tytuł: "Materializm dziejowy jako filozofia kultury"
autor: Stanisław Brzożowski
OPRACOWAŁ: Adrian Zandberg
W naukowej literaturze socjalistycznej panuje niemiły i zgoła niefilozoficzny
zwyczaj przyczepiania marksizmu z zewnątrz do różnych podmiotów - niby
etykietki dającej się odklejać i przyklejać: "sztuka z marksistowskiego punktu
widzenia", "etyka z punktu widzenia materializmu dziejowego" itd. Gdyby taki
sposób stawiania kwestii był istotnie przedmiotowo uzasadniony, gdyby
materializm dziejowy był tylko jednym z licznych punktów widzenia, jakie
wobec sztuki i etyki zajmowane być mogą, a nie metodą rozwiązywania
zagadnień estetycznych i etycznych, i przy tym jedyną konsekwentną, jedyną
krytyczną metodą, sprawa materializmu dziejowego byłaby przesądzona;
byłby on istotnie tym suchym i śmiesznym, w swej jałowości pretensjonalnym
doktrynerstwem, za jakie jest uważany przez różnych
"rozczarowanych socjalistów", felietonistów, dumających nad "odwiecznymi
problematami", i całą ową gadatliwą rasę, która od dawna już zapomniała,
lub też nie wiedziała nigdy, co znaczą myślenie i badanie, lecz za to tym
zuchwalsza jest w wygłaszaniu "syntetycznych" sądów i czynieniu odkryć,
demaskujących z rozpaczliwą dobitnością nieuctwo przeciętnej polskiej
czytającej inteligencji i reprezentujących ją oraz demoralizujących pisarzy.
A więc nie "sztuka" czy "etyka" z punktu widzenia
"materialistycznego pojmowania dziejów", lecz po prostu naukowe i krytyczne
rozważanie zagadnień estetycznych i etycznych - uzasadnienie wszelkiej
krytyki i estetyki, etyki i pedagogii. Jeżeli się w tej drodze nie dochodzi do
materializmu historycznego, nie dochodzi się do niego wcale. Trzeba raz na
zawsze rozstrzygnąć, czy chodzi o "marksistyczne przyprawianie" róznych
zagadnień kulturalnych w celach propagandy
publicystycznej, czy też o bezinteresowne badanie filozoficzne.W większości
prac marksistycznych, zajmujących się literaturą i sztuką, - czynnikiem
odstręczającym i wyjaławiającym jest właśnie całkowita zewnętrzność
stosunku do zagadnień szuki i literatury, obojętność względem nich. Nie
nnad rozwiązywaniem zagadnień twórczości i estetyki pracuje się tu, lecz
nad wcieleniem do systematu marksowskiego światopoglądu świata
twórczości artystycznej. Zagadnienie zostaje postawione tak: materializm
dziejowy ma też coś do powiedzenia a propos sztuki.Jest to całkowicie
demoralizujący punkt widzenia. Nie zagadnienia estetyki mają tu być
rozwiązane, lecz sfera dogmatycznego marksizmu rozszerzona zostaje aż do
zewnętrznego objęcia zjawisk liteeratury i sztuki. Właściwie zaś sprawa
przedstawia się zgoła inaczej: zagadnienia stawiane przez sztukę, gdy się je
rozważa konsekwentnie i nie zatrzymuje w połowie drogi, - doprowadzają
nas do metody rozpatrywania i rozwiązywania ich, - stanowiącej istotę
materializmu dziejowego. Niczym bowiem innym materializm dziejowy nie
jest jak metodą badania wszystkiego, co jest dziełem ludzkości, a więc
moralności i prawa, nauki i sztuki - metodą, nie z zewnątrz przystepującą do
zagadnień, leecz obnażającą ich wewnęętrzną istotę, ujmującą je w samym
ich powstawaniu. Cały świat kultury jest przecież dziełem ludzkości:
materializm dziejowy ukazuje nam jego rodzenie się, jego powstawanie z jej
życia i pracy. Materializm dziejowy jest samowiedzą twórczości dziejowej,
rodzącej z siebie sztukę i literaturę, naukę, prawo, moralność, religię,
gospodarkę społeczną - ukazuje nam to wszystko jako dzieło ludzkości i ją
samą pod tym dziełem, ukazuje nam więc siłę, która świat kultury rodzi z
siebie i wytwarza jego formy i - później znowu poza nie, ponad nie wyrasta.
