1
WŁODZIMIERZ MAKOWSKI
W
W
O
O
B
B
J
J
Ę
Ę
C
C
I
I
A
A
C
C
H
H
Ś
Ś
M
M
I
I
E
E
R
R
C
C
I
I
(HISTORIA PRAWDZIWA)
2
Mieszkałem w Kanadzie. Przeżyłem tam bardzo poważną chorobę i kilka
operacji żołądka, a potem cudowne uzdrowienie, o czym chcę opowiedzied.
Fot. Włodzimierz Makowski
W OBJĘCIACH ŚMIERCI
Badania lekarskie wykazały, że mam wrzody na żołądku. Zaczęto mnie leczyd w
ten sposób, że tylko jednego roku zażyłem 10.000 tabletek. Lekarz zapewnił
mnie, że po zażyciu tej ilości pigułek na pewno będę zdrowy. Jednak po
zakooczeniu kuracji bóle żołądka powróciły. Wtedy poszedłem do lekarza i
powiedziałem: "Zapewniał pan, że gdy zjem te wszystkie tabletki, będę
zdrowy." On uśmiechnął się wtedy i odpowiedział:, „Kiedy masz silne bóle, zażyj
6 tabletek naraz i wtedy bóle ustąpią." Zapytałem: " Czy przez całe życie mam
zażywad te tabletki?" Lekarz wyjął z kieszeni buteleczkę z takimi samymi
tabletkami i rzekł do mnie: " Patrz, ja też je zażywam". Zrezygnowałem z tego
lekarza i poszedłem do innego, który zaczął leczyd mnie różnymi lekarstwami,
jakie tylko znał. W koocu powiedział, że dla mnie nie ma już lekarstw. Pozostało
tylko jedno wyjście - operacja, na którą wyraziłem zgodę. Przed operacją
odwiedził mnie lekarz i stwierdził, że za 7 tygodni będę nowym człowiekiem i
będę mógł iśd do pracy. Operował mnie specjalista - chirurg dr Eskart. Gdy
otworzył mój żołądek, zobaczył dwa wielkie guzy.
TO BYŁ RAK.
Chirurg musiał
usunąd mi ponad połowę żołądka. Po operacji poczułem się gorzej. Na trzeci
dzieo zacząłem odczuwad okropne bóle. Początkowo prosiłem o pomoc, ale po
krótkim czasie przestałem o to prosid i w niebogłosy krzyczałem z bólu, który
był nie do zniesienia. Pielęgniarki starały się pomóc mi, w czym tylko mogły. Po
pewnym czasie uspokoiłem się. Kiedy przyszły do mnie, żeby podad mi
lekarstwa, były bardzo zaniepokojone, bo zauważyły, że jestem bliski śmierci.
Temperatura była tak wysoka, że dorosły człowiek rzadko, kiedy może ją
wytrzymad. Natychmiast przyszedł lekarz. Oglądając mnie zauważył, że jestem
sparaliżowany. Ciężko oddychałem, ale serce jeszcze biło.
Zabrano mnie na prześwietlenie rentgenowskie szukając przyczyny tak
ciężkiego stanu mojego zdrowia. Ale niczego nie znaleziono. Z wysoką
temperaturą i bez pamięci leżałem kilka dni. Zaczął wydzielad się ze mnie
3
nieprzyjemny zapach i cały mój pokój został nim przesiąknięty. Rany po operacji
nie goiły się, lecz ropiały i całe moje ciało zaczęło napełniad się ropą. Zacząłem
gnid. Zapach był tak nieprzyjemny, że musiano mnie przenieśd do osobnego
pokoju. Tam lekarz wstawił kilka gumowych rurek do mojego żołądka, przez
które schodziła ropa ściągana specjalną aparaturą. Stan mojego zdrowia
pogarszał się z minuty na minutę. Ustami także zaczęła wyciekad mi ropa.
Mój lekarz znalazł się w trudnym położeniu. Zawołał wszystkich lekarzy tego
szpitala, którzy zastanawiali się, co ze mną zrobid. Nikt nie wiedział jak jest
przyczyna paraliżu. Zrobid drugą operację to było wielkie niebezpieczeostwo.
