dbając o to skąd wiedzieli, gdzie ją znaleźć, albo od jak dawna już tu
byli, przytuliła się do Blake’a mamrocząc:
– Nie zapomnijcie o moich przyjaciółkach. Nie mogę wyjść bez nich. Nie
wezwałam jeszcze taksówki.
Całując ją w głowę, Blake przytulił ją mocniej.
– Nie martw się, kochanie. Brian zabierze je do domu.
Skinęła głową przy jego piersi i usiłował zmusić swoje oczy oraz swój
zamglony umysł, aby nie zasnąć.
Westchnęła.
– Tak dobrze pachniesz. Wiedziałam, że to ty i Brian, jak tylko wasze
dłonie mnie dotknęły. Wasz zapach mnie otoczył i od razu poczułam się
bezpiecznie.
Zatrzymał się i przeniósł cały ciężar jej ciała na jedno ramię. Otworzył
drzwi i delikatnie umieścił ją na przednim siedzeniu pasażera.
Drzemała w trakcie jazdy do swojego domu i ocknęła się, gdy wziął ją na
ręce i podszedł do drzwi. Otworzył je jej kluczem i wszedł do sypialni, gdzie
zdjął z niej sukienkę. Przerwał, aby zdjąć jej buty i rozmasować każdą stopę.
Jęcząc z powodu cudownego uczucia, powiedziała:
– Tak łatwo mogłabym się w tobie zakochać. Jeśli jakimś cudem już tego
nie zrobiłam.
Zatrzymał się na chwilę i pocałował ją w usta. Mogłaby przysiąc, że
wymamrotał:
– Ja też cię kocham, mój mały skarbie.
Pochylając się do niego wzięła głęboki oddech i niepostrzeżenie zasnęła.
ROZDZIAŁ 7
Brian obudził się jak zwykle o piątej rano, przeciągnął swoje zmęczone
ciało, tylko by usłyszeć jęk. Spojrzał w dół, by ujrzeć głowę Susie na swojej
piersi. Zachichotał, kiedy wtuliła się w niego i ugniotła jego pierś, jęcząc, gdy
jego klatka piersiowa uniosła się.
Blake, który nadal mocno spał z nogami Susie splątanymi ze swoimi,
wyglądał na bardzo zadowolonego. Brian uśmiechnął się, kiedy zaczął się
zastanawiać, czy sama ułożyła się na nim w ten sposób, czy to Blake przesunął
ją na taką pozycję.
Szturchając brata, wyszeptał:
– Jestem umówiony na szóstą. Ponieważ ty nie musisz pojawić się tam
przed jedenastą, zajmę się większością mojej pracy i skończę ją dzisiejszego
ranka. Spotkamy się tu później wieczorem. Zostajesz, czy wychodzisz teraz do
pracy?
Jego bratu wyrwało się warczenie zanim jego głowa uniosła się i Blake
spojrzał na niego.
– Zorganizowałem tej niedzieli wszystko tak, aby wziąć wolne.
Pracowałem ciężko z moimi ludźmi, a ich ostatnia duża walka odbyła się
tydzień temu. Tylko dwóch z nich czeka na zbliżającą się walkę. Więc mam
niewiele do roboty.
Uśmiechnął się z wyższością do Briana.
– Zadzwonię do kilku agentów nieruchomości i sprawdzę co mają. I
dopilnuję, aby załatwić większe łóżko. Więc nie spiesz się z powrotem. Jestem
pewien, że potrafię zapewnić jej zajęcie.
Aby podkreślić swój punkt widzenia, Blake ściągnął śpiącą Susie z Briana
i ułożył ją na swojej piersi. Jęknęła i wierciła się przez chwilę, po czym
westchnęła i umościła się na nim z powrotem. Brian pochylił się i delikatnie
odsunął z drogi jej włosy, kiedy musnął wargami jej miękki policzek.
– Słodkich snów, kochanie.
Po wstaniu z łóżka, wciągnął na siebie ubranie z ostatniej nocy i
spokojnym krokiem podszedł do drzwi.
– Znajdę kogoś, kto przejmie niektórych moich klientów, tak by mieć
trochę czasu i zrobić porządek.
Ramię Blake’a uniosło się, aby pomachać mu w podzięce, zanim
ponownie owinęło się wokół Susie. Uśmiechając się szeroko, Brian dodał:
– Och, a skoro masz wolny cały ten czas, możesz zadzwonić do mamy i
taty i nie zapomnij o Gwen.
Roześmiał się, kiedy przy wychodzeniu z domu, podążyło za nim
przeciągłe warczenie.
****
Wchodząc na siłownię, Brian pomachał do Dane’a.
– Daj mi minutę i możesz już iść. Przepraszam za spóźnienie.
Dobiegł go stłumiony śmiech, kiedy wbiegał po schodach do biura
swojego i Blake’a, zostawił tam torbę i portfel, zanim zszedł ponownie na dół
do szczerzącego zęby Dane’a, który opierał się o ścianę.
– Jestem zaskoczony, że pojawiłeś się dzisiaj w pracy.
Unosząc brew, Brian czekał, aż Dane będzie kontynuował.
– Och, daj spokój. Wszyscy wiedzą, że znalazłeś swoją partnerkę.
– Jak do diabła wszyscy się o tym dowiedzieli?
Brian spojrzał na Dane’a, nie będąc w nastroju na zgadywanki po tym
całym dramacie z ostatnich dwudziestu czterech godzin.
– Na początek, uprawiałeś seks z kobietą w swoim biurze. Prawdziwą
krzykaczką, jak mi doniesiono.
Brian warknął na Dane’a, który się roześmiał i uniósł ręce do góry w
geście poddania.
– To był pierwszy trop. Nigdy nie zabierałeś tam kobiet. A jeśli chodzi o
Blake’a, on to już inna sprawa, ponieważ zawsze zabierał kobiety na górę do
biura i doprowadzał je do krzyku.
Brian jęknął i przejechał palcami przez włosy.
– Po drugie, sądzę, że to co najbardziej naprowadziło nas wszystkich na
trop, to brunetka, wybiegająca z twojego biura jakby piekielne ogary deptały jej
po piętach albo zmiennokształtny niedźwiedź. Następnie ty ruszający za nią w
pościg i Tayler wbiegająca do szatni, gotowa zabić tę biedną kobietę.
Powiedziałem ci, kiedy zatrudniałeś córkę Sammy, że będziesz miał kłopoty.
Ogromnie się w tobie podkochiwała, odkąd była niedźwiadkiem. A teraz masz
na głowie Sammy, która wpadła w gniew za złamanie serca jej dziecka, a sam
wiesz jakie są matki niedźwiedzia.
Uśmiech Dane’a stał się jeszcze szerszy, kiedy chwycił swoją torbę zza
biurka recepcji.
– Dzwoniła twoja matka. Jest już w drodze. Twoja siostra też powinna tu
być lada chwila, z Mattym i wszystkimi.
Roześmiał się i poklepał Briana po plecach.
– Powodzenia, stary. Mam nadzieję, że twoja partnerka spodziewa się
gości, ponieważ wygląda na to, że będzie ich trochę miała. Och, a ponieważ
jestem takim dobrym przyjacielem i pracownikiem, zadzwoniłem po twojego
kuzyna Jake’a. Przyjdzie i zastąpi cię. Będzie tu około szóstej.
Stojąc nieruchomo, Brian przyswajał wszystko, co powiedział mu Dane.
Nawet nie powiedział „Cześć”, ani „Dziękuję”. Chwycił tylko słuchawkę
telefonu i zadzwonił do Blake’a, modląc się, aby odebrał.
Telefon dzwonił i dzwonił, odsyłając go dwukrotnie do poczty głosowej,
zanim marudny niedźwiedź odpowiedział:
– Lepiej, żeby było to cholernie ważne.
– Mama wie.
Blake jęknął.
– Czy wiesz, co takiego wie?
– Dane właśnie mi powiedział, że jest w drodze. Nie sądzę, aby była zbyt
szczęśliwa, że jej chłopcy mają tę samą partnerkę. Prawdziwa partnerka czy nie,
najbardziej martwię się o to co będzie, kiedy dowie się, że Susie jest
człowiekiem.
Blake warknął, mamrocząc o kontrolowaniu i nadopiekuńczych matkach.
– Może wszystko będzie w porządku, Blake. Z tego, co powiedział mi
Dane, oni myślą, że tylko ja znalazłem partnerkę.
Usłyszał więcej mamrotania i Susie jęknęła do Blake’a żeby jej nie
zostawiał.
– Brian, przyjeżdżam. W każdym razie i tak miałem do niej później
zadzwonić i przekazać mamie naszą dobrą wiadomość.
Brian rozejrzał się po cichej siłowni i ustawił się twarzą do drzwi, przez
które miały wejść jego matka i siostra.
– Nie jestem pewien, co one wiedzą, ale najwyraźniej przypieczętowałem
swój los, kiedy zabrałem Susie na górę, ponieważ w przeciwieństwie do ciebie,
nigdy przedtem nie zabrałem kobiety do biura.
Grymas twarzy, który zrobił Blake był na tyle głośny, że Brian usłyszał
go przez telefon.
– Już wstałem. Będę tam za dziesięć minut, może nawet wcześniej, jeśli
mi się uda.
– Chcę, żeby mama wiedziała, że ona jest również moja partnerką.
Blake odłożył słuchawkę, zanim Brian mógł coś więcej powiedzieć. Jego
matka i bardzo niezadowolona siostra weszły przez drzwi.
****
Blake wszedł do siłowni, nie będąc pewien, czego ma się spodziewać.
Nigdy nie mógł być pewien, jak zareaguje jego matka. Jego kuzyn Drake
siedział za biurkiem recepcji. Uśmiechnął się do niego szeroko i wskazał na
biuro. Wzdychając, Blake skinął głową i wszedł po schodach.
Zatrzymując się przed drzwiami biura, wziął głęboki oddech i wszedł do
środka, aby ujrzeć swoją matkę stojąca plecami do okna, które wychodziło na
siłownię. Jego siostra patrzyła na Briana, który stał na środku miedzy nimi,
warcząc. Jak tylko wszedł do pomieszczenia, uwaga jego matki skupiła się na
nim i powiedziała:
– Proszę, powiedz mi, że to, co powiedział Brian to jakiś żart.
Wargi Blake’a wykrzywiły się.
– Och, nie wiem, mamo. Co powiedział ci Brian? Czy to miało coś
wspólnego ze związaniem się z tą samą kobietą?
Warknęła na niego.
– To dopiero początek. Powiedz mi, że nie jest człowiekiem. Mój Boże,
synu, jak ja to przedstawię Towarzystwu Delta? Oni wszyscy pokładają nadzieje
w swoich córkach. Jesteście najlepszymi kawalerami do złowienia, nawet z
twoją reputacją, Blake.
Blake zadrżał. Pamiętał te zadzierające nosy kobiety, a ich wszystkie
córki były równie złymi, snobistycznymi małymi bachorami. Nigdy nie mógł
zrozumieć, jakim sposobem jego siostra tak bardzo różniła się od ich matki i
wszystkich tych kobiet. Zerkając na brata, Blake ujrzał ten sam wyraz
obrzydzenia malujący się na jego twarzy.
Zwracając się z powrotem do matki, warknął:
– O co chodzi, matko? Czy to dlatego, że twoi obaj chłopcy związali się z
tą samą kobietą, a ona jest człowiekiem, czy dlatego, że ona jest kimś, kogo
nazwałabyś tłuściochem? Proszę powiedz mi, że nie jechałaś dwie godziny z
Sydney tylko po to, aby sprawdzić czy to wszystko jest prawdą i aby okazać
swoje niezadowolenie.
Sapnęła.
– Doprawdy, synu, nie jestem taka płytka. Chcę tylko dla swoich synów
tego, co najlepsze.
On i Brian prychnęli śmiechem. Jego matka zadarła nos do góry na nich
obu.
– Zjawiłam się tu, aby spotkać kobietę, z którą związali się moi chłopcy.
Chciałam sprawdzić, czy nie jest z wami tylko z powodu waszego majątku.
Jęcząc, Blake zwrócił się do swojego brata, który pokręcił głową i
spojrzał na siostrę, która wpatrywała się w sufit, jakby się modliła. Wydał jęk.
– W porządku. Może zjemy razem obiad za dwa tygodnie, w niedzielę.
Uniósł w górę dłoń aby powstrzymać swoją matkę przed przerwaniem.
– Daj nam te tygodnie. Dopiero sami ją spotkaliśmy, a to da nam czas,
aby się poznać nawzajem. To również tobie da mnóstwo czasu, aby się
przygotować.
Jego matka popatrzyła mu w oczy, jakby miała moc, aby wejrzeć w jego
umysł. Dzięki Bogu, nie potrafiła tego zrobić. W końcu, skinęła głową i przeszła
obok niego, klepiąc go po plecach, jakby właśnie wygrał jeden ze swoich
bokserskich meczów. Otworzyła drzwi i wyszła.
Wzdychając z ulgą, czekał, aby jego siostra dodała swoje trzy grosze i nie
zawiodła go.
– To wasz bałagan. Odmawiam sprzątania go, Brian. I to dotyczy również
ciebie, Blake.
Łagodniejszym głosem dodała:
– Proszę, nie zrańcie tej kobiety, chłopcy. Wydaje się naprawdę słodka.
Podeszła do drzwi i zatrzymała się.
– Biorę kilka dni wolnego. Matty jest teraz ze swoim ojcem.
On i Brian skinęli głowami.
– Och, i Blake, upewnij się, że twoje wszystkie kobiety wiedzą, że
wypadłeś z rynku. Brian, uważaj na Sammy i Tayler.
Zamknęła za sobą drzwi i odwrócił się w ciszy do Briana.
– Dlaczego do diabła powiedziałeś, że zjemy razem obiad? Wolałbym
raczej być obdzierany żywcem ze skóry. Wiesz, że właśnie dałeś jej czas na
przygotowanie misternego planu.
