Mankell Henning Zapora

background image

HENNING

MANKELL

zapora

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie

rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez

NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody

NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej

od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,

e-booki

.

background image

Henning Mankell

Powieœci z Kurtem Wallanderem:

(ur. 1948) – jeden

z najpopularniejszych pisarzy szwedzkich,
wybitny dziennikarz i cz³owiek teatru. Zas³yn¹³
seri¹ publikowanych od 1991 roku powieœci
kryminalnych z komisarzem Kurtem
Wallanderem, prze³o¿onych na 39 jêzyków
i wydanych w ³¹cznym nak³adzie oko³o
25 milionów egzemplarzy. Cykl doczeka³ siê
wielu ekranizacji, w tym trzynastoodcinkowego
serialu telewizyjnego (2004). Mankell jest te¿
autorem powieœci o tematyce spo³ecznej (m.in.

, W.A.B. 2008) oraz ksi¹¿ek dla

dzieci i m³odzie¿y (m.in.

, W.A.B. 2008). Otrzyma³ wiele nagród

literackich, m.in. Nagrodê Astrid Lindgren
(1996), a ponadto presti¿ow¹ niemieck¹ Nagrodê
Tolerancji (2004). Mieszka na przemian
w Szwecji i w Mozambiku. Nak³adem W.A.B.
ukaza³y siê wszystkie powieœci z cyklu
wallanderowskiego. W przygotowaniu kolejne
ksi¹¿ki kryminalne autora.

Comédia infantil

Pies, który bieg³ ku

gwieŸdzie

Morderca bez twarzy
Psy z Rygi
Bia³a lwica
Mê¿czyzna, który siê uœmiecha³
Fa³szywy trop
Pi¹ta kobieta

O krok
Zapora

1991 (W.A.B. 2004)

1992 (W.A.B. 2006)

1993 (W.A.B. 2005)

1994 (W.A.B. 2007)

1995 (W.A.B. 2002)

1996 (W.A.B. 2004)

1997 (W.A.B. 2006)

1998 (W.A.B. 2008)

background image

HENNING

MANKELL

zapora

background image

w serii ukazaäy siö:

w serii ukazaäy siö:

Martha Grimes

Martha Grimes Hotel Paradise

Hotel Paradise

Martha Grimes

Martha Grimes Stacja Cold Flat Junction

Stacja Cold Flat Junction

Martha Grimes

Martha Grimes Hotel Belle Rouen

Hotel Belle Rouen

Martha Grimes

Martha Grimes Pod Huncwotem

Pod Huncwotem

Jean-Claude Izzo

Jean-Claude Izzo Total Cheops

Total Cheops

Jean-Claude Izzo

Jean-Claude Izzo Szurmo

Szurmo

Jean-Claude Izzo

Jean-Claude Izzo Solea

Solea

Tomasz Konatkowski

Tomasz Konatkowski Przystanek ćmierè

Przystanek ćmierè

Marek Krajewski

Marek Krajewski Koniec œwiata w Breslau

Koniec œwiata w Breslau

Marek Krajewski

Marek Krajewski Widma w mieœcie Breslau

Widma w mieœcie Breslau

Marek Krajewski

Marek Krajewski Festung Breslau

Festung Breslau

Marek Krajewski

Marek Krajewski DĔuma w Breslau

DĔuma w Breslau

Marek Krajewski, Mariusz Czubaj

Marek Krajewski, Mariusz Czubaj Aleja samobójców

Aleja samobójców

Henning Mankell

Henning Mankell Morderca bez twarzy

Morderca bez twarzy

Henning Mankell

Henning Mankell Psy z Rygi

Psy z Rygi

Henning Mankell

Henning Mankell Biaäa lwica

Biaäa lwica

Henning Mankell

Henning Mankell MöĔczyzna, który siö uĈmiechaä

MöĔczyzna, który siö uĈmiechaä

Henning Mankell

Henning Mankell Faäszywy trop

Faäszywy trop

Henning Mankell

Henning Mankell Piñta kobieta

Piñta kobieta

Henning Mankell

Henning Mankell O krok

O krok

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Kolacja z zabójcñ

Kolacja z zabójcñ

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Gra na cudzym boisku

Gra na cudzym boisku

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Ukradziony sen

Ukradziony sen

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Zäowroga pötla

Zäowroga pötla

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina ćmierè i trochö miäoœci

ćmierè i trochö miäoœci

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Möskie gry

Möskie gry

Aleksandra Marinina

Aleksandra Marinina Zabójca mimo woli

Zabójca mimo woli

Zygmunt Miäoszewski

Zygmunt Miäoszewski Uwikäanie

Uwikäanie

Denise Mina

Denise Mina Pole krwi

Pole krwi

Joanna Szymczyk

Joanna Szymczyk Ewa i zäoty kot

Ewa i zäoty kot

background image

HENNING

MANKELL

p r z e ä o Ĕ y ä a I R E N A K O W A D ã O - P R Z E D M O J S K A

p r z e ä o Ĕ y ä a I R E N A K O W A D ã O - P R Z E D M O J S K A

zapora

background image

Tytu

ö oryginaöu:

Brandvägg

Brandvägg © 1998 by Henning Mankell

Published by agreement with Leopard Förlag AB, Stockholm

and Leonhardt & Høier Literary Agency A/S, Copenhagen

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2008

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2008

Wydanie I

Warszawa 2008

background image

Cz

úowiek, który zbúîdzi z drogi mîdroëci,

w zgromadzeniu umar

úych mieszkaì bòdzie.

Przek

öad zaczerpniëty z Biblii Poznaéskiej.

Ksi

ëga Przysöów 21,16

background image
background image

I

Z

MOWA

background image
background image

9

1

Pod wieczór wiatr nagle przycich

ö. Póõniej caökiem ustaö.

Wyszed

ö na balkon. W ciîgu dnia, w przerwie miëdzy

domami naprzeciwko, wida

ì byöo poöyskujîce morze. Te-

raz woko

öo panowaöa ciemnoðì. Czasem braö ze sobî na

balkon star

î angielskî lornetkë morskî i zaglîdaö w oðwiet-

lone okna domu po drugiej stronie ulicy. Zwykle po chwili
ogarnia

öo go nieprzyjemne uczucie, ÷e ktoð go zobaczyö.

Niebo by

öo rozgwie÷d÷one.

Ju

÷ jesieé, pomyðlaö. Mo÷e w nocy chwyci przymrozek,

chocia

÷ jak na Skanië, to jeszcze za wczeðnie.

Gdzie

ð w oddali usöyszaö samochód. Zatrzîsö sië z zim-

na i wszed

ö z powrotem do mieszkania. Drzwi balkonowe

ci

ë÷ko sië zamykaöy. Zapisaö to w notesie, który le÷aö obok

telefonu na kuchennym stole. Jutro si

ë tym zajmie.

Wszed

ö do pokoju dziennego. Na chwilë przystanîö

w drzwiach i rozejrza

ö sië. Jak co niedziela posprzîtaö miesz-

kanie.

ïwiadomoðì, ÷e znajduje sië w czystym pokoju, spra-

wia

öa mu niezmiennie të samî przyjemnoðì.

