Rozdział V
Talan poszła za nim do ogrodu, jej intelekt przegrał bitwę z jej
ciekawością.
Burza piaskowa uderzyła i otarła się o pole siłowe powyżej, ale nie mogła
przebić powłoki. Ekran był napędzany przez pięć najlepszych generatorów. Więc
podczas gdy burza szalała na ulicach, ogród pozostawał chłodny i spokojny.
Talan w ogóle nie czuła się spokojna. Rozgniewał ją swoją dymisją wobec
jej filozofii, ale mówiąc poważnie, powinna mu współczuć.
To nie była jego wina, że jego geny zostały zmanipulowane, jego kod DNA
został zmieniany tak, że nigdy nie będzie mógł osiągnąć filozoficznej wolność, tak
jak ona mogła. Będzie na zawsze przywiązany do swojego ciała. Powinna czuć
się lepsza.
Zamiast tego chciała za nim pobiec i przeprosić za kłótnię. Miała
najbardziej absurdalne pragnienie, aby mu się przypodobać.
Lady Pet szydziła, że Talan zawsze odczuwała absurdalną ochotę aby
wszystkich zadowolić, ale teraz było inaczej. Talan sprawiała przyjemność innym,
ponieważ był to jej obowiązek, bo chciała pokazać swoje maniery.
Chciała sprawić przyjemność Reesowi ponieważ sama tego chciała.
Chciała, żeby spojrzał na nią z iskrami w swych niebieskich oczach i żeby
powiedział jej, że lubi gdy sprawia mu przyjemność.
Wiedziała, że został stworzony, aby chciała mu sprawić przyjemność.
Przeczytała wszystko o DNAmo i Shareem po tym jak znalazła pamiętnik
Lady Ursuli. Dowiedziała się niepokojących rzeczy.
Shareem mógł modulować swój głos do najbardziej przyjemnego tonu dla
kobiecego ucha. Rees mógł wyczuć smak jej feromonów w powietrzu, mógł
wyprodukować swoje własne by ją podniecić albo wyprodukować endorfiny aby
się zrelaksowała i uspokoiła.
W rzeczywistości nie mógł jej zmusić do tego, na co nie miała ochoty, ale
mógł manipulować jej uczuciami tak, że najprawdopodobniej poczuła by to,
czego sam chciał.
Właśnie w taki sposób Shareem obsługiwali swoje dekadenckie kobiety w
przeszłości. Byli stworzeni dla przyjemności, ale kobiety zaczęły pragnąć więcej
niż tylko prostą przyjemność.
Znudziły się i sprawiły, że Shareem stali się złymi stworzeniami, które były
gotowe zrobić wszystko by przedłużyć grę pożądania.
Rzeczy które Talan przeczytała o poziomie trzecim, zszokowały ją. Rees,
sądząc po tym co robili wczoraj, musiał być poziomem trzecim.
Nawet poziomy drugie były szokujące, ale trójki były światem rzeczy, co
do których nie miała pojęcia, że w ogóle istnieją.
Kiedy DNAmo zostało zamknięte i zniknęło, ludzie zaczęli mówić o tym, co
zrobić z Shareem. Niektórzy z nich twierdzili, że nie byli prawdziwymi ludźmi. Nie
mieli rodziców - zostali wyhodowaniu w słoju wypełnionym najlepszym DNA jakie
było dostępne.
Kontyngent chciał ich zabić. Nie w brutalny sposób, przynajmniej tak
mówili. Daliby im zastrzyki, które natychmiast by ich zabiły i skremowały ciała.
Koniec problemu.
Ale wielu akcjonariuszy, których zdenerwowały deklaracje spadkowe,
stwierdzili, że to zbyt nieludzkie. Głosowanie zostało zakończone, ale pozwolono
Shareem żyć - jeśli oczywiście zgodziliby się przestrzegać rygorystycznych zasad i
trzymać się z dala od przyzwoitego społeczeństwa.
I Talan przyprowadziła jednego do swego domu.
