background image

 

- 1 - 

OSHO 

Medytacja 

Podstawy praktyki 

 
 
 
Spis treści 
Czym jest medytacja  

Wskazówki do praktyki 

7 

Nie czuj się bezradny   

Bądź odprężony 

Nie żądaj natychmiastowych satori  9 
Stwórz przestrzeń do medytacji 

Właściwa pozycja ciała 

10  

Bądź pośrodku 

10 

Poczucie humoru 

10 

Nie walcz, nie psychoanalizuj  

11 

Niech medytacja będzie twoim pragnieniem   

11 

Medytacja jest zabawą 

12 

Medytacja nie jest przeciwna umysłowi 

12 

Niech wzrasta w tobie uważność 

  12 

Pojawia się prawdziwa cisza   

14 

Oświecenie przychodzi w swoim czasie 

15 

 

Pułapki na drodze   16 
Moce psychiczne: ostatni atak ego 

16 

Powab iluzorycznych doznań  

16 

Pierwsza eksplozja   17 
Satori z umysłu 

18 

Doznania potwierdzające  20 
Cały świat staje się doliną 

20 

Każda nuta staje się krystalicznie czysta 

21 

Słyszysz świat jak echo 

21 

Będziesz słyszał wszystko prócz siebie 

21 

Pojawia się wielkie światło   21 
Nie możesz znaleźć swego ciała 

22 

Doznanie unoszenia się  

22 

Radość bez powodu  23 
Brak reakcji - brak lęku 

24 

Kilka spraw istotnych 

24 

background image

 

- 2 - 

Baw się 

24 

Bądź cierpliwy 

24 

Nie wyczekuj rezultatów 

24 

Doceniaj nieświadomość 

25 

Nie jesteś swoimi doznaniami 

25 

Obserwujący to nie świadek    

26 

Medytacja przychodzi sama     

27 

Którą technikę mam wybrać 

28 

Medytacja w ujęciu Osho 

32 

Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty 

32 

Dlaczego medytacje aktywne? 

35 

Biografia Osho 

36 

O Osho 

39 

 

Czym jest medytacja? 

Medytacja nie jest hinduską metodą, techniką; nie można się jej nauczyć. Medytacja to 

wzrastanie, wzrastanie totalności twego życia w całej jego okazałości. 
Medytacji nie można dodać do ciebie  takiego, jakim jesteś - może ona przyjść do ciebie tylko 
poprzez  zasadniczą  przemianę,  metamorfozę.  Jest  rozkwitaniem,  wzrastaniem.  Wzrastanie 
zawsze zachodzi w totalności, nigdy nie jest dodatkiem. 
W medytacji musisz wzrastać. Trzeba właściwie pojąć to totalne wzrastanie osobowości, inaczej 
będziesz sam przed sobą udawać, zajmiesz się grami umysłu. Tyle ich jest! Mogą cię ogłupić, 
nic  nie  dadzą,  a  możesz  ponieść  przez  nie  szkody.  Błędne  jest  już  samo  nastawienie,  że  w 
medytacji  jest  jakaś  sztuczka,  rozumienie  medytacji  jako  metody.  Kiedy  zaczynasz  bawić  się 
sztuczkami umysłu, umysł zaczyna się degenerować. 
Umysł - taki, jaki jest - nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić 
w całej swej istocie. Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje? 
Umysł  zawsze  werbalizuje.  Możesz  znać  słowa,  język,  strukturę  koncepcyjną  myślenia,  ale  to 
nie  jest  myślenie.  Wręcz  przeciwnie  -  jest  to  ucieczka  od  myślenia.  Widzisz  kwiat  i 
werbalizujesz  to,  widzisz  człowieka  idącego  ulicą  i  werbalizujesz  to.  Umysł  potrafi  zamienić 
każde  egzystencjalne  zdarzenie  w  słowa.  I  słowa  stają  się  barierą,  więzieniem.  Przeszkodą  dla 
umysłu  medytacyjnego  jest  właśnie  to  nieustanne  zamienianie  zdarzeń  w  słowa  i  zamienianie 
egzystencji w słowa. 

Pierwszym  wymogiem  dla  umysłu  medytacyjnego  jest,  więc  bycie  świadomym  tego 
nieustannego  werbalizowania  i  zdolność  do  zatrzymania  tego  procesu.  Patrz  na  zdarzenia  -  nie 
werbalizuj  ich.  Bądź  świadom  ich  obecności,  ale  nie  zamieniaj  ich  w  słowa.  Niech  zdarzenia 
będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest 
to niemożliwe... jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak 
bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w 
słowa. 
Jest  wschód  słońca.  Nie  zdajesz  sobie  sprawy  z  przestrzeni  pomiędzy  widzeniem  go  a 
werbalizowaniem.  Widzisz  słońce,  czujesz  je...  i  natychmiast  to  werbalizujesz.  Przestrzeń 
między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że 
wschód  słońca  nie  jest  słowem.  Jest  to  pewien  fakt,  pewna  obecność.  Umysł  automatycznie 
zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie. 

Medytacja  oznacza  życie  bez  stów,  ponad  słowami.  Czasem  zdarza  się  to  spontanicznie.  Gdy 
jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie 

background image

 

- 3 - 

bliskimi,  zawsze  nastaje  milczenie.  Nie  w  tym  rzecz,  że  nie  ma  nic  do  wyrażania.  Wręcz 
przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być... Słowa przyjdą 
dopiero po odejściu miłości. 
Jeśli  dwoje  zakochanych  nie  potrafi  milczeć,  jest  to  sygnał,  że  ich  miłość  umarła.  Słowami 
zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości 
jest  tak  napełniające,  tak  przenikające,  że  pokonana  zostaje  bariera  języka  i  słów.  I  zwykle 
zostaje ona pokonana tylko w miłości. 

Medytacja  jest  kulminacją  miłości,  nie  tylko  do  jednej  osoby,  lecz  do  egzystencji  w  całej  jej 
totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli 
umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji. 
Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu - wymaga głębokiego 
zrozumienia  jego  mechanizmu.  Gdy  zrozumiesz  ten  mechaniczny  nawyk  werbalizowania, 
zamieniania  egzystencji  w  słowa,  powstaje  pewna  przestrzeń.  Powstaje  sama  z  siebie. 
Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w 
medytacji, lecz poznanie dlaczego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest negatywny, bo nie 
jest dodawaniem ci czegoś nowego - jest negowaniem tego, co już zostało dodane. 

Ludzie  nie  mogą  istnieć  bez  słów,  potrzebują  ich.  Egzystencja  ich  nie  potrzebuje.  Nie  mówię, 
byś  istniał  bez  słów.  Musisz  ich  używać,  ale  musisz  nauczyć  się  włączać  i  wyłączać  ten 
mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam 
na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć. 
Jeśli  nie  potrafisz  ich  wyłączyć  -  trwają,  a  ty  nie  potrafisz  ich  zatrzymać  -  stajesz  się 
niewolnikiem.  Umysł  musi  być  narzędziem,  nie  panem.  Gdy  umysł  jest  panem,  jest  nie-
medytacja.  Medytacja  jest  wtedy,  gdy  to  ty  jesteś  panem  i  twoja  świadomość  jest  panem. 
Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu. 

Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja 
jest  czymś  więcej.  Świadomość  jest  ponad  językiem,  egzystencja  jest  ponad  językiem.  Gdy 
świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komunia jest medytacją. 
Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie 
mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spacerujesz - poruszasz nogami; 
jeśli  jednak  twoje  nogi  poruszają  się,  gdy  siedzisz  -  to  szaleństwo.  Musisz  nauczyć  się  je 
wyłączyć.  Tak  samo  nie  powinno  być  w  tobie  słów,  wtedy,  gdy  nie  rozmawiasz.  Słowa  służą 
porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być. 
Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania - nie 
technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest 
żywy - wzrasta, rozwija się. 
Słowa  są  potrzebne,  ale  nie  wolno  trwać  w  nich  cały  czas.  Muszą  być  chwile  bez 
werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świadomość i jest ona 
ostrzejsza,  żywsza  -  to  słowa  ją  stępiają.  Słowa  muszą  być  powtarzane,  wywołują,  więc 
znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej będziesz znużony. 
Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna... Nigdy takiej jeszcze 
nie  było  i  nigdy  takiej  już  nie  będzie.  Ale  gdy  nazywamy  ją  „różą,"  samo  to  słowo  już  jest 
powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie 
nowe. 

Egzystencja  zawsze  jest  młoda,  a  słowa  zawsze  są  stare.  Słowami  uciekasz  od  egzystencji, 
uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w słowach, tym bardziej cię 
one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami. 

Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa". Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu 
pozostaje tylko  stos nagromadzonych słów i  nic więcej. Słowa są  jak zdjęcia. Widzisz coś,  co 
jest  żywe  i  robisz  temu  zdjęcie.  Zdjęcie  jest  martwe.  Potem  robisz  album  z  martwych  zdjęć. 

background image

 

- 4 - 

Człowiek,  który  nie  żył  w  medytacji,  jest  jak  martwy  album.  Są  w  nim  tylko  słowne  obrazy, 
wspomnienia. Nic nie zostało przeżyte - wszystko zamienił w słowa. 

Medytacja  oznacza  życie  totalnie,  a  żyć  totalnie  można  tylko  wtedy,  gdy  jesteś  w  ciszy.  Ale 
bycie  w  ciszy  nie  oznacza  nieświadomości.  W  ciszy  możesz  być  nieświadomy,  ale  to  nie  jest 
żywa cisza. Umysł znów przegapił... 
Mantrami  możesz  sam  siebie  zahipnotyzować.  Powtarzając  jakieś  słowo  możesz  stworzyć  w 
umyśle  tyle  znużenia,  że  zaśnie.  Zapadasz  w  sen,  w  nieświadomość.  Jeśli  stale  będziesz  nucił 
„Ram Ram Ram" - umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy. 

Medytacja  oznacza  brak  słów,  gdy  ty  jesteś  świadomy.  W  innej  sytuacji  nie  ma  połączenia  z 
egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to 
nie  medytacja,  wręcz  przeciwnie  -  bycie  w  stanie  autohipnozy  to  regresja.  Nie  jest  wyjściem 
ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów. 
Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie 
ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa 
słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe. 
Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić - prócz zrozumienia. Cokolwiek 
uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, 
twój  umysł  nie  jest  w  ciszy,  więc  cokolwiek  z  ciebie  wyjdzie,  stworzy  jeszcze  więcej 
zamieszania.  Jedyne,  co  możesz  uczynić,  to  zacząć  być  świadomym  funkcjonowania  umysłu. 
Tylko  tyle  -  po  prostu  bądź  uważny.  Uważność  nie  ma  nic  wspólnego  ze  słowami.  To  akt 
egzystencjalny, nie mentalny. 

Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania 
umysłu.  Gdy  jesteś  świadomy  funkcjonowania  umysłu,  już  nim  nie  jesteś.  Sama  uważność 
oznacza, że jesteś poza - z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz 
przestrzenie  między  doznaniem  a  słowami.  Te  przestrzenie  istnieją,  ale  ty  jesteś  tak 
nieświadomy, że ich nie zauważasz. 
Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważalna. Gdyby tak 
nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami - stałyby się jednym. W muzyce między 
dwoma  nutami  zawsze  jest  przestrzeń,  cisza.  Dwa  słowa  czy  nuty  nie  mogą  być  oddzielne  od 
siebie,  jeśli  nie  ma  między  nimi  przerwy.  Zawsze  jest  miedzy  nimi  cisza,  ale  trzeba  być 
naprawdę uważnym, by to odczuć. 
Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiązane. Im mniej 
świadomości,  tym  szybszy  umysł;  im  bardziej  jesteś  świadomy,  tym  proces  umysłu  jest 
wolniejszy. Jesteś  bardziej świadomy, umysł  zwalnia, przestrzenie między  myślami  poszerzają 
się.... możesz je zauważyć. 
Przypomina  to  film.  Gdy  projektor  pracuje  w  zwolnionym  tempie,  widać  przerwy.  Podnoszę 
rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odrębnym zdjęciem. Gdy te setki 
pojedynczych  zdjęć  wyświetlane  są  tak  szybko,  że  nie  widzisz  przerw,  widzisz  unoszenie ręki 
jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć. 

Umysł  jest  jak  film.  Są  w  nim  przerwy.  Im  jesteś  uważniejszy  umysłu,  tym  łatwiej  je 
zauważasz.  Przypomina  to  rysunek  gestaltowski,  w  którym  są  dwa  różne  obrazy.  Możesz 
widzieć jeden albo drugi, ale obu razem nie zobaczysz. Może to być rysunek staruszki ukazujący 
równocześnie młodą dziewczynę. Gdy skupiasz uwagę na jednym, drugiego nie zobaczysz; gdy 
skupisz  uwagę  na  drugim,  pierwszy  zniknie.  Nawet,  jeśli  widziałeś  oba  rysunki,  nie  możesz 
zobaczyć ich obu równocześnie. 
To  samo  dzieje  się  z  umysłem.  Gdy  widzisz  słowa,  nie  możesz  dostrzec  przerw,  gdy  widzisz 
przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przerwa i po każdej przerwie 
następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jednego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę 
na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji. 
Świadomość  skupiona  tylko  na  słowach  jest  nie-medytacyjna,  świadomość  skupiona  tylko  na 

background image

 

- 5 - 

przerwach  jest  medytacyjna.  Zawsze,  gdy  stajesz  się  świadomy  przerw,  słowa  znikają.  Gdy 
będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów - znajdziesz tylko przerwę. 
Możesz odczuć różnicę między dwoma słowami, ale nie możesz odczuć różnicy miedzy dwoma 
przerwami.  Słowa  są  zawsze  mnogie,  przerwa  zawsze  jest  jedna.  Wszystko  stapia  się  razem  i 
staje się jednością. Medytacja to skupienie się na przerwie. Wtedy zmienia się cały gestalt. 
Trzeba  zrozumieć  coś  jeszcze.  Patrząc  na  rysunek  z  gestaltu  ze  skupieniem  na  staruszce,  nie 
zobaczysz  drugiego  obrazu.  Ale  jeśli  zachowasz  uwagę  skupioną  na  staruszce  przez  dłuższy 
czas, jeśli staniesz się totalnie uważny - w pewnej chwili to skupienie zmieni się, nagle staruszka 
zniknie i pojawi się ten drugi obraz. 
Dlaczego  tak  się  dzieje?  Dlatego,  że  umysł  nie  może  przez  dłuższy  czas  pozostawać  w 
skupieniu.  Musi  się  zmieniać  -  albo  zaśnie.  Są  tylko  te  dwie  możliwości.  Jeśli  będziesz 
koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezruchu, gdyż umysł jest 
żywym  procesem.  Jeśli  pozwolisz  mu  na  znużenie  -  zaśnie,  by  uciec  od  zastoju  twojego 
skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach. 
Taką  medytację  podaje  Maharishi  Mahesh  Yogi.  Daje  ona  tyle  spokoju  i  odświeżenia,  może 
poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją. Te same 
efekty można uzyskać w autohipnozie. Hinduskie słowo „mantra" oznacza sugestię, nic więcej. 
Błędem jest przyjęcie, że mantra to medytacja - tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy 
nie  będziesz  szukać  autentycznej  medytacji.  I  to  jest  największa  szkoda,  jaką  czynią  takie 
praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się. 
Nie  używaj,  więc  żadnej  mantry  do  wypchnięcia  słów.  Po  prostu  stań  się  świadomy  słów,  a 
umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach. 
Jeśli  utożsamisz  się  ze  słowami,  będziesz  skakał  ze  słowa na  słowo  i  przegapisz przerwę.  To 
inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się 
zmienia.  Jeśli  jednak  nie  utożsamisz  się  ze  słowami,  pozostaniesz  tylko  świadkiem  -  z  daleka 
obserwującym korowód słów. Wtedy zmieni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. 
To samo dzieje się, gdy obserwujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie 
nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę. 
Gdy  poznasz  tę  przerwę,  jesteś  w  niej  -  wskoczyłeś  w  nią.  To  otchłań,  daje  taki  spokój,  taką 
świadomość...  Bycie  w  tej  przerwie  to  medytacja...  przemiana.  Teraz  słowa  nie  są  potrzebne, 
zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ciszy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, 
jesteś  z  nią  jednością.  Nie  jesteś  świadomy  tej  otchłani  jako  czegoś  innego,  jesteś  świadomy 
otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest 
tym, co obserwowane. 

Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie 
ma  słów,  jesteś  przerwą,  świadomy  swego  istnienia.  Między  tobą  a  przerwą,  między 
świadomością  a  egzystencją,  nie  ma  bariery.  Jesteś  w  sytuacji  egzystencjalnej.  I  to  jest 
medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej totalnie i nadal bycie świadomym. Jest to 
zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytuację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w 
niej jesteś. 
Zwykle,  gdy  jesteś  czegoś  świadomy,  to  coś  staje  się  oddzielne  od  ciebie.  Jeśli  z  czymś  się 
utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym - ale wówczas nie jesteśmy świadomi. 
Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi. 

Seks  tak  bardzo  nas  przyciąga,  bo  w  seksie  na  chwilę  stajesz  się  jednością.  Ale  wtedy  jesteś 
nieświadomy.  Szukasz  nieświadomości,  bo  szukasz  jedności.  A  im  bardziej  jej  szukasz,  tym 
bardziej  stajesz  się  nieświadomy...  i  nie  odczujesz  błogości  seksu,  bo  ta  błogość  pochodziła  z 
nieświadomości. 
W chwili namiętności byłeś nieświadomy. Świadomość odeszła. Na jedną chwilę znalazłeś się w 
otchłani, ale nieświadomy. A im bardzie) szukasz świadomości, tym bardziej ją tracisz. W końcu 
przyjdzie chwila ogarnięcia przez seksualność, gdy ta chwila nieświadomości już nie następuje. 

background image

 

- 6 - 

Ta  otchłań  została  zagubiona  i  ta  błogość  została  zagubiona  -  wtedy  ten  akt  staje  się  czymś 
bezsensownym.  Staje  się  tylko  mechanicznym  rozładowaniem  się,  nie  ma  już  w  nim  niczego 
duchowego. 

Znamy tylko nieświadomą jedność, nigdy nie zaznaliśmy świadomej jedności Medytacja jest 
jednością świadomą. To drugi biegun seksualności. Seks to jeden biegun - nieświadoma jedność; 
medytacja to drugi biegun  - świadoma jedność. Seks to najniższy punkt jedności, medytacja to 
jej szczyt, najwyższy szczyt jedności. Różnią się one świadomością. 
Umysł  człowieka  Zachodu  myśli  o  medytacji,  gdyż  zagubiony  został  urok  seksu.  Gdy 
społeczeństwo przestaje tłumić seksualność, przychodzi medytacja, bo seks niehamowany zabija 
swój własny urok i romantyzm, zabija swoją duchową stronę. Tyle jest seksu, ale nie można już 
dłużej pozostawać w nim nieświadomie. 
Społeczeństwo  stłumione  seksualnie  może  zachować  seksualność,  ale  społeczeństwo  nie-
tłumiące,  bez  zahamowań,  nie  może  pozostać  w  seksualności.  Musi  ona  zostać  przekroczona. 
Jeśli  społeczeństwo  jest  seksualne,  nastąpi  medytacja.  Społeczeństwo  wolne  seksualnie  to 
pierwszy krok do duchowego poszukiwania. 
To  poszukiwanie  naprawdę  istnieje,  można  je,  więc  wyzyskiwać.  I  Wschód  to  robi.  Można 
dostarczać guru na zamówienie, eksportować ich - tak się teraz dzieje. Od takich guru nauczysz 
się jednak tylko sztuczek. Zrozumienie przychodzi w życiu, w przezywaniu. Nie można go dać 
ani przekazać. 
Nie mogę dać ci mojego zrozumienia. Mogę o nim mówić, ale nie mogę ci go dać Sam musisz 
je  znaleźć.  Musisz  wejść  w  życie,  błądzić,  ponosić  porażki,  doznać  wielu  frustracji.  Do 
medytacji dotrzesz tylko przez niepowodzenia, błędy, frustracje, przez spotkanie z prawdziwym 
życiem.  Dlatego  mówię,  że  jest  to  wzrastanie.  Co  nieco  można  zrozumieć,  ale  zrozumienie 
przychodzące  przez  innego  człowieka  pozostanie  czymś  intelektualnym.  Dlatego  Krishnamurti 
wymaga  niemożliwego. Mówi: ..Nie pojmuj  mnie intelektualnie."  A przecież  od kogoś innego 
może przyjść tylko zrozumienie intelektualne. Dlatego wysiłek Krishnamurtiego jest absurdalny. 
To,  co  on  mówi  jest  autentyczne,  ale  gdy  wymaga  od  słuchającego  czegoś  więcej  niż 
zrozumienia  intelektualnego,  jest  to  niemożliwe.  Przez  kogoś  innego  nic  więcej  nie  może 
przyjść,  nic  więcej  nie  można  przekazać.  Zrozumienie  intelektualne  może  wystarczyć...  Jeżeli 
zdołasz intelektualnie zrozumieć to, co mówię, możesz zrozumieć to, co me było powiedziane. 
Możesz zrozumieć przerwy - to, czego nie mówię, czego nie jestem w stanie wyrazić. Pierwsze 
zrozumienie  musi  być  intelektualne,  intelekt  jest  drzwiami.  Nie  może  to  być  duchowe. 
Duchowość to świątynia wewnętrzna. 
Mogę  komunikować  się  z  tobą  tylko  intelektualnie.  Jeśli  naprawdę  to  zrozumiesz,  zdołasz 
odczuć to, co nie zostało powiedziane. Nie mogę porozumiewać się bez słów, ale używając słów 
używam też ciszy. Musisz być świadomy jednego i drugiego. Jeśli zrozumiesz tylko słowa, jest 
to porozumienie; ale jeśli zdołasz być świadomy także przerw - jest połączenie. 
Trzeba  od  czegoś  zacząć.  Każdy  początek  jest  fałszywy,  ale  trzeba  zacząć.  Przez  to,  co 
fałszywe,  szukając  po  omacku,  natrafisz  na  drzwi.  Kto  myśli,  że  zacznie  tylko  od  właściwego 
początku,  ten  nigdy  nie  zacznie.  Nawet  fałszywy  krok  jest  krokiem  we  właściwym  kierunku, 
gdyż został dokonany, nastąpił początek. Zaczynasz iść po omacku w ciemności i dzięki temu 
błądzeniu znajdujesz drzwi. 
Dlatego  mówię,  byś  był  świadomy  procesu  językowego,  procesu  słów  -  i  abyś  szukał 
świadomości przerw. Będą chwile, gdy z twojej strony nie będzie żadnego świadomego starania 
i  będziesz  zdawał  sobie  sprawę  z  tych  przerw.  Jest  to  spotkanie  z  tym,  co  boskie,  spotkanie  z 
tym, co egzystencjalne. Gdy nastąpi, nie uciekaj od niego, bądź w nim. Najpierw spowoduje to 
lęk  -  tak  być  musi.  W  spotkaniu  z  nieznanym  zawsze  powstaje  lęk,  bo  nieznane  jest  dla  nas 
śmiercią. Gdy pojawia się przerwa, czujesz, że zbliża się śmierć. Bądź martwy! Po prostu w tym 
bądź i w tej przerwie umrzyj zupełnie. Nastąpi zmartwychwstanie. Poprzez umieranie śmiercią w 
ciszy, życie zmartwychwstaje. Po raz pierwszy jesteś żywy, naprawdę żywy. 

Medytacja nie jest metodą, lecz procesem, medytacja nie jest techniką, lecz zrozumieniem. Nie 

background image

 

- 7 - 

można jej uczyć, można ją tylko wskazać. Nie możesz się o niej dowiedzieć: żadna informacja 
nie jest prawdziwa, gdyż pochodzi z zewnątrz, a medytacja przybywa z twego własnego wnętrza. 
Szukaj,  więc!  Bądź  szukającym,  nie  uczniem.  Bądź  uczniem  życia  w  jego  totalności,  nie 
uczniem jakiegoś guru. Wtedy nie będziesz uczył się tylko słów. Duchowe nauki nie przyjdą ze 
słów,  ale  z  przerw,  ciszy,  które  zawsze  cię  otaczają.  Są  one  nawet  w  tłumie,  na  targowisku  i 
bazarze.  Szukaj  tych  ciszy,  szukaj  tych  przerw  wewnątrz  i  na  zewnątrz,  a  pewnego  dnia 
stwierdzisz, że jesteś w medytacji. 

Medytacja przychodzi. Zawsze przychodzi samoistnie, nie można jej sprowadzić. Ale trzeba jej 
szukać, bo tylko, gdy jej szukasz, jesteś na nią otwarty, wrażliwy. Chcesz ją gościć. Medytacja 
jest  gościem.  Możesz  ją  zaprosić  i  czekać  na  nią.  Przychodzi  ona  do  Buddy,  przychodzi  do 
Jezusa, przychodzi do każdego, kto jest gotowy, kto jest otwarty i poszukujący. 
Ale  nie  ucz  się  tego  z  zewnątrz,  bo  omamią  cię  sztuczki.  Umysł  zawsze  szuka  czegoś 
łatwiejszego.  To  jest  źródło  wykorzystywania.  Pojawiają  się  guru  i  bycie  guru  staje  się 
nawykiem,  a duchowe życie ulega zatruciu. Najbardziej niebezpieczny jest  ten, kto wyzyskuje 
potrzebę duchowości. Jeśli ktoś zabierze ci bogactwo, nie jest to ważne; gdy ktoś cię zawiedzie, 
nie jest to ważne. Ale jeśli ktoś cię zwodzi i zabija, a nawet opóźnia twoją potrzebę dążenia do 
medytacji, do tego, co boskie, do ekstazy... ten grzech jest wielki i niewybaczalny. 
Tak  się  dzieje.  Bądź  tego  świadomy  i  nikogo  nie  pytaj:  „Czym  jest  medytacja?  Jak  mam 
medytować?" Zamiast tego pytaj, jakie są zahamowania, jakie są przeszkody. Pytaj, dlaczego nie 
zawsze jesteś w medytacji, gdzie wzrastanie zostało zatrzymane, gdzie zostałeś okaleczony. I nie 
szukaj guru, ponieważ guru okaleczają. Każdy, kto daje ci gotową receptę, nie jest przyjacielem - 
jest twoim wrogiem. 

