Olivia Cunning – One Night with Sole Regret 0.5 – Share Me
Rozdział 1
Ciężkie brzmienie basu zagrzmiało z głośników w audytorium, przez co
całe ciało Lindsey zapulsowało.
Była na kilka koncertach Sole Regret na stadionach, więc była boleśnie
świadoma, że ten na lokalnym audytorium nie oddawał sprawiedliwie
umiejętności czterech strun Owena Mitchella. Jednak intymność małego
miejsca sprawiała, że system dźwiękowy brzmiał gorzej. Nigdy wcześniej nie
udało jej się tak blisko podejść do sceny. Oczekiwanie zobaczenia pięciu
członków Sole Regret z drugiego rzędu sprawił, że dosłownie wyskoczyła z
aksamitnego siedzenia i pochyliła się nad krzywizną drewnianego krzesła
przed nią. Nie obchodziło jej, że jej ruch zdobył kilka zirytowanych spojrzeń i
głośnych syknięć
- Siadaj!- od kogoś za nią.
Usiąść? Na koncercie Sole Regret? Siedzenie było w ogóle możliwe,
kiedy byli na scenie?
Najlepsza przyjaciółka Lindsey, Vanessa, chwyciła ją za nadgarstek i
pociągnęła ją na krzesło obok siebie.
- Twój szef tutaj jest - szepnęła ostro.- Spróbuj nad sobą zapanować.
Łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Lindsey przesunęła się na krawędź
siedzenia. Słyszała grę Owena, ale to, że nie mogła go zobaczyć było
diabelnie uprzykrzające.
Kiedy Lindsey wreszcie dostrzegła basistę, który zaczął się swobodnie
przechadzać po skrzypiącej podłodze, uderzając palcami w grube struny w
stałym rytmie, to niemal połknęła swój własny język. Ten facet był porażająco
wspaniały. Jego jasno brązowe włosy były były żartobliwie zaczesane do
przodu, przez co opadały mu na czoło. Z tej odległości nie widziała koloru
jego oczu, ale po gapieniu się na jego zdjęcia przez godziny wiedziała, że były
hipnotycznie, brylantowo niebieskie. Jej wzrok przesunął się na jego idealny
profil, w dół jego szyi i do ciała. Zacisnęła dłonie, by powstrzymać się od
rzucenia na scenę, powalenia go na ziemię i sprawdzenia każdego calu jego
twardej fizyczności. Dzisiejszego wieczoru Owen miał na sobie granatową
koszulkę, która przyjemnie przylegała do mięśni jego torsu i ramion. Srebrne
nieśmiertelniki kołysały się między jego mięśniami piersi. Gdy kontynuował
swe intro, to coraz bardziej fascynował ją mistrzowski ruch jego palców na
grubych strunach jego gitary basowej. Dlaczego gitarzyści byli tak cholernie
seksowni? Po prostu nie było to sprawiedliwe.
Lindsey jęknęła głośno, gdy wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, jakie
te silne, zręczne palce mogłyby zrobić z jej ciałem. Co by oddała, by być
gryfem tego mężczyzny.
- Dziewczyno - powiedziała Vanessa.- Pewnie jesteś już wilgotna, co
nie?
Majtki Lindsey zdecydowanie były przemoczone. Nie mogła temu
zaprzeczyć.
- On jest taki... - jej całe ciało zadrżało, gdy nie mogła znaleźć
wystarczających słów, by opisać tego mężczyznę.
Vanessa przewróciła oczami.
- Och, proszę cię. Jest słodki i w ogóle, ale nie sądzę, by sam widok
faceta mógłby zainspirować wielkie O.
Lindsey zachichotała bez tchu.
- Mylisz się, Nessi. Jestem już w połowie drogi.
Vanessa odwróciła głowę w przeciwną stronę.
- Tego było mi jeszcze trzeba - powiedziała pod nosem.
Kiedy perkusista, Gabe Banner, wszedł w piosenkę ciężkim,
narastającym postępem dopasowanego rytmu do basowych uderzeń, to serce
Lindsey samo się dostosowało. Ledwie co widziała czerwone końcówki irokeza
Gabe'a perkusji i okazjonalne machnięcie pałeczek, gdy walił nimi w szalonym
tempie. Gdy tempo urosło, to Owen odwrócił się na środek sceny i ruszył do
przodu, pochylając się nad krawędzią, gdy ukazała się reszta zespołu, gdy
dołączyli do piosenki. Adrenalina przepłynęła przez ciało Lindsey. Była
straszną fanką chłopaków. Jeśli jej pruderyjny szef, który siedział kilka miejsc
dalej po lewej stronie Lindsey, nie posyłał jej spojrzeń pełnych dezaprobaty
przez szkiełka swoich grubych okularów, to Lindsey pewnie już by zrzuciła
stanik i rzuciła go na scenę. Na szczęście Lindsey wciąż panowała nad sobą
na tyle, by nie pokazać zespołowi nagich piersi. Może.
Owen wyjątkowo wpływał na Lindsey, ale było coś szczególnego w
wokaliście zespołu, Shadzie Silvertonie, co zwracało na niego uwagę.
Wiedział, jak pracować z tłumem. Shade zachęcił publiczność by wstała na
nogi unosząc dłoń na wysokość pasa i poruszając nią w górę i w dół. Lindsey
wiedziała, że i tak długo nie będą mogli usiedzieć na miejscach.
Nawet najbardziej spokojni widzowie - którzy normalnie nie chodzili na
metalowe koncerty - posłusznie wstali z krzeseł. W ten sposób Lindsey było
łatwiej cieszyć się sobą, gdy dwóch wielkich mężczyzn obok niej zablokowało
ją przed krytycznym, morderczym spojrzeniem pani Weston. Była wdzięczna,
że pani Weston za zatrudnienie ją, by pracowała w jej firmie inwestycyjnej,
ale ta kobieta zdawała się wnikać w każdy aspekty życia Lindsey - zarówno
wewnątrz jak i na zewnątrz biura w którym pracowała Lindsey. Było dobrze,
że pani Weston nie potrafiła czytać w myślach. Byłaby całkowicie zgorszona
tymi wszystkimi sprośnymi myślami, które przewijały się przez myśli Lindsey,
gdy patrzyła jak Shade śpiewa refren hitu Sole Regret, „Darker.” Taki wysoki,
mroczny i tajemniczy za swoimi okularami przeciwsłonecznymi, Shade
Silverton wywoływał dziką, seksualną energię. Co było w tym mężczyźnie, że
chciała paść na kolana i wciągnąć jego penisa głęboko do ust?
- Przez tego faceta drży mi cała cipka - powiedziała Vanessa, wlepiając
oczy w Shade'a, który całkowicie zdominował scenę ze swoją niewątpliwą
pewnością siebie.- Po prostu chcę...
- Obciągnąć mu?
Vanessa roześmiała się.
- O tak. Już jestem na kolanach.
Gitarzysta rytmiczny, Kellen Jamison, szepnął coś Owenowi do ucha.
Obydwoje zaśmiali się z ich wokalisty i prowadzącego gitarzysty, którzy jak się
zdawało, konkurowali o uwagę publiczności. Lindsey uwielbiała cały zespół.
Nie musieli walczyć o jej uwagę. Ale ta dwójka - Owen i Kellen - sprawiali, że
jej całe ciało płonęło z pożądania.
Podczas gdy Owen miał jasne włosy i oczy, to Kellen był bogiem z brązu
z czarnymi włosami długimi do ramion i niemal czarnymi oczami, które
wpędziłyby osobę w śpiączkę. Chwaliło mu się, że nigdy na scenę nie
zakładał koszulki. Jego długie, chude ciało było wypełnione doskonale
napiętymi mięśniami pod opaloną skórą. Tatuaże zdobiły jego ręce w
kolorowych rękawach. W Kellenie Jamisonie była intensywność, której nie
można było zignorować. Wątpiła, by jakakolwiek kobieta była w stanie ją
zignorować. I gdy Owen stał przy jego boku, to na świecie nie było niczego
bardziej inspirującego. Właśnie dlatego ta dwójka była na samej górze jej
listy do pieprzenia. Ona i Vanessa kilka miesięcy temu stworzyły listę do
pieprzenia, gdy narzekały na jednoczesny brak chłopaków.
Lista składała się z trzech mężczyzn na świecie, których najbardziej
chciałaby przelecieć i jeśli nadarzyłaby się okazja, to dałaby przepustkę
swojej zdzirze. Nie miało to znaczenia, jeśli byłaby zaangażowana w jakiś
związek, wyszła za mąż, czy była w ośmiu miesięcznej ciąży, czy też zostałaby
klasztorną zakonnicą. Jeżeli facet o którym była mowa znajdował się na jej
liście do pieprzenia, to nic nie stanęłoby jej na przeszkodzie. Vanessa tak
powiedziała, a jej przyjaciółka nigdy nie skierowała ją w złą stronę. Zbytnio.
Numerem jeden na liście Lindsey był Owen Mitchell, numer dwa to
Kellen Jamison, który konkurował z nim o najwyższe miejsce. Na szczęście
Lindsey nie była w związku ani w ciąży. I jej obecnie wysuszone życie
seksualne sprawiłoby, że za kilka dni poczułaby się jak zakonnica, ale jeszcze
nie przyjęła ślubów czystości. Gdyby tylko mogła się do nich zbliżyć. Zdobyć
ich zainteresowanie. Chętnie zaoferować swoje ciało. To może wtedy
przynajmniej mogłaby zdobić jednego mężczyznę z trójki, przez którego
właśnie śliniła się jak pies.
W połowie piosenki, gitarzysta prowadzący zespołu, Adam Taylor,
przesunął się na przód sceny by zagrać solo. Jego czarne włosy były grube i
ścięte w kudłaty styl, który przyciągał uwagę do jego twarzy. Miał najbardziej
zmysłowe usta, jakie Lindsey kiedykolwiek zobaczyła u mężczyzny. I kolekcję
łańcuchów wokół swojej szyi i bioder, w których nie miałaby nic przeciwko, by
się zaplątać. Błyskawicznie szybkie palce Adama uderzały o struny
elektrycznej gitary, wytwarzając w głowie Lindsey obrazy, jakie byłyby
przyjemne na poszczególnych częściach jej ciała. Był bliski zbicia Davida
Beckhama z trzeciego miejsca na jej liście pieprzenia. No chyba, że Shade
dostąpiłby tego zaszczytu.
- Boże, jestem taka napalona - Lindsey warknęła pod nosem.
- Mogę ci w tym pomóc - Joe,który pracował w jej biurze, powiedział jej
do ucha.
Było to jak kubeł zimnej wody, który został wylany na jej głowę. Na
początku koncertu nie siedział obok niej. Musiał przedostać się przez stojący
tłum, podczas gdy ona nie zwracała na niego uwagi. Lindsey wypchnęła go
ze swojej przestrzeni osobistej i zamieniła się miejscami z Vanessą, aby jej
najlepsza przyjaciółka wyznaczyła granicę, której żaden mężczyzna nie
odważyłby się przekroczyć. Spojrzenie, jakie Vanessa posłała Joe'mu -jej
ciemne oczy rozszerzyły się, brwi uniosły pod samą linię włosów, a usta
zacisnęły się w ciasną linę - sprawiły, że zagapił się na swoje buty,
przesuwając palec pod kołnierzyk.
- Właśnie tak myślałam - powiedziała Vanessa i wyciągnęła szyję dla
dodatkowego efektu.- Lindsey już ci powiedziała, że nie jest zainteresowana.
A teraz żegnam.
Bo powiedziała. Wiele razy. Myślała, że wreszcie się poddał. Joe
naprzykrzał się jej od tygodni. Musiała wydzielać feromony jak suczka w rui
czy coś. I nie mogła na to nic poradzić. Członkowie Sole Regret rozpalali w
niej ogień, ale już prędzej zaspokoiłaby swoją żądzę ze swoim chłopakiem na
baterie, niż z Josephem Bainbridge'm. Nie podobał się jej i nigdy się to nie
zmienił. Nie było w nim nic złego, ale również nic dobrego.
Joe odsunął się i Lindsey skupiła się na scenie. Piosenka dobiegła końca
i tłum zawiwatował, a przerażający hałas rozbrzmiał echem w audytorium,
jak fale wściekłego morza. Shade przesunął się na środek sceny i przemówił
do publiczności.
- Dzięki, że przyszliście na nasz koncert dobroczynny w tą zimną Wigilię.
Tłum za wiwatował.
- Ellie Carlisle chciałaby tutaj dzisiaj być z nami, by podziękować wam
za pomoc jej rodzinie z poradzeniem sobie z kosztami leczenia. Niestety po
wczorajszej silnej dawce radioterapii nie chcieli jej wypuścić ze szpitala. Więc
dzisiaj będzie odpoczywać, by jutro się obudzić i zobaczyć, że Święty Mikołaj
przyniósł jej idealnego anioła na Boże Narodzenie.
Może to przez system dźwiękowy, ale głos Shade'a brzmiał na nieco
schrypnięty, gdy mówił o Ellie, pięciu letniej dziewczynce, która walczyła o
życie w lokalnym szpitalu. Miasto zebrało się kilka razy, próbując pomóc jej
rodzinie, ale naleśniki na śniadanie i ciche aukcje Afgańczyków nie przyniosły
wiele pieniędzy. Z drugiej strony koncert Sole Regret ściągnął ludzi i ich
pieniądze z setek kilometrów.
- Jej ojciec jest naszym wielkim fanem - kontynuował Shade.- Więc gdy
poprosił nas, abyśmy przyjechali i pomogli uzbierać im pieniądze, by mogli
pomóc jego małej dziewczynce walczyć o życie, to nie mogliśmy odmówić.
- Upewnijcie się, że przy wyjściu kupicie nasze koszulki - Kellen Jamison
powiedział najgłębszym, najseksowniejszym głosem jaki Lindsey kiedykolwiek
usłyszała. Jak mogła myśleć o czymś innym, a nie o dźwięku jego głosu w
swoim uchu, gdy rozbrzmiewał echem z każdej strony?- Wszystkie zyski ze
sprzedaży zostaną przekazane by pomóc rodzinie Carlisle.
Owen podszedł do swojego mikrofonu.
- Wiecie co? Pieprzyć raka - ryknął, wyrzucając pięść w powietrze.
Wkrótce dzięki niemu całe audytorium wiwatowało:
- Pieprzyć raka, pieprzyć raka, pieprzyć raka - w kółko. Nawet pani
Weston z kijem-w-dupie krzyczała razem z resztą.
Gdy tłum znowu się uspokoił, to odezwał się Shade:
- Dzięki, że przyszyliście dzisiaj, by wesprzeć Ellie. A teraz rozpieprzymy
was.
Shade zaczął kolejną piosenkę z bojowym okrzykiem, który wysłał
dreszcze w dół kręgosłupa Lindsey. Trudno było w to uwierzyć, że grupa
twardzieli była chętna zrezygnować ze swojej Wigilii, aby pomóc małej
dziewczynce, której nawet nie znali. Lindsey była zdumiona, że łzy zbierały
się jej pod powiekami, gdy pomyślała o ich bezinteresownym czynie. Nagle
członkowie Sole Regret zdawali się być kimś więcej, niż chodzącymi
afrodyzjakami. Zastanawiała się, jacy byli. Może znalazłaby sposób, aby ich
poznać. I nie tylko po to, by odhaczyć dwie pozycje na swojej liście do-
pieprzenia. Poczuła potężną potrzebę, by osobiście im podziękować za to, że
byli tacy niesamowici.
Rozdział 2
Owen rozejrzał się po busie, spoglądając od jednej ponurej twarzy do
drugiej.
Można by powiedzieć, że zespół właśnie co wrócił z pogrzebu, anie z
niesamowitego koncertu dobroczynnego, który uratowałby życie małej
dziewczynki. Owen poprawił swoją czapkę Mikołaja w nastroszoną i gotową
pozycję, po czym sięgnął do czarnego worka na śmieci pełnego dekoracji,
które dała mu jego mama, gdy dowiedziała się, że nie będą w stanie wziąć
udziały w corocznej uroczystości wigilijnej dla całej rodziny. Jego brat też nie
weźmie w niej udziału - Chad w sierpniu został wysłany do Afganistanu - więc
Owen nieco się cieszył, że nie będzie musiał siedzieć przy stole z pustym
krzesłem naprzeciwko siebie i zastanawiać się, czy jego brat właśnie uniknął
kul, podczas gdy on będzie unikać pytań babci Ginny wobec tego, kiedy
zamierzał się ustatkować i zrobić śliczne dzieci, które mogłaby rozpieszczać.
Chociaż tęsknił za swoją swoją rodziną - tak, nawet za babcią Ginny - to
Owen nie zamierzał siedzieć na kanapie w busie i dąsać się przez całą drogę z
Gdziekolwiek-do-cholery-byli, Idaho do Gdziekolwiek-do-cholery-zmierzali,
Montana. Zamierzał wyciągnąć same korzyści z ich sytuacji i nie pozwolić, by
jego nieprzyjemni koledzy z zespołu zrujnowali jego dobrą zabawę.
Głównym celem Owena był Kelly. Nie dlatego, że gitarzysta rytmiczny
był najbardziej przygnębiony - ten zaszczyt trafił do Shade'a - ale dlatego, że
Owen potrzebował partnera w świątecznym świętowaniu i zawsze trzymał się
z Kelly'm. Nawet nie musiał pytać Kelly'ego o towarzystwo. Od dawna tworzyli
pakt wzajemnych psot.
Owen wyciągnął sztuczne, zielone drzewko świąteczne z torby i postawił
ją na końcu stołu między parą foteli, gdzie siedział perkusista zespołu, Gabe,
czytając wszystkie rzeczy i Shade, który patrzył krzywo na nic.
Prostując gałęzie choinki w coś na kształt sosny, Owen zanucił pod
nosem, a następnie zaczął śpiewać na głoś.
- O choinko, o choinko, jakie twe gałązki są plastikowe.
Shade podniósł głowę i uniósł jedną ciemną brew znad ramki swoich
aviatorów.
- Musisz być teraz nieznośny?
- A co?- zapytał Owen.- Przeszkadzam w twoim dąsaniu?
- Prawdę mówiąc, to tak - Shade sięgnął do jednej gałązki potwornie
sztucznego drzewka i zgiął ją pod jeszcze większym kątem.
- A to dlaczego się dąsasz? Jest Wigilia. Boisz się, że znajdziesz w
swojej skarpecie tylko grudy węgla?- Owen sięgnął do worka z dekoracjami i
wyciągnął kilka sznurków lampek. Jego rodzina była zdania, że na choince
nigdy nie było zbyt wiele lampek. Gdy były już w pełni zapalone, to pewnie
Choinkę Rodziny Mitchellów można było zobaczyć z Marsa.
- Julie ma tylko jedną trzecią świąt - Shade wygiął kolejną gałązkę i
opuścił dłoń, kiedy Gabe odwrócił wzrok od swojej książki, by spojrzeć na
niego, jak próbował udoskonalić coś, co było niedoskonałe.
- Ale nie musi mieć - powiedział Owen.- Możesz jej zrobić kolejne
święta, gdy w następnym tygodniu wrócisz do domu. Spodoba się jej to.
Nawet założę swoją czapkę Mikołaja i przecisnę się przez komin, by wywołać
uśmiech na jej twarzy.
Shade skrzyżował ręce na torsie, a jego grymas się pogłębiał.
- To nie to samo.
- Przynajmniej tym razem o nie przeze mnie się dąsasz - powiedział
Adam. Gitarzysta prowadzący trzymał swoją gitarę akustyczną i wybrzdąkiwał
ciche riffy, nad którymi pracował na kolejny album Sole Regret.
- Nie dąsam się - powiedział Shade.
- Dla mnie wygląda jak dąsanie - powiedział Kelly. Wstał z kanapy i
stanął obok Owena. Wyciągnął swoją długą, wytatuowaną rękę do torby i
wyciągnął z niej czerwony sznur girlandy. Uniósł brwi na Owena, zanim
spojrzał ostentacyjnie na Shade'a.
Owen próbował się nie uśmiechnąć i odsunąć na bok ich
niewypowiedziany plan, ale nie było to łatwe. Więc skinął lekko głową.
- Przecież to ty zgodziłeś się, byśmy zagrali koncert dobroczynny w
Wigilię - Adam powiedział do Shade'a.- Nawet nie znasz tego dzieciaka.
Owen skrzywił się. Ta dwójka naprawdę musiała dzisiejszego wieczoru
się kłócić? Z pewnością na Wigilię mogli zapomnieć o dzielących ich
różnicach.
- Nie muszę kurwa znać tego dziecka, Adam. Ona ma białaczkę. Jej
rodzina nie ma ubezpieczenia, pracy, żadnych pieniędzy by zapłacić za
chemioterapię. Kilka godzin z naszego napiętego grafiku da jej szansę dożyć
do szóstych urodzin. Zawsze musisz być takim samolubnym kutasem?
- Nie mam żadnego problemu z koncertem dobroczynnym. Nie chodzi o
to, że mam lepsze plany na Boże Narodzenie i wierz mi lub kurwa nie, ale
obchodzi mnie to. Ale ty siedzisz tutaj wyglądając jakby właśnie zdechł ci pies
po tym jak ty pierwszy zdecydowałeś się wziąć udział w tym koncercie, co
mnie wkurwia. Nie będę kłamać - powiedział Adam.
- Nie pierwszy raz - mruknął Shade.
- Wszystko czego chcę, to pary knebli, aby was obu uciszyć - Gabe
uniósł książkę do momentu, aż był widoczny tylko jego czarno czerwony
irokez.- Próbuję się tutaj skoncentrować.
- Knebli?- skinął Kelly.- Pewnie mogę spełnić to życzenie - zaczął owijać
girlandę w długich pętlach od dłoni do swojego łokcia. Owen wiedział, że
Kelly w każdej chwili mógł stworzyć dwa kneble. Wiedział też gdzie Kelly
trzymał swój tajny zapas perwersyjnych narzędzi, w przypadku gdyby chciał
coś kiedyś pożyczyć. Ostatnio Kelly zajął się nowym hobby - wiązaniu węzłów.
