1
Rozdział 27
„Prędzej na wiosnę zamilkną ptaki,
niż kobieta oprze się czułym zalotom
młodego mężczyzny”.
Owidiusz
- I co tam się dzieje?
- Właśnie chyba nic podejrzanego. Zobacz sama - Przepuścił ją przed siebie.
Wychyliła się za krzaka. Zachichotała, kiedy zobaczyła całującą się parę na
masce samochodu.- Widzisz? Niezłe miejsce sobie znaleźli.
- Bo nie znali twojego klifu.
- I dobrze. To jest mój klif - Uśmiechnął się do niej. - Chodź.
- Czekaj. - Zatrzymała go. Wyjęła aparat z torby przewieszonej przez ramię.
- Co ty...?
- Cicho siedź. - Ustawiła tryb nocny i zaczęła strzelać parce zdjęcia.
- Jesteś szalona - Zaśmiał się, patrząc jej przez ramię. Po chwili oboje zmarli.
Dziewczyna wyrwała się z ramion chłopaka i wymierzyła mu mocny policzek.
Jednak nie to zszokowało ich najbardziej.
- Bella? - Zapytała Ellie, a w tym samym czasie Caleb wysyczał przez zęby -
JACOB!!!???
- Zabije gnoja. Co on wyprawia? - Caleb był wkurzony i chciał iść do nich
policzyć się z bratem. Jednak Eleonor go powstrzymała, zatrzymując w pół
kroku...
2
- Alice świruje? - Zapytał Noah, kiedy razem z Edwardem wyszli z salonu
siostry.
- He? - Edward nie dosłyszał pytania brata. Był wkurzony na siebie i
załamany za razem. - Co mnie podkusiło? Dlaczego to zrobiłem? Boże, jaki ja
jestem porąbany. Dlaczego ta kobieta tak na mnie działa, dlaczego jej
uległem? - Krzyczał na siebie sam w myślach.
- Ed!!! Słyszysz mnie? Bella przyjechała z rodzicami - Rzucił Noah. To już
dotarło do niego. Ale od razu wyrzuty spadły na niego ze zdwojoną siłą.
Jego narzeczona, przyszła żona, była kilkanaście metrów od niego, a on...
Przywitała go z ogromnym uśmiechem i namiętnym pocałunkiem.
- Jak tam Alice?- Zapytała stojąca nieopodal Renee witająca się z jego
rodzicami.
- W porządku - Musiał kłamać - Zaraz tu będzie. - Zabrał z tacy
przechodzącego kelnera kieliszek i nie patrząc, co to było, wypił duszkiem.
- Coś nie tak? - Zapytała zmartwiona Bella.
- Nie. Po prostu chciało mi się pić - Zaprowadził ją na miejsce, w chwili,
kiedy scena się zapełniła. Przez całą konferencję przyglądał się Eleonor,
która ewidentnie go ignorowała, wyraźnie unikając jego wzroku. Widział
jak jej twarz wykrzywiła się w grymasie, kiedy spojrzała przypadkiem na
Isabellę. Chłopak nie zauważył, że zrobiło się małe zamieszanie.
- To wspaniale, prawda Edward? - Usłyszał, jak Bella do niego powiedziała.
- Tak, to wspaniale - Odpowiedział nawet nie wiedząc, o co chodziło.
Sprawa rozwiązała się dopiero przy stole. On jednak nadal nie skupiał się
na niczym, poza Ellie. Widział, że zarówno Alice, jak i Rosalie zachowują się
normalnie, a sama Eleonor nadal kokietuję Noah. To go trochę dobijało, bo
nie wiedział, co będzie dalej. Czyżby to była cisza przed burzą? Czy
powiedziała o wszystkim? Czy to może on powinien coś powiedzieć? Nagle
Eleonor wstała od stołu. Zamarł, kiedy nawiązała się dyskusja o jej stanie,
3
zwłaszcza, kiedy przed oczami przeleciała mu wizja Spencerówny i
Swanówny razem. Kiedy dziewczyna odeszła, odczekał chwilę i pod
pretekstem skorzystania z toalety poszedł za nią. Musiał z nią porozmawiać.
Nie zalazł jej jednak, ani w jej pokoju, ani w pozostałych częściach domu.
Zrezygnowany wrócił do stołu.
- Edward, gdzie masz komórkę? - Sprawdził kieszenie, zaskoczony
pytaniem narzeczonej.
- Pewnie została w pokoju? - Bardziej zapytał niż stwierdził, kiedy jego
kieszenie okazały się puste.
- Nie. - Pokazała mu ją, wyjmując z torebki. - Wypadła ci jak wstałeś od
stołu.
- Dzięki kochanie - Zabrał ją z jej dłoni, dając delikatnego całusa w policzek.
- Dzwonili ze szpitala. Masz pilnie wracać.
- Kurcze! - Zaklął pod nosem.
- Co się stało synku? - Zapytała zaskoczona jego zmianą Esme.
- Muszę wracać do szpitala.
- Jeżeli musisz to jedź - Obojętny głos Alice dał mu do zrozumienia, że nadal
jest na niego złą, zwłaszcza, że mówiąc to, nawet na niego nie spojrzała.
- Nie będziesz zła? - Słowa same cisnęły mu się na usta, bo przecież
doskonale wiedział jak jest naprawdę. Spojrzała na niego, podobnie jak
Rosalie, a ich wzrok mógł zmrozić jak Antarktyda- Alice zrozumie!- Wstawił
się za nim tato - Prawda córeczko?
- Tak - Potwierdziła, ale on wiedział, że tylko po to żeby uspokoić rodziców.
- To ja idę. - Wstał, a Bella skopiowała jego ruch.- Co robisz?
- Jadę z tobą?
- Po co kochanie. Zostań, baw się dobrze - Ucałował ją i poszedł do
rezydencji
4
Impreza w parku trwała aż do zmroku, kiedy to pierwsi goście zaczęli
zbierać się do domów. Swanowie siedzieli do końca. Bella przyjechała
swoim samochodem, który zaparkował na tyłach domu, w nie dostępnym
miejscu dla gości. Zaparkował pod jednym z dużych drzew, w cieniu. Kiedy
do niego dochodziła, szukając w torebce kluczy, nie zauważyła, że oparty o
niego stał Jacob.
- Cześć! - Przestraszyła się, upuszczając torebkę.
- Jacob? - Była zdziwiona, że czekał na nią.
- Musimy pogadać.
- O czym?
- Naprawdę nie pamiętasz? - Zapytał kręcąc z niedowierzaniem głową.
- O czym mam pamiętać?
- O tym, co wydarzyło się wtedy w "New Moon"! - Syknął. W pobliżu kręciło
się kilkoro ludzi z obsługi przyjęcia, którzy przyglądali się stojącej w cieniu
parze.
- Po prostu upiłam się i wsadziłeś mnie do taksówki. Czy mógłbyś? -
Wskazała na drzwi, o które się opierał - Chciałabym odjechać. - Chłopak nie
ruszył się, tylko głośno zaśmiał, zwracając jeszcze większą uwagę na nich.
- Ty naprawdę nie pamiętasz - Wykrzyknął rozbawiony. Spojrzała a niego
zaskoczona i wysyczała przez zęby - Wsiadaj!!!
Wykonał jej polecenie i kiedy siedzieli już w samochodzie, zapytała - Gdzie
możemy jechać, żeby spokojnie pogadać, nie zwracając na siebie uwagi?
- Jedź tam - Wskazał na mało uczęszczaną leśną drogę, nie widoczną z
rezydencji. Po kilku minutach jazdy, nie gasząc silnik, zatrzymała samochód.
Wysiadła, zabierając ze sobą torebkę. Przysiadła na masce, opierając nogi
na przednim zderzaku i przeszukiwała namiętnie torebkę. W tym samym
czasie Jacob stanął przed nią, w strumieniu świateł i przyglądał się jej.
5
Kiedy znalazła to, czego szukała, a była to paczka papierosów i zapalniczka.
Szybko odpaliła jednego, zaciągając się mocno.