Miałem wysoką temperaturę. Jednak lekarze zdecydowali, że trzeba
przeprowadzid ponowną operację i dowiedzied się, jaka jest przyczyna mojego
aktualnego ciężkiego stanu. Tak czy inaczej nadziei na przeżycie nie było.
Lekarz powiadomił moją żonę, że prześwietlenie nic nie wykazało i w tej
sytuacji koniecznością staje się ponowna operacja. Od pierwszej operacji
minęły dwa tygodnie. Kiedy dowiedziałem się od żony, że będą mnie operowad
po raz drugi, kategorycznie nie wyraziłem zgody, mówiąc: " Wolę umierad w
takim stanie niż mied drugą operację." Lecz żona i moi przyjaciele, którzy mnie
wtedy odwiedzili, zaczęli przekonywad mnie o konieczności ponownego
zabiegu.
Przeżywając okropne bóle i widząc swe beznadziejne położenie, poprosiłem
kolegę Jakuba Gołubioskiego z rodzinnej wsi, aby zatelefonował do mego
znajomego pastora F. Szelestowskiego. On kiedyś składał mi godne świadectwo
o Panu Jezusie Chrystusie i prosił, abym pokutował i przyjął Jezusa Chrystusa,
jako osobistego Zbawiciela. Wówczas to odpowiedziałem mu: "Nikogo nie
zabiłem i niczego złego nikomu nie zrobiłem. Żyję nie gorzej od innych i wierzę
w tego samego Boga, co i wy." Wtedy duszpasterz F. Szelestowski łagodnie mi
odpowiedział:
"I diabeł wierzy w Boga i boi się Go, ale swoją pracę wykonuje
nadal. Ale czy ty wierzysz Bogu?"
"A wierzyd Bogu
- mówił dalej ten sługa boży,
-
to znaczy wierzyd w Jego Słowo, które On pozostawił nam i wypełniad je. Czy
ty to robisz?"
Ja nie odpowiedziałem. Lecz teraz myślę inaczej o usłyszanych
wtedy słowach. Co mam robid? Jaki jest mój obecny stan i dokąd idę? Od
tamtej rozmowy minęło trochę czasu. Teraz, gdy byłem w takim krytycznym
stanie, mój przyjaciel Jakub Gołubioski spełnił moją prośbę. Zatelefonował do
pastora Szelestowskiego i powiedział:, „Jeżeli chcecie zobaczyd swojego
znajomego, Makowskiego, za życia, to odwiedźcie go w szpitalu. On jest
śmiertelnie chory i chce was widzied." Gdy Szelestowski usłyszał tę wiadomośd,
nie zważał, że jest zima, a droga do Toronto jest daleka, lecz wraz ze swoją żoną
niezwłocznie wyruszył w podróż. Przybywszy do szpitala, pastor Szelestowski i
jego żona podeszli do mnie, a on zapytał mnie:,
„Czego ode mnie oczekujesz?"
4
Odpowiedziałem; „…bardzo chciałem pastora widzied przed swoją śmiercią.
Proszę także, żebyście wy, wierzący, oddani Chrystusowi ludzie, zrobili mi
pogrzeb, kiedy umrę".
"Co za różnica, kto ci zrobi pogrzeb, gdy umrzesz?"
-
odpowiedział pastor Szelestowski. -
"Przyjmij Pana Jezusa Chrystusa, aby On cię
zbawił, dopóki żyjesz. Oddaj się Jemu, a On ci przebaczy twoje grzechy, uzdrowi
cię i będziesz jeszcze w życiu szczęśliwy, będziesz Pana uwielbiał za Jego miłośd i
zbawienie."
- dodał. W tym momencie podeszła do niego moja żona i
powiedziała: "Posłuchaj, lekarz powiedział, że trzeba mu zrobid drugą operację,
ale on nie chce się zgodzid. Chce już umierad, zamiast poddad się operacji."
Wtedy pastor Szelestowski powiedział do mnie:
"Zdecyduj się na operację."
Odpowiedziałem mu wtedy: "Powiedziałeś, że gdy człowiek oddaje się Bogu, to
On może wszystko zrobid."
"Tak."
- odrzekł pastor Szelestowski -
"…ale kiedy
ludzie oddają się w ręce Boże, wówczas Bóg działa. Ty oddałeś się w ręce
lekarzy, więc pozwól im poprawid to, co zrobili źle, a my będziemy się modlid,
aby Bóg był przy nich, pomógł im, pokazał, co mają robid."