Dla większości ludzi było to całkiem niewinne hobby, ale nie dla kogoś takiego
jak Kelly.
Ostrożnie odwijając sznur lampek, Owen udawał, że był strasznie
zainteresowany ich perkusistą, Gabe'em, by nie zwracać uwagi na Kelly'ego,
który kształtował luźną pętlę na jednym końcu girlandy. Wytatuowany smok
na ogolonej części czaszki Gabe'a stanowił kolejną sprzeczność do
zdecydowanie nudnej książki w jego rękach.
- Co czytasz?- zapytał Owen, jakby już nie wiedział.
Gabe przesunął swoje okulary do czytania w górę nosa i uśmiechnął się
podstępnie.
- Tarcie.
- I jak zmniejszyć je odpowiednim lubrykantem?- zapytał Owen. Gabe
był jedyną osobą jaką znał, która próbowała zastosować prawa fizyki do
seksu.
- Nie chcesz zbytnio zmniejszyć tarcia - powiedział Gabe.- Chcesz by
była śliska i mokra, ale nie zbyt soczysta.
- Nie zgadzam się - powiedział Shade z uśmieszkiem.- Im bardziej
soczysta, tym lepiej - i jego dąsy się zmniejszyły.
- Tak - zgodził się Kelly.- Lubię, gdy są tak mokre, że aż z nich kapie,
bym mógł je wylizać do czysta.
- Rozmowy w tym busie zawsze kończą się na cipkach - powiedział
Adam.
- Nie macie niczego lepszego do gadania?- zapytał Owen.
- Nie - kumple z zespołu powiedzieli jednocześnie. Wszyscy zaśmiali się
z jednej rzeczy, wobec której zawsze się zgadzali.
- I zdecydowanie nie ma co myśleć o czymś lepszym - powiedział
Gabe.- Więc zamknijcie się. Myślę.
- Kto potrzebuje tego bardziej, Owen?- zapytał Kelly.- Shade czy Gabe?-
teraz był gotów do wprowadzenia w życie ich planu.
- Osobiście uważam, że oboje tego potrzebują - powiedział Owen.
- Czego potrzebujemy?- zapytał Shade.
- Zdaje się, że Shade jako pierwszy zgłosił się na ochotnika.
- Pierwszy na co?
Kelly poruszył się szybko - jak ninja - i Owen zszedł mu z drogi, czekając
na jego wejście, by mu pomóc.
Shade był większy od Kelly'ego, ale po stronie Kelly'ego był element
zaskoczenia. Zanim Shade zdążył zareagować, to Kelly wskoczył na niego,
obwiązał przedramiona Shade'a czerwoną liną girlandy, związując je razem od
nadgarstków po łokcie. Shade pewnie po jakimś czasie uwolniłby się z
girlandy, ale w chwili w której odsunął się Kelly, to Owen wkroczył do akcji z
sznurem lampek, owijające je wokół ramion i klatki piersiowej Shade'a,
krzyżując je w pajęczynę nierozerwalnej sztuki. Kelly nauczył Owena
wszystkiego co wiedział o shibari i Owen nauczył Kelly'ego wszystkiego, co
wiedział o łapaniu na lasso. Ich kombinacja umiejętności, pracy zespołowej i
prędkości zapewniała ich przy tym, że Shade nie poszedłby nigdzie, dopóki
nie zdecydowaliby uwolnić jego rąk.
Jak to często bywało w przypadku Shade'a, gdy raz już pozbył się
swojego zwyczajnego, srogiego nastroju - można było o to winić jego rozwód
- to chętnie dołączał do ich zabawy z lepszym nastrojem. Śmiał się, gdy
kolejny sznur lampek otoczył go, przywiązując do krzesła wokół talii. Był w
niebezpieczeństwie hiperwentylowania przy śmiechu, kiedy Kelly znalazł
błyszczący łańcuch w worku i owinął go kilka razy wokół jego szyi.
- Teraz nie masz innego wyboru jak być w świątecznym nastroju -
powiedział Owen.- Żadnego więcej dąsania z twojej strony.
Chichocząc ze spektaklu najfajniejszych członka zespołu
udekorowanego jak obrzydliwa choinka, Adam dorzucił swoje trzy grosze do
uroczystości, wybrzdąkując kolędy na swojej gitarze.
- Pierwszego dnia Bożego Narodzenia moi kumple dali mi choinkę z Shade'a.
- Zamknij się - krzyknął Shade, ale śmiał się sporadycznie, by
ktokolwiek wziął go poważnie.
Kelly znalazł w worku czubek na choinkę. Zanim zdążył dodać go do ich
choinki, to Gabe wyrwał błyszczącą gwiazdkę z ręki Kelly'ego i postawił ją na
czubku Shade'owej choinki. Gabe owinął kabel z lampkami pod brodą Shade'a
a następnie wokół gwiazdy, by jakoś przytrzymać ją na czubku głowy
Shade'a. Najwidoczniej Gabe porzucił czytanie swojej Fizyki Pieprzenia i
Tarcia, czy jak była zwana. Nikt nie mógł się oprzeć pokusie zadarcia z
Shade'em. Tak ciężko pracował, by być zajebistym na scenie i poza nią.
Czasami musieli mu przypomnieć, że wciąż mógł się zachowywać jak dzieciak
i się zabawić, gdy nikt ważny nie patrzył.
Gabe znalazł paczkę niebieskich bombek w wroku Owena świątecznej
radości i zawiesił je na końcówkach lampek, blisko krocza Shade'a.
- Właśnie zaserwowałeś mi sine jaja, Force - powiedział Shade
głębokim, władczym głosem, który sprawiał,że ich technicy uciekali w
popłochu.
Owen roześmiał się.
Adam dodał do swojej piosenki:
- Drugiego dnia świąt moi kumple dali sine jaja i dekoracje do Shade'owej
choinki.
- Zaserwuję ci sine jaja, gdy cię w nię walnę - powiedział Shade.
- Nie powinieneś grozić ludziom, gdy nie możesz walczyć - powiedział
Adam.
- Podłączcie go - powiedział Owen, mając nadzieję że Shade i Adam nie
zaczną konkurować w konkursie który z nich był bardziej wkurzający.
Kelly znalazł kabel zasilający i podłączył go do gniazdka za fotelem.
Gabe podłączył gwiazdkę do końca jednego kabli.
Kiedy wielokolorowe lampki zaczęły migać rzucać genialnie
wyglądające plamki na całego wytatuowanego, napakowanego, mającego
okulary przeciwsłoneczne piosenkarza, to wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Owen wyciągnął telefon ze swojej kieszeni.
- Dobra, wleci to na Facebooka.
- Nie waż się - powiedział Shade, a uśmiech zniknął z jego ust,
wykrzywiając je w irytacji.
Och, Owen odważył się. Dodał nawet szczery podpis pod zdjęciem -
Cały Wystrojony na Święta Nie Mając Gdzie Pójść.
- Hej, chłopaki?- z przodu busu zawołał ich kierowca, Tex.- Niebawem
będziemy musieli się zatrzymać. Śnieg mocno sypie i nie widzę drogi. Lepiej
zaparkujmy, acz nie nadjadą pługi śnieżne.
Śnieg! O tak. Idealny dodatek do uroczego stroju Shade'a.
- Słodko - Owen uśmiechnął się do Kelly'ego, który szybko załapał na
jego najnowszy, nikczemny plan.
- Związany Shade - powiedział Kelly.
- Plus śnieg - powiedział Owen.
- Równa się krzywa zabawy - powiedział Gabe.
- Nie odważycie się kurwa - Shade spróbował się podnieść z fotela, ale
okazało się, że podczas gdy został uwięziony przy jego pierwszej radości, to
teraz nie miał wyboru, jak pozostać na miejscu.
Owen uśmiechnął się i wyprostował swoją czapkę Mikołaja.
- Czyżby?
Rozdział 3
Lindsey zerknęła na ciemną drogę przed sobą. Wycieraczki ocierały się
rytmicznie przed jej obszarem widzenia, zeskrobując grubą warstwę śniegu,
ale skupiła się na czerwonych, tylnych światłach autobusu jej ulubionego
zespołu. Burza czy nie burza, to i tak nie zamierzała się teraz poddać. Był to
szczęśliwy traf, że autobus Sole Regret znalazł się przed jej samochodem, gdy
wyjechała z audytorium po ich koncercie dobroczynnym. Zamiast pojechać
właściwą drogą do domu, zdecydowała się podążyć za nimi na wschód od
miasta, przez pustynię i góry. Było tam ciemno i byli w szczerym polu, a to co
zaczęło się jako niewinny opad śniegu, to stało się prawdziwą zamiecią.
- Pogoda naprawdę staje się coraz gorsza - Vanessa odezwała się z
miejsca pasażera.- Powinnyśmy wrócić do domu zamiast jechać za ich busem.
Im dalej jedziemy, to te gówno jest coraz gorsze. Widzisz w ogóle drogę?
- Tak, jestem przyzwyczajona do jeżdżenia w śniegu - powiedziała
Lindsey.- Chcę się z nimi spotkać i podziękować im za pomoc dla rodziny
Carlislów.
Vanessa zachichotała.
- Gówno prawda, dziewczyno. Chcesz ich przelecieć.
Lindsey zagryzła swoją wargę.
- Tak, chcę - całą piątkę - ale samo spotkanie ich będzie wystarczająco
orgazmiczne.
Jej silnik zaryczał, gdy przednie opony straciły przyczepność i zakręciły
się na śliskim, mokrym śniegu. Samochód wpadł w lekki poślizg, zanim
znalazł lepszy skrawek jezdni by znowu odzyskać równowagę,
Vanessa uczepiła się deski rozdzielczej swoimi długimi, czerwonymi
paznokciami.
- Dziewczyno, ty i twoja napalona wagina zabijecie nas.
- Wszystko jest dobrze - powiedziała Lindsey i roześmiała się.- Cóż,
przynajmniej samochód. Moja wagina wciąż jest napalona. Boże, chłopaki byli
tacy seksowni na scenie - zadrżała na samo wspomnienie ich rażącej
seksualności. Samo patrzenie na nich sprawiało, że była mokra i obolała
między nogami.
- To akurat żadne kłamstwo - powiedziała Vanessa.- Jaka szkoda, że
wszyscy są biali.
- Gdy sama jesteś biała, to nie przeszkadza ci to - wzruszyła ramionami.
Vanessa zaśmiała się.
- Nie wytrzymam z tobą.
- Wiesz, że mnie kochasz - powiedziała Lindsey.
Były najlepszymi przyjaciółkami od podstawówki i dwadzieścia lat
później wciąż robiły wszystko razem. Cóż, prawie wszystko.
- Masz szczęście, że to nie ja siedzę za kierownicą, bo inaczej
wywiozłabym nas z tych pieprzonych gór - powiedziała Vanessa.
- Tylko tak mówisz, Nessi. Wiesz, że też chcesz ich poznać.
- Może trochę - Lindsey usłyszała uśmiech w głosie Vanessy. Lubiły
drażnić siebie nawzajem i udawać, że różniły się postawą tak samo jak
wyglądem, ale tak naprawdę, to miały wiele ze sobą wspólnego - w tym gust
do muzyki i mężczyzn.
Prawy kierunkowskaz busu przed nimi zaczął mrugać. Lindsey
dostrzegła znak wskazujący zjazd i włączyła swój, by podążyć za nimi.
Wreszcie pojawiła się jej szansa. Zakładając, że nie pomyśleliby o niej jak o
wariatce, która podążała za nimi przed siedemdziesiąt mil w zamieci i padłaby
im do stóp.
Bus zatrzymał się i Lindsey zaparkowała za nimi. Zostawiła samochód
włączony, a wycieraczki wykonywały dodatkową robot, odgarniając puszyste
białe płatki z szyby. Serce Lindsey zaczęło bić coraz szybciej na samą myśl o
wysiąść z jej samochodu, zapukania do drzwi busu i zaoferowaniu swego
ciała każdemu, kto by je chciał.
- Chyba nie tchórzysz, prawda?- powiedziała Vanessa.
- Nie, myślę tylko jak do nich podejść.
Ledwie co dostrzegła jak Vanessa przewróciła oczami w błysku świateł.
- Jasne. I powiedziałaś, że to ja mam gadane. Masz jaja by śledzić ich
bus za penisa, ale kochanie, znam cię. Nie jesteś zdzirą.
- Jestem zdzirą trzy razy bardziej od ciebie.
Vanessa parsknęła śmiechem.
- Więc mówisz, że jesteś zdzirą ho ho?
Lindsey zaśmiała się.
- Owszem, jeśli chodzi o jakiegoś członka Sole Regret, to jestem zdzirą
ho ho - gdy raz już zaczęła, to nie mogła się przestać śmiać przez kilka minut.
Otarła kciukami łzy z oczu.- Boże, jesteśmy banalne. Nic dziwnego, że nie
możemy znaleźć przyzwoitych chłopaków.
- Co oni robią?- zapytała Vanessa, zwracając uwagę na zewnątrz
samochodu.
Lindsey odwróciła głowę,a jej serce niemal się zatrzymało. Basista
zespołu, Owen wyszedł przez otwarte drzwi busu, a jego śladami podążył
gitarzysta rytmiczny, Kellen. Kellen, który był niewytłumaczalnie pół nagi w
burzy śnieżnej, popchnął go w zaspę i zgarnął w garść śnieg. Zaczął ubijać
puszyste płatki w dużą kulę. Owen podniósł swoją czapkę Mikołaja ze śniegu i
zniknął za przodem busu. Cała masa śnieżnych kulek wyleciała z kryjówki
Owena i rozbiła się na piersi Kellena.
Tuż nad czapką Owena dostrzegła czerwono czarnego irokeza.
- Gabe też?
- Adam skrada się z tyłu - Vanessa wskazała na ciemną postać na róg
busu.- Brakuje tylko najseksowniejszego z całej bandy.
- Shade'a?
- Jestem pewna, że jest zbyt zajebisty na takie dziecinne gówno -
Vanessa otworzyła drzwi samochodu.- Dobra, tchórzu, przywiozłaś nas tutaj,
byśmy się wygłupiły, więc równie dobrze możemy pójść i z nimi porozmawiać.
- Co? Czekaj! Nie musimy. Po prostu wróćmy do domu.
Ale Vanessa już wyszła z samochodu i zamknęła drzwi. Lindsey wzięła
głęboki oddech, wyłączyła samochód, włożyła kluczyki do kieszeni i wyszła na
śnieżyc w nieznane. Vanessa zawsze dodawała jej odwagi. Z Vanessą u boku,
Lindsey mogła zabijać smoki, przepłynąć Morze Śródziemne a nawet
porozmawiać z gwiazda rocka.
Vanessa już witała się z gitarzystą prowadzącym zespołu, Adamem. Był
najbliższym celem, ale Lindsey tak naprawdę chciała Owena. Albo Kellena.
Albo Owena i Kellena. Więc zmierzyła ku epickiej bitwie na śnieżki. Z walącym
sercem w piersi, ze ściśniętym żołądkiem i drżącymi kolanami, Lindsey
zatrzymała się ja Kellenem i już miała poklepać go w ramię, które było
ozdobione niesamowicie realistycznym tatuażem czarnego ogiera, gdy nagle
się schylił.
Szybko - jak ninja.
A grad śnieżek trafił Lindsey prosto w twarz, szyję i pierś, dezorientując
ją, przez po prostu tak stała i przyjmowała każdą śnieżkę, jaką rzucali z pełną
siła.
- O kurwa - powiedział ktoś.- Dlaczego się schyliłeś, Kelly?
Bardzo duża, fantastycznie silna ręka zaczęła zgarniać śnieg z jej
twarzy.
- Wszystko w porządku?
I nagle patrzyła na wspaniałą, twarz o silnych rysach samego Kellena
Jamisona.
- Teraz tak - szepnęła.
Rozdział 4
Kellen skrzywił się na ślad po uderzeniu pod prawym okiem atrakcyjnej,
młodej kobiety.
- To musiało boleć - powiedział, delikatnie pocierając ślad kciukiem.
- Um - powiedziała.
Uśmiechnął się. Wiedział, że zdawała sobie sprawę z tego kim był. Na
jej twarzy pojawiła się mina uderzenia-od-gwiazdy, którą tak dobrze znał.
- Jestem Kellen.
- Tak.
- A ty jesteś?- miała największe niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek
widział. Ciągnęło go tego wielkiego, niewinnego spojrzenia i jeśli jej oczy
zrobiłyby się jeszcze większe, to pewnie wyskoczyłyby jej z orbit.
- Um - zamrugała i skrzywiła się, jakby cierpiała na amnezję.
- Lindsey!- nadbiegła kolejna kobieta i zaczęła strzepywać śnieg ze
swetra Lindsey. Uderzył w pierś Kellena, ale zdawało się, że tego nie
zauważyła.- O mój Boże, dziewczyno, co ty myślałaś? Mogłaś zginąć.
- Nie sądzę, by śnieżki były śmiertelne - powiedział Kellen. Spojrzenie,
jakie posłała mu koleżanka Lindsey mogłoby roztopić śnieg na całej górze.
- Jaki wariat obrzuca biedną, bezbronną kobietę śnieżkami?-
powiedziała kobieta, teraz strzepując śnieg z piersi Lindsey jakby był bronią.
Bezbronną? Jedyną rzeczą która od niebieskookiego, niewinnego
spojrzenia sprawiała, że krew Kellena stawała się gorętsza, to bezbronna
kobieta. Związana. Szeroko rozsunięta. Z otwartą cipką i wyeksponowaną na
niego, by mógł ucztować. Kellenowi zaschło w ustach, gdy wyobraził sobie ich
gościa rozciągniętego gościa na ich łóżku w busie. Jej oczy stałyby się
większe, jakby doszła, czy zamknęłaby je mocno? Cholera, dwie minuty temu
nie był ani trochę napalony, a teraz jego penis stał w pełnej erekcji pod jego
rozporkiem.
Nie mógł na to niczego poradzić. Lindsey była całkowicie w jego typie.
Wesołych Świąt dla mnie.
Owen podbiegł i pomógł gorącokrwistej koleżance Lindsey otrzepać ze
śniegu jego przypadkowy cel. Zamiast pomóc Lindsey, to dłonie Owena na
niej sprawiły, że zadrżała niekontrolowanie.
- Pewnie ci zimno - powiedział.- Chcecie wejść do środka i się
wysuszyć? Mamy ręczniki. I chyba mamy też gorącą czekoladę - Owen
odwrócił się do drzwi autobusu.- Tex! Zrób cholerną gorącą czekoladę!
Koleżanka Lindsey skinęła w stronę samochodu za busem.
- Pewnie powinnyśmy pojechać... - jej słowa zostały wstrzymane, gdy
Lindsey zakryła jej usta dłonią.
- Tak, dziękuję - powiedziała Lindsey.- Zamarznę na śmierć, jeśli nie
ściągnę tego przemoczonego swetra - Lindsey zerknęła na mały samochód. Z
wyjątkiem szmaragdowo zielonej maski nad gorącym silnikiem, cały
samochód był pokryty białym śniegiem.- I nie sądzę, by w taką pogodę
bezpiecznie byłoby prowadzić.
Zamrugała na Kellena, a płatki śniegu osiadły na jej długich rzęsach i
Kellen zdecydował, że wyrwałby silnik z jej samochodu i zrzucił go z klifu, by
powstrzymać ją od wyjechania. I jeśli chciała Owena, to cóż, nigdy nie miał
problemu z dzieleniem się. Jeżeli tylko będzie mu dane zjeść soczystą
pyszność między jej udami, zanim Owen zabierze się do rzeczy, to Kellen
będzie usatysfakcjonowany. Chciał tylko ją posmakować. Każda kobieta
smakowała inaczej, a on był koneserem cipkę. Nie miał dość. Mógł godzinami
lizać, ssać, całować i gryźć. Aż do momentu, gdy nie zaczęłaby błagać by
przestał.
Owen chwycił Lindsey za dłoń i pociągnął ją w stronę autobusu,
przerywając czar jaki rzuciła na Kellena.
- Chodźmy cię rozgrzać - powiedział Owen.
- Tak - Kellen mruknął do siebie.- Zróbmy to.
Rozdział 5
O Boże. O Boże. O Boże. O Boże.
Były to jedyne słowa, które w tej chwili były w stanie rozbrzmieć echem
w głowie Lindsey. Naprawdę tu była. O Boże. I Kellen naprawdę dotknął jej
policzka i patrzył na nią, jakby chciał ją przelecieć. O Boże. I Owen naprawdę
trzymał ją za dłoń i wprowadził po schodach do autobusu Sole Regret. O
Boże. I Shade naprawdę był przywiązany do fotela migającymi
wielokolorowymi lampkami, wyglądając kompletnie nie na miejscu.
- O Boże! - krzyknęła i wybuchnęła śmiechem. Lindsey zakryła usta
jedną dłonią, gdy starała się zrozumieć to, co właśnie zobaczyła. Cóż,
ktokolwiek kto przemienił Shade'a Silvertona w drzewko związane drzewko, to
z całą pewnością był w stu procentach zabawny. A ta para niebieskich
bombek, która wisiała na wysokości jego krocza? Bezcenne.
- Mamy gości - Owen powiedział do Shade'a, gdy wprowadził za sobą
Lindsey.- Weź się ogarnij.
- Kurwa, rozwiąż mnie - zażądał Shade, napinając w wysiłku mięśnie
pod misternie zaplątanymi kablami lampek. Girlanda związała razem jego
ręce od nadgarstków po łokcie.
- Nawet nie waż się go rozwiązywać - jakiś mężczyzna, którego głosu
nie rozpoznała, odezwał się z kuchni. Nalewał gorącej czekolady do ponad pół
tuzina kubków.- Trzeba mu przywrócić poczucie humoru. Ta suka Tina
najwidoczniej mu je zabrała.
