Prolog
Obudziła się zdezorientowania, nie wiedziała co
wyrwało ją ze snu. Wczoraj odwiozła Julię do internatu i
od razu wróciła do pracy. Musiała wymyślić nowy
interfejs do gry i pracowała ponad piętnaście godzin nad
tym. Była już blisko rozwiązania problemu, a wskazówki
Julii bardzo pomogły. Gdy rozległo się pukanie do drzwi,
podskoczyła nerwowo. Właśnie to musiało ją obudzić.
Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że spała niewiele
ponad trzy godziny.
Gdy pukanie do drzwi się
powtórzyło, wstała i podeszła do nich. Spojrzała przez
wizjer, stało tam dwóch mężczyzn. Wystraszyła się.
Drżącą ręką przykryła usta, by nic nie powiedzieć.
Usłyszała jak otwierają się drzwi naprzeciwko.
-Szukają panowie czegoś?- Zapytała Iwona Mazur
-Czy zastaliśmy pani sąsiadkę? Panią Sarę Rękacz?-
zapytał jeden z nich
-Niedawno wróciła do domu i chyba nigdzie nie
wychodziła. Czego panowie chcą od niej?
-Jesteśmy z policji- usłyszała Sara. Serce podskoczyło
jej do gardła, ze strachu o Julię. Przetarła twarz dłońmi i
szarpnięciem otworzyła drzwi. Obaj odwrócili się do niej,
a Iwona powiedziała
-A nie mówiłam, że jest?- I trzasnęła drzwiami. Gestem
ręki zaprosiła policjantów do środka.
-O Boże! –wykrzyknęła -Co się z nią stało? –Zapytała
zaciskając dłonie na klamce. Przez głowę przeleciało jej
kilka strasznych obrazów. Najbardziej obawiała się tego,
przez który Julia trafiła do niej. Dziesięć lat temu jej
rodzice zginęli. Julia prawie też, a teraz bała się, że
morderca dopadł jej siostrzenice
-Czy jest pani matką Julii Rękacz?
-Jej ciocią.- Odparła- Co się stało?
-Julia uciekła ze szkoły razem z kolega.
-Jak to uciekła? Z kim? I dlaczego mnie nie
powiadomiono?- pytała.
-Z Danielem Kłosem. Jej współlokatorka powiedziała,
że widziała Julię około siedemnastej. Weszła do pokoju i
zaraz wyszła. Myślała, że poszła do pokoju Daniela. A
później
nie
zwróciła
uwagi
czy
wróciła,
więc
podejrzewamy…
-Więc zniknęła wczoraj?- Zapytała, przerywając mu.
Usiadła ciężko na sofę, zszokowana. Julka już drugi raz
zwiała ze szkoły. Tylko, że wtedy nie nazywała się Julia,
tylko Dominika. Od dziesięciu lat uciekają przed
przeszłością i zmiana tożsamości, stały się ich
sposobem na przeżycie-
Dwie godziny wcześniej
odwiozłam ją do szkoły.
-Dopiero podczas lekcji stwierdzono że Julii nie ma. Nie
było też Daniela.
-Czy to jej pierwsza ucieczka?- zapytał drugi policjant
-Tak, pierwszy raz zniknęła- Mówiła prawdę. Pierwszy
raz uciekła, przynajmniej pod tym nazwiskiem
- Czy pani mąż wie gdzie może być Julka?- Zapytał
Czarek Kaź. Przyglądał się kobiecie. Odkąd otworzyła
drzwi jest przerażona. I coś ukrywa. Była wysoka, miała
krótkie rude włosy i niebieskie oczy. A przede wszystkim
była zmęczona i przestraszona. Może mąż ją bije i
oddala dzieciaka do szkoły z internatem i teraz boi się
policjantów. Boi się, że mąż dowie się o ich wizycie.
-Nie mam męża- tego pytania nie spodziewała się
usłyszeć- Nie wiecie gdzie ich szukać?
-Niestety nie. Na dworcach nikt nie widział ich. Czy
Julia skarżyła się na cos? Może kogoś się bała?
-Nie,
nic
nie
mówiła.
-nawet
nie
zamierzała
odpowiedzieć na drugie pytanie- Specjalnie wysłałam ją
do tej szkoły. Andersen jest dobrą szkołą i nie mam
powodu podejrzewać, że coś było źle.
-Czy Julia bała się kogoś?- Zapytał ponownie Czarek
-Pani Rękacz?
-Słucham? Zastanawiałam się właśnie gdzie mogła
pojechać. Czy ktoś sprawdził jej laptop?
-Jeszcze nie. Nie możemy złamać hasła. Gdzie Julia
chodziła wcześniej do szkoły?
-Może ja spróbuję z tym hasłem- Specjalnie zmieniła
temat. Niech myślą o niej co chcą, ale nic im nie powie o
przeszłości Julii. Gdy Julia odnalazła się po wypadku,
powiedziała policjantom wszystko co się stało. Podała
nawet rysopis mordercy, wszystko na marne ponieważ
przez dziesięć lat nie odnaleźli sprawcy.
-Niech je pani poda- zaproponował Lucjan, drugi
policjant
-Nie mogę, bo to kombinacja różnych znaków. Nawet
znając je wszystkie można pomylić kolejność. Gdzie on
jest?
-Mam go w samochodzie, zaraz wracam- powiedział
Lucjan
-Napiją się panowie czegoś?- Zapytała
-Tak. Kawy- odpowiedział Czarek
-Czy laptopem Daniela ktoś się zajmuje?- zapytała idąc
do kuchni. Wstawiła wodę i zasypała kawę do kubków
-Tak, nie miał hasła. Tylko, że nie ma na nim nic
użytecznego- odparł- Zazwyczaj jak dzieci zakładają
hasło to chcą ukryć coś przed rodzicami. Skromne
mieszkanie jak na uczennice Andersena- rzucił
-Dopóki pieniądze wpływają na konto szkoły nie
powinno to nikogo obchodzić jak mieszkam- odparła ze
złością.
-Co z poprzednią szkołą Julii?- zapytał ponownie.
Zaczynała go już irytować tym ukrywaniem prawdy.
Złapał ja za rękę i szarpnięciem odwrócił do siebie-
Twoja siostrzenica zniknęła! Rozumiesz?! Może miała
wypadek, może już nie żyje- Zauważył, że pobladła.
Wiedział, trochę przeholował, ale nie wiedząc czemu
chciał ją zmusić do jakiejkolwiek reakcji.
-Doskonale to rozumiem. Ale moja przeszłość nie ma
nic z tym wspólnego.- Powiedziała lodowato- A tym
bardziej jej poprzednia szkoła. Może uciekli bo chcą
pobyć trochę sam na sam
-I popierasz to? -zapytał. Może ma racje, ale to nie
znaczy że nie maja ich szukać. Są przecież tylko
dziećmi- Popierasz to, że wyjechali gdzieś na szybki
numerek? A jak się okaże, że zaszła w ciążę? Bedzie
miała zmarnowane życie przez jeden wybryk.- wciąż
pamiętał jak matka wykrzykiwała mu te słowa zanim
zaczęła go bić. Gdy to się zaczęło miał pięć lat, ale
wciąż pamiętał jej przepełniony goryczą glos. I
przesiąknięty alkoholem pokój w którym mieszkali.
Wtedy szczerze wierzył, że posiadanie dzieci jest
przekleństwem. Gdy miał siedemnaście lat, postanowił
uciec. Pamiętał co wykrzyczał jej, gdy chciała go
ostatnim razem uderzyć
-Zmarnowałeś mi życie głupi bachorze! A teraz mnie
zostawiasz? Ty niewdzięczny szczeniaku
-Sama zmarnowałaś sobie życie!- odkrzyknął jej-
Mogłaś nie rozkładać nóg przed każdym kutasem, który
ci zapłacił!
-Dałam ci życie!- Wykrzyknęła, rozmazując tusz do
rzęs.
-W cuchnącym bagnie w które zamieniłaś swoje życie!-
powiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Nie wiedział czemu przypomniało mu się to teraz, prawie
po dwudziestu latach. Chociaż może to przez ich wiek.
Też maja po siedemnaście lat
-Popieram wszystko co robi Julka żeby wieść normalne
życie- powiedziała. Nie wiedziała czemu kłóci się z nim,
coś ją jednak korciło by nie przyznać mu racji- A jeżeli
zajdzie w ciążę, co nie powinno cię obchodzić, zajmę się
jej dzieckiem tak jak Julią. Bedzie kochane i nikt nie
wyrzuci mu że jest pomyłką- dokończyła i zaparzyła
kawę. Miała ochotę wylać ją na niego, ale byłaby to
napaść na policjanta. Nagle rozległ się dźwięk telefonu.
Drgnęła nerwowo i oparzyła się kawą.
-Cholera- rzuciła i odwróciła się. W drzwiach kuchni
ujrzała drugiego policjanta, z laptopem pod pachą. -
Kawa zrobiona, a na szafce stoi cukier i mleko. Proszę
się częstować- powiedziała, mijając go. Weszła do
pokoju i wyjęła telefon z torebki. - Julia! Co z tobą?-
zawołała do telefonu. Na dźwięk jej głosu, obaj policjanci
wyszli z kuchni- Nic ci nie jest?
-Nie, wszystko w porządku- usłyszała -wysłałam ci
mejla w którym wszystko ci wyjaśniłam. Kocham cie,
ciociu
-Ale-
zaczęła,
ale
Julia
przerwała
połączenie.
Natychmiast oddzwoniła do niej, ale odezwała się poczta
głosowa. Odłożyła telefon i włączyła swojego laptopa.
Czekając, aż się załączy, przeszła obok policjantów do
kuchni po kawę. Coś jej mówiło, że będzie potrzebowała
kofeiny. I to dużo.
-Co powiedziała?- zapytał Czarek
-Zaraz- rzuciła. Podeszła ponownie do laptopa i
zalogowała się na konto pocztowe. Dostała kilkanaście
mejli, ale otworzyła tego ostatniego, od Julii i zaczęła
czytać na głos.
"Kochana ciociu!
Wiem, że gdybym powiedziała Ci co chcemy zrobić,
nigdy nie zgodziłabyś się na to. Dlatego wysłałam Ci
mejla z opóźnieniem. Chodzi o przeszłość. Moją i
Daniela. Kocham go! I dlatego musimy się dowiedzieć
co stało się tamtej nocy. Ja sama wciąż tego nie
rozumiem, ale jego rodzice też zginęli tamtej nocy. Jadę
do domu, tam się wszystko wyjaśni.
Kocham Cie, Julia
PS. Po tym wszystkim wrócę do mojego prawdziwego
imienia, tego po babci. A wiec kocham Cie. Mili"
-O Boże!- powiedziała przestraszona, wpatrując się w
ekran. - Nie mogła tego zrobić, nie po tym wszystkim-
szeptała
-O co w tym wszystkim chodzi?- zapytał Czarek
-Nie teraz. Musze jechać- powiedziała, złapała torebkę
i kluczyki
-Nigdzie nie pojedziesz, dopóki nie wyjaśnisz o co
chodzi- powiedział.
-Nie teraz do cholery. Wiem gdzie oni są. Jadę po nich.
Rozdział 1
-Ciociu!- Wykrzyknęła zdenerwowana Dominika- Nie
chcę iść do kolejnej szkoły z internatem.
-Andersen jest prestiżową szkołą, dla najlepszych
uczniów.
-Nic mnie to nie obchodzi! Kolejna szkoła pełna
rozpuszczonych dzieciaków, którzy myślą, że wszystko
mogą.- Mówiła. Chciała przekonać ciotkę, by pójść do
szkoły publicznej. W końcu idzie już do liceum i
chciałaby sama decydować o szkole.
-Julio, proszę cię, nie kłóć się ze mną.- Westchnęła
zrezygnowana,
próbując
spakować
ubrania
dla
siostrzenicy.
-Mam na imię Dominika.- Rzuciła
-Od teraz nazywasz się Julia Rękacz.- Powiedziała- Co
było
nie
tak
w
poprzedniej
szkole?
Przecież
zaprzyjaźniłaś się z kimś, jak on się nazywał- Przerwała
na chwilę, chcąc przypomnieć sobie imię przyjaciela
Julii.- A już wiem, Tomek.
-Tomek był spoko.- Wymamrotała
-Więc dlaczego uciekłaś stamtąd?-
Zapytała i
przerwała pakowanie. Spojrzała na siostrzenicę i
zobaczyła swoją siostrę. Poczuła ból w sercu, z tęsknoty
za starszą siostrą. Julia była bowiem dokładną kopią
Elizy. Miała długie, kręcone blond włosy i ciemne oczy.
Odziedziczyła po niej również wydatne usta, skore do
uśmiechu jak i również do pyskowania. Pamiętała kłótnie
matki i siostry, powody były różne, ale Eliza zawsze
stawiała na swoim. Gdy Eliza wyszła za Iwana, była
najszczęśliwsza na świecie, ale zawsze znalazła czas
dla młodszej siostry. Julia po Iwanie otrzymała wysoki
wzrost, miała dopiero siedemnaście lat, a mierzyła już
ponad metr siedemdziesiąt. Ale patrząc na Julię zawsze
widziała zmarłą siostrę.
-Bo mam dosyć zamknięcia. Czułam się tam jak w
więzieniu, w oknach kraty, a poza teren szkoły nigdy nie
mogliśmy wychodzić. Rzadko cię widziałam…
-Wiem kochanie, zbyt rzadko cię odwiedzałam, ale to
nie powód do ucieczki.- Podeszła do Julii i ujęła jej
dłonie.- Nigdy nie miałaś szansy by zaprzyjaźnić się z
kimś, by poczuć się dobrze. Ale dobrze wiesz, że to
konieczne…
-Ja po prostu nie chcę iść do kolejnej, prywatnej szkoły.
-Ale dlaczego?
-Bo prestiżowa szkoła to nie miejsce dla ludzi z
tajemnicami. Zaczynają się pytania, o poprzednią
szkołę,
o
odpowiednie
znajomości,
oczywiście
odpowiednie dla nich.- Mówiła i czuła, że tym razem
ciotka ją słucha i może zmieni zdanie.- W takich
szkołach niewygodne dla bogaczy sprawy zamiata się
pod dywan, a wszystkie osoby są hipokrytami. Myślą, że
ich grzeszki nigdy nie ujrzą światła.
-Co masz na myśli?- Zapytała zaniepokojona. Kiedy
dwa miesiące temu Julia zadzwoniła do drzwi,
odchodziła od zmysłów. Dyrektora szkoły zadzwoniła do
niej i poinformowała o ucieczce Dominiki, bo tak
wcześniej się nazywała. Widziała wtedy zdecydowanie w
jej oczach i determinację. Postanowiła, że nie wróci do
Błękitnej Róży, bo tak nazywała się jej poprzednia
szkoła. Pani Krużan, zapewniała, że w szkole jest
perfekcyjny system alarmowy, że wielokrotnie włączał
się przy wcześniejszych ucieczkach. Jednak tej nocy,
gdy Dominka wymykała się z internatu, ten system
zawiódł.
-Rafał zrobił mi zdjęcia.
-Uciekłaś przez zdjęcia?- Zapytała z niedowierzaniem.
-Nagie!- powiedziała z naciskiem.- Ubierałam się po
prysznicu, gdy wszedł do łazienki. Zrobił kilka fotek, a
następnego dnia były w Internecie.
-Przecież to przestępstwo. Co dyrektorka z tym
zrobiła?- Zapytała- Bo chyba coś zrobiła…
-Nic. Zupełnie nic. Przecież Rafał to jej pupilek, on nie
mógłby zrobić czegoś takiego. Nie chcę iść do kolejnej
takiej szkoły. Dla takich jak on, prawo nic nie znaczy-
Rzuciła- musiałam włamać się do jego komputera, by je
usunąć. Ale niestety przyłapał mnie, gdy to robiłam
-Co zrobiłaś? Chyba nie użyłaś magii…?
-A nawet gdyby, to co? Powiedz mi co by się wtedy
stało?- Mówiła zdenerwowana.- Wysyłasz mnie do
szkoły z internatem, więc muszę robić to co konieczne.
-Nie rozumiesz, że gdyby ktoś zobaczył co robisz,
byłabyś w niebezpieczeństwie? Masz dar, ale musisz
nauczyć się z niego rozsądnie korzystać. Ludzie są
okrutni, potrafią wykorzystać każdą…
-Myślisz, że tego nie wiem?- Przerwała jej- Nie
wiedziałam, co chciał mi zrobić! Wystraszyłam się, że
zrobi mi krzywdę. Pomyliłam formułę zaklęcia i
skasowałam mu pamięć.
-To jakiego zaklęcia chciałaś użyć?
-No tego, ale chciałam wyczyścić wspomnienia
związane ze mną, a usunęłam trochę więcej. Jakieś dwa
miesiące. Proszę ciociu, ja chcę pójść do szkoły
publicznej.
-Och, słonko…- Westchnęła zrezygnowana- Tylko w
ten sposób mogę zapewnić ci minimum bezpieczeństwa.
Roberto- powiedziała to imię z niesmakiem- łatwiej cię
złapie właśnie w takiej szkole.
-Nie chcę się więcej przed nim ukrywać. Nie mogę
nikomu ufać, w ten sposób nie da się żyć.
-Julia, wiem, że to niełatwe ale konieczne. Przez całe
życie będziemy musiały ukrywać się. Robię to tylko dla
ciebie
-Ciociu nie…
-Koniec dyskusji- Powiedziała stanowczo- Idziesz do
Andersena.
Rozdział 2
-Długo jeszcze nie masz zamiaru odzywać się do
mnie?- Zapytała Sara. Dojeżdżały właśnie do Akademii
Andersena, a Julia nadal milczała. Od ostatniej rozmowy
minął tydzień. Nie chciała rozstawać się z siostrzenicą w
złości, ale Julia uparcie milczała.- Julia, proszę cię,
przestań się boczyć na mnie. Akademia jest ostatnią
prywatną szkołą do której idziesz.
-Naprawdę?- Wyrwało się Julii. Jej postanowienie nie
odzywania się do ciotki, właśnie padło. Pewnie myśli, że
wpadła na genialny pomysł.- pomyślała
-Tak.- Odpowiedziała i zjechała na pobocze. W końcu
odezwała się do niej- pomyślała- Przecież niedługo
kończysz osiemnaście lat i według prawa możesz sama
decydować o sobie.
-Ach, więc to tak?- Zapytała z ironią- Osiemnastka na
karku, więc spadaj?
-Julia, do cholery! Oczywiście, że nie!- Zdenerwowana
wysiadła z samochodu. Trzasnęła drzwiami ze złością i
zaczęła chodzić. Gdy Julia także wysiadła, dodała-
Przecież wiesz, że kocham cię nad życie i zrobię dla
ciebie wszystko. Więc to oczywiste, że w końcu pogodzę
się z tym, że będziesz żyła na własny rachunek. Gdy
skończysz osiemnaście lat, zaczniesz decydować sama,
a ja zrobię wszystko, by ci pomóc. Pewnie będę
krytykowała twoje decyzje, ale postaram się je
zaakceptować.
-Przepraszam ciociu.- Powiedziała Julia i przytuliła ją
mocno.- Kto wie, może zostanę tu do końca liceum
-Mam nadzieję, że tak. A co najmniej do końca roku
szkolnego.
- Ale ciociu…- Zaczęła ze śmiechem.
-Weź po uwagę to, że nie zostało ci wiele.
W zgodzie ruszyły w dalszą drogę. Po paru
minutach ukazał im się budynek. W niebo strzelały
wieżyczki i mansardki z szarego kamienia, sam budynek
jest wspaniałym przykładem stylu kolonialnego – ma
wysokie,
wąskie
okna,
majestatyczne
kolumny.
Wszystko to było nałożone na prosty trzypiętrowy dom z
granitu ze schludnymi werandami i tarasami. Szyby w
oknach lśniły jak tafla jeziora w letnim słońcu, po ścianie
piął się bluszcz.
-Jest piękny- Szepnęła oszołomiona Julia. Zatrzymały
się przed budynkiem i wysiadły. Julia wpatrywała się w
niego. Zdążyły podejść do szerokich przeszklonych
drzwi, gdy wyszła do nich starsza kobieta.
-Dzień dobry, nazywam się Weronika Maczewska
i
jestem
dyrektorką
Akademii.-
Przywitała
się,
uśmiechając się radośnie. Miała krótkie, jasnobrązowe
włosy i zielone oczy. Około pięćdziesięcioletnia, wysoka
i wysportowana.- Panie Sara i Julia Rękacz?
-Tak. Dziękuję za przyjęcie Julki do Akademii.-
Powiedziała Sara.- Zwłaszcza, że rok szkolny już się
zaczął i do końca semestru zostało niewiele czasu.
-Jak pani wie, Julia ma doskonałe oceny, dlatego nie
wahałam się, czy ją przyjąć, czy nie.-
Odparła-
Zapraszam do środka, załatwimy wszystkie formalności i
oprowadzimy Julię po szkole.
Weszły do szerokiego holu, ściany były pomalowane
na złoto i wisiały na nich zdjęcia. Zatrzymała się przed
jednym z nich. Przedstawiało pięć dziewczyn w strojach
chirliderek, miały krótkie czerwone spódniczki i złote
koszulki. Stały, obejmując się i uśmiechając szeroko.
Wszystkie były wysokie i szczupłe. Data zdjęcia 20
czerwiec 1976.
-Wszystkie
zdjęcia
przedstawiają
naszych
absolwentów.-
Powiedziała
dyrektorka-
Akademia
powstała w 1960 roku i było to pierwsze liceum
koedukujące z internatem. Na tym zdjęciu jestem ja i
moje
przyjaciółki.
Miałam
osiemnaście
lat,
gdy
ukończyłam szkołę. Po dwudziestu latach wróciłam tu
jako dyrektorka. W innych korytarzach wiszą obrazy
absolwentów, albo stoją rzeźby. Wiele naszych uczniów
zostało artystami.
Po załatwieniu formalności, dyrektorka oprowadziła je po
budynku. Sale lekcyjne zajmują cały parter, jest ich
dwanaście. Pokoje uczniów zajmują drugie i trzecie
piętro. Pokój Julii był na trzecim piętrze w wieżyczce.