Słysząc te słowa
powiedziałem: "Dobrze, zgadzam się".
Po niedługim czasie, w 15 dni po pierwszej, odbyła się druga operacja. Kiedy
mnie otworzono drugi raz, lekarze stwierdzili niewłaściwe ułożenie organów
wewnętrznych, popękanie tego, co było operowane i pozaszywane, a teraz
zaczęło gnid. Operacja trwała 4 godziny i 30 minut; a po jej zakooczeniu główny
lekarz powiedział mojej żonie: "Twój mąż ma poważne komplikacje, takie
przytrafiają się jednemu na tysiąc chorych, a z tego nikt nie wychodzi żywy.
Myśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, a resztę powierzamy w ręce Boże.
Niech pani idzie do domu, bo ani pani, ani my w niczym więcej nie możemy mu
już pomóc. Tylko Bóg może sprawid, by chory z tego wyszedł." Wróciwszy do
domu, żona oczekiwała na telefon ze szpitala, na wiadomośd o moim zgonie.
Wszystko było już przygotowane do mojego pogrzebu.
Podczas drugiej operacji, wśród licznych komplikacji, dostałem także zakażenia
krwi. Moje ciało przybierało różne kolory. Stan zdrowia znacznie się pogarszał.
Przykry zapach ciała nie ustępował, bo ropa nie nadążała wypływad przez 5
drenów podłączonych do aparatu pompującego. Pielęgniarka widząc, że stan
mojego zdrowia bardzo się pogorszył, powiadomiła o tym głównego lekarza. On
zbadał mnie i polecił sprowadzid do szpitala moją żonę. Kiedy przyszła
powiedział jej, że zostały mi jeszcze godzina lub dwie życia. Żona słysząc to,
zadzwoniła do księdza katolickiego oraz powiadomiła moich najbliższych
przyjaciół, żeby przyszli mnie zobaczyd po raz ostatni.
Gdy zobaczyłem u swego łoża księdza, a oprócz niego niektórych z moich
przyjaciół, zrozumiałem, że moje życie zbliża się ku koocowi. Przemówiłem do
Boga: "Boże, słyszałem o Tobie, o Twojej prawdzie, ale nie żyłem według niej."
5
Wśród przyjaciół, którzy przyszli mnie pożegnad, był kolega pochodzący z tej
samej wsi, co i ja, z Peczriny, Mikołaj Siergiejczuk. Poprosiłem go, aby zadzwonił
do znajomego pastora Szelestowskiego i zawiadomił go, że koniecznie chcę się z
nim widzied. Kolega niezwłocznie spełnił moją prośbę. Za kilka godzin pastor
Szelestowski wraz z żoną stali już obok mojego łoża.
"Chciałeś mnie widzied?"
-
zapytał. "Tak" - odpowiedziałem. Powtórzyłem mu słowa, które mówiłem
poprzednim razem, gdy mnie odwiedził. "Chcę, abyście pogrzebali mnie, kiedy
umrę".
"Ty jeszcze nie umierasz"
- odpowiedział Szelestowski. "Wy chyba
pastorze nie widzicie, w jakim jestem strasznym stanie?" - odpowiedziałem.
"Czy nie czujecie tego nieprzyjemnego zapachu, który wydziela się z mego
ciała? Nawet ksiądz mnie już wyspowiadał". Wówczas brat Szelestowski
powiedział:
"To dobrze, że cię wyspowiadał. Ta spowiedź wiele ci pomoże. Ale
ja ci mówię - przyjmij Jezusa Chrystusa do swego serca, a zobaczysz, co On
uczyni."
Powtórzyłem wtedy: "Ja umieram i proszę was, abyście wy, wierzący,
mnie pogrzebali". Żona słysząc tę moją ostatnią prośbę, zwróciła się do księdza:
" Czy ksiądz słyszy, co mówi mój mąż?" Na to ksiądz odpowiedział jej: "Proszę
się tym nie przejmowad, pani jest jego żoną i kiedy umrze, będzie pani mogła
zrobid z jego ciałem, co pani zechce." Pastor Szelestowski zwrócił się do mnie:,
„Co za różnica, kto cię pochowa? Dopóki jeszcze żyjesz, przyjmij Pana Jezusa
Chrystusa, oddaj się Jemu, a zobaczysz, co On uczyni."
