Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
111
**Meredith**
Zziębnięta dotarłam do domu. Bezmyślnie trzasnęłam drzwiami
wejściowymi, a następnie w pośpiechu ściągnęłam swoją skurzaną kurtkę
rzucając nią gdzie popadnie.
W tym momencie potrzebowałam swojego azylu, jedynego miejsca,
w którym mogłabym poczuć się bezpiecznie. Nawet pokonanie tych
kilkunastu schodów do pokoju Damona zdawało mi się być jedną
z najtrudniejszych rzeczy do zrobienia. Mój umysł błądził gdzieś daleko
stąd, a wszystkie czynności wykonywałam automatycznie jakby działy się
poza moją kontrolą.
Przekroczyłam próg sypialni. Nieprzytomnie usiadłam przy
bezgłowiu łóżka, po czym nadal głęboko oddychając położyłam się na
plecach. Zamknęłam oczy pozwalając swoim myślą odpłynąć. Czułam się
jeszcze bardziej zagubiona i przerażona niż w dniu, gdy po raz pierwszy
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
112
przybyłam do Mystic Falls. Wtedy jeszcze miałam jakiś cel, wiedziałam
co robić, a teraz wszystko zdawało się mieć status to skomplikowane.
Wyczerpana otworzyłam oczy, tępo wpatrując się w sufit. Nadal starałam
się skupić na nierównych uderzeniach mojego serca, kiedy drzwi do
pokoju otworzyły się i kątem oka dostrzegłam Damona.
- Zapewne masz mnie za wariatkę? - rzuciłam twierdząco, gdy nie odezwał
się do mnie ani jednym słowem
Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, ale ciekawość wzięła swoje.
- Nie, dlaczego?, bo nakrzyczałaś na wszystkich i stanęłaś w obronie kogoś
kogo nie powinnaś? - wyraził swoje niezadowolenie Damon ściągając
w między czasie czarną koszulę
Patrząc na to jak zaciekle rozpinał guziki wiedziałam, że jest wkurzony.
- Ty niczego nie rozumiesz! - odpowiedziałam zbyt nerwowo, po czym
usiadłam bokiem na łóżku zaciskając ręce na pościeli
- Nie?, to mi to w takim razie wytłumacz? - Damon podszedł do komody
wciągając z niej granatowy T-shirt, który po chwili ubrał na siebie
- Wszystko co wtedy czułam - starałam się wrócić myślami do tamtej
chwili - to złość, nienawiść, oburzenie i wiem, że jakbym w tamtej chwili
była wampirem to skręciłabym Caroline kark! - zamyśliłam się nad tym
co właśnie powiedziałam czując rosnący strach
- Wielkie mi rzeczy, wiesz ilu osobą codziennie życzę śmierci?.
Zdziwiłabyś się - powiedział wampir jakby miało to mnie w jakiś sposób
zdekoncentrować, ale tak też się nie stało
Nie uzyskując ode mnie żadnej odpowiedzi Damon usiadł obok mnie
na łóżku. Zrezygnowana spojrzałam w jego stronę.
- A co teraz czujesz? - zapytał znacznie spokojniej
- Teraz? - powtórzyłam bezwiednie - Smutek, bezradność, ból, cierpienie...
samotność - moje oczy napełniły się łzami
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
113
Najgorsze było w tym jednak to, że nic nie mogłam zrobić, by wszystko
odeszło, by w końcu przestało boleć. Zamknęłam powieki, a pierwsze
krople spłynęły po moich policzkach.
- Csiii... - zareagował od razu Damon przysuwając się do mnie,
a następnie przytulając - Wszystko będzie dobrze - szepnął starając się
uspokoić
Dopiero teraz dostrzegłam, że to nie pokój był moim azylem, ale jego
ramiona zaciskające się dookoła mnie. Starałam skoncentrować się na jego
zapachu, na jego bijącym sercu, na cieple. Poczułam spokój, odpoczynek,
którego tak długo poszukiwałam. Zmęczenie coraz mocniej zaczynało
o sobie dawać znać. Nawet sama nie wiem, kiedy usnęłam.
**Damon**
Dopiero po pewnym czasie spostrzegłem, że Meredith zasnęła
w moich ramionach. Delikatnie podniosłem ją, a następnie położyłem
na łóżku przykrywając kołdrą. Przed wyjściem z pokoju raz jeszcze
spojrzałem na nią. Wyglądała tak niewinnie, ale tak naprawdę była
silniejsza niż nam się zdawało. Niestety jej zaciekły charakter tylko
pogarszał całą sytuację. Zamknąłem po chwil drzwi, schodząc po schodach
do salonu.
