Śpiewnik
Spis piosenek:
1.
2.
3.
A wszystko to... bo Ciebie
kocham!
5.
6.
Ballada o wigilijnym śledziu
czyli pastorałka kaszubska
8.
10. Bar w Beskidzie
11. Belfast
12. Bez słów
13. Bieszczady
15. Bitwa
16. Blues dla Małej
17. Bolero
18. Bracka
19. Bukowina II
22. Czas do domu
25. Cztery piwka
26. Diabeł i anioł
28. Dobranoc
29. Do domu
31. Dziadku
32. Dzieci
33. Dziesięć w skali Beauforta
34. Dziki włóczęga
35. Eksperyment
36. Fiddler’s Green
38. Gdzie ta keja?
39. Gloria
40. Głupi Gienek
41. Gór mi mało
42. Grönland
43. Hawiarska Koliba
45. Jak
49. Jan Rebec
50. Jasnowłosa
51. Jaworzyna
52. Jedwab
53. Jesień idzie
55. Jest już za późno, nie jest
60. Kiler
63. Krajka
64. Lato
65. Leniwa głowa
66. Łemata
67. Majka
68. Majster Bieda
69. Marchewkowe pole
70. Marco Polo
73. Morza i oceany (Pożegnalny
74. Mury
75. Na Mazury
76. Na sen
80. Nuta z Ponidzia
81. Obława
82. Ocean
85. Oprócz
86. Pacyfik
89. Pieśń na wyjście
95. Pod jodłą
96. Pod kątem ostrym
97. Pod słońce
98. Powroty
99. Pożegnanie
101. Przechyły
102. Przewróciło się
103. Rastaman
104. Rzeka
105. Samantha
106. Sanctus
107. Sen Katarzyny II
108. Sielanka o domu
109. Skóra
110. Spacerologia
111. Sprzysiężeni
112. Szanta dziewicy
113. Szczors
114. Szesnaście ton
115. Szmata
116. Śmiały harpunnik
117. Tańcowanie
118. Teksański
119. Tolerancja
120. Tri martolod
121. Turyści schroniskowi
122. Tylko ty i ja
123. Ukraina (Hej sokoły)
124. U studni
125. Viva la veria
126. Walc nad Missisipi
127. Wehikuł czasu
128. We wtorek po sezonie
129. Whisky
130. W kamień zaklęci
131. Włosy
132. Zapiszę śniegiem w kominie
133. Zawsze tam gdzie ty
134. Zazdrość
136. Ziele
137. Zielone szkiełko
138. Z nim będziesz szczęśliwsza
139. Znów wędrujemy
140. Zocha
141. Żegluj, żegluj
A
GNIESZKA
Łzy
C G
Było ciepłe lato, choć czasem padało
a F
Dużo wina się piło i mało się spało
G a
Tak zaczęła się wakacyjna przygoda
F
On był jeszcze młody i ona była młoda
Zakochani przy świetle księżyca nocami
Chodzili długimi, leśnymi ścieżkami
Tak mijały tygodnie, lecz rozstania nadszedł czas
Zawsze mówił jedno zdanie: „Moje śliczne ty kochanie”
Ostatniego dnia tych pamiętnych wakacji
Kochali się namiętnie w męskiej ubikacji
I przysięgli przed bogiem miłość wzajemną
Że za rok się spotkają i na zawsze ze sobą już będą
C F G } x4
Tęsknił za nią i pisał do niej listy miłosne
W samotności przeżył jesień, zimę, wiosnę
Nie wytrzymał do wakacji, postanowił ją odwiedzić
Bo nie dostał już dawno od niej żadnej odpowiedzi
Gdy przyjechał do jej domu po dość długiej podróży
Cieszył się że ja zobaczy, w końcu tyle dla niej znaczył
Lecz gdy ona go ujrzała szybko się schowała
Drzwi mu matka otworzyła i tak mu powiedziała
C F G
Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka } x4
Rozczarował się bo takie są zawody miłosne
Cierpiał całą jesień, zimę no i wiosnę
A gdy przeszło mu zupełnie, pojechał na wakacje
W tamto miejsce, by zobaczyć tę pamiętną ubikację
Tak się stało, że przypadkiem ona też tam była
Ucieszyła się ogromnie gdy go tylko zobaczyła
Zapytała się czy w sercu jego jest jeszcze Agnieszka
Odpowiedział jednym zdaniem: „Moje śliczne ty kochanie”
Agnieszka już dawno...
A
LE JESTEM
A. M. Jopek
Capo III (albo i nie)
A G
Oczy otwieram, staje się świat
G A
Nade mną niebo, przede mną sad
A G
Jabłek zielonych zapach i smak
G A
I wszystko proste tak
Trzeba żyć naprawdę
Żeby oszukać czas
Trzeba żyć najpiękniej
Żyje się tylko raz
Trzeba żyć w zachwycie
Marzyć, kochać i śnić
Trzeba czas oszukać
Żeby naprawdę żyć
A G F G
Jestem piasku ziarenkiem w klepsydrze
A G d
Zabłąkaną łódeczką wśród raf
B F C G
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw
E
4
E
Ale jestem!
Jestem iskrą i wiatru powiewem
Smugą światła, co biegnie do gwiazd
Jestem chwilą, która prześcignąć chce czas
Ale jestem!
A G
Ucha nadstawiam, słucham jak gra
G A
Muzyka we mnie, w muzyce ja
A G
Nim wielka cisza pochłonie mnie
G A
Pragnę wyśpiewać, wyśpiewać, że
Trzeba żyć naprawdę
Żeby oszukać pędzący czas
Pięknie żyć w zachwycie
Życie zdarza się raz
A G F G
Jestem piasku ziarenkiem w klepsydrze
A G d
Zabłąkaną łódeczką wśród raf
B F C G
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw
E
4
E A G A G
Ale jestem!
A G A G
Jestem
Życie jest drogą, życie jest snem
A co będzie potem? Nie wiem, i wiem
O nic nie pytaj, dowiesz się gdy
Skończy się droga, życie i sny
Jestem piasku ziarenkiem w klepsydrze
Zabłąkaną łódeczką wśród raf
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw
Ale jestem!
Jestem iskrą i wiatru powiewem
Smugą światła, co biegnie do gwiazd
Jestem chwilą, która prześcignąć chce czas
Ale jestem!
A
RAHJA
Kult
d
Mój dom murem podzielony
a
Podzielone murem schody
E
Po lewej stronie łazienka
a A
7
Po prawej stronie kuchenka
Moje ciało murem podzielone
Dziesięć palców na lewą stronę
Drugie dziesięć na prawą stronę
Głowy równa część na każdą stronę
Moja ulica murem podzielona
Świeci neonami prawa strona
Lewa strona cała wygaszona
Zza zasłony obserwuję obie strony
Lewa strona nigdy się nie budzi
Prawa strona nigdy nie zasypia
Lewa strona nigdy się nie budzi
Prawa strona nigdy nie zasypia
A
WSZYSTKO TO
...
BO
C
IEBIE KOCHAM
!
Ich Troje
F d
Czy wiesz malutka może jak ciebie mi brak
B C
Czy czujesz to co ja, gdy jestem sam
F d
Jestem opętany jak w niewoli pies
B C
Kto jest temu winien, wiesz
d B
Nie ma takich prostych słów
C A
Co oddadzą to co boli mnie
d B
Przeczucie mam, że jednak spyta ktoś
C
Czy ta bajka się nie skończy źle
To tylko zazdrość zżera mnie
Zawsze wtedy kiedy obok ciebie nie ma mnie
Raz jestem dr Jekyll, raz Mr Hyde
Transformacja trwa, nie zatrzymam jej
Oko w oko stań, co za twarz
No powiedz, boisz się
Za późno już, zwalam stąd
Będzie lepiej jak zapomnisz mnie
F A d C
A wszystko to bo ciebie kocham
F C
I nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć bis
F A d B
Chodź, pokażę ci czym moja miłość jest
F C F
Dla ciebie zabije się
F d
Zdarza mi się być na haju, wiesz jak jest
B C
Dziwne wizje wchodzą, nie pożądasz mnie
F d
Pragniesz kogoś bardziej, żegnaj więc
B C
Nie chcesz nic tłumaczyć, no to odwal się
d B
Ochoty nie mam słuchać i stać
C A
Na milczenie nie stać mnie
d B
Przechodzi nas oboje zimny dreszcz
C
Czy ta bajka się nie skończy źle
F A d C
A wszystko to bo ciebie kocham
F C
I nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć bis
F A d B
Chodź, pokażę ci czym moja miłość jest
F C F
Dla ciebie zabije się
d B
Oko w oko stań, co za twarz
C A
No powiedz, boisz się
d B
Za późno już, zwalam stąd
C
Będzie lepiej jak zapomnisz mnie
A wszystko to...
B
ALLADA O KRZYŻOWCU
e A C D
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia
Dokąd pędzisz w stal odziany
Pewnie tam, gdzie błyszczą w dali
Jeruzalem białe ściany
Pewnie myślisz, że w świątyni
Zniewolony pan twój czeka
Żebyś przyszedł go uwolnić
Żebyś przyszedł doń z daleka
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia
Byłem dzisiaj w Jeruzalem
Przemierzałem puste sale
Pana twego nie widziałem
Pan opuścił Święte Miasto
Przed minutą, przed godziną
W chłodnym gaju na pustyni
Z Mahometem pije wino
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia
Chcesz oblegać Jeruzalem
Strzegą go wysokie wieże
Strzegą go Mahometanie
Pan opuścił Święte Miasto
Na nic poświęcenie twoje
Po cóż niszczyć białe ściany
Po cóż ludzi niepokoić
Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia
Porzuć walkę niepotrzebną
Porzuć miecz i włócznię swoją
I jedź ze mną, i jedź ze mną
Bo gdy szlakiem ku północy
Podążają hufce ludne
Ja podnoszę dumnie głowę
I odjeżdżam na południe
B
ALLADA O PORACH ROKU
EKT Gdynia
G D C G
A kiedy wiosna – wonne oddychanie
C G a D
7
Łąk umajonych poranne łzy
C G C G
W bocianim dziobie życia zwiastowanie
C G a D
7
Przez dziury w płotach przełażą bzy
G D e C
Ballado zapukaj do drzwi, ballado zapukaj do drzwi
G C D
A kiedy wiosna – ballado zapukaj do drzwi
G D e C
Ballado zapukaj do drzwi, ballado zapukaj do drzwi
G D C G
A kiedy wiosna – ballado zapukaj do drzwi
A kiedy lato – w południa leniwe
Przeciąga się znudzony dzień
Rzeki wychudłe popijają chciwie
W gasnące źródła wciskając twarz
Ballado chyba już czas, ballado chyba już czas
A kiedy lato – ballado chyba już czas
A kiedy jesień – smutne wierszowanie
Wiatr listy w rudych kopertach śle
Czas rozwiązania dla ciężarnych sadów
Wylegiwania wilgotnych mgieł
Ballado poprowadź mnie, ballado poprowadź mnie
A kiedy jesień – ballado poprowadź mnie
A kiedy zima – śnieżnych gwiazd miliony
Z rozdartej pierzyny burych chmur
Grudzień na szybach maluje ikony
Góry złożone niedźwiedzim snem
Ballado ukołysz mnie, ballado ukołysz mnie
A kiedy zima – ballado ukołysz mnie
B
ALLADA O WIGILIJNYM ŚLEDZIU CZYLI PASTORAŁKA KASZUBSKA
Krewni i Znajomi Królika
Capo III
D G D A
Ości znów mnie rwą na pogodę złą, znowu podły miałem sen
D G D A D
Rzekł do swojej żony śledź zmęczony w wigilijny dzień
D h
Popłynęli więc na mieliznę, gdzie chcieli wygrzać stare ości
D G D A D
A tu jak na złość sieci rzucił ktoś no i śledzia tym rozzłościł
D G D A
Łaj da dirli ladi dam, dirli durli dadi dam, dirli dudam dirli dam dej
D G D A D
Łaj da dirli ladi dam, dirli durli dadi dam, dirli dudam dirli dam dej
Nie denerwuj mnie, zrzędzisz cały dzień – żona śledzia rzekła w gniewie
Łuska świerzbi mnie, w skrzelach coś mnie rwie, idź wygarnij tej Kaszebie
Ach co za gbur zarzucił tu stare sieci by nas złowić
W wigilijny dzień stary truteń chce słone dzwonka z nas porobić
Łaj da dirli ladi dam...
Wypłynął więc na powierzchnię śledź i nabrał wody w skrzela
Wysadził łeb nad wodę i rzekł: Dziadku Budzisz, dziś Wigilia!
Stary Budzisz zły, w knajpie wczoraj był, przepił wszystko co zarobił
Jego żona znów tak dopiekła mu, że chciał w morzu karpia złowić
Łaj da dirli ladi dam...
Hej złota rybko, dopomóż szybko – dziad rzecze tak do śledzia
Wracając z targu przepiłem karpia, więc ty chodź do kasierza
To chyba żart, ja mam być karp? – śledź zjeżył się okropnie
Daruj bracie, lecz jestem wolny śledź a nie dzwonko w kwaśnym occie
To chyba żart, to ma być karp? Posłuchaj drogi panie
Jestem wolny śledź, jeśli złowisz mnie to ci ością w gardle stanę
Łaj da dirli ladi dam...
B
ARANEK
Kult
A
Ach Ci ludzie, to brudne świnie
d
Co napletli o mojej dziewczynie
A
Jakieś bzdury o jej nałogach
d
To po prostu litość i trwoga
D
Tak to bywa gdy ktoś zazdrości
g
Kiedy brak mu własnej miłości
A d
Plotki płodzi, mnie nie zaszkodzi żadne obce zło
A d
Na mój sposób widzieć ją
A d
Na głowie kwietny ma wianek
A d
W ręku zielony badylek
g d
A przed nią bieży baranek
A d
bis
A nad nią lata motylek
Krzywdę robię mojej panience
Opluć chcą ją podli zboczeńcy
Utopić chcą ją w morzu zawiści
Paranoicy, podli sadyści
Utaplani w brudnej rozpuście
A na gębach fałszywy uśmiech
Byle zagnać do swego bagna, ale wara wam
Ja ją przecież lepiej znam
Na głowie kwietny...
A
Znów widzieli ją z jakimś chłopem
d
Znów wyjechała do St. Tropez
A
Znów męczyła się, Boże drogi
d
Znów na jachtach myła podłogi
D
Tylko czemu ręce ma białe
g
Chciałem zapytać, zapomniałem
A d
Ciało kłoniąc skinęła dłonią wsparła skroń o skroń
A d
Znów zapadłem w nią jak w toń
A d
Na głowie kwietny ma wianek
A d
W ręku zielony badylek
g d
A przed nią bieży baranek
A d
bis
A nad nią lata motylek
Ech, dziewczyna pięknie się stara
Kosi pieniądz, ma jaguara
Trudno pracę z miłością zgodzić
Rzadziej może do mnie przychodzić
Tylko pyta kryjąc rumieniec
Czemu patrzę jak potępieniec
Czemu zgrzytam, kiedy się pyta czy ma ładny biust
Czemu toczę pianę z ust
Na głowie kwietny...
B
ARDZO SMUTNA PIOSENKA RETRO
Pod Budą
C G
7
Lato było jakieś szare
C G
7
I słowikom brakło tchu
E
7
a
Smutnych wierszy parę
D
7
G
7
Ktoś napisał znów
Smutnych wierszy nigdy dosyć
I zranionych ciężko serc
Nieprzespanych nocy
Które trawi lęk
C G
7
Kap, kap, płyną łzy
C G
7
W łez kałużach ja i ty
C A d
Wypłakane oczy
G C G
I przekwitłe bzy
Płacze z nami deszcz
I fontanna szlocha też
Trochę zadziwiona
Skąd ma tyle łez
Nad dachami muza leci
Muza czyli weny znak
Czemuż wam poeci
Miodu w sercach brak
Muza ma sukienkę krótką
Muza skrzydła ma u rąk
Lecz wam ciągle smutno
A mnie boli ząb
Kap, kap, płyną łzy...
B
AR W
B
ESKIDZIE
EKT Gdynia
G D C G D
G D C D G CD
La, la, la...
G D C D
Jeśli chcesz z gardła kurz wypłukać, tu każdy wskaże ci drogę
G D C D G CD
W bok od przystanku PKSu, w prawo od szosy asfaltowej
G D C D
Kuszą napisy ołówkiem kopiowym na drzwiach: „Od dziesiątej otwarte”,
G D C D
„Dziś polecamy kotlet mielony” i „Lokal kategorii IV”
G D
Lej, lej, lej, lej się chmielu
C G
Nieś muzyko po bukowym lesie
e h
bis
Panna Zosia ma w oczach dwa nieba
C D
Trochę lata z nowej beczki przyniesie
La, la, la...
W środku chłopaki rzucają łaciną o sufit i cztery ściany
Dym z „Extra Mocnych” strzela jak szampan, bledną obrusy lniane
Za to wieczorem, gdy lipiec duszny okna otworzy na oścież
Gwiazdy wpadają do pełnych kufli poobgryzanych jak paznokcie
Lej, lej, lej...
Kiedy chłopaki na nogach z waty wracają po mokrej kolacji
Świat się jak okręt morski kołysze, gościniec dziwnie ślimaczy
A czasem któryś ze strachem na wróble pogada o polityce
Jedynie cerkiew marszczy zgorszona szorstkie od gontów lica
Lej, lej, lej...
B
ELFAST
Krewni i Znajomi Królika
Capo III
D G D
Gdy przed dziobem wyłonił się Belfast
D G A
Znów mnie wiatry pognały na ląd
D A D h
Porzuciłem żeglarską kompanię
e A D G D
Miejskich ulic pochwycił mnie prąd
Zabłysło mi słońce fortuny
Szczęście w kartach darował mi los
Pięknej dziewki blask oczu poruszył mnie
Wyciągnąłem ją diabeł wie skąd
Ach piękna, smukła jak kliper
W jej ramionach znalazłem swój port
Kiedy nocą w barze tańczyła
Kochałem, wzdychałem jak czort
Jej oczu blask szybko omamił mnie
Jak lunatyk popadłem w jej moc
Lecz nie dla mnie już nocą tańczyła, gdy
W trzosie nagle zjawiło się dno
W tancbudzie co wieczór pijany jak wór
Wielkie modły wznosiłem do gwiazd
Czarny barman na kredyt do kufla lał
Z każdą kreską nadchodził mój czas
Ach piękna...
Toczyło się koło fortuny
Ja zostałem na dnie – taki los
Gdzieś w portowej dzielnicy spłukany do cna
Naganiaczom sprzedany za grosz
Cóż whisky Belfastu wypita do dna
Gdzieś na morzu ocucił mnie wiatr
W doborowej żeglarskiej kompanii
Smukły kliper mnie poniósł do gwiazd
Ach piękny, smukły to kliper
Pośród żagli znalazłem swój dom
Kiedy z falą harcuje gdy idzie na wiatr
Przypomina mi tancerki pląs
B
EZ SŁÓW
Wolna Grupa Bukowina
D A h fis
Chodzą ulicami ludzie, maj przechodzą, lipiec, grudzień
G D A
Zagubieni wśród ulic, bram
D A h fis
Przemarznięte grzeją dłonie, dokądś pędzą, za czymś gonią
G D A
I budują wciąż domki z kart
G D
A tam w mech odziany kamień
G D
Tam zaduma w wiatru graniu
G D A
Tam powietrze ma inny smak
G D
Porzuć kroków rytm na bruku
G D
Spróbuj – znajdziesz jeśli szukać
G D A
Zechcesz – nowy świat, własny świat
Płyną ludzie miastem szarzy, pozbawieni złudzeń, marzeń
Omijają wciąż główny nurt
Kryją się w swych norach krecich i śnić nawet o karecie
Co lśni złotem nie potrafią już
A tam w mech...
Żyją ludzie, asfalt depczą, nikt nie krzyknie, każdy szepcze
Drzwi zamknięte, zaklepany krąg
Tylko czasem kropla z oczu po policzku w dół się stoczy
I to dziwne drżenie rąk
Bo tam w mech odziany kamień
Tam zaduma w wiatru graniu
Tam powietrze ma inny smak
B
IESZCZADY
e a
Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
D G H
7
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień
e a
Mokre rosą trawy wypatrują dnia
D G H
7
Ciepła, które pierwszy słońca promień da
G a D G
Cicho potok gada, gwarzy pośród skał
G C D G
O tym deszczu, co z chmury trochę wody dał
G a D G
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
G C D G
Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść
Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
Słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra
Cicho potok gada...
Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy mroku ścieląc płaszcz
Wielkim wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia
Cicho potok gada...
B
IESZCZADZKIE ANIOŁY
Stare Dobre Małżeństwo
Capo IV
a G
Anioły są takie ciche, zwłaszcza te w Bieszczadach
a e
Gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadasz
C G C F
Najwyżej na ucho ci powie gdy będzie w dobrym humorze
C G a e a
Że skrzydła nosi w plecaku nawet przy dobrej pogodzie
Anioły są całe zielone, zwłaszcza te w Bieszczadach
Łatwo w trawie się kryją i w opuszczonych sadach
W zielone grają ukradkiem, nawet karty mają zielone
Zielone mają pojęcie, a nawet zielony kielonek
C G a
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię dotkną już jesteś ich bratem
Anioły są całkiem samotne, zwłaszcza te w Bieszczadach
W kapliczkach zimą drzemią choć może im nie wypada
Czasem taki anioł samotny zapomni dokąd ma lecieć
I wtedy całe Bieszczady mają szaloną uciechę
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię trącą już jesteś ich bratem
Anioły są wiecznie ulotne, zwłaszcza te w Bieszczadach
Nas też czasami nosi po ich anielskich śladach
One nam przyzwalają i skrzydłem wskazują drogę
I wtedy w nas się zapala wieczny bieszczadzki ogień
Anioły bieszczadzkie, bieszczadzkie anioły
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie anioły, anioły bieszczadzkie
Gdy skrzydłem cię musną już jesteś ich bratem
B
ITWA
Mechanicy Shanty
Capo III
e D C a
Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie
e D G H
Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się
e D C a
Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas
e D G H
I nikt wtedy nie przypuszczał, że fregaty śmierć nam niosą
G D e h
Ciepła krew poleje się strugami
C D e
Wygra ten, kto utrzyma ship
G D e h
W huku dział ktoś przykryje się falami
C D e
Jak da Bóg, ocalimy bryg
Nagły huk w uszach grał i już atak trwał
To fregaty uzbrojone rzędem w setkę dział
Czarny dym spowił nas, przyszedł śmierci czas
Krzyk i lament mych kamratów przerywany ogniem katów
Ciepła krew...
Pocisk nasz trafił w maszt, usłyszałem trzask
To sterburtę rozwaliła jedna z naszych salw
„Żagiel staw” krzyknął ktoś, znów piratów złość
Bo od rufy nam powiało, a fregatom w mordę wiało
Ciepła krew...
Z fregat dwóch tylko ta pierwsza w pogoń szła
Wnet abordaż rozpoczęli, gdy dopadli nas
Szyper ich dziury dwie zrobił w swoim dnie
Nie pomogło to psubratom, reszta z rei zwisa za to
Ciepła krew...
Po dziś dzień tamtą mgłę i fregaty dwie
Kiedy noc zamyka oczy, widzę w moim śnie
Tamci, co śpią na dnie, uśmiechają się
Że ich straszną śmierć pomścili bracia, którzy zwyciężyli
Ciepła krew...
B
LUES DLA
M
AŁEJ
Stare Dobre Małżeństwo
C h
7
5-
Wystukaj po torach do mnie list
a G
Wtedy naprawdę nie wyjedziesz cała
F C
Niech będzie w nim lokomotywy gwizd
h
7
5-
E a
Tylko to zrób jeszcze dla mnie – Mała
Wystukaj po torach do mnie list
Choćby w alfabecie Morse'a
Moja ulica jeszcze twardo śpi
Jeśli tak chcesz w liście zostań
h
7
5-
A mogliśmy – Mała – razem łąką iść
a
Świt witać po kolana w rosie
G
A mogliśmy – Mała – razem piwo pić
E
Dom nasz zamienić na sto pociech
F
A mogliśmy – Mała – konie kraść
C
Z niebieskiego boskiego pastwiska
h
7
5-
A mogliśmy – Mała – w środku lata
E a
Zbudować słoneczną przystań
Napisz od serca do mnie list
I zamieszkaj w tym liście cała
Niech śmiechu dużo będzie w nim
Obiecaj mi to dzisiaj – Mała
Napisz od serca do mnie list
Lecz – proszę – nie wysyłaj go nigdy
W szufladzie zamknij go na klucz
Niech czeka wciąż lepszych dni
A mogliśmy – Mała...
B
OLERO
Tobie Ciebie Ja
a G
W małym miasteczku gdzieś na krańcach Hiszpanii
F E
Stary krawiec Augusto szył bolera najtaniej
a G
I czy pan był bogaty, pan był biedny czy kmieć
F E
Każdy takie bolero chciał mieć
a
To bolero
G
Dla bogatych caballeros
F E
W tym bolero będziesz señor prezentował się jak struś
F E
Na bolero caballero skuś się skuś
Jakie chcesz pan bolero: białe, czarne, różowe
Zapinane od przodu czy wkładane przez głowę
Z przodu złote guziki, z tyłu wkładka czy ryt
Jakie chcesz pan bolero, ole!
To bolero...
Na corridę gdy pójdziesz tym bolero okryty
O biusthalter zabije serce twej señority
No a ona zemdlona na twe łono bez sił
Padnie, szepcąc: „Amigo, kto to szył?”
To bolero...
Jakie chcesz pan bolero...
B
RACKA
G. Turnau
Capo II (bo piosenka bez capo to nie piosenka)
B C D
fis E A
G
D
Na północy ściął mróz, z nieba spadł wielki wóz
F C g
6
g
7
Przykrył drogi, pola i lasy
B
5-
F
7
A
7
d
Myśli zmarzły na lód, dobre sny zmorzył głód
Dis D
2
D
Lecz przynajmniej się można przestraszyć
Na południu już skwar miękki puch z nieba zdarł
Kruchy pejzaż na piasek przepalił
Jak upalnie mój Boże, lecz przynajmniej być może
Wreszcie byśmy się tam zakochali
g F c d
A w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Dis F c Gis
Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
g F c d
W korytarzu i w kuchni pada też
Dis F c Gis
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
g F c d
Nie od deszczu mokre lecz od łez
Na zachodzie już noc, wciągasz głowę pod koc
Raz zasypiasz i sprawa jest czysta
Dłonie zapleć i złóż, nie obudzisz się już
Lecz przynajmniej raz możesz się wyspać
Jeśli wrażeń cię głód zagna kiedyś na wschód
Nie za długo tam chyba wytrzymasz
Lecz na wschodzie przynajmniej życie płynie zwyczajnie
Słońce wschodzi i dzień się zaczyna
g F c d
A w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Dis F c Gis
Przemęczony i senny zlew przecieka kuchenny
g F c d
Kaloryfer jak mysz się poci też
Dis F c Gis
Z góry na dół kałuże przepływają po sznurze
g F c d
Nie od deszczu mokrym lecz od łez
Bo w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia
W korytarzu i w kuchni pada też
Przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
Nie od deszczu mokre lecz od łez
Bo w Krakowie na Brackiej pada deszcz
Bo w Krakowie na Brackiej pada
Dis F
Pada deszcz
c
Pada deszcz
B
UKOWINA
II
Wolna Grupa Bukowina
Capo III (ewentualnie)
C d F C
Dość wytoczyli bań próżnych przed domy kalecy
C d F C
Żyją jak żyli – bezwolni, głusi i ślepi
d G e
Nie współczuj, szkoda łez i żalu
d G C e a
Bezbarwni są, bo chcą być szarzy
e F Fis G C
Ty wyżej, wyżej bądź i dalej
d G C
Niż ci co się wyzbyli marzeń
C F G
Niechaj zalśni Bukowina w barwie malin
C F G
Niechaj zabrzmi Bukowina w wiatru szumie
C d C
Dzień minął dzień minął, nadszedł wieczór
F G
Świece gwiazd zapalił
C d F C
Siadł przy ogniu pieśń posłyszał i umilkł
Po dniach zgiełkliwych, po nocach wyłożonych brukiem
W zastygłym szkliwie gwiazd neonowych próżno szukać
Tego, co tylko zielonością
Na palcach zaplecionych drzemie
Rozewrzyj dłonie mocniej, mocniej
Za kark chwyć słońce, sięgnij w niebo
Niechaj zalśni...
Odnaleźć musisz gdzie góry chmurom dłoń podają
Gdzie deszcz i susza, gdzie lipce, październiki, maje
Stają się rokiem, węzłem życia
Twój dom bukowy zawieszony
U nieba pnia, kroplą żywicy
Błękitny, złoty i zielony
Niechaj zalśni...
C
HODŹ
,
POMALUJ MÓJ ŚWIAT
2 plus 1
D e h
Na na na... } bis
h e
Piszesz mi w liście, że kiedy pada
A h
Kiedy nasturcje na deszczu mokną
D A
Siadasz przy stole, wyjmujesz farby
e Fis h
I kolorowe otwierasz okno
Trawy i drzewa są takie szare
Barwę popiołu przybrało niebo
W ciszy tak smutno szepce zegarek
O czasie, co mi go wcale nie trzeba
D e
Więc chodź, pomaluj mój świat
G D A
Na żółto i na niebiesko
D e G A
Niech na niebie stanie tęcza malowana twoją kredką
Więc chodź, pomaluj mi życie
Niech świat mój się zarumieni
Niech mi zalśni w pełnym słońcu kolorami całej ziemi
Za siódmą górą, za siódmą rzeką
Swoje sny zamieniasz na pejzaże
Niebem się wlecze wyblakłe słońce
Oświetla ludzkie wyblakłe twarze
Więc chodź, pomaluj mój świat...
C
ZARNY BLUES O CZWARTEJ NAD RANEM
Stare Dobre Małżeństwo
Capo II
A/E
Czwarta nad ranem
cis/fis
bis
Może sen przyjdzie
D/D D/E A/A
Może mnie odwiedzisz
A E
Czemu cię nie ma na odległość ręki
fis cis
Czemu mówimy do siebie listami
D A
Gdy ci to śpiewam u mnie pełnia lata
D E
Gdy to usłyszysz będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
fis
Łysa śpiewaczka
Śpiewamy bluesa bo czwarta nad ranem
Tak cicho żeby nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślałby kto że rodem z Manhattanu
Czwarta nad ranem...
Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Że można go śpiewać, za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie bis
Może mnie odwiedzisz
C
ZAS DO DOMU
Krewni i Znajomi Królika
G
Nasz stary przeklinając całą noc na mostku stał
D G
I drogi w tych cholernych lodach szukał pośród gwiazd
G C G D
Wszystkie sople z masztów pospadały kiedy zrobił zwrot
G C D G
I do domu kurs wyznaczył przez cholerny lód na wprost
G D G
Czas do domu czas
G
Już za kilka dni
C G D
W barze spędzimy wesolutko parę chwil
G C G D
Z groźnym lodem już się nie spotkamy, chyba że przez szkło
G C D G
Gdy w szklaneczce pełnej whisky będzie stukać nam o dno
Trzy miesiące pływaliśmy błądząc wśród lodowych gór
Groźne kry cięliśmy dziobem poszukując foczych skór
Zdechłej ryby nie złowiliśmy, krew się gotowała w nas
Gdy Fortuna się odwróci spróbujemy jeszcze raz
Czas do domu czas...
Nie pomogły zaklinania choć kapitan skrobał maszt
Stary bosman pluł przez ramię, my gwizdaliśmy pod wiatr
Zamki w strzelbach pordzewiały a za nami drogi szmat
Zdechłej foki ani śladu więc zwiewajmy póki czas
Czas do domu czas...
C
ZERWONY JAK CEGŁA
Dżem
A E H
7
Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie
E A E H
7
Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest
E A E H
7
Czuje się jak Beniamin i udaję że śpię
E fis A E
Chyba walnę kilka drinków, może nakręcą mnie
A E H
7
Nakręcą mnie
Nie wiem jak mam to zrobić by mężczyzną się stać
I nie wypaść ze swej roli tego co pierwszy raz
Gładzę czule jej ciało, skradam się do jej ust
Wiem że to jeszcze za mało aby ciebie mieć
Aby mieć
A
Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec
E A E
bis
Muszę mieć, muszę ją mieć
H
7
cis A
Nie, nie mogę odejść gdy kusi mnie grzech
E A E H
7
Muszę mieć, muszę ją mieć
Nie wiem jak to się stało, ona chyba już śpi
Leżę obok pełen wstydu, krótki to był zryw
Będzie lepiej gdy pójdę, nie chcę patrzeć jej w twarz
Może kiedyś da mi szansę spróbować jeszcze raz
Jeszcze jeden, jeden raz
Czerwony jak cegła...
C
ZŁOWIEK Z LIŚCIEM
Elektryczne Gitary
D C GCG } bis
e h
Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie
D A
Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
C D
Tylko się każdy gapi
G C G
Tylko się każdy gapi i nic
Siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
O liściu w swych rzadkich włosach nieprędko się dowie
Tylko się w okno gapi
Tylko się w okno gapi i nic
C D
Uważaj, to nie chmury
G C G
To Pałac Kultury
D C
Liście lecą z drzew, liście lecą z drzew
G C G
Siedzi w autobusie człowiek z liściem na głowie
Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
Tylko się każdy gapi
Tylko się każdy gapi i nic
Wsiadł drugi podobny, nad człowiekiem się zlitował
Tamten się pogłaskał w główkę, liścia sobie schował
Bo ja mówi jestem z lasu
Bo ja mówi jestem z lasu i już
Uważaj, to nie chmury...
C
ZTERY PIWKA
J. Porębski
g
Ze Świnoujścia do Walvis Bay droga nie była krótka
A po dwóch dobach albo mniej już się skończyła wódka
„Do brydża!” – krzyknął Siwy Flak i z mety rzekł: „Dwa piki”
g D
7
A ochmistrz w telewizor wlał nie byle jakie siki
G C
Cztery piwka na stół, w popielniczkę pet
D
7
G
Jakąś Damę roześmianą Król przytuli wnet
G
7
C
Gdzieś między palcami sennie płynie czas
D
7
g
„...czwarta ręka, Króla bije As...”
A w karcie tylko jeden As i nic poza tym nie ma
Ale nie powiem przecie: „pas”, może zagrają szlema
„Kontra” – mu rzekłem, taki blef by nieco spuścił z tonu
A Fred mu na to: „Cztery trefl!” przywalił bez pardonu
Cztery piwka na stół...
A mój w dwa palce obtarł nos, to znaczy: nie ma nic
I wtedy Flak podnosząc głos powiedział „Cztery pik!”
I kiedy jeszcze cztery Króle pokazał mu jak trza
To Fred – z renonsem siedem pik – powiedział: „Niech gra Flak!”
Cztery piwka na stół...
A ja mu „kontra”, on mi „Re”, ja czuję pełen luz
Bo widzę w moich kartach, że jest atutowy tuz
Więc strzelam! Kiedy karty Fred wyłożył mu na blat
To każdy mógł zobaczyć jak Siwego Flaka trafia szlag
Cztery piwka na stół...
Już nie pamiętam ile dni w miesiące złożył czas
Morszczuki dosyć dobrze szły i grało się nie raz
Lecz nigdy więcej Siwy Flak, klnę na jumprowe wszy
Choćbyś go prosił tak czy siak, nie zasiadł już do gry
W popielniczkę pet, cztery piwka na stół
Już tej Damy roześmianej nie przytuli Król
Gdzieś nam się zapodział autowy As
Tego szlema z nami wygrał czas
D
IABEŁ I ANIOŁ
Capo III
e C D e
Idzie diabeł ścieżką krzywą pełen myśli złych
Nie pożyczył mu na piwo, nie pożyczył nikt
Słońce praży go od rana, wiatr upalny dmucha
Diabeł się z pragnienia słania w ten piekielny upał
e C D
Piwa, nalejcie piwa, dobrego piwa
e
Z tej starej beczki od barmana
e C D
Piwa, głowa się kiwa od tego piwa
e
Z tej starej beczki od barmana
Idzie anioł wśród zieleni, dobrze mu się wiedzie
Pełno forsy ma w kieszeni i przyjaciół wszędzie
Nagle przystanęli obaj na drodze pod śliwką
Zobaczyli, że im browar wyszedł na przeciwko
Piwa, nalejcie piwa...
Nie ma szczęścia na tym świecie ni sprawiedliwości
Anioł pije piwo trzecie, diabeł mu zazdrości
Postaw kufla – mówi diabeł – Bóg ci wynagrodzi
My artyści w taki upał żyć musimy w zgodzie
Piwa, nalejcie piwa...
Na to anioł zatrzepotał skrzydeł pióropuszem
I powiada – dam ci dychę w zamian za twą duszę
Musiał diabeł duszę wściekłą aniołowi sprzedać
I stworzyli sobie piekło z odrobiną nieba
Piwa, nalejcie piwa...
D
MUCHAWCE
,
LATAWCE
,
WIATR
Urszula
A fis E h fis A G
A fis E
4
E E
2
E
D a e C
Obudzimy się wtuleni w południe lata
a e C h fis D
Na końcu świata, na wielkiej łące
h fis D
5
E
Ciepłej i drżącej
A fis E
4
E E
2
E
Wszystko będzie takie nowe i takie pierwsze
Krew taka gęsta, tobie tak wdzięczna
Z tobą bezpieczna, nad nami
A D A
Dmuchawce, latawce, wiatr
A D A
Daleko z betonu świat
h fis D
Jak porażeni
h fis D
5
E
Bosko zmęczeni, posłuchaj
Muzyka na smykach gra
Do ciebie po niebie szłam
Tobą oddycham
Płonę i znikam, chodź ze mną
D
OBRANOC
C G
Słońce zaszło gdzieś za lasem
a G F G
I nastała ciemna noc
C G
A ja tutaj przy ognisku
a F G C
Śpiewam tobie dobranoc
C G a G F G
Dobranoc, dobranoc, jaka piękna jest ta noc
C G a F G C
Takiej nocy życzę tobie przyjacielu, dobranoc
Życie to nie jest jeszcze życiorys
Życie się mieści w brudnopisie
Korzystajmy z wszystkiego powoli
By starczyło na całe życie
Dobranoc, dobranoc...
Wszak wielkiej siły nam potrzeba
By zmienić życie swe
Jeden cel nam dziś przyświeca:
Być lepszym, niż się jest
Dobranoc, dobranoc...
Nie śpiewajcie tej piosenki
Nie śpiewajcie jej nigdy sami
Niech się skończy czas udręki
Czas udręki raz na zawsze
Dobranoc, dobranoc...
D
O DOMU
C. Lasiuk
D A
Nowych wrażeń i przygód
h fis
Nie zatarł jeszcze czas
G D
Stukot kół miarowym taktem
E
7
A
Do snu utula nas
Choć zmęczenie się odbija
Na niejednej twarzy brudnej
Stacja wciąż za stacją mija
I już coraz mniej jest nudno
G fis e h
Bo do domu, do domu pociąg wiezie nas
G D A D
Te same piosenki zaśpiewamy jeszcze raz
G fis e h
Refrenu wersety wagon cały nuci
G D A D
Niepotrzebne są bilety, konduktor nie wyrzuci
Nasiąknęły wspomnieniami
Herbata, sok i piwo
Wędrujemy znów drogami
Naszych barwnych opowiadań
I kolejne rozjazdy
Nad brzegami nocy cień
Zaświeciły pierwsze gwiazdy
Koniec rajdu – kończy się dzień
Bo do domu…
D
WUDZIESTY CZWARTY LUTEGO
J. Sikorski
C
To dwudziesty czwarty był lutego
G
Poranna zrzedła mgła
a
O! Wyszło z niej siedem uzbrojonych kryp
C G a
Turecki niosły znak
C
No i znów bijatyka
C
No, znów bijatyka
C G
No, bijatyka cały dzień
a
I porąbany dzień, i porąbany łeb
a G C
Razem bracia aż po zmierzch
Już pierwszy skrada się do burt
A zwie się „Goździk” i
Z Algieru Pasza wysłał go
Żeby nam upuścił krwi
No i znów bijatyka...
Już następny zbliża się do burt
A zwie się „Róży Pąk”
Plunęliśmy ze wszystkich rur
Bardzo prędko szedł na dno
No i znów bijatyka...