-To
najmniejszy
pokój-
Powiedziała
dyrektorka
przepraszająco.
-Ale najładniejszy-
powiedziała Julia. Pokój był
półokrągły, pomalowany na delikatny róż, stały w nim
dwa łóżka i biurka. Były w nim dwa ogromne okna,
zajmujące całą zaokrągloną ścianę, szafa zajmowała
całą drugą ścianę.
-Na tym piętrze jest piętnaście pokoi czteroosobowych i
dwa dwuosobowe, w wieży. Jest to piętro dziewczyn,
chłopców na dole. Rozkład jest taki sam. Cisza nocna
jest od północy.- Opowiadała. Widząc wyraz twarzy
Julki, dodała- Wiem, w innych szkołach od dwudziestej
drugiej.
-Tak, to było najgorsze- przyznała
-Dlatego kilka lat temu zmieniłam regulamin. Zajęcia
zaczynają się od dziesiątej, więc najpóźniej o dziewiątej
musisz wstać na śniadanie. Na początku będzie ci
trudno, ale jak już się zaaklimatyzujesz, poczujesz się
dobrze. Po lekcjach nie musisz nosić mundurka. Za
chwilę zawołam kilku chłopców, pomogą ci z bagażem.
Masz jakieś pytania?
-Nie, chyba nie- odpowiedziała. Gdy wychodziła z
pokoju, przypomniało jej się o co chciała zapytać-
Przepraszam.- Zawołała, a gdy Weronka się odwróciła,
zapytała- Czy będę mogła jeździć na deskorolce?
-Tak, wszędzie tylko nie w budynku. A i mów mi po
imieniu, jak wszyscy.
Po tych słowach wyszła z pokoju.
-I jak? Podoba ci się szkoła?
-Budynek jest super, ale czy tak będzie to nie wiem.
Chodźmy po moje rzeczy.
Zeszły po schodach i wyszły na zewnątrz. Przy
samochodzie czekało już dwóch chłopaków, widocznie
zadowolonych, że mogli zerwać się z lekcji.
-Jak myślisz, kto to będzie?- Zapytał niższy z nich.
Jego brązowe włosy opadały mu na czoło i zawijały się
w loczki na karku.
-Pewnie chłopak.- Odparł wyższy. Miał włosy takiej
samej długości jak jego kumpel, tylko miały inny kolor.
Były ciemno rude.
-Niee, sadzę, że to dziewczyna.
-A znasz jakąś dziewczynę, która jeździ na deskorolce?
Zwłaszcza na takiej.
-E… Chyba nie.- Odparł zamyślony.
Julia cicho się roześmiała i powiedziała głośno:
-Ciociu, oni mnie obrażają
Obydwaj szybko odsunęli się od samochodu i Daniel
powiedział
-Dyrektorka przysłała nas, byśmy pomogli z bagażami.
-Zbyt wiele tego nie ma, ale pomoc zawsze się przyda.-
Powiedziała wdzięcznie Sara, spojrzała znacząco na
siostrzenice i dodała- Prawda?
-Taa-
Odparła.
Głupek-
pomyślała
o
Danielu.
Szowinista! Już ona mu pokaże, że dziewczyna może
być taka dobra jak chłopak. A ja jestem bardzo dobra.-
Jestem Julia- przedstawiła się chłopakom
-Oli i Daniel-powiedział brązowowłosy.- Miło cię poznać
-Mi też- Uśmiechnęła się do niego i podała mu torbę z
samochodu. Sama wzięła z niego laptopa i deskorolkę i
dodała- Możemy iść.
Ruszyła razem z Olim
-Przepraszam za kuzyna- Powiedział
-Nikt nie będzie za mnie przepraszać- Zawołał Daniel
za nimi.
Julia tylko się roześmiała i zaczęła wchodzić po
schodach.
-Jesteście kuzynami?- Chciała się upewnić- W jakim
stopniu?
-Nasze matki są przyjaciółkami.
-Więc nie jesteście spokrewnieni?
-To skomplikowane. Może kiedyś ci wyjaśnię.- Doszli
do pokoju w wieży- Więc masz pokój z Karoliną?
-Nie wiem. Mam?
-Tak. Ona jest, jakby to powiedzieć, niezbyt miła. Nie
będziesz miała z nią łatwo.
-Nie ona jedna ma trudny charakter- powiedziała,
widząc jak Daniel wchodzi do pokoju.
-Może byś tak zabrał się za pozostałe rzeczy?-
Powiedział do Oliego. Gdy Oliwer wyszedł, puszczając
do niej oko, Daniel rzucił do niej- Więc może pokażesz
co umiesz, księżniczko.
-Jako osoba inteligenta nie dam się podpuścić, więc daj
mi spokój.
Powiedziawszy to, wyszła z pokoju. Zbiegła po
schodach, mijając jakąś niską dziewczynę. Przy wejściu
minął ją Oli, mówiąc- To już wszystko.
-Dzięki- Uśmiechnęła się do niego wesoło i pobiegła do
cioci.
-Nie ma za co- Szepnął, oczarowany nią.
-Za pół godziny muszę jechać- Powiedziała Sara
-Tak szybko?- Zapytała smutna
-Niestety, jeszcze muszę pójść do pracy. Zobaczysz, te
dwa miesiące szybko miną, niedługo święta i spędzimy
razem dwa tygodnie.
-Wiem, ale nie lubię się z tobą żegnać.
-Ja też cię kocham- Powiedziała Sara
-Och, ciociu- rzuciła Julia i rzuciła się jej na szyję.
Pociągnęła nosem i dodała- Ja też cię kocham.
-Idź po deskę i pokaż czego się nauczyłaś
Julia uśmiechnęła się i szybko pobiegła do pokoju.
Przed drzwiami usłyszała głos jakiejś dziewczyny
-Co tu robisz?- Zapytała
-Przynosiłem rzeczy twojej nowej współlokatorki. Na
pewno ucieszyłaś się słysząc tą nowinę.- Nie słysząc
odpowiedzi, chciała wejść do środka, ale usłyszała ciąg
dalszy- Karol, to nie moja wina. Pewnie niedługo
przepłoszysz ją stąd , jak inne.
Nie byłabym tego taka pewna- pomyślała tylko i weszła
do pokoju.
-A ty czego tu?- zapytała Karolina
-Cześć!- Zawołała radośnie- Jestem Julia. Na co tu
jeszcze czekasz? Na napiwek?- Zapytała go zaczepnie.
Wzięła deskorolkę i wyszła z pokoju. Punkt dla mnie-
pomyślała. Ponownie wyszła z budynku i podeszła do
cioci.
-Tomek pokazał mi jeden numer- Powiedziała i zaczęła
pokazywać triki. Uwielbiała jazdę na deskorolce i
rolkach. Była tak zajęta jazdą, że nie zauważyła jak
Daniel wyszedł za nią i przyglądał się jej. Jest całkiem
nie zła, ocenił jej zdolności. Gdy wykonywała 360 flip, ze
zdumieniem uniósł brwi. Był zaskoczony tym, że jakieś
dziewczynie udało opanować się ten trik i to tak dobrze,
by zrobić go pięć razy pod rząd. Sam wciąż pamiętał ile
razy wywalił się, gdy uczył się tego triku. Gdy tak stał i
obserwował ją, dołączył do niego Oli.
-Jest świetna- Ocenił- I chyba lepsza od ciebie…
-Taa, nie zła.- Potwierdził.
-Daniel, brachu, masz konkurencję- Powiedział Marcin i
klepnął go w plecy- Ale ją chętniej będę oglądał…
-Co powiedziałeś?!- Zawołał, wytrącając Julię z rytmu.
Spadła z deski. Gdy wstała, zobaczyła spory tłumek
przed szkołą. Stali sami chłopacy, było ich chyba z
piętnastu- I to ma być konkurencja?
-Hej, piękna!- Zawołał jeden z chłopaków- Wyjedziesz
za mnie?
-Jasne!- Odkrzyknęła- Ale najpierw kup mi brylant
-Wszystkie są takie same- Westchnął teatralnie- Tylko
brylanty im w głowie.
-Nie tylko- Zawołała ze śmiechem i podeszła do ciotki-
Zrobił to specjalnie- powiedziała do niej. Chłopacy,
widząc, że pokazu już koniec, rozeszli się. Tylko Oli
został
-Nic ci się nie stało?- Zapytała tylko
-Nic mi nie jest.- Odparła- Upadki są częścią nauki.
-Zawsze to mówisz.- rzuciła, przewracając oczami- Kto
i co zrobił specjalnie.
-Daniel krzyknął i przez niego się zdekoncentrowałam.-
Wyrzuciła
-Przesadzasz.- Powiedziała- Muszę już jechać.
-Och- pocałowała ciotkę w policzek i odprowadziła do
samochodu.- Szerokiej drogi
-Do zobaczenia słonko.- I odjechała.
-Niezła
fura-
Powiedział
Oli,
odprowadzając
czerwonego Chevroleta Camaro wzrokiem
-Taa, fajna.-
Rzuciła i odwróciła się do niego.
Uśmiechnęła się i podniosła deskę.
-Dawno nie widziałem, by ktoś jeździł tak jak ty- Zaczął.
Ruszyli do szkoły.- Długo się uczyłaś?
-Zaczęłam dopiero trzy lata temu-
widząc jego
zdziwienie, dodała- szybko się uczę.
-Więc masz pokój z Karoliną- Zaczął- Ona lubi robić
różne dowcipy i niekoniecznie są śmieszne- Ostrzegł ją
-Podsłuchałam jej rozmowę z Danielem. Powiedział jej,
że pozbędzie się mnie tak szybko jak innych- Przyznała.
Usiedli na schodach prowadzących na trzecie piętro.
-Tak, to w ich stylu.
-Są parą?- Zapytała. Wstrzymała oddech czekając na
odpowiedź. Oli się roześmiał
-Nie, nie są.- Odpowiedział- Za bardzo się nie znoszą.
-Ale powiedziałeś, że to w ich stylu- Powiedziała
zdziwiona.
-Ale nie miałem tego na myśli. Mają zbyt podobne
charaktery, więc gdyby byli razem, ciągle by sobie
dokuczali.
-Oliwerze, czy ty nie masz przypadkiem jakiejś lekcji?-
Zapytała Weronika. Oli natychmiast poderwał się na nogi
i zawstydzony, pochylił głowę.
-Tak przypadkiem to mam.- Odpowiedział i odchodząc,
pomachał jej.
-Przepraszam, to moja wina.- Stanęła w jego obronie-
W ogóle nie pomyślałam, że ma teraz lekcję.
-Nie przepraszaj. To dobrze, że porozmawiał z tobą.
-W przeciwieństwie do Daniela? To chciała pani
powiedzieć?
-Tak. Nie wiem dlaczego Daniel jest taki, ale to jego
sprawa. A Oli jest miły, tak jak i inni.
-Tak, miałam już przedsmak tego.- Rzuciła. Zauważyła
wtedy, że Weronika przygląda się jej od dłuższego
czasu.
–
Czy ubrudziłam się czymś?-
Zapytała
zaniepokojona
-Nie- odparła z roztargnieniem Weronika.- Mogłabym
przysiąc, że już gdzieś cię widziałam
-Nie
sądzę-
powiedziała
słabo.
Właśnie
tego
najbardziej się obawiała, że ktoś ją rozpozna.- Gdybym
poznała panią, nie wyleciało by mi to z głowy.
-Hmm. Nieważne, jak przypomnę sobie to ci powiem.-
Podsumowała- Idź się rozpakować, bo jutro nie będzie
laby.
-Dobrze- uśmiechnęła się i odeszła.
Rozdział 3
Zamyślona weszła do pokoju i zauważyła, że nie
będzie sama. Karolina siedziała na swoim łóżku i
patrzyła na nią.
-Dyrektorka
przysłała
mnie,
żeby
ci
pomóc.-
powiedziała
-Dzięki, ale nie potrzebuję pomocy.- Powiedziała.
Podeszła do bagaży i postawiła laptopa na biurku.
Wróciła do łóżka, na którym chłopacy poustawiali jej
walizki, i otworzyła jedną z nich. Wyjmowała ubrania i
wkładała do szafy. Opróżniła dwie walizki i otwierała
właśnie trzecią, gdy Karolina powiedziała
-Po co ci tyle ubrań? Przecież i tak będziesz nosić
mundurek.
-Tylko podczas lekcji- rzuciła- Nie powiesz mi chyba, że
cały czas nosisz mundurek.
-Nie- prychnęła- Mam kilka par dżinsów i parę bluzek,
ale to wszystko. Tyle mi wystarczy
-Na randkę też pójdziesz w dżinsach? Czy spódniczce
od
mundurka?-
Zażartowała.
Spojrzała
na
nią,
przerywając rozpakowywanie.
-Nie chodzę na randki.- Powiedziała ze złością.
Podniosła się, podeszła do okna i usiadła na ławie pod
nim. Wyglądała przez nie chwilę i odwróciła się z
powrotem do pokoju.- Zbyt dużo muszę siedzieć przy
książkach, nie mam czasu na randki.
-Przepraszam, że to powiedziałam. Gdzie mogę
poustawiać buty? Chyba będę musiała trzymać je pod
łóżkiem.- Odpowiedziała sobie na pytanie.
-Ich też masz całą masę?- Zapytała zaczepnie
-Prawdę mówiąc mniej niż bym chciała. Ciotka mnie
pakowała, więc wybrała tylko te, które się jej mniej
podobały. Więc pewnie zacznie nosić te co zostawiła. A
buty to moja słabość.- Dodała
-Możesz schować je do trzeciej szafki, jest pusta.
-Naprawdę? Dzięki- Powiedziała uśmiechając się.
Karolina odwzajemniła jej uśmiech i patrzyła jak wyjmuje
buty. A było na co popatrzeć, Julia miała dziesięć par
butów.
Miała trzy pary tenisówek, oczywiście w
krzykliwych kolorach, z tą parą co miała na nogach, było
ich cztery. Żółte i czerwone japonki. Reszta butów to
wysokie szpilki i kozaki na koturnach. Najbardziej
spodobały jej się bardzo wysokie, fioletowe szpilki i
czerwone kozaki na koturnie.
-Mama zabrania mi nosić takie wysokie obcasy.-
Powiedziała w końcu Karolina. Wstała i zaciekawiona
podeszła do niej.- Jaki masz rozmiar?
-Trzydzieści osiem. Moje ulubione szpilki od Jimmy
Choo- Powiedziała, gdy Karolina wzięła fioletowe szpilki.
Przysiadła na łóżku i przymierzyła je. Wstała niepewnie i
zrobiła parę kroków.
-Ile one mają?- Zapytała.- Czuję się taka cholernie
wysoka
-Jedenaście centymetrów.
-O jeju.- Usiadła i szybko je zdjęła.- Trochę za wysoko
-Radziłaby koturny- Powiedziała, podając jej sandały
na koturnach- Wygodniej się chodzi. Bo wiesz, w
szpilkach trzeba umieć chodzić.
-Więc sugerujesz, że ja nie umiem?- Powiedziała
urażona.
-Wyluzuj się. Nie każdy umie chodzić w szpilkach. -Po
tych słowach Karolina wyszła, trzaskając drzwiami. Co ja
powiedziałam- zastanawiała się. Jejku, jaka obrażalska.
Następnego ranka obudziła się o ósmej, wypoczęta
i rześka. Uśmiechając się szeroko, wstała, wzięła
ubrania i poszła do łazienki. Wyszła na korytarz i
spotkała dwie dziewczyny, wychodzące z łazienki.
-Ty jesteś Julia?- Zapytała szatynka i wyciągnęła dłoń-
Jestem Klaudia, a to Monika. Mój brat mówił, że jeździsz
na deskorolce.
-Tak, od trzech lat. Miło mi poznać.- Powiedziała i
podała dłoń Monice- A wy też jeździcie?
-Tylko na rowerach, lubimy się ścigać.
-Klaudia
i
Monika,
dwie
papużki
nierozłączki-
Powiedział sarkastycznie Daniel.- Czyżby szykowała się
kolejna przyjaciółeczka?
-To piętro dziewczyn i nie możesz tu przychodzić kiedy
ci się spodoba.- Powiedziała Klaudia. Widać było, że
ona jest bardziej wygadana od Moniki. Gdy Daniel
podszedł, Monika wsunęła się za Klaudię. Może to z
powodu jej wyglądu, typowa szara myszka w okularach.-
Poznałaś już klasowego dupka?- Zapytała Julię
-Raczej szkolnego, ale poznałam-
odpowiedziała-
Dziewczyny, miło was poznać ale muszę się ubrać.-
Powiedziawszy to, weszła do łazienki. Kolejne starcie z
Danielem i kolejny punkt dla mnie-pomyślała. Zaraz
jednak zaczęła się zastanawiać, jak on będzie chciał się
na niej odegrać. Bo wygląda na takiego, który nie
przepuści żadnej złośliwości. Ale co ma być to będzie.
Ubrała się i zrobiła delikatny makijaż i wyszła z łazienki.
Zeszła na śniadanie przed Karoliną i usiadła z Moniką i
Klaudią.
-Uważaj na niego- ostrzegła Klaudia- Pewnie obmyśla
już plan zemsty.
-Czekam na to z niecierpliwością- rzuciła, posyłając
Danielowi zimny uśmiech.
-I jak piękna, wyjdziesz za mnie?- Usłyszała głos
Marcina, który usiadł obok niej na krześle
-A gdzie brylant?- Zapytała, posyłając mu szeroki
uśmiech
-Siostra ratuj.- szepnął do Klaudii- Pożycz kolczyki
-To mój brat Marcin- rzuciła Klaudia
-Domyśliłam się-
Powiedziała patrząc na nich.-
Uderzające podobieństwo w kształcie oczu i kolorze
włosów jest wystarczającą podpowiedzią. Bliźniacy.
-Zgadłaś- Powiedział zaskoczony Marcin i ukradł z jej
talerza bułkę.
-Rzadko
zgaduję.-
Odparła,
uśmiechając
się
tajemniczo i wstała od stołu.- Do zobaczenia.
Poszła na trzecie piętro do pokoju, umyła zęby i
zeszła na parter. Postanowiła pozwiedzać i obejrzeć
zdjęcia absolwentów. Nie była jednak długo sama,
bowiem wkrótce dołączył do niej Oliwer.
-Cześć- Powiedział, uśmiechając się.
-Hej.- Odparła. Stała pod zdjęciem zrobionym w 1980
roku, było na nim osiem osób, trzy dziewczyny i pięciu
chłopaków.
Ubrani
byli
w
wybrudzone
stroje
koszykarskie. Stali z uniesionymi wysoko rękami, w
geście zwycięstwa. U ich stóp stał puchar.
-Co roku organizowane są zawody koszykarskie.
Najpierw wybierani są najlepsi, a później Weronika
ściąga pozostałe drużyny.- Mówił- Jestem tu pięć lat, od
gimnazjum, i od tamtej pory nie było żadnej dziewczyny
w drużynie. Żadna się nie zgłosiła
-To co kiedyś dla dziewczyny było, no nie wiem,
zaszczytem albo wielką możliwością dziś jest niczym.
Mają inne zainteresowania, którym nie jest sport.-
Powiedziała
-Masz rację- Powiedziała Weronika- Lubisz grać?
-Czy lubię?- Roześmiała się- Uwielbiam i na pewno
zgłoszę się do drużyny.
-Zmykajcie na lekcje- powiedziała z uśmiechem. Gdy
odeszli, zaczęła sama wędrować i oglądać zdjęcia. Była
pewna, że wcześniej już widziała tu twarz Julii.
Dochodziła do kolejnego pokoju, gdy zawołał ją woźny.
Pierwszą lekcją była matematyka. Weszła do klasy
z Oliwerem i zobaczyła, że połowa ławek jest już zajęta.
Oliwer wziął ją za rękę i poprowadził do swojej ławki.
Usiadła obok niego, w trzeciej ławce.
-Nie przeszkadza ci to?- Zapytał
-Nie, miło z twojej strony, że pomagasz mi.-
Odpowiedziała z uśmiechem- Z doświadczenia wiem, że
w połowie semestru klasy podzielone są już na pewne
grupki i są one hermetyczne. Komuś nowemu, trudno
dostać się do nich, a i innym też. Chociaż w internacie
panują trochę inne zasady, nowym jest jeszcze ciężej.
-W ilu szkołach byłaś?
-Nie zliczę w ilu. Czasami po miesiącu, musiałyśmy się
z ciocią przeprowadzić. Byłyśmy w ciągłym ruchu.
Najdłużej w jednej szkole byłam dwa lata.
-Czyli nie miałaś żadnych przyjaciół? To smutne.-
pomyślał o Danielu. On też nie ma przyjaciół, też często
zmieniał szkoły. W końcu trafił do mojej rodziny i
zaprzyjaźnił się ze mną, z przymusu.
-Wiesz to nie do końca tak. Nawet jak przez miesiąc
mieszkasz z kimś w jednym pokoju, to w końcu
poznajesz trochę tą osobę i lubisz ją, albo nie.
-Niby racja, ale…- Zaczął, ale przerwał mu dzwonek na
lekcję.- Tęsknisz za kimś?
-Tylko za kilkoma osobami- Odpowiedziała.
-No i jakimi ploteczkami wymieniliście się?- Zapytał
Daniel, przerywając im rozmowę.- Jakie buty są modne
w tym sezonie?
-Tylko takie, którymi mogę kopnąć cię w tyłek.- Rzuciła
słodko Julia. W tej chwili do klasy wszedł nauczyciel. Był
to grubiutki, starszy pan z szopą siwych włosów.
Wyglądał jak święty Mikołaj.
-Dzień dobry, dzieci. Mam wam przekazać, że od dziś
będzie z nami nowa uczennica, nazywa się- Zaczął i
spojrzał na karteczkę przyczepioną do dziennika.- A tak,
Julia Rękacz. Wstań dziecko i pokaż się klasie.-Mówił
rozglądając się za nową twarzą.
Julia wstała i niepewnie rozejrzała się po klasie. Nie
lubiła jak wpatrywali się w nią.