- Wybacz, że nie zostałem na twoim wykładzie, ale był wyjątkowo nudny
i monotonny - odparłem przechodząc obok zamyślonego Stefana, który jak
widać również postanowił wrócić do domu
Zastanawiało mnie jednak tylko to, ile potrzebuje jeszcze czasu, aby
zacząć wypytywać o szczegóły rozmowy mojej dziewczyny z Pierwotnym.
Szczerze to mógłbym już zacząć odliczać, a więc 3...2...1.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
114
- Nigdy nie wspominałeś o rozmowie Meredith z Klausem - mój brat umiał
przejść do sedna, gdy tylko coś go interesowało
- Nie wiesz, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła - odparłem
nalewając sobie do szklaneczki whisky
Nie miałem zamiaru wracać po raz kolejny do tego tematu, ale sam sobie
byłem winien. Mogłem w ogóle o tym nie wspominać. Niestety teraz
musiałem przez to przebrnąć.
- Co się stało Damon?, jesteś dość dziwnie małomówny zważywszy na to,
że wcześniej nie miałeś oporów - usłyszałem za plecami jego głos, przez
co przekręciłem jedynie oczami - zacząłeś, to może już skończysz -
nie dawał za wygraną Stefan
- A co ci miałem powiedzieć? - obróciłem się w jego stronę - że Meredith
tak naprawdę od samego początku chciała, by Klaus został w mieście?,
bo tylko ona jest na tyle naiwna, by wierzy, że jest w nim dobro? -
zapytałem ze złością w głosie, spoglądając na mojego brata
- Meredith dobrze wiedziała, że okręciła go sobie dokoła palca. Zapewne
chciała to w jakiś sposób wykorzystać - wtrącił Stefan jakby to była
oczywista oczywistość, ale chyba nie dla mnie - Ona zawsze ma jakiś plan,
tylko nie zbyt często dzieli się tym z innymi - akurat w tym mój brat miał
rację
- Tamtego wieczoru - zamyśliłem się - Od samego początku wiedział,
że ona do niego przyjdzie, więc jak myślisz kto tu z kim pogrywał?. -
wypiłem łyka alkoholu - Sam dobrze wiesz, że on nie odpuszcza. Klaus
wyniósł się z miasta, bo czegoś chce - rozłożyłem bezradnie ręce - Zawsze
z nami pogrywał i robi to nawet teraz, kiedy go tu już nie ma. Chyba ty to
powinieneś wiedzieć najlepiej - wskazałem na wpół pustą szklanką w jego
kierunku - Dlatego tym bardziej nie chciałem, by tu został - dodałem
- W każdym razie, teraz dzięki tobie już każdy wie o tym co chciała zrobić
Meredith - dodał z reprymendą w głosie Stefan - Czy przez moment
zastanawiałeś się co z tego wyniknie?. Jak zareagują inni, gdy się o tym
dowiedzą? - nie uzyskując ode mnie odpowiedzi mój brat postanowił
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
115
najwidoczniej przejść do kontrataku - Czy ty choć raz możesz przestać
myśleć wyłącznie o sobie i o swojej urażonej dumie? - zapytał
z rozczarowaniem
- Że co? - nie mogłem uwierzyć w to co słyszę
- Znam cię Damon, chciałeś się odgryźć na Meredith, więc znowu coś
palnąłeś, nie myśląc nad tym co robisz. Przypominam ci, że ukrywanie
pewnych informacji przed nią odnośnie księgi też do niczego dobrego
nie doprowadzi - zaczął się znowu mądrzyć
Zdecydowanie dzisiejszego wieczora miałem go dosyć.
