1099 Hunter Samantha Rajd po miłość

background image
background image

SamanthaHunter

Rajdpomiłość

Tłumaczenie:

KatarzynaCiążyńska

background image

PROLOG

–Niegodzęsięnażadnąemeryturę–stwierdziłkategorycznieBrody.–Kazałeś

mitorozważyć.Mojaodpowiedźbrzminie.

Jud Harris, rzecznik prasowy sponsora, dzięki któremu przez minione pięć lat

Brodybrałudziałwwyścigach,nachyliłsię.

–Obawiamsię,żeposkandaluwklubieniemaszwyboru.Musiszsięzastosować

dozaleceń.

Zastosowaćsię.Brodyzacisnąłpięścipodstolikiem.Próbowałopanowaćzłość.
–Mamdośćzasobnekonto.Staćmnienasfinansowaniesamochoduizałogi.
Pewniemusiałbyopróżnićkontodoczysta,aleprzezrokczydwadałbyradę,do

chwiliznalezieniasponsora.

Gdybygoznalazł.
– Daj spokój, Brody. Jeśli my cię opuścimy, mniejsi sponsorzy pójdą naszym śla-

dem.Przezlatanawielerzeczypatrzyliśmyprzezpalce,aleterazmusimyograni-
czyćstraty.Prosimyciętylko,żebyśprzezjakiśczasprzeczekałwukryciu,żebyś
siętrzymałzdalaodkłopotówikolumnplotkarskich.

Brodyzmełłwustachprzekleństwo.Doskonalerozumiał,żeJudmarację.Spon-

soringtocoświęcejniżpieniądze,sponsorzywspółtworząwizerunekzespołu.Bu-
dzązaufanie.

–Mówiłemci,czemusiętamznalazłem
– Nieważne, co się naprawdę wydarzyło. Liczy się, jak to przedstawiono w me-

diach.

Brody wstał, by zyskać dystans, nim straci cierpliwość. Wiedział, że Jud mówi

prawdę,itowłaśniegodręczyło.

Znalazłsięwniewłaściwymmiejscuwniewłaściwymczasie.Chciałpomócżonate-

muprzyjacielowi,którydoniegozadzwoniłzmodnegoklubuzbytpijany,byusiąść
za kierownicą. Paparazzi, którzy stale czekają na jakiś skandal, ujrzeli, jak Brody
wychodzizklubuotrzeciejwnocy.

Media go osądziły, nie miał okazji wyjawić powodu swojej obecności w klubie,

w każdym razie publicznie. Nie chodziło mu nawet o krycie przyjaciela, który nie
powinienbyłsiętamznaleźć,aleotrójkęjegodzieci,którymchciałoszczędzićwi-
dokupijanegoojcawtelewizjiczygazecie.

PrzezlataBrodyzasłużyłnaopinięplayboya,więcwiedział,żezostanietouznane

zakolejnyrozdziałwhistoriiSzalonegoBrody’egoPalmera.

Judwziąłjegomilczeniezanamysłidalejnaciskał.
– Poza tym nikt nie każe ci tego rzucić. Prasa ma uznać, że zrezygnowałeś. To

zwiększyzainteresowanie.Faniciękochają.Będązatobątęsknićizechcą,żebyś
wrócił.Wtedywrócisz,amyzbudujemynapięcie.Wwieludyscyplinachsportutak
siędziało.

–Acomamrobićwmiędzyczasie?
–Znajdźjakąśmiłądziewczynę,ożeńsię,aprzynajmniejzaręcz.Późniejmożesz

zniązerwać.Zadwasezonyurządzimyciwielkipowrót.Ludziesąterazbardziej

background image

rodzinni,czasysięzmieniają.TwójstylżyciaCóż,musimychronićmarkę–rzekł
stanowczoJud.

Brodybałsię,żegłowamupęknie,kiedyJudperorował.Zakierownicąmyślałtyl-

koopracy,leczwżyciukierowałsięwłasnymizasadami.Robił,cochciał,ażdotej
pory.

Jegożyciembyływyścigisamochodowe.Myśl,żemógłbytostracićNiemożedo

tegodopuścić.

Wsparciesponsoramawpływnacałyzespół,nietylkonaniego.Chodzioreputa-

cjęiprzyszłośćwieluosób.Możezajakiśczasznajdąinnąpracę,alenieodrazu
iniewszyscy.

–Będziecienadalpłacićczłonkomzespołu?
– Przez cały sezon, ale nie mogą znać prawdy. To będzie część naszej umowy.

Gdybytowydostałosięnazewnątrz,wtedyzumowynici.Rozumiesz?

Brodyskinąłgłową.
–Uwierzmi–ciągnąłJud–udasię.Musisztylkozmienićswojezachowanie.Dzie-

sięćlattemuuszłobycitonasucho,terazludzieraczejtegonieakceptują.

Więcprzezrokniebędziesięścigałimawszystkichokłamywać.Świetnietoro-

zumiał, ale mu się to nie podobało. Pewnych granic nie przekraczał. Nie sypiał
zmężatkami,niekłamałidotrzymywałobietnic.Miałdośćinnychwad,którymza-
wdzięczałstałąobecnośćwmediach.Tetrzyprzykazaniabyłyświęte.

Czułwewnętrznysprzeciw,alemusiałmyślećozespole.Totylkojedensezon,po-

temwrócisilniejszyniżdotąd.

Jużonsięotopostara.
–Dobra.Przygotujdokumenty.
Brodywyszedł,nieczekającnaodpowiedźJuda,alegdystanąłprzedbiurowcem

w centrum Manhattanu, poczuł się zagubiony. Wmieszawszy się w tłum przechod-
niów,pomyślał:Coja,dodiabła,pocznęzsobąprzeztenrok?

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Hanna Morgan siedziała w kiepsko oświetlonym barze w Atlancie. Na stoliku

przed nią po lewej stronie stał nietknięty talerz z żeberkami, po prawej butelka
piwa, a na wprost otwarty laptop. Sfrustrowana odsuła laptop, zamieniając go
miejscamiztalerzem.

Dwamiesiącetemurzucenieposadyksięgowejwydawałojejsięświetnympomy-

słem,terazmiałapoważnewątpliwości.Spytałaszefa,dlaczegowciążpomijasięją
przyawansachwfirmie,którejoddaławszystko,conajlepsze.

– Jest pani zbyt rozważna, żeby zająć się większymi klientami, Hanno – powie-

działjejszef.–Onipotrzebująkogoś,ktopotrafimyślećniekonwencjonalnie,znaj-
dowaćtwórczerozwiązania.

Zbytrozważna?Niewiedziała,żerozwagaiodpowiedzialnośćtocośzłegowza-

rządzaniupieniędzmi.Nowięcimpokazała.Rzuciłapracę.Trudnotonazwaćroz-
ważnym zachowaniem, prawda? Podobnie jak jazdę po kraju w poszukiwaniu no-
wych celów i nowej pracy. Właśnie teraz zachowywała się kompletnie nierozważ-
nie.

Zlizałazpalcówsos,apotemznówsięgnęładotalerza.Pracującnadblogiem,nie

zjadłalunchu.WielkaPrzygodaHanny,naktórątakliczyła,jakdotądtrochęjąroz-
czarowała.Owszem,starałasię,aleprzygodairyzykonieleżaływjejnaturze.

Spojrzałanaparękomentarzypodblogiem.
Ładne.Miłe.Byłoteżpytanie,czymajakieśswojezdjęciaikiedyprzyjedziedo

pewnegomiasta.

Uff.Nietakiejprzygodyszukała.
Niestety,choćaktywnieuczestniczyławmediachspołecznościowychiprowadziła

blog,niemiaławielukomentarzy.Alewkońcuwciążjesttamnowa.Potrzebacza-
su,bysięwybić.

Zwestchnieniemodsułatalerziprzysułalaptop.Możeprzynajmniejdokoń-

czyzadanieinternetowegokursupisania.Latapracywksięgowościzubożyłyjejję-
zyk.Gdyskupiłasięnapracy,ktośzająłmiejscenaprzeciwkoniej.

–Nielubipaniżeberek?
Przystojniak z południowym akcentem i szelmowskim uśmiechem patrzył na nią

pytaco.

–Nonie,sąwspaniałe–odparła,apotemnajegoobcisłejkoszulcezobaczyłana-

zwębaru.

– Pomyślałem, że spytam, kiedy odsuła pani talerz. Muszę mieć pewność, że

kliencisązadowoleni,zwłaszczatacyładniklienci.–Puściłdoniejoko,aHannasię
zaśmiała.

Przystojniakzniąflirtował.Naglestraciłazainteresowanieblogiem.
–Dzięki.–Skrzywiłasięwduchu,żetakbeznadziejnieflirtuje.
–JestemJarvis.–Wyciągnąłrękę.–Pracujepaniwokolicy?Amożejestpanistu-

dentkąuniwersytetu?

Hannaujęłajegodłoń,ciepłąisilną,aleniedominucą.Przezmomentpozwoliła

background image

mutrzymaćsięzarękę,adelikatnyuścisknakoniecbardzojejsięspodobał.

–Nie,niejestemteżfotoreporterką.Alechciałabymbyć.Jużwcollege’uzamie-

rzałamsiętymzająć,alejakośniewyszło.Więcterazpodróżujępokraju,prowa-
dzęblog.Staramsięrozwinąć,wiepan–Zdałasobiesprawę,żebajdurzyiurwa-
ła,byniewyjśćnaidiotkę.PrzecieżJarvisanieobchodzihistoriajejżycia.

–Więcjesttupaniprzejazdem?–spytałzwiększymzainteresowaniem.Oczywi-

ścienieszukałstałegozwiązku,takjakHanna.

Już miała odpowiedzieć, kiedy jej uwagę przykuł obraz na jednym z umieszczo-

nychwbarzetelewizorów.

Brody. Wizerunek championa wyścigów samochodowych na wielkim ekranie za-

parłjejdech.Zdawałosię,żezawszeiwszędziecośjejonimprzypomina.Okładka
magazynu,wiadomośćwtelewizjialbofanwkoszulcezjegonumerem,choćjużpół
rokuwcześniejzrezygnowałzwyścigów.

Niesłyszałagłosu,alezdjęciapochodziłysprzedroku,tużpotym,gdyichdrogi

się rozeszły. Na ekranie pojawiły się nazwiska pięciu kierowców, którzy ostatnio
opuścilitorwyścigowy.

–Lubipaniwyścigi?–spytałJarvis.
Hannaoderwaławzrokodekranu.
–Ochnie,niezabardzo.Ontoznajomy.Aledawnosięniewidzieliśmy.
–Mapaniinteresucychznajomych.
Miała.SpędziłazBrodymPalmeremszalonymiesiąc,tobyłojednoznajlepszych

doświadczeńwjejżyciu.Prawdęmówiąc,jejjedynaprzygoda.

UśmiechłasiędoJarvisa,starającsięniemyślećoBrodym.Niemiaławieledo-

świadczeniawpodrywaniumężczyznwbarze,podobniejakwbyciupodrywaną,ale
terazchciałatozmienić.SkupiłasięnaJarvisie.Siedziałprzedniążywy,niebyłob-
razemnaekranieaniwspomnieniem.Możetenseksownybarmandostarczyjejno-
wychszalonychwspomnień?

– Chciałam jutro wyjechać, ale chyba mogę jeszcze zostać – rzekła i wypiła łyk

piwa,zerkającnaJarvisa.

Kwadranspóźniejcałowalisięwjegobiurze.Okazałosię,żeJarvisbyłwłaścicie-

lem baru, co było dodatkowym bonusem, bo w gabinecie miał wygodną skórza
kanapę i duże biurko. Oczami wyobraźni Hanna widziała ich razem na obu me-
blach.

Jarvisbyłszybki,aHannamunatopozwoliła,byniedopuścićdosiebietwarzy

Brody’ego,którązobaczyłanaekranie.Alebyłojużzapóźno.

MyślaławyłącznieoBrodym.Czymsięzająłpoodejściunasportowąemeryturę?

Zastanawiałasię,czysięznimskontaktować,aleuznała,żetoniebyłobymądre.

KiedywargiJarvisapodrowałyniżej,jejumysłteżsięnielenił.AmożeBrody

miałbyochotęspotkaćsięzdawnąznajomą?Możepomógłbyjejwyjśćzkryzysu?
Byłby bohaterem pierwszej prawdziwie ekscytucej historii w jej blogu? A gdyby
odwił?

– Hanno? – seksowny głos Jarvisa przywrócił ją do rzeczywistości. Cofnął się

ispojrzałnaniąpytaco,świadomy,żemyślamibyłagdzieśdaleko.

–Wybacz,niepowinnambyłategorobić.Musimyprzestać.
–Co?–spytałzbityztropu.–Czyzrobiłemcoś

background image

–Nie,tomojawina.Jestemrozkojarzona.Jatylkomuszęiść.
Jarvis wypuścił ją z objęć, a ona znów przeprosiła, ledwie widząc jego osłupiałą

minę,bojużsobiewyobrażałaspotkaniezBrodym.Gdybyzdołałazamieścićnablo-
gukilkajegozdjęć,tobyjejułatwiłowejścienatenrynek.Brodyjużsięnieścigał.
Informacjaojegoplanachprzyciągnęłabyczytelnikówdojejbloga.

Czemumiałbyodwić?Rozeszlisięwzgodzie,trzebatylkozdobyćsięnaodwa-

gę.Poprawiłaubranieiprzezkuchnięwyszładobaru,przekonującsamasiebie,że
postępujesłusznie.

Brodygwałtowniesięobudziłirozejrzałpopokoju.Przezszparęwzasłoniewpa-

dałosłońce.Mrużącoczy,spojrzałnazegar.Miładziewiąta.Niepamiętał,kiedy
siępołożył.Ostatniomiałwrażenie,żedniprześlizgująsię,jedenpodobnydodru-
giego.Zerknąłnaopróżnionąwpołowiebutelkęszkockiejnakomodzieiszklan
obokłóżka.

Comuprzypomniało,żeminionegowieczoruramiębolałogojakdiabli,aalkohol

byłlepszymlekarstwemniżprzepisaneprzezlekarzaleki.Cóż,wkażdymrazietro-
chęlepszym.

Ramię miał przemieszczone i nadweżone. Zrzucił go koń. Na szczęście obyło

siębezzłamań.Gdybyjechałsamochodem,zamiastnagrzbiecieZipa,któregoad-
optowałzochronkidlazwierząt,nictakiegobysięniewydarzyło.

Wyściginiosązsobąniebezpieczeństwo,alespokojneżyciemożegozabić.Brody

niezostałdotegostworzony.

Przynajmniejmógłjużwykonywaćlżejsząpracęprzykoniachiprowadzić.Przez

kilka tygodni po wypadku myślał, że z nudów oszaleje. Liczył dni do końca swej
emeryturynanibyiwciążbyłoichzbytwiele.

Gdyprzezotwartedrzwipoczułzapachkawy,zdałsobiesprawę,cogoobudziło.

Ktośjestnadole.

Czyspędziłnoczkobietą?Chybaniewypiłtakdużo,bynicniepamiętać?Choć

sponsorkazałmusiędobrzezachowywać,odkądopuściłtorwyścigowy,miałkilka
kobiet.Musiałprzecieżcośrobić.

Przez parę miesięcy remontował stary dom na farmie, adoptował też kilka no-

wychkoni,aleseksbyłnajlepszymwytchnieniem.Choćodkądmediaodtrąbiłyodej-
ście Brody’ego na sportową emeryturę, każda kobieta, którą przyprowadzał do
domu,chciałatamzostaćnadobre.

Podszedłdooknainawidokznajomegosamochodujęknął.SkorotoJackie,musiał

wypićwięcejniżzwykle.

–Hej,przystojniaku?Jesteśgłodny?
WdrzwiachsypialnistałauśmiechniętaJackie.Podeszładoniego,obłagoza

szyjęipocałowała,nimwykrztusiłsłowo.Odwróciłgłowęizdjąłjejręcezszyi.

–Jackie,coturobisz?
Wzruszyłaramionami,ściągającwargi.
–Byłamniedaleko,więcpomyślałam,żewpadnęizrobięciśniadanie.
Brodylekkosięrozpogodził.
–Więcdopieroprzyjechałaś?
–Godzinętemu.Przywiozłammufinkizpiekarni,którąlubisz,zaparzyłamkawę,

background image

mogęzrobićjajka.Najpierwzaspokoiszgłód,apotem

Oddawnastarałsięstworzyćmiędzynimidystans.Kilkarazyjejtotłumaczył,ale

niereagowała.Byłajegodziewczynązliceum,aostatnioimpulsem.Błędem.

Cieszyłsię,żeprzynajmniejniepogorszyłsprawy.Jackiewie,gdzietrzymałzapa-

sowyklucz,więcsamasobieotworzyła.Brodywciągnąłdżinsy.

–Dlamnieniemusiszsięubierać–oznajmiła.
Jego jedyną odpowiedzią było miażdżące spojrzenie, którym ją obrzucił przed

wyjściemzpokoju.Słyszałzasobąstukotjejobcasównapodłodze.

–Jackie,dziękujęzaśniadanie
–Pokażmi,jakdziękujesz.
Brodywestchnął,traciłcierpliwość.
–Powinnaśiść.Jużtoprzerabialiśmy.
Jej spojrzenie stwardniało. Oparła dłonie na biodrach. Nagle ktoś zapukał do

drzwi. Brody omal nie jęknął na cały głos. Kto jeszcze zakłóca mu ten poranek?
Mieszkałnaodludziu,mimotofaniidziennikarzeznajdowaligoczęściej,niżbyso-
bieżyczył.

–Zaczekaj–odwróciłsiędodrzwi.
Gdyjeotworzyłiujrzałtakdobrzemuznaneniebieskieoczy,niemógłbyćbar-

dziejzaskoczony.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

HannapatrzyłanaBrody’ego,którystałpółmetraprzednią.Zabrakłojejsłów,

jejbrawuraulotniłasięjakporannamgła.Możetojednakwcaleniebyłdobrypo-
mysł.Jechałacałąnoc,chciałagozobaczyć,nimzabrakniejejodwagi.Najwyraźniej
takczyowakjąstraciła.OdAbbyotrzymałaadresBrody’ego,alebłądziłaponie-
oznakowanychwiejskichdrogach,gdzieGPSniedawałrady.

Byławyczerpanaigłodna,aledojechałanamiejsce.Zdołałazauważyć,żebyłato

jednaznajpiękniejszychnieruchomości,jakiewidziała.Klasycznydomwstylukolo-
nialnym z czarnymi okiennicami, ogromnym gankiem i czerwonymi drzwiami. Mo-
siężna kołatka w kształcie samochodu powiedziała Hannie, że znalazła się u celu
podróży.Otoczonybujnązieleniądomikilkapacychsięnieopodalkonitworzyło
obrazekjakzwidokówki.

Próbowała wypowiedzieć imię Brody’ego. Bezmyślnie uniosła rękę. Chciała mu

pomachać?Uścisnąćdłoń?Opuściłająodwaga.Przypomniałasobie,jakzwyklewy-
glądałrankiemnagi,zpotarganymiwłosami,błyszczącymwzrokiem.

Miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Stał teraz w drzwiach, jeszcze się nie

ogolił.Włosymiałkrótszeniżdawniej.Patrzyłnaniąznapięciem.Byłbezkoszuli,
guzikspodnimiałrozpięty,jakbywłaśniewyskoczyłzłóżka.Tamyślprzywiodłafalę
wspomnień,któreomalniekazałyHanniebiegiemzawrócićdosamochodu.

Potem na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech, a zdumienie zamieniło się

w zadowolenie. Brody chwycił ją w ramiona i uściskał. Poczuła jego nagi tors,
zwrażeniachybaprzestałaoddychać.Lekkozaskoczonapowitaniem,trzymałasię
go jak koła ratunkowego, a kiedy język Brody’ego rozchylił jej wargi, zdawało jej
się,żepłonie.

Skończto,mówiłrozum.Jeszczemomencik,protestowałozachwyconelibido,któ-

remunieoczekiwanypocałunekdodałenergii.

Hannaniemogłapowstrzymaćuśmiechu.ToBrody.Nietegosięspodziewała,ale

byłofantastycznie.Natychmiastogarłająnadzieja.Brodyucieszyłsięnajejwi-
dok.

–Przepraszam–zasyczałrozdrażnionygłoszajegoplecami.
Kiedy Brody wypuścił ją z objęć, Hanna dojrzała wysoką biuściastą blondynkę,

którapatrzyłananiązwściekłością.NaszczęścieBrodywciążobejmowałHannę,
bonogilekkosiępodniąugięły.

–Taksięcieszę,żejesteś,kochanie–rzekłdoHanny.
Wjegotoniewyczułanieszczerość,takmówił,kiedyznajdowałsięwotoczeniufa-

nek.

–Jackiewłaśniewychodzi.
Hannazauważyła,żekobietazacisnęłapięści.
–Ktotojest?–JackiezwróciłasiędoBrody’ego,jakbynieusłyszałajegosłów.
–Tojestpowód,dlaktóregopowinnaśjużwyjść–rzekłBrody,wyciskająccałusa

naczubkugłowyHanny.

Hanna usiłowała się odsunąć, lecz Brody trzymał ją silną ręką. On i blondynka

background image

przezkilkasekundmierzylisięwzrokiem.Atmosferagęstniała.

Brody w końcu wygrał pojedynek. Kobieta chwyciła ze stołu torebkę i stała

centymetryodHanny.

–Dupek–rzuciławstronęBrody’ego,poczymwymaszerowaławkierunkubiałe-

gomercedesa,obokktóregozaparkowałaHanna.

Drzwisięzamknęły.Brodygłębokoodetchnął.
–Wsamąporę,kochanie.Możenareszciesięodemnieodczepi–rzekł,zdejmując

rękęzjejramienia.

Hannastałanieruchomo,wciążrozgrzanapocałunkiem,ipatrzyłaprzezokno,jak

spodkółsamochodublondynkiunosisięchmurapyłu.

–Zaczekaj–wydukała.Byłaniemalpewna,żegoco,któreznówpoczuła,to

złość.–Czymniewykorzystałeś,żebysiępozbyćkobiety,zktórąspędziłeśnoc?

– Nie spędziła tu nocy, w każdym razie ostatniej. Chodź, poczęstuj się mufinką.

Jestświeżakawa.

Brodyzniknąłwewnętrzuprzepastnegodomu.Hannaruszyłazanim.Pocałonoc-

nejpodróżyumierałazgłodu.Zatrzymałasiędopierowkuchni,gdzieBrodynale-
wał kawę. Na blacie obok zlewu zauważyła w połowie opróżnioną butelkę piwa.
Obokkilkapustychbutelek.Nazewnątrzdomprezentowałsięnieskazitelnie,zato
wśrodkupanowałchaos,jakbynikttuniesprzątał,jakbywtymdomuodbywałasię
nieustacaimpreza.Zkoszanaśmiecipłynąłobrzydliwysmród.Hannasięodsu-
ła.Brodyniebyłpedantem,aleniebyłteżniechlujem.

Zaniósłkawęimufinkidosąsiedniegopokoju.Hanniezaburczałowbrzuchu.Po-

winnazjeśćcośkonkretnego,alenarazietymsięzadowoli.UsiadłanaprzeciwBro-
dy’egoprzydługimdrewnianymstole.Żebyzrobićdlasiebiemiejsce,musiałaodsu-
nąćnabokgazetyipojemnikipojedzeniu.

–Zapytaszmnie,coturobię?–spytała.
Spojrzałnaniąznadbrzegukubka.
–Znamodpowiedź.PotrzebujesztrochęwyjątkowejczułościBrody’ego,racja?
Hannasięzakrztusiła.Kiedyzłapałaoddechizaczęłaprotestować,Brodysięza-

śmiał.

–Dajspokój,żartowałem.Więccoturobisz?
Hannapoprawiłasięnakrześle.Mimopocałunkunapowitanie,którybyłnapo-

kaz, Brody wydawał się zdystansowany. Coś zgasło i nagle nie czuła się już dość
komfortowo,byprosićgoopomoc.

–ByłamwAtlancieipomyślałam,żewpadnę.Jakcilecinaemeryturze?
–MiałaśjakiśintereswAtlancie?–Zignorowałjejpytanie.
–Mniejwięcej.
–Przyznajsię.–Wydawałsięzirytowany.–Reececięprzysłał,żebyśmniespraw-

dziła?

–Nie,czemumiałbytorobić?
–Jemusięzdaje,żesobienieradzę.Naemeryturzeipowypadku.
–Jakimwypadku?
Brodyprzekląłipotrząsnąłgłową.
–Zapomniałem,jaksięjeździkonno.Końmniezrzucił,uszkodziłemsobieramię

iobojczyk.Toniekoniecświata.Jestemtrochęsztywnyiobolały,alejużjestlepiej.

background image

–Niewiedziałam.
–Ioczekujesz,żeciuwierzę?–Przyszpiliłjąwzrokiem.
Dostrzegłacieniepodjegooczamiizaciśniętewargi.
–Chceszpowiedzieć,żekłamię?–spytaławyzywaco,alesięzmartwiła.Nigdy

niewidziałaBrody’egowtakimstanie.MożeReeceniepokoisięniebezpowodu

Brodyodwróciłwzrok.Bębniłpalcamipoblacie,jakbycośukrywał.
–Niewiedziałam,żehodujeszkonie.
–Wielurzeczyomnieniewiesz,kotku.–Odepchnąłsięzkrzesłemodstołuipo-

szedłdokuchni.

Brody zawsze był szalony, lubił imprezować i lubił ryzyko. Nigdy jednak nie za-

chowywałsięjakdupek.

Hannazauważyłateż,żetrzymałsięsztywno,zwysiłkiemporuszałnogami,jakby

każdykroksprawiałmuból.Ruszyłazanimdokuchni.

–Jeślinicciniejest,czemututakibajzel?Jesteśzbytpotłuczony,żebyposobie

sprzątać?Możepotrzebujeszpomocy?

Odwróciłsiędoniej,mrużącoczy.
–Niepotrzebujępomocy.To,żekiedyśdobrzesięrazembawiliśmy,nieznaczy,że

zacznęcisięzwierzać.Więcjeślitakibyłplan,zapomnijotym.

Hannawzięłauspokajacyoddech.
–Cośtuniegra.
–Nieznaszmnietakdobrze,jakcisięzdaje.
– Być może, ale mówię prawdę. Nikt mnie nie przysłał. Skoro jednak tu jestem,

nieodejdę,dokiniedowiemsię,cosiędzieje.

Zapomniałaoblogu.Wiedziała,żeludzieniedbająozdrowieczyotoczenie,ana-

wet tych, których kochają, kiedy są w depresji. Brody nie jest głupi. Z pewnością
wie,żecośdostrzegła.PośmierciojcaHannyjejmatkazachowywałasiępodobnie.
Do czasu, gdy znalazła pomoc. Hanna, która miała wtedy dziesięć lat, musiała się
zająćdomemimatką.Brodychybanikogoniemiał.

Gdypołożyładłońnajegoramieniu,wzdrygnąłsię.
–Przepraszam.Niechciałam
Spojrzałjejwoczyznapięciem.Wlepiaławzrokwjegowargi,wracającmyślądo

pocałunkuprzydrzwiach.Jegouśmiechipocałunkitakjąkiedyścieszyły.

–Myślisz,żemnieznasz?Chceszmipomóc?
Brody samym spojrzeniem potrafił doprowadzić ją do stanu podniecenia. Nawet

teraz,gdyzachowywałsiętakdziwnie.

–Notomipomóż–dodał.
Hannaotworzyłausta,aonuciszyłjąkolejnympocałunkiem.Wiedział,żepóźniej

zatozapłaci,aleterazotoniedbał.Hannabyłaostatniąosobą,którąspodziewał
siętuzobaczyć.Gdywziąłjąwramiona,przynajmniejjednonatymświeciewydało
musięwporządku.

Niezamierzałpowtarzaćpocałunku.Chciał,byHannaruszyłaswojądrogą,tym-

czasemznówusłyszałjejcichewestchnienie.Kiedypocałowałjąmocniej,wciążmy-
ślałotym,bysięwycofać.Hannaniezasłużyłanajegokłamstwa,nato,bynieśćmu
ukojenie.Aninato,bybyćczęściąszopki,wktórejbrałudział.

Ladachwilawypuścijązobjęćizaprowadzidodrzwi.Albodołóżka.Hannabyła

background image

jedyna w swoim rodzaju. Znów zapragnął się w niej zatracić, o wszystkim zapo-
mnieć. Czas z Hanną był ostatnią dobrą rzeczą, jaką pamiętał, nie potrafił nawet
powiedzieć,jakbardzopragnąłpowrotutamtychchwil.

Wsunąłpalcewjejgęstewłosy,terazkrótszeibardziejskręcone.Przesunąłjądo

wyspynaśrodkukuchni.Byłaniższaniżblaty,doskonaładotego,cosobiewyobra-
ził.Nieodrywałwargodjejust–Hannauwielbiałasięcałować–iująłwdłońjej
pierś,czując,jaktwardnieje.

–Cholera,jakmitegobrakowało–mruknął.
WolnąrękąBrodyrozpiąłsuwakjejdżinsówiwsunąłdośrodkarękę.Byłpodnie-

cony,itobardzo.Oddłuższegojużczasunieczułwsobietyleenergii.Wsunąłrękę
dalej,aHannapróbowałarytmicznieporuszaćbiodrami.

–Jeszczenie–szepnąłjejdoucha.
Drugąrękąuniósłjejbluzkęistanik.
Nigdyniewidziałładniejszychpiersi.Byłypełne,zbrzoskwiniowymisutkami,ni-

czympodwójnydeser,którymraczyłsięzrozkoszą.

Hannakrzykła,ścisnęłakrawędźblatuwyspy.Brodypoczułbólpleców,ukląkł

izsunąłjejdżinsy.Wtedyzobaczyłtatuaż,naktóryjąnawił:maleńkąwyścigo
flagę,tużpodpępkiem.Pocałowałgoipodniósłwzrok.

–Zatrzymałaśgo.
–Oczywiście.
Uśmiechnął się, przypominając sobie dzień, kiedy robiła tatuaż, i jak to później

świętowali.Jeszczebardziejsiępodniecił.Omalniestraciłkontroli,patrzącwoczy
Hanny.JegorozsądnapoważnaHanna,któranosiłanudnekostiumyimówiłaoksię-
gowości,terazpatrzyłananiegobłyszczącymioczami.

Byłownichcoświęcejniżpożądanie.Byłociepłoiczułość?Oczekiwanie?Tro-

ska?

Widziałwcześniejtospojrzenieizastanawiałsię,czyłączyichcoświęcej.Tobył

problem,bomoglimiećtylkoseks.Brodychciałtylkoseksu.

Tymbardziejpowinnajużiść.Niewolnomujejwykorzystać,bysięzabawić.Za-

bićczas.Zapomniećocodzienności.Brodysięcofnął,ciężkooddychając.

–Wybacz,Hanno.Toniepowinnosięzdarzyć–rzekłsztywno,zapinającdżinsy.

Podszedłdozlewu,umyłręceitwarz.Zmyłzsiebiekilkaminionychminut.

–Brody?
–Wyjdź,Hanno.Proszę.
Poprawiłaubranieiwłosy.Nadalwyglądałazachwycaco.Nadalgopodniecała.
–Nigdzieniepójdę,dokiminiepowiesz,cosiędzieje.
–Niemaoczymmówić.Nicminiejest.Niepotrzebujęcię.Niezależnieodtego,

comyślisz,nicdlamnienieznaczysz.

Usłyszał, jak gwałtownie wciągnęła powietrze. To był z jego strony cios poniżej

pasa,alemusiałtozrobić,byHannawyjechała.Gorzejbysięzachował,gdybyza-
trzymałjąpodfałszywympretekstem.

Nieupoważniałjejdotroski,niechciałjejlitości.
–Czycisiętopodoba,czynie,jestemtwojąprzyjaciółką.Chcęcipomóc.
Patrzyłnaniązniedowierzaniem,kiedyusiadłaipodniosłananiegowzrok.Nigdy

niewidziałtakzdeterminowanejkobiety.

background image

Tylkojednomupozostało.
–Dobra,tojawyjdę.–Wziąłkapelusz,kluczyki,iopuściłkuchniętylnymidrzwia-

mi.

Nienawidził siebie, czuł się jak śmieć. Chciał ją błagać o przebaczenie, wrócić

idokończyćto,cozaczęli.

Niemógłjednaktegozrobić.Wsiadłdoswojegochargera,chociażniemiałpo-

cia,dokądjechać.MyślałtylkooHannie,wspominałichwspólnyczas.

Nieważne,jaksiętamznalazła.Musijąodprawić.Zastanawiałsię,ileczasumi-

nie,nimHannasiępodda.Miałnadzieję,żeniezbytdużo,boniebyłpewien,czyby
nadsobązapanował,gdybyznówjąujrzał.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Obudziłasięnakanapie.Przezchwilęniewiedziała,gdziesięznajduje,alelekkie

podrażnienieskóryzarostemBrody’egoprzypomniałojejwydarzeniategoranka.

