Darth Maul - Saboteur
- Darth Maul - Sabotażysta -
James Luceno
tłumaczyli (tłumaczenie fanowskie)
“Jabba the best” i “Neurofinix”
THE BALLANTINE PUBLISHING GROUP
NEW YORK
A Del Rey Book
Published by The Ballantine Publishing Group
Copyright 2001 by Lucasfilm Ltd. & TM.
All Rights Reserved. Used Under Authorization.
All rights reserved under International and Pan-American Copyright Conventions.
Published in the United States by The Ballantine Publishing Group, a division of
Random House, Inc., New York, and simultaneously in Canada by Random House of
Canada Limited, Toronto.
Del Rey is a registered trademark and the Del Rey colophon is a trademark of
Random House, Inc.
eISBN 0-345-44735-2
v.1
Also by James Luceno
The ROBOTECH Series (as Jack McKinney, with Brian Daley)
The Black Hole Travel Agency Series (as Jack McKinney, with Brian Daley)
A Fearful Symmetry
Illegal Alien The Big Empty
Niemal
ż
e ka
ż
da planeta w sektorze Videnda mogła zaproponowa
ć
co
ś
, dla
czego warto j
ą
odwiedzi
ć
. Ciepłe morza, zielone lasy lub
ż
yzne ł
ą
ki rozpo
ś
cieraj
ą
ce
si
ę
a
ż
po horyzont. Odległy
ś
wiat Dorvalla miał kawałek z tego wszystkiego, jednak
najbardziej słyn
ą
ł z olbrzymich złó
ż
rudy lommitu, podstawowego składnika
transpastali. Twardego, prze
ź
roczystego metalu u
ż
ywanego w całej galaktyce do
produkcji okien i kabin statków kosmicznych oraz budynków naziemnych. Zło
ż
a
lommitu były na Dorvalli na tyle bogate,
ż
e jedna czwarta miejscowej skromnej
populacji była zatrudniona w przemy
ś
le opartym na wydobyciu i wst
ę
pnej obróbce
lommitu. Przemysł na planecie kontrolowały dwie ostro konkuruj
ą
ce ze sob
ą
kompanie - Lommite Limited oraz InterGalactic Ore.
Kredow
ą
rud
ę
lommitu wydobywano głównie w rejonach tropikalnych planety.
Główna baza Lommite Limited znajdowała si
ę
na zachodniej półkuli w szerokiej
kotlinie pokrytej g
ę
stym lasem, któr
ą
otaczały strome zbocza. Kiedy
ś
znajdowały si
ę
tu pradawne morza, pó
ź
niej ruchy płyt litosferycznych wypchn
ę
ły na powierzchni
ę
olbrzymie, strome skały. Wysokie i skaliste góry zwie
ń
czone bujn
ą
wegetacj
ą
,
drzewami i paprociami prehistorycznych rozmiarów, wznosiły si
ę
ponad krain
ą
jak
o
ś
wietlone
ś
wiatłem słonecznym o
ś
lepiaj
ą
co białe wyspy. Tryskały z nich malutkie
wodospady, które musiały przeby
ć
tysi
ą
ce metrów zanim dotkn
ę
ły dna doliny.
Jednak to, co kiedy
ś
było odludziem stało si
ę
tylko nast
ę
pnym miejscem
wydobycia lommitu. Pot
ęż
ne roboty wydobywcze wyryły w zboczach wielu klifów
obszerne chodniki górnicze oraz dwa okr
ą
głe doki wystarczaj
ą
co du
ż
e by zmie
ś
ciły
si
ę
w nich dziesi
ą
tki niezgrabnych transportowców kosmicznych. Skały były
przewiercone dziesi
ą
tkami szybów górniczych, gł
ę
bokie kratery były zalane ska
ż
on
ą
wod
ą
, w której odbijały si
ę
jak w zamglonych lustrach sło
ń
ce i niebo.
Nieustaj
ą
ca praca robotów była wspierana prac
ą
ż
ywych górników ró
ż
nych
ras, mi
ę
dzy którymi wydobywana ruda zacierała ró
ż
nice. Nikomu nie zale
ż
ało na tym
jaki był naturalny odcie
ń
skóry, włosów, piór czy łusek górników, poniewa
ż
ka
ż
dy z
nich był pokryty cienk
ą
warstw
ą
białego pyłu przypominaj
ą
cego swym odcieniem
galaktyczny
ś
wit. Wszyscy zgodnie odczuwali,
ż
e od
ż
ycia nale
ż
y im si
ę
wi
ę
cej, lecz
Lommite Limited nie prosperowała na tyle, by móc sobie pozwoli
ć
wydobywa
ć
tylko
przy pomocy robotów a Dorvalla nie oferowała innej mo
ż
liwo
ś
ci zarobku. A jednak
nie odbierało to marze
ń
niektórym górnikom.
Patch Bruit, kierownik prac terenowych kompanii Lommite Limited, był
człowiekiem który pod warstw
ą
rutyny z prochu rudy lommitu, bardzo długo marzył ,
aby rozpocz
ąć
wszystko od pocz
ą
tku. Przeprowadzi
ć
si
ę
na Coruscant lub inny ze
ś
wiatów galaktycznego j
ą
dra i rozpocz
ąć
ż
ycie na swój sposób. Jednak jego
marzenie było oddalone o całe lata a najprawdopodobniej nigdy go nie zrealizuje
je
ż
eli nadal b
ę
dzie swoj
ą
skromn
ą
płac
ę
zwraca
ć
pracodawcy wydaj
ą
c j
ą
w
zdzierczych sklepach nale
żą
cych do kompanii i rozrzucaj
ą
c resztki, które zostan
ą
na
hazard i picie.
Dla Lommite Limited harował ju
ż
niemal dwadzie
ś
cia lat i przez ten czas zdołał
awansowa
ć
z dziur w ziemi na stanowisko kierownicze. Jednak z lepsz
ą
pozycj
ą
w
pracy zwi
ę
kszała si
ę
odpowiedzialno
ść
i to bardziej ni
ż
oczekiwał. Po niedawnych
przypadkach sabota
ż
u przemysłowego ko
ń
czyła mu si
ę
powoli cierpliwo
ść
.
Z kanciastej stacji kontroli, w której Bruit sp
ę
dzał wi
ę
kszo
ść
swego czasu
pracy, rozpo
ś
cierał si
ę
widok na las skał, wyrzutni
ę
statków kosmicznych oraz
l
ą
dowisko. Na licznych ekranach znajduj
ą
cych si
ę
w stacji kontroli mo
ż
na było
zobaczy
ć
repulsorowe platformy, które przewoziły grupy górników do otworów
wylotowych sztucznych jaski
ń
- gł
ę
bokich blizn rozsianych po stromych zboczach
gór. W kilku miejscach silne zwierz
ę
ta z pot
ęż
nymi szyjami i łagodnymi oczyma
pomagały podnosi
ć
platformy.
Technicy, którzy pracowali razem z Bruitem w stacji kontroli, lubili podczas
pracy słucha
ć
muzyki, któr
ą
jednak trudno było usłysze
ć
z powodu ci
ą
głego huczenia
maszyn wiertniczych, gł
ę
bokiego buczenia zwierz
ą
t d
ź
wigaj
ą
cych platformy oraz
okropnego hałasu odlatuj
ą
cych transportowców.
Ś
ciany stacji kontroli były wykonane z transpastali w trzech warstwach o
grubo
ś
ci palca. Miało to ochroni
ć
wn
ę
trze stacji przed prochem z rudy lommitu,
jednak w rzeczywisto
ś
ci takiej ochrony to nie zapewniało. Mikroskopijny proch,
podobny do iłu, przenikał nawet najmniejszymi szczelinami i wszystko pokrywała jego
cienka biała warstwa. Chocia
ż
Bruit starał si
ę
pozby
ć
tej warstewki, nigdy mu si
ę
to
nie udało. Nie pomagał nawet prysznic czy k
ą
piel ultrad
ź
wi
ę
kowa. Czuł go
dok
ą
dkolwiek poszedł, w jedzeniu, które serwowano w restauracjach kompanii a
czasami przenikał on nawet do jego snów. Proch lommitowy był na tyle
wsz
ę
dobylski,
ż
e kiedy patrzono na Dorvall
ę
z kosmosu, to wydawało si
ę
,
ż
e planeta
jest w rejonie równika opasana białym pasem.
Szcz
ęś
liwym trafem w okr
ę
gu stu kilometrów od miejsca wydobywania rudy
lommitu przez kompani
ę
Lommite Limited byli wszyscy - górnicy, handlowcy a nawet
barmani - w jednakowych tarapatach. Jednak to co na pierwszy rzut oka miałoby
wygl
ą
da
ć
jako jedna rodzinka w rzeczywisto
ś
ci takie nie było. Powtarzaj
ą
ce si
ę
przypadki sabota
ż
u wyhodowały atmosfer
ę
ostro
ż
no
ś
ci i nieufno
ś
ci nawet mi
ę
dzy
górnikami pracuj
ą
cymi jeden obok drugiego w szybach górniczych.
„Transportowce drugiej grupy s
ą
gotowe do odlotu, szefie.” - zgłosił jeden z
ludzkich techników.
Bruit skierował wzrok na jeden z mechanicznych transportowców,
sterowanych robotami, które miały za zadanie sprowadzi
ć
je na orbit
ę
. Tam była
wydobyta ruda przeniesiona na pokłady flotylli statków transportowych nale
żą
cych do
kompanii a te nast
ę
pnie przewoziły j
ą
do fabryk na planetach wzdłu
ż
szlaku
rimmia
ń
skiego a czasami nawet a
ż
na planety oddalonego j
ą
dra galaktycznego.
„Wł
ą
cz sygnał ostrzegawczy” - nakazał Bruit.
Technik nacisn
ą
ł kilka przycisków na panelu sterowania po czym na zewn
ą
trz
rozległo si
ę
wycie syreny. Pracownicy wraz z robotami serwisowymi wynie
ś
li si
ę
z
terenu strefy startowej. Bruit zerkn
ą
ł na ekrany pokazuj
ą
ce transportowce z bliska.
Szczegółowo przygl
ą
dał im si
ę
poszukuj
ą
c
ś
ladów czego
ś
podejrzanego.
„Strefa startowa jest pusta” - stwierdził ten sam technik - „Transportowce
czekaj
ą
na sygnał do startu”.
Bruit skin
ą
ł głow
ą
. - „Rozpocz
ąć
odliczanie”.
Były to czynno
ś
ci rutynowe, które b
ę
d
ą
si
ę
powtarza
ć
jeszcze co najmniej
dziesi
ęć
razy, zanim Bruitowi nie sko
ń
czy si
ę
czas pracy i to nast
ą
pi jak zwykle
dopiero długo po zachodzie sło
ń
ca.
Osiem bezzałogowych transportowców dzi
ę
ki repulsorom d
ź
wign
ę
ło si
ę
z
ziemi, zrobiło piruet i skierowało swe t
ę
pe dzioby na południowy-zachód. Powietrze
pod nimi falowało pod wpływem
ż
aru. Kiedy transportowce osi
ą
gn
ę
ły wysoko
ść
pi
ęć
dziesi
ę
ciu metrów wł
ą
czyły si
ę
silniki pod
ś
wietlne i transportowce wystrzeliły
wysoko w niebo zanieczyszczone prochem rudy lommitu.
Ziemia zatrz
ę
sła si
ę
troch
ę
i Bruit a
ż
w ko
ś
ciach poczuł uspokajaj
ą
ce
huczenie. Wzi
ą
ł gł
ę
boki oddech i powoli wypu
ś
cił powietrze. Przez nast
ę
pn
ą
godzin
ę
mo
ż
e sobie spokojnie odpocz
ąć
. Odwrócił si
ę
od widoku na stref
ę
startow
ą
i wtedy
jego ko
ś
ci i uszy zwróciły mu uwag
ę
na zmian
ę
w hucz
ą
cym d
ź
wi
ę
ku - niepozorne
obni
ż
enie gło
ś
no
ś
ci, które nie miało prawo nast
ą
pi
ć
.
Nagle zrozumiał co si
ę
dzieje. Na jego czole i dłoniach pojawił si
ę
lodowaty
pot. Odwrócił si
ę
i przycisn
ą
ł twarz do południowej, prze
ź
roczystej
ś
ciany stacji
kontroli. Wysoko na niebie zobaczył dwa transportowce zbaczaj
ą
ce z kursu reszty
grupy. Gazy wylotowe z ich silników narysowały na niebie półokr
ą
g w odró
ż
nieniu od
prostych linii transportowców pod
ąż
aj
ą
cych nadal na orbit
ę
planety.
„Czternastka i szesnastka” - potwierdził technik - „Staram si
ę
wył
ą
czy
ć
ich
pod
ś
wietlne silniki i przeł
ą
czy
ć
z powrotem na repulsory. Bez reakcji. W dodatku
przy
ś
pieszaj
ą
!”
Oczy Bruita pozostawały nadal przyklejone do szyby. - „Dok
ą
d si
ę
kieruj
ą
?”
„Z powrotem do nas!”
Bruit przycisn
ą
ł sobie r
ę
k
ę
do czoła. - „Wł
ą
cz autodestrukcj
ę
.”
Palce technika
ś
migały po panelu sterowania. - „Nie da si
ę
.”
„Wł
ą
cz systemy awaryjne.”
„Ci
ą
gle brak reakcji. Systemy awaryjne zostały wył
ą
czone.”
Bruit wulgarnie zakl
ą
ł. - „Sprecyzuj ich kierunek.”
„Kieruj
ą
si
ę
wprost na Zamek.”
Bruit rzucił wzrokiem na wymienion
ą
skał
ę
. Była jedn
ą
z najwi
ę
kszych w tej
kopalni i nazywano j
ą
tak dlatego,
ż
e jej zachodni
ą
i południow
ą
ś
cian
ę
ozdabiały
naturalne wie
ż
e skalne.
„Zarz
ą
d
ź
ewakuacj
ę
. Najwy
ż
szy priorytet.”
W oddali zacz
ę
ły wy
ć
syreny. Za kilka chwil Bruit zobaczył wybiega
ć
górników
z kopalni i naskakiwa
ć
na czekaj
ą
ce platformy repulsorowe. Dwie zapełnione
platformy ju
ż
opuszczały si
ę
na ziemi
ę
.
„Przeka
ż
obsłudze platform by pozostały w powietrzu.” - wycedził Bruit - „Na
ziemi nie b
ę
d
ą
bezpieczniejsi ni
ż
w kopalni. I wydosta
ń
st
ą
d te roboty i zwierz
ę
ta!”
Olbrzymi dwunogi robot wiertniczy wyszedł z jednego z szybów, wł
ą
czył
repulsory i rozpocz
ą
ł opadanie w rzadkim powietrzu.
„Trzydzie
ś
ci sekund do zderzenia.” - oznajmił technik.
„Katapultowa
ć
roboty prowadz
ą
ce transportowce.”
„S
ą
na zewn
ą
trz.”
Bruit zacisn
ą
ł pi
ęś
ci. Dwa bezzałogowe transportowce p
ę
dziły obok siebie w
dół, jakby
ś
cigały si
ę
, który z nich pierwszy uderzy w Zamek. Podczas gdy Bruit
patrzył na transportowce, technikom udało si
ę
wył
ą
czy
ć
silniki czternastki, natomiast
szesnastka zacz
ę
ła si
ę
pali
ć
. Jednak transportowców nie dało si
ę
ju
ż
zatrzyma
ć
.
Spadały nap
ę
dzane sił
ą
ci
ęż
ko
ś
ci.
W stacji kontroli wszystkie roboty i
ż
ywe istoty kurczyły si
ę
za panelami
sterowania, jedynie Bruit nadal stał przy oknie i wcale nie obchodziło go,
ż
e fala
ci
ś
nienia mo
ż
e zmieni
ć
transpastalowe
ś
ciany stacji w deszcz
ś
mierciono
ś
nych
pocisków.
Transportowce uderzyły w Zamek niemal równocze
ś
nie, trafiaj
ą
c w niego tu
ż
ponad najwy
ż
ej poło
ż
onym szybem, około pi
ęć
dziesi
ą
t metrów pod zieleni
ą
zaro
ś
ni
ę
tym wierzchołkiem skały.
Zamek znikn
ą
ł w o
ś
lepiaj
ą
cym rozbłysku
ś
wiatła. Zaraz potem krain
ą
rozległ
si
ę
ogłuszaj
ą
cy huk eksplozji, który odbijał si
ę
od stromych
ś
cian skał. Z powierzchni
skały oderwały si
ę
olbrzymie bryły kamieni, natomiast obie eleganckie wie
ż
e run
ę
ły
na ziemi
ę
. Z wej
ść
do korytarzy górniczych wyleciały chmury prochu. Wygl
ą
dało to
jakby Zamek próbował wykaszle
ć
z siebie wszelki lommit. Powietrze zapełniło si
ę
powi
ę
kszaj
ą
cymi si
ę
chmurami pyłu, białymi jak
ś
nieg. Niemal natychmiast proch
zacz
ą
ł osiada
ć
, sypi
ą
c si
ę
z nieba jak wulkaniczny popiół, zasypuj
ą
c wszystko w
odległo
ś
ci stu metrów od miejsca wybuchu po tej stronie gór.