Biurko sta

öo pod ðcianî. Odsunîö krzesöo, zapaliö lampë

i wyci

îgnîö gruby dziennik poköadowy, który przechowy-

wa

ö w jednej z szuflad. Rozpoczîö jak zwykle od przeczyta-

nia zapisu z poprzedniego wieczoru.

background image

10

Sobota 4 pa

ýdziernika 1997. Przez caúy dzieô wiaú po-

rywisty wiatr. Wed

úug Instytutu Meteorologicznego, z siúî

8-10 m/s. Poszarpane chmury gna

úy po niebie. O szóstej

rano temperatura wynosi

úa 7 stopni. O drugiej wzrosúa do

8. Wieczorem znów spad

úa do 5.

õniej nastëpowaöy tylko cztery zdania.

Przestrze

ô jest pusta. þadnych wiadomoëci. C nie odpo-

wiada na sygna

ú wywoúawczy. Panuje spokój.

Zdj

îö przykrywkë kaöamarza i ostro÷nie zanurzyö stalów-

k

ë. Pióro odziedziczyö po ojcu, który przechowywaö je od

czasu, gdy w m

öodoðci stawiaö pierwsze kroki w maöym

oddziale banku w Tomelilla jako pomocnik kierownika.

Nigdy nie pisa

ö innym piórem w dzienniku poköado-

wym.

Zanotowa

ö, ÷e wiatr ucichö, a póõniej zupeönie ustaö. Ter-

mometr w oknie kuchennym pokazywa

ö plus trzy stopnie.

Niebo by

öo bezchmurne. Pisaö dalej, ÷e posprzîtaö mieszka-

nie i

÷e zajëöo mu to trzy godziny i dwadzieðcia piëì minut.

Dziesi

ëì minut krócej ni÷ w zeszöym tygodniu.

W ci

îgu dnia byö na spacerze po przystani, przedtem

sp

ëdziö póö godziny na medytacji w koðciele Sankta Maria.

Zastanowi

ö sië chwilë i dopisaö jeszcze jednî linijkë

w dzienniku:

Wieczorem krótki spacer

.

Delikatnie przycisn

îö bibuöë do ðwie÷ego tekstu, wytarö

stalówk

ë i przykryö kaöamarz.

Zanim zamkn

îö dziennik, spojrzaö na stojîcy obok stary

zegar okr

ëtowy. Wskazówki pokazywaöy dwadzieðcia po je-

denastej.

Poszed

ö do przedpokoju, wöo÷yö starî skórzanî kurtkë,

stopy wsun

îö w gumowce. Przed wyjðciem z mieszkania

upewni

ö sië, czy ma w kieszeni klucze i portfel.

Na ulicy przystan

îö w mroku i rozejrzaö sië dookoöa. Ni-

kogo. Nikogo si

ë zresztî nie spodziewaö. Ruszyö. Swoim zwy-

czajem skr

ëciö w lewo, przeciîö drogë do Malmö i skierowaö

si

ë w kierunku centrum handlowego i budynku z czerwonej

background image

11

ceg

öy, w którym mieðciö sië urzîd skarbowy. Przyðpieszaö

kroku, dopóki nie wpad

ö w spokojny i wypróbowany wie-

czorny rytm. W dzie

é chodziö szybciej, chciaö sië zmëczyì

i spoci

ì. Wieczorne spacery byöy inne. Staraö sië wtedy

przede wszystkim odpr

ë÷yì, przygotowaì do nocnego snu

i kolejnego dnia.

Przed sklepem z materia

öami budowlanymi przechadza-

öa sië kobieta z psem, owczarkiem alzackim. Widywaö jî nie-
mal za ka

÷dym razem, kiedy wychodziö wieczorem. Obok

przemkn

îö samochód. W przelocie zauwa÷yö möodego czöo-

wieka za kierownic

î i usöyszaö muzykë przez zamkniëte

okna auta.

Nie wiedz

î, co ich czeka, pomyðlaö. Ci wszyscy möodzi

ludzie w swoich samochodach, którzy niszcz

î sobie söuch

g

öoðnî muzykî.

Nie wiedz

î, co nastîpi. Ani oni, ani samotne panie na

spacerze z psami.

My

ðl ta wprawiöa go w dobry nastrój. Myðlaö o wöadzy,

któr

î miaö. O tym, ÷e nale÷y do wybranych. Tych, których

si

öa kruszy stare, skamieniaöe prawdy i buduje nowe.

Zatrzyma

ö sië i spojrzaö w rozgwie÷d÷one niebo.

Wszystko jest niepoj

ëte, myðlaö. W równej mierze moje

÷ycie, jak to, ÷e docierajîce do mnie ðwiatöo gwiazd wëdru-
je przez niesko

éczonî czasoprzestrzeé. To, czym sië zajmu-

j

ë, przynajmniej nadaje wszystkiemu jakið niejasny sens.

Propozycja, któr

î przyjîöem bez wahania niemal dwadzieð-

cia lat temu.

Szed

ö coraz szybciej, byö podniecony. Uðwiadomiö sobie,

÷e wzbiera w nim niecierpliwoðì. Czekali ju÷ tak döugo. Zbli-
÷aöa sië chwila, gdy zrzucî niewidzialnî przyöbicë, a potë÷-
na fala przewali si

ë przez ðwiat.

Ale ta chwila jeszcze nie nadesz

öa. Czas jeszcze nie doj-

rza

ö. Nie mógö sobie pozwoliì na niecierpliwoðì.

Przystan

îö. Byö ju÷ w dzielnicy willowej i nie zamierzaö

i

ðì dalej. Po póönocy chciaö byì w öó÷ku.

background image

12

Zawróci

ö i ruszyö z powrotem. Minîö urzîd skarbowy

i poszed

ö w stronë bankomatu w centrum handlowym. Wy-

maca

ö portfel w kieszeni. Nie zamierzaö podejmowaì pie-

ni

ëdzy, lecz tylko sprawdziì stan konta i upewniì sië, czy

wszystko jest w porz

îdku.

Przystan

îö w ðwietle koöo bankomatu i wyciîgnîö niebie-

sk

î kartë. Kobiety z psem ju÷ nie byöo. Drogî do Malmö

z

öoskotem przejechaö wyöadowany tir. Pewnie na prom do

Polski. Ryk samochodu

ðwiadczyö o uszkodzonej rurze wy-

dechowej.

Wystuka

ö kod, nastëpnie wcisnîö przycisk. Wyjîö kartë

i wsun

îö jî z powrotem do portfela. W automacie zachrzëð-

ci

öo. Uðmiechnîö sië do swoich myðli i zaðmiaö sië cicho.

Gdyby ludzie wiedzieli, pomy

ðlaö. Gdyby mogli wie-

dzie

ì, co ich czeka.

W otworze pojawi

öa sië biaöa karteczka. Siëgnîö do kie-

szeni po okulary i u

ðwiadomiö sobie, ÷e zostaöy w pöaszczu,

który mia

ö na sobie na spacerze do przystani. Na moment

ogarn

ëöo go uczucie irytacji, ÷e ich zapomniaö.

Stan

îö w najjaðniejszym miejscu pod latarniî i mru÷îc

oczy, odczytywa

ö stan konta.

