Obcy 05 Perry Steve & Stephani Wojna Samic

background image

STEVE PERRY STEPHANI PERRY

OBCY

WOJNA SAMIC

umaczy

Waldemar Pietraszek

Wydawnictwo “ORION”

Kielce 1994

Tytu³ orygina³u

ALIENS

THE FEMALE WAR

All rights reserved.
Copyrights © 1993 by Twentieth Century Film Corporation.
Aliens TM © Twentieth Century Film Corporation.
Cover art copyrights © 1993 by Dave Dorman.

Redaktor techniczny
Artur Kmiecik

Wszystkie prawa zastrze one
For the Polish edition
Copyrights © by Wydawnictwo „ORION” Kielce

ISBN 83-86305-02-9

Dianie;
I Ma emu Kwiatuszkowi;
Witaj w klubie;
SCP

Moim przyjacio om przyjacio om wielbicielom, mojej Mamie i bratu,
W szczególno ci za memu wspó pracownikow,. który
Nauczy mnie wiele w sztuce tworzenia
SDP.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA 1

Ripley czu a zaciskaj ce si kurczowo na jej szyi ramiona ma ej dziewczynki. Ponownie

nacisn a przycisk przy drzwiach windy.

Królowa by a tu za nimi. Czy by mia y tu umrze ? My li przebiega y w jej g owie

osza amiaj cymi falami. Zacz a naciska guzik raz za razem. Wygl da o na to, e zgin tutaj w tym
piekielnym, wilgotnym, sztucznym szybie na planecie, której znaczna cz

zamieni a si w py

podczas nuklearnej eksplozji.

- No, dalej, jed ! Podnios a wy ej dziewczynk i obejrza a si przez rami . Spojrza a w

ciemno . Para wydobywa a si z jakiej p kni tej rury, dodaj c jeszcze gor cych wyziewów do
zgni ej atmosfery mrowiska obcych. Czu a, e tamta nadchodzi, prawie s ysza a pieszne kroki
zbli aj cej si matki; s ysza a pomimo rycz cych syren alarmu. Przecie w

nie zniszczy a jej dzieci,

setki dzieci. Nie w tpi a, e teraz królowa pragnie zg adzi j i ma dziewczynk .

Popatrzy a w gór i zobaczy a, e dno windy obni a si powoli, ale ci gle jest jeszcze kilka

poziomów wy ej. Teraz to tylko kwestia sekund...

Gdzie z ty u rozleg si zawodz cy krzyk, krzyk nieludzki i pe en w ciek

ci. Ripley

odruchowo mocniej cisn a bro i podbieg a do wbudowanej w cian drabiny. Mo e uda jej si

apa wind na wy szym poziomie.

- Trzymaj si mocno! - krzykn a.
Królowa by a tu . Wygl da a jak inni obcy, lecz by a znacznie wi ksza, jakby napuchni ta.

Nosi a ogromn koron , co w rodzaju wielkiego czarnego grzebienia, który ko ysa si w przód i w
ty na potwornej g owie. Druga mniejsza para ramion, stercza a wyci gni ta w przód. Królowa
porusza a si ku nim powoli, lini c si i sycz c.

Ripley cofn a si . Dziewczynka napr

a swe drobne, spocone r czki.

Winda! Wreszcie nadjecha a! Ripley ruszy a biegiem.
Drzwi otworzy y si , wskoczy a do rodka. Nacisn a guzik w ob kanym po piechu...
Królowa bieg a w ich stron ... Drzwi zacz y si zamyka ... Jeszcze sekunda i potwór dostanie

si do rodka.

Ripley postawi a dziewczynk i wycelowa a miotacz p omieni w zbli aj ce si monstrum.

Ogie przelecia przez zmniejszaj cy si otwór. Paliwo by o na wyczerpaniu i tylko cienki s aby
strumie p omieni wydosta si na zewn trz, ale to wystarczy o , by powstrzyma obcego.

Królowa jakby zawarcza a. Grube pasmo liny pociek o z rozwartych szcz k. Cofn a si .
Zewn trzne drzwi windy zatrzasn y si . Bezpieczne! S bezpieczne!
Droga w gór by a nieprzyjemna. Wybuchy targa y ca ym budynkiem, na dach zbyt wolno

poruszaj cej si windy zwala y si kawa y gruzu. Ci gle jednak jecha a w stron l dowiska na
wierzcho ku budowli.

Kiedy drzwi otworzy y si ponownie, mi y kobiecy g os poinformowa , e pozosta o im dwie

minuty na znalezienie bezpiecznego schronienia. Potem ca a przetwórnia przeniesie si do niebytu.
Wybieg y razem z windy i...

Gdzie, u diab a jest ten statek?
Odlecia ! Ich ko o ratunkowe znikn o. Ta cholerna maszyna, ten android, zdradzi !
Ripley krzykn a z w ciek

ci, potem przyci gn a do siebie dziewczynk . P omienie by y ju

wsz dzie woko o, budynek trz

si , wydaj c najdziwniejsze odg osy... Nagle jaki nowy d wi k.

Ripley spojrza a w kierunku windy.

Nie! To nie mo e by to! Królowa nie umie obs ugiwa d wigu! Nie potrafi!

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ale jest sprytna - odezwa si cichy g osik w g owie kobiety - widzia

, jak zareagowa a, gdy

chcia

zniszczy jej jaja. Widzia

, e z pocz tku odes

a robotnice, trzyma a je z dala od ciebie.

Z pocz tku.

Ripley spojrza a na swój karabin. Licznik wskazywa brak amunicji. Miotacz p omieni te by

pusty. Rzuci a bro , chwyci a dziecko i zacz a si cofa .

Winda zatrzyma a si , drzwi powoli stan y otworem. Ripley mocno przycisn a do siebie

dziewczynk .

- Nie patrz, kochanie - powiedzia a zamkn wszy oczy.
- Ripley? W porz dku? Ripley otworzy a oczy i popatrzy a na Billie - m od kobiet siedz

naprzeciwko. Wygl da a na zak opotan , a lekki grymas zmarszczy jej brwi. Ripley lubi a j ,
polubi a j od pierwszej chwili, od momentu, kiedy j zobaczy a. Niezwyk e. Zaufanie by o w
obecnych czasach czym niespotykanym, przynajmniej dla niej. Lecz historia dzieci stwa Billie by a
tak podobna do jej w asnej...

- Tak - odpowiedzia a i westchn a. - Przepraszam. Zaraz dojd do siebie. Swoj drog ,

ostatnia rzecz jak pami tam jest u

enie si do snu po LU-426. By am tam ja, jeden z

nierzy i

cywil, oraz ma a dziewczynka. My

... s dz , e statek musia odnie w czasie drogi jakie

uszkodzenia. Nic wi cej nie pami tam. Obudzi am si w t umie uchod ców na Ziemi sze tygodni
temu. Wszyscy byli my w drodze tutaj. Wydawa o si to dobrym pomys em - wszystko woko o si
wali o. Tak wi c jestem tutaj tylko oko o miesi ca d

ej ni wy.

Billie pokiwa a g ow . - Co mówi lekarze o utracie pami ci? To fizyczne czy psychiczne

uszkodzenie? - Nie by am u lekarzy - powiedzia a Ripley lekko si u miechaj c. - Poza tym, czuj si
dobrze. Wsta a i za

a r ce za g ow .

- Chcesz pój ze mn na obiad? Gdy sz y do sto ówki, Billie przygl da a si starszej kobiecie.

To w

nie ona by a pierwsz osob , przynajmniej pierwsz znan osob , która spotka a si z

obcymi i prze

a. Billie by a zafascynowana sposobem bycia Ripley. By a zrelaksowana, spokojna,

wyciszona. Wydawa o si to niezwyk e w po czeniu z tym, co przesz a. Zw aszcza, e Billie mia a

asne do wiadczenia z obcymi. Wiedzia a, co to znaczy. Nawet po dwóch tygodniach tutaj

wydawa o jej si , e min y ju miliony lat.

Sz y korytarzem w stron najbli szej sto ówki. Jedn ze cian stanowi a przezroczysta p yta,

przez któr wida by o dwoje m odych trzymaj cych si za r ce. S dz c po identyfikatorach, oboje
byli technikami medycznymi. Dalej Billie ujrza a panoram prawie ca ej stacji. D ugie rury
przechodzi y w sfery i sze ciany, jakby z

one z klocków przez gigantycznego dzieciaka.

Wstrz sn ni zimny dreszcz, gdy przechodzi y obok jednego z w azów. Stacj wykonano z
grubego plastiku i tanich ksi ycowych metali; ciep o wt aczane do korytarzy jednocze nie ucieka o
w niektórych miejscach na zewn trz.

Oczywiste by o, e najnowsze dobudówki by y znacznie gorsze - nie os oni ty niczym plastik,

obskurne pomieszczenia z n dznymi urz dzeniami i s abym o wietleniem. Zosta y pozlepiane razem,
by przyj nap ywaj cych z Ziemi uciekinierów. W tej chwili Orbitalna Stacja Wej ciowa by a
schronieniem dla 17 000 ludzi, prawie dwukrotnej liczby jak przewidziano na pocz tku. Wi cej
miejsca ju nie by o. Jak powiedzia a Ripley, wszystko zaczyna si wali .

Chocia by o jeszcze stosunkowo wcze nie, sala by a zat oczona. W po udnie przyby

transport warzyw z hydroponicznych ogrodów, a wie ci rozchodzi y si tu szybko.

Billie i Ripley wzi y po ma ej surówce z marchewki i g ówce sa aty oraz jakie sztuczne

mi so. Usiad y przy jednym z ma ych stolików obok wyj cia. Mimo t umów, by o spokojnie -
wi kszo ludzi przebywaj cych tu straci a przyjació i rodziny. Wszyscy wr cz wstydzili si

mia

lub beztrosko sp dza czas. Billie to rozumia a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Sama wi kszo swego ycia sp dzi a w ró nych o rodkach psychiatrycznych, próbuj c

udowodni lekarzom, e obcy naprawd istniej . Powa na atmosfera stacji nie by a dla niej czym
niezwyk ym, przeciwnie wydawa a si znajoma. Oczywi cie nie czu a si tu jak w domu, ale tak
naprawd nigdy go nie mia a. Tu przynajmniej jej yciu nic nie zagra a. To by o co . Po podró y z
Wilksem bezpieczna przysta wydawa a si nierealnym snem.

Ripley wzi a mi sa do ust . Wykrzywi a twarz. - Smakuje jak cinki izolacji.
Billie spróbowa a i kiwn a g ow .
- Przynajmniej jest gor ce - stwierdzi a.
Jad y powoli, ka da skoncentrowana na w asnym daniu. - Wi c nisz o niej? O matce obcych?

Billie spojrza a zaskoczona na Ripley.
Ta przygl da a jej si uwa nie.

- Bo ja tak - powiedzia a. - Przynajmniej tak by o, zanim straci am pami .

Unios a do ust kolejny k s jedzenia.

- Ja... ech. Tak, ja tak e. S ysza am, e inni te maj sny... wyrzuci a z siebie Billie.

Rzeczywi cie s ysza a opowiadania, w szczególno ci o fanatykach, którzy sny o obcych zamienili w
pewien rodzaj religii. Nazywali siebie Wybra cami, którzy wiedz , e Dzie S du ju nadszed .
Usi owa a zachowa spokój co do swoich snów, ale ostatnio...

- Mam je cz sto - wyzna a. - Prawie ka dej nocy. Ripley pokiwa a g ow .
- To samo jest ze mn . Zaczynaj si od wyzna mi

ci, a potem zamieniaj w... Czuj w tym

pewien zwi zek. To s przekazy. Wiem, gdzie ona si znajduje, wiem, e chce przygarn wszystkie
swoje dzieci. Królowa królowych, nadrz dna si a wszystkich cholernych potworów. Wiem, gdzie j
znale !
Odsun a gwa townie talerz.

- I wiem jak j zniszczy - doda a.
- Czu am, e nie jestem jedyn , która ni, ale nie mia am czasu, by o tym my le . Tu w stacji

nie ma mo liwo ci zorganizowania sesji terapii grupowej.
Ripley u miechn a si z gorzk ironi .

- My

, e wiem czego ona oczekuje i mam pewien pomys . Musimy znale wi cej takich,

którzy ni o niej... co z Wilksem?

- Wiem, e ma sny - Billie wzruszy a ramionami - lecz nie s dz , eby to by y takie same

koszmary, jak nasze. Nie wiem za du o. On o tym nie mówi. Mo emy go przecie zapyta .
Rozejrza a si woko o, chocia wiedzia a, e poszed gdzie popracowa . Od dwóch tygodni, odk d
byli w stacji, Wilks sp dza wi kszo czasu w sali gimnastycznej lub na innych, równie
wyczerpuj cych zaj ciach.

- Przypuszczam, e spotkam go pó niej ,w barze.
- Chcia abym si do czy - zaproponowa a Ripley - je eli... je eli nie b dzie to wam

przeszkadza o.
Wydawa o si , e szczególnie starannie dobra a ostatnie s owa.

- Nie ma sprawy. B dzie nam mi o.
Billie u miechn a si , a Ripley odwzajemni a u miech. Billie poczu a, e coraz bardziej lubi t

kobiet .

Wilks trenowa na rowerze przez wi cej ni godzin . Pot oblewa mu ca e cia o. Patrzy na

ma ego ch opca siedz cego w rogu. G ow trzyma podpart na r kach, a wzrok mia wlepiony w
ekran przed sob . Peda owanie pod obci eniem dziewi tego stopnia dawa o si nie le Wilksowi we
znaki. Czy móg widzie tego ch opca wcze niej?

Sala, w której wiczy , by a jedn z mniejszych w Stacji, ale wola j od innych. W du ych

mog o pomie ci si nawet dwie cie osób, a zbyt wielu ludzi poc cych si w jednym miejscu nie
mia o dobrego wp ywu na jako powietrza. Poza tym nie lubi t umów.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Dzieciak mia mo e dziesi , mo e jedena cie lat, by szczup y, blady i mia ciemne w osy.

Jego twarz wyra

a ca kowit oboj tno . Patrzy w pustk , podbródek opar na kolanach. Co w

sylwetce ch opca przypomina o Wilksowi jego samego z czasów, kiedy mia dziesi lat. Mo e
budowa cia a i ciemne w osy... mo e to zapatrzenie. Móg by si do niego przy czy .

Wilks wychowa si w ma ym miasteczku na Ziemi, na po udniu Stanów Zjednoczonych.

Opiekowa a si nim ciotka; matka umar a na raka piersi, kiedy mia pi lat. Ojciec zostawi ich rok
wcze niej. Ciotka Carrie by a mi a, ale nie po wi ca a mu zbyt wiele czasu. Pracowa a na nocnej
zmianie w domu wypoczynkowym, co by o mu raczej oboj tne. Ma y Davey Arthur Wilks mia co
je i w co si ubra . Tak ciotka pojmowa a odpowiedzialno za losy ch opca.

Carrie Green nie rozumia a zbyt wiele w ogóle, a z pewno ci nie rozumia a potrzeb ma ego

ch opca.

Nie rozmawiali te zbyt wiele o rodzicach - matka by a wi

, która nie zajmowa a si niczym

poza kochaniem Daveya, ojciec za nieobliczalnym skurwysynem, który nie robi nic poza w asnymi
interesami. Dawid, który nienawidzi imienia Davey, nie by zbyt przekonany co do obu postaci.
Prawie nie pami ta ich obojga. Wiedzia , e matka nie wróci ju nigdy; ale cz sto ni o ojcu, który
pewnego dnia zjawi si z u miechem na jego drodze i zabierze go gdzie , gdzie b

razem mieszka

i bawi si . Jego Tatu by przystojny, silny i sprytny, i nic od nikogo nie potrzebowa .

Wydarzy o si to w dwa dni po jego jedenastych urodzinach. Dawid le

na pod odze ma ego,

zaniedbanego pokoju i czyta nowy komiks z Danno Kruisem. Danno by w trakcie rozprawiania si
z naprawd niebezpiecznymi facetami, kiedy ch opiec us ysza pukanie. Ciotka Carne w sypialni
„leczy a swe zm czone oczy”, wi c Dawid, spodziewaj c si domokr cy, odezwa si zapraszaj co.

W drzwiach stan wysoki m czyzna z zawini

w kolorowy papier paczk .

- Dawid? Twarz tego cz owieka rozpaczliwie domaga a si golenia, a

ubranie by o stare i znoszone. - Tak, dlaczego... - Ch opiec cofn si o krok. Nie zna tego
dziwnego przybysza o jasnych b kitnych oczach...

- Aaa... tak... cze . Wiedzia em, e s twoje urodziny i... wiesz... by em w mie cie. Dla ciebie.
Obcy wyci gn paczk w jego kierunku.
Dawid wzi ja i spojrza na nieznajomego. - Kim pan jest?
- O, rany. - m czyzna u miechn si . - Mam na imi Ben. Jestem... by em przyjacielem twojej

mamy - Ben popatrzy na zegarek, potem znów na Dawida. - Szcz cia w dniu urodzin, Davey.

uchaj, musz ju lecie . Mam spotkanie... Wiesz jak to jest.

Popatrzy na Dawida tak jako bezradnie.
Dawid przygl da mu si . Nie móg wykrztusi ani s owa. Jego ojciec mia na imi Ben. cisn

mocniej paczk . Papier zatrzeszcza pod naciskiem. Ben!

czyzna odwróci si i wyszed . Dawid sta nieruchomo, dopóki nie zamkn y si drzwi.

Usi owa sobie wmówi , e to nieprawda, e ten Ben nie jest jego tatusiem. Nie móg by . Nie
móg by przecie przyj tutaj, rzuci mu prezent i tak po prostu wyj . Zostawi go. Nie móg by
tego zrobi .

- Davey?
Ciotka podnios a si z kanapy i podesz a do niego. - Czy kto tu by ? Co ty tam masz?
Ch opiec spojrza na ni i pokr ci g ow . - To nic wa nego - powiedzia .

Wrzuci prezent do b yszcz cego pojemnika na popió , który ciotka trzyma a razem z antycznym
piecem na drewno.

Wilks potrz sn g ow . Znów by w sali gimnastycznej Jezu. Niektóre z tych starych ta m

pami ci by y tak trudne do wymazania. Popatrzy na ch opca.

- Hej, ch opcze. Nie wy wiczysz sobie adnych mi ni, je li b dziesz tak siedzia na ty ku.

Malec spojrza na niego niczym przestraszony ptak.

- Podejd tu. Poka ci jak dzia a ta maszyna.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Nie by o to wiele, ale przynajmniej tyle móg ch opcu ofiarowa . Nikt nigdy nie zrobi dla

niego takiego gestu.

miech, który pojawi si na twarzy ch opca, wart by miliony. A przecie nic to Wilksa nie

kosztowa o.

ROZDZIA 2

Amy i starzec stali przed pokrytym odchodami obcych tunelem i odrzucali gruz. Wewn trz

panowa y g ste ciemno ci.

Stary cz owiek przeci gn dr

r

po bia ych w osach i wspar si d oni o dziewczynk .

Amy podnios a g ow i u miechn a si do niego. By a adna, pomimo szarawej skóry i zniszczonego
ubrania. Jej nieco nerwowy u miech czyni j jeszcze m odsz .

- U ywaj tuneli metra do poruszania si po mie cie - powiedzia m czyzna, staraj c si

mówi jak najciszej. - Wszystko jest na miejscu, ale zmienione.

Post pili kilka kroków w g b. O wietlenie by o s abe, a d ugie cienie porusza y si i ta czy y

na cianach w ciszy.

Starzec mówi dalej:
- To... to trudne do sprawdzenia, ale tunele wydaj si

czy w jednym centralnym punkcie,

jak szprychy ko a.

Ciemne, kleiste konstrukcje obcych otacza y ich ze wszystkich stron. ciany by y obwieszone

ludzkimi szcz tkami -szkielety wisia y przewa nie na wyci gni tych ramionach, a wi kszo czaszek
zwrócona by a w lewo. Widocznie z prawej strony znajdowa o si co , co mog o by kiedy po-
wodem przera enia.

Amy przysun a si do starego cz owieka.
- O ile tylko si nie myl , potwory trzymaj si jednego terytorium, a potem przechodz do

nast pnego. Nasz obóz jest niedaleko.

Po

dr

d

na ramieniu dziewczynki.

- Obcy s o kilka kilometrów st d, tak przynajmniej mi si wydaje, wiec jeste my bezpieczni.
- Mam nadziej , e tak jest - odezwa a si Amy - ale nie wiem, czy mo emy by ca kiem

spokojni. M czyzna kiwn g ow .

- S jeszcze ci, którzy czuj si spowinowaceni i poluj dla obcych na powierzchni. Tu, na

dole, mo emy si ich nie obawia .

Szli w g b tunelu, a mier otacza a ich swym niesamowitym tchnieniem. Oboje ci ko dyszeli

. Po minucie zatrzymali si , a starzec znów zacz mówi belferskim tonem.

- Teraz jeste my ju niedaleko od centrum, niedaleko osi tego diabelskiego ko a. Dlatego jest

tu wi cej szcz tków. Nie wolno nam i ani o krok dalej.

Amy wstrz sn przenikliwy dreszcz.
- Czy mo emy ju st d i , Wujaszku? To nie najlepiej wygl da.

czyzna rozejrza si wokó z obaw , a potem u miechn si do dziecka.

- Dobrze. Chod my na wcze niejszy obiad. Zawrócili, a Wujaszek pozwoli Amy prowadzi .
- Wiesz, powinienem... - zacz , gdy nagle z ciemnej ciany wychyn a d

i chwyci a go za

kolano. Amy wyrwa si cienki, przenikliwy okrzyk. Starzec upad .

W ciemno ci rozleg si inny g os.
- Cholera, o cholera!
W polu widzenia pojawi si biegn cy m ody cz owiek.
- Paul! - rykn stary cz owiek . - Zabierz to, zabierz!

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Paul podniós w gór ma latark . Jedna z ofiar obcych wisia a na cianie bliska mierci. Tym

razem by a to kobieta, chocia bardziej przypomina a zwierz . Jej oczy wype nia o szale stwo.
Trzyma a mocno nog starca.

- Wujaszku - szepn a Amy, a pier unios a jej si w t umionym szlochu. Po chwili zacz a

aka .

Paul i starzec bili kobiet pi ciami po r ce, ale ta nie zwalnia a chwytu. Jej twarz by a

opuchni ta i prawie czarna. Paul spojrza w kierunku, z którego przed chwil przysz a Amy z
Wujaszkiem. Gdzie tam, daleko, s ycha by o klekocz ce d wi ki.

- S uchajcie - wyszepta a kobieta krwawi cymi ustami. - Jestem matk ...
Paul wsta z kl czek i kopn j w r

. Nadgarstek p

z trzaskiem i .stary m czyzna

uwolniony z uchwytu odczo ga si od umieraj cej ofiary potworów. Zdawa o si , e nic nie
zauwa

a, jakby w ogóle nie czu a bólu.

Starzec wsta , chwyci Amy za r

i razem szybko oddalili si od oszala ej kobiety.

Ta zamkn a okropne oczy i wyszepta a zachrypni tym g osem:
- Szybko... umrze jak najszybciej.
Przera enie malowa o si na wszystkich twarzach ofiar, które mijali wracaj c do obozu.

Ostatnie s owa szalonej dotar y do nich jak odleg e echo.

- Paul? - odezwa si stary m czyzna. M ody skin g ow .
- Zajm si tym.
Wyci gn zza pasa nó . Promie md ego wiat a b ysn na ostrzu. Zawróci w g b tunelu...

Obraz na ekranie znieruchomia . Billie zacisn a d onie na brzegu fotela tak mocno, e gdy chcia a
po chwili wyprostowa palce, ko ci g

no trzasn y w stawach. Potrz sa a przez chwil g ow , nie

zdaj c sobie sprawy, e to robi. Chcia a strz sn z siebie ca y ból Amy, swój ból...

Siedzia a sama w g ównej sa i czno ci Stacji. Technik poszed w

nie na obiad.

- Nigdy wi cej - szepn a do siebie.
Czu a si jak ma a dziewczynka. Jej dzieci stwo na Rim, ze wszystkimi ucieczkami i

ukrywaniem si , jeszcze nigdy nie wydawa o jej si bli sze ni teraz. Wszyscy odeszli, krzycz c z
oddali przera onym g osem ludzi przeznaczonych na zjedzenie przez obcych. Potok wspomnie
uderzy w ni z ca moc : kuca a w przewodzie wentylacyjnym, kiedy t usty m czyzna z
krwawi cymi uszami wy ze strachu i bólu o kilka metrów od niej; odg os strza ów w rodku nocy;
krew rozbryzgana po mrocznej sali; i ci

y strach, ci

a bezsilno i pewno , e w ko cu zostanie

odnaleziona przez potwory. Potem b dzie zjedzona. Albo jeszcze gorzej.
Lecz Amy yje! Jest kilka lat starsza i ci gle yje.

Technik, starszy m czyzna o nazwisku Boyd, wspomnia jej, e ci gle odbieraj nieliczne

przekazy z Ziemi.

- W wi kszo ci jest to jakie religijne gówno - mrukn drapi c si za uchem.
- adnego przekazu od pewnej rodziny? - spyta a wtedy Billie, nie spodziewaj c si us ysze

niczego dobrego. To musia by by cud...

- A, tak. Przychodz na ró nych kana ach, jak przypadkowe sygna y. Dziewczyna i jej wuj,

jeszcze par innych osób. Smutne.

Boyd wzruszy ramionami i poszed je , ostrzegaj c j , eby niczego nie dotyka a zanim nie

wróci. Billie u wiadomi a sobie, e stary technik jest pewny, i nic ju w

ciwie nie mo na dla

tamtych uczyni . Z wyj tkiem... Ripley. Mo e jej plan, jaki by nie by , móg by ocali Amy. To samo
dziecko, teraz ju nieco starsze, widzia a w starym przekazie, na który natkn li si w tej ob kanej
bazie wojskowej. Amy.

Billie wci gn a g boko powietrze i wypu ci a je bardzo powoli. Zobaczy a siebie w obrazie

tej ma ej dziewczynki na Ziemi. Zrobi wszystko, eby j uratowa . Wszystko.

Billie spó ni a si kilka minut do Czterech agli, bez w tpienia najbardziej obskurnego baru w

Stacji i oczywi cie jedynego, do którego chodzi Wilks. Knajpa by a ma a i mroczna. Pijacy i

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

odurzeni chemikaliami osobnicy siedzieli przy okr

ych sto ach otaczaj cych male ki bar przy

cianie. Zgodnie z programem wywieszonym na cianie, mia y si tu pó niej odbywa ta ce

erotyczne. Pary i trójki t oczy y si ju na podwy szeniu, przygotowuj c si do wyst pu.

Billie spostrzeg a Ripley siedz

przy stoliku stoj cym w rogu. Przed ni na zachlapanym

jakim p ynem blacie, sta o kilka szklanek.

- Wilksa jeszcze nie ma - powiedzia a Rip ey i nala a blado pomara czowego p ynu do jednej

ze szklanek. - Napijesz si ?

- Tak, dzi ki.
Billie wzi a szklank . Prze kn a po ow zawarto ci jeszcze zanim usiad a. Ripley unios a

brew.

- Ci ki dzie ?
- Moja przesz

mnie dopad a. Na Ziemi jest rodzina, która wysy a przekazy. Po raz

pierwszy widzia am ich na planetoidzie Spearsa. W tej rodzinie jest ma a dziewczynka, teraz ma
mo e dwana cie, mo e trzyna cie lat. Patrzenie na te przekazy... - przerwa a i poci gn a ze szklanki
-jest bardzo przygn biaj ce.

- Czy to Amy?
Billie zaskoczona podnios a wzrok.
- Widzia am j kilka dni temu. - wyja ni a Ripley. - Znasz j ? Billie pokr ci a przecz co g ow
- Chocia czuj , jakbym j zna a od dawna.
- Tak, rozumiem. Amy, tak mia a na imi równie moja córeczka.
Do baru wszed Wilks, skin barmanowi i podszed do ich stolika.
- Przepraszam, spó ni em si - powiedzia . -Trenowa em. My

, e straci em poczucie czasu.

miechn si i usiad . Nala sobie trunku do szklanki.

Billie zauwa

a, e by bardziej zrelaksowany ni zwykle, jego poznaczona bliznami twarz

wydawa a si by ca kiem odpr ona.

- Cze , Ripley.
Ripley pochyli a si ku niemu.
- Potrzebujemy twojej pomocy, Wilks - powiedzia a. - Nie ma sensu owija w bawe

, nisz o

obcych?

- To nie wszystkim si

ni ?

- Nie w formie koszmarów - odezwa a si spokojnie Billie. - Nie jako sygna y, przekazy.

Wiadomo ci od matki obcych, przewodniczki królowych. Ona... ona jest gdzie w ciemnym miejscu,
w grocie lub czym takim. I pragnie. Czeka. Nawo uje.

Billie przymkn a oczy.
- Zbli a si , a potem mówi. Mówi, e ci kocha i chce by z tob . Wr cz czujesz, jak jej

pragnienia p yn falami do ciebie...

Otworzy a oczy. Ripley kiwn a g ow , lecz wzrok Wilksa by pe en sceptycyzmu.
- Mo e co zjad

...?

- S uchaj, Wilks. Pami tasz ten statek kierowany przez roboty? Pami tasz sny, jakie tam

mia am?

- Tak, pami tam - kiwn g ow .
Wtedy Billie czu a instynktownie, e obcy s na statku, chocia w aden sposób nie mog a o

tym wiedzie . Jej sen uratowa im ycie.

- Wi c czego ode mnie chcecie?
- eby dowiedzia si kto ma sny o matce obcych - powiedzia a Rip ey - Mia am je przez jaki

czas, ale potem urwa y si . Je eli s one czym w rodzaju transmisji, b dziemy mogli je wykorzysta .
Musimy wiedzie czy kto jeszcze ni w ten sposób. Musimy mie pewno . Macie jakie pomys y?

Wilks popatrzy w g b szklanki.
- Mo e - mrukn . - Mog popyta ludzi, których znam. Uwa acie, e to co da?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Sama jeszcze nie wiem - stwierdzi a Ripley. - Ale mo e co z tego wyjdzie. Wilks wzruszy

ramionami.

- Pieprzy to, ale i tak nie ma tu zbyt wiele do roboty na tej cholernej skale upa kanej

plastikiem. Do diab a, popytam tu i tam.

Wys czy trunek do dna i wsta .
- Spotkamy si jutro o 9.00 w pokoju konferencyjnym B2.
Ripley u miechn a si do Billie i z ulg wypu ci a powietrze z p uc. Amy ci gle by a na Ziemi

w jakiej kryjówce i prawdopodobnie nic nie mo na by o dla niej uczyni . Ale mo na w ko cu co
zacz robi .

Salk konferencyjn udost pniano w

ciwie tylko wojskowym, lecz by a tak ma a i tak rzadko

ywana, e Wilks nie mia k opotu z uzyskaniem pozwolenia na wej cie do niej. Billie i Ripley sta y

po jego bokach naprzeciw ma ego komputera. Naciska klawisze i jednocze nie mówi :

- Ostatniego wieczoru spotka em star przyjació

, Leslie Elliot. Zwykle wychodzi a z

facetem, którego szkoli em, a do chwili, gdy stwierdzi a, e jej iloraz inteligencji jest wy szy o
prawie 50 punktów. Jest bardzo dobr w amywaczk komputerow , ale teraz robi tylko czarn
robot wprowadzania danych. My

, e nie odmówi nam pomocy... nawet si zadeklarowa a.

Czekajcie, to jest to.

Dane zacz y przewija si przez ekran. Nazwiska, daty, miejsca. Potem pojawi y si obrazy.

Quincy Gaunt, dr/ Obiekt: Nancy Zetter. Obraz by marnej jako ci i przedstawia dwoje ludzi
siedz cych w biurowym pokoju. Kobieta opowiada a:

- Potem podesz a do mnie i us ysza am jej g os. Mówi a, e zaopiekuje si mn . Powiedzia a:

"Kocham ci ".

Atrakcyjna, m oda kobieta potrz sn a g ow z obrzydzeniem.
- To, co mówi a, by o okropne.
- Czy na tym si sko czy o? - spyta lekarz, szczup y, m ody m czyzna o oboj tnym wyrazie

twarzy.

- Tak. Z wyj tkiem tego, e to wci trwa - powiedzia a kobieta. - Ja co noc ni ...
Wilks przycisn klawisz. Wi cej nazwisk przesun o si po ekranie, kolejne pokoje, kolejne

osoby. Dobrze zbudowany, m ody m czyzna kr ci si niespokojnie w fotelu, a starszy od niego
lekarz przygl da mu si uwa nie.

- To by o jak... nie wiem... ona mnie pragn a - wyrzuci z siebie m odzieniec.
- Seksualnie? M czyzna poczerwienia .
- Nie, nie ca kiem. Tak jako ... cholera, nie wiem. Jakby by a moj matk , czy kim w tym

rodzaju.

- Czy miewasz sny o swojej matce? - Lekarz pochyli si do przodu w oczekiwaniu.
Wilks ponownie nacisn klawisz. Doktor Torchin rozmawia z kobiet - porucznikiem Adcox.
- ...i odczu

jakby wo anie, eby z ni zosta a-zastanowi si lekarz. - Interesuj ce. Wilks

dotyka delikatnie klawiatury.

- ...to jest powracaj cy ci gle sen...
- ...kocha mnie, pragnie...
- ...mówisz, e potwór prosi ci o znalezienie...
- ...chce, ebym znalaz a dla niej...
- ...wo a mnie...
Wilks wcisn klawisz pauzy i popatrzy na stoj ce obok dwie kobiety.
- Ilu? - spyta a Billie. Poczu a nag sucho w gardle.
- Nie jestem pewny, ale Les dotar a do danych z jednego tygodnia. Psychiatrów odwiedzi o

trzydzie ci siedem osób.

- A jest jeszcze wielu, którzy nigdy nie pójd do psychiatry - odezwa a si Ripley. Umilk a

zamy lona.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Dobra robota, Wilks - powiedzia a po chwili.
- Dok d nas to, do diab a, zaprowadzi? - spyta Wilks i odchyli si w fotelu. - Co to wszystko

oznacza?

- e królowa matka pragnie swych dzieci - odpowiedzia a Ripley. - Nie wiem, dlaczego tak

jest, ale jest. Sygna y s przeznaczone dla nich. Robotnice nie s wystarczaj co inteligentne by
za adowa si na statki i odlecie do domu, ale gdyby my tak j odnale li i przewie li na Ziemi ...

- Mog yby odej wraz z ni - powiedzia a Billie.
- Ujmuj c to najpro ciej: ta królowa królowych jest w innym systemie gwiezdnym, tak?

Chryste, znaczy to, e przekazy odbywaj si z pr dko ci wi ksz ni pr dko

wiat a. Jak, w ród

jakich pieprzonych woodoo.

- A je eli to prawda? - spyta a Billie. - Co powiesz, je eli jaka superkrólowa potrafi

przekazywa na takie odleg

ci? Pomy l lepiej, co si stanie, gdy zjawi si tutaj.

- Pójd za ni jak lemingi - powiedzia a Ripley. - Po cz si razem w wielkim pochodzie.

Ka de z nich.

Wilks nie mia naj wiatlejszego umys u, ale b yskawicznie dostrzeg mo liwo ci tego

scenariusza. Kiedy si odezwa , jego g os by cichy, ale pe en przekonania:

- Mogliby my poczeka , a si zbior do kupy, a potem przy pomocy adunków nuklearnych

wys

je do diab a.

Popatrzy na ekran komputera, gdzie twarz pacjentki z ciemnymi obwódkami wokó oczu

zosta a zamro ona przez stop-klatk . Przyjemne marzenie, lecz wydawa o si , e takim pozostanie.
Cofn si my

do swego pierwszego kontaktu z obcymi, jak e dawno to by o. Przesun y mu si

przed oczami wspomnienia przesz

ci: uwolnienie Billie z o rodka psychiatrycznego, nowe

przej cia u jej boku, nowe wysi ki, by zniszczy obcych, którzy im zagra ali - im i ludzko ci. G ówny
cel zna , lecz Wilks by bardzo praktycznym cz owiekiem.

- Sk d masz pewno , e tak si stanie? - spyta Ripley.
- Nie jestem pewna - pokr ci a g ow . - Przynajmniej nie w sposób, który da by si wyja ni

czy zmierzy .

- Ale wierzysz, e wszystkie te psychiczne brednie znacz dok adnie to, o czym tutaj mówimy?

Oznacza to dla ciebie, e istnieje gdzie jaka supermamu ka, która mog aby zmusi te wszystkie
skurwysyny do opuszczenia Ziemi?

- Tak, w to w

nie wierz .

Wilks ponownie wpatrzy si w ekran. Billie mog a co powiedzie o obcych na statku, który

ukradli wspólnie z Buellerem. On te mia w asne przeczucia, które uratowa y mu niejednokrotnie
dup . Nie by zbyt religijny, nie wierzy te w ró ne brednie psychologów, nie musisz by
chemikiem, by rozpali ogie . Pragmatyzm by jego sposobem na ycie i do diab a z
teoretyzowaniem. Je eli Billie mog a widzie we nie prawd , mogli to robi i inni. To ma jaki sens.

- Dobra. Przypu my, e ten scenariusz zacznie dzia

- odezwa si po chwili milczenia. -

Warto by sprawdzi nieco wi cej szczegó ów. Je eli macie racj , to mamy w gar ci wielki m ot,
którego mo emy u

przeciwko tym dupkom. Chc popracowa z wami i przekona si , dok d nas

to zaprowadzi. Id porozmawia z przyjació mi.

- Je eli nie masz nic przeciwko temu, pójd z tob - zaproponowa a Ripley. - Billie? Gdyby

mog a przekopa si przez te zbiory i wyci gn nazwiska personelu wojskowego...

Billie wyj a z czytnika metalowy kr ek z zapisem informacji i schowa a go do kieszeni.
Ripley wyszczerzy a z by w szerokim, szczerym u miechu.
- wietnie. Nie spotkaliby my si wieczorem i porozmawiali o tym, co uda o nam si znale ?

Billie posz a szybko do swojej kwatery. Jak to dobrze by znów w akcji. Poza tym wiadomo ,

e inni te maj koszmarne sny, równie poprawi a jej humor. Nie czu a si ju tak osamotniona. Ta

Ripley to silna kobieta, przywódczyni.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Skr ci a za róg i niemal biegiem zbli

a si do robotechnika naprawiaj cego panel

wietleniowy. Zatrzyma a si na chwil i uwa nie przyjrza a robotowi. By a to prosta maszyna,

przystosowana jedynie do kilku nieskomplikowanych zada . Z grubsza ludzkiego kszta tu, oko o
dwóch metrów wysoka; krótko mówi c - metalowa skrzynka na dwóch nogach i o dwóch r kach.

Robot w niczym nie przypomina androida, który atwo móg uchodzi za cz owieka...
Billie nagle znalaz a si na granicy p aczu. Mitch. Co te si z nim sta o, jaki los spotka jej

sztucznego kochanka. Ow adn y ni mieszane uczucia: z

, e nie powiedzia jej prawdy, obawa i

wreszcie smutek. By a te

, któr po raz pierwszy odczu a, gdy zobaczy a go zreperowanego

na planetoidzie Spearsa, kiedy ujrza a jego pi kne cia o przytwierdzone do okropnych metalowych
nóg. Wygl da y zupe nie jak ko czyny robota, który teraz sta przed ni . Kiedy w ko cu zrozumia a
sam siebie, by o ju za pó no - ona i Wilks byli ju w przestrzeni kosmicznej, uciekli z bitwy, która
rozgorza a na planetoidzie. Mitch na niej pozosta . Ostatni raz zobaczy a go podczas transmisji
przekazanej na ich statek. Prawda by a taka, e czymkolwiek - kimkolwiek? - by Mitch, okaza si
najlepsz osob jak kiedykolwiek zna a. I na dodatek kocha a go.

Có , to pieprzone ycie by o okrutnie niesprawiedliwe. By a to twarda rzeczywisto i Billie

zbyt wiele razy si o tym przekona a, by teraz p aka . Sp

ca e lata w szpitalu, a z pewno ci

nauczysz si podchodzi do ycia bez zb dnych emocji.

Otar a zy z twarzy. P acz niczego przecie nie zmieni. W swych podró ach z Wilksem

nauczy a si jeszcze jednego: najlepsz metod dzia ania, by sprawy sz y jak nale y, jest zaj cie si
nimi samemu. Je eli chcesz kopn kogo w dup , najlepiej u yj w asnych butów. Tak trzeba
zajmowa si w asnymi sprawami. Siedzenie i narzekanie w niczym ci nie pomog .

Ripley o tym wiedzia a. Mia a plan. Jaki on by , to nie mia o znaczenia. Wa ne, e istnia . A

je eli istnia a najmniejsza nawet szansa, e si powiedzie, Billie chcia a przy

sw r

do

zniszczenia obcych. Za to wszystko, co zrobili.

Chcia a mia si nad ich grobem.

ROZDZIA 3

Ripley potar a skronie i lekko zmarszczy a czo o.
- Problemy? - szepn Wilks.
Nie chcia przeszkadza rozmow kobiecie, która siedzia a przy komputerze kilka metrów od

nich.

- Ból g owy - odpowiedzia a. - Ostatnio cz sto je miewam.
Jeszcze chwil pomasowa a skronie i rozejrza a si po ma ym pokoju. Gustowne malowid a i

fotografie zdawa y si nie pasowa do taniego, plastikowego wyko czenia tego mikroskopijnego
pomieszczenia.

Technik, Leslie Elliot, zgodzi a si im pomóc, wykorzystuj c na odszukanie potrzebnych

informacji sw przerw obiadow . Siedzieli w

nie w jej kwaterze i przygl dali si jak pracuje. By a

to adna, nieco zbyt mocno umi niona kobieta o mi ym u miechu i kasztanowych w osach, które
nosi a splecione w mnóstwo cienkich warkoczyków. Ripley zastanawia a si , co czy o j z
Wilksem...

- Mo e powinna powstrzyma go jakimi prochami - powiedzia Wilks, przerywaj c jej my li.
Popatrzy a na niego pustym wzrokiem.
- Twój ból g owy.
- Aha. Nie. W porz dku. Poza tym, nie bior leków. Wi kszo problemów staram si sama

rozwi zywa .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks chcia jeszcze co powiedzie , ale w tym momencie Leslie odwróci a si wraz z fotelem i

miechn a si szelmowsko.

- Jeste moim d

nikiem, sier ancie - powiedzia a.

- Znalaz

co .

miech Leslie sta si jeszcze szerszy.

- Kopalni z ota, oto co znalaz am. Po prostu trzeba zada w

ciwe pytanie. Poczekajcie

sekund . Musimy to zabezpieczy tam, gdzie nikt si nie dostanie.

Ripley u miechn a si do Wilksa.
- Mo e nie jeste ca kiem szalona - odezwa si sier ant.

Szli w stron kwatery Ripley. Metaliczny zapach powietrza wydawa si szczególnie intensywny w
tym w

nie korytarzu. By tak mocny, e móg by by w

ciwie smakiem.

Wilks my la o rozmowie, jak przeprowadzili z Les.
- Tylko niektórzy ze ni cych odznaczaj si

cis ymi umys ami - powiedzia a Leslie - No,

wiecie, matematyczne g owy z bardziej rozwini

lew pó kul . Faceci tacy jak ty, sier ancie, bez

wybuja ej wyobra ni.

- Pieprzy ci .
- Wiem, e chcia by . Hmm, wró my do sprawy. Mo emy zatem u ci li dane przy kre leniu

naszej mapy. Gdyby cie powiedzieli mi, czego szukali cie ostatniej nocy, zaoszcz dzi oby to wam
wiele pracy.

- Faktycznie - stwierdzi a Ripley - szybciej to znajdziemy, gdy popracujemy razem.
Jednak w ko cu mieli nazwiska ludzi, którzy potrafili opisa planet obcych. Zaledwie sze

osób. Podane przez nich szczegó y nie by y precyzyjne, ale Leslie mia a mapy znanych systemów i
zdo

a okre li kilka mo liwych lokalizacji. Ripley twierdzi a, e mogliby u ci li po

enie, gdyby

uda o im si porozmawia z wybran szóstk .

Ten telepatyczno-empatyczny chaos wydawa si by kuglarsk sztuczk , ale musieli si przez

to przedrze . Wilks ci gle chcia wzi udzia w akcji, je eli tylko do niej dojdzie. Niesamowite, lecz
to by o to.

- My la em, e roznie li my t planet w py , e znikn a z przestrzeni - powiedzia Wilks. -

Spu ci em na ni po czone ze sob

adunki j drowe, które powinny przynajmniej wysterylizowa t

pieprzon planet .

- Niewa ne - stwierdzi a Ripley - One rozmna aj si gdziekolwiek si znajd , a opanowana

planeta jest opanowan planet .

- No, tak. Ale ta jedna, gdziekolwiek jest, wydaje si by j drem wszystkiego. Ciekawe jak

wiele miejsc jest zara onych...

Wilks przypomnia sobie rozmow ze starym

nierzem w barze. Sapn cicho.

- Co jest? - spyta a Ripley.
- Có . Kilka dni po przybyciu tu razem z Billie, spotka em w barze starego i bardzo pijanego

cz owieka. Nazywa si Crane. By kiedy

nierzem. Chcia kupi za drinka jakikolwiek mundur.

Be kota o wojennej chwale, martwych

nierzach i takie tam brednie. Nie zwraca em na to

wi kszej uwagi, dopóki nie zacz mówi o obcych. Nazwa je zabawkami wojny. Powiedzia , e s
zbyt doskona e by by naturalne.

Ripley spojrza a na Wilks z nag ym zainteresowaniem.
- Interesuj ce - powiedzia a. - Mo liwo szybkiej reprodukcji, krew w formie kwasu, odporne

na pró ni . Gdyby by y sztucznym tworem, wyja nia oby to wiele zagadek.

Wilks skin g ow .
- Warto o tym pomy le . Oczywi cie pojawiaj si kolejne, gorsze pytania: Kto zaprojektowa

te pieprzone potwory? Dlaczego? Jakie s zamiary tego artysty?

Zatrzymali si przed drzwiami pokoju Ripley.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Z api was pó niej, ciebie i Billie. Mam par rzeczy do sprawdzenia.

Ripley zamkn a drzwi i pomy la a o teorii, jak zbudowa Wilks na podstawie jednego zdania

starego pijaka. Wojenne zabawki? Co za pomylony gatunek móg stworzy taki projekt, do jakiej
wojny prowadzi y te przygotowania?

Wróci jej ból g owy.
Rozleg o si pukanie do drzwi.
- Prosz .
Billie wesz a i rozejrza a si po go ych cianach pokoju: surowy i praktyczny, jak jego

mieszkanka, która w

nie podnios a wzrok znad klawiatury. Wygl da a na zm czon .

- Cze , Billie - powiedzia a. - Masz co ?
- Osiemnastk wojskowych, oko o po owy z do wiadczeniem w walkach - odpowiedzia a.
Pochyli a si i opar a o stolik. Sama te by a bardzo zm czona.
- Dobrze. Wilks i ja dostali my troch danych od jego przyjació ki-w amywa- czki. Mo emy

wi c zaczyna . Pewne podstawowe informacje musimy jeszcze sprawdzi , a potem zdoby
transport. Im szybciej, tym lepiej.

Billie u miechn a si na t niewzruszon pewno siebie, bij

ze s ów Ripley. To musi by

wspania e uczucie, tak panowa nad sob .

- Nie pytam z czystej ciekawo ci - odezwa a si - ale na jaki pomys wpadli cie?
Ripley wsta a z fotela i nagle wyraz jej twarzy si zmieni . By wyra nie oznak strapienia.
- Pami tasz, mówi am ci, e mia am córk ?
Billie skin a g ow . |
- Mia a na imi Amanda. Mia a niewiele lat, kiedy zacz am pracowa na Nostromo.

Obieca am, e wróc na jej urodziny. Nie zrobi am tego.

Billie znów kiwn a g ow . Wiedzia a, co si sta o. Ripley sp dzi a ca e dziesi ciolecia w

bokim u pieniu - by o o tym w starych zapisach i ka dy je zna . Szcz liwym trafem znaleziono j ,

kiedy dryfowa a w miertelnej pustce. Billie by a ciekawa jak to jest, gdy zostawia si dziecko, a po
powrocie okazuje si , e to male stwo zmar o w

nie jako stara kobieta. Córka starsza ni babka.

Okropno .

- Lec c tutaj mnóstwo my la am o niej, o jej ca ym yciu, które przemkn o, podczas gdy ja

spa am. Spa am i ni am o innej matce, która chce, by jej dzieci do niej wróci y.

Ripley pokr ci a g ow i u miechn a si nagle, cho w jej twarzy nie by o weso

ci.

- Dziwne porównanie. Ja i ten potworny stwór pragniemy w

ciwie tego samego.

Billie wiedzia a, e musi co zrobi , jaki gest, cokolwiek. Z wahaniem wyci gn a r

i

dotkn a d oni Ripley.

- Przykro mi - powiedzia a.
- Nie ma sprawy - Ripley cofn a r

nie przyjmuj c wspó czucia. - Po prostu, kocha am moj

córeczk i straci am j . Winna tego jest ta... ta rzecz. To ona mi j zabra a.

Popatrzy a na Billie wzrokiem pe nym z

ci.

- Mój pomys nie wzi si z ch ci uratowania kogokolwiek, nie z wielkiej mi

ci do ludzi. Ja

zwyczajnie nienawidz jej i jej pieprzonego potomstwa i chc zniszczy je wszystkie.

Wci gn a g boko powietrze i spu ci a wzrok. Wzruszy a ramionami.
- Do historii. Mamy wiele do zrobienia.
Billie ciekawa by a, ile lat mia o dziecko. Mo e by o w wieku Amy? Co wspólnego tkwi o w

ca ej ich trójce: Ripley, Billie, królowej obcych. Pragn y powrotu swych dzieci... Nie, Amy nie by a
jej córk . To tylko twarz na ekranie monitora. Och, nie wolno jej my le w ten sposób.

Billie przesun a fotel na drug stron sto u i usiad a obok Ripley. B dzie jeszcze czas na

zastanawianie si nad motywami dzia ania. Teraz - tu Ripley znów mia a racj - mia y du o pracy. Po

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

dwóch tygodniach w óczenia si po bazie, nie wydawa o si to z ym pomys em. Jakiekolwiek
dzia anie zawsze by o dla niej lepsze ni nie robienie niczego.

ROZDZIA 4

Sier ant Kegan Bako by dziesi lat m odszy od Wilksa, a wygl da na jeszcze m odszego.

Mia dzieci

twarz i jasn karnacj . Wilks zastanawia si czy musi goli si codziennie by

utrzyma twarz zgodn z wojskowymi standardami.

Dwaj m czy ni w biurze Bako siedzieli przedzieleni biurkiem, którego powierzchnie

pokrywa y papierki po cukierkach i plastikowe torebki po jedzeniu. Ma y pokój by duszny, a w
powietrzu unosi si zapach sosu sojowego.

- Jeste pewny, e nie chcesz nic z tych drobiazgów? To lepsze ni gówno w sto ówce.
Bako manewrowa ko o ust bambusowymi pa eczkami. Co najmniej po owa sma onego

makaronu wy lizgiwa a spomi dzy nich.

- Dzi kuj , w

nie zjad em troch sto ówkowego gówna.

- Niedobrze. Co ci tu sprowadza? Nie mów, e chcesz rewan u.
- Dlaczego nie, w ostatnim tygodniu si zbytnio nie przem cza

.

Wilks spotka tego m odego cz owieka w sali gimnastycznej, szuka partnera do gry w pi

.

Zagrali ze sob kilka razy i chocia Bako jak dot d nie wygra ani razu, to by niez ym zawodnikiem
i okaza si dobrym kumplem.

- Tak naprawd , to chc co sprawdzi . Z kim mam rozmawia na temat transportu?
Bako prze kn porcj klusek i u miechn si szeroko.
- Dobry Bo e. artujesz, prawda?
- Za

my, e chcia bym przewie eee... bro , która mo e zniszczy wszystkie potwory na

Ziemi. Czy wtedy dosta bym statek?

- Jak bro ?
- Hipotetyczn .
Bako zab bni pa eczkami o blat biurka.
- Có , przede wszystkim musia by udowodni warto tej broni, a nie tworzy hipotez na jej

temat. Pokaza to genera owi Petersowi, a mo e Davisonowi, uzyska ich zgod i znale
ochotników do za ogi. Na koniec wype ni par formularzy.

Bako nabra nast pn porcj makaronu.
- Powinienem ci te powiedzie , e b dziesz musia mie diabelnie du o czasu, nawet maj c

mocne poparcie.

- Dlaczego?
- W ci gu ostatnich czterech miesi cy by y trzy próby dostania si na Ziemi i z Ziemi. Trzy

oficjalne próby, je eli wiesz, co mam na my li.

Wilks kiwn g ow . Oznacza o to, e w innych czasach nikt nie chcia by o tym rozmawia .
- Pierwszy statek wróci z tuzinem nowych cywilów, ale czwórka komandosów by a martwa

lub zagin a, tak samo jak o mioosobowa za oga. Z drugiego stracili my niemal wszystkich ludzi i
organizowali my dodatkow wypraw by uratowa , tych co prze yli.

- A trzeci?
- Nie wróci . Wygl da na to, e obcy sk

wiedz , e nadlatuje statek i czekaj na niego. A

my nie mo emy sobie pozwoli na utracenie nawet drobnego sprz tu. Miejscowe wytwórnie nie s
tym, czym by y kiedy . Niektóre ze statków s tutaj, wi kszo daleko st d i nikt nie wie, gdzie.