Blake patrzył na brata, którego włosy sterczały we wszystkie strony,
jakby przed przybyciem Blake’a, Brian za nie szarpał. Jego usta były zaciśnięte,
a oczy migotały zmieniając się z niedźwiedzich na ludzkie.
– A co ty byś powiedział?
Blake mógł usłyszeć jak jego brat zaciska zęby, kiedy wyszczekiwał
swoje słowa.
– Radziłem sobie dopóki nie przyjechałeś. Powiedziałem jej, że nic z tego
i jeśli nadal będzie kontynuować te bzdury to powinna się wynosić. Wcale nie
chciała spotkać się z naszą partnerką.
Brian roześmiał sie z brata patrząc na niego z góry na dół.
– I jak to miało pomóc, bracie?
Blake warknął na niego i wypadł jak burza z pomieszczenia.
ROZDZIAŁ 8
Rozciągając swoje dobrze wykorzystane mięśnie, Susie westchnęła w
poduszkę. Otworzyła jedno oko, aby zerknąć na tarczę zegarka, która
wskazywała dziesiątą czterdzieści pięć rano. Zamknęła oczy jak tylko zaczęło
walić jej w głowie. O, kurcze. Cały alkohol, który wypiła wczorajszej nocy
podjechał jej do gardła. Susie rzuciła się biegiem do łazienki nie zwracając
uwagi na swoją nagość, modląc się tylko, aby dotrzeć na czas i przeklinając dwa
niedźwiedzie, które zarzuciły ją informacjami i nową rzeczywistością.
Kiedy poczuła na sobie dłonie – jedną która odsunęła i przytrzymała jej
włosy a drugą pocierającą jej plecy – wydała z siebie jęk do toalety. Używając
jednej dłoni, usiłowała je odepchnąć.
– Zostawcie mnie, chcę umrzeć w spokoju.
Blake, który pocierał jej plecy, zachichotał.
– Przykro mi, kochanie. Nigdzie się nie wybieramy, poza tym, jestem
pewien na dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięć procent, że jednak to
przeżyjesz.
Przez następne dziesięć minut lub coś koło tego, przytrzymywali jej włosy
i gładzili po plecach, aż była pewna, że nic już nie zostało. Wreszcie czując się
w miarę normalnie, wstała, wyszczotkowała zęby i wypłukała usta, a kiedy
odwróciła się zbyt szybko, cztery dłonie wyciągnęły się, aby ją ustabilizować.
Blake skinął głową na brata, który ją podniósł, niosąc w ramionach. Gdyby nie
była chora, Susie była pewna, że zaprotestowałaby, zwłaszcza, że wciąż była
naga. Kiedy otoczyły ją silne ramiona Briana, a świeży, czysty, leśny zapach
owinął się wokół niej jak bezpieczny koc, przytuliła się do niego mocniej, kiedy
wszedł do salonu i usiadł na kanapie.
Blake usiadł po drugiej stronie i wziął jej stopy w swoje dłonie, aby je
masować, podczas gdy Brian sięgnął do stolika, wziął dla niej butelkę wody i
kilka panadoli. Przytulali się tak przez jakiś czas, czekając, aż zadziałała
lekarstwo.
– Och, Blake, to takie cudowne uczucie.
Zamykając oczy, oparła się o pierś Briana.
– Mmm, to takie przyjemne. Naprawdę doceniam, że przywieźliście mnie
wczorajszej nocy do domu. Brian, dzięki za dopilnowanie, aby moje
przyjaciółki dotarły bezpiecznie do domu. Chciałabym tylko wiedzieć, jakim
cudem, wy chłopcy znaleźliście się w tym samym klubie, co ja?
Otworzyła jedno oko i uniosła brew na Blake’a. Przerwał a ona poruszyła
stopami.
– Och daj spokój, potrafisz robić dwie rzeczy jednocześnie.
Zgięła palce i wskazała, aby nie przerywał. Jego dłonie podjęły na nowo
przerwany masaż, na co Brian roześmiał się cicho przy jej głowie.
Blake wzruszył potężnymi ramionami.
– Pomyśleliśmy, że możesz potrzebować niepijącego kierowcy.
Spojrzała na niego, parskając. Jego usta uniosły się w kącikach, a oczy
nabrały tego niewinnego zranionego, niedźwiedziego wyrazu. Śmiejąc się na te
myśli, prychnęła.
– Ha. Taa. Założę się, że jedynym powodem, była potrzeba posiadania
przeze mnie trzeźwego kierowcy. Baliście się, że zwieję bez płacenia, albo
zrobię coś równie głupiego?
Brian pochylił się i pocałował ją w ramię, tuż obok miejsca, gdzie ją
ugryzł. Potem wymamrotał:
– Chcieliśmy się po prostu upewnić, że wszystko z tobą w porządku.
Ufamy ci. Przez myśl nam nie przeszło, że mogłabyś uciec.
Blake sapnął.
– Ach, ale było całkiem blisko.
Syk wymknął się z jej ust, kiedy zabijała wzrokiem Blake’a, a on uniósł
brew prowokując ją do zaprzeczenia.
– Właśnie dowiedziałaś się o zmiennokształtnych i okazało się, że jesteś
partnerką nie jednego, ale dwóch. Wypadłaś ze Zdrowych Ciał jakby po piętach
deptały ci piekielne ogary.
Jej serce przyspieszyło, kiedy jego usta wygięły się w jeden z tych
seksownych uśmiechów.
– Nie jesteśmy ogarami, kochanie. Jesteśmy niedźwiedziami i zjemy cię,
tylko w trochę inny sposób.
Zabierając nogi z dala od niego, zapiszczała:
– Blake, nie waż …
Jej słowa urwały się zmieniając w śmiech, który z kolei przeszedł w jęki,
kiedy jego usta wytyczały sobie drogę w górę wnętrza jej nogi i znalazł to,
czego szukał. Warknął przy jej pochwie.
– Miód. Mój.
Blake uniósł wzrok znad jej cipki i skinął głową do swojego brata.
– Nasz.
Dłonie Briana okrążyły jej piersi, kierując się w dół, głaszcząc brzuch i
wracając z powrotem do góry. Susie zakwiliła, kiedy język Blake’a dotknął jej
łechtaczki i wessał ją. Kiedy poruszał twarzą z boku na bok, jego kilkudniowy
zarost łaskotał jej wrażliwe ciało.
Wyginając się ku pociągnięciom języka, przyspieszyła rytm, aż jej ciało
było gotowe by spłonąć.
– Och, och, ach, ach, musze dojść. Spraw, abym doszła. Wy dwaj
sprawiacie, że moje ciało płonie.
Obaj warknęli przy jej skórze, a ona krzyknęła, dochodząc w
nieskończoność, kiedy zęby wbiły się w jej udo i dwa grube palce pompowały w
jej mokre sedno.
Susie wróciła na ziemię, aby ujrzeć jak szczerzący zęby Blake siedzi i
oblizuje swoje palce.
– Mmm, miód.
Wstając skinął na Briana, który ją podniósł i skierował się do sypialni. Po
położeniu jej na łóżku, pozwolił jej się odsunąć i zdjął swoje spodenki, zanim
wciągnął ją z powrotem w swoje ramiona.
– Kochanie, pamiętasz jak mówiłaś, że nie lubisz owoców jako przekąski?
Popatrzyła na Briana i zmarszczyła brwi.
– Nie powiedziałam tego tobie. Powiedziałam to twojej siostrze.
Wzruszył ramionami i kontynuował:
– Zamierzamy cię przekonać, że owoce są najlepszą przekąską, a miód
jest ulubionym przysmakiem niedźwiedzi.
Przewróciła oczami i opadła do tyłu na łóżko, kiedy Blake wszedł ze
słoikiem miodu i ogromnym talerzem owoców, z szerokim uśmiechem na
swojej przystojnej twarzy, na której malowało się oczekiwanie. Umieścił
wszystko na jej uprzątniętym nocnym stoliku. Zmarszczyła brwi. Kiedy oni to
zrobili?
Zapomniała o tym, co stało się z jej rzeczami, kiedy Blake i Brian
wycisnęli nad jej ciałem pomarańczę, obserwując jak soki spływają w dół na jej
piersi. Jęcząc, każdy z nich pochylił się i podążył jednym ze śladów.
– O Boże.
Zaburczeli na jej aprobatę i poczuła jak ciepły gęsty miód kapie na jej
brzuch i zatrzymuje się w złączeniu między jej udami.
Języki pojawiły się wszędzie na jej wrażliwym ciele, kiedy zlizywali z
niej szlaki z mango, marakui, pomarańczy i miodu, pożerając każdą kroplę z
nienasyconym głodem. Zamykając oczy z nadmiaru wrażeń, które
bombardowały jej rozgorączkowane ciało, Susie błagała o więcej.
– Dajcie mi to. Och, dajcie mi więcej. Więcej.
Za chwilę błagała już o uwolnienie od tych wyrafinowanych pieszczot,
krzyczała.
– Przestańcie! O słodki Boże, przestańcie. Nie zniosę tego dłużej.
Blake i Brian nie poddali się dopóki nie chwyciła w dłonie ich twarzy i
wyssała soki z ich ust, mrucząc pod nosem z aprobaty. Pchnęła Briana na łóżko.
Po chwyceniu kawałka pomarańczy, ścisnęła go, obserwując jak sok zostawia
szlak i zanurkowała w dół, aby za nim podążyć.
– Wy dwaj macie rację. Co za przepyszna przekąska.
Wylizując drogę w dół twardych jak skała mięśni brzucha, podążała za
szlakiem z soku, aż znalazła skarb, którego szukała. Skapnęła trochę miodu na
jego kutasa, pochyliła się i wessała przyprawiony smakiem miodu lizak.
– Cholera, Susie, kochanie ty …
Roześmiała się z powodu pieszczotliwego imienia, którego użył, z jej
ustami owiniętymi wokół swojego powleczonego miodem fiuta. Jego protest
zamarł, a ona zadyszała, kiedy Blake wycisnął mango na jej plecy i podążył
szlakiem soku, kiedy ona lizała, ssała i połykała wszystko co mogła pomieścić z
całej długości penisa Briana. Ten warknął:
– Susie, kurwa musisz przestać. Zaraz dojdę, a nie chcę zrobić tego w
twoich ustach. Chcę dojść wewnątrz ciebie, chcę poczuć twoją cipkę owiniętą
wokół mnie.
Odciągnął ją od siebie i przesunął w górę swojego ciała. Jej usta spotkały
się z jego i posmakowała wszystkiego, co wcześniej robili, zanim oderwała się
zdyszana, walcząc o powietrze. Kutas Briana ustawił się przy jej wejściu i
powoli wsunął w jej gorący, śliski rdzeń. Jej głowa opadła do tyłu i Blake
pojawił się obok niej, wycałowując drogę w dół jej szyi.
– Jesteś cudowna i smakujesz lepiej niż jakikolwiek owoc, jaki tutaj
mamy.
Blake jęknął przy niej, kiedy zamknął dłoń na jednym z jej sutków, a
Brian unosił ją dopóki tylko czubek jego grubego kutasa nie znalazł się przy jej
wejściu, po czym wtargnął z powrotem do środka, wbijając się w nią.
Krzyknęła.
– Brian, och, tak.
Obmyła ją fala rozkoszy i usłyszała jak Brian krzyknął:
– Dochodzę, Susie.
Jego mięśnie napięły się i trysnął wewnątrz niej.
Zanim zdążyła ochłonąć, Blake warknął i odwrócił ją tak, aby znalazła się
na czworakach nad Brianem, z piersiami ustawionymi nad jego twarzą. Jego
dłonie rozłożyły jej nogi jeszcze szerzej i Blake ustawił się za nią, z ciałem
zawieszonym nad nią. Lekko skubiąc jej plecy, wychrypiał.
– Chcę usłyszeć jak krzyczysz, kochanie. Pozwól mi zobaczyć jak te
piękne cycuszki podskakują, kiedy Brian będzie je ssał.
Skinęła głowa i jęknęła, kiedy jego długi, gruby penis wsunął się w jej
cipkę. Pochylił się, a jego dłonie przeniosły się, aby bawić się jej łechtaczką.
Naciskał na jej guziczek w rytm swoich pchnięć.
Jej punkt kulminacyjny ponownie się budował zaczynając od czubków
palców u nóg, podążając w kierunku czubka głowy. Wymruczał:
– Zamierzam cię pieprzyć, aż poczuję, jak twoja cipka zaciska się wokół
mnie i nie przestanę dopóki nie będziesz mnie błagać, abym się zatrzymał.
Jej głowa opadła do przodu i zadyszała, kiedy Brian, który delikatnie lizał
i pieścił jej piersi, wessał je i przygryzł lekko sutki. Pisnęła, kiedy Blake
wysunął się cofając do tyłu. Jego kutas niemal całkowicie się wysunął zanim z
powrotem w nią pchnął.
Blake wylał na nią trochę czegoś ciepłego i lepkiego, po czym jego palec
wsunął się w jej dziewiczą tylną dziurkę.
– Zamierzam cię tu wziąć i wypełnić moją spermą.
Zadrżała na to wtargnięcie.
– Jesteś tutaj dziewicą, prawda?
Susie skinęła głową i niedźwiedzie pojękiwanie rozległo się za nią, kiedy
więcej ciepłego płynu dołączyło do dodatkowego palca. Syknęła i cofnęła się
przed palącym odczuciem. Brian pocałował jej pierś i przytrzymał ją
nieruchomo, kiedy Blake mruknął:
– Nie ruszaj się, Susie. Sprawię, że to będzie dla ciebie cudowne uczucie,
obiecuję. Pchnij do tyłu na moje palce.
Zacisnęła zęby i pchnęła na jego palce, kiedy wsunął je do środka.
– Kurwa, jesteś taka ciasna.
Skrzyżował palce i to palące uczucie rozciągania wzmogło się. Brian
pogładził jej łechtaczkę. Westchnęła pod wpływem jego dotyku i poczuła jak
kutas Blake’s powoli porusza się w tym samym czasie, co jego palce w jej tyłku.