Sta

öe zlecenie z piîtku byöo zarejestrowane. Tak÷e go-

tówka, któr

î pobraö dzieé wczeðniej. Stan rachunku wynosiö

9 765 koron. Wszystko si

ë zgadzaöo.

To, co nast

îpiöo, byöo zupeönie niespodziewane.

Cios w g

öowë powaliö go jak kopniëcie konia. Ból byö

straszliwy.

Upad

ö na twarz, rëkë miaö kurczowo zaciðniëtî na pokry-

tym cyframi bia

öym ðwistku papieru.

Kiedy uderzy

ö göowî w zimny beton, na moment odzy-

ska

ö jasnoðì umysöu.

Jego ostatni

î myðlî byöo, ÷e nic nie rozumie.

Potem ze wszystkich stron otoczy

öa go ciemnoðì.

W

öaðnie minëöa póönoc. Byö poniedziaöek szóstego paõ-

dziernika 1997 roku.

background image

13

W kierunku nocnego promu przejecha

ö kolejny tir.

Potem znów zapanowa

öa cisza.

2

Kurt Wallander wsiada

ö do samochodu na Mariagatan

w Ystadzie z uczuciem dojmuj

îcej przykroðci. Byöo tu÷ po

ósmej rano, szóstego pa

õdziernika 1997 roku. Wyje÷d÷ajîc

z miasta, zastanawia

ö sië, jak mógö sië zgodziì. øywiö göëbokî

niech

ëì do pogrzebów. A jednak byö w drodze na pogrzeb.

Poniewa

÷ miaö du÷o czasu, postanowiö nie jechaì prosto do

Malmö. Skr

ëciö z szosy w kierunku drogi do Svarte i Trelle-

borga, prowadz

îcej wzdöu÷ wybrze÷a. Po lewej stronie wi-

da

ì byöo morze. Do portu wöaðnie zawijaö prom.

Pomy

ðlaö, ÷e w ciîgu ostatnich siedmiu lat jest to ju÷

czwarty pogrzeb. Najpierw jego kolega Rydberg zachoro-
wa

ö na raka. Choroba byöa przewleköa i bolesna. Wallander

cz

ësto odwiedzaö Rydberga w szpitalu i widziaö, jak ten nikö

w oczach. Jego

ðmierì byöa dla Wallandera cië÷kim ciosem.

To Rydberg uczyni

ö z niego policjanta. Nauczyö go stawiania

odpowiednich pyta

é. Dziëki niemu Wallander zdobyö stop-

niowo trudn

î umiejëtnoðì odczytywania informacji na miej-

scu przest

ëpstwa. Zanim zaczîö pracowaì z Rydbergiem,

by

ö tylko przeciëtnym policjantem. Dopiero du÷o póõniej,

kiedy Rydberg ju

÷ nie ÷yö, Wallander zdaö sobie sprawë, ÷e

ma nie tylko konieczn

î wytrwaöoðì i energië, ale równie÷

nieprzeci

ëtne zdolnoðci. Nadal czësto prowadziö w myðlach

rozmowy z Rydbergiem, zw

öaszcza gdy nie mógö sobie daì

rady z jakim

ð zawiöym dochodzeniem. Niemal codziennie

odczuwa

ö brak starszego kolegi. Wiedziaö, ÷e ju÷ zawsze tak

b

ëdzie.

Potem nieoczekiwanie zmar

ö mu ojciec. Przewróciö sië

i umar

ö na udar mózgu w swojej pracowni w Löderup.

background image

14

Min

ëöy ju÷ trzy lata. Wciî÷ jeszcze trudno byöo Wallandero-

wi poj

îì, ÷e tam, wðród obrazów, wiecznego zapachu ter-

pentyny i olejnych farb nie ma ju

÷ ojca. Dom w Löderup

zosta

ö sprzedany po jego ðmierci. Wallander kilkakrotnie

przeje

÷d÷aö obok i widziaö mieszkajîcych tam obcych ludzi.

Nigdy si

ë nie zatrzymaö. Od czasu do czasu odwiedzaö grób

ojca, zawsze z niejasnym poczuciem winy. Ale te wizyty
z czasem stawa

öy sië rzadsze. Uðwiadomiö sobie, ÷e coraz

trudniej mu przywo

öaì rysy ojcowskiej twarzy.

Nie

÷yjîcy czöowiek staje sië w koécu czöowiekiem, który

nigdy nie istnia

ö.

Nast

ëpny byö Svedberg. Kolega z pracy, rok temu bru-

talnie zamordowany we w

öasnym mieszkaniu. Wallander

my

ðlaö wtedy o tym, jak niewiele wie o ludziach, z którymi

pracuje.

ïmierì Svedberga odsöoniöa przed nim strony ÷y-

cia, o jakich mu si

ë nawet nie ðniöo.

A teraz by

ö w drodze na czwarty pogrzeb, jedyny, na któ-

ry w

öaðciwie nie musiaö jechaì.

Zatelefonowa

öa do niego w ðrodë. Wallander miaö wöað-

nie wychodzi

ì z biura. Byöo póõne popoöudnie. Rozbolaöa

go g

öowa od bezowocnego ðlëczenia nad materiaöem doty-

cz

îcym przemytu papierosów ukrytych w tirze na promie

do Ystadu. Trop prowadzi

ö do póönocnej Grecji, a nastëpnie

si

ë urywaö. Wallander nawiîzaö kontakt z greckî i niemieckî

policj

î. Jednak wciî÷ nie udawaöo sië schwytaì sprawców.

Teraz u

ðwiadomiö sobie, ÷e kierowca, który zapewne nie

wiedzia

ö, ÷e w przewo÷onym öadunku znajduje sië przemy-

cany towar, zostanie skazany na kilkumiesi

ëczne wiëzienie.

Nic gorszego nie nast

îpi. Byö pewny, ÷e do Ystadu codzien-

nie przyp

öywajî transporty nielegalnych papierosów. Wît-

pi

ö, ÷eby kiedykolwiek udaöo sië ukróciì przemyt.

Dodatkowo zatru

öa mu dzieé köótnia z prokuratorem

– zast

ëpcî Pera Åkesona, który kilka lat temu wyjechaö do

Sudanu i wcale nie zamierza

ö wracaì. Kiedy myðlaö o wy-

je

õdzie Åkesona i czytaö listy, które ten regularnie do niego

background image

15

pisywa

ö, gryzöa go zazdroðì. Åkeson zdobyö sië na odwagë

i zacz

îö nowe ÷ycie, coð, o czym Wallander tylko marzyö.

Teraz dobiega

ö piëìdziesiîtki. Zdawaö sobie sprawë, chocia÷

niech

ëtnie sië do tego przyznawaö, ÷e wszystkie przeöomo-

we decyzje w

÷yciu ma ju÷ za sobî. Na zawsze pozostanie

policjantem. Jedyne, co mo

÷e zrobiì, zanim przejdzie na

emerytur

ë, to staraì sië byì jeszcze lepszym ðledczym.

Ewentualnie przekaza

ì coð ze swojej wiedzy möodszym

kolegom. Poza tym nie mia

ö widoków na jakikolwiek punkt

zwrotny w

÷yciu. Nie czekaö na niego ÷aden Sudan.

Sta

ö z kurtkî w rëce, kiedy zadzwoniöa.