- Kurwa rozwiąż mnie - Shade warknął przez zaciśnięte zęby.
- O moje... - powiedziała Vanessa z przodów busu.- ... niebiosa.
Pewnie sądziła, że widok przywiązanego do fotela Shade'a był seksowny
niezależnie od migających, kolorowych lampek i nieco krzywej gwiazdy na
jego głowie.
Owen zatrzymał się na końcu korytarza i otworzył dziwnie wąskie drzwi.
Wyciągnął ręcznik i podał go Lindsey. Strzepnęła z szyi topniejący śnieg.
Zaczął się rozpuszczać i spływać między jej piersi, ale chłód nie miał nic
wspólnego z tym jak twarde były jej sutki. W stu procentach były za to
odpowiedzialne piżmowy, słodki zapach wody kolońskiej Owena i szczere
spojrzenie jego niebieskich oczu.
U nasady jej kręgosłupa spoczęła dłoń i nie musiała się oglądać, by
wiedzieć, że Kellen stał tuż za nią. Ten delikatny ale i władczy dotyk był w stu
procentach odpowiedzialny za drżące pulsowanie w jej majtkach.
- Chciałabyś przebrać sweter?- głęboki, cichy głos Kellena sprawił, że
Lindsey zatrzepotały powieki.
Chciała rozerwać swój sweter i podpalić go. Dałoby jej to dobrą
wymówkę, aby być półnaga w obecności tych nieznajomych. Z wyjątkiem
tego, że nie czuła się tak, jakby byli nieznajomymi. Czuła się tak, jakby znała
cały zespół. I zdecydowanie chciała poznać ich lepiej. Zwłaszcza mężczyznę
przed nią i tego za nią, którzy sprawiali, że czuła się jak kawałek sera
rozpuszczony między dwoma gorącymi kawałkami chleba tostowego.
- Lindsey?- głos Kellena wyciągnął ją z fantazji.
I znał jej imię. Jezuśku.
- Um, tak - miała nadzieję, że jej głos nie zdradził jej entuzjazmu do
bycia nagą.- Macie coś, w co mogłabym się przebrać?- na przykład nic?
Owen otworzył drzwi na końcu korytarza i wszedł do sypialni. Lindsey
bez wahania poszła za nim. Kiedy drzwi zamknęły się za nią, to nie musiała
się odwracać, by wiedzieć, że Kellen też wszedł. Wyczuła za sobą jego
obecność.
- Jechałyście za nami, prawda?- zapytał Owen.
Zaczerwieniła się. Podejrzewała, że było to dość oczywiste.
- Moja przyjaciółka Vanessa i ja byłyśmy na waszym koncercie
dobroczynnym i wylądowałyśmy za waszym autobusem. Gdy zobaczyłyśmy,
że zjeżdżacie, to pomyślałyśmy, że może mogłybyśmy was poznać - nie było
to kłamstwo.
- I jak wyobrażałaś sobie, że potoczy się to spotkanie?- zapytał Kellen.
Drogi Boże, ten mężczyzna miał zachwycający głos. Miło też było na niego
patrzeć, ale sam tembr jego głosu wystarczył, by oddzielić ją od jej majtek.
Chciała się go posłuchać, chociaż o nic jej jeszcze nie poprosił.
- Cóż, nie sądziłam, że zostanę zaatakowana śnieżkami - powiedziała i
zaśmiała się. Jej śmiech zamarł, kiedy twarde ciało Kellena otarło się o nią od
tyłu. Zaparło jej dech w piersiach i zamknęła oczy. Jej ciało naturalnie oparło
się o jego. Był mocny. Twardy. Jego skóra była chłodna. I wyczuła ogromne
wybrzuszenie jego podniecenia przy swoim tyłeczku. O mój drogi Boże.
- Jesteś w typie Kelly'ego - powiedział Owen.
- Owszem, jesteś - ciepły oddech Kellena połaskotał wilgotny kosmyk
włosów przy jej uchu i ugięły się pod nią kolana.
Jedna z silnych dłoni Kellena znalazła się na jej brzuchu, by
powstrzymać ją przed osunięciem się na podłogę.
- Co chcesz z nią zrobić, Kelly?
- Chcę ją przywiązać i pożreć jej cipkę. Po tym jak skończę i gdy będzie
myślała, że nie dojdzie już więcej razy, to chce byś ją pieprzył, Owen, aby jej
udowodnić co innego - jego dłoń przesunęła się na jej piersi, zatrzymując się
tuż pod jej piersią.- Właśnie o tym myślałaś, gdy pojechałaś za nami w góry,
Lindsey?
Próbowała nabrać powietrza, ale tak kręciło się jej w głowie, że jej
mózg nie funkcjonował poprawnie. Czy on właśnie to powiedział? Czy
cierpiała na hipotermię w swoim samochodzie i miała halucynacje? To
wybrzuszenie przy jej tyłeczku było bardzo realne.
Kellen ugryzł ją w ucho i jej całe ciało szarpnęło się.
- Odpowiedz na moje pytanie.
Otworzyła oczy, Owen przygryzał swoją dolną wargę, czekając na jej
odpowiedź.
- Nie - szepnęła drżącym głosem.
Owen skrzywił się w rozczarowaniu i spojrzał nad jej głową na Kellena.
Kellen cofnął się o krok i Lindsey sięgnęła do tyłu, by znowu go do siebie
przyciągnąć.
- To o wiele więcej, niż się spodziewałam - powiedziała.- Ale chcę was.
Was obu. Byście to ze mną zrobili. I więcej.
- Jesteś pewna?- głęboki głos Kellena robił dziwne rzeczy, przez które
mrowiło jej w kręgosłupie.
- Tak.
- Nie będziesz w stanie uciec, gdy już cię zwiążę.
Serce zagrzmiało jej w piersiach. Co by jej zrobili, podczas gdy byłaby
bezbronna? Nie mogła się doczekać, aby się przekonać.
- Rozumiem.
- Kellen zna się na rzeczy. Jeżeli będzie ci groziło niebezpieczeństwo, to
przestanie - powiedział Owen.
- Będziesz na mojej łasce - szepnął Kellen.- Będę mógł z tobą zrobić co
tylko zechcę.
Jęknęła.
- Boisz się, skoro już o tym wiesz?- zapytał Kellen.- Drżysz dlatego, bo
boisz się, że zrobimy ci krzywdę?
- Nie - szepnęła.- Drżę dlatego, bo jestem tak podniecona, że zaraz
dojdę.
Chłodne dłonie Kellena wsunęły się pod jej sweterek i uniosły go, by
odsłonił się brzuch.
- Spraw, by przeszły ją dreszcze, Owen.
Owen pochylił się do przodu by pocałować, possać i poskubać zębami
jej brzuch. Natychmiast zawładnęły nią dreszcze. Ten mężczyzna miał
niesamowite usta.
Sweter Lindsey został ściągnięty przez jej głowę i chwilę później silne
dłonie Kellena chwyciły jej piersi. Przeklęła swój stanik, pragnąc mieć jego
chłodne dłonie przy swoich nagich sutkach. Naciskały na miseczki, szukając
rozkoszy jaką oferowały jego dłonie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyło całe ciało Lindsey.
- Hej, Kellen - po drugiej stronie drzwi rozległ się głos o silnym
teksańskim akcencie.
- Później zajmiemy się tą gorącą czekoladą, Tex - powiedział Kellen.
- Nie w tym rzecz. Ta laska tutaj próbuje pomóc Shade'owi się uwolnić i
chyba jakoś udało się jej odciąć krążenie do jego fiuta i jedną z jego nóg.
Kellen westchnął ciężko i opuścił dłonie. Lindsey stłumiła szloch
protestu, gdy jego ciepło zniknęło z jej pleców.
- Wrócę za chwilę - powiedział.- Owen, chcę by była dla mnie gotowa,
gdy wrócę.
- Będzie.
Lindsey nie była pewna o co im chodziło, ale miała nadzieję, że bycie
przygotowywaną wliczało więcej ust Owena na jej skórze.
Drzwi zamknęły się, gdy Kellen wyszedł z pokoju.
Owen uśmiechnął się do niej i nie mogła się powstrzymać, by
odwzajemnić uśmiech. Był słodki i seksowny i za każdym razem gdy na niego
spojrzała wywoływał w niej uczucie radości.
- Więc co Kellen miał na myśli, mówiąc, że masz mnie przygotować?- bo
już była napalona - jej płeć była gorąca, opuchnięta i aż z niej kapało. Była
napalone od chwili w której kilka godzin wcześniej Owen wszedł na scenę
audytorium. I jak potem na scenę wszedł każdy członek Sole Regret, to
intensywność jej pożądania znacznie wzrosła.
- Gdy Kellen ma ułożony plan gry, to się nie pieprzy. Chce cię nagą,
mokrą i przygotowaną.
Opadła jej szczęka, na co się roześmiał.
- Jak bardzo jesteś elastyczna, Lindsey?- zapytał.
Mogło się wydawać, że to Kellen lubił posiadać kontrole, ale zaczęła
wierzyć, że to Owen był tym tak naprawdę pokręconym.
Rozdział 6
Kellen skulił się, gdy zobaczył co mała pomocnica Shade'a zrobiła ze
skomplikowanym splotem, który stworzył wraz z Owenem, aby związać ich
wokalistę. I tak było to wystarczające wyzwanie z tym wzorem i
przeszkadzającymi lampkami, ale jeżeli ktoś nie wiedział co robić, to przy
wiązaniu i uwalnianiu można było zrobić wiele krzywdy tkance miękkiej. Na
szczęście Shade był bardziej twardy niż miękki, ale nie było mowy, by Kellen
był w stanie cofnąć ten bałagan. Sztuka uwalniania była niemal tak samo
praktykowana jak precyzyjne sekwencje wymagane, by kogoś prawidłowo
związać.
- Ty zrobiłaś ten bałagan?- Kellen zapytał uroczą, czarną dziewczynę,
która splotła razem dłonie i niemal zaczęła płakać.
- Nie ma czasu szukać winnego, po prostu wyciągnij mnie z tego -
powiedział Shade.
Kellen wyciągnął wtyczkę z kontaktu.
- Gabe, podaj mi nóż. Będziemy musieli go pociąć...
Zanim Kellen zdążył dokończyć zdanie, to młoda kobieta rzuciła się na
kolana Shade'a i praktycznie syknęła na Kellena. Roześmiałby się na próby
obronienia takiego wielkiego, muskularnego faceta, gdyby Shade'owi nie
groziły zakrzepy krwi i uszkodzenia tkanek z braku przypływu krwi.
- Ja mu pomogę - nalegała kobieta.- Nie tnijcie go.
- On nie potnie Shade'a - powiedział Gabe i rozdrażnieniem pokręcił
głowa.- Zamierza przeciąć przewody. A teraz złaź, Kellen musi najpierw
zobaczyć co trzeba zrobić.
Gabe podał Kellenowi nóż i gdy tylko zbawicielka Shade'a zeszła mu z
drogi, to Kellen spojrzał na szkopuły w oryginalnym projekcie Owena. Zerwał
jeden z przewodów blisko lewego ramienia Shade'a i kolejny przy jego
mostku. Kable nieco się rozluźniły i Shade z ulgą nabrał powietrza. Kellen
oddał nóż Gabe'owi.
- Mogłeś go rozciąć.
- Skąd miałem o tym wiedzieć?- powiedział Gabe.
- Czy to nie ty jesteś mózgiem operacji?
- Nie przy takim czymś.
- Cóż, gdybyś poluźnił jego ramiona - Kellen powiedział do Gabe'a. Nie
chciał już marnować czasu z tymi kolesiami, podczas w sypialni autobusu miał
to, czego potrzebował. I była tam sama ze swoim czarującym, najlepszym
przyjacielem.- Po prostu zacznij od ostatniego węzła i kontynuuj do przodu.
Pomyśl o tym jak o puzzlach.
- Ja go nie rozwiążę - powiedział Gabe.- Ty go uwolnij.
- Ja to zrobię - zaoferowała przyjaciółka Lindsey.
- Jak masz na imię?- zapytał ją Kellen.
- Vanessa.
- Vanessa, obiecujesz, że będziesz cierpliwa i nie będziesz szarpać za
liny, gdy będziesz go rozwiązywać?
- Obiecuję, że nie będę szarpać za liny - powiedziała.- Ale w jego
spodniach jest coś innego, za co chciałabym pociągnąć - parsknęła
śmiechem, kiedy Kellen otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- W takim razie cię z tym zostawię - powiedział Kellen.- Ostatnio był
bardzo marudny. Może lodzik przed publicznością go rozluźni.
Vanessie opadła szczęka. Kellen doszedł do wniosku, że nie była
przyzwyczajona do mężczyzn, którzy odpowiadali na jej dziwaczne ogłoszenia
swoimi własnymi.
Jej ciemne oczy przesunęły się do drzwi sypiali.
- Bądź dobry dla Lindsey - powiedziała.
- Och, będę dla niej dobry - obiecał Kellen.- Ale nie przejmuj się, gdy
będzie krzyczeć.
Rozdział 7
Gdy tylko Kellen wyszedł, aby uratować Shade'a od jego pomocnicy, to
Owen zamknął drzwi i odwrócił się do Lindsey.
Wiedział, że Kellen mógł się wydawać nieco przytłaczający, skoro się go
nie znało. Owen się cieszył, że poszedł na moment, aby mógł osobiście
porozmawiać z Lindsey. Chciał, aby była w stanie się zrelaksować. Jej
przyspieszony oddech podpowiedział mu, że była o wiele bardziej
zdenerwowana, niż po sobie pokazywała. Z własnego doświadczenia jaki
ekscytujący był seks bez zobowiązań z nieznajomym, ale również mogło to
być niezręczne i nieco przerażające. Zwłaszcza w sytuacji, w której kobieta
miała do czynienia z dwoma hałaśliwymi facetami.
- Nie chcę, byś czuła się jakbyś musiała zrobić coś, czego nie chcesz -
powiedział Owen, ściągając czapkę Mikołaja z głowy i próbując wygładzić
swoje włosy. Zapomniał, że wciąż nosił to świąteczne akcesorium. A nie było
nic świątecznego w tym, czym zamierzał obdarzyć słodką Lindsey.
- Żartujesz sobie?- powiedziała ze śmiechem.- Nawet nie masz pojęcia
jakie miałam brudne myśli, gdy patrzyłam na was na scenie.
- Tak, cóż, jesteśmy bandą zwykłych facetów, którym trafiło się tworzyć
muzykę, która podoba się wielu ludziom.
- Jesteście też cholernie seksowni.
Owen uśmiechnął się. Nigdy go nie męczyło dopieszczanie jego ego.
Czasami zastanawiał się jak w ogóle udało mu się przeżyć, zanim sława
zastukała do jego drzwi.
- Ty też jesteś cholernie seksowna, Lindsey.
Przysunęła się bliżej, aż stanęła na wprost niego. Jej soczyste piersi
znajdowały się cal od jego torsu. Był bardzo świadomy, że Kellen polecił mu,
by ją przygotował i pewnie spodziewał się, że do czasu gdy wróci, to będzie
przygotowana i wymasowana do bycia uległą. Ale Owen potrzebował kilku
minut, by poznać dziewczynę, zanim rozebrałby ją i zabrał się do rzeczy. Tylko
chwile.
- Tak więc, Lindsey, czym zajmujesz się na co dzień?
- Pracuję jako bankier inwestycyjny. W sumie to dopiero co zaczęłam.
Pierwsza praca po studiach. Do tej pory niezbyt dobrze mi idzie. Nie mam
dobrego instynktu, gdy chodzi o zbieranie zapasów.
- Myślałem, że z takim ciałem jesteś modelką.
Uniosła na niego brew. Nie kupowała jego gadek. Przeszedł więc do
planu B.
- Dlaczego dzisiaj jechałaś za busem?
- Mam listę do pieprzenia. Zawsze byłeś na jej szczycie.
- Listę do pieprzenia?
- Tak, moja przyjaciółka Vanessa i ja stworzyłyśmy lstę trzech facetów,
których najbardziej chciałybyśmy przelecieć. Jesteś na niej ty i Kellen i jakiś
piłkarz, którego imienia nie mogę sobie teraz przypomnieć.
- Jestem przed Kelly'm na tej liście? Wiem ile dziewczyn doprowadza do
szaleństwa.
Zarumieniła się.
- Jest na drugim miejscu. Niemal remisujecie.
- Cóż, żebyś wiedziała czego się spodziewać, Kellen cię nie przeleci -
powiedział Owen.
Lindsey ściągnęła razem brwi.
- Nie po to mnie tutaj zaprosił?
Owen pokręcił głową.
- Nie. Nie mówię, że cię nie dotknie, ale jeśli chodzi o prawdziwy akt, to
nie posunie się tak daleko - czego nie zrobił od czasu, gdy zmarła Sara.
Wszystkie dziewczyny, na których widok Kellenowi bulgotała krew, to miały
niebieskie, niewinne oczy Sary. Owen zastanawiał się, czy Kelly zdawał sobie
sprawę z tego jaki był oczywisty.
Lindsey opadła szczęka.
- Jest prawiczkiem?
Owen zaśmiał się.
- Nie nazwałbym go prawiczkiem. Bardzo się dyskryminuje gdzie ma
włożyć swego penisa - uśmiechnął się do niej.- Ale nie tam, gdzie ma włożyć
swój język.
Lindsey zadrżała.
- Ja, z drugiej strony, całkowicie cię przelecę.
- Dzięki Bogu - zachichotała.- Więc zrobimy to teraz czy poczekamy na
Kellena?
- Wiesz, to dla niego długi rytuał. Myślałem, że może chciałabyś na
początek nieco porozmawiać. Gdy za coś się zabiera, to staje się bardzo
intensywny.
- To rytuał?- spojrzała na drzwi.- Co masz na myśli? Nie jestem
dziewicą, jeśli uważa, że pasuję na dobrą ofiarę dla bogów.
Owen pokręcił głową.
- Nie, nie w ten sposób. Myśli, że seks jest w jakimś rodzaju duchowym
połączeniem z ziemią. Że ciało jest bramą do duszy człowieka. Że właściwy
kontakt między dwojgiem ludzi podczas seksu może stać się religijnym
doświadczeniem. Właśnie tylko dlatego posuwa się tak daleko. Jest to dla
niego zdecydowanie bardziej osobiste niż dla większości facetów - co było po
części i prawda i chroniło wciąż zranione serce Kellena od pytań, jakie
mogłaby zadać Lindsey.- Myślisz, że to dziwne?- bo jeśli ta kobieta byłaby w
jakiś sposób krytyczna do Kelly'ego, to Owen momentalnie odprowadziłby ją
do jej zasypanego śniegiem samochodu.
- Nie dziwne - powiedziała.- Ale interesujące. Więc jeśli kobieta
przekona go, by uprawiał z nią seks to...
- To sądzę, że pokocha ją na zawsze - zachichotał Owen.- Nie licz na to,
laleczko. Jeszcze nie jest gotowy na miłość. Ale za to poczujesz się przy nas
wspaniale.
Lindsey położyła płasko dłonie na jego torsie i spojrzała na niego.
- Jestem gotowa na wszystko co dla mnie macie.
Objął ją, przyciągając ją do siebie, by trzymać ją luźno przy swoim
torsie. Jej całe ciało trzęsło się. Tak jak podejrzewał, była o wiele bardziej
pewna siebie w słowach niż czynach. Owen pogładził ją delikatnie po plecach
i pocałował miękko we włosy. Nie będzie czasu na czułości, gdy wróci na
Kellen i chociaż drżały mu jaja na samą myśl o tym co razem robili z Kellenem
w takich sytuacjach, to lubił nawiązywać tą małą więź z partnerkami, zanim
się rozbierali. Lindsey otarła się twarzą o jego szyję, jej wargi znalazły puls na
jego gardle. Złożyła mokry, ssący pocałunek na tym wrażliwym miejscu i
uczucie to wystrzeliło prosto do jego jaj. Dobra, mógł się przyznać. Naprawdę
nie trzeba było wiele, by go uwieść.
Miękkie piersi Lindsey rozgrzały się przy jego torsie.
- Mogę ściągnąć z ciebie koszulkę?- zapytała.- Chcę czuć przy sobie
twoją nagą skórę - nie oderwała od niego oczu, gdy sięgnęła do rąbka jego
koszulki.- Owen - szepnęła. Ściągnęła jego koszulkę i westchnęła z
podniecenia, gdy jej wzrok omiótł tusz na jego piersi i kolczyki w każdym
sutku.- Twoje ciało jest jeszcze bardziej seksowne, niż sobie wyobrażałam.
Owen uśmiechnął się. W przeciwieństwie do Kellena to przez większość
czasu nosił koszulki, ale ćwiczył tak samo często jak jego przyjaciel, aby dla
kobiet utrzymać mięśnie w formie.
Lindsey przykleiła się do jego torsu. Ciepło jej skóry przesiąkło do jego
myśli, aż wszystko o czym mógł myśleć, to ciepłe, miękkie kobiece ciało, w
którym zanurzyłby się po jądra. Położył obie dłonie na jej plecach i
przyciągnął ją do siebie, tak że teraz jej piersi całkowicie rozpłaszczyły się na
jego torsie. Kellen padnie, gdy zobaczy jaka będzie gotowa. Nie ważne
jakiego była kształtu czy rozmiaru, bo i tak zamieni jej ciało w dzieło sztuki,
ale ale obydwoje lubili sposób w jaki wyglądały liny, gdy wpijały się w parę
pełnych piersi.
Co Kellen tak długo robił?
Owen zaczął masować plecy Lindsey, ugniatając jej mięśnie, aż
rozpłynęła się przy nim jak masło.
- Myślę, że Kellen chciałby mi pomóc przy tej części - powiedział Owen.