Błądź w ciemności Nic innego nie można zrobić. To błądzenie stanie się zrozumieniem, które 
uwolni cię od ciemności. Jezus rzekł: „Prawda jest wolnością." 
Zrozum  tę  wolność.  Prawda  zawsze  przychodzi  w  zrozumieniu.  Nie  jest  czymś,  co  spotykasz, 
jest  czymś,  w  czym  wzrastasz.  Poszukuj,  więc  zrozumienia,  bo  im  większe  jest  twoje 
zrozumienie,  tym  jesteś  bliższy  prawdy.  W  pewnej  nieznanej,  nieoczekiwanej,  niedającej  się 
przewidzieć chwili, gdy zrozumienie sięga szczytu... znajdziesz się w otchłani... Ciebie już nie 
ma - ale jest medytacja. 
Kiedy ciebie nie ma, jesteś w medytacji. Medytacja nie jest powiększeniem ciebie, jest zawsze 
czymś większym od ciebie. Kiedy jesteś w otchłani, jest medytacja. Nie ma wtedy ego, nie ma 
ciebie.  Jest  istnienie.  To  właśnie  -  najwyższe  istnienie  -mają  na  myśli  religie,  kiedy  mówią  o 
Bogu.  Ono  jest  istotą  wszystkich  religii,  wszystkich  poszukiwań,  ale  nie  można  go  nigdzie 
znaleźć w postaci gotowej. 
 
 

Wskazówki do praktyki 

Nie czuj się bezradny 
Po pierwsze, nie spiesz się, niech nie ogarnie cię desperacja. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, nie 
czuj się bezradny. Jeśli dziś ci się nie powiedzie, będzie to naturalne. Jeśli tak będzie przez kilka 
dni, też będzie to naturalne. 
Naturalnie, w świecie wewnętrznym wiele razy musisz doznać porażek, bo nigdy jeszcze w nim 
nie wędrowałeś. Wszystkie twe umiejętności dotyczą ruchu na zewnątrz, ekstrawersji. Nie wiesz 
jak  wejść  do  swego  wnętrza.  Ludzie  słyszą  „wejdź  w  siebie,  wsłuchaj  się  w  siebie",  ale  nie 
rozumieją  tego.  Znają  tylko  ruch  na  zewnątrz,  tylko  wychodzenie  do  innego  człowieka.  Nie 
znają  żadnego  sposobu  dotarcia  do  samych  siebie.  To  jest  nieuniknione:  wskutek  swoich 
dawnych nawyków wiele razy będziesz doznawać porażek. 
Nie stań się bezradny. Dojrzałość przychodzi powoli. Przyjdzie na pewno, ale trzeba na to czasu. 
Pamiętaj: do każdego przyjdzie ona w innym tempie, nie porównuj, więc, nie myśl: „On jest taki 

background image

 

- 8 - 

wyciszony  i  radosny,  a  ja  jeszcze  nie:  co  jest  ze  mną?"  Nie  porównuj  się  z  nikim;  każdy  w 
poprzednich wcieleniach żył inaczej. Nawet w tym życiu ludzie żyją odmiennie. 
Wszystko  zależeć  będzie  od  twoich  umiejętności,  umysłu,  uwarunkowania,  wykształcenia, 
religii,  w  której  jesteś  wychowany,  książek,  które  czytasz,  ludzi,  z  którymi  żyjesz,  atmosfery, 
którą  w  sobie  stworzyłeś.  Będzie  zależeć  od  tysięcy  rzeczy,  od  tego  ile  możesz  przyjąć  -  ale 
przyjdzie na pewno. 
Potrzeba  tylko  cierpliwości,  pracy  w  ciszy,  pracy  w  cierpliwości...  przychodzi  koncentracja  i 
pojawia  się  dojrzałość.  W  istocie  rzeczy  człowiek  dojrzały  i  człowiek  skoncentrowany  to  dwa 
aspekty  tego  samego  zjawiska.  Dlatego  dzieci  nie  mogą  być  w  koncentracji  -  są  w  ciągłym 
ruchu,  nie  mogą  być  w  jednym  punkcie,  nieruchome.  Wszystko  je  przyciąga  -  samochód 
przejechał, ptak śpiewa, ktoś zaczął się śmiać, sąsiad włączył radio, motyl się porusza - wszystko 
jest atrakcyjne, cały świat. Dzieci skaczą z jednej rzeczy na inną. Nie potrafią się skoncentrować, 
nie potrafią być z jedną rzeczą tak całkowicie i totalnie, że wszystko inne znika, przestaje istnieć. 
Wraz  z  dojrzałością  pojawia  się  koncentracja.  Dojrzałość  i  koncentracja  to  dwie  nazwy  tego 
samego  stanu.  Trzeba  jednak  pamiętać,  że  przyjdzie  to  stopniowo  -  nie  porównuj,  więc,  nie 
spiesz się. 
Bądź odprężony 
Po  drugie,  gdy  już  podejmiesz  decyzję  wędrowania  ścieżką  wewnętrzną,  decyzję  bycia 
sannyasinem,  człowiekiem  medytującym,  gdy  wnętrze  cię  przyzywa  i  podejmiesz  decyzję,  że 
teraz będziesz wędrował pytając „Kim jestem?", musisz pamiętać, by nie wędrować w napięciu. 
Wędruj w sposób bardzo odprężony, pilnuj, by ta twoja wewnętrzna podróż była wygodna. Ma 
to teraz ogromne znaczenie. 
Zwykle każdy popełnia ten pierwszy błąd. Ludzie czynią swą wewnętrzną podróż niepotrzebnie 
skomplikowaną, niewygodną. Jest tego przyczyna... W swym zwyczajnym życiu ludzie są pełni 
złości na innych. W codziennym życiu zachowują się wobec innych z przemocą. W zwyczajnej, 
ekstrawertycznej podróży są sadystami, cieszy ich torturowanie innych, cieszy ich pokonywanie 
innych, cieszy ich konkurowanie z innymi, podbijanie innych. Całą ich radością jest sprawianie, 
by inni czuli się gorszymi od nich samych. Taka jest ta twoja ekstrawertyczna podróż. 
Gdy człowiek zwraca się ku swemu wnętrzu, napotyka problem: co ma zrobić ze swą złością, 
wrogością, agresją, przemocą? Jest sam: będzie torturować siebie, złościć się na siebie. I tacy są 
tak zwani mahatmowie... 
Podróż  ekstrawertyczna  była  podróżą  sadyzmu.  Podróż  introwertyczna  staje  się  podróżą 
masochizmu, zaczynasz torturować siebie. A w torturowaniu siebie jest pewne zadowolenie, taka 
perwersyjna  radość.  Jeśli  zagłębisz  się  w  historię,  zdziwi  cię,  nie  uwierzysz,  co  człowiek  sam 
sobie czynił. 
Wiele bzdur powstało z tego prostego błędu. W zwykłym życiu usiłujesz utrudniać życie innym. 
Kiedy zwracasz się do wewnątrz, ten stary umysł może będzie próbował utrudnić życie tobie. 
Pamiętaj:  poszukujący  swego  wnętrza  musi  mieć  wygody,  gdyż  To  może  nastąpić  tylko  w 
sytuacji przyjemności, w stanie odprężenia. Gdy jesteś napięty i jest ci niewygodnie, nic się nie 
stanie.  Gdy  jesteś  napięty,  jest  ci  niewygodnie,  twój  umysł  się  przejmuje,  nie  jesteś  w 
nieruchomej przestrzeni. Gdy jesteś głodny - jak możesz być w nieruchomej przestrzeni? 
A oni uczą postów i mówią, że post pomoże ci medytować. Raz na jakiś czas post może pomóc 
w  zyskaniu  dobrego  zdrowia,  zabierze  z  ciała  kilka  zbędnych  kilogramów,  ale  post  nie  może 
pomóc medytacji. 
Bycie pośrodku jest właściwą drogą - Złotym Środkiem. 
Jedz  tyle,  byś  nie  czuł  się  głodny,  ale  nie  jedz  za  dużo,  byś  nie  czuł  się  ociężały,  ospały,  bo 
wtedy medytacja jest trudniejsza. Złotego Środka trzeba przestrzegać na wszelkie sposoby,  we 
wszystkich sytuacjach. 
Zapewnij sobie komfort, bądź odprężony. Nie trzeba torturować siebie, nie trzeba tworzyć sobie 
zbędnych kłopotów. 
Porzuć  ten  umysł  złości,  przemocy,  agresji;  dopiero  wtedy  możesz  wyruszyć  do  wewnątrz  - 
tylko  w  odprężonej  świadomości  człowiek  zanurza  się  coraz  głębiej  w  siebie.  W  totalnym 

background image

 

- 9 - 

odprężeniu docierasz najgłębiej do swego wnętrza. 
Nie żądaj natychmiastowych satori 
Po  trzecie,  nie  wymagaj  za  wiele,  bo  jeśli  będziesz  wymagał  zbyt  wiele,  staniesz  się  napięty, 
pojawi się niepokój. Najlepiej niczego nie wymagaj. Ot, czekaj. Zasiej ziarno w sercu i zacznij 
pracować - czekaj wiosny. 
Ludzie  żądają  zbyt  wiele:  chcą  natychmiastowych  satori,  samadhi.  Chcą  natychmiastowej 
nirwany.  Czasem  przychodzą  do  mnie  głupi  ludzie  i  mówią:  „Siedem  dni  medytuję  i  nic  się 
jeszcze nie zdarzyło." Siedem dni? A przez siedemdziesiąt milionów żywotów robili wszystko, 
co było przeciwne medytacji! Przez siedem dni... jakby zobowiązywali Boga albo mnie. Skarżą 
się:  „Nic  się  nie  zdarzyło.  Siedem  dni  minęło,  jeszcze  tylko  trzy  dni  treningu,  a  ja  dalej  nie 
jestem oświecony!" 
Nie  wymagaj  za  wiele,  nie  bądź  zbyt  chciwy;  miej  więcej  zrozumienia.  Na  wszystko  trzeba 
czasu.  Pamiętaj:  nie  musisz  martwić  się  o  wynik  -  on  jest  zawsze  zgodny  z  twoją  potrzebą  i 
wartością. Na cokolwiek jesteś gotów, nastąpi to. Jeśli nie następuje, to tylko, dlatego, że jeszcze 
nie jesteś na to gotowy. Przygotowuj się. Domaganie się nic nie pomoże. Widocznie nie jesteś 
jeszcze  tego  wart,  oczyszczaj,  więc  dalej  swe  serce,  koncentruj  się  bardziej,  medytuj,  stań  się 
bardziej  wyciszony,  bardziej  odprężony,  bądź  coraz  bardziej  zharmonizowany  ze  swym 
wnętrzem.  I  czekaj.  Bo  kiedy  serce  i  energia  są  ze  sobą  w  harmonii,  rezultat  przychodzi 
automatycznie. 
Gdy  siejesz  ziarno,  nie  musisz,  co  dnia  rozkopywać  ziemi  i  sprawdzać,  co  się  z  nim  dzieje. 
Zniszczyłbyś  ziarno,  nic  już  by  się  nie  stało.  Więc  czekasz  -  miesiącami  nic  się  nie  dzieje. 
Musisz  podlewać  je  wodą  i  zwozić  nawóz  i  musisz  je  pielęgnować...  miesiącami  nic  się  nie 
dzieje.  Potem  nagle  pewnego  dnia,  pewnego  wczesnego  ranka,  cud...  ziarna  zakiełkowały. 
Wyszły ledwie dwa małe listki, zdarzył się cud. Co było niewidzialne, stało się widzialne... Ale 
zawsze przychodzi to w swoim czasie. 

Stwórz przestrzeń do medytacji 
Po  czwarte,  gdy  przygotowujesz  ogród  dla  róż,  musisz  zmienić  całą  glebę.  Trzeba  usunąć 
kamienie, stare korzenie, usunąć chwasty. Musisz stworzyć odpowiednie warunki, przestrzeń i 
ochronę.  Musisz  zbudować  ogrodzenie.  Gdy  zamierzasz  hodować  róże,  tyle  przygotowania 
będzie potrzeba. Medytacja to róża, największa róża, róża ludzkiej świadomości. 
Jakie są te odpowiednie warunki? I ta odpowiednia przestrzeń? 
Znajdź miejsce sprzyjające medytacji. Na przykład pomoże raczej siedzenie pod drzewem niż w 
kinie  czy  na  peronie  dworca  -  trzeba  wyjść  do  natury,  do  gór,  drzew  i  rzek,  gdzie  Tao  nadal 
płynie, wibruje, pulsuje, wszędzie się przelewa. Drzewa ciągle medytują. Milcząca, nieświadoma 
jest ta medytacja. Nie mówię byś stawał się drzewem - musisz stać się buddą! Budda ma jedną 
cechę wspólną z drzewem: jest tak samo zielony jak ono, pełny soku, tak samo świętujący jak 
drzewo, oczywiście z pewną różnicą - on jest świadomy, a drzewo jest nieświadome. 
Ale gdy usiądziesz pod drzewem, na którym śpiewają piękne ptaki, tańczy paw, czy choćby przy 
płynącej rzece... dźwięk płynącej wody... przy wodospadzie... jego wielka muzyka... 
Jeśli możesz, przygotuj w swym domu specjalny pokój do medytacji. Wystarczy mały kącik, ale 
przeznaczony specjalnie do medytacji. Czemu specjalnie? Gdyż każde działanie tworzy własną 
wibrację.  Gdy  w  tym  miejscu  tylko  medytujesz,  nabiera  ono  aury  medytacji.  Co  dnia,  gdy 
medytujesz,  wchłania  twe  wibracje  gdy  jesteś  w  medytacji.  Gdy  przychodzisz  nazajutrz,  te 
wibracje zaczynają cię ogarniać. Pomagają, odwzajemniają się, odpowiadają. 
Miejsce  święte  to  miejsce  właściwe  do  medytacji,  właściwe  warunki.  Jeśli  czujesz  w  sobie 
wielką złość, nie jest to pora na medytowanie, płynąłbyś pod prąd. Gdy czujesz w sobie wielką 
chciwość, to nie czas na medytowanie: nie będzie to łatwe. Są chwile, gdy medytacja z łatwością 
cię  ogarnia:  słońce  wschodzi  i  widzisz  to  wschodzące  słońce,  i  nagle  wszystko  wewnątrz  jest 
nieruchome, nie jesteś jeszcze częścią tego targowiska - oto pora na medytowanie. Czujesz się 
dobrze, zdrowo, z nikim się nie kłóciłeś - oto pora na medytowanie. Przyszedł znajomy i jesteś 
pełen miłości -oto pora na medytowanie. Jesteś ze swą kobietą, oboje czujecie się tak szczęśliwi; 

background image

 

- 10 - 

siądźcie razem i medytujcie, a stwierdzisz, że wtedy, gdy możesz medytować ze swą ukochaną, 
ze swym przyjacielem, dzieją się największe radości życia. 
Znajdź odpowiednie warunki - zawsze są one dostępne. Nie ma ani jednego człowieka, który nie 
znalazłby  odpowiednich  warunków.  W  ciągu  dwudziestu  czterech  godzin  przychodzi  wiele 
chwil,  które  bardzo  łatwo  można  przemienić  w  medytacje  gdyż  w  tych  chwilach  w  sposób 
naturalny zmierzasz do wewnątrz. Noc pełna jest gwiazd...  połóż się na ziemi, patrz na gwiazdy, 
poczuj się z nimi zharmonizowany, a potem medytuj. 
Gdy  chcesz  medytować,  wyłącz  telefon,  wyłącz  siebie.  Powieś  kartkę  na  drzwiach,  że 
medytujesz, by przez godzinę nikt nie pukał. Gdy wchodzisz do pokoju medytacji, zdejmij buty: 
stąpasz  po  świętej  ziemi.  Odstaw  nie  tylko  buty,  ale  i  wszystko  to,  czym  się  zaprzątasz. 
Świadomie  zostaw  wszystko  razem  z  butami.  Wejdź  do  wewnątrz  niczym  nie  zajęty.  Można 
przeznaczyć na to jedną z dwudziestu czterech godzin. Dwadzieścia trzy godziny przeznacz na 
inne  zajęcia,  pragnienia,  myśli,  ambicje,  projekcje.  Wyłącz  z  tego  jedną  godzinę,  a  w  końcu 
stwierdzisz, że ta jedna godzina jest prawdziwą godziną twego życia, a tamte dwadzieścia trzy to 
czyste  marnotrawstwo.  Tylko  ta  jedna  godzina  ocalała,  wszystko  inne  zostało  wyrzucone  w 
błoto. 
Właściwa pozycja ciała 
Po  piąte,  nie  zajmuj  się  zbytnio  właściwą  procedurą,  bo  zajmie  cię  to  całego  -  że  powinieneś 
siedzieć  w  odpowiedniej  pozycji.  Dobrze,  jeśli  możesz  tak  siedzieć,  ale  gdy  niepotrzebnie 
odwraca to uwagę, porzuć to. Twoje nogi nie będą czuły się dobrze, jeśli nie potrafisz siedzieć w 
pozycji  pełnego  lotosu  (co  jest  trudne  dla  ludzi,  którzy  całe  życie  siedzą  na  krzesłach,  jest  to 
trudne,  gdyż  cały  ich  system  mięśniowy  ukształtował  się  w  pewien  określony  sposób).  Zasną 
albo zaczną przysparzać ci kłopotów. Stale będą domagać się uwagi, nie wymuszaj, więc pozycji 
lotosu. 
Pozycja  lotosu  jest  dobra,  jeśli  jest  łatwa.  Jeśli  nie,  każda  inna  pozycja  jest  jak  pozycja  lotosu. 
Gdy nie możesz siedzieć na podłożu, jeśli jest to trudne, usiądź na krześle. Medytacja nie boi się 
krzeseł  -  może  dziać  się  wszędzie.  Renu  zadała  mi  wczoraj  pytanie:  „Czy  oświecenie  może 
nastąpić na koniu na biegunach?" Może, może nawet przytrafić się temu koniowi na biegunach! 
Dołóż  odrobiny  starań,  to  wszystko,  ale  nie  przejmuj  się  tym  za  bardzo:  czy  kręgosłup  jest 
całkiem wyprostowany czy nie, czy twoja głowa jest w jednej linii z kręgosłupem czy nie... nie 
zajmuj  się  za  bardzo  tymi  drobiazgami.  To  tylko  pewne  wskazania.  Zrozum  je,  przyjmij  i  idź 
swoją drogą. Znajdź własną drogę. Najważniejsze, że ma ci być wygodnie i masz być odprężony. 
Bądź pośrodku 
Po szóste, musisz być dokładnie pośrodku. Ludzie albo stają się zbyt aktywni, albo zbyt bierni. 
Gdy  stają  się  nadmiernie  aktywni,  powstaje  niepokój,  swego  rodzaju  gonitwa,  pośpiech, 
szybkość,  brak  spokoju;  gdy  stają  się  zbyt  bierni  -  ospałość,  swoisty  letarg,  opieszałość.  Bądź 
pośrodku.  Bycie  pośrodku  to  kryterium,  które  trzeba  zawsze  stosować.  Nie  jedz  za  dużo,  nie 
wygładzaj się zbytnio. Nie śpij za dużo, nie śpij mniej niż trzeba. Pamiętaj zawsze być pośrodku. 
Nadmiar jest zabroniony. Wszelkie skrajności trzeba porzucić, bo stan odprężonego umysłu jest 
tylko pośrodku. 
Gdy dostąpisz takiej równowagi, wysiłku i braku wysiłku, celu i bezcelowości, istnienia i nie-
istnienia, umysłu i nie-umysłu, działania i nie-działania... wtedy możesz pozwolić sobie płynąć z 
biegiem spraw, możesz pozwolić sobie na unoszenie się. 

Poczucie humoru 
Pamiętaj: największym problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być zbyt poważnym, 
największym  problemem  dla  człowieka  religijnego  jest  to,  by  nie  być  smutnym,  największym 
problemem dla człowieka religijnego jest to, by nie być negatywnym; tak zazwyczaj się dzieje... 
ludzie  religijni  stają  się  bardzo  smutni,  bardzo  poważni,  bardzo  negują  życie.  Zupełnie 
zapominają  o  wiośnie,  myślą  tylko  o  zeschniętym  drewnie  i  martwych  prochach.  Utracili 
równowagę. 
Naprawdę religijny jest ten, kto zna poczucie humoru. Człowiek naprawdę religijny jest szczery, 

background image

 

- 11 - 

ale nigdy poważny; całkowicie oddany swej pracy, ale bez nastawienia „grzeszniku, jestem od 
ciebie świętszy", nigdy nie odczuwa wyższości, tylko pokorę. Człowiek naprawdę religijny umie 
tańczyć  z  wiatrem  i  deszczem,  umie  śmiać  się  i  chichotać  z  dziećmi,  czuje  się  swobodnie  i 
spokojnie  w  każdej  sytuacji  życia.  Oto  wolność,  wolność  od  ego.  Ego  czyni  człowieka 
poważnym. 
Jeżeli staniesz się zbyt poważny, utoniesz w świecie ciemności, w świecie negacji. Pamiętaj, nie 
masz stać się zimny. Ci tak zwani święci są bardzo zimni, nie zrozumieli o co w tym wszystkim 
chodzi. Bądź chłodny, ale nigdy nie zimny, a między jednym a drugim jest ogromna różnica, i 
jest  też  w  tym  pewien  bardzo  głęboki  paradoks.  Nazywam  to  „chłodem"  -  w  porównaniu  z 
rozgorączkowanym stanem namiętności to chłód; w porównaniu z zimnem śmierci to ciepło. Jest 
to ciepło w porównaniu z zimnem śmierci i jest to chłód w porównaniu z roznamiętnioną żądzą 
życia.  Jest  to  ciepło  i  chłód  zarazem.  Człowiek  naprawdę  religijny  jest  chłodny,  gdyż  nie  ma 
żądzy; zarazem jest ciepły, gdyż nie jest smutny, nie jest poważny. 

Nie walcz, nie psychoanalizuj 
Powinieneś  być  oddzielony  od  korowodu  myśli.  Przyjdą,  otoczą  cię  ze  wszech  stron.  Będą 
przypominać chmury - najmniejsza drobina nieba zostanie utracona. Gdy jest zbyt wiele myśli, 
walka z nimi jest naturalnym instynktem, gdyż wyczytałeś, że medytacja to stan bez myśli. Ale 
przez  walkę  nikt  nie  pozbywa  się  myśli.  Jeśli  będziesz  walczyć,  zostaniesz  pokonany.  Sama 
walka  staje  się  przyczyną  twej  klęski.  Nie  możesz  walczyć  z  cieniami,  gdyż  zostaniesz 
pokonany. 
Spróbuj walczyć ze swym cieniem, a zostaniesz pokonany; nie dlatego, że cień jest potężny, ale 
dlatego,  że  cienia  nie ma.  A  jak  możesz  zwyciężyć  walcząc  z  czymś,  czego  nie  ma?  Myśli  to 
cienie, nie walcz z nimi. 
Gdy  nie  walczysz,  pojawia  się  druga  możliwość  -  to  wybrała  psychoanaliza.  Bądź  razem  ze 
skojarzeniami, pozwól myślom wędrować dokąd chcą. Jedna myśl wiąże się z inną i jeszcze inną 
i jeszcze inną i tak to trwa i trwa w nieskończoność, do znudzenia. Będziesz to czuć jak swego 
rodzaju  odprężenie.  Dlatego  po  psychoanalizie  ludzie  czują  się  uratowani,  zbawieni.  Nie  są 
zbawieni  ani  uratowani  -  tylko  walka  znika.  Stajesz  się  napięty  ponieważ  walczysz.  Kiedy  nie 
walczysz, napięcie znika i to zniknięcie napięcia daje ci poczucie, jakbyś został uratowany. 
Będzie  to  przyjemne  odczucie.  Gdy  walczysz  ze  swymi  myślami  i  nie  możesz  zwyciężyć, 
porzucasz walkę i pozwalasz myślom wędrować, zaczynasz wędrować razem z nimi; pojawia się 
przyjemne  odczucie.  Oto  cały  sekret  psychoanalizy.  Psychoanaliza  w  niczym  nie  pomaga, 
sprawia jedynie, że czujesz się dobrze, ponieważ pomaga ci porzucić walkę. 
Nie  potrzeba  walczyć,  nie  potrzeba  pozwalać  myślom  na  zaistnienie  i  wędrować  za  nimi. 
Pozostań obserwatorem, świadkiem. 
Musisz znów stać się panem. Musisz stać się panem, nie sługą. Na czym polega to panowanie? 
Bycie  świadkiem  to  bycie  panem.  Obserwuj  myśli,  w  całkowitym  spokoju  i  ciszy,  obserwuj. 
Pozwól  im  przyjść  i  odejść,  pozwól  im  pojawić  się  i  zniknąć.  Po  prostu  zauważaj  -  myśl  się 
pojawia,  jest,  odeszła...  wkrótce  dotrzesz  do  punktu,  w  którym  jest  ich  coraz  mniej  i  mniej  i 
mniej;  potem  pewnego  dnia  -  przerwa...  wszystkie  myśli  znikły.  W  tej  przerwie  -  pierwsze 
doznanie boskości. 
Niech medytacja będzie twoim pragnieniem 
99 procent ludzi medytuje, gdyż o medytacji się mówi. Czasami staje się ona modna. Ameryka 
przechodzi  taką  fazę.  O  medytacji  się  mówi,  każdy  robi  medytację.  Jeżeli  jej  nie  robisz,  na 
pewno coś przegapiasz. 
Nie czujesz takiej potrzeby, nie pojawiła się ona w twym istnieniu, nie doszedłeś do tej chwili w 
swej ewolucji gdy medytacja następuje sama z siebie, ale wszyscy ją robią i chodzą do mistrzów 
i  siedzą  w  milczeniu.  Ktoś  robi  Zazen,  ktoś  TM,  ktoś  dynamiczną...  Pewnie  coś  przegapiasz. 
Pojawia się więc chciwość - powodowany chciwością zaczynasz czynić starania. 
Nie  są  to  starania  o  medytację.  Są  to  starania  o  uzyskanie  czegoś,  o  czym  myślisz,  że  przez 
medytację To uzyskasz. Takie fazy przychodzą i odchodzą. Takie kulty pojawiają się i znikają. 

background image

 

- 12 - 

Są swoistą modą. 
Człowiek  medytujący  nie  przyszedł medytować  dlatego,  że  inni  medytują;  pojawiła się  w  nim 
głęboka potrzeba, stała się pukaniem do jego serca, nieustającym pukaniem. Cały świat zdaje się 
być bez znaczenia, on chce wejść do wewnątrz. Chce wiedzieć kim jest. Nie dlatego, że inni się 
dowiedzieli.  Gdyby  nikt  nie  propagował  medytacji  i  nie  było  żadnych  książek  i  wszystkie 
książki zostałyby zniszczone i wszyscy mistrzowie poszliby skryć się w jaskiniach Himalajów, 
wtedy  też  byłoby  kilkoro  ludzi,  którzy  by  medytowali  i  na  własną  rękę  szukali  sposobów 
medytowania. Byliby to prawdziwi medytujący. Dla nich medytacja byłaby tak samo łatwa jak 
cokolwiek innego. Byłaby czymś takim jak oddychanie. 