Z pocz

îtku nie wiedziaö, z kim rozmawia.

Po chwili si

ë zorientowaö, ÷e to matka Stefana Fredmana.

Opad

öy go myðli i wspomnienia. W ciîgu kilku sekund przy-

wo

öaö w pamiëci zdarzenia sprzed trzech lat.

Wtedy to ch

öopiec przebrany za Indianina postanowiö

si

ë zemðciì na më÷czyznach, którzy doprowadzili do oböë-

du jego siostr

ë i napeönili przera÷eniem jego möodszego

brata. Jednym z tych, których zabi

ö, byö jego wöasny ojciec.

Wallander przypomnia

ö sobie upiornî scenë, kiedy chöopak

na kl

ëczkach szlochaö nad ciaöem martwej siostry. Nie wie-

dzia

ö, co nastîpiöo póõniej. Tyle tylko, ÷e chöopak nie wylî-

dowa

ö naturalnie w wiëzieniu, lecz na zamkniëtym oddziale

psychiatrycznym.

Teraz dzwoni

öa Aneta Fredman z wiadomoðciî, ÷e Stefan

nie

÷yje. Odebraö sobie ÷ycie, skaczîc z budynku, w któ-

rym by

ö przetrzymywany. Wallander zöo÷yö matce wyrazy

wspó

öczucia i w göëbi duszy poczuö smutek. A mo÷e raczej

uczucie rozpaczliwej beznadziei. Jednak w dalszym ci

îgu

nie rozumia

ö, w jakim celu kobieta do niego dzwoni. Staö ze

s

öuchawkî w rëce i usiöowaö wywoöaì w pamiëci jej obraz.

Dwa lub trzy razy zetkn

îö sië z niî na peryferiach Malmö,

kiedy poszukiwali Stefana, usi

öujîc pogodziì sië z myðlî,

÷e sprawcî bestialskich mordów mo÷e byì czternastoletni
ch

öopak. Pamiëtaö, ÷e byöa nieufna i spiëta. Miaöa w sobie

background image

16

jak

îð lëkliwoðì, jak gdyby stale obawiaöa sië najgorszego.

Okaza

öo sië, ÷e miaöa racjë. Wallander przypominaö sobie

niejasno,

÷e zastanawiaö sië wtedy, czy nie jest uzale÷niona

od alkoholu lub leków uspokajaj

îcych. Nie wiedziaö. I trud-

no mu by

öo przywoöaì w pamiëci jej twarz. Göos, który söy-

sza

ö w söuchawce, brzmiaö obco.
Po chwili wyja

ðniöa, w jakiej sprawie dzwoni.

Prosi

öa, ÷eby Wallander przyjechaö na pogrzeb. Nikogo

innego nie b

ëdzie. Zostaöa tylko ona i möodszy brat Stefana,

Jens. Mimo wszystko uwa

÷a Wallandera za ÷yczliwî osobë

i wie,

÷e chciaö dobrze. Wallander obiecaö, ÷e sië zjawi. W tej

samej chwili tego po

÷aöowaö. Ale byöo ju÷ za póõno.

õniej próbowaö sië dowiedzieì, co staöo sië dalej

z ch

öopcem po zatrzymaniu. Rozmawiaö z lekarzem ze szpi-

tala, w którym umieszczono Stefana. Przez lata tam sp

ë-

dzone Stefan prawie si

ë nie odzywaö, caökowicie zamknîö

si

ë w sobie. Wallander dowiedziaö sië równie÷, ÷e chöopak,

który le

÷aö martwy na asfalcie, miaö wymalowane na twarzy

barwy wojenne, a sp

öywajîca krew i farba utworzyöy upior-

n

î maskë; byì mo÷e mówiöa ona wiëcej o spoöeczeéstwie,

w którym przysz

öo mu ÷yì, ni÷ o rozdwojonej osobowoðci

Stefana.

Wallander jecha

ö powoli. Kiedy rano wöo÷yö ciemne

ubranie, ze zdziwieniem zauwa

÷yö, ÷e spodnie dobrze le÷î.

Czyli

÷e straciö na wadze. Okazaöo sië jakið rok temu, ÷e ma

cukrzyc

ë i musi zmieniì dotychczasowy sposób od÷ywia-

nia, zacz

îì sië wiëcej ruszaì i pilnowaì wagi. Z poczîtku,

powodowany nadmiern

î gorliwoðciî, stawaö na öazienkowej

wadze wiele razy dziennie. Wreszcie wyrzuci

ö jî w napa-

dzie w

ðcieköoðci. Skoro nie potrafi sië odchudziì bez nie-

ustannej kontroli, to lepiej da

ì sobie z tym spokój.

Ale lekarz, do którego regularnie chodzi

ö, nie ustëpowaö,

nalegaj

îc, by Wallander porzuciö dotychczasowy tryb ÷ycia

– nieregularne i niezdrowe jedzenie przy niemal ca

ökowi-

tym braku ruchu. W ko

écu dopiîö swego. Wallander kupiö

background image

17

dres i sportowe buty i zacz

îö czësto chodziì na spacery.

Kiedy jednak Martinsson zaproponowa

ö, ÷eby razem biega-

li, Wallander opryskliwie odmówi

ö. Sî jakieð granice. Jego

ko

éczyöa sië na spacerach. Uöo÷yö sobie godzinnî trasë od

Mariagatan przez park Sandskogen i z powrotem. Zmusza

ö

si

ë do wyjðcia przynajmniej cztery razy w tygodniu. Prze-

sta

ö równie÷ jadaì w barach z hamburgerami. W rezultacie

spad

ö mu poziom cukru we krwi i straciö na wadze. Pewne-

go ranka, przy goleniu, zauwa

÷yö, ÷e inaczej wyglîda. Miaö

wkl

ësöe policzki. Odniósö wra÷enie, ÷e odzyskuje wöasnî

twarz, przez d

öugi czas ukrytî pod warstwî töuszczu i nie-

zdrow

î cerî. Córka Wallandera, Linda, byöa przyjemnie

zaskoczona widokiem ojca. Ale w komendzie policji nikt nie
skomentowa

ö zmian w jego wyglîdzie.

Zupe

önie jak gdybyðmy sië nie dostrzegali, pomyðlaö

Wallander. Pracujemy razem, ale si

ë nie dostrzegamy.

Mija

ö pla÷ë w Mossby, pustî o jesiennej porze. Przypo-

mnia

ö sobie, jak szeðì lat temu przybiöa tu do brzegu gumo-

wa tratwa z cia

öami dwóch më÷czyzn.

Zahamowa

ö gwaötownie i zjechaö z göównej drogi. Wciî÷

mia

ö du÷o czasu. Zgasiö silnik i wysiadö z auta. Dzieé byö

bezwietrzny, kilka stopni powy

÷ej zera. Zapiîö pöaszcz i ru-

szy

ö krëtî drogî miëdzy wydmami. Tu byöo morze. I pusty

brzeg.

ïlady ludzi i psów. I koéskich podków. Spojrzaö przed

siebie. Stado ptaków mkn

ëöo na poöudnie.

Nadal dok

öadnie pamiëtaö miejsce, w którym tratwa wy-

p

öynëöa na brzeg. Trudne dochodzenie zawiodöo go potem

na

ñotwë, do Rygi. I tam poznaö Baibë. Wdowë po zamor-

dowanym

öotewskim policjancie, czöowieku, którego poznaö

i polubi

ö.