Zaczęła w niej rosnąć przyjemność pomieszana z bólem. Nie wiedziała,
czego pragnie doświadczyć bardziej, przyjemności czy bólu. Euforia pojawiła
się w polu widzenia, kiedy Blake wyciągnął swojego kutasa i zastąpił swoje
palce w jej tyłku penisem. Napięła się, kiedy jego długość przecisnęła się przez
ciasne pierścienie jej tyłka. Palenie powróciło i zakwiliła. Momentalnie, palce
pocierające jej grudkę, zostały zastąpione przez usta Briana. Zamykając oczy
starała się rozluźnić, kiedy Blake centymetr po centymetrze, wsuwał się w jej
ciasny tyłek.
Blake głośno dyszał i mogła poczuć jak jego mięśnie napięły się przy niej.
Czując potrzebę, aby palące uczucie odeszło lub stało się intensywniejsze, nie
była do końca pewna, czego chce, krzyknęła i pchnęła do tyłu, biorąc go w
siebie tak dużo ile sądziła, że potrafiła przyjąć. Ryknął za nią i zastygł. Susie
zadyszała, kiedy jego kutas zagłębił się bardziej.
– O Boże, Blake, musisz się ruszyć.
Lizanie i ssanie Briana stało się nieubłagalne i zaczęła się przy nim
rzucać. Blake warknął i zacisnął zęby na jej ramieniu. Wtłoczył się w nią z siłą,
która pchnęła ją głębiej na usta Briana.
– Mocniej. Dochodzę. Mocniej. Och, Blake, Blake.
Ugryzł mocniej jej ramię, kiedy Brian umieścił dwa palce w jej
przemoczonej cipce i to było wszystko, czego potrzebowała, aby się rozpaść.
Poczuła jak drży wokół palców i kutasa. Stłumiony krzyk dobiegł od Blake’a
przy jej ramieniu, kiedy obdarzył ją ostatnim potężnym pchnięciem i wypełniło
ją ciepłe nasienie. Jęcząc upadła na Briana, nie dbając o to, czy Blake podaży za
nią, nadal twardy w jej tyłku. Brian przesunął w górę jej ciało, przytrzymując
ich oboje i przekręcił ich na bok. Westchnęła, kiedy w końcu wysunął się z niej
miękki kutas Blake’a. Blake ponownie pocałował swój znak.
– Dziękuję, kochanie. Nigdy nie byłem z nikim, z kim czułbym się tak
wspaniale jak z tobą.
Skinęła głową, zbyt wyczerpana, aby cokolwiek powiedzieć i zasnęła.
****
Brian spojrzał na swojego słodko nakrytego brata.
– Myślisz, że powinniśmy ją obudzić, aby wzięła prysznic? Potem będzie
się cała lepić.
Blake jęknął i pocałował ją w szyję, mrucząc.
– Nie, pozwólmy jej spać. Oczyścimy pościel i ją później. Wygląda na to,
że dzisiaj spędzimy leniwy dzień, tylko we trójkę. Zadzwonimy i załatwimy
agenta nieruchomości i zaprosimy na lunch, może na jutro. Jestem pewien, że
mówiła, iż pracuje od wtorku do czwartku.
Brian uśmiechnął się do swojego brata i pocałował Susie w usta zanim
sam się wyplątał.
– To dobry pomysł. Pójdę przynieść trochę rzeczy ze swojego domu,
wezmę laptop i wrócę z zapasowym ubraniem. Chcesz, żebym wpadł do ciebie i
przywiózł ci kilka rzeczy?
Blake skinął głową, Brian sięgnął po swoje porzucone szorty i wciągnął
je, w myślach odfajkowując rzeczy, które miał do załatwienia.
****
Po zdobyciu wszystkiego, czego on i Blake będą potrzebowali przez
następnych kilka dni, Brian wrócił do domu Susie, by od progu usłyszeć jej
krzyki. Przyśpieszając kroku, znalazł Susie z rękoma na biodrach i oczami
ziejącymi ogniem, kiedy rzucała piorunujące spojrzenie Blake’owi.
– Nie zamierzam tego robić. Znam was obu niecały tydzień.
Odwróciła się do niego, przypatrując się jakby oczekiwała, że się na nią
rzuci.
– Wiedziałam, że musi być jakaś negatywna strona tego układu. Dwa
męskie punkty widzenia, dwóch samców narzucających swoją wolę i dwa samce
działające przeciwko mnie.
Brian upuścił torby z tyłu salonu, i położył swój laptop na stoliku.
Unosząc dłonie w geście poddania, powoli ruszył w jej stronę.
– Nie było mnie tutaj przez ostatnie półtorej godziny, więc może
powinienem usłyszeć, o co chodzi, zanim uznasz mnie za winnego.
Zmarszczyła nos i spojrzała na niego, zanim dramatycznie westchnęła.
– W porządku. W zasadzie dopiero, co się poznaliśmy, a ten tam Pan Rób
– To – Co – Mówię, mówi mi, że jutro będziemy szukać domu do kupienia. I
powinnam spojrzeć i zobaczyć, czy coś mi się podoba. Co wy dwaj do diabła
sobie myślicie?! Nie mogę z wami zamieszkać. Po pierwsze, jak już mówiłam
wcześniej, poznałam was dopiero nie więcej niż czterdzieści osiem godzin temu.
Po drugie, co sobie ludzie pomyślą, kiedy zobaczą, że wyprowadzam się, by
zamieszkać nie z jednym, ale z dwoma facetami? I po trzecie … no cóż, to
pierwsze i drugie powinno w zupełności wystarczyć, jestem człowiekiem i nie
przywykłam do tego, że to wszystko dzieje się tak szybko. Kocham ten dom.
Wzięłam na niego ogromny kredyt i sama go spłacam. Nie przeprowadzam się.
– Kochanie, to miejsce jest za małe dla nas wszystkich, prawda Brian?
Rozglądając się po niewielkim domu, Brian pokiwał głową.
– Przykro mi, kochanie. Ledwie wystarcza dla nas miejsca, abyśmy się
mogli minąć.
Obruszyła się na nich i przejechała palcami po włosach, jęcząc przy
lepkich splotach, których nie była w stanie rozczesać.
Brian czekał, aby kontynuowała. Zbliżając się do niej, spojrzał na
Blake’a, który siedział za nią przy biurku przed komputerem. Unosząc brew,
zapytał.
– Znalazł coś?
Skinęła głową i wydobył się z niej sfrustrowany jęk, kiedy ciężko tupiąc
poszła do swojego pokoju. Podążył za nią, obserwując jak chwyciła szczotkę,
odwróciła się do niego i zderzyła z jego klatką piersiową.
– Ja, hmm, to było zabawne wcześniej. Hmm, zabawne nie jest
właściwym słowem.
Patrzył, jak odwróciła się mocno zarumieniona, ukryła twarz w dłoniach
przy jego piersi i wymamrotała.
– Teraz moje włosy i pewne części ciała płacą za to, a ja obudziłam się po
zaledwie godzinnej drzemce, by znaleźć Blake’a przy swoim komputerze
śmiejącego się z mojej pracy.
Brian jęknął wewnętrznie, przeklinając swojego brata, kiedy łzy zmoczyły
jego koszulkę.
Kierując ich z powrotem do salonu, usiadł na kanapie, umieszczając Susie
na swoich kolanach i zaczął szczotkować jej włosy.
Blake chrząknął.
– Nie śmiałem się z jej pracy.
Brian spojrzał na brata, przekazując mu milcząco, żeby się zamknął.
– Śmiałem się z tego, czym się zajmuje, kiedy nie pracuje jako opiekunka.
Wiedziałem, że musi być jakiś powód tego, że zaakceptowała nas tak szybko.
Nigdy nie zgadniesz, czym się zajmuje.
Brian usłyszał jak Susi zgrzyta zębami i założyłby się o wszystko, co
posiadał, że spojrzenie jakie posłała Blake’owi było zabójcze.
– Kochanie, zechcesz mi powiedzieć, czym się zajmujesz, kiedy nie
opiekujesz się cudzymi dziećmi?
Jęknęła i zwróciła swoje rozgrzane spojrzenie na niego, zanim
wymamrotała.
– Jestem pisarką.
Zajęło mu chwilę, załapanie tego. Następnie Blake rzucił.
– Nie byle jaką pisarką. Pisze paranormalne porno.
Odwróciła się i warknęła na Blake’a.
– To nie jest porno. To romans erotyczny.
Blake skinął jej głową i uniósł brew.
– Co ty na to, żebym przeczytał fragment Brianowi?
Susie zeskoczyła z jego kolan i podbiegła do Blake’a. Zakrywając mu
usta, zachichotała, kiedy Blake warknął i przyciągnął ją bliżej do siebie.
Uciekł jej pisk, kiedy wstał i przerzucił ją sobie przez ramię. Roześmiała
się wyciągając ramiona do Briana.
– Ratuj mnie, Brian.
Chichocząc, podniósł się, aby ją uratować.
****
Leżeli w splątanej kupie na łóżku, kiedy Blake zsunął z siebie Susie, jak
tylko usłyszał melodię „Welcome to the Jungle” w wykonaniu Guns and Roses.
Chwycił swoją komórkę, kiedy zaczął się ostatni wers, odpowiadając
energicznym tonem.
– Mówi Blake Bear.
– Dzień dobry, panie Bear, tu Sarah z Agencji Nieruchomości. Dzwonił
pan wczoraj w sprawie jakichś domów i chciał pan zarezerwować czas, aby je
dzisiaj obejrzeć.
Jego brat usiadł, manewrując Susie tak, aby siadła mu okrakiem na
kolanach.
Wymamrotała.
– Nie, tak mi ciepło. Nie odchodź. Jest mi tak wygodnie. Jesteś taki
okrutny.
Uśmiechając się do swojego brata, Blake chrząknął.
– Ach, tak, Sarah, wiem, że to późne powiadomienie, ale te trzy
nieruchomości, w sprawie których dzwoniłem, są jedynymi jakie chcielibyśmy
dzisiaj obejrzeć. Rozumiem, że w dwóch ktoś jeszcze mieszka, ale …
Sarah mu przerwała.
– Nie, wszystko w porządku, panie Bear. Zorganizowałam wszystko tak,
aby można było obejrzeć wszystkie trzy domy. Mam nadzieję, że może się pan
ze mną spotkać w biurze za godzinę. Mam nawet nową listę tych nieruchomości,
które pojawiły się na rynku dzisiaj, a które odpowiadają temu, o co pan prosił.
– Proszę dać mi chwilkę.
Zakrywając telefon, Blake spojrzał na Susie, a potem zerknął na brata,
który skinął głową i wstał z ich partnerką nadal siedzącą na nim okrakiem.
Brian pocałował ją w usta i szepnął:
– Chodź, kochanie. Czas na prysznic, potem coś zjemy i pójdziemy
zapolować na dom.
Blake roześmiał się, kiedy Susie zapiszczała.
– Co?! Nie chcę iść na polowanie domu. Rozmawialiśmy o tym ostatniej
nocy. Chcę wrócić do łóżka.
Przykładając słuchawkę z powrotem do ucha, Blake powiedział.
– Przepraszam za to. Musiałem to tylko skonsultować z moim bratem.
Godzina powinna nam wystarczyć, ale gdybyśmy się odrobinę spóźnili, to
proszę poczekać, ponieważ mamy zamiar zjeść najpierw lunch.
– Och, będę szczęśliwa mogąc na pana poczekać, panie Bear. Życzę
smacznego.
Przewracając oczami, Blake podziękował kobiecie i rozłączył się, kręcąc
głową. To było niewiarygodne, co ludzie byliby w stanie zrobić, słysząc
nazwisko Bear.
Idąc korytarzem, usłyszał włączanie prysznica i Susie kłócącą się z
Brianem o to, jak bardzo kocha swój mały domek, ogromny kredyt i jak to
wszystko należało do niej. Śmiejąc się, ponieważ tylko Susie byłaby dumna z
posiadania dużego kredytu, wszedł pod prysznic, aby ujrzeć jak Brian spod
niego wychodzi.
– Już wiem, dlaczego została obdarzona dwoma partnerami, bracie.
Blake zajął miejsce Briana, kiedy jego brat kontynuował.
– Obdarzono ją dwoma partnerami, po to, aby upewnić się, że zrobi to, co
jej powiedziano i po to, aby miała więcej osób, z którymi mogłaby się kłócić.
Brian zrobił unik, kiedy została rzucona w niego kostka mydła, a Susie
wyrwało się krótkie warknięcie.
– Ha, ha, bardzo śmieszne.
Podnosząc ją w górę, Blake pocałował ją w usta.
Wymamrotała przy nim.
– Zdajesz sobie sprawę, że potrafię chodzić i stać. Wy dwaj nie musicie
nosić mnie przez cały czas.
Chichocząc, przytrzymał ją mocniej.
– Tak, kochanie, wiemy, ale jesteś taka malutka.
Prychnęła.
– Ach, taa, racja. To bardziej wy dwaj jesteście cholernie ogromni.
Walnęła go w klatkę piersiową.
– A skoro już wspomniałeś o wadze, to gdzie twój brat? Mam z nim na
pieńku.
Pchnęła go w pierś i opuścił ją na dół. Nawet się na niego nie obejrzała,
kiedy wypadła jak burza z łazienki. Zakręcając kurki, podążył za nią, aby się
zatrzymać i zgiąć wpół ze śmiechu, kiedy tak stanęła naga z rękami na biodrach,
patrząc na Briana.
– Wiem, dlaczego nie pojadę z wami polować na dom.
Uniosła jedną rękę, aby popukać jego brata palcem w pierś. Brian
wzruszył ramionami i Blake ujrzał rozbawienie w jego oczach.
– Ponieważ, proszę pana, zamierzam udać się na siłownię, aby skorzystać
ze swojego nowego członkowstwa. Może uda mi się znaleźć jakiegoś osobistego
trenera, który faktycznie ze mną popracuje. A nie będzie się ze mną tylko
pieprzył.