- Przy jakiej części?- Lindsey uniosła głowę, by na niego spojrzeć.
Wyglądała spokojnie. Niebawem już przestanie tak wyglądać.
- W przygotowywaniu twojego ciała.
- Och, moje ciało jest przygotowane od momentu w którym dzisiejszego
wieczoru wszedłeś na scenę, Owen.
Zaśmiał się nisko w gardle.
- Szczerze w to wątpię.
Klamka drzwi obróciła się, na co Owen się cofnął, wciągając ze sobą
Lindsey głębiej w pokój. Kellen uśmiechnął się, gdy zamknął za sobą drzwi.
Rozdział 8
Lindsey z całą pewnością umarła i poszła do nieba. Nie tyko była
półnaga w ramionach Owena Mitchella, ale Kellen Jamison właśnie wszedł do
pokoju i patrzył na nią jakby była jego ucztą na święto Dziękczynienia. Było
to słodkie, że Owen próbował sprawić, by poczuła się komfortowo wobec
tego co miało się stać między nimi, ale szczerze mówiąc, to nie musiał tego
robić. Mówiła poważnie, że był na szczycie jej listy do pieprzenia. I Kellen
naprawdę zawsze był drugi, ale gdy teraz byli wszyscy razem w sypialni busu,
to zauważyła jaka była krótkowzroczna. Miała ich obu na raz. Była to
prawdziwa wisienka na torcie seksualnej rozkoszy. Przetrwa samą myśl o
byciu z nimi obojgiem? Nawet jeżeli Kellen miał niezwykły sposób myślenia o
seksie, to była bardzo chętna, aby zobaczyć jak potoczy się ten jego rytuał.
- Myślałem, że do tej pory posuniecie się dalej - Kellen stanął za
Lindsey. Gdy chłodna skóra jego torsu przycisnęła się do jej nagich pleców, to
nie martwiła się jękiem rozkoszy, jaki uciekł jej z ust. Bycie w kanapce dwóch
najseksowniejszych mężczyzn o jakich kiedykolwiek fantazjowała, Lindsey
naprawdę pomyślała, że umarła i poszła do nieba.
Ręce Kellena wsunęły się między brzuch Lindsey i Owena. Pogładził jej
skórę swoimi długimi, silnymi palcami. Tymi samymi, które użył do
przyprawienie o śpiew sześć strun jego gitary. Dłonie Owena wsunęły się na
jej plecy, by także ją pieścić.
Dłonie Kellena zacisnęły się na jej piersiach i zadrżała.
- Piękna - wszeptał.- Nie mogę się doczekać, aż stworzę sztukę z twoim
ciałem.
- Hmm? - mruknęła.
Kellen i Owen odsunęli się w tej samej chwili i musiała zrobić krok, by
nie osunąć się na podłogę.
- Ściągnij dla nas spodnie, Lindsey - powiedział Kellen.
Bez najmniejszego wahania rozpięła dżinsy i zsunęła je. Walcząc, by
ściągnąć swoje kozaki i skarpetki, gdy stała, zdecydowała, że w tej chwili
musiała być kompletnie nieatrakcyjna, gdy rozbierała się bez gracji.
- Ma na to idealny kształt - powiedział Owen.
- Dostrzegłem to na samym początku - powiedział Kellen.
Stała tam w staniku i majtkach, walcząc z chęcią zakrycia się. Obydwoje
uważnie się jej przyglądali.
- Diamentowy splot?- Owen zapytał Kellena.
- Z wyjątkiem jej piersi i tyłeczka. Weźmiemy je w klatkę.
- O czym rozmawiacie?- zapytała Lindsey.
- Mówiłaś, że nie masz nic przeciwko byciu związaną - powiedział
Kellen.- Nie zmieniłaś zdania, prawda?
Zerknęła na Owena, który uśmiechał się do niej ciepło i spojrzała z
powrotem na Kellena, który był jeszcze bardziej intensywny. Sposób w jaki na
nią patrzył był niemal zwierzęcy.
- Nie, nie zmieniłam zdania.
- To nie będzie boleć - powiedział Owen.
- Nie boję się - owszem, nieco zdezorientowana. I bardziej napalona niż
pustynna ropucha. Ale nie wystraszona.- Mam też ściągnąć majtki?- mimo to
jej uda trzęsły się na samą myśl o byciu całkowicie rozebraną, całkowicie
odkrytą przed dwoma mężczyznami, których idealizowała, to jej głos był
zaskakująco spokojny.
- Owen się tym zajmie - powiedział Kellen.- Idź po olejek - powiedział
do Owena.
- Który?
Kellen zaskoczył ją tym, że wziął ją w uścisk, który teraz był całkiem
ciepły. Zaciągnął się głęboko.
- Wiciokrzew - powiedział.- Niesamowicie pachniesz - szepnął do niej,
gdy Owen zaczął przeszukiwać szafkę po drugiej stronie pokoju.- Nie mogę
się doczekać, by posmakować twojego orgazmu.
Lindsey zadrżała na samą myśl tego mężczyzny i jego głowy między
swoimi udami. Chciała wziąć w garść jego długie, jedwabiste włosy i
zakołysać swoją cipką przy jego twarzy. I chciała, aby Owen wbijał się do ust,
by mogła go ssać, podczas gdy Kellen zajadałby się nią. Nie była pewna, czy
byli otwarci na takie sugestie, więc uczepiła się tej myśli i twardej piersi
Kellena, aż Owen wrócił i odpiął jej biustonosz w wyćwiczonym ruchu.
Lindsey jęknęła, gdy dłonie Owena sięgnęły wokół niej i zaczęły wcierać
olejek w skórę na jej brzuchu. Zaczął na wrażliwym ciele powyżej linii jej
majtek i przesunął się w górę, pocierając palcami w małych kręgach, bardziej
głęboko masując kciukami. Chwilę później Kellen nalał słodko pachnącego
olejku na dłonie i stojąc przed nią, sięgnął do tyłu by wmasować olejek w
dolną część jej pleców. Obydwoje przesunęli się wyżej - oboje dokładni,
skrupulatni i delikatni w swoich technikach. Owen nabrał dwie kolejne garści
olejku i pokrył nim jej piersi, masując je w powolnych kręgach. Kusiło ją, by
się odchylić i przylgnąć do jego torsu, ale dłonie Kellena właśnie pieściły ją
tuż pod łopatkami i nie chciała przerwać tego zmysłowego pojedynku. Nie
mogła nawet otworzyć oczu, by spojrzeć na wspaniały męski okaz przed nią.
Mogła się tylko skoncentrować na uczuciu ich dłoni, którzy zmieniali jej
mięśnie w zachwycone kałuże relaksu.
- Ma piękne piersi - szepnął Owen. Jego oddech połaskotał jej włosy,
chociaż jego ciało nie przyciskało się do jej pleców, to i tak wyczuła za sobą
ciepło jego skóry.
- Są piękne - powiedział Kellen.- Każdy jej skrawek jest piękny.
Lindsey chciała temu zaprzeczyć. Miała dodatkowe dwa kilogramy i
ostatnio ciągle czuła się puszysta.
- Jej pulchne ciało będzie wyglądać pięknie w twoich linach - powiedział
Owen.
Więc zauważyli, że nie była cienka jak szyna.
- Jestem twardy na samą myśl o tym.
Dłonie Owena przesunęły się pod krągłości jej piersi i uniosły je.
- Będziemy musieli opracować sposób, aby te śliczne, różowe sutki były
stale twarde.
Coś ciepłego i mokrego spłynęło po powierzchni jednej końcówki jej
piersi. Lindsey otworzyła oczy i usta w zaciekawieniu. Spojrzała w dół, by
dostrzec Kellena który lizał jej sutek, jakby próbował zgarnąć resztki
puddingu z dna miseczki.
Owen pieścił jej pierś.
Kellen ocierał ustami o jej szczyt.
O Boże.
Uniosła ręce i wsunęła place w włosy Kellena, które sięgały mu do
ramion. Były przy jej palcach jak jedwab.
Przechylił głowę, by móc na nią spojrzeć, podczas gdy jego język
muskał jej wrażliwy sutek. Jego oczy były tak ciemne, że były niemal czarne
w tym oświetleniu. Jego spojrzenie przyciągnęło ją, aż nie mogła oderwać
wzroku.
- Z całą pewnością musimy sprawić, by były twarde - powiedział Kellen.-
Są takie śliczne, gdy są twarde - musnął językiem jej drugi sutek i jej całe
ciało zadrżało.- Musimy znaleźć dla nich pierścienie.
Nie miała pojęcia co miał na myśli, ale nie obchodziło jej czy znajdzie
się w pierścieniach, linach czy czymkolwiek innym. Chciała doświadczyć
wszystkiego, co mieli do zaoferowania jej ciału.
Kellen ugryzł mocno jej sutek zębami, zanim ukląkł na podłodze. Po
wyciśnięciu większej ilości olejku z buteleczki, zaczął wmasowywać go w jej
uda. Oparł czoło na jej podbrzuszu i zaciągnął się głęboko przez nos.
- Boże, maleńka, już czuję zapach twojego podniecenia - bardziej
rozsunął jej uda, wcierając olejek w wewnętrzną część ud.
- Pragniesz mnie?- zapytał Kellen.
- Tak.
- A Owena?
- Tak. Was obu.
- Jesteś mokra?
- O tak - szepnęła, a jej cipka zacisnęła się z podniecenia.
- Założę się, że jesteś słodka - szepnął.- Jesteś słodka, Lindsey?
Spróbowałaś kiedyś samej siebie?
- Nie możesz jej spróbować, jeśli nie jest gotowa - wtrącił Owen.
- Właśnie dlatego poprosiłem cię, byś ją dla mnie przegotował, Owen -
powiedział.- Co robiłeś gdy ja rozwiązywałem Shade'a?
- Rozmawiałem.
Kellen prychnął.
- Domyśliłem się.
- Jestem gotowa - nalegała Lindsey. Lindsey była bardziej niż gotowa,
gdy patrzyła na szczyt głowy Kellena, czuła jego gorący oddech na swoim
podbrzuszu, widziała jego szerokie ramiona, które były brązowo i ozdobione
kolorowymi tatuażami, które ciągnęły się w dół jego obu rąk w rękawach. Jej
soki już przemoczyły jej majtki i zwilżyły uda.
- Nie bardzo - powiedział Kellen.- Ale szybko rozwiążemy ten szkopuł.
Owen wmasował olejek w jej kark i ramiona. Nie była pewna jakim
cudem wciąż stała. Przyciągnął ją tak, że opierała się o niego plecami,
podczas gdy masował jej ręce, gdy Kellen, który klęczał u jej stóp, wcierał
olejek w dolną część jej nóg. Ciągle głęboko się zaciągał i wypuszczał gorące,
zdyszane oddechy, które przenikały przez jej majtki. Panie, samo uczucie
starczyło, by wysłać ją w spirali do nirwany.
- Może ja powinienem popracować nad dolną połową, stary. Chyba
tracisz kontrolę.
- Lindsey - Kellen powiedział spokojnie.- Idź położyć się na łóżku.
Owen puścił dłoń, którą dokładnie masował i się odsunął. Lindsey
nawet nie kwestionowała polecenia Kellena.
- Ściągnij całą pościel z wyjątkiem prześcieradła - dodał Kellen.- I
zaczekaj na nas.
Zrobiła to co jej powiedział, odrzucając pudrowo niebieską pościel na
podłogę. Rozciągnęła się na łóżku i patrzyła jak Kellen i Owen przeszukują
długie szuflady, które były wbudowane w ścianę.
- Niebieskie?- zapytał Kellen, gdy otworzył szufladę.- Jak jej oczy?
Owen zamknął szufladę.
- Jest Boże Narodzenie. Wybierzmy dzisiaj coś bardziej świątecznego.
- Czerwień i zieleń?
Skinął głową.
- I złoto.
Kellen zerknął przez ramię na Lindsey.
- Będzie wyglądać spektakularnie w złocie.
Nie była pewna, czy powinna im podziękować za komplement, skoro nie
wiedziała dlaczego dyskutowali na temat kolorów. Kellen wyciągnął kilka
długości zielonych i czerwonych lin i upuścił je na materac obok Lindsey.
- To twoja ostatnia szansa, aby się wycofać, Lindsey - powiedział Kellen.
Na chwilę zatrzymało się jej serce. Spojrzała na Owena, który
przewrócił oczami na Kellena. Była całkiem pewna, że wymamrotał
bezgłośnie Pan Drama. Przypomniała sobie jak Owen powiedział jej, że Kellen
przestałby, jeśli by go poprosiła. Chciał dodać pewną krawędź do jej
doznania.
- Nie chcę się wycofać - powiedziała.- Nie mogę się doczekać, by
dowiedzieć się co zamierzacie ze mną zrobić.
Wzięli się do pracy. Zaczęli tworzyć siatkę z czerwonych sznurów,
związywali węzły, by utworzyć okrągły wzór, który strasznie przypomniał
Lindsey łapacza snów, z kwadratowym otworem na środku. Nie miała pojęcia
co zamierzali z tym zrobić, dopóki Kellen włożył w otwór jej lewą pierś i
ostrożnie go napiął, tak że nigdy nie była bardziej świadoma swojej własnej
piersi. Jej skóra została podzielona przez diamentowe sekwencje lin. Jej sutek
wystawał przez dziurę na środku wzoru. Owen pochylił głowę i musnął go
językiem. Stwardniał pod jego uwagą, gdy rozkosz rozpromieniała we
wszystkich kierunkach. Kellen mocniej napiął liny.
Oddech eksplodował jej z płuc, gdy przez jej pierś przeszło milion
odczuć, koncentrujących się na języku na samym szycie.
- Owen - jęknęła.
Podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.
- Jest jeszcze więcej.
Wkrótce Kellen związał jej obie piersi w linii, a Owen sprawił, że
stwardniały jej sutki.
Zatrzymali się, by po napawać się widokiem jej ciała.
- Cudownie - Kellen powiedział bez tchu.- Ręce na boki. Nie chcę, by
blokowały widok twoich wspaniałych piersi.
Lindsey została podniesiona do pozycji siedzącej. Wkrótce jej ręce
zostały przymocowane po łokcie do jej boków. Napięcie lin skoncentrowało
się na środków jej pleców, a kolejna lina rozciągnęła się wzdłuż jej ramion.
Przywiązali złote pierścienie do lin przy jej bokach. Zerknęła na sufit, szukając
haków.
- Na co są te pierścienie?
- Nie użyjemy ich, by cię zawiesić - powiedział Kellen.- Niebawem
zobaczysz do czego będą służyć.
Znowu pchnęli ją na plecy i chociaż miała wolne ręce i nogi, to nie była
w stanie z nimi walczyć, jeśli musiałaby. Coś w byciu tak całkowicie
bezbronną było zarówno ekscytujące jak i przerażające. Serce biło jej dwa
razy szybciej i nie mogła złapać wystarczająco dużo powietrza. Walczyła z
uczuciem duszenia się, gdy pokój zdawał się kurczyć a sufit spadać na nią.
- Wszystko w porządku?- zapytał Owen. Pochylił się w jej linię wzroku i
odgarnął włosy z jej rozpalonych policzków. Ściany znowu się cofnęły, gdy
skupiła się na Owenie.- Jeżeli masz atak paniki, to w każdej chwili możemy
cię rozciąć.
- I zniszczyć te wszystkie piękne więzy, które spletliście?- uśmiechnęła
się, zmuszając się do opanowania nadmiernego sapania. Tak naprawdę nie
chciała, aby przestawali. Podobało jej się uczucie w jakie liny wpijały się w jej
skórę. Sprawiały, że była świadoma swego ciała. Uwielbiała to. Bycie
związaną było całkiem inną sprawą, ale mogła wytrzymać.
Dłonie Kellena na górnej, elastycznej części jej majtek sprawiły, że
odruchowo ścisnęła nogi.
- Jeżeli zamkniesz na mnie uda, to cię zleje - powiedział Kellen.
Kusiło ją, by go odepchnąć i zacisnąć razem uda, by ją sprał, ale jej uda
miały inny pomysł i od razu się rozluźniły. Powoli zsunął jej majtki w dół ud i
odrzucił je na bok. Kellen powoli pracował nad jej lewą nogą, podczas gdy
Owen ostrożnie kopiował kolekcję splotów Kellena na jej prawej. Związali jej
nogi, tak że było zgięte w kolanach i biodrach - była to nieco bardziej surowa
pozycja embrionalna. Ciężko pracowali, aby rozciągnąć ją do pozycji o której
nie miała pojęcia, że była w stanie osiągnąć. Masowali jej mięśnie i
wyprostowali stawy, aż nie czuła bólu, gdy jej pięty sięgnęły do tyłów jej ud,
a same nogi zostały szeroko rozsunięte. Czuła się strasznie odkryta, skoro nie
było sposobu, aby choć o cal mogła zamknąć nogi.
Para wspaniałych mężczyzn odsunęła się, ona zaś zaczęła walczyć, aby
powstrzymać swoje drżące mięśnie od opadnięcia.
- Pozwól by utrzymały cię liny, Lindsey - Kellen powiedział cicho.- Nie
walcz z nimi.
- Pomyśl o nich jak o hamaku - zasugerował Owen.
Nie walczyła długo z linami, bo zwyczajnie nie miała na to siły. Gdy
tylko zwiotczała, to liny wsparły całkowicie jej i nagle zapragnęła, by te
wszystkie krążki które dołączyli do swojego dzieła, zostały użyte, aby mogła
zawisnąć. Żałowała także, że na suficie nie było lustra, aby mogła powiększyć
swoje spojrzenie peryferyjne. Lindsey nigdy nie czuła się bardziej piękna -
teraz jej ciało było cenione niczym dzieło sztuki. Chciała zostać pokazana na
wystawie. Jej kończyny były rozkosznie wspierane przez sznury, jakby
trzymały ją w czułym uścisku. Będąc w kokonie przyjemności i nacisku, jej
mięśnie zostały rozciągnięte do granic możliwości, jakby robiła jakąś jogę
wspomaganą na linach. Czuła w mięśniach tylko najmniejsze ukłucie bólu.
- Czuję się... - zassała do płuc zachwycony oddech.- Niesamowicie.
Kellen uśmiechnął się. Nie była pewna, by wcześniej widziała jak się
uśmiecha. Owen ciągle się uśmiechał, ale Kellen zdawał się oszczędzać
uśmiechy na szczególne okazje.
- Teraz cię obrócimy. Owen nie da ci spaść - z twarzą w kolanach
Owena, swoimi kolanami na materacu i tyłeczkiem wystawionym w stronę
sufitu, została obdarzone najbardziej zmysłowym masażem, jaki kiedykolwiek
jej się trafił. Duże dłonie ścisnęły globy jej tyłeczka, aż jej tylne wejście
zadrżało i zaczęła kwilić, aby ktoś w nią wszedł.
- Och - szepnęła rozpaczliwie.
- Wypróbuj czegoś ze skarbów Gabe'a - powiedział Owen.
Otarła się twarzą o jego kolana, żałując że nie ściągnął spodni, by
mogła wziąć go do ust. Nie wiedziała czego się spodziewać, odkąd była
związana, ale bycie taką bezradną sprawiło, że chciała zadowolić tego faceta.
I tamtego. Ich obydwóch. Ale nie mogła. Musiała czekać, aż zdecydują się z
nią w końcu zrobić to, co chcieli.
Kellen zszedł z łóżka.
- Owen - szepnęła.- Daj mi ci obciągnąć.
Pogładził ją po włosach.
- Nie mogę jeszcze na to pozwolić. Będę musiał długo poczekać, zanim
nadejdzie moja kolej.
- Nie musisz czekać - zapewniła go.
Coś zimnego i śliskiego trąciło ją w tyłeczek. Jej środek zacisnął się na
nieoczekiwane wtargnięcie i zadrżała w ekstazie.
- Och!
Nie widziała co robił Kellen, ale czuła jak liny na jej tyłeczku zsuwają się
i wpijają w jej skórę. Cokolwiek włożył jej do tyłeczka, to doprowadzało ją to
do szaleństwa z potrzeby.
- Skończyłeś już?- szepnęła.- Cała płonę.
- Boże, twój tyłeczek wygląda niesamowicie - powiedział Owen. Puścił
górną część jej ciała i próbowała nie przewrócić się na bok. Chwycił jej tyłek
w obie ręce i ścisnął razem pośladki, sprawiając, że była w pełni świadoma
wszystkich lin, które naciskały na jej skórę i wciskały w jej tyłeczek ten
niesamowity przedmiot. Wsunął się tylko o cal głębiej, ale jego kształt
podniecał ją jak nic, czego do tej pory doświadczyła. Sposób w jaki drażnił się
z jej ciasną dziurką, sprawiał, że jej cipka skurczyła się w spazmach
niezaspokojonej potrzeby.
- Teraz jest czas na dotyk Kelly'ego - szepnął Owen. Brzmiał na dziwnie
dumnego ze swojego przyjaciela.
Znowu położyli Lindsey na plecach i Owen odsunął się, odkąd liny łatwo
utrzymywały jej ciało w stabilnej pozycji, kiedy jej twarz została skierowana
ku górze. Kellen chwycił złoty, satynowy sznur i zaczął splatać węzły. Potem
przesunął linę przez kolekcję pierścieni, które uniosły się wokół obwodu jej
ciała. Węzeł znalazł się bezpośrednio na jej sutku i lina przesunęła się przez
kolejne obręcze. Kiedy lina przeszła przez kolejny sutek, to związał kolejny
węzeł i zaczął przeciskać linę przez krążki po drugiej stronie jej ciała.
Kiedy skończył, to węzły lin ocierały się o każdy sutek. Doprowadzało ją
to do szaleństwa. Ukląkł między jej udami i chwycił oba końce liny, by
pociągnąć je tam i z powrotem. Liny przesunęły się łatwo przez obręcze i
ocierały się o twarde sutki Lindsey, aż mimowolnie wygięła plecy w łuk.
