Twardowski Jan Rachunek dla dorosłego

background image

Jan Twardowski
Rachunek dla dorosłego



Polski Zwi

ą

zek Niewidomych

Zakład Wydawnictw i Nagra

ń

Warszawa 1991

Tłoczono pismem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Ludowa Spółdzielnia
Wydawnicza",
Warszawa 1982




Pisał J. Podstawka
Korekty dokonali
St. Makowski
i D. Jagiełło



Od autora

Wiersze to jeszcze jeden
sposób mówienia do drugiego
człowieka - i do samego siebie.
S

ą

tacy, co uwa

ż

aj

ą

,

ż

e

człowiek, który je tworzy, szuka
własnych prze

ż

y

ć

. Czy o to tylko

chodzi? Wydaje si

ę

,

ż

e powinien

odnajdywa

ć

t

ę

prawd

ę

, która go

przerasta, t

ę

, która stale si

ę

mu wymyka. Prawda ta jest tak
obszerna,

ż

e chocia

ż

było tylu

wspaniałych poetów, wci

ąż

pojawiaj

ą

si

ę

nowi i podejmuj

ą

jeszcze raz ten sam trud.

Pochłania mnie wiara, ale
wiara, która nie jest statyk

ą

,

zatrzymaniem si

ę

, lecz ci

ą

głym

odkrywaniem na nowo tajemnicy.
Pochłania mnie pragnienie
zgł

ę

bienia tre

ś

ci wspólnych nam

wszystkim, szukaj

ą

cym odpowiedzi

na nasze ludzkie l

ę

ki,

wynikaj

ą

ce mi

ę

dzy innymi z

poczucia samotno

ś

ci czy trwogi

wobec spraw ostatecznych.

Ś

wiat mo

ż

na zaakceptowa

ć

,

je

ś

li si

ę

dostrze

ż

e warto

ść

czy

nawet wi

ę

cej - urok dramatu,

background image






jaki jest składnikiem

ż

ycia.

Cho

ć

to takie zadziwiaj

ą

ce.

Mo

ż

na przyj

ąć

tak

ż

e wiele innych

spraw, jak na przykład

ż

norodno

ść

typów ludzkich,

którym wspólna jest jednak
potrzeba rozwi

ą

zywania tajemnicy

ż

ycia.

Jest poznanie naukowe,
intelektualne, oparte na
ła

ń

cuchu logicznie biegn

ą

cych

my

ś

li, ale poezja posługuje si

ę

,

według mnie, poznaniem
intuicyjnym i dlatego mo

ż

e by

ć

na pozór nielogiczna i
zdumiewaj

ą

co trafna zarazem. Bo

rodzi si

ę

z wyobra

ź

ni i

pod

ś

wiadomo

ś

ci, tajemniczej

ę

bi człowieka. Potrafi od razu

wskoczy

ć

w

ś

rodek sprawy, obj

ąć

cało

ść

.


Wspaniała i urzekaj

ą

ca jest

miło

ść

człowieka. Dlaczego

jednak próbuj

ę

mówi

ć

o niej w

paradoksach? - na przykład: "S

ą

tacy co si

ę

na zawsze kochaj

ą

i

dopiero wtedy nie mog

ą

by

ć

razem" albo "miło

ść

to

samotno

ść

co ł

ą

czy

najbli

ż

szych". My

ś

l

ę

,

ż

e stale

kochamy to, co jest wi

ę

ksze od

nas. Znowu zawsze ta wymykaj

ą

ca

si

ę

prawda.


Zachwyca mnie otaczaj

ą

cy nas

ś

wiat, jego kolor, d

ź

wi

ę

k,

zapach, ró

ż

norodno

ść

. Wracam do

starego Linneusza, który nazywał
po imieniu zwierz

ę

ta, ptaki,

ro

ś

liny. Długo i cierpliwie

uczyłem si

ę

przyrody, czytam

ksi

ąż

ki przyrodnicze. Zbieram

zielniki. Kiedy si

ę

mówi tyle o

człowieku, o ró

ż

nie pojmowanym

humanizmie - widz

ę

urok szpaka,

wilgi, dzikiego królika,
szorstkowłosego wy

ż

ła. Juliusz

Słowacki w znanej strofie z
"Beniowskiego" pisze,

ż

e Bóg

jest Bogiem rozhukanych koni, a
nie pełzaj

ą

cych stworze

ń

, s

ą

dz

ę

,

ż

e jest tak

ż

e Bogiem chrz

ą

szczy,

mrówek, biedronek i szczypawek.
Czy takie widzenie przyrody

background image






nie uczy nas pokory?
Przecie

ż

to samo

ś

wiatło pada

i na ludzi, i na koniki polne, i
na

ś

wierszcze.

Ś

wiat dany nam jest w sposób

rzeczywisty, a nie tylko
wyobra

ź

niowy. Nie istnieje jako

pomy

ś

lenie czy poetycka rzecz.

Jest zbiorem rzeczy
egzystuj

ą

cych. I dlatego lubi

ę

nazywa

ć

po imieniu drzewa,

kwiaty, kamienie. Daleki jestem
od operowania, tak powszechnego
dzi

ś

, znakami: ptak, zwierz

ę

,

ryba, li

ść

, kwiat. Widz

ę

bowiem

dzi

ę

cioła, kosa, bociana,

słonia, pstr

ą

ga,

ś

laz, borsuka,

wrotycz, makol

ą

gw

ę

- konkretny,

nie anonimowy

ś

wiat. Wiem,

ż

e

li

ść

wi

ą

zu drapie,

ż

e gryka

ro

ś

nie na czerwonej łodydze,

ż

e

gile maj

ą

nosy grube, a dudki

krzywe,

ż

e pstr

ą

gi s

ą

szaroniebieskie, a wilcza jagoda
brunatnofioletowa.
Zdumiewam si

ę

i zachwycam

urod

ą

i dziwno

ś

ci

ą

widzialnego i

niewidzialnego

ś

wiata. To, co

widzialne, dotykalne, pozwala
okre

ś

li

ć

granice niewiadomego i

niepoznawalnego. Bez tej jedynej
bliskiej miary

ś

wiata nie dałoby

si

ę

te

ż

dostrzec i poj

ąć

jego

nieuchwytnych tajemnic.
Interesuje mnie wi

ę

c wszystko:

ptaki, kwiaty, owady, kamienie.
I zamiast o katedrach i gotykach
wol

ę

pisa

ć

o drzewach, które

maj

ą

w sobie co

ś

ze wspomnienia

raju.

Ś

wiat jest naprawd

ę

cudowny...

Artysta nie fotografuje
rzeczywisto

ś

ci. My

ś

l

ę

,

ż

e je

ś

li

patrzy na przyrod

ę

, nie musi jej

analizowa

ć

, dostrzega jej pewne

elementy w zale

ż

no

ś

ci od swoich

prze

ż

y

ć

. Chłopiec, który wr

ę

cza

ukochanej ró

żę

, nie my

ś

li o tym,

ż

e owad zranił si

ę

o jej kolec.

Liczymy siedem, pi

ęć

albo dwie

kropki na biedronce - nie
wiedz

ą

c,

ż

e jest drapie

ż

nikiem.

Czy jednak jest to tylko
okrucie

ń

stwo? Mo

ż

na dostrzec w

background image






przyrodzie nawet humor.
Pasikonik ma oczy na przednich
nogach, koliber leci tyłem,
kowalik chodzi do góry ogonem. A
ja lubi

ę

humor dyskretnego

u

ś

miechu, który rodzi si

ę

na

przykład z zestawienia rzeczy
nieoczekiwanych.

Obce s

ą

mi retoryka, dydaktyka

i patos. Próbuj

ę

pisa

ć

wiersze,

które nie byłyby manifestami.
Lepiej niech nie nawołuj

ą

i nie

nawracaj

ą

. Niech nios

ą

swoje

tre

ś

ci w łagodnym zawieszeniu, w

zaufaniu, w

ż

arliwej otwarto

ś

ci

na

ż

ycie i jego powszednie

sprawy. Niech podejmuj

ą

dialog

ze wszystkimi postawami. My

ś

l

ę

,

ż

e kto, jak kto, ale poeta

powinien by

ć

towarzyszem

wierz

ą

cych i niewierz

ą

cych.

Szuka

ć

tego, co ł

ą

czy, a nie

dzieli.
Tylko szczero

ść

prze

ż

ycia

zbli

ż

a ludzi i mo

ż

e przekonywa

ć

.

Nie znosz

ę

ironicznego grymasu.

Czy nie podwa

ż

a on czasem samego

faktu ludzkiej egzystencji? Jak
ju

ż

wspomniałem, lubi

ę

humor.

Dostrzegam w nim

ś

wiadectwo

pokory, wewn

ę

trzne ciepło,

próbuj

ę

dystansu. Nieraz

wydobywa go staro

ś

wiecki rym.


Dla mnie najwi

ę

kszym dramatem

jest dramat wolnej woli
człowieka, dramat wyboru
pomi

ę

dzy dobrem a złem. Dramat

moralno

ś

ci. Jakie to

przera

ż

aj

ą

ce,

ż

e to wła

ś

nie

człowiek mo

ż

e mordowa

ć

,

krzywdzi

ć

, wywoła

ć

wojn

ę

. Ale

przecie

ż

i w

ś

wiecie upadaj

ą

cego

człowieka mo

ż

na dostrzec tyle

po

ś

wi

ę

cenia, miło

ś

ci, dobroci,

ż

alu. Nie tylko Ojca Kolbe, ale

i Janusza Korczaka. Nawet na
dramat patrz

ę

oczyma

staro

ż

ytnych, którzy w dramacie

nie widzieli tragedii rozpaczy,
ale niezrozumiałe działanie.
Wydarzenia miały gł

ę

bi

ę

perspektywiczn

ą

, były symbolem

niesko

ń

czono

ś

ci i ukazywały

background image






tajemnic

ę

. Dramat mógł by

ć

oczyszczeniem, trudn

ą

drog

ą

do

dobra.

Tyle si

ę

dzisiaj mówi o

pokoleniach artystów, o
pokoleniu młodych,

ś

rednich i

starych. Pami

ę

tamy,

ż

e w okresie

pozytywizmu przeciwstawiano
starym pokolenie młodych. Jednak
wtedy były to tak zwane
pokolenia "ludzkie" w dokładnym
tego słowa znaczeniu. Dzisiaj
pokolenia niezwykle pr

ę

dko si

ę

zmieniaj

ą

. Nadpływaj

ą

jak fale.

Trwaj

ą

nieraz tylko pi

ęć

lat.

Mówi si

ę

: nowa albo stara fala.

Ci, którzy uwa

ż

aj

ą

si

ę

za

lepszych od innych tylko
dlatego,

ż

e s

ą

młodzi - kuj

ą

przeciwko sobie bro

ń

, bo

przecie

ż

tak szybko nazw

ą

ich

starymi. Nie patrz

ę

wi

ę

c na wiek

autora, znajduj

ę

nieraz

młodzie

ń

cze wiersze pisane przez

starych i starcze młodych. Nie
boj

ę

si

ę

form tradycyjnych. Nie

ś

ledz

ę

kierunków, nurtów i

tendencji przejawiaj

ą

cych si

ę

w

poezji. Pisz

ę

tak, jak mi

dyktuje my

ś

l. Razi mnie

błyszcz

ą

ce nowatorstwo po to

tylko, aby zadziwi

ć

. My

ś

l

ę

,

ż

e

autor, który umie szczerze
zdumiewa

ć

si

ę

otaczaj

ą

cym go

ś

wiatem - mo

ż

e odkrywa

ć

jego

stałe tajemnice, niezale

ż

nie od

garbu lat, które d

ź

wiga.

Jan Twardowski







Wiersze

* * *
(Bo

ż

e spraw...)


Bo

ż

e spraw

ż

ebym nie zasłaniał

sob

ą

Ciebie@ nie zawracał Ci

głowy kiedy ustawiasz pasjanse
gwiazd@ nie tłumaczył stale
cierpienia - niech zostanie jak

background image

skała ciszy@ nie spacerował po
Biblii jak paw@ nie liczył
grzechów l

ż

ejszych od

ś

niegu@

nie załamywał r

ą

k nad Okiem

Opatrzno

ś

ci@

ż

eby serce moje

nie toczyło si

ę

jak krzywe

koło@

ż

ebym nie tupał na tych

co stan

ę

li w połowie drogi

mi

ę

dzy niewiar

ą

a ciepłem@

a zawsze wiedział

ż

e nawet

najwi

ę

kszego

ś

wi

ę

tego@ niesie jak

lich

ą

słomk

ę

- mrówka wiary@


Rachunek dla dorosłego

Jak daleko odszedłe

ś

@ od

prostego kubka z jednym uchem@
od starego stołu ze zwykł

ą

cerat

ą

@ od wzruszenia nie na

niby@ od sensu@ od podziwu nad

ś

wiatem@ od tego co nagie a nie

rozebrane@ od tego co wielkie
nie tylko z daleka ale i z
bliska@ od tajemnicy nie
wykładanej na talerz@ od matki
która patrzała w oczy

ż

eby

ś

nie

kłamał@ od Polski z ran

ą

@

ty stary koniu@

Nie mog

ę

trafi

ć


Wszystko si

ę

pozmieniało nie ma

małych dworów@ pachn

ą

cych

owocami i past

ą

do podłóg@ z

zazdrostkami w oknach z lawend

ą

w szufladzie@ ko

ś

ciół te

ż

nieco

inny. Spokojny cho

ć

przecie

ż

@

bez cichej i dyskretnej prababci
łaciny@ stara si

ę

by Boga było

lepiej wida

ć

@ lecz Bóg kocha

naprawd

ę

wi

ę

c jest niewidzialny@

dworce przebudowano ju

ż

nie mog

ę

trafi

ć

@ na peron gdzie kogo

ś

ż

egnałem na zawsze@ długopis

karierowicz nieboszczyk






atrament@
niebo morze i góry zostały te
same@

Co zgin

ę

ło


Szukam co było zgin

ę

ło@

gwiazdy nie ruszyły si

ę

z

miejsca@ nie zmieniły adresu@
ksi

ęż

yc staro

ś

wiecki został po

background image

dawnemu@ cho

ć

ju

ż

podeptany@

tak jak przedtem@ półtora
miliona gatunków chrz

ą

szczy@ w

dalszym ci

ą

gu kaczka ma

dwana

ś

cie tysi

ę

cy piór@ wiatr

kr

ę

ci si

ę

w kółko tak stale

potrzebny

ż

e bezradny@ zgodnie

z planem w

ę

druje w marcu łoso

ś

w

gór

ę

rzeki@ niebieski i szary@

gryfon wystawia ptaki wodne
unosz

ą

c przedni

ą

łap

ę

@ g

ęś

tylko

pod skrzydło chowa głow

ę

@ je

ś

li

mrówki si

ę

zgubi

ą

to si

ę

same

odnajd

ą

@ bo mrowisko zawsze

przy drzewie od południowej
strony@ podobno małp przybywa -
nie ubywa@
tylko człowiek stale si