- Mów! - Spojrzała na niego groźnym wzrokiem, odkładając torebkę.
Wolnym krokiem podszedł do niej, zabrał jej papierosa z ręki, sam się
zaciągnął i rzucił go gdzieś za siebie. Jej wzrok zmienił się z wściekłego na
oburzony. Black tymczasem usadowił się miedzy jej nogami.
- To było mniej więcej tak - Był coraz bliżej niej - Zawsze cię lubiłam - Mówił
niskim seksownym głosem i od razu zrozumiała, że w tej chwili on odgrywa
jej kwestię w przedstawieniu sprzed kilku tygodni. Jej wzrok po raz kolejny
się zmienił na zaskoczony. Nie zrobiła jednak nic, żeby go powstrzymać, a
on kontynuował - Jesteś taki seksowny. - Wodził palcem po jej ramieniu,
przez szyję omijając piersi, aż do brzucha. Przysunął się jeszcze bliżej, tak,
że oparła się łokciami, leżąc praktycznie na masce. Ich twarze dzieliły
centymetry - Pachniesz tak cudownie... - Szeptał, a ona poczuła jego ciepły
oddech na swojej twarzy. Zatopił dłoń w jej rozpuszczonych włosach i
odgarnął je z szyi. Odchyliła głowę dając mu większą przestrzeń - Gdyby nie
Edward... - Szeptał jej do ucha, kąsając je delikatnie. Westchnęła, widziała,
że musi to przerwać, ale nie mogła znaleźć w sobie siły, żeby go odepchnąć.
- Pocałuj mnie Black - Wyszeptał, a ona niemal automatycznie wykonała
jego, a raczej swoje polecenie. Całowali się namiętnie, leżąc na masce. Kiedy
jego dłonie zaczęły wędrować po jej ciele, oprzytomniała. Odepchnęła go od
siebie, spoliczkowała go, krzycząc - Co to, kurwa, miało być? - Stanęła na
przeciw niego i poprawiał sobie włosy i ubranie.
- Chciałaś wiedzieć. - Wzruszył ramionami, uśmiechał się zadowolony,
pocierając obolały policzek.
- Czy my...? – Wiedział, o co chciała zapytać, nadal się uśmiechając,
odpowiedział.
- Wtedy nie przerwałaś, więc... Tak. - Stali tak wpatrzeni w siebie.
6
- Pieprzyłam się z tobą w jakimś podrzędnym klubie? - Krzyknęła.
- Przecież powiedziałem, że tak. Ale nie w klubie, tylko w alejce za nim. -
Kiedy jego słowa dotarły do dziewczyny, bez słowa wsiadła do samochodu i
odjechała, zostawiając go samego w ciemnym lesie. Caleb i Eleonor zamarli.
Już zerwał się, żeby do niego iść zaciskając pięść, kiedy Ellie stanęła przed
nim.
- Gdzie idziesz?
- Zabić tego małego gnojka.
- I co to da? Masz zamiar powiedzieć o tym Edwardowi? Zwłaszcza po tym,
co zrobił mi? - Nie odpowiedział, patrzył w jej złote oczy. Wiedział, że ma
racje. Rozluźnił dłonie - Chodź!
- Skorzystała z jego wahania i pociągnęła go do miejsca, gdzie zostawili
konie.- Wsiadaj!
- Gdzie jedziemy?
- Do ciebie, tam pogadamy.
- A co z Jacobem? - Spojrzał w kierunku drogi.
- Zostaw go tu, niech sobie przemyśli swoje postępowanie, wracając na
piechotę do domu.- Patrzył na nią pytającym wzrokiem - A jak jednak
zdecydujesz się "przedyskutować" - Pomachała palcami w powietrzu, dając
mu do zrozumienia, o jaką dyskusję chodzi - Zawsze możesz, to zrobić w
domu.
- Masz rację. Lepiej trochę ochłonę - Pomógł jej wejść na konia. Tym razem,
każdy na swojego. - Bo przypadkiem faktycznie go zabije.
W domu Blacków od razu zamknęli się w jego pokoju, z zapasem piwa. Po
długim rozważaniu, co powinni z tym zrobić, doszli do wniosku, że
poczekają na rozwój wypadków. Po cichu liczyli, że narzeczeni sami sobie
wszystko wyjaśnią i nie trzeba będzie się wtrącać. Obejrzeli zrobione w
7
ciągu całej wyprawy zdjęcia na komputerze Caleba, łącznie z tymi
zrobionymi kochankom i wtuleni w siebie zasnęli.
Bella wróciła do domu i od razu zamknęła się łazience. Nie wierzyła w to, co
stało się przed chwilą. Zastanawiała się czy Black mówił prawdę, czy byłby
zdolny do aż takiego kłamstwa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że
jeżeli okazałoby się, że naprawdę tak się stało... spełniłaby swoje
największe, najskrytsze fantazje. Od momentu, kiedy zobaczyła młodego
Blacka po raz pierwszy, a był wówczas bardzo młodym nastolatkiem,
marzyła i śniła o nim. Doskonale pamięta tą pierwszą noc, kiedy, to
obudziła się cała mokra po bardzo erotycznym śnie z nim w roli głównej.
Śniło jej się wówczas, że chłopak wybrał ją na swoją mentorkę, na kobietę,
która miała go nauczyć wszystkiego o seksie i namiętności. Od tamtego
czasu, jak tylko na niego wpadała, następnego ranka budziła się mokra i
podniecona. Z czasem stał się, to mały rytuał. Często, kiedy fantazjowała
zabawiając się sama ze sobą, nie myślała o przyszłym mężu, tylko właśnie o
młodym Blacku. Stał się jej platoniczną miłością, zakazanym owocem, który
nigdy nie miał zostać zjedzony. Dawała radę przez tyle lat, aż do tamtego
wieczoru. Nie mogła w to uwierzyć. Czy naprawdę do czegoś doszło, czy
była aż tak pijana, że tego nie pamięta? Nie spała całą noc, myśląc co zrobić.
Nad ranem zdecydował się na rozmowę z Jacobem. Chciała mu jasno i
wyraźnie dać do zrozumienia, że ma zapomnieć. Za dwa tygodnie będzie już
panią Cullen, dlatego nikt i nic nie może stanąć jej na drodze.
Po konferencji i zabawie w parku, Alice i Rosalie wróciły do pokoju. Były
zmęczone i chciały położyć się spać. Zajrzały do sypialni Eleonor, sprawdzić
czy u niej wszystko w porządku. Kiedy nie znalazły jej w łóżku, zaczęły
poszukiwania. Nie było jej ani w ich sypialniach, ani w salonie i na tarasie.
8
Zmartwione rozdzieliły się i zaczęły jej szukać po całym domu, co jakiś czas
dzwoniąc do niej. Szybko jednak zorientowały się, że jej komórka leży na
nocnym stoliku przy łóżku. Zrozpaczone zaczęły szukać jej po reszcie
terenów należących do Cullenów. Sprawdziły nawet u Noah. Nigdzie jej nie
było. Zrezygnowane wróciły do sypialni. Kiedy tylko przekroczyły próg
królestwa Alice, usłyszały dźwięk telefonu Eleonor. Rosalie, rzuciła się
biegiem do niego, myśląc, że to być może ona.
- Ellie? - rzuciła bez zastanowienia, odbierając połączenie.
- Nie. Demetri. Coś się stało? - Usłyszała zaskoczony głos fotografa.
- Ellie zniknęła.
- Jak to zniknęła?
- Lepiej nie pytaj - Rzuciła nie chcąc go martwić i denerwować historią o
kolejnych wyskokach panny Spencer. - Niech się sama tłumaczy - Dodała
sobie w myślach. Wiedziała, że on i tak nie odpuści, więc nie zdziwiło jej
jego pytanie.
- Co znowu zrobiła?
- Jesteś pewien, że chcesz widzieć? - Mimo, że była wkurzona na
przyjaciółkę nie chciała mieszać się w jej sprawy.
- Ross...