Rees patrzył na burzę piaskową powyżej nich.
- Czy to pole siłowe zostało kiedykolwiek złamane?- spytał.
Talan potrząsnęła głową.
- Lady Pet zawsze trzyma wszystko w dobrym stanie.
Nadal patrzył w górę, mięśnie na jego szyi drgnęły.
- No cóż, niebezpieczeństwo zawsze dodaje pikanterię.
Obłędna burza piaskowa może obgryźć ciało kobiety do kości. Wybuchy
wiatru wysyłały skały piasek w budynki i ludzi jak szlifierki. Zabiłyby człowieka
nie chronionego przez grubą warstwę odzieży i maski oddechowej.
Talan zawsze była bezpiecznie oddalona od burzy piaskowej.
Obserwatorzy burzy zawsze wysyłali ostrzeżenia i rzadko się zdarzało, że jakaś
osoba została przez nią złapała. Jednakże dzisiaj zaczęło dmuchać
niespodziewanie wcześnie.
- Co będziemy teraz robić?- spytała Reesa.
Postawił miskę z owocami i śmietaną na drewnianym stole obok ławki w
ogrodzie.
- Powiedz Metriemu i reszcie personelu, żeby trzymali się z dala.
Talan nacisnęła klawisz na zewnętrznych drzwiach. Wszystkie szklane
okna i ściany w jadalni pociemniały.
- Przyjdą tylko wtedy gdy ich wezwę.
- Cóż, możesz krzyczeć całkiem głośno - mrugnął do niej.- Przynajmniej
mam taką nadzieję.
Dreszcz przeszedł przez jej kręgosłup. Jak on to robił, że to co powinno
być przerażająco, było takie podniecające?
Ponieważ jest wytrenowany
, przypomniała sobie.
T
en głos sprawia, że będziesz chciała
wszystkiego, co powie.
Rees zdjął z siebie szatę. Pod nią nosił lnianą tunikę bez rękawów. Jego
twarde ciało ją wypełniało a czarny łańcuch wokół jego bicepsa błyszczał.
Podniósł palcami kawałek jasnopomarańczowego owocu.
- Co to?
- Mango.
Zanurzył go w misce z kerem.
- Jest dobry. Chodź tutaj.
Podeszła do niego wolno, jej serce mocno biło.
- Tak, nauczycielu.
Obdarzył ją gorącym spojrzeniem.
- To była wczorajsza zabawa. Dzisiaj zabawimy się w coś innego.
- W co będziemy się bawić?
- Nie zadawaj tak wielu pytań. Inaczej cię spiorę.
I dlaczego jej serce tak popędziło, gdy
to
powiedział? Naprawdę musiała
przeczytać więcej filozofii.
Wyciągnął owoc w jej kierunku. Sięgnęła po niego.
Odsunął go na bok.
- Po prostu go zjedz.
Zrozumiała. Pochyliła się i zamknęła na nim swe usta. Wcisnął owoc w jej
usta. Słodki sok trysnął, gdy go rozgryzła.
- Mmm - powiedziała. Powoli potarł kciukiem po jej wargach, potem
podniósł go do swoich własnych ust i zlizał resztę kremu z czubka.
Cicho przeżuła i połknęła owoc.
Jego oczy pociemniały. Chwycił jej twarz w obie dłonie i pocałował ją.
Jego usta były ciepłe, jego wargi mocne. Jego język zagłębił się w niej,
pieszcząc ją. Otuliła jego szyję ramionami. Właśnie to Lady Ursula zrobiła ze
swoim Shareem. Ich języki razem się kołysały i objęły w cieple,
Zazdrościła im.
Wodziła palcami po plecach Reesa, kochając każdy jego mięsień, każde
silne ścięgno. Jego ręce przesunęły się na jej tyłeczek, przyciągnęły ją blisko do
niego.
Poruszyła swoimi biodrami, chcąc aby dotknął gorący ból w jej cipce. Jak
do tej pory sama się dotykała, on za to ledwo położył na niej ręce.