Bako po

pa eczki na blacie i popatrzy na Wilksa.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Planowana jest kolejna misja. Wiesz e te d ciaki nie lubi by kopane w dup , chocia nie

ode mnie to us ysza

, rozumiesz? Moje zdanie jest takie: przeznaczanie statku dla ratowania

czegokolwiek nie ma obecnie najwy szego priorytetu. Nawet ca kowity rupie ma teraz cen wy sz
ni diamenty.

A Wilks chcia mie w pe ni wyposa ony statek gwiezdny, który móg by polecie , Bóg wie

dok d poprzez galaktyk i umo liwi im porwanie matki wszystkich obcych. Mówi c hipotetycznie.

Kiwn g ow i wsta . U miechn si do sier anta o dzieci cej twarzy.
- Dzi ki, Niemowlaku. Pomog

mi troch .

- Nie nazywaj mnie tak. Kort C, jutro o ósmej?
- Pewnie. Zwi

sobie r ce za plecami, eby w ko cu wygra .

Bako wybuchn g

nym miechem, kiedy Wilks by ju przy wyj ciu, ale umilk natychmiast,

gdy tylko drzwi si zamkn y.

Dla Wilksa informacje Bako nie by y adn rewelacj . Gdyby chodzi o tylko o niego, po prostu

ama by si w odpowiednie miejsce i zabra statek. Robi ju tak i wiedzia od czego zacz . Ale

nie by teraz sam. Kto inny dowodzi . Ripley chcia a spróbowa zorganizowa wszystko legalnie, a
on zrobi ju co tylko móg . Je eli genera nie zacznie ni o superkrólowej, wszelkie wysi ki b
diab a warte.

Drzwi otworzy a Charlene Adcox ubrana w bladozielone kimono lu no przewi zane w pasie.

By a niska i prawie ch opi co szczup a. G adko uczesane w osy i ostre rysy twarzy przydawa y jej
jeszcze m skiego wygl du. Billie poczu a zapach perfum. By lekki, kwiatowy.

- Pani Adcox?
- Tak.
- Nazywam si Billie. Czy mog yby my przez chwile porozmawia ?
- O czym? - Adcox u miechn a si uprzejmie.

Billie wzi a g boki oddech.

- O pani snach - powiedzia a.
Kobieta st

a, potem ruszy a w g b pokoju.

miech znikn z jej twarzy.

Billie wesz a. Pomieszczenie by o wi ksze ni jej w asna klitka. Na cianach wisia y japo skie

grafiki, wokó sta y proste meble. Adcox podsun a Billie mat do siedzenia, sama usiad a naprzeciw
na ma ym, niskim sto eczku.

- Jak zdoby

moje nazwisko?

Billie zawaha a si . Zbiory bada psychiatrycznych by y poufne, ale k amstwo mog o szybko

wyj na jaw.

- Inni te maj takie same koszmary - powiedzia a - W amali my si do zbiorów. Kobieta

kiwn a g ow .

- W porz dku.

oda pani porucznik wydawa a si teraz bardziej odpr ona. Billie to rozumia a.

- Ilu? - spyta a Adcox.
- Nie potrafimy dok adnie okre li . Co najmniej pi dziesi cioro. Zawsze ni to samo.

dzimy, e s to przekazy, nie sny. Obcy s telepatami, lub co w tym rodzaju. To nie mo e by

przypadek.

Adcox zdoby a si na s aby u miech.
- Tak, rzeczywi cie na to wygl da. Czego chcecie ode mnie?
Billie wyci gn a kr ek informacyjny z kieszeni.
- Mo e mi pani powiedzie , gdzie ona si znajduje - powiedzia a. - Jest tutaj wiele opisów

mo liwych miejsc. Tylko kilka z nich wydaj si odpowiada temu, co przedstawiaj sny. Pani jest
jedn z osób, które to widzia y. Prosz zrozumie , chcemy j odszuka .

Adcox zesztywnia a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- eby j zabi ?
- Tak. J i jej dzieci.
Kobieta pochyli a si i wyj a kr ek z r k Billie.
- Mów mi Char - powiedzia a z u miechem.

Ripley owin a r cznik wokó szyi i naga pad a na

ko. Wyci gn a swe d ugie cia o na

materacu, za

a r ce za g ow , a nogi roz

a swobodnie. Spotkanie z Johnem Chinem posz o

dobrze. By architektem, jednym z tych ni cych "o cis ym umy le". Zgodzi si przejrze jej map .
Nie by to typ wojownika i osobi cie w tpi a, eby zdecydowa si wyruszy z nimi, kiedy przyjdzie
czas. Pomy la a jednak, e wystarczaj co wielu

nierzy zgodzi si zaryzykowa ...

Zamkn a oczy. Nie chcia o jej si spa , gor cy prysznic otworzy w jej mózgu szufladk

medytacji. Ciekawe, jak posz o Billie z porucznik Adcox... ile lat ma Billie? Dwadzie cia trzy,
prawda?

W pa dzierniku, w roku, kiedy uko czy a dwadzie cia trzy lata, urodzi a pi kn , pulchn ,

male

dziewczynk Amand Tei. Amy...

Ripley pozwoli a ponie si wspomnieniom.
- Ciiii, Amando. Moja ma a, s odka Amando.
Powtarza a s owa raz za razem jak delikatn , usypiaj

mantr . Jak ko ysank dla noworodka,

którego trzyma a w ramionach. Szpitalny pokój by o wietlony przy mionym wiat em, a ca e
wn trze pomalowano delikatnymi, pastelowymi kolorami. Male stwo jeszcze nie widzia o swego
ojca i nigdy go nie zobaczy. Ripley pocz a swe dziecko w klinice, co by o bezpieczniejsze i
wygodniejsze przy jej samotnym trybie ycia. A teraz zosta a mamusi ...

Kiedy piel gniarka w

a jej male kie dziecko w ramiona, rozp aka a si . By o takie pi kne,

takie spokojne i ma e! Male kie paluszki i paznokcie, malutka g ówka z jedwabistymi, ciemnymi

oskami.

Poród mia a ci ki i d ugi, ale warto by o.
- Ciii, moje dzieci tko, moja s odka Amando - szepta a. Zastanawia o j , w jaki sposób mo e

przekaza swej córeczce, e kochaj tak bardzo, e kochaj mi

ci zdoln przenosi góry...

Nagle tu przed ni pojawi a si m ska twarz, pomarszczona, mroczna. Zobaczy a

wyci gni te ku niej r ce...

* * *

Ripley krzykn a i z szeroko otwartymi oczami usiad a na

ku. Okry a si r cznikiem i

rozejrza a po pokoju. Nikogo. Ale ta twarz... To by ...

skie oblicze tkwi o w jej g owie, w jej nie na jawie. I by to...

- Bishop?
Potrz sn a g ow . Android, jeden z

nierzy; dziesi tki lat po urodzeniu córki, d ugo po tym,

gdy nie wróci a na urodziny Amandy.

Sk d to si wzi o? Bishop... Nie my la a o nim od d ugiego ju czasu. Ostatni raz... kiedy

ciwie widzia a go ostatni raz...?

Nie zbyt dobrze. Jej w drówki w czasie dziwacznie si splataj . Mo e wszystko jest w jaki

sposób powi zane. Westchn a, zak opotana i sfrustrowana niemo no ci poznania w asnego
umys u. Mo e mimo wszystko jest zm czona... Wsta a i si gn a po ubranie. Nie chcia a d

ej by

naga.

ROZDZIA 5

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks zapuka do drzwi Leslie ma butelk burbona, któr w

nie kupi .

- Chwileczk !
Us ysza st umione odg osy zbli aj cych si do drzwi kroków, potem odg os padaj cego cia a.
- Cholera!
Po chwili drzwi si otworzy y. Leslie z zaczerwienion twarz pociera a prawe kolano. Tu za

ni le

o przewrócone krzes o.

- Wilks, ty dupku - powiedzia a Leslie.
Mia a na sobie obszerny czarny szlafrok, a na g owie turban z r cznika. Na jej smag ej skórze

perli si pot. Mimo s ów, jakie przed chwil powiedzia a, by a u miechni ta.

- To dla mnie? - spyta a.
- Je eli jeste zaj ta...
- To zale y.
- Chcia em ci podzi kowa za pomoc. Pomy la em, e mogliby my si napi , je eli tylko nie

masz innych...

Leslie u miechn a si do Wilksa i cofn a od drzwi.
- Zawsze by

niezwykle subtelny - powiedzia a mi kko.

- Wejd , Dawidzie.
Billie siedzia a w niewygodnym plastikowym krze le i ogl da a obraz zrujnowanej Ziemi.

ycha by o trzaski i gwizdy i dziewczyna zastanawia a si , jak to jest mo liwe, by tak stare

przekazy by y jeszcze nadawane. Od dawna nie reklamowa y si

adne firmy, czasem pojawia si

jaki dokumentalny program, czasem film fabularny. Programy nadawane by y w najró niejszych

zykach. Billie od czasu do czasu naciska a jaki klawisz, szukaj c czego rzeczywistego, czego z

bie cych wydarze .

Czego takiego jak Amy.
Obraz zatrzyma si , a potem ekran sta si czarny. Nagle ukaza a si m ska twarz - redni

wiek, brutalne przystojne oblicze, ostry nos i mocne szcz ki oraz mroczne, przenikliwe oczy. Usta

czyzny by y mocno zaci ni te, tak mocno, e w ich k cikach pojawi y si g bokie bruzdy.

Nieruchome spojrzenie tego cz owieka utkwione by o prosto w kamer .
Co by o takiego w tej twarzy, co przypomina o...?

- Oto jest wyznanie wiary - powiedzia cz owiek z ekranu
- w nowego Chrystusa i w moc, któr Ona posiad a.

os mia g boki i zniewalaj cy.

"Spears - pomy la a Billie - jak Spears."
Kamera odjecha a w ty i ukaza a m czyzn stoj cego na ma ym podwy szeniu w niewielkim,

abo o wietlonym studio. By wysoki i nosi obcis y kombinezon, który podkre la jego wyrobione

mi nie ramion i klatki piersiowej. U pasa zawieszony mia d ugi sztylet.

- Jestem Carter Dane - powiedzia - i widz Prawd .
Billie us ysza a pomruk aprobaty pochodz cy spoza pola widzenia obiektywu kamery.
- Moc le y w moich d oniach. Bogini pokaza a mi w

ciw drog .

Zacz chodzi tam i z powrotem.
- Bogini nie sieje strachu. Bogini nie przera a. Jeste my jej dzie mi, a Ona jest nasz matk .

Nie jeste my jej godni.

Pomruk sta si g

niejszy.

Dane mówi coraz pot

niejszym g osem.

- Kiedy rozpocz o si oczyszczenie, by em pe en obaw.
Krzycza em ze strachu, litowa em si nad sob . Ba em si o w asne ycie i ycie otaczaj cej

mnie powszechnej s abo ci.

Przerwa na chwil . Wygl da o to na celowy zabieg maj cy zwi kszy dramatyzm

wypowiadanych s ów.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Jestem wart nie wi cej ni kupa ajna.

- O, tak - rozleg si ryk niewidocznego audytorium.

- Bezu yteczny i obezw adniaj cy strach nape ni mnie pustk . Nie pozwala dzia

. By em

przez niego przywalony, jakby zwali si na mnie mur.

Przystan i odwróci si do s uchaczy.

- Ona przemówi a do mnie. Prosi a mnie o pomoc. Bogini, Stwórczyni tak nieprawdopodobnej

pot gi prosi a mnie, niegodnego kalek . Tak samo prosi wszystkich Wybra ców. I sta em si silny.

Nauczy em si Jej mi

ci. Zrozumia em, e mier jest niczym! Jest gównem! Jest strachem!

Billie siedzia a wpatruj c si w ekran. Stwierdzi a, e nie mo e si poruszy , nie potrafi

nacisn odpowiedniego klawisza.

"Kolejny ni cy, na dodatek kompletnie szalony" - pomy la a.
Dane usun si w bok i na ekranie pojawi a si pot

na kobieta w zniszczonym wojskowym

mundurze. Prowadzi a za sob m odego m czyzn . R ce mia zwi zane na plecach, a jego powolne
kroki sugerowa y, e jest ca kowicie odurzony chemicznymi rodkami. Kobieta w mundurze pchn a
go na pod og obok Dane'a i odesz a w cie . Ch opak wygl da na nastolatka, by szczup y, ubrany
w poszarpane i brudne achy. Le

na boku z zamkni tymi oczami.

Dane wskaza na wi nia, lecz wzrok mia ci gle utkwiony w s uchaczach.
- To - powiedzia - jest cz owiecze stwo. S abo . Obawa. On nie jest wystarczaj co mocny,

by sta si dawc boskiego ycia. Nie jest tego godny, w przeciwie stwie do was, którzy stoicie
przede mn .

Dane szerokim gestem wskaza na t um, a potem po

d

na biodrze. Palce obj y

koje sztyletu.

Wyci gn go powoli i podniós w gór .
- Stare cz owiecze stwo ju si prze

o.

Ukl

obok ch opca. M odzieniec nie okaza najmniejszym ruchem, e s ysza przemow . Nie

poruszy si te , gdy Dane bez widocznego wysi ku wbi ostrze g boko w jego gard o. Krew
rozprysn a si po ca ej platformie.

ody m czyzna otworzy oczy, potem usta. Wydawa o si , e chce co powiedzie .

Okropny, bulgocz cy charkot wydosta si z jego krtani, a twarz wykrzywi a w grymasie
zaskoczenia i bólu. Przewróci si na plecy, oczy wype nia o przera enie. Coraz wi cej krwi
wyp ywa o z rany i pokrywa o o liz warstw jego ciemne w osy i bia skór . W ko cu szczup e
cia o zadr

o miertelnym spazmem. Oczy pozosta y otwarte.

Dane przy

ostrze sztyletu do czo a swej ofiary i powiód nim w dó , poprzez mostek a

do krocza, tn c g boko.

Odwróci twarz do s uchaczy i krzykn z dzikim grymasem na ustach: - Chod cie i

po ywiajcie si ! Jedzcie cia o! Spo ywaj c stary porz dek wiata, zjednoczycie si z Bogini !

Rzuci sztylet na pod og i jedn z zakrwawionych d oni zanurzy we wn trzno ciach

martwego ch opca, potem podniós j do ust. Ciemne postaci wychyn y na podium. Obdarte kobiety

i brudni m czy ni rzucili si na cia o. By o ich z tuzin, mo e wi cej. Oszala e twarze, g

ny

miech, wyci gni te r ce...

Dane wsta i zacz deklamowa z patosem. Z ust cieka a mu wie a krew. G os mia

zachrypni ty.

- Jeste my Wybra cami! Stajemy si Nimi! B dziemy...
Billie konwulsyjnie nacisn a w

ciwy klawisz i przerwa a ponure widowisko. Ekran zgas , po

chwili us ysza a tekst komercyjnej reklamy. Wzdrygn a si . Spostrzeg a nagle, e stoi i bije
pi ciami w fotel. Ucieka a w ten sposób przed szale stwem. Po chwili przycisn a obie pi ci do ust

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

i pobieg a do kosza na mieci stoj cego w k cie pokoju. Zwymiotowa a. Po kilku sekundach
zwymiotowa a powtórnie. I jeszcze raz.

Powoli wraca a do rzeczywisto ci. Jej spazmy przesz y powoli w dr enie cia a. Oddycha a

gwa townym krótkim oddechem.

- Uspokój si - powiedzia a cicho do siebie. - Przesta . Uspokój si !
Przetar a za zawione oczy. Sny musia y by zbyt ci kie do zniesienia dla tych ludzi, którzy

widzieli wal cy si

wiat, którzy widzieli ich gin ce rodziny. Ona jest inna. Tamci byli chorzy,

ot piali, a ona jest tutaj i mo e co zmieni .

- W porz dku - powiedzia a sobie i wyprostowa a si . Kwa ny zapach wymiotów wydobywa

si z kosza i ska

powietrze w ca ym pomieszczeniu. Billie poczu a nag w ciek

. Ta królowa i

jej cholerne transmisje doprowadzi y tych ludzi do szale stwa. Wywo

y niepowstrzyman fal

zabójstw...

Wstrz sn ni dreszcz, gdy ociera a usta wierzchem trz

cej si d oni. Wci gn a g boko

powietrze. Wiedzia a, e twarz umieraj cego ch opca b dzie do niej powraca . Có , tego nie
zmieni . Teraz musi si skoncentrowa na tym, co zmieni mo e.

Wilks delikatnie zamkn d

na jednej z j drnych, ma ych piersi Leslie. Przeci gn a si z

rozkoszy i w asn d

po

a na jego. U miechn a si . Le eli nadzy w ród pomi tych,

przepoconych prze cierade . W powietrzu unosi si zapach ich niedawnego aktu. Wilks podpar si
na okciu. Czu si odpr ony i spokojny. Leslie by a dobr kochank , bieg we wszelkich
pieszczotach, lecz bez ch ci dominowania.

- Mmm - zamrucza a cicho i otworzy a oczy. - Nie le, sier ancie. Powiniene zosta

awansowany.

Wilks u miechn si szeroko.
- Pewnie. My

, e jestem dobry w musztrowaniu. Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa...

Leslie zrobi a zdziwion min .
- Ej e, twój art jest dwuznaczny.
- Co? No tak, jestem dowcipnisiem.
- Choleeera.
Le eli przez chwil bez s owa, zaj ci w asnymi my lami. Wilks przypomnia sobie sw

niedawn rozmow z Bako. Sprawa istnienia królowej matki nie zaw adn a bez reszty jego
umys em, wi c udowodnienie tego komu , kto nie zna Billie - konkretnie genera owi - mog oby
przerosn mo liwo ci ich ma ej grupki.

- Dok d si wybieracie, Dawidzie?

- Hmm?

- Do królowej ze snów. Pójdziecie tam, niezale nie gdzie to jest. eby j schwyta .

By o to stwierdzenie, nie pytanie.

- Nie wiem - powiedzia szczerze. - Wszystko ci gle stoi pod znakiem zapytania. Oficjalna

droga jest nie do przej cia.

Potrz sn g ow

.

- Nawet jeszcze nie wiemy, gdzie ona jest. Zapytaj mnie, gdy b

wiedzia wi cej.

- Zamierzasz wybra si w podró tylko na podstawie tych ulotnych wizji?

- Jeszcze mniej. Nie ni em tych snów. Ale ty tak. Wierzysz w to?
- Tak, my

, e to prawda. - Opar a g ow na jego nagiej piersi. - Zrobi wszystko, by tylko

wam pomóc.

Wilks zatacza palcami ma e kó ka po g adkiej skórze jej brzucha, potem posun d

ni ej.

Lekko dotkn

ona.

- Tak? Wszystko?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Przycisn a si do niego i zamkn a oczy. Jego cz onek wypr

si , napieraj c na smuk e

nogi Leslie. Ona wsun a si leniwie na niego, a delikatny u miech skrzywi jej k ciki warg.

- Naprawd jeste dobry w musztrowaniu, sier ancie. A teraz opowiedz mi, co jest do

strzelania, a co do zabawy...?

Siedz ca samotnie w pokoju Ripley wy czy a komputer i ziewn a szeroko. Setki my li

przebiega o jej po g owie. By o ju pó no, a wszystkie pigu ki, które wzi a na ból g owy, nie
podzia

y. Silniejsze rodki wymaga y kontroli lekarza, a to nie sz o w parze z jej pogard dla

medyków...

Zmarszczy a brwi. Swoj drog , sk d to si wzi o. Musia to wywo

ten d ugi hipersen,

albo co posz o nie tak w szpitalu, kiedy j wybudzano. W aden sposób nie mog a sobie
przypomnie , czy przed tym wydarzeniem te cierpia a na bóle g owy. W

ciwie nie by o to wa ne.

Nie by to najwa niejszy problem. Poza tym spowodowany by pewnie ci

ym stresem. Poczu a

zadowolenie, e znale li t planet . Obie osoby, z którymi rozmawia a Billie i ona sama, wskaza y na
ten sam system, Leslie okre li a go jako bardzo prawdopodobny.

Podesz a do

ka i potar a pi ciami oczy. Potem po

a si , nie zadaj c sobie trudu

ci gni cia ubrania. Od pewnego czasu nie widzia a si z Wilksem i ciekawa by a, czy zdoby jakie

informacje o transporcie wojskowym. Najlepiej by oby wyruszy maj c oparcie w Stacji, ale je eli
nie... Có , istniej inne sposoby.

Pomy la a o swoim nie na jawie. Twarz Bishopa zaskoczy a j sw realno ci . Lubi a tego

androida, pomimo swej awersji do wszelkich syntetyków. Jednak jego obecno w my lach
oznacza a co z ego. By a nie na miejscu, nie w jej pami ci.
Medycy i sztuczni ludzie - wiat nauki i osobistych demonów. Mo e wszyscy s szaleni. Mo e jej
pomys nie by niczym innym, tylko koszmarem ob kanej kobiety. Mo e...
Ripley zapad a w sen.

ROZDZIA 6

Peter Schell by ci ko zbudowanym, starszym m czyzn , którego normalnym

wyrazem twarzy by a ponura, gro na mina. Nawet kiedy si u miecha , jego brwi opada y w
dó . Ripley pomy la a, e wygl da jakby si napi czego kwa nego.

Cz owiek obok, Keith Dunstom by o wiele m odszy, mniej wi cej w wieku Billie.

Drobnoko cisty i delikatny sprawia wra enie nauczyciela sztuki walki, którym zreszt by . Dunston

ucha Wilksa z pogodnym wyrazem twarzy. Wygl da jakby raczej ogl da mecz tenisowy, a nie

wys uchiwa ponurych wizji sier anta.

Ripley pozwoli a, by to w

nie Wilks przekaza wszelkie informacje dwóm m czyznom.

Spotkali si w prywatnym dojo, gdzie naucza Dunston. Po krótkim wst pie; Wilks szybko
przedstawi ich teori i wyniki przeprowadzonych bada . Shell przerywa mu kilka razy, zadaj c
pytania. Dunston natomiast nie wymówi przez ca y czas ani s owa, tylko kilka razy przesun
delikatn d oni po rudej czuprynie.

- A co b dzie, je eli nie dostaniecie transportu? - zapyta Shell.

Wilks wzruszy ramionami.

- W

nie próbujemy zebra za og . Im wi cej b dziemy mieli ludzi, którzy chc

walczy , tym wi ksza szansa, e dostaniemy statek.

- Tak, ale gdyby cie mimo to nie dostali?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Nie demonstracyjny ukrywany sceptycyzm Shella dzia

Ripley na nerwy. Nie spodziewa a si ,

e ten facet zamierza...

- Spalili my za sob mosty w momencie, gdy zacz li my dzia

- odpar Wilks. - Jeszcze

jakie pytania?

Na chwil zapad a cisza. Sier ant spojrza na Ripley, potem ponownie przeniós wzrok na

czyzn. Siedzieli bez s owa i wida by o, e si zastanawiaj .

Shell w ko cu spojrza na zegarek. Wsta i wyci gn r

do Wilksa.

- Wdzi czny jestem, e zaprosili cie mnie do dyskusji. B dzie mi atwiej znie sny po tym, co

mi opowiedzieli cie. Musz jednak to sobie przemy le i wtedy skontaktuj si z wami.

Wilks zamierza co powiedzie , ale tylko mocno u cisn d

Shella.

Ten skin g ow Ripley i Dunstonowi, odwróci si i wyszed . Ripley westchn a. Nie ka dy,

z kim rozmawiali, gotów by zaryzykowa

yciem.

- Wchodz w to - odezwa si Dunston.

Ripley zaskoczona spojrza a na niego. By tak spokojny podczas przedstawiania planu.

dzi a, e nie jest w najmniejszym stopniu zainteresowany.

W dalszym ci gu sprawia wra enie cz owieka, który w

nie powiedzia co b ahego. Siedzia

z tym samym, nieodgadnionym wyrazem na swym beznami tnym obliczu.

- Powiedzcie mi w czym móg bym pomóc.

Wilks i Ripley zgodnie u miechn li si szeroko. Sier ant wyja ni , co zamierzali zaproponowa

genera owi Petersowi. Ripley widzia a teraz, e Dunston ch onie ka

informacj . Jego cia o

emanowa o spokojem i si . Dobrze by oby go mie ze sob .
Billie siedzia a na macie u Char Adcox i s czy a powoli czarn herbat . Czeka a na odpowied .

oda kobieta pocz tkowo wydawa a si podchodzi z entuzjazmem do wszystkiego, co us ysza a,

ale teraz wyra nie si waha a. B bni a palcami w fili ank i marszczy a brwi w g bokim zamy leniu.
Billie czeka a spokojnie, nie chcia a w aden sposób przyspiesza decyzji.

- Nie wiem - odezwa a si w ko cu Char. - Brzmi interesuj co, ale w mojej sytuacji... -

zawaha a si . - Mia am na Ziemi rodzin . Du o czasu up yn o, zanim pogodzi am si z jej utrat .
Ci ko pracowa am, by dosta si tutaj, gdzie teraz jestem i taka, jaka jestem. Nadal miewam jeszcze
takie poranki, kiedy boj si wyj z

ka.

Wpatrywa a si w twarz Billie, jakby szuka a w niej oznak zrozumienia.

Billie pochyli a g ow .

- Po prostu nie mog ...-. ponownie odezwa a si Char. S uchaj, nie potrafi . Przykro mi.

Billie usi owa a nie okazywa zawodu, ale bez powodzenia. Porucznik Adcox wypi a . yk

herbaty. W jej oczach wida by o zak opotanie. Billie postawi a fili ank i wsta a.

- Wszystko w porz dku, Char - powiedzia a. - Naprawd . Nie dotarliby my tak daleko bez

twojej pomocy. L.. rozumiem ci .

Podesz a do drzwi. Cholera. Polubi a t dziewczyn i by a pewna, e pójdzie z nimi.

Odwróci a si .

- Gdyby zmieni a zdanie...

Char kiwn a g ow , ale smutny u miech na ustach mówi , e jej decyzja jest ostateczna. Billie

wysz a i na chwil zatrzyma a si w korytarzu. Potrz sn a g ow . Zrozumia a. Bior c pod uwag ,

e-ostatnie tygodnie by y jedynym okresem, kiedy mog a swobodnie odetchn , poj a, jak

poci gaj ce s : spokój i cisza. Nagle pomy la a, e zbyt d ugo w jej yciu zmuszano j do spokoju,
do siedzenia w bezruchu. Nawet, kiedy potwory sta y ju u drzwi.

- No; McQuade jest z nami - powiedzia Wilks. - I Brewster. By

u Falka?

Ripley kiwn a g ow .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Tak, ale straci ca e zainteresowanie, kiedy dosz o do rozmowy o zap acie. Powiedzia , e

jego czas mo na tylko kupi . Wilks wzruszy ramionami.

- Nie ka dy jest bezinteresowny.

To jednak strata. By kilka razy u Falka, wysokiego, muskularnego faceta, jednego z tych,

których g

ny miech mo na us ysze wsz dzie tam, gdzie graj w karty. Niespecjalnie wietlana

posta , ale sprawia wra enie cz owieka, który bardzo dobrze potrafi os ania ci dup podczas akcji.

Siedzieli w pokoju Ripley i rozmawiali o przypuszczalnym sk adzie za ogi. McQuade,

Brewster, Dunston i Jones. Jak dot d tylu. Jon Jones by m odym lekarzem, który wydawa si by
zbyt powa ny jak na swój wiek. Ripley lekko zesztywnia a, kiedy Wilks wspomnia o nim, ale nie
protestowa a. Medyk móg si przyda , oboje o tym wiedzieli.

Billie wpad a wcze niej, by powiedzie , e Adcox nie zgodzi a si . Wydawa a si nieszcz liwa

z tego powodu i nie chcia a dyskutowa o locie. Wilks przypuszcza , e posz a do pokoju czno ci,
by poszuka Amy. To stawa o si ju jej obsesj . Rozumia , dlaczego.

- Co z Carveyem? I Moto, ona ma do wiadczenie...

Wilks zwróci w tym momencie uwag na ekran monitora. wiate ko pojawi o si w górnym

rogu. Towarzyszy mu cichy d wi k oznaczaj cy pocz tek przekazu.

Ripley przycisn a kilka klawiszy. To by a Billy.

- Ripley, Wilks - powiedzia a - na wojskowym kanale, 10 V, szybko!

Wy czy a si zanim zda yli odpowiedzie . Ripley prze czy a na wskazany kana .

Obraz na ekranie by zamazany. Wilks rozpozna wn trze opancerzonego transportowca.

Biegn ca para nóg widoczna od kolan w dó . Potem nast pna. Wygl da o na to, e kamera znajduje
si na pod odze. Gdzie w tle rozleg y si karabinowe strza y. Histeryczny m ski g os wywrzaskiwa
rozkazy, które ledwo by o s ycha ponad og uszaj cym ha asem.

- Broillet, Reiter, wracaæ! Hornoff, Anders, Sites, odpowiadaæ! Odpowiada , do cholery! Nie

ma... - g os umilk . Wilks skamienia . Hornoff by jednym z m czyzn umieszczonych na li cie
psychiatrów.

Teraz na ekranie nie by o ju niczego z wyj tkiem s abo o wietlonego pustego magazynu.

Obraz zadrga nagle, jakby pojazd zosta czym uderzony. S ycha by o jeszcze pojedy cze strza y,
ale nie rozlega y si

adne g osy ludzi.

- Co...? - Ripley zerkn a na Wilksa, potem znów na ekran. Na jej twarzy malowa y si

jednocze nie strach i gniew. Wiedzia a dok adnie, na co patrzy.

- Ziemska misja - powiedzia Wilks ponurym g osem. Palce zbiela y mu od zaciskania w pi ci.

Bako mówi mu, e b dzie nast pna.

- Stara transmisja?

- My

, e nie. Zamierza em jutro odwiedzi Hornoffa. Sier ant spostrzeg b ysk zrozumienia

w oczach Ripley. Przygryz a doln warg . Nie by o sensu...

- Kto to spieprzy - powiedzia Wilks.

Nagle rozleg si skrzek obcego. By tak g

ny, e musia dochodzi z wn trza statku.

Rykowi nie odpowiedzia y strza y. Pot

ny, paj czy kszta t przesun si po ekranie. By zbyt blisko

obiektywu, by zobaczy go wyra nie, ale Wilks i tak go rozpozna .

- O, cholera - szepn a Ripley.

Ekran zamar , potem zgas . Przez chwil

adne z nich nie mog o wydusi z siebie ani s owa.

Po prostu wpatrywali si w czer ekranu. Mechaniczny, bezp ciowy g os poinformowa , e
wyst pi y usterki natury technicznej.

- To by b d - odezwa si Wilks.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Przekaz trwa prawie dwie minuty, je eli tylko Billie z apa a jego pocz tek. G os wiadczy , e

zosta nadany przez pomy

. 10 V by kana em wojskowej propagandy i Wilks prawie widzia , jak

jakiemu technikowi sp ywa teraz do butów pot przera enia. Kolosalna wpadka. Niew

ciwa ta ma

puszczona w niew

ciwym czasie. Ka dy w Stacji, kto mia w czony ten kana , móg to zobaczy .

Wystraszony m czyzna pojawi si na ekranie i zwróci twarz w stron kamery. Na skroniach

i górnej wardze perli y mu si kropelki potu. Mia twarz i uczesanie typowego

nierza, ale ubrany

by w zwyk y cywilny kombinezon.

Czas dla sprytnej asicy - szepn Wilks.

- Jeste na wizji - dobieg g os niewidocznej osoby. Oczywi cie, program na ywo.

- Pragniemy, tak... pragniemy przeprosi pa stwa za przerw ... eee... w nadawaniu programu.

Wskutek pomy ki w naszym studio zosta a nadana... eee... projekcja z ziemskiej misji... eee... sprzed
pi ciu tygodni.

czyzna przed kamer j ka si wyra nie nieprzygotowany.

- Co za kupa gówna - odezwa sie Wilks. - W aden sposób nie powinno to ujrze

wiat a

dziennego.

- Pozwol ... eee... pa stwo, e... eee... wrócimy do... eee... naszego normalnego programu.

Kana 10 V nada... eee... oficjalny komunikat... wyda komunikat... eee... w pó niejszym czasie.

Na ekranie pojawi si obraz z jakiej ma ej naprawy w przestrzeni wokó Stacji. Ripley

przycisn a, klawisz i wy czy a urz dzenie. Odwróci a si do Wilksa. Twarz mia a blad nie-
ruchom .

- Czy ludzie si dowiedz ? Sier ant pokr ci g ow .

- Mo e przyjaciele tych, co zgin li. Ale komu zd

powiedzie przed otrzymaniem wyra nego

rozkazu milczenia? Wilks stwierdzi , e ci gle ma zaci ni te pi ci. Wci gn powietrze i
rozprostowa palce.

- By a to prawdopodobnie tajna operacja i na pewno b

to trzyma w cis ej tajemnicy.

Wierz w to.

- Jaki to mo e mie wp yw na nasze plany? - spyta a Ripley. Sier ant zmarszczy brwi. Co

mo e si sta ? Wojsko nie powstrzyma ludzi od plotek... To mo e w jaki sposób zachwia ich
staraniami.

- Nie wiem powiedzia g

no. - My

, e szybko si o tym przekonamy.

Billie ju mia a wej do

ka, kiedy zabrz cza jej komunikator. Prawie go zignorowa a.

Ktokolwiek to by , b dzie próbowa jeszcze raz. Czu a si wyczerpan ju pó na noc przecie . Po
spotkaniu z Wilksem i Ripley, jeszcze raz posz a do czno ci i przez kilka godzin szuka a Amy.

Ca a ich trójka by a zgodna co do tego, e by to przypadek. Kto mia teraz ogie w dupie z

tego powodu. Jej uda o si z apa sam pocz tek transmisji i powiadomi a innych w ci gu dziesi ciu
sekund. Nikt nie straci najwa niejszej cz ci przekazu. Tylko kamera, niestety, upad a na pod og .

Billie westchn a i wyci gn a si wygodnie. Nie by o adnego ladu Amy, a teraz jeszcze kto

dzwoni do niej w rodku nocy.

W ko cu zdecydowa a si odezwa . - Tak?

- Billie? Tu Char Adcox. Nie zbudzi am ci , prawda? Przepraszam, e dzwoni tak pó no.

Billie poczu a jak ulatuje z niej ca a senno . - Nie, jestem na nogach. Co si sta o?

- Czy widzia

ten przekaz dzi po po udniu? - Tak, widzia am.

W g osie Adcox równie s ycha by o zm czenie.

- My la am o tym, co zobaczy am. Wróci am g boko w swoj przesz

. My

, e inni te

tak zareagowali. - Za mia a si cicho do siebie. - Przepraszam, my

, e to rodzaj ob du.

- Nie przepraszaj, Char. W porz dku.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Po drugiej stronie zapanowa a cisza. Przeci ga a si tak d ugo, e Billie ju mia a si odezwa ,

kiedy us ysza a, e m oda pani porucznik wci ga g

no powietrze.

- Chc lecie z wami - powiedzia a.

W jej g osie nie by o najmniejszego wahania.

- Je eli tylko jeszcze mnie chcecie, to... ja musz lecie . By to g os kobiety, któr widzia a

Billie na ta mach zbiorów bada psychiatrycznych.

- Wspaniale. Witaj na pok adzie.
Umówi y si na spotkanie nast pnego dnia i roz czy y si . Billie le

a na wznak i usi owa a

usn . Instynktownie polubi a i zaufa a Char Adcox. Teraz cieszy a si , e ta kobieta b dzie razem z
nimi. Jeszcze jeden w

ciciel takich samych snów na statku. To by o pocieszaj ce.

Odp yn a w otch anie g bokiego snu. Nawet je eli królowa matka zaw adn a jej nocnymi
marzeniami, to nic z nich nie przetrwa o do nast pnego ranka.

ROZDZIA 7

Ripley otworzy a drzwi i zobaczy a, e stoi za nimi Falk, który podniós w

nie r

, by

ponownie zapuka . Teraz opu ci j powoli. Wygl da na niewyspanego i mierdzia alkoholem.

- Falk - odezwa a si - co za mi a wizyta. W

nie wybiera am si na niadanie.

Spostrzeg a, e sarkazm w jej g osie nie zrobi na nim najmniejszego wra enia.

- Có ... tak... chcia em z tob chwilk porozmawia . Eee... o wyprawie. Chc lecie .
Ripley a cofn a si ze zdziwienia. Falk wyra nie potraktowa jej ruch jako rodzaj

zaproszenia; wszed do rodka, podszed do sto u i opar si ci ko. Wzrok mia ci gle utkwiony w
pod odze.

Przyjrza a mu si uwa niej. Kiedy rozmawia a z nim poprzednio, nie zwróci a uwagi na jego

pot

postur . Mia co najmniej 195 centymetrów wzrostu i wa

pewnie ze 100 kilogramów.

Umi niona klatka piersiowa i d ugie, muskularne nogi równie robi y wra enie. Swoje przerzedzone

osy nosi zwi zane w kucyk z ty u g owy. Zak opotanie nie pasowa o do jego twarzy. Wydawa o

si , e go ci na niej po raz pierwszy. K cik ust drga nerwowo, a brwi zesz y si prawie do jednego
punktu.

- Nadal nie mamy pieni dzy. - W ko cu wydoby a z siebie g os. Wyraz twarzy Falka nie uleg

zmianie.

- W porz dku. Ci gle potrzebujecie pomocy, prawda? Przepraszam, e by em takim dupkiem.

Chc lecie .

Ripley zmarszczy a brwi. To nie by ten sam cz owiek, którego widzia a jeszcze wczoraj.

Ha

liwy, przem drza y i zarozumia y pirat. Przyzna , e miewa sny, ale lekcewa

je. Powiedzia ,

e kobieta, która sk ada mu telepatyczne wizyty i przywo uje go, traci czas.

- Dlaczego zmieni

zdanie? - spyta a.

Falk westchn i podniós wzrok, ale nie spojrza na Ripley. - Wojskowy kana - powiedzia

gapi c si w sufit. - S ysza

o tej pieprzonej historii?

- Widzia am to. .
- W

nie gra em w barze w karty, kiedy to nadali. Chcia em wywróci do góry nogami ca

knajp , kiedy zobaczy em to gówno.

Umilk na chwil , jakby straci oddech.
Ripley czeka a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- W ród tych

nierzy by a Marla - odezwa si ponownie. - Powiedzia a mi, e nie b dzie jej

przez krótki okres. Jakie normalne wiczenia. Powiedzia a, ebym si nie martwi .

W ko cu Falk spojrza na Ripley. Zobaczy a jego przekrwione, dzikie oczy.

- Ostatniej nocy jaki dupek w mundurze kapitana powiedzia mi, e na jej statku by

"nieszcz liwy wypadek" i przyszed , eby mnie uspokoi . Ten skurwysyn sta i ga w ywe oczy.
W czasie transmisji s ysza em jej nazwisko. S ysza em, jaki wo aj cy j g os...

Przerwa i wci gn g boko powietrze. Ca a nieufno Ripley do tego cz owieka wyparowa a.

Wida by o, jak mocno ten wielki m czyzna prze ywa strat bliskiej osoby.

- Przykro mi - odezwa a si . - Chcia abym móc ci pomóc...

- Chc lecie - szepn Falk. - Chc je zabija .

Jego g os nie by gniewny ani zdesperowany. Przeciwnie, agodny i jakby beznami tny, jak w

czasie rozmowy o pogodzie.

- Kocha em j - doda .
- Spotykamy si jutro o ósmej w dojo na poziomie C.
Wyprostowa si i kiwn g ow . Jego twarz by a nieprzenikniona. Ripley wiedzia a, e nie

mo e w tym momencie zrobi nic, co mog oby ul

Falkowi.

- Dzi ki - rzek jeszcze olbrzym i poszed w stron drzwi. - B

punktualnie.

Nie w tpi a w to nawet przez sekund .
Wilks patrzy na genera a Petersa przegl daj cego dane psychiatryczne, które wydoby a Leslie.

Nikt nie wspomnia o ich poufno ci ani o fakcie w amania si do bazy danych. By y to po prostu
nazwiska ludzi, którzy ni o królowej matce. W zbiorze figurowa o dwana cie osób, z których
dziesi zgodzi o si wzi udzia w wyprawie.

- I mówicie, e te sny s identyczne we wszystkich przypadkach, sier ancie? - spyta genera

znad wydruków.

- Tak, panie generale.
Wilks sta na spocznij, z r kami za

onymi w ty . Biuro Petersa by o jednym z bardziej

okaza ych pomieszcze w Stacji; dobrze o wietlone i porz dnie ogrzane. Na cianach wisia y
akwarele, a fotele pokryto sztuczn skór wysokiej jako ci. Peters nie poprosi Wilksa, by usiad .

Nikt nie uwa

genera a za my liciela. Jego stoicki wyraz twarzy i twarde spojrzenie mówi y

wszystko - standardowy dowódca z pierwszej linii. Z jego t ustej postaci mo na by o wywnioskowa
jednak, e ju od d

szego czasu nie bra osobistego udzia u w walce. Wilks s

kiedy pod

rozkazami takich oficerów - dupków ze zbyt ograniczonymi mózgami - eby wierzy w cokolwiek,
co im si nigdy nie przytrafi o. Wyra nie traci tutaj czas, ale Ripley chcia a spróbowa ...

- Hmm, bardzo interesuj ce - odezwa si Peters i popatrzy na sier anta - ale obawiam si , e

naprawd nie mog zezwoli na tak wypraw . Musimy prze

to na pó niej.

Jego ton wyra nie mówi : "Sprawa zamkni ta."
- Czy jest kto jeszcze, z kim móg bym o tym porozmawia ? - zapyta Wilks.
- S ucham?

Sier ant wzruszy ramionami. Ci gle by kim w rodzaju komandosa. Nie wyrzucili jeszcze
wszystkich jego danych i jego status wci nie ulega zmianie. To dawa o mu ma przewag w
rozmowie z oficerami.

- Panie generale, w Zarz dzie Stacji s równie cywile. Mo e oni byliby zainteresowani.

Peters popatrzy na Wilksa swymi ma ymi, wi skimi oczkami.

- Usi ujecie by sprytni, sier ancie?
- Nie, panie generale.

Przynajmniej nie z takim b aznem. Powiesz co m drego i jeste sko czony.

- Tak, s w tutejszych w adzach równie cywile, ale je eli chodzi o wojskow misj z u yciem

wojskowego sprz tu, to ja tu jestem bogiem.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks nie odzywa si . Czeka .

- Zapozna em si z wasz karier , sier ancie, i macie ca kiem bogate dossier jako notoryczny

sprawca wielu k opotów. Nie potrzebuj wi cej zmartwie ni mam.
Peters sko czy mówi i machn r

w kierunku drzwi.

Wilks zrozumia , e nie ma adnych szans. Gdyby nauczy si ca owa prze

onych w dup ,

mo e mia by wi cej szcz cia. Dobra, pieprzy to. Wszystko to strata czasu. Wiedzia o tym od
dawna i gotów by zdoby si na jaki nieobliczalny gest. Musi trzyma nerwy na wodzy. Kiedy z
pewno ci waln by tego frajera w z by i z u miechem czeka na andarmeri .

- Dzi kuj , e znalaz pan dla mnie czas, panie generale.

Peters chrz kn , ale nie podniós wzroku znad biurka. Przegl da ju jakie inne papiery.
Pokusa trza ni cia drzwiami by a tak silna, e sier ant ledwie zdo

si powstrzyma .

Billie spotka a Wilksa pod Czterema aglami. Siedzia na swym sta ym miejscu i wpatrywa si w
szklank . Jego pokryta bliznami twarz by a pe na napi cia.

- Ripley zawiadomi a mnie, e spó ni si kilka minut - powiedzia a. - Jak posz o z genera em?
- Prawie tak, jak oczekiwa em. Ma g ow za daleko od dupy, eby mnie w ogóle s ysza . -
Poci gn ze szklanki. - Pieprzeni oficerowie.
Billie poczu a ucisk w

dku. Ta sprawa by a dla niej naprawd wa na. Jak inaczej mo e

uratowa Amy, czym mo e karmi sw nadziej , e dziewczynka jeszcze yje?

- Hej, co z wami? - powiedzia a Ripley. - Jeste cie gotowi do jutrzejszego spotkania?
- Tak, je eli tylko nauczymy si lata bez statku - cierpko stwierdzi Wilks. - Genera uwa a,

e oszaleli my. To by o do przewidzenia.

Billie poczu a, e ci ko jej na sercu.
- Wygl da na to, e gra sko czona - powiedzia a. - Chyba, e chcecie ukra statek.
Ripley si roze mia a otrowsko.
- Ju my la am, e nigdy o to nie zapytasz. Twarz Wilksa nagle si rozpromieni a.
- Wiedzia em! Cholera, wiedzia em!
- Chyba nie my la

, e t usty stary facio da nam statek, co? W najlepszym wypadku by to

daleki strza .

Wilks kiwn g ow .
- Pora znowu sta si przest pc .
- Na tak, fajnie, ale ci gle nie mamy tego, czego nam potrzeba, prawda? Czas na plan B -

powiedzia a Ripley - który jest w

ciwie dalsz cz ci planu A: zw dzi to, co nam jest potrzebne.

- To ma sens - stwierdzi sier ant. - Za nasze wyst pki.
Podniós w gór szklank .
Billie u miechn a si i kiwn a g ow . W porz dku. Robili to ju wcze niej. Chryste, s ju

zawodowcami w kradzie y statków kosmicznych. Jeden z Ziemi do wojskowej bazy Spearsa, jeden
stamt d tutaj i jeszcze ten ma y ratunkowy stateczek. To ma sens. Ech, do diab a.

Do diab a!

ROZDZIA 8

Wilks przyjrza si zebranej w niewielkiej salce grupie ludzi i skin g ow . Ka da z tych osób

mia a bojowe do wiadczenie, z wyj tkiem Jonesa - lekarza oraz Dunstona, chocia ten naucza
sztuki walki wr cz. W

nie w jego dojo siedzieli i stali w ma ych grupkach wszyscy zebrani. Poza

tym wygl da na cz owieka, który potrafi si o siebie troszczy .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Brewster, Carvey, Moto, Adcox i kapitan McQuade byli komandosami i walczyli na Ziemi na

pocz tku inwazji obcych.

Ana Moto by a szczup , smutn kobiet . Jedyn pozosta przy yciu osob , która, jako

cz onek oddzia u do zada specjalnych, bra a udzia w odszukiwaniu mrowisk obcych na Ziemi,
zanim jeszcze sprawy przyj y z y obrót. W

nie za mia a si z czego , co Adcox powiedzia a do

niej i Billie. Wszystkie trzy sta y razem. w k cie pokoju.

Wszyscy przyszli troch wcze niej z wyj tkiem Falka, który wszed do dojo dok adnie o

wyznaczonym czasie. Ripley nie wspomina a nikomu, dlaczego zmieni zamiar. Poinformowa a po
prostu, e Falk mimo wszystko przyjdzie.

Wilks popatrzy na Falka, kiwaj cego g ow do Ripley, i pomy la , e ten wielki facet jest

wyczerpany. Podejrzewa , e zmiana jego decyzji nast pi a wskutek niefortunnej transmisji i
pomy la , e ten olbrzym musia zna którego z

nierzy lec cych tamtym statkiem. Po prostu mia

takie przeczucie. Falk usiad z dala od innych i wlepi wzrok w pokryt piankow mat pod og .
Wygl da na cz owieka prze ywaj cego jaki ogromny wewn trzny ból.

Leslie u miechn a si do Wilksa z drugiej strony pokoju. Sta a tam i rozmawia a z Ripley i

Mari Tully, przyjació

obu kobiet. Tully by a do wiadczon operatork komputerów. Straci a na

Ziemi ca rodzin . W tej grupie przewidziano dla niej funkcj elektronika.

Wilks odczuwa mieszane uczucia co do Leslie. Z jednej strony, nie chcia by jej zostawia w

Stacji z powodów czysto osobistych. Patrz c na sprawy inaczej, gdyby by a z nim, nie móg by
ca kowicie skupi si na zadaniu, jakie go czeka o. W

ciwie by zadowolony, e Leslie nie leci z

nimi. Nie chcia , eby przytrafi o jej si cokolwiek.

Odwzajemni jej u miech. Po spotkaniu z Billie i Ripley w barze, poszed do niej

przedyskutowa jej udzia w ca ym przedsi wzi ciu. Mimo, e nie bra a udzia u w samej wyprawie,
jej rola przy zdobyciu statku by a kluczowa.

Ripley podesz a do podwy szenia, obok którego sta Wilks, i gwar rozmów natychmiast

umilk . Billie od czy a si od swojej grupki i do czy a do nich, chocia ustalili, e to Ripley
poprowadzi spotkanie. Ta kobieta by a w naturalny sposób typem przywódcy, a i pomys wyprawy
pochodzi od niej. Wilks by zadowolony, e tym razem kto inny b dzie decydowa o wszystkim.
Jemu b dzie przez to atwiej.

- I có - zacz a Ripley - wszyscy wiecie, po co tu przyszli my. Jestem Ellen Ripley, a to Wilks

i Billie. Ka dy z was posiada pewne przydatne nam umiej tno ci, które spowodowa y, e zostali cie
wybrani spo ród innych ni cych. Czuli cie obecno obcej królowej niejednokrotnie. Czas z tym
sko czy .

Wszyscy skoncentrowali uwag na jej s owach. Wilks mia nadziej , e z równ uwag podejd

do sprawy po us yszeniu z ych wie ci.

- Zanim zaczniemy omawia szczegó y misji, chcieliby my, eby cie wiedzieli o pewnych

przeszkodach, jakie si pojawi y. Wilks?

Sier ant chrz kn .

- Tak, rozmawia em wczoraj z genera em Petersem. Odrzuci nasz pro

o transportowiec -

przerwa na chwil . - Tak naprawd , to ten facet my li, e jeste my stukni ci.

Wtr ci si kapitan McQuade:

- Peters to dupek - powiedzia , a dwóch komandosów stoj cych obok kiwn o potakuj co

owami. - Zaskoczy o mnie, e w ogóle próbowali cie. Ten facet jest tak wype niony gównem, e

sra, kiedy mu si odbija.

Kilka osób wybuchn o miechem. Wilks wyszczerzy z by.

- Tak, s usznie. No i nie dostali my oficjalnego zielonego wiat a. Próbowali my ponownie, ale

uwa am, e to strata czasu.

Ripley ponownie przej a prowadzenie.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Dlatego zdecydowali my si po yczy statek - powiedzia a - a to ju zupe nie inna zabawa.

Chc , eby wszyscy zrozumieli, na co si decyduj , zanim podejm decyzj . Gdyby my zostali
schwytani, siedzimy po uszy w gównie. Wpadniemy, poniesiemy konsekwencje. Nawet kiedy nam si
powiedzie, mog nas ukara .

Popatrzy a w oczy ka dej z obecnych w ma ej salce osób. - Nie powiedzieli my Petersowi

gdzie konkretnie zamierzamy polecie , wi c nie z api nas, gdy si ju wydostaniemy. Jednak nie
mówili my dotychczas o kradzie y statku. To nie by o cz ci planu. Je eli chcecie zrezygnowa , to
teraz. Zrozumiemy was.

Zapad a cisza.

- Pieprz to - odezwa si z kra ca pokoju Falk. - Nie robienie niczego jest znacznie gorsze.

Rozleg o si kilka pomruków aprobaty.
Wilks rozejrza si po Bojo i w ka dej twarzy dostrzeg pewien rodzaj desperackiego

decydowania. Nikt si nie poruszy .

Po chwili Ripley zacz a mówi dalej:

- Wspaniale. Dzi ki. Chcemy st d odlecie w ci gu kilku najbli szych dni, a jest jeszcze wiele

do zrobienia. Przygl damy si statkom, a Leslie - skin a w stron w amywaczki przygotowuje nas
do odczytania kodów bezpiecze stwa, z którymi b dziemy mieli do czynienia. Mamy list klamotów,
które b

nam potrzebne, sprz tu, broni... I musimy opracowa plan zdobycia statku...

Ripley mówi a dalej, a Wilks obserwowa uczucia maluj ce si na twarzach ludzi, z którymi

przyjdzie mu dzia

. Kilka osób odrzuci o wszelkie w tpliwo ci ju wcze niej, a wszyscy wyra nie

czuli si zaszczyceni, e to ich wybrano do tej misji, do wyprawy, która mo e ich kosztowa

ycie.

Tak, to b dzie dobra za oga.

Mo e nie b yskotliwa, ale nie b

mieli za wiele czasu na dyskusje.

Billie ju trzeci raz sprawdza a list sprz tu i porównywa a j ze spisem tego, co znajdowa o

si na pok adzie Kurtza. Wojskowy frachtowiec zosta wybrany ze wzgl du na wielk

adowni

przeznaczon do przewozu toksycznych p ynów. Mog o pomie ci si w niej 10 000 metrów
sze ciennych odpadów radioaktywnych i innych niebezpiecznych cieczy. By a hermetyczna i
dodatkowo zabezpieczona cianami z durastali i o owiu grubymi na pó metra. Równie klapy

azów by y odpowiednio solidne. Wydawa o si to a za du o do przewiezienia bezpiecznie

królowej obcych, i do powstrzymania jej przed w drówkami po statku. Je eli tylko zdo aj j
schwyta , je eli uda im si za adowa j na pok ad, a przede wszystkim, je eli uda im si ukra ten

nie statek...

Billie przetar a oczy i rozejrza a si po pokoju. By o ju pó no i wiedzia a, e powinna si

po

. Rano znów maj si spotka w dojo, eby ustali pewne szczegó y dotycz ce porwania

statku. Zabezpieczenia wydaj si znikome, ale s . A oni nie chc by z apani.