Byłśrodekpopołudniategosamegodnia,piątku.Wdomupanowałacisza.Hanna

wstała, przeciągnęła się, wyjrzała przez okno. Na podjeździe stał tylko jej samo-
chód.

NiewątpliwieBrodywziąłjąnaprzeczekanie.Leczonateżmiaławsobieupóri

Cóż,mimowolisięoniegomartwiła.

Wlustrzepodrugiejstroniepokojudojrzałaswojeodbicie.Wyglądała,jakbywła-

śniewyczołgałasięspodkanapy.Powinnasięumyć.Poszładosamochodupotorbę,
apotemzaczęłaszukaćłazienki.

Kiedysięrozebrałaiweszłapodgocyprysznic,umocniłasięwswympostano-

wieniu.Miałanadzieję,żeporozmawiazBrodym,alejeżeliniewrócidonastępne-
go ranka, opuści jego dom. Może zostawi mu kartkę z numerem telefonu i zapro-
szeniem,bydoniejzadzwonił,gdybyjejpotrzebował.

Abbyzawszetwierdziła,żeHannajestnadmiernieodpowiedzialna.Nierozumia-

łatego.Alborobiszto,czegosięodciebieoczekujeidotrzymujeszobietnic,albo
nie. Jak można być nadmiernie odpowiedzialnym? To tak jakby powiedzieć, że
deszczjestzbytmokry.Niemożliwe.

AjednakpomiesiącuzBrodymHannawiedziała,żeAbbymiałarację.
Jej pracodawca traktował ją jak śmiecia, bo Hanna była zbyt niezawodna. Zbyt

odpowiedzialna.Kiedyzmarłjejojciec,Hannawbardzomłodymwiekupróbowała
przejąć jego obowiązki. Gdy tylko mogła, podła pracę, w każdy możliwy sposób
pomagałamatce.Niechciałanikogozawieść.

Terazporządniepowiesiłaręcznik,włożyłaletniąsukienkęisandały.Gdyzeszła

nadół,usłyszaładzwonekdodrzwi.ToniemógłbyćBrody,przecieżniedzwoniłby
do własnego domu. Po chwili zastanowienia otworzyła i w progu zobaczyła ład
młodąkobietęwskąpejsuieknce,zciastemwręce.

NawidokHannyuśmiechkobietyzgasł.
–ZastałamBrody’ego?
–Nie,przykromi,niemago.
Kobietazmrużyłaoczy,jakbyoceniała,czyHannajestzniąszczera.
–Przyniosłammuplacek.
–Tomiło.WłożęgodoszafkiiprzekażęBrody’emu,żepanibyła.
–Och,wolałabymsama–odparłanieznajoma,robiąckroknaprzód.Hannadeli-

katniezablokowałajejdrogę.

–Zradościątozapaniązrobię,ajeślichcepaniwrócić,Brodybędziepóźniej.
– Cóż, chyba mogę to zostawić, proszę mu powiedzieć, że to od Jenny. J-e-n-n-y.

Sprawdzę, czy pani powiedziała – ostrzegła nieznajoma ze słodkim południowym
akcentem.

Czysądziła,żeHannasamazjejejplacek?Albouda,żegoupiekła?Hannaodpo-

wiedziałanauśmiechJennyswoimsłodkimuśmiechemizamknęładrzwi,wdychając

background image

zapachkruszonkiiwiśni.Możejednakgozje.

Chociaż po mufinkach na śniadanie potrzebowała czegoś konkretnego. Wątpiła,

byBrodymiałwkuchnicośjadalnego,aleodziwoznalazłanieźlezaopatrzonąlo-
dówkę.Ktośzrobiłzakupy.Jednazjegoadoratorek?

Nie mogła jednak gotować w tym bałaganie, ledwie znalazła czyste miejsce, by

położyćciasto.

Próbowałasięprzedtympowstrzymać,alewzięłasięzasprzątanie,awmiędzy-

czasiepostawiłanakuchnisosimakaron,któryznalazławszafce.

Trzy razy dzwonił telefon – dwie kobiety zostawiły Brody’emu ociekace słody-

cząwiadomości,potemtrzecianagrałacoś,coabsolutnienienadawałosiędladzie-
ci.

Hannasięzaśmiała.Niebyłazaskoczona.Brodycieszyłsięopiniąplayboya,już

kiedygopoznała.Prawdęmówiąc,tojądoniegoprzyciągnęło.Byłszalonyibardzo
doświadczony.

Chciała być z kimś takim, żeby mieć kilka wspomnień na starość. Nie zawiodła

się.Gdybylirazem,Brodyniespotykałsięzinnymikobietami,choćpropozycjimu
niebrakowało,więcHannabyłaobiektemwieluwrogichspojrzeń.

Pochwilikuchniawyglądałalepiej,asospachniałbosko.WczystejkuchniHanna

czekałanakolację,kiedyktośwszedłdośrodkatylnymidrzwiami.

Szczupładrobnakobietaowłosachwkolorzemiodustałatużzaprogiem,wy-

trzeszczającoczy.

No,tatodopieromatupet.Poprostusamaweszła.
–Mogęwczymśpomóc?–spytałaHanna,patrzącnaprzybyłąchłodno.
–Tak.Zastałambrata?Muszęznimporozmawiać.
–BrodyNie,niemago.Wyjechałranoijeszczeniewrócił.Niewiem,dokądpo-

jechał.

KobietapatrzyłanaHannępodejrzliwie.
–Kimpanijesticzemupanitugotuje,skorogoniemainiewiadomo,kiedywró-

ci?

– Posprzeczaliśmy się i wyszedł. Czekam na niego – odparła rzeczowo Hanna –

alemuszęcośzjeść.Atutajbyłtakibajzel,żemusiałamtrochęposprzątać.

–Okej.Toalbobardzomiłe,alboprzerażace.
–Przepraszam–rzekłaHanna.–Jestemznajomą.BrodyijaznamysięprzezRe-

ece’aWinstonaijegożonęAbby.JestemprzyjaciółkąAbby.Niewiem,czypaniwie.

–Wiem.ZnamReece’adośćdobrze,choćAbbyspotkałamtylkoraz.
– W zeszłym roku spędziliśmy z Brodym trochę czasu razem, a ponieważ byłam

wokolicy

Naglekobietaszerzejotworzyłaoczy.
–Och,panijestHanna?TaHanna?
–Chybatak.Jestjakaśinna?
–Może.WkażdymraziejajestemBrandi.
–Miłomi.WięcBrodyomniewspomniał?
Hannaczułasięgłupio,zadająctopytanie,alesłowasamewymknęłysięzjejust.
Brandiskrzywiłasięiwsułakciukizapasekdżinsów.
– Można tak powiedzieć. Kiedy był w szpitalu pod wpływem leków, po upadku

background image

zkonia,byłapaniczęstymtematem.Aleniepodzielęsięszczełami,boonwinnej
sytuacjiteżbytegoniezrobił.

Hanna się zaczerwieniła. Próbowała nie myśleć o tym, co powiedział Brody. Po

chwilijątowszystkorozbawiło.Gdysięroześmiała,Brandidoniejdołączyła.

ZarazjednakHannaspoważniała.
– Mogę spytać, czy z Brodym wszystko w porządku? Wydał mi się dzisiaj jakiś

inny.

–Zgadzamsię.Odkądzrezygnowałzwyścigów,siedzitu,pracujenaranczu,ale

niemówioswoichplanach.Próbowaliśmycośodniegowyciągnąć.Rodziceuważa-
ją,żepotrzebujeczasu,żebyprzywyknąćdonowejsytuacji,alejaniejestempew-
na,czyotochodzi.

Hannaskiłagłową.
– Nie wiedziałam, że miał wypadek, chociaż chyba czuje się już lepiej. Mimo to

wydajesięjakiśzagubiony.

–Toprawda.Przepraszam,żewzięłampaniązajednąz
– Och wiem. Dziś rano była tu jakaś kobieta, potem inna przyniosła ciasto, no

ibyłokilkatelefonówJateżwzięłampaniązajegoprzyjaciółkę.

Brandiprzewróciłaoczami.
–Człowiekmawrażenie,żewyłażąześcian.Możnabysięspodziewać,żekiedy

przestał się ścigać, przestaną się nim interesować, ale jest tylko gorzej. Chyba
wszystkie chcą go zaobrączkować. Jakiś dziennikarz napomknął, że Brody zamie-
rzasięustatkować.

–Niewiedziałam.
Brandisięuśmiechła.
– Może mi pani wierzyć, że mój brat jest ostatnią osobą na ziemi, która ma za-

miarsięustatkować.Niewiem,czemuskończyłzwyścigami.Napoczątkucieszyli-
śmy się, rodzice z lękiem patrzyli, jak ryzykował życiem. Ale nie jest szczęśliwy,
zwłaszcza od wypadku – dodała Brandi z westchnieniem. – Może pani uda się coś
zniegowyciągnąć.

– Trudno go sobie wyobrazić poza torem. Czy Brody i Reece nie rozmawiali

owłasnymsamochodzieizespole?

Brandiwzruszyłaramionami.
–Może,aleReecezająłsięwinnicą,aBrodyniepotrafiusiedziećnamiejscu.
Hannaznówsięzastanowiła,czemuBrodyzrezygnowałzwyścigów.Reecezostał

dotegozmuszonypoważnymwypadkiemnatorze.Brody’egotoniedotyczyło.

Chybażeistniejecoś,oczymżadnaznichniewie.CzyBrodycośukrywa?Jakąś

chorobę?Cośgorszego?

Czytocośtakpoważnego,żeukrywatonawetprzedbliskimi?Idlategojesttaki

opryskliwy?

–Takczyowakpięknietupachnie.
–Dzięki.Totylkososimakaron–odparłaHanna.–Mapaniochotę?
–Dziękuję,Brodymówił,żejestpanisympatyczna,alemuszęwracaćdosyna.Ju-

troskontaktujęsięzbratem.Miłobyłopaniąpoznać.

–Mnieteżbyłomiło.
Brandi wyszła tylnymi drzwiami, a Hanna zjadła kolację sama. Potem otworzyła

background image

butelkęwinaizałasięblogiem.Kiedywieczórdobiegałkońca,byłazałamana,że
jejblogspotykasięztaksłabymodzewem.NadomiarzłegoBrody’egowciążnie
było.

Brodymówił,żejestpanisympatyczna.
Sympatyczna.Nijaka.Nudna.Jakjejzdjęcia.
MożepowinnanazwaćswójblogNudyHanny.
Kiedy wstała, w odległym końcu pokoju zauważyła gablotę. Znajdowały się tam

pucharyinagrodyzwyścigów,ioczywiściezdjęciaBrody’egozrozmaitymicelebry-
tami,przyjaciółmi,anawetzprezydentemUSA.Stałytamteżmodelesamochodów,
którymisięścigał.

Na półkach widniały zdjęcia rodzinne i przedmioty osobiste. Mały Brody, szcze-

rzącyzębywuśmiechu,zojcemiwielkąrybą.Miałwtedychybasiedemlat.

Kiedy zmarł jej ojciec, Hanna miała dziesięć lat. Myśląc o tym, wciąż czuła ból.

Ojciecbyłdobrymczłowiekiem,adlaniejcałymświatem.Możnabyłonanimpole-
gać.Uprawiałziemię,alatempracowałdodatkowowmiejscowymsklepiezpaszą
dlazwierząt.

Stalesięśmiał.Mówił,żetrzebaciężkopracowaćiżyćuczciwie.Hannapamięta-

łatesłowaiciężkopracowała,byutrzymaćsiebieimatkę,gdytylkobyładotego
zdolna.

Brodynigdyniemówiłorodzinie.Aletozrozumiałe,boichzwiązekbyłszczegól-

ny.Toznaczywcaleniebyłzwiązkiem.

Hanna dojrzała też odznaki skautowskie i kilka nagród sportowych za grę

wszkolnejdrużyniekoszykówkiizawynikipływackiewcollege’u.Nastolikuobok
znajdowały się zdjęcia Brody’ego w stroju do wspinaczki z grupą osób, które coś
świętowały,ijednozdjęcieBrody’ego,którypłynienadesce.

AtakżezdjęciabardzomłodegoBrody’egoprzysamochodziewyścigowym–jego

pierwszym?Musiałmiećwtedyzedwadzieścialat.

Poznałagojużjakochampiona,alezpewnościątoniebyłocałejegożycie.Spoj-

rzałanaoprawioneartykułyzgazetiokładkimagazynów.Słowa,któretamdomi-
nowałyto:zuchwały,brawurowy,ryzykancki.

Czymonamogłabyudekorowaćswojeściany?Dyplomamioczywiście,byłaznich

dumna,choćbyzdyplomubiegłegoksięgowego.Miałajakieśzdjęciazlatszkolnych,
główniezAbbyikilkorgieminnychprzyjaciół.Paręnagródzaekologiczneuprawy
zlokalnegotargu.Niewstydziłasiętego,aleczegojeszczedokonaławciągutrzy-
dziestulatżycia?

Skupiłasięnapracy.Budowałastabilnąprzyszłość,któraodzawszebyłajejce-

lem.Zaparęmiesięcyskończytrzydzieścijedenlat.Niemiałapracy,mężaanidzie-
ci.ZnalazłasięwdomuBrody’ego,zrobiłamuporządkiiprzygotowałakolację,za-
stanawiającsię,czemuwszyscy,nawetobcy,najejbloguuważająjątylkozasympa-
tyczną.

Możeporazrobićcośzaskakucego?Podjąćjakieśryzyko,któreniebyłowjej

stylu.

Pytanietylko,jakie?

Gdy Brody zobaczył samochód Hanny na podjeździe, oparł głowę o zagłówek.

background image

Boże,cozaupartakobieta.Iczuła,troskliwa,ciepła,seksowna,zabawnaBrody
zdusiłprzekleństwo.

Niechciałjejokłamywać.Hannapotrzebujebezpieczeństwaistabilności.Onnig-

dyniebyłwstaniejejtegodać,zwłaszczateraz.

Tylkowjedensposóbmógłjąprzekonać,bygozostawiła.Tobyłoniebezpieczne,

alejedynewyjście.Wchodzącdodomukuchennymwejściem,zatrzymałsięnamo-
mentnawidoklśniącychblatów.Cośapetyczniepachniało.Podrowałwzrokiem
wstronękuchenki.Nablaciestałociasto.Podszedłdoniegoiprzeczytałkartkę:Od
Jenny.

Pokręciłgłową,apotemsprawdziłsekretarkęwkuchennymtelefonie.Specjalnie

zatrzymałstacjonarnytelefon,tylkorodzinaiprzyjacieleznalinumerjegokomórki.
Skrzywiłsięnamyśl,żeHannamogłasłyszećnagrania,zwłaszczatoostatnie.

Agdzieonasiępodziała?
–Hanno?
Siedziała na kanapie, wpatrzona w ekran laptopa. Obok niej stała do połowy

opróżniona butelka wina i kieliszek. Kiedy wszedł do pokoju, ledwie podniosła
wzrok.

–O,cześć.–Ściągnęłabrwi,wracającwzrokiemdokomputera.
–Wszystkowporządku?
–Nie,nudzęsię.
Nie wiedział, czego się spodziewał, ale na pewno nie tego. Zakładał, że Hanna

dziewkurzonaalbozmartwiona.Usiadłobokniejispojrzałnaekran.

–Czemuczytaszozapasachzaligatorami?
– Bo to jest ekscytuce, szalone i ryzykowne. Czyli posiada wszystkie te cechy,

których mnie brak. Ja jestem nudna. Przyzwoity fotoreporter potrzebuje ryzyka,
więc znalazłam to miejsce, gdzie uczą ludzi walki z aligatorami, niedaleko stąd.
Znaszje?

–Chwileczkę.Chceszpowiedzieć,żezamierzasznauczyćsięzapasówzaligato-

rami?–spytałBrodyzniedowierzaniem.

Zaraz,zaraz.Fotoreporter?Hannajestksięgową.
–Ilewypiłaś,Hanno?
–Tylkoparękieliszków.Zobacz,natejstroniepokazująwszystkokrokpokroku.

Tujestkobieta,więctoniejesttylkodlamężczyzn.

–Jestdwarazytakajakty.Tujestnapisane,żejeststrażniczkąłowiecką.Widzia-

łaśkiedyśżywegoaligatora?

– Nie, ale muszę coś zrobić, i to szybko. Ludzie nie chcą patrzeć na ładne fale

oceanu.ZarazCzytupływająnadesce?Sąturekiny,prawda?

Brodyuniósłrękę.
–Popierwsze,czemuuważasz,żejesteśnudna?Podrugie,czemuchceszpopeł-

nićsamobójstwo?Potrzecie,ocochodziztymfotoreporterem?

Hannawzięłagłębokioddechinalałasobiewina.Brodysądził,żejużdośćwypiła,

alewkońcujestdorosła.

–Rzuciłampracę.–Przełknąwszyłykwina,wszystkomuopowiedziała,pokazała

swójbloginiektórezdjęcia,naprzykładdzieciakównazaniedbanychpodwórkach
w Atlancie. Była całkiem dobra. Brody chciał pochwalić jej zdjęcia, ale zamknęła

background image

laptop.

Byłzdumionyjejzaciekłością.Itrochęzawstydzony,żedogłowymunieprzyszło,

iżHannamaproblemy.Byłzbytskupionynasobie.Tymczasemwjejżyciuzaszła
ogromnazmiana.Pewniedlategodoniegoprzyjechała.Szukałaprzyjaciela,aon
Potarłskronie,zniesmaczonyswoimzachowaniem.

–Niewiem,cojeszczezrobić–rzekłasfrustrowana,wstałainiepewniepodeszła

dojegogabloty.

ZapoczątkowalijądziadkowieBrody’ego,zbieraliwszystkietrofeaodczasu,gdy

byłdzieckiem.NiektóreztychrzeczyBrodychciałoddaćnaaukcjęcharytatywną,
alezwiększościątrudnobyłomusięrozstać.Stanowiłysymboltego,conajbardziej
wżyciukochał.

–Widzisz,iledokonałeś?Potrafiszżyćpełniążycia.Janie–stwierdziłazdegusto-

wana.

Brodyprzeczesałpalcamiwłosy.Miałplan,aleteraz,kiedyHannaprzeżywakry-

zys,musionimzapomnieć.

–Hanno,uwierzmi,niejesteśnudna–starałsięznaleźćjakiśpunktzaczepienia.

–Jesteśnaswójsposóbekscytuca.

Natychmiastpożałowałtychsłów.
–Nie–zaprzeczyła.–Tylkoztobąrobiłamcośekscytucego.–Stałanaprze-

ciwniego,jejspojrzeniezłagodniało.–Pamiętasz?Naprzykładnatorze,oboktych
tłumów

Zbytdobrzetopamiętał.Zaodkrytątrybunąpieszczotądłonidoprowadziłjądo

orgazmu.Tobyłopowyścigukwalifikacyjnym,gdywysiadłzsamochoduimyślałtyl-
kooniej,oświętowaniuzwycięstwa.Częstotakrobili,tobyłjedenzjegonajlep-
szychsezonów.

–Czemuzrezygnowałeś?–zapytała.
–No
–Wiem.Jesteśchory,tak?Topoważne?
Jejwargizadrżały.Brodywstałiobjąłją.
–Nie,kochanie,niejestemchory.
–Naprawdę?
–Tak.Pozaskutkamiupadkuzkoniajestemzdrówjakryba.
Odsułasię,patrzącmuwtwarz.
–Toczemututkwisztakinieszczęśliwy?Iniesprzątasz?
Brody pokręcił głową, powściągając uśmiech. Kobieta, która u niego sprzątała,

przeprowadziłasię,ajemubrakowałomotywacjidoszukanianowej.

–Toskomplikowane.Skupmysięteraznatobie.
Hannacośmrukła,spuszczającwzroknajegowargi.
–Hanno,połóżsię,prześpij.
–Kochajsięzemną.–Stałanapalcachijęzykiemrozsułajegowargi.
–Hanno,toniejestdobrypomysł–wydukał,zamykającoczy,kiedygocałowała,

ciągnącwstronęschodów.

–Pokażęci,jakitodobrypomysł.
Tobyłtestdlasiłyjegowoli.Pokierowałjądoswojegopokojuiposadziłnałóżku.
–Niezdejmieszmisukienki?–zapytała.

background image

Pragnąłjej,byłpodniecony.Hannarozchyliławargi.Sukienkauniosłasięwysoko,

odsłaniającuda.Brodypodszedłdołóżkazdrugiejstronyipołożyłsięwubraniu.

–Chodź,Hanno,mamyczas–powiedział.
Przytulił ją, skazując się na dobrowolne tortury, bo nie zamierzał jej dać tego,

czegooczekiwała.

–Tęskniłamzatobą–mrukłaprzytulonadojegopiersi.
Brodypocałowałjąwgłowę,głaskałjejramię,ażjejoddechsięuspokoiłiwkoń-

cuzaczęłacichochrapać.Wtedyostrożniesięodsunął,przykryłją,wstałiwyszedł,
zamykającdrzwi.Położysięnadolepozimnymprysznicuznadzieją,żedoranawy-
myśli,coztympocząć.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Hanna wyjrzała przez okno. Czuła się upokorzona, miała ochotę uciec, nim na-

tkniesięnaBrody’ego.Niemogłauwierzyć,żebłagałagooseks.Pewniepomyślał,
żejestzdesperowana.

Obudziła się w jego łóżku, ubrana i sama, ale nie wypiła tyle, by zapomnieć, że

zrobiłazsiebiegłupca.Anitego,żeBrodyokazałsiędżentelmenem.Oczywiściepi-
janaipogrążonawdepresjiniejestatrakcyjna,pomyślała.ABrody’emuniebrakuje
fanek.

Niemogłajednaktakpoprostuzniknąć.Byłamuwinnaprzynajmniejprzeprosiny.

Nabrałagłębokopowietrzaiwyszłanazewnątrz.SamochódBrody’egowciążstał
napodjeździe.Idącwtamtąstronę,powtarzałasobiewmyślach,comupowie.Do-
chodzącdościeżkiprowadzącejdostajni,zatrzymałasię,podziwiającauto,którym
jeździł.Stworzonedoszybkiejjazdy.

DoczasuspotkaniaBrody’egonieinteresowałasięsamochodami.Wciążnierozu-

miałatychwszystkichzawiłości,modeliitakdalej.KiedyśkochałasięzBrodymna
mascejegowyścigowegosamochodu.

Przeniosła uwagę na piękną okolicę. Ciszę zakłócał tylko śpiew ptaków i rżenie

koniwstajni.Widziałatrawnikbliżejdomu,polnekwiaty,trawyikrzewy,dalejpa-
górkowate pola, a wszystko to otoczone starymi drzewami, które dawały cień.
Uśmiechłasięnawidokmałejsarny,któraskubałatrawę.

Hannadomyślałasię,żeBrodyjestwstajni.Namomentprzystaławwejściu,

wciągając powietrze przesycone zapachem siana, drewna, koni i upału. Przypo-
mniałojejtodzieciństwo.Zzaciśniętymgardłempatrzyła,jakBrodyprzypinalonżę
pięknemudereszowi.

UwadzeHannynieuszłapracajegomięśnianito,jakdelikatnietraktowałzwie-

rzę.Mówiłdoniegołagodnieicicho,uśmiechającsię,kiedydereszjakbymuodpo-
wiadał,parskającikiwającłbem.

Gdykońwyszedłzboksu,Hannazobaczyła,żetopięknaklacz.Dawnotemumia-

ławłasnegokonia,alekiedyprzeniosłysięzmatkądomiasta,cobyłojednymznaj-
trudniejszychprzeżyćjejdzieciństwa,sprzedałygorazemzfarmą.

AbbyiReeceteżtrzymalikonie,Hannalubiłananichjeździćipomagaćwstajni.

Niespodziewałasięjednak,żeBrodyhodujetezwierzęta.Pewnieniepowinnojej
tozaskoczyć,boBrodylubiłwszystko,coreprezentowałosiłęipotencjalnezagro-
żenie.

–Piękna–stwierdziłaHanna.
Brodyodwróciłsięzuśmiechem.
Todobryznak.Hannasięuspokoiła.
–ToSally.–Poklepałklaczponosie.
–Cześć,Sally.–Hannawyciągnęłarękędoklaczy,któradotknęłanosemjejdłoni,

szukającprzysmaku.–Atokto?–spytała,idącdalejiwyciągającrękędokolejnego
konia.

–Zip,poznajHannę.Hanno,poznajZipa–rzekłBrody.

background image

–Miłociępoznać,Zip.
Końkiwnąłgłowąiparsknął.
–Jestprzepiękny.Wszystkiesąpiękne–rzekła,patrzącnazaciekawionełbywy-

stacezboksów.–Aletenjestwyjątkowy.

–Inaczejniemożnagoocenić–przyznałBrody.
–Wyprowadzaszjenadwór?
–Tak,spędzajątamwiększośćdnia,ajasprzątamboksy.
–Niemaszdotegoludzi?
–Lubiępracować.Comiałbymturobić?
Hannaprzygryzławargę,niechciałaterazwypytywać.
–Wezmęgo,jeślichceszprowadzićSally.Mogęcipomócsprzątaćboksy.
–Toniejestdobrypomysł.Wiem,żespędzaszczaszkońmiAbby,aleZipjest

jakpowiedziałaś,wyjątkowy.

Hannanatychmiastzrozumiała.
–Tooncięzrzucił?
–Tak,itozprzyjemnością.Jestemtegopewny.
– Ma błysk w oku – rzekła z uśmiechem – ale dam sobie z nim radę. Na pewno

chętniewyjdzienadwór.

Brodywahałsię,alewkońcusięzgodził.
PochwiliHannamocnotrzymałaZipa,aobokszedłBrodyzSally.RamięHanny

lekkozderzałosięzciałemkonia.Chybamusiętopodobało.AleHannaniemogła
zapomniećojegosile.Końszedłtak,jakbyztrudempowstrzymywałsięprzedze-
rwaniemdogalopu.HannawyczuwałacośpodobnegowBrodym.Byłspięty,jakby
chciałsięwyrwać.

–Skądgomasz?Czujęjegoenergię–stwierdziła,gdywyszlinasłońce.
–Zeschroniska.Jegorodowódwyścigowyrobiwrażenie,alebyłzbytnarowisty,

więcoddaligodoschroniska,kiedyniemogligosprzedać.Właścicielkaschroniska
wiedziała,żemamstajnię.Chciała,żebymprzezjakiśczaspotrzymałusiebiekilka
koni,aleniezostałyadoptowane,więcwkońcujezatrzymałem.

Hannasięuśmiechła.
–Tobardzoszlachetnie.–Ibardzowjegostylu.
– Jest trochę drażliwy, emocjonalny. Pracowałem z nim, ale chyba potrzebuje

lepszejręki.Jedlepiejbysobieznimporadził.

–Jed?
– Pomaga na farmie, od czasu jak dziadkowie tu mieszkali. Świetnie radzi sobie

zkońmi,odkądZipmniezrzucił.

Hanna skiła głową, a Brody otworzył furtkę na pastwisko. Wyprowadził Sally

ikazałHanniezaczekać.

–Zipbędzieosobno,tokonieczne,dokiniezostaniewykastrowany.
–BiednyZip.–Hannapoklepałagonapocieszenie.
–Mamynadzieję,żetogotrochęuspokoi.
–Niemówisztegozprzekonaniem.
–Cóżwłaściwielubięgotakiego,jakijest,aleniechcę,żebyzrobiłkrzywdęso-

bieczykomuśinnemu.Czekamnaefekttreningu,alejeślimamygowykastrować,
chcętozrobić,dokijestdośćmłody.

background image

Hanna skiła głową i wyprowadziła Zipa na mniejsze pastwisko obok Sally, po

czympodeszładoBrody’ego.

–Muszęcięprzeprosićzawczorajszywieczór.Byłamwpodłymnastroju,wino

chybatrochęmizaszkodziło–rzekłazzakłopotaniem.–Dzięki,żezachowałeśroz-
dek.

–Tojajestemciwinienprzeprosiny.Żałuję,żeniepowiedziałaśmioswojejsytu-

acji.

–Przyganiałkociołgarnkowi.
Zaśmiałsię.
–Cóż,więcmamyremis.Oileobiecasz,żeniezacznieszpraktykowaćzapasów

zaligatoramiczyrekinami.

–Łatwotoobiecać.–Zaśmiałasięzżalem.
–Maszochotęsięprzejechać?ZipiSallyjeździływczoraj,aSaltyiPepper,konie

moichrodziców,potrzebująruchu.WyprowadzętylkoSnow,drugąklaczzochron-
ki,doSally.Jeststarszailubichodzićpopastwisku.Potemmożemywybraćsięna
przejażdżkę.

Powinna odwić i się pożegnać, doki rozmawiają przyjaźnie. Zamiast tego

spojrzałanatwarzBrody’ego,podziwiajączmarszczkiśmiechuwokółoczuiruda-
wekosmykiwbrązowychwłosach.

Tegodniawyglądałlepiej.Aleczypoprzedniegodnianaprawdębyłwzłejformie?
–Chciałamwyjechać,zarazjakztobąporozmawiam–oznajmiła.
–Możeszwyjechaćtrochępóźniej.–Spuściłwzroknajejwargi.
–Chybatak.–Wiedziała,żeszukawymówki,alecoztego?Nikomuniemusisię

tłumaczyć,jakspędzaczas.

KonierodzicówBrody’egobyłystarszeitaksłodkie,żezmiejscasięwnichzako-

chała.Saltybyłabiałąklacząpociągową,Pepper,prawiecałaczarna,niedużymsil-
nymkoniemhodowanymdowyścigównaćwierćmiliwWirginii.

Saltybyłaolbrzymia,alełagodnaispokojniepozwoliłasiędosiąść.Miałaocho

naprzejażdżkę.

– Możemy pojechać szlakiem na tyłach posesji, to prosta droga, a drzewa dają

cień–rzekłBrody,dosiadającPepper.

–Możeszjechaćkonno?–spytałaHanna.
–Tak,zwłaszczanatychdwóch.NaZipieprzezjakiśczasnie.Niemogęryzyko-

wać,żeskręcękark.

W jego głosie brzmiało rozczarowanie. Jazda na Zipie przypominała mu pewnie

wyścigi, była potencjalnie niebezpieczna. Ale zdawało się też, że Brody chciał po-
wiedziećcoinnego,apotemzmieniłzdanie.

Czegosięobawia?Czymajakieśnoweplany?
Ruszyliwstronędrzew,gdzieścieżkawchodziławlasprzypominacybaśnio

scenerię.Drzewaporastałmech.Napokrytejmiękkimposzyciemziemileżałyigły.
Hannamiaławrażenie,jakbypodróżowaliwczasie.

Promienie przebijały się przez drzewa, oświetlając dzikie orchidee, fioletowy

oset,lilieiinnerośliny,którychnazwHannanieznała.Bzyczałyowady,alekoma-
rówbyłomniej,niżsięspodziewała.

–Jesieniąrobiliśmyopryski,cozmniejszyłoichliczbęnawiosnę,alewciągudnia

background image

zawszejestlepiej.Wnocy,zwłaszczawśrodkulata,bywaniemiło–wyjaśniłBrody.

Zdawałosię,żekonieznajądrogę.HannaiBrodyjechalioboksiebie,wymieniali

tylkouwaginatematmijanegopejzażu.Brodypodzieliłsięzniąkilkomawspomnie-
niami,pokazałdrzewo,gdziesięchował,żebyprzestraszyćBrandi,idziuplę,gdzie
ukrywałskarby.

Wkońcudotarlidoprzykrytegowodnymililiamistawu,gdzierozbrzmiewałyba-

rytonoweskrzekiżab.

–Żabiezaloty–rzekłBrodyzuśmiechemiporuszyłbrwiami,cojeszczebardziej

rozśmieszyłoHannę.

Nadstawemstałaniedużakamiennaławka.Zsiedlizkoniipozwoliliimodpocząć,

asamiusiedli.

–Niemogęuwierzyć,żetowszystkonależydociebie.Jakbyśmieszkałwparku

narodowym–zauważyłaHanna.

–Wdzieciństwiespędziłemtumnóstwoczasu,dladzieckatobyłobajecznemiej-

sce.Rodzicemieszkaliwsąsiedztwie.Dziesięćlattemusięprzeprowadzili.Alekie-
dyzrobiłempierwszeokrążenienatorze,chciałemjużtylkosiedziećzakierownicą.

Hanna skiła głową zamyślona. Starała się ignorować romantyczną scenerię.

Brodywyglądałfantastycznie,jakbohaterjakiejśbaśni.Silny,rosłyiseksowny.

Oczy Brody’ego pociemniały, pogłaskał Hannę po ramieniu, przyciągnął bliżej.

Chwilępóźniejjąpocałował.

– Nie powinniśmy – wydyszała, wtulając twarz w jego szyję, na której zostawiła

gocepocałunki.Potemodchyliłagłowę.Wcaleniechciałaprzestać.