ę

gubi@ urodzony dezerter@

Wszystko co dawne

Dlaczego dom rodzinny wida

ć

cho

ć

go nie ma@ i lamp

ę

co

zgaszono trzydzie

ś

ci lat temu@

i psa co szczekał gro

ź

nie a

chciał nas powita

ć

@ wci

ąż

rzeczywiste to co niemo

ż

liwe@

czemu to co nie jest chlebem
wa

ż

niejsze od chleba@ czemu ci

co odeszli s

ą

bardziej obecni@

i nawet dawna miło

ść

co

straszyła grzechem@ stroi miny
zabawne bo stała si

ę

duchem@

miło

ść

to samotno

ść

co ł

ą

czy

najbli

ż

szych@ st

ą

d czyste nawet

co jest zbyt gor

ą

ce@ fotografie

prawdziwe - bo ju

ż

niepodobne@

cho

ć

by

ś

nie chciał sta

ć

w

miejscu i tylko si

ę

ś

pieszył@

jak nagietki co kwitn

ą

przed

dziewi

ą

t

ą

rano@

czemu ból pisze wiersze@ nie
idiotka r

ę

ka@ wszystko po to by

pyta

ć

@ co nas ł

ą

czy z ciałem@







Stare fotografie

Tylko fotografie nie licz

ą

si

ę

z czasem@ pokazuj

ą

babci

ę

jak

chud

ą

dziewczynk

ę

@ z wiosn

ą

na

czerwonych gał

ę

ziach wikliny@

jej piłk

ę

sprzed pół wieku i

wróble jak li

ś

cie@ jej

warkoczyk tak wierny jak anioł
prywatny@ jej skakank

ę

jak

background image

prawd

ę

bez łez i po

ż

egna

ń

@

biskupa w krótkich majtkach na
wysokim płocie@ fotografie
najch

ę

tniej ocalaj

ą

dziecko@

wol

ą

u

ś

miech ni

ż

ostre

dogmatyczne niebo@ równie

ż

serce co si

ę

dyskretnie

spó

ź

niło@ pokazuj

ą

wakacje

bezlitosne lato@ z psem
spotkanie pomi

ę

dzy pszenic

ą

i

owsem@ zwłaszcza gdy

ż

ycie

ucieka jak balon@ i

ś

limak

chodzi z domem swym bezdomny@
kamie

ń

z twarz

ą

królewsk

ą

który

nie skamieniał@ przed dworem co
si

ę

spalił siostry cienkie w

pasie@ dowcipne cho

ć

zegarek im

płakał na r

ę

kach@ wspomnienie

szóstej klasy stygn

ą

ce jak

perła@ z dyrektorem jak ssakiem
niewinnym po

ś

rodku@ umarł nie

zmartwychwstał by odej

ść

jak

człowiek@ staw po

ż

ółkły jak

topaz i

ż

ab

ę

z talentem@ kiedy

szczygieł z ogrodu przenosi si

ę

w pole@ nawet traw

ę

co zawsze

wykr

ę

ci si

ę

sianem@ krajobraz

co ju

ż

przeszedł dawno w

geografi

ę

@ i oczy ju

ż

za

wielkie by sta

ć

je na rozpacz@


Oda do rozpaczy

Biedna rozpaczy@ uczciwy
potworze@ strasznie ci tu
dokuczaj

ą

@ morali

ś

ci

podstawiaj

ą

ci nog

ę

@ asceci

kopi

ą

@

ś

wi

ę

ci uciekaj

ą

jak od

jasnej cholery@ nazywaj

ą

ci

ę

grzechem@ lekarze przepisuj

ą

proszki

ż

eby

ś

sobie poszła@ a

przecie

ż

bez ciebie@ byłbym

stale u

ś

miechni

ę

ty jak prosi

ę

w

deszcz@ wpadałbym w ciel

ę

cy

zachwyt@ nieludzki@ okropny






jak sztuka bez człowieka@
niedorosły przed

ś

mierci

ą

@ sam

obok siebie@

ś

eby wróci

ć


Mo

ż

na mie

ć

wszystko

ż

eby

odej

ść

@ czas młodo

ść

wiar

ę

własne siły@

ś

wi

ę

tej pami

ę

ci

dom rodzinny@ skrzynk

ę

dla

background image

szpaków i sikorek@ miło

ść

wiadomo

ść

nieomyln

ą

@

ż

e nawet

Pan Bóg niepotrzebny@
potem ju

ż

tylko sama ufno

ść

@

trzeba nic nie mie

ć

@

ż

eby

wróci

ć

@


Ś

wi

ę

ty gapa


Kochał - ale nikt go nie
chciał@

ś

pieszył si

ę

- nikt na

niego nie czekał@ kołatał - kto
inny otwierał@ biegł z sercem -
droga si

ę

urwała@ jeszcze

t

ę

sknił za kim

ś

przez furtk

ę

ogrodu@
- nie chce nie dba

ż

artuje@

wró

ż

yli mu z li

ś

ci@

i było pusto wkoło@ jakby

ś

wiat powiedział@ na wieki

wieków amen@ ju

ż

tylko przez

grzeczno

ść

@


O stale obecnych

Mówiła

ż

e naprawd

ę

mo

ż

na

kocha

ć

umarłych@ bo wła

ś

nie oni

s

ą

uparcie obecni@ nie

zasypiaj

ą

@ maj

ą

okr

ą

gły czas

wi

ę

c si

ę

nie spiesz

ą

@ spokojni

poniewa

ż

niczego nie

wyko

ń

czyli@ nawet gdyby si

ę

paliło nie zrywaj

ą

si

ę

na równe

nogi@ nie połykaj

ą

tak jak my

przera

ż

onego sensu@ nie udaj

ą

ani lepszych ani gorszych@ nie
wydajemy o nich tysi

ą

ca s

ą

dów@

zawsze ci sami jak olcha do
ko

ń

ca zielona@ znaj

ą

nawet

prywatny adres Pana Boga@ nie
deklamuj

ą

o miło

ś

ci@ ale

pomagaj

ą

znale

źć

zgubione

przedmioty@ nie starzej

ą

si

ę

odmłodzeni przez

ś

mier

ć

@ nie

strasz

ą

pustk

ą

pełn

ą

erudycji@







nie ł

ą

cz

ą

ś

wi

ę

to

ś

ci z apetytem@

bli

ż

si ni

ż

wtedy kiedy

odje

ż

d

ż

ali na chwil

ę

@

przechodz

ą

obok z niepotrzebnym

ciałem@ ocalili znacznie wi

ę

cej

ni

ż

dusz

ę

@


Koło domu

Koło domu rodzinnego@ szła

background image

matka@ o pół drogi od
dzieci

ń

stwa@ czajka@

ś

wi

ę

ty

kaczor niezgrabna pami

ą

tka@ i

kukułka co ostrzega do ko

ń

ca@ z

gwiazd jak zawsze tylko pierwsza
bliska@ przez omyłk

ę

modli si

ę

do

ś

niegu@ gdy wracałem biegły

do mnie drzewa@
wszystko było tak naprawd

ę

@

ż

e nie ma@


Przeszło

ść


Kiedy nie umiałem jeszcze
płaka

ć

i by

ć

powa

ż

nym@ z pani

ą

od francuskiego nie mo

ż

na było

wytrzyma

ć

@ kiedy rysowałem

kredk

ą

sko

ś

ne oczy lisa@ a

wojna jeszcze nie spaliła szafy
z

ż

ółtej czere

ś

ni@

kiedy ławka bez oparcia w
parku była najwygodniejsza@
kiedy układali

ś

my wiersz@

"pewien dziad na swoich z

ę

bach

siadł - nagle krzykn

ą

ł

przera

ż

ony@ kto

ś

mi

ę

ugryzł z

tamtej strony"@ kiedy psy na
dworze szczekały ciszej rano a
gło

ś

niej wieczorem@ kiedy

chciałoby si

ę

do serca przytuli

ć

owc

ę

i wilka@ kiedy nie

mogli

ś

my si

ę

nadziwi

ć

ż

e mo

ż

na

po spowiedzi@ zje

ść

całego

Boga@
na wszystko czas był jeszcze@
dzisiaj ju

ż

go nie ma@


To nieprawdziwe

To nieprawdziwe trudne
nieudane@ ta rado

ść

półidiotka

bólu nowy kretyn@

ż

ale jak

byliny kwiaty zimnotrwałe@
rozum co nie przeszkadza

ż

adnemu

odej

ś

ciu@ miło

ść

której nigdy







nie ma bez rozpaczy@ serce
ciemne do ko

ń

ca cho

ć

jasne

wzruszenia@ pociecha po to
tylko

ż

e prawd

ę

oddala@

ż

uczek

co nas nie zł

ą

czył cho

ć

obleciał

wkoło@

ś

nieg tak bardzo

wzruszony

ż

e niewiele wiedział@

jedna mrówka co zbiegła
nareszcie z mrowiska@ u

ś

miech

twój co za

ż

ycia mi si

ę

nie

background image

nale

ż

ał@

wszystko stało si

ę

drog

ą

@ co

było cierpieniem@

Noc

Noc - gwiazd

ę

przyprowadza@

smutek - biał

ą

brzoz

ę

@ miło

ść

niesie w ofierze czystego
baranka@ spokój - samotno

ść

mrówek gdy wszystkie s

ą

razem@

Wiara stale chce pyta

ć

@ lecz

gardło wysycha@ je

ś

li Bóg jest

milczeniem@ zamilcze

ć

potrzeba@

Nie opowiadajcie

Nie opowiadajcie razem i
osobno@

ż

e nie ma ludzi

niezast

ą

pionych@ bo przecie

ż

moja matka@ łagodna i
nieubłagana@ cała w czasie
tera

ź

niejszym niedoko

ń

czonym@

wychyla si

ę

z nieba@

ż

eby mi

przyszy

ć

oberwany guzik@ kto to

lepiej potrafi@ w czyich
palcach dr

ż

y igła jak drucik

ciepła@ gdy tyle dzisiaj uczu

ć

a mało miło

ś

ci@ i tyle cudzych

kobiet a

ż

adna nie moja@ a

ś

mier

ć

tak bardzo wa

ż

na bo si

ę

nie powtórzy@ i smutek jak
sprzed wojny ostatnia choinka@
a przecie

ż

ta babcia z

przeciwka@ przy stoliku na
kółkach@ z pasjansem co nie
wychodzi@ tak bardzo szybko

ż

yła umarła pomału@ a czasami

tak skryta

ż

e płakała w wannie@

lub ta co z sercem przyszła
wojna j

ą

zabiła@ razem z jasn

ą

torebk

ą

do letniej sukienki@

kto przywróci jej ciało kiedy
nie ma ciała@ jej nos na mnie






skrzywiony@ i kogutek włosów@

Dzieci

ń

stwo wiary


Moja

ś

wi

ę

ta wiaro z klasy

trzeciej b@ z coraz dalej i
bli

ż

ej@ kiedy w ko

ś

ciele było

tak cicho

ż

e ciemno@ a w domu

wci

ąż

to samo wi

ę

c inaczej@

kiedy

ś

wi

ę

ty Antoni ostrzy

ż

ony i

background image

zawsze z grzywk

ą

@ odnajdywał

zagubione klucze@ a Matka
Boska była lepsza bo
przedwojenna@ kiedy nie miała
pretensji do nikogo nawet zmokła
kawka@ a miło

ść

była tak czysta

ż

e karmiła Boga@ wielka i

dlatego mo

ż

liwa@ kiedy

martwiłem si

ę

ż

eby Pan Jezus nie

zachorował@ boby si

ę

komunia

nie udała@ kiedy rysowałem
diabła bez rogów - bo
samiczka@ prosz

ę

ciebie moja

wiaro malutka@ powiedz swojej
starszej siostrze - wierze
dorosłej@

ż

eby nie tłumaczyła@

- dopiero wtedy mo

ż

na naprawd

ę

uwierzy

ć

@ kiedy si

ę

to wszystko

zawali@

Szukasz

Szukasz prawdy ale nie
tajemnic@ li

ś

cia bez drzewa@

wiedzy a nie zdziwienia@ boisz
si

ę

oprze

ć

na tym czego nie

mo

ż

na dotkn

ąć

@ zaczynasz od

sukcesu wielki i zb

ę

dny@ nie

milczysz ale pyskujesz o Bogu@
chcesz by

ć

kochany ale sam nie

umiesz kocha

ć

@ my

ś

lisz

ż

e sobie

zawdzi

ę

czasz wyrzuty sumienia@

nie wiesz

ż

e dowodem na

istnienie jest to

ż

e tego dowodu

nie ma@
inteligentny i taki niem

ą

dry@


Mrówko wa

ż

ko biedronko


Mrówko co nie urosła

ś

w czasie

wieków@

ć

mo od lampy do lampy@

na przełaj i najpro

ś

ciej@

ś

wietliku mrugaj

ą

cy nieznany i

nieobcy@ koniku polny graj

ą

cy

nogami@ wa

ż

ko niewa

ż

ka@ wesoło







oboj

ę

tna@ biedronko nad któr

ą

zamy

ś

liłby si

ę

@ nawet papie

ż

z

policzkiem na r

ę

ku@

człapi

ę

po

ś

wiecie jak ci

ęż

ki

sło

ń

@ tak du

ż

y

ż

e nic nie

rozumiem@ my

ś

l

ę

jak ukl

ę

kn

ąć

@

i nie zadrze

ć

nosa do góry@

a

ż

ycie nasze jednakowo@

niespokojne i malutkie@

background image

Szczegół

Wci

ąż

cało

ść

za wielka i

male

ń

kie sprawy@ czas jak druga

przestrze

ń

i barwinek w cieniu@

ksi

ęż

yc nie doleczony i kminek

przydro

ż

ny@ rozpacz i chłopiec

co bawi si

ę

w klasy@

przy cierpieniu sam Pan Bóg
stan

ą

ł jak milczenie@ i serce

jak szczegół stale niespokojny@
boi si

ę

ż

e małe wi

ę

cej od

wielkiego boli@

Z Tob

ą


Nie cierpienie dla
cierpienia@ nie krzy

ż

dla

krzy

ż

a@ nie pi

ą

tek dla pi

ą

tku@

nie po to aby pyta

ć

@ sk

ą

d co i

dalej@
Wszystko to bez sensu. Za
mało@ lecz po to by by

ć

z

Tob

ą

@ Powiedz. Ba

ć

si

ę

i

zosta

ć

@ skoro Ciebie bolało@


Bez nas

Odejd

ź

my ju

ż

nie wró

ć

my@

nareszcie samotno

ść

b

ę

dzie

sama@ miło

ść

bez ch

ę

ci

posiadania@ Bóg bez pyta

ń

@

rozpacz bez reklamacji@ pi

ę

kno

bez estetyki@ niebo białe po
burzy po deszczu niebieskie@
jeszcze troch

ę

pomarudzi

ostatnie słowo jak bezradny
baran@ jeszcze wiatr szarpnie
oknem bo ciepło spotka zimno@
poskacze zielony pasikonik który
porzucił wielko

ść

@

ż

eby wybra

ć

szcz

ęś

cie@ jeszcze zaboli

długopis co mi został po matce@
ale wszystko b

ę

dzie ju

ż

naprawd

ę

@ bo bez nas@







Kto winien

To tylko nagrzeszyła

ś

wi

ę

toszka maciejka@ ksi

ęż

yc

nieuleczalny co nocami bredzi@
piorun co w ko

ś

ciół trafił by

pszczoł

ę

omin

ąć

@ i rozum

nierozumny słuszno

ść

wci

ąż

bez

sensu@ i ból tak bardzo czysty

ż

e ju

ż

uspokaja@ po

ż

ółkła pora

background image

lata gdy trzeba si

ę

ż

egna

ć

@

popatrze

ć

sobie w oczy gdy dom

pachnie jabłkiem@ a w ulach
dawna cisza wytapiania wosku@
tak łagodna jak bo

ż

ek którego

psy li

żą

@ zabawna parasolka i

długie trzy po trzy@ bo gdy
jemy je

ż

yny kolor warg si

ę

zmienia@ (w takiej chwili
granica przyja

ź

ni niepewna)@

to tylko nagrzeszyła zwyczajna
t

ę

sknota@ lub po prostu

wzajemna nasza nieznajomo

ść

@

ź

rebak

ś

wiatła co biegał

niezgrabnie po

ś

cianie@ serce

co milczy m

ą

drze by mówi

ć

od

rzeczy@ pi

ę

kno po którym cz

ę

sto

zjawia si

ę

nieprawda@

jakimi to drogami miło

ść

wci

ąż

niewinna@ sama do nas
przychodzi i odchodzi sama@

Jest

Jest jeszcze taka miło

ść

@

ś

lepa bo widoczna@ jak

szcz

ęś

liwe nieszcz

ęś

cie@ pół

rado

ść

pół rozpacz@ ile to

trzeba wierzy

ć

@ milcze

ć

cierpie

ć

nie pyta

ć

@ skaka

ć

jak

osioł do skrzynki pocztowej@

ż

ałowa

ć

czego nie było@ by

dosta

ć

nic@ za wszystko@

miej serce i nie patrz w
serce@ odstraszy ci

ę

kocha

ć

@


Ratunku
Eugeniuszowi Zieli

ń

skiemu


Dziki króliku, chrz

ą

szczu

mały@ co

ś

wiecisz jak czerwony

brokat@ wiosennne czajki
czarno_białe@

ś

limaku lekko

ozłocony@ wierny granicie
zielonkawy@ d

ę

bie surowy i







niewinny@ dro

ź

dzie niezgodny i

słowiku@ co podpowiadasz cał

ą

miło

ść

@ od pocałunku do

pobicia@ polny kamieniu
przem

ę

czony@ głosie oboju

troch

ę

suchy@ i fletu - niski

ale lekki@ zapachu szałwii
dobrodziejki@ niby nie

ś

miały a

gorliwy@ i polski

ś

niegu

przedwojenny@ tak podeptany

ż

e

background image

ju

ż

czysty@ wszystkie te

ż

wi

ą

zu

li

ś

cie krzywe@ jak

niegenialnych ludzi dramat@ i
po kolei pa

ń

scy

ś

wi

ę

ci@

niepopularni wi

ę

c prawdziwi@

ratujcie mnie przed
abstrakcjami@

Szukałem

Szukałem Boga w ksi

ąż

kach@

przez cud niemówienia o samym
sobie@ przez cnoty gor

ą

ce i

zimne@ w ciemnym oknie gdzie
ksi

ęż

yc udaje niewinnego@ a

tylu po

ż

enił głuptasów@ w

znajomy sposób@ w ogrodzie
gdzie chodził gawron czyli
gapa@ w polu gdzie w lipcu
zbo

ż

e twardnieje i

ż

ółknie@

przez protekcj

ę

ascety który nie

jadł@ wi

ę

c si

ę

modlił tylko

przed zmartwieniem i po
zmartwieniu@ w ko

ś

ciele kiedy

nikogo nie było@
i nagle przyszedł
nieoczekiwany@ jak

ż

urawiny po

pierwszym mrozie@ z sercem
pomi

ę

dzy jedn

ą

r

ę

k

ą

a drug

ą

@

i powiedział@ dlaczego mnie
szukasz@ na mnie trzeba czasem
poczeka

ć

@


Głodny

Mój Bóg jest głodny@ ma chude
ciało i

ż

ebra@ nie ma

pieni

ę

dzy@ wysokich katedr ze

srebra@
Nie pomagaj

ą

mu@ długie

pie

ś

ni i

ś

wiece@ ma pier

ś

zapadł

ą

@ nie chce lekarstwa w

aptece@
Bezradni@ rz

ą

d ministrowie

ż

andarmi@ tylko miło

ś

ci

ą

@ mój







Bóg si

ę

daje nakarmi

ć

@


Bóg

Ukrył si

ę

najdokładniej by

ś

wiat było wida

ć

@ gdyby si

ę

ukazał to sam byłby tylko@ kto
by

ś

miał przy nim zauwa

ż

y

ć

mrówk

ę

@ pi

ę

kn

ą

ą

os

ę

zabiegan

ą

w kółko@ zielonego

background image

kaczora z

ż

ółtymi nogami@

czajk

ę

składaj

ą

c

ą

cztery jajka

na krzy

ż

@ kuliste oczy wa

ż

ki i

fasol

ę

w str

ą

kach@ matk

ę

nasz

ą

przy stole która tak niedawno@
za długie

ś

mieszne ucho

podnosiła kubek@ jodł

ę

co nie

zrzuca szyszek tylko łuski@
cierpienie i rozkosz oba

ź

ródła

wiedzy@ tajemnice nie mniejsze
ale zawsze ró

ż

ne@ kamienie co

podró

ż

nym wskazuj

ą

kierunek@

miło

ść

której nie wida

ć

@ nie

zasłania sob

ą

@


Skrupuły pustelnika

Tak zaj

ą

łem si

ę

sob

ą

ż

e

czekałem aby nikt nie
przyszedł@ stale prosiłem o
jeden tylko bilet dla siebie@
nawet nic mi si

ę

nie

ś

niło@ bo

ś

ni si

ę

dla siebie ale sny ma

si

ę

dla drugich@ je

ś

li płakałem

- to niefachowo@ bo do płaczu
potrzebne s

ą

dwa serca@

broniłem tak gorliwie Boga

ż

e

trzepn

ą

łem w mord

ę

człowieka@

my

ś

lałem

ż

e kobieta nie ma duszy

a je

ś

li ma to trzy czwarte@

ś

miałem si

ę

z pewnego dziadka

który po pi

ęć

dziesi

ą

tce chciał

si

ę

rozmno

ż

y

ć

@ zało

ż

yłem w

sercu tajn

ą

radiostacj

ę

i

nadawałem tylko swój program@
przygotowałem sobie kawalerk

ę

na

cmentarzu@ i w ogóle
zapomniałem

ż

e do nieba idzie

si

ę

parami nie g

ę

siego@ nawet

dyskretny anioł nie stoi osobno@

Powiedzcie to dalej

ż

o powiedz ró

ż

y@ szpaku

powiadom szpaka@ ogary






szczekajcie ogarom jak zwykle w
wielu tonacjach@ czaplo
wypaplaj czapli na

ż

ółtych

nogach stoj

ą

c@ mrówko powtórz

to mrówce@ miniemy. Potoczy si

ę

dalej@ ziemia niebo
powietrze@ tylko ten kamie

ń

na

polu@ ten sam wci

ąż

ksi

ęż

yc

przed deszczem@ wiara co pije
ze skały@ bez nas zostanie

background image

jeszcze@

ś

al

Zofii Małynicz

ś

al

ż

e si

ę

za mało kochało@

ż

e si

ę

my

ś

lało o sobie@

ż

e si

ę

ju

ż

nie zd

ąż

yło@

ż

e było za

ź

no@

cho

ć

by si

ę

teraz pobiegło@ w

przedpokoju szurało@ niosło
serce osobne@ w telefonie
szukało@ słuchem szerszym od
słowa@
Cho

ć

by si

ę

spokorniało@

głupi

ą

min

ę

stroiło@ jak lew na

muszce@
Cho

ć

by si

ę

chciało ostrzec@

ż

e pogoda niestała@ bo t

ę

cza

zbyt czerwona@ a sól
zwilgotniała@
Cho

ć

by si

ę

chciało pomóc@

własn

ą

g

ę

b

ą

podmucha

ć

@ w rosół

za słony@
Wszystko ju

ż

potem za mało@

cho

ć

by si

ę

łzy wypłakało@

nagie niepewne@

O głupim Jasiu

Tylu aniołów odeszło@ tyle
umarło goł

ę

bi@ lecz moje serce

uparte...@
Ni to ze złota ni srebra@ nie
płonie krwawym j

ę

zykiem@

pragn

ę

ło lec na ołtarzu@ lecz

kto

ś

je str

ą

cił patykiem@

Upokorzone wstydliwe@ nie
sposób spojrze

ć

mu w oczy@

jak głupi Jasio szcz

ęś

liwe@

pod Jasn

ą

Gór

ę

si

ę

toczy@


Narzekania

Stale narzekamy@ na dziur

ę

w







mo

ś

cie@ na pi

ą

te koło u wozu@

na dwa grzyby w barszczu@ na
kropk

ę

bez i@ na piłk

ę

co łamie

kwiaty@ na szcz

ęś

cie bez

dalszego ci

ą

gu@ na to

ż

e nas

nie wida

ć

@

ż

e wszyscy umieraj

ą

a nie tylko niektórzy@ i jak
nieraz wystarczy kocha

ć

ż

eby

siebie zniszczy

ć

@

ale wci

ąż

potrzeba tego co

background image

niepotrzebne@

Na biurku

Tu le

ż

y mapa co si

ę

cz

ę

sto

zmienia@ po ka

ż

dej wojnie ju

ż

nie taka sama@ tam znaczki
pocztowe znowu troch

ę

inne@

klej niby farba rozpuszczona w
wodzie@ teczka o któr

ą

pies

potr

ą

cił nosem@ pióro wieczne

jak kłamstwo bo wcale nie
wieczne@ przyszły długopisy i
ju

ż

si

ę

nie przyda@ ksi

ąż

ki

pami

ę

tnik damy (chyba dawno

temu)@ mówi

ą

ż

e tylko trzy razy

jej nie było w domu@ w dniu

ś

lubu w dniu chrztu dziecka i

swego pogrzebu@ kalendarz jak
nieszcz

ęś

cie - potwór liczy

milcz

ą

c@ tylko serce odmierza

czas w odwrotn

ą

stron

ę

@ w

szufladzie stary pieni

ą

dz co

wyszedł z obiegu@ z Piłsudskim
- ciekawostka male

ń

ka liryka@

tak czysta

ż

e si

ę

za ni

ą

ju

ż

nic

nie kupuje@ a te fotografie to
moi umarli@ bez których
przecie

ż

niepodobna istnie

ć

@

szlachetni dzi

ś

na pewno skoro

ich nie wida

ć

@


Na dobranoc

Rozgadana wiedza@ wymowna
poezja@ przez radio Szopen
mówi

ć

do mnie b

ę

dzie@

całuj

ę

ci

ę

na dobranoc mój

krzy

ż

yku niemy@ bo milczy tylko

prawda i nieszcz

ęś

cie@


Pytania

Gdzie si

ę

prawda zaczyna a

gdzie rozum ko

ń

czy@ gdzie







miło

ść

mi

ę

dzy nami a gdzie ju

ż

cierpienie@ czy łza czy na
nosie ciepło zimnej wody@ dok

ą

d

razem idziemy by umrze

ć

osobno@

czy słowo jeszcze słowem czy
nagle milczeniem@ czy ciało
wci

ąż

oddala czy tylko

zasłania@ w którym miejscu
odchodzi Pan Bóg oficjalny@ i
nie patrzy w przepisy bo ju