Baiba i on. D

öugo wierzyö, ÷e bëdî razem. øe ona prze-

niesie si

ë do Szwecji. Kiedyð nawet wspólnie oglîdali dom

na przedmie

ðciu Ystadu. Potem jednak Baiba zaczëöa sië

wycofywa

ì. W przypöywie zazdroðci podejrzewaö, ÷e po-

zna

öa kogoð innego. Pewnego razu wybraö sië do Rygi, nie

background image

18

uprzedziwszy jej o swoim przyje

õdzie. Ale nie byöo innego

m

ë÷czyzny. Po prostu Baiba nie mogöa sië zdecydowaì na

po

ðlubienie policjanta i opuszczenie wöasnego kraju, gdzie

mia

öa õle pöatnî, ale interesujîcî pracë jako töumaczka. Tak

to si

ë skoéczyöo.

Wallander szed

ö wzdöu÷ brzegu i myðlaö, ÷e minîö ju÷

przesz

öo rok, od kiedy ostatni raz ze sobî rozmawiali. By-

wa

öo, ÷e pojawiaöa sië w jego snach. Ale nigdy nie udaöo

mu si

ë jej dotknîì. Kiedy szedö w jej stronë lub wyciîgaö do

niej r

ëkë, zawsze znikaöa. Zastanawiaö sië nad tym, czy na-

prawd

ë mu jej brakuje. Nie byö ju÷ zazdrosny. Teraz potrafiö

j

î sobie wyobraziì u boku innego më÷czyzny bez uköucia

w sercu.

To kwestia obcowania z drug

î osobî, pomyðlaö. Przy

Baibie nie odczuwa

öem samotnoðci, z której wczeðniej na-

wet nie zdawa

öem sobie sprawy. Brakuje mi jej, bo tësknië

za poczuciem blisko

ðci.

Wróci

ö do samochodu. òle znosiö odludne, opustoszaöe

wybrze

÷a. Szczególnie jesieniî.

Kiedy

ð wyznaczyö sobie samotny posterunek na najda-

lej na pó

önoc wysuniëtym kraécu Póöwyspu Jutlandzkiego.

By

ö wówczas na zwolnieniu lekarskim z powodu göëbokiej

depresji i nie wierzy

ö, ÷e kiedykolwiek wróci do komendy

w Ystadzie. Min

ëöy lata, a on wciî÷ odczuwaö przera÷enie,

gdy tylko sobie przypomnia

ö, jak sië wówczas czuö. Nie

chcia

öby tego prze÷ywaì po raz drugi. Ten krajobraz wzbu-

dza

ö w nim wyöîcznie lëk.

Wsiad

ö do samochodu i ruszyö w stronë Malmö. Wokóö

panowa

öa göëboka jesieé. Zastanawiaö sië, jaka bëdzie zima.

Czy spadnie du

÷o ðniegu, który w poöîczeniu z wichurami

spowoduje chaos w mie

ðcie, czy raczej pogoda bëdzie desz-

czowa. G

öowiö sië, co zrobiì z tygodniem urlopu, który mu-

sia

ö wykorzystaì w listopadzie. Proponowaö córce, Lindzie,

wycieczk

ë do jakiegoð ciepöego kraju. Chciaö jej zafundowaì

ten wypad. Ale Linda, która nadal mieszka

öa w Sztokholmie

background image

19

i co

ð tam studiowaöa – nawet nie wiedziaö co – powiedzia-

öa, ÷e nie mo÷e wyjechaì. Mimo ÷e miaöaby ochotë. ñamaö
sobie g

öowë nad tym, z kim mógöby sië wybraì razem na

urlop. Ale nikogo takiego nie by

öo. Nie miaö prawie ÷adnych

przyjació

ö. Jednym z nielicznych byö Sten Widén, wöaðciciel

stadniny koni pod Sturup. Ale Wallander raczej nie przeja-
wia

ö ochoty na jego towarzystwo. W du÷ej mierze z powodu

problemów Widéna z alkoholem. Widén nieustannie popija

ö,

podczas gdy Wallander znacznie zmniejszy

ö spo÷ycie alko-

holu na skutek surowych napomnie

é swojego lekarza. Mógö

oczywi

ðcie zwróciì sië do Gertrudy, wdowy po ojcu. Ale nie

wiedzia

öby, o czym z niî rozmawiaì przez caöy tydzieé.

Poza tym nie mia

ö nikogo.

Wobec tego zostanie w domu. Pieni

îdze, zamiast na po-

dró

÷, przeznaczy na nowy samochód. Jego peugeot ju÷ sië

sypie. Teraz, w drodze do Malmö, s

öyszaö jakið podejrzany

odg

öos w silniku.

Dotar

ö na przedmieðcie Rosengård tu÷ po dziesiîtej. Po-

grzeb mia

ö sië zaczîì o jedenastej w nowo wybudowanym

ko

ðciele. Kilku chöopaków kopaöo piökë przy pobliskim

murze. Siedzia

ö w samochodzie, przyglîdajîc im sië. Byöo

ich siedmiu. Trzej z nich to czarni. Pozosta

öa trójka równie÷

wygl

îdaöa na dzieci imigrantów. I jeszcze jeden, piegowaty,

z jasn

î czuprynî. Chöopcy zapamiëtale kopali piökë, weso-

öo sië ðmiejîc. Przez chwilë Wallander poczuö nieprzepartî
ch

ëì, by sië do nich przyöîczyì. Ale siedziaö dalej. Z koð-

cio

öa wyszedö më÷czyzna i zapaliö papierosa. Wallander wy-

siad

ö z auta i podszedö do palîcego më÷czyzny.

– Czy to pogrzeb Stefana Fredmana?
M

ë÷czyzna przytaknîö i zapytaö:

– To pana krewny?
– Nie.
– Nie b

ëdzie chyba du÷o ludzi – powiedziaö më÷czyzna.

– Przypuszczam,

÷e pan wie, co on zrobiö.

background image

20

– Tak – odpar

ö Wallander. – Wiem.

M

ë÷czyzna patrzyö na swojego papierosa.

– Dla takiego lepiej,

÷e nie ÷yje.

Wallander wpad

ö w zöoðì.

– Stefan nie mia

ö jeszcze osiemnastu lat. Dla kogoð tak

m

öodego nie jest lepiej, jak nie ÷yje.

Zorientowa

ö sië, ÷e mówi podniesionym göosem. Më÷-

czyzna z papierosem obrzuci

ö go zdziwionym spojrzeniem.

Wallander gniewnie potrz

îsnîö göowî i odwróciö sië. W tej

samej chwili pod ko

ðcióö zajechaö czarny wóz pogrzebowy.

Wyniesiono br

îzowî trumnë, przykrytî samotnym wieé-

cem. U

ðwiadomiö sobie w tym momencie, ÷e powinien byö

kupi

ì kwiaty. Podszedö do chöopców kopiîcych piökë.

– Czy który

ð z was zna jakîð kwiaciarnië w pobli÷u? – za-

pyta

ö.

Jeden z ch

öopców rëkî wskazaö kierunek.