Napięła na chwilę wszystkie wiązania, zanim zwiotczała. Rozkosz
promieniująca z jej sutków obrała różne kierunki, podążając za szlakami lin,
rozkwitając na nich. Już była blisko orgazmu.
- Anal sprawia ci przyjemność, Lindsey?- zapytał Kellen.- Chciałabyś,
abym pociągnął tą małą wtyczką, jaką w ciebie włożyłem? Ma krążek, przez
który mogę przełożyć linę.
Jedyne słowo, jakie naprawdę zarejestrowała, to przyjemność. I chciała
jej więcej. Jej ciało błagało o więcej.
- Tak - jęknęła.
Nie widziała co Kellen robił między ej udami, ale poczuła szarpnięcie w
swoi tyłeczku, gdy przesunął przez coś linę. Jej cipka była opuchnięta,
obolała i aż z niej kapało. Jej łechtaczka była tak podniecona, że aż
doprowadzała ją do szaleństwa. Wtyczka w jej tyłeczku sprawiała, że drżała
w niespełnionych spazmach. Poczekali aż znowu opadła, zanim pociągnęli za
każdą linę blisko jej bioder, które pociągnęły za wtyczkę w jej pomarszczonej
dziurce, by doprowadzić ją do szaleństwa. Jej cipka zacisnęła się w
zdecydowanie nie satysfakcjonującym orgazmie.
- Och, proszę - błagała. Musiała dojść znacznie mocniej, aby być
zadowoloną.
- Prawie, Lindsey - Kellen obiecał łagodnie.- Jesteś prawie gotowa.
Starannie związał wolne końce lin przy jej nadgarstkach, a następnie te
na jej biodrach.
- Jesteś odpowiedzialna za zadowalanie swoich sutków i tyłeczka -
powiedział jej Kellen. Pokazał jej najlżejszy ruch dolnej części rąk, przez które
węzły otarły się o jej wrażliwe sutki, a wtyczka w jej dziurce poruszyła się.
Nie mogła stymulować jednej, bez drugiej i nie miała nic przeciwko w
zadowalaniu samej siebie.
- O Boże - jęknęła, nieruchomiejąc i znowu zaczynając poruszać
nadgarstkami, aby stymulować siebie, aż nadszedł kolejny droczący orgazm.
O Boże, zaraz będzie eksplodować. Tak bardzo musiała zostać przerżnięta.
- Proszę, pieprz mnie. Proszę. Proszę.
- Myślę, że tym razem przeszedłeś samego siebie, Kelly - powiedział
Owen.
Dołączyli do niej na łóżku. Owen przy jej głowie. Kellen na dole. Uniosła
głowę, by spojrzeć na Kelly'ego. Patrzył na jej w pełni odkrytą cipkę z głodem
w swoich ciemnych oczach. O Boże. Potarła węzłami o sutki i szybciej
szarpnęła za tyłeczek. Musiała dojść. Musiała dojść. Musiała. Musiała. Teraz.
Och. Mogła dojść od takiej stymulacji? Była blisko. Tak blisko.
- Pocałuję cię w usta, abyś nie była zbyt głośna - powiedział Owen.-
Dobrze?
Skinęła głową. Zrób ze mną co tylko chcesz, pomyślała. Cokolwiek. Po
prostu zrób coś. Owen pochylił się nad jej głową, by pochwycić jej usta do góry
nogami w długim, leniwym pocałunku. Odsunął się delikatnie i szepnął:
- Kelly niebawem cię doprowadzi do szczytu. Nie pracuj tak ciężko.
Spokojnie, kochanie.
Patrzyła jak Kelly związuje swoje długie głowy za pomocą skórzanego
paska. Wyciągnął się na brzuchu między jej szeroko rozsuniętymi udami i
wtedy Owen znowu zablokował jej widok, ponownie ją całując. Panie, ten
facet miał niezwykle silne i zmysłowe usta. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby
chwycił to gorące, obolałe ciało między udami w taki pocałunek.
Ciepły oddech owiał jej opuchniętą cipkę. Zadrżała i krzyknęła przy
uporczywych ustach Owena. Pocałował ją głębiej, jego język droczył się z jej.
Jego palce zaczęły śledzić wzory na nagim ciele jej ramion między linami.
Ciepły, miękki język musnął otwarcie między jej udami i niemal zerwała
się z materaca.
Owen rozsypał otwarte pocałunki po jej szczęce.
- Spokojnie - szepnął.- Niebawem cię wzniesie na szczyt.
Jęknęła, gdy Kellen zaczął powoli i metodycznie muskać jej wejście
delikatnym wirowaniem swojego języka. Szarpnęła biodrami. Walczyła z
linami, które przytrzymywały jej rozsunięte nogi, strasznie chcąc wbić pięty w
plecy Kellena i wcisnąć swoją płeć w jego twarz, ale nie była w stanie się
ruszyć.
- Chcę pieprzenia - powiedziała.- Potrzebuję tego - nie mogła uwierzyć,
że te słowa wyrwały się z jej ust, ani w to jak bardzo miała je na myśli.
- Kelly, zlituj się nad nią - powiedział Owen.
Nikczemny chichot Kellena w ogóle nie uspokoił jej myśli. Jego język
musnął jej łechtaczkę i całe jej ciało wyprostowało się w orgazmie. Czuła przy
sobie jego oddech, ale byłby przeklęty, jeśli nie dotknąłby jej, aby zepchnąć
ją z tej krawędzi. Czekał aż jej ciało się uspokoi, zanim zaczął pieścić
językiem jej zaciskającą się cipkę - do środka i na zewnątrz - w powolnym,
szalonym rytmie. Sprawiło to, że chciała zostać wypełniona wielkim, grubym
kutasem, ale trzymać orgazm poza zasięgiem.
Owen znowu pochwycił jej usta.
- Skoncentruj się na mnie - powiedział przy jej ustach.- Zerżnę cię, gdy
skończy. Właśnie tego chcesz, prawda?
- T-tak. Proszę. Owen, potrzebuję tego.
- Ciii, daj mu siebie posmakować. Jest przyjemnie?
Skinęła głową, czując się tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Było jej
przyjemnie. Każdy cal jej ciała był wszystkiego świadom. Bycie aż tak
świadomym własnego ciała było przytłaczające. Nie tylko jej usta były
wrażliwe, gdy rozpaczliwie uczepiły się Owena, gdy dalej ją całował. Nie tylko
jej sutki i tyłeczek, które wciąż stymulowała z przerwami. Nie tylko te szalone
rzeczy, jakie Kellen wyprawiał z jej cipka. Każdy jej centymetr był świadom lin
i ich braków. Splecione sznury wywierały wystarczający naciski, że nie mogła
ich zignorować. Świadomość nigdy nie zniknęła.
Kellen zaczął ssać jej cipkę i spięła się, starając się dojść. Boże,
potrzebowała ulgi, ale odsunął się i czekał aż zwiotczała, zanim znowu rzucił
się na jej centrum.
Dobra, umrze, jeżeli wkrótce nie osiągnie orgazmu. Ale nie umarła.
Kellen nadal zbliżał ją do krawędzi i była pewna, że następnym razem w
końcu z niej spadnie. I pokazał jej jak bardzo się myliła. Owen całował ją
leniwie, aż była tak zrozpaczona, że nie mogła złapać oddechu. Uniósł głowę i
spojrzał ze złością na swojego kolegę.
- Do cholery, Kelly, daj jej jeden - powiedział Owen, gdy pogładził jej
rozpalone policzki swoimi chłodnymi palcami.- Kurwa, stary, myślę, że ona ma
kolejny atak paniki.
Z dołu usłyszała głęboki głos Kellena.
- Pozwolę jej polecieć, jeżeli poczekasz aż jej znowu nie wzniosę, zanim
ją zerżniesz.
- Poczekam. Dam rade.
Usta Kellena uczepiły się łechtaczki Lindsey i zaczął ssać, pracując
swoim językiem przy wrażliwym pączku, aż zaczęła szlochać, spodziewając
się, że odsunie się w ostatniej chwili. Ale tego nie zrobił. Nie tym razem. Tym
razem pozwolił jej się rozbić.
Lindsey krzyknęła, gdy jej ciało szarpnęło się w uwolnieniu. Jej tyłeczek
zacisnął się na czymś małym i twardym; jej cipka zacisnęła się na
niszczycielskiej pustce. Och, jak bardzo chciała zostać wypełniona. Chciała
tego jeszcze bardziej, niż intensywnego orgazmu, który sprawił, iż stała się
wijącą istotą przepełnioną instynktem. Być może te narastanie i cofanie
orgazmu stworzonego przez Kellena zostało użyte, by doczekała się
najlepszego. Nawet po tym jak minęły fale rozkoszy, to jej ciało i tak
niekontrolowanie drżało.
- Nie płacz - Owen szepnął do niej, całując jej wilgotne policzki.
Nie była pewna dlaczego płakała. Na pewno nie przez smutek, strach,
złość czy frustrację. Nie chodziło też nawet o ulgę.
- Przepraszam - zapłakała łamliwie.- Nie wiem, co się ze mną dzieje.
- Możemy cię uwolnić, jeśli to zbyt wiele - powiedział, głaszcząc
delikatnie jej włosy.
- Proszę, nie. Chcę kontynuować. Po prostu...
- Czujesz rzeczy, których nigdy wcześniej nie czułaś - powiedział Kellen.-
Wszystko jest w porządku. Seks jest głębokim, osobistym doświadczeniem -
uśmiechnął się złośliwie.- Nawet jeżeli jest z nieznajomym, to i tak dotyka
części twojego ducha.
Kellen zaczął masować podbicia jej stóp, podczas gdy ona zbierała się w
sobie. Łyknęła powietrze i przypomniała sobie aby się rozluźnić w linach.
Walczenie z nimi tylko ją wyczerpywało, ale wpijały się w jej ciało w
najsmaczniejszy sposób, jaki tylko mogła sobie wymarzyć.
Wciąż będąc nad jej głową, Owen ukrył twarz w jej szyi, obejmując ją
luźno tuż pod jej piersiami.
- Dobrze - powiedziała, kiedy wróciła na Ziemię.- Już jest mi lepiej.
Kellen oblizał wargi.
- też jestem gotów na więcej. A ty, Owen?
Jęknął w szyję Lindsey.
- Jestem twardy jak pieprzony kamień.
- Hej, powiedziałeś, że dasz radę - przypomniał mu Kellen.
- Bo tak myślałem, zanim doszła. Wyraz jej twarzy całkowicie mnie
powalił.
Twarz Lindsey się zaczerwieniła. Zrobiła głupią minę z otwartymi
ustami? Przed Owenem Mitchellem? Jakie żenujące.
- Znowu ją unieś - Owen mruknął przy jej szyi.- Tylko proszę, tym
razem się pospiesz.
Kellen puścił stopy Lindsey i znowu wyciągnął się na brzuchu między jej
szeroko rozsuniętymi nogami.
- Musisz jeszcze nieco pocierpieć, kolego. To najsłodsza cipka jaką
spróbowałem i nie zamierzam się spieszyć, by znowu ją zmoczyć.
- Jeżeli się nie pospieszysz - warknął Owen.- To skopię ci tyłek. I tak
czekałem wystarczająco długo.
Kellen zachichotał z jego cierpienia.
- Jeżeli possiesz mnie w sutki, to popłyną mi soki - Lindsey szepnęła do
Owena. Nie miała pojęcia, czy była to prawda. Po prostu chciała, aby jego
soczyste wargi znalazły się na jej wrażliwych sutkach. Pętle na linach już ich
nie drażniły. Chociaż ocierały się o nie w najbardziej rozpraszający sposób, to
była gotowa na inne odczucia.
Owen przesunął się niżej. Gdy w zasięgu jej wzroku pojawiła się jego
pierś, to nie mogła się powstrzymać, by naciągnąć wiązania, aby móc
pocałować jego umięśnione ciało przed nią. Nosem zsunął z drogi linę i
uczepił się jej sutka, ssąc mocno. Złapała między sobą kuleczkę w jego sutku
i pociągnęła. Jęknął.
- Nie powinienem był się ruszać - powiedział.
Wspaniały ruch języka Kellena przy ciele Lindsey zatrzymał się i uniósł
głowę.
- To nie jest część naszego rytuału, Owen.
- Twojego rytuału - powiedział Owen. Brzmiał odrobinę drażliwie.
Lindsey uniosła głowę i spojrzała tęsknie na twarde wybrzuszenie w
dżinsach Owena. Niemal czuła go w sobie, jak ocierał się o jej wewnętrzne
ścianki. Rozciągał ją. Wypełniał.
Wiła się w podnieceniu. Kellen uczepił się jej łechtaczki i zaczął ją ssać
w rytmicznym pulsowaniu. Celowo dopasował się do Owena, który ssał jej
sutek? Pracowali w doskonałej synchronizacji.
Przyjemność Lindsey znowu narastała. Jęknęła i zadrżała, tym razem
zwalczając orgazm. Nie chciała dojść, gdy była pusta w środku.
Kellen uniósł głową.
- Musisz teraz wykonać swoją część - powiedział.
Owen poruszył się w mgnieniu oka. Zerwał się z łóżka, ściągnął swoje
dżinsy i rozerwał opakowanie prezerwatywy, zanim Lindsey zorientowała się,
co się działo. Coś metalowego zabłyszczało tuż nad krawędzią opuchniętej
główki kutasa Owena. Ostrożnie rozwinął prezerwatywę na swojej długości i
przesunął się na tył łóżka za Kellenem.
Lindsey uniosła głowę, by móc śledzić ich ruchy, ale przez to
niewygodnie pociągnęła linę na plecach, więc zamknęła oczy i poddała się
uczuciu, które rozniosło się po jej ciele dzięki utalentowanym ustom Kellena.
Bez Owena, który skupiłby na sobie jej uwagę, szybko została przytłoczona
uczuciem, jęcząc w przyjemności, gdy kolejny orgazm liznął ją w swojej
obietnicy.
- Tak - szepnęła.- Znowu dochodzę. Ja...
Kellen odsunął się na bok i Owen zajął jego miejsce. Znalazł ją i wsunął
się w jednym, mocnym pchnięciu. Otworzyła szeroko oczy w zaskoczeniu,
kiedy poczuła, że było w niej coś innego niż tylko ciało. Czymkolwiek była ta
metalowa kuleczka na jego penisie, to była niesamowita.
- Co to?- zapytała.
- Kolczyk - powiedział po prostu i się powoli wycofał.
Jego modyfikacja otarła się o spód jej przedniej, wewnętrznej ścianki.
Znalazł szczególnie wrażliwe miejsce kilka cali dalej i jęknęła, gdy otarł się o
nie jego kolczyk. Demoniczny uśmiech rozświetlił porażająco przystojną twarz
Owena i znowu się wbił szybko i płytko, ocierać się o punkcik w niej, aż
myślała, że oszaleje. Gdy chwyciły ją pierwsze zrywy kolejnego orgazmu, to
wbił się głęboko i znieruchomiał. Spojrzała na niego, nie mogąc zrozumieć co
robił. Gdy jej oddech jakimś cudem się uspokoił, ty wycofał się do tego
specjalnego miejsca i znowu wrócił do szybkich, płytkich pchnięć. Ocierał.
Ocierał. Ocierał się o to idealne miejsce.
- O Boże, jest tak przyjemnie.
Owen uśmiechnął się i znowu wbił głęboko. Zdała sobie sprawę, że był
tak samo zły jak jego przyjaciel Kellen. Droczył się z nią cal od
oszałamiającego orgazmu, ale wstrzymywał go w ostatniej chwili. Nie
wiedziała, czy ich przekląć, czy wyśpiewać hymny pochwalne.
Materac obok niej zapadł się, gdy Kellen ukląkł obok niej. Teraz był
nagi, pewnie musiał zrzucić swoje dżinsy. Patrzyła na niego w całości
zachwycona jego męskim pięknem. Wydawał się być przyzwyczajony do
swojej nagości. Nawet ze swoim ogromnym, przekrwionym kutasem, który
był w pełni widocznie i sterczał przed nim dumnie i sztywnie. Nigdy nie
widziała mężczyzny tak idealnie złożonego. Tak cicho potężnego. Tak...
Jęknęła, gdy Owen zakręcił biodrami i metalowa kuleczka u spodu jego
penisa potarła jej dolną ściankę, gdy wbijał się w nią głęboko i powoli.
Lindsey krzyknęła, gdy orgazm znowu się rozwinął. Nie pomyślałaby, że
mogła dojść trzy razy podczas jednej nocy, ale drogi Boże, dochodziła i miała
w sobie penisa Owena, co w końcu przyniosło jej pełną satysfakcję, której tak
pragnęła.
- Mocno z tobą dochodzi - powiedział Kellen, jakby komentował coś
znaczniej mniej niesamowitego, niż pulsującą rozkosz, która rozbiła Lindsey
na kawałeczki.
- Nie krzyczy tak jak przy tobie - powiedział Owen, zakręcając biodrami
i chwytając za linie na jej ramionach, by mógł pieprzyć ją mocniej.
Lindsey nie była w stanie krzyczeć. Ledwie mogła oddychać. Musiał
przestać. Nie mogła tego znieść.
- Proszę, przestań. Już nie. Nie.
- Myślę, że ma dość - powiedział Kellen, muskając placami po sznurze,
który wbijał się jej w ramiona.- Nie tak mocno, stary.
- P-przepraszam - szepnęła. Chciała, aby Owen dokończył. Chciała, aby
osiągnął rozkosz gdy był w niej głęboko, ale sama już osiągnęła swój limit.
Owen zwolnił pchnięcia i gdy przestała drżeć, to wysunął się z mokrym
mlaśnięciem. Gdy tylko z niej wyszedł, to chciała go z powrotem. Ale już
ukląkł naprzeciwko Kellena po jej drugiej stronie.
Klęcząc naprzeciw siebie po obu stronach ciała Lindsey, para mężczyzn
spojrzała prosto na siebie. Oczy Kellena były ciemno brązowe i intensywne,
Owena niezwykle niebieskie i przeszklone. Nie była pewna co robili, ale było
tak, jakby już jej nie było w pokoju, a tym bardziej związana między nimi.
Kellen przesunął dłoń, by chwycić się za fiuta. Pocierał się powoli od
główki po nasadę, rozsmarowując olejek po swojej długości. Owen ściągnął
gumkę i powtórzył na sobie ruchy Kellena. Jego ciało napięło się i rozchylił
usta, by westchnąć w przyjemności. Lindsey patrzyła na nich, po części
zdezorientowana, a częściowo podniecona przez idealną synchronizację, którą
właśnie pokazywali, gdy pocierali swojego fiuty nad jej podbrzuszem.
Owen po chwili zamknął oczy. Kellen uśmiechnął się tym złowieszczym
uśmieszkiem i sięgnął do przodu, aby chwycić w dłoń penisa Owena. Wzrok
Lindsey śmignął od ich twarzy do czynności poniżej i z powrotem do twarzy.
Owen zadrżał w rozkoszy i sam chwycił penisa Kellena.
Pocierali siebie w zgodzie. Z zamkniętymi oczami, Owen drżał
niekontrolowanie w dłoni Kellena. Kellen patrzył na niego, oceniając jego
reakcję. Jego dłoń poruszyła się szybciej. Szybciej. Przesuwała się po ciele
Owena z wyćwiczoną łatwością.
Owen pochylił się do przodu i Kellen złapał go na swym ramieniu, wciąż
go pocierając, jego długie palce ocierały się o kolczyk w główce kutasa
Owena.
Lindsey nigdy nie widziała, jak dwóch facetów waliło sobie wzajemnie
konia. Nie wiedziała, dlaczego tak ją to nakręciła. Okłamywała samą siebie.
Widok, jak sobie dogadzają, był najseksowniejszą rzeczą jaką widziała w
swoim życiu, nawet jeśli czuła się jak intruz w swoim własnym trójkącie.
- Kelly - szepnął Owen.- Mogę dojść? Pozwól mi. Kelly?
- Nie jestem jeszcze gotowy.
Owen zaczął bardziej uporczywie pocierać Kellena, zwracając
szczególną uwagę na główkę kutasa Kellena.
- Nie mogę, o Boże, nie mogę - wysapał Owen.- Proszę, pospiesz się.
Oczy Lindsey rozszerzyły się, gdy Owen potarł otwartymi ustami o
ramię Kellena, zaciskając oczy. Poczuła, jak pierwszy impuls gorącej spermy
wystrzelił na jej brzuch. Nie była Owena, tylko Kellena.
Nie widziała wyrazu twarzy Kellena, ale widziała Owena i gdy wreszcie
odpuścił, to jego twarz wykrzywiła się w rozkoszy i przeklinała samą siebie,
że zachęciła go aby przestał, gdy teraz znowu była w potrzebie.
Owen otarł się otwartymi ustami o ramię Kellena w absolutnym
zachwycie. Był najseksowniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziała. Po chwili
Owen uniósł głowę i spojrzał pytająco na Kellena.
- Było dobrze?- zapytał.
Kellen uniósł obydwie dłonie, by chwycić w nie twarz Owena.
- Było idealnie. Dziękuję - pocałował delikatnie Owena w kącik ust i
znowu spojrzeli na siebie, jakby Lindsey wyparowała.
- Rozwiążmy ją powoli.
Owen uśmiechnął się i skinął głową.
I że niby miała uwierzyć, że właśnie sobie dogodzili na jej brzuchu?
Silne palce Kellena przesunęły się po jednej stronie jej ciała, podczas
gdy Owena po drugiej. Zaczęli od wmasowywania swojej kombinacji płynów
w jej skórę. Patrzyła na nich, drżąc i zastanawiając się, jaką część zagrała w
tym akcie, w którym wyraźnie bardziej chodziło o nich, niż o nią. Nie była
pewna jak się czuć, gdy została wplątana w coś takiego. Och, pewnie że było
to niesamowite seksualne doświadczenie, ale jeżeli coś do siebie czuli, to
dlaczego wmieszali w to kobietę?