ż

background image

jest prawdziwy@
o

ś

wi

ę

ty krzy

ż

u pyta

ń

jak

niewiele wa

ż

ysz@ gdy małe

głupie szcz

ęś

cie li

ż

e nas po

twarzy@

Czekanie

My

ś

lisz - znowu si

ę

spó

ź

nia@

zaraz si

ę

obra

ż

asz@ marudzisz

jak sikorka ta brzydsza bez
czubka@
kto miło

ś

ci nie znalazł ju

ż

jej

nie odnajdzie@ a kto na ni

ą

wci

ąż

czeka nikogo nie kocha@

martwi si

ę

jak wdzi

ę

czno

ść

ż

e

pami

ęć

za krótka@

miło

ść

dawno przybiegła i

ukl

ę

kła przy nas@ spokojna bo

szcz

ęś

cie porzuciła ciasne@

spróbuj nie chcie

ć

jej wcale@

wtedy przyjdzie sama@

Przez mikroskop

Co ty głuptasie wyrabiasz
najlepszego@ patrzysz przez
mikroskop@ na

ś

mier

ć

i miło

ść

jednakowo ciemne@ przykładasz
ucho@ szukasz r

ę

k

ą

@

chroboczesz klamk

ą

ż

eby

otworzy

ć

@ cho

ć

serce wie co

teraz a nie wie co potem@
stajesz na głowie

ż

eby

udowodni

ć

@ zapalasz

ś

wiatło@

w

ą

chasz teologi

ę

@ a trzeba@

nie widzie

ć

@ nie słysze

ć

@ nie

dotyka

ć

@ nie wiedzie

ć

@ i

dopiero wtedy uwierzy

ć

@


Dlaczego

Nie wierzysz w siebie
wi

ę

kszego od siebie@ w

ś

mier

ć

mniejsz

ą

od

ś

mierci@ w to

ż

e







mo

ż

na zachorowa

ć

na grzech@ w

to

ż

e samotno

ść

jest zła je

ż

eli

si

ę

przed ni

ą

ucieka@ w to

ż

e

czas krzyczy na całe gardło ale
go nie słyszysz albo udajesz
Greka@ siedzisz smutny jak
Sta

ń

czyk w "Hołdzie pruskim"

oparty na flecie@ nie wierzysz
w nic@ ale dlaczego si

ę

boisz@

background image

Spotkania

Spotkania co przychodz

ą

same@

tak poza nami

ż

e ju

ż

si

ę

nie

dziwisz@

ż

e b

ę

dzie dalej jak

miało by

ć

wszystko@ bo duch był

przedtem zanim szli

ś

my razem@

I dobrze wraca

ć

po nitce do

ę

bka@ a

ż

do rodziców co te

ż

si

ę

spotkali@ najpewniej po raz

pierwszy nic nie wiedz

ą

c o tym@

ż

e

ś

mier

ć

nie b

ę

dzie wa

ż

na tak

jak to spotkanie@ mo

ż

e wiatr

zrywał matce kapelusz słomkowy@
jakby chciał przed mał

ż

e

ń

stwem

jak kogut ucieka

ć

@ w wieczór co

si

ę

zapomniał i stał si

ę

zielony@ rado

ś

ci

ą

najbardziej

mo

ż

na si

ę

przestraszy

ć

@

Spotkania co przychodz

ą

same@

tak dokładnie konieczne

ż

e

zupełnie czyste@ wie o tym
serce jak skrzydło niezgrabne@
w

ż

yciu co bez

ś

mierci byłoby

banałem@

ś

eby odej

ść

od siebie te

ż

trzeba si

ę

spotka

ć

@


Biedna logiczna głowa

Przyjd

ź

to co ni w pi

ęć

ni w

dziewi

ęć

@ i to co trzy po

trzy@ przyjd

ź

dwa razy dwa

wcale nie cztery@ nie tak i tak
dalej ale tak i nie tak dalej@
przyjd

ź

wszystko do góry

nogami@ całkiem inaczej@ pi

ą

te

przez dziesi

ą

te@ godzino

dwunasta szukana w południe@
przyjd

ź

serce razem z drugim i

nagle osobno@ poka

ż

naszej

biednej logicznej głowie@ jak
kotce przyuczonej do porz

ą

dku@

to co niemo

ż

liwe i konieczne@








Bliscy i obcy

Co to si

ę

dzieje@ ksi

ęż

yc

płaski jak dolar@ dom bez
domu@ dwoje bliskich i obcych@
jak po grzechu ka

ż

dy bardziej

samotny@ lato ucieka z ostatnim
motylem na ramieniu@ nawet
zachwyt nie zachwyca@ zimno po
ka

ż

dym słowie@ jedzenie

background image

smutne@ dusza si

ę

nudzi@

wszystko jak długa

ż

yrafa@

tak zawsze@ kiedy si

ę

z

miło

ś

ci wymknie tajemnica@


Telefon milczy

Telefon milczy@ jedna tylko
fili

ż

anka na stole@ ró

ż

a

niczyja@ serce daleko bo obok@
prawda tak jasna

ż

e nieludzka@

kalendarz si

ę

nie

ś

pieszy@

nawet fiołek na odczepnego@
jeszcze jest ale

ś

wiata ju

ż

nie

ma@
Aniele bo

ż

y stró

ż

u mój@

zmówmy pacierz@ bo miło

ść

nie

ż

yje@


Rymowanka

Miło

ść

i rozpacz. Miej mnie w

opiece@ dwa razy ton

ę

w tej

samej rzece@ ból i milczenie tak
jak dwie drogi@ lub z krzy

ż

a

zdj

ę

te r

ę

ce i nogi@ na ławce w

parku nie trzeba wi

ę

cej@ dwie

ci

ę

te rany czas nasz i serce@


Siedmiowiersz

Jak pi

ę

kna jest brzydka

pogoda@ zabawny spó

ź

niony

generał@ surowy wesoły

ś

nieg@

sło

ń

ce rano podłu

ż

ne w południe

okr

ą

głe@ jak chuda goła

pensja@ jak dalekie bliskie
serce@ jak krótkie długie

ż

ycie@


Który

Który stworzyłe

ś

@ pasikonika

jak szmaragd z oczami na
przednich nogach@ czerwon

ą







trajkotk

ę

z w

ą

sami na głowie@

bociana gimnastykuj

ą

cego si

ę

na

ł

ą

ce@ kruka nios

ą

cego brod

ę

z

dłu

ż

szych piór@ barana

znaj

ą

cego tylko drug

ą

liter

ę

łaci

ń

skiego alfabetu@ kolibra

lec

ą

cego tyłem@ słonia

wstydz

ą

cego si

ę

umiera

ć

mo

ż

e

dlatego

ż

e taki du

ż

y@ osła a

ż

tak miłego

ż

e głupiego@

background image

kowalika chodz

ą

cego do góry

ogonem@ zreszt

ą

wszystkich co

nie wiedz

ą

dlaczego ale wiedz

ą

jak@ kanciaste orzeszki buku co
p

ę

kaj

ą

tylko na czworo@ anioła

po nieobecnej stronie - bez
własnego pogrzebu z braku
ciała@

ż

ab

ę

graj

ą

c

ą

jak

nakr

ę

cony budzik@

nie

ś

miertelniki wi

ę

dn

ą

ce - wi

ę

c

prawidłowe i nieprawdziwe@
dyskretn

ą

rozpacz jak pogodne

krakanie@ logiczn

ą

formułk

ę

nad

przepa

ś

ci

ą

@ niezawinion

ą

win

ę

@

psiaka z półopadni

ę

tym uchem@

łz

ę

jak skrócony rachunek@

chyba jeszcze nie powstał na
serio

ś

wiat@ jeszcze trwa Twój

u

ś

miech niedoko

ń

czony@


Westchnienie

Duchu stale pobo

ż

ny twardy i

uparty@ jeste

ś

- a przecie

ż

nigdy ci

ę

nie wida

ć

@ bo przez

grzeczno

ść

udajesz

ż

e ci

ę

wcale

nie ma@ chocia

ż

chcemy ogl

ą

da

ć

r

ę

ce oczy uszy@ robi

ć

miny na

pokaz

ż

eby si

ę

podoba

ć

@

ż

eni

ć

si

ę

by po kwiatach kupowa

ć

jarzyny@
b

ą

d

ź

ju

ż

taki jak jeste

ś

@

lecz nie odchod

ź

od nas@ bo

czas coraz pr

ę

dszy@ a miło

ść

niestała@ od samego siebie
najdalej do nieba@ i ciało
wci

ąż

nie mo

ż

e uspokoi

ć

ciała@


Który stwarzasz jagody

Ty który stwarzasz jagody@
królika z marchewk

ą

@ lato

chrab

ą

szczowe@ cie

ń

wielki

małych li

ś

ci@ zawilec półobecny

bo uwi

ę

dnie zanim go si

ę







przyniesie do domu@ czosnek
nied

ź

wiedzi dla trzmieli@

smutek ro

ś

lin@ wydr

ę

na

krótkich nogach@

ś

limaka co

zasypia na sze

ść

miesi

ę

cy@

niezgrabny

ś

nieg co ma wdzi

ę

k

wi

ę

kszy zanim zacznie ta

ń

czy

ć

@

serce cho

ć

by na chwil

ę

@

spraw@ niech poeci pisz

ą

wiersze prostsze od wspaniałej

background image

poezji@

Postanowienie

Postanawiam pracowa

ć

nad tym@

ż

eby si

ę

pozby

ć

@ byka

retoryki@ wazeliny stylizacji@
galanteryjnych pauz@
wypucowanej składni@ lirycznego

ś

mietnika@

ż

eby zim

ą

przykl

ę

kn

ąć

@ i przynie

ść

Ci

niewykwalifikowan

ą

r

ę

k

ą

@

baranka

ś

niegu@


O łasce zdziwienia

Naucz si

ę

dziwi

ć

w ko

ś

ciele@

ż

e Hostia Naj

ś

wi

ę

tsza tak

mała@

ż

e w dłonie by j

ą

schowała@ najni

ż

sza dziewczynka

z bieli@
a rzesza przed Ni

ą

upada@

rozpłacze si

ę

spowiada -@

ż

e chłopcy z j

ę

zykami czarnymi

od jagód -@ na zło

ść

babciom

wylatuj

ą

c półnago -@ w ko

ś

cioła

drzwiach uchylonych@ milkn

ą

jak

gawrony@ bo ich ko

ś

ciół

zadziwia powag

ą

.@

I pomy

ś

l. Jakie to dziwne@

ż

e

Bóg miał lata dziecinne@ Matk

ę

osiołka Betlejem.@
Tyle tajemnic Judaszów@
m

ę

czennic koszyczków kwiatów -@

i nowe wci

ąż

nawrócenia@

ś

e mo

ż

na nie mówi

ą

c pacierzy@

po prostu w Niego uwierzy

ć

@ z

tego wielkiego zdziwienia.@

Nie

Nie posypujcie cukrem
religii@ nie wycierajcie jej
gum

ą

@ nie ubierajcie w ró

ż

owe

gałgany aniołów fruwaj

ą

cych







ponad wojn

ą

@ nie odsyłajcie

wiernych do fujarki komentarza@
Nie przychodz

ę

po pociech

ę

jak

po talerz zupy@ chciałem
nareszcie oprze

ć

swoj

ą

głow

ę

@ o

kamie

ń

wiary@


Pytasz

Pytasz czy kochaj

ą

umarli@ i

background image

biegniesz w stron

ę

z której nikt

nie wrócił@ jak deszcz po
pierwszym

ś

niegu speszony i

ciemny@ i po kolei przypominasz
sobie@

ż

e kiedy

ś

nie zd

ąż

yłe

ś

@

ż

e

ś

kogo

ś

porzucił@ miałe

ś

si

ę

wyrzec niestety schowałe

ś

@ cho

ć

tylko

ż

ywi rozdaj

ą

pieni

ą

dze@

pytasz czy pami

ę

taj

ą

umarli@

sumienie

ś

ciga jak najstarszy

ogie

ń

@ zagradza drog

ę

kamie

ń

małomówny@ i chcesz jak Polska
po Powstaniu płaka

ć

@ cho

ć

biegniesz w stron

ę

z której nikt

nie wraca@

Wła

ś

nie wtedy


Wła

ś

nie wtedy kiedy

pomy

ś

lałe

ś

@

ż

e papugi

ż

yj

ą

dłu

ż

ej@

ż

e jeste

ś

okrutnie

mały@ niepotrzebny jak kominek
na niby@ w stołowym pokoju@
jak bezdzietny anioł@ lekki jak
20 groszy reszty@ drugorz

ę

dnie

genialny@ kiedy obło

ż

yłe

ś

si

ę

ksi

ąż

kami@ jak człowiek chory@

nie wierz

ą

c w to

ż

e z niewiary@

powstaje nowa wiara@

ż

e ci co

odeszli@ jeszcze raz ci

ę

porzuc

ą

@

ś

wi

ę

ty i pełen

pomyłek@
wła

ś

nie wtedy wybrał ciebie

kto

ś

@ wi

ę

kszy ni

ż

ty sam@ kto

stworzył

ś

wiat tak dobry@

ż

e

niedoskonały@ i ciebie tak
niedoskonałego

ż

e dobrego@


* * *
(Dzi

ę

kuj

ę

Ci...)


Dzi

ę

kuj

ę

Ci po prostu za to

ż

e

jeste

ś

@ za to

ż

e nie mie

ś

cisz

si

ę

w naszej głowie która jest

za logiczna@ za to

ż

e nie







sposób Ci

ę

ogarn

ąć

sercem które

jest za nerwowe@ za to

ż

e

jeste

ś

tak bliski i daleki

ż

e we

wszystkim inny@ za to

ż

e jeste

ś

ju

ż

odnaleziony i nie

odnaleziony jeszcze@

ż

e

uciekamy od Ciebie do Ciebie@
za to

ż

e nie czynimy niczego dla

Ciebie ale wszystko dzi

ę

ki

Tobie@ za to

ż

e to czego poj

ąć

background image

nie mog

ę

- nie jest nigdy

złudzeniem@ za to

ż

e milczysz.

Tylko my - oczytani analfabeci@
chlapiemy j

ę

zykiem@


Ś

pieszmy si

ę

Annie Kamie

ń

skiej


Ś

pieszmy si

ę

kocha

ć

ludzi tak

szybko odchodz

ą

@ zostan

ą

po

nich buty i telefon głuchy@
tylko to co niewa

ż

ne jak krowa

si

ę

wlecze@ najwa

ż

niejsze tak

pr

ę

dkie

ż

e raptem si

ę

staje@

potem cisza normalna wi

ę

c

całkiem niezno

ś

na@ jak czysto

ść

urodzona najpro

ś

ciej z

rozpaczy@ kiedy my

ś

limy o kim

ś

zostaj

ą

c bez niego@

Nie b

ą

d

ź

pewny

ż

e czas masz bo

pewno

ść

niepewna@ zabiera nam

wra

ż

liwo

ść

tak jak ka

ż

de

szcz

ęś

cie@ przychodzi

jednocze

ś

nie jak patos i humor@

jak dwie nami

ę

tno

ś

ci wci

ąż

słabsze od jednej@ tak szybko
st

ą

d odchodz

ą

jak drozd milkn

ą

w

lipcu@ jak d

ź

wi

ę

k troch

ę

niezgrabny lub jak suchy ukłon@

ż

eby wiedzie

ć

naprawd

ę

zamykaj

ą

oczy@ chocia

ż

wi

ę

kszym ryzykiem

rodzi

ć

si

ę

ni

ż

umrze

ć

@ kochamy

wci

ąż

za mało i stale za pó

ź

no@

Nie pisz o tym zbyt cz

ę

sto

lecz pisz raz na zawsze@ a
b

ę

dziesz tak jak delfin łagodny

i mocny@

Ś

pieszmy si

ę

kocha

ć

ludzi tak

szybko odchodz

ą

@ i ci co nie

odchodz

ą

nie zawsze powróc

ą

@ i

nigdy nie wiadomo mówi

ą

c o

miło

ś

ci@ czy pierwsza jest

ostatni

ą

czy ostatnia pierwsz

ą

@


O wróblu







Nie umiem o ko

ś

ciele pisa

ć

@ o

namiotach modlitwy znad mszy i
ołtarzy@ o zegarze co nas toczy
-@ o

ś

wi

ę

tym przystrzy

ż

onym jak

trawa@ o oknach które rzucaj

ą

do wn

ę

trza@ motyle jak małe

kolorowe okr

ę

ty@ o

ć

mach co

smol

ą

ś

wiece jak czarne

oddechy@ o Oku Opatrzno

ś

ci@

background image

które widzi orzechy trudne do
zgryzienia@ o włosach Matki
Bo

ż

ej całych z ciepłego wiatru -@

o tych co nawet

ż

ałuj

ą

zanim

zgrzesz

ą

@

lecz o kim

ś

@ skrytym w

cieniu@ co nagle od łez lekki
gor

ą

cy jak lipiec@ odchodzi

przemieniony w czułe serce
skrzypiec@
i o tobie niesforny wróblu@
co Łask

ą

zdumiony -@ wpadłe

ś

na

zbit

ą

głow

ę

@ do

ś

wi

ę

conej

wody@

O u

ś

miechu w ko

ś

ciele


W ko

ś

ciele trzeba si

ę

od czasu

do czasu u

ś

miecha

ć

@ do Matki

Naj

ś

wi

ę

tszej która stoi na w

ęż

u

jak na wysokich obcasach@ do

ś

wi

ę

tego Antoniego przy którym

wisz

ą

blaszane wota jak

meksyka

ń

skie maski@ do

skrupulata który stale dmucha
spowiednikowi w pompk

ę

ucha@ do

mizernego kleryka którego karmi

ą

piersi

ą

teologii@ do mał

ż

onków

którzy wchodz

ą

c do kruchty

pluszcz

ą

w kropielnicy obr

ą

czki

jak złote rybki@ do kazania
które si

ę

jeszcze nie rozpocz

ę

ło

a ju

ż

sko

ń

czyło@ do tych co

ś

wi

ą

t nie prze

ż

ywaj

ą

ale

prze

ż

uwaj

ą

@ do moralisty który

nawet w czasie adoracji chrupie
ko

ść

morału@ do dzieci które

si

ę

pomyliły i zacz

ę

ły

recytowa

ć

:@ Aniele bo

ż

y nie

bud

ź

mnie niech jak najdłu

ż

ej

ś

pi

ę

@ do pi

ę

ciu pa

ń

chudych i

do pi

ę

ciu pa

ń

grubych@ do

zakochanych którzy porozkr

ę

cali

swoje serca na cz

ęś

ci czułe@ do

egzystencjalisty który jak rudy






lis przenosi samotno

ść

z jednego

miejsca na drugie@ do
podstarzałej łzy która si

ę

suszy

na konfesjonale@ do ideologa
który wygl

ą

da jak strach na

ludzi@

Poka

ż

nam


Ciemna pod powiekami

ś

wi

ę

ta

background image

Teresko@ nie trzymaj stale

ż

@ oklepanych arystokratek@

sztywnych jak wiersze na
imieniny@
poka

ż

nam le

ś

ny

ś

nie

ż

ny

zawilec@ najmniejszy i
nieostatni@ jaskółcze ziele co
leczy kurzajki@

ż

ółty

ż

arnowiec

znad morza@ czerwon

ą

smółk

ę

jak

lep na owady@ przylaszczk

ę

która z ró

ż

owej staje si

ę

niebieska@ wrotycz z zapachem
na kilka metrów@ bławatek jak
wianek@ nieustanny i krótki@
wiosenn

ą

firletk

ę

@ polodowcowy

biały siódmaczek@ mlecze dla
nie ogolonych królików@
gotyckie rdzawe szczawie@
storczyk jak przystojnego
paj

ą

ka@ i wszystkie inne

jeszcze bo

ż

e zielska@ na

których sło

ń

ce staje si

ę

pokarmem@
tyle tego

ż

e nie mo

ż

na si

ę

połapa

ć

@ przy nich nawet ka

ż

dy

uczony - niedouczony@ zwłaszcza
w lipcu kiedy wyła

żą

ma

ś

laki i

rydze@

Rozmowa

Czy lubisz podbiał

ż

ółty@

lipce z ko

ź

lakami@ konwalie w

ą

czach stulone pod ziemi

ą

@

lubczyk co miło

ść

przywraca a

czasem nadziej

ę

@ ksi

ęż

yc

chodz

ą

cy za nami jak ciel

ę

@

ceremonialny lecz bez
r

ę

kawiczek@ poziomki te

najni

ż

sze kminek najpodlejszy@

i lato półniebieskie gdy kwitn

ą

ostró

ż

ki@ co przyjd

ą

jak leniwa

m

ą

dro

ść

od niechcenia@

ż

ę

dzie

co si

ę

dłu

żą

w pa

ź

dzierniku@

zwykły chleb co wie zawsze ile






bólu w hostii@ modlitw

ę

gdy

Ci

ę

prosz

ę

o ulg

ę

rozpaczy@

kota niewiernego ale z
zasadami@ bo najpierw myje
praw

ą

nog

ę

przedni

ą

@

Ale Ty Matko nie my

ś

lisz

ź

le o

nikim@ zawsze tych co si

ę

potkn

ą

gotowa obroni

ć

@ mi

ę

dzy

prawd

ą

a szcz

ęś

ciem najłatwiej

nos rozbi

ć

@ pragniesz spraw

background image

ostatecznych wybierasz
najbli

ż

sze@ i szukasz pewnie

jednej mrówki w lesie@ tak
bardzo spracowanej jakby miała
umrze

ć

@ najzabawniej - jak

człowiek@ w

ś

ród wszystkich

osobno@

Wniebowzi

ę

cie


Nikt nie biegł do Ciebie z
lekarstwem po schodach@ lampy
nie przymru

ż

ono

ż

eby nie

raziła@ nikt nie widział jak
r

ę

ka Twa od łokcia blednie@

pies nie płakał serdecznie

ż

e

pani umiera@ nawet anioł
zaniechał nadymania tr

ą

by@ to

dobrze bo

ś

mier

ć

przecie

ż

za

du

ż

o upraszcza@ a ponadto zbyt

ludzka zła i niedyskretna@ nikt
nie przymkn

ą

ł Twych oczu nie

zasłonił twarzy@ ani w bramie
nie szeptał rozebranym głosem@
o tym co za gło

ś

no słyszy si

ę

w

milczeniu@ Pan uchronił do
ko

ń

ca i zdrow

ą

zostawił@ tylko

kiedy pukano Ciebie ju

ż

nie

było@ nie

ś

mier

ć

ale miło

ść

cał

ą

Ci

ę

zabrała@ je

ś

li miło

ść

jest prawd

ą

to ciała nie wida

ć

@

dzie

ń

był taki jak zawsze.