–Wiem,alekiedyjesteśblisko,pragnęciędotykaćicałować.Niewiesz,ilemnie

kosztowało,kiedycięzostawiłemwłóżku.

SerceHannybiłoszybko.Niczegotakniepragnęła,jakkochaćsięzBrodym.
–Terazteżmniezostawisz?–zapytaławyzywaco.
Brodypatrzyłjejwoczyipokręciłgłową.
–Nie,alemożetyzechcesz,kiedypoznaszprawdę.

Brody’emuwystarczyłachwilabliskościHanny,byobudzićwnimpożądanie.Dla

żadnegoznichdwojgatoniebyłodobre.Jużranopowinienbyłpozwolićjejodejść.
Takbyłobyprościej,alełatwerozwiązanianienależałydojegoulubionych.Właści-
wie nie chciał, by odjechała. Przez całą przejażdżkę usiłował wymyślić, jak mieć
ciastkoizjeśćciastko:zachowaćswojątajemnicęimiećHannęwłóżku.Aletonie-
wykonalne.

AlboHannęokłamieisięzniąprześpi,albopowiejejprawdęibędziezmuszony

jąpożegnać.Znowu.

Żadna z tych opcji mu się nie podobała, ale przynajmniej gdyby wyznał prawdę,

nieczułbysiętakpodle.

–Jakąprawdę?–zapytała,patrzącnaniegoztroską.–Jesteśchory?Brandinie

wie, dlaczego skończyłeś karierę, podobno nie chcesz o tym rozmawiać ani z nią,
anizReece’em.

– Nie jestem chory, ale sytuacja jest wyjątkowa. To, co ci powiem, musi pozo-

staćmiędzynami.Niewolnocitegonikomuwyjawić,nawetAbbyczyReece’owi.

–Okej,aleczemu?–Ściągnęłabrwizakłopotana.

background image

– Nie skończyłem kariery. Sponsor chciał mnie porzucić, jeśli po aferze w seks

klubie nie zmienię wizerunku. Więc ten sezon muszę przeczekać, być grzeczny,
apotemurządząpowrótnowegolepszegoBrody’egoPalmera.

Hanna milczała, a Brody odczuł ulgę. Ciężko mu było trzymać to w tajemnicy

przedcałymświatem,alecopowieHanna?Podługiejchwilizapytała:

–Jakmogliciędotegozmusić?
Brodywziąłoddech.
–Tomójnajwiększysponsor,bezniegoinnisponsorzyteżbysięwycofali.Mógł-

bymspróbowaćsamutrzymaćzespół,alenienastałe,więcsięzgodziłem.Zresz
mójwizerunekzostałnadszarpnięty.

Czekałnaciętąodpowiedź,alesięniedoczekał.
–Więccięzaszantażowali?–zapytała.
– Nie. Cóż, pewnie tak to brzmi, ale to raczej druga szansa. Ostatecznie to był

mójwybór.Mogłemsięniezgodzić,alechcęwrócićnator,niejestemgotowyna
emeryturę.

–Jedynąalternatywąbyłowycofaniesięnajakiśczasalboutratasponsorów?To

niefair–odparłazezłością.

Brodypatrzyłnaniązdumiony.
–Dzięki,alemiałemwybór.Iwybrałem.
–Więcmusisztusiedziećitrzymaćsięzdalaodkłopotów?
–Mniejwięcej–skinąłgłową–chociażniebardzomitowychodzi.Załemsięre-

montem, kupiłem konie, ale potwornie się nudziłem, więc w końcu gdzieś wysze-
dłem i trochę za dużo wypiłem. Potem był ten wypadek. W szpitalu myślałem, że
oszaleję.Ktośnapisał,żezrezygnowałemzkarieryichcęsięustatkować,cospo-
wodowałomnóstwoinnegorodzajuproblemów.

–Toabsurdalne,żebytakkontrolowalitwojeżycie.Nawetrodzinanicniewie?
–Niemożesiędowiedzieć.Tobieteżniepowinienembyłmówić,aleniechcia-

łemcięoszukiwać.Niemogłemztobąspaćipozwolić,żebyśmyślałażecośsię
zmieniło–dodałzzakłopotaniem.

Hannanaglezrozumiała.
–Naprzykład,żemałżeństwowchodziwrachubę.Niechciałeś,żebymtakpomy-

ślała.

–Tak,aleterazwiem,żeniepotoprzyjechałaś.Wybacz.Rozumiem,jeślijesteś

namniezła–rzekł,czekając,ażHannawstanieiodejdzie.–Nieobchodzimnie,co
innimyślą,aletwojezdaniesiędlamnieliczy.

–Dziękuję,chociażwolałabym,żebyśinnymteżpowiedział.Reecenapewnoby

zrozumiał.

– Może, ale nie chodzi tylko o mnie. Pracuje ze mną wiele osób. Jeśli coś prze-

cieknie,ciludziemogązostaćbezśrodkówdożycia.

–No,no.Naprawdęjesteśwtrudnejsytuacji.
Zastanawiałsię,czemuHannajeszczenieodeszła.
–Widzisz,niemożemybyćrazem,boSprawysąterazniecoskomplikowane.
–Czylitohistoriazseksklubemzrodziłaproblemyzesponsorem?–zapytała,pa-

trzącnaniegozukosa,jakbychciaławiedzieć,cotamrobił.

–Tak,oniznająprawdę,aletobezznaczenia.

background image

–Prawdę?
– Mój znajomy, żonaty, był tam i znalazł się w kłopocie. Pojechałem mu pomóc

i wypatrzyli mnie paparazzi. Myślałem, że ujdzie mi to płazem, ale tym razem się
nieudało.Tenklubcieszysięzłąsławą.

–Więcniebyłeśtamwinnymcelu?
–Rozczarowana?–zapytałwyzywaco.
–Kiedypisaliotymwprasie,zastanawiałamsię,czyjestcoś,czegootobienie

wiem. Może uważałeś, że jestem w łóżku zbyt ostrożna, żeby spróbować ze mną
czegoś,colubisz.

–Nicpodobnego.–Brodypotrząsnąłgłową.
Lekkosięuśmiechła,aonpoczułpożądanie.CzyHannamajakieśtajemnepra-

gnienie?

–Więctylkojaznamprawdę.
Brodyskinąłgłową.
–Nikomuniepowiem–obiecała–alemożejakośbymcipomogła?Nawzajemby-

śmysobiepomogli.

Brodynietegooczekiwał.
–Pomoglisobie?Jak?
– Musisz zadbać o swój wizerunek. Dostajesz te wszystkie ciasta – dodała

zpsotnymuśmiechem.–Agdybymnatrochęzostała?Twoisponsorzybylibyzado-
woleniipowstrzymałobytoinnekobiety.

TerazBrodykompletnieosłupiał.
–Czemumiałabyśtorobić?
–Bociępragnę–przyznała,czującrumieńcenapoliczkach.–Wiem,żenieinte-

resujecięstałyzwiązek,alemnieteżnie–stwierdziła.

–Hanno
–Naprawdę.Dlategotuprzyjechałam.Potrzebowałampomocy.Takdługoskupia-

łamsięnamoimpoukładanymżyciuidokądmnietodoprowadziło?Rzuceniepracy
totylkopierwszykrok.Patrzęnamójblogiwidzę,żeniematamnicekscytucego,
bo nie robię nic ekscytucego. Pora to zmienić. Jeśli napiszę o twojej sportowej
emeryturze

–Hanno,niemożeszpisaćotymnablogu
– Wiem. Obiecałam, że nikomu nie powiem. Ale może nauczysz mnie żyć cieka-

wiej.Intensywniej.Mogłabymotympisać.

–Kochanie,uwierzmi,jesteśbardzoekscytuca,ajaniejestemnajlepszym
Wstałaipołożyłaręcenajegoramionach.Jejpocałunekbyłinnyniżdotąd–prze-

łakontrolę,pokazywałamu, żemówipoważnie.Brody zapomniał,cosam wcze-
śniejpowiedział.Hannaprzygryzłajegodolnąwargę.

–Wierzmi,jesteśnajlepszy–rzekłaizaśmiałasię.
–Nieotymmówiłem.
–Wiem,alecotynato?Mogębyćtwoimczynnikiemstabilizucym.–Znówsię

zaśmiała. – A ty nauczysz mnie żyć ryzykowniej. Odważniej. Nie chcę być daw
Hanną.

Brodychętniebysięzniązgodził,ale
–Niechcęcięzranić,Hanno,niechcęwykorzystaćtwojejbezbronności.Możeci

background image

sięwydaje,żetegopragniesz,ale

– Jeżeli mnie teraz dotkniesz, przekonasz się, że jestem gotowa. Wiem, czego

chcę,ichcętegoteraz.

–Hanno
– Rozumiem, boisz się, że mnie zranisz. Ale ja nie chcę, żebyś mnie chronił. Za

długoprzedwszystkimsięchroniłam.Myślałam,żebudujęidealneżycie.Zmarno-
wałamzadużoczasu.

–Właśniedlatego
Niepozwoliłamuskończyć.
–KiedyReecesięścigał,omalnieumarł,alewywalczyłsobiepowrót.Kiedyro-

dzinnydomAbbyspłonął,poznałaReece’aistworzyłanowąfirmę.Ścigającsięna
torze, codziennie ryzykowałeś życiem. A potem doznałeś kontuzji, jadąc konno.
Wszyscywokółmniepodejmująryzyko.Tak,czasamicierpią,zatojasiedzęzboku
ipatrzę,nicwięcej.

–Niemawtymniczłego.
– Naprawdę? Pamiętasz, jak cię zapytałam, czy wsiadając do samochodu przed

wyścigiem,boiszsięśmierci?

Pamiętał.Myślałobezpieczeństwieinnychnatorze,znałryzyko.Wszyscyjezna-

li.Wiedziałteż,żenawetjeślizrobiwszystkoperfekcyjnie,cośmożepójśćnietak,
aleniemógłztakimzałożeniemsiadaćzakierownicą.

Gdywsiadałdosamochodu,koncentrowałsięwyłącznienatym,bywygrać.
TerazmyślałtylkooHannie.Rozumiał,comówiła.Odsuwającnabokzastrzeże-

nia, przyciągnął ją bliżej i przytulił tak, by poczuła jego podniecenie. Dźwięk, jaki
wypłynął z jej ust, rozchylenie warg, zażowione policzki i zamglone spojrzenie
przypieczętowałysprawę.

PochyliłsięipodcienkąbawełnąT-shirtuwargamiodszukałjejsutek.Hannajęk-

łaijeszczemocniejdoniegoprzylgnęła,wbijającpaznokciewjegoramiona.

Pragnąłjąwidziećnagą,aletobyłjejczasichoćpragnąłjąposiąść,odsunąłsię

ioparłokamiennąławkę.Uniósłbrwiiuśmiechnąłsięwyzywaco.

– Okej, jestem twój. Dla innych możesz być moją bardzo przyzwoitą i grzecz

dziewczyną,alewdomucokolwiekzechcesz.Jeślistarczyciodwagi

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Przez chwilę miała pustkę w głowie. Tak łatwo było przejąć kontrolę, uzyskać

zgodęBrody’ego.Jeślitegonaprawdęchce,musitowykorzystać.Musitozrobić.

Niemożeszmyślećowypadku,myśliszozwycięstwie,powiedziałjejkiedyśBro-

dy.Wjegoświecieskutkiwypadkumogłybyćfatalne.Wszyscytamwidzielirannych
przyjaciółirywali.Powiedział,żegdybyzadużootymmyślał,nigdyniewyjechałby
nator.

Hanna zastanawiała się niespełna sekundę. Uśmiechem odpowiedziała na jego

wyzywacespojrzenie.

Chciaławygrać.
–Och,starczymiodwagi.
Skupiając się tylko na jego podnieceniu, które czuła i widziała w jego oczach,

znówgopocałowała.Tobyłkrótkipocałunek,lecztrochęniegrzeczny.Wysułaję-
zyk,bygoposmakować,poczymwstałazławki.

Brodyobawiałsię,żezmieniłazdanie.
Hanna zdjęła T-shirt i rzuciła go na Brody’ego. Słońce ślizgało się po jej nagiej

skórze.Nigdydotądnazewnątrz,gdziektośmógłjązobaczyć,niepokazywałasię
naga.Coprawdatutajbyłytylkokonie,alektowie?MożektośbędzieszukałBro-
dy’egoalboakuratspacerował?

Nawetjeśliryzykobyłoniewielkie,tokiedyrozpinałaizdejmowaładżinsy,czuła

ciarkinaplecach.Brodyobejmowałjąwzrokiem,jakbynigdydotądniewidziałna-
giejkobiety.Hannaodwróciłasiętwarządostawu,zdjęłafigi,apotemjetakżerzu-
ciłanaBrody’ego.

Kiedy lekki wiatr muskał jej skórę, poczuła pierwotną kobiecą radość. Uniosła

twarzdosłońca,wyobrażającsobie,żejestleśnąnimfą.Brodyprzekląłpodnosem.

–Jesteśtakapiękna
Zuśmiechemodwróciłasiędoniegotwarzą.Nieruszyłsię,tylkopatrzył,pożerał

jąwzrokiem.Pozwoliłjejdyktowaćwarunki,aonaztegokorzystała.

Zaprosiłagostarymjakświatgestem.Brodywstał,aonazdjęłamukoszulęirzu-

ciłająnaławkę,gdzieleżałojużjejubranie.Następnebyłydżinsy,bokserki,buty
ażstałprzedniąnagi,gotowynajejdotyk.Hannapatrzyłanajegociało,naktórym
promienieświatłaprzeplatałysięzplamamicienia.Potemwzięłasiędodzieła.

Nagleprzezmgłępożądaniaprzebiłasięrzeczywistość.Hannaprzypomniałaso-

bie,żesązdalaoddomu,zdalaod

–Zaczekaj–rzuciłBrody,czytającjejwmyślach.
Odwróciłsiędoławki,szukałczegośwkieszeniachdżinsów,przeklinającpodno-

sem,ażportfelwypadłmuzręki.PotemznówodwróciłsiędoHanny,trzymająccoś,
czegoimbrakowało.

–Otak–rzekłazwdzięcznością.
Wzięłaodniegopakiecikisamagozabezpieczyła.Kiedystałaznówtwarządo

stawu,Brodyobjąłjąodtyłu.Położyłdłonienajejpiersiach,wtuliłtwarzwjejra-
mię,jednocześniewniąwchodząc.Jękłacichoiodwróciłagłowę,byprzycisnąć

background image

wargidojegoust,aonporuszałsiępowoli.Czułarosnącąrozkosz.Poprosiła,byna
momentsięzatrzymał.Wtedypchnęłagonaławkę.

Potemnanimusiadła,biorącgołapczywieigłęboko.
Tojejzwycięstwo.Pierwszezwielu,miałanadzieję,nadająctempoizapominając

ocałymświecie.

Ichgłosyłączyłysięzwiatreminakilkadługichsekunduciszyłyptakiiżaby,aż

jedynymdźwiękiembyłichprzyspieszonyoddech.

HannaopadłanaBrody’ego,mokraodpotu.
Zadługobeztegożyła.BezBrody’ego.Chociażtoniebyłichpierwszyseks,było

inaczej.Ponieważbyłotak,jakonachciała.Zaakceptowaławyzwanie,podłaryzy-
ko i nie oglądała się wstecz. W głowie jej się kręciło, ale natychmiast zapragnęła
więcej.

–Powinienemczęściejstawiaćciwyzwania–powiedziałBrody,odzyskującwkoń-

cugłos.

–Żałuję,żetegonierobiłeś–odrzekła,obejmującgo.–Mamnadzieję,żesiępo-

prawisz.

Lekkosięodsuła,alewciążsiedziałamunakolanachiniezamierzałasięubie-

rać.Tobyłojakmarzenie.Jużzaczynaławątpić,żesięnatoodważyła.

–Chybapowinniśmywracać–powiedziała.
–Możenajpierwpopływamy?
–Och,świetnie–odparłazuśmiechem,aBrodyzaprowadziłjąnabrzegstawu.

Napowierzchniwodypływałybiałelilie.BrodytrzymałHannęzarękę.

–Boiszsię,żejestzimna?–spytała.
–Nie,upewniamsię,czyniemaaligatorów–odparłzpowagą.–Chybamożemy

wejść.

–Super!–zawołała.Ujęławdłońkwiatliliiiuśmiechłasię.–Jakbyśmysięzgu-

biliwtropikach.

–Tak–przyznałizanurkował,wciągnąłHannępodwodę,byjąpocałować.
Przezchwilępływaliwchłodnejwodzie,agdywyszlinabrzeg,ciepłepowietrze

osuszyłoichciała,nimznówsięubrali.GdyHannadosiadłaSally,przygryzławargę.
Podczas jazdy jej rozbudzone ciało przypominało o tym, co działo się kilka minut
wcześniej.

Toniebyłsen.
Alekiedyjechaliścieżkąjednozadrugimwtejgęstwinie,jejmyśliznówzaczęły

siękotłować.

MożeumowazBrodymtoszaleństwo,aleHannamusiałazrobićcośszalonego.

Nigdytegonierobiła.Dlategotakjejsiętopodobało.Wiedziała,żepewniezosta-
niezraniona,bożyciezBrodymbyłotaksamouzależniacejakdawniej.Amoże
wcale nie ucierpi. Chciała zostać odważną kobietą, która lubi ryzyko i przygody.
Musiotympamiętać.

Wreszciewyjechalinaoświetlonąsłońcemłąkęizatrzymalisię.Woddaliwidzieli

stajnię.

–Wracamy?–zapytałaHanna.
Brodykiwnąłgłową.ZanimHannacokolwiekpowiedziała,pognałPepperdogalo-

pu.

background image

–Toniefair!–zawołałazanim.
Roześmianatrzymałasięmocno,kiedySallytakżepognałagalopem.Gdydotarły

namiejsce,Brodystałwcieniustajni,aPepperpiławodę.

Hannapokręciłagłową,zsiadłaipoprowadziłaSallydokorytazwodą.
–Tobyłanieuczciwazagrywka,Palmer.
Odprowadzilikoniedostajni,wyszczotkowalije,apotemzaprowadzilinaocienio-

nączęśćpastwiska.Hannazezdziwieniemujrzałamiędzykońmikilkadużychdzio-
biącychptaków.

–Cotozaptaki?
–Perliczki.Kilkadekadtemudziadekprzywiózłparędlazwalczaniaszkodników.

Onezjedząkleszczeikomary,anawetprzegoniąwęże.Odtamtejporywciążtusą.
Od czasu do czasu, kiedy jest ich za dużo, poświęcamy jedną na niedzielny obiad,
aleprzedewszystkimbuszująwtrawieitępiąszkodniki.

–Niewiedziałam,żeptakitopotrafią.
–Tak,kurczakiteżsądobrenakomary.Nigdynieplanowaliśmyhodowliptactwa.

Perliczkiwzasadziesamesięutrzymują.

–Rzeczywiściewyglądająnadośćżwawe–zauważyłaHanna,podchodzącbliżej.
–Powinnaśzobaczyć,corobiąnawidokwęża.Chybawprawiajągowśmiertelne

przerażenie.

–Dużotuwęży?
–Głównieniegroźne,chociażptakiitakichnielubią,alejestteżmokasynmie-

dziogłowiec.

Hannasięwzdrygnęła.
–Boiszsięwęży?–zapytał.
–Jakbyłammała,ukąsiłmniewąż.Mokasynmiedziogłowiec,wAdirondacks.Tata

zabrałnasnawyspęnaśrodkujeziora.Możnasiętambyłodostaćtylkokajakiem.
Musieliśmypłynąćzpowrotemdosamochodu,żebypojechaćdoszpitala.Potwornie
bolało.Miałamsiedemlat,aleświetnietopamiętam.Więcjeślichodziomnie,nie
chcęwęży.

–Och,kochanie,tostraszne.
Otoczył ją ramieniem tak naturalnie, jakby od lat byli razem. Serce zabiło jej

mocniej,niżpowinno,gdykierowalisięwstronędomu.

–Ijaknamtowychodzi?–zapytaławkońcu.
–Co?
–Udawanie,żejesteśmyparą.Jakdługotopotrwatwoimzdaniem?Parętygodni?
–Jesteśpewna,żetegochcesz?Myślałem,żewoliszpodróżować.Czemumiała-

byś tutaj utknąć? Przekonanie kogokolwiek, że łączy nas coś poważnego, może
chwilępotrwać.

– Potrzebuję twojej pomocy, więc czemu nie mamy pomóc sobie wzajemnie? Ty

mnienauczyszodwagi,ajapostaramsię,żebyśsprawiałwrażenieideału.

wiłalekkimtonem,choćgdzieśwgłębiprzeczuwała,żetowcaleniejesttakie

łatwe.Gdytylkopojawiłysięwątpliwości,szybkojeodsuła.TobyładawnaHan-
na.Tanowajużpodładecyzję:niecofniesię.

–Okej,pewniepowinniśmypokazaćsięrazempublicznie,ajapowinienempowie-

dziećJudowi,żekogośpoznałem,żebymediaprzestałymnieotowypytywać–rzekł

background image

z wahaniem. – Ale to oznacza, że pojawimy się też razem w mediach. Jesteś tego
świadoma?

Hanna introwertyczka na samą myśl skrzywiła się w duchu, ale Hanna żądna

przygódskiłagłową.

– Może być dobra zabawa i reklama dla mojego bloga. Nigdy nie udzielałam

wywiadu.

–Skorojesteśpewna.Dlamnietoidealnerozwiązanie,ajeśliprzyokazjimogęci

pomóc, chętnie to zrobię. Pamiętaj tylko, że w każdej chwili możesz odejść. To ty
musiszmnierzucić–rzekłzuśmiechem.

–Tak,zrozumiałam–odparła.
Ichuwagęprzykułchrzęstoponnapodjeździe.Jednocześnieodwróciligłowyiuj-

rzeli vana, który zaparkował kilka metrów dalej. Z samochodu wysiadła szczupła
blondynkazdługimkońskimogonem,aponiejmężczyznazaparatem.

–Cholera–mruknąłBrody.–Czekanasodrazuskoknagłębokąwodę.Jeślinie

chcesz,powiedztoteraz.

–Co?–spytałaHanna,patrzącnapoważnątwarzBrody’ego,któryotoczyłjąra-

mieniem.–Ktotojest?

– Marsha Zimmer. Nazywamy ją żartobliwie Natrętną Marshą, ale ta kobieta

wcaleniejestzabawna.Toonapuściłahistorięoseksklubie,odzawszemnieśle-
dzi.Gdzieniespojrzę,wszędziejąwidzę.

–Dlakogopracuje?
– Tampa News. Jest młodszą reporterką, ale ma instynkt. Czuje, że coś jest nie

takzmojąemeryturą.Chcezrobićkarieręiniewahasięwejśćzbutamidocudze-
gożycia.

–Brzmitosłodko.
Marshawłaśniedonichpodeszła.
–Brody,świetniewyglądasz.–Pożerałagowzrokiem,ażHannazacisnęłazęby.
–Chybanieumawialiśmysięnawywiad?
– Nie, ale byłam w okolicy i mam nadzieję, że potwierdzisz kilka plotek, zanim

puszczęmójnajnowszymateriał.–PrzeniosławzroknaHannę.–Wyglądapanizna-
jomo–dodała,mrużącoczy,chociażwyraźniewcalesobieHannynieprzypominała.

Hannanigdynieudzielaławywiadu,alegdybyławcześniejzBrodym,gdzieśuka-

załysięichwspólnezdjęcia.Wyciągnęłarękę.

–HannaMorgan,miłomi.
Marsha uścisnęła jej dłoń, przeszywając ją wzrokiem. Nagle szeroko otworzyła

oczy.

–Daytona.ByłatampanizBrodym.Pamiętampanizdjęcia.
–Owszem–przyznałaHanna.
–Torozwiewajednązplotek.
–Toznaczy?–zapytałBrody.
–ŻetyiJackieNelsonpołączyliściesiłynietylkonaaukcjęcharytatywną.Jackie

sugerowała,żetocoświęcej–rzekłaMarsha.–Alesłyszałamteż,żemiałeśproble-
myzesponsoremipotym,cosięwydarzyłowklubie,próbujeszzatuszowaćspra-
wę.Ktośuznałnawet,żewcaleniezrezygnowałeś,tylkocięwyrzucili.

Hannabałasię,żeBrodystracicierpliwość,aleontylkociężkowestchnął,apo-

background image

temodrzekłzeznużeniem:

–PrzyjaźnimysięzJackie.Przekazujękilkarzeczynaaukcję,kilkarazywycho-

dziliśmyrazem.Musiałaśjąźlezrozumieć.

–Najwyraźniej.Acozesponsorem?
–Niemamsponsora.Zakończyłemkarierę.Zapomniałaś?–spytał,jakbybyłagłu-

cha.

– Hm Myślałam, że nigdy nie zrezygnujesz. Szalony Brody Palmer miałby się

ustatkować i osiąść gdzieś z kobietą? Niemożliwe! – rzekła z niezbyt przyjaznym
śmiechem.

HannawzięłaBrody’egopodrękę,mówiącspokojnie:
–Cóż,znówsiępanimyli.Brodyjużniejestwolny.Jestzemną.
–Wtymtygodniu?Totakiromanszprzerwamiczyprzyjaźńzbonusem?
Hannasięzjeżyła.
– Potrzebowałam trochę czasu, ale kiedy przyjechałam zobaczyć się z Brodym,

wiedziałam,żetymrazemniewrócęnapółnoc.Zostajętutaj.

MarshacyniczniespojrzaławoczyBrody’ego.
–Jezu,Brody,wszystkiekobiety,zktórymirozmawiam,myślą,żemającięnawy-

łączność.

BrodymocniejprzytuliłHannę.
–Wtymwypadkuniezaprzeczę.SpędziliśmyzHannąwspanialeczaswDaytona,

akiedysięznówspotkaliśmy,okazałosię,żenaszeuczucianiewygasły.

Hannawidziała,żereporterkategoniekupuje.
–Sądzisz,żeuwierzę,żecałyczasbyłeśwniejzakochany,odwiedzającseksklu-

byispotykającsięzinnymikobietami?Wybacz,Brody,musiszbardziejsięposta-
rać.Kupiętotylkowtedy,jakzobaczęobrączkęnajejpalcualbopoznamdatęślubu
–powiedziałakpiąco.

–Niemieliśmyczasupomyślećopierścionku,alerozmawialiśmyodacieślubu–

oznajmiłaHanna–zanimsiępanipojawiłabezzapowiedzi.

Toutarłoreportercenosa,aleHannaczuła,żeBrodyzesztywniał.
–Jesteściezaczeni?Odkiedy?–MarshaprzeniosławzroknaBrody’ego.
–Notojeszczeniejestoficjalnawiadomość–wydukał.
Hannawstrzymałaoddech.Niespodziewałsię,żeposuniesiętakdaleko,ateraz

niemógłsięwycofać.

–Jakietoromantyczne!Więcdopierocosięoświadczyłeś!Pewniedlategojesteś

takizdenerwowany.

Hannasięuśmiechła.
–Towyszłospontanicznie.Samidopieroprzyzwyczajamysiędotejmyśli.
– Cóż, to mój szczęśliwy dzień – rzekła Marsha, jakby wylizywała słodki krem

zmiseczki.–Mamprawdziwąbombę!

BrodywziąłgłębokioddechispojrzałwoczyHanny.
–Pewnietak.

–Cociprzyszłodogłowy?–spytałBrody,wsuwającpalcewewłosyikrążącpo

kuchni.

Marshaporozmawiałaznimijeszczechwilęoślubie–chcieli,bytobyłaskromna

background image

uroczystośćiodbyłasięjaknajszybciej–poczymodjechała,zgadzającsiępoczekać
z ogłoszeniem tej sensacji jeden dzień. Brody wybłagał zwłokę, tłumacząc, że
chciałbynajpierwpowiadomićrodzinęiprzyjaciół.OdziwoMarsha,szczęśliwa,że
macośtakiego,zgodziłasiępoczekaćdokońcaweekendu.

Brodyniebyłzadowolony.Jakwytłumaczytorodzicom?Mielinadzieję,żewkoń-

cusięustatkuje,aletobyłotylkokolejnekłamstwo.

– Przepraszam, nie mogłam znieść, jak zadzierała nosa. Strasznie mnie to wku-

rzało–mówiłaHanna.–Wydałomisię,żetonajlepszysposób,żebyjązniechęcić.

–Cóż,zpewnościąjąuszczęśliwiliśmy,alecoteraz?
–Twoisponsorzychcieli,żebywyglądałonato,żezapuszczaszkorzenie.Kobiety

dadzącispokój.Toniejestnaprawdę,Brody,wiemotym.Niepanikuj.

–Wystarczyłopowiedzieć,żejesteśmyrazem.Terazbędąoczekiwać,żesiępo-

bierzemy.Itoszybko.Jeślitegoniezrobimy,wyjdęnakłamcęalbopowiedzą,żecię
rzuciłem,oszukałemitaknaprawdęnigdyniezamierzałemciępoślubić.Ciekawe,
gdzieusłyszałaosponsorze.

UśmiechHannyzbladł.
–Pewniezgadywała.Chciałasięprzekonać,czytrafi.Alemożemytoprzeciągnąć.

Przygotowaniadoślubutrwają.

–Niewprzypadkuskromnychceremonii.
Hannapołożyłarękęnaczole.
–Racja.Niewiem,skądmisiętowzięło.Zdawałomisię,żeimwięcejszczełów

podamy,tymbędziemywiarygodniejsi.

–Wkażdymrazieciuwierzyła.Terazniemamywyjścia.
–Ludziezmieniająplany.Możemypowiedzieć,żechcemytozrobićjesienią,ado

tegoczasu

–Tyniczegonieryzykujesz,alejacałeswojepieprzoneżycie.–Pożałowałtych

słów,gdytylkojewypowiedział.

Hannasiedziałaprzystolezgłowąwdłoniach.
–Maszrację,przepraszam.Zadziłamnaswkoziróg.Alepowiedzieliśmyjej,że

tobyłopodwpływemimpulsu.Możeniejestzapóźno,żebysięzniąskontaktować
ipowiedzieć,żesiępospieszyliśmy?

–Wyczuje,żecośkręcimy,tylkopogorszymysprawę.
Brodypodszedłdozlewuiwyjrzałprzezokno.Usiłowałsięskupić.Panikazabija.

Aonmusimyślećlogicznie.Musiistniećjakieśrozwiązanie,sposób,żebyto

Uwiarygodnić?Poważnie?
OdwróciłsiędoHanny,którasięgnęłapochusteczkę,bywytrzećnos.Płakała.
–Wszystkowporządku.Niepłacz,kochanie.Acobybyło,gdybyśmytozrobili?

–Tesłowazabrzmiałyjakośnierealnie.

Z początku zdawało mu się, że Hanna go nie słyszała. Siedziała nieruchomo, po

czympowolisięodwróciła.

–Co?
–Wystarczydzieńczydwa,żebyzałatwićformalności.Późniejzaplanujemycere-

monięicotamtrzeba.

Jejprzerażonaminawystarczyłazaodpowiedź.Imdłużejjegosłowawisiaływpo-

wietrzu,tymbardziejnabierałprzekonania,żemasłuszność.

background image

– Sama stwierdziłaś, że to nie będzie naprawdę. Jak tylko zechcesz, możemy to

zakończyć.

–Oszalałeś?–spytaławkońcuHanna.
Brodypodszedłdoniejzuśmiechem.
–Tak,przecieżwiesz,żejestemwariatem.Powiedziałaś,żechceszprzygody.Po-

bierzmysię.

Hannapatrzyłananiegoosłupiała,więcprzypomniał:
–Hej,tobyłtwójpomysł.
–Nieprawda.Myślałam,żebędziemydługoudawalinarzeczonych.Anieżebyod

razubraćślub.

Brodypotrząsnąłgłową.
–Jużudaję,żezakończyłemkarierę,iniejesttołatwe.Ztejsytuacjiniemawyj-

ścia,inaczejMarshaZimmerniedamispokojudokońcażycia.

–Więcwoliszudawanemałżeństwo?–spytałazniedowierzaniem.
Musiałprzyznać,żewjejustachzabrzmiałototak,jakbydecydowalisięnaczy-

steszaleństwo.AleBrodylubiłszaleć.

–Niebyłobyudawane.Byłobybardzoprawdziwe.–PołożyłdłońnakarkuHanny.

–Podkażdymwzględem.Doczasu,gdypostanowimyjezakończyć.Cotynato?

Brodydojrzałwjejoczachwahanie,amożeteżcieńpaniki.Ajednaktorozwa-

żała.

–Byłabyśpierwsząkobietą, którazłapaławsidła Brody’egoPalmera– zażarto-

wałipocałowałjąwucho.–Jużniktnigdyniepomyśli,żebrakciodwagi.Tobędzie
przygoda,Hannocokolwiekzechceszrobić–szepnął.

Kiedy szczypnął wargami koniuszek jej ucha, wstrzymała oddech, podniecona

pieszczotąiobietnicą.