- Wiem! - odparłem trochę zbyt głośno - ale wiesz co? - spojrzałem
w stronę mojego brata - Jeśli w dalszym ciągu widzisz we mnie takiego
egoistę, to masz rację! - podszedłem do niego czując rosnącą wściekłość
- Wolę poświęcić choćby tysiąc żyć, aby tylko Meredith była z dala
od Klausa - złość coraz to bardziej zaczynała przeze mnie przemawiać
- Nie myślisz, że już to kiedyś przerabialiśmy - odezwał się Stefan
krzyżując ręce na piersi
- Mówisz o Katherine?. Co ona ma z tym wspólnego? - prychnąłem
nie rozumiejąc o co mu może znowu chodzić
- Kiedyś też ci na niej zależało i też cię nie obchodziło co dookoła się
działo. Liczyło się tylko to czego ty chciałeś. Byłeś zazdrosny, zawistny
i przez to przestawałeś trzeźwo myśleć. Teraz masz wszystko czego
chciałeś, więc może tym razem tego nie zawalisz! - powiedział wracając
do przeszłości, która dla mnie nie miała już żadnego znaczenia
- Dobranoc bracie - rzuciłem, aby już tylko przestał wygłaszać te swoje
dziwne teorie i wreszcie dał mi spokój
- Rób jak chcesz Damon, ale później nie mów, że cię nie ostrzegałem -
dopowiedział wychodząc z salonu
Nikt nie będzie mi mówić co mam robić i co myśleć. Prawda była
taka, że o ile ja nie dbałem o te tysiąc ludzi, których mógł zabić Klaus
to Meredith miała do tego całkiem inne podeście. Zarzucałem jej
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
116
impulsywność, a tak naprawdę to sam się dzisiaj nie popisałem.
Postanowiłem zamknąć ten rozdział odnośnie wydarzeń dzisiejszego
wieczora i już więcej do tego nie wracać. Odstawiłem pustą szklankę
na stoliku, po czym ruszyłem w stronę swojego pokoju.
**Meredith**
Zanim otworzyłam oczy obudził mnie słodki zapach. Uśmiech
ponownie zawitał na mojej twarzy. Dopiero teraz, kiedy je otworzyłam
dostrzegłam leżące na komodzie kanapki posmarowane dżemem
truskawkowym obok, których stała gorąca herbata. Najwidoczniej
nie mogła stać tu zbyt długo, bo nadal uchodziła z niej gorąca para.
W tym momencie zobaczyłam leżącą obok nich karteczkę:
- Mam nadziej
ę, że przez wieczność, nie będziesz na mnie wściekła.
Damon.
- Przez wieczność to może nie, ale wolałabym żebyś był tu razem ze mną -
powiedziałam na głos, widząc puste miejsce obok siebie
Moją ciekawość wzbudziło natomiast coś innego. Żadnych oznak
tego, aby ktoś był w domu. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie podziewał
się Damon czy Stefan. Jaka zwykle to była norma, powoli zaczynałam się
do tego przyzwyczajać. O niczym mnie nie informowali, ale wiedziałam,
że szukają sposobu, by dowiedzieć się co się ze mną działo. Posługując się
swoją niemal wampirzą zdolnością szybkiego poruszania, przebrałam się
w nowe rzeczy, dokończyłam poranną toaletę, a włosy jedynie
przeczesałam leżącą przy lustrze szczotką.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
117
W związku z brakiem obecności braci Salvatore w domu
postanowiłam wykorzystać ten wolny czas na swoją korzyść. Wreszcie
w ciszy i spokoju mogłam spróbować rozwikłać zagadkę konsekwencji
przywrócenia mnie do życia. Dzięki moim szczegółowym notatką byłam
o krok przed nimi. Teraz musiałam jedynie ułożyć wszystko według
kolejności, a następnie wyciągnąć odpowiednie wnioski. Najlepiej było
wrócić do samego początku.
Z tego co opowiedziała mi Elena to tylko Elijah znał odpowiednie zaklęcie
pozwalające przywrócić mnie do życia. Niestety dla mnie łączyło się to
z konsekwencjami, ale jakimi?. Moje emocje zawsze szalały, ale teraz
w moich żyłach płynęła Biała Moc wiążąca wszystkie pokolenia rodu
Petrovy, czy to właśnie mogło być przyczyną mojego dziwnego
zachowania?. Wstałam z łóżka zaczynając krążyć po pokoju.
Podenerwowana i zamyślona, nie byłam w stanie nawet przełknąć kanapek
pozostawionych przez Damon, a herbata zadawał się już dawno ostygnąć.
W mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie - a co ze sztyletem?,
ale to chyba nie miało z tym nic wspólnego. Sama widziałam jak rozsypał
się w drobny mak, gdy wypadł z mojej ręki za nim umarłam. Później już
tylko ocknęłam się w tym pokoju. Damon powiedział mi, że to krew
Klausa przywróciła mnie do życia, ale jak?, przecież krew wampira
nie mogła mnie wskrzesić.