Zapytałem go:, „Co teraz,
w tej sytuacji, Bóg może dla mnie zrobid? Słyszałem o Bogu, znałem prawdę, ale
nie żyłem według niej... Teraz już umieram. Jestem grzesznym człowiekiem."
Pastor Szelestowski odrzekł:
"Przyjmij Boga do swego serca, On może cię
uzdrowid, przebaczyd twoje grzechy, zbawid cię i przedłużyd ci życie. Mógłbyś
jeszcze żyd i byd szczęśliwym, aby wysławiad imię Boże".
- "W jaki sposób to
może się stad? - zapytałem. - Jestem grzesznym człowiekiem i jak grzesznik
umieram".
Odpowiedział pastor Szelestowski;
"Bardzo dobrze, że wyznajesz, że jesteś
grzesznikiem; Pan Jezus przyszedł szukad grzeszników, a nie sprawiedliwych".
"A ja myślałem, że na to, aby pokutowad, trzeba bardzo długiego czasu.
Myślałem, że za karę muszę teraz przeżywad wiele cierpieo, odbyd jakąś
pielgrzymkę, spełnid jakieś dobre uczynki, spowiadad się i odprawiad pokutę,
jak wskaże ksiądz. W jaki sposób mogę wykonad to wszystko, kiedy już
umieram?" - zapytałem. Pastor Szelestowski wysłuchał wszystkich moich uwag,
a potem powiedział:
"Jeszcze nie umarłeś. Jeszcze żyjesz. Przyjmij Pana Jezusa
Chrystusa, jako swego osobistego Zbawiciela, a On jest w mocy uczynid
wszystko. Czy wiesz o tym, że złoczyoca, który wisiał na krzyżu, kiedy zaczął
pokutowad zwrócił się do Jezusa takimi słowami: Jezu wspomnij na mnie, gdy
wejdziesz do swojego Królestwa (Łukasz 23,42) a Jezus odpowiedział mu tak:
Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju. Teraz już wiesz, jak szybko
6
Bóg przebacza grzesznikom ich grzechy, gdy oni szczerze pokutując, przychodzą
do Niego. Bóg przyszedł szukad takich grzeszników jak ty"
- dokooczył pastor
Szelestowski. "Ale ja umieram"- powiedziałem znowu.
"Przecież jeszcze nie
umarłeś"
- odparł pastor Szelestowski -
"A czy wiesz o tym, że Łazarz już nie żył,
gdy Jezus Chrystus przyszedł do jego sióstr, Marty i Marii, które płakały i
mówiły: Gdybyś Ty, Panie, był tutaj, nie umarłby nasz brat. W Ewangelii
czytamy, że od chwili śmierci Łazarza do rozmowy Pana Jezusa z jego siostrami
upłynęło cztery dni. Cztery dni Łazarz był już w grobie. On także już
nieprzyjemnie pachniał. Jezus Chrystus powiedział wtedy do Marty: Czyż ci nie
powiedziałem, że jeśli uwierzysz, oglądad będziesz chwałę Bożą? I zawołał
donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź tutaj! I wyszedł zmarły, a ty jeszcze żyjesz."
Kiedy pastor Szelestowski przestał mówid do mnie, otworzyłem swoje usta i
powiedziałem: "O Boże, przyjmij mnie tak, jak przyjąłeś złoczyocę ma krzyżu.
Odpuśd mi wszystkie moje grzechy i zabierz mnie do siebie. A jeśli przedłużysz
mi moje życie, to obiecuję żyd tylko dla Ciebie. Będę rozsławiał wszędzie imię
Twoje i będę opowiadał, co dla mnie uczyniłeś". Kiedy tak wyspowiadałem się
nie bacząc na stojących, obok, co sobie pomyślą i powiedzą na to wszystko,
odczułem pokój i radośd w swoim sercu. Szczerze wyznałem przed Bogiem i
ludźmi, że jestem grzesznikiem. Szczerze pokutowałem. I od razu zrobiło mi się
tak dobrze i lekko, jakby ktoś zdjął z mego serca wielki kamieo. Poczułem się
bezgranicznie szczęśliwy. Nie zważałem już na to, że znajduję się w krytycznym
stanie i prawie w objęciach śmierci. Powiedziałem pastorowi Szelestowskiemu:
"O, gdybyś bracie wiedział, jak mi jest teraz dobrze!" On szczerze odpowiedział:
„Chwała Panu Bogu! Ufaj Bogu szczerze, a zobaczysz, co On dla ciebie zrobi."