Brodybawiłsięmyśląomałżeństwie,gładzącHannępoplecach.Nigdyniebrał

poduwagęmałżeństwa.Możekiedyś,gdybędziedużostarszy,naraziekarierajest
najważniejsza.Pozatymbyłszczęśliwy,uprawiającróżnepoletka.Niemógłmiećza
złeMarshy,żeźleonimmyśli.Niemyliłasię,Brodylubiłkobiety.

Teraz miałoby się to zmienić. Nawet gdyby nie było to prawdziwe małżeństwo,

niewolnobymubyłoflirtowaćiromansować.Zresztąbyłwiernyswymkochankom,
leczgdybyłzHanną,onikiminnymniemyślał.

Totylkoumowa,któraimobojguprzyniosłabykorzyści.Jegonazwiskoiznajomo-

ściotworząHannieróżnedrzwi.Tomożesięudać.Jakwcześniejpowiedziała,po-
starająsię,byimsiętoopłaciło.

Znówzacząłjącałować,aleHannasięodsuła.
–Dlamnietozbytwielkiekłamstwo.
–Czemu?
Wzruszyłaramionami,podchodzącdookna.
– Zawsze uwielbiałam patrzeć na zdjęcia ślubne moich rodziców. Wyobrażałam

sobie,żekiedyśbędęmiałapodobnezdjęcia.Suknię,kwiatyŻemojedziecibędę
jekiedyśoglądać.Małżeństwotoobietnica,anieumowabiznesowa.Jeśli,zanim
sięzacznie,mówimyojegokońcu,jestprawdziwetylkonapapierze.

Brodykiwnąłgłową.
–Maszrację.Moirodzicesąrazemprawietrzydzieścilat.Możekiedyśbędziesz

background image

miałatakiemałżeństwo,alesamastwierdziłaś,żeteraztegoniechcesz,chcesztyl-
kocośwsobie,wswoimżyciuzmienić.Niejestemfacetem,którywiążesięnasta-
łe.Wieszotym.

–Wiem,ale
–Nawetjeślitobędzietymczasowemałżeństwo,niebędzieudawane.Jużjaoto

zadbam.Pragnęcię,lubięztobąbyć.Topoprawimójwizerunek,Marshaijejpo-
dobnizostawiąmniewspokoju.Atobiepomogęzerwaćzrutyną,rozwinąćkarierę.
dzieszmiałaczasnaprzemyślenia.Czynietosugerowałaś?

Hannaprzygryzławargę.
–Możebyćcałkiemmiło.Bardzomiło–dodał,widząc,żeprawiejąprzekonał.
–Muszębyćrównieszalonajakty,żebywogólebraćtopoduwagę.–Pokręciła

głową.

Jej oczy zabłysły. Brody przyrzekł sobie w duchu, że rozpali tę iskrę, by lśniła

jeszczejaśniej.

Podszedłdoniejiniedającjejszansynamyślenie,pocałowałjąnamiętnie,obiecu-

jącdużowięcej.Gdysięodchylił,oddychałatakszybkojakon.

–Wyjdzieszzamnie,nachwilę,Hanno?–spytał.
Hannawzięłaoddechispojrzałananiegotak,jakbydarowałamuświat.
–Napewnozwariowałam,aletak.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

–Co?–zapiszczałaAbby.–Żartujeszsobie?
Hannamusiałatrzymaćtelefonzdalekaoducha,alesłyszącreakcjęprzyjaciółki

najejnowinę,uśmiechałasięszeroko.KiedysięotrząsnęłapoincydenciezMarshą
ijegokonsekwencjach,zrozumiała,żeBrodymarację.Jejopórprzedpoślubieniem
gowypływałzjejpodejściadoinstytucjimałżeństwa.Dlaniejbyłtobastionstabil-
ności,doktóregodotądzawszedążyła,ijeśliistniałsposóbnato,bygorozsadzić,
bypoczućmłodzieńcząnieodpowiedzialność,totymsposobembyłowłaśniewyjście
zamążtymczasowo.

Co nie znaczy, że nie była zdenerwowana perspektywą poinformowania o tym

przyjaciółirodziny.ZaparęgodzinwybierałasięzBrodymnakolacjęzjegorodzi-
cami,podczasktórejmieliogłosićtęwiadomość.

Wponiedziałekranozałatwilidokumentyiustaliliterminślubuwmiejscowymsą-

dzie na kolejny piątek, najbliższy wolny termin. Brody proponował ślub w Las Ve-
gas, ale Hanna to odrzuciła. Vegas było zbyt tandetne, a jeśli Brody chciał zrobić
wrażenie,żetozobowiązanienazawsze,Vegasbygozdradziło.

Brodyzgodziłsię,żeślubmusiwyglądaćprawdziwie.Hannieniepodobałsiępo-

mysłześlubemkościelnym,więczgodzilisięnaślubwobecnościrodzinyiprzyja-
ciółwniewielkimsądzie.DziękitemumarzeniaHannyouroczystymprzyszłymślu-
biepozostałynienaruszone.

Czekałająjeszczerozmowazmatką,lecznasamąmyślotymogarniałojąpoczu-

ciewiny.

–Nie–powiedziaładoAbby.–WkrótcezostanępaniąPalmer.Chociażchybaza-

trzymamswojenazwisko.

Pomyślałaotymwostatniejchwili.Tylesprawmusirozstrzygnąć,nawetjeślima

tobyćmałżeństwotymczasowe.

– Jak to się stało? Muszę wszystko wiedzieć – rzekła Abby. – Powinniście tutaj

wziąćślubiurządzićprzyciewwinnicy.Poczekajciedolata.Byłobypięknie.Aco
zsuknią?Twojamamajużwie?

Hannazaczekała,ażprzyjaciółcezabraknietchu,apotemodpowiadałanajejpy-

tania.

– Nie możemy, a raczej nie chcemy czekać. Pragniemy być razem. Formalnie.

Możewleciewasodwiedzimy.Umamydziśranowłączałasięsekretarka,więcnic
jejniemów.

Abbywestchnęła.
–Noniewiem.UwielbiamBrody’ego,aleonjestNiejestmonogamistą,mówiąc

delikatnie. Nie sądzisz, że działasz pod wpływem impulsu? Rzuciłaś pracę, on też
ciężkoprzeżyłkonieckariery.Możenienależałocięposyłać.Wkażdejsytuacjimał-
żeństwopowinnobyćprzemyślane,azwłaszczawwaszej.

–Wiem,żetonieoczekiwane,aletonieznaczy,żepopełniamybłąd.Pamiętaj,że

sięznamy.Uczuciezprzeszłościniemiło,tylkochybazaślepiłomniejakieśmoje
wyobrażenieprzyszłości.Niezdawałamsobiesprawy,żewciążtyledoniegoczuję.

background image

Hannapoczułauciskwpiersi.Wyjaśnieniawydałyjejsięodrobinęzbytprzekonu-

ce,zbytprawdziwe,bydobrzesięznimiczuła.Mimotobrnęładalej.

–Myślisz,żeReecezdążywrócićzFrancji?Bardzobyśmychcieli,żebyściebyli

obecni.

–Hanno,nierozumiem.Toniewtwoimstylu,pozatymzawszemówiłaś,żepra-

gnieszczegośinnego.

Iwłaśnieotochodzi.
–Wiem.Alejakspotykasztegojedynego,resztaprzestajesięliczyć.
–PewnietakZarazzadzwoniędoReece’a.Zdenerwujesięjakja,jeślinieuda

namsięprzyjechać,alewymusicietujaknajszybciejsięzjawić,żebyśmymoglito
uczcić. W lecie wydajemy wielkie przycie, cały świat wyścigów tu będzie, więc
miejtonawzględzie.

Hannasięzaśmiała,leczporazpierwszywjejoczachpojawiłysięłzyimusiała

poczekaćzodpowiedzią,bynieokazaćemocji.Ajednakjejsiętonieudałoiobie
kobietyśmiałysięipłakały,ażHannasięrozłączyła,bywybraćnumermatki,apo-
temszykowaćsięnakolacjęzprzyszłymi,choćtymczasowymi,teściami.

Telefondomatkikosztowałjąwielenerwów.Podzieliłasięzniąwiadomościami

i powiedziała mniej więcej to samo co Abby, a potem znów się rozpłakała. Mieli
zBrodymopłacićprzyjazdmamyijejpobytwpensjonacieprzyplaży.

–Jaktylkobędęznaławszystkieszczeły,damciznać,mamo–powiedziałaHan-

na.

–Jesteśpewna,kochanie?Mogęwcześniejprzyjechać,pomócci.
–Tobędzieskromnyślub,niemawieledozrobienia.Pokrótkiejceremoniizapro-

simygościnakolację.Nieoczekuję,żebędzieszmipomagała,skoroinformujęcię
takpóźno.

Matkasięzniązgodziła,choćniechętnie.Żebyzająćczymśinnymmyśli,Hanna

przejrzaławalizkęizdałasobiesprawę,żeniemaodpowiedniegostrojunakolację
zrodzicamiBrody’ego.Gdyzbierałarozrzuconeubrania,Brodywszedłdopokoju.

–JakposzłozAbby?Dadząradęprzyjechać?
–Dobrze.Postarająsię,niewiadomo,czyReecezdążywrócić.Niemamsięwco

ubrać na spotkanie z twoimi rodzicami – stwierdziła spanikowana. – Nie możemy
siędzisiajznimispotkać.Muszęcośkupić.Możejutrowieczorem.

Brodypołożyłdłonienajejramionach.
– Cokolwiek włożysz, będzie idealnie. Nie przejmuj się, i tak uznają, że jesteś

wspaniała.Takjakja.–Wycisnąłcałusanajejczole.

–Widzieliwiadomości?
–Oczywiście.Dzwoniłemdonichtużprzedwiadomościamiwporzelunchu.Byli

zdziwieni, ale szczęśliwi. Chyba niczym już ich nie zaskoczę – zaśmiał się. – Ale
masz wyrok odroczony. Pomyślałem, że będziesz chciała oswoić się z tą myślą
iprzygotować,więcprzeniosłemspotkanienajutro.

Hannagłębokoodetchnęła.
–Dziękuję.Chcęzrobićdobrewrażenie,wkońcutotwoirodzice.Twojasiostra

sporowieonaszymmiesiącuwDaytona,dużowięcej,niżpowinna.Wygadałeśsię
podwpływemnarkozy?

Brodysięskrzywił.

background image

–Tak,wybacz.Aletonastylkouwiarygodnia.
–Więctwoirodziceteżpewniewiedzą,żejestemtąHanną.Niechcę,żebymnie

wzięlizanaciągaczkę.

Brodysłuchałjejzszokowany.
–Żartujesz?
–Brandizpoczątkutakpomyślała.Czemuoniniemielibytakuważać?Towszyst-

kojestdośćnieoczekiwane.

– Uznają, że jesteś ciepłą, inteligentną, zabawną i wspaniałą kobietą. I zdziwią

się,jakichsyn,tendrańiplayboy,zdobyłtakiecudo.Conajwyżejstwierdzą,żeto
janiejestemciebiegodzien.Isłusznie.

Jużchciałazaprotestować,kiedydodał:
–Mamywolnywieczór.Trzebauczcićnaszezaczyny.–Położyłręcenajejbio-

drachispojrzałnałóżko.

Hannasięuśmiechłaiobłagozaszyję.
–Maszrację.Muszęnauczyćsięspontaniczności.Wciążjeszczesięmartwięiza

dużomyślę–przyznała.

–Będziefantastycznie–obiecał.
–Tak?Udowodnijmito.
–Proszębardzo.Alenajpierwwezmęprysznic.Idzieszzemną?
Trzymającsięzaręce,poszlidołazienkiprzyległejdopokoju.Białemarmurowe

kafle z szarymi żyłkami musiały kosztować fortunę. Hanna patrzyła na ogrom
wannę.Oglądaławsklepiepodobnemodele,leczniewyobrażałasobie,żekiedykol-
wiekbędziejąstaćnacośtakiego.

–Niedowiary.Przezjakiśczasbędętowszystkomiaładodyspozycji.Takąwan-

nę!–powiedziałabardziejdosiebieniżdoBrody’ego,któryuniósłbrwi.

–Nicwięcejtucisięniepodoba?–zażartował.
–Podobamisiętenprysznic.Ławeczkazkaflijestcudna.–Przesuładłoniąpo

gładkiejpowierzchni.

BrodychwyciłjąwtaliiipocałunkamizdusiłśmiechHanny.Wystarczyłoparęmi-

nut, by ich ubrania wydowały na podłodze, a oni znaleźli się pod strumieniami
wody,którazdawałasiętryskaćzewszystkichstronnaraz.

Brodywziąłzpółkigąbkęinamydliłją.PotempodałjąHannie,wziąłdrugągąb

iteżjąnamydlił.

Stali blisko siebie i myli się nawzajem. Brody umył Hannie włosy, potem zsunął

gąbkęniżej,aHannazaczęłakołysaćsięwrytmjegoruchów.Kilkasekundpóźniej
oparłasięnanimbeztchu,przepełnionarozkoszą.

Potem Brody lekko pchnął ją na ławeczkę, następnie ujął jeden z nadgarstków

Hannyiuniósłgonadjejgłowę.

–Corobisz?–Popatrzyławgóręzaciekawiona.
Satynowympaskiemodszlafrokaobwiązałjejnadgarstki.
–Przesadziłem?–zapytał.
Przezchwilęsięzastanowiła,aletegoprzecieżchciała.Czegośnowego,innego.

ZaufałaBrody’emu.

–Nie,jestokej–odparła.
BrodyprzywiązałręceHannydowieszakanaręcznikinadjejgłową.Cofnąłsię

background image

itylkonaniąpatrzył.

–Wiesz,jakajesteśpiękna?
Natesłowaoniemiała.Nikttakdoniejniemówił.
Potrząsnęłagłową.
–Co?Oczympomyślałaś?–spytał,klękając.Wziąłwdłoniejednązjejstópiza-

cząłjąmasować.

–NicważnegoOch,jakdobrze–westchnęła.
–Powiedzmi.
Uniósłjejstopęipocałował,przesunąłjęzykiempowrażliwejskórze,ażwgłowie

jejsięzakręciło.

–Powiedzmi,Hanno–powtórzył.
–Zastanawiałamsię,czywszystkimdziewczynomtorobisz.–Starałasięmówić

żartobliwie.

Aleonwiedziałswoje.Znałją.
–Nigdyniebyłemznikim,kogobymnielubił,alubiłemwielekobietAletyje-

steśinna.Zawszebyłaśinna.

–Inna?
–Niejesteśkobietą,którąspotkałemoboktoruanifanką,anikimś,zkimpraco-

wałem.Jesteśnormalna.Prawdziwa.

Hannazdusiłaśmiechpołączonyzjękiem,gdypalceBrody’egowędrowaływzdłuż

jejłydki.

–Chciałeśpowiedziećnudna.
–Nie.–Szczypnąłwargamiskórępodjejkolanem,apotemjątampolizał.–Wca-

lenie.

–Czylipospolita?
–Nie.–Pożałwargamiwgóręjejuda.Hanniespodobałysiętebolesnepiesz-

czoty,kojonepóźniejpocałunkami.

–Wyjątkowonudna?–Wstrzymałaoddech,czekając,ażznówpoczujejegozęby.

TymczasemBrodypodniósłgłowęispojrzałnanią.

– Jesteś bardzo zepsuta – orzekł, rozsuwając jej nogi. – Tylko udajesz grzecz

dziewczynkę,co?

Potrząsnęłagłową.Chciałabyćzepsuta.
–Chybamusiszzatozapłacić–rzekłzudawanąpowagą.
–Proszę–zachęciłago,gdymiędzyudamipoczułapierwszemuśnięciejęzyka.
Pieściłją,ażzaczęłasięwić.Byćmożewykrzyczałajegoimię,niepamiętałatego.

Faleorgazmuobejmowałycałeciało,kołyszącnią,agdyzłapałaoddech,wyczerpa-
na,spojrzałanaBrody’ego,którynaniąpatrzyłzpożądaniem,któreznówodebrało
jejdech.

Chwyciłzpółkilusterkoipodstawiłjej,bysięprzejrzała.
–Towłaśniewtobiewidzę,Hanno.Kiedyprzestajeszsiękontrolować,kiedyda-

jeszsobiewolność,niejesteśnudna.

Spojrzałanaswojeodbiciewzaparowanymlusterkuiwtejspełnionejkobieciele-

dwiesięrozpoznała.

–Aha.–Nicwięcejniebyławstaniepowiedzieć.
Brodywstałirozwiązałjejręce,całująckażdązdłoni.Potemprzezkilkaminut

background image

tulił ją pod prysznicem. Przywarł do niej wargami, otoczył się jej nogami w pasie,
apochwiliwniąwszedł.Potym,cowłaśnieprzeżyła,nieosiągnęłakolejnegoorga-
zmu,aletonic,bomiałaczasnato,bypoznaćidoświadczyćciałaBrody’ego,jego
rozkoszy,awszystkoto,każdyszczegół,zapisałasobiewpamięci.

Całowałajegokark,szepczącmudouchanieprzyzwoitesłowa,ażgłośnojęknął

iwtuliłtwarzwjejramię.

Kilkasekundpóźniejpostawiłjąznównapodłodzeiznieruchomiał.
–Kompletniezapomniałem
Położyłarękęnajegoramieniu.
–Tonic.Jestembezpieczna.Potobieznikiminnymniebyłam.
Brodywydawałsięzdumionytymwyznaniem,aczułośćwjegooczachporuszyła

Hannę.

– Z przykrością muszę powiedzieć, że ja byłem, ale od pobytu w szpitalu żyję

wcelibacie.Atamdokładniemnieprzebadano,jestemzdrowy.

–Wtakimrazieniemusimysięprzejmować,zwłaszczażewkrótcebędziemymał-

żeństwem.

–Powinniśmyuważać.Wtychokolicznościachniemożenasbyćwięcej.
TesłowaprzywróciłyHannędorzeczywistości.
Wyszlispodprysznica,awycierającsię,omaływłosniewydowaliwłóżku.Kie-

dyzadzwoniłtelefon,Brodypokręciłgłową.

–TodzwonekBrandi.Powinienemodebrać.
– Odbierz, ja pójdę do kuchni, bo umieram z głodu. Pewnie zostało coś do pod-

grzania–rzekłaHanna.

Wdrodzenuciłaiuśmiechałasiępodnosem.Podobałojejsięto,codziałosiępod

prysznicem,bardziejniżsięspodziewała.Chciałatopowtórzyć.Jakbyporazpierw-
szy poznawała samą siebie. Podobało jej się to, co na swój temat odkrywała.
Amożebyćjeszczelepiej,prawda?

Zajrzaładolodówki,gdzieznalazłaresztęsosuzpoprzedniegodnia.
–Jestdośćsosu,jeślimaszochotęnaspaghetti–zaczęła,kiedyBrodywszedłdo

kuchni.

–Muszęwyjść.Przepraszam–odparłrównocześniezmartwionyizirytowany.
–Cosięstało?
–Tosprawarodzinna.SynBrandizachowałsięnieodpowiednio,prosiła,żebymgo

znalazł.

–Wiesz,gdziejest?
–Chybatak.Bierzeudziałwulicznychwyścigach,jużrazpolicjagozgarła.Nie

puszcząmutegopłazem,jeśliznówgoprzyłapią.Chybaniedługowrócę,aległowy
niedam.Nieczekajnamniezjedzeniem.

–Mogęztobąpojechać.
–Nie,ulicznewyścigibywająwnieciekawychmiejscach.Lepiej,żebymsampoje-

chał.

Pocałowałjąkrótkoiruszyłdotylnegowyjścia.
Hannaniemiałaszansymuodpowiedzieć,anielubiłabyćodtrącana.Zwłaszcza

potym,cosięmiędzynimiwydarzyło.Jakbyłączyłichtylkoseks,jakbyniebyłodla
niejwięcejmiejscawjegożyciu.

background image

Pozatymzaciekawiłojąto,copowiedział.Wyścigiuliczne,tobrzmiekscytuco.
Słyszała, jak Brody wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Niewiele myśląc,

chwyciła kluczyki swojego samochodu i wybiegła. Zaczekała, aż Brody dotarł do
końcapodjazdu.Gdybyłapewna,żejejniewidzi,ruszyłazanim.

Z bólem myślał o stresie siostry, której błagalne słowa wciąż dzwoniły mu

wuszach:

–Znajdźgo,proszę,zanimsięzabije.Ciebieposłucha.
Aidenmiałsiedziećwswoimpokoju–znówmiałszlaban–kiedyBrandizauważy-

ła,żezniknął.

Brodykierowałsięnaautostradę,dodającgazu,apokilkukilometrachzjechałna

południe.Drogibyłytamwęższe,aleonznałtęokolicęjakwłasnąkieszeń.Wmło-
dości wiele razy tamdy jeździł, tak jak siostrzeniec, który powinien był siedzieć
wdomuisięuczyć.

DrogaprowadziładostaregopasastartowegowEverglades.Brodyteżkiedyśsię

tamścigał.Wiedział,żewyściginadalsięodbywają,kilkarazynawetjeoglądał,ale
niepodobałomusię,takjakBrandi,żeAidenwnichuczestniczy.Chociażrozumiał
tolepiejniżsiostra.

Wkrótce usłyszał w oddali szum silników i wrócił myślą do przeszłości. Ileż to

razywymykałsięzdomu,bysiętutajścigać?Zbytwielerazy.Alewtedybyłoina-
czej.

Widziałichzewzgórza,światładziesiąteksamochodówrozświetlałynoc.Posta-

wiliteżkilkalamp,byoświetlićpas.Brodyzaparkowałwoddalonymodpasamiej-
scu,włożyłkurtkęibejsbolówkę,któremiałnatylnymsiedzeniu,iruszyłnapolanę.
Były tam setki dzieciaków, samochody droższe i bardziej odsztyftowane, niż mieli
kiedyśBrodyijegokoledzy.

Teraz do normalności należały rozmaite niebezpieczne modyfikacje, poza tym

wieleztychsamochodówlubichczęścipochodziłozwarsztatów,gdziedemontowa-
nokradzionesamochody.Nawyścigachpojawiłysięnielegalnezakłady,bukmache-
rzy,anawethandlarzenarkotyków.

Mimo to musiał przyznać, zerkając na pięknego chevroleta, że były tam także

bardzoładneauta.Ichoćwrękachamatorówbyłyniebezpieczne,Brodyznałwię-
cejniżjednegozawodowegokierowcę,któryzaczynałwwyścigachulicznych.Nie-
któreztychdzieciakównaprawdępotrafiłyjeździć.

Większyproblemstanowiłyte,którymsiętylkozdawało,żetopotrafiąici,którzy

myśleli,żekiedydachująprzydużejprędkości,wysiądą,wstanąiotrzepiąsięzku-
rzu,takjaktopokazująwkinie.

Aiden powinien być mądrzejszy, jego ojciec także się ścigał. Pewnego wieczoru,

jadącdosklepuspożywczego,dostałzawałuzakierownicą.Tozrozumiałe,żeAiden
czuł się bliżej z ojcem, którego nie poznał, próbując iść w jego ślady, ale mimo
wszystkotoniebyłdobrypomysł.

Brody zlustrował tłum, szukając siostrzeńca. Aiden nie miał samochodu, ale za

pieniądzektośzawszechętniepożyczyswój.Brodytrzymałsięzboku,udawał,że
oglądaauta,choćszukałsynasiostry.

Usłyszałjegogłos,nimgozobaczył.

background image

–Musiszznaleźćtęlinię,człowieku
Siostrzeniec doradzał innemu dzieciakowi. Brody poczekał, aż znajomi Aidena

odejdą.

–Zapomniałeśpowiedzieć,żetaknaprawdętokwestiainstynktu–rzekł,podcho-

dzącdoniego.–Jeślioncośschrzani,możewięcejniżprzegrać.Możeucierpieć.
Albogorzej.Toteżwiesz.

Aidengwałtowniesięodwrócił.Byłzirytowany.
– Tak, chłopie, zostałeś przyłapany na gocym uczynku. Chodźmy stąd. Twoja

mamasięmartwi.

–Mowyniema.Mamjeszczewyścig.
–Niedzisiaj.
Aiden był niemal tak wysoki jak Brody, choć miał dopiero szesnaście lat. Brody

uniósłbrwi.

– Nie jesteś moim ojcem, Brody. Jakie masz prawo tak mówić? Sam to robiłeś.

Słyszałemwtelewizji.

Tobyłolatatemu,aleBrodyczułsięodpowiedzialnyzato,żemimowolizachęcił

donielegalnychwyścigów.Potamtymwywiadzieprzezwielednibyłgromionyprzez
rodziców,którychdziecibrałyudziałwwyścigachulicznych.Próbowałtonaprawić,
alecomógłzrobić?Brałwtymudziałikiedygootospytano,odpowiedziałszcze-
rze.Tobyłyjedneznajlepszychchwiljegożycia.

–Maszrację,ale
–Niemów,żewtedybyłoinaczej–zakpiłAiden.
–Było.Wiem,żetorobisz,bomamacizakazuje
–Robięto,bolubię.Onategonierozumie.Niepozwalaminawetzrobićprawa

jazdy.

–Co?Niemaszprawajazdy?
–Mam–odrzekłniecozbytdobitnieAiden.
Pewnie sfałszowane albo skradzione. Brody zdawał sobie sprawę, że za mało

uczestniczywżyciuAidena.Jakimcudemtegoniewie?

–Czyimsamochodemjedziesz?
–Kumpla.Jakwygram,dzielimysięwygraną.
Brodypokręciłgłową.
–Posłuchaj,tymrazemwróciszzemnądodomuiporozmawiaszzmamą.Posta-

ramsię,żebyśzrobiłprawojazdyinauczęciępewnychrzeczy.Możezacznieszna
starymmustangu,którystoiumniewstajni.Jakzrobiszprawko,będzietwój–do-
dałBrody.

Jużwcześniejotymmyślał,alenigdyniebyłdośćdługowdomu.
–Możemynawetpojechaćnator,podwarunkiemżeskończyszztymiwyścigami.

Zrozumiałeś?

Aidenoniemiał.Brodyniewiedział,czytodobry,czyzłyznak.Wiedział,żeBrandi

nie spodoba się ten pomysł, ale powinna dokonać wyboru. Nie może bez końca
chronićchłopca.

–Mówiszserio?–spytałAiden.
–Niekłamię,Aiden,wieszotym.
Siostrzeniecchciałcośpowiedzieć,kiedyusłyszelikrzykzliniistartowejizoba-

background image

czyliopadacąchogiewkę.Nagłyszumsilnikówipiskoponodwróciłichuwa
od rozmowy. Brody był tak samo zahipnotyzowany jak Aiden, patrząc na pędzące
pasemauta.

–Muszępojechać,Brody–rzekłAiden.–Jużpostawionozakłady.
Brodypotrząsnąłgłową.
–Powiedzmi,ktoiile.Jatozałatwię.
Aidenzmarszczyłczoło,alepokilkusekundachwskazałnamężczyznęstocego

zbokuzdwomadziewczynami,owieledlaniegozamłodymi.Brodymiałnadzieję,
żetoniedużepieniądzeizdoławykupićAidenatym,comiałprzysobie.

– Hej! – zawołał, podchodząc do mężczyzny, ignorując dwóch stocych za nim

chłopców,którzynatychmiastwyszlinaprzód.

–Czegochcesz?
–Wykupićmojegodzieciaka.Wracadodomu.
Mężczyznasięroześmiałipokręciłgłową.
–Niemamowy,jedziealbotraciwóz.
–Ajeślipodwojęstawkę?
–Chybażezapłaciszwięcej,niżsamochódjestwart,wcowątpię.
Brodystanąłznimtwarząwtwarz.
–Ajeślizaniegopojadę?Onniemusijechać,nie?
Terazwszyscysięroześmiali.
–Cośztobąnietak,gościu?Maszforsędowyrzucenia?
Brodywzruszyłramionami.
–Tomojaforsa.Ipodwojęstawkę–rzekł,sięgającdoportfela.
Mężczyznawziąłbanknoty,wciążsięśmiał.
–Jakchcesz,gościu.Którysamochód?
Brodywskazałsamochód,którypokazałmuAiden.
–Jakchcesz.Jesteśnastępny.
Brodykiwnąłgłowąi wróciłdoAidena.Siostrzeniec byłzawstydzony,ale Brody

tylkopoklepałgoporamieniu.

–Spokojnie.Terazniemusiszmyśleć,cobyśzrobił,gdybyśstraciłsamochódkole-

gi.

–Niestraciłbym.–Chłopakspojrzałnaniegowilkiem.
Brodyniemógłpowstrzymaćuśmiechu.
–Zarazwracam.
– Obaj będziemy mieli kłopoty, jeśli ktoś cię rozpozna. Zawodowcy nie mogą tu

jeździć.Totak,jakbyśoszukałwkasynie.

Brodyprzyznałmurację.Tosięniezmieniło.
–Narazieniktmnieniepoznał.Pojadęzaszybko,żebymnieniezobaczyli.
NatwarzyAidenadojrzałgrymasuśmiechu.Niemógłzaprzeczyć,żeczujepod-

niecenie,jakzawszeprzedwyścigiem.Tyleżetoniebyłzawodowytor.Tubyłonie-
bezpieczniej. Ale Brody był gotowy podjąć ryzyko, zwłaszcza jeśli to miało po-
wstrzymaćAidena.

Obszedł samochód, zajrzał pod maskę, sprawdził opony. To był przyzwoity bmw

sedan z kilkoma ulepszeniami. Mógł zatem polegać na swoich umiejętnościach,
anienacudachtechniki.Ajeślisięrozbije,mawiększąszansęwyjśćztegożywy.

background image

Żałowałjednak,żetoniejegocharger.Zmióbytychgłupkówzdrogi.Wsiadłdo

bmw,poprawiłsiedzenie,lusterkaiczekał,ażliniastartowabędziepusta.

Kiedy do niej podjechał, spojrzał na dzieciaka za kierownicą samochodu obok,

którymierzyłgotakimspojrzeniem,jakbymiałszansęwygrać.

Brodypokręciłgłowąiczekałnasygnałchogiewki,zaciskającpalcenakierow-

nicy.

Zanimruszył,dojrzałskierowanywjegostronęobiektywaparatu.TobyłaHanna.
Rozpoznałagoiomalnieupuściłaaparatu.Brodystraciłpółsekundyiwystarto-

wałzszarpnięciem,gdychogiewkaposzławdół.Skądonasiętamwzięła?Czemu
robizdjęcia?Niemógłterazotymmyśleć,skupiłsięnajeździe.Tendrugibyłszyb-
ki,aleprowadziłfatalnie.Obajmusielizakręcić,byzawrócić.

Nictrudnego.Dochwili,gdydrańwdrugimsamochodziestuknąłBrody’ego.
–Wybrałeśzłysamochóddozabawy–mruknąłBrody.
Takieuderzaniebyłoregularną,choćkrytykowanąpraktykąpodczaswyścigu,po-

dobniejakocieraniesięsamochodówosiebie.Zawszebyłotoryzykowne,aleza-
wodowikierowcyzwykleznaligraniceikorzystaliztegowsposóbograniczony.

Dzieciakbyłpoprostugłupi.Brodyniechciał,byzrobiłsobiekrzywdę,aletrochę

mógłsięznimpobawić.

Kiedytamtenznówpróbowałgostuknąć,Brodyszybkoskręciłwlewo,adrugisa-

mochódzakołysałsięizwolniłnapółsekundy,zanimwróciłdopoprzedniejprędko-
ści.

KiedykierowcacorvairadogoniłBrody’ego,okazałsiędośćgłupi,byznówspró-

bować,aBrodynagledodałgazu.Uśmiechnąłsię,patrzącwlusterkonazszokowa-
ną minę chłopca. Gra się skończyła. Brody wykorzystał swą pozycję, dodał gazu
ipognałdomety.

Rozległysięokrzykiiwiwaty,aleonichniesłyszał,szukającwtłumieHanny.Wy-

siadłzsamochoduiwziąłpieniądze,ledwienaniezerkając.Ruszyłprzeztłum,roz-
glądającsięzaAidenem.NadalniewidziałHanny.

–Aleklasa!
Brodyzobaczyłsiostrzeńca.Czyżbytylkomusięwydawało,żewtymtłumiestała

Hanna?

–Dzięki.Twojawygrana.Oddajpołowękoledzeidodajcośzanaprawęwgnieceń

wkaroserii.Resztęzatrzymam,żebyśmiałnajazdęmustangiem.

–Okej.
Brodybyłzaskoczony,żeAidennieprotestował.
–Zmywajmysięstąd–rzekłBrody.
Odwróciłsię,byruszyćdosamochodu,gdywreszciedojrzałHannę.Robiłazdję-

cia,nieświadomajegoobecności.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Niemogłauwierzyć,żetakjątowciągnęło.JakBrodymógłjązostawićwdomu,

wiedząc,żeszukaprzygody?Możeniechciał,bywiedziała,żebierzeudziałwnie-
legalnymwyścigu?Wchwili,gdyichoczysięspotkały,gdypatrzyłaprzezobiektyw,
byłojasne,żebyłrówniezszokowanyjejwidokiem,jakonajego.