W naszych dwa i dwa na dnie
Cała reszta zwiała gdzieś
No a jeden z nich zabraliśmy
Aż na starej Anglii brzeg
No i znów bijatyka... } bis
D
ZIADKU
E
Dziadku, kochany dziadku
A E
Czy babcia na pewno jedzie tym pociągiem?
H A
Nie pytaj, synu, nie pytaj
E
Rozkręcaj tory!
Dlaczego babcia ucieka zygzakiem?
Podawaj naboje!
Dlaczego babcia tak się trzęsie?
Zwiększaj napięcie!
Dlaczego babcia jest taka płaska?
Zaparkuj walec!
Dlaczego babcia ucieka kominem?
Dorzuć do pieca!
Dziadku, kochany dziadku
Zobacz jak babcia fajnie się buja
Nie po to ją gówniarzu wieszałem
Żebyś się teraz bawił
Dziadku, kochany dziadku
Wreszcie znalazłem babcię
A tyle ci razy mówiłem
Żebyś nie kopał w ogródku
Dlaczego babcia wystaje z grobowca?
Przywal łopatą!
Dlaczego babcia nie ma łapki?
Chciałeś mieć grabki!
Dlaczego babcia kuca za krzakiem?
Babcia ma srakę!
Dziadku, kochany dziadku
Dostałem dzisiaj w piątkę w szkole
Nie ciesz się synu, nie ciesz
I tak masz raka
D
ZIECI
Elektryczne Gitary
d C
Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły
Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki
Chodnik zapluły, ludzi przepędziły
Siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie
Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy bis
Hej hej la la la la hej hej hej hej
Tony papieru, tomy analiz
Genialne myśli, tłumy na sali
Godziny modlitw, lata nauki
Przysięgi, plany, podpisy, druki
Wszyscy mamy źle...
Wzorce, przykłady, szlachetne zabiegi
Łańcuchy dłoni, zwarte szeregi
Warstwy tradycji, wieki kultury
Tydzień dobroci, ręce do góry
Wszyscy mamy źle...
Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły
Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki
Chodnik zapluły, ludzi przepędziły
Siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie
D
ZIESIĘĆ W SKALI
B
EAUFORTA
J. Kondratowicz / K. Klenczon
d g
Kołysał nas zachodni wiatr
A
7
d
Brzeg gdzieś za rufą został
g d
I nagle ktoś jak papier zbladł
E
7
A
7
Sztorm idzie panie bosman
B F B F
A bosman tylko zapiął płaszcz
B A
7
d
I zaklął – Ech, do czorta!
B C F A
7
d
Nie daję łajbie żadnych szans
g A
7
d
Dziesięć w skali Beauforta } bis
Z zasłony ołowianych chmur
Ulewa spadła nagle
Rzucało nami w górę, w dół
I fala zmyła żagle
A bosman tylko zapiął płaszcz...
O pokład znów uderzył deszcz
I padał już do rana
Diabelnie ciężki to był rejs
Szczególnie dla bosmana
A bosman tylko zapiął płaszcz
I zaklął – Ech, do czorta!
Prawdziwe czasem sny się ma
Dziesięć w skali Beauforta } x3
D
ZIKI WŁÓCZĘGA
H. Czekała / „Wild Rover”
G C
Byłem dzikim włóczęgą przez tak wiele dni
G D
7
G
Przepuściłem pieniądze na dziwki i gin
G C
Dzisiaj wracam do domu, pełny grosza mam trzos
G D
7
G
I zapomnieć chcę wreszcie jak podły był los
D
Już nie wrócę na morze
G C
Nigdy więcej, o nie
G e a
7
bis
Wreszcie koniec włóczęgi
D G
Na pewno to wiem
I poszedłem do baru, gdzie bywałem nie raz
Powiedziałem barmance że forsy mi brak
Poprosiłem o kredyt, powiedziała: Idź precz!
Mogę mieć tu stu takich na skinienie co dzień
Już nie wrócę na morze...
Gdy błysnąłem dziesiątką to skoczyła jak kot
I butelkę najlepszą przysunęła pod nos
Powiedziała zalotnie: Co chcesz mogę ci dać
Ja jej na to: Ty flądro, spadaj, znam inny bar
Już nie wrócę na morze...
Gdy stanąłem przed domem, przez otwarte drzwi
Zobaczyłem rodziców – czy przebaczą mi?
Matka pierwsza spostrzegła jak w sieni wciąż tkwię
Zobaczyłem ich radość i przyrzekłem że
Już nie wrócę na morze...
E
KSPERYMENT
Hey
D C G
Przeprowadźmy mały sprawdzian
D G A
Wytrzymałości duszy na ból
D C G
Pozwól mi się przekonać
D G A
Jak wiele cierpienia potrafisz znieść
h
Lecz nawet w chwilach tak okrutnych
A G
Pamiętaj że nic się nie zmienia
h
Że kiedy upokarzam cię
A G
Robię to by bardziej cię kochać
Nie ufaj ludziom którzy ciągle
Głaskają cię, ściągają czapki
Oni nie dadzą ci tego
Co mogę dać ci tylko ja
Teraz pójdę z innym mężczyzną
Potem zapytam, co wtedy czułeś
A później wyznam publicznie
Że twoje uczucie nic dla mnie nie znaczy
Lecz nawet...
F
IDDLER
’
S
G
REEN
J. Rogacki / „Fiddler’s Green”
D G D h
Stary port się powoli układał do snu
D G D A
Świeża bryza zmarszczyła morze gładkie jak stół
G e D
Stary rybak na kei zaczął śpiewać swą pieśń:
h E
7
G A
Zabierzcie mnie chłopcy, mój czas kończy się
D A D D
7
Tylko wezmę swój sztormiak i sweter
G D A
Ostatni raz spojrzę na pirs
G fis D fis
Pozdrów moich kolegów, powiedz że dnia pewnego
e A A
7
D
Spotkamy się wszyscy tam w Fiddler’s Green
O Fiddler’s Green słyszałem nieraz
Jeśli piekło ominę, dopłynąć chcę tam
Gdzie delfiny figlują w wodzie czystej jak łza
A o mroźnej Grenlandii zapomina się tam
Tylko wezmę...
Kiedy już tam dopłynę, oddam cumy na ląd
Różne bary są czynne cały dzień, całą noc
Piwo nic nie kosztuje a dziewczęta jak sen
A rum w buteleczkach rośnie na każdym z drzew
Tylko wezmę...
Aureola i harfa to nie to, czym śnię
O morza rozkołys i wiatr modlę się
Stare pudło wyciągnę, zagram coś w cichą noc
A wiatr w takielunku zaśpiewa swój song
Tylko wezmę...
G
DY NIE MA DZIECI
Kult
a E
Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci
Dom stoi zupełnie pusty nocą, kurzą się dookoła rupiecie
Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem
Po schodach na piechotę raczej rady nie damy
Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni bis
Gdy nie ma dzieci w domu – to jesteśmy niegrzeczni
Trasa bardzo dobrze znana od jednego baru do baru
Poznaje się tych albo owych i mamy troszeczkę kataru
Jeśli wiesz o czym ja mówię. Natomiast zupełnym rankiem
Wychylam patrząc tępo ostatnią bez gazu szklankę, he
Wyjechali na wakacje...
Jeszcze kilka dni i nocy, i wszystko wróci do normy
Będziemy zorganizowani i poważni, uczesani i przezorni
Jednak jeszcze dzisiaj i jutro, pojutrze i popojutrze
Pozwól nocy kochana, życiu nosa utrzeć
Wyjechali na wakacje...
Tak, wyjechali na wakacje...
G
DZIE TA KEJA
?
J. Porębski
e D e
Gdyby tak ktoś przyszedł i powiedział: Stary, czy masz czas?
G D G
Potrzebuję do załogi jakąś nową twarz
G
7
a
Amazonka, Wielka Rafa, oceany trzy
e H e
Rejs na całość, rok - dwa lata – to powiedziałbym:
e H e
Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht
G D G
Gdzie ta koja wymarzona w snach
d a e a
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat
e H
7
e
Gdzie ta brama na szeroki świat
Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht
Gdzie ta koja wymarzona w snach
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest, no gdzie to jest
Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz
W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam
Biorę wór na plecy i przed siebie gnam
Gdzie ta keja...
Przeszły lata zapyziałe, rzęsą zarósł staw
A na przystani czółno stało – kolorowy paw
Zaokrągliły się marzenia, wyjałowiał step
Lecz dalej marzy o załodze ten samotny łeb
Gdzie ta keja...
G
LORIA
Stare Dobre Małżeństwo
G e G a
Chwała najsampierw komu, komu gloria
C D G G
7
Na wysokościach?
C D e
Chwała najsampierw tobie trawo przychylna każdemu
C D C
Kraino na dół od Edenu
D G
Gloria! Gloria!
Chwała tobie, słońce, odyńcu ty samotny
Co wstajesz rano z trzęsawisk nocnych
I w górę bieżysz, w niebo sam się wzbijasz
I chmury czarne białym kłem przebijasz
I to wszystko bezkrwawo – brawo, brawo
I to wszystko złociście, i nikogo nie boli
Gloria! Gloria! In excelsis soli!
Z słońcem pochwalonym teraz pędźmy razem
Na nim, na odyńcu, galopujmy dalej
Chwała tobie, wietrze, wieczny ty młodziku
Sieroto świata, ulubieńcze losu
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu
Łagodnie kołysz tych, co są na morzu
Gloria! Gloria! In excelisis soli!
Z wiatrem pochwalonym teraz pędźmy społem
Na nim, na koniku, galopujmy polem
Chwała wam ptaszki śpiewające!
Chwała wam ryby pluskające!
Chwała wam zające na łące
Zakochane w biedronce!
Chwała wam: zimy, wiosny, lata i jesienie!
Chwała temu, co bez gniewu idzie
Poprzez śniegi, deszcze, blaski oraz cienie
W piersi pod koszulą całe jego mienie
Gloria! Gloria!
G
ŁUPI
G
IENEK
Stare Dobre Małżeństwo
D A
Gienek gra na gitarze
G D
Miał być szewcem lecz mu nie wyszło
e h e h
Za oknem jesień przybija podkówki
G A
7
Chyba na przyszłość
D A
Gitara Gienka jest taka cienka
D A
Po prostu – mało ma strun
G D e h
Lecz Gienek jej wierzy, wie że struna pęka
G A
7
Zwłaszcza gdy cienka i już
Gienek nie będzie już szewcem
Bo wbił sobie w głowę gwóźdź
Woli gitarę mieć za żonę
Z gitarą bierze ślub
Gitara Gienka jest...
G
ÓR MI MAŁO
Dom o Zielonych Progach
C d G D
5
G } bis
C G
Drogi Mistrzu, Mistrzu mojej drogi
d G
Mistrzu Jerzy i Mistrzu Wojciechu
C G
Przez was w górach schodziłem nogi
d G
Nie mogąc złapać oddechu
Gór, co stoją nigdy nie dogonię
Znikających punktów na mapie
Jakie miejsce nazwę swym domem
Jakim dotrę do niego szlakiem
C G
Gór mi mało i trzeba mi więcej
a e
Żeby przetrwać od zimy do zimy
F C
Ktoś mnie skazał na wieczną wędrówkę
d G
Po śladach, które sam zostawiłem
Góry, góry i ciągle mi nie dość
Skazanemu na gór dożywocie
Świat na dobre mi zbieszczadział
Szczyty wolnym mijają mnie krokiem
Pańscy święci, święci bezpańscy
Święty Jerzy, Mikołaju, Michale
Starodawni gór świętych mieszkańcy
Imię wasze pieśniami wychwalam
Gór, co stoją nigdy nie dogonię
Znikających punktów na mapie
I chaty, by nazwać ją swym domem
Do której żaden szlak by nie trafił
Gór mi mało i trzeba mi więcej...
G
RÖNLAND
Krewni i Znajomi Królika
e D
W portowej tawernie jak zwykle był gwar
e D e
Sennie snuł ktoś opowieść swą
e G
O nieznanym wybrzeżu całe setki mil stąd,
G fis H
Który Lądem Zielonym zwą
e G
Na północy, gdzie sztorm, słone wichry i szkwał,
G fis H
Swoim ciepłem ogrzewał go prąd
e D
Stada tłustych waleni mijały go w dali
e D e
Daleko na północ stąd
G D
Więc chodź, więc chodź
a C D
Patrz – morze okryło się mgłą
G D
Odwróćmy już głowy, tam lody i śnieg
e D e
Skryły bielą zielony brzeg
Nie wstrzymał nas nikt, harpun ostry miał grot
Oczy kobiet czerwone od łez
Łodzie szybko pomknęły, chłopy mocne jak stal
W oczach błyszczał fortuny bies
Wielu z nich nie wróciło, łodzie cięła nam kra
Zanim w końcu wyłonił się z mgły
Białej ziemi grobowiec niedostępny jak wróg
Szczerzył do nas lodowe kły
Więc chodź...
Historię tą znacie, któż przewidzieć to mógł
Prąd odmienił swój ciepły bieg
Tam gdzie lądy zielone dziś kamratów mych grób
Białym płaszczem zasypał go śnieg
Nam do domu już czas, nam już pora do żon
Tchnie legendą Grenlandii ląd
Może jest gdzieś daleko, może to nie był on
Może w ogóle nie było go
Więc chodź... } bis
H
AWIARSKA
K
OLIBA
C G C C
7
Już księżyc na niebo wychodzi
F G C C
7
Zapłoną dokoła ogniska
F G C a
I wkrótce popłynie z Hawiarskiej Koliby
d G C (C
7
)
bis
Melodia nam wszystkim tak bliska
Usiadła już brać rozśpiewana
Dokoła złotego ogniska
Wiatr niesie melodię z Hawiarskiej Koliby
Nad pola, nad lasy, nad urwiska
Zaniesie wiatr naszą melodię
Do domów Wołochów i Łemków
Piosenkę rajdową z Hawiarskiej Koliby
Piosenkę krakowskich studentów
Już księżyc blednie na niebie
I promyk słońca już błyska
Pogasły ogniska w Hawiarskiej Kolibie
Do snu się kładzie cała izba
H
ISZPAŃSKIE DZIEWCZYNY
A. Mendygrał, G. Wasilewski / „Spanish Ladies”
e C
Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
e C D
Żegnajcie nam dziś marzenia ze snów
e D e h
Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora
e H
7
e
Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów
I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny
W noc ciemną i złą nam będzie się śnił
Leniwie popłyną znów rejsu godziny
Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił
Niedługo ujrzymy znów w dali Cap Deadman
I głowę baranią sterczącą wśród wzgórz
I statki stojące na redzie przy Plymouth
Klarować kotwicę najwyższy czas już
I smak waszych ust...
A potem znów żagle na masztach rozkwitną
Kurs szyper wyznaczy do Portland i Wight
I znów stara łajba potoczy się ciężko
Przez fale w kierunku na Beachie Fairlie Land
I smak waszych ust...
Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover
I znów noc w kubryku wśród legend i bajd
Powoli i znojnie tak płynie nam życie
Na wodach i w portach South Foreland Light
I smak waszych ust...
J
AK
Stare Dobre Małżeństwo
D A
Jak po nocnym niebie sunące
G D
Białe obłoki nad lasem
e G D D
4
D D
4
Jak na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem
Jak wyciągnięte tam powyżej
Gwiaździste ramiona wasze
A tu są nasze, a tu są nasze
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak winny-li-niewinny sumienia wyrzut
Że się żyje gdy umarło tylu, tylu
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak lizać rany celnie zadane
Jak lepić serce w proch potrzaskane
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Pudowy kamień, pudowy kamień
Ja na nim stanę, on na mnie stanie, on na mnie stanie, spod niego wstanę
Jak suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak złota kula nad wodami
Jak świt pod spuchniętymi powiekami
Jak zorze miłe, śliczne polany
Jak słońca pierś, jak garb swój nieść
Jak do was, siostry mgławicowe ten zawodzący śpiew
Jak biec do końca potem odpoczniesz
Potem odpoczniesz, cudne manowce
Cudne manowce, cudne, cudne manowce
J
AKI BYŁ TEN DZIEŃ
Turbo
a F G e
Późno już, otwiera się noc
F C d E
Sen podchodzi do drzwi na palcach jak kot
a F G e
Nadchodzi czas ucieczki na aut
F C d E
By kolejny już dzień wspomnieniem się stał
Jaki był ten dzień, czy coś zmienił, czy nie
Czy był tylko nadzieją na dobre i złe
Jaki był ten dzień, co darował, co wziął
Czy mnie wyniósł pod niebo, czy rzucił na dno
Łagodny mrok zasłania mi twarz
Jakby przeczuł, że chcę być z sobą choć raz
Nie skarżę się, że mam to, co mam
Że przegrałem coś znowu i jestem tu sam
Jaki był ten dzień...
J
AK OKIEM SIĘGNĄĆ
Zgórmysyny
Capo III
G D C a G D
G
Los łaskawie zwykł mnie wieść
h
Drogą małych miejskich szczęść
C a G D
Lecz zostawiam czasem milion ważnych spraw
G
Teraz ścieżka jak od lat
h
Wiedzie mnie w cudowny świat
C D G
Do przyjaciół, których z mapy dobrze znam
D C
Zabieram marzeń garść na drogę
D e
Myśl o wolności i pogodę
D C D
4
D
Ducha, co wzrasta z każdym dniem
G
Bo tutaj w górach jest mój dom
h
Śpią marzenia, gwiazdy lśnią
C a
bis
Tu przestrzenią karmię serce
C D
Żyć co krok pragnę więcej
G
Pragnę więcej
C e a D G
G
Za mną już niejeden szczyt
h
Choć wysoki, prostszy niż
C a G D
Czasem, z czasem stanąć twarzą w twarz
G
W codzienności znaleźć sens
h
I móc wrócić wiedząc, że
C D G
Życiu trzeba gór nadawać kształt
D C
Zabieram marzeń garść na drogę
D e
Myśl o wolności i pogodę
D C D
4
D
Ducha, co wzrasta z każdym dniem
G
Bo tutaj w górach jest mój dom
h
Śpią marzenia, gwiazdy lśnią
C a
bis
Tu przestrzenią karmię serce
C D
Żyć co krok pragnę więcej
C e a D G
Bo tutaj w górach jest mój dom
C e a D G
Wysoko w górach jest mój dom
C e a D
Jak okiem sięgnąć – dom
Bo tutaj w górach... } x5
J
A NIE ŚPIĘ
,
JA ŚNIĘ
R. Kasprzycki
E E
7+
A H E Fis A H
} x2
E E
7+
A H
} x4
E E
7+
A H
Nie słyszę głosu, nie dotykam, nie dotyczę was
Czas zastygł w szklance z niedopitą herbatą
Patrzę na świat zza szyb, widzę coraz mniej
Wielkie problemy są teraz takie małe
H A
} x4
Nie słyszę głosu nie dotykam nie dotyczę was
I pogubiłem wszystkie słowa klucze
Powycierały się zbyt często używane
Już nie otworzę nimi żadnych serc i żadnych bram
H A E E
7+
Ja nie śpię, ja nie śpię, ja śnię } x3
H A Fis
Ja nie śpię, ja nie śpię, ja śnię
Nie słyszę głosu, nie dotykam, nie dotyczę was
Twarz chowam w dłoniach, nie, nie będę płakał
Czy widzieliście kiedyś kamień gdzieś na samym dnie
Głębokiej rzeki, dawno nie byłem tak bis
Ja nie śpię...
J
AN
R
EBEC
J. Rogacki / „Jan Rebec”
C
Który z Holendrów najlepiej się bił?
G
7
C
- Skiper Jan Rebec!
C
Kto dla żeglarzy postrachem był?
G
7
C
- Skiper Jan Rebec!
C
Yaw, yaw – precz z hamaków!
G
7
Yaw, yaw – won na dek!
C F
Yaw, yaw – bo cię dorwie
G
7
C
Skiper Jan Rebec!
Kto pierwszy herbatę przywiózł z Chin
I opchnął ją słono w Karolinie?
Yaw, yaw...
A kiedy zdobył własny ship
To nie dorównał mu już nikt
Yaw, yaw...
Kto trzy razy w roku się mył
A więcej niż ważył piwa pił?
Yaw, yaw...
A w każdą noc cztery panienki miał
Czerwoną, czarną, żółtą i białą
Yaw, yaw...