- Gdy się na to zgodziłam, to nie wiedziałam, że jesteście kochankami -
Lindsey powiedziała, gdy Kellen uwolnił jedną jej z nóg. Zatrzymał się i
spojrzał na nią, jakby była wariatką.
- Co masz na myśli?
- Ty i Owen. Wyraźnie coś do siebie macie.
Obydwaj mężczyźni roześmiali się.
- To nie tak - powiedział Owen.- To część rytuału Kelly'ego.
To sposób Kellena na wykorzystanie ciebie, pomyślała Lindsey. Skrzywiła
się, gdy rozprostowała lewą nogę i zręczne palce Kellena zaczęły masować jej
długość. Nie zauważyła, że niewygodny ból powstał w jej biodrach, aż obie
nogi zostały wyprostowane przez obu mężczyzn, którzy ugniatali jej mięśnie,
aż zrelaksowała się.
- Było super - powiedziała Lindsey.- Patrzenie jak siebie zadowalacie był
seksowny i w ogóle. Po prostu nie spodziewałam się tego.
Kellen nie skomentował, ale Owen zdawał czuć się niezręcznie. Jego
przystojna twarz wykrzywiła się w zamyśleniu i zerknął na Kellena.
- Kiedy zaczęliśmy się dotykać w rytuale? Kiedyś tego nie robiliśmy.
Kellen uśmiechnął się.
- Kilka miesięcy temu. Tak jest lepiej, co nie?
- Tak, ale ona ma rację. To całkiem gejowskie.
Kellen zaśmiał się.
- O czym ty mówisz? Obydwoje wiemy, że nie podniecamy się
seksualnie - powiedział Kellen. Gdy Owen odwrócił wzrok, to zerknął na
niego, by sprawdzić, czy Owen to kupował.
- Wiesz jak sprawić, bym doszedł mocno - powiedział Owen.-
Kompletnie zapomniałem, gdzie jestem i nie wiedziałem co się działo. Było to
jak bardzo intensywna masturbacja, skoro miałem penisa w swojej dłoni.
Tylko nie swojego własnego.
Lindsey zachichotała. Był niesamowicie słodki. Nic dziwnego, że Kellen
manipulował nim tak, że został jego niczego nie spodziewającą się zabawką.
- Nie sądzę, bym jeszcze mógł bez ciebie znaleźć swoje połączenie,
Owen - Kellen spojrzał na niego w zadumie i Owen uśmiechnął się.
- Nie martw się - powiedział Owen.- Pomogę ci, aż nie znajdziesz swojej
idealnej kobiety.
Kellen tym razem uśmiechnął się naprawdę. Nie tak złośliwie, jak
zazwyczaj.
- Dzięki.
- Ja będę twoją idealną kobietą - zaoferowała Lindsey.
- Byłaś świetna, Lindsey - powiedział Owen.- Ale ten koleś trzyma się tej
szalonej myśli, że pozna swoją bliźnią dusze, gdy tylko ją spotka. Śmieszne,
co nie?
- Nieco romantyczne - powiedziała Lindsey.
- Nie miałeś o tym mówić ludziom, pamiętasz?- powiedział Kellen.
Teraz rozwiązali sznury na jej ciele. Każdy cal jej ciała został
wymasowany, gdy rozwiązywali pętla po pętli.
Owen wzruszył ramionami.
- Widziała, jak walisz konia najlepszemu kumplowi tak mocno, że
zobaczył gwiazdy. Nie sądzę, by to co jej teraz powiemy, miało na nią jakoś
wpłynąć.
- Doszedłeś aż tak mocno?- powiedział Kellen, znowu uśmiechając się w
ten złośliwy sposób.
- Nie mogłem na to nic poradzić. Masz silne dłonie.
- Kellen doszedł znacznie mocniej, niż ty, Owen - powiedziała Lindsey.-
Myślę, że posiniaczył mi brzuch, gdy wytrysnął z taką siłą.
Owen zachichotał.
- Starałem się jak mogłem, by pomóc mu dojść.
- Nieco się pospieszyliśmy - skomentował Kellen.- Byłeś zbyt podniecony
- chwycił delikatnie piersi Lindsey, gdy uwolnił je ze splotów.- Co podnieciło i
mnie. Nie jestem pewien, czy była całkowicie zaspokojona.
Nie mogła skłamać, nawet jeśli mieli dla niej coś jeszcze.
- Byłam bardziej, niż zaspokojona. I bycie dotykaną w taki sposób był
niesamowity - powiedziała cicho. Lubiła to niemal tak samo, jak te
oszałamiające orgazmy, którymi wciąż się rozkoszowała.
- Będziesz dobrze spała - obiecał Kellen.
- Już chce mi się spać - przyznała.
- Czuła zmęczenie w każdej kości. I mimo swoich najlepszych intencji,
to jej oczy i tak się zamknęły.
Rozdział 9
Po tym jak Lindsey zasnęła, to Kellen dalej odwiązywał liny i masował
jej ciało. Czuł na sobie zaniepokojone spojrzenie Owena, ale udawał, że wciąż
pracował w swoim rytuale. Niby kiedy stało się to sposobem, aby zbliżyć się
do swojego najlepszego przyjaciela? I dlaczego najlepsze orgazmy w jego
życiu zawsze przychodziły z ręki Owena? Nie leciał na Owena. Nie podniecał
się gdy był w jego towarzystwie czy coś. Była to całkowicie dotykowa reakcja
na jego ciało. Nie kryło się za tym nic emocjonalnego. Powinien o tym
powiedzieć Owenowi, czy zachować te myśli dla siebie?
- Mam ochotę na gorącą czekoladę - powiedział Owen.- Dokończysz
sam?
Kellen zmusił się, aby spojrzeć na Owena. Miał nadzieję, że jego
uśmiech nie wyglądał na tak wymuszony, jak się czuł.
- Taa, dam radę. Prawie skończyłem. No chyba, że chcesz bym
wyciągnął z niej jeszcze wtyczkę analną.
Owen uśmiechnął się i Kellen wciągnął głęboki oddech. Nie zdawał
sobie sprawy, jaką miał ściśniętą pierś, dopóki Owen nie uśmiechnął się i nie
ściągnął z niego nieco emocjonalnego ciężaru.
- Brzmi jak robota dla Adama - powiedział Owen.- To on uwielbia
tyłeczki.
Tak naprawdę, to Kellen nie chciał jeszcze bardziej udziwniać sytuacji
między sobą a Owenem. No i co z tego, że jego orgazmy były o wiele mniej
intensywne, gdy kończył z własnej ręki. Kellen musiał przestać zachęcać
Owena do dotykania go. I musiał przestać dotykać Owena. To wszystko to nie
było to.
- Jeśli chcesz, to możesz tu zawołać Adama - powiedział Kellen.
Owen pokręcił głową.
- Nie lecisz na mnie. Prawda?
I o to co wyszło z tego, gdy pozwoliło się Owenowi o tym wszystkim
gadać. Kellen pokręcił głowa.
- Nie. Szczerze mówiąc, to nigdy nie myślę o tobie w charakterze
seksualnym.
Owen wypuścił głęboki oddech.
- Dzięki Bogu. Ja też tak o tobie nie myślę. W takim razie dlaczego...
dlaczego tak mocno dochodzimy w ten sposób? Dochodzę cholernie mocno,
gdy walisz mi konia.
- Silne ręce?
- Tak sądzę - powiedział Owen i skinął głową.- Reszta chłopaków o tym
nie wiedzą, co nie?
- Nie, chyba, że im powiedziałeś.
- Mogę dotrzymać tajemnicy, jeśli i ty możesz.
- Taa, ale czy ona może?
Obydwoje przerwali swój masaż i spojrzeli na śpiącą dziewczynę.
Podczas snu wyglądała niewinnie. I na strasznie wyczerpaną. Kellen poczuł
odnowione poruszenie w swoim kroczu. Takie, którego zdecydowanie nie czuł,
gdy myślał o Owenie. Była to ulga, a mimo to czuł się z tym dziwnie. Kellen
pewnie czułby się mniej dziwnie po dojściu w ręce swojego najlepszego
kumpla, gdyby coś do niego czuł. Przynajmniej miałoby to sens.
Po prostu nie mógł zmusić się, by kobieta to zrobiła. Jeszcze nie.
Pewnie powinien ruszyć dalej ze swoim życiem. Znaleźć kogoś do kochania.
Sara by tego dla niego chciała. Powiedziała mu o tym, gdy kochali się po raz
ostatni. Gdy on kochał się po raz ostatni. Dosłownie.
- Znowu o niej myślisz - powiedział Owen.
Kellen przełknął gulę w gardle i skupił się na masowaniu dłoni Lindsey.
Westchnęła we śnie i rozgrzało mu się serce. Żałował, że nie mógł kochać
kogoś takiego jak ona. Żałował, że nie mógł pokochać kogokolwiek. Sześć lat
było wystarczająco długim czasem, aby opłakać Sarę. Był to o wiele dłuższy
czas, niż miał z nią.
- Myślę, że ona zawsze tu będzie - powiedział Kellen.- Sara.
- Jestem całkiem pewien, że właśnie dlatego nie możesz ruszyć dalej -
oczy Owena przesunęły się w kierunku ogolonej cipki Lindsey.- Przełam tamę
bobra swoim kijkiem.
Kellen zmarszczył brwi.
- To nawet nie ma sensu, Owen. Nie masz tamy ani bobra.
Owen zaśmiał się.
- Mam.
Kellen wciąż czuł słodki smak cipki Lindsey i owszem, sprawy na dole
zdecydowanie się poruszyły na samą myśl, ale nie chciał wejść w zgrabne
ciało. Nie chciał być otoczony jej ramionami. Nie chciał się w niej poruszać i
patrzeć w jej wielkie, niebieskie oczy, ponieważ chociaż Lindsey przypominała
Sarę, to nie byłaby Sarą. Nigdy nie mogłaby być Sarą. Sara nie żyła.
- Chyba mi się coś popieprzyło w głowie - mruknął Kellen.
- Hej, nic nie szkodzi. Nikt oprócz mnie o tym nie wie - powiedział
Owen.
Kellen zachichotał.
- Myślę, że to jakieś pocieszenie.
- Może jeśli spróbujesz jeszcze raz, to będziesz mógł to zrobić. Zamiast
myśleć o Sarze, gdy będziesz pieprzyć tą laskę, to mógłbyś pomyśleć o mojej
dłoni - Owen uniósł sugestywnie brwi i zgiął na niego palce.- Wiem jak bardzo
cię to podnieca.
Kellen mógłby wziąć to za obelgę, gdyby nie wiedział, że Owen tylko
żartował. Zaśmiał się jeszcze mocniej.
- Co? Jesteś zmęczony przy waleniu mi konia, Owen?
- Nie, jeśli się odwzajemnisz - na twarzy Owena pojawił się szeroki
uśmiech.- Jesteśmy parą pieprzonych zboczeńców, co nie?
- Hej, to przyjemne a Bóg wie, jak potrzebuję ulgi.
- Teraz mam ochotę na gorącą czekoladę. Też chcesz?
Kellen pokręcił głowa.
- Później przyjdę. Potrzebuję kilka minut, by uporządkować myśli.
Owen wstał z łóżka i założył dżinsy.
- Trzymam cię za słowa. Żadnego kładzenia się, przytulania dziewczyny
jakiej nie znasz, popadnięcia w depresję i czucia się samotnym.
Kellen zachichotał. Ten facet znał go zbyt dobrze. Nie miał pojęcia, co
by zrobił bez Owena w swoim życiu, który przypominał mu o tym, by żył.
Albo chociaż próbował.
Rozdział 10
Owen zostawił Kelly'ego z Lindsey i wyszedł na główny korytarz
autobusu. Tex znajdował się blisko siedzenia kierowcy, przeklinając na swój
telefon za brak zasięgu. Z cukierkową laską zwisającą z ust, Gabe wrócił do
czytania swojej książki o fizyce, z przerwami zwracając uwagę na Shade'a-i-
jego-towarzystwo w fotelu obok niego. Adam brzdąkał w struny swojej gitary
z odległym wyrazem twarzy. Shade wciąż siedział w fotelu z czerwoną liną,
która wciąż była obwiązana wokół jego ramion. Główną różnicą między teraz
a tym, gdy Owen widział go ostatni raz to ta, że rozporek Shade'a nie był
szeroko rozpięty a jego sztywny kutas nie był głęboko w gardle koleżanki
Lindsey.
Kiedy Owen zamknął za sobą drzwi, to dziewczyna spojrzała w górę
znad swojego zadania i wypuściła penisa Shade'a ze swoich pulchnych ust.
- Skończyliście z łóżkiem? Jestem teraz nieźle napalona. Nie sądzę, by
ten facet miał kiedykolwiek dojść.
- Jeżeli przestaniesz ssać, to na pewno nie dojdę - powiedział Shade.
Spojrzała na niego z niezadowoleniem ze swojej klęczącej pozycji na
podłodze.
- Jeśli się nie zamkniesz, to zwalę cię na podłogę i usiądę na twojej
twarzy.
Owen zaśmiał się. Uwielbiał postawę tej laski. Znalazł kilka kubków z
zimnym kakao na ladzie i wsadził jeden do mikrofalówki.
- Z Lindsey wszystko w porządku?- zapytała dziewczyna.
- Odpoczywa. Kellen ją masuje.
- Dwadzieścia minut temu z całą pewnością nie brzmiała, jakby była
masowana.
- Chyba wtedy musiałem ją pieprzyć - powiedział Owen.- Myślę, że
polubiła mojego kutasa z kolczykiem. Ma bardzo wrażliwy punkt G -
uśmiechnął się. Mikrofalówka zapiszczała i wyciągnął kubek. Wyciągnął
łyżeczkę z szuflady i zamieszał zawartość kubka, zanim wziął ostrożny łyk
gorącego płynu.
- Vanessa?- mruknął Shade.
Vanessa oderwała wzrok od krocza Owena i spojrzała na Shade'a.
- Zamierzasz skończyć to co zaczęłaś, czy dalej będziesz gadać z
Owenem?
Wydęła usta.
- Zmęczyła mi się szczęka.
- W takim razie wstań i ujeżdżaj mnie.
Spojrzała z niepokojem na ogromną erekcję Shade'a.
- Chyba nie oczekujesz, że na oczach wszystkich ściągnę spodnie,
prawda?
- Zdaje się, że nie miałaś problemu z naszą obecnością, gdy próbowałaś
mu obciągnąć - odezwał się Gabe, nawet nie odrywając wzrok od swojej
książki.
- Jeżeli mnie rozwiążesz, to pomogę ci z tymi spodniami - powiedział
Shade.
- Lubię, gdy jesteś związany - powiedziała Vanessa.- Właśnie dlatego
tak się podnieciłam.
- Taa, ale mnie powstrzymuje to od zszarpnięcia ci spodni na kolana,
wepchnięcia ci twarz w kanapę i pieprzenia cię na pieska - Shade powiedział
napiętym głosem, wręcz udręczonym.
Wciąż popijając swoją gorącą czekoladę, która była słodka i
zdecydowanie przepyszna, Owen usiadł niepewnie na kanapie.
- Możesz wcisnąć twarz w moje kolana, gdy będzie cię posuwał -
powiedział Owen.- Nie mam nic przeciwko - poklepał udo wolną ręką i wziął
kolejny łyk kakao. Chciał ją tylko nakręcić. I go nie rozczarowała.
- Chcesz moją twarz na swoich kolanach po tym, jak przeleciałeś moją
najlepszą przyjaciółkę? Nie zapędzaj się tam nawet - spojrzała na jego
kolana.- Naprawdę masz kolczyk w penisie?
Owen skinął głową i sięgnął do górnego guzika swojego rozporka.
- Nie wyciągaj go i nie pokazuj go jej - narzekał Gabe.- Jeden
wyciągnięty kutas w centrum busu to i tak za dużo.
- W takim razie schowam Shade'a - powiedziała Vanessa. Owen
zobaczył zadziorny uśmieszek na jej twarzy, gdy odwróciła się, by spróbować
siłą wepchną twardego jak kamień kutasa Shade'a z powrotem w jego
spodnie. Owen polubił tą dziewczynę. Lubił każdego, kto przeciwstawiał się
Shade'owi.- Dlaczego nie oklapnie?- poskarżyła się i polizała go od nasady po
czubek.- Może jeśli possę jego jaja... - jeżeli jej celem było wywołanie
jęknięcia u Shade'a i zakołysanie biodrami w podnieceniu, to possanie jego
jąder było prawidłowym rozwiązaniem.
Kellen wyszedł z sypialni. Owen machnął do niego, ale ten nie zauważył
tego, bo gapił się na Shade'a i kobietę z jajami Shade'a w swych pulchnych
usteczkach.
- Kurwa, Shade. Nie masz wstydu?- Kellen przeczesał dłonią swoje
długie, czarne włosy, które opadły mu luźno na ramiona. Wiązał je tylko
wtedy, kiedy zajmował się kobietą.
- Nie - wydyszał Shade.- Żadnego wstydu. Ale teraz sypialnia jest
wolna, Vanessa. Skoro zdaje się, że ty masz nieco wstydu.
- Tylko trochę - powiedziała i zaśmiała się. Wstała na nogi i chwyciła za
linę na nadgarstkach Shade'a, podciągając go na nogi.
Jego poluzowane spodnie zatrzymały się na jego udach, gdy poczłapał
korytarzem do sypialni. Cóż, sypialnia była tylko częściowo wolna. Lindsey
wciąż tam była. Jednak pewnie przespałaby zamieszanie.
Kellen przewrócił oczami, gdy Shade go minął.
- Myślałem, że Gabe zamierzał cię rozwiązać.
- Nie pozwoliłam mu - powiedziała Vanessa.- Podoba mi się, gdy Shade
jest bezradny.
- Za chwilę pokażę ci bezradność - Shade warknął nisko.
- Taa, ty... - powiedziała.-... bezradny i leżący płasko na plecach, gdy ja
będę ujeżdżać tego ogromnego kutasa. I nie będziesz mógł dojść, dopóki ci
na to nie pozwolę.
Owen roześmiał się. Tak, naprawdę podobała mu się odwaga tej
kobiety. Jednak nie był pewien jak czuł się z tym Shade. Był maniakiem na
punkcie kontroli.
- Rozwiąż mnie - Shade znowu nalegał.
Wciągnęła go do sypialni, klepnęła go w tyłek i zamknęła za nimi drzwi.
Kellen wziął jeden z kuków gorącej czekolady i ruszył w kierunku
salonu.
- Nie podgrzejesz jej?- zapytał go Owen.
Pokręcił głową i pociągnął łyk.
- Lubię, gdy jest chłodna.
- Przysięgam - powiedział Tex.- Że jesteście jedyną piątką facetów
jakich znam, którzy potrafią znaleźć chętne cipki w opustoszałej przełęczy
podczas zamieci - Tex usiadł na oparciu kanapki, ściskając w dłoni telefon.-
Wciąż nie ma zasięgu. Mam nadzieję, że ciężarówka ze sprzętem nie ruszyła
w stronę przełęczy, gdy skończyli ładować sprzęt. Próbowałem się do nich
dodzwonić i ich ostrzec, by zostali w dolinie.
- Zamkną przełęcz, jeśli drogi będą niebezpieczne - powiedział Gabe.-
Załoga z pewnością bardziej martwi się o nas.
- Nic nam nie jest - powiedział Owen.- Mamy gorącą czekoladę,
sztuczną choinkę i jęczącego Shade'a w cholernej sypialni. Czego jeszcze
byśmy chcieli na Wigilię?
- Prezentów?- zasugerował Adam, który odstawił na bok swoją gitarę i
obiema dłońmi przetarł twarz. Zawsze było napięcie, gdy Shade i Adam byli w
tym samym pomieszczeniu, ale teraz Shade przebywał w sypialni, więc nieco
napięcia uleciało z ciała Adama.
Owen chciał, aby ta dwójka w końcu się dogadała. Ale nie dzisiejszego
wieczoru. Dzisiejszy wieczór był na świętowanie z rodziną i ukochanymi. I
może utknął w przełęczy górskiej ze swoim zespołem, zamiast odwiedzić
swoich rodziców, rodzeństwo, dziadków, ciotek, wujów i dziesiątki kuzynów,
ale ci faceci byli dla niego tak samo ważni, jak te osoby, z którymi łączyły go
więzy krwi.
- Może Święty Mikołaj ma dla was prezenty, durnie - powiedział Owen.
Co przypomniało mu o jego czapce Mikołaja, która została uwięziona w
sypialni z Shade'em i tamtą kobietą, która właśnie krzyczała: „rozwal tą cipkę,
rozwal ją, kochanie, rozwal”, i biedną Lindsey. Nie było mowy, by mogła
przespać wiązankę przekleństw, jaką puścił Shade.
- Na świecie zabraknie węgla, jeżeli odwiedzi was Święty Mikołaj -
powiedział Tex i zaśmiał się jak obłąkana kanadyjską gęś, aż Owen zepchnął
go z oparcia kanapy na podłogę.
- Wiem z całą pewnością, że Święty Mikołaj nie przyniesie nikomu węgla
- powiedział Owen.- Ale grzeczni, mali chłopcy muszą pójść do łóżka przed
północą, albo Święty Mikołaj ominie pewien osierocony autobus.
- Grzeczni, mali chłopcy - powiedział Rex, turlając się po podłodze i
śmiejąc się wniebogłosy. Owen nie wiedział, że ludzie faktycznie potrafili coś
takiego zrobić.
- Owen, masz dla nas prezenty?- zapytał Gabe.- Umówiliśmy się, że w
tym roku nie wymienimy się prezentami.
- Nie mam dla was nawet gówna - powiedział Owen.
- To dobrze - powiedział Adam.- Ponieważ my też go dla ciebie nie
mamy.
- Ale wciąż wierzę w Świętego Mikołaja - powiedział Owen.- A wy?