Blake obserwował jak jego brat zagryza policzek i przestępuje z nogi na
nogę, aby ukryć drżenie swoich ramion ze śmiechu.
– Och, kochanie, czyżbyśmy z Blakiem nie zapewnili ci odpowiednich
ćwiczeń fizycznych?
Podchodząc do niej z tyłu, Blake pocałował swój partnerski znak i
obserwował jak jej ciało pokrywa się intensywnym rumieńcem. Susie patrzyła
wszędzie tylko nie na Briana, który zrezygnował z prób powstrzymania swojego
śmiechu.
– A może pójdziemy tam jutro i udzielę ci prywatnej lekcji?
Blake przyłączył się tym razem do śmiejącego się brata, kiedy
wymamrotała:
– Ha, ha, to takie zabawne. Założę się, że dlatego utknęłam z wami
dwoma i tymi rzeczami związanymi z partnerstwem, bo nikt inny by z wami nie
wytrzymał.
Przepchnęła się obok nich i skierowała do szafy, wysuwając górną
szufladę i wyciągając największą bieliznę, jaką kiedykolwiek widział.
– Ach, nie kochanie, kolejną rzeczą, jaką dzisiaj zrobimy, to kupimy ci
odpowiednią bieliznę.
Blake uśmiechnął się złośliwie, rozrywając wstrętną bieliznę. Warknęła i
próbowała odzyskać szczątki gładkich bawełnianych białych majtek. Przyglądał
się, jak jej cycuszki podskakują w górę i w dół, dopóki nie zauważyła co on i
Brian wyprawiają. Obruszyła się i ubrała, nie zakładając bielizny.
****
Siedząc w Galser na lunchu z Susie między nimi, Blake zauważył jak
rozejrzała się po raz setny. Blake położył dłoń na jej ramieniu, udzie, a ona po
raz kolejny odsunęła się i zepchnęła jego rękę, po czym gorączkowo rozejrzała
się wokół. Brian wydawał się mieć ten sam problem z ich partnerką.
Jęk wymknął się z jej ust, kiedy blondynka około czterdziestki z dwójką
dzieci pojawiła się zmierzając w ich kierunku między stolikami. Jak tylko dzieci
ujrzały Susie, rzuciły się biegiem w jej stronę. Susie zesztywniała, usiadła
idealnie prosto i przykleiła do twarzy słodki uśmiech.
– Rety, witam, Johnathanie, Britney i pani Thomson.
Nabotoksowane usta kobiety poruszyły się lekko, co jak zakładał miało
być uśmiechem. Zauważył, że nawet nie spojrzała, aby sprawdzić gdzie
pobiegły jej dzieci.
– Och, co za spotkanie, Susan. Właśnie niedawno pytałam o ciebie twoją
matkę. Twój ojciec powiedział, że kupiłaś mieszkanie gdzieś w okolicy.
Susie skinęła głową, wciąż siedząc sztywno na krześle. Kobieta
odchrząknęła kilka razy, zanim spytała bardziej rozdrażnionym głosem.
– Susan, przedstawisz mnie swoim znajomym?
Zagryzając wargę, Susie posłała każdemu szybkie spojrzenie, po czym
wykonała wyszukany gest dłonią.
– To jest Blake Bear, a po mojej prawej jego brat Brian.
Gdyby kobieta potrafiła okazać emocje na swojej twarzy, Blake założyłby
się, że malowałoby się na niej zdziwienie i pragnienie.
– Brian, Blake, to jest pani Thomson.
Pani Thomson wyciągnęła rękę, i Blake obserwował jak Brian wykonuje
ten uprzejmy gest, potrząsając lekko jej dłonią, kiedy damulka powiedziała.
– Mów mi Ellen, proszę.
Blake, z drugiej strony, uniósł tylko brew na Ellen, która wyciągnęła do
niego dłoń. Chwilę później poczuł pod stołem kopniaka. Niechętnie, ujął dłoń
kobiety i wypuścił jak tylko odwzajemniła jego uścisk.
Susie zawołała dzieci, ponieważ biegały jak opętane. Ellen przysunęła
sobie krzesło i zaczęła pogawędkę, nie troszcząc się o to, że jej dzieci biegały
szaleńczo wokół. Za każdym razem, kiedy nadarzyła się taka okazja, dłoń Ellen
wędrowała, aby dotknąć niby przypadkiem, jego ręki, albo innej części ciała
albo ramienia lub nogi Briana.
Rozejrzał się, by ujrzeć, że Susie odeszła i rozmawia z inną parą, starając
się jednocześnie kontrolować dzieci Ellen. Warcząc wstał i ciężko stąpając
podszedł do Susie, przerywając jej.
– Kochanie, nasz lunch zjawi się lada chwila.
Odwróciła się unosząc na niego zdziwione oczy. Ludzie, z którymi
rozmawiała Susie uśmiechnęli się i odesłali ją, mówiąc, że spotkają się z nią w
weekend. Odkładając tę ostatnią informacje na później, Blake skierował Susie z
powrotem na ich miejsca.
– Jak do diabła pozbędziemy się tej kobiety? To ona powinna się
opiekować swoimi dziećmi, a nie ty.
Susie skinęła głową.
– Coś wymyślę. Ellen jest najbliższą przyjaciółką mojej macochy.
****
Brian uniósł wzrok, by ujrzeć Susie wracającą do ich stolika z jego
bratem. Rzucając swojemu bratu piorunujące spojrzenie za to, że zostawił go z
Panną Obmacywaczką, wstał, przyciągnął Susie do siebie zanim zdążyła usiąść i
uniósł ją, aby obdarzyć pocałunkiem, na jaki zasłużyła. Brian chciał jej pokazać,
aby nigdy więcej nie zostawiała go samego z kobietą pokroju pani Thomson.
Miał również nadzieję, że ta paniusia załapie o co chodzi i zostawi ich samych.
Jak tylko jego usta zetknęły się z jej wargami, charakterystyczny dla Susie
smak mango i miodu, eksplodował w jego ustach. Objął ją mocniej ramionami,
kiedy ich języki spotkały się w miłosnym tańcu. Jego dłonie wędrowały w górę i
w dół jej pleców. Ich pocałunek został przerwany przez niegrzeczne parsknięcie
i dwoje dzieci powiedziało:
– Fuj.
Susie odsunęła się, dysząc, zarumieniona i pchnęła jego pierś, aby ją
postawił. Blake zachichotał i wciągnął Susie w swoje ramiona. Pisnęła i
odepchnęła Blake’s, warcząc.
– Nie ma mowy, Blake. Nawet o tym nie myśl.
Jego chichot zamienił się w prawdziwy śmiech.
Pani Thomson wstała ze złośliwym uśmieszkiem.
– No cóż, przekonamy się, co twój ojciec sądzi o tym skandalicznym
pokazie. Julie mówiła, że na wiele sobie pozwalasz, ale nie sądziłam, że na aż
tak wiele.
On i Blake warknęli, a kobieta dodała.
– A wy dwaj powinniście się wstydzić. Słyszałam o waszej rodzinie, i
wątpię, aby wasza matka była zadowolona. Sądziłam, że rodzina Bear’ów zna
swoje miejsce.
Ok., tego było już za wiele. Brian zwykle nie był w gorącej wodzie
kąpany, ale właśnie przez ostatnie dziesięć minut był obmacywany przez tą tak
zwaną „damę” a ona miała czelność odezwać się niegrzecznie do jego partnerki.
Spojrzał na nią, świadomy, że jego oczy pałają niedźwiedzim blaskiem i
warknął.
– Wynocha.
Pani Thomson przerwała swoją tyradę i odwróciła się do niego z szeroko
otwartymi oczami.
– Przepraszam bardzo. Nie możesz kazać mi wyjść.
Uśmiechnął się szeroko.
– Założymy się? Ja … my – wskazał na Blake’a i swojego kuzyna Slatera,
który wyszedł z biura – jesteśmy właścicielami tego miejsca. Nasza rodzina jest
właścicielem całego centrum handlowego.
Pani Thomson cofnęła się, prychnęła, krzyknęła przywołując swoje dzieci
i wymaszerowała z restauracji. Para za nimi zaczęła bić brawo, a druga para, ta,
z którą rozmawiała Susie, również zrobiła to samo. Brian usiadł, nie mówiąc już
ani słowa. Susie wróciła na swoje miejsce, a on uśmiechnął się, kiedy wzięła go
za rękę, uniosła do ust i pocałowała.
– Dziękuję.
Brian skinął głową i patrzył jak położyła dłoń na krześle Blake’a,
przysuwając się bliżej.
ROZDZIAŁ 9
Ostatecznie reszta lunchu minęła bez zakłóceń. Poza tym, że dotarło do
niej, że spotykała się… to znaczy związała – czy cholera wie jak oni to nazywali
– z mężczyznami z rodziny Bear, co ją wystraszyło. Każdy, kto się choć trochę
liczył, znał tę rodzinę. Zaliczali się do klasy wyższej. Kurwa, oni byli bogatsi
niż sam Bóg. Nie to, żeby interesowały ją ich pieniądze, bo prawdę mówiąc,
miała to głęboko w dupie. Jej ojciec też był zamożnym człowiekiem. Gdyby
żyła i postępowała tak jak chcieli tego jej rodzice, zapewne zostałaby
wyswatana z kimś ich pokroju. Fuj. Takie życie zdecydowanie nie było dla niej.
Kręcąc głową, starała się nie myśleć o tym, z czym wiązałoby się, bycie częścią
tej niedźwiedziej rodziny. Dziękowała Bogu, że zostawiła w domu swoją
komórkę, więc rodzina nie mogła jej zadręczać telefonami.
Kiedy byli już w samochodzie, usiadła tak by móc obserwować Blake’a,
który był nadzwyczaj cichy. Zastanawiała się, czy był zły z powodu tego, że nie
pozwoliła im się dotykać w restauracji. To nie tak, że nie chciała, aby jej
mężczyźni okazywali jej swoją uwagę, ale jak tylko weszli do zatłoczonej
restauracji, wszyscy zaczęli się na nią gapić i miała przez to ogromne poczucie
niższości. Pogłębiło się to dodatkowo, kiedy ujrzała Swans’ów, a przerodziło w
koszmar, gdy dołączyła jeszcze Ellen ze swoimi szalonymi diabełkami.
Przebywanie z dwójką mężczyzn nie było dla niej czymś zwyczajnym, więc
poczuła się odrobinę skrępowana. Już i tak figurowała jako czarna owca w
rodzinie i wiedziała, że kiedy dowiedzą się o Blake’u i Brianie, to tylko bardziej
wszystko pogorszy. Obawiała się tej wersji historii, jaką Ellen z pewnością
przekaże rodzicom.
Blake otworzył jej drzwi samochodu. Gdy wysiedli, aby spotkać się z
agentem nieruchomości, wciągnął ją w uścisk, prawdziwy niedźwiedzi uścisk.
Prychnęła ze swojego własnego żartu. Wycisnął pocałunek na jej czole.
– Wszystko w porządku, kochanie?
Wtuliła się w niego kiwając głową, nie chcąc myśleć o tych wszystkich
nowych dramatach w jej życiu, które spowodował ten lunch.
Unosząc wzrok, zmarszczyła brwi, kiedy oszałamiający długonogi
rudzielec podszedł do Briana i umizgiwał się cały czas do niego, gdy się
przedstawiał. Susie przewróciła oczami, kiedy – Pani Rudzielec – poraziła
Briana lśniącym śnieżnobiałym uśmiechem.
– Myślisz, że zdaje sobie sprawę, iż ma wielbicielkę?
Blake przytulił ją mocniej i zachichotał.
– Ach, kochanie, czyżbym to zazdrość słyszał w twoim głosie?
Wymierzając Blake’owi kuksańca łokciem, starała się odsunąć od niego,
ale jego ręce pozostały nadal owinięte wokół jej talii.
– Kochanie, nie masz się czym martwić. Tak się składa, iż przypadkiem
wiem, że Brian ma teraz słabość do malutkich brunetek o brązowych oczach i
dużych naturalnych cycuszkach.
Parskając, odsunęła jego dłonie, kiedy ujął nimi jej piersi.
Brian podszedł z rudzielcem, który przykleił się do jego ramienia i
przedstawił ją jako Sarah, ich agenta nieruchomości. Brwi Sarah podjechały do
góry, kiedy wyciągnęła dłoń do Blake’a, a on jęknął, przyciągnął Susie bliżej
szepcząc.
– Przepraszam, kochanie.
Zajęło jej chwilę, by zrozumieć, dlaczego Blake przepraszał. Wszystko
stało się jasne, kiedy Sarah spojrzała na nią i zwróciła całą swoją uwagę na
Blake’a.
– Brzmiałeś inaczej przez telefon. Przez cały czas sądziłam, że
rozmawiam z Brianem, ale gdy odebrałeś wczoraj telefon i się przedstawiłeś,
pomyślałam, że się chyba przesłyszałam. Sądziłam, że nie umiesz korzystać z
telefonu, ponieważ aż do wczoraj nie otrzymałam od ciebie żadnego. A to
dopiero. Byłam przekonana, iż mówiłeś, że zadzwonisz, kiedy po raz pierwszy,
drugi i trzeci byliśmy razem. A później, nagle przestałeś przychodzić do klubu
nocnego, do którego chodzę.
Sarah spojrzała z powrotem na Susie ze złośliwym uśmieszkiem..
– Ty pewnie jesteś ich siostrą? Dobrze zgaduję? Jak się okazało, byłam
tylko jedną z wielu, a on umawiał się z nami wszystkimi w tym samym czasie.
Blake nie należy do ustatkowanych mężczyzn, więc nie możesz być jego
kobietą.
Blake skrzywił się, a Susie spojrzała na Briana, sprawdzając czy pomoże
Blake’owi jakoś z tego wybrnąć, ale szeroki uśmiech na jego twarzy
najwyraźniej wskazywał, że cieszy go niedola brata. Współczując kobiecie
przed sobą, odwróciła się, skrzyżowała ramiona na piersi i zmarszczyła brwi
patrząc w górę na Blake’a. Wyglądał jak dziecko, które właśnie znalazło się na
dywaniku w gabinecie dyrektora. Jego oczy były szeroko otwarte i patrzył
wszędzie, byle nie na nią. Jego ramiona opadły, a ręce miał opuszczone po
bokach.