Wallander si

ëgnîö do portfela i wyjîö stukoronowy bank-

not.

– Le

ì i kup kwiaty – powiedziaö. – Ró÷e. I wracaj jak naj-

szybciej. Dostaniesz dych

ë za fatygë.

Ch

öopiec spojrzaö na niego zdziwiony. Ale wziîö pie-

ni

îdze.

– Jestem policjantem – o

ðwiadczyö Wallander. – I to groõ-

nym. Jak zwiejesz z pieni

ëdzmi, to cië na pewno dopadnë.

Ch

öopiec pokrëciö göowî.

– Nie ma pan munduru – odpar

ö öamanym szwedzkim.

– I nie wygl

îda pan na policjanta. A ju÷ na pewno nie na

gro

õnego.
Wallander wyj

îö legitymacjë. Chöopiec przyglîdaö sië jej

przez chwil

ë. Potem skinîö göowî i ruszyö biegiem do kwia-

ciarni. Pozostali ch

öopcy nadal kopali piökë.

Ca

ökiem mo÷liwe, ÷e nie wróci, pomyðlaö ponuro Wallan-

der. Ju

÷ od dawna w tym kraju nie szanuje sië policji.

background image

21

Ale ch

öopiec wróciö z ró÷ami. Wallander daö mu dwadzieð-

cia koron. Dziesi

ëì, które obiecaö, i dziesiëì za to, ÷e tam-

ten wróci

ö. Oczywiðcie za du÷o. Ale teraz ju÷ nie mógö sië

wycofa

ì. W chwilë potem pod koðcióö zajechaöa taksówka.

Rozpozna

ö matkë Stefana. Postarzaöa sië i byöa chorobliwie

wychudzona. Obok niej sta

ö Jens, chöopiec mo÷e siedmiolet-

ni, bardzo podobny do brata. Mia

ö du÷e, wystraszone oczy.

Pozosta

ö w nim lëk z tamtego czasu. Wallander podszedö,

÷eby sië przywitaì.

– B

ëdziemy tylko my – oznajmiöa kobieta. – I pastor.

Powinien by

ì jeszcze organista, pomyðlaö Wallander. Ale

nic nie powiedzia

ö.

Weszli do ko

ðcioöa. Möody kapöan siedziaö nieopodal

trumny na krze

ðle i czytaö gazetë. Aneta Fredman chwyciöa

nagle Wallandera za rami

ë. Rozumiaö jî.

Pastor schowa

ö gazetë. Usiedli z prawej strony trumny.

Kobieta wci

î÷ nie puszczaöa ramienia Wallandera.

Najpierw straci

öa më÷a, pomyðlaö Wallander. Björn Fred-

man – gbur i brutal, bi

ö ÷onë i zastraszaö dzieci. Ale to jed-

nak ojciec. Zabi

ö go wöasny syn. Potem umaröa najstarsza

córka, Luiza. A teraz Aneta siedzi tutaj i ma pochowa

ì syna.

Ile jej zosta

öo? Póö ÷ycia? Mo÷e nawet nie tyle.

Kto

ð wszedö do koðcioöa. Aneta Fredman nie usöyszaöa,

a mo

÷e caöy wysiöek skierowaöa na to, by jakoð przetrwaì

do ko

éca ceremonii. Jakað kobieta nadchodziöa ðrodkowym

przej

ðciem. Byöa w wieku Wallandera. Aneta po chwili jî

dostrzeg

öa i skinëöa jej göowî na powitanie. Kobieta usiadöa

kilka rz

ëdów za nimi.

– To lekarka – szepn

ëöa Aneta. – Agneta Malmström. Kie-

dy

ð opiekowaöa sië Jensem, jak byö chory.

Wallander gdzie

ð ju÷ söyszaö to nazwisko. Chwilë trwa-

öo, zanim skojarzyö, ÷e to wöaðnie Agneta Malmström
i jej m

î÷ naprowadzili go na najwa÷niejszy trop w spra-

wie Stefana Fredmana. Pami

ëtaö, jak pewnej nocy rozma-

wia

ö z niî za poðrednictwem Radia Sztokholm. øeglowaöa

background image

22

wtedy z m

ë÷em daleko, na peönym morzu, gdzieð w po-

bli

÷u Landsort.

D

õwiëk muzyki organowej wypeöniö wnëtrze koðcioöa.

Wallander zorientowa

ö sië, ÷e to nie organista, lecz taðma

w

öîczona przez pastora.

Ciekaw by

ö, dlaczego nie söychaì dzwonów. Czy pogrzeb

nie rozpoczyna si

ë zawsze od bicia dzwonów? Myðl sië

urwa

öa, gdy÷ poczuö jeszcze silniejszy uðcisk döoni na ra-

mieniu. Rzuci

ö wzrokiem na chöopca siedzîcego obok Ane-

ty Fredman. Czy powinno si

ë zabieraì na pogrzeb siedmio-

letnie dziecko? Wallander nie by

ö przekonany. Ale chöopiec

zachowywa

ö sië spokojnie.

Muzyka ucich

öa. Pastor zaczîö mówiì. Punktem wyjðcia by-

öy söowa Jezusa: „Pozwólcie dzieciom przychodziì do mnie”.
Wallander utkwi

ö wzrok w wieécu na trumnie i usiöowaö li-

czy

ì kwiaty, by opanowaì wzruszenie ðciskajîce mu gardöo.

Nabo

÷eéstwo trwaöo krótko. Podchodzili kolejno do

trumny. Aneta oddycha

öa z trudem, jakby pokonywaöa ostat-

nie metry na finiszu. Agneta Malmström do

öîczyöa do nich.

Wallander zwróci

ö sië do pastora, który wyglîdaö na znie-

cierpliwionego.

– Dzwony – powiedzia

ö surowo. – Majî dzwoniì, jak bë-

dziemy wychodzili z ko

ðcioöa, i najlepiej nie z taðmy.

Duchowny skin

îö niechëtnie göowî. Wallander zastana-

wia

ö sië, jak by zareagowaö, gdyby on wyjîö policyjnî legi-

tymacj

ë. Aneta Fredman i Jens wyszli pierwsi. Komisarz

przywita

ö sië z Agnetî Malmström.

– Pozna

öam pana – rzeköa. – Nigdy pana nie widziaöam,

ale pami

ëtam twarz z gazet.

– Prosi

öa mnie, ÷ebym przyszedö. Do pani te÷ dzwoniöa?

– Nie. Sama przysz

öam.

– Co teraz b

ëdzie?

Agneta Malmström wolno pokr

ëciöa göowî.

– Nie mam poj

ëcia. Zaczëöa stanowczo za du÷o piì. Nie

wiem, jak poradzi sobie Jens.

background image

23

Znale

õli sië przy wyjðciu, gdzie czekaöa na nich Aneta

z Jensem.

Zabrzmia

öy dzwony. Wallander otworzyö drzwi. Raz jesz-

cze rzuci

ö okiem za siebie, na trumnë. Kilku më÷czyzn wy-

nosi

öo jî bocznym wyjðciem.

Nagle poczu

ö na twarzy böysk flesza. Przed koðcioöem

sta

ö fotograf. Aneta Fredman usiöowaöa zakryì twarz. Fo-

tograf schyli

ö sië i skierowaö aparat na chöopca. Wallander

chcia

ö go zasöoniì, ale fotograf byö szybszy. Zdî÷yö pstryk-

n

îì zdjëcie.