Medytacja jest zabawą 
Nie  możesz  pragnąć  medytacji,  bo  ona  jest  tylko  wtedy,  gdy  nie  ma  pragnienia.  Nie  możesz 
pragnąć  wyzwolenia,  nirwany,  bo  ono  jest  tylko  w  stanie  bycia  bez  pragnienia.  Nie  można 
uczynić go przedmiotem pragnienia. Dla mnie i dla tych wszystkich, którzy wiedzą, pragnienie 
jest  światem  -  nie  chodzi  o  to,  że  pragniesz  tego,  co  światowe.  Pragnienie,  samo  zjawisko 
pragnienia, jest światem. 
Możesz  się  bawić,  a  wszystko  jest  możliwe  dzięki  zabawie,  gdy  medytacja  jest  zabawą. 
Wszystko  jest  możliwe  natychmiast,  bo  nie  jesteś  zakłócony,  niecierpliwy,  nigdzie  się  nie 
spieszysz, do nikąd nie zmierzasz. Jesteś tu i teraz. Jeśli medytacja następuje, dobrze. Jeśli nie 
następuje, też dobrze. Nie robisz nic niewłaściwego, bo nie ma pragnienia, nie ma oczekiwania, 
nie ma przyszłości. 
I pamiętaj: gdy medytacja i nie-medytacja stają się do siebie podobne, medytacja ci się zdarzyła. 
Dotarłeś.  Cel  został  osiągnięty,  zstąpiło  do  ciebie  to,  co  ostateczne.  Wygląda  to  dziwnie  gdy 
mówię byś  nie czynił z  medytacji praktyki,  raczej uczyń z niej  zabawę, uciechę. Ciesz się nią 
gdy ją robisz, nie dla jakiegoś rezultatu. 
Nasze umysły są bardzo poważne, śmiertelnie poważne. Nawet gdy się bawimy, robimy z tego 
coś  poważnego:  pracę,  obowiązek.  Baw  się  jak  dzieci.  Baw  się  technikami  medytacji,  wtedy 
znacznie  więcej  może  się  zdarzyć.  Nie  traktuj  ich  poważnie,  traktuj  je  jak  zabawę.  Ale  my 
wszystko robimy poważnie. Nawet gdy się bawimy, robimy to poważnie. Wobec religii zawsze 
byliśmy  bardzo  poważni.  Religia  nigdy  nie  była  uciechą,  dlatego  ta  ziemia  nadal  jest  nie-
religijna. Religia musi stać się radością i świętowaniem, celebrowaniem; celebrowaniem chwili, 
cieszeniem  się  wszystkim,  co  robisz,  cieszeniem  się  tak  bardzo  i  tak  głęboko,  że  umysł 
zatrzymuje się. 
Medytacja nie jest przeciwna umysłowi 
Musisz być wdzięczny umysłowi. To pierwszy krok do wyjścia poza umysł, nie jako wróg, ale 
przyjaciel.  Gdy  słyszysz,  że  masz  wyjść  poza  umysł,  możesz  popaść  w  niezrozumienie.  Mam 
ogromny  szacunek  do  umysłu.  Tyle  zawdzięczamy  umysłowi,  że  nie  ma  sposobu  na 
odwdzięczenie się. 
Pierwszym jest więc to, że medytacja nie jest przeciwna umysłowi, dzieje się ona poza umysłem. 
A „poza" to nie to samo co „przeciwko". 
Gdy ta przyjaźń pogłębi się, umysł nie będzie przeszkadzał w twoich medytacjach, bo medytacja 
nie  jest  przeciwna  niemu.  W  istocie  rzeczy  jest  to  jego  spełnienie,  jego  własny  najwyższy 
rozkwit. Wyjście poza niego nie jest nastawieniem antagonizmu, ale ewolucji przyjaźni. 
Takie powinno być nastawienie wszystkich medytujących - nie walczyć. Jeśli walczysz, może ci 
się udać uciszyć umysł na jakiś czas, ale nie zwyciężysz. Umysł wróci, będziesz go potrzebował. 
Nie  możesz  żyć  bez  niego,  bez  niego  nie  możesz  istnieć  w  świecie.  Gdy  zdołasz  stworzyć 
przyjazny związek z umysłem, pomost miłości, zamiast być przeszkodą w medytacji, zaczyna on 
być pomocą. Chroni twą ciszę, bo ta cisza jest też jego skarbem, nie tylko twoim. Staje się glebą, 
z której rozkwitną róże medytacji, i ta gleba będzie tak samo szczęśliwa jak róże. 
Zacznij od miłości do swego ciała, które jest twą najbardziej zewnętrzną częścią. Zacznij kochać 
swój  umysł;  gdy  pokochasz  swój  umysł,  zaczniesz  go  upiększać,  tak  jak  upiększasz  ciało. 
Utrzymuj  go  w  czystości,  świeżości  -  nie  chcesz  by  twe  ciało  straszliwie  cuchnęło,  chcesz  by 

background image

 

- 13 - 

było kochane i szanowane przez innych. Twoja obecność nie powinna być jedynie tolerowana, 
ale przyjmowana z radością. 
Musisz upiększać umysł poezją, muzyką, sztuką, wielką literaturą. Kłopot w tym, że twój umysł 
wypełniają  tylko  błahostki.  Twój  umysł  przenikają  takie  podrzędne  sprawy,  że  nie  możesz  go 
kochać.  Nie  myślisz  o  niczym  wielkim.  Zharmonizuj  go  z  największymi  poetami,  z  ludźmi 
takimi jak Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj, Antoni 
Czechów, Turgieniew, Rabindranath, Kahlil Gibran, Michaił Naimi - wypełnij go największymi 
wzlotami umysłu. 
Wtedy nie będziesz nieprzyjazny umysłowi. Będziesz się radował umysłem. Nawet gdy będzie 
on w twojej ciszy, będzie miał swoją poezję i muzykę; wyjście ponad tak wysubtelniony umysł 
jest  bardzo  łatwe.  Jest  to  pełny  przyjaźni  krok  ku  wyższym  szczytom:  poezja  staje  się 
mistycyzmem,  wielka  literatura  staje  się  wielkim  wglądem  w  egzystencję,  muzyka  staje  się 
ciszą. 
Gdy te rzeczy zaczną zamieniać się w wyższe szczyty, poza umysłem, będziesz odkrywać nowe 
światy, wszechświaty, dla których nawet nazw nie mamy. Mówimy „stan btogości", „ekstaza", 
„oświecenie", ale tak naprawdę żadne słowo tego nie opisuje. Sprowadzenie tego do wyjaśnień, 
teorii  i  filozofii  jest  po  prostu  poza  mocą  języka.  Jest  po  prostu  poza...  a  umysł  raduje  się 
wykraczaniem poza... 
To  jest  mój  unikalny  wkład  w  ciebie.  Z  absolutną  pokorą  stwierdzam,  że  wykraczam  daleko 
nawet  przed  Gautama  Buddę,  gdyż  on  wciąż  walczy  z  umysłem.  Kocham  swój  umysł  i  przez 
miłość wykroczyłem poza niego. 
Moje podejście  do medytacji jest absolutnie nowe i  świeże, gdyż opiera się na miłości, nie na 
walce  czy  wojnie.  Tylko  miłość  jest  ścieżką.  Uczyń  swój  umysł  tak  pięknym,  jak  to  tylko 
możliwe. Udekoruj go kwiatami. Jestem naprawdę bardzo smutny gdy widzę, że ludzie nie znają 
„Księgi Mirdad", że nigdy nie zajrzeli do absurdalnych opowieści Chuang Tzu, nigdy nie starali 
się zrozumieć absolutnie irracjonalnych opowiastek zenu. 
Najpierw  niech  twój  umysł  zostanie  ozdobiony.  Tylko  poza  tym  przesyconym  aromatem 
ogrodem  umysłu  będziesz  mógł  wędrować  w  ciszy,  bez  walki;  umysł  będzie  pomocą,  nie 
przeszkodą.  Nie  stwierdziłem,  by  był  on  przeszkodą,  mogę  wiec  powiedzieć  z  całkowitą 
autorytatywnością - nie jest przeszkodą. Po prostu nie wiesz jak go wykorzystywać. 
Niech wzrasta w Tobie uważność 
Wzrastanie  duchowe  nie  jest  techniczne,  każda  technika  może  stać  się  przeszkodą.  Możesz 
zacząć trzymać się techniki. Zdarzyło się to milionom ludzi. 
W  poszukiwaniu  duchowego  wzrastania  spotykają  nauczyciela,  który  daje  im  jakąś  technikę. 
Technika  pomaga  im  stać  się  bardziej  wyciszonymi,  uspokojonymi,  cichymi,  zyskać  wielki 
dobrobyt; wtedy technika staje się absolutnie zasadnicza. Nie mogą zostawić tej techniki. Jeśli ją 
zostawią, wszystkie doznania zaczną znikać. Nawet jeśli ta technika była praktykowana latami, 
wszystkie  doznania  znikną  w  trzy  dni.  Techniki  nie  dają  ci  duchowego  wzrastania,  ale  mogą 
stworzyć  halucynację,  która  wygląda  na  duchową,  gdyż  ty  nie  wiesz  czym  jest  wzrastanie 
duchowe. 
Pamiętaj:  bycie  świadkiem  nie  jest  techniką,  to  twoja  natura.  Technika  coś  stwarza; 
obserwowanie ujawnia to, co jest. Nie tworzy niczego, przeciwnie, może zniszczyć iluzje, które 
wałęsały się dlatego, że nie byłeś dostatecznie uważny, więc nigdy nie zauważyłeś,  że były to 
zjawiska iluzoryczne. 
Iluzję  można  stworzyć  tak  łatwo,  że  umysł  zawsze  cieszy  się  technikami.  Kto  ma  użyć  tej 
techniki?  Umysł  będzie  panem  techniki.  Obserwowanie  jest  poza  umysłem,  umysł  nie  umie 
obserwować.  To  jedyne,  czego  umysł  nie  potrafi  robić.  To  dlatego  umysł  nie  może  jej 
zanieczyścić, umysł nie może sprowadzić jej na manowce. 
Wielu ludzi, wielkich tak zwanych świętych, proroków, mesjaszy żyło w halucynacji i nigdy nie 
poznali tego prostego naturalnego procesu uważności. 
Lepiej byś nie zajmował się żadnymi technikami. Uważność jest tak czysta, nie skażaj jej niczym 
innym. I jest tak pełna, tak kompletna, że nie trzeba jej innego wsparcia. Ale umysł zawsze chce 

background image

 

- 14 - 

jakiejś techniki, bo może sprawować kontrolę nad techniką. Umysł jest technikiem, technika jest 
jego  życiem.  Uważność  jest  poza  jego  kontrolą.  Jest  poza  nim,  jest  ponad  nim,  a  w  gruncie 
rzeczy jest dla umysłu śmiercią. 
Gdy uważność wzrasta, umysł  musi umrzeć.  Wszyscy ludzie tacy jak Maharishi Mahesh Yogi 
uczący  medytacji  transcendentalnej,  dają  techniki,  z  którymi  umysł  czuje  się  świetnie.  Ale 
wzrastania nie będzie. Wykorzystują oni ludzkość dając techniki i jest to złe wykorzystywanie, 
bo zatrzymuje ewolucję. 
Jestem  przeciwny  wszystkim  technikom.  Jestem  za  prostym,  naturalnym  procesem,  który  już 
masz, który co jakiś czas wykorzystujesz. 
Gdy jesteś w złości, jak stajesz się świadomy, że jesteś w złości? Gdyby była tylko złość i nikt 
by jej nie obserwował, nie mógłbyś stać się jej świadom. Złość sama w sobie nie może stać się 
świadoma. 
Jesteś świadomy wtedy, gdy jesteś w złości, gdy nie jesteś w złości, gdy czujesz się dobrze, gdy 
nie  czujesz  się  dobrze.  Ale  nie  stosujesz  tej  uważności  systematycznie,  naukowo,  głęboko, 
totalnie w każdej fazie umysłu. A dla mnie w tym słowie zawiera się cala istota medytacji. 
Pojawia się prawdziwa cisza 
Są dwa rodzaje ciszy: jedną pielęgnujesz, druga pojawia się sama z siebie. Twoja pielęgnowana 
cisza to nic innego jak stłumiony zgiełk. Możesz siedzieć w milczeniu, a jeżeli siedzisz długo i 
trwasz  w  tej  praktyce  miesiącami  i  latami,  powoli  staniesz  się  zdolny  do  tłumienia  wszelkich 
hałasów wewnątrz. Dalej będziesz siedział na wulkanie, który w każdej chwili może wybuchnąć, 
wystarczy byle pretekst. To nie jest prawdziwa cisza, ale cisza narzucona siłą. 
To  dzieje  się  na  całym  świecie.  Ludzie,  którzy  usiłują  medytować,  którzy  usiłują  stać  się 
wyciszonymi,  tylko  narzucają  sobie  ciszę.  Można  ją  narzucić.  Możesz  mieć  wokół  siebie 
warstwę ciszy, ale to tylko oszukiwanie siebie, nic innego. Ta warstwa ci nie pomoże. Gdy cisza 
pojawi się z twojego istnienia, nie jest narzucona wnętrzu z zewnątrz, przychodzi drugą stroną - 
przychodzi, wzbiera z wewnątrz na zewnątrz, narasta z centrum w kierunku tego co naokoło... to 
totalnie inne zjawisko. 
Dlatego  moje  podejście  polega  na  przejściu  katharsis  tego  wewnętrznego  zgiełku,  raczej 
wyrzuceniu  go  na  zewnątrz  niż  pielęgnowaniu  ciszy.  Ludzi  ogarnia  zdumienie  gdy  do  mnie 
przychodzą  po  raz  pierwszy,  a  przedtem  byli  z  jakimś  buddyjskim  mistrzem,  robili  vipassanę, 
siedzieli,  zmuszali  się  do  jakiejś  statycznej  pozycji.  Skąd  ta  statyczna  pozycja?  Gdy  ciało  jest 
zmuszone do trwania w jednej pozycji, umysł też musi pozostawać w jednej pozycji. 
Ciało i umysł funkcjonują razem. Umysł to wewnętrzny aspekt ciała, zjawiska materialnego. Nie 
ma nic wspólnego z twym istnieniem. Jest tak samo materią jak twoje ciało, jeśli więc robisz coś 
z  ciałem,  to  samo  automatycznie  dzieje  się  z  umysłem.  Dlatego  na  przestrzeni  wieków  ludzie 
kultywowali pozycje ciała - siądź w pozycji lotosu, zmuś ciało by było jak posąg, marmurowy 
posąg.  Jeśli  ciało  naprawdę  jest  nieruchome,  zmuszone,  zobaczysz,  że  umysł  zapada  się  w 
pewien rodzaj ciszy, która jest fałszywa, nie jest prawdziwa. Pozycja ciała zmusiła go do bycia w 
ciszy. Spróbuj tego, zrób po prostu pozycję złości swoimi pięściami, twarzą, zębami; wejdź w 
pozycję  złości,  a  będziesz  zaskoczony:  zaczniesz  odczuwać  złość.  To  właśnie  robi  aktor: 
przyjmuje jakąś pozycję ciała, a później przychodzi i umysł. 
Prawdziwa  cisza  musi  przyjść  sama  z  siebie.  Polecam  więc:  nie  zmuszaj  swego  ciała.  Raczej 
tańcz,  śpiewaj,  poruszaj  się,  biegaj,  pływaj.  Niech  ciało  ma  wszelkie  rodzaje  ruchu,  by  i  twój 
umysł  miał  wszelkie  rodzaje  ruchu;  w  tym  wewnętrznym  ruchu  umysł  zaczyna  przechodzić 
katharsis, wypuszczać swoje trucizny. 
Zacznij od katharsis, by wyrzucić z siebie wszelkie śmieci jakie gromadzisz aż od dzieciństwa. 
Byłeś  w  złości,  ale  nie  mogłeś  tego  wyrazić,  bo  gdy  wpadałeś  w  złość,  matkę  ogarniał  szał  - 
tłumisz  więc  to.  Byłeś  w  złości,  chciałeś  krzyczeć,  ale  nie  mogłeś,  wręcz  przeciwnie  - 
uśmiechałeś  się.  Wszystko  co  w  sobie  nagromadziłeś  -trzeba  to  wyrzucić.  A  potem  czekaj...  i 
cisza zaczyna w ciebie wstępować. Ta cisza ma swoje piękno. Jest totalnie inna, jej cecha jest 
inna, jej głębia jest inna. Nie walczysz, jesteś w nastroju płynięcia, ale nic się nie pojawia. Jest to 
piękne  -  gdy  nie  pojawia  się  żadna  myśl,  gdy  myśli  same  z  siebie  znikają.  Wtedy  jesteś 

background image

 

- 15 - 

całkowicie wyciszony, ale ta cisza jest pozytywna. Cisza narzucona jest negatywna. 
To  jedna  z  tych  wielkich  przemian,  które  chcę  ci  dać.  Stare  metody  coś  narzucają.  Moje 
rozumienie jest takie: nigdy niczego nie narzucaj. Raczej wyrzuć wszystkie śmieci, które w sobie 
nosisz.  Bądź  coraz  bardziej  pusty,  nabieraj  więcej  miejsca.  Stwórz  w  sobie  nieco  więcej 
przestrzeni... w tej przestrzeni przychodzi cisza. 
I  w  takich  chwilach  powinieneś  być  w  nastroju  płynięcia.  Zapomnij  o  wszystkich  pozycjach. 
Zapomnij wszystko co usiłujesz robić - niczego nie usiłuj robić. Bądź w stanie nie-robienia. Po 
prostu  odpręż  się,  odpręż  się  całkowicie,  nic  nie  rób,  bo  im  bardziej  jesteś  odprężony,  tym 
bardziej cisza może przeniknąć do twojego istnienia -bądź otwarty, przyjmujący, odprężony. 
Gdy następuje cisza, nagle znikają wszelkie zagmatwania  - i to bez śladu! Nie zostaje po nich 
nawet  ślad.  Nie  możesz  uwierzyć,  że  cały  ten  zgiełk...  gdzie  on  się  podział?  Nie  możesz 
uwierzyć, że kiedykolwiek w tobie istniał. Nie możesz uwierzyć, że nadal istnieje w innych. 
Oświecenie przychodzi w swoim czasie. 
Oświecenie następuje wtedy, gdy następuje - nie możesz nim kierować, nie możesz sprawić, by 
nastąpiło.  Możesz  wiele  uczynić  by  nastąpiło,  ale  to,  co  robisz  nie  będzie  jego  przyczyną. 
Cokolwiek robisz, nie spowoduje to twojego oświecenia, ale przygotuje cię na jego otrzymanie. 
Ono  przychodzi  w  swoim  czasie.  Cokolwiek  robisz,  po  prostu  przygotowuje  cię  to  na  jego 
przyjęcie, na zauważenie go gdy przyjdzie, na rozpoznanie go gdy przyjdzie. 
Nie możesz go przywołać, jest to coś większego od ciebie. Gdybyś mógł je spowodować, byłoby 
tylko  kolejną  dekoracją  ego.  Nie  możesz  go  spowodować.  Nie  możesz  sprawić  by  nastąpiło. 
Musisz zniknąć by ono mogło być. 
Możesz  więc  studiować  wszystkie  święte  pisma  świata,  a  staniesz  się  bardzo  uczony,  pełny 
wiedzy,  ale  pozostaniesz  nieoświecony.  Tak  naprawdę  staniesz  się  bardziej  nieoświecony  niż 
byłeś wcześniej, bo im masz więcej wiedzy, tym masz większe ego; 
im bardziej praktykujesz techniki ascetyczne, tym bardziej wzmacnia się twoje ego. ..Robię to i 
robię  tamto,  i  tyle  już  zrobiłem  -  tyle  postów,  i  tyle  ślubów".  Im  więcej  robisz,  tym  bardziej 
czujesz, że jesteś godzien i że możesz domagać się oświecenia. 
Oświecenie nie jest czymś, co możesz znaleźć szukając; ono przychodzi do ciebie gdy wszelkie 
poszukiwania  okazują  się  próżne.  I  pamiętaj:  nie  mówię,  że  masz  nie  szukać.  Bo  gdy  nie 
będziesz szukał, nigdy nie przekonasz się, że to poszukiwanie jest próżne. Nie mówię, że masz 
nie  medytować.  Bez  medytowania  nie  zrozumiesz,  że  jest  taka  medytacja,  której  nie  możesz 
robić, a która do ciebie przychodzi. 
Twoje  medytacje  po  prostu  oczyszczą  ci  oczy,  uczynią  cię  bardziej  spostrzegawczym.  Twoje 
serce stanie się bardziej czujne, świadome, miłujące, wrażliwe. Twoje istnienie zacznie widzieć 
to,  czego  wcześniej  nie  widziałeś.  Zaczniesz  zgłębiać  nowe  przestrzenie  swego  istnienia.  Z 
każdym dniem i chwilą będzie się działo coś nowego. Twoje medytacje są jak kąpiel - dadzą ci 
świeżość, ale ta świeżość to nie oświecenie. To tylko przygotowanie drogi. Nigdy nie osiągasz 
oświecenia. Zawsze jest dokładnie odwrotnie - to oświecenie dosięga ciebie. 
Jestem  przeciwny  wszystkim  eskapistom,  którzy  uciekają  od  świata  i  zaczynają  medytować 
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jestem im przeciwny, całkowicie przeciwny. Jedna godzina 
medytacji  wystarcza.  Medytacja  jest  czymś  tak  potężnym,  że  wystarcza  jedna  godzina  na 
dwadzieścia cztery. Oświetli to całe twoje życie. 
Życie  jest  sprawdzianem  czy  twoja  medytacja  przebiega  pomyślnie  czy  nie.  Gdy  pójdziesz  do 
sklepu, poznasz czy w swojej medytacji odnosisz sukcesy. Czy w sklepie nadal jesteś tak chciwy 
jak przedtem? Czy nadal wpadasz w złość gdy ktoś powie coś przeciwko tobie? Czy ludzie nadal 
mogą  tak  samo  łatwo  wytrącać  cię  z  równowagi  jak  przedtem?  Na  targowisku  jest  test 
wszystkich twoich medytacji. 
Kiedy  tylko  medytujesz  i  nic  innego  nie  robisz,  przypomina  to  sytuację,  gdy  stale 
przygotowujesz się i nigdy nie idziesz na egzamin. To nie jest dobre. Test musi być codziennie - 
jedna godzina medytacji, dwadzieścia trzy godziny testu. 

 

background image

 

- 16 - 

Pułapki na drodze 

Moce psychiczne: ostatni atak ego 
Bycie  nieprzywiązanym  w  świecie  jest  bardzo  trudne,  ale  jeszcze  trudniejsze  jest  bycie 
nieprzywiązanym  wtedy,  gdy  swe  podwoje  odsłania  świat  duchowy.  Ta  druga  trudność  jest 
milion razy większa, bo moce światowe nie są rzeczywiste. Są bezsilne, nigdy nie zaspokajają, 
nie  dają  zadowolenia.  Każde  nowe  osiągnięcie  w  świecie  tworzy  dalsze  pragnienia.  Zamiast 
zaspokajać, wysyła umysł w nową podróż: jakąkolwiek moc osiągniesz w świecie, użyjesz jej do 
tworzenia nowych pragnień. 
Nieprzywiązanie  nie  jest  tak  trudne  w  sprawach  światowych,  ale  gdy  chodzi  o  moce 
wewnętrzne, psychiczne, są one tak bliskie twego istnienia i są tak nieskończenie zaspokajające, 
że bycie nieprzywiązanym do nich jest prawie niemożliwe. Gdy nie jesteś nieprzywiązany, znów 
stworzyłeś jakiś świat i pozostaniesz daleko, daleko od ostatecznego wyzwolenia. 
Ponieważ  wszystko  co  posiadasz,  posiada  i  ciebie,  poświęcenie  musi  być  totalne,  całkowicie 
totalne. Musisz porzucić wszystko co posiadasz - prócz swej nagiej natury. To. czego nie można 
poświęcić, tylko to winno pozostać. To, co można poświęcić, powinno być poświęcone. 
Dysponowanie  mocami  duchowymi  jest  bardzo  satysfakcjonujące,  zaspokajające,  daje  tyle 
subtelnej radości  ego, takiej czystej, że  nie możesz odczuć w tym niepokoju.  Nigdy cię to  nie 
frustruje.  W  sprawach  światowych  tyle  jest  frustracji,  właściwie  nic  nie  ma  oprócz  frustracji. 
Cudem  jest  jak  ludzie  mogą  tego  nie  zauważać.  Cudem  jest  jak  ludzie  mogą  siebie  sami 
oszukiwać i wierzyć, że jest jakaś nadzieja. Ten zewnętrzny świat jest beznadziejny, jest skazany 
na zagładę. 
Obojętne  jak  wielki  dom  zbudujesz  albo  jak  wielką  władzę  zdobędziesz:  polityczną, 
ekonomiczną,  społeczną  -  śmierć  wszystko  ci  zabierze.  Nie  trzeba  wiele  inteligencji  by  to 
zrozumieć. A moce wewnętrzne - śmierć nie może ich zabrać. Są większe od śmierci. I nigdy nie 
przysparzają  ci  frustracji.  Oto  twoje  moce,  twoje  potencjalne  możliwości,  które  doszły  do 
rozkwitu. Wydaje się, że nie ma potrzeby poświęcania ich, nie ma potrzeby wyrzekania się ich, 
ale  Patanjali  mówi,  że  ich  także  trzeba  się  wyrzec.  Jeśli  tak  się  nie  stanie,  zaczniesz  żyć  w 
świecie wizji - znów w gonitwie za władzą. A religia nie jest gonitwą za władzą. 
Nie  szukasz  ego,  raczej  próbujesz  odnaleźć  całość,  a  całość  jest  możliwa  tylko  wtedy,  gdy 
wszelkiego rodzaju egoistyczne gonitwy zostaną  porzucone i poświęcone. Gdy ciebie nie ma - 
jest Bóg. 
A ostateczne przywiązanie przychodzi, gdy osiągasz jakieś cudy, moce siddhi, gdy możesz robić 
różne  rzeczy  -  rzeczy,  które  są  cudowne,  rzeczy,  które  są  niewiarygodne.  Jeśli  staniesz  się  do 
nich przywiązany, wcześniej czy później znów znajdziesz się w świecie. Uważaj. To ostatni atak 
ego, nie daj się pochwycić. Ego zarzuca na ciebie swoją ostatnią sieć... 
Pamiętaj,  musisz  być  czujny  na  każdym  kroku.  Umysł  jest  przebiegły.  Możesz  myśleć:  „Tak, 
kiedy  cudy  przyjdą,  nie  będę  do  nich  przywiązany".  Pomyśl  jeszcze  raz.  Gdzieś  w  sobie 
znajdziesz żywe pragnienie: „Niech przyjdą, potem zobaczymy. Najpierw niech przyjdą". Kto by 
się  przejmował  kaivalyą,  wyzwoleniem?  To  nie  wygląda  na  prawdziwy  cel.  Ot,  tylko  być 
wyzwolonym, wolnym? Po co? 
Uważaj! Umysł jest bardzo chciwy, ego jest samą chciwością. Gdy znasz ten teren i rozumiesz 
go i wiesz gdzie nastąpi ostatni atak ego, możesz przygotować się z większą starannością, a gdy 
nastąpi nie zostaniesz pochwycony znienacka. 
Powab iluzorycznych doznań 
Doznanie  iluzoryczne  to  doznanie  poety.  Doznanie  iluzoryczne  to  doznanie  wyobraźni.  Nawet 
jeśli  w  swych  medytacjach  poniesiesz  porażkę,  coś  zyskasz.  Taki  będzie  twój  zysk:  będziesz 
bardziej  cieszył  się  drzewami  i  kwiatami,  i  światem  i  pięknem.  Ale  wcześniej  czy  później 
energia, która została stworzona poprzez medytację, zniknie i będziesz musiał spaść z powrotem 
do starego zamieszania. 
Pamiętaj: jeśli powiedzie ci się w medytacji, ta radość jest twoja na wieczność. Ale nawet jeśli 
poniesiesz porażkę, znajdziesz chwile radości i poezji. Ci, którzy ponoszą w medytacji porażki, 

background image

 

- 17 - 

stają się poetami, ci, którzy dostępują sukcesu, stają się mędrcami. Mędrcy to poeci Wiecznego, 
poeci chwytają Chwilowe. 
Dlatego  czasem  tak  się  dzieje:  odrobina  medytacji  i  czujesz  się  tak  dobrze,  że  przestajesz 
medytować.  Myślisz,  że  wszystko  osiągnąłeś.  Drzewa  są  zieleńsze,  róże  sa  bardziej  różane, 
miłość płynie wspaniale, wszystko zaczęło się dziać, czym się przejmować? Ale energia, która 
została  stworzona,  wkrótce  zniknie:  ogarnęło  cię  iluzoryczne  doznanie.  Tak  jest  na  całym 
świecie  z  narkotykami,  narkotyki  dają  tylko  iluzoryczne  doznania.  Ale  medytacja,  jeśli  nie 
zostanie doprowadzona do końca, także może uczynić to samo. 
Gdy  decyzja  została  podjęta,  jest  zobowiązaniem  -  musisz  iść  do  samego  końca.  Jest  to 
wyzwanie.  Przyjmij  to  wyzwanie  i  wyrusz  w  tę  najpiękniejszą  podróż  swego  wewnętrznego 
poszukiwania.  I  nie  zatrzymuj  się  nigdzie  pośrodku  póki  nie  dotrzesz,  póki  nie  dojdziesz  do 
samego oka cyklonu. 

Pierwsza eksplozja 

Gdy  siedziałem  przed  tobą  pierwszy  raz,  czternaście  lat  temu,  w  Woodlands,  wewnątrz 
nastąpiła  eksplozja.  Nie  wiem  co  to  znaczy,  ale  często  mam  odczucie,  że  od  tamtej  pory 
stale gonię za czymś, co już się stało. 

Krishna Prem, twoje pytanie ma ogromne znaczenie dla wszystkich poszukujących prawdy, gdyż 
to  pytanie  dotyka  najbardziej  fundamentalnego  prawa,  któremu  podlegają  ci,  którzy  szukają 
czegoś niewyjaśnialnego, czegoś niewyrażalnego. Najpierw objaśnię ci to prawo. Mogło zdarzyć 
się to wielu, zdarzy się to każdemu. 
To prawo powiada, że gdy pierwszy raz spotykasz mistrza, przychodzisz niewinny, bez żadnego 
przeżycia.  Przychodzisz  jako  przyjmowanie,  jako  wrażliwość  -  gotowy  do  pójścia  w  każdym 
kierunku, ochoczo i totalnie. Dlatego pierwsze spotkanie z mistrzem zawsze wyzwala eksplozję. 
Ta eksplozja następuje wskutek twej niewinności, wskutek umysłu, który nie oczekuje. Nic nie 
wiesz o duchowości, nic nie wiesz o ekstazie. Twoje nie-wiedzenie jest przyczyną eksplozji. Ale 
potem zaczyna się bardzo kłopotliwa podróż. Potem zaczyna się koszmar. Potem dosłownie w 
każdej chwili czekasz, by ta eksplozja nastąpiła znów. I możesz czekać latami - nie nastąpi, bo ty 
nie spełniasz podstawowego warunku umożliwiającego jej nastąpienie. Całkiem zapomniałeś w 
jakiej sytuacji nastąpiła ta pierwsza eksplozja. 
Teraz nie może już być tamtej sytuacji. Cokolwiek zrobisz, będzie oczekiwanie, tamto przeżycie. 
Nie  możesz  stworzyć  tego  nie-wiedzenia,  nie  jest  to  w  twoich  rękach,  to  nie  tak  funkcjonuje 
egzystencja. Pierwszym co musisz zrobić to zupełne zapomnienie o tamtej eksplozji. Dobrze, że 
ona  nastąpiła,  ale  są  rzeczy  daleko  większe.  Po  co  zajmować  się  czymś  tak  podstawowym, 
przeżyciem z przedszkola. 
Zacznij na świeżo. Siądź przy mnie, nie oczekując, czekając. Spróbuj zrozumieć różnicę między 
oczekiwaniem  a  samym  czekaniem.  W  oczekiwaniu  jest  pewne  pragnienie  i  jest  wyraźny 
przedmiot,  którego  pragniesz.  To  przeszkadza  w  rozwoju.  Gdy  czekasz,  nie  wiedząc  na  co, 
doznanie  samego  czekania  jest  tak  cenne  i  wartościowe,  tak  głęboko  przemieniające,  że  musi 
nastąpić coś większego niż ta pierwsza eksplozja. Nie będzie to  ta sama eksplozja. Przez tych 
czternaście lat tyle wody spłynęło z Gangesem. 
Odłącz  się.  Póki  nie  porzucisz  tej  eksplozji  i  oczekiwania  na  nią,  pozostaniesz  czternaście  lat 
temu, i między mną i tobą będzie przepaść czternastu lat. Zrozum tylko, że stało się to, bo tego 
nie  oczekiwałeś,  a  teraz  nie  następuje,  bo  tego  oczekujesz.  Jest  to  proste  prawo,  ale  bardzo 
podstawowe. Każdy staje się jego ofiarą - gdy czegoś posmakujesz, domagasz się tego znów. 
Pamiętaj,  egzystencja  jest  niewyczerpana.  Wiele  może  ci  dać,  nie  proś  o  powtórzenia. 
Egzystencja nienawidzi powtarzania, nie chce byś doznawał tego samego. 
Każde doznanie, gdy następuje dwa razy, traci to co jest w nim najcenniejsze: nowość, świeżość, 
wspaniałość wczesnego poranka. Jeśli to zrozumiesz, to pierwsze doznanie może być ogromną 
pomocą,  nie  będzie  przeszkodą.  Ta  pierwsza  eksplozja  ukazuje  po  prostu,  że  jesteś  na  dobrej 
drodze,  przekroczyłeś  próg.  Teraz  bądź  bardziej  otwarty  i  bardziej  niewinny,  bardziej  nie-
wiedzący, a każdego dnia będzie się działo znacznie więcej. 

background image

 

- 18 - 

Takie małe zrozumienie staje się kluczem, który otwiera bramy tajemnic, sekretów. Ale możesz 
trzymać  się kurczowo tego pierwszego doznania i  stale powtarzać  w swym umyśle:  „Kiedy  to 
nastąpi? Nie następuje..." 
To  najczęstsza  trudność  u  wszystkich  szukających  prawdy.  Pierwsze  doznanie  staje  sie 
przeszkodą albo otwarciem. Wszystko zależy od ciebie. Jeśli będziesz się go kurczowo trzymał, 
ciągle  oczekiwał,  zamienisz  je  w  przeszkodę.  Jeśli  odczuwasz  wdzięczność  dla  tego  doznania, 
głębokie  podziękowanie  w  swym  sercu,  i  wędrujesz  dalej  bez  tęsknot  i  pragnienia  tego 
pierwszego  doznania,  dało  ci  ono  posmak,  że  jesteś  na  właściwej  drodze.  Doświadczaj 
wszystkiego, bądź wdzięczny, ale nie zatrzymuj się i nigdy nie oczekuj ponownie tego samego 
doznania, bo zamyka ci to drogę do większych doznań. 
Satori z umysłu 
Słyszałam jak mówiłeś, że kto nie jest jeszcze gotowy do oświecenia, ten może od tego doznania 
umrzeć.  Wierzę,  że  to  doznanie  może  pozostać  krótkotrwałym  satori,  po  którym  wracamy  do 
normalności.  Tak  tego  doświadczyłam.  Byłam  w  stanie  ogromnego  szczęścia  i 
bezproblemowości, miałam tak silne uczucie „Jestem Miłością," a potem, może po pół godzinie, 
wróciłam. Możesz coś o tym powiedzieć? 
Szybko  wróciłaś!  To  naprawdę  rzadko  spotykane,  już  po  pół  godzinie!  To  wielki  powrót. 
Przeszłaś doznanie bezproblemowości, ogromnego szczęścia i poczucia „jestem miłością". A co 
się  stało  po  pół  godzinie?  Problemy  pewnie  wróciły  i  cierpienie  mogło  się  pogłębić.  A  co 
dopiero to doznanie „jestem miłością?" Kim teraz jesteś -to znaczy po pół godzinie? 
Zrobiłaś naprawdę niezłą robotę! Nie wiem co ci powiedzieć, od czego zacząć, od tego przed czy 
po pół godzinie? Satori nie jest czymś takim. Satori to miniaturowe doznanie samadhi, ale gdy 
raz w nie wejdziesz, nie możesz już z niego wyjść. To prawdziwy test i kryterium. Wszystko co 
przychodzi i odchodzi, jest z umysłu - to wyobraźnia. Wszystko co przychodzi i zostaje, nawet 
wbrew tobie, nawet gdy chcesz, żeby odeszło, niemożliwe jest pozbycie się tego... Satori jest na 
zawsze. 
Samadhi  przypomina  totalne  otwarcie  się  lotosu,  satori  to  początek  otwierania  się  płatków. 
Satori  to  początek,  samadhi  to  kulminacja.  Ale  nie  wychodzisz  z  niego.  Jest  to  ruch 
jednokierunkowy - nikt z tego nie wyszedł. 
A umysł jest w stanie wszystko sobie wyobrazić. To co uważasz za szczęście, jest tylko snem 
twego umysłu. Twój umysł może śnić o wszystkim. Może śnić o satori, może śnić o samadhi, we 
śnie może stać się Buddą - ale sen nie może trwać długo. Nawet pół godziny to za dużo! 
Chyba  wpadłaś  w  pułapkę  umysłu.  Mówisz:  „Słyszałam  jak  mówiłeś,  że  kto  nie  jest  jeszcze 
przygotowany  do  oświecenia,  ten  może  od  tego  doznania  umrzeć."  Słyszałaś,  ale  nie 
zrozumiałaś. Nie zgłębiłaś wszystkich implikacji. 
Mówię,  że  oświecenie  może  zdarzyć  się  dokładnie  w  tej  chwili,  nawet  w  twoim 
nieprzygotowaniu, bo nie zależy ono od przygotowania. Nie jest czymś co zależy od wysiłków, 
gotowości. Jest czymś poza tobą, poza twym zasięgiem. Może nastąpić dokładnie w tej chwili. 
Nie następuje, bo byłoby to groźne dla twego życia. 
Doznanie  oświecenia  to  wielki  szok  dla  ciała,  umysłu,  całego  systemu.  Jest  jak  błyskawica. 
Wszystko  czym  byłaś  zostaje  rozbite  w  pył.  Szok  jest  tak  wielki,  że  możesz  zapomnieć 
oddychać,  zapomnieć,  że  zatrzymało  się  twoje  serce.  Przygotowanie  jest  potrzebne  nie  do 
oświecenia,  ale  do  jego  wchłonięcia.  Przygotowanie  jest  potrzebne  nie  do  osiągnięcia 
oświecenia, ale po to, żebyś się nie rozpadła kiedy ono przyjdzie, żebyś pozostała scentrowana, 
wyciszona  i  pełna  pokoju...  niech  się  dzieje.  Ciebie  to  nie  niszczy.  Twoje  przygotowanie  jest 
konieczne by ocalić życie w tym wielkim doznaniu, które jest jak ogień. 
Jeśli nie jesteś przygotowana, oświecenie i śmierć są niemal równoczesne. Wielu ludzi umarło z 
powodu  nagłego  oświecenia.  Nie  byli  na  nie  gotowi,  było  ono  czymś  zbyt  wielkim.  Ich  ciało, 
cały  ich  system,  były  zbyt  delikatne  wobec  tego  doznania.  Byli  zbyt  mali,  a  to  doznanie  było 
zbyt wielkie. 
Gdy  więc  ludzie  mówią  ci:  „Przygotowuj  się  do  oświecenia",  naprawdę  mają  na  myśli:  „Nie 
przygotowuj się... do oświecenia, ono nie przyjdzie z twojego przygotowania; przygotuj się, byś 

background image

 

- 19 - 

mogła powitać je bez własnego rozbicia, abyś nie została zabita tą wielką radością". 
Oświecenie jest największym doznaniem w życiu. Nawet nie możesz sobie wyobrazić czym jest, 
żadne  wyobrażenia  nie  są  tu  możliwe.  Możesz  myśleć  o  przyjemności,  wielkiej  przyjemności; 
możesz myśleć o szczęściu, bo co nieco je poznałaś,  ot,  odrobinę. Możesz myśleć: „Może nie 
będzie problemów". Ale w rzeczywistości oświecenie nie składa się z tego wszystkiego. 
Ponieważ  stale  żyjesz  w  atmosferze  pełnej  tęsknoty  za  oświeceniem,  twój  umysł  może  zacząć 
wymyślać,  tworzyć  marzenia.  Nie  bierz  tych  marzeń  na  poważnie.  Tak  się  stało.  Mówisz: 
„Wierzę,  że  to  doznanie  może  pozostać  krótkotrwałym  satori  i  potem  człowiek  wraca  do 
normalności". Nie wiesz co jest twoją normalnością. 
Oświecenie jest twoją normalnością! 
Ten stan, w którym jesteś, jest nienormalny! Powrót z satori do twojej tak zwanej normalności 
jest powrotem z satori do szaleństwa. To jest po prostu niemożliwe. Jeśli raz zobaczysz światło, 
nie  możesz  znów  stać  się  ślepa.  Gdy  raz  poznasz  miłość,  nienawiść  nie  może  już  w  twym 
istnieniu podnieść swej głowy. Gdy wszystkie problemy znikną, skąd mają powrócić? 
Strzeż  się  swego  umysłu,  może  cię  oszukać!  Umysł  może  snuć  halucynacje  o  wszystkim;  gdy 
żyjesz w specjalnej atmosferze, medytacja, oświecenie, błogość, ekstaza unoszą się w powietrzu, 
gdzie  każdy  myśli  o  tych  nadzwyczajnych  doznaniach...  To  nie  jest  zwykłe  miejsce.  Na 
targowisku ludzie myślą o pieniądzach, władzy, szacunku. To nie jest targowisko, to świątynia 
ciszy. Tu wszystko wibruje i łatwo splątać się w wyobrażeniach. A kobieta jest podatniejsza na 
wyobrażania niż mężczyzna. 
Mężczyzna  myśli,  kobieta  czuje.  Czucie  jest  nieracjonalne.  Dla  mężczyzny  wyobrażanie  sobie 
czegoś  jest  trudne.  Kobieta  bardzo  łatwo  może  sobie  cokolwiek  wyobrazić.  Jej  centrum 
funkcjonowania  to  uczucie,  emocja,  sentymenty;  marzenia  stale  wypełniają  jej  oczy.  Te 
marzenia  mogą  być  przydatne  w  poezji  i  dramacie,  ale  marzenia  w  żaden  sposób  nie  mogą 
pomóc  na  drodze  do  prawdy;  wręcz  przeciwnie,  to  wielkie  przeszkody.  Prawda  nie  jest  twoją 
wyobraźnią, nie jest twoim odczuciem. Prawda to twoje istnienie. 
Jeśli  chodzi  o  oświecenie,  problemem  dla  mężczyzny  jest  jego  rozum,  problemem  dla  kobiety 
jest  jej  uczucie.  Jedno  i  drugie  to  bariery  przed  oświeceniem.  Mężczyzna  musi  porzucić 
rozumowanie,  kobieta  musi  porzucić  uczucie.  Jedno  i  drugie  jest  tak  samo  odległe  od 
oświecenia. U mężczyzny tym oddaleniem jest rozumowanie, umysł; u kobiety jest nim uczucie, 
serce - ale te oddalenia są sobie równe. Mężczyzna musi porzucić logikę, kobieta musi porzucić 
emocje. Oboje muszą porzucić coś, co przeszkadza na drodze. 
Oświecenie jest możliwe tylko wtedy gdy jesteś całkowicie pusta: bez myśli, uczucia, po prostu 
całkowita cisza. Wtedy to co następuje, zostaje. Nie odchodzi. 
Pytanie jest więc istotne dla wszystkich. W swej tęsknocie, w pragnieniu, w namiętności jesteś 
podatna  na  halucynacje,  możesz  zacząć  myśleć  albo  czuć  to  co  chciałabyś  przeżyć.  I  to  jest 
niebezpieczne, bo stanie się dla ciebie ostatnią przeszkodą. Nigdy nie będziesz w stanie sięgnąć 
pozą tę barierę. 
Dobrze jest od samego początku być czujną. Nigdy nie wyobrażaj sobie! Pamiętaj, że jedynym 
co możesz uczynić dla oświecenia, jest przygotowanie, wyciszone istnienie, spokój. Oświecenie 
przyjdzie we właściwej chwili, zawsze wtedy gdy jesteś absolutnie wyciszona. 
Nie musisz sobie tego wyobrażać, ani przejmować się tym, jakie to jest. Nie musisz znajdować 
definicji,  zajmować  się  opisami,  jakie  cechy,  jakie  przeżycia  nastąpią  wskutek  tego  -  bo 
wszystko  to  jest  niebezpieczne,  wszystko  co  może  dać  twojemu  umysłowi  piękne  okazje  do 
wyobrażania sobie, myślenia i wierzenia. 
To  kwestia  twojego  przeżywania.  Przygotowuj  się  do  tego  przeżycia!  Stań  się  przyjmującym 
gospodarzem... gość nadchodzi. Jedynym czego trzeba jest czekająca świadomość. W absolutnej 
ciszy,  uważna,  świadoma,  przychodzi  Bóg,  oświecenie,  prawda,  obojętne  jak  to  nazwiesz. 
Zawsze  przychodzi  gdy  tylko  ktoś  jest  gotowy;  nigdy  nie  było  inaczej.  Musisz  być  cichym 
czekaniem, z głęboką ufnością, wielką miłością, nieskończoną wdzięcznością. 

Doznania potwierdzające 

background image

 

- 20 - 

Doznanie  potwierdzające  oznacza,  że  zbliżasz  się  do  domu.  Musisz  zrozumieć,  musisz  zdawać 
sobie  sprawę  z  doznań  potwierdzających,  bo  daje  to  odwagę,  nadzieję;  daje  siłę  do  życia. 
Zaczynasz czuć, że szukasz nie na darmo, że ranek jest już bardzo bliski. Może nadal jest noc i 
ciemność, ale pierwsze doznanie potwierdzające zaczęło przenikać. Gwiazdy zaczynają znikać, 
wschód nabiera czerwieni. Słońce nie wzeszło, jest wczesny świt - to doznanie potwierdzające, 
że słońce jest niedaleko. Gdy wschód staje się czerwony, wkrótce, lada chwila, słońce wzniesie 
się nad horyzont. Ptaki zaczęły śpiewać, ptaki sławią nadchodzący poranek. Drzewa wyglądają 
na ożywione, sen znika, ludzie się budzą. To są doznania potwierdzające. 
Na ścieżce duchowej też są doznania potwierdzające. Przypomina to sytuację gdy wędrujesz w 
kierunku  pięknego ogrodu, którego nie widzisz. Im bliżej tego ogrodu, tym chłodniejszy wiatr 
czujesz.  Im  dalej  odchodzisz,  tym  bardziej  chłód  znika,  im  bardziej  się  zbliżasz,  tym  bardziej 
chłód znowu się pojawia. Im bardziej się zbliżasz, tym bardziej wiatr jest nie tylko chłodny, ale 
niesie też i aromat, aromat wielu kwiatów. Im dalej odchodzisz, tym bardziej ten aromat zanika. 
Im bardziej się zbliżasz, tym lepiej słyszysz ptaki śpiewające pośród drzew. Drzew nie możesz 
dostrzec, ale śpiew ptaków... dalekie wołanie kukułki... las mangowców... zbliżasz się.. 
To  są  doznania  potwierdzające.  Dokładnie  to  samo  dzieje  się  gdy  wędrujesz  w  kierunku 
wewnętrznego  ogrodu,  w  kierunku  wewnętrznego  źródła  życia,  radości,  ciszy,  błogości.  Gdy 
zaczynasz  poruszać  się  w  kierunku  centrum,  kilka  rzeczy  zniknie,  a  pojawi  się  kilka  rzeczy 
nowych. 
Pamiętaj: gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie bądź za szybko zaspokojony. 
Chłodny  wietrzyk  nadszedł,  a  ty  siedzisz  i  myślisz,  że  dotarłeś.  Ten  chłód  jest  piękny,  petny 
błogości,  ale  masz  iść  dalej.  Nie  zadowalaj  się  drobiazgami.  Bądź  zadowolony,  że  zaczęły  się 
one  pojawiać,  traktuj  je  jako  kamienie  milowe  -  ale  nie  one  są  celem.  Ciesz  się  nimi,  dziękuj 
Bogu,  odczuwaj  wdzięczność...  i  idź  dalej  w  tym  samym  kierunku,  z  którego  przychodzą 
doznania potwierdzające. 
Utrzymuj to w samej głębi swego serca, nie zadowalaj się drobiazgami. Wiele rzeczy dzieje się 
w  drodze,  wiele  cudownych  rzeczy  dzieje  się  w  drodze,  ale  nie  zadowalaj  się  czymkolwiek. 
Pamiętaj  -  masz  stać  się  świadomością  Chrystusa,  bodhisattvą:  nic  mniejszego  nie  da  ci 
zaspokojenia. 

Cały świat staje się doliną 
Ci  którzy  wędrują  (a  każdy  zmierza  ku  medytacji)  natkną  się  na  te  dziwne,  choć  piękne 
przestrzenie. Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła się w tobie dziać, 
jest... cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie wzgórza. Zaczynasz się wznosić. 
Cały  świat  staje  się  doliną,  daleko,  głęboko  poniżej,  a  ty  siedzisz  na  szczycie  wzgórza 
oświetlonego  słońcem.  Medytacja  unosi  cię:  nie  fizycznie,  ale  duchowo.  I  to  zjawisko  jest 
bardzo wyraźne - takie będą oznaki. 
Gdy  w  medytacji  poruszasz  się  do  wewnątrz,  widzisz,  że  między  tobą  i  zgiełkiem  wokoło 
powstaje wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle zobaczysz przerwę między tobą i 
hałasami. Chwilę wcześniej te hałasy były tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od 
nich. 
Fizycznie  jesteś  tak  jak  wcześniej.  Nie  trzeba  iść  w  góry,  tu  jest  droga  do  odnalezienia 
rzeczywistych gór wewnątrz, droga do odnalezienia Himalajów wewnątrz. Zaczynasz wchodzić 
w  głęboką  ciszę  i  nagle  wszystkie  te  hałasy,  które  były  tak  blisko  ciebie...  a  było  takie 
zamieszanie...  zaczynają  się  oddalać,  odchodzić  w  dal.  Na  zewnątrz  wszystko  jest  takie  jak 
wcześniej,  nic  się  nie  zmieniło  -  siedzisz  w  tym  samym  miejscu,  w  którym  zaczynałeś 
medytować. Ale wraz z pogłębianiem się medytacji będziesz to odczuwał: poczujesz narastający 
dystans do rzeczy zewnętrznych. 
Każda nuta staje się krystalicznie czysta 
Po  drugie,  cokolwiek  będzie  wypowiedziane  na  zewnątrz,  jest  całkowicie  wyraźne,  w  istocie 
rzeczy wyraźniejsze niż było wcześniej. To jest urok medytacji. Nie stajesz się nieświadomy, bo 
w nieświadomości też widzisz, że hałasy znikają. W narkozie poczujesz, że dzieje się to samo 

background image

 

- 21 - 

zjawisko  -  hałasy  zaczynają  się  oddalać,  dalej,  dalej...  i  odeszły  -  ale  ty  zapadłeś  w 
nieświadomość. Niczego nie możesz usłyszeć wyraźnie. 
Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają się od ciebie 
oddalać, ale każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, wyraźniejszy niż wcześniej, bo teraz 
pojawia się bycie świadkiem. 
Początkowo  ty  też  byłeś  hałasem  pośród  tych  wszystkich  hałasów,  byłeś  w  nich  zagubiony. 
Teraz  jesteś  obserwatorem,  a  ponieważ  jesteś  tak  wyciszony,  wszystko  możesz  widzieć  jasno, 
wyraźnie. Choć hałasy są odległe, są wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Słyszysz każdą jedną 
nutę. 
Słyszysz świat jak echo 
I trzecia rzecz będzie odczuwana: nie słyszysz ich bezpośrednio, ale jakby pośrednio, jakby były 
echem dźwięków, nie nimi samymi. Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika. 
Stają się mniej materialne, ich materialność znika, nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć 
ich lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem. 
Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya: iluzja. Iluzja nie oznacza nierzeczywistości, ale 
podobieństwo  do  cienia,  podobieństwo  do  echa.  Nie  oznacza  nie-egzystencjalności,  oznacza 
tylko  podobieństwo  do  snu.  Podobne  do  cienia,  podobne  do  snu,  do  echa  -  takie  będzie  to 
uczucie.  Nie  możesz  odczuć,  że  te  zjawiska  są  rzeczywiste.  Cała  egzystencja  staje  się  snem, 
bardzo wyraźnym, widocznym, gdyż ty jesteś uważny. Najpierw byłeś zagubiony we śnie: nie 
byłeś czujny i myślałeś, że to rzeczywistość. Byłeś utożsamiony ze  swym umysłem. Teraz nie 
utożsamiasz się już z umysłem, powstało w tobie coś odrębnego - uważność, sakshi. 
Będziesz słyszał wszystko prócz siebie 
I  czwarta  rzecz  będzie  odczuwana.  Słyszysz  całą  egzystencję  wokoło:  ludzi  rozmawiających, 
spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot, 
pociąg. Będziesz w stanie słyszeć wszystko. Prócz jednego: nie będziesz w stanie słyszeć siebie, 
zupełnie zniknąłeś. Jesteś pustką. W ogóle cię nie ma. Nie możesz odczuć siebie jako istoty. Są 
wszystkie  hałasy,  znikły  tylko  twoje  wewnętrzne  hałasy.  Zwykle  wewnątrz  ciebie  jest  więcej 
hałasów  niż  na  zewnątrz.  Prawdziwe  zamieszanie  jest  wewnątrz  ciebie,  jest  tam  prawdziwe 
szaleństwo.  A  gdy  zewnętrzne  szaleństwo  spotyka  się  z  wewnętrznym  szaleństwem,  powstaje 
piekło. 
Zewnętrzne szaleństwo będzie trwało dalej, bo nie ty je stworzyłeś i nie ty możesz je zniszczyć; 
bardzo łatwo  możesz  zniszczyć  wewnętrzne  szaleństwo.  Jest  to  w  twoich  możliwościach.  Gdy 
wewnętrznego szaleństwa nie ma, zewnętrzne szaleństwo staje się nieistotne. Traci swą realność, 
staje się iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie żadna 
myśl, nie ma więc dźwięku. 
Stałeś się pusty, wszystko zeszło głęboko w dolinę, słychać tylko echa. Gdy słyszysz echa, nie 
ma  to  na  ciebie  wpływu.  Powoli,  stopniowo  wzrastasz  w  medytację.  Wszystko  staje  się 
nieistotne. Wszystko możesz zobaczyć. 
Pojawia się wielkie światło 
Dopóki  nie  jesteś  pusty,  pozostaniesz  ciemny,  pozostaniesz  ciemnością.  Gdy  jesteś  całkowicie 
pusty,  gdy  nie  ma  nikogo  wewnątrz  ciebie,  pojawia  się  światłość.  Obecność  ego  stwarza 
ciemność. Ciemność i ego są synonimami. Nie-ego i światło są synonimami. 
Dlatego  wszystkie  metody  medytacji,  bez  względu  na  orientację,  w  końcu  zbiegają  się  w  tej 
pustej komnacie twego wewnętrznego istnienia. Pozostaje tylko  cicha przestrzeń i w tej  cichej 
przestrzeni  widzisz  pojawiające  się  światło  nie  mające  żadnego  źródła.  Nie  przypomina  ono 
światła, które widziałeś gdy wschodzi słońce, bo światło słońca nie może być wieczne - w nocy 
znów zniknie. Nie przypomina ono światła, któremu trzeba paliwa, bo gdy paliwo się skończy, 
to światło zniknie. 
To światło jest bardzo tajemne: nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie jest niczym spowodowane, 
gdy  się  więc  pojawi,  zostaje,  nigdy  nie  znika.  Tak  naprawdę  już  jest,  lecz  ty  nie  jesteś 
dostatecznie pusty by je zobaczyć. 

background image

 

- 22 - 

Takie będą doznania gdy to światło zaczyna w tobie narastać. Gdy siadasz w milczeniu i stajesz 
się spokojny, nieruchomy, bez ruchu wewnątrz i na zewnątrz... nagle widzisz, że twymi oczami 
wylewa się światło. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała. Nauka sądzi, że światło 
dostaje  się  do  oczu,  nigdy  na  odwrót.  Światło  przychodzi  z  zewnątrz,  dostaje  się  do  oczu, 
wchodzi  w  ciebie  -  to  tylko  polowa  opowieści.  Drugą  połowę  znają  tylko  mistycy  i  ludzie 
medytujący.  To  jedna  część  -  światło  wchodzi  do  ciebie.  Jest  jeszcze  druga  część  -  światło 
wylewa  się  twymi  oczami.  A  gdy  światło  zaczyna  wylewać  się  oczami,  światło  oczu  zaczyna 
płonąć płomieniem, wszystko przed tobą staje się całkiem jasne. 
Rozjaśnia  się  cała  egzystencja.  Widzisz,  że  drzewa  są  zieleńsze  niż  kiedykolwiek  dotąd,  a  ich 
zieloność ma w sobie pewną jasność. Widzisz, że róże są bardziej różane niż zwykle. Te same 
róże, te same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż kiedykolwiek 
dotąd.  Wtedy  drobiazgi  mają  tyle  piękna  -  kolorowe  kamyki  są  dla  buddy  piękniejsze  niż 
diament Koh-i-noor dla królowej Elżbiety. Dla królowej Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy 
diament świata, nie jest tak piękny jak dla buddy zwyczajny kamyk. Dlaczego? Bo oczy buddy 
mogą  wylewać  światło  i  w  tym  świetle  zwyczajne  kamyki  stają  się  koh-i-noorami.  Zwyczajni 
ludzie stają się buddami. Dla buddy wszystko jest pełne stanu buddy. Dlatego Budda powiedział: 
„W dniu, w którym stałem się oświecony, cała egzystencja stała się oświecona. Drzewa i góry i 
rzeki i skały  - wszystko stało się oświecone". Cała egzystencja została wyniesiona ku wyższej 
obfitości. 
Zależy to od tego ile możesz dać egzystencji - tylko tyle dostaniesz. Jeśli nic nie dasz, nic nie 
dostaniesz. By dostać, najpierw musisz dać. Dlatego ludzie twórczy znają więcej piękna, więcej 
miłości, więcej radości niż ludzie, którzy nie są twórczy -bo ludzie twórczy dają coś egzystencji. 
Egzystencja przyjmuje... i hojnie odpowiada. 
Twe  oczy  są  puste,  niczego  nie  dają,  tylko  biorą.  Są  skąpcami,  nie  dzielą  się.  Zawsze  gdy 
spotkasz oczy, które potrafią się dzielić, ujrzysz ogromną różnicę, ogromne piękno, ciszę, moc, 
potencjał. Jeśli potrafisz zobaczyć oczy, które mogą wylać swe światło w ciebie, całe twe serce 
będzie poruszone. 
Zobaczysz  to!  Twoje  oczy  zaczynają  płonąć.  A  gdy  oczy  zaczynają  płonąć,  cała  egzystencja 
przyjmuje  nowe  zabarwienie,  nową  głębię,  nowy  wymiar,  jakby  wszystko  nie  było  już 
trójwymiarowe, ale czterowymiarowe. Nowy wymiar został dodany -wymiar świetlistości. 
Tak. jak słońce świecące nad obłokiem: obłok płonie, ty w nim jesteś, obłok jest tylko ogniem 
odzwierciedlającym  słońce.  Zaczynasz  żyć  w  tym  obłoku  światła.  Śpisz"  w  nim,  chodzisz  i 
siedzisz:  ten  obłok  stale  jest.  Ten  obłok  widać  jako  aurę.  Kto  ma  oczy  potrafiące  to  widzieć, 
będzie widzieć światło wokół głów świętych, wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura. 
Nie możesz znaleźć swego ciała 
W  chwili  gdy  jesteś  pełny  światła  wewnątrz  i  oczy  ci  płoną  i  cała  egzystencja  płonie  nowym 
życiem, gdy otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie znajdziesz go. W tych chwilach 
materia znika. 
Gdy  zyskasz  zdolność  widzenia  ducha,  zobaczysz,  że  materia  znikła.  Obu  na  raz  nie  możesz 
widzieć. Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się i tobie, i to zrozumienie pomoże. Inaczej, gdy 
kiedyś otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, możesz zwariować. Na pewno poczujesz, że 
coś jest nie w porządku, nie żyjesz albo zwariowałeś. Co się stało z ciałem? Gdy to zrozumiesz, 
we  właściwym  momencie  przypomnisz  sobie.  Mówię  o  tych  doznaniach,  byś  był  świadomy 
wszystkiego, co jest możliwe, byś nie został) zaskoczony gdy to nastąpi, byś wiedział, rozumiał, 
byś miał mapy. Możesz odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć. 
Doznanie unoszenia się 
To  następuje  bardzo  szybko,  zaczyna  się  to  dziać  w  bardzo  wczesnych  fazach.  Gdy  siedzisz 
nieruchomo,  nagle  czujesz,  że  jesteś  nieco  wyżej  niż  podłoże,  może  piętnaście  centymetrów 
wyżej.  Z  wielkim  zaskoczeniem  otwierasz  oczy  i  stwierdzasz,  że  siedzisz  na  podłożu,  myślisz 
więc, że pewnie śniłeś. 
Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne zostało na podłożu. Masz też inne ciało, ciało światła ukryte 

background image

 

- 23 - 

wewnątrz,  nazwij  je  ciałem  astralnym,  subtelnym,  witalnym,  jakkolwiek  chcesz  -  to  ciało 
zaczyna wznosić się wyżej. Od wewnątrz możesz odczuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze. 
Gdy otwierasz oczy, twoje materialne ciało siedzi na podłożu, tak samo jak przedtem. Nie myśl, 
że miałeś halucynacje, ani odrobinę. To fakt rzeczywisty, nieco się unosiłeś, ale w swym drugim 
ciele, nie w pierwszym. 
Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, ale nie chwalić się nimi. Nikomu o nich nie mów, bo 
ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A gdy ego wchodzi, doznania znikają. 
Nigdy o nich nie mów. Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ i zupełnie o nich zapomnij. 
I  to  też  trzeba  pamiętać:  wszystkie one  mogą  ci  się  zdarzyć  lub  nie, albo  mogą  zdarzyć  się  w 
innej kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. Tysiące zdarzeń są możliwe, ponieważ 
ludzie są tak różni. 
Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć w taki sposób jak zostały opisane. Na przykład komuś 
może się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje się większy i większy i 
większy... cały pokój jest go pełny. I dalej staje się większy i większy, teraz dom jest wewnątrz 
niego.  Jest  to  bardzo  zagadkowe.  Chce  się  otworzyć  oczy  i  zobaczyć  co  się  dzieje:  „Czy 
wariuję?" Może przyjdzie chwila, gdy zobaczysz, że „Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie 
jestem poza nią. Ona nie jest poza mną, jest wewnątrz mnie... i gwiazdy poruszają się wewnątrz 
mnie." 
Komuś  może  się  zdarzyć,  że  staje  się  mniejszy  i  mniejszy,  staje  się  cząsteczką,  prawie 
niewidzialną, atomem, a potem znika. Może tak być. Patanjali skatalogował wszelkie możliwe 
doznania.  Ludzie  mają  różne  predyspozycje,  talenty  i  potencjalne  możliwości,  każdemu  więc 
zdarza się to inaczej. 
To tylko wskazówki jak może się to dziać; nie myśl, że wpadasz w szaleństwo albo że dzieje się 
coś  dziwacznego.  Te  doznania  nie  są  przerażające,  za  to  twoja  interpretacja  może  je  uczynić 
przerażającymi. 
Radość bez powodu 
Wielki znak potwierdzający jest wtedy gdy bez żadnego powodu nagle czujesz się radosnym. W 
zwykłym życiu jesteś radosny gdy jest jakiś powód. Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, 
albo  masz  pieniądze,  których  zawsze  chciałeś,  i  jesteś  radosny,  albo  kupiłeś  dom  z  pięknym 
ogrodem  i  jesteś  radosny;  te  radości  nie  mogą  jednak  trwać  długo.  Są  chwilowe,  nie  mogą 
pozostawać ciągle i nieprzerwanie. 
Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce zostawi cię w 
głębokim  smutku;  wszystkie  radości  zostawiają  cię  w  głębokim  smutku.  Ale  jest  pewien  inny 
rodzaj radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego 
powodu.  Nie  możesz  wskazać  dlaczego.  Nie  potrafisz  odpowiedzieć  gdy  ktoś  pyta:  „Dlaczego 
jesteś radosny?" 
Nie  mogę  odpowiedzieć  dlaczego  jestem  radosny.  Nie  ma  powodu.  Po  prostu  tak  jest.  Tej 
radości  nie  można  zakłócić.  Cokolwiek  się  stanie,  będzie ona  trwała.  Ona  jest,  dzień  w  dzień, 
noc  w  noc.  Możesz  być  młody,  możesz  być  stary,  możesz  być  żywy,  możesz  umierać  -  ona 
zawsze  jest.  Gdy  znalazłeś  taką  radość,  która  pozostaje,  która  trwa  choć  okoliczności  się 
zmieniają, wtedy bądź pewien, że zbliżasz się do stanu bycia buddą. 
Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt wielkiej wartości, 
jest  to  zjawisko  światowe.  Ale  kiedy  radość  trwa,  pozostaje  nieprzerwana,  ciągle  -  jakbyś  był 
odurzony bez żadnego narkotyku, jakbyś właśnie wziął kąpiel, jesteś świeży jak krople rosy o 
poranku, świeży jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; stale pozostajesz w tej 
świeżości, która utrzymuje się i utrzymuje i nic jej nie zakłóca - wiedz, że zbliżasz się do domu. 

 

Brak reakcji - brak lęku 
Gdy  twa  cisza  i  radość  pogłębiają  się,  zaczynasz  odczuwać,  że  dla  ciebie  śmierci  nie  ma.  W 
śmierci umiera tylko persona, osobowość - esencja nigdy nie umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie 
trwa, coś co nigdy się nie zmienia, radość trwająca bez względu na okoliczności, po raz pierwszy 

background image

 

- 24 - 

wiesz, że jest w tobie coś nieśmiertelnego, masz w sobie coś wiecznego. I ta chwila jest chwilą 
siły, potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Nie boisz się. Drżenie znika. Po raz pierwszy 
patrzysz w rzeczywistość bez lęku. 
Teraz nic cię nie przysłania, nic nie może cię ogarnąć i zniekształcić twej wyrazistości. Twoje 
widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą, która cię opada. Ktoś 
jest w złości, widzisz to doskonale, naprawdę czujesz współczucie dla tego człowieka, który jest 
w złości i  niepotrzebnie spala się w ogniu.  Oblewasz  go swoją błogością,  pokojem i  miłością. 
Zachowuje się on głupio, trzeba mu wszelkiego współczucia. 

Kilka spraw istotnych 

Pierwszą  sprawą  jest  stan  odprężenia,  pozostawania  bez  walki  przeciwko  umysłowi,  bez 
sterowania umysłem, bez koncentracji. 
Druga:  po  prostu  obserwuj  z  odprężoną  uważnością  wszystko  co  się  dzieje,  bez  żadnego 
ingerowania, tylko obserwując umysł, w ciszy... 
Trzecia: bądź bez żadnego osądzania, oceniania. 
Oto te trzy rzeczy: odprężenie, obserwowanie, brak osądzania. Stopniowo wielka cisza zstępuje 
na ciebie. Wszelki ruch wewnątrz ustaje. Jesteś, lecz nie ma poczucia ja jestem... sama czysta 
przestrzeń.  Jest  112  metod  medytacji.  Mówiłem  o  wszystkich.  Różnią  się  budową,  ale 
fundamenty mają te same: odprężenie, obserwowanie w uważności i nastawienie nie-osądzania. 
Baw się 
Miliony ludzi przegapia medytację, gdyż medytacja przybrała błędną konotację. Wygląda bardzo 
poważnie i ponuro, ma w sobie coś z kościoła; wygląda tak jakby była tylko dla ludzi, którzy są 
martwi  albo  prawie  martwi,  dla  tych,  którzy  są  ponurzy,  poważni,  mają  smutne  miny,  utracili 
uciechę, radość, zabawę, celebrowanie... 
Takie są cechy medytacji: człowiek naprawdę medytujący jest pełen zabawy, życie jest dla niego 
uciechą, życie jest leelą, zabawą. Cieszy się nim ogromnie. Nie jest poważny. Jest odprężony. 
Bądź cierpliwy 
Nie spiesz się. Tak często pośpiech powoduje opóźnienia. Gdy pragniesz, czekaj cierpliwie; im 
głębsze czekanie, tym szybciej to przychodzi. 
Zasiałeś ziarno, teraz siądź w cieniu i obserwuj co się dzieje. Ziarna zakiełkują, rozkwitną, ale ty 
nie możesz przyspieszyć tego procesu. Czyż wszystko nie potrzebuje czasu? Pracować musisz, 
ale  wyniki  zostaw  Bogu.  Nic  w  życiu  nie  ulega  zmarnowaniu,  zwłaszcza  kroki  kierowane  ku 
prawdzie. 
Zdarza się czasem, że pojawia się niecierpliwość; niecierpliwość przychodzi z pragnieniem, a to 
jest  przeszkoda.  Zachowaj  pragnienie,  ale  niecierpliwość  wyrzuć.  Nie  pomyl  niecierpliwości  z 
pragnieniem. W pragnieniu jest tęsknota, ale nie ma walki - w niecierpliwości jest walka, ale nie 
ma  tęsknoty.  W  tęsknocie  jest  czekanie,  ale  nie  ma  domagania  się  -  w  niecierpliwości  jest 
domaganie się, ale nie ma czekania.  W pragnieniu są łzy w  milczeniu  - w niecierpliwości jest 
niespokojna walka. 
Prawdy  nie  można  zawojować;  osiągana  jest  ona  przez  powierzenie  się,  nie  przez  walkę.  Jest 
zdobywana totalnym powierzeniem się. 
Nie wyczekuj rezultatów 
Ego  jest  nastawione  na  efekty,  umysł  zawsze  gania  za  efektami.  Umysł  nigdy  nie  jest 
zainteresowany  samym  działaniem,  jego  zainteresowanie  skupia  się  na  efekcie.  ..Co  przez  to 
zyskam?" Jeśli umysł zobaczy zyski bez działania, pójdzie na skróty. 
Dlatego  ludzie  wykształceni  stają  się  bardzo  przebiegli;  potrafią  odnajdywać  skróty.  Jeśli 
zarabiasz  pieniądze  w  sposób  legalny,  może  ci  to  zająć  całe  życie.  Ale  jeśli  możesz  zarabiać 
pieniądze na przemycie, na hazardzie czy na czymś innym - stając sie przywódcą politycznym, 
premierem,  prezydentem  -  wtedy  wszystkie  skróty  są  dla  ciebie  dostępne.  Człowiek 
wykształcony  staje  się  przebiegły.  Nie  staje  się  mądry,  staje  się  tylko  sprytny.  Staje  się  tak 

background image

 

- 25 - 

przebiegły, że chce mieć wszystko nic nie robiąc. 
Medytacja zdarza się tylko tym, którzy nie są nastawieni na efekty. Medytacja jest stanem bez 
zorientowania na cele. 

Doceniaj nieświadomość 
Gdy jesteś świadomy, ciesz się tym; gdy jesteś nieświadomy, ciesz się nieświadomością. Nic w 
tym złego, nieświadomość jest jak odpoczynek. 
Gdyby  tak  nie  było,  świadomość  byłaby  napięciem.  Gdy  przez  całą  dobę  nie  śpisz,  ile  dni 
możesz tak żyć? Bez jedzenia człowiek może żyć trzy miesiące, bez snu w ciągu trzech tygodni 
oszaleje i będzie próbował popełnić samobójstwo. W ciągu dnia jesteś czujny, w nocy odprężasz 
się i to odprężenie pomaga ci być znowu czujnym i świeżym w ciągu dnia. Energie przechodzą 
okres spoczynku, by rano mogły znowu być bardziej ożywione. 
To  samo  stanie  się  w  medytacji:  przez  kilka  chwil  jesteś  doskonale  świadomy,  na  szczycie,  a 
przez kilka chwil jesteś w dolinie, odpoczywasz. Świadomość znikła, zapomniałeś. Ale co w tym 
złego? 
Takie  to  proste.  Dzięki  nieświadomości  świadomość  znów  się  zjawi,  świeża  i  młoda.  Jeśli 
zdołasz cieszyć się jednym i drugim, staniesz się czymś jeszcze innym -trzeba to zrozumieć. Jeśli 
zdołasz  cieszyć  się  jednym  i  drugim,  znaczy  to,  że  nie  jesteś  ani  jednym  ani  drugim,  ani 
świadomością ani nieświadomością. Jesteś tym, kto cieszy się jednym i drugim. Pojawia się coś 
z tego, co poza. 
To  właśnie  jest  prawdziwy  świadek.  Szczęściem  się  cieszysz,  co  w  tym  złego?  Gdy  szczęście 
mija i stałeś się smutny, cóż złego w smutku? Ciesz się nim. Gdy zdołasz cieszyć sie smutkiem, 
nie jesteś ani jednym ani drugim. 
Gdy cieszysz się smutkiem, ma on swe własne piękno. Szczęście jest płytkie, smutek jest bardzo 
głęboki,  ma  głębię.  Człowiek,  który  nigdy  nie  był  smutny,  jest  płytki,  ot.  na  powierzchni. 
Smutek  przypomina  ciemną  noc,  bardzo  głęboką.  W  ciemności  jest  cisza  i  jest  też  smutek. 
Szczęście  kipi,  jest  w  nim  dźwięk.  Przypomina  górską  rzekę,  która  wydaje  dźwięk.  Rzeka  w 
górach nie jest za bardzo głęboka, zawsze jest płytka. Gdy dociera na równiny, staje się głęboka, 
ale dźwięk ustaje. Płynie jakby nie płynęła. W smutku jest głębia. 
Po co tworzyć kłopoty? Gdy jesteś szczęśliwy, bądź szczęśliwy, ciesz się. Nie utożsamiaj się z 
tym. Gdy mówię byś był szczęśliwy, mam na myśli byś się tym cieszył. Niech będzie to klimat, 
który  porusza  się  i  zmienia.  Ranek  zmienia  się  w  południe,  południe  zmienia  się  w  wieczór, 
potem nastaje noc. Niech szczęście będzie klimatem, który cię otacza. Ciesz się nim; gdy potem 
przyjdzie smutek, ciesz się i nim. Uczę cię cieszenia się w każdej sytuacji. Siądź w ciszy i ciesz 
się smutkiem; nagle smutek przestaje być smutkiem, stal się chwilą ciszy i spokoju, piękny sam 
w sobie. Nie ma w nim nic złego. 
I  przychodzi  najwyższa  alchemia,  chwila,  kiedy  nagle  uświadamiasz  sobie,  że  nie  jesteś  ani 
jednym  ani  drugim  -  ani  szczęściem  ani  smutkiem.  Jesteś  obserwatorem,  obserwujesz  szczyty, 
obserwujesz doliny - ale nie jesteś ani jednym ani drugim. 
Gdy  ten  punkt  zostaje  osiągnięty,  możesz  świętować  wszystko.  Świętujesz  życie,  świętujesz 
śmierć. 
Nie jesteś swoimi doznaniami 
Jedną z najważniejszych spraw, o których powinieneś pamiętać jest to, że cokolwiek napotkasz 
w  tej  wewnętrznej  podróży,  ty  tym  nie  jesteś.  Jesteś  świadkiem.  Może  to  być  nicość,  albo 
błogość czy cisza. Jedno trzeba pamiętać: jakkolwiek piękne i zachwycające doznanie napotkasz, 
ty  nim  nie  jesteś.  Jesteś  tym,  który  go  doznaje,  i  jeśli  będziesz  szedł  dalej  i  dalej  i  dalej, 
ostateczny w tej podróży jest punkt, gdzie nie ma żadnego doznania, ani ciszy, ani błogości czy 
nicości. Nie ma dla ciebie nic przedmiotowego, jest tylko twoja podmiotowość. Zwierciadło jest 
puste. Niczego nie odzwierciedla. To ty. 
Nawet wielcy podróżujący wewnętrznego świata utknęli w pięknych doz-naniach i utożsamili się 
z  nimi,  myśląc:  „Odnalazłem  siebie".  Zatrzymali  się  przed  ostatnim  etapem,  gdy  znikają 
wszystkie doznania. 

background image

 

- 26 - 

Oświecenie nie jest doznaniem. Jest stanem, gdy pozostajesz w absolutnej samotności, nic tam 
nie ma do poznania. Żaden przedmiot nie jest obecny, obojętne jak piękny. Tylko w tej chwili 
twoja świadomość, której nie ogranicza żaden przedmiot, dokonuje zwrotu i wędruje z powrotem 
do źródła. Staje się to poznaniem samego siebie. Staje się oświeceniem. 
Przypomnę ci słowo „przedmiot". Każdy przedmiot oznacza przeszkodę. Oznacza „przeszkodę, 
przeciwstawienie".  Przedmiot  może  więc  być  poza  tobą,  w  świecie  materialnym;  przedmiot 
może być w tobie, w świecie psychologicznym, może być w twoim sercu, uczuciach, emocjach, 
sentymentach,  nastrojach.  I  przedmioty  mogą  być  nawet  w  twym  duchowym  świecie.  Są  tak 
ekstatyczne,  że  nie  możesz  sobie  wyobrazić  istnienia  czegoś  więcej.  Wielu  mistyków  świata 
zatrzymało  się  na  ekstazie.  Tak  piękne  to  miejsce  i  malownicze...  ale  do  domu  jeszcze  nie 
dotarli. 
Gdy  dochodzisz  do  punktu  gdzie  wszelkie  doznania  są  nieobecne,  nie  ma  przedmiotu,  a 
świadomość bez  przeszkód porusza się w kręgu;  w egzystencji wszystko porusza się w kręgu, 
jeśli nie ma żadnych przeszkód — przychodzi z tego samego źródła twojego istnienia, krąży. Nie 
znajdując  przed  sobą  żadnych  przeszkód,  żadnego  doznania,  żadnego  przedmiotu,  wędruje  z 
powrotem. I podmiot sam staje się przedmiotem. 
O  tym  całe  życie  mówił  J.  Krishnamurti:  obserwujący  staje  się  obserwowanym  -dotarłeś. 
Wcześniej  na  drodze  stoi  tysiące  rzeczy.  Ciato  ma  własne  doznania,  znane  jako  doznania 
ośrodków kundalini; siedem ośrodków staje się siedmioma kwiatami lotosu. Każdy jest większy 
od  poprzedniego  i  wyższy  i  aromat  oszałamia...  Umysł  podsuwa  tyle  przestrzeni, 
nieograniczonej, nieskończonej. Ale pamiętaj o tym najważniejszym: to jeszcze nie dom. 
Ciesz się podróżą i ciesz się wszystkimi scenami, które pojawiają się w tej podróży, drzewami, 
górami, kwiatami, rzekami, słońcem i księżycem i gwiazdami; nigdzie się jednak nie zatrzymuj, 
póki twoja własna podmiotowość nie stanie się swoim własnym przedmiotem. Gdy obserwujący 
staje  się  obserwowanym,  gdy  poznający  staje  się  poznawanym,  gdy  patrzący  staje  się  tym,  co 
widziane, pojawił się dom. 
Ten dom jest prawdziwą świątynią, której szukaliśmy przez całe żywoty... ale zawsze zbaczamy 
z  drogi.  Dajemy  się  zaspokoić  pięknymi  doznaniami.  Odważny  poszukujący  musi  zostawić 
wszystkie te piękne doznania za sobą, iść dalej. Gdy wszystkie doznania są wyczerpane i tylko 
on sam zostaje w swej samotności... niema większej ekstazy, nie ma pełniejszej błogości, nie ma 
prawdziwszej prawdy. Dostąpiłeś czegoś, co nazywam boskością, sam stałeś się boskością. 
Staruszek przychodzi do lekarza. 
-    Mam problemy z toaletą - skarży się. 
-   Zobaczymy... Jak z oddawaniem moczu? 
-   Co rano o siódmej, jak u dziecka. 
-   Dobrze. A stolec? 
-   Ósma rano, codziennie, jak w zegarku. 
-   Skoro tak, to co to za problem? - pyta lekarz. 
-    Budzę się o dziewiątej. Spisz i czas już się obudzić... 
Wszystkie  te  doznania  są  doznaniami  śpiącego  umysłu.  Umysł  przebudzony  nie  ma  w  ogóle 
żadnych doznań. 
Obserwujący to nie świadek 
Obserwujący i obserwowane to dwa aspekty świadka. Gdy znikają one w sobie, gdy stapiają się i 
stają się jednym, świadek po raz pierwszy pojawia się w swej totalności. Wiele osób ma pytania, 
ponieważ sądzą, że świadek to obserwator. W ich umyśle obserwujący i świadek to synonimy. 
Tak  nie  jest  -  obserwujący  nie  jest  świadkiem,  jedynie  jego  częścią.  Zawsze  gdy  część  uważa 
siebie za całość, błądzimy. 
Obserwujący  oznacza  podmiotowość,  a  obserwowane  oznacza  przedmiotowość.  Obserwujący 
oznacza  to  co  poza  obserwowanym,  a  obserwowane  oznacza  to  co  jest  wewnątrz.  Wnętrze  i 
zewnętrze nie mogą być oddzielne - są razem, mogą być tylko razem. Kiedy doświadczasz tego 
bycia razem, czy raczej jedności, pojawia się świadek. Świadka nie można praktykować. Jeżeli 
spróbujesz praktykować świadka, będziesz praktykował tylko obserwującego, a obserwujący to 

background image

 

- 27 - 

nie świadek. 
Co  więc  masz  robić?  Trzeba  stopić  się  w  jedno,  zespolić  się.  Widząc  kwiat  róży,  zapomnij 
zupełnie, że widzisz jakiś przedmiot i że widzi go podmiot. Niech obejmie was piękno chwili, jej 
błogosławieństwo,  żebyście  -  róża  i  ty  -  nie  byli  oddzielnymi  od  siebie,  ale  stali  się  jednym 
rytmem, jedną pieśnią, jedną ekstazą. 
Kiedy kochasz, czujesz muzykę, patrzysz na zachód słońca, niech to trwa. Im więcej tym lepiej, 
gdyż nie jest to sztuka, lecz pewien talent. Musisz go poczuć, a gdy go masz, możesz wyzwolić 
to wszędzie, w każdej chwili'. 
Gdy pojawia się świadek, nie ma nikogo, kto by nim był, ani niczego co byłoby przedmiotem 
bycia  świadkiem.  Jest  czyste  lustro,  nic  nie  odzwierciedlające.  Nawet  powiedzenie,  że  jest  to 
lustro, nie jest właściwe, lepiej byłoby powiedzieć, że jest to 
odzwierciedlanie.  Jest  to  bardziej  dynamiczny  proces  stapiania  się  i  złączania,  a  nie  zjawisko 
statyczne;  jest  to  przepływ.  Róża  sięga  do  ciebie,  ty  sięgasz  do  róży  -  jest  to  dzielenie  się 
istnieniem. 
Zapomnij,  że  świadek  to  obserwator  -  tak  nie  jest.  Obserwatora  można  praktykować,  świadek 
zdarza  się.  Obserwator  to  swoista  koncentracja,  obserwator  utrzymuje  cię  w  oddzieleniu. 
Obserwator  powiększa,  wzmacnia  ego.  Im  bardziej  stajesz  się  obserwatorem,  tym  bardziej 
czujesz się wyspą - oddzielny, daleki, odległy. 
W ciągu wieków mnisi całego świata praktykowali obserwatora. Może nazywali go świadkiem, 
ale  to  nie  świadek.  Świadek  to  coś  totalnie  innego,  innego  jakościowo.  Obserwatora  można 
praktykować, pielęgnować; praktykując go można stać się lepszym obserwatorem. 
Naukowiec  obserwuje,  mistyk  jest  świadkiem.  Cały  proces  nauki  to  obserwacja,  bardzo 
przenikliwa, uważna i ostra... by nic nie pominąć. Ale naukowiec nie zna Boga. Jego obserwacja 
jest  bardzo,  bardzo  biegła,  ale  on  sam  jest  nieświadomy  Boga.  Nigdy  nie  napotyka  Boga, 
przeciwnie,  zaprzecza  jego  istnieniu,  bo  im  bardziej  obserwuje  (a  cały  jego  proces  to 
obserwacja) tym bardziej oddziela się od egzystencji. Zerwane mosty, powstają ściany... zostaje 
on uwięziony we własnym ego. 
Mistyk jest świadkiem. Pamiętaj, bycie świadkiem to zdarzenie, skutek uboczny bycia totalnie w 
każdej  chwili,  w  każdej  sytuacji,  w  każdym  przeżyciu.  Totalność  jest  kluczem  -  z  totalności 
rodzi  się  błogosławieństwo  bycia  świadkiem.  Zapomnij  o  obserwowaniu  -  da  ci  ono  bardziej 
dokładną  informację  o  obserwowanym  przedmiocie,  ale  pozostaniesz  absolutnie  nieświadomy 
swej własnej świadomości. 

Medytacja przychodzi sama 
Medytacja jest taką tajemnicą, że można ją nazwać nauką, sztuką, talentem, i nie będzie w tym 
żadnej sprzeczności. 
Z jednego punktu widzenia jest to nauka: jest konkretna technika, którą trzeba robić. Nie ma od 
tego  wyjątków,  jest  to  niemal  prawo  naukowe.  Z  innego  punktu  widzenia  można  o  niej 
powiedzieć,  że  jest  sztuką.  Nauka  to  przedłużenie  umysłu  -matematyka,  logika,  racjonalność. 
Medytacja należy do serca, nie do umysłu - nie jest logiką, bliższa jest miłości. Nie przypomina 
działań naukowych, bardziej przypomina muzykę, poezję, malowanie, tańczenie. Dlatego można 
ją nazwać sztuką. 
Ale  medytacja  to  tak  wielka  tajemnica,  że  nazwanie  jej  „nauką"  i  „sztuką"  nie  mówi 
wszystkiego.  Jest  to  pewien  talent;  albo  go  masz  albo  go  nie  masz.  Talent  nie  jest  nauką,  nie 
można  go  nauczyć.  Talent  nie  jest  sztuką.  Talent  jest  czymś  najbardziej  tajemniczym  w 
człowieku. 
Gdy  byłem  dzieckiem,  posłano  mnie  do  nauczyciela,  nauczyciela  pływania.  Był  najlepszym 
pływakiem w mieście, nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak bardzo kochałby wodę. Woda była dla 
niego bogiem, oddawał  jej  cześć, rzeka była jego domem.  Wcześnie rano  - o trzeciej  - można 
było spotkać go nad rzeką. Wieczorem można było spotkać go nad rzeką, i w nocy można było 
spotkać  go  siedzącego,  medytującego  nad  rzeką.  Całe  jego  życie  składało  się  z  bycia  blisko 
wody. 
Gdy chciałem nauczyć się pływać, zaprowadzono mnie do niego. Spojrzał na mnie, coś poczuł. 

background image

 

- 28 - 

Powiedział:  „Nie  ma  sposobu  by  nauczyć  się  pływać.  Mogę  tylko  wrzucić  cię  do  wody  i 
pływanie przyjdzie samo z siebie. Nie ma sposobu nauczenia 
się go, nie można go nauczyć. To taki talent, a nie wiedza". Tak zrobił, wrzucił mnie do wody, a 
sam stał na brzegu. Dwa, trzy razy poszedłem na dno i czułem, że prawie tonę. A on stał i nawet 
nie próbował mi pomóc! Kiedy chodzi o życie, robisz wszystko co możesz. Zacząłem poruszać 
rękoma,  przypadkowo,  gorączkowo...  ale  ten  talent  pojawił  się.  Gdy  życie  jest  zagrożone, 
wszystko  zrobisz...  Zawsze  gdy  robisz  wszystko  co  możesz,  gdy  działasz  totalnie,  wszystko 
przychodzi samo z siebie! 
Umiałem pływać! Niesamowite! „Następnym razem - powiedziałem - nie musisz mnie wrzucać, 
sam wskoczę. Teraz wiem, że ciało ma naturalną pływalność. Nie jest to kwestia pływania, ale 
zharmonizowania  się  z  żywiołem  wody.  Gdy  jesteś  w  harmonii  z  żywiołem  wody,  chroni  cię 
on." 
Od tamtej pory tylu ludzi wrzucam do rzeki życia! Ja tu stoję... Nikt nie przegrywa jeśli dokona 
tego skoku. Nauczenie się jest nieuniknione. 
Opanowanie tego talentu może zająć kilka dni. To jest talent, nie sztuka! Gdyby medytacja była 
sztuką, bardzo łatwo byłoby jej uczyć. A jako talent, musi być ćwiczony, nabywasz go powoli. 
Jeden  z  profesorów  psychologii  w  Japonii  próbował  uczyć  pływania  małe  sześciomiesięczne 
dzieci  i  udało  mu  się  to.  Potem  próbował  z  dziećmi  trzymiesięcznymi  -  i  udało  mu  się.  Teraz 
próbuje  z  noworodkami  i  mam  nadzieję,  że  mu  się  uda.  Wszystko  na  to  wskazuje,  bo  jest  to 
pewien talent. Nie trzeba żadnego doświadczenia, wieku, wykształcenia... jest to po prostu talent. 
A jeśli sześciomiesięczne czy  trzymiesięczne dziecko  potrafi  pływać,  oznacza  to, że  w sposób 
naturalny dysponujemy wyobrażeniem „jak" się pływa... musimy tylko to odkryć. 
Odrobina starań i zdołasz to odkryć. To samo odnosi się do medytacji  - bardziej nawet niż do 
pływania. Po prostu musisz poczynić nieco starań. 

Którą technikę mam wybrać? 

Devi  pyta  Shivę:  Jaka  jest  twoja  rzeczywistość,  mój  Panie?  Ale  on  nie  odpowie.  Wręcz 
odwrotnie - poda technikę. I jeśli Devi przejdzie przez tę technikę, dowie się. Zatem odpowiedź 
jest pośrednia, nie wprost. Shiva nie odpowie kim jest. Poda technikę. Zrób to, a dowiesz się. 
Dla  tantry  działanie  jest  poznaniem,  innego  poznania  nie  ma.  Póki  czegoś  nie  zrobisz,  nie 
zmienisz się, nie nabędziesz  nowej perspektywy, na którą i z której  będziesz patrzeć, póki  nie 
przejdziesz do wymiaru zupełnie innego niż intelekt, odpowiedzi nie będzie. Odpowiedzi można 
udzielić,  ale  wszystkie  odpowiedzi  są  kłamstwami.  Wszystkie  filozofie  to  kłamstwa.  Zadasz 
pytanie -  filozofia  da  ci odpowiedź, która cię zadowala  albo nie. Jeśli cię  zadowala,  stajesz się 
wyznawcą  tej  filozofii,  ale  pozostajesz  taki  sam.  Jeśli  nie  -  poszukasz  innej  filozofii,  na  którą 
będziesz mógł się nawrócić. Ty pozostajesz taki sam, w ogóle nie dotknięty - niezmieniony. 
112 metod medytacji tantry tworzy całą naukę o przemianie umysłu. Zagłębimy się w nie, jedna 
po  drugiej.  Najpierw  spróbujemy  zrozumieć  je  intelektualnie,  ale  używaj  intelektu  tylko  jako 
narzędzia,  nie  traktuj  go  jak  swego  pana.  Używaj  go  jako  narzędzia  do  zrozumienia,  ale  nie 
zacznij tworzyć nim barier. Gdy będziemy mówić o tych technikach, po prostu odstaw na bok 
swą  dotychczasową  wiedzę,  wszystko  co  wiesz,  bez  względu  na  to  jakie  informacje  zebrałeś. 
Odłóż je na bok, to tylko kurz, który zebrał się na drodze. 
Wyjdź na spotkanie tym metodom ze świeżym umysłem, z czujnością, ale bez myślenia. 1 nie 
stwarzaj fałszywego przekonania, że umysł myślący to umysł czujny. Nie jest taki, bo z chwilą 
wejścia w myślenie tracisz świadomość tego co się dzieje, tracisz czujność. Nie ma cię. 
Te  metody  nie  należą  do  żadnej  religii.  Pamiętaj:  one  nie  są  hinduskie,  tak  samo  jak  teoria 
względności nie jest żydowska tylko dlatego, że wymyślił ją Einstein, a radio i telewizja nie są 
chrześcijańskie.  Nikt  nie  pyta:  „Dlaczego  używasz  elektryczności?  Przecież  to  chrześcijański 
wynalazek, to chrześcijański umysł ją wymyślił". Nauka nie należy do ras i religii - a tantra jest 
nauką. Pamiętaj więc: te techniki wcale nie są hinduskie. Opracowali je hindusi, ale nie są one 
hinduskie.  Dlatego  w  tych  technikach  nie  ma  wzmianki  o  jakimkolwiek  religijnym  rytuale. 

background image

 

- 29 - 

Żadnej  świątyni  nie  potrzeba.  Ty  sam  jesteś  świątynią.  To  ty  stanowisz  laboratorium,  cały 
eksperyment ma przebiegać w tobie. Nie są potrzebne żadne wierzenia. 
Tantra  nie  jest  religią  -  tantra  to  nauka.  Żadnych  wierzeń  nie  potrzeba.  Nie  trzeba  wierzyć  w 
Koran,  Wedy,  Buddę  czy  Mahavira.  Żadne,  żadne  wierzenie  nie  jest  potrzebne.  Wystarcza 
śmiałość i odwaga eksperymentowania - i to jest piękne. 
Praktykować może mahometanin i sięgnie głębszych znaczeń Koranu. Praktykować może hindus 
i  po  raz  pierwszy  zrozumie  czym  są  Wedy.  Praktykować  może  jain  i  buddysta,  nie  muszą 
odchodzić  od  swych  religii.  Tantra  ich  zaspokoi,  kimkolwiek  są.  Tantra  będzie  pomocą,  bez 
względu na ścieżkę jaką wybrali. 
Wybierz technikę, która ci odpowiada, włóż w nią całą swą energię, a nigdy już nie będziesz taki 
jak  kiedyś. Prawdziwe,  autentyczne  techniki  zawsze  tak  działają.  Jeśli stawiam  jakieś  wstępne 
warunki,  ukazuje  to,  że  mam  pseudotechnikę.  Mówię:  „Najpierw  zrób  to,  nie  rób  tego,  a 
potem..." 
I  są  to  warunki  niemożliwe  do  spełnienia,  bo  złodziej  może  zmienić  obiekt  swego 
zainteresowania, ale nie może przestać być złodziejem. Człowiek chciwy może zmienić obiekt 
swej chciwości, ale nie może porzucić chciwości. Możesz go zmusić, on sam też może narzucić 
sobie brak chciwości, ale to i tak będzie skutek innej chciwości. Jeśli obiecasz mu niebo, może 
nawet  spróbuje  nie  być  chciwym.  I  to  będzie  chciwość  par  excellance.  Niebo,  moksha 
(wyzwolenie), sat-chit-ananda (istnienie, świadomość, błogość) - one staną się przedmiotem jego 
chciwości. 
Tantra mówi, że nie można nikogo zmienić jeśli mu się nie da techniki prowadzącej do zmiany. 
Samym głoszeniem kazań nic się nie zmienia. Widać to na całym świecie: to co mówi tantra jest 
wypisane na całym świecie. Tyle głoszenia kazań, tyle moralizowania, tylu księży, kaznodziei; 
cały świat jest ich pełny, a jednak wszystko jest tak brzydkie i niemoralne. 
Tych  112  metod  może  pomóc  każdemu  człowiekowi.  Nie  każda  metoda  może  być  dla  ciebie 
przydatna.  Dlatego  Shiva  opowiada  o  tylu  metodach.  Wybierz  dowolną  metodę,  która  ci 
odpowiada. Nietrudno poznać odpowiednią metodę. 
Spróbujemy  zrozumieć  każdą  metodę  i  to,  w  jaki  sposób  możesz  wybrać  dla  siebie  tę  jedną, 
która  może  zmienić  ciebie  i  twój  umysł.  To  zrozumienie,  intelektualne  zrozumienie,  będzie 
podstawową koniecznością, ale nie jest celem samym dla siebie. O czymkolwiek tu będę mówił, 
wypróbuj to. 
Tak naprawdę, gdy spróbujesz właściwej metody, ona natychmiast zacznie działać. Ja będę więc 
tu  co  dnia  mówił  o  tych  metodach  -  ty  je  sprawdzaj  na  sobie.  Po  prostu  baw  się  nimi,  idź  do 
domu i próbuj. Właściwa metoda, gdy tylko natkniesz się na nią, od razu zacznie działać. Coś w 
tobie  eksploduje  i  poznasz,  że  „To  jest  dla  mnie  odpowiednia  metoda".  Potrzebne  jest  jednak 
działanie  -  i  może  pewnego  dnia  poczujesz  się  zaskoczony  kiedy  nagle  jedna  z  metod  cię 
pochwyci. 
A więc gdy ja będę tu mówił, w tym samym czasie ty baw się tymi metodami. Mówię „baw się", 
bo  nie  powinieneś  być  zbyt  poważny.  Po  prostu  baw  się!  Coś  ci  może  będzie  pasować.  Jeśli 
będzie ci to odpowiadać, stań się poważny i wejdź w to głęboko; mocno, uczciwie, całą swoją 
energią, całym umysłem. Ale przedtem po prostu baw się. 
Kiedy się bawisz, twój umysł jest bardziej otwarty. Kiedy jesteś poważny, twój umysł nie jest 
tak otwarty, zamyka się. Więc po prostu baw się. A te metody są proste. Możesz się nimi tak po 
prostu bawić. 
Weź jedną metodę. Baw się nią co najmniej trzy dni. Jeśli da ci ona pewne poczucie bliskości, 
jeśli daje ci pewne poczucie pomyślności i zadowolenia, jeśli da ci 
poczucie,  że  jest  dla  ciebie,  zacznij  podchodzić  do  niej  na  poważnie.  Wtedy  zapomnij  o 
pozostałych, nie baw się innymi metodami. Trzymaj się tej jednej, co najmniej trzy miesiące. 
Cudy  mogą  się  dziać.  Ważne  jest  tylko  to,  aby  ta  technika  była  na  pewno  dla  ciebie.  Jeśli  ta 
technika nie jest dla ciebie, nic się nie zdarzy. Możesz trwać z nią przez całe żywoty, ale z tobą 
nic się nie będzie działo. Jeżeli ta metoda jest dla ciebie, nawet trzy minuty mogą wystarczyć. 

background image

 

- 30 - 

Tych 112 technik może więc być dla ciebie cudownym przeżyciem, ale też mogą one być tylko 
słuchaniem. Od ciebie to zależy. Każdą metodę będę opisywał z tylu punktów widzenia jak to 
tylko możliwe. Jeśli poczujesz do którejś jakieś przyciąganie, baw się nią przez trzy dni, a potem 
ją zostaw. Jeśli poczujesz, że ci odpowiada, że coś w tobie zaczęło się dziać, rób ją przez dalsze 
trzy miesiące. 
Życie  jest  cudem.  Jeśli  nie  znałeś  jego  tajemnicy,  to  tylko  ukazuje,  że  nie  znałeś  techniki 
umożliwiającej zbliżenie się do niego. Shiva przedstawia 112 metod. Są to wszystkie możliwe 
metody. Jeśli nic w tobie nie zaskoczy i nic nie da ci poczucia, że jest dla ciebie, znaczy to, że 
nie ma dla ciebie metody - pamiętaj o tym. I wtedy zapomnij o duchowości, ciesz się życiem. To 
nie dla ciebie. 
Tych 112 metod jest jednak przeznaczonych dla całej ludzkości  - przez wszystkie wieki, które 
minęły,  i  na  wszystkie  wieki,  które  jeszcze  przyjdą.  Nigdy  nie  było  (i  nigdy  nie  będzie)  ani 
jednego  człowieka,  który  mógłby  stwierdzić:  „Żadna  z  tych  112  metod  nie  jest  dla  mnie 
przydatna". Niemożliwe! To jest niemożliwe! 
Każdy typ umysłu został tu uwzględniony. Każdy możliwy typ umysłu otrzymał w tantrze jakąś 
technikę.  Istnieje  wiele  technik,  dla  których  nie  istnieje  jeszcze  odpowiedni  człowiek  -  to 
techniki  na  przyszłość.  Istnieje  wiele  technik,  dla  których  nie  istnieje  odpowiedni  człowiek  w 
chwili  obecnej  -  one  były  ważne  w przeszłości. Ale  nie obawiaj się:  jest  wiele  metod, które  są 
dla ciebie. 
Zacznij więc tę podróż... 

Jakie  są  dokładne  znaki,  po  których  można  rozpoznać,  że  dana  technika  doprowadzi 
praktykującego do Najwyższego? 

Są takie wskazania. Pierwszym jest to, że zaczynasz odczuwać w sobie zupełnie inną tożsamość. 
Nie jesteś taki jak kiedyś. Jeśli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, natychmiast stajesz się 
inną  osobą.  Jeśli  jesteś  żonaty,  nie  będziesz  już  takim  samym  mężem  jak  kiedyś.  Jeżeli  jesteś 
sprzedawcą,  nie  będziesz  już  taki  sam  jak  kiedyś.  Kimkolwiek  jesteś,  jeżeli  technika  jest  dla 
ciebie odpowiednia, stajesz się inną osobą - to jest pierwszy znak. 
Jeżeli więc zaczniesz czuć się dziwnie z samym sobą, będzie to znak, że coś dobrego zaczęło się 
z tobą dziać. Jeżeli jesteś taki sam i nie masz żadnego dziwnego uczucia, nic się nie dzieje. To 
jest pierwszy znak, po którym poznasz czy dana technika jest dla ciebie odpowiednia. Jeżeli tak 
jest, natychmiast zostajesz przeniesiony gdzieś indziej, przemieniony w inną osobę. Dzieje się to 
nagle: patrzysz na świat w inny sposób. Oczy są te same, ale patrzący człowiek ukryty za tymi 
oczami już nie jest taki sam. 
Po  drugie:  zaczyna  odpadać  wszystko,  co  tworzyło  napięcie  i  konflikty.  Nie  jest  tak,  że  twoje 
konflikty, niepokoje i napięcia odpadają po latach praktykowania danej metody - na pewno nie! 
Jeżeli  dana  metoda  jest  dla  ciebie  odpowiednia,  wszystko  to  zaczyna  odpadać  natychmiast. 
Poczujesz  napływające  ożywienie,  jakby  pozbawiono  cię  brzemienia.  Jeżeli  technika  jest  dla 
ciebie odpowiednia, poczujesz jakby zmienił się kierunek działania siły ciążenia. Nie przyciąga 
cię  ziemia,  bardziej  przyciąga  cię  niebo.  Co  czujesz  przy  starcie  samolotu?  Wszystko  zostaje 
zakłócone. Nagłe szarpnięcie i siłą ciążenia przestaje oddziaływać. Ziemia już cię nie przyciąga, 
pokonujesz siłę ciążenia. 
Takie  samo  szarpnięcie  pojawia  się  gdy  dana  technika  medytacji  jest  dla  ciebie  odpowiednia. 
Nagle unosisz się, czujesz, że ziemia nie jest już tak ważna, nie ma siły ciążenia. Nic nie ściąga 
cię w dół, coś ciągnie cię do góry. W terminologii religijnej nazywa się to „łaską." Są dwie siły: 
siła ciążenia i łaska. Laska to unoszenie cię do góry, siła ciążenia to ściąganie cię w dół. 
To dlatego wiele osób podczas medytacji nagle przestaje odczuwać wagę swego ciała i odczuwa 
tę  wewnętrzną  lewitację.  Wiele  osób  opowiadało,  gdy  technika  była  dla  nich  odpowiednia: 
„Takie  to  dziwne!  Zamykam  oczy  i  czuję  jakbym  uniósł  się  nad  ziemię,  trochę  tylko,  ćwierć 
metra,  pół  metra,  nawet  i  metr  nad  ziemię.  A  kiedy  otwieram  oczy,  nadal  siedzę  na  ziemi; 
zamykam  oczy  i  znów  się  unoszę.  Co  to  jest?  Po  otwarciu  oczu  siedzę  przecież  na  ziemi,  nie 
unosiłem się w powietrzu". 

background image

 

- 31 - 

Ciało pozostaje na ziemi, ale ty lewitujesz. Lewitacja to w istocie rzeczy przyciąganie do góry. 
Jeżeli dana technika jest dla ciebie odpowiednia, zaczynasz być przyciągany, ponieważ działanie 
tej  techniki  umożliwia  to  przyciąganie  do  góry.  I  takie  jest  znaczenie  techniki:  technika  ma 
otworzyć  cię  na  działanie  siły,  która  pociągnie  cię  do  góry.  Jeżeli  ta  technika  jest  dla  ciebie 
odpowiednia, poznasz to - znika waga twojego ciała. 
Po trzecie, cokolwiek teraz będziesz robił, cokolwiek, choćby najmniej ważna rzecz, wszystko 
będzie inne. Będziesz inaczej chodzić, będziesz inaczej siedzieć, będziesz inaczej jeść. Wszystko 
będzie  inne.  Wszędzie  będziesz  odczuwać  tę  różnicę.  Czasem  to  dziwne  doświadczenie  bycia 
kimś  innym  może  powodować  lęk.  Chciałbyś  wrócić  i  być  taki  jak  kiedyś  -  tak  bardzo 
przywykłeś  do  tego  starego.  Był  to  świat  rutyny,  nawet  znudzenia,  ale  ty  sobie  w  nim  dobrze 
radziłeś. 
Teraz  wszędzie  będziesz  czuł  przepaść.  Poczujesz  jak  zniknie  twoja  sprawność,  jak  zmniejszy 
się twoja przydatność, poczujesz, że wszędzie jesteś outsiderem. Trzeba przetrzymać ten okres. 
Potem znowu będziesz w harmonii. To ty się zmieniasz, nie świat, więc przestaniesz pasować do 
otoczenia. Pamiętaj  o tym:  gdy technika jest dla ciebie odpowiednia, nie będziesz  pasować do 
tego świata. Staniesz się niedostosowany. Wszędzie coś będzie nie tak, czegoś będzie brakować. 
Wszędzie poczujesz się jakby przeszło trzęsienie ziemi. Wszystko przecież zostało takie jak było 
-to tylko ty się zmieniłeś. Ale potem znowu będziesz w harmonii, na innym planie, na wyższym 
planie. 
To  zakłócenie  odczuwane  jest  tak  samo  jak  w  przypadku  dziecka,  które  dorasta  i  staje  się 
dojrzałe seksualnie. W wieku czternastu czy piętnastu lat każdy chłopiec 
czuje się dziwnie. Pojawiła się nowa siła: seks. Nie było jej wcześniej, a raczej była, ale ukryta. 
Po  raz  pierwszy  ten  nowy  rodzaj  siły  stał  się  teraz  dostępny.  Dlatego  chłopcy  są  bardzo 
nieporadni; dziewczynki i chłopcy, gdy stają się dojrzali seksualnie, stają się bardzo nieporadni. 
Nigdzie nie są całymi sobą. Już nie są dziećmi, ale jeszcze nie są dorosłymi, są gdzieś pośrodku, 
nie pasują ani tu, ani tam. Gdy bawią się z małymi dziećmi, czują się niezręcznie, przecież stali 
się już dorośli. Gdy zaprzyjaźniają się z dorosłymi, czują się niezręcznie, bo przecież nadal są 
dziećmi. Do nikogo nie pasują. 
To  samo  dzieje  się  gdy  dana  technika  jest  dla  ciebie  odpowiednia.  Pojawia  się  nowe  źródło 
energii,  większe  od  seksu.  Znów  jesteś  w  fazie  przejściowej.  Nie  pasujesz  już  do  świata 
ziemskich ludzi. Już nie jesteś dzieckiem, ale jeszcze nie pasujesz do świata świętych; pośrodku 
czujesz się nieporadnie. 
Jeżeli technika jest dla ciebie odpowiednia, pojawią się te trzy odczucia. Może spodziewałeś się, 
że powiem coś innego: że będziesz bardziej wyciszony, spokojniejszy. A ja mówię coś dokładnie 
odwrotnego:  będziesz  bardziej  zaburzony.  Gdy  technika  jest  dla  ciebie  odpowiednia,  będziesz 
bardziej  zaburzony,  a  nie  wyciszony.  Cisza  przyjdzie  później.  A  jeśli  przychodzi  cisza,  a  nie 
zaburzenie,  to  na  pewno  nie  jest  to  odpowiednia  technika;  to  tylko  dostosowywanie  się  do 
starych wzorców. 
Dlatego ludzie wolą modlitwę zamiast medytacji, bo modlitwa daje pocieszenie. Jest dla ciebie 
odpowiednia, dopasowuje się do ciebie, do twojego świata. Modlitwa pełniła kiedyś dokładnie tę 
samą  rolę  co  dziś  psychoanaliza.  Jeżeli  byłeś  zaburzony,  modlitwa  zmniejszała  zaburzenie, 
dopasowywała  cię  do  wzorców,  społeczeństwa  i  rodziny.  Jeśli  więc  pójdziesz  do 
psychoanalityka na rok, dwa czy trzy, twoja sytuacja się nie poprawi, ale ty staniesz się bardziej 
dostosowany.  Modlitwa  działa  tak  samo,  i  księża  działają  tak  samo:  sprawiają,  że  stajesz  się 
bardziej dostosowany. 
Gdy  umiera  twoje  dziecko,  jesteś  zaburzony,  więc  idziesz  do  księdza.  On  mówi:  „Nie  bądź 
wytrącony  z  równowagi.  Umierają  tylko  te  dzieci,  które  Pan  Bóg  kocha  bardziej,  woła  je  do 
siebie."  I  czujesz  się  zaspokojony.  Twoje  dziecko  zostało  „wezwane,"  Bóg  kocha  je  bardziej. 
Albo ksiądz powie ci coś innego: „Nie martw się, dusza nigdy nie umiera. Twoje dziecko jest w 
niebie." 
Parę dni temu była tu kobieta. W zeszłym miesiącu zmarł jej mąż. Była roztrzęsiona. Przyszła do 
mnie i mówi: „Proszę, powiedz mi, że on się odrodzi w dobrym miejscu i że wszystko będzie 

background image

 

- 32 - 

dobrze. Daj mi tylko tę pewność, że nie poszedł do piekła albo nie stał się zwierzęciem, że jest w 
niebie albo stał się bogiem czy coś takiego. Jeżeli dasz mi tę pewność, wszystko będzie dobrze, 
dam sobie radę; jeśli nie, biada mi." 
Ksiądz powiedziałby: „Dobrze! Twój mąż urodził się na nowo jako bóg w siódmym niebie i jest 
bardzo szczęśliwy. I czeka na ciebie." 
Takie modlitwy tylko dopasowują cię do wzorców... i czujesz się lepiej. 
Medytacja to nauka. Nie pomoże ci w dopasowaniu się, pomoże ci dokonać przemiany. Właśnie 
dlatego  mówię,  że  te  trzy  znaki  są  właściwymi  sygnałami.  Pojawi  się  cisza,  ale  nie  jako 
dopasowanie. Cisza będzie twoim wewnętrznym rozkwitem. Wtedy cisza nie jest dopasowaniem 
do  społeczeństwa,  rodziny,  świata  czy  biznesu,  na  pewno  nie.  Wtedy  cisza  jest  prawdziwą 
harmonią ze wszechświatem. 
Rozkwita  wtedy  w  tobie  głęboka  harmonia  i  totalność,  pojawia  się  cisza...  ale  to  przyjdzie 
później.  Najpierw  będziesz  czuł  się  wytrącony  z  równowagi,  najpierw  odczujesz  szaleństwo  - 
ponieważ już teraz jesteś w szaleństwie, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. 
Jeżeli jakaś technika jest dla ciebie odpowiednia, sprawi, że staniesz się świadomy wszystkiego 
czym jesteś. Stanie przed tobą twoja anarchia, twój umysł, twoje szaleństwo... wszystko. Ty już 
jesteś  takim  zamieszaniem  ukrytym  w  ciemności.  Jeżeli  jakaś  technika  jest  dla  ciebie 
odpowiednia,  poczujesz  się  jakby  nagle  pojawiło  się  światło  i  zaczynasz  widzieć  całe  to 
zamieszanie. Po raz pierwszy spotykasz siebie takim, jaki naprawdę jesteś. Wolałbyś wyłączyć 
światło  i  znów  zasnąć.  Pojawia  się  lęk.  Właśnie  w  tym  momencie  z  pomocą  przychodzi  ci 
mistrz. Powiada: „Nie bój się. Tak jest tylko na początku. I nie uciekaj od tego." 
Najpierw to światło pokaże ci kim jesteś, a jeżeli zdołasz pójść dalej, przemieni cię w to, czym 
naprawdę możesz być. 

 

Medytacja w ujęciu Osho 

Zorba Budda: tamten świat w tym jest ukryty 

Czasem w Twoich słowach widzę swego rodzaju żywego Greka Zorbę: jedzącego, pijącego 
i cieszącego się życiem, pełnego pożądania i namiętności. Kiedy indziej czuję, że mówisz, 
że  właściwą drogą jest siedzenie w ciszy, obserwowanie, bez ruchu,  niczym mnich. Mam 
wrażenie, że udało Ci się połączyć sprzeczności, ale czy można być równocześnie Zorbą -
kierowanym  namiętnościami  i  pragnieniami,  i  Buddą  —pozbawionym  uczuć,  zimnym  i 
wyciszonym? 

To  jest  właśnie  największa  synteza:  kiedy  Zorba  staje  się  Buddą.  Chcę  tu  stworzyć  nie  Greka 
Zorbę, ale Zorbę Buddę. 
Zorba  jest  piękny, ale czegoś mu brakuje. Tak, ziemia do niego należy, ale brakuje  mu nieba. 
Jest  bardzo  ziemski,  ukorzeniony  niczym  gigantyczny  cedr,  ale  nie  ma  skrzydeł,  nie  może 
wznieść się do nieba. Ma korzenie, ale nie ma skrzydeł. 
Jedzenie, picie i cieszenie się życiem samo w sobie jest dobre, nie ma w tym nic złego - ale to 
nie wszystko. Szybko się tym znudzisz. Nie można ciągle tylko jeść, pić i cieszyć się życiem. 
Szybko  ta  karuzela  radości  zamienia  się  karuzelę  smutku  -właśnie  dlatego,  że  wszystko  się 
powtarza. Tylko bardzo mierny umysł może być ciągle tym zaspokojony. 
Jeśli masz odrobinę inteligencji, wcześniej czy później pojawi się w tobie pytanie: o co w tym 
wszystkim chodzi? Po co to wszystko? Nie można zbyt długo unikać tego pytania. A jeżeli jesteś 
bardzo  inteligentny,  to  pytanie  zawsze  będzie,  ciągle  będzie,  ciągle  będzie  domagać  się 
odpowiedzi od twego serca: po co to wszystko? 
O  jednym  trzeba  pamiętać:  nie  ci  ludzie  stają  się  sfrustrowani  życiem,  którzy  są  biedni  czy 
głodują  -  na  pewno  nie.  Ci  ludzie  nie  mogą  odczuwać  frustracji.  Jeszcze  nie  zaczęli  żyć  -  jak 

background image

 

- 33 - 

więc mają być sfrustrowani? Oni mają nadzieję... biedny człowiek zawsze ma nadzieję, że coś 
się stanie - jeżeli nie dzisiaj to jutro, albo pojutrze; jeżeli nie w tym życiu, to w następnym. 
Kim są ci, którzy malują niebo wyglądające jak Klub Playboya - kim są ci ludzie? Wygłodzeni, 
biedni, ci, co przegapili swoje życie... nakładają swoje pragnienia na wyobrażenie o niebie. W 
niebie  płyną  rzeki  wina...  Kto  może  wyobrażać  sobie  rzeki  wina?  Ten  kto  je  przegapił  w  tym 
życiu...  W  niebie  rosną  drzewa,  które  spełniają  życzenia.  Siadasz  pod  takim  drzewem,  czegoś 
sobie zapragniesz i w chwili tego pragnienia, natychmiast, twoje pragnienie spełnia się. 
Tylko własnym doświadczeniem poznajesz kompletną próżność tego wszystkiego. Tylko Zorba 
może poznać kompletną próżność tego wszystkiego. Sam Budda też był Zorbą. W swoim kraju 
miał do dyspozycji wszystkie piękne kobiety. Jego ojciec zażądał, by były przy nim wszystkie 
piękne  dziewczęta.  Budda  miał  najpiękniejsze  pałace,  różne  pałace  na  różne  pory  roku.  Miał 
wszelkie możliwe luksusy, wszystko co w tamtych czasach było możliwe. Żył jak Grek Zorba, 
dlatego ogarnęło go całkowite sfrustrowanie już gdy miał dwadzieścia dziewięć lat. Budda był 
bardzo inteligentny. Gdyby był człowiekiem miernoty, korzystałby z tego wszystkiego dalej. Ale 
on  szybko  zrozumiał  o  co  w  tym  wszystkim  chodzi:  że  wszystko  się  powtarza,  wszystko  jest 
takie samo. Co dnia tak samo jesz, kochasz się z kobietami... a on miał co dnia nowe kobiety, z 
którymi mógł się kochać. Ale na jak długo...? Szybko znużyło go to wszystko. 
Doświadczenie  życia  jest  bardzo  gorzkie.  Słodkie  jest  tylko  w  wyobraźni,  a  tak  naprawdę  jest 
bardzo gorzkie. Budda uciekł z pałacu, od tych kobiet, bogactw, luksusów, od wszystkiego. 
Nie  jestem  więc  przeciwny  Grekowi  Zorbie,  bo  Grek  Zorba  jest  najgłębszą  podstawą  Zorby 
Buddy. Z takiego przeżycia wyrasta Budda. Dlatego całym sobą opowiadam się za tym światem, 
ponieważ wiem, że tamtego świata można doznać tylko poprzez niego. Dlatego mówię, byś nie 
uciekał od niego, nie mówię, że masz stać się mnichem. Mnich to ktoś, kto wystąpił przeciwko 
Zorbie,  kto  jest  eskapistą,  tchórzem  i  podjął  działanie  w  pośpiechu,  powodowany  swoją  nie-
inteligencją. Nie jest człowiekiem dojrzałym. Mnich jest człowiekiem niedojrzałym, chciwym - 
chciwym tamtego świata... chce dostać go bardzo szybko, choć to jeszcze nie jego pora i jeszcze 
do tego nie dojrzał. 
Żyj  w  tym  świecie,  ponieważ  ten  świat  pozwala  ci  przygotować  się,  stać  się  człowiekiem 
dojrzałym, uzyskać wewnętrzną godność. Wyzwania tego świata umożliwiają scentrowanie, dają 
uważność. Ta uważność staje się pomostem, po którym możesz przejść od Zorby do Buddy. 
Tylko  Zorbowie  stają  się  Buddami  -  a  Budda  nigdy  nie  był  mnichem.  Mnich  to  ktoś  taki,  kto 
nigdy nie był Zorbą, ale kogo urzekają słowa Buddy. Mnich jest imitatorem, jest fałszywy, na 
niby. Imituje Buddę. Może być chrześcijaninem, może być buddystą albo hindusem - nie jest to 
istotne - rzecz w tym, że imituje Buddę. 
Gdy  mnich  odchodzi  od  tego  świata,  zaczyna  z  nim  walczyć.  Nie  odchodzi  odprężony.  Świat 
przyciąga go całego, a on walczy z tym. Staje się człowiekiem podzielonym, jedna połowa jego 
istnienia dąży do tego świata, druga staje się chciwa tamtego świata. Jest podzielony. Mnich jest 
z gruntu schizofreniczny, jest człowiekiem podzielonym na to co niższe i na to co wyższe. I to co 
niższe  stale  go  przyciąga  i  staje  się  coraz  bardziej  atrakcyjne  -  i  staje  się  coraz  bardziej 
stłumione. A ponieważ on nie przeżył tego co niższe, nie może przejść to tego co wyższe. 
Do  tego  co  wyższe  możesz  dotrzeć  tylko  wtedy,  gdy  przeżyłeś  to  co  niższe.  To  co  wyższe 
dostępujesz tylko wtedy, gdy przeszedłeś już agonie i ekstazy tego co niższe. Zanim lotos stanie 
się  kwiatem  lotosu,  musi  przebić  się  przez  błoto  -  ten  świat  jest  tym  błotem.  Mnich  uciekł  od 
tego  błota,  nigdy  więc  nie  stanie  się  lotosem.  To  tak,  jakby  nasionko  lotosu  bało  się  wpaść  w 
błoto...  może  powodowane  swoim  ego:  „Przecież  jestem  zalążkiem  lotosu!  Nie  mogę  tak  po 
prostu wpaść w błoto." W takiej 
sytuacji  na  zawsze  pozostanie  nasionkiem;  nigdy  nie  rozkwitnie  kwiatem  lotosu.  Jeśli  zechce 
zakwitnąć  jak  lotos,  musi  zanurzyć  się  w  błoto,  musi  przeżyć  tę  sprzeczność.  Bez  tej 
sprzeczności życia w błocie, nigdy nie pójdzie dalej. 
Chcę.  byś  zapuścił  korzenie  w  ziemi.  Całkowicie  zgadzam  się  z  Friedrichem  Nietzsche,  który 
powiada:  „Zaprawdę  bracia  moi,  pozostańcie  wiernymi  ziemi  i  nie  wierzcie  tym,  co  mówią  o 
nadziejach z tamtego świata!" Najpierw naucz się pierwszej lekcji zaufania - ufając ziemi. Teraz 

background image

 

- 34 - 

to ona jest twoim domem! 
Nie goń za tamtym światem. Żyj tym światem... żyj nim z intensywnością i namiętnością. Żyj 
nim w totalności, całym swoim istnieniem. Dzięki temu zaufaniu, życiu namiętnością, miłością i 
radością, zdołasz pójść dalej... 
Tamten świat ukryty jest w tym świecie. Budda śpi w Zorbie. Trzeba go przebudzić... i nikt inny 
nie może go przebudzić jak tylko samo życie. 
Jestem  tu  po  to,  by  pomóc  ci  w  byciu  totalnym  -  kimkolwiek  jesteś.  W  jakimkolwiek  jesteś 
stanie, żyj nim totalnie. Tylko żyjąc totalnie w tym, w czym jesteś, zdołasz wyjść ponad to czym 
jesteś. 
Najpierw  stań  się  Zorbą,  kwiatem  tej  ziemi,  przez  to  zyskaj  możliwość  stania  się  Buddą  - 
kwiatem  tamtego  świata.  Tamten  świat  nie  jest  gdzieś  indziej  niż  ten,  tamten  świat  nie  jest 
przeciwny  temu  -  tamten  świat  jest  ukryty  w  tym  świecie.  Ten  świat  jest  jedynie  przejawem 
tamtego, a tamten jest niewidoczną częścią tego świata. 
 

Dlaczego medytacje aktywne? 

Po raz pierwszy biorę udział w medytacjach. Czy możesz wyjaśnić do czego służą aktywne 
techniki medytacji? 

Ludzki umysł jest ukierunkowany na wysiłek, na działanie, ma obsesję bycia aktywnym - bo im 
jesteś aktywniejszy, tym twoje ego może uzyskać większe spełnienie ego, tym bardziej możesz 
powiedzieć „ja". Wszelka aktywność jest zasadniczo pożywieniem dla osobowości egoistycznej. 
Medytacja  nie  jest  wysiłkiem,  nie  jest  aktywnością  -  jest  raczej  głębokim  powierzeniem  się. 
Polega na byciu w nie-aktywności. Samo istnienie już jest medytacją -nie robienie niczego, nie 
pragnienie niczego, nie gonienie za czymś. Samo bycie tu i teraz, po prostu bycie tu i teraz... To 
właśnie nazywam medytacją. Bardzo trudno jest to sobie wyobrazić, nawet samo myślenie o tym 
jest trudne. Umysł nie potrafi myśleć o czymś, co nie jest wysiłkiem. Sam język umysłu, jego 
konstrukcja, struktura, opiera się na wysiłku - robieniu czegoś, osiąganiu czegoś, wędrowaniu. 
Umysł jest bardzo poważny, a medytacja jest absolutnie niepoważna. Gdy to mówię, może jesteś 
zaskoczony, bo przecież ludzie stale mówią bardzo poważnie o medytacji. Ale medytacja nie jest 
niczym poważnym. Przypomina zabawę - niepoważną, szczerą, ale niepoważną. Nie jest czymś 
takim  jak  praca;  bardziej  przypomina  zabawę.  Zabawa  nie  jest  aktywnością.  Nawet  gdy  jest 
aktywna, nie  jest aktywnością.  Zabawa jest  samą  przyjemnością.  Taka  aktywność do nikąd nie 
prowadzi, nie ma w niej motywacji, natomiast jest czystą, płynącą energią. 
Ale to jest trudne, bo my tak bardzo jesteśmy pochłonięci aktywnością. Od zawsze jesteśmy tak 
aktywni,  że  aktywność  stała  się  naszą  głęboko  zakorzenioną  obsesją.  Jesteśmy  aktywni  nawet 
wtedy,  gdy  śpimy.  Jesteśmy  aktywni  nawet  wtedy,  gdy  myślimy  o  odprężeniu.  Nawet 
odprężenie uczyniliśmy aktywnością, dokonujemy wysiłku aby się odprężyć. Absurd! Ale tak się 
dzieje na skutek tych automatycznych nawyków umysłu. 
Co  więc  możemy  zrobić?  Tylko  nie-aktywność  doprowadzi  cię  do  twojego  wewnętrznego 
centrum,  ale  umysł  nie  potrafi  sobie  wyobrazić  jak  można  być  nieaktywnym.  Co  więc  mamy 
robić? 
Opracowałem  pewien  sposób.  Ten  sposób  polega  na  tym,  by  być  tak  bardzo  aktywnym,  że 
aktywność po prostu ustaje sama z siebie  - być tak szaleńczo aktywnym, że umysł goniący za 
byciem  aktywnym  zostaje  z  ciebie  wyrzucony.  Tylko  wtedy,  po  głębokim  katharsis,  możesz 
zapaść się w nie-aktywność i na chwilę zobaczyć świat, który nie jest światem wysiłku. 
Gdy poznasz ten świat, bez żadnego wysiłku możesz do niego wejść. Gdy już go poczujesz - jak 
być  po  prostu  tu  i  teraz,  nic  nie  robiąc  -  w  każdej  chwili  możesz  do  niego  wejść,  wszędzie 
możesz  w  nim  trwać.  W  końcu  będziesz  mógł  być  aktywny  na  zewnątrz,  a  w  swoim  środku 
pozostać  bardzo  głęboko  nieaktywnym.  Na  początku  musisz  jednak  zrobić  coś  bardzo 
paradoksalnego. Tym paradoksem jest to, że najpierw musisz być aktywny, szaleńczo aktywny, 
gwałtownie  aktywny,  tak,  by  wszystko  zostało  uwolnione,  by  zostały  uwolnione  twoje 
stłumienia. 

background image

 

- 35 - 

Tyle w sobie stłumiłeś... Te stłumienia stale działają w twojej podświadomości, wytrącają cię z 
równowagi,  zatruwają.  Dopóki  ich  nie  uwolnisz,  nie  poczujesz  się  naprawdę  dobrze  z  samym 
sobą.  Jeżeli  nie  możesz  poczuć  się  dobrze  z  samym  sobą,  jak  masz  czuć  się  dobrze  z  całym 
wszechświatem? A dopóki nie masz tego głębokiego poczucia do wszystkiego, w czym żyjesz, 
nie poznałeś czym jest religia. 
Tak długo już nie masz kontaktu ze sobą samym, tyle żywotów. Jesteś obcy sam sobie, stałeś się 
dla siebie obcą osobą, a wszystko przez to nastawienie tłumienia. Ciągle wszystko tłumisz. Nie 
krzyczysz,  nie  śmiejesz  się,  nie  płaczesz  prawdziwie.  Niczego  nie  robisz  autentycznie,  z  głębi 
siebie; niczego nie robisz, w czym byłaby zaangażowana twoja totalność. 
W  głębi  siebie  gromadzisz  szaleństwo.  W  każdej  chwili  może  ono  wybuchnąć.  Nikt  nie  jest 
normalny,  bo  tuż  pod  tą  tak  zwaną  normalnością  ukrywa  się  nienormalność,  szaleniec.  Ta 
nienormalna,  stłumiona  nieświadomość  jest  wulkanem,  który  stale  zakłóca  ci  życie.  Stale 
przeszkadza w tym, co widzisz, stale wszystko zaburza. Jest trucizną, której trzeba się pozbyć... 
jeśli w ogóle masz poczuć się dobrze z samym sobą. To pierwszy krok, którego trzeba dokonać, 
dopiero potem możesz czuć się dobrze z całym wszechświatem. 
A  gdy  wszechświat  stanie  się  twoim  domem,  choćby  na  chwilę,  staniesz  się  człowiekiem 
religijnym.  Oto  przemiana...  Potem  zawsze  i  wszędzie  będziesz  czuł,  że  jesteś  w  domu. 
Gdziekolwiek  pójdziesz,  kimkolwiek  będziesz,  cokolwiek  będziesz  robił,  zawsze  będziesz  w 
domu, odprężony. To uczucie przyjdzie tylko wtedy, gdy wyrzucisz z siebie wszystkie bzdury 
nagromadzone  w  twoim  wnętrzu.  Ale  my  dbamy  o  nie,  stale  pilnujemy,  aby  nie  zostały 
uwolnione, ciągle ich bronimy. 
Jeżeli  będziesz  dalej  bronić  tych  swoich  nagromadzonych  bzdur  nawet  podczas  medytacji,  nic 
się nie stanie. Ale jeżeli jesteś gotowy wyrzucić z siebie wszystko to, co jest stłumione, wiele 
jest przed tobą możliwości. Będziesz mógł wyjechać stąd jako totalnie nowy człowiek, możesz 
stać się nowym istnieniem. Ale musisz mieć odwagę, chcieć wyrażać siebie, być autentyczny i 
pełny nastawienia zabawy. 
Cokolwiek  jest  w  tobie  stłumione,  musi  zostać  wydobyte  na  powierzchnię.  Gdy  to  nastąpi, 
zostaniesz  od  tego  uwolniony,  brzemię  zostanie  ci  zdjęte.  A  w  tej  chwili  nosisz  to  brzemię, 
każdy  na  swojej  głowie  nosi  całe  Himalaje.  Z  takim  ciężarem  na  głowie  nie  pójdziesz  dalej 
nawet o centymetr. Zrzuć go! To właśnie nazywam śmiałością. Miej więc w sobie tę odwagę. 
Być  może  nie  zdajesz  sobie  z  tego  sprawy,  ale  im  jesteś  bardziej  stłumiony,  tym  płyciej 
oddychasz. Człowiek stłumiony nie może nabrać głębokiego oddechu. Boi się. Jego oddech nie 
dociera  głęboko  do  pępka,  jest  płytki.  Taki  człowiek  tylko  łapie  powietrze  i  już  je  wyrzuca. 
Oddech  nigdy  nie  dociera  do  głębi  jego  istnienia.  On  boi  się  swoich  korzeni,  boi  się  być 
totalnym, ponieważ gdy zacznie być totalnym, będzie musiał uwolnić swoje stłumienia. Będzie 
musiał inaczej się zachowywać, nie będzie w stanie nad sobą zapanować. Zostanie wrzucony w 
głębiny  rzeki  egzystencji.  Egzystencja  nad  nim  zapanuje,  a  on  nie  zdoła  przejąć  władzy  nad 
egzystencją. Kontrolujemy nasze oddychanie starając się zachować panowanie nad sobą. 
Popatrz na dziecko... dziecko oddycha inaczej. Nie jest jeszcze skażone kulturą, cywilizacją - to 
jest  powód.  Ale  całe  społeczeństwo  będzie  czyniło  wszystko,  by  to  dziecko  ucywilizować,  a 
kiedy stanie się ono świadome społeczeństwa, jego oddychanie ulegnie zmianie. 
W  tej  jednej  chwili  zmieni  się  jego  oddychanie.  Kiedy  dziecko  uświadamia  sobie  swoją  płeć  - 
albo to społeczeństwo, rodzice czy rodzina uświadamiają temu dziecku jego płeć  - oddychanie 
ulega zmianie. Oddychanie staje się płytkie, bo głębokie oddychanie masuje, pobudza ośrodek 
seksualności  od  wewnątrz;  schodzi  bardzo  głęboko  i  pomaga  poruszyć  energię  seksualną. 
Społeczeństwo, religia, tak zwane religie - wszyscy boją się seksualności. Całe rodziny, kultury i 
cywilizacje  boją  się  seksualności.  Gdy  seksualność  dziecka  zostanie  potępiona,  to  dziecko 
przestanie  oddychać  naturalnie.  Jego  oddychanie  stanie  się  płytkie,  ponieważ  gdyby  oddech 
zszedł  głęboko,  ośrodek  seksualności  zostałby  pobudzony.  Aby  nie  zejść  tak  głęboko,  dziecko 
nie dopuszcza oddychania. I to dlatego każdy oddycha tak płytko. 
Ośrodek seksualności można pobudzać dwoma sposobami. Można pobudzać go z zewnątrz - gdy 
odczuwasz  przyciąganie  do  płci  przeciwnej,  jest  to  właśnie  pobudzanie  z  zewnątrz;  energia 

background image

 

- 36 - 

porusza  się  na  zewnątrz.  Jeśli  weźmiesz  głęboki  wdech  i  pobudzisz  nim  ten  ośrodek  od 
wewnątrz, energia porusza się do wewnątrz; jest to ta sama energia. Seksualność jest jednym i 
drugim, może poruszać się na zewnątrz i do wewnątrz. Może poruszać się w dół i wędrować ku 
górze;  oba  kierunki  są  dla  niej  dostępne.  Obojętne  w  którym  kierunku,  ta  energia  musi  zostać 
uwolniona. Istnieje pewien wewnętrzny układ w człowieku, za pośrednictwem którego porusza 
się  energia  seksualna  -  nazywamy  go  kundalini.  Kundalini  to  nic  innego  jak  tylko  energia 
seksualna poruszająca się do wewnątrz człowieka. 
I  stanie  się  coś  jeszcze...  uwolniona  zostanie  energia,  elektryczność  twojego  ciała,'  znana  pod 
nazwą  bioelektryczności.  Kiedy  w  ciele  uwolniona  zostaje  bioelektryczność,  możesz 
wykorzystać ją jako środek do wyjścia ponad, do pójścia dalej niż tylko bycie w ciele. 
Boimy  się  ciała,  nie  pozwalamy  mu  więc  żyć  w  pełni.  Sprawiamy,  że  staje  się  ono  na  wpół 
martwe. Jeżeli stanie się na wpół martwe, można będzie nad nim zapanować. Jeżeli będzie żywe 
w całej swojej pełni, nie da się nim sterować. I tego się właśnie obawiamy. Umysł zawsze się boi 
i  boi  się  tylko  jednego:  co  się  stanie,  gdy  umysł  przestanie  panować  nad  tym  co  się  dzieje? 
Umysł  może  panować  tylko  nad  martwym  albo  na  wpół  martwym  ciałem.  Jeżeli  ciało  będzie 
żywe  w  całej  swojej  pełni,  umysł  zaczyna  się  bać.  Tej  energii  jest  tyle,  że  umysł  zostanie 
wyrzucony. 
Medytacja  to  ścieżka  samotności,  każdy  podróżuje  nią  samodzielnie.  Wiele  innych  osób 
medytuje,  wszyscy  to  robią,  ale  ty  masz  zajmować  się  tylko  sobą.  Jeżeli  zajmiesz  się  innymi 
ludźmi,  ani  na  centymetr  nie  poruszysz  się  z  tego  miejsca,  gdzie  jesteś  i  zmarnujesz  cały  swój 
czas spędzony tutaj. Dlatego nie zajmuj się innymi, całkowicie zajmij się sobą. 
1 rób to wszystko w nastroju zabawy, nie bądź w tym poważny. Jeżeli staniesz się poważny, nie 
da  się  dokonać  tego  uwolnienia  w  pełni.  Baw  się,  ciesz  się  tym  szaleństwem,  które  z  ciebie 
wychodzi.  Pomagaj  mu,  ciesz  się  nim,  współdziałaj  z  nim.  Jeżeli  naprawdę  zainteresuje  cię 
wyjście poza swoje własne szaleństwa, tak właśnie trzeba działać. 
Kiedy to szaleństwo zostanie z ciebie uwolnione, poczujesz się odciążony, jakbyś nic nie ważył, 
poczujesz  jak  wkracza  do  ciebie  pewna  subtelna  świeżość,  jakby  wróciło  twoje  dzieciństwo. 
Znów stałeś się dzieckiem, nowo narodzonym, świeżym. 
Ta  świeżość  jest  bardzo  ważna,  ta  niewinność  ma  wielkie  znaczenie  -  jeżeli  masz  iść  jeszcze 
dalej. 

 

 

OSHO 

Większość z nas spędza życie w świecie czasu, we wspomnieniach przeszłości, oczekiwaniach 
przyszłości.  Bardzo  rzadko  dotykamy  Bezczasowego,  wymiaru  teraźniejszości  -  w  chwilach 
nagłego  piękna  albo  zagrożenia,  w  spotkaniu  z  ukochaną  osobą  albo  zaskoczeni  tym,  co 
nieprzewidziane. 
Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza świat czasu i umysłu, ambicje i konkurencyjność, zaczyna 
żyć w świecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni próbowali dzielić się swym doznaniem. 
Lao  Tzu,  Gautam  Budda,  Bodhidharma...  niedawno  George  Gurdjieff,  Raman  Maharishi,  J. 
Krishnamurti... Współcześni uważają ich za ekscentryków albo wariatów, ale po śmierci nazywa 
się ich „filozofami." Po jakimś czasie stają się oni legendą - nie ludźmi z krwi i kości, a czymś w 
rodzaju mitologicznych reprezentacji naszego zbiorowego pragnienia wyrośnięcia ponad małość 
i błahostki, bezsens naszego codziennego życia. 
Osho  to  jedna  z  osób,  które  otworzyły  drzwi  do  odczuwania  tego  życia  w  bezczasowym 
wymiarze  teraźniejszości.  Sam  nazwał  siebie  „prawdziwym  egzystencjalistą"  i  poświęcił  swe 

background image

 

- 37 - 

życie  na  prowokowanie  innych  do  poszukiwania  tych  samych  drzwi,  do  wyjścia  poza  świat 
przeszłości i przyszłości i odkrycia dla samych siebie świata wieczności. 
Od  wczesnego  dzieciństwa  jasne  było,  że  Osho  nie  będzie  żył  zgodnie  z  konwenansami 
otaczającego go świata. Pierwszych siedem lat spędził z dziadkami ze strony matki, którzy dali 
mu wolność bycia sobą, jaką cieszą się nieliczne dzieci. Był samotnikiem, wolał spędzać długie 
godziny siedząc w ciszy nad jeziorem albo samemu eksplorując otoczenie. Śmierć dziadka - jak 
mówi - wywarła głęboki wpływ na jego życie, wyzwalając determinację odkrycia w życiu tego, 
co nieśmiertelne. Gdy wrócił do powiększającej się rodziny swych rodziców i poszedł do szkoły, 
był już mocno utwierdzony w poczuciu jasności i sensu co do samego siebie. Dało mu to odwagę 
stawiania czoła wszystkim usiłowaniom kształtowania jego życia przez starszych, zgodnie z ich 
wyobrażeniami, kim on powinien być. 
Osho nigdy nie unikał kontrowersji. Prawda nie zna dla niego kompromisów -albo przestaje być 
prawdą.  A  prawda  nie  jest  jakimś  wierzeniem,  ale  przeżyciem.  Nigdy  nie  żąda  on,  by  ludzie 
uwierzyli w to, co mówi, lecz chce by sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co mówi, jest 
prawdą czy nie. 
Osho  nie  ustaje  w  wynajdywaniu  sposobów  i  środków  odkrywania  czym  naprawdę  są  nasze 
własne  przekonania  -  marnymi  pocieszeniami  mającymi  złagodzić  nasze  lęki  w  obliczu 
nieznanego  i  barierami  uniemożliwiającymi  spotkanie  z  tajemniczą  i  niezbadaną 
rzeczywistością. 
Po oświeceniu, którego dostąpił mając 21 lat, Osho ukończył studia i kilka lat uczył filozofii na 
Uniwersytecie  Jabalpur.  Podróżował  wtedy  po  całych  Indiach,  wygłaszał  wykłady,  w 
publicznych  debatach  kwestionował  ortodoksyjnych  przywódców  religijnych,  spotykał  się  z 
ludźmi z wszystkich dziedzin życia. Wiele czytał - wszystko, co mogło pogłębić jego rozumienie 
systemów wiary i psychologii człowieka współczesnego. 
Pod  koniec  lat  60-tych  Osho  zaczął  opracowywać  niepowtarzalne  techniki  medytacji 
dynamicznej. Współczesny człowiek - twierdzi -jest tak pełny przestarzałych tradycji przeszłości 
i niepokojów życia w dzisiejszym świecie, że musi przejść głęboki proces oczyszczania zanim 
będzie  mógł  odkryć  bez-myślowy,  odprężony  stan  medytacji.  Zaczął  prowadzić  obozy 
medytacyjne  w  różnych  miejscach  Indii,  wygłaszać  wykłady  i  osobiście  kierować  sesjami 
medytacji, które opracował. 
Na  początku  lat  70-tych  o  Osho  usłyszeli  pierwsi  ludzie  z  Zachodu,  którzy  przyłączyli  się  do 
coraz  liczniejszego  grona  Hindusów  inicjowanych  przez  Osho  do  neo-sannyasu.  W  1974  roku 
wokół  Osho  powstała  komuna  mieszcząca  się  w  Punie  (Indie).  Wkrótce  strumyk  gości  z 
Zachodu stał się wartką rzeką. 
Wielu z tych, którzy przybyli, było terapeutami. Ich zdaniem znaleźli się w obliczu ograniczeń 
terapii  zachodnich  i  szukali  takiego  podejścia,  które  mogło  pozwolić  na  dotarcie  do  znacznie 
głębszych pokładów ludzkiej psychiki i dokonać ich przemiany. Osho zachęcił ich, aby włączyli 
swoje  umiejętności w pracę  komuny i  ściśle z nimi  współpracował  w rozwijaniu ich terapii w 
kontekście medytacji. 
Osho  uważa,  że  problemem  terapii  stworzonych  na  Zachodzie  jest  to,  że  zawężają  się  one  do 
leczenia  umysłu  i  jego  psychologii,  podczas  gdy  Wschód  dawno  już  pojął,  że  problemem  jest 
sam  umysł,  a  raczej  nasze  utożsamienie  z  nim.  Terapie  mogą  być  użyteczne  (choćby 
katarktyczne  fazy  medytacji  opracowanych  przez  Osho)  w  zrzuceniu  brzemienia  stłumionych 
emocji  i  lęków oraz jako pomoc w  lepszym zobaczeniu samych siebie. Dopóki nie zaczniemy 
oddzielać się od mechanizmu umysłu i jego projekcji, pragnień i lęków, będziemy wychodzić z 
jednego deszczu naszych własnych wytworów, po to, by wpadać pod rynnę innego. 
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtożsamienia i bycia świadkiem, który znany 
jest pod nazwą medytacji. 
Pod  koniec  lat  70-tych  komuna  w  Punie  stała  się  największym  ośrodkiem  terapii  i  rozwoju  w 
świecie.  Tysiące  ludzi  przybywały,  by  brać  udział  w  grupach  terapeutycznych  i  medytacjach, 
siedzieć  przy  Osho  podczas  jego  codziennych  porannych  wykładów  i  wnosić  wkład  w  życie 
komuny, po czym wrócić do swojego kraju i tam zakładać ośrodki medytacyjne. 

background image

 

- 38 - 

W  latach  1981-1985  eksperyment  komuny  kontynuowano  w  Stanach  Zjednoczonych  na 
pustynnym obszarze Oregonu o powierzchni 330 km2. Głównym celem życia w komunie była 
praca  przy  budowie  miasta  Rajneeshpuram,  „oazy  na  pustyni."  W  zaskakująco  krótkim  czasie 
zbudowano  kwatery  dla  5.000  osób  i  zaczęto  naprawiać  wieloletnie  zniszczenia  nadmiernie 
spustoszonej ziemi, przywracając bieg strumieni, budując jeziora i zbiorniki wodne, rozwijając 
samowystarczalne rolnictwo i sadząc tysiące drzew. 
Programy  medytacji  i  terapii  w  Rajneeshpuram  nadzorował  Międzynarodowy  Uniwersytet 
Medytacji  Rajneesha  (RIMU).  Nowoczesne  budynki  i  wyposażenie  zorganizowane  dla  potrzeb 
uniwersytetu  wraz  ze  starannie  chronionym  środowiskiem  naturalnym  umożliwiły  dotarcie  do 
takich  głębi  i  takie  rozbudowanie  programów,  jakie  wcześniej  nie  były  możliwe.  Opracowano 
dłużej  trwające  kursy  i szkolenia,  co  przyciągnęło  większą  grupę  uczestników,  pośród  których 
wielu  już  było  ludźmi  dobrze  sytuowanymi  w  świecie  i  chciało  pogłębić  swoje  umiejętności 
zawodowe i rozumienie samych siebie. 
Pod  koniec  1985  roku  opozycja  lokalna  i  rządowa  wymierzona  przeciw  Osho  i  komunie 
uniemożliwiły  dalsze  kontynuowanie  eksperymentu.  Komuna  została  rozwiązana,  a  Osho 
wyruszył  w  podróż  dookoła  świata,  podczas  której  udzielał  wywiadów  prasie,  prowadził 
wykłady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i Urugwaju, aż wreszcie w połowie 1986 
roku wrócił do Indii. 
W  styczniu  1987  roku  Osho  ponownie  osiadł  w  Punie,  gdzie  dwa  razy  dziennie  prowadził 
wykłady. W ciągu kilku miesięcy komuna w Punie powiększyła pierwotny zakres działalności. 
Standard  nowoczesnych,  klimatyzowanych  pomieszczeń  został  przyjęty  w  Ameryce.  Osho 
wyraźnie  stwierdził,  że  nowa  komuna  w  Punie  ma  być  oazą  XXI  wieku,  nawet  w  zacofanych 
technologicznie Indiach. Coraz więcej ludzi przybywało ze Wschodu, zwłaszcza z Japonii. Ich 
obecność wniosła odpowiednie wzbogacenie programów uzdrawiania i sztuk walki. Rozkwitły 
sztuki wizualne i ruchowe, równolegle z nową „Szkołą Tajemnic". Zróżnicowanie i rozszerzenie 
programu  znalazło  wyraz  w  nazwie  wybranej  przez  Osho  jako  ogólne  określenie  wszystkich 
programów - Multiwersytet. 
Bardziej  wzmógł  się  nacisk  kładziony  na  medytację,  co  w  wykładach  Osho  było  stale 
powracającym  tematem.  Osho  sam  stworzył  kilka  nowych  grup  medytacyjnych,  takie  jak  No-
Mind, Mistyczna Róża, Narodzony na Nowo. 
Od  połowy  1987  roku  Osho  zaczął  stopniowo  wycofywać  się  z  działalności  publicznej.  Jego 
wrażliwe zdrowie często nie pozwalało mu wygłaszać wykładów, okresy nieobecności stawały 
się  coraz  dłuższe.  W  połowie  1988  roku  do  wykładów  włączył  nowy  element,  pod  koniec 
każdego  wykładu  prowadząc  słuchaczy  w  trzyczęściowej  medytacji.  W  kwietniu  1989  roku 
wygłosił  ostatni  wykład,  odpowiadając  na  pytania  i  komentując  sutry  Zen.  W  następnych 
miesiącach, gdy tylko pozwalało mu na to zdrowie, pojawiał się wieczorem by siedzieć razem ze 
swymi uczniami i przyjaciółmi w medytacji muzyki i ciszy, po czym wracał do swego pokoju, a 
zgromadzeni oglądali któryś z jego wykładów nagranych na taśmie video. 
19 stycznia 1990 roku Osho opuścił ciało. Ledwie kilka tygodni wcześniej, zapytany co stanie 
się z jego dziełem gdy odejdzie, odrzekł: 
Moja ufność wobec egzystencji jest absolutna. 
Jeśli  w  tym,  co  mówię,  jest  jakaś  prawda,  przetrwa  ona...  Ludzie,  którzy  nadal  będą 
zainteresowani  moją  pracą,  po  prostu  będą  nieśli  pochodnię,  ale  nikomu  niczego  nie  będą 
narzucać... 
Pozostanę  źródłem  inspiracji  dla  moich  ludzi.  I  to  właśnie  odczuje  większość  sannyasinów. 
Chcę, aby sami wzrastali - rozwijali cechy takie jak miłość, wokół której żadnego kościoła nie 
można  stworzyć,  jak  świadomość,  która  nie  jest  niczyim  monopolem,  jak  świętowanie, 
radowanie się i zachowanie świeżych, dziecinnych oczu... 
Chcę, aby moi ludzie poznawali siebie i nie byli takimi, jak ktoś inny tego chce. Droga do tego 
prowadzi przez wnętrze. 
Około  dziewięć  miesięcy  przed  opuszczeniem  ciała  Osho  podyktował  napis,  który  miał  być 
wykuty  w  jego  samadhi  -  krypcie  okrytej  marmurem  i  lustrami,  w  której  znalazły  się  jego 

background image

 

- 39 - 

prochy. Brzmi on: 
OSHO 
Nigdy się nie urodził - Nigdy nie umarł 
Jedynie odwiedził 
tę Planetę Ziemię 
11 grudnia 1931-19 stycznia 1990 
Tekst opracowany przez Osho Multiversity, Puna, India 

 

O Osho

                  Wypowiedzi znanych postaci świata polityki, kultury, nauki i sztuki 

 
 
Jego niesamowite wykłady nagrane na taśmach audio i książki inspirują mnie i miliony innych 
ludzi  na  ścieżce  samorozwoju...  Osho  jest  niczym  dzwon,  bijący  ludziom  ku  przypomnieniu: 
„Obudź się! Obudź się! Obudź się!" 

James Coburn, aktor 

Ludzie  oświeceni  tacy  jak  Osho  wyprzedzają  czasy,  w  których  żyją.  Dobrze,  że  coraz  więcej 
młodych ludzi czyta jego książki. 

K. R. Narayanan, prezydent Indii 

Osho jest oświeconym mistrzem, który na wszelkie sposoby stara się pomóc ludzkości przejść tę 
trudną fazę w rozwoju świadomości. 

Dalai Lama 

Jego książki mnie oczarowały. 

Federico Fellini 

Osho  to  najbardziej  niebezpieczny  człowiek  od  czasów  Jezusa  Chrystusa...  Widocznie  w  jego 
słowach jest prawda, inaczej nie byłby takim zagrożenia. Wypowiada on to, czego nikt inny nie 
ma  odwagi  mówić.  Jest  człowiekiem  wszechstronnej  wiedzy,  a  jego  wypowiedzi  nie  tylko 
pobudzają, stanowią też echo prawdy, która spędza sen z powiek tym, którzy chcą władać całym 
światem. 

Tom Robbins, autor „Euen Cowgirls Get the Blues", „Still Life with Woodpecker" i „Jitterbug 

Perfume" 

Książki Osho naprawdę mnie pochłonęły, uwielbiam je, to najlepsza lektura. 

Mariannę Williamson, autorka 

Osho dał swojemu krajowi i światu wizję, z której naprawdę można być dumnym. 

Chandra Shekhar, były premier Indii 

Przeczytałam wszystkie jego książki. 

Shirley MacLaine 

Przeczytałem  większość  książek  [Osho]  i  presłuchałem  nagrania  jego  wykładów  i  jestem 
przekonany,  że  w  tradycjach  duchowych  jest  to  umysł  o  nadzwyczajnej  błyskotliwości 
intelektualnej i adolnościach oratorskich. 

James Broughton, poeta i autor 

To  najrzadziej  spotykany  i  najbardziej  utalentowany  człowiek  religijny,  jaki  pojawił  się  w  tym 
stuleciu. 

Kazuyoshi Kina, prof. nauk buddyjskich, Hosen Gakuen College, Tokio, Japonia 

Osho wyzwala cię od skostniałych struktur umysłowych... wszystko w nim się zawiera, niczego 
on nie odrzuca. 

Pan Nair, High Commissioner d/s Indii w Singapurze 

background image

 

- 40 - 

Nie słyszałem jeszcze nikogo, kto tak pięknie i swobodnie integrowałby i rozwiązywał problemy 
psychologiczne, które od pokoleń pochłaniały energię człowieka. 

Rev. Cain, Chaplain Churchill College, Cambridge 

Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy. To żyjący Budda. 

Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego. 

Te  błyskotliwe  wglądy  przynoszą  korzyść  wszystkim  tym,  którzy  pragną  dotrzeć  do 
doświadczalnej  wiedzy  w  sferze  czystej  potencjalności,  która  jest  wrodzona  każdemu 
człowiekowi.  Ta  książka  powinna  znaleźć  się  na  półkach  każdej  biblioteki  i  w  domach  tych, 
którzy poszukują wiedzy o wyższej jaźni. 

Dr Deepak Chopra, autor „Ageless Body, Timeless Mind: Quantun Healing and Unconditional 

Life" 

Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.  

R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniwersytet Vermont, USA 

 

Nauczam  nagiej  przemiany,  i  nauczam  przemiany  przez  Boga,  nie 
przez ciebie. Ty masz tylko mu przyzwolić. To jest wszystko, co musisz 
uczynić ze swojej strony. 
Otwórz  drzwi,  czekaj.  Tylko  otwórz  drzwi  -  tyle  musisz  uczynić. 
Przyzwól... gdy zapuka on do twych drzwi - byś mógł go powitać. Gdy 
przyjdzie  -byś  mógł  go  rozpoznać,  zaprosić  do  środka.  Nie  siedzisz 
przy zamkniętych drzwiach, to wszystko. 
Medytacja na tym tylko polega - otwarcie drzwi. 
 

Nie  ma  drogi,  która  by  do  Tego  prowadziła  -wszystkie  drogi 
wprowadzają w błąd. Droga jako taka wprowadza w błąd, bo droga 
oznacza,  że  odchodzisz  dalej  od  siebie-droga  zawsze  zabiera  cię  w 
dal. Nie ma drogi umożliwiającej dojście do siebie - już tu jesteś! Nie 
ma potrzeby dochodzenia. 
Po prostu przestań z tymi fantazjami o zmierzaniu dokądś, o stawaniu 
się duchowym, religijnym, o osiągnięciu oświecenia, niruany, samadhi 
- po prostu porzuć wszystkie te bzdury. 
Spocznij  tylko  wewnątrz  swego  istnienia,  w  domu,  w  odprężeniu, 
rozluźniony... 
W tej chwili, tu i teraz, jesteś oświecony! 

 
 
 
 
Czym jest medytacja? 
Medytacja to przygoda, największa przygoda, jaką człowiek może przeżyć. Medytacja oznacza 
samo bycie, nie robienie niczego: brak działania, brak myśli, brak emocji. Po prostu jesteś... 
Kiedy znajdziesz czas na samo bycie, porzuć wszelkie działanie. Myślenie też jest działaniem, 
koncentracja jest działaniem i kontemplacja też. Nie rób nic choć przez chwilę, a znajdziesz się 
w swym centrum, w zupełnym odprężeniu - oto medytacja. Gdy zrozumiesz jak twoje istnienie 
może pozostawać niezaburzone, możesz zacząć robić różne rzeczy, czuwając, by nie zostało ono 
poruszone. To druga część medytacji. 
Medytacja  nie  jest  więc  przeciwna  działaniu.  Nie  musisz  uciekać  od  życia.  Medytacja  jedynie 
uczy cię nowego sposobu życia: stajesz się okiem cyklonu. 
Twoje  życie  trwa  dalej,  z  większą  intensywnością,  radością,  wyrazistością,  wyobraźnią  i 
kreatywnością, a jednak pozostajesz z boku, niczym obserwator na wzgórzu, widzący wszystko 
wokoło 

background image

 

- 41 - 

Nie  jesteś  tym,  kto  działa  -jesteś  tym,  kto  patrzy  i  widzi.  To  cały  sekret  medytacji  stajesz  się 
kimś, kto patrzy i widzi. 
Działanie trwa na innym poziomie, nie zmienia się: rąbiesz drewno, czerpiesz wodę ze studni. 
Możesz  robić  rzeczy  małe  i  wielkie,  na  jedno  tylko  nie  pozwól:  nie  możesz  zagubić  swojego 
centrum. Ta uważność, patrzenie i widzenie, powinny istnieć bez przesłaniających je chmur, bez 
żadnych zaburzeń. 

Osho 

 
 
 
Osho to oświecony mistrz na wszelkie sposoby starający się pomóc ludzkości przejść tę trudną 
fazę rozwoju świadomości. 
 Dalai Lama 

Osho to największe wcielenie w Indiach od czasów Buddy, żyjącyBudda. 
Lama Karmapa, naczelnik sekty Kargyupta buddyzmu tybetańskiego 
 
Upaniszady podają najwyższą mądrość, Osho pokazuje jak wprowadzić ją w życie.  
R. E. Gussner, Wydział Religii, Uniw. Vermont, USA 
 

 
 
 
 
Wydawnictwo SAMIRA 
1KGH) 
Wydawnictwo „KOS" Katowice 2003 
© Copyright by Osho International 
Osho is a registered trademark of Osho Foundation International Originally published as a compilation of texts in 
Osho Times International 
© Copyright forthe Polish edition by Samira 1987, 1989, 1990, 1991, 1992, 1994, 2002 Opracowanie graficzne, 
skład, fotografie: Mariusz Włoczysiak 
Wydanie VIII ISBN 83-88915-00-2 

Wydawnictwo SAMIRA 
Wydawnictwo KOS 40-110 Katowice, Agnieszki 13 
tel./fax (32) 2584-045, tel. (32) 2582-648, 2582-270 http://www.kos.com.pl               e-mail: kos@kos.com.pl