J
ASNOWŁOSA
B. Kuśka
A D A
Na tańcach ją poznałem, długowłosą blond
A fis D E
7
Dziewczynę moich marzeń, nie wiadomo skąd
A fis D G E
7
Ona się tam wzięła piękna niczym kwiat
A D A
Czy jak syrena wyszła z morza, czy ją przygnał wiatr
Żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już
W porcie gotowa stoi moja łódź
Na wielki ocean przyjdzie mi zaraz wyjść
I pożegnać się z dziewczyną na Lough Sholin
Ująłem ją za rękę delikatną jak
Latem mały motyl albo róży kwiat
Poszedłem z nią na plażę wsłuchać się w szum fal
Pokazałem jasnowłosej wielki morza czar
Żegnaj Irlandio...
Za moment wypływam w długi, trudny rejs
I z piękną dziewczyną przyjdzie rozstać się
Żagle pójdą w górę, wiatr mnie pogna wprzód
I przez morza mnie powiedzie, ty zostaniesz tu
Żegnaj Irlandio...
J
AWORZYNA
d
Letni deszcz po dachówkach szumi
a C
Spać się kładzie każdy, kto umie zasnąć
C d BC
Zasnąć, gdy pada letni deszcz
Rzeki się pod mostami cisną
Tysiącami kropel drążą swe pismo na szybach
Na szybach kładzie cienie zmierzch
F B F
Jaworzyna górom się kłania
F B F
Spod obłoków szczyty odsłania
C F BC
Pogoda będzie, jutro będzie ładny świt
Rozchmurzyła się Jaworzyna
Już nie płacze, śmiać się zaczyna
Pogoda będzie, jutro nie będzie smutny nikt
Noc się ściele na lasach mokrych
Gasną światła w oknach domów samotnych
W nocy samotność gorsza jest
Ludzie się kryją w swoich myślach
Zamknięte drzwi, zamknięte oczy, sen blisko
Blisko za oknem szczeka pies
Jaworzyna górom się kłania...
J
EDWAB
Róże Europy
Ofiaruję mojej dziewczynie
Z kwiatów Holandii utkany
Szlafrok, w którym utonie
Całkiem niezły posiłek, jaki
a D
Konsumuję lubieżnie co wieczór
C G D
W ciepłych dekoracjach pokoju
a D
Przy świecach i przy koniaku
C G D
A nad sobą mam jej loki
Tak, tylko ona
Jak jedwab
Ofiaruję mojej dziewczynie
Wszystkie kwiaty Holandii
Jeśli będzie trzeba, ukradnę
W nocy przy księżycowej pełni
A potem wycisnę z nich soki
Przyprawię kalifornijskim winem
I zanurzę się z moją dziewczyną
Po kolana, po pas, po szyję
C D
Lubię jej farbowane rzęsy
e G
Piegi i policzki blade
C D
Lubię, kiedy miękko ląduje
e G
Ona zmysłowo na mojej twarzy
a D
Tak, tylko ona
C G D
Jak jedwab
Ofiaruję mojej dziewczynie
Holandii morskie owoce
Wraz z nimi podejrzane przygody
Bez pieniędzy dzikie podróże
Skrawek wszystkich tajemnych wycieczek
Sam w słowa ubieram doskonale
Resztę stanowi moja dziewczyna
Tylko ona jest jak jedwab
C D
Lubię jej farbowane rzęsy
e G
Piegi i policzki blade
C D
Lubię, kiedy miękko ląduje
e G
Ona zmysłowo na mojej twarzy
Tak, tylko ona
Jak jedwab
Ofiaruję mojej dziewczynie
Rodzynki, krewetki, mandarynki
Palcami obejmę jej skronie gdy na stole płonie węgierski puchar
Duży, w polewie czekoladowej, w nim orzechy mrożone
Jesienna niepogoda, a my na przekór tej sytuacji
Idziemy bezwiednie, zjadamy jagody, one narzeczone bitej śmietany
Jak gdyby nigdy nic, ponieważ kiedy spotykają się nasze dłonie
Ja się nie boję, ty się nie boisz, ono się nie boi
Popołudnie próbuje nas gonić
Biegniemy szybciej szczęśliwi w pogoni
Moja dziewczyna, tak, tylko ona
Jak jedwab jest nieskażona
Lubię jej farbowane rzęsy...
Tak, tylko ona, jak jedwab } x4
J
ESIEŃ IDZIE
e A
7
e
Raz staruszek spacerując w lesie
e A
7
H H
7
Ujrzał listek przywiędły i blady
e A
7
e
I pomyślał – znowu idzie jesień
C H
7
e
Jesień idzie i nie ma na to rady
C D G e
I podreptał do chaty po dróżce
C D G e
I powiedział stanąwszy przed chatą
C D G e
Swojej żonie, tak samo staruszce
C H e
Jesień idzie i nie ma rady na to
Zaś staruszka zmartwiła się szczerze
Zamachała rączkami obiema
Musisz zacząć chodzić w pulowerze
Jesień idzie, rady na to nie ma
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro
Nie ma rady, jesień, jesień idzie
A był sierpień, pogoda prześliczna
Wszystko w złocie trwało i w zieleni
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni
Ale cóż, oni żyli najdłużej
Mieli swoje staruszkowe zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie, nie ma na to rady
J
ESTEM POWIETRZEM
R. Kasprzycki
h Cis
Widzę jak co dzień twoich kroków cień
e
6
Fis h
Gdy przechodzisz przez podwórze
Zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie
Nawet kiedy tkwię przy murze
Zanim zamkniesz drzwi zanim znikniesz mi
W korytarza czarnej dziurze
Złowię jeszcze raz twoich oczu blask
By pamiętać jak najdłużej
Cis
7
Fis h G
Że jestem powietrzem a pereł przed wieprze
E Fis h
Nie rzucisz na pewno nie
Że jestem bez sensu jak blat od kredensu
Nie spojrzysz na ciało me
Widzę jak co dnia zawsze inny pan
Wchodzi z tobą do mieszkania
Patrząc z okna w dół widzę ino stół
Resztę gałąź mi zasłania
Pierwszy lepszy gość co ma szmalu dość
I samochód luksusowy
Wchodząc w progi twe przypomina że
Taki jestem niewyjściowy
Że jestem powietrzem...
Widzę jak co dzień twój cudowny cień
Gdy przechodzisz koło bramy
Zza firanek rzęs nie dostrzegasz mnie
Może boisz się swej mamy
Konwenanse precz, to nie moja rzecz
Lecz jak mam osiągnąć Eden
Jeśli ona ma lat dwadzieścia dwa
A ja jutro skończę siedem
Więc jestem powietrzem...
J
EST JUŻ ZA PÓŹNO
,
NIE JEST ZA PÓŹNO
Stare Dobre Małżeństwo
G a G C G
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć
C G a D
7
Tęskność zawrotna przybliża nas
G a G C G
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet
C G a D
7
Cudnie spokrewnią się ciała nam
h
Jest już za późno!
C
Nie jest za późno!
h
Jest już za późno! bis
C
Nie jest za późno!
h
Jest już za późno!
C a D
7
Nie jest za późno!
Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem
Schodzić będziemy codziennie w świat
Jest już za późno!...
Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić
Siebie zachwycić i wszystko w krąg
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć
Lecz nam się uda zachwycić go
Jest już za późno!...
J
EST TAKI SAMOTNY DOM
Budka Suflera
g d
g F c D
4
D
Uderzył deszcz, wybuchła noc, przy drodze pusty dwór
W katedrach drzew, w przyłbicach gór wagnerowski ton
Za witraża dziwnym szkłem pustych komnat chłód
W szary pył rozbity czas, martwy, pusty dwór
Dorzucam drew, bo ogień zgasł, ciągle burza trwa
Nagle feria barw i mnóstwo świec, ktoś na skrzypcach gra
Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle
Zawirował z nami dwór, rudych włosów płomień
Nad górami lecę, lecę z nią, różę trzyma w dłoni
D
5
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
Nagle ptaki budzą mnie tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój
Nagle ptaki budzą mnie tłukąc się do okien
Znowu stary, pusty dom gdzie schroniłem się
I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi na witraża szkle
Znowu w drogę, w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć
Chociaż w ręce jeszcze tkwi lekko zwiędła róża
g F g F C
Lecz po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...
J
OLKA
,
J
OLKA PAMIĘTASZ
...
Budka Suflera
C G a
Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu
C G a
Gdy pisałaś: „tak mi źle,
C G d a
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób
C G F
Nie zostawiaj tu samej, o nie”
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc
Silnik rzęził ostatkiem sił
Aby być znowu w Tobie, śmiać się i kląć
Wszystko było tak proste w te dni
Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny!
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
Słodkie były jak krew Twoje łzy
d F C d F C
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem
d F C F G
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem
Dane nam było słońca zaćmienie
Następne będzie może za sto lat
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
Wciąż spadało nie mogąc spaść
Mąż tam w świecie za funtem, odkładał funt
Na Toyotę przepiękną, aż strach
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło
Narzeczoną miał kiedyś jak sen
Z autobusem Arabów zdradziła go
Nigdy nie był już sobą, o nie
Emigrowałem z objęć Twych...
C G a
W wielkiej żyliśmy wannie i rzadko tak
C G a
Wypełzaliśmy na suchy ląd
C G d a
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas
C G F
Meta była o dwa kroki stąd
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak
Czemu zgasło też nie wie nikt
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam
Ale nic nie jest proste w te dni
d F C d F C
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem
d F C F G
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem
Dane nam było słońca zaćmienie
Następne będzie może za sto lat
K
ANTYCZKA Z LOTU PTAKA
J. Kaczmarski
Capo I
a C
Patrz mój dobrotliwy Boże na swój ulubiony ludek
G E
7
Jak wychodzi rano w zboże zginać harde karki z trudem
a C
Patrz, jak schyla się nad pracą, jak pokornie klęski znosi
G E
7
I nie pyta po co, za co, czasem o coś Cię poprosi
Ujmij trochę łaski nieba
Daj spokoju w zamian, chleba
Innym udziel swej miłości
Nam sprawiedliwości
Smuć się Chryste Panie w chmurze widząc jak się naród bawi
Znowu chciałby być przedmurzem i w pogańskiej krwi się pławić
Dymią kuźnie i warsztaty, lecz nie pracą a skargami
Że nie taka jak przed laty łaska Twoja nad hufcami
a E
7
a
Siły grożą Ci nieczyste
C G
Daj nam wsławić się, o Chryste
E
7
a
Kalwin, Litwin nam ubliża
F a
E
E
7
Dźwigniem ciężar Krzyża
Załam ręce Matko Boska, upadają obyczaje
Nie pomogła modłom chłosta, młodzież w szranki ciała staje
W nędzy gzi się krew gorąca, bez sumienia, bez oddechu
Po czym z własnych trzewi strząsa niedojrzały owoc grzechu
Co zbawienie nam, czy piekło
Byle życie nie uciekło
Jeszcze będzie czas umierać
Żyjmy tu i teraz
fis A
Grzmijcie gniewem Wszyscy Święci, handel lud zalewa boży
E Cis
7
Obce kupce i klienci w złote wabią go obroże
fis A
Liczy chciwy Żyd i Niemiec dziś po ile polska czystość
E Cis
7
Kupi dusze, kupi ziemie i zostawi pośmiewisko
fis Cis
7
fis
Co nam hańba, gdy talary
A E
Mają lepszy kurs od wiary bis
Cis
7
fis
Wymienimy na walutę
D fis Cis
7
/Cis
Honor i pokutę
Jeden naród, tyle kwestii, wszystkich naraz nie wysłuchasz
Zadumali się Niebiescy w imię Ojca, Syna, Ducha
Co nam hańba... } x1
K
IEDY GÓRAL UMIERA
P. Kasperczyk
D D
7
Kiedy góral umiera, to góry z żalu sine
G D
Pochylają nad nim głowy jak nad swoim synem
e G D
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową
e G D
A on długo sposobi się przed najdalszą drogą
Kiedy góral umiera, to nikt nie układa baśni
Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka gaśnie
Głowę jeszcze raz uniesie do góry, do nieba
By pożegnać góry swe, by im coś zaśpiewać
D e
Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona
G D
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam
D e
Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy
G D
Ciepłą drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy
e
Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem
G D
Do słońca smreczyną
e
I na zawsze szumieć już
G D
Nad swoją dziedziną
Kiedy góral umiera, to nikt nad nim nie płacze
Siedzi, czeka aż kostucha w okno zakołacze
Ziemia twardą szorstką ręką tuli go do siebie
By na zawsze zostać mógł pod góralskim niebem
Góry moje, wierchy moje...
K
ILER
K. Sienkiewicz
D
To, co się dzieje, naprawdę nie istnieje
e A D
Więc nie warto mieć niczego, tylko karmić zmysły
D
Będzie, co ma być, już wiem, że stąd nie zwieję
e A D
Poczekam, popatrzę, nie cofnę kijem Wisły
h fis e A
Już tylko Kiler, o sobie tylko tyle
Wiem, co za ile, nie muszę dbać o bilet
Mam wszystko w tyle, są czasem takie chwile
Że się nie mylę, choć wcale nie wiem ile
G D
Nie kiwnąłem nawet palcem
A
By się znaleźć w takiej walce
G D
Teraz w pace swe ostatnie
A
Resztki image’u tracę
Co się ze mną dzieje, naprawdę nie istnieje
Więc nie warto tak się bronić, tylko lecieć z wiatrem
Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej
I wtedy wreszcie sam też włączę się do akcji
Już tylko Kiler...
K
OŁYSANKA DLA NIEZNAJOMEJ
Perfect
C a F
Gdy nie bawi cię już świat zabawek mechanicznych
C a F
Kiedy dręczy cię ból niefizyczny
C a e F C F
Zamiast słuchać bzdur głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
F G a F G
Spytaj siebie czego pragniesz, dlaczego kłamiesz że miałaś wszystko
Gdy udając że śpisz w głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź i od progu bezwstydnie powiedz mi czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją, co ludzie myślą – to nieistotne
C G a G C G a G
Kochaj mnie, kochaj mnie
C G a
Kochaj mnie nieprzytomnie
e F G
Jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę
F G a F G C
Kochaj mnie namiętnie tak jakby świat się skończyć miał
C a e F C F
Swoje miejsce znajdź i nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
F G a F G
Słuchaj co twe ciało mówi, w miłosnej studni już nie utoniesz
Kochaj mnie, kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień, jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie namiętnie tak jakby świat się skończyć miał
Kochaj mnie, kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
e F
Jak księżyc w oknie śmiej się i płacz
G a F
Na linie nad przepaścią tańcz
G a F G
Aż w jedną krótką chwilę pojmiesz po co żyjesz
K
ONIK NA BIEGUNACH
Urszula
d
Za rok, może dwa, schodami na strych
A
Odejdą z ołowiu żołnierze
A
Przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat
d
Kolory marzeniom odbierze
d
Za rok, może dwa, schodami na strych
g
Za misiem kudłatym poczłapią
d
Beztroskie te dni i zobaczysz
E A
Że jednak wspaniały był on
D A
Konik, z drzewa koń na biegunach
Zwykła zabawka mała huśtawka
A rozkołysze rozbawi
Konik, z drzewa koń na biegunach
Przyjaciel wiosny uśmiech radosny
Każdy powinien go mieć
Kłopotów masz sto i zmartwień masz sto
Bez przerwy to trwa karuzela
Nie lalka co łka, ni piłka co gra
Bez reszty twój czas dziś zabiera
Ulica szeroka, wystawa – to tu
Na chwilę przystajesz zdumiony
Uśmiechnij się więc i zawołaj
Jak wtedy gdy na grzbiecie cię niósł
Konik...
Radosny to dzień, wspaniały to dzień
Wracają z ołowiu żołnierze
Ze strychu znów w dół schodami aż tu
Wracają lecz już nie do ciebie
By ktoś tak jak ty beztroskie miał dni
Powrócił przyjaciel ten z wiosny
Dlaczego to każdy już powie
Na plecach przyniosłeś go tu
Konik...
K
RAJKA
d g A
Chorałem dzwonków dzień rozkwita
d g C
Jeszcze od rosy rzęsy mokre
F g
We mgle turkoce pierwsza bryka
A A
7
Słońce wyrusza na włóczęgę
Drogą pylistą, drogą polną
Jak kolorowa panny krajka
Słońce się wznosi nad stodołą
Będzie tańczyć walca
g C
A ja mam swoją gitarę
F d
bis
Spodnie wytarte i buty stare
g A d D
7
/ -
Wiatry niosą mnie (daleko)
Zmoknięte świerszcze stroją skrzypce
Żuraw się wsparł o cembrowinę
Wiele nanosi wody jeszcze
Wielu się ludzi z niej napije
Drogą pylistą...
L
ATO
Formacja Nieżywych Schabuff
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
2
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
7+
A
6
A
7+
A A
7+
A
6
A
7+
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
4
A
Rzecz między nami była cicha
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
4
A
Westchnąłem do ciebie tak, jak się wzdycha
G D A G D A
I było nam ciasno, miło, dużo się spało i często piło
F C h B E E
9
No i czego, czego jeszcze chcesz?
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
2
Lato, lato wszędzie, zwariowało, oszalało moje serce
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
7+
Lato, lato wszędzie, a ty dziewczę zaraz wpadniesz w moje ręce
A
6
A
7+
A A
7+
A
6
A
7+
Piszę i wymyślam słowa piosenki
Żebyś pomyślała, jak jestem wielki
I nie wiesz, że to właśnie ja chcę dać ci wielki wina balon
No i czego, czego jeszcze chcesz?
Lato, lato wszędzie...
A
6
A
7+
A A
7+
A
6
A
7+
D D
7+
D
6
D
7+
A A
7+
A
6
A
7+
A h A h E
Ptaki zaryczały świtem na niebie
A h A h E A
Zaśpiewałem parę dźwięków tylko dla ciebie
G D A G D A
I w oczy twoje zamglone spoglądam, krzyczę do ucha: Ciebie pożądam
F C h B E E
9+
Tylko ciebie, ciebie jeszcze chcę
A A
2
Lato, lato wszędzie... wpadniesz w moje ręce } bis
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A A
2
} x3
A A
2
D
7+
A
2
h E
6
A
L
ENIWA GŁOWA
G. Turnau
Capo VIII (nie, wyżej się nie dało)
e
Oj coś leniwa głowa
Mi się kiwa kiedy wieje,
Wieje wiatr
a
Od tego wiania i kiwania
Obrzydł mi już cały,
Cały świat
H B A
4
Trzeba by zrobić coś, psia kość
H B A
4
Można by, ale kto i czym
H D
2
H
4
Trzeba by ale jak i gdzie
C H
4
e
Dałoby się, ale nikt nie wie co
Po mieście chodzą wieści
Że tu przyjdzie ludzi dwieście
Albo sto (lecz kto im co da?)
Gdy bieda, zjedzą chleba
I pomodlą się do nieba
(Lecz kto im co da?)
Trzeba by...
Gdy słońce wstanie dobry
Panie my musimy mieć śniadanie
Każdy wie
Bo chmara dzieci tu przyleci
Wpół do trzeciej, wszystko,
Wszystko zje
Trzeba by...
Oj coś leniwa głowa
Mi się kiwa kiedy wieje, bis
Wieje wiatr
Ł
EMATA
Dom o Zielonych Progach
Capo III
C G a e
Pamiętam, tylko tabun chmur się rozwinął
F C G F G
I cichy wiatr wiejący ku połoninom
C G a e
I twardy jak kamień plecak pod moją głową
F C G F G
I czyjaś postać co okazała się tobą
Idę dołem a ty górą
Jestem słońcem ty wichurą
Ogniem ja, wodą ty
Śmiechem ja, ty ronisz łzy
Byłaś jak wielkie światło w tę smutną noc
Jak wielkie szczęście co zesłał mi los
Lecz nie na długo było cieszyć się nam
Te kłótnie bez sensu, skąd jak to znam
Idę dołem...
I tłumaczyłem jej jak naprawdę jest
Że mam swój świat a w nim setki swoich spraw
A moje gwiazdy to z daleka do mnie lśnią
I śmiechem i łzami witają mój bukowy dom
Idę dołem...
M
AJKA
Stare Dobre Małżeństwo
G e G e
G e C D
Gdy jestem sam myślami biegnę
Do mej najdroższej jak rzeka wiernej
O Majka, nie jestem ciebie wart
Majka, zmieniłbym dla ciebie cały świat
Choć dni mijają a czas ucieka
Ty jesteś wierna, wierna jak rzeka
O Majka...