Ona i doktor Jones odpowiadaj za zaopatrzenie, chocia lista, któr uda o si wykra Leslie,

jest prawie kompletna. Kurtz zosta zaprojektowany jako statek maj cy zapewni wszelki komfort
dla dwudziestu osób. Mia swój w asny l downik, a magazyny ywno ciowe pe ne by y
koncentratów i past. Mog o im to wystarczy na lata. "Wystarczy " by o poj ciem wzgl dnym.
Jedzenie b dzie pewnie smakowa jak gówno, ale jest to nie do unikni cia. Statek by te

wie o

zaopatrzony w paliwo i gotowy do lotu. Wszelkie wygody by y na miejscu. Nawet wi ksze ni mieli
tutaj, w Stacji.

Pomimo zm czenia, Billie czu a, e nie u nie. Jej my li by y pe ne wspomnie i nadziei.

Wirowa o w nich wszystko, co prze

a, wszystkie twarze, które zna a. Wilks. Mitch. Ripley. No i

Amy.

Wyda o si Billie, e ca e swe ycie walczy a. Znalaz a si teraz w punkcie, gdzie nie musia a

robi nic wi cej. Mog aby prawdopodobnie prze

reszt

ycia w Stacji i mo e nawet umrze w

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

dziwym wieku. Lecz ta my l nie przemawia a do niej. Tam, na Ziemi, ludzie s zjadani ywcem i

tak nie powinno by . Szczególnie, e mo e to spotka Amy.

Wi c mo e powinna lecie i sko czy z tym. Mo e nawet jako uda oby jej si prze

.

Amy. Kurtz nie by wyposa ony w urz dzenia do odbioru transmisji na odleg

dziel

ich od

Ziemi. W aden sposób nie dowie si , czy Amy i jej rodzina s ci gle ywi. Ostatni przekaz zosta
nadany zaledwie kilka dni temu, ale nie uda o jej si rozpozna , czy by a to transmisja na ywo.
Chcia a wierzy , e s to naj wie sze wiadomo ci. Pod wiadomie czu a, e Amy ci gle tam jest, e
modli si o wydostanie si z Ziemi.

Odpowiedzi b dzie plan Ripley.

Billie wróci a do pocz tku listy. Ziewn a szeroko. Wiedzia a, e nie przeoczy a niczego, ale

chcia a sprawdzi jeszcze raz. Nie b dzie ju przecie nast pnej okazji. Gdy znajd si na pok adzie,
nie b dzie ju odwrotu.

Ripley siedzia a na pod odze s abo o wietlonego dojo. By a w pokoju sama, tak wczesnym

rankiem nikt jeszcze nie pojawi si tutaj. Chcia a przemy le kilka spraw, a pó niej nie b dzie na to
czasu.

Wiedzia a, e akcja przemy lana jest w najdrobniejszych szczegó ach i wszyscy s gotowi.

Jeszcze dzie lub dwa zaj oby im pewnie dopinanie wszystkiego, ale czas nie sta w miejscu pora
dzia

. Zbyt d ugie my lenie rodzi dodatkowe w tpliwo ci. Zrobi wszystko, co tylko b

mogli.

Przebieg a wzrokiem list uczestników wyprawy: ona sama, Billie, Wilks. Adcox i inni

komandosi. Falk, Dunstom, Tully kole anka "po fachu", Leslie. I Jones...

To by dobry zespó . Mo e im si powiedzie. Oczywi cie co innego dzia

na papierze, a co

innego, w czasie rzeczywistym. Ale za oga zdaje si by zdolna do pokonania wszelkich
przeciwno ci. Jedyn niepokoj

j spraw by y statki patrolowe stra y. Chocia te zwraca y

ównie uwag na statki przylatuj ce do Stacji, zabezpieczaj c j przed zainfekowaniem albo

przedostaniem si kogo niebezpiecznego, kogo takiego, jak szalony genera Spears, którego
pasa erami na gap byli Billie i Wilks.

Powinno si uda . Ripley mia a nadziej , e pójdzie im tak g adko, jak sobie za

yli. Jednak

ze swego do wiadczenia wiedzia a, e rzadko kiedy tak si dzieje.

Zaanga owa a si tak bardzo w przygotowania, e nie mia a czasu na relaks. Chocia

ciwie nie mia a go od chwili, kiedy zacz a ucieka przed obcymi. Dla niej nie by to zbyt d ugi

okres. W realnym czasie by o to jednak prawie sto lat. Ca y wiek. Teraz cholerne potwory w adaj
Ziemi , a ludzko zosta a zepchni ta do trzeciorz dnych, bezsilnych stworze .

Jej nienawi do tych potworów by a cz ci niej samej, jak kolor w osów czy wzrost. By a we

wszystkim, co j w yciu spotyka o, by a si , która kry a si za jej ka dym dzia aniem, by a z ni
zawsze i wsz dzie. U miechn a si z

liwie. Gdzie si znalaz a? Siedzi i przygotowuje si do

poprowadzenia grupy wojowników przez ca galaktyk . Przygotowuje si do lotu skradzionym
statkiem i schwytania królowej królowych. I, by mo e, do schwytania i zabicia wszystkich tych
diabelnych obcych.

Westchn a g

no. Wybory, których musia a dokonywa , by y proste, oparte na podstawowej

zasadzie moralnej: dobro lub z o. Lecz teraz by o to co wi cej. Z y wybór móg kosztowa

ycia

ludzkie, móg oznacza zag ad dla niej samej. Zwykle umia a poradzi sobie z odpowiedzialno ci
za ycie ludzi, którzy j otaczali, ale teraz czu a, e jest inaczej.

Do cholery, zawsze by o inaczej.

Wiedzia a jedno - nie chce umiera , ale je eli dzi ki temu usunie si t suk królow , mo e

po wi ci

ycie. Dokona a ju kiedy takiego wyboru. Po Nostromo. Tamto wydarzenie kosztowa o

zbyt wiele. Za og . Rodzin . Ca e jej ycie. Nie pozosta o nic, czego by oby jej al.

Ripley przymkn a oczy i czeka a na innych.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA 9

Dunston i Tully szli korytarzem w kierunku wej cia do doku D6 i g

no dyskutowali o

polityce. Kiedy skr cili za róg, znale li si w miejscu, z którego mogliby spostrzec stra nika.

Dunston odwróci si i pokaza Ripley, Wilksowi i Falkowi, e nie ma adnego wartownika.

Wilks by wystarczaj co blisko, by widzie , Tully wyjmuj

niewielk klawiatur i

podpinaj

j do p ytki zamka. Przykucn a i szybko zacz a wprowadza kody.

- Nie wiem, ale wydaje mi si , e jeszcze jedna sprawa nie zosta a poruszona...
Wilks i inni wolno szli w stron drzwi, a Tully sprawdza a na monitorze wyniki swej pracy.

Dunston narzeka w

nie na jedzenie w sto ówce. Zgodnie z danymi z komputera Stacji, w

tym miejscu nie powinno by

adnego stra nika. Ripley nalega a by sprawdzi to dok adnie.

Tully spojrza a w gór z u miechem.

- Gotowe - powiedzia a spokojnym g osem.

Wilks poczu ulg . By o bardzo wa ne, eby nikt nie zauwa

ich tak d ugo, jak to tylko

mo liwe. Gdyby tylko rozleg si d wi k alarmu, ich szanse zmala yby b yskawicznie.

Kurtz by zakotwiczony w doku D6 i eby si tam dosta , nale

o pokona trzy pary drzwi:

te, które w

nie otworzyli, hermetyczny w az doku i klap do samego statku. Wszystkie by y

kodowane komputerowo, a z

ono zabezpiecze pozwala a zrezygnowa z ludzkich stra ników.

By a to jedna z najwa niejszych przyczyn ich wyboru.

mogli bez przeszkód dosta si do wn trza i wezwa reszt za ogi. Spektrum g osu

kapitana McQuada pozwoli im na wej cie do komputera statku. Wszystko, czego potrzebowali na
pok adzie, to licencjonowany pilot wojskowy i odpowiednie kody. Zdoby y je Leslie iTully, z
niewielkimi tylko k opotami. Mo e ze zbyt ma ymi...

Kiedy Tully od czy a ju swój przeno ny komputer, Wilks poszed do najbli szego

komunikatora, by wezwa Billie i innych. Czekali dot d w pokoju Brewstera. Komandosi mieli ze
sob tyle karabinów i granatów, ile tylko zdo ali wynie ze zbrojowni. Zabrali bro , dzi ki
osobistemu kodowi genera a Petersa. Wilks roze mia si g

no, kiedy Leslie zasugerowa a jego

ycie.

Wygl da o na to, e jednak Peters im pomóg .

Poszed szybko korytarzem D do publicznego komunikatora i wystuka numer Brewstera. .
- Tak?

- Brewster? Tu Wilks. Dlaczego nie mia by wpa na drinka?

- Brzmi wspaniale. Spotkamy si w barze.

Wilks roz czy si i wróci do pustego hallu. Jak na razie idzie nie le. Billie i komandosi b

tutaj w ci gu dwóch minut, albo jeszcze szybciej. Nareszcie zaczn ...

Hej - rozleg si obcy g os.

Wilks zatrzyma si i odwróci . M ody, pot

nie zbudowany m czyzna ubrany w mundur

stra nika zbli

si powoli do niego. Jego twarz wykrzywia ponury grymas. Praw d

opiera o

koje swego og uszacza.

- Dok d to si wybierasz, przyjacielu?

Brewster skin na komandosów. Wstali i podnie li ci kie paczki z wyposa eniem. Bro ,

amunicj , ró ne narz dzia. Nikt si nie odzywa .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie podesz a do Jonesa, by pomóc mu d wiga jego sprz t - ma jednostk diagnostyczn i

mnóstwo innych, drobniejszych narz dzi medycznych. U miechn si do niej b yskaj c ol niewaj
biel z bów na tle czekoladowej twarzy.

- Ciekawe czy ju jeste my wyj ci spod prawa? - powiedzia . Wygl da na zdenerwowanego.

Billie odwzajemni a u miech.

- Szybko si do tego przyzwyczaisz. I powiem ci, e ju to prawo z amali my. Przez

konspiracj .

Adcox wysz a pierwsza, jako szpica. Nie nios a niczego i mia a wyprzedza reszt grupy o pó

minuty.

Brewster i McQuade byli nast pni. Billie policzy a po cichu do dziesi ciu. Wyszli Carvey i

Moto.

W korku Billie z Jonesem przesili prxex drwi,
Serce bi o Billie jak szalone i czu a, e pomimo ch odu, pot sp ywa jej pomi dzy piersi.

"Amy" - pomy la a. Weszli w korytarz.

Wilks u miechn si do stra nika.

- Próbuj znale biolab. To w korytarzu D2, prawda? Wydawa o si , e stra nik odpr

si

nieco, ale nadal si nie u miecha .

- Idziesz w z ym kierunku. Laboratoria s po drugiej stronie - powiedzia i wskaza r

za

siebie. - Musisz skr ci w lewo za pierwszym rozwidleniem.

Wilks potrz sn g ow jakby z niedowierzaniem i ponownie u miechn si szeroko.

- Dzi ki.

Stra nik kiwn g ow , przeszed obok sier anta i skierowa si w stron D6, gdzie komandosi

mieli czeka na Wilksa.

- Jeste pewny, e nie w prawo? - zawo

do stra nika, który odszed ju kilka kroków.

- Tak, jestem pewny. Teraz...

- Bo ju tam chyba by em. Aha, czy na prawo dojd do wind?

Mówi spokojnym tonem, udaj c niezbyt rozgarni tego, ale przyjacielskiego faceta. Mia

nadziej , e us ysz go nadchodz cy komandosi.

Stra nik odwróci si i podszed do niego, jakby wola rozmawia z Wilksem z bliskiej

odleg

ci.

- S uchaj. Zawró w tamt stron . Kiedy dojdziesz do krzy ówki, skr w lewo. W lewo.

Zrozumia

?

- W lewo. Hmm. Dobra.

Stra nik a potrz sn g ow . Nie spodziewa si takiej g upoty u kogokolwiek. Ruszy w

stron przeciwn do D6. Wszystko sko czy o si dobrze. Inaczej Wilks musia by sprz tn tego

odzika.

Wypu ci g boko powietrze i poczeka kilka sekund, nim ponownie je wci gn . Komandosi

zgromadzili si przy drzwiach do doku. Byli tam wszyscy z wyj tkiem Falka. To on wyszed zza
rogu, przygotowany na wszelkie przeszkody jakie mog y go spotka . Musieli us ysze rozmow ze
stra nikiem.

Tully trzyma a palec na przycisku i czeka a na sygna . Ripley unios a brwi.

- Dalej, do dzie a - powiedzia Wilks.

Zanim jednak Trully zd

a zareagowa , drzwi otworzy y si cicho. Sta w nich m czyzna w

roboczym kombinezonie. W d oniach trzyma co , co wygl da o jak bro .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie i Jones szli w stron hallu. Nie zamienili ani s owa. Kiedy min li pierwszy zakr t. Billie

spostrzeg a plecy Moto i Carveya. Nieco si odpr

a. Jak dot d wszystko sz o zgodnie z planem.

Ciekawa by a, jak poradzi sobie zespó Ripley. Dunston wyst pi do przodu jakby chcia powita
zaskoczonego robotnika. Oczywi cie przedmiot w d oniach m czyzny nie by broni , lecz jakim
narz dziem. Cz owiek w kombinezonie upu ci je i podniós r ce do ust. By zaskoczony, ale bojowo
nastawiony. Nikt nie powinien si tu znajdowa i on o tym wiedzia .

Dunston wyci gn r ce, trzymaj c je w taki sposób, e ich kanty zwrócone by y w stron

robotnika. Ripley zauwa

a, e m czyzna zamruga stropiony...

Nauczyciel sztuk walki szybko przesun do przodu praw nog . Teraz prawie kuca .

Napr one palce wystrzeli y w stron twarzy tamtego.

Robotnik chcia zas oni d

mi twarz i...

Dunston pad p asko na pod og i zrobi szybki ruch nogami.. M czyzna j kn i zwali si ci ko
na ziemi .

Wilks pochyli si i klepn go w twarz. Tamten nie poruszy si . Najwyra niej straci

przytomno .

Wszystko to wydarzy o si w ci gu kilku sekund. - Dobry cios - odezwa si Wilks.

- W rodku nie ma ju nikogo - stwierdzi Dunston - ale spieszmy si . Kto nadchodzi.

Billie i lekarz dochodzili ju do doku; kiedy us yszeli odg os szybkich kroków zbli aj cych si

w ich stron . Dziewczyna skamienia a. Po sekundzie po

a woln r

na ramieniu Jonesa.

Zatrzyma si i popatrzy na ni . W oczach mia strach. Nagle czas zwolni swój bieg, ale tym
szybciej przebiega y jej przez g ow wszelkie mo liwe t umaczenia. W

nie biegniemy do wypadku,

jestem asystentk , a on lekarzem: Nauczamy w klasie...

Przed nimi pojawi a si Adcox. Dysza a ci ko. Billie i Jones wypu cili g

no powietrze.

Ul

o im, lecz wyraz twarzy pani porucznik natychmiast zniweczy ich spokój. Adcox chwyci a

jedn z ich toreb.

- K opoty - powiedzia a i ruszy a w kierunku doku.

Billie bieg a pomi dzy ni i Jonesem. Char nie traci a czasu na wyja nienia, a ona nie pyta a.

Zreszt , szybko si dowiedz o co chodzi. .

Wilks wci gn robotnika do rodka i odwróci si do Dunstom.

- Kto idzie? - spyta . - Drugi robotnik.
- Jak? - Wilks zamierza zapyta , sk d móg si tamten o nich dowiedzie , czy pope nili jaki

d, kiedy sam spostrzeg powód.

W jednyn rogu wielkiej sali stal stó , gdzie z pewno ci robotnicy jadali niadanie. Na stole

sta y dwie tace i dwie paruj ce fili anki z ciemnym p ynem.

- To naprawd mistyka - odezwa si Dunston. - Staro ytny sekret Orientu, smak wielu kaw...

Wbieg a Adcox, a tu za ni Billie i Jones. Wilks odwróci si do nich.

- Zabierzcie wszystkich do rodka. Spodziewamy si wizyty.
Tully ju pracowa a przy hermetycznym w azie, Falk wyszed na zewn trz, by pomóc innym

przenosi sprz t. Wilks popatrzy na Ripley i dostrzeg w jej twarzy nieme pytanie: Ile mamy czasu?

***

Billie wbieg a do doku, a Falk zatrzasn za ni drzwi. Carvey natychmiast przykucn przy

nich z palnikiem. B ysn p omie , zbyt jasny, by móc swobodnie na niego patrze . Komandos
szybko stopi cz

twardego plastiku i odszed do ty u.

Moto wyj a jeden z karabinów i wycelowa a go w zespawane drzwi.

Tully wystuka a kod zamka luku powietrznego.

- No, szybciej - rzuci a Ripley spomi dzy zaci ni tych szcz ka

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Dobra, dobra - powiedzia a Tully cicho, prawie do siebie – I... ju !

az odsun si powoli. Tully od czy a komputer i podbieg a do w azu Kurtza. Wetkn a

wtyczk w zamek. McQuade poszed za ni . Inni stali w napi ciu, gotowi do za adunku...

Za ich plecami zad wi cza sygna mechanizmu zablokowanych drzwi. Potem odezwa si

ponownie, tym razem d

ej. Sygna brzmia tylko przez jedn lub dwie sekundy, ale wydawa o si ,

e znacznie d

ej. Potem kto zacz wali w drzwi.

- Diestler! - zawo

kobiecy g os st umiony grubym plastikiem. - Hej, otwieraj !

czyzna le cy na pod odze zamrucza i przekr ci g ow . Niew tpliwie to w

nie on

nazywa si Diestler.

Moto skierowa a bro w jego stron , ale nie, poruszy si wi cej.

Ripley i Wilks wymienili spojrzenia. Sier ant podszed do drzwi.

Walenie nie ustawa o.

-Ty dupku! Wystygnie mi to gówno, otwieraj!

Wilks wepchn nerwowo przycisk. Mechanizm zazgrzyta , lecz drzwi pozosta y zamkni te

- Poczekaj! - wrzasn sier ant. - Drzwi si zaci y!
Zapad a cisza. Ripley zacisn a z by. Mia a nadziej , e g os Wilksa zabrzmia podobnie do

osu nieprzytomnego robotnika.

- Dobra - stwierdzi a kobieta z drugiej strony. - Rusz si , cudowny techniku, i napraw te

cholerne drzwi. Moje niadanie diabli wezm , jak si nie pospieszysz.

Ripley zauwa

a, e wszyscy nieco si odpr yli. Wilks zapewni im chwil czasu.

Tully przesta a naciska klawisze i kiwn a na McQuada. Spokojny g os komputera rozleg si

z monitora umieszczonego na wysoko ci twarzy.

"Pilot dowodz cy proszony jest o podanie kodu g osowego". - McQuade, Eric D., kapitan -

powiedzia spokojnie oficer. – A – siedem – zero – pi –o - b.

"Dzi kuj ". Tully wprowadzi a ko cowy kod. U miech pojawi si na jej twarzy. Z triumfuj

min wcisn a ostatni klawisz.

Ripley równie si u miecha a. Prawie... Nic si nie sta o.

"Fa szywy kod. Nie ma dost pu. Prosz wprowadzi nowy kod".

Wilks podniós narz dzie, które upu ci Diestler, i przyjrza mu si uwa nie. By to rodzaj

komputerowego kodownika pod

na skrzyneczka z kilkoma klawiszami po jednej stronie.

Z drugiej strony drzwi ponownie odezwa a si kobieta:

- Hej, Diestler. Ruszaj si ; albo si

tu na pod odze i zjem wszystko, co nios . Twoje tak e. I

nie mów mi, e co zrobi

z drzwiami, kiedy mnie nie by o.

Wilks popatrzy ponownie na skrzynk , któr trzyma w d oniach. Oczywi cie!

- Diestler? Odezwij si - teraz jej g os zabrzmia podejrzliwie. - Co ty tam, swoj drog ,

robisz?

- Poczekaj sekund - krzykn . - Spróbuj jeszcze raz.
Odwróci si i tak cicho jak tylko potraci , podbieg do zamkni tego luku.

- Nie mam adnego nowego kodu! - powiedzia a Tully. To jest to! Musieli zmieni go od

wczoraj!

Ca a za oga zgromadzi a si wokó niej.

- Uzy nie mo emy wysadzi tych drzwi? - spyta Jones.

- Nie bez wywo ania alarmu - wyja ni Falk. Olbrzym wygl da na rozz oszczonego. - I nie

by oby dla nas najlepiej, gdyby my wystartowali z wielk dziur w pow oce.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie poczu a narastaj

w ciek

. Zatrzymani przez jakie pieprzone drzwi...

Wilks przeszed obok niej i wcisn skrzynk w r ce Tully. - Pod cz to. Szybko chwyci a

urz dzenie i wetkn a przewód w jedno z wej swego komputera.

Ripley spojrza a na sier anta. - Co... - zacz a.

- Powinien tam by nowy kod. Genera jest wi kszym paranoikiem ni my leli my.

az do Kurtza stan otworem.

McQuade i Ripley przypi li pasy w fotelach przy konsoli sterowniczej. Inni przygotowywali si

do startu. Wilks stan obok dwójki pilotów. Przy odrobinie szcz cia kobieta po drugiej stronie
drzwi jeszcze nikogo nie zaalarmowa a. Je eli to zrobi a, zaraz zaczn si k opoty.

Gdy McQuade powciska wszystkie kontrolne przyciski, w interkomie zatrzeszcza g os.

- Pilot na Kicrtzcc. Prosz o identyfikator.

- Tu kapitan Eric McQuade. A kto mówi? - powiedzia spokojnie. - Panie kapitanie. Mówi

porucznik Dunn z Kirklanda. Prosz poda cel wyprawy i kod zezwolenia.

- Operacja "Ostrze Strza y" - g os mia wyra nie znudzony. - Kod: P - dwa jeden – cztery -o-

dwa.

By to kod genera a Petersa. Przez chwil panowa a cisza.
- Panie kapitanie? Nie mamy takiej misji w naszych dartych. - Dunn wydawa si by bardzo

odym i nerwowym oficerem. - Prosz chwil poczeka . Zawiadomi genera a.

- Jezu Chryste. Peters wysy a kolejn wypraw przeciw potworom i nie musi zawiadamia

jakiego szczeniakowatego porucznika. Czy dlatego teraz musimy czeka , eby znowu wyda swoje
zezwolenie, Dzi ki, synu, nie skorzystam, Jak my lisz, po co chcemy lecie ? Dla zabawy? -
McQuade przerwa na moment. - Dobra. Sprawdzaj, ale pomódl si , eby genera by w dobrym
humorze. Poruczniku.

Ponownie zapad a na chwil cisza,. potem odezwa si niepewny g os Dunna.

- Przepraszam, panie kapitanie. Uhm. Startujcie. Lot sprawdzony i zweryfikowany.

Powodzenia, panie kapitanie.

Wilks i Ripley jednocze nie wyszczerzyli z by w szerokim u miechu. Sier ant klepn z

rozmachem McQuada w plecy. Z ty u dobieg ich g

ny miech kilku ludzi. Wilks podszed do

fotela, usiad i przypi pasy. Czu , e mu przykro z powodu tego m odzika Dunna. Do czasu, kiedy
po czy si z genera em, oni znajd si poza zasi giem patrolowców. Zap aci za to ten dzieciak.
Niedobrze.

Billie u miechn a si do niego.
- Punkt dla dobrych ch opców - powiedzia a.

Zanim odpowiedzia , usadowi si wygodnie w fotelu. - To by a naj atwiejsza cz

planu.

Skin a g ow , a jej u miech zgas nagle. Wilks opar si wygodnie o oparcie i wypu ci g

no

powietrze.

Teraz ju nie by o odwrotu.

ROZDZIA 10

Ripley by a ostatni osob na Kurtzu, która jeszcze nie spa a. Sprawdzi a jeszcze raz kurs

statku, trz

c si z zimna. Mia a na sobie tylko cienki kombinezon i bielizn ; ubiór przeznaczony do

komory hipersnu. Nie zabezpiecza on wcale przed ch odem wn trza statku. Wydajno nagrzewnic
powietrza i wymienników zosta a ju zredukowana do minimum. Ca y system w czy si ponownie

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

na par godzin przed ich obudzeniem, albo raczej zanim ona si obudzi. Ustawi a swoj komor na
wybudzenie o godzin przed innymi. Zrobi a tak bez adnego powodu, po prostu instynktownie.

Kiedy wszystko ju sprawdzi a, podesz a boso do komory. Cz onkowie za ogi ju spali. Byli

ze swymi snami. Ripley mia a nadziej , e nic nie zak óci ich snu. Jak dot d wszyscy wiele jej
pomogli. By a zadowolona.

Ostatni rzut oka na pomieszczenie, w którym znajdowa y si komory. Ciekawa by a, co jej si

przy ni podczas snu, który przypomina

mier ...

Cia em Ripley wstrz sn dreszcz. Nacisn a klawisz uruchamiaj cy mechanizm komory.

Wzdrygn a si ponownie. Tym razem nie z powodu zimna.

Wilks ju tam kiedy by . Pewno tego faktu tkwi a w jego wiadomo ci. Sta w jakim

ciemnym miejscu, a w powietrzu kr

y strach i oczekiwanie.

- ...s wsz dzie wokó nas! - krzykn kto za jego plecami. G os wyda si mu znajomy,

podobnie jak ca e otoczenie.

Gdzie z przodu, w gor cych, wilgotnych ciemno ciach rozleg si ostrzegawczy d wi k

alarmu. Ogromne zwoje b yszcz cej czerni pokrywa y wszystkie ciany wokó niego.

- Nie - mrukn cicho.
To nie mog o by to. On sam i wszyscy inni znale li si na Rim. Na planecie, gdzie obcy wybili

jego oddzia , gdzie on mia umrze ...

- Zamknijcie si ! - rykn nagle.

Wiedzia , co musz zrobi . Mia w tym do wiadczenie.

- Pilnowa swego pola ostrza u! Wszystko pójdzie dobrze! Ju o mioro z jego oddzia u nie

o. Jako kapral by teraz najwy szy rang i musia wszystko kontrolowa .

Wewn trz kryjówki obcych us ysza strza y karabinowe. Ma a dziewczynka uwiesi a si jego

ramienia. Billie.

- Spokojnie, kochanie - powiedzia .
Gdy podnosi j w gór , odwróci a sw zap akan buzi i spojrza a na niego. Wsz dzie wokó

skrzecza y i sycza y potwory. S ycha by o grzechot maszynowej broni.

- Wszystko dobrze si sko czy. Wrócimy na statek i wszystko b dzie dobrze.
Próbowa biec, ale nogi wros y mu w plaston. Wszystko dzia o si tak szybko, a on nie móg

si poruszy . Wykrzycza kolejne rozkazy, chocia nie widzia , komu je wydaje. Którzy z jego

nierzy jeszcze yli?

- Celowa dok adnie. Strzela tripletami. Nie mamy na tyle amunicji, eby traci j na ci

y

ogie !.

Przed nim by y zapiecz towane drzwi: B

musieli si przez nie szybko przedrze . Reaktor

stopi si niebawem, a tu za nimi by y ca e gromady obcych.

Billie krzykn a, kiedy próbowa j postawi na ziemi. Bo e, jaka by a ma a.
- Musz otworzy drzwi - wyja ni .
Kto wyszed z ciemno ci i chwyci ma . Odwróci si zadowolony i...

- Leslie?

Ubrana by a w kimono. Karabin mia a zarzucony na rami . - Wezm j - powiedzia a z

miechem.

le, co tu jest nie tak...

Nie ma czasu na my lenie. Wyci gn zza pasa plazmowy przecinak i uruchomi go. Zamek

rozp yn si i ciek jak woda pod o lepiaj cym ostrzem plazmy.

Drzwi otworzy y si .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wiedzia , e si zbli a nieuniknione. Czu , e czeka tam na niego królowa. Kiedy ju o tym

ni ...

Lecz nie.

Wszed w mroczn pustk korytarza. Szybko cich y g osy dochodz ce z hallu. Zapanowa a

miertelna cisza.

Nagle stan a przed nim Billie. Nie ma a dziewczynka, któr by a jeszcze przed chwil , lecz

doros a kobieta ubrana w wojskowy mundur. Spostrzeg , e obna

a jedn ze swych ma ych piersi.

Jasna skóra po yskiwa a od potu. Dziewczyna powoli zbli

a si ku niemu. Twarz mia a spokojn i

pi kn .

- Dawidzie - szepn a i przylgn a do niego.

Poczu nag e gor co w dole brzucha, a po chwili jego cz onek wypr

si i stwardnia .

Poczu si nieswojo. Nie, to nie mo e si sta .

- Billie - odezwa si . - Musimy si st d wydosta . Nie mamy czasu...

Zamkn a mu usta gor cymi wargami. Przesun a po nich koniuszkiem j zyka. Zamkn oczy,

a ona przesuwa a d

mi po jego ciele. Coraz ni ej...

Kiedy stan ju na progu rozleg si og uszaj cy ha as nowe, krzyki... rozkoszy, nagle za ich

plecami Wycie alarmów, strza y karabinowe, krzyki... Oderwa si od Billie i chwyci za pas.
Otworzy oczy. Szybko, si gn po bro , zrobi ...

Sta sam nieuzbrojony. Okr ci si wokó , rozgl daj c za Billie, szukaj c kogokolwiek,

us ysza , e nadchodz potwory. Zbli aj si , a on nic nie widzi. Mechaniczny g os komputera
oznajmi , e reaktor ulegnie stopieniu w ci gu pi ciu sekund.

- Nie! - wykrzykn i upad na kolana. - Nie, nie, nie... "Trzy sekundy. Dwie. Jedna. Stos

zaczyna si topi ...

wiat sta si nagle o lepiaj co bia y.

Billie i Ripley sz y obok siebie w ciemno ciach tunelu, gdzie na Ziemi. Nie by o tu ani zimno,

ani gor co. Powietrze by o nieruchome i ciche.

Billie kilka razy spogl da a na Ripley, ale ta mia a oczy bez przerwy wpatrzone w g bi

korytarza.

Szuka y Amy. Billie pomy la a, e znalaz y si w jakim ci gu komunikacyjnym. Chcia a

spyta Ripley, ale nie mog a wydoby z siebie ani s owa. Nic nie powiedzia a.

Obawia a si , e mo e w jaki sposób przegapi dziewczynk . Zadowolona by a, e Ripley z

ni jest. Je eli ktokolwiek potrafi odnale Amy, to z pewno ci tym cz owiekiem jest starsza
kobieta id ca obok niej. Zreszt , niewa ne kto j odnajdzie, byle tylko

a...

Dosz y do miejsca, gdzie tunel si rozwidla , a oba korytarze wiod y w mrok. Ripley bez s owa

skr ci a na lewo. Billie chcia a i za ni , ale przecie Amy mog a znajdowa si w prawej odnodze.
Wesz a sama do ciemnego korytarza.

Utrzymywa a sta e tempo od kilku, jak jej si wydawa o, godzin. Sz a prosto. Jedynymi

wi kami by y odg osy jej kroków i oddechu. Odbija y si cichym echem w pustce. Wiedzia a, e

nie mo e niczego zobaczy - tunel nie by przecie o wietlony - ale w jaki dziwny sposób
rozró nia a kolejne cz ci korytarza, zanim do nich dosz a.

Nagle, gdzie daleko przed sob , us ysza a jaki d wi k. Zatrzyma a si nas uchuj c. P aka o

dziecko. Samotny lament lecia wzd

tunelu i otacza j niewidzialn otoczk . Akustyka by a tutaj

niesamowita. Billie nie potrafi a okre li jak daleko znajduje si p acz cy dzieciak.

- Amy ! - krzykn a. Zawodzenie nie ustawa o.

By a pewna, e to w

nie ona. Zacz a biec. - Trzymaj si , Amy! Id do ciebie!

wi k jej g osu zabrzmia dziwnie p asko w przepe nionej echami pieczarze.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Bieg a d ugo, a zobaczy a, e tunel skr ca., Czu a, e za zakr tem jest Amy. W ko cu...

- Amy !

Wybieg a zza rogu i zatrzyma a si . Serce wali o jej jak oszala e. Ciemno ci otacza y j

nieprzeniknion zas on . Poczu a zimno.

Tunel rozga zia si w pi kolejnych korytarzy. Gdzie daleko ci gle s ycha by o p acz

dziewczynki. Billie usi owa a ustali , z którego tunelu dochodzi.

- Gdzie jeste ? - zawo

a, lecz nie us ysza a adnej odpowiedzi poza szlochem zagubionego

ma ego dziecka. Osun a si na pod og . Obj a r kami g ow i zacz a p aka . Czu a si tak
samotna, jak jeszcze nigdy w yciu. Zagubiona i przera ona, jak to niewidoczne dziecko w oddali:
Us ysza a, e kto wo a jej imi , lecz nie by a to Amy. Nie mia a si y odpowiedzie i nie zale

o jej

na tym. Nigdy ju nie odnajdzie Amy. Teraz to wiedzia a.

Otar a zy. Nie by o nadziei. Nie by o adnej nadziei!

ROZDZIA 11

Ripley wsun a stopy w buty i ziewn a szeroko. Czu a si wyczerpana i jakby brudna,

skacowana od d ugiego snu. Wiedzia a, e pr dko jej przejdzie, gdy tylko zacznie si rusza . Z e
samopoczucie nie powstrzyma o jej od uwa nego sprawdzenia wszystkich zamkni tych jeszcze
komór, w których spoczywa a za oga. By y czasy, kiedy spanie wydawa o si niesko czenie lepszym
wyj ciem ni czuwanie.

Westchn a, wyci gn a r ce nad g ow , a potem z rozmachem schyli a si do stóp. Jaki

wyrwany z pami ci obraz zamajaczy jej w my lach - co , co mia o zwi zek ze wie o wyklutym pta-
kiem. Dmuchawy ciep ego powietrza w czy y si zgadnie z planem i basowy szum mechanizmów
rozlega si w kabinie hipersnu. Pomieszczenie nie nagrza o si jeszcze dostatecznie i by o ci gle tak
zimne, e oddech skrapla si natychmiast po opuszczeniu ust. Do czasu, kiedy inni si obudz ,

dzie ju cieplej. Z pewno ci ptak, który pierwszy pojawia si w gnie dzie, mia najbardziej

gor

krew.

Jej sen by g boki i nie zak óci y go adne majaki. Chocia nie obudzi a si zbyt wie a, mog a

od razu zaj si wa nymi sprawami. Jej g ówny plan zabrania królowej na Ziemi by w porz dku,
chocia wydawa si pozbawiony zdrowego rozs dku. Jednak szczegó y ci gle rysowa y si nieco
mgli cie. Po pierwsze, jak za adowa potwora na pok ad - przecie monstrum z pewno ci nie
wskoczy samo do w azu, kiedy grzecznie poprosz :

- Przepraszam, czy nie zechcia aby pani podej nieco w t stron ?
Dobra, nie wszystko naraz. Znajdowali si o trzy dni lotu od planety królowej. To du o czasu,

eby co ustali .

Ripley pozna a rozk ad statku jeszcze w Stacji, ale mo e spacer po jego pok adzie wyzwoli

jaki drzemi cy w pod wiadomo ci pomys .

Wysz a do przera liwie zimnego korytarza.

Kurtz by dwuzadaniowym frachtowcem. Zbudowano go nie tylko do podró y w g bokiej

przestrzeni, ale tak e do penetracji planet i ich l dów. Mia kszta t starodawnego bolidu z p etwami,
by p aski na spodzie i w wi kszym lub mniejszym stopniu aerodynamiczny. Uczy a si lata . Na
takich statkach. Swoj licencj pilota otrzyma a na jednym z nich. Nie ró ni si wiele od Kurtza.

Wy szy poziom, na którym si teraz znajdowa a, stanowi y pokoje rozdzielone g ównym

korytarzem, który bieg przez ca d ugo statku. Stanowisko dowodzenia znajdowa o si z przodu
i po lewej, Naprzeciw niej wida by a rz d drzwi, Prowadzi y do pokoi za ogi.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Mo e wi c ma a przechadzka? Zacz a i w kierunku rufy.

Ka dy pokój mia swoj cz

azienkow , ale natrysk by wspólny, by atwiej regulowa

zu ycie wody. Mie ci si pomi dzy ostatni kabin a male

salk do wicze . Za ni by o

centrum medyczne, które wydawa o si zimne i sterylne. Przynajmniej tak wygl da o przez drzwi z
pleksifleksu. Przy odrobinie szcz cia nie b

musieli z niego korzysta .

Dotar a do ko ca korytarza i odwróci a si w stron dziobu. Teraz po jej lewej stronie

znajdowa a si cz

magazynowa, gdzie komandosi z

yli swoje wyposa enie, zanim weszli do

komór snu. Potem by a mesa. Jej

dek skurczy si nagle na my l o jedzeniu. Popatrzy a na

przymocowane do pod ogi sto y i krzes a. Ten pokój mo e im s

za sal konferencyjn . Po

namy le przesz a dalej, postanawiaj c zje razem z innymi.

Znalaz a si na powrót w miejscu, z którego wyruszy a przy komorach hipersnu. Wszystko

wszystkim, to by dobry statek. Troch wi kszy ni tak naprawd potrzebowali, ale to w niczym nie
przeszkadza o. Poza tym przypomnia a sobie czyje s owa, e z odziej zawsze lubi wygody.

Potrz sn a g ow . Znowu ten sam problem: wygrana czy pora ka.
Posz a na stanowisko dowodzenia, mijaj c ponad dwadzie cia foteli dla za ogi. Wesz a do

oddzielonego pomieszczenia dla pilotów. Sta a przez moment i przygl da a si konsoli, jej
kolorowym wiate kom kontrolnym, które jarzy y si w mrocznej kabinie. Lot przebiega
bezproblemowo. Alarmy by y nieme. Ruszy a w stron jednego z pi ciu szybów ze schodami, by
zej na ni szy poziom.

Min a pomieszczenie komputera i luk z l downikiem. Nie zwróci a na nie wi kszej uwagi.

Serce zacz o bi jej mocniej dopiero przed podwójnym w azem prowadz cym do adowni. To by o
to, co chcia a sobie obejrze . Nowy dom dla królowej. Wci gn a g boko powietrze i wesz a do

rodka.

Sta a w ogromnej komorze pokrytej grub warstw spieków karbonowych. Tylko o wietlenie

by o wolne od tej pow oki, lecz os oni te za to grubymi p ytami z pancernego szk a. Kwasoodporne
szare pokrycie cian nadawa o adowni wygl d gigantycznego jelita ogl danego od rodka. ciany
by y suche, ale wygl da y na mokre, wr cz o liz e. W pobli u by y dwie klatki schodowe. Jedna
prowadzi a do komór hipersnu, druga do mesy. Obydwie ko czy y si hermetycznym w azem i do-
datkowo super grubymi drzwiami ci nieniowymi. Trzeba je b dzie sprawdzi , zanim za aduj swój
szczególny adunek. Ostro no ci nigdy za wiele. To miejsce mia o powstrzymywa przed
wydostaniem si wszelkie, najbardziej zjadliwe biologiczne, chemiczne i promieniotwórcze odpady,
jakie potrafi wyprodukowa cz owiek. In ynierowie, którzy zaprojektowali w az, wiedzieli, e
zwykle tak niebezpieczny adunek przewo ony jest w specjalnych pojemnikach w stanie sta ym lub
jako ciecz w zaplombowanych bary kach. Lecz w przypadku zagro enia drzwi mog y by zamkni te,
a adunek przepompowany specjalnymi rurami. adowni mo na by o w ten sposób zamieni w
gigantyczne akwarium z toksycznym p ynem.

Jedynym d wi kiem przerywaj cym cisz by jej w asny oddech. Rozejrza a si po komorze i

pokiwa a g ow . Odpowiednie miejsce dla tej suki. Niech spróbuje wbi z by w t pow ok , niech
siedzi tu jak pluskwa i my li, jaki los przypadnie jej w udziale. Pieprzy j . Niech zdechnie.

Obejrza a wszystko, co chcia a zobaczy . Nied ugo zbudzi si reszta za ogi. To, czego teraz

najbardziej pragn a, to zje co i wej pod gor cy prysznic. Nie mia a adnych rewelacji do
opowiedzenia, ale mo e innym przy ni o si co wa nego.

Ruszy a z powrotem do schodów wiod cych do pomieszcze komputera. Pomy la a, e mo e

blisko planety spowoduje, e sny b

zawiera y wi cej szczegó ów. Mo e przyjdzie komu do

owy pomys daj cy si wykorzysta . By y to tylko przypuszczenia, ale przecie ca a ich wyprawa

nie opiera a si na niczym innym. Grube p yty schodów dudni y g ucho pod jej butami.

miechn a si do siebie. Powietrze sta o si ju cieplejsze. Mo e królowa powie im jak j

schwyta , je eli uprzejmie j poprosz . To by aby bardziej zwariowana rzecz ni ca a wyprawa.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks us ysza kilka st umionych chrz kni dochodz cych z s siednich komór. Cz onkowie

za ogi gramolili si na zewn trz, przeci gali, zak adali ubrania. Powoli wracali do ycia. Sier ant
przechyli g ow do ty u i usi owa usun ból tkwi cy g boko mi dzy opatkami. Miewa ju
gorsze kace, ale wybudzenie si z hipersnu zawsze wywo ywa o u niego uczucie dezorientacji i
zagubienia. Nie bardzo pami ta , czy ni o mu si co ...

- Dzie dobry, Wilks - us ysza g os Billie.

Obesz a komor dooko a i stan a obok niego. Rozprostowywa a i zaciska a miarowo palce.

Twarz mia a blad .

- Widzia

Ripley?

Patrz c na ni przypomnia sobie fragmenty snu, bardziej uczucia ni obrazy. By o tam co z

Billie. Seks? Odwróci si na chwil od niej.

- Nie. Mam nadziej , e robi kaw . - Pragn , by te s owa zabrzmia y lekko i niefrasobliwie.

Kiwn a g ow i posz a w kierunku natrysków.

Wilks naci gn buty. Mo e pójdzie pod prysznic po niadaniu. Ziewn szeroko i ruszy w

lad za innymi do mesy.

Ripley rzeczywi cie zrobi a kaw , a na dodatek wyj a kilkana cie pakietów z jedzeniem i

sztu ce. Siedzia a teraz przy jednym ze stolików i dziuba a widelcem w paruj cym daniu.

Wilks nala sobie kawy do fili anki i wzi tac z pakietem opisanym jako potrawka. Usiad

naprzeciw Ripley.

- Cze - powiedzia . - Wcze nie wsta

.

Kiwn a g ow i popatrzy a na jego wie o rozpakowane danie. Mimo opisu wygl da o

dok adnie tak samo, jak jej szarawa bryja z soi. Skrzywi a si .

- Powinni pomy le o kolorowaniu tego wi stwa - odezwa si . - Dobrze spa

? .

- Tak jak tego oczekiwa em. Ale wy

enie z

ka by o

potworne.. Znowu kiwn a g ow i zacz a je . Wilks uszanowa jej milczenie i skupi sw uwag
na reszcie za ogi, która w

nie przyby a do sto ówki.

MeQuade wygl da na zmizernia ego i w ciek ego. Brewster zauwa

to natychmiast.

- Na Budd , kapitanie, wygl dasz jak rzadkie gówno. Odwróci si do Carveya i doda :

- No wiesz, mówi , e ci ko jest podró owa w starszym wieku.

Kapitan zmierzy Brewstera zimnym spojrzeniem.

- W

nie, by oby lepiej dla wszystkich, gdybym si wyspa , ale wasze dziewicze pierdni cia

wydobywaj ce si przez ca y czas z komór nie pozwoli y mi usn .
Carvey parskn zduszonym miechem.

Brewster pomy la o powrotnej drodze. Zawaha si przez chwil i w ko cu wykrztusi :

- Eee.. przepraszam, panie kapitanie. Ja... McQuade przerwa mu:
- Dobra Twoja matka ju mnie przeprosi a. To jest dok adnie to samo, co powiedzia a mi w

mojej kwaterze, w Stacji. Tylko to powiedzia a, bo ca y czas mia a pe ne usta...

Teraz nawet Brewster si roze mia .

Wilks te si u miechn . Kapral zosta zrobiony na szaro. Moto i Falk razem wzi li tace z

jedzeniem.

- Co to jest? - spyta olbrzym i wskaza na talerz z jak rozdrobnion substancj .

- A, to. Widzisz ulubiony przez wojsko chleb z kukurydzy - odpowiedzia a Moto i po

a

kawa ek na swój talerz. Przyzwyczaisz si do niego.

- Jak matka Brewstera - odezwa a si Adcox i u miechn a si s odko do komandosa.

Ten wrzuci w

nie na talerz kawa sojowego substratu. - Ale mieszne, Adcox.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilksa nieco zaskoczy o to przekomarzanie si innych, lecz jednocze nie poczu zaprawion

gorycz nostalgi . Urz dzanie sobie kpin z kolegów by o integraln cz ci

nierskiego ycia;

zwyczaje si nie zmieni y. Ju du o czasu up yn o od chwili, kiedy ostatni raz przebywa w takim
towarzystwie. Teraz prawie s ysza swych starych kumpli, jak rozmawiaj i przerzucaj si

artami.

Ich g osy panowa y przez chwil nad gwar rozmów za ogi Kurtza. Jasper, Cassady, Ellis, Quinn,
Lewis. Jak zawsze w takiej chwili, czu gorycz pora ki. On ci gle

, a oni odeszli.

Wesz a Billie. Podchodz c do lady z potrawami, zwi zywa a w osy w kucyk.

Wilks chcia j zawo

, ale ubieg a go Adcox i porwa a do swojej grupki. Billie machn a

tylko r ka sier antowi i Ripley. Potem usiad a i zacz a rozmawia z trójk kole anek.

Wilks s czy kaw i rozgl da si po mesie. Spostrzeg , e dwójka komandosów spogl da

ustawicznie w kierunku Billie. Szczególnie cz sto robi to Brewster. U miecha si do niej bez
przerwy, kiedy Carvey snu jakie zabawne opowie ci o i barach w Stacji.

Sier ant poczu nagle nieznan mu dot d potrzeb chronienia tej dziewczyny. Brewster nie by

w jej typie, tego by pewny. Potrzebowa a kogo dojrzalszego, kogo , kto potrafi oceni ... "Jak ja" -
przemkn o mu nagle przez my l.

mieszne. Mieli wcze niej okazj , ale zdecydowali si i w asnymi drogami. Wszystko, co

czu do tej dziewczyny, to tylko przyja

, zawi zan podczas wspólnych prze

.

"A ten sen..." - szepn wewn trzny g os.
Odwróci wzrok od grupki, w ród której siedzia a Billie. Dobrze, e w ko cu znalaz a ludzi w

swoim wieku. By mo e jego troska o ni by a po prostu wyrazem ojcowskich uczu ... Tak, chyba
tak w

nie jest.

Billie stwierdzi a, e bardzo polubi a Dylam Brewstera. By nieco nie mia y, o lekko

sarkastycznym sposobie bycia i jasnym, szczerym u miechu. By te bardzo mi y. On i Tom Carvey
zawsze trzymali si razem, a ich wzajemne uczucia by y dla wszystkich oczywiste. Mia a nadziej , e

one jedynie wyrazem braterstwa.

Przys uchuj c si ich rozmowom, pomy la a o Mitchu. Poczu a ból, jak w wie o rozdrapanej

starej ranie. Ci gle my la a o nim i ci gle czu a ból z powodu jego utraty. Nie powinna siedzie tu i
my le o innym m czy nie.

Jezu, przecie jad a tylko z nim niadanie, a nie podrywa a go. Jednak za ka dym razem, gdy

Brewster popatrzy na ni , czu a lekkie mrowienie w okolicy

dka.

Popatrzy a w stron Wilksa. Siedzia i gapi si w g b fili anki z kaw . Kim jest dla niego?

Albo kim on jest dla niej? Czu a si zwi zana z nim, czu a swego rodzaju...

Za du o my li. Poczu a si zm czona rozwa aniem swoich zwi zków z innymi w nieca

godzin od przebudzenia si . Sny równie j wyczerpa y. Szuka a Amy i nie znalaz a jej.
Przypomnia a sobie, e ycie tej ma ej dziewczynki jest teraz najwa niejsz spraw .

Ripley wsta a i powiod a wzrokiem po siedz cej wokó za odze.

- Przepraszam - powiedzia a - skoro wszyscy tu s , chcia abym przedstawi kilka propozycji.

Wszyscy zamilkli. Billie nawet od

a widelec.

- Dzi ki. My

, e nasze sny mog yby powiedzie nam co nowego, skoro planeta jest ju tak

blisko. Mo e b dzie to dok adniejsza lokalizacja, mo e liczba obcych, mo e co innego. Chcia abym,

eby cie zapami tali sny z dzisiejszej nocy, a jutro porozmawiamy o tym.

Jedna rzecz powtarza si w danych was wszystkich: jeste cie twórczymi i wra liwymi osobami.

Pomy lcie o tym. Jestem otwarta na wszelkie pomys y, wi c gdy przyjdzie wam co do g owy,
powiedzcie mi o tym.

Usiad a i zacz a po cichu rozmawia z Wilksem. - My le ? Ale o czym? - spyta Carvey.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Czy rozumiesz s owo "pomys ", Cary? To co takiego jak my l, ale z rodzaju tych

najnowszych. - Brewster u miechn si wyra nie z siebie zadowolony.

- Wytrzyj sobie pod nosem, dzieciaku. Rozumiem, e jeste tak "wra liwy", jak moje buty...

Billie przesta a s ucha rozmowy dwójki

nierzy i zamy li a si nad s owami Ripley. Ba a si

snów i sprawdzi a wszelkie medykamenty, jakie tylko by y w Stacji, by ich unikn . Teraz majaki
maj nasili si i maj by bardziej szczegó owe. Wzdrygn a si na t my l. Koszmary istnia y w jej

wiadomo ci od dzieci stwa. Nie potrafi a powstrzyma ich nawet na krótki czas. Cholera!

Potem, kiedy rozejrza a si po bladych twarzach reszty za ogi, pomy la a, e s przecie

rzeczy znacznie gorsze ni przera aj ce sny. Wszyscy tutaj to zrozumieli, ca a ludzko o tym
wiedzia a.

Brewster pos

jej u miech i ona równie u miechn a si do niego. Poczu a ciep o na

policzkach. Có , przynajmniej nie jest ju samotna. Wszyscy tutaj byli jedn wspólnot .

ROZDZIA 12

Keith Dunston sta po rodku mrocznej nory królowej. Powietrze by o tu wilgotne i gor ce,

gdzie kapa a woda. Otacza y go ciche d wi ki - szmery i trzaski - jakby kto skroba paznokciami
po szkle, albo szele ci y w mroku jakie zupe nie niewidoczne stworzenia. Wiedzia co to jest,
wiedzia te , e to tylko sen.

Trzyma d onie przed twarz . Oddycha powoli i miarowo. By to sposób, którego u ywa ju

wcze niej i zawsze udawa o mu si opanowa szalej

pod wiadomo . Oczywi cie, teraz by o

inaczej. Teraz nie by y to jego my li, lecz kierowanie przekazami dochodz cymi do jego mózgu nie
by o potrzebne, wystarczy o panowa nad sob .

Ogromny cie przesun si przed nim. By bardzo blisko. Móg ju rozró ni jej kszta t. By a

wy sza ni potwory na Ziemi, pot

niejsza, bardziej wynios a.

Podejd do mnie... ,- us ysza .

os, który rozleg si w jego mózgu, przepe niony by mi

ci i b aganiem. Jego wiadomo

przet umaczy a transmisj w form , któr potrafi zrozumie , któr zna . Zna od dawna.

Zamkn oczy i skoncentrowa si na odpowiedzi, jak to ju kiedy spróbowa zrobi . Nigdy

mu si jeszcze nie uda o. Mo e teraz.

Gdzie jeste ? Musz ci odnale .
Przyjd do mnie, kocham ci , czekam...
Wiem.
Czy s z tob inni?
Dunston czeka z zamkni tymi oczami. D wi ki nadchodz cych obcych sta y si g

niejsze,

wyra nie da y si s ysze w spokojnym powietrzu. Otacza y go, by y cora bli ej. Jej dzieci. Setki,
mo e tysi ce, odpowiada y na jego pytanie swymi ruchami, szelestami, robieniem ha asu, jak jaka
szalona hybryda szara czy i dzikiego zwierz cia z sawanny.

Wcze niej sny by y odmienne, bardziej ywe. Wyczuwa pod stopami twardo pod

a w

mrowisku, czu ciep o wydobywaj ce si z dziwacznych konstrukcji obcych. No i zapach. Panowa
nad wszystkim i by mieszanin zgnilizny, wymiotów i ubikacji chemicznej. Pomimo to emocjonalny
wp yw królowej by obezw adniaj cy. Móg go pokona , by otworzy si dla niej. Matczyna mi
wstrz sn a nim, kiedy królowa z delikatno ci gwa ciciela usi owa a si wedrze do jego wn trza.

Umie ci d onie przed klatk piersiow i splót palce, pozostawiaj c wypr one jedynie

wskazuj ce.. Pierwsza z dziewi ciu kanji sztuki Kuji Kiri - Tu Mo, kana kontroli...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Królowa skin a na niego, potem zacz a powtórnie nalega . Dunston zwolni rytm swego

serca i szybko przep ywu my li. Teraz spokój. Ruch, dzia anie nadejd pó niej.

We nie zawsze by czas na uspokojenie.