Odpowiedziałem: "Teraz idźcie do domu i powiedzcie wszystkim dzieciom
Bożym, aby modliły się za mną. Jeżeli wyjdę z tego szpitala, to przyjdę do was, a
jeśli nie, to wy przyjdziecie do mnie. A teraz muszę zasnąd!" Pastor Szelestowski
pomodlił się nade mną. Gdy wychodził z pokoju, zatrzymali go przyjaciele
pytając: "Jak myślisz, czy on będzie żył czy nie?" Odpowiedział:
"U Boga nie ma
nic niemożliwego, we wszystkim jest Jego święta wola. Jak Bóg zechce, to
Makowski będzie żył."
Wtedy wszyscy Oni roześmieli się mówiąc: "On ma pięciu
lekarzy, którzy twierdzą, że stan jego jest bardzo poważny, a ty mówisz, że Bóg
może wrócid mu zdrowie i nawet przedłużyd życie..." Szwagier mojej żony
słysząc te słowa powiedział: "Jak on może żyd? Czy wiecie o tym, że jego kiszki
są popalone od tych tysięcy tabletek, które zażył? Czy nie wiecie, że on
wewnątrz już gnije? Lekarz powiedział, że pożyje jeszcze jedną godzinę, nie
dłużej. Któż mu może przywrócid zdrowie?" Pastor Szelestowski odpowiedział:
"My będziemy się modlid, a u Boga nie ma nic niemożliwego."
I tak się rozstali.
Po tej rozmowie nadal leżałem w mękach, ale z nadzieją w Bogu, że On ulży
moim cierpieniom. Przez cały czas szczerze prosiłem Boga, aby przebaczył mi
7
moje winy i przyjął mnie do siebie, jak tego łotra w zamierzchłych czasach.
Płakałem przed Bogiem i pytałem Go: "Czy nie ma już żadnej osoby, która
byłaby wierna Tobie i mógłbyś odpowiedzied na jej modlitwy?" Nie patrząc na
mój beznadziejny stan Bóg pozostawił mnie nadal w okropnych mękach, lecz
darował mi wiarę, iż mogłem świadczyd pielęgniarkom mówiąc: "Zobaczycie, że
mój Bóg podniesie mnie, uzdrowi mnie i wyjdę z tego okropnego stanu, bym
mógł sławid Jego imię." Oczywiście, patrząc z ludzkiego punktu widzenia, nie
było żadnej szansy na wyzdrowienie i dalsze życie. Od czasu drugiej operacji do
chwili obecnej minęło 24 dni. Stan mojego zdrowia był beznadziejny.
Temperatura się podniosła. Patrzyłem przed siebie szeroko otwartymi oczyma.
Język był opuchnięty i popękany, ociekał krwią. Zacząłem się dusid. Wówczas
pielęgniarka zawołała głównego lekarza i moją żonę, mimo późnej pory. Żona
widząc mnie w takim stanie zaczęła prosid lekarza, żeby coś zrobił i ulżył moim
męczarniom, aby moja śmierd, chociaż była lżejsza. Kiedy po sztucznym
oddychaniu znowu zacząłem normalnie oddychad i poruszad oczami, zabrano
mnie na trzecią operację.
Operacja odbyła się 10 stycznia 1963 roku. Operowano duży guz w prawym
boku. Trzy razy krojone ciało nie goiło się i nadal pozostawałem w bardzo
ciężkim stanie. Czekałem tylko na interwencję mojego Boga. I oto po trzech
operacjach, które odbyły się w Toronto w szpitalu "Queensway General
Hospital" kolejno 30 listopada 1962 roku, 16 grudnia 1962 roku i 10 stycznia
1963 roku o godzinie 7
00
; rano Bóg okazał swoją wielką łaskę i uczynił cud. W
czasie zmiany personelu szpitala zasnąłem. Gdy jedna z pielęgniarek przyszła
poprawid moje łóżko, była bardzo zdziwiona, że nic nie mówię i nie stękam
podczas tej czynności. W tym czasie, kiedy ona z podziwem patrzyła na mnie, ja
miałem nadzwyczajne widzenie. Widziałem Pana Jezusa Chrystusa na obłokach.
