Rozdział 21:
Rozmyślanie
PWB
Edward zasnął z Abby na łóżku, a ja położyłam się na kanapie. Żadne z nas nie czuło się dobrze
z myślą, by zostawid ją samą po tym wszystkim, przez co przeszła. Nie zaznałam wiele snu na
niewygodnym meblu, więc poświęciłam ten czas na rozmyślanie. Nie miałam pojęcia, gdzie
znajdowaliśmy się przez Abby. Wiedziałam, że chciałam z nim byd, a ona tego nie zmieniła, jednak
teraz sprawy będą wyglądały inaczej.
Zerknęłam, jak śpią, i nie mogłam powstrzymad uśmiechu. Wyglądali bardzo uroczo – jak ojciec
i córka. Częśd mnie chciała należed do tej rodziny, lecz wiedziałam, że jeszcze na to za wcześnie, bo
byliśmy razem dopiero od miesiąca. Mimo to pragnęłam byd jego żoną i matką dla Abby.
- Bella? – Usłyszałam delikatny głos dziewczynki.
- Tak, księżniczko – odpowiedziałam, podchodząc do niej. – Ramię tatusia jest ciężkie – marudziła,
a ja zaśmiałam się, ściągając z niej jego rękę.
- Tak lepiej? – spytałam.
- Dużo lepiej – odparła, sięgając po misia, który spadł z łóżka. – Możesz mnie uczesad?
- Jeśli chcesz – rzekłam, wyciągając ją z łóżka i sadzając na małej kanapie. Podeszłam do torebki
i wyciągnęłam z niej małą szczotkę i gumkę do włosów.
- Bello? Jaki jest mój tatuś? – dociekała, a mi zrobiło się jej żal. Żadne dziecko nie powinno pytad
o swojego ojca, ponieważ ten powinien byd częścią jego życia.
- Naprawdę fajny i zabawny – odpowiedziałam, powstrzymując łzy. Nie mogłam się rozpłakad
naprzeciw niej.
- Macie dzieci? – zapytała, a ja się zaśmiałam.
- Nie, Abby, nie mamy. Nawet nie jesteśmy małżeostwem – zaprotestowałam, koocząc robienie
warkocza.
- Nie musicie byd małżeostwem, żeby mied dzieci. Musicie tylko napisad do bociana – powiedziała,
na co się zaśmiałam.
- Oczywiście! – sprostowałam zaskoczona, kiedy energicznie pokiwała głową.
- Pisze się do bociana, a on przynosi nasiona, które je się jak lekarstwo. A potem w twoim brzuchu
rośnie dzidziuś – wyjaśniła, wskazując na mój brzuch.
- Jak drzewo? – spytałam z przerażoną miną.
- Jak drzewo. – Przytaknęła wściekle, kiedy się zaśmiałam. – Nie wiedziałaś?
- Nie – odparłam, a ona zachichotała.
- Jesteś głupiutka, Bello – skomentowała, ściskając mnie. – Możemy pooglądad kreskówki?
- Co chcesz oglądad? – zapytałam, biorąc pilota.
- Spongeboba!- oznajmiła, wspinając się na moje kolana. Przeskakiwałam przez kanały, aż
nareszcie znalazłam tę bajkę.
PWE
Udawałem, że śpię, a tak naprawdę obserwowałem Bellę i Abby. Dobrze się dogadywały, jakby od
zawsze były najlepszymi przyjaciółkami. Bella miała świetny kontakt z dziedmi, co sprawiało, że
czułem się szczęśliwy. Wszystko może się zmienid, gdy wrócimy do Vegas. Będę musiał kupid dom,
ponieważ Abby nie może mieszkad w hotelu. Poza tym u Belli nie ma miejsca dla niej i mnie.
Moje serce wzrosło, kiedy usłyszałem, że Abby mówi o mnie jako o tatusiu. Była pełnym życia
dzieckiem i kochałem ją najbardziej na świecie. Chciałem się upewnid, że już nigdy nie będzie cierpied.
- Tatusiu, nie śpisz? – spytała, schodząc z Belli i przybiegając do mnie.
- Nie, księżniczko – zapewniłem, gdy mnie przytuliła i pocałowała.
- Dzieo dobry Edwardzie, Abby i Bello – powiedział James, wchodząc do pomieszczenia.
- Dzieo dobry – przywitałem się, siadając z Abby w ramionach.
- Możemy porozmawiad na osobności? – zapytał, na co kiwnąłem głową.
- Gdzie idziesz, tatusiu? – zadała pytanie Abby, kiedy pocałowałem ją w czoło.
- Na zewnątrz, żeby porozmawiad z panem Jamesem. Zaraz wrócę – odparłem, a ona spojrzała na
mnie ze strachem w oczach.
- Nie zostawiasz mnie znowu, prawda? – spytała. Pokręciłem głową.
- Abby, nigdzie się nie wybieram – powiedziałem, a ona mocno mnie uścisnęła, po czym podeszła
do Belli i ponownie usiadła na jej kolanach.
- Jestem przeszczęśliwy, że ma ciebie. W mojej pracy nie spotykam wielu szczęśliwych zakooczeo.
– Westchnął, a ja przytaknąłem. – Dostaliśmy wyniki na ojcostwo dosyd wcześnie, więc nie widzę
powodu, by Abby musiała zostad w szpitalu.
- Jestem nim? – spytałem, cicho się modląc, by tak było. Nie chciałem, żeby Abby wylądowała
w jakiejś rodzinie zastępczej. To nie byłoby w porządku.
- Jesteś ojcem, Edwardzie – oznajmił, wręczając mi kopertę.
- Dziękuję – odpowiedziałem z uśmiechem, biorąc głęboki oddech. – Co teraz?
- Skontaktujemy się z twoim adwokatem i po wykonaniu kilku formalności będzie twoja – wyjaśnił.
- Czy w tym czasie będzie mogła opuścid stan?
- Tak. Jej najbliższą krewną od strony matki jest ciotka, która mieszka w Georgii. Ustalono, że ciało
Jessici zostanie pochowane właśnie tam, obok jej rodziców – wytłumaczył, na co pokiwałem głową. –
Ta ciotka nie będzie walczyd o opiekę nad dzieckiem.
- Dziękuję, panie Henderson – odparłem, ściskając jego dłoo.
- Lekarz powinien wypisad Abby dziś po południu. Sprawiłem, że zostaniesz zabrany do jej domu,
aby wziąd jej rzeczy.
Wróciłem do środka i zobaczyłem dwie kobiety, które z radością oglądały Spongeboba. – To mój
ulubiony dzieo, tatusiu! – krzyknęła Abby, wskazując, żebym do niej podszedł, co oczywiście
zrobiłem.
PWB
Udałam się do małego centrum handlowego, gdzie wskoczyłam, by kupid Abby trochę ciuchów na
wyjście. Te, które miała na sobie podczas wypadu, były zniszczone, a nie wyjdzie ze szpitala
w piżamach.
Kiedy rozglądałam się po dziale dla małych dziewczynek, usłyszałam dzwonienie telefonu. – Hej,
Alice! – odpowiedziałam.
- Co nowego w Chicago? – spytała, na co się zaśmiałam. – Co słychad?
- Nie uwierzyłabyś, gdybym ci powiedziała – odparłam, wybierając parę dżinsów w różowe
kwiatuszki i białą koszulkę z różowym motylem.
- Sprawdź mnie – nalegała.
- Jestem na zakupach – przyznałam i spotkałam się z ciszą. – Jesteś jeszcze?
- Robisz zakupy beze mnie! – wrzasnęła Alice.
- Robię zakupy dla Abby. Potrzebuje ciuchów na wyjście ze szpitala – wyjaśniłam i usłyszałam
marudzenie po drugiej stronie słuchawki.
- Poszukaj w Gapie – zaproponowała, a ja się zaśmiałam. Nareszcie robiłam coś dobrze
- Właśnie tu jestem – odrzekłam.
- Opowiedz mi o Abby – kontynuowała, na co się uśmiechnęłam.
- Jest urocza. Ma zielone oczy Edwarda i brązowe włosy. Gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że
jest jego córką. Jest piękna. No i niemożliwie słodka, nawet nazywa go tatą. Ta dwójka sprawia, że
robi mi się ciepło na sercu – tłumaczyłam chichoczącej Alice.
- Mamusia Bella – zażartowała, a ja wzruszyłam ramionami. To naprawdę nie brzmiało tak źle, ale
wykraczało poza moje miejsce w tej sytuacji.
- Pragnę tego, ale nie chciałabym, żeby myślała, że zastępuję jej matkę. Mimo wszystko ona wciąż
nią jest – odpowiedziałam, a Alice się zgodziła.
PWE
Abby ucięła sobie drzemkę, a ja zacząłem się nad wszystkim zastanawiad. Chciałem kupid dom
w Las Vegas i zamieszkad z nią i Bellą. Wiem, że nasz związek szybko się rozwijał, ale czułem, że to nic
złego. Między nami była silna więź, jakbyśmy należeli do siebie.
- Cześd, mamo – wyszeptałem, kiedy poczułem w kieszeni wibrowanie telefonu.
- Edwardzie, mogę rozmawiad z Abby? Chciałabym się z nią przywitad – spytała. Była
podekscytowana myślą, że ma wnuczkę, a ja nie mogłam się doczekad, by ją spotkad.
- Właśnie zasnęła, mamo – odpowiedziałem, a ona westchnęła. – Nie martw się, jutro powinniśmy
wrócid do Vegas.
- Jak się czuje? – dopytywała.
- Nazywa mnie tatą i świetnie dogaduje się z Bellą. Prawdę mówiąc, nie sądzę, aby wiedziała, co
się dzieje. Boi się zostad sama - wytłumaczyłem.
- To normalne, straciła matkę w tragicznych okolicznościach. Ale masz rację, jest jeszcze bardzo
młoda – zgodziła się moja mama, gdy rozmawialiśmy przez chwilę.
- Mamo, myślę o kupnie domu w Vegas. Abby nie powinna mieszkad w hotelu – oznajmiłem nagle.
- Masz rację, kochanie. Ale nie jesteś osobą, która może zadomowid się w jednym miejscu na stałe
– odparła ostrożnie.
- Wiem, ale lubię Vegas – oświadczyłem szczerze. – I chcę byd z Bellą.
- Edwardzie, to ogromne zobowiązanie – ostrzegła mnie. – Bella jest wspaniałą dziewczyną, ale
znasz ją zaledwie od miesiąca.
- Wiem, ale ja ją kocham, mamo – oznajmiłem na głos po raz pierwszy, a uśmiech zagościł na mej
twarzy. Było to cudowne uczucie.
- To cudownie – dodała moja mama.
- Chcę poprosid ją o zamieszkanie ze mną i Abby – kontynuowałem. – Chcę, żebyśmy stworzyli
rodzinę.
- Musisz z nią o tym porozmawiad. To wielki krok, jednak może okazad się tym odpowiednim.
Musisz też brad pod uwagę Abby – wtrąciła.
Wiedziałem, że miała rację, lecz wiedziałem też, czego pragnę. Chciałem mied rodzinę, o jakiej
zawsze marzyłem - z Bellą i Abby, a pewnego dnia ją jeszcze powiększyd. Ale pozostawało pytanie:
czy Bella chciała tego samego?