Pocałował jej kość policzkową, prześledził jej szczękę swym językiem.
- Rees - szepnęła.
Nadal ją lizał, zwilżając jej twarz, jego język był gorący i zaborczy.
- Rees, chce cię.
Oblizał dół jej gardła. Zaczął gryźć jej ciało ostrymi kęsami. Odgarnął z
drogi jej włosy, ugryzł jej szyję, ssał jak wampir. Bolało, ale było to mrocznie
erotyczne i pokochała to.
Pocałował i przygryzł jej ramię. Nie poprosił jej, aby ściągnęła swoje
ubrania. Kazał jej przestać zadawać pytania.
- Co chcesz abym zrobiła?- szepnęła.- Chcę ci sprawić przyjemność.
Ugryzł ją mocno. Zadyszała. Podniósł swą głowę. Jego oczy błyszczały,
niebieskość wypełniła się bielą.
- Ja
cię
zadowolę. Właśnie dlatego mnie tu sprowadziłaś.
Potrząsnęła głową, czując się na pół pijana.
- Wczoraj sprawiłeś mi przyjemność. Dzisiaj ja chcę ciebie zadowolić.
Może chciał, żeby coś odegrała. Był poziomem drugim, może chciał, aby
odegrała grę.
- Co chcesz abym zrobiła?- szepnęła.
Jego oczy stały się gorące. Położył swe duże ręce na jej ramionach.
- Na kolana.
Jej nogi stały się słabe, zadrżała z podniecenia.
Spostrzegła, że łatwo było jej uklęknąć przed nim. Widziała zarys jego
penisa pod tuniką, tuż na wysokości jej oczu. Oblizała swoje usta. Lubiła tą grę.
Podniósł tunikę. Jego penis wyskoczył, duży, ciężki i długi. Lubiła na niego
patrzeć. Mogła tam klęczeć przez całe popołudnie i patrzeć na niego będą w
pełni szczęśliwa.
- Pocałuj go - powiedział.
Wzięła ostry oddech. Szybko się zorientowała, że nie rozumiała o co
chodzi.
- Pocałuj go - powtórzył.- Zrób to co mówię.
Talan pochyliła się do przodu, wycisnęła pocałunek na gładkiej,
napuchniętej główce która była przed nią.
Jego skóra była gładka i ciepła. Była przyjemna dla jej ust i miała słony
smak. Pocałowała ją jeszcze dwa razy na wszelki wypadek.
Koralik wilgoci wypłynął z maleńkiej szczeliny na jego środku. Zlizała ją.
Napiął się, mięśnie na jego udach i brzuchu zaostrzyły się.
-
Bogowie
, Talan.
- Właśnie tego chcesz?
Sięgnął do stołu i nabrał garść kremu. Rozmasował ją swoim penisie.
- Wessij ją.
Talan uśmiechnęła się. Pochyliła się do przodu i zlizała odrobinę kremu z
jego końcówki.
- Nie, nie liż. Ssij - jego głos stał się szorstki.
Talan zebrała się na odwagę, otworzyła usta i owinęła je wokół końca
jego penisa.
Wskoczył w jej usta. Zebrała krem językiem i przełknęła. Wessała więcej.
Kolejny cal wszedł do środka. Cały czas ssała, degustując jego posmak i
łagodność kremu. Przygryzła, tak jak zrobił to z jej skórą. Wypuścił z siebie jęk.
Zraniłam cię?
chciała spytać. Ale jego ręka powędrowała do jej ramienia i
chwyciła je zaciekle.
- Właśnie tak, Talan. Ssij mnie, kochanie. Ssij mocno.
Ssała. Otarła języczkiem jego całą główką, smakowała różnicę między
gładką końcówką, kołnierzem i wałem.
Ssała jeszcze bardziej, jej usta były obolałe do sięgania w taką dal. Ale nie
chciała przestać.
Wplótł palce w jej włosy, skręcając je.
- Bogowie, jest cudownie.
Na ślepo dotknęła podstawy jego wału. Jej ręka spotkała grube,
poskręcane włosy i gorącą skórę. Podskoczył.
- Zaraz dojdę - powiedział chrapliwie, jego głos Shareem załamał się.- I
masz mnie połknąć, Talan.
Nie była pewna, co miał na myśli. Jego biodra poruszyły się, dłonie w jej
włosach jeszcze mocniej zacisnęły.
A potem poczuła jej jej usta wypełnia gorąca, słona ciecz która paliła jej
język i tył szyi.
Szarpnęła się zaskoczona. Jego ręce przyciągnęły ją z powrotem do jego
penisa, zmuszając by go wzięła, aby wypełnił jej usta.
- Połknij, kochanie. Połknij to dla mnie.
Cofnęła się powoli, biorąc płyn w usta, owijając swój język wokół czubka
aby wziąć każdą kroplę. Połknęła go, parząc i rozgrzewając swoją całą drogę w
dół brzucha.
Spojrzała w górę oblizując wargi.
- Dobrze to zrobiłam?
Chwycił ją za ramiona i postawił na nogi. Zanurzył swój język wewnątrz jej
ust, smakując samego siebie na jej języku. Trzymał ją tak mocno, że ledwo
mogło oddychać. Jego penis, nieznacznie mniej sztywny niż wcześniej, nacisnął
na jej brzuch.
Owinęła wokół niego swe ramiona, rozkoszując się tym jak bardzo ją
chciał.
Chwycił jej twarz w swoje dłonie.
- Chcę cię zerżnąć, maleńka. Chcę cię pieprzyć i pieprzyć. Chce cię
wypełnić całym sobą i chcę dojść w tobie. Rozumiesz mnie?
- Tak - także tego bardzo chciała. Jej przyćmiona część wiedziała, że
Shareem rzucił na nią zaklęcie, i że nie powinna tego chcieć, ale niechętnie
wypieprzyła tą część siebie w sam środek burzy piaskowej.
- Chcę cię odwrócić i dojść w twoim tyłeczku. Tyłeczku, który będę bił tak
długo, aż nie będzie czerwony. Nadal mnie rozumiesz?
- Tak.
Jego uścisk wzmocnił się.
- Chcę, żebyś o to błagała. Chcę, żebyś błagała mnie abym cię zerżnął.
Jej usta były suche, nie mogła znaleźć słów. Jego oczy niebezpiecznie
pociemniały.
- Błagaj mnie, Talan. Albo wezmę twój tyłek bez przygotowania cię i
będzie bolało.
Przełknęła.
- Proszę, Rees.
- Prosisz o co?
- Proszę, pieprz mnie. Proszę, pieprz mnie, Rees.
- Poproś abym pieprzył twoją słodką dupkę.
- Tak. Proszę, Rees, pieprzył mnie w dupę.
Patrzył na nią, jego oczy utknęły w niej, było w nich szaleństwo którego
nigdy wcześniej nie widziała. Gra gdzieś przepadła i zaczęła wpadać w coś co dla
niej szykował, jakieś ukłucie strachu.
- Jesteś złą dziewczynką, Talan.
- Wiem. Proszę, ukaż mnie. Proszę, pieprz mnie.
Wziął długi, długi oddech. Jego dłonie na jej twarzy złagodniały
uwalniając ją od mocnego uchwytu.
- Bogowie, Talan - szepnął.- Nie jesteś gotowa. Nie chcę cię zranić,
kochanie.
- Chcę, żebyś to zrobił. To będzie dobry ból. Chcę, żebyś mnie dobrze
zranił.
Potrząsnął głową tuż przed jej.
- Nie, kochanie. Po prostu czujesz to co ja czuję. Jestem wyszkolony,
żebyś to czuła.
- Nie - zapiszczała.
- Obawiam się, że tak, maleńka.
Przycisnął ją bliżej. Oparła głowę na jego ramieniu, jego ciepło koiło ją.
Cała drżała, ściskając jego tunikę, której nie ściągnął. Łzy wyciekły z jej oczu.
Też się trząsł. On, przeszkolony Shareem, oddychał szybko, jego serce
waliło.
Nie rozumiała co myślała, nie mogła oddzielić tego co naprawdę czuła od
tego, co chciał, żeby czuła.
- Pragnę cię, Rees.
- Nie, Talan. Nie jesteś gotowa.
Podniosła głowę. Jego szczęka była twarda, szorstka jak papier ścierny.
- Skąd wiesz?
- Bo jestem Shareem. Wiem, kiedy ciało kobiety jest gotowe do tego
czego pragnie i kiedy jest zbyt wcześnie.
- Kiedy będę gotowa? Chcę być gotowa teraz.
Zaśmiał się cicho, jego aksamitny głos powrócił.
- Niebawem.
Przycisnęła swe usta do jego ucha.
- Moja cipka jest cała mokra, Rees.
Jego śmiech obrócił się w westchnienie.
- Mogę się założyć.
- Co chcesz, abym zrobiła? Chcesz, abym się dotykała gdy ty będziesz
patrzeć?
- Hmm, byłoby miło. Ale mam lepszy pomysł.
Podniósł miskę z kremem ze stołu. Uśmiechnęła się, jej puls przyspieszył.
W kilka minut uspokoiła się od tego szaleństwa, które sprawiało, że
chciała go pchnąć na ławkę i wpakować jego penisa w swoje wnętrze. Chciała go
chwycić i wepchnąć w siebie.
Ale wyraz jego twarz, krem w jego dłoniach były równie ekscytujące.
- Usiądź na ławce - powiedział.- Rozsuń nogi.
Zaczęła wykonywać jego polecenie. Ale wtedy z góry dobiegł dźwięk
pękania a w następnej chwili baldachim załamał się i wiatry burzy piaskowej
zaczęły wrzeszczeć.
Talan gapiła się, gdy spostrzegła że jej usta i nos są pełne piasku. Miska z
kremem rozbiła się na podłodze.
Sięgnęła po Reesa. Musieli dostać się do domu. Musiała go tam
doprowadzić, inaczej on umrze.
Nie mogła go znaleź w tej żółtobrązowej masie. W jednej chwili stał tuż
obok niej, w następnej już go nie było. Szukała go po omacku.
Nagle silna ręka owinęła się wokół jej talii, podniosła ją na nogi. Rees
wziął dwa kroki, trzy i już wpadli przed otwarte okna do salonu.
Rees wyplątał się z niej i uderzył ręką o panel okna.
Okno zamknęło się. Piasek, który wirował wokół nich, opadł na biały
dywan a potem wszystko ucichło.
Burza piaskowa wściekle waliła w okna, ale nie mogła się dostać.
Rees dysząc oparł się o ścianę. Talan wczołgała się na kanapę i położyła
wstrząśnięta.
Metri przybył do pokoju wraz dwoma innymi mężczyznami z szeroko
otwartymi oczyma.
- Nic wam nie jest?- wykrzyknął.
- Wszystko w porządku - Talan zaskrzeczała.- Rees wyciągnął nas stamtąd
w samą porę.
- Ale ogród jest zniszczony - powiedział Rees. Zabrzmiał markotnie.- Taki
piękny ogród.
Metri spojrzał na Reesa jakby się nad czymś zastanawiał.
- Lady Pet sprawi, że ogród zostanie odbudowany. Ale wy wyglądacie
okropnie. Proponuję kąpiel.
Rees spojrzał na Talan. Wiedziała że ma na sobie piasek i wygląda
okropnie. Włosy Reesa były w ciemniejszym odcieniu a piasek zebrał się w
zgłębieniu jego oczu.
- Kąpiel - powiedział nadal schrypniętym głosem.- Dobry pomysł -
wyciągnął rękę.- Talan?
I ona, pod oszołomionym spojrzeniem Metriego, chwyciła dłoń Reesa i
pozwoliła mu wyprowadzić się z pokoju.