Był w białej szacie. Gdy Go zobaczyłem, zacząłem prosid: „Tak długo Jezu już na
Ciebie czekam. Ty widzisz mój ból i cierpienie. Przebacz mi wszystko, Panie
Jezu, zmiłuj się nade mną, proszę Cię". Wówczas Jezus Chrystus obrócił swoją
twarz w moją stronę. Blask był tak ogromnie wielki, że nie mogłem patrzed na
Niego. On podniósł swoje ręce, na których zobaczyłem blizny po przebiciu na
krzyżu, na Golgocie, za moje grzechy. I oto z tych świętych ran, tak jakby
elektryczna strzała, podobna do błyskawicy na niebie, padła prosto na moją
głowę fala ciepła. Przez całe moje ciało zaczęło przenikad coś w rodzaju
rozpalonego żelaza. Bardzo piekło, a potem, w miejscach gdzie piekło,
odczułem ulgę. Kiedy ta błyskawica wyszła ze mnie poprzez nogi, natychmiast
poczułem, że jestem zdrowy. Potem zaraz się przebudziłem i zacząłem podnosid
się i schodzid z łóżka. Widząc obok siebie pielęgniarki, powiedziałem: "Niech
was Bóg błogosławi! Bóg mnie uzdrowił!" Kiedy zacząłem wstawad z łóżka,
pielęgniarki zatrzymywały mnie i upominały, żebym się uspokoił. Ale ja
8
zacząłem krzyczed, płakad i powtarzad te same słowa: "Jezus mnie uzdrowił,
dlaczego mi nie wierzycie?" Pielęgniarki mi odpowiedziały: "Wierzymy panu,
pomożemy panu, tylko proszę się uspokoid." Zaczęły zaczepiad gumowe rurki,
którymi byłem pookręcany, a które wstając ciągnąłem za sobą. One prosiły
mnie o spokój i posłuchałem. Poczekałem, aby porozkręcały wszystko i
poodczepiały mnie od tego aparatu. Potem wyskoczyłem z łóżka, zacząłem
chwalid Boga i wykrzykiwad: “Bóg mnie uzdrowił! Bóg mnie uzdrowił!”
Pielęgniarki prosiły mnie, żebym usiadł na łóżku i uspokoił się, bo wszyscy,
przechodząc korytarzem, zaglądali do pokoju, ażeby zobaczyd, co się stało,
dlaczego tak krzyczę. A ja każdemu mówiłem: “Niech cię Bóg błogosławi – Bóg
mnie uzdrowił” Niespodziewanie w drzwiach stanął lekarz, którego jeszcze nie
znałem. Specjalista, który mnie leczył, wziął sobie tego lekarza do pomocy, gdy
znajdowałem się w krytycznym stanie. Lekarz ten każdego poranka przychodził
do mnie, badał stan mojego zdrowia i przepisywał odpowiednie lekarstwa. Gdy
ujrzałem go w drzwiach, od razu zawołałem: ”Niech cię Bóg błogosławi,
doktorze Mangomery!” On stał zdziwiony w drzwiach, a pielęgniarka podeszła
do niego i coś szepnęła mu do ucha. Myślę, że powiedziała mu, że
zwariowałem. Doktor Mangomery zapytał mnie niespodziewanie, jak się
nazywam. Odpowiedziałem, że nazywam się Makowski, a on zadał mi
podchwytliwe pytanie: “A gdzie ty jesteś – “W szpitalu” – odpowiedziałem. “A
dlaczego tu jesteś – spytał doktor. “Miałem operacje” – odpowiedziałem dalej.
Doktor nie ustępował i pytał dalej. -”Jakie miałeś operacje?” “Na wrzody
żołądka, a potem wycięto mi częśd żołądka” “A ile operacji miałeś?” “Aż trzy”-
odpowiedziałem. Lekarz widząc, że wszystko rozumiałem, zapytał mnie:, „Kto
to jest na fotografii, która stoi na stoliku obok twego łóżka?” “To są moje
kochane dzieci.” Lekarz zapytał mnie jeszcze, jak one się nazywają i po ile mają
lat. Odpowiedziałem prawidłowo, a on przekonał się, że jestem przy zdrowych
zmysłach. Na koniec jeszcze zapytał: “Jak myślisz, która teraz jest godzina?” Nie
miałem zegarka. Popatrzyłem więc w okno i odpowiedziałem: “Myślę, że będzie
gdzieś przed ósmą”. Lekarz popatrzył na zegarek i rzekł “Tak, akurat jest ósma”.