Pamiętam co czułam, kiedy obudziłam się jako człowiek, byłam pewna
siebie, odważna, nie bałam się niczego i wszystko czego potrzebowałam
to zobaczyć się z Pierwotnym. Co jak się później okazało było złym
pomysłem. W mojej głowie zrodziła się pewna myśl, ale bałam się
podążać tą drogą, bojąc się tego co mogę odkryć. Podeszłam do torebki
wyciągając z niej wszystkie karteczki, na których zapisywała wzmożone
działanie moich emocji. Powoli zaczęłam rozkładać je na pościeli: lęk,
bezradność, agresja, ból, cierpienie, samotność, krzyk, upór. Stałam tak
jeszcze przez chwile wpatrując się w nie, gdy dostrzegłam w nich coś
innego. Bezwiednie usiadłam na łóżku, czując jak moje serce zaczyna
coraz to mocniej uderzać.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
118
- To nie może być prawda - powiedziałam przerażona, zaczynając układać
notatki w innej hierarchii - K-krzyk, L-lęk, A-agresja, U-upór,
S-samotność - zeskoczyłam z łóżka jak oparzona
W tym momencie wszystko zaczęło układać się w odpowiedniej
kolejności. Co jeżeli emocje, które odczuwałam nie do końca należały
do mnie?. Moje emocje potęgowały się tylko wtedy, gdy doświadczałam
samych negatywnych uczuć lub gdy ktoś wspominał o Klausie. Od samego
początku wszystko było z nim powiązane. Pierwszego dnia, gdy zostałam
przywrócona do życia odczuwałam niesamowitą pewność siebie, ale co
jeżeli to nie była moja pewność siebie?. Słowa Stefana uderzyły we mnie
ze zdwojoną siłą - Wygląda na to, że jesteś człowiekiem z wampirzym
emocjami
- Wszystko tylko nie to - w tym momencie wolałam żyć w całkowitej
niewiedzy, niż znać prawdę
Moja złość wczorajszego dnia, to jak się zachowywałam to nie
byłam ja, a przynajmniej nie do końca. Moja złość łączyła się z jego
złością, jego upór połączył się z moim tworząc niesamowitą mieszankę
wybuchową, ale czy Klaus był w ogóle tego świadomy, czy Elijah
powiedział mu prawdę?. Niestety tego nie byłam w stanie rozszyfrować.
Ponownie wróciłam do ostatnich słów jakie wczorajszego wieczora
powiedziałam Damonowi, bo odczuwałam nie tylko złość, ale i coś jeszcze
samotność, ból, cierpienie. Czy faktycznie miałam wgląd we wszystkie
emocje Pierwotnego?. Jeżeli to była prawda to wiedziałam, że nikt nigdy
nie może się o tym dowiedzieć. Musiało to pozostać w tajemnicy przed
wszystkimi, a już w szczególności przed Damonem. On nigdy by się z tym
nie pogodził.
W pośpiechu zebrałam wszystkie karteczki leżące na pościeli,
po czym wrzuciłam je do palącego się kominka w pokoju Damona. Stałam
tak jeszcze przez chwile wpatrując się jak ogień pożera wszystkie dowody,
zmieniając je w proch. Niestety, żeby potwierdzić moje przypuszczenia
potrzebowałam jeszcze jednego małego eksperymentu. Położyłam się na
łóżku zamykając oczy. Raz jeszcze musiałam nawiązać z nim połączenie.
Skupiłam się na jedynym wspomnieniu, które nie będzie w stanie wywołać
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
119
we mnie wściekłości. Wróciłam myślami do momentu, gdy będąc
wampirem przygotowywałam się na Bal Założycieli. Miałam wrażenie,
że czas cofnął się do tamtego momentu.
Spojrzałam w lustro i dopiero teraz w jego odbiciu zobaczyłam Klausa
opartego o futrynę drzwi.
- Nie wiesz, że nie ładnie jest podglądać? - zapytałam poprawiając drugą
rękawiczkę przy łokciu
- Pięknie wyglądasz - powiedział nie zważając na moją uwagę
- Ty też wyglądasz... elegancko - odparłam uprzejmie widząc go ubranego
w czarny smoking
Wtedy to poczułam, szybkie uderzenia mojego serca. Otworzyłam
powieki dostrzegając tą różnicę, której wcześniej nie zauważyłam. Dwa
serca bijące jak jedno. Opanował mnie w tym momencie spokój, a ja coraz
to bardziej zaczynałam zatracać się w tym dźwięku. Jakby nic po za nim
nie miało żadnego znaczenia.