Z równym zachwytem co reszta widzów oglądała zmagania dwóch kierowców.

Chociażwiedziała,żeBrodyjestlepszy,martwiłasię,kiedysamochodysięstukały
nastarymporytymkoleinamipasie.Zpoczątkubałasięrobićzdjęcia,aleniktnie
przejąłsię,kiedyoznajmiła,żetodobloga.Niektórezdzieciakówpozowałyjejna-
wetprzysamochodach.Porazpierwszyfotografowałacośnaprawdępodniecace-
go.

–Hanno
Odwróciłasię,widzącmierzącegojąspojrzeniemBrody’ego.Tużzanimstałna-

stoletnichłopak.

–Brody–rzekła,unoszącaparat,byzrobićzdjęcieBrody’emuichłopcu,którybył

pewnie jednym z kierowców. Miał na sobie czarny T-shirt z symbolem wyścigów
isłowami„Prośowybaczenie,nieopozwolenie”.

–Skądwiedziałaśotymmiejscu?–spytałBrody.–Niepowinnociętubyć.
Hannauniosłabrwi.
–Zabawne,tosamomyślałamotobie.Powinieneśsięcieszyć,żetojazrobiłam

zdjęcie,anieMarsha.

–Przyjechałemtuponiego.–Brodywskazałchłopcazaplecami.–Wyścigbył

Nieplanowałemtego,tobyłaniespodziewanasytuacja.Atyjakąmaszwymówkę?

Hannaspojrzałananiego,jakbystraciłrozum,potemodwróciłasię,byznówzro-

bićkilkazdjęć.

–Niepotrzebujęwymówki–odrzekłapochwili.–Niepotrzebujępozwoleniaani

wybaczenia.

Chłopak parsknął śmiechem, a Brody zmierzył go wzrokiem. Zirytowana tonem

Brody’egoHannaoddaliłasiębezsłowa.ChwilępóźniejBrodyznalazłsięobokniej.
Chłopaktrzymałsięztyłu.

–Więctotwójsiostrzeniec?–zapytała,poczymzrobiłazdjęciedwómdziewczy-

nomnabardzowysokichobcasach,pochylonychnadotwartąmaską.

Rozmawiała z nimi wcześniej, dziewczyny należały do nielicznych kobiecych za-

łóg.Hannabyłazafascynowanaichhistorią.Nieznałaichprawdziwychimion,ale
niemogłasiędoczekać,byonichnapisać.Żartowały,żenimwsiądądosamochodu,
wkładają ciężkie sportowe buty, ale obcasy i krótkie spódnice odwracają uwa
mężczyzn.Dziękitemudziewczynyniewydająimsięzagrożeniem.

–Tak,iwiesz,żedlategotujestem.ZnalazłemsięzakierowniHanno,mogła-

byśodłożyćaparat?–zapytałBrodyzirytowany.

Wmilczeniuspełniłajegoprośbę.
–Wybaczmojesłowa,aleniespodziewałemsiętuciebie.Toniebezpiecznemiej-

sce.Jaktutrafiłaś?

background image

–Jechałamzatobą.Myślę,żejestemowielebezpieczniejsza,robiączdjęcia,niż

tyzakierownicą.

–Aidenmiałjechaćtymsamochodem,aleniechciałemdotegodopuścić,tyleże

jużzrobionozakłady.Próbowałemgowykupić,niezgodzilisię.Gdybyniedotrzymał
słowa,zabralibysamochódnapokryciestrat,iżebyzniechęcićinnychdowycofywa-
niasięzwyścigu.AsamochódnienależałdoAidena,więcpojechałemzaniego.

IrytacjaHannyrozpuściłasięjakcukierwdeszczu.
–Wybacz,żetaksięwydrzałam,myślałam,żeprzyjechałeśsięścigaćidlatego

mnieniezabrałeś.

Tymrazemonsięzdziwił.
–Co?Oddekadytegonierobiłem.–Pokręciłgłową,apotemsięuśmiechnął.–Ale

dobrzesiębawiłem.Imiłobyłodaćnauczkęmłodziakowi.

–Jakichprzekonałeś,żebypozwolilicizastąpićAidena?
–Niepoznalimniewtychcodziennychciuchach.
Hannaskiłagłową.Patrzyłanawypełnionyludźmiisamochodamiteren.Wyści-

gomtowarzyszyłagłośnamuzyka.

–Powinniśmystądzniknąć,zanimzaczniesiępiekło.
Nie miała ochoty opuszczać tego miejsca. Potrzebowała tej energii. Brody wes-

tchnąłiwziąłjąpodramię.

–Okej,maszrację.Powinienembyłcięzabrać.Powinienembyłwiedzieć,żecisię

tuspodoba.Zrobiłaściekawezdjęcia?

Uśmiechłasię,tymrazemszczerze,bezironii.
–Fantastyczne.
–Niemogęsiędoczekać,kiedyjezobaczę–odparł,rozglądającsięnaboki.
Naglejakiśsamochódzjechałztrasyiuderzyłwdrzewo,poczymstanąłwpło-

mieniach.Jegorywalprześliznąłsięprzezlinięmety,zmuszającwidzów,bywostat-
niejchwilisięcofli.Hannazulgądojrzała,żektośgasipłocysamochód,alepo-
temogieńwybuchłwpobliżuliniimety.Robiłosięnieciekawie.

–Okej,chodźmy–powiedziała.
–Gdziemaszsamochód?
–Trochędalejnapoboczu.Aty?
–Zaparkowałemmiędzydrzewami.
–Chodźmy,boinaczejnaszepierwszezdjęciezzaczynbędziezdjęciempolicyj-

nym–rzekłBrodyżartobliwie.

Jechał z siostrzeńcem. Ledwie ruszyli, ujrzeli co najmniej dziesięć samochodów

policjidrogowejzFlorydy,którepędziływstronępasastartowego.

Hannapoczułaciarkinaplecach.Niechciałazostaćaresztowana,aleczułamiłe

podniecenie.Pomyślała,jakmożewykorzystaćtenstan,kiedyzostaniesamnasam
zBrodym.Natęmyślprzeszłyjąkolejnedreszcze.Potemnaglespoważniała.Bro-
dynieścigałsiędlaprzyjemności.Pokazał,żedlatych,którychkocha,jestgotówna
wszystko.Nawetjąpróbowałchronić,tyleżeonaakurattegoniechciała.

Nareszcieżyłapełniążycia, niebyłatylkoobserwatorką, nieograniczałasię do

wyobrażaniasobie,cobybyłogdyby.Tobyłocudowneuczucie.Przezlatajejtego
brakowało,ukrywałasięzakolumnamiliczb.Mawieledonadrobienia.

Dojrzała bar z parkingiem zatłoczonym motocyklami. Może podobałaby jej się

background image

jazdanamotocyklu?Czekałonaniątylerzeczydospróbowaniaiposmakowania.

Jechaliciemnyminieznajomymiulicami.Brodyzatrzymałsięprzedniewielkimdo-

memidałjejznak,bypoczekała,ażodprowadziAidena.

Tobyłoprzypomnienie,żechoćzamierzalisiępobrać,wciążjestoutsiderką,anie

jegorodziną.Niebędziejegoprawdziwążoną.Aletegoprzecieżchciała,prawda?

Brodydośćszybkowrócił.
–Wybacz.Zaprosiłbymciędośrodka,alepomyślałem,żeBrandiniebędziezado-

wolonazAidenaichciałemzniąchwilęporozmawiać,żebydzieciakowipomóc.

–Ależrozumiem,niemasprawy–odparła.Mimowoliwyciągnęłarękęidotknęła

jegomięśni.

Brodysiępochylił.WświetleulicznejlatarniHannazauważyłanajegoszyiprzy-

spieszonypuls.

–Umieramzgłodu–oznajmił.–Aty?
Byławstanietylkokiwnąćgłową.Zamiastwrócićdoswojegosamochodu,Brody

okrążyłjejautoiusiadłnamiejscupasażera.

–Coztwoimsamochodem?
–JutrogozabioręalboBrandimigoprzyprowadzi.Dziśjużzadużoczasuspędzi-

łemzdalaodciebie.

Wjegogłosiebyłotyleemocji,żeserceHannyzabiłomocniej.Zjeżdżajączkra-

wężnika,siłąwoliskupiłasięnadrodze.Jejzadaniebyłojeszczetrudniejsze,kiedy
Brodywsunąłpalcepodjejszorty.

–Jaknieprzestaniesz,niebędęmogłaprowadzić–powiedziałaześmiechem,pra-

gnąc,bynieprzestawał,chociażtoniebyłdobrypomysł.

Brodyuśmiechnąłsięizabrałrękę.
–Zjedźnapobocze.Tam,poprawej.
Hannadojrzałamiędzydrzewamiwąskądrogę.Wjechaliniąnazbocze,gdziekil-

kasekundpóźniejichoczompokazałasiępolanazwidokiemnaciągnącesięwnie-
skończonośćbagna.

–Gdziejesteśmy?–zapytała.–Jaktupięknie.Księżycodbijasięwwodzie.
–ToodległykoniecparkustanowegoMyakkaRiver–odparłBrody,choćwyraźnie

niebyłzainteresowanywidokami.Byłocicho,ciemno,intymnie.

Hannawyłączyłasilnik.Nigdydotądniekochałasięwsamochodzie.Tegojednego

dniatylerzeczywydarzałosięporazpierwszy.

–Przedniesiedzenianiesązbytwygodne–uprzedziła.
–Tosamopomyślałem.
Chwilępóźniejznaleźlisięnatylnymsiedzeniujejmałegosamochodu,obmacując

się jak nastolatki. Hanna znów przeżywała najlepsze chwile swojego życia. Zapo-
mniała o motocyklach. Gdy Brody zdjął jej szorty, wiedziała, że nigdy nie sprzeda
tegosamochodu.

Brody nie zliczyłby, ile razy uprawiał seks na tylnym siedzeniu samochodu. To

byłojednozjegoulubionychmiejsc,zwłaszczapowyścigu.

Wdomu,podprysznicem,Hannapozwoliłamudominować,terazjednakprzeła

kontrolę. Seks był szybki, gocy, niewiarygodny. Hanna myślała, że jest nudna
iostrożna,tymczasemBrodynigdynieprzeżyłtakekscytucychchwiljakwłaśnie

background image

teznią.

Pragnąłichwięcej.Miałświadomość,żezczasempewniemusięznudzi,aleteraz

Hannabyłatym,czegopotrzebował.

–Nadaljesteśgłodna?–zapytał.
–Bardzo.
–Mówięojedzeniu.
Zaśmiałasię,aBrodysięucieszył,bochciał,bybyłaszczęśliwa.
–Jakieśtrzykilometrystądjestcałodobowybar.
–Świetnie.
Ztrudemodsulisięodsiebie,akwadranspóźniejsiedzielijużwboksie.Brody

odlattamniebył.Lokalniewielesięzmienił.Czerwonewinylowesiedzeniazastą-
piononowymi,takżeczerwonymiiwinylowymi,tylkobardziejbłyszczącymi.Nowe
były też stoliki, stołki przy barze i lada. Poza tym wszystko pozostało bez zmian,
wtymszafagracaisportowememorabilianaścianach.

Brodyrozmieniłdolaraizabawialisięwyborempiosenek.Zawilicheeseburge-

ryifrytkiorazkoktajlemleczne.Ciężkostrawnejedzeniejaknaśrodeknocy,alepo
wyściguiposeksieBrodyzawszeumierałzgłodu.

Patrząc w błyszczące oczy Hanny, czuł się jak nastolatek ze swoją pierwszą

dziewczyną. Napalony nastolatek. Hanna wciąż była zarumieniona, wargi miała
czerwoneodpocałunków.Brodywyciągnąłrękęiująłjejdłoń.

–Chybapowinniśmyjutrokupićpierścionek–rzekł,patrzącnajejjasnąskóręle-

ciutkomuśniętąsłońcem.

–Co?Mowyniema.
–Czemu?Ludziebędątegooczekiwać.
Wiedział,comyślałaHanna,chociażtoprzemilczała.
Pierścionekuwiarygodniichzwiązek.Zjakiegośpowoduniebudziłotownimta-

kiegoniepokojujakwniej.

–Dzisiajwieluludzinieprzywiązujewagidotradycyjnychsymboli–stwierdziła.–

Kobietyzatrzymująswojenazwiska,jateżtakzrobię.Nienosząobczekaninie
urządzająhucznychwesel.

– To prawda, ale nie chcę, żeby media czy moja rodzina wzięli mnie za skąpca.

Uznajtozaprezent.Podziękowanie.Późniejzrobiszztym,cozechcesz.Możepo-
możecisfinansowaćnowąprzygodę.–Gdytylkotopowiedział,zrozumiał,żepopeł-
niłbłąd.

Hannacofłarękę.
– Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. To nie jest zapłata. Nie

bardzowiem,jaknazwaćto,corobimy.

–Botojestiniejestrzeczywiste.
–Nowłaśnie.
Przyniesiono im zawione dania. Brody ucieszył się, że może skupić się na je-

dzeniuisłuchaniumuzyki.Gdyskończyli,podjąłtemat,ostrożniejdobierającsłowa.

–Dokibędętwoimmężem,chcę,żebytobyłojaknajbardziejprawdziwe.Pod-

niecaszmnie,lubiętwojetowarzystwo,jesteśmojąprzyjaciółkąimamnadzieję,że
zawszeniąpozostaniesz,nawetkiedysięrozstaniemy.Więcpozwól,żekupięci
pierścionek.Okej?

background image

Hannapiłakoktajl,przyciągającjegowzrokdoswoichust.Czyjakaśinnakobieta

taknaniegodziałała?

Gdyodstawiłaszklankę,kiwłagłową,jakbysięznimzgodziła.Zastanawiałsię,

czemunicniemówi,potemwjejoczachujrzałłzy.Ocholera,toprzezniego,pomy-
ślałspanikowany,awtedyHannasięuśmiechła.

–Wybacz,aletobyłotakiesłodkie.Jesteśdobrymczłowiekiem,Brody.Jesteśmi

drogiityteżmniepodniecasz–przyznała,apoliczkijejpoczerwieniały.

Brodypatrzyłzafascynowany,jakHannawychodzizeskorupy.
–Okej,więczałatwione.Jutrokupujemypierścionek.Jestemciekawtwoichzdjęć

–zmieniłtemat.–Musiszjewywołać?Samatorobisz?

–Wcollege’uzaliczyłamkursfotograficznyichybacośpamiętam.Naraziepra-

cujęcyfrowymaparatem,bowdrodzetakjestłatwiej.Mogęjenatychmiastwrzu-
cićdokomputerainablog.

–Słusznie.
Drzwibaruotworzyłysięiweszłagrupkaosóbtakgłośna,żezagłuszylimuzy

irozmowy.Brodyzmierzyłichwzrokiem.Rozpoznałmężczyznę,któryprzyjmował
zakładynawyścigu.Byłoznimtychsamychdwóchoprychów.Brodyzdziwiłsię,że
niezostaliaresztowani,alepewniemieliprzygotowanądrogęucieczki.

–Musimywyjść–rzekłdoHanny.
Wtymmomenciekelnerka,któraichobsługiwała,podeszładonichzrachunkiem

inieśmiałymuśmiechem.

–Pańskirachunek,aletobyłonakosztfirmy.Właściciel,mywszyscy,jesteśmyfa-

namiwyścigów.Byłabymwdzięczna,gdybypantodlamniepodpisał–rzekła,wycią-
gajączkieszenifartuchasłużbowenakryciegłowy.–Zprzykrościąusłyszałam,że
panzakończyłkarierę.Mójmąż,synijajesteśmypanawielkimifanami,paniePal-
mer.

Brodywiedział,żewpadłwpułapkę.
–Bardzomimiło,dziękuję.–Zuśmiechemsiępodpisał,apotemzostawiłnapiwek

większyniżrachunek.

Włożyłnagłowęczapkęzdaszkiemznadzieją,żeniktniczegoniezauważył,ale

bardzosięmylił.Prośbaoautografniepozostałaniezauważona.Podobniejakjego
zdjęcie na ścianie, które nagle dojrzał. Siedział do niego tyłem. Gdy je zobaczył,
znówpojawiłasiękelnerka.

–Gdybymógłpanjeszczetopodpisać,byłobywspaniale.
Uśmiechnąłsię,próbowałsięjakośwymigać.
–Mieszkamniedaleko,możewpadnęizrobiętoinnymrazem?Jestpóźno,moja

znajomajestzmęczona–wyjaśnił,puszczającoko.

–Oczywiście.Byłobyświetnieznówpanagościć–odparłakobietazuśmiechem.
Kilkuinnychgościpodeszłodostolika.Hannapatrzyłazafascynowana,nieświado-

ma, że to ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebowali. Ale Brody nie mógł być nie-
uprzejmydlafanów.Tobyłakolejnazjegozasad.Miałtylkonadzieję,żesiedzący
podrugiejstroniebaruniezwrócąnatouwagi.Aleitusięzawiódł.Onitakżepode-
szlidostolika.Brodyspojrzałwoczybukmachera.

– Kim ty jesteś, stary? Jakąś gwiazdą filmową? No wiesz, z niemych filmów? –

rzekłmężczyzna,ajegokumplesięzaśmiali.

background image

BrodyzerknąłnaHannę.Byłaprzestraszona.
–ToBrodyPalmer,tygłupku–powiedziałinnyzgości,którypoprosiłoautograf.–

Niewidziszplakatu?Jeślitwojepokoleniekiedyśwstanieodgierwideo,możeroz-
poznaszmiejscowegocelebrytę.Nieoglądaszwyścigów.

Bukmacherpochyliłsięnadstolikiem.
– Zawodowiec? Więc jesteś oszustem, który udaje amatora? Wziąłeś ode mnie

kasę,stary.Twójchłopakteż.Nieładnie.

Brodyzauważył,żejedenzjegokolesiówprzyglądasięHannie.Poderwałsięna

nogi.

–Słuchajcie,koledzy,pomagałemsiostrzeńcowi.Mogęoddaćpieniądzezprocen-

tem,niemasprawy.Aletojestmiłemiejsce,mililudzie.Niepotrzebująkłopotów.
Możeporozmawiamynazewnątrz?

Bukmacherijegokumplebylikrępi,aleniezbytduzi.Brodywiedział,żewrazie

czegosobieznimiporadzi.

–Jasne,wyjdźmy–rzekłbukmacher.–Zróbmytopostaremu.
BrodyzwróciłsiędoHanny.
–Zarazwracam.
To nie pomoże jego wizerunkowi, ale nie miał wyboru. Na dworze przynajmniej

niktpostronnynieucierpi.Odwróciłsięjeszcze,bypowiedziećHannie,byzanim
nie wychodziła, gdy jeden z osiłków dał mu pięścią w twarz. Hanna chciała go
ostrzec, ale wtedy ten drugi odciągnął ją na bok. Brody się wściekł. Uchylił się
przedciosemipchnąwszynapastnikanastolik,zamierzałrozprawićsięztym,któ-
rytrzymałHannę.

Ruszył,leczbukmacherstanąłmunadrodze.
–Cofnijsię–rzekłdoBrody’egoiwyjąłzkieszeninóż.
Brodypodniósłręce.
–Puśćmojądziewczynęibędziemykwita.
–Niejesteśmykwita–rzekłbukmacherzobleśnymuśmiechem.–Chybamusisz

więcejzapłacić.Niedość,żeoszukałeś,touderzyłeśjednegozmoichludzi.

Fani,którzychwilęwcześniejrozmawializBrodym,zrobilikilkakrokównaprzód,

bymupomóc.Chciałichzatrzymaćspojrzeniem,bojeślitenczłowiekmanóż,jego
koleśteżmożemiećjakąśbroń.

–Dobra,wypiszęczek.Powiedzile,alepuśćją.
Nagle Brody podniósł wzrok i zobaczył, że Hanna wyrwała się napastnikowi.

Z dzikim krzykiem zamachła się aparatem, trzymając go za pasek, i uderzyła
bukmacheratakmocno,ażpadłnanajbliższystolik,ajegonóżpoleciałwprzeciw-
nąstronę.

Brodyskoczyłichwyciłnóż.Osiłek,którywcześniejtrzymałHannę,znówchciał

jązłapać.Brodyjednakbyłszybszyijednymciosempowaliłgonaziemię.

Podrugiejstroniesalirozległsięaplauz.Brodyzobaczył,żefanitrzymająbukma-

cheraprzystolikuiuśmiechająsię.PoszukałwzrokiemHanny.Siedziałanapodło-
dze,patrzącnaaparat.Niewyglądałonato,żedasięgouratować.

–Och,kochanie,takmiprzykro.–Kucnąłobokipomógłjejpozbieraćto,cozo-

stałozaparatu.

–Nieszkodzi.MamkartęSDzezdjęciami–odparła.Brodyspodziewałsię,żebę-

background image

dziezałamana,alejejoczybłyszczały,kiedyprzeniosłaspojrzenienabukmachera.–
Byłowarto.

Brodynigdytakbardzoniepragnąłjejpocałować,więctozrobił.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

NazajutrzranoHannazastałaBrody’egozgazetąprzykawieiniegąminą.
–Dzieńdobry–powiedziała,przyglądającsięsiniakom.–Boli?
–Niebardzo.Miałemgorsze.
Nierozwijająctematu,podsunąłjejgazetę,aonaosłupiałanawidoktytułu.Czy

niegrzecznyBrodyPalmerwkońcuznalazłswojąidealnąniegrzecznądziewczynę?

–Ochnie
Zdjęciebyłonaprawdędobre,uchwyciłoHannęwmomencie,gdywalłabukma-

cheraaparatem,aBrodywyciągałpięśćwstronęosiłka,którychciałjąschwytać.

– Spójrz na nasze twarze wyglądamy, jakbyśmy chcieli kogoś zabić. – Zdusiła

śmiech.

Brodyuniósłbrwi.
–Uważasz,żetozabawne?
–Cóż,tak.
Przejrzałaartykułpodzdjęciem,gdziewyjaśniono,żezdjęciazostałyzrobionete-

lefonemfana,awinterneciebyłoteżdostępnenagraniewideo.Nanagraniubuk-
macher mówił, że tamtego wieczoru Brody oszukał w nielegalnym wyścigu ulicz-
nym,corozpoczęłocałyincydent.

–Ochnie–powiedziałaznówHanna.
–Tak,wydałosię.RanodzwoniłdomnieJud,rzecznikprasowysponsora.Niewie-

dział,czymabyćzły,żewdałemsięwbójkę,czyzadowolony.–Brodykręciłgłową.
– Sugerował, żebym sobie znalazł kogoś, kto nie będzie tak chętnie uczestniczył
wpublicznychburdach.

–Comuodpowiedziałeś?
–Żewolękobietę,któradajesobieradę.
Hanna znów się uśmiechła, tym razem także Brody nie mógł powstrzymać

śmiechu.

–Myślałem,żechodzioto,żebypoprawićmójwizerunek,aniepogorszyćtwój,

kochanie–zażartował.

Hannamałosięniezakrztusiła,słyszącczułesłowo.Oczywiściemówiłjeżartem.

Odwróciłasię,bywziąćsięwgarść,iprzekonałasię,żeręcejejsiętrzęsą.

Policjaaresztowałabukmacheraorazjegokolesiów.FaniBrody’egobyliświadka-

mi,więcnaszczęścieichobojganiezatrzymano.Popowrociedodomubylinałado-
wanienergiąispalilijąwnajwspanialszymożliwysposób.Potemzasnęli.

Po przebudzeniu Hanna nie mogła się nadziwić, że tak teraz wygląda jej życie.

Ulicznewyścigisamochodowe,fantastycznyseks,nocnebójkiijeszcześlub.

Leżącanastolegazetaogłaszałatooficjalnie.
–Hej,wporządku?
Brodywziąłodniejkubekipostawiłgonablacie.Przyciągnąłjądosiebie.
–Tak,tylkochybamuszędotegoprzywyknąć.
–Daszradę.
Kiedyjąprzytulał,rozwiewałjejwątpliwościiłagodziłniepokój.Jakzwykle.Tylko

background image

bliskoBrody’egowszystkobyłowporządku.

–Myślałam–spojrzałamuwoczy–możezamiastpierścionkakupimyaparat?

Mójjestdoniczego.

Brodykiwnąłgłową.
–Zdążymykupićjednoidrugie.Urodzicówmamybyćosiódmej.
–Nie,mówiłam,żebykupićaparatzamiastpierścionka.
–Co?Dlaczego?
Hannawzruszyłaramionami.
–Bardziejmisięprzyda–odparłazuśmiechem.–Pozatymnigdynieprzepada-

łamzabiżuterią.

–Noniewiem–rzekłniechętnieBrody.
Hannaprzygryzławargę.
–Tomożesamakupięsobieaparat,wkońcukupujęgodopracy.Potemposzuka-

myobczek,którenamsięspodobająipodzielimysiękosztami.Byleniezbrylan-
tem.Tylkoobrączka.

Tobyłachybanajmniejromantycznarozmowaozaczynachiobrączkach.
– Mogę wiedzieć, czemu zmieniłaś zdanie w sprawie pierścionka? Wczoraj się

zgodziłaś.

–Topewniegłupie,alemuszęzachowaćchoćczęśćmarzeń.Jeślikiedyśwyjdęza

mąż, tak naprawdę, chcę mieć wszystko. Romantyczne oświadczyny, pierścionek,
którynazawszezostanienamoimpalcu.Tenniezostanie.–Miałaogromnąpotrze-
bęchronieniategomarzenia,bowciążwieledlaniejznaczyło.

– Okej – rzekł Brody, chociaż nie wyglądał na szczęśliwego. – Poza tym, że nie

zgadzamsięnadzieleniesiękosztami.Itojakupięaparat.

–Brody
–Niekłóćsię.Straciłaśaparat,broniącmnieprzedosiłkiemznożem,atomał-

żeństwotomójszalonypomysł.

Hannaodwróciławzrok.Wiedziała,comiałnamyśliBrody,ajednakjątozabola-

ło.Tobyłszalonypomysł,właśniedlategonaniegoprzystała.

– Zgoda, ale dzielimy wszystkie inne wydatki weselne, więc lepiej, żeby były

skromne–rzekłapogodnie.

Spodziewałasię,żeBrodysięucieszy,alejakośnatoniewyglądało.
–Hanno,cosiędzieje?
–Ococichodzi?
–Widzę,jakajesteśspięta.
Hannawzięłagłębokioddech.Brodynienależałdotypowychmężczyzn,ojakich

częstoopowiadająkobiety,nieczułychinieuważnych.Onwidziwiele.Alboonanie
dośćdobrzekryjeemocje.Albojednoidrugie.

Niemogłamujednakpowiedzieć,żeco?Żeboisię,boczujedoniegowięcej,

niżpowinna?Żekażdeprzypomnienieotymczasowościichmałżeństwaboli?

Wzięłasięwgarśćipopatrzyłamuwoczy.
–Muszępamiętać,żetojestprzygoda.Niechcęsięskupiaćnakomplikacjach,ale

niebyłamdotądtakimpulsywnajakty.Wciążsięzastanawiam,jaktougryźć.

wiłaprawdę,leczniecałą,bysięnieupokorzyćiniewyjawić,żemusichronić

swojeserce.Toonapowiedziaładziennikarce,żejestjegonarzeczoną.Samawpa-

background image

kowałasięwtarapaty.

–Hanno,jeślitegoniechcesz,zrozumiem.
– Nie, chcę to zrobić. Jak napisali w gazecie, jesteśmy sobie przeznaczeni – za-

żartowała.

Jeżelinaprawdępragniesięzmienić,musiprzestaćwszystkoanalizować.
–Świetnie.–Brodysięuśmiechnął.
–Chybamuszęsobieoprawićtentytuł.
–Dobrypomysł–rzekł,całującjąraz,apotemdrugi.–Możeodrazuzaczniemy

byćniegrzeczni?

PocałunkistałysięgorętszeiwszystkietroskiHannyuleciały.Czyjużzawszetak

dzie?Czytachemiaminieiłatwiejbędzieodejść?

– Musimy się przygotować do wyjścia na zakupy – mrukła, kiedy wargi Bro-

dy’egopieściłyjejramię.

–Zakupy?Teraz?
Choćbardzoniechciałaprzerywaćtego,cozaczęli,musiałasobieudowodnić,że

potrafinadsobązapanować.

–Naprawdępotrzebnymiaparat–oznajmiła.
Brodyspojrzałnaniąztakimzdumieniem,żewybuchłaśmiechem,itozaraźli-

wym.UwielbiałaśmiechBrody’ego,uwielbiałaśmiaćsięrazemznim.

Brodycofnąłsię,apotemznówjąobjął.
–Cotywyprawiasz?
–Jedziemynazakupy,alenajpierwweźmiemyprysznic.
Hannawestchnęła.Niemogłaztymdyskutować.

Brodypomógłmatcewyjąćnaczyniazpiekarnika.Zaprosiłaichdodomu,zamiast

spotykać się z nimi w restauracji. Był jej wdzięczny, zważywszy na paparazzich,
którzypodczaszakupówniedawaliimspokoju.Jakimścudemmediazdobyłyteżnu-
mer telefonu Hanny, więc oboje musieli wyłączyć telefony. Sponsor Brody’ego był
zachwycony.Brodymniej.

– Hanna wydaje się miła – rzekła matka, zdejmując folię z garnka z pieczonym

kurczakiem.–Chociażzauważyłam,żenienosipierścionka.

NiebieskieoczymatkispojrzałynaBrody’egonadgranitowąwyspą.Brodywzru-

szyłramionami.

–Uzgodniliśmy,żebędziemynosićtylkoobrączki.
–Towszystkozdarzyłosiętakszybko,więcpowiedzmi,zanimprzeczytamotym

wgazecie,czyzostanębabcią?Niemamnicprzeciwkotemu,ale

–Nie,mamo.–Brodyprzeklął,chwytającgocygarnekbezrękawicykuchennej,

apotemprzeprosiłmatkę.

– Nigdy nie wspomniałeś o Hannie. Teraz nagle się z nią żenisz. Wydawało się

nam, że jest jakiś powód, a mnie ani ojcu to nie przeszkadza. Jak wiesz, jesteśmy
dośćnowocześnii

Brodypołożyłręcenaszczupłychramionachmatki.
–Hannaniejestwciąży.Słowo.Poprostuspotkaliśmysięznówpojakimścza-

sie.Tymrazemuznaliśmyżetojestto.

Odwrócił się do piekarnika, by matka za dużo nie zobaczyła w jego oczach. Bo

background image

rzeczywiście,będączHanną,miałwrażenie,żetojestto.

Kiedyniezgodziłasięnapierścionek,poczułsiętrochęurażony.Innymężczyzna

włożyjejpierścionek,innyobiecawspólnąprzyszłość.Zinnymbędziemiećdzieci.

–Kochanie,wszystkowporządku?
– Co? Tak, mamo. Tyle tego naszykowałaś. Kogo jeszcze zaprosiłaś? Cały piąty

batalion?

Matkazaśmiałasię.Brodyniechciałwracaćdopoprzedniegotematu.Cieszyłsię

tym, co przeżywał z Hanną. W przyszłości każde z nich pójdzie własną drogą. On
wrócidowyścigów,onarzucisięwwirnowychprzygód.Niechciałotymmyśleć.

–Nie,będzienastylkoszóstka.Alewiesz,żeAidenjejaktypowynastolatek,czyli

zatrzech.

–BrandiiAidenteżbędą?
–Oczywiście.Onirównieżchcątouczcić.
Matkaruszyładojadalni.
Po sprzedaży dużego domu rodzice Brody’ego przeprowadzili się do mniejszego

przyplaży.Przystolejadalnymmieściłosiętylkosześćosób,zatozokienpokoju
roztaczał się widok na zatokę. Nad wodą wisiało zachodzące słońce, zalewając
wszystkofioletowo-pomarańczowymświatłem.

– Ten widok jest nie do pobicia – zauważył Brody, słysząc, że ojciec gadzi

zHannąwsąsiednimpokoju.DobiegłgośmiechHanny.

–Codzienniesięnimcieszymy.Widokzsypialnijestprawietaksamopiękny,poza

tymwychodzimyzdomuprostonaplażę.Toraj.Wszystkodziękitobie,mójkocha-
ny–rzekłamatkazuśmiechem,ściskającjegorękęicałującgowpoliczek,poczym
wróciładokuchni.

WprezencienarocznicęśluburodzicówBrodywpłaciłzaliczkęzatendom.Znał

poprzedniegowłaściciela,którydałmurabat.Szczęścierodzicówznaczyłodlanie-
gowszystko.Zawszemógłnanichliczyćinigdyotymniezapominał.

Właśniedlategookłamywanieichprzychodziłomuztrudem.Naszczęścieakurat

przyjechałaBrandizAidenem,boinaczejwszystkobymatcewyznał.