Po czym odwrócił się i wyszedł.
Po paru minutach ten sam lekarz ogłosił przez głośniki szpitalne, że dziś, w tym
szpitalu, Bóg uczynił cud. Uzdrowił jednego ze śmiertelnie chorych ludzi,
któremu lekarze powiedzieli, że z tej choroby już nie wyjdzie, czego sam jest
świadkiem. Stwierdził, że to tylko sam Bóg przywrócił mi zdrowie. Z radością
wielbiłem mojego Boga za to, że On objawił mi się, dzięki swej wielkiej miłości,
przebaczył mi moje grzechy i uzdrowił mnie, za co niech będzie Mu chwała,
Alleluja! Po zakooczeniu swojego komunikatu, lekarz zadzwonił do pielęgniarek,
by przewiozły mnie na prześwietlenie. Kiedy usiadłem na szpitalnym wózku i
pielęgniarka wywiozła mnie na korytarz, zobaczyłem wiele ludzi. Podniosłem
9
swoje ręce do góry, podobnie jak to czyni papież i zacząłem ich głośno
błogosławid: “Niech was wszystkich Bóg błogosławi! Bóg mnie uzdrowił!” I tak
bezustannie powtarzałem te słowa. Wszyscy się zbiegli i przysłuchiwali się
mojemu świadectwu o tym, co Bóg dla mnie uczynił. Kiedy mnie przywieźli do
pokoju, w którym zrobiono prześwietlenie, zobaczyłem, że około 20 ludzi, w
tym i pielęgniarki, obsługuje aparaturę w tym pomieszczeniu. Wszyscy czekali
na to, co pokażą promienie rentgena. Przywitałem głośno ich wszystkich:
“Niech was wszystkich Bóg błogosławi! Bóg mnie uzdrowił.” Nie wiem, co ci
ludzie myśleli bądź mówili o mnie, ale ja odważnie mówiłem im o wielkim
Bożym dziele, które było moim udziałem. Za co niech będzie Mu chwała od nas
wszystkich.
Kiedy tak wykrzykiwałem, z sąsiedniego pomieszczenia wyszedł główny lekarz z
maską na twarzy. Widocznie przeprowadzał jakąś operacje. Kiedy go
zobaczyłem, z miejsca wykrzyknąłem: “Doktorze Ekart, niech ciebie Bóg
błogosławi! Bóg mnie dzisiaj uzdrowił.” Słysząc te moje słowa doktor podszedł
do mnie, położył swą rękę na moich plecach i powiedział ze łzami w oczach:
“Włodzimierzu, ja jestem świadkiem tego, że ty wyszedłeś z takiego
beznadziejnego stanu. Z takich komplikacji, jakie miałeś, a które przytrafiają się
jednemu na tysiąc chorych, nikt nie wychodzi żywy. Ty jesteś pierwszym.
Wierzę i cieszę się z tego, że Bóg okazał względem ciebie swoją łaskę.” Po tym
wydarzeniu zwołał wszystkich lekarzy i powiedział do nich: “Uważnie słuchajcie,
co mówi ten człowiek. Jest to ten sam chory, który wydawał się nieuleczalnym.
On wyszedł jednak z tej choroby, a teraz posłuchajcie, kto mu dopomógł.”
Lekarze podchodzili i przysłuchiwali się temu, co mówiłem o Bogu, który mnie
uzdrowił.
Nagle zrobiło mi się niedobrze, poczęło mnie mdlid. Pielęgniarka podała mi
chusteczkę. Gdy zwymiotowałem, wypłynęło coś na kształt żółtka z jaja, a w
środku była krew. Pan doktor uważnie obejrzał wydzielinę i powiedział:
“Włodzimierzu, ty dzisiaj narodziłeś się na nowo”.