Falk znajdowa si w gor cej, mierdz cej kloace, gdzie przebywa a ona i jej b karty.

Pieprzona królowa. By ju tu wcze niej, ale tym razem wygl da o to jako inaczej. Niby podobnie,
niby widzia to samo, ale wszystkiego by o jakby wi cej. Powietrze by o przesycone wilgoci ; niemal
ci gn o si jak jaki gor cy klej. Wprost lepi o si do cia a. Otoczenie

o, by o pe ne

najró niejszych d wi ków, jakby znalaz si we j wn trzno ciach gigantycznej bestii.
Czeka , pe en z

ci i strachu, a ona przemówi do niego. Chod do mnie...

sta ciemno tu przed nim poruszy a si . Podniós r ce, d onie zwin w pi ci i czeka .

Chcia zniszczy , urwa jej ten pieprzony eb i zata czy dziko na jej ko ciach. Jej dzieci zabra y mu
Marl ...

Poczu jak ogarnia go smutek, jak zatapia go fala ciemnego przyp ywu samotno ci. Te

bezmózgowe; wielkie robale wyrwa y z niego ycie, sprawi y, e wszech wiat sta si mniejszy i
zimniejszy. Dlaczego w

nie Marl ? Dlaczego?

Rozumiem...

os w jego g owie by agodny i cichy, lecz pe en si y. To nie królowa, nie szept, ale jakie

nadnaturalne królewskie brzmienie. Opu ci r ce. Poczu w asn bezradno .

- Marla? - spyta .

os mia zachryp y i dr cy. To chyba z powodu tego powietrza.

- Marla? - powtórzy . To chyba niemo liwe. Kocham ci .

To by jej g os. Zna to brzmienie i kocha je. Ten niski, lekko ochryp y pog os. My la , e

nigdy go ju nie us yszy. Spróbowa zrobi krok do przodu, ale stopy odmówi y mu pos usze stwa.
Rozejrza si dziko dooko a, lesz nie móg przebi wzrokiem otaczaj cych go ciemno ci. Nie
dostrzeg by, gdyby Marla znalaz a si jakim cudem w tym zakazanym miejscu.

Chod tutaj: Czekam...

Nagle Falk u wiadomi sobie, e przecie nie s yszy tych s ów. Pochodz z wn trza jego

mózgu. I to tam w

nie ci gle

a Marla. Tam i nigdzie wi cej. Ten g os by sztuczk i pochodzi

od królowej. A ju mia nadziej ...

Jego zak opotanie znikn o w mgnieniu oka, a na jego miejsce pojawi a si w ciek

tak

wielka, e wstrz sn a ca ym jego cia em. Wszystko wokó pokry o si nagle czerwieni , a potem
ciemno rozdar a si i rozjarzy a gor

biel .

Falk zaczerpn powietrza i wykrzycza ca y swój ból, sw furi . Szara zas ona spad a mu na

oczy...

Charlene Adcox sta a w zaparowanej komorze królowej i próbowa a opanowa przera enie.

Ba a si , ale wiedzia a, e strach w niczym jej nie pomo e. Jej w asna matka powtarza a to
wielokrotnie, a ona jej wierzy a. Chocia wizyty u doktora Torchina pomog y jej st umi to
negatywne uczucie, prawie wyrugowa z jej charakteru, to jednak...

Przesta o by to teraz wa ne. Przyjrza a si otoczeniu, w jakim si znalaz a. Stara a si nie

przegapi niczego. Miejsce by o gor ce i wilgotne jak sauna, ale powietrze dodatkowo przesycone
by o zapachem zgnilizny. By o ciemno, a jedyne wiat o wpada o tutaj przez kilka szczelin wysoko
w sklepieniu mrowiska. S ycha by o d wi k wody i jakie ruchy woko o, ale wszystko
koncentrowa o si ... gdzie poza ni , i po lewej. Tam panowa najg stszy mrok.

Pragn ci , kocham.,.

Królowa zbli

a si , a jej wyznania dudni y Adcox w g owie. Razem z nimi, tak jak bywa o

wcze niej, pojawi y si obrazy. Informacja nie mia a jednak w sobie nic ludzkiego. Punkty

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

odniesienia, dane telemetryczne, mapy gwiezdne widziane jak z g bokiego tunelu i przekazywane z
bezlitosn si . I naleganiem. Wszystko stawa o si ja niejsze...

Adcox poczu a nagle si uczucia, które emanowa o z królowej, ale nie podda a si mu. Mi

by a ogromna, lecz ca kowicie bezosobowa. Jej w asne my li by y silniejsze, kontrolowa y
emocjonalny chaos wiadomo ci.

Czekam na ciebie...
Gdy matka obcych przemówi a, Adcox zrozumia a, gdzie jest. Znajdowa a si gdzie w kulistej

pow oce otoczonej wod . Konstrukcja by a dzie em obcych, z

ona, lecz wykonana z organicznych

materia ów...

Skoncentrowa a si i spróbowa a wyobrazi sobie geograficzny plan, ale nie uda o jej si .

Nawo ywanie dzia

o na jej pierwotne instynkty i nie mog a mu si oprze , jednocze nie obawiaj c

si ich szalonej si y.

Nagle królowa podesz a jeszcze bli ej, wystarczaj co blisko, eby mog a j dotkn . Jej obawy

znik y i strach si ulotni .
To nie mo e si sta ...!

Krzykn a, a ca a jej zdolno do kontrolowania widziade znik a, gdy królowa podnios a sw

szponiast

ap , by poci gn j za sob ...

ROZDZIA 13

Billie siedzia a w sto ówce obok Char i powoli pi a kaw . Patrzy a na innych, którzy schodzili

si na niadanie. Wygl dali jak ona sama: ciemne obwódki pod oczami, blade twarze i widoczne
napi cie nerwowe.

Obudzi a si przera ona i jednocze nie w ciek a z powodu przekazu królowej. Ciekawa by a,

na ile prawdziwe s informacje w nim zawarte. Nie dowiedzia a si niczego nowego, z wyj tkiem
potwierdzenia, e planeta, na której znajd si ju jutro, jest t w

ciw , Na pewno. Ró nice w

intensywno ci odbieranych transmisji nie pozostawia y w tpliwo ci.

Billie nie usn a ju po obudzeniu si z koszmaru. S ysza a jak Char krzyczy od czasu do

czasu, a do witu. Ich kwatery s siadowa y ze sob . Spojrza a teraz na przyjació

z obaw , ale

wygl da o na to, e m oda porucznik wzi a si w gar . Usiad y razem, by porozmawia o
wszystkim z wyj tkiem snów. Na to b dzie czas w trakcie zapowiedzianego spotkania z Ripley.

Wilks przyszed ostatni. Wygl da jakby ca kiem nie le si wyspa . Billie poczu a zazdro na

my l, e sier ant nie nale y do ludzi prze ywaj cych potworne majaki.

Ripley opar a si o jeden ze stolików, splot a ramiona na piersi. Kiedy Wilks usiad , zacz a

mówi :

- Dzie dobry. Mog przypuszcza , e nikt nie spa dobrze dzi w nocy i wszyscy wiemy,

dlaczego. Chcia abym jednak; us ysze , czy ktokolwiek z was spostrzeg w koszmarach co nowego.

- Có , to jest ta planeta – odezwa a si Billie. Wszyscy prawie jednocze nie kiwn li potakuj co

owami.

- Pieprzony strza w dziesi tk – stwierdzi Carvey.
- Dobrze wiedzie – przytakn a Ripley. – Adcox, jeste jedyn , która wczesniej wiedzia a,

gdzie ...

- Zbudowa a swój kopiec w jeziorach albo na mokrad ach – powiedzia a Char martwym

osem. – Nie potrafi dok adnie okre li . Jakie gor ce miejsce. Jest okr

e jak kopu a, albo jej

cz

. Ona sama jest o wiele silniejsza ni ziemscy obcy.

Dunston skin g ow .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Pot

niejszej postury i znacznie inteligentniejsza. I jest z ni ca y legion innych. Setki.

Ripley westchn a.
- Obawia am si tego. Czy ktokolwiek dok adniej ustali lokalizacj ?
Jones odchrz kn g

no.

- Ona jest gdzie w najgor tszej cz ci planety. Nie widzia em kszta tu budowli, ale jest to w

jakiej p ytkiej wodzie, gdzie gdzie temperatura jest stale wysoka.

- Dobrze – stwierdzi a Ripley. – To jest cenne. Co jeszcze ?
Zapad o milczenie. Billie rozejrza a si po pokoju. Brewster przechwyci jej spojrzenie i

miechn si zm czonym u miechem. Ciekawa by a, co mu si

ni o. Carvey milcza równie . Falk

gapi si na swe wielkie d onie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Moto i Tully rozgl da y si i
czeka y, a kto wreszcie si odezwie.

Wilks wsta i przerwa napi cie.
- Jeste my wystarczaj co blisko, by zebra dane o powierzchni planety. Mo e natkniemy si na

jaki szczególnie gor cy punkt. Tully, mog aby zrobi takie pomiary ?

Kobieta kiwn a g ow i podnios a fili ank z kaw .
- No, dobra – odezwa a si Ripley. – Wiem e to grube oszacowanie, ale zamierzamy znale

si tam ju jutro, a ci gle nie jeste my gotowi do kilku rzeczy. McQuade i ja zamierzamy
popracowa nad przygotowaniem kilku mechanicznych podno ników i mo emy potrzebowa
pomocy. Spotkajmy si przy luku za adunkowym za pó godziny.

Spotkanie by o sko czone. Billie nie czu a si szczególnie g odna, ale podesz a do pojemnika z

jedzeniem i wybra a jedno z da . Mo e jedzenie troch j pobudzi do ycia. Na

a sobie jak

naukow wersj jajecznicy i wzi a kawa ek chleba.

- Kiedy pokonamy wszystkie przeciwno ci tutaj – odezwa a si Char – to co zamierzamy robi

po powrocie na ziemi . Czy kto my la ju o tej odleg ej przysz

ci ?

- Nie wiem. S dz , e powinni my si martwi o to, gdy uda nam si zaj tak daleko.
Adcox poruszy a wargami, jakby chcia a co doda , ale nie odezwa a si .

Jedzenie podjecha o zapakowane w biodegradowalne opakowania. By o gor ce ale wstr tne.

Billie zacz a je swoje nie smaczne danie i zastanawia si nad ostatnim pytaniem Char. Co

zamierzaj zrobi ? Chyba odpowiedz na nie jest najwa niejsz cz ci ich misji.

* * *

Ripley zaskoczy o pytanie McQuada.
- Bomby Orony – odpowiedzia a. – Czy to nie oczywiste ? Nigdy ich nie odpalono.
McQuade wzruszy ramionami.
- Nie znam nikogo o nazwisku Orona.
Zacz li w

nie prac przy urz dzeniach za adunkowych. Inni powinni zjawi si za kilka

minut. We dwójk rozmontowali dwa pot

ne d wigi Kurtza, spodziewaj c si zrobi z nich cztery

nowe. Mniejsze, l ejsze i lepiej zabezpieczone. Odg osy ich pracy rozlega y si g

nym echem w

wielkiej adowni.

Ripley po

a na pod odze wielki klucz maszynowy i odwróci a si do McQuada.

- Orona by rz dowym naukowcem. To on w

nie by autorem pomys u detonacji adunków

nuklearnych na zainfekowanych obszarach. Wszystko ju by o gotowe, ale zgin , zanim zd
nacisn guzik.

- Dlaczego nie zrobi tego kto inny ?
Tym razem Ripley wzruszy a ramionami.
- Mo e jaka usterka. Mo e kto zawaha si , kiedy nadszed czas to zrobi . Prawdopodobnie

wszyscy którzy potrafiliby odpowiedzie na to pytanie, nie yj .

McQuade sapn ze z

ci.

- Pewnie dlatego tu jeste my, kapitanie.
Podnios a klucz i zacz a przymierza si do jednej ze rub d wigu.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Wi c sk d dowiedzia

si o tym Oronie ?

Ripley odczepi a d wigni i u

a j na pod odze.

- Podstawowa wiedza, przynajmniej tak my

.

- Tak. Wgl da na to, e Korpus mia dost p do tych informacji, a ja nigdy o czym takim nie

ysza em ...

Ripley skrzywi a si .
- Tym jest w

nie dla ciebie wojsko. Grupa wtajemniczonych, którzy nie dopuszczaj innych

do tego, co sami wiedz . Przechowuj kawa ki uk adanki jak diamenty w stalowych sejfach, eby
nikt ich nie znalaz . A ludzie o to nie dbaj . Wi kszo tych informacji u ywana jest wy cznie do
ró nych diabelskich sztuczek. – Nagle przypomnia a sobie do kogo mówi i doda a. – Nie bierz tego
do siebie.

- Nikt nie bra tego powa nie, zgadzam si z tob . Udzia komandosów w tym kryzysie by od

samego pocz tku le zorganizowany. Paka genera ów lata a woko o i wsz dzie wtyka a swoje
paluchy. W wyniku dostali totalne zero. Dlatego tutaj jestem.

Wrócili do pracy, odk adaj c na bok cz ci maszyn, które mia y by pó niej posk adane w

nowe urz dzenia. Ripley lubi a McQuada. Widzia a, jak szybko i efektywnie potrafi pracowa . We
dwójk odwalili prawie po ow roboty, zanim ktokolwiek pojawi si , by im pomóc. McQuade nie
wiedzia o bombach, chocia ...

Usi owa a przypomnie sobie, kto jej o nich powiedzia . O planie Orony. Us ysza a to nied ugo

po drugiej wyprawie LV – 426. Na pewno przed wyl dowaniem w Stacji ...

Brewster, Carvey Adcox i Billie weszli do komory i zbli yli si do nich. McQuade podniós

pytaj co brew.

- Dalej, rozkazuj – powiedzia a. – To s komandosi.
Obserwowa a, jak kapitan wydawa komendy. Billie usiad a na pod odze i zacz a sortowa

ró nych rozmiarów ruby, a trójka

nierzy rzuci a si do rozbierania drugiego d wigu. Pot

ne

klucze zgrzyta y w ich r kach, zapach smarów i rozgrzanego metalu przesyci powietrze.

Dziwne, ale McQuade raz po raz spogl da w jej stron w czasie komenderowania swoimi

podw adnymi. Wiedzia a, e za oga j w

nie uwa a za przywódc wyprawy, ale by a zaskoczona,

e ... sama odbiera to tak naturalnie.

Zwróci a swe my li w kierunku dalszej realizacji planów i jednocze nie zanotowa a w pami ci,

e musi popyta innych, co wiedz o Oronie.

Wilks pochyli si nad barkami Tully i odczytywa dane o planecie.
- Atmosfera zdatna co oddychania, ale na granicy normy – odezwa a si techniczka. – Du a

ilo ska

, ma a tlenu.

- Mog o by gorzej - stwierdzi Wilks. – W drowanie w skafandrach w tym klimacie by oby

czarni .

- Du o wody. Prawie osiemdziesi t procent powierzchni stanowi ocean. Na l dach jest te

du o jezior. Pe no ladów rozpuszczonych minera ów i prawdopodobnie lokalnego ycia. Picie tego
roso u nie by oby chyba rozs dne.

Wilks pochyli si ni ej. Ci enie by o o po ow wi ksze ni na Ziemi. Dobrze, e wszyscy w

grupie s silni fizycznie.

- Nie pij wody i nie oddychaj?
-Co?
- Stary art - wyja ni . - Co jeszcze? Klimat, ro liny, zwierz ta...
- To wietrzna planeta - powiedzia a Tully — przynajmniej w górzystych regionach. ycie musi

opiera si na cieple i truciznach, bo tutejsze s

ce nie wieci wystarczaj co mocno przez grub

warstw chmur. Nie jest to zbyt przyjemne. Musz tu by jakie zwierz ta, chocia

adnego nie

widzia am.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks s ucha . Przecie pieprzone potwory musz co je . Mog oby by gorzej, ale i tak

znajd si na planecie, gdzie jest gor co i wilgotno, a bieganie przy tej grawitacji b dzie wyzwaniem
nawet dla najsilniejszych spo ród nich. Dotrze do mrowiska i opanowa wszechpot

królewsk

ow pieprzonej matki obcych na jej w asnym terenie – wspania e zadanie. Nie ma problemu.

Przecie komandosi s chudzi, podli i nieprzyzwoici. No w

nie.

- W porz dku - odezwa si . - Mo e uda ci si okre li najgor tsze miejsce na planecie. Warto

wyl dowa w pobli u.

Opar si wygodnie o cian i przygl da , jak Tully poszukuje informacji. Matka Królowa

niew tpliwie wybra a najbardziej czarowny punkt na swoj rezydencj i pewnie nie b dzie jej chcia a
opu ci bez walki. Kolejne niedobre miejsce na umieranie. My la ju o tym wiele razy, e pewnie
zginie na tej wyprawie. Wszech wiat mo e przeznaczy tylko pewn ilo szcz cia dla jednego
faceta i on je ju dawno temu wykorzysta . Ech, do diab a z tym. Je eli teraz kolej na niego, to i tak
na o nic nie poradzi. Je eli nie, to ciekaw by , co mu si jeszcze przydarzy.

ROZDZIA 14

Billie zmierzwi a w osy Dylana i przygl da a mu si jak pi. Czu a jego gor ce i g adkie nogi

na swoich. Nie ba a si zapa w sen - jej strach ulotni si , kiedy Brewster wszed do

ka.

Interesuj ce, jak seks mo e uspokoi cz owieka. Czu a si wyciszona, zrelaksowana, chocia mo e
nastawiona za bardzo introspektywnie.

Dylan zamrucza przez sen i odwróci si od niej. Brewster. Dylan Brewster. Pojawi si u niej

w drzwiach zaledwie kilka godzin temu i spyta , czy nie potrzebuje towarzystwa. Poczu a wtedy, jak
delikatny dreszcz rozkoszy sp ywa jej w dó po kr gos upie. Jaka uprzejma by a jego propozycja
sp dzenia razem nocy. Prawdziwy d entelmen... przynajmniej taki by na pocz tku. Potem, kiedy si
kochali, by nami tny i dziki.

Billie pami ta a, przeczyta a to gdzie dawno temu, e seks jest normaln reakcj w przypadku

zagro enia, jako rodzaj instynktu, firmacji ycia. Chyba tak rzeczywi cie by o. Polubi a mimo
wszystko tego m odego

nierza i zadowolona by a, e jest teraz razem z nim. Lecz nie kocha a

go...

Pomy la a o Mitchu i zaskoczona stwierdzi a, e jego wspomnienie nie boli ju tak bardzo.

Cokolwiek czu a do niego, nie mia o najmniejszego zwi zku z tym, co robili z Dylanem. Mitch
pragn tylko czu jej mi

, niezale nie od tego, czy mogli si kocha fizycznie. W tpi a, e

móg by jej zazdro ci spokoju my li.

Tego ranka za oga mia a spotka si i przedyskutowa ostatnie szczegó y planu. Wyl duj na

planecie za mniej ni dwana cie godzin. Na t my l

dek skurczy jej si gwa townie. Gdyby

wszystko posz o po ich my li, szybko znale liby si w drodze powrotnej na Ziemi . Czu a
zdenerwowanie i jednocze nie podniecenie. Dobrze by o by znów w uderzeniu, ponownie walczy ,
zamiast siedzie bezczynnie lub ucieka . Mo e uda si zmieni los ludzi, którzy zostali na Ziemi...

Wsun a si g biej pod cienkie nakrycie i przylgn a do swego nowego kochanka. Chcia a si

troch ogrza . Odwróci si do niej i uchyli powieki.

- Jak tam? - odezwa si zaspanym g osem. -W porz dku?
- Pewnie. My

o ró nych sprawach.

Ziewn i zamkn oczy, ale u miechn si nieznacznie.
- O czym konkretnie? - zapyta i wsun r

pomi dzy jej uda.

Rozchyli a nogi i podkurczy a je troch .
- My la am, e nie b

ci mia a ju przez reszt nocy - stwierdzi a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jej oddech sta si g

niejszy, gdy poczu a, jak palec Dylana w lizguje si do jej wn trza.

- Nadal mnie nie ma. Po prostu zignoruj to, co czujesz.
Roze mia a si i si gn a po jego wypr ony cz onek. Zacz a przesuwa d

w dó i w gór

po g adkiej jak jedwab skórze. Dylan j kn g

no, gdy wspi a si na niego. Poczu a, rozpalon

twardo przenikaj

do g bi. Przesun a cia o, by znale swe najczulsze miejsce. Poczu a, jak

rozkosz zaczyna w niej pulsowa ... "To jest w

nie ycie" - pomy la a i krzykn a g

no.

Ripley sta a w luku za adunkowym i przygl da a si ludziom, którzy tu si zgromadzili.

Patrzy a, jak ch on li informacje przekazywane im przez Tully i Wilksa. Kr

yli ju po orbicie wokó

planety. Kurtz wyl duje i wypu ci adownik z ma grup wewn trz. Sprawdz , co dzieje si na
powierzchni i prze

raport reszcie za ogi. Wszyscy zgodzili si , e jest to najlepsza forma dzia ania

przed przyst pieniem do realizacji g ównego zadania. Trzeba sprawdzi , co czeka ludzi na tej
diabelskiej planecie.

"Chyba wreszcie, wraz z wiekiem, dojrza am" - pomy la a. Teraz nie robi a ju nic pochopnie,

bez sprawdzenia.

Moto sugerowa a wys anie na pocz tek robota, ale jej propozycja nie znalaz a uznania. Nie

dlatego, e by to z y pomys , ale próbniki, które posiadali, mia y bardzo ograniczone mo liwo ci.
Nie wolno by o polega na nich; mo na by za to drogo zap aci . Robot nie potrafi dostrzec
wszystkiego, ani wyczu zapachu mrowiska obcych, a to móg by da im z udne poczucie
bezpiecze stwa.

Ripley musia a si w tym momencie u miechn . Bezpiecze stwo. No w

nie.

Wilks i Tully zako czyli swoje wyst pienia i popatrzyli na ni . Wiedzia a, czego oczekuj .
- Có - odezwa a si . - Czy kto

ni ostatniej nocy o królowej?

Popatrzyli po sobie i zgodnie potrz sn li przecz co g owami. Najwyra niej nikt dzi nie mia

koszmarów.

- Czy to znaczy, e ona wie o nas? - spyta a Adcox.
- Mo e tak. Albo po prostu strzela za daleko. Trudno powiedzie .
Porucznik skin a g ow . Paru innych zrobi o to samo. - Wiecie ju du o o tym miejscu -

mówi a dalej Ripley. - Nie b

nikogo prosi o nic, do czego sama nie jestem przygotowana, wi c

równie na adowniku i potrzebuj ochotników. Wi kszo z was by a ju w walce, ale

niektórzy s silniejsi fizycznie, a to zwi ksza szans na skuteczne dzia anie. To wy jednak musicie
podj decyzj , nie ja. Niektórzy musz pozosta na pok adzie. Tully, ty jeste magiem od
komputerów i zostajesz tutaj.

- Tak sobie wyobra

am - powiedzia a Tully.

Stara a si mówi ca kowicie oboj tnym tonem, ale Ripley us ysza a w jej g osie cie ulgi.
Ripley mówi a dalej: - McQuade i Brewster s pilotami. Nie widz mo liwo ci ryzykowania

yciem którego z was, wi c i wy zostajecie tutaj...

Brewster przerwa jej:
- Hej, jestem gotowy lecie ! McQuade mo e kierowa statkiem...
- S uchaj, nie powiedzia am, e si nie nadajesz, Brewster. Potrzebujemy ciebie na statku. Poza

tym kto musi pozbiera nasze resztki, je eli spieprzymy zadanie. Zgadzasz si ze mn ?

- Tak - odpowiedzia tonem, z którego wynika o, e nie odpowiada mu taki obrót sprawy.
"Diab a tam si zgadzasz" - pomy la a Ripley.
- Jones, ty tak e zostajesz.
- Mog wam by potrzebny - powiedzia i wstrz sn ramionami.
- To prawda. Ale je eli zostaniemy ranni, zawsze mo emy u

zestawu pierwszej pomocy.

Lepiej zosta . B dziesz móg nas naprawi po powrocie we wzgl dnie bezpiecznym miejscu.

"Je eli tylko wrócimy" - przemkn o jej przez my l.
Wsta Falk.
- Zg aszam si . Id .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ripley z rado ci powita a pierwszego ochotnika. Skin a mu g ow i powiedzia a:
- Wspaniale, Falk. Witaj na pok adzie adownika.
Dunston i Carvey wstali jednocze nie. Potem Adcox i Billie. Wilks zostawi Tully i do czy do

nich. Za nim posz a Ana Moto.

Ripley podnios a r

.

- Wystarczy - powiedzia a. - Jak ju wspomina am, potrzebujemy zapasowego oddzia u na

wypadek, gdyby nam si nie powiod o. Gdyby my poszli wszyscy, nie b dzie miejsca na bro . Moto,
zostajesz. Jeste w ród nas chyba najlepszym strategiem. Billie...

- Id - odezwa a si cichym g osem dziewczyna.
W oczach Billie jarzy a si tak nieodwo alna determinacja, e Ripley zawaha a si , a potem

kiwn a g ow .

- Dobrze.
Odwróci a si do McQuada i gestem pokaza a, eby stan ko o niej. Kapitan wyszed do

przodu, odwróci si frontem do reszty i zacz wyja nia , jak dzia aj podno niki za adunkowe.

Ripley popatrzy a na za og . S dobrzy, wszyscy z nich s dobrzy. Mo e si uda , po prostu

powinno si uda . Co tam, musi si uda .

Wilks sta w kabinie sterowniczej razem z McQuadem, Brewsterem i Tully. Wszyscy

przegl dali odczyty z miejsca przeznaczonego na l dowanie. Brakowa o jeszcze tylko oko o
dwudziestu minut do przyziemienia i sier ant czu , jak adrenalina zaczyna kr

mu w

ach.

Ponownie zd a na spotkanie z obcymi. Dopóki chocia jeden z nich pozostanie przy yciu i dopóki
on sam jeszcze oddycha, b dzie stawa twarz w twarz z tymi potworami, a zniszczy je ca kowicie.
Nie wydaje si to by naj atwiejszym zadaniem, ale ju si przyzwyczai .

Brewster wychwyci jaki ruch na po udniowej pó kuli w rejonie, który Tully okre li a jako

najgor tszy na planecie. Tam wyl duj najpierw. Nikt nie w tpi , e tam w

nie jest Ona. Wszyscy

zdawali si by tego pewni.

Po wyborze zespo u adownika, spotkanie trwa o jeszcze przez jaki czas. McQuade

zademonstrowa u ycie d wigów, a Ripley zrobi a ma e dochodzenie na temat Orony. O nim i jego
bombach wiedzieli Wilks i Ana Moto. Dziwne, ale poczu a co w rodzaju ulgi, e kto jeszcze wie o
tym.

Wygl da o na to, e schodzenie do l dowania mo e by ci kie, wi c jeszcze raz sprawdzili

statek i zabezpieczyli wszystko. G upio by oby zosta rannym przez jak zapomnian fili ank
kawy.

Wilks zauwa

, jak patrz na siebie Billie i Brewster. Nie móg zignorowa tych spojrze i

mia o nich swe w asne zdanie. Có , to nie jego interes. Nie móg jednak przeoczy swych w asnych
odczu . Wiedzia , e Billie i ten kapral kochali si . Zacisn z by. To by o... czu si niezr cznie,
chocia nie bardzo wiedzia , dlaczego. Billie by a ju du dziewczynk i nie potrzebowa troszczy
si o ni ... My lenie o tym na kilka minut przed wyl dowaniem na planecie królowej-matki obcych
by o g upot . Jakby nie mia si czym przejmowa . Potrz sn lekko g ow i skoncentrowa si na
ekranie komputera. Byli o krok od wielkiego pieprzonego zam tu i powinien si ca kowicie skupi
na tym jednym zadaniu, a nie my le o seksualnych podbojach Billie... Powoli, z wysi kiem wypchn
z g owy niepo

dane my li. Wci gn g boko powietrze. Czas zrobi wreszcie to, co ma by

zrobione. Wszystko inne ma drugorz dne znaczenie. Trzeba w ko cu kopn w t dup , albo
samemu poczu pot

nego kopniaka. By gotowy na obie ewentualno ci.

Semper fidelis, skurwysyny, i niech diabe porwie tego, kto zostanie w okopie.

ROZDZIA 15

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Moto ci gn a ochronne okulary i odwróci a si do Ripley.
- Je eli to jej nie powstrzyma, nic jej nie powstrzyma - powiedzia a.

nie sko czy a spawanie brzegów zamkni cia jednego z w azów do adowni. McQuade

ci gle jeszcze pracowa przy drugim, a Ripley sta a ze skrzy owanymi ramionami i czeka a, a
roz arzony spaw ostygnie. Powietrze przesycone by o zapachem rozgrzanego metalu i stopionego
plastiku.

na miejscu za kilka minut i da o si odczu napi cie panuj ce w ród za ogi. Zadziwiaj ce,

ale sama by a dziwnie spokojna.

Kapitan wy czy palnik.
- Gotowe - powiedzia to odrobin za g

no.

Ripley kiwn a g ow . Pomy la a, e powinna by w tym momencie bardziej podniecona; jej

stan odpr enia wygl da prawie na dekoncentracj . Nie by o to jednak rozproszenie uwagi, raczej...
"Spe nienie - pomy la a. - Znalaz am si tam, gdzie pragn am by ".
Po sprawdzeniu obu w azów, Ripley zabra a kapitana i Moto na wy szy poziom. Klapy wydawa y
si by wystarczaj co solidne, a oni zrobili wszystko, co tylko mogli. Lecz to nie b dzie jaka
zwyczajna robotnica. Ripley mia a jednak nadziej , e królowa królowych nie b dzie zbyt pot

na.

Mia a ju do czynienia ze zwyk ymi królowymi obcych - by y wi ksze, silniejsze i sprytniejsze ni
zwyk y potwór. Gdzie w zakamarkach wiadomo ci tli a si nadzieja, e ta jedna, najwa niejsza, nie

dzie czym znacznie gorszym. Zreszt , to bez znaczenia. B dzie, co ma by .

Za oga usadowi a si ju na swoich miejscach. Billie rzuci a Ripley przelotny, nerwowy

miech, kiedy ta wesz a do kabiny sterowniczej. Brewster sprawowa funkcj pierwszego pilota; za

nim siedzia a Tully. Wilks w

nie dopasowywa pas w jednym z foteli w drugim rz dzie.

Ripley podesz a do fotela drugiego pilota i usiad a.
Wilks odwróci si do niej.
- Hej, Ripley. Ustalili my schemat poruszania si po po udniowej pó kuli. Na wypadek,

gdyby my musieli l dowa tam...

- Nie "na wypadek" - przerwa a mu. - Ona tam jest. Wiesz o tym.
Sier ant pokr ci g ow .
- Dobra, prawdopodobnie jest. Szybko si o tym przekonamy. Swoj drog , Tully natkn a si

na dziwn formacj skaln . Nie uwierzy aby , jak wygl da. Jak jaki trik. Jest tak e niewielki wiatr.

Brewster odwróci si od konsoli i skin na Wilksa.
- Gdyby to by o takie atwe, ka dy móg by to zrobi . Zreszt , topografia terenu to problem dla

adownika. Ja mam tylko wyrzuci was w odpowiednim momencie.

Ripley us ysza a gorycz w jego g osie. Ci gle by ura ony, e nie w czy a go do za ogi

adownika.

- Owszem, ale lot nie wydaje si

atwy. Dobrze, e to ty siedzisz za sterami, Brewster. Taki

fachowiec jak ty nie powinien mie problemów.

Brewster nie odpowiedzia , ale Ripley zauwa

a jakby jego napi cie nieco zmala o. Bardzo

dobrze. Wchodzili w decyduj

faz l dowania i ostatni rzecz , której potrzebowali, by obra ony

pilot.

- Carvey i ja ustawili my sektory w komunikatorze adownika - odezwa a si Tully. - Nie

musicie wi c obawia si zak óce .

- Wspaniale - pochwali a Ripley.
Zerkn a na odczyty instrumentów przed sob i d onie same jej si zacisn y. Brak

zdenerwowania sta si wspomnieniem. Teraz trzeba by o tylko siedzie i czeka .

- My

, e jeste my gotowi - powiedzia a.

- Dobra - odpowiedzia Brewster. - Bo ju jeste my na miejscu, wspó rz dne 0-6...
Reszty jego s ów ju nie us yszeli. Zgin y w szumie, kiedy nacisn guzik i polecieli w dó .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie chwyci a si kurczowo fotela i zamkn a oczy. Jak zwykle w zerowym ci eniu,

dek

zacz wyczynia dziwne rzeczy. Nigdy si do tego nie przyzwyczai. Wyobrazi a sobie, e Kurtz
przebija si przez ci kie chmury, a deszcz b bni o jego pow ok ...

"Przesta o tym my le " - skarci a sama siebie, gdy poczu a md

ci. Stara a si zmusi do

przyjemniejszych rozmy la : "Ostatnia noc z Dylanem, jego blisko , dotkni cia, jego ruchy g boko
we mnie, spadanie... O, Panie, o tym te nie my l"

Nagle statek jakby wjecha do jej brzucha. To nie by o ju

agodne spadanie, lecz co znacznie

gorszego. Otworzy a oczy. Mia a nadziej , e sko czy si to niebawem. Char odwróci a si do niej z
wymuszonym u miechem na twarzy.

- Jeszcze yjemy - powiedzia a.
Billie kiwn a w odpowiedzi g ow i spojrza a na najbli szy monitor. Nic nie by o wida .

Ci gle byli jeszcze zbyt wysoko.

Wilks przechyli g ow . Wygl da na maksymalnie napi tego.
- Lokalny wiatr wieje z pr dko ci 130 w

ów - powiedzia . - Spycha nas w dó . Lepiej

ucieka , zanim zrobi si niebezpiecznie.

Na d wi k jego g osu Billie poczu a jak wszystkie wn trzno ci skr ci y jej si w jeden wielki

supe . "Jak wiele przeciwno ci musimy pokonywa ". Zdusi a w sobie narastaj ce poczucie
przera enia. Poczu a, e ca e ycie przygotowywa a si na t chwil . Wierzy a, e tak jest. Teraz
by a gotowa ryzykowa g ow - dla Amy, dla Wilksa i Ripley, dla innych. Ka dy z nich mia swój

asny osobisty powód, dla którego si tutaj znalaz . Obowi zek. Honor. Popatrzy a na Falka, na

jego pust twarz - on jest tu, by si m ci . To nie mier j przera

a, ba a si niepewno ci.

Lot sta si g adszy, prawie spokojny.
Carvey i Falk odpi li pasy i podeszli do jednego z monitorów.
"Co, do diab a" - pomy la a Billie i wsta a, by do czy do nich.
Przelecieli ju przez chmury i wida by o najbardziej opuszczone miejsce, jakie kiedykolwiek

widzia a Billie. Kurtz porusza si zbyt szybko, eby przyjrze si uwa nie, ale tak daleko jak tylko
mo na by o dostrzec, powierzchnia planety by a taka sama. Ka

e p ytkiej, szarawej wody

rozci ga y si ca ymi kilometrami, przerywane kawa kami brudnych zwa owisk skalnych. K pki
bezbarwnej ro linno ci, cz

z nich by a z pewno ci czym w rodzaju grzybów, wyrasta y na

brzegu wód. Jaki dziwny, be owy mech wydawa si pokrywa wszystko wokó . Przelecieli nad
jakimi niecodziennymi formami ycia ro linnego, a Billie pomy la a, e musi je uprawia jaki
szalony ogrodnik. Mia y poskr cane ga zie i wij ce si odnogi, które rozpo ciera y si na wszystkie
strony i pulsowa y na wietrze. Billie dostrzeg a w ko cu niemo liwie wysok kolumn ska y,
wyrastaj

z niesko czonego ciemnego morza. Co za mi e miejsce. Odwróci a si .

- Lepiej chod my do adownika - powiedzia a g

no.

- W

nie - zgodzi si Carycy i ruszy w kierunku schodów. Za nim poszli Falk i Dunston.

Jones poszed w kierunku dzia u medycznego.

Billie sta a przez chwil nieruchomo i próbowa a przygotowa si do tego, co mia o nast pi .
- W porz dku? - spyta a j Char.
Dziewczyna spojrza a na przyjació

i spostrzeg a trosk w jej twarzy.

- Tak, pewnie. Po prostu uspokajam nerwy.
Zesz y razem na ni szy poziom. Ci gle nie mog a opanowa strachu. Przecie byli tylko

niewielk cz ci jakiego ogromnego planu; przecie ich przeczucie powodzenia jest fa szywe;
przecie nie id tam z w asnej woli, ale s prowadzeni na smyczy przez sny...

- Na Budd , co za wspania e miejsce - odezwa si Brewster. - Mo e powinienem przyjecha

tu na wakacje.

Prowadzi teraz Kurtza przez dziwne otoczenie. Porywy wichru targa y statkiem tak mocno,

e zachodzi a obawa jego rozbicia.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks przygl da si widokom w milczeniu. By o to najbardziej przez Boga zapomniane

miejsce, jakie kiedykolwiek widzia . Prawie czu lepk , g st wilgo powietrza i odór alkalicznej
wody. Tylko od patrzenia na to wszystko dostawa g siej skórki.

Brewster przerwa jego zamy lenie.
- Znalaz em miejsce, gdzie jest wzgl dnie spokojnie. Niedaleko od g ównej trajektorii.
Przez minut nikt si nie odzywa .
- Ludzie, albo si decydujemy, albo nie. Nie mog tkwi tu, w tym wietrze, w niesko czono .
- Dobra - zdecydowa a Ripley - lecimy tam. Wilks, wracamy do reszty.
Tully u miechn a si do nich, kiedy mijali j , id c do schodów.
- Powodzenia - powiedzia a.
Brewster równie podniós kciuk na szcz cie, mimo e w

nie manipulowa przyciskami

konsoli.

Inni zgromadzili si ju wokó adownika. Wilks machn , by wchodzili do rodka, sam wszed

jako ostatni. Sprawdzi , czy wszyscy zapi li pasy, a potem poszed do przodu pojazdu. Billie
siedzia a przy konsoli. Mog a z tego miejsca sprawdza to, co dzieje si na zewn trz. Zbli ali si do
miejsca znalezionego przez Brewstera.

W interkomie zatrzeszcza g os:
- No, dzieciaki. Prawie dojechali my. - G os nale

do Dylana Brewstera. - Tully mówi, e

ruch powietrza prawie usta i wydaje si , e to zas uga tej formacji na zachód od miejsca, gdzie
macie wyl dowa . Dok adnie w punkcie 7-2-7.

- Czy to jaka skalna formacja? - spyta a Billie.
- Niestety nie. Wygl da na organiczn . S uchaj, Carvey. Ci gle winien mi jeste pieni dze, wi c

uwa aj na siebie, dobrze? Wy wszyscy te dbajcie o siebie.

- I ty tak e - powiedzia a Billie.
- Dzi ki, Brewster - powiedzia Wilks.

czy systemy kontrolne pojazdu i sprawdzi dane nawigacyjne. Wszystko wygl da o

normalnie. Maszyna wygl da a jak kawa o owiu na ko ach i zaprojektowana zosta a do jazdy po
ka dym terenie. Wn trze by o je eli nie komfortowe, to co najmniej wygodne. Na monitorze
przedniej kamery mo na by o zobaczy du cz

terenu przed pojazdem; teraz by to obraz

wn trza doku wy adunkowego. By a te ma a szyba z krystalicznej stali, ale widok przez ni by
mocno ograniczony.

Na wierzcho ku adownika zamontowano dzia ka. Wielokrotnie je sprawdzili, chocia mieli

nadziej , e nie b

musieli ich u ywa .

- Uwaga - rozleg si g os Brewstera.
Wilks spr

si ca y, gotowy do dzia ania.

Kurtz dotkn pod

a. Sier ant a podskoczy od gwa townego uderzenia i poczu , e

powierzchnia planety trze o spód statku. adownik posun si do przodu na metalowych linkach, a

az powoli stan otworem.

-Naprzód!
Wilks chwyci dr ek sterowniczy i wysun w wod na zewn trz ramp dla adownika. Na

powierzchni planety tu i tam wida by o porozrzucane ska y, jakie marne resztki ro linno ci. Jednak
prawie ca a widoczna powierzchnia zalana by a g bokim na metr oceanem. Rozci ga si we
wszystkich kierunkach, a po horyzont. Wiatr marszczy jego powierzchni , a gdzieniegdzie
pojawia y si ma e grzywacze z bia ymi ko nierzami piany. Tylne ko a adownika zacz y si obraca
i pojazd zjecha w nieznany p yn.

- Dobra robota - stwierdzi Wilks. - Jeste my na dole. Witamy w mie cie, ludziska.
- A nas tam nie b dzie - odezwa si Brewster z alem w g osie.
Odg os startuj cego statku s ycha by o nawet we wn trzu adownika. Brewster i inni wznosili

si wysoko, ponad rejon wichrów. B

czeka na sygna przywo awczy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

"Je eli tylko zostanie kto , by go wys

" - pomy la Wilks.

Co tu by o nie tak, czu to gdzie w pod wiadomo ci. Znale li si jednak tutaj i czas na

dzia anie.

- Idziemy sobie obejrze dom królowej - powiedzia .

downik potoczy si naprzód.

ROZDZIA 16

Z pozycji, w jakiej zosta a zainstalowana kamera adownika, trudno by o okre li dok adnie,

czym jest obiekt, ku któremu zmierzali. Ekran pokazywa tylko wod i niebo, tak podobne w
kolorze, e niemal nieodró nialne. Czuli si tak, jakby podró owali przez pró ni . Billie prawie przez
ca y czas mia a wzrok utkwiony w czujnikach ruchu i Dopplerze. Odezwa a si , kiedy zobaczy a co
wartego uwagi:

- Mamy tu sze z grubsza sferycznych obiektów. Rozstawione s w odst pach po oko o

dwadzie cia metrów i ustawione na obwodzie ko a. Najwi kszy ma ze trzydzie ci metrów wysoko ci
i jest umieszczony w centrum pomi dzy innymi.

- Wygl da to na mrowisko ze snu Adcox - mrukn Wilks.
- Tak - potwierdzi a Billie i odsun a w osy ze spoconego czo a.
Sch adzacz powietrza l downika robi co móg z gor cym powietrzem planety, ale niewiele to

pomaga o. Trz li si i podskakiwali, gdy pojazd pokonywa powoli zalany wod teren.

- Moja dupa - j kn Wilks. - To ma by p asko. Chcia bym zobaczy , co Brewster nazywa

nierówno ci .

Dla Billie wszystko wydawa o si snem. Serce dudni o jej w piersiach tak g

no, e zdziwi o

, e nikt tego nie us ysza .

- Wilks, to ma by , jak s dz , wyprawa zwiadowcza, prawda? Dlaczego zmierzamy wprost do

mrowiska? Czy nie powinni my znale bezpieczniejszego miejsca do obserwacji...?

- Rozejrzyj si . Gdzie mieliby my je znale ?
- Mówi tylko, e mo emy traktowa te potwory z nieco wi ksz ostro no ci , spróbowa ...
- S uchaj, dziecko. Nie zamierzamy zajecha wprost pod frontowe drzwi. Podjedziemy troch i

zobaczymy, co si stanie. No, jak? W porz dku? Je eli ta próba si nie powiedzie, wy

robota,

chocia

aden z nich nie potrafi nic robi . Nic, co nam jest potrzebne.

Billie kiwn a g ow , ale ci gle czu a niepokój.
- Wilks, to nie wygl da najlepiej.
- Tak. - Zacisn usta. - Zauwa

em.

Billie westchn a. Ona i sier ant ju to prze yli. Nie w tym miejscu, ale znale li si ju kiedy

w podobnej sytuacji. Kiedy pomy la a o tym, niespodziewanie poczu a ulg .

- Dwie minuty - powiedzia a g

no.

- B dziemy gotowi. - Gdzie , zza jej pleców zawo

a Ripley.

Billie chcia a, bardzo chcia a w tym momencie podej do niej i powiedzie jej o swoim

przera eniu, swoich obawach. Mo e to pomog oby jej w uporaniu si z w asn psychik .

Nagle l downik zatrzyma si z przejmuj cym zgrzytem. Pojazd przechyli si na lewo,

rzucaj c Billie w g b fotela.

- Co, do kurwy...? - zacz Falk.
Ripley podnios a r

z niem pro

o cisz .

- Wilks, Billie, co si sta o?
Billie przebieg a wzrokiem wyniki testów diagnostycznych na ekranie komputera.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Zgi li my jedn z rufowych osi. My

, e to o to chodzi - powiedzia a Billie lekko dr cym

osem.

- W co uderzyli my? - spyta a Adcox.
- Nie wiadomo. - Rzuci przez rami Wilks. - Co jest pod wod . Chyba Stracili my g sienic .

Poczekajcie, zobacz , czy uda mi si wycofa l downik.

Silniki zawy y. Min o kilka sekund i Wilks zdo

uwolni pojazd.

- W porz dku, jeste my czy ci - powiedzia i po sekundzie dorzuci . - Popatrzcie na ekran.
Ripley spojrza a i g

no wypu ci a powietrze.

- O, Bo e - szepn a Adcox.
Stali w odleg

ci mniejszej ni sto metrów od jakby ogromnego, kr

ego jab ka, które

usadowi o si w ciemnej wodzie, po yskuj c ró owaw szaro ci . Dziwne linie krzy owa y si na
powierzchni dziwacznego obiektu.

"Jak

y" - pomy la a Ripley.

ugi i gruby niby sznur czy go z drugim, wi kszym "jab kiem". To bli sze by o d ugo ci

downika i ze dwa razy wy sze.

- My

, e najechali my na co do czonego do tej rzeczy - powiedzia Wilks.

- Billie, czy jest tam kto ? - spyta a Ripley.
- Nie wida

adnego ruchu. Je eli s gdzie w pobli u, to musieliby spa , eby nas nie

spostrzec. S uchajcie, sadz , e powinni my si troch cofn . Czuj , e nie jest tu za ciekawie.

Ripley zmarszczy a brwi.
- Jeste my, gdzie jeste my. Je eli us yszeli nasze stukanie do drzwi i nie zareagowali, uwa am,

e przez jak minut nic si nie stanie.

Wszyscy wpatrzyli si maksymalnie skoncentrowani w ekran. Nic si nie dzia o.
Prawd mówi c Ripley oczekiwa a, e zobaczy hord potworów, wy aniaj

si zza jednego z

"jab ek" i atakuj

l downik. Spojrza a na Billie. Dziewczyna wpatrywa a si uporczywie w

wykrywacze ruchu. Nic...

To Falk pierwszy przerwa cisz .
- Chod my przyjrze si temu z bliska, co wy na to?
Wsta , podniós komunikator, za

go na ty g owy i si gn po buty.

Podniós si równie Dunston.
Ripley pokr ci a g ow .
- My

, e powinni my poczeka i mo e najpierw stukn w to l downikiem. Nie wiemy z

czym mamy do czynienia.

Falk nie przesta si ubiera .
- Czy nie po to tu jeste my - powiedzia - eby si tego dowiedzie ?
Carvey wsta i pomóg Dunstonowi zatrzasn zapi cia butów. Potem sam si gn po

skafander.

- To dobry pomys - powiedzia . - Po prostu wyskoczymy i rzucimy okiem. We miemy bro ,

mamy pancerze i l downik za plecami. Zajmie nam to z gór pi minut.

Ripley szybko przemy la a sytuacj . Wszyscy z nich wiedzieli, czym s obcy i do czego s

zdolni. Nikt nie lekcewa

tego, co mo e si wydarzy . Ale w jednym Carvey mia racj - byli

przygotowani do tego zadania. Nie by o ono zreszt bardziej wariackie ni ca a misja, która mia a
coraz mniej sensu, wed ug jej osobistego zdania.

- W porz dku - powiedzia a.
- Nie! - krzykn a Billie. - Ripley, nie pozwól im wychodzi . To nic nie da. Nie czujesz tego?
Dunston wyst pi do przodu, oci

y w skafandrze. Buty g

no stuka y o pod og , cicho

szumia a hydraulika ubioru.

- Billie - odezwa si spokojnym g osem. – Podj li my decyzj , eby tu przylecie . To, co

robimy, jest cz ci planu.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

By o co w jego twarzy, mo e pogodzenie si z losem, co powstrzyma o dziewczyn od

dalszych protestów. Odwróci a si i posz a na przód kabiny. Nie odezwa a si ani s owem.

Trójka m czyzn w pe nych ubraniach sta a przy wyj ciu i spogl da a na Ripley. Czekali na

ostateczn decyzj . Ka dy z nich za

grub kamizelk z os on na g ow i ochraniacze ko czyn.

Ka dy d wiga standardowy karabin, tak sam bro , kalibru 10 mm, jak ta, któr nauczy a si
pos ugiwa Ripley.

- S uchajcie komunikatorów - powiedzia a. - Billie ledzi ca e otoczenie. Na najmniejsz

oznak k opotów, wracacie tutaj. Martwi bohaterowie nie s nam potrzebni. Powodzenia.
Przerwa a na chwil i zastanowi a si , co jeszcze mo e im powiedzie . Chyba nic.

- Ruszajcie.
Otworzyli w az.
Kiedy w az si otworzy , Wilks poczu uderzenie gor cego powietrza. Zapach by taki, jaki

sobie wyobra

, ale jeszcze intensywniejszy - zgni a, zatruta chemikaliami ywno . Wiatr zawy na

brzegach odchylonej klapy wyj cia.

Wci gn powietrze przez zaci ni te z by i popatrzy na ekran monitora. Billie siedzia a przy

nim poblad a i napi ta. Starannie obserwowa a, co si dzieje.

Wilks chcia by by razem z innymi na zewn trz, ale nie móg sobie na to pozwoli . By po ród

nich najlepszym kierowc

adownika i gdyby co si sta o, b

mogli szybko st d uciec.

- Falk, odezwij si - powiedzia do komunikatora.
- Zbli amy si do tego, jeste my mo e o trzydzie ci metrów przed obiektem. Pozostaniemy po

tej stronie. Meldunek Falka rozlega si g

no i wyra nie.

- Chryste, co za pieprzony smród - odezwa si Carvey – musieli cie co pomyli sier ancie.
- Co ty bredzisz? Mo esz oddycha czy nie?
- Gdybym wiedzia wcze niej, przywióz bym latawiec. Tu musi wia co najmniej kilka setek na

godzin .

- Sto pi dziesi t - poprawi go Wilks. Obserwowa , jak trzej m czy ni pojawiaj si na

dolnym brzegu ekranu.

- No, mamy was na wizji - powiedzia . Jedna z postaci odwróci a si i pomacha a r

.

- Cze , mamusiu!
- Przesta b aznowa , Carvey. – Wilka wyszczerzy z by. – Wydaje mi si , e jeste tutaj tylko

zwiadowc .

Ich arty tylko na chwil przerwa y napi cie, ale to i tak by o co .
Postacie zbli

y si do dziwnej sfery. Ich buty podnosi y si i opuszcza y w si gaj cym kolan

paskudztwie. Ciemna ma bryzga a na wszystkie strony. Stali teraz zaledwie kilka metrów od
"jab ka" - Falk wysun si do przodu, a Carvey i Dunston zostali nieco z ty u po obu bokach.

- Nie rozdzielajcie si - ostrzeg Wilks - pozosta cie w zasi gu wzroku.
- Wsz dzie na tym czym jest jaka pow oczka - odezwa si Carvey. - Jak... jak galareta.
- Wygl da na to, e wyp ywa ze rodka tej budowli - doda Dunston.
- Czym one s ? - To znów by Carvey. - Za du e na odw ok... Mam nadziej , e nie s to

odw oki z jajami. Cokolwiek to jest, do diab a, s czy si z tego jak skurwysyn. Cholera, prawie
mog zobaczy , co jest w rodku...

Uniós mechaniczne rami , by dotkn powierzchni dziwad a.
Billie sapn a i Wilks poczu , jak zadr

o mu serce.

- Cholera, co si poruszy o! - powiedzia a.
- Wszyscy wraca ! Ju ! - rykn Wilks.
- Co wychodzi ze rodka – krzykn a Billie do komunikatora. - Ruszajcie si , uciekajcie!
Trzy postacie na ekranie odskoczy y w ty , gdy najbli szy kokon otworzy si jak ogromny

odw ok i gigantyczny, po yskuj cy kszta t wy oni si z niego.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Adcox krzykn a gdzie za ich plecami. Robotnica o rozmiarach królowej, wi ksza ni

wszystkie jakie dot d widzia Wilks, wyci gn a swe szpony tak szybko, e Carvey ledwo móg
dostrzec ich ruch. Wyl dowa y na jego os onie g owy.

Potwór podniós

nierza w powietrze, jak dziecko podnosi sw zabawk .

- Falk, Jezu, Falk, zabierz to, zabierz to ode mnie...
Krzyk Carveya urwa si gwa townie. To monstrum rozdar o mu pazurami gard o. Potwór

odrzuci wyrwany kawa cia a i wyrwa swej ofierze r

. Tak e j odrzuci na bok.

Do licha...
To si sta o tak cholernie szybko!
Dunston i Falk ledwo zd yli podnie bro .

- Jedziemy do was! - krzykn a Ripley, ale dwójka m czyzn ju wraca a biegiem w kierunku

adownika.

- Dalej, Wilks. Jestem przy dzia ku!
Falk wystrzeli w robotnic . Ta upu ci a Carveya, wrzasn a i ruszy a w'kierunku komandosa.

Zasycza a i upad a w wod , gdy odezwa si karabin Dunstona. Mo e by y wi ksze i szybsze ni
zwyk e potwory, ale tak samo pada y trupem.