Bruit ci
ą
gle jeszcze stał bez ruchu, dopóki wiruj
ą
ca chmura prochu nie
dosi
ę
gła stacji kontroli i widoku nie przesłoniła nieprzenikniona biel.
Kwatera główna kompanii Lommite Limited mie
ś
ciła si
ę
przy podnó
ż
u
zachodniej cz
ęś
ci zbocza otaczaj
ą
cego dolin
ę
. Nawet tutaj półcentymentrowa
warstwa prochu zakrywała bujny trawnik i kwiaty ogrodowe, które dyrektor kompanii,
Jurnel Arrant, zdołał wyhodowa
ć
na tutejszej kwa
ś
niej glebie.
Podeszwy butów Bruita pozostawiały w prochu wyra
ź
ne
ś
lady, kiedy zbli
ż
ał si
ę
do kancelarii Arranta, z której rozci
ą
gał si
ę
wspaniały widok na cał
ą
dolin
ę
i oddalone
skały. Bruit zatupał nogami, chc
ą
c otrz
ą
sn
ąć
z butów czym jak najwi
ę
cej lommitu,
jednak była to beznadziejna próba.
Kiedy wpuszczono Bruita do kancelarii, Jurnel Arrant stał koło okna,
odwrócony plecami do wn
ę
trza pomieszczenia.
„Tyle bałaganu.” - powiedział Arrant, kiedy usłyszał,
ż
e drzwi za Bruitem
zamkn
ę
ły si
ę
.
„ Je
ż
eli pan my
ś
li,
ż
e to jest okropne, to niech pan zaczeka do pierwszego
deszczu. B
ę
dzie z tego papka.” - Bruit miał nadziej
ę
,
ż
e jego uwaga chocia
ż
troch
ę
zbanalizuje sytuacj
ę
, jednak kiedy Arrant odwrócił si
ę
w jego stron
ę
z rozdra
ż
nionym
wyrazem twarzy wyzbył si
ę
wszelkich iluzji.
Dyrektor Lommite Limited był schludnym i przystojnym człowiekiem niemal w
ś
rednim wieku. Na pocz
ą
tku, po jego przybyciu na Dorvall
ę
ze swej rodzimej Korelii,
nie stronił od fizycznej pracy, kiedy było trzeba pomóc. Jednak kiedy kompania pod
jego zarz
ą
dem rozpocz
ę
ła prosperowa
ć
, Arrant stał si
ę
bardziej wymagaj
ą
cy i
zdystansowany. Pozostawiał Bruitowi codzienne sprawy kompanii. Arrant lubił nosi
ć
drogie tuniki w ciemnych kolorach, które zawsze na ramionach były posypane
lommitem i dyrektor nosił je jak znak swojej funkcji. Chocia
ż
na pocz
ą
tku wielu
pracownikom nie podobało si
ę
jego pozamiejscowe pochodzenie, tylko nie wielu
mogło powiedzie
ć
o nim cokolwiek złego, bowiem Arrant tylko dzi
ę
ki własnemu
wysiłkowi zmienił mało znacz
ą
c
ą
lokaln
ą
firm
ę
wydobywcz
ą
Lommite Limited w
kompani
ę
handluj
ą
c
ą
z wieloma planetami o du
ż
ym znaczeniu.
Arrant rzucił okiem na białe
ś
lady, które zostawił Bruit na dywanie. Gło
ś
no
westchn
ą
ł , wskazał Bruitowi krzesło i sam usiadł za starym stołem, zrobionym z
twardego drewna.
„Co ja mam z tob
ą
zrobi
ć
Bruit?” - zapytał teatralnie - „Kiedy prosiłe
ś
mnie o
zaawansowany sprz
ę
t monitoruj
ą
cy, załatwiłem go. Kiedy chciałe
ś
wi
ę
cej
pracowników ochrony, zatrudniłem ich. Brakuje ci jeszcze czego
ś
? Wiesz o czym
ś
,
czego ci odmówiłem?”
Bruit zacisn
ą
ł wargi i przecz
ą
co kiwn
ą
ł głow
ą
.
„Nie masz rodziny. Nie masz dziewczyny a przynajmniej o
ż
adnej nie wiem.
Wi
ę
c wygl
ą
da na to,
ż
e zwyczajnie olewasz swoj
ą
robot
ę
.”
„Przecie
ż
pan wie,
ż
e tak nie jest.” - kłamał Bruit.
„Wi
ę
c dlaczego nie robisz co do ciebie nale
ż
y?” - Arrant poło
ż
ył łokcie na stół i
pochylił si
ę
do przodu. - „To jest ju
ż
trzeci przypadek sabota
ż
u w ci
ą
gu kilku ostatnich
tygodni. Nie rozumiem dlaczego ci
ą
gle si
ę
to powtarza. Macie ju
ż
jakie
ś
poszlaki?”
„Dowiemy si
ę
wi
ę
cej kiedy znajdziemy i zbadamy roboty, które prowadziły te
transportowce.” - Stwierdził Bruit. - „Aktualnie one s
ą
pogrzebane pod pi
ę
ciometrow
ą
warstw
ą
pyłu.”
„Dobra, załatw t
ę
spraw
ę
. Chc
ę
ż
eby
ś
skupił cał
ą
swoj
ą
uwag
ę
na likwidacji
sabota
ż
ystów odpowiedzialnych za te awarie. Jeste
ś
pewien,
ż
e sobie z tym
poradzisz, czy mam załatwi
ć
jakich
ś
specjalistów?”
„Nie dowiedz
ą
si
ę
niczego wi
ę
cej ode mnie.” - Odpowiedział Bruit. - „Wraz z
coraz wi
ę
kszym powodzeniem naszej firmy na rynku, ro
ś
nie desperacja w
Intergalactic Ore. W dodatku nie chodzi tu tylko o współzawodnictwo handlowe.
Wiele rodów, których członkowie pracuj
ą
dla Intergalactic Ore prowadzi prywatne
wojny z rodami, których członkowie pracuj
ą
dla nas. Wła
ś
nie te wa
ś
nie były
przyczyn
ą
co najmniej dwóch z ostatnich aktów sabota
ż
u.”
„Wi
ę
c co proponujesz? Mam wszystkich wywali
ć
z pracy i zatrudni
ć
dziesi
ęć
tysi
ę
cy górników z Fondoru? W jaki sposób odbiłoby si
ę
to na wydobyciu? I co
gorsza, jak wpłyn
ę
łoby to na moj
ą
reputacj
ę
tutaj?”
Bruit wzruszył ramionami. - „Na te pytania nie jestem panu w stanie
odpowiedzie
ć
. Mo
ż
e nadeszła chwila, by na nasze problemy zwróci
ć
uwag
ę
senatu
Republiki.”
Arrant wytrzeszczył oczy na Bruita. - „Zabiera
ć
nasze problemy na Corucant?
Bruicie tutaj nie chodzi o
ż
aden konflikt mi
ę
dzygwiezdny. To jest wojna korporacji
handlowych a ja siedz
ę
w okopach takich wojen dostatecznie długo, by wiedzie
ć
,
ż
e
najlepszym sposobem na załatwienie tej sprawy jest załatwi
ć
to samemu. Dodatkowo
nie chc
ę
ż
eby senat zacz
ą
ł w tym macza
ć
palce, bo wtedy nasz problem zamieniłby
si
ę
w wy
ś
cig mi
ę
dzy Lommite Limited i Intergalactic Ore o to kto da wi
ę
ksz
ą
łapówk
ę
wi
ę
kszej ilo
ś
ci senatorów.” - Gniewnie potrz
ą
sn
ą
ł głow
ą
. - „Zrujnowałoby nas to
pr
ę
dzej ni
ż
nast
ę
pne ataki sabota
ż
ystów.”
Bruit otworzył usta chc
ą
c odpowiedzie
ć
, lecz wła
ś
nie wtedy odezwał si
ę
d
ź
wi
ę
k z komunikatora Arranta i zaraz potem usłyszeli głos robota protokolarnego,
sekretarza Arranta. - „Przepraszam,
ż
e panu przeszkadzam, lecz odebrałem wa
ż
n
ą
holotransmisj
ę
Neimoidianina Hatha Monchara.”
Arrant zmarszczył brwi. - „Monchar? Nikogo takiego nie znam. Mniejsza z tym,
przeł
ą
cz go.”
Z zamontowanego w podłodze dysku holoprojektorowego wy
ś
wietlił si
ę
naturalnej wielko
ś
ci obraz Neimoidianina. Posta
ć
miała blado zielon
ą
skór
ę
,
czerwone oczy, była ubrana w kosztown
ą
szat
ę
i na głowie miała czarn
ą
czapk
ę
,
która miała chyba przypomina
ć
koron
ę
.
„Pozdrawiam ci
ę
w imieniu Federacji Handlowej, Jurnelu Arrancie.” - rozpocz
ą
ł
Hath Monchar - „Wicekról Nute Gunray przesyła wyrazy szacunku oraz
ż
yczy sobie,
ż
eby pan wiedział,
ż
e Federacj
ę
Handlow
ą
bardzo zasmuciło kiedy dowiedziała si
ę
o
waszym ostatnim niepowodzeniu.”
Arrant spochmurniał. - „Jak jest mo
ż
liwe,
ż
e za ka
ż
dym razem kiedy co
ś
takiego si
ę
stanie Neimoidianie lituj
ą
si
ę
nade mn
ą
jako pierwsi?”
„Jeste
ś
my współczuj
ą
c
ą
ras
ą
.” - Powiedział Monchar w basicu z ci
ęż
kim
akcentem, przeci
ą
gaj
ą
c samogłoski.
„Słowa współczucie i Neimoidianie nigdy nie znajduj
ą
si
ę
w jednym zdaniu,
Moncharze. Sk
ą
d w ogóle dowiedzieli
ś
cie si
ę
o tym naszym niepowodzeniu, czy jak
to tam nazywasz? Nie maczali
ś
cie w tym przez przypadek palców?”
Migawkowe błony czerwonych oczu Monchara dostały skurczy. - „Federacja
Handlowa nigdy nie zrobiłaby co
ś
, co mogłoby zepsu
ć
stosunki z jej potencjalnym
partnerem.”
„Z partnerem?” - Arrant u
ś
miechn
ą
ł si
ę
smutno. - „Miej przynajmniej tyle
szacunku do mnie i mów prawd
ę
, Moncharze. Chcecie nasze nadprzestrzenne drogi
handlowe. Nie wiem ile zapłacili
ś
cie senatowi,
ż
eby móc bezkarnie rozrabia
ć
w
strefie bezpodatkowego wolnego handlu, ale drogi do sektora Videnda sobie nie
kupicie.
„W jedynym z naszych kr
ąż
owników mógłby pan przetransportowa
ć
dziesi
ęć
razy wi
ę
cej rudy lommitu ni
ż
mo
ż
e pan w 20 swoich statkach transportowych.”
„Napewno tak, lecz za jak
ą
cen
ę
? Niedługo transport waszymi statkami
kosztowałby nas wi
ę
cej ni
ż
mogliby
ś
my na tym zarobi
ć
. Inaczej nie mógłby pan nosi
ć
tak kosztownych ubra
ń
.”
Monchar przez chwil
ę
czekał zanim odpowiedział. - „Bardziej byliby
ś
my
zadowoleni, je
ż
eliby nasze partnerstwo powstało na pewniejszym gruncie. Nie
chcieliby
ś
my,
ż
eby Lommite Limited znalazła si
ę
w sytuacji, w której nie miałaby
innego wyj
ś
cia poza doł
ą
czeniem do nas.”
Arrant si
ę
rozzło
ś
cił i wyskoczył z krzesła. - „Grozisz mi, Moncharze? Co
macie w planie? Chcecie tu wysła
ć
swoje roboty i podbi
ć
nas?”
Monchar zrobił przecz
ą
cy gest. - „Jeste
ś
my handlarzami, nie zdobywcami.”
„Wi
ę
c przesta
ń
mówi
ć
jak zdobywca, albo zgłosz
ę
to Komisji Handlowej na
Coruscant.”
„Jest pan zdenerwowany.” - Powiedział Monchar ,nerwowo mn
ą
c sobie lekko
wysuni
ę
t
ą
szcz
ę
k
ę
. - „Mo
ż
e b
ę
dzie lepiej je
ż
eli pogadamy pó
ź
niej.”
„Nie kontaktuj si
ę
ze mn
ą
, Moncharze. Ja skontaktuj
ę
si
ę
z tob
ą
.” - Arrant
wył
ą
czył holoprojektor i usiadł znowu na krze
ś
le wypuszczaj
ą
c powoli powietrze
przez zaci
ś
ni
ę
te usta.
„Padlino
ż
ercy.” - wycedził po chwili. - „Raczej pozwol
ę
by
Lommite Limited poszło na dno ni
ż
bym go sprzedał Federacji Handlowej.”
Nast
ę
puj
ą
c
ą
cisz
ę
przerwał natr
ę
tny pluskaj
ą
cy d
ź
wi
ę
k, dochodz
ą
cy z
zewn
ę
trznej strony okien na suficie. - „Co znowu?” - zapytał Arrant i odwrócił si
ę
w
kierunku, z którego dochodził d
ź
wi
ę
k.
„Pada.” - b
ą
kn
ą
ł Bruit.
Mimo swych bogatych złó
ż
lommitu oraz nieustannego zainteresowania
Federacji Handlowej, Dorvalla dla wi
ę
kszo
ś
ci obserwatorów była jedynie mał
ą
plamk
ą
w
ś
ród systemów gwiezdnych, które tworzyły galaktyczn
ą
Republik
ę
. Jednak
nikt z tych niewielu którzy obserwowali sytuacj
ę
na Dorvalli nie patrzył z takim
zainteresowaniem jak Darth Sidious, mroczny lord sithów.
„To współzawodnictwo mi
ę
dzy Lommite Limited i Intergalactic Ore bardzo
mnie interesuje." - powiedział Sidious, przechodz
ą
c przez obszerne i ciemne
pomieszczenie, które było jego pracowni
ą
i zarazem schronieniem. Jego twarz
pokryta zmarszczkami była ukryta pod kapturem, natomiast brzeg jego płaszcza
ś
lizgał si
ę
po l
ś
ni
ą
cej podłodze. Jego głos był zgrzytliwy, pozbawiony emocji, nie był
pozbawiony jednak naturalnych zmian w intonacji. - „Widz
ę
sposób, w jaki
mogliby
ś
my te przepychanki wykorzysta
ć
." - kontynuował - „Tutaj poci
ą
gn
ąć
, tam
popchn
ąć
a obie spółki górnicze załami
ą
si
ę
. Wtedy mogliby
ś
my darowa
ć
Dorvall
ę
Federacji Handlowej - rud
ę
, drogi handlowe i głos Dorvalli w senacie - i tym gestem
zagwarantowa
ć
sobie trwał
ą
lojalno
ść
wicekróla Gunraya i jego podwładnych."
Sidious bardziej wyci
ą
gn
ą
ł r
ę
ce z r
ę
kawów swej szerokiej szaty. „Wicekról
Gunray chce
ż
eby
ś
my go przekonywali do współpracy z nami, lecz ja
ż
ycz
ę
sobie
mie
ć
go całkowicie w gar
ś
ci,
ż
ebym nie musiał w
ą
tpi
ć
w to, czy usłucha mych
rozkazów. Kiedy uzyska Dorvall
ę
, z cał
ą
pewno
ś
ci
ą
zostanie awansowany na stałego
członka zarz
ą
du Federacji Handlowej. Potem b
ę
dziemy mogli realizowa
ć
nasz wielki
plan."
Sidious wysłał spojrzenie przez pomieszczenie a
ż
do k
ą
ta pogr
ąż
onego w
ciemno
ś
ci, w którym siedział nieruchomy jak pos
ą
g Darth Maul. Twarz pokryt
ą
tatua
ż
ami miał schylon
ą
, wi
ę
c jedyne co Sidious widział, była korona ze
szcz
ą
tkowych rogów, które sterczały mu z gołej czaszki.
„Twoje my
ś
li ci
ę
zdradzaj
ą
mój młody uczniu." - powiedział Sidious - „Głowisz
si
ę
nad moim ci
ą
głym zainteresowaniem Neimoidianami."
Darth Maul podniósł głow
ę
i nagle wydawało si
ę
,
ż
e znikn
ę
ło tak
ż
e to słabe
ś
wiatło, które o
ś
wietlało pomieszczenie. Jego mistrz uciele
ś
niał ukryt
ą
i tajemnicz
ą
cz
ęść
Sithów, natomiast Maul był uciele
ś
nieniem wszystkiego czego mo
ż
na si
ę
ba
ć
.
„Przed tob
ą
nie mog
ę
ukrywa
ć
to co czuj
ę
, mistrzu. Neimoidianie s
ą
łakomi i
maj
ą
słabe umysły. Uwa
ż
am,
ż
e nie s
ą
godni roli, któr
ą
im przeznaczasz."