-Cześć-Rzuciła
-Widzę, że znalazłaś się doborowym towarzystwie.-
Powiedział, patrząc na Daniela i Oliwera.- Tylko nie
zbałamućcie jej zbyt szybko.- Wszyscy się roześmiali.
Tym kawałem rozpoczęli lekcję.- To na początek do
tablicy Marcin, zrobisz to zadanie.
Marcin podszedł do tablicy i zaczął pisać. Przerabiali
właśnie funkcję trygonometryczne i po kolei, ławkami,
podchodzili do tablicy. Gdy doszli do Julii, nauczyciel ją
ominął. Nikomu to nie przeszkadzało, nikomu, oprócz
Daniela.
-Teraz Oli.- powiedział Sławek
-Ej, to nie fair!- wykrzyknął Daniel- A nowa?
-Ta nowa ma imię- Powiedziała do niego Julia. Wstała
chcąc pójść do tablicy, ale Sławek zaprotestował.
-Nie, nie musisz nic robić dla widzimisię Daniela.
-Ale nie mam nic przeciwko temu. On ma rację, to nie
fair.
-Chciałem dać ci czas na zaaklimatyzowanie się, ale
skoro nalegasz, to chodź.
Julia wstała i przechodząc koło Daniela, pochyliła się ku
niemu i powiedziała
-Palant.- Podeszła do tablicy, zapisała równanie i po
paru sekundach znała już rozwiązanie. Zapisawszy je,
odeszła od tablicy i usiadła obok Oliwera. Czuła jak
wszyscy patrzą na nią, niektórzy z podziwem, a inni ze
zdziwieniem. Uśmiechnęła się tryumfalnie do Daniela i
skupiła na zadaniach. Po dzwonku na przerwę, szybko
wstała i wyszła, nie patrząc na Daniela.
-Czemu tak jej nie lubisz?- Zapytał ze złością Oliwer.
-Tylko ją testuję.- Odparł i wyszedł.
Tak naprawdę sam nie wiedział, dlaczego tak jej
dokucza. Coś pchało go do tego. Podejrzewał, że to
przez jej wygląd, chociaż znał wiele pięknych dziewczyn.
Ale Julia miała coś w sobie, coś co go pociągało. Była
wysoka, wysportowana i wszystko miała na swoim
miejscu. Długie, blond włosy kręciły się i sięgały połowy
pleców. Na lekcje zaplotła je w warkocz, ale pamiętał jak
wyglądała rano. Była lekko potargana, miała na sobie
fioletową, sięgającą prawie do kolan koszulkę na
ramiączkach, więc podejrzewał, że nie ma nic pod
spodem. Na twarzy nie miała żadnego makijażu, choć
na lekcję podkreśliła tylko oczy i pomalowała usta
szminka. W wyzywającym, czerwonym kolorze, aż
chciało się całować te usta. Oczy miała szare, prawie
czarne i wydawały się wszystko widzieć. Aż miło
patrzeć, jak zapala się w nich ogień. Podchodził właśnie
pod klasę do francuskiego, gdy ją ponownie zobaczył,
stała do niego tyłem. Podkusiło go i podchodząc
najciszej jak umiał, zdjął jej gumkę z włosów. Szybko się
rozplotły, zasłaniając jej twarz. Odwróciła się do niego i
powiedziała.
-Mogłam
się
tego
spodziewać,
szczeniackie
zachowanie pasuje do ciebie jak ulał. Oddaj mi ją.-
Zażądała wyciągając rękę. Chciała związać ponownie
włosy
-Może gdybyś przeprosiła…
-Niby za co- Aż ją zatkało. To on od samego początku
jej dokuczał, obrażał ją. Puściła włosy i opierając ręce na
biodrach, chciała dodać- To ty powinieneś przeprosić
mnie
-Idziesz na francuza?- Zapytał Adam.
-Tak, ty też?
-Przerwałem wam…- zaczął
-Tak.- Odparł ze złością Daniel
-Nie- rzuciła jednocześnie Julia- ja już skończyłam.
Wchodzisz?- Zapytała i ruszyła do klasy.
Adam wszedł zaraz za nią i usiadł obok niej.
-Chłopacy mówili, że dałaś wczoraj niezły popis na
desce. Marcin z wrażenia ci się oświadczył
-Tak- roześmiała się- a ponieważ nie miał brylantu,
musiałam mu odmówić. Nie widziałam cię tam.
-Siedziałem w kozie.
-Więc to nie jest idealna szkoła?- Zapytała, udając
zaskoczenie. Adam zawtórował jej śmiechem.
-Niestety nie- szepnął konspiracyjnie.
-Dzień dobry-
powiedziała nauczycielka. Była to
trzydziestopięcioletnia szatynka
-Dzień dobry pani- Odpowiedziała cała klasa
-Niektórzy już pewnie wiedzą, że mamy nową
uczennicę. Julia wstań
-Cześć- Mruknęła
- Zajmiemy się czasownikami. Podejdź do tablicy i
odmień zgubić się
Czasowniki akurat umiała więc szybko odmieniała
-Dobrze, usiądź. Następny Marcin- Powiedziała do
spóźnionego Marcina- Odmienisz spóźnić się.
Po kolejnych pięciu lekcjach na które na
nieszczęście chodził też Daniel, poszła na trzecie piętro
do pokoju. Przebrała się zielone dżinsy i różową bluzkę,
założyła pantofle na obcasach i wyszła z pokoju.
Postanowiła wymknąć się poza teren szkoły i
pozwiedzać okolicę. Szybko podeszła do bramy i
patrząc czy nikt nie idzie za nią wyszła za nią. Chciała
choć przez chwilę pobyć sama i pomyśleć o Danielu.
Denerwował ją sam fakt, że jej nie lubi. Wiedziała, że nie
każdy musi za nią przepadać, ale żeby aż tak. To jednak
lekka przesada.-
rozmyślała, idąc powoli drogą
prowadzącą przez las. Mogłam założyć tenisówki, nie
musiałabym się martwić o buty. Jednak szła dalej,
potrzeba samotności była zbyt wielka. Przystanęła na
chwilę i odetchnęła głęboko. Jesień w pełnej krasie, na
drzewach zostało jeszcze dostatecznie dużo liści, by nie
przepuszczać promieni słonecznych. Na ziemi też leżało
ich sporo, by utworzyć kolorowy dywan. Czerwone i
żółte liście leżały na zielonkawej trawie, schyliła się i
zebrała je i roześmiana podrzuciła. Uwielbiała jesień
właśnie z tego powodu, tych kolorów. Jednak bardziej
cieszyła ją wiosna, bo wtedy wszystko się odradza.
Silniejsze i wytrwalsze. Tak jak ona, po każdym
wypadku, była wytrwalsza, silniejsza a przede wszystkim
mądrzejsza. Uniosła dłoń, chuchnęła na nią i bezgłośnie
powiedziała
-Niech z oddechu mego powstanie kwiat najpiękniejszy
na świecie. Niech to będzie radosny i pachnący
goździk…
Uśmiechnęła się szeroko na widok pojawiającego się
kwiatu. Prosta sztuczka i gdyby ciotka dowiedziała się o
tym, była by zła. Ale widok goździków zawsze poprawiał
jej humor. A poza tym nikogo tu nie było, więc mogła
sobie na to pozwolić. Z kwiatem w ręce szła dalej, aż
zobaczyła ogrodzenie. Zaciekawiona, podeszła bliżej i
zobaczyła stado koni.
-Och, jakie jesteście piękne- zawołała. Podeszła do
płotu i patrzyła oczarowana. Były różnego umaszczenia,
ale najpiękniejszym z nich był biały jak śnieg źrebak.-
Chodź mały, podejdź do mnie.- Mówiła. Zrobił parę
kroków do płotu, po czym przystanął. Odwróciła się i
zobaczyła Daniela
-One nigdy nie podchodzą do płotu.- Powiedział,
przystając obok niej. Patrzył na nią i nie mogąc się
powstrzymać, dodał- Wyglądasz pięknie.
-Czy mi się wydaje, czy powiedziałeś mi komplement?-
zapytała zaczepnie- On przyszedłby, gdyby nie ty.-
Niech w mej kieszeni zalśni dojrzałe, zielone jabłuszko.-
pomyślała. Nie zamierzała rezygnować, chciała by koń
podszedł do niej. Z uśmieszkiem wyjęła z kieszeni jabłko
i zawołała ponownie- Chodź, masz.
Wyciągnęła dłoń, źrebak podszedł do ogrodzenia.
Podała mu jabłko i zaczęła głaskać.
-Niewiarygodne-
powiedział z podziwem Daniel.
Wyciągnął dłoń, chcąc także go pogłaskać, gdy koń się
odsunął.- Ej
-Widocznie ciebie nie lubi.- Roześmiała się. Gdy jednak
zobaczyła jego minę, przewróciła oczami i złapała go za
rękę. Prąd, który przeszedł pomiędzy ich dłońmi,
wstrząsnął nimi. Momentalnie wypuściła jego dłoń.
Odskoczyli od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy.
Dreszcz wstrząsnął ciałem Julii- Ja…- Zaczęła, ale
przerwał jej
-Ja…
-No dobra- odetchnęła głęboko- to było dziwne.
-Trochę.- Odparł. Tym razem on złapał ją za rękę.
Ponownie ta sama iskra przeskoczyła między nimi.
Wciąż trzymając ją za rękę, zbliżył ją do końskiego
grzbietu. Tym razem stał nieruchomo, pozwalając się
głaskać.- Od pół roku próbowałem przekonać któregoś z
nich by podszedł. Żaden się nie odważył.
-Do zwierząt trzeba mieć odpowiednie podejście-
powiedziała, puszczając jego rękę. Źrebak natychmiast
się odsunął od niego. Postanowiła zrobić to co koń,
odeszła.
-Ej, gdzie idziesz?- zawołał za nią i zrównał się z nią.
Zauważył, że w butach na obcasie była tego samego
wzrostu co on.
-Jak najdalej od ciebie.- odparła ze złością- Wyszłam,
bo chcę być sama. Jak się okazuje, tutaj jest to trudne.
- W takim razie idź- najeżył się i odszedł od niej.
Zadowolona szła dalej, z przyjemnością wystawiając
twarz na powiew wiatru. Po piętnastu minutach, znalazła
przewrócone drzewo. Przysiadła na nim i myślała o tym
co się wydarzyło. Co to było-
zastanawiała się.
Powróciło do niej pragnienie, które wtedy poczuła. Po
raz pierwszy poczuła takie silne pragnienie. Jej serce
zaczęło szybciej bić, marzyła tylko o pocałowaniu go.
Przecież go nawet nie lubię- pomyślała rozzłoszczona- i
nie chcę polubić. Nie zauważyła, gdy zrobiło się ciemno i
nagle zadrżała. Ciemno i zimno- myślała, rozcierając
ramiona. Jak mogłam być taka nieostrożna. Wstała w
pospiechu, upuszczając kwiat. Spojrzała na zegarek.-
Jak to możliwe, że zrobiło się tak późno?- Zastanawiała
się wystraszona. Dziewiętnasta godzina. Gdzie się
podziały te cztery godzin? Szła szybko do internatu,
przemarźnięta i głodna. Tylko słaby blask księżyca
oświetlał jej drogę, bała się, że się zgubi, ale po upływie
pół godziny, znalazła drogę do szkoły. Po kolejnych
piętnastu minutach, była już w szkole. Wbiegła po
schodach do ciepłego budynku. Szybko poszła na
trzecie piętro, do pokoju, by założyć coś ciepłego. W
drzwiach pokoju zderzyła się z Karoliną, wychodzącą
właśnie z niego.
-Weronika cię szukała- rzuciła tylko i już jej nie było. O
cholera- pomyślała. Na bluzkę założyła czekoladowy golf
i wyszła z pokoju. Na półpiętrze spotkała dyrektorkę
-Mamy tu pewne zasady i jedną z nich jest mówienie
gdzie się wychodzi i wracanie do dziewiętnastej. Gdzie
byłaś młoda damo?
-Ja- zająknęła się- przepraszam. Spacerowałam i
straciłam poczucie czasu.
-Spacerowałaś sama, po nieznanym terenie przez
cztery godziny?! Czy ty straciłaś rozum? Ciemno,
zimno? A gdyby coś ci się stało?- Prawie krzyczała.
Piętro niżej zebrało się kilka osób i bezczelnie
podsłuchiwało.
Niezbyt
często
widują
przyjaźnie
nastawioną dyrektorkę, jak tak krzyczy. A właściwie to
widzieli ją tylko raz w tym stanie, gdy pewien uczeń w
środku nocy wymykał się i złamał nogę. Dopiero po kilku
godzinach został znaleziony.- Bój się Boga dziewczyno,
pewnie przemarzłaś na kość i jutro będziesz kichała. Po
kolacji natychmiast do mnie- powiedziała i rozejrzała
się.- Ty Daniel też. A teraz biegiem na kolację.
Wszyscy poszli do jadalni. Usiadła razem z Marcinem,
Moniką, Klaudią i Adamem.
-Wiemy co ty zrobiłaś, wszyscy to słyszeli- zaczęła
Klaudia- ale co zrobił Daniel?
-Właśnie?- Zawtórowała jej Monika
-A skąd mogę to wiedzieć?- Zapytała retorycznie-
przecież mnie nie było.
-Jak się dowiesz to daj znać- powiedział Adam i zaczął
wstawać.
-Poczekaj- rzuciła i złapała go za rękę- Nikt go tu nie
lubi?- Zapytała
-Raczej on nie lubi nikogo- odpowiedział- A przez to
trudno jest go polubić.
-Daniel to dupek.- powiedziała Monika i wstała.
Odeszła od stolika razem z Adamem.
-Mnie nie pytaj- powiedział Marcin, gdy spojrzała na
niego.- Od samego początku jest taki i nikt nie wie
dlaczego.
Zadzwonił jej telefon, wyjęła go pewna, że dzwoni ciotka
z burą za zaklęcia, ale wyświetlił się numer nieznany.
-Nie odbierzesz?- Zapytał Marcin. Gdy podniosła na
niego wystraszony wzrok- Julka!
-Tylko jedna osoba ma ten numer telefonu.
-I jesteś pewna, że to nie jest ciotka?
Spojrzała na niego zaskoczona. Domyślił się, że mówiła
o ciotce.
-Nie, to nie ona.
-Daj, odbiorę.- Zabrał jej telefon z ręki i odebrał- Halo
-Poproszę Julkę do telefonu. Dzwoni Tomek.
-Tomek?- zapytała szeptem. Miała nadzieję, że się
przesłyszała. Gdy Marcin skinął głową, wzięła od niego
telefon i powiedziała- Przepraszam, jakiś czas temu,
ktoś straszył mnie przez telefon.
-Nie martw się, jest ok.- Powiedziała Klaudia. Julia
uśmiechnęła się słabo i odeszła od stolika.
-Tomek? Stało się coś?- Zapytała zaniepokojona
-Nie wiem- odpowiedział- ty mi to powiedz.
Z telefonem przy uchu wyszła przed szkołę, by nikt nie
podsłuchał
-Co mam ci powiedzieć?
-Jesteś w Akademii, tak?
-Przecież ci powiedziałam, że ciotka wysyła mnie tu.
-Więc pewnie słyszałaś już o corocznym meczu? W
koszykówkę?
-Tak, mam zamiar zgłosić się do drużyny. Powiedz w
końcu o co chodzi?
-To niedługo się spotkamy. Jestem w drużynie i
przyjedziemy na mecz do Akademii.
-Cholera jasna!- rzuciła- Rafał też?
-Tak. Nie zapomniałaś o czymś Dominiko? Teraz
nazywasz się Julia i tylko ja to wiem.
-Nie pomyślałam o tym.- szepnęła- W tym wypadku nie
mogę się zgłosić.
-Możesz. Tylko na mecz z nami, ktoś będzie musiał cię
zastąpić.
-W ogóle nie mogę się zgłosić. Pomyśl tylko, wy
znaliście mnie jako Dominikę, ale byłam w tylu szkołach,
pod tyloma różnymi imionami…
-Cholera, masz rację. Wyobrażam sobie zapowiedź,
kto wchodzi na boisko. A teraz nasz najnowszy nabytek,
Julia Rękacz. Wchodzisz ty i rozpoznają cię jako
Dominikę, Aleksandrę i inne.
-A tak bardzo chciałam utrzeć mu nosa- szepnęła
-Komu?- zapytał
-Takiemu jednemu palantowi. Podobny do Rafała, tylko
nie tak okrutny… chyba.- Usłyszała chrząknięcie za
plecami. Szybko się odwróciła i zobaczyła Daniela.
-Palant przyszedł- powiedział Daniel głośno. Tomek go
usłyszał i zapytał
-To on? Lepiej uważaj.- ostrzegł
-Zmądrzałam od czasów Rafała. Muszę kończyć-
Powiedziała do telefonu.- Daj znać kiedy przyjeżdżacie,
żebym mogła zejść niektórym z oczu i do zobaczenia.
-Pa- usłyszała i się rozłączyła.
-Czy to z nim szłaś dziś na randkę?- Zapytał- Powinien
cię odprowadzić- powiedział z odrazą
-Odwal się ode mnie- warknęła i chciała wejść do
środka. Złapał ją za rękę, przygotowany na wstrząs i
zatrzymał ją. Julia nie była przygotowana na to i
szarpnęła się do tyłu.- Zapłacisz mi za tego palanta-
wycedził
-Palat, dupek i idiota- zawołała podniesionym głosem.
-Uważaj, ty mała czarownico- szepnął jej do ucha.
Szarpnął ją za włosy, odchylając głowę do tyłu i zbliżając
usta do jej ust- Lepiej uważaj
Rozdział 4
Zawładnął jej ustami w brutalnym pocałunku. Wyczuwała
w nim złość, ale i pożądanie. Zanim zdążyła pomyśleć,
by go odepchnąć, jej usta odpowiadały na jego
pocałunki. Gdy poczuła jego zęby na wardze, szarpnęła
głowę do tyłu, chcąc się cofnąć, ale nie pozwolił jej na to.
Sprawiał jej ból, uniosła rękę, żeby go odepchnąć, gdy
zalało ich światło z holu. Na słowa dyrektorki, odskoczyli
od siebie
-Do mojego gabinetu.- Powiedziała- Już.
Julia odepchnęła go i wbiegła do środka, tłumiąc łzy.
Pod drzwiami do gabinetu dyrektorki przyłożyła dłoń do
drżących warg. Oddychała szybko, na dźwięk kroków,
próbowała się opanować. Opuściła dłoń i czekała. Po
chwili
nadeszła
dyrektorka,
razem
z
Danielem.
Wchodząc do pokoju nie spojrzała na Daniela. Czekała
co powie im Weronika. Chciała jak najszybciej znaleźć
się w pokoju i płakać.
-To czego byłam przed chwilą świadkiem, jest nie
dopuszczalne,
Danielu.-
Zaczęła-
Ja
jestem
wyrozumiała, ale tylko do czasu. Gdyby ktoś inny was
zobaczył, nie skończyłoby się to tylko na kozie.
-Przecież nic nie zrobiłem- powiedział spokojnie
-Dojdziemy
zaraz
do
tego.
Dlaczego
nie
poinformowałeś mnie, że wiesz gdzie jest Julka?
-Coś ty jej nagadała?- Zapytał Julię. Szarpnął ją za
ramię, by spojrzała na niego
-Odwal się- warknęła
-Danielu- powiedziała groźnie Weronika. Puścił jej
ramię. Spojrzała na Julię z uniesionymi brwiami
-Przepraszam- sapnęła ciężko- chciałam powiedzieć
daj mi spokój- zwróciła się do Daniela.
-I nikt nie musiał mi nic gadać. Widziałam was.-
Kiwnęła głową w kierunku okna. Gdy spojrzeli nie
widzieli nic poza ciemnością- Zapewniam was, że stąd
jest doskonały widok na stadninę i łąkę gdzie są konie.
Uspokoiłam się, widząc was jak rozmawiacie i idziecie w
jedną stronę. Po chwili ty- Mówiła do Daniela- wróciłeś
do szkoły sam.
-I co z tego? Przecież nie jestem jej niańką.- Powiedział
bezczelnie
-Nie, nie jesteś- Przyznała mu rację.- Ale znasz
zasady, a Julka nie. Znasz także teren, a ona nie. Mogło
się jej coś stać. Mogła się przewrócić, mógł gonić ją wilk.
Mogła zostać także napadnięta.-
wprawdzie nie
podnosiła głosu, ale wydawało się, że mówi głośniej. Jej
słowa zaczęły do niego trafiać, ale jak zwykle miał
odpowiedź na wszystko.
-Mogła by nie nosić tych wysokich obcasów- zaczął
wyliczać arogancko- wilka by obłaskawiła i nikt by jej nie
napadł. Przecież takie rzeczy nie zdarzają się u nas.-
ciągnął tym samym tonem.- A poza tym jej chłopak mógł
ją odprowadzić.
-Ty arogancki, bezczelny typie.- Wybuchła Julia- Tak
się składa, że te buty są moimi ulubionymi, wszystkie
zwierzęta mnie uwielbiają i jeśli jeszcze raz podsłuchasz
moją rozmowę telefoniczną, to gorzko tego pożałujesz.
-Taak? A niby jak?- zapytał. Zanim Julia zdążyła mu
odpowiedzieć, Weronika powiedziała
-Takich słów możecie używać przy kolegach, a nie w
moim gabinecie. I trochę innym tonem, moje dzieci.
-Za to na pewno nie zamierzam przepraszać.-
Powiedziała Julia i wyszła, trzaskając drzwiami. Daniel
miał ochotę zrobić to samo, ale nawet nie zdążył zrobić
kroku, gdy rozzłoszczona dyrektorka powiedziała
-Jeśli zrobisz choć krok w stronę drzwi, nie dopuszczę
cię do kwalifikacji i uziemię w kozie do końca roku. Nie
dość, że karygodnie zaniedbałeś zasady szkole, to
jeszcze dobre wychowanie. Porzucać dziewczynę po
środku lasu, zmuszać ją siłą do pocałunku? Co się z
tobą dzieje? Przemyśl to i do swojego pokoju.-
Powiedziała otwierając mu drzwi- A i jeszcze od jutra
przez dwa tygodnie, przychodzisz tu- Zawołała za nim
W czasie gdy dyrektorka dawała Danielowi karę,
Julia wbiegła do pokoju. Karolina siedziała na łóżku i
uśmiechała się wrednie.