Wilks wydusza z adownika ca moc.
Nagle Billie waln a pi ci w konsol .
- Cholera, jasna cholera. Inne kokony!
Ripley w aczy a w

nie dzia ka kiedy us ysza a krzyk Billie.

- Dalej! - rykn a do Wilksa.

adownik skoczy do przodu tylko po to, by gwa townie si zatrzyma . Silnik zawy .

-Dunston!
To by krzyk Falka.
Ripley popatrzy a na ekran i zobaczy a, e obcy wy ania si z kokonu i b yskawicznie rzuca na

nauczyciela walki. Ten u-pad na plecy, zamortyzowa uderzenie i wcisn luf karabinu w brzuch
bestii...

Falk przymierzy si do oddania strza u, kiedy adownik nagle ruszy naprzód...
- Gi ! - krzykn Dunston.
Nic si nie sta o. Jego bro musia a si zaci . Podniós woln r

i u ywaj c pancernych

os on usi owa powstrzyma g ow potwora, z dala od swojej...

Monstum zaskrzecza o i otworzy o swe gigantyczne szcz ki. Pochyli o si .
Stalowy pancerz chrupn tylko jak cienka skorupka. Wewn trzne szcz ki wysun y si i

zag bi y w twarzy Dunstona. Jasna czerwie rozla a si po wodzie, a nauczyciel nagle zwiotcza .
By martwy.

- Ty skurwysynu! - rykn Falk i otworzy ogie . Pociski posypa y si na obcego. Woda wokó

potwora zacz a sycze i bulgota , kiedy jego pot

ne cielsko upad o bezw adnie na Dunstona.

Falk znikn z ekranu, kiedy adownik si zatrzyma .
- Wilks! - krzykn a Ripley.
- Na mi

bosk , nie ka cie mi puka ! - odezwa si w komunikatorze g os Falka.

Adcox sta a ju przy wej ciu z broni gotow do strza u. Billie nacisn a guzik i Falk wpad

zdyszany do rodka.

- Zamykajcie - krzykn .
Ripley k tem oka uchwyci a obraz jednego z potworów biegn cego szybko przez wod .

Naprowadzi a dzia ko... Billie ponownie przycisn a guzik zamykaj cy w az.

- No, podejd !
Bestia zbli

a si . Bryzgi wody spod jej nóg opryskiwa y ju przód adownika.

- Za blisko na strza . Mo e schlapa kwasem ca pow ok – powiedzia a Ripley. W az si

zamkn .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Sytuacja alarmowa! - powiedzia a Billie do mikrofonu komunikatora. R ka dr

a jej, kiedy

usi owa a za

na g ow ca e urz dzenie.

- Nie mo emy l dowa w tamtym miejscu – odezwa si Brewster udr czonym g osem. –

Wiej huragaby z trzech kierunków jednocze nie. Uciekajcie od mrowiska w kierunku punktu gdzie

dowa em!

- Gówno! - krzykn a Billie.
- Billie, w porz dku? Gdzie jest...
- Nie ma czasu, Brewster - powiedzia Wilks. - Ruszamy. B dziemy tam niebawem.
Billie wy czy a

si i odwróci a do sier anta. Obcy byli tutaj tak ogromni i tak silni...

Sprawdzi a odczyty.

- Jest ich trójka - powiedzia a.
Wn trze pojazdu najpierw zako ysa o si , a potem poczuli uderzenie i polecieli gwa townie do

przodu. Ekran pociemnia , a ma e okienko z krystalicznej stali zosta o zachlapane mu em. Zgrzytn
metal. Co zadudni o jak dzwon.

- Wilks - odezwa a si szeptem Billie. Wpatrywa a si w odczyty czujników nie wierz c

asnym oczom.

- Nasz wewn trzny system ch odzenia w

nie zosta otwarty. – W czasie gdy to mówi a

temperatura zacz a ju rosn .

- Zaczyna by gor co. Wilks popatrzy na monitor.
- Rip ey, mamy ma y k opot. Nie by o odpowiedzi.
Rip ey w

a i zapi a kamizelk . Prawie upad a, gdy adownik si zatrzyma . Podnios a

karabin Falka i sprawdzi a, ile ma amunicji. Wilks krzycza co do niej kiedy szuka a dodatkowych
magazynków. Wszystko by o porozwalane po pod odze.

- Ripley! - rozdar si ponownie Wilks.
Podesz a do niego ubrana w ci ki i niezbyt wygodny pancerz. Falk i Adcox opierali si o

cian naprzeciw w azu. Bro trzymali gotow do strza u.

- Cholera - odezwa si komandos. - Upieczemy si tutaj. Wilks obróci si wraz z fotelem.

Obejrza Rip ey od stóp do g owy.

- Jezu -j kn . - Oszala

!

- Tylko zerkn na uszkodzenie...
- Nic z tego. Sterowanie r czne nie dzia a. Nasz reaktor dosta kopa. Mo emy jeszcze jecha

w linii prostej przez oko o dziesi minut, a potem si rozpu cimy. Jakie pomys y?

- Tak – powiedzia a spokojnie Ripley – U yjemy dzia ek i rzowalimy t trójk na zewn trz.

Teraz nie ma to ju znaczenia czy kwas ze re adownik czy nie. Zamknijcie w az i ruszajcie na
pe nym gazie gdy tylko wyjd . Potrzebyje paru minut, by dosta si do jej gniazda.

- I co masz zamiar zrobi , kiedy ju tam b dziesz? Zaprosisz j na herbat ? - spyta Wilks.
- Nie przylecia am tutaj, tak daleko, eby teraz pozwoli jej si wy lizn . Je eli nie b

jej

mog a schwyta , zabij j . Musz spróbowa . S uchaj, dobrze si z tob pracowa o...

- Jeste pieprzon wariatk - odezwa a si Billie.
Rip ey wyszczerzy a z by w u miechu i posz a do tylnego w azu adownika. Adcox posz a za

ni , by j os ania .

Wilks uruchomi dzia ka. Tylko jedno z nich nadawa o si jeszcze do u ytku. Uranowe pociski

rozerwa y atakuj ce potwory.

- Przedpole czyste - oznajmi sier ant. - Przynajmniej na razie.
- Trzymajcie si - powiedzia a Ripley.

az otworzy si i Ripley wyskoczy a na zewn trz.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA 17

- Wykry am kilkana cie form poruszaj cych si z wielk pr dko ci w kierunku adownika -

powiedzia a Bi lie.

Zasch o jej w ustach i pomimo gor ca panuj cego w rodku pojazdu, poczu a, jak przenikaj

zimny dreszcz. Punkciki na ekranie falowa y i podskakiwa y, wyra nie si zbli aj c.

- Oznacza to, e plan Ripley dzia a - doda a.
Wilks nawet na ni nie spojrza . Zaj ty by kierowaniem.
- Reaktor jest prawie w stanie krytycznym, adownik atakowany przez superpotwory i

mia bym nie mówi , e plan dzia a. Jeszcze troch i mo emy ca kiem wyrzuci nasze mózgi. Za-
oszcz dzi to czasu tym skurwysynom.

- Powinnam wezwa ponownie Kurtza?
- Jeszcze nie. Damy Ripley te pi minut i b dziemy jecha , a ten z om nie padnie nam

ca kowicie.

- I co dalej? - odwróci a si i spojrza a na niego. Oczy mia a zalane potem.
- Nie wybiega em tak daleko w przysz

. adownik zatrz

si . Bi lie spojrza a przez rami

na czujniki i krzykn a.

- Jezus... - powiedzia Wilks.
Gigantyczna, szczerz ca z by paszcza obcego pojawi a si po drugiej stronie okienka z

krystalicznej stali. Potwór podniós do szyby ogromne, szponiaste apy i z g uchym skrzekiem
przepchn g ow przez otwór. Przezroczysty metal trzasn i rozsypa si na kawa ki. Obcy si gn
po Bi lie...

Wilks chwyci za bro .
Bestia ju wyci ga a pazury, sycz c i przepe niaj c powietrze smrodliwym oddechem, kiedy

sier ant podniós karabin. Wszystko jakby zwolnione w czasie, jakby zahamowane przez
ogromne ci enie..

„Za pó no, za pó no..." - dudni o w mózgu Wilksa.
Eksplozja og uszy a go. Monstrum wydawa o si wylatywa na zewn trz z rykiem w ciek

ci

i bólu. Kwas rozprysn si na wszystkie strony; bulgota i sycza na od amkach przezroczystej stali.

Adcox z wyci gni tym przed siebie karabinem zrobi a krok do przodu.
- O, cholera - mrukn a cicho Billie.
- Wszystko dobrze? - spyta a Char. Billie popatrzy a na sw rozdart bluzk , a potem na kole-

ank .

-Tak.
Wilks ci ko dysza , sprawdzaj c czujniki ruchu.
- Jeden mniej - powiedzia .
Gor ce, potwornie cuchn ce powietrze wype ni o kabin . Bi lie mia a na lewym ramieniu ma e

skaleczenie od od amka stali i to by o wszystko. To, e nie zostali poparzeni kwasem potwora, by o
zadziwiaj ce...

- Pó niej b dzie czas o tym my le - mrukn do siebie Wilks.
Popatrzy na instrumenty pojazdu i stwierdzi , e temperatura rdzenia ci

e wzrasta.

- Uwa ajcie na ten wska nik - powiedzia .
„Czy b dzie jakie pó niej?" - zastanowi si w my lach.

Ripley wpad a do p ytkiej wody, dotkn a stopami dna i natychmiast podnios a si do

przysiadu. Przydatna by aby umiej tno patrzenia we wszystkich kierunkach jednocze nie. Ale
potrafi a niestety kierowa wzrok tylko w jedn strone naraz. Nie zarejestrowa a bezpo redniego
zagro enia.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Niewielki ruch, jaki dostrzeg a, to lekko faluj

powierzchni oceanu. By oby wietnie, gdyby

robotnice mog y pozostawi sw królow bez opieki, nie wierzy a w to jednak.

"Wygl da na to, e raczej nie b dzie tak spokojnie przez d

szy czas..." - pomy la a.

Wszystkie jej zmys y by y napi te. Zgni y zapach planety, w po czeniu z gor cem i znacznym

ci eniem, nieco j osza amia . Jedynym odg osem, poza j kliwym zawodzeniem alarmu z

adownika, by szmer uderzaj cych o jej nogi fal. Nawet wiatr niespodziewanie ucich .

Martwe, nieruchome powietrze rozdar krzyk obcego, dochodzi z kierunku, w którym znikn

odlatuj cy transport.

Powoli odwróci a si w stron grupy gniazd.
- Teraz jeste my tylko my dwie, ty i ja - powiedzia a. Ripley brn a powoli w kierunku

kokonu. W oddali zabrzmia y strza y.

- Za

si , e dopadli jedno z twoich dzieci - powiedzia a g

no.

Mi nie bola y j od pokonywania nadmiernego ci enia, czu a, jakby jej ko czyny wa

y po

sto kilo. Nawet oddychanie wymaga o wysi ku. Ale wyczuwa a królow , wyczuwa a pot

aur

tej suki...

Za plecami plusn a woda. Odwróci a si i unios a karabin...
Potwór by o jakie dwadzie cia metrów od niej. Otworzy paszcz i zarycza ...
Nacisn a spust i pos

a krótk seri prosto w opancerzon pier bestii. Biegn ce monstrum

zatrzyma o si . By o martwe. Jego cia o rozlecia o si , kiedy pociski eksplodowa y we wn trzu.
Upad o do wody i sycza o jak podziurawiony zbiornik
powietrza. Fala powsta a wskutek upadku pot

nego cielska dotar a do Ripley. By a tak silna, e

kobieta ledwo utrzyma a si na nogach. Odg os strza ów jeszcze d wi cza jej w uszach. Powinna
za

wyt umiacze...

Kolejny ryk po lewej. Znów skr ci a w miejscu. Tym razem potwór by bli ej i p dzi z

nieprawdopodobn pr dko ci , pomimo tej cholernej grawitacji.

Strzeli a dwa razy.
Gigant upad do ty u. Pazurzaste apska stercza y w gór przez sekund , a potem opad y wraz

z ca ym cia em. Pot

ny ogon uderzy w ostatnim skurczu w wod . Krople cieczy o-pryska y twarz

Ripley.

Przykucn a i nas uchiwa a przez prawie minut : s ycha by o tylko syk kwasu wylewaj cego

si z ran bestii do wody.

Odwróci a si do mrowiska.
- Czy to ju wszystko, na co ci sta - spyta a. - Czy to byli twoi obro cy? Cisza.
- Dlaczego sama si nie poka esz?
Waln a opancerzonym ramieniem swego ochronnego ubrania w jeden z cz cych kokony

sznurów. Zako ysa si lekko. Poczu a, jak ogarniaj w ciek

...

- Co, do cholery! Dlaczego nie wyjdziesz do mnie i nie wyja nisz mi wszystkiego?
Ponownie uderzy a w sznur i podesz a bli ej do centralnej kopu y.
- Wyt umacz si z za ogi Nostromo, z Sulaco. Wyt umacz si z najazdu na Ziemi ! Wyt umacz

si z mojej córki, ty suko!

Czeka a, ci ko dysz c.
Nagle ogromna sfera zatrz

a si . Pó prze roczysta pow oka zafalowa a. Pod

na szczelina

pojawi a si na wierzcho ku i kokon, lekko pulsuj c, zacz si otwiera .

Ripley w czy a komunikator, ani na moment nie spuszczaj c z oka wielkiej kopu y.
- Kurtz, tu Ripley - powiedzia a szybko. - Ustal moj pozycj i dawajcie tutaj swoje dupy.

Us ysza a st umiony g os Brewstera:

- Mówi em Wilksowi, e wiatr...
- Wiatr w

nie zamar . Dawaj statek na moje wspó rz dne, szybko.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Kiedy mówi a te s owa, z kokonu zacz a wy ania si czer . Po yskuj cy, wyd

ony kszta t

by ogromn , co najmniej dwumetrow g ow . W lad za ni pojawi y si trzy uzbrojone w szpony
palce, a po chwili nast pne trzy. Rozchyla y szczelin . Królowa z wolna prostowa a si na ca
wysoko . Zasycza a na Ripley. Ze szcz k zacz a sp ywa jej g sta ma .
Królowa. Matka wszystkich matek. Wysz a powita go cia.

Mia a przynajmniej osiem metrów wysoko ci, a jej d ugi, jakby ko cisty ogon, dodawa jej

jeszcze nast pnych osiem. Odw ok mia a l ni cy i wilgotny. Kr gi wystawa y na zewn trz, tworz c
zewn trzny kr gos up przypominajcy rz d stercz cych palców. Mia a cztery pary ramion i by a
najwi kszym stworzeniem, jakie Ripley widzia a w swym yciu . By a wy sza ni s

, którego jako

dziecko widzia a w zoo. Jezu!

Królowa kiwa a g ow w przód i w ty . Kr

c sw oble

czaszk , usi owa a zobaczy co

zak óci o jej spokój.

- No, dalej - odezwa a si Ripley i odesz a kilka kroków do ty u. - Wyjd i rozejrzyj si .
- Temperatura rdzenia ro nie. Stopienie stosu za siedem minut - powiedzia a Billie.

Ci gle trz

a si ca a, ale najgorsze mia a za sob . Zdo

a opanowa si prawie ca kowicie.

- Powinni my pomy le o czym wi cej ni tylko o stopieniu - odezwa sieWilks. - Kiedy rdze

wypali sobie drog do zbiornika p ynnego paliwa, zobaczymy niez eksplozj .

- Ludzie, a wszystko sz o tak wspaniale - powiedzia a Char. Wilks przycisn kilka klawiszy i

westchn .

- Có , silnik jeszcze pracuje i ko a si kr

- powiedzia . - Oznacza to, e pojazd b dzie

jecha , a wybuchnie. Czas opu ci to przyj cie. Musimy dalej dra owa na nogach.

- To nas wyko czy - stwierdzi a Char.
- Bierzemy ca amunicj jak zdo amy ud wign i uciekamy. Chyba, e chcecie si tu

ugotowa .

- Nowe odczyty z zewn trz - powiedzia a Billie. Popatrzy a na czujniki ruchu, a potem mocno

uderzy a d oni w konsol .

- Biegn tam jak jaka

ciana, Wilks!

Kiedy to mówi a, z tuzin nowych punkcików zapali o si na ekranie.
- Co...? - zdumia a si nagle Char. - Przebiegaj obok nas!
- Mama zawo

a swe dzieci - wyja ni Wilks. Billie z trudem nad

a liczy poruszaj ce si

potwory, po chwili zrezygnowa a.

- Musz by ich tysi ce - powiedzia a. - Ripley... Poczu a, jak

dek podchodzi jej do gard a.

- Zrobi a, co musia a - powiedzia Wilks i ruszy ku ty owi adownika.
Billie i Char patrzy y przez kilka sekund przez otwart os on . mierdz cy podmuch owiewa

im twarze. Armia robotnic zbli

a si do nich jak ciana deszczu. Kilka ju przebieg o obok

pojazdu, piesz c na wezwanie królowej. Billie s ysza a ich skrzecz ce g osy poprzez g

ne wycie

silników ich pojazdu.

- Wyj cie teraz na zewn trz to samobójstwo – powiedzia a Char. - A co stanie si , gdy...
- Wiemy, e pozostanie na pok adzie to samobójstwo -przerwa a Billie. - Mo e te skurwysyny

maj co w rodzaju autopilota i nawet nas nie zauwa .

Bez s owa posz y na ty , do Falka i Wilksa. Dwaj m czy ni wr czyli im za adowan bro i

dodatkowe magazynki. Wszyscy razem podeszli do w azu.

- Oszcz dzajcie amunicj - odezwa si Wilks - i strzelajcie, tylko je eli do nas podejd .

Trzymajcie si blisko nas.

Billie szuka a s ów, jakiego ostatniego zdania, ale nic nie wymy li a. Wilks otworzy klap i

wyskoczy , przekr ci si w powietrzu i wyl dowa w p ytkiej wodzie.

Billie us ysza a chór przera liwych ryków, nabra a powietrza i skoczy a.
Ripley kontynuowa a odwrót; oddala a si od sycz cej królowej. Wydawa o jej si , e up yn

niesko czenie d ugi czas, zanim inny d wi k zdominowa g os, który wydawa a ogromna bestia.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Odg os nadlatuj cego Kurtza zabrzmia jej w uszach jak najs odsza muzyka.

- Opu cimy si tak blisko, jak tylko si da - zatrzeszcza w komunikatorze g os Brewstera - a

potem... na wi te gówno!

- Potem b dzie nagroda - powiedzia a Ripley. - Otwórzcie komor i zbli cie si tutaj.
- Dobra - powiedzia Brewster - ale je eli wiatr znowu...
Królowa skupi a teraz sw uwag na nadlatuj cym z grzmotem silników statku. Zrobi a krok

w ty i wyda a wysoki, zawodz cy d wi k.

- adny statek - odezwa a si Ripley. - Mi y, adny stateczek.
Rzuci a szybkie spojrzenie na zbli aj cego si

Kurtza, a potem ponownie popatrzy a na

królow .

- Czy królowa-suka b dzie askawa skorzysta z przeja

ki tym pi knym pojazdem? Królowa

nie odpowiedzia a.
- Brewster, bli ej, no, bli ej!
Matka obcych zrobi a nast pny krok w ty , kiwn a sw wielk g ow . Popatrzy a na Ripley,

potem na statek.

Luk za adowczy Kurtza by teraz dok adnie nad besti . W az si otworzy . Trzymaj c bro

wycelowan w królow , Ripley podnios a lew r

w gór . Uchwyt podno nika zatrzasn si na

opancerzeniu jej ramienia.

Podci gn a si w gór , co wymaga o niema ego wysi ku. Czu a jakby rami mia o za chwil

wyrwa si ze stawu.

Królowa patrzy a, ale nie wykazywa a ochoty pój cia w jej lady.
Ripley nie wierzy a, e potwór boi si statku tej wielko ci. Mo e jest'zdumiony, ale przecie te

cholerne monstra nigdy nie ba y si niczego.

Wczo ga a si na okciach i kolanach do luku, potem wsta a i spojrza a w dó na królow .
Stwór zasycza na ni . Wszystkie jego metalicznie po yskuj ce z by by y wyra nie widoczne,

pomimo s abego o wietlenia.

Ripley u miechn a si .
- Doskonale, Brewster. Utrzymaj si w tym po

eniu przez minut .

Wycelowa a w najbli szy kokon i wystrzeli a.
Królowa rykn a, gdy kopu a rozlecia a si na kawa ki. Ripley trzyma a palec na spu cie i

posy

a mierciono ne pociski w to, co jeszcze przed chwil by o mrowiskiem. Kawa ki jakiego

po yskuj cego materia u lata y w powietrzu, spada y do wody i ton y.

Zdj a palec ze spustu. Królowa odwróci a g ow od resztek kopu y i zawarcza a w ciekle.

Patrzy a przy tym na Ripley.

„Wie, e to ja zrobi am - pomy la a Ripley. - Wie, czym jest karabin, chocia nigdy pewnie go

nie widzia a".
Obserwuje.

Ripley skierowa a luf w nast pny kokon i otworzy a ogie . Ze straszliwym skrzekiem

królowa rzuci a si w jej kierunku.

Ripley cofn a si , gdy szponiaste, ogromne apy zacisn y si na luku. Potwór chwyci za

brzeg w azu.

- W gór , teraz w gór - krzykn a Ripley w komunikator. Kurtz uniós si powoli.
Królowa wgramoli a si do luku, a Ripley pobieg a ku wewn trznym drzwiom.
- Zamkn w az!
Ripley rzuci a ostatnie spojrzenie na potwora i prawie ca kowicie ju zamkni

klap luku.

Musi mie pewno ...

Ciemny ogon królowej wystrzeli w jej kierunku i dosi gn ! j . Trafi w os on g owy, przebi

si przez karbonowe w ókna i uderzy w czaszk . Si a uderzenia powali a Ripley na pod og .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Komora pociemnia a. Male kie wiate ka zapali y si wokó obcego. Ripley potrz sn a g ow

i zobaczy a, e królowa odwraca si od niej i zaczyna wali w zamkni ty ju w az. Po chwili
schwytane monstrum wyda o dziki ryk. Wiedzia o, e straci o wolno .

Skrzecz cy d wi k umilk , gdy Ripley ostatkiem si wydosta a si za drzwi. wiat sta si

szary.

Wilks, Billie, Adcox i Faik stan li w kr gu twarzami na zewn trz. Dziesi tki obcych mija y ich

w szalonym p dzie ku swej matce. Rozchlapuj c wod na wszystkie strony, bieg y przez p ycizn .
Jakby cuchn ce, pe ne chemicznych wyziewów powietrze i wilgotny upa nie by y wystarczaj co
obezw adniaj ce, setki koszmarnych bestii dysza y wokó nich, zamieniaj c otoczenie w prawdziwe
piek o, gorsze od tego, jakie zawsze wyobra

sobie Wilks. Kto wystrzeli zza jego pleców. Obcy

zasyczeli, ale nie przerwali biegu. Wtem jedna z robotnic skr ci a ku grupce ludzi, pochyli a si ,
wyci gn a zakrzywione szpony...

Wilks nacisn spust i powali potwora krótk seri . Bestia upad a w wod . Trzy, mo e cztery

potwory zbli

y si do martwego cia a i pobieg y dalej.

Nast pny potwór rykn i zbli

si do sier anta. Ten wypali po raz drugi.

Falk zakl , kiedy kilka nast pnych potworów zatrzyma o si . Szybkco zosta y zabite.
Wilks wiedzia , e nie utrzymaj si d ugo. Nie by o sposobu, eby przedrze si przez falangi

oszala ych bestii. Wycelowa w jednego ze szczerz cych z by potworów i wystrzeli pojedynczy
pocisk. G owa obcego eksplodowa a. Upad w wod , która natychmiast zacz a bulgota .

- Nie uda nam si tego zrobi ! - krzykn a Billie. Wilks wycelowa w kolejne monstrum i

wypali .

- Jeszcze pi minut i adownik wybuchnie - krzykn w odpowiedzi sier ant. - Zabierzemy

par sztuk tych skurwysynów ze sob !

Raz za razem naciska spust karabinu, maj c nadziej , e wystarczy im amunicji, zanim nast pi

wybuch i bia y b ysk sko czy wszystko...

Ogon królowej zawadzi o nog Ripley wystarczaj co mocno by wyprze ból g owy.

Otworzy a oczy. Przylgn a do ciany naprzeciw drzwi, kiedy...

„Moja g owa" - pomy la a.
Królowa dziko b bni a w zewn trzny w az, ale ten nie chcia ust pi .
Ripley nacisn a przycisk klapy wiod cej do doku adownika. Drzwi otworzy y si cicho. Tam

dzie bezpieczna.

Na odg os otwieraj cego si w azu, królowa odwróci a si . Ogon zab bni g

no o pod og .

Wyra nie szykowa a si do skoku.
Ripley rzuci a si ca ym cia em w czyste powietrze doku i podci gn a nogi. Wewn trz sta a

Moto z palnikiem w r kach.

- Szybko!
Moto uderzy a w przycisk. Drzwi zamkn y si na sekund przed atakiem bestii. St umione

dudnienie rozleg o si po drugiej stronie w azu, ale pot

na klapa wytrzyma a.

Ripley opar a si o cian i przygl da a si , Moto zatapia wej cie. Nigdy nie my la a, e

metaliczne powietrze wn trza statku wyda jej si tak cudowne. A jednak tak by o. Na dodatek
prze

a...!

I maj królow !

- Jedziemy na wycieczk , suko! - krzykn a w stron w azu. McQuade podszed do niej, by

pomóc zdj ci ki ubiór.

- Chryste Panie, Ripley. Zrobi

to! —wykrzykn . Sykn a, kiedy kapitan ci ga jej lewego

buta.

- Tak. A teraz musimy si po pieszy i zgarn tamtych! Moto w

nie sko czy a i wsta a.

Wymieni a spojrzenie z McQuadem.
- Nie mo emy - powiedzia kapitan. - Brewster mówi, e musimy ucieka z tego piek a.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- O czym ty gadasz? - warkn a Ripley. - Nie yj ? Nagle poczu a zawrót g owy i przycisn a

do czo a.

- Nie to nie to. Reaktor adownika wszed w stan krytyczny. Eksploduje w ci gu kilku minut.

Ca y oddzia ek wyskoczy w jednej z tych w skich dolin i Brewster twierdzi, e nie da si ich
wyci gn .

Ripley pobieg a do schodów, zanim sko czy mówi . Moto i kapitan ruszyli za ni . Wspina a

si w gór ignoruj c nieme krzyki jej obola ego cia a. Pobieg a do kabiny sterowniczej.

Brewster i Tully wyszczerzyli z by na jej widok.
- Ripley - odezwa si Brewster. - Mi o ci widzie ...
- Ruszaj po reszt ludzi, ju !
- S uchaj, nie ma adnego sposobu! Chcia bym, eby by jaki , ale wiatr si wzmaga, a tam nie

ma wystarczaj cej przestrzeni. I nie ma czasu!

- Znajd sposób - krzykn a. - Je eli zginiemy, to zginiemy. Co by by o, gdyby to ty tam by ?
Brewster zmarszczy brwi.

- S uchaj... - zacz .
- Nie, to ty pos uchaj. Zabierzesz ich stamt d, albo ja to zrobi .
Ci gle mia a na sobie górn cz

ochronnego kombinezonu i zapi cia zgrzyta y dziko, kiedy

szarpa a je z w ciek

ci .

ody pilot sapn g

no.

- Dobra. Pieprzy wszystko. Trzymajcie si .
- Mam mniej ni sto pocisków - krzykn a Char. Falk zakl i rzuci swój karabin.
- Pusty! - rykn z rozpacz .
Billie przysun a si bli ej, by go os ania . G owa rozbola a j od ci

ego, og uszaj cego

huku wystrza ów i skrzeczenia obcych. Powietrze osza amia o j , a wiat zdawa si umiera z
okropnym krzykiem. Ledwo trzyma a si na nogach...

Mia a nadziej , e Ripley si uda o. Nic wi cej nie liczy o si teraz. Poczu a zy na policzkach.

Ogromna pustka otworzy a si w jej wn trzu, kiedy zg adzi a kolejnego obcego. By a wcze niej w
tym miejscu, ale nie poznawa a go. Teraz obawia a si , e jest tutaj ju ostatni raz. Ech, pieprzy to.

Potwory nagle rozpierzch y si , uciekaj c od ich male kiej grupki. Setki ich rykn y nagle

jednym g osem i wyci gn y w niebo swe odnó a. Sta y jak og uszone. Billie, zaskoczona, odwróci a
si do Wilksa...
Wskaza na co i szeroki u miech pojawi si na jego twarzy.

Kurtz! Nie us ysza a silników, gdy jej uszy wype nia jednobrzmi cy ryk obcych i wybuchy

strza ów.

Sier ant chwyci j brutalnie i poci gn w bok. Sta a dok adnie na drodze zbli aj cego si

statku.

Obcy zacz li rycze jeszcze g

niej i pobiegli w stron ob ego pojazdu. Dziesi tki

przewraca y si w biegu i by y wgniatane w mu przez kolejne szeregi.

Grunt zatrz

si im pod stopami. Oceaniczna fala, któr wzbudzili obcy, uderzy a w nich z

ca si . Woda si gn a im do piersi. Char upad a, ale Falk zdo

j chwyci . Wilks obj Billie

ramieniem i ruszy przez fale. Po chwili wypali jeszcze do potwora, który zbli

si do nich.

Klapa doku adownika by a otwarta. Ripley i Moto sta y po obu stronach w azu, trzymaj c si

metalowych linek. Karabiny mia y wycelowane nad g owami brn cej przez wod czwórki i strzela y
bez przerwy.

Billie i Wi ks dotarli do doku. Dziewczyna spostrzeg a ulg w twarzy Ripley, kiedy taj

zobaczy a. Nagle jej usta otworzy y si do krzyku. Kiedy wspinali si do drzwi, Bil ie zerkn a przez
rami . Obcy biegli pod miertelnym ostrza em w kierunku statku i padali ca ymi dziesi tkami. Falk
by tu tu , ale...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jeden z potworów chwyci Char. Upad a w przód, a bestia run a na ni . Jak w jakiej okrutnej

parodii sceny mi osnej, monstrum przylgn o do m odej porucznik i wcisn o jej g ow pod wod .
Billie widzia a, jak pot

ne szpony obejmuj szyj Char, a g owa nagle przekr ca si do ty u. Krew

zaja nia a czerwieni na ciemnej, szarawej wodzie.

Okrzyk triumfu bestii by krótki. Pociski przeci y j na pó , ale Charlene Adcox by a martwa.
Setki robotnic rzuci y si teraz w stron zamykaj cego si luku, a Ripley i Moto ci gle

strzela y przez zmniejszaj

si szpar . Tu przed zatrza ni ciem si w azu jeden z potworów

wepchn szpony do rodka. Rozleg si trzask zamka i na pod odze statku zosta y dwa odci te
potworne palce. Metal zasycza i zadymi .

Nagle wszyscy zostali przyci ni ci ogromn si do pod

a. To statek gwa townie podskoczy

w gór .

- apcie si czegokolwiek. adownik wybuchnie za kilka sekund! - krzykn a Ripley.
Wilks zakleszczy si jednym ramieniem pomi dzy metalowe pr ty, a drugim mocno przycisn

Billie.

Billie nie s ysza a wybuchu, ale nagle statek zata czy jaki dziki taniec. Zatoczy si nast pnie

w lew stron , wyj c przera liwie. Billie i Wilks uderzyli o jedn ze cian.

I ju by o po wszystkim. Kurtz uspokoi si nagle, wyrówna lot. Tylko cichy szum silników

zak óca cisz .

Billie kilka razy wci gn a g boko powietrze i zacz a szlocha , wtulona w rami Wilksa.

Pog adzi j delikatnie po w osach i nie pozwoli odej .

- Ju dobrze. Uda o si . Wszystko w porz dku. Kolejny raz wymkn li si z obj

mierci.

ROZDZIA 18

Wilks wycisn szar sztang w gór , chrz kn i powoli opu ci j na piersi. Zrobi g

ny

wydech i podniós ci ar raz jeszcze.

W ma ej salce gimnastycznej Kurtza by sam. Kiedy wchodzi , by tu jeszcze Falk. Olbrzym

skin mu g ow bez s owa i wyszed pod prysznic. Wilks rozumia jego zachowanie. Wspólny
sukces zosta zaciemniony przez mier trojga wspania ych ludzi. Nikt nie chcia o tym rozmawia .

Decyzja o od

eniu na kilka dni g bokiego snu nie wymaga a dyskusji. Byli dopiero o jeden

dzie od planety królowej i za oga musia a oswoi si z tym, co si zdarzy o. Poza tym czas w
trakcie snu stawa w miejscu.

Wilks po

sztang na podpórkach i wsta . Si gn po ci kie hantle. Robi ju drugi zestaw

wicze i wszystkie mi nie dr

y lekko, kiedy zgina i rozprostowywa ramiona. Zm czenie cia a

nie mia o dla niego znaczenia. Skoncentrowanie si na wiczeniach pomaga o troch , a kiedy pot
zaczyna sp ywa mu po skórze, czu , jak jednocze nie sp ukuje z niego ponure my li i uczucia.
Gniew. Smutek. Poczucie winy, które tak d ugi czas go dr czy o. Do wiadczony komandos, który
nie potrafi uchroni swych ludzi...

Billie tkwi a samotnie w swej kwaterze. Wilks by u niej poprzedniego wieczora, a rano zaniós

jej co do jedzenia.

Nie s ysza a, co do niej mówi, nie odpowiada a

. Jej pierwsze zy w doku adownika by y

ostatnimi. Nie pojawi y si wi cej. Wilks szuka s ów, które móg by jej powiedzie , które

zmusi yby j do spojrzenia na niego, ale nie potrafi ich znale . Widzia , bez ma a, jak Billie
odtwarza w my lach obraz mierci Char. Jak przypomina sobie raz po raz wszystkie szczegó y. To
by a jej przyjació ka. Dziewczyna czu a si niew tpliwie odpowiedzialna za to, co si sta o. Wilks nie

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

raz ratowa

ycie Billie, a ona jemu. Lecz jak uratowa j przed ni sam ? Przed poczuciem winy

tkwi cym gdzie w jej wn trzu. Nawet siebie nie potrafi przed nim ustrzec. Usiad wi c i patrzy na
ni , dopóki jego w asna frustracja nie sta a si tak wielka, e wsta i przyszed tutaj.

„Tchórz - zaszemra mu w my li cichy g os. - Pieprzony tchórz”.
Druga cz

jego jestestwa zaoponowa a: „Hola! Nie jestem jakim mózgowcem czy

psychiatr , tylko zwyk ym komandosem...”
Tak, to prawda.

Westchn g

no i podszed do atlasu, by po wiczy mi nie nóg. Mo e trzeci zestaw

wyzwoli jego mózg od gorzkich rozmy la .

Billie siedzia a na

ku i próbowa a nie my le . Byli ju w przestrzeni kosmicznej, matka

obcych siedzia a spokojnie w adowni. Lecieli na Ziemi , by zabi jej potomstwo i uratowa Amy...
...która prawdopodobnie jest ju martwa, jak Char, jak Carvey, jak Dunston, zabita, zamordowana,
martwa... Przycisn a palce do czo a i czeka a na zy. Nic z tego. Smutek by zbyt wielki. Byli ju
tak blisko Kurtza, kilka cali od bezpiecznego miejsca... Carvey i Dunston. Najlepszy przyjaciel
Brewstera i cz owiek, który by nauczycielem i dzi ki niej dokona wyboru. By umrze . Nie zna a ich
tak dobrze jak Char. Charlene. Billie namówi a j na wypraw , która kosztowa a ycie.

Dwa razy przyszed Wilks. Próbowa a co zje , kiedy sobie poszed , ale jedzenie stawa o jej

w gardle. Zwykle nieprzenikniona twarz sier anta tym razem wiele wyra

a. Billie wiedzia a, e

chce jej pomóc, zrobi dla niej co tylko w jego mocy, ale nic nie powiedzia . Ka de z nich
prze ywa o sw w asn udr

.

Ostatniej nocy, kiedy wyszed Wilks, przyszed Dylan Brewster i zacz jej t umaczy , e to on

powinien by na miejscu Carveya. Carvey nigdy nie by „prawdziwym” komandosem, mia serce
dziecka, uleg e na ka

pro

. Do diab a, ten dzieciak wzi udzia w misji tylko ze wzgl du na

Brewstera...

Billie rozumia a jego ból, ale wola a zosta sama ze swoimi my lami. Nie poprosi a go, by

zosta z ni . Usi owa a by obiektywna, wmówi sobie, e przecie decyzja nale

a do Char. To

by a zreszt prawda, ale nie mia a znaczenia, bo Adcox odesz a. Pomy la a, e posz a na wypraw
dla Amy, ale to by o tylko t umaczenie w asnego wyboru. Char Adcox mia a w asne prze ycia i
mieszanie do tego swoich d

by o zwyk ym zarozumialstwem. Czy zako czenie usprawiedliwi

ofiary? Sk d mog a to wiedzie ? Mo e obcy powinni panowa nad wiatem? Kim e ona jest, eby
walczy przeciwko przeznaczeniu? Po

a si i nakry a a po brod . Mo e pó niej zdo a

porozmawia z Ripley. Jednak nie teraz.

Ripley siedzia a oparta o cian doku, naprzeciw g ównej adowni, i nas uchiwa a. Co chwila

rozlega si chrz st. To królowa porusza a si wewn trz i ociera a pot

ne cia o o g adkie ciany

swego wi zienia.

Ripley sp dzi a tutaj wi ksz cz

nocy. Królowa od czasu do czasu b bni a w ciany i

rycza a, a do wczesnego ranka.

Uszkodzenia Kurtza okaza y si minimalne i McQuade dokona ju wszystkich drobnych

napraw. Jones próbowa zabra Ripley do dzia u medycznego, ale dobrze si czu a, a poza tym
chcia a pos ucha , jak królowa t ucze si w ciany adowni.

Ripley czu a gorycz z powodu mierci Dunstona, Curveya i Adcox. Wszyscy oni zgin li, by

królowa mog a znale si na statku. Wiedzia a, e znaczna cz

odpowiedzialno ci za ich mier

spoczywa na jej barkach, lecz przecie ona tak e mog a zgin . Czy tego od niej oczekiwano?
Przecie przybyli tu, by rozpocz zag ad morderczego plemienia, by schwyta królow , która
spowodowa a mier tak wielu... Pal ca dza zemsty mog aby roznie matk obcych na miliony
kawa ków. Nic nie mog o si równa z jej nienawi ci . Jej w ciek

by a gor ca i tymczasowa,

nienawi zimna, twarda i wieczna. Eksterminacja tego skurwysy skiego gatunku usprawiedliwi
wszystko, co stanie si do tego momentu.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wiedzia a, e ycie dla zemsty nie jest najzdrowsz form egzystencji, ale nie dba a o to. Czu a si
coraz silniejsza z ka

up ywaj

chwil , z ka

godzin , która przybli

a j do spe nienia celu.

Pusta przestrze przed ni nagle rozdwoi a si . Ripley zamruga a kilkakrotnie oczami. Podwójny
obraz przeczy ci si .

owa ci gle bola a j w miejscu, gdzie trafi ogon bestii, ale guz zmniejszy si wyra nie.

Wielki siniak na nodze równie wydawa si bledn . By a po prostu strasznie zm czona i ostatnio
niewiele jad a...
My l o jedzeniu i spaniu podzia

a jak bodziec. Wsta a i odesz a od drzwi adowni.

- Przyjd pó niej, kupo ajna - krzykn a przez rami .

Kiedy zacz a i w kierunku schodów, zauwa

a, e statek lekko przechyli si w prawo.

Zmarszczy a brwi i zatrzyma a si . Wyci gn a r

i opar a j o cian . Ci enie nie powinno

powodowa takiego przechy u. Zrobi a jeszcze jeden krok w stron drabinki. Nagle poczu a jakby
stan a na cianie. przechyli a si i próbowa a przeciwstawi si niespodziewanemu zjawisku.

- Tully! - krzykn a. Nie by o odpowiedzi.
Sta o si co potwornie z ego. Spostrzeg a na cianie przycisk alarmu i wcisn a go.
„Dlaczego jeszcze nie dzia a..?”
To by a jej ostatnia my l po naci ni ciu przycisku. Potem zgas y wiat a.

ROZDZIA 19

Billie siedzia a w milczeniu w mesie. Inni te si nie odzywali. Po krótkich naprawach

McQuada nie by o o czym rozmawia . Czekali, e us ysz w komunikatorze g os Jonesa, albo
jeszcze lepiej, zobacz Ripley wchodz

do pokoju. Godzin temu d wi k alarmu wyrwa Billie ze

snu. Wypad a na korytarz przygotowana na odg osy szalej cej królowej. Lecz syreny umilk y
sekund pó niej i Ana Moto zakomunikowa a, e w

nie znalaz a nieprzytomn Ripley i niesie j do

dzia u medycznego.

Wszyscy zebrali si w jadalni i czekali na wyja nienia.
Moto zjawi a si po kilku minutach i oznajmi a, e doktor w

nie uruchomi pe

diagnostyk . Kiedy sko czy, powiadomi wszystkich o wynikach.

Billie poczu a si tak zm czona, e ledwo potrafi a utrzyma otwarte oczy. Napi cie panuj ce

w pokoju jeszcze bardziej j wyczerpywa o. Kiedy to si sko czy? Teraz Ripley jest by mo e
umieraj ca. Kobieta, która urodzi a si , by czu do niej szacunek, by j podziwia i ochrania ...

Wilks siedzia obok niej i powoli s czy kaw . Jak zwykle jego twarz by a bez wyrazu. Billie

podziwia a jego opanowanie. Wydawa o si , e nic nie jest go w stanie poruszy na d

ej ni kilka

sekund. Zawsze reagowa

ywo, a potem po prostu robi to, co nale

o zrobi . W porównaniu z

nim by a dzieckiem, zarówno ze wzgl du na wiek, jak i na emocjonalne odruchy. Jej wewn trzny

acz nad niesprawiedliwo ci

wiata by ma ostkowy i pozbawiony sensu. I nic nie zmienia ...

Przygryz a warg i czeka a.

Wilks bawi si fili ank , zastanawiaj c si , czy to dobry moment na rozmow z Billie. Martwi

si o Ripley, ale przecie Jones by fachowcem. On sam nic tu nie móg pomóc. Prawdopodobnie w
ogóle niewiele mia teraz do roboty.

Billie wpatrywa a si w blat sto u, jakby patrzy a na holoprojekcj . Nawet kiedy Bueller zosta

na planecie Spearsa, potrafi a o tym rozmawia . Przynajmniej troch .

Kiedy Moto i Falk zacz li rozmawia mi dzy sob w drugim ko cu pokoju, by ju

zdecydowany.

- Trzymasz si ?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Tak. Dzi ki - odpowiedzia a martwym g osem.
- Przykro mi z powodu Adcox - powiedzia , lecz nie us ysza odpowiedzi. - Chcia bym, eby

by a tu z nami. Gdyby by o mo na, zamieni bym si z ni na miejsca.

Billie zerkn a na niego.
- Dlaczego? Przecie to nie twoja wina.
- Po tym, jak Ripley odesz a, ja dowodzi em l downikiem. Ja odpowiadam za wszystko.
- Nie przywo asz jej tu z powrotem, Wilks ! Ja... - przerwa a w pó s owa.
Po

d

na jej ramieniu.

- Ty równie tego nie potrafisz zrobi - powiedzia . Poczu , e jako nie udaje mu si

pocieszy jej, ale nie móg bezczynnie patrze na t smutn twarz. Odzwierciedla a wszystkie
uczucia, k bi ce si w jej duszy. On nauczy si wszystko ukrywa w rodku. Ona nie. Widzia , jak
bardzo by a zraniona.

Poczu , e odpr

a si nieco pod u ciskiem jego d oni.

- To naprawd nie twoja wina, Billie. To nie ty stworzy

te potwory.

Przez d

sz chwil patrzy a wprost przed siebie i w ko cu kiwn a g ow . Spojrza a na

niego, a oczy zal ni y jej od ez. Ponownie pochyli a g ow .

- Nie - odezwa a si dr cym g osem. - Nie ja.
Sier ant poczu , e jego wewn trzne napi cie te troch zmala o. To by pocz tek. Mo e

jednak nie spieprzy tego tak bardzo...

- Hej, ludzie - zaskrzecza komunikator - jeste cie tam?
To Jones.
Pierwsza odezwa a si Tully.
- Co to by o? Jak si czuje?
Wszyscy wlepili wzrok w g

nik na cianie. Wilks zacisn palce na ramieniu Billie.

- W porz dku - powiedzia Lekarz. - Tak dobrze, jakby by a ca kiem nowa.
Falk i Moto podskoczyli i wyszczerzyli z by w u miechu. McQuade klepn d oni w krzes o i

roze mia si g

no.

Wilks u miechn si do Billie, któr wreszcie opu ci o wewn trzne napi cie i zacz a p aka .

Za oga ledwo si wcze niej zna a, lecz Wilks, tak jak inni, poczu ulg . Ripley by a kim
wyj tkowym. Cholera, oni wszyscy byli wyj tkowi. Otoczy Billie ramieniem, a ta opar a si o niego.

zy sp ywa y jej po twarzy. p aka a teraz za wszystko, co si wydarzy o, a on to rozumia . P acz

przynosi ulg , wiedzia o tym, chocia nie mia co do tego adnego do wiadczenia.

Ripley powoli wyp ywa a z ciemno ci. Kto rozmawia w pobli u. By a zm czona i p ka a jej

owa...

- ...teraz, w adnym razie - mówi g os.
Gdzie daleko kto wybuchn

miechem. Ripley zmusi a si do otworzenia oczu.

- Co si sta o7 - spyta odleg y g os...
Ten bli szy odpowiedzia :
- Odnios a obra enia g owy, prawdopodobnie uderzona przez królow .
Ripley poczu a, jak znów odp ywa jej wiadomo . Zbyt trudno si skoncentrowa . Ale...

królowa? Królowa! Poczu a, jak jej d onie zaciskaj si w pi ci.

Obud si ! Obud !
- ... adnych uszkodze w centralnym systemie nerwowym, adnych z ama . Obawia em si

krwotoku wewn trznego, ale nie stwierdzi em adnych jego objawów. My

, e zas ab a g ównie z

powodu wyczerpania. Drobna sprawa. Ona jest naprawd silna, silniejsza ni si wydaje.

To Jones, s na Kurtzu w dziale medycznym i królowa...
Ripley j kn a i przekr ci a g ow . Otworzy a oczy.
Jones sta przy ciennym komunikatorze. Popatrzy na ni , a potem zerkn na zegarek.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Ooops. Mam tu pacjentk , któr musz si zaopiekowa . Zawiadomi was, kiedy b dzie

mog a przyjmowa go ci.

Ripley skuli a si i rozejrza a woko o. Zimny pokój, dziwny zapach, b yszcz ce przyrz dy.
Przera

o j to otoczenie, chocia sama nie wiedzia a, dlaczego.

- Gdzie jest królowa? - spyta a.
Gard o mia a przera liwie suche.
- Zamkni ta w g ównej adowni. Nie obawiaj si . Nic si nie sta o, po prostu zemdla

-

powiedzia Jones. - Wszyscy inni czuj si dobrze.

Da jej szklank wody i podtrzyma g ow tak, eby mog a si napi .
- Jak d ugo? - zapyta a, opadaj c z powrotem na

ko.

- Oko o dwudziestu minut, odk d Moto ci znalaz a.
Ripley zacz a si podnosi .
- Nie gniewaj si , Jones, ale ja nie znosz lekarzy. Chc wróci do swojej kwatery.
- Wola bym, eby zosta a tutaj...
- A ja wola abym nie zostawa . Ze mn wszystko w porz dku, prawda?
Wysun a nogi, zawaha a si przez chwil , w g owie zadudni o. Musi wyj z tego okropnego

pomieszczenia...

- W porz dku - zgodzi si Jones - ale pozwól, e ci pomog . Wydaje mi si , e powinna by

przebadana, kiedy wrócimy do Stacji. Nie by em przeszkolony do takich przypadków. My

, e nie

potrafi okre li pewnych rzeczy bez analizy krwi.

Ripley wsta a i odtr ci a wyci gni

d

lekarza.

- O czym ty mówisz? My la am, e wszystko w porz dku.
- Tak. W

ciwie to jestem zdumiony. Tak blisko, a jednocze nie tak daleko.

- Jones - zacz a zirytowana. - Co mi...?
- Nie z

si , Ripley. Jeste zdrowa, ale musisz odpocz . Po prostu nie rozumiem, dlaczego

nigdy mi o tym nie powiedzia

. Co by si sta o, gdybym musia uruchomi procedur wypadkow ?

Jaka transfuzja krwi, na przyk ad?

- A plus - powiedzia a. - Nie wiesz tego?
Jones u miechn si .
- Wiem, ale ty nie. I nie masz w ogóle czynnika Rh. Chocia zaawansowanie zaskoczy o rnnie.

Nigdy nie dowiedzia bym si bez mikroskopu, nawet kolor jest doskona y. Naprawd zadziwiaj ce.
No, dalej. Pomog ci dotrze do pokoju.

- O czym ty, do diab a, mówisz? Co to znaczy "twoje zaawansowanie"?
- Có , s ysza em, e zrobiono to w laboratoriach Sztucznych Osób, zanim rozpocz a si

inwazja potworów, ale ty jeste tak podobna, e trudno uwierzy ...
Zrozumia a. To jaki potworny art. Z furi uderzy a Jonesa w r

.

- Ty dupku! To nie jest zabawne. Jak my lisz, kim ty jeste , do diab a? To nie jest mieszne. O,

Chryste!

miech znikn z twarzy lekarza.

- Ripley - powiedzia . - O, Bo e. Nie wiedzia

? Twierdzisz, e... Jak to mo liwe, e nie

wiedzia

? Cholera, przepraszam... my la em...

Zamilk . Jego ciemne oblicze by o teraz zatroskan mask . Ripley poczu a, e jej z

nieco

zmala a, kiedy w twarzy doktora zobaczy a prawd . Ci ko opar a si o cian .

"Nie, nie... nie to... tak nie mo e by , nie!"
To nast pny z y sen, kolejny koszrnar. To nie mo e by prawda. Nie mo e! Jestem

cz owiekiem! Nie... nie...

Androidem.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA 20

Wilks otworzy drzwi przed wygl daj

na kra cowo wyczerpan Ripley.

- Wiem, e jest bardzo pó no, ale czy mog abym z tob chwil porozmawia ?
- Tak, pewnie. Jak si czujesz? My leli my...
Odsun si , kiedy przechodzi a obok niego. Usiad a na brzegu

ka z opuszczon g ow .

Przesun a palcami przez w osy. Pod oczami mia a ciemne wory, a rarniona uniesione w napi ciu.
Skóra twarzy mia a kolor popio u.

Unios a g ow i spojrza a na Wilksa z wyrazem, którego nie potrafi okre li . To by o co jak

strach? Zawstydzenie?

- Co si dzieje, Ripley?
- Wiem, e oficjalnie nikt nie dowodzi t misj , ale wszyscy jak dot d mnie s uchaj .
Wydawa o si , e patrzy na wskro przez Wilksa, jakby nie by o go pomi dzy ni a cian .
- To prawda - przyzna . - A ty zrobi

kawa dobrej roboty.

- Dobra, pasuj . Teraz kolej na ciebie. Chc , eby to sko czy .
Wsta a jakby zako czy a rozrnow i ruszy a do drzwi.
- Poczekaj sekund . Co si dzieje? W

nie wróci

od lekarza, wygl dasz okropnie i nagle

chcesz zrzuci na mnie odpowiedzialno za naszego pasa era na gap ? Tak mocno dosta

po

owie?

miechn si , eby z agodzi nastrój, ale wida by o, e jest zaskoczony.

- To nie jest otwarta dyskusja, Wilks. S uchaj, je eli nie chcesz tego zrobi , powiedz

McQuadowi albo Moto, albo komukolwiek. Nie obchodzi mnie to. Ja ju sko czy am.

Policzki jej poczerwienia y, ale Wilks ci gle nie potrafi st umi emocji.
- Dlaczego - spyta . - Mo esz mi powiedzie 7 Co si sta o?
Ripley spu ci a wzrok i zadr

a. Nie odezwa a si ani s owem, ale te nie mia a ju zamiaru

wychodzi .

Wilks czeka zmieszany. Od ubieg ego dnia by jakby jej dzieckiem. Nie do , e w pojedynk

potrafi a uwi zi królow na pok adzie, to jeszcze, gdyby nie ona, Billie, Falk i on sam zmieniliby si
w py w atomowym wybuchu. Je eli tylko nie dopad yby ich wcze niej potwory.

- Mia am po prostu d ug rozmow z Jonesem - odezwa a si w ko cu.
Jej g os by spokojny, ale nie podnios a wzroku.
- Jestem syntetykiem, Wilks. Sztuczniakiem. Falsyfikatem.
Splot a ramiona na piersi i popatrzy a na niego pustym wzrokiem.
- Nie jestem cz owiekiem i nigdy o tym nie wiedzia am.
Wilks przygl da si jej przez kilka sekund, jakby go zamurowa o. Android? G boko wci gn

powietrze.

- Jeste pewna?
- Jones pokaza mi próbki mojej krwi; razem zrobili my testy. Tak, jestem pewna.
Przycisn a d onie do czo a i zamkn a oczy.
- Nie jest to mi e dla ciebie, Ripley, ale co z tego, do cholery? Doprowadzi

nas tak daleko

i...