Aidenzachowywałsię,jakbyminionejnocynicsięniewydarzyło.Nawidokkur-

czakazacierałręce.Brandiniewyglądałanatakzadowoloną,ignorowałajedzenie.
Prawdęmówiąc,wyglądałanawkurzonąiruszyłaprostodoBrody’ego.

–Cosiędzieje?–spytała,ciągnącgododrzwi.
–Powiedziałbymci,alewłaśniepostanowiliśmy
– Nie mówię o twoich zaczynach. Czemu uważasz, że to dobry moment, żeby

obiecaćAidenowi,żepomożeszmuzrobićprawojazdyizabierzeszgonator?Cał-
kiemciodbiło?

Brody’emutrochęulżyło,żeniechodzioHannę.
– Brandi, to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Pozwól, żebym go nauczył jeździć.

Popracuję z nim przy samochodzie na farmie. To go powstrzyma przed ulicznymi
wyścigami.Takąmamznimumowę.Jeślibędzieszgouparciekontrolować,wkoń-
cusięzabije.To,corobiłwnocy,byłoowielebardziejryzykowneniżto,cobędzie
robiłzemną.

– Jakim cudem? Chcesz go nauczyć się ścigać. Wkręcasz go w to. Nie zgadzam

się–oznajmiłazdenerwowana.

background image

Brodyzerknąłnapołyskucąwodę,potemznównasiostrę.Mógłsobietylkowy-

obrażać, co straciła wraz ze śmiercią męża. Brody nie pomagał jej tyle, ile powi-
nien,więcterazzamierzałpomóc,alewoczachsiostrywidziałstrach.Musijąprze-
konaćdoswojejracji.

–Wierzmi,Bran,townimtkwi.Matopoojcu,tonieminie.Pozwól,żepomo

muzrobićtojaknależy.

Brandikręciłagłową.
– Nie chcę, żeby brał udział w wyścigach, żadnych wyścigach. Ma iść do colle-

ge’u

– Nie możesz za niego wybierać. To boli, ale nie możesz. Pozwól, że nauczę go

jeździć.Ktowie,cobędziezakilkalat?Możeuzna,żetoniedlaniego.–Brodynie
wierzyłwto,comówił.

–Jeszczejedno.Obiecałeśkupićmusamochód?
–Nie,tostarysamochódMarca,prawiedwadzieścialatstoinafarmie.Wyszyko-

wanie go zajmie nam ze dwa lata, więc Aiden do niego nie wsiądzie, doki nie
skończyosiemnastulat.Musisięnauczyćcierpliwości.

OczyBrandizalśniłyodłez.
–Myślisz,żetogopowstrzymaprzedulicznymiwyścigami?
–Taksięumówiliśmy.
–Nadalmisiętoniepodoba,alewiem,żemaszrację.Przeztenielegalnewyścigi

trafizakratkialbocośgorszego,więcjeślimożeszgopowstrzymać,zgadzamsię.
Dorzućdotejwaszejumowypoprawęocenzmatematyki–rzekłazlekkimuśmie-
chem,apotemgouściskała.–Dobrze,żejesteś,Aidenciępotrzebuje,jateż.Chyba
powinnamcipogratulować.–Pocałowałagowpoliczek.–PoznałamHannęwtwoim
domu,chybadobrzewybrałeś.

Brody odprowadzał siostrę wzrokiem, zadowolony z rozstrzygnięcia sprawy,

ajednocześnieczułcorazwiększąpresję.Tyleobietnicmusidotrzymać–swoimbli-
skim,sponsorowiisobiesamemu.Niemiałpocia,jaktozrobi.Spojrzałnaznika-
cezahoryzontemsłońceipoczuł,jakbyrazemznimtonął.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Hanna wstała wcześnie, choć kochali się z Brodym prawie do świtu. Wciąż nie

moglisięsobąnasycić.Jakbynaprawdębyliparąnowożeńców.

Hanna polubiła rodziców Brody’ego. Powitali ją ciepło, choć z zaciekawieniem.

Prawieżałowała,żesątakprzyjaźni.Odpierwszejchwilitraktowalijąjakczłonka
rodziny. Zanim zapadła w sen, postanowiła, że przestanie się tak przejmować.
Wszystkosięjakośułoży,awmiędzyczasiebędziesiętymcieszyć.

Kręciła się po kuchni, robiąc śniadanie. Usmażyła jajka i bekon. Brody wciąż

chrapał, a ona chciała zrobić mu niespodziankę. Kiedy sokowirówka zabrzęczała,
Hanna przełożyła na talerz jajka i bekon, wyła z tostera grzankę i ułożyła to
wszystkonatacy.Dotegodoszedłjeszczedzbanekzkawąiświeżysokpomarań-
czowy.

Zadowolonaruszyłaztacąnaschody.
Nigdydotądniepodawałamężczyźnieśniadaniadołóżka.Tocałkiemprzyjemne,

pomyślała,ostrożniewspinającsięnagórę.

Przystałaprzeddrzwiamisypialni.Miałazateręce.Sfrustrowanaodwróciła

się, by postawić tacę na stoliku w holu, gdy drzwi sypialni się otworzyły i stanął
wnichzaspanyBrody,owiniętyprześcieradłemwpasie.

Omalnieupuściłatacy.Brodywyciągnąłrękęijąpodtrzymał.
–Zastanawiałemsię,gdziesiępodziałaśCoto?
–Śniadanie–oznajmiła.CzyBrodyuzna,żezwariowała?Żezbytsięzadomowiła?

–Wstałamwcześnieipomyślałam,żezrobięciniespodziankę,aletuutknęłam.

Spojrzałnapełnątacęiuśmiechnąłsię.
–Niktjeszczenierobiłmiśniadania.
–Naprawdę?–Niepotrafiłaukryćzadowolenia.–Możewróciszdołóżkaiudasz,

żejesteśzaskoczony?

–Mamlepszypomysł.–Chwyciłtacę.–Tywróciszdołóżka,ajaprzyniosętodla

nasobojga.

Hannazuśmiechemoddałamutacę.
–Dzięki.Jestciężka–przyznała.
Przeszłaprzezpokój,zrzuciłakapcieiwskoczyładoogromnegołóżkazpikowa-

nym zagłówkiem i wygodnymi poduszkami. W sypialni dominowały męskie kolory.
Ścianywneutralnejszarościpodkreślałyciemnedrewnomebliipodłogęztwarde-
godrewna.Dekoracyjnedywanikistanowiłymiłyocieplacyakcent.

NagleHannadojrzałaprzyokniemałystolikikrzesła.Wstała,odsułazasłony

iwpuściładośrodkasłońce.

–Możetuzjemy?
–Jasne–zgodziłsięBrodyizaniósłtacędostołu.
–Miłojestzjeśćśniadanie.Zwykletylkopijęwpośpiechukawę.
Brodynapełniłfiliżanki,jakbyjadalirazemodlat.
–Lubiszgotować?–zapytał.
– Lubię o tym myśleć – przyznała ze śmiechem. – Oglądam programy kulinarne,

background image

kolekcjonuję książki kucharskie, ale rzadko gotuję. Kiedyś gotowałam dla mamy.
CzasamizapraszamReece’aiAbbynakolację.Jakjestemsama,kupujęcośnawy-
nosalborobięsałatkę.

–Maszdotegotalent.Wżyciuniejadłemlepszychjajek.
Hannapromieniała.
– Sekret polega na tym, żeby użyć dość masła. Jeśli można się czegoś nauczyć

zfrancuskichksiążekkucharskich,totego,żebyniebaćsięmasła.Dodałamtrochę
soliiszczypiorku.

–Pycha.ByłaśweFrancji?
–Chciałabympojechać.ReeceiAbbymniezapraszali,alepracaminiepozwalała.

WzeszłymrokuspędziłamwakacjewDaytona–rzekłazuśmiechem.–Nieżałuję,
oczywiście.Terazpracaniebędzieproblemem.Możezaplanujęwyjazdwprzyszłą
zimę.

–MogłabyśpójśćwParyżunakurskulinarny.
–Widziałamcośtakiegowfolderachreklamowych.Typewniesiętamścigałeś?
–Nie,alebyłem,kiedyReecesięścigał.Byłemtamwdniu,kiedymiałwypadek–

rzekłzgrymasem.

–Wyobrażamsobie.–Hannaścisnęłagozarękę.–Oddawnasięprzyjaźnicie?
–Odpoczątkukariery.Reecezaczynałtutaj,natorze,alewystarczyłajednawy-

cieczkadoEuropyiuzależniłsięodwyścigówszosowych.

–Tynie?
Potrząsnął głową, sięgając po serwetkę i odsunął pusty talerz. Wziął filiżan

zkawąispojrzałprzezokno.

–Nie,dlamniezawszeliczyłsiętor.
–Brakujecitego.
– Tak. Brakuje mi różnych rzeczy, które się z tym wiążą. Jazdy i samochodów,

prędkości,mojegozespołu.Alenietęsknięzacałymtymszumem.Ostatniomedia
miotymprzypomniały.Ciągłewywiady,pozowanie.Towszystkokomercja,presja
sponsorów,zaczęłoodbieraćtemuprzyjemność.

Hannasłuchałagozaskoczona.
–Nigdybymniezgadła–rzekła.–Zdawałomisię,żetolubisz.Aprzynajmniej,że

cinieprzeszkadza.

–Nieprzeszkadza,alekiedyzadużotychreklam,sponsorów,pieniędzy,tracisię

to,conajważniejsze.Miłośćdosportu.

–Topocochceszwracać?
– Teraz wróciłbym na swoich warunkach. Nadal to kocham, nie jestem gotowy

zrezygnować.Towszystko,copotrafię.

Hanna skiła głową. Na jego twarzy widziała miłość do sportu, jakaś jej część

byłaoniązazdrosna.Tobyłasferajegożycia,doktórejniktinnyniemiałdostępu.
Jużchciałazadaćwięcejpytań,gdyichuwagęodwróciłdźwiękoponnapodjeździe.
Brodyjęknąłiszybkowstał.

–Kompletniezapomniałem,wybacz.
–Ktoto?–Dojrzałatrzyparkucesamochody.
Brodyzmarszczyłczoło,podchodzącdookna.
– Aiden miał przyjechać na lekcję jazdy samochodem, ale chyba przywiózł kole-

background image

gów.

–Chcesiępochwalićsławnymwujkiem–stwierdziłazuśmiechem.–Dobrze,że

mupomagasz.

–Powinienemimkazaćnajpierwposprzątaćstajnie–stwierdziłBrody,wywołując

śmiechHanny.–MogłabyśzająćsięZipem?Jawezmępozostałe,jakskończęzchło-
pakami.

–Pochlebiami,żemiufasz.Niezłyzniegoflirciarz.
–Wiem,aleufamciwewszystkim.
Hannasięzaczerwieniła.
–Muszępopracowaćnadblogiem–oznajmiła.–Wieczoremwrzuciłamkilkazdjęć

z wyścigu i miałam spory odzew. Tyle komentarzy, aż nie mogłam w to uwierzyć.
Dostałam też mejla od magazynu motoryzacyjnego z pytaniem, czy mogłabym im
przesłaćwięcejzdjęć,zwłaszczatejkobiecejzałogi.

–Gratuluję.Dalekozajdziesz.Trzebatouczcić.
Pocałowałją,poczymruszyłnaspotkaniechłopców,aHannasięubrała.Schodzi-

łanadół,słyszącszumsilników.ChociażtobylitylkokoledzyAidena,natendźwięk
jejsercezabiłomocniej.Brodypowiedziałkiedyś,żeczłowieksięodtegouzależnia,
terazzaczynaławtowierzyć.AmożetoodBrody’egosięuzależniła.

Próbowała temu zaprzeczyć, ale może jeśli się do tego przyzna, choćby sama

przed sobą, łatwiej będzie mieć to pod kontrolą. Wzięła nowy aparat, prezent od
Brody’ego, pięć razy droższy niż taki, który sama by kupiła. Brody nalegał, więc
musiała przyznać, że aparat bardzo jej się podoba. Posiadał mnóstwo rozmaitych
funkcji,niemogłasiędoczekać,kiedyzaczniezniegokorzystać.

Zamierzałazrobićkilkazdjęćkoni,ajeślibędzieznichzadowolona,każejeopra-

wić.ZwłaszczazdjęcieZipa,bowiedziała,żeBrodydarzyłgospecjalnymiwzględa-
mi.

Schodzączganku,zauważyłaBrody’ego,którystałwpełnymsłońcuoboksamo-

chodów z podniesionymi maskami. Czterech chłopców słuchało go z takim skupie-
niem,jakbyichżycieodtegozależało.Cośwtymobrazkumężczyznwpatrucych
sięwsamochodowetrzewiakazałojejsięzatrzymać.

Zrobiła parę zdjęć na próbę, a potem, zachwycona ostrością zbliżeń, pstrykała

kolejne.UchwyciłaBrody’ego,któryklepieAidenapoplecach,jednegozchłopców,
który w napięciu patrzy na Brody’ego. Skupiła się przede wszystkim na Brodym,
przyglądającsiędetalomjegotwarzy.Dopieropochwilizdałasobiesprawę,żeza-
pomniałaoZipie,więcruszyładostajni.

Zip,podobniejakpozostałekonie,ucieszyłsięnajejwidok.Cierpliwieznosiłypo-

zowanie,wystawiającłbyzboksów.Wkońcujednakzaczęłysięniecierpliwić,cze-
kającnaśniadanie.

Hannajenakarmiła,apotemwyprowadziłaZipa.Trochęznimpochodziła,głasz-

cząclśniącąsierśćizastanawiającsię,czyZipjestwdośćdobrymhumorze,bypo-
zwolićjejnaprzejażdżkę.Oddzieckajeździłabezsiodła.Jejojciecmiałkonia,któ-
ryniepozwalałzałożyćsobiesiodła.Brodymówił,żeZipteżodpoczątkutegonie
lubił.

–Spróbujemy,Zip?–spytała.
Koń stał nieruchomo. Hanna wzięła to za dobry znak. Kilka sekund później sie-

background image

działa na jego grzbiecie i cieszyła się przejażdżką wokół wybiegu. Zip cwałował,
aHannanieszczędziłamupochwał.

–Dobrarobota,Zip.Możejutroznówspróbujemy.
Robiło się goco, nie chciała zmęczyć Zipa. Kazała mu się zatrzymać, kiedy

zpodjazdudobiegłgłośnyhuk.PrzestraszonyZipzarżałistanąłdęba.

Próbowałagouspokoić,obejmowałagozaszyję,alegdydrugirazstanąłnatyl-

nychnogach,upadłanaziemię.

Brodypoprawiłrurępodmaskąhondy,którąjeździłprzyjacielAidena,Rudy.Naj-

wyraźniej Aiden powiedział kolegom o umowie z Brodym i zaprosił ich do niego.
Brodydostrzegłwtymszansęizewszystkimizawarłtakąsamąumowę.Obiecałim
pokazaćpewnesztuczki,jeślibędąsiętrzymalizdalaodulicznychwyścigów.Szyb-
koodkrył,żeżadenzchłopcównawetniewie,jakdziałasilnik.Takwięcpierwsza
lekcjamusiaładotyczyćmechaniki.

Kiedy Rudy uruchomił samochód i przycisnął gaz do dechy, strzelił gaźnik. Sytu-

acjasiępowtórzyła,gdyzarazpotemRudypróbowałpoprawićwtryskpaliwa.

Brody usłyszał przekleństwo Aidena. Powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem

wstronęwybieguizobaczyłleżącąnaziemiHannęioddalacegosięZipa.

Porzucającchłopców,pognałprzedsiebie,omalnieskręcającnogiwkostce.Ku-

lejąc,biegłdalej.Kiedydotarłnamiejsce,Hannajużsięotrzepywała.

– Czemu na nim jeździłaś? Mogłaś sobie zrobić krzywdę albo gorzej. Nic ci nie

jest?

Zamrugała,jakbyniedokońcagorozumiała,aonpatrzyłnaniąjeszczebaczniej.
–Nieuderzyłaśsięwgłowę?
–Nie,chybanie–odparła.–Możemamsiniakanasiedzeniu,towszystko.
–Nawszelkiwypadekpojedziemydoszpitala.
–Brody,nicminiejest.Niepierwszyrazspadłamzkonia–rzekła,odgarniając

włosyztwarzy.

– Nie spadłaś, zostałaś zrzucona. – Nienawistnym wzrokiem patrzył w stro

Zipa.–Trzebasięgopozbyć.

Położyładłońnajegoręceipokręciłagłową.
–Niezgadzamsię.Byłbardzospokojnyimiłosięjechało.Zachowywałsięideal-

niedoczasu,kiedyprzestraszyłsięhuku.Tosięmożeprzytrafićkażdemukoniowi.

–Czemunanimjeździłaś?Itobezsiodła?
Wzruszyłaramionami,strzepującziemięzdżinsów.
–Mówiłeś,żenielubisiodła,więcpomyślałam,żespróbujępojechaćnaoklep.Po-

dobałomusię.Niemiałproblemówipewniebymnieniezrzucił,gdybynietenhuk.

Brodywciążwyglądałnaprzestraszonego.Hannaujęłajegotwarzwdłonie.
–Nicminiejest,Brody.Poważnie.
Przytuliłjąiprzesunąłdłońmipojejplecach,jakbychciałsięupewnić,czymówiła

prawdę.

–Śmiertelniemniewystraszyłaś.GdybycościsięstałoNiepowinienembyłcię

prosić,żebyśsięnimzała.

Hannaprychłaiuwolniłasięzjegoobjęć.
–Zrobiłamtozprzyjemnością.

background image

Spojrzelinakonia,którypatrzyłnanichzdrugiejstronypola.Hannauniosłapal-

cedoustigłośnogwizdła.

Brody ze zdumieniem zobaczył, że Zip ruszył w ich stronę i zatrzymał się obok

Hanny,dotykającjejnosem.

–Wiem,tonietwojawina–powiedziała,całującgownos.Potemzrobiłacośjesz-

czebardziejniewiarygodnego:znówdosiadłaZipanaoklep.–Niechcę,żebysobie
negatywniekojarzyłtamtąprzejażdżkę,więczrobimykilkaokrążeń,okej?–rzekła
doBrody’ego.

Odprowadzałichwzrokiem.Zipszedłpowoli.Brodyzerknąłwstronędomu,dał

Aidenowi znak, by wyłączyli wszystkie silniki. Potem obserwował jacą na Zipie
Hannę,jakbyonaikońtworzylijednącałość.

Może Zipowi podobał się jej spokój i opanowanie. Coś, co przyciągnęło do niej

takżeBrody’ego,gdypierwszyrazjązobaczył,icoś,cosięniezmieniło,nawetkie-
dywydawałasięmniejpewnasiebie.

Brodyzobaczyłaparat,którywisiałnasłupkunieopodalstajni.Niebyłprofesjo-

nalistą,alepotrafiłrobićzdjęcia.Pragnąłuchwycićtenmoment,bobyłownimcoś
wyjątkowego.Czuł,jaksercemurośnienawidokHanny.Podczasjazdygłaskałako-
niaiszeptałamusłowa,któremiałynazawszepozostaćmiędzykobietąizwierzę-
ciem.

NigdyniewidziałZipatakradosnego,wydawałosię,żebyłgotówcałydzieńtak

jeździć.

Kiedy Hanna zsiadła z końskiego grzbietu, Brody opuścił aparat. Jej twarz pro-

mieniała. Był niemal zazdrosny o Zipa, nie miał pewności, czy kiedyś zdoła ją tak
uszczęśliwić.

–Onjestcudowny.Widziałeś?Zakochałamsięwnim–oznajmiła.
Patrzyła w oczy Brody’ego, do niego się uśmiechała. Jego serce zabiło mocniej.

Czyżbypragnął,byonimtakmówiła?Chwilępóźniejjużjącałował,aonaprzylgnę-
ładoniegocałymciałem.

Gdyzobaczył,żeHannaupadła,jegosercenamomentsięzatrzymało.Wtamtej

chwilinajważniejszedlaniegobyłoto,czyHannienicsięniestało.Terazniemógł
przestaćjejdotykać,wciążmającztyługłowy,żemógłjąstracić.

Wreszciedotarłydoniegogwizdyorazdźwiękklaksonów,iprzerwałpocałunek.

Spojrzałnasiostrzeńcaijegoprzyjaciół,którzybilibrawoipodnosilidogórykciu-
ki.Zgłowymuwyleciało,żeniesątamzHannąsami.

Hanna uśmiechała się szeroko, zaczerwieniona. Brody przeklął pod nosem, ale

teżsięroześmiał.

–Okej,pewnieniejestemnajlepszymwzorem–rzekł.
–Och,chybawłaśniezostałeśichbohaterem–oznajmiłaHanna.–Skończęzkoń-

mi,atydonichwracaj.

–Nie,pomogęci.Nadziśmajądosyć,ajachętniedokończęto,cozaczęliśmy,jak

wyprowadzimykonie.

Hannarozchyliławargi,jejoczymówiły,żeonateżtegopragnie.Brodypomachał

dochłopców,aonimuodmachali,wsiedlidosamochodówiodjechali.

W stajni nagle pomyślał, że chyba zwariował. Jego reakcja na wypadek Hanny

byłaprzesadzona.Owszem,Hannabyłamudroga.Lubiłzniąprzebywać,ufałjej,

background image

sekszniąbyłfantastyczny.Aletobyłtymczasowyzwiązek.Niemiłość.

Miłość to nie jest sytuacja tymczasowa. Nie mógł sobie pozwolić na miłość.

Wprzyszłymsezoniewrócinator,aHannadoswojegożycia.Wdogodnymdlasie-
bie czasie wezmą rozwód. Gdy powtórzył to sobie kilka razy, poczuł się pewniej.
Wciążkręciłgłową,przypominającsobiespokójHannyito,żeznówdosiadłaZipa,
bardziejzatroskanaokonianiżosiebie.

Podziwiał Hannę, ale musi mieć jasność co do swoich uczuć. Podziw, pożądanie,

a nawet troska to nie miłość. Miłość nie stanowi części ich umowy, oboje mieli tę
świadomość. Kiedy skończyli sprzątać stajnię i wrócili do domu, trzymając się za
ręce,Brodyprawiesięprzekonał,żetowszystkoprawda.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Niemal tydzień po tym, kiedy Zip zrzucił Hannę, zainteresowanie mediów za-

czynami Brody’ego zmalało. Hanna zała się pracą, a Brody wciąż udzielał lekcji
młodocianym kierowcom. W dzień Hanna planowała ślub, zajmowała się blogiem
izdjęciami,anocespędzaławbłogimzapomnieniuwramionachBrody’ego.

ŚlubzaplanowalinanajbliższąsobotęnaplażywdomurodzicówBrody’ego.Ro-

dzicenatonalegali,niechcieli,bysynbrałślubwsądzie.Hannieniewypadałood-
rzucićpropozycjiPalmerów.

Zadzieńczydwamiałaprzyjechaćjejmatka,kazałaHanniezaczekaćzkupnem

sukniślubnej.ReeceniestetyniezdążyłwrócićzFrancji,zaśAbbymusiaładopilno-
wać winnicy, więc najlepszych przyjaciół Hanny miało zabraknąć na ślubie. Pocie-
szałasię,żepewnegodnia,kiedywyjdziezamążzmiłości,będzieinaczej.

Terazprzezwzglądnasponsorówiopiniępublicznąślubmiałwyglądaćprawdzi-

wie,aletonietosamo.

NamiejscowymtorzeHannazrobiłazdjęciaBrody’egoijegouczniów.Grupapo-

większyłasięodwieosoby.Wysłałazdjęciadokilkumagazynów,odktórychotrzy-
maławięcejniżpozytywnyodzew.Zdecydowaniepomogłojej,żetematemjejzdjęć
byłBrody.DlaBrody’egozkoleinauczenietychnastolatkówodpowiedzialnejibez-
piecznejjazdybyłobardzoważne.

Hannawiedziała,żeczęśćznich,podobniejakAiden,miałotylkojednozrodzi-

ców,zwyklematkę,ojcowiezróżnychpowodówbyliwichżyciunieobecni.Wtym
sensie Brody był dla nich więcej niż instruktorem jazdy. Był wzorem mężczyzny
iczłowieka.

Hanna umówiła się z wydawcą najbardziej znanych sportowych magazynów, że

napiszenatentematartykuł,którybędzietowarzyszyłjejzdjęciom.Chciałateżpo-
rozmawiaćzuczniamiBrody’ego,atakżezdzieciakami,którebrałyudziałwniele-
galnychwyścigach.Dowiedziećsię,czemuryzykują,czegotamszukają.Pokazaćte
dzieciakijakoludzi,niechuliganów,jakczęstoportretowałaichprasa.

Brodybyłpodwrażeniemnastolatkówiuważał,żejedenczydwóchznichmogło-

by zająć się jazdą profesjonalnie. Nie powiedział im tego, by sobie nie nabili tym
głowy,aleHannawiedziała,żeumawiałspotkaniazinnymizawodowcami,byprzy-
szliporozmawiaćzgrupą.

Spojrzałanazegarek,zastanawiającsię,kiedyruszązpowrotemnaranczo.Cze-

kałananiąpraca,zawszeniecierpliwieoczekiwałakońcadnia,kiedyzostanązBro-
dymwdomusami.Możetegowieczorupozwolimuwziąćjejaparatdosypialniina
chwilęzamieniąsięrolami.

Nigdynikomuniepozwoliłasięfotografowaćwintymnychchwilach,aletenmęż-

czyznamiałzostaćjejmężem,więcmożebyćzabawnie.

Zatopionawmyślachnieodrazuzauważyła,żeBrodypopychajądosamochodu,

którypokazywałchłopcom.Niewolnoimbyłonimjeździć,aleobejrzeniegozbli-
skabyłodlanichatrakcją.Brodypozwoliłimzatozrobićkilkaokrążeńnatorzeich
własnymisamochodami,inagrałtokamerąwideo,każdąjazdęoceniającidającim

background image

wskazówki.Dzieciakidosłowniespijałyjegosłowa.

Terazsiedzieli,jedlikanapki,iuśmiechalisiędoniej.
–Co?–spytała,patrzącnanichpodejrzliwie.
–Twojakolej–rzekłBrody.
–Naco?
–Żebyśusiadłazakółkiem.
–Tego?–spytałazniedowierzaniem.
–Jasne,czemunie?
Hannaoparłarękęnabiodrze,mierzącgowzrokiem.
–Niesądzę.
–Tostandardowymodel.Onisązamłodzi,żebynimjechać,iniemająubezpie-

czenia,aletymożesz.Pozatymtomójsamochód.Jadecyduję,ktonimjeździ.

–Dobrzesiębawisz,prawda?–Pokręciłagłową.
–Tak.Tyteżbędzieszsiędobrzebawić.Jechałaśjużzemnątymautem.Wiesz,

żetosuperzabawa.

–Byłampasażerem.Ibyłamprzerażona.
– Więc tym razem ja będę pasażerem. Zrobimy kilka okrążeń, aż poczujesz się

pewnie,apotemzobaczymy,czyzechceszprzyspieszyć.Tozależyodciebie.

–Daszradę,Hanno–krzyczałydzieciakizajejplecami.
Hannaprzewróciłaoczami.
–Dobra,zrobiękółko,aleniepojadęszybko.
–Założęsię,żepojedziesz.
Kiedychciałaodłożyćaparat,Brodywyciągnąłrękę.
–Daj,zrobięzdjęcia,jakprowadzisz.
Hannasięuśmiechła,wracającmyślądoswojegopomysłuintymnychfotografii.

Podałamuaparat.PoprzedniegodniazrobiłjejkilkaniezłychzdjęćzZipem,ispytał
nawet,czyjednoznichmógłbyoprawić.Hannabyłatymwzruszona.Czymsięmar-
twi?Majedyniezrobićkilkaokrążeń.ToniejesttorDaytona,alemałylokalnytor
wyścigowy.Daradę.

–Notochodźmy.–UsiadłazakierownicąiwzięłakaskodBrody’ego.
–Pomogęci.–Brodywyciągnąłrękę.
Wiedziała,żenieprzypadkiemprzesunąłpalcepojejpiersi,nieprzypadkiemdo-

tknąłjejrękiikarku.

–Przestań,jeśliniechcesz,żebymrozbiłasamochód.
–Słusznie–odrzekł,poczymprzypomniałjejpodstawowezasady,bopodczasjaz-

dy rozmowa była niemożliwa. Mieli kaski bez podłączenia. – Nie musisz jechać
szybko.Żartowałem.Poprostudobrzesiębaw.

Kiwłagłowąiruszylinaprostą,gdzieHannadocisnęłagaz.Nazakręcietrochę

zwolniła, próbowała wyczuć samochód. Na następnym prostym odcinku pojechała
szybciej, ale nie szybciej, niż jechałaby międzystanową, i znów zwolniła na zakrę-
cie.Niechciałaniepotrzebnieryzykować,choćsamochódbyłjejposłuszny.

Zerkła na Brody’ego, który pokazał jej uniesione kciuki, a potem wskazał na

swoje oczy i na tor, przypominając, by skupiła się na jeździe. Nabrała pewności,
przyspieszyła,ażspojrzałanaszybkościomierzizobaczyła,żejedzieprawiestosie-
demdziesiątnagodzinę!

background image

Szerokootworzyłaoczy.TakszybkojechałatylkozBrodymzakierownicą.Teraz

toonaprowadziła.Przygryzławargęizwolniła,zbliżającsiędozakrętu,przypomi-
nającsobieinstrukcje,któreBrodydawałchłopcom.

Gdytylkozniegowyszła,przycisnęłapedałgazu,wstrzymałaoddechiprzyspie-

szyładodwustu,ażdotarlidomiejscastartu.

Stocyzbokuchłopcypodskakiwalizentuzjazmem,kiedyHannazatrzymałasa-

mochód.Miaławrażenie,żecaładrży.Czułaskokadrenaliny.Nigdysobieniewy-
obrażała,żeprzytakiejprędkościzapanujenadsamochodem.Aniżetakjejsięto
spodoba.

Brodypatrzyłnaniązuśmiechem.
–Wiedziałem,żebędzieszświetna.–Pochyliłsię,byjąpocałować,alemusiałpo-

czekać,ażzdejmiekask.

– To nie do opisania – powiedziała. – Teraz rozumiem, dlaczego tak to kochasz.

Tenpęd,napięcieChybaniczegoniedasięztymporównać.

Patrzył na nią tak poważnie, jakby chciał coś ważnego powiedzieć, ale wtedy

wokniesamochodupojawiłasięgłowaAidenaijegokumpli,iwszyscymówilinaraz.

KiedypomogliHanniewysiąść,musiałaoprzećsięodrzwisamochodu.Bałasię,

żenieutrzymasięnanogach.Niebyłapewna,czytojazda,czypocałunektakna
niąpodziałały.Wszystkotorazemwstrząsnęłoniądogłębi.

W drodze do domu myślała o czekacych ją jeszcze przygodach, ale nie była

przekonana,czyktórakolwiekznichokażesięchoćwczęściporównywalnadojej
czasuzBrodym.Bardzojątoniepokoiło.

NazajutrzranoprzykawieBrodyprzeglądałzdjęcia,którezrobiłHanniewsamo-

chodzie. Bardzo mu się podobało skupienie na jej twarzy, kiedy brała zakręt,
i triumfalna radość, gdy zatrzymała samochód. Teraz siedziała naprzeciwko niego
przystole,ztymsamymskupieniempatrzącnaekranlaptopa.

Stałosiętoichporannąrutyną.Kiedywstawalizłóżka,czasamiwcześniej,cza-

sempóźniej,jedliśniadanie,zajmowalisiękońmi,apotemwracalidodomuisiadali
z kawą. Hanna pracowała nad blogiem, Brody miał swoje zacia. Czasami czytał
gazetę,jeśliniemusiałnigdziewychodzić.

Łatwobyłowyobrazićsobie,żejużzawszetakbędzie.Prawdęmówiąc,imszyb-

ciejznajdąpowód,byzakończyćmałżeństwo,tymlepiejdlaobojga,zwłaszczagdy
Brodywrócinator.

–Corobisz?–spytałzaciekawiony.
Przez chwilę wydawała się jakby wyrwana z głębokiego namysłu, potem się

uśmiechła.

–Napisałamnabloguowczorajszejjeździeiodpowiadamnakomentarze.Jestich

mnóstwo.Niezdawałamsobiesprawy,iluludziotymmarzy.Zaglądałamnastrony,
gdzieludziepisząoswoichdoświadczeniachzakierownicą,jestwielemiejsc,gdzie
możnajeździćsupersamochodamialbościgaćsięnatorze.Ktośsugerował,żebym
jeodwiedziła.Tobyłbyświetnyprojekt.Mogłabymwyruszyćwpodróżjakiśmiesiąc
poślubie.

–Ciekawypomysł.Mógłbymcięumówićzparomaosobami.
–Dzięki,aledlamnieważnejest,żebymzrobiłatosama.

background image

Brodykiwnąłgłową.Omalsięnieprzyznał,żejużjejpomógł–pierwszywydawca,

którysięzniąskontaktował,byłjegoprzyjacielem.Brodychciałzrobićwszystko,
byrozwiłakarierę,którakiedyśmujązabierze.