-Pierwszy dzień i już na dywaniku? Rób tak dalej, to
niedługo wylecisz- Powiedziała- A ja nie będę musiała
się ciebie pozbywać
-Jesteś większą idiotką niż Daniel.- Odparła ze złością-
Mnie nie wyrzucą.
-Julia, Julia. Jeszcze nic nie widziałaś.
Nie odpowiadając na jej zaczepkę, wzięła ubrania i
wyszła z pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi,
popłynęły jej łzy. Starała się opanować szloch, ale nie
mogła. Poszła do łazienki, a gdy się rozbierała, weszła
do środka Klaudia
-Julka, co się stało?- Zawołała. Szybko podbiegła do
niej i założyła jej szlafrok.- Trzęsiesz się. Zimno ci?
-Dlaczego to tak boli?- zapytała- Dlaczego to zrobił?
-Pójdę po Weronikę
-Nie!- Zawołała- Nie musisz.- Wzięła głęboki oddech
-Powiesz co cię boli?
-To nie taki ból. On zmusił mnie do pocałunku.
Dlaczego to zrobił?
-Daniel?- Zapytała. Gdy Julka skinęła głową, zaśmiała
się cicho.- Jego nikt nie zna, a tym bardziej nikt go nie
rozumie. Jest nieprzewidywalny.
-W taki razie dlaczego to tak mnie boli? Znalazł
doskonały sposób by się odegrać…
-Odwzajemniłaś pocałunek?- Zapytała. Julia spojrzała
na nią- No co?
-Tak i spodobało mi się. To jest chyba w tym wszystkim
najgorsze
-Już nic nie rozumie- powiedziała zdezorientowana
-Zrobił to tylko ze złości, wkurzyłam go i to go
popchnęło do pocałowania mnie.- Wyjaśniła. Wstała
uspokojona i zdecydowanym ruchem wytarła łzy z
policzków- Dzięki, że mogłam pogadać z tobą. Gdybyś
nie przyszła, ryczałabym pewnie przez godzinę, a jutro
miałabym murowany ból głowy.
-Polecam się na przyszłość. Wszystko już ok?-
Zapytała
-Tak. Postaram się nie przejmować Danielem.-
Powiedziała
i
ściągnęła
szlafrok.
Stanęła
pod
prysznicem, odkręcając wodę. Myjąc włosy, wpadła na
świetny pomysł. Jeszcze udowodnię temu dupkowi na
co mnie stać- myślała. Ubrała się i ponownie poszła do
pokoju. Zadowolona, że Karoliny nie ma w pokoju,
położyła się, chcąc poczytać. Przed przyjazdem do
szkoły, kupiła sobie kilka książek. Czytając pierwszy
rozdział „Zawodu Wiedźma” śmiała się w głos. Po chwili
zasnęła.
Rozdział 5
Znalazła się w środku koszmaru. Tylko, że to nie był
tylko koszmar. Wciąż pamiętała swoje przerażenie i
zapach krwi. Potworne wspomnienia nie chciały zniknąć,
pojawiały się w jej snach. W zwolnionym tempie jechała
z rodzicami samochodem, udawała, że śpi. Uwielbiała
słuchać przekomarzających się rodziców. Perlisty
śmiech matki, przerwał potężny huk. Podnosząc się,
otworzyła oczy i z przerażeniem patrzyła na płonące
auto, stojące na przed nimi. Ojciec chciał wysiąść z
samochodu, by ugasić pożar, gdy zobaczył jak ktoś
przechodzi koło niego.
-Ty szczeniaku! Gdzie jesteś?- Usłyszała jak ktoś woła.
Na dźwięk tego głosu, skóra ścierpła jej na ramionach.
Tata wrzucił wsteczny bieg, chciał odjechać. Nagle
przednia szyba pękła i wszystko pokryła krew.
-Iwan! Co się stało?- wołała przestraszona
-Liz- wycharczał. Samochód powoli odjeżdżał- Zabierz
Mili i uciekajcie.
-Nie zostawię cię- powiedziała płacząc. Morderca
zbliżał się do nich. Szarpała ojca za ramię
-Kocham was- wyszeptał.- Idź
Eliza wysiadła i wyciągnęła Mili z samochodu. Zaczęły
biec w stronę lasu, gdy upadła.
-Mamusiu?- wyszeptała
-Uciekaj.
Posłusznie pobiegła do lasu. Schowała się do dziury w
drzewie i siedziała zapłakana. Usłyszała czyjeś kroki i
skuliła się jeszcze bardziej.
-Wyłaź smarkaczu!-
wołał-
Nic ci nie zrobię,
zaprowadzę do taty.
Obudziło ja szarpanie.
-Julka!- wołała wystraszona Karolina. Przebudził ją
krzyk Julii, gdy podeszła do jej łóżka, zobaczyła, że
dziewczyna ma szeroko otwarte oczy. Pomyślała, że
wycięła jej żart. Pomachała jej przed oczami, a one nie
zareagowały. Szarpnęła ją za ramię i zawołała- Cholera
jasna! Obudź się w końcu.
-Co?- zapytała, ciężko dysząc. Koszulę nocną miała
mokrą od potu, policzki od łez. Nie mogła złapać
oddechu.- Krzyczałam?
-Tak. Wystraszyłaś mnie.- Mówiła.- Wrzeszczałaś.
-Co się stało?- Do pokoju wpadła Klaudia z kijem
bejsbolowym, w wojowniczej pozie. Za nią weszła
Monika i Majka.
-Nic, śnił mi się koszmar.- Powiedziała
-Dobrze się czujesz?- Zapytała Monika- Jesteś cała
mokra
-Nic mi nie jest.- Zapewniła. Znowu otworzyły się drzwi
i wpadło kilka innych dziewczyn.
-Nikomu nic się nie stało?- Pytały jedna przez drugą.
-Nic, to tylko koszmar- powiedziała Karolina
-Jakby mi śnił się taki koszmar przez tydzień nie
szłabym spać.- Powiedziała Diana
-I sama wywoływałbyś koszmary- rzuciła złośliwie
Karolina- Dziewczyny koniec przedstawienia. Nie wiem
jak wy, ale ja chciałabym jeszcze trochę pospać.
Diana otworzyła drzwi i stanął w nich Marcin, Adam i
Oliwer.
-Boże!- wykrzyknął Marcin- Mordowali tu kogoś?
-Ha ha, bardzo śmieszne braciszku- powiedziała
Klaudia- Julce śnił się koszmar
-Jej też?- Zapytał Oli- Danielowi też się coś śniło, ale
przebudził się na twój krzyk.
-Chociaż komuś wyszło to na dobre- rzuciła Julia.
Spojrzała po twarzach zaniepokojonych przyjaciół i
zerknęła na zegarek.- O rety, trzecia! Przepraszam, że
was obudziłam.
-Nie musisz przepraszać- powiedział Adam.
-Co to za zbiorowisko?- Zapytała Weronika- Środek
nocy a tu cały internat na nogach, kto to widział?
-Julce śnił się koszmar.- Wyjaśnił Adam
-To was tłumaczy, bo ja też słyszałam ten krzyk.-
Spojrzała na Julię i dodała- Dobrze się czujesz?
-Tak- westchnęła- przepraszam za krzyki.
-Skoro wszystko w porządku, to do swoich pokoi.-
Odwróciła się i odeszła.
Rozległo się chóralne dobranoc i wszyscy poszli do
siebie. Julia, wiedząc, że nie zaśnie, postanowiła pójść
ponownie pod prysznic. Wzięła czystą koszulę nocną i
wyszła z pokoju. Podeszła do lustra i zobaczyła bladą
dziewczynę ze strachem w oczach. Blond włosy
posklejane w strąki i przyklejona koszula do ciała. Z ulgą
zmywała z siebie przerażenie. Serce wciąż biło jej
szybciej, a gdy zamknęła oczy ponownie widziała
zastrzelonych rodziców. Szybko otworzyła oczy i po raz
kolejny pragnęła wymazać z pamięci te obrazy.
Rozdział 6
Następnego dnia z trudem wstała z łóżka. Gdy po
kąpieli wróciła do pokoju, położyła się i czytała.
Zmęczenie dało znać o sobie około szóstej i zasnęła.
Trzy godziny później zadzwonił budzik.
Zwlekła się z
łóżka, wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki.
Wzięła szybki prysznic, założyła mundurek i szare buty
na obcasach.
Zamaskowała cienie pod oczami,
pomalowała rzęsy i usta i wyszła z łazienki. Zaplatając
włosy zeszła na śniadanie. Po drodze spotkała Daniela,
który powiedział
-Brawo. Zrobiłaś przedstawienie na całą szkołę, tak się
darłaś, że obudziłabyś martwego.
-Nic dziwnego, skoro mi się śniłeś…- odparła
-Tak, twoja twarz potrafi wywołać koszmary- powiedział
Marcin, który podszedł właśnie do nich- Nie to co moja. I
jak się czujesz, piękna?
-O wiele lepiej.- rzekła z uśmiechem- Chodźmy na
śniadanie, jestem głodna jak wilk.
Po zajęciach i zrobieniu pracy domowej, przebrała
się w wygodny dres i tenisówki, wzięła deskorolkę i
poszła trochę poćwiczyć. Zaplecione włosy, spięła w kok
i zaczęła jazdę. Wykonując Ollie, ponownie zobaczyła
Daniela.
-Czy ty mnie prześladujesz?- Zapytała. Zatrzymała się i
spojrzała na niego. Daniel przyglądał się jej. Miała na
sobie czerwoną koszulkę i tenisówki, zielone spodnie,
kilka kosmyków wymknęło się i otaczały jej twarz.
Pierwszego dnia jeździła w dżinsach, a dziś w dresie i
widział różnicę. W dresie miała większą swobodę
ruchów, ale i tak wyglądała jak jakaś modelka.- Daniel?
-Co?- odparł zamyślony, a gdy pstryknęła na niego
palcami, dodał- Dyrektorka cię woła. Nieźle
-Jak na dziewczynę? To chciałeś powiedzieć?-
podniosła deskorolkę z ziemi i nie oglądając się za
siebie, poszła do szkoły. Zapukała do drzwi, a gdy
usłyszała, że ma wejść, weszła.
-Wołała mnie pani?
-Tak,
wczoraj
nie
dokończyliśmy
rozmowy-
odpowiedziała, patrząc na nią znacząco.- Daniel już wie,
a teraz ty też się dowiesz. Od dziś przez dwa tygodnie
po lekcjach, przychodzisz tu.
-Razem z nim?- zapytała
-Tak. Jeżeli choć raz opuścisz kozę, nie dopuszczę cię
do kwalifikacji.
-Ona i tak rezygnuje- powiedział Daniel- Prawda? Więc
od razu może stąd wyjść.
-Masz nie miły zwyczaj podsłuchiwania, wiesz?
-Rezygnujesz?- Zapytała Weronika. Głos miała lekko
zawiedzony
-Nie-
odparła patrząc na Daniela.-
Za nic nie
odpuszczę
-Więc już to uzgodniliśmy- powiedziała dyrektorka.-
Teraz możecie przynieść zeszyty i zrobić lekcje.
-A mogę przynieść książkę? Poczytałabym trochę…
-Masz zrobić lekcje, nie słyszałaś?- Zapytał Daniel
-Już zrobiłam- powiedziała i wyszła. Usłyszała jak
Daniel też wychodzi. Nie patrząc za nim, wbiegła po
schodach na trzecie piętro.- Idiota- rzuciła, gdy weszła
do pokoju. Wzięła drugą część książki, telefon i zeszła
na parter. Usiadła w kącie i zaczęła czytać. Po chwili
wszedł Daniel i usiadł przy biurku. Przechyliła książkę,
żeby móc go obserwować. Patrzyła jak otwierał zeszyt i
nic nie pisał. Siedział tak z dziesięć minut i nie napisał
nic.
-Z czym masz problem?- Zapytała Weronika. Ona też
go obserwowała. Zabrała mu sprzed oczu zeszyt i
zaczęła czytać. Odwróciła stronę, by zobaczyć co robił
wcześniej. Spojrzała mu w oczy i zwróciła się do Julii.-
Wyjdziesz na chwilę?
-Hm?- widząc uniesione brwi dyrektorki, powiedziała-
A, tak.
Wstała i wyszła. Usiadła na podłodze po turecku i
czytała dalej. Tu nie będzie rozpraszał jej żaden
chłopak. Musiała przyznać, że Daniel jej się podoba.
Teraz przypomniała sobie jak ją pocałował. Najpierw ze
złością, ale przede wszystkim ze złości… Nie był to jej
pierwszy pocałunek, ale on zapadł jej w pamięć. Wciąż
czuła jego twarde i nieustępliwe wargi, jego język i dotyk
na ręce. Nie wiedziała czemu, jego dotyk tak boli, to
dziwne uczucie, jakby przeszył ją prąd. Ale wtedy, gdy ją
całował nie czuła tego bólu. W ogóle nic nie czuła,
oprócz jego ust. Przymknęła oczy, pragnąc by jeszcze
raz ją pocałował, by jej dotykał.
-Nie śpij- Daniel trącił ją. Gdy zarumieniona, otworzyła
szeroko oczy, zobaczył w nich pragnienie. Bezwiednie
oblizała usta. Przykucnął obok niej i wziął za rękę.
Przygotowany był na wstrząs, jaki czuł za każdym
razem, gdy ją dotykał, ale nie poczuł go. Przez parę
sekund patrzyli na siebie, trzymając się za ręce.
Usłyszeli chrząknięcie i poderwali się szybko na nogi.
-Co tak długo?- zapytała Weronika
-Ja chyba przysnęłam- powiedziała Julia. Była lekko
zagubiona we własnych uczuciach, nie lubiła Daniela,
ale podobał się jej i chciała by ją całował. Ponownie
weszła do gabinetu i usiadła. W gabinecie panowała
cisza, Daniel i Weronika coś pisali a Julia czytała. Co
jakiś czas za drzwiami rozlegały się kroki, ale nikt nie
wszedł do środka.
-Skąd do diabła mam wiedzieć ile wynosi Pi do sześciu
miejsc po przecinku? Przecież tego nikt nie wie-
wymamrotał Daniel
-Ja też nie wiem.- powiedziała dyrektorka- Poszukaj w
książce, powinno gdzieś być
-3,141592- odpowiedziała Julia, czytając dalej.
-Rzeczywiście- powiedział Daniel- A dalej wiesz?
-Do dziesiątego miejsca. A co? 3,1415926535.
-Masz komputer zamiast mózgu?- Zapytał, zgryźliwie
Daniel
-Dowcip roku, ha ha.
-Ile jest 261 do kwadratu?- Zapytała Weronika
-68121. Coś jeszcze?- Odparła Julia. W tym momencie
otworzyły się drzwi i do środka zajrzał woźny.
-W piwnicy pękła rura i zalewa ją. Trzeba zakręcić
główny zawór.
-Już idę.- Powiedziała. Spojrzała na nich i rzuciła- Nie
zabijcie się. Niedługo wrócę.
-Czy ty nie masz innych ubrań, w których nie
wyglądałabyś jak modelka?- zapytał z ironią. Julia
spojrzała na swój dres i odpowiedziała
-O co ci chodzi? Ubieram się tak jak lubię.
-Wczoraj miałaś szpilki, dziś rano inne, a teraz
tenisówki… Ile ty masz tych ubrań?- Zapytał. A przede
wszystkim dlaczego tak seksownie w nich wyglądasz?
-A ty chodzisz cały czas w tym samym? Lubię
różnorodność w ubraniach, ale mundurki to ograniczają-
Powiedziała ze złością. Wstała i zaczęła chodzić po
pokoju. Jak on w ogóle mógł mi się spodobać?- Pytała w
myślach, kłóci się ze mną o byle co, dokucza. I poucza
w sprawach mody.- Nie lubię nosić cały czas tego
samego i będę ubierać się jak mi się podoba.
-Uważaj, bo kiedyś skręcisz sobie kark od noszenia
zbyt wysoko głowy.- Ostrzegł ją. Stanął tuż obok niej-
Ubierasz się jak jakaś damulka i patrzysz na wszystkich
z góry.
-Nie wiem, jak to się stało, że kłócimy się o moje
ubrania. I nie, nie na wszystkich, tylko na ciebie,
palancie.- Rzuciła wyzywająco. Ze złości złapał ją za
ramię i syknął
-Już raz cię ostrzegałem- przyciągnął ją do siebie i
pocałował.
Rozdział 7
Czekała tylko na to, by poczuć ponownie jego usta.
Objął jej usta gniewnym, gwałtownym pocałunkiem.
Odpychała go, lecz on bezlitośnie nalegał, rozchylając
językiem jej wilgotne wargi. Pozwoliła mu na to.
Sprzeciwiała się jego sile, lecz zarazem dziwnie ją ona
podniecała. Zarzuciła mu ręce na szyję i unosząc się na
palcach przywarła do niego, odpowiadając na jego
pocałunki. Pocałunek sprawił, że kolana się pod nią
ugięły, a ciało zadrżało z rozkoszy.
-Pragnę cię- wyszeptała pomiędzy pocałunkami
-Teraz, zaraz- szeptał. Dłonią objął jej szyję, później
zsunął ją na pierś.- Serce bije ci jak oszalałe
-Tylko dzięki tobie- odszepnęła. Zanurzyła dłonie w
jego włosach i zacisnęła lekko. Objął jej pośladki,
unosząc ją do góry. W ten sposób wyraźnie poczuła jego
erekcję. Zaplotła nogi wokół jego bioder i ocierała o jego
ciało.
-Torturujesz mnie- wydyszał- rób tak dalej…
Przesunął usta na jej szyję, więc odchyliła się lekko do
tyłu. Obrysował językiem jej ucho, przygryzł delikatnie.
Wrócił do jej ust, tym razem delikatnie, muskał je.
Zadrżała z rozkoszy. Językiem rozchylił jej usta i powoli
wsunął do środka.
-Możecie…-
zaczęła dyrektorka, otwierając drzwi.
Zaniemówiła na ich widok. Odsunęli się od siebie. Gdyby
nie była odpowiedzialna za ich zachowanie, roześmiała
by się. Mieli tak samo zaskoczony wyraz twarzy.- Mój
Boże- pomyślała- gdybym nie weszła, pewnie kochaliby
się na moim biurku. Julia rozplotła nogi i Daniel ją
odstawił. Twarz Julii zrobiła się czerwona jak burak, z
zażenowania zaczęła się jąkać.
-Ja, my…
-Możecie już iść- Powiedziała zmęczona. Trzeba coś z
tym zrobić- pomyślała.- Tylko co?
Po wyjściu z gabinetu Julia powiedziała
-Musimy porozmawiać.
-Tak, o tym.- odparł Daniel i wciągnął ją do pustej
klasy. Przycisnął ją do ściany i ponownie pocałował.- I o
tym- Zsunął rękę na jej tyłek i przyciągnął do siebie. Gdy
otarła się o jego pobudzoną męskość, oparł się o nią
czołem.- Tak, o tym też.
-Pragniemy się- powiedziała rzeczowo.
-Kiedy?- Zapytał- A przede wszystkim gdzie?
-Och- odparła z drżeniem. Oparła głowę o jego klatkę
piersiową.- Nie możemy
-Dlaczego?
-Niby gdzie?- Odpowiedziała pytaniem.- Przecież nie
mamy sami pokoi. Nie mamy jak.
Rozdział 8
Gdy Julia szła do pokoju, zadzwonił jej telefon.
Spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się, odebrała i
zaczęła schodzić na dół. Wyszła przed budynek i
powiedziała
-Cześć Tomek.
-Hej śliczna.- usłyszała- Już wiem kiedy przyjedziemy
na mecz.
-Kiedy?
-Tydzień po Nowym Roku. Może zostałabyś u ciotki
dłużej?- zaproponował
-Nie zostanę i wezmę udział. Wpadłam na pewien
pomysł, zrealizuję go przed świętami i nikt mnie nie
pozna
-Julka, jeśli chcesz utrzeć mu nosa w ten sposób-
zaczął
-Nie o to chodzi. Po prostu chcę zagrać, a to są tylko
mecze międzyszkolne.
-Nie myślisz logicznie-
przerwał jej ze złością.-
Pamiętasz co stało się dwa lata temu?
-Doskonale pamiętam- odpowiedziała i zadrżała na
wspomnienie napaści. Mimowolnie potarła bliznę na
żebrach- Wtedy odbywały się międzynarodowe zawody
sportów ekstremalnych. Kamery z całego świata śledziły
każdy mój krok.
-A co jeśli on przyjedzie na mecz? Jeśli jego syn
przyjedzie?
-Syn Roberta nie żyje- odparła głucho- Zginął w
wypadku samochodowym.
-Nie wiedziałem.- Powiedział i przymknął oczy- Ale to
nie ty?- zapytał, gdy taka myśl pojawiła się w jego głowie
-Nie!- Zawołała- Inaczej już dawno bym nie żyła.
-Ale, ale skąd ty to wiesz?
-Ciotka włamała się do danych policyjnych. Tydzień
później nie żył sprawca. Roberto sprawnie załatwił
sprawę.
-Mój Boże- szepnął Tomek- Myślisz, że ci odpuścił?
-Nie- ponownie zadrżała. Przypomniał się jej sen.
Spojrzała na drzwi, które się właśnie otworzyły. Stał w
nich Daniel. Uśmiechnęła się do niego promiennie i
zobaczył ogniki w jej oczach- On nigdy nie zrezygnuje.
Muszę kończyć. Zobaczymy się niedługo.
-Ok, pa.- Odpowiedział Tomek i się rozłączył. W tym
czasie podszedł do niej Daniel. Obrzucił spojrzeniem jej
sylwetkę, a Julia objęła go za szyję. Musnął jej usta w
delikatnym pocałunku. Bawił się jej włosami i całował
coraz goręcej. Przygryzła mu łagodnie wargę i zaraz w
delikatnej pieszczocie przejechała po niej językiem.