Oddałbym wszystko bo jesteś inna
Za jeden uśmiech, jedno spojrzenie
O Majka...
Byłaś mą gwiazdą, byłaś mą wiosną
Sennym marzeniem, myślą radosną
O Majka...
M
AJSTER
B
IEDA
Wolna Grupa Bukowina
Capo II
C F d G } bis
C F
Skąd przychodził, kto go znał
C C
7
F G
Kto mu rękę podał kiedy
C G
Nad rowem siadał, wyjmował chleb
e a
Serem przekładał i dzielił się z psem
G F d
Tyle wszystkiego, co z sobą miał
G C F d G C
Majster Bieda
Czapkę z głowy ściągał, gdy
Wiatr gałęzie chylił drzewom
Śmiał się do słońca i śpiewał do gwiazd
Drogę bez końca, co przed nim szła
Znał jak pięć palców, jak szeląg zły
Majster Bieda
Nikt nie pytał, skąd się wziął
Gdy do ognia się przysiadał
Wtulał się w krąg ciepła jak w kożuch
Znużony drogą wędrowiec Boży
Zasypiał długo gapiąc się w noc
Majster Bieda
Aż nastąpił taki rok
Smutny rok – tak widać trzeba
Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną
Miejsce, gdzie siadał, zielskiem zarosło
G F
I choć niejeden wytężał wzrok
Choć lato pustym gościńcem przeszło
Z rudymi liśćmi, jesieni schedą
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość } x3
Majster Bieda
C F d G C F d G
6
C
7+
M
ARCHEWKOWE POLE
Lady Pank
D
2
A F G
Marchewkowe pole rośnie wokół mnie
W marchewkowym polu jak warzywo tkwię
Głową na dół zakopany niczym struś
Chcesz mnie spotkać – głowę obok w ziemię wpuść
D A G F
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Marchewkowe o ogrodzie miewam sny
W marchewkowym stanie jest najlepiej mi
Rosnę sobie – dołem głowa, górą nać
Kto mi powie: co się jeszcze może stać?
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć
M
ARCO
P
OLO
S. Klupś / „Marco Polo“
a C a C
Nasz Marco Polo to dzielny ship, największe fale brał
F a C G a G a
W Australii będąc widziałem go, gdy w porcie przy kei stał
a C a C
I urzekł mnie tak urodą swą, że zaciągnąłem się
F a C G a G a
I powiał wiatr, w dali zniknął ląd, mój dom i Australii brzeg
a G F E
7
a G a
Marco Polo w królewskich liniach był
a G F E
7
a G a
Marco Polo tysiące przebył mil
Na jednej z wysp za korali sznur tubylec złoto dał
I poszli wszyscy w ten dziki kraj, bo złoto mieć każdy chciał
I wielkie szczęście spotkało tych, co wyszli na ten brzeg
Bo pełne złota ładownie są i każdy bogaczem jest
Marco Polo...
W powrotnej drodze tak szalał sztorm, że drzazgi poszły z rej
A statek wciąż burtą wodę brał, do dna było coraz mniej
Ładunek cały trza było nam do morza wrzucić tu
Do lądu dojść i biedakiem być, ratować choć żywot swój
Marco Polo...
M
ODLITWA O WSCHODZIE SŁOŃCA
J. Kaczmarski
A D G D
Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
G D A D
Przed mocą Twoją się ukorzę
A D G D
Ale chroń mnie Panie od pogardy
G D A D
Przed nienawiścią strzeż mnie Boże
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz, niech się ziści
Niechaj się wola Twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
M
ONOTEMATYCZNA PIOSENKA TURYSTYCZNA
EKT Gdynia
C G
Nie ma, jak po przejściu ciężkiej trasy
G C
Gdy do kolan nogi zdarte masz
C
7
F
Z ludźmi nad kufelkiem się zobaczyć
G C
Gadać, śpiewać do białego dnia
C F G
Piwko w kufelku nie może długo stać
C F G
Jedno, drugie, a potem jeszcze dwa
F G C F
Obok kumpel gra na gitarze jakiś stary hit
C G C
Pijmy i śpiewajmy ile sił
Wolę się tu z Wami napić piwa
Niźli w whisky pływać w USA
Ale nie chcę też za bardzo skrywać
Zamiast piwa wolę wypić dwa
Piwko w kufelku...
Z baru odebrałem zapewnienie:
„Piwa nie zabraknie” – mówił gość
Na ambicję wszedł mi tym stwierdzeniem
„Nie zabraknie? – lepiej nie mów hop!”
Piwko w kufelku...
c G
Jutro znowu nas dopadnie życie
G c
Praca, żona, szkoła, forsy brak
C F
Jutro będzie futro, więc „Do jutra!”
G C
A na razie: „Razem! W górę szkła!”
Piwko w kufelku...
M
ORZA I OCEANY
(P
OŻEGNALNY TON
)
S. Klupś
G C e h
Chyba dobrze wiesz już, jaką z dróg
C a
7
D
4
D
Popłyniesz, kiedy serce wzrośnie ci nadzieją
C H
7
e
7
A
7
Że jeszcze są schowane gdzieś
G C
4
G
Nieznane lądy, które szczęście twe odmienią
Chyba dobrze wiesz już, jaką z dróg
Wśród fal i białej piany statek twój popłynie
A jeśli tam spotkamy się
Na jakiejś łajbie, którą szczęście swe odkryjesz
G D e C
Morza i oceany grzmią
G C D G
Pieśni pożegnalny ton
G D e C
Jeszcze nie raz zobaczymy się
G C D C G
Czas stawiać żagle i z portu wyruszyć nam w rejs
W kolorowych światłach keja lśni
A główki portu sennie mruczą do widzenia
A jutro gdy nastanie świt
W rejs wyruszymy by odkrywać swe marzenia
Nim ostatni akord wybrzmi już
Na pustej scenie nieme staną mikrofony
Ostatni raz śpiewamy dziś
Na pożegnanie wszystkim morzem urzeczonym
Morza i oceany grzmią...
M
URY
J. Kaczmarski
e H
7
e H
7
On natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt
C H
7
C H
7
e
On im pieśnią dodawał sil, śpiewał że blisko już świt
e H
7
e H
7
Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym
C H
7
C H
7
e
Śpiewał, że czas by runął mur, oni śpiewali wraz z nim
e H
7
e
Wyrwij murom zęby krat
e H
7
e
Zerwij kajdany, połam bat
a e
A mury runą, runą, runą
H
7
e
I pogrzebią stary świat
Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów
Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i dusz
Śpiewali więc, klaskali w rytm, jak wystrzał poklask ich brzmiał
I ciążył łańcuch, zwlekał świt, on wciąż śpiewał i grał
Wyrwij murom...
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz największy wróg! A śpiewak także był sam
Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg
Patrzy na równy tłumów marsz
Milczy wsłuchany w kroków huk
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg
N
A
M
AZURY
M. Kowalczyk
D A D
Się masz, witam cię, piękną sprawę mam
D A D
Pakuj bety swe i leć ze mną tam
G D A D
Rzuć kłopotów stos, no nie wykręcaj się
G D A A
7
A
Całuj wszystko w nos, osobowym drugą klasą przejedziemy się
D G D A D
Na Mazury, Mazury, Mazury, popływamy tą łajbą z tektury
D G D A D D
7
Na Mazury gdzie wiatr zimny wieje, gdzie są ryby i grzyby i knieje
G D A D
Tam gdzie fale nas bujają, gdzie się ludzie opalają
G D A D
Wschody słońca piękne są i komary w dupę tną
G D A D
Gdzie przy ogniu gra muzyka i gorzała w gardle znika
G D A A
7
A
A pan leśniczy nie wiadomo skąd woła do nas, do nas, do nas
D
„Paszła won!”
Uszczelniłem dno, lekko chodzi miecz
Zęzy smrodów sto przewietrzyłem precz
Ster nie spada już i grot luzuje się
Więc się ze mną rusz, już nie będzie tak jak wtedy, nie denerwuj się
Na Mazury...
Skrzynkę piwa mam, ty otwieracz weź
Napić ci się dam, tylko mi ją nieś
Coś rozdziawił dziób i masz głupi wzrok
No nie stój jak ten słup, z Węgorzewa na Ruciane wykonamy skok
Na Mazury...
E A E / E H
7
E
Na Mazury...
...Woła do nas „Dzień dobry kochane żeglarze!”
N
A SEN
Urszula
a C G D a
Na sen nigdy już nie wezmę nic
a C D E
Ja to wiem, odejść łatwiej jest niż żyć
F G a
I na morzu naszych wspólnych lat
F G a
Liczę wyspy pełne smutnych dat
F G C e a G
Aksamitne rafy, gdy byliśmy tak szczęśliwi
F G E
Widzę nasze drzewa, które wygiął czas
Ja znam naszą miłość pełną burz
Czasem tnie w obie strony tak jak nóż
I głęboko rani ciebie, mnie
Razem ciężko żyć, osobno źle
Chyba zawsze już tak będziemy pogmatwani
Wspólny adres, nasze dzieci, sny, więc pomóż mi odnaleźć tamte dni
F G C A
Pomóż mi odnaleźć nasze najpiękniejsze dni
F G C E
Zaczaruj moje serce, zostaw mnie bez tchu raz jeszcze
F G C e a G
Pomóż mi kochać, wyryj w moim sercu siebie
F E
Zrób to, przecież wiesz, to nie boli mnie
a C G D a
Dziwne jak mi mało trzeba snu
a C D E
Słyszę znów mego życia słaby puls
F G C e a G
Miłość jest jak deszcz, który spływa po mnie aż do stóp
F G E
Sama obok siebie jestem znowu tu
Pomóż mi odnaleźć...
a C G D a
Na sen lubię dotyk twoich rąk
a C D E
Boję się kiedy w snach odchodzisz stąd
F G a
Dokąd płyniesz, proszę powiedz mi
F G a
O czym śpiewasz, gdy nie słyszy nikt
F G C e a G
Nie uciekaj juz przed marzeniem, co oślepia nas
F G E
Przecież ja od dawna widzę tylko mrok
a C G D a
Nigdy już nie wezmę nic na sen
a C G D a
Boję się swoich ciemnych cichych miejsc
N
IEBO DO WYNAJĘCIA
R. Kasprzycki
d
Na tablicy ogłoszeń pod hasłem „lokale”
d
Przeczytałem przedwczoraj ogłoszenie ciekawe
G
9
B
9
Na tablicy ogłoszeń fioletowym flamastrem
d
Ktoś nabazgrał słów kilka, dziwna była ich treść:
C C
+9
a A
7
4
d
Niebo do wynajęcia
C C
+9
a A
7
4
d
Niebo z widokiem na raj
G
9
B
9
d
Tam, gdzie spokój jest święty no i święci są Pańscy
G
9
B
9
d
Szklanką ciepłej herbaty poczęstuje cię Pan.
Pomyślałem – To świetnie takie niebo na ziemi
Grzechów nikt nie przelicza, nikt nie szpera w szufladzie
Pomyślałem – To świetnie, i spojrzałem na adres
Lecz deszcz rozmył litery i już nie wiem, gdzie jest
Niebo do wynajęcia...
Gdy wróciłem do domu, gdzie się błękit z betonem
Splata w Babel wysoki sięgający do chmur
Zaparzyłem herbatę w swym pokoju nad światem
Myśląc – Nic nie straciłem, pewnie tak jest i tam
W niebie do wynajęcia...
D h e
W niebie do wynajęcia...
N
IE BROOKLYŃSKI MOST
Stare Dobre Małżeństwo
d C
Rozdzierający
Jak tygrysa pazur
Antylopy plecy
Jest smutek człowieczy
Nie brooklyński most
Ale przemienić w jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc
To jest dopiero coś!
Przerażający
Jak ozdoba świata
Co w malignie bredzi
Jest obłęd człowieczy
Nie brooklyński most
Lecz na drugą stronę głową przebić się
Przez obłędu los
To jest dopiero coś!
Będziemy smucić się starannie!
Będziemy szaleć nienagannie! bis
Będziemy naprzód niesłychanie!
Ku polanie!
N
IE ROZDZIOBIĄ NAS KRUKI
Stare Dobre Małżeństwo
D G
0
h G
Nie rozdziobią nas kruki
fis e A
7
4
Ni wrony, ani nic
D G
0
h G
Nie rozszarpią na sztuki
D A G
Poezji wściekłe kły
Fis h
Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo
G D A
Niechybnie brakuje tam nas
Fis h
Od stania w miejscu niejeden już zginął
G D A D
Niejeden zginął już kwiat
Nie omami nas forsa
Ni sławy pusty dźwięk
Inną ścigamy postać
Realnej zjawy tren
Ruszaj się Bruno...
Nie zdechniemy tak szybko
Jak sobie roi śmierć
Ziemia dla nas za płytka
Fruniemy w górę gdzieś
Ruszaj się Bruno...
N
UTA Z
P
ONIDZIA
Wolna Grupa Bukowina
a F
7+
G C
7+
d
7
d
7
G C h
7
h
7
E
7
4
E
7
4
a G
6
F
7+
G
6
a G
6
e E
a F G C
7+
Polami, polami, po miedzach, po miedzach
d
7
G C
7+
Po błocku skisłym w mgłę i wiatr
d
7
E
7
Nie za szybko kroki drobiąc
a G
6
F
7+
G
Idzie wiosna, idzie nam
a G e E a F E a F E
Idzie wiosna, idzie nam
Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną
Przykryła błota bury błam
Pachnie ziemia ciałem młodym
Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa
Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste
Zbarwniały łąki niczym kram
Będzie odpust pod Wiślicą
Póki wiosna, póki trwa
Póki wiosna, póki trwa
Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe
Prężysz się jak do słońca kot
Rozciągnięte po tych polach
h
7
E
7
Lichych lasach, pstrych łozinach
Skałkach słońcem rozognionych
Nidą w łąkach roziskrzoną
a G
6
F
7+
G
Na Ponidziu wiosna trwa
Na Ponidziu wiosna trwa
a G F A
Na Ponidziu
O
BŁAWA
J. Kaczmarski
a C G C
Skulony w jakiejś ciemnej jamie smaczniem sobie spał
F E
I spały małe wilczki dwa zupełnie ślepe jeszcze
a C G C
Wtem stary wilk przewodnik co życie dobrze znał
F E
Łeb podniósł, warknął groźnie aż mną szarpnęły dreszcze
a F E a
Poczułem nagle wokół siebie nienawistną woń
F E
Woń która tłumi wszelki spokój, zrywa wszystkie sny
a F E a
Z daleka ktoś gdzieś krzyknął krótki rozkaz: goń!
F E
I z czterech stron wypadły na nas cztery gończe psy
a C G C
Obława, obława, na młode wilki obława
F E
Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane
a C G C
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
F E a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane
Ten który rzucił na mnie się niewiele szczęścia miał
Bo wypadł prosto mi na kły i krew trysnęła z rany
Gdym teraz ile w łapach sił przed siebie prosto rwał
Ujrzałem małe wilczki na strzępy rozszarpane
Zginęły ślepe, ufne tak puszyste kłębki dwa
Bezradne na tym świecie złym nie wiedząc kto je zdławił
I zginie także stary wilk choć życie dobrze zna
Bo z trzema na raz walczy psami i z ran trzech naraz krwawi
Obława...
a C G C
Wypadłem na otwartą przestrzeń pianę z pyska tocząc
F E
Lecz tutaj też ze wszystkich stron zła mnie otacza woń
a C G C
A myśliwemu co mnie dojrzał już się śmieją oczy
F E
I ręka pewna niezawodna podnosi w górę broń
a F E a
Rzucam się w bok na oślep gnam, aż ziemia spod łap pryska
F E
I wtedy pada pierwszy strzał co kark mi rozszarpuje
a F E a
Pędzę, słyszę jak on klnie, krew mi płynie z pyska
F E
On strzela po raz drugi lecz teraz już pudłuje
a C G C
Obława, obława, na młode wilki obława
F E
Te dzikie, zapalczywe, w gęstym lesie wychowane
a C G C
Krąg śniegu wydeptany, w tym kręgu plama krwawa
F E a
Ciała wilcze kłami gończych psów szarpane
Wyrwałem się z obławy tej, schowałem w obcy las
Lecz ile szczęścia miałem w tym to każdy chyba przyzna
Leżałem w śniegu jak nie żywy długi, długi czas
Po strzale zaś na zawsze mi została krwawa blizna
Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy
I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór, brońcie się i wy
O bracia wilcy, brońcie się nim wszyscy wyginiecie
Obława...
O
CEAN
Wolna Grupa Bukowina
(Capo V z tym, że niekoniecznie)
E D A E
Oceanie sinowłosy, białe statki ku mnie wyślij
E D A E
Dwa kamyki – moje myśli na otwartych dłoniach niosę
E H D A
Daj mi miejsce w głębi morza, szczyptę lądu, szczyptę skały
E D
2
A E
Tu zbuduję zamek biały, tutaj gniazdo swe założę
E D
2
A E
Gdzieś daleko w stu stolicach żyją ludzie, biją w dzwony
Niezliczone bataliony przyczajone na granicach
Marszałkowie szklanoocy palą owce i dziewczęta
Kto o kwiatach dziś pamięta, szumią giełdy w głębi nocy
W głębi morza zabłąkany nie chcę nic o ludziach słyszeć
Biały kolor – kolor ciszy, w moim zamku białe ściany
W moim zamku gdzieś w ogrodzie będę czytać wschodnie baśnie
Zanim słońce w morzu zgaśnie żeby z morza powstać co dzień
A gdy ludzie wypełnieni nienawiścią w jednej chwili
Zniszczą wszystko co stworzyli wielkim ogniem z wnętrza ziemi
Znikną lądy, niknie morze, nie wie nikt co będzie potem
W białych ścianach ja z powrotem w łonie matki się ułożę
O
N ZIMNY
,
ONA GORĄCA
D A
7
On zimny, on zimny, ona gorąca
D
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
G D
l lewą rączkę na niego kładzie
A
7
D D
7
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
G D
l prawą rączkę na niego kładzie
A
7
D
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
On zimny, on zimny, ona gorąca
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
l lewą nóżkę na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
l prawą nóżkę na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
On zimny, on zimny, ona gorąca
On nie chce, on nie chce, ona go trąca
l całe ciało na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
l całe ciało na niego kładzie
Ruszaj się, ruszaj, ty stary dziadzie!
O
PADŁY MGŁY
,
WSTAJE NOWY DZIEŃ
Stare Dobre Małżeństwo
G C
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi
G D
Górą czmycha już noc
G C
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił
G D D
7
Do gwiazd jest bliżej niż krok
G C
Pies się włóczy popod murami bezdomny
G D G C G D
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony
G C
A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy bis
G D -/D
7
Toczy, toczy się los
G C
Ty, co płaczesz ażeby śmiać mógł się ktoś
G D
Już dość, już dość, już dość
Odpędź czarne myśli, dość już twoich łez
Niech to wszystko przepadnie we mgle
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje x3
Nowy dzień
Z dusznego snu już miasto się wynurza
Słońce wschodzi gdzieś tam
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża
Uchodzą cienie do bram
Ciągną swoje wózki dwukółki mleczarze
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń
A ziemia toczy...
Odpędź czarne myśli, porzuć błędny wzrok
Niech to wszystko zabierze już noc
Bo nowy dzień wstaje, bo nowy dzień wstaje x3
Nowy dzień
O
PRÓCZ
Maanam
Capo III
e e
7
e
6
} bis
e D
Kiedy jestem sam
H
7
C
Przyjaciele są daleko, daleko
D
Ode mnie, ode mnie
H
7
e
Gdy mam wreszcie czas dla siebie
Kiedy sobie wspominam
Dawne, dobre czasy
Czuję się jakoś dziwnie
Dzisiaj noc jest czarniejsza
C D e
Oprócz błękitnego nieba bis
Nic mi dzisiaj nie potrzeba
Gdzie są wszystkie dziewczęta
Które kiedyś tak bardzo, tak bardzo
Kochałem, kochałem
Kto z przyjaciół pamięta ile razy dla nich przegrałem
W gardle zaschło mi
I butelka zupełnie, zupełnie
Już pusta, już pusta
Nikt do drzwi już dzisiaj nie zastuka
Oprócz błękitnego nieba...
Oprócz drogi szerokiej
Oprócz góry wysokiej
Oprócz kawałka chleba
Oprócz błękitu nieba
Oprócz słońca złotego
Oprócz wiatru mocnego
Oprócz góry wysokiej
Oprócz drogi szerokiej
Oprócz błękitnego nieba...