Nie z zewnątrz więc opisuje zjawiska kultury, lecz wnka w ich istotę, czyni
świadomymi te zagadnienia, jakie w nich tkwiły bezwiednie, rozpatruje sztukę
jako zagadnienie ludzkości, ale przez to samo rozpatruje i rozwiązuje
zagadnienia samej sztuki. Toteż nie z zewnątrz, od gotowych marksowskich
dogmatów (stanowiąccych w ogóle tylko dowód ograniczoności filozoficznej
tzw. marksistów, którzy o prawdziwym znaczeniu tej tak płodnej i złożonej
metody filozoficznej, której imienia nadużywają, nie mieli nigdy pojęcia) - do
sztuki, religii, prawa - lecz po prostu przez zagłębienie się w same
problematy każdej dziedziny kulturalnej prowadzi droga materializmu
dziejowego. Powiedziałbym, że wystarcza tu odwaga prowadzenia badania
tak długo, póki nie zrozumiemy właściwej natury problematu, tj. nie
zrozumiemy, jakiego rodzaju przeszkodę dla ludzkiej działalności on stanowi.
Materializm dziejowy ukazuje nam problematy w ich prawdziwym znaczeniu,
tj. jako zadania do rozwiązania przez działalność. Jest to świadome
przeżywanie i wytwarzanie dziejów i kultury. Materializm dziejowy ukazuje
nam dzieje ludzkości i jej kulturę jako jej własne, przez nią stwarzane dzieło i
odpowiedzialność. Teorie metafizyczne ukazywały nam, jak wytwarza się w
ludzkości sztuka, religia, prawo itd. Były te dziedziny kultury wyrazem jakichś
pozaludzkich potęg, posługujących się ludzkością jak organem; materializm
dziejowy ukazuje, jak ludzkość sama stwarza swoje dzieje i kulturę. Czyni on
świadomym dziełem to, co było bezwiednym procesem. Rozwój też teej
metody mierzy się całkowicie osiągniętymi w tym zakresie postępami. Toteż
wszystkie zagadnienia kultury domagają się od materializmu dziejowego
sformułowania.
Nie czyni on cudów i nie jest w stanie zastąpić twórczości, ale ukazujee
dokładnie miejsce i warunki twórczości tej: przede wszystkim zaś rozprasza
złudzenie, że rozwiązanie zagadnień swych człowiek znaleźć może poza
sobą. Sprawność swoją okazuje materializm dziejowy, rozwiązując
świadomie zagadnienia, które ludzkość w rozwoju swym rozwiązywała i
rozwiązuje bezwiednie. Materializm dziejowy, powtarzam raz jeszcze, nie jest
kamieniem filozoficznym alchemików; nie uwalnia od pracy. Nie zastępuje
życia. Przeciwnie, raz na zawsze zabija złudzenie, że myśl może zastąpić
życie, twórczość. Najdokładniejsza znajomość mechaniki nie czyni zbyteczną
sprawności technicznej ani też twórczości wynalazczej. Materializm dziejowy
jest tym - względem twórczości kulturalnej i dziejowej, czym wiedzia
teoretyczna względem praktyki technicznej i wynalazczości. Od teoretyka nie
mamy prawa wymagać, aby umiał przez wynalazek daną trudność pokonać,
ale mamy prawo żadać dokładnej analizy wynalazków dokonanych oraz
jasnego sformułowania trudności, jaka teraz ma być pokonana. Materialista
dziejowy powinien czuć się w świecie kultury ja technik, zwiedzający
retrospektywną wystawę maszyn; dopóki to jest postulatem tylko, postulatem
pozostaje materializm dziejowy; przypuszczać, że jest inaczej, że bez pracy
staje się łatwym dla nas to, co dla innych jest trudnym, dlatego tylko, że
jesteśmy marksistami - jest jedną z największych śmieszności, jakie sobie
wyobrazić można.