-Jak ty mnie rozpalasz- szepnął. Przesunął dłońmi
wzdłuż jej boków, do piersi i z powrotem w dół. Trzymał
je na jej biodrach, przyciągając ją jeszcze bardziej do
siebie. Czuła jego erekcję i otarła się o nią. Zadrżał w
odpowiedzi.
-Weźcie zimny prysznic- powiedziała Weronika. Gdy
odskoczyli od siebie, dodała- Osobno.
Rozdział 9
Karolina postanowiła odegrać się na Julce, która
właśnie brała prysznic. Zakradła się do łazienki i zabrała
jej ubrania i ręczniki. Dzięki spływającej wodzie, Julia jej
nie usłyszała. Wychodząc z łazienki napisała sms’a do
wszystkich znajomych. „Chodźcie na trzecie piętro.
Nowa nago.” Szybko zaniosła ubrania do pokoju i
wybiegła z powrotem na korytarz. Wbiegła do łazienki i
zawołała do Julii:
-Szybko twój telefon dzwoni- I znowu wyszła z łazienki.
Przed drzwiami stało już trzech chłopaków i niecierpliwie
czekali.
-Kiedy ona wyjdzie?- Zapytał Bartek.
-Za chwile.
Tymczasem
Julia
wyszła
spod
prysznica
i
zobaczyła, że nie ma jej ubrań. Podejrzewała, że
Karolina zabrała jej ubrania i wymyśliła ten telefon.
Chociaż z drugiej strony mogła zabrać ubrania dopiero
jak przyszła powiedzieć o telefonie. To może być ważny
telefon, ale przecież nie wyjdzie nago z łazienki. Mógł
być to żart i za drzwiami może stać już kilku chłopaków.-
Rozmyślała. Mam usprawiedliwienie do użycia zaklęcia.
Wypowiedziała zaklęcie i po chwili trzymała w rękach
duży, puchaty ręcznik. Owinęła się nim i biorąc głęboki
wdech, otworzyła drzwi. Stało za nimi z piętnastu
chłopaków. Czekali zniecierpliwieni, chcąc zobaczyć ją
nago. Widząc zawód na ich twarzach, powiedziała z
uśmieszkiem
-Tym razem musi wystarczyć wam Playboy, którego na
pewno gdzieś ukrywacie.
Przeszła koło nich i wyszła zza rogu i wpadła na
Daniela. Przytrzymał ją za ramiona, by nie upadła,
jednocześnie przyglądając się jej sylwetce. Widząc jak
woda spływa pomiędzy piersi, przełknął głośno ślinę i
szepnął
-Jak bardzo chciałbym się z tobą kochać- i przywarł do
jej ust w gwałtownym pocałunku. Przyparł ją do ściany i
mocno przycisnął się do niej. Jego język wdarł się do jej
ust, a ręka powędrowała wzdłuż jej ciała. Cichy jęk, który
wydostał się z jej gardła, zelektryzował jego ciało.
Poczuła jego dłoń na udzie i powoli przesuwał ją do góry
po wewnętrznej stronie. Musnął delikatnie ją między
nogami i zadrżała.
-Mój Boże- powiedziała zdegustowana Karolina- Macie
zamiar się tu bzykać?
-Odwal się- warknął Daniel, odsuwając się od Julii.
-Natychmiast do swoich pokoi.- Powiedziała Weronika.
Karolina
uśmiechnęła
się,
triumfując,
ale
mina
natychmiast jej zbladła, gdy dodała- Karolina od jutra do
kozy.
-Jak to? Co ja zrobiłam?
-No nie wiem, może ten sms „Chodźcie na trzecie
piętro. Nowa nago”. Spodziewałam się tego.
Karolina zaczerwieniła się i poszła do pokoju. Weronika
spojrzała na Daniela nadal trzymającego Julię w
objęciach. Uniosła brwi widząc Julię okrytą tylko
ręcznikiem.- Zabrała ubranie?
-Tak- odparła. Zarumieniła się- Na szczęście miałam
jeszcze jeden ręcznik.
-Jakie szczęście- mruknęła- A ty co tu robisz?- zapytała
Daniela
-Czekałem na Julię, chciałem powiedzieć jej dobranoc.-
Odpowiedział, patrząc na Julię. Zaczerwieniła się
jeszcze bardziej.
-Już powiedziałeś, więc do pokoju.
Julia patrzyła jak Daniel i Weronika schodzą po
schodach. Przyłożyła dłoń do serca, biło szybko i
mocno. Po chwili weszła do pokoju i całkowicie ignorując
Karolinę, przebrała się w piżamę. Położyła się do łóżka i
czytała o dalszych przygodach Wolhny. Po chwili
zmorzył ją sen.
Po drugiej w nocy obudziła się przerażona. Serce
waliło jej szybko, przełknęła głośno ślinę. Uniosła się na
łóżku i zapaliła światło, chcąc rozproszyć ciemności.
Karolina nadal spała, więc nie krzyczała przez sen. Co
dziwne, nie pamiętała, co się jej śniło, a przecież zawsze
pamiętała. No tak, zawsze śnił się jej ten sam koszmar.
Wiedząc, że i nie zaśnie, postanowiła pójść do kuchni po
coś do picia. Schodząc na drugie piętro, zderzyła się z
Oliwerem. Szedł szybko w stronę schodów i nie
spodziewał się tego, że wpadnie na kogoś o tej godzinie.
-Co się stało?- Zapytała szeptem
-Danielowi znowu coś się śni i nie mogę go obudzić.-
powiedział lekko wystraszony.- Idę po dyrektorkę.
-A może ja go obudzę?- zapytała chcąc pomóc. I
poszła w stronę pokoju kuzynów. Oli doszedł do niej w
chwili gdy otwierała drzwi
-To nic nie da, ja próbuję od dziesięciu minut
Gdy weszła do pokoju zobaczyła Daniela, który strasznie
rzucał się po łóżku. Szybko podeszła do łóżka i
szarpnęła Daniela za ramię. Nic. Nachyliła się nad jego
głową, chcąc obudzić go spoliczkowaniem ale okazało
się, że ma otwarte oczy. Czuła ból patrząc na niego, gdy
coraz głębiej odpływał w krainę koszmarów. Wiedziała,
co musi zrobić, tylko bała się reakcji Oliego, gdy zobaczy
jak rzuca zaklęcie. Ale potrzebuje jego pomocy.
-Przytrzymaj go.
-Co chcesz zrobić?
-Zaufaj mi, pomogę mu.- odparła. Spojrzała na niego i
dodała- Jak chcesz mu pomóc, to musisz mi zaufać.
Gdy usiadł na Danielu, pochyliła się, opierając się o
niego czołem i wypowiedziała zaklęcie
-Spokoju ci trzeba i spokój ci dam. Spokój przeleję w
myśli twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go
słońce i sny radosne.
Już w trakcie wypowiadania zaklęcia Daniel się uspokoił.
Oliwer zszedł z niego i spojrzał na Julię.
Rozdział 10
-Co ty mu zrobiłaś?- zapytał. Odsunął się od niej i
patrzył na nią jak
-Rzuciłam zaklęcie na spokojny sen.- Odpowiedziała
cicho. Bała się spojrzeć mu prosto w oczy, bała się co w
nich zobaczy. W końcu odważyła się, uniosła głowę i
spojrzała w oczy Oliwera. Zobaczyła w niech strach i
obrzydzenie.- Powinnam kazać ci wyjść zanim to zrobię.
-Kim ty jesteś?- zapytał zdegustowany
-Nie wiem, czarodziejką chyba. Nie używam złych
zaklęć. Właściwie to w ogóle nie powinnam czarować,
ale gdy widzę jak ktoś cierpi
-To co? Mówisz hokus pokus i po sprawie?
-Nie- odparła szeptem. Z oczu spłynęły jej łzy.- Nie
mów mu nic o tym- poprosiła, patrząc na śpiącego
Daniela
-A co niby miał bym powiedzieć?! Że jego dziewczyna
jest czarownicą?- Zaczął chodzić po pokoju.- A może
wykasujesz mi pamięć, czy coś takiego? Wtedy na
pewno nic bym mu nie powiedział
-Przestań. Patrzysz na mnie jak na kosmitę!-
Wybuchła- Myślisz, że to miłe? Otrzymałam dar, nie
wiem z jakiego powodu. Chwilami jest to przekleństwo,
właśnie w takich chwilach, gdy przyjaciel patrzy na
ciebie jak na jakiegoś potwora.
-Nie mów mi co mam myśleć!- warknął- Nie jest łatwo
uwierzyć w magię.
-Mnie to mówisz?- zapytała- Gdy miałam dwanaście
lat, odkryłam to. Mogę leczyć i umiem rzucać proste
zaklęcia, przesuwać przedmioty. Nie wiem czy to dar,
czy przekleństwo, ani dlaczego ja. Wiem tylko, że to
umiem.- Zatoczyła rękoma szeroki krąg i powiedziała-
Niech tę noc rozjaśni zorza polarna
W pokoju rozbłysła zorza. Gdy zobaczyła minę Oliwera,
natychmiast ją zgasiła. Siedział oszołomiony
na
krawędzi łóżka- Przepraszam- szepnęła- Pójdę już
-Poczekaj- Powiedział, gdy doszła do drzwi- Czy ktoś
wie co potrafisz?
-Tylko dwie osoby. Ciotka i Tomek.-
Roberto.
Zakołatało jej. On może wiedzieć. O Boże! Tylko nie on-
myślała przerażona.- Jeszcze ktoś może wiedzieć.-
Dodała, przełykając głośno ślinę
-Tomek?- zapytał, unosząc brwi- Kto jeszcze?
-Kolega ze starej szkoły. Nie wiem czy mogę ci zaufać-
wyrzuciła- opowiedzieć wszystko.
-Więc co chcesz zrobić? Usunąć mi pamięć?
-Zrobiłam to tylko raz, więc daruj sobie. Mogłabym
rzucić zaklęcie ochronne dla mnie. Musiałbyś się
zgodzić na nie.
-Co to, to nie.- roześmiał się gorzko- Nie pozwolę
eksperymentować ci na sobie.
-To nie tak!- zawołała- To zaklęcie które ochroni mnie
przed… Nie to nie tak. Gdybyś z kimś rozmawiał na mój
temat i wymsknęło by ci się to, byłabym w
niebezpieczeństwie. To zaklęcie dało by mi pewność, że
mnie nie zdradzisz.- A w razie czego, ostrzegło by mnie i
miałabym czas, by zniknąć- dodała w myślach
-Nie- odparł stanowczo- Nie pozwolę ci na to. A teraz
wyjdź.
Gdy wyszła, potarł czoło w zadumie. Czarodziejka-
pomyślał- też coś. Wstał i podszedł do łóżka Daniela.
Spał spokojnie, jak dziecko.
Ze spuszczoną głową, zrezygnowana, szła do
swojego pokoju. Postawa Oliwera zaskoczyła ją. Nie
dość, że na pewno dostanie burę od ciotki, to jeszcze
będzie musiała opuścić Akademie Andersena. I Daniela,
którego pokochała. Chwila, zaraz, jakie pokochała-
pomyślała spanikowana. Zakochałam się w nim?- Pytała
siebie. Gdy dotarło to do niej, zaczęła płakać. Weszła do
łazienki na swoim piętrze, usiadła na podłodze pod
prysznicem i pozwoliła płynąć łzom. Podciągnęła nogi i
oparła na nich głowę. Dlaczego wszystko można uleczyć
oprócz uczuć?- Rozpaczała- Złamana noga zrośnie się,
jeśli jest unieruchomiona, można przeszczepić serce, ale
z uczuciami nic nie można zrobić. Gdy już kogoś się
pokocha, kocha się długo, na zawsze. Rękaw miała
przemoczony, gardło ją bolało od szlochu. Po godzinie
płaczu, skończyły się łzy. Wstała i spojrzała w lustro.
Zobaczyła czerwone oczy i nos, blade, mokre policzki i
pusty wzrok. Tak patrzy osoba, która cierpi. Zaczynała
boleć ją głowa i czuła, że już nigdy nie zaśnie. Otarła
twarz ręcznikiem i poszła do pokoju. Zasnęła, gdy tylko
się położyła. I natychmiast znalazła się w środku
koszmaru.
Widziała płonący samochód i potwora w ludzkiej
skórze. Był to wysoki, ciemno włosy mężczyzna . Szedł
ku niej, siedziała w gąszczu wysokiej trawy, ukryta przed
nim.
- Ty szczeniaku! Gdzie jesteś?- usłyszała przerażający
głos. Był zimny i szyderczy, jakby nie miał żadnych
wyrzutów sumienia. A przecież widziała jak przed chwilą
zabił rodziców. Widziała wymierzoną w siebie broń.
Czuła potworny ból głowy, spływającą po skroni krew, jej
metaliczny zapach. A przecież, przypomniała sobie, nie
siedziałam ukryta w trawie, byłam w samochodzie. I co
najważniejsze, nie krwawiłam. Zaraz jednak zobaczyła
podjeżdżający samochód. Chciała krzyczeć, żeby uciekli
gdy szyba eksplodowała. W tym samym czasie z
samochodu wysiadła jej matka i ona. Jak to możliwe, że
widzi samą siebie? Nagle mama upadła, a ona biegła
dalej, do lasu. Po chwil straciła siebie z oczu. Potwór
ruszył za nią. Która z nich to ja?- zastanawiała się- gdy
podszedł do drzew, zaczęła biec, przez pole. Potknęła
się i upadła, straciła przytomność. W tym samym
momencie obudziła się. Ponownie była zlana potem,
trzęsła się z zimna. Owijając się kołdrą, podciągnęła
kolana i oparła na nich głowę.-
Co to było?-
zastanawiała się.- Widziała właśnie śmierć czworga
osób, swoich rodziców i rodziców tej drugiej osoby.
Tylko kto to był? Ja i ja? To przecież niemożliwe.-
rozmyślała. Gdy zadzwonił budzik, poskoczyła i
krzyknęła wystraszona.
-Co?-
usłyszała zaspany głoś Karoliny-
Znowu
koszmar?- zapytała unosząc się na łokciach
-Coś takiego- odparła Julia. Pośpiesznie wstała z łóżka,
wzięła mundurek, ręczniki i wyszła do łazienki. Puściła
gorącą wodę i po chwili łazienka zamieniła się w saunę.
Stała pod gorącym prysznicem, chcąc choć trochę się
rozgrzać. Pocierała energicznie ramiona, ale nadal
trzęsła się z zimna.
-Parzy!- krzyknęła Klaudia, zwracając uwagę Julii.
Sięgnęła ręką, chcąc zakręcić jej wodę, gdy Julia
zawołała
-Nie.
Klaudia spojrzała na przyjaciółkę, zauważając, że ta
trzęsie się z zimna.
-Moni!- zawołała. Monika szybko odeszła od lustra i
stanęła obok Klaudii.- Biegnij po Weronkę, tylko szybko.
Monika wybiegła z łazienki. Julia ciągle się trzęsła,
stojąc pod gorącą wodą. Po paru minutach drzwi
otworzyły się i weszła Weronika z Moniką.
-Co się stało?- Zapytała patrząc na nagą Julię
-Ona jest lodowata- powiedziała Klaudia- a woda aż
parzy.
-Moni pilnuj drzwi- powiedziała i podeszła do Julii.
Włożyła rękę po prysznic, chcąc złapać Julię za ramię.
Aż syknęła, gdy poczuła temperaturę wody. Dotknęła
ramienia dziewczyny i wyczuła gęsią skórkę. Zakręciła
wodę i opatuliła Julię ręcznikiem.- Co się stało?-
zapytała ją. Julia spojrzała na nią otępiale, ale nie
odpowiedziała. Tylko się patrzyła i drżała coraz bardziej.
-Przyniosłam koce-
powiedziała Diana. Monika,
biegnąc na dół po dyrektorkę, wpadła na nią i
powiedziała co się stało. Martwiła się o koleżankę i
szybko przeszła się po kilku pokojach, chcąc zebrać
koce, by ogrzać Julię.
-Daj- powiedziała Klaudia i wzięła koc. Okryła nim Julię.
Weronika, nie doczekawszy się odpowiedzi, potrząsnęła
ją za ramiona. Julia się zachwiała i zemdlała. Dyrektorka
nie zdążyła jej złapać i Julia upadła na podłogę,
uderzając się w głowę.
-Wezwijcie pogotowie- powiedziała do dziewczyn i
kucnęła przy Julii. Klaudia już dzwoniła, szybko podała
dyspozytorce adres internatu i powiedziała, że ktoś
będzie czekał przed drzwiami.- Diana idź do mojego
gabinetu i powiedz pani Ralskiej, żeby powiadomiła jej
ciotkę.
Diana szybko wyszła z łazienki. Na parterze skierowała
się do sekretarki i powiadomiła o sytuacji. Gdy ta
dzwoniła do Sary, Diana wyszła przed szkołę.
Wydeptywała ścieżkę, czekając na lekarzy. Taką
zobaczył ją Oli, który właśnie szedł do klasy
-A ty nie idziesz na lekcję?- Zapytał
-Co?- zapytała nieprzytomnie.- Nie, nie idę.
-Czemu?- zapytał. W tej samej chwili na podjazd
wjechała karetka. Wyskoczyło z niej dwóch lekarzy.
-Co się stało- zapytał jeden z nich.
-Koleżanka zemdlała. Na trzecim piętrze w łazience.
Zaprowadzę was.
-Co się stało?- Zapytał Oli
-Nie teraz.- rzuciła i szybko weszła do szkoły. Za nią
weszli lekarze z torbami. Oliwer szedł za nimi, chcąc
dowiedzieć się co się stało. Po wejściu lekarzy do
łazienki, zajrzał do niej. Zobaczył nieprzytomną Julię,
obok niej klęczała Weronika i Klaudia. Była przykryta
chyba pięcioma kocami.
-Co się stało?- Zapytał lekarz dyrektorkę
-Stała pod gorącym prysznicem, a była lodowata.
Zakręciłam wodę, okryłam ręcznikiem.- relacjonowała-
gdy potrząsnęłam nią, zemdlała.
Lekarz już kucał obok Julii, badał ją. Weronika spojrzała
w stronę otwartych drzwi i zobaczyła Oliwera. Podeszła
do drzwi i powiedziała- Nie wchodź tu. Nie powinieneś
być na lekcji?
-Co z nią?- zapytał
-Hipotermia.- odpowiedział lekarz.- Niech pani zamknie
drzwi.
Gdy to zrobiła, ściągnęli z Julii koce i okryli folią
termalną.
-Będziemy musieli porozmawiać z jej współlokatorką.-
dodał drugi. Gdy Julia była odkryta, wszyscy zauważyli
bliznę na żebrach. Podnosili Julię, by położyć ją na
noszach, gdy do łazienki weszła Karolina, wezwana
przez dyrektorkę.
-O co chodzi?- zapytała
-Co brała wczoraj?- zapytał rzeczowo lekarz
-W mojej szkole nie ma narkotyków!-
zawołała
Weronika
-A skąd mam wiedzieć?- zapytała arogancko- nie
jestem jej niańką. Lepiej zapytajcie Daniela, może razem
coś biorą.
-Karolino, licz się ze słowami.
-A może jest w ciąży- ciągnęła dalej, nie zwracając
uwagi na dyrektorkę.
-Dobra, zabieramy ją-
powiedział drugi lekarz.-
Zawiadomiła pani krewnych?
-Tak, sekretarka zadzwoniła do jej ciotki.- odparła
rozzłoszczona. Uwaga o narkotykach ją zdenerwowała,
ale
Karolina przesadziła. Nie dość, że musiała
zorganizować pogadankę o bezpiecznym seksie, to
jeszcze wymyślić jakąś karę dla Karoliny.
-Jeśli to przez narkotyki, to czeka panią i uczniów
przesłuchanie- powiedział pierwszy lekarz, zapinając
Julię na noszach. Na podłodze były ślady krwi z rany na
głowie.
Rozdział 12
Weronika postanowiła jechać z Julią w karetce.
Zagoniła uczniów na lekcję i wsiadła do karetki. Patrzyła
na dziewczynę.
-Czy choruje na coś? Bierze jakieś leki?
-Nie, jej ciotka nic nie mówiła.- odparła zamyślona
-A okresowe badanie?
-Przyjęłam ją dopiero kilka dni temu, a badania już były.
Teraz myślę, że powinnam zapytać o to jej ciotkę. Ale
niestety nie przyszło mi to do głowy.
Podjechali właśnie pod szpital, wyjęli nosze z Julią i
Weronika wysiadła. Szybko weszli na izbę przyjęć. Od
pół godziny czekała na jakieś wieści od lekarzy, gdy do
środka wbiegła Sara Rękacz. Zauważyła dyrektorkę i
podeszła do niej.
-Co się stało?- zapytała zaniepokojona
-Nie
wiem,
naprawdę
nie
wiem-
powiedziała
zdezorientowana- dziewczyny mnie zaalarmowały, że
Julia stoi pod prysznicem i trzęsie się z zimna. Płynęła
na nią gorąca woda. Gdy weszłam do łazienki, zemdlała.
-Czy ratownicy coś mówili?
-Pytali o narkotyki, ale w mojej szkole nie ma żadnych
prochów. Stwierdzili hipotermię.
Gdy rozmawiały, zaniepokojone o wydarzeniu, do
poczekalni weszła pielęgniarka i zapytała
-Krewni Julii Rękacz?
Sara wstała i podeszła do niej
-Tak, jestem jej ciotką. Co z nią?
-Zapadła w śpiączkę z powodu hipotermii.
-Ale jak to możliwe?
-Wykonujemy teraz różne badania krwi, ale możemy
stwierdzić to wcześniej. Czy Julia jest na coś chora?
Przyjmuje jakieś leki?
-Nie jest na nic chora, leków żadnych nie przyjmuje.
Nigdy wcześniej nie brała żadnych leków, oprócz
przeciwbólowych, albo na gorączkę.
-Ostatnio przyjmowała te?