P
ACYFIK
S. Klupś / „The Rattlin’ Bog”
D
Kiedy szliśmy przez Pacyfik
A
Way hey, roluj go
D
Zwiało nam z pokładu skrzynki
A D
Taki był cholerny sztorm
D G
Hej znowu zmyło coś
D A
Zniknął w morzu jakiś gość
D G
Hej policz który tam
D A D
Jaki znowu zmyło kram
Pełne śledzia i sardynki
Kosze krabów, beczkę sera
Kalesony oficera
Sieć jeżowców, jedną żabę
Kapitańską zmyło babę
Beczki rumu nam nie zwiało
Pół załogi ją trzymało
Hej znowu zmyło coś...
Hej znowu zmyło coś
Zniknął w morzu jakiś gość
Postawcie wina dzban
Opowiemy dalej wam
P
EJZAŻE HARASYMOWICZOWSKIE
Wolna Grupa Bukowina
Capo II
G D
Kiedy stałem w przedświcie, a Synaj
C e
Prawdę głosił przez trąby wiatru
G D
Zasmreczyły się chmury igliwiem
e C D
Bure świerki o górach wsparte
G D
I na niebie byłem ja jeden
C e
Plotąc pieśni w warkocze bukowe
G D
I schodziłem na ziemię za kwestą
e C D
Przez skrzydlącą się bramę Lackowej
G C G
I był Beskid i były słowa
C
Zanurzone po pępki w cerkwi
D
Baniach rozłożyście złotych
C D G
Smagających się wiatrem do krwi
G D
Moje myśli biegały końmi
C e G
Po niebieskich mokrych połoninach
I modliłem się złożywszy ręce
Do gór, do Madonny brunatnolicej
A gdy serce kroplami tęsknoty
Jęło spadać na góry sine
Czarodziejskim kwiatem paproci
Rozgwieździła się Bukowina
I był Beskid...
P
EJZAŻ HORYZONTALNY
G. Turnau, A. Sikorowski
Capo II
D
2
D G } bis
D
5
e
7
Rośnie nam pejzaż za pejzażem
D a e
Ziemia co chwilę zmienia twarze
h a D
Pejzaż zawiły jak poemat
h a D
A temat taki zwykły temat
G D
Pejzaż horyzontalny
G D
Horyzont różny niebanalny bis
e C D G
Człowiek jak stwórca nieobliczalny
Rosną budowle na ugorach
Jest tylko jutro nie ma wczoraj
Wiatr targa wiechy coraz to nowe
I coraz większa trwa budowa
Pejzaż horyzontalny...
A rzecz przyciąga jak magnesem
Czasem zatęsknisz do pierzyny
Ale przepadłeś już z kretesem
G D G
Rzucisz to wszystko dla tej roboty
a D
Jak dla dziewczyny
Pejzaż horyzontalny... } x3
P
IEŚŃ NA WYJŚCIE
Stare Dobre Małżeństwo
Capo I
a
Idź człowieku, idź rozpowiedz
d d
7
Idźcie wszystkie stany
E E
7
Kolorowi, biali, czarni
F G
Idźcie zwłaszcza wy ludkowie
a e
Przez na oścież bramy
C G a e
Dla wszystkich starczy miejsca
C G a e
Pod wielkim dachem nieba
C e a e
Rozejdźcie się po drogach, po łąkach, po rozłogach
C e a e
Po polach, błoniach i wygonach, w blasku słońca, w cieniu chmur
F G
Rozejdźcie się po niżu
F G
Rozejdźcie się po wyżu
F G
Rozejdźcie się po płaskowyżu
a e
W blasku słońca, w cieniu chmur
C e a e
Dla wszystkich starczy miejsca
C e a e
Pod wielkim dachem nieba
C e a
Na ziemi której ja i ty
C e a e
x4
Nie zamienimy w bagno krwi
P
IOSENKA DLA
W
OJTKA
B
ELLONA
Stare Dobre Małżeństwo
D G D
Powiedz dokąd znów wędrujesz
D G D
Czy daleko jest twój sad
C G D
Hen w krainy buczynowe
C G D
Ze mną tam układa pieśni wiatr
e G D
Hen w krainy buczynowe
e G D
Ze mną tam nikogo tylko wiatr
Zmierzchy grają, a przestrzenie
Własny mi podają dźwięk
Takie śpiewy z nimi lub milczenie
W którym znika każdy dawny lęk
W takich śpiewach i milczeniu
W szumie świętych buków zginął lęk
Zaszumiały się powietrza
I ruszyłeś sam na szlak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
Ten ostatni, ten najlepszy
Przyszedł czas, Pan dał ci znak
P
IOSENKA O ZAJĄCZKU
Wolna Grupa Bukowina
E D A E
Mam mało czasu, tak mało jak piachu
H Fis E
W dziecięcej garści nad rzeką
E D A E
Zwieram powieki zatrzymać obraz
H Fis E
Co z moich wspomnień wycieka
H D
Bledną kolory i płynie, płynie rzeka
A E
Po szarej łące
H D
I płynie, płynie nie realniejąc rzeką
A cis
Zielony zajączek
E D A E } bis
Biegnę, wciąż biegnę przed siebie, w siebie
Tęczę rozgarniam rękami
Letnim upałem wytrzeć do sucha
Spotniałą wilgotną pamięć
Bledną kolory...
Rzeki jaszczurka w trawie się wije
Słońce się chyli zrudziałe
Wieczną zieloność zachować w oczach
Tak wiele pragnę tak mało
Bledną kolory...
Bledną wspomnienia i płynie rzeka bez końca
I bez początku
Nasyć me oczy kolorem rosy
I drzwi mi otwórz zajączku
P
IOSENKA WIOSENNA
Wolna Grupa Bukowina
G D C G } bis
h
e h C D
Zagram dla ciebie na każdej gitarze świata
e h C D
Na ulic fletach, na nitkach babiego lata
G D G C
Wyśpiewam jak potrafię księżyce na rozstajach
h
7
C a
7
D
I wrześnie, i stycznie, i maje
h
7
a
7
D
7
I zagubione dźwięki i barwy na płótnach Vlamincka
h
7
C
7+
a
7
D
I słońce wędrujące promienia ścieżynką
G D C G
Graj nam graj pieśni skrzydlata
h C D
4
D
Wiosna taniec nasz niesie po łąkach
G C
+9
G h
7
C
+9
Zatańczymy się w sobie do lata
G D
4
C
+9
D G
Zatańczymy się w sobie bez końca
A blask co oświetla me ręce gdy piszę
Nabrzmiał, pobrzmiał potrzebą rozerwania ciszy
Przez okno wyciekł, pełna go teraz chmara wronia
Dziobi się w dziobów końcach a w ogonach ogoni
A pieśń moja to niknie to wraca
I nie wiem co bym zrobił gdybym ją utracił
Graj nam graj... } bis
P
IOSENKA ZAUROCZONEGO
Stare Dobre Małżeństwo
Capo II
a
Ciągnie mnie do ciebie
a
Jak mnicha do nieba
e
Cygana do skrzypiec
e
Głodnego do chleba
a
Jak pijaka do szklanki
a
Do miodu niedźwiedzia
e
Na oślep, na pal licho
e
Ciągnie mnie do ciebie
a G
Ciągnie mnie do ciebie
a G
Ciągnie mnie do ciebie bis
a G
Ciągnie mnie do ciebie
F E C a
Ciągnie mnie do ciebie
Jak wędrowca do drogi
Karciarza do kart
Na złe i na dobre
I na Bóg wie jak
I jak wszyscy diabli
I wszyscy anieli
Co się w twoich oczach
Tak na mnie zawzięli
Ciągnie mnie do ciebie... } x2
P
IOSENKA Z SZABLI MJR
H
ENRYKA
S
ZCZYGLIŃSKIEGO
P. Orkisz
e D e D e
Niech w księgach wiedzy szpera rabin
e D H
7
Nauka to jest wymysł diabli
G D a
Mądrością moją jest karabin bis
H
7
e
I klinga ukochanej szabli
Nie dbam o szarże ni o gwiazdkę
Co kiedyś mi przystroją kołnierz
Wy piszcie klechdy i powiastki
Ja biję się jak musi żołnierz
Nie pcham się do zaszczytów drabin
I generała biorą diabli
Zaszczytem moim jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Nie tęsknię do kawiarni gwarnej
Gdzie mieszka banda dziwolągów
Gardzę zapachem buduaru
Gdzie Ania psoci wśród szezlongów
Nie nęcą mnie zalety babin
Kobieta zdradną, bierz ją diabli
Kochanką moją jest karabin
I klinga ukochanej szabli
Niejeden wróg miał na mnie chrapkę
A teraz jęczy w piekle na dnie
Ze śmiercią igram w ciuciubabkę
Więc może wkrótce mnie dopadnie
Ksiądz nich mnie grzebie, albo rabin
Żołnierza się nie czepią diabli
Lecz w grób połóżcie mi karabin
I klingę ukochanej szabli
P
OD JODŁĄ
A. Mendygrał / „Whiskey in the Jar”
D h
Siedzieliśmy „Pod Jodłą” i dobrze nam się wiodło
G D
Kapitan Farell, stary zgred, postawić nie chciał whisky
D h
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
G D
Lecz pycha rozpierała go, a nam już wyschły pyski
A D
Więc dałem jemu w nos, co myśli sobie
G D A D
Co myśli wredny typ, postawić nie chciał nam
Wybrałem się do Mary, chodziłem tam dni cztery
Ekonom Paddy, suczy syn, wciąż dawał jej robotę
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
I nie posłuchał łobuz mnie, do dziś ma Mary cnotę
Więc dałem jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, pozwolić nie chciał nam
W Dublinie przy niedzieli pięć funtów nam gwizdnęli
Właściciel pubu, tłusty byk, chciał funta na zapłatę
Trzy razy mu mówiłem, uprzejmie go prosiłem
Lecz nerwy ciut poniosły mnie, zepsutą ma facjatę
Bo dałem jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, odpuścić nie chciał nam
Na trakcie przez przypadek los też mnie kopnął w zadek
Łapaczy oddział wyrwał mnie tak jak borsuka z dziury
Na okręt mnie zabrali, po zadku fest przylali
A kiedy drzeć zacząłem pysk, padł taki rozkaz z góry:
A dajcie jemu w nos, co myśli sobie
Co myśli wredny typ, przeszkadzać będzie nam
P
OD KĄTEM OSTRYM
Stare Dobre Małżeństwo
G C
Dom mój ostatnio
D e
Ledwo stał na nogach
F C
Stół nawet przechylał się
G D
4
D
Kiedy jadłem obiad
Podłoga grzbiet prężyła
Klepki aż trzeszczały
Jakoś tak nie mogłem
Złapać równowagi
Przechylił się mrocznie
Mój dom na chwilę
I mieszkałem kątem
Na równi pochyłej
Dobrze że wróciłaś
Kwiaty w wazonie
Znów oswojone
Cicho piją wodę
P
OD SŁOŃCE
Zgórmysyny
A A
cis
D E
A A
cis
D E A
D G A
Z różowym świtem pierwszy w światło stawiam krok
D G A
Zórz horyzontem napełniam duszę mą
D E A fis
Senne marzenia zostawiam za siną siatką mgieł
H E
4
E
Witam świat, wiem czego chcę
A A
cis
D E
Biec pod słońce, kochać mocniej, chłonąć każdy dzień
A A
cis
D E
Przed horyzontem znaleźć spokój pod koronami drzew bis
D Cis
Spocząć na chwilę i znów szczęście nieść
D h
7
E
4
/A E/A
Wiedzieć, że żyję, cieszyć się
Radości beztroskiej zdroje wyplotę z promieni przędz
Duszy żagiel wypełnię wśród ciepłych wiatru tchnień
Nadziei korzenie wsadzę w wiary żyzny grunt
By jutro znów, by jutro znów
Biec pod słońce...
cis fis
Aż zmrok zmęczenia kołdrą otuli mnie
E A
Z kalejdoskopu przeszłych dni na nowo życia czytam treść
D Cis fis D
Z lekkością ptaka frunę pod snów tęczy szczyt
H E
4
E
By jutro na jawie spełnić największy z nich
Biec pod słońce...
P
OWROTY
K. Jurkiewicz
D
Boję się nieba w twoich oczach
G
Jeszcze drżysz ze zmęczenia i potu
A
Świat chcesz dzielić na białe i czarne
G D
Miły boję się twoich powrotów
Boję się nieba w twoich myślach
Kiedy ręce do krwi otarte
Dumnie kładziesz przede mną na stole
Miły boje się twoich powrotów
G
Drżysz jeszcze, oczy zamglone
A
Zrobisz wszystko o co poproszę
h
Muszę wierzyć, przecież mnie kochasz
G
Krótka chwila i wracasz
A
Krótka chwila i wracasz
G D
Krótka chwila i wracasz na morze
Boję się morza w twoich myślach
Kiedy jesteś do drogi już gotów
Leżysz przy mnie, oczy otwarte
Miły boję się twoich powrotów
Drżysz jeszcze...
P
OŻEGNANIE
Stare Dobre Małżeństwo
G D G D
La la la...
G D Fis G
0
La la la... bis
h G D
La la la...
Fis G
0
Fis
La la la...
h Fis G
0
h
Może się spotkamy znów po kilku latach
G D Fis
Może właśnie tutaj lub na końcu świata
G D Fis h
Będziesz wtedy inna – ja wciąż taki sam
G D Fis
Może nam się uda zacząć jeszcze raz
Dzisiaj muszę odejść – już mnie nie zatrzymuj
Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło
Rozstawiłaś straże wokół moich snów
Daj mi wreszcie spokój – dosyć mam już słów
La la la...
Wrócę tu na pewno, gdy nadejdzie pora
Zapamiętaj tylko, co mówiłem wczoraj
Zapamiętaj tylko, że się nie zmieniłem
Myślę, co myślałem, wierzę w co wierzyłem
Wrócę, gdy zrozumiesz – już po kilku latach
Może właśnie tutaj będzie koniec świata
Będziesz wtedy inna – ja wciąż taki sam
Może nam się uda zacząć jeszcze raz...
La la la...
P
OŻEGNANIE
L
IVERPOOLU
Cztery Refy
D D
7
G D
Żegnaj nam dostojny, stary porcie
D C A
7
Rzeko Mersey żegnaj nam
D D
7
G D
Zaciągnąłem się na rejs do Kalifornii,
D A
7
D
Byłem tam już nie jeden raz
A
7
G D
A więc żegnaj mi, kochana ma
D A
7
Za chwilę wypłyniemy w długi rejs
D D
7
G D
Ile miesięcy cię nie będę widział, nie wiem sam
D A
7
D
Lecz pamiętać zawsze będę cię
Zaciągnąłem się na herbaciany kliper
Dobry statek, choć sławę ma złą
A że kapitanem jest tam stary Burges
Pływającym piekłem wszyscy go zwą
A więc żegnaj mi...
Z kapitanem tym płynę już nie pierwszy raz
Znamy się od wielu, wielu lat
Jeśliś dobrym żeglarzem, radę sobie dasz
Jeśli nie, toś cholernie wpadł
A więc żegnaj mi...
Żegnaj nam dostojny, stary porcie
Rzeko Mersey żegnaj nam
Wypływamy już na rejs do Kalifornii
Gdy wrócimy, opowiemy wam
A więc żegnaj mi...
P
RZECHYŁY
P. Orkisz
a G a
Pierwszy raz przy pełnym takielunku
a G a
Biorę ster i trzymam kurs na wiatr
d E
7
a
I jest jak przy pierwszym pocałunku
d E
7
a
W ustach sól, gorącej wody smak
d E
7
a
Ohoho, przechyły i przechyły
Ohoho, za falą fala mknie
Ohoho, trzymajcie się dziewczyny
Ale wiatr, ósemka chyba dmie
Zwrot przez sztag – OK, zaraz zrobię
Słyszę jak kapitan cicho klnie
Gubię wiatr i zamiast w niego dziobem
To on mnie od tyłu, kumple w śmiech
Ohoho...
Hej ty tam za burtę wychylony
Tu naprawdę się nie ma z czego śmiać
Cicho siedź i lepiej proś Neptuna
Żeby coś nie spadło ci na kark
Ohoho...
Krople mgły, w tęczowych kropel pyle
Tańczy jacht, po deskach spływa dzień
Jutro znów wypłynę bo odkryłem,
Że wciąż brzmi żeglarska stara pieśń
Ohoho...
P
RZEWRÓCIŁO SIĘ
Elektryczne Gitary
G
Przewróciło się – niech leży
e
Cały luksus polega na tym
C
Że nie muszę go podnosić
G
Będę się potykał czasem
C G D G C e a G D G
Będę się czasem potykał ale nie muszę sprzątać
Zapuściłem się – to zdrowo
Coraz wyżej piętrzą się graty
Kiedyś wszystko poukładam
Teraz się położę na tym
To mi się wreszcie należy więc się położę na tym
Coś wylało się – nie szkodzi
Zanim stęchnie to długo jeszcze
Ja w tym czasie trochę pośpię
Tym bezruchem się napieszczę
Napieszczę się tym bezruchem, potem otworzę okna
W kątach miejsce dla odpadków
Bo w te kąty nikt nie zagląda
Łatwiej tak i całkiem znośnie
Może czasem coś wyrośnie
Może ktoś zwróci uwagę ale kiedyś się wezmę
Zapuściłem się – to zdrowo
Cały luksus polega na tym
Łatwiej tak i całkiem słusznie
Może czasem coś wybuchnie
Będę się czasem potykał, ale kiedyś się wezmę
R
ASTAMAN
EKT Gdynia
a d e
Rastaman dziewczynie nie skłamie
Chociaż nie wszystko jej powie
Rastaman zarzuci broń na ramię
Wróci, to resztę dopowie
Rastaman, o, o, o, o, nie kłamie } bis
Kupię sobie karabin
I będę wszystkich kochał
Kupię sobie karabin
I będę walczył o pokój
Rastaman...
Idą ludzie Babilonu
Zginą ludzie Babilonu
Idą ludzie Babilonu
Zginą ludzie Babilonu
Rastaman...
Grass porasta gruzy miasta
Jah zwołuje wszystkich rasta
Staś się chlasta nożem do ciasta
Pederasta też jest rasta
Rastaman...
Rastaman dziewczynie nie skłamie
Chociaż nie wszystko jej powie
Rastaman zarzuci czołg na ramię
Wróci, to resztę zarzuci
Rastaman...
R
ZEKA
Wolna Grupa Bukowina
E A
2
E A
2
Wsłuchany w twą cichą piosenkę
E A
2
gis gis
7
Wyszedłem nad brzeg pierwszy raz
A gis
7
cis
Wiedziałem już rzeko, że kocham cię rzeko
A gis fis H
7
Że odtąd pójdę z tobą
E A
2
E A
2
O dobra rzeko
E gis cis E
7
O mądra wodo
A gis cis
Wiedziałaś gdzie stopy znużone prowadzić
A gis fis
7
H
7
Gdy sił już było brak
E A
2
E A
2
Brak
Wieże miast, łuny świateł
Ich oczy zszarzałe nieraz
Witały mnie pustką, żegnały milczeniem
Gdym stał się twoim nurtem
O dobra rzeko...
Po dziś dzień z tobą rzeko
Gdzież począł, gdzie kres dał ci Bóg
Ach, życia mi braknie, by szlak twój przemierzyć
By poznać twą melodię
O dobra rzeko...
S
AMANTHA
Zejman i Garkumpel
Capo III
a G a
Ty nie jesteś kliprem sławnym
a G a
„Cutty Sark” czy „Betty Lou”
F G a
W Pacyfiku portach gwarnych
F G a
Nie zahuczy w głowie rum
Nie dla ciebie są cyklony
Hornu także nie opłyniesz
W rejsie sławnym i szalonym
W szancie starej nie zaginiesz.