Nagle przestało mu się to podobać. Kiedy on sobie wyobrażał wspólne poranki

wkuchni,onaplanowałanoweżycie.Całkiemjakbyonadodawałagazu,aonzwal-
niał. Rzeczy, które dotąd do niego nie przemawiały, takie jak dom, nagle stały się
godnepożądania.

Możedlatego,żebyłwdomuzHanną.
Niepowiedziałjejoprzyjacieluzmagazynumotoryzacyjnego,ateraztojużnie

miałosensu.Zresztągdybyniemiaładobrychzdjęć,itakbyichniekupili.

Kiedyzadzwoniłtelefon,Brodysięspiął.Pewniekolejnydziennikarz.Ajednakna

wyświetlaczuzobaczył,żedzwoniJudHarris.

–Jud,comogędlaciebiezrobić?
–Wiem,żedzwonięwostatniejchwili,alechcielibyśmydziśurządzićmałąimpre-

zę. Dla ciebie i twojej narzeczonej. Od kilku dni piszą o was w samych superlaty-
wach.Mamnadzieję,żezaprosiliściedziennikarzynaślub.

ZaproszenieJudaniebyłoprośbą,leczpoleceniem.Brodysiężachnął.Wiedział,

żetoczęśćumowy,żemusiczasamipokazywaćsiępublicznieiwitaćwylewnienie-
jednegosponsora,bywrócićdotego,cokochałnajbardziej.Zawszebyłwtymdo-
bry.

Ale teraz wydało mu się to nie w porządku, jakby ktoś robił sobie żarty z jego

związkuzHanną.Chybazacząłwierzyćwewłasnekłamstwa.

Hanna robi plany na przyszłość, swoją przyszłość. On też nie może zapomnieć

oswojejprzyszłości.

–Jasne,Jud,podajmiadres.–Brodyzignorowałpytanieoreporterównaślubie.
Naskrobaładresnakartce.Znałtomiejsce.Byłoniedaleko,bywałtamwintere-

sach.

–Dozobaczeniaosiódmej.
ZadowolonyJudrozłączyłsię,aBrodystałprzykuchennymblacieiniewiedział,

cozrobić.

– Zadzwonię do Aidena, spytam, czy chce popracować przy samochodzie. Chcę

znimterazspędzaćwięcejczasu,skoroodlistopadaznówczęściejmnieniebędzie.

Hannapodniosławzrokzuśmiechem.
–Todobrze,żestaraszsięnawiązaćznimbliskikontakt.Wydajesięszczęśliwy.
Brodypoczułukłucierozczarowania.Oczymonmyślał?Żebędziegobłagała,by

został?

Wszystkojestnietak.Toniewjegostylu.Musisięzdystansować.Ajednakbyło-

bymiło,gdybychoćtrochężałowała,żeonwychodzi.

– Wieczorem idziemy na imprezę. Dzwonił rzecznik prasowy sponsora, chcą cię

poznać.Niemasznicprzeciw?

–Skąd.Wiem,żetoczęśćumowy,alemuszęsięwybraćnazakupy.Niemamnic

odpowiedniegodoubrania,achciałabymzrobićdobrewrażenie.

Brodyująłjąpodbrodę.
–Mogłabyśwystąpićwworkunakartofleiwyglądałabyśpięknie–rzekł,pochylił

sięipocałowałją.

background image

Jużwiedział,żekiedycałujeHannę,natymsięniekończy.Wciążjejpragnął.Mó-

wiłsobie,żetozpowoduokoliczności,wjakichsięznaleźli,żewkońcuobojesię
tymznudzą.Alejeszczenieteraz,pomyślałipocałowałjągocej.Potemuznał,że
Aidenmożepoczekać,ipociągnąłHannęnapodłogę,aonasięroześmiała.

Leżałananimwskąpejletniejsukience,któradawałamułatwydostępwszędzie

tam,gdziepragnąłsiędostać.

Słońcelśniłowjejwłosach,któreopadłyjejnatwarz.Hannarozchyliławargi,jej

oczybłyszczałyoczekiwaniem.Jużzałasięsuwakiemjegospodni,patrzącnanie-
gozeskupienieminapięciem.Wtymmomenciejejpożądaniebyłorównejegopożą-
daniu. Bez słów wzięła go do siebie, jak zwykle całkowicie, z oddaniem. A Bro-
dy’emuświatznówwydałsięwspaniały.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Później tego popołudnia świat zachwiał się w posadach, a spokój, jakim Hanna

cieszyłasięubokuBrody’ego,naglesięzakończył.

KiedyBrodyotworzyłdrzwisamochodu,pociągnęławdółbrzegsukni.Miaławra-

żenie,żesukniajestzakrótka,amożeobcasyzawysokie.Czyszminkajestwod-
powiednimkolorze?Razjeszczezerkławbocznelusterko.

Namomentoślepiłjąflesz,kolejnyreporterzrobiłzdjęcie,kiedyBrodyzamknął

drzwi, drugą rękę kładąc na jej plecach. Hannie nie przeszkadzały zdjęcia, ale to
sięrobiłoidiotyczne.

Na dodatek jej blog niemal pękał od komentarzy i niemal całą noc coś do niego

dodawała,atakżewybierałazdjęciadlamagazynumotoryzacyjnego.

WkońcuwysłałaimkilkazdjęćBrody’egoijegouczniówprzysamochodach.Re-

daktorcebardzosięspodobałyiprosiłaowięcej,bypokazaćjeszefowi.Wszystko
działosięjednocześnie,Hannaledwieutrzymywałarównowagęnawysokichobca-
sach,ledwieodnajdywałasięwtymwszystkim,cosiędziało.

Brodywydawałsięnieporuszony.Gdylekkosięzachwiała,położyłrękęnajejra-

mieniu. Czemu dała się nawić Brandi na te buty? Nigdy nie nosiła szpilek, ale
sposób,wjakipatrzyłnaniąBrody,byłwartkażdegojejniepewnegokroku.

–Byłobydobrze,gdybyśtrzymałsięblisko,żebymsięnieprzewróciłainiezrobi-

łazsiebiewidowiska–zażartowałalekkozdenerwowana,gdyzbliżalisiędowej-
ścia.

Brodyotoczyłjąramieniemiprzyciągnąłbliżej.
–Toniemożliwe.Wyglądaszzachwycaco.Tebuty–szepnąłjejdoucha–do-

prowadzająmniedoszaleństwa.Niemogęsiędoczekać,żebyjezdjąć.

Szczypnąłwargamikoniuszekjejucha,aonagłośnowciągnęłapowietrze.Brody

nacisnąłdzwonek.

Drzwi się otworzyły. Zważywszy na scenerię, Hanna spodziewała się kobiet

w sukniach jak z „Przemiło z wiatrem”, zamiast tego powitał ich mężczyzna po
pięćdziesiątce. Przystojny, ale dla niej zbyt gładki. Gdy uścisnął jej dłoń, poczuła
jegowypiegnowanąskórę.

– Brody, miło cię widzieć. To zapewne Hanna – rzekł, uśmiechając się do niej

iobejmującjąspojrzeniem.

Zupełniejakbyoceniałjejrynkowąwartość.
–Jateżsięcieszę,żecięwidzę–odparłBrody,lekkozaciskającrękęnataliiHan-

ny.

–Wybacz,żetaknagle.–Judzaprosiłichdalej.–Niemogliśmynieuczcićtwoich

zaczyn.Todośćniespodziewane,aleterazwidzę,dlaczegosięspieszyłeś.

–Towyszłospontanicznie–przyznałchłodnoBrody.
– Większość szefostwa i goście są w oranżerii, spodziewamy się jeszcze kilku

osób.Zaprosiliśmyteżmedia.Wolnoimsięswobodnieporuszać.Imwięcejpokażą,
tymlepiej.Wejdźcie.

Jud prowadził. Hanna wstrzymała oddech, kiedy ujrzała kolejne pomieszczenie.

background image

Ogródzimowybyłoszklonąwerandą,gdzieplamyświatłaprzedostacesięprzez
drzewanazewnątrzpadałynatropikalneroślinywśrodku.

–Och,jakpięknie–powiedziała,aJudspojrzałnaniązuśmiechem.
–Dziękuję,tojednazulubionychnieruchomościnaszejfirmy.Wkońcumahisto-

rycznąwartość.Kiedyjąkupiliśmy,byłaprzeznaczonadorozbiórki.Wyremontowa-
liśmyjąiterazsłużyjakomiejscewypoczynkualbonatakiespecjalneokazje.

– To szlachetnie z państwa strony. Wiele korporacji nie zawracałoby sobie tym

głowy.

JudzuśmiechempopatrzyłnaBrody’ego.
–Możnapowiedzieć,żezawszejesteśmyzainteresowaniratowaniemczegoś,co

jestwartewysiłku.

Brodylekkozesztywniał,aHannachwyciłagozarękę.Czuła,żeoczywszystkich

są zwrócone na nich. Uznała, że musi do tego przywyknąć, przynajmniej na jakiś
czas.

–Niewiem,jaktytorobisz–szepładoBrody’ego.
–Co?
–Tyleczasużyjeszwcentrumzainteresowania
–Człowieksięprzyzwyczaja–odparł.–Przezkilkanastępnychdnibędziezamie-

szanie,apotemznówucichnie.

–Ażwrócisznator,oczywiście–wtrąciłcichoJud,którynajwyraźniejpodsłuchi-

wałichrozmowę.–Zakładam,żepaniotymwie–zwróciłsiędoHanny.

Kiwłagłową.Tobyłpowódtegospotkania,domyśliłasię.Nieżebyświętować,

ależebyjejsięprzyjrzećiupewnićsię,żeznastawkę.

–Oczywiście,rozumiepani,żeniktniemożeotymwiedzieć–rzekłdoniejJud.
–Oczywiście–odparłachłodno.
Jud nie wiedział, że ich małżeństwo nie będzie prawdziwe, ale chybaby się tym

nieprzejął.Szczerośćbyłamuobca.NajważniejszybyłwizerunekBrody’ego.

Ktośpodałjejkieliszekszampana,aonasięuśmiechła,choćniepowinnapićal-

koholu,zwłaszczażeniejadłakolacji.

Judspuściłwzroknajejdłoń.
–Jeszczeniemapanipierścionka.
Omal nie przewróciła oczami. Temat pierścionka zaczynowego powracał jak

bumerang.Winternecietoczyłasięnatentematnieustacadebatafanówwyści-
gów.

–Niechciałampierścionka–odparła.–Będziemymiećzłoteobrączki,dlamnieto

wystarczy.

–Pierścionekdobrzewyglądałbynazdjęciach–rzekłJudgłówniedoBrody’ego.
– Nie żenię się z fotografami – odparł Brody z uśmiechem, ale patrzył na Juda

twardo.

–WtakimrazieprzypiszemytoniezależnościHanny,kobietynowoczesnej,która

nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. Ale części fanów może się to nie
spodobać–zauważyłJud.

–Nicmnietonieobchodzi–odparłBrody,aHannaomalsięniezakrztusiła.
–Przepraszam–powiedziałazesłodkimuśmiechemiwypiłamałyłykszampana.
Rzecznikprasowyzacisnąłwargizdezaprobatą,aBrodyuśmiechnąłsięszerzej.

background image

– Przedstawimy was paru osobom, a potem wzniesiemy toast. Chyba większość

prasyjużtujest–oznajmiłJud.

Hannabyłapewna,żechciałtomiećzasobą.
–Aha,musimyteżporozmawiaćopaniblogu,Hanno–dodał.–Jakgowykorzy-

staćdlawizerunkuBrody’ego.Blogmapowodzenie,aletrzebauważać,cosiętam
wrzuca.Potrzebnyjestteżlepszytytuł.

Hannasłuchałaosłupiała,podobniejakBrody.
–BlogHannyniejestczęściąmojejkampaniiPR,Jud.Zapomnijotym–oświad-

czyłBrody.

–Zostanietwojążoną.Wszystko,corobi,zwłaszczajeślichodziopublikowanie

twoich zdjęć z dzieciakami, które biorą udział w nielegalnych wyścigach czy bój-
kach, odbija się na tobie – odparł Jud, a potem przykleił do twarzy uśmiech, by
przedstawićichjakiemuśkorporacyjnemuklonowi.

Obeszlisalę,witającsięzkimtrzebaiuśmiechającsiędokamer,coszybkostało

się wyczerpuce. Hanna starała się, jak mogła. Taka była umowa, miała pomóc
Brody’emu w poprawie jego wizerunku, szukając dla siebie nowych wyzwań. Co
prawdatamniedostrzegaławyzwań.Raczejwiałonudą.

W chwili przerwy wzięła Brody’ego za rękę i pociągnęła go na korytarz, gdzie

niktnanichniepatrzył.

–Dokądidziemy?
–Odetchnąćświeżympowietrzem.
– Tak, tam brakuje powietrza. Nie sądziłem, że Jud okaże się takim dupkiem –

rzekłprzepraszacymtonem.–Niebierzjegosłówpoważnie.

Hannanikomuniepozwoliłabydyktować,comarobić–przezostatnielatamiała

tego po uszy – ale doceniła wsparcie Brody’ego i chciała mu pokazać, jak bardzo
jestmuwdzięczna.Szlikrętymiścieżkamiogrodu.Byłoparno,alepowietrzeschła-
dzałlekkiwieczornywiatr.Nakońcujednejześcieżekodkrylialtanęotoczonągę-
stąroślinnością.Tegowłaśnieszukali.

–Hanno,wszystkookej?–spytałBrody,bowciążmilczała.–Wiem,żeJudprze-

kroczyłgranicę.Niemogęuwierzyć,że

Hannaprzerwałamupocałunkiem.NiechciałarozmawiaćoJudzieaninikimin-

nym.

–Smakujeszszampanem–szepnąłBrody–więcdlategochciałaśstamtądwyjść.
–Chciałamczegośprawdziwego–rzekła,całującgoiwsuwającjegorękępod

swojąsuknię.

Nie włożyła bielizny. Miała uprzedzić o tym Brody’ego, zanim weszli do tego

domu,leczzapomniała,aterazpomogłamuodkryćtajemnicę.

–Och–szepnął,gładzącnagipośladekiprzyciskającjądosiebie.–Tojestzdecy-

dowanieprawdziwe.

Hannazarzuciłamuręcenaszyję,aonuciszałjąpocałunkami.Odnalazłasuwak

jegospodni,rozpięłarozporekiwsuładośrodkarękę.

–Uwielbiamciędotykać–szepła.
–Mogętosamopowiedzieć–odrzekłlekkozdyszany.
Hannaosułasięiwzięłagodoust,niezdążyłnawetzaprotestować.Kiedyjuż

tozrobiła,pozajejimieniemniebyłwstanienicpowiedzieć.Lubiłagotakrozbra-

background image

jać,czułasięwtedysilna.Całowałaidotykałagozczułością,boogromniepragnęła
gozadowolić.

–Hanno,kochanie,powinnaśJazaraz
Wiedziała,cochciałpowiedzieć,pragnęłajedynie,bydokońcajejsięoddał.Bro-

dyniemiałwyboru,sekundępóźniejeksplodowałwjejramionach.

–Jesteśnajbardziejniewiarygodnąkobietąnaświecie–rzekłzprzeciem.
–Wiem–odparłabezczelnie.
–Muszępowiedzieć,żechociażztrudemznoszętępseudoemeryturęiniemogę

siędoczekaćpowrotunator,bycieztobą,poślubieniecięniewydajemisię,żeto
tylkogra.Ztobąwszystkojestprawdziwe.Wiem,żenaszzwiązekmabyćtymcza-
sowy

SerceHannywaliło.Zastanawiałasię,coBrodychcepowiedzieć,kiedynieopodal

pojawiłosiękilkaroześmianychosób.Brodyzmarszczyłczołoiwestchnął.

–Jeszczechwilęodgrywamyszczęśliwychnarzeczonych,apotemsięstądzmywa-

my.

– Jasne, chodźmy – odparła radośnie, choć ciepło, które czuła chwilę wcześniej,

wyparowało.

Gdyjednakweszlizpowrotemdobudynku,Hannaprzywołałanatwarzuśmiech

iodegrałaswojąrolę.

NazajutrzranoBrodyposzedłdostajniwyprowadzićkonie.Wnocyniezmrużył

oka.Hannawkońcuzasnęła,aonjejnieniepokoił.Wdrodzedodomuzprzycia
milczała,chociażgdyjąspytał,czywszystkowporządku,zapewniłago,żetak.

InstynktmówiłBrody’emu,żecośjądręczy,alejeśliniechciałaotymrozmawiać,

niezamierzałnaciskać.

Otejporzekoniebyłyspokojneizradościąwyszłynapowietrze.NawetZipnie

sprawiał kłopotu, jakby wiedział, że Brody ma dość na głowie. Poklepał go po
grzbiecie.

–Obajmusimyprzywyknąćdotego,żewpewnymmomenciezostaniemysami–

rzekłdokonia.

Zipzrobiłcośzdumiewacego.KiedyBrodyruszyłprzedsiebie,poszedłzanim,

jakbyniechciał,bygozostawił.Brodyrazjeszczegopoklepał,aZipszturchnąłgo
nosemtakjakprzywieluokazjachHannę.Brodysięzastanowił,czyZipzaprasza
gonaprzejażdżkę.Hannaświetnieodczytywałasygnałykonia.Zjakiegośpowodu
Zip nie lubił siodła. Kilka razy jeździła na nim na oklep, a Zip zachowywał się jak
dżentelmen.

Brody uległ ciekawości i dosiadł Zipa. Koń ruszył lekkim kłusem. Brody się za-

śmiał,klepiącgopokarku.

–DobryZip.
Jeździlitakpółgodziny.PotemBrodyzsiadłzkoniaiznówgopoklepał,nieszczę-

dzącpochwał.Zniedalekadobiegłichgłośnyszumsilnika.Niebrzmiałotojaksa-
mochódAidena,araczejjakferrari.Jeślichodziosamochody,Brodyrzadkosięmy-
lił.

Kiedyzbliżyłsiędopodjazdu,ujrzałczerwonysportowywózzaparkowanyobok

jegochargera.

background image

PrzysamochodziestaliReeceWinstonijegożonaAbby,obydwojemachalidonie-

gozuśmiechem.Brodyprzyspieszyłkroku.

–Witajcie,myślałem,żejesteścieweFrancji.
Reece,apotemAbbyuściskaliBrody’ego,którypochwiliprzyjrzałsięsamocho-

dowi.

–Jestwasz?
–Oczywiście.
–Piękny.Weźmygodziśnator.
–Chłopaki,poważnie?–wtrąciłaAbby.
Brodysięzaśmiał.
–Cieszęsię,żewaswidzę,myśleliśmy,żeniedacieradyprzyjechaćnaślub.
Reecechciałcośpowiedzieć,aleAbbymuprzerwała:
–Jesteścienaszyminajlepszymiprzyjaciółmi.Naprawdęsądzisz,żemogłobynas

zabraknąć?

–Wtakimrazieogromniesięcieszę,żedaliścieradę.
–Niebyłempewien,czyzdążę,aleznalazłemzastępstwoiprzyjechaliśmyjaknaj-

szybciej–dodałReece.–GdzieHanna?

–Spała,jakwyszedłemdokoni.Otejporzezwyklejestjużnanogach.Wczoraj

byliśmynaimprezie,któradałajejwkość.

–Wszystkogra,Brody?Jesteśjakiśspięty.
–Denerwujesięślubem.–Abbywzięłamężazarękę.–Pięknietu.Hannamimó-

wiła,aleterazwidzę,czemuzrezygnowałeśzkariery.

Brody skinął głową, a zaraz potem drzwi domu się otworzyły, co uratowało go

przedmówieniemokarierze.HannazbiegłazgankuirzuciłasięnaszyjęAbby.

–Niewierzę!Cozaniespodzianka!
AbbyprzyjrzałasięHanniezuśmiechem.
–Zanicbymtegoniestraciła,alewlecieitakmusiciedonasprzyjechać.
Brody i Hanna wymienili spojrzenia. Hanna nie odpowiedziała przyjaciółce, za-

miasttegozaprosiłagościnaśniadanie.Gdyusiedliwkuchni,Hannanalałakawę,
aBrodywyjąłzszafkinaczyniaiskładnikidonaleśników.

– Chyba nigdy nie widziałem w tobie takiego domatora – stwierdził Reece. – To

złamiemilionykobiecychserc.

Brodyrzuciłwniegomokrągąbką.
–Każdyszanucysięmężczyznapowinienumiećsmażyćnaleśniki–orzekłBro-

dy.–Umiemteżzrobićjajkasadzone,choćnietakdobrejakHanna.

Hannacmokłagow policzek,mijającgoz dwiemakawami.Brodyzapomniał,

co miał zrobić, zawsze tak na niego działała. Gapił się na jej pośladki, aż Abby
chrząkła,aBrodyzdałsobiesprawę,żezostałprzyłapany.

–Hej,pilnujnaleśników!–zawołałaAbby.
–Robisię–odparłBrody,agościespontaniczniesięroześmiali.
Podczasśniadaniadobrynastrójichnieopuszczał.
–Nigdyniejadłamlepszychnaleśników–oznajmiłaAbby,sięgającpodokładkę.
–Nowiesz!–oburzyłsięReece.–Myślałem,żenajbardziejlubiszmoje.
–Dziewczynanigdyniemadośćnaleśników–wtrąciłaHanna,aBrodyotarłkro-

plęsyropuzkącikajejwarg.

background image

– Tworzycie niemal nieprzyzwoicie słodką parę – stwierdził Reece ze zbolałym

westchnieniem.

– Naprawdę? Już nie pamiętasz, jacy byliście zakochani, kiedy was poznałem? –

odezwałsięBrodyzuśmiechem.

Nie minął chyba rok, kiedy Brody i Hanna siedzieli przy śniadaniu w Daytona

z Reece’em i Abby, obserwując ich romans. Brody był pewien, że Reece dokonał
właściwegowyboru,choćmielizAbbytrudnypoczątek.

–Wiemyjuż,żeniechceciehucznegowesela,alechcielibyśmyprzynajmniejza-

braćwasdziśnakolację.Zrobiliśmyrezerwacjęwmiejscowymlokaluinieprzyj-
mujemyodmowy.

–Tomiłozwaszejstrony,dzięki.–HannaścisnęładłońAbby,awtedyonaspojrza-

łanajejrękę.

–Nienosiszpierścionka?
–Czemuwszyscypytająopierścionek?
–Zamiastpierścionkakupiłemjejaparatfotograficzny–wyjaśniłBrody.
–Co?–zapytalijednocześnieReeceiAbby.
Hannawestchnęła.
–Naprawdęniechcępierścionka.Aparat,którymikupił,jesttakdrogijakbry-

lant.Będziemymielizłoteobrączki,dlamnietodość.Niechcę,żebyludzimówili,
żewyszłamzaniegodlapieniędzy.

–Nikttakniepomyśli,kochanie–odrzekłBrodyztakimuśmiechem,żezaczer-

wienionaHannaklepłagowramię.

Kiedyzjedliiposprzątali,Brodynalegał,żebyprzyjacieleunichzostali,aleReece

oznajmił:

– Zarezerwowaliśmy pokój w pobliskim pensjonacie. Narzeczeni powinni być tu

sami–zauważył,aHannaznówsięzaczerwieniła.

Brodyodetchnąłwduchu.PrzygościachmusielibyzHannąmiećsięnabaczności

iuważaćnasłowa.

Chociażwzasadzienieodnosiłwrażenia,żecośudaje.Przynajmniejprzezostat-

niegodzinyzprzyjaciółmi.

–Hej,wporządku?–spytałacichoHanna.
–Świetnie,czemupytasz?
–Wyglądałeśjakośtaksmutno.
–Nie,wszystkogra–odparłrówniecicho,całującjąkrótko.
Wiedział jednak, że okłamuje Hannę i siebie. Zbyt łatwo było wierzyć, że to

wszystkoprawda.Obojemusząmiećtonauwadze,bokiedyśichdrogisięrozejdą.
Każdeznichmiałowłasnecele.TyleżeceleBrody’egocorazsłabiejdoniegoprze-
mawiały.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

–Coto?–zaczęłaHannanawidokparkinguzatłoczonegowszelkąmaściąspor-

towychioryginalnychsamochodów.

Abbyledwiepowściągałauśmiech.
–Chceszpowiedzieć,żetowszystkodlanas?–podłaHanna.–Myślałam,żeto

tylkokolacja.

Hannapodejrzewała,żeAbbyiReecezaprosząrodzinęBrody’ego,alecośtakie-

godogłowyjejnieprzyszło.

–Trochętotrwało,zanimskontaktowaliśmysięzewszystkimi.Totylkonaszero-

dzinyiprzyjacieleztoruJakieśsześćdziesiątosób.

–Och,tylkosześćdziesiąt?–jękłaHanna.
–Dajspokój,będziemiło.Jestteżdlaciebieniespodzianka–dodałaAbby.
Kiedyznalazłysięwśrodku,Hannaodrazuusłyszałagłoszdrugiegokońcasali.
–Hanna,Brody,jesteście!
MamaHannyżwaworuszyławichkierunku,aHannabyławtakimszoku,żena

momentoniemiała.

–Mamo,miałaśprzyjechaćpojutrze.
–Abbychciała,żebyktośsprawdziłlokalizająłsięorganizacją,więczabrałyśmy

sięzLynndoroboty.

–Lynn?MamąBrody’ego?Jużjąpoznałaś?Zaraz,planowaliścieto,odkąd
–Odkądnampowiedziałaś,tak!OdrazuzaczęłyśmyzAbbyplanowaćprzeztele-

fon.Myślisz,żezostawiłybyśmywszystkonaostatniąchwilę?Aterazmuszępoznać
mojegozięcia–oznajmiła,odwracającsiędoBrody’ego.

–PaniMorgan,miłopaniąnareszciepoznać–powiedziałBrody.
–PaniMorgan?Będziemyrodziną.MówmiTrish.
Brodyskinąłgłowązciepłymuśmiechem.
–Dobrze,Trish.
Hanna patrzyła na matkę, która wzięła Brody’ego pod rękę i oddaliła się, pusz-

czającdoniejoko.

–Więcterazpomówmyotym,czemuHannanienosipierścionka–usłyszała.
–Pokażeszmi,gdziejestbar?–HannaspytałaAbby.
Przyjaciółka pociągnęła ją za sobą. Hanna zawiła piwo. Abby poprosiła

owodę.

–Niechceszdrinka?
–Możepóźniej.Wiesz,żenaprzyciach,któreorganizuję,niepiję.Muszępilno-

wać,żebywszystkoszłojaknależy–odparłaAbby.

Hannapodejrzewała,żeprzyjaciółkamajeszczejakąśrewelację.Wzruszyłara-

mionami,wypiłałykpiwaiposzukaławzrokiemmamyiBrody’ego.

–Hanno,cosiędzieje?
–Co?
–Jesteśbardzozdenerwowana.
Hannawzięłagłębokioddechizdałasobiesprawę,żenieokazaławdzięczności

background image

przyjaciółce,którawłożyławprzycietylestarań.

–Wybacz.Wszystkodziejesiętakszybko.Ledwieprzywykłamdomyśliomałżeń-

stwie,niechcieliśmyrobićwokółtegoszumu.Wczorajbyładośćmęczącaimpreza,
noitowszystkojesttakie

–Rozumiem,alespróbujsiętymcieszyć.Jeślizrobisztodobrze,zrobisztotylko

raz–stwierdziłaAbbyzuśmiechem.–Patrzącnawas,myślę,żerobiciebardzodo-
brze. Kto by pomyślał, że wyruszając w podróż, skończysz z Brodym przed ołta-
rzem?

Hannaodstawiłapiwoiuściskałaprzyjaciółkę.Kłamstwajejciążyły.
–Hej,nieokupujpannymłodej!
HannaujrzałaReece’a,którywgarniturzeodTomaFordaprezentowałsięzna-

komicie.Zanimstałagrupazawodowychkierowcówrajdowych,którzychcielipo-
gratulować Hannie i Brody’emu. Na ich widok serce każdej dziewczyny zabiłoby
mocniej.

I tak nadeszła pora życzeń, uścisków dłoni, a także żartów. Hanna z trudem to

znosiła, aż w końcu wyszła pod pretekstem, że musi odetchnąć świeżym powie-
trzem.

Brodywyszedłzaniąnawerandęnatyłach.
–Wporządku,kochanie?
Kiwłagłową,apotemniąpokręciłaizakryłatwarz.
–TomusiałokosztowaćReece’aiAbbyfortunę.Wszyscysątacymili.Czujęsię

przeztobardzozłymczłowiekiem.

Brody,marszczącczoło,ująłjejdłonie.
– Wiem, o czym mówisz. – Patrzył na nią z troską. – Nie chcę, żebyś była nie-

szczęśliwa,jateżźleczujęsięwtejsytuacji,dlategopodłemdecyzję.Zapóźno,
żebytorobićteraz,alejutroranozadzwoniędoJudaipowiemmu,żeodchodzę.
Jakośudamisięwrócićnatorwłasnymsumptem.Dawnopowinienembyłtozrobić.

– Co? Nie wolno ci To nerwy, jeszcze tylko parę miesięcy, a potem znów bę-

dzieszsięścigał,przecieżtegopragniesz.

–Jużniejestempewien.Niczegoniejestempewienpozatym,żenarażamcięna

stres. Wszyscy tu świętują jakieś oszustwo, fortel przygotowany przez sponsora.
Niepowinienembyłsięnatogodzić.

–Brody,posłuchaj,nieróbnicwpośpiechu
–Hej,zakochani,tracicieswojąimprezę–rzekłwesołoReece,apotem,podcho-

dzącipatrzącnaichminy,spoważniał.–Cojest?

HannazuśmiechemwzięłaBrody’egozarękę.
–Nic.Niewiem,jakwamdziękowaćzatencudownywieczór.Jesteścienajlepszy-

miprzyjaciółmi.

ŚcisnęładłońBrody’ego.Rozumiałajegouczucia,aleniemogłapozwolić,byna-

glewszystkorzucił.Itozpowodujejchwilowegospadkunastroju.

Jaksięuspokoi,napewnozmienizdanie,pomyślała.Narazietrzebarobićdobrą

minędozłejgry.

–Bawmysię!–zawołałaradośnie.
Reecezakrzyknął:
–Otymmówię!JeśliinwalidaBrodyniemożetańczyć,znamtuzetrzydziestufa-

background image

cetów,którzygozastąpią.

Brodyściągnąłbrwi,aHannasięzaśmiała.
–Niktgoniezastąpi–odparłaichoćtegowieczoruwielekłamała,tesłowapły-

łyprostozserca.

RankiemBrodynabrałpewnościcodotego,jakpowinienpostąpić.Zamierzałza-

dzwonić do Juda i zakończyć współpracę. Obejdzie się bez sponsora. Nie będzie
czułurazydotychczłonkówzespołu,którzyzechcąodniegoodejść.Samznajdzie
pieniądzenaswojąpasję.

NiebędzieteżmiałzazłeHannie,gdyzechceodejść.Natęmyśllekkosięwzdry-

gnął.Codalej?

Rozejrzałsiępofarmieipomyślał,żeżyłwstaniezawieszenia.Tylkowpołowie

tubył,ajegodrugapołoważyłaprzyszłością,czekałanatenmagicznymoment,gdy
wrócinator.Alejeśliokłamywanietych,którychkochał,byłocenązatenpowrót,
byłatocenazbytwysoka.

Pragnąłsampodejmowaćdecyzje.Niechciał,byktośmudyktował,comazrobić

zżyciem,zkimsypiać.Kimbyć.MusipozwolićHanniepójśćwłasnądrogą,alemiał
nadzieję,żeonanieodejdziezupełnie.

Porzuceniesponsoraoznaczałoby,żeniemusząbraćślubu,aleBrodyniechciał

też stracić Hanny. Zależało mu jedynie na tym, by wszyscy wiedzieli, że to jego
wina,żeonaniemaztymnicwspólnego.Musiałjednakprzyznać,żechoćtosza-
leństwo,czekałnatenślub.

–Brody?
HannawyszłanaganekztelefonemBrody’ego.
–Wybacz,kochanie,powinienembyłgozabrać.
–ToJudHarris.Chybajestzły.
Brodywziąłodniejtelefon,ściągającbrwi.
–Jud,właśniemiałemdociebiedzwonić.
–Więcjużwiesz?
–Co?
–Otymartykulewszmatławcu?Tyitwojanarzeczona–rzekłJudzemfazą.
–Oczymtymówisz?
–Jesteścienaokładce„NationalIntruder”,niewspominającotym,codziejesię

winternecie.Jakmogłeśbyćtakgłupi?Włazićkobieciepodspódnicęwjakiejśalta-
nie?Naterenienależącymdofirmy?Podczasimprezy?Zwariowałeś?Szefowiesą
wściekli.