– Proszę, powiedz mi, że nie spałeś z tą kobietą trzy razy i nigdy do niej
nie zadzwoniłeś ani nawet nie powiedziałeś, że to koniec.
Spojrzał za nią i usiłował przyciągnąć czyjąś uwagę. Odwracając się,
zobaczyła Briana z rękami uniesionymi w geście poddania, a Sarah przenosiła
spojrzenie kolejno między ich trójką, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na
niej. Susie posłała jej przepraszający uśmiech, zanim ponownie zwróciła się
twarzą do Blake’a.
– Zamierzasz mi odpowiedzieć?
Blake przyglądał się jej przez chwilę, ogłuszony tym, że stanęła po stronie
tej kobiety.
– Znała zasady, kiedy zaczęliśmy ze sobą sypiać. Nie wiązałem się z
kobietami ani nie miałem z nimi stałych relacji.
Brian jęknął za nią, a Sarah wydała sapnięcie. Wzdychając, Susie cofnęła
się o dwa kroki i dotknęła klamki samochodu, zanim Blake warknął i obrócił ją
do siebie.
– Nie możesz tak po prostu odejść. Mów do mnie.
– Dlaczego? Dlaczego mam ci coś wyjaśniać? Najwyraźniej sądzisz, że to
w porządku nie mówić nic kobietom. Jak na przykład tego, że z nimi skończyłeś
albo że nie chcesz się nigdy ustatkować, ani nie pragniesz żadnego związku. No
cóż, wybacz mi jeśli nie mam ochoty na oglądanie domów, kiedy
najprawdopodobniej za dwa dni nigdy do mnie nie zadzwonisz albo nawet nie
zadasz sobie trudu, aby powiadomić mnie, że to koniec. Może ostatnie kilka
nocy było żartem, albo jakiegoś rodzaju taktyką, aby dobrać mi się do majtek,
ponieważ już ze wszystkimi pozostałymi spałeś.
Susie wyrwała ramiona z uścisku Blake’a i odeszła. Nie dotarła zbyt
daleko, ponieważ warczący Blake chwycił ją w pasie, odwrócił twarzą do siebie,
uniósł do góry i zaryczał.
– Moja! Jesteś moja! Nigdy mnie nie zostawiaj! Moja!
Jego usta zmiażdżyły jej wargi, kiedy przyciągnął ją bliżej do swojego
ciała. Jej plecy uderzyły w samochód. Kiedy jego dłonie podążyły w górę jej
pleców, jego język wepchnął się w jej usta, badając i smakując.
Smak Blake’a wybuchł w jej ustach i straciła chęć, by dalej być
sfrustrowaną i złą. Przytrzymała go mocniej, kiedy jego usta pustoszyły jej, a
dłonie gładziły rozpalone ciało.
Chichot i chrząknięcie przywróciło jej zmysły z powrotem do
rzeczywistości i pchnęła jego pierś. Odsunął się na centymetr, ale trzymał ją
mocno przy sobie.
– Powiedz, że jesteś moja. Nasza.
Spojrzała na niego, a on oddał spojrzenie, trzymając w złączonych
dłoniach jej tyłek.
– Nie pozwolę ci odejść. Jesteś moja na zawsze. Nasza na zawsze.
Obejrzał się na Briana a ona jęknęła, spoglądając na Sarah stojącą z
wytrzeszczonymi oczami.
Świetnie. Po prostu zajebiście. Susie wiedziała, że jej nie wypuści, dopóki
tego nie powie, więc biorąc głęboki oddech, wyszeptała.
– Jestem wasza, ale nadal chcę odejść.
Na razie, dodała w myślach.
Jego szmaragdowo zielone oczy rozbłysły jaśniej, gdy skoncentrował się
na niej i wychrypiał.
– Powiedz to jeszcze raz, ale głośniej. Nie sadzę, aby Brian usłyszał,
prawda, bracie?
Odwróciła głowę, odchylając ją jak tylko mogła i zobaczyła, że Brian na
nią patrzy.
Mrucząc pod nosem, powiedziała.
– Wiem, że usłyszał. Sarah i tak już na mnie dziwnie patrzy. Proszę, nie
każ mi tego powtarzać.
Poczuła jak Brian pojawił się obok nich, ale nie spojrzała na żadnego z
nich. Była zażenowana. Susie nie chciała, aby ta kobieta wiedziała, że była z
oboma mężczyznami.
– Minęło dopiero kilka dni. Dajcie mi trochę czasu, abym przywykła do
myśli, że mam nie jednego, ale dwóch mężczyzn.
Popatrzyła na nich obu, błagając o zrozumienie.
Przeczesując dłonią jej włosy, Brian skinął głową, odwrócił się i przykleił
do twarzy uśmiech, kiedy powiedział do agentki nieruchomości, Sarah.
– Przepraszam za to przedstawienie. Obecna tutaj Susie jest narzeczoną
Blake’a.
Susie sapnęła i spojrzała w górę na Blake’a, który w dalszym ciągu w stu
procentach skupiał na niej swoją uwagę, nawet kiedy Brian kontynuował.
– Jeszcze nie przywykła do tego jak bliska i duża jest nasza rodzina.
Próbujemy jej uświadomić, że jest teraz nieodłączną częścią naszej rodziny.
Sarah odwróciła się do niej, kąciki jej ust uniosły się do góry, a zazdrość
rozbłysła w jej oczach. Ujmując w dłoń twarz Blake’a, Susie modliła się, aby
kobieta uwierzyła Brianowi. Kochała go za to, że robił to dla niej, ale …
Rzuciła na niego szybkie spojrzenie. Och nie, jak on to zrobił? Jeszcze
kilka dni temu, nawet go nie znała. A dzisiaj, właśnie w tej chwili, stwierdziła że
go kocha. Jak mogłaby go nie kochać? Opiekowali się nią, kiedy się
rozchorowała i zawsze starali się ją uszczęśliwić, nawet kiedy wiedziała, że
bywa niełatwa we współżyciu. Blake’a i Briana nie obchodziła jej waga i nigdy
nie czuła się tak chroniona. Irytowali ją niekiedy z tym swoim apodyktycznym
zachowaniem, ale wiedziała, że większość tych rzeczy robią po to, aby zapewnić
jej bezpieczeństwo. Rzeczą która sprawiła, że pokochała ich jeszcze bardziej,
było to, że ujęli się za nią występując przeciwko przyjaciołom jej rodziny. A
nikt nigdy wcześniej tego nie zrobił.
Spojrzała z powrotem na Blake’a i mruknęła:
– Przeproś ją. Proszę. Zrób to dla mnie. – Zwróciła na niego błagalne
spojrzenie. – Jeśli to zrobisz, wtedy będziemy mogli pójść i obejrzeć te domy.
Oparł swoje czoło na jej i delikatnie musnął wargami jej usta.
– Dobrze, kochanie, dla ciebie wszystko.
Uśmiechnęła się promiennie do niego, zdając sobie sprawę, że w ciągu
czterdziestu ośmiu godzin zakochała się głęboko nie w jednym, ale w dwóch
mężczyznach. Czy to było możliwe?
Postawił ją delikatnie i odwrócił się do Sarah i Briana, którzy nadal cicho
rozmawiali. Wyraźnym głosem powiedział:
– Sarah, proszę, wybacz mi. Powinienem był zadzwonić.
Na twarzy Sarah odmalował się szok. Odwróciła się do Susie i spojrzała
na nią z podziwem, jakby Susie dokonała jakiegoś niezwykłego wyczynu.
Ochrypłym głosem Sarah wykrztusiła:
– Dziękuję. Przykro mi z powodu tego przedstawienia. Znałam twoją
reputację. – Uśmiechnęła się do Susie i dodała. – Miło widzieć, że się zmieniłeś
i gratulacje z okazji zaręczyn.
Sarah posłała Susie szeroki uśmiech, zanim wzięła Briana pod ramię i
skierowała się do czarnego sportowego samochodu.
– Może wy dwoje pojedziecie za nami?
Zanim ona lub Blake mogli na to odpowiedzieć, Sarah wsiadła do
samochodu, a Brian wskoczył na siedzenie pasażera. Blake otworzył jej drzwi z
szerokim uśmiechem na twarzy.
– Kto by pomyślał, że wszystko co muszę zrobić, aby kobiety przestały na
mnie narzekać, to powiedzieć, że mi przykro.
Chichocząc, Susie uderzyła go w klatkę piersiową. Złapał jej dłonie i
uniósł do swoich ust, zanim ucałował każdy kłykieć. Westchnęła, kiedy poczuła
mrowienie w całym ciele, a jej cipka zacisnęła się.
– To dlatego cię kocham.
Zamarł, a ona przeklęła siebie za swoją głupotę, kiedy jego jasne zielone
oczy rozbłysły z zaskoczenia. Zagryzając wargi, wyrwała swoje dłonie i
usiłowała wsiąść do samochodu.
– Nie martw się. Po prostu udawaj, że tego nie powiedziałam.
Przyciągnął ją z powrotem do siebie i ujął w dłonie jej twarz.
– Powiedz to jeszcze raz.
Musnął wargami jej usta, a jego dłonie czule gładziły jej policzki, kiedy
wychrypiała:
– Kocham cię, Blake.
Uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy zapierał dech w piersiach. Jego
oczy rozbłysły i pojawiły się jego dołeczki. Pochylił się, aby ją pocałować, ale
zatrzymał się, kiedy zatrąbił na nich samochód.
Opierając na jej głowie swoją, westchnął.
– Zdecydowanie dokończymy to później.
Zmarszczyła brwi, kiedy przeszedł na stronę kierowcy i wsiadł do
samochodu. Ostrożnie wsuwając się na siedzenie pasażera, pozostawała
milcząca i zamyślona. Blake nie odpowiedział jej, że ją kocha. Mówił kilka
razy, że była jego – ich – ale żaden z nich nie powiedział, że ją kocha. Czy to
oni dokonali wyboru, czy też to ich niedźwiedź wybrał za nich, a oni po prostu
zaakceptowali tego, kogo wybrało zwierzę?
Studiowała Blake’a, kiedy jechał za czarnym sportowym samochodem.
Ze swoimi ciemnymi, krótkimi, kręconym włosami, przenikliwymi zielonymi
oczami, dwoma uroczymi dołeczkami w policzkach, pełnymi wargami i
cudownym ciałem nie należał do jej ligi. Zamykając oczy przywołała obraz
Briana. Nie miał w policzkach dołeczków, ale jego idealna szczupła twarz z
pełnymi ustami, duże niebieskie oczy i czarne włosy, dłuższe i prostsze niż u
Blake’a, nie wspominając o jego boskim ciele, to wszystko przyprawiło ją o
jeszcze większe zmartwienie. Susie założyłaby się o swoje wszystkie
oszczędności, że Blake i Brian nigdy by nawet na nią nie spojrzeli, gdyby nie ta
sprawa z parowaniem.
Zagubiona w myślach, nawet nie zauważyła, że dotarli na miejsca, dopóki
samochód się nie zatrzymał, a Brian otworzył jej drzwi.
– Dzięki – wymamrotała.
Brian wzruszył swoimi dużymi ramionami i podszedł, aby wziąć ją za
rękę, po czym zauważył, że Sarah na nich patrzy. Puszczając dłoń Susie, zbliżył
się do Sarah, wyglądając tak jakby ktoś właśnie odebrał miód jego
niedźwiedziowi. Blake pojawił się obok niej i wziął ją za rękę.
– Jakoś to przeboleje.
Otrząsając się, Susie usiłowała zignorować poczucie winy, skradające się
wewnątrz niej. Rozejrzała się po tym pierwszym miejscu. W pobliżu nie było
żadnych sąsiadów i wyglądało na to, że za nimi znajdował się rezerwat.
Doganiając Briana i Sarah, Blake zapytał:
– Czy to jeden z tych nowych jaki pojawił się na rynku? Jest wolny czy
zamieszkany?
– Wszedł na rynek dziś rano i to świetna okazja. Wyceniony został na
półtora miliona. Właściciele chcą go szybko sprzedać.
Susie sapnęła słysząc cenę i rozejrzała się po ogromnej posesji. Krzewy
otaczały tył masywnego, zbudowanego z cegły i betonu, trzypiętrowego
budynku. Dom nie prezentował się zbyt dobrze w tym pięknym otoczeniu. Nie
pasował tu beton i jasna cegła. Musiała skrzywić się z niechęcią, ponieważ obaj
Blake i Brian, którzy rozmawiali z Sarah, odwrócili się i zachichotali. Brian
uśmiechnął się do niej.
– No cóż, to wszystko przesądza. Nie chcesz chociaż rozejrzeć się w
środku? Zawsze możemy zmienić wygląd zewnętrzny.
Lustrując wzrokiem dom, Susie przechylała głowę z boku na bok, usiłując
wyobrazić go sobie pomalowanego na inny kolor i tak dalej. Jednak bez
względu na to, co sobie wyobrażała i pod jakim kątem na niego patrzyła, to i tak
wyglądał po prostu jak masa z betonu i cegły.
– Nie, to po prostu nie jest coś dla mnie, bez względu na to w jaki sposób
na niego spojrzę. – Spojrzała na obu mężczyzn i wzruszyła ramionami. – Ale
jeśli wam się podoba, to go kupcie.
Obaj skinęli głowami, kiedy Blake powiedział do Sarah:
– Następny. Ten nie jest dla nas.
Agentka nieruchomości spojrzała na chłopców, zanim jej spojrzenie
spoczęło na Susie. Po chwili musiała ujrzeć również coś na twarzy Susie,
ponieważ nawet nie zakwestionowała tej decyzji. Uśmiechnęła się tylko i
wróciła do samochodu.