Powietrze dzwoniło@ pszczołami
co wychodz

ą

rano na pogod

ę

@

tylko ta sama cisza - to
straszne milczenie@ to puste
miejsce przy kubku na stole@
cho

ć

by si

ę

razem z ciałem

opuszczało ziemi

ę

@


Nie s

ą

d

ź


Mój ty w gor

ą

cej

ś

wi

ę

conej

wodzie k

ą

pany@ prosz

ę

ci

ę

nade

wszystko@ nie s

ą

d

ź







przedwcze

ś

nie nikogo@

ani@ ascety który prowadzi do
nieba sam siebie na smyczy@
ani@ skrupulanta który stale
przepisuje swoje sumienie tam i
z powrotem z czystego na
brudno@ ani@ szlachetnych a
nadmuchanych@ ani@ ostrz

ą

cych

sztylet lito

ś

ci@ ani@

ż

mijki

serca@ ani@ deklamuj

ą

cych: -

background image

polna myszka siedzi sobie
konfesjonał z

ą

bkiem skrobie -@

ani@ stukaj

ą

cych do nieba w

kaloszach@ ani@ pesymizmu tak

ę

bokiego

ż

e ka

ż

e szuka

ć

@

ani@ tych dla których

ś

mier

ć

jest tylko ostatni

ą

urz

ę

dow

ą

formalno

ś

ci

ą

@ ani@ tych po

których zostaj

ą

portrety jak

dostojne małpy@

Jeszcze

Jeszcze si

ę

trzymasz własnego

szcz

ęś

cia za włosy@ odkładasz

sobie w byle garnuszku@ piszesz
pami

ę

tnik to znaczy stawiasz

sobie pomnik@ dlatego powietrze
karmi ci

ę

sk

ą

po@ nie prowadz

ą

niewidzialne r

ę

ce@ to co

wielkie nie przychodzi mimo
woli@ ból daremny - bo nie
umierasz@
nie umiesz odda

ć

siebie@

jak

ż

e masz dosta

ć

wszystko@


Wielkanoc

- Ju

ż

ka

ż

dy ból był ze mn

ą

@

powiedział do ucha@ wszystkie
rzeczy paskudne@ g

ę

by

nie

ż

yczliwe@ krew uparta co z

rany potrafi biec ciurkiem@
czas jak ogie

ń

@ kiedy si

ę

głow

ą

chce potłuc o

ś

cian

ę

@ rozpacz@

i nagle wiara jak krzy

ż

yk na

stole@

ż

e

ś

mierci wszystkie

chude i nierozpaczliwe@

Rozmowa

Oto jestem. Chciałbym z
siostr

ą

pomówi

ć

,@ ja - ksi

ą

dz

byle jaki.@ - Prosz

ę

czeka

ć

.

Ju

ż

idzie z ogrodu,@ chocia

ż

nie







chc

ą

jej pu

ś

ci

ć

ptaki.@

Chyba ona. Nie widz

ę

jej

twarzy,@ czy si

ę

modli, czy si

ę

u

ś

miecha@ za zje

ż

on

ą

Karmelu

krat

ą

,@ jak za łupin

ą

orzecha.@
- U nas wszystko tutaj dla
Boga.@ Nawet fartuch
ogrodniczki niebieski,@ nawet
trepki z jednym rzemykiem,@

background image

jakby zdj

ę

te ze

ś

wi

ę

tej

Tereski.@ Czasem

ś

nieg mamy

mokry we włosach@ za oknami -
zmarzni

ę

ty sad.@

Karmelitanko bosa,@ szedłem
tu tyle lat.@

Niewidoma dziewczynka

Matko - mówiła niewidoma
dziewczynka@ tul

ą

c si

ę

do Jej

obrazu -@ poznam Ci

ę

ś

wiatełkami palców@

Korona Twoja zimna

ś

lizgam si

ę

po niej jak po gładkiej szybie@
s

ą

kolory tak ci

ęż

kie

ż

e odstaj

ą

od przedmiotu@ to co złote
chodzi swoimi drogami i

ż

yje

osobno@
Słucham szelestu Twoich
włosów@ id

ę

chropowatym

brzegiem Twojej sukni@ odkrywam
gor

ą

ce

ź

ródła r

ą

k@ pomarszczon

ą

po

ń

czoszk

ę

skóry@ szorstkie

szczeliny twarzy@

ż

wir

zmarszczek@ tkliwo

ść

obna

ż

enia@ ciepł

ą

ciemno

ść

@

sprawdzam szram

ę

jak blizn

ę

po

miło

ś

ci@ zatrzymuj

ę

tu oddech w

palcach@ ucz

ę

si

ę

bólu na

pami

ęć

@ zdrapuj

ę

to co

przywarło ze

ś

wiata jak

ś

mier

ć

niegrzeczna@ wydobywam
puszysto

ść

rz

ę

s@ odwracam łz

ę

@

zbieram nosem zapach nieba@
odgaduj

ę

wreszcie małego Jezusa

z potłuczonym spuchni

ę

tym

kolanem na Twym r

ę

ku@

Tyle tu wsz

ę

dzie spokoju

pomi

ę

dzy słowem a miło

ś

ci

ą

@

kiedy dotykam@ obraz stuka jak
krew@ klejnoty niepotrzebnie
j

ę

cz

ą

@ robaczek piszczy w

trzewiku@ sypie si

ę

szmerem

czas@ pachn

ą

korzonki farb@







milknie ucho Opatrzno

ś

ci@

Palce moje umiej

ą

si

ę

tak

ż

e

u

ś

miecha

ć

@ mi

ę

tosz

ą

c Twój

staro

ś

wiecki szal@ ci

ą

gn

ą

c

r

ę

kaw jak ugłaskanego smoka@

odsłaniam z włosów kryjówk

ę

słuchu@

ż

artuj

ę

ż

e czuwaj

ą

c

mru

ż

ysz lewe oko@ stopy masz

bose - od spodu pomarszczone jak
podbiał@ przecie

ż

nie chodzisz

background image

w szpilkach po niebie@ my

ś

l

ę

ż

e

Ty tak

ż

e nie widzisz@ oddała

ś

wzrok w Wielki Pi

ą

tek@ stało

si

ę

wtedy tak cicho@ jakby

ś

prostowała na zegarku ostatni

ą

sekund

ę

@ i ju

ż

nie pasuj

ą

do

nas

ż

adne powa

ż

ne okulary@

oparła

ś

si

ę

na

ś

wi

ę

tym Janie jak

na białej kwitn

ą

cej lasce@

piszesz dalszy ci

ą

g "Magnificat"

alfabetem Braille'a@ którego
nie znaj

ą

teologowie bo za

bardzo widz

ą

@ tak Ci

ę

sumiennie

zasuwaj

ą

na noc w jasnogórskie

blachy pancerne@

ż

e nie mo

ż

na

pozna

ć

@

To nic@ wystarczy kocha

ć

słucha

ć

i obejmowa

ć

@


Przemin

ę

ło


Ś

wi

ę

ty Kopciuszku odszukany w

cieniu@

ś

wi

ę

ta Dziewczynko z

Zapałkami@

ś

wi

ę

ta Sierotko

Marysiu@

ś

wi

ę

ty Andersenie@

ś

wi

ę

ta Mario Konopnicka@

dzieci

ń

stwo przemin

ę

ło@ stół

rodzinny si

ę

spalił@ czas jak

zadyszana pszczoła@
Anioł stró

ż

ju

ż

na rencie@ bo

i

ś

wiat si

ę

zawalił@


Troch

ę

plotek o

ś

wi

ę

tych


Ś

wi

ę

ci - to tak

ż

e ludzie a nie

ż

adne g

ą

sienice dziwaczki@ nie

rosn

ą

krzywo jak ogórki@ nie

rodz

ą

si

ę

ani za pó

ź

no ani za

wcze

ś

nie@

ś

wi

ę

ci bo nie udaj

ą

ś

wi

ę

tych@ na przystankach

marzn

ą

c przest

ę

puj

ą

z nogi na

nog

ę

@

ś

pi

ą

czasem na jedno

oko@ wierz

ą

w miło

ść

wi

ę

ksz

ą

od

przykaza

ń

@ w to

ż

e s

ą

cierpienia ale nie ma






nieszcz

ęść

@ nie lubi

ą

deklamowanej prawdy@ ani
klimatyzowanego sumienia@ stale

ś

piesz

ą

kocha

ć

@ znajduj

ą

samotno

ść

oddalaj

ą

c si

ę

od

siebie a nie od

ś

wiata@ s

ą

tak

bardzo obecni

ż

e ich nie wida

ć

@

nie l

ę

kaj

ą

si

ę

nowych czasów

które przewracaj

ą

wszystko do

góry nogami@ nie chc

ą

by

ć

background image

równie

ż

um

ę

czeni w słodki sposób

jak na pobo

ż

nych obrazkach@

niekiedy nie potrafi

ą

si

ę

modli

ć

ale modl

ą

si

ę

zawsze@ ch

ę

tnie

wzi

ę

liby na indeks niejedn

ą

dobr

ą

ksi

ąż

k

ę

ż

eby broni

ć

jej

przed głupim czytelnikiem@ nie
nosz

ą

zegarków po to

ż

eby

wiedzie

ć

ile si

ę

spó

ź

ni

ć

@ maj

ą

sympatyczne wady i
niesympatyczne zalety@ boj

ą

si

ę

grzechu jak fotela z fałszyw

ą

spr

ęż

yn

ą

@ nie maj

ą

i dlatego

rozdaj

ą

@ tak słabi

ż

e przenosz

ą

góry@ potrafi

ą

ż

y

ć

i nie dziwi

ć

si

ę

odchodz

ą

cym@ potrafi

ą

umiera

ć

i nie odchodzi

ć

@ mo

ż

na

o nich o wiele m

ą

drzej pisa

ć

ale

po co@ trzymaj

ą

si

ę

przyja

ź

ni

jak gawron kawki@ poznaj

ą

ź

ne lato po niebieskiej

goryczce@ słysz

ą

na pami

ęć

wilgi gwi

ż

d

żą

ce przed deszczem@

bawi

ą

ich jeszcze grzyby

nieprawdziwe@

Wizytacja

Dzieci usiadły w ławkach@
ostrzono ołówki do religii@ za
oknami stukał trójwymiarowy cho

ć

ogładzony deszcz@ jak piechota
wy

ć

wiczonych aniołów@ ksi

ą

dz

czarny jak kos tylko bez

ż

ółtego

dzioba@ rozwi

ą

zywał spadochron

mózgu@ podlizywał si

ę

swemu

sumieniu@ wszystko byłoby jak
najlepiej@ tylko nagle weszła
Matka Boska@ załamała r

ę

ce nad

sucharkiem katechizmu@

Deszcz

Deszczu co padałe

ś

w

ewangelii@ zarówno na dobrych






jak i na złych@ co dzwoniłe

ś

o

dom na skale@ nie zajmuj

ą

si

ę

tob

ą

egzegeci@

co prawda w

ś

wi

ę

tym tek

ś

cie

ale nie na temat@ troch

ę

rozmy

ś

lny chowa rozum jak

przysmak@

ś

wi

ę

ty deszczu nie

ś

wi

ę

ty@

bardziej samotny od anioła@
u

ś

miechu niepogody@

ś

wiadku

background image

nadliczbowy@
przecie

ż

to ty@ obmywałe

ś

@

nogi id

ą

cemu Jezusowi@ jak m

ąż

sprawiedliwy@ o wiele ciszej@
po m

ę

sku@ nie tak jak

Magdalena@

Szept

Nie poparzcie pretensjami

ż

e

ź

le@ nie przemawiajcie z

pozycji siły@ nie wypłaszajcie
ciszy w której układaj

ą

si

ę

wszystkie liczby@ nie
przegadajcie mszy@ nie
dotykajcie za bardzo sumie

ń

-

nie odczytacie ich paluchami@
przytnijcie troch

ę

pazurek

teologa -@

ż

ebym si

ę

nie

zazi

ę

bił od złota -@ mały Jezus

prosi cichutko jak

ś

wierszcz@


Papie

ż


Papie

ż

wyfrun

ą

ł z Rzymu@

samolotem jak

ś

nieg leci -@

całuje prawosławnego błogosławi

ż

ydowskie dzieci@ bez tronu@

tylko łza trz

ę

sie si

ę

jak

taniec@ w wielu ksi

ąż

kach

topnieje zamarzni

ę

te sło

ń

ce@

cieknie z gardła ususzonych
liter -@ heretycy grzej

ą

w

ewangelii pogryzione nogi@
wydmuchuj

ą

niebo na organach@

nadci

ą

ga cały wydział personalny

aniołów@
przedwojenny katolik@
rozło

ż

ył papier -@ skubie pióro

jakby zaczepiał wron

ę

@ pisze

skarg

ę

na Pana Boga@


Do pani doktor

Pani doktor@ w białym






fartuchu@ w podkolankach co
odmładzaj

ą

@ przynosz

ę

pani

serce do naprawy@ Bogu
po

ś

wi

ę

cone@ a takie serdecznie

niezgrabne@ jak nie wyczesany
do ko

ń

ca wróbel@ niezupełne bo

pojedyncze@ nie do pary@
biedakom do wynaj

ę

cia@ od zaraz

i na zawsze@ niemo

ż

liwe i

konieczne@ niewierz

ą

cych

background image

irytuj

ą

ce@ zdaniem kobiet

zmarnowane@ dla anioła stró

ż

a

za ludzkie@ dla

ś

wi

ę

tych

podejrzane@ dla teologów
nieprzepisowe@ dla medyków
niezno

ś

nie normalne@ dla

pozostałych

ż

adne@

połó

ż

je do szpitala@ i

nawymy

ś

laj@

ż

eby si

ę

cho

ć

troch

ę

poprawiło@


Aby si

ę

stało


Gwiazdy by ciemniej było@
smutek by stale dreptał@ oczy
po prostu by kocha

ć

@

wiara by czasem nie wierzy

ć

@

rozpacz by wi

ę

cej wiedzie

ć

@ i

jeszcze ból by nie my

ś

le

ć

@

tylko z innymi przetrwa

ć

@

koniec by nigdy nie ko

ń

czy

ć

@

czas by utraci

ć

bliskich@ łzy

by chodziły parami@

ś

mier

ć

aby

wszystko si

ę

stało@ pomi

ę

dzy

ś

wiatem a nami@


Wieczno

ść

Mieczysławowi Milbrandtowi

Wci

ąż

wieczno

ść

była z nami@

a nam si

ę

zdawało@

ż

e wszystko

jest nietrwałe wci

ąż

troch

ę

na

niby@ jak zaj

ą

c chroniony lub

trzmiel w ostró

ż

kach@

ż

e

ciemno

ść

kapie z zegarka jak z

rany@

ż

e czas zmarnowany stale

i za krótki@ ka

ż

d

ą

miło

ść

zamienia na łzy bardzo drobne@

ż

e dawni zakochani ju

ż

si

ę

nie

całuj

ą

@ bo list najpierw

przybli

ż

a a potem oddala@

dopóki b

ę

dzie poczta ze skrzynk

ą

czerwon

ą

@ i panny złe niezno

ś

ne

a dobre za nudne@ i słów
wszystkich za wiele bo brakuje






słowa@
wci

ąż

wieczno

ść

była z nami@

a nam si

ę

zdawało@

ż

e czas

wszystko wymiecie m

ą

dry i

niech

ę

tny@

ż

e tylko nie odleci

sójka zbyt ostro

ż

na@ bo po to

ż

eby cierpie

ć

trzeba by

ć

bezbronnym@ jak dzieci

ń

stwo na

wsi z królikiem przy sercu@
patrz - mówiłe

ś

- tak wszytko

background image

na oczach si

ę

zmienia@ jak

pasikonik za szybko zielony@
wi

ę

c mo

ż

emy nie pozna

ć

nawet

swego domu@ połó

ż

chocia

ż

no

ż

yczki na tym samym miejscu@

naparstka po mamusi nie oddaj
nikomu@ i trzymaj fotografie bo
Pan Bóg je zdmuchnie@ zwłaszcza
kiedy podbiał zamyka si

ę

na

noc@ a pszczoła rzeczy wa

ż

ne

oznajmuje ta

ń

cem@ i ka

ż

da

chwila ju

ż

nie tera

ź

niejsza@

stale przeszła lub przyszła@
ostatnia i pierwsza@
wci

ąż

wieczno

ść

była z nami@

a nam si

ę

zdawało@


Cierpliwo

ść


Modl

ę

si

ę

do Ciebie o

cierpliwo

ść

@ ale nie o tak

ą

mał

ą

w której si

ę

mog

ą

pomie

ś

ci

ć

ci

ęż

kie grzechy czekania@ na

list@ na kogo

ś

kto wyszedł i

zostawił klucz pod słomiank

ą

@

na oczy nieznajome lecz
potrzebne@ na wspomnienie
szkoły które ugrz

ę

zło w kredzie

na tablicy@ na anioła stró

ż

a

jak na protez

ę

-@ ale o tak

ą

która czeka tylko na Ciebie@ a
Ty przychodzisz albo z kim

ś

bliskim albo sam@ jak ciemno

ść

co ja

ś

niej o

ś

wietla@ jak

niewinno

ść

ś

mierci@ wtedy staje

pomi

ę

dzy nami cisza niby goły@

piesek puszczony bez kaga

ń

ca i

medalu - do nieba@ nawet
dziurawy parasol wzrusza bo ma
druty tak cienkie jak dla
jaskółek@ i nawet nie mamy
pretensji@

ż

e wieczno

ść

niedoko

ń

czona@

ż

e Biblia jest

nadal uparta@ jak nieostro

ż

ne

serce@

ż

e łza wcale nie jest







okr

ą

gła@

ż

e spada ku górze@

tak prosta

ż

e si

ę

znowu wymkn

ę

ła

rozumowaniom@

Razem

Nadzieja i rozpacz@ rado

ść

i

ból@ niewiara i wiara@ czas
coraz szybszy@ trwanie jak
ciemno

ść

@ to za daleko@ i ju

ż

background image

niedługo@ dom pełen bliskich@
i bez nikogo@ człowiek co
szuka@ anioł co nie wie@
tak jak dwa je