- Nie rozumiesz? - spyta a dr cym, piskliwym g osem. - Kto wie, jakie jest moje zadanie.

Mo e zosta am zaprogramowana przez jak spó

, która chcia a zdoby królow do swych bada .

Co b dzie, je eli mam zabi was wszystkich po powrocie na Ziemi ? Nie jestem godna zaufania.

Ostatnie s owa powiedzia a szeptem.
- Czy mo esz... eee... dosta si do swojego programu?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie. Najwyra niej jestem zbyt zaawansowanym wytworem nauki. adnej mechaniki, adnych

portów wej cia-wyj cia. - Jej g os wype nia a gorzka ironia. - Jones powiedzia , e nigdy by tego nie
odkry bez mikroskopów. Jestem jak cz owiek, a do poziomu mikroskopowego.

Wilks zmarszczy brwi.
- Zrozumia em twój punkt widzenia - powiedzia - ale nie uwa am, e robi mi to jak ró nic .

Mog

zostawi nas na mier , mog

nas zabi co najmniej kilka razy. No i kto pozosta na Ziemi,

by prowadzi jakie badania? - Przerwa na moment. - My

, e niezale nie od tego sk d pochodzi

twój program, jest on doskona y. A skoro ró nice mo na wykry tylko przy pomocy mikroskopu, to
o czym tu rozmawia ?

Ripley podesz a do drzwi i otworzy a je.
- O mnie - powiedzia a i wysz a na korytarz.
Wilks patrzy na pó otwarte drzwi. Na Jezusa i Budd . Jak sobie z tym poradzi ? Wyja ni , e

wszyscy my

o niej jak o cz owieku...

"Billie" - pomy la .
Ripley oczywi cie nie jest za pan brat z tym problemem.
Mo e Billie mog aby jej co pomóc; kocha a Buellera nawet po tym, gdy dowiedzia a si

prawdy...

Wyszed jej poszuka .

Billie zapuka a do drzwi Ripley i czeka a. Nie by o odpowiedzi. Ogrzewanie Kurtza

zmniejszy o si , jak zwykle w nocy, i dziewczyna dr

a z zimna. Zapuka a jeszcze raz, tym razem

delikatniej.

"Mo e usn a - pomy la a. - To dobrze".
Poczeka a jeszcze chwil i odesz a od drzwi. Wróci a do swojego pokoju. Wilks wsta , kiedy

pojawi a si w drzwiach.

- pi - powiedzia a.
- Albo po prostu nie odpowiada - zauwa

. - Mo e uda ci si porozmawia z ni jutro.

W tym momencie nie by o ju nic wi cej do zrobienia. Sier ant wyszed od Billie i wróci do

swojej klitki.

Billie czu a si zm czona, ale mia a tyle do przemy lenia. Usiad a na brzegu

ka.

Co mog aby powiedzie Ripley? Co powinna powiedzie ?
"Och, przykro mi, Ripley. To takie trudne. Wiesz, zakocha am si kiedy w pewnym

nierzu

i okaza o si , e on nie by prawdziwy. Kiedy to odkry am, czu am si strasznie, my

... czu am si

oszukana..."

To mog oby jej pomóc.
Po

a si i zrobi a kilka powolnych regularnych wdechów i wydechów. Patrzy a na sufit i

usi owa a policzy plamy na plastikowej pow oce. My li kr

y jej niespokojnie po g owie.

Mitch by zdolny do mi

ci, do kochania drugiej osoby. Teraz to wiedzia a. Lecz zanim to

dostrzeg a, ona i Wilks byli ju na statku Spearsa.

Czy to, czego dowiedzia a si o Ripley, zmienia cokolwiek? Pomy la a o misji. Od samego

pocz tku Ripley pragn a totalnie wyt pi te cholerne potwory. Nie, szacunek do niej by nadal tak
wielki, jak przedtem.

Odk d tylko j pozna a, Ripley wydawa a si nie potrzebowa nikogo. Lecz teraz to si

zmieni o i w pewien sposób czyni o j to prawdziwsz ...

Bardziej ludzk . W taki sam sposób, jak sta o si to z Mitchem podczas ostatniej transmisji.
Billie wiedzia a o nienawi ci jak czuj ludzie do syntetyków. To by o cz ciowo zrozumia e.

Trudno rozmawia z maszyn i czu si swobodnie.

Czy Mitch by maszyn ? Czy jest ni Ripley?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Z Mitchem by o inaczej. Patrzy a na niego z innej perspektywy. Co to zreszt jest

perspektywa? Ripley nie urodzi a si wprawdzie w normalny sposób, ale czy to pozbawia o j duszy?
Czy czyni o j mniej warto ciow od innych? Gdzie przebiega ta niewidoczna granica?

W ko cu Billie zasn a. ni a o pytaniach bez odpowiedzi.

***

Ripley w ko cu poczu a g ód, a kiedy ju si pojawi , nie dawa si odp dzi .
"Wspaniale - pomy la a. - Jestem g odna. Wielka sprawa".
By pó ny poranek. Spa a prawie dziesi godzin, lecz ci gle czu a zm czenie. Le

a w

ku

z zamkni tymi oczami.

Wszystko ju przemy la a i teraz mog a my le tylko o jedzeniu. Co czu a? Czy to takie

wa ne? Jej uczucia s symulowane, fa szywe.

W ko cu jednak wyja ni y si pewne sprawy. Jej wypadni cie z czasu po Sulaco. Nieobecno

snów a do teraz. I przemo na niech do lekarzy - oczywi cie zaprogramowane zabezpieczenie
przed wykryciem prawdy. Nie pozwól im chodzi ko o siebie, to niczego nie odkryj .

Kwestia "dlaczego" by a nieuchwytna, mo e zreszt nie mia a znaczenia. W szystkie jej

przekonania stan y pod znakiem zapytania: androidom nie mo na ufa , mog ci zdradzi . To le y
w ich naturze. Sposób, w jaki sama zosta a oszukana...

Sztuczniak na Nostromo by morderc , który udawa przyjaciela. Bishop by w porz dku, ale...
Zmarszczy a brwi. Co z tym Bishopem by o nie tak, jaka dwoisto , chocia nie mog a sobie

przypomnie , o co tam chodzi o...

Rozleg o si pukanie do drzwi.
- Ripley? To ja, Billie. Mog wej ?
Serce Ripley skurczy o si . Billie. M oda kobieta, która okaza a tak wiele odwagi w czasie

wyprawy. Ripley by a z niej dumna.

"Dziwne - pomy la a. - To takie ludzkie".
- Nie teraz, Billie.
- Zajm ci tylko minutk ! Wilks chce przej dzi wieczorem do g bokiego snu...
- Odejd , Billie. Nie potrzebuj towarzystwa.
Nawet rozmowa z kim wyczerpywa a j .
Czu a wahanie po tamtej stronie drzwi. Wyobrazi a sobie Billie stoj

tam, szukaj

ciwych s ów.

"Nikt nie dba o to - mog aby powiedzie . - Naprawd , wszystko jest w porz dku..."
My l, e Billie mog aby litowa si nad ni , jeszcze bardziej j przygn bi a. Nawet to uczucie

nie by o prawdziwe.

Cholera.
- Nie teraz.
Us ysza a, e dziewczyna odchodzi. Zadowolona by a, e wszyscy po

si do komór

hipersnu. Chcia a zosta sama.

dek Ripley nagle g

no zaburcza . Przyci gn a kolana do piersi i zapragn a, by

wszystko znikn o.

ROZDZIA 21

Wilks czu si wspaniale. Usiad w otwartej komorze hipersnu i rozejrza si woko o. Otacza y

go pi ce, zimne jeszcze sylwetki reszty za ogi. Zdumiony by nieobecno ci ubocznych efektów
sztucznego u pienia. Zwykle bardzo go n ka y. Chocia po chwili zda sobie spraw , e w gruncie
najwa niejsze jest samopoczucie, a nie powody, dla których by o tak dobre.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Za

ubranie i u miechn si . Czu si swojego cia a. To by o cholernie cudowne uczucie.

Mo e to co jeszcze, co jak...

"Oczyszczenie" - pomy la . Pragn tego ju od dawna. Z drugiej strony by o to odrobin

dziwne, e odczu to tu po przebudzeniu; ta pora by a zwykle cholernie nieprzyjemna. Sta o si to
chyba w ten sposób, e w czasie snu sp yn o na niego poczucie spokoju, wiedza, e wszystko jest
takie, jakie powinno by ...

Roze mia si g

no i poszed w kierunku schodów. Przez ca e lata d wiga na sobie tak

wiele. Poczucie winy i udr ki przesz

ci wa

y tak du o. I co? Odesz y, ulotni y si w pustk

kosmosu. Nie by o si czemu dziwi . Po prostu by wolny!

W jego mózgu odezwa si cichy, ch odny g os i poprowadzi go do objawienia.
Wolno - powiedzia cicho g os. - Klucz do niej...
Pozosta a tylko jedna rzecz do zrobienia. Zszed po schodach i przeszed przez dok l downika.

Jego stopy ledwie dotyka y metalowej pod ogi. Tak wiele straci czasu! Lecz teraz wszystko ju jest
w porz dku.

Wolno , ycie, wyzwolenie...
Sp yn na niego ciep y spokój i palec wyci gn si w stron przycisku. Wewn trzne odczucia

sta y si silniejsze, bardziej wyraziste.

Pozwól jej odej , pozwól mi odej ...
Zaraz. Wilks cofn r

w nag ej niepewno ci. Co to ma znaczy ? Gdzie...

POZWÓL MI ODEJ

...

Poczucie ogromnej mocy i okropnego strachu zatrz

o nagle sier antem. Cofn si . Odszed

od drzwi. Znalaz si w pustej przestrzeni, opanowany przez jaki niewyt umaczalny al.

"Ona tam jest!" - krzycza y jego my li. Czu pi kno spokoju, które...
Wyzwolenie, wolno - g os leciutko zadrga obietnic . I mi

ci .

Musia tylko nacisn przycisk.
Opar si o cian i po raz pierwszy od dzieci stwa rozp aka si .

Billie sta a w doku l downika. Powietrze by o zimne, a wiat a przygaszone. Przypuszcza a, e

ma tu kogo spotka , ale nie mog a sobie przypomnie ...

Billie!
St umiony g os przenikn przez ciany g ównej adowni.
To by g os, który zna a i kocha a.
Billie! To ja, Mitch!
Ruszy a do drzwi. Nadzieja prawie rozsadza a jej piersi.
- Mitch? - g os zadr

jej lekko.

- Tak. Otwórz, Billie! Kocham ci .
Cofn a si kilka kroków. Nie, to w aden sposób nie mo e by ...
Billie! Billie, tu Char. O, Bo e. Nie pozwól im mnie dopa . Billie, prosz ...
Jak mog a pomy le , e to Mitch? Char ma najwyra niej k opoty, a ona jest za to

odpowiedzialna. Podbieg a do drzwi i wyci gn a r

w stron przycisku. Chwileczk ... Char nie

yje.

Nie pozwól im mnie zabi . Billie, nie rób mi tego. Otwórz drzwi!
- Jeste martwa - cicho powiedzia a Billie. - Nie ma ci tam.
Cofn a r

.

- Masz racj - powiedzia g os po drugiej stronie. - I ja te mog umrze . Nie dbasz o to, co

Billie? Zostaw mnie tutaj. To nie ma znaczenia.
To by a Ripley.

- Nie. - Wszystko by o jako nie tak. - Ripley! Nadal mnie obchodzisz! Chc ci pomóc, ale nie

wiem jak. Pozwól, ebym ci pomog a...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- G os Ripley zabrzmia bezradnie:
Nawet nie chcesz ze mn rozmawia , Billie. My la am, e jeste my przyjació mi, ale nie.

Zostawi

mnie tutaj na mier ...

- Nie! Ja...- Dlaczego nie mia aby otworzy tych drzwi. - Ripley! Nie mog otworzy . Tam jest

co ... Królowa! Przypomnienie zwali o si na ni potwornym ci arem. Odskoczy a od drzwi, a chór

osów wo

j , b aga : Pozwól mi wyj ... Kocham ci ... Prosz , nie...

Gdzie w tle rozleg si ni to krzyk, ni to p acz, harmonizuj cy z reszt odg osów. Pot

na

muzyka, g

ne, d wi czne akordy, b bnienie, grzmoty... Run o to na ni jak fala przyp ywu

zmywaj ca wszystko na swej drodze. Zala y j lodowate ciemno ci.

Ripley siedzia a oparta plecami o drzwi wiod ce do g ównej adowni. Gotowy do strza u

karabin le

na jej skrzy owanych kolanach. Za oga spa a ju od dwóch dni. Niebawem pewnie do

nich do czy, ale na razie siedzia a tutaj. Czeka a...

Pierwszy dzie sp dzi a pi c i jedz c na przemian. Pomys sko czenia z tym wszystkim

kilkakrotnie wyp ywa na powierzchni jej my li. Za ka dym razem starannie rozwa

a wszystkie za

i przeciw. Kto dba o jakiego tam androida? Jeden mniej, jeden wi cej. Po prostu mog a wyj przez
którykolwiek luk. Niewielka strata. Nie by a ju teraz niezb dna. I tak plan si powiedzie. Inni mogli
go zako czy ...

Zagl da a w

nie bezmy lnie do magazynu ywno ci, kiedy królowa krzykn a. D wi k

rozniós si po cichym wn trzu u pionego statku. Ripley Chwyci a odruchowo za bro i pobieg a do

adowni.

Przebieg a przez dok l downika, a serce trzepota o w niej dziko. Pomy la a, e jakim

sposobem bestii uda o si wydosta , lecz wszystko by o pozamykane. Królowa krzycza a i t uk a w

ciany, ale nadal by a uwi ziona.

To sta o si wcze niej. Teraz od godziny matka obcych siedzia a cicho; jej napad w ciek

ci

trwa tylko kilka minut.

Ripley zadowolona by a, e yje. Mia a tyle jeszcze do zrobienia, ci gle pojawia o si co

nowego.

„Ta suka za moimi plecami tylko czeka a umr i zamierza zabra swoje dzieci tam sk d
przysz a”.
Chcia aby to zobaczy . Chcia aby widzie zako czenie.

nie. To by wystarczaj cy powód, by

. Czymkolwiek jest, musi

.

Wilks zamrucza , kiedy wiat o przedar o si przez jego powieki. Pokrywa komory hipersnu

odsun a si z sykiem i ciep o b yskawicznie ulecia o na zewn trz w ch ód wn trza statku.. Ca e cia o
by o obola e. Usiad i powoli przypomnia sobie powód swego wielkiego smutku...
Sny.

Wszyscy zosta cie na swoich miejscach – powiedzia .
Jego g os by tylko s abym chrypni ciem.
Nikt nie wychodzi, zanim nie porozmawiamy!
Inni budzili si powoli. Twarze mieli zm czone i oszo omione. Wilks zignorowa wszelkie bóle,

chwyci kombinezon i poszed do drzwi. Ubra si w przejmuj co zimnym powietrzu i poczeka na reszt .

Niektórzy poczuli ulg , kiedy zobaczyli, e Ripley jest z nimi. Ubra a si szybko i podesz a do

sier anta. Chcia a go wymin .

- Poczekaj, Ripley. Królowa wysy

a przekazy, kiedy spali my. My

, e trzeba...

- Ja nie ni am – powiedzia a. – Przepraszam.
Zamierza jej odpowiedzie , ale zrezygnowa . Kiwn tylko g ow i przepu ci j .
Brewster naci gn koszulk i odwróci si do Wilksa.
- Co jest, do cholery, Wilks?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Inni patrzyli na niego z wyczekiwaniem. Patrzy na ich twarze, szuka w nich jakiej zmiany, ale

wszystkie wygl da y tak samo, jak jego w asna – by y zm czone i zirytowane.

- Czy kto

ni o uwalnianiu królowej? – zapyta .

- Tak – prawie natychmiast odpowiedzia a Billie.
Ana Moto kiwn a g ow , tak samo jak McQuade i Jones.

Twarz Brewstera wyg adzi a si .

- Tak – powiedzia jakby z ulg .
- Dobra. Mo emy o tym porozmawia przy niadaniu.
-Transmisja by a pot

na – powiedzia a Moto. – To by o co jak cwana reklama: „Zobacz, co

mo esz wygra , kiedy otworzysz magiczne drzwi”. Nie dziwi si , e chcesz nas sprawdzi . Ty nie
mia

z tym wcze niej do czynienia.

Wilks skin g ow .
Billie prze kn a k s niadania i popatrzy a na sier anta, ciekawa o czym ni .
- Chcesz pewnie wiedzie i by pewnym, e adne z nas nie zamierza prowadzi nieuczciwej gry,

co? – spyta Brewster.

- Co w tym rodzaju.
- Witamy w klubie mi

ników snów – rzuci a Moto.

Wszyscy siedzieli przy jednym stole i jedli po raz pierwszy od wielu tygodni. Prawdopodobnie byli

ju w zasi gu Stacji.

Mo e oko o dwudziestu godzin lotu od niej. Billie poczu a, jak serce zaczyna bi szybciej na my l o

Ziemi...

Riplej przesz a obok nich i posz a ze niadaniem do swego pokoju. Billie chcia aby, eby chocia

jad a z nimi. Wystarczaj co smutna by a strata trzech cz onków za ogi, a Ripley przecie

a.

- Hej, gdzie jest nasza pani boss? – zawo

Brewster. – Dlaczego si tu nie po ywia?

- Tak – doda a Tully. – Musimy przecie omówi co zrobi ze Stacj .
Billie zerkn a na Wilksa. Ten od

widelec.

- Ripley ma jakie osobiste problemy – powiedzia a.
- Co za osobiste problemy? – spyta Falk.
Wilks kiwn na Billie, by mówi a dalej.
- Musimy o tym porozmawia – ci gn a dziewczyna. –
Nie jestem pewna... Ripley raczej nie chcia aby o tym dyskutowa , ale chce, eby wszyscy

wiedzieli.

Jej g os brzmia spokojnie, du o spokojniej ni naprawd si czu a.
- Ripley jest sztuczn osob . Androidem. Oczywi cie nie wiedzia a o tym, a do momentu, kiedy

mia a zrobione pewne medyczne testy. Ta wiadomo podzia

a na ni okropnie.

Przerwa a i popatrzy a na s uchaj

j za og . W jadalni panowa a niezr czna cisza.

- Ripley spyta a mnie, czy nie przej bym dowodzenia, którego si zrzeka – powiedzia Willks. –

Ale musimy temu podo

zbiorowym wysi kiem. Nie jestem typem przywódcy i...

- Jak to si sta o, do cholery, e nie wiedzia a? – achn si McQuade. – Czy nie wszyscy wiedz ,

kim s ?

- O to chodzi – powiedzia Jones. – Ripley nie wiedzia a.
- Zaufali my jej – cicho powiedzia a Tully.
Billie poczu a, jak rozpala si w niej gniew.
- To wyjasnia, jak zdo

a sama poskromi królow – zauwa

Falk. W jego g osie s ycha by o

za amanie

-Gdybym wiedzia – zacz McQuade – nie by bym...
-Gdyby wiedzia , to co? – Nie wytrzyma a Billie. Mimo ch odu czu a, jak od rodka rozpala j

ciek

. – Ripley nie wiedzia a, dotar o to do ciebie? – odwróci a si do Tully.-

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ona te wierzy a w siebie. Jak ty by si czu a? My lisz, e zrobi a to specjalnie?
Odwróci a si jeszcze do Falka.
- Ostatni rzecz , której oczekuje od za ogi, jest wasza bigoteria!
Wzi a g eboki oddech i zmusi a si do spokoju. Usiad a.
- Jones jest bardziej kompetentny w udzielaniu tego rodzaju odpowiedzi...
- Nie ca kiem – zaoponowa lekarz. – Wszystko, co mog powiedzie , ko czy si na stwierdzeniu,

e jest tak zbli ona do cz owieka, jak nigdy wcze niej nie widzia em. I my

, e Billie ma racj . Ripley

jest dobrym dowódc .

Przerwa , na jego twarzy pojawi si wyraz zak opotania.
Reszta przetrawia a us yszane informacje.
Moto powoli kiwn a g ow .
-Dobra – odezwa si Wilks. – Teraz najwa niejsz rzecz jest blisko Stacji. My

, e jest tam

paru ludzi, którzy chcieliby sobie uci z nami ma pogaw dk ...

W czasie kiedy Wilks rozwa

ró ne mo liwo ci post powania, Billie uspokoi a si ca kowicie.

Tully i Falk patrzyli na ni , wyra nie przepraszaj c za swoje zachowanie, ale McQuade ci gle by
naburmuszony.

Billie by a troch zasdkoczona swoim zachowaniem, ale nie tak bardzo, jak zdarzy oby si to kilkaa

miesi cy temu. Taki wybuch by konieczny i oczy ci chyba atmosfer . Ripley nie zrobi a przecie nic

ego. Niepokoj ce by o, e niektórzy z tych ludzi mogli przeoczy jej si , jej inno .

Billie podziwia a ten rodzaj odwagi, jaki posiada Ripley. Potrzebowa aby jej, by pomóc Amy...

je eli dziewczynka jeszcze yje.

Z bij cym sercem skupi a uwag na dyskusji.

ROZDZIA 22

Wilks siedzia w kabinie sterowniczej razem z McQuadem i Tully. Teoretycznie statek powinien

by jeszcze poza zasi giem czujników Stacji, ale nigdy nie wiadomo, czy jaki fanatyk techniki nie
wycelowa swojego teleskopu prosto na Kurtza, chocia by o to ma o prawdopodobne.

Wilks kurczowo zacisn d onie na oparciu fotela Tully. Mia nadziej , e ich sygna dotrze do celu.
- Teraz sobie poczekamy – oznajmi a Tully równocze nie z naci ni ciem ostatniego klawisza. –

Je eli dopisze nam szcz cie, wiadomo szybko do niej dotrze.

- A je eli nie? – spytaa McQuade.
- Poczekamy d

ej – odpowiedzia mu Wilks.

Zakodowany sygna mo e by przes any dok adnie wybranym kana em cz stotliwo ci, je eli wiesz,

jak to zrobi . W teorii, nikt nie mo e przechwyci tego sygna u bez starannego przeszukiwania pasma.
By o pewne ryzyko, lecz minimalne i niestety musieli je podj .

Czas up ywa .
W komunikatorze rozleg y si trzaski i szumy. By ju najwy szy czas, ale...
- Prawie w por . Spodziewa am si was tydzie temu.
- Hej tam, Elliot! – Tully u miechn a si szeroko. – Jak si

yje w skrzynce?

Kolejny raz pobieg y fale radiowe i trzeba by o czeka na odpowied .
-Maria? Powinnam domy li si , e b dziesz w pobli u!
Powiedz mi, uwa asz, e wystarczaj co koduj sygna ? To zabiera do diab a pami ci w moim

komputerze. Te dupki tutaj nie s tak sprytne, przecie wiesz. Jak my lisz, na ile jest to wa ne?

Wilks pochyli si do przodu.
- My la em, e us yszymy co ty o tym my lisz?
- Och, och, moje serce! Czy to ten nikczemny sier ant Wilks?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jak akcja, sier ancie?
- Nie le, Leslie. Mamy to, czego szukali my.
Tym razem cisza by a d

sza.

- Przykro mi to s ysze .
- No tak... – powiedzia Wilks.
Tully przerwa a mu.
- Najpierw chcemy si dowiedzie , czy kto jeszcze nas oczekuje, Les?
- Có , par miesi cy temu narobili cie tutaj niez ego zamieszania. Pada y takie wyra enia jak:

„wywrotowcy”, „niezrównowa eni psychicznie”. Aha, jeszcze „z

liwe intencje”. Mówi c w skrócie,

oficjalny komunikat g osi , ze grupa szale ców, powodowana nieczystymi zamiarami, ukrad a statek.

- Niezbyt wiele – powiedzia McQuade i chrz kn .
- To wszystko? – Wilks zmarszczy brwi.
- artujesz, prawda? Nieoficjalnie, genera Peters dosta pot

nego kopa w swe grube dupsko za

nie rozpoznanie w tobie szale ca. Wszyscy macie zosta aresztowani. Dobra wiadomo jest taka, e
uwa aj was za czubków, wi c mo e zamkn was w czy ciutkich szpitalnych izolatkach, a nie do
normalnych cel. Poza tym nie spodziewaj si was wcze niej ni za jakie sze tygodni.

- Dlaczego akurat wtedy? – zapyta sier ant.
- Ech, nic takiego. Odkryli w twojej kwaterze map z zaznaczonym punktem docelowym. Le

o

wiele dalej ni prawidziwy.

Billie podesz a do konsoli. Twarz mia a blad i napi

. Wilks nawet nie zauwa

, kiedy wesz a.

- Leslie, tu Billie. Jak si maj sprawy na Ziemi?
- Kontakt urwa si ju wiele tygodni temu. Atmosfera statyczna, ro nie liczba plam na s

cu. Co

w tym rodzaju. Cokolwiek jednak robi tam potwory, wydaje si by coraz gorzej.

- Co z czno ci satelitarn ?
Wygl da tak, jakby mia a za chwil si rozp aka , ale, jej g os by silny i d wi czny.
- Ostatni sygna , jaki odebrali my, by starym przekazem i musz ci powiedzie , e nie by o to nic

dobrego. Ktokolwiek zosta na Ziemi do tej pory, nale y do obcych. W taki czy inny sposób. Przykro mi.

Wilks po

d

na ramieniu Billie, ale ta strz sn a r

.

- S uchaj, zrób mi przys ug i prze lij komunikaty z ostatnich kilku dni nadawania. Mo esz to

zrobi ?

- Bez problemu.
- Dzi kuj – powiedzia a Billie i wysz a z kabiny.
- S uchajcie, ciesz si , e was s ysz , ale na razie sko czymy. Dam wam zna , kiedy pojawi si co

wa nego. Uwa ajcie na siebie, dobra?

- Ty te uwa aj – powiedzia Wilks.
Komunikator zamilk . McQuade odwróci si do sier anta.
- Nie wygl da na to, eby my zdobyli jakie nowe poparcie – powiedzia .
Wilks wzruszy ramionami.
- Wlepiliby nam ch tnie par

adunków, kiedy tylko pojawimy si w zasi gu ich dzia ek – stwierdzi

ponuro. – Ale mamy królow , chocia w tpi , eby kto nam pomóg z jej powodu. Mo e jednak uda
nam si przet umaczy , eby pozwolili nam wykorzysta szans . Nawet w najgorszym przypadku nie
wysadz nas w pró ni ; chc mie z powrotem Kurtza.

McQuade skin g ow , ale nie wygl da na przekonanego. Wilks wyszed , by porozmawia z

reszt za ogi. Stacja nie wykryje ich jeszcze przez najbli sze kilka godzin, wi c maj troch czasu na
przygotowanie kilku wersji alternatywnych planów dzia ania. Sier ant wiedzia , e jest najlepszy w
sytuacjach krytycznych; by szkolony do takich celów. Ale takie gówno, w jakie wpadli...?
Cholera, dlaczego Ripley tego nie zrobi? Pieprzy jej cz owiecze stwo, - lepiej si dzia o pod jej
dowództwem. Zna granice swoich mo liwo ci i teraz znalaz si bardzo blisko nich.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

W laboratorium medycznym przy male kim komputerze siedzia a samotnie Billie. Pokój by zimny i

ol niewaj co bia y. Powodowa o to niewyt umaczaln nostalgi za szpitalem, gdzie sp dzi a wi kszo
swojego ycia. Teraz mia a wa niejsze rzeczy na g owie, a jednak...

Wprowadzi a krótki opis postaci Amy i czeka a.
Ekran b ysn . Zamazany obraz mign raz i drugi. W ko cu pojawi a si m oda dziewczyna z

potarganymi, krzywo obci tymi w osami. Przez kilka sekund patrzy a na Billie oczami zbyt powa nymi
na oczy dziecka. Ile lat teraz mia a? Trzyna cie? Mo e czterna cie?

„Och dziecinko” – pomy la a.
Serce skurczy o jej si w piersi, ale w tym samym momencie odczu a ogromn ulg .
- Czy to ju ?- spyta a Amy.
Jej g os by jakby g bszy ni ostatnio i wydawa o si , e ca si woli stara si zachowa spokój.
- Zaczynaj, kochanie – powiedzia g os niewidzialnej osoby.
- Ja i Wujaszek jeste my w fabryce, która produkowa a mikrochipy. Znajdujemy si w Pó nocnej

Kaliforni. Prawdopodobnie szybko st d odejdziemy. Wujcio Paul ju odszed . Poszed szuka
po ywienia dwa tygodnie temu i mamy nadziej , e po prostu gdzie si ukry , chocia to niewielka
nadzieja.

Podczas gdy mówi a, jej twarz twarz stawa a si coraz bardziej chmurna, lecz oczy ci gle patrzy y

wprost w kamer .

- Jest coraz gor cej. Mamy nowego przyjaciela, nazywa si Mordechaj. Mówi, e obcy w jaki

sposób podgrzewaj atmosfer przy pomocy mrowisk.

miechn a si niespodziewanie doros ym u miechem.

- Mordechaj mówi te , e religijni fanatycy s teraz tak niebezpieczni, jak potwory.
Odwróci a wzrok od kamery i unios a pytaj co brwi. Oczywi cie by a to jej odpowied na czyje

niezadowolone spojrzenie.

- Tak, powiedzia to!
Westchnienie rozleg o si spoza kamery.
- Wiem, kochanie. Mów dalej.
Wszystko jedno. Chcemy wam powiedzie , e obcy od kilku tygodni zachowuj si dziwnie.

Grupuj si razem i pozostaj spokojni przez ca e dni. Nikt nie wie, dlaczego.

Dziewczynka zmarszczy a brwi z namys em.
- To chyba ju wszystko – powiedzia a.

os starego cz owieka poda jak zwykle dat i wspó rz dne.

Ekran zgas .

Billie patrzy a w pusty monitor, a potem roze mia a si . Amy ci gle yje! Transmisja by a

wprawdzie sprzed miesi ca, ale ta rodzina

a ju tak d ugo, e musi

do dzisiaj.

„Wiedzia abym, gdyby umar a – pomy la a. – Wiedzia abym na pewno”.
Po czenie wywo

o podane w komunikacie zapad y jej mocno w pami .

Bomby Orony by y cz ci staromodnego arsena u wojskowego znajduj cego si w pó nocno-

zachodniej cz ci Stanów Zjednoczonych. Billie by a tam kiedy , gdy razem z Wilksem uciekali z Ziemi.
Potem wyl dowali na planetoidzie Spearsa. Ona, Wilks i Mitch...

Poszuka a g biej w pami ci. Z pewno ci taki wojskowy bunkier musi mie jak wewn trzn

komunikacje...? Jaki transport.

To by o mo liwe. Wszystko by o na miejscu, a to oznacza o, e rodzina Amy mo e przetrwa .

Amy mo e prze

!

Po raz pierwszy od opuszczenia planety królowej obcych Billie poczu a si w pe ni rozbudzona.

Przez d ugi czas sz a za innym, przez wi kszo

ycia wybiera a narzucone jej kierunki. Teraz mia a

szans zrobi co po swojemu. I nie by to ulotny sen. Nie znaczy o to wiele na skali ca kowitej
eksterminacji obcych, ale to by o jej dzie o, jej w asne, a to znaczy o wiele.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Siedzia a i marzy a o przysz

ci. Trzymaj si , Amy. Jeszcze tylko troch .

- Stacja Wej ciowa. Prosz o identyfikacj .
Wilks popatrzy na McQuada i skin g ow .
- Tu kapitan McQuade na Kurtzu – powiedzia . – Chc rozmawia z twoim dowódc .
Milczenie by o d

sze ni przerwa spowodowana odleg

ci . Sier ant wyobrazi sobie nerwow

bieganin , któr w

nie wywo ali i prawie si roze mia .

- Za

si , e niektórzy teraz szczaj w spodnie.

- Panie kapitanie – odezwa si g os – prosz porozmawia z majorem Stonem.
- Tu go mamy – rzuci Wilks.
- Kapitanie McQuade, mówi major Stone – g os oficera brzmia dostoje stwem w adzy. – Prosz

otworzy kana y czno ci i dost p do komputera dla przej cia sterowania.

- Majorze, chcemy tylko porozmawia przez minut . Mamy...
- Kapitanie, z przyjemno ci porozmawiam z panem, kiedy znajdzie si pan tutaj. Pan zna

procedur . Je eli pozwoli pan nam sprowadzi was bezpiecznie, jestem pewien, e mo emy o wszystkim
podyskutowa .

- Major Stone mówi spokojnie i dobitnie, jak do dziecka. Albo do pó

ówka.

- Majorze Stone, tu sier ant Wilks. Nie lecimy do Stacji. Mamy na pok adzie królow obcych i

zabieramy j na Ziemi . Nie ma powodu eby stacja miesza a si do tego. Chcemy po prostu, eby pan o
tym wiedzia . – Stara si nada swojemu g osowi ton powagi i rozs dku.
Major nie przyj tego do wiadomo ci.

- Sier ancie, ju wysy amy po was oddzia y, które maj was z apa . Albo zachowacie si jak

cywilizowani ludzie, albo wyci gniemy was kopniakami, ale zapewniam was, e znajdziecie si w Stacji!
Zrozumieli cie?

Wilks wy czy komunikator.
- Tully?
- Stacja wys

a statek. Odbieram przez czujniki dalekiego zasi gu jego sygna naprowadzaj cy.

- Dobra. Damy im nauczk . McQuade, zabieraj nas st d. – W czy ponownie komunikator. –

Majorze, mi o si gaw dzi o.

- Wilks, nie mo esz...
Wy czy Stone`a i w czy komunikatory statku.
- Pobudka! Wygl da na to, e Stacja jedzie do nas z obiadem i nie mamy czasu. Gówno mo e nam

wpa w wentylator.

***

Komunikat Wilksa odbi si echem w pustym doku l downika. Ripley zignorowa a go. Potrafi

przecie co wymy le . Nie ma to zreszt znaczenia tak d ugo, jak maj królow .

- Nie chcia aby , bestio, przegapi powrotu do w adzy – szepn a. Nie bój si . Zabior ci do

domu, eby tam zdech a ze swoimi dzie mi. Wszyscy umrzecie.

Nic wi cej si nie liczy.

ROZDZIA 23

- Czy mo emy im uciec? – spyta Falk.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Nie – odpar bez namys u Brewster. – Ich statek jest bardziej zwrotny i du o szybszy.
- Nie b

w nas strzela , prawda? – odezwa si Jones.

- Nie s dz – powiedzia Wilks – Chc nas mie w jednym kawa ku, przynajmniej statek chc

mie w jednym kawa ku. Nie uwa acie, e to ma a ró nica?

Ca a za oga zgromadzi a si w jadalni. Wszyscy byli wyra nie zdenerwowani. Zanim wys any

przez stacj statek pojawi si w polu widzenia, up ynie jeszcze oko o godziny. Billie stwierdzi a ze
zdumieniem, e tym razem jest jej potwornie gor co. Ciekawa te by a, gdzie teraz jest Ripley.

Tully stara a si dok adniej odpowiedzie na pytanie lekarza.
- Mog spróbowa wystrzeli z dzia ka albo z lasera w nasz nap d, eby tak go uszkodzi ,

by my nie mogli lecie prosto. To jednak ma o prawdopodobne – mogliby spud owa i zrobi zbyt
wielk dziur w pow oce albo trafi w co , co nie da si

atwo naprawi . atwo albo tanio. My

,

e Wilks ma racj ; nie b

ryzykowa .

- Wi c co mog zrobi ? – odezwa si ponownie Jones. – Lata w kó ko wokó nas i brz cze ,

dopóki si nie poddamy?

Nikt si nie roze mia .
- Mog unieruchomi systemy kontrolne Kurtza przy pomocy sygna u elektromagnetycznego i

wzi nas potem na hol – t umaczy a Tully. – To by by naj atwiejszy sposób: po prostu zbli

si na

odpowiedni odleg

i nacisn guzik. Sama bym tak zrobi a.

- Nasza elektronika nie jest zabezpieczona? – zdziwi si Falk.
- Na tym przerdzewia ym kawa ku z omu?
Billie zmarszczy a brwi.
- Nie mogliby my zrobi tego samego z nimi? – spyta a.
- Mo liwo ci bojowych akcji na frachtowcu? – odezwa si Brewster.- Marzenie. Ten statek

nie zosta zaprojektowany do walki. adnych os on, broni. Jeste my na straconej pozycji.

A co z Amy? – chcia a wykrzykn Billie. Przecie nie mog tak po prostu si podda ...
Moto westchn a g

no.

- Nie zabij nas po powrocie do Stacji. Uwa am, e kiedy si tam ju znajdziemy, zdo amy

wszystko wyja ni . Naprawd mamy królow . Wojsko mo e j zabra i doko czy za nas ca
robot . Pewnie zrobi to le, ale w ko cu zostanie to zrobione.

Nikt si nie odzywa, a Billie patrzy a po twarzach, jakby szukaj c w nich akceptacji tego, co

us ysza a przed chwil . Mo e im si to nie podoba , ale czy maj inne wyj cie?

„To nie jest w porz dku” – pomy la a i potar a wierzchem d oni po czole. Przecie , pomijaj c

wszystkie inne, w tej akcji zgin li ludzie. Nie mo na tego tak po prostu zapomnie ...

Nagle szeroki u miech pojawi si na jej twarzy. Co , co powiedzia a Tully, b ysn o jej w

owie.

- Poczekajcie – odezwa a si . – Jest sposób; mam pewien pomys .
Wszyscy zwrócili na ni zaciekawione spojrzenia.
Silniki zmieni y bieg na ja owy, a Kurtz zacz opada ku Ziemi, spadaj c spiral w g b

grawitacyjnej studni, która, gdyby jej nie przerywa , sko czy aby si wielkim pluskiem gdzie na
Oceanie Indyjskim.

- Wszystko wy czone – powiedzia a Tully – z wyj tkiem wiate i czno ci.
- Moto? Gotowa? – spyta Wilks.
- Gotowa – pad a odpowied .
Wilks i McQuade czekali w kabinie sterowniczej na po czenie. Inni siedzieli przypi ci pasami

do foteli w cz ci przeznaczonej dla za ogi. Sier ant nie przekaza informacji specjalnie dla Ripley,
ale wyja ni plan przez kana y czno ci ogólnej i mia nadziej , e i ona wszystko us ysza a.

- Za oga Kurtza, prosz si zg osi . Tu komendant Hsu na Adamsie.
- Tu McQuade – warkn kapitan. – Czego pan chce, do diab a? Jestem zaj ty.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Panie kapitanie – odezwa si uprzejmie Hsu. – Jeste my tu, eby eskortowa was z

powrotem do Stacji Wej ciowej. Nie ma potrzeby post powa nierozs dnie. Otwórzcie wasz modem
i unikniecie nieprzyjemno ci...

McQuade przerwa mu ostro:
- Nie da rady. Lecimy ku Ziemi i nic z tym nie potraficie zrobi , komendancie Hsu. Wasza bro

nie ma dla nas znaczenia; jeste my b ogos awieni! Nie powstrzymacie nas! Jeste my nie miertelni!

Z ostatnimi s owami wiat a zamruga y i zgas y.
Min o kilka sekund i w czy y si systemy awaryjne. Zostali unieruchomieni. Je eli ich

systemy ruszy yby teraz, po owa elektroniki mog aby zosta zniszczona.

Wilks odwróci si do McQuada.
- Có , s dz , e jeste oficjalnie uznany za wariata, kapitanie. Hsu trzyma w gotowo ci zespó

konowa ów, którzy maja pe ne strzykawki z trinominem. Ty dostaniesz podwójn dawk .

Wilks postuka w swój mikrofon.
- Moto, Tully. Do dzie a.
Nie zaj o to du o czasu. Najwy ej oko o dwudziestu minut. Potem przez statek przesz o

dr enie, Kutrz zwolni i zatrzyma si w ko cu. Po chwili zacz porusza si po nowej trajektorii, w
kierunku Stacji. Nie mogli tego dostrzec, gdy wszystkie systemy zosta y wy czone.

- W czyli ju magnetyczny hol – stwierdzi Wilks szeptem, jakby ba si , e kto z drugiego

statku mo e go us ysze . McQuade skin g ow .

- Ryba na lince.
„Je eli nasz plan si nie powiedzie – pomy la sier ant – b dziemy tkwi w tym gównie po

uszy”.

Billie siedzia obok Jones, Falka i Brewstera. Falk za mia si cicho, kiedy us ysza

przemówienie McQuade, które s ycha by o wyra nie przez cienkie przepierzenie. Teraz w ciszy
czekali na to, co si wydarzy.

Brewster odpi swój pas i przesiad si na fotel obok Billlie.
- Mog tu usi

?

Skin a g ow i przygl da a si , jak zapina pas i odwraca si do niej. Wydawa si

zak opotany.

- Jak si czujesz? – zapyta .
- W porz dku. Mia am z e chwile, ale teraz ju du o lepiej.
Zadowolona by a, e uda o jej si to powiedzie .
- Dobrze s ysze . Ja te sko czy em w

nie zmaga si ze sob – przerwa , wyra nie chc c

jeszcze co powiedzie .

Billie u miechn a si do niego.
- Dylan. Wiele si wydarzy o mi dzy nami w czasie tej podró y i ci gle s jeszcze drogi

wyj cia z tego. Uwa am, e jeste my przyjació mi i chc , eby wiedzia , e dobrze ci ycz ,
niezale nie od okoliczno ci.

- Nie

uj niczego – powiedzia spokojnie.

Nawet w nik ym wietle kabiny zdo

a dostrzec, e zaczerwieni si mocno. Dotkn jej d oni.

- Ani ja – odpowiedzia a.
Ich wspólnie sp dzone noce by y mi e. Potrzyma a przez chwil jego palce, cisn a je lekko i

cofn a r

.

By y wa niejsze sprawy, które ich po czy y, ni krótkie seksualne zmagania. Czu a jakby ta

chwila by a tego potwierdzeniem. Dylan jest w porz dku; ona te . Mniej wi cej.

- Trzyma si – zawo

nagle Wiks.

Billie odchyli a si na oparcie fotela i zamkn a oczy.

***

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Gotowe – zaskrzypia w uchu Wilksa g os Tully.
Skin g ow na McQuada i podniós r

. Kapitan pochyli si nad konsol i czeka na sygna .

Plan Billie by

miesznie prosty. Mieli udawa ca kowit bezradno do chwili, kiedy zostan

wzi ci na hol, potem skoczy do przodu i spróbowa uszkodzi nap d napastnika. Zanim Stacja
wy le nast pny, b

daleko, lec c w kierunku Ziemi. By o to wystarczaj co b aze skie, eby mie

szanse powodzenia.

- Przygotowa si – krzykn Wilks przez rami .
Machn r

i rykn :

- Teraz!
Kurtz z hukiem zbudzi si do ycia. McQuade wcisn kilka przycisków i statek wystrzeli do

przodu, skr caj c przy tym w bok.

Cielsko pojazdu trzeszcza o z wysi ku. Nagle da o si wyczu uderzenie i natychmiast Kurtz

zacz porusza si w przeciwn stron , uko nie do statku, w który w

nie uderzy . Magnetyczna

linia napr

a si i p

a, a mniejszy pojazd zosta odrzucony w wyniku zderzenia.

„Przyda oby nam si ubezpieczenie” – pomy la Wilks. Pami ta stary dowcip na ten temat.
„Nie czas teraz na g upoty, Wilks” – odezwa si jego wewn trzny g os.
- Wy czy wszystko – rozkaza .

Adams móg przecie ponownie wys

impuls...

Wszystkie systemy zamar y; Tully i Moto wy czy y je skrupulatnie. Mia przynajmniej tak

nadziej . Policzy w my lach do dziesi ciu i powiedzia do mikrofonu komunikatora:

- Maj nas?
- Nie – odezwa a si Tully. Jej g os zabrzmia tak, jakby straci a oddech.
- W czy czujniki obwodów – powiedzia sier ant.

Kilka wiate ek zab ys o na konsoli. Wilks prze czy si na ogólny kana .

- Gratulacje, Billie. Wygl da na to, e lecimy na Ziemi .

Ripley siedzia a samotnie w swym pokoju. Zdziwiona by a, e ci gle s w drodze na Ziemi .

Ci ludzie na pok adzie nie s g upcami. Wilks okazuje si by ca kiem niez ym dowódc ...

Kto zapuka do drzwi.
- Ripley? Jeste w domu? To ja, Billie.
Nie otrzyma a odpowiedzi i s ycha by o, jak westchn a. Kurtz nie by du ym statkiem i

gdzie indziej mog aby by ?

- Przyjd pó niej – powiedzia a.
- Nie. Musz z tob teraz porozmawia .
Tym razem Ripley westchn a. Wszystko jedno kiedy sobie z tym poradzi.
- Wejd .
Billie wesz a i przysiad a na brzegu

ka.

- Jak leci?

Dla Ripley wygl da a jako inaczej. Nie by o to onie mielenie, raczej rezerwa. Zawsze

uwa

a, e Billie staje si nerwowa w sytuacjach krytycznych, ale m oda kobieta, która siedzia a

przed ni , by a jaka inna.

- Jak leci? Có , wszystko wspaniale. Cudownie. Nie mo e by lepiej.
- Naprawd ? Mia am wra enie, e ju nas przesta

lubi .

Ripley unios a brwi.

- Nie artuj sobie, Billie.

- Dlaczego nie? Przecie ty to robisz.

Ripley zez

ci a si .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- O tym chcia

ze mn pogada ? To moja sprawa i...

- ...i nie musisz si przed nikim t umaczy . Nie musisz mi wk ada niczego do g owy, ale ta

wyprawa to by twój pomys . Teraz ci to nagle wisi?

Ripley nie odpowiedzia a.
„No i co? - pomy la a Billie. - Mia am swoje powody, eby si przy czy ".

Ripley mia a racj - nie musi niczego wyja nia .
- Potrzebujemy ci . Ja ci potrzebuj . Jeste kim bardzo dla mnie wa nym:

„Zaraz to si stanie" - pomy la a Ripley.

- Podziwiam ci - mówi a Billie. - My

, e to powinnam powiedzie . Chcia abym mie twoj

si .

- Nie powinna u

czasu przesz ego? - spyta a Ripley. Spostrzeg a, e jej g os brzmi gorzkim

sarkazmem, ale kim e, do cholery, by a Billie, eby przychodzi do niej i wygadywa takie rzeczy?

- Nie mnie podziwiasz, Billie. Podoba ci si program, maszyna.

Billie patrzy a na ni nieporuszona.

- Kocha am kiedy maszyn - powiedzia a cichym g osem.
- Mia a na imi Mitch. Czy powiesz mi, e moja mi

by a z tego powodu nic nie warta? e

ta mi

by a czym w rodzaju triku albo... albo usterk ?

Ripley odwróci a wzrok. To nie by a lito . Nie tego oczekiwa a.

- Nie jestem Mitchem - powiedzia a.

- Nie - us ysza a w odpowiedzi. - Jeste Ripley. Widzia am przekazy o tobie na d ugo

przedtem, zanim si spotka

my po raz pierwszy. S ysza am opowie ci o tobie. Dzia asz tak, jak

ona to robi a. I co z tego, e jeste sztuczn osob ? Moje zdanie jest takie: ktokolwiek ci zrobi

wiedzy o tym kim by

. Jeste swoj w asn kopi . Dlatego mo e nie jeste doskona a, ale kto,

do diab a, jest? Je eli chcesz tu siedzie i prze ywa swój al, bo nie czujesz si kobiet , jak czu
si dotychczas, to sied sobie. To niczego nie zmieni. I je yli spieprzymy wszystko, bo nie chcesz
nam pomóc, to oskar aj potem tylko siebie.

Billie wsta a, popatrzy a na ni przeci gle i wysz a bez s owa. Ripley patrzy a za ni .

Jezu! O, Jezu!

ROZDZIA 24

Zmierzali w kierunku Ziemi ju bez dalszych przeszkód ze strony Stacji.

„To ju przynajmniej co " - pomy la Wilks.

Weszli w atmosfer bez k opotów i lecieli teraz nad oceanem w stron Ameryki Pó nocnej.

Przy konsoli sterowniczej siedzia Brewster; w atmosferze by on lepszym pilotem ni McQuade.

- Przyziemienie za oko o dziewi dziesi t minut - powiedzia w

nie.

- W porz dku - rzuci Wilks.

Odpi pasy i wsta z fotela drugiego pilota. Poszed w kierunku jadalni. Inni znajd si tam za

kilka minut. Zatopiony w my lach, wolno kroczy do mesy.

Co teraz? Dolecieli do Ziemi razem z królow obcych, eby - mieli przynajmniej tak nadziej -

zmie z powierzchni planety wszystkie potwory. Stracili trójk ludzi, a ich przywódczyni straci a
ochot na dowodzenie. Ka de monstrum b dzie polowa o na ich dupy, gdy tylko wyl duj .
Pomijaj c to wszystko i zak adaj c, e im si powiedzie, pozostaje jeszcze Stacja. Przeprowadz im
pewnie gruntowne czyszczenie mózgów i zamkn na czas nieograniczony.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

miechn si nagle szeroko, wchodz c do jadalni.

„Wszystko to jest cudowne, cznie z arciem tutaj" - pomy la .

- Co ci tak mieszy, Wilks?

Ripley sta a przy automacie z fili ank kawy w d oni. Poza nimi nie by o tu jeszcze nikogo.

- Pomy la em sobie w

nie, i w gruncie rzeczy, zabawne jest to, e dotarli my tak daleko -

odpowiedzia . - Cze , Ripley. Stara si zachowywa niedbale, jak zwykle, ale ucieszy si , e j
zobaczy . Podszed do maszyny wydaj cej jedzenie i za yczy sobie stek. Cholera, przecie to tylko
przetworzona soja, a nie prawdziwe mi so.

Danie, które otrzyma , wygl da o jak paruj ce gówno. Wilks pokr ci g ow i podniós tac .

Ripley posz a za nim i usiad a naprzeciw niego.

- Wilks - zacz a - chc ci podzi kowa za przyst pienie do tej operacji, Teraz jeste my tu,

gdzie jeste my. W tym momencie chcia abym zaproponowa swoj pomoc. Chyba, e wszystko jest
pod kontrol ... - Ostatnie zdanie zabrzmia o jak pytanie.

Sier ant dzioba widelcem w talerzu.

- Tak naprawd , to spodziewa em si , e powiesz co takiego - odezwa si po chwili. - Witaj

w domu. Jestem fatalnym dowódc .

- Wygl da o na to, e dobrze sobie radzisz - powiedzia a Ripley.

Wzruszy ramionami i zapyta : - Dlaczego zmieni

zdanie?

- Rozmawia am z Billie. Ola a mnie równo i zacz am my le o tym, jak sobie poradzi ze

sob .

Patrzy a na swe r ce przez d

sz chwil , a potem podnios a wzrok.

- Kimkolwiek bym nie by a, jest jeszcze du o do zrobienia, co? - U miechn a si , ale nie by o

w jej u miechu rado ci. Falk i Moto weszli razem do mesy. Zatrzymali si raptownie, kiedy
spostrzegli rozmawiaj

par .

- Hej, fajnie, e jeste , Ripley - odezwa a si Moto. Falk u miechn si do niej.

- Tak, powinna zrobi co , eby Wilks nie wygl da jak ostatni dupek.

- Zrobi co w mojej mocy - powiedzia a. - Ale robienie cudów jest naprawd trudne. Wiecie o

tym, nie?

Wilks si roze mia . By w lepszej formie ni po przebudzeniu z hipersnu.

Przysz a Billie. Zamacha a r

do nich i posz a po kaw . Sier ant dostrzeg jej jasny u miech

na widok Ripley i poczu ciep o wdzi czno ci do niej za to, co zrobi a. Jak bardzo si zmieni a,
odk d porwa j ze szpitala, By a silniejsza, bardziej odwa na i pi kniejsza...

Zamiast od razu st umi te my li, zag bi si w przesz

ci i pozwoli sobie na wspomnienia.

Billie ju nie potrzebowa a jego opieki. Wiele razy zademonstrowa a, e zdolna jest do decydowania
o swoim losie. On sam lubi z ni pracowa , ufa jej. By a kim , kogo musia uwa

za przyjaciela.

A mi

?

Dlaczego by nie? Jeste tylko tak stary, by by jej ojcem i masz wystarczaj co du o

emocjonalnych k opotów, eby obdzieli nimi dwójk ludzi. Tylko tyle. I za

si , e ona skorzysta

z okazji!

- pisz, Wilks?

Billie sta a przed nim i macha a mu r

przed oczami. Zamruga . W jadalni byli ju wszyscy z

wyj tkiem pilota. ...dobra pora na sny na jawie, sier ancie. Mo e zaczniesz recytowa jakie

pieprzone wiersze, a za oga zajmie si zrobieniem reszty...

- Przepraszam - powiedzia i u miechn si do niej. - Po prostu zamy li em si .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Przypomnia sobie nagle powiedzenie z jednego z obozów szkoleniowych sprzed wielu lat:

„Nawet z m otkiem nie b

dupkiem".

Potrz sn g ow i wyrzuci z g owy wszystkie my li. Pó niej b dzie na to czas.

- Jak mamy wy adowa nasz adunek i nie by przy tym zjedzonym? - spyta a Moto.

- Albo jak nie dosta kopniaka od nieszcz liwych dzieciaków mamusi? - doda McQuade.

Chocia pytania nie by y skierowane bezpo rednio do niej, Ripley czu a, e wszyscy czekaj na

jej odpowied .

Mam chyba dobry pomys co do miejsca l dowania - odezwa a si w ko cu. - Musimy zrobi

to bardzo szybko. Ona b dzie wo

potwory, zanim dotrzemy na Ziemi .

Billie przerwa a jej.