- Nie mogę tego robić - usiadłam na łóżku - Nie mogę się przywiązywać -
starałam się to sobie wmówić - Nie mogę tego rozpamiętywać - ból zaczął
zalewać mnie falami
Powinnam go nienawidzić za to co mi zrobił, za to że zaatakował
moich przyjaciół, za to, że zmienił mnie w wampira, a jednak wgląd w to
co czuł zaburzało mój osąd. Przerażało mnie to co czułam. Postanowiłam,
że już nigdy więcej do tego nie wracać. Zdecydowałam się odepchnąć to
wszystko co czułam, całą swoją wiedzę o moim odkryciu w jak najdalszą
część swojej duszy. Muszę zaleźć sobie jakieś zajęcie, starać się być
przykładną przyjaciółką i dziewczyną dla kogoś kto mnie kochał,
a nie uciekał zostawiając samą pośrodku tego wszystkiego.
W pośpiechu ubrałam jeansową kurtę, a telefon schowałam do kieszeni.
Miałam dzisiaj rozpocząć trening z Tatią, aby nauczyć się kontrolować
Moc, ale najpierw chciałam poznać odpowiedzi na kilka pytań. Wybiegłam
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
120
z domu, czując przyjemne chłodne powietrze. Musiałam jak najprędzej
dostać się na polanę i tak byłam już spóźniona.
**Damon**
- No dalej Bonnie, tylko nie mów, że niczego nie masz! - zareagowałem
trochę zbyt ostro
Niestety widząc tyle rozłożonych książek na stoliku, aż trudno było
uwierzyć, że są bezużyteczne.
- To nie moja wina, że niczego tutaj nie ma - odparła dziewczyna -
Przejrzałam wszystko co miałam, plus to co znalazłam u mojej babci.
Sama nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić, a próbował może któryś
z was skontaktować się z Elijah? - popatrzyła to na mnie to na Stefana
- Zawarowałaś? - zapytałem zdziwiony, za kogo ona mnie miała
- Nadal ma wyłączony telefon - odezwał się z rezygnacją w głosie Stefan
- Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? - nie mogłem w to uwierzyć,
że mój brat działał za moimi plecami
- Może wtedy, kiedy ty miałeś mi powiedzieć o rozmowie Meredith
z Klausem - odparł nie pozostając dłużny
Punkt dla niego, aż zdziwiłem się, że tym razem mnie nie zignorował.
- Nie powiem, że zachowanie Meredith jest normalne, ale może ona nadal
potrzebuje czasu. W końcu była człowiekiem, później wampirem teraz
znowu jest człowiekiem, trochę ciężko to sobie poukładać - dodała
wyjaśniająco - Z drugiej jednak strony to wcale jej się nie dziwię, dla mnie
też używanie magii było czymś przytłaczającym, aż do czasu, kiedy
przejęłam nad tym kontrolę
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
121
- Zapomniałaś chyba, że Meredith siedzi w tym znacznie dłużej od ciebie.
Korzystała ze swojej Mocy już zanim przybyła do Mystic Falls, a ty
nauczyłaś się chodzić - stwierdziłem z sarkazmem
- Chcesz powiedzieć, że Meredith musi zaakceptować to kim jest teraz,
czyli przebrnąć przez każdy etap swojego życia? - powiedział Stefan
podążając za rozumowaniem Bonnie
- Dokładnie. Każdy etap jej życia łączy się z innymi umiejętnościami,
może one nakładają się jedne na drugie? - przyznała mu rację, podrzucając
nam kolejny trop - Dzisiaj się z nią widzę, więc zobaczymy do czego jest
zdolna
- Nawet jej nie testuj, bo jak się znowu wkurzy to może spalić ten twój
malutki domeczek - rozejrzałem się dookoła - I małe ostrzeżenie, lepiej
nie wspominaj przy niej imienia na K., bo to też działa na nią destrukcyjnie
- uśmiechnąłem się złośliwie w jej stronę
- Nie podzielam waszego pomysłu ukrywania przed Meredith pewnych
informacji odnośnie księgi Petrovy, ale dopóki jej emocje nie ustabilizują
się to faktycznie powinniśmy zachować pewien dystans - zmarszczka na
czole mojego brata pogłębiła się
- Nareszcie mówisz coś z sensem braciszku, a już zaczynałem tracić
w ciebie wiarę - poczułem satysfakcje, że pomimo swojego narzekania
w końcu przyznał mi rację - Cieszę się w takim razie, że ustaliliśmy pewne
szczegóły - klasnąłem w dłonie, po czym wstałem z kanapy - Jeśli teraz
nie ruszysz się kanapy to ominie cię darmowa podwózka do domu -
spojrzałem w stronę Stefana, gdy ten pokręcił przecząco głową
- Jeśli będzie działo się coś nieoczekiwanego to od razu do mnie zadzwoń -
uspokoił swoimi słowami dziewczynę, kiedy wychodziliśmy z domu
Nie chcąc przysłuchiwać się już więcej tej powalającej rozmowie,
postanowiłem zająć się samym sobą. Wsiadłem do samochodu, odpaliłem
silnik, gdy drzwi po mojej prawej stronie otworzyły się, a miejsce pasażera
zajął Stefan. Bez słowa wycofałem auto z parkingu domu Bonnie,
by po chwili wjechać na główną drogę prowadzącą do naszej rezydencji.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
122
- Naprawdę myślisz, że Meredith mogłaby zaatakować Bonnie? -
zapytałem od niechcenia, ale szczerze to chciałem poznać jego opinię
- A ty naprawdę myślisz, że mogłaby podpalić cały dom? - odpowiedział
mi tylko pytaniem na pytanie
Prawda była tak, że żaden z nas nie wiedział jak wielką Mocą może
dysponować Meredith i właśnie ta wiedza była najgorsza.