„Zapomniałe
ś
jeszcze doda
ć
,
ż
e s
ą
tchórzliwi i działaj
ą
na dwa fronty." - dodał
Sidious.
„To przede wszystkim mistrzu."
Sidious niemal wyszczerzył z
ę
by. - „Zdecydowanie nie s
ą
to cechy, które
mo
ż
na podziwia
ć
, lecz dla naszych potrzeb s
ą
u
ż
yteczne." - doszedł a
ż
do Maula -
„
Ż
eby
ś
my osi
ą
gn
ę
li nasz cel, b
ę
dziemy zmuszeni współpracowa
ć
z najró
ż
niejszymi
typami stworze
ń
i ka
ż
de nast
ę
pne b
ę
dzie jeszcze gorsze od poprzedniego. Jednak
musimy to robi
ć
. Mog
ę
ci
ę
upewni
ć
,
ż
e Neimoidianie odegraj
ą
wa
ż
n
ą
rol
ę
w naszym
planie wprowadzenia nowego ładu w galaktyce.
Ż
ółte oczy Maula wytrzymały przenikliwe spojrzenie Sidiousa. „Mistrzu, w jaki
sposób pomo
ż
esz Gunrayowi i Federacji handlowej opanowa
ć
Dorvall
ę
?”
Sidious zatrzymał sie kilka kroków dalej. „Ty zostaniesz moim narz
ę
dziem,
Darth Maulu.”
Maul natychmiast znowu skłonił głow
ę
. „Jakie s
ą
twe rozkazy, mistrzu?”
Sidious zało
ż
ył sobie r
ę
ce w bok. „Powsta
ń
Darth Maulu i odwró
ć
si
ę
do mnie.”
Dał swemu uczniowi troch
ę
czasu,
ż
eby mógł spełni
ć
jego polecenie i dopiero potem
kontynuował – „Dot
ą
d byłe
ś
przykładnym uczniem. Nigdy nie zachwiałe
ś
si
ę
w
swoich zamiarach i swoje zadania pełniłe
ś
bezbł
ę
dnie. Twe zdolno
ś
ci szermierskie
s
ą
niezrównane.”
„Mistrzu.” – Powiedział Maul. – „
Ż
yj
ę
by ci słu
ż
y
ć
.”
Sidious na chwil
ę
zamilkn
ą
ł – to nigdy nie zapowiadało niczego dobrego. „S
ą
rzeczy
pewne.” – powiedział w ko
ń
cu – „Jednak s
ą
one tak
ż
e nieprzewidywalne. Siła
ciemnej strony jest nieograniczona, ale tylko dla tych którzy przyjm
ą
niepewno
ść
. To
oznacza mo
ż
liwo
ść
wybierania z wielu mo
ż
liwo
ś
ci.”
Darth Sidious podniósł r
ę
k
ę
z dłoni
ą
odwrócon
ą
do góry. Zanim Maul mógł mu
przeszkodzi
ć
– je
ż
eliby zdecydował si
ę
broni
ć
przed swym mistrzem – długi cylinder,
b
ę
d
ą
cy r
ę
koje
ś
ci
ą
jego dwuostrzowego miecza
ś
wietlnego, uwolnił si
ę
z za paska
Maula i pop
ę
dził w stron
ę
jego mistrza. Jednak zamiast złapa
ć
go, Sidious zatrzymał
miecz w locie kilka centymetrów od swojej dłoni. Zmusił bro
ń
wirowa
ć
i obraca
ć
si
ę
zostawiaj
ą
c Maula przygl
ą
daj
ą
cego si
ę
z autentyczny podziwem.
Sidious poprzez moc wł
ą
czył miecz. Z obu ko
ń
ców r
ę
koje
ś
ci wytrysn
ę
ły metr
długie ognisto czerwone ostrza. Intensywno
ść
ich
ż
aru fascynowała. Unosz
ą
ca si
ę
bro
ń
odwróciła si
ę
w lewo, potem w prawo wydaj
ą
c przy tej czynno
ś
ci brz
ę
cz
ą
cy
d
ź
wi
ę
k, który był zarazem gro
ź
ny i przyci
ą
gaj
ą
cy.
„Przepi
ę
kna bro
ń
.” – podsumował scen
ę
Sidious. „Mój młody uczniu, powiedz
mi o czym my
ś
lałe
ś
kiedy tworzyłe
ś
t
ę
bro
ń
? Dlaczego wła
ś
nie tak
ą
bro
ń
wybrałe
ś
a
nie jednoostrzow
ą
, jak
ą
u
ż
ywaj
ą
jedi?”
„Jednoostrzowe bronie maj
ą
ograniczenia przy ataku i obronie, mistrzu.
Uwa
ż
am,
ż
e atak oboma ko
ń
cami daje mi przewag
ę
.”
Sidious zgodził si
ę
z tym. „Pami
ę
taj o tym na Dorvalli, Darth Maulu. Jednak nie
zapomnij o tym,
ż
e działanie w ukryciu jest pot
ęż
n
ą
broni
ą
. Mistrz miecza wie,
ż
e
kiedy wyjmie ostrze wyjawi swe zamiary. B
ą
d
ź
ostro
ż
ny. Jeszcze nie nadszedł czas
aby si
ę
ujawni
ć
.”
„Rozumiem mistrzu.”
Sidious wył
ą
czył miecz i wysłał go z powrotem do Maula, który przyj
ą
ł go jak
ukochany przedmiot. Zaraz potem podszedł do Maula i podał mu datadysk. „Przjrzyj
to podczas podró
ż
y. S
ą
na nim imiona i opisy istot, z którymi b
ę
dziesz miał do
czynienia oraz dalsze u
ż
yteczne informacje.”
Sidious dał znak Maulowi by pod
ąż
ył za nim do przeciwległej
ś
ciany ich
mrocznej kryjówki. Kiedy doszli do
ś
ciany, odsun
ą
ł si
ę
olbrzymi panel odkrywaj
ą
c
wspaniały widok na planet
ę
w cało
ś
ci pokryt
ą
miastem – Coruscant.
„Odkryjesz,
ż
e Dorvalla bardzo ró
ż
ni si
ę
od Coruscant, Darthie Maulu.” Sidious
nieznacznie skierował głow
ę
w stron
ę
Maula i obserwował go z pod swego kaptura.
„Czuj
ę
,
ż
e b
ę
dziesz si
ę
tym prze
ż
yciem rozkoszowa
ć
.”
„A gdzie b
ę
dziesz ty, mistrzu?”
„Tutaj.” – odpowiedział Sidious. „B
ę
d
ę
oczekiwał twego powrotu i wiadomo
ś
ci,
ż
e twoja misja zako
ń
czyła si
ę
sukcesem.”
Dwa dni min
ę
ły zanim znaleziono i wydobyto z ruin droidy, które prowadziły
roztrzaskane transportowce rudy. Cały czas padał deszcz. Rzadka kasza, w któr
ą
zamienił si
ę
pod wpływem deszczu proch z rudy lommitu, była w okolicy zamku
gł
ę
boka na trzy metry. Bruit zdecydował,
ż
e osobi
ś
cie b
ę
dzie nadzorował wszelkie
prace zwi
ą
zane z odnalezieniem i wydobyciem droidów z ruin. Chciał by
ć
tak
ż
e przy
ich pó
ź
niejszym badaniu.
Niewielu pracowników Lommite Limited miało dost
ę
p do strefy startowej
statków a jedynie garstka z nich miała dost
ę
p do transportowców. Niedozwolone
majstrowanie przy robotach, które spowodowało wypadek transportowców powinno
pozostawi
ć
po sobie charakterystyczne
ś
lady sabota
ż
ysty, który dokonał
wcze
ś
niejszych aktów sabota
ż
u.
Ź
ródła Bruita potwierdziły,
ż
e sabota
ż
ysta wykonuje
zlecenia Intergalactic Ore, jednak nadal go niezidentyfikowano. Grupa, któr
ą
Bruit
utworzył w celu odzyskania danych z droidów była mieszanin
ą
istot pochodz
ą
cych ze
stosunkowo bliskich systemów gwiezdnych Clakdor, Sullusty i Malastare. Mianowicie
byli nimi Bithowie, Sullustanie i jeden Gran. Wszyscy mieli zało
ż
one ochronne gogle,
respiratory i na nogach du
ż
e nasuwki dzi
ę
ki którym nie zapadali si
ę
zbyt gł
ę
boko w
otaczaj
ą
c
ą
ich lepk
ą
papk
ę
. Jedynie Bruit nosił buty wysokie a
ż
po uda w ramach
jego walki o pozostanie czystym.
„Bez w
ą
tpliwo
ś
ci, szefie.” – powiedział jeden z Sullustan po przeprowadzeniu
serii testów na jednym z robotów-pilotów typu R – „Ten, kto mieszał w tym malcowi,
bez
ż
adnych w
ą
tpliwo
ś
ci, maczał palce tak
ż
e w unieruchomieniu przeno
ś
ników
ta
ś
mowych miesi
ą
c temu. Zało
żę
si
ę
o swoj
ą
wypłat
ę
.”
„Co ty nie powiesz.” – burkn
ą
ł Bruit – „Potwierdziłe
ś
jedynie to, o czym ju
ż
dawno wszyscy wiemy.” – Ze zło
ś
ci
ą
potrz
ą
sn
ą
ł głow
ą
– „Strefa startowa statków
b
ę
dzie a
ż
do odwołania zamkni
ę
ta. Dalej
żą
dam
ż
eby wszyscy pracownicy maj
ą
cy
co
ś
do czynienia ze stref
ą
startow
ą
transportowców zostali przesłuchani.”
„Co zrobimy z rud
ą
, szefie?” – zapytał jeden z Bithów.
„Zatrudnimy tymczasowo nowych pracowników, nawet je
ż
eliby trzeba było
lecie
ć
po nich na Fondor. Kiedy znowu ruszymy z wydobyciem b
ę
dziemy musieli
podwoi
ć
dostawy.”
Na sam
ą
my
ś
l o nast
ę
pstwach podwojenia obowi
ą
zków wszyscy zaj
ę
czeli.
„Co na to powie dyrektor?” – spytał Sullustanin.
Bruit krótko popatrzył w stron
ę
kwatery głównej kompanii. Arrant wiedział ju
ż
o
odnalezieniu droidów i oczekiwał w swoim biurze na raport Bruita.
„O tym dowiecie si
ę
kiedy wróc
ę
.” – powiedział Bruit.
Wyruszył w kierunku swego
ś
migacza, którego zaparkował obok stacji
kontrolnej, jednak po przej
ś
ciu dziesi
ę
ciu metrów jego lewy but ugrz
ą
zł w bagnistej
kaszy. Złapał za cholewk
ę
buta maj
ą
c nadziej
ę
,
ż
e w ten sposób uwolni swój but.
Poci
ą
gn
ą
ł do góry, jednak stracił w ten sposób równowag
ę
i przewrócił si
ę
na bok
pogr
ąż
aj
ą
c si
ę
w kaszy a
ż
po prawe rami
ę
. W tej niestosownej pozycji le
ż
ał przez
pewien czas rozmy
ś
laj
ą
c o tym jakie
ż
ycie mógłby prowadzi
ć
na Coruscant.
„Miałe
ś
racj
ę
, kiedy twierdziłe
ś
,
ż
e b
ę
dzie jeszcze gorzej.” – powiedział Arrant
kiedy do pomieszczenia wszedł Bruit w cało
ś
ci wysmarowany bagnem i bez butów.
„Racj
ę
miałem tak
ż
e w sprawie InterGalactic. Ogl
ę
dziny robotów wykazały
dokładnie to, czego oczekiwali
ś
my.”
Twarz Arranta spochmurniała. „Tym razem posun
ę
li si
ę
za daleko.” –
powiedział po chwili. – „Bruicie, ty wiesz,
ż
e jestem cierpliwym człowiekiem i nie lubi
ę
przemocy. Znosiłem jako
ś
te nikczemne akty sabota
ż
u, ale to ju
ż
za du
ż
o.
Utracili
ś
my dwa transportowce … Słuchaj, Korelia
ń
skie zakłady wła
ś
nie zwróciły si
ę
do InterGalactic z pro
ś
b
ą
o dostaw
ę
, któr
ą
my teraz nie jeste
ś
my w stanie
zrealizowa
ć
– spełni si
ę
to, o czym marzy InterGalactic.”
„Wi
ę
cej si
ę
to nie powtórzy.” – stwierdził Bruit – „Kazałem zamkn
ąć
stref
ę
startow
ą
statków i zatrudni
ę
nowy personel.”
„Masz jeden dzie
ń
.” – stwierdził Arrant.
Bruit patrzył na niego z niedowierzaj
ą
cym wyrazem twarzy.
„Eriadu zaproponowała nam i InterGalowi niewiarygodnie wspaniał
ą
umow
ę
.”
– wytłumaczył Arrant – „Mamy dostarczy
ć
towar do ko
ń
ca tygodnia, co daje nam
jedynie czas na to by natychmiast załadowa
ć
statki i wykona
ć
skok hiperprzestrzenny
na Eriadu. Jest to kontrakt z tych w rodzaju bierz lub zostaw a Eriadu podpisze go
jedynie z t
ą
spółk
ą
, która dostarczy towar na czas i bez wypadków. Lommite Limited
musi dotrze
ć
pierwszy, rozumiesz?”
Bruit przytakn
ą
ł – „W ci
ą
gu jednego dnia transportowce b
ę
d
ą
przygotowane.”
„To jest dopiero pocz
ą
tek.” – dodał Arrant cichym głosem - „Na pewno do tego
czasu nie dasz rady pozby
ć
si
ę
sabota
ż
ystów. Wi
ę
c zamiast tego chc
ę
ż
eby
ś
przygotował nasz
ą
odpowied
ź
– w pełni w stylu InterGalactic.” – poczekał by Bruit w
pełni poj
ą
ł jego słowa – „Chc
ę
w nich twardo uderzy
ć
, Bruicie. Jednak uderzenie nie
mo
ż
e wychodzi
ć
bezpo
ś
rednio od nas.”
Bruit zastanowił si
ę
nad tym – „Mogliby
ś
my skorzysta
ć
z usług jakiej
ś
przest
ę
pczej organizacji. Mo
ż
e Czarne Sło
ń
ce?”
Arrant machn
ą
ł r
ę
k
ą
– „To ju
ż
twoja sprawa. Czym mniej b
ę
d
ę
o tym wiedział,
tym lepiej. Jedynie nie chciałbym znale
źć
si
ę
w sytuacji,
ż
eby nas potem kto
ś
szanta
ż
ował.”
„W takim razie lepiej byłoby wynaj
ąć
kogo
ś
niezale
ż
nego.”
„Rób jak my
ś
lisz i nie patrz na cen
ę
.”
Bruit wzi
ą
ł gł
ę
boki oddech – „Mam złe przeczucie,
ż
e od dzi
ś
Dorvalla nie
b
ę
dzie ju
ż
tym samym miejscem.”
______
Ubrany w ultralekkim stroju, na który miał zało
ż
ony czarny płaszcz z kapturem
Darth Maul kroczył w g
ę
stej ulewie główn
ą
ulic
ą
miasteczka zbudowanego przez
Lommite Limited w
ś
rodku nieprzyst
ę
pnej d
ż
ungli. Pod płaszczem kryła si
ę
r
ę
koje
ść
miecza
ś
wietlnego przymocowana do paska w taki sposób by Maul, gdyby zaszła
taka potrzeba, mógł szybko z niego skorzysta
ć
. Na Dorvalli było mniejsze
przyci
ą
ganie od tego do jakiego Maul był przyzwyczajony, wi
ę
c poruszał si
ę
wyj
ą
tkowo elegancko.
Miasto rozci
ą
gało si
ę
w
ś
ród sieci betonowych ulic. Zgiełk seryjnie
produkowanych i montowanych kopuł oraz krzywych drewnianych budowli. Wiele z
nich postradało transpastalowe okna, po których pozostały jedynie puste okiennice. Z
wej
ść
do najró
ż
niejszych stołówek i spelunek rozlegała si
ę
muzyka, natomiast po
chodnikach wlokły si
ę
przeró
ż
ne pijane istoty. To miejsce wygl
ą
dało jak graniczne
miasta z odległych układów gwiezdnych, posiadało charakterystyczn
ą
mieszank
ę
ludzi i innych ras oraz przestarzałych robotów. Miejsce to było sterylne a zarazem
niezmiernie brudne. Obok pojazdów repulsorowych ci
ęż
ko pracowały cztero i
sze
ś
ciono
ż
ne zwierz
ę
ta poci
ą
gowe.
Z mieszka
ń
ców, którzy pracowali dla Lommite Limited b
ą
d
ź
tych ostatnich
okradali promieniowała pogarda dla prawa, które czcili mieszka
ń
cy j
ą
dra galaktyki.