- Ju je wo a, jak s dz . Ogl da am jeden z ostatnich przekazów, które przes

a nam Leslie.

Pochodz sprzed oko o sze ciu tygodni. Ludzie z Ziemi mówili, e obcy zbieraj si razem i nie
atakuj ju tak cz sto.

- Mo e dowiedzia y si , e porwali my ich matk - stwierdzi a Moto. - Wygl da na to, e s

przygotowane.

Ca a za oga patrzy a teraz na Ripley i czeka a a si odezwie. Ona sama by a niezmiernie

zdumiona, e zosta a zaakceptowana bez adnych obiekcji. Nie mia a jednak zamiaru zastanawia si
nad przyczynami. Jej w asne problemy nie by y w tym momencie najwa niejsz spraw .

- Zaczynaj si trudno ci - odezwa a si w ko cu. - Arsena znajduje si w górach. Zostawimy

królow po drugiej stronie pasma i szybko zrobimy, co mamy zrobi , zanim wi kszo jej dzieci
pojawi si w miejscu l dowania. Mog wiedzie , gdzie to si stanie, ale niezbyt dok adnie.

- Nie to jest chyba teraz najwa niejsze, lecz to, czy kto wie, jak odpali bomby? - zauwa

Falk.

Ripley westchn a. Wcze niej czy pó niej musia o do tego doj .
- Zosta o to zakodowane w moim programie - powiedzia a. Poczu a si zrezygnowana, gdy

popatrzy a na skierowane w jej stron twarze. Nikt nie odezwa si przez d

sz chwil .

- No i dobrze, na jakiego pieprzonego Budd - odezwa a si Tully. - To ju co .
- Czy my lisz, e bunkier nie zosta zniszczony? - spyta Jones.
- Mo e - wtr ci si Wilks - ale niekoniecznie. To niedost pny teren.
Wszystkie tematy omówili bardzo szybko w kolejno ci ich pojawiania si . Ripley nagle

zrozumia a, e nie odpowiada a tak, jak si tego spodziewa a. Chocia ca a za oga wyczu a to,
wydawa o si , e nie traktuj jej jak sztuczniaka, przynajmniej podczas wspólnej pracy.

„Wspaniale - pomy la a - je eli tylko nie oszukam ich i nie zabij wszystkich".

W komunikatorze zatrzeszcza g os Brewstera:

- Hej, mo e zechcieliby cie tu przyj i sprawdzi wszystko, niebawem l dujemy. Wygl da to,

jakby ostatniej nocy kto urz dzi sobie dzik orgi i zniszczy to miejsce.

Kilkoro z nich popatrzy o na Ripley. Skin a g ow .

- Mamy omówione wystarczaj co du o szczegó ów powiedzia a. - Chod my zobaczy , co to

jest.

Kiedy wychodzi a za innymi na korytarz, Billie powstrzyma a j na moment, k ad c r

na jej

ramieniu. Potem razem posz y za reszt .

- Pos uchaj, co z Amy? - spyta a Billie.

- Z dziewczynk z przekazów? - Ripley zmarszczy a brwi. Billie skin a g ow .

- Musimy jej pomóc. Znajduje si niedaleko miejsca l dowania, mo e godzin lub dwie.

Mog abym wzi latacza i dotrze do niej.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Sk d wiesz, e jeszcze yje?

- yje! Wiem o tym. - Billie wygl da a na zaniepokojon i napi

.

Ripley pami ta a, jak wa na by a dla Billie ta dziewczynka, kiedy jeszcze znajdowali si w

Stacji. Zatrzyma a si i odwróci a do m odej kobiety. Z jednej strony doskonale rozumia a, co ona
czuje, z drugiej, przed nimi by o znacznie powa niejsze zadanie do wykonania.

- Billie - powiedzia a delikatnie - mo emy przyjrze si wszystkiemu, gdy ju tam b dziemy,

ale nie b dzie zbyt wiele czasu. Czy yje czy nie, nie wiem jak zdo amy jej pomóc. Czy uda nam si
to zrobi ? Przykro mi.

Przez sekund na twarzy Billie wida by o panik i niedowierzanie jednocze nie. Te uczucia

by y tak intensywne, Ripley pomy la a, e dziewczyna za chwil zacznie p aka . Nagle Billie
odpr

a si i spu ci a wzrok.

- Rozumiem ci - powiedzia a i przeci gn a palcami przez swe d ugie w osy - ale nie ma

zamiaru zrezygnowa bez spróbowania.

Popatrzy a na Ripley z determinacj w oczach. - Có , zobaczymy, co da si zrobi .

Billie ruszy a do przodu z opuszczon g ow . Ripley poczu a al, ale przecie wszyscy mieli

asne sprawy do wykonania. Wa

spraw , jedyn wa

by a ich misja.

Billie sta a ze skrzy owanymi ramionami i przygl da a si , jak Ziemia opowiada swoj histori .

Kurtz lecia wysoko nad wschodnimi stanami, zbyt wysoko, by go ym okiem zobaczy zniszczenia,
których powi kszony obraz kamera przekazywa a na ekran monitora. M czy ni i kobiety stali
wokó niego w ca kowitym milczeniu. Ich twarze by y nieruchome, jakby skamienia y na widok ruin
macierzystej planety.

Silne s

ce nie ukrywa o niczego. Ekran pokazywa wymar e miasto. Tu sta o kilka

wypalonych i zburzonych budynków, które kiedy by y drapaczami chmur, tam ci gn y si
za miecone ulice, wala y si cz ci samochodów, a wszystko kry y zmieniaj ce si cienie. Wsz dzie
mo na by o spostrzec rozerwane wybuchami od amki plastonu, drewna, mieszne kawa ki
stopionego metalu, ceg y i ko ci.

Ekran zamruga i pojawi si nowy obraz. Wygl da podobnie jak ten sprzed kilku sekund -

obraz zniszczenia i opuszczenia. By to jaki obszar nasycony kiedy przemys em. Wida by o
szeregi d ugich, niskich budynków rozdartych na strz py. Billie dostrzeg a, e kto usi owa
zabarykadowa si w jednym z nich. Wielkie kawa y ró nych materia ów pokrywa y jedn ze cian, a
tu obok zia a ogromna dziura na wskro budynku. Mo e jaka eksplozja...

Nast pny widok przedstawia rz dy identycznych budowli z powybijanymi oknami i

wyrwanymi drzwiami. Tutaj istnia

lad ycia. Billie spostrzeg a z niesmakiem ruch niewidocznych

dla kamery stworze . Z pewno ci jakie drobne gryzonie.

Kurtz przechwyci podczas lotu przypadkowe obrazy miast, miasteczek i wsi, które by y

ca kowicie wyludnione. Za oga wydawa a si by wstrz ni ta. Nie by o s ycha przem drza ych
uwag i tego normalnego dla

nierzy, nonszalanckiego gwaru docinków. Billie wychowa a si

ciwie w szpitalach i nie by a cz ci tego wiata, ale pomy la a, e tam po prostu sko czy o si

ycie...

Przy nast pnym uj ciu jej oczy rozszerzy y si jeszcze bardziej .

- Ej e - odezwa si Brewster. - Czy to...

Przerwa gwa townie. Wida by o ma grupk ludzi id

drog . W pierwszej chwili Billie

odczu a budz

si w niej wielk nadziej . Potem dostrzeg a, e cztery lub pi osób prowadzi

jedn , zakut w

cuchy. Grupka ludzi potyka a si co krok, jakby ci gle obserwowa a lec cy

statek. Billie pami ta a stary przekaz, który widzia a kiedy w Stacji - fanatycy, poluj cy na ludzi i
dostarczaj cy ich obcym w charakterze ywych inkubatorów. Ostatnie szale stwo ludzko ci.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Pomy la a o s owach Ripley - nie wystarczy czasu, by poszuka Amy; poczu a, e jej

postanowienie umocni o si . B dzie na to czas czy nie, pomo e dziewczynce i jej rodzinie, albo
umrze. Pieprzy wszystko inne.

Odesz a od ekranu i rozejrza a si woko o. Wszyscy wydawali si by nieobecni, zag bieni w

swych w asnych wiatach. Zobaczy a, e Moto i Falk wzi li si za r ce i prawie si u miechn a.
Pomy la a, e istniej jeszcze dobre rzeczy na wiecie. Niewiele ich, ale zawsze.

Zobaczy a te , e spojrzenie Wilksa zatrzyma o si na splecionych d oniach Falka i Moto.

Sier ant spojrza w gór , napotka jej wzrok i lekko u miechn si smutnym u miechem. Zaskoczy

wyraz jego normalnie niewzruszonej twarzy. Kiedy odwróci wzrok, poczu a siln potrzeb pocie-

szenia go. Nigdy nie my la a o tym wcze niej, ale teraz sta o si dla niej oczywiste, e Wilks jest dla
niej kim niezwykle wa nym.

„Dawid" - pomy la a.

Imi dziwnie zabrzmia o w jej my li, ale to by w ogóle dziwny cz owiek – tak silny, a zarazem

tak niepewny uczuciowo...

Wróci a do monitora. Wa ne by o to, e w ko cu znale li si tutaj. W ten czy inny sposób

wszystko zdawa o si uk ada , zmierza do rozwi zania...

Od strony adowni dobieg ich krzyk schwytanej królowej. Rycza a i wali a w ciany swego

wi zienia, lec c wysoko nad Ziemi i zbli aj c si do swego przeznaczenia. Wydawa o si , e
przeczuwa, co j czeka.

Je eli tak by o w istocie, wyprzedza a ich o krok.

ROZDZIA 25

Jakby na zawo anie pojawi si nowy obraz. Królowa wy a bezustannie, a na Ziemi zacz y

pojawia si ciemne, biegn ce ogromnymi susami sylwetki. Najpierw tylko kilka, lecz ich liczba
szybko wzrasta a. Ka de uj cie ukazywa o dziesi tki potworów biegn cych w jednym kierunku -
wzd

drogi, jak porusza si Kurtz.

Ripley poczu a co w rodzaju zimnego triumfu podszytego pewn obaw . By o tak, jak si

spodziewa a. To by pocz tek ko ca, ale gdyby teraz co spieprzyli...

- Na wi te gówno - odezwa si McQuade. - Wygl da, j kby wybuch o powstanie.

Monitor pokazywa setki obcych biegn cych przez mroczn pustk jakiego wymar ego

du ego miasta. Nawet w tej krótkiej chwili przelotu nad ruinami gar potworów wynurzy a si z
gruzowisk i do czy a do innych.

- Nigdy nam si nie uda - odezwa a si Tully. - Jest ich zbyt du o.

Ripley ostro spojrza a na ni . Tully nie wygl da a zbyt dobrze - oczy rozszerzone, krótki,

urywany oddech.

- Tully. Zmierzamy w stron bardzo niedost pnego terenu, otoczonego przez góry i wod .

Zajmie im du o czasu pokonanie tych przeszkód. Wi cej ni potrzeba nam na wyl dowanie.

Maria wci gn a g boko powietrze i kiwn a g ow . - Tak, rozumiem.

- Wspaniale. Odszukaj mapy topograficzne Pó nocnej Kaliforni i Oregonu. Popatrz te na

przyleg e ziemie. Mo esz to zrobi w laboratorium medycznym, nie?

Tully ponownie kiwn a g ow i wsta a. Ripley wiedzia a, e praca jest dobrym lekarstwem na

depresj . Ju wychodz c z kabiny, ta kobieta wygl da a lepiej.

Doktor Jones u miechn si do niej i poszed za Tully. - Brewster, ile nam zosta o czasu?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Trzydzie ci minut, mniej wi cej.

- Dobra. Moto, dlaczego nie mia yby my zerkn na narz dzia.

Moto pu ci a d

Falka i ruszy a w stron schodów. Kapitan McQuade usiad w fotelu

drugiego pilota.

- S dz , e powinienem dopilnowa , eby Brewster nas nie rozbi - powiedzia .

- Czyli nam zosta o sprawdzenie broni - stwierdzi Wilks. - Billie? Falk?

Ripley kiwn a g ow . Dobrze. Wygl da na to, e planeta jest w fatalnym stanie, ale oni

wszyscy mog co jeszcze zrobi , by zmieni ten obraz mierci i zniszczenia. Mog oby to si zmieni
ju dawno temu.

- Powiedz Tully, eby zawiadomi a mnie, gdy tylko znajdzie w

ciwe miejsce. - Ostatnie

zdanie skierowa a do Brewstera i posz a za Moto.

Królowa rykn a w komorze poni ej. Wysy

a ci gle sygna y do swego ziemskiego

potomstwa.

Ripley u miechn a si szeroko, gdy wesz a na schody. Ta suka b dzie mia a nied ugo lepszy

powód do wrzasku. Wilks patrzy , jak góry wyrastaj przed Kurtzem, gdy ten zbli

si do punktu

przeznaczenia. Wszyscy zgromadzili si w kabinie sterowniczej i czekali. Brewster umiej tnie ma-
newrowa statkiem po ród pokrytych lasem wzgórz. Monitor ukazywa na szcz cie znacznie
mniejsze zniszczenia na obszarze, nad którym przelatywali.

Królowa-matka ci gle wali a w ciany adowni, ale w dole nie by o wida

adnych ladów jej

dzieci. Jeszcze ich tu nie by o.

Zobaczyli kilka mniejszych szczytów - cz

pasma, które przebiega o w kierunku pó nocnego

zachodu. Zgodnie z tym, co znalaz a Tully, kilka z nich by o sto kami wulkanów, chocia

aden z

nich nie by aktywny.

„To by by dopiero numer - pomy la sier ant - l dujemy, a tu lawa."
Mogliby wypu ci królow do jednej z tych w skich, zamkni tych dolinek u podnó a gór

Orony, a potem polecie do arsena u, który znajdowa si o kilka minut lotu na zachód. Zanim
wi kszo potworów dosta aby si tam z zewn trznych terytoriów, Kurtz by by bezpieczny. Wilks
mia przynajmniej taka nadziej .

Statek lecia powoli tu nad szczytami drzew w kierunku majestatycznych szczytów.

- Jest dziura - powiedzia a nagle Tully. - Du a dziura. Szybko podyktowa a wspó rz dne

Brewsterowi.

Wilks wyszczerzy z by i popatrzy na Ripley. Królowa mo e nie b dzie mog a uciec, je eli

wrzuc j do jaskini. Nie by o sposobu, eby si o tym upewni , ale Wilks nigdy nie widzia

adnego

monstrum biegaj cego po otwartej przestrzeni, je eli by a jaka ciemna szczelina, w której mog o si
schowa . Mogli mie jedynie nadziej , e ich królowa jest pod tym wzgl dem podobna do innych.
Kiedy Ripley rzuci a ten pomys , po raz kolejny poczu zadowolenie, e to ona znów dowodzi.

- Wspaniale - powiedzia McQuade. - Ta bestia zaczyna gra mi na nerwach.

- Amen - powiedzia Falk.

Statek porusza si teraz bardzo wolno. Wilks spostrzeg grot - ciemn szczelin w ska ach na

poziomie gruntu. Doskonale. By gotowy. Gdy tylko wyrzuc królow , po piesz do bunkra i zaczn
swoj robot . Je eli tylko wszystko nie zosta o zniszczone, potrafi chyba szybko wykona zadanie i
wysadzi planet . To b dzie pewnie prosta praca... - Gotowi? - spyta Brewster.

Kurtz dotar na miejsce.

- Teraz! - krzykn a Ripley.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wszyscy skupili sw uwag na Brewsterze, który przycisn guzik otwieraj cy zewn trzny

az adowni. Od strony konsoli da o si s ysze lekkie brz czenie i nagle zab ys o czerwone

wiate ko.

- Cholera! - zakl a Ripley.

az si nie otworzy . Królowa w dalszym ci gu krzycza a. - Co si , do diab a, spieprzy o? -

spyta Wilks.

- Nie widz

adnych uszkodze mechanicznych - powiedzia Brewst r. Ponownie nacisn

guzik. wiate ko zamruga o.

- Hydraulika? - spyta a Billie.

- Nie, jestem pewna - stwierdzi a Moto.

Wilks popatrzy na Ripley. Przygryz a na sekund warg , a potem uderzy a d oni w konsol .

- Ona blokuje te cholerne drzwi! - wykrzykn a. -Ta g upia krowa naciska na przycisk

wewn trz adowni i blokuje wyj cie. Odwróci a si do schodów.

- Prze cz komunikatory na ogólny kana i spróbuj, kiedy powiem, Brewster. Wilks; chod ze

mn .

Sier ant ruszy za ni w kierunku schodów. Kiedy przechodzili przez dok l downika, huk

silników statku prawie ich og uszy .

- Ten w az jest zespawany! - krzykn Wilks. Ripley zignorowa a jego uwag i podesz a do

zawieszonego na cianie pojemnika z narz dziami. Rzuci a Wilksowi du y klucz, a drugim uderzy a
w cian komory. Wilks do czy do niej. Zacz li wspólnie wali w metalow gród .

- Hej, ty suko! Podejd tutaj! - krzycza a Ripley. - No, chod tu !

Wi ks bezustannie uderza wielkim kawa em metalu w cian . Zdziwiony by , e potrafi

us ysze ten nowy d wi k poprzez ryk silników i krzyki królowej. Przez cian da si nagle s ysze

wi k skrobania. Pazury skroba y po przezroczystej stali, albo raczej po twardym stopie, z którego

wykonano ciany.

Ripley jeszcze raz uderzy a we w az i krzykn a w komunikator:

- Teraz, szybko!

Min o kilka sekund i statek nagle uniós si , gdy tylko królowa polecia a z krzykiem w

pustk . Wilks odwróci si do Ripley. Ci gle patrzy a na cian

adowni.

- Nie jest taka sprytna, co? - powiedzia a bardzo g

no, eby przekrzycze odg os

pracuj cego nap du.

Wrócili do schodów. Wilks znowu przypomnia sobie sw niedawn my l: niesamowicie

dobrze, e Ripley znowu jest z nimi.

Statek dotar na drug stron gór wczesnym popo udniem. Nawet pomimo napi cia, które

ci gle nie chcia o ust pi , Billie poczu a zadowolenie na widok krajobrazu, jaki tu zobaczy a.
Dotar o nagle do niej, e tak naprawd , to nie widzia a w swym yciu zbyt wielu przyk adów pi kna
natury. Wychowywa a si w zimnych, odosobnionych miejscach, a zielone drzewa widywa a jedynie
podczas holoprojekcji. Tutaj by y ich tysi ce, pokrywa y ca y górzysty obszar szmaragdow po-

ok . I by o tu tak bezludnie...

Przelecieli nad kolejnym niskim wzgórzem i zobaczyli bunkier. Teren by tu p aski i by o

wystarczaj co du o miejsca do l dowania nawet dla dwóch takich statków jak Kurtz. Wprost przed
nimi wyrasta niewielki pagórek, na wysoko mo e jednej dziesi tej wysoko ci pokrytych lodem
szczytów, w ród których wyrzucili królow . Wokó niego rozsiad o si kilka budynków - niskich i
brzydkich budowli ustawionych w pó kole. Ogromne metalowe wrota zosta y wbudowane w
pagórek, a na ich powierzchni widnia y

te, krzy uj ce si linie. Ich rodek zosta wysadzony.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie poczu a, e oddech utkwi jej g boko w gardle, kiedy zobaczy a dwa ma e latacze i

downik stoj ce pomi dzy budynkami.

- Wszystko jest tu wymar e - odezwa a si Tully. - Czujniki nie wykazuj

adnej aktywno ci.

- Poczekajmy - powiedzia a Ripley. - Obserwuj odczyty. Mo e nie jest to takie proste, jak

wygl da.

Py wirowa wokó statku, kiedy ten opuszcza si na ziemi . Billie tak si ju przyzwyczai a

do ryku silników, e kiedy przesta y pracowa , zrobi o si jako pusto.

- Tully? - spyta a Ripley.

- Nic. Je eli jest tutaj ktokolwiek, to nie porusza si .

- Te drzwi same si nie wysadzi y - odezwa si Brewster. - Powinni my zabezpieczy teren...

- Dobra, idziemy si uzbroi - powiedzia a Ripley.

Billie posz a za innymi do magazynu na ko cu korytarza. Serce wali o jej jak m ot. Jeden z

tych lataczy mo e by sprawny. Nie by a pilotem, ale wiele si nauczy a obserwuj c Wilksa.

Standardowy wojskowy latacz by zaprojektowany do kierowania przez zwyk ych

nierzy, a ci nie

byli zbyt bystrymi osobnikami. Mog y te lata ca kowicie automatycznie. Podajesz wspó rz dne i

lecisz. Billie ju po yczy a sobie kody dost pu z komputera Kurtza i mia a nadziej , e podzia aj .

Musi poczeka na odpowiedni moment i wykorzysta swoj szans .

Wilks podawa za odze bro , a Ripley dodatkowe magazynki i komunikatory polowe.

- Zaczynamy od pierwszego budynku i posuwamy si dooko a - powiedzia Wilks. -

Komandosi na przedzie. Moto, jeste na szpicy.

- Tully, chc , eby zosta a na pok adzie i obserwowa a wszystko - powiedzia a Ripley. -

Jones, pilnujesz w azu. Nie zamierzamy znika ca kowicie z pola widzenia, wi c po prosta krzycz,
gdyby zauwa

co , co przegapi Tully.

Lekarz z wahaniem wzi swój karabin i sprawdzi go. - Wiesz jak si nim pos ugiwa ? - spyta

Wilks.

- Tak. Ca kiem nie le. Nigdy wprawdzie nie strzela em, ale szkolili nas na kursie w szkole

medycznej.

- Wystarczy - zgodzi si sier ant.

- McQuade, Billie, os aniacie nasze dupy - znowu odezwa a si Ripley.

Billie i kapitan kiwn li g owami i wzi li karabiny.

- Natychmiast, gdy teren zostanie rozpoznany, wracamy po narz dzia i zaczynamy m czy si

z detonatorami.

Tully wróci a do kabiny sterowniczej, a reszta za ogi zgromadzi a si w doku l downika. Stali

wszyscy przy w azie; Moto, Wilks i Brewster na przedzie, z broni gotow do strza u.

Ripley po

a d

na przyciskach i popatrzy a na nich. - Jakie pytania?

Nikt si nie odezwa . Billie wzi a g boki oddech. W az si otworzy .

ROZDZIA 26

Wilks wyszed na jasne s

ce, przykucn i skierowa bro w bok od statku.

Nic. Moto skupi a uwag na budowli naprzeciw nich, Brewster os ania drug flank .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Jak to wygl da? - spyta przez komunikator i jednocze nie szuka wzrokiem cho by

najmniejszych oznak ruchu.

- Czysto - powiedzia a Tully.

- Naprzód. - To znowu by Wilks.

Moto skoczy a do przodu z uniesion broni , a sier ant i Brewster os aniali j . Byli bardzo

blisko szarawego budynku i dotarcie do niego zaj o jej tylko pó minuty. Przywar a plecami do

ciany na rogu.

- Naprzód. - Po raz drugi rzuci Wilks.

Razem z Brewsterem pobiegli przez pylisty, p aski plac. Adrenalina wyostrza a ich zmys y i

przyspiesza a rytm serc. Sier ant wiedzia , e Ripley i Falk os aniaj ich, ale nie zmienia o to faktu,

e bieg po otwartej przestrzeni w nieznanym otoczeniu nie nale

do przyjemno ci. Chocia z

drugiej strony wiedzia , jak to zrobi najlepiej. W tym momencie poczu si prawie dobrze.

Dobiegli do Moto i przesun li si do drzwi budynku. Wilks podniós r

, nakazuj c tym

ruchem, eby tamci trzymali si za jego plecami.

- Kopn w drzwi - powiedzia . - Moto, ty z góry, Brewster z do u. Na mój sygna .

Ca a trójka stan a przy wej ciu. - Teraz!

Sier ant wymierzy kopniaka w drzwi. Otworzy y si z trzaskiem. Brewster wpad do wn trza

przygi ty prawie do ziemi, Moto wyprostowana. Przesun li wzrokiem z lewa na prawo i Wilks
odetchn . Stali we wn trzu baraku, który wygl da na zupe nie opustosza y. Przy przeciwleg ej

cianie wida by o rz d koi poprzedzielanych szeregami wysokich szafek, które wszystkie sta y

otwarte i puste.

W pomieszczeniu panowa ba agan; wsz dzie wala y si prze cierad a i cz ci ubra , a

powietrze by o ci kie i czu by o st chlizn . K by kurzu unosi y si w powietrzu i migota y w
promieniach s

ca. Cokolwiek tu si wydarzy o, min y od tego czasu tygodnie, mo e miesi ce.

- Wygl da czysto - powiedzia Wilks.

Co wi cej, czu by o, e nie ma tu nikogo.

Brewster wyprostowa si i przeszed kilka kroków. Podniós karabin i podszed do ciany.

Rz d dziur po kulach bieg równ lini przez szar

cian z plastonu. Obok znajdowa a si znisz-

czona koja. Wygl da o to tak, jakby kto bezskutecznie usi owa zabarykadowa drzwi.

- Co tu si dzia o, ale to stara sprawa - odezwa si spokojnie.

- Bezpiecznie? - spyta a przez komunikator Ripley.

- Tak - potwierdzi Wilks. - Jeszcze cztery do sprawdzenia. I musimy przyjrze si lataczom i

downikowi.

Wyszli z budynku.
Dwadzie cia minut pó niej sko czyli. By o troch krwi w sto ówce, lady walki w wi kszo ci

pomieszcze , tu i tam uszkodzenia spowodowane silnym kwasem, ale nigdzie adnych cia ani
widocznych oznak zagro enia. Wilks czu , jak powoli, bardzo powoli obni a si w jego krwi poziom
adrenaliny, lecz ci gle pozostawa czujny. Nadmierne poczucie bezpiecze stwa mog o ich drogo
kosztowa .

Kiedy Ripley sta a obok statku i przydziela a zadania, sier ant kontynuowa badanie terenu.

Bez kieszonkowego wykrywacza ruchu by o to uci liwe, chocia musia przyzna , e im by
starszy, tym mniej polega na ró nych mechanicznych udogodnieniach. Ziemia zosta a podbita, gdy
za du o by o techniki, a za ma o.cz owiecze stwa. Maszyny okaza y si tylko po ywk dla ognia.
Jako m ody, gor cokrwisty komandos inaczej na to patrzy , ale lata do wiadcze nauczy y go, e nic
nie jest niezawodne...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

„Przekl ty wiek redni - pomy la . - Mo e powinienem si wzi za filozofi , kiedy to

wszystko si sko czy".
Je eli si sko czy. Je eli uda im si to zrobi . Planeta nie tak dawno sta a si grobem dla miliardów
ludzi, on sam te w

ciwie powinien by martwy, ale gdzie , po drodze, co si zmieni o. By

gotowy zagra t parti do ko ca, zako czy j ...

- Gotowe - odezwa a si Ripley i ruszy a w kierunku

wzgórza.

- Gotowe - odpowiedzia w

ciwie do nikogo.

Ruszy za ni .
Stali u stóp pagórka przed ogromnymi wrotami. Metalowe drzwi wygl da y tak, jakby kto

wytopi sobie wej cie jakim pot

nym palnikiem. Po rodku zia a wielka dziura. Ripley pomy la a o

dzia kach, kiedy zobaczy a ten otwór jeszcze z pok adu Kurtza, ale teraz widzia a, e pomyli a si .
Brzegi by y zbyt g adkie. Ciekawa by a, co tu si dzia o na kilka godzin przed opuszczeniem tego
miejsca przez naukowców...
Wilks pierwszy wszed w ciemno .

Ripley odczeka a kilka sekund i posz a za nim. Przecisn a si przez dziur i wzi a g boki

oddech. Powietrze by o wilgotne i mierdzia o. Szarozielone mchy i porosty pokrywa y wewn trzn
stron drzwi. Mi e miejsce.

Ma y przedsionek, w którym si znalaz a, wiód do ciemnego korytarza oddzielonego

metalowymi, wpó wyrwanymi drzwiami.

- Wilks, odezwij si - powiedzia a.
- Jestem dziesi metrów przed tob . Korytarz si rozga zia. Po prawej jest znak „do

zbrojowni", po lewej „do sterowni". adnych oznak czyjejkolwiek obecno ci.-Mech jest bardzo
gruby po obu stronach. My

, e jeste my tu sami.

Ripley wypu ci a powietrze i przesz a przez wyrwane drzwi.
- S yszeli cie go - powiedzia a.
Moto i Tully w

nie wesz y do rodka ze skrzynkami narz dzi.

- W razie czego daj nam zna , Falk - powiedzia a cicho. Mia zosta na stra y przy

metalowych wrotach. Billie, McQuade i doktor wrócili na statek.

- Dobra.
Skierowa a snop wiat a przed siebie i ruszy a przez ciemny hali. Wilks czeka na ni przy

rozstaju, bro trzyma w pogotowiu. Skrzywi si , kiedy po wieci a mu w twarz.

- Zosta tutaj - powiedzia - sprawdz sterowni . Jego g os brzmia metalicznie w pe nym ech

korytarzu. Ruszy na lewo.

Ripley trzyma a swój karabin wycelowany w g b prawej odnogi, chocia wydawa o jej si , e

sier ant mia racj . Nie by o tu chyba nikogo od co najmniej kilku miesi cy. Nikogo, albo niczego.
Moto i Tul y czeka y razem z ni .

- Mo e kod odpalenia zosta przerwany w jaki naturalny sposób. - Pokaza a na wilgotny

mech. - Ta bro nigdy nie by a odporna na takie rzeczy.

Wróci Wilks.
- Czysto - powiedzia . - Niezbyt skomplikowany ten labirynt. Korytarz biegnie prosto ze

dwadzie cia metrów i skr ca do sterowni. Sprawdz drug stron i b dziemy gotowi.

- B

os ania - odezwa a si Ripley. - Tully i Moto, idziecie na przedzie.

cisn a mocniej karabin wilgotnymi d

mi - androidy te si poc - i zaczeka a na Wilksa.

By a gotowa i w

ciwie zm czona oczekiwaniem na rozwi zanie. Billie mia a racj -musia a

sko czy to, co rozpocz a. Lecz kiedy si to stanie, b dzie mia a jeszcze wi cej do roboty. Wygl da
na to, e nigdy nie spocznie...

Wilks do czy do niej.
- Nie zaj o ci to du o czasu.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Taki sam rozk ad po tej stronie, tylko drzwi s zamkni te i zablokowane. Nie da si ich

otworzy tak po prostu. My

, e bomby s bezpieczne.

miechn a si .

- Wspaniale powiedziane: bezpieczne bomby. Wilks zachichota .
- Tak, zabawne. Ja...
- Hej - zatrzeszcza a w s uchawkach Moto - wygl da na to, e mamy tu co wi cej ni tylko

korozj - g os brzmia obaw . - My

, e kto stale próbuje dosta si do mechanizmu odliczania.

Billie siedzia a w kabinie sterowniczej Kurtza i s ucha a raportu Ripley:

- ...zlokalizowali my problem, ale zajmie nam to wi cej czasu ni s dzili my. Wszystko jest

poroz czane i jak na razie g ówny zespó jest zablokowany.

Jej g os by przerywany g uchymi sygna ami. Komunikatory nie zosta y zaprojektowane do

porozumiewania si przez grub warstw ska y.

- Ile wam to zajmie?
- Jak dobrze pójdzie, to do zmroku.
Kontynuowa a opis sytuacji, ale Billie ju nie s ucha a. S

ce by o ci gle wysoko, do nocy

pozosta o jeszcze oko o sze ciu godzin. Du o czasu.

Wsta a i przeci gn a si . Ripley w

nie sko czy a nadawa .

- Mam zamiar i po par pakietów z arciem - powiedzia a. - To powinno im troch pomóc.

McQuade roze mia si .

- Mog si zdecydowa na wysadzenie wszystkiego w powietrze po takim posi ku.
- Po prostu nie zano im nic sma onego i b dziemy bezpieczni - doda Jones. - Zawsze gdy to

jem, mam zamiar pope ni samobójstwo.

Billie u miechn a si .
- Pój z tob ? - spyta kapitan. - Jones móg by uwa

na czujniki...

- Nie. - Mia a nadziej , e zabrzmia o to normalnie. - Za minut b

z powrotem.

Posz a do jadalni i wzi a kilka samopodgrzewaj cych si pakietów i troch sztu ców.

Zatrzyma a si te na chwil przy magazynie broni i zabra a kilka zapasowych magazynków.

Zabranie latacza nie powinno zagrozi misji. Je eli nie wróci na czas... co tam, musi wróci .

Nie mo e pozwoli , by czekali na ni .

Przesz a przez dok adownika i wysz a na jasne s

ce. Powietrze by o przyjemnie ch odne i

wr cz s odkie, nie do porównania z metalicznym gazem wewn trz statku. Ptaki i koniki polne gra y
na okolicznych drzewach swoje pi kne melodie. By o cudownie. Tak pi knie, e nie chcia o si
nigdzie i .

Wybuch, który zamierzali spowodowa , zmiecie ca okolic . Ripley wyja ni a jej to.
- Sze miesi cy? - zdziwi si wtedy Falk - Dlaczego tak d ugo?
- To du a planeta. A obcy opanowali j ca . Zak adaj c, e potrafi p ywa , oczywi cie lepiej,

gdyby nie potrafili, zajmie im to trzy do czterech miesi cy, zanim tutaj dotr . Mog by przecie o
20 000 kilometrów st d, na drugiej pó kuli. Musz si przecie zatrzymywa , by zje i wysika si ;
sze miesi cy b dzie w sam raz.

Ten opis sytuacji przyniós nast pne pytania: Dlaczego superkrólowa je wzywa? Mo e kto ,

kto zrobi te zabawki, zamierza je zgromadzi razem? - zapyta kto , mo e to by Wilks? Czy
zostan tutaj, kiedy, ju przyb

? Nikt nie wiedzia . Musieli robi , tak jak za

yli. Przygotowali

pu apk i przyn

, a teraz musieli czeka , a szczury przyjd po ser...

Billie otrz sn a si z rozmy la . Falk w

nie podnosi r

na powitanie.

- Przynios am co do zjedzenia - powiedzia a.
- O, rany. - Wygl da jakby si przestraszy . - Przysz

nas otru ?

- Nic z tego. Pomy la am, eby zobaczy , czy nie ma czego ciekawego w tych budynkach.
Falk wzi od niej zapakowany w foli pakiet i zmarszczy brwi.
- Nie wiem, czy to dobry pomys - powiedzia . - Czy Ripley wie...?

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie wzruszy a ramionami.
- Powiedz jej, jak chcesz. Jestem uzbrojona, wsz dzie tu pusto, a McQuade obserwuje

czujniki. Stukn a w swój komunikator.

- Poza tym jestem ju chora od siedzenia na ty ku. Chc zrobi co po ytecznego.
- Dobra - powiedzia Falk - ale b

ostro na.

miechn a si do niego i odesz a w stron szarych budynków. Latacze by y niewidoczne z

posterunku Falka, sta y pomi dzy dwoma barakami. Znikn a z jego pola widzenia i nieco
przyspieszy a kroku.

- Billie, co robisz? - us ysza a g os McQuada. Zamiast niej odpowiedzia Falk:
- Usi uje znale jakie pozostawione tu jedzenie. Mogliby my zje co lepszego ni to gówno

ze statku - powiedzia . - Oczywi cie, nie masz nic przeciwko temu?

Dzi ki, Falk! Dotar a do pierwszego z pojazdów i zajrza a do rodka - Wilks i inni, którzy go

sprawdzali, pozostawili otwarty w az. Maszyna by a ma a, przygotowana do przewozu zaledwie
kilku ludzi. Serce niemal zatrzyma o si jej w piersiach, kiedy zobaczy a powyrywane przewody i
strzaskan konsol sterownicz .

- W tych statkach nie ma nic oprócz elaznych porcji -odezwa si McQuade. - Dlaczego nie

wrócisz na statek? Nie podoba mi si to, e w óczysz si sama. Mo esz zak óca moje odczyty. Poza
tym Kurtz nie zosta bez ywno ci...

- Jestem ju du dziewczynk - odpowiedzia a i podesz a do drugiego latacza.
Stara a si udawa ca kowit niefrasobliwo ; gdyby McQuade zobaczy j biegn

,

podniós by alarm.

- W

nie szukam jakich dodatkowych narz dzi... - doda a.

- Billie, natychmiast wracaj na statek - us ysza a g os Ripley.

Zabrzmia o to bardzo ostro i stanowczo, nawet pomimo zak óce .

Wesz a do drugiego pojazdu i rozejrza a si po kabinie. Wygl da o na to, e nie jest

uszkodzony. Zamkn a w az i szybko usiad a w fotelu pilota. Wcisn a kilka guzików, pstrykn a
kilkoma prze cznikami i statek obudzi si .do ycia.

- Do cholery, Billie! Odezwij si ! Co ty, do diab a, robisz! Nie mo esz odlecie ! Nie mamy na

to czasu!

Zignorowa a Ripley i wprowadzi a kod dost pu do ma ego komputera. Szybko wystuka a

wspó rz dne. Dzi ki Bogu, na ma ym stateczku nie by o adnych dodatkowych zabezpiecze . Pe ny
zbiornik paliwa, wszystko automatyczne...

- Billie, poczekaj! To by Wilks.
- Zaczekaj chwil , lec z tob ... - Jego g os przepe nia a bardziej trwoga ni z

.

- Przykro mi - powiedzia a. - To jedyny sposób. Wiem, e ona yje. B

z powrotem zanim

si

ciemni, je eli potrafi ...

Przycisn a ostatni guzik i latacz zacz si unosi . Rozumia a znaczenie wi kszo ci

przycisków i mia a nadziej , e te, których roli nie uda o jej si rozszyfrowa , nie spowoduj jakich
przykrych niespodzianek. Zdj a komunikator i wyrzuci a go z kabiny w chwili, gdy Ripley i kapitan
zacz li krzycze do niej, a ma y stateczek unosi si ci gle w powietrze.

Wiedzia a, e sikaj tam z ze strachu o ni , ale wiedzia a te , e nie jest im niezb dna do

wykonania zadania. Nienawi by a poza wszystkim, co kiedykolwiek czu a do niej Ripley, a ona
popychana by a uczuciem znacznie silniejszym. Mo e by a to mi

?

Pochyli a si jakby w cichej modlitwie, podczas gdy latacz p dzi na po udnie. Prosz , niech mi

si powiedzie!

ROZDZIA 27

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Cholera - odezwa a si Ripley -powinnam si tego spodziewa . Powiedzia a mi, e ma zamiar

to zrobi .

Tully i Moto nie przerywa y grzebania w przewodach w nik ym wietle sterowni.
- Teraz nic nie mo emy zrobi - powiedzia Wilks.
Poczu , jak lodowate pa ce cisn y mu serce. Czu si tak samo niepewnie jak Ripley i by

wprost chory ze strachu o Billie. Zna t m od kobiet d

ej ni pozostali i wiedzia , e my li o

zagubionej rodzinie widzianej w przekazach prze eraj j od rodka. Je eli ktokolwiek by
odpowiedzialny za to, co si sta o, by nim on sam.
Gdyby tylko pomy la , móg by j powstrzyma .

W tym samym momencie us ysza cichy g os Billie:
„- Odpieprz si , Wilks. Jak ci si wydaje, kim ty w

ciwie jeste ?"

Zacisn z by a do bólu. Nic nie móg by zrobi . Musia mie tylko nadziej , e Billie wróci.

Gdyby sta o jej si co ...
To co?
Nic.

Us ysza g os Ripley:
- Masz racj . Po prostu chcia abym... Przerwa a i wzi a punktowy palnik.
- Hej, jest tam kto ? - zatrzeszcza w komunikatorach g os McQuada. - Wykry em jaki

poruszaj cy si obiekt. Zbli a si od zachodu!

Wilks zdj z ramienia karabin, odbezpieczy go i ruszy ku wyj ciu.
- Falk? - rzuci w biegu do mikrofonu.
- Jeszcze nic.
- Nie mog policzy - odezwa si ponownie kapitan. - To poruszaj ca si grupa, pi ciu, mo e

sze ciu...

Wilks dotar do drzwi. Falk kuca w ma ym przedsionku, os oni ty grubymi, stopionymi

wrotami. Bro mia wycelowan na zewn trz.

- Zatrzymali si za obozem. - To znów by McQuade. - Wygl da jakby... czekajcie, kto

nadchodzi.

Wilks i Falk stali razem i czekali w napi ciu.
Samotna posta pojawi a si w polu widzenia, w po owie drogi pomi dzy Kurtzem i wzgórzem

Orony. Kobieta by a nie uzbrojona. Ubranie mia a obszarpane, wida by o jedn ods oni

pier . Jej

twarz by a mask przera enia.

- Hej! - zawo

a trz

cym si g osem. - Czy jest tu kto ? Odrzuci a sko tunione, matowe

osy z oczu i rozejrza a si nerwowo.

- Nie jestem wrogiem! Czekali my na statek, eby odlecie ... Odwróci a si i wyci gn a

ramiona w stron Kurtza.

- Prosz !
- Wilks? - szepn Falk i lekko zni

luf karabinu.

- Nie wiem - odpar sier ant i krzykn : - Przyprowad tutaj reszt !
Podskoczy a na d wi k g osu, ale ramiona ci gle trzyma a w górze. Jej twarz skurczy a si i

oda dziewczyna zacz a szlocha .

- Dobrze - powiedzia a przez zy. - Oczywi cie!
Dwóch m czyzn i jeszcze jedna kobieta pojawili si na otwartej przestrzeni. Wszyscy byli

równie obdarci i wyn dzniali. Wygl dali na wystraszonych i bardzo boja liwych. Nikt nie mia broni.

- McQuade? To wszyscy? - spyta Wilks. Chwila ciszy.
- Trudno powiedzie . Nic si nie porusza.
Ca a czwórka sta a nieruchomo. Wszyscy dr eli lekko, jakby utrzymywanie si w

wyprostowanej pozycji by o dla nich ogromnym wysi kiem.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- S ysza

, Ripley? - powiedzia sier ant.

- Tak. - W g osie brzmia a niepewno . - Nie podoba mi si to, mog by k opoty.
- Mamy ich na muszce - odezwa si Falk. - Co by cie powiedzieli, gdybym wyszed i rozejrza

si ? Je eli maj w krzakach przyjació , to tamci nie b

chyba strzela do swoich...

- Mog strzela . - Wilks zacisn z by.
- Mo emy tu sta i gada z nimi przez ca y dzie - nie zgodzi si Falk - albo ewentualnie

wróci na statek. Zróbmy co z nimi.

Sier ant kiwn g ow . Nie podoba o mu si to. Ripley te co podejrzewa a, ale Falk mia

racj .

- Pochyl si nisko i zostaw mi wolne pole ostrza u - powiedzia . Falk podniós g os:
- Dobra, wychodz ! Mamy za adowan bro , wi c nie ruszajcie si !
Pierwsza z kobiet ci gle p aka a i by to jedyny d wi k, jaki by o s ycha . Falk przedosta si

przez stopion bram , karabin ca y czas trzyma wycelowany w ma grupk ludzi. Podszed do nich
powoli i ostro nie.

Wilks prze

jedn nog przez dziur i usiad okrakiem na kraw dzi wytopionego otworu.

Skierowa karabin w stron k py drzew po zachodniej stronie.

Czwórka ludzi upad a nagle na ziemi i znieruchomia a na odg os karabinowego ognia.

Billie ci gle patrzy a na odczyty komputera, kiedy latacz sun nad Pó nocn Kaliforni , ale

niczego nie dotyka a. Wszystko wygl da o jak najlepiej. Powinna by na miejscu za oko o dwie
godziny, zak adaj c, e nie wydarzy si nic z ego...

Co mo e si zdarzy ? Jestem doskona ym pilotem, a Amy i jej rodzina b

w pogotowiu,

czekaj c, by wskoczy na pok ad, kiedy tylko si pojawi . No i mam du o czasu.

miechn a si do siebie. W pewnym momencie pope ni a oczywiste szale stwo, ale a do tej

chwili nie zauwa

a tego. Gdy postanowi a, b

c jeszcze w Stacji, uratowa ma dziewczynk ,

nie przypuszcza a, e odb dzie si to w ten sposób - samotnie i na skradzionym statku. Nie potrafi a
sobie przypomnie , co wtedy my la a...
Mo e by oby atwiej, gdyby kto zrobi to za mnie.
Czego jednak nauczy a si od Ripley, to regu y, e cokolwiek mo esz zrobi sam, musisz to zrobi
sam. G upie i wydumane, ale prawdziwe. Nie mog a przecie siedzie i mie nadziej , e wszystko

y si samo przez si .

Ju nie. Dziewczynka mia a na imi Amy, a ona by a Billie. Mog y istnie tylko razem, albo wcale.
Do diab a...!

Wilks rzuci si na ziemi . Nie widzia strzelców, ale w adowa krótk seri w k

drzew na

wysoko piersi. Zbocze wzgórza dawa o mu cz ciow os on , jednak nie odwa

si poruszy ...

McQuade krzycza mu do ucha, ale wi kszo s ów zgin a w huku strza ów.

- ...dwóch pieprzonych...
Metalowe wrota zadzwoni y pod uderzeniami pocisków.
Wilks wystrzeli ponownie i spojrza na Falka. Komandos le

na ziemi. By ranny, czy te

zrobi to specjalnie? Nie by o sposobu dowiedzie si ...

Czwórka fanatyków pozosta a nieruchoma, ale jeden z m czyzn zacz krzycze :
- Nie zabijajcie ich! Potrzebujemy ich ywych. Ona tego

da...

Pozostali zacz li b aga o zbawienie, wo aj c g

no do Wielkiej Matki.

O, ludzie...! Trzeba co zrobi , eby wydosta si z tej matni.
Nast pna seria wystrza ów zab bni a o metal. Wilks wpad na pomys . Krzykn i

znieruchomia , jakby zosta trafiony.

Nie ruszaj si , Falk. Je eli yjesz, nie ruszaj si !

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

yn y sekundy. Wilks zerka w stron krzaków i czeka . Pot sp ywa mu po szyi, a s

ce

zrobi o si jakby gor tsze. Us ysza za sob jaki ruch, co zaszura o za metalowymi wrotami. Mia
nadziej , e Ripley pozostanie w rodku.

Czworo fanatyków kontynuowa o mod y wysokimi, dr cymi g osami.
Sier ant us ysza nagle trzask ga zi. Ciemny kszta t przesun si na tle zagajnika.
- jeszcze nie! - Dobieg go sycz cy g os spomi dzy drzew. – Zaczekaj!
Dwóch strzelców. Wilks wycelowa w sylwetk z przodu i wystrzeli dwa razy. Posta wpad a

w cie i krzykn a przera liwie.

Wilks przesun luf w stron , sk d przed chwil us ysza g os, l ponownie nacisn spust.

Niewidoczny snajper zawy z bólu.

Na d wi k strza ów ludzie le cy obok Falka zerwali si i pobiegli w kierunku sier anta. Jeden

z nich potkn si o cia o komandosa i przewróci w pylisty grunt.

Falk przetoczy si , usiad i roztrzaska czaszk m czyzny kolb karabinu.
Dobre wej cie, Falk!
Wilks wystrzeli dwa razy. Obydwie kobiety upad y.
Ostatni z m czyzn zatrzyma si raptownie. Oczy mia rozszerzone ze strachu. By tak blisko,

e krew opryska a sier anta, kiedy ostatni, pojedynczy strza trafi go prosto w pier . Trafiony upad ,

krew wyp yn a mu z ust. By martwy.

- Nie ruszajcie si ! - krzykn Wilks.

adnego ruchu. Je eli strzelcy byli mimo wszystko ywi, nie dali najmiejszego znaku, e tak

jest. Sier ant podniós si powoli. Karabin trzyma ci gle wycelowany w kierunku drzew.

- Falk, ranili ci ? - spyta przez komunikator. Wielki m czyzna znów le

na ziemi.

- Tak - odpowiedzia lekko dr cym g osem. - My

, e to nic takiego.

- Ripley?
- Jestem tutaj. Dosta

ich? - S ycha by o, e jeszcze si nie uspokoi a.

- Prawie pewne. - Star krople krwi z twarzy. - Chyba, e zastrzeli em par niewinnych

gapiów. Pozwól mi sprawdzi . Zosta tam, Falk.

- Nigdzie si nie wybieram.
Wilks pochyli si mocno i z broni gotowa do strza u pobieg w kierunku lasku. Gdyby

ktokolwiek tam si poruszy , by by w nast pnej sekundzie martwy.

Jeden ze strzelców nie

- m czyzna w rednim wieku, z wygolon g ow . Zosta trafiony w

gard o. Drugi

jeszcze i le

kilka metrów dalej. By a to drobnej postury kobieta z fataln ran

brzucha. Pociski zamieni y jej wn trzno ci w krwaw miazg . Zadziwiaj ce, ale by a przytomna.
Le

a na plecach i wbija a w piach swe go e stopy, usi uj c w ten sposób odczo ga si jak najdalej

od obozu. Kiedy Wilks zbli

si , otworzy a oczy, a twarz poblad a jej z bólu i w ciek

ci. Brzuch

mia a liski odkrwi wyciekaj cej z rany.

- Umrzecie... - zdo

a wykrztusi . - Wszyscy... Zamkn a oczy. Tych kilka s ów wyczerpa o

ca kowicie. W cieniu drzew by o ch odno, lekki wietrzyk szybko wysusza pot na czole Wilksa.

Wycelowa starannie.

- Có , chyba si mylisz - powiedzia .
Odg os wystrza u d ugo wisia w powietrzu.
Tully pracowa a przy przeno nym komputerze, a Ripley ci gle próbowa a prze ama blokad

systemu. Oryginalny detonator zosta zbudowany na zasadzie sekwencyjnego stopera by zbyt
skomplikowany, by szybko go odtworzy , wi c Tully trudzi a si nad po czeniem

cuchowym.

Wymaga o to uporz dkowania wszystkich kabli.

Falk okaza si by tylko lekko ranny. Mia dwa skaleczenia: jedno, mniejsze, na lewym barku i

troch powa niejszy przestrza mi ni prawego bicepsa. Jonses ju go opatrzy i naszprycowa

rodkami przeciwbólowymi.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ripley pracowa a tak szybko, jak tylko mog a. Obawia a si , e ten pierwszy k opot móg by

nie by ostatnim, je eli si nie po piesz .

- Gotowe - powiedzia a Tully - ale i tak b dziemy musieli nastroi te skrzypce Orony, kiedy

ju znajdziemy si w bezpiecznym miejscu, daleko st d. Program jest zako czony. Teoretycznie, po
prostu wezwiemy ten komputer z pok adu i zegar zacznie na nasz sygna odlicza czas. Ripley
popatrzy a na ma konsole i kiwn a g ow .

- Wypróbujmy to - powiedzia a. - Nie chcemy chyba polega tylko na teorii.
- Dobra. Wprowadz komend i wy

j . Je eli na ekranie pojawi si s owo, oznacza to, e

nasz sygna jest czysty.

- No, to do dzie a.
Tully wzi a latark i znikn a w ciemnym korytarzu.
Ripley popatrzy a na sploty kabli i westchn a g

no. Nie chcia a teraz o tym my le , nie by a

to odpowiednia pora, ale...

Strzeli a do cz owieka, który bieg w kierunku bramy. Znaczy o to, e nie mia a wbudowanego

Pierwszego Prawa - obowi zkowego u syntetyków. By to prawie wystarczaj cy dowód, e to
wszystko nieprawda, e Jones le odczyta testy. Z wyj tkiem jednego - nigdy w yciu nie
przechodzi a adnego kursu elektroniki, a jednak wiedzia a dok adnie, gdzie i co nale y ze sob
po czy . Ta wiedza by a w niej jak umiej tno chodzenia czy mówienia. Ciekawe, co jeszcze
potrafi, co jeszcze wie...

- Ripley? - To by a Tully.
- Mo esz sprawdza - powiedzia a do komunikatora.
Odwróci a si do komputera i patrzy a. Szeregi liczb przebieg y po ekranie i znikn y. Min a

sekunda i w lewym górnym rogu pojawi o si s owo „Bum!" Zielone litery wieci y jasno i wyra nie.

- Dzia a. - Pokiwa a g ow .
Zak ócenia zniekszta ci y miech Tully i Ripley nagle poczu a, e znajduje si daleko od

wszystkiego. Daleko od cz owiecze stwa.

Wróci a do pracy.
Zosta o zaledwie kilka minut do wyl dowania. Billie nerwowo patrzy a na ekran komputera i

po raz setny sprawdza a prze czniki w karabinie.

Statek zacz si stopniowo obni

. Lecia teraz nad jakim przemys owym miastem.

Wcze niej min kilka ma ych miejscowo ci. Billie ci gle wypatrywa a ladów ycia. Zobaczy a setki,
tysi ce obcych biegn cych w dole, kieruj cych si na pó noc, ale nigdzie nie by o ludzi.

Mia a nadziej , e reszta radzi sobie bez niej, a ona nigdzie si nie rozbije. Opar a d onie na

sterach i skr ci a nimi lekko w lewo. Statek skr ci w lewo. Popchn a do przodu i dziób przechyli
si troszeczk w dó .

Fajnie, to jest to...
Monitor b ysn i pojawi si komunikat, e zadane wspó rz dne zosta y osi gni te. Je eli

Wujek Amy poda w swej ostatniej transmisji z e liczby, b dzie si mia a z pyszna. Silniki hamuj ce
latacza w czy y si i statek zacz opuszcza si w dó . Billie manewrowa a nim, usi uj c trzyma
si nitki drogi. Jakie

mieci pofrun y na boki, kiedy pojazd osiad lekko na powierzchni ulicy.