**Meredith**
- A więc jesteś? - usłyszałam głos Pierwszej Petrovy jak tylko dotarłam
na polanę
- Oczywiście, że jestem - odparłam - Chyba nie sądziłaś, że może być
inaczej - nie dawałam za wygraną
- Sądzę, że po tobie wszystkiego można się spodziewać, Meredith -
wtrąciła, by po chwili zmienić temat - Jak tam udało się wczorajsze
spotkanie?, bardzo zrównałaś wszystkich z ziemią? - zapytała pewna siebie
- Myślę, że chyba miałaś rację - nawet sama nie wiem, czemu
powiedziałam jej prawdę, ale musiałam z kimś porozmawiać za dużo
ostatnio było sekretów w moim życiu - Zdaje się, że wszyscy dokładnie
wiedzą co czuję, co myślę, co powinnam robić, a czego nie powinnam -
czułam zalewająca mnie bezradność
- Naprawdę tego nie widzisz, Meredith?. Patrząc na ich zachowanie
nie masz wrażenia, że coś ci to przypomina?. Jest dokładnie tak jak było
wcześniej - dodała głośniej - Czarownice też opiekowały się tobą starając
wmówić, że robią to dla twojego dobra. Kontrolowały cię na każdym
kroku, a dobrze o tym wiemy, że ty nienawidzisz kontroli - dołożyła
kolejnych kilka słów prawdy
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
123
- Nienawidziłam swojego wcześniejszego życia. Przysięgłam sobie, że już
nigdy więcej do tego nie wrócę - pokiwałam przecząco głową - Wiem jak
to jest rezygnować z własnych marzeń tylko po to by inni byli zadowoleni.
Szkoda tylko, że nikt tak naprawdę nigdy nie zapytał się czego ja chcę.
W kółko ciągłe przeprowadzki, kontrolowanie na każdym kroku, ale
teraz... - zamyśliłam się nad tym o czym właśnie pomyślałam - teraz mam
wrażanie, że utknęłam w tutaj na zawsze - w tym momencie coś we mnie
pękło - Nie mam zamiaru poddawać się tylko, dlatego że oni tak chcą -
mówiłam z coraz to większym przekonaniem
- Przynajmniej teraz już wiesz, dlaczego tutaj jesteś i sądzę, że w głębi
duszy wiedziałaś o tym od dawna - na te słowa, spojrzałam w stronę Tati,
ale dłonie nadal miałam zaciśnięte w pięści - Zawsze wiedziałaś czego
chcesz, choć w przeszłości nie zbyt dobrze dobierałaś sobie przyjaciół -
uśmiechnęła się sama do siebie - Pamiętasz jeszcze, dlaczego przybyłaś
do Mystic Falls? - zapytała zmieniając temat
- Oczywiście. Chciałam pomóc Elenie - odpowiedziałam nie wiedząc
do czego zmierza
- I co wtedy czułaś? - ciągnęła cały czas ten sam temat
- Pamiętam, że kiedy udało mi się to zrobić po raz pierwszy w życiu
odczułam satysfakcję jakiej nie czułam nigdy wcześniej. Pomimo tego,
że zrobiłam coś na przekór innym to wygrałam - poczucie dumy na nowo
wypełniło moje serce, zajmując miejsce bezradności i wściekłości
- Przyznaję, że to też może być całkiem satysfakcjonujące, ale tylko
i wyłącznie dla kogoś takiego jak ty - powiedziała Tatia z brakiem
przekonania - Nie mniej powinnaś być dumna Meredith, nie jesteś nikim,
nie jesteś słabym człowiekiem. Należysz do rodu Petrovy i właśnie o tym
powinnaś pamiętać, dlatego tym razem musisz zrobić krok w tył i wrócić
do tego kim byłaś zanim przybyłaś do Mystic Falls. Musisz wreszcie
znaleźć nowy cel, bo nikt inny tego za ciebie nie zrobi. Inaczej faktycznie
utkniesz tutaj na zawsze - założyła ręce na piersiach czekając, aż wyciągnę
z tej rozmowy odpowiednie wnioski
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
124
- Zrobiłam w życiu tak dużo dobrego, a tak wiele złego się w nim