ż

e sob

ą

zdziwione@ szukaj

ą

razem

miejsca dla siebie@

W niebie

Trzeba min

ąć

ś

wi

ę

tego Piotra z

ci

ęż

kim kluczem@ Agnieszk

ę

z

barankiem przy twarzy@ Teres

ę

co jeszcze kaszle@ bo marzła w
klasztorze@ trzeba przepycha

ć

si

ę

przez m

ę

czenników@ co

stan

ę

li z krzy

ż

ami i utworzyli

korek@ obok

ś

wi

ę

tego bociana@

obok Agaty co cz

ę

stuje sol

ą

@

obok

ś

wi

ę

tego Franciszka z

wilkiem@ (zdejmuje mu kaganiec

ż

eby mógł poziewa

ć

)@ obok

ś

wi

ę

tego Stanisława z zeszytem

do polskiego@ i widz

ę

wreszcie

moj

ą

matk

ę

@ w nie spalonym

domu@ przyszywa guzik co si

ę

gubił stale@
ile trzeba przej

ść

nieba

ż

eby

j

ą

odnale

źć

@


Jest

Chodzi ze mn

ą

twoje ja@

ubiera si

ę

na niebiesko zielono

w czerwon

ą

kratk

ę

@ mówi

ż

e nie

wierzy@ udaje@ robi miny@
jest - urywa si

ę

jak

ś

cie

ż

ka@

wraca znowu idziemy@ i
wszystkie głupie rozmowy@
sprzed wojny i króla

Ć

wieczka@

nagle co to zdziwienie@

ś

wiatło przykl

ę

ka droga@ to

twoje ja prawdziwe@ przyszło tu
od Boga@

Ile razy







Milczenie podczas rozmowy@
milczenie w li

ś

cie@ milczenie w

ksi

ąż

ce telefonicznej bo numer

tylko został@ milczenie w
milczeniu@ milczenie bo wielkie
szcz

ęś

cie@ milczenie bo miło

ść

przyszła@ a serce w klinice@
milczenie bo dom rodzinny si

ę

przypomniał@ a spadła tylko

background image

mordka

ś

niegu@ milczenie po

milczeniu@ milczenie przed
cenzur

ą

@ milczenie bo pies

zawył jak przed wojn

ą

@

ile razy@ nawet nie wierz

ą

c@

spotykamy si

ę

w innym

ś

wiecie@


Oddzieli

ć


Kopciuszku tobie si

ę

udało@

oddzieli

ć

mak od popiołu@ przez

jedn

ą

noc@

powiedz jak oddzieli

ć

kota od

kotki@ łz

ę

od do

ś

wiadcze

ń

@

smutek od czasu@ m

ą

dro

ść

od

staro

ś

ci@ i nie mie

ć

ju

ż

słonia

lat@

Do samego siebie

ś

ebym pisz

ą

c wiersze nie

wzywał imienia Pana Boga
nadaremno@ nie tłumaczył
Biblii na nie_Bibli

ę

@ nie

przychodził w wilczej skórze
wtajemniczonych@ nie polował na
pi

ę

kne słowa jak na płochliwe

zaj

ą

ce wci

ą

gaj

ą

ce w puste pole@

lub na karasie w tataraku@ nie
udowadniał - to znaczy nie
zam

ę

czał@ nie był zbyt pewny@

(przecie

ż

nawet biała kawa nie

jest biała)@ nie sadzał
sumienia jak spoconej babci na
mi

ę

kkim fotelu@

ż

ebym nie

patrzył w nie jak w okrucie

ń

stwo

pami

ę

ci@ nie odkładał milczenia

na jutro@ nie kochał miło

ś

ci

ą

mniejsz

ą

od miło

ś

ci@ nie

uprawiał zdenerwowanej
teologii@ nie pocieszał bólu@
a nade wszystko

ż

ebym nie chował

twarzy do r

ę

kawa@ nie zamykał

si

ę

w budce poezji -@ kiedy

trzeba mówi

ć

najpro

ś

ciej@ o







Matce Naj

ś

wi

ę

tszej@ o

cierpliwo

ś

ci sakramentów

dłu

ż

szej ni

ż

ż

ycie@ o ciepłym

pomruku schodów po których nios

ą

nadziej

ę

chorym -@ o

ś

niegu

który padaj

ą

c na r

ę

ce - uczy

chyba rozdawania@ o Jezusie
który nieraz tak wygl

ą

da mi

ę

dzy

nami@ jakby chodził od nie
swoich do obcych@

background image


Nieobecny jest

Bóg jest tak wielki

ż

e jest

cho

ć

Go nie ma@ tak

wszechmog

ą

cy

ż

e potrafi nie

by

ć

@ wi

ę

c nieobecno

ść

Jego te

ż

si

ę

zdarza@ st

ą

d czasem ciemno

i serce si

ę

tłucze@ poskomli

nawet jak pies niecierpliwy@
nawet wierz

ą

cy nie wierz

ą

po

cichu@ i chc

ą

si

ę

ż

artem

wymkn

ąć

ze wzruszenia@ cho

ć

tak niedawno wierzyli na
pami

ęć

@

ż

e całe

ż

ycie czeka si

ę

na chwil

ę

@

lecz Bóg tak wielki

ż

e Go

czasem nie ma@ mózg jak tulipan
chyli si

ę

zm

ę

czony@ i my

ś

li

biegn

ą

wspóln

ą

pust

ą

drog

ą

@ tak

jak biedronki co si

ę

razem

schodz

ą

@ by przed rozpacz

ą

ukry

ć

si

ę

na zim

ę

@ tylko

milczenie trwa i gwiazdy w
górze@ i ksi

ęż

yc sprawiedliwy -

bo zupełnie nagi@ a wa

ż

ki tak

znikome

ż

e ju

ż

wszystko wiedz

ą

@

i li

ść

ostatni brz

ę

czy wprost z

topoli@ ciemnozielony a pod
spodem biały@

ż

e Nieobecny

jest@ bo wi

ę

cej boli@


Spojrzał

Spojrzał@ na gotyk co stale
stroi

ś

redniowieczne miny@ na

osiemnastowieczny ołtarz jak
barokow

ą

trumn

ę

na szczurzych

łapkach@ na włochate dywany
które zmieniaj

ą

nasze kroki w

skradaj

ą

ce si

ę

koty@ na

ż

yrandol jak dziedziczk

ę

w

krynolinie@ na ja

ś

nie o

ś

wiecony

sufit@ na pyszno pokutne
kl

ę

czniki@ na anioła co stale o







jeden numer za mały@ na li

ś

cie

co w

ś

wietle lampki czerwonej

wydaj

ą

si

ę

czarne@

stan

ą

ł w k

ą

cie załamał odj

ę

te

z krzy

ż

a r

ę

ce@ i pomy

ś

lał@

chyba to wszystko nie dla mnie@

Przyzwyczaili do siebie

Ś

wi

ę

ty Józef

ś

wi

ę

ty Stanisław

background image

Kostka

ś

wi

ę

ty Antoni trzymaj

ą

Dziecko Jezus na r

ę

ku@

opiekunowie wzrusze

ń

@

przyzwyczaili do siebie@ ale
kiedy

ś

noc

ą

kiedy penitenci

pookrywali ju

ż

kołdrami uszy@ w

sierpniu kiedy owady schodz

ą

do

ziemi@ a jesiony za oknem
obejmuj

ą

si

ę

jak skrzydła@

ponownie kwitn

ą

ł

ą

ki i cichn

ą

ptaki@ kto

ś

mi powiedział przez

sen -@ niech ksi

ą

dz we

ź

mie

Dzieci

ą

tko Jezus@ sam je

potrzyma na r

ę

ku@ ustawi si

ę

pod

filarem@ serce mi zadr

ż

ało jak

owies@ a potem l

ę

k - jakby

uciekały okulary -@ - ładne
rzeczy - ksi

ą

dz z Dzieckiem na

r

ę

ku w ko

ś

ciele -@ jedni

powiedz

ą

-

ś

wie

ż

o upieczony

ś

wi

ę

ty@ buty lampkami obstawi

ą

@

inni zaczn

ą

w maszynach do

pisania ostrzy

ć

litery@ anonimem

w kurii oparz

ą

@ krzy

ż

em wska

żą

godzin

ę

@ skrupulanci rozpoczn

ą

cedzi

ć

w siteczku cie

ń

strumienia@ a Dziecko miało

ś

lipka niebieskie@ jak w

Betlejem podstrzy

ż

one włoski@

bezbronne i jeszcze bez ran@ ze
wzruszenia na kl

ę

czkach mówiłem@

co

ś

bez sensu do Matki Boskiej@


Tak ludzka

Nie wierz

ą

ś

wi

ę

tej Annie

wszyscy wa

ż

ni

ś

wi

ę

ci@

ż

e znała

Matk

ę

Bo

żą

w sukience do kolan@

z dowcipnym warkoczykiem i
wesoł

ą

grzywk

ą

@ w sandałach z

rzemykami co były niepewne@
(czy mo

ż

e si

ę

popl

ą

ta

ć

to co

nie

ś

miertelne)@ biegaj

ą

c

ą

jak

wróbel polski po podwórku@
zerkaj

ą

c

ą

do studni orzechowym







okiem@ jak spada całe niebo bez
bli

ż

szych wyja

ś

nie

ń

@ umiej

ą

c

ą

odró

ż

ni

ć

jak pszczoł

ę

najpro

ś

ciej@ zwykłe dobro na co

dzie

ń

od doskonało

ś

ci@ (bo

zawsze s

ą

prawdziwe rzeczy

mniej ogólne)@ poznaj

ą

c

ą

zapachy i uparte smaki@ jak
słodki kwa

ś

ny słony i

najcz

ęś

ciej gorzki@ zwłaszcza

background image

gdy pies wprost z budy nie
archanioł dziwny@ demonstrował
ogonem liryzm prymitywny@
o córko

ś

wi

ę

tej Anny z

najwy

ż

szych obrazów@ tak ludzka

ż

e nie była

ś

dorosł

ą

od razu@


Nienazwane

Jak si

ę

nazywa - to

nienazwane@ jak si

ę

nazywa to -

co zabolało@ ten smutek co nie
ł

ą

czy a rozdziela@ ta przyja

źń

lub inaczej miło

ść

niemo

ż

liwa@

to co biegło naprzeciw a było
rozstaniem@ to wci

ąż

najwa

ż

niejsze co przechodzi

mimo@ ta przykro

ść

byle jaka

jak chłodny skurcz w piersi@ ta
straszna pustka co graniczy z
Bogiem@
to -

ż

e je

ś

li nie wiesz dok

ą

d

i

ść

@ sama ci

ę

droga poprowadzi@


Podobie

ń

stwa


Miło

ś

ci podobna tylko do

miło

ś

ci@ prawdo podobna tylko

do prawdy@ szcz

ęś

cie podobne do

szcz

ęś

cia@

ś

mierci podobna do

ś

mierci@ serce podobne do

serca@ chłopaku z u

ś

miechem od

ucha do ucha@ podobny do tego
jakim byłem kiedy

ś

@

przesta

ń

cie si

ę

nareszcie tak

wygłupia

ć

@ przecie

ż

nawet Bóg

podobny tylko do Boga@ nie
istnieje@

Tyle wieków

Pochwalam chrze

ś

cija

ń

stwo

ż

e

tak długo rosło@ mój Bo

ż

e tyle

wieków@ nawet

ś

wi

ę

ci Twoi co

poczernieli ze starymi






deszczami@ jak turkusy umieraj

ą

c

zieleniej

ą

@ a ono pobiegło do

Matki Naj

ś

wi

ę

tszej@ graj

ą

cej

małemu Jezusowi na laskowym
orzechu@ ubogiej - jak w
grottgerowskiej burce@ tak
prawdziwej -

ż

e ju

ż

bez powrotu@

i skar

ż

yło si

ę

do ucha@

ż

e

si

ę

jeszcze na dobre nie

zacz

ę

ło@

background image


Znowu

Rozpłakała si

ę

Matka Boska@

Józefowi na ucho si

ę

zwierza@

zamiast - Domie złoty@ mówi

ą

do

mnie - złoty@ zamiast Arko@ -
Miarko przymierza@
znowu teraz@ jak na
pocz

ą

tku@ li

ż

e łap

ę

złote

Ciel

ą

tko@


Uparła si

ę


Sprzed lat listy budz

ą

si

ę

jak

borsuk@ fotografie przychodz

ą

rozrzewni

ć

@ nic nie doda

ć

nie

uj

ąć

@ nic nie zostało@

jak to - mówi Matka Boska@ -
nie wybrzydzaj@ uparła si

ę

ż

yje@ dawna miło

ść

- stara

nieboszczka@

Wa

ż

ne


To

ż

e wszystko dzieje si

ę

inaczej@ to cierpienie t

ę

dy

ow

ę

dy@ ten dzie

ń

bez kochanej

r

ę

ki@ ten ból i tak dalej@ ten

mróz

ż

e tylko jeden piec mnie

zrozumiał@ zwłaszcza gdy
kładłem serce do zimnego łó

ż

ka@

ta jesie

ń

lekko chora po tej

stronie

ś

wiata@ ta małpa bez

małpy@
powiedz

ż

e to wła

ś

nie wa

ż

ne@


Pow

ą

zki

Romce Lewandowskiej

Nie chodz

ę

tam by usłysze

ć

ś

piew wilgi@ podpatrzy

ć

jak

mikołajek zakwita od dołu do
góry@ i cie

ń

depcze po

pi

ę

tach@ goni

ą

c wiewiórk

ę

ze







ś

miechem w ogonie@ jak te

ś

ciowe

z zi

ę

ciami porastaj

ą

bluszczem@

gdy nie duch ale pomnik
straszy@ jak czyja

ś

wielka

sława zdechła zupełnie sama@ a
przy nazwisku chodzi robak@
(smutno wci

ąż

ż

ywych kocha

ć

ponad miar

ę

)@ jak na grób Rydza

Ś

migłego opadaj

ą

ciernie@

chodz

ę

dziwi

ę

si

ę

my

ś

l

ę

background image

przemilczam@ ilu młodszych
umarło ode mnie@

Posłuchaj

Mertonie

ś

wi

ę

ty@ Boga

nazwałe

ś

@ Cisz

ą

Milczenia@

to deszcz nakłamał@ tak długo
padał za oknem@ to chłopiec
zmylił@ pewnie zbyt cicho@
liczył króliki na palcach@
posłuchaj krzy

ż

a@ rozpaczy

serca@ wszystko inaczej@ bo
nie jest cisz

ą

@ głazem@

pytaniem@ lecz płaczem@

Pro

ś

ba


Coraz wi

ę

cej Ciebie@ bo

powietrze przejrzyste mi

ę

dzy

ulewami@ czarny las a im dalej
tym bardziej niebieski@ mo

ż

e w

nim szuka grzybów stary smutny
anioł@ co zamiast pozna

ć

miło

ść

wkuwał j

ę

zyk grecki@

a teraz moja pro

ś

ba@ o Matko

Naj

ś

wi

ę

tsza@ by

ć

jak t

ę

cza co

sob

ą

nie zajmuje miejsca@ cho

ć

biegnie jak po schodach od ziemi
do nieba@ Tobie derkacz w zbo

ż

u

Tobie zaj

ą

c w polu@ mrówki co

si

ę

kochaj

ą

ale si

ę

nie lubi

ą

@

pomidor z p

ę

pkiem koszyk z

ma

ś

lakami@ i cierpienie tak

wielkie

ż

e ju

ż

nie ma grzechu@

milczenie które my

ś

li@ rado

ść

co rozumie@
amen - lub inaczej - niech nie
b

ę

dzie mnie@


Bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu s

ą

tacy którzy

si

ę

kochaj

ą

@ i musz

ą

si

ę

spotyka

ć

aby si

ę

omin

ąć

@ bliscy







i oddaleni jakby stali w
lustrze@ pisz

ą

do siebie listy

gor

ą

ce i zimne@ rozchodz

ą

si

ę

jak w

ś

miechu porzucone kwiaty@

by nie wiedzie

ć

do ko

ń

ca czemu

tak si

ę

stało@ s

ą

inni co si

ę

nawet po ciemku odnajd

ą

@ lecz

przejd

ą

obok siebie bo nie

ś

mi

ą

si

ę

spotka

ć

@ tak czy

ś

ci i

spokojni jakby

ś

nieg si

ę

background image

zacz

ą

ł@ byliby doskonali lecz

wad im zabrakło@
bliscy boj

ą

si

ę

by

ć

blisko

ż

eby nie by

ć

dalej@ niektórzy

umieraj

ą

- to znaczy ju

ż

wiedz

ą

@ miło

ś

ci si

ę

nie szuka

jest albo jej nie ma@ nikt z
nas nie jest samotny tylko przez
przypadek@ s

ą

i tacy co si

ę

na

zawsze kochaj

ą

@ i dopiero

dlatego nie mog

ą

by

ć

razem@ jak

ba

ż

anty co nigdy nie chodz

ą

parami@
mo

ż

na nawet zabł

ą

dzi

ć

lecz po

drugiej stronie@ nasze drogi
poci

ę

te schodz

ą

si

ę

z powrotem@


To samo

Młodzi co biegn

ą

gromad

ą

@

doro

ś

li co chodz

ą

parami@

starzy przy ko

ń

cu osobno@ tylko

wci

ąż

serce to samo@ pracuje

jak pszczoła po ciemku@ szuka
miło

ś

ci w miło

ś

ci@ przed

ś

mierci

ą

czyst

ą

i wielk

ą

@


Przepiórka

Przepiórko co si

ę

najgło

ś

niej

odzywasz@ zawsze o wschodzie
i zachodzie sło

ń

ca@ prawda

ż

e

tylko dwie s

ą

czyste chwile@ ta

wczesna jasna i tamta o
zmierzchu@ gdy Bóg dzie

ń

daje i

gdy go zabiera@ gdy kto

ś

mnie

szukał i jestem mu zb

ę

dny@ gdy

kto

ś

mnie kochał i gdy sam

zostaj

ę

@ kiedy si

ę

rodz

ę

kiedy

umieram@
te dwie sekundy co zawsze
przyjd

ą

@ ta jedna biała a druga

ciemna@ tak bardzo szczere

ż

e

obie nagie@ tak poza nami

ż

e

nas ju

ż

nie ma@







W szpitalu

Ni to staruszka ni
dziewczynka@ wyczesały si

ę

włosy@ i został jeden chudy
warkoczyk@ mo

ż

e blizna po

li

ś

ciu@

w szpitalu oczy tak smutne jak
w haremie@ w listopadzie kiedy
chomik

ś

miesznie zasypia@ ju

ż

background image

bez lekarza bo zl

ą

kł si

ę

prawdy@

mówiłem o Bogu - nie mogła
zrozumie

ć

@ pytałem o flirty -

pozapominała@ patrz

ą

c na mnie

jak w nadmuchany kołnierz@
prosiła tylko@ abym umył jej
r

ę

ce@ usta twarz@ bo chce

umiera

ć

czysta@


Słowa

Do ostatniej chwili nie
przestawał mówi

ć

@ jakby chciał

j

ę

zyk wyci

ą

gn

ąć

poza

ś

mier

ć

@

kl

ę

cz

ą

c przy jego łó

ż

ku

tłumaczyłem mu@ tam słowa ju

ż

nic nie znacz

ą

@ nie zawracaj

ą

ludziom głowy@ nie mo

ż

na za nie

otrzyma

ć

ż

adnego honorarium@

niemodne jak wiarus dzwoni

ą

cy

nogami@ nie kłami

ą

dłu

ż

ej ni

ż

ż

yj

ą

@ nieporadne jak nie

oblizane jeszcze ciel

ę

@

tłumaczyłem mu

ż

e czeka go@

tylko jedno słowo które jest
milczeniem@

Drzewa niewierz

ą

ce


Drzewa po kolei wszystkie
niewierz

ą

ce@ ptaki si

ę

zupełnie

nie ucz

ą

religii@ a pies bardzo

rzadko chodzi do ko

ś

cioła@

naprawd

ę

nic nie wiedz

ą

@ a

takie posłuszne@
nie znaj

ą

ewangelii owady pod

kor

ą

@ nawet biały kminek

najcichszy przy miedzy@ zwykłe
polne kamienie@ krzywe łzy na
twarzy@ nie znaj

ą

franciszkanów@ a takie ubogie@
nie chc

ą

słucha

ć

mych kaza

ń

gwiazdy sprawiedliwe@ konwalie
pierwsze z brzegu bliskie wi

ę

c

samotne@ wszystkie góry






spokojne jak wiara cierpliwe@
miło

ś

ci z wad

ą

serca@ a takie

wci

ąż

czyste@


ś

eby si

ę

obudzi

ć


ś

eby si

ę

obudzi

ć

rano@

doprowadzi

ć

włosy do

opami

ę

tania@ umy

ć

si

ę

i ubra

ć

@

postawi

ć

czajnik z gwizdkiem@

background image

odgarn

ąć

z okna samotny deszcz@

trzeba si

ę

oprze

ć

na tym co

wymyka si

ę

jak mokry kamyk@

na sekundzie której ju

ż

nie

ma@ na my

ś

li której nie sposób

dotkn

ąć

@ na sile ci

ąż

enia co

oddala tego kogo si

ę

kocha@ bo

nie ku nam wszystko ci

ąż

y@

jeste

ś

my widzialni i

niewidzialni zarazem@ jak
wszyscy ludzie po kolei@ i
dlatego chodzimy po cieniutkim
czasie@ i głosimy gruby
realizm@ rozmawiamy z
umarłymi@ i wyjadamy głupie
komunikaty@ kochamy od razu
dwie osoby niemo