Materializm dziejowy jest metodą pracy i niczym więcej. Metodą tylko, z która
porównania żadna inna niee wytrzymuje. Gdy więc mówimy o sztuce np.,
powinniśmy wiedzieć, że pracę materializmu dziejowego wykonuje się,
rozpatrując i badając najwewnętrzniejsze zagadnienia sztuki, wnikając w nie
całą wrażliwością świadomego, choć nnie twórczego artysty, obnażając,
słowem, sam życiowy proces, istotę twóczości stanowiący, i czyniąc go
świadomym. Dzieło materializmu dziejowego jest dokonane, gdy poza
każdym elementem dzieła sztuki ukazany nam zostanie żywy człowiek,
stwarzający go, gdy dokonanym zostanie przetłumaczenie niejako walorów
artystycznych na życiowe i wyjasnione zostanie znaczenie tych ostatnich.
Wielka część lepszych nawet prac marksistycznych poświęconych sztucie,
cierpi na sumaryczność, powierzchowność analizy artystycznej. To samo
powiedzieć musimy o moralności, religii, prawie.
Antoni Labriola w swym pięknym i głębokim szkicu Materialismo storico.
Dilucidazione preliminaria. wykazał, że znaczenie materializmu dziejowego
polega na obnażaniu życia, polega na emancypacji życia spod władzy form
pojęciowych, za pomocą których je ujmujemy. Wypowiedział on tę myśl w
formie, która i abstrakcyjnym marksistom może wydać się paradoksalną:
mianowicie, że ideał materializmu dziejowego polega na takim stopieniu
pojęć z treścią, aby niepodobna było metody oddzielić od opracowywanego
przedmiotu w danym obrazie dziejowym. Słowem, materializm dziejowy jest
logiczną formą tego absolutnego zindywidualizowania zdarzeń, które stanowi
istotę historii. Ludzkość nie ma żadnego "głębszego" znaczenia, życie jej nie
może być zredukowane do formuły. Historia nie jest żadnym procesem
magicznym, obrzędowo-symbolicznym. "Głębsze znaczenie", idea itd. to
przeżytek magii, obrzędowości w myśleniu. Materializm historyczny jest
ostatecznym przezwyciężeniem magii w pojmowaniu życia i dziejów. Magia
polega na przekonaniu, że człowiek działaniem swym porusza jakieś
pozaludzkie siły, które raz poruszone działają. Znaczenie więc jego czynów
nie jest w tym, czym one są i co wykonują, lecz w tym, co one znaczą dla
pozaludzkich potęg, czy nazwiemy je duchem świata, bóstwem - wszystko
jedno. Materializm dziejowy zabija raz na zawsze to inne, którego maską
tylko jest ludzkość. Hegel przedsięwziął dzieło utożsamienia: człowiek jest
też cząstką owego innego, które potrzebuje go dla swego ujawnienia.
Pomimo to udzielał on każdemu aktowi ludzkiemu aprobaty w imieniu innego,
nie człowieczego jądra życia. Marks zagadnienia Hegla sformułował
dokładniej: nauczył nas myśleć i o życiu w kategoriach życia. Marks, nie
Stirner, zabił upiora (Spuk). Kto nie pojmuje, że materializm dziejowy opiera
się na własnych, logicznych postawach, że jest właściwie logiką myślenia
życia w jego indywidualnej, absolutnej jedyności, nie rozumie ani
materializmu dziejowego, ani całego biegu niemieckiej klasycznej filozofii,
która polegała na rozwiązywaniu zagadnienia: jak ma myśleć człowiek swoją
działalność i samego siebie. I zaiste Marks, a nie Engels - jest szczytowym
punktem tez pracy myślowej. U Engelsa inne powraca. Dialektyka historii
roztapia się u niego w dialektyce przyrodniczego stawania się. Marks
wyszedł poza Hegla, rozwiązując Heglowski problem Sein-Denken, Engels,
nie dostrzegając tego, cofnął się poza Kanta. Labriola zarzuca Spencerowi
fetyszyzm w naiwności, jakim operuje on pojęciem ewolucji. Niestety i stary
Engels nie był tu bez winy, i on też składał ofiary na ołtarzu Madonna
Evoluzione. Zrozumiejmy tu, o co chodzi. Marks mówił: człowiek sam stwarza
swoją historię, każdy czyn znaczy tyle, ile stwarza. A Engels mówił:
"znaczenie czynów określone zostaje przez to, czym one są dla rozwoju".