-Nie, nic nie mówiła, że się źle czuję, a pani?- Zwróciła
się do dyrektorki
-Nie, śniły jej się koszmary, ale nie skarżyła się na nic.
-No cóż, dalej nic nie wiemy.- powiedziała pielęgniarka
i chciała odejść, gdy Sara zapytała
-Mogę do niej wejść?
-Jeszcze nie, niedługo przyjdzie ktoś po panią- odparła
i odeszła. Gdy zniknęła za drzwiami, zapytała Weronikę
-Mówiła co jej się śniło? Rozmawiała z kimś na ten
temat?
-Nie- odparła. Podeszła do krzesła i zmęczona usiadła-
Nie chcę być nie uprzejma, albo nietaktowna, ale skąd
Julia ma bliznę na żebrach?
Przed oczami ukazał się Roberto i Julia. Trzymał ją
obok siebie, jak zakładniczkę, przystawiając jej nóż do
gardła. Stała przerażona i patrzyła jak na jej szyi pojawia
się cienki strumyczek krwi. Zaczęła spływać powoli po
szyi i wsiąkała w zielony T-Shirt. Szybko pojawiła się na
niej plama. Julia osłabiła aurę Roberto, chciała
doprowadzić do jego omdlenia, jednak on okazał się
silniejszy. Gdy Julia odsuwała się od niego, wbił jej nóż
w klatkę piersiową. Teraz w okolicy żeber ma długą
bliznę.
-Pani Rękacz?- Zapytała Weronika
-Tak? Przepraszam, zamyśliłam się
-Skąd Julka ma bliznę na żebrach?
-Kilka lat temu miałyśmy wypadek samochodowy.
Kawałek szyby utkwił w jej ciele- wyjaśniła szybko. Po
próbie zabójstwa, gdy Roberto nie został aresztowany,
wymyśliły tą wersję dla zainteresowanych. Sara włamała
się do akt policyjnych i sfałszowała raport o wypadku.
-Proszę pani, co Julką?-
Koło nich pojawił się
zaniepokojony Oliwer.
Obok niego stała Klaudia.
Również martwiła się o Julię.
-Czy wy nie macie lekcji?- Zapytała Weronika
-Przepraszam, ale nie mógłbym się skupić na lekcjach,
dopóki się nie dowiem co z Julią- Powiedział Oli
-Ja też- dodała Klaudia
Weronika westchnęła głośno i pomyślała, że zaraz
przyjdzie reszta uczniów. Omdlenie Julki będzie dla nich
pretekstem, by nie pójść na lekcje, tylko na wagary.
-Julia zapadła w śpiączkę- wyjaśniła Sara. Widziała
zmartwienie na twarzy dzieciaków. W oczach Oliwera
dostrzegła jednak głębsze zmartwienie i poczucie winy.
Już chciała zapytać go o to, gdy podeszła do nich
pielęgniarka.
-Może pani do niej wejść- powiedziała. Sara wstała i
ruszyła za nią. Weszła do pokoju i zobaczyła Julię
podłączoną do respiratora.- Podajemy jej ogrzaną sól
fizjologiczną, by ją ogrzać. Mamy nadzieję, że niedługo
będziemy mogli ją wybudzić.
-A wyniki tomografii?- zapytała z nadzieją.- Może
wyjaśni jej śpiączkę.
-Tomografia nic nie wyjaśniła. Nie ma żadnych urazów,
krwiaków, nic co wyjaśniało by jej stan.
-Więc jakim cudem doszło do takiego wychłodzenia
organizmu?- zapytała odwracając się do niej.
-Nie wiemy-
odparła-
Robimy wszystkie możliwe
badania, szukamy jakiejkolwiek przyczyny. I nic.-
odparła i wyszła.
Sara usiadła przy łóżku i wzięła siostrzenicę za rękę.
Ścisnęła ją mocno.
-Musisz się obudzić.- szeptała- Nie mogę stracić
również ciebie.
Łza spłynęła jej po policzku. Puściła jej dłoń i zaczęła
gładzić po głowie, tak jak zawsze po koszmarze.-
Chciałabym wiedzieć co się stało. Ogromnie żałuję, że
nie mam mocy, jak ty. Może wtedy bym wiedziała.
Siedziała przy niej i gładziła po włosach. Ciszę w sali
przerywało pikanie respiratora. Po piętnastu minutach do
sali ponownie weszła pielęgniarka
i powiedziała-
Przepraszam, ale musi pani już wyjść
Skinęła głową, pochyliła się nad Julią, pocałowała ją w
czoło i powiedziała do niej- Proszę cię, obudź się.
Wyszła z sali i zobaczyła w poczekalni kilkunastu
uczniów. Jeden przez drugiego pytali Weronikę, co z
Julią. Gdy Klaudia zauważyła Sarę, szybko podniosła się
z krzesła, podeszła do niej i zapytała:
-Proszę pani, jak się czuje Julia?
Oczy wszystkich skierowały się na nią.
-Julia zapadła w śpiączkę z powodu hipotermii-
wyjaśniła uczniom- Lekarze nie znają przyczyny. Nic nie
wiedzą- dodała gorzko- Czy wy może wiecie, co mogło
się jej przydarzyć?
-Ja ją znalazłam w łazience- zaczęła Klaudia- Łazienka
była cała w kłębach pary. Zastanawiałam się jak długo
ona tam stała. Już raz zastałam ją w takiej sytuacji
-Kiedy?- zapytała Weronika
-Następnego dnia po jej przyjeździe do szkoły. Stała
pod prysznicem i płakała.- Zerknęła niespokojnie na
Oliwera. Wiedziała, że to co powie zrani go. Myślała, że
zakochał się w Julce, więc to, że Daniel i Julia się
całowali, może go zranić.
-Co się stało?- zapytała z niepokojem Sara.- Dlaczego
płakała?
-Pokłóciła się z Danielem i on ją pocałował.
Powiedziała, że zrobił to tylko ze złości… To ją trochę
zabolało.
-Próbował ją zmusić do czegoś?- zapytała Sara.
-Ona była bardzo chętna do całowania- rzuciła Karolina
od drzwi. Wszyscy spojrzeli na nią.- Co z księżniczką?
-Jest w śpiączce- rzucił ze złością Marcin- Jeśli
przyszłaś tylko po to, to możesz już wyjść. Przecież
nawet jej nie lubisz.
-To wymówka, żeby nie być na lekcjach- powiedziała,
wzruszając ramionami i wyszła.
-Mów dalej- zwróciła się do Klaudii- Czy Daniel
próbował ją zgwałcić?
-Nie- wybuchną Oliwer i zerwał się z krzesła.- w nocy
nic jej nie było.
Sara spojrzała na niego- Spotkałeś się z Julią w nocy?
-Nie- zaprzeczył. Klaudia spojrzała na niego i zobaczył
zawód w jej oczach. Zastanawiając się nad jego
przyczyną, dodał- wpadliśmy na siebie. Ona szła do
kuchni a ja do łazienki. Chwile rozmawialiśmy i każde
poszło w swoją stronę.
-A Daniel?- Zapytała Sara
-Jak wróciłem do pokoju, spał spokojnie jak dziecko.
Kiedy wychodziłem z pokoju, nadal spał.
-Proszę pani, Saro- wtrąciła Weronika- Daniel jest
spokojnym chłopakiem, ale kilka razy byłam świadkiem
jak się kłócą, a po chwili obłapiają się. Jest wredny z
charakteru i robi głupie dowcipy, ale nikogo nie
skrzywdziłby. Zaręczam za niego.
-Zapytałam co się stało- kontynuowała Klaudia- Nie
zareagowała, więc podeszłam do niej. Chciałam
zakręcić wodę, zawołałam, że parzy. Julia powiedziała
nie. Miała gęsią skórkę, trzęsła się z zimna. Kazałam
Monice pobiec po dyrektorkę.-
skinęła głową na
przyjaciółkę- I to tyle. Weronika przyszła, a Julia
zemdlała.
-Sanitariusz pytał o narkotyki, przyszła Karolina i
powiedziała
-Wszyscy wiedzą, że Karolina mówi same głupoty.-
rzucił Marcin- Lubi siać zamęt i skłócać ludzi
-Co powiedziała?- Zapytała Sara
-Że Julia może być w ciąży.- odparła Klaudia
Rozdział 13
Po oświadczeniu Klaudii w poczekalni zapadła
cisza. Wszyscy wątpili w tą możliwość, przecież była tam
tylko kilka dni. A objawy ciąży występują po jakimś
czasie. Weronika spojrzała na uczniów i powiedziała:
-Wracamy do szkoły.
-Chciałbym ją zobaczyć- powiedział Oli- Chociaż na
chwilę
-My wszyscy chcemy- powiedział Marcin- Proszę pani,
możemy?
-Nie- powiedziała twardo Weronika- Nie wpuszczą
nikogo, oprócz rodziny. Wychodzimy.
-Pani Saro, proszę.- Powiedziała Klaudia.
-Zapytam pielęgniarkę- powiedziała tylko i podeszła do
dyżurki. Pochyliła się nad kontuarem i zapytała- Czy
mogą zobaczyć Julię?
-Nie wpuszczamy nikogo, prócz rodziny. Julia powinna
wypoczywać, a taka ilość osób w pokoju może stworzyć
zagrożenie dla jej życia. Któreś z nich mogłoby
niechcący odłączyć respirator.
-Wiem o tym. Chcą ją tylko zobaczyć przez szybę. Nikt
oprócz mnie nie będzie jej odwiedzał. Jestem jej jedyną
krewną.
-W takim razie zgoda. Zresztą i tak nie mogą tu
przebywać.
Wyszła z dyżurki i podeszła do uczniów.
-Zobaczycie Julię tylko przez szybę- powiedziała do
nich. Zaprowadziła ich przed salę. Spojrzeli przez okno i
zobaczyli ją. Jeszcze niedawno widzieli ją roześmianą,
zamyśloną, po prostu w ruchu, a teraz leżała nie
ruchomo, podłączona do jakiś urządzeń. Policzki, które
wcześniej pokrywał rumieniec, teraz były blade.
-Czy Julia wyjdzie z tego?- Zapytała Klaudia, walcząc
ze łzami. Oliwer chciał ją objąć, ale odsunęła się od
niego.
-Mamy nadzieję- odparła krótko pielęgniarka.- Musicie
już pójść.
Wrócili do poczekalni, każde na swój sposób
odczuwało tragedię Julii.
-Możemy już pójść?- zapytała Weronika. Gdy skinęli
głowami, zwróciła się do Sary- Proszę zadzwonić gdyby
stan Julki się zmienił.
-Dobrze- odparła Sara. Po chwili wszyscy wyszli i
została w poczekalni sama. Zamknęła oczy i oparła się o
ścianę. Przez całe życie była sama. Najpierw umarła
matka, później Eliza i Iwan. Julia trafiła do niej,
dziewiętnastoletniej dziewczyny. Była zamknięta w sobie
i zrozpaczona śmiercią rodziców. Przez trzy miesiące
była w szoku, mówiła tylko o człowieku który wyszedł z
ognia. O Roberto. Od tamtej pory minęło dziesięć lat,
wiele przeprowadzek, zmian nazwiska. Dziesięć lat,
ukrywania się. Teraz Julia jest w śpiączce, zaledwie
kilka dni po zmianie szkoły. Co się wydarzyło?- pytała
samą siebie. Wiedziała, że Julia często używa czarów.
Czy zabawa magią doprowadziła siostrzenicę do
śpiączki? Chciałaby mieć oparcie w kimś. Żeby nie
musiała sama przeżywać tego wszystkiego, tych
dobrych chwil i tych złych. Wiedziała jednak, że nikomu
nie może zaufać, bo może sprowadzić na niego
nieszczęście. Nie mogła tego zaryzykować.
Rozdział 14
-Milagros, obudź się.-
Słyszała
głos matki.
Otworzyła oczy i zaraz je zmrużyła, przed oślepiającym
światłem. Zobaczyła ją, stała tuż obok. Miała łzy w
oczach,
uśmiechnęła
się
drżącymi
wargami.
Wyciągnęła dłoń i pogładziła po policzku. Z drugiej
strony łóżka siedział tata.
-Milagros, nie chcemy cię tu. Twój czas jeszcze nie
nadszedł.- powiedział Iwan. Obszedł łóżko i stanął przy
Elizie.- Wracaj do Nory.
-Mamo, tato, nie odchodźcie.- powiedziała ze łzami.-
Kocham was
-My ciebie też, myszko.- Powiedziała Eliza. Pochyliła
się nad nią i delikatnie objęła. Poczuła chłód na skórze,
rodzice zaczęli się oddalać.- Musisz się obudzić.
Po chwili oboje zniknęli i białe światło zaczęło gasnąć.
Ogarnęła ją ciemność i pustka.
Gdy następnym razem otworzyła oczy widziała całą
swoją rodzinę. Roześmianego ojca, matkę i ciotkę z
tortem. Siedziała na ziemi i bawiła się z tatą. Gdy mama
postawiła na stole tort z siedmioma świeczkami, wstała i
podeszła.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij- powiedziała ciocia.
Wspomnienie zaczęło bladnąć i ponownie pogrążyła się
w ciemności.
Rozdział 15
-Klaudia, powiedz mi co się stało?- Zapytał Oliwer,
gdy dojechali do szkoły.
-Niby co się stało? Julia jest w szpitalu- odparła
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.- poszedł za nią
do jej pokoju.
-Wyjdź- rozkazała. Czuła, że mur, którym się otoczyła,
zaczyna się kruszyć. Nie chciała zrobić z siebie idiotki,
zwłaszcza przed Oliwerem. Cholernym Oliwerem, w
którym jest zakochana odkąd pamięta. Zdradzieckie łzy
popłynęły, odwróciła się od niego.
-Klaudia, proszę nie płacz.- Powiedział, chcąc ją objąć,
pocieszyć. – Zrobię co tylko zechcesz.
-Więc wyjdź- Rzuciła. Ukryła twarz w dłoniach i
odsunęła się od niego. Usiadła na łóżku i czekała, aż
wyjdzie.
-Serce mi się łamie, gdy
widzę
jak
płaczesz-
powiedział.- Pozwól sobie pomóc.
Ukucnął przed nią i chciał pogładzić ja po kolanie.
-Nie dotykaj mnie- zawołała i odskoczyła od niego.
Zaskoczony jej zachowaniem, osunął się na podłogę –
Wiem co czuję i nic tego nie zmieni. Ale przecież mam
oczy i widzę jak na nią patrzysz. Na mnie nigdy tak nie
patrzyłeś i mam tego dosyć. Dosyć rozumiesz?- Mówiła
-O kim ty mówisz?- Zapytał zdezorientowany
-O Julce!- Wykrzyknęła- Ledwo się pojawiła w szkole,
ty z miejsca się w niej zakochałeś. Najgorsze jest to, że
ja ją polubiłam. Nie będę mogła patrzeć na to. Ona z
Danielem. A ty? Zrozpaczony tym. I znowu przyjdziesz
do mnie, szukać pocieszenia. A ja już nie mogę być
twoją przyjaciółką.- Moje serce- mówiąc to, dotknęła
piersi- ono tego nie wytrzyma.
-Kocham cię- przerwał jej.
-A ty chcesz tylko przyjaźni. Kochasz ją.- Powiedziała
jakby go nie usłyszała.- Co powiedziałeś?
Podszedł do niej i korzystając z jej konsternacji,
pocałował ją.
-Kocham cię- wyszeptał, przerywając pocałunek. Jej
oczy zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Objął dłońmi jej
twarz, spojrzał głęboko w oczy i powtórzył- Kocham cię
-Ja ciebie też kocham- wyszeptała i ustała na palcach,
podając mu usta do pocałunku. Musnął jej wargi w
delikatnym pocałunku, który szybko pogłębił. Rozchyliła
wargi i wsunął w nie język. Od razu wyszła mu
naprzeciw swoim, był to długi pocałunek. Gdy zabrakło
im tchu, odsunęli się odrobinę. Ukryła twarz w jego
piersi, wdychając jego zapach. Oskoczyli od siebie, gdy
rozległ się dzwonek na lekcje. Roześmiała się lekko i
podeszła do drzwi. Wyszli z pokoju i Klaudia weszła na
chwilę do łazienki. Szybko opłukała twarz zimną wodą i
wyszła. Szli do klasy, trzymając się za ręce.
-Jak powiemy Danielowi o Julce?- Zapytała Klaudia
-Nie wiem, chyba prosto z mostu.- Odpowiedział.
Dochodzili do klasy, gdy wyszła z niej Karolina
-Och, co ja widzę.- Zaczęła jadowicie. Widziała
Daniela, który szedł za nimi i chciała mu dopiec. Im
wszystkim.- Jaki słodki widok, szkoda, że Julka tego nie
widzi. Bidulka leży w śpiączce, a wy zachowujecie się
jak gołąbki.
-Co?- Zawołał Daniel- Julka jest w śpiączce?
-Cholera- rzucił Oli. Złapał go za rękę i odciągnął
kawałek.- Chciałem powiedzieć ci to jakoś inaczej.
-Ale co się stało?
-Właściwie to nie wiemy dokładnie co- powiedziała
Klaudia-
Lekarze stwierdzili śpiączkę z powodu
hipotermii. Tylko nie mają pojęcia jak mogło dojść do
takiego wychłodzenia organizmu.
-Jadę do szpitala- powiedział i skierował się do wyjścia.
-Poczekaj chwilę- zawołał za nim Oliwer. Kiedy Daniel
się zatrzymał i odwrócił dodał- My przed chwilą
wróciliśmy stamtąd. Nie wpuszczają nikogo prócz
rodziny.
-Nic mnie to nie obchodzi.- warknął- Muszę ją zobaczyć
Wyszedł poza teren internatu i wezwał taksówkę.
Czekając na nią chodził w kółko. Co się stało?-
zastanawiał się. Przyjechała taksi, wsiadł do niej i rzucił
-Do szpitala.
Pogrążył się w myślach. Myślał nad sposobem minięcia
dyżurujących pielęgniarek, bo dostać się do pokoju Julii.
Jeśli go nie wpuszczą, chciałby chociaż ją zobaczyć.
Dojechał do szpitala, zapłacił i wszedł do środka. W
poczekalni zobaczył ciotkę Julki. Podszedł szybko do
niej i zobaczył, że płacze.
-Proszę pani, co z Julią?- Zapytał zaniepokojony
-Daniel- powiedziała, gdy jej oczy spoczęły na jego
twarzy. Otarła policzki- Ciągle w tym samym stanie. Co
tu robisz?
-Przyjechałem od razu, gdy się dowiedziałem. Proszę
mnie nie odsyłać do szkoły. Chcę być przy niej.
-Po pierwsze nie wiadomo, jak długo potrwa ta
śpiączka. Lekarze nie znają przyczyny. Po drugie
rodzice płacą za twoją edukację, więc musisz wrócić.
Będę informować dyrektorkę o stanie jej zdrowia, a ona
przekaże wam to.
-Chcę zostać- wziął ją za ręce. Spojrzał w jej oczy,
chcąc ją przekonać- Pani kocha ją przez całe życie, ja
zakochałem się
w niej jak ją tylko zobaczyłem.
Zakochałem się w niej- powtórzył
-Daniel-
westchnęła
przekonana-
zadzwoń
do
rodziców. Jak się zgodzą, możesz zostać.
-Proszę pani?- zagadnęła pielęgniarka- Może pani do
niej wejść.
-Jakaś poprawa?- zapytała Sara wstając
-Niewielka, temperatura się podnosi. Podajemy jej
ogrzaną sól fizjologiczną.
Weszła do sali, usiadła na łóżku i powiedziała,
biorąc Julię za rękę
-Przyszedł Daniel- zaczęła, gładząc ją po dłoni- chce
zostać. Nie wiem czy mogę go wpuścić. Powiedział, że
się w tobie zakochał. Chcesz go zobaczyć?- zapytała-
Daj jakiś znak. Ściśnij mnie za rękę, cokolwiek.-
przerwała na chwilę, czekała. Gdy nic nie nastąpiło,
mówiła dalej- Chciałabym mieć dar, zajrzeć w twoje
myśli. Dowiedzieć co się stało. Kochanie, wróć do mnie.
Pocałowała ją w czoło i wyszła. Oparła się o drzwi,
biorąc
głęboki oddech. Wróciła do poczekalni i
powiedziała do Daniela
-Wejdź do niej na chwilę.
Szybko przeszedł przez korytarz. Staną przy drzwiach i
zajrzał. Leżała blada, podłączona do jakiś urządzeń.
Wszedł do środka. Usiadł przy łóżku, wziął za rękę.
Podniósł do ust i powiedział
-Nawet teraz jesteś piękna. Kocham cię. Proszę, obudź
się.
Wiedziała, ze była u niej ciocia, słyszała co mówi.
Tylko dlaczego nikt mnie nie słyszy?- myślała. Przecież
głośno krzyczę. Gdy usłyszała, że przyszedł Daniel,
serce zabiło jej radośnie. Ja też go kocham-
odpowiedziała jej. Niech przyjdzie, szybko. Och w końcu
jesteś- krzyknęła, gdy usłyszała jego głos. Jej serce
zaczęło bić szybko, usłyszała jakieś pikanie.-Kocham
cię, kocham, kocham- powtarzała- chociaż ty mnie
usłysz. Dlaczego nie słyszysz jak mówię? Proszę,
Daniel. Zaczęła płakać. Czuła mokre policzki, chciała
unieść dłoń, ale nie mogła.- Co się dzieje?
-Julia, proszę obudź się- Mówił. Nagle urządzenia
zaczęły pikać. Wszystkie naraz. Szybko wyszedł i
zawołał pielęgniarkę. Wrócił do sali i zobaczył łzy na
twarzy Julii.- Jeśli słyszysz mnie to ściśnij moją dłoń-
powiedział, ponownie biorąc jej dłoń. Patrzył z napięciem
na ekrany- No dalej, zrób to.- zachęcał- wiem, że
potrafisz.
-Co tu robisz? Kto cię wpuścił?- Zapytała pielęgniarka
-Jej ciocia pozwoliła mi zobaczyć Julię- odparł. Nadal
patrzył na wykresy- Zrób to.