Billie odpi a pasy bezpiecze stwa i wy czy a silniki, zdumiona, e to wszystko jest takie

proste. Na zewn trz nie by o adnego ruchu.

a do torby na biodrze kilka zapasowych magazynków i par flar, otworzy a w az.

Próbowa a st umi narastaj cy strach. To, e lot by tak atwy, tylko pogarsza o spraw . Czu a si
tak, jakby ju wykorzysta a ca e swoje szcz cie.

Amy jest najwa niejsza. Amy, jej Wujaszek i Mordechaj, i ka dy, kto przyjdzie razem z nimi.

Wysz a z latacza z broni gotow do strza u. Dziwny zapach natychmiast uderzy w nozdrza. Smród
spalonego plastiku i odór zgnilizny wyró nia y si w tej niesamowitej mieszance.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Mo e teraz wszystkie miasta maj taki zapach? Jednak to, w którym si znalaz a, nie by o

przynajmniej zrujnowane. Sta o si dla niej oczywiste, e ci gle jeszcze s miejsca, gdzie zamieszki i
najazd potworów nie spowodowa y zniszcze .

Obesz a statek dooko a. Nie dostrzeg a adnego ruchu, nie s ysza a adnych d wi ków. Czu a

si tak, jakby by a jedyn

yw istot na wiecie. Budynki wokó niej by y wszystkie w jednym stylu i

sta y milcz ce. Wymar e.

Sk d zacz ? Podesz a do budowli po prawej stronie i przeczyta a napis umieszczony nad

wyrwanymi z futryny drzwiami: ENDOTECH MIKRO. Nazwa z pewno ci pasowa a do wytwórni
mikrochipów, a o tym przecie s ysza a w ostatnim przekazie. To musi by tutaj.
Niestety, taki sam napis widnia po drugiej stronie ulicy. To by ca y kompleks zak adów, a nie jedna
ma a wytwórnia. Cholera!

Cisza by a denerwuj ca. Billie wesz a do rodka. Pod jej butami zachrz ci potrzaskany

pleksiglas. Rozejrza a si woko o. Ciemne korytarze wiod y we wszystkich kierunkach.

Mo e powinna znale jak sterowni , dyspozytorni , lub co w tym rodzaju, jakie

pomieszczenie, gdzie z pewno ci jest dzia aj cy interkom, albo mo e znalaz aby jaki g

nik, który

mog aby zamontowa przy lataczu...

Cudownie, tylko w ogóle nie znasz si na czym takim, prawda?
Skoro potrafi a polecie statkiem, mo e uda oby si uruchomi i taki system.W ka dym razie

by a pewna, e nie ma czasu na przeszukiwanie wszystkich budynków...

Wyj a flar z torby i potar a czubek. Z sykiem rozpali si na czerwono. Ciemne to by o

wiat o, ale lepsze ni

adne. Nie zauwa

a na pok adzie latacza adnej latarki. Zakl a w my lach

na siebie, e nie pomy la a o tym jeszcze w obozie, ale teraz i tak nic nie mo e zrobi .

Ruszy a korytarzem wiod cym na lewo. Jej kroki g

no rozlega y si w ch odnym,

nieruchomym powietrzu - je eli ktokolwiek tu by , nie uda jej si go zaskoczy .

W ci gu kilku sekund wiat o dnia dochodz ce z zewn trz znikn o zupe nie. Blask flary

wietla jedynie metr, mo e dwa, drogi przed Billie. Sz a blisko jednej ze cian, trzymaj c wysoko

swoje n dzne wiat o i odczytywa a s owa napisane na mijanych drzwiach. W wi kszo ci by y to
nazwiska pracowników.

Korytarz wydawa si niesko czony. Przeszed j dreszcz i poczu a nagle zimne kleszcze

strachu. St umi a go w sobie, nie chcia a wpa w panik . Nieruchome powietrze oblepia o jej skór .
Nie wiedzia a dok d idzie, co j czeka, czy kto jej nie obserwuje. By o tak ciemno i to by o
najgorsze - by o tu ciemniej ni w pustce kosmosu...

Zatrzyma a si . Chyba ca kiem zg upia a. Powinna wróci na zewn trz i oceni sytuacj . Tutaj

zgubi si ca kowicie...

Nagle tu za sob us ysza a jaki d wi k. Zgrzyt.
Skamienia a. Takie niewielkie skrzypni cie, to mog o by wszystko. Napr enie materia u

albo...
Odg os otwieranych drzwi.

Billie rzuci a flar na pod og i przydepta a j . wiat o przygas o, ale nie znikn o ca kowicie.

Migotliwy blask obudzi dziko ta cz ce cienie. Zacisn a z by, eby nie krzycze , renice
rozszerzy y jej si , usi uj c przebi otaczaj ce ciemno ci. Odwróci a si powoli, tak spokojnie, jak
tylko potrafi a. Przez mózg przebiega o jej tysi ce my li.

Cz owiek, nie potwór, mo e fanatyk... powinnam si odezwa , czy poczeka ? Czy jest

uzbrojony? Cholera! Och, Amy...

Wycelowa a karabin przed siebie i usi owa a skupi my li...

...a twarde d onie nie zacisn y si na jej twarzy...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

ROZDZIA 28

wi k narasta powoli. Wilks prawie nie zauwa

, e go s yszy i co on oznacza.

Przej pozycje Falka na zewn trz arsena u i obserwowa wyd

aj ce si cienie. Moto wróci a

do pracy, gdy tylko Jones upewni j , e Falkowi nic nie grozi. Ca a uwaga Wilksa by a skupiona na
Billie. McQuade ci gle pilnowa odczytów czujników, a Ripley pomaga a wszystkim z ca ych si .
Sier antowi pozosta o wi c sterczenie przy ogromnych wrotach i czekanie na Billie. I zastanawianie
si , czy dziewczyna w ogóle wróci.

McQuade wykry statek na wschodzie, ale by zbyt du y jak na latacza, który zabra a Billie.

Wyl dowa niedaleko miejsca, gdzie zostawili królow -matk . Oczywiste by o, e w ród t umu
fanatycznych wyznawców obcych znajdowali si piloci nie byli to chyba zbyt sprytni ludzie. Przecie
potwory z pewno ci nie b

ich odró nia od innych w poszukiwaniu po ywienia, kiedy przyb

tu w ogromnej liczba.

Skupi uwag na cichym d wi ku. By o to co w rodzaju piskliwego zawodzenia lub s abego

skowytu.

- piesz si , Ripley - powiedzia do mikrofonu. - Nadchodz .
Billie krzykn a i nacisn a spust. Ciemno zosta a rozdarta przez wietliste smugi pocisków,

a d wi k wystrza ówwype ni grzmotem niezbyt szeroki korytarz. Kule zagrzechota y o cian .
Upad a na pod og i odpe

a na bok na okciach. K tem oka zdo

a dostrzec jeszcze kawa ek

postrz pionego ubrania...

- O, Bo e. Nie strzela ! Przesta ! - Rozleg si m ski g os. - Prosz , jestem normalny! Jestem

normalny...

os wydawa si brzmie potwornym przera eniem. Billie znieruchomia a, wi c tamten nie

móg jej trafi , a sama wycelowa a karabin w stron g osu. Naciska a spust tak d ugo, a m czyzna
odezwa si ponownie: .

- Prosz ! Nie zabijaj mnie. Musz j odnale ... J ? Nieznajomy urwa i rozleg si tupot

oddalaj cych si kroków. M czyzna bieg w stron wyj cia.

- Zaczekaj! - krzykn a. - Amy!
Kroki zatrzyma y si gwa townie i ponownie us ysza a nabrzmia y podnieceniem g os

czyzny.

- Widzia

j ? Prosz , powiedz mi, gdzie ona jest? Kim ty jeste ? Billie wsta a.

- Id w kierunku wyj cia - powiedzia a. - Karabin trzymam wycelowany w ciebie, wi c nie rób

adnych gwa townych ruchów.

Kiedy sz a zanim, dotar o do niej prawdziwe znaczenie s ów tego cz owieka. On zna Amy.
Stary, siwow osy m czyzna z postrz pion brod wyszed na zewn trz przez po amane

drzwi. G bokie zmarszczki strachu i niepewno ci pokrywa y mu czo o. Billie podesz a do niego.

- To ty – powiedzia a - ...twoje transmisje... gdzie jest Amy?
Oczy starego cz owieka rozszerzy y si ze zdziwienia.
- Widzia

je? Mieli my nadziej , e kto ... – przerwa nagle, lecz po chwili przemówi

ponownie. – Zabrali j dwa dni temu. Mordechaj zgin usi uj c ich powstrzyma . Ci fanatycy... ona
odesz a... Nie wiem, czy jeszcze yje...

zy pojawi y si w oczach starca.

Billie poczu a md

ci. Dwa dni!

- Gdzie j zabrali?
- S , w tym kompleksie budynków podziemne tunele - powiedzia siwow osy m czyzna. -

Zabrali Amy wraz z innymi. Cz

wzi li na po ywienie, cz

na... Po wschodniej stronie jest

mrowisko...

Mówi szybko, jakby wszystko naraz chcia powiedzie :

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

- Usi owa em si tam dosta , ale nie mog em. Robotnice zwykle sta y na stra y, a dzisiaj

zacz y ucieka ... na pó noc... us ysza em statek, twój statek...

- Zaprowad mnie tam - powiedzia a Billie.
Je eli Amy jeszcze yje, mo e ci gle jest w mrowisku i czeka na zainfekowanie... mo e

stra niczki pobieg y na spotkanie z królow . Co prawda, pozosta o kilka do ochrony jaj, które
jeszcze si nie wyklu y, ale mo e nie wszystko stracone.

Ripley spieszy a si .
Wyci gn li ze ciany p yt sterownicz i ju od wielu godzin rozpl tywali przewody i

wymieniali uszkodzone cz ci. A do B i do C, i tak w kó ko. Musieli to zrobi , gdy w przeciwnym
razie ukryte o wiele kilometrów st d bomby nie detonuj . Pod czenie w z y sposób mo e te
spowodowa zniszczenie ca ego systemu ju przy pierwszej eksplozji. A mo e równie nic nie
wybuchn .

Wydawa o si , e wreszcie wszystko jest w porz dku. Tully i Moto sko czy y swoj prac , a

Ripley równie pozosta o niewiele, kiedy nagle odkry a, e co pomin a. By a w

nie w po owie

drogi, przy siódmym prze czniku, gdy stwierdzi a, e co nie dzia a.

- No, nie - mrukn a do siebie.
Sprawdzi a raz, potem drugi. Trzeci panel zosta pomy kowo po czony z pi tym. Musia a

wszystko wyci gn i zrobi to od nowa. Zajmie jej to dodatkowo dwie godziny.

Ile czasu up ynie zanim pierwsze potwory dotr do doliny, do obozu? Mo e d ugo po zmroku,

a mo e za pi minut...

Przesun a prze cznik i zacz a pracowa . Musi pozosta na Ziemi, dopóki nie sko czy.

dzie tu tak d ugo, a ta suka królowa i jej dzieci nie znikn z powierzchni planety. By mo e i ona

zniknie wraz z nimi.

* * *

Billie i stary m czyzna skradali si ostro nie schodami. Ca a klatka schodowa poznaczona

by a odchodami obcych. G ówna komora mrowiska znajdowa a si w piwnicach budynku
oddalonego zaledwie dwie przecznice od statku.

Jeszcze przed chwil biegli razem pustymi ulicami, potem zatrzymali si na chwil , eby

zapali sporz dzon ze szmat pochodni . Zaraz potem weszli do cichego budynku.

Starzec trzyma pochodni wysoko nad g ow , kiedy natkn li si na schody. P omie rzuci

wiat o na jak ciemn , l ni

substancj i wyczarowa zadziwiaj ce, z udne obrazy. Wydawa o

si , e schody o

y. Za ka dym krokiem jakby chwia y si i falowa y, wywo uj c wra enie, e id

po cia ach obcych, które zamierzaj si w

nie podnie ...

Im bli ej podchodzili do centrum mrowiska, tym gor tsze stawa o si powietrze. Pokonywali

okr enie za okr eniem i schodzili coraz ni ej. Na samym dole zobaczyli wpó otwarte drzwi
pokryte sieci i o liz ymi pasmami czego , co przypomina o g st

lin .

Na powitanie dotar do nich cichy pomruk, wyra nie pochodz cy z ludzkich ust. Potem

przeci

e westchnienie. Zeszli z kilku ostatnich stopni. Pot cienk stru

sp ywa Billie po

kr gos upie.

- Nigdy nie dotar em tak daleko - szepn stary cz owiek.
Billie skierowa a karabin w szczelin drzwi i zmusi a si do podej cia bli ej. Mrowisko nie jest

pewnie ca kowicie wymar e, kto musi pilnowa jaj...

Nagle drzwi otworzy y si na ca szeroko i stan w nich obcy. Pochyli si w ich stron ...
Billie wystrzeli a. Potwór rykn . Zd

jeszcze k apn z bami zanim kule rozerwa y mu

klatk piersiow . Kwas, który wyla si na pod og z plastonu zasycza i zabulgota .

Druga bestia wystrzeli a zza martwego cia a pierwszego potwora.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Pociski Billie rozerwa y mu pod ugowat czaszk . Szcz ki monstrum pozosta y otwarte, a

cia o upad o na schody. Krew obcego rozprys a si dooko a.

Starzec krzykn . Trzeci potwór pojawi si nie wiadomo sk d. Sta w drzwiach i z sykiem

kopa zagradzaj ce mu drog cia a...

Billie nacisn a spust. Jeden z pocisków rykoszetowa i male ki ognik roz wietli ciemno ci.
Bestia upad a do ty u, a Billie przeskoczy a nad martw robotnic i podbieg a do drzwi.

Siwow osy m czyzna by tu za ni .

- Nie wdepnij w krew! - ostrzeg a.
Przykl kn a na posadzce i wystrzeli a w ciemno . Rozleg y si krzyki obcych. Huk

wystrza ów dos ownie og usza .

Ciemne postacie zbli

y si do niej, a ona strzela a i strzela a...

Lewa ydka pali a j

ywym ogniem. Ból by g boki i przejmuj cy...

Starzec podniós pochodni i w krótkim b ysku wiat a Billie dostrzeg a, e szczerz cy z by

potwór wyci ga szpony w stron jej ramienia. Jego wewn trzna szcz ka wysun a si z g bi
paszczy. Billie krzykn a i wbi a karabin w brzuch bestii. Strza y wyrzuci y

dek potwora na

drug stron jego cia a. Szpon zdo

jeszcze rozerwa jej ubranie i rozpru skór , ale to by o

wszystko. Upad do ty u...

Billie dysza a ci ko i wodzi a luf karabinu z lewa na prawo i z powrotem.

Nikt wi cej si nie pojawia ; nic si nie porusza o. Skóra j piek a podra niona dzia aniem ci

ego

ognia karabinowego, w uszach jej dzwoni o. Kwas obla jej nog i czu a jak krew s czy si z
wypalonej rany. Jednak ci gle trzyma a si na nogach.

Wszyscy stra nicy byli martwi.
Billie i stary m czyzna znale li si teraz w ma ym pokoiku. wiat o pochodni wywo

o

dr ce cienie na jego cianach. Kilka z nich wygl da o jednak na ywe, chocia nieprzytomne.
Pod og zawala y przypominaj ce paj ki szkielety i kawa ki ludzkich cia ...

- Amy - szepn starzec.
Wszed do pokoju tu za Billie. Krzykn a g

no, kiedy zobaczy a dok d zmierza.

Ma a figurka zawieszona na cianie; g owa zwieszona, krótkie rudawe w osy...
Jedna z postaci zarz zi a i podnios a do wiat a sw twarz...
Wycie czony m ody m czyzna z poranion twarz i jednym okiem wyrwanym z oczodo u.

lina wycieka a mu na zmierzwion brod .

miechn si do starca, a opuch y j zyk wysun mu si mimowolnie spomi dzy warg.

- Jestem zap odniony - wycharcza .
Stru ki krwi pojawi y mu si w k cikach ust.
- Gdzie oni s ? - spyta a Billie - Gdzie jest Amy?

owa m czyzny pochyli a si do przodu. Wujek Amy chwyci go za w osy i podniós g ow

do góry, zbli aj c pochodni do twarzy umieraj cego cz owieka.

- Wybrani - powiedzia m czyzna. W jego lewym nozdrzu pojawi si b belek krwi i sp yn

do ust. - ywiciele odlecieli st d... s

Matce. - Zabrzmia o to jak "maci" - odlecieli do

jedynego... objawienia. Ona czeka...

- Nie! - wykrzykn a Billie.
Statek, który s ysza starzec, musi by ...
Starzec odwróci si do niej, na twarzy mia okropny wyraz ca kowitej rezygnacji.
- ...ziemi wi tej... - wyrz zi fanatyk.
- Ona jest zgubiona - szepn stary m czyzna.
- Wracamy - powiedzia a Billie.
Wcisn a nowy magazynek do karabinu, a pusty rzuci a na pod og .
- Wiem, dok d polecieli.
Z pewno ci tam b

: w górach Orony, w ziemi wi tej...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jeszcze jedno.
Wycelowa a karabin i nacisn a spust.

Wycie zbli aj cej si armii by o coraz bli sze. Wilks wiedzia , e taki odg os mog wydawa

jedynie tysi ce obcych. Ca y czas obserwowa niebo coraz bardziej czerwone od zachodz cego

ca. Je eli Billie niebawem nie wróci...

Kurtz móg by kr

i czeka przez jaki czas, ale nie mieli zbyt wiele paliwa. Nie b

mogli

te l dowa ponownie, gdy tak wiele potworów pojawi o si w okolicy.

Rozmy laj c o tym wszystkim, zrozumia , e pope nili b d. Najpierw powinni uzbroi bomby,

a nie wypuszcza królow . Mog aby siedzie na pok adzie statku, dopóki nie sko cz . Potem
zrzuciliby j pomi dzy czekaj ce potwory. Nie wymy lili tego najw

ciwiej, ale nie spodziewali si ,

e te cholerne bestie zjawi si tak szybko. Musia o by ich wiele w pobli u...

Cholera! Cholera!
- Gotowe! - krzykn a Ripley.
Wilks wci gn g boko powietrze i powoli je wypu ci . Wiedzia , e Ripley b dzie czeka do

ostatniej sekundy, ale ta w

nie chwila zbli

a si z pr dko ci b yskawicy - by o ju prawie

ciemno.

- Wilks, mamy towarzystwo. Dok adnie na zachodzie - krzykn McQuade.
Sier ant wycelowa karabin w kierunku drzew i rykn do wn trza arsena u:
- Ripley, Moto, ruszajcie si !

ny skrzek potwora rozleg si dok adnie w momencie, gdy obie kobiety wyskakiwa y

przez dziur we wrotach. Rzuci y na ziemi narz dzia i odbezpieczy y karabiny.

Ca a trójka jednocze nie ruszy a w kierunku statku.
Drzewa zatrzeszcza y i zafalowa y, ale ci gle nic nie by o wida ...
Pierwszy obcy przedar si przez zaro la i wbieg do obozu. Jego d ugie cielsko pochyli o si

ku ziemi, a uzbrojone w pazury ramiona wyci ga y si do przodu. Spodziewa si zobaczy królow ,
a oni byli pomi dzy nim a ni .

Wszyscy troje jednocze nie nacisn li spusty. Potwór zawy i przewróci si w piach, prawie

przeci ty na dwoje przez przeciwpancerne pociski.

Zagajnik nagle jakby eksplodowa , wyrzucaj c z siebie kilkunastu obcych naraz. Biegli w

kierunku trójki ludzi, porykuj c, gdy pociski trafia y jednego za drugim.

- Ruszajcie si ! - krzykn kto za nimi.
To Falk. Sta w otwartym w azie statku. Obanda owane rami zwisa o mu wzd

cia a, ale

zdrow r

potrafi utrzyma karabin.

- Biegiem! - krzykn a Ripley.
Ukl

a i zacz a strzela do pojawiaj cych si w polu widzenia bestii. Wilks i Moto przebiegli

kilka metrów, a Ripley i Falk os aniali ich.

Wilks wskoczy do otwartego w azu, odwróci si i zacz strzela . Z zagajnika wy azi

nie nast pny tuzin potworów. Ich szale czo groteskowe cia a porusza y si z b yskawiczn

szybko ci ...

- Ripley! - zawo

.

Wróci a do Kurtza bez ogl dania si za siebie; w progu potkn a si jeszcze. Wilks zastrzeli

nast pnych trzech obcych i Ripley zdo

a wskoczy do rodka.

Falk nacisn przycisk. W az zacz si zasuwa , ale robi to zbyt wolno. Sier ant przykl kn ,

kiedy kilka potworów usi owa o dosta si do rodka. Jeden z obcych chwyci za luf karabinu na
sekund przed ca kowitym zatrza ni ciem si klapy. Strza wbi wyszczerzone z by bestii w jej
potworn czaszk .

Drobne krople spad y na twarz Wilksa.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jednak wszyscy byli ju w rodku. Dziesi tki obcych wali y w zamkni ty w az, a ich ryki metal

pow oki t umi tylko nieznacznie.

- McQuade, Brewster, zabieramy si st d! - krzykn a Ripley przez komunikator.
Wilks waln pi ci w klap w azu.
Billie si spó ni a.

ROZDZIA 29

Latacz obni

si powoli tu nad wierzcho ki drzew. Billie poczu a depresj , kiedy

spostrzeg a, e obóz opustosza - no, prawie opustosza . Nawet w g stym mroku mog a dostrzec
ciemne sylwetki obcych rozci gni te na ziemi.

- Och, nie - szepn a.
Stary cz owiek zacisn d onie i nie odezwa si . Wyja ni a mu ca sytuacj podczas lotu.

Poniewa nie znali wspó rz dnych i adne z nich nie by o pilotem, najpierw wrócili do obozu. Billie
mia a nadziej , e komputer Kurtza pomo e im zlokalizowa statek Amy, a teraz...

Musieli odlecie , nie mieli wyboru.
Powtarza a to sobie raz za razem.
Pomimo tego, e zna a prawd , w gardle ci gle tkwi jej zimny supe - pozostawili j . Ripley

sko czy a uzbrajanie detonatorów i Kurtz odlecia . Gdyby tego nie zrobi , wszyscy zgin liby.

Billie prze kn a lin , kiedy statek opu ci si na ziemi . Sama podj a decyzj i nie

pozostawa o jej nic innego, tylko zaakceptowa skutki swego post powania.

- Przykro mi - powiedzia a g

no.

Nie spojrza a na starca, nie chcia a, eby dostrzeg ból maluj cy si na jej twarzy.
- To nie twoja wina - powiedzia m czyzna g uchym g osem. - Próbowa

. Jestem... jestem

zadowolony, e to szybko si sko czy.

- Mo emy próbowa uciec przed wybuchem - powiedzia a i natychmiast po

owa a swych

ów. Dok d mieli ucieka ? Planeta niebawem b dzie martwa, ju jest martwa...

- Amy by a wszystkim, co mia em - odezwa si stary cz owiek. - Nic wi cej si nie liczy.

zy w ko cu pojawi y si na twarzy Billie. Skin a g ow . Rozumia a uczucia tego m czyzny.

Odwróci a si do niego, niezbyt pewna, co ma powiedzie ...
...i us ysza a g os pracuj cych silników.
Chwyci a komunikator i wcisn a s uchawki w uszy.
- ...Billie! Odezwij si ! - To by g os Brewstera.

acz zmieni si w szloch, a stary cz owiek otoczy j ramieniem i roze mia si g

no.

- Nie - powiedzia a Ripley. - Musimy st d odlecie . Teraz, ju . Je eli obcy wróc i zaczn

demolowa obóz, mog zniszczy bomby. Przykro mi.

"Jezu, co za dr twa mowa - pomy la a. Jest mi przykro, ale prawda jest taka, e kto musi

pilnowa , eby wszystko sz o zgodnie z planem".

Silniki Kurtza zarycza y. Ripley sta a w doku l downika razem z Billie i starcem. Wys ucha a

ju ich opowiadania i szarpa y ni sprzeczne uczucia. Pocz tkowa rado Billie z powrotu zmieni a
si w zawiedzione zdumienie. Potem dziewczyn ogarn o straszliwe uczucie t sknoty.

- Nie musisz czeka na nas - powiedzia a i star a z twarzy zy ruchem ma ego dziecka. -

Pomó nam tylko znale ten statek. Z pomoc komputera zrobisz to w ci gu minuty.

- A co potem? - spyta a Ripley. - Zamierzasz wyl dowa po ród dziesi ciu tysi cy obcych z

niewielk szans na to, e ona yje? Rozumiem dlaczego, wiem co czujesz, ale to jest samobójstwo!

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ripley wiedzia a, e ma racj , ale nie wiadomo dlaczego, nie potrafi a popatrze Billie w oczy.

Czy pami ta to uczucie?

Pieprzona hipokryzja. Co si z ni dzieje? Wszystko czego pragnie, to zniszczy gatunek,

który zrujnowa jej ycie... zabieraj c jej córk .

- Mo e ty potrafi aby

bez niej - odezwa a si Billie. - Ja nie.

Ripley nie odpowiedzia a, ale my li nagle zawirowa y jej w g owie. Jej celem jest zg adzenie

potworów. Dawno temu mia a inne plany, inne d enia. Kiedy , gdy jeszcze jej zale

o...

Popatrzy a na Billie i zobaczy a znajomy wyraz twarzy.
- Statek wyl dowa kilka godzin temu oko o dziesi ciu kilometrów na wschód - powiedzia a.
Gdy to mówi a, szale czy bieg my li uspokoi si raptownie.
Odwróci a si do siwow osego starca.
- Czy zdo asz utrzyma karabin?
- Mój wzrok nie jest najlepszy - odpowiedzia - ale pewnie sobie poradz .
Ripley pokr ci a g ow .
- Mo e tam by par potworów, a w ciemno ci nie b dzie atwo je spostrzec. - Zamilk a na

chwil . - My

, e to ja musz i z Billie.

Wilks przygl da si , jak Ripley bierze zapasowe magazynki i dwie r czne latarki i poczu

wzbieraj cy w nim gniew. W ko cu mo e na to nie pozwoli .

- Postrada

cie swoje pieprzone zmys y! - Szuka w

ciwych s ów, eby wyrazi swoje

niezadowolenie. - Pomy lcie o tym!

Ripley odezwa a si przez rami takim g osem, jakby nie s ysza a, co do niej powiedzia :
- Zosta cie tutaj tak d ugo, jak tylko si da, a potem przenie cie si gdzie w bezpieczne

miejsce w pobli u. Wrócimy. Gdyby my w ci gu godziny nie pojawi y si w odczytach czujników,
znowu obejmujesz dowództwo.

Odwróci a si od niego i powiedzia a jeszcze z naciskiem:
- Nie spieprz tego.
Chcia o mu si krzycze . Kiedy McQuade dostrzeg latacza Billie, co w nim si prze ama o.

Poczu ulg . Tak, to by o w

ciwe s owo - "ulga". A teraz Billie i Ripley s bliskie zabicia siebie

samych.

Nie. Przesta .
- Pójd z wami - powiedzia . - Przynajmniej na to si zgód cie...
- Nie - odpowiedzia a spokojnie Ripley i za

a karabin na rami . - Kto musi sprawdzi , e

wszystko sko czy o si pomy lnie.

- Mo esz uruchomi odliczanie ju teraz - powiedzia . - Za sze miesi cy nast pi wybuch, nie

musimy czeka ...

- Wilks... - zacz a Ripley.
- Ona nie jest waszym dzieckiem! - Spróbowa z innej strony.
Billie i Ripley wymieni y spojrzenia, potem razem popatrzy y na Wilksa.
- W

nie jest - odezwa a si Billie. - Naszym.

- Poza tym, nie mamy miejsca - doda a Ripley.
- Gówniane pieprzenie! To jest...
- Sko cz, Wilks. My lecimy, ty nie.
Odprowadzi je po schodach a do doku l downika i stara si wymy le , co mo e jeszcze

powiedzie . Starzec ju na nich czeka . Moto sta a obok z karabinem w d oni.

- Gotowy? - spyta a Billie.

czyzna dotkn jej ramienia.

- Chcia bym by bardziej pomocny - powiedzia . Chcia co jeszcze doda , ale zrezygnowa .
Billie kiwn a g ow . Ripley da a jej latark , a Moto wcisn a przycisk.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Wilks spojrza na Billie. Nie by pewny tego, co czuje, nie wiedzia , co wydarzy oby si

pomi dzy nimi w innych warunkach, ale...

Ona równie popatrzy a na niego, przygotowana na jego kolejne b agania. Nieust pliwa,

silna...

- Prosz , wró - powiedzia cicho. - Musisz wróci , dzieciaku, bo... bo...
Po

a palec na jego wargach.

- Wiem, Dawidzie.
Chryste, czu si tak, jakby za chwil mia si rozp aka . Odwróci si do Ripley.
- B

ostro na - powiedzia .

Kiwn a mu g ow .

az si otworzy i obie znikn y w mroku.

Lecia y na wschód, nie rozmawiaj c w ogóle ze sob . Billie by a przera ona, ale zdecydowana

na wszystko. Zauwa

a, e Ripley zachowuje si mniej wi cej tak samo. Nie by o o czym

rozmawia .

wiat a latacza s abo o wietla y przestrze przed nimi, ledwo mo na by o dostrzec sylwetki

drzew i majestatyczne górskie szczyty.

Gdy zbli yli si do gór królowej, wzmog y si ha asy dochodz ce z do u. To wyja ni o

sytuacj . Mieszanina syków i wycia potworów niemal zag usza a ryk silników statku.

Billie zacz a ci ko dysze , kiedy wiat a latacza o wietli y ziemi . wietliste ko o wype ni o

si szybko poruszaj cymi si , czarnymi kszta tami.

- Statek jest troch bardziej na wschód - odezwa a si Ripley. - Mo e nie b dzie tak le.
- Mo e - mrukn a Billie.
Nigdy za bardzo nie wierzy a w bogów, ale teraz modli a si do wszystkich, jakich zna a, eby

Amy jeszcze

a.

Ripley mgli cie pami ta a wspó rz dne, kiedy manewrowa a statkiem w kierunku niewielkiego

szczytu na wprost statku. Jak to sz o? Do doliny wymar ych drzew, sze set...?

Poni ej ze sto tysi cy dzieci królowej skrzecza o i wy o. Wida by o dos ownie faluj ce morze

mierciono nych, bezrozumnych potworów. Ripley ciekawa by a, czy zdaj sobie spraw , co tutaj

robi , albo co ma si tutaj wydarzy . Interesowa o j te , jak wiele ich tu jeszcze przyjdzie.

Zbli yli si do szczytu i Ripley zwolni a lot statku. Przynajmniej tego nie musieli szuka . Teren

by tutaj p aski i stanowi co w rodzaju rekreacyjnego kompleksu. Obcy statek wida by o wyra nie
na tle gwiazd.

Dziesi tki potworów przemyka o na zachód przez kr g wiate l duj cego pojazdu. Ripley

doprowadzi a latacz tak blisko wi kszego statku, jak tylko by o mo na, i wyl dowa a.

Prawie natychmiast rozleg y si uderzenia w pow ok . Przez os on wida by o, jak ciemne

sylwetki przebiegaj w p dzie obok i s ucha by o przeci

e krzyki.

Wsta y obie jednocze nie i podesz y do w azu.
- Trzymamy si razem - powiedzia a Ripley. - Wyskakujemy, znajdujemy j i wracamy.
Billie kiwn a g ow . Poczu a, jak pal j policzki.
"Dziewczynka prawdopodobnie ju nie yje" - pomy la a Ripley, ale nie odezwa a si ani

owem. W ko cu s tu po to, eby sprawdzi .

az odsun si z cichym zgrzytem.

Wej cia obu statków by y otwarte i znajdowa y si naprzeciw siebie.
Billie wyskoczy a i odwróci a si ku wschodowi. Nacisn a spust bez celowania. Nie by o ono

potrzebne. ciana potworów wbiega a w kule i pada a, a kwas ich krwi pryska na wszystkie strony.
Kawa ki zewn trznego szkieletu fruwa y w powietrzu.

Ripley stan a obok niej i równie otworzy a ogie do nadbiegaj cych obcych.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Jedna z bestii wskoczy a na wierzcho ek latacza i wyra nie gotowa a si do ataku. Billie trafi a

krótk seri w piersi.

Ruszy y w stron du ego statku, strzelaj c ci

ym, automatycznym ogniem. Pad o ju

wystarczaj co du o obcych, eby ich cia a utworzy y prawdziw barykad . Inne wspina y si na ni i
natychmiast gin y.

Billie wyj a pusty magazynek i wcisn a nast pny. Zrobi a to akurat w sam por , eby str ci

kolejnego potwora z pow oki statku. Eksploduj ce pociski dos ownie rozerwa y besti . Inne ci gle
rycza y i bieg y.

Gdy dotar y do w azu, Ripley zacz a os ania ty y, a Billie w lizgn a si do rodka.
Nagle wewn trz rozleg si znajomy skrzek i pojawi a si robotnica. Wyci gn a apy w

kierunku dziewczyny...

Krótka seria i syk kwasu na stalowych cianach...
Ryki obcych raptownie przycich y. To Ripley zamkn a w az. Billie ruszy a do adowni. Tylko

awaryjne wiat a by y w czone i ledwo o wietla y dwa wyj cia...

Rykn potwór. Wypad z jednego z korytarzy i bieg mocno pochylony. Strop by tutaj na

wysoko ci zaledwie dwóch metrów...

Ripley zastrzeli a go.

owa bestii dos ownie znikn a, reszta cielska biega a jeszcze przez sekund , nie

zauwa ywszy, e jest martwa. Potwór upad .

Rozejrza y si , szukaj c nast pnych obcych. Billie znalaz a ludzk krew rozmazan na jednej

ze cian. Obok le

strz pek ubrania, a dalej cia a.

- Amy! - krzykn a.
To by obraz masakry. Billie naliczy a dwadzie cia zw ok le cych w rogu pomieszczenia.

Niektóre z nich by y porozrywane; zobaczy a nagie rami oderwane od tu owia, nog le
samotnie bez reszty cia a...

Przesz a nad rozci gni tym ogonem jednej z zastrzelonych bestii i krzykn a ponownie:
- Amy!
Nie by o odpowiedzi. S ysza a tylko uderzenia swojego serca i dudnienie okrzyków morza

obcych przebiegaj cych obok.

Ripley przygl da a si zniszczeniom, martwym cia om wype niaj cym, wr cz za miecaj cym

statek. Opanowa a j natr tna my l - ju tu kiedy by a...

Billie zrobi a krok w stron kabiny sterowniczej i znowu zawo

a. Nic. Zbli

a si do stosu

cia i zacz a go przeszukiwa . Szuka a zagubionej dziewczynki. Ripley trzyma a karabin ca y czas
wycelowany w drzwi znajduj ce si tu obok dziewczyny.

"Lepiej eby by a martwa ni zainfekowana" - pomy la a, ale serce kurczy o jej si z alu na

widok p acz cej Billie, kl cz cej przy makabrycznym stosie. Twarz jej poszarza a.

- Nie, nie, nie - powtarza a Billie raz za razem, gdy odsuwa a kolejne ko czyny...
...w az za plecami obu kobiet otworzy si z metalicznym zgrzytem i krzyk potworów wype ni

przestrze ...

Billie zwymiotowa a. Ludzie ze stosu musieli si tu zgromadzi dla odparcia ataku. Co

najmniej dwójka z nich wci jeszcze trzyma a bro w martwych r kach. Co tu si sta o? Czy

apacze" stracili panowanie nad sytuacj ? A mo e sami wreszcie zrozumieli, e potwory nie dbaj

ani odrobin o swych ludzkich pomocników i ich ycie?

Niewa ne, nic nie jest wa ne. Poczu a nag y b ysk nadziei, kiedy szybko ogl da a cia o za

cia em.

Ma a twarzyczka pokryta szramami, z zamkni tymi oczami, wci ni ta prawie do po owy pod

rozerwany tu ów innego cz owieka. Billie poczu a, e trz

jej si nogi, w mózgu ko ata a si jaka

my l dochodz ca z daleka, z bardzo daleka...

Amy.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie odsun a zmasakrowane cia o i po

a trz

si d

na czole dziewczynki... O,

Bo e. Amy...

Powieki dziecka zadrga y i oczy otworzy y si .
Rozleg si trzask karabinowych strza ów.
Ripley skr ci a w miejscu i wypali a. Dwa metry od niej sta szczerz cy z by potwór. W

nast pnej sekundzie jego makabryczny u miech znikn . Bryzgi pal cego kwasu polecia y na jej
rami , kiedy wystrzeli a po raz drugi. Klatka piersiowa kolejnego potwora wylecia a w powietrze.
Cofn a si o krok, kiedy trzecia bestia od czy a si od nieprzerwanego strumienia innych i ruszy a
w jej kierunku...

- Billie! - krzykn a.
Ponownie otworzy a ogie ; pociski uderzy y obcego w podudzia i nogi oderwa y si od

tu owia...

Ramiona rannego potwora wyci gn y si w stron Billie, gdy ta stan a obok Ripley i strzeli a

mu w brzuch. Rozleg si krzyk...

Amy?
Krzyk by ludzki, by p aczem miertelnie przera onego dziecka. Rudow osa dziewczynka

przylgn a do Billie i krzycza a. Jej g osik gin w huku wystrza ów.

Ripley ruszy a do przodu. Musieli dosta si z powrotem do latacza, wyrwa si nieub aganej

mierci...

...jej karabin przesta strzela i w tym samym momencie z w azu wysun a si szponiasta apa i

chwyci a j ...

...Billie strzeli a, posy aj c obcego na ziemi , a Ripley wcisn a do karabinu nowy

magazynek...

To jest ta chwila.
- Os aniam was! - rykn a Ripley. - Biegiem!
Wyskoczy a na zewn trz, posy aj c w stron obcych ca e serie pocisków. Obawia a si , czy

Billie i dziewczynka wyskoczy y za ni i czy biegn do latacza. Ba a si o to tak bardzo, e krzycza a
z przera enia. Chrapliwy ryk wydostawa si gdzie z samego wn trza jej osobowo ci. Znikn y
wszystkie my li, zmiecione nienawi ci , która teraz ni powodowa a, która za ni naciska a spust...

Dobieg y ju prawie do statku...
Billie nacisn a przycisk i w az si otworzy .
Dziewczynka wskoczy a do wn trza; Billie by a tu za ni , a Ripley siedzia a im prawie na

plecach. Odwróci a si jeszcze i wodzi a luf z prawa na lewo i z powrotem, strzelaj c ca y czas...

W tym samym momencie, gdy sko czy a jej si amunicja, w az zamkn si ca kowicie.
Statek ko ysa si na boki, a obcy przybiegali obok, potr caj c go i uderzaj c. Ryczeli przy tym

i syczeli.

Dziewczynka skuli a si przy cianie i szlocha a.
Billie przytuli a j i wyszepta a:
- Ju w porz dku, Amy. Ju dobrze, dobrze...
Ripley usiad a w fotelu pilota i zacz a naciska guziki. Rozleg si trzask, potem nast pny.
Rozrywaj

ciany...

- Trzymajcie si ! - krzykn a.
Silnik zawy i rykn pe

moc . Podniós statek na kilka metrów, ale ten z powrotem opad

na ziemi .

Wstrz s przewróci Billie na pod og . Odwróci a si do dziewczynki, która dr

a i krzycza a,

ale nie wydawa a si zraniona.

Zbyt du e obci enie...
Latacz nie móg si unie z uwieszonymi przy nim potworami, które ci gle rycza y i usi owa y

dosta si do rodka...

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Od strony rufy dolecia ich odg os rozrywanego metalu. Poszarpana, nierówna dziura pojawi a

si w cianie. Czarna apa uzbrojona w ostre pazury zacisn a si na jej brzegach i usi owa a
rozszerzy otwór. Dziwny oleisty zapach wype ni wn trze statku.

Billie wycelowa a w dziur i w tej samej chwili pojawi a si tam wielka czarna czaszka z

wyszczerzonymi z bami. Potwór sycza i wpycha si do rodka.

- Billie, nie...!
Dziewczyna strzeli a. Bestia znikn a, a ca y ty statku eksplodowa w morzu p omieni.
Ripley poczu a zapach paliwa - skurwysyny, musia y uszkodzi zbiornik...
Zobaczy a, e Billie podnosi karabin.
- Billie, nie! Nie strzelaj!
Jej s owa znikn y w gromie wybuchu ognia i fala gor ca zala a Ripley. Billie zosta a

odrzucona do ty u, a ma a dziewczynka polecia a razem z ni .

Obcy ci gle ryczeli.
O, kurwa...
Ripley podbieg a do w azu i nacisn a guzik. Bro trzyma a w pogotowiu. Nic si nie

poruszy o. Widocznie obwody elektryczne i hydraulika zosta y uszkodzone. Drzwi si nie otworz .
Ogie rozszerza si w ich kierunku, li c ciany i wype niaj c wn trze gryz cym dymem. Upiek si
tutaj, je eli nie...

Nacisn a przycisk awaryjnego otwierania i wybuch odrzuci w az na bok. Ch odne powietrze

smagn o j w twarz.

Billie ju sta a obok niej. Kaszla a. Jedn r

mocno obejmowa a dziecko.

Musz dosta si ponownie do tamtego statku i modli si , eby uniós si w powietrze...
Ripley podnios a bro i wesz a w sam rodek koszmaru.
Billie wypchn a Amy przed siebie i dziko rozejrza a si woko o, szukaj c celu, ale potwory

zaj te by y p omieniami. Jaki obcy wpad z krzykiem w p omienie, a jego tu ów natychmiast zaj
si ogniem. Jasny, pomara czowy kolor kontrastowa z czerni pancerza, kiedy bestia upada a
bezsilnie na ziemi . Inne potwory oblane p on cym paliwem ucieka y od statku jak ywe pochodnie.

Amy krzykn a i wskaza a na dach wi kszego statku. Billie wycelowa a i strzeli a w obcego,

gdy ten skoczy . Monstrum ci ko zwali o si w dó .

- Ruszajcie si ! - krzykn a Ripley.
Pobieg a do statku, strzelaj c raz za razem do potworów, które usi owa y si zbli

.

Co najmniej tuzin obcych zosta pora ony wybuchem. Ogromne potwory sycza y i ta czy y w

ob kanym ta cu, roz wietlaj c mrok swoimi p on cymi cia ami. Powietrze rozgrza o si prawie do
czerwono ci, obcy przerwali atak.

Billie pami ta a, e te koszmarne bestie nie lubi ognia.
Razem z Amy bieg y za Ripley w stron drugiego statku.
"G upia, g upia!" - aja a sama siebie.
Ripley usi owa a j ostrzec, powinna przecie sama rozpozna zapach paliwa.
- Uwa aj na drzwi! - krzykn a Ripley i pobieg a do kabiny sterowniczej. Billie wycelowa a

karabin w zniszczony w az. Pot i gor co za miewa y jej wzrok.

Amy nagle krzykn a...
Billie odwróci a si b yskawicznie i ujrza a, jak potwór, który wy oni si zza rz du foteli

wyci ga apy w stron dziewczynki...

Seria kul powali a go na pod og . Amy znów krzykn a, patrz c w jej kierunku...
...zd

a odwróci si na czas, eby zobaczy potworn sylwetk pokryt p omieniami,

biegn

w kierunku wej cia statku.

W fotelu pilota siedzia martwy m czyzna z rozerwanym gard em.
Ripley kopn a go i zwali si na bok. Cia o g ucho uderzy o o pod og . Usiad a na jego

miejscu i zacz a naciska guziki. Silniki statku przebudzi y si z cichym pomrukiem.

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Ulga, ch ód i powitanie ycia opanowa y j jednocze nie.

ysza a krzyk dziewczynki, s ysza a odg osy strza ów. Nie przerywa a jednak sprawdzania

odczytów. Ledwo wystarczy im paliwa na start, wszystko wy czone, przyrz dy l downicze
niezdatne do u ytku, os ony w

ciwie nie istniej - b

mia y szcz cie, je eli w ogóle si st d

rusz .

Tylko troch , tylko odrobin st d odlecie ...
Zadziwiaj ce - spostrzeg a nagle, e nie chce umiera .

* * *

Potwór upad w kierunku Billie, a jego martwe ju szpony rozerwa y jej kombinezon. Ostry,

piek cy ból rozla si po ramieniu i piersiach, kiedy p omienie pal cej si bestii do-si gn y jej cia a.

Wyci gn a przed siebie karabin i nacisn a spust...
Monstrum odfrune o w ty , siej c na wszystkie strony kawa kami p on cego szkieletu.

St umi a p omienie na swym ubraniu, zdzieraj c przy tym kawa ki spalonej skóry. My la a, e zemdleje
z bólu i od zapachu zw glonych tkanek...

Statek zadr

nagle pod jej stopami. Billie zatoczy a si do ty u i upad a.

- Z ap si czego mocno! - krzykn a do Arny.
Zobaczy a, e dziewczynka chwyta za jeden z zamocowanych do pod ogi foteli.
Odwróci a si ponownie do wej cia, wszystko jakby nagle spowolnia o...
...jeszcze jeden potwór usi owa dosta si do rodka. Wystrzeli a i polecia w ty . Dziwne, ale

widzia a tylko jego g ow ...

Podczo ga a si na okciach do w azu i patrzy a. Noc roz wietlona by a p on cym wrakiem

latacza. Potwory wy y i biega y woko o. Doszed j zapach spalonych materia ów...

Amy yje.
By a to ostatnia my l, a potem ogarn y j ciemno ci.
Statek zatrz

si , kiedy Ripley nacisn a przycisk startu. Niepewnie uniós si w gór . Cho

jakie cz ci odpada y, ci gle lecia .

Pieprzone wspó rz dne. Ripley chwyci a dr ek r cznego sterowania i pchn a go w przód.

Niech ten z om odlatuje st d, jak najdalej od tych potworów. Na zachód.- Mam ich! - rykn a Tully.

Wilks poczu , jak twarz skrzywia mu si w szerokim, radosnym u miechu.
Kurtz by w powietrzu i kr

nad obozem. Wilks nie zamierza czeka na pokazanie si

nast pnych obcych - pó godziny przed limitem wyznaczonym przez Ripley, Brewster uniós statek w
powietrze. Gdyby nadlecieli, lepiej eby mieli wolne miejsce do l dowania...

Tully zmarszczy a brwi.
- Zaczekajcie, to nie oni...
- Któ by inny...? - zacz Wilks i przerwa .
Pochyli si nad ramieniem Marii i sprawdzi odczyt. To by inny statek, wi kszy. W czasie gdy mu

si przygl da , pojazd zbli

si do obozu i zni

lot...

- Rozbije si - odezwa a si chrapliwym g osem Tully.
To byli oni, musieli to by oni i byli o w os od katastrofy. Wilks zacisn pie ci i czeka .
Statek nazywa si Coleman,

dz c z napisów na konsoli. Dziwne, e zauwa

a to w takiej

chwili. Obserwowa a horyzont najlepiej jak potrafi a, ale rozsypuj cy si statek trz

si i zatacza

alarmuj co. Raz po raz wykrzykiwa a imi Billie. Bez rezultatu. Nie by o czasu na panik . Na ca ej
konsoli b yska y wiate ka alarmowe, mówi c jej, e lot mo e zaraz zako czy si katasrof .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Byli ju prawie w obozie, kiedy b yskaj ce jej nad g ow

wiate ko rozjarzy o si jaskraw

czerwieni .

- Schodzimy w dó ! - krzykn a najg

niej jak tylko potrafi a.

Pot zmoczy jej w osy. Obni

a lot statku, modl c si , eby upadek nie zabi ich, kiedy silniki

zatrzymaj si zupe nie.

Statek ci czubki drzew i uderzy o ziemi , lizgaj c si po jej powierzchni.
- L dujemy, szybko! - zawo

Wilks. Ca e cia o trz

o mu si i pr

o, kiedy Brewster

sprowadza Kurtza w dó .

Bi lie otworzy a oczy. By a poraniona i bola j

dek... Wszystko by o jakie dziwne,

przechylone. Usiad a, potrz sn a g ow zaskoczona...

- Amy? - skrzecz cy szept wydoby si z jej wyschni tego gard a.
Dziewczynka wczepiona by a w fotel po drugiej stronie pomieszczenia. Na d wi k g osu

podnios a opuchni

od p aczu buzi i popatrzy a na ni .

- Twój Wujaszek nas wys

- powiedzia Bi lie. - Jest bezpieczny.

- Naprawd ,? - oczy dziecka rozszerzy y si nagle.
- Tak, naprawd .
Twarz dziewczynki zmieni a si . Wyraz rezygnacji nagle znikn z jej oblicza. zy jednak

ci gle toczy y si po policzkach. Dziecko wsta o i przesz o przez pokój w kierunku Bi lie, która
wyci gn a ramiona. Amy rzuci a si w nie i przytuli a mocno.

Bi lie, pomimo swych ran, nie poczu a bólu.
Tak naprawd , to nigdy w swoim yciu nie czu a si lepiej.
Ripley wpad a do zrujnowanego pomieszczenia i ujrza a obejmuj

si par . D wi k silników

Kurtza nad g ow zdawa si by pi kn muzyk , doskona ym uzupe nieniem obrazu, jaki mia a
przed oczami.

- Zabierajmy si st d - powiedzia a.

zy p yn y jej po policzkach po raz pierwszy, odk d pami ta a. Mog a p aka . Jest jeszcze

co , dla czego warto

.

ROZDZIA 30

Kurtz uniós si w gór i polecia do miejsca, w które wycelowane by y adunki Orony.
Wilks sta w drzwiach dzia u medycznego.
Bi lie i Ripley by y ranne, ale nie tak powa nie, jak wydawa o si na pocz tku. Obydwie mia y

poparzenia od kwasu, a Bi lie dodatkowo nawdycha a si truj cych wyziewów pal cego si latacza,
jednak wszystko zdawa o si zmierza ku lepszemu. Jones zbada , czy dziecko nie zosta o
zaimplantowane. Dziewczynka by a czysta.

Sko czone.
„Prawie" - natychmiast upomnia si w my lach.
Czu si teraz naprawd wspaniale. Co za odmiana. Sposób w jaki u miechn a si do niego

Bi lie przypomnia mu, e musi co z tym zrobi ...
Pomy la , e zako czenie wywo a w nim rodzaj pustki, ale by o wr cz przeciwnie. Przecie jest
jeszcze ca y wszech wiat. Co prawda, jest ju stary, ale jeszcze nie martwy.
Jeszcze d ugo nie.
Dla takiego strace ca, dla cholernego komandosa, który straci mnóstwo czasu, oczekuj c na
koniec, to co zrobi teraz, mia o wreszcie jak warto . Czas na jego ruch.
Tak zdecydowa .

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

background image

Billie le

a na kozetce i czu a si strasznie pi ca. Cokolwiek zrobi z ni Jones,-by o to

dobre.

Amy i jej Wujek w

nie wyszli do jadalni, trzymaj c si za r ce. Wcze niej siedzieli przez

godzin przy stole i opowiadali swoja histori przerywan milczeniem i westchnieniami. Amy prawie
przez ca y czas p aka a. Emocjonalne rany goj si bardzo powoli, Billie wiedzia a o tym od dawna.
By a tu jednak po to, eby pomóc tej zagubionej dziewczynce.

Poczu a tak ogromne wewn trzne uspokojenie, jakiego nigdy dot d nie odczuwa a. Sko czy o

si ukrywanie. Przyzwyczai a si do ludzi nie wiele wi cej, ni to przestraszone dziecko. Ca e jej
dotychczasowe ycie dos ownie zalane by o zami. Jednak uda o jej si prze

.

Jeszcze lepiej - wszyscy prze yli. Ripley, Wilks, Amy i jej Wujek, ca a reszta. Teraz mogli

odlecie .

Dok d, nie wiedzia a. Poczu a, jak wiadomo powoli znika, odp ywa, ale nie obchodzi o jej

to. By a w niej mi

... do Amy, do Dawida - jak trudno by o my le o nim w ten sposób. Dawid,

nie Wilks. Musi si do tego przyzwyczai . Wszystko si u

y...

Billie usn a.
Ripley nie wiadomie dotkn a plastikowego opatrunku na ramieniu i popatrzy a na pusty ekran

monitora. Siedzia a przy konsoli. Obok niej byli Tully, Wilks i McQuade.

Widz c Amy i Billie razem, przypomnia a sobie kilka wydarze ze swojej przesz

ci. Uczucia,

które pami ta a, by y silne i wyraziste. Niewa ne czy by y sztuczne, czy nie. Odegra a znacz

rol

w yciu tych ludzi i odkry a co w sobie. Co takiego, o czym nigdy nie my la a - szacunek do

asnej osoby. Teraz naprawd przesta o obchodzi j , kim jest — czy mo e, czym jest. Nie by o to

ju dla niej powodem do obaw...

- Kiedy tylko b dziesz gotowa - odezwa a si Tully.
Ripley po

a palce na przyciskach. Nag y strumie energii przenikn jej cia o. Jakie s owo

powinna wpisa , jakie s owo mo e stanowi najlepsze zako czenie tej historii? To oczywi cie nie
mia o znaczenia - ka de pi liter wprowadzonych w kana o odpowiedniej cz stotliwo ci wy le
sygna , który zapocz tkuje odliczanie, sygna , który uruchomi zegar. Poczu a, e jest to jednak
bardzo wa ne, jako symboliczny gest oznaczaj cy zako czenie...
Po chwili wprowadzi a s owo YCIE i patrzy a na nie przez kilka sekund. Tak. To by o w

nie to.

mia o wyci gn a r

w kierunku tego jedynego przycisku.

KONIEC

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m

Click to buy NOW!

PD

F-XChange

w

w

w

.doc

u-trac

k.

co

m


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron