Tego e-booka otrzymujesz dzieki:
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl/). Partnerem projektu
jest Prokom Software SA. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotek
ę Narodową z egzemplarza
pochodz
ącego ze zbiorów BN. Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się w domenie
publicznej, co oznacza,
że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać.
Źródło: http://wiki.wolnepodreczniki.pl/Lektury:Mickiewicz/Ballady/Pani_Twardowska
Adam Mickiewicz
Pani Twardowska
BALLADA
Jedz
ą, piją, lulki palą,
Ta
ńce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwal
ą,
Cha, cha! chi, chi! hej
że! hola!
Twardowski siad
ł w końcu stoła,
Podpar
ł się w boki jak basza:
„Hulaj dusza! hulaj!” wo
ła,
Śmieszy, tumani, przestrasza.
Żołnierzowi, co grał zucha,
Wszystkich
łaje i potrąca,
Świsnął szablą koło ucha:
Ju
ż z żołnierza masz zająca.
Na patrona z trybuna
łu,
Co milczkiem wypró
żniał rondel,
Zadzwoni
ł kieską, pomału:
Z patrona robi si
ę kondel.
Szewcu w nos wyci
ął trzy szczutki,
Do
łba przymknął trzy rureczki,
Cmokn
ął: cmok! i gdańskiej wód
ki
Wytoczy
ł ze łba pół beczki.
Wtem, gdy wódk
ę pił z kielicha,
Kielich za
świstał, zazgrzytał;
Patrzy na dno: — „Co u licha?
Po co
ś tu, kumie, zawitał?”
Diablik to by
ł w wódce na dnie:
Istny Niemiec, sztuczka kusa;
Sk
łonił się gościom układnie,
Zdj
ął kapelusz i dał susa.
Z kielicha a
ż na podłogę
Pada, ro
śnie na dwa łokcie,
Nos jak haczyk, kurz
ą nogę,
I krogulcze ma paznokcie.
„A, Twardowski… witam bracie!”
To mówi
ąc, bieży obcesem:
„Có
ż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.
Wszak ze mn
ąś na Łysej Górze
Robi
ł o duszę zapisy:
Cyrograf na byczej skórze
Podpisa
łeś ty, i bisy.
Mia
ły słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebieg
ą,
Mia
łeś pojechać do Rzymu,
By ci
ę tam porwać jak swego.
Ju
ż i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie s
łuży:
Ty, czarami dr
ęcząc piekło,
Ani my
ślisz o podróży.
Ale zemsta, cho
ć leniwa,
Nagna
ła cię w nasze sieci:
Ta karczma Rzym si
ę nazywa…
Kładę areszt na waszeci”.
Twardowski ku drzwiom si
ę kwapił
Na takie dictum acerbum;
Diabe
ł za kontusz ułapił:
„A gdzie jest nobile verbum?”
Co tu pocz
ąć? kusa rada,
Przyjdzie ju
ż nałożyć głową…
Twardowski na koncept wpada
I zadaje trudno
ść nową.
„Patrz w kontrakt, Mefistofilu,
Tam warunki takie stoj
ą:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz bra
ć duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprz
ąc ciebie do roboty,
A ty najtwardsze rozkazy,
Musisz spe
łnić co do joty.
Patrz, oto jest karczmy god
ło,
Ko
ń malowany na płótnie;
Ja chc
ę mu wskoczyć na siodło,
A ko
ń niech z kopyta utnie.
Skr
ęć mi przytem biczyk z piasku,
Żebym miał czym konia chłostać;
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym mia
ł gdzie na popas zostać.
Gmach b
ędzie z ziarnek orzecha,
Wysoki pod szczyt Kr
ępaku,
Z bród
żydowskich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miar
ę ćwieczek,
Cal gruby, d
ługi trzy cale:
W ka
żde z makowych ziareczek
Wbij mi takie trzy bretnale”.
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czy
ści, karmi, poi,
Potem bicz z piasku utoczy,
I ju
ż w gotowości stoi.
Twardowski dosiad
ł biegusa,
Próbuje podskoków, zwrotów,
St
ępa, galopuje, kłusa —
Patrzy, a
ż i gmach już gotów.
„No! wygra
łeś, panie bisie,
Lecz druga rzecz nie sko
ńczona:
Trzeba sk
ąpać się w tej misie —
A to jest woda
święcona”.
Diabe
ł kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije:
Lecz pan ka
że, sługa musi,
Sk
ąpał się biedak po szyję.
Wylecia
ł potem jak z procy,
Otrz
ąsł się, dbrum! parsknął raźnie:
„Teraz ju
żeś w naszej mocy,
Najgor
ętsząm odbył łaźnię”.
„Jeszcze jedno, b
ędzie kwita:
Zaraz p
ęknie moc czartowska! —
Patrzaj, oto jest kobiéta,
Moja
żoneczka, Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba
Przyjm
ę za ciebie mieszkanie;
Niech przez ten rok moja luba
Z tob
ą jak z mężem zostanie.
Przysi
ąż jej miłość, szacunek,
I pos
łuszeństwo bez granic;
Złamiesz choć jeden warunek,
Ju
ż cała ugoda na nic”.
Diabe
ł do niego pół ucha,
Pó
ł oka zwrócił do samki,
Niby patrzy, niby s
łucha —
Tymczasem ju
ż blisko klamki.
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychn
ąwszy dziurką od klucza,
Dot
ąd, jak czmycha, tak czmycha.