ż

liwe do

kochania@ bo t

ę

co za blisko i

t

ę

za daleko@ i chyba nawet

dlatego umieramy@

ż

eby nas było

wida

ć

i nie wida

ć

@


Wszystko na szpilce

Chodzi anioł stró

ż

po

ś

wiecie@ sprz

ą

ta po miło

ś

ciach

co si

ę

rozleciały@ zbiera jak

ułomki chleba dla wróbli@

ż

eby

si

ę

nic nie zmarnowało@ listy

tam i z powrotem@ telefony od
ucha do ucha@ małe

ś

mieszne

pami

ą

tki co były wzruszeniem@

notes z dat

ą

spotkania ukryty w

czajniku@ blizny po

ś

miechu@

sprzeczki nie wiadomo po co@

ż

ale

jak pojedyncze osy@ flirtuj

ą

ce

osły@
wszystko na szpilce@ to co na
zawsze ju

ż

si

ę

wydawało@

m

ą

dro

ść

przy ko

ń

cu

ż

e nie o to

chodzi@ rado

ść

ż

e si

ę

kocha to

co niemo

ż

liwe@


Gwiazda







Gwiazda według rozkładu jak
tam i z powrotem@ nie tylko by
trzem m

ę

drcom przewróciła w

głowie@ chodzi z teologi

ą

po

wysokim niebie@ grzechem jest
upa

ść

- mówi - nie splami

ę

si

ę

ziemi

ą

@

patrz

ą

astry jesienne zwane

michałkami@ trzy rodzaje
skowronków dwie pary

background image

ś

mieciuszek@ szczypawki królik

z w

ą

sem jak dreszczyk liryczny@

na jedn

ą

kropl

ę

deszczu z

najwy

ż

szego li

ś

cia@ tak

niziutko upadła i taka wci

ąż

czysta@

Poczekaj

Nie wierzysz - mówiła miło

ść

@

w to

ż

e nawet z dyplomem

zgłupiejesz@

ż

e zanudzisz

talentem@

ż

e z dwojga złego

mo

ż

na wybra

ć

trzecie@ w

ż

ycie

bez pieni

ę

dzy@ w to

ż

e

przepiórka

ż

yje pojedynczo@ w

zdart

ą

kor

ę

czeremchy co pachnie

migdałem@ w zmarł

ą

co

ż

ywa

pojawia si

ę

we

ś

nie@ w modnej

nowej spódnicy i rozci

ę

tej z

boku@ w najlepsze najgorsze@ w
profesora co głaszcze kociaka po
r

ę

kach@ w ka

ż

dego łosia co ma

ż

on

ę

kl

ę

p

ę

@ w dziewczynk

ę

z

zapałkami@ w niebo i piekło@ w
diabła i Pana Boga@ w
mieszkanie za rok@
poczekaj jak ci

ę

r

ą

bn

ę

@ to we

wszystko uwierzysz@

Za szybko

Za szybko chcesz wiedzie

ć

wszystko@ ju

ż

masz pretensj

ę

@

do samego Boga

ż

e odło

ż

słuchawk

ę

-@ do własnego

aniooła stró

ż

a

ż

e nietypowy@

nie biały ale serdecznie rudy -
@ podsłuchuje spojrzenia@
podobno na dwóch etatach@
poniewa

ż

fruwa - omija pytania@

(a wsz

ę

dzie tyle pyskatego

cierpienia)@ za pr

ę

dko chcesz

ż

eby wszystko byxło tak proste@

jak seter irlandzki@ ze

ś

wi

ę

tym







Franciszkiem w br

ą

zowych

oczach@ gdy łeb zw

ęż

ony poło

ż

y

na kolanach@ ofiaruj

ą

c ogon -@

wypróbowany przyrz

ą

d do powita

ń

i po

ż

egna

ń

@

Tymczasem spada ciemno

ść

jak

pil

ś

niowy kapelusz@ obłazi nas

chude milczenie@ wiedza wydaje
si

ę

lizaniem@ cho

ć

zawsze

wi

ę

ksza od odpowiedzi@ skomli

background image

chłód zrozumienia@ wszystko

ż

eby nie widzie

ć

jeszcze a ju

ż

wierzy

ć

@


Przezroczysto

ść


O jedno prosz

ę

abym nie

zasłaniał@ był byle jaki ale
przezroczysty@

ż

eby

ś

widział

przeze mnie kaczk

ę

z płaskim

nosem@

ż

ółtego wiesiołka co

kwitnie wieczorem@ wci

ąż

od

pocz

ą

tku

ś

wiata cztery płatki

maku@ serce co w li

ś

cie

wzruszenie rysuje@ (chocia

ż

serce chuligan bo bije po
ciemku)@ pióro co pisze krzywo
kiedy r

ę

ka płacze@ psa co

rozpocz

ą

ł ju

ż

wy

ć

do sputnika@

mrówk

ę

która widzi rzeczy tylko

wielkie@ wi

ę

c nawet jej

przyjemnie

ż

e jest taka mała@

miło

ść

jak odległo

ść

trudn

ą

do

przebycia@ zło z którym biegnie
cierpienie niewinne@ bliskich
umarłych i nagle dalekich@
jakby jechali bryczk

ą

w siwe

konie@ babci

ę

co mówi do

dziewczynki w parku@ kiedy
b

ę

dziesz dorosła jeszcze mniej

zrozumiesz@ najkrótsz

ą

drog

ę

co

zawsze przy ko

ń

cu@

aby ju

ż

Ciebie tylko było

wida

ć

@


Wi

ę

cej powiedz

ą


Ś

wi

ę

ta Teresa w obrazie jak w

gorsecie@ anioł stró

ż

jak

niedyskretna religia@ ksi

ą

dz

Piotr Skarga z podr

ę

cznikiem

sejmowych kaza

ń

w krtani@ mog

ą

i

ść

poprzez wiersze o Bogu@ nie

pucowani do glansu jak samowar@
a czasem po prostu rozpacz@






wielkie nic chodz

ą

ce pomi

ę

dzy

nami na palcach@ stary Tobiasz
prowadzony przez anioła i psa@
ból rozebrany z gałganów do
naga@ wi

ę

cej powiedz

ą

o Nim@


Pami

ą

tka z tej ziemi


W miło

ś

ci wci

ąż

to samo rado

ść

i cierpienie@ nawet sam Pan Bóg

background image

nie kocha inaczej@ kocha gwizd
kosa co rychło ustaje@ li

ść

klonu co opadnie bo ju

ż

poczerwieniał@ jelenia co
zrzuca rogi po kolei ciemne@
szcz

ęś

cie nieposłuszne to jest

to go nie ma@ kuropatwy co
wszystkie dokładnie pogin

ą

@

cho

ć

stale powracały na to samo

miejsce@ patrzy w krucho

ść

-

radosne

ś

wiadectwo istnienia@

mi

ę

dzy tym co przemija jest si

ę

wci

ąż

na zawsze@ szuka tych

wszystkich co po

ś

mierci

swojej@ ju

ż

nie potrafi

ą

sła

ć

łó

ż

ek po sobie@ na listy

odpisywa

ć

powraca

ć

do domu@ tak

znajomych

ż

e mogli wyj

ść

bez

po

ż

egnania@ o tym

ż

e nie umarli

nie mówi

ć

nikomu@

to tutaj na ziemi jest jeszcze
milczenie@ bo si

ę

idzie do

Niego id

ą

c wci

ąż

od siebie@

wczoraj ciebie widziałem jutro
nie zobacz

ę

@ tak jakbym ju

ż

odnalazł i znów nie mógł
trafi

ć

@ bo serca s

ą

te same

lecz niejednakowe@ w niebie
tak

ż

e krzy

ż

nios

ą

pami

ą

tk

ę

z tej

ziemi@

Sk

ą

d przyszło


Zło jest romantyczne a dobro
za nudne@ dobro wci

ąż

na

ostatku bo zło jest ciekawe@ a
przecie

ż

białych kwiatów

najwi

ę

cej na

ś

wiecie@ dopiero

po nich

ż

ółte a potem czerwone@

czemu si

ę

rozum karmi

tajemnic

ą

@ a chwila niepewno

ś

ci

wci

ąż

sprzyja nauce@ po tylu

rewolucjach biedne ptaki boso@
i

ć

ma tak bardzo mała

ż

e

ż

yje za

krótko@






czemu deszcz słyszysz z góry a

ś

nieg troch

ę

z boku@ i sk

ą

d

nagle przyszło to wielkie
wzruszenie@ jakbym dzwonek z
lat szkolnych przyło

ż

ył do

ucha@ dzieci

ń

stwo co min

ę

ło na

zawsze zostało@ tylko si

ę

z

młodo

ś

ci zrobiła starucha@


R

ę

ce

background image


Twoje r

ę

ce - Mamusiu@ dobre

jak szafirek po deszczu@ jak
czajki towarzyskie@ przyniosły
mnie na

ś

wiat@ kołysały@

ustawiały na podłodze@ sadzały
na stołku@ mówiły

ż

e motyl

dzwoni@

ż

e młodych grzybów nie

sposób rozezna

ć

@ uczyły trzyma

ć

ły

ż

k

ę

by nie trafiała do ucha@

rozró

ż

nia

ć

klon od jaworu@

prowadziły przy oknie po
ciemku@ po ziemi co czernieje
jak szpak@
suche i ciepłe@ za słabe@

ż

eby wyprowadzi

ć

mnie z tego

ś

wiata@


Niebo

Patrzał w niebo@ bizanty

ń

skie

- z białej mozaiki@ gotyckie -
gołe i złote@ renesansowe -

ę

kitne@ barokowe -

brunatno_wełniste@
osiemnastowieczne - szafirowe@
impresjonistyczne - pełne
powietrza@ secesyjne -
ondulowane@ kubistyczne -
kanciaste@ abstrakcyjne -
nieprawdziwe@ i chciał wierzy

ć

w całkiem nowe@ lekkie i
niecałe - jeszcze nie u

ż

ywane@


Aniele bo

ż

y


Aniele bo

ż

y stró

ż

u mój@ ty

wła

ś

nie nie stój przy mnie@ jak

malowana lala@ ale ruszaj w te
p

ę

dy@ niczym zaj

ą

c po zachodzie

sło

ń

ca@

skoro wygania nas@ dziesi

ęć

po dziesi

ą

tej@ ostatni

autobus@ jamnik skacz

ą

cy na

smycz@ smutek jak akwarium z






jedn

ą

złot

ą

rybk

ą

@ hałas@

cisza@ trumna jak pałacyk@
ładne rzeczy gdyby

ś

my

stan

ę

li@ jak dwa

ś

wistaki@ i

zapomnieli@

ż

e trzeba st

ą

d

odej

ść

@


Jak trudno

No wiesz - mówiła matka@

background image

wyrzekłe

ś

si

ę

domu rodzinnego@

kobiety@ dziecka co stale biega
bo chciałoby fruwa

ć

@ wzruszenia

kiedy miło

ść

podchodzi pod

gardło@ a teraz martwi ciebie@
kubek z niebiesk

ą

obwódk

ą

@

puste miejsce po mnie przy
stole@ trzewiki o których
mówiłe

ś

ż

e s

ą

@ tak jak

wszystkie - do sprzedania@ a
nie do noszenia@ zegarek co
chodzi po

ś

mierci@

stukasz w niewidzialn

ą

szyb

ę

@

patrzysz jak czapla w jeden
punkt@ widzisz jak łatwo si

ę

wyrzec@ jak trudno utraci

ć

@


Koło

Chciałem wiar

ę

utraci

ć

lecz

spokój był dalej@ gwiazd

ę

zgasi

ć

- nie drgn

ę

ła cała reszta

ś

wiata@ ptakom lato przedłu

ż

y

ć

- została sikorka@
jasnoniebieska zawsze na
pocz

ą

tku zimy@ chciałem działa

ć

pozmienia

ć

- napomniał mnie

kamie

ń

@ czy

ż

e

ś

zgłupiał do

ko

ń

ca - aktywni czas trac

ą

@

chciałem zw

ą

tpi

ć

- w

zw

ą

tpieniu znalazłem milczenie@

to od czego si

ę

wiara z powrotem

zaczyna@

Ś

cie

ż

ka


Modl

ę

si

ę

ż

eby go nie

ogłoszono

ś

wi

ę

tym@ nie

malowano@ nie wytykano
palcami@ nie o

ś

miecano

ż

yciorysem koniecznym i

niepotrzebnym@ bez fotografii
tak dokładnej

ż

e nieprawdziwej@

bez reklamy

ś

mierci@ bez wiary

wygładzonego szkiełka@ cnót






targanych za uszy@ bez
informacyjnej nalepki@

ż

eby był

ś

cie

ż

k

ą

jak

ż

ycie drobn

ą

@

schylon

ą

jak kłosy@ przez któr

ą

przebiegł Jezus@ nie

ś

miały i

bosy@

Jeszcze nie umiesz

R

ę

ce na krzy

ż

u słabe@ nogi

background image

dawno omdlałe@ serce zwyczajne
jak serce@
chodz

ę

dokoła nie wiem@

ś

piewu dotykam w

ś

piewie@ uczy

mnie niska stokrotka@ jeszcze
nie umiesz tak kocha

ć

@ by si

ę

bez siebie spotka

ć

@

ukl

ę

kn

ę

. W Krzy

ż

twój

zastukam@ otworzysz oczy by
słucha

ć

@ przynosz

ę

moj

ą

ran

ę

@

jak

ż

e mie

ć

miło

ść

cał

ą

@ je

ś

li

tu

ż

ycie niecałe@


O wierze

Jak cz

ę

sto trzeba traci

ć

wiar

ę

@ urz

ę

dow

ą

@ nad

ę

t

ą

@

zadzieraj

ą

c

ą

nosa do góry@

asekuruj

ą

c

ą

@ głoszon

ą

st

ą

d

dot

ą

d@

ż

eby odnale

źć

t

ę

jedyn

ą

@ wci

ąż

jak w

ę

giel

jeszcze zielony@ t

ę

która jest

po prostu@ spotkaniem po
ciemku@ kiedy niepewno

ść

staje

si

ę

pewno

ś

ci

ą

@ prawdziw

ą

wiar

ę

bo całkiem nie do wiary@

Jak długo

Jak długo wierzy

ć

nie

rozumie

ć

@ jak długo jeszcze

wierzy

ć

nie wiedzie

ć

@ ciemno

jak pod bukiem o gładkiej
korze@ poka

ż

si

ę

cho

ć

na

chwil

ę

w ko

ś

ciele - rozebranym

do naga ze

ś

wiecidełek@ jak

ś

wi

ę

ci co nie maj

ą

niczego do

ukrywania@ jak w promieniu
miło

ś

ci promie

ń

przyja

ź

ni@

podaj r

ę

ce którymi odwiedzałe

ś

@

ani za pó

ź

no ani za daleko@ nie

daj nam tak długo wierzy

ć

@


Serce







Cebulo za nerwowa@ firletko
wesoła@ ma

ś

laku w deszczu

lepki@ opie

ń

ko miodowa@

obupłciowa d

ż

d

ż

ownico wi

ę

c dwa

razy smutna@ biedronko kropka w
kropk

ę

@ jak przed pierwsz

ą

wojn

ą

@ czy lat dwadzie

ś

cia

cztery@ czy sze

ść

dziesi

ą

t

dziewi

ęć

@

tak samo serce łazi jak

background image

samotna pszczoła@

Jakby Go nie było

Tak w Pana Boga naprawd

ę

uwierzył@

ż

e mógł si

ę

modli

ć

jakby Go nie było@ i widzie

ć

smutek ogromny na polu@
pszenic

ę

która nie zakwitła w

czerwcu@ i same tylko niewierz

ą

ce

dzieci@ jakby Pan Jezus nie
rodził si

ę

zim

ą

@ i nawet serce

ludzkie niepotrzebne@ bo krew
wariatka gdzie indziej pobiegła@
wierzy

ć

to znaczy nawet si

ę

nie pyta

ć

@ jak długo jeszcze

mamy i

ść

po ciemku@


Wierz

ę


Wierz

ę

w Boga@ z miło

ś

ci do

15 milionów tr

ę

dowatych@ do

silnych jak ko

ń

d

ź

wigaj

ą

cych

paki od rana do nocy@ do 30
milionów obł

ą

kanych@ do ciotek

którym włosy wybielały od
długiej dobroci@ do
wpatruj

ą

cych si

ę

tak zawzi

ę

cie w

krzywd

ę

ż

eby nie widzie

ć

sensu@

do przemilczanych -

ś

pi

ą

cych z

tr

ą

b

ą

archanioła pod poduszk

ą

@

do dziewczynki bez pi

ą

tej

klepki@ do wymy

ś

laj

ą

cych krople

na serce@ do pomordowanych
przez białego chrze

ś

cijanina@

do wyczekuj

ą

cego spowiednika z

uszami na obie strony@ do oczów
schizofrenika@ do raduj

ą

cych

si

ę

z tego powodu

ż

e stale

otrzymuj

ą

i stale musz

ą

oddawa

ć

@ bo gdybym nie

wierzył@ osun

ę

liby si

ę

w

nico

ść

@


Nie płacz







Nie płacz. To tylko krzy

ż

@

przecie

ż

tak trzeba@

Nie dr

ż

yj. To tylko miło

ść

@

jak rana w przylepce chleba@
I ty jak zabawny kos@ co si

ę

kosowej spodziewa@ łatwiej
kiedy si

ę

nie wie@

Zamy

ś

lił si

ę

anioł@ chciał

zabra

ć

głos@ lecz poszedł do

background image

nieba@

Anioł powa

ż

ny

i niepowa

ż

ne pytania


Czy zostałe

ś

aniołem dopiero

po dłu

ż

szym namy

ś

le@ czy

zamiast palca serdecznego masz
tylko wskazuj

ą

cy@ czy

spowiadasz tylko z grzechów
ci

ęś

kich bo lekkie trudno

ud

ź

wign

ąć

@ czy klaszczesz w

dłonie patrz

ą

c na konanie jak na

sytuacj

ę

przedbramkow

ą

@ czy

nigdy nie płaczesz

ż

eby si

ę

nigdy nie u

ś

miecha

ć

@ czy

umiesz uwa

ż

nie bez powodu

słucha

ć

@ czy nie przytulasz si

ę

ż

eby odej

ść

@ czy nie t

ę

sknisz

za ciałem@ za ludzkim
u

ś

miechem@ za dło

ń

mi zło

ż

onymi

w kominek@ za zi

ę

b

ą

co we

wrze

ś

niu opuszcza ogrody@ za

ź

rebakiem zamykaj

ą

cym powieki@

za chrz

ą

szczem o nogach

ż

ółtoczerwonych@ za ka

ż

d

ą

sekund

ą

zawsze ostatni

ą

@ za tym

co nietrwałe i dlatego cenne@

Sprawiedliwo

ść


Gdyby wszyscy mieli po cztery
jabłka@ gdyby wszyscy byli
silni jak konie@ gdyby wszyscy
byli jednakowo bezbronni w
miło