- Dwa słowa... Noah i wyzwanie. Chcesz słuchać dalej? - Kiedy potwierdził
aktorka opowiedziała mu, co wydarzyło się podczas jego nieobecności,
kończąc słowami - I jest w tym też trochę twojej winy.
- Jak to mojej? Może, to ja wysłałem Edwarda do niej?- Słychać było, że jest
bardzo zdenerwowany i zbulwersowany. Zaczęła żałować, że mu
opowiedziała, ale teraz było już za późno. Powiedziała A, to musi
powiedzieć B. Zwłaszcza, że zachowanie fotografa w ostatnim czasie bardzo
ją denerwuje.
9
- Może nie ty, ale tajemnicza dziewczyna odbierająca twój telefon, to
wystarczający powód.- Wysyczała do słuchawki.
- Mam dosyć tego całego cyrku! - Krzyknął, a zaskoczona jego wybuchem
Rosalie, o mało nie upuściła telefonu. Nigdy nie widziała, żeby Demetri tak
reagował, zwłaszcza, jeżeli chodzi o pannę Spancer - A zaufanie działa w
obie strony, Ross - Zakończył już nieco spokojniej, zrezygnowanym głosem.
- Znalazła się! Jest z Calebem - Alice wpadła do pokoju ze swoim telefonem
w dłoni.
- Jaki znowu Caleb?
Rosalie patrzyła z niedowierzaniem na sms'a, który Eleonor przysłała na
telefon Alice. Była tam krótka wiadomość, że poszła się przejść i spotkała
Caleba, że długo rozmawiali i ona teraz jest u niego i nie wie czy wróci na
noc.
- Poszła się pocieszyć - Prychnęła Rosalie.
- A z kim ty tak w ogóle rozmawiasz?- Zapytała ją Alice, wskazując głową na
odsuniętą od ucha komórkę - Kurwa Demi- Odsunęła ją kawałek dalej.
- Demetri? Myślisz, że słyszał? - Projektantka miała zmartwioną minę i
pokazała jej na migi, że ma go spławić.
- Znalazła się, wróciła - To była pierwsza rzecz, jaka przyszła jej na myśl,
kiedy na nowo nawiązała rozmowę z fotografem.
- To daj mi ją do telefonu - Powiedział spokojnie, ale w jego głosie można
było wyczuć coś niepokojącego.
- Ona jest w kiepskim stanie. Allie właśnie zajmuje się nią. - Spojrzała z
przerażeniem na przyjaciółkę. Niewątpliwie gra aktorska pomogła jej w tej
trudnej sytuacji, ale wiedząc, że to jej przyjaciel jest po drugiej stronie
słuchawki i musi go okłamywać, głos jej się zachwiał pod koniec. -
Zadzwoni do ciebie jak wstanie - Zapadał chwila ciszy. Ani ona, ani on nic
nie mówili. Wzięła głębszy wdech i dodała - Demetri... Nie utrudniajcie
10
sobie tego - Po czym rzuciła szybkie " Na razie" i rozłączyła się. Alice usiadła
obok Rosalie i obie wpatrzone w jeden punkt, kręciły głową z
niedowierzaniem.
- Będzie gnój na całego - Wreszcie przełamała się panna Cullen.
- Oj będzie... - Potwierdziła Rosalie. Chwile potem obie były już w łóżkach,
marząc o swoich facetach.
Kiedy następnego ranka Spencerówna wróciła do rezydencji, opowiedziała
po kolei, co działo się poprzedniej nocy. Ominęła świadomie fragment z
pocałunkiem oraz Bellę i Jacoba, jak uzgodniła, to z Calebem. Dziewczyny,
mimo że były złe za to, że nie dała im znać wcześniej, wysłuchały jej i
wybaczyły. Świadomie nie powiedziały jej o telefonie od Demetriego.
Wiedziały, że chłopak jest wkurzony i że na pewno wie, że ona była z
innym. Zdecydowały jednak, że jak tylko Demi wróci to powiedzą mu jak
było naprawdę. Cały tydzień biegały na próby. Jako, że miał być to firmowy
pokaz Culenówny, trzeba było zmienić całą koncepcję. Marc i Laurent,
kierownik szwalni szyjący stroje Alice, Oznajmili, że sami wybrali
dodatkowe modelki. Plan pokazu powstał szybko, jako, że Alice od dawna
go sobie wyobrażała. Pomógł jej w tym nieograniczony budżet. Oprócz
nowych modelek, każda z nich dostała swojego partnera. Dziewczyny
ucieszyły się wiedząc, że będą to również modele z Paryża, z którymi
pozowały do tamtejszej sesji. Goście z La Fame przylecieli w środę razem z
Olivierem i Sofii. Jako, że Dziedziczki były już bardzo zmęczone ciągłymi
próbami zdecydowały, że weekend spędzą na nic nie robieniu.
Niespodzianką było dla nich to, że w sobotę w rezydencji Cullenów pojawili
się Spencerowie i Halowie. Zwłaszcza Alice i Rosalie były zadowolone, bo
miały na reszcie przy sobie swoich facetów. Widząc szczęśliwe przyjaciółki,
Eleonor coraz bardziej tęskniła za Demetrim. Była jednak zbyt dumna, żeby
11
się do niego odezwać. Próbując jakoś sobie z tym poradzić i nie czuć się jak
piąte koło u wozu, wśród dwóch zakochanych par, spędzała dużo czasu z
Calebem. Pomagała mu w drobnych pracach w stajni, jeździła z nim na
przejażdżki i robiła zdjęcia. Nie rozmawiali o sytuacji sprzed tygodnia.
Edward spędzał całe dnie poza domem, nie chcąc natchnąć się na siostrę i
jej przyjaciółki. Pomagała mu w tym praca, a wolne chwile spędzał z Bellą
załatwiając formalności związane ze ślubem. Nie pojawił się w rezydencji
nawet wtedy, kiedy Bella przyjechała na przymiarkę sukni.
W niedzielę Emmett porwał Rosalie, aby pokazać jej Manhattan. Zabrał ją
na zakupy i na romantyczny obiad. Nie wrócili na noc do rezydencji, tylko
wynajęli pokój w jednym z licznych i drogich hoteli, aby jak, to oznajmił
Alice przez telefon - Nadrobić zaległości.
Cullenówna wreszcie odetchnęła. Stres związany z pokazem dawał jej w
kość. Teraz miała przy sobie swojego ukochanego, który dał jej ukojenie. Po
telefonie od Ema, zasmuciła się. Zazdrościła przyjaciółce. Sama też chciała
"nadrobić zaległości". Od tamtego pamiętnego wieczoru, nie doświadczyła
żadnego rodzaju uniesienia. Jasper był daleko, a sama jakoś też nie miała na
to ochoty. Rzucając tylko do Spencera, że ma odstawić Ross rano na próbę,
wróciła do przeglądanych planów pokazu. Jasper leżał na łóżku czytając
jakąś motoryzacyjną gazetę, podczas gdy ona rozłożyła się na podłodze i
starała się zebrać wszystko do kupy. Spojrzała na niego. Miała ochotę
podejść do niego i po prostu TO zrobić. Ale coś ją powstrzymywało.
Wpatrując się tempo w kartkę, nie widząc nawet, co na niej jest, wpadła na
to, co właściwie ją powstrzymuje. Chciała po prostu, aby ich pierwszy raz
był idealny, a teraz byłby to pewnie szybki numerek, aby zaspokoić swoje
potrzeby. Westchnęła głośno, a Jasper zerknął na nią zza gazety.
- Co się stało, Mróweczko? - Zapytał z troską w głosie. Ona tylko wskazała
na leżące wokół niej rzeczy i wzruszyła ramionami. Chłopak wstał i
12
podszedł do niej. Usiadł obok niej na podłodze i wciągnął sobie na kolana.
Ona od razu wtuliła się w niego, jak małe dziecko w mamę. - Musisz to teraz
robić? - Wyszeptał składając delikatnego całusa na czubku jej głowy. Ona
tylko zamruczała w odpowiedzi.- Ale miałaś nie pracować w weekend?