Innymi słowy: rozwój dopiero ukazuje nam, czym były nasze czyny. Co to
znaczy? Tyle tylko: dooki niee panujemy nad siłami wytwórczymi, skutki
naszych czynów pozostają nam nieznanymi. Pięknie. Ale po co to nieznane
substancjalizować, a zwłaszcza po co popełniać błąd, który powinien być raz
na zawsze wykorzeniony z filozofii od czasów Kanta, i roztapiać rozwój
ludzkości w rozwoju przyrody, skoro z punktu widzenia krytyki poznania
przyroda, w naukowym znaczeniu tego słowa - jest to władza osiągnięta
przez technikę nad światem pozaludzkim? W tym sensie niewątpliwie
znaczenie obiektywne naszych czynów określane zostaje do pewnego
stopnia, ale nie wyłacznie przez wpływ na ten zakres naszej władzy, ale
przecież Engels nie w tym znaczeniu czynił z dialektyki dziejowej część
dialektyki kosmicznej. Określając konflikt ten za pomocą pojęć, mających
kurs w biologii, rzec moglibyśmy, że Marks był epigenetykiem, Engels
ewolucjonistą.
Powracamy do wątku. Nigdzie w żadnej dziedzinie człowiek nie ma do
czynienia z zagadnieniami innymi jak tylko tymi, jakie sam dla siebie
działalnością swą stwarza i rozwiązuje. Materializm dziejowy czyni tę
bezwiedną pracę - świadomą, ukazuje nam, że wszędzie i zawsze w całym
naszym życiu mamy do czynienia z ludzkimi problemami, z wynikami naszej
całej działalności, tym samym: - z zagadnieniami, które sam człowiek
rozwiązać musi, których nic prócz niego samego nie rozstrzyga. Materializm
dziejowy wyklucza raz na zawsze wszelkie ideologiczne, fetyszystyczne
substancjalizacje naszej bierności: czy nazywają się one bóstwem, czy ideą,
czy bardziej skromnie, dążeniem systemu C do stałych form działalności. W
Rosji uprawia się teraz próba stopienia empiriokrytycyzmu z marksizmem;
może ona wydać rezultaty bardzo pomyślne, ale jedynie przez wyjaśnienie
różnic teoriopoznawczych i logicznych pomiędzy obydwoma kierunkami. To,
co występuje u empiriokrytyków w formie biologicznej, mysi być
przetłumaczone na język czynny, pracy, biologia może występowac jako
krrystalizacja, ustalenie form czynności, nie odwrotnie, z tymi zastrzeżeniami
empiriokrytycyzm mógłby stać się bardzo cennym elementem materializmu
historycznego. Empiriokrytycyzm centr stawania się ludzkości przenosi poza
sferę czynną ludzkości, materializm historyczny wie, że wszystko, co wiemy o
świecie pozaludzkim, jest skrystalizowaniem naszej dotychczasowej
działalności. Pozornie podporządkowujemy człowieka światu, poza
człowiekiem istotnie zamykamy raz na zawsze wszystkie możliwe formy
działalności w granicach działalności nam znanej.
Materializm historyczny musi pozostać tym, czym jest, filozofią czynu,
filosofia della praxis, jak pisał Labriola. Tu zarysowuje się najdumniejsza
myśl, jaka kiedykolwiek bądź zaistniała: ludzkość jako swe własne świadome
dzieło. Materializm dziejowy przepaja świadomością całą przeszłość
historyczną i jej wynik: gniotący nas świata. Poprzez najbardziej granitowe
przeznaczenie dostrzegać zaczynamy działalność ludzką, która je stworzyła.
Co zaś przez człowieka jest stworzonym - nie jest wyższym niż człowiek,
przez człowieka też opanowanym być może. Materializm dziejowy wykazuje,
że ludzkość pozawiązywała sama te węzły, nad rozwiązaniem których się
trudzi. I dzisiaj już jest ona własnym swym dziełem; ale dziełem
nieświadomości swej i niewoli. Dziełem zaś swobody i samowiedzy ma się
uczynić. Nie używam tu żadnych przenośni: słowa te należy pojmować
najzupełniej literalnie. Harmonia pomiędzy myślą a bytem stanowiła zawsze
zadanie ogniskowe lub założenie, milcząco przyjmowane - całej filozofii.