Jednak jednocze
ś
nie z nich emanowała niewolnicza harówa i bieda. Na Coruscant
istoty
ś
pieszyły si
ę
raz w t
ą
, raz w drug
ą
stron
ę
, jednak one robiły to w jakim
ś
celu.
Tutaj panowała atmosfera bezcelowo
ś
ci i
ż
ycia pełnego przypadkowych zdarze
ń
.
Istoty urodzone tutaj lub te które przybyły tu z ró
ż
nych przyczyn sprawiały wra
ż
enie
jakby zanurzyły si
ę
na wieki w otchłani. Miejscowi byli podobni do paso
ż
ytów z
najni
ż
szych poziomów Coruscant - miejsca w którym nie istniało prawo. Wydawało
si
ę
,
ż
e przyjmuj
ą
oni wszystko, co im przyszykowało
ż
ycie, zamiast wzi
ąść
swój los
we własne r
ę
ce i wykorzysta
ć
go na swoj
ą
korzy
ść
. To odkrycie Maula fascynowało i
zarazem deprymowało go. Doszedł do wniosku,
ż
e b
ę
dzie musiał bli
ż
ej przyjrze
ć
si
ę
tym sprawom.
Powietrze było ci
ęż
kie z powodu wilgoci i upału, z otaczaj
ą
cej miasto d
ż
ungli
dochodziło najró
ż
niejsze brz
ę
czenie i
ć
wierkanie, tworz
ą
ce tło d
ź
wi
ę
kowe w tym
miejscu. Maul wyczuwał naturalny bieg
ż
ycia, atak lub ucieczk
ę
, czyli nigdy
nieko
ń
cz
ą
c
ą
si
ę
walk
ę
o przetrwanie. D
ż
ungla przeniosła co
ś
z siebie na miasto.
Tutaj tak
ż
e
ż
yły istoty, które nie kr
ę
powały si
ę
polowa
ć
i zabija
ć
by ich ciała
otrzymały potrzebne wy
ż
ywienie. Takim praktykom miała przeciwdziała
ć
miejscowa
namiastka prawa, jednak pod t
ą
namiastk
ą
kryła si
ę
prymitywna moralno
ść
.
Pozwalała ona na to by przeciwnicy załatwili sobie swe sprawy bez obawy,
ż
e b
ę
d
ą
si
ę
w to mieszali stró
ż
e porz
ą
dku, s
ę
dziowie – albo jeszcze gorzej, rycerze jedi.
Marne
ż
ycie.
Maul szybko machn
ą
ł r
ę
k
ą
i złapał jakiego
ś
lataj
ą
cego owada, którego ledwie
zmie
ś
cił w dłoni. Trzepocz
ą
cy skrzydełkami stwór le
ż
ał na wpół ogłuszony na dłoni
Maula i mo
ż
e nawet na jakim
ś
prostym poziomie zastanawiał si
ę
na jakiego
drapie
ż
nika natrafił. Wszystkie sze
ść
nóg machało w powietrzu, czujki podrygiwały.
Plamy wokół oczu i ciało chronione skorup
ą
wydzielało słabe zielone
ś
wiatło.
Darth Maul przyjrzał si
ę
owadowi i potem go wypu
ś
cił umo
ż
liwiaj
ą
c mu
przył
ą
czenie si
ę
do brz
ę
cz
ą
cej masy otaczaj
ą
cej miasto.
Mistrz pokazał mu wiele miejsc, jednak Maul był zawsze pod jego
bezpo
ś
rednim nadzorem a teraz jest gdzie
ś
sam, obcy na obcej planecie. Rozmy
ś
lał
o tym czy znalazłby si
ę
kiedy
ś
na takiej planecie jak Dorvalla, je
ż
eliby mistrz nie
umo
ż
liwił mu takiego
ż
ycia jakie teraz prowadził. Wychowano go z poczuciem,
ż
e jest
wyj
ą
tkowy i on to uczucie zaakceptował. Ka
ż
de, dosy
ć
cz
ę
ste, zw
ą
tpienie samoistnie
si
ę
ulotniło i pozostał jedynie podziw.
Zostawił swoje my
ś
li i przy
ś
pieszył kroku.
Nauki Sithów pozwalały mu okre
ś
li
ć
słabe punkty charakteru lub fizycznej
kondycji wszystkich istot, które wła
ś
nie mijał. Zdecydował si
ę
polega
ć
na instynkcie
ciemnej strony mocy, który poprowadzi go tak by zako
ń
czył misj
ę
w najbardziej
korzystny sposób.
Maul zatrzymał si
ę
przed wej
ś
ciem do gło
ś
nej spelunki. Było to jedno z tych
miejsc, w których nowy przybysz od razu po wej
ś
ciu napotyka spojrzenia tutejszych
bywalców, wi
ę
c Maul wszedł bardzo szybko – wi
ę
kszo
ść
obserwuj
ą
cych zobaczyła
jedynie rozmyty cie
ń
a reszta pomy
ś
lała,
ż
e jest on tylko nast
ę
pnym robotnikiem,
który chce ukry
ć
si
ę
przed deszczem. Usiadł na siedzeniu przy barze i zaraz kiedy
pojawiła si
ę
barmanka rasy ludzkiej odwrócił od niej głow
ę
, tak by nie widziała twarzy
ukrytej pod kapturem. „Mog
ę
ci co
ś
zaproponowa
ć
, nieznajomy?”
„Czyst
ą
wod
ę
.” – warkn
ą
ł Maul.
„Rozrzutnik, nie ma co?”
Maul nieznacznie poruszył palcami w jej kierunku – „Przyniesiesz mi wod
ę
i
zostawisz mnie w spokoju.”
Umi
ęś
niona, wytatuowana kobieta dwa razy mrugn
ę
ła. – „Przynios
ę
ci wod
ę
i
zostawi
ę
w spokoju.”
Maul poszerzył swoje widzenie peryferyjne, aby mógł obserwowa
ć
dwa
s
ą
siaduj
ą
ce pomieszczenia. Wykorzystał do tego lustro nad barem,
ż
eby zobaczy
ć
to
co jego oczy nie mogły widzie
ć
a reszt
ę
spraw zostawił ciemnej stronie mocy.
Wewn
ą
trz knajpy panowała u
ś
piona atmosfera zupełnej oboj
ę
tno
ś
ci a w
powietrzu
ś
mierdział zwietrzały alkohol i cuchło tłuste jedzenie. O
ś
wietlenie było
sk
ą
pe. Robactwo ró
ż
nych wielko
ś
ci latało wokół lamp i kilka dzieci najró
ż
niejszych
ras bawiło si
ę
biegaj
ą
c naprzemian do
ś
rodka i na zewn
ą
trz. M
ęż
czy
ź
ni z kobietami
bratali si
ę
bez ogródek i skrupułów. Kapela zło
ż
ona z Bithów i grubych Ortolan
gwarantowała,
ż
e muzyka b
ę
dzie ci
ą
gle gra
ć
. Przy barze rozmawiali Weequayowie z
Ugnaughtami, Twilekowie z Gandami. Maul był jedynym Iridonianinem w knajpie,
jednak nie był tutaj jedynym przedstawicielem rasy zabrackiej. Je
ś
li niektórzy
mieszka
ń
cy, których mijał na ulicy byli łowcami, kotami manka, to ci tutaj byli nerfami
kotów na usługach tych, którzy dawali im si
ę
troch
ę
napi
ć
, pogra
ć
lub oddawa
ć
innym
rozpustom. Był tu zupełny brak dyscypliny, który budził w nim odraz
ę
. Dyscyplina
była kluczem do władzy.
Ż
elazna dyscyplina, była tym co stworzyło z niego mistrza
szermierki i wojownika. Dyscyplina umo
ż
liwiała mu pokonywanie grawitacji, a tak
ż
e
spowalnianie sensorów, by mógł porusza
ć
si
ę
niezauwa
ż
ony.
Maul wyostrzył swoje zmysły, rozszerzaj
ą
c zasi
ę
g słuchu, aby
ś
ledzi
ć
rozmowy w kantynie. Wi
ę
kszo
ść
z nich była prozaiczna, co nie było dla niego
zaskoczeniem. Obracały si
ę
głównie wokół rz
ą
du, romansów, drobnych narzeka
ń
i
przyszłych planów, które nigdy si
ę
nie spełni
ą
. A potem usłyszał słowo sabota
ż
i od
razu nadstawił uszu. Klientem, który je wypowiedział był korpulentny człowiek
siedz
ą
cy na prawo od Maula w zagł
ę
bieniu na tylnej
ś
cianie kantyny. Inny człowiek
siadł naprzeciwko niego, wysoki i o ciemnej karnacji. Obaj m
ęż
czy
ź
ni byli ubrani w
szare lekkie kombinezony, które były w standardowym wyposa
ż
eniu pracowników
Lommite Limited, ale brak pyłu z lommitu na ich włosach i ubraniach kazał
przypuszcza
ć
,
ż
e nie s
ą
górnikami.
Trzeci m
ęż
czyzna, wyprostowany i krzepki, zbli
ż
ył si
ę
do nich, kiedy Maul
obserwował ich k
ą
tem oka. Maul wzi
ą
ł łyk wody i odwrócił si
ę
łagodnie w kierunku
zagł
ę
bienia.
„Wiedziałem,
ż
e was tu znajd
ę
” – powiedział nowo przybyły.
Grubas u
ś
miechn
ą
ł si
ę
i zrobił miejsce na mi
ę
kkim siedzeniu ławki. „Wejd
ź
do
naszego biura a my zamówimy ci drinka”.
Trzeci m
ęż
czyzna usiadł, ale odmówił potrz
ą
saj
ą
c głow
ą
. „Mo
ż
e pó
ź
niej”
Pozostali dwaj wymienili zaskoczone spojrzenia. Maul czytał z ruchu warg wy
ż
szego
m
ęż
czyzny. „Je
ś
li nie pije to kroi si
ę
co
ś
powa
ż
nego”.
Trzeci m
ęż
czyzna skin
ą
ł głow
ą
. „Kierownik zwołał nadzwyczajne spotkanie.
Chce nas widzie
ć
u siebie za pół godziny”.
„Jakie
ś
pomysły o co tu mo
ż
e chodzi
ć
?” – zapytał grubas
„Na pewno chodzi o t
ą
katastrof
ę
transportowca” – domy
ś
lił si
ę
m
ęż
czyzna siedz
ą
cy
naprzeciwko.”Bruit na pewno ma sprawców”.
Maul rozpoznał to imi
ę
. Bruit był kierownikiem prac terenowych kompanii
Lommite Limited. Trzej m
ęż
czy
ź
ni nale
ż
eli prawdopodobnie do ochrony. „Tak jakby
mo
ż
na było ich o co
ś
spyta
ć
” – mówił grubas.
„To co
ś
wi
ę
cej” –powiedział trzeci m
ęż
czyzna, zni
ż
aj
ą
c głos do punktu , w
którym musiał jeszcze bardziej nadstawi
ć
ucha. „Wiadomo
ść
pochodzi od Arranta.
Chce wiedzie
ć
jak zamierzamy zareagowa
ć
”.
Grubas odwrócił si
ę
od stołu który stał na
ś
rodku zagł
ę
bienia. „No có
ż
, to tylko
kwestia czasu”.
„Powiedziałbym,
ż
e to wymaga nast
ę
pnej kolejki” –powiedział jego partner.
Maul słuchał dalej, ale jego oczy nie były ju
ż
skoncentrowane na
m
ęż
czyznach, lecz na tym co ujrzał na
ś
cianie nad zagł
ę
bieniem. Przypominało
bioluminescencyjnego owada, którego złapał wcze
ś
niej. Ten jednak
ż
e nie ruszał si
ę
ze swojego miejsca na
ś
cianie. Powód stał si
ę
oczywisty, kiedy Maul spróbował go
sondowa
ć
z pomoc
ą
Mocy. Była to nie tylko atrapa, ale tak
ż
e urz
ą
dzenie
podsłuchowe. Maul przeskanował pomieszczenie a potem odwrócił si
ę
w stron
ę
lustra. Urz
ą
dzenie nie było zbyt wyrafinowane, dowodem na to był jego du
ż
y rozmiar.
Bior
ą
c to nawet pod uwag
ę
, nie znaczyło to,
ż
e ktokolwiek podsłuchiwał ochroniarzy
musi by
ć
w kantynie. Ale Maul przypuszczał,
ż
e jednak był. Nie patrz
ą
c na niego,
skupił sw
ą
uwag
ę
na sztucznym owadzie i zbadał wszystkie zewn
ę
trzne d
ź
wi
ę
ki,
pulsuj
ą
c
ą
muzyk
ę
, dziesi
ą
tki rozmów, hałas brz
ę
cz
ą
cych szklanek napełnianych tym
czy innym trunkiem. Jak tylko przestał monitorowa
ć
stłumione brz
ę
czenie
przeka
ź
nika urz
ą
dzenia podsłuchowego, zacz
ą
ł szuka
ć
znaków osoby które si
ę
z
nim kontaktowały.
W przylegaj
ą
cym pomieszczeniu przy okr
ą
głym stole usiadł Rodianin i dwóch
Twileków pozornie zaj
ę
tych gr
ą
w Sabaka. Maul obserwował ich przez moment. Ich
gra była chaotyczna. Obserwował wyrazy ich twarzy, kiedy ochroniarze dalej
rozmawiali. Kiedy jeden z m
ęż
czyzn powiedział co
ś
ciekawego, oczy Rodaniny
rozbłysły a jego krótki ryj krzywił si
ę
w jedn
ą
stron
ę
. W tym samym czasie głowogony
Twileków drgały, a ich blade twarze nieznacznie nabierały kolorów.
Na lewym uchu Rodanina znajdował si
ę
odbiornik w kształcie kolczyka,
podczas gdy za obiorniki Twileków słu
ż
yły skórne łatki imituj
ą
ce tatua
ż
e na ich
lekku. Maul był pewien,
ż
e to tajni współpracownicy konkurenta Lommite Limited,
Intergalactic Ore. Rozpoznał Rodianina z dysku który dał mu Sidious. Mo
ż
liwe,
ż
e to
oni byli sabota
ż
ystami.
Jego oczy zwróciły si
ę
nagle w stron
ę
urz
ą
dzenia podsłuchowego i
ochroniarzy. Istoty z przyzwyczajenia zajmowali pewnie to samo miejsca co noc,
nie
ś
wiadomi,
ż
e kto
ś
mo
ż
e ich podsłuchiwa
ć
. Taki brak ostro
ż
no
ś
ci dra
ż
nił go
niezmiernie. M
ęż
czy
ź
ni jak najbardziej zasługiwali na to co przypadnie im w udziale.
Trzej ochroniarze wyszli z kantyny i skierowali si
ę
po licznych
ś
ladach, które
biegły przez g
ę
sty las. Maul
ś
ledził ich z bezpiecznej odległo
ś
ci, trzymaj
ą
c si
ę
w
cieniu kiedy w pełni wzeszedł ksi
ęż
yc Dorvalli. Id
ą
c ich
ś
ladem dotarł g
ę
sto
zaludnionej zbieraniny lichych mieszka
ń
, wiele z nich stało na palach, aby
znajdowały si
ę
powy
ż
ej kału
ż
spływaj
ą
cej wody deszczowej. Wilgotno
ść
była
uci
ąż
liwa.
Mieszkanie, które było celem trzech m
ęż
czyzn było w kształcie sze
ś
cianu i
stało na niewielkim podwy
ż
szeniu. Miało dach nachylony w ten sposób, aby kierowa
ć
wod
ę
deszczow
ą
do ferrobetonowego zbiornika. Do jedynych drzwi mieszkania
mo
ż
na było si
ę
dosta
ć
za pomoc
ą
przypominaj
ą
cych drabin
ę
schodów. Na
zabłoconym terenie przed mieszkaniem stał zaparkowany zardzewiały
ś
migacz z
p
ę
kni
ę
t
ą
przedni
ą
szyb
ą
.
Maul trzymał si
ę
blisko drzew, podczas gdy pot
ęż
nie zbudowany człowiek
odpowiedział grubemu agentowi na pukanie. „Wchod
ź
” – powiedział m
ęż
czyzna.
„Wszyscy s
ą
ju
ż
w
ś
rodku”.
Bruit. Darth Maul odczekał dopóki trzej agenci nie weszli do
ś
rodka, a potem
po
ś
piesznie wyłonił si
ę
z cienia i ustawił si
ę
pod otwartym oknem. Niezbyt
zadowolony ze swego wyboru, wszedł schylony pod dom i wspi
ą
ł si
ę
na jeden z
pali,a by wcisn
ąć
si
ę
pomi
ę
dzy belki podłogowe salonu. W pomieszczeniu na górze,
kto
ś
wlewał jaki
ś
płyn do kilku szklanek.
Maul wyci
ą
gn
ą
ł z kieszeni miniaturowe urz
ą
dzenie do nagrywania i umie
ś
cił
go od spodniej strony topornej podłogi. „A wi
ę
c w czym rzecz” – powiedział Bruit
kiedy nalewano do szklanek. „Arrant zdecydował
ż
e musimy zmieni
ć
teren gry.