F
Hej „Samanta”, hej „Samanta”
C a
Kiedy wiatr ci gra na wantach
F d
Gdy rysujesz wody taflę
a
Moje serce masz pod gaflem
C
Czasem ciężko prujesz wodę
a
I twe żagle już nie nowe
F G
Jesteś łajbą pełną wzruszeń
a G a
Jesteś łajbą co ma duszę
Ale teraz wyznać pora
Chociaż nie wiem czemu, psiakość
Gdy cię nie ma na jeziorach
Na jeziorach pusto jakoś
Gdy w wieczornej przyjdzie porze
Śpiewać zwrotki piosnki złudnej
Gdy cię nie ma na jeziorze
To Mazury nie są cudne
F
Hej „Samanta”, hej „Samanta”
C a
Kiedy wiatr ci gra na wantach
F d
Gdy rysujesz wody taflę
a
Moje serce masz pod gaflem
C
Czasem ciężko prujesz wodę
a
I twe żagle już nie nowe
F G
Jesteś łajbą pełną wzruszeń
a G a
Jesteś łajbą co ma duszę
a G a
Czasem kiedyś już zmęczona
a G a
W chwili krótkiej przyjemności
F G a
W złotych słońca stu ramionach
F G a
Ty wygrzewasz stare kości
A gdy przyjdzie kres twych dróg
Nie zapłaczę na pogrzebie
Wiem że sprawi dobry Bóg
Byś pływała dalej w niebie
Hej „Samanta”...
S
ANCTUS
Stare Dobre Małżeństwo
Święty, święty, święty – blask kłujący oczy
Święta, święta, święta – ziemia, co nas nosi
e C D D
7
Święty kurz na drodze, święty kij przy nodze, święte krople potu
e C D D
7
Święty kamień w polu – przysiądź na nim, panie, święty płomyk rosy
e
Święte wędrowanie
C D G
Święty chleb – chleba łamanie
C D G
Święta sól – solą witanie
C D e
Święta cisza, święty śpiew
C D
Znojny łomot prawych serc
C D G
Słupy oczu zapatrzonych
C D G
Bicie powiek zadziwionych
C D e
Święty ruch i drobne stopy
C D D
7
Święta, święta, święta – ziemia, co nas nosi
e C
Słońce i ludny niebieski zwierzyniec
D e
Baran, Lew, Skorpion i Ryby sferyczne
e h
Droga Mleczna, Obłok Magellana
C D
Meteory, Gwiazda Przedporanna
Saturn i Saturna dziwów wieniec
Trzy pierścienie i księżyców dziewięć
Neptun, Pluton, Uran, Mars, Merkury
Jowisz
Święty chleb...
Święta, święta, święta – Ziemio co nas nosisz
S
EN
K
ATARZYNY
II
J. Kaczmarski
G D G
Na smyczy trzymam filozofów Europy
G D e
Podparłam armią marmurowe Piotra stopy
C D e
Mam psy, sokoły, konie, kocham łów szalenie
C D G
A wokół same zające i jelenie
Fis
7
h
Pałace stawiam, głowy ścinam
Fis
7
G D
Kiedy mi przyjdzie na to chęć
C D e
Mam biografów, portrecistów
C D G
I jeszcze jedno pragnę mieć
e a H
7
e a H
7
Stój Katarzyno! Koronę carów
e C a C D G
Sen taki jak ten może ci z głowy zdjąć
Kobietą jestem ponad miarę swoich czasów
Nie bawią mnie umizgi bladych lowelasów
Ich miękkich palców dotyk budzi obrzydzenie
Już wolę łowić zające i jelenie
Ze wstydu potem ten i ów
Rzekł o mnie: niewyżyta Niemra
I pod batogiem nago biegał
Po śniegu dookoła Kremla
Stój Katarzyno...
Kochanka trzeba mi takiego jak imperium
Co by mnie brał tak jak ja daję całą pełnią
Co by i władcy i poddańca był wcieleniem
By mi zastąpił zające i jelenie
Co by rozumiał tak jak ja
Ten głupi dwór rozdanych ról
I pośród pochylonych głów
Dawał mi rozkosz albo ból
Stój Katarzyno...
Gdyby się kiedyś kochanek taki znalazł
Wiem, sama wiem – kazałabym go ściąć!
S
IELANKA O DOMU
Wolna Grupa Bukowina
A h
7
cis
7
A
7
D E
9
A A
7+
A jeśli dom będę miał to będzie bukowy koniecznie
h
7
E
9
cis
7
A
7
4
Pachnący i słoneczny
D E
4
E A A
7
D E
Wieczorem usiądę – wiatr gra a zegar na ścianie gwarzy
A h
7
cis
7
a
0
h
7
E
7
cis
7
A
7
4
Dobrze się idzie panie zegarze, tik-tak, tik-tak, tik-tak
D E
7
4
E
7
A h
7
cis
7
a
0
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie, więc puszczam oko do niej
H
7
E
7
cis
7
a
0
h
7
E
7
A A
4
A
Dobry humor dziś pani ma, dobry humor dziś pani ma
A E
Szukam, szukania mi trzeba
G D A
Domu gitarą i piórem
A E
A góry nade mną jak niebo
G D d A A
4
A
A niebo nade mną jak góry
Gdy głosy usłyszę u drzwi czyjekolwiek, wejdźcie – poproszę
Jestem zbieraczem głosów
A dom mój bardzo lubi gdy śmiech ściany mu rozjaśnia
I gędźby lubi pieśni, wpadnijcie na parę chwil
Kiedy los was zawiedzie w te strony bo dom mój otworem stoi
Dla takich jak wy, dla takich jak my
Szukam...
Zaproszę dzień i noc, zaproszę cztery wiatry
Dla wszystkich drzwi otwarte
Ktoś poda pierwszy ton, zagramy na góry koncert
I buków porą pachnącą nasiąkną ściany grą
A zmęczonym wędrownikom odpocząć pozwolą muzyką
Bo taki będzie mój dom, bo taki będzie mój dom
Szukam...
S
KÓRA
AyaRL
C F C
Stoję na ulicy z nią, stoję twarzą w twarz
C F C
Ktoś przechodzi, trąca łokciem, wzrokiem pluje w nas
a e G a e G
Szeptem mówię: Mała patrz, cywilizowany świat
Potem obejmuję ją, odpływamy w dal
Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas
Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała zanuć to co ja
F G C F
Tam tam tam tam tara tara tam
Tam tam tam tam tara tara tam
Tam tam tam tam tara tara tam
F G C G
Tam tam tam tam tara tara tam
Stoję na ulicy z nią, śmiechy wkoło nas
Ktoś przechodzi trąca łokciem, pluje Małej w twarz
Głośno mówię: Mała patrz: cywilizowany świat
Potem mu przestawiam nos, upadł ale wstał
Dookoła głosów sto, ten w skórze to drań
Padam dzisiaj byłem sam, Mała zanuć to co ja
Tam tam tam...
Wtedy obejmuję ją odpływamy w dal
Nie dochodzi obcy głos, wolno płynie czas
Odpływamy w otchłań gwiazd, Mała nuci to co ja
Tam tam tam...
S
PACEROLOGIA
M. Lubomski
Capo III
e
7
Chciałem zrozumieć wilka wycie, zaszyłem się samotnie w las
A
7
4
C
7+
I wiodłem wilkołacze życie we wnyki wchodząc raz po raz
cis
7
5-
Chciałem zrozumieć co ptak śpiewa, dotykać czasem rąbka chmur
C
+9
G
Przesiadywałem więc na drzewach, skończyło się porażką znów
F
7+
E F
7+
E E
+9+
Minęła naiwności pora, to było dawno, a od wczoraj
d E
Mam ręce w kieszeniach, a kieszenie jak ocean
a F
Powoli chodzę i rozglądam się bis
d E
Kieszenie jak ocean, a ręce mam w kieszeniach
a F (E)
Dlatego wiem gdzie żyję, dobrze wiem
Była raz chwila uniesienia i wchłonął mnie radosny tłum
Poczułem z ludźmi serca drżenie lecz w oczach ich był tylko lód
Kiedyś ujrzałem ranną zorzę i wyciągnąłem do niej dłoń
Tak blisko byłem głębin morza, w kałuży tkwiłem jednak wciąż
Wynik doświadczeń i poznania oduczył mnie utożsamiania
Mam ręce w kieszeniach...
Patrzę na ludzi, z brzegu stoję, a wielką wodę w piersiach mam
Zaglądam w lustro ze spokojem, bo wiem, że to jest światła gra
Gdy mi gorączka nagle skacze w kieszeni mam dla pięści chłód
Gdy na swej drodze śmierć zobaczę wykrzyknę: ta ma lekki chód
A póki spacerologia to moja jest ideologia
Mam ręce w kieszeniach...
S
PRZYSIĘŻENI
Wolna Grupa Bukowina
Capo IV
a
a G D
Sprzysiężeni budząc się świtem
F C E
Przykrywają palcami oczy
a G D
By zatrzymać chociaż przez chwilę
C G
Nić wysnutą z osnowy nocy
C G
Nić co nieba barwą się mieniąc
C G
Diretisimę w ścianie kreśli
D A
Potem dnia zakładają brzemię
G E a
I ruszają w drogę ku szczęściu
a C G E
Mija dzień, koło się toczy
a C D F
Marzeniami kładą się cienie
C E
4
E
I odradza się każdej nocy
a C D F
I odradza się każdej nocy
C E
4
E a
Sprzysiężenie górskiego kamienia
Sprzysiężeni przyjazne dłonie
Plotą w węzeł nad ogniem watry
I wpatrzeni w gasnący płomień
Nucą pieśni pachnące wiatrem
Nie rozplotą ni burze, ni waśnie
Tego co złączone przez ogień
Słońce wokół wciąż jaśniej, jaśniej
Zakwitł kamień dziś górskim głogiem
Mija dzień...
a C d e a
A gdy wiatr sprzysiężonym w oczy zawieje
a C d e a
Bliski uśmiech w cień nocy odejdzie
d a d a e
Bukowina opuszcza ramiona, Bukowina łeb pochyla siwy
a C G C
Czas odpływa a z czasem smutek kona, lecz wspomnienia
E
4
E a
pozostają żywe
a C G E
Mija dzień, koło się toczy
a C D F
Marzeniami kładą się cienie
C E
4
E
bis
I odradza się każdej nocy
a C D F
I odradza się każdej nocy
C E
4
E a
Sprzysiężenie górskiego kamienia
S
ZANTA DZIEWICY
Zejman i Garkumpel
D A D A } bis
D A h G A
Mam ci pełną marzeń główkę
D fis h G A
Morze myśli me rozmarza
D A h G A
Mam prześliczną małą łódkę
D fis hGA D A D A
Tylko brak w niej marynarza
W łódce małej i ciaśniutkiej
By poszerzyć krąg podróży
Niech marynarz wetknie w łódkę
Jakiś maszt możliwie duży
Jestem bardzo młoda jeszcze
Obca morska mi robota
Och, cudowne czuję dreszcze
Gdy mnie uczy trzymać szota
I nie było wcale smutno
Gdy dokoła wody tafla
A marynarz podniósł płótno
Żagla wzwyż stawiając gafla
Aż się rozszalało morze
W górę, w dół, ja ptakiem, rybką
Sztorm, o błagam dobry Boże
Niech się skończy nie za szybko
Gdy ucichły w końcu fale
Drżąc zmęczona się rozmarzam
Nie jest takie smutne wcale
Ciężkie życie marynarza
S
ZCZORS
e a e D
Ciągnął oddział z daleka, szedł brzegami rzek
C G C e D e
Pod czerwonym sztandarem sam dowódca szedł
e a e D
Głowa jego w bandażach, płynie rzeką wpław
C G C e D e
Krwawe ślady zostawia wśród zielonych traw
Skąd wy chłopcy jesteście, kto dowodzi wam
Kto pod waszym sztandarem ranny naprzód gna
My o wolność walczymy, chłopski na nas strój
Partyzanckie oddziały Szczors prowadzi w bój
Żył on w głodzie i chłodzie, z naszych wyszedł strzech
Razem z nami wojował i przelewał krew
Myśmy wroga pobili, przegonili precz
Wolność droższa nad życie, wolność święta rzecz
Cisza spływa nad brzegi, milknie jeźdźców śpiew
Już słoneczko zachodzi za wierzchołki drzew
Kłusem pędzi konnica, milknie kopyt stuk
Sztandar Szczorsa czerwony niknie w pyle dróg
S
ZESNAŚCIE TON
e A
7
e
Ktoś mówił, że z gliny ulepił mnie Pan
e A
7
e
Lecz przecież się składam z kości i krwi
e G a a
7
Z kości i krwi i z jarzma na kark
H
7
e
I pary rąk, pary silnych rąk
Co dzień szesnaście ton, i co z tego mam?
Tym więcej mam długów, im więcej mam lat
Nie wołaj Święty Piotrze, ja nie mogę przyjść
Bo duszę swoją oddałem za dług
Gdy matka mnie rodziła, pochmurny był świt
Podniosłem więc szuflę, poszedłem pod szyb
Nadzorca mi rzekł: Nie zbawi cię Pan
Załaduj co dzień po szesnaście ton
Co dzień...
Czort może dałby radę, a może i nie
Szesnastu tonom podołać co dzień
Szesnaście ton, szesnaście jak drut
Co dzień nie da rady nawet i we dwóch
Co dzień...
Gdy kiedyś mnie spotkasz, lepiej z drogi mi zejdź
Bo byli już tacy, nie pytaj, gdzie są
Nie pytaj, gdzie są, bo zawsze jest ktoś
Nie ten, to ów, co urządzi cię
Co dzień...
S
ZMATA
Ztvörki
e
7
G C
+9
Przepraszam cię kochanie, nie zadzwoniłem, bo miałem sranie
Nie masz nawet pojęcia, jakiego dostałem wzdęcia
Ciemno robi mi się przed oczkami, patrzyłem na swe paznokcie
Jak brud pod nimi rośnie, jak osiedle Bródno, jak huba na sośnie
Ty szmato, do ciebie nie zadzwonię
Bo nie mam telefonu, ni karty, ni żetonu
Ty szmato, do ciebie nie zadzwonię
Bo nie mam telefonu, ni karty, ni żetonu
Ostatnio dużo myślałem, gdy po Londynie spacerowałem
Widziałem Tower i wielkiego Big Bena, rozmyślałem co będzie z nami teraz
Teraz wiem (już wiem), mój mały Big Benny znika we mgle
Dopijam herbatę w zimnej łazience swej, herbatę, herbatę gorącą
Ty szmato...
Po drugim łyku herbaty gruchnąłem jak z armaty
Smród w łazience się rozprzestrzenia, nie uciekam, bo mam naturę lenia
Jest już 5:30 (5:30), więcej w kiblu się nie mieści (ha)
Więc już do ciebie nie zadzwonię, bo słoń z Bronxu obsrał mi dłonie
Słuchaj mała, coś ci powiem – musimy się rozejść
Nie ma życia bez stolców, tak jak róży bez kolców } x2
Nie ma, nie ma, nie ma, naprawdę nie ma } x3
Nie ma, nie ma, nie ma...
Ś
MIAŁY HARPUNNIK
M. Siurawski / „The Bonny Ship The Diamond”
d a d a
Nasz „Diament” prawie gotów już, w cieśninach nie ma kry
d a g a d
Na kei piękne panny stoją, w ich oczach błyszczą łzy
d a d a
Kapitan w niebo wlepia wzrok, ruszamy lada dzień
d a g a d
Płyniemy tam, gdzie słońca blask nie mąci nocy cień
d C d
A więc krzycz o ho!
d C d
Odwagę w sercu miej
d a g
Wielorybów cielska groźne są
d C d
Lecz dostaniemy je
Ej panno, powiedz, po co łzy, nic nie zatrzyma mnie
Bo prędzej w wodach kwiat zakwitnie niż wycofam się
No nie płacz mała, wrócę tu, nasz los nie taki zły
Bo da dukatów wór za tran i wieloryba kły
A więc krzycz o ho!...
Na deku stary wąchał wiatr, lunetę w ręku miał
Na łodziach, co zwisały, już z harpunem każdy stał
I dmucha tu, i dmucha tam, ogromne stado w krąg
Harpuny, wiosła, liny brać i ciągaj brachu, ciąg
A więc krzycz o ho!...
I dla wieloryba już
Ostatni to dzień
Bo śmiały harpunnik
Uderza weń
T
AŃCOWANIE
Krewni i Znajomi Królika
G D G D G
Kiedy forsy nie masz, kiedy głowa cię boli
Kiedy żona hetera płynąć w rejs nie pozwoli
Kiedy dzieci płaczą i jest bardzo źle
Tańcz z nami bracie i nie przejmuj się
Tańcz, tańcz, tańcz z nami i ty
Tańcz z nami bracie by wióry szły
Wypij aż do dna za przygody złe
Tańcz z nami bracie i nie przejmuj się
Kiedy wiatr ucichnie, płynąć nie ma nadziei
Wtedy z bracią żeglarską diabeł hula na kei
Beczki piwa z knajpy czart wytacza dwie
A pijany żeglarz zaraz tańczyć chce
Tańcz, tańcz...
Tańczą rybki w morzu i dziewuszki na plaży
Cała knajpa tańczy z pijaniutkim żeglarzem
Patrz, na stole tańczą białe myszki dwie
Skaczą sobie miło nie przejmując się
Tańcz, tańcz...
Tańczy Jimmy i Johny i Maggie nieśmiała
Skacze sobie wesoło kompanija nasza cała
Słodki Kubuś z nami także skakać chce
Lecz nóżki poplątał i na keję legł
Tańcz, tańcz...
Tańczy jedna nóżka frywolna i zgrabna
Za nią druga podskoczy wesoła i powabna
Na koniec brzuszek wytacza się
Tylko główka nie chce, z nią jest bardzo źle
Tańcz, tańcz...
T
EKSAŃSKI
Hey
A D E A D E
Herbata stygnie, zapada zmrok a pod piórem ciągle nic
Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst
Gdyby chociaż mucha zjawiła się
Mogłabym ją zabić, a później to opisać
D E A
W moich słowach słoma czai się
Nie znaczą nic
Jeśli szukasz sensu, prawdy w nich
Zawiedziesz się
A może zmienić zasady gry
Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl
Nabij diabła, chmurę śmierci weź
Pomoże ci bis
Wnet twe myśli w słowa zmienią się
Wyśpiewasz je sam
Wyśpiewasz je sam
Wyśpiewasz je sam
T
OLERANCJA
S. Soyka
D A
Dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie
A D
Budować ściany wokół siebie – marna sztuka
D A
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą
D G A D A D
Czasami tylko tego pragnę, tego szukam
D A
Na miły Bóg
D G A
Życie nie tylko po to jest, by brać
D G A
Życie nie po to, by bezczynnie trwać
D G A
I aby żyć, siebie samego trzeba dać
Problemy twoje, moje, nasze, boje, polityka
A przecież każdy włos jak nasze lata policzony
Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuca
Daleko raj, gdy na człowieka się zamykam
Na miły Bóg...
T
RI MARTOLOD
a G F e
a G F G a
Tri martolod yaouank
O voned da veajiń
Stoję dzisiaj tu przed wami
Wszyscy się zbierajcie
Tri martolod wiodą nas
Bez obawy ruszać czas
Świtem wypływamy
Kto się boi niech zostanie
Pożegnań znów przyszedł czas
Może to ostatni raz
Niech bogowie będą z nami
Bronią nas i strzegą
I niechaj ta stara pieśń
W sercach znów rozgrzeje krew
I niechaj ta stara pieśń
Z tą pieśnią warto żyć
T
URYŚCI SCHRONISKOWI
M. Kowalczyk + Pan Zbyszek
C G
Dzień dobry wam, serdecznie was witamy
G C
I dla was zaraz ładnie zaśpiewamy
C G
Bo nas w schronisku zawsze można spotkać
G C
My zamiast chodzić to wolimy pochlać
F G C
Bo my jesteśmy turyści schroniskowi
F G C
Dobrana paka, weseli, morowi
G
7
C a
Bo dla nas wtedy zaczyna się życie
D
7
G
7
Kiedy kolejna flaszka czeka na wypicie
F G C
Dziewuchy z nami wesoło chichoczą
F G C
Przeciętne we dnie, a takie fajne nocą
G
7
C a
Spocone gęby i czerwone nosy
F G C
Kiedy „Sokoły” wrzeszczymy w niebogłosy
e a
A gdy z pokoju obok zastuka fajtłapa
e a
I się wynurzy jakaś rozespana japa
D
7
G
To wtedy strasznie chce nam się śmiać
D
7
G
Gdy błaga: „Ludzie – czwarta rano, dajcie spać”
F G C
Zaraz go trafnie podsumuje kumpel Marek
F G C
„Pan to na pewno na nazwisko ma Zegarek”
G
7
C a
A pan Zegarek cały zawstydzony
D
7
G
7
Szybko powraca do śpiwora swojej żony
F G C
Gdy noc zapada to nikomu spać nie damy
F G C
A niech słuchają jak im gramy i śpiewamy
G
7
C a
Spocone gęby i czerwone nosy
F G C
Śpiewamy „Whisky” wrzeszcząc w niebogłosy
F G C
Bo my jesteśmy turyści schroniskowi
F G C
Dobrana paka, weseli, morowi
G
7
C a
Bo dla nas wtedy zaczyna się życie
F G C
Kiedy impreza kończy się o świcie
Butelkę masz to do nas zapraszamy
My bratnią duszę zawsze rozpoznamy
Czy jesteś z Gdańska, z Krakowa czy Warszawy
Przyłącz się do nas do naszej zabawy
Bo my jesteśmy...