Warto myśleć i doprowadzać swoje myśli do jedności, jeżeli wyrażają one
coś rzeczywistego, jeżeli nad czymś realnym mają władzę, jeżeli wywierają
wpływ na położenie człowieka w bycie. Czym jednak jest ta realność,
odpowiadająca myśli? Można powiedzieć, że wszystkie filozofie i wszystkie
religie miały za zadanie rozwiązać ten problemat, dążyły do ustalenia
pewnego ścisłego i koniecznego stosunku pomiędzy tym, co dzieje się w
ludzkim wnętrzu, a bytowym stanowiskiem, położeniem człowieka. Formy, w
jakich przedstawiała się ta zależność i
współodpowiedniość, były niezmiernie rózne: magia szła tu obok dialektyki i
ją wspierała, splątała się z nią. Sama jednak współodpowiedniość i
współzależność stanowiły podstawę. Filozofia i cała myślowa działalność
miały znaczenie o tyle tylko, o ile opierały się na przekonaniu, że, myśl: -
świadomość, wewnętrzne życie człowieka - odzwierciedlają bytowe jego
położenie i wywierają na nie, lub przynajmniej są w stanie wywierać wpływ.
Materializm dziejowy rozprasza i tu mitologiczną mgłę i obnaża granitowy,
twardy grunt stwarzanej przez wysiłek własny swobody. Praca jest tym
bytowym podłożem, które określa całe stanowisko ludzkości, a jednocześnie
pozostaje w stosunku zależności do wszystkich zmian, jakim podlega
człowiek, i sama na nie wpływa. Prawo, moralność, religia, sztuka wpływały i
wpływają na pracę.
Człowiek zawsze zdawał sobie mętnie sprawę, że jego wewnętrzne życie
zahacza gdzieś o jakąś bytową sprężynę, która następnieraz poruszona na
jego losy wpływa. Czuł się zawisłym od bytu, a jednocześnie czuł, że na byt
wpływ wywiera, czuł, że działanie jego na niego samego wpływa poprzez
jakieś medium, ale z natury tego meedium nie zdawał sobie sprawy.
Pomiędzy człowiekiem myślącym, poznającym, ustanawiającym prawa,
tworzącym religie, wartości i nakazy moralnee, a pracą - rozpościerał się cały
skomplikowany mechanizm społeczeństwa. Wpływy działalności moralnej,
prawodawczej, naukowej etc. dosięgały świat pracy w drodze bardzo
pośredniej, prowadzącej poprzez wiele ogniw. Z kolei zaś uwarunkowane w
ten sposób zmiany w zyciu pracy, w jej sprawności i wydajności - wpływały
na atmosferę społeczną, w jakiej żyła i rozwijała się myśl. Jeżeli dalej
uwzględnimy, że wojna i zorganizowane łupiestwo przez wiele wieków
tworzyły podstawę życia całych społeczeństw i grup społecznych,
zrozumiemy, jak trudno było myśli przeniknąć istotny związek, zachodzący w
rzeczywistym życiu ludzkości, podstawowy przyczynowy nervus jej historii. W
samej rzeczy - myśl o tyle rozszerzała i rozszerza, utrwalała i utrwala bytowe
podstawy ludzkości, o ile wpływa na wydajność pracy. Praca jest tym
elementem jednocześnie bytowym i podległym myśli zarazem, tym
uczłowieczonym światem, o który chodziło filozofom.Jest ona tym aktem
absolutnego ustanowienia nie-ja przez ja, o którym mówi Fichte. Jest nie-ja,
istnieje jako cząstka obiektywnego świata, jako siła przyrody, a jednocześnie
jest elementem ducha, woli. Tu jest moment stania się podmiotu -
przedmiotem, tu rodzi się idea Hegla - byt i myśl, poznanie i istnienie
równocześnie, wjednej twórczej żywej jedności. Praca jest ideą Hegla,
przetłumaczoną na język realny. Jest duchowa, podmiotowa - to jasne. Jest
zarazem absolutnie pozaczłowiecza. Praca jest tym, co człowiek może
utrwalić z siebie poza sobą, w bycie. Jest jedyną ludzka mową, na którą byt
odpowiada. Byt, jego natura, istota - zlewają się z istotą człowieczą. To tylko
bowiem istnieje jedynie jako praca, co o tyle jest zgodne z bytem, że
przeciwstawia się jego siłom, jako samoistna moc. Jest to najgłębszy punkt
filozofii. Od niego właściwie zaczyna się, na nim gruntuje się cała filozofia
naszych czasów. Kto nie rozumie tego filozoficznego znaczenia pojęcia
pracy, kto nie przeniknie się nim nas wskroś, ten prędzej czy poźniej padnie
ofiarą dogmatycznej metafizyki, teologii, marzycielstwa, zamaskowanej
magii. Im dalszą była droga, przedzielająca myśl od tego, co jest bytową
podstawą człowieka - pracy, tym trudniejszym bylo uświadomienie,
wyzwolenie, rozproszenie mgły zabobonu. Oparcie bytu całych grup
społecznych na wojniee i łupiestwie, jako materialnych podstawach, zrywało
zupełnie ten związek; odgrywało zaś ono poważną bardzo role w dziejach
ludzkości, i cała kultura duchowa ludzkości nosi na sobie wyraźne tego slady.
Kapłan, mag - jest zawsze
współodpowiednikiem społecznym i kulturalnym rycerza. Idą oni z sobą w
parze tak, jak badacz z robotnikiem. Moralność, estetyka, sztuka, filozofia,
pojmowanie historii i kultury pozostaje jeszcze pod przemożnym wpływem
autorytetów i ideałów, wypracowanych przez rycersko-kapłański styl życia i
myśli. Typ ten miał swojee przeciwieństwa i rozdarcia wewnętrzne: kapłan
walczył w nim z rycerzem. I dzis jeszcze po głowach naszych toczą pomiędzy
sobą boje te upiory, zastepując miejsce bardziej nowoczesnych walk.
Problematy długi czas wystepują w historycznych, anachronicznych
maskach, zanim ukaża się we własnej swej, nagiej prawdzie. I nasz
nowoczesny typ życia ma swoje dwa bieguny: czystą myśl i pracę. Tu jednak
są one zawsze rozwiązalne, łatwe do skontrolowania. Czysta myśl w tej lub
innej formie musi zawsze apelowac do pracy jako ostatecznego
sprawdzianu: musi apelowac nawet wtedy, gdy stwarza warunki dla nowych
jej form. Gdy pragnie się pracy przeciwstawić, pozostaje jej czysta przemoc
albo czysty fałsz. Przemoc albo magia. Klesze kropidło albo bagnet. Sama
przez się czysta myśl rzadko ulega tego typu uwsteczniającym zachciankom.
Gdy dzieje się to, jest ona od początku już maska gwałtu. Nie o to jednak
idzie. Idzie o podkreślenie, że tylko samopoznanie pracy jako czynnika od
człowieka zawisłego, a jednocześnie mającego bytowe znaczenie, jedynie
świadomość, że człowiek sam swój byt stwarza, pozwala patrzec na życie
swoje jako na własne zadanie, jako na dzieło, którego ma się dokonać.
Stwarza tę podstawę, na której opierając się, ludzkość samą siebie poznaje,
sądzi - aby sama sobą owładnąć. I tu widzimy, jak łączy się i kojarzy
wszystko w tym światopoglądzie, czy też raczej w tej metodzie. Jest ona
metodą w prawdziwie Heglowskim znaczeniu: uczy bowiem nie tylko
przedmiot z zewnątrz poznawać, ale go z wewnątrz stwarza. Mając pod
nogami swymi grunt przez samego siebie stworzony, człowiek czuje się tym
samym i gospodarzem własnych losów. Teraz dopiero ukazują się przed nim
zagadnienia we właściwym znaczeniu tego słowa: coś, co może on
kształtować. Roztwiera się przed nim prawdziwe znaczenie podstawy
wszelkich zagadnień kulturalnych i filozoficznych: wartości przedmiotowej
tego świata idei, w którym tonie wierzchołek filozofii Platona i Kanta, idei, w
imię których sprawiała samowładcze rządy nad bytem filozofia Hegla.
Ludzkość pracująca - tak nazywa się ta podstawa i ten szczyt - cel naszych
dążeń, a jednocześnie i dziś już jedyny fundament naszych myśli.
1907 r.
KONIEC