-Wyjdź natychmiast- powiedziała
Nie! Krzyknęła Julia. Muszę uścisnąć mu dłoń. Wtedy
zostanie
Poczuł na dłoni lekki uścisk.
-Uścisnęła mi dłoń- powiedział do pielęgniarki. Odwrócił
wzrok od ekranu i spojrzał na nią- To EEG?- zapytał
wskazując na monitor- Pokazuje wykres fal mózgowych?
-Tak- Odpowiedziała. Podeszła do aparatury, chcąc
sprawdzić czy nic się nie popsuło. Spojrzała na
chłopaka, wpatrującego się w Julię.- Dotykałeś czegoś?
-Nie- powiedział oburzony- wszedłem, wziąłem ją za
rękę i zacząłem mówić do niej. Zaczęła płakać, a
urządzenia zaczęły pikać. Wszystkie naraz.
-Musisz wyjść- powiedziała pielęgniarka. Widząc, że
chce zaprotestować, uniosła dłoń- Nawet jej ciotka nie
siedzi tu cały czas. Wołamy ją co pół godziny i zostaje
dziesięć minut. A za chwile zabieramy ją na tomografię.
Nie wychodź, Julia wołała w myślach, nie zostawiaj
mnie. Proszę cię, zostań. Ścisnęła go mocniej za rękę.
Gdybym tylko mogła cię objąć, Danielu ja też cię
kocham. Słyszysz mnie?
Wchodzili do niej na zmianę, był wdzięczny Sarze,
za to. Niestety, Julia nie zareagowała więcej na jego
obecność. Mimo to mówił do niej, trzymając ją za rękę.
Minęły już dwa dni, odkąd Julia trafiła do szpitala, widział
w oczach lekarzy, że jej szanse na wyzdrowienie maleją
z każdym dniem.
-Nie poddawaj się. Wiem, że dasz radę- powiedział.
Cmoknął ją w czoło i wyszedł. Powolnym krokiem
wszedł do poczekalni i usiadł koło Sary.
-Powinieneś wrócić do szkoły- powiedziała Sara.-
Porządnie się wyspać.
-Proszę pani, nie mogę- odpowiedział i spojrzał na nią-
nie chcę się stąd ruszyć, dopóki Julia się nie obudzi.
Dopóki nie będę wiedział, czy z nią wszystko dobrze.
-Daniel, martwię się o ciebie- wzięła go za rękę- pojedź
do internatu i wróć jutro.
Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu telefon. Sara
spojrzała na wyświetlacz, odeszła parę kroków i
odebrała
-Tak?
-Dzień dobry, pani. Powiem prosto z mostu, martwię
się o Julię.- usłyszała- Od kilku dni mam złe przeczucia,
próbowałem dzwonić do niej, ale wyłączyła telefon.
Chciałem się nawet z nią połączyć telepatycznie, ale nie
mogę.
-Julia jest w szpitalu. Przepraszam, że wcześniej nie
zadzwoniłam do ciebie, ale wyleciało mi to z głowy.
-W szpitalu? Jak to?- Usłyszawszy tą wiadomość
Tomek zbladł. -Ale przecież nic nie czuję… Czy ona?-
nie mógł dokończyć pytania.
-Żyje, ale zapadła w śpiączkę- wyjaśniła mu- Lekarze
stwierdzili hipotermię, ale nie wiedzą dlaczego. Prawdę
mówiąc nie wiedzą nawet jak ją wybudzić
-Musiała użyć jakiegoś zaklęcia. Tylko, że nie znam
żadnego które wywołuję śpiączkę.- Stwierdził
-O tym nie pomyślałam- powiedziała do telefonu.- To
by wszystko wyjaśniało- Ale zarazem to wyjaśnienie było
najgorsze z możliwych. Julka musiała użyć potężnego
zaklęcia, a ani ona, ani Tomek nie znają takiego. Aby
Julia obudziła się ze śpiączki, musi poznać formułę
zaklęcia. Ale jak mam się tego dowiedzieć? Przecież
sama nie mam żadnych zdolności… Tomek!- nagle ją
olśniło. Przecież on także jest czarownikiem.
-Ale co by wyjaśniało?- usłyszała głos Tomka
-Nie mogę wyjaśnić tego przez telefon, musisz
przyjechać do szpitala. Zrobisz to?
-Dla Julii zrobię wszystko. Jutro będę- rozłączył się i
wezwał taksówkę. Szybko spakował kilka rzeczy i po
kryjomu wyszedł z internatu.
-Proszę pani, coś się stało?- zapytał Daniel
-Nic- uśmiechnęła się- Pomyślałam tylko, że ktoś
mógłby cię zmienić. Może twój kuzyn?
-Ale- zaczął
-Żadnych ale- przerwała mu- musisz wypocząć. To jak?
Kto ma przyjechać za ciebie?
-Oli-
powiedział z westchnieniem. Prawda, był
zmęczony, ale nie chciał opuszczać Julii.
-Wypoczniesz trochę, zjesz coś porządnego i jutro
przyjedziesz.
Rozdział 16
Niedługo po wyjeździe Daniela, do szpitala
przyjechał Oliwer z Klaudią. Powiadomiła pielęgniarki i
uprosiła u nich, by przyjaciele mogli odwiedzić Julię.
Najpierw poszła Klaudia, następny poszedł Oliwer.
Uświadomiła sobie, że nie wie nawet jak Julka
dowiedziała się o Tomku. Nigdy jej o to nie zapytała.
Julia bardzo szybko nawiązała przyjaźnie w Akademii
.Trochę ją to martwiło, zwłaszcza Daniel i jego
stwierdzenie, że zakochał się w Julce. Jeśli Julia będzie
musiała opuścić szkołę, będzie musiała opuścić także
jego. A raczej kiedy, nie jeśli. A Julia straciła już tak
wiele, że straty Daniela może nie znieść.
-Przepraszam, że pytam, ale czy Julia nie ma więcej
krewnych?- zapytała nieśmiało Klaudia
-Niestety ma tylko mnie- powiedziała smutna Sara- Jej
rodzice zginęli w wypadku samochodowym, w którym
Julia została poważnie ranna.
-Dla pani z pewnością jest to trudne, to czekanie,
niepewność.
-Tak, jest mi ciężko.- powiedziała- Cieszę się, że Julia
ma takich przyjaciół.
-Oli opowiadał o tym jak Daniel trafił do jego rodziny.
Miał niecałe siedem lat i był strasznie zamknięty w sobie.
-Pewnie im obydwu było ciężko przyzwyczaić się do
siebie. Ja miałam dwadzieścia lat, gdy cały mój świat się
zawalił. Zmarła moja siostra, a nie wiele wcześniej
straciłyśmy matkę. Gdyby nie Julia, z pewnością bym się
załamała.- Gdy to mówiła, uświadomiła sobie, że po raz
pierwszy mówi prawdę. Tak trudno jest okłamywać
wszystkich dookoła, że w końcu powiedziała prawdę.
Czuła się jakby zrzuciła z siebie straszliwy ciężar. Kiedy
Oliwer wyszedł z sali i usiadł koło Klaudii, ta odruchowo
oparła się o niego i wzięła za rękę. A przecież zauważyła
zachowanie
dziewczyny
tego
pierwszego
dnia.
Widocznie musieli wyjaśnić sobie kilka spraw i to zrobili.
-On nie był zamknięty w sobie- powiedział- tylko
niczego nie pamiętał. I tak zostało do dziś. Nikt nie wie
jak się nazywa, jak znalazł się w szpitalu.
-Nigdy o tym nie mówiłeś- szepnęła Klaudia. By go
pocieszyć, pogłaskała go po dłoni. Odpowiedział lekkim
uśmiechem.
-Ciocia miała dyżur w szpitalu, odwiedzała go
codziennie. Ja też byłem u niego. Gdy nikt nie zgłosił
zaginięcia i nie zgłosił się po niego, trafił do domu
dziecka. Ciocia strasznie to przeżyła, długo rozmawiała
z wujkiem i w końcu go adoptowali. Wspólnie stworzyli
mu życie od tego momentu.
-A jak ty się wtedy czułeś?- zapytała Klaudia
-Czasami pominięty, nie chciany, ale byłem dzieckiem.
Wkrótce zaprzyjaźniliśmy się. Było trudno, Daniel ciągle
pyskował, ale w końcu staliśmy się rodziną.
Rozdział 17
-Czy ktoś mnie słyszy? Gdzie jest Daniel?- wołała
Julia.- Usłyszała otwierające się drzwi i serce zabiło jej
radośnie.- W końcu jesteś. Kocham Cię. Proszę usłysz
mnie. Daniel kocham cię.
-Cześć Julia. Tu Oli. Nawet nie wiem, czy mnie
słyszysz- mówił. Przysiadł na krześle i patrzył na nią-
Wiele myślałem o tym, co widziałem i jestem pewny, że
Daniel cię kocha. A to co zrobiłaś uświadomiło mi, że ty
też go kochasz. Musiałaś zrobić coś i wiedząc, że się
odwrócę od ciebie, zrobiłaś to. Och, to co mówię nie ma
żadnego sensu- oparł głowę o jej dłoń i mówił dalej-
Jestem ci wdzięczny za to co zrobiłaś, ale nie jestem
pewny czy chcę byś była z Danielem.
-Oli, dlaczego tak mówisz?-
zapytała, płacząc.
Poruszyła lekko dłonią. Odsunął się od niej gwałtownie i
spojrzał na jej zapłakaną twarz.- Kocham go, nie
rozumiesz tego?
-Wolę zranić cię, niż później patrzeć na zranionego
Daniela. Kocham go i nie chcę by cierpiał. A twoje czary
na pewno go skrzywdzą. O ile już tego nie zrobiły,
przecież mogłaś go zaczarować. Co ja plotę, przecież
nie ma czegoś takiego jak magia. Mam nadzieję, że
wyzdrowiejesz
i
odejdziesz.
To
tyle
chciałem
powiedzieć.
Wyszedł z sali i oparł się o ścianę. Muszę się uspokoić
zanim wejdę do poczekalni. Weź się w garść. Po chwili
wszedł do poczekalni.
-Mamo! Tato! Chcę umrzeć!- Wołała Julia.
-Nie możesz. Jeszcze nie nadszedł twój czas-
powiedziała mama. Stała koło łóżka, łagodnie się
uśmiechając.- Mili nie możesz odejść i zostawić Nory.
Ona cię potrzebuje.
-Nie chcę żyć. Nie rozumiesz tego? Kocham Daniela,
zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. On też
mnie kocha, mówił mi to…
-Wiem Milagros. Słyszałam to.- Eliza uśmiechnęła się
radośnie- Przypomina mi Ivana, mojego kochanego
męża.- Widząc minę córki, dodała- Oczywiście nie z
wyglądu, a z charakteru.
-Och, mamo…- wyszeptała Julia
-Widziałam jak się całujecie, cały czas obserwuję ciebie
i Norę. A Oliwer niedługo zmieni zdanie. Wracaj do Nory,
my zawsze będziemy blisko- Po chwili Eliza zniknęła.
Julia poruszyła ręką, chciała, żeby ktoś przyszedł.
-Oli co się stało?- Zapytała Klaudia. Widziała coś w
jego wzroku, ale nie wiedziała co to było
-Nic złego- uspokoił ją.- Proszę pani, Julia poruszyła
ręką. Wprawdzie lekko, ale jest jakaś nadzieja.
Rozdział 18
Sara od razu poszła powiadomić o tym pielęgniarki.
Poszła z nimi do siostrzenicy. Barbara, jedna z
pielęgniarek podeszła do aparatu EEG i sprawdziła
wykres. Zobaczyła niewielką aktywność i odwróciła się
do Sary
-Proszę powiedzieć coś do niej.
-Julio, słoneczko moje- zaczęła- zrób coś, uściśnij moją
dłoń. Daj znak, że wracasz do nas
-Proszę spojrzeć- powiedziała i wskazała na głowę
Julii. Twarz miała zapłakaną, ale lekko poruszyła głową.
-Doskonale Julio. Spróbuj jeszcze raz- wpatrywała się
w nią z napięciem. Jeszcze dwukrotnie poruszyła lekko
głową. Na jej czole pojawiły się kropelki potu.-Tomek
niedługo przyjedzie i mam nadzieję, że ci pomoże
-Zostawmy ją samą, niech odpocznie- powiedziała
Barbara
Tomek wszedł do na izbę przyjęć. Wyczuł wiele
bólu, słyszał różne myśli. Słyszał zrozpaczonego ojca,
który w myślach prosi Boga o zdrowie dla córki. Widział
starszą panią, płaczącą bezgłośnie, w jej sercu czuł
ogromny smutek. Właśnie pożegnała ukochanego męża,
z którym żyła ponad 50 lat. Nie umiał wyciszyć
całkowicie tych myśli innych osób i chyba nigdy mu się
to nie uda. Widział dwoje nastolatków, pogrążonych w
myślach.
-Coś cię martwi?- zapytała dziewczyna- Oli?
-Co?- zapytał nieprzytomnie chłopak- Po prostu myślę
o Julii. Jest taka blada, a przecież minęło już kilka dni i
lekarze powinni coś wiedzieć
-W końcu poruszyła ręką.- Powiedziała.- Niedługo
wyzdrowieje
-Mam nadzieję- szepnął chłopak. Zamknął oczy i oparł
głowę o ścianę. Przeze mnie ona płakała- pomyślał
Tomek już chciał do nich podejść gdy usłyszał głos Sary
-Nie podchodź. Najpierw odeślę ich do internatu.
Skinął nieznacznie głową i usiadł w pobliżu starszej pani.
Sara podeszła do Oliwera i Klaudii i powiedziała do nich
-Chyba już jest lepiej, poruszała lekko głową
-Więc niedługo się wybudzi?- Zapytała z nadzieją
Klaudia
-Miejmy nadzieję.- Przyznała i usiadła obok nich na
krześle.- Coś mi mówi, że Daniel niedługo przyjedzie,
więc możecie już jechać.
-Jest pani pewna?- Zapytał Oli
-Tak, zresztą i tak zaraz zabierają Julię na kolejną
tomografię, co trochę potrwa.- Uśmiechnęła się, gdy
Oliwer objął Klaudię i razem skierowali się do wyjścia.
Tomek podszedł do niej i zapytał
-Mogę już iść do niej?
-Tak, wymyśliłam tą tomografię.- wzięła go za rękę i
dodała- dowiedz się co się stało. I mam nadzieję, że jeśli
użyła zaklęcia, będziesz umiał je cofnąć.
Wstał bez słowa i poszedł do sali, w której leżała Julia.
Gdy ją zobaczył, pomyślał, że pomylił sale. Julia była
blada, leżała nieruchomo. Włosy jakby straciły blask.
Podszedł do łóżka i wziął jej dłoń. Zamknął oczy i w
skupieniu zaczął przywoływać ją. Spotkał ją w miejscu,
w którym kończyła się ciemność. Oślepiające światło po
chwili zblakło i zobaczył ją. Była smutna
-Co się stało?- zapytał podchodząc do niej
-Odchodzę stąd- odpowiedziała
-Nie możesz- złapał ją za rękę- ta brama jest zamknięta
dla ciebie. Jakiego zaklęcia użyłaś?- zapytał
-Żadnego.- odparła i odsunęła się od niego. Szła w
stronę światła
-Kłamiesz- stanęła i spojrzała na niego- I jeśli zrobisz
jeszcze jeden krok to pójdę za tobą. Będziesz umiała
żyć z tym?
-Przecież już jestem martwa!- zawołała- Nie chcę i nie
umiem wrócić. I nie chcę żyć w tej ciemności.
-Więc powiedz mi jakie zaklęcie rzuciłaś. Pomogę ci
wrócić.
-Nie chcę wracać! Nie rozumiesz? Jeśli wrócę moje
życie będzie puste. Śmieszne co? Zakochałam się w
kilka dni i teraz jego najlepszy przyjaciel czuje do mnie
wstręt. Życzy mi jak najlepiej, ale mam odejść. A wtedy
moje życie straci sens.
-A Sara? Przecież jesteś sensem jej życia!
-Będzie jej lepiej beze mnie. Przecież wiesz ile dla
mnie poświęciła. I ile jeszcze będzie musiała
poświęcić… A Daniel wkrótce zapomni o mnie.
-Czy ty jesteś idiotką? Co zrobiłaś, że on cię
nienawidzi?
-To nie on, tylko Oli- zaszlochała- widział jak czaruję, a
przecież zrobiłam to by ratować jego kuzyna. A teraz
brzydzi się mnie
-Może nie wie jak poradzić sobie z tym. Mógł nigdy nie
wierzyć w żadną magię. Jakie zaklęcie?
-„Spokojny sen”
-Hmm, nie znam takiego-
powiedział po chwili
zastanowienia. Zmarszczył brwi i dodał- wymyśliłaś je?
-Nie. Kiedyś przeglądałam księgę mamy i je znalazłam.
Było napisane jeszcze coś w innym języku, nawet nie
wiem w jakim, ale nie wiem co to znaczyło. Brzmi ono
tak „Spokoju ci trzeba i spokój ci dam. Spokój przeleję w
myśli twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go
słońce i sny radosne”
-Nadal nic mi to nie mówi. Wrócę i zapytam się Sary,
może ona coś będzie wiedziała.- odwrócił się i zrobił
parę kroków, gdy przypomniał sobie coś jeszcze- Nie idź
nigdzie.
Otworzył oczy i trochę nieprzytomnie rozejrzał się po
sali. Zawsze gdy odbywał taką podróż, chwilę zajmował
mu powrót do rzeczywistości. Gdy tak dochodził do
siebie, do sali weszła Sara.
-I jak, udało ci się skontaktować się z Julią?
-Tak. Miała pani rację, użyła zaklęcia. Niestety nie
znam go.- potarł twarz rękoma- Jest coś jeszcze, jest w
depresji.
-Jak to?
-Użyła tego zaklęcia na Danielu i Oliwer był tego
świadkiem. Uratowała go, a teraz Oli chce, żeby
odeszła…
-Ma umrzeć?- zapytała- Oli życzy jej śmierci?
-Nie, nie- zaprzeczył gwałtownie- Opuścić szkołę.
-Jakie to zaklęcie?
-„Spokojny sen”
-Znam takie dwa. Jedno jest nieszkodliwe, Eliza
czasami używała go na mamie, gdy chciała wyjść na
dyskotekę. Mama zasypiała, a ona szła się bawić-
uśmiechnęła się na myśl o czasach młodości.
-A to drugie?- zapytał Tomek
-Jest bardzo szkodliwe, właściwie działa rykoszetem na
osobę, która go użyła.
-Bingo- rzucił- Czy nie szło tak? „Spokoju ci trzeba i
spokój ci dam. Spokój przeleję w myśli twoje. Zły sen
odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny radosne”?
Z jakiejś księgi?
-Tak- Sara pobladła na samą myśl, że Julia je użyła-
Wraz z ostrzeżeniem po irlandzku, że powinny rzucać je
dwie osoby.
-Więc ten koszmar, który śnił się Danielowi, przyśnił się
później Julii?
-Dokładnie nie wiem, ale to na pewno było napisane.
-A ta księga gdzie jest?
-W moim mieszkaniu.- Odparła- Będziesz musiał ją
wyczarować- powiedziała sięgając do torby po notes
-Jak? Nigdy jej nie widziałem, a poza tym księgi
przekazywane z pokolenia na pokolenie mają własne
zaklęcia przywoławcze
-Dodatkowo potrzebna Ci będzie krew osoby z tej
rodziny. Nie wiem czy moja krew wystarczy, ale musimy
spróbować-mówiła, rysując.-
Jeśli nie poskutkuje
użyjemy krwi Julki.
Podała mu kartkę na której narysowała prostą księgę, z
węzłem celtyckim i napisem Mirra. Pod rysunkiem
napisała „Mirro przybądź do mnie, Milagros potrzebuje
cię, uratuj swoją krew, bo twój ród zginie.” Gdy on czytał
zaklęcie, wyjęła scyzoryk i nakłuła palec. Ścisnęła go,
żeby pojawiła się krew. Podała mu nożyk i powiedziała
-Zrób to samo. Później połóż kartkę na podłodze,
rysunkiem do góry. Upuść na nią swoją krew i wymów
zaklęcie. Potem ja upuszczę swoją. Gotowy?
Zamiast odpowiedzieć, położył kartkę. Ścisnął palec i
gdy kropla krwi upadła na papier powiedział
-„Mirro przybądź do mnie, Milagros potrzebuje cię,
uratuj swoją krew, bo twój ród zginie.”
Gdy krew Sary także spadła, usłyszeli syk. Po chwili
kartka znikła i pojawiła się księga. Sara szybko schyliła
się po nią i przesunęła zakrwawionym palcem po węźle
celtyckim. Zalśnił i księga się otworzyła. Podniosła ją i
zaczęła szukać zaklęcia. Gdy znalazła odpowiednią
stronę, zaczęła czytać na głos
„Gdy dręczą Cię koszmary, albo pragniesz miłych
snów, użyj tego zaklęcia. Brzmi ono tak, „Spokoju Ci
trzeba i spokój Ci dam. Spokój przeleję w myśli Twoje.
Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny
radosne”. Lecz pamiętaj, zaklęcie te nie jest tarczą, która
uchroni Cię przed koszmarem, bowiem uderzy w Ciebie.
Nie czaruj sama, ponieważ jedna czarownica to za mało.
Jeśli jednak popełnisz błąd i sama rzucisz czar,
zapadniesz w sen głęboki. Cofnąć go będzie trudno, bo
druga wiedźma odbędzie podróż za Tobą i popchnie Cię
i stracisz życie. Musisz zaufać jej i powierzyć swoje
życie. Niech odwiedzi Cię we śnie i powie „Światło
zniknie, ciemność też, wrócisz do świata, w którym
żyjesz. Nim ten dzień upłynie sen głęboki przeminie”.
-Niezłe- powiedział Tomek- A Julia nie chce wracać.
-Nie musi chcieć. Wystarczy, że wypowiesz zaklęcie.
-Saro, a jeśli Julia przeszła?
-Nie- rzuciła gniewnie.- Nie mogę nawet tak myśleć.
Już z nią lepiej, rusza głową, rękami. Bez pomocy magii
nie obudzi się ze śpiączki, spowodowanej magią.
-W porządku- spojrzał na pogrążoną we śnie Julię-
wracam tam.
Ponownie złapał ją za dłoń i zaczął pogrążać się w
myśli przyjaciółki. Szedł do światła, tam gdzie opuścił ją.
-Jednak wróciłeś- powiedziała zmęczona
-Tak, dla Ciebie poszedłbym do piekła.- Odparł
-Chciałabym się jeszcze pożegnać z rodzicami- rzuciła
i wskazała na cienie na świetle. Szli ku nim Eliza i Iwan,
zdecydowani.
-Córeczko-
powiedział Iwan-
Czekają cię ciężkie
chwile, ale pamiętaj, że zawsze jesteśmy z Tobą- Objął
córkę i spojrzał na Tomka- Opiekuj się nią i zabierz stąd.
Skinął tylko głową, Eliza także objęła Julię i szepnęła
coś na ucho. Iwan spojrzał na nią gniewnie, ale nic nie
powiedział.
-Gotowa?- Zapytał ją, spojrzała na niego ze łzami w
oczach i skinęła głową. Wziął ją za rękę i powiedział-
„Światło zniknie, ciemność też, wrócisz do świata, w
którym żyjesz. Nim ten dzień upłynie sen głęboki
przeminie”.
Ledwo wypowiedział zaklęcie, został wyrzucony z jej
myśli. To było tak jakby ktoś wyłączył film, w który
wpatrywałeś się w skupieniu. Ocknął się w sali szpitalnej
Julii, koło niego stała zaniepokojona Sara. – Chyba
wszystko w porządku.
Odetchnęła i uśmiechnęła się z wyraźną ulgą- Czekała
na mnie, po chwili przyszli Eliza i Iwan, pożegnali się i
wypowiedziałem zaklęcie. Momentalnie wyrzuciło mnie z
jej myśli.
-Mam nadzieję, że wkrótce się obudzi i wszystko
będzie dobrze.- wyprowadziła go do poczekalni i wyjęła
telefon.-
Daniel? Tu Sara. Jak chcesz, możesz
przyjechać.
-Zaraz będę. A jak się czuje Julia?
-Już z nią lepiej, częściej reaguje.
-To dobrze. Wzywam taksówkę i niedługo przyjadę.-
powiedział i rozłączył się.
-Mamy jakieś pół godziny, zanim Daniel przyjedzie.
-Ja już pojadę. Niech pani da znać jak Julia się wybudzi
ze śpiączki. Będę czekał.
-W takim razie do zobaczenia- powiedziała i uściskała
go na pożegnanie. Gdy wyszedł z poczekalni, usiadła i
czekała. Podejrzewała, że Tomek poczeka na Daniela
gdzieś przy wejściu, by zajrzeć mu w myśli. Nie sądziła,
że pojedzie do Akademii i rozmówi się z Oliwerem.
Rozdział 19
Gdy przyjechał do Akademii, pomyślał, że to idealne
miejsce dla czarodziejek.
Ogromny i romantyczny
budynek oświetlały promienie zachodzącego słońca.
Zastanawiał się czy wejść do środka jako przyjaciel Julii,
czy jako policjant. Mógł rzucić zaklęcie, dzięki któremu
byłby starszy, spróbować porozmawiać z uczniami
szkoły. W końcu wymyślił pretekst do wejścia. Spojrzał w
lusterko
wsteczne
i
wypowiedział
zaklęcie.
Z
zadowoleniem spoglądał na swoje starsze odbicie.
Wysiadł z samochodu i przeciągnął się lekko. Ruszył w
kierunku drzwi, gdy one się otworzyły i wypadły przez
nie trzy roześmiane dziewczyny.
-Przepraszam którędy do gabinetu dyrektorki?
-Pierwszy korytarz po lewej, drugie drzwi na prawo.-
wyjaśniła jedna z dziewczyn i zaraz wszystkie wybiegły
na dwór. Nie wsłuchiwał się specjalnie w ich myśli.
Poszedł według wskazówek uczennicy i stanął pod
drzwiami.
-Nie rozumiem dlaczego mam tu przychodzić?-
Zapytała zaczepnie Karolina
-Ponieważ tak postanowiłam- odparła dyrektorka- Jak
Julia wróci ze szpitala, też będzie przychodziła tu. Z
Danielem.-
Mam dość twoich wybryków i tego
aroganckiego
zachowania.
Nie
chcesz
mieć
współlokatorki? Musisz podać wyraźny powód, a nie, że
nie lubisz kogoś. Nie dajesz nikomu szansy takim
zachowaniem.
Karolina wpatrywała się w swoje paznokcie
-Może nie chcę mieć przyjaciół?
-Każdy chce mieć kogoś, na kim może bezwarunkowo
porozmawiać. Wiesz jak to było z Danielem?- Musiała
pokręcić głową, bo nie usłyszał żadnej odpowiedzi.-
Został adoptowany przez ciotkę Oliwera. Na początku
wszystkich nieznosił, aż w końcu zaprzyjaźnił się z Olim.
Jesteście do siebie podobni. Przemyśl to. Możesz wyjść.
W tym samym momencie zapukał do drzwi, a Karolina
je otworzyła.
-Czy to gabinet dyrektorki?- Zapytał
-Tak, o co chodzi?- zapytała Weronika, podchodząc do
drzwi
-Nazywam się Tomek Orłoś i jestem ze szpitalnego
laboratorium. Badałem krew uczennicy z pani szkoły
-Tak?
-Ona nazywa się Julia Rękacz i odkryłem w jej krwi coś
dziwnego. Żadne laboratorium w kraju nie umie określić
co to jest. Podejrzewamy więc, że to jakiś nowy rodzaj
narkotyków.
-W mojej szkole nie ma narkotyków- powiedziała
Weronika ze złością
-Nie twierdzę tego. Ale może Julia przywiozła coś ze
sobą, coś co niektórzy określą jako zioła. Chciałbym
przejrzeć jej rzeczy, porozmawiać z przyjaciółmi. Może
coś znajdę.
-Dobrze. Zaprowadzę pana do pokoju Julii- powiedziała
i skierowała się do drzwi. W milczeniu weszli po
schodach na trzecie piętro. Szybko przejrzał jej rzeczy,
większość przecież pamiętał z Błękitnej Róży, ale teraz
dla zachowania pozorów…
-Gdzie trzyma kosmetyki?
-Chyba w szafce nocnej- odparła. Otworzył ją i
zobaczył kosmetyczkę. Wyjął
małe pudełeczko z
różowego plastiku. Nie miało żadnych nalepek,
mówiących jakie to tabletki.
-To muszę zabrać ze sobą- oznajmił dyrektorce
-Może pan je otworzyć?- zapytała. Właśnie wyjmował
woreczek z kieszeni, ale otworzył pudełeczko. Zobaczyli
kilkadziesiąt malutkich pigułek.- Nie musi pan ich
zabierać. To są pigułki antykoncepcyjne.
-U siedemnastolatki?- Zapytał z niedowierzaniem.
-To się czasami zdarza, choć tego nie pochwalamy.
Jednak niektórzy rodzice, wolą się asekurować i
zabezpieczają tak dzieci. U niektórych chłopaków
znajdujemy prezerwatywy, no i u kliku dziewczyn też.
Odłożył pudełeczko z powrotem do kosmetyczki.
-Chciałbym teraz porozmawiać z jej przyjaciółmi.
-Wolałabym, żeby nie wspominał pan o narkotykach.
Mógłby pan powiedzieć, że Julka zaraziła się jakąś
chorobą i szukacie jak do tego doszło.
Hmm, na to nie wpadłem- pomyślał
-Dobrze, ani słowa o narkotykach.
Wyprowadziła do z pokoju Julii i Karoliny, zaprowadziła
do swojego gabinetu i powiedziała
-Będę ich przyprowadzała pojedynczo.
Najpierw weszła Monika, później dziewczyna ze szpitala,
Klaudia i jakiś chłopak
-Witam. Jestem Tomek Orłoś- przedstawił się
-Marcin Kosecki.
-Czy Julia robiła coś dziwnego?
-W jakim sensie?
-Wychodziła gdzieś, rozmawiała z kimś?
-Tomek- rzucił nagle Marcin
-Tak?- zapytał
-Nie pan. Drugiego dnia ktoś do niej zadzwonił, a ona
się wystraszyła. Powiedziała, że ktoś wcześniej ją
straszył przez telefon. Odebrałem, a gdy usłyszała, że to
jakiś Tomek, wzięła telefon i wyszła z nim porozmawiać.
-Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?
-Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
-Dobrze możesz wyjść.
Po chwili do gabinetu wszedł Oliwer. No to jazda-
pomyślał. Wstał i zamknął drzwi na klucz. Usiadł za
biurkiem i patrzył na zdumioną twarz Oliwera. W drodze
do drzwi cofnął zaklęcie i teraz był znowu młody.
-Podejrzewam, że o mnie słyszałeś od Julii.
-Przed chwilą był pan stary, a teraz jesteś moim
rówieśnikiem- wyjąkał
-Jesteś zdumiony tym? To prosta sztuczka. Julka zna o
wiele ciekawsze i lepsze czary. Ale przecież ty nie
wierzysz w czary, co nie?
-O co tu chodzi? To jakaś pieprzona ukryta kamera?
-Nie- zaprzeczył- zraniłeś moją siostrę.
-Podobno Julia nie ma żadnej rodziny.
-Fakt. Poznałem ją trzy miesiące temu i przez miesiąc
chodziliśmy do tej samej szkoły. Wiem o jej czarach, a
ona o moich.
-Więc jesteś czarodziejem?
-Nie. Jasnowidzem, potrafię też czytać w myślach jak w
otwartej książce. Dlatego wiem, że to ty ją zraniłeś,
słyszałem to w szpitalu
-To byłeś ty? Koło tej starszej pani?
-Tak. W moich żyłach płynie magiczna krew i w Julii
też. Pochodzimy od celtyckich czarodziejów, bądź
czarnoksiężników.
Zależy
jaką
wersję
legendy
usłyszysz.
-Jaka to legenda?- zapytał zaintrygowany
-W tej chwili jest to nieważne. Zraniłeś Julię. Tak
bardzo, że chciała umrzeć… Chciała odejść z tego
świata. Dlaczego to zrobiłeś?- Zapytał wzburzony
-Julia jest wiedźmą.- odparł tylko- gdy wypowiedziała
zaklęcie,
Daniel
momentalnie
się
uspokoił.
Wystraszyłem się.
-Julia jest najlepszą osobą, którą znam. Prędzej
skrzywdzi siebie niż kogoś.- Huknął Tomek i zaraz
rozległ się huk pioruna. Oliwer podskoczył nerwowo.-
Nie bój się. Naszą pierwszą i najważniejszą zasadą jest
nikogo nie krzywdzić- zaśmiał się szyderczo. Oli wstał i
podszedł do drzwi, chcąc wyjść.
-Nie masz prawa przetrzymywać mnie tu. Natychmiast
mnie wypuść.
-Jeszcze nie. Siadaj- warknął. Machnął ręką i krzesło
przesunęło się w stronę Oliwera.- Powiem Ci część
prawdy, która może narazić cię na niebezpieczeństwo.
Więc lepiej nikomu nie mów o tym. Znałem Julię pod
innym imieniem. Gdy pojawiła się w mojej szkole od razu
zacząłem czytać jej w myślach. To jest jak oddychanie,
spotykam kogoś obcego i czytam. Julka od razu mnie
zablokowała. Miała rację, bo musi chronić ciotkę. Ja nie
mam nikogo, żadnej rodziny. Nie wiedziała kim jestem i
rzuciła we mnie piorunem. Odbiłem go i spaliło się
drzewo. Julka szybko się przekonała, że jest silniejsza
ode mnie i zaproponowała zawieszenie broni. Musiałem
się zgodzić. Szybko się zaprzyjaźniliśmy.
-Po co mi to opowiadasz?- Przerwał mu
-W naszej szkole był pewien bydlak. Wszystkim
dziewczynom robił nagie zdjęcia i wrzucał do Internetu.
Było widać na nim bliznę Julii.
-Słyszałem, że miała wypadek samochodowy.
-Nie. Sara skłamała. Gdyby tę bliznę zobaczył Roberto,
Julia i ja byśmy już nie żyli.
-Takie bajki możesz sprzedawać dzieciakom w
Haloween, nie mnie.
-Możesz sprawdzić w Internecie, albo ci pokaże co się
stało dwa lata temu, wybór należy do ciebie. Roberto
Perez jest seryjnym mordercą nieuchwytnym od ponad
dziesięciu lat. Zamordował wielu ludzi, w tym rodziców
Julii i moich. Julia przeżyła jego atak już kilkakrotnie.
Ostatnim razem, dwa lata temu dzięki magii, uniknęła
śmierci. Wiedz, że jeśli spróbujesz sprawdzić to w
Internecie, dowiesz się wszystkiego, ale nie pożyjesz
długo.
-Teraz mi grozisz?- prychnął
-Nie ja. Ja cię tylko ostrzegam. Roberto jest świetnym
hakerem, jeśli ktoś wpisze w wyszukiwarce jego
nazwisko, nie pożyje na tyle długo, by wykorzystać te
informację. Słyszałeś o X-trem Sports Olimpic? O
napadzie na Amelię Kamelo?
-Coś tam słyszałem. Jaki to ma związek z Julką?
-Zaraz zobaczysz- powiedział tylko. Wziął z biurka
zdjęcie w ramce i powiedział- „Niech na tym szkle
zalśnią tajemnice, odpowiedzi na niezadane pytania.
Ukaż wydarzenia X-trem Sports Olimpic. Pokaż jej
historię”
Podał Oliwerowi ramkę, z którego zniknęło zdjęcie.
Zamiast niego zobaczył wysokiego, muskularnego,
czarnowłosego mężczyznę i jakiegoś nastolatka.
-Gdy ja poznasz tatusiu, przekonasz się dlaczego tak
szaleję za nią- powiedział chłopak
-Fernando, gdy byłem w twoim wieku też szalałem za
mnóstwem dziewczyn.
-Ale ona jest wyjątkowa. Ma szare oczy, a chwilami
robią się srebrne. Jakbyś w księżycu zobaczył ogień.
-Ach tak?- zamyślił się na chwilę
-Panie i panowie, a teraz Amelia Kamelo. Jest jedną z
trzech
dziewczyn,
które
doszły
do
półfinałów.
Przywitajcie ją gromkimi brawami.
-To ona- szepnął chłopak
-Widzę- odpowiedział. Dziewczyna zaczęła zjeżdżać.
Wykonała bezbłędnie wszystkie triki i idealnie wjechała
na rampę. Dostała najwyższe noty.
-Mamy naszą zwyciężczynie, a zostaje nią Amelia
Kamelo.- Prowadzący podszedł do niej i w ramce
pojawiło się zbliżenie jej twarzy. To była twarz Julii.- Co
masz do powiedzenia, mistrzyni?
-Jestem taka podekscytowana, że nie wiem co
powiedzieć!- Zawołała do mikrofonu- Czy ja naprawdę
wygrałam?
Na głośny gwizd wykrzyknęła i pomachała. Lecz nagle
zmienił jej się wyraz twarzy. Zobaczył w jej oczach
strach, ten sam, który widział w nocy.
Po chwili scena się zmieniła, szła z telefonem przy uchu
i mówiła ze łzami w oczach
-Ciociu, on tu jest. Boję się- nie usłyszał jednak, co
odpowiedziała Sara- prędzej czy później bym go
poznała. Jest ojcem Fernanda.
-Amelia- wołał radośnie Fernando. Gdy zatrzymała się,
podbiegł do niej i objął mocno.- gratuluję!
-Amelio, gratuluję- powiedział Roberto. Skuliła się lekko
i odsunęła.
-Dziękuję. Przepraszam, że już uciekam, ale ciocia na
mnie czeka. Musimy już wracać
-Nie chcesz zobaczyć mojego pokazu?
-Nawet nie wiesz jak bardzo chcę, ale nie mogę.
Przepraszam Ferni- pochyliła się i cmoknęła go. Gdy
usłyszała, że go wywołują, szepnęła- Powodzenia
Zrobiła dwa kroki, gdy usłyszała
-Tato, odprowadzisz Amelię do samochodu?
-Z chęcią- podszedł do niej i wziął za rękę.- Tylko
mrugnij a zabiję wszystkich w pobliżu.
Z niechęcią poszła razem z nim na parking. Wszyscy
mijali ich, chcąc zdążyć na kolejny pokaz. Nie wiedział
kiedy w jego ręce pojawił się nóż. Objął ją i przyłożył go
jej do boku. Dla wszystkich wyglądali jak ojciec z córką,
nikt nie podejrzewał, że grozi jej niebezpieczeństwo.-
Zaraz cię zabiję i zniknę stąd. Obiecuję ci maleńka,
niedługo będzie po wszystkim.
Widział zamach, ale nóż nie sięgnął celu. Chwiał się
kilka centymetrów od ciała dziewczyny. Miała zamknięte
oczy, jakby czekała na cios. Po chwili otworzyła je i
nasunęło mu się porównanie do księżyca i ognia. Tak
wyglądały jej oczy. Widział jakie to męczące dla nich
obojga, ale w tej chwili nadbiegła Sara i zawołała ją, co
zdekoncentrowało dziewczynę. Nóż wbił się w żebra, nie
w serce. Amelia krzyknęła z bólu i upadła. Roberto
uciekł, gdyż jej krzyk usłyszało kilka osób.
Rozdział 20
-Czy
ja
to
naprawdę
widziałem?-
Zapytał
oszołomiony Oliwer.- To było jak film akcji, ale przecież
nim nie było. Dlaczego on to robi? Dlaczego chciał
zabić niewinną dziewczynę?
-Bo była świadkiem innego zabójstwa. Bo lubi zabijać.
Pokazując ci to naraziłem cie na niebezpieczeństwo. Ale
dla Julii zrobię wszystko.
Odebrał od niego ramkę i przelał ponownie energię.-
Zobacz jeszcze to
Oliwer ponownie wziął od niego ramkę i zobaczył Julię.
Wyglądała dokładnie tak samo jak pierwszego dnia w
Akademii. Chociaż nie, stała zapłakana w ciemności,
naprzeciw silnemu światłu.
-Mamo! Tato! Chcę umrzeć!- Wołała Julia.
-Nie możesz. Jeszcze nie nadszedł twój czas-
odpowiedziała kobieta łudząco podobna no niej. Stała
koło łóżka, łagodnie się uśmiechając.- Mili nie możesz
odejść i zostawić Nory. Ona cię potrzebuje.
-Nie chcę żyć. Nie rozumiesz tego? Kocham Daniela,
zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. On też
mnie kocha, mówił mi to…
Po chwili zobaczył Tomka i Julię, stali w miejscu, w
którym kończyła się ciemność. Była smutna
-Co się stało?- zapytał podchodząc do niej
-Odchodzę stąd- odpowiedziała
-Nie możesz- złapał ją za rękę- ta brama jest zamknięta
dla ciebie. Jakiego zaklęcia użyłaś?- zapytał
-Żadnego.- odparła i odsunęła się od niego. Szła w
stronę światła
-Kłamiesz- stanęła i spojrzała na niego- I jeśli zrobisz
jeszcze jeden krok to pójdę za tobą. Będziesz umiała
żyć z tym?
-Przecież już jestem martwa!- zawołała- Nie chcę i nie
umiem wrócić. I nie chcę żyć w tej ciemności.
-Więc powiedz mi jakie zaklęcie rzuciłaś. Pomogę ci
wrócić.
-Nie chcę wracać! Nie rozumiesz? Jeśli wrócę moje
życie będzie puste. Śmieszne co? Zakochałam się w
kilka dni i teraz jego najlepszy przyjaciel czuje do mnie
wstręt. Życzy mi jak najlepiej, ale mam odejść. A wtedy
moje życie straci sens.
-A Sara? Przecież jesteś sensem jej życia!
-Będzie jej lepiej beze mnie. Przecież wiesz ile dla
mnie poświęciła. I ile jeszcze będzie musiała
poświęcić… A Daniel wkrótce zapomni o mnie.
-Czy ty jesteś idiotką? Co zrobiłaś, że on cię
nienawidzi?
-To nie on, tylko Oli- zaszlochała- widział jak czaruję, a
przecież zrobiłam to by ratować jego kuzyna. A teraz
brzydzi się mnie.
I obrazy zniknęły. Pojawiło się zdjęcie dyrektorki.
-Jak mogłem to zobaczyć?
-Jakiej odpowiedzi oczekujesz? Mam wytłumaczyć ci
na czym polega magia?
-Chcę wiedzieć jak weszłam w jej myśli?- wstał
wzburzony i zaczął chodzić po gabinecie- Skąd mam
wiedzieć, że nie wyczarowałeś tego od tak sobie?
Zanim zdążył odpowiedzieć, zadzwonił jego telefon.
Szybko wyjął go z kieszeni i odebrał
-Saro, co z nią?
-Obudziła się!- wykrzyknęła- Milagros obudziła się tylko
dzięki tobie
-Saro, to najlepsza wiadomość, którą usłyszałem. Już
myślałem, że zawiodłem.
-Nawet tak nie myśl- rzuciła i rozłączyła się. Postawił
łokcie na biurku i oparł na nich głowę.
-Obudziła się- powiedział tylko
-Co za ulga.- Powiedział Oli.
-Gdybym dziś zawiódł, albo nie zadzwonił do Sary
zaniepokojony, Julia by umarła.
-Ale dlaczego? Przecież rzuciła tylko zaklęcie.
-Właśnie przez nie mogła umrzeć. Dwie osoby powinny
rzucać ten czar. A gdyby przeszła przez światło, gdy ja
byłem w jej śnie, umarlibyśmy oboje.
-Nie rozumiem
-Bo jesteś zwykłym śmiertelnikiem, który nigdy nie
zrozumie magii. Muszę wyjść- ponownie rzucił na siebie
zaklęcie postarzające i wyszedł z gabinetu.