Brodychciałmuprzerwać,dowiedziećsię,oczymmówi,aleJudniemilkł.
–Ijeszczewmiejscupublicznymmówićonaszejumowie?Ocochodziztymtym-

czasowym małżeństwem? Kim jest Hanna? Jakąś call girl? Zapłaciłeś jej, żeby za
ciebiewyszła?

–Uważajnasłowa,Jud–rzuciłwkońcuBrody.
–Wiesz,conarobiłeś?Jużniemogęcipomóc.Będęmiałszczęście,jeślisamnie

stracępracy.Naszaodpowiedźbędzieoczywista:żetobyłtwójpomysł,amymieli-
śmynadzieję,żeoprzytomniejeszizmieniszswojezachowanie.Jeślionaschodzi,
konieczesponsorowaniem.

background image

Judsięrozłączył.Brodystałkilkachwilzszokowany,potemodwróciłsiędoHan-

ny.

Nie wiedział, co się wydarzyło, ale na podstawie słów Juda mógł się tego domy-

ślać. Jakaś medialna hiena śledziła ich na koktajlu, robiła zdjęcia, podsłuchiwała
jego rozmowę z Hanną. Miał ochotę komuś dowalić, a najchętniej walnąłby Juda.
Pewniepowinienbyłtozrobićnasamympoczątku.

AleJudniejestzatoodpowiedzialny.Brodydałsięnawićnatencyrkiwcią-

gnął w to Hannę. O ironio, gdy postanowił się wycofać, jego sportowa emerytura
stałasięrzeczywistością,ażycierozpadłosięnakawałki.Cóż,wypijepiwo,które-
gonawarzył.

NajbardziejjednakmartwiłsięoHannę.Niewiedział,jakjąchronićprzednad-

chodzącąburzą.Cogorsza,obawiałsię,żepewnieniedasiętegozrobić.

Zachowali się bezmyślnie. On wiele razy był fotografowany w kompromitucej

sytuacji,alenieHanna.

–Brody,cosięstało?–Zdałsobiesprawę,żeHannapytaotoporazkolejny,aon

wciążusiłowałjakośtoogarnąć.Sądzączjejminy,czuła,conadchodzi.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Nawidokmejlaodredaktorkizainteresowanejseriąjejartykułównatematwy-

ścigówulicznychHannazamarła.Redaktorkanapisała,żewświetleostatnichwy-
darzeńniemogąopublikowaćjejmateriału.Iżebardzoimprzykro.

Innymisłowypotym,jakjednazbardziejznanychplotkarskichstronwsieciwyja-

wiła,żeBrodyniezamierzałkończyćkariery,aichmałżeństwobyłoumową,Hanna
straciławiarygodność.

Wszystkowywracałosięjakkostkidomina.Ledwiezaczęłaswojąnowąprzygodę,

ajużjązakończyła.

wiłasobie,żemogłobyćgorzej.Zdjęciewaltanie,naktórymwsuwarękęBro-

dy’egopodswojąspódnicę,niebyłojeszczenajgorsze,zważywszynato,corobili
zarazpotem.Czułasiętakupokorzona,żenajchętniejbyznikła.

Musieli wyłączyć telefon stacjonarny. Hanna zamknęła możliwość komentarzy

pod jej blogiem, bo dostawała wiele niemoralnych propozycji od czytelników płci
skiej.

Brodybyłtakwściekły,gdyzobaczyłtozdjęcie,żewsiadłdosamochoduiodjechał

zpiskiemopon.Wobawie,żezarazrozprawisięzpaparazzo,Reeceruszyłzanim.

–Okej?–spytałaAbby,podającHanniefiliżankękawy.
–Chybatak.Nie,możenie.–Hannamiaławrażenie,żeświatkręcisięzbytszyb-

ko.–Niewiem,comyśleć.

–Cóż,chciałaśwrażeń,więcchybajeznalazłaś.–Abbypoklepałająporamieniu.
– Inaczej to sobie wyobrażałam. Nawet nie wiem, czemu wciąż ze mną rozma-

wiasz.Powinnamcibyłapowiedzieć,wybacz,aleniemogłam,bowyjawiłabymse-
kretBrody’ego.Noijeszczetylewysiłkuipieniędzywłożyliściewewczorajszywie-
czór

–Oj,przestań.Imprezabyłaudana,chociażsytuacjarzeczywiściejestokropna.

Alewszystkosięułoży,Hanno.Wyglądanato,żeBrody’egofaktyczniedotegozmu-
szono.Tobyłpomysłsponsora,nawetjeśliontemuzaprzecza.

–Brodyuwielbiawyścigi.Topewniegozabije.
–Poradzisobie.Tyteż.Nadalmaciesiebie,tonajważniejsze.Zczasemwymyśli-

cie,codalej.

Hannaspojrzałanaprzyjaciółkęzniedowierzaniem.
–Chybadociebieniedotarło,żetomiałobyćmałżeństwotymczasowe?Żetotyl-

koumowa?

–Niewierzę.Podłaśryzyko,bogokochasz.Iwidaćjaknadłoni,żeonteżosza-

lałnatwoimpunkcie.

–Wielkiedzięki,bardzomniepocieszyłaś–odburkłaHanna.–Chodzioto,że

gdybymniewypaliłatejdziennikarce,żejestemjegonarzeczoną,nicbysięniesta-
ło.

–Więcczemutozrobiłaś?
–Tobyłimpuls.Stałatamwtejswojejsuperkiecce,zblondlokamiipodsuwała

mupodnosmikrofon,ajawidziałamkobiety,jaksiętukrę

background image

–Byłaśzazdrosna?
–Nie!–zaprotestowała.–No,możetrochę.
UśmiechAbbyzacząłwyprowadzaćHannęzrównowagi.
– Zakochani popełniają rozmaite głupstwa, a wy staraliście się sobie pomóc. Bo

naprawdęchceciebyćrazem.Resztatotylkokomplikacje.

–Przypisujesznaszejrelacjinieistnieceznaczenie.
–Naprawdę?Myślałam,żeBrodykogośzabije,jakzobaczyłtozdjęcie.Gdybycię

niekochał,niewściekłbysiętak.Niezłościłsięnasponsora,alekiedyzrozumiał,że
tyzostałaśskrzywdzona–rzekłaAbbyzuśmiechem.

Hannapoczuławsercuiskierkęnadziei,leczbrakowałojejwiary.
–Nietwierdzę,żejesteśmysobieobojętni.Alesięniekochamy.
–Okłamujeszsię–odparłaAbby.
–Jakietomaznaczenie?
–Miłośćtojedyne,comaznaczenie.
–Niewtedy,kiedyjestnieodwzajemniona.
–Naprawdęwtowierzysz?
Hannasmutnopokiwałagłową.Wiedziała,żeBrodyjąlubi,aletoprzezniąstra-

ciłkarierę.Przezniąmieliwziąćślub,onazaciągnęłagodoaltany.

Nawet gdyby zostali razem, po rozpoczęciu sezonu wyścigów, w którym by nie

uczestniczył,Brodymiałbydoniejpretensje.

NadźwiękesemesaHannapodskoczyła.
–Ochnie,tomama.Chce,żebymdoniejnatychmiastzadzwoniła.Myślisz,żejuż

wie?

Abbywestchnęła.
–Dałaśjejnaurodzinytablet
–Super.
– Zadzwoń do niej, a potem pojedziemy poprawić sobie humor, po zakupy i na

lunch.

Hannaspojrzałanaprzyjaciółkę,jakbytastraciłarozum.
–Niemogęterazpokazywaćsiępublicznie.Totak,jakbymchodziłapomieścieze

szkarłatnąliterąnaczole.

Abbypopatrzyłajejwoczyiwstała.
–Możesz.Niemaszsięczegowstydzić.Niepozwolę,żebymatkachrzestnamo-

jegodzieckaokazywałatakibrakodwagi.

Hannaotworzyłausta,by zaprotestować,kiedynagledotarło doniej,co powie-

działaAbby.

–Dziecko?
Abbyuśmiechłasięszeroko.Hannatakszybkopoderwałasięzkrzesła,żeje

przewróciła.

–Niewierzę!Jesteśwciąży?
–Chcieliśmycipowiedziećosobiście,żebyśmymoglitouczcić.
–Tocudowneniedowiary.Toznaczy,wierzę,aleno,no.Będzieszmamą.Aja

matkąchrzestną.Czydzieckobędziemnienazywałociocią?Niejestemwasząro-
dzi

–Oczywiście,ciociu.Jesteśdlamniejaksiostra.Idlategopojedziemydziśdomia-

background image

statouczcić.

–Okej.–Hannasiępoddała.
Może Abby ma rację. Nie wszystkich obchodzą plotki. I tak kiedyś musi wyjść

zdomu.

–Świetnie.Biegnędosiebieispotkamysiętuzagodzinę?
Hannaskiłagłową.
Potem zadzwoniła do mamy, która na szczęście nie miała pocia, co się stało.

Hannachciałasamajejotympowiedzieć.Matkaokazałatakwielkiezrozumienie,
żeHannanadobresięrozszlochała.

–Mamo,przepraszam,wykosztowałaśsięnapodróż,ajacięokłamałam
–Przestań.Cieszęsię,żetujestem,wsobotębędęwaswspierać.
Czemuwszyscyuważają,żeślubdojdziedoskutku?Nierozumieją,żetokoniec?

Hanna nie zamierzała sprzeczać się z matką przez telefon, nie mogła też zaprze-
czyć,żecieszysięzjejobecności.Jeślibliscyjejludzieniesąnaniąźli,tylkotosię
liczy,prawda?

–Okej,mamo,dzięki.Dojutra,mamnadzieję,alewimieniuBrody’egoniemogę

niczegoobiecać.

–Niemartwsięomnie.Dajmiznać,gdybyśczegośpotrzebowała.Wszystkobę-

dziedobrze,kochanie.

Rozłączając się, kręciła głową z niedowierzaniem. Nie miała ochoty wychodzić,

jednak postanowiła się ubrać. Dokąd pojechał Brody? Niezależnie od wsparcia
przyjaciół i rodziny tęskniła za jego ciepłem i siłą bardziej niż kiedyś, nie mając
pewności,czyjeszczekiedyśichzazna.

Dostałakolejnegomejla,tymrazemodwydawcy,którywziąłjejpierwszezdjęcia,

tezulicznegowyścigu.Terazsięwycofywał,pisał,żenieopublikujązdjęć,aleza-
płacąjejjakiśprocent stawki.Zprzyjemnościązrobił Brody’emuprzysługęispoj-
rzałnajejzdjęcia,alepowinnajewysłaćkomuśinnemu.

ZrobiłBrody’emuprzysługę?
Hannapowtórzyłatesłowa.Przylijejzdjęciatylkodlatego,żeBrodyznałmłod-

szegoredaktoraiprosiłgo,byzerknąłnajejblog.Ależbyłagłupia!

Niczegosobieniezawdzięcza.Brodyjejtozałatwił.Żadenwydawcaniezajrzał

dojejblogainieolśniłgojejfotograficznygeniusz.ABrodytoprzedniąukrył.

Czułasięjakostatnigłupiec,żetaksiętymswoimsukcesempodniecała.CzyBro-

dychciałjejpomóc,czyuznał,żesamadoniczegoniedojdzie?

Azatemnicztego,corobiła,niespotkałosięzzainteresowaniem.Dopieroteraz

takjasnoiboleśnietodoniejdotarło.Noboczemuznanymagazynmiałbynistąd,
nizowądopublikowaćjejzdjęcia?Całyczassięoszukiwała.Wewszystkim.

Głęboko upokorzona stwierdziła, że musi się przejechać i wszystko przemyśleć,

choć zawiedzie Abby. Nie mogła teraz spojrzeć przyjaciółce w twarz, udawać, że
niemazłamanegoserca.

Wychodząc, zostawiła na drzwiach krótki liścik z przeprosinami, po czym odje-

chała.Niemiałapocia,dokądsięudaje,leczimbardziejoddalałasięodrancza,
tymgwałtowniejpłakała,ażłzyniepozwoliłyjejprowadzić.Gdyzjechałanapobo-
cze,okazałosię,żezaparkowaławmiejscu,gdziekiedyśkochałasięzBrodymna
tylesamochodu.Płakałaiprzeklinała.Gdziekolwieksięruszyła,niemogłauciecod

background image

wspomnień.

Wreszcieprzestaławalczyćzełzami.

Brodystraciłpoczucieczasu.Niewiedziałjuż,ilerazyokrążyłtor.Tobyłajego

metodanazmaganiesięzproblemami.Jeździłtakdługo,ażzaczynałlogiczniemy-
śleć.Skupienienaszybkości,panowanienadsamochodempozwalałomuodsunąćna
bokrzeczyzaśmiecaceumysłiwypchnąćnapowierzchnięto,conaprawdęważ-
ne.Tegodnianaplanpierwszywysułosiętylkojedno.Hanna.

Kiedy ujrzał zdjęcie z altany, a zaraz potem twarz Hanny, która je zobaczyła,

wpadłwtakązłość,żeniebyłwstaniemyśleć.

Tojegowina.Onjąwtowciągnął.Oczymmyślał?Oczywiścietylkoosobie.Onją

zachęciłdopodciaryzyka,dotego,bydziałałaimpulsywnie.Pewnieterazmamu
zazłe,iniebezracji.

Mimotochciałsięzniąwidzieć.Choćbypoto,byjąprzeprosić.Wyjechał,kiedy

powinienbyłzniązostać.BrodyPalmerznówwszystkozepsuł.

Zatrzymującsamochódnaliniimety–swojądrogąkończyłomusiępaliwo–zoba-

czyłleżącegonatylnymsiedzeniuferrariReece’a.Wyglądał,jakbydrzemał.

–Skończyłeś?–spytałReece.
Brodykiwnąłgłową.
–Cośwymyśliłeś?
–Chybatak.
Brodyotworzyłdrzwiodstronypasażera,aReecewystawiłrękę.
–Nie,najpierwweźmieszprysznic.
–Żartujeszsobie?
–Tojestskóra.Drogaskóra.
–Mojeżyciesięrozpadło,atysięprzejmujeszskórą?
Reeceuniósłbrwi,jakbytobyłogłupiepytanie.
–Zapłacęzaczyszczeniefoteli,alemuszęjechaćdoHanny.
–Atoczemu?
–Bojąkocham.
–Tak?
–Tak.
–Hannatodobryczłowiek,Brody.Miałemwątpliwości,zanimwasrazemzoba-

czyłem.Jeślinietraktujeszjejserio,dajjejspokój.

–Niepozwolęjejodejść.Niewierzyłem,żemożnaznaleźćjednąosobę,zktó

chcesięspędzićżycie.Terazwierzę.Muszęcośzrobić,żebyonateżuwierzyła.

Reeceskinąłgłową.
–Okej.Wracamynaranczo?
–Muszęwpaśćdorodziców,wziąćcośodmamy.
–Co?
–Pierścionekbabki.
Reecepokiwałgłowązaprobatą.
–Myślisz,żetwojamamaprzyrządzimiswojegosłynnegokurczaka?
Brodyprzewróciłoczami.
–Jaksiędowie,żezostanęojcem,polubimniejeszczebardziej–rzekłReecetak

background image

zwyczajnie,żeBrodynieodrazugozrozumiał.

–Powiedziałeś?
– Abby dzwoniła do mnie do Francji z tą nowiną. Nie planowaliśmy tego, ale to

wspaniałaniespodzianka.Chociażjeszczedziwniesięczuję,jakotymmówię.

– Gratulacje. – Brody klepnął go w ramię. – Będziecie najlepszymi rodzicami na

świecie.

NagleBrodywyobraziłsobie,żekiedyśHannamupowie,żejestznimwciąży.

W głowie mu się zakręciło. Chwilę później wyjaśnił wszystko rodzicom. Polubili
Hannę, a informacje, które im przekazał, wzbudziły w nich taką samą złość jak
wBrodym.

– Myślałem, że będziecie na mnie wściekli, że was okłamałem – zwrócił się do

matki.

–Kochanie,jaktłumaczyłeś,żeHannaniechcepierścionka,czuliśmy,żetodziw-

ne,aleufamyci.Uznaliśmy,żepowiesznamwszystkowswoimczasie.Aletozdję-
ciebiednadziewczyna.–Matkawestchnęła.

–Lepiejpogłówkuj,jakjejtowynagrodzisz–rzekłzpowagąojciec.
Brodyotworzyłstareaksamitnepudełko.
–Tak,tato.Jeślimipozwoli.
–Tenpierścioneknależałdotwojejbabki,nosiłagoprzezpięćdziesiątsiedemlat

małżeństwa.Powiedziała,żebycigoprzekazać,jeśliznajdzieszodpowiedniądziew-
czynę, ale szczerze mówiąc, nie sądziliśmy, że do tego dojdzie. Mam nadzieję, że
przyniesiecityleszczęściacobabci.

BrodypatrzyłzewzruszeniemnastarybrylantodTiffany’ego.
–Jateż.–OdwróciłsiędoReece’a.–Gotowy?
–Jedźmy–rzekłReeceznadpustegotalerza.
PodrodzeBrodyukładałsobie,copowieHannie.Jaksięokazało,niedenerwował

siębezpowodu.

ZniknąłsamochódHanny.
Brodywyskoczyłzferrariipobiegłdodomu.Abbysiedziałaprzystolezatroska-

na.

–GdzieHanna?–zapytał.
– Nie wiem. – Pokręciła głową. – Wybacz. Może za bardzo naciskałam, żeby ze

mnąpojechała.Poszłamdoswojegopokojupojakieśrzeczy,ajakwróciłam,znala-
złamkarteczkę.Przeprasza,żewszystkichzawiodła,alemusipomyślećwsamotno-
ści.Tobyłodwiegodzinytemu.

Reecepodszedłdożonyiprzytuliłją,patrzącztakąmiłością,jakiejBrodyżyczył-

bysobie,jakąpowinienofiarowaćHanniezamiastkłamstwipropozycjitymczaso-
wegomałżeństwa.Czułgłębokiwstyd.

–Nieobwiniajsię,tomojawina–rzekł,poczympobiegłnagórędoswojegopo-

koju.NawidokbagażyHannyodetchnął.Więcniewyjechałanadobre.Nadalmiał
szansę.Wróciłnadół,wziąłkluczykiiruszyłdodrzwi.

–Dokądto?
SpojrzałwzatroskaneoczyReece’aiAbby.
–ZnaleźćHannęiwszystkonaprawić.Jeślisięda.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

Kiedyzapadłaciemność,podjechałapoddom,niepewna,czytodobrze,żeniewi-

dzi samochodu Brody’ego. Jeszcze nie wrócił? Przypomniała sobie, jak dwa tygo-
dniewcześniejtamprzyjechała.Brodychciał,bygozostawiła,agdyodwiła,sam
wyjechał.AwtedyHannapostanowiławziąćgonaprzeczekanie.

Możetymrazemonwziąłjąnaprzeczekanie.
W domu paliło się światło, na podjeździe stało ferrari. Kiedy Hanna weszła do

domu,zastałaprzyjaciółnakanapieprzedtelewizorem.Abbyspałazgłowąnakola-
nachReece’a.Onteżsięzdrzemnął,alegdytylkoweszła,obojesięockli.

– Hanna, dzięki Bogu. Wszystko w porządku? Gdzie byłaś? Brody cię znalazł? –

zarzuciłająpytaniamiAbby.

– Jeździłam i myślałam. Przepraszam. Nie chciałam nikogo martwić. Więc Bro-

dy’egoniema?

–Dawnotemupojechałcięszukać.
–Ochnie.Pewniemijaliśmysię.Mamnadzieję,żenicmusięniestało.
–Zadzwońdoniego,musiciepogadać.
Hannaskiłagłowąiwyszłanaganek.DrżącąrękąwybrałanumerBrody’ego.

Włączyłasiępocztagłosowa.

–Cześć,jestemnaranczu.Zaczekamnaciebie.Zadzwońidajznać,czywszystko

okej.

Rozłączyła się i zastanawiała, co dalej. Wiedziała, że nie zaśnie, choć była wy-

czerpana.

Ruszyładostajniporazostatnizobaczyćkonie.BędzietęskniłazaZipem.Łzyna-

płyłyjejdooczu.Zapaliłatylkoświatłoprzywejściu.Zipniespał,jakbykogośwy-
patrywał.Pepperstała,alesądzączpochyleniagłowyizamkniętychoczu,spała.

–CześćZip.–Hannaobłagozaszyję.Kiedyszturchnąłjąnosem,uśmiechła

się.–Niedługowyjadę,alechcę,żebyśbyłgrzeczny.Niezrzucajludzi,zwłaszcza
Brody’ego,okej?

Zipwyraźniesięzniąniezgadzał,poruszyłgłowązbokunabok.
–Chybamusiętoniepodobataksamojakmnie.
GwałtowniesięodwróciłaiwdrzwiachdojrzałaBrody’ego.Wyglądał,jakbymiał

zasobąciężkidzień.

–Zostawiłamciwiadomość–powiedziała.
–Wiem.Miałemnadzieję,żecięzastanę.Chociażgdybyśwyjechała,niemógłbym

miećcizazłe–odrzekł.–Cieszęsię,żejesteś.

–Musiałampomyślećwsamotności.Abbychciała,żebyśmypojechałydomiasta.

Zachowałamsiępaskudnie,alebyłamskołowana.Izła.

–Martwiłasięociebie.
–Porozmawiamznią.Niepowinnamjejdenerwowaćwjej–Urwała.
–Wjejstanie?–podpowiedziałzuśmiechem.
–Wiesz?
–Reecemizdradził.Możnabypomyśleć,żewygrałnaloterii.

background image

Hannakiwłagłową.Rozmawialiowszystkim,tylkonieoswoichproblemach.
–Gdziebyłeś?–zapytała.
–Natorze.Jazdapomagamisięskupić.Aty?
–Trafiłamnamiejscezwidokiemnabagna.
Brodywiedział,comiałanamyśli.
–Jaksięczujesz?–spytał.
Hannasięzawahała.
–Jestemtrochęzmęczona.
– Ja też. Cieszę się, że wróciłaś. Mam nadzieję, że to, co mówiłaś do Zipa, nie

byłonaserio.

Wzruszyłaramionami.
–Myślałam,żetegochcesz.Ichybapowinnamjechać.
Brodyzbliżyłsięipołożyłręcenajejramionach.
–Czemutakuważasz?Toostatniarzecz,jakiejchcę.
– Bo to wszystko moja wina. Nie powinnam była mówić tej dziennikarce, że je-

stemtwojąnarzeczoną,niepowinnamsiętakzachowaćwaltanie

–To,cozdarzyłosięwaltanie,należydonajlepszychchwilmojegożycia–rzekł

ipocałowałHannę.–Żebyśnigdytegonieżałowała!Tojaniepowinienembyłgo-
dzićsięnatęgłupiągrę,azwłaszczawciągaćwniąciebie.Marzyłaśonowymży-
ciu,aja

Hannawestchnęła.Kochałagoażdobólu.
– Oboje podliśmy złe decyzje, ale to moja wina, że pozwoliłam sobie zboczyć

zkursu.Otymdziśmyślałam.Zdawałomisię,żeznalazłamcel,ale

–Comasznamyśli?Twojezdjęcia,artykuły
–Zostałyodrzucone.Uznano,żeniejestemdośćwiarygodna.Wiem,żeprosiłeś

kogośoprzysługę.

–Wybacz,chciałempomóc.Tobyłtylkotelefon,alepowinienembyłcięzapytać.
–Zpoczątkubyłamzła.Rozumiem,żemiałeśdobreintencje.Wszystkodziałosię

za szybko, dlatego tak szybko się rozpadło. Nie zasłużyłam na sukces, on mi się
przytrafiłgłówniedziękitobie.

–Nie,twojezdjęciaipomysłysąświetne.
– Najwyraźniej nie dość świetne. Nieważne, mogę się więcej nauczyć, i chcę to

zrobić.

–Cotoznaczy?–spytałostrożnie.
–Toznaczy,żemuszęruszyćwpodróżiznaleźćhistorie,którychszukałam.Za-

cząć od nowa. Osiągnąć własny sukces, na solidniejszych podstawach, bardziej
trwały.–Siłąwolinieodwróciławzroku.–Muszęwrócićdoswojegożycia,żebyśty
mógłwrócićdoswojego,zwłaszczażewszystkocizniszczyłam.Wybacz.

–Nicpodobnego.Dziękitobiewszystkonabrałowartości.
–Chceszbyćmiły
–Itusięmylisz.–Zaśmiałsięgorzko.–Najbardziejwtymwszystkimokłamywa-

łemsiebie,noiciebie.Terazjużniebędękłamał.Musiszwtouwierzyć.

–Nierozumiem
–Kochamcięcałymsercem.Całyczaswiedziałem,żechcęztobązostać,chcęcię

poślubić.Wiedziałem,żeranochcęztobąpićkawę,zanimzejdziemydokoni.Ba-

background image

łemsiętopowiedzieć.Tkwiłemwpułapceprzeszłości,zamiastmyślećoprzyszło-
ści.MyślałemNiewiem,comyślałem.Niechcę,żebyśwyjeżdżała.

Hannasłuchałagozniedowierzaniem.
–Proszę,zostań.Kochamcię.Rozumiem,comówiłaś.Jateżmuszęznaleźćswo

drogę.Możemytozrobićrazem.Prosiłaś,żebymcięnauczyłpodejmowaćryzyko,
aletotymusiszmipokazać,jakzbudowaćnoweżycie.

–Jateżciękocham,ale
–Powtórzto.–Przytuliłją.
–Kochamcię–rzekłaczule,patrzącmuwoczy.–Całymsercem,ale
–Powtórzto.
Hannawidziałajakprzezmgłę.
–Kochamcię,ale
Brodyjąpocałował,awtedyzapomniała,cousiłowałapowiedzieć.Czuła,żeBro-

dyjejpragnie.Żejąkocha.Czułatowjegopocałunku,wtym,jakująłjejtwarz,jak
niepozwoliłjejwyjaśnić,czemumusiodniegoodejść.

–Kochamcię,Hanno.
Naprawdęniewiedziała,copowiedzieć.
– Obawiam się, że za moment będziesz żałował tych słów i miał mi za złe, że

zniszczyłamcikarierę.

WargiBrody’egoznaczyłyścieżkęnajejszyi.
–Tosięniezdarzy.Jakzechcęznówsięścigać,będętorobił,ale
–Co?–spytałabeztchu.
–Podobałamisiępracazchłopakami,rozmawiałemotymzReece’em.Kocham

jeździć, ale z radością ich uczyłem. Reece zasugerował, żeby stworzyć szkołę.
Spodobałmisiętenpomysł,muszęgorozważyć.Możemytozrobićrazem,prawda?

Hannazacisnęłapalcenajegokoszuli,bowłaśnieskupiłuwagęnajejszczególnie

wrażliwymmiejscu.

Ażwielkikońskiłebszturchnąłichznacząco.
Hannasięroześmiała.
–Zipowitosięniepodoba.
Brodyzmierzyłkoniaspojrzeniem.Ziptylkoprychnął.
–Musiwytrzymaćjeszczekilkaminut.
PchnąłHannędalejodboksu,bliżejświatła.Nabrałgłębokopowietrzaiwyjąłcoś

zkieszeni.Potemprzyklęknął,biorącjązarękę.

Hannazamarła,widzączawartośćpudełeczka.
–Kochamcię,Hanno.Możetonienajlepszapora,alecokolwiekzdecydujesz,li-

czę, że zdecydujesz się to robić ze mną. Ten pierścionek należał do mojej babki.
Chcę,żebybyłtwój.Niewyjeżdżaj.

–Brody
–Wyjdźzamnie,Hanno.Taknaprawdę.
Hanna milczała. Zamiast wsunąć jej pierścionek na palec, Brody położył na jej

dłonipudełeczko.

–Jutroranojestślub.Będętamzobrączkami.Przenocujęwdomurodziców,że-

byśmogłapomyśleć.Chcę,żebyśbyłapewnatakjakja.Niedziałajimpulsywnie.Je-
ślistwierdzisz,żechceszwyjechać,uszanujęto.Możekiedyś

background image

Jeśli ten dzień przyniesie więcej niespodzianek, pomyślała Hanna, chyba ich nie

udźwignie.

Brodywstałirazjeszczejąpocałował,poczymopuściłstajnię.Zostawiłją,byto

przemyślała,aleniemusiałasięzastanawiać.Znałaodpowiedźtakdobrzejakswo-
jeimię.Dogoniłago,gdyotwierałdrzwichargera.

–Brody!–zawołała.–Zaczekaj.
Zadyszanachwyciłagozarękę,wciskającmupudełeczko.Brodycofnąłsięzpo-

ważnąminą.

–Okej,rozumiem.
–Nicnierozumiesz.Zawszemarzyłam,żemężczyznawkładamipierścionekna

palec.

Brodyosłupiał,apotemprzyklęknął,całyczasnaniąpatrząc.Pustepudełeczko

upadłonaziemię.

–Niepotrzebujeszwięcejczasu?Wiem,żechciałaśbyćbardziejnieprzewidywal-

na,aletymrazemwolałbym,żebyśmiałapewność.

–Nigdyniczegoniebyłambardziejpewna.Włożyszmitenpierścionekczynie?
DrżącąrękąBrodywsunąłjejnapalecpierścionek.
–Niemusimyjutrobraćślubu.Możemybyćzaczeni,jakdługozechcesz–od-

parł.

–Nie,zróbmyto.Wszyscytusą,zaplanowaliśmyjużceremonię.Mamprzeczucie,

że czeka nas wiele przygód. Nadal chcę się zajmować fotoreportażem. Może wy-
bioręsięnakoniecświata?Alenajwiększąprzygodąbędzienaszewspólneżycie.

Śmiałasięipłakałajednocześnie.Brodyroześmiałsiętakgłośno,żeReeceiAbby

wyszlinaganek.

KiedyBrodypodniósłHannęizakręciłsięwkoło,przyjacielezaczęlibićbrawo.

Potempodeszliimpogratulować.

–Będzieświetnie–rzekłBrodyzeswoimcharakterystycznymuśmiechem.
Hannaaniprzezsekundęwtoniewątpiła.

–No,no–mruknąłAiden.StałzBrodym,patrzącnasznursamochodówprzeddo-

memPalmerów.–Niezłefury.

–Racja–zgodziłsięBrodyzwdzięcznością,którejniepotrafiłwyrazić.–Może

któregośdniabędziesztakimjeździł.

–Raczejbędęjemontował–odparłAiden.
–Co?
Aidenwzruszyłramionami.
– Tyle nas nauczyłeś o samochodach i pracowałeś ze mną przy mustangu. Dużo

czytałem. Może mama ma rację. Mógłbym pójść do college’u, zostać inżynierem
iprojektowaćsamochodywyścigowe.Itakmusiałbymwykonywaćjazdytestowe.

– Świetny pomysł. – Brody był poruszony, że tak wpłynął na chłopca. – Gdzie

mama?

–Wśrodku.Biegawkółkoipowtarza,żekwiatybędąnaostatniąchwilęiżenig-

dyniepotrafiszpodjąćdecyzji.

–Aha.
Przyjaciele, załoga, koledzy z wyścigów, wszyscy przyjechali uczcić dzień ślubu

background image

Brody’egoiHanny.Nawetnatonieliczył.

TegorankaHannanapisałaoichślubienabloguiokazałosię,żejegofanikocha-

jąSzalonegoBrody’egoijegoszalonążonę.Chcieli,bywróciłnator,leczBrodynie
zamierzałsięspieszyć.Wyścigioznaczałybymiesiącepozadomem,aonmiałteraz
ciekawszerzeczydoroboty.

– Wyglądasz niesamowicie. – Pomógł Hannie wysiąść z chargera, patrząc na jej

białąsukniębezrękawów.Prostąiniewiarygodnieseksowną.

–Dziękuję,atypowinieneśczęściejnosićgarnitur–odparła,stającnapalcach,by

cmoknąćgowpoliczek.

–Przemyślęto.
–Jateżmamdlaciebieniespodziankę–rzekłazaczerwieniona.
–Jaką?
–Miałeśtozobaczyćpóźniej,ale–Puściładoniegookoilekkouniosłasuknię,

pokazującmupodwiązkęzjegonumeremwyścigowym.

–Niewysiedzimydokońcaprzycia–stwierdziłBrody,patrzącnapodwiązkę.
Hannazaśmiałasięiwzięłagozarękę.
–Chceszsięożenić?Taknaserio?
–Jasne.
Trzymającsięzaręce,otoczenibliskimi,HannaiBrodyruszyliprzedsiebiedro-

gą,naktórejczekałynanichniezliczoneprzygody.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
teksty z akordami (ponad 300), TAŃCZ MNIE PO MIŁOŚCI KRES, TAŃCZ MNIE PO MIŁOŚCI KRES
Gdy szłam po miłość...
TAŃCZ MNIE PO MIŁOŚĆI KRES
Lynn Sandi Love 01 Miłość po miłości
Wyścig po miłość Heidi Rice
Marsh Nicola Rejs po miłość
PO PRPSTU MIŁOŚĆ

więcej podobnych podstron