– Nie mo

÷ecie zostawiì nas w spokoju? – krzyknëöa

Aneta.

Ch

öopiec od razu wybuchnîö pöaczem. Wallander zöapaö

fotografa za rami

ë i odciîgnîö na bok.

– Co pan wyprawia? – wrzasn

îö.

– Odwal si

ë pan, nie pana interes – odgryzö sië fotograf.

By

ö w wieku Wallandera i miaö nieðwie÷y oddech. – Fotogra-

fuj

ë, co mi sië podoba – ciîgnîö. – Pogrzeb seryjnego mor-

dercy Stefana Fredmana. Dobrze si

ë sprzeda. Szkoda tylko,

÷e nie zdî÷yöem wczeðniej tu przyjechaì.

Wallander ju

÷ siëgaö po policyjnî legitymacjë, ale sië

rozmy

ðliö i jednym ruchem wyszarpnîö fotografowi aparat.

Tamten usi

öowaö mu go odebraì, lecz Wallander okazaö sië

silniejszy. Otworzy

ö aparat i wyciîgnîö film.

– S

î jakieð granice – powiedziaö i zwróciö aparat wöaðci-

cielowi.

Fotograf wbi

ö w niego wzrok, potem wyjîö z kieszeni ko-

mórk

ë.

– Dzwoni

ë po policjë – oðwiadczyö. – To napaðì.

– Dzwo

é – rzuciö Wallander – proszë bardzo. Jestem

ðledczym w wydziale kryminalnym w Ystadzie. Komisarz
Kurt Wallander. Dzwo

é do moich kolegów w Malmö i mów,

co chcesz.

Wallander rzuci

ö rolkë z filmem na ziemië i rozgniótö jî

czubkiem buta. W tej samej chwili dzwony umilk

öy.

background image

24

Wallander by

ö spocony i zdenerwowany. Wciî÷ söyszaö

b

öagalny krzyk Anety Fredman. Fotograf utkwiö wzrok w roz-

deptanej rolce z filmem. Mali ch

öopcy nadal grali w piökë.

Wcze

ðniej, w rozmowie telefonicznej, Aneta pytaöa, czy

Wallander wst

îpi do niej na kawë. Nie byö w stanie od-

mówi

ì.

– Nie b

ëdzie zdjëì w gazetach – zapewniö.

– Dlaczego oni nie zostawi

î nas w spokoju?

Wallander nie wiedzia

ö, co powiedzieì. Spojrzaö na Ag-

net

ë Malmström. Ale ona równie÷ milczaöa.

Mieszkanie na czwartym pi

ëtrze w zaniedbanym czyn-

szowym domu wygl

îdaöo tak samo jak kiedyð. Agneta

Malmström przysz

öa z nimi. W milczeniu czekali, a÷ kawa

b

ëdzie gotowa. Wallanderowi zdawaöo sië, ÷e söyszy brzëk

szk

öa w kuchni.
Ch

öopiec siedziaö na podöodze i bawiö sië po cichu sa-

mochodem. Wallander widzia

ö, ÷e Agneta Malmström jest

równie przybita jak on.

Trzymali w r

ëku fili÷anki z kawî. Oczy Anety Fredman

b

öyszczaöy. Agneta Malmström usiöowaöa sië dowiedzieì, jak

bezrobotna Aneta daje sobie rad

ë finansowo. Aneta odpo-

wiada

öa wymijajîco.

– Jako

ð leci. Dajemy sobie radë. øyjemy z dnia na

dzie

é.

Rozmowa si

ë urwaöa. Wallander spojrzaö na zegarek.

Dochodzi

öa pierwsza. Wstaö i podaö rëkë Anecie. I wtedy

ona wybuchn

ëöa pöaczem. Wallander nie wiedziaö, jak za-

reagowa

ì.

– Zostan

ë jeszcze chwilë – powiedziaöa Agneta

Malmström. – Niech pan ju

÷ idzie.

– Postaram si

ë odezwaì – obiecaö na odchodnym. Pogöa-

dzi

ö niezrëcznie chöopca po göowie i wyszedö.

Przez chwil

ë siedziaö w samochodzie, nie zapuszczajîc

silnika. My

ðlaö o fotografie przekonanym, ÷e dobrze sprzeda

zdj

ëcia z pogrzebu seryjnego mordercy.

background image

25

÷, takie rzeczy sië zdarzajî, pomyðlaö. Ale to nie zna-

czy,

÷e potrafië je zrozumieì.

Jecha

ö do Ystadu przez jesienny krajobraz Skanii. Poran-

ne prze

÷ycia go przygnëbiöy.

Zerwa

ö sië wschodni wiatr. Nad wybrze÷em stopniowo

gromadzi

öy sië chmury.

3

Kiedy Wallander wszed

ö do pokoju, poczuö, ÷e boli go

g

öowa. Otwieraö kolejne szuflady biurka w poszukiwaniu

proszków przeciwbólowych. Korytarzem szed

ö, pogwizdu-

j

îc, Hansson. W koécu Wallander natrafiö na zmiëte opako-

wanie disprilu w dolnej szufladzie. Poszed

ö do kafeterii po

szklank

ë wody i fili÷ankë kawy. Kilku möodych policjantów,

od paru lat pracuj

îcych w komendzie, siedziaöo przy stoli-

ku, g

öoðno rozmawiajîc. Wallander skinîö im göowî na po-

witanie. S

öyszaö, jak wspominajî Wy÷szî Szkoöë Policyjnî.

Wróci

ö do pokoju i usiadö za biurkiem, utkwiwszy wzrok

w szklance, w której z wolna rozpuszcza

öy sië tabletki.

My

ðlaö o Anecie Fredman. Zastanawiaö sië, jak chöopiec,

który po cichu bawi

ö sië w mieszkaniu w Rosengård, pora-

dzi sobie w przysz

öoðci. Jakby ukryö sië tam przed ðwiatem.

Ze wspomnieniem nie

÷yjîcego ojca i dwójki nie÷yjîcego

rodze

éstwa.

Wallander opró

÷niö szklankë i odniósö wra÷enie, ÷e ból

g

öowy natychmiast ustëpuje. Przed nim na stole le÷aöa tecz-

ka, na której Martinsson przylepi

ö czerwonî karteczkë z na-

pisem: „Pilne jak diabli”. Wallander wiedzia

ö, co zawiera.

Rozmawiali o tym wydarzeniu telefonicznie pod koniec
tygodnia. Dosz

öo do niego w ðrodë, tydzieé wczeðniej. Wal-

lander by

ö wtedy w Hässleholm na konferencji Göównego

Zarz

îdu Policji w sprawie nowych wytycznych w zakresie

background image

26

kontroli i nadzoru gangów motocyklowych. Próbowa

ö sië

wykr

ëciì od tego wyjazdu, ale Liza Holgersson sië uparöa.

Jej zdaniem, powinien jecha

ì on, nikt inny. Jeden z gangów

zakupi

ö wöaðnie farmë w okolicach Ystadu i nale÷aöo byì

przygotowanym na ewentualne k

öopoty w przyszöoðci.