Wysławiałem Boga, bo
jestem Jego dzieckiem. Zaprawdę w tym dniu Bóg na nowo mnie zrodził. W
trakcie prześwietlenia do tego pokoju wszedł lekarz i chciał się przekonad, czy
Bóg naprawdę mnie uzdrowił. Dobrze wiedział, że miałem trzy operacje i że po
każdej operacji rany moje nie goiły się. Zdjął ze mnie wszystkie bandaże,
którymi były obwiązane moje rany i aż zaniemówił. Pielęgniarka, gdy to
zobaczyła – wykrzyknęła: “To jest naprawdę cud. Parę godzin temu osobiście
zmieniałam opatrunek i te rany nie były zagojone, a teraz są zagojone. Tak, to
jest cud!”
Zacząłem oddychad i żyd wolnym życiem w Jezusie Chrystusie.
I tak wszystkim składałem świadectwo i świadczę nadal o tym, co mój Bóg mi
uczynił. Jedni mówią, że miałem szczęście, inni, że to się stało z gorączki, a
10
jeszcze inni twierdza, że to sen. Ale wierzący ludzie uwielbiają Boga za Jego
miłośd. Mówię ludziom: “Niech dla jednych to będzie z gorączki, dla innych
niech to będzie sen. Lecz ja jedno wiem, że byłem w objęciach śmierci i ciało
moje już się rozkładało, a teraz żyję”. Świadczę jak ten ślepy od urodzenia. Jezus
otworzył mu oczy, ale faryzeusze nie uwierzyli, że Ten, który otworzył jego oczy,
jest od Boga, bo nie przestrzega sabatu. A człowiek, który był ślepy
odpowiedział im: “Czy on jest grzeszny, nie wiem: to jedno wiem, że byłem
ślepy a teraz widzę (Jan 9,25).
Drodzy Czytelnicy, niechaj imię Boga Ojca będzie wysławione po całej Ziemi.
Opowiedziałem wam całą szczerą prawdę o tym, co Bóg dla mnie uczynił, jak
zmiłował się nade mną. Możliwe, że i ktoś z was znajduje się w stanie
podobnym do tego, w jakim ja byłem. Może ktoś znajduje się na krawędzi
śmierci, Ja was proszę, zwródcie się szczerze do Pana Jezusa Chrystusa, a
przekonacie się, że On wam pomoże! On przebaczy wam wszystkie wasze
grzechy, zbawi was i uzdrowi. Życie wasze będzie życiem w szczęściu i radości.
Będziecie nowymi ludźmi w Jezusie Chrystusie. Obiecajcie Bogu, że jeśli On was
uzdrowi i zbawi, będziecie służyd tylko Jemu i żyd tylko dla Niego. O jedno tylko
proszę – nie próbujcie kombinowad: niech ja tylko będę zdrowy, to wtedy będę
tak żył, jak żyłem poprzednio. Wiedzcie o tym, że Bóg zna wszystkie tajemnice
waszego serca, wszystkie wasze myśli. Proszę, bądźcie szczerymi i uczciwymi
przed Bogiem. Szczerze i z całego serca pokutujcie za swoje grzechy, wyznajcie
je przed Bogiem i proście Go, aby On zmiłował się nad wami. Przekonacie się
wtedy o tym, że Jezus Chrystus wysłucha waszą modlitwę i pomoże wam.
Posłuchajcie, co mówi Boże Słowo:, „Jeśli o cokolwiek prosid będziecie w
imieniu moim, spełnię to. Jeśli mnie miłujecie, przykazao moich wiernie
przestrzegad będziecie” (Jan 14,14-15). “Ja – Pan twój, lekarz” (2 Mojż. 15,26).
“Jezus Chrystus wczoraj, dziś i na wieki ten sam“ (Hebr. 13,8).
ŹRÓDŁO:
Polska Misja Chrześcijaoska – Castle Hill 7E Excelsior Ave.
MODLITWA DO BOGA O UDZIELENIE OCHRONY MOCY NIEBIAOSKICH
Panie Boże, przyoblecz mnie w światło, moc i siłę Wiary.
Ojcze przydziel mi proszę, aniołów i świętych, aby towarzyszyli mi.
Dziękuję Ci Panie Jezu, za to, że jesteś moją Mądrością,
Sprawiedliwością, Uświęceniem i Zbawieniem.
Poddaję się posłudze Ducha świętego i przyjmuję Twoją prawdę.
Amen.