Susie odwróciła się, aby podążyć za Sarah, kiedy ta wyjęła swoją
komórkę i przyłożyła ją do ucha. Zanim zdążyła zrobić choć jeden krok,
otoczyły ją ramiona Briana i odwrócił ją twarzą do siebie.
– Jesteś urocza. – Dotknął jej nosa. – I bardzo słodka, kiedy twój nosek
marszczy się w ten sposób, a twoje wargi wydymają się.
Brian musnął jej usta swoimi i westchnął, kiedy obejrzał się za siebie i
cofnął się.
– Jak długo jeszcze będziesz się wstydziła i przejmowała tym, co myślą o
nas inni ludzie? Ponieważ ta kobieta doprowadza mnie do szału. Myślę, że ona
wie, że coś się dzieje.
Jęknęła, kiedy Brian podszedł, by dołączyć do Sarah, kiedy skończyła
rozmowę i wsiadła do samochodu.
– On ma rację.
Rzuciła piorunujące spojrzenie Blake’owi, podeszła do samochodu i
wsiadła.
Tym razem patrzyła gdzie jadą, kiedy podążali za samochodem Sarah.
Wyjechali z miasteczka i po dobrych dziesięciu minutach skręcili na wyboistą i
krętą drogę. Nie ma mowy, aby jej mała Honda poradziła sobie na tej drodze.
BMW Blake’a z napędem na cztery koła nie miało żadnego problemu. Po
dobrych kilku minutach zatrzymali się przed domem, który wtapiał się w
otoczenie z drewna i łuków. Dom był piękny. Wysiadła z samochodu, zanim ten
zdążył się całkowicie zatrzymać i podbiegła bliżej budynku.
Rozległo się za nią warczenie i otoczyło ją twarde muskularne ramię,
kiedy Brian przyciągnął ją do siebie.
– Dlaczego, do diabła, to zrobiłaś? Na litość boską, samochód nie zdążył
się nawet całkowicie zatrzymać. Widziałem to, a nie było mnie nawet w tym
cholernym samochodzie.
Potrząsnął nią, kiedy usiłowała się od niego odsunąć.
– Nic mi nie jest, naprawdę. Samochód już się prawie zatrzymał. Czyż nie
jest spektakularny?
Przytrzymał ją mocniej, kiedy usiłowała podejść bliżej domu.
Sarah stanęła obok nich, wyginając jedną idealnie wyskubaną brew.
– Zamierzałam pokazać wam posiadłość Mayberry, ale po jej reakcji na tę
leśną chatę, sądzę, że powinniśmy ją pominąć i po prostu przejść do dwóch
pozostałych. Ten dom jest pusty, ponieważ jego właściciel niedawno zmarł.
Zbliżyli się do domu. Światło przeświecało przez ozdobne witraże
inkrustowane w solidnych ciemnych drewnianych drzwiach. Sarah wsunęła
klucz i lekko przekręciła, aż drzwi otworzyły się na przestronny duży pokój z
rozsuwanym na boki francuskimi drzwiami, które prowadziły na taras otoczony
lasem. Pokój kończył się ogromną granitową kuchnią z mikrofalówką i
piekarnikiem ze stali nierdzewnej.
Po przeciwnej stronie kuchni znajdowały się schody i korytarz.
– Na dole są dwie sypialnie i łazienka. Na górze mieszczą się kolejne trzy
sypialnie, jedna z garderobą i łazienką. A także niewielki salon i druga łazienka.
Och, i weranda, która biegnie wokół całego domu.
Zaledwie te słowa opuściły usta Sarah, Susie puściła rękę Blake’a i
pobiegła w kierunku schodów.
Schody wiły się wokół i wkomponowane były w kremowe ściany.
Zaskrzypiały, kiedy pospieszyła nimi na górę. Docierając na wyższe piętro, jej
sapnięcie zamieniło się w dziecięcy chichot, kiedy ten sam motyw co na dole
ukazał się na górze. Francuskie drzwi otwierały się na najbardziej spektakularny
widok, jaki mogła sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Otwierając przesuwane francuskie drzwi, wyszła na zewnątrz, wprost na
zapierający dech widok. Drzewa rozciągały się jak okiem sięgnąć, a ich
wierzchołki otaczała mgła. Ptaki śpiewały, a świeża rosa zrosiła jej twarz.
Szukając swoich mężczyzn, wbiegła do środka i zbiegła na dół po schodach.
Zderzając się z nimi, chwyciła Briana i Blake’a za ręce i pociągnęła ich za sobą.
– Och, chłopaki, musicie przyjść i to zobaczyć. To zadziwiające.
Pociągnęła ich na górę, aby pokazać im swoje nowe pojęcie nieba.
****
Brian patrzył na najpiękniejsza kobietę na świecie, kiedy ciągnęła go po
schodach na górę. Jej oczy były szeroko otwarte i lśniły tak, jakby właśnie
znalazła najcenniejszy przedmiot, jaki został stworzony. Jej ciało wibrowało z
tak ogromnego podekscytowania, że niemal podskakiwała. Brian sądził, ze
nawet nie zauważyła, że trzyma dłonie jego i Blake’a. Kiedy dotarli na górę,
podskakiwała i ciągnęła ich w stronę okna, które otworzyła. Wyszli na werandę,
a wyraz jaki malował się na twarzy Susie był bezcenny. Wyglądała jak leśna
wróżka albo ziemska bogini. Włosy powiewały wokół niej rozwiewane
delikatną bryzą, kiedy się roześmiała. Jej oczy lśniły radością, a jej twarz
promieniała szczęściem. W tym właśnie momencie, zamarł i zdał sobie sprawę,
że był beznadziejnie zakochany w tym małym promieniu słońca przed sobą.
Susie wypuściła ich dłonie i zakręciła się, uśmiechając promiennie do
niego i Blake’a. Brian roześmiał się i przyłączył do niej, owijając dłonie wokół
jej talii i przyciskając do siebie. Blake uśmiechnął się do nich i oparł o ścianę.
Roześmiała się, kiedy ją obrócił i ten dźwięk sprawił, że jego ciało przeszyły
rozkoszne dreszcze. Unosząc ją do góry, Brian zawładnął jej ustami. Nie potrafił
się powstrzymać. Była tak czarująca. Jej smak eksplodował w jego ustach, miód
silniejszy niż mango, kiedy pożerał ją swoimi ustami. Jego język badał jej usta i
mógłby przysiąc, że smakował jej radość i szczęście. Przycisnął do niej swoją
erekcję, jęcząc, kiedy otarła się o niego swoim ciałem. Zostawił jej usta i
podążył w dół jej szyi. Wygięła się ku niemu, chwytając go za włosy i kwiląc:
– Brian. Och, Brian.
Przerwało im sapnięcie dobiegające ze schodów i przytrzymał Susie
mocniej, kiedy odwróciła się mocno zarumieniona i usiłowała z niego zejść.
Ujmując w dłonie jej twarz, odwrócił jej głowę z powrotem do siebie i
zignorował stojącą na schodach, z rozdziawionymi ustami kobietę.
– Kochanie, myślę, że teraz już się zorientowała.
Puszczając jej twarz, odwrócił się ze swoim bezcennym zawiniątkiem,
kiedy ukryła twarz w jego piersi. Roześmiał się, a ona uszczypnęła go kiedy
wyszeptał:
– Ona wciąż może cię zobaczyć, nieważne jak bardzo starasz się ukryć.
Rozplątując owinięte wokół niego nogi, zsuwała się powoli po jego ciele.
Zatrzymała się, a jej oczy rozszerzyły się, kiedy poczuła twardą jak skała
erekcję.
Odwracając się stanęła przed nim, a on uśmiechnął się szeroko, kiedy
wyprostowała plecy i spojrzała na agentkę nieruchomości, prowokując ją
spojrzeniem do powiedzenia czegokolwiek.
Oczy Sarah wędrowały od niego do Susie i spoczęły na Blake’u.
– Nie masz nic przeciwko temu? Czyż ona nie jest twoją narzeczoną?
Przecież obściskuje się przed tobą z twoim bratem.
Masywne ramiona Blake’a uniosły się kiedy nimi wzruszył.
– To zależy od tego, czy podejdzie do mnie i da mi również posmakować
swojego słoneczka. Nienawidzę, kiedy brakuje mi miłości mojego skarba.
Brian udał kaszel aby zatuszować swój śmiech, kiedy agentka spojrzała na
Susie jakby nie potrafiła zrozumieć, co ona takiego w sobie miała, czego jej
brakowało. Susie stała sztywna przy jego ciele.
– Nie rozumiem tego. Kiedy z tobą byłam, Blake, nie byłeś typem, który
lubił się dzielić. – Sarah wydała głuchy chichot i rozłożyła ręce. – A co ja tam
wiem? Nie byłam jedyną kobietą z jaką spałeś, więc przypuszczałam, że się
nimi dzielisz, ale nie sądziłam, że podoba ci się jak to twoje kobiety się dzielą.
Brian skupił się na swoim bracie, mając nadzieję, że starannie rozważy
swoją odpowiedź, zwłaszcza, kiedy usłyszał jak Susie zgrzyta zębami
odwracając głowę od Blake’a. Odetchnął powoli, kiedy powiedział:
– Susie jest wyjątkowa. Pomaga również to, że ją kocham.
Susie zatoczyła się obok niego i uciekł jej zduszony jęk. Brian
obserwował jak jej oczy spotykają jego i chwyciła go za ramiona. Otarł łzy
spływające po jej policzkach. Sarah gapiła się na Susie.
– Szczęściara z ciebie. Znam kobiety, które zabiłyby, aby znaleźć się na
twoim miejscu, a ja jestem jedną z nich. Gdyby to chodziło o mnie, nie
ukrywałabym tego, tak jak ty to robiłaś dzisiaj. Ciesz się tym. Ci wszyscy,
którzy cię nienawidzą, są po prostu zazdrośni. Ja na pewno jestem.
Brian powiedział bezgłośnie „Dziękuję” do Sarah, która się uśmiechnęła.
Blake powoli oderwał się od ściany i podszedł do nich. Wyciągnął Susie z
uścisku Briana i przycisnął ją do swojego ciała. Blake skinął mu głową, a ten
uśmiechnął się szeroko do Sarah.
– Weźmiemy go.
Oczy Sarah rozszerzyły się i wyjąkała:
– Co–Co proszę?
Odchrząknął i głośniej powiedział:
– Ten dom. Weźmiemy go. Jak szybko możesz załatwić formalności?
Poinformuję naszych prawników, aby przygotowali wszystko, tak by można
było zacząć już dzisiejszego popołudnia.
Kiwając głową, Sarah wyszła pospiesznie, przykładając słuchawkę
telefonu do ucha.
Dołączając do Blake’a i Susie, którzy cicho do siebie szeptali, poklepał
brata po plecach.
– Tak więc znów zostaliśmy współlokatorami, bracie.
Blake przewrócił oczami.
– Wiedziałem, że gdzieś musi być jakaś negatywna strona tego
wszystkiego.
I uderzył pięścią w ramię brata.
****
Jak tylko znaleźli się z powrotem w kamienicy Susie, zadzwonił telefon.
Zignorowała go. Brian uniósł brew spoglądając na Blake’a. Jego brat wzruszył
ramionami. Nie mieli pojęcia, dlaczego nie odbierała połączeń. Zaciekawiony
podszedł do telefonu i odebrał.
– Halo, tu telefon Susie.
– Witam, jestem doktor James Domino ze szpitala Newcastle i szukam
Susan Ellen Sanden.
Brian usłyszał odkręcanie kurków w łazience i czekał aż Susie wyjdzie,
pragnąc uzyskać od lekarza więcej informacji.
– Jest w tej chwili w łazience. Mogę zapytać o co chodzi?
– Ma to związek z Samanthą Gardener.
Brian przypomniał sobie przyjaciółkę Susie. Była nimi przerażona i
trzymała się od nich z daleka, nawet kiedy odwoził dziewczyny do domu tamtej
nocy. Nie chciała zostać z nim sama i niemal błagała, aby odwieźli ją pierwszą,
nawet, jeśli musiał później nadłożyć drogi, odwożąc pozostałe dziewczyny.
Samantha nie pozwoliła się nawet odprowadzić do drzwi, aby miał pewność, że
dotarła bezpiecznie do domu. Coś było nie tak.
– Będziemy tam za dziesięć minut. Jak źle z nią jest?
Po drugiej stronie rozległo się westchnienie, kiedy doktor Domino
kontynuował:
– Ponownie spadła ze schodów, tylko, że tym razem te schody kopnęły ją
kilka razy, zanim on ją tutaj przywiózł. Nie wniesie oskarżenia. Jest zbyt
przerażona. Nie sądzę, aby przeżyła, jeśli on zrobi to ponownie. Oficjalnie, nic
nie mogę zrobić.
Brian warknął.
– Dziesięć minut. Będziemy tam.
Odkładając słuchawkę, zauważył obok siebie Susie ze zmartwieniem
wymalowanym na twarzy. Blake stał za nią z ramionami wokół niej, jego oczy
błyszczały niedźwiedzim blaskiem i miał zaciśniętą szczękiem. Wiedział, że
Blake słyszał jego rozmowę, dzięki dobremu słuchowi jaki posiadali zmienni.
Skupił się na Susie.
– Kochanie, słyszałaś to?
Pokręciła głową.
– Nie, ale załapałam istotę sprawy. Myślałam, że go zostawiła. Pomogłam
jej ostatnim razem. – Łzy spłynęły po jej policzkach. – Musimy już iść.
Ostrzegam was, on jest dużym facetem i jestem pewna, że coś bierze.
Brian skinął jej głową.
– Dlaczego nie wezwała policji? Dostałby sądowy zakaz zbliżania się.
Chwyciła torebkę i skierowali się do drzwi, kiedy Blake wykonał telefon
do ich kuzyna.
– Zrobiłyśmy tak, ale on jest gliniarzem, a oni wydają się kryć nawzajem
własne tyłki.
Patrzył, jak Blake zatrzymał się z telefonem przy uchu. Ich kuzyn Slater
odebrał.
– Co jest, kuzynie?