Wallander westchn

îö i postanowiö powróciì do codzien-

no

ðci. Przejrzaö zawartoðì teczki i stwierdziö, ÷e Martinsson

przedstawi

ö jasny i zwiëzöy raport z wydarzeé. Odchyliö sië

do ty

öu na krzeðle i myðlaö o tym, co przeczytaö.

Dwie dziewczyny, jedna dziewi

ëtnastoletnia, druga zale-

dwie czternastoletnia, zamówi

öy taksówkë do restauracji we

wtorek, oko

öo dziesiîtej wieczór. Miaöy jechaì do Rydsgård.

Jedna usiad

öa obok kierowcy. Przy wyjeõdzie z Ystadu po-

prosi

öa go, by sië zatrzymaö, bo chce sië przesiîðì do työu.

Taksówkarz przystan

îö na skraju szosy. Wtedy dziewczyna

siedz

îca z työu wyjëöa möotek i uderzyöa go w göowë. Jed-

nocze

ðnie ta z przodu pchnëöa go no÷em w pierð. Zabraöy

mu portfel i komórk

ë i ucieköy. Taksówkarz, mimo ÷e ranny,

zdo

öaö przez radio zaalarmowaì policjë. Nazywaö sië Johan

Lundberg. Mia

ö ponad szeðìdziesiît lat. Przez caöe swoje

doros

öe ÷ycie byö taksówkarzem. Podaö doköadny rysopis

obu dziewczyn. Martinsson, który pierwszy przyby

ö na

miejsce, bez wi

ëkszego trudu ustaliö ich personalia, prze-

prowadzaj

îc rozmowy z goðìmi z restauracji. Obie zostaöy

zatrzymane we w

öasnych domach. Dziewiëtnastolatka mia-

öa pozostaì w areszcie. Z uwagi na charakter przestëpstwa
postanowiono zatrzyma

ì równie÷ czternastolatkë. Johan

Lundberg by

ö przytomny w drodze do szpitala, ale póõniej

jego stan gwa

ötownie sië pogorszyö. Straciö przytomnoðì i le-

karze nie byli pewni, czy j

î odzyska. Z raportu Martinssona

wynika

öo, ÷e dziewczyny podaöy „potrzebë pieniëdzy” jako

powód napa

ðci.

Wallander si

ë skrzywiö. Nigdy dotîd z czymð podobnym

si

ë nie spotkaö. To znaczy, z równie brutalnî przemocî ze

strony m

öodych dziewczyn. Z notatek Martinssona wynika-

background image

27

öo, ÷e möodsza chodzi do szkoöy i ma ðwietne stopnie. Star-
sza pracowa

öa jako recepcjonistka w hotelu, a wczeðniej

jako opiekunka do dzieci w Londynie. Teraz mia

öa zaczîì

studia j

ëzykowe na uniwersytecie. øadna nie byöa notowa-

na na policji ani w rejestrze opieki spo

öecznej.

Nie mog

ë tego zrozumieì, myðlaö zgnëbiony Wallander.

Tej ca

ökowitej pogardy dla ludzkiego ÷ycia. Mogöy przecie÷

go zabi

ì – zresztî kto wie, czy sië nie oka÷e, ÷e to zrobiöy.

Je

÷eli taksówkarz umrze w szpitalu. Dwie dziewczyny. Gdy-

by to byli ch

öopcy, pewnie öatwiej bym to zrozumiaö. Jako

bardziej naturalne.

Przerwa

öo mu stukanie do drzwi. W progu stanëöa Ann-

-Britt Höglund. Jak zwykle blada i wym

ëczona. Zmieniöa sië

od czasu, kiedy zacz

ëöa pracë w Ystadzie. Byöa jednî z naj-

lepszych absolwentek Wy

÷szej Szkoöy Policyjnej i przybyöa

tu pe

öna energii i ambicji. Wciî÷ miaöa silnî motywacjë, ale

jednak si

ë zmieniöa. Bladoðì na twarzy odzwierciedlaöa jej

stan ducha.

– Przeszkadzam? – zapyta

öa.

– Nie.
Usiad

öa ostro÷nie na chwiejnym krzeðle dla interesan-

tów. Wallander wskaza

ö otwartî teczkë.

– Co na to powiesz? – zagadn

îö.

– To te dziewczyny z taksówki?
– Tak.
– Rozmawia

öam ze starszî, Soniî Hökberg. Mówi jasno,

udziela szczegó

öowych i precyzyjnych odpowiedzi. Drugî,

m

öodszî, zajmuje sië od wczoraj opieka spoöeczna.

– Potrafisz to zrozumie

ì?

Ann-Britt Höglund odpowiedzia

öa po chwili milczenia:

– Tak i nie. Wiadomo,

÷e przemocy dopuszczajî sië co-

raz m

öodsi.

– Nie przypominam sobie przypadku,

÷eby dwie na-

stolatki napad

öy na kogoð z möotkiem i no÷em. Czy byöy

pijane?

background image

28

– Nie. Ale nie wiem, czy powinni

ðmy sië dziwiì. Raczej

powinni

ðmy sië byli spodziewaì, ÷e prëdzej czy póõniej coð

takiego nast

îpi.

Wallander pochyli

ö sië do przodu.

– Wyt

öumacz mi, co masz na myðli.

– Nie wiem, czy potrafi

ë.

– Spróbuj.
– Kobiety przesta

öy byì potrzebne na rynku pracy. Ten

okres ju

÷ minîö.

– I to t

öumaczy, dlaczego dziewczyny uzbrojone w möo-

tek i nó

÷ atakujî taksówkarza?

– Musi si

ë za tym kryì jeszcze coð. Ani ty, ani ja nie uwa-

÷amy, ÷e czöowiek rodzi sië zöy.

Wallander pokiwa

ö göowî.

– Staram si

ë w to wierzyì – odparö. – Chocia÷ czasami

nie jest to

öatwe.

– Wystarczy wzi

îì do rëki któreð z pism dla dziewczît

w tym wieku. Pisz

î tylko o tym, jak byì piëknî, o niczym

innym. Jak zdoby

ì chöopaka, a potem znaleõì sens ÷ycia,

dziel

îc jego zainteresowania.

– Czy kiedy

ð byöo inaczej?

– Tak. Popatrz na swoj

î córkë. Czy ona nie ma wöasnego

pomys

öu na ÷ycie?

Wallander wiedzia

ö, ÷e Ann-Britt ma racjë. Ale nie dawaö

za wygran

î.

– W dalszym ci

îgu nie rozumiem, dlaczego zaatakowaöy

Lundberga.

– A powiniene

ð. Do dziewczît stopniowo zaczyna docie-

ra

ì, jak jest naprawdë. Nie tylko nikt ich nie chce, ale wöað-

ciwie w ogóle nie s

î nikomu potrzebne. I wtedy reagujî tak

samo jak ch

öopcy. Miëdzy innymi przemocî.

Wallander milcza

ö. Teraz dotaröo do niego, co miaöa na

my

ðli Ann-Britt Höglund.

– Nie umiem chyba tego lepiej wyt

öumaczyì – zakoéczy-

öa. – Nie chcesz sam z niî porozmawiaì?

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie

rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez

NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody

NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej

od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,

e-booki

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron