~ 1 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
AkFa
„
Mój chłopak nie jest gejem… nadal…”
1
Kyle nie dał się zapędzić w kozi róg. Nonszalancko stanął z ramionami zaplecionymi na jego
szerokiej piersi, twardym spojrzeniem obrzucając swoich przeciwników. Wysocy, postawni i z minami
jasno świadczącymi o tym, że szukają zaczepki. Korytarz szkolny jednak nie był najlepszym miejscem
do ‘tego’ typu dyskusji. Kyle jednak nie miał zamiaru unikać konfrontacji, której właściwie spodziewał
się od samego początku. W duszy modlił się jednak, aby Matt nie dał się w ciągnąć w całą tą
niedorzeczną sytuację. Zwłaszcza, kiedy czuł jak jego przyjaciel nerwowo poruszał się za jego plecami.
Spięty i gotowy, do skoku w każdej chwili.
Trzech ich kolegów z drużyny footballowej miało ochotę zweryfikować ‘plotki’, jakie ostatnio się
roznoszą na jego temat. Kyle był więcej niż chętny udzielić im wyjaśnień, nie był tylko pewien czy im
się owe wyjaśnienia spodobają.
Dlatego też teraz stał robiąc dobrą miną do złej gry, szczęśliwy i dumny, że Matt kryje jego plecy. Bez
względu na to, jakie wyobrażenie miał o nim Bryan, trzech idiotów nie położy sam.
– Więc jak to z tobą jest? Co? – Zachary, największy i najdurniejszy zapytał, splatając dłonie i
strzelając kostkami palcy. Taa… to było subtelne.
– Co jest, z czym? – Kyle uniósł brew kpiąco spoglądając na niego niewzruszony. A przynajmniej miał
taką nadzieję, bo serce tkwiło mu w gardle.
– Spotykasz się z tym małym pedziem, czy nie? – Mark wychylił się i zerkną na Kyla zza pleców
swojego większego kolegi. Wszyscy zesztywnieli.
– Lepiej uważaj jak się wyrażasz o moim bracie, bo za chwilę ty nawet pedziem nie będziesz mógł
zostać, jak ci wywrę jaja i wsadzę w twoją własną dupę! – Matt wyskoczył nagle przed Kyla z
zaciśniętymi pięściami, gotów rzucić się na Marka. Kyle jednak powstrzymał go lekkim potrząśnięciem
głowy. Jeśli to oni zaczną burdę, to oni będą zawieszeni. A przed zakończeniem roku szkolnego nie
~ 2 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
było to najlepszym pomysłem. Wszystkie ich oceny mogłyby polecieć w dół. Matt rzucił mu urażone
spojrzenie.
Tak, tak wiem. Powinienem stanąć w obronie twojego brata. I zamierzam, ale nie jak kretyn bez planu
i pomysłu.
– Czyli jednak mój brat miał rację! – Mark zatriumfował, zadowolony z siebie jakby odkrył lekarstwo
na kaca. Jego koledzy znów spojrzeli na Kyla, oczekując jakiegoś wyjaśnienia. Nie miał zamiaru się
przed nimi tłumaczyć. Miał za to pytanie.
– Czy przypadkiem twoim bratem nie jest Tom? – zapytał spokojnie. Nie chciał zdradzać problemów
swojego chłopaka przy Matthew, ale cholernie bardzo chciał wiedzieć, kto dręczył Bryana.
– Tak, a co? – Mark zapytał defensywnie i znów cofnął się za plecy Zachary’ego. Jego mina straciła
trochę na pewności siebie. Kyle wbił w niego spojrzenie i chłopak zaczął się wiercić niespokojnie.
– A nic. Upewniam się tylko – stwierdził chłodno Kyle i po plecach wszystkich przeleciał zimny
dreszcz.
– Skończcie mi tu pieprzyć! – Zachary warknął na kolegę. – Przyszliśmy tu upewnić się, że w mojej
drużynie nie ma żadnych ciot.
– W twojej drużynie? – Kyle nie zdołał powstrzymać wybuchu śmiechu, co tylko bardziej zirytowało
trójkę napierającą na nich coraz bardziej dryblasów. – A ja od trzech lat byłem przekonany, że
Kapitanem drużyny jest Matt.
– Nie pieprz i nie wykręcaj się od odpowiedzi. Jesteś cholernym homo–nie–wiadomo czy nie? – Zach
warknął w twarz Kylowi. Obaj byli jednego wzrostu i Kyle skrzywił się na nieświeży oddech, który
uderzył go w nos. Wzdrygając się lekko, odsunął od siebie mężczyznę na wyciągnięcie ręki, jednym
szybkim i niezmiernie skutecznym ruchem.
– Przestań ziać na mnie. Nie wiem, co jadłeś, ale polecam miętówki – mruknął pod nosem, pocierając
obrażony narząd dłonią.
Koledzy Zachary’ego parsknęli śmiechem i ten wściekł się jeszcze bardziej, czerwieniejąc
niebezpiecznie na twarzy. Jeszcze chwila i wyglądało na to ze się rzuci na Kyla bez względu na to, co
ten mu powie.
– Taki wyszczekany się zrobiłeś?
~ 3 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Nie wiem, kiedy przestał być? – Matt zauważył ironicznie, uważnie jednak obserwujące Marka i
Chucka, zwłaszcza tego drugiego, bo zaczął się przesuwać w bok, aby zajść Kyla od tyłu.
O nieee… niedoczekanie twoje. Matt stanął frontem do niego z przesłaniem na twarzy jasnym i
wyraźnym. Musisz przejść po mnie, żeby się do niego dostać.
– Dla mnie to oczywiste że pieprzy małego braciszka, swojego przyjaciela – Chuck parsknął wściekły,
kiedy jego podchody się nie udały. Matt zesztywniał, ale Kyle znów położył mu dłoń na ramieniu. –
Pewnie pieprzy obu braci – Chuck dodał nieopatrznie i tym razem to Matt przytrzymał Kyla.
– Spokojnie – mruknął Matt w ucho przyjaciela. Przecież to było logiczne, że tamci chcieli ich
sprowokować. Zwrócił się do Chucka z paskudnym uśmiechem. – Ty nie masz się, czym martwić.
Tobie z tą paskudną gębą nie grozi, że ktoś na ciebie poleci. Możesz spać spokojnie, nawet jakbyś
wystawił ten swój tłusty tyłek goły za okno.
Mark parsknął śmiechem i Chuck całą swoją wściekłość i upokorzenie skierował na niego. Zachary
powstrzymał ich w ostatnim momencie, zanim wybuchła bójka. Przy czym palnął Marka w tył głowy.
– Idioci. Przecież oni was specjalnie podpuszczają – pokręcił głową zniesmaczony i znów wlepił
spojrzenie swoich niebieskich oczu w Kyla. – Ty jednak nie wyobrażaj sobie, że tak ci to na sucho
ujdzie. Mamy prawo wiedzieć czy mamy geja w drużynie czy nie. Nie chcemy, aby jakiś zbok gapił się
na nas pod prysznicami, ani żeby używał tych samych rzeczy, co my. To chore. Mamy prawo wiedzieć
czy jesteś gejem czy nie.
– Nie jestem gejem – padła pewna i stanowcza odpowiedź Kyla, i Matt wybałuszył na niego oczy.
Zanim jednak zdołał rzucić mu się do gardła, Kyle mrugnął do niego i zwrócił się do Zachary’ego. – Nie
sądzę, aby to była twoja sprawa, ale nie jest to też żadna tajemnica, tak jak choćby ta, że jesteś
idiotom. Jestem biseksualny.
Cisza, jaka zapadła na korytarzu była komiczna. Matt obrzucił ironicznym spojrzeniem trójkę
próbującą połapać się w stwierdzeniu Kyla i sam również spojrzeniem obiecał mężczyźnie, że sobie
jednak w końcu porozmawiają. Bo do tej pory Kyle jakoś dawał radę się mu wymykać.
Kyle z szerokim uśmiechem na twarzy patrzył jak jego koledzy próbują przegrupować siły i ponownie
zaatakować.
– Nie wykręcisz się tak łatwo. Nie ma czegoś takiego. To tylko fagasy tak się tłumaczą by ukryć, że
dają się pieprzyć facetom – Zachary stwierdził w końcu autorytatywnie i przyszpilił go triumfującym
spojrzeniem.
~ 4 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Kyle westchnął a Matt wyrzucił ręce do góry w geście poddania. Normalnie, z tymi idiotami nie dało
się inteligentnie rozmawiać.
– Po pierwsze, daruj sobie te epitety. Nie robią na mnie i tak żadnego wrażenia. Możesz, więc się nie
wysilać i nie nadwyrężać swojej kreatywnej wyobraźni. – Kyle stwierdził spokojnie stając bardziej
wyprostowanym i z wyższością spoglądając na całą trójkę. – Po drugie nie interesuje mnie, w co
wierzysz a w co nie. W nosie to mam. Prawda jednak jest taka, że mnie zawsze „człowiek”
interesował. Kogoś poznawałem, oceniałem i decydowałem czy jest pociągający i atrakcyjny dla mnie
czy nie. Do tej pory były to dziewczyny, bo nie spotkałem nikogo takiego jak Bryan. Teraz to on jest
dla mnie „naj” pod każdym względem. Najwyraźniej po prostu obaj musieliśmy dorosnąć… – dodał
rzucając Mattowi szybkie spojrzenie. Po czym przepchnął się przez stojącego jak debil Zachary’ego i
dodał ponad ramieniem. – Czego i wam życzę…
Odeszli niezatrzymywani, choć za plecami było słychać jak Chuck wścieka się, że nie skopali im
tyłków.
– To było faktycznie takie proste? – Matt zapytał cicho wpadając w krok tuż przy nim, obserwując
poważną minę swojego przyjaciela.
– Nie – padła cicha odpowiedz. – To było cholernie trudne. Mieszało mi w głowie. Wypaczało
spojrzenie na wiele spraw. Przez długi czas myślałem, że to jakieś wahania hormonalne. Że przejdzie z
wiekiem. – Kyle westchnął i pchnął drzwi stołówki, rozglądając się za blond głową jego „chłopka”.
Matt nadal jednak na niego patrzył w zamyśleniu. Kyle nie miał sił i czasu na zawiłe tłumaczenia, bo
dojrzał właśnie smutną i zamyśloną twarz Bryana siedzącego samotnie w kącie. Spojrzał w oczy
przyjaciela i z wzruszeniem ramion dodał tytułem wyjaśnienia. – Bryan zrobił to, czego ja nie miałem
odwagi zrobić, aby się przekonać. Pocałował mnie. – Matt parsknął śmiechem na rozmarzony ton
przyjaciela a Kyle skierował ich do stolika Bryana. – Zamknij oczy przyjacielu, nie chce cię zgorszyć –
mruknął przez ramię a sekundę później był przyssany do pałającego czerwienią, ale niezmiernie
szczęśliwego Bryana.
– Hej – mruknął w końcu Kyle, kiedy brak tlenu stał się istotnym problemem i zmuszony był oderwać
usta od słodkich warg Bryana. Młodszy mężczyzna był zasapany, zaczerwieniony i jego szare oczy
lśniły podejrzanie.
– Hej. – Bryan poczerwieniał jeszcze gwałtowniej, kiedy ponad jego ramieniem dostrzegł swojego
brata, z kpiącym spojrzeniem wpatrującego się w całującą się parę, wysoko unosząc brew. Kyle usiadł
tak blisko niego jak tylko się dało i Bryan obdarzył go szerokim uśmiecham.
~ 5 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Który znikł prawie natychmiast, kiedy uświadomił sobie cisze, jaka zapadła w kafeterii. Chyba wszyscy
patrzyli na nich. Matt odwrócił się do Sali i zaplótł ramiona na wielkiej piersi. Jego mina wyzywała
jasno i wyraźnie do komentarza. Nikt się nie odważył, ale co po niektórzy mamrotali coś pod nosem.
– Nie przejmuj się. Jak chcesz to możemy iść zjeść gdzie indziej? – Choć to nie był dobry pomysł
ustępować pola, to Kyle stawiał komfort Bryana na pierwszym miejscu. Chłopak jednak potrząsnął
głową.
– Ja już na dziś skończyłem. Nasz ostatni wykładowca złamał nogę i nie ma dziś już więcej zajęć.
Czekałem tylko na ciebie żeby ci powiedzieć. – „Żeby sprawdzić czy przyjdziesz” wisiało w powietrzu
niewypowiedziane.
Kyle przyjrzał mu się uważniej i dopiero teraz dostrzegł, że oczy Bryana wydawały się lekko
zaczerwienione. Jego smutna mina najwyraźniej miała jakieś konkretne przyczyny. Nie sądził jednak,
aby to było odpowiednie miejsce na poważne rozmowy. Matt też musiał coś wyczuć, bo usiadł po
drugiej stronie stolika i przyjrzał się Bryanowi uważnie.
– Ok, gadaj co się stało? Ktoś cię zaczepiał? – palnął prosto z mostu.
Jemu najwyraźniej nie przeszkadzało miejsce czy towarzystwo. Zresztą taki właśnie był Matt.
Bezpośredni i do celu. Bryan lekko drgnął, ale wymustrował uśmiech i potrząsnął głową. Przez
moment Kyle miał nadzieję, że Matt odpuści, niestety były to płonne nadzieje.
– Możesz sobie darować wykręty. Przecież widzę, że oczy masz czerwone jak biały królik.
– To nic takiego – Bryan westchnął zmęczony i niemal odruchowo położył głowę na ramieniu Kyle.
Silne ramie natychmiast otoczyło go w pasie.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? – Matt upewnił się, mając nadzieję skłonić brata do
mówienia. Chciał mu zapewnić wsparcie i udowodnić, że na serio się o niego troszczy. Nie
podejrzewał nawet przez sekundę, że będzie mu łatwo po ujawnieniu się, ale życie w ukryciu też
zabijało go na raty.
Najgorsze było to, że to nie była wina Bryana. A już na pewno nie tego, że był gejem. Wina była
idiotów, którzy nie potrafili pilnować własnych spraw.
– Dzięki Matty, ale w tym wypadku nie ma, o czym rozmawiać. – Bryan uśmiechnął się do brata. –
Choć doceniam troskę i wsparcie.
~ 6 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Kochanie, na serio nie musisz już dłużej męczyć się ze wszystkim sam. – Kyle pogłaskał gładki i blady
policzek swojego chłopaka. Zamiast jednak go to pocieszyć chyba tylko bardziej go zdenerwował, bo
jego oczy się zaszkliły. – Hej…hej… ciii… – pocałował go lekko w skroń i przytulił.
– Przestańcie!!! – Różowe zjawisko stanęło przy ich stoliku wrzeszcząc i zaciskając pięści. Blond włosy
związane w kitkę aż wirowały wokół jej ramion. Matt spojrzał na dziewczynę zaskoczony.
– Marta? – zapytał niepewnie zerkając na Bryana. Zachowanie najlepszej przyjaciółki jego brata było
po prostu szokujące.
– Macie w tej chwili przestać! – krzyknęła, niemal chwytając Kyla za bluzę i szarpiąc. – To chore. Nie
macie prawa zmuszać mnie do patrzenia na to!
– Marta… – jęk Bryana był ledwo słyszalny, ale dziewczyna i tak go zignorowała, wbijając w nich
nienawistne spojrzenie.
– Jesteście zboczeńcami i wasze zachowanie jest obraźliwe. Nie będę tego tolerować!
– Marta myślałem, że przyjaźnisz się z moim bratem. Jak możesz mówić coś takiego? – Matt zapytał z
niedowierzaniem. Wstał i z góry spoglądał na zasapaną i czerwoną ze złości dziewczynę. Ta obrzuciła
go zimnym spojrzeniem. Jej idealna twarz o idealnych rysach, pokryta idealnym makijażem była
brzydko wykrzywiona i czyniło ją to idealną wiedźmą.
– Nie wiedziałam, jaka była jego prawdziwa natura. Jakim wybrykiem natury jest!
– Przeginasz! – Tym razem to Kyle wstał.
– Ja przeginam? To nie ja obnoszę się ze swoją perwersją! – wrzasnęła. Bryan wstał na chwiejnych
nogach, ale Kyle nie pozwolił mu podejść do wścieklej furii.
– Ty za to obnosisz się z własną głupotą – Matt parsknął. Rozejrzał się po raz kolejny po stołówce,
która drugi raz tego dnia wpatrywała się w nich jak w cyrk na kółkach. Miał normalnie dość. Wskazał
palcem na cheerliderkę siedzącą chłopakowi na kolanach. – Jeśli zabraniasz mojemu bratu
okazywania uczuć swojemu chłopakowi, to powiedz tamtej lalce, że ma złazić z jej faceta.
Wspomniany chłopak zaprotestował pod nosem, obejmując talię dziewczyny mocniej i przyciągając
gestem posiadacza. Dziewczyna nadąsała się uroczo na określenie „lalka”. Nie za bardzo jednak. W
końcu Matt był przystojnym chłopakiem, jeśli była w jego oczach lalą to nie było się, czego
szczególnie czepiać. Marta jednak nie dała się tak łatwo zbić z pantałyku.
~ 7 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Oni są normalni. To co robią jest zgodne z naturą. Mężczyźni są dla kobiet, a kobiety dla mężczyzn.
Tak jesteśmy stworzeni. To co robicie jest grzechem.
– Jasne i jeszcze pewnie sam Stwórca ci to powiedział osobiście. – Matt nie mógł sobie darować
uszczypliwej odpowiedzi i Marta przez sekundę wyglądała jakby miała się na niego rzucić.
– Nie ma usprawiedliwienia dla was – warknęła w końcu i zwróciła się do bladego i cichego Bryana. –
To twoja wina i na dodatek jeszcze zaraziłeś Kyla, który był do tej pory normalnym człowiekiem.
– Ciebie chyba pogięło, kobieto – Kyle nie wytrzymał w końcu, przyciągnął Bryana do siebie i spojrzał
na dziewczynę ostrzegawczo. – Możesz być idiotką, jeśli się koniecznie upierasz. Nie obchodzi mnie
twoja głupota. Ale otrząśnij się. Jest dwudziesty pierwszy wiek. Ty chyba gdzieś na przełomie
piętnastego utknęłaś, ale chyba nie wypada udawać, że się nie dostrzega zmian i ewolucji?
– Nie mów do mnie, nawet na mnie nie patrz – Marta wysyczała przez zęby do Kyla. – Takich jak wy
powinno się separować. Oddzielać od normalnych ludzi, nie narażać dzieci na kontakt z wami. Nie
pozwalać im, aby w ogóle wiedziały o waszym istnieniu, abyście nie spaczali im umysłów, wmawiając
im, że to co robicie jest normalne!
– Oczywiście, bo jeszcze wszyscy faceci zaczęliby sobie dobrze robić nawzajem i zrezygnowali z takich
durnych, pustogłowych debilek jak ty! – Matt naskoczył na nią wściekły, jego opanowanie wisiało na
ostatnim włosku. – Uuuu, jeszcze by się okazało, że brakło faceta dla ciebie i musiałbyś zostać
lesbijką. Katastrofa.
– Matt… – Bryan podszedł do brata i położył mu dłoń na ramieniu w geście uspokojenia. Z smutną
twarzą spojrzał na swoją wieloletnią przyjaciółkę.
– Marta wiesz, że zawsze mogłaś na mnie liczyć, wiesz, że nigdy nie zawiodłem twojego zaufania.
Dlaczego nie możesz mnie zaakceptować takiego, jakim jestem? Przecież się nie zmieniłem. – Spojrzał
jej w oczy, ale znalazł tam tylko zapiekłą nienawiść. Wyciągnął do niej dłoń, ta jednak odskoczyła jak
oparzona.
– Nie dotykaj mnie! Jesteś obrzydliwy…
– A ty, to za to, takim ideałem jesteś, że aż szkoda gadać. Zwłaszcza z tym swoim Zespołem Napięcia
Przedmiesiączkowego. – Matt odepchnął ją z dala od Bryana i skinął na Kyla żeby wyszli ze stołówki.
Koniec przedstawienia. – Ktoś ma coś do dodania? Bo wychodzimy, a nie wiem czy będziemy w
nastroju na następne przedstawienie. Nie? – powiódł lodowatym i ostrzegawczym spojrzeniem po
ludziach, ale nikt nawet nie pisnął. Marta się wściekła.
~ 8 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Nie macie nic do powiedzenia? Za plecami to tacy mądrzy jesteście a teraz milczycie? Jak wam nie
wstyd?! – wrzasnęła na cały regulator. Cichy szmer przetoczył się po Sali, ale wszyscy nagle byli
zafascynowani jedzeniem na ich tacach. – Wy obłudnicy! Jesteście tacy jak oni, a nawet gorsi. Bo
powinniście coś z tym zrobić a nie godzić się biernie na te ohydne…
– Oh, zamknij się Marta. To nie jest żadna tajemnica, że od lat napalałaś się na Kyla i latałaś do domu
Bryana, aby się do niego mizdrzyć! Wielka przyjaciółka…phi! – Jakaś dziewczyna w końcu nie
wytrzymała i zgasiła Martę raz a skutecznie.
Ta pobladła, po czym znów się zaczerwieniła i wybiegła z kafeterii nie oglądając się za siebie.
2
– Usiądź – Kyle zakomenderował i posadził Bryana na ławeczce w parku. Sam usiadł okrakiem na
siedzeniu przy nim, zwracając się twarzą w jego stronę.
Pogoda była piękna i słońce prześwitywało przez korony drzew, rozgrzewając przemarzniętego
Bryana. Na ile to było fizyczne zimno a na ile jego umysł był zmrożony przez całą tę sytuację w szkole,
Bryan nie potrafił zdeterminować i chyba nawet nie chciał wiedzieć. Miał tylko wrażenie, że jest
skostniały od środka. Kyle wręczył mu kubek z gorącą kawą, który po drodze kupili i spojrzał na niego
uważnie.
– To kłótnia z Marta tak się zdenerwowała? – zapytał w końcu delikatnie.
– Tak. Cieszyłem się jak głupi. Nie pomyślałem, że kiedy podzielę się z nią radosną nowiną, ją szlak
trafi na miejscu. – Bryan westchnął obejmując kubek obiema dłońmi, niemal się do niego przytulając.
A wolałby do wielkiego ciała siedzącego naprzeciwko niego mężczyzny. Szybkim spojrzeniem obrzucił
park i równie szybko odrzucił ten pomysł. Była pora lunchu. Wszędzie kręciło się mnóstwo ludzi.
Siedzieli, jedli, rozmawiali przez telefony. Nie byłby w stanie przeżyć kolejnej takiej awantury jak z
przed paru minut.
– Nie może się tym przejmować. Przecież wiesz, że ona nie ma racji. – Kyle zauważył stanowczo nie
pozostawiając za bardzo pola do dyskusji.
~ 9 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Myślisz, że nie chcę? Że nie wolałbym to po prostu olać? Mieć w nosie? – Bryan parsknął ironicznie.
Jego głowa zaczynała pulsować rytmicznie. – Najbardziej nienawidzę się właśnie za to, że tak się
przejmuję. Powinno mi wisieć, co ludzie mówią. Przecież jestem dość inteligentny, aby wiedzieć, że
nie była moją prawdziwą przyjaciółką, jeśli tak mnie potraktowała, ale…
– Ale mimo tej świadomości, to nie boli ani trochę mniej…
Kyle wstał i usiadł za Bryanem ciągnąc go na swoją pierś. Po chwilowym wahaniu chłopak zrelaksował
się i opadł plecami na szeroki tors Kyla. Nie zachwianie wierząc, że go utrzyma. Ludzie w parku mogą
się odwalić już teraz, bo nie zamierzał rezygnować z komfortu, który był mu dobrowolnie ofiarowany.
– Jak się znieczulić? – spytał cicho.
– Bryan, nie wiem czy powinieneś. Może to nie o ciebie chodzi, to nie z tobą jest problem tylko z
nimi? Jesteś normalnym, wrażliwym człowiekiem. Chcesz stać się gruboskórny i oziębły tak jak oni?
– Nie.
– Musisz zrozumieć, że w większości przypadków ludzi to nawet nie zainteresuje, co robisz i z kim. W
tym roku kończysz tę szkolę. Od nowego będziesz po drugiej stronie kampusu o ile nie wyjedziesz
gdzieś hen żeby się dalej uczyć.
– Zwariowałeś? Mowy nie ma, że bym cię z oka spuścił – Bryan zawołał z uśmiechem. Odwracając
głowę tak żeby spojrzeć w niebieskie oczy Kyla. Szeroki uśmiech na twarzy mężczyzny przyśpieszył
jego tętno.
– To było to, co chciałem usłyszeć – Kyle mrugnął do niego i lekko pocałował.
– A co byś powiedział, jeśli wyjeżdżałbym na drugi koniec Stanu? – Bryan zapytał przekornie.
– Tęskniłbym.
– Oh! – Bryan poderwał się, ale silne ręce złapały go w pasie i przyciągnęły z impetem z powrotem. Po
zapierającym dech w piersi pocałunku, przez który Bryan całkiem zapomniał, czemu oburzył się na
Kyla, wszystko wróciło do równowagi w jego świecie.
– To dziwne – Bryan mruknął z twarzą wtuloną w kark Kyla.
– Co takiego?
Kyle cały czas masował lekko, szczupłe plecy swojego chłopaka. W duszy jednak zżymał się, na myśl,
jak jeszcze wiele różnych takich sytuacji będą musieli przeżyć?
~ 10 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Zaledwie parę dni temu byłem sam, w depresji, przerażony. A teraz mam ciebie i wszystko nabiera
innej perspektywy. To, co przedtem wydawało mi się straszne, koszmarne nagle już nie wydaje mi się
niczym więcej niż po prostu uciążliwym momentem w moim życiu. Przy tobie wszystko jest takie
łatwe, takie proste… – z niepokojem spojrzał w ukochane oczy. – Czy to czyni mnie mięczakiem? –
zapytał z obawą.
Kyle roześmiał się i Bryan poczuł jak jego twarz pała czerwienią. Miał zamiar znów się zerwać, ale Kyle
przytrzymał go próbując znów pocałować. Tym razem nie poszło mu to tak prosto. Bryan odwrócił
głowę.
– Hej, głuptasie. Nie złość się. Ale rozśmiesza mnie, co niektórzy ludzie postrzegają, jako męskość. –
Odwrócił na siłę zarumienioną twarz Bryana do siebie i obsypał całą pocałunkami. Kiedy Bryan trochę
się zrelaksował spojrzał mu w oczy poważnie. – Obawiam się, że i ty uległeś stereotypowemu i
błędnemu wyobrażeniu o męskości. Myślisz, że jak facet jest wielki, ponury i wiecznie w złym
humorze to zaraz macho? A może ten małomówny, cichy typ jest bardziej męski? No z całą
pewnością o męskości nie świadczy głośne i uporczywe powtarzanie tego każdemu, kto chce słuchać,
plus tym, co nie chcą, ale wyboru nie mają. Dla mnie, jeśli ktoś jest niewrażliwy czy oziębły, to po
prostu taki jest i nie kojarzy mi się to z żadną formą męskość. Raczej z brakiem kręgosłupa.
– Wiem, ale…
– Ale co? Nie wyobrażasz sobie, jakiej odwagi i wielkiej inteligencji potrzeba, aby móc, chcieć i
potrafić zaufać drugiej osobie, aby obdarzyć ją własnym wsparciem. Jeszcze większej wymaga
przyjęcie tego wsparcia dla siebie. Po co ludzie by się łączyli w pary? Po co powstawałyby związki, czy
choćby przyjaźnie, jeśli mielibyśmy całe życie borykać się z problemami sami? Jesteśmy tak
różnorodni, aby móc się uzupełniać i zapewniać sobie nawzajem to, czego potrzebujemy.
– Ale co ja mam do zaoferowania tobie? – Bryan zapytał uważnie obserwując twarz, która znajdowała
się zaledwie milimetry od niego.
– Siebie. To mi wystarczy. Twoją miłość, chęć bycia przy mnie, dla mnie, ze mną. Troskę.
Towarzystwo. Ciepłe ramiona i oczywiście namiętne ciało – wyszczerzył zęby. Koniec poważnych
rozmów. Bryan zapłonił się uroczo.
– Nie mogę się z tobą sprzeczać, kiedy tak się wymądrzasz – zażartował w końcu szturchając Kyla w
twardy jak deska brzuch łokciem. – A po za tym skąd ty taki mądrala się zrobiłeś, hmm?
Kyle spojrzał na niego z zdziwieniem mrugając lekko oczyma, w końcu wybuchnął śmiechem. Wstał i
pociągnął Bryana na nogi. Kiedy ten się podniósł postukał go lekko w czoło.
– Nie wiem czy jestem mądry, zwyczajnie… myślę… – Bryan popatrzył na niego z powątpiewaniem,
starając się stłumić uśmiech. – Nie patrz tak. Zdarza mi się – oburzył się Kyle, dając klapsa Bryanowi i
zabierając ich plecaki z ławeczki.
– A ja przez cały czas byłem przekonany, że to były ciasteczka z wróżbą…– mruknął Bryan przesadnie
rozcierając pośladek. Kyle objął go za szyję i przyciągnął do swojej piersi dość drastycznie.
~ 11 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Ciiii…. Bo się wyda – mruknął mu do ucha. Po czym wessał do środka gorących ust miękki płatek
jego ucha i Bryan cieszył się jak jeszcze nigdy w życiu, że ma silnego faceta, bo jego kolana zwyczajnie
się ugięły.
***
– Dobra zaczynaj. – Kyle rzucił się na trawę tuż przy boku leżącego Matta i spojrzał wyczekująco na
przyjaciela. Jak co sobotę, poświęcili dwie godziny na trening i przez cały ten czas Kyle praktycznie
czuł na kilometr, pytania kłębiące się w głowie jego przyjaciela. Nawet mu się nie szczególnie dziwił.
Na jego miejscu już dawno by mu wisiał u gardła. Z całych jednak sił starał się wyrzucić z głowy obraz
Matta, umawiającego się z jego własnym bratem. Brr…
– Czy na mnie też się kiedyś napalałeś?
Kyle spojrzał się niedowierzająco na swojego przyjaciela od blisko dziesięciu lat i zamarł. Matt miał
śmiertelnie poważną minę. Spodziewał się ze stu pytań, na to jednak by nie wpadł.
– Nie do końca jestem pewien czy rozumiem pytanie – powiedział w końcu ostrożnie. Matt uniósł
brwi kpiąco.
– Sam powiedziałeś, że automatycznie każdą osobę, którą poznawałeś klasyfikowałeś, jako atrakcyjną
lub nie. Rozumiem, więc że i ja w pewnym momencie podlegałem takiej ocenie?
– Eee… właściwie nie do końca.
– Nie?
– Nie. Kiedy zaczęliśmy chodzić do szkoły razem, po tym jak moja rodzina się tutaj wprowadziła,
byłem za młody, aby się zastanawiać nad własną orientacją. Poznałem ciebie i automatycznie
zakwalifikowałem jako; fajny, niegroźny.
– O!? – Matt zdawał się lekko zaskoczony jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Przyjrzał mu się
jednak ponownie i zamyślił na chwilę. Po kilku minutach milczenia, Kyle był na sto procent, że nadal
jest na haczyku. – Powiedziałeś „nie do końca”, kiedy zgodnie z tym, co powiedziałeś wynika na to, że
zwyczajne „nie” załatwiałoby sprawę.
~ 12 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Kyle jęknął w duszy. Nigdy nie kłamał przyjacielowi, nie miał zamiaru zacząć teraz. Z tym, że ten temat
zwyczajnie wolałby sobie darować. Ocierał się gdzieś o jego barierę, granicę, za którą nie czuł się
komfortowo. Którą zaczynał postrzegać, jako jego prywatność. Westchnął jednak i spojrzał poważnie
w jego oczy.
– Jako nastolatek zastanawiałem się nad różnymi opcjami. Ty byłeś jedną z takich opcji – powiedział
ze wzruszeniem ramion. Zanim jednak tamten zdołał cokolwiek powiedzieć, Kyle dodał szybko. – Nie
czułem do ciebie pociągu… pomieszało mi to w głowie szczerze mówiąc. Chyba między innymi,
dlatego tak długo mi zajęło pojęcie, że jestem zainteresowany i mężczyznami, i kobietami.
– Mhm…
– Czemu akurat o to zapytałeś? – Kyle nie mógł wytrzymać musiał wiedzieć. Matt wzruszył ramionami
obojętnie, ale Kyle zbyt dobrze go znał, aby nie wiedzieć, że udawał. – Chyba nie zadręczałeś się
myślą, jakie to niecenzuralne fantazje na twój temat mogę mieć w głowie, hm? – zapytał z
uśmiechem, starając się trochę rozładować napięcie. Matt podniósł się na siedząco i sprzedał mu
boksa w ramię.
– Nie idioto. Po prostu chciałem wiedzieć czy… – zaciął się i spojrzał przed siebie niepewnie. Kyla
olśniło.
– Czy uważam się za atrakcyjnego? – Zdusił śmiech, ale zaledwie, nie chciał sprawić przyjacielowi
przykrości. Matt łypnął na niego złym okiem, ale nie zaprotestował. – A czy ja wydaję ci się
atrakcyjny, czy może raczej przystojny? – zapytał przekornie odwracając role i przyciskając
przyjaciela.
– Nie! – Matt zaprotestował automatycznie. Po czym poczerwieniał pod bacznym, ale kpiącym
spojrzeniem Kyla. – To znaczy… nie żebyś był jakąś paskudą…, ale…
– Taak? – zapytał zachęcająco, bawiąc się coraz lepiej.
– No ok, przyznaję zwracam uwagę na męski wygląd. Zastanawiam się jak postrzegają mnie inni
mężczyźni…, ale to nic nie znaczy! – Mimo stanowczego stwierdzenia, na Kyla patrzył z nadzieją jakby
tamten miał upewnić go w tym przekonaniu. Kyle jęknął w duszy. Cholera…
– Nie widzę gdzie leży problem? – Matt sam musi dojść do właściwych wniosków. W jego otoczeniu
teraz był on i Bryan otwarcie mówiący i okazujący sobie uczucia, nie było więc nic dziwnego w tym, że
Matt zastanawiał się nad sobą. Sam musiał jednak określić, jaki jest jego stosunek do związku z innym
facetem.
~ 13 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Ja też nie – westchnął mężczyzna i znów położył się na trawę uporczywie wpatrując w niebo. – To
chyba mnie właśnie martwi. Nie powinienem być zdecydowanie nastawiony na nie?
– Kto tak powiedział? Jakiś odgórny nakaz? Imperatyw? – Kyle zapytał kładąc się ponownie przy jego
boku.
– Powiesz mi…? – zapytał Matt, zamiast odpowiedzieć.
– Co?
– Jak to jest?
– Ale co chcesz wiedzieć konkretnie? – Kyle spoglądał na przyjaciela, ten jednak nadal unikał
patrzenia na niego. Na dodatek milczał jak zaklęty. – Nie wiem czy to da się wytłumaczyć Matt. Coś,
co wydaje ci się naturalne i zwyczajne, jest trudne do określenia, w sposób taki żeby ktoś inny potrafił
dostrzec różnicę. Podobają mi się mężczyźni i kobiety. Czerpię z obu światów. Dziwię się, że inni tego
nie robią. Stosują jakieś kryteria, jakieś limity. Ja się na nie, nie godzę. Nie chcę ich.
Matt nadal milczał. Jego ciało było napięte i widać było jak mała żyłka pulsuje na jego skroni. Kyle
domyślał się, co Matt chciał usłyszeć, ale przecież nie może go oszukiwać. Nie może mu powiedzieć,
że preferencja seksualna to wielki neon w głowie mówiący „mężczyźni” – „kobiety”. Czasem, tak jak u
niego, nie ma po prostu żadnej barierki oddzielającej jednych od drugich.
– Nie wiem czy chcesz wiedzieć to, jak to jest być z facetem, czy jak ja się czuję, czy co myślę?
– A jak się czujesz?
Kyle roześmiał się i podłożył ręce pod głowę, wdychając ciepły zapach trawy i potu z ich parujących
ciał.
– Wiesz, co jest najśmieszniejsze? Że nie czuję się inaczej niż zwykle. Po prostu szczęśliwszy i
spokojniejszy. Nie wiem jednak czy to się liczy? Zawsze byłem taki, jaki jestem teraz. Uświadomienie
sobie swojego pociągu do Bryana nie zmieniło we mnie nic. Może ja nie wiem, jak czują się inni
faceci, ci wiesz, tak zwani ‘normalni’.
– A jak to jest być z facetem? – Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu, leniwie bawiąc się trawką. Całe
napięcie wydawało się go opuścić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kyle uderzył go w ramię.
– Za kogo mnie masz? „Nie całuję a potem opowiadam” – udał oburzenie.
– Ha ha, czyli po prostu nie wiesz! – Matt roześmiał się. – Mój brat trzyma cię na krótkiej smyczy.
~ 14 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Bredzisz. To nie twój interes. – Kyle stłumił uśmiech z naganą patrząc na przyjaciela. Jego nastrój
wrócił do normy i znów był wkurzającym sobą.
– A co myślisz? – Matt załapał go z opuszczoną gardą tym pytaniem. Tym bardziej, że zabrzmiało
śmiertelnie poważnie.
– Że się zakochuję w twoim bracie – wyznał szczerze spoglądając poważnie na niego.
Głośny śmiech poderwał ich obu. Czy raczej prawie. Bo na Kylu wylądował z impetem obcałowujący
go po całej twarzy Bryan. Kyle bez problemu poznał jego zapach. Z miejsca też odpowiedział na
pocałunek, przytulając z całej siły. Ich ciała wpasowały się w siebie jak klocki układanki. Parę sekund
zabrało im, żeby na dobre odpłynąć, w pieszczocie ich języków i ust.
Zniecierpliwiony Matt zepchnął w końcu Bryana na bok ze śmiechem, mimo protestów Kyla.
– Hej, mamy trening – zawołał oburzony.
– Nie, nie macie, już od pół godziny. – Bryan wytknął język na brata, z czego skorzystał Kyle i znów
spróbował się do niego przyssać. Matt chwycił go za głowę i odepchnął w ostatnim momencie.
– Podsłuchiwałeś?
– Nie.
– Bryan – zawołał Matt ostrzegawczo, przyglądając się bratu.
– Nie podsłuchiwałem. Nie moja wina, że tak głośno gadałeś. – Bryan wzruszył ramionami
spoglądając na brata z lekkim uśmieszkiem. Nagle jednak coś mu się przypomniało i znów przypił się
do ust Kyla na krótki, lecz energetyczny moment. Efekt którego, był dobrze widoczny w sportowych
spodenkach Kyla, dla każdego kto tylko spojrzał w ich kierunku z kilku jardów. – Ja też jestem w tobie
zakochany… – wyznał Bryan patrząc w oczy mężczyzny poważnie i zdecydowanie.
Wielki i szczęśliwy uśmiech wypłynął na twarzy Kyla. Objął go z całych sił i przytulił niemal miażdżąc w
objęciach. Matt jęknął z rozpaczą. Usiadł i potrząsając głową spojrzał na zakochaną parę.
– Aż mnie zęby bolą od tego lukru. – Wstał i otrzepał spodenki przeciągając się lekko. Uważnym
spojrzeniem zlustrował okolice. – Na–ra chłopcy!
Zawołał i tyle go widzieli. Kyle zakończył kolejny namiętny pocałunek i spojrzał za biegnącym
przyjacielem. Jego brwi się zmarszczyły.
~ 15 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Co on robi? – Bryan z zaskoczeniem patrzył jak Matt podbiegł do biegającej po parku wysokiej
blondynki i po paru wymienionych słowach przyłącza się do niej.
– Obawiam się, że próbuje udowodnić sobie, że nie jest gejem – mruknął Kyle na chwilę zamykając
oczy. Bryan gapił się na niego niedowierzająco.
– Może jest Bi–ciekawy? – Zaproponował po chwili milczenia.
– Może, ale ktoś będzie cierpiał, jeśli on ma zamiar eksperymentować, zamiast być ze sobą szczerym.
– Kyle podniósł się i podał dłoń Bryanowi żeby mu pomóc wstać.
– Matt nigdy by nikogo nie skrzywdził – stwierdzając stanowczo Bryan, przytulił się do gorącego ciała
swojego partnera.
– On może nie zdawać sobie z tego sprawy, kochanie.
Za rękę ruszyli z parku, mijając gapiących się na nich ludzi, bez zwracania na nich najmniejszej uwagi.
Bryan ponownie obejrzał się za bratem. Nie było po nich jednak śladu.
– Przestań się o niego martwić. Matt jest dorosły. Da sobie radę.
– Nie o Matta się martwię – Bryan spojrzał na Kyla poważnie. – Martwię się o biedaka, na którym
będzie ‘eksperymentował’. Mam nadzieję, że tamten nie zakocha się w nim. Wiem jak to jest
pokochać kogoś i nie móc go mieć.
– Oh, kochanie. – Kyle przytulił go lekko, zanim wsadził do swojego auta. – Będzie dobrze.
Porozmawiam z nim, ok?
– Tak! – Bryan ujął twarz Kyla w dłonie i pocałował mocno, i namiętnie.
Kolana starszego mężczyzny drżały, kiedy wsiadał do auta.
Uszczęśliwianie jego chłopaka było po prostu… cudowne…
3
Bryan był tak szczęśliwy, tak uradowany i tak zakochany, że aż się bał.
~ 16 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Bał się, że coś się stanie. Że jego szczęście pryśnie jak mydlana bańka. Ile by razy Kyle nie całował go,
nie pieścił i nie przytulał, Bryan nadal podświadomie czekał na moment, w którym się obudzi. Jego
rodzina zaczynała dostawać do głowy. Bo z stanu euforycznego popadał w nostalgię. Sam nie potrafił
z sobą wytrzymać.
Godzinami na tysiące sposobów powtarzał sobie, że nic się nie stanie. Kyle i Matt na to nie pozwolą.
I że to w porządku liczyć na ich wsparcie i opiekę. Gdyby to on był wielkim postawnym facetem jak
Kyle, albo jak jego ojciec czy Matt, też by się o nich troszczył. Przecież na swój sposób troszczy się o
nich wszystkich. Zawsze pomaga na tyle na ile może.
Z jękiem położył głowę na swoim biurku, najpierw kilka razy stukając o nie czołem. Jutro miał być
Prom Ball. I choć wszystko się od tego zaczęło to tak naprawdę nie miał ochoty iść. Będzie się czuł
skrepowany nawet przy Kylu. Ludzie będą ich wytykać palcami. Marta z pewnością ich zaczepi. Tom
to na bank. I na dodatek smoking. Brrr… będzie wyglądał jak pingwin. Na dodatek Kyle wręcz jest
podekscytowany. Cholera wie, czym.
Zresztą ekscytuje się każdą ich randką. Kino, spacer, czy hamburgery w McDonaldzie. Zachowuje się
jakby to był za każdym razem pierwszy raz.
I jak on ma ocalić, choć odrobinkę rozsądku przy tym facecie? Przecież chyba już bardziej zakochać się
w nim nie może. Jego serce za każdym razem chce wyskoczyć z jego piersi na jego widok. Dłonie mu
drżą i kolana miękką. Czuje jak żołądek podchodzi mu do gardła i ma to takie lekko mdląco–duszące
uczucie.
Wysoki, barczysty i wysportowany. Cudem jest jak Bryan nie dostaje przy nim ślinotoku. Na pierwszej
randce siedział jak idiota i wlepiał w niego oczy jak dureń.
Z jękiem, Bryan poderwał się z krzesełka i spojrzał w lustro, jeszcze dziś wychodziły mu rumieńce, na
wspomnienie, jakiego kretyna z siebie zrobił.
Przy Kylu zwyczajnie zachowuje się jak zakochany małolat, którego hormony zabijają ustawicznym
wzwodem, w najmniej sprzyjających okolicznościach i sytuacjach. Ale w końcu miał osiemnaście lat.
To jakby postawić przed głodującym bufet i wymagać, aby zachował właściwe maniery przy jedzeniu.
Z kolejnym jękiem poprawił wzwód, który mu nieodmiennie towarzyszył na samą myśl o Kylu.
Bal miał jedną zaletę. Po balu mógł oddać się temu, czemu oddają się wszyscy inni jego uczestnicy.
Dzikiemu, gorącemu seksowi… z Kylem…
~ 17 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Klnąc pod nosem dość fantazyjnie, Bryan zrzucił ubranie na środku pokoju i nago, zabierając ze sobą
tylko wizerunek ukochanego poszedł pod prysznic. Wcale nie miał zamiaru go brać zimnego.
Ciepłe strugi spływające po jego ciele pomagały mu udawać, że to wielkie lekko szorstkie dłonie Kyle
pieszczą go od góry do dołu. Jego własne dużo mniejsze były substytutem języka Kyla. Wolno
sunącego po jego szyi i wzdłuż obojczyka. To zawsze sprawiało że gęsia skórka obsypywała jego
nadwrażliwą skórę. Jego małe różowe sutki zawsze boleśnie się napinały w oczekiwaniu na swoją
kolej pieszczot. Kyle je bardzo lubił. Nieraz drażnił Bryana wsuwając mu dłoń pod koszulkę i dręcząc
niewielkie supełki doprowadzał go do szaleństwa. Nieraz zagryzał usta do krwi, aby stłumić jęki. Tym
razem umknęły mimo wszystko. Wspomnienie gorących wilgotnych ust na swoim sutku, wzburzyło
jego i tak już gęstą krew.
Tak bardzo pragnął swojego mężczyzny, że jego członek pulsował w rytm uderzeń jego serca.
Zmuszony był zacisnąć dłoń na własnym ciele, bo dłużej nie potrafił znieść tej tortury. Kyle powinien
tu być z nim. Całować go, pieścić. Przytulać i uczynić swoim własnym na zawsze. Wziąć w posiadanie,
bo przecież Bryan należał do niego.
Szybkim ruchem rozprowadził trochę żelu pod prysznic na swojej przekrwionej erekcji. Wolnym
posuwistym ruchem potarł czubek kciukiem i aż syknął przez zęby. Przyjemność wstrząsnęła jego
ciałem. Pod boleśnie zaciśniętymi powiekami Bryana maleńkie plamki pływały, bo światło
łazienkowej lampy wydawało się dla niego zbyt raziste. Nawet jego oczy zdawały się nadwrażliwe.
Szum wody drażnił jego uszy, szaleńczo bijące mu w uszach tętno nie zagłuszało go. A może to jego
krew szumiała na wspomnienie jak dłoń Kyle wślizgnęła się w nogawkę jego spodenek i jak
praktycznie uwiódł go w własnym aucie, doprowadzając do orgazmu kilkoma pieszczotami długich
palcy. Teraz też jądra Bryana niemal skurczyły się boleśnie w dotkliwiej potrzebie ulgi. Płomień lizał
jego uda i brzuch. Mięśnie miał zaciśnięte do bólu. Delikatnie podrażnił czuły punkt pod główką i jego
kolana lekko się ugięły. Bryan wsparł czoło o chłodne kafelki wciągając drżący oddech.
Kyle, tak cię kocham, tak cię pragnę… weź mnie…
Nie mógł sobie odmówić przyjemności, nie potrafił się powstrzymać nawet gdyby chciał… a nie chciał.
Chwycił w jedną dłoń swoje jądra a w drugą członek i narzucił sobie tempo, od którego w jego głowie
wirowało a jęki zlewały się jeden długi pomruk. Pieszczota była pewna i intensywna. Lekkie potarcie
kciukiem na samym czubeczku i dygotał. Mocne ściśnięcie u nasady i jego krew zmieniała się w lawę.
Pragnął… chciał… potrzebował… był sfrustrowany… rozpalony… drżał, ale od płomieni ogarniających
jego ciało a nie od zimna.
~ 18 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Zbyt dobrze znał swoje ciało i orgazm przyszedł za szybko. Pozbawił go tchu i czucia w całym ciele.
Rozsypał się, miał wrażenie, że spływał wraz z wodą. Oddałby wszystko, aby Kyle właśnie teraz tulił go
do swojej wielkiej, gorącej piersi. Aby podtrzymał go, kiedy jego głowa pulsowała w rytm dreszczy
przenikających jego członek. Zamraczając go, osłabiając, usuwając grunt z pod nóg.
Wolno zjechał po zimnej ścianie.
Jutro będzie na Kylu, w Kylu czy z Kylem, ale będzie to wliczało twardą powierzchnię płaską. Kilka
razy…
***
– E! Princess! Książę przyjechał! – Matt wydarł się z holu, zamiast iść do pokoju Bryana żeby go
zawołać jak poprosiła go matka. Ojciec dał mu prztyczka w ucho, ale sam nadal się czaił w wejściu do
salonu. Bryan zaszył się godzinę wcześniej w swoim pokoju z smokingiem, który odebrała dla niego
mama i nie wychylił stamtąd nosa od tamtej pory. Wszystkich zżerała ciekawość.
– Wejdź Kyle, kochanie. – Mama Bryana zaprosiła nadal stojącego w drzwiach mężczyznę. – Zignoruj
tych Neandertalczyków. Oh, Kyle! – Klasnęła w dłonie zachwycona na widok niezmiernie przystojnie
wyglądającego w smokingu Kyla. – Wspaniale wyglądasz! – wykrzyknęła entuzjastycznie i poleciała po
aparat.
– Dziękuję! – Kyle zawołał za nią z śmiechem.
– Taa, super wyglądasz – mruknął Matt szczerząc zęby jak kretyn do przyjaciela. – Jak pingwin.
– Po prostu mu zazdrościsz – padło ciche od drzwi i wszyscy jak jeden się odwrócili.
Bryan wyglądał jak mniejsza, szczuplejsza wersja Kyla. Idealny i przystojny. Nawet jego niesforna
wiecznie opadająca grzywka była schludnie zaczesana do tyłu. Stał prosto i dumnie. Mały podbródek
miał zadarty do góry. Wyzywał ich, aby powiedzieli coś głupiego.
Kyle siłą woli, którą nie wiedział, że posiada, stłumił nieodpartą potrzebę, aby drapnąć ślicznego
chłopaka i rozpakować z tego pięknego, lecz jego zdaniem zbędnego opakowania. Dobrze, że męska
~ 19 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
część jego rodziny wlepiała w nich oczy, bo pewnie już obaj byli by na podłodze w dość posuniętym
stanie rozbioru.
– Oh, Bryan! – W oczach jego mamy zakręciły się łzy. Byli tak do siebie podobni, że aż Kyla to
przerażało. – Cudownie wyglądasz, kochanie. Jesteś taki przystojny!
– Mamo… – Bryan zaprotestował słabo, kiedy niewielka kobietka zaczęła ściskać go, co sił w
ramionach. Cierpliwie przeczekał kilka pierwszych cmoknięć, ale kiedy stało się oczywiste, że jego
mama nie puści go szybko, Bryan spojrzał z rozpaczą na ojca, błagając go o ratunek. Mężczyzna
stłumił uśmieszek, ale ruszył do nich, i odlepił ją z niejakim trudem. Sam objął Bryana jednym
ramieniem i poklepał po plecach przyjaźnie.
– Kochanie puść chłopaka, bo się dławi. A po za tym spóźnią się.
– Przepraszam – otarła ukradkiem łzę i pocałowała obu Bryana i Kyla, który podszedł żeby go lekko
przytulić na przywitanie. Z kieszeni wyciągnął niewielki pakunek i oczy matki, i syna z okrąglały.
– Co to?
– Kwiat do butonierki. Przecież wypada swojej randce kupić podarek, prawda? – Kyle mrugnął do
zachwyconej kobiety. Bryan tylko mrugał urzeczony. Szeroki uśmiech wypłynął na jego usta, kiedy
Kyle wpiął kwiat w klapę wprawnie.
– Poczekaj aż ty dostaniesz swój…’upominek’.
– Czemu to zabrzmiało jak ‘sex’? – Matt palnął bez zastanowienia i twarze wszystkich zwróciły się na
niego zaskoczone.
Dobrze, bo przegapili krwistego rumieńca, który zalał twarz Bryana. Siłą woli życzył sobie opanować
się. Przecież nikt nie może wiedzieć, co zrobił, tylko patrząc na niego…, prawda?
– Głodnemu chleb na myśli! – Matka pogroziła mu palcem, ale mała iskra nie opuszczała jej oczu.
– A ja udam, że tego nie słyszałem – ojciec zarzekł się, życzył im udanej zabawy, obiecał mieć
włączoną komórkę ‘w razie czego’ i znikł w salonie.
– Co? – Matt udał oburzenie. – To oni gadają o seksie a to ja dostałem burę.
– Wychodzimy – Kyle zdusił głupawy uśmieszek i nie pozwolił się podpuścić przyjacielowi.
– Nie! – Matka Bryana wrzasnęła bliska paniki. – Zdjęcie – dodała tonem wyjaśnienia, jakby gdyby
nigdy nic, kiedy wszyscy niemal podskoczyli na jej krzyk.
~ 20 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Mamo – Bryan jęknął zażenowany, ale bez oporu pozwolił się objąć Kylowi, kiedy pozowali do
zdjęcia.
Pięć zdjęć później, Matt musiał odebrać matce aparat i zdecydowanie wziąć za łokieć ciągnąc do
kuchni, żeby zrobiła mu kolację.
Inaczej chyba by nie wyszli.
***
Bryan wszedł na pstro udekorowaną salę i czuł jak wszystkie spojrzenia skierowały się na nich.
Wirujące światła i kule zmiękczyły jednak sylwetki i postacie, jak mrowie sunące przez drzwi. Strojne
sukienki, wymyślne fryzury. Przepłacone smokingi i ekstrawaganckie makijaże. Teraz w tym
stłumionym świetle, w tym niekończącym się tłoku, nie były nawet widoczne. Podniecenie, ekscytacja
i gwar rozmów unosiły się w powietrzu jak wielkie girlandy z światełek i balonów.
Zamiast strachu i zażenowania, jak na początku Bryan się obawiał, poczuł jedynie dumę. Miał Kyla
którego kochał, u swojego boku. Pięknego, dobrego człowieka, który odwzajemniał jego uczucia i bez
którego nie potrafił sobie wyobrazić życia. Nie obchodziły go te rozmazane twarze. Właśnie dziś
kończył się jeden rozdział jego życia. Przed nim niezliczona ilość nowych. Przerażających, ale
i ekscytujących.
Mieć, kogo kochać, być kochanym czyni różnicę w tym jak spoglądamy na niepewną przyszłość. Czy
mu się powiedzie czy nie…
Z całą cholerną pewnością będzie się starał…
– Hej – Kyle szepnął do jego ucha. – Cieszy mnie ten uśmiech.
Bryan po raz któryś uświadomił sobie, że Kyle musi go obserwować bez przerwy. Zawsze dostrzega
jego zmiany nastroju, zawsze jest, kiedy Bryan go potrzebuje. Troskliwy i uważny, nigdy nie zapomina
o jego obecności, nie skupia się na niczym innym w jego obecności tak, aby wykluczyć go, bez
względu na to w obecności ilu ludzi się znajdują i gdzie.
~ 21 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Obdarzył swojego mężczyznę szerokim uśmiechem. Kyle był idealnym przykładem mężczyzny, od
jakiego powinien się uczyć, aby jednym zostać samemu.
– Co powiesz na ciepły, bezsmakowy poncz? Myślisz, że jest szansa, że komuś już się udało przemycić
do niego alkohol? – Bryan pociągnął ich w stronę bufetów. Kilka nauczycielek służących za
przyzwoitki powitały ich powściągliwym uśmiechem, ale i wszystkich innych też. Kto chciałby z
entuzjazmem pilnować bandy niewyżytych, napalonych małolatów? O niczym innym niemyślących
jak tylko jak ich przechytrzyć.
Mijane dziewczyny chichotały a chłopacy się odsuwali. Bryan jednak parł do przodu. Nalał Kylowi
szklaneczkę a potem sobie. Świat na około nich równie dobrze mógłby nie istnieć. Nawet, jeśli jego
serce lekko drgnęło na widok tego jak się od nich odsuwano, to nie miało znaczenia. Głupie serce.
Kyle również nie odrywał oczu od jego. Mały psotny uśmieszek pałętał się po jego ponętnych ustach i
Bryan musiał bardzo się starać, aby nie rzucić się na niego. Wziął małego łyczka ze szklaneczki i aż się
skrzywił.
– Nie. Żadnego alkoholu. W tym roku chyba pomysły im się wyczerpały – stwierdził ironicznie.
– Nie mów hop! Noc jeszcze młoda, na koniec nikt nie będzie chciał nawet wiedzieć, co tam się
znajduje – Kyle parsknął śmiechem, prawie rozlewając poncz na siebie. Bryan otrząsnął się z
obrzydzeniem.
– Myślisz, że o której możemy się urwać? – zapytał w końcu podekscytowany. Nie dawał po prostu
rady dyskutować o bzdetach, skoro w jego głowie już było dawno po imprezie. Kyle wyszczerzył
garnitur ząbków jak perełki i poruszał sugestywnie brwiami.
– Po zdjęciach i po jednym tańcu możemy się stąd wynieść.
– Oh! – Bryan jęknął. On chyba się wykończy, cały wieczór przed nimi.
Kilka par stanęło czy bufecie od czasu do czasu zerkając na nich. Kilkoro przeszło po prostu ich
ignorując. Zdążało się jednak, że od czasu do czasu ktoś im pomachał a ktoś inny zawołał „cześć”. Kyle
wszystkich traktował z dystyngowaną uprzejmością, a Bryan starał się naśladować jego opanowanie i
spokój.
Sylwetka Kyla była zrelaksowana, jego ramiona proste, ale swobodne. Swoją całą uwagę poświęcał
Bryanowi, choć nic tak naprawdę nie umykało jego uwagi. Kilka krótkich przemów nauczycieli i
dyrektora szkoły były przez większość zignorowane. Dopiero życzenia dobrej zabawy było przyjęte
entuzjastycznie. Coraz to nowe pary przybywały, aby mieć swoje ‘wielkie wejście’. Modnie spóźnieni,
~ 22 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
udawali, że nie dostrzegają oczu wszystkich na nich skierowanych. Marta przybyła kilka minut
wcześniej. Z wysoko uniesionym podbródkiem, ominęła ich wzrokiem a jej partner wręcz za łokieć
odciągnął na drugą stronę Sali. Bryan nie mógł przez kilka minut oderwać od nich spojrzenia. Nie do
końca docierało do niego, że jego przyjaciółka potraktowała go w taki sposób. Nie chciał w to wierzyć,
bo gdyby uwierzył musiałby przyjąć do wiadomości, jakim człowiekiem Marta naprawdę jest.
Gdzie się kończy linia tolerancji i akceptacji, dla nich oboje?
Jego ponure rozważania przerwał gromki śmiech wysokiego, szczupłego chłopaka, który dość
drastycznie poklepał Kyla w geście przywitania.
– Co tu robisz, stary durniu? – mężczyzna ryknął. A głowy kilku najbliższych par odwróciły się w ich
stronę z nowym zainteresowaniem.
– Oh, śmiem podejrzewać, że to samo, co ty. – Kyle roześmiał się, szczerze ucieszony. Obrzucił
szybkim spojrzeniem swojego towarzysza z młodszych lat. Nie widzieli się dawno, ale nie dość dawno,
aby zapomnieć nieokiełznany charakter i jego rudą czuprynę. Wielkie zielone oczy aż odstawały z jego
szczupłej, pociągłej twarzy. – Red chciałbym ci przedstawić mojego ukochanego, Bryana Tomsona –
powiedział z prawdziwą dumą w głosie, przyciągając lekko oszołomionego Bryana do swojego boku.
Uważnie obserwując reakcję swojego kolegi. – Kochanie, poznaj mojego przyjaciela z lat dziecięcych
Dona ‘Reda’ Garetta.
Mężczyzna spojrzał na Bryana, rzucił Kylowi aprobujące spojrzenie sugestywnie poruszając brwiami i
uśmiechnął się z uznaniem, do obu panów błyskając białymi zębami. Jak gdyby nigdy nic potrząsnął
dłonią zaskoczonego Bryana.
Młodszy mężczyzna dając sobie mentalnego klapsa otrząsnął się i przywitał kulturalnie. Jego matka
byłaby z niego dumna.
– A komu ty dziś towarzyszysz? – Kyle zapytał ciekawie się rozglądając.
– Ah, nic tak ekscytującego jak twoja randka zapewniam cię – mężczyzna mrugnął na niego. Spojrzał
przez ramie na parkiet gdzie mała grupka dziewczyn tańczyła w szybkim rytmie, fantazyjnie
podskakując. – Widzisz to fioletowo–różowe coś z blond lokami? – Wskazał kciukiem przez ramię.
Kyle potaknął, kryjąc uśmiech.
– To moja kuzynka Mirabel. Jej matka nie chciała puścić jej na bal z jakimś niewyżytym, napalonym
samcem i musiałem się zgodzić ją zabrać. Oczywiście przysięgając najpierw na wszelkie świętości, że
będę pilnował jej cnoty – poskarżył się Red z nadąsaną miną. Cała trójka wybuchnęła śmiechem.
~ 23 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Już zdołała cię namówić żebyś na trochę spuścił ją z oka? – Bryan zapytał ocierając ze śmiechu łzy.
Red udając absolutny szok, złapał się za pierś.
– Ależ absolutnie nie! – wykrzyknął z emfazą. – To porządna młoda dama! … Przekupiła mnie…
Kolejna fala śmiechu rozładowała resztę napięcia, którego Bryan nawet sobie wcześniej nie
uświadamiał.
Red okazał się super, zabawnym facetem. Żarty trzymały się go bez przerwy. Parokrotnie nawet
sprawił, że twarz Kyla pałała gorącym rumieńcem i za samo to znalazł sobie drogę do serca Bryana.
Przerzucali się historyjkami z dzieciństwa, o których Bryan nigdy wcześniej nie miał okazji się
dowiedzieć.
– Matt chciałby to usłyszeć – wystękał prawie pokładając się ze śmiechu, kiedy Red, ku zażenowaniu
Kyla opowiadał jak w wieku dwunastu lat, ten się upił i nie dość, że został przyłapany na gorącym
uczynku to tonem wyjaśnienia zwymiotował swojemu ojcu na buty.
– A kto to Matt? – Żywo zainteresował się Red.
– Mój brat i przyjaciel Kyla.
– Ah…
– Jeśli zostaniesz tu na trochę to chętnie możemy wszyscy się spotkać. Chciałbym dowiedzieć się
więcej, co słychać na starych śmieciach? – Kyle zaproponował spontanicznie i jego kolega uśmiechnął
się krzywo.
– Oh, barcie. Obawiam się że w krótce będziesz widywał mnie częściej niż przypuszczasz – rzekł
trochę złośliwie. – Moja mama chce zamieszkać z siostrą, mamą Mirabel. Obie są wdowami, na
dodatek szczęśliwymi w tym stanie. Doszły do wniosku, że nie opłaca się utrzymywać dwóch domów.
Więc jesteśmy w trakcie przeprowadzki tutaj.
– Super! – Kyle na serio się ucieszył. Najwyraźniej tęsknił za przyjacielem z dzieciństwa.
– Przepraszam was na chwilę, wy sobie nie przerywajcie wspominek…
Bryan z lekkim całuskiem na odchodne, wymknął się spod skrzydeł Kyla i wyszedł z Sali.
~ 24 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
***
– Zabieraj te łapy ode mnie – Bryan wycedził przez zęby, jednocześnie rozglądając się ukradkiem po
bokach. Nikogo jak okiem sięgnąć. Pusta łazienka aż się echo niosło.
Jakim trzeba być idiotom, aby dać się tak przyszpilić? Zbyt łatwo i spokojnie wieczór się toczył. Nie
powinien był wychodzić sam. Teraz stało się to, czego przez cały czas podświadomie się obawiał.
– Tsk, tsk… taki hardy nagle jesteś? A już tyle razy kwiliłeś przy mnie. – Tom pochylił się nad Bryanem
i zbliżył twarz do niego, jednocześnie przyciskając go całym ciałem do ściany. W jego oddechu
najwyraźniej znajdowała się zawartość tego, co powinno znaleźć się w salaterce z ponczem.
– Spadaj Tom. Nie rozumiesz jak się do ciebie normalnie mówi? – Bryan sapnął zapierając się z całych
sił, ale wielkie cielsko idioty nie drgnęło nawet. Zimna stróżka potu spłynęła mu po plecach wolno
wsiąkając za pasek. Nie chciał okazać strachu, bo takie dranie jak Tom Jerry właśnie na tym żerowały.
Z tym, że jego serce łomotało mu chaotycznie w piersi. – Ah, zapomniałem. Nie rozumiesz, bo jesteś
idiotom! – wrzasnął.
– Zamknij się, lachociągu! – Silnym szarpnięciem za klapy marynarki Bryana, Tom uderzył jego
plecami o ścianę. Całe powietrze utknęło Bryanowi w płucach. – Jesteś taki cwany, bo udało ci się
namówić przyjaciela twojego braciszka, na udawanie twojego gacha? Myślisz, że głupi jestem? – Tom
potrząsał szczupłym ciałem Bryana coraz mocniej zaciskając na nim pięści.
Tak, tak myślę… zachowam to jednak dla siebie. Pozwolę ci mieć niespodziankę, kiedy się wreszcie
zorientujesz, pomyślał Bryan drętwo.
– Bredzisz! Zostaw mnie w spokoju. Poszukaj sobie własnego chłopaka. – Bryan zaparł się stopami na
podłodze i znów spróbował odepchnąć Toma od siebie. Znów bez powodzenia, czym wcale nie był
zaskoczony, tylko bardziej przerażony. Gdzie do cholery podziali się wszyscy ludzie? Już kurwa nikt nie
korzysta z toalety?
– Nie jestem jakimś pieprzonym pedziem! – Tom zamachnął się na Bryana a ten przerażony odwrócił
głowę w ostatniej chwili, minimalizując uderzenie. Na tyle w każdym bądź razie, że zamiast paść na
miejscu, w jego uszach po prostu zadzwoniło. Jego kolana ugięły się i dzięki zaskoczeniu Toma udało
mu się zjechać po ścianie, na okafelkowaną podłogę. Bardziej instynktownie niż celowano pchnął
swojego napastnika ramieniem w brzuch z całej siły i odskoczył jak najdalej się dało.
~ 25 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Co daleko wcale nie było. Drzwi kabin toaletowych znów były za jego plecami. A Tom szybko się
pozbierał i to jeszcze bardziej wkurzony. Bryan modlił się, aby nie było słychać dzwonienia jego
zębów w ciszy łazienki. Ale nawet gdyby odbijało się echem o kafelki nie wiedziałby, bo jego serce
biło w jego głowie, tłumiąc wszystko inne. Nawet słowa tego wielkiego debila były stłumione. Musiał
się porządnie wysilić żeby je usłyszeć.
– Jeszcze mnie popamiętasz mała cioto. Kiedy ja skończę z tobą odechce cię się facetów raz na
zawsze! – Tom zrobił krok w jego kierunku. A Bryan przesunął się w bok, rozglądając się za czymś
więcej do obrony, niż tylko jego cięty język.
– Jak na kogoś niezainteresowanego facetami, wykazujesz mną strasznie dużo zainteresowania! –
Bryan parsknął, zanim zdołał się powstrzymać. Równie dobrze mógł kontynuować. – Może pogódź się
z tym, że lecisz na fjuta i wszyscy będziemy szczęśliwsi? Tylko popracuj nad kulturą zanim uderzysz do
jakiegoś chłopaka. Bo nie wróżę ci zbyt wielkiego brania.
Tom poczerwieniał po twarzy widać było jak żyły pulsują mu na szyi. Wyglądało, że jeszcze chwila i
rzuci się na Bryana czającego się w koncie, ledwo dającego radę ustać na drżących nogach.
– Zobaczymy czy taki wyszczekany będziesz jak z tobą skończę? Myślisz, że ci twój fagas pomoże? Nie
po tym jak mój brat z nim skończy… – Tom w końcu wyszedł z ripostą. Stanął naprzeciwko Bryana a z
jego oczu biła nienawiść z chorą satysfakcją.
Bryan zbladł. Myśl o tym, że Kylowi może coś grozić, może nawet w tym momencie, sprawiła że jego
serce stanęło a kolana mu się ugięły. Musiał go ostrzec. Przypilnować… cokolwiek. Nikt nie będzie
kładł swoich obrzydliwych łapsk na tym, co jest jego!
Nikt!!!
Bez zastanowienia, bez udziału własnej woli, zrobił krok w przód i z całą nienawiścią, całą złością, z
całym upokorzeniem, jakie się w nim nazbierało przez ostatni rok z powodu właśnie tego żałosnego
palanta. Stojącego teraz przed nim w mały rozkroku z obleśnym uśmieszkiem na ustach. Bryan
zamachnął się prawą… nogą i kopnął go w jaja. Tak mocno, że czuł jak jego obuta elegancko stopa
spotyka się z kością łonową Toma.
Nie odczuł nawet odrobiny współczucia, kiedy większy mężczyzna zbladł z zaskoczenia, po czym
intensywnie poczerwieniał, obiema rękami złapał się za krocze i wolno osunął na kolana pojękując
cichutko i bez tchu. Zatrzymał się dopiero, kiedy jego czoło oparło się o zimne kafelki podłogi.
~ 26 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Chwytając całą garść włosów Toma, Bryan podniósł jego głowę do góry, aby zobaczyć jego posiniałą
aktualnie twarz. Nie, nadal zero współczucia. Co najwyżej niesmak, spowodowany tym, że został do
tego zmuszony.
– Nikt, powtarzam nikt, nie ma prawa położyć choćby małego palca na Kylu. Rozumiemy się? –
zapytał lekko szarpiąc, sapiącego z bólu mężczyznę. Jego mina musiała być poważna, bo Tom
skwapliwie potaknął głową, znów próbując się zwinąć na zimnej podłodze w kłębek. Bryan puścił go
niechętnie, nie chciał jednak zniżać się do jego poziomu, dręcząc go. – Choćbym miał nauczyć się bić,
będę go bronił. Zapamiętaj to sobie.
Odwrócił się na pięcie zniesmaczony, wewnętrznie roztrzęsiony i z adrenaliną niemal roznoszącą go
od środka. Nie oglądał się za siebie, kiedy z impetem otwarł drzwi łazienki i wpadł na wielką górę
mięśni.
– To zaczyna się stawać zwyczajem – Kyle powiedział z uśmiechem, kiedy Bryan odbił się od niego.
Odruchowo złapał go i ustabilizował na nogach. Bryan praktycznie rzucił się w jego ramiona. – Hej,
spokojnie.
Szybkim spojrzeniem obrzucił łazienkę i zdrętwiał. Z niedowierzaniem przyjrzał się postaci skulonej na
podłodze i z obawą obejrzał twarz Bryana. Zimna wściekłość ścięła mu krew. Czerwony ślad na
policzku Bryana zburzył jego opanowanie.
– Co się stało? – wymamrotał lekko całując zaczerwienienie. Bryan poklepał go po policzku
uspokajająco starając się opanować drżenie, łzy i zalewające go poczucie ulgi.
– Nic się nie stało. Trafił na silniejszego od siebie – powiedział ironicznie ocierając policzek, po którym
jedna łezka spłynęła niechciana. Wziął Kyla za kark i przyciągnął do siebie całując mocno. Starając się
zastąpić strach, szczęściem. – Chodź zatańczyć ze mną. A ja opowiem ci o wtyczce analnej…, którą dla
ciebie mam.
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, na komicznie z okrąglałe oczy Kyla. Mężczyzna stał jak
zamurowany, mrugając gwałtownie. Bryan zachichotał i przycisnął do niego biodra, sugestywnie nimi
poruszając.
Oczy Kyla tylko jeszcze bardziej się powiększyły, kiedy dotarło do niego, co Bryan chce mu
powiedzieć. Jak wariat roześmiał się, objął go mocno i okręcił. Bez słowa złapał go za rękę i pognał na
salę żeby zatańczyć z ukochanym.
~ 27 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Dźwięki muzyki były stłumione, szelest rozmów przeplatał się szelestem zwiewnych sukienek.
Tańczyli objęci nie zwracając na nikogo uwagi. Bez znaczenia było, że szerokie koło wokół nich było
puste. Nie docierało to do nich, bo nie miało znaczenia. Ich świat znajdował się w ich oczach. Puste
komentarze, idiotyczne uśmieszki i ironiczne spojrzenia, nie robiły na nich wrażenia. Ludzie, którzy
nie mieli tego, co oni, nie czuli tego co oni, byli tylko żałosnymi zazdrosnymi kreaturami. Bryan
właściwie im współczuł. Przytulił się nawet mocniej do wielkiej piersi ukochanego.
Głośne chrząkniecie poderwało ich nagle na miejscu, rozkojarzeni spojrzeli na szczupłą, starszą
kobietę stojącą przy ich boku. Nauczycielka angielskiego Ms. Treter, skinęła im głową. Jej twarz była
powściągliwa, jej spojrzenie chłodne. Kyle automatycznie zesztywniał zanim jednak zdołał się
odezwać, kobieta uniosła dłoń do góry.
– Przepisowa odległość, panowie – stwierdziła spokojnie i dłońmi pokazała około
dziesięciocentymetrową przestrzeń. Odeszła zanim ktokolwiek się odezwał. Parę sekund później
rozdzielała kolejną parę. Bryan roześmiał się i potrząsnął z niedowierzaniem głową.
– Możemy już iść? Wiem, że na pewno masz względem mnie jakieś plany? Nie wierzę, że nie… –
zapytał, z nadzieją patrząc w oczy swojego chłopaka. Kyla lekko pogłaskał jego policzek i z
mrugnięciem oka, objął go ręką w pasie, prowadząc do wyjęcia.
– Nie większe niż najwyraźniej ty masz względem mnie – mruknął mu do ucha, lekki dreszcz przebiegł
po plecach Bryana. Całkowicie rozmarzony i podniecony, z trudem wyczekał w kolejce do zdjęcia. To
miała być pamiątka i chciał ją mieć.
Fotograf rzucił na nich okiem i wyruszył ramionami, ze zmęczonym uśmiechem.
– Uśmiech, proszę! – zawołał. – Gotowe. Następni.
Kyle uśmiechnął się do niego wziął Bryana za rękę i poprowadził do swojego samochodu. Młodszy
mężczyzna praktycznie podskakiwał przy każdym kroku z ekscytacji.
Starał się stłumić nadzieję i nie nastawiać na nic szczególnego, ale jednocześnie nie potrafił
wytrzymać podekscytowania. Jego mała niespodzianka dla jego ukochanego też nie ułatwiała sprawy.
Mały przyrząd miał go przygotować, rozciągnąć na przyjęcie jego mężczyzny, ale jednocześnie
torturował go od kilku godzin, pobudzając. Dręcząc obietnicą tego, co miało nadejść. Przez cały
wieczór był na w pół twardy. Serce łomotało mu gardle i czuł jakby miał rozpłynąć się z pożądania.
Jeśli Kyle nie miał jakiegoś dobrego planu, to Bryan był gotów zacząć go molestować w jego własnym
aucie.
~ 28 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Kiedy wreszcie przedarli się przez gęsto zastawiony parking do auta Kyla, ten zamiast otworzyć drzwi,
odwrócił Bryana dość gwałtownie i pchnął na karoserię.
Jakikolwiek protest czy też zaskoczenie uformowało się na ustach Bryana, zostało stłumione przez
ognisty pocałunek. Język Kyla był chyba w jego gardle. Potężny wzwód wbił się Bryanowi w brzuch i
wszelkie myśli uleciały z jego głowy jakby to był złoty pył.
Pozostał tylko wilgotny język Kyla i dłonie przyciskające go do wielkiego, twardego ciała z całej siły.
Kiedy w końcu Bryan osłabł z braku tchu, Kyle poluzował swój drastyczny uścisk, uwalniając jego
lśniące, opuchnięte wargi. Wielkie dłonie zsunęły się na pośladki Bryana i jeden palec odszukał przez
cienki materiał bielizny i spodni, małe silikonowe zakończenie wtyczki i docisnął je palcem. Głuch jęk
wyrwał się Bryanowi z gardła, jego kolana poddały się. Kyle przycisnął go mocniej do drzwi, wkładając
swoje kolano między jego uda. Znów nacisnął, obserwując jak kolejna fala podniecenia wstrząsa
ciałem jego ukochanego.
– Nie ładnie mnie tak dręczyć… – polizał szyję Bryana wolno. Przyłożył wilgotne usta do jego ucha i
wyszeptał gorączkowo. – Nawet nie wiesz, jaką torturą było, stać cały wieczór przy twoim boku i nie
móc cię rozebrać, rzucić na podłogę i wziąć. Natychmiast i mocno – wyszeptał lekko zdyszany. Po
czym polizał krawędź jego ucha dręcząco po woli.
– Kyle… – czy to był protest czy zachęta… dla Kyla to i tak nie miało znaczenia, bo nie zamierzał
wypuścić Bryana z ramion, nigdy. No chyba żeby liczyć czas dojazdu do motelu, do którego chciał go
zabrać.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz kochanie, bo nie wiem czy kiedy uda mi się już wyłuskać ciebie z
tego ślicznego wdzianka będę miał siłę, aby cię puścić. Musisz się z tym liczyć. – Poważnie spojrzał w
zamglone podnieceniem oczy Bryana. Jego źrenice były tak rozszerzone, że tęczówka była tylko
niewielką srebrzystą obwódką.
– Nie, nawet o tym nie myśl. Chyba, że chcesz abym zwariował. Nawet nie wiesz jak długo czekałem
na ten moment. – Bryan stwierdził stanowczo i spokojnie, bez wahania odpowiadając na ostrożne,
badawcze spojrzenie Kyla. – Zapominasz, że fantazjowałem o tobie od lat. Pragnę cię jak niczego na
świecie.
Kyle jęknął opierając swoje czoło o Bryana.
– To wiele dla mnie znaczy. Nawet sobie nie wyobrażasz ile, ale co będzie, jeśli się rozczarujesz? Jeśli
ci się nie spodoba?
~ 29 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Bryan pocałował go tak, że w głowie Kyla wirowało.
– Cóż, może najpierw się przekonajmy… a później będziemy ćwiczyć aż dojdziemy do perfekcji –
powiedział z mrugnięciem. Odepchnął większego mężczyznę i dość jednoznacznie zażądał wejścia do
auta.
Na serio, parking szkolny nie był najlepszym miejscem na pierwszy raz. A jego niesforna i uparta
erekcja zaczynała wygrywać mentalna walkę z jego rozsądkiem. Kyle trzy sekundy później siedział na
miejscu kierowcy i ruszał z parkingu.
4
W momencie, kiedy drzwi pokoju w niewielkim motelu zatrzasnęły się za nimi z cichym
kliknięciem, serce Bryana stanęło na ułamek sekundy, tylko po to, aby nagle przyśpieszyć ze
zdwojona prędkością. Mała lampka przy łóżku stojącym na środku dawała wystarczająco dużo
światła, aby mogli patrzeć sobie w oczy i widzieć wszystkie te emocje, które nimi targały.
Jego dłonie drżały, kiedy zdejmował marynarkę i pomagał Kylowi rozpiąć guziki koszuli. Muszek już w
aucie się pozbyli, zbyt niecierpliwi żeby czekać.
– Wiesz, że nie musimy robić niczego, czego nie będziemy chcieli? – Kyle uniósł podbródek Bryana
palcem do góry i poważnie zajrzał w jego oczy. Lekkim pocałunkiem na ustach obiecując, że wszystko
będzie w porządku, obojętnie jaką by nie podjął decyzję.
Bryan parsknął krótkim, powściąganym śmiechem. Jednym szybkim ruchem pchnął Kyla na łóżko tak,
że tamten zaskoczony wylądował na plecach. Sekundę później Bryan siedział na jego udach. Kładąc
dłonie tuż przy jego głowie po obu stronach, pochylił się i spojrzał mu w oczy nie kryjąc swoich uczuć.
– Nie boję się, nie martwię. Choć właściwie jedna rzecz mnie martwi…, że nie wytrzymam zbyt długo.
Nie musisz się ze mną cackać. Pragnę cię, kocham… – dowód jego słów wbił się w brzuch Kyla, kiedy
Bryan położył się na jego piersi.
Zdecydowanie wplatając dłonie w blond pasma jego włosów, zaczął obcałowywać jego całą twarz i
szyję. Mężczyzna wił się pod namiętnym atakiem, aż w końcu odwrócił ich i położył całym ciałem na
nim.
~ 30 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Spokojnie, bo jak na razie ja sam nie jestem pewien jak długo wytrzymam – sapnął przygryzając
ucho Bryana. Długi dreszcz był jego nagrodą.
– Nie ma się, czym martwić. Przy tobie cierpię raczej na nadmiar wzwodów, niż ich niedobór.
– Mhm… wiem sam po sobie – Kyle odparł z kpiącym uśmiechem i uklęknął na łóżku. Szybko i
sprawnie pozbył się reszty ich ubrań. Z uwielbieniem wpatrując się w szczupłe ciało leżące i czekające
na niego żeby je hołubił każdym dotykiem, pieszczotą i pocałunkiem.
Zanim jednak całkiem stracił poczucie rzeczywistości sięgnął po małą torbę, którą wziął z samochodu.
Wydobył z niej wielką butelkę lubrykantu i pudełeczko prezerwatyw. Pokazał je Bryanowi.
– Moje okresowe badania lekarskie, były idealne, ale jeśli chcesz, możemy się zabezpieczać dopóki
nie zrobimy ponownych testów – powiedział miękko. Nie chciał, aby Bryan sobie pomyślał, że mu nie
ufa. Chciał żeby pomyślał, że się o niego troszczy. Bryan lekko zarumieniony wziął pudełko i odłożył
na bok.
– Jeśli twoje wyniki są w porządku to ufam ci, bo nie wierzę że chciałbyś mnie oszukać lub skrzywdzić
– stwierdził spokojnie. Z kimkolwiek innym nie zdecydowałby się na to, ale to był Kyle. Nie nikt inny. –
Z mojej strony nie masz czego się obawiać… – wyznał cicho, lekko przymykając powieki. – To będzie
mój pierwszy raz.
Kyle znieruchomiał i przez moment wydawało się Bryanowi, że chyba nawet nie oddycha. Po czym
skoczył na niego nakrywając go własnym nagim ciałem.
– Kochanie…, to będzie nasz wspólny pierwszy raz. – Obcałował całą jego twarz i szyję. Dłońmi sunął
po całym jego ciele, jakby nie mógł się zdecydować gdzie zacząć najpierw, więc był wszędzie na raz.
Dech utknął w piesi Bryana. Gorący deszcz pocałunków nakręcał spiralę jego podniecenia w
zastraszającym tempie.
Kiedy Kyle przyssał się do jego różowych, napiętych sutków, głośny jęk wyrwał się z jego ochrypłego
gardła. Najwyraźniej jęczał już od dłuższego czasu. Kyle nie ustawał w wynajdowaniu nowych
pomysłów na doprowadzenie go do obłędu. Pociągał i przygryzał delikatne ciało, lekko pieszcząc je
płaskim językiem to znów ssą mocno. Każda fantazja Bryana stała się rzeczywistością. Bolała go głowa
od nadmiaru emocji.
– Kyle…
Mężczyzna od razu poderwał głowę i spojrzał na niego zaniepokojony. Uniósł się do góry i położył
między udami Bryana.
~ 31 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– O co chodzi, kochanie? – zapytał łagodnie, lekko dygocząc samemu.
– Możemy trochę zwolnić? – Bryan wyszeptał zażenowany. Jego policzki paliły go i jakieś
bezsensowne łzy zapiekły go w oczach. Kyle pocałował go delikatnie.
– Możemy wszystko…
Odwrócił ich tak, że to Bryan znów leżał na nim. Nie chciał, aby młodszy mężczyzna czuł się
przytłoczony. To było wielkie i istotne przeżycie dla niego. Nijak się nie miało do tych kilku
ukradkowych pieszczot, które dzielili.
Bryan przez moment leżał na piersi Kyla, słuchając miarowego, ale mocnego bicia jego serca.
Przesunął dłonią po jego torsie, delikatnie muskając palcami delikatne jasne włoski. Kciukiem i
palcem wskazującym ujął mały brązowy sutek i potarł go na próbę.
Kyle syknął przez zęby, ale się nie poruszył. Dłońmi delikatnie pogłaskał napiętą linię pleców Bryana.
Po muśnięciach, przyszły lekkie pocałunki, a następnie wycieczki po wszelkich wypukłościach i
wgłębieniach w umięśnionym torsie Kyla i jego cudownie zdefiniowanym kaloryferku na brzuchu.
Szokiem dla zmysłów Kyla był maleńki wilgotny język Bryana sunący po jego wrażliwej skórze.
Obwiódł napięte do granic możliwości sutki Kyla, zmieniając je w supełki czystych odsłoniętych
nerwów. Pomknął jednak dalej w dół, poświęcając dręcząco długą chwilę na maleńki pępek. Wodził
dłońmi po wspaniałym ciele, ciesząc się delikatną skórą pokrywającą sprężyste mięśnie. Mógł oddać
się samemu głaskaniu a i tak by go to podniecało niewymownie. Bez wahania zsunął się niżej i z
zachwytem przyjrzał się smukłej, intensywnie czerwonej męskości swojego ukochanego. Jak wiele
godzin spędzał fantazjując o tym momencie? Na ile sposobów wyobrażał sobie jak Kyle wygląda? Nic
jednak nie przygotowało go na perfekcję.
Musnął czubkiem palca ociekający czubeczek i biodra Kyla mimowolnie poderwały się z łóżka. Nawet
na jego udach sypnęła się gęsia skórka.
– Kochanie? Jeśli zamierzasz się bawić, to twoje igranie może zakończyć się znacznie szybciej niż
podejrzewasz – sapną mężczyzna unosząc lekko głowę, aby spojrzeć w dół na leżącego między jego
udami Bryana. Ten wyszczerzył zęby w uśmiechu i wolno pochylił się, aby czubek języka wepchnąć w
małą szczelinkę na czubku wabiącą go. Nawet na ułamek sekundy nie oderwał spojrzenia od Kyla.
Oczy jego ukochanego rozbłysły gorączką.
Bryan zafascynowany smakiem połknął cały czubek i lekko possał jakby to był najcudowniejszy lizak
na świecie. Kyle zredukowany do drżącej i jęczącej masy, był podniecający w swym zapamiętaniu.
~ 32 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Bryan czuł jak jego własny puls przyśpiesza z każdym liźnięciem. Miał chęć ssać mocniej, wziąć go
głębiej, ale się obawiał. Niedosyt tylko wzmagał jego apetyt. Każdą kropelką nasienia zlizywał
natychmiast, a kiedy to było nie dość, szukał w wewnątrz małej dziurki, co doprowadzało Kyla do
obłędu.
– Bryan! – Kyle w końcu poderwał się i lekko pociągnął go za włosy. – Moment! – jęknął gorączkowo
starając się opanować. Jego wydepilowane schludnie jądra ściśle przylgnęły do jego ciała i Bryan
przyjrzał im się z fascynacją. Ujmując delikatnie w dłoń i pieszcząc pomarszczoną skórkę. Były takie
delikatne. Wtulił twarz w nie, bo zwyczajnie nie potrafił się oprzeć pokusie. Na jego policzku były
cudowne i kuszące. Ujmując pulsujący członek Kyla w dłoń, rozprowadził kolejne lśniące krople na
jego całej długości i zadowolony z tego jak niekontrolowanie Kyle rzuca się po poduszce, wrócił do
pieszczenia jego jąder.
Na próbę polizał troszeczkę pod spodem, szybko jednak zapragnął czegoś więcej. Mała kulka
pasowała idealnie do jego ust i gorący oddech zdawał się podniecać Kyla niesamowicie. Dmuchnął
lekko na wrażliwe ciało i Kyla znów poderwał biodra mamrocząc coś o szaleństwie i płomieniach.
Bryan stłumił uśmiech i zaczął lizać jego całą pachwinę, sięgając w każdym kierunku tak daleko jak
mógł. Od czubeczka twardego niczym stal członka Kyla. Teraz już opływającego jego nasieniem, po
przez całą jego długość i wspaniałość, aż po piękne krągłe jądra, teraz już skurczone i boleśnie
napięte, kończąc na małej dziureczce tuż za nimi. Gdzie kierowany nieopanowaną ciekawością musiał
wepchnąć język.
Kyle z wrzaskiem, praktycznie siadając, wystrzelił w dłoni Bryana, bez ostrzeżenia i gwałtownie,
pokrywając jego palce i spryskując swój brzuch pierwszymi srebrzysto–białymi kroplami. Bryan
zachwycony poderwał głowę, aby jego zdobycz nie uciekła cała i zamknął swoje gorące usta na
pulsującym i drgającym rytmicznie penisa. Kyle jęczał padając, wszystkie jego mięśnie drgały, słabo
wplątał palce trzęsącej się dłoni w włosy liżącego ścieżkę w górę jego torsu, Bryana.
– Kochanie… – mruknął biorąc go w ramiona i przytulając z całych sił. Bryan wkomponował się w jego
ciało szczęśliwy i oszołomiony całym doświadczeniem.
– Kocham cię – westchnął do ucha nadal chaotycznie oddychającego ukochanego.
Kyle przekręcił ich, ale nie położył się na Bryanie, tylko przy jego boku. Podpierając głowę na ręce
spojrzał nadal lekko nieprzytomnym wzrokiem w szare oczy Bryana.
– Jesteś szalony… nieprzewidywalny… cholernie podniecający…
~ 33 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Szeroki uśmiech na twarzy Bryana był praktycznie oślepiający. Kyle pocałował go długo i namiętnie.
Wkładając w to całe serce.
– Cieszę się, że doprowadziłeś mnie do orgazmu – wymamrotał w końcu, kiedy rozdzielili się, aby
zaczerpnąć wielce potrzebnego oddechu.
– O?
– Mhm…teraz mogę właściwie zająć się twoim cudownym seksownym ciałkiem tak jak na to
zasługuje. Będę do tego bardziej zdolny, kiedy wreszcie przerzedziła się w mojej głowie ta czerwona
mgła żądzy.
Bryan zachichotał na kwieciste słowa Kyla, ale jego uśmiech szybko umarł, kiedy Kyla chwycił jego
męskość w dłoń i zacisnął palce lekko, pozbawiając go tchu.
– Nawet nie wyobrażasz sobie, co działo się w mojej głowie od momentu, kiedy powiedziałeś o
wtyczce… – przesunął dłonią po piersi Bryana lekko szczypiąc jego sutki.
Nagle miał cały czas świata, aby go dręczyć. Polizanym placem obwiódł skurczoną brodawką a Bryan,
co najwyżej mógł wziąć drżący oddech. Kyle nadal szeptał, pochylając się niżej i liżąc policzek Bryana
dmuchnął w jego ucho posyłając dreszcz wzdłuż całego jego ciała. – Myśl że zrobiłeś to dla mnie… że
mógłbym cię wziąć w każdej chwili, sprawiała że chciałem przerzucić cię przez ramię i wynieść z Sali.
– Oh,…oh…Kyle… – Bryan niemal nie oszalał. Słowa Kyle tylko bardziej zagęszczały jego krew. Kiedy
ręka jego kochanka zawędrowała do małego zabezpieczenia sylikonowej wtyczki obaj jęknęli. Ich ciała
wstrząsało seksualne napięcie i nieokiełznane pożądanie.
– Kyle błagam… pobawisz się później…, ale teraz ja cię tak bardzo potrzebuję – wyjęczał Bryan za
włosy przyciągając go do siebie i całując prawie brutalnie. Kyle mruknął aprobująco. Odwrócił Bryana
na bok tak, że sam leżał za jego plecami. Obsypał pocałunkami jego ramiona i kark. Bryan tylko dyszał
mocniej i coraz szybciej.
– Dla ciebie wszystko, baby. Nie pozwoliłbym ci nigdy cierpieć, nigdy bym ci nie sprawił bólu…
Z pod poduszki wyjął butelkę z przejrzystym żelem. Wycisnął na dłoń niewielka ilość i posmarował
palcem niewielkie wejście, w tej chwili nadwrażliwe i drgające, rozciągnięte wokół cielistego koloru
zabezpieczenia wtyczki. Bryan drgnął, ale uspokoił się pod słodkimi pieszczotami swojego mężczyzny.
Kyle delikatnie poruszył zabaweczką i jego ukochany oszalał. Jęczał i klął. Jego biodra tańczyły.
– Dalej! Zrób to… – zażądał w końcu a Kyle roześmiał się na jego ochrypły, ale stanowczy ton.
~ 34 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Już… momencik… – pociągnął wtyczkę aż wysunęła się do połowy. Biorąc pod uwagę jej rozmiar,
Kyle zadrżał cały, zaciskając własne pośladki na najlżejsze wyobrażenie o posiadaniu czegoś takiego w
sobie.
No no, jego mały, nieśmiały, najdroższy… z całą pewnością nie jest… pruderyjny…
Tylko krótką chwilę udało mu się podręczyć Bryana wsuwając ją i wysuwając. Bryan tak pięknie
odpowiadał całym ciałem, jęcząc i szlochając na przemian. Błagając i przeklinając Kyla. Że nie dał
jednak rady zapanować nad własnym pożądaniem, gwałtownie powracającym do niego ze zdwojoną
siłą.
– Masz racje, pobawimy się później… – stwierdził stanowczo, biorąc usta Bryana w posiadanie
głodnym pocałunkiem. Miał ochotę zwyczajnie rzucić się na niego, ale zapanował nad sobą w
ostatniej chwili, delikatnie wysuwając urządzonko z Bryana.
Używając dużej ilości lubrykantu, palcami delikatnie sprawdził czy Bryan jest gotów przyjąć go w
swoim rozpłomienionym wnętrzu. Jego ukochany był rozluźniony i bardziej niż gotów. Co nawet
potwierdził werbalnie, głośno i stanowczo.
Kyle czuł jak jego serce tłucze się w jego piersi, kiedy powoli wsuwał się w ciasną i gorącą głębię ciała
Bryana. Świat zminimalizował się do tego miejsca gdzie ich ciała się złączyły.
Nigdy nie wyobrażał siebie, że to będzie ‘tak’…
Był zachwycony, był szczęśliwy… był ogłuszony rozkoszą.
Podłożył ramię pod kark Bryana i drugą ręką chwycił go za biodro przyciskając całym ciałem do siebie.
Wolno, ale stanowczo wsuwał się w ciało swojego kochanka, napotykając jedynie gotowość i
entuzjazm. Bryan uniósł nogę i przerzucił ją przez biodro Kyla, dając jego dłoni możliwość do
eksploracji po jego cudownej, boleśnie wezbranej męskości. Pieszcząc go ustami i dłońmi na
zewnątrz, wprawiał całe ciało Bryana w wibracje, a jednocześnie do szaleństwa doprowadzał
pieszcząc we wnętrz. Twardy jak stal członek Kyla idealnie pasował, wypełniał Bryana po brzegi.
Tempo z każdym pchnięciem stawało się chaotyczniejsze i Kyle z całych sił skoncentrował się, aby
doprowadzić Bryana do orgazmu, jako pierwszego. Chciał być tego świadkiem. Chciał tego
doświadczyć będą po jądra głęboko w mężczyźnie, który zawładną jego sercem, duszą i umysłem.
Lekko pochylając go do przody zmienił kont wejścia do jego ciała i Bryan oszalał praktycznie
rozpływając się w jego ramionach. Małe muśnięcie dłoni Kyla i po prostu nie zdołał dłużej opierać się
rozkoszy, która zmiotła całą jego rzeczywistość i czas.
~ 35 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Drżąc, lśniąc od potu i pojękując leciutko, Bryan wtopił się w muskularne ramiona z miażdżącą siłą
obejmującego go Kyla. Orgazm przepływał falami przez jego ciało, wstrząsając całą jego sylwetką.
Kyle musiał go trzymać inaczej obawiał się, że prawdopodobnie by uleciał. Więc Kyla trzymał go,
urzeczony, zaskoczony, praktycznie uwięziony w jego ciasno zaciśniętym na jego członku ciele. Jego
własna rozkosz wstrząsała całym jego ciałem, kiedy zagłębiony po nasadę uległ własnemu
zaspokojeniu i rozpłynął się w płomiennym wnętrzu mężczyzny w jego ramionach.
Obaj jak w transie tulili się i szeptali o spalających ich uczuciach. Wiele czasu potrzebowali, aby choć
częściowo odzyskać nad sobą opanowanie.
– Kyle, kochanie…?
– Mhm? – Kyle odpowiedział, mimo że właśnie zajęty był układaniem Bryana na swojej wielkiej piersi
i obejmowaniu go całym ciałem, nawet udami. Nie chciał, aby dzielił ich, choć milimetr.
– Rano ja wyjdę stąd w moim pingwiniastym wdzianku… – wymamrotał w między czasie ssąc małą
malinkę na szyi nieopierającego się Kyla. – A ty z moją wtyczką…
Kyle zesztywniał na chwilę.
– Nie.
– Nie? – Bryan zapytał niepewnie. Chciał, aby ich związek był pod każdym względem ‘równy’. Nie
wiedział, co by zrobił gdyby Kyle tego nie chciał. Oczywiście by go nie zmuszał, ale byłoby mu
przykro…
– Nie, nie musisz zakładać smokingu. Matt naszykował mi dla ciebie torbę z ubraniami na zmianę –
odparł Kyle z przekornym błyskiem w oku. – Mam nawet dla ciebie propozycję…
– Ooo? – oddech utknął Bryanowi a gardle. Podniecenie znów spłynęło wzdłuż jego kręgosłupa. Kyle
złapał go za kark i przyciągnął do siebie chwytając zębami jego dolną wargę. Bryan zakwilił lekko,
choć na serio nie chciał…
– Ja pomogę ci w ubieraniu, jeśli i ty pomożesz w ‘ubieraniu’ mnie…
Zanim Bryan przeanalizował znaczenie słów Kyla, znów był przyszpilony do łóżka i tylko przelotnie
zastanowił się; po co czekać do rana…?
***
~ 36 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
Bryan starał się opanować, nie było to jednak łatwe po kolejnym trafnym acz złośliwym
komentarzu Reda. Jego boku już go bolały od śmiechu. Razem opuścili trybuny i ruszyli w
poszukiwaniu Kyla i Matta. Ich drużyna wygrała o włos. Tylko dzięki perfekcyjnemu podaniu Matta i
Bryan był dumny z wystąpienia brata. Red, choć akurat na ten temat nic nie powiedział, był pod
wrażeniem.
Ominęli tłumy ludzi i rodzin, dyskutujących o ostatnim meczu w tym semestrze i ekscytacja jak fala
upału unosiła się w powietrzu. Dzieci biegały i krzyczały. Domagały się lodów. Kobiety mamrotały o
udarze słonecznym a mężczyźni na nowo przeżywali każdą minutę spotkania.
Bryan pokręcił głową. Jego fascynacja footballem kończyła się na Kylu i to było tyle ile chciał na ten
temat wiedzieć. Miał oczywiście zamiar dzielnie wspierać pasję swojego mężczyzny.
Z zbiorowiska gdzie stali członkowie drużyny dobiegała sprzeczka. Trenera nie było w zasięgu wzroku i
Bryan lekko się zaniepokoił, Red jednak nie wydawał się przejęty. Spokojnie i chłodno przyglądał się
grupce spoconych na wpół porozbieranych zawodników.
Zachary wskazał palcem na Kyle i z złośliwym uśmiechem powiedział jak najgłośniej.
– Dupy dałeś! – szyderczo się roześmiał na ciche parsknięcia śmiechem jego kolegów. – A! Co ja się
dziwię? Przecież ty literalnie ‘dupy dajesz’!
Kolejna fala śmiechu przetoczyła się po tłumku, niektórzy jednak niespokojnie spoglądali na Kyla i
Matta. Ten ostatni wyglądał jakby robił mentalny spis tortur, specjalnie na użytek dla Zachary’ego.
Kyle za to spocony, ale uśmiechnięty zmierzył pogardliwym spojrzeniem, lekko upasionego
zawodnika. Jego wielkość wcale nie polegała na muskulaturze i w sportowym uniformie rzucało się to
w oczy.
– Gdybyś wiedział, jakie to jest cholernie przyjemne to być z fjuta nie złaził jak dzień długi! – Kyle
odparł leniwie na zaczepkę. Wyszczerzył zęby na widok szoku, który się odbił na twarzach jego
kolegów z drużyny.
Dojrzał Bryana i pomachał mu, przepychając się między stojącymi kolegami, olewając ich już
całkowicie. Zapomniał o nich w momencie, kiedy dostrzegł ukochanego. Ciche pomruki i złośliwe
komentarze całkowicie do nich nie docierały, kiedy Bryan ucztował na ustach Kyla. Intensywnie i
namiętnie go całując.
Red podszedł do Matta i skinął głową w kierunki całującej się pary.
~ 37 ~
AkFa „
Mój chłopak nie jest gejem…nadal…”
– Oni tak często? – zapytał obserwując drugiego mężczyznę z pod rzęs. Tamten tylko przelotnie na
niego zerknął i szybko wbił spojrzenie w plecy Kyla.
– Mhm… żeby móc porozmawiać z Kylem, muszę stać miedzy nimi, inaczej Bryan jest praktycznie na
stałe przymocowany do jego ust. Na tlenie chyba oszczędzają… – wymamrotał pod nosem z krzywym
uśmieszkiem. Red roześmiał się i Matt spojrzał na niego w końcu. Ten skorzystał z okazji i wyciągnął
dłoń na powitanie.
– Witaj, mam na imię Donatello. – Mocno ujął dłoń Matta w swoją, oplatając ją swoimi długimi
palcami.
Kyle z mlaśnięciem oderwał się od ust Bryana i z niedowierzaniem spojrzał na Reda. O ile było mu
wiadome, a Red sam mu to kiedyś powiedział.
Pełnym imieniem przedstawiał się tylko kobietom… które zamierzał uwieść!
Upsss…
AkFa
Kopiowanie, powielanie i rozpowszechnienie, całości lub fragmentów tego ebooka bez pisemnej
zgody autorki jest surowo wzbronione i będzie traktowane jak przestępstwo. Treść nie może być w
żaden sposób zmieniana czy używana bez uprzedniego porozumienia z autorką. Całość czy fragmenty
nie mogą być wykorzystywane bez podania źródła i autora
Zapraszam
na
moją
stronę
internetową
po
więcej
opowiadań:
www.myspaceintheworld.wordpress.com