– Spotkajmy się przed szpitalem Newcastle za dziesięć minut.
Rozłączył się nie czekając na odpowiedź i zadzwonił do Brocka, ich brata,
który był policyjnym detektywem.
– Hej, bracie, gdzie jesteś?
Nastąpiła przerwa, zanim usłyszał jak ich brat odpowiedział Blake’owi
gdzie był, a wtedy Blake warknął.
– Dobrze, spotkaj się ze mną w szpitalu tak szybko, jak to tylko możliwe.
Wepchnął telefon do kieszeni i warknął:
– Chodźmy.
Brian objął Susie, kiedy wyszli z domu i wsiedli do samochodu.
ROZDZIAŁ 10
Susie była jak sparaliżowana, kiedy wysiadała z samochodu pod
szpitalem. Jak mogła nie wiedzieć, że Greg z powrotem pojawił się w życiu
Sammy? Przecież Sammy była jedną z jej najlepszych przyjaciółek. Brian objął
ją ramieniem i szepnął:
– Kochanie, nie mogłaś o tym wiedzieć.
Pochyliła się w jego stronę.
– Powinnam była się domyślić, ale wyszła z nami w piątek, więc
sądziłam, że wszystko jest w porządku. On nigdy nie pozwalał jej wychodzić.
Pocierał jej plecy, kiedy zmierzali do wejścia, obok, którego rozmawiało
ze sobą dwóch potężnych mężczyzn. Byli tak samo zbudowani jak Blake i
Brian. Jeden z nich był nawet odrobinę wyższy. Dwaj faceci odwrócili się, kiedy
ich spostrzegli i Susie od razu zauważyła, że byli spokrewnieni z jej
mężczyznami. Ten wyższy wyglądał jak starsza wersja Blake’a, tylko miał
niebieskie oczy Briana. Tego drugiego, spotkała dzisiaj na obiedzie. Był prawie
takiego samego rozmiaru jak Brian, ale miał jaśniejsze włosy, niemal ciemno
blond, a jego oczy były zielone.
Blake poklepało bu po plecach i wyjaśnił sytuację, o tym, że zadzwonił
lekarz, czego – jak wszyscy wiedzieliśmy – oficjalnie, nie powinien był robić.
Ten, który wyglądał jak Blake, warknął i wydawał się jeszcze większy, kiedy
jego oczy zalśniły. Skuliła się szepcząc:
– Nie możesz tam wejść w takim stanie. Nie tylko nie pozwolą ci wejść,
ale też bardziej przeraziłbyś Sammy.
Pan Straszny popatrzył na nią.
– To z jej powodu narzekała mama? To jest wasza partnerka?
Spojrzał na Briana i Blake’a.
Uśmiechnęli się szeroko i pociągnęli ją do przodu.
– Tak, to jest nasza partnerka. Brock, poznaj Susie. Susie, to jest Brock, a
ten tutaj to nasz kuzyn Slater, chociaż jest dla nas bardziej jak brat.
Obaj mężczyźni skinęli jej głowami a Slater skomentował:
– Widziałem ją wcześniej w restauracji. Jest urocza.
Brock patrzył na nią, aż w końcu jego usta wygięły się w czymś, co jak
zakładała było powitalnym uśmiechem. Zadrżała. Był naprawdę przerażający.
Brian zacisnął ramiona i przyciągnął ją do siebie.
– Masz swoją odznakę, Brock?
Brock skinął głową i Brian podszedł z nią do drzwi.
Kiedy wszyscy weszli do środka, Susie skierowała się prosto do recepcji i
zaczekała, aż osoba przed nią załatwi swoją sprawę. Kiedy kobieta odeszła,
spytała w którym pokoju może znaleźć Sammy. Wszyscy udali się na izbę
przyjęć do pokoju 10B. Kiedy dotarli na miejsce, zatrzymali ich dwaj mężczyźni
w stroju chirurga.
–Przykro nam, ale może wejść tylko rodzina. Czy wy jesteście …
Przerwali, kiedy Brock błysnął swoją policyjną odznaką.
Tuż przed drzwiami Sammy, Susie zatrzymała się. Była zła na Blake’a i
Briana za zaproszenie gliniarza, skoro wiedzieli o sytuacji z Gregiem i jego
kolegami. Wskazując na Brocka, powiedziała:
– On nie może wejść. Nie mogę uwierzyć, że po tym, co wam
powiedziałam, zaprosiliście tu jednego z nich.
Posłała obu swoim mężczyznom zabójcze spojrzenie.
Była zaskoczona, kiedy to nie jej faceci odpowiedzieli, ale zrobił to
Brock.
– Och, lubię cię, jesteś zadziorna, a ja nie znoszę mężczyzn, którzy biją
kobiety. – Dotknął swojego nosa. – Mam wbudowany wykrywacz kłamstw. To
jedna z zalet bycia zmiennokształtnym.
Przełknęła ślinę, kiedy zwróciła się do Blake’a i Briana, którzy mieli
pełne samozadowolenia szerokie uśmiechy na swoich twarzach. Tupiąc nogą
mruknęła:
– Kurewsko fantastycznie. Kolejny powód, aby czuć się taką szczęściarą.
Zanim otworzyła drzwi do pokoju Sammy, powiedziała:
– Dajcie mi proszę na początek pięć minut sam na sam z nią.
Nie czekała na ich zgodę i wśliznęła się do pokoju.
Susie sapnęła zszokowana, kiedy zobaczyła poobijaną i posiniaczoną
twarz swojej przyjaciółki. Wszystko w zasięgu wzroku przybrało kolor
fioletowy lub czarny. Podbiegła prosto do niej, a ona wyglądała na zaskoczoną,
kiedy ją ujrzała. Jedno oko, które miała otwarte rozszerzyło się i próbowała
pokręcić głową.
– Och, kochanie, co on ci zrobił?
Pogładziła włosy Sammy.
– Tym razem zamierzam ci pomóc od niego uciec. Pożyczę ci jakieś …
Ciężka ręka opadła na jej ramię i ścisnęła je, aż się skrzywiła. Spoglądając
za siebie ujrzała Grega z jego krótko przystrzyżonymi blond włosami i
brązowymi oczami, które wydawały się niemal czarne, kiedy patrzył na nią z
taką nienawiścią.
– Ty mała gruba suko. Nigdzie jej nie zabierzesz.
Pociągnął ją do góry i uciekł jej krzyk zanim zakrył jej usta i wyszeptał:
– Jeśli jeszcze kiedykolwiek zobaczę cię w pobliżu Samanthy, to wtedy
…
– Co zrobisz?
Westchnęła z ulgą, kiedy rozpoznała głos Blake’a. Greg odwrócił się z nią
w swoich ramionach, a ona pisnęła, kiedy jego ręce chwyciły ją za włosy,
ciągnąc je. Blake ruszył ku niej, jego oczy lśniły, kiedy Brian skierował się do
Grega.
Zamiast jednak ją wypuścić, Greg chwycił ją mocniej. Brock powiedział:
– Wypuściłbym ją gdybym był na twoim miejscu, kolego. Jeśli tego nie
zrobisz, umrzesz paskudną śmiercią. Przekonasz się, że nigdy nie krzywdzi się
partnerki niedźwiedzia. A nieszczęśliwie dla ciebie, ta urocza pani ma ich
dwóch.
Miała nadzieję, że Greg posłucha Brocka, ponieważ właśnie w tej chwili
Brian, już jako olbrzymi niedźwiedź grizzly zbliżał się do nich.
Greg zaskowyczał kiedy pazury niedźwiedzia cięły go w twarz. Blake
chwycił ją wyrywając z ramion Grega i przyciągnął do siebie. Brian ponownie
ruszył na Grega, ale Brock go zatrzymał, stając przed niedźwiedziem, który
garbił się w małym pomieszczeniu.
– Brian, wystarczy. Zmień się z powrotem. Nie możemy go tu zabić. Nie
możemy go w ogóle zabić, dzisiaj.
Niedźwiedź wydał parskający dźwięk i patrzyła oczarowana, jak zdawał
się błyszczeć i różnokolorowe światła wirowały wokół jak magia, a potem nagle
stał tam Brian, nadal w swoich ubraniach, wyglądając tak jakby właśnie przed
chwilą nie zmienił się w ogromnego niedźwiedzia.
Greg leżał na podłodze trzęsąc się, a Brock ukląkł i mówił do niego. Susie
odsunęła się od tego zamieszania i sprawdziła co z Sammy, która wcześniej
zemdlała. Susie zmarszczyła brwi, zastanawiając się dlaczego nikt się nie
pojawił podczas tego całego zamieszania. Lekarz lub pielęgniarka powinna była
się pojawić. Drgnęła, kiedy Brian przyciągnął ją do siebie. Jego ciało wydawało
się ugiąć, kiedy westchnął.
– Proszę, powiedz mi, że teraz się mnie nie boisz.
Wracając do wydarzeń sprzed chwili, kiedy przemienił się i zaszarżował
na nich, była zdumiona uświadamiając sobie, że się go nie bała. Nawet kiedy
podrapał pazurami Grega, to ani razu nie przeszło jej przez myśl, że ten
niedźwiedź mógłby ją zranić. Odwracając się w jego ramionach, spojrzała na
niego.
– Nie, nie boję się.
Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po twarzy.
– Kocham cię, nawet, kiedy jesteś niedźwiedziem grizzly.
Brian radośnie się do niej uśmiechnął i musnął jej usta swoimi.
– Powiedz mi to jeszcze raz, kochanie.
Jej dłonie przesunęły się, aby owinąć się wokół jego szyi. Przyciągnęła go
bliżej i wyszeptała mu do ucha:
– Kocham cię, Brian.
Podniósł ją i mruknął, kiedy jego głowa spoczęła przy jej.
– Tak bardzo cię kocham. Nigdy ponownie nie waż się robić czegoś tak
głupiego. Wiedziałaś, że był gdzieś tutaj w pobliżu.
Zachichotała, kiedy pomyślała o tym wszystkim.
– Och, niech nikt lepiej ze mną nie zadziera. Jestem teraz
prawdopodobnie jedną z najbardziej chronionych kobiet na świecie.
Wydał udawane warczenie i delikatnie ją postawił, tylko by się zatrzymać
i przekląć. Susie odwróciła się, aby zobaczyć z jakiego powodu zaklął. To co
zobaczyła sprawiło, że przełknęła i spróbowała dostać się do Sammy. Brock stał
nad łkającą Sammy, będąc powstrzymywanym przez Blake’a. Powiedział:
– Moja.
Spojrzała na drugą stronę łóżka, gdzie ujrzała Slatera, który również
stwierdził:
– Moja.
Susie zaczęła robić się wkurwiona, kiedy ci dwaj mężczyźni wpatrywali
się w siebie, jakby byli gotowi pozabijać się nawzajem.
Zrzucając ramiona Briana, podeszła do nich i posłała im swoje najlepsze
zabójcze spojrzenie.
– Natychmiast przestańcie. To nie jest ani czas ani miejsce na to. Poza
tym, straszycie ją. Nie obchodzi mnie, kim jest dla każdego z was, ale jeśli się
nie odsuniecie, skopię wasze tyłki.
Obaj się do niej odwrócili i obejrzeli ją z góry na dół. Prostując się
westchnęła.
– No dobrze, każę to zrobić Brianowi i Blake’owi.
Uśmiechnęli się szeroko, kiedy poczuła dwie pary rąk na plecach.
Spojrzała na Sammy, by ujrzeć jak ta posyła jej w podziękowaniu lekkie
skinienie. Wszyscy faceci wyszli i w końcu została z nią sama.
– Obiecuję, że on więcej cię nie skrzywdzi. Jesteś teraz bezpieczna.
Skrzeczącym głosem, który ledwie było słychać, Sammy zapytała:
– Gdzie jest Greg?
Slater pojawił się obok łóżka, mamrocząc:
– Żyje, niestety, ale pójdzie do więzienia.
Sammy zamknęła oczy, kiedy łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
– Dzięki.
Susie pochyliła się, otarła jej łzy i złożyła pocałunek na każdym policzku.
****
Do mieszkania Susie wrócili we wczesnych godzinach porannych.
Wszyscy razem padli w kupie na łóżko. Blake modlił się, aby reszta tygodnia
upłynęła w ciszy i spokoju. Musieli rozwiązać sprawę z czuwaniem nad Sammy.
Zgodziła się zamieszkać z nimi przez jakiś czas, dopóki w pełni nie
wyzdrowieje, co zbytnio nie ucieszyło Brocka i Slatera.
Blake był szczęśliwy przez kilka kolejnych dni. Pracował tylko od
siódmej do czwartej, a Susie kończyła pracę o czwartej trzydzieści. Każdego
popołudnia odbierał ją z pracy, a ona warczała, że ma zupełnie dobry samochód.
Nie używała go odkąd się z nimi się spotykała.
W piątek po południu, Susie zadzwoniła do niego do pracy, aby mu
powiedzieć, że będzie pisała cały dzień i zamierza zobaczyć się z Sammy. On i
Brian wyszli z pracy późno, ale zadbali o to, aby wrócić na czas i przygotować
dla niej kolację niespodziankę. Telefon zaczął dzwonić około szóstej. Blake
odebrał, chociaż był to telefon Susie.
– Halo.
Cisza powitała go na drugim końcu, a potem odezwał się gburowaty
męski głos:
– Chciałbym rozmawiać z moją córką.
Uśmiechnął się, ponieważ nie słyszał zbyt wiele o rodzinie Susie. Nie
lubiła o nich mówić. To była jego szansa, aby uzyskać jakieś informacje.
– Nie ma jej teraz. Czy mógłbym w czymś pomóc?
Blake usłyszał w tle kobietę, udzielającą instrukcji.
– Dobrze. Tak zrobię. Przekaż jej, że musi pojawić się w Plaza o siódmej,
nie później, a jeśli przyprowadzi ze sobą randkę, przekaż mu, aby miał
świadomość tego, że będzie siedziała z Richardem. Nadal nie jest zachwycony
tym, że zwróciła mu pierścionek. Tak czy inaczej, powiedz jej, że najlepiej
będzie jeśli przyjdzie sama. Nie chcę żadnego dramatu.
Usłyszał w tle kobietę rozkazującą ojcu Susie, zapytać o dwóch mężczyzn
z restauracji, o których powiedziała im Ellen. Mężczyzna wymamrotał, że jego
córka nigdy nie przyniosłaby mu wstydu, pokazując się publicznie z dwoma
mężczyznami.
Blake chwycił mocniej słuchawkę i usiłował jej nie połamać kiedy
warknął:
– W porządku, mam już wszystkie informacje. Może poda mi pan jeszcze
raz, adres tej imprezy na wszelki wypadek, gdyby go nie pamiętała.
Ojciec Susie podał mu adres hotelu Crown Plaza zaznaczając, że impreza
odbędzie się w sali A.
Po odłożeniu słuchawki, wrócił do kuchni i poinformował Briana o swojej
rozmowie.
– Nie sądzisz, że nadal czuje się zakłopotana faktem, że jest z nami
dwoma, albo też nie do końca jest pewna co do nas? Powinniśmy doprowadzać
do konfrontacji?
Blake uśmiechnął się szeroko do brata.
– Och, zrobimy coś lepszego. Wybieramy się jutrzejszego wieczora na
kolację.
Brian uśmiechnął się złośliwie i zatarł ręce.
– Pokażmy jej, dlaczego została obdarzona dwoma partnerami.
Blake zachichotał, kiedy pomyślał, że nie może się doczekać, tego, jakie
usprawiedliwienie wymyśli ich mała partnerka.
ROZDZIAŁ 11
Susie ściskała mocno torebkę, kiedy samotnie pojawiła się na przyjęciu w
sali w Crown Plaza. Gryzło ją poczucie winy, że okłamała swoich chłopców.
Chociaż, tak naprawdę to nie skłamała, to było bardziej jak naciągnięcie
prawdy. Poszła do Jane i zamierzała zjeść kolację, więc w sumie, w dużej
mierze była to prawda. Miała tylko nadzieję, że to wystarczyło, aby przekonać o
tym ich zmienne nosy.
Jęknęła, kiedy weszła do środka, a jej ojciec i macocha zaczęli zmierzać
w jej kierunku. Pierwszy komentarz jaki padł z ust Julie brzmiał:
– Myślałam, że chodziłaś na siłownię, powinnaś być choć trochę
szczuplejsza. Co się stało?
Będąc w podłym nastroju z powodu konieczności skłamania swoim
mężczyznom, Susie odwarknęła:
– Jestem tutaj. Czuj się z tego powodu szczęśliwa.
Julie prychnęła, a Susie jęknęła, kiedy Richard – jej były – podszedł do
nich. Miał na sobie czarny garnitur i wyglądał równie schludnie, jak zawsze.
Jego blond włosy zostały ułożone do tyłu na żel, a jego zęby tak wybielone jak
to tylko możliwe. Jego szczupła sylwetka nie zrobiła na niej wrażenia. Zadrżała
z obrzydzenia na myśl o jego dotyku.
Jej ojciec rzucił jej „bądź miła” spojrzenie, a ona zacisnęła zęby. Richard
ujął jej dłoń i złożył na niej niedbały pocałunek. Susie ponownie zadrżała ze
wstrętu, ale oparła się pokusie, aby wytrzeć dłoń o sukienkę.
– Wygląda pani równie pięknie jak zawsze, pani Sutton, i widzę, że
dotarła moja cudowna dziewczyna. Nie mają państwo nic przeciwko, jeśli
skradnę ją do tańca?
Susie niemal się zakrztusiła kiedy jej macocha zachichotała i skinęła
głową.
Susie wyrwała swoją rękę tak szybko jak tylko znaleźli się wystarczająco
daleko.
– Co ty do diabła wyprawiasz?
Richard przyciągnął ją do siebie, kiedy tańczyli wzdłuż parkietu.
Ignorując jej wcześniejsze pytanie, uśmiechnął się do niej.
– Dobrze razem wyglądamy. Założę się, że za mną tęskniłaś.
Pokręciła głową i odepchnęła go, kiedy usiłował ją pocałować. Dzięki
Bogu, przeszkodziła im wysoka, oszałamiająca kobieta, z ciemną oliwkową
skórą i czarnymi włosami zaplecionymi w elegancki warkocz. Miała pełne,
wydęte usta, które w chwili obecnej były wygięte w grymasie niezadowolenia.
– Nie robiłabym tego na twoim miejscu.
Richard wydawał się oniemiały, kiedy gapił się na tą piękność. Susie
skorzystała z okazji, aby wysunąć się z jego uścisku.
Richard odzyskał głos.
– Zapewniam panią, że mam do tego prawo, ponieważ ona jest moją
narzeczoną.
Susie warknęła, kręcąc się niespokojnie i otworzyła usta, by powiedzieć
mu, że z całą pewnością tak nie było, kiedy ta kobieta się roześmiała.
– Och, doprawdy? Może zechcesz poinformować o tym moich synów,
którzy gapią się na nią odkąd się tu pojawiła i zmierzają tutaj gotowi cię za to
zabić.
Susie odwróciła się, podobnie jak Richard, obserwując jak ten blednie,
kiedy dwaj przystojni mężczyźni w czarnych smokingach zmierzali w ich
kierunku z zabójczym błyskiem w oczach. Susie uśmiechnęła się i westchnęła.
– Tak bardzo kocham tych dwóch.
Nie dbając o to gdzie się znajdowała, pospieszyła do nich i objęła ich obu.
– Tak się cieszę, że przyszliście. Tak bardzo za wami tęskniłam.
Wyglądacie naprawdę gorąco.
Uśmiechnęła się do nich obu szeroko.
– Łał. Szczęściara ze mnie.
Sięgając do góry, przyciągnęła w dół twarz Blake’a i musnęła jego wargi
swoimi, zanim wyszeptała:
– Przepraszam za kłamstwa. Wybacz mi. Kocham cię.
Wypuszczając go sięgnęła do Briana i zrobiła to samo. Odwracając się,
przełknęła ślinę, kiedy ujrzała, że każdy się zatrzymał i gapi na nich.
****
Brian był wkurzony, a zwieńczeniem tego wieczoru było to, że jego
matka była tutaj i to ona pomagała Susie, a nie oni. Jego gniew zelżał, kiedy
Susie podbiegła do nich okazując im swoje uczucie w bardzo publicznym
miejscu. I niemal całkowicie zniknął, kiedy pochyliła się i pocałowała Blake’a a
później jego, szepcząc jak bardzo ich kocha. Uśmiechnął się złośliwie do Pana
Blondaska i otoczył ramionami swoją cenną partnerkę, rozkoszując się nią i nie
dbając o przedstawienie jakie odegrali przed tymi ludźmi.
Susie niechętnie wyplątała się z jego ramion i przesunęła się, aby stanąć
twarzą do Pana Rozdziawione Usta Blondaska, ale ku całkowitemu szokowi
Briana, jego matka uśmiechała się i to samo robił jego ojciec, kiedy przyłączyli
się do tego widowiska.
Susie zamarła przed nim i długi przeciągły jęk opuścił jej usta. Nie mógł
nic poradzić na chichot, który mu uciekł, kiedy dwoje niskich ludzi przedzierało
się pospiesznie w ich stronę. Mężczyzna spieszył jak burza, wyglądając jakby
podwoił swój rozmiar. Chociaż jego brzuch z pewnością sprawiał, że wyglądał
na większego niż był w rzeczywistości, tak naprawdę był tylko trochę wyższy
od Susie. Kobieta miała swoje rude włosy ułożone w ogromne, wyszukane
uczesanie na czubku głowy, a jej twarz została wytapetowana makijażem.
Usiłował nie roześmiać się na widok sukni, którą miała na sobie, ponieważ była
na nią o jakieś dwa rozmiary za mała. Przepychali się, torując sobie drogę przez
zgromadzony niewielki tłum, a opryskliwy głos, który słyszał już przez telefon,
zagrzmiał:
– Co się tutaj dzieje? Dlaczego ci dwaj mężczyźni trzymają moją córkę?
Chichot Briana przerodził się w kaszel po tym, jak okazało się kim był ten
mężczyzna i chwycił Susie jeszcze mocniej w talii. Zobaczył jak Blake zrobił to
samo z jej dłonią, którą trzymał. Susie przemówiła piskliwym głosem:
– Hmm, tato, to są moi mężczyźni, Blake i Brian.
Oczy jej ojca rozwarły się szeroko, a kobieta – która jak zakładał była
macochą Susie – z trudem łapała powietrze.
– Mówiłam ci, że Ellen nie kłamałaby o czymś takim. A ty sądziłeś, że
twój aniołek nie zrobiłby nic takiego, co mogłoby cię zawstydzić.
Kobieta zwróciła się do wszystkich.
– Panie i panowie, tak mi przykro z powodu tego niewielkiego
nieszczęsnego zdarzenia. Jeśli moglibyśmy wszyscy przenieść się po prostu do
stołu aukcyjnego, zaczniemy licytację wcześniej.
Część ludzi odeszła i podążyła za macochą Susie. Jej ojciec stał
nieruchomo, wpatrując się w niego i Blake’a. Zerkając na swojego brata,
którego twarz nosiła kamienną maskę gniewu, Brian opuścił dłoń zabierając ją z
talii swojej partnerki i wyciągnął ją w stronę jej ojca. Jej ojciec zerknął na
ofiarowaną dłoń, po czym uniósł brew.
– Czy to jakiś żart?
Brian spojrzał na Blake’a, by sprawdzić, czy mógłby jakoś pomóc, ale z
odległości w jakiej stał, mógł usłyszeć zgrzytanie zębów swojego brata. Co
gorsza, Pan Blondasek pisnął:
– Daj spokój, Susie, skończ z tym nonsensem i powiedz tym
mężczyznom, aby cię puścili.
Zrobił krok do przodu, a Susie cofnęła się do tyłu, aby go uniknąć. Blake
wydał warczenie, na co Blondasek się obruszył i odszedł.
Ojciec Susie westchnął i stłumionym głosem wymruczał:
– Dzięki za przybycie, ale teraz możecie już wyjść.
Odwrócił się do Susie, pokręcił głową i odszedł, aby dołączyć do żony.
Brian rzucił piorunujące spojrzenie na tył jego głowy, kiedy odchodził.
Matka Briana pojawiła się w jego polu widzenia i wyszeptała:
– Miło mi cię poznać, Susie. Przykro mi, że nie odbyło się to w lepszych
okolicznościach.
On i Blake wydali zszokowane sapnięcie, kiedy ich matka wciągnęła w
ramiona sztywną Susie.
– Witaj w rodzinie, córko. Nie mogę się doczekać naszej kolacji w
przyszłym tygodniu.
Pocałowała ją w policzek i wydawało się, że Susie rozluźniła się w jej
uścisku.
– Nie martw się, dojdzie do siebie. Idź do domu i upewnij się, że moi
chłopcy zadbają o ciebie.
Susie ucałowała w odpowiedzi policzek jego matki, zanim wymamrotała.
– Bardzo dziękuję. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam taką teściową jak
ty.
Jego matka uśmiechnęła się radośnie do ich partnerki i pchnęła ją lekko w
ich kierunku. Patrzył jak Blake pokręcił głową, roześmiał się i ulokował Susie
między nimi. Ich matka coś kombinowała, ale w tej chwili o to nie dbał.
Uśmiechając się do Susie, Brian podał jej rękę.
– Jesteś gotowa do wyjścia, kochanie?
Uśmiechnęła się szeroko i wyszli z hotelu.
EPILOG
Susie wbiegła do Zdrowych Ciał, zatrzymała się na chwilę, aby pomachać
Tayler, która uśmiechnęła się i machnęła jej w odpowiedzi, po czym wskazała
na schody. Spiesząc na górę do swoich mężczyzn, pchnięciem otworzyła drzwi,
nie zadając sobie trudu, by zapukać i skoczyła w ramiona Briana. Pocałowała go
w otwarte z zaskoczenia usta, i aż zadyszała i zapłonęła pragnąc, aby wzięli ją
tutaj i teraz. Wciąż zadyszana, sapnęła:
– Mam niesamowite wieści.
Blake pojawił się za nimi i pocałował ją w szyję.
– Kiedy w końcu zdasz sobie sprawę, że mieliśmy racje, mówiąc, że
kobieta w sześciomiesięcznej ciąży, z bliźniakami, nie powinna biegać po
schodach i wskakiwać w ramiona swojego męża?
Spojrzała na niego przez ramię.
– Jestem pewna, że nie narzekałbyś tak bardzo, gdybym to w twoje
ramiona wskoczyła.
Wzruszył ramionami, odebrał ją Brianowi i pocałował ją z namiętnością,
która wydawała się z każdym dniem nasilać. Odsunęła się dysząc.
– Wy dwaj zawsze mnie rozpraszacie.
Obaj zachichotali.
– W porządku. Przekaż nam swoją nowinę – powiedzieli razem.
Po nabraniu głębokiego oddechu, zaszczebiotała z podekscytowaniem:
– Sprzedałam naszą historię! Wydawca powiedział, że bardzo im się
spodobała.
Susie uśmiechnęła się, kiedy jej mężczyźni wrzasnęli:
– Co?
Usłyszała za sobą śmiech dwóch osób. Popchnęła pierś Blake’a i
delikatnie ją podstawił. Odwróciła się, by ujrzeć Slatera i Brocka, ocierających z
rozbawienia oczy.
Warcząc na nich, Susie sama roześmiała się złośliwie.
– Nie martwcie się. Powiedziałam im, że mam dla nich kolejną świetną
historię związku ménage o kuzynach, którzy nazywają się Slater i Brock.
Ich śmiech urwał się, a ona uśmiechnęła się szeroko na widok ich
przerażonych spojrzeń. Odwróciła się z powrotem do swoich mężczyzn i
przytuliła ich mocno, kochając każdą chwilę swojego nowego życia.