–
Nie wiem jak z Świętym Mikołajem - powiedział Kellen.- Ale Shade z
pewnością w tej chwili wychwala Jezusa.
Rozdział 11
Lindsey otworzyła oczy. Zaczęło się właśnie trzęsienie ziemi? Dlaczego
łóżko tak mocno się kołysało? I dlaczego te wszystkie rytmiczne, mokre
odgłosy rozlegały się tuż obok niej?
Odwróciła głowę i natychmiast zaparło jej dech w piersiach. Para
czekoladowo brązowych ud, które należały do jej przyjaciółki, obejmowały
okrakiem biodra, których nie rozpoznawała. Vanessa unosiła się i opadała na
grubego, pokrytego żyłami kutasa, jakby ujeżdżała konia na oklep podczas
rodeo. Lindsey była całkowicie pochłonięta obserwowaniem ciała Vanessy,
która brała głęboko w siebie i unosiła się na śliskim wale.
- Obudziliśmy cię?- obok niej odezwał się głęboki głos.
Shade? Podniosła się na jednym ramieniu i spojrzała na jego
sardoniczny uśmieszek. Nie widziała jego oczu, bo najwyraźniej nosił swoje
okulary przeciwsłoneczne nawet wtedy, gdy się pieprzył. Świąteczne lampki
zniknęły, ale jego ręce wciąż były związane czerwoną liną w krzyżowym
wzorze, poczynając od łokci i kończąc na nadgarstkach. Lindsey od razu
rozpoznała dzieło Kellena i zaczęła drżeć na wspomnienie niesamowitych
rzeczy, jakie wcześniej z Owenem zrobił z jej ciałem.
- Przepraszam, mała - powiedziała Vanessa.- Musiałam dostać jego
kawałek. Cholera, jest niesamowity.
- Rozumiem - Lindsey powiedziała ze znużeniem i opadła z powrotem
na materac. Jej ciało było tak wyczerpane, tak rozluźnione, tak w pełni
zadowolone, że nie chciało jej się ruszyć i stracić uczucia spokoju, jakie
ogarnęło jej każdy cal. Niestety nie mogła powstrzymać się od oglądania, jak
cipka Vanessy pracuje na kutasie Shade'a, a ciało między udami Lindsey
zaczęło puchnąć i tętnić z nowego głodu.
- Twoja koleżanka ma fantastyczna cipkę - Shade zaczął rozmowę.
- Doprawdy?- zapytała Lindsey.
- Jest miękka i soczysta. Tak jak jej seksowne usta.
- W ogóle to byłeś wcześniej z czarną dziewczyną?- zapytała go
Vanessa.
- Kilka razy - powiedział.- Już dawno temu się dowiedziałem, że
fantastyczne cipki przychodzą we wszystkich kolorach. Skoro mowa o dojściu,
to mogę już dojść?
- Jeszcze nie. Jeszcze nie skończyłam - za co Lindsey była dziwnie
wdzięczna. Była całkowicie oczarowana tym, co działo się obok niej.
- Wiesz, co było by naprawdę seksowne?- Shade szepnął Lindsey do
ucha.
- Hmm?- mruknęła leniwie.
- Gdybyś znalazła się za Vanessą, objęła ją ramionami i chwyciła jej
piersi, podczas gdy będzie mnie ujeżdżać.
Lindsey przesunęła wzrokiem po nagim ciele Vanessy, aż do jej piersi.
Lindsey wiele razy w przeszłości widziała Vanessę nagą, ale nigdy nie myślała
o ciele przyjaciółki w aspekcie erotycznym. Albo pociągającym. Nigdy też nie
przypuszczała, że tak łatwo ulegnie wpływowi mężczyzny i posłucha jego
sugestii.
Vanessa zerknęła przez ramie, gdy Lindsey uklękła za nią.
- Chcesz się zmienić?- zapytała Vanessa.
Lindsey pokręciła głową i pocałowała ciepłą, gładką skórę na ramieniu
Vanessy. Vanessa otarła się plecami o nagle twarde sutki Lindsey, gdy wciąż
unosiła się i opadła nad Shade'em. Lindsey chwyciła piersi Vanessy drżącymi
dłońmi. Były mniejsze od jej własnych, a jej twarde sutki przycisnęły się do
jej dłoni, gdy Vanessa wygięła plecy w łuk i oparła głowę na ramieniu
Lindsey.
- Masz coś przeciwko?- szepnęła do Vanessy.
- Nic a nic - powiedziała Vanessa.
Lindsey zaczęła masować piersi Vanessy, zafascynowana sposobem w
jaki miękkie globy ciała poruszały się w jej dłoniach. I jak łatwo było
przyprawić Vanessę o jęk, gdy potarło się jej duże sutki. Jaki był erotyczny
kontrast między kolorami ich skóry, gdy sprawiała przyjemność swojej
przyjaciółce. Lindsey przesunęła się tak, że miękki tyłeczek Vanessy ocierał
się o jej ogolone łono za każdym razem, gdy opadała i unosiła się nad
Shade'em. To zdecydowanie znowu ją podniecało. Lindsey wypięła biodra,
aby ocierała się o jej łechtaczkę mocniej i zaczęła przesuwać dłonie - w dół
lekko zaokrąglonego brzucha Vanessy, na jej biodra, uda.
Co ja wyprawiam? Naprawdę zamierzała tam dotknąć swoją
przyjaciółkę?
Vanessa zaczęła szybciej się unosić nad Shade'em. Szybciej. Szukała
orgazmu. Lindsey chciała pomóc go jej znaleźć.
Palce Lindsey wsunęły się między opuchnięte fałdki Vanessy. Znalazła
łechtaczkę Vanessy dwoma palcami i potarła ją szybko i mocno, w taki sam
sposób jak masturbowała samą siebie. W ciągu kilku sekund ciało Vanessy
zesztywniało przed nią i Vanessa zadrżała mocno, gdy krzyknęła w orgazmie.
- Tak nie powinno być - powiedziała Lindsey i odsunęła szybko rękę.
Vanessa złapała ją za nadgarstek i wcisnęła jej dłoń między swoje uda.
- Tak, Lindsey. Tak powinno być. Jest idealnie. Poczuj go we mnie.
Czując zawroty głowie spowodowane szokiem, ale z jakiegoś powodu
nie będąc w stanie się wyrwać, Lindsey chwyciła łono Vanessy w swoją dłoń,
podczas gdy kutas Shade'a rytmicznie ocierał się o jej palce.
- To było piękne - powiedział Shade.- Mogę teraz dojść?
Vanessa zachichotała.
- Nie, ogierze. Teraz kolej Lindsey - uniosła biodra, aż penis Shade'a
wysunął się z jej ciała i chwyciła dłoń Lindsey, by położyć ją na bardzo śliskiej
prezerwatywie, która otaczała jego długość.- Zabaw się, dziewczyno. Ja
muszę się zdrzemnąć.
Lindsey spojrzała na Shade'a, żałując, że nie mogła zobaczyć jego oczu
i zastanawiając się co myślał o jej zachowaniu. Był zszokowany tak samo
zszokowany jak ona, tym co właśnie zrobiła?
- Jeśli mnie rozwiążesz - powiedział.- To ci to ułatwię.
- Co masz na myśli?- zapytała Lindsey.
- Wiesz, że chcesz pieprzenia, ale myślisz, że nie powinnaś.
- A rozwiązanie ciebie niby jak zmieni te uczucia?
- Będziesz mogła obwinić mnie za swoją uległość, biorąc to co chcesz.
- Ja wzięłam to co chciałam - powiedziała Vanessa.
- Ale ona nie weźmie - powiedział Shade.- Nawet jeśli tego chce.
Chciała, ale miał rację. Dzisiejszego wieczoru już przespała się z dwójką
nieznajomych. I była całkiem pewna, że nie zamierzała zrobić tego z
kolejnym. No chyba, że... zmusiłby ją.
- Zmusisz mnie?- zapytała z walącym sercem z podniecenia.
- A chcesz, abym cię zmusił?
- Tak naprawdę, to jej nie zmusisz, jeśli będzie chciała, byś ją zmusił -
Vanessa przewróciła na niego oczami.
- Nie zmuszę jej tak naprawdę, jeśli nie będzie tego chciała. Nazywa się
to gwałtem, ale to co innego, jeżeli będzie chciała zostać przytrzymana na
dole, podczas gdy będę pieprzyć ją, a ona będzie walczyć.
- Chcę - wypaliła Lindsey.
Przesunęła dłonie do pierwszego węzła, który powstrzymywał jego ręce
- jego silne, bardzo muskularne ręce. Trudno jej było rozplątać sznury, gdy
myślała o tych silnych, umięśnionych rękach, które przytrzymywałyby ją,
podczas gdy posuwałby ja. Palce nie drżały jej dlatego, że się bała. Drżały, bo
była zbyt podniecona.
- Mam wyjść?- zapytała Vanessa.
- Nie, będziesz patrzeć, ale nie przeszkadzać. Ale byłbym wdzięczny,
jeśli wyciągniesz dla mnie z tamtej szuflady świeżą prezerwatywę.
Lindsey powalił łagodny uśmiech, jaki posłał Vanessie. Z całą pewnością
ten wielki kawał sardonicznych mięśni nie miał w swoim ciele delikatnej kości.
I tak naprawdę, to miała taką nadzieję. A już szczególnie miała nadzieję, że
kość jaką zamierzał wbić w jej pulsującą cipkę nie była ani trochę delikatna.
Gdy jego ręce zostały wreszcie uwolnione, to zaczął pocierać je przez
chwilę i rozprostował palce. Przyglądała się ruchowi jego mięśni pod jego
skórą. Był taki wielki. Taki potężny. Taki silny.
- Myślę, że byłoby lepiej, byś uciekła - powiedział głębokim głosem.
Serce zaczęło walić w jej klatce piersiowej i zeskoczyła z łóżka. Pognał
za nią i szybko uwięził ją przy drzwiach sypialni. Chwyciła za klamkę, ale jego
palce były jak stalowe obręcze zaciskające się wokół jej nadgarstków i nie
mogła nacisnąć klamki.
- Puść mnie - szepnęła.- Proszę.
- Wiesz, co robię z dziewczynami, które sprawiają, że chcę ich tak
bardzo, jak teraz pragnę ciebie?- zacisnął dłoń w jej włosach i pociągnął jej
głowę do tyłu. I zabolało. Ale był to dobry ból. Powstrzymała się, aby nie
zamruczeć w geście poddania.
- Nie wiem - powiedziała.- Tylko mnie nie skrzywdź - za bardzo...
Wciąż trzymając jej włosy w garści, Shade przyciągnął jej plecy do
swojej twardej piersi i chwycił jej pierś w jedną dłoń. Ścisnął jej sutek i
jęknęła z bólu.
- Nie skrzywdzę cię - otarł się zębami o krawędź jej ucha.- Ale zerznę
cię. Rozsuń nogi.
- Nie - powiedziała bez tchu. Szumiała jej krew w uszach. Była tak
pobudzona przez adrenalinę, że wątpiła, aby kiedykolwiek mogła się
uspokoić.
- Rozsuń nogi, albo zrobię to za ciebie.
Jego kutas musnął dolną część jej włosów, gdy od tyłu wepchnął kolano
między jej nogi.
- Nie - powiedziała.- Nigdy nie rozsunę ich z własnej woli.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Naprawdę tam kogoś gwałcisz?- powiedział ktoś po drugiej stronie
kawałka drewna, które znajdowało się przed twarzą Lindsey.- Mam kogoś
wykastrować zardzewiałym nożem?
- Spieprzaj, Gabe, zepsułeś kurwa nasz scenariusz - Shade warknął do
drzwi.
- Nie odejdę, dopóki się nie upewnię, że to tylko scenariusz.
- Bo jest - krzyknęła Lindsey, a jej twarz zarumieniła się z zawstydzenia.
Co pomyśleli o niej Kellen i Owen? Naprawdę stała się zdzirą? I dlaczego nie
myślała o najlepszym sposobie, by powstrzymać tą okropną przemianę? Nie
chciała przestawać. W ogóle. No i co z tego, że robiło z niej to zdzirę ho ho.
Miała bardzo wesołe Święta. - To w zupełności scenariusz, bębniarzu -
krzyknęła Vanessa.- I cholera, Shade, patrzenie na to znowu mnie podnieciło.
- Skoro jesteście pewni - powiedział Gabe, wciąż będąc na korytarzu po
drugiej stronie drzwi.
- Jesteśmy pewni - krzyknęły jednocześnie trzy głosy z sypialni.
- W takim razie zabawcie się, ale po cichu. Idziemy do łóżka - nastąpiła
krótka przerwa.- Kurwa, sami z naszym szczęściem. Miejmy nadzieję, że
generator wytrzyma i nie zamarzniemy na śmierć.
- Idealny sposób na zepsucie nastroju - burknął Shade.
Lindsey chwyciła Shade'a za nadgarstek i szarpnęła, próbując
wyciągnąć jego rękę ze swoich włosów.
- Powiedziałam, byś mnie puścił - powiedziała i wcisnęła tyłeczek w
jego penisa, gdy próbowała wyrwać się z jego uścisku.
Shade jęknął jej do ucha.
- Nie wytrzymam długo - szepnął.- Vanessa zbytnio mnie podnieciła.
Lindsey kopnęła piętą w jego goleń i wytrąciła go z równowagi, przez co
Shade poluźnił swój uchwyt. Udało jej się zrobić krok, zanim znowu chwycił
jej włosy.
- Zapłacisz za to, kochanie - powiedział.
O tak, każ mi zapłacić.
Chwilę później jej twarz została wciśnięta w krawędź łóżka, a jego duża,
silna dłoń przyciskała się do środka jej pleców, aby nie mogła się podnieść. I
nie chodziło o to, że próbowała, ale był o wiele silniejszy od niej i jej mizerne
próby podniesienia się na swoich chudych rekach i tak by nie pomogły.
Oddychając ciężko, odwróciła głowę aby mogła złapać oddech. Gdy tylko
przestała próbować się podnieć, jego wolna ręka przesunęła się od tyłu
między jej nogi, bez wątpienia odkrywając jaka była gorąca i mokra.
Shade podniósł dłoń z jej pleców i wyprostowała się, próbując wspiąć
się dalej. Chwycił ją za uda, rozsuwając je i ciągnąć ją ku sobie, aż główka
jego penisa otarła się o jej wejście. Zacisnęła się jej cipka, gdy poczuła
przedsmak orgazmu.
- Chcesz tego, prawda?
Tak, tak, chcę tego.
- Nie - zmusiła się, by to powiedzieć. Pokręciła energicznie głową.
- W takim razie dlaczego jesteś taka mokra?
- Nie jestem - zaprzeczyła.
Wbił się w nią, wślizgując się w jednym, mocnym pchnięciu.
Krzyknęła. Boże, był ogromny. Nie mogła się powstrzymać od
zakołysania się do tyłu, pragnąć każącego pchnięcia za pchnięciem.
- Podoba ci się?
- Nie - powiedziała z trudem.
- Podoba się jej, co nie, Vanessa?
- Myślę, że podoba się jej - powiedziała Vanessa.
- Wiesz co jeszcze jej się spodoba?
- Twój palec w jej tyłeczku?
- Nie pomyślałem o tym - powiedział. Jego mocny uchwyt puścił jej
jedno udo i zanim mogła skorzystać swoją przewagę, aby udawać, że z nim
walczy, to wsunął palec w jej tyłeczek i wybuchła w niesamowitym orgazmie.
Nie dał jej czasu na dojście do siebie. Mocniej rozsunął jej nogi i zaczął ją
pieprzyć mocniej.
- Och, proszę - błagała, gdy otarła się twarzą o pościel w oślepiającej
ekstazie.
- O czym myślałeś, że spodoba się Lindsey?- zapytała Vanessa.
- Myślę, że chętnie zjadłaby cipkę.
- Mam nadzieję. Moje palce już tu nie działają.
Lindsey uniosła głowę i przez chwilę spojrzała na swoją przyjaciółkę,
która faktycznie próbowała sobie ulżyć ręką.
- Chcesz zlizać soki Vanessy, prawda, Lindsey?
- N-nie - z trudem przełknęła ślinę. Nie zmusi jej, prawda?
- Widziałem jaka byłaś podniecona, kiedy ją doprowadziłaś. I ona też
była przez ciebie podniecona, Lindsey. Wątpię, by kiedykolwiek w życiu doszła
tak mocno. Jej cipka zacisnęła się na moim fiucie tak mocno, że niemal
przepadłem. Doszła dla ciebie. I chcesz tego spróbować.
- Nie, nie chcę - tak naprawdę, to nie chciała próbować niczyjego
orgazmu, ale uwierzyliby jej, skoro grała z nimi w tę grę fałszywego
zaprzeczania?
- Chodź tu, Vanessa - zażądał.- Daj jej siebie spróbować.
- Czekaj - szepnęła Lindsey.
Shade chwycił w garść włosy Lindsey i uniósł jej twarz z materaca, aby
Vanessa mogła zająć miejsce przed Lindsey z szeroko rozsuniętymi nogami.
Od urodzenia Lindsey nigdy nie była tak blisko i osobiście z cudzą waginą.
Shade puścił włosy Lindsey, ale nie opuściła głowy i nie zrobiła, czego chcieli.
Zamknęła oczy i skoncentrowała się na potężnych uderzeniach Shade'a.
Cholera, był świetnym pieprzeniem.
Lindsey wyczuła zapach podniecenia Vanessy i musiała wreszcie się
przyznać, że był kuszący. Napłynęła jej ślina do ust. Chciała jej spróbować.
Chciała. Ale nigdy wcześniej nie zrobiła czegoś takiego. Bała się tego, dokąd
mogło zaprowadzić ją jej własne pożądanie.
Vanessa położyła delikatnie dłoń na jej potylicy.
- W porządku, Lindsey - szepnęła, czule gładząc jej włosy, podczas gdy
Shade dalej się w nią wbijał.
- Jesteś pewna, Nessi?- spytała.
- Jestem pewna, maleńka.
Lindsey opuściła głowę i strasznie powoli przesunęła językiem po
drżącej łechtaczce Vanessy. Vanessa opadła plecami na łózko z zaskoczonym
jękiem. Lindsey polizała wewnętrzne fałdki Vanessy, używając orgazmicznej
techniki Kellena, jaką wcześniej jej zaserwował. Soki Vanessy były słodkie i
pikantne i Lindsey nie miała dosyć. Lizała otwarcie Vanessy, aż zmęczył się jej
język, więc zaczęła ssać jej łechtaczkę, aż jej przyjaciółka doszła. Lindsey
była ledwie świadoma tego, że Shade wbił się w nią głęboko po raz ostatni,
albo tego, że krzyknął i zadrżał, gdy szczytował. Gdy puścił jej uda i wysunął
się, to przesunęła rękę między nogi Vanessy, aby mogła wsunąć dwa palce w
słodką, jedwabistą cipkę Vanessy. Lindsey uwielbiała wywoływać jęk u swojej
przyjaciółki i sprawiać, że się wiła w ekstazie. Kiedy kilka minut później
Vanessa znowu doszła, to Lindsey jęknęła na uczucie zaciskającego się ciała
Vanessy wokół jej palców. Gdy jej przyjaciółka się uspokoiła, to Lindsey
pocałowała czule Vanessę w ogolone łono i wysunęła palce.
Uniosła głowę, by dostrzec, że Shade wyszedł z pokoju, podczas gdy
była zajęta pożeraniem swojej przyjaciółki. Co. Do. Cholery?
Vanessa chwyciła Lindsey i wciągnęła ją w ciepły uścisk.
- Cholera, dziewczyno, gdzie nauczyłaś się tej sztuczki ze swoim
językiem?
- Um - Lindsey zaczerwieniła się.- Od Kellena Jamisona?
Vanessa roześmiała się.
- Ten facet właśnie wylądował na pierwszym miejscu mojej listy do
pieprzenia.
Lindsey uniosła głowę i spojrzała na znajomą twarz swojej najlepszej
przyjaciółki. Kochała tą kobietę, naprawdę, ale już nigdy nie zamierzała zjeść
jej cipki.
- Nessi?
- Tak, cukiereczku?
- Czy to oznacza, że jestem lesbijką?
- Nie, kochanie. Po prostu dałyśmy się wciągnąć przez chwilę i byłyśmy
nieco ciekawe.
- Okay - powiedziała i położyła głowę na ramieniu Vanessy.
- Nie wiem co takiego jest w tych gwiazdach rocka, że tak szalejemy.
Lindsey wiedziała.
- Są chodzącymi afrodyzjakami.
Vanessa zachichotała i ścisnęła ją czule.
- Wreszcie to powiedziałaś, kumpelo. Powiedziałaś.
Wkrótce myśli Lindsey powędrowały do pozostałych dwóch gwiazd
rocka w autobusie.
- Hmm, zastanawiam się, czy Gabe i Adam są samotni i czy jest im
zimno.
- Możemy pójść sprawdzić - powiedziała Vanessa.
Rozdział 12
Owen zeskoczył ze swojej pryczy i skrzywił się, gdy jego bosa stopa
wylądowała na zużytej prezerwatywie. Był całkiem pewien, że nie należała do
niego, ale kto by to wiedział po orgii, jaką mieli poprzedniej nocy.
Ściągnął lepką gumkę z podeszwy stopy i wrzucił ją do śmietnika pod
zlewem. Zawsze budził się jako pierwszy, ale tego ranka było to ważne,
ponieważ Święty Mikołaj był zbyt zajęty pieprzeniem się ostatniej nocy, aby
wyciągnąć prezenty z kryjówek.