T
YLKO TY I JA
R. Kasprzycki
Capo IV
a
2
a D
7
} x4
a
2
a D D
6
G e
7
e
Wystarczy tylko zamknąć drzwi, wyrzucić zbędny klucz
Puścić muzykę głośniej i zapomnieć o tym głupim świecie
A potem gdy już tylko ty i kiedy tylko ja
a
2
a D D
6
G D G D
Będziemy mogli razem być aż do białego dnia
G D G C G D G D
Raz, dwa, trzy, pięć – mocniej obejmij mnie
Trzy, pięć , sześć, dwa – kochaj mnie jeszcze raz
Za oknem już szarzeje świt, porannej kawy smak
W radiu podano: „właśnie dziś ktoś obrabował bank”
Lecz moim bankiem jesteś ty, a twoim jestem ja
Prędzej skradnijmy z siebie więc ile się tylko da
Raz, dwa, trzy... } bis
Szczęście niestety kończy się i mija weekend nasz
Trzeba zwyczajny zacząć dzień, przeczekać aż się znowu zdarzy
Taki jak ten sobotni dzień, inny niż wszystkie dni
Kiedy spotkamy znowu się i znów zamkniemy drzwi
Raz, dwa, trzy... } bis
F
7
Fis
7
G
7
U
KRAINA
(H
EJ SOKOŁY
)
e
Hej, tam gdzieś znad czarnej wody
H
Wsiada na koń Kozak młody
e
Czule żegna się z dziewczyną
H e D
Jeszcze czulej z Ukrainą
G
Hej, hej, hej sokoły
D H
Omijajcie góry, lasy, pola, doły
e
bis
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku
H e D/He
Mój stepowy skowroneczku
Pięknych dziewcząt jest niemało
Lecz najwięcej w Ukrainie
Tam me serce pozostało
Przy kochanej mej dziewczynie
Hej, hej, hej sokoły...
Ona jedna tam została
Przepióreczka moja mała
A ja tutaj w obcej stronie
Dniem i nocą tęsknię do niej
Hej, hej, hej sokoły...
Żal, żal za dziewczyną
Za zieloną Ukrainą
Żal, żal, serce płacze
Już jej więcej nie zobaczę
Hej, hej, hej sokoły...
Wina, wina, wina dajcie
A jak umrę pochowajcie
Na zielonej Ukrainie
Przy kochanej mej dziewczynie
Hej, hej, hej sokoły...
Wszystko, cośmy posiadali
To Moskale nam zabrali
I zieloną Ukrainę
I kochanie i dziewczynę
Hej, hej, hej sokoły...
U
STUDNI
Stare Dobre Małżeństwo
E A
Spotkamy się kiedyś u studni
E
Wkoło będzie zielono
E
Nasze żony będą odświętne
A H
Nawet wódkę wypić pozwolą
Spotkamy się kiedyś u studni
Takiej zwykłej – z kołowrotem
Woda w niej będzie chłodna
W świat uwierzymy z powrotem
A
Spotkamy się u studni
H E
Być może że na drugim świecie
A
Bóg przecież jest łaskawy
H E
I pewnie da nam tę pociechę
Spotkamy się kiedyś u studni
Z wiecznie żywą wodą
Bellona też zaprosimy
On przecież będzie polewał
Spotkamy się u studni
I będziemy znów tacy młodzi
Nasze żony będą piękne
Nam wódka nie będzie szkodzić
V
IVA LA VERIA
Capo III
a
Viva la veria, viva la plata
F a
Viva la elusion
F a
Viva la veria, verte ra queras
E a E a
Medi porte ro
F a
Santa mia cancion
F a
Viva la elusion
F a
Viva la veria, verte ra queras
E a E a
Medi porte ro
G C E a E a } bis
W
ALC NAD
M
ISSISIPI
Stare Dobre Małżeństwo
E
7
Siedzimy Jim i ja
Gdzie Missisipi łan
A
7
Złociste liście drzew
E
7
Na głowy lecą dwie
H
7
Jim z głowy pisze wiersz
A
7
Ja z głowy snuję walc
E
7
La-raj, la-raj, la-ra
H
7
La-raj, la-raj, la-raj, la-raj, la-ra
Ech, Miss, ech, Missisipi
Pragnienie jedno sycisz
Jest tysiąc pragnień innych
Jest tysiąc innych winnic
Wciąż głód i głód i głód
I głód i zawsze głód
Ruszyłem ja znad Wisły
Do ciebie, Missisipi
Jim skończył pisać wiersz
Ja do połowy walc
Złociste liście drzew
Koronnie wieńczą nas
Lecz coś by warto zjeść
Głód to do siebie ma
La-raj, la-raj, la-ra
La-raj, la-raj, la-raj, la-raj, la-ra
Ech, Miss, ech, Missisipi } x3
La-raj, la-raj, la-ra
La-raj, la-raj, la-raj, la-raj, la-ra
Siedzimy Jim i ja...
W
EHIKUŁ CZASU
Dżem
A E fis D
Pamiętam dobrze ideał swój
A E D A
Marzeniami żyłem jak król
Siódma rano, to dla mnie noc
Pracować nie chciałem, włóczyłem się
Za to do puszki zamykano mnie
Za to zwykle zamykano mnie
Po knajpach grywałem za piwo i chleb
Na życiu bluesa tak mijał mi dzień
E fis D A
Tylko nocą do klubu Puls
Jam session do rana, tam królował blues
To już minęło, ten klimat, ten luz
E fis D
Wspaniali ludzie nie powrócą
D A E fis D A E D A
Nie powrócą już
Lecz we mnie zostało coś z tamtych lat
Mój mały intymny muzyczny świat
Gdy tak wspominam ten miniony czas
Wiem jedno – że to nie poszło w las
Dużo bym dał, by przeżyć to znów
Wehikuł czasu to byłby cud
Mam jeszcze wiarę, odmieni się los
Znów kwiatek do lufy wetknie mi ktoś
Tylko nocą...
W
E WTOREK PO SEZONIE
W. Buchcic / R. Pomorski
D G D
Złotym kobiercem wymoszczone góry
fis G A
Jesień w dolinę przyszła dziś nad ranem
D G Fis h
Buki czerwienią zabarwiły chmury
G A D
Z latem się złotym właśnie pożegnałem
D G A D
We wtorek w schronisku po sezonie
h G A
W doliny wczoraj zszedł ostatni gość
D G Fis h
Za oknem plucha, kubek parzy dłonie
G A D
I tej herbaty i tych gór mam dość
Szaruga niebo powoli zasnuwa
Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści
Pod wiatr, pod górę znowu sam zasuwam
Może w schronisku spotkam kogoś z bliskich
We wtorek w schronisku...
Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić
A czas sobie płynie wolno – panta rei
Do siebie tylko już nie umiem trafić
Kochać to więcej z siebie dać czy mniej?
We wtorek w schronisku...
W
HISKY
Dżem
G C
+9
G C
+9
G C
+9
G C
+9
Mówią o mnie w mieście – co z niego za typ
G C
+9
G C
+9
G C
+9
G C
+9
Wciąż chodzi pijany, pewno nie wie co to wstyd
D
Brudny niedomytek, w stajni ciągle śpi
C G a C G a
Czego szuka w naszym mieście, idź do diabła – mówią ludzie
D G C
+9
G C
+9
G C
+9
G C
+9
Ludzie pełni cnót, ludzie pełni cnót
Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być
Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić
Naprawdę chciałem zmądrzeć i po ich stronie być
Pomyślałem więc o żonie aby stać się jednym z nich
Stać się jednym z nich, stać się jednym z nich
Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą mówię wam
Lecz nie chciała tam zamieszkać żadna z pięknych dam
Wszystkie śmiały się wołając, wołając za mną wciąż
Bardzo ładny frak masz Billy, ale kiepski byłby z ciebie mąż
Kiepski byłby mąż, kiepski byłby mąż
Whisky moja żono, jednak tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym, że najgorzej w życiu
To samotnym być, to samotnym być
W
KAMIEŃ ZAKLĘCI
e G C eGCD
Tam na skraju świata dziwy, tam na skraju świata cuda
e G C eGD
Byli tacy, co wierzyli, że tam dojdą, że się uda
e G C eGCD
Ledwie przeszli kilka kroków i za siebie obejrzeli
e G C eGD
A jak stali, w jednej chwili w martwe głazy skamienieli
e C G D
Hej hej, la la la la la la la la la la
Stoją tak już od lat pogrzebani w pamięci
Myśli mają kamienne i sny kamienne mają
Nie wie nikt jak długo w tym śnie kamiennym trwają
Prędko, prędko baj się baje, nie tak prędko koń wyskoczy
Kto zdobędzie wodę życia, kto im wodą pryśnie w oczy
Kto im wodą pryśnie w oczy, kto ich w ludzi pozamienia
Kto ich wreszcie oduroczy, kto ich zbudzi z otępienia
Hej hej...
W
ŁOSY
Elektryczne Gitary
a G Fis F
} x4
a C D E
Kiedy jesteś piękny i młody, nie, nie, nie
a C D E
Nie zapuszczaj wąsów ani brody
a C D E a G Fis F
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
Kiedy jesteś stary i brzydki, nie, nie, nie
Nie zużywaj maszynki ani brzytwy
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
Bo najlepszy sposób na dziewczynę
Zrobić sobie z włosów pelerynę
A więc noś, noś, noś długie włosy jak my
Już cię rodzina z domu wygania
Już cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie hipis z długimi włosami
Skręcił z Kruczej, idzie Alejami
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie żołnierz z długimi włosami
WSW go goni Alejami
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Bo najlepszy sposób na kobietę
Zrobić sobie z włosów bransoletę
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Znów cię rodzina z domu wygania
Znów cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie ojciec, niesie nowe szachy
Długie włosy wiszą mu spod pachy
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Idzie siostra, idzie całkiem bosa
Długie włosy wiszą jej u nosa
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Kiedy jesteś piękny i młody, nie, nie, nie
Nie zapuszczaj wąsów ani brody
Tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
I niech cię rodzina z domu wygania
Niech cię fryzjer z nożycami gania
A ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Z
APISZĘ ŚNIEGIEM W KOMINIE
R. Kasprzycki
D A G D
A jeśli zabraknie na koncie pieniędzy
D A G
I w kącie zagnieździ się bieda
D A G D
Po rozum do głowy pobiegnę, niech powie
D A G
Co sprzedać by siebie nie sprzedać
D A h fis
Zapiszę śniegiem w kominie, zaplotę z dymu warkocze
G D A
bis
I zanim zima z gór spłynie wrócę
G A D
I będę z powrotem
A jeśli nie znajdę w swej głowie rozumu
To paszport odnajdę w szufladzie
Zapytam go może, on pewnie pomoże
Poradzi jak sobie poradzić
Zapiszę śniegiem w kominie...
G D C G
A jeśli zabraknie ci w sercu nadziei
G D C
Bo powrót jest zawsze daleko
G D C G
Przypomnij te słowa, wyśpiewaj od nowa
G D C
Bym wiedział, że ktoś na mnie czeka
G D e h
Zapiszę śniegiem w kominie, zaplotę z dymu warkocze
C G D
bis
I zanim zima z gór spłynie wrócę
C D G
I zawsze już będę z powrotem } x3
Z
AWSZE TAM GDZIE TY
Lady Pank
C a G
Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
By zabrał mnie z powrotem, tam gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł cię aż tam, gdzie pochowałaś sny
F G
Już teraz wiem że dni są tylko po to
C a
By do ciebie wracać każdą nocą złotą
F G
Nie znam słów co mają jakiś większy sens
C a
Jeśli tylko jedno, jedno tylko wiem
F G
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Nie pytaj mnie o jutro, to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy
Już teraz wiem... } bis
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Żegnać się co świt i wracać znów do ciebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Budzić się i chodzić spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam gdzie ty
Z
AZDROŚĆ
Hey
h GA fis
Są chwile gdy wolałabym
Martwym widzieć cię
Nie musiałabym się tobą
Dzielić, nie, nie
Gdybym mogła, schowałabym
Twoje oczy w mojej kieszeni
Żebyś nie mógł oglądać tych
Które są dla nas zagrożeniem
Do pracy nie mogę
Puścić cię, nie, nie
Tam tyle kobiet, każda
W myślach gwałci cię
Złotą klatkę sprawię ci
Będę karmić owocami
A do nogi przymocuję
Złotą kulę z diamentami
Z
BIEG OKOLICZNOŚCI ŁAGODZĄCYCH
Stare Dobre Małżeństwo
h e
Szliśmy do siebie ty i ja
A D
A drogi nasze wciąż mroczne były
G e
Lecz znalazł się ktoś i pomógł nam się spotkać
Fis h
Wśród zielonej naszej równiny
Fis h
Wyszliśmy piękni dla siebie
A D
I tacy zadziwieni
e h
Nasze serca gorące bić równo zaczęły
G Fis
Jakby same tylko były na Ziemi
e A
A przecież mogłem być
D G
Przed twoją erą bis
e Fis
A przecież mogłaś być
h
Przed moją erą
Zbiegliśmy razem ty i ja
Z gór ośnieżonych w ciepłą dolinę
Kto tak dobry był i pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie
Wyszliśmy nadzy dla siebie
Z nocy na światło dzienne
Nasze zegarki ślepe chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie
A przecież mogłem być...
Z
IELE
Shannon
C
Dostałem ziele
C
Z Izraela
a
Dali przyjaciele
F G
Z Izraela
Kiedyś byłem wojakiem
Machałem tasakiem
Ale na pustyni
Dali mi ziele Beduini
Niech mnie teraz ktoś rozkmini
Zapomniałem co to wojna
Moja dusza
Jest spokojna
Dostałem ziele...
Dostałem prezent
Od Mikołaja
Mały woreczek
A w nim faja
Z
IELONE SZKIEŁKO
R. Kasprzycki
G h
2
D G A
2
D G D C
7+
A
D G h A } x4
D G h A
Stoję na słońcu, łapię w palce
Czas, nitki babiego lata
Patrzę na świat przez szkło bez
Krat – przez dno butelki
G h
2
D
Włosy rozwiane głaszczą mi twarz
G A
7
4
D
Świat jest bez końca zielony
G D
Człowiek na słońcu to właśnie ja
C
7+
A
7
4
D
A może, a może nie człowiek
Leżę na ziemi, wdycham zapach
Traw, obłoki skłębione
Zielone szkiełko całą prawdę
Zna, wie dokąd idę schylony
Palce mi ziębną gdy przyjdzie świt
Nie wiem, od rosy czy wstydu
Człowiek na ziemi to właśnie ja
A może człowieka widmo
Lecę gdzieś w przepaść, widzę czarne
Dno, słyszę jak krew stygnie w żyłach
Spływa po twarzy powietrza
Prąd – to cel mnie znalazł i wybrał
Znalazłem drogę, którą chcę
Przejść aż na drugą snu stronę
Zielone szkiełko przecina dłoń
C / D
Spadam na ziemię } x6
Jak promień
Z
NIM BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWSZA
Stare Dobre Małżeństwo
e H
7
Zrozum to, co powiem
G D
Spróbuj to zrozumieć dobrze
C G
Jak życzenia najlepsze, te urodzinowe
a H
7
Albo noworoczne, jeszcze lepsze może
C G
O północy, gdy składane
H
7
Drżącym głosem, niekłamane
C G
Z nim będziesz szczęśliwsza
a H
7
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim
C G
Ja, cóż – włóczęga, niespokojny duch
a D
7
Ze mną można tylko pójść na wrzosowisko
e
I zapomnieć wszystko
C G a
Jaka epoka, jaki wiek
G a C G
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
a C e
I jaka godzina Kończy się, a jaka zaczyna
Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj
Zrozum dobrze, żegnaj
Z nim będziesz szczęśliwsza...
Ze mną można tylko w dali znikać cicho
Z
NÓW WĘDRUJEMY
G. Turnau
Capo III
a e F
7+
} bis
a e
Znów wędrujemy ciepłym krajem
F
7+
G
Malachitową łąką morza
a e
Ptaki powrotne umierają
F
Wśród pomarańczy na rozdrożach
d G
Na fioletowoszarych łąkach
C F
7+
Niebo rozpina płynność arkad
d a a
G
Pejzaż w powieki miękko wsiąka
F
7+
G a e F
7+
G
Zakrzepła sól na nagich wargach
A wieczorami w prądach zatok
Noc liże morze słodką grzywą
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
Wiatrem sparzone jak pokrzywą
Przed fontannami perłowymi
Noc winogrona gwiazd rozdaje
Znów wędrujemy ciepłą ziemią
Znów wędrujemy ciepłym...
Krajem, malachitową łąką morza
Ptaki powrotne umierają
Wśród pomarańczy na rozdrożach
Znów wędrujemy ciepłym krajem
Malachitową łąką morza
Ptaki powrotne umierają
Wśród pomarańczy na rozdrożach
Przed fontannami perłowymi
Noc winogrona gwiazd rozdaje
Znów wędrujemy ciepłą ziemią
Znów wędrujemy ciepłym...
Krajem, malachitową łąką morza
Z
OCHA
M. Kowalczyk
D A D
Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie
G D A
Było to w Giżycku a może w Sztynorcie
D A D
Dała mi pół stówy i na fanty torbę
G D A D
Wracaj przed południem bo ci skuję mordę!
D G A D
Kup pół chleba i pół masła i pół główki kapusty
D e A D
Zapamiętaj aby serek także był półtłusty
D G A D
Ja to wszystko, proszę państwa, połowicznie załatwiłem
D e A D
O kapuście zapomniałem i pół litra zakupiłem
Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie
Było to w Giżycku a może w Sztynorcie
Pod Pułtuskiem Narew płynie od północy
Puste półki ujrzały me piękne oczy
Kup pół chleba...
Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie
Było to w Giżycku a może w Sztynorcie
Siedzę na półdupku a tu w pół do trzeciej
Pół głowy mi myśli, słońce pięknie świeci
Kup pół chleba...
Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie
Było to w Giżycku a może w Sztynorcie
Wracając spotkałem kumpli gdzieś w pół drogi
Walniemy po grzdylu bo nas bolą nogi
Kup pół chleba...
Posłała mnie Zocha po zakupy w porcie
Było to w Giżycku a może w Sztynorcie
Rozpoznałem Zochę o północy mgliście
Gada coś półgębkiem o bezludnej wyspie
Kup pół chleba...
Ż
EGLUJ
,
ŻEGLUJ
Mechanicy Szanty
Żegluj, żegluj, tam gdzie Nowa Szkocja
Żegluj, żegluj, gdzie wstaje nowy dzień
e D G
Głos Nowej Szkocji nam przynosi wiatr
C G C
To zapowiedź nowych dni
a G D e
Znowu woła do nas rykiem fal
C G D
Tam znajdziecie nowy świat
e D G
Znów dumny brzeg będzie witał was
C G C
Majestatem groźnych skał
a G D e
Każdy dzień tu świtem przywita was
C G C
Coraz bliższym stanie się
a D G
Twoim własnym domem stanie się
G h e C D
Żegluj, żegluj, tam gdzie Nowa Szkocja
G h e C D G
bis
Żegluj, żegluj, gdzie wstaje nowy dzień
Atlantyk bije falą w stromy brzeg
Wściekle ryczy pośród skał
W górze dzikich ptaków słychać śpiew
Głos ich płynie z wiatrem w dal
Tam bujnej trawy się kołysze łan
I strumyków cichy szept
W mej pamięci zawsze będzie trwał
Lecz niedługo powiem wam
Lecz niedługo wszystkim powiem wam
Żegluj...
A cis fis D E
A cis fis D E A