wydarzyło, ale w końcu przetrwałam, to chyba coś znaczy, prawda? -
spojrzałam w jej kierunku - Wiem, że wszyscy chcą bym była bezpieczna,
ale nie powinni mnie okłamywać - popatrzyłam przed siebie - Już nikt
nigdy nie będzie za mnie decydować - postanowiłam trzymać się tego co
powiedziałam z całych sił
- Od razu widać, że jesteś z Rodu Petrovy - dodała Tatia z lekkim
uśmiechem, który po chwili odwzajemniłam - ale wiesz, że tak nie do
końca to przełamałaś jeszcze klątwę? - spojrzała na mnie uświadamiająco
- Co chcesz przez to powiedzieć?, przecież połączyłam swoją krew z krwią
Eleny, Katherine i bez obrazy, ale zabiłam ciebie, więc może powiesz mi
o czym zapomniałam? - mogłam się domyślać, że tak łatwo nie będzie
- Może i połączyłaś krew całego rodu, ale bez obrazy, to przez ciebie
stoimy w miejscu - wyjaśniła
- A to niby czemu? - zapytałam zdziwiona
- Ród Petrovy powstanie dopiero wtedy, gdy księżyc splami się krwią.
Czy widziałaś już coś takiego?. Jest to pewnego rodzaju ostrzeżenie
Meredith dla tych wszystkich, którzy zapomnieli, że muszą się z nami
liczyć. Już mówiłam ci, że dopóki nie przyznasz się do tego co czujesz
to nie doprowadzisz do połączenia Mocy, ale ty dalej jesteś w fazie
zaprzeczenia, więc jakkolwiek na to patrząc kręcisz się w kółko - dodała
poirytowana
- W takim razie musi mi wystarczyć to czego nauczyłam się do tej pory -
powiedziałam, choć oczywiście starałam się uciec od tego co mi zarzuciła
- Jesteś gorzej niż uparta, ale wrócimy do tej rozmowy jak tylko do tego
dorośniesz, bądź kiedy przestaniesz sobie z tym radzić. Wtedy zgłoś się
do mnie, rozwieję twoje wątpliwości, a w zasadzie zrobisz to sama - po raz
kolejny Tatia dała mi do zrozumienia, że wie coś o czym ja nie zdawałam
sobie sprawy
Postanowiłam w takim razie wypytać ją o inną sytuację.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
125
- Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz, ale skoro tak bardzo lubisz
paplać to może popiszesz się swoją wiedzą w innym temacie - wzięłam ją
pod włos mając nadzieję, że połknie haczyk - Wtedy, kiedy cię pokonałam,
widziałam jak spłonęłaś, ale ze mną tak się nie stało, wróciłam do życia
zatem, dlaczego, ja nie...? - mówiłam dalej, gdy przerwała mi w pół słowa
- Nie zginęłaś?, to proste, zawsze jest jakaś furtka. Istniało pewne zaklęcie
wskrzeszające. Opierało się na połączeniu emocji z drugą osobą. Krew
wampira nie mogła cię uratować, ale jego siła woli przetrwania już tak -
jej pewność siebie wzrastała z każdą minutą - Wystarczyło by w twoim
organizmie w momencie śmierci połączenie było aktywne. Problem
polegał wyłącznie na tym, że obudzić mogła cię tylko ta osoba, która jako
ostatnia nakarmiła cię swoją krwią, czyż to nie jest romantyczne? -
zażartowała
- Wiedziałaś o tym od samego początku, dlaczego sama tego nie zrobiłaś? -
zadałam kolejne pytanie - Miałaś władzę, miałaś wszystko czego chciałaś,
więc, dlaczego to ja stoję tutaj a nie ty! - coraz bardziej zaczynało mnie
to przerażać
- Nie mów, że jest ci mnie żal, bo się jeszcze wzruszę - wzgardziła moimi
słowami - Faktycznie mogłabym zmusić każdego wampira by dał mi swoją
krew, ale istniał pewien problem, który odróżniał mnie od ciebie -
zacisnęła mocniej zęby - tak jak w twoim przypadku, gdy uratowałaś
Stefana i Damona w 1864 roku chodziło o coś więcej, o poświęcenie.