Uderzymy na InteGal na Eriadu. Nasze dostawy dotr
ą
na planet
ę
, a ich nie”
Kto
ś
zagwizdał ze zdumienia. „ Czy szef zdaje sobie spraw
ę
z tego czym
ryzykuje? - przypuszczalnie ten sam m
ęż
czyzna zadał pytanie. „to doprowadzi do
otwartej wojny”.
„To odgórne polecenie Arranta” – powiedział Bruit „Bywał ju
ż
w stanie wojny.
To s
ą
jego słowa i jego przedstawienie.”
„Jego przedstawienie i nasze
ź
ródło utrzymania” – kto
ś
wskazał. „Na pewno
istniej
ą
inne sposoby rozwi
ą
zania tego problemu. A gdyby tak wysła
ć
petycj
ę
do
senatu z pro
ś
b
ą
o interwencj
ę
?”.
„Lekarstwo, które mo
ż
e by
ć
gorsze od choroby” – odpowiedział inny, ku
uciesze Maula. „Senat b
ę
dzie opó
ź
niał swołanie komitetów, którym b
ę
d
ą
przewodzi
ć
skorumpowani biurokraci. Zajmie miesi
ą
ce zanim sprawa dostanie si
ę
do s
ą
du”.
Ż
adnego senatu,
ż
adnych s
ą
dów” – powiedział Bruit. „To na razie jest
postanowione. Wszystko zale
ż
y teraz od nas.” „Wi
ę
c co stanie si
ę
na Eriadu?”
„Zdołali
ś
my odkry
ć
jakimi trasami nadprzestrzennymi podró
ż
uj
ą
statki
InterGalu. Zjawi
ą
si
ę
na szlaku Rimma 13 i planuj
ą
wyskoczy
ć
z nadprzestrzeni o 14
czasu lokalnego. Kolesie, których zatrudnili
ś
my, aby przeprowadzili ta akcj
ę
, s
ą
w
stanie obliczy
ć
dokładne współrz
ę
dne wyj
ś
cia.
„Kogo zatrudnili
ś
my?”
„Klan Tooma” – na twarzy zebranych odmalował si
ę
wyraz przera
ż
enia.
„Podrzynacze gardeł” – powiedział który
ś
.
„Wła
ś
nie” – powiedział Bruit – „Ale musimy poł
ą
czy
ć
siły,
ż
eby wykona
ć
zadanie i jak
powiedział Arrant nie szcz
ę
dzi
ć
kredytów. Wynajmuj
ą
c ich nikt nas nie b
ę
dzie
podejrzewał, a Arrant nie chce wiedzie
ć
wi
ę
cej ni
ż
jest to konieczne. Arrant chce
mie
ć
r
ę
ce czyste, podczas gdy ja b
ę
d
ę
miał powi
ą
zania. Poza tym Toma ma
ś
rodki,
ż
eby dobrze wykona
ć
t
ą
robot
ę
”.
„ I nie maj
ą
ż
adnych skrupułów”
„Czy zgodzili si
ę
na warunki?”
„Za pierwszym razem” – powiedział Bruit. „Chocia
ż
musz
ę
powiedzie
ć
,
ż
e chciałbym
zobaczy
ć
jak obie organizacje id
ą
na dno,
ż
eby kto
ś
naprawd
ę
dalekowzroczny mógł
zbudowa
ć
lepsz
ą
organizcj
ę
z ich szcz
ą
tków.” Kilka szklanek brz
ę
kn
ę
ło.
„Wi
ę
c jaka jest w tym nasza rola szefie, skoro umowa ju
ż
została zawarta?”
Bruit prychn
ą
ł. „Musimy przygotowa
ć
si
ę
na kontruderzenie InterGalu”.
Maul odkleił urz
ą
dzenie nagrywaj
ą
ce od podłogi i upu
ś
cił na ziemi
ę
pod
domem. Pozostał przez dłu
ż
sz
ą
chwil
ę
w skulonej pozycji w ciemno
ś
ci, słuchaj
ą
c
odgłosów odległych
ś
miechów bzyczenia owadów. A potem powrócił my
ś
lami do
Coruscant i pytania jego mistrza, które mu zadał odno
ś
nie podwójnego ostrza miecza
ś
wietlnego.
Du
ż
e znaczenie ma dla mnie, aby móc atakowa
ć
oboma ko
ń
cami,
odpowiedział Maul. Jego mistrz powiedział z aprobat
ą
, musisz o tym pami
ę
ta
ć
kiedy
b
ę
dziesz na Dorvalli.
Maul si
ę
gn
ą
ł pod swoja szat
ę
, i odpi
ą
ł długi cylinder od pasa. Jeden koniec a
potem drugi, powiedział sobie Maul. Oba, aby osi
ą
gn
ąć
ten sam efekt.
Maul poczekał a
ż
ksi
ęż
yc znikł za horyzontem, zanim poszedł do głównej
siedziby Lommite Limited w bazie na skarpie. Przypadki sabota
ż
u sprawiły,
ż
e cały
kompleks budynków był postawiony w stan najwy
ż
szej gotowo
ś
ci. Uzbrojeni
wartownicy, niektórzy z bestiami na smyczy patrolowali teren, a pot
ęż
ne reflektory
rzucały okr
ę
gi jaskrawego
ś
wiatła nad rozległymi obszarami. Wszystko otaczał
pi
ę
ciometrowy podł
ą
czony do pr
ą
du o wysokim napi
ę
ciu płot.
Maul sp
ę
dził godzin
ę
na analizowaniu ruchów stra
ż
ników, cz
ę
stotliwo
ś
ci
przeczesywania terenu przez reflektory, otaczaj
ą
cy płot i lasery wykrywaczy ruchu
które pokrywały siatk
ą
rozległy trawnik za ogrodzeniem. Był pewien
ż
e kamery na
podczerwie
ń
skanowały obszar, ale niewiele mógł z tym zrobi
ć
bez zostawiania
ś
ladów. Robot badawczy byłby w stanie mu powiedzie
ć
wszystko co chciał wiedzie
ć
.,
ale nie było na to czasu i chciał zrobi
ć
to osobi
ś
cie. Aby sprawdzi
ć
przypuszczenie,
ż
e detektory nacisku zostały zainstalowane w ziemi, u
ż
ył Mocy aby wrzuci
ć
kamienie
nad płotem. Kiedy uderzyły w okre
ś
lone miejsca na trawniku, czekał na reakcj
ę
, ale
stra
ż
nicy stoj
ą
cy przy bramie wej
ś
ciowej dalej zajmowali si
ę
swoimi sprawami.
Zadowolony,
ż
e potwierdził swoje wcze
ś
niejsze przypuszczenia, zrzucił
płaszcz i przeskoczył nad ogrodzeniem, l
ą
duj
ą
c dokładnie w miejscach, które
uderzyły kamienie. Potem zacz
ą
ł skaka
ć
w ró
ż
ne strony, co doprowadziło go
ostatecznie pod
ś
ciany budynku dyrektora, poruszaj
ą
c si
ę
przy okazji z tak
ą
du
żą
pr
ę
dko
ś
ci
ą
,
ż
e gdyby pozostały jakiekolwiek nagrania nie ukazałyby go dopóki nie
pu
ś
ciliby ta
ś
my w zwolnionym tempie.
Dobiegł do jednych drzwi i stwierdził,
ż
e s
ą
zamkni
ę
te, wi
ę
c zacz
ą
ł okr
ąż
a
ć
budynek, próbuj
ą
c otworzy
ć
inne drzwi i okna, wszystkie jednak były zamkni
ę
te.
B
ę
d
ą
c jeszcze na trawniku sprawdził dach budynku pod k
ą
tem obecno
ś
ci
czujników ruchu i nacisku. Kiedy wskoczyl na gór
ę
, jego oczom ukazała si
ę
przestrze
ń
wpypelniona bateriami słonecznymi, oknami w suficie i rurami
chłodniczymi. Podszedł do najbli
ż
szego okna i zapalił miecz
ś
wietlny. Miał ju
ż
uderzy
ć
ostrzem w okna z transpastali, jednak nie zrobił tego. Zamiast tego przyjrzał
si
ę
badawczo oknu. W transpastali umieszczone były ła
ń
cuchy geowłókien, które
odł
ą
czone, wł
ą
czyłyby alarm.
Zgasił ostrze, przyczepił z powrotem miecz
ś
wietlny i usiadł by pomy
ś
le
ć
. Było
mało prawdopodobne,
ż
e centralny komputer Lommite Limited był jednostk
ą
niezale
ż
n
ą
. Musiał by
ć
jaki
ś
sposób dostania si
ę
do niego od zewn
ą
trz. Bruit
posiadał zdalny dost
ę
p. Maul zbeształ si
ę
w my
ś
lach,
ż
e nie wpadł na to wcze
ś
niej.
Ale nie było jeszcze za pó
ź
no by zlikwidowa
ć
to przeoczenie. Maul powrócił do
mieszkania Bruit tu
ż
przed wschodem sło
ń
ca. W odró
ż
nieniu do kwatery głównej,
dom na palch nie miał
ż
adnej ochrony. Kierownik prac terenowych nie miał wrogów,
albo si
ę
nimi nie przejmował. Mo
ż
liwe,
ż
e Bruit akceptował swój los, pomy
ś
lał Maul.
W ka
ż
dym wypadku, mało go to obchodziło.
Okr
ąż
ył dom, czasami opieraj
ą
c si
ę
o parapet, aby zajrze
ć
do
ś
rodka. Bruit
le
ż
ał w pokoju na na szczycie łó
ż
ka, wystaj
ą
c do połowy spod moskitiery, która miała
chroni
ć
go przed nocnymi owadami, chc
ą
cymi napi
ć
si
ę
jego krwi. Był w ubraniu,
chrapał i był pijany w trupa. Na stole obok łó
ż
ka stała opró
ż
niona do połowy butelka
brandy.
Maul zacisn
ą
ł z
ę
by. Wi
ę
cej braku ostro
ż
no
ś
ci i dyscypliny. Nie był wstanie
odczuwa
ć
ż
adnego współczucia w stosunku do m
ęż
czyzny. Słabi powinni by
ć
usuni
ę
ci.
Maul wszedł przez niezamkni
ę
te drzwi i przeskanował pokój wej
ś
ciowy. Bruit
był człowiekiem, maj
ą
cym troch
ę
doczesnych dóbr, ale nie był te
ż
szczególnie
ostro
ż
nym człowiekiem. Jego mieszkanie wydawało si
ę
tak samo chaotyczne jak
jego
ż
ycie. Ograniczona przestrze
ń
pachniała zepsutym jedzeniem i pyłem z lommitu
pokrywaj
ą
cej prawie ka
ż
d
ą
płask
ą
powierzchni
ę
. Woda kapała z ciekn
ą
cego kranu,
który łatwo mo
ż
na było naprawi
ć
. Paj
ę
czaki uplotły idealne sieci we wszystkich
czterech rogach pokoju. Maul szukał komputera osobistego Bruita i znalazł go w
sypialni. Było to przeno
ś
ne urz
ą
dzenie nie wi
ę
ksze od ludzkiej dłoni. Wł
ą
czył
urz
ą
dzenie. Ekran kontrolny obudził si
ę
do
ż
ycia i pokazało si
ę
menu. Tylko kilka
chwil zabrało mu znalezienie
ś
ci
ę
zki do centralnego komputera Lommite Limited, ale
po raz drugi tego wieczoru zorientował si
ę
,
ż
e ma odci
ę
ty dost
ę
p.
Komputer
żą
dał zeskanowania odcisków palców Bruita. Maul byłby w stanie
włama
ć
si
ę
do centralnego komputera ale nie bez zostawienia widocznych
ś
ladów
obecno
ś
ci. To co jest zrobione w tajemnicy ma wielk
ą
moc, powiedział jego Mistrz.
Maul spojrzał na Bruita. Skanuj
ą
c jego lew
ą
r
ę
k
ę
, spowodował,
ż
e m
ęż
czyzna
obrócił si
ę
na plecy. Zrodzony z niespokojnego snu, przeci
ą
gły j
ę
k uciekł z człowieka.
Maul sprawił,
ż
e prawa r
ę
k
ą
Bruita pow
ę
drowała do góry, nadgarstek si
ę
zgi
ą
ł a dło
ń
obróciła. Potem ostro
ż
nie podstawił komputer do dłoni Bruita, ułatwiaj
ą
c łagodny
kontakt rozło
ż
onych palców w wy
ś
wietlaczem. Kiedy maszyna przyj
ę
ła
potwierdzenie, Maul opu
ś
cił rami
ę
Bruita i odwrócił go z powrotem na swoj
ą
stron
ę
.
Do czasu, kiedy Maul opu
ś
cił sypialni
ę
, katalogi z bazy danych ukazały si
ę
na
ekranie. Maul zaznaczył pliki odnosz
ą
ce si
ę
do najbli
ż
szej dostawy na Eriadu i
otworzył je.
Kantyna była o
ż
ywiona ruchem w czasie pory obiadowej, kiedy Darth Maul
wemkn
ą
ł si
ę
przez przej
ś
cie i zaj
ą
ł miejsce przy stole na rogu w mniejszym
pomieszczeniu. Na zewn
ą
trz przygn
ę
biaj
ą
ca ulewa zalewała miasteczko. Miał na
głowie ciekn
ą
cy kaptur i odseparował si
ę
od tłumu, ignoruj
ą
c ukradkowe spojrzenia,
których stał si
ę
obiektem.
Dwaj ochroniarze Lommite Limited zajmowali swoje stałe miejsca, karmi
ą
c si
ę
tłustym jedzeniem i gadaj
ą
c z pełnymi ustami. Niedaleko miejsca gdzie siedział Maul,
Rodianin i dwóch Twileków, których zidentyfikowawał poprzedniego wieczoru jako
agentów Intergalactic Ore zgromadziło si
ę
wokół stołu do gry. Wkrótce potem
doł
ą
czyła do nich ciemnowłosa kobieta, która poło
ż
yła kilka kredytów na stół i
doł
ą
czyła do gry w sabaka. Maul rozpoznał bi
ż
uteri
ę
która zdobiła ucho kobiety jako
nadajnik.
Czekał z działaniem dopóki ich czwórka była zaj
ę
ta podsłuchiwaniem
rozmowy agentów. A potem delikatnym ruchem r
ę
ki, działaj
ą
c za po
ś
rednictwem
Mocy sprawił,
ż
e urz
ą
dzenie podsłuchowe odpadło od
ś
ciany w zagł
ę
bieniu,
przeleciało ze
ś
wistem do małego pomieszczenia i zapłon
ę
ło na
ś
rodku stołu do gry.
Rodianin odchylił si
ę
do tyłu zaskoczony, najwyra
ź
niej nie zdaj
ą
c sobie
sprawy,
ż
e sztuczna pluskwa jest ich własnym urz
ą
dzeniem. „Do gry doł
ą
czył nowy
gracz”. Jeden z Twileków podniósł dło na wysoko
ść
łokcia. „Nie na długo”.
Dło
ń
Twileka o długich paznokciach była w połowie drogi aby rozgnie
ść
owada, kiedy ludzka kobieta złapała go za nadgarstek i zdołała zapobiec uderzeniu.
„Chwila” – szepn
ę
ła w napi
ę
ciu – „Słyszałam twój głos”
„To dlatego,
ż
e co
ś
powiedziałem” – powiedział Twilek
„W mojej słuchawce” – powiedziała kobieta dyskretnie wskazuj
ą
c- „A teraz słysz
ę
swój głos” „Słysz
ę
twój głos” – powiedział Rodianin zmieszany.
„Co jest do…”
Twilek
ś
ciszył troch
ę
głos, i wszyscy czterej agenci odchylili si
ę
do tyłu w
swoich drewnianych krzesłach, wpatruj
ą
c si
ę
ze zdumieniem w urz
ą
dzenie
podsłuchowe.
„To nasze” powiedziała w ko
ń
cu kobieta
Rodianin spojrzał na ni
ą
. „Co ono tu robi?” – Maul przywołał Moc aby poruszy
ć
pluskw
ą
.
„Porusza si
ę
, oto co robi” powiedział jeden z Twileków ze strapieniem.
Spojrzał ponad ramieniem na zaj
ę
tych rozmow
ą
ochroniarzy a potem na swoich
pobratymców.
Maul aktywował zdaln
ą
kontrol
ę
któr
ą
dostroił do cz
ę
stotliwo
ś
ci przeka
ź
nika
owada.
„Ta wiadomo
ść
pochodzi prosto od klanu Tooma” pluskwa przesłała do
słuchawek i przeka
ź
ników konspiratorów, ka
ż
dy z nich słuchał z szeroko otwartymi
oczami.
„A oto co zrobimy. Arrant zdecydował zrobi
ć
ruch przeciwko dostawom
InterGalactic Ore.
Ż
adnych petycji do senatu. Wywoła regularn
ą
wojn
ę
. Tyle zostało
postanowione.” Pochłoni
ę
ta tym co słuchała, kobieta przycisn
ę
ła palcem
wskazuj
ą
cym słuchawk
ę
do ucha aby lepiej słysze
ć
.
„Klan Tooma zna sposób, aby wyleczy
ć
t
ę
chorob
ę
. InterGal mo
ż
e przenie
ść
plac gry wynajmuj
ą
c nas aby uderzy
ć
na Eriadu. My jako Klan Tooma
ż
yczymy sobie
zobaczy
ć
upadek LL. Kto
ś
z wizj
ą
mógłby zbudowac lepsz
ą
organizacj
ę
na jej
ruinach.
„Udało nam si
ę
odkry
ć
szlak nadprzestrzenny jakim b
ę
d
ą
podró
ż
owa
ć
statki
Lommite Limited na Eriadu, i dokładne współrz
ę
dne wyj
ś
cia z nadprzestrzeni. Zjawi
ą
si
ę
na szlaku Grimma 18 i planuj
ą
wyj
ść
z nadprzestrzeni o 1300, czasu lokalnego
Eriadu.”
„Byli
ś
my ju
ż
w stanie wojny. To nasz chleb powszedni. Mo
ż
emy interweniowa
ć
i przeprowadzi
ć
uderzenie. Tooma maj
ą
ś
rodki,
ż
eby dobrze wykona
ć
t
ą
robot
ę
. Nikt
nie b
ę
dzie nas podejrzewał. Nie b
ę
dziemy mieli
ż
adnych skrupułów.”
„Aby zebra
ć
potrzebn
ą
ekip
ę
, b
ę
dziecie musieli wyda
ć
troch
ę
kredytów.
Skontaktujcie si
ę
z nami”. Maul sp
ę
dził cały ranek podrabiaj
ą
c nagranie, które zrobił
podczas spotkania w mieszkaniu Bruita, oraz modyfikuj
ą
c i zamieniaj
ą
c zdania, aby
wygl
ą
dały tak jakby wypowiedziała je jedna osoba. W rezultacie wyszło tak jak
zamierzał. Czworo agentów dalej wpatrywało si
ę
w pluskw
ę
, któr
ą
sami zainstalowali.
Usta kobiety były delikatnie uchylone, a głowonogi Twileków si
ę
trz
ę
sły.
Maul z zadowoleniem usłyszał jak Rodianin mówi „To musi dotrze
ć
na sam
ą
gór
ę
i mówi
ę
teraz powa
ż
nie”.
Klan Tooma ma motto. „Zapła
ć
cie nam wystarczaj
ą
co duzo a zrujnujemy całe
ś
wiaty”.
Wyruszyli w drog
ę
jak legalni ratownicy, u
ż
ywaj
ą
c pot
ęż
nego Interdictora
ż
eby
wydosta
ć
statki, które utkn
ę
ły w nadprzestrzeni. Na
ś
laduj
ą
c efekt cienia
grawitacyjnego, Inderdictor posiadał zdolno
ść
wydostania zagro
ż
onych statków z
powrotem do zwykłej przestrzeni. Podczas gdy nagroda za tak
ą
prac
ę
była poka
ź
na,
nigdy nie była wystarczaj
ą
co poka
ź
na, aby zaspokoi
ć
ż
yczenia Klanu, a z biegiem
kilku lat, grupa rozpocz
ę
ła karier
ę
jako piraci, anga
ż
uj
ą
c Interdictor przeciwko
statkom pasa
ż
erskim i dostawczym, albo pozwalaj
ą
c si
ę
wynaj
ąć
kryminalnym
organizacjom mieszaj
ą
c si
ę
w dostawy przyprawy albo innych cennych towarów.
Jednak
ż
e w odró
ż
nieniu od Huttów i Czarnego Sło
ń
ca, który r
ę
czyli za siebie
honorem i warunkami umowy, klan Tooma kierował si
ę
wył
ą
cznie ch
ę
ci
ą
zysku. Jako
mała ekipa, nie mogli sobie pozwoli
ć
na luksus wykonywania zlece
ń
z szacunku dla
jakie
ś
mglistej etyki, która uczyniłaby ich wyrzutkami nawet w
ś
ród własnej rasy.
Zgromadzony w podziemnej bazie daleko w północnych niezaludnionych
pustkowiach, klan otrzymywał regularne płace zarówno od Lommite Limited jak i
InterGalactic Ore za zapewnienie bezpiecze
ń
stwa ich transportowcom i barkom
kruszcowym. Klan przeznaczył wi
ę
kszo
ść
funduszy aby przekupi
ć
dowódców
Ochotniczego Korpusu Kosmicznego Dorvalli zapewniaj
ą
c sobie bezpiecze
ń
stwo
własne klanu i obietnic
ę
,
ż
e klan powstrzyma si
ę
od działa
ń
w sektorze Vivenda.
Poniewa
ż
Eriadu znajdowało si
ę
poza sektorem, i nie wspominaj
ą
c o tym,
ż
e
byli ju
ż
opłacani przez InterGalactic Ore, klan przyj
ą
ł hojn
ą
ofert
ę
Lommite Limited w
kredytach Republiki za wykonanie drobnego sabota
ż
u. InterGalactic musiałoby po
prostu zrozumie
ć
,
ż
e istota ich umowy z klanem Tooma si
ę
zmieniła. Co wi
ę
cej,
kontrakt z LL nie wykluczał mo
ż
liwo
ś
ci wej
ś
cia w podobn
ą
umow
ę
z InterGalem po
operacji na Eriadu. W zasadzie, klan zamierzał skontaktowa
ć
si
ę
z InterGalem, aby
to zasugerowa
ć
.
Nikt z klanu nie spodziewał si
ę
,
ż
e InterGalactic skontaktuje si
ę
z nimi przed
Eriadu.
Weequay o skórzanej twarzy, Nort Toom sam odebrał transmisj
ę
od
CabaZana, szefa ochrony InterGalactic Ore. Klan składał si
ę
głównie z Weequayów i
Niktohumanoidów, ale Aqualishowie, Abyssini, Barabelowi i Gammoreania tak
ż
e
nale
ż
eli do tej mieszanki. „Chciałbym przedyskutowa
ć
ostatnio zło
ż
on
ą
przez was
ofert
ę
”. Tak zacz
ą
ł si
ę
holoprzekaz CabaZana. Był wygl
ą
daj
ą
cym prawie jak człowiek
Falleenem, krzepkim i zielonoskórym.
„Nasz
ą
ostatni
ą
ofert
ę
,” powiedział Nort Toom ostro
ż
nie
„T
ą
o zniszczeniu statków Lommite Limited przy Eriadu.
Gł
ę
boko osadzone oczy Tooma były rozdarte pomi
ę
dzy holoprojektor i
jednego z jego wspólników, który stał obok. „A , ta oferta. Mamy tak du
ż
o operacji w
toku,
ż
e czasami trudno nad
ąż
y
ć
”
„Miło słysze
ć
,
ż
e interes si
ę
kr
ę
ci” rzekł CabaZan niszczerze. „Mam wra
ż
enie,
ż
e b
ę
dzie si
ę
kr
ę
cił jeszcze lepiej”.
Falleen przeszedł od razu do rzeczy. „Oferujemy sto tysi
ę
cy republika
ń
skich
kredytów jako zapłat
ę
”.
Toom starał si
ę
nie okaza
ć
zadowolenia. Oferta opiewała na dwa razy wi
ę
cej
ni
ż
zapłacił Patch Bruit. „B
ę
dziesz musiał podnie
ść
stawk
ę
do dwustu tysi
ę
cy.”
CabaZan potrz
ą
sn
ą
ł bezwłos
ą
głow
ą
. „Mo
ż
emy da
ć
sto pi
ęć
dzisi
ą
t, je
ż
eli
gwarntujecie rezultaty.”
„Zgoda,” – powiedział Toom. Kiedy zobaczymy,
ż
e kredyty zostały przelane,
poczynimy niezb
ę
dne przygotowania.” CabaZan wydawał si
ę
mie
ć
w
ą
tpliwo
ś
ci.
„Jeste
ś
cie pewni co do koordynatów wyj
ś
cia statków LL i czasu przybycia na Eriadu.
„Mo
ż
e powinni
ś
my sprawdzi
ć
to jeszcze raz” – powiedział Toom.
„Mówicie,
ż
e Rimma 18, o 1300 czasu lokalnego Eriadu dopóki co
ś
si
ę
nie
zmieni”.
„Tylko na lepsze” – powiedział Toom głosem dodaj
ą
cym otuchu – „Tylko na
lepsze”.
„I zrobicie to tak,
ż
eby wygl
ą
dało na wypadek. To prawdopodobnie najlepsze
rozwi
ą
zanie, nie s
ą
dzisz?”
„Nie chcemy,
ż
eby wyszło na jaw,
ż
e InterGalactic jest w to zamieszana.
Upewnimy si
ę
,
ż
e tak b
ę
dzie”.
Toom wył
ą
czył holoprojektor i odchylił si
ę
do tyłu na krze
ś
le zakładaj
ą
c r
ę
ce
na głow
ę
.
„My
ś
lisz,
ż
e wiedz
ą
,
ż
e wynaj
ę
ło nas ju
ż
LL?” –spytał z niedowierzaniem jego
wspólnik. „Według mnie nie”
„Intergalactic oferuje trzy razy wi
ę
cej ni
ż
Lommite. Czy zwrócimy pieni
ą
dze
Bruitowi?”
Toom pochylił si
ę
do przodu z determinacj
ą
w oczach. „Nie widz
ę
ku temu
ż
adnego powodu. Musimy si
ę
upewni
ć
tylko,
ż
e wykonamy oba kontrakty.”
Wyszczerzył z
ę
by w u
ś
miechu. „Musz
ę
przyzna
ć
,
ż
e to naprawd
ę
nieczysta gra”
„Masz na my
ś
li..”
„Wła
ś
nie. Zniszczymy wszystkie statki”
Eriadu było rozwijaj
ą
cym si
ę
ś
wiatem w systemach zewn
ę
trznych. Poło
ż
one w
pobli
ż
u skrzy
ż
owania Handlowego Szlaku Rrimma i Hydia
ń
skiej Drogi, wykazowało
dzikie po
ś
wi
ę
cenie si
ę
przemysłowi w nadziei stania si
ę
najwa
ż
niejsz
ą
planet
ą
w
sektorze. Aby tak si
ę
stało Eriadu rozwin
ę
ło nawet drobne przedsi
ę
biorstwo budowy
statków, których wła
ś
cicielami i zarazem prowadz
ą
cymi byli dalecy kuzyni
Najwy
ż
szego Kanclerza Valorum, który przewodził Galaktycznemu Senatowi na
Coruscant.
Orbitalne stocznie Eriadu bladły w porównaniu do tych na Korelii albo na Kuat,
ale w
ś
ród mniejszych stoczni, Eriadu była drug
ą
zaraz za Sluis Van i poza głównymi
szlakami handlowymi.
Gubernator Eriadu zrobił wiele aby ułatwi
ć
rozkwitaj
ą
ce partnerstwo pomi
ę
dzy
Eriadu i Dorvall
ą
podkre
ś
laj
ą
c bezsensowno
ść
importu lommitu przez Eriadu z
ś
rodkowej cz
ęś
ci galaktyki podczas gdy Dorvalla była praktycznie kosmicznym
s
ą
siadem. Ilo
ś
ci kruszca potrzebne firmom Eriadu Manufacturing i Valorum Shipping
były tak du
ż
e,
ż
e nie tylko LL ale i InterGal ledwo radziły sobie ze swoimi
zamówieniami, ale Gubernator Tarkin nie widział w tym
ż
adnego problemu. Nalegał
aby nie organizowa
ć
konkursu, ale to wszystko co zrobił. Tarkin był nawet
wiadomo
ś
ciach, kiedy mówił,
ż
e kompania, która zdob
ę
dzie lukratywny kontrakt
b
ę
dzie prawdopodobnie zdolna przej
ąć
finansowo przegranego.
Tarkin zorganizował dla jednego z orbitalnych habitatów ceremoni
ę
, aby
zatwierdzi
ć
potencjalne partnerstwo, ze wszystkimi głownymi graczami a wi
ę
c:
Jurnela Arranta i jego odpowiednika z InterGalactic, oficerów wykonawczych Eriadu
Manufacturing i Valorum Shipping, wiele osobisto
ś
ci ze
ś
wiata biznesu, którzy mieli
skorzysta
ć
z nowego partnerstwa i oczywi
ś
cie Tarkin, reprezentuj
ą
cy polityczne
interesy Eriadu. Zgromadzili si
ę
, w najlepszych szatach i tunikach, na promenadzie
orbitalnej stoczni, oczekuj
ą
c przybycia transportów kruszca z LL i Intergalactic.
Oddzielne floty miały przyby
ć
z ró
ż
nic
ą
godziny, czasu lokalnego.
„Jestem pewien,
ż
e b
ę
dzie to pomy
ś
lny dzie
ń
dla ka
ż
dego z nas” –powiedział
gubernator Arrantowi i szefowi Eriadu Manufacturing. Tarkin był szczupłym
m
ęż
czyzn
ą
, z bystrym umysłem i z gwałtownym temperament. Stał sztywno niczym
wojskowy oficer, a jego niebieskie oczy nie zdradzały ani poczucia humoru ani
empatii.
„Powiedz mi Arrancie” – powiedział oficer wykonawczy – „Czy przewidujesz,
kiedy Lommite Limited b
ę
dzie w stanie na własn
ą
r
ę
k
ę
dostarczy
ć
wystarczaj
ą
co
kruszca ile planujemy kupi
ć
w najbli
ż
szej przyszło
ś
ci?”
„Oczywi
ś
cie” – odpowiedział pewny siebie Arrant. „To tylko kwestia
rozszerzenia operacji.” Odwrócił si
ę
i przyci
ą
gn
ą
ł do siebie Patcha Bruita. „Bruit jest
naszym nadzorc
ą
terenowym i nie tylko. Wła
ś
nie powiadomił mnie o bogatych
ź
ródłach, niecałe sto kilometrów od naszyej obecnej siedziby głównej.
Bruit powikał głow
ą
. „Nasze ekipy badawcze” – zacz
ą
ł mówi
ć
, kiedy jeden z
agentów mu przerwał. „Szefie, przepraszam,
ż
e si
ę
wtr
ą
cam, ale musimy
porozmawia
ć
na osobno
ś
ci.
Arrant patrzył z obaw
ą
, kiedy Buit odszedł.
„O co chodzi?” – Bruit za
żą
dał odpowiedzi kiedy on i jego ochroniarz byli na
osobno
ś
ci.
„Co
ś
wyrwało barki z nadprzestrzeni niedaleko punktu ich wyj
ś
cia. Nie znamy
przyczyny. To mogło mie
ć
zwi
ą
zek z ich silnikami nad
ś
wietlnymi a mo
ż
e jaki
ś
nieoznaczony cie
ń
grawitacyjny.”
Bruit usłyszał jak wszyscy za nim wstrzymali powietrze. Kiedy si
ę
odwrócił,
uwaga ka
ż
dego była skupiona nadu
ż
yci ekranach, które pokazywały widok ze stoczni
orbitalnych. W pewnej odległo
ś
ci od stoczni, gwiezdne barki powracały do normalnej
przestrzeni. „Bruit, czy to s
ą
nasze jednostki?” – spytał Arrant z najwy
ż
sz
ą
trosk
ą
.
„Tak, ale musiał by
ć
dobry powód ich wczesnego przylotu”.
„To bardzo nieoczekiwane” zaznaczył Tarkin – „Bardzo nieoczekiwane”
Wystrojony tłum wstrzymał oddech raz jeszcze. Bruit obserwował w szoku jak
druga grupa statków zaczyna wychodzi
ć
z nadprzestrzeni.
„InterGalactic” powiedział z niedowierzaniem jego ochroniarz. „Zderz
ą
si
ę
ze
sob
ą
!” – powiedział kto
ś
.
„Bruit!” – krzykn
ą
ł Arrant, kiedy kolor odpłyn
ą
ł z jego twarzy – „Zrób co
ś
!”
Ale Bruit tylko odwrócił wzrok.
Krzyki i płacze, j
ę
ki i szlochy, migotanie
ś
wiatła eksplozji odbijaj
ą
cego si
ę
w
wypolerowanej podłodze i alejach pokładowych habitatu ukazały mu wszystko co
chciał wiedzie
ć
. Barki LL i InterGalu były na kursie kolizyjnym. Bez patrzenia Bruit był
w stanie zobaczy
ć
kruszec lommit wypływaj
ą
cy strumieniami przez p
ę
kni
ę
te kadłuby,
doprowadzaj
ą
c lokaln
ą
przestrze
ń
do biało
ś
ci tak jak topniej
ą
cy gniew, który kipiał za
ciasno zamkni
ę
tymi powiekami Bruita.
„Klan Toma” – warkn
ą
ł do jednego z ochroniarzy. „Przechytrzyli nas”. Kto
ś
zderzył si
ę
z Bruitem z tyłu. To był Jurnel Arrant wycofuj
ą
cy si
ę
od ekranów
zdr
ę
twiały ze strachu.
„Jeste
ś
my zrujnowani” –mamrotał. „Jeste
ś
my zrujnowani.”
Bruit wrócił do siebie potrz
ą
saj
ą
c głow
ą
i poło
ż
ył dłonie na ramionach ochroniarza.
„Wy
ś
lij wiadomo
ść
do CabyZana z InterGalactic” –rozkazał. „Powiedz mu,
ż
e musimy
si
ę
spotka
ć
tak szybko jak si
ę
da.”
Niepozornie zainstalowane urz
ą
dzenie podsłuchowe było idealn
ą
kopi
ą
ognistego blichtru. Było osadzone pomi
ę
dzy Bruitem i Cab
ą
Zanem na niskim stole w
pokoju Bruita, powtarzaj
ą
c swoj
ą
ś
piewk
ę
. „A oto co zrobimy. Arrant zdecydował
podj
ąć
kroki przeciwko dostawom InterGalactic.
Ż
adnych petycji do senatu. Wywoła
regularn
ą
wojn
ę
. To zostało ju
ż
postanowione…”
CabaZan podrapał si
ę
po łysej głowie. „Dziwne. To prawie brzmi jak twój głos.”
Bruit zacisn
ą
ł powieki, potem je otworzył i spojrzał Falleenowi w oczy.
Poniewa
ż
pomijaj
ą
c zniekształcenia, to mój głos. Wypowiedziałem wi
ę
kszo
ść
tych
słów w tym pokoju.”
CabaZan zmarszczył czoło. „Nie rozumiem.”
„To była odprawa moich ludzi na temat planu dotycz
ą
cego statków InterGalu
na Eriadu. Kto
ś
nagrał rozmow
ę
”. „Który
ś
z twoich ludzi?”
Bruit potrz
ą
sn
ą
ł głow
ą
niepokojem. „Nie wiem”
„Wi
ę
c który
ś
z członków klanu Tooma.”
Bruit zagryzł doln
ą
warg
ę
. „ Wi
ę
c sk
ą
d potrzeba zmiany nagrania i
przedstawienia dla twoich ludzi w kantynie? Poza tym nie ma sposobu, aby klan
Toooma zdołał uzyska
ć
dost
ę
p do bazy danych LL i zdoby
ć
współrz
ę
dne wyj
ś
cia
naszych statków. Nie s
ą
na tyle rozgarni
ę
ci. To musiał by
ć
który
ś
z twoich ludzi.”
„Nie s
ą
na tyle m
ą
drzy” – powiedział CabaZan – „Albo tak pracowici. Nie
wiedzieliby
ś
my nic o waszych planach gdyby nie podsłuch”. Bruit
ś
ciszył urz
ą
dzenie
podsłuchowe i poruszył szcz
ę
k
ą
w strapieniu. „Dowiem si
ę
po
ź
niej kto za tym stoi.
Jak tylko policz
ę
si
ę
z klanem Tooma.”
CabaZan zmru
ż
ył oczy. „ Zrobili głupców z nas obu, Bruit. Je
ś
li planujesz
odwet, chce mie
ć
w tym swój udział.
Ukryty pod usytuowanym na palach mieszkaniu, Darth Maul u
ś
miechn
ą
ł si
ę
do
siebie, zeskoczył na ziemi
ę
i po
ś
pieszył w stron
ę
ciemno
ś
ci.
Maul nigdy nie w
ą
tpił,
ż
e klan Tooma wejdzie w układy z obiema górniczymi
kompaniami. Wiedział tak
ż
e,
ż
e nie b
ę
dzie w stanie wypełni
ć
swojej obietnicy
zniszczenia statków. To dlatego nie musiał wybiera
ć
si
ę
na Eriadu, aby by
ć
ś
wiadkiem karambolu statków. Zamiast tego sp
ę
dził czas na obserwacji członków
klanu Tooma likwiduj
ą
cych i opuszczaj
ą
cych baz
ę
na Dorvalli. Wnioskuj
ą
c
prawidłowo,
ż
e ich zdrada zjednoczy LL i InterGal przeciwko nim, jeszcze szybciej
najemnicy zdecydowali si
ę
uciec kiedy jeszcze mogli. Maul
ś
ledził ich do Riomy,
małego, pokrytego lodem
ś
wiata jeszcze gł
ę
biej w systemie Dorvalla, gdzie klan
zdołał utworzy
ć
ju
ż
tajna baz
ę
.
Bystrzejsza grupa ludzi wyj
ę
tych spod prawa zdecydowałaby si
ę
na
pozostawienie jak najwi
ę
kszej odległo
ś
ci mi
ę
dzy nimi a Dorvall
ą
. Ale by
ć
mo
ż
e klan
Tooma był przekonany,
ż
e nawet poł
ą
czone siły Lommite Limited i InterGalactic Ore
nie b
ę
d
ą
dla nich zagro
ż
eniem. Wi
ę
c nast
ę
pnie kolejnym zadaniem Maula było
upewnienie si
ę
,
ż
e Bruit pozna lokalizacj
ę
bazy na Romie podkładaj
ą
c dowody w
byłej bazie klanu.
Maul sp
ę
dził cały dzie
ń
w lodowatych temperaturach i w
ś
ród wiej
ą
cych
wiatrów, czekaj
ą
c na przybycie Bruita i jego ludzi. Uzbrojeni w blastery i asortyment
jeszcze pot
ęż
niejszych broni pomkn
ę
li z promów, które zabrały ich z równika Dorvalli
i przypu
ś
cili szturm na podziemn
ą
baz
ę
.
Towarzyszył im Falleen i kilku obcych, którzy przed nim odpowiadali,
wł
ą
czaj
ą
c w to czterech sabota
ż
ystów, których maul odkrył w kantynie.
Sfrustrowani znajduj
ą
c baz
ę
opuszczon
ą
, zacz
ę
li szuka
ć
wskazówek
dotycz
ą
cych miejsca pobytu najemników. Przez dłu
ż
szy czas Maul był przekonany,
ż
e musi wtr
ą
ci
ć
si
ę
w ich marne poszukiwania i wsadzi
ć
im nosy w dowody, które tak
artystycznie zasiał. Ale ostatecznie odkryli je sami. Maul był w swoim statku, kiedy
Bruit i reszta wrócili na prom i wystartowali. Przypuszczalnie na Riome. My
ś
l o
zbli
ż
aj
ą
cych si
ę
zmaganiach dodała mu sił. Wizja uczestniczenia w nich przyprawiała
go o dreszcz.
Riome wyłoniła si
ę
biała jak
ś
mier
ć
w czerni kosmosu.
W swoim mniejszym i szybszym statku, Maul przybył na miejsce przed
mieszanym składem pseudo-m
ś
cicieli Bruita. Jego statek płyn
ą
ł nad pokryta
ś
niegiem ziemia, mkn
ą
c nad rozci
ą
gaj
ą
cymi si
ę
w dolu wzgórzami, okr
ąż
aj
ą
c brzeg
niespokojnego szarego morza usiane wyspami urwistych lodowców. Maul nie widział
ani
ś
ladu Interdictora klanu na orbicie i zało
ż
ył,
ż
e najemnicy ukryli go w polu asteroid
otaczaj
ą
cych pier
ś
cieniem Riom
ę
.
Na zało
ż
enie bazy, najemnicy wybrali najcieplejsze miejsce na małym
ś
wiecie. Była to strefa aktywno
ś
ci wulkanicznej z ogromnymi lodowcami
poprzecinanymi plamami zimnoniebieskiego
ś
wiatła i g
ę
stych trawników, mi
ę
dzy
którymi p
ę
kały ba
ń
ski ciemnych basenów podgrzanej magm
ą
wody. Sama baza była
szeregiem poł
ą
czonych ze sob
ą
bunkrów w kształcie przeci
ę
tego na pół walca, które
kiedy
ś
były schronieniem dla zespołu naukowców. Wiele lat pó
ź
niej naukowcy
porzucili drozdy a cały sprz
ę
t przeobraził si
ę
w dziwne rze
ź
by z lodu. Maul wyl
ą
dował
swoim statkiem kilometr od bazy. W czasie pierwszej wizyty, nie znalazł
ż
adnych
dowodów instalacji radarowych. Obserwował jak prom Bruita opada przez lazurowe
niebo, przelatuje nad kompleksem i osiada na permabetonowym l
ą
dowisku pomi
ę
dzy
korelia
ń
sk
ą
fregat
ą
w kształcie dysku i staku bojowym o tym samym rozmiarze.
Klan Tooma nie mógł nie zauwa
ż
y
ć
przybycia transportowców, ale Bruit zdołał
mimo to zdołał zaskoczy
ć
najemników nieprzygotowanych. Jego siły w liczbie
dwudziestu wyłoniły si
ę
z promu z
ż
ołnierzami wyposa
ż
onymi, zarówno w silniki
repulsorowe jak ci
ęż
kie tory dla lepszego poruszania si
ę
. Klan zorganizował szybk
ą
obron
ę
, wypuszczaj
ą
c blisterowe strzały ze zmodernizowanych stanowisk ogniowych
i
samodzielnych
dział
laserowych.
Napastnicy
odpowiedzieli
ogniem
z
samopowtarzaj
ą
cych blasterów i wyrzutniami rakiet, daj
ą
c wyra
ż
nie do zrozumienia,
ż
e przyjechali zwyci
ęż
y
ć
.
Turkusowe błyskawice laserowe uderzały w repulsory transportowca i
zasypywały je
ś
niegiem. Ubrany w stroje zimowe i hełmy dopasowane do owalu
twarzy, oddział Bruita wyskoczył ze swoich miejsc. Bezpo
ś
rednie trafienie z działa
laserowego rozerwało transportowiec na kawałki. Stopione kawałki metalu wytrysn
ę
ły
fontann
ą
w powietrze, skwiercz
ą
c, kiedy opadały na zamarzni
ę
t
ą
gleb
ę
.
Siły kompanii górniczych rozpierzchły si
ę
i rozpocz
ę
ły metodyczny ostrzał
bunkrów, znajduj
ą
c schronienie za głazami, które zostały przyniesione przez lodowce
górskie. To, czego Buit nie wiedział jednak
ż
e , to to,
ż
e baza nie mogła by
ć
zaj
ę
ta
przez atak frontalny, a zwłaszcza przez garstk
ę
zwykłych ludzi dzier
żą
cych
dwudziestoletni
ą
bro
ń
. Głównego bunkra chroniły blasterodporne drzwi a szorstka
trawa naprzeciwko była usiana minami odłamkowymi i innymi pułapkami.
Maul postanowił,
ż
e musi si
ę
ujawni
ć
. Pojawił si
ę
przelotnie na wzniesieniu, na
wschód od bazy, dwunogi obcy odziany w dług
ą
szat
ę
, czerni
ą
kontrastuj
ą
c
ą
z
połaci
ą
ś
niegu. Napastnicy wzi
ę
li go za jednego z członków klanu i natychmiast
otworzyli ogie
ń
. Maul zacz
ą
ł pokonywa
ć
wzniesienie skokami i susami. Bruit zrobił
m
ą
dr
ą
rzecz i podzielił swoj
ą
grup
ę
, zakładaj
ą
c, tak jak to przewidział Maul,
ż
e
samotny przeciwnik zna inn
ą
drog
ę
do bazy.
Maul trzymał si
ę
na widoku, odbijaj
ą
c blasterowe strzały bez u
ż
ycia miecza.
Nie mógłby by
ć
lepszym przewodnikiem gdyby był jednym z nich. Ukryty za
ś
nie
ż
n
ą
zasp
ą
, przywołał Moc, aby zakopa
ć
si
ę
gł
ę
biej pod
ś
niegiem. Z gł
ę
bin własnor
ę
cznie
wykopanego grobu, słyszał ludzi Bruita szukaj
ą
cych bli
ż
ej nieokre
ś
lonego wej
ś
cia do
którego ich zaprowadził.
Maul zaczekał póki nie był pewien,
ż
e ostatni z nich znikn
ą
ł za wej
ś
ciem.
Potem wydostał si
ę
z lodowej jamy i pod
ąż
ył za nimi do
ś
rodka. Sycz
ą
ce odgłosy
blasterów i gryz
ą
cy zapach ognia oraz spalonego mi
ę
sa przyprawił jego krew o
wrzenie. Maul był bliski si
ę
gni
ę
cia po miecz
ś
wietlny i rzucenia si
ę
w wir walki. Ale
rze
ź
nie była w jego planach. Plany jego mistrza spełniłyby si
ę
lepiej, gdyby górnicy i
najemnicy wybiliby si
ę
nawzajem, w przeciwnym wypadku Maul musiałby si
ę
pozby
ć
zwyci
ę
zców.
S
ą
dz
ą
c po przebiegu ataku to siły Bruita stały na zwyci
ę
skiej pozycji. Pomimo,
ż
e siły górników były nieliczne i gorzej uzbrojone, poczynaniami ich kierował gniew
zdradzonych. Nawet maj
ą
c trzeci
ą
cz
ęść
grupy rann
ą
lub martw
ą
, Bruit i jego
odpowiednik z Intergalactic wytrwali tocz
ą
c walk
ę
z klanem Tooma, który zajmował
tyln
ą
cz
ęść
bunkra, ukrywaj
ą
c si
ę
za laboratoryjnymi stołami i cz
ęś
ciami przyrz
ą
dów.
Eksplozje z frontowej cz
ęś
ci bunkra wskazywały,
ż
e koledzy Bruita torowali
sobie drog
ę
przez pole minowe. Wkrótce potem ocaleni zacz
ę
li ostrzeliwa
ć
grodzie
próbuj
ą
c wypali
ć
sobie drog
ę
do
ś
rodka. Maul zakradł si
ę
wzdłu
ż
ś
ciany centralnego
bunkra i znalazł miejsce sk
ą
d mógł obserwowa
ć
walk
ę
. Powstrzymuj
ą
c ogarniaj
ą
ce
go emocje, oddał si
ę
obserwacji technik walki tego czy innego uczestnika, tworz
ą
c
co
ś
na kształt gry przewiduj
ą
c kto kogo zabije i w którym momencie. Jego
przewidywania zyskiwały na precyzji, kiedy obie strony zbli
ż
ały si
ę
do siebie.
Pot
ęż
na eksplozja wstrz
ą
sn
ę
ła bunkrem od strony frontowej. Blasteroodporne
drzwi otworzyły si
ę
z przeci
ą
głym, nieprzyjemnym d
ź
wi
ę
kiem, i pi
ę
ciu napastników
przedarło si
ę
prze wiruj
ą
c
ą
chmur
ę
g
ę
stego dymu. Dwóch zostało zabitych zanim
przeszli dziesi
ęć
metrów. Reszta rozpierzchła si
ę
na boki i zaczeła si
ę
powoli
przemieszcza
ć
.
Zaciekło
ść
walcz
ą
cych jasno dawała do zrozumienia,
ż
e
ż
adna strona nie
zakceptuje pora
ż
ki. Była to walka na
ś
mier
ć
i
ż
ycie, któr
ą
Maul najbardziej
preferował. Jego uwaga znowu skierowała si
ę
na Patcha Bruita. Bior
ą
c pod uwag
ę
bałagan w jego
ż
yciu, Bruit sprawiał wra
ż
enie odwa
ż
nego człowieka, zasługuj
ą
cego
na wysok
ą
pozycj
ę
jak
ą
piastował w Lommite Limited. Maul był pod wra
ż
eniem. Nie
miał ochoty patrze
ć
na przegran
ą
Bruita na rzecz najemników, którzy bez swoich
blasterów byli niczym.
Bruit i Falleen poprowadzili ostateczny atak, ich poł
ą
czone siły szły łeb w łeb z
Weequayami i Aqualishami z klanu Tooma, którzy byli ju
ż
wyczerpani. Górnicy nie
okazali im
ż
adnej łaski, i kiedy bitwa si
ę
zako
ń
czyła Bruit, Fallen i pi
ę
ciu innych
stan
ę
ło w
ś
ród zabitych.
Przez moment Maul zastanawiał si
ę
czy mógłby ich tak zostawi
ć
. Bruit
zameldowałby oficerowi wykonawczemu Lommite Limited,
ż
e klan Tooma
przechytrzył obie kompanie, i
ż
e zapłacili
ż
yciem za t
ą
zdrad
ę
. Ale było mało
prawdopodobne,
ż
e Bruit tak to zostawi. B
ę
dzie chciał wiedzie
ć
kto zmontował i
sfałszował nagranie i by
ć
mo
ż
e domy
ś
li si
ę
,
ż
e informacje o trasie dostawy LL do
Eriadu wyciekły z jego osobistego komputera. Potem zacznie si
ę
zastanawia
ć
nad
pluskw
ą
w kantynie, i mo
ż
e zacznie przegl
ą
da
ć
nagrania kamer kantyny. Według
najlepszej wiedzy Maula, obraz Iridonianina z twarz
ą
pełn
ą
czerwono-czarnych
tatua
ż
y mógł si
ę
pojawi
ć
na jednym z nich. Oczywi
ś
cie nie było ryzyka wy
ś
ledzenia
a
ż
do Coruscant, do schronienia jego mistrza. Ale ostatni
ą
rzecz
ą
jak
ą
chciał Darth
Sidious było ujrze
ć
twarz jego ucznia na li
ś
cie najbardziej poszukiwanych w
Holonecie.
Maul musiał doko
ń
czy
ć
to co zacz
ą
ł. Wyci
ą
gn
ą
ł miecz zapalaj
ą
c oba ostrza i
skoczył na podłog
ę
bunkra. Bruit, Falleen i inni obrócili si
ę
gdy usłyszeli odgłos jego
broni, któr
ą
Maul wywijał nad głow
ą
i wokół ramion. Ale nikt nie strzelił. Stali
wpatruj
ą
c si
ę
w niego, jak w halucynacj
ę
stworzon
ą
na skutek upływu krwi albo
ol
ś
nienia
ś
niegiem.
Maul u
ś
wiadomił sobie,
ż
e musi ich zach
ę
ci
ć
do jakiego
ś
ruchu. Zacz
ą
ł i
ść
naprzód,
ś
wiec
ą
c
ż
ółtymi oczami i pokazuj
ą
c z
ę
by i wreszcie kto
ś
strzelił, był to
rodianin z kantyny. Maul odbił strzał dolnym ostrzem tam sk
ą
d przyszedł. „Nie
b
ę
dziemy z tob
ą
walczy
ć
Jedi” –krzykn
ą
ł Falleen. Za nim poszła nast
ę
pna uwaga.
„To nasza sprawa” – humanoid kontynuował. „Nie dotyczy Coruscant”.
Maul warkn
ą
ł i szedł dalej.
Kucaj
ą
c nagle Twilekianin wypalił a Maul obrócił si
ę
odbijaj
ą
c strzały swoimi
podwójnymi karmazynowymi ostrzami. Twilek i inny ochroniarz upadli. Potem reszta
otworzyła ogie
ń
jednocze
ś
nie. Maul skakał i umykał, kr
ę
c
ą
c si
ę
i wyczyniaj
ą
c
akrobatyczne cuda, był niemo
ż
liwy do namierzenia. Zatrzymał si
ę
raz aby unosz
ą
c
r
ę
k
ę
zasypa
ć
swoich przeciwników deszczem nap
ę
dzanych moc
ą
kawałków szkła i
ostrych przyrz
ą
dów. Zwrócił blastery przeciwko im samym i rzucił jednym z
przeciwników o stół z sił
ą
mog
ą
c
ą
złama
ć
kr
ę
gosłup.
Z broni
ą
gotow
ą
do zadania ciosu Falleen ruszył w jego kierunku. Maul kopn
ą
ł
go z półobrotu łami
ą
c jego rami
ę
. Potem bez opuszczania nogi złamał jego kark.
Został tylko Bruit. Wpatruj
ą
c si
ę
w Maula z niedowierzaniem, powoli wypu
ś
cił
blaster ze skostniałych palców. Maul nadal si
ę
zbli
ż
ał z mieczem w pozycji
horyzontalnej.
„Nie wiem jak, nie wiem dlaczego” – zacz
ą
ł Bruit „ale wiem,
ż
e to Ty musisz
by
ć
odpowiedzialny za wszystko co si
ę
stało.”
Maul zdecydował si
ę
go wysłucha
ć
. „Nagrywałe
ś
moje rozmowy. Potem
zmieniłe
ś
nagrania,
ż
eby oszuka
ć
sabota
ż
ystów, których rozpoznałe
ś
w kantynie.
Prawdopodobnie pozwoliłe
ś
nam znale
źć
to miesce”. Bruit rozło
ż
ył szeroko r
ę
ce.
„Czy przynajmniej mog
ę
wiedzie
ć
dlaczego, zanim mnie zabijesz?”.
„To co
ś
co musi by
ć
zrobione dla wi
ę
kszej sprawy”.
Bruit nadstawił uszu jakby nie dosłyszał.
Maul spojrzał na niego. „Nie musisz ju
ż
si
ę
nad tym zastanawia
ć
”.
Uniósł energetyczne ostrze, aby wbi
ć
je w pier
ś
Bruita, ale si
ę
powstrzymał.
Rana z miecz
ś
wietlnego nie b
ę
dzie wcale dobra. Wył
ą
czaj
ą
c ostrze, uniósł praw
ą
dło
ń
i zacisn
ą
ł okryt
ą
r
ę
kawic
ą
pi
ęść
. R
ę
ce Bruita pow
ę
drowały do tchawicy, i zacz
ą
ł
si
ę
dusi
ć
.
Jurnel Arrant był w swoim biurze, kiedy otrzymał szczegóły
ś
mierci Bruita na
Riome. Posła
ń
cem był s
ą
dowy agent wysłany z Coruscant na pro
ś
b
ę
Arranta.
„Musz
ę
wzi
ąć
na siebie win
ę
za ten cały interes” – powiedział Arrant tonem
cierpiennego wyznania. „Jestem winny polecenia Bruitowi wynaj
ę
cia osób
postronnych do brudnej roboty. Przyczyniłem si
ę
do eskalacji tego konfliktu”.
Kruszec Lommitu nadal mógł by
ć
wydobywany, ale LL nie miała ju
ż
statków
do jego transportu. Zast
ą
pienie ich kosztowałoby wi
ę
cej ni
ż
była warta w tej chwili
kompania. Z tego co wiedział Arrant, InterGalactic znajdowała si
ę
w tym samym
poło
ż
eniu.
Gniew
ś
cisn
ą
ł mu gardło. „Jestem przekonany
ż
e to Neimoidianie razem z
Federacj
ą
Handlow
ą
zwróciło si
ę
do klanu Tooma i zapłaciło im za sabota
ż
naszych
statków, razem ze statkami InterGalactic”.
„To b
ę
dzie trudne do udowodnienia”-powiedział agent. „Klan Tooma został
bezpowrotnie wyeliminowany, i dopóki nie znajdziesz dowodów na poparcie swojej
teorii nie b
ę
dziemy mieli dobrego dowodu aby przesłucha
ć
Neimodian”. Miał co
ś
doda
ć
kiedy Arrant mu przerwał.
„Bruit był dobrym człowiekiem. Nie powinien był gin
ąć
w ten sposób”.
Agent s
ą
dowy zmarszczył brwi, a potem wyj
ą
ł cienki urz
ą
dzenie audio z
kieszeni swej tuniki i poło
ż
ył na biurku Arranta. „Zanim zbijesz si
ę
na kwa
ś
ne jabłko,
mo
ż
e chciałby
ś
tego wysłucha
ć
”.
Arrant podniósł urz
ą
dzenie. „Co to jest?”
„Nagranie znalezione w bazie Klanu Tooma, tutaj na Dorvalli. Jest niepełne,
ale warte uwagi.” Arrant właczył urz
ą
dzenie.
„Pragn
ę
ujrze
ć
zarówno Lommite Limited jak i InterGalactic upadaj
ą
ce” –
powiedział m
ę
ski głos „
ż
eby kto
ś
z wizj
ą
zbudował lepsz
ą
organizacj
ę
z ich gruzów.
Oczy Arranta rozszerzyły si
ę
ze zdumienia. „To Bruit !”.
„Rozumiem” –powiedział drugi głos. „Chce to zobaczy
ć
w praktyce”.
Arrant zatrzymał nagranie. „Kim jest CabaZan?” – podbowiedział agent
s
ą
dowy „Były szef bezpiecze
ń
stwa InterGalactic Ore”
Niech
ę
tnie Arrant wznowił nagranie.
„Musimy poł
ą
czy
ć
siły,
ż
eby to zako
ń
czy
ć
” – powiedział Bruit. „Nikt nas nie
b
ę
dzie podejrzewał, a Arrant nie musi wiedzie
ć
wi
ę
cej ni
ż
potrzebuje.
„Nie jest na tyle cwany”.
„Klan Tooma ma
ś
rodki, aby dobrze wykona
ć
to zadanie. Musimy podj
ąć
odpowiednie kroki przeciwko wszystkim na Eriadu”. Arrant
ś
ciszył urz
ą
dzenie i
odepchn
ą
ł od siebie.
„Nie wiem co powiedzie
ć
”
Agent s
ą
dowy skin
ą
ł głow
ą
i zacisn
ą
ł wargi.
Arrant wstał i przez jaki
ś
czas wpatrywał si
ę
w widok za oknem. Kiedy si
ę
odwrócił miał pos
ę
pny wyraz twarzy. Wcisn
ą
ł przycisk na interkomie i chwil
ę
pó
ź
niej
robot protokolarny wkroczył do biura.
„Czym mog
ę
słu
ż
y
ć
, prosz
ę
pana?”
Arrant rzucił okiem na droida. „Musz
ę
przeprowadzi
ć
dwie holorozmowy.
Pierwsza b
ę
dzie do dyrektora wykonawczego InterGalactic Ore, aby przedyskutowa
ć
warunki mo
ż
liwej fuzji”.
„A druga, prosz
ę
pana?”
Arrant przez chwil
ę
si
ę
zastanawiał. „Druga b
ę
dzie do wicekróla Nute’a
Gunraya, aby przedyskutowa
ć
warunki przyznania Federacji Handlowej wył
ą
cznych
praw do transportu i dystrybucji kruszcza Lommitu.
W wilgotnej pokrytej grzybem grocie na rodzinnym
ś
wiecie Neimodian, Hall
Monchar i wicekról Nute Gunray odebrali zaskakuj
ą
co nagły holoprzekaz od Dartha
Sidiousa. Na pierwszym planie, w obszernej szacie znajdował si
ę
Czarny Lord
Sithów. Monchar pochylił wielk
ą
głow
ę
w usłu
ż
nym ukłonie i rozło
ż
ył r
ę
ce o grubych
palcach.
„Witaj Lordzie Sidious” – powiedział. Mimo,
ż
e jego oczy skrywał naci
ą
gni
ę
ty
kaptur, Sidious osadzony na szponiastym mechanicznym krze
ś
le wydawał si
ę
ś
widrowa
ć
nimi Monchara i Gunraya.
„Wicekrólu” –Sidious warkn
ą
ł. „Ka
ż
odej
ść
swemu podwładnemu, aby
ś
my
mogli porozmawia
ć
na osobno
ś
ci o ostatnich wydarzeniach na Dorvalli.”
Monchar wpatrywał si
ę
otwarcie w Sidiousa,a potem odwrócił si
ę
do Gunraya.
„Ale wicekrólu, to ja skontaktowałem si
ę
z Lommite Limited. Zasługuje przynajmniej
na kilka kredytów za to co si
ę
stało.”
„Wicekrólu” – rzekł Sidious z nut
ą
gro
ź
by „Wytłumacz swojemu podwładnemu,
ż
e jego wkład nic nie znaczył”.
Gunray zerkn
ą
ł nerwowo na Monchara. „Lepiej odejd
ź
.” „Ale”
„Natychmiast, zanim si
ę
zdenerwuje.”
Moncharowi okropnie burczało w brzuchu kiedy wychodził z groty.
Gunray przesun
ą
ł si
ę
przad mechaniczne krzesło i zbli
ż
ył do projektora.
Miał wystaj
ą
c
ą
szcz
ę
k
ę
, a jego gruba dolna warga odstawała od twarzy. Gł
ę
boka
szczelina dzieliła jego obszerne czoło na dwa boczne płaty. Jego skóra miała zdrowy
kolor szaroniebieski, przez jedzenie potraw z najlepszych grzybów. Przepi
ę
kne
czerowono-pomara
ń
czowe szaty biegły niczym kom
ż
a od w
ą
skich ramion a
ż
do
kolan.
„Przepraszam za brak dyskrecji mojego zast
ę
pcy” – powiedział. „Jest bardzo
nerwowy”. Twarz Sidiousa nie zdradzała absolutnie niczego. „Przeprosiny przyj
ę
te
wicekrólu”.
„Hath Mongar darzy mnie takim samym szacunkiem jak ja ciebie, Lordzie
Sidious, z mieszanin
ą
respektu i strachu.”
„Musisz si
ę
mnie obawia
ć
tylko wtedy, gdy mnie zawiedziesz, wicekrólu.”
Gunray wydawał si
ę
wzi
ąć
t
ą
rad
ę
pod uwag
ę
. „Spodziewałem si
ę
twojej
wizyty, Lordzie Siodious. Chocia
ż
, przyznam,
ż
e nie miałem poj
ę
cia,
ż
e wiesz o
wydarzeniach na Dorvalli jak i o tym,
ż
e Federacja Handlowa jest zainteresowana
planet
ą
.”
„Przekonasz si
ę
,
ż
e s
ą
sprawy o których nie wiem, wicekrólu. Co wi
ę
cej, nie
wiemy co zrobi Dorvalla. Jest co
ś
co musimy zrobi
ć
w tym wzgl
ę
dzie.”
„Ale, Lordzie Sidious, sprawa jest ju
ż
rozwi
ą
zana. Lommite Limited i
InterGalactic Ore poł
ą
czyły si
ę
i utworzyły Dorvalla Mining, ale Federacja Handlowa
b
ę
dzie transportowała kruszec, i b
ę
dziemy reprezentowa
ć
Dorvall
ę
w senacie.”
„A najwa
ż
niejsze jest ,
ż
e masz stale miejsce w zarz
ą
dzie”
Gunray skłonił głow
ę
. „To te
ż
Lordzie Sidious”
„Wi
ę
c mamy scen
ę
do nast
ę
pnego aktu”.
„Czy mog
ę
spyta
ć
, czym to b
ę
dzie skutkowało?”
„Powiadomie ci
ę
w swoim czasie”. „Do tego czasu, s
ą
inne sprawy, których
musz
ę
dogl
ą
da
ć
, zabezpieczenie pot
ę
gi Federacji Handlowej i wzmocnienie twojej
osobistej pozycji”
„Nie zasługujemy na twoj
ą
uwag
ę
”.
„Wi
ę
c spraw,
ż
eby
ś
na ni
ą
zasługiwał, wicekrólu, aby nasza współpraca dalej
si
ę
rozwijała.”
Gunray przełkn
ą
ł
ś
lin
ę
. „Niczego innego nie zrobi
ę
, Lordzie Sidious”
W swojej komnacie na Coruscant, Darth Sidious wył
ą
czył holoprojektor i
zwrócił si
ę
twarz
ą
do Dartha Maul.
„Czy my
ś
lisz,
ż
e mo
ż
na im ufa
ć
bardziej ni
ż
poprzednio?”
„S
ą
bardzie przera
ż
eni, Mistrzu” – Maul usiadł na podłodze w pozycji ze
skrzy
ż
owanymi nogami – „co mo
ż
e spowodowa
ć
ten sam rezultat”
Sidious wydał z siebie potwierdzaj
ą
cy pomruk. „Jeszcze z nimi nie
sko
ń
czyli
ś
my, na to te
ż
przyjdzie czas.”
„Zaczynam rozumie
ć
Mistrzu.” Twarz Sidiousa przybrała co
ś
na kształt
u
ś
miechu uznania. „Nie zawiodłe
ś
mnie na Dorvalli, Darthie Maulu.”
„Mój Mistrzu” –rzekł Maul, nieznaczne pochylaj
ą
c głow
ę
.
Sidious przygl
ą
dał mu si
ę
przez chwil
ę
. „Wyczuwam,
ż
e podobało ci si
ę
samodzielne
zadanie.”
Maul uniósł głow
ę
. „Moje my
ś
li s
ą
otwarte dla ciebie, Mistrzu”
„Widz
ę
” – powiedział łagodnie Sidious. „Powstrzymaj swój entuzjazm mój
młody uczniu. Wkrótce b
ę
d
ę
miał dla ciebie nowe zadanie do wykonania.” Maul
czekał.
„Zapoznaj si
ę
z poczynaniami kryminalnej organizacji znanej jako Czarne
Sło
ń
ce. I kiedy b
ę
dziesz to robił, wróc do swojego szkolenia. Twój miecz
ś
wietlny
mo
ż
e by
ć
bardzo pomocny nast
ę
pnym razem.”
About the Author
JAMES LUCENO is the New York Times bestselling author of two Star Wars®: The New
Jedi Order novelsAgents of Chaos: Hero's Trial and Agents of Chaos: Jedi Eclipse. He also
coauthored the popular ROBOTECH series with his close friend the late Brian Daley, and
wrote the film adaptations for The Shadow and The Mask of Zorro. He lives in Annapolis,
Maryland, with his wife and children.
--------------------------------------------------------------------------------
Want more Darth Maul? Don't miss Star Wars®: Darth Maul: Shadow Hunter by Michael
Reaves, the full-length print novel available right now wherever books
are sold.
And be sure to look for Star Wars®: Cloak of Deception by James Luceno, a
full-length print novel of intrigue set in the time just before Star Wars®
Episode I: The Phantom Menace, on sale June 2001.
For more information please visit the official Star Wars Web site at www.starwars.com. Sign
up now to get free e-mail updates on Star Wars books by sending a blank e-mail to
starwars@list.randomhouse.com.