Owen podszedł do Texa, który leżał w przejściu mając na sobie tylko
swoje kowbojskie buty i z jakiegoś niewyjaśnionego powodu pasek z cenną
klamrą rodeo. Duży palec Owena uderzył w pustą butelkę po whisky, która
potoczyła się po podłodze i zniknęła pod stołem jadalnym, który uprzedniej
nocy został wykorzystany na innego rodzaju ucztę. W trakcie było zabawnie,
ale teraz jego język już nigdy nie będzie działać poprawnie, a jego dolna
część pleców i biodra zwyzywały jego nienasyconego kutasa każdą możliwą
wersję sukinsyna.
A może to wszystko mu się przyśniło. Wszyscy członkowie jego zespołu
byli nadzy i leżeli w różnych, niewygodnych pozycjach w busie, ale nie było
nigdzie widać kobiet.
Znalazł parę przyjaciółek przytulonych do siebie na łóżku na tyłach
busu. Gdy te hojne panie zeszłej nocy wyszły z sypialni, to jedyną osobą,
która nie skorzystała z usług jednej lub drugiej - lub z obydwóch, jak było w
przypadku Owena - był Kelly. Wciąż oszczędzał swoją miłość dla martwej
dziewczyny. Owen miał nadzieję, że jego prezent pomoże mu nieco ruszyć
dalej. Jeżeli nie z innego powodu, to Kelly będzie musiał znaleźć coś
lepszego, niż ręka Owena, by się zaspokoić.
Owen założył parę zużytych dżinsów jakie znalazł na podłodze w
sypialni - okazało się, że nie były jego, gdyż były za duże o kilka rozmiarów - i
czapkę Mikołaja. Opadł na podłogę, przewrócił się na plecy i wsunął ramiona
pod łóżko. Szarpnął za aksamitny worek, który wepchnął za zagłówek kilka
nocy wcześniej.
Stopa nadepnęła na środek jego brzucha.
- Umph!
- O mój Boże - powiedziała Lindsey i cofnęła stopę.- Przepraszam. Nic ci
nie jest?
- Do życia nie trzeba śledziony - powiedział bez tchu i podniósł się do
pozycji siedzącej po dalszym szperaniu.
- Wczorajszej nocy naprawdę zrobiliśmy orgię?- szepnęła, a jej
niewinnie wyglądające oczy otworzyły się szeroko z niedowierzaniem.
- Nie. To co dzieje się w busie Sole Regret, to zostaje w busie Sole
Regret - puścił jej oczko i wstał.
Owen przerzucił worek z prezentami przez jedno ramię i uśmiechnął się
do Lindsey. - Mikołaj dał wam prezenty ostatniej nocy. Teraz jesteś na stałe na
liście niegrzecznych.
Zaczerwieniła się i spuściła oczy na swoje zaciśnięte dłonie.
Pochylił się i pocałował ją w skroń.
- Miałem na myśli, że te wszystkie grzeszne, przepyszne rzeczy, jakie
dzieją się w tym busie, to nie wychodzą poza jego ściany.
- Okay - powiedziała bez tchu, ale nie spojrzała na niego.
Naprawdę była laleczką. Może i by do niej zadzwonił, gdyby nie
przespała się z każdym członkiem jego zespołu. Och, i kierowcą busu.
- Dobrze się bawiłaś, prawda?- zapytał Owen.
Skinęła głową z powagą i przetoczyła oczy na tył głowy, jakby erotyczne
wspomnienia drażniły jej myśli.
- W takim razie niech ci to nie przeszkadza.
Potknął się o coś, co musiało być długimi nogawkami spodni Gabe'a,
gdy zostawił ją, aby przemyślała swoje występki. Pewnie powinien znaleźć
swoje własne dżinsy, zanim zacznie budzić ludzi. Znalazł je pod prysznicem,
przy czym kompletnie nie miał pojęcia jak się tam znalazły. Odcedził
kartofelki, zanim przebrał się w swoje własne spodnie.
- Wesołych Świąt - ryknął z końca korytarza.
Tex poderwał się do pozycji siedzącej na środku korytarza.
- Co jest, kurwa?- zakrył głowę obiema rękami i skrzywił się z bólu.
Następnie zauważył swój stan rozebrania i zakrył dłońmi swoje krocze.- Kto
dał mi whisky?
Owen zachichotał. Niczego nie będzie pamiętać z tej nocy. Nidy nie
pamiętał, gdy wypił zbyt wiele whisky.
- Ach, Boże - próbował wstać, ale skończyło się na tym, że doczołgał się
do łazienki, aby się w niej zamknąć.
- Powiedziałem Wesołych Świąt, dupki - krzyknął Owen.- Pora wstać.
Święty przyszedł.
- Pamiętam, że przyszedł przynajmniej ze cztery razy - Adam odezwał
się ze swojej pryczy. Cóż, częściowo był na swoim łóżku. Jedna ręka i noga
ciągnęły go na podłogę.- Nie czuję ręki.
- Przeszkadza to gitarzyście prowadzącemu, co nie?- Shade mruknął z
kanapy. Na głowie miał parę różowych majtek. Owen uśmiechnął się,
zastanawiając się ile czasu zajęłoby mu zauważenie.
Adam przewrócił się na plecy i użył swojej funkcjonalnej ręki, by
przywrócić krążenie do swojej tymczasowo sparaliżowanej.
- Przyłożyłbym ci, gdybyś był tego wart.
- Proszę, oto co przyniósł ci Mikołaj, Adam.
- Niech zgadnę. Kolejny łańcuch.
Owen zaśmiał się.
- Skąd wiesz?
- Co roku kupujesz mi łańcuch. Właśnie dlatego mam ich z dziesięć.
- Cóż, teraz masz jedenaście. Proszę bardzo.
Adam uśmiechnął się do niego - w ciągu ostatnich dni nie robił tego za
często.
- Dzięki, stary. Właśnie tego chciałem. I poważnie, niczego dla ciebie
nie mam.
- To nie ode mnie, to od Świętego Mikołaja.
- Ta, jasne. Kim jesteś - pięciolatkiem?
- Owszem, podczas świąt jestem.
Gabe nie poruszył się na przewróconym fotelu. Jego głowa z irokezem
znajdowała się na rozszerzonym podnóżku, nogi miał wyciągnięte przez
oparcie fotela. Po tym jak zobaczył, gdzie znalazły się jaja Gabe'a, Owen
przysiągł sobie, że już nigdy nie usiądzie w tym fotelu.
- Gabe, nie śpisz? Jest Boże Narodzenie.
- Chcę tylko spać - powiedział niewyraźnym głosem.
- Przypuszczam, że nie chcesz tej nudnej jak cholera książki, którą
przyniósł ci święty Mikołaj - Owen upuścił ciężką książkę na pierś Gabe'a,
która wyraźnie zwróciła na siebie jego uwagę. Chwytając książkę w obie
dłonie, uniósł głowę i rozejrzał się dookoła w dezorientacji.
- Um - powiedział.- Jakim cudem skończyłem śpiąc tak? Przeczy to
wszelkiej logice.
- Tak samo jak twoja fryzura.
Gabe uniósł książkę i zamrugał kilka razy, aż widział na tyle wyraźnie,
aby przeczytać tytuł.
- Teorie Anty grawitacji? To dopiero jest myśl. Wyobraźcie sobie seks w
kosmosie.
- Proszę bardzo - powiedział Owen.
Podał Shade'owi długie pudełko.
- Okulary przeciwsłoneczne? Dla mnie? To świetnie. Vanessa złamała
moją ostatnią parę, gdy usiadła mi na twarzy.
- Nie, przykro mi bardzo. Gdyby Święty wiedział, że tego ranka będziesz
bez swoich bezcennych okularów, to dałby ci je, ale tego roku był nieco
bardziej kreatywny.
Shade otworzył pudełko i uniósł płaski krzyż, który wisiał na srebrnym
łańcuchu. Uniósł na niego brew.
- Próbujesz trzymać mnie z dala od kłopotów?
- Noś go na swym sercu - powiedział Owen.- I skoro już go trzymasz, to
przeczytaj napis na tyle.
- Twój anioł - Shade przeczytał niepewnie.- ... zawsze jest - skrzywił się
na słowa.
- Blisko twojego serca - Owen dokończył za niego, wiedząc, że ten koleś
miał problemy z pisanym językiem.
Shade przygryzł wargę.
- Ciekawi mnie, czy już się obudziła. Musze do niej zadzwonić. Jest
wreszcie zasięg?- przewiesił łańcuch przez głowę i wklepał go w swoją pierś,
zanim ściągnął majtki z głowy i ruszył w poszukiwaniu ubrań, aby przyzwoicie
wyglądać podczas rozmowy ze swoją trzyletnią córeczką w Bożenarodzeniowy
poranek.
- Taa, mamy zasięg - Tex krzyknął z tyłu busu.- Właśnie zadzwoniłem
do załogi. Ciężarówce ze sprzętem nie udało się wyjechać, więc nic im nie
jest. Pług śnieżny próbuje oczyścić drogi i wysłali lawetę, by pomóc
samochodom.
Nie do końca był to Bożenarodzeniowy cud, ale z całą pewnością była
to dobra wiadomość.
Owen znalazł Kelly'ego w fotelu kierowcy. Był rozbudzony i owinięty
czerwonym, kraciastym kocem, wpatrując się w biały krajobraz na zewnątrz
busu. Podczas nocy śnieg przestał padać, ale wiatr zgromadził go w wielkie
zaspy. Niebo było szare od gęstych chmur, sprawiając, że światło słoneczne
było słabe. Tak jak i nastrój Kelly'ego. Owen nie mógł znieść widoku, gdy
miał taką depresję. Zwłaszcza podczas świąt. Stanął obok jego fotela i przez
chwilę wpatrywał się w odbicie Kelly'ego. Kelly miał znajomy zbolały, odległy
wyraz oczu. Zdawało się, że nie zauważył, iż Owen stał tuż obok niego.
- Znowu o niej myślisz - powiedział Owen.
Kelly zassał spłoszony oddech przez nos i wypuścił go powoli.
- Święta są trudne - powiedział cicho, chociaż ani na chwile nie odwrócił
wzroku od jakiegokolwiek punktu w dali, który zwrócił jego uwagę. Widział
przeszłość. Wciąż żył w przeszłości.
- Dlaczego?- zapytał Owen.
- Zanim umarła, to powiedziała mi, że chciała, abym ją zabrał na Time
Square, aby mogła zobaczyć choinkę.
Owen wiedział, że Sara zmarła w styczniu, więc okazja była na
wyciągnięcie ręki.
- Poszliście?
Nieznacznie pokręcił głową.
- Powiedziałem, że jej nie wezmę. Chciałem, aby została w łóżku. Nie
pozwoliłem jej zrobić wiele rzeczy, jakie chciała zrobić przed śmiercią. Tak
bałem się, że umrze, że nie pozwoliłem jej żyć.
- Pozwolisz niebawem zacząć żyć samemu sobie?- zapytał Owen.
Kelly odwrócił głowę, by na niego spojrzeć.
- Nie możesz przestać wtrącać się w nie swoje sprawy, prawda?
- Nie.
- I nie potrafisz pozwolić ludziom pławić się w ich cierpieniu.
- Nie.
- Wiesz dlaczego?
- Nie.
- Bo tak poważnie, to nie przytrafiło ci się nic naprawdę strasznego.
Owen uśmiechnął się.
- I zamierzam się tego trzymać - wyciągnął ostatni prezent ze swojego
worka i rzucił go na kolana Kelly'ego.- Święty ma coś dla ciebie. Kiedy ją
założysz, to Sara będzie wiedziała, że wciąż jesteś z nią związany. Ściągniesz
ją dopiero wtedy, kiedy będziesz wreszcie gotów zrobić to co chciała, abyś
zrobić i ruszyć dalej.
Owen miał nadzieję, że Kelly nie będzie długo nosił tego skórzanego
mankietu na nadgarstek. Chciał, aby stale przypominał mu o tym, że Sara
chciała, aby znalazł kogoś, kogo by pokochał. Albo kogoś, kogo by porządnie
zerżnął.
Poklepał Kelly'ego po ramieniu i odwrócił się, by pójść. Kelly chwycił
Owena za nadgarstek i wepchnął małe pudełeczko w jego dłoń.
- Święty ma też coś dla ciebie.
Z szalejącymi emocjami w sobie, Owen otworzył pudełko i znalazł w
nim zestaw nieśmiertelników na łańcuchu. Przesunął palcami po imieniu
swojego brata - Chad'a - i założył je. Od lat nosił nieśmiertelniki - nawet
przed tym jak jego brat wstąpił do armii - aby zaznaczyć jak bardzo kochał
swój kraj. Te nieśmiertelniki znaczyły dla niego jeszcze więcej. Chwycił
płaskie kawałki metalu w jedną dłoń i wysłał cichą modlitwę do swojego
brata w Afganistanie. Miał nadzieję, że Chad miał okazję nieco świętować.
Może pewnego dnia namówi chłopaków na odwiedzenie żołnierzy i zrobienie
dla nich koncertu. A może mógłby nabrać Shade'a na to, że to on wpadł na
ten pomysł i sam będzie naciskać na zespół, aby wyjechać za granicę.
- Dzięki - powiedział Owen.- Ale nie sądzisz, że to trochę niesmaczne, że
dajesz swojemu kumplowi na święta biżuterię?- wiedział, że właśnie dał
biżuterię trzem z czterech członków swojego zespołu, ale nie przeszkadzało
mu to w pogrywaniu z Kellenem. Tego ranka był zdecydowanie zbyt ponury.
- To od Świętego - powiedział Kelly.- Nie mów mi, że przestałeś wierzyć.
- Oczywiście, że nie. Są święta.
Odwrócił się, aby znaleźć Shade'a rozmawiającego przez komórkę i
uśmiechającego się jak wariat.
- Otworzyłaś dzisiaj swoje prezenty?- Shade roześmiał się z
czegokolwiek, co po drugiej stronie powiedziała mu jego córka.- Co przyniósł
ci Mikołaj?- wtrącił „wow!” i „to niesamowite!” tu i ta, ale głównie słuchał jej
ruchania o jej najwyraźniej ogromnym stosie prezentów. Po kilku minutach
jego uśmiech się załamał.- Nie, aniołku, nie mogę dzisiaj przyjść cię zobaczyć
- założył parę strasznie wygiętych okularów przeciwsłonecznych, by ukryć
nagle załzawione oczy, ale nie mógł ukryć przygnębionego tonu, gdy się do
niej odezwał.- Utknąłem w śniegu - zaśmiał się.- Tak, wiem, że w Teksasie nie
pada wiele, ale jestem Idaho - przygryzł wargę.- Zrobiłabyś idealnego aniołka
śnieżnego.
Owen wskazał na swoją czapkę Mikołaja, aby przypomnieć mu, że w
tym roku dadzą małej Julie drugie święta.
- Kiedy tatuś wróci do domu... - urwał, gdy znowu mu przerwała.- Za
osiem spań. Wiem, że to długi czas, kochanie. Kiedy tatuś wróci do domu za
osiem spań, to ty i ja urządzimy kolejne święta.
Owen skrzyżował ręce na piersi i odchrząknął znacząco. Zdecydowanie
chciał wziąć w tym udział. Uwielbiał święta tak samo jak każdy trzylatek.
- I Owen specjalnie dla ciebie utknie w kominie - Shade zaśmiał się.-
Tak, prawdę mówiąc to ma latającego renifera - i potem najwidoczniej jego
była żona dorwała się do telefonu, ponieważ jego mina nagle zmieniła się z
„roztopionego tatusia” na „o mój boże, czego teraz chce ta suka”.- Może ma
pieprzonego latającego renifera - wrzasnął Shade.
Poważnie? Nakrzyczała na niego za to? Owen zazwyczaj nie wtrącał się
w dramat Shade'a z jego byłą żoną, ale nie zamierzał pozwolić, aby Tina
spieprzyła cały dzień Shade'a. I tak był już wystarczająco nieszczęśliwy, że
nie mógł dzisiaj zobaczyć swojej córeczki.
Odebrał mu telefon, nie bardzo zwracając uwagę na jej paplanie.
- Tina - powiedział Owen.- Odbierze Julie za tydzień od jutra. Wesołych
Świąt i dla ciebie.
Rozłączył się i oddał telefon Shade'owi.
- Dzięki - powiedział Shade.- Zdaje się, że nie potrafię kontrolować
swojego temperamentu, gdy chodzi o nią.
- Nie ma problemu - powiedział Owen.- Uwielbiam się z nią rozłączać.
- Co powiesz na miłe, świąteczne śniadanie?- zapytał Shade.
- Gotujesz?- zapytał Owen.
- Tak.
- Naleśniki?
- A co innego?
- Wchodzę w to.
- Ja też - powiedział Gabe, odkładając na bok swoją nową książkę.
- Ja trzy - odezwał się Adam.
- Kelly?- zawołał Owen.- Chcesz śniadanie?
- Gabe założył już spodnie?
- Mam je na sobie - przysiągł Gabe.
- W takim razie tak - Kelly zrzucił swój koc, już zakładając nową
bransoletę na nadgarstek.
Owen w ogóle nie poczuł radości, gdy zobaczył, że Kellen już założył
prezent, który mu dał. Czekał niecierpliwie na dzień, w którym ściągnąłby ją
na stałe.
Lindsey i Vanessa wyłoniły się z sypialni na tyłach autobusu.
- Możemy się przyłączyć?- zapytała Vanessa.
Shade wyciągnął parę majtek z kieszeni i przekazał je dyskretnie
Owenowi.
- Znalazłaś w końcu swoje majtki, Vanessa?- zapytał Shade.
- Nie - powiedziała, krzyżując ręce na piersi.- Myślę, że ukradł je jakiś
dureń.
Owen wepchnął jej majtki w tylną kieszeń.
- Mam nadzieję, że się znajdą - powiedział Shade.- Mamy w tym busie
politykę brak-majtek-brak-śniadania.
- Jasne - powiedziała Vanessa.
- To prawda - powiedział Gabe.- Myślisz, że dlaczego zdecydowałem się
ubrać?
- Nosisz majtki?- zapytała Vanessa.
- Tylko na specjalne okazje.
Lindsey uśmiechnęła się.
- Znalazłam moje majtki. Co jest na śniadanie?
- Sławne naleśniki Shade'a, które rozpływają-się-w-ustach.
- Brzmi świetnie - usiadła na kanapie przy stole.
Gdy Vanessa spróbowała za nią podążyć, to Adam sięgnął ze swojej
pryczy teraz w pełni funkcjonalną rękę i chwycił ją za nogę.
- Wymagana inspekcja majtek.
- Powiedziałam już, że ukradł je jakiś kretyn.
- W takim razie nie ma dla ciebie śniadania.
Vanessa spojrzała na swoją przyjaciółkę, szukając pomocy.
- Dziewczyno, chyba mnie nie porzucisz, prawda?
- Wybacz, Nessi, ale umieram z głodu.
- Co z ciebie za przyjaciółka - Vanessa ostatecznie uciekła się do
założenia bokserek Adama, aby móc dołączyć do śniadania.
Prawdę mówiąc, to nie był to świąteczny poranek, do jakiego był
przyzwyczajony Owen, ale wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. I tylko to się
dla niego liczyło.
Rozdział 13
Minęło kilka godzin, zanim do przełęczy dotarł pług śnieżny i laweta, by
oczyścić drogę i wyciągnąć samochód Lindsey ze śniegu. Spędziła jedną
piekielną, szaloną noc z chłopakami z zespołu, ale była zaskoczona jak
normalnie się zachowywali przy śniadaniu i żartowali ze sobą oraz grali w grę,
gdzie schowali majtki Vanessy. Owen ze szczególności lubił nakręcać Vanessę.
Lindsey była całkiem pewna, że specjalnie Vanessa zawyżała swoje
rozdrażnienie przy ich piątce, ale trudno było to po niej stwierdzić.
Lindsey niemal nie chciała się z nimi żegnać, kiedy jej samochód był
zdolny do jazdy i gotowy do podróży powrotnej do domu.
- Na razie, chłopaki - powiedziała Vanessa.- Dzięki za wielokrotne
orgazmy!
Kierowca lawety dosłownie przewrócił się na tyłek na to ogłoszenie.
Jakoś udało mu się podnieść z chodnika i wejść do kabiny swojej ciężarówki.
Lindsey nie była tak sprośna przy swoim pożegnaniu, chociaż była
równie wdzięczna za wielokrotne orgazmy. Uśmiechnęła się i pomachała im,
wiedząc, że już nigdy nie spotka ich osobiście i zastanawiając się dlaczego
przez to czuła się nieco smutna. Był między nimi tylko seks - cała masa
oszałamiającego, niesamowitego seksu - ale nic to nie znaczyło.
Lindsey wsiadła do samochodu i przyglądała się, jak bus odjeżdża,
kierując się w przeciwnym kierunku od jej nudnego miasta rodzinnego.
- To dopiero była zabawa - Vanessa powiedziała, gdy Lindsey ostrożnie
wyjechała na drogę.
- Tak - zgodziła się Lindsey.- Świetne chłopaki.
- Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek miała lepsze Boże
Narodzenie.
Lindsey zachichotała.
- Tych nie da się zapomnieć.
Vanessa spojrzała na swoje paznokcie
- Wiesz, jeżeli teraz zawrócisz i pojedziemy za nimi, to jestem pewna,
że będziemy mieć też równie szczęśliwy Nowy Rok.
- Vanessa! Cholera, dziewczyno, ty i twoja napalona wagina kiedyś nas
zabiją - powiedziała to, ale nie powstrzymało jej to od rozmyślania o wysoce
nielegalnym zawrocie.
- Zaraz podniosę samochód i pognam za nimi.
Vanessa zacisnęła usta, by stłumić śmiech. Wytrwała zaledwie trzy
sekundy, zanim parsknęła śmiechem. Lindsey nie mogła się powstrzymać,
aby dołączyć do wesołości ich sytuacji.
Kiedy wreszcie przestały się śmiać, to wymieniły tęskne spojrzenia, ale
ostatecznie dalej jechały w stronę domu.
- Wesołych świąt, Lindsey - powiedziała Vanessa.
- Wesołych świąt, Nessi.