Miał to być pewnego rodzaju dar, coś prawdziwego i coś szczerego, a więc
wychodzi z tego, że faktycznie komuś musiało na tobie zależeć - zmroziła
mnie wzrokiem - W końcu wróciłaś do życia, podejrzewam, że Damon,
nie jest tym zbytnio zadowolony - spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi
- Och Meredith nie mów, że jeszcze tego nie zauważyłaś, w końcu teraz
odczuwasz wszystkie jego emocje - wyjaśniła potwierdzając wszystkie
moje odkrycia
Tatia nie mogła wiedzieć, czyja krew przywróciła mnie do życia, a ja nie
mogłam teraz nad tym rozmyślać zbyt długo. Musiała uwierzyć w to co jej
za chwile miałam powiedzieć.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
126
- To prawda, nie jest zadowolony - skłamałam - Powiedz mi w takim razie
jak to odkręcić? - zapytałam szybko wracając do nurtującego mnie pytania
- W tym rzecz Meredith, że się nie da - dodała i widząc po jej minie
to mówiła prawdę
- A jakbym została przemieniona w wampira, to co wtedy? - desperacko
starałam się znaleźć rozwiązanie
- Nie rozumiesz, nie ma kolejnej furtki, co prawda księga nie odpowiada
na to pytanie, ale czy naprawdę byłabyś w stanie zaryzykować to wszystko
co teraz masz, tylko po to by spełnić kolejną zachciankę Damona? -
zmrużyła lekko oczy próbując pójść za moim tokiem rozumowania
- Wiesz co, nie ważne - pokiwałam głową - Myślę, że teraz wiem
co powinnam zrobić, więc do zobaczenia jutro - odparłam
- Lepiej zacznij uczyć się kontrolować swoje emocje Meredith, inaczej
to one wykończą cię jako pierwszą - dorzuciła głośniej za moimi plecami
Po kilkunastu minutach wyszłam na parking. Zrobiło mi się nagle
zimno, a głowa zaczęła boleć coraz to mocniej. Po raz kolejny nauczyłam
się jak rozpoznać, kiedy Tatia blefuje, przecież nie mogła wiedzieć o mnie
niczego, o czym ja sama bym nie wiedziała. Nie mogła czuć tego co ja
czułam i nie mogła wiedzieć o tym, że odczuwałam emocje Klausa,
a nie Damona. Najgorsze było jednak to, że faktycznie miałam teraz
problem i musiałam nauczyć się kontrolować swoje uczucia.
- Myśl Meredith, myśl - rozejrzałam się dookoła, a otaczająca cisza
podsunęła mi pewien pomysł
Oczywiście plan był ryzykowny, bo musiałam prosić o pomoc
wampira, którego miałam za największego psychopatę w tym mieście,
ale był też jedyną osobą, która nie doniosła na mnie Damonowi znając
moje plany. Musiałam teraz postawić wszystko na jedną kartę.
Spojrzałam na zegarek, dobiegała godzina trzynasta. Dopiero teraz
wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon, widząc trzy nieodebrane połączenia
od Damona oraz sześć smsów od Stefana.
Ro
zd
zi
ał
V
II
: Me
re
d
ith
P
ie
rc
e
-
h
is
to
ri
a na
p
is
an
a prz
ez
e
m
n
ie
by
mo
n
al
is
a0
0
127
- Wy mi się nie tłumaczycie z tego co robicie, więc nie oczekujcie ode
mnie tego samego - powiedziałam na głos
Bez zastanowienia odpisałam, że będę do godziny czasu w domu.
Wiedziałam, że z Bonnie mam umówione spotkanie na szesnastą,
więc teraz była odpowiednia pora by wprowadzić nowy plan w życie.
Ciąg dalszy nastąpi...