- Wiem Jazz. Ale pokaz już za tydzień... - Wymruczała zaciągając się jego
zapachem. Miał na sobie cienką koszulę, a trzy górne guziki miał odpięte i to
właśnie tam, na jego nagiej, opalonej skórze znajdowała się teraz twarz
projektantki. Pachniał jakimiś cytrusami, słońcem i drogimi perfumami.
Zaczęła go delikatnie całować. Jego dłoń sunęły po jej plecach, aż do
pośladków i ud. Wolną ręką chwycił jej podbródek, zmuszając ją, aby na
niego spojrzała. Chciała coś powiedzieć, ale on zamknął jej usta
pocałunkiem. Całując ją, wstał i zaniósł do łazienki.
- Co robisz? - Zapytała zdziwiona, kiedy posadził ją na blacie obok zlewu.
- Uszykuję ci kąpiel. Trochę się zrelaksujesz - Oznajmił odkręcając wodę i
wlewając do wanny stojące obok niej olejki.
- Tylko jeżeli znajdziesz się w niej razem ze mną. - Podeszła do niego,
przytulając się do jego pleców i na oślep starała się odpiąć resztę guzików
od koszuli.- Będę grzeczna, obiecuję. - Wyszeptała seksownym głosem,
odpinając zamek od starych i znoszonych jeansów.
- Nie musisz być grzeczna - Zachichotał. - Ale masz się zrelaksować, a nie...
- Na to zawsze mam energię - Ona również chichotała, przemykając pod
jego ręka, tak, że stała teraz twarzą do niego.
- Nie wątpię. - Ucałował ją w usta - Wskakuj do wanny - Powiedział
ściągając z niej koszulkę - A ja idę po cos do picia. - Ucałował ją w czubek
nosa i wyszedł. Ona w tym czasie rozebrała się i zanurzyła w gorącej
wodzie. Po chwili wrócił, rozebrany do majtek z dwoma butelkami piwa w
ręce. Postawił je obok olejków do mycia. Widział jak jego dziewczyna
wpatruje się w jego półnagie ciało. Patrząc jej w oczy, zdjął majtki.
13
Cullenówna przygryzła wargi, tłumiąc tym samym westchnienie, jakie
chciało się z nich wymknąć, kiedy zobaczyła jego lekko już podniesionego z
podniecenia penisa. Usiadł za jej plecami, a ona od razu oparła się o jego
klatkę. Kiedy poczuł jej pośladki, przywierające do jego krocza, nie był
wstanie powstrzymać już swojego organizmu. Dziewczyna, czując jego
sztywność, obróciła głowę tak, że mogła swobodnie sięgnąć do jego ust.
Całowali się delikatnie, tak jak sobie obiecali, grzecznie. Zaczęła wodzić
rękoma po jego udach, a on od szyi, miedzy piersiami, do brzucha. Chciał iść
dalej, ale sam przecież powiedział jej, że to ma być tylko lekka,
rozluźniająca kąpiel. Oderwał się od jej ust i sięgnął po stojące obok piwo.
Nic nie mówili, leżeli tak razem, sącząc złocisty płyn i ciesząc się błogim
stanem. Kiedy woda zaczęła robić się zimna, umyli się, delikatnie pieszcząc.
I mimo, że on umył jej piersi, poświęcając zdecydowanie zbyt dużo czasu
sterczącym sutką, dolne części ciała umyli sami. Patrząc sobie prosto w
oczy. Kiedy Alice zobaczyła jak jego dłoń przejeżdża po całej długości
sterczącego fiuta, wiedziała już, że jak tylko znajdą się w łóżku, zrewanżuje
mu się za ostatnią rozkosz, jaką jej ofiarował. Zadowolona ze swojego planu,
wyszła szybko z wanny i zniknęła w garderobie, szukając jakieś seksownej
piżamki. Siedziała tam aż do momentu, kiedy Jasper położył się na łóżku.
Chowając za plecami dwie jedwabne apaszki, weszła do sypialni gasząc
światła. Chłopak leżał na środku łóżka, na plecach z rękoma założonymi za
głowę. Przyglądał się, jak skrada się do niego niczym kocica, w czarnej
przejrzystej koszulce
1
i pasujących do niej koronkowych majtkach.
Wyglądała bardzo seksownie.
- Alice? - Zapytał zaskoczony jej zachowanie.
- Tak kochanie?
1
http://i51.tinypic.com/35lez9j.jpg
- koszulka nocna Alice
14
- Co ty knujesz? - Zapytał, kiedy siedziała już okrakiem, nachylając się nad
nim. Miał na sobie tylko luźnie bokserki, i mogła poczuć, że nadal jest
podniecony.
- Zaraz się przekonasz - Chwyciła jego dłoń i przywiązała do ramy łóżka.
- Słoneczko?– Zapytał z uśmiechem na twarzy, kiedy to samo zrobiła z jego
drugą dłonią.
- Leż spokojnie – wyszeptała mu do ucha, a następnie delikatnie je
przygryzała. Ssała jego szyję schodząc coraz niżej. Zatrzymała się dopiero
na prawym sutku. Spojrzała w górę. Miał zamknięte oczy i lekko uchylone
usta, jego tors unosił się w przyspieszonym tempie, kiedy łapał powietrze.
Delikatnie końcówką języka przejechała po sutku, tak, że zrobił się
wilgotny, a potem dmuchnęła na niego. Zadrżał i zamruczał.
- Al kochanie… - W głowie miał mętlik. Z jednej strony chciał przerwać, a z
drugiej… Śnił i marzył o tej chwili od dawna. Nie był pewien, na jak wiele
będą mogli sobie dzisiaj pozwolić, ale czuł, że potrzebuję tego jak nigdy
dotąd. Chciał oddać się w jej ręce, a raczej usta. Zamruczał po raz kolejny,
kiedy zrobiła to samo z drugim zerkając na niego z figlarnym uśmiechem i
ignorując jego słowa.
Od sutka przesunęła czubkiem języka w duł przez
środek klatki piersiowej i brzucha docierając do skraju bokserek, których
pozbyła się w mgnieniu oka. Członek chłopaka był naprężony do granic
możliwości, Alice klęcząc przed nim na kolanach zerknęła w ta stronę
delikatnie oblizując wargi i bardzo powoli przybliżając swoje usta do celu.
Gdy chwyciła go swoje małe dłonie zaraz u podstawy Jasper poruszył się
zniecierpliwiony, objęła go ustami delikatnie ssąc. Jej język zatoczył
zgrabne kółko na jego główce, co tylko wywołało delikatny jęk u chłopaka.
Na początku bardzo powoli zaczęła poruszać głową pochłaniając go w głąb
swojego gardła, czuła ze chłopak dużej nie zdoła się powstrzymywać przed
spełnieniem. Prawa ręka dziewczyny spoczywała na jego biodrze, lecz teraz
15
przeniosła ja na jego jadra i zaczęła je delikatnie masować, nie przestając
przy tym go smakować. Czując jego powolne drgania jego ciała zbliżającego
się do orgazmu odsłoniła delikatnie zęby i przejechała nimi po penisie
partnera, na co ona jęknął jeszcze głośniej wypychając przy tym swoje
biodra ku górze. Poprzez jego ruch wszedł jeszcze głębiej w jej usta.
-Kochanie, ja dochodzę- Wycharczał, kiedy był już na skraju. Chciał tym
samym dać jej do zrozumienia, że to ostatnia chwila na ucieczkę. Ona
jednak po raz kolejny spojrzała w jego oczy i wzięła go aż po sam koniec,
ściskając delikatnie nabrzmiałe jądra. - O KURWA!!!! - Zaklął dochodząc, na
co Alice zachichotała zlizując ciepły płyn jego podniecenia. Hale tak rzadko
przeklinał, że teraz w tej chwili jego słowa sprawiły, że sama stała się
wilgotna, a jej ciało błagało o spełnienie. Zignorowała jednak swoje
odczucia, wylizała go do czysta i siadając obok niego, rozwiązała mu ręce.
Chłopak od razu porwał ją w ramiona, obsypując ją całusami. Cullenówna
zachichotała.
- Teraz mogę iść spać – Powiedziała gasząc światło, on w tym czasie wciągał
na siebie bokserki.
- Ale… - Zaczął, a ona mu przerwała.
- Dobranoc kochanie- Obróciła się tyłem do niego, a on od razu przytulił się
do jej pleców, układając się na łyżeczki.
- Alice, pozwól mi – Wymruczał jej do uszka, delikatnie całując tuż pod nim.
- Muszę wstać rano. Jestem już zmęczona kochanie. – Zamruczał
niezadowolony – Spokojnie. Jeszcze będziesz miał nie jedną okazję. –
Zaśmiała się. Jasper wiedział, że jego ukochana ma rację. Ucałował ją i
wtulił twarz w jej włosy, zadowolony i spełniony, odpłynął razem z nią do
krainy snów, gdzie miał okazję niejednokrotnie odwdzięczyć się swojej
kobiecie. Alice, zadowolona z siebie, nie pozostała za nim w tyle. Śniła o ich
wymarzonym pierwszym razie, rozkoszując się bliskością jego ciała.
16
Ranek przyszedł zdecydowanie za wcześnie. I chociaż Jasper był
przyzwyczajony do wczesnego wstawania, to nie miał ochoty na wyjście z
łóżka. Przyciągnął do siebie swoją dziewczynę i zaczął zasypywać ją
pocałunkami.
- Jasper! - Skarciła go, kiedy próbowała wyswobodzić się z jego ramion -
Muszę iść do pracy.
- Wiem... - Mówił między pocałunkami - Nie możesz jeszcze chwilę ze mną
poleżeć?
- Wiesz, że nie. Ale im szybciej znajdę się w pracowni, tym prędzej wrócę do
domu. - Tłumaczyła mu, kiedy całował jej szyję.
- Skoro tak to... - Przeturlał się na plecy, obok niej i potarł dłońmi twarz - O
której musimy wyjść?
- Gdzieś za godzinkę - Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na
zegarek, przeciągając się - Wiesz mi kochanie, też chciałabym zostać z tobą
w łóżku, niż jechać tam. - Na czworaka przeszła w nogi łóżka. Widząc to
Jasper szybko się podniósł i klepnął ją w wypięty pośladek. - Jazz! -
Krzyknęła zaskoczona. A on tylko się uśmiechnął, ale widząc jej
zezłoszczoną minę szybko wstał i zaczął uciekać, wbiegając do łazienki. -
Jasper, wyłaź!
- To zajmie mi tylko chwilkę - Domyśliła się, że korzysta z toalety, po
charakterystycznym dźwięku lecącej wody. Chwile później drzwi się
uchyliły, a on wciągnął ją do jej wnętrza. Pacnęła go lekko z uśmiechem na
twarzy - Spadaj! Teraz ja - Wskazała na toaletę. Posłusznie skłonił głowę i
wyszedł do garderoby, gdzie zaraz pierwszego dnia rozpakował swoje
rzeczy. wiedział ile kosztowało Alice wydzielenie dla niego, chociaż trochę
miejsca, dlatego zdziwił i ucieszył się na widok dwóch dużych półek, dwóch
zamykanych szafek z szufladami, drągu na wieszaki i przegródek na buty.
17
Kiedy teraz leżały tam jego rzeczy przed oczami przeleciała mu wizją ich
wspólnego domu. To był pierwszy raz, kiedy poważnie o tym pomyślał.
Wybierając bieliznę zastanawiał się, czy to kiedyś będzie możliwe, że
zamieszka z nią, że się pobiorą.- Ślub? - Zapytał na głos sam siebie.
- Jaki ślub, kochanie? - Usłyszał za sobą głos Cullenówny, która teraz sama
szukała jakichś ubrań na swoich półkach. Zmieszany zaczął szybko myśleć,
co jej odpowiedzieć.
- No Edwarda. To już niedługo, prawda? - To było jedyne wyjście, jakie
przyszło mu do głowy.
- No tak, a co? - Spojrzała na niego zaskoczona, trzymając w ręce niebieski
biustonosz. Uśmiechnął się na jego widok znacząco, a ona widząc, to
schowała materiał za plecy. - Masz zamiar to założyć? - Pomachał brwiami
zadziornie.
- Tak, a co? - Wyprostowała się i odpowiedziała tym samym uśmiechem.
- A nic. - Przewrócił oczami, wiedząc, że i tak z nią nie wygra w te gierki,
była w nich mistrzynią - A co do ślubu, to... - Podszedł do niej i aktorsko
zmienił wyraz twarzy- W sumie to nie wiem jak to zrobię. Bo dostałem
zaproszenie z osobą towarzyszącą i zastanawiam się, z kim pójdę.
- No ja ci tego nie powiem. Ja też mam z osobą towarzyszącą –
Odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic grzebiąc między wieszakami z
sukienkami.
- A wiesz już, z kim pójdziesz? - Jasper przeglądał koszulki.
- No mam kilka pomysłów.
- Tak?! - Zapytał zaskoczony - Kilka? A zdradzisz mi, kto to taki? - Alice
podobała się ta gierka i dlatego postanowiła to ciągnąc dalej. Chwyciła
swoje ubrania i wychodząc z garderoby, rzuciła przez ramię.
- Myślałam o Kajuszu! - I nie patrząc na niego, zamknęła drzwi od łazienki.
18
- Kajuszu? - Zapytał sam siebie Jasper - Kajuszu!!!??? - Tym razem już
głośniej, wręcz krzyknął - Nie ma, kurwa, mowy - Chwycił swoje ubrania i z
rozmachem otworzył drzwi od łazienki, kiedy zobaczył Allie praktycznie
tarzającą się ze śmiechu po podłodze, zrozumiał, że się z niego nabijała. -
Bardzo zabawne, wiesz - Podszedł do niej i przerzucił ją sobie przez ramię.
W piżamie wszedł z nią pod prysznic, w którym już od jakiegoś czasu leciała
ciepła woda, tworząc wilgotną parę w łazience. Postawił ją pod
strumieniem wody, łaskocząc.
- Mój Głuptasie – Skomentowała, to wszystko projektantka, ściągając z
niego bokserki, a on zrobił to samo z jej koszulką. Całowali się przez chwile,
a potem szybko szykowali do wyjścia. Śniadanie mieli zjeść na miejscu. Przy
samochodzie czekała już Eleonor.
- No nareszcie - Zachichotała widząc ich przepraszające miny.
Kiedy zajechali na miejsce, czekała na niech Rosalie, ku ich zaskoczeniu z
Emmettem.
- Fajnie stary, że jesteś - Przywitał się z Jasperem - Już myślałem, że będę tu
sam w tym babińcu.
- Jakby ci to przeszkadzało - zaśmiała się Ellie, Alice przewróciła oczami, a
Rosalie trzepnęła go w ramie. Chłopacy z zapartym tchem przyglądali się
pracy dziewczyn. Droczyli się, kiedy te miały próby z partnerami. W
pewnym momencie na sali pojawił się Olivier ze Soffie. Kiedy wzrok Jaspera
powędrował do sympatycznej asystentki, zamarł.
- Soffie?! - Wyszeptał tak cicho, aby nikt nie mógł go usłyszeć. Nie wiedział,
co zrobić - udawać że nic się nie stało, a może uciec? Ale było już za późno.
Ona spojrzała na niego i sama zdębiała. Stali tak wpatrzeni w siebie. Kiedy,
to rozradowana Alice podbiegła do Hale’a i pociągnęła go w ich kierunku,
nie miał siły protestować.
19
- Oli, Soffie, poznajcie mojego chłopaka, Jaspera Hale'a - Przedstawiła go. - A
to Olivier i jego asystentka, Soffie. - Oznajmiła.
- A więc, to ty jesteś ten słynny Jasper, który zawojował sercem naszej
gwiazdy? - Olivier, ze swoim francuskim akcentem przywitał się z nim
wyciągając do niego dłoń i klepiąc go po ramieniu. Jasper tylko skinął
głową, nadal kątem oka obserwując swoją byłą dziewczynę.
- Idę po twoją kawę - rzuciła szybko Soffie, spojrzała na Jaspera - Cześć
Jasper - Nawet nie patrząc na niego przywitała się i wyszła. Kiedy usłyszał
jej głos, odżyły wszystkie wspomnienia. Ale te złe, o których zdążył już
zapomnieć przy Alice. - Alice - Powiedział w myślach - Teraz tylko ona się
liczy. Soff cię zostawiła. To, że tu jest nie ma żadnego znaczenia, prawda? -
Mówił sam do siebie, starając się to sobie wmówić. Ale tak na prawdę
myślał inaczej. Poczuł ukłucie w sercu. Czy powinien z nią porozmawiać, a
może udawać, że jej nie zna? Cieszył się, że Rosalie nie zdążyła poznać jego
byłej dziewczyny. Co prawda widziała kilka jej zdjęć, ale najwidoczniej nie
poznała jej, bo pewnie zwróciła by mu na to uwagę. Postanowił unikać jej,
na tyle ile to będzie możliwe. Dał się wciągnąć w rozmowę z Martinezem,
ciesząc się, że jego asystentka przysłała mu kawę przez kogoś innego.
Widział ją jeszcze kilka razy, ale ani on ani ona nie palili się do rozmowy.
Nie mniej czuł, co chwilę jej wzrok gdzieś na sobie. Może trochę z zemsty,
ale z pewnością po to, żeby utwierdzić się w słuszności swojego
postępowania, starał się jak najwięcej czasu spędzać przy Alice. Obejmował
ją ramionami podczas przerw, całował delikatnie, żartował. Robił wszystko,
aby nie popsuć humoru Alice, cały czas zastanawiając się czy nie wyznać jej
prawdy. W czasie lunach'u, modelki i projektantka były tak zabiegane, że
poprosiły ich, żeby poszli do bufetu i przynieśli im jedzenie do prywatnego
gabinetu Alice. Kiedy weszli do wspólnej jadalni, wzrok Jaspera
20
powędrował do jednego miejsca. W kolejce, jako ostatnia osoba stała Soffie.
Stanął w pół kroku.
- No chodź, Jazz. - Emmett idący za nim, wpadł na niego. Słysząc zapewne
imię chłopaka, Soffie obróciła się w ich kierunku. Ich oczy się spotkały.
- Jay - wyszeptała.
- Soff... - Na całe szczęście Em był zajęty wybieraniem obiadu i nie zauważył
tego.
- Wiesz, co Jazz. Ja zaraz wrócę - Rzucił nagle Spencer, wychodząc w
kierunku łazienki. Jasper starał się nie zwracać uwagi na stojącą obok
dziewczynę. Jednak, kiedy poczuł lekkie dotknięcie na ramieniu, wiedział że
to ona.
- Jazz... ja nie wiedziałam - Usłyszał jej cichy głos. Spojrzał na nią.
- Daj spokój - Starał się uśmiechnąć, żeby dać jej do zrozumienia, że ma to
już za sobą, ale w środku nadal czuł ucisk. Wszystko było już inne. Nawet
ona, która już, mimo krótkiego czasu, mówiła z francuskim akcentem. On
zapewne też się zmienił - Było minęło. Żyjemy dalej. - Nie patrzył na nią,
mówiąc to. Wyczuł jednak, że dziewczyna delikatnie wzdrygnęła się na jego
słowa.
- To dobrze. - Powiedziała jeszcze cicho - Zapewne nie chcesz, żeby Alice się
dowiedziała? - Zdziwiło go to pytanie.
- Nie mam przed Alice żadnych tajemnic - Skłamał, bo wiedział, że nie powie
jej o tym, kim jest Soffie, ale z drugiej strony chciał dopiec byłej
dziewczynie. Zarzucić jej, że to ona zawsze miała przed nim coś do ukrycia.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy pojawił się Emmett, przerywając
im. Na szczęście po raz kolejny nic nie zauważył.
Po posiłku udało mu się namówić Spencera na ucieczkę z tego miejsca, na
ucieczkę od Soff. Alice była trochę smutna, ale tylko przytaknęła. Czekając
na nią w domu dużo myślał o tym, co się dzisiaj stało. O przyszłości i
21
przeszłości. Był zaskoczony jak to wszystko się potoczyło. Jeszcze rano
myślał o ślubie z Alice, a tu nagle pojawia się jego była. Czy to był jakiś
znak? Siedząc na plaży i pijąc piwo, myślał o tym, co powinien zrobić.
Alice nie mogła się skupić. Zauważyła, zmianę w zachowaniu chłopaka, ale
za bardzo nie mogła jej połączyć z jakimś konkretnym zdarzeniem. Było jej
smutno, że ukochany pojechał do domu. Starała się jak najszybciej skończyć
pracę i pojechać do niego. Kiedy wieczorem weszła do domu i spojrzała na
niego, wiedziała, że się nie myliła. Starała się wyciągnąć to z niego, ale on, co
chwilę ją zbywał zapewnieniem, że wszystko jest w porządku, zmieniając
szybko temat. Kiedy następnego ranka zakomunikował, że zostanie w domu
i spędzi trochę czasu z Noah w stadninie, nie wytrzymała i wyładowała na
nim cała frustrację, kumulującą się w niej od pewnego czasu. On tylko
wzruszył ramionami i ucałował na do widzenia, zapewniając, że będzie na
nią czekał w domu. Cały dzień w pracy, zastanawiała się, co takiego się
stało. Po powrocie do domu, około godziny piątej, zamknęła się z
przyjaciółkami w jednej z sypialni, wykręcając się babskim wieczorem. Nie
chciała z nim teraz rozmawiać, zwłaszcza, że on z pewnością coś przed nią
ukrywał.
Przyjaciółki rozmawiały o pokazie i o swoich facetach. Rosalie zdała im
relacje z pikantnej nocy w hotelu.
- Demetri nie odezwał się do mnie od tamtego telefonu. - Zaskamlała w
końcu Eleonor, kiedy zapytały jak mają się sprawy z nią i Calebem.
Przyjaciółki dyskretnie spojrzały na siebie, zastanawiając się czy
powiedzieć jej o jego telefonie sprzed tygodnia. - Boże... - Krzyknęła- Jak ja
za nim tęsknie. Jaka ja byłam głupia... - Z jej oczu popłynęły łzy.
- To może napisz do niego - Zasugerowała Alice, podając jej laptopa.
- W sumie... dlaczego nie? - Zapytała sama siebie, uruchamiając pocztę. - O
kurwa!!!
22
- Co się stało? - Dziedziczki rzuciły się na ekran. Był tam, bowiem mail od
Demiego.
„Kochana Eleonor!
Pamiętasz, jak kiedyś powiedziałem Ci, że pojechałbym z Tobą na koniec
świata? Były to czasy, gdy byliśmy tylko my! Żadnych osób trzecich, jednak
wtedy baliśmy się tego, co czujemy, nie byliśmy gotowi na związek, ale przede
wszystkim nie byliśmy gotowi na kompromisy i wyrzeczenia, jakie za tym idą.
Jednak teraz patrzę na wszystko zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że podzielisz
moje zdanie. Twój ostatni telefon i głos tej dziewczyny w tle... przepraszam
Cię za to. Jednak nie będę się tłumaczył, bo to właśnie ona pomogła mi sobie
uświadomić, jak bardzo Cię kocham i że to Ty jesteś kobietą mojego życia. Nic
tego już nie zmieni! Dlatego będę walczył i nie pozwolę Ci odejść.
Raniliśmy się nawzajem już tyle razy, że teraz musimy sobie wybaczyć
przeszłość i do niej nie wracać, żyć przyszłością. Nie widząc Cię tak długo
tracę zmysły, tęsknię za Tobą! Za Twoim uśmiechem, za Twoimi oczami, które
wpatrują się we mnie z ufnością i nadzieję. Za Twoim pięknym ciałem i
dotykiem Twoich małych dłoni. Czekam wytrwale na nasze spotkanie i mam
nadzieję, że wybaczysz mi wszystkie błędy, jakie popełniłem.
Kocham Cię
Twój na zawsze D.
- No proszę!
- Telepatia. Odpisz.
- Ale co?
- Napisz mu to, co czujesz - Zachęcała ją Ross, a Alice potakiwała jej głową.
- Nie wiem, czy potrafię...
- Dasz radę, a jak coś, to ci pomożemy.
- No dobra - I zaczęła pisać. Po około piętnastu minutach, mail był gotowy.
23
- Pokaż - rzuciły jednocześnie dziewczyny, a Eleonor podała im komputer.
"Demetri. Kochanie.
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo ucieszył mnie Twój mail. Możesz mi
wierzyć [ a jak nie to zapytaj dziewczyny], że właśnie miałam zamiar też do
Ciebie napisać. Czyżby, to kolejny dowód na to, że... jesteśmy dla siebie
idealni?! Cóż... ja może nie, ale Ty dla mnie- NAPEWNO. Tęsknię za Tobą...
Brakuje mi Twojej obecności... Twojego śmiechu... Twojego zapachu... Smaku...
Nie mogę doczekać się Twojego powrotu. Mam nadzieję, że się spotkamy i
poważnie porozmawiamy o nas i przyszłości. Bo mam nadzieję, że nadal
jesteśmy "MY" nie "TY i JA"? Byłam głupia, że pozwoliłam Ci odejść i zbyt
dumna, aby się do tego przyznać. Ale teraz już się nie boję. Kocham cię.
Zawsze Cię kochałam i będę kochać. Więc pakuj ten swój seksowny tyłek do
samolotu i... wróć do mnie. Czekam z utęsknieniem. Całuję, każdy mm
Twojego ciała.
Twoja na zawsze. Eleonor"
- I jak? - Zapytała niepewnie. Ross miała łzy w oczach, a Alice kręciła z
niedowierzaniem głową. - Aż tak źle?
- Eleonoro Spencer!!! - Krzyknęła Alice - Na reszcie zmądrzałaś!!!
- Teraz tylko trzymaj się tego i kurwa tego nie spieprz. Bo... cię zabiję! -
Dodała Rosalie, klikając na ikonę "wyślij". Po paru minutach dostała, krótką
odpowiedź.
"Masz rację- Jesteśmy dla siebie stworzeni. Kocham. Tęsknie. Całuję... tam
gdzie ty ;). Twój na zawsze. Demetri"
24
Zdecydowanie w lepszych nastrojach położyły się spać. W środę było już
praktycznie wszystko gotowe. Zostały tylko próby generalne. Stroje zostały
wysłane do czyszczenia i czekały na swój debiut. Zaskoczeniem dla Alice
była informacja, że jej rodzice planują uroczystą kolacje w czwartek
wieczorem. Zaprosili na nią Spencerów i Halów, oraz Swanów, Marca,
Laurenta i Oliviera. Teraz nie miała jednak do tego głowy. Tego dnia Jasper
też został w domu. Zdziwiła się, kiedy czekał na nią przed wejściem do
rezydencji.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał nieśmiało. Oddała swoje rzeczy
przyjaciółką i poszła za swoim chłopakiem. Poszli w kierunku oceanu, cała
drogę milcząc. Kiedy doszli na plażę, Alice odruchowo poszła do
przewalonego drzewa. Uwielbiała bawić się na nim w dzieciństwie. Przez te
wszystkie lata nie straciło na swoim uroku. Mimo, że zostało powalone
przez jeden ze sztormów, nadal rosło. Wyglądało, jak te drzewa z bajek.
Wchodząc przez kurtynę z gałęzi, znaleźli się przy wygiętym pniu.
Projektantka usiadła na jednej z gałęzi, opierając się o pień. Zamknęła oczy,
rozkoszując się świeżą bryzą. Mimo, że był to już prawie środek września,
nadal było ciepło. Jasper chodził po złocistym, nagrzanym piasku, jak lew
po klatce. Nie wiedział, jak zacząć. Wziął kilka głębokich wdechów.
- Alice... kurcze... – Zaczął, ale się zawahał. Spojrzała na niego, dając mu do
zrozumienia, że ma to po prostu wyrzucić z siebie. Tak też zrobił - Soffie, to
moja była dziewczyna! - Wręcz krzyknął. Miał nadzieję, że go zrozumiała.
Bał się spojrzeć na jej twarz, ale zrobił to. Była w szoku.
- Soffie? Asystentka Oliviera? - Mówiła z szeroko otwartymi oczami - To TA
twoja była dziewczyna? Ta, co cię zostawiła?
- Tak. To ona.
- Ale mówiłeś, że...
25
- Wiem... Nie wiedziałem, co się z nią działo po jej wyjeździe. Byłem
zaskoczony, kiedy ją zobaczyłem w poniedziałek.
- To wszystko tłumaczy. - Zeskoczyła z drzewa i stanęła obok niego. - Ale
dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu?
- Musiałem, to sobie wszystko poukładać. To był dla mnie szok. Wróciły
wspomnienia...
- Kochanie... - Przytuliła się do niego - Mogłeś mi powiedzieć. Pomogłabym,
no chyba, że... - Nagle coś do niej dotarło. Odsunęła się od niego.
- Chyba, że co? - Zapytał zaskoczony, ale w tej chwili jego myśli podążyły w
tym samym kierunku, co projektantki - Alice chyba nie myślisz, że ja... że z
nią... że... - Spojrzała na niego, a on widząc ból w jej oczach i strach, że tak
może być, nie wytrzymał. Podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Usiadł na
piasku, wciągając ją sobie na kolana. - Kochanie... to nie tak. To, że ona na
nowo pojawiła się w naszym - Celowo zaakcentował słowo "naszym" - nie
oznacza, że chcę od ciebie odejść. - Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową,
starając się powstrzymać łzy, czując drżenie jej ciała, przytulił ją mocniej. -
Ona jest już przeszłością.- Chwycił jej twarz w dłonie, zmuszając ją do
spojrzenia w jego oczy.- Kocham ciebie i nikogo innego. To z Tobą chcę być.
– Widział, jak jej oczy się zmieniają. Wierzyła mu. Odetchnął z ulgą. Nie
mogąc się powstrzymać, pocałował ją.
Alice powoli otrząsała się z szoku, myśl, że mogłaby go stracić... Ciężar spadł
jej z serca, kiedy zapewnił ją o swojej miłości. A teraz, kiedy ją całował, była
już tego pewna, oddała mu pocałunek, wkładając w niego całą miłość.
- Przepraszam - Wyszeptał, kiedy oderwali się od siebie, łapiąc powietrze w
płuca. - Kocham cię - I znowu przywarli do siebie ustami. Położył ją
delikatnie na piasku. Całowali się i wyznawali sobie miłość. Ich pocałunki
stawały się coraz bardziej zachłanne. Zaczęli się dotykać. Po kilku chwilach
leżeli już tylko w bieliźnie. Ich rzeczy leżały rozrzucone na niskich
26
gałęziach. Nie przeszkadzał im piasek. W tej chwili liczyła się tylko i
wyłącznie ich potrzeba bliskości. Zbyt długo czekali, zbyt długo odmawiali
sobie... Teraz już nie mieli siły walczyć. Przeniósł pocałunki na jej szyję
schodząc coraz niżej. Zatrzymał się na krawędzi stanika. Uśmiechnął się,
kiedy zobaczył, że to był ten sam niebieski stanik, który trzymała w
dłoniach w poniedziałek. Wiedział, że wtedy go nie założyła, a teraz... nie
marzył o niczym innym jak tylko zerwać go z niej.
- Jasper... proszę - Wyszeptała, jakby czytając w jego myślach. Spojrzał
jeszcze raz na ubrane, w ten finezyjny stanik pełne piersi i rozpiął go.
Szybko zsunął naramki i odrzucił go gdzieś, gdzie przed chwilą lądowała
reszta ich garderoby. Spojrzał w jej przymrużone oczy. Policzki miała
zaróżowione, a usta nabrzmiałe od pocałunków. Oblizała je odruchowo.
Sunął wzrokiem w dół. Kiedy ponownie spojrzał na jej piersi, skarcił sam
siebie.
- Jak mogłem myśleć, że ten stanik był zajebiście seksowny? Cwany ukrywał
zdecydowanie tą najwspanialszą rzecz. - Mówiąc to delikatnie dmuchał na
sterczące już sutki. Słysząc jej chichot, wziął jednego miedzy wargi i
delikatnie zassał. Jej ciało przeszedł widoczny dreszcz, a jej usta opuściło
ciche westchnienie. To był dla niego impuls, znak którego potrzebował.
Całował, ssał i gryzł je, jednocześnie pieszcząc dłonią druga pierś. Zmienił
strony, kiedy Alie uniosła biodra ku górze, ocierając się o jego sztywnego
penisa. Oboje zamruczeli na to doznanie.
- Jesteś pewna? - Zapytał między pocałunkami, jakie składał na jej brzuchu,
kierując się coraz niżej, do krawędzi jej majtek.
- Jak nigdy dotąd... Jazz... proszę - Skomlała, kiedy on wodził nosem po jej
wilgotnej cipce, ubranej w niebieską koronkę.
27
- Uwielbiam ten komplet
2
- Wymruczał, zahaczając zębami o krawędź - Ale
zdecydowanie bardziej wolę to, co się pod nim znajduję - I szybkim ruchem
ściągnął je, rzucając gdzieś w bok. Leżała teraz naga, na ciepłym piasku.
Uklęknął i przez chwile przyglądał się jej - Jesteś piękna - Wyszeptał
wodząc po jej rozgrzej skórze. Zadrżała - Zimno ci? Może wrócimy do
domu? - Zapytał zmartwiony. Otworzyła szerzej oczy, bojąc się, że może się
rozmyślił.
- Nie. To nie z zimna... Tu jest dobrze. No chyba, że...- Nie dał jej dokończyć,
bo szybko nachylił się między jej rozchylone nogi i polizał lśniącą od soków
cipkę.
- Jesteś taka pyszna - Powiedział oblizując wargi. A jej ciało po raz kolejny
przeszedł dreszcz podniecenia. Zamruczała, wypychając biodra w jego
kierunku.
- Kochanie... proszę - Błagała, a on spełnił jej życzenie. Całował i lizał
wnętrze jej ud. Kiedy skupił się na łechtaczce, delikatnie ssąc i gryząc jej
pączek, Alice czuła nadchodzący orgazm.
- Jasper... proszę...
- O co prosisz kochanie?
- Już dłużej nie mogę...
- Więc dojdź dla mnie, Słoneczko - Powiedział, delikatnie wsuwając palec do
jej wnętrza.
- Jazz... - Zaskamlała, kiedy zaczął nim poruszać, odnajdując jej punkt G.
- Dojdź kochanie, przestań z tym walczyć - Czuł jak zaciska nie na jego palcu
- Jesteś taka ciasna i mokra. Daj się ponieść. - Zachęcał ją miedzy kolejnymi
pocałunkami. Dołożył kolejny palec i wrócił do ssania jej łechtaczki. Chwilę
potem doszła z jego imieniem na ustach. Jasper położył się obok niej, kiedy
ona starała się złapać oddech. Od razu wtuliła się w jego nagą pierś. Głaskał
2
http://i55.tinypic.com/2n9c4uf.jpg
- niebieski komplet Alice [stanik zapinany z przodu ;) ]
28
ją po głowie, kręcąc pasemko jej włosów wokół palca. Kiedy odzyskała siły
na tyle, by swobodnie oddychać, zaczęła całować go po torsie, schodząc
coraz niżej. Widząc jak jest podniecony, postanowiła nie przedłużać i zdjęła
mu szybko bokserki. Przeszedł go dreszcz, kiedy poczuł chłodny nadmorski
wietrzyk na nagiej skórze naprężonego penisa. Kiedy zaczęła go lizać i ssać
nie bawiąc się w półśrodki, wysyczał - Alice, chcę cię poczuć. Przestań, bo
dojdę, a chcę to zrobić w Tobie. - Nie musiał mówić jej dwa razy. Podniosła
się i chciała usiąść na nim - Nie... Ja chcę to zrobić. Chcę być na górze -
Powiedział kładąc ją na piasku i kucając między jej nogami. - Taka mokra... -
Przejechał po jej gotowej już cipce dłonią, otrzepując ją z drobinek piasku,
jaka się tam dostała. Skomlała nie mogąc się doczekać.
- Proszę, chcę cię poczuć...
- Już kochanie, ona jest taka piękna - Nadal wodził po jej nabrzmiałych od
wcześniejszej pieszczoty wargach. Kiedy po raz kolejny z jej ust wyleciało
ciche westchnięcie zniecierpliwienia, ułożył się nad nią i bez ostrzeżenia
wszedł w nią.
- Kurwa... - Oboje zawarczeli.
- Jesteś taka ciasna...
- Zostań tak na chwilę - Poprosiła, kiedy wszedł w nią cały. Szybko odnaleźli
swoje usta, całując się namiętnie. Pożądanie zwyciężyło i nie mógł się
powstrzymać przed ruszeniem się. Wysunął się całkowicie, wolno i powoli,
wpatrując w jej .... oczy. Kiedy ponownie zanurzył się w niej, nie mógł się
powstrzymać i szepnął - Kocham cię!
- Ja ciebie też kocham - I to był znak, na który czekał. Z każdym pchnięciem
przyspieszał tempo. Ich ciała pasowały do siebie w każdym calu. Zgrane
ruchy szybko doprowadziły ich do największej rokoszy na świecie.
- Zaraz dojdę... - Wymruczał, czując, że jest na skraju wytrzymałości.
29
- Już tak blisko - Odparła, przywierając do niego ustami. Chcąc jej pomóc, bo
nie wiedział, jak długo da jeszcze radę. Wolną dłonią chwycił jej pierś
ściskając palcami sterczący sutek. Czuł, jak coraz bardziej się zaciska, więc
wzmocnił pieszczotę. Ich oddechy były mocno przyspieszone i brakowało
im powietrza, kiedy oderwali się od siebie. Od razu zaczął całować ją po
szyi, aż w końcu zastąpił dłoń ustami, a rękę skierował na drugą pierś. Jej
palce były zatopione w jego jasnych włosach, ciągnęła za nie na granicy
bólu, który spotęgował jego rozkosz. Dodatkowe pieszczoty spełniły swoje
zadanie. Krzycząc jego imię na zmianę z przekleństwami, dziewczyna
doszła. A on nie musząc się dłużej kontrolować, spuścił się w jej wnętrze,
pchając najmocniej jak się dało. Zmęczony opadł na jej ciało. Byli cali
mokrzy od potu. Do wilgotnej skóry poprzyklejały się ziarenka piasku. Bez
ostrzeżenia wstał i wziął ją na ręce. Nago szedł po plaży w kierunku oceanu.
Słońce już zachodziło, a na plaży nie było nikogo. Była, to prywatna plaża
Cullenów i bardzo rzadko można było tam kogoś spotkać.
- Co robisz? - Zapytała zaskoczona, kiedy zanurzył stopy we wodzie.
- Musze spłukać z nas ten durny piasek, nie chcę żebyś nabawiła się obtarć
przed samym pokazem. - Zaśmiał się, wrzucając ją do wody.
- Jasper! - Krzyknęła, wskakując na niego. On jednak zrobił unik i sam
zanurzył się w nawet ciepłej jak na ten czas wodzie. Pływali kilka minut,
pieszcząc się i całując, co jakiś czas. Kiedy byli już gotowi na rundę drugą,
poszli pod drzewo szybko się ubrali i wrócili do Rezydencji. Nie doszli
nawet do łóżka, kochając się przy drzwiach jej sypialni. Tej nocy zrobili, to
jeszcze kilkakrotnie, wiedząc, że jutro Alice nie musi iść do pracy i będą
mogli odespać upojną noc.
W między czasie w Barcelonie….