ś

ci@ gdyby ka

ż

dy miał to

samo@ nikt nikomu nie byłby
potrzebny@
Dzi

ę

kuj

ę

Ci

ż

e sprawiedliwo

ść

Twoja jest nierówno

ś

ci

ą

@ to co

mam i to czego nie mam@ nawet
to czego nie mam komu da

ć

@

zawsze jest komu

ś

potrzebne@

jest noc

ż

eby był dzie

ń

@ ciemno

ż

eby

ś

wieciła gwiazda@ jest







ostatnie spotkanie i rozł

ą

ka

pierwsza@ modlimy si

ę

bo inni

si

ę

nie modl

ą

@ wierzymy bo inni

nie wierz

ą

@ umieramy za tych co

nie chc

ą

umiera

ć

@ kochamy bo

innym serce wychłódło@ list
przybli

ż

a bo inny oddala@

nierówni potrzebuj

ą

siebie@ im

najłatwiej zrozumie

ć

ż

e ka

ż

dy

jest dla wszystkich@ i

background image

odczytywa

ć

cało

ść

@


O bólu

W co si

ę

ból mo

ż

e zmieni

ć

@ w

gniew tupanie nog

ą

@ w otwart

ą

ksi

ąż

k

ę

zamkni

ę

t

ą

powoli@ w

modlitw

ę

@ płacz prywatny bo

wprost do poduszki@ list pisany
pi

ęć

razy bez zwi

ą

zku od

rzeczy@ milczenie przy stole@
chodzenie tam i nazad dookoła
prawdy@ dotkni

ę

cie ust

samotnych ły

ż

eczk

ą

herbaty@ w

to co niemo

ż

liwe - jeszcze nie

ostatnie@ w t

ę

sam

ą

znowu

miło

ść

@ ko

ń

cz

ą

c

ą

si

ę

długo@

pozwól Matko wi

ę

c@ niech

dalej boli@

Przyjd

ź

cie


Przyjd

ź

cie potrzaskane klony

jasne i

ż

ółte@ obszarpany z

li

ś

ci grabie dyskretny@

ż

ołnierze z dziurami w głowach@

przyjd

ź

dziewczynko spalona z

łopatk

ą

do piasku@ i chłopcze

co

ś

przed

ś

mierci

ą

grał na

scenie słonia@ przyjd

ź

stara

kwoko na urwanej łapie@
przyjd

ź

cie cierpienia niewinne@

przyjd

ź

cie Adamie i Ewo co

ś

cie

za szybko chcieli wiedzie

ć

co

dobre a co złe@ przyjd

ź

cebulo

co w twoich trzech sukienkach
namawiasz do płaczu@ przyjd

ź

cie

i powiedzcie@

ż

e to nie Jego

wina@

Co zostało we mnie

Nie o grzechy mnie pytaj@ co
zostało we mnie@ ile szczero

ś

ci

tego co ju

ż

było dawno@ ile







u

ś

miechów wcze

ś

niejszych od

my

ś

li@ niewinno

ś

ci jak

długowłosego jamnika@ wiersza w
albumie "kto bibuł

ę

buchnie

niech mu łapa spuchnie"@ snu od
bólu głowy@ li

ś

cia wi

ą

zu co

drapie@ serca widz

ą

cego bez

okularów@ barwy której si

ę

uczyłem jak muzyki@ kamienia
wystrzelonego z procy który nie

background image

doleciał jeszcze do ziemi@
modlitwy szumi

ą

cej jak ogie

ń

@

siostry przy rodzinnym stole jak
niebieska ostró

ż

ka@ pokazuj

ą

cej

mi j

ę

zyk po drugiej stronie

lampy@ słów wci

ąż

czujnych by

nie u

ś

pi

ć

krzywdy@ sumienia tak

wiernego jak anioł i zwierz

ę

@

i tego niewiadomego - co
dalej@

Dzieci

ń

stwo


Zabrałe

ś

mi dzieci

ń

stwo a ono

powraca@ z chłopcem który biega
po lesie za sójk

ą

@ co mieszka

raz wysoko albo całkiem nisko@
po przeszło

ść

trzeba wznie

ść

si

ę

by si

ę

przed ni

ą

schyli

ć

@

zabrałe

ś

moj

ą

młodo

ść

a ona si

ę

zjawia@ mówi jakie nad Polsk

ą

było niebo czyste@ a starczyło
na zawsze by spojrze

ć

raz tylko@

zabierz wszystko co boli@ by
wróciło do mnie@

Wszystko inaczej

A on jest tak jasny

ż

e nic nie

tłumaczy@ bo wiedzie

ć

wszystko

to nic nie wyja

ś

nia

ć

@ st

ą

d

cierpienia po prostu nie wiadomo
po co@ tak od razu bez sensu

ż

e

całkiem prawdziwe@ wszystkie
łzy jak prosiaki chodz

ą

ce po

twarzy@
Bo miło

ś

ci tak pi

ę

kne

ż

e wci

ąż

niemo

ż

liwe@ cho

ć

listy po

staremu i szept w białej
kartce@ spotkania po kolei
wiod

ą

ce w nieznane@ szcz

ęś

cia

co si

ę

nagle obli

ż

e jak ciel

ę

@

i

ś

mier

ć

tak punktualna

ż

e

zawsze nie w por

ę

@ cho

ć

wiadomo

ś

mier

ć

miło

ść

od

ś

mierci ocala@







I jeszcze stare furtki donik

ą

d

i wsz

ę

dzie@ w których kiedy

ś

czekałe

ś

na to co nie przyszło@

wy

ż

eł co chciał ci łap

ę

podawa

ć

na zawsze@ biedronka co wró

ż

yła

ż

e wojny nie b

ę

dzie@

Lecz on wie jak najlepiej -
wi

ę

c wszystko inaczej@ czasem

pro

ś

by nam spełnia

ż

eby nas

zawstydzi

ć

@

background image


Telefon

Przed chwil

ą

nieznajoma nagle

zadzwoniła@ podała adres tego
co wła

ś

nie umierał@ wi

ę

c

poszedłem go szuka

ć

. Wieczór był

zbyt szorstki@ chocia

ż

troch

ę

powolny i ciemny jak wrona@
szli przy mnie oboj

ę

tni co si

ę

nie dziwili@

ż

e sen - ciała

ludzi którzy

ś

pi

ą

- oddziela@

cho

ć

le

żą

obok siebie we

ś

nie s

ą

daleko@ mo

ż

e dlatego bliscy i

tacy samotni@ tak jakby si

ę

bawili jeszcze w chowanego@
miło

ść

bierze nam r

ę

ce i na

krzy

ż

u składa@

szli tak

ż

e niewierz

ą

cy lub

inaczej tacy@ którzy wła

ś

nie w

to wierz

ą

w co wierzy

ć

potrzeba@ biegła jeszcze
dziewczynka co długo krzyczała@
na swojego tatusia

ż

eby nie

umierał@
o wszyscy niewidzialni o nas
zatroskani@ - i ty telefonie
cymbale brz

ę

cz

ą

cy@ co masz

tylko z nami dost

ę

p do

wzruszenia@
mówimy wszyscy razem bo wci

ąż

kogo

ś

nie ma@


Nareszcie

Nie poradził sobie z własnym
ciałem@ wi

ę

c uciekł od niego do

lasu@ nareszcie@ bez r

ą

k co

chciały pisa

ć

o miło

ś

ci@ bez

nóg zabieganych w kółko@ bez
serca co robi głupstwa@ bo
my

ś

li

ż

e jest na dwie osoby@

bez nerwów co wariuj

ą

bez

zmysłów co grzesz

ą

@ bez łzy co

zasłania jak listek figowy@






odetchn

ą

ł jak sło

ń

uczuciowy@

ale drzewa zacz

ę

ły go obmawia

ć

@

ani człowiek ani anioł@ cham.
Bez ciała przy nas stan

ą

ł@ jak

mo

ż

na by

ć

tak nieprzyzwoitym@

ż

eby si

ę

nawet z ciała rozebra

ć

@


Zmieniły si

ę

czasy


Nazywamy go brzydko stró

ż

em@

background image

ka

ż

emy mu sta

ć

pilnowa

ć

@

u

ż

ywamy jak chłopca na posyłki@

kto z nas mu r

ę

k

ę

poda@

po

ż

ałuje

ż

e ma skrzydła za

du

ż

e@ sumienie tak czyste

ż

e

niewygodne@ kolor biały całkiem
niepraktyczny@

ż

ycie obce bo

bez pomyłek@ miło

ść

niecał

ą

bo

bez umierania@
kto z nas go obejmie za
szyj

ę

@ słuchaj - powie -

zmieniły si

ę

czasy@ teraz ja

ci

ę

przed

ś

wiatem ukryj

ę

@


Podzi

ę

kowanie


Dzi

ę

kuj

ę

Ci

ż

e nie jest

wszystko tylko białe albo
czarne@ za to

ż

e s

ą

krowy

łaciate@ blado

ż

ółta psia

trawka@ kijanki od spodu
oliwkowozielone@ dzi

ę

cioły

pstre z czerwon

ą

plam

ą

pod

ogonem@ pstr

ą

gi

szaroniebieskie@
brunatnofioletowa wilcza
jagoda@ złoto co si

ę

godzi z

ka

ż

dym kolorem i nie przyjmuje

cienia@ policzki piegowate@
dzioby nie tylko krótkie albo
długie@ przecie

ż

gile maj

ą

grube a dudki krzywe@ za to@

ż

e niestało

ść

spełnia swe

zadanie@ i ci co tak kochaj

ą

ż

e

broni

ą

ę

dów@ tylko my chcemy

by

ć

wci

ąż

albo_albo@ i jeste

ś

my

na zło

ść

stale w kratk

ę

@


Bezdomna

Modl

ę

si

ę

do swej

ś

wi

ę

tej

wci

ąż

bezdomnej w niebie@ co

mówi do aniołów nie bardzo si

ę

czuj

ę

@ wol

ę

polne kamienie

zwykły

ż

ółty jaskier@ co







kwitnie tak niedługo od kwietnia
do maja@ t

ę

skni

ę

za star

ą

ły

ż

k

ą

i herbat

ą

z mlekiem@

a kto w niebie jest smutny ten
ziemi

ę

rozumie@


Wszystkiego

Indyczek którym głowy nagle
czerwieniej

ą

@ leszczynowej

background image

ś

cie

ż

ki@ dzi

ę

cioła co nie

ś

piewa tylko woła@ koguciego

ogona w którym jest pi

ęć

kolorów@ zielony granatowy
czarny biały i

ż

ółty@ ba

ż

anta

którego wiek poznasz po
pazurach@ motyla co porusza
skrzydłami pi

ęć

tysi

ę

cy razy na

minut

ę

@ sasanki fioletowej na

wzgórzu@ pstrych ptaków co
przylatuj

ą

najpó

ź

niej@ demonów

duszy i ciała@ serca co nie wie
czy było prawdziwe@ psa co
rado

ś

ci nie zna gdy nie ma

ogona@ tych co b

ę

d

ą

c dla siebie

pozostaj

ą

obok@ i w ogóle

wszystkiego@
nie rozumie

ć

do ko

ń

ca@


Nie mów

Jest list który przybiegł jak
kwiczoł@ towarzyski i
hała

ś

liwy@ wzruszenie@ chleb

na stole@ struga od deszczu@
orzech buku czerwonobrunatny@
dziki królik megaloman co udaje
zaj

ą

ca@ szept w starym parku

sprzed dwustu lat@ - słowo
honoru

ż

e zaraz wróc

ę

@

ż

uk który umarł z

przyjemno

ś

ci

ą

@ smutek dozwolony

do ko

ń

ca@ ci co nie przestali

si

ę

kocha

ć

a zacz

ę

li si

ę

lubi

ć

@

cietrzew co drugi raz wraca
przed zachodem sło

ń

ca@ kasztany

ż

yczliwe@ nadzieja jak

ś

wi

ę

ta

krowa@ bo

ż

yły na r

ę

kach

zielone@ lecz linia

ż

ycia

ż

owa@

nie mów miło

ść

@ bo to za

du

ż

o@ nie mów rozpacz@ bo to

za mało@

O nieobecnych







My

ś

lała

ż

e został ju

ż

tylko na

fotografii@ z twarz

ą

bez

oddechu@
Tymczasem w ka

ż

dej chwili@

kiedy zapalała

ś

wiatło@

nakrywała do stołu w

ś

wiecie tak

małym w którym jest ju

ż

wszystko@ wiedz

ą

c

ż

e zm

ę

czenie

jest przynajmniej połow

ą

background image

miło

ś

ci@

ż

e kocha

ć

- to nie

znaczy i

ść

w sw

ą

własn

ą

drog

ę

@

nieefektowna jak zielona cyranka
bez połysku@ wytrwała jak chory
z urojenia który ma w ko

ń

cu

racj

ę

@ kiedy odkrywała

ż

e mo

ż

na

si

ę

modli

ć

maj

ą

c tylko czyste

sumienie@ kiedy odchodziła

ż

eby

wróci

ć

@ z sercem nie skróconym

przez oszcz

ę

dno

ść

@ tak znikoma

ż

e prawdziwa@ sama na wspólnej

drodze@ po obu stronach wiary@
Tłumaczył@

ż

e wieczno

ść

jest

tylko jedna@

ż

e ju

ż

s

ą

razem

chocia

ż

si

ę

nie widz

ą

@

ż

e

miałby ochot

ę

nagada

ć

jej

serdecznie@ cho

ć

by w

przedpokoju ciepłym od ubra

ń

@

przecie

ż

tylko nieobecni s

ą

najbli

ż

ej@


Wigilia

Ju

ż

wzdychał na my

ś

l o Bo

ż

ym

Narodzeniu@ o tym jak naprawd

ę

było@ zacz

ą

ł si

ę

modli

ć

do

ś

wi

ę

tej rewolucji w Betlejem@

od której liczymy czas@ kiedy
znowu zacz

ą

ł merda

ć

puszysty

ogon tradycji@ wprosiła si

ę

choinka@ elegancko ubrana@
mlaskały kluski z makiem@ kura
po wigilii spieszyła na rosół@
potem milczenie wi

ę

ksze ni

ż

ż

al@ i ju

ż

na gwiazdk

ę

szalik

przytulny jak kotka@

ż

eby si

ę

nie ubiera

ć

za cienko@ i nie

kasła

ć

za grubo@ zdrzemn

ą

ł si

ę

na dwóch fotelach@ wydawało mu
si

ę

ż

e słowo ciałem si

ę

stało -

i mieszkało poza nami@ nawet
usłyszał

ż

e za oknem@ przeszedł

Pan Jezus@ prosty jak ko

ś

ciół z

jedn

ą

tylko malw

ą

@ obdarty ze

ś

niegu i polskich kol

ę

d@ za







wcze

ś

nie za pó

ź

no nie w por

ę

@


Drzewa

Brzozo nazbyt wie

ś

niacza aby

rosn

ąć

w mie

ś

cie@ dyskretny

grabie w sam raz na szpalery@
jarz

ę

bino dla drozdów

dzwoni

ą

cych i szpaków@ akacjo z

której nie złote tylko białe

background image

miody@ olcho co jedna masz przy
li

ś

ciach szyszki@ głogu co

chronisz gajówk

ę

krewniaczk

ę

słowika@ jesionie co pierwszy
tracisz li

ś

cie zbli

ż

aj

ą

c nam

jesie

ń

@

Popro

ś

cie Matk

ę

Bo

żą

, aby

ś

my

po

ś

mierci@ w ka

ż

d

ą

woln

ą

sobot

ę

chodzili po lesie@ bo

niebo nie jest niebem je

ś

li

wyj

ś

cia nie ma@


Ewa

Pn

ą

si

ę

cedry ku ptakom. O

Liban@ d

ź

wi

ę

czy potok lepszy od

pociesze

ń

@ po warkoczach

czarnych wiatr przepływa@ w jej
bolesn

ą

wygna

ń

cz

ą

jesie

ń

@

Patrz, zwierz

ę

ta płosz

ą

si

ę

przy skałach@ zdumione twoim
płaczem tu@
Nie płacz, burze

ś

piewaj

ą

chorały@ do pierwszego poza
rajem snu@
Dzie

ń

przekwita jabłoni

ą

. O

r

ę

ce@ blask si

ę

potkn

ą

ł jak

ułudy

ś

lad@

Matko, Twoje oczy dziewcz

ę

ce@

wypatruj

ą

mnie z zamierzchu

lat@

Dlaczego

Dlaczego@

ż

ubr j

ę

czy@ jele

ń

beczy@ lis skomli@ wiewiórka
pryska@ kos gwi

ż

d

ż

e@ orzeł

szczeka@ przepiórka pili@
drozd wykrzykuje@ słonka
chrapi@ sikorka dzwoni@ goł

ą

b

b

ę

bni i grucha@ kwiczoł piska@

derkacz skrzypi@ kawka
plegoce@ jaskółka piskocze@

ż

uraw struka@ drop ksyka@

człowiek mówi

ś

piewa i wyje@







tylko motyle maj

ą

wielkie oczy@

i wci

ąż

jeszcze tyle

przera

ź

liwego milczenia@ które

nie odpowiada na pytania@

Na wsi

Tu Pan Bóg jest na serio pewny
i prawdziwy@ bo tutaj wiedz

ą

kiedy kury karmi

ć

@ jak krow

ę

background image

doi

ć

ż

eby nie kopn

ę

ła@ jak

starannie ustawi

ć

drabink

ę

do

siana@ jak odró

ż

ni

ć

li

ść

klonu

od li

ś

cia jaworu@ tak podobne

do siebie lecz ró

ż

ne od spodu@

a li

ś

ci nie zrozumiesz ani nie

odmienisz@
tu wiedz

ą

ż

e konie staj

ą

głowami do

ś

rodka@

ż

e kos boi

si

ę

bardziej w ogrodzie ni

ż

w

lesie@

ż

e skowronek spłoszony

raz jeszcze za

ś

piewa@ kukułka

tutaj

ż

ywa a nie nakr

ę

cona@

pszczoła wci

ąż

si

ę

uwija raz w

prawo raz w lewo@ a mirt
rozkwita tylko w zimnym oknie@
ptaki te

ż

nie od razu wszystkie

zasypiaj

ą

@ zreszt

ą

mog

ą

si

ę

czasem serdecznie pomyli

ć

@ jak

kto

ś

kto bije

ż

on

ę

by zrani

ć

te

ś

ciow

ą

@ i wiadomo

ż

e sosny

niebieskozielone@ a dziurawiec
to

ż

ółte

ś

wi

ę

toja

ń

skie ziele@

tu Pan Bóg jest jak Pan Bóg
pewny i prawdziwy@ tylko dla
filozofów garbaty i krzywy@

Nie koniecznie na pewno

Jezu na krzy

ż

u od nieba do

ziemi@ miałem mówi

ć

@ nie

pomy

ś

lałem

ż

e słowa umniejszaj

ą

jak ka

ż

da czuło

ść

@ miałem i

ść

z

post

ę

pem@ ale powstrzymał mnie

artykuł "Moda i

ż

ycie

wewn

ę

trzne"@ miałem rozpacza

ć

@

ale s

ą

dziłem

ż

e czasem mo

ż

na

przedosta

ć

si

ę

do nieba@

pomi

ę

dzy niepewno

ś

ci

ą

wiedzy a

pewno

ś

ci

ą

wiary@ pokazuj

ą

c jak

bilet ulgowy - zapłakany
policzek@ miałem udowadnia

ć

@

przeszkodziła mi

ś

mier

ć

- jak

inna ojczyzna -@ wi

ę

c trzymałem

si

ę

tylko Ciebie za palec@







Modlitwa

Który

ś

si

ę

modlił bo było Ci

za ciasno w pacierzu@ który

ś

rozgrzeszył Magdalen

ę

nie

słuchaj

ą

c jej grzechów tylko

łez@ który

ś

nie tłumaczył do

ko

ń

ca cierpienia@ który

wygadanym kaznodziejom kładziesz
do ust g

ą

bk

ę

ciszy@ odsłaniasz

background image

czas jak pi

ę

kno@ który

ś

widział

na audiencji w Betlejem trzech
monarchów na klepisku ziemi@
jak trzy złote placki@ który
masz wi

ę

cej ni

ż

pi

ęć

ran@ który

si

ę

nie gniewasz na ceremonie

niewiary@
Prosz

ę

Ci

ę

o kryjówk

ę

@ w

cienkim k

ą

ciku Twych ludzkich

r

ą

k@ przed zgraj

ą

formuł@


Z Ziemi

ą

kr

ąż

ymy


Z Ziemi

ą

kr

ąż

ymy wokół

sło

ń

ca@ jak drzewo morze głaz@

jak bazalt czarny i spokojny@
co najmniej milion lat@
z głow

ą

nad

ś

mierci

ą

zamy

ś

lon

ą

@ z nierozpoznanym a

koniecznym@ w miło

ś

ci małym

smutkiem serca@ ze

ś

cie

ż

k

ą

któr

ą

odchodzimy@ z listem

wrzuconym po rozstaniu@ zamiast
na poczcie w skrzynk

ę

szpaka@ z

miło

ś

ci

ą

która przeszła obok@

samotni razem i osobno@
tylko jak z tob

ą

dot

ą

d nie

wiem@ dr

żę

ż

e zostajesz z tym

cierpieniem@ co kr

ąż

y tylko

wokół siebie@

Uciekam

Uciekam od obrazkowych ikon@
mówiła Matka Boska@ od
papierowej o mnie abstrakcji@
od pa

ń

jak modnych lalek

pozuj

ą

cych do moich portretów@

od kanonizowanej kosmetyki@
niech maluj

ą

moj

ą

pi

ę

kno

ść

dzieci@ nie

ś

wiadomie z cudown

ą

brzydot

ą

@ pospiesznym kolorem@

z nierównymi od wzruszenia
brwiami@ z ustami od ucha do
ucha@ z rud

ą

mysz

ą

zm

ę

czenia@







w okr

ą

głych łzach jak w

drucianych okularach@ r

ę

k

ą

w

której tyle pierwszego
zdziwienia@

O ko

ś

ciele


Ko

ś

ciele w którym wypadło mi

po raz pierwszy w

ż

yciu@ pi

ć

ustami msz

ę

@ chowa

ć

si

ę

do

background image

konfesjonału któremu stale
odrastaj

ą

uszy@ w którym Matka

Naj

ś

wi

ę

tsza miała złot

ą

koron

ę

i

bose nogi@ w którym obraz

ś

wi

ę

tej Tereski słu

ż

ył latem za

pla

żę

dla much@ drewniany

ś

wi

ę

ty Antoni oblazł z habitu@

ciemny i czysty@
Ko

ś

ciele w którym zieleniała

mied

ź

@ zasłaniano sumienie

listkiem brzozowym@ kolor nieba
wyleniał jak szelest@ smutny
jakby jaskółki umiały tylko
chodzi

ć

@

Ko

ś

ciele z posadzk

ą

od

pacierzy wytart

ą

i krzyw

ą

@

gdzie skrzypiały obcasy@
pluskało korytko wody

ś

wi

ę

conej@ szczekał zegar jak

emerytowany ludo

ż

erca@ z ambon

ą

tak prost

ą

ż

e nie sposób było

zakry

ć

@ na niej

ż

adnym kazaniem

swej własnej twarzy@
Ko

ś

ciele przed którym kl

ę

kał

las@ krzy

ż

odzioby otwierały

szyszki@ łaskotał zaj

ę

czy

szczaw@ cieszyło babie lato jak
grzech za lekki@ fikały

ż

aby a

ka

ż

da

ż

aba ma zawsze czkawk

ę

@

jesieni

ą

czerniały coraz mocniej

szpaki@ zim

ą

sikory sypiały na

mrozie@ parafianki rozbierały
si

ę

ze

ś

niegu@ gdzie zamykałem

Jezusa w tabernakulum zawsze z
cz

ą

stk

ą

czyjego

ś

płaczu@ gdzie

modliłem si

ę

ż

eby nigdy nie by

ć

wa

ż

nym@


Kaznodzieja

Ty co nie zbawiasz dusz
poro

ś

ni

ę

tych słowami@ chro

ń

mnie od pi

ę

knej gładkiej wymowy

ko

ś

cielnej@ od homiletyki na

pi

ą

tk

ę

@ naoliwionych zda

ń

@







proroczych rymów@ zgrabnego
szeptu@ czasem mo

ż

na przecie

ż

przez dziur

ę

własnego kazania

zobaczy

ć

Ciebie@ j

ą

ka

ć

si

ę

-@

chocia

ż

powiedz

ą

@ znowu wyszedł

stał jak rura@ czerwienił si

ę

przez mikrofon@ wszystkie palce
sterczały - jak uszy na
ambonie@

background image

O maluchach

Tylko maluchom nie nudziło si

ę

w czasie kazania@ stale mieli
co

ś

do roboty@ oswajali

stercz

ą

ce z ławek zdechłe

parasole z zawistnymi łapkami@
kl

ę

kali nad upuszczonym przez

babci

ę

futerałem jak

szczypawk

ą

@ pokazywali ró

ż

owy

j

ę

zyk@ grzeszników drapali po

w

ą

sach sznurowadeł@ dziwili si

ę

ż

e ksi

ą

dz nosi spodnie@

ż

e kto

ś

zdj

ą

ł koronkow

ą

r

ę

kawiczk

ę

i

ubrał tłust

ą

r

ę

k

ę

w wod

ę

ś

wi

ę

con

ą

@ liczyli pobo

ż

ne nogi

pa

ń

@ urz

ą

dzali konkurs kto

podniesie szpilk

ę

za łepek@

niuchali co w mszale piszczy@
pieni

ą

dze na tac

ę

odkładali na

lody@ tupali na zegar z którego
rozchodz

ą

si

ę

osy minut@

wspinali si

ę

jak czy

ż

yki na

sosnach aby zobaczy

ć

@ co si

ę

dzieje w górze pomi

ę

dzy

r

ę

kawem@ a kołnierzem@

wymawiali jak fonetyk otwarte
zdziwione "O"@ kiedy ksi

ą

dz

zacinał si

ę

na ambonie@

- ale Jezus brał je z powag

ą

na kolana@

Szukam

Szukam nie ogłoszonej jeszcze

ś

wi

ę

tej@ tak autentycznej

ż

e

bez obrazka@ patronki pi

ę

kno

ś

ci

nieprzydatnej@ urody dla
nikogo@ przyja

ź

ni zatrzymanej w

listach na dnie szufladki@
zagubionej piłki@ pantofli na
sznurku@ maskotki rozci

ą

gaj

ą

cej

policzek w u

ś

miechu@ futerka

tak taniego

ż

e za drogo wyszło@

spraw zawi

ą

zanych gdzie

ś

tam







poza nami@ zdmuchni

ę

tego

imienia@ tu

ż

przy aniele stró

ż

u

który si

ę

zamy

ś

lił@

ż

e

strze

ż

onego Bóg wła

ś

nie nie

strze

ż

e@

Wtedy@ odnajduj

ę

dwunastoletni

ą

Małgosi

ę

@ co

umarła w szpitalu@ z jedn

ą

ś

ci

ę

t

ą

minut

ą

przy sercu@

pochyliła jak

ś

wierszcz głow

ę

@

background image

z chrypk

ą

w gardle@


Ankieta

Czy nie dziwi ci

ę

@ m

ą

dra

niedoskonało

ść

@ przypadek

starannie przygotowany@ czy nie
zastanawia ci

ę

@ serce

nieustanne@ samotno

ść

która o

nic nie prosi i niczego nie
obiecuje@ mrówka co mo

ż

e

przenie

ść

@ wierzby gajowiec

ż

ółty i przebi

ś

niegi@ miło

ść

co

pojawia si

ę

bez naszej wiedzy@

zielony malachit co barwi
powietrze@ spojrzenie z
nieoczekiwanej strony@ kropla
mleka co na tle czarnym staje
si

ę

niebieska@ łzy podobno

osobne a zawsze ogólne@ wiara
starsza od najstarszych poj

ęć

o

Bogu@ niepokój dobroci@ opieka
drzew@ przyja

źń

zwierz

ą

t@

zw

ą

tpienie podj

ę

te z ufno

ś

ci

ą

@

rado

ść

głuchoniema@ prawda

nareszcie prawdziwa nie
posiekana na kawałki@ czy
umiesz przesta

ć

pisa

ć

@

ż

eby

zacz

ąć

czyta

ć

?@


Wyznanie

Zamykałem wiedz

ę

w

szufladkach@ wymieniałem
paj

ę

czaki stawonogi i kr

ę

gowce@

myliłem na niebie gwiazd

ę

pierwsz

ą

i ostatni

ą

@ nie

rozumiej

ą

c kamieni - nazywałem@

notowałem w zeszycie
spostrze

ż

enia@ wiedziałem

ż

e

kiedy przylec

ą

drozdy i

ż

ółte

pliszki@ mo

ż

na ju

ż

spa

ć

przy

otwartym oknie -@

ż

e po wilgach

i derkaczach przychodzi pierwsza
burza@

ż

e słonka w

ę

druje tylko







w nocy a wy

ż

eł ma brwi nad

oczami@ poznawałem głuszca po
zielonej piersi@ zimorodka po
czerwonych nogach@ dostrzegłem

ż

e wiewiórka jest od spodu

biała@

ż

e czajki kład

ą

dzioby

na ziemi@

ż

e kwiaty zapylane

noc

ą

nie s

ą

nigdy ciemne@

ż

e w

maju kwitn

ą

ro

ś

liny niskie a w

czerwcu wysokie@ mówiono

ż

e

background image

mo

ż

na szuka

ć

prawdopodobie

ń

stwa

i utraci

ć

prawd

ę

@

ż

e prac

doktorskich teraz si

ę

nie czyta

tylko si

ę

je liczy@

ż

e króla

najłatwiej uwie

ść

ale trudno si

ę

do niego dopcha

ć

@

ż

e wi

ę

cej

jest dowodów na istnienie Pana
Boga ni

ż

na istnienie

człowieka@

ż

e piekło to po

prostu

ż

ycie bez sensu@

czytałem na cmentarzu - "Tu le

ż

y

Maria Dymek ducha oddała Bogu@
ziemi - ciało, jezuitom - domek.
Dobrze si

ę

stało"@ Chwytałem

si

ę

jeszcze teologii za r

ę

k

ę

@

pytałem czy anioł spowiadaj

ą

cy

byłby do zniesienia@ dzieliłem
grzechy na

ś

miertelne - to

znaczy ciche - i lekkie -
inaczej hała

ś

liwe@ podgl

ą

dałem

czysto

ść

po obu stronach

ś

niegu@ wreszcie wzruszyłem

ramionami: przecie

ż

wszystkie

słowa sprawiaj

ą

@

ż

e si

ę

widzi

tylko połow

ę

@


Daj nam

Daj nam ubóstwo lecz nie
wyrzeczenie@ rado

ść

ż

e mo

ż

na

mie

ć

niewiele rzeczy@ i

ż

e

pieni

ą

dze mog

ą

by

ć

jak

ś

winie@

i daj nam czysto

ść

co nie jest

ascez

ą

@ tylko miło

ś

ci

ą

- tak

jak

ż

ycie całe@

i posłusze

ń

stwo co nie jest

przymusem@ ale spokojem gwiazd
co te

ż

nie wiedz

ą

@ czemu nad

nami chodz

ą

wci

ąż

po ciemku@

i daj nam sen zdrowy

ś

wi

ą

teczny apetyt@ wiar

ę

bez

nerwów to jest bez po

ś

piechu@ a

zim

ą

jeszcze matk

ę

mi

przypomnij@ w ubogim czystym i
posłusznym

ś

niegu@







Na szarym ko

ń

cu


Wreszcie na szarym ko

ń

cu@

zbaw teologów@

ż

eby nie

pozjadali wszystkich

ś

wiec i nie

siedzieli po ciemku@ nie bili

ż

y po łapach@ nie krajali

ewangelii na plasterki@ nie
szarpali

ś

wi

ę

tych słów za

nerwy@ nie wycinali trzcin na

background image

w

ę

dki@ nie kłócili si

ę

mi

ę

dzy

sob

ą

@ nie zaje

ż

d

ż

ali na

hipopotamie łaciny@

ż

eby si

ę

nie dziwili@

ż

e do nieba

prowadzi@ bezradny szczebiot
wiary@

W kolejce do nieba

Powoli nie tak pr

ę

dko@ prosz

ę

si

ę

nie pcha

ć

@ najpierw trzeba

wygl

ą

da

ć

na

ś

wi

ę

tego@ ale nim

nie by

ć

@ potem ani

ś

wi

ę

tym nie

by

ć

@ ani na

ś

wi

ę

tego nie

wygl

ą

da

ć

@ potem by

ć

ś

wi

ę

tym

tak@

ż

eby tego wcale nie było

wida

ć

@ i dopiero na samym

ko

ń

cu@

ś

wi

ę

ty staje si

ę

podobny

do

ś

wi

ę

tego@


Poza kolejk

ą


Ilu umundurowanych

ś

wi

ę

tych@

kanonizowanych bez poprawek@
moralistów na twardych
podeszwach@ aniołów kipi

ą

cych

jak mleko@
chyba ci

ęż

ko b

ę

dzie czeka

ć

po

ś

mierci na swój s

ą

d

szczegółowy@ ze łz

ą

- jak z

ostatnim osłem@
ale Ty Matko Naj

ś

wi

ę

tsza -

spod ci

ęż

kiej betlejemskiej

gwiazdy@ co otwierasz na nas
oczy jak weneckie okna@ co nie
przemi

ę

kła

ś

w cierpieniu@

przyjmiesz poza kolejk

ą

@

wszystkich niepewnych którym si

ę

zdawało@

ż

e znak zapytania jest

dłu

ż

szy od znaku krzy

ż

a@ tych

którzy niczego nie maj

ą

chocia

ż

niczego nie oddali@
wyczekuj

ą

cych w ogonkach@

narzekaj

ą

cych na lata coraz

szybsze@ wydeptuj

ą

cych na







krzywych obcasach swoje
zbawienie@ nawet tak zalatanych

ż

e nie maj

ą

c czasu@ modlili si

ę

na jednej nodze@

ś

eby nagle zobaczy

ć


Wi

ę

c tak długo trzeba było

rozs

ą

dku sdi

ę

uczy

ć

@ na pytania

logicznie odpowiada

ć

@ nie mówi

ć

background image

bez sensu i od rzeczy@

ż

eby

nagle zobaczy

ć

@

ż

e nadzieja

mo

ż

e by

ć

obok rozpaczy@

niewiara obok wiary@ skakanka
dzieci

ę

ca na podłodze obok

trumny@ dostojnik obok
prosiaka@ prawda z palcem na
ustach@ podopieczny pod kołami
karetki pogotowia@ modlitwa
obok smutnego kotleta na
talerzu@ i ten krzyk: nie
umieraj nie odchod

ź

jeszcze

oka

żę

ci serce@ z którym

uciekałem - obok ciszy@

Niewidzialne

ś

ółknie pora roku@ w

ę

gorze

wyruszaj

ą

w ostatni

ą

podró

ż

@

cisza stamt

ą

d@ wilga dawno

uciekła uczy

ć

polskiego w

Afryce@ barwa niebieska oddala
a zbli

ż

a ró

ż

owa@ starsi

malej

ą

@ niewinni d

ź

wigaj

ą

ci

ęż

ar@ grób si

ę

zarumienił@

opadaj

ą

skrzydła po locie

godowym@ pami

ęć

zmienia

rzeczy@ kamie

ń

usn

ą

ł ze

zm

ę

czenia@ li

ść

osiki si

ę

trz

ę

sie narzeka na ogonek@

krowa ryczy bo ma nieufno

ść

do

j

ę

zyka@ ksi

ęż

yc kawaler stale

tylko jeden@
i jeszcze tyle
niewidzialnego@ bez tego nie
byłoby niczego wida

ć

@


Dzi

ę

kuj

ę


Dzi

ę

kuj

ę

Ci za miło

ść

pr

ę

dk

ą

bez namysłu@ za to

ż

e nie jest

całym człowiek pojedynczy@ za
oczy nagle bliskie i
niebezimienne@ za głos niedawno
obcy a teraz znajomy@ za to

ż

e







nie ma czasu by pisa

ć

list

krótki@ wi

ę

c dlatego si

ę

pisze

same tylko długie@ cho

ć

pisanie

jest po to by szkodzi

ć

pisz

ą

cym@ a miło

ść

wci

ąż

niezr

ę

cznym mijaniem si

ę

ludzi@

ż

e nie mo

ż

na Ci

ę

zabi

ć

w

obronie człowieka@
Dzi

ę

kuj

ę

Ci za tyle bólu

ż

eby

sprawdza

ć

siebie@ za wszystko

background image

co niewa

ż

ne najwa

ż

niejsze@ za

pytania tak wielkie

ż

e ju

ż

nieruchome@

Samotno

ść


Nie prosz

ę

Ciebie o t

ę

samotno

ść

najprostsz

ą

@ pierwsz

ą

z brzegu@ kiedy zostaj

ę

sam

jeden jak palec@ kiedy nie mam
do kogo ust otworzy

ć

@ nawet

strzy

ż

yk cichnie cho

ć

mógłby mi

ć

wierka

ć

przynajmniej jak pół

wróbla@ kiedy

ż

aden poci

ą

g

po

ś

pieszny nie

ś

pieszy si

ę

do

mnie@ zegar przystan

ą

ł

ż

eby

przy mnie nie chodzi

ć

@ od

zachodu sło

ń

ca cienie coraz

dłu

ż

sze@

nie prosz

ę

ci

ę

o t

ę

trudniejsz

ą

@ kiedy przeciskam

si

ę

przez tłum@ i znowu jestem

pojedynczy@ po

ś

ród wszystkich

najdalszych bliskich@
prosz

ę

Ciebie o t

ę

prawdziw

ą

@

kiedy Ty mówisz przeze mnie@ a
mnie nie ma@

Suplikacje

Bo

ż

e po stokro

ć

ś

wi

ę

ty mocny i

u

ś

miechni

ę

ty -@ i

ż

e

ś

stworzył

papug

ę

zaskro

ń

ca zebr

ę

pr

ę

gowan

ą

-@ kazałe

ś

ż

y

ć

wiewiórce i

hipopotamom -@ teologów
łaskoczesz chrab

ą

szcza w

ą

sami -@

dzisiaj gdy mi tak smutno i
duszno i ciemno -@ u

ś

miechnij

si

ę

nade mn

ą

@


Odpowiedzi

Czy stworzyłe

ś

serce przez

grubsz

ą

pomyłk

ę

@ czy dajesz

miło

ść

ż

eby j

ą

odebra

ć

@ czy







kochaj

ą

cych od nas oddalasz na

zawsze@ czy to co rozł

ą

cza nie

ł

ą

czy@ czy to co dzieli nie

ka

ż

e si

ę

spotka

ć

@

czy nie odchodzimy by by

ć

ju

ż

naprawd

ę

@ gdzie trwało

ść

i

krucho

ść

mówi

ą

o wieczno

ś

ci@

gdzie rzeki wracaj

ą

z chmur@

gdzie niebo niesie pomp

ę

@ i

morze nie wysycha@

background image


Miło

ść


Jest miło

ść

trudna@ jak sól

czy po prostu kamie

ń

do

zjedzenia@ jest przewiduj

ą

ca@

taka co grób zamawia wci

ąż

na

dwie osoby@ niedokładna jak
ucze

ń

co czyta po łebkach@ jest

cienka jak opłatek bo wewn

ą

trz

wzruszenie@ jest miło

ść

wariatka egoistka gapa@ jak
jesie

ń

lekko chora z ksi

ęż

ycem

kłamczuchem@ jest miło

ść

co

była ciałem a stała si

ę

duchem@

i ta co nie odejdzie - bo znów
niemo

ż

liwa@


Nie rozdzielaj

Miło

ść

i samotno

ść

@ wzi

ę

ły

si

ę

pod r

ę

ce jak siostry@ id

ą

noga w nog

ę

@ nie rozdzielaj

ich@ nie szarp, łapy przy
sobie@ miło

ść

bez samotno

ś

ci@

byłaby nieprawd

ą

@ samotno

ść

bez

miło

ś

ci rozpacz

ą

@

stała Matka pod krzy

ż

em@ jak

pod srebrnym obrazem@ nie
min

ę

ły trafiły@ do niej te

ż

przyszły razem@
chodzi ksi

ęż

yc jak morał@

albo osioł po niebie@ je

ś

li

były gdzie indziej@ to i
przyjd

ą

do Ciebie@


To nieprawda

ż

e szcz

ęś

cie


Ile buków opadło@ ile szpaków
si

ę

zbiegło@ zim

ą

ł

ą

czył nas

ś

nieg@ potem wrzos optymista@

bo zakwita ostatni@ gotów był
da

ć

nam

ś

lub@

to nieprawda

ż

e szcz

ęś

cie@

najmocniejsze i pierwsze@ jak






król@ Niewidzialny si

ę

zjawił@

krzy

ż

ogromny ustawił@ mi

ę

dzy

tob

ą

a mn

ą

@


Rachunek sumienia

Czy nie przekrzykiwałem
Ciebie@ czy nie przychodziłem
stale wczorajszy@ czy nie
kradłem Twojego czasu@ czy nie

background image

uciekałem w ciemny płacz ze
swoim sercem jak pi

ą

t

ą

klepk

ą

@

czy nie lizałem zbyt czule łapy
swego sumienia@ czy nie
prowadziłem eleganckiego
dziennika swoich

ż

alów@ czy nie

właziłem do ciepłego k

ą

ta

broni

ą

c swej wra

ż

liwo

ś

ci jak

g

ę

siej skórki@ czy nie byłem

mi

ę

kkim despot

ą

@ czy modl

ą

c si

ę

do anioła stró

ż

a - nie chciałem

by

ć

przypadkiem aniołem a nie

stró

ż

em@ czy kl

ę

kałem kiedy

malałe

ś

do szeptu@


Nie tak nie tak

Moja dusza mi nie wierzy@
moje serce ma co do mnie
w

ą

tpliwo

ś

ci@ mój rozum mnie nie

słucha@ moje zdrowie ucieka@
moja miło

ść

umarła@ moje

fotografie rodzinne nie

ż

yj

ą

@

mój dom jest ju

ż

inny@ nawet

piekło zmyliło bo zimne@
nakryłem si

ę

cały

ż

eby mnie

nie było wida

ć

@ ale łza

wybiegła@ i rozebrała si

ę

do

naga@

Notka o autorze

Ksi

ą

dz Jan Twardowski urodził

si

ę

w 1916 roku w Warszawie.

Uko

ń

czył studia polonistyczne i

teologiczne. Debiutował w
czasach gimnazjalnych na łamach
"Ku

ź

ni Młodych". Utwory jego

drukowano w "Tygodniku
Powszechnym", "Twórczo

ś

ci",

"Kulturze", "Wi

ę

zi" i

"Literaturze". Opublikował:
"Powrót Andersena", 1936
"Wiersze", 1959
"Znaki ufno

ś

ci", 1970, 1971







"Zeszyt w kratk

ę

", 1973, 1977

"Poezje wybrane", 1979
"Niebieskie okulary", 1980.
Wiersze Twardowskiego
tłumaczono na kilka j

ę

zyków. W

1980 roku poeta otrzymał nagrod

ę

P$e$n_Clubu za całokształt
twórczo

ś

ci. "Rachunek dla

dorosłego" zawiera wybór
publikowanych ju

ż

utworów Jana

background image

Twardowskiego oraz kilkana

ś

cie

nowych wierszy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron