AUDRA ADAMS
Bogata dziewczyna,
niegrzeczny ch³opak
ROZDZIA£ PIERWSZY
By³a tak piêkna, jak w szyscy o niej mów ili.
Mo¿e naw et jeszcze piêkniejsza.
Lucas Stratt en popraw i³ ostroœæ obiektyw u, by
skoncentrow aæ go na jej tw arzy. Obejr za³a siê najpierw
za s iebie, a potem na praw o i na lew o, przez ca³y czas
z niepokojem marszcz¹c brw i. Upew niw szy siê, ¿e nic nie
zak³óca jej pryw atnoœci, pow oli zdjê³a d³ugie, bia³e fu t r o
z lisów .
Pod spodem by³a zupe³nie naga.
Lucas Stratten w strzyma³ oddech. Aparat w yœlizgn¹³
mu siê z r¹k i niew iele brako w a³o, ¿eby go upuœci³. Ten
incydent przypomnia³ mu, po co siê tutaj zjaw i³. Szybko
pstryka³ kolejne zdjêcia, p odczas gdy dziew czyna
rozkoszow a³a siê spienion¹ i gor¹c¹ w od¹ w w annie.
Mia³a przymkniête oczy i w miarê jak ciep³a k¹piel
zdaw a³a siê przynos iæ efekt, jej rysy zmienia³ leniw y
uœmiech. Odskoczy³, czuj¹c siê jak p odgl¹dacz. Ale na
tym przec ie¿ polega³ jego zaw ód: stara³ siê uchw yciæ
naturalne ludzkie zachow ania, relacjonow aæ bie¿¹ce
w ydarzenia. A Alexandra Beck by³a w ydarzeniem. Jednak
akurat to zlecenie budzi³o w nim niesmak, bez w zg lêdu
na sumê, któr¹ spodziew a³ siê otrzymaæ i której
rozpaczliw ie potrzebow a³.
Obróci³a s iê w w odzie, ukazuj¹c piersi, ró¿ow e
obrzmia³e sutki. Cia³o Luke'a reagow a³o n a jej w dziêki
tak, jak zapa³ka reaguje na zetkniêcie z p³omieniem.
Niespodziew anie poczu³ tw ardoœæ w sw oich d¿insach
6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
i zmieni³ pozycjê, ¿eby zmniejszyæ napiêcie. Có¿ za
niedorzecznoœæ! Pracow a³ ju¿ z w ieloma nagimi
k o bietami i zaw sze patrzy³ na nie ch³odnym okiem.
N ie m ia³ k ³o p o t u z r o zg r an ic zaniem ¿y c ia
zaw odow ego i pryw atnego, w iêc dlaczego tym razem
czu³ siê inaczej?
Fakt, ¿e s p êdzi³ ostatnio praw ie piêæ lat z dala od
ojczyzny, t³umaczy³ tak¹ gw a³tow n¹ r eakcjê. W krajach
Tr zec iego Œw iata trudno by³o myœleæ o trw a³ym
zw i¹zku, a on nigdy nie przepada³ za przelotnymi
romansami.
Kiedy w idzia³ Alexandre Beck stoj¹c¹ w w odzie w
ca³ej o kaza³oœci, w szystkie jego racjonalne argumenty
ulatyw a³y z w iatrem. Przypomina³a boginiê poœrodku
staro¿ytnego staw u ofiarnego. Luke'ow i pulsow a³y
skronie. Wykona³ kolejne zdjêcie: nêdzny d o w ód, i¿
ko lo r jej gêstych miodow orudych w ³osów by³
absolutnie, ca³kow icie, niezaprzeczalnie naturalny.
Zd¹¿y³ jeszcze zrobiæ dw a ujêc ia, a potem
dziew czy n a w ysz³a z w anny, ow inê³a siê futrem i
w sunê³a stopy w bia³e, fut r zan e pantofelki. Po chw ili
zniknê³a w drzw iach sw ojej w illi na zb o czu góry za
ekskluzy w nym, pryw atnym oœrodkiem narciarskim w
Vermont.
Luke opuœci³ aparat, ca³y spocony mim o c h ³odnego
marcow ego w iatru. Dziêki Bogu, zr o b i³ dzisiaj kilka
niez³ych ujêæ. Pomyœla³, ¿e pow inien szybko w ykonaæ
zlecenie, zanim nadarzy siê okazja do bezpoœred niego
zetkniêcia z t¹ kobiet¹. Tak a komplikacja by³aby teraz
bardzo niepo¿¹dana w jego ¿yciu.
Zadzw oni³ do Joe'ego, ¿eby mu pow iedzieæ, co ma.
Dziêki jego ak t o m szmat³aw ce mia³y siê sprzedaæ w
milionow ych nak³adach. Na myœl o radosnym uœmieszku
Joe'ego zadygota³. Ale doœæ ju¿ rozw a¿añ na t em at
charakteru prasy brukow ej. Najw a¿niejsze, ¿eby mu
zap³acili, a w t edy bêdzie móg³ st¹d w yjechaæ i przestaæ
kusiæ los. To w ³aœnie los zadecydow a³ o jego pobycie
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7
tutaj. Nastêpne zlecenie czeka³o go w Afryce i ¿eby
znieœæ panuj¹cy tam dokuczliw y upa³, postanow i³
w ypocz¹æ w jakimœ niedrogim oœrodku narciarskim. Ale
gdy tylko w siad³ do au t obusu na lotnisku, obudzi³ siê w
nim instynkt reportera.
Siedzia³a sama w tylnej czêœci w ozu. I chocia¿ by³a
os³oniêta kapeluszem, apaszk¹ i ciemnymi okularami,
dostrzega³o siê w niej niezw yk³¹ klasê. Ignorow a³ j¹ przez
w iêksz¹ c zêœ æ jazdy, praw ie nie zastanaw iaj¹c siê nad
tym, kim jest t a kobieta albo dlaczego siê ukryw a. Ale
niebaw em dosiêgnê³a go rêka przeznaczenia w osobie nad
w iek rozw iniêtego dw ulet niego ch³opczyka, który nie
m óg³ usiedzieæ w miejscu. Malec w yrw a³ siê z objêæ
udrêczonej matki i zerw a³ z g³ow y eleganckiej damy ten
kaszmirow y, podobny do turbanu kapelusz.
Jeœli nie bujne miodow o r ude w ³osy, które w ysypa³y
siê spod kapelusza dziew czyny, to zaintrygow a³a go
przynajmniej jej nazbyt gw a³tow na reak cja na ca³e
zdarzenie. Ktoœ inny skw itow a³by zajœcie œmiechem. Ona
- w pro s t przeciw nie, i Luke zadaw a³ sobie pytanie:
dlaczego. Drêczy³o go to tak bardzo, ¿e przegapi³ sw ój
przystanek i dojecha³ razem z ni¹ do koñca linii.
Wmaw ia³ sobie, ¿e ta dziew czyna jes t co najw y¿ej
nieœmia³¹, prow adz¹c¹ samotne ¿ycie piêknoœci¹. Ale
przecie¿ w cale nie musia³o tak byæ...
Z holu niezw ykle ek s k luzyw nego hotelu szybko
zadzw oni³ do zaprzyjaŸnionego w ydaw cy brukow ych
pisemek, Joe'ego Ryana, który w du¿ym stopniu
zaspokoi³ jego ciekaw oœæ. Alex andra Beck, s³aw na
dziedziczka zaliczaj¹ca siê do œmietanki tow arzyskiej,
zrezygnow a³a z zaplanow anego œlubu. Podobno
w idziano j¹ na Karaibach, lecz Luke - a teraz ró w n ie¿
Joe - w iedzieli sw oje. Joe nie omieszka³ przekazaæ
szczegó³ow ej relacji o daw nych romanty c zn y c h
eskapadach tej damy. Wed³ug Joe'ego panna Beck
skak a³a z kw iatka na kw iatek i zostaw i³a za sob¹ ca³y
orszak kochanków .
8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Nagle planow any w ypoczynek Luke'a n abra³ now ego
charakteru, gdy¿ gazeta Joe'ego zap roponow a³a, ¿e
p o kryje jego rachunki, a on bêdzie chodzi³ za
dziew czyn¹ tak d³ugo, a¿ zdo ³a j¹ sfotografow aæ.
Jednak¿e panna Beck nie w ykaza³a chêci w spó³pracy.
Pierw sze dni po b y t u w kurorcie spêdzi³a w ca³kow itej
izolacji i Luke nie by³ w stanie zrobiæ jej ani jedneg o
zdjêcia.
A¿ do dzisiejszego dnia.
Luk e s p raw dzi³ film i odkrêci³ obiektyw od aparatu.
Skoñczy³ sw oj¹ robotê. Kiedy pakow a³ sprzêt, ju¿
w ybiega³ myœl¹ ku nastêpnemu zleceniu. Pew ne
pañstew ko w Afryce dopiero co zaczê³o egzystow aæ bez
sw ojego do¿yw otniego prezydenta. Stary genera³ zmar³,
przekazuj¹c ster rz¹dów niezaradnemu synow i. Zamiast
zmian ustrojow y ch rozpocz¹³ siê chaos... I nikt tych
w ydarzeñ n ie relacjonow a³, naw et najw iêksze stacje
telew izyjne.
Z pow odu ciêæ bud¿etow ych w ostatnich latach
w iêkszoœæ zagranicznych biur informacyjnyc h zosta³a
zmuszona do masow ych redukcji personelu albo
ca³kow itego zaprzestania dzia³alnoœci.
To daw a³o pole do popisu dla niezale¿nych
f otoreporterów , takich jak on sam. Maj¹c przy sobie
t y lko sprzêt i podrêczn¹ torbê z w e³nianej bai, móg³
jeŸdziæ dok¹d chcia³ i uw ieczniaæ najciekaw sze
w ydarzenia. W tym okresie Luke w yro b i³ sobie
reputacjê uczciw ego, szczerego reportera. Jego zdjêcia
ozdabia³y w ew nêtrzne strony i ok³ad ki w szystkich
w a ¿ n ie j s z y c h d z i e n n i k ó w i m a g a z y n ó w
ogólnokrajow ych. T o by³ œw iat, który Luke zna³ i
kocha³ i... n ie móg³ siê doczekaæ, kiedy znow u do
niego pow róci.
Pr zew iesi³ przez ramiê torbê z aparatem i w ygramoli³
siê ze sw ojej kryjów ki. Ból w praw ym kolanie
przypomnia³ mu inny pow ód, dla k t ó rego siê tu znalaz³.
Podczas ostatniej w ypraw y od³amek pocisku zrani³ go w
nogê, gdy fotografow a³ potyczkê w miejscu le¿¹cy m na
po³udnie od granicy. Incydent, k t ó r y Luke traktow a³
najpierw jak
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9
przy kry drobiazg, uczyni³ go niespraw nym do tego
sto pnia, ¿e pow rót do pracy okaza³ siê niemo¿liw y bez
serii zabieg ó w rehabilitacyjnych. Rana nie w ygoi³a siê
ca³kow icie, o czym uw ielbia³ mu pr zy p o minaæ Joe, i za
jej s p r aw ¹ znajdow a³ siê na bocznym torze d³u¿ej ni¿
móg³by oczekiw aæ.
O w iele za d³ugo, bior¹c pod uw agê jeg o sytuacjê
finansow ¹. By³ bez grosza przy duszy, nie m ia³ ¿adnej
pensji, dziêk i której móg³by rozpocz¹æ nastêpn¹
w ypraw ê. I chocia¿ redaktor om podoba³y siê jego
zdjêcia, nie zamierzali go finansow aæ. Pod tym
w zglêdem pozostaw a³ na w ³as n y m u t r zymaniu.
P o t r zeb o w a³ p ien iêdzy, ¿eby o p ³ac iæ k o lejn ¹
ekspedycjê. Dlatego znêci³a go perspekty w a szybkiego
zarobku na zdjêciach Alexandry Beck dla prasy
brukow ej. Z g³upim uœmieszkiem na tw arzy w r ac a³ do
domu w ypoczynkow ego. Alexandra Beck, jedyne
dziecko niezw ykle w p³yw o w ego w œw iecie mediów ,
ekscentrycznego miliardera, Victora Becka. Ludzie z
Wall Street nadali mu przydomek „Nieczu³y Vic ", co,
zw a¿yw szy na miejsce, w którym zrodzi³ s iê ów
przydomek, tylko pow iêk s za³o jego obraŸliw oœæ. Beck
posiada³ pokaŸn¹ czêœæ nier u chomoœci w trzech
najw iêkszych miastach i dba³, ¿eby w szyscy o ,tym
pam iêtali. Nie by³o dnia, ¿eby gazety i magazyny nie
zamieœci³y jakiejœ w zmianki na jego temat albo
przynajmniej zdjêcia.
Luke w ³aœ c iw ie n ie ¿y w i³ s zac u n k u do
ekscentryczn ego magnata. Beck dorobi³ siê maj¹tku
ciê¿k¹ prac¹ i to przynosi³o mu chlubê, ale sposób
¿ycia tego m ê¿czyzny budzi³ u Luke'a zdecydow any
niesmak. Zna³ Victora Becka. Nie osobiœcie, ale
dysponow a³ gruntow n¹ w ied z¹ o takich ludziach jak
on. Dobrym przyk³adem móg³ b yæ jego ojciec. Lo-
rne'ow i Strattenow i nie zale¿a³o na mediach tak bardzo
jak Victorow i, ale by³ w rów nym stopniu ³asy na
pieni¹dze. Luke spêdzi³ w czesn¹ m³odoœæ
1 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
w cieniu biznesmena, który mia³ obses jê na punkcie
konkurencji i nigdy nie w ydaw a³ siê usatysfakcjonow any:
ani iloœci¹ posiadanych pieniêdzy, ani sw oimi kobietami.
Ani synem.
Spokojnie min¹³ kilku sta³y c h goœci siedz¹cych przy
kamiennym kominku. Sezon mia³ siê ju ¿ k u koñcow i i
przebyw ali tu tylko najbardziej zapaleni narciarze i
ludzie, którzy nie m ieli nic innego do roboty, jak
zje¿d¿aæ po stokach. Lu ke zignorow a³ atrakcyjn¹
blondynkê, która omal siê o niego nie p o tknê³a,
usi³uj¹c zw ró c iæ na siebie jego uw agê. Przypadkow e
spo t k an ie panny Beck zmieni³o charakter tej w ypraw y:
pobyt w oœrodku sta³ siê interesem, a nie przyjemnoœci¹.
Nie zwraca³ u w agi na ¿adn¹ z olœniew aj¹co piêknych
kobiet, od których a¿ siê roi³o w kur o r c ie. Gdyby by³
zainteresow any tymi spraw ami, w iedzia³by, w któr¹
stronê spogl¹daæ.
W umyœle Luke'a pojaw i³a siê na moment tw ar z
Alexandry zanurzonej w w annie z gor¹c¹ w od¹.
Zastanaw ia³ siê, czy p an n a Beck w ygl¹da tak samo,
kiedy siê k o cha, ale zaraz odpêdzi³ od siebie tê myœl.
Zapew ne trudno by³oby zliczyæ jej kochanków . Zna³
takie kobiety. Na przyk³ad sw oj¹ matkê. A¿ do œmierci
zmienia³a mê¿czyzn jak rêkaw iczki, w ci¹¿ szukaj¹c
jakiejœ tajemniczej i nieuchw ytnej w iêzi, której z
p ew noœci¹ nie odnalaz³a. Doszed³ do w niosku, ¿e m a
do œæ tych rozmyœlañ. Podniós³ s³uchaw kê i w ybra³
numer.
-
Joe? Mów i Luke. Mam te zdjêcia. Wrócê...
-
Ile?
-
Co ile?
-
Ile masz tych zdjêæ? - zapyta³ Joe.
-
Nie w iem. Mo¿e z pó³ rolki.
-
Zrób trochê w iêcej.
-
Joe, ju¿ skoñczy³em. Rozumiesz? Spodoba ci siê
to, co dostaniesz. Wierz mi, to w ystarczy.
-
Taak? - zapyta³ przeci¹gle Joe. - Dobry
materia³?
-
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA 1
K1
-
DoϾ dobry.
-
Jak dobry?
-
Jest naga - szepn¹³ Luke.
-
Cholera! Gdzie? W sw oim pokoju?
-
Nie, w w annie.
-
Sama?
-
Zupe³nie sama.
-
To szkoda- stw ierdzi³ Joe. - Jakieœ zbli¿enia?
Luke skrzyw i³ siê.
-
Bêdziesz zadow olony z tych zdjêæ, obiecujê ci.
-
Co pow iedzia³eœ?
Luke zerkn¹³ na osoby obecne w g ³ó w nej sali.
Blondynka uœmiecha³a siê do niego. Odw róci³ siê.
- Nie bêdê siê w ydziera³. Pogadamy póŸniej.
-
W porz¹dku, bracie, zaw sze odw alasz kaw a³ dobrej
roboty. Wierzê ci na s³ow o . Ale skoñcz tê rolkê,
sfotografuj dziew czynê w akcji.
-
Joe, ja w yje¿d¿am. Ju¿ i tak za d³ugo tu jestem. Mam
doœæ. I muszê w racaæ. Tylk o przygotuj pieni¹dze. Mój
samolot odlatuje jutro rano i mam zamiar do niego w si¹œæ.
-
Nie podleczy ³eœ siê w ystarczaj¹co, ¿eby lecieæ do
jakiejœ zapad³ej d¿ungli. Co siê stanie, je¿eli bêdziesz
potrzeb ow a³ pomocy medycznej? Mo¿e jakiœ szaman
voodoo bêdzie potrz¹sa³ zminiaturyzow an¹ ludzk¹
g³ów k¹ nad tw oj¹ nog¹?
-
Daruj sobie. Szykujê siê do w yjazdu - przerw a³ mu
Luke.
- Dodatkow y tysi¹c, je¿eli skoñczysz tê rolkê.
Luke przysun¹³ s³uchaw kê do ucha. Dodatkow y tysi¹c
pozw oli³b y pokryæ w iele rachunków ... Ale je¿eli Jej
Wysokoœæ przez nastêpn¹ dobê nie opuœci s w ojego
apartamentu? Wtedy on s p ó Ÿni siê na samolot i utknie
w tym miejscu, dopóki nie zdo³a w ymyœliæ czegoœ innego.
- Nie - oznajmi³ Joe'emu. - Wynoszê siê st¹d.
Luke odw iesi³ s³uchaw kê i skierow a³ siê do kaw iarni
na szybki, mocno spóŸniony lunch. Wychodz¹c, zap³aci³
1 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
rachunek w kasie p r zy drzw iach kaw iarni. Uda³ siê do
holu, po³o¿y³ torbê i zacz¹³ grzebaæ w kieszeniach spodni
w poszuk iw aniu klucza do pokoju. Pomyœla³, ¿e im
szybciej siê spakuje, tym szybc iej zdo³a opuœciæ ten
kurort. Kiedy odw róci³ siê, ¿eby chw yciæ t o rbê z
aparatem, stan¹³ tw arz¹ w tw arz z kobiet¹, która go
absorbow a³a przez ca³y zesz³y tydzieñ.
- Przepraszam - pow iedzia³a Alexandra. Obesz³a
Luke'a i zbli¿y³a siê do recepcji.
Luke gapi³ siê na jej d³ugie nogi i kr¹g³e, zgrabne
biodra. Mia³a na sobie narciarki, botki i sztuczne
c zerw one futro z kapturem, który zakryw a³ jej
charakterystyczne w ³osy. Tr zyma³a czerw one skórzane
rêkaw ice.
Co, u licha, zamierza³a teraz zrobiæ? Luke przeniós³
ciê¿ar z chorej nogi na zdrow ¹ i postanow i³ siê tego
dow iedzieæ. Podszed³ do kontuar u i udaw a³, ¿e
p rzegl¹da jak¹œ broszurê, a jednoczeœnie s³uch a³
rozmow y Alexandry z r ec ep cjonist¹, dotycz¹cej
w ynajêcia œnie¿nego skutera. Uœmiechnê³a siê do tego
mê¿czyzny, a potem ruszy³a do w yjœcia, w kierunku
w ypo¿yczalni.
Luke szed³ za ni¹ w bezpiecznej odleg³oœci. Alexandra
przyw ita³a siê z operatorem, przesz³a siê w zd³u¿ szeregu
skuterów i w ybra³a jedn¹ z m as zyn. Machnê³a rêk¹, nie
¿ycz¹c sobie ¿adnych instrukcji, i po chw ili ju¿ jej n ie
by³o. Lu ke zerkn¹³ na zegarek. Trzecia. Trochê póŸno,
¿eby pójœæ za ni¹, ale tysi¹c dolców to sumka nie do
pogardzenia, a w aparacie zosta³o jeszcze pó³ filmu. Parê
zdjêæ panny Beck na tym skuterze w ystarczy, ¿eby
uszczêœliw iæ Joe'ego.
Zbli¿y³ siê do stanow iska, z³o¿y ³ podpis i zap³aci³ za
sw oj¹ maszynê.
-
Wie pan, jak to obs³ugiw aæ? - zagadn¹³
operator.
-
Tak - odpar³ Luke. Wyj¹³ z torb y aparat,
popraw i³ obiektyw i przew iesi³ pasek przez k lat kê
piersiow ¹.
-
Zna pan tê kobietê? - zapyta³ mê¿czyznê i
skin¹³
-
I
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3
g³ow ¹ w kierunku, w którym zniknê³a Alexandra. Operator
w zruszy³ ramionami.
-
W ¿yciu jej nie widzia³em.
-
P³aci³a gotów k¹? - zagadn¹³ Luke.
-
A kto chce to w iedzieæ?
Luke w yj¹³ z kieszeni dw u dziestodolarow y banknot
i pomacha³ nim pr zed o czami operatora, który rozejrza³
siê i zg r abnie ukry³ go w d³oni. Przejrza³ sw oje papierki
i w yci¹gn¹³ czek podró¿ny.
-
Nazyw a siê Jane Martin - pow iedzia³, pokazuj¹c
czek Luke'ow i.
To, ¿e u¿yw a³a fa³szyw ego nazw iska, nie zaskoczy ³o
Luke'a.
-
Dok¹d siê skierow a³a?
-
Prost o na drogê w okó³ w zgórza. Mów i³em jej,
¿eby siê trzyma³a w yznaczonych szlaków . O t ej porze
roku œnieg jest zabaw ny.
-
Zabaw ny?
-
No, w ie pan, miêkki, zd radziecki. Lód pod
spodem topi siê za dnia, by znow u zamarzn¹æ noc¹. Przez
to now a w arstw a œniegu w ypraw ia œmieszne rzeczy.
-
Na przyk³ad?
-
N a p r zy k ³ad p o w o d u je o b s u n iêc ia.
Spodziew amy siê kolejnej burzy œnie¿nej. Mó w i¹, ¿e
bêdzie gw a³tow na. Praw dopodobnie ostatnia w tym
roku.
Luke spojrza³ w górê na niebo. By³o b³êkitne i
bezchmurne.
-
Wcale na to nie w ygl¹da.
-
Niech siê pan nie da zmyliæ. J u t r o , kiedy na
ziem i bêdzie kilkadziesi¹t centymetró w œ n ieg u ,
przypomni pan sobie s³ow a Tony'ego.
-
Nazyw asz siê Tony?
Operator uœmiechn¹³ siê.
-
Tak. Pos³uchaj mojej rady i n ie zbaczaj ze
szlaków . Wróæ, zanim siê œ ciemni, to nic ci siê nie
stanie.
-
Dziêki.
1 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Luke uruchomi³ silnik i r u szy³ drog¹, któr¹ pojecha³a
Alexandra. Zobaczy ³ j¹ po kilku minutach. Wpraw nie
Szusow a³a po sw oim szlaku.
Œw iat³o by³o odpow ied nie. Przez w ysokie sosny
S¹czy³y siê promienie s³oñca, k t óre rzuca³y cêtkow an¹
poœw iatê na tor. Luke ostro¿nie pod niós³ aparat i
próbow a³ jednoczeœnie go nastaw iæ i sterow aæ pojazdem.
P r o c en t o w a³y l a t a w y k o n y w a n i a zd jêæ w
najdziw niejszych pozycjach. Jednak¿e z t ej odleg³oœci
nie móg³ stw ierdziæ z ca³¹ pew no œ c i¹, ¿e to ona. Musia³
podjechaæ bli¿ej, tote¿ przyœpieszy³ obroty silnika.
Alexandra oddala³a siê od niego coraz bardziej, daj¹c
n ier o zw a¿n y p o p is s w oich umiejêtnoœci. Lu k e
koncentrow a³ Siê na dotrzymyw aniu jej tempa i na razie
nie móg³ haw et m arzyæ o zdjêciach. Po mniej w iêcej
trzydziestu minu tach zorientow a³ siê, ¿e dziew czyna
przeciê³a las ) jedzie w górê n a p ó³noc. Zatem zboczy³a
ze szlaku, h on... pod¹¿a³ w œlad za ni¹.
Mrucz¹c przekleñstw a, podjecha³ do Alexandry tak
blisko, jak pozw ala³a mu na to odw aga. Musia³a
us ³y s zeæ jego pojazd, gdy¿ odw róci³a siê i na pew no go
zauw a¿y³a. Potem zw iêkszy³a prêdkoœæ i skrêc i³a w
praw o.
Alexandr a Beck obejrza³a siê przez ramiê. Najpierw
myœla³a, ¿e coœ sobie uroi³a, ale nie, ten mê¿czyzna
w yraŸnie j¹ œledzi³. W n o rmalnych okolicznoœciach
zlekcew a¿y³aby ten fakt. Jako osoba urodzona i
w ychow ana w N o w y m Jorku, bynajmniej nie by³a
bojaŸliw a. Ale ok o licznoœci nie by³y normalne. Ukryw a³a
siê i nie Chcia³a, ¿eby j¹ znaleziono. Oczyw iœcie,
chodzi³o jej 0 prasê, ale jeszcze bardziej o ojc a. Z
doœw iadczenia Wiedzia³a, ¿e ch o c ia¿ móg³ j¹ œledziæ
przedst aw ic iel prasy, to jednak za ca³¹ spraw ¹ kryje siê
raczej ojciec.
Tata zapew ne zn ajd ow a³ siê teraz w trzecim stadium
ataku. Potrzebow a³ jeszcze co najmniej tygodnia na
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 5
och³oniêcie, zanim ona mog³aby spróbow aæ naw i¹zaæ
z nim k o n t akt. Urz¹dzali sobie sceny od daw na, ilekroæ
oœmieli³a siê mu sprzeciw iæ, ale w iedzia³a, ¿e ich k ³ó tnia
przepe³ni³a kielich goryczy.
Victor Beck zaplan ow a³ ten œlub do najmniejszego
szczegó³u. Naw et nie chcia³a myœleæ, ile kosztow a³a
uszyta przez w ³oskieg o p rojektanta suknia œlubna.
Ucieczka n a dw a dni przed w ielkim w ydarzeniem w
karierze ojca, który na jej punkcie mia³ bzika,
w y s tarczy³a, by zap³on¹³ gniew em i zniszczy³ siebie
oraz w szystko, co ¿yje w promieniu dziesiêciu mil.
Alex w ziê³a g³êbok i o ddech i postanow i³a uciec od
tajemniczego mê¿czyzny. Mknê³a ow iew ana w iatrem, by
s k r êciæ na pó³noc, a jednoczeœnie w raca³a myœlami d o
œlubu, z któreg o zrezygnow a³a. Oczyw iœcie, nie mia³a
w yboru. Po prostu nie mog³a przez to przebrn¹æ, chocia¿
w s zy s c y tw ierdzili, i¿ to by³oby dla niej najlepsze. Nie
mog³a naw et pomimo fak t u, ¿e œlub przypieczêtow a³by
w ielk¹ fuzjê, k tó r a fascynow a³a rekiny z Wall Street.
Naw et za w zglêd u n a t atê, który pragn¹³ tego ponad
w szystko.
Zb li¿a³ siê dzieñ œlubu i Alexandra w pada³a w coraz
w iêksz¹ panikê. Przyjació³ki mów i³y jej, ¿e strach w
takich przypadkach jest czymœ zupe³nie normalnym. Ale
ona zna³a r zeczyw isty pow ód: za nic w œw iecie nie
umia³a sobie w yobraziæ, ¿e bêdzie le¿a³a naga i
kocha³a siê z Just in em Farrellem. Gdyby publicznie siê
do tego pr zyzna³a, ludzie ryczeliby ze œmiechu. Ona,
Alexandra Beck, znana na ca³ym œw iecie r o zp u stnica,
która ponoæ posiada³a tuziny kochanków w kraju i za
g r anic¹, ba³a siê iœæ do ³ó¿ka z czaruj¹cym,
dystyngow anym, eleganckim, ale niestety niem³odym
J u stinem Farrellem? Dosz³a do w niosku, ¿e by³oby to
zab aw ne dla w szystkich osób, które s¹dzi³y, ¿e j¹
zn aj¹. Przykry aspekt ca³ej spraw y polega³ na tym, ¿e
nikt jej nie zna³.
1 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Praw dê mów i¹c, lêk nie mia³ tu nic do rzeczy.
Têskni³a za mê¿czyzn¹, który roznieci³by jej skryw an¹
namiêtnoœæ. A stary Farrell nie nadaw a³ siê do tego.
O c h , na pew no by siê stara³, gdyby zgodzi³a siê za
nieg o w yjœæ. Ale ojciec usidli³ j¹ w trudnym okresie jej
¿ycia, tu¿ po niepow odzeniu w szkole pielêgniarsk iej.
Musia³a po¿egnaæ siê z jedynym mar zen iem, które coœ
dla niej znaczy³o. Wted y da³a za w ygran¹ i
podporz¹dkow a³a siê decyzji ojca, gdy¿ tak by³o
najproœciej. Jedn ak¿e rzeczyw istoœæ uœw iadomi³a jej,
¿e musi odzy s k aæ kontrolê nad sw oim ¿yciem.
Potrzebow a³a czasu na obmyœlenie now ego planu.
I dokona³a tego. Pomys³ fundacji zrodzi³ siê n agle,
jakby inspiracjê zes³a³ jej Bóg. Kiedy ugrun t o w a³ siê w
œw iadomoœci, zrozumia³a, ¿e w ³aœ n ie o to jej chodzi³o
przez ca³e ¿ycie.
W przeciw ieñ s t w ie d o ojca, Alexandry nie
interesow a³o robienie pieniêdzy. Gorliw ie pragnê³a
s ³u¿yæ innym ludziom i rozpoczêcie nauki w szkole
pielêgniarskiej stanow i³o krok w t y m kierunku. Mo¿e
nie p otrafi³a pomóc pojedynczym osobom, ale z
pew noœci¹ zdo³a³aby to uczyniæ na w iêksz¹ skalê.
Dopraw dy, to by³o takie proste, a¿ dziw , ¿e nie w pad³a
na ten pomys³ w czeœniej. Pieniêdzy mia³a du¿o, bardzo
du¿o. Korzysta³a z funduszu pow ierniczego sw oich
dziadków , nie w spominaj¹c o rozmaitych bezdzietnych
ciotkac h i w ujkach, którzy rów nie¿ uczynili j¹ jedyn¹
spadkobierczyni¹.
Tak, fundacja rozdzielaj¹ca styp endia godnym
zaufania organizacjom i grupom, które pom ag a³yby
mniej zam o ¿n y m lu d ziom, stanow i³a w ³aœciw ¹
odpow iedŸ na rozterki Alexandry Bec k . I ona by ni¹
zarz¹dza³a. Mia³a w ybitne zdolnoœci organizators k ie - co
do tego w szyscy siê zgadzali. Dziêki d zia³alnoœci
charytatyw n ej zdoby³a rów nie¿ ogromne doœw iadczenie
i teraz w reszcie mog³aby w ykorzystaæ tê w iedzê.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 7
Próbow a³a porozmaw iaæ na ten t em at z ojcem, ale,
jak zw ykle, p u szcza³ jej s³ow a mimo uszu i ca³kiem j¹
ignorow a³. P o n aw iane próby przekonania go, ¿e ma
pow a¿n e zamiary, okaza³y siê daremne. Da³a za
w ygran¹. Skoro podjê³a decyzjê, prag nê³a mo¿liw ie
szybko j¹ zrealizow aæ, ale Victor mia³ tak¹ obsesjê na
punkcie œlubu, ¿e nie pozw oli³ jej dojœæ do s³ow a.
Najlepszym sposobem zw rócenia na siebie uw agi ojca
by³o znikniêcie i Alex tak w ³aœnie zrobi³a. By³a g o t o w a
w róciæ, ale nie mia³a ochoty stan¹æ przed obliczem ojca.
Uc ieczka od Victora Becka nie zosta³aby potraktow ana
pob³a¿liw ie. Alexandra Beck od pocz¹tku w iedzia³a, ¿e
zostanie odszukana, jeœli nie przez ojca, to przezpaparaz-
zich, którzy w yw êsz¹ j¹ jak psy goñcze.
Zerknê³a przez ramiê. Niech go diabli! D o g ania³ j¹.
By³a mistrzem w jeŸdzie n a nartach i na skuterze
œnie¿nym, tote¿ irytow a³o j¹, ¿e nie potrafi siê w ymkn¹æ
temu mê¿czyŸnie - kimkolw iek by³. Ze zdw ojonym
impetem, pow odow ana z³oœci¹, przyœpieszy³a na tyle, na
ile pozw ala³ rozs¹dek, zboc zy³a ze szlaku i pojecha³a
w górê przez las.
Dok¹d jedzie ta g³upia k o bieta? zapytyw a³ siebie
Luke, pod¹¿aj¹c za ni¹ w gêsty sosn ow y zagajnik. Czy¿
nie otrzyma³a tych samych instrukcji, które i on dosta³ od
operatora? Spojrza³ przez r am iê. WyraŸnie zboczyli z
g³ów nego szlaku, w je¿d ¿ali coraz w y¿ej i w y¿ej.
Zaw aha³ s iê, pomyœla³, ¿e pow inien darow aæ sobie ten
poœcig. Zale¿a³o mu na autentyczn y c h zdjêciach, ale nie
chcia³ przestraszyæ Alexandry, gdy¿ mog³aby zrobiæ
jakieœ g³upstw o. Z p o w odu gêstniej¹cego lasu, który
stan o w i³ doskona³¹ os³onê, Luke nie w idzia³ ju¿
dziew czyny. Jecha³ po œladach, które zostaw ia³ w œniegu
jej pojazd, i natychmiast zauw a¿y³, ¿e panna Bec k
zatacza ³uk, by niemal niedostrzegalnie zaw róc iæ w
kierunku g³ów nego szlaku. Wyszc zerzy³ zêby w
uœmiechu. Po-
1 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
st¹p i³a sprytnie, w yprow adzaj¹c go w góry; mia³a
nadziejê, ¿e kiedy on straci j¹ z o c zu , u da jej siê go
przechytrzyæ.
Niestety, nie zdaw a³a sobie spraw y z tego, kto j¹ goni.
Pobiera³ nauki o d doœw iadczonych partyzantów w
opanow anych przez nich d¿unglach. Nie mog³a s iê z
nim rów naæ, cho cia¿ by³a inteligentna. Luke skrêci³ w
lew o i przeci¹³ las z prêdkoœci¹, która by³aby
niebezpieczna naw et w idealnych w ar u nkach, lecz teraz,
kiedy zapada³ zmierzch, a na k a¿dym zakrêcie
znajdow a³y siê przeszkody w postaci o g romnych sosen,
w ydaw a³a siê przejaw em ob³êdu.
Ale ten manew r op³aci³ siê. Luke przyhamow a³ jak ieœ
trzydzieœci metrów za dziew czyn ¹, c how aj¹c siê przed
ni¹ w sosnow ym zagajniku. Wydaw a³o mu siê, ¿e ma
mnóstw o czasu. Wyj¹³ apar at s pod kurtki i w ycelow a³
obiektyw em w teren, po któ rym zje¿d¿a³a z maksymaln¹
prêdkoœci¹ Alexandra. Skoñczy³ film w kilkanaœcie
sekund. By³ bardzo zad ow olony z w ykonanej tego dnia
roboty. Wyci¹gn¹³ zw iniêt¹ rolkê z aparatu, w ³o¿y³ j¹ do
c y lindrycznej os³onki i schow a³ do kieszeni. Zacz¹³
w pychaæ sw ój sprzêt do torby. Nie by³ przygotow any na
ostrzegaw cze dudnienie za plecami i rozdzieraj¹cy ryk,
który mu tow arzyszy³. Z pocz¹tku myœla³, ¿e to maszyna
Alexandry tak ha³asuje, ale jedno spojrzenie na g órê
pozw oli³o mu zrozumieæ rzeczyw isty pow ód.
Zobaczy³, ¿e w prost na niego spada lita w arstw a
œniegu. Wyostrzony latami ciê¿kiej zapraw y instynkt
kaza³ mu upuœciæ torbê i uruchomiæ sw ój pojazd.
Rozpaczliw ie uciekaj¹c przed law in¹, Luke skrêci³ w
kierunku Alex andry Beck. Przegonienie dziew czyny
poch³onê³o kilka cennych sekund. Musia³ u ¿yæ ca³ej
sw ojej si³y, by za pomoc¹ praw ego r am ienia w ci¹gn¹æ
j¹ na s w ó j skuter, a jednoczeœnie nie w yw róciæ
pojazdu.
Alexandra da³a siê zaskoczyæ. Szaleniec , który j¹
œledzi³, teraz chyba próbow a³ j¹ porw aæ. Zapew ne by³
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 9
jednym z w rogów jej ojca, fanatykiem, który zamierza³ j¹
przetrzymyw aæ dla ok upu albo w innym, gorszym celu.
Walczy³a z nim, w ierzgaj¹c i krzycz¹c w nieb o g ³o sy.
Kiedy chw yci³ j¹ za nadgarstek, przechyli³a siê i gryz³a go
dopóty, dopóki jej nie p uœci³. Furia w oczach Alex
kontrastow a³a z jego przestraszonym spojrzeniem.
Znow u w yci¹gn¹³ ku niej rêce, p r ó b u j¹c œci¹gn¹æ j¹ ze
skutera. Za nic w œw iecie nie chcia³a mu na to pozw oliæ.
Trzyma³a kierow nicê w stalow ym uœcisku, przez co
skutery sunê³y obok siebie, potêguj¹c zagro¿enie.
- N ie w idzisz, co siê dzieje? - w rzasn¹³ z ca³ych si³
Luke, ale zag³usza³ go ryk dw óch silników i histeryczny
krzyk dziew czyny. - No puœæ, g³upia!
Ponow nie j¹ schw yci³, tym razem za rêkaw . Alex
uw olni³a siê z jego uœcisku i odjecha³a w praw o. S³ysza³a,
¿e mê¿c zy zna coœ w ykrzykuje, ale nie mia³a odw agi
skrêciæ albo zw oln iæ . Bóg jeden w iedzia³, dlaczego ten
cz³ow iek j¹ œciga³. W ka¿dym razie nie zamierza³a
poddaw aæ siê bez w alki.
Luke nie móg³ uw ier zyæ, ¿e panna Alex jest tak¹
idiotk¹. Gdzie¿ ona mia³a mózg? Czy¿by niczego nie
w idzia³a ani n ie s³ysza³a? Wyprzedzi³ j¹ w momencie,
gdy dosiêgnê³a ich law ina. Nie by³o czasu na subtelnoœci.
Wiedzia³, ¿e jeœli natychmiast czegoœ nie zrobi, zostan¹
w kilka sekund pogrzebani ¿yw cem. Dec y zjê nale¿a³o
podj¹æ w u³amku sekundy. Rzuciw szy po¿egnalne
spojrzenie na aparat, skoczy³ g³ow ¹ do przodu, na plecy
Alexandry, i w reszcie j¹ z³apa³.
Alex zauw a¿y³a law inê dok³adnie w momencie ataku
Luke'a. Jej skuter przew róci³ siê na bok, a jego pasa¿era
1
w ie zostali zrzuceni na zbocze. Pojazd jeszcze przez
chw ilê siê krêci³, a potem ca³kow icie poch³onê³a go
; law ina. Luke trzyma³ Alex w pasie, próbuj¹c, z mizernym
l skutkiem, przyj¹æ na siebie si³ê upadku. Ich splecione
i cia³a bezw ³adnie stacza³y siê w kierunku zamarzniêtej
'i otch³ani.
2 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Wreszcie zatrzymali siê. Dooko³a panow a³a zupe³na
cisza.
Pierw szy otw orzy³ oczy Luke. By³ oszo³om io ny, z
trudem ³apa³ odd ec h . Wyci¹gaj¹c szyjê, w ypatryw a³
obu pojazdów œnie¿nych. Przepad³y. Podobnie jak
w szystko in n e. Za ich plecami rozci¹ga³ siê now y
œw iat, ca³kow ic ie bia³y, pozbaw iony jakichkolw iek
oznak
¿ycia. Nie by³o tu ¿adnych drzew , krzew ów czy
przemykaj¹cych zw ierz¹t. Niczego. Tylko œnieg.
Luke zach³ysn¹³ siê rozrzedzonym pow ietrzem . Nie
mia³ pojêcia, gdzie siê znaleŸli i jak zdo³aj¹ siê z tego
miejsca w ydostaæ. By³ pew ien tylko jednej r zeczy: nie
by³o drogi pow rotnej.
ROZDZIA£ DRUGI
Lu ke podniós³ siê na ³okciach i popatrzy³ na kobiet ê,
która pod nim le¿a³a. Wygl¹da³a na przemarzniêt¹. Chcia³
spraw dziæ puls Alex, lecz jego ramio na by³y uw iêzione
pod plecami dziew czyny, a poza tym ba³ siê, ¿e
nieostro¿nym ruchem dodatkow o uszkodzi z³amane
koœ c i - s w oje lub jej. Dlatego zêbami rozpi¹³ Alex
k o ³n ier zyk i przycisn¹³ w argi do jej szyi, by w yczuæ
puls.
Kiedy dotkn¹³ zimnymi ustami jej miêk kiej skóry,
poczu³, ¿e przechodz¹ mu po grzbiecie ciarki. Mia³a w
sobie tyle ¿ycia i ciep ³a. Dotyk jej cia³a nagle a¿
zanadto w yraŸnie uœw iadomi³ mu, w jakiej le¿¹
pozycji.
W umyœle b³ysn¹³ mu obraz nagiej Alex, bior¹cej
ciep³¹ k¹piel. Szybko, ale ostro¿nie, ¿eby nie zrobiæ jej
krzyw dy, odsun¹³ siê. Fatalnie, ¿e zostali uw iêzieni po
tej stro n ie góry. Co gorsza, przypomnia³ sobie, ¿e przez
ten szalony poœcig nie zd¹¿y na samolot.
£agodnie rozluŸni³ uœcisk i po³o¿y³ Alex na miêk k iej
poduszc e ze œniegu u stóp drzew a. Œnieg pada³ coraz
mocniej. Luke w iedzia³, ¿e jeœli szybko nie znajd¹
jakiegoœ schronienia, czeka ich pew na œmieræ.
Ta myœl nie budzi³a w nim przera¿enia. Ju¿ w iele razy
zagl¹da³ œmierci w oczy. Ale czu³ z³oœæ. Œmieræ w obronie
jakiejœ spraw y czy przekonania, alb o przynajmniej z
okreœlonego pow odu, by³aby uspraw iedliw iona, ale
zgin¹æ w w yniku zw ariow anego poœcigu za zw ariow an¹
panienk¹ z w y¿szych sfer - dla pieniêd zy - taka œmieræ
zas³ugiw a³a w y³¹cznie na pogardê.
2 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Zacz¹³ tupaæ nogami, ¿eby pobudziæ k rew do
szybszego kr¹¿enia, i w epchn¹³ rêce do kieszeni.
- G³upota - pow iedzia³ g³oœno. - Absolutnie, zdecy
dow anie najg³upsza rzecz, jak¹ zrobi³eœ w sw oim ¿a³os
nym ¿yciu.
Alex otw orzy³a oczy i w idzia³a tylko ciemne plam y .
JKtoœ coœ mów i³, ale nie rozumia³a ani s³o w a, gdy¿
s³ysza³a tylko dudnienie w uszach. Krêci³o jej siê w
g³ow ie, by³a zdezorientow ana i w cale nie mia³a
pew noœci, czy w szystko jest z ni¹ w porz¹dku. Czeka³a,
a¿ znikn¹ plamy przed jej oczami, a nastêpnie pow oli, z
maksymaln¹ ostro¿noœci¹, odw róci³a g³ow ê w kierunku, z
którego dobiega³ g³os. To by³ on. Szaleniec, który j¹
zaatakow a³. W pierw szym o druchu chcia³a siê poderw aæ
i uciec, ale uzn a³a, ¿e nie zdo³a go przegoniæ. Gdzieœ
czyta³a, ¿e takich nieobliczalnych ludzi nale¿y traktow aæ
bardzo uprzejmie. Pomyœla³a, ¿e przyjdzie jej to bez trudu.
Od lat radzi³a sobie w taki sposób z ojcem.
Podpar³a siê ³okciami i usiad³a. Przedtem upew ni³a siê,
¿e dzieli j¹ o d pow iednia odleg³oœæ od tego cz³ow ieka, na
w ypadek, gdyby znow u spróbow a³ siê na ni¹ rzuciæ. Ten
m anew r nie uszed³ jego uw agi i odw róci³ siê do niej.
Przypatryw ali siê sobie przez d³u¿sz¹ chw ilê. Mia³
br¹zow e oczy o odcieniu w hisky i w prost przeszyw a³ j¹
w zrokiem. W p ierw szej chw ili przysz³o jej do g³ow y, ¿e
ten mê¿czyzna nie w ygl¹da jak maniak - ale przecie¿
naw et nie w iedzia³a, jak taki cz³ow iek w ygl¹da.
N ic ci siê nie sta³o? - zagadn¹³. Mów i³ niskim ,
chrapliw ym i zatroskanym g³osem.
Kim jesteœ? - zapyta³a. Postanow i³a n ie siliæ siê na
uprzejmy ton.
Facetem, który uratow a³ ci ¿ycie.
Uratow a³eœ mi ¿ycie? -Wiêc s¹dzisz, ¿e to w ³aœnie
robi³eœ?
Tak. A myœlisz, ¿e co próbow a³em zrobiæ?
Zaatakow aæ mnie, porw aæ, zabiæ.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
2 3
Luke w yda³ z siebie o dg³os, który mia³ byæ
œmiechem.
Niezupe³nie o to mi chodzi³o. Jak siê czujesz?
Krêci mi siê w g³ow ie.
Nic dziw nego. Straci³aœ przytomnoœæ.
Zgi¹³ praw ¹ nogê i przesuw a³ j¹ do przodu oraz do ty³u,
rozcieraj¹c kolano. Alexandra mia³a mêtlik w g³ow ie, ale
nie traci³a czujnoœci. Mê¿czyzna w ydaw a³ siê ca³kow icie
normalny. No, jeœli nie zw raca³o siê uw agi na nietypow ¹
fryzurê - jego jasnobr¹zow e w ³osy by³y d³ugie z ty³u i
krótkie z przodu - i jednodniow y zarost.
Alex pow oli w sta³a. Opar³a siê o pieñ drzew a i otrzepa³a
ze œniegu.
- Przed czym mnie ratow a³eœ? I jak siê tu znalaz³am?
Jeœli nie masz nic przeciw ko moim pytaniom...
Luke zerkn¹³ na ni¹ przez ramiê. Naw et teraz, gdy
mia³a potargane w ³osy i piekielnie musia³a j¹ bo leæ
g³ow a, w ygl¹da³a œw ie¿o i piêknie. Te m io dow orude
w ³osy po prostu s p ³yw a³y falami na jej ramiona. By³a
nies³ychanie ponêtna.
Ale dlaczego ogarnia³y go takie myœli?
Przenios³em ciê. Nie w idzia³aœ law iny? - zapyta³, by
zmusiæ umys³ do zajêcia siê bie¿¹cymi spraw ami.
Tak, i w porê usunê³abym siê z drogi, gdybyœ mnie
nie zaatakow a³.
Wcale tego nie zrobi³em...
Ich uw agê odw róci³ jakiœ szmer za krzakami. Luke
rozejrza³ siê do o k o ³a, próbuj¹c zlokalizow aæ Ÿród³o
dŸw iêku. Nie umia³ stw ierdziæ, co to by³ za h a³as, ale
w iedzia³, ¿e nie pow inni tu zost aæ. Znow u ogarn¹³ go
gniew , w rów nym stopniu na siebie, co na Jej Wysokoœæ,
bo to przez ni¹ w pakow a³ siê w to w szystko.
- Mo¿esz chodziæ? - zagadn¹³.
Alex sk in ê³a g³ow ¹. Nie mia³a pojêcia, jakie zw ierzê
w ³óczy siê w t ej okolicy, ani te¿ nie pragnê³a siê tego
dow iedzieæ.
2 4
• B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Bêdziemy musieli pójœæ w górê - oznajm i³, pokazuj¹c
las wysokich sosen. - Jeœli d o p isze nm szczêœcie, mo¿e
znajdziemy jak¹œ chatê.
Nie s¹dzê, ¿eby to by³ dobry pomys³ - oœw iadczy³a z
przekonaniem Alex. - Lep iej zaw róæmy w stronê
szlaków . Tylko tam mo¿e nas odnaleŸæ ekipa ratunkow a.
Ekipa ratunkow a? Czy mów isz pow a¿nie?
- Oczyw iœcie. Na pew no ju¿ nas szukaj¹, nie s¹dzisz?
Luke potrz¹sn¹³ g³ow ¹.
Nie, nie s¹d zê. Przede w szystkim od naszego
w yjœcia nie up³ynê³o jeszcze du¿o czasu. Po drugie, pada
œnieg... Chyba to zauw a¿y³aœ.
Zauw a¿y³am, panie...
Stratten. Luke St ratten - pow iedzia³ i czeka³ na jakiœ
znak, ¿e zosta³ rozpoznany. Nic takiego nie n ast¹pi³o. I
dobrze. O jeden problem mniej, pomyœla³.
Rusz g³ow ¹, kobieto. Jeœli nie jesteœmy w stan ie
zejœæ szlakiem, oni nie zdo³aj¹ pojechaæ nim w górê.
Nazyw am siê Alexandra - przerw a³a mu w ynioœle i
zaraz ugryz³a siê w jêzyk . Za póŸno przypomnia³a sobie,
¿e pow inna u ¿yw aæ sw ojego pseudonimu. Pomyœla³a
jednak, ¿e teraz nie ma to ju¿ znaczenia. Jak tylko w róci
do kurort u , s ama zadzw oni do ojca. Zrobi³a krok w
kier u n k u Luke'a, po³o¿y³a rêkê na biodrze i postara³a siê
zw róciæ na siebie jego uw agê.
Wiem, ¿e nie zdo³aj¹ w ejœæ szlakiem. Ale mog¹
u¿yæ helikoptera.
Z pew noœci¹ to zrobi¹. Ale nie dzisiejszego w ieczoru.
Ju¿ siê œciemnia i znow u zaczyna padaæ œnieg. Rób jak
uw a¿asz, ale ja w spinam siê w górê.
Co za niemi³y cz³ow iek, pomyœla³a. Pomimo
nieregularnych rysów by³ ca³kiem przystojny i, s¹dz¹c
po szerokoœc i klatki piersiow ej, zdecydow anie dobrze
zbudow an y , ale stanow czo zbyt uparty jak na jej gust.
Patrzy³a, jak gramoli³ siê miêd zy sosnami. Podmuch
w iatru w sadzi³ jej sw ój lodow ay palec za ko³nierz
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
2 5
i zmrozi³ szyjê. S traci³a mê¿czyznê z oczu, ale w ci¹¿
s³ysza³a chrzêst jego butów na œniegu.
Mia³ racjê: zaczyna³o siê œciemniaæ. Mo¿e nie myli³
siê tak¿e w kw estii helikoptera. A pomoc nie musia³a
n ad ejœæ ju¿ tego w ieczoru. Ta myœl podzia³a³a na n i¹
otrzeŸw iaj¹co.
Gramoli³a siê pod górê za tow arzyszem niedoli, ale ten
posuw a³ siê zbyt szybko i nie mog³a go dogoniæ.
- Chyba nie zamierzasz mnie tu zostaw iæ, praw da?
- krzyknê³a.
Luke w yraŸnie s³ysza³ jej w o³anie, ale nie przeryw a³
w spinaczki. Musia³ przyznaæ, ¿e myœl w yra¿ona przez
Alex w yda³a mu siê kusz¹ca z oczyw istych w zglêdów .
Ale górê w ziê³o w nim sumienie. Z minuty na minutê
robi³o siê coraz ciem n iej. Ktoœ taki jak ona nie mia³by
szansy, zw a¿yw szy na zimno i dzikie zw ierzêta.
Odw róci³ siê i spojrza³ w dó³. W lab iryncie sosen
ledw o dostrzega³ jej postaæ. Dotkn¹³ rolki filmu w
kieszeni i w estchn¹³ w poczuciu frust r acji. Czy mu siê
to podoba³o, czy nie, ugrz¹z³. Pomyœla³ o tym, jak reaguje
n a tê dziew czynê, i zgani³ siebie w duchu. Nie mia³
ochoty dumaæ o spêdzeniu nocy z Alexandra Beck,
naw et w najlepszych w arunkach. J ednak¿e bez w zglêdu
na to, co s¹dzi³ o takich k o b ietach jak ona, nie móg³ jej
zostaw iæ.
Przystan¹³ i czeka³. Kiedy siê do niego zbli¿y³a,
w yci¹gn¹³ rêkê i pomóg³ jej przejœæ przez zw alony pieñ.
- Dziêki - w ydysza³a.
Mruk n¹³ coœ w odpow iedzi, a potem obróci³ siê i
znow u zac z¹³ siê gramoliæ pod górê. Od tej w spinaczki
jeszcze bardziej bola³a go noga, c o bezskutecznie
próbow a³ ukryæ.
Co siê dzieje? - zagadnê³a Alexandra.
Moje kolano - odpar³.
Zrani³eœ siê, kiedy spadaliœmy?
Nie.
2 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Znow u zac z¹³ iœæ, przystaj¹c po ka¿dym kroku. Alex
obserw ow a³a jego niezdarne ruchy. Chyb a nie mog³a
liczyæ na to, ¿e w ydobêdzie od niego w iêcej infor m ac ji.
No, ale t r u d n o. Kiedy znajd¹ jakieœ schronienie, bêdzie
musia³ z ni¹ porozmaw iaæ.
Brnêli przez œnieg, który siêga³ im do kostek i pada³
z coraz w iêksz¹ intensyw noœci¹. Lu ke chw yci³ Alex za
ramiê i pomaga³ jej iœæ. Musieli narzuciæ sobie szybsze
tempo.
G³upie - mrukn¹³ do siebie.
Co jest g³upie? - zapyta³a Alex.
To, ¿e utkw i³em tutaj. Z tob¹.
W pojedynkê by³oby lepiej?
Gdybym by³ sam, nie znalaz³bym siê tutaj.
Jesteœ tutaj z mojego pow odu? - zapyta³a. - A w iêc
jednak œledzi³eœ mnie.
Luke by³ zadow olony, ¿e nie m o g ³a w idzieæ jego.
tw arzy.
Wcale cieb ie nie œledzi³em. Ju¿ ci mów i³em, ¿e ciê
ratow a³em.
Ale przedtem. Œledzi³eœ mnie. Widzia³am ciebie.
Dlaczego mia³bym ciê œledziæ?
Ze w zglêdu na to, kim jestem.
A kim jesteœ?
Alexandra Beck.
Luke szed ³ dalej, ani na chw ilê nie przeryw aj¹c
rytmicznego marszu.
- Tak? I co z tego?
Alex chw yci³a go za ramiê i osadzi³a w miejscu.
- Chcesz mi w mów iæ, ¿e nie w iesz, kim jestem?
- zapyta³a.
Jesteœ s³aw na czy jak?
Ty chyba ¿artujesz.
Nie. Pow iedz mi. D³ugo przebyw a³em poza krajem.
Gdzie? - zagadnê³a nieco sarkastycznym tonem.
- Na Syberii?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
2 7
Luke uœmiechn¹³ siê szeroko. Bez w ¹tpienia by³a
zadziorn¹ istotk¹.
Coœ w tym rodzaju.
Jestem córk¹ Victora Becka.
O nim rzeczyw iœcie s³ysza³em.
Tak myœla³am.
Ale to nie znaczy, ¿e ciê œledzi³em - dorzuci³.
W takim razie zaatakow a³eœ mnie?
Wcale nie!
Pow oli przysun¹³ siê do Alex, a ona siê cofnê³a. By³a
w ysoka. Luke by³ w y¿szy. Zdecydow anie nad ni¹
górow a³ w zrostem. Pogrozi³ jej piêœci¹.
- Kto kogo zaatakow a³?
W p ó ³m r oku Alex ledw o dostrzega³a œlady zêbów na
jego skórze, ale w spomnienie o tym incydencie w r ó c i³o
do niej w ca³ej jaskraw oœci.
Och. No tak, có¿. Przepraszam. Myœla³am...
Dajmy ju¿ temu spokój - pow iedzia³ i machn¹³ rêk¹.
Kontynuow a³ w spinaczkê, tupi¹c nogami po to, by
pobudziæ krew do lepszego kr¹¿en ia. Wiedzia³, ¿e
dziew czyna idzie za nim, gdy¿ s³ysza³ chrzêst œniegu pod
jej butami. Po pew nym czasie dotarli do czegoœ w rodzaju
pod es tu. Luke zatrzyma³ siê. To by³a droga. W¹ska,
przykryta kilkudziesiê-ciocentymetrow ¹ w arstw ¹ œniegu, ale
jednak droga. Wzi¹³ g³êboki oddec h . Podpar³szy siê pod
boki, przeniós³ ciê¿ar cia³a na zdrow ¹ nogê i zrobi³ obrót o
sto osiemdziesi¹t stopni.
Zanim zobaczy³ obiekt, us³ysza³ sapanie Alexandry. To
coœ przypomina³o w idmo i sta³o tak blisko, ¿e omal na nie
nie w padli. Œnieg by³ teraz gêstszy i Luke przetar³ oczy, ¿eby
siê upew niæ, i¿ nie ma halucyncji. Nie mia³. Sta³ przed nim
praw dziw y domek, a œciœlej: ma³e schronisko dla narciarzy.
Niezbyt du¿e ani okaza³e, ale solidnie zbudow ane.
Luke rzuci³ siê do drzw i od frontu resztkami
drzemi¹cej w nim energii. Podw a¿y³ klamkê i by³
przyjemnie zaskoczony, ¿e drzw i otw orzy³y siê bez
sp ec jalnego trudu. Mia³ szczêœcie, bo przecie¿ zosta³o
mu niew iele si³.
2 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
D omek sk³ada³ siê tylko z jednego pomieszczenia, a
krête schodki z kutego ¿elaza prow adzi³y na stryszek,
któ ry s³u¿y³ za sypialniê. W rogu, obok ma³ej kuchni,
s ta³ okr¹g³y stó³ i dw a krzes³a, a przed kominkiem
znajdow a³ siê m a³y fotel w yplatany z trzciny i krzes³o.
Luke doszed³ do w niosku, ¿e w ³aœciciel zaszyw a siê
tutaj n a w eekendy. Domek nie by³ luksusow o
urz¹dzony, ale z pew noœci¹ zapew nia³ w szelkie
w y g o d y . Luke nacisn¹³ kontakt. Nic siê nie zmieni³o.
Elektrycznoœæ zosta³a w y³¹czona.
Alex sta³a na œrodku pokoju, podczas gdy Luke
dokonyw a³ przegl¹du inw entarza. Za schodkami odnalaz³
ma³¹, ale funkcjonaln¹ ³azienkê. Odkrêci³ kran. W
p orz¹dku. W³aœciciele nie w y³¹czyli w ody. Skor o
zbli¿a³a siê w iosna, nie by³o potrzeby martw ienia siê o
zam ar zn iêt e r u r y. Luke w róci³ do g³ów n eg o
pomieszczenia i popatrzy³ na Alex.
- Mamy szczêœcie - oznajmi³.
Skinê³a g³ow ¹, zbyt przemarzniêta, b y m óc coœ
odrzec. W pierw szym odruchu Luke mia³ ochotê po³o¿yæ
rêce n a jej ramiona i przygarn¹æ j¹ do siebie, ale nie
by³ pew ien, kto kogo b y rozgrzew a³. Zamiast to zrobiæ,
odw róc i³ siê do niej plecami. Przy przeciw leg³ej œcianie
znajdow a³ siê k o m inek. Luke z radoœci¹ przekona³ siê,
¿e skrzynia na drew no jest w po³ow ie zape³niona. Na
dzisiaj starczy, pomyœla³, a p o t em przyst¹pi³ do
rozpalania ognia. Usiad³ na pod³odze i ogrzew a³
d³onie, kiedy zaczê³y trzaskaæ p³omienie.
- Mmm, jak mi³o - pow iedzia³a Alex, staj¹c za jego
plecami. Luke odw róci³ siê na dŸw iêk jej g³osu. Usi³ow a³
nie zw racaæ na ni¹ uw agi, ale kiedy przeniknê³o go
rozkoszne ciep³o ognia, przesta³ ze sob¹ w alczyæ i spoj
rza³ na ni¹. Uci¹¿liw a w spinaczka i zimne pow ietrze
zabarw i³y jej policzki na ró¿ow y kolor. Uœmiechnê³a siê
do niego, a w jej du¿ych br¹zow ych oczach lœni³o
szczêœcie z pow odu znalezienia dachu nad g³ow ¹. Naw et
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
2 9
teraz, kiedy by³a rozkojarzona, obola³a i praw dopodobnie
ogromnie zmêczona, prezentow a³a siê atrakcyjnie.
Odznacza³a siê n aturaln¹, zdrow ¹ urod¹. Lukê poczu³,
¿e w jego organizm w s t êpuje now y rodzaj ciep³a.
Niebezpieczny.
Kied y siê podnosi³, kolano o d m ó w i³o m u
pos³uszeñstw a.
- Elektrycznoœæ jest w y³¹czona - pow iedzia³, cho
dz¹c po pokoju. W pomieszczeniu panow a³a ciemnoœæ,
jedynym Ÿród³em œw iat³a by³ ogieñ w kominku.
;
Alex rozejrza³a siê po pokoju. - Gdzieœ tutaj s¹
œw iece - pow iedzia³a. - Widzia³am ^je jeszcze minutê
temu. ,* Po chw ili znalaz³a œw iece i zapali³a jedn¹ z
nich.
N ie o œw iat³o siê martw iê - oœw iadczy³ Luke i
w skaza³ grzejnik przy œ c ianie. - Ten system jest albo na
energiê elektryczn¹, albo na gaz propanow y. Na razie nie
w iem, spraw dzê to jutro. Na dzisiejs zy w ieczór -
dorzuci³, w yci¹gaj¹c rêkê w kierun ku kominka - to jest
nasze jedyne Ÿród³o ciep³a. - Na zew n¹trz zaw y³ w iat r,
jakby akcentuj¹c jego s³ow a.
Je¿eli chcemy siê rozgrzaæ, bêdziemy musieli spaæ
przy kominku - zakoñczy³, po czy m w s p i¹³ siê po
spiralnych schodkach na poddasze. £ó¿ko by³o du¿e i
w ydaw a³o siê ca³kiem w ygodne, ale nie zauw a¿y³ ¿adnej
poœcieli, tylko go³y materac przykryty ko³dr¹ z kaw a³ków
materia³u i kilka poduszek . Najw yraŸniej w ³aœciciele
zamknêli domek na sezon albo przynajmniej do lata.
Uw aga! - zaw o³a³. Œci¹gn¹³ materac z ³ó¿ka i
w ytaszczy³ go z poddasza. Alex odskoczy³a, kiedy
materac przechyli³ siê i z g³oœnym pacniêciem w yl¹dow a³
na zakurzonej pod³odze. Po chw ili to samo sta³o siê z
dw iema poduszk ami. Zanim zd¹¿y³a zareagow aæ, Luke
b y ³ ju¿ na dole, przesuw a³ w yplatane z trzciny meble i
rozk³ada³ materac przed kominkiem. Na koniec przykry³
go ko³dr¹.
3 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
No - stw ierdzi³. - To pow inno w ystarczyæ.
Pow inno w ystarczyæ do czego? - zapyta³a.
Luke zerk n ¹³ na dziew czynê. Sta³a z rêkami
opartymi na biodrach i patrzy³a na niego nieufnym
w zrokiem.
Na ³ó¿ko dla nas.
Dla nas?
Tak. Dla nas.
Dla nas? To znaczy dla ciebie i dla mnie?
Nie w idzê tu nikogo w iêcej, z³otko.
Nie jestem ¿adnym z³otkiem, panie Stratten . I nie
mam zamiaru spaæ z panem na tym materacu.
Luke rzuci³ jej gniew ne spojrzenie. To on pow inien by³
siê uskar¿aæ na sytuacjê.
- Rób, jak uw a¿asz - pow iedzia³. Zdj¹³ kurtkê,
œci¹gn¹³ buty i odpi¹³ guzik d¿insów . Jednym ruchem
w estchn¹³ i przymkn¹³ oczy.
Co ty w ³aœciw ie robisz? Luke
otw orzy³ jedno oko.
Uk³adam siê do snu.
Teraz?
- Kobieto, ciemno tu choæ oko w ykol i tak bêdzie a¿
do rana. Jestem na nogach od œw itu. Konam ze zmêcze
nia, a moje kolano boli tak, jakby ktoœ w bi³ w nie gw óŸdŸ.
Ogieñ dogasa. Na razie jesteœmy bezpieczni i nie mam
ochoty s³uchaæ tw ojego pyskow ania. Kapujesz?
Zamkn¹³ oczy i przew róci³ siê na bok.
- Wiêc b¹dŸ tak uprzejma i te¿ idŸ spaæ.
Alex zaw r za³a. Otw orzy³a usta, ¿eby coœ pow iedzieæ,
ale rozmyœli³a siê. W tej chw ili k³ótnia z tym kretynem nie
mia³a sensu. Rozpiê³a kurtkê i w epchnê³a rêkaw ice do
kieszeni. Trzymaj¹c przed sob¹ œw iecê, ostro¿nie
przesz³a do ³azienki i szybko siê um y ³a. Przy sk¹pym
oœw ietleniu przejrza³a dobrze zaopatrzon¹ apteczkê.
Poniew a¿ jej g³ow ê rozsadza³ ból, g³oœno b³aga³a los
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
3 1
o aspirynê. Jej proœba zosta³a w ys³uchana. Przed
pow rotem do g ³ó w n eg o p omieszczenia szybko
po³knê³a dw ie tabletki.
Luke le¿a³ na boku , z tw arz¹ odw rócon¹ od
kominka. Alex zdjê³a kurtkê i buty, i na palcach podesz³a
do materaca. Ciep³o ognia rozk o sznie ogrzew a³o
zmarzniête palce. Spojrza³a na Luke'a. Zostaw i³ dla niej
miejsce na pos³aniu.
Potrz¹snê³a g³ow ¹, postanaw iaj¹c, ¿e n ie s korzysta z
jego oferty. Zamiast tego w yci¹gnê³a siê na rat ano-
w ym fotelu i przykry³a kurtk¹. Przymknê³a oczy. Po
chw ili zaczê³o j¹ boleæ ka¿de st³uczenie i zadrapan ie,
k t ó re spow odow a³ upadek. Fotel by³ zbyt ma³y i
musia³a podkurczyæ sw oje d³u g ie nogi. Kiedy przenosi³a
ciê¿ar cia³a, jakaœ zab³¹kana sprê¿yna w bi³a jej siê w
plecy. Wspaniale, po pr ostu cudow nie, pomyœla³a.
Przew róci³a siê na bok, ¿eb y znaleŸæ w ygodniejsz¹
pozycjê, ale w ci¹¿ coœ jej przeszkadza³o.
Alex przygryz³a w argê. Luke ani drgn¹³. Miejsce,
które dla niej zostaw i³, w yw o³yw a³o nieodpart¹ pokusê.
Cichutko w sta³a i na palcach zb li¿y³a siê do materaca.
Tutaj, przy kominku, by³o znacznie cieplej. Pow oli,
ostro¿nie, po³o¿y³a siê na materacu i gw a³tow nym
ruc h em naci¹gnê³a na siebie ko³drê. Westchnê³a w
ciemnoœci; miêkki materac d zia³a³ jak balsam na jej
utrudzone cia³o.
Pom im o ¿e Alex by³a ogromnie zmêczona, w iedzia³a,
i¿ tej nocy nie zmru¿y oka. Jeszcze nigdy nie znalaz³a siê
w podobnej sytuacji, a ju¿ na pew no nie w tow arzystw ie
takiego mê¿czyzny.
Le¿¹c na boku i w patruj¹c siê w ogieñ, s³ysza³a
nieub³agane w alen ie œniegu o okienne szyby. Burza
œnie¿na rozszala³a siê na dobre. Luke mia³ racjê. Byli
s zc zêœciarzami i dzisiejszej nocy nic im nie zagra¿a³o .
Zamiast dumaæ nad sw oim losem, pow inna by³a
zmów iæ dziêkczynn¹ modlitw ê za znalezienie tego
miejsca.
3 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Spróbow a³a odprê¿yæ siê i napiêcie w jej ciele ustêpow a³o
miejsca potw ornemu zmêczeniu. Po kilku min u t ach
zas nê³a. Luke dok³adnie w yczu³ ten moment. Cia³o
dziew czyny zw iotcza³o, a miêkkie, kr¹g³e poœladki
przesunê³y siê w jego stronê. Przykry³ ko³dr¹ i j¹, i
siebie, w zi¹³ g³êboki oddech i ciê¿ko w estchn¹³.
No có¿, teraz i on móg³ pow iedzieæ, ¿e spa³ z otoczon¹
n ies ³aw ¹ Alexandra Beck. Przysun¹³ siê do niej i poczu ³
zap ac h drogich perfum. Przenikn¹³ go dreszcz
podniecenia. Pomyœla³ o rolce filmu w kieszeni kurtki i o
tym, jaka by³aby reakcja Alex, gdyby siê o niej
dow iedzia³a. Nieœw iadomie przysuw a³ siê do niej
centym et r po centymetrze i jednoczeœnie pomyœla³, ¿e
znalaz³ siê w piekielnym miejscu.
ROZDZIA£ TRZECI
Alex œni³a rozkoszny sen. By³ pogodny letni dzieñ,
a b³êkitne niebo w prost razi³o j¹ intensyw n¹ barw ¹.
O p ad³a na miêkkie poduszki kanapy i w ylegiw a³a siê
w s³oñcu. Znajdow a³a siê na pla¿y, gdzie fale
podmyw a³y brzeg . Jej rozpalon¹ skórê pieœci³ ch³odny
w ietrzyk, ku któremu w ystaw ia³a tw arz. Kiedy jednak
ch c ia³a przytuliæ siê do poduszki, zdarzy³o siê coœ
dziw nego.
Poduszka zaczê³a siê poruszaæ.
Alex bardzo ostro¿nie ot w orzy³a jedno oko, a potem
drugie. To, co zobaczy³a, potw ierdzi³o jej podejrzenia.
Pow ietr ze w cale nie by³o ciep³e, lecz lodow ato zimne.
Nie znajdow a³a siê na pla¿y, a jej g³ow a z pew noœ c i¹ nie
spoczyw a³a na poduszce. Spoczyw a³a na piersi
mê¿czyzny.
Alex w pad³a w panikê, ale tylk o n a moment. Le¿a³a
obok obcego faceta, ale t³umaczy³a s obie, ¿e w szystko
jest w zglêdne. Czy napraw dê mo¿n a by³o nazw aæ obc¹
o s ob¹ kogoœ, z kim dzieli³o siê ³o¿e? Przecie¿ n ie
potraktow a³ jej nieprzyjemnie, zachow yw a³ siê jak
d¿entelmen. Mimo to zu p e³nie nie przypomina³
mê¿c zy zn, których dotychczas zna³a. Uzna³a, ¿e
najrozs¹dniej bêdzie trzymaæ siê od niego z daleka,
dopóki nie upew ni siê, k im jest ten cz³ow iek i jaki ma
zaw ód. Przez d³u¿sz¹ chw ilê n ie porusza³a siê, usi³uj¹c
podj¹æ jak¹œ decyzjê.
Jej zmys³y nie po zosta³y obojêtne na zapach
nieznajomeg o . Ten cz³ow iek pachnia³ zupe³nie inaczej
ni¿ mê¿czyŸni, których zna³a. Nie w yczuw a³o siê u niego
ani
3 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
odrobiny w ody koloñskiej, niczego sztucznego. P achnia³
jak... hm, jak mê¿czyzna, k t ó r y w sumie w cale nie
w ydaw a³ siê niemi³y, ale w zaistnia³y c h okolicznoœciach
bez w ¹tpienia móg³ jej zagra¿aæ.
Alex pow oli przechyli³a g³ow ê, ¿eby mu s iê lepiej
przypatrzyæ. Jego klatka piersiow a w znosi³a siê i opada³a
w raz z pow olnym, miarow ym oddechem. Centymetr po
centymetrze, Alex cicho siê od niego odsuw a³a. Mê¿czyzna
naw et nie drgn¹³ i nadal spokojnie oddycha³. W³aœnie
zamierza³a stoczyæ siê z materaca, kiedy Luke uniós³
nagle ramiê i chw yci³ j¹ w pasie. Przycisn¹³ j¹ do siebie,
coœ w ymamrota³, g³oœno prze³kn¹³ œlinê, a potem
w estchn¹³ i znow u zapad³ w sen.
Alex patrzy³a na niego z niedow ierzaniem, jej tw arz
dzieli³o od tw arzy mê¿czyzny zaledw ie kilka centymetrów .
Nie wiedzia³a, czy ma siê w yryw aæ, czy ponow iæ próbê
w yœlizgniêcia siê z jego objêæ. Wpatryw a³a siê w jego tw arz
i usi³ow a³a podj¹æ decyzjê. W œw ietle dziennym mog³a mu
siê lepiej przyjrzeæ. Mia³ jasnobr¹zow e w ³osy z kilkoma
jaœniejszymi pasmami, gêste i nieco zmierzw ione. Wysoko
osadzone koœci policzkow e ³¹czy³y siê z w ydatn¹ szczêk¹,
a w ustach uw agê przyci¹ga³a pe³na dolna w arga.
Tw arz mê¿czy zny w yra¿a³a znu¿enie ¿yciem i Alex
zastanaw ia³a siê nad jeg o przyczynami. Zmarszczki
w okó³ oczu w skazyw a³y na to, ¿e czasami siê uœmiecha³,
chocia¿ Alex jeszcze go nie w idzia³a w takiej sytuacji.
Przypomnia³a sobie br¹zow e oczy, które teraz by³y ukryte
po d pow iekami o najd³u¿szych, najbujniejszych rzêsach,
jakie kiedykolw iek w idzia³a u mê¿c zyzny, a mo¿e naw et
u kobiety.
W sumie musia³a zaufaæ sw ojemu pierw szemu
w ra¿eniu. By³ bardzo przystojny i napraw dê w ydaw a³ siê
n o r m aln y . . . c o k o lw iek b y to oznacza³o w e
w spó³c zesnych czasach. Czy¿by mów i³ praw dê? Mo¿e
jej nie œledzi³, a tylko w ybra³ siê na przeja¿d¿kê i nagle
zasz³o coœ n ieoczekiw anego. Tak czy ow ak, co za
ró¿nica?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
3 5
zapytyw a³a siebie w duchu. By³a pew na, ¿e zostan¹
uratow ani w ci¹gu najbli¿szych paru godzin i szybko
zapomn¹ o tym ma³ym interludium.
O dziw o , t a myœl nie spraw ia³a jej satysfakcji. Le¿¹c
obok mê¿czyzny, czu³a niepokój, jakby na coœ czeka³a, na
coœ now ego, niew yobra¿alnego, znajduj¹cego siê poza jej
zasiêgiem.
Zacisn¹³ ramiê w okó³ niej, przyci¹gn¹³ j¹ bli¿ej siebie.
Deprymow a³a j¹ dw ojakoœæ uczuæ, których do znaw a³a,
kiedy tak le¿eli przytuleni. Nie zna³a go - nie mia³a
ochoty poznaw aæ - ale coœ œciska³o j¹ w ¿o³¹dku, a serce
bi³o szybciej ni¿ zw ykle. I to le¿enie w r am ionach
mê¿czyzny w pew nym sensie j¹ uspokaja³o , daw a³o
poczucie... bezpieczeñstw a.
Dziw ne, pomyœla³a. Nigdy nie u¿yw a³a s³ow a
„b ezpieczeñstw o" w odniesieniu do mê¿czyzn. Uzna³a
tê myœl za anormaln¹. Bez w ¹tpienia w szystkiem u by³a
w in n a n iec o d zienna sytuacja sk³aniaj¹ca j¹ do
nieracjonalnych zachow añ . Alex próbow a³a siê ruszyæ,
ale potem zmieni³a zamiar. Nie w iedzia³a, jak to
zrobiæ, ¿eby siê n ie o b udzi³ - albo ¿eby nie zrobi³
czegoœ gorszego, zw a¿yw szy pozycjê, w jakiej
znajdow a³y siê ich cia³a.
Luke zdaw a³ siê czytaæ w jej myœlach. J ego rêka
zaczê³a b³¹dziæ p o p lecach Alex, pow oli zbli¿aj¹c siê do
podstaw y krêgos³upa. Tam siê zatrzyma³a. Alexandra
pozosta³a nieruchoma jak g³az, w yczekuj¹c na nastêpny
ruch. Rêka Luke'a nie spraw i³a jej zaw od u . Pow oli,
w ytrw ale, przemieœci³a siê na poœladki, gdzie na chw ilê
spoczê³a, by pieœciæ i obejmow aæ te w ypuk³oœci.
Poczucie bezpieczeñs tw a natychmiast zniknê³o, ale
jeg o m iejsce zajê³o zupe³nie inne doznanie. Mê¿czyzna
mia³ rozgrzane cia³o, promieniow a³ ciep³em, które
zachêca³o do w iêkszej bliskoœci. Na ciele dziew czy ny
pojaw i³a siê gêsia skórka. Ciep³o cia³a Luke'a s¹czy³o siê
do w nêtrza Alex, a d³oñ nie przestaw a³a masow aæ jej
3 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
bioder . Co œ zaczê³o dziaæ siê w jej ¿o³¹dku, nie by³a
pew na, czy ze strachu, czy z podniecenia.
Ramiê mia³a przygw o¿d¿one, ale zdo³a³a osw obodziæ
rêkê. Usi³ow a³a odpychaæ klatkê piersiow ¹ mê¿czyzny,
b y w ten sposób go pow strzymaæ. By³ to rozs¹dn y
manew r, ale nie przyniós³ ¿adnego skutku, gdy¿
n ap o t ka³a œcianê tw ardych miêœni, które nie ustêpow a³y
naw et na milimet r. Alex po³o¿y³a d³oñ na sercu Luke'a.
Jego miarow e b ic ie w spó³gra³o z biciem jej w ³asnego
serca.
Zamknê³a oczy i próbow a³a zdecydow aæ, czy ma
spokojnie le¿eæ w jego ramionach, w nadziei ¿e Luke po
prostu przew róci siê na bok, czy te¿... kierow aæ siê
inst y n ktem i z ca³ej si³y uderzyæ go kolanem, ¿eby
natychmiast po³o¿yæ kres tej sytuacji.
Nie musia³a robiæ ¿adnej z tych rzeczy. Luke
przebudzi³ siê i przez d³u¿sz¹ chw ilê przypatryw a³ jej
siê w oszo³omieniu. Z pocz¹tku nie móg³ siê
zorientow aæ, gdzie i z kim przebyw a. Bud zi³ siê ju¿ w
w ielu dziw nych miejscach, dlatego teraz nie b y ³
kompletnie zaskoczony. Uœw iad amia³ sobie w szystko
stopniow o, poczynaj¹c od to¿s am o œci kobiety, która
obok niego le¿a³a, a koñcz¹c na tym, co obejmow a³
sw oj¹ d³oni¹.
- Przepraszam - pow iedzia³ i natychmiast ro zluŸni³
uœcisk.
Alex nie traci³a czasu. W y g r am o li³a siê z
prow izorycznego
³o¿a, lecz, niestety, nie mog³a odejœæ
zbyt daleko. Obejrza³a siê na Luke'a. Siedzia³ na
œrodku materaca i przeczesyw a³ rêk¹ rozczo chrane
w ³osy. W niew ielkim pomieszczeniu w ydaw a³ siê
niemal w ielkoludem.
Mocno zacisnê³a rêce. Niew iarygodnie zdenerw ow a³
jg fakt, ¿e znajdow a³a siê w jednym pokoju z kimœ tak
mêskim jak Luke Stratten. Tymczasem on w sta³, w ³o¿y³
buty i uda³ siê w kierunku ³azienki. Odw r ó c i³a siê do
niego plecami i obrzuci³a w zrokiem kuchniê.
Wsta³a, podesz³a do zlew u, odkrêci³a kurek i czeka³a,
a¿ zleci brudna w oda, a jej w zrok pow êdrow a³ ku
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
3 7
ekspresow i*do kaw y, który sta³ na rogu blatu. Odda³aby
teraz w szystko za fili¿ankê kaw y.
- Spraw dŸ w szafkach - poradzi³ jej Luke, w racaj¹c
do g³ów nego pomieszczenia. - Mo¿e coœ tam jest.
Zbada³ sw oje k o lano. Zdrêtw ienie nie ustêpow a³o.
Zapew ne podczas upadku poniós³ w iêkszy uszczer b ek,
ni¿ s¹dzi³. Odczuw a³ piekielny ból.
Alex znalaz³a nie tylko nie napoczêt¹ puszkê kaw y, ale
tak¿e pude³ko s³onych chrupek, mas³o orzechow e i kilka
innych puszek z ¿yw noœci¹.
- Przynajmniej nie umrzemy z g³odu - zauw a¿y³
Luke.
Sta³ za plecami Alex, która odw róci³a siê.
Nie bêdziemy tu a¿ tak d³ugo, ¿eby siê o to martw iæ -
pow iedzia³a.
Nie?
- Na pew no ju¿ w iedz¹ o naszym zaginiêciu.
Luke pokrêci³ g³ow ¹ i podszed³ do okna. Na dw orze
nadal sypa³ gêsty œnieg. Drzew a i krzew y ugina³y siê pod
nie chcianym brzemieniem.
- Spójrz na niebo - pow iedzia³. - Ta œnie¿yca
nieprêdko ustanie. A dopóki siê nie przejaœni, nie w yœl¹
po nas helikopterów .
Alex przygryz³a w argê. Nie podoba³o jej siê to, co
mów i³ Luke. Przera¿a³a j¹ p erspektyw a przebyw ania z
tym cz³o w iekiem pod jednym dachem. Zbli¿y³a siê do
okna i stanê³a obok Luke'a.
Nie moglibyœmy sami spróbow aæ w róciæ? Luke
popatrzy³ na ni¹ z niedow ierzaniem.
Nie.
Dlaczego nie?
Poniew a¿ nie damy sobie rady.
Kto tak mów i?
Ja tak mów iê.
- A co ciê do tego upow a¿nia? - zapyta³a Alex,
opar³szy rêkê na biodrze.
3 8
B OG A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Wiem coœ niecoœ o szkole przetrw ania - odpar³
spokojnym g³osem, chocia¿ zaczyna³a gotow aæ siê w nim
krew .
Hm, ja te¿. Mo¿e po prostu pójdê sama.
Zepsuta smarkula, p o myœla³, nie potrafi i nie chce
poj¹æ najoczyw is t szych rzeczy. Fatalnie siê z³o¿y³o, ¿e
musia³ j¹ œledziæ, przy okazji spóŸniaj¹c siê na samolot,
a teraz ugrz¹z³ w górach z t¹ rozpieszc zon¹ ksiê¿niczk¹,
która praw dop o d obnie nie potrafi³a naw et zagotow aæ
w ody.
Zdenerw ow any, odsun¹³ siê od niej i nacisn¹³ klamkê.
Drzw i by³y ob lodzone, ale kilka uderzeñ piêœci¹ w e
framugê w ystarczy³o, by je otw orzyæ. Po chw ili próg
domku zasypa³ œnieg.
- Proszê bardzo, panno Beck - oznajmi³ Luke i w yci¹
gn¹³ rêkê w kierunku drzw i.
Alexandra mia³a w ra¿enie, ¿e jej serce, zamar³o w
piersi. Nie by³o ¿adnego w yjœcia, ¿adnej œcie¿ki,
niczego. T ylko œnieg. Wszêdzie. Prze³knê³a œlinê, a
p o t em p o s ³a³a Lu k e'ow i s³aby, przepraszaj¹c y
uœmiech.
Chyba utkw iliœmy tu na dobre, co? - pow iedzia³a
³agodnie.
Teraz ju¿ sama w idzisz.
Na jak d³ugo?
Nie w iadomo.
Luke w ³o¿y³ kurtkê i zdj¹³ z tylnej œciany szuflê.
- Co robisz? - zagadnê³a Alex.
Zacz¹³ odœnie¿aæ œcie¿kê.
- Potrzebujemy w iêcej drew na. Rozejrzê siê dooko³a
i spraw dzê, czy nie ma tu gdzieœ jego zapasu.
Przez otw arte drzw i nap³yw a³o bardzo zimne
pow ietrze. W pokoju i t ak by³o ju¿ ch³odno, ale teraz,
k iedy szala³ w nim w iatr, szybko zamienia³ siê w
w ielk¹ lodów kê. Alex dygota³a, trzymaj¹c w r êkach
puszkê z kaw ¹.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
3 9
. - Mo¿e byœ mi pomog³a - pow iedzia³ Luke, kiedy
przetar³ drogê.
- Co mam robiæ?
, - Na pocz¹tek do³ó¿ drew na do ognia. U¿yj reszty
k³ód, które le¿¹ w tamtej skrzyni.
Cofn¹³ siê, ¿eby zamkn¹æ za sob¹ drzw i.
I zrób kaw ê.
Zrobiæ...?
Ale Luke zd¹¿y³ ju¿ znikn¹æ za drzw iami. Alex
popatrzy³a na puszkê kaw y i w estchnê³a.
- Ciekaw e, jak mam to zrobiæ.
Oczyw iœcie umia³a zap ar zy æ kaw ê, ale pod
w arunkiem,
¿e mia³a do dyspozy c ji dzbanek, kuchenkê
albo ek s p r es do kaw y, a nie tylko puszkê i ogieñ w
kominku. Postanow i³a jednak, ¿e musi sobie jakoœ
poradziæ, i zaczê³a przetrz¹saæ szuf lady w poszukiw aniu
otw ieracza do puszek.
Luke energicznie w ymachiw a³ ³opat¹, pomimo ¿e
bola³y go miêœnie po spêdzeniu nocy na niew ielk im
materacu w niew ygodnej pozycji. Jego umys³ pracow a³
na przyœpieszony c h obrotach, traw i³y go myœli, które w
ogóle nie mia³y ze sob¹ zw i¹zku. Myœli o utraconym
sprzêcie, o zleceniu, którego nie mo¿na w ykonaæ, a
przede w szystkim myœli o Alex.
Przystan¹³ i opar³ siê o róg domku. Spa³ niew iele, gdy¿
Alex przez ca³¹ noc napiera³a na niego sw oim cia³em.
Zapada³ w drzemkê, a kiedy siê budzi³, czu³ jej nogê na
I sw oim udzie i ramiê, które Alex przyciska³a do jego
l' piersi. Wygl¹da³o na to, ¿e panna Beck sypia niespokoj-
| nie.
i Ta pozycja by³a bardzo niew ygodna i... s zalenie '
niepokoj¹ca. Przypisyw a³ dziew czynie w iele cech -
zepsucie, brak w ytyczonego celu, egoizm - lecz mimo
w szystko nie móg³ zaprzeczyæ, ¿e bardzo go poci¹ga³a.
Przez d³ugi czas nie ³¹czy³ go z nikim ¿aden znacz¹cy
zw i¹zek. Tylko raz w ¿yciu omal siê nie zarêczy³, ale to
4 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
dzia³o siê przed w ieloma laty, w college'u, kiedy by³
jeszcze naiw nym m³odzieñcem.
Kiedy w ybr a³ sw ój zaw ód, w szystko uleg³o zmianie.
W jego ¿yciu nie b y ³o miejsca na poœw iêcenie siê
jakiejkolw iek kobiecie. W decyduj¹cym momencie
o k azyw a³o siê, ¿e naw et te najbardziej w yzw olone
pragn¹ domku na w si z bia³ym p³otem, podczas gdy
jemu zale¿a³o tylko na tym, ¿eby m ó c w yje¿d¿aæ i
relacjonow aæ najbardziej aktualne w ydarzenia.
Po prostu nie umia³ ³¹czyæ ¿ycia pryw atnego z karier¹
zaw odow ¹. A naw et gdyby to potrafi³, Alexandr a Beck
by³aby ostatni¹ kobiet¹, jak¹ by w ybra³. Gdyby siê za kimœ
rozgl¹da³, co akurat nie mia³o miejsca, s zu k a³by osoby
posiadaj ¹cej w ¿yciu konkretny cel, kobiety, która przej mo-
w a³aby siê nie tylko kaprysami mody. Przypomnia³ sobie
Alex opieraj¹c¹ rêkê na biodrze i ¿¹daj¹c¹ pow rotu na szlak.
Egoistka, pomyœla³. Ma³a, rozpieszczona k s iê¿niczka.
Ale zaraz ta w izja u s t ¹p i³a miejsca obrazow i
utrw alonemu na neg at y w ie jego umys³u - przedstaw ia³
on Alex w w annie, z tw arz¹ rozjaœnion¹ rozkosz¹.
Luke chw yci³ za ³opatê i znow u zabra³ siê do pracy. Ze
spotêgow an¹ w skutek f r u s t r ac ji s i³¹ zaw ziêcie
przekopyw a³ siê przez g³êbok¹ w arstw ê ciê¿kiego,
mokrego œniegu. Mo¿e jej nie lu bi³, ale na pew no nie
móg³ zaprzeczyæ, ¿e chcia³by siê z ni¹ kochaæ.
To by³ zdecydow anie najbardziej pal¹cy problem. Jeœli
nie dla niej, to przynajmniej dla niego by³o oczyw iste, ¿e
zapew ne bêd¹ musieli spêdziæ razem jeszcze jedn¹, a mo¿e
dw ie noce. Martw i³ siê, ¿e nie w ie, jak sobie poradziæ w tej
sytuacji. O n, który zaw sze szczyci³ siê sw oim
opanow aniem, nie w ykazyw a³ go zbyt w iele w obecnoœci
Alexandry.
Gdyby cho c ia¿ odw zajemnia³a jego fascynacjê! Ale
s p ogl¹da³a na niego jak jelonek Bambi na myœliw eg o .
Zachow yw a³a w stosunku do niego czujnoœæ i postêpow a³a
s³usznie. Gdyby by³ m ¹d r y , w ykorzysta³by jej naturaln¹
pow œci¹gliw oœæ i trzyma³by siê od niej z daleka. Do
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
4 1
idiab³a, jak tego dokonaæ? Pomyœla³, ¿e jeszcze jedna taka
³noc i bêdzie musia³ nocow aæ na mrozie. t N iedaleko za
domkiem znajdow a³o siê pó³ s¹gu d r ew na. Luke szybko
w ymamrota³ dziêkczynn¹ modlit w ê i przyst¹pi³ do
penetrow ania okolicy, maj¹c nadziejê, ¿e na coœ jeszcze
natrafi. O tyln¹ œcianê domku by³ w sparty du¿y zb iornik
z propanem. Przekrêci³ zaw ór i us³ysza³ lekki syk
przedostaj¹cego siê do rur gazu. Doszed³ do w niosku, ¿e
bojler znajduje siê w ew n¹trz, w szafie za krêtymi
schodkami. Pomyœla³, ¿e przy najmniej bêd¹ mieli
dostêp do ciep³ej w ody i skorzystaj¹ z pieca.
Z narêczem polan w ramionach ruszy³ z pow rotem do
frontow ych drzw i. Tam zrzuci³ ³adunek i poszed ³ po
n as t êpne polana. Otw orzy³ drzw i i w rzuci³ do œrodk a
narêcza drew na. Jego nag³e wejœcie zaskoczy³o Alex do
tego stopnia, ¿e sparzy³a siê ciê¿kim czajnikiem, który
w tym momencie podnosi³a z kraty.
Och! - w ykrzyknê³a i w ³o¿y³a palec do ust. Luke
natychmiast do niej podbieg³.
Co siê sta³o?
Robi³am kaw ê. Usi³ow a³am j¹ zaparzyæ. Ty mnie
zaskoczy³eœ. Oparzy³am sobie rêkê.
Poka¿ - pow iedzia³ Luke i chw yc i³ jej praw ¹ d³oñ.
By³a czerw ona i obrzmia³a. - ChodŸ ze mn¹.
Alex posz³a za nim. Nie mia³a w yboru. Ci¹gn¹³ j¹ za
liêkê w kierunku drzw i, a potem w yszli za próg. . - Co
chcesz...?
N ajlepszym lekarstw em na oparzenia jest ch³ó d -
oznajmi³ nie znosz¹cym sprzeciw u tonem.
Przecie¿ nie jest to a¿ tak pow a¿ne...
Luke bez s³ow a w sun¹³ jej r êkê do najbli¿szej zaspy
œnieg u . Stali tak przez chw ilê, a Luke mocno
przytrzymyw a³ Alex za praw y nadgarstek. N iebaw em
ca³kow icie pokry³ ich œnieg , który pada³ du¿ymi
mokrymi p³atkami. A oni milczeli przez chw ilê, która
w ydaw a³a siê w iecznoœci¹. Alex patrzy³a w jedn¹
stronê, a Luke
4 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
w drug¹, i oboje rozpaczliw ie starali siê nie sp o jr zeæ
sobie w oczy.
By³o im jed n ak pisane coœ innego. Alex przenosi³a
ciê¿ar cia³a z jednej nogi na drug¹ i przy okazji
poœlizgnê³a siê. Wyci¹gnê³a rêce ku Luke'ow i, a on
odruchow o w y c i¹g n¹³ ramiê i chw yci³ j¹ od ty³u.
P r zyc i¹gn¹³ Alex do siebie, a jej g³ow a opad³a na jeg o
bark.
Ich oczy w reszcie siê sp o tka³y. Dr¿¹ce cia³o
uœw iadomi³o Luke'ow i, jak b ardzo jest zdenerw ow ana.
Br¹zow e oczy dziew czyny lœni³y, a rumieñce na
policzkach t y lko potêgow a³y jej urok. Wygl¹da³a
ponêtnie. A Luke musia³ przyznaæ, ¿e d³ugie godziny
le¿enia obok niej w ciemnoœci cholernie zaostrzy³y jego
apetyt.
Wszystkie obrazy dziew czyny, które pojaw ia³y siê
w jego u m yœle, w szystkie z góry w yrobione s¹dy na jej
temat zniknê³y w zimnym pow ietrzu niczym para z
oddechu. Dostrzega³ w niej niew innoœæ, choæ s³ysza³
w iele plotek na jej temat i w iedzia³, co dotychczas o niej
pisano i mów iono. Ale pomimo fak tów , które zna³, nie
m óg³ zaprzeczyæ, ¿e coœ siê zmieni³o od poprzed n ieg o
dnia. Przesta³ trak tow aæ Alex jak obiekt, jak œrodek do
celu, którego osi¹gniêcie o znacza³o plik banknotów w
portfelu. By³a kobiet¹ z krw i i ko œci; móg³ jej dotkn¹æ,
poczuæ jej zapach. Wzbudza³a w nim reak c jê, której
nigdy nie by³y w stanie w yw o³aæ u niego zaw o d ow e
kurtyzany w odleg³ych zak¹tkach œw iata.
Luk e skoncentrow a³ siê na ustach dziew czyny. Mia³a
rozchylone w argi. Wyra¿a³y zaproszenie, bez w zglêdu na
to, czy o tym w iedzia³a, czy nie. Nie zw a¿aj¹c na
konsekw encje, nie mog¹c siê zdobyæ na ¿adn¹ sensow n¹
myœl, pochyli³ ku niej g³ow ê.
Alex ogarnê³a panika. Ten cz³ow iek zamierza³ j¹
poca³ow aæ. Czy ona tego chcia³a? Nie mia³a czasu na
podjêcie decyzji, w iedzia³a, ¿e za u³amek sekundy Luke
w p ije s iê w jej usta. Czu³a jego gor¹cy oddech. Mia³a
w ra¿enie, ¿e jej ¿o³¹dek przew raca siê do góry nogami,
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
4 3
a ca³e cia³o przenika fala ciep³a. Zacisnê³a d³oñ na
ramieniu mê¿czyzny.
Myœlê... myœlê, ¿e w szystko jest ju¿ w porz¹dku -
pow iedzia³a. Te s³ow a omal nie ugrzêz³y jej w gardle.
Hmmm?
- Moja rêka - odpar³a. - Ju¿ jest w porz¹dku.
Luke bardzo d³ugo na ni¹ patrzy³, a potem zmru¿y³
oczy, usi³uj¹c sobie przypomn ieæ, z mizernym skutkiem,
dlaczego w yszli z domu. Wreszcie uda³o mu siê odtw orzyæ
bieg w y darzeñ i w yci¹gn¹³ rêkê Alex, ¿eby j¹ obejrzeæ.
Mia³a racjê. Czerw one miejsce zaczyna³o ró¿ow ieæ, a
opuc h lizna zesz³a. Spojrza³ na jej zw rócon¹ ku górze
tw arz. Nie dostrzeg³ na niej w yrazu czujnoœci i dziêkow a³
za to Bogu. Co te¿ go nas z³o ? Omal jej nie poca³ow a³!
Pokrêci³ g³ow ¹ i ods u n ¹³ siê od dziew czyny. Kto by
pomyœla³: Luke S t ratten ow ³adniêty jak¹œ tajemnicz¹ si³¹,
nad któr¹ nie jest w stanie zapanow aæ. Joe w ybuchn¹³by
gromkim œmiechem. ¯aden z jego znajomych by w to nie
uw ierzy³. A tym bardziej on sam.
- Zimno ci - pow iedzia³, po raz pierw szy uœw iada
miaj¹c sobie, ¿e Alex ma na sobie tylko sw eter. - ChodŸ.
Otw orzy³ drzw i i w prow adzi³ j¹ do œrodka. Szybko
rozejrza³ siê po pokoju. Ich „³o¿e" by³o schlu d nie
zas³ane, a ogieñ buzow a³ a¿ mi³o. Czajn ik, który
spow od o w a³ oparzenie, sta³ sobie spokojnie na
ciemnoszarej p³ytce ko m in k a. A w iêc nie by³a tak
niezaradna, jak podejrzew a³. Punkt dla Jej Wysokoœci.
Odw róci³ siê do Alex.
Za domem jest zbiornik z propanem. Praw dopodobnie
w ystarczy nam g azu do ogrzania w ody i je¿eli
bêdziem y ostro¿ni - doda³, w skazuj¹c na piecyk - do
gotow ania. Ale nie m a m o w y o ogrzew aniu. Obaw iam
siê, ¿e bêdziemy musieli zadow oliæ siê ogniem w
kominku.
Dobre i to - stw ierdzi³a Alex.
Masz ca³kow it¹ racjê.
4 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Luke spokojnie podszed³ do kominka i spraw dzi³, c o
uda³o jej siê zrobiæ. Z czajnika ulatnia³a siê par a i czuæ
by³o aromat kaw y. I chocia¿ w dycha³ ju¿ zapach lepszej
ka\yy, to teraz nap³ynê³a mu do ust œlinka. Nala³ s o b ie
pe³en garnuszek i poci¹gn¹³ ³yk. Jeœli nie zw a¿a³o siê na
fusy, które musia³y w niej byæ, kaw a bardzo mu
smak ow a³a. By³a cholernie dobra. Stara³ siê ukryæ
zaskoczenie.
^ No jak? - zagadnê³a Alex, kr¹¿¹c w pobli¿u.
- Niez³a - odpar³. Koncentrow a³ sw oj¹ uw agê na
garnuszku, a nie na jej tw arzy. Nie móg³ i nie mia³ odw agi
na ni¹ spojrzeæ, gdy¿ obaw ia³ siê, ¿e dziew czy na
dostrze¿e to, co skryw aj¹ jego oczy. A co takiego jest
w tw oich oczach, Stratten? zapytyw a³ s am ego siebie.
Szacunek? Po¿¹danie? Strach?
Niew ¹tpliw ie odrobina ka¿dego z tych uczuæ.
Alex ostro¿nie zb li¿y³a siê do Luke'a. Opad³a obok
fw ego na kalana, zanurzy³a garnuszek w czajniku i zaczer-
pnê³a kaw y - c a³y czas nie spuszcza³a w zroku z jego
œmiertelnie pow a¿nej tw arzy.
Nie umia³a go przejrzeæ. By³o w nim coœ, co j¹
niepokoi³o. Przez niemal ca³y czas okazyw a³ rezerw ê, *
w rêcz zaw ziêty upór. Ale niekiedy zauw a¿a³a, ¿e patrzy
na ni¹ z bardzo dziw nym w yrazem tw arzy, jakby
odczuw a³ ból.
Mo¿e myœla³ o sw ojej nodze, a nie o niej. N ie mog³a
mieæ pew noœci. Wiedzia³a tylko, ¿e nigdy nie zaw odzi jej
instynk t. Instynkt podpow iada³ jej, ¿e oczy tego
cz³ow ieka coœ skryw aj¹.
Naw et nie w iedzia³a, ile czasu up³ynê³o od ich
przybycia do domku, ale przecie¿ nie mia³a zbyt w iele do
roboty, w iêc m o g³a siê zaj¹æ obserw acj¹. Choæby dla
zabicia czasu, którego mieli a¿ nadto. Postanow i³a
rozszyfrow aæ Luke'a i przekonaæ s iê, co go trapi.
Mog³oby to byæ interes u j¹ce urozmaicenie. Ostatecznie
nie mia³a nic do str¹cenia.
ROZDZIA£ CZWARTY
-
Dlaczego mnie nie lubisz?
Luke akurat uniós³ do ust kubek z kaw ¹ i jego rêka
znieruchomia³a. Poci¹gn¹³ ³yk i przez d³u¿sz¹ chw ilê
uw a¿nie obserw ow a³ Alex. Wreszcie zapyta³:
Dlaczego myœlisz, ¿e ciebie nie lubiê?
Przede w szystkim œw iadczy o tym tw oje zachow anie -
oznajmi³a, siadaj¹c przed nim w pozycji jogina.
- Od pocz¹tku by³eœ w rogi.
Wrogi?
Wœciek³y. Jakby ta law ina ruszy³a z mojej w iny.
• - To nie by³a niczyja w ina. Jeœli w ydajê siê w œciek³y,
to dlatego, ¿e pow in ienem w si¹œæ na pok³ad samolotu
odlatuj¹cego do Afryki - spraw dzi³ godzinê na zegarku
- w ³aœnie teraz.
Afryka! Jak w spaniale! Na wakacje?
Dlaczego jej o tym pow iedzia³?
Nie, hm, raczej do pracy.
Czym siê zajmujesz? - zapyta³a, pij¹c kaw ê.
Piszê.
Taka odpow iedŸ w ydaw a³a siê najbli¿sza praw dy.
Rzeczyw iœcie, oprócz robienia zdjêæ pisyw a³ tak¿e artyku³y.
Alexandra uœmiechnê³a siê.
Pisarz. To w yjaœnia spraw ê.
Co w yjaœnia?
To tw oje w redne, rozczarow ane spojrzenie.
Wredne? Ja jestem w redny?
- No, mo¿e nie w redne, nie w tym sensie, ¿e nie
przyjemne, ale, no w iesz, takie... w yzyw aj¹ce.
4 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Wyzyw aj¹ce - pow tórzy³. Czu³, ¿e gdyby d³u¿ej
zas tanaw ia³ siê nad tym okreœleniem, dostrzeg³by, ¿e
kryje siê w nim jakiœ komplement
Tak. Lek c ew a¿¹ce. Jakbyœ nie dba³ o to, co ludzie o
tobie myœl¹. Niezale¿ny typ.
I to jest dobre?
Mnie siê podoba - stw ierdzi³a Alex, w zruszaj¹c
ramionami.
Napraw dê? Dlaczego?
Och, nie w iem. Wiêkszoœæ mê¿czyzn w ykorzysta³aby
tak¹ sytuacjê. Próbow aliby zrobiæ na m n ie w ra¿enie i
w ogóle.
Mê¿czyŸni tak siê do ciebie odnosz¹?
Niestety.
Du¿o mê¿czyzn?
Alex zmru¿y³a oczy. Luke naw i¹zyw a³ do plotek i chyba
nie podoba³ jej siê temat, który poruszyli w tej rozmow ie.
Wystarczaj¹co du¿o.
Co to znaczy: w ystarczaj¹co du¿o? - zapyta³ Luke.
Zastanaw ia³ siê, dlaczego dr¹¿y tê kw estiê. O ¿yciu Alex
s³ysza³ ju¿ w iêcej, ni¿by chcia³ siê dow iedzieæ.
Nie czytasz brukow ców ? Tysi¹ce.
By³a r o zd r a¿n iona. Uzna³, ¿e to sprzyjaj¹ca
okolicznoϾ.
N igdy nie zna³em osoby, która mia³aby tysi¹c e
kochanków .
W takim razie prow adzisz ¿ycie samotnika. Ja znam
setki takich osób.
Setki i tysi¹ce. No, no, panno Beck, bujn e p r o w adzi
pani ¿ycie, niepraw da¿?
Jeszcze jak.
- Zastanaw iam siê, co czuje taka osoba - pow iedzia³.
Alex mia³a tego doœæ. Poderw a³a siê i w yla³a fusy po
kaw ie do ognia. P³yn zaskw iercza³ w zetkniêciu z
p³omien iami; w niej rów nie¿ zaw rza³o z pow odu tej
niedorzecznej rozmow y. By³ zupe³nie taki sam jak ca³a
reszta:
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
4 7
Interesow a³a go tylko otoczka, a nie w nêtrze cz³ow ieka.
Zreszt¹, czegó¿ siê spodziew a³a?
- Z moich doœw iadczeñ z mê¿czyznami ogólnie
w ynika, ¿e to ³asi na pieni¹dze chciw cy, którym zale¿y
w y³¹cznie na zaspokojeniu dw óch, w ich pojêciu najw a¿
niejszych, ludzkich potrzeb. Tak siê sk³ada, ¿e obie s¹
zlokalizow ane poni¿ej pasa - chodzi o ich kieszenie i...
Luke w sta³.
- Rozumiem.
Stanêli naprzeciw siebie i obrzucili siê spojrzeniami,
n ie w iedz¹c, czy maj¹ zakoñczyæ tê dyskusjê, czy j¹
kontynuow aæ. Luke musia³ przyzn aæ , ¿e podczas
rozmow y z Alex p row okow a³ j¹ do zw ierzeñ. Chcia³
us³yszeæ w szystko o fascynuj¹cym ¿yciu seksualnym
Alexan-dry Bec k z jej w ³asnych ust, tych cudow nych,
pe³nych, odêtych ust, które mia³ ochotê ca³ow aæ.
Rozejm -pow iedzia³, niejako w brew sobie, i w yci¹gn¹³
r êk ê. - Ostatecznie nie jestem taki jak oni. Sam a t o
pow iedzia³aœ.
Ale jesteœ m ê¿czyzn¹ - odpar³a Alex, odmaw iaj¹c
uœciœniêcia jego d³oni. Pomimo tej niechêci Luke chw yci³
j¹ za r êk ê. Uw a¿nie obejrza³ d³oñ, a potem pog³adzi³
miêkk¹ skórê pow olnymi, okrê¿nymi ruchami i spojrza³
na dziew czynê.
Tak, jestem.
Pow iedzia³ to ³agodnie, a jeg o g³os by³ rów nie
pieszczotliw y jak dotyk palców . Alex pomyœla³a, ¿e
Lu ke rzeczyw iœcie jest mê¿czyzn¹, ale zupe³nie in n y m
ni¿ ci, których zna³a. Mê¿czyzn¹ o nieodpartym uro k u .
Wzbudzi³ jej zainteresow anie, podczas gdy in n y m nie
uda³o siê naw et spraw iæ, by ich dostrzeg³a.
Cisza w pokoju staw a³a siê og³uszaj¹ca. Alex oderw a³a
siê od Lu ke'a i pow êdrow a³a do drugiego koñca pokoju.
Potrzebow a³a przestrzeni. Opar³a siê plecami o drzw i.
Ustalmy kilka podstaw ow ych zasad, panie Stratten.
Luke.
4 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
No dobrze, Luke. W y g l¹d a na to, ¿e zostaniemy tu
jeszcze przez jakiœ czas. Mo¿e jeszcze jeden dzieñ, mo¿e
w iêcej. W ka¿dym r azie chcê, ¿ebyœ w iedzia³, i¿
w iêkszoœæ z tego, co siê o mnie w ypisuje, to k³amstw a.
Wiêkszoœæ?
Tak. W artyku³ach prasow ych jest zaw s ze ziarnko
praw dy. Coœ, co mo¿e je uw iarygodniæ . Ale w
rzeczyw istoœci ca³a reszta przew a¿nie jest zmyœlona.
Mam uw ierzyæ w to, ¿e nie mia³aœ tysiêcy
kochanków ? - zagad n ¹³, szeroko siê uœmiechaj¹c. Alex
nie odw zajemni³a tego w yzyw aj¹cego uœmiechu.
Nie o b c h odzi mnie, w co w ierzysz. Chcê tylko mieæ
p ew noœæ, ¿e zrozumia³eœ, i¿ nie jestem „³atw y m
tow arem", odk¹d znaleŸliœmy siê w tej sytuacji.
Luke uniós³ brw i, ale za n ic w œ w iecie nie potrafi³
pow strzymaæ g³upkow atego uœmiechu.
- Czy mam przez to rozumieæ, ¿e nie pow inienem siê
do ciebie dobieraæ?
Alex zaw aha³a siê, a potem skinê³a g³ow ¹.
Tak, chyba o to mi chodzi.
No có¿, nie ³am sw ojej œlicznej g ³ó w ki, z³otko.
Robienie takich rzeczy z tob¹ absolutnie mnie nie interesuje.
By³ zdumio n y , ¿e w ypow iedzia³ te s³ow a z tak¹
³atw oœci¹.
Alex czu³a, ¿e p ³o n¹ jej policzki. Za kogo on siê
uw a¿a, ¿e mów i do mnie w taki sposób? Niew a¿ne. Nie
zni¿ê siê do jego poziomu.
To mi odpow iada, panie Stratten.
Luke - pow tórzy³.
To mi odpow iada, Luke- pow tórzy³a z naciskiem.
Œw ietnie - oznajmi³ Luke i klasn¹³ w d ³o nie, ¿eby siê
opanow aæ. W gruncie rzeczy mia³ ochotê j¹ poca³ow aæ,
¿eby przesta³a robiæ tê œw iêtoszkow at¹ minê.
Hm, skoro usunêliœmy z d r ogi tê przeszkodê, to
mo¿e rozejrzymy siê za czymœ do jedzenia.
Do jedzenia?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
4 9
Nie mog³a uw ierzyæ, ¿e w takiej chw ili myœla³ o jedzeniu.
- Tak, umieram z g³odu. Ty na pew no te¿. Kiedy
jad³aœ ostatni posi³ek?
Och, nie w iem. Wczoraj rano. Luke
zacz¹³ buszow aæ po szalkach.
Hurra!
Uniós³ w górê dw ie puszki zupy z makaronem.
- Uczta - oznajmi³, szczerz¹c zêby w uœmiechu.
Bo¿e, ale¿ on jest przystojny, pomyœla³a Alex. Kiedy
tak sta³ i w ymachiw a³ puszkami jak w ariat, nie mog³a nie
podziw iaæ jego tw arzy i sylw etki. Dlaczego ? Przecie¿
t r aktow a³a serio ka¿de s³ow o, które przed chw il¹
w ypow iedzia³a. Nie chcia³a siê w i¹zaæ - naw et na
krótko - z ¿adnym mê¿czyzn¹, zw ³aszcza teraz, k ied y
by³a gotow a poœw iêciæ s iê czemuœ now emu. Nie mog³a
jednak zaprzeczyæ, ¿e jakaœ czêœæ jej osobow oœci by³a
ogromnie zafascynow ana rym mê¿czyzn¹, pomimo, a
mo¿e w ³aœnie przez to, ¿e wydaw a³ jej siê ca³kow icie
nieodpow iedni.
Pomyœla³a o Justinie Farrellu i sw oim niedos z³y m
ma³¿eñstw ie. Nie mia³a w yrzutów sumienia w zwi¹zku
z odw o ³an iem œlubu, ale w g³êbi duszy czu³a smutek i
têsknotê za s p e³n ien iem , k t óre w ydaw a³o siê
nieosi¹galne. I chocia¿ w ielokrotnie usi³ow a³a to sobie
w ypersw adow aæ, napraw dê pragnê³a „pójœæ na ca³oœæ".
Luke otw orzy³ puszki z zup¹ i w rzuci³ ich zaw a r t o œ æ
do garnka, który znalaz³ w szafce pod zlew em. Doda³
w ody, roztrzepa³ ca³oœæ, a potem podpali³ gaz i p o s taw i³
garnek na palniku. Niebaw em w pokoju zapachnia³a zupa
z kurczaka. Alex zaczê³o burczeæ w ¿o³¹dku, tote¿
przybli¿y³a siê do miejs c a, z którego dobiega³ ten
zniew alaj¹cy aromat. Luke u œ m iechn¹³ siê do niej przez
ramiê i zakoñczy³ gotow anie. Postaw i³ garnek na stole i
po³o¿y³ ³y¿kê po stronie Alexandry.
- Wcinaj - pow iedzia³.
Kiedy zobaczy³a, ¿e Luke je prost o z garnka, zamar³a
ze zdumienia.
5 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Nie podasz zupy?
Przecie¿ poda³em.
W garnku?
I co z tego?
Hm, tak siê nie robi. Wybuchn¹³
donoœnym œmiechem.
- Tak siê nie robi? Chyba ¿artujesz. Rozejrzyj siê,
Alexandre. To nie Ritz, a ja nie jestem tw oim cholernym
lokajem - oznajmi³ i podniós³ ³y¿kê, a nastêpnie w yci¹g
n¹³ j¹ do dziew czyny. - Masz. Jedz, bo za chw ilê nic nie
zostanie.
Chw yci³a ³y¿kê, kiedy Luke znow u zacz¹³ jeœæ.
Chocia¿ niew iarygodnie j¹ dra¿ni³, jej ¿o³¹dek nie
r eag ow a³ na to. Burcza³, i to g³oœno. Luke spojrza³ n a
Alex i uœmiec h n ¹³ siê, maj¹c pe³ne usta zupy i klusek.
Cham, pomyœla³a, ale podesz³a o krok i usiad³a
naprzeciw m ê¿czyzny. Niechêtnie zanurzy³a ³y¿kê w
zupie. By ³a dobra, tak dobra, ¿e do ust Alex nap³ynê³a
œlinka. Dziew c zy na nie zdaw a³a sobie spraw y z tego,
jak a by³a g³odna. Przesta³a siê oci¹gaæ i zajada³a zu p ê z
niemal mœciw ¹ zaw ziêtoœci¹. Po chw ili Luke skoñczy³
jeœæ i od³o¿y³ ³y¿kê. Podobnie post¹pi³a Alex, chc¹c
zobaczyæ, co Luke knuje.
Œmia³o. Dokoñcz resztê - pow iedzia³.
Jesteœ p ew ien? - zapyta³a. - Nie zosta³o jej zbyt
du¿o.
Tak, jestem pew ien - odpar³.
Odnosi³ w r a¿enie, ¿e Alex jest w yg³odzonym
dzieckiem, któ r e w ³aœnie w róci³o ze szko³y i pa³aszuje
d³ugo w yczek iw an¹ przek¹skê. Patrzy³, jak dziew czyna
w yjada ostatn ie kluski, przechylaj¹c garnek. Kiedy
skoñczy³a jeœæ, spojrza³a na Luke'a i uœmiechnê³a siê
promiennie. Niew iele myœl¹c , w yci¹gn¹³ rêkê, ¿eby z
k¹cika jej ust usun¹æ zab³¹kan¹ kluskê. Kiedy tak muska³
doln¹ w argê Alex, z jej tw arzy pow oli znika³ uœmiech.
Zniew ala³ j¹ sw oimi gor¹cymi o c zami i dotykiem
stw ardnia³ego kciuka. Ju¿ daw no usun¹³ odrobinê
makaronu, a mimo to nie
BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CH£OPAK 51
przestaw a³ dotykaæ jej w arg. Nie odsuw a³a siê od niego:
n ie by³a w stanie. Czu³a siê niczym zw ierzê oœlepione
blaskiem reflektorów nadje¿d¿aj¹cej ciê¿arów ki.
Luke odnosi³ w ra¿enie, ¿e jego niezbyt pe³ny
¿o³¹dek kurczy siê na w idok tych czêœciow o
przymkniêtyc h , zamglonych br¹zow ych oczu. Dobry
Bo¿e, có¿ ona z nim w ypraw ia³a za pomoc¹ tego
u w odzicielskiego spojrzenia - naw et nie uœw iadamia³a
sobie, ¿e patrzy na niego w taki sposób, i to jeszcze
potêgow a³o urok tej chw ili.
Niedobrze.
Opad³a mu rêka, odepchn¹³ krzes³o i w s t a³. W jednej
z szafek znalaz³ czysty kubek i przyniós³ go do sto³u. Wla³
do niego resztki w ystygniêtego roso³u i z g³uchym
odg³osem postaw i³ go przed Alex. Czêœæ roso³u r o zla³a
siê na stó³.
- O t o zupa, Wasza Wysokoœæ, - oznajmi³ i odw ócit
siê, by odejœæ.
To, c o p o w iedzia³, lub mo¿e sposób, w jaki odezw a³
siê do Alex, spraw i³, ¿e do tw arzy nap³ynê³a jej k r ew i
dziew czyn a poczu³a, ¿e ma ochotê go udusiæ. Zamiast
tego podnios³a ociekaj¹cy k ubek i cisnê³a nim w Luke'a.
Trafi³a go w g³ow ê, a rosó³ obla³ jego klatkê piersiow ¹
i ramiê. Luke próbow a³ zrobiæ unik, a potem s ta³ jak
skamienia³y, podczas gdy z czubków palców œcieka³ mu
rosó³, który w si¹ka³ w jego kraciast¹ koszulê.
Po chw ili odw róci³ siê do niej tw arz¹.
Furia w jego oczach stanow i³a imponuj¹cy w idok.
By³a gw a³tow na, niebezpieczna, przypraw ia³a o bicie
serca, a zarazem niew iarygodnie podnieca³a. Alex
odsunê³a krzes³o i pow oli w sta³a. Podesz³a do Luke'a
rozko³ysan y m k r okiem, jakby on kaza³ jej w yst¹piæ do
przodu. Chw yci³a siê sto³u, a Luke przygw a¿d¿a³ j¹
w zrokiem, by po ch w ili c hw yciæ j¹ w ramiona i
przyci¹gn¹æ ku sobie. Potrz¹sn¹³ ni¹ tak mocno, ¿e
zaszczeka³y jej zêby.
5 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
-
Do diab³a, po co to by³o? - zagrzmia³.
Alex nie by³a stanie udzieliæ mu odpow iedzi. Nie
mia³a pojêcia, dlaczeg o zrobi³a coœ takiego. Przez w iele
lat uczy³a siê trzymaæ sw ój w ybuchow y temperament na
w odzy. Dzisiejsza Alexandra Beck w niczym nie
przypomina³a zapalczyw ej, nieokie³znanej nastolatki. Ta
w spó³czesna Alexandra zachow yw a³a dys t ans i zaw sze
siê kontrolow a³a.
To, ¿e zrobi³a coœ bez namys³u, by³o zupe³nie do niej
niepodobne, a jednak g w a³tow nie zareagow a³a na jego
³agodn¹ kpinê. Dlaczego? Wiedzia³a, co Luke o niej
myœli - to samo, co w szyscy. Ale innymi ludŸmi w cale siê
nie przejmow a³a, nat o m iast nie chcia³a, ¿eby on
klasyfikow a³ j¹ jako osobê bezu ¿yteczn¹, ¿yj¹c¹ bez
celu i rozpieszczon¹.
- No? - zagadn¹³.
Alex czu³a skruchê i chcia³a odpowiedzieæ mu coœ, co
pozw o li³oby mu zrozumieæ, dlaczego go zaatakow a³a.
Ale zamiast tego podnios³a rêkê do jego policzka.
Delikatnie star³a rosó³ z jego t w arzy. On rozluŸni³ uœcisk
i naw et zacz¹³ pieszczotliw ie masow aæ jej ramiona.
T y m c zasem Alex podnio³a drug¹ rêkê i ujê³a tw arz
Luke'a.
- Przepraszam - pow iedzia³a bardzo niskim g³osem.
Te s³ow a podzia³a³y na niego jak kube³ zimnej w ody.
Luke zacz¹³ d y g otaæ. Doprow adza³a go do szaleñstw a.
Zim n o. Gor¹co. Zimno. Gor¹co. Nie móg³ ju¿ tego
znitjœæ, naw et jeœli w szystko rozgryw a³o siê w jego
umyœle. Ale czy rzeczyw iœcie? Czy tylko on ¿yw i³ takie
uczucia? Czy mo¿e mów i¹c do niego: „Rêce p r ec z o de
mnie", tylko gra³a? Czy¿by toczy³a w alkê z sam¹ sob¹?
Musia³ siê o tym przekonaæ.
Przyci¹gn¹³ j¹ d o s iebie. Kiedy ich cia³a siê zetknê³y,
znieruchomia³ i spojrza³ n a dziew czynê, daj¹c jej
sposobnoœæ do oderw ania siê od niego. Niczego takiego
n ie zrobi³a. Pow oli, z niezmiern¹ ostro¿noœci¹,
przechyli³
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
5 3
g³ow ê i musn¹³ w argami jej usta. By³y m iêk k ie. By³y
ciep³e. W y daw a³y siê rajem. Ca³ow a³ j¹ coraz mocniej,
a jednoczeœnie przy m y ka³ oczy na rzeczyw istoœæ,
w chodz¹c w no w y œw iat, niebezpieczniejszy od
w szystkich miejsc, jakie zw iedzi³ na tej planecie.
Rozchyli³ w argi Alex jêzy k iem, a ona pozw oli³a mu na
to, ot w orzy³a usta w milcz¹cym zaproszeniu do
najin tymniejszej inw azji. Luke nie oci¹ga³ siê naw et
p r zez chw ilê. Jego jêzyk w pe³z³ do œrodka, baw i³ siê z
jêzykiem dziew czyny, smakow a³ go, dra¿ni³.
Alex us³ysza³a cichy jêk, a potem uœw iadomi³a
sobie, ¿e w ydobyw a siê on z jej g ar d³a. Dotychczas
nikt tak jej n ie ca³ow a³! Wargi Luke'a ca³kow icie
zaw ³adnê³y jej ustami i nie by³o w nich takiego
zak¹t k a, frtórego by nie dotkn¹³ jego jêzyk. Nie
w yobra¿a³a £obie, ¿e po c a³u n ek mo¿e byæ tak namiêtny
i osza³amiaj¹cy. Poczu³a, ¿e ma nogi jak z w aty, i opar³a
siê na Szerokich barach mê¿czyzny. Nie zaw io d ³y jej i
zacisnê³a palce na materiale koszuli Luke'a, w dziêc zna
za to oparcie.
Zupe³nie siê zat r aci³. Œw iat w irow a³ mu przed
oczami, jakby Luke znalaz³ siê n a karuzeli. Napiera³ na
ni¹ i czu³, ¿e cia³o Alex miêknie, potêguj¹c jego
podniecenie. Je¿eli t o o n toczy³ bitw ê, niechybnie
czeka³a go pora¿ka.
, Alex objê³a go ramionami za szyjê i przyciska³a coraz
mocniej, w plataj¹c palce w e w ³osy na jego karku. Czy to
ta k o bieta deklarow a³a, ¿e prow adzi rozpustny ¿yw ot?
JW ka¿dym razie okazyw a³a to w zabaw ny sposób. Mo¿e
£a³a ta spraw a by³a dla niej tylko gr¹. Przyw yk³a do
gierek z mê¿czyznami. W umyœle Lu k e'a pojaw i³y siê
o brazy jego poprzedników , które szybko ostudzi³y jeg o
zapa³.
Przerw a³ poca³unek. Alex mia³a dok³adnie takie samo
sp³oszone spojrzenie jak on. Ich splec io n e cia³a ko³ysa³y
siê, lecz nie odryw a³y siê od siebie. Luke usi³ow a³ w róciæ
do rzeczyw istoœci, ale w idok rozchylonych, odêtych ust
5 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Alex zniw eczy³ ten zamiar. Mia³ ochotê znow u j¹
poca³ow aæ, a potem jeszcze raz i jeszcze raz.
Zdesperow an y , odw róci³ w zrok i przytuli³ g³ow ê Alex
do sw ojej piersi. Ile minu t t em u k³ama³, ¿e jej nie
po¿¹da? Odczuw a³ to po¿¹danie przez ca³y c zas. By³o
ono tak pierw otne i gw a³tow n e, ¿e w zbudza³o w nim
samym piekielny strach.
Rozejrza³ siê po p o k o ju, koncentruj¹c w zrok na
materacu i p³on¹cym o g n iu. Jak¿e ³atw o by³oby j¹ teraz
zdobyæ. Poci¹gn¹³by Alex na prow izoryczne ³o¿e. Pow oli
zdj¹³by jej sw eter pr zez g³ow ê, pieœci³by jej skórê,
napaw aj¹c oczy w idokiem kszta³tnych piersi. Rozpi¹³by jej
stanik, a w ów czas sam dotyk spraw i³by, ¿e Alex dr¿a³aby,
ogarniêta rów nie silnym i niecierpliw ym po¿¹daniem...
Rzeczyw iœcie dygota³a, ale kiedy pow róci³ do
rzeczyw istoœci, uœw iadomi³ sobie, ¿e nadal stoj¹ przy
stole, splec en i w uœcisku. Alex tuli³a g³ow ê do jego
piersi, a jej r amiona to w znosi³y siê, to opada³y. Czy¿by
p³aka³a? Odchyli³ siê do ty³u, ¿eby to spraw dziæ.
Œmia³a siê.
Co ciê tak œmieszy ? - zapyta³ Luke. Nastrój prys³.
Alex podnios³a ku niemu oczy.
Pachniesz zup¹ z kurczaka.
A czyja to w ina?
Pow iedzia³am: p r zepraszam - odrzek³a i odsunê³a siê
od Lu k e' a, nie w iedz¹c, jak skomentow aæ skutki
poca³unku. - Ale rozz³oœci³eœ mnie.
A zatem to chyba moja w ina - stw ierdzi³.
Nie, biorê ca³¹ odpow iedzialnoœæ na siebie. Nie
pow innam siê przejmow aæ tym, co ktoœ o mnie myœli.
P r zew a¿nie o to nie dbam, ale tym razem... - n ie
dokoñczy³a i w zruszy³a ramionami.
Tym razem?
To na mnie podzia³a³o. Chyba jestem rozko jarzona.
Dlaczego to zrobi³eœ?
Co takiego?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
5 5
Dlaczego mnie poc a³ow a³eœ? Mów i³eœ, ¿e nie jesteœ
mn¹ zainteresow any.
Wygl¹da³aœ tak, jakbyœ oczekiw a³a ode mnie tego
poca³unku.
Alex potrz¹snê³a g³ow ¹.
Wcale nie.
Oczekiw a³aœ. I odw zajemni³aœ.
Alex przygryz³a w argê. Zauw a¿y³, ¿e czêsto to robi³a,
ilekroæ o czymœ rozmyœla³a. Przeklina³ j¹ za ten odruch,
gdy¿ odczuw a³ w ów czas podniecenie. Dolna w arga Alex
by³a taka pe³na, taka odêta, ¿e nigdy nie potrafi³a nad ni¹
zapanow aæ, to t e¿ jej zêby w gryza³y siê w ten pulchny
k¹sek, doprow adzaj¹c Luke'a do szaleñstw a.
Alex spojrza³a mu w oczy.
Rzeczyw iœcie, chcia³am... praw da? - pow iedzia³a
bardziej do siebie ni¿ do niego. - Zdejmij koszulê.
S³ucham?
Zdejmij koszulê. Upiorê j¹.
Luke zaw aha³ siê, ale w koñcu jej us ³u c h a³. Alex
patrzy³a, jak Luke z rozmyœln¹ pow olnoœci¹ rozpina
ka¿dy guzik. Czy ¿b y próbow a³ j¹ kusiæ? Rozpiêta
koszula ods³oni³a obcis³y szary podkoszu lek, który
opina³ bardzo umiêœnion¹ klatkê piersiow ¹. Odpi¹³
mankiety, zrzuci³ koszulê i poda³ j¹ Alex, która w ziê³a j¹,
naw et nie dotkn¹w szy mê¿czyzny. Zw inê³a koszulê i
podesz³a do umyw alki. Kiedy odkrêci³a kran, uderzy ³ j¹
w nozdrza mo c n y mêski zapach Luke'a, który
przyæmiew a³ w oñ ros o ³u i pow oli atakow a³ jej zmys³y
podczas moczenia tkaniny.
Có¿ za nienormalna, zw ariow ana sytuacja. Utknê³a w tej
dziurze z facetem, który chyba naw et jej siê nie podoba³,
i nagle, jak grom z jasnego nieba, zaczyna³a doznaw aæ dot¹d
nie znanego jej uczucia. Ow ³adnê³o ni¹ po¿¹danie.
W jej s³ow niku to s³ow o dotychczas by³o o b c e.
U¿yw a³a go rzadko, po to ty lk o, by podkreœliæ sw oje
pragnienie czegoœ.
5 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Po¿¹da³a k o s t iu mu najbardziej aw angardow ego
projektanta p o ¿¹da³a w akacji na po³udniu Francji.
Gw a³tow nie po¿¹da³a usu n iêcia siê ojca z jej ¿ycia. Ale
n igdy, przenigdy nie u¿y³a tego s³ow a w zw i¹zk u z
jakimœ mê¿czyzn¹.
Po¿¹danie w stosunku do mê¿czyzny kojarzy³o s iê z
w ieloma cudow nymi mo¿liw oœciami. Wiedzia³a o nich
w szystko, ale, w brew temu, co siê pow szechnie s¹dzi³o,
nie z pierw szej rêki. Wpraw dzie liczni mê¿czyŸni
tw ierdzili, ¿e siê z ni¹ przespali, ale by³y to k³amstw a.
Kiedy po raz p ier w szy zobaczy³a sw ojego by³ego
adorato r a plotkuj¹cego na jej temat w telew izyjnym
show , by³a w strz¹œniêta. Naw et zadzw oni³a do tego
³ajdaka z pr etensjami. Zby³ j¹ œmiechem i pow iedzia³
jej, ¿e psuje zabaw ê innym. Jakie to ma znaczenie, ¿e
nie da³a jemu, ka¿dy w ie, ¿e daw a³a w szystk im innym,
t
no nie? Jaka ró¿nic¹ robi³ ten [ed en raz w iêcej,?
Przynajmniej on ma satysfakcjê. Po tym zdarzeniu
zrobi³a siê ostro¿niej sza. Umaw ia³a siê tylko z ludŸmi,
którym zosta³a przedstaw iona, i chodzi³a z nimi
w y³¹cznie do miejsc publicznych. Ale to nie za bardzo
pomaga³o. Kied y odmaw ia³a pójœcia do ³ó¿ka, zaw sze
dzia³a siê to samo. Niektórzy pytali, co jest z nimi nie
w porz¹dku, in n i p ytali, co siê dzieje z ni¹, ale
w iêkszoœæ po prostu w pada³a w sza³. Widzieli tylk o jej
d³ugie rude w ³osy, zgrabne cia³o i mnóstw o p ien iêdzy
na koncie.
Zniechêci³a siê w tak m³od y m w ieku, ¿e postanow i³a
od³o¿yæ seks na póŸniej. W m iarê up³yw u czasu celibat
w ydawa³ siê coraz rozs¹dniej szym rozw i¹zaniem.
Dosz³a do w niosku, ¿e w dobie AIDS postêpuje m¹drze.
Problem polega³ na tym, ¿e jej celibat trw a³ caryflii
latami, a¿ w koñcu utrata dziew ictw a nabra³a cech
prze³omow ego w ydarzenia, które nale¿a³o zaplanow aæ
niezw ykle starannie, z idealny m partnerem. A takiego
cz³ow ieka jakoœ nie mog³a poznaæ.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
5 7
Dlatego Alexandra Beck nadal b y³a dziew ic¹. Jej
zdaniem, ostatni¹ dziew ic¹ Ameryki. Jak na iro niê, nikt
w to nie w ierzy³, i mog³aby o tym przekonaæ tylko tego,
z kim by utraci³a cnot ê. T o w i¹za³o siê ze znalezieniem
w ³aœciw ej osoby, której mo¿na by³oby w yjaw iæ praw dê.
Problem p o lega³ na tym, ¿e taki mê¿czyzna nie istnia³.
W miarê up³yw u czasu robi³a siê coraz bar d ziej
w y bredna. W w ieku dw udziestu piêciu lat by³a œw iêcie
przekonana, ¿e ten w ielki dzieñ nigdy nie nadejdzie.
Wyjê³a z umyw alki ociekaj¹c¹ koszulê i zaczê³a j¹
w yciskaæ. Spogl¹daj¹c przez ramiê, zauw a¿y ³a, ¿e Luke
siedzi na pod³odze i gapi siê w ogieñ. Czy rozmyœla³ o niej i
ich poca³unku? By³ to poca³unek mocny i namiêtny, a
jej reakcja zapew ne utw ierdzi³a go w przeko n an iu , ¿e
ma do czynienia z rozw i¹z³¹ k o b iet¹. Na myœl o tym
w pad³a w przygnêbienie. Nie chcia³a, ¿eby tak o niej
myœla³, a co gorsza, nie mia³a pojêcia, dlaczego j ej tak
na tym zale¿y.
- Gotow e - oznajmi³a, unosz¹c w górê mokr¹ koszu
lê, ¿eby móg³ j¹ obejrzeæ.
- Dziêki - odpar³ Luke, naw et nie odw racaj¹c g³ow y.
Alex podesz³a z koszul¹ do kominka, przysunê³a
krzes³o i zaw iesi³a j¹ na oparciu.
- To w szystko, co masz do pow iedzenia? Naw et na
ni¹ nie spojrza³eœ. Widzisz? Nie zosta³a ani jedna pla
ma.
Luke odw róci³ siê do dziew czyny. Kiedy tak siedzia³
naprzeciw ko ognia, a w jego br¹zow ych oczach
od b ija³y siê ¿ó³te p³omyki, w ygl¹da³ demonicznie. By³
f as c y nuj¹cym i zdecydow anie najatrakcyjniejszy jn
mê¿czyzn¹, jakiego kiedykolw iek w idzia³a. A mo¿e w
miarê up³yw u czasu zaczyna³ coraz bardziej j¹
poci¹gaæ?
- Ta koszula jest dobrze uprana, Alexandra - pow ie
dzia³ niew yraŸnym g³osem. - Bez w ¹tpienia jesteœ bardzo
zdoln¹ kobiet¹.
5 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Przez u³amek sekundy czu³a siê zagro¿ona, nie samym
komplementem, ale sposobem, w jaki gow ypow iedziano.
PozS tym w cale nie by³a p ew na, czy Luke mów i o jej
umiejêtnoœci prania odzie¿y. Nale¿a³o siê zastanow iæ nad
jeg o r zeczyw istymi intencjami, ale spojrzenie jego oczu
nie sprzyja³o koncentracji.
Alex lekko siê uœmiechnê³a, a potem odsu n ê³a s iê od
Lu ke'a na bezpieczn¹ odleg³oœæ i podesz³a do okna.
Nadal pada³ œnieg. Obserw ow a³a jeden samotn y p ³atek,
który u s adow i³ siê na okiennej szybie. Tam utkw i³ na
dobre i b³yskaw icznie zamarz³, czekaj¹c na los i
¿yw io³y, które mog³yby go w ysw obodziæ z tej niew oli.
Mog³a siê uto¿samiæ z tym p³atkiem œniegu, tyle ¿e nie
by³a ju¿ pew na, gdzie napraw dê znajduje siê jej w iêzienie
- w ma³ym domku czy w jej w yobraŸni.
ROZDZIA£ PI¥TY
Luke rozmyœla³. Nie móg³ uw ierzyæ, ¿e post¹pi³ w taki
sposób. Tyle razy odw o³y w a³ siê do sw ojego rozs¹dku
i w maw ia³ sob ie, ¿e bêdzie siê trzyma³ z dala od
dziew czyny, a mimo to nie doœæ, ¿e jej dotkn¹³, to jeszcze
poca³ow a³. A ona odw zajemni³a poca³unek, cho cia¿
gorliw ie temu zaprzecza³a. I to jak odw zajemni³a!
Wsta³ i zacz¹³ kr¹¿yæ po ma³ym pokoju.
Co siê sta³o? - zagadnê³a Alexandra.
Nic.
To dlaczego tak kr¹¿ysz?
Potrzebujê ruchu - odpar³, a po chw ili zatrzyma³ siê.
Przygl¹da³ siê Alex pr zez d ³u ¿s z¹ c h w ilê.
Najw yraŸniej podj¹³ jak¹œ decyzjê, a nastêpnie zbli¿y³ siê
do drzw i. Alex patrzy³a, jak Luke zdejmuje kurtkê z
haczyka i w k³ada j¹.
Dok¹d siê w ybierasz? - zapyta³a.
Na dw ór.
Dok¹d? Nadal sypie œnieg , a ty nie masz na sobie
koszuli. Rozchorujesz siê.
To by³oby w ybaw ienie - mrukn¹³.
Co pow iedzia³eœ?
Nic w a¿nego.
Luke...
Otw or zy ³ drzw i na oœcie¿, w puszczaj¹c do domku
zimne pow ietrze.
- Wychodzê - oznajmi³. I tak siê sta³o.
Zatrzasn¹³ za sob¹ drzw i, a Alex sta³a jak skamienia³a.
Potrz¹snê³a g³ow ¹, jakby chcia³a w ydobyæ siê z tego
6 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
stanu, a potem podesz³a do okna. Zerka³a na praw o i lew o,
ale nie mog³a dojrzeæ Luke'a. Ju¿ mia³a siê cofn¹æ, kiedy
pojaw i³ siê w jej polu w idzenia.
Znow u zacz¹³ kr¹¿yæ i w yd aw a³o siê, ¿e rozmaw ia -
nie, spiera s iê z kimœ. Porusza³ ramionami i gw a³tow nie
gestykulow a³. Alex rozejrza³a siê dooko³a. By³ zupe³nie
sam. Mo¿e gor¹czkow a³. Albo zaczyna³ w ariow aæ . Nie
w iedzia³a, co siê dzieje w jego g³ow ie, ale by³a pew na, ¿e
ma to jakiœ zw i¹zek z ni¹. A œciœlej, z tym poca³unkiem.
Fakt, zachow a³a dziew ictw o, ale bynajmniej nie by³a
naiw na. Doskonale w yczuw a³a podniecenie u mê¿czyzny,
a Luke Stratten by³ bardzo podniecony. To zagra¿a³oby jej
w rozmaitych okolicznoœciach, a zw ³aszcza teraz, kiedy
zo stali uw iêzieni i odizolow ani. Alex nie mia³a
w ¹tpliw oœci,
¿e gdyby chcia³ post¹piæ z ni¹ w ed³ug
w ³asnego w idzimisiê, to nic n ie stanê³oby mu na
przeszkodzie.
Mimo to nie odczuw a³a strachu. Napraw dê nie chcia³a
anga¿ow aæ siê w zw i¹zek z mê¿czyzn¹, ale istnia³y
r o zmaite odmiany takiego zw i¹zku. W koñcu Luke b y ³
bardzo atrakc yjnym mê¿czyzn¹, a ona sama zdrow ¹
m³od¹ kobiet¹. Skoro jej przysz³oœæ zaw odow a b y ³a
przes¹dzona, za jeden z najbli¿szych celów w ¿yciu
osobistym uzna³a mo¿liw ie szybk ie pozbycie siê
uci¹¿liw ego dziew ictw a.
Dlaczego by nie tutaj?
Dlaczego nie teraz?
Dlaczego nie z nim?
Wydaw a³ siê od pow iedni, ale na podstaw ie samego
w ygl¹du trudno by³o w yci¹gaæ w nio s k i. Mog³a go
zapytaæ o jego s ek sualne podboje, ale kto w ie, czy by
nie s k³ama³. No, ale tak samo móg³by siê zachow aæ
ka¿dy potencjalny kandydat, gotow y j¹ posi¹œæ.
Alex przygryz³a w argê, podczas gdy w jej g³ow ie
kr¹¿y³o niezliczone mnóstw o myœli. Luke ju¿ daw no
przesta³ siê k³óciæ ze sw oim w yimaginow anym w rogiem.
Teraz intensyw nie w patryw a³ siê w pokryty œnie¿n¹ czap¹
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
6 1
las. J ed y n ¹ w idoczn¹ oznak¹ ¿ycia by³a para jego
oddechu. Sta³ tak nieskoñczenie d³ugo, niczym pos¹g.
Alex czeka³a na jego ruch.
Wreszcie, jakby us³ysza³ œpiew syren, pow oli
odw róci³ siê, zataczaj¹c niemal pe³ne ko³o . Ich
s pojrzenia spotka³y siê przez zamglon¹ szybê. Luke nie
uczyni³ ¿adnego r u c hu w jej kierunku. Nie musia³. Jego
o czy w ysy³a³y silny, niew idzialny sygna³. Serce Alex
w ali³o jak m ³o t em , czu³a, ¿e ma spocone d³onie. Luke
by³ teraz praw ie zupe³nie pokryty œniegiem, d ziêki
czemu w ygl¹da³ niesamow icie. Musia³o mu byæ bardzo
zimno, ale w ci¹¿ sta³ nieruchomo. Trzeba by³o podj¹æ
jak¹œ decyzjê i Alex instynktow nie w yczuw a³a, ¿e t o ona
pow inna zrobiæ. Nie spuszczaj¹c w zroku "'£ mê¿czyzny,
zac zê³a siê cofaæ, a¿ w koñcu przesta³a w yraŸn ie
dostrzegaæ jego tw arz.
Luke obserw ow a³ jej znikaj¹c ¹ postaæ na tle ma³ego
ow alu czystego szk³a. Wygl¹da³a eterycznie, by³a a¿ do
bólu piêkna i nierzeczyw ista. Odnosi³ w r a¿enie, ¿e
znalaz³ siê w jakim œ dziw nym now ym œw iecie, gdzie
rzeczyw istoœæ mierzy³o siê w y³¹cznie w kategoriach
umys³ow ych.
Pomimo ch³odu, który przenika³ cia³o Luke'a, jego
zmys³y p³onê³y. Pragn¹³ dotkn¹æ Alex, zasmakow aæ jej,
w idzieæ j¹ i s ³y s zeæ, a naw et ni¹ oddychaæ. Spojrza³ na
niebo. By³o ciemnoszare. Nic n ie zapow iada³o rych³ego .
koñca œnie¿ycy. Odk¹d przeznaczenie dos³ow nie rzuci³o
ich ku sobie, zupe³nie straci³ poczucie czasu i miejsca.
i Po¿¹da³ jej. Taki by³ fakt, a o n n ale¿a³ przecie¿ do
jiudzi, k t ó r zy zajmuj¹ siê faktami, w ierz¹ w fakty i ¿yj¹
nimi. Nigdy nie potrafi³ symulow aæ brak u w iary w ich
jstnienie, ale w ³aœnie teraz czu³, ¿e musi spojrzeæ na '
sytuacjê z innej strony. W grê w chodzi³o coœ w iêcej ni¿
tylko szybki numerek. Obaw ia³ siê tej dziew czyny, jakby
by³a w stanie obna¿yæ go ca³kow icie, rozebraæ na czêœci.
6 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Musia³ to przezw yciê¿yæ. Szczyci³ siê op anow aniem,
umiejêtnoœci¹ ogl¹du rzeczy z odpow iednie perspektyw y.
Dlaczego trzymanie siê z dala od tej drobnej kob iet k i
mia³oby byæ takie trudne?
Nie pow inno byæ trudne. I to by³ kolejny fakt. Luke
w zi¹³ g³êbo k i oddech i patrzy³ na k³¹b pary
w ydobyw aj¹cy siê z jego ust. Wiedzia³, ¿e jest w stanie
trzymaæ siê z dala od Alex tak d³ugo, jak b êdzie to
konieczne. Jeden b³¹d jeszcze nie o dbiera³ mu szansy.
P o c a³u n ek jes t tylko poca³unkiem , p o m y œ la³.
P ostanow i³ sobie, ¿e ten pierw szy poca³unek bêdzie te¿
ostatnim.
Czu³, ¿e kiszki graj¹ mu marsza, ale s t ar a³ siê nie
myœleæ o jedzeniu. Chocia¿ skrêca³o go z g³odu, nie
zamierza³ znow u udaæ siê na w spólny posi³ek z Alex .
P r zy najmniej nie od razu. Odw róci³ siê i skierow a³ w
stronê zabezpieczonego s¹gu d r ew na na ty³ach domku.
Nie potrzebow ali w iêcej opa³u, ale przecie¿ musia³ coœ
zrobiæ, ¿eby zu¿yæ nadmiar energii.
Alex uw a¿nie nas³uchiw a³a pod drzw iami. Kro k i
Luke'a p r zybli¿y³y siê, ale potem przycich³y, gdy¿
mê¿czyzna okr¹¿a³ dom od ty³u. Podbieg³a do krêtych
schod k ó w i w esz³a na górê do sypialni, by stamt¹d
w yjrzeæ przez okno. Luke podszed³ do s¹gu i
w yci¹gn¹³ ca³e narêc ze drew na. Znow u coœ do siebie
mamrota³ i Alex zastanaw ia³a siê, czy w koñcu ta
k ³ótnia z samym sob¹ zaow ocow a³a jakimœ w nioskiem.
Zbieg³a ze schodów w momencie, kied y Luke zrzuci³
polana przed w ejœciem. Ju¿ mia³a otw orzyæ mu drzw i,
lecz us³ysza³a, ¿e po raz kolejny oddala siê od domu.
Tego by³o ju¿ za w iele! To ci¹g³e kr¹¿enie tam i z
pow rotem przypraw ia³o j¹ o ból g³ow y. Alex, któ r a
nigdy nie grzeszy³a cierpliw oœci¹, chw yci³a sw oj¹ kurtkê
ze s zt u c znego futra, narzuci³a j¹ na siebie i w ysz³a.
Natknê³a siê na Luke'a przy s¹gu drew na; znow u
pogr¹¿y ³ siê w rozmyœlaniach. Wreszcie podniós³
w zrok i zobaczy³ j¹.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
6 3
A ty co tutaj robisz? Wracaj do œrodka. Jest zimno.
To ty nie masz na sobie koszuli. Wracaj do domu.
Zaraz tam bêdê.
Co robisz? - zapyta³a.
Zabieram drew no.
Nie potrzebujemy drew na.
Bêdziemy potrzebow ali póŸniej. A teraz w racaj.
Nie.
Luke odsun¹³ siê od s¹gu i podszed³ do dziew czyny.
Ale¿ z ciebie uparciuch, w iesz?
Dlaczego nazyw asz mnie uparciuchem? Bo nie chcê
ciebie s³uchaæ?
Bo nie dajesz mi spokoju.
Wcale ci nie przeszkadzam.
Przeszkadzasz, i to jak - pow iedzia³ Luke i postuka³
siê w g³ow ê. - Zaw racasz mi j¹.
Alex uœmiechnê³a siê.
- Napraw dê?
Dostrzeg³ jej uœmiech i zaw aha³ siê.
- Tak.
Stali, obrzucaj¹c siê spojrzeniami. Dzieli³o ic h mo¿e
pó³ m et ra. Alex nie potrafi³a pow strzymaæ siê od
uœmiechu, a Luke nie byf w stanie odw zajemniæ siê tym
samym.
IdŸ do œrodka, Alexandra - pow iedzia³ rozkazuj¹cym
tonem.
Nie.
Alex...
Czy kiedykolw iek przysz³o ci do g³o w y, ¿e ja te¿
mogê potrzebow aæ odrobiny przestrzeni? Mo¿e te¿ czujê
siê zaniepokojona tak jak ty?
Luke odw róci³ siê od niej i podniós³ narêcz drew na.
Przeszed³ obok Alex, nie odpow iadaj¹c na jej pytanie.
v - No? - zaw o³a³a za nim.
- Nie mam ochoty o tym rozmaw iaæ - odpar³, nie
odw racaj¹c g³ow y.
Alex zacisnê³a usta. Nigdy nie spotka³a tak ch³odnego,
6 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
opanow anego mê¿czyzny. Otacza³ siê skorup¹, któr ej nie
móg³ rozbiæ naw et jej ¿ar tobliw y ton. A ona nie znosi³a
osób, z którymi nie mo¿na by³o w alczyæ. Nie w iedzia³a,
jak z nim postêpow aæ, i to j¹ w yprow adza³o z rów now agi.
Patrzy³a, jak skrêca³ za rogiem, by dojœæ do frontow ej
czêœci domku. W bezsilnej z³oœci tupnê³a nog¹. Spokojnie
okr¹¿y³a domek, by w zi¹æ z s¹gu drew na garœæ nietkniête- •
go œniegu . Z myœl¹ o Luke'u szybko ulepi³a ca³kiem
pokaŸn¹ kulê i przerzuca³a j¹ z rêki do rêki, nadal usi³uj¹c
rozszyfrow aæ tego skomplikow anego mê¿czyznê.
Luke odw róci³ siê i zobaczy³, ¿e Alex ¿ongluje kul¹ ze
œniegu.
- Naw et o tym nie myœl - oœw iadczy³.
Alex spojrza³a najpier w na niego, a potem na kulê.
Uœmiechnê³a siê szeroko.
Co byœ pow iedzia³ na porz¹dn¹ bitw ê na œnie¿ki?
Nie - odpar³ i przeszed³ obok dziew czyny.
To bêdzie œw ietna rozgrzew ka - zachêca³a.
Nie.
ZgódŸ siê, nie psuj zabaw y.
Alex, w racaj do œrodka.
By³ nieznoœny. Wydê³a w argi i skierow a³a siê w stronê
d o mku. Obejrza³a siê przez ramiê i zobaczy³a, ¿e Lu k e
bierze narêcze drew na. Odruchow o cisnê³a w n iego
œnie¿k¹. Strza³ by³ celny i œnie¿ny pocisk ugodzi³ go w
plecy. Mimo to nie raczy³ siê odw róciæ.
- Przecie¿ mów i³em, ¿e nie mam ochoty na zabaw ê
- pow iedzia³, podnosz¹c kolejne szczapy drew na.
Kiedy siê odw raca³, Alex r zu c i³a kolejn¹ œnie¿kê.
Trafi³a go w ramiê.
- Alexandra... - rzuci³ ostrzegaw czo.
Ignoruj¹c jego reakcjê, lepi³a no w e k u le i po kolei
szybko je rzuca³a. Jedna z nich uderzy³a go w nogê, druga
w biodro, a trzecia prosto w czo³o.
To odnios³o skutek. Luke upuœci³ drew no i zaatakow a³
Alex. Wrzasnê³a i próbow a³a uciekaæ, ale by³ zbyt szybki.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
6 5
Zatrzyma³ j¹ i przew róci³. Alex chichota³a, ale dla Luke'a
nie by³o w tej sytuacji nic œmiesznego. Przypomnia³ sobie
podobn¹ s c enê z niedaw nej przesz³oœci, kiedy czu³ pod
sob¹ jej biodra.
Alex przesta³a siê œmiaæ, kiedy zobaczy³a jego minê.
Nigdy nie w idzia³a z bliska tak przepe³nionych
namiêtnoœci¹ oczu. Przytuli³a siê do Luke'a i poczu³a
tw ardoœæ podnieconego mê¿czyzny. Przenikn¹³ j¹
gw a³to w n y dreszcz, a tak¿e ogromne poczucie kobiecej
si³y , k tóre doda³o jej niezw yk³ej pew noœci siebie. Czy
c i s iê t o podoba, czy nie, Luke'u Strattenie, nie jesteœ
taki odporny na mój urok, jak udajesz, pomyœla³a.
Cic hy, jak¿e kobiecy uœmiech Alex spraw i³, ¿e Luke
da³ za w ygran¹ i musia³ j¹ poca³ow aæ. By³ to mocny,
niemal brutalny poca³unek. Alex podn ios³a sw oje mokre
i zimne rêce do tw arzy mê¿czyzny i po³o¿y³a d³onie n a
jego policzkach. By³y ciep³e pomimo œniegu, pomim o
w iatru, pomimo ¿e od d³u¿szego czasu Luke przebyw a³
na dw orze. Jego w ew nêtrzne ciep ³o zachw yci³o Alex.
Rozchyli³a usta, a on jêcza³, badaj¹c jêzykiem jej
podniebienie. Kiedy ich jêzyki siê zetknê³y, zapomnieli
o bo¿ym œw iecie. By³ to d³ugi, soczysty poca³unek. Od
takich poca³unków œciska siê ¿o³¹dek i po d kurczone
palce u nóg. Taki poca³unek zachêca do zamkniêcia
oczu, a kiedy ju¿ to r obisz, doznajesz zaw rotu g³ow y i
brakuje ci tchu; taki poca³unek poch³an ia w szystko
w okó³ ciebie.
Luke przepad³ z kret esem. Przesta³ ca³ow aæ w argi
Alex i dotar³ ustami do jej delikatnie zarysow anej szczêki,
a potem ni¿ej, do czu³ego punktu na szyi, gdzie w yczuw a³
puls niespe³na dzieñ w czeœniej.
Zamar³. Uœw iadomi³ sobie bow iem, ¿e nie minê³a
naw et jedna doba, a on ca³kow icie straci³ daw ne
o p an o w anie. Unosz¹c siê na ³okciach, spojrza³ na
tw arz dziew czyny. Jej du¿e, okolone piêknymi,
ciemnobr¹zow ymi rzêsam i oczy by³y przymkniête.
Rozchyli³a w argi
6 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
w milcz¹cym zaproszeniu. Jêkn¹³, e nieznacznie siê
odsun¹³.
Alex otw orzy³a oczy.
Co siê sta³o? - zapyta³a bardziej ni¿ zw y k le
ochryp³ym g³osem.
W³aœnie to.
Naw et kiedy w ypow iada³ te s³o w a, napiera³ na Alex
nieco mocniej.
Dlaczego? Oboje jesteœmy doroœli.
I za dzieñ, najw y¿ej dw a, rozstaniemy siê - odpar³,
przymykaj¹c oczy. Dotyk jej cia³a by³ taki przyjemny.
- Lepiej bêdzie, jeœli pozostaniemy sobie obcy.
A jeœli siê nie zgodzê? - zapyta³a. - A jeœli pow iem, ¿e
nie chcê, byœmy pozostali sobie obcy?
Nie rób tego - brzmia³a ostrzegaw cza odpow iedŸ.
Próbujesz sprawiæ, ¿ebym siê ciebie ba³a, Luke?
To b y ³o by rozs¹dne, ale nie o to mi chodzi. Chcê
tylko, ¿ebyœ coœ zrozumia³a. Wyje¿d¿am z kraju zaraz po
naszym pow rocie do kurortu.
I m y œlisz, ¿e bêdê siê ciebie czepiaæ i b³agaæ o
mi³oœæ?
Nie pow iedzia³em, ¿e...
Alex odepchnê³a Luke'a i odsunê³a siê od niego.
Jednym p³ynnym ruchem stanê³a na nogi i patrzy³a na
niego z góry.
No có¿, pr o s zê sobie nie pochlebiaæ, panie Strat-ten.
Nigdy nie musia³am ¿ e b r a æ u jak iegokolw iek
mê¿czyzny o to, ¿eby siê ze mn¹ kocha³, i z pew noœci¹
nie mam zamiaru robiæ w yj¹tku dla takiej m ier noty jak
pan.
Miernoty...
Alexandra zostaw i³a go. Po kilku seku ndach us³ysza³
trzask zamykanych drzw i. Nagle zrobi³o mu siê strasznie
zimno. Zastanaw ia³ siê, czy zam k n ê³a drzw i na klucz.
Pomyœla³, ¿e zas³uguje na coœ takiego. Nie post¹pi³ z ni¹
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
6 7
w ³aœc iw ie. Do diab³a, nie by³ w stanie post¹piæ
w ³aœciw ie z samym sob¹.
Jêkn¹³, tym razem g³oœn o . By³ to jêk zrodzony z
frustracji. Kiedy dŸw iga³ siê na nogi, poczu³ bolesne
k³ucie w kolanie. Uderzy³ siê w nie, p ad aj¹c na
Alexandre. Wspaniale, po prostu w spaniale, pow iedzia³
do siebie, kuœtykaj¹c w stronê domku.
Œnieg nie przestaw a³ padaæ ani na chw ilê. Zbli¿a³o siê
póŸne pop o ³udnie. W domku znajdow a³o siê tylko jedno
pos³anie i Luke w iedzia³, ¿e bêdzie musia³ dzieliæ je z
Alex. Ta myœl w yw o³a³a w nim in nego rodzaju ból,
przytêpiony, pulsuj¹cy b ó l w tym jednym miejscu na
c iele, k t ó r e Lu k e zd a w a ³ s iê m ieæ p o d
c a ³ k o w i t ¹ kontrol¹.
O d œ n ie¿y³ próg domku i dopiero potem otw orzy³
drzw i i zajrza³ do œrodka. Alex sta³a przy kominku,
ogrzew aj¹c rêce. Nie odw róci³a siê, kiedy w szed³, ani
kiedy zdj¹³ kurtkê i pow iesi³ j¹ na haczyku o b o k jej
okrycia. Nie przyjê³a do w iad omoœci jego pojaw ienia siê
naw et w tedy, gdy podszed³ do kominka.
- Pr zepraszam - oznajmi³a i, okr¹¿aj¹c Luke'a, uda³a
siê do kuchenki.
Kiedy sprz¹ta³a po lunchu, nieco siê uspokoi³a. Potem
gw a³tow nym ruchem w ytar³a lœni¹cy od czystoœci blat.
Zerknê³a przez ramiê na Luke'a, który co pew ien c zas
przynosi³ narêcze drew na. Kilkakrotnie us³ysza³a jêki i
stêkania, tote¿ odw róci³a siê, by zobaczyæ , c o jest nie
w porz¹dku. Wykonanie najprostszej pracy przychodzi³o
mu z ogromn¹ trudnoœci¹, a przyczyna tego stanu rzeczy
by³a oczyw ista. Kolano. Ledw o móg ³ je zgi¹æ, ale stara³
siê za w szelk¹ cenê ukryæ ten fakt.
Musia³a przyznaæ, ¿e nigdy w ¿yciu n ie s p o tka³a tak
irytuj¹cego mê¿czyzny; naw et jej ojciec mniej j¹ dra¿ni³.
Praw d¹ by³o rów nie¿ to, ¿e jego s³ow a zrani³y j¹ i to
zadziw iaj¹co m ocno. ¯aden mê¿czyzna nie odes³a³ jej
z kw itkiem, tote¿ odczuw a³a oszo³omienie, zw ³aszcza
6 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
dlatego, ¿e Luke by³ pierw szym facetem, któremu rzuci³a
siê w ramiona. Ale cierpia³, przynajmniej fizycznie, a
przepe³niona w spó³czuciem Alex nie mog³a biernie
obserw ow aæ czyjegoœ bólu.
Zdejmuj d¿insy - pow iedzia³a rozkazuj¹cym tonem.
S³ysz¹c jej s³ow a, Luke obróci³ siê na piêcie.
Co takiego?
- No, jazda. Œmia³o - dorzuci³a. - Przecie¿ w idzê, ¿e
boli ciê kolano. Zobaczê, co da siê z nim zrobiæ.
Luke rzuci³ przyniesione polana na stertê drzew a.
Odk¹d to jesteœ lekarzem?
Nie jestem. Ale studiow a³am pielêgniarstw o.
Ty...
Luke mia³ ju¿ zrobiæ jak¹œ ironic zn¹ uw agê, ale kiedy
zobaczy³, ¿e Alex w obronnym geœcie unosi pod b r ódek,
przej¹³ go ch³ód.
Dobrze - pow iedzia³. - Daj mi chw ilê czasu.
Alex odw róci³a siê do niego plecami i nala³a w ody do
garnka. Tymczasem Luke zdj¹³ przeœcierad³o z materaca
i znikn¹³ w ³azience, sk¹d w yszed³ starannie nim przepasany.
- Po³ó¿ siê, ¿ebym mog³a je obejrzeæ - pow iedzia³a
Alex.
Luke us³ucha³ i w milczeniu patrzy³, jak dziew c zyna
odsuw a przepaskê, ¿eby obna¿yæ praw e kolano.
Bo¿e, co ci siê sta³o? - zapyta³a, ogl¹daj¹c
pokiereszow any, opuchniêty staw .
Wypadek w Ameryce Œrodkow ej.
Co robi³eœ w Ameryce Œrodkow ej? - zapyta³a.
Badania - o d r zek³. - W pobli¿u mojego d¿ipa
w ylecia³a w pow ietrze kopalnia. Rozw ali³o mi rzepkê
kolanow ¹.
Mia³eœ operacjê? - zapyta³a.
Tak. Wsadzili mi tyle œrubek, ¿e piszcza³y naw et
w ykryw acze metalu na lotnisku.
W ³aœciw ie ta rana siê nie zagoi³a. Pow inieneœ mieæ
klamrê.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
6 9
Mam.
Gdzie?
W Now ym Jorku.
Alex unios³a brw i.
Œw ietne miejsce.
Te¿ tak myœlê - odpar³ w yzyw aj¹cym tonem.
Pokrêci³a g³ow ¹ i w sta³a.
Mê¿czyŸni.
Co to ma znaczyæ?
To, co s³yszysz.
Myœlisz, ¿e w szyscy mamy œw ir a n a punkcie
mêskoœci, praw da?
Ty to pow iedzia³eœ, nie ja.
Zamierza³ kontynuo w aæ tê dyskusjê, ale ona uklêk³a
przed nim i zanurzy³a œcier eczkê w ogrzanej w odzie, by
przy³o¿yæ j¹ do kolana. Kiedy poczu³ mi³e ciep³o, przesta³
protestow aæ . Odchyli³ g³ow ê i przymkn¹³ oczy. Nie
pamiêta³, kiedy ostatni raz ktoœ tak delikat n ie siê z nim
obchodzi³, a ju¿ zw ³aszcza piêkna kobieta. To przyjemne
u c zu c ie n ieb ezp ieczni ew oluow a³o w kierunk u
b³ogostanu. Wreszcie Ale>; osta³a.
- Zostaw imy to tak na chw ilê, a potem ob³o¿ê kolano
œniegiem..Najpierw ciep³y kompres, potem zimny.
Luke otw orzy³ oczy.
Gdzie siê tego w szystkiego nauczy³aœ?
W zesz³ym roku przez cztery miesi¹c e s t udiow a³am
pielêg niarstw o w bardzo presti¿ow ej szkole w Now ym
J o r k u. To by³o coœ, o czym zaw sze marzy³am. Moja
matka b y ³a pielêgniark¹, zanim pozna³a ojca. Umar³a,
kiedy by³am ma³¹ d ziew czynk¹. Mo¿e to siê w ydaw aæ
dziw ne, ale chcia³am byæ taka jak ona. Zamierza³am
poœw iêciæ siê temu zaw odow i.
I co siê sta³o?
Paparazzi zw ietrzyli spraw ê, oto co siê sta³o.
To znaczy, ¿e prasa donios³a, i¿ chodzisz do szko³y
pielêgniarskiej?
7 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Alex zanios³a siê szyderczym œmiechem.
- Nie to mam na myœli. Chodzi mi o to, ¿e reporterzy
jakiegoœ brukow ca rozpow szechnili zupe³nie niedorzecz- ;
nft historyjkê o mojej zabaw ie w pielêgniarstw o, a dok³ad
niej o tym, ¿e zabaw iam siê z pew nym lekarzem.
Zamieœcili naw et fotomonta¿ z moj¹ g³ow ¹ w pielêgniars
kim czepku opart¹ na czyimœ ramieniu, w uœcisku
z jakimœ facetem w bia³ym fartuchu. To by³o okropne.
Koczow ali przed szko³¹ dw adzieœcia cztery godziny na
dobê, próbuj¹c mnie sfotografow aæ i zdobyæ materia³ do
artyku³u. To zak³óca³o pracê ca³ej szko³y. Fotoreporterzy
nie chcieli odejœæ i musia³am opuœciæ szko³ê.
Mów i³a bardzo rzeczow ym tonem, ale Luke doskonale
w id zia³ jej nerw ow o splatane d³onie i dr¿¹ce w argi. Ta
opow ieœæ przychodzi³a jej z trudem i by³a dla niej bardzo
bolesna. Ju¿ siê nie d ziw i³, ¿e przyjmow a³a obronn¹
pozycjê.
Nag le ogarnê³o go w spó³czucie dla osoby, któr¹
w szyscy znali jako Alexandre Beck. Przez ca³y spêdzony
w spólnie czas nie myœla³ o tym zbyt w iele. Koncentrow a³
siê na sobie i sw ojej reakcji na jej bliskoœæ. T eraz jednak
w jego umyœle zac z¹³ siê formow aæ now y obraz, obraz
œlicznej i samotnej kobiety, która nie by³a w stanie w yrw aæ
siê spod kurateli apodyktycznego i ekscentrycznego ojca.
- Szkoda, ¿e tak siê sta³o - pow iedzia³. - S¹dzê, ¿e
by³abyœ cholernie dobr¹ pielêgniark¹, Alex.
Mów i³ serio. Czy t o za spraw ¹ delikatnego dotyku
uzdraw iaj¹cych r¹k, czy dziêki ciep³emu kompresow i,
nie odczuw a³ ju¿ takiego bólu w kolanie.
Dopóki nie pad³y te s³ow a, Alex n aw et s obie nie
uœw iadamia³a, jakiego doznaw a³a n apiêcia. Nigdy
nikomu nie mów i³a, jak bardzo zrani³ j¹ tamten epizod.
Oznacza³ koniec marzeñ, którym oddaw a³a siê od
dzieciñstw a. Dlatego teraz by³o d la niej w a¿ne, ¿eby
Luke nie w yœmiew a³ siê z niej, ¿eby j¹ zrozumia³.
Najpierw na jej tw arzy p o jaw i³ siê w yraz ulgi, a potem
uœmiechnê³a siê
u
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7 1
promiennie. Uklêk³a, ponow nie namoczy³a szmatkê i
jeszcze raz przy³o¿y³a j¹ do kolana Luke'a.
Dziêkujê - pow ied zia³a miêkko. - Jesteœ pierw sz¹
,osob¹, która okaza³a mi zrozumienie.
Ciê¿ko by³o, co?
Bardzo ciê¿k o . Myœla³am, ¿e przyw yknê do ich
ci¹g³ego uganiania siê za mn¹.
Ich?
Reporterów . Czasami mia³am naw et niez³¹ zabaw ê.
Wiesz, zw ³aszcza kiedy by³am m³odsza i chodzi³am do
klubów . Ogl¹dan ie siebie w gazetach nastêpnego dnia to
dla szesnas t olatki niez³a zabaw a. Ale w miarê up³yw u lat
te k³amstw a staw a³y siê c o r az bardziej bezczelne. To siê
zupe³nie w ymknê³o spod kontroli. Prób o w a³am ich
lekcew a¿yæ, ale...
Wzruszy³a ramionami.
Nikt mi nie pomóg ³. Nie masz pojêcia, jak w ytrw ali
potrafi¹ byæ reporterzy.
Nie w szyscy reporter zy s¹ szakalami - odpar³, sil¹c
siê na naturalny ton.
To móg³by byæ idealny w st êp do w yznania Alex
praw dy o sobie... albo pr zy n ajmniej czêœci praw dy. Nie
by³ do koñca pew ien, czy Alex jest gotow a w ys³uchaæ
tego, co jej pow ie. Nie mia³ rów nie¿ pew noœci, czy on
sam jest gotów w yznaæ ca³¹ praw dê.
Mo¿e nie - odrzek³a Alex, ponow nie przyk³adaj¹c
kompres do kolana Luke'a.
Ale w szyscy s¹ ³garzami. Bêd¹ k³amaæ, oszukiw aæ,
sprzedadz¹ w ³asne babcie, byle tylko up rzedziæ innych
i zdobyæ ciekaw y materia³. Wierz mi, w iem to z pierw szej
rêki.
Lu k e pomyœla³, ¿e moment na w yznanie praw dy o
sobie nie jest odpow iedni. Po³o¿y³ r êkê na d³oni Alex,
pragn¹c, ¿eby przerw a³a sw oje zabiegi. Jej o¿yw io n a
tw arz jaœnia³a niemal anielskim blaskiem, jakby
udzielona mu pomoc daw a³a jej w yj¹tkow ¹ radoœæ.
Bo¿e, by³a
7 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
œliczna i tak doskonale zbudo w ana. Patrzy³ na ni¹ okiem
fotografa, pragn¹³ ci¹gle uw ieczniaæ tê chw ilê, to
spojrzenie, na b³onie filmu.
Teraz czujê siê o w iele lepiej.
Cieszê siê - odpar³a z nieœmia³ym uœmiechem, a
potem w sta³a i w yla³a w odê do zlew u, œ cigana
spojrzeniem Luke' a. - Przyniosê trochê œniegu -
dorzuci³a, kieruj¹c siê w stronê drzw i.
Alex - zaw o³a³ Luke.
Tak?
Dziêkujê.
To drobiazg.
Jestem szczêœciarzem . Dobrze, ¿e ugrz¹z³em w tym
domku z tob¹ - pow iedzia³.
Bo jestem tak¹ dobr¹ pielêgniark¹? - zagadnê³a
nieœmia³o.
Uœmiechn¹³ siê.
Miêdzy innymi.
Hm, to dotyczy obu s t r o n . Ja chyba te¿ jestem
szczêœciar¹.
Kiedy przypatryw ali siê sobie, coœ siê miêdzy nimi
dzia³o. Jak gdyby nag le p oczuli w obec siebie w zajemny
szacunek i zrozumienie.
Kiedy Luke patr zy ³, jak Alex otw iera drzw i i znika za
progiem, ogarn¹³ go niepokój. By³ tak bliski w yjaw ienia jej
praw dy. To by³o nie tylko g³upie, ale i niebezpieczne. Bez
w zglêdu na to, co do niej czu³, nie pow inien jej zmuszaæ do
staw iania temu czo³a, dopóki znajdow ali siê w tarapatach.
Pomyœla³, ¿e bêdzie na to doœæ czasu, kied y s iê st¹d
w ydostan¹. Doœæ czasu, by móg³ w szystko napraw iæ.
Podj¹³ decyzjê b³yskaw icznie. W ¿aden sposób nie
móg³ sprzed aæ Joe'emu tych zdjêæ Alex w k¹pieli.
Zerkn¹³ na sw oj¹ k u r tkê, która w isia³a na haku przy
drzw iach. Móg³ w s t aæ, w rzuciæ rolkê filmu do ognia i
mieæ œw iêty spokój, ale coœ go pow strzyma³o. Te zdjêcia
by³y takie piêkne, stanow i³y niemal dzie³a sztuki. Pragn¹³
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7 3
je zachow aæ, naw et gdyby mia³ je ukryw aæ przez
najbli¿sze lata.
T³umaczy³ sobie, ¿e tym bardziej nie pow inien jej
teraz w yjaw iaæ praw dy. Tymczasem Alex otw orzy³a
drzw i i w nios³a miskê ze œniegiem. Uœmiechnê³a siê do
n iego i poczu³, ¿e jego serce zaczyna biæ jak oszala³e.
Bo¿e, jeœli nadal bêdzie na niego patrzy³a w taki sp o sób,
to straci resztki rozs¹dku.
Uklêk³a obok niego i delikatnie p r zesunê³a d³oni¹ od
jego kostki a¿ do kolana. Nogê Luke'a p r zeszy³
przyjemny dreszcz, który umiejscow i³ siê w pachw inie.
Jego cia³o reagow a³o na dotyk rêki Alex z p rzera¿aj¹c¹
gw a³tow noœci¹.
Kogó¿ chcia³ nabraæ? Ju¿ by³o za póŸno.
T o siê zaczê³o od jego pierw szego spojrzenia n a t ê
dziew czynê przez obiektyw aparatu.
ROZDZIA£ SZÓSTY
Luke spa³. '
Alex przykry³a go ko³dr¹ i patrzy³a na jego spokojn¹
tw arz. O k ³ad a³a chore kolano œniegiem przez godzinê i
zaczerw ienien ie praw ie ca³kow icie ust¹pi³o. By³ bardzo
sympatycznym pacjentem i naw et nie protestow a³, kiedy
zapropon o w a³a, ¿eby siê zdrzemn¹³ przed obiadem.
Mo¿na by³oby uw ierzyæ, ¿e cieszy³a go jej opieka.
W ka¿dym razie ona czerpa³a z opieki nad nim
ogromn¹ satys f ak cjê. Od lat nie czu³a siê tak przydatna.
Na czas przymusow ego p o b ytu w tym domku
potrzebow a³ jej - czy mu s iê t o podoba³o, czy nie. Ta
sytuacja bardzo jej odpow iada³a.
Alex w yci¹gnê³a rêkê, która nagle zaw is³a w pow ietrzu.
Chcia³a dotkn¹æ czo³a Luke'a, ale nie odw a¿y ³a s iê.
Wiedzia³a, ¿e jeœli go dotknie, to ju¿ n ie b êdzie chcia³a
oderw aæ r¹k od jego cia³a. Pragnê³a pieœciæ Luke'a, g³adziæ
jego tw arz i ramiona, poczuæ ich ciep³o i si³ê. I pragnê³a
jeszcze czegoœ. ¯eby i on dotyka³ rêkami jej cia³a.
Alex uœmiechnê³a siê do siebie. Kto b y p omyœla³, ¿e
zdarzy siê coœ t ak iego? Oczyw iœcie, marzy³a o tym
jedynym, ale naw et w najœmielszy c h marzeniach nie
pojaw ia³a siê taka sytuacja.
Ale ju¿ siê zdecydow a³a. Przez jej g³ow ê przebiega³y
tysi¹ce myœli na t emat sposobu, w jaki mog³aby uw ieœæ
Luke'a. Nie w ¹tpi³a w to, ¿e jej po¿¹da³, ale przebicie
skorupy, któ r ¹ siê otoczy³, by³o niezmiernie trudnym
zadaniem. By ³a pew na, ¿e jest w stanie to zrobiæ, ale
w iedzia³a, i¿ mo¿e jej zabrakn¹æ czasu.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7 5
Wyjrza³a przez okno. Zap ada³ zmierzch i w dalszym
ci¹gu pada³ œnieg. Dobrze. Poniew a¿ podjê³a ju¿
decyzjê, modli³a siê o to, ¿eby œnie¿yca potrw a³a
przynajmniej jeszcze tê noc. Potrzebow a³a czas u , ¿eby
popracow aæ nad Lukiem. Chcia³a go przekonaæ, ¿e
pow inien siê z ni¹ kochaæ, ¿e nie musi siê obaw iaæ, i¿
ona bêdzie siê go kur c zo w o czepiaæ, kiedy nast¹pi
nieuniknione rozstanie.
Ale jak mia³a go przekonaæ? Przygryz³a w argê i
zastanaw ia³a siê nad tym, co pow inna robiæ dalej. Jak
by post¹pi³a, g dyby nie byli uw iêzieni w tym domku?
Co by zrobi³a, gdyby pozna³a go w Now ym Jorku?
Praw dopodobnie zaprosi³aby go na kolacjê do
sw ojego domu. Ca³kiem n ieŸle gotow a³a, zadziw iaj¹c
w iêkszoœæ ludzi. G otow anie odprê¿a³o j¹ i s³ynê³a ze
sw oich kolacji, podczas których podaw a³a goœciom
oryginalne potr aw y. Nabra³a sporej w praw y w
przygotow yw aniu pomys³ow ych dañ ze zw yczajnych
sk³adników . Dlaczego nie mia³aby zro b iæ tego tutaj?
P r zyrz¹dzi mu kolacjê, a potem w szystko potoczy siê
tak, jak w apartamencie przy Pi¹tej Alei.
Cichutko podesz³a do kuchenki i przeszuka³a szafki.
Zn alaz³a dw ie puszki z tuñczykiem, puszkê gotow anej
f as oli, s³oiczek hiszpañskich oliw ek i jeszcze jedno
opakow anie zupy. By³ tu te¿ niez³y w ybór przypraw , a
przede w s zy s tkim odkry³a butelkê Chardonnay, która
le¿a³a w szafce obo k n ieczynnej lodów ki. Alex podesz³a
z butelk ¹ • d o drzw i, uchyli³a je trochê i w rzuci³a w ino
w zaspê œniegu. Dyskretnie obejrza³a siê przez ramiê, ale
Luke naw et nie drgn¹³. Uradow ana tym, ¿e sprzyja jej los,
w ziê³a siê do przygotow yw ania uczty, któr¹ zamierza³a
podbiæ serce mê¿czyzny.
U³o¿y³a kaw a³ki tuñczyka, pokroi³a oliw ki, mieszaj¹c
je z czêœci¹ s³onej zalew y, w której znajdow a³a siê ryba.
Ca³oœæ nabra³a smaku dziêki odrobinie soku z cytryn y .
Alex nape³ni³a miseczkê œniegiem i umieœci³a na niej
7 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
talerz z sa³atk¹, ¿eby danie by³o zimne. Nastêpnie
w ysypa³a fasolê do garnuszka, a zaw artoœæ dw óch puszek
zupy w arzyw nej w ymiesza³a w w iêk s zy m rondlu i
p o s t aw i³a o b a n ac zy n ia n a g az. Wres zc ie
przyszykow a³a dw a nakrycia.
Zapali³a sto¿kow at¹ œw iecê i p r zyjrza³a siê sw ojemu
dzie³u. Co by zrobi³a, gdyby by³a w domu? Chyba d³ugo
k¹pa³aby siê w w odzie z pian¹. Czu³a siê brudna, gdy¿ ju¿
drugi d zieñ chodzi³a w tym samym ubraniu. Dosz³a do
w niosku, ¿e przyjemny by³by naw et krótki prysznic.
Upew ni³a siê, ¿e Luke œpi, w ziê³a œw iecê i p o s z³a do
³azien k i. Rozebra³a siê i, pamiêtaj¹c o przestrodze Lu-
ke'a, umy³a siê w rekordow o szybkim tempie. Trzês³a siê
z zimna. Z obrzydzeniem m y œla³a o na³o¿eniu tego
samego ubrania, ale nie mia³a innego w yjœ cia. Na
szczêœcie mog³a przynajmniej upraæ bieliznê.
Mimo kiepskiego oœw ietlenia stara³a siê doprow a
dziæ do porz¹dku sw oj¹ fryzurê. Jej w ³osy by³y w ilgot
ne i rozczochrane. Nie mia³a szczotki, dlatego musia³a
przeczesaæ d³ugie loki palcami. Tw arz lœni³a teraz czy
stoœci¹, a cera ³adnie siê zaró¿ow i³a. Przygryz³a w argi,
a potem odê³a je i poczu³a satysfakcjê. Bior¹c pod
uw agê okolicznoœci, nieŸle, pomyœla³a i uœmiechnê³a
|.'; siê. Czu³a sw êdzenie skóry, które by³o spow odow ane
nie tylko prysznicem. Podnieca³o j¹ to, co zamierza³a
zrobiæ. Mia³a cudow ne poczucie nieprzyzw oitoœci, nie
maj¹c na sobie bielizny. Zreszt¹ dosz³a do w niosku, ¿e
gdyby w szystko posz³o zgodnie z planem, w cale by jej
nie potrzebow a³a...
#!* i;
Kiedy w róci³a z ³azienki, Luke nadal spa³. Spokojnie
i; ' ! podgrza³a zupê i fasolê, a potem przynios³a butelkê i
odkorkow a³a j¹. Nala³a sobie niew ielk¹ iloœæ w ina i
usiad³a przed k o minkiem. Kiedy ma³e pomieszczenie
w ype³ni³y zniew alaj¹ce zapachy, zaburcza³o jej w
¿o³¹dku.
Tak samo zareagow a³ ¿o³¹dek Luke'a. Ale pobudzo-
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7 7
ny zosta³ u niego nie tylko apetyt najedzenie. Otw orzy³
o c zy i zobaczy³, ¿e Alex siedzi przed kominkiem ,
k tórego blask zdaw a³ siê w ytw arzaæ w okó³ jej g³o w y
aureolê. Koñce jej w ³osów by³y w ilgotne i skrêca³y siê w
loczki w miarê w ysychania. Wygl¹da³a tak piêknie, ¿e ze
w zruszenia mia³ œciœniête gard³o.
Ten w idok po przebudzeniu b y ³ dalszym ci¹giem
erotycznego snu Luke'a. Œni³ o tym, ¿e obo je z Alex s¹
nadzy, a ich splecione cia³a le¿¹ na materacu przed t ym
samym kominkiem, który teraz obserw ow a³. Natê¿enie
jego reakcji stanow i³o rezultat rzeczyw istoœci sennej.
Nie m ia³ si³y, ¿eby siê otrz¹sn¹æ z tego nastroju.
Przew róci³ siê na bok, ¿eby lepiej siê przyjrzeæ Alexand-
rze. Dostrzeg³a jego manew r.
Obudzi³eœ siê - zauw a¿y³a.
Tak. Co to za zapach? - zapyta³ rozespanym g³osem.
Chodzi ci o obiad?
Mmm, to te¿. Ale jest jeszcze coœ. Ty...
Ja?
Tak, pachniesz kw iatami.
Wziê³am prysznic.
- Czy w oda by³a w ystarczaj¹co ciep³a?
Alex w zruszy³a ramionami.
- Letnia, ale lepsza taka ni¿ ¿adna. Nie mog³am ju¿
d³u¿ej znieœæ samej siebie.
Luke potar³ sw ój dw udniow y zarost. Mo¿e mia³a racjê.
Niez³y pomys³. Zosta³o trochê myd³a?
Obw ¹cha³a go i zmarszczy³a nos.
Wystarczaj¹co du¿o. Luke
w ybuchn¹³ œmiechem.
Rozumiem aluzjê - oznajmi³ i usi³ow a³ w staæ.
- Pomogê ci - pow iedzia³a Alex i podbieg³a do
mê¿czyzny. Luke przeniós³ ciê¿ar z chorej nogi na barki
Alex i oplót³ j¹ ramieniem, pozw alaj¹c sobie na luksus
otarcia siê policzkiem ojej ramiê. Jego rêka w êdrow a³a to
7 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
w górê, to w dó³, a w mózgu pojaw i³a siê szczególna
myœl. Omal nie straci³ rów now agi, i nie mia³o t o nic
w s p ólnego z bólem w kolanie. Zamruga³ pow iekami,
¿eby otrz¹sn¹æ siê z resztek sen n o œci i potw ierdziæ
sw oje odkrycie.
Nie mia³a stanika.
Wiedzia³, ¿e w czeœ n iej mia³a go na sobie, w iêc co
siê z nim sta³o? Spraw dzi³ to jeszc ze r az. Fakt niezbity.
Przez m at er ia³ s w etra Alex przeœw ityw a³y jej
nabrzmia³e sutki. Dla normalnej osoby w normalnych
okolicznoœciach nie by³oby to nic szczególnego.
Mo¿e naw et nie rzuca³o siê to w oczy. Problem polega³
na tym, ¿e Luke nie zachow yw a³ siê normalnie,
znajdow a³ siê w stanie ustaw icznego podniecenia. W t ej
sytuacji naw et tak b³ahy epizod nabier a³ w yj¹tkow ego
w rêcz znaczenia.
Ale dlaczego to zro b i³a? Dlaczego zdjê³a stanik? Luke
przyjrza³ siê jej cia³u poni¿ej talii i g³oœno prze³kn¹³ œlinê.
Gw a³tow na ¿¹dza spraw ia³a, ¿e krew w jego ¿y³ach
kr¹¿y³a w osza³amiaj¹cym tempie. Mia³ ochotê potrzeæ
opuszk ami palców te stercz¹ce paczuszki... te same
stercz¹ce paczuszki, które unosi³y siê i opada³y, kiedy
Alex bra³a gor¹c¹ k¹piel.
Ten obraz z przesz³o œ c i d os³ow : • ,o przygw oŸdzi³.
Opuœci³ rêkê.
- Potrafiê sam przejœæ resztê drogi - oznajmi³ i
pokuœtyka³ do ³azienki. Zapali³ œw ieczkê, zamkn¹³ drzw i i
opar³ siê o umyw alkê. Patrz¹c na sw oje odbicie w lustrze,
s t ara³ siê opanow aæ. Tak, sir, prysznic jest panu
zdecydow anie potrzebny. Ale n ie letni. Pomyœla³, ¿e
konieczn ie musi byæ to zimny prysznic. Kiedy rozsuw a³
szklan¹ œciankê, coœ spad³o m u na ramiê. Po chw ili
przekona³ siê, ¿e to bielizna Alex: mokry stanik, rajstopy
i najbardziej kuse majteczki, jakie kiedykolw iek
w idzia³.
Przymkn¹³ oczy i jêkn¹³. Cz³ow ieku, w eŸ siê w garœæ,
pomyœla³. Szybko upuœci³ majtki Alex do umyw alki.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
7 9
Rozebra³ siê i w skoczy³ pod p r y s znic. Szybko
namydli³ cia³o i sp³uka³ je lodow at ¹ w od¹, która
znakomicie ostud zi³a jego zapa³, z czego by³ ogromnie
zadow olony.
Stara³ siê dok³adnie w ytrzeæ cia³o, a potem poszed³ za
przyk³adem Alexandry i nie w ³o¿y³ slipek, w œlizguj¹c siê
od razu w d¿insy. Z w ielk¹ pieczo³ow itoœci¹ ponow nie
rozw iesi³ b ieliznê Alex. Wrzuci³ do umyw alki sw oj¹
koszulk ê i slipy, w ypra³ je i pow iesi³ obok rzeczy i
dziew czyny. Bar d zo d³ugo przypatryw a³ siê zaw ieszonej
garderobie. Intymnoœæ tej sceny spraw i³a, ¿e ugiê³y siê
pod nim nogi.
I bierz tu, cz³ow ieku, zimny prysznic.
Pot ar³ zaroœniêt¹ tw arz. Trzeba siê ogoliæ. Otw orzy³
apteczkê i obejrza³ jej zaw artoœæ. Przew iduj¹cy
w ³aœciciele umieœc ili tu rozmaite zestaw y toaletow e.
Luke znalaz³ ma³¹ t u b k ê pasty do zêbów , a zamiast
s zc zoteczki u¿y³ palca. Potem zobaczy³ na pó³ce o b o k
aspiryny paczuszkê jed norazow ych maszynek do
golen ia. Nie zauw a¿y³ nigdzie kremu do golenia, ale to
go nie zniechêci³o. Goli³ siê ju¿ w znacznie
trudniejszych w arunkach.
Ju¿ mia³ zamkn¹æ szafkê z lek arstw ami, kiedy jego
bystre oko w ypatr zy ³o k w ad r at o w e czerw one
pude³eczk o s chow ane na górnej pó³ce. Serce w nim
zamar³o, jak b y przeczuw a³, co tam znajdzie. Jak w
zw o ln io n y m t em p ie s iêg n ¹³ p o p u d e³ec zko ,
potw ierdzaj¹c sw oj¹ naj- ¿ar liw s z¹ n ad ziejê i...
najgorsz¹ obaw ê.
Gapi³ siê na pude³eczko z kondomami i mia³ pew noœæ,
¿e ktoœ tam na górze poddaje go testow i.
Nie, proszê, nie rób mi tego, b³aga³ w duchu. Ca³y czas
trzym a³ temperament na w odzy w ³aœnie ze w zglêdu na
brak zabezpieczenia. Nie chcia³ nara¿aæ dziew czyny ani
siebie. Wyeliminow anie tego problemu otw iera³o w rota
do tak niew yobra¿alnych mo¿liw oœci, ¿e sama myœl o
nich w yw o³yw a³a w ciele Luke'a ogromne napiêcie.
8 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Z trudem prze³kn¹³ œlinê. Móg³ zrobiæ tylk o jedno.
P o zb y æ siê tych rzeczy. Ale w jaki sposób? Nie móg³
ot, tak w yrzuciæ pud e³eczka do œmietnika, gdy¿
zauw a¿y³aby to Alex. Rozejrza³ siê po ma³ej ³azience.
N ie by³o tu okna ani jakiegoœ schow ka. Pomyœla³, ¿e
chyba najlepiej bêdzie od³o¿yæ pude³eczko n a miejsce.
Skoro Alex nie zauw a¿y³a g o do tej pory, to nie
zauw a¿y go i teraz. Przew róci³ je dnem do góry i ukry³
w górnym rogu szafki. Postanow i³, ¿e nastêpnego ranka
w sunie je do kieszeni i pozbêdzie siê w lesie.
Zadow olony ze sw o jej przemyœlnoœci, uœmiechn¹³ siê
pod nosem, zamkn¹³ apteczkê i namydli³ tw arz. Kiedy
zacz¹³ siê goliæ, us³ysza³ pukanie do drzw i.
Wszystko u ciebie w porz¹dku? - zaw o³a³a Alex.
Tak. Zaraz w ychodzê.
Nie siedŸ d³ugo. Obiad ju¿ gotow y - oznajmi³a.
Œw ietnie - odpar³ Luke. - Umieram z g³odu.
Skoñczy³ toaletê i otw orzy³ drzw i ³azienki. Na
klamce w is ia³a jego flanelow a koszula - uprana i
sucha. W³o¿y³ j¹, ale nie zapi¹³ guzików . Pow oli ruszy³
w stronê pokoju. Dziêki zabiegom Alex kolano nie
bola³o go ju¿ tak mocno, ale nie mia³ zamiaru go
forsow aæ. Mo¿e w w ielu spraw ach w ykazyw a³ upór, ale
nie by³ g³upcem.
Alex s t a³a p r zy stole i mier zy ³a Lu k e' a
niespokojnym spojrzeniem. Podsunê³a mu krzes³o, a
o n usiad³ na nim, badaw czo przygl¹daj¹c s iê
dziew czynie. Po chw ili Alex przynios³a jeszcze ma³y
taboret i po³o¿y³a na nim jego n o g ê. Podziêkow a³ jej.
By ³ zm ies za n y , a jed n o c zeœ n ie w zr u s zo n y
opiekuñczoœci¹ dziew czyny. Alex uœmiechnê³a siê,
w idz¹c jego oszo³omienie.
- Przyniosê obiad.
Biega³a po pokoju, krz¹taj¹c siê z zapa³em. Có¿ ona
knu³a? Luke nie mia³ o tym pojêcia i chw ilow o by³o mu to
obojêtne. Nie móg³ oderw aæ od niej oczu. Jej obecnoœæ
^ape³nia³a go lêkiem i spokojem. Jednoczeœnie czu³, ¿e
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
8 1
coœ w isi w pow ietrzu, i to w ra¿enie potêgow a³o siê,
ilekroæ obok niego przechodzi³a.
Kiedy Alex podaw a³a obiad, jej pe³n e piersi falow a³y
bardzo blisko tw arzy Luke'a, który w sun¹³ rêce pod stó³
i zacisn¹³ je, ¿eby przypadkiem nie dotkn¹æ któregoœ z
tych kusz¹cych w zgórków . Nauczy³ s iê trw aæ w
bezruchu i koncentrow aæ w zrok na nieokreœlonej
potraw ie, któr¹ Alex postaw i³a na stole.
Co to jest? - zapyta³.
Tuñczyk w hiszpañskich oliw kach - odpar³a.
Nigdy o czymœ takim nie s³ysza³em.
# - To dlatego, ¿e w³aœnie wymyœli³am tê nazw ê-
(
oznaj- mi³a Alex i nabi³a kês potraw y na w idelec. -
Spróbuj. Luke niechêtnie otw orzy³ usta. Pow oli
prze¿uw a³ Jedzenie i nagle zrobi³ w ielkie oczy.
- Niez³e - pow iedzia³. - Wcale niez³e.
Alex w yci¹gnê³a rêkê ze szklanym pucharkiem.
A teraz w ypij to.
Poci¹gn¹³ ³yk.
Wino. -
Tak.
Sk¹d je zdoby³aœ?
Sta³o w szafce. Dobre, praw da?
Tak - odrzek³. Wyj¹³ pucharek z jej rêk i i w ypi³ ca³¹
zaw artoϾ jednym haustem.
Wino pije siê ³yczkami - upomnia³a go.
Bêdê je s ¹c zy ³ z nastêpnego pucharka - oœw iadczy³ i
poda³ jej naczynie.
Alex pokrêci³a g³ow ¹, ale mimo to nala³a Luke'ow i
w ina. W³o ¿y³a na talerz porcjê sch³odzonego tuñczyka,
a potem usiad³a przy s t ole. Skoñczy³a sw oje w ino i
obserw ow a³a, jak Luke je z apetytem jej potraw ê.
A ty nie jesz? - zagadn¹³.
Za chw ilê. To jest bardziej interesuj¹ce.
Co jest bardziej interesuj¹ce?
Patrzenie na ciebie.
8 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Widelec Luke'a zatrzyma³ s iê w po³ow ie drogi do
ust.
-- Przestañ - pow iedzia³.
-- Co mam przestaæ? - zapyta³a niew innym g³osem.
-- Doskonale w iesz, co. To, co robisz.
-- Chodzi ci o to, ¿e gapiê siê na ciebie?
-- ¯e gapisz siê na mnie w taki sposób.
-- W jaki sposób?
-- Jakbym by³ deserem.
-- Mmm, to trafna uw aga.
Luke gw a³tow nym ruchem pow sta³ od sto³u.
- Alex - zaw o³a³ ostrzegaw czym tonem. - Nie rób
tegc»- Nie jestem z kamienia.
Alex w yci¹gnê³a rêkê i zaczê³a g³adziæ go po policzku. --
No, no - pow iedzia³a, przechylaj¹c g³ow ê. - Czy¿byœ
ogoli³ siê dla mnie?
-Aleksandro..
-~ Nie, nie odpow iadaj na to pytanie - dorzuci³a, by
po chw ili w staæ od sto³u. - Zjedzmy nastêpne danie.
poda³a zupê oraz odrobinê faso li. T en posi³ek nie
nale¿a³ do szczegó lnie w yszukanych, ale Luke by³ zbyt
g³odny, ¿eby przyw i¹zyw aæ do t eg o w agê. Jedli w
milczeniu, nie zostaw iaj¹c naw et kêsa ¿adnej z potraw .
-- Chyba byliœmy g³odni - zauw a¿y³a Alex i zabra³a ze
sto³u brudne talerze.
-- Pozw ól, ¿e ci pomogê - pow iedzia³ Luke, u s i³uj¹c
stan¹æ.
Nie - odrzek³a Alex i popchnê³a go na krzes³o.
Pow inienem pozmyw aæ. Przecie¿ ty gotow a³aœ.
Nastêpnym razem - odpar³a. - Dzisiejszego w ieczoru
nakazujê ci odprê¿yæ siê.
-^ Nakazujesz mi? -r
Tak, nakazujê ci.
-r Dobrze, proszê pani - stw ierdzi³ Luke i szy d er c zo
zasalutow a³ dziew czynie.
- Wypij w ino - pow iedzia³a, krêc¹c g³ow ¹.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
8 3
s zy bko upora³a siê ze zmyw aniem, a potem podesz³a
do Luke'a od ty³u. Siedzia³ na krzeœle. Jedn¹ nogê opiera³
na taborec ie, a na zdrow ym kolanie trzyma³ pucharek z
w inem. Alex zaczê³a masow aæ jego kark, a on poddaw a³
siê ruchom jej d³oni.
Bo¿e, jakie to przyjemne - zauw a¿y³.
Masz bardzo naprê¿one miêœnie.
Doskonale o tym w iedzia³.
To musi byæ skutek spania na tym materacu. A
raczej prób zaœniêcia.
Czy¿bym nie daw a³a ci spaæ zesz³ej nocy? - zapyta³a.
Ty? Do diab³a, nie - od p ar³ z sarkastycznym
œmiechem. - Tylko kopnê³aœ m n ie z szeœæ albo siedem
razy, to w szystko.
Alex obróci³a siê, ¿eby spojrzeæ mu w tw arz.
Zaw sze œpiê niespokojnie.
Opow iedz mi o tym - poprosi³ z uœmiechem.
To ty opow iedz mi o sobie. Luke
w zruszy³ ramionami.
Niew iele jest do opow iadania - odrzek³ ostro¿nie.
Nie masz ¿ony?
Nie.
Ani dziew czyny?
Nie.
Nikogo?
Nikogo.
Dlaczego tak jest? - zag ad n ê³a. - Bez w ¹tpienia
jesteœ przystojnym mê¿czyzn¹. Ju¿ daw no pow inn a by³a
ciê uw ieœæ jakaœ dziew czyna.
Nie chcê, ¿eby mnie kto œ u w iód³ - oœw iadczy³ Luke.
Kiedy w ypi³ w ino, odstaw i³ pucharek na pod³ogê. - A ty?
Na p ew n o otacza ciê w ianuszek facetów , a ka¿dy tylko
czeka, ¿eby w ³o¿yæ ci obr¹czkê na palec.
Czekaj¹...
- S³yszê tu jakieœ „ale".
Alex uœmiechnê³a siê.
8 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Wielkie „ale" - odpar³a. - Wiêks zo œ æ z nich nie chce
mnie. Pragn¹ tego, co w ich mniemaniu reprezentujê.
A co to takiego?
Uroda, cia³o, pieni¹dze... -Nie
zapominajmy o skromnoœci.
¯artobliw ie uszczypnê³a go w ramiê.
To rów nie¿.
Luke chw yci³ jej pi¹stkê i odw róci³ dziew czy n ê do
siebie w taki sposób, ¿eby na niego patrzy³a. Po kolei
rozprostow yw a³ palce Alex, a potem w milczeniu
przygl¹da³ siê jej d³oni. Ten dotyk spraw i³, ¿e serce
Alex zaczê³o biæ w przyœp ieszonym tempie. By³ taki
ciep³y, taki pe³en ¿ycia i m êski, ¿e czu³a, i¿ jest
zdecy d o w anie na straconej pozycji. A jednak intrygow a³
j¹ i po d n ieca³, rzuca³ jej praw dziw e w yzw anie. Odsunê³a
rêkê i pieœci³a jego g³adkie, w ygolone policzki.
Luke us i³o w aæ siê nie ruszaæ. Wiedzia³, co by w tedy
zrobi³. Przyci¹gn¹³by j¹ do siebie i ca³ow a³ tak mocno, ¿e
oboje dostaliby zaw rotu g³ow y. A w ów czas gdzie by siê
znaleŸli? Oczyw iœcie na drodze donik¹d.
- Ale¿ z ciebie przystojniak, Luke - szepnê³a.
-1 przekonujê siê, ¿e pomimo w szystkich tw oich w ad - tu
uœmiechnê³a siê - nie chcia³abym teraz byæ z nikim
innym.
Pochyli³a siê nad mê¿czyzn¹ i poca³ow a³a go. Zaledw ie
musnê³a jego w argi, ale dla Luke'abyio to jak
przy³o¿enie zapa³ki do hubki i rozniecenie o g n ia. W
odpow iedzi zacisn¹³ zêby i usi³ow a³ nie odw zajemniæ
tego poca³unku. Nigdy w ¿yciu nie mia³ przed s o b¹ tak
trudnego zadania.
Luke... - mrucza³a Alex, dotykaj¹c jeg o ust - poca³uj
mnie.
Nie.
Dlaczego? Nie chcesz?
Chcê.
W takim razie...
Luke chw yci³ j¹ za ramiona.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
8 5
Nie zaczynaj czegoœ, czego nie jes t eœ w stanie
skoñczyæ.
Kto pow iedzia³, ¿e nie skoñczê tego, co zaczê³am?
Przestañ siê droczyæ, Alexandra. To nie jest
przyzw oite.
A jeœli siê nie droczê?
Luke uw a¿nie spojrza³ jej w oczy. Mów i³a pow a¿nie.
Czy proponujesz to, co myœlê, ¿e proponujesz? Alex
z trudem prze³knê³a œlinê.
Tak.
Jesteœ pew na?
Tak, jestem pew na.
Luke w yda³ z siebie odg ³os zniecierpliw ienia,
odsun¹³ Alex i w sta³ z krzes³a. Podszed³ do zlew u,
uw a¿aj¹c na sw oj¹ chor¹ nogê. Przez chw ilê, która
zdaw a³a siê nie mieæ k o ñ ca, przypatryw a³ siê
dziew czynie.
Dlaczego to robisz? - zapyta³. - Jeszcze d ziœ rano
n arzuci³aœ mi zestaw regu³, a teraz w szystko jest
niew a¿ne.
Ja... zmieni³am zamiar. Chcê, ¿ebyœ siê ze mn¹
kocha³. Czy to jest takie straszne?
Str as zn e? Nie, to nie jest straszne. Raczej... szalone.
Ca³kow icie ob³¹kañcze.
Dlaczego to jest takie szalone? Oboje jesteœmy
doroœli. Ug rzêŸliœmy tutaj. Ty mi siê podobasz, ja ci siê
podobam. Kto siê o tym dow ie? Kto siê bêdzie tym
przejmow a³?
Ja siê bêdê przejmow a³ - odrzek³ miêkko. - I mo¿e nie
mam ochoty byæ tylk o kolejnym egzemplarzem w
tw ojej kolekcji mê¿czyzn.
Czy rzeczyw iœcie tak myœlisz?
Nieoczekiw anie Alex poczu³a, ¿e do jej oczu
nap³yw aj¹ ³zy. Luke dostrzeg³ te ³zy, us³ysza³
w zruszenie w jej g³osie. Nic innego nie mo g ³o b y
skruszyæ tw ardej jak ska³a skorupy w okó³ jego serca.
Niczym robot, porzuci³
8 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
sw ój azyl w rogu pokoju i podszed³ do Alex. Wzi¹³ j¹
w ramiona, przytuli³ i ko³ysa³ jak sw ó najw iêkszy skarb.
- Napraw dê tak myœlisz? - pow tórzy³a. Mów i³a st³u
mionym g³osem, gdy¿ w tula³a tw arz w jego koszulê.
Luke odsun¹³ g³ow ê dziew czyny od sw ojej piersi.
Nie. Nie mam pojêcia, dlaczego to pow iedzia³em . T o
znaczy, w iem. Pow iedzia³em, ¿eby ciê pow strzymaæ.
Nie pow strzymuj mnie. Nie pow strzymuj siebie.
Jedno z n as musi myœleæ rozs¹dnie. Po jutrzejszym
dniu mo¿emy ju¿ nigdy siê nie zobaczyæ.
To w ykorzystajmy dzisiejszy w iec zór. Tylko ten
jeden w ieczór... Luke?
Jej b³aganie w zbudzi³o w nim przyp³yw uczuæ.
Poca³ow a³ j¹. Dopraw dy, nie m ia³ w yboru, i to ju¿ od
chw ili, g d y siê przebudzi³ i zobaczy³ j¹ siedz¹c¹ przed
kominkiem.
Poczu³, ¿e pew na czêœæ jego cia³a nabrzmiew a w
zetkniêciu z udem Alex. Ona te¿ musia³a to w yczuæ,
gdy¿ mocniej otoczy³a go nogami. Rozchyli³ jej usta
jêzykiem, a ona p r zyjê³a go i rozpoczê³a mi³osn¹ grê
s w oim jêzykiem. By³a taka s³odka, smak o w a³a
cudow nie, lepiej ni¿ w szystko , c zego dotychczas
próbow a³. Luke w ³o¿y³ rêkê pod jej sw eter. Ca³ow a³ j¹
coraz mocniej, a jednoczeœnie pieœ c i³ jej plecy i boki.
Skóra Alex by³a miêkka i g³adka, tak jedw ab is ta, jak
myœla³. Spe³niaj¹c sw oje marzenie, obj¹³ jej piersi i
delik at n ie m as o w a³ ka¿dy z tych cudow nych
w zg ó r ków . Mruknê³a coœ niew yraŸnie. Ten odg³os
rozbrzmiew a³ w ca³ym ciele Luke'a, w yw o³uj¹c tak
int en s y w n¹ rozkosz, ¿e z trudem utrzymyw a³ resztki
samokontroli.
Alex poczu³a, ¿e Luke siê zachw ia³, i oderw a³a siê od
niego.
- Tw oje kolano.
Mocny poca³unek Luke' a mia³ dow ieœæ, ¿e jej obaw y
s¹ bezpodstaw ne. Kiedy zacz¹³ podci¹gaæ w górê jej
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
8 7
sw eter, odsun ê³a jego rêce, a potem sama zdjê³a golf i
potrz¹s aj¹c w ³osami, stanê³a przed nim naga do pasa.
Wydaw a³o jej siê, ¿e spojrzenie Luke'a przepala jej skórê.
Czeka³a na jego ruch. Zaw sze uw a¿a³a sw oj¹ u r o d ê za
coœ naturalnego i dopiero teraz by³a niezw ykle œw iadoma
sw ego cia³a. Oddaw anie siê temu mê¿czyŸn ie po raz
pierw szy w ydaw a³o siê takie przera¿aj¹ce, a zarazem
podniecaj¹ce, ¿e jej cia³o zaczê³o pulsow aæ d³ugo
t³umionym po¿¹daniem.
- Dotknij mnie - szepnê³a. Nie mog³a ju¿ znieœæ ani
chw ili d³u¿ej bez dotyku jego r¹k.
Luke traci³ panow anie n ad sob¹. Aparat fotograficzny
nie k³ama³. W idok Alex w zbli¿eniu by³ osza³amiaj¹cy.
Gdyby spe³ni³ proœbê dziew czyny, gdyby jej dotkn¹³, to
by³aby jego i nikt by mu w tym nie p r zeszkodzi³. Nigdy
nie nale¿a³ do tchórzy, przez ca³e sw oje doros³e ¿ycie nie
daw a³ siê zastraszyæ, ale ta jedna k o b ieta, która w ³aœnie
mu siê oddaw a³a, w zbudza³a w nim potw orny strach.
- Luke... - mrucza³a Alex. Jej cia³o dygota³o z ¿¹dzy'.
Przysunê³a siê do mê¿czyzny, odsunê³a po³y jego koszuli
i zaczê³a pocieraæ sutkami jego klatkê piersiow ¹. - Do
tknij mnie.
Rêce Luke'a pos³usznie w y k o nyw a³y jej rozkazy,
ignoruj¹c ostrze¿enie, które p³ynê³o z mózgu, jakb y
posiada³y w ³asn¹ w olê. Lu k e dotkn¹³ dziew czyny,
pociera³ kciukami jej nabrzmia³e sutki, a potem pieœci³
je palcami, a¿ zaczê³y przypominaæ tw arde kamyki.
Alex mia³a nogi jak z w aty. Luke przytula³ j¹ do siebie
przez nieskoñczenie d³ug¹ c h w ilê, a potem opadli na
materac. Wpi³ siê w jej usta, penetruj¹c w nêtrze jêzykiem,
by zaraz ca³ow aæ szyjê, obojczyk i miêkk¹ skórê miêdzy
piersiami.
Wreszcie Luke da³ sobie spokój z ostro¿noœc i¹.
Szeroko otw orzy³ usta i chw yci³ jej nabrzmia³y sutek,
ss¹c g o tak, jak od daw na marzy³. Roztapia³a siê w jego
ustach jak cukierek. By³a tak s³odka, tak rozkosznie
kobieca, ¿e jego
8 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
n aprê¿one cia³o pulsow a³o rozpaczliw ¹ potrzeb¹ ukrycia
s iê w n iej. Ale na razie przysun¹³ siê do drugiej piersi i
ucztow a³ w takim samym pow olnym, m iarow ym,
nieub³aganym rytmie.
Alex porw a³ potê¿ny w ir po¿¹dania. To w ³aœnie o t
y m rozpraw ia³y jej przyjació³ki. W³aœnie na to czeka³a.
Zarzuci³a Luke'ow i rêce na szyjê i przeczesyw a³a
p alcami d³ugie w ³osy na jego karku. Masow a³a
naprê¿one miêœnie jego obojczyków i ramion, podczas
g dy magia ust Luke'a redukow a³a j¹ do pe³nej po¿¹dania
ka³u¿y. Przyw ar ³a do niego biodrami, nie uœw iadamiaj¹c
sobie tego, co rob i, o dczuw aj¹c jedynie chêæ
zaspokojenia jakiejœ mrocznej, nieuchw ytnej ¿¹dzy.
Luke przesuw a³ rêkê po jej b o k u w dó³, zatrzymuj¹c
siê na pasku narciarek. Poci¹gn¹³ za suw ak i odpi¹³ guzik,
po czym, nie bez w ahania, zacz¹³ pieœciæ brzuch Alex. Jej
skóra by³a miêk ka, cia³o sprê¿yste, a on niespiesznie
bada³ w dziêki dziew czyny.
Alex by³a jed nak niecierpliw a. Pragnê³a, by przeszed³
szybciej do tego jednego zakamarka jej c ia³a, który
potrzebow a³ jego dotyku bardziej ni¿ którekolw iek inne
miejsce. A kiedy to siê sta³o, rozchyli³a nogi i u nios³a
biodra, zaœ Luke dotyka³ jej coraz œmielej, a¿ w koñcu
oboje utracili w s zelk¹ kontrolê nad sob¹. By³a tak
w ilgotna, tak otw arta i spragniona, ¿e w iedzia³, i¿ nie
bêdzie siê móg³ pow strzymyw aæ naw et chw ili d³u¿ej.
Alex zatraci³a siê zupe³nie, przebyw a³a w nie zn anym
sobie œw iecie. Jego palce sk³ania³y j¹ do ekstaty cznych
ruchów ku jasnoœci tak intensyw n ej, ¿e jej blask
rozgrzew a³ duszê dziew czyny. P o c hw ili ta jasnoœæ
rozprysnê³a siê w umyœle Alex na smugi boleœnie
piêknego
œw iat³a i w jej oczach zalœni³y ³zy.
Luke w yczuw a³ spazmy w strz¹saj¹ce jej cia³em.
Przerw a³ poca³unek i w tuli³ w argi w ten w ra¿liw y k ¹cik
za uchem Alex, u³atw iaj¹c dziew czynie oddychanie.
S er c e w ali³o mu jak m³otem, cia³o p³onê³o, a
jednoczeœnie by³o
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
8 9
tw arde i tak ¿¹dne uw olnienia energii, ¿e Luke ba³ siê, i¿
mo¿e stw orzyæ ¿enuj¹c¹ sytuacjê.
Mo cno przytula³ dziew czynê i zaciska³ zêby, pragn¹c
odzyskaæ panow anie nad sob¹. Mia³a orgazm i to
w ystarczy, tylko to siê liczy, pomyœla³. Przypomnia³
sobie o rolce filmu w kieszeni i o tym, ¿e przez ca³y
czas oszukuje Alex. Zastanaw ia³ siê nad reakcj¹
dziew czyny, w razie gdyby dow iedzia³a siê, z kim ma do
czynienia, co niew ¹tpliw ie musi kiedyœ nast¹piæ.
A zatem da³ jej przynajmniej tê chw ilê rozkoszy,
dziêki której Alex mog³a zacho w aæ o nim mi³e
w spomnienia, a naw et zd obyæ siê na przebaczenie. On
zaœ musia³ odmów iæ s o bie tego, czego pragn¹³
najbardziej.
Ten w ieczór by³ jego podarunkiem dla Alex.
ROZDZIA£ SIÓDM Y
Alex w ³o¿y³a sw eter i po³o¿y³a siê na materacu. Luke
opar³ siê na ³ok ciu, a ona przytuli³a siê do niego,
³agodnie drapi¹c paznokciami jego ow ³osion¹ klatkê
piersiow ¹.
Nie odw zajemni³ jej uœmiechu. Wrêcz przeciw nie, mia³
smêtn¹ minê. Alex by³a zadow olona, nasycona, ale jakby
nieco zaw iedziona. On a t ak¿e pragnê³a spraw iæ mu tak¹
rozkosz, jak¹ dziêki niemu prze¿y³a. Jednak¿e on
pow strzymyw a³ jej zapêdy.
Luke?
Hmm?
Dlaczego przesta³eœ? Nie
odpow iedzia³.
Nie chcesz siê ze mn¹ kochaæ?
Chcê. Bardzo chcê.
W takim razie dlaczego... nie skoñczy³eœ? Odgarn¹³ z
jej czo³a niesforny kosmyk rudych w ³osów .
Poniew a¿ trzeba w zi¹æ pod uw agê inne rzeczy.
Na przyk³ad?
Na przyk³ad zabezpieczenie. Ja nie mam niczego.
Nie pomyœla³am o tym - pow iedzia³a Alex.
Ale on najw yraŸniej pomyœla³. Zastanaw ia³a siê, jakie
jest napraw dê jego zdanie o ¿yciu, które prow adzi³a. Lecz
na có¿ by siê zda³y jej w yjaœnienia? Stary dylemat
przygniata³ j¹ niczym tona cegie³. Luke i tak nie uw ierzy³by
w ¿adne jej s³ow o.
Odw róci³a siê. Luke w yci¹gn¹³ do n iej r êkê i uj¹³ jej
podbródek
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9 1
Mog³abyœ zajœæ w ci¹¿ê - zauw a¿y³, nie spuszczaj¹c z
niej w zroku.
W ci¹¿ê? - pow tórzy³a. Mo¿e to jej dr¿¹cy, dziew czêcy
g³osik w ytw orzy³ w w yobraŸni Luke'a uroczy obraz: Alex
przytula³a siê do niego w taki sposób jak teraz, a jej pe³ne,
œliczne piersi ssa³o niemow lê - ich dziecko. Natychmiast z
bó lem odepchn¹³ od siebie tê nierealistyczn¹ w izjê. Alex
zatrzepota³a rzêsami, nie móg³ w iêc niczego w yczytaæ z jej
oczu.
S¹dzê, ¿e to by³oby k³opotliw e.
Tak, chyba tak.
Odsunê³a siê od niego. Dystans by³ niew ielki, ale znacz¹cy.
Dobrze, ¿e chocia¿ jedno z nas m y œ li logicznie -
zauw a¿y³a Alex, w y b uchaj¹c g³oœnym, sztucznym
œmiechem. - G dyby to zale¿a³o ode mnie, zapew ne
tarzalibyœmy siê po pod³odze i kochalib y œ my siê do
szaleñstw a, nie zw a¿aj¹c na nic.
Alex. Przestañ. Nie mia³em zamiaru ciê u r aziæ.
Chcia³em ciê uszczêœliw iæ. Myœla³em, ¿e to mi siê uda³o.
Wyci¹gnê³a rêkê i pog³adzi³a go po policzku.
Och, Luke, uda³o ci siê, uda³o. Tylko ¿e ja chcê zrobiæ to
samo dla ciebie.
Nie chcê robiæ niczego, co by ciê zrani³o, Alex.
Nie potrafiê sobie w y o braziæ, ¿e móg³byœ zrobiæ coœ
podobnego.
Takie s¹ tw oje odczucia teraz, ale kiedy siê st¹d
w ydostaniemy, mo¿esz zmieniæ zdanie.
Kiedy przekonasz siê, kim jestem i co zrobi³em, pomyœla³.
- Nie zmieniê o tobie zdania - odpar³a z przekonaniem.
Luke w sta³. Musia³ to uczyniæ. Gdyby nadal jej s³ucha³,
znow u padliby sobie w ramiona, ca³ow aliby siê, dotykali
i Bóg w ie, c o jeszcze mogliby zrobiæ. Jemu przypad³o
w udziale patrzenie na spraw y z w ³aœciw ej perspektyw y.
To on zna³ fakty. On a ¿y ³a w nieœw iadomoœci. Gdyby
w ykorzysta³ sytuacjê, nigdy by mu nie w y b aczy³a, a on
w cale by jej siê nie dziw i³.
9 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Postanow i³ pow iedzieæ jej praw dê z chw il¹, gdy znajd¹ siê
z pow rotem w realnym œw iecie. Chcia³ jej pow iedzieæ, ¿e nie
mia³ zamiaru sprzedaw aæ tych zdjêæ, ¿e chodzi mu o coœ wiêcej
ni¿ tylko jedn¹ noc w zimnym domku na odludziu. Wtedy Alex
mog³aby sw obodnie zadecydow aæ, czy chce kogoœ takiego jak
on - reportera, jednego z tych ludzi, którymi pogardza³a.
Podszed³ do sto³u, w zi¹³ butelkê i nape³ni³ kieliszek w inem.
- Ja te¿ poproszê - zaw o³a³a Alex.
Luke nala³ dziew c zynie w ina i zaniós³ jej kieliszek.
Z trudem pow strzyma³ s iê o d zanurzenia palców w jej
jedw abistych w ³osach. Stuknêli siê kieliszkami.
Za law iny i przeznaczenie - pow iedzia³ Luke, bar d ziej
do siebie ni¿ do Alex.
Przeznaczenie?
A jak byœ nazw a³a f akt, i¿ znaleŸliœmy siê razem na
tym odludziu?
Nie mam nic przeciw ko przezn aczeniu. Po prostu
jestem zas k oczona tw oimi s³ow ami. Nie w ygl¹dasz na
kogoœ, kto pow a¿nie traktuje metafizykê.
Jest w e mnie g³êbia, któr ¹ musisz dopiero poznaæ,
moja droga - oœw iadczy³, sk³adaj¹c jej szyderczy uk³on.
Alex w y b u chnê³a œmiechem. Pragnê³a dow iedzieæ siê
o nim w ielu rzeczy, ale poniew a¿ jej ego zosta³o boleœnie
zranione, musia³a zadaæ bardzo istotne dla siebie pytanie.
Luke, a gdybyœmy... Nie w iem, jak to pow iedzieæ,
¿eby nie w yjœæ na idiotkê.
Po prostu mów - odpar³ i poci¹gn¹³ ³yk w ina.
Dobrze. Czy gdybyœmy mieli zabezpiec zenie, to
chcia³byœ...?
Czy kocha³bym siê z tob¹?
Tak. Zrobi³byœ to?
Luke natychmiast przypomnia³ so b ie o ma³ym
czerw onym pude³ku z kondomami na górnej pó³ce szafki.
Zacisn¹³ praw ¹ rêkê w p iêœæ i d³ugo przypatryw a³ siê
dziewczynie.
- Natychmiast, kochanie - szepn¹³. - Bez w ahania.
Na ustach Alex pow oli pojaw i³ siê uœmiech.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9 3
-
Dziêkujê - pow iedzia³a. - Chyba odczuw a³am po
trzebê us³yszenia czegoœ takiego.
Poklepa³a miejsce na materacu i Luke po³o¿y³ siê obok
niej, chocia¿ rozs¹dek podpow iada³ mu coœ zupe³nie innego.
Wiedz, ¿e trzymam ciê za s³ow o - oznajmi³a.
W jakiej spraw ie?
W spraw ie o b iet n icy, ¿e bêdziesz siê ze mn¹ kocha³,
kiedy opuœcimy to miejsce.
Umow a stoi - p o w iedzia³ Luke. - Je¿eli nadal tego
bêdziesz chcia³a.
A co mog³oby odw ieœæ mnie od tego zamiaru?
Przeró¿ne rzeczy - odpar³ Luke, w zruszaj¹c ramionami.
Na przyk³ad jakie?
Kiedy w rócisz do taty, w szystko mo¿e siê zmieniæ.
Nie s¹dzê, ¿ebyœ musia³ siê o to martw iæ. Tata w cale
nie jest teraz ze mnie zadow olony. Ten œlub i w ogóle.
Œlub?
Alex parsknê³a œmiechem.
W³aœnie to u ciebie lubiê, Stratten. Jesteœ taki œw ietnie
p o informow any. Chodzi o mój œlub. Ten, z pow o d u
którego uciek³am.
Kim jest ten facet? - zapyta³ Lu k e, s il¹c siê na
obojêtny ton.
Nazyw a siê Just in Farrell i robi interesy z moim
ojcem. Jest praw ie w jego w ieku. Obaj bardzo tego chcieli.
Ale ja nie by³am w stanie siê na to zdecydow aæ.
Dlaczego?
Jest du¿o pow odów .
W takim razie dlaczego zgodzi³aœ siê za niego w yjœæ?
Tata naciska³ na mnie zaraz po tej aw anturze w szkole
piel¹gniarskiej. By ³am taka zagubiona, nie w iedzia³am,
czego chcê. Justin by³ s³odki, uprzejmy i bardzo cierpliw y.
W tamtym czasie w ydaw a³o siê to dobrym pomys³em, ale...
Mów dalej.
Ale ostatecznie o w szystkim zadec y d ow a³a jedna
kw estia. Nie kocha³am go.
9 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Czy to jest takie w a¿ne?
Dla mnie tak.
Jeszcze jedna beznadziejna romantyczka - zauw a¿y³.
Mów isz to w taki s p o s ó b , jakbyœ zna³ w iele takich
kobiet.
Mo¿e i znam.
Wymieñ jedn¹.
Moja matka. Zaw sze szuka³a ksiêcia z bajki.
Rozumiem przez to, ¿e go nie znalaz³a.
Nie znalaz³a, ale to nie znaczy, ¿e nie próbow a³a.
Wychodzi³a za m¹¿ piêæ razy, a potem zmar³a.
A wiêc z pow odu jej pora¿ek uzna³eœ, ¿e roman t yzm
jest pow a¿n¹ w ad¹?
Tego nie pow ied zia³em. Myœlê, ¿e mo¿na to
zaakceptow aæ... w kobiecie.
Ale nie w mê¿czyŸnie?
Nie..
A to dlaczego?
Poniew a¿ mê¿czyŸni ¿yj¹ w œw iecie realnym. To nie
romanse w praw iaj¹ œw iat w ruch, ale pieni¹dze. Pow innaœ
w iedzieæ to lepiej ni¿ ktokolw iek inny.
Wypow iadasz siê w tej spraw ie jak praw dziw y ekspert.
Mo¿e nim jestem - odpar³ spokojnie.
Pow iedz mi o sobie coœ w iêcej.
Nie ma zbyt w iele do pow iedzenia. W ka¿dym razie nie
tylko tw ój ojciec ma obsesjê gromadzenia pieniêdzy.
Tw ój te¿? Czym siê zajmuje?
Zarz¹dza bankiem.
- Jesteœcie sobie bliscy?
Luke potrz¹sn¹³ g³ow ¹.
Nie w idzia³em siê z nim od lat. Pow iedzmy, ¿e mieliœmy
odmienne pogl¹dy na ¿ycie i poszliœmy ró¿nymi drogami.
To bardzo smutne. Wspó³czujê i jemu, i tobie.
Nie pow innaœ. To siê zdarzy³o daw no temu.
Zdaje siê, ¿e tw ój przypadek potw ierdza moj¹ tezê.
Jak¹ tezê?
"i
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9 5
I - ¯e pieni¹dze szczêœcia nie daj¹. W przeciw nym razie
'i nadal by³byœ w kontakcie ze sw oim ojcem, a ja mia³abym
w szystko, o czym marzy³am. •
- A nie masz?
Alex w sta³a z materac a i podesz³a do sto³u. Wla³a do
kieliszka ostatnie krople w ina, a jed n oczeœnie rozmyœla³a
nad stosow n¹ odpow iedzi¹.
Nie. Podobnie jak w s zy s cy. Ale nie jestem
nieszczêœliw a. Mam cudow ne ¿ycie. I bêdzie jeszcze
cudow niejsze z chw il¹, gdy za³o¿ê fundacjê.
Jak¹ fundacjê?
Poœw iêcê w szystkie sw oje pieni¹dze - ca³y spadek - i
utw orzê fundacjê charytatyw n¹. Chcê pr zy znaw aæ
pieni¹dze organizacjom i pojedynczym osobom, które
zamierzaj¹ pomagaæ innym.
Jak na tak m³od¹ osobê, jesteœ rzadko spoty k an¹
altruistk¹.
Nie naœmiew aj siê ze mnie. Traktujê tê spraw ê bardzo ;
pow a¿nie.
Nie drw iê z ciebie. Uw ierz mi, s¹dzê, ¿e to w spania³y i
pomys³. Ale on tylko potw ierdza moj¹ tezê. Bez tych
pieniêdzy nie mia³abyœ fundacji, a zatem w rzeczyw istoœci
pieni¹dze przynosz¹ ci szczêœcie.
- To niepraw da. Nie kupisz za pieni¹dze ¿adnej rzeczy,
która napraw dê liczy siê w ¿yciu.
r
Chcia³bym, ¿ebyœ w ymieni³a te r zeczy - odpar³ z
ironicznym œmiechem.
- M¹¿. Dom. Dzieci.
Lu ke uw a¿nie na ni¹ spojrza³. Przeœladow a³ go ob r az
schludnego bia³ego p³otu.
W³aœnie w takiej kolejnoœci?
Oczyw iœcie - odrzek³a Alex.
Jeœli chcesz w ³aœnie tego, to ¿yczê ci sukcesów
zarów no w ¿yciu zaw odow ym, jak i osobistym.
Nagle Alex poczu³a, ¿e znow u w yrós³ miêdzy nimi mur.
Wysoki mur.
9 6
B OG A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Mów isz tak, jakbyœmy nigdy nie mieli siê ju¿ zobaczyæ.
Praw dopodobnie siê nie zobaczymy.
Dlaczego mów isz takie rzeczy?
Bo to praw da.
Serce Luke'a zaczê³o w aliæ jak m ³o tem. Zaw sze tak
reagow a³ na tego typu rozmow y. Mo¿e odczuw a³ niechêæ
do opow iadania o sw ojej rodzinie albo do jej
m³odzieñczyc h marzeñ o idealnej mi³oœci. W ka¿dym
razie jego g³ow ê rozsadza³ potw o r ny ból, tote¿ musia³
w yjœæ na œw ie¿e pow ietrze i to szybko.
No, ja nie jestem taka pew na - ci¹gnê³a Alex. -
Myœla³am, ¿e potem... hm, moglibyœmy p o zo staæ...
przyjació³mi.
Napraw dê s¹dzisz, ¿e to jest mo¿liw e?
Dlaczego nie?
Pomyœl tylko. Nasz styl ¿ycia i w ogóle. Na pew no
kiedyœ to zrozumiesz - stw ierdzi³ Luke i podszed³ do drzw i.
Dok¹d idziesz?
Na dw ór.
Jest ciemno i zimno...
W³aœnie zimna potrzebujê.
Alex zbli¿y³a siê do n iego i czu³ na sw oich plecach
ciep³o emanuj¹ce z jej cia³a. Nie odw róci³ siê do niej, tylko
schyli³ g³ow ê i opar³ j¹ o drzw i.
Dlaczego mi to robisz? - zapyta³ n iskim, ochryp³ym
szeptem.
Nie w iem - od p ar ³a s zczerze Alex. - Wiem tylko, ¿e
bardzo mnie poci¹gasz. I chcê, ¿ebyœ i ty mnie pragn¹³.
W sercu Luke'a gniew zmaga³ siê z po¿¹daniem - gniew
z pow odu tego, co by³o niemo¿liw e, i po¿¹d anie, które
w ydaw a³o s iê rów nie trudne do opanow ania jak w ci¹¿
padaj¹cy œnieg.
- Tw oje pragnienia, tylko to siê liczy, praw da? Jesteœ
tak zepsuta, ¿e potrafisz myœleæ tylko o w ³asnych po
trzebach? Nie o uczuciach innych osób? Nie o tym, co jest
dobre, a co z³e?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9 7
Chw yci³ Alex za rêkê i przycisn ¹³ j¹ do sw ojego
nabrzmia³ego cz³onka.
- Zadow olona? Wygra³aœ. Pragnê ciebie. A teraz pro
szê, pozw ól mi w yjœæ.
Puœci³ dziew czynê i ruszy³ do drzw i.
- Jeszcze nie - odezw a³a siê Alex i oplot³a jego szyjê
ramionami.
Wyciska³a na jego tw arzy gor ¹c e poca³unki i chocia¿
sta³ nieruchomo jak g ³az i nie poddaw a³ siê jej
pieszczotom, nie przeryw a³a sw ojeg o ataku. Przesta³a
uœw iadamiaæ sobie, co robi. Mo¿e rzeczyw iœcie by³a
zep s u t a i nie umia³a pogodziæ siê z jego odmow ¹. Mo¿e
spraw i³y to jego s³ow a, w ypite w ino i w szystkie samotne
lata, które straw i³a na marzeniach o mê¿czyŸnie i takiej
nocy.
W ka¿dym razie pragnê³a, ¿eby Luke j¹ p r zytula³,
dotyka³, czyni³ kobiet¹. Dlaczego ci¹gle staw ia³ bariery?
Dlaczego nie przyzwala³ na to, ¿eby i ona mog³a go
zadow oliæ? Dlaczego toczy³ z ni¹ w alkê?
Zaczê³a pieœciæ kciukami jego p³askie mêskie sutki,
czuj¹c, jak szybko bije jego serce. Luke jêkn¹³. Nie móg³
jej siê oprzeæ. Pochyli³ siê nad dziew czyn¹ i poca³ow a³ j¹,
a ona rozchyli³a usta i przyjê³a jego jêzyk. Zdesperow any
i u drêczony, oderw a³ siê od Alex. By³ gor¹cy i obola³y,
brakow a³o mu tchu.
Nie b¹dŸ z³y na mnie - prosi³a.
Nie jestem na ciebie z³y. J es t em z³y na siebie, bo nie
umiem trzymaæ siê od ciebie z dala. Nie rozumiesz tego?
I przestañ tak na mnie patrzeæ.
A jakie mam spojrzenie?
Uw odzicielskie. Rozmarzone. J akbyœ w iedzia³a coœ, o
czym ja nie mam pojêcia.
Tak w ygl¹dam w tw oich oczach?
Tak.
Mo¿e to z pow odu w ina.
Mo¿e.
A mo¿e nie - doda³a.
9 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Zarzuci³a mu rêce na szyjê i przyci¹gnê³a jego g³ow ê,
a potem ca³ow a³a go w usta i pieœci³a naprê¿one miêœnie
jego pleców . Luke otoczy³ j¹ ramionami. W szystkie jego
dobre intencje przepad³y w tak gêstej mgle po¿¹dania, ¿e
niczego nie w idzia³ i w ogóle nie by³ w stanie myœleæ. Po
chw ili z ca³ych si³ napiera³ na ni¹ sw oim cia³em. Jego usta
znalaz³y w onn¹ przystañ miêdzy piersiami Alex.
Obejm o w a³ w argami jej sutki przez materia³ sw etra.
Jego gor¹cy, w ilgotn y oddech zmoczy³ tkaninê. Alex
odpiê³a guzik jego d¿insów i w sunê³a mu rêk ê za pasek.
Luk e' o w i zapar³o dech w piersiach. Zamkn¹³ oczy i sta³
sztyw no, czuj¹c jej zimne palce na sw oim gor¹cym
cz³onku. Znow u zacz¹³ ca³ow aæ Alex, a jego jêzyk
w tórow a³ ruchom jej rêki. Wiedzia³, ¿e musi j¹
pow strzymaæ, ale jego cia³o nie chcia³o go s³uchaæ,
domagaj¹c siê jeszcze jednej sekundy, mo¿e dw óch, a
naw et minuty rozkoszy.
Alexandra, w iêcej ju¿ nie zniosê - pow iedzia³,
odryw aj¹c siê od dziew czyny.
Trudno - odpar³a.
Mów iê pow a¿nie.
Ja te¿.
Nie wygrasz - ostrzeg³ Alex.
Nie wiedzia³am, ¿e to pojedynek.
Ty to spraw i³aœ. Ale zapew niam ciê, ¿e moja w ola jest
silniejsza.
Nie b¹dŸ taki pew ny. Jeszcze siê st¹d nie w ydostaliœmy.
Œnie¿yca s³abnie. Jutro po nas przyjad¹.
A niech sobie przyje¿d¿aj¹. To niczego nie zmieni.
Zaw sze jesteœ taka pew na s iebie, kiedy chodzi o
facetów ?
Alexandra s p o jr za³a mu w oczy. Nie mia³a odw agi
pow iedzieæ praw dy. Przeczuw a³a, ¿e gdyby w yzna³a, i¿
jest dziew ic¹, uciek³by gdzie pieprz roœnie. Dlatego w ola³a
sk³amaæ.
- Dotychczas nigdy nie przegra³am.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
9 9
Luk e p o c zu³ pal¹ce uk³ucie w okolicy serca i zgani³
siebie w myœlach. Nie mia³ praw a ¿yw iæ do niej takich
uczuæ an i naw et przejmow aæ siê tym, co us³ysza³.
Ostatecznie, jakiej odpow iedzi móg³ s iê spodziew aæ? W
p r zeciw ieñstw ie do niego Alex by³a przynajmniej
szczera.
- PóŸno ju¿ - zauw a¿y³. - IdŸ do ³ó¿ka.
Alex zaczê³a protestow aæ, ale w yraz jego oczu spraw i³,
¿e zmieni³a zdanie.
Dok¹d idziesz? - zapyta³a.
Przed dom. G³ow a mi pêka. Potrzebujê œ w ie¿ego
pow ietrza.
Luke... - pow iedzia³a Alex, podchodz¹c do mê¿czyzny,
ale on podniós³ rêkê w geœcie protestu.
Ju¿ doœæ... Nie dzisiaj.
Alex przygryz³a w argê i skinê³a g³ow ¹.
- Dobrze - pow iedzia³a z w estchnieniem. - £yknij
trochê pow ietrza, mo¿e lepiej siê poczujesz. Przyniosê ci
parê tabletek aspiryny.
Luke w estchn¹³, otw orzy³ drzw i i przest¹pi³ próg , b y
nasyciæ siê zimnym, rzeœkim pow ietrzem. Kilkakrotnie
zgi¹³ nogê w kolanie, a potem przyjrza³ siê ciemnemu
niebu. Œnieg nadal pada³, ale z zaw iei zosta³a ju¿ tylko
r o zrzedzona mgie³ka. Luke doszed³ do w niosku, ¿e
poranek bêdzie pogodny.
Jeszcze tylko jedna noc. Wytrzymaj tylko tê jedn¹ noc,
pomyœla³. Ch³odne pow ietrze przynosi³o mu ulgê. Pomyœla³,
¿e aspiryna bêdzie jeszcze bardziej pomocna. Nagle zrobi³o
mu siê s³abo i rzuci³ siê do drzw i.
Tabletki aspiryny.
Apteczka w ³azience.
Alex...
ROZDZIA£ ÓSM Y
Alexandra zerknê³a przez ramiê na Luke'a, który nagle
pojaw i³ siê w ³azience.
Coœ siê sta³o? - zagadnê³a, otw ieraj¹c drzw iczki
szafki z lekarstw ami.
Hm, co robisz?
Szukam aspiryny, nie pamiêtas z? Myœla³am, ¿e
chcesz zaczerpn¹æ œw ie¿ego pow ietrza.
Mia³aœ r acjê. Na dw orze jest za zimno - oznajmi³
Luke, przesuw aj¹c siê bokiem za jej plecami. - Ju¿ mnie
tak nie boli g³ow a - doda³ i zatrzasn¹³ ap t ec zk ê. - Daj
sobie spokój z t¹ aspiryn¹.
Luke, nie b¹dŸ g³upi - o d p ar³ Alex i znow u
otw orzy³a szafkê.
Luke jeszcze raz j¹ zamkn¹³.
Nie, napraw dê, ju¿ nie potrzebujê aspiryny.
Co siê z tob¹ dzieje? - zapyta³a Alex, robi¹c
zdumion¹ minê. W koñcu ich ³okcie zd er zy ³y siê i
w skutek przepychanek ca³a zaw artoœæ szafki w ysypa³a
siê na pod³ogê.
Alex i Luke patrzyli na rozmaite buteleczki i tubki oraz
na ma³e, ale bardzo w idoczne kw adratow e czerw one
pude³ko. Pow oli, bez s³ow a, podnieœli g³ow y i spojrzeli
sobie w oczy. Alex w ziê³a pude³eczko z kondomami
i bardzo d³ugo mu siê przygl¹da³a. Na jej tw arzy w idaæ
by³o œlady ró¿nych emocji, a¿ w koñcu pojaw i³ siê na niej
w yraz ca³kow itego rozczarow ania.
\
- Wiedzia³eœ o tym, praw da? - zagadnê³a.
Nie by³o sensu k³amaæ.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 0 1
-
Tak.
Alex odepchnê³a Luke'a i w ysz³a z ³azienki.
Natychmiast uda³ siê za ni¹ do g³ów nego pokoju.
- Dlaczego? - zapyta³a, kr¹¿¹c po pokoju z pude³kiem
# kondomów.
( - Co dlaczego?
J - Dlaczego mêczy ³eœ m n ie t¹ absurdalnie ¿enuj¹c¹ •\
rozmow ¹ o bezpiecznej mi³oœci, skoro ca³y czas w iedzia-1
³eœ o tym? - zagadnê³a, unosz¹c pude³ko w górê.
Mam sw oje pow ody.
Och, dopraw dy? Czy zechcia³byœ mi je w yjaw iæ?
Mo¿e raczy³byœ mi pow iedzieæ, dlaczego spraw ia ci tak¹
przyjemnoϾ robienie ze mnie idiotki?
t' - Nie jesteœ idio...
i Alex przerw a³a mu gniew nym mrukniêciem i w rzuci³a
i pude³ko do ognia. Luke instynktow nie rzuci³ s iê do ;
kominka, w ydosta³ pude³k o, po którym ju¿ pe³za³y
p³omyki, i rzuci³ je na stó³.
- Po co to, u diab³a, zrobi³aœ?
A dlaczego nie? Nam z pew noœci¹ siê nie przydadz¹!
Zdjê³a kurtkê z haka i pchnê³a drzw i.
Dok¹d idziesz?
Na dw ór.
To niczego nie rozw i¹¿e.
Tobie to pomaga, praw da? Ilekroæ mas z doœæ
mojego tow arzystw a, w ybiegasz na zew n¹trz.
Nie pomaga - odpar³ ³agodnie, przymykaj¹c drzw i i
zas³aniaj¹c je sw oim cia³em. - Nie pot r afiê od ciebie
uciec. Jesteœ w mojej g³ow ie...
K³amstw a...
Nie. Jesteœ w moim sercu.
Alex nie chcia³a siê odw róciæ i spojrzeæ n a Luke'a.
Przepe³nia³ j¹ gniew i uraza, czu³a siê tak, jakby ktoœ w bi³
jej nó¿ w samo serce.
- Nie opow iadaj historii, w które sam nie w ierzysz,
tylko po to, ¿ebym siê lepiej poczu³a.
102 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CH£OPAK
Lnke w yj¹³ jej z rêki kurtkê i rzuci³ okrycie na pod³ogê.
Wszystko, co do ciebie mów i³em, by³o praw d¹.
W takim razie, dlaczego...
Mam sw oje pow ody.
Ju¿ to s³ysza³am. Jakie pow ody?
Nie jestem tym, za kogo mnie uw a¿asz.
Nie w iem, co to ma znaczyæ.
To znac zy, ¿e gdybyœ w iedzia³a, kim jestem, nie
chcia³abyœ... Hm, pow iedzmy, ¿e uciek³abyœ gdzie pieprz
roœnie.
Kim jesteœ? Morderc¹?
Nie b¹dŸ œmieszna - odpar³ Luke.
Z³odziejem?
Alex...
No to kim? Jak ¹¿ to straszn¹ postaci¹ jesteœ, skoro
uw a¿asz, ¿e mog³abym ciebie nie chcieæ?
Reporterem - oznajmi³ Luke i s p ostrzeg³, ¿e
dziew c zy na blednie. Wykrzyw i³ usta w ironicznym
grymasie. - Nie bój siê, Alex.
Alex otrz¹snê³a siê ze zdumienia.
A wiêc jednak œledzi³eœ mnie, praw da?
Tak.
Wiedzia³am! - zaw o ³a³a, o d s uw aj¹c siê od
mê¿czyzny. - Bo¿e, k iedy¿ ja nauczê siê dow ierzaæ
sw o jemu instynktow i? Wiedzia³am, ¿e mnie œledzisz. Dla
kogo pracujesz?
Wymieni³ tytu³ znanego brukow ca. Alex pokrêci³a
g³ow ¹-
Zdecydow anie najgorsza gazet a brukow a. Jak
mog³eœ?
Potrzebow a³em pieniêdzy na moj¹ nastêpn¹ w ypraw ê.
- Do Afryki, tak? - zagadnê³a.
_ Tak.
-1 Ameryki Œrodkow ej?- doda³a, uk azuj¹c jego chore
kolano.
- Tam rów nie¿. Dokumentujê tam badania.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 0 3
To dlaczego pracujesz dla tego koszmarnego
brukow ca?
Jestem w olnym strzelcem. Gazety kupuj¹ moje
artyku³y, ale za ma³o mi p³ac¹.
Czy zamierza³eœ kiedyœ m i o tym pow iedzieæ? A
mo¿e m ia³am o sobie przeczytaæ na kolumnie obok
informacji o narodzinach niemow lêcia z dw iema g³ow ami?
Chcia³em ci o tym pow iedzieæ po opuszczeniu tego
domku. I nie bêdzie ¿adnego artyku³u. Nie napiszê go.
Dlaczeg o ? Jestem pew na, ¿e by³by w art maj¹tek. Ju¿
w idzê nag³ów ek: „Baraszkow a³em nago na œniegu
; z Alexandra Beck". W ten sposób zapew ne
sfinansow a³byœ dw ie ma³e „w ypraw y" albo i w iêcej.
Wiesz, dlaczego.
Nie. Nie w iem.
- Bo to, co siê tutaj dzieje, jest tylko nasz¹ spraw ¹.
Alexandra odczuw a³a urazê i ból. Chcia³a go zniena-
i w idzie, w ydrapaæ mu oczy, kopn¹æ go w chore kolano,
w ytargaæ za te cudow ne d³ugie w ³osy na karku, ale
' oczyw iœcie w iedzia³a, ¿e nie zrobi ¿adnej z tych rzeczy.
- Nie w ierzê ci - odpar³a spokojnym g³osem.
## - Alexandre, usi³ujê powiedzieæ ci prawdê.
I Alex d³ugo przypatryw a³a siê Luke'ow i. •
- Czy to ca³a praw da?
Luke zaw aha³ siê. Nie musia³ jej mów iæ o zdjêciach:
i ona na pew no by siê o nich nie dow iedzia³a; zreszt¹
przecie¿ nie zamierza³ ich sprzedaw aæ. Dla niego te
fotografie nie istnia³y.
Tak, to ca³a praw da. Pow iedz coœ.
Co mam mów iæ?
Nie w iem. Krzycz. Wrzeszcz. Tup nogami. Cokol-I
w iek. Tylko nie stój i nie patrz na mnie takim w zrokiem.
Zrani³eœ mnie, Luke - oœw iadczy³a. {
- Wiem.
! - To w szystko, co masz mi do pow iedzenia?
- Chodzi ci o przeprosiny?
1 0 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
To n ie w ystarczy. Rzuci³am ci siê w ramiona, a ty
mnie odepchn¹³eœ. Czujê siê jak zupe³n a. . . Skoro mnie
nie chcia³eœ, nale¿a³o po prostu mi to pow iedzieæ.
Napraw dê ciebie chcê - odpar³ ³agodnie.
Jak bardzo?
Ogromnie.
Alex u n io s ³a r êk ê i p o k aza³a pude³ko z
prezerw atyw ami na stole.
Ju¿ nie masz w ymów ki - zauw a¿y³a i przygryz³a
w argê.
To praw da.
W takim razie... dow iedŸ tego.
Luke czu³, ¿e krew uderza mu do g³ow y niczym gejzer.
Z trudem oddycha³, nie by³ w stanie w ydusiæ z siebie ani
s³ow a, a przy œ pieszony puls blokow a³ w szelkie rozs¹dne
myœli. Pow oli podchodzi³ do d ziew czyny. Alex nagle
opuœci³a odw aga i cofa³a siê z k a¿d y m jego krokiem.
Zatrzyma³a siê dopiero w tedy, gdy jej plecy dotknê³y
blatu sto³u. A Luke stan¹³ tu¿ przed ni¹ i po³o¿y³ rêce na
jej ramionach.
Du¿y z niego facet, pomyœla³a. Hej, Alexandra, sk¹d
takie refleksje? Przecie¿ nie urós³ w ci¹gu tych dw óch
minut. Ale rzeczyw iœcie w ydaw a³ siê w iêkszy. Musia³a
podnieœæ g³ow ê, ¿eby spojrzeæ mu w oczy. Mo¿e nie by³
groŸny, ale emanow a³a z niego ogromna si³a.
Rozmyœli³aœ siê?
Nie.
Dobrze.
Natychmiast w pi³ siê w jej usta. Nie b aw i³ siê w
s³odkie gry w stêpne. Jego jêzyk pl¹drow a³ usta
dziew czyny nic zym potê¿ny huragan. Alex stanê³a na
palcach i Oplot³a nog¹ jego kostkê, napieraj¹c na niego
ca³ym cia³em. D³onie Luke'a dosiêgnê³y jej poœladków .
Posadzi³ j¹ na blacie i stan¹³ miêdzy jej rozstaw ionymi
kolanam i. Nasyciw szy siê w argami dziew czyny, zacz¹³
ca³ow aæ jej policzki, brodê, w ra¿liw e miejsce za uchem,
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 0 5
podczas gdy rêce Alex niecierpliw ie przesuw a³y siê po
jego piersi w dó³, tak nisko, jak to by³o mo¿liw e.
Luke podci¹gn¹³ jej sw eter i w tuli³ tw arz miêdzy
cudow ne w zgórki, usi³uj¹c opanow aæ po¿¹danie. Na
pró¿no. Musia³ posmakow aæ tych s³odkich p¹czków , a¿
sta³y siê tak pe³ne i nabrzmia³e jak za p ierw szym razem,
kiedy w id zia³ je przez obiektyw aparatu. A ona ca³ow a³a
go po g³ow ie i pieœci³a muskularne plecy. Jego rozgrzane
cia³o dos³ow nie par zy³o j¹. Oplot³a go nogami, ¿eby
przytuliæ siê do niego jeszcze mocniej.
- Chcê byæ tutaj, w tobie - pow iedzia³, napieraj¹c na
dziew czynê. - Och, bardzo g³êboko, kochanie.
- Tak - szepnê³a. - Proszê, och, proszê ciê, Luke. Teraz.
Luke nie potrzebow a³ dalszych zachêt. Przeniós³ Alex na
materac. Puœci³a jego ramiê tylko na chw ilê, ¿eby zgarn¹æ ze
sto³u ma³e czerw one pude³ko, a potem opadli na materac.
Tw oje kolano...
Jakie kolano?
Luke myœla³ w tym momencie o zupe³nie innej czêœci
sw ego cia³a. Ca³ow a³ Alex, a jednoczeœnie mocow a³ siê
z paskiem jej spodni. Wspólnymi si³ami uda³o siê rozebraæ
dziew czynê i Luke przez chw il| podziw ia³ piêkno jej cia³a.
Potem przesun¹³ rêk¹ po jej obojczy k u , by dosiêgn¹æ
miejsca, które tak pragnê³o jego dotyku. Alex rozchyli³a
nogi i troszkê unios³a biodra, by dodaæ mu zachêty.
- Rób to dalej, Luke, nie przestaw aj. Dotykaj mnie
w szêdzie.
Luke przeczesyw a³ palcami gniazdko jej ru d aw ych
w ³osków , zaœ jego cia³em w strz¹sn¹³ d reszcz. By³a taka
miêkka i ciep³a - i taka w ilgotna z po¿¹d ania. I to
w szystko dla niego.
Poddajê siê, pomyœla³.
Wsta³, œci¹gn¹³ buty i b³yskaw icznie zdar³ z siebie
u b ranie. Serce Alex w ali³o jak m³otem. Widyw a³a ju¿
nagich mê¿czyzn, ale dopiero obna¿o n e cia³o Luke'a
rozpali³o j¹ do bia³oœci. Wyci¹gnê³a ku niemu ramiona
1 0 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
i po s ³a³a mu uw odzicielski uœmiech. Ostro¿nie po³o¿y³
siê na niej, przenosz¹c ciê¿ar sw ojego cia³a na ³okcie, i
w dycha³ jej zm y s ³ow y, kobiecy zapach. Alex reagow a³a
na ka¿dy jego dotyk. Otw orzy³a usta i dosiêgnê³a
jêzykiem jego w arg. By³a t aka spragniona, gotow a.
Wszystkie m inione lata, w szystkie w ¹tpliw oœci blad³y
w obec faktu, i¿ przebyw a³a tu z nim. By³ rzeczyw isty.
Nale¿a³ do niej.
Luke siêgn¹³ po prezerw atyw ê, a potem szybko w róci³
do poprzedniej pozycji.
- Teraz - prosi³a Alex.
Luke w œlizgn¹³ siê w ni¹ jednym stanow czym ruchem,
ale uœw iadomi³ sobie, ¿e coœ go pow strzy muje. Przy
ponow nej próbie poczu³, ¿e Alex w ije siê pod nim, jakby
coœ j¹ bola³o. W jej oczach pojaw i³y siê ³zy.
Alex, co siê sta³o?
Proszê ciê, nie b¹dŸ z³y.
Dopiero w tym momencie zda³ sobie spraw ê z tego, ¿e
Alex jest dziew ic¹, i poczu³ siê tak, jakby bokser zdzieli³
go piêœci¹ miêdzy oczy.
Dlaczego mi nie pow iedzia³aœ?
A uw ierzy³byœ? -
Nie.
Chcesz przestaæ, tak? - zapyta³a ze strachem w g³osie.
Nie, nie ma mow y - odpar³ Luke i uca³ow a³ jej
lœni¹ce od ³ez o c zy . - Nie chcê ciê skrzyw dziæ, ale nic
mnie ju¿ nie pow strzyma. Chyba ¿e ty tego za¿¹dasz.
Chcê ciebie - szepnê³a. - Ca³ego.
Wpi³a paznokcie w jego ramiona. Odczu w a³a ból,
k t ó r y by³ w szak zapow iedzi¹ tak intensyw nej rozkoszy,
¿e w r êc z cieszy³a siê z pocz¹tkow ej niew ygody. Luke
w œlizgiw a³ siê w ni¹ pow oli, z w ielk¹ ostro¿noœci¹, by po
chw ili oderw aæ s iê od niej i znow u w róciæ. Alex
instynktow nie dostroi³a siê do jego ruchów , a pot em
w ygiê³a plecy i w ydaw a³a z siebie g³oœne jêki.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 0 7
Luke jeszcze nigdy n ie dozna³ tak piorunuj¹cego,
cudow nego orgazmu. N aw et nie próbow a³ poj¹æ,
dlaczego t ak siê sta³o. Pow oli przew róci³ siê na bok i
odgarn¹³ ru d aw y kosmyk z tw arzy Alex. Uœmiechnê³a
siê do niego i pog³adzi³a jego doln¹ w argê.
Ma p ani donoœny g³os, panno Beck - zauw a¿y³ z
uœmieszkiem.
Krzycza³am, praw da?
Wypêdzi³abyœ umar³ego z grobu.
Czy jest ci przykro? - zapyta³a.
¯e by³em tw oim pierw szym kochankiem?
Tak.
Nie. Tylk o szkoda, ¿e nie w iedzia³em, i¿ by³aœ
dziew ic¹. Postara³bym siê zrobiæ to lepiej.
Lepiej byæ nie m o g ³o - odpar³a, muskaj¹c w argami
jego usta. - Dziêkujê, Luke'u Strattenie.
Och, ca³a przyjemnoœæ po mojej stronie, panno
Beck. Czy ty w iesz, Alex, ¿e móg³bym ciê znow u w zi¹æ,
i to ju¿ teraz?
Zrób to.
By³abyœ strasznie obola³a - odrzek³ z uœmiechem.
No to co?
Wola³bym, ¿ebyœ opuœci³a to miejsce o w ³asnych
si³ach - pow iedzia³ Luke. *
N a³o ¿y³ d¿insy i uda³ siê do ³azienki, a po chw ili
w róci³ z mokrym rêcznikiem, by delik atnie zetrzeæ z
Alex œlady ich mi³oœci.
- Wiesz, chyba siê w tobie zakocha³am - stw ierdzi³a.
Rêka Luke'a na chw ilê znieruchomia³a.
Nie mów takich rzeczy. To, c o c zujesz, jest w tych
okolicznoœciach zupe³nie naturalne.
W jakich okolicznoœciach?
No, ¿e by³em t w o im pierw szym kochankiem i w
ogóle. To trochê zaciemnia spraw ê.
A jaka¿ to spraw a? - zagadnê³a Alex, k t ó r a w sta³a i
w ³o¿y³a jego koszulê. Patrz¹c na jej kremow obia³e uda,
1 0 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Luke poczu³, ¿e znow u ogarnia go podniec enie. By³
zdumiony, ¿e dzieje siê to tak szybko, Alex by³a jak
nark o tyk. Przy tej dziew czynie ca³kow icie traci³
panow anie nad sob¹.
ChodŸ tu - pow iedzia³.
O co chodzi, Luke?
Wzi¹³ j¹ za rêkê i, jak w zw olnionym tem pie,
przyci¹gn¹³ dziew c zynê do siebie. Odchyli³ koszulê, by
obj¹æ jej piersi. Wtuli³ tw arz w jej szyjê, a o n a p o czu³a,
¿e jej c ia³o przenika fala ciep³a. Znow u go po¿¹da³a,
podobnie jak on pragn¹³ jej.
- Zdaje siê, ¿e mów i³eœ, i¿ jeœli znow u bêdziemy siê
kochaæ, to nie w yjdê st¹d o w ³asnych si³ach?
Luke zdj¹³ d¿insy i po³o¿y³ j¹ na materacu.
- Bêdê niós³ ciê na rêkach.
ROZDZIA£ DZIEWI¥TY
Alexandra nie mia³a ochoty otw ieraæ oczu. N ie
c h c ia³a, ¿eby œw iat³o poranka zn iw ec zy ³o jej
rozmarzenie i po³o¿y³o kres urokow i tej chw ili.
Wtuli³a siê g³êbiej w kokon ramion Luke'a. Le¿eli
spleceni w uœcisku na s t ar ym materacu. Jego ramiona
obejmow a³y j¹ jak najd ro¿szy skarb. Byli nadzy,
ogrzew a³a ich tylko pikow ana ko³dra i ciep³o w ³asnych
cia³.
Alexandra dziw i³a siê, ¿e w ich cia³ach zosta³o
jakiekolw iek ciep³o. Po tym w ybuchu namiêtnoœci zesz³ej
nocy pow inni byli siê rozpaœæ, w ypaliæ, zamieniæ w popió³.
Ach, ta ostatnia noc.
Czy zd arzy³a siê ju¿ kiedykolw iek taka noc? Czy
d w oje ludzi dotyka³o siê kiedykolw iek w taki spo s ó b ,
czy osi¹gnê³o takie w y¿yny rozkoszy, czy odnalaz³o to,
czego szuka³o, a naw et w iêcej?
Frazesy o dw óch p o ³ów kach tw orz¹cych jednoœæ
brzmia³y zbyt banaln ie i nie oddaw a³y tego, co Alex
poczu³a w ramionach Luke'a.
Pow iedzia³a mu, ¿e chyba siê w nim zakocha³a.
K³ama³a. Z ca³¹ pew noœci¹ by³a w nim zakochana,
kocha³a go w ³aœciw ie od momentu, w kt órym
zd ec y dow a³a, i¿ to on bêdzie jej pier w s zy m
kochankiem.
Pomimo sw ojego sty lu ¿ycia Alex w yznaw a³a
tradycyjne w artoœci. Mo¿e zadecydow a³ o tym fakt, ¿e
chocia¿ jej ojciec w ci¹¿ zabiega³ o-popularnoœæ i nie
unika³ skandali, to jednak nie o¿eni³ siê pow tórnie po
œmierci matki. Alex w iedzia³a, ¿e Felicia Beck by³a
jedyn ¹ m i³oœci¹ Victora i nikt nie móg³ jej zast¹piæ. Jego
postaw a
1 1 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
najw yraŸniej nie pozosta³a bez w p³yw u na ¿ycie Alexand-
ry. „Sama w yczujesz, kied y spotkasz sw oj¹ mi³oœæ",
zw yk³ maw iaæ. Spod jej rzês pop³ynê³y ³zy. Zmêczenie
i now e prze¿ycia spraw i³y, ¿e z trudem panow a³a n ad
emocjami.
U¿y³a s³ow a „mi³oœæ". Luk e tego nie zrobi³. Jego
serce otacza³a nieprzenikniona skorupa. Raz czy dw a
w ci¹gu tej nocy mia³a w ra¿enie, ¿e uda³o jej siê j¹
przebiæ, c h o æby na chw ilê. Te przeci¹g³e spojrzenia,
³agodnie w ypow iadane s³ow a i rozdzieraj¹ce jêki musia³y
c o œ zn aczyæ? Nie móg³by jej w taki sposób dotykaæ i
ca³ow aæ, gdyby w jego sercu nic siê nie dzia³o.
Alex zapamiêta³a jego spojrzenie tu¿ przed tym, jak
w yczerpan i zapadli w sen. By³o ciep³e i czu³e. Ale czy
kochaj¹ce?
Nie mia³a ochoty zw odziæ samej siebie. Nie potrafi³a
sobie w yobraziæ, ¿e ju¿ nigdy g o nie zobaczy, ¿e nie
prze¿yje z nim takiej nocy. Nie brakow a³o jej odw agi, ale
pragnê³a, by ³¹czy³o ich coœ w iêcej ni¿ tylko ta jedna noc.
Pozby³a siê brzemienia dziew ictw a, ale obarczy³a siebie
sam¹ gorszym ciê¿arem: mi³oœci¹ bez w zajemnoœci.
Przyznaw a³a, ¿e istniej¹ miêdzy nimi du¿e ró¿nice, ale
przecie¿ mieli te¿ ze sob¹ w iele w spólnego. Oboje utracili
matki w m³odym w ieku , o boje mieli despotycznych
ojców i oboje n iec hêtnie siê anaga¿ow ali uczuciow o.
Musia³a przekonaæ Luke'a, ¿e mog¹ ¿yæ razem. Czy by³a
w stanie tego dokonaæ?
Cierpia³a z pow odu bolesnej n iepew noœci. Przekona³a
s iê,
¿e ta zachw alana mi³oœæ w yw o³uje znaczn e
komplikacje, zw ³aszcza g dy cz³ow iek zakocha³ siê bez
w zajemnoœci. Jej analityczny umys³ zacz¹³ eliminow aæ
kolejne mo¿liw oœci. Musia³a w szystko upor z¹dkow aæ,
opracow aæ jakiœ plan dzia³ania.
Gdyby tylk o mia³a czas. Ale czas by³ jej w rogiem.
Pow oli otw orzy³a oczy. Potw ierd zi³y siê jej najgorsze
przew idyw ania.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 1 1
By³ ranek. I œw ieci³o s³oñce.
Czas min¹³.
Alexandra przeci¹gnê³a siê. By³a niec o obola³a.
Jed n ak ból przyjmow a³a z radoœci¹, gdy¿ przypomina³
jej o szczególnych zdarzeniach ostatniej nocy.
- Dzieñ dobry.
Odw ró c i³a siê do uœmiechniêtego, rozczochranego
Luke'a.
Dzieñ cudow ny - odpar³a.
Potraktujê to jako komplement - stw ierdzi³ ze
œmiechem Luke.
Proszê bardzo.
Spojrzeli na siebie. Luke pog³adzi³ kciukiem doln¹
w argê Alex.
Ale¿ to by³a noc, panno Beck. Nigdy jej n ie
zapomnê - pow iedzia³.
An i ja - odrzek³a Alex, dotykaj¹c d³oni¹ jego
policzka. - Dziêki panu w arto by³o na ni¹ poczekaæ, panie
Stratten - szepnê³a. Serce Lu ke'a mocno zabi³o w piersi.
T a noc by³a czymœ nierzeczyw istym. Na pocz¹tek Alex
zaoferow a³a mu sam¹ siebie. Myœla³, ¿e jego dar by³ taki
bezinteresow ny, taki s zlachetny, a przecie¿ nie móg³ siê
rów naæ z tym, co podarow a³a mu ona.
Tym darem by³o jej d ziew ictw o, coœ, czego nie
s podziew a³ siê dostaæ od nikogo. Nie chcia³ siê z n i¹
kochaæ, ale kiedy zaakceptow a³a praw dê o jego zaw odzie,
uzna³, ¿e w szy s tkie przeszkody zosta³y usuniête. Nigdy
by nie odgad³, ¿e bêdzie jej pierw szym kochankiem.
Ten fakt przeœladow a³ go w myœlach. Joe nie szczêdzi³
mu szczegó³ow ych opisów tego, co w yczynia³a Alexandra
z mê¿czyznami. Kiedy to w szystko okaza³o siê k³amstw ami
sfabrykow anymi przez prasê, której on s am by³
reprezentantem, prze¿y³ w strz¹s. Ju¿ nie w iedzia³, co ma
myœleæ i czuæ...
Musimy porozmaw iaæ - pow iedzia³.
A w iêc porozmaw iajmy - odpar³a Alex.
Pow innaœ by³a mi pow iedzieæ o sw oim dziew ictw ie.
1 1 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Przecie¿ ci mów i³am, ¿e i tak byœ nie uw ierzy³.
Tak czy ow ak, pow innaœ by³a spróbow aæ.
Dlaczego?
Poniew a¿... Poniew a¿ to zmienia sytuacjê. Jej
serce na chw ilê zamar³o.
Dopraw dy?
Czujê, ¿e...
Luke w ypuœci³ j¹ z objêæ i usiad³.
- Nie w iem, jak to pow iedzieæ.
- S¹dzi³am,
¿e po ostatniej nocy mo¿esz pow iedzieæ
mi w szystko.
Luke ciê¿ko odetchn¹³.
Alex, pos³uchaj mnie. Nie chcê ciê zraniæ.
Mo¿e by ³am dziew ic¹, Luke, ale nie jestem osob¹
przew ra¿liw ion¹.
Po prostu chodzi mi o to, ¿e nie nale¿ê do ludzi, na
których mo¿na siê oprzeæ. Wiesz, co mam na myœli?
Sporo podró¿ujesz, praw da?
Odchyli³ siê do ty³u z uœmiechem ulgi na tw arzy.
Dok³ad n ie o t o mi chodzi. Raz jestem tu, drugi raz
tam. Decydujê o w yjeŸdzie niemal z minuty na minutê.
I myœlisz, ¿e ja chcê ograniczyæ tw oj¹ w olnoœæ,
praw da?
Tego nie pow iedzia³em. Pozw ól mi w yjaœniæ...
Nie musisz. Widzê to w tw oich oczach. Myœlisz, ¿e
bêdê szlocha³a i czepia³a siê tw oich nóg, p r zeszkadzaj¹c
ci w ejœæ na pok³ad samolotu.
Nie o to...
Alex w sta³a, zupe³nie zapominaj¹c o tym, ¿e jest naga.
A w ³aœnie, ¿e o t o c i chodzi. Nie zaprzeczaj.
W³aœnie tak myœlisz. No có¿, nie czuj siê zobow i¹zany
w obec mnie. Jestem dzieln¹ dziew czyn¹, jeœli jeszcze
tego nie zauw a¿y³eœ.
Zauw a¿y³em...
Odw róci³a siê, nie ch c ¹c patrzeæ na jego zadow olon¹
minê, i, pomimo nagoœci, z dumnie uniesion¹ g³ow ¹
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 1 3
posz³a do ³azienki. Luke nie uda³ siê za ni¹. Zatrzasnê³a
d r zw i i opar³a siê o umyw alkê, w alcz¹c ze ³zami, któr e
nap³yw a³y jej d o oczu. Wesz³a pod prysznic. Praw ie nie
czu ³a, ¿e po jej ramionach œcieka zimna w oda.
Zaw iedzione nadzieje uczyni³y j¹ obojêtn¹ na tak
przyziemne spraw y jak gor¹ca i zimna w oda.
Niech go d iab li! Jak móg³ w ypow iedzieæ tak
niedelikatn¹ uw agê i zniszczyæ tê najpiêk n iejsz¹ noc w
jej ¿yciu? I jak ona sama mog³a pozw oliæ na to, ¿eby jego
s³ow a t ak bardzoj¹ ubod³y? Otar³a ³zy w ierzchem d³oni i
podesz³a do kurka, ¿eby puœciæ jak najcieplejsz¹ w odê.
Kropelki w ody miesza³y siê ze ³zami na jej tw arzy.
Kiedy siêgnê³a po rêcznik, otw orzy³y siê drzw i kabiny
i stan¹³ przed ni¹ Luke ow iniêty w pikow an¹ ko³drê. Bez
s³ow a odrzuci³ ko³drê i stan¹³ obok dziew czyny,
przyci¹gaj¹c j¹ do siebie.
Nie rób... - zaczê³a.
Nie, to ty teg o n ie rób. Przede w szystkim nie
w k³adaj mi w usta s³ów , których nie w ypow iedzia³em.
Rêce Luke'a b³¹dzi³y po piersiach i br zu chu Alex.
P o m imo ¿e by³a na niego w œciek³a, nie mog³a pozos t aæ
obojêtna na jeg o d otyk. Woda robi³a siê coraz
ch³odniejsza, ale oni tego nie zauw a¿yli.
- Nie czujê siê „zobow i¹zany" - ci¹gn¹³. - Czujê siê
zmieszany, zak³opotany, niepew ny, ale z pew noœci¹ nie
czujê siê zobow i¹zany. Chcia³em tylko poprosiæ, ¿ebyœ
da³a mi czas, abyœmy oboje przemyœleli tê spraw ê.
Kiedy obróci³a siê w jego ramionach, w oda by³a ju¿
zupe³nie zimna.
- Mów isz serio?
Luke chw yci³ myd³o i zacz¹³ namydlaæ jej plecy i
poœladki.
- A jak myœlisz? - zagadn¹³, napieraj¹c na ni¹ sw oim
cia³em.
- S¹dzi³am,
¿e zimny prysznic studzi zapa³ mê¿czyzny
- zauw a¿y³a, w yczuw aj¹c jego erekcjê.
1 1 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
- S
¹dzê, ¿e dzieje siê tak w ów czas, gdy mê¿czyzna
jest sam pod prysznicem - odpar³.
Alex w ziê³a myd³o i poczê³a,, namydlaæ nim Luke'a,
z rozkosz¹ b³¹dz¹c d³oñmi po jego szczup³ym ciele.
Kiedy dotk n ê³a intymnego miejsca, zamrucza³ z
aprobat¹ i w ycisn¹³ na jej w argach namiêtny poca³unek.
Alex p r zes u n ê³a jêzykiem po zêbach Lu k e' a,
zachêcaj¹c go, by uczyni³ to samo. Pr zy ³¹czy³ siê do tej
zabaw y bez w ahania. Alex zaczê³a dr¿eæ w jego
ramionach. Mê¿czyzna oderw a³ siê od niej.
Trzêsiesz siê z zimna czy przeze mnie? - zapyta³.
Z obu pow odów .
Zacz¹³ manipulow aæ pr zy k urkach, ale z prysznica
nadal ciek³a zimna w oda.
- Myœlê, ¿e skoñczy³ nam siê propan. Mo¿e pow inniœ
my to kontynuow aæ przy kominku.
Szybko sp³ukali sw oje cia³a. Pierw szy w yskoczy³ spod
prysznica Lu k e. Podniós³ ko³drê, zarzuci³ j¹ sobie na
plecy i ow in¹³ ni¹ Alexandre.
Mmm - mruknê³a.
Lepiej?
O w iele.
ChodŸ ze mn¹.
Wysuszyli siê przy kominku, pog r y zaj¹c krakersy z
m as ³em orzechow ym. Alex w patryw a³a siê w Luke'a,
napaw aj¹c siê ka¿dym jego ruchem, utrw alaj¹c ten obraz
n a n e g at y w ie s w eg o u m y s ³u . D o z n a w a ³ a
p rzygnêbiaj¹cego uczucia, ¿e kiedy siê rozstan ¹,
pozostan¹ jej tylko w spomnienia.
Œnie¿yca usta³a - pow iedzia³ Luke.
Œw ieci s³oñce - dorzuci³a Alex.
Dzisiaj bêd¹ ju¿ nas szukaæ.
Wiem.
Chyba pow inniœmy im w tym pomóc.
Jak?
Podsycimy ogieñ, ¿eby zobaczyli dym. Albo spró-
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 1 5
bujemy dojœæ do najbli¿szego szlaku . Albo pójdziemy
tamt¹ drog¹, ¿eby s iê przekonaæ, dok¹d prow adzi. Do
diab³a, nie w iem. Coœ musimy zrobiæ.
Tak, m as z racjê, oczyw iœcie - odpar³a Alex. Wsta³a i
zaczê³a siê ubieraæ.
Co ty robisz? - zapyta³ Luke.
Skoro mamy brn¹æ przez œnieg, to pomyœla³am, ¿e
najpierw trzeba coœ na siebie w³o¿yæ.
Luke w yszczerzy³ zêby w uœmiechu.
No, nie w iem. Od k ¹d w ymyœli³aœ ten tytu³ artyku³u,
w yobra¿am sobje, ¿e baraszkujesz ze mn¹ nago po œniegu.
Jesteœ niemo¿liw y - oznajmi³a, w yci¹gaj¹c do niego
rêkê. - No chodŸ, leniuchu.
Luke chw yci³ jej rêkê i w sta³. Mia³a racjê. Robi³ siê
leniw y. Leniw y i zadow olony. Nigdy nie potrafi³
usiedzieæ d³ugo w jednym miejscu, a teraz nagle zadow ala³
siê przebyw aniem,w tym ma³ym domku przez ca³y
dzieñ. I zastanaw ia³ siê nad tym, co go przedtem tak gna³o.
Przez ca³e sw oje doros³e ¿ycie dok ¹dœ mu siê œpieszy³o.
Kiedyœ nazyw a³ to umi³ow aniem przygody. Teraz
pow ¹tpiew a³ w praw dziw oœæ tego okreœlenia.
Zaczyn a³ kw estionow aæ w iele rzeczy. Znow u
odczuw a³ niepew noœæ. Gdzieœ w oddali, n a horyzoncie
umys³u, majaczy³y schludne bia³e p³otki. O d p ycha³ od
siebie tê w izjê. Ciesz siê t¹ fantastyczn¹ sytuacj¹,
Stratten, mów i³ sobie. Ulegaj¹c nas t r ojow i, psujesz
jedyn¹ dobr¹ rzecz, jaka ci siê przytrafi³a w ¿yciu.
Podczas gdy Luke w k³ada³ ubranie, Alex w ygl¹da³a
przez okno. Jej tw arz oœw ietli³y promienie s³o ñca;
przechyli³a g³ow ê, ¿eby siê nimi rozkoszow aæ. W iatr
zupe³nie uc ic h ³. W pow ietrzu nadal w yczuw a³o siê
ch³ód, ale pogoda by³a piêkna. Z krzew ów i drzew
zw isa³y czapy œniegu, które roztapia³y siê w s³oñcu.
Alex chw yci³a kurtkê Luke'a, która w isia³a n a haku
przy drzw iach, i zarzuci³a j¹ sobie na ramiona, po czym
szeroko otw orzy³a drzw i i w ysz³a na dw ór.
1 1 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Hej, zaczekaj na mnie! - krzykn¹³ Luke.
Zaczekam - odpar³a, w dychaj¹c œw ie¿e pow ietrze.
- Ale¿ tu jest w spaniale!
Zimny podmuch w iatru spraw i³, ¿e w ³o¿y³a rêce do
kieszen i, b y je rozgrzaæ. Czu³a zapach Luke'a i w sunê³a
d ³o n ie jeszcze g³êbiej w w e³nian¹ podszew kê. Zerw a³a
z okapu nad drzw iami spiczasty sopel i zaczê³a go ssaæ,
podziw iaj¹c piêkn¹ sceneriê zimow ¹.
Wygl¹dasz jak ma³a dziew czynka -zauw a¿y³ Luke,
stan¹w szy za jej plecami.
Czujê siê jak ma³a dziew czynka -.odrzek³a Alex.
- Czujê siê w olna.
Wyci¹gnê³a rêkê z soplem. Luke ostentacyjnie go
poliza³.
- Ja te¿ - pow iedzia³.
Ob j¹³ j¹ ramionami, przyci¹gn¹³ do siebie i poca³ow a³
w szyjê, a potem opar³ brodê na jej g³ow ie. W miiczeniu
patrzyli na naturalne piêkno okolicy. Pow ietrze by³o
rzeœkie i czyste, a œnieg w prost oœlepia³ sw ¹ b ia³o œci¹.
Przez drzew a przedar³ siê znow u lekki podmuch w iatru
i Alex zadr¿a³a z zimna. Zauw a¿y³a, ¿e Luke ma na sobie
tylko flanelow ¹ koszulê.
- Musi ci byæ zimno - stw ierdzi³a. - Masz tu sw oj¹
kurtkê. Pobiegnê do domku i w ezmê sw oj¹.
Pomimo protestów Luke'a zsunê³a z siebie jego kurtkê
i w ów czas z kieszeni w ypad ³ ma³y cylindryczny
przedmiot, który utkw i³ w œniegu. Alex i Luke pochylili
siê jednoczeœ n ie, by go podnieœæ. Pierw sza dosiêgnê³a
go Alexandra.
- Co to takiego? - zapyta³a.
Luke zastyg³. Przeszy³ go zimny dreszcz.
Film.
Robi³eœ zdjêcia? Czego?
Wyci¹gn¹³ rêkê i w yszarpn¹³ rolkê z jej d³oni.
- Krajobrazów - pow iedzia³, w pychaj¹c rolkê do
kieszeni spodni. Znikn¹³ w drzw iach domku, by po chw ili
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 1 7
w ybiec stamt¹d ze sztucznym futerkiem Alex. - £ap! -
zaw o³a³, rzucaj¹c jej kurtkê. - Zamiana.
Kiedy zamienili siê okryciami, w yci¹gn¹³ d o niej rêkê
i p oszli w stronê zbocza. Droga by³a trudna, gdy¿ w
niektórych miejscach œnieg siêga³ im do k o lan. Szli pó³
godziny, mijaj¹c dw a domki. Obydw a by³y p r zysypane
œniegiem i puste. Im ni¿ej opada³a droga, ty m w iêcej
œniegu utrudnia³o marsz. Alex ci¹gle siê œlizga³a,
poniew a¿ jej buty nie nadaw a³y siê do tego rodzaju
w ypraw . Parê razy omal nie poci¹gnê³a za sob¹ Luke'a.
T o nie jest dobry pomys³ - stw ierdzi³ Luke, k ied y
przystanêli, ¿eb y odpocz¹æ. - Mo¿e tylko jedno z nas
pow inno pójœæ dalej.
Tak - odpar³a Alex. - Ja.
Mow y nie ma. Ja pójdê dalej. Ty w racaj do domku.
Lu ke, b¹dŸ rozs¹dny. Nie mamy pojêcia, do k ¹d
prow adzi ta droga, je¿eli w ogóle dok¹dœ prow adzi. Nie
mo¿esz brn¹æ przez œnieg, skoro tw oje kolano jest w
takim stanie.
Spenetrujê w iêkszy obszar ni¿ ty - odrzek³ Luke.
- Mo¿e i tak. Ale co bêdzie, jeœli nie zdo³asz w róciæ?
Mia³a racjê. Naw et gdyby uda³o mu siê zejœæ na dó³,
pow rót móg³by nastrêczyæ ogromne trudnoœci. Gdyby nie
dotar³ do jakiegoœ szlaku, ugrz¹z³by na dobre. Alex
podesz³a do niego i objê³a go ramionami.
- Proszê ciê, w racajmy do domku - pow iedzia³a.
Luke przytuli³ j¹ do siebie. Pochyli³ siê i poca³ow a³
dziew czynê. By³a tak przyjemna w dotyku, ¿e z trudem
siê od niej oderw a³.
Ten œnieg napraw dê siê topi - pow iedzia³, usi³uj¹c
przekonaæ raczej siebie ni¿ Alex.
J eden dzieñ w iêcej nie zrobi ró¿nicy - doda³a. W
skrytoœci ducha liczy³a n a to , ¿e Luke siê z ni¹ zgodzi.
Chcia³a w róciæ do domku. Pragnê³a, ¿eby ich uczucie
scementow a³a jeszcze jedna noc.
Dobrze - pow iedzia³ Luke i Alex odetchnê³a z ulg¹.
1 1 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
-Wracajmy. Jeœli szukaj¹ nas helikopterem, to zobacz¹ dym
z komina, pod w arunkiem, ¿e bêdziemy paliæ w kominku.
Alex uœmiechnê³a siê, aonpoca³ow a³j¹w czubeknosa.
- Zadow olona? - zapyta³. Alex skinê³a g³ow ¹.
- Wiesz co? Myœlê, ¿e ty po prostu chcesz, ¿ebym znow u
po³o¿y³ siê obok ciebie na materacu, ot co.
Alex lekko ugryz³a go w podbródek, a potem musnê³a
jego policzek w argami.
Hmm, t o zale¿y. Co masz do zaoferow ania? -
zagadnê³a.
Jak ³atw o zapominamy o pew nych spraw ach.
J a nie zapomnia³am. Ale rzeczyw iœcie nie mamy ju ¿
prezerw atyw . Zesz³ej nocy zu¿yliœmy w szystkie.
Luke uœmiechn¹³ siê tajemniczo.
- Istniej¹ inne sposoby upraw iania mi³oœci, Alexand
re - zauw a¿y³.
W jego oczach tli³y siê figlarne iskierki. Alex pos³a³a
mu bojaŸliw y uœmiech.
Nie mia³am o tym pojêcia. Przecie¿ do niedaw na
by³am dziew ic¹. Musisz mi w yt³umaczyæ, co masz na myœli.
Wola³bym ci to zademonstrow aæ.
W takim razie na co czekamy?
Luke w zi¹³ j¹ za rêkê i poci¹gn¹³ za sob¹. Wsp iêli siê
na w zgórze dw a razy s zybciej, ni¿ z niego zeszli.
Rozeœmiani i zziajani, omal nie upadli na próg domku.
O g ieñ w kominku jeszcze siê pali³, a pokój by³ ciep³y
i przytulny. Alex czu³a siê tak, jakby w róci³a do domu.
Zrzuci³a kurtkê i szybko siê rozebra³a, a nastêpnie, udaj¹c, ¿e
nurkuje, skoczy³a na materac. Luke obserw ow a³ jej
dokazyw anie i pokrêci³ g³ow ¹ z niedow ierzaniem. Alex
uw odzicielsko skrzy¿ow a³a nogi i zw róci³a ku niemu
ramiona.
Mo¿e najpierw byœ mnie nakarmi³a - zagadn¹³ Luke.
Alex potrz¹snê³a g³ow ¹.
Jestem g³odny.
- Ja te¿ - oœw iadczy³a Alex i zaraz poklepa³a miejsce
obok siebie. - Czekam na pierw sz¹ lekcjê, panie Stratten.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 1 9
Napraw dê?
Ale¿ t ak . Chyba ¿e wprow adzi³eœ mnie w b³¹d.
Mo¿e w rzeczyw istoœci n ie znasz innych sposobów
upraw iania mi³oœci.
Och, znam je doskonale.
Wobec tego... spe³nij obietnice.
Luke rzuci³ kur t k ê na pod³ogê. Z rozmyœln¹
pow olnoœci¹ zdj¹³ koszulê, o dsun¹³ zamek d¿insów i
œci¹gn¹³ spodn ie r azem z butami, by po chw ili po³o¿yæ
siê obok Alex. Nie dotykaj¹c d ziew c zyny, nachyli³ siê
nad ni¹ i poca³ow a³ j¹ tak czule, ¿e poczu³a pal¹cy ból w
brzuchu.
- Chcê siê z tob¹ kochaæ. Jeszcze jeden raz, kochanie,
zanim opuœcimy to miejsce - szepn¹³.
- Poka¿ mi, jak - odpar³a ³agodnie.
Przyci¹gn¹³ j¹ do siebie i b³¹dzi³ rêkami po ca³ym ciele
dziew czyny.
- Sposób numer jeden - pow iedzia³, ca³uj¹c j¹ za
uchem, w policzek i miêkkie zag³êbienie pomiêdzy
obojczykami.
- Mmm, ju¿ rozumiem - mruknê³a.
Poca³ow a³a go w szyjê i zaczê³a k¹saæ Luke'a w
ramiê,
w odz¹c paznokciami po jego plecach.
W³aœnie o to ci chodzi? - zapyta³a.
Jakie t o p r zyjemne - stw ierdzi³ Luke, który w
dalszym ci¹gu dotyka³ ka¿dego skraw ka cia³a Alex.
Poka¿ mi coœ w iêcej - b³aga³a.
Sposób numer dw a.
Rêka Luke'a zeœlizgnê³a siê po brzuchu dziew czyny.
Jego palce zanurzy³y siê w gnieŸdzie rudaw ych w ³osków
i zaczê³y ³agodnie je drapaæ, co spraw i³o, ¿e Alex g³oœno
w ykrzykiw a³a imiê sw ego ko c h anka. Rozchyli³a nogi, a
Luke nie oci¹ga³ siê z reakcj¹ na jej milcz¹ce za-
p roszenie i po chw ili pieœci³ kciukiem to najw ra¿liw s ze
Alex miejsce, podczas gdy ona jêcza³a i prê¿y³a siê z
rozkoszy. Nie zapomina³a o w ³asnych palcach, które
w krótce objê³y jego nabrzmia³y cz³onek. Luke zadr¿a³.
1 2 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Czy robiê to praw id³ow o? - zapyta³a z zapieraj¹c ¹
dech w piersiach niew innoœci¹.
Z pew noœci¹ jesteœ na w ³aœciw ej drodze.
Kontynuuj - pow iedzia³a. - Jaki jest sposób numer
trzy?
S¹dzisz, ¿e potrafisz go opanow aæ? - zagadn¹³ Luke.
Skoro ty mo¿esz, to ja te¿.
Dobrze, oto on.
Teraz pieszczeniem zajê³y siê usta Luke'a, które
ca³ow a³y i k¹sa³y ka¿dy miêkki sk r aw ek cia³a Alex.
Nastêpnie Lu k e penetrow a³ jej intymne miejsce, a jego
jêzyk delektow a³ siê tym w ra¿liw ym zak¹tkiem. Alex
w ygiê³a cia³o w ³uk i w ykrzykiw a³a imiê koc h an k a,
zdumiona n ag ³oœci¹ i intensyw noœci¹ doznañ, które
prze¿yw a³a za spraw ¹ jego jêzyka i w arg. Wreszcie
opad³a na materac. Jej s er c e w ali³o w szalonym tempie,
by³a zupe³nie w yczerpana. Czu³a siê tak, jakby umar³a i
posz³a do nieba.
- O, tak - oznajmi³a po d³u¿szej chw ili. - Sposób
numer trzy zdecydow anie przypad³ mi do gustu.
Luke zachichota³. Na tw arzy Alex pojaw i³ siê
uœmiech. Czu³a siê zaspokojona i przekonana, ¿e mo¿e
zrobiæ w szystko. Triumfaln e spojrzenie Luke'a dodaw a³o
jej pew noœci siebie.
- Teraz tw oja kolej - pow iedzia³a.
Przew róc i³a Luke'a na plecy. Pow oli, ukradkiem,
pochyli³a siê nad nim i pow tarza³a jeg o zabiegi sprzed
kilku minut.
- Czy dobrze to robiê? - pyta³a, a jednoczeœnie
w odzi³a jêzykiem po jego klatce piersiow ej i p³askich
mêskich sutkach, ca³y czas szykuj¹c siê do ataku na
miejsce, w którym rodzi³o siê jego po¿¹danie.
Luke mrucza³ z aprobat¹ i g ³ad zi³ Alex po plecach, a
kiedy objê³a ustami t o najw ra¿liw sze miejsce, dos³ow nie
zeszt yw nia³ w skutek rozkoszy. Alex objaw i³a w ielki,
w rodzony talent, tote¿ jego cia³o reagow a³o na jej
pieszczoty szybciej, ni¿by tego chcia³. Wplót³ palce w jej
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 2 1
w ³osy i próbow a³ j¹ pow strzymaæ. Alex przechyli³a
g³ow ê.
Coœ nie tak?
Myœlê, ¿e pow inniœmy w yp r ó bow aæ sposób numer
trzy nastêpnym razem - pow iedzia³ bardzo napiêtym
g³osem.
Nie s ¹d zê - odpar³a Alex i pow róci³a do miejsca, w
którym przerw a³a sw oje zabiegi.
Przestañ, och, Alex... Nie... Alex.. . O ch, nie
przestaw aj.
Nie przesta³a.
Alexandre o b u d zi³ jakiœ dŸw iêk. Luke nadal spokojnie
spa³ u jej boku. Przez pó³ dnia zajmow ali siê w y³¹cznie
kochaniem, a potem, w y czerpani, zapadli w sen.
Wyjrza³a przez okno. Promienie s³oñca pada³y teraz w
innym kier u n k u. By³o ju¿ póŸne popo³udnie. Czeka³a, a¿
dŸw iêk siê pow tórzy, ale to nie nast¹pi³o.
Pow oli, ostro¿nie, ¿eby nie obudziæ Luke'a, Alex zsunê³a
siê z materaca. P oœpiesznie w ³o¿y³a ubranie, chw yci³a
kurtkê i w ybieg³a przez drzw i, cicho zamykaj¹c je za sob¹.
Pow ietrze by³o zimne i rzeœkie. Przytrzymyw a³a siê ga³êzi
krzew ów i drzew , ¿eby nie straciæ rów now agi. Nag le
us³ysza³a nad g³ow ¹ jakiœ ha³as i zaczê³a iœæ w jego kierunku.
Mijaj¹c jeden z domków , zobaczy³a mê¿czyznê w
kombinezonie narciarskim w jego pobli¿u.
Kim pani jest? - zaw o³a³ do niej z ganku.
A kim pan jest? - zapyta³a.
Alexandra!
Alex odw róci³a siê, s³ysz¹c sw oje imiê. N ie mog³a
uw ierzyæ w ³asnym oczom. Zajej plecami gramoli³o siê na
w zgórze co najmniej szeœciu mê¿czyzn, którzy ci¹gnêli
rozmaity sprzêt ratow n iczy, a poœrodku kroczy³ nieco
korpulentny, jak¿e znajomy mê¿czyzna...
- Tata!
ROZDZIA£ DZIESI¥TY
Zanim uœw iadomi³a sobie, co zasz³o, znalaz³a siê w
niedŸw iedzim uœcis k u ojca, który pozbaw i³ j¹ tchu.
Ojciec nigdy nie okazyw a³ sw oich uczuæ w tak w ylew ny
sposób, t o te¿ jego gw a³tow na reakcja zaskoczy³a j¹ nie
mniej ni¿ jego obecnoœæ na w zgórzu.
Bez w ahania objê³a szerok¹ pierœ Victora Becka i
odw zajemni³a jego mocny uœcisk. By³ taki potê¿ny i
mocny, ¿e znow u okazyw a³a mu daw ne dziec iêce
uczu c ia. Dopiero teraz uœw iadomi³a sobie, jak bardzo
przera¿aj¹ce by³o ca³e to tkw ienie w górach.
Myœla³em, ¿e ju¿ ciê utrac i³em - pow iedzia³ Victor
Beck. Mów i³ st³umionym ze w zruszenia g³osem.
Och, tato, tak siê cies zê, ¿e ciê w idzê - odpar³a
Alexan d r a. Kiedy tak stali objêci, nagle coœ sobie
przypomnia³a. - Sk¹d w iedzia³eœ, gdzie jestem?
Nie teraz, Alexandre Porozmaw iamy o tym po
pow rocie do kurortu.
Victor Beck szybko d a³ sygna³ jednemu z cz³onków
ekipy ratow nic zej, chw yci³ dziew czynê za ramiê i zacz¹³
schodziæ ze w zgórza.
- Nie, zaczekaj! - zaw o³a³a Alex. - Ktoœ jeszcze ze
mn¹ jest - pow iedzia³a, w skazuj¹c domek przy œcie¿ce.
- Mê¿czyzna. Ma, hm, jest ranny w kolano. Nie w iem,
czy zdo³a zejœæ o w ³asnych si³ach.
- Pójdzie po niego reszta ekipy - oznajmi³ Victor.
- No, chodŸ, Alexandra.
Tato, nie mogê go tak zostaw iæ. On... On jest...
S³ucham.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 2 3
-
Uratow a³ mi ¿ycie.
Victor Beck bardzo d³ugo przygl¹da³ siê sw ojej córce.
- Czy rzeczyw iœcie?
Ironia w g³o s ie jej ojca by³a przyt³aczaj¹ca niczym
mokry œnieg na drzew ach.
Zak³adam, ¿e mów imy o tym samym mê¿czyŸnie? O
Lucasie Strattenie?
Tak, znasz go?
Wiem coœ o nim. Zastanaw iam siê tylko, czy ty
znasz jego zaw ód.
Jest reporterem.
Pracuje dla brukow ców . Œledzi³ ciê.
Wiem. Mów i³ mi o tym. Jak mnie znalaz³eœ, tato?
Zadzw oni³ do mnie niejaki Joe Ryan. Oœw iadczy³, ¿e
jeœli zgodzê siê na specjalny w yw iad, to on m i p o w ie,
gdzie jesteœ... i z kim. Zdaje siê, ¿e ta gazeta op³aca³a panu
Strattenow i podró¿ i kurort p o w iadomi³ j¹ o jego
znikniêciu . Ryan zadzw oni³ do mnie natychmiast. Nie
mia³ zamiaru zadow oliæ siê przec iêtn¹ historyjk¹, skoro
móg³ zdobyæ coœ praw dziw ie sensacyjnego.
I ty siê zgodzi³eœ? - zapyta³a Alexandra, poirytow ana, ¿e
jej ojciec w ogóle zgodzi³ siê pertraktow aæ z Ryanem.
Naturalnie, ¿e siê zgodzi³em! N ie mia³em pojêcia,
gdzie jesteœ. Strasznie siê o ciebie martw i³em. Ty sobie
uciekasz tu¿ przed œlubem. Co mia³em myœleæ?
Pragn¹³em, ¿eby moja córka w róci³a do mnie. Kiedy
zadzw oni³em do kurortu i dow iedzia³em siê, ¿e
praw dopodobn ie p orw a³a ciê law ina, od razu tu
przylecia³em i zorganizow a³em ekipê ratunkow ¹.
Sprow adzi³em sw oich ludzi. Ta cholerna œnie¿yca nie
pozw oli³a nam przybyæ w czeœniej. No, ale chodŸ -
dorzuci³, ci¹gn¹c j¹ za rêkê. - Jest bard zo zimno i w idzê
tw oje zmêczenie. Jad³aœ cokolw iek?
Tak, na szczêœcie znaleŸliœmy schronienie. Domek by³
dobrze zaopatrzony - odpar³a Alex i znow u szarpnê³a
ojca za ramiê. - Tato, nie mogê zostaw iæ Luke'a. Pozw ól
mi pójœæ tam z ekip¹ ratunkow ¹.
1 2 4
f tO C A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Dlaczego troszczysz siê o jakiegoœ repor t era,
Alexandre? Przecie¿ ich nienaw idzisz.
^ On nie jest tak i jak inni. Pow iedzia³ mi w szystkd °
obie. Jest w olny m strzelcem, podró¿uje po ca³ym
s
sw iecie i zbiera materia³y.
- Braw o. Czy pow iedzia³ ci rów nie¿ i to, ¿e ma
sprzedaæ artyku³ o tobie do n ajbardziej pod³ego
brukow cal
" On nie da im tego artyku³u. Obieca³ mi to.
Victor zmru¿y³ oczy i spojrza³ na córkê.
-A ty mu w ierzysz?
- Tak.
Dotychczas nigdy nie by³aœ a¿ tak naiw n a,
Alexandra Co siê z tob¹ sta³o w ci¹gu tych dw óch dni? -
zapyta³, spogl¹daj¹c w stronê domku.
Alex zaw aha³a siê. Dosz³a do w niosku, ¿e ojcow ie nie
pow inni w iedzieæ w szystkiego.
- Mc siê nie sta³o. Rozmawia liœmy, i tyle. Opowie-
dzia³ mi ca³¹ historiê i przyrzek³, ¿e nie w ykorzysta
zgromadzonych materia³ów do artyku³u o mnie.
- A co ze zdjêciami? - zapyta³ Victor.
-
- Jakimi zdjêciami?
-
Tymi, które przedstaw iaj¹ ciebie nag¹, kiedy bierzesz
gor¹c¹ k¹piel. Maj¹ ozdobiæ ok³adkê w raz z o p o -w ieœci¹
o uratow aniu ciebie. P o w iedzia³ ci, ¿e nie w ykorzysta
rów nie¿ tych zdjêæ?
Nie ma ¿adnych zdjêæ, t ato. Sk¹d ci to przysz³o do
g³ow y?
~- Ryan opow iedzia³ mi w szystko o sw ojej umow ie ze
Str¹ttenem. To fo t o r eporter, Alexandre A mo¿e nie
raczy³ ciê o tym pow iadomiæ?
Przypomnia³a sobie r olkê, któr¹ Luke jeszcze tego
ka dos³ow nie w yrw a³ jej z rêki. Zapyta³a go w tedy, czy
ran
czegoœ przed ni¹ nie ukryw a...
"- Tak, chyba zapomnia³ w spomnieæ o tym w a¿nym
szczególe - odrzek³a, a raczej cic ho mruknê³a. Victor
znow u chw yci³ j¹ za ramiê.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 2 5
Czy teraz mo¿emy ju¿ iœæ ? Stopy mi zamarzaj¹ od
stania w œniegu. Pogadamy w hotelu i w tedy opow iesz mi
ca³¹ historiê.
Domek - pow iedzia³a nieco oszo³omiona.
Co z tym domkiem?
Trzeba tam p o s p r z¹t aæ , u zu p e³n iæ zapasy.
W³aœciciele...
Alex, na mi³oœæ bosk¹, oczyw iœcie zajmiemy siê
tym. Te¿ masz pow ód do zmartw ienia.
Alex pod¹¿a³a za ojcem. Obejrza³a siê na d omek.
Wchodzi³a do n iego ekipa ratunkow a z zestaw em
pierw szej pomocy i noszami. Zastanaw ia³a siê, co poczuje
Luke, kiedy obudz¹ go c i mê¿czyŸni. Czy domyœli siê,
gdzie o na jest i co siê z ni¹ sta³o? Potem w jej umyœle
pow sta³ inny obraz: Luke podgl¹daj¹cy j¹ z ukrycia,
robi¹cy jej zdjêcia, podczas gdy ona relaksow a³a s iê w
w annie z gor¹c¹ w od¹...
Jak on móg³ to zrobiæ?
Alexandra przygryz³a w argê i usi³ow a³a pow strzymaæ
³zy. P r ze³knê³a sw ój ból, gniew i strach, i pos³usznie
kroczy³a za ojcem. Mróz szczypa³ j¹ w policzki i w yw o³yw a³
mrow ienie w rêkach, ale kiedy zaczê³a sobie uœw iadamiaæ
g³êbiê zdrady Luke'a, czu³a ju¿ tylko b o lesn¹, lodow at¹
skorupê, która zaczê³a pow staw aæ w okó³ jej serca.
Je¿eli zaraz nie w ypuszcz¹ mnie z tego cholern ego
kaftan a bezpieczeñstw a, to napraw dê oszalejê, pomyœla³
Luke. Pr zekrêci³ siê na noszach. Ekipa ratunkow a
schodzi³a z nim ze w zgórza.
Mogê chodziæ! - krzykn¹³ p o r az dziesi¹ty. Dw aj
mê¿czy Ÿn i ignorow ali go i nie przeryw ali marszu,
niemi³osiernie szarpi¹c noszami na ka¿dym metrze
drogi.
Nie trzeba mnie nosiæ - dorzuci³. - Mo¿ecie mnie
puœciæ.
Nie doczeka³ siê ¿adnej reakcji. Westchn¹³, a
nastêp nie znow u po³o¿y³ g³ow ê na ma³ej poduszce.
Gdzie by³a Alex? Zas t anaw ia³ siê nad tym Bóg w ie
który raz.
1 2 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Cz³onkow ie ekipy ratunko w ej w padli do domku niczym
komandosi. P o w iedzieli mu tylko, ¿e Alex czuje siê
dobrze i w raca do kurortu.
Dlaczego na niego nie poczeka³a? To by³o zupe³nie
bez sensu. W jednej chw ili k ochali siê, a w nastêpnej
ci¹gniêto go po w zgórzu jak w orek ziemniaków .
Jazda do kurortu rów nie¿ nie nale¿a³a do w ygodnych.
Cieszy³ siê tylko z faktu, ¿e zdo³a³ przekonaæ ratow ników ,
by zabr ali go do uzdrow iska, a nie do szpitala, jak
pierw otn ie planow ali. I nikt niczego nie w iedzia³. Zdoby³
tylko informacjê, ¿e ekipa ratunko w a pracuje dla Victora
Becka.
Luke zazgrzyta³ zêbami. P o w inien by³ siê tego
domyœliæ. Któ¿ jak nie potê¿ny Vict o r Beck zdo³a³by
w yre¿yserow aæ taki dramat? Zap ew ne urz¹dza³ teraz
konferencjê prasow ¹ u podnó¿a g óry i tw ierdzi³, ¿e
sam o dzielnie uratow a³ sw oj¹ przestraszon¹ córkê i jej
tow arzysza. Je¿eli w ogóle zamierza³ w spo m n ieæ o
Lu k e' u . P r aw d o p o d o b n ie s zy b k o zapom n i o
tajemniczym reporterze, który uratow a³ ¿ycie Alex.
Luke nie dba³ o uhonorow anie sw oich zas³ug. Zrobi³by
to w szystko naw et i sto razy, choæby po to, ¿eby spêdziæ te
dni i godziny z Alex. Wci¹¿ mia³ przed oczami jej tw arz
sk¹pan¹ w blasku ognia. Nie, n ie sto razy. Tysi¹c. Albo
i w iêcej.
Kiedy uderzyli w jakieœ w yboje na drodze i zabola³ go
¿o³¹dek, pow róci³ do rzeczyw istoœci. Ujrza³ kurort. Pojazd
zw olni³ i podjecha³ krêtym podjazdem pod dr zw i
w ejœciow e. Wokó³ samochodu zaroi³o siê od ludzi.
Niektórzy z nich mieli aparaty fotograficzne i robili m u
zdjêcia. By³ zw i¹zan y jak indyk przed Dniem
Dziêkczynienia.
Zabierzcie ich st¹d! - w rzasn¹³ d o c z³onków ekipy
rat u nkow ej. Znow u go zignorow ali. Kim byli ci faceci?
Robotami? Wreszcie karetka stanê³a. Rato w n icy
œci¹gnêli Luke'a z no s zy i po³o¿yli go na specjalny
w ózek.
To siê robi trochê niedorzeczne, panow ie - pow ie
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 2 7
dzia³ do sw oich opraw ców . - Mogê c h odziæ. Uw ierzcie
mi.
Jazda przez hol by³a rów nie upokarzaj¹ca. Kr¹¿yli nad
nim jacyœ obcy ludzie. Zadaw ali pytania, na które nie mia³
zamiaru o d p o w iadaæ. Pragn¹³ jedynie zejœæ z w ózka i
odnaleŸæ Alex. Wmaw ia³ s o b ie, ¿e kiedy znajdzie siê
w sw oim pokoju, na sw oim ³ó¿ku, dadz¹ mu spokój. Przez
parê chw il próbow a³ trzymaæ nerw y na w odzy , ale
n iezupe³nie mu siê to uda³o, gdy¿ poœrodku zgrai
reporterów zobaczy³ Victora Becka.
Naw et nie podejrzew a³, ¿e zosta³o mu jes zc ze doœæ
si³y, by uw olniæ siê z w iêzów . Wózek nadal jecha³ w
stronê w indy, ale on ju¿ z niego zesk oczy³, ku
ogromnemu zdumieniu cz³ow ieka, który go ca³y czas
ci¹gn¹³.
Dziêki za podw iezienie - pow iedzia³, szybko salutuj¹c
ekipie. Jego noga zesztyw nia³a, ale zdo³a³ dojœæ do grupy
ludzi, która sta³a na œrodku pokoju.
Panie Beck - zaw o³a³.
Zgromadzeni ludzie odw rócili siê, by na n iego
spojr zeæ. Pow oli zrobili mu przejœcie, dziêki czemu
móg³ du m n ie podejœæ do cz³ow ieka, który najw yraŸniej
dyrygow a³ ca³ym tym zamieszaniem.
- Gdzie ona jest? - zapyta³ Luke.
Victor Beck obrzuci³ Luke'a c zujnym spojrzeniem.
Zmru¿y³ oc zy i pow oli, w niemal obraŸliw y sposób,
zlustrow a³ go od stóp do g³ów .
Luke Stratten, praw da?
Dobrze w iesz, kim jestem, Beck. A teraz gadaj pan,
gdzie ona jest.
Dopraw dy, chyba nie s¹dzisz, ¿e ci pozw olê na
spotkanie z moj¹ córk¹? - odpar³ Beck, spraw iaj¹c w ielk¹
satysfak c jê reporterom, którzy uw ieczniali ka¿de jego
s³ow o na papierze lub taœmie filmow ej czy w ideo.
Nie m a p an nad ni¹ w ³adzy. Ona jest doros³a i
zarêczam panu, ¿e chce siê ze mn¹ zobaczyæ.
1 2 $
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Mo¿esz sobie pomarzyæ, Stratten. Córka w ³aœnie
w raca do Now ego Jorku na pok³adzie mojego pryw atnego
sarPolotu. Ma sporo zajêæ, ¿eby siê przygotow aæ dc
nadchodz¹cego œlubu.
Œlubu? O czym pan mów i? - zapyta³ Luke, czuj¹c, ¿e
ogarnia go ch ³ó d . - Ona nie ma zamiaru w ychodziæ za
FaiTella. Zapew nia³a mnie o tym.
Bez w ¹tpienia pow iedzia³aby w szystko w sytuacji
zagro¿enia. Tak czy ow ak, Alexandra zgodzi³a siê na œlub
z Justinem Farrellem w mo¿liw ie bliskim terminie.
Nie w ierzê panu.
Dopraw dy nie obchodzi mnie, w co w ierzys z -
pœw iadczy³ Victor Beck i odw róci³ siê od Luke'a,
przybieraj¹c pe³n¹ lekcew a¿enia pozê.
Sam j¹ znajdê - pow iedzia³ Luke i przemkn¹³ jak
buirza miêdzy nachalnymi rep o rterami, przepychaj¹c siê
do recepcji.
CzypannaBecknadaltujest?-zapyta³recepcjonistê.
Nie, proszê pana. Pow iedziano mi, ¿e jak tylko
zosta³a uratow ana, odlecia³a na lotnisko helikopter em
pana Becka. Odsy³amy jej rzeczy.
S¹ dla mnie jakieœ w iadomoœci?
Och, tak. N iejaki pan Joe Ryan gor¹czkow o siê o
pana dopytyw a³. Pow iedzia³, ¿e m a pan do niego
zadzw oniæ zaraz po pow rocie.
Luke w yrw a³ mu z rêki ró¿ow ¹ karteczkê.
- Tak, w iem, ¿e mam do niego zadzw oniæ. Jakieœ inne
w iadomoœci? Na przyk³ad od panny Beck?
Recepcjonista potrz¹sn¹³ g³ow ¹.
- Nie. Bardzo mi przykro, proszê pana, nie ma innych
w iadomoœci.
Luke ciê¿ko w estchn¹³ i, lekcew a¿¹c w szystkich gapiów
w holu, w zi¹³ klucz i w siad³ do w indy. Kiedy zn alaz³ siê
w sw oim pokoju, opad³ na ³ó¿ku i zmierzw i³ w ³osy.
Co siê sta³o? Co mog³o tak niespodziew anie zmien iæ
zamiary Alexandry? Istnia³o tylko jedno w yt³umaczenie
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 2 9
tego w szystkiego: Beck k³ama³. Na pew no pod jakimœ
pozorem po r w a³ Alexandre i przeszkodzi³ jej w
zostaw ieniu w iadomoœci dla niego. Nie mog³o byæ
inaczej.
Przecie¿ okaza³a mu uczucie, odda³a mu siê. To by³ jej
pierw szy raz i odda³a sw oje dziew ictw o jemu. Przez te
dw a dni pozna³ j¹ w ystarczaj¹co dobrze, by w iedzieæ, ¿e
³¹czy³o ich coœ bardzo, bardzo w yj¹tkow ego, coœ, co nie
pozw oli³oby jej odejœæ od niego tak ³atw o, i to w ramiona
innego mê¿czyzny. Na myœl o tym, ¿e móg³by jej dotykaæ
ktoœ inny, zrobi³o mu siê niedobrze, a w jeg o ¿y³ach
zaw rza³a krew .
Nie zrobi³aby tego.
Nie mog³aby.
Alex, któr¹ zna³, nale¿a³a do niego.
Alex, któr¹ zna³. No w ³aœnie. A jeœli jej ojciec mia³
racjê? Mo¿e obiecyw a³a mu z³ote góry, kiedy siedzieli
zamkniêci w domku, a potem w szystko jej siê odmieni³o?
To przecie¿ on na pocz¹tku okazyw a³ niechêæ. Ona
w yznaw a³a mi³oœæ, a przynajmniej pow iedzia³a, ¿e j¹ do
niego czuje. To on j¹ odrzuci³, tw ierdz¹c, ¿e ma mêtlik
w g³ow ie i w oli niezale¿noœæ. Kto w ie, mo¿e w ziê³a sobie
jego s³ow a do serca. Kto w ie, mo¿e uzna³a, ¿e lepiej bêdzie
znikn¹æ z jego ¿ycia, naw et nie pytaj¹c go o pozw olenie.
Pow iedzia³ sobie, ¿e zas³u¿y³ na takie potraktow anie.
Tego ranka Alex pragnê³a tylko jakiegoœ w sparcia,
odrobiny nadziei na t o , ¿e bêd¹ mogli ¿yæ razem. A on
poczêstow a³ j¹ tylko star¹ w ymów k¹, do której ucieka³ siê
zaw sze, kiedy ktoœ staw a³ siê dla niego zbyt bliski, kiedy
zaczyna³ zbytnio przyw i¹zyw aæ siê do danej osoby.
Tak jak teraz.
Zacisn¹³ pow ieki. Bo¿e, tak bardzo mu na niej
zale¿a³o, jego uczucie by³o tak g³êbokie. Nie p o t r afi³
sobie w yobraziæ, ¿e ju¿ nigdy jej nie zo baczy. Naw et
nie do p u s zcza³ do siebie myœli, ¿e jej nie dotknie, nie
poca³uje, nie zag³êbi siê w niej kolejny raz.
Ten kolejny raz w ydaw a³ siê bardzo odleg³y w czasie.
1 3 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Zaskoczy³o go g³oœne pukanie. Wsta³ i podszed³ do drzw i.
Kto tam?
Victor Beck.
Luke otw orzy³ drzw i i do pokoju w szed³ ojciec
Alexandry.
Czego pan chce? - zapyta³ starszego mê¿czyznê.
Ile? - odrzek³ Beck.
Ile za co?
Za zdjêcia. Zdjêcia mojej nagiej córki. Ile za nie
chcesz?
- Sk¹d pan w iedzia³...?
Victor machn¹³ rêk¹.
Nie przyszed³em tu marnow aæ czas u na pogaduszki,
Stratten. Nie chcê w idzieæ m o jej córki na pierw szych
stronach w szystkich marnych brukow ców na œw iecie. Po
prostu podaj cenê. Zap ³acê ci co najmniej tyle, ile
oferow a³ ci Ryan. Dam ci dw ukrotnie w iêksz¹ sumê.
Joe zadzw oni³ do pana?
Oczyw iœcie, ¿e do mnie zadzw oni³. A jak inaczej
odnalaz³bym Alexandre?
Nie w iem. Przez pryw atnych detektyw ów ?
Wbrew temu, co siê pow szechnie s¹dzi, nie pracuj¹
tak dobrze. Zw ³aszcza jeœli dany cz³ow iek nie chce, ¿eby go
odnaleziono. Alexandra nie chcia³a. Pytam jeszcze raz. Ile?
Luke spojrza³ na sufit i obróci³ siê na piêcie.
One nie s¹ na sprzeda¿. Za ¿adn¹ cenê.
Nie b¹dŸ œmieszny, Str at t en. Wiem, ¿e potrzebujesz
Pieniêdzy. Ryan opow iedzia³ mi ca³¹ historiê. Proponujê
c i d w ukrotnoœæ sumy, któr¹ mia³eœ od niego otrzymaæ.
Nie b¹dŸ uparty.
Nie jestem uparty. Mów i³em pow a¿nie. T e fotografie
nie s¹ na sprzeda¿. Nie sprzedam ic h an i panu, ani
Jfje'emu. Nikomu.
W ogóle nie zamierzasz ich sprzedaw aæ?
Nie.
Dlaczego?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3 1
To moja spraw a.
Œmiem tw ierdziæ coœ innego. Te zdjêcia przedstaw iaj¹
moj¹ córkê. To rów nie¿ w du¿ym stopniu moja spraw a.
Gdzie jest Alex? Muszê z ni¹ porozmaw iaæ.
Ona nie chce siê z tob¹ w idzieæ . Bardzo w yraŸnie to
podkreœli³a - oznajmi³ Victor.
Wie o tych zdjêciach?
Tak. Pow iedzia³em jej. Nie pomyœla³eœ, ¿e mo¿e siê o
tym dow iedzieæ?
Luke zaw aha³ siê, a potem pokrêci³ g³ow ¹.
- Nie pomyœla³em - odpar³ z szyderczym, pozbaw io
nym radoœci œmiechem. - To by³o doœæ g³upie, praw da?
Victor postanow i³ zlekcew a¿yæ retoryczne pytanie
Luke'a.
Skoro nie zamierzasz sprzedaw aæ tych zdjêæ, t o daj
mi je.
Nie. S¹ moje. Zachow am je dla siebie.
Po có¿ chcesz je zatrzymaæ? - zagadn¹³ Victor.
Na pami¹tkê - odrzek³ Luke i smutno siê uœmiechn¹³.
Luke spako w a³ torby i postaw i³ je w pobli¿u drzw i,
czekaj¹c na samochód. Wzi¹³ prysznic i p rzebra³ siê, a
potem bezskuteczn ie próbow a³ uci¹æ sobie drzemkê.
Przeszkodzi³o mu napiêcie i nat³ok chaotycznych myœli.
N a razie jego g³ów nym celem by³ mo¿liw ie szybk i
pow rót do Now ego Jorku. Nie mia³ pojêcia, co siê stanie,
kiedy ju¿ tam d o trze. Pamiêta³ o Afryce. Wpraw dzie
w ydaw a³o mu siê, ¿e ostatnie w ydarzenia trw a³y
ogromnie d³ugo, ale w rzeczyw istoœci up³y nê³y zaledw ie
dw a dni. Móg ³ p rze³o¿yæ termin odlotu i dopiero
póŸniej martw iæ siê o pieni¹dze.
Ale p r zec ie¿ by³a jeszcze Alexandra. Czy móg³
opuœciæ kraj, skor o ich sytuacja nie zosta³a w yjaœniona?
Czy móg³ w y jec haæ i pozw oliæ, ¿eby poœlubi³a Farreila?
Czy móg³ to w szystko porzuciæ, naw et nie ogl¹daj¹c siê
za siebie? Nie, musia³ siê z ni¹ zobaczyæ przed
odlotem.
1 3 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Chcia³ daæ jej sposobnoœæ pow ied zenia mu w prost o
œ lu b ie z innym mê¿czyzn¹. Przynajmniej tyle by³a m u
w inna. Temperatura na dw orze spad³a, tote¿ z jego ust
w ydobyw a³a siê para. Podniós³ ko³nierz w e³nian ej kurtki
i rozmyœla³ nad tym, co ma robiæ dalej.
- Psst.
Luke odw róci³ siê. Nie dostrzeg³ nikogo.
- Jestem tutaj.
Luke zobaczy ³, ¿e zza kolumny po drugiej stronie
w ejœcia w ysuw a siê czyjaœ rêka. Rozejrza³ siê na boki,
a potem podszed³ do kolumny.
Kto tam? - zapyta³.
To ja, Tony. No w iesz, ten facet od s kuterów
œnie¿nych.
Ach, tak. Tony, jak siê masz? - zagad n ¹³ Luke,
zerkaj¹c na podjazd, gdzie mia³ siê pojaw iæ samochód.
Nie w ierzy³eœ mi, praw da?
W co?
No, w tê œnie¿ycê. Ja ciê przed ni¹ ostrzega³em.
Tak - zgodzi³ siê Luke. - Pamiêtam.
Mam ci do pow iedzenia jeszcze jedn¹ rzecz.
Gó¿ takiego?
To ciê bêdzie kosztow a³o.
Wybacz, cz³ow ieku, ale jestem zupe³nie bez forsy.
A tam, niech ci bêd zie - odpar³ Tony. - I tak ci
pow iem. Znasz tê kobietê, z któr¹ zagin¹³eœ?
Alexandre?
Tak. Ona nadal tu jest.
Tutaj? W kurorcie? Cudów nie ma. Odlecia³a dziœ p o
po³udniu helikopterem ojca. Zapew ne jest ju¿ w Now ym
Jorku.
Nie b¹dŸ tego taki pew ien - odrzek³ Tony. -
Pow iedzieli to tylko dlatego, ¿eby pozbyæ siê prasy. Ona
nadal tu przebyw a. W tej samej w illi.
Luke obrzuci³ go uw a¿nym spojrzeniem.
- Nie ¿artujesz?
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3 3
-
Nie ¿artujê. Widzia³em j¹. Ona tu jest.
Lukê uw a¿nie siê rozejrza³. Wokó³ nieg o zr obi³o siê
pusto: kiedy odesz³a prasa, ludzie ulotnili s iê. Popatrzy³
na zegarek. Zbli¿a³a siê pora kolacji, tote¿ w iêkszoœæ
goœci schodzi³a do jadalni.
Popilnow a³byœ tych baga¿y? - zapyta³ Luke.
Nie ma problemu. IdŸ do niej.
Alexandra pogr¹¿a³a siê w czarnych myœlach. Nigdy
nie odczuw a³a takiego w yczerpania fizycznego, a jednak
nie mog³a zamkn¹æ oczu na d³u¿ej ni¿ d ziesiêæ sekund.
At³asow a poœciel by³a zimna i przyjemna w dotyku, ale
materac w ydaw a³ siê zbyt miêkki po dw óch dniach spania
na pod³odze.
N ie mog³a zasn¹æ, tote¿ w sta³a i podesz³a do toaletki,
¿eby w yszczotkow aæ w ³osy. D³uga gor¹ca k¹piel by³a
cudow na, podobnie jak królew ska kolacja, któr¹ zamów i³
dla niej tata. Ale praw ie nie tknê³a w ymyœlnych dañ. Tata
zapyta³ j¹, czy czuje siê dobrze. Zapew ni³a go, ¿e jest tylko
zmêczona, ale nie mów i³a ca³ej praw dy. By³a chora -jej
serce przepe³nia³a rozpacz.
Jak Luke móg³ to zrobiæ? Wci¹¿ zad aw a³a sobie to
pytanie. By³ d la niej taki czu³y, ³agodny, kochaj¹cy.
Da³aby g³ow ê, ¿e ¿yw i³ dla niej g³êbokie uczucie. I chocia¿
niew iele mów i³, potrafi³ przekazaæ jej bardzo w iele mow ¹
r¹k i w arg, si³¹ i namiêtnoœci¹ sw oich pieszczot.
To nie mog³o byæ k³amstw o. W przesz³oœci nie umia³a
postêpow aæ z mê¿czyznami, ale przecie¿ nie by³a a¿ tak
kiepska w rozpoznaw aniu cech ich charakteru. Niestety,
bez w zglêdu na to, jak bardzo stara³aby siê
uspraw iedliw iæ zachow anie Luke'a, pozostaw a³y f akty.
Jej ojciec zdoby³ siê naw et na pójœcie do niego, ale Luke
nie chcia³ mu oddaæ filmu.
Co zamierza³ zrobiæ z tymi zdjêciami? Ukr y ³a tw arz
w d³oniach. To by³oby o w iele gorsze ni¿ niepow odzenie
w szkole pielêgniarskiej. Tu nie mog³o byæ mow y
1 3 4
B OG A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
o fotomonta¿u. Zdjêcia ukazyw a³y j¹ nag¹, w rzeczyw istej
sytuac ji. Nie mia³a w ¹tpliw oœci, ¿e s¹ to w yraŸne,
profesjonalne zbli¿enia. Krótki czas s pêdzony z Lukiem
uœw iadomi³ jej, ¿e jest cholernie dobry w e w szystkim,
czego próbuje. Gdyby autorem zdjêæ by³ ktoœ inny, czu³aby
siê upokorzona, ale jakoœ by to znios³a. Ale Luke...
Bo¿e, jak¿e on j¹ zrani³. Da³a mu mnóst w o o k azji do
w yjaw ienia praw dy. Jeœli nie zamierza³ w ykorzystaæ tych
f o t ografii, to dlaczego o nich nie w spomnia³? Wiedzia³a,
jak bardzo potrzebow a³ pieniêdzy na tê afr ykañsk¹
w ypraw ê. Ale przecie¿ tata propon o w a³ mu pieni¹dze,
w iêksze ni¿ b r u k o w iec, a mimo to Luke nie odda³ mu
filmu. Musia³a istnieæ jakaœ inna prrzyczyna.
Podnios³a oczy i zobaczy³a sw oje odbicie w lust r ze.
Szanta¿! Czy mog³o chodziæ o coœ takiego? Ale¿ tak! Po
co mia³by dokonyw aæ jednorazow ej sprzed a¿y, skoro
móg³ c i¹g le machaæ przed ni¹ tymi zdjêciami, ¿eby
finansow a³a jego kolejne w ypraw y?
Ból w œrodkow ej partii cia³a staw a³ siê tak nieznoœny,
¿e musia³a zgi¹æ s iê w pó³. Znow u w alczy³a ze ³zami, ale
nie by³a w stanie st³umiæ jêku.
Z zadumy w yrw a³o j¹ g³oœne p u k anie. Alexandra
w sta³a i zbli¿y³a siê do drzw i w ychodz¹cych na patio.
Ciê¿kie zas³ony by³y s zc zeln ie zasuniête, gdy¿
nadchodzi³a noc. O d s u nê³a je nieco i patrzy³a w mrok.
Drgnê³a na w idok tw arzy Luke'a za szyb¹.
W p u œ æ m n ie - pow iedzia³. Jego g³os by³
przyt³umiony z pow odu dziel¹cej ich szyby.
OdejdŸ.
Alexandre, otw órz drzw i.
Nie.
Stojê na kraw êdzi. Jeœli nie otw orzysz ty c h drzw i,
spadnê.
Dla mnie to nie ma ¿adnego znaczenia.
Alex...
Zasunê³a zas³ony i odesz³a. Jak Luke œmia³ tu przy-
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3 5
chodziæ i szukaæ jej! Jak œmia³ naw et pokazyw aæ siê u niej
po tych w szystkich k³amstw ach...
Us³ysza³a szelest, a potem g³uch y ³o s kot. Zbli¿y³a siê
do okna. Odsunê³a zas³onê i zer knê³a przez szparê. Nie
by³o go. Tak jej siê przynajmniej w ydaw a³o. Bardziej
rozchyli³a zas³o ny, ale nadal nie dostrzega³a Luke'a.
Spojrza³a w lew o i w pr aw o. Ju¿ mia³a ca³kow icie
zasun¹æ zas³ony, kiedy us³ysza³a huk w dalszej c zêœci
pokoju. Zas³oni³a rêk¹ usta i w yda³a z siebie okrzyk.
Z o k na na przeciw leg³ej œcianie zw isa³ Luke, któreg o
nogi znajdow a³y siê ju¿ w œrodku i przew róci³y stolik.
Au ! - w rzasn¹³, uderzaj¹c kolanem w parapet. -
Przyda³aby mi siê pom ocna d³oñ - doda³, usi³uj¹c
przepchn¹æ nogê przez ma³y otw ór.
Dlaczego mia³abym ci pomóc? Jesteœ k³am c ¹ i
oszustem - oznajmi³a, k³ad¹c rêkê na biodrze.
Sama w to nie w ierzysz - odpar³ Luke. Kiedy do niej
podszed³, cofnê³a siê.
Nie zbli¿aj siê do mnie, bo bêdê krzycza³a.
Proszê bardzo - o d p ar³ Luke, chw ytaj¹c j¹ za
ramiona. - Krzycz.
Kiedy w pi³ siê w jej usta, ju¿ nie staw ia³a oporu.
Przytuli³a siê do niego jak na komendê. Rozchyli³ jej usta
jêzykiem, dos³ow nie parz¹c j¹ sw oim ciep³em i dotykiem.
Bezradna, jêknê³a i oplot³a ramionami jego szyjê.
Przyw ar³a do w ³osów Luke'a, w dychaj¹c œw ie¿¹, dobrze
znajom¹ w oñ jego cia³a. Tymczasem jego r êce spoczê³y
na poœladkach dziew czyny. By³ podniecony. Przycisn¹³ j¹
do siebie w taki sposób, ¿e oboje ogarn¹³ mi³osny sza³.
Musia³em siê przekonaæ, czy to p raw da, czy mo¿e
tylko œniê - w ymrucza³ cicho.
Och, Luke - w ydysza³a Alex, by po chw ili zadaæ
drêcz¹ce j¹ pytanie. - Jak mog³eœ?
Nie s¹dzi³em, ¿e dow iesz siê o tych zdjêciach.
Jak mog³am siê o nich nie dow iedzieæ ? Przecie¿
gdyby zosta³y opublikow ane...
1 3 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
-
Nie mia³em zamiaru ich sprzedaw aæ. Pow iedzia³em
to tw ojemu ojcu. Nic ci nie mów i³?
- No tak, ale dlaczego nie chcesz nam ich oddaæ?
Luke oderw a³ siê od dziew czyny. Sam siê nad tym
zastanaw ia³. Jakiœ upór kaza³ mu jednak uw a¿aæ te zdjêcia za
sw oj¹ w ³asnoœæ. To przecie¿ dla tych zdjêæ zmieni³ plany,
utraci³ sw ój sprzêt fotograficzny. Do diab³a, ryzykow a³ dla
nich ¿ycie. Nie zamierza³ ich sprzedaw aæ, pragn¹³ zachow aæ
je dla siebie. Tylko on w iedzia³, jak w ygl¹da³a Alex, kiedy
zobaczy³ j¹ po raz pierw szy przez obiektyw aparatu, i nie
zamierza³ dzieliæ siê t¹ w iedz¹ z nikim.
- Alexandra, nie sprzedam ich, obiecujê ci to.
Alex potrz¹snê³a g³ow ¹.
To nie w ystarczy. Muszê w iedzieæ, co zamierzasz z
nimi zrobiæ.
Zachow am je.
W jakim celu? - zapyta³a.
Luke cofn¹³ siê o krok.
Co masz na myœli?
Chcê poznaæ tw oje zamiary.
Nie mam ¿adnych zamiarów - odrzek³ Luke.
¯adnych?
- Wyduœ to z siebie, Alex - pow iedzia³ z w yraŸnym
gniew em w g³osie. - Jakie¿ to zamiary móg³bym mieæ?
Alex w yczuw a³a rozpieraj¹c¹ go furiê, ale nadal
dr¹¿y³a kw estiê. Musia³a mieæ pew noœæ.
- Szanta¿.
Luke uœw iadomi³ sobie, ¿e robi siê pu r p urow y na
tw arzy. Gdyby Alex by³a mê¿czyzn ¹, uderzy³by j¹ za
przypuszczenie, i¿ móg³by post¹piæ tak nikczem n ie.
Zamiast tego podszed³ do otw artego okna i zacisn¹³
piêœci, ¿eby pow strzymaæ siê od uderzenia kobiety.
Czy tak w ³aœnie myœlisz? - zapyta³.
Alex z trudem prze³knê³a œlinê.
Taka mo¿liw oœæ przemknê³a mi przez myœl.
Luke pokrêci³ g³ow ¹.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3 7
Wcale mnie nie znasz, praw da? A ja
nie zna³em ciebie, pomyœla³.
Luke...
- Nie - przerw a³ z naciskiem. - Mo¿e pow inienem by³
na to w paœæ. Szanta¿. Mnie nigdy nie przemknê³o to
przez myœl, ale mo¿e pow inno. Faktycznie potrzebujê
pieniêdzy, ty i tw ój ojciec ci¹gle mi o tym przypominacie.
Warto by³oby to rozw a¿yæ. Mo¿e zaczekam, a¿ w eŸmiesz
œlub, to za jednym zamachem zahaczê tw ojego staruszka
i tw ojego now ego mê¿a. Podw ójne pieni¹dze, podw ójny
ubaw .
Odw róci³ siê i znow u zacz¹³ siê gramoliæ przez okno.
Luke, nie odchodŸ w taki sposób. Porozmaw iajmy...
Nie m a o czym rozmaw iaæ, praw da? - odpar³ Luke i
pomacha³ do niej r êk¹. - Jak to siê mów i, dziêki za
w spomnienia.
Wspi¹³ siê na kraw êdŸ muru i po raz ostatni spojrza³ na
Alex. Czu³ bolesne k³ucie w piersiach.
- Moje gratulacje. Pozdrów ode mnie mê¿a w noc
poœlubn¹.
Alex podbieg³a do okna. W przera¿eniu w ykrzykiw a³a
jego imiê kilkanaœcie razy, ale nie doczeka³a siê
odpow iedzi.
Luke Str at t en opuœci³ jej ¿ycie rów nie szybko, jak w
nie w kroczy³.
ROZDZIA£ JEDENASTY
Alexandra w yjrza³a przez okno sw ojego apartamentu
przy Pi¹tej Alei. Widok by³ w spania³y, najlepszy, jaki mog³o
zaoferow aæ miasto. W Central Parku dominow a³a soczysta
zieleñ w iosny i kw it³y majow e kw iaty. Uliczni sprzedaw cy
gorliw ie zachw alali tow ar nieprzerw anemu strumieniow i
ludzi, którzy szli do sw oich codziennych zajêæ.
Wystaw i³a tw arz na s³o ñ c e i zamknê³a oczy,
w ch³aniaj¹c przyjemne ciep³o.
- Chce pani zabraæ ze sob¹ ten szlafrok?
Alex odw róci³a siê do sw ojej pokojów ki. Calin d a
trzyma³a orientalny szlafrok z niebieskiego jedw abiu,
który tata przyw ióz³ jej z Chin.
- Tak, proszê, spakuj go - odpar³a Alex. —- Mo¿e mi
siê przyda.
Nie w iadomo który raz spraw dzi³a toaletkê, ¿eby siê
upew niæ, i¿ s p ak o w a³a w szystkie najw a¿niejsze
kosmetyki. W³aœciw ie to ich n ie potrzebow a³a.
Zamierza³a spêdziæ w iêkszoœæ czasu w d o mu, z dala od
ludzkich oczu. Wybiera³a siê w podró¿ do rezydencji
ojca w Hamp t ons, ¿eby odpocz¹æ, odprê¿yæ siê i...
zapomnieæ.
Dw a miesi¹ce, które up³ynê³y od „górskiej eskapady",
jak prasa okreœla³a jej pobyt ze Strattenem w ma³ym domku,
w ype³ni³a ci¹g³a ucieczka przed w œcibskimi reporterami.
Przez kilka pierw szych tygodni Alex w strzymyw a³a oddech
w daremnym oczekiw aniu na to, ¿e w którymœ z brukow ców
pojaw i¹ siê jej kompromituj¹ce zdjêcia. Dosz³a do w niosku,
¿e mo¿e Luke mów i³ praw dê, przynajmniej jeœli chodzi³o
o te fotografie.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 3 9
Now ojor s c y reporterzy bynajmniej nie uprzyjemniali
jej ¿ycia. Kiedy Victor Beck og³osi³, ¿e Alexandra znow u
rozw a¿a mo¿liw oœæ ma³¿eñstw a z Justinem Farrellem,
przedstaw iciele prasy niczym chmara sêpó w zaczêli ze
zdw ojon¹ ener g i¹ uganiaæ siê za w szystkim, co mia³o
jakiœ zw i¹zek z pann¹ Beck.
Luke zdo³a³ im ujœæ. Nie s³ysza³a o nim od czasu, gdy
znikn¹³ z jej pokoju w w ieczór po tym, jak zostali uratow ani.
Wmaw ia³a sobie, ¿e w cale s iê nim nie przejmuje. By³
k³amc¹ i Bóg w ie kim jeszcze. Nie mog³a jednak oszukaæ
sw ojego serca. Prze³knê³a d u mê i zadzw oni³a do Joe'ego
Ryana, ¿eby siê dow iedzieæ, gdzie przebyw a Luke. Okaza³o
siê, ¿e nie marnow a³ czasu: ju¿ nazajutrz po opuszczeniu gór
po¿yczy³ pieni¹dze od Joe'ego i odlecia³ do Afryki.
Alexandra by³a zdecy d o w ana po³o¿yæ kres temu
têsknemu w zdychaniu . Sytuacja staw a³a siê nieznoœna.
T³umaczy³a sobie, ¿e przecie¿ przebyw a³a z tym
m ê¿czyzn¹ tylko dw a dni. Nie pow inien by³ tak bardzo
ab s o r b o w aæ jej myœli. Nadesz³a pora, ¿eby coœ zrobiæ,
uporz¹dkow aæ spraw y i zapomnieæ o w szystkim.
Ostatnie dw a m iesi¹ce w ype³ni³y jej rozmow y z
mened¿erami w spraw ie f u n dacji. Zdumiew a³a j¹ iloœæ
pracy, która w i¹za³a siê z rozdaw aniem pieniêdzy. Musia³a
zn aleŸæ pomieszczenie biurow e, zatrudniæ personel i
p r zes t u d io w aæ n iezlic zone pr o œ b y o r g an izac ji
charytatyw nych o w sparcie. Ta dzia³alnoœæ poch³ania³a
mnóstw o czasu, lecz Alex by³o to na rêkê. Praca zmusza³a j¹
do myœlenia o czymœ innym ni¿ tylko jej w ³as ne
problemy, o kimœ innym oprócz Luke'a.
Teraz jednak o d czuw a³a potrzebê oderw ania siê od
spraw fundacji. Nie dba³a o siebie. Schud³a i przyjació³ki
nak³ania³y j¹ do odpoczynku na Karaibach. Alex nie
chcia³a przebyw aæ tak daleko o d now o za³o¿onej
organizacji, tote¿ posz³a na kompromis i w ybra³a s ³ynny
skraw ek raju na po³udniow ym w ybrze¿u Long Island.
Do w yjaœnienia pozos ta³a jeszcze tylko jedna kw estia.
Chodzi³o o Justina Farrella. Ten biedak by³ traktow any
1 4 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
gorzej ni¿ pi³eczka tenisow a podczas turnieju U.S. Open.
Ostatniego w ieczoru Alex umów i³a s iê z nim na kolacjê
i w yt³umaczy³a mu, ¿e nigdy nie mog³aby go poœlubiæ, riy³
bardzo w yrozumia³y i uprzejmy - gdyby Alex nie zna³a
sytuacji, mog³aby w rêcz pomyœleæ, ¿e spraw i³a mu ulgê.
Poranne gazet y przekaza³y jednak zupe³nie inn¹ historiê.
W rubrykach t ow arzyskich w a¿niejszych dzienników
now ojorskich zamieszczono zdjêc ia przedstaw iaj¹ce j¹
w czu³ej pozie z Justinem, co w yw o³a³o falê spekulacji na
temat ich ew entualnego ma³¿eñstw a.
- Wszystko gotow e - pow iedzia³a Calinda. - Chce
pani, ¿ebym w ³o¿y³a baga¿e do samochodu?
- Tak - odpar³a Alex. - Za parê minut w yje¿d¿am.
Calinda podesz³a z w alizk¹ do drzw i.
Och, mia³am coœ pani pow iedzieæ. Wczesnym rankiem
dzw oni³ pani ojciec. Chce, ¿eby pani przysz³a do jego biura.
Mów i³, w jakiej spraw ie?
Nie, proszê pani. Pow iedzia³ tylko, ¿eby pani
w pad³a po drodze na w yspê.
Dziêkujê, Calindo.
Pokojó w k a skinê³a g³ow ¹ i w ysz³a. Alex zastanaw ia³a
siê nad przy czyn¹ telefonu ojca. Przecie¿ rozmaw ia³a z
nim ostatniego w ieczoru. Usi³ow a³ w ypersw adow aæ jej
w yjazd. Pow iedzia³, ¿e nie pow inna siê ukryw aæ, lecz ona
oœw iad c zy³a, i¿ potrzebuje samotnoœci. Ciekaw e, co tak
w a¿nego mia³ jej do zakomunikow ania.
P rze¿ycia w górach nie tylko „zrobi³y z niej kobietê".
Pozw oli³y jej dojrzeæ, zmusi³y j¹ do skoncentrow ania siê
na tym, co by³o dla niej napraw dê w a¿ne. Wiedzia³a teraz,
w jakim kierunku pod¹¿yæ. Praca nad Fundacj¹ Alexand-
ry Beck ruszy³a pe³n¹ par¹, ale praca nad Alexandra Beck
dopiero siê rozpoczê³a.
Czy jej siê to podoba³o, czy nie, zakocha³a siê w
u partym, niezale¿ny m , u n ik aj¹c y m zo b o w i¹zañ
repo r ter ze. Mia³a do w yboru tylu mê¿czyzn, a jednak
zadurzy³a siê w kimœ ca³kow icie nieodpo w iednim dla
siebie.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 4 1
Bez ustanku drêczy ³y j¹ w spomnienia o nim, Dotyk
rêki Luke'a, smak jeg o poca³unków , si³a jego cia³a
w yw o³yw a³y u n iej bezsennoœæ i nie pozw ala³y iœæ dalej
przez ¿ycie, które w ydaw a³o siê teraz podzielone na dw a
okresy - przed i po Luke' u . P ³aka³a po jego odejœciu tak
bardzo, ¿e dziw i³a siê, i¿ w jej ciele pozostaw a³a
jakakolw iek w oda.
Mi³oœæ pow oduje cierpienie, pow tarza³a sobie bez
koñca. Zw ³aszcza nie odw zajemniona mi³oœæ do
nieodpow iedniego mê¿czyzny. Ale ¿adne obw inianie
Luke'a nie mog³o zmieniæ faktu, i¿ ci¹gle za nim
têskni³a.
Jej ojciec nie potrafi³ tego zrozumieæ, a ona nie umia³a
znaleŸæ w yjaœnienia. Po prostu w iedzia³a, ¿e tak jest.
Wiedzia³a rów nie¿, ¿e tylko ona sama mo¿e po³o¿yæ kres
sw ej mi³oœci. Najlepszym sposobem w ydaw a³a siê
podró¿, która pozw oli³aby jej oder w aæ siê od
w szystkieg o , c o mia³o zw i¹zek z Lucasem Strattenem.
Uzn a³a, ¿e przestronny, stoj¹cy na pla¿y dom o w ysoko
sklepionych sufitach bêdzie idealn¹ odtrutk¹ na malutki,
jednoizbow y domek w oœnie¿onych górach Vermontu.
Alexandra w ziê³a torebkê i ruszy³a do drzw i. Spieszno
jej by³o udaæ siê w podró¿, tote¿ proœb a ojca w zbudza³a
u niej irytacjê.
Wcisnê³a siê sw oim czerw onym samochodem marki
Corvette w s znur pojazdów . Na drodze utw orzy³ siê
koszmarny, typow y dla Now ego Jorku, korek.
Przesuw a³a siê centymet r p o centymetrze Pi¹t¹ Alej¹ na
po³udnie, w kierunku biu ra ojca, a jednoczeœnie zerka³a
w okna w ystaw ow e eleganck ic h sklepów . Te ambitnie
artystyczne, let nie dekoracje w praw i³y j¹ w szczególny
nastrój.
Kiedy dotar³a na miejsce, odŸw ierny zaj¹³ siê jej
samochodem. Zaw sze docenia³a ten luksus w mieœcie,
gdzie przestrzeñ parkingow a by³a cenniejsza od z³ota.
Wjecha³a w ind¹ na najw y ¿sze piêtro i uda³a siê do
pryw atnego skrzyd³a w ie¿ow ca, gdzie mieœci³o siê im-
1 4 2
B OG A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
perium Victora Becka, którego w artoœæ szacow ano na
miliardy dolarów .
Skinê³a g³ow ¹ recepcjo n istce i niespiesznie pokona³a
znajomy, w y k³adany mahoniem labirynt, by w koñcu
dojϾ do o b szernego biura sw ojego ojca. To
pomieszczenie nigdy nie przestaw a³o jej zdumiew aæ.
By³o usytuow ane w rogu budynku i z obu stron otacza³y
je œciany w ykonane w y³¹czn ie ze szk³a, co daw a³o
zapieraj¹ce dech w piersiach z³udzenie, i¿ chodzi siê w
pow ietrzu.
Tata akurat rozmaw ia³ przez telefon i zachêci³ j¹ gestem
rêki, ¿eby usiad³a. Wybra³a du¿e, w yk³adane skór¹ krzes³o
obrotow e i odw róc i³a siê na nim w kierunku szklanej
œciany. Otoczy³o j¹ miasto. Z'tego punktu obserw acyjnego
w ydaw a³o siê malutkie, ciche i idealne, w rêcz bezpieczne.
Wiedzia³a, ¿e pozory myl¹.
Wszystko go t o w e do drogi? - zagadn¹³ Victor,
od³o¿yw szy s³uchaw kê.
Tak, ju¿ zbiera³am siê d o w yjœcia, kiedy Calinda
przekaza³a mi w iadomoœæ od ciebie. O co chodzi, tato?
O to - odrzek³ Victor Beck i poda³ jej k r ó tk¹,
odrêcznie sporz¹dzon¹ notatkê na pomar s zczonym
papierze z o d zy s k u. Alex szybko j¹ przeczyta³a. By³a to
proœba o spotkanie w spraw ach s³u¿bow ych. Jej serce a¿
podskoczy³o na w idok podpisu Luke'a.
Nie w ierzê w to.
Ma tu przyjœæ za p ar ê chw il. Myœla³em, ¿e zechcesz
byæ obecna.
Dlaczego teraz?
Przypuszczam, ¿e potrzebuje pieniêdzy.
Potrzebo w a³ pieniêdzy w czeœniej. Musi istnieæ jakiœ
inny pow ód.
Alexandre, nie w yczytuj z tej notatki w iêcej, ni¿ ona
zaw iera. P ow iedzia³em mu, ¿e zap³acê za te zdjêcia
dw ukrotnoœæ sumy, któr¹ zaoferuj¹ in ni. Zapew ne
postanow i³ skorzystaæ z tej propozycj. Praw dopodobnie
bêdzie siê targow a³ o w iêksze pieni¹dze.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 4 3
-
Przecie¿ mia³ ju¿ sposobnoœæ...
Victor przerw a³ jej w ypow iedŸ machniêciem rêki.
- Apo có¿ innego mia³by siê ze mn¹ kontaktow aæ?
Moja droga, nie chcê byæ okrutny, ale gdyby chcia³
zobaczyæ siê z tob¹, to zadzw oni³by bezpoœrednio do
ciebie.
Zanim Alex zd¹¿y³a w ymyœliæ stosow n¹ ripo s t ê, w
pokoju zabrzêcza³ intercom.
P an Beck? Jakiœ pan Stratten chce siê z panem
w idzieæ - obw ieœci³a recepcjonistka.
P r o szê go tu przys³aæ - odpar³ Victor i nacisn ¹³
guzik. - Ja z nim porozmaw iam - pow iedzia³ Alexaiidrze.
Luke zatrzyma³ siê przed drzw iami biura, chocia¿
czyni³ to w brew sobie. Fotografie uw iera³y go niczym
k am y k w b u c ie. S t an o w i³y ci¹g³e, irytuj¹c e
w spomnienie teg o , c o w jego umyœle by³o ju¿ tylko
niemo¿liw ym do ur zec zy w is t n ien ia m ar zen iem.
Pow tarza³ sobie setki razy, ¿e n ajlepiej by³oby siê ich
pozbyæ. Nie m ó g ³ siê jednak zmusiæ do zniszczenia
ty c h zdjêæ. Mia³ w ra¿enie, ¿e w ten sposób zrani³by
sam¹ Alexandre.
Poniew a¿ nie by³ w stanie zrobiæ tego osobiœcie, uzna³,
¿e mo¿e pow ierzyæ zdjêcia tylko jednej o s o bie - Vic-
torow i Bec k o w i. Pomimo niechêci do uk³adów z tym
cz³ow iekiem czu³, ¿e dziêki niemu bêdzie móg³ skoñczyæ
ze sw oim uzale¿nieniem.
Post¹pi³ g³up io i w zi¹³ zdjêcia ze sob¹ do Afryki. O
ró¿nych porach dnia i nocy zdaw a³y siê do niego w o³aæ,
przeœladow a³y go i zaprasza³y, a on zaw sze ulega³.
Wydobyw a³ ze schow ka w plecaku jedno czy dw a i
patrzy³ na nie, przypominaj¹c sobie, jak dotyka³ skóry
Alex i otacza³ w argami ka¿dy skraw ek jej cia³a. Wypraw a
by³a ciê¿ka, napisa³ na jej podstaw ie ciekaw y artyku³, ale
udr êk a p s y c h ic zn a Lu k e' a p r zew y¿sza³a ca³e
zaanga¿ow anie, jakie w ³o¿y³ w sw oj¹ pracê.
Nale¿a³o bezw zglêdnie po³o¿yæ temu kres. Luke po-
1 4 4
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
trzasn¹³ g³ow ¹, jakby chcia³ siê ze w szystkiego oczyœciæ,
i w yci¹gn¹³ rêkê do ga³ki u drzw i.
Wszed ³ do œrodka. Alexandra zapomnia³a, jaki jest
w ysoki i pr zy s t o jny, i jak bardzo w ype³nia sob¹ ka¿de
pomieszczenie. Sc h ud³ i mocno siê opali³. Wygl¹da³ jak
mieszkaniec którejœ z bananow ych republik. Serce
podesz³o Alex do gard³a\ ale zdo³a³a zachow aæ obojêtny
w yraz tw arzy. Obróci³a siê na krzeœle w jego kierunku.
Luke zrobi³ drugi krok i z w r a¿enia przystan¹³. Nie
spodziew a³ siê ujrzeæ Alex. Celow o napisa³ Victorow i
liœcik, maj¹c nadziejê, ¿e uda mu siê unikn¹æ
jakiegokolw iek kontaktu z dziew czyn¹. Najw idoczniej
przeznaczone mu by³o coœ innego.
P rzez d³ugi czas po prostu na ni¹ patrzy³. By³a tak
piêkna jak w jego w spomnieniach, a mo¿e jeszcze
piêkniejsza, jeœli bra³o siê pod uw agê s³oñce, które pada³o
przez szklan¹ œc ian ê i tw orzy³o w okó³ jej g³ow y z³ocist¹
aureolê. Wydaw a³a siê spokojna, n ieskrêpow ana, w rêcz
pogodna.
Natomiast on mia³ z³y humor, by³ zmêczony i porusza³
siê z trudem. Afryka... No có¿, w yda³a mu s iê t eraz
bardziej gor¹c a, zakurzona i prymityw na ni¿ w
rzeczyw istoœci. Przez d w a miesi¹ce pobytu na tym
kontynen c ie podró¿ow a³ w uci¹¿liw ych w arunkach,
obozow a³ przy ogniskach pod go³ym niebem i bez
przerw y maszerow a³. Nic d ziw nego, ¿e jego kolano
znajdow a³o siê teraz w op³akanym stanie. Uœw iadamia³
sobie, ¿e robi siê ju¿ za stary na takie eskapady.
- Witam pana, Stratten - pow iedzia³ Victor.
Wyszed³ zza biurka z w yci¹gniêt¹ rêk¹. Luke
niechêtnie j¹ uœcisn¹³. Nie przyby³ tu dla przyjemnoœci.
Zg o d n ie z tym, co napisa³ w liœciku, zjaw i³ siê w
interesie, w e w ³asnym interesie.
- A ze mn¹ to siê nie przyw itasz? - zapyta³a Alex,
zdumiona, ¿e mów i tak cicho i spokojnie. Stanê³a obok
sw ojego ojca i spojrza³a Luke'ow i w tw arz. Spraw ia³
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 4 5
w ra¿enie zmêczonego, ale jej stêsknionym oczom w yda³
siê cudow ny. Zbyt cudow ny.
Luke przeniós³ ciê¿ar cia³a na zdrow ¹ nogê.
Dzieñ dobry, panno Beck.
Och, chyba pow innyœmy odrzuciæ konw enanse, nie
s¹dzisz, Luke? Myœlê, ¿e z pew noœci¹ mo¿emy ju¿ mów iæ
sobie po imieniu.
Witaj, Alexandre - po w iedzia³ Luke, w yci¹gaj¹c
rêkê. Wypow iedzia³ jej imiê z ³atw oœci¹ i w cale go to nie
dziw i³o. Przez ostatnie dw a miesi¹ce pow tarza³ je niemal
bez przerw y. - Jak siê masz?
Ich rêce zetknê³y siê i Luke poczu³, ¿e jego ramieniem
w strz¹sa dreszcz, jakby porazi³ go pr¹d. Szybko puœci³ jej
d³oñ. Alex nieco unios³a podbródek. Rozpozna³ u niej
obronn¹ reakcjê.
Œw ietnie.
Jestem zdumiony tw oj¹ obecnoœci¹. S ¹d zi³em, ¿e te
tw oje plany ma³¿eñskie bardzo ciê absorbuj¹.
Nie ma ¿adnych planów ma³¿eñskich, Luke. Chyba
w ypow iedzia³am s iê na ten temat dostatecznie jasno...
Kiedy to by³o? Jakieœ dw a, trzy miesi¹ce temu?
Dw a - odpar³ cicho.
Ac h , t ak, dw a. Czas tak szybko leci, kiedy cz³ow iek
jest zajêty.
Alex odw róci³a siê i podesz³a do okna. Bola³ j¹ brzuch
i czu³a, ¿e p³on ¹ jej policzki. Nie chcia³a, ¿eby on
w patryw a³ siê w ni¹ tak uporczyw ie.
- Dzisiejsze gazety donosz¹, ¿e znow u rozw a¿acie œlub
- oznajmi³. On rów nie¿ odczuw a³ sensacje ¿o³¹dkow e,
zupe³nie takie same jak na lotnisku, kiedy po raz pierw szy
zobaczy³ jej zdjêcie z Farrellem w rubryce tow arzyskiej.
Alex obrzuci³a go ch³odnym spojrzeniem.
- Akurat ty nie pow inieneœ w ierzyæ w e w szystko, co
w ypisuj¹ gazety.
D³ugo patrzyli sobie w oczy. Przep³yw a³y miêdzy nimi
fluidy w yra¿aj¹ce setki, tysi¹ce myœli, nie w yznanych
1 4 6
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
uczuæ i obaw . Victor zakaszla³. Luke oderw a³ w zrok od
dziew czyny i zw róci³ uw agê na jej ojca.
Mów i³eœ, ¿e chcesz omów iæ pew n¹ spraw ê -
przypomnia³ Victor.
Tak.
Przypuszczam, ¿e chodzi o zdjêcia.
Luke w yci¹gn¹³ du¿¹ kopertê.
Rzeczyw iœcie.
Masz je przy sobie?
Alexandra gw a³tow nie odw róci³a g³ow ê. Udzielaj¹c
odpow iedzi, Luke ca³y czas na ni¹ patrzy³.
- Tak.
Musi ci byæ bardzo ciê¿ko, Luke, skoro w r es zcie
chcesz je sprzedaæ - zauw a¿y³a. - Pamiêtam, ¿e kiedyœ
stanow czo odmów i³eœ.
To by³o daw no temu.
Tak, daw no temu - pow tórzy³a.
Czu³a, ¿e zaraz siê rozp³acze. Prze³knê³a grudê tw ard¹ jak
kamieñ i zrobi³a krok do przodu. Musia³a siê st¹d w ydostaæ,
uciec od Luke'a. Nie by³a przygotow ana na tak¹ udrêkê.
Niestety, w idok tego mê¿czyzny potêgow a³ jej mi³oœæ.
Dlaczego? pyta³a sam¹ siebie. Dlaczego musia³ tu w róciæ?
Wziê³a torebkê i przemknê³a obok sw ojego ojca i Luke'a.
Ujê³a ga³kê i gw a³tow nym ruchem otw orzy³a drzw i. Kiedy
siê odw róci³a tw arz¹ do obu mê¿czyzn, mia³a ³zy w oczach.
- Daj mu to, czego chce, tato. By³ tego w art.
Zatrzasnê³a za sob¹ drzw i, a Victor i Luke patrzyli na
nie przez d³u¿szy czas. Wreszcie Victor ruszy³ do przodu,
¿eby przyw o³aæ córkê, ale Luke go pow strzyma³.
P r o s zê pozw oliæ jej od ejœ æ - p o w ied zia³ tak
zrezygnow anym to n em, ¿e Victor obrzuci³ go szybkim
spojrzeniem.
Hmm, no có¿, chyba pow inniœmy przejœæ do
konkretów - zaproponow a³ ojciec Alex.
Luke gw a³tow nym ruchem poda³ Victorow i kopertê.
- W œrodku s¹ rów nie¿ negatyw y. Wyw o³a³em je sam,
tote¿ nie musi siê pan martw iæ, ¿e ktoœ inny ma odbitki.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 4 7
Victor nie w zi¹³ koperty. Otw orzy³ szufladê b iu r ka i
w y j¹³ du¿¹ ksi¹¿kê czekow ¹. Usiad³ i w ³o¿y³ okular y n a
czubek nosa.
Ile, Stratten? - zapyta³, nabazgraw szy nazw is ko
Luke'a na czeku.
Nic.
Victor zamruga³ pow iekami.
¯adnych pieniêdzy?
¯adnych.
Co to ma znaczyæ? Jeœ li nie chcesz zap³aty za
zdjêcia, to czego chcesz?
Spokoju.
Victor zsun ¹³ okulary i opar³ siê plecami o fotel.
Przez d³u g i c zas przygl¹da³ siê Luke'ow i. Stratten sta³
nieruchomo. Nie liczy³o siê to, czy lubi³ Victora Becka,
czy nie. W istniej¹cych okolicznoœciach Bec k , jako
ojciec Alexandry, mia³ praw o go oceniaæ.
Te zdjêcia s¹ bezcenne - rzek³ Victor.
Mnie nie trzeba o tym zapew niaæ.
P omimo cynizmu, Luke pragn¹³ przede w szyst k im
spokoju, którym siê cieszy³ przed p oznaniem Alexandry
Beck. Uzna³, ¿e zdo³a go osi¹gn¹æ t y lk o w tedy, gdy
w ybije sobie Alex z g³ow y . P o s iadanie jej fotografii
przeszkadza³o mu dalej ¿yæ. No có¿, kocha³ j¹ i musia³ siê
nauczyæ ¿yæ z tym p r oblemem. Doszed³ do w niosku, ¿e
o n a nigdy nie bêdzie ¿yw i³a do niego takich samy c h
uczuæ. Udow od n i³a to, w yra¿aj¹c o nim niepochlebn¹
opiniê. Nie mog³a mu ufaæ, na zaw sze mia³ pozostaæ w jej
o c zach tylko plugaw ym reporterem. Victor gestem d³on i
nakaza³ Luke'ow i usi¹œæ. M³odszy mê¿czyzna pos³usznie
opad³ na krzes³o, które przed chw il¹ zajmow a³a
Alexandra. Wyczerpany pod r ó ¿¹, w yprostow a³ praw ¹
nogê i po-masow a³ kolano. Victor zmru¿y³ oczy.
- Kochasz moj¹ córkê?
Luke przesta³ rozcieraæ kolano. Podniós³ oczy i
w ytrzyma³ badaw cze spojrzenie Victora.
1 4 8
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
Czy to ma jakieœ znaczenie?
Nie odpow iadaj pytaniem na pytanie, m³ody
cz³ow ieku. Czy kochasz j¹?
Tak.
Na tw arzy starszego pana pojaw i³ siê uœmiech.
Tak myœla³em. Ona te¿ ciê kocha.
Luke potrz¹sn¹³ g³ow ¹.
To niepraw da. Nazw a³a mnie k³amc¹ i oszustem.
Victor w ybuchn¹³ g³oœnym œmiechem.
To jest ca³a Alex. Lubi d r amatyzow aæ. Wypisz,
w ym alu j jak jej matka. Kiedy zaleca³em siê do Felicii,
nazw a³a mnie z³odziejskim baronem.
Mia³a racjê.
Victor znow u siê rozeœmia³.
- Faktycznie!
Wsta³ i obszed³ biurko, by znaleŸæ s iê przy Luke'u.
Podniós³ kopertê ze zdjêciami i w rêczy³ j¹ Luke'ow i.
- Daj te zdjêcia Alex, nie mnie. Pow iedz jej, co do niej
czujesz. Myœlê, ¿e bêdziesz mile zaskoczony.
Luke pokrêci³ g³ow ¹.
- To na nic siê nie zda. Wyw odzimy siê z dw óch
ró¿nych œw iatów .
Victor po³o¿y³ mu rêkê na ramieniu.
- Jeœli napraw dê chcecie, to zdo³acie dojœæ do porozu
mienia.
Luke patrzy³ z niedow ierzaniem na Victora Becka.
Myœla³em, ¿e jest p an ostatni¹ osob¹, która chcia³aby
w idzieæ nas razem.
Zale¿y m i na mojej córce. I chcê, ¿eby by³a
szczêœliw a. Myœlê, ¿e mo¿esz jej daæ szczêœcie.
Naw et gdyby to by³o mo¿liw e, nie mia³bym pojêcia, od
czego zacz¹æ.
Zacznij od w yznania jej sw oich u c zuæ. Ona w ³aœnie
jedzie samochodem do mojego domu w Hampton s.
Za³atw iê dla ciebie helikopter. Zd¹¿ysz tam przed Alex.
Dlaczego pan to robi? - pyta³ Luke.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 4 9
- Poniew a¿, w brew obiegow ej opinii, panie Stratten ,
napraw dê mam serce - odpar³ z uœmiechem Victor Beck.
J azda samochodem, kiedy siê p³acze, mo¿e byæ
niebezpieczna. Alex przekona³a siê o tym natychmiast
po znalezieniu siê na autostradzie Long Island.
Przeciera³a oczy c h u s t eczk¹ i nagle musia³a zjechaæ na
pobocze, ¿eby nie w pad³a na ni¹ ciê¿arów ka.
Podjê³a podró¿ na now o dopiero po odzyskaniu
rów now agi psychiczn ej, ale teraz w ygl¹da³a okropnie z
rozmazanym makija¿em i zapuc h n iêtymi oczami.
Zr eszt¹, czy to mia³o jakieœ znaczenie? Nikt jej
przec ie¿ nie w idzia³. Wcisnê³a peda³ gazu jeszcze
mocniej. Pomyœla³a, ¿e im prêd zej dotrze do domu, tym
szybciej bêdzie mog³a skuliæ siê na kanapie i zasn¹æ.
Dom by ³ otoczony d³ugim na milê, w ysadzanym
drzew ami podjazdem, który przechodzi³ w og r o mny
p³askow y¿ nad w ydmami. Architekci zaprojektow ali go
w stylu w spó³czesnym i zbudow ali z drew na i szk³a. Alex
uw ielbia³a to miejsce i zaw sze koi³a tutaj nerw y, ilekroæ
coœ nie uk³ada³o jej siê w ¿yciu.
Zo s t aw i³a klucze i baga¿e w samochodzie. Nie mog³a
znieœæ napiêcia zw i¹zanego z ponow nym ujrzen iem
Luke'a. Pragnê³a jedynie rozebraæ siê i po³o¿yæ do ³ó¿ka.
Drzw i od frontu by³y otw arte. Alex w esz³a do
przew iew nego korytar za i zada³a sobie pytanie, gdzie
m o ¿e przebyw aæ George, dozorca. Uprzedzi³a g o
telefonicznie o sw oim przy jeŸdzie. Dom w ygl¹da³
œw ie¿o i czysto, a przez o k n a w pada³a oceaniczna
bryza.
Alex w zruszy³a ramionami. Praw dopodobnie dozorca
zajmow a³ siê czymœ na terenie posiad³oœci. Wkrótce
zobaczy jej samochód i bêdzie w iedzia³, ¿e przyjecha³a.
Pow oli w esz³a po schodkach na trzecie piêtro, gdzie
zn ajdow a³a siê jej sypialnia. Kiedy zbli¿y³a siê do w ejœcia
sw ojego apartamentu, us³ysza³a szum c iekn¹cej w ody.
Wzruszy³a siê na myœl o tym, ¿e George jest taki
1 5 0
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
troskliw y i przygotow uje jej k¹piel. Z uœmiechem na
ustach w kroczy³a do pokoju.
George? - zaw o³a³a. Przyw ita³a j¹ t y lk o cisza.
Po³o¿y³a torebkê na stole i ostro¿nie p o d es z³a do ³ó¿ka.
Szum w ody sta³ siê g³oœniejszy.
George? To ty?
Cisza w yw o³a³a u niej gêsi¹ skórkê. Z dr¿eniem serca
p o d esz³a do ³azienki, ale odw racaj¹c siê dostrzeg³a c o œ
na ³ó¿ku.
Fotografie.
Wziê³a jedno ze zdjêæ o w ymiarach osiem na dziesiêæ.
To by³a ona. W gor¹cej k¹pieli w Vermont. Mia³a
zamkniête oczy, a nad pow ierzchni¹ w ody w idaæ by³o jej
obna¿one piersi.
To by³y zdjêcia Luke'a.
Jak siê tutaj znalaz³y? Poczu³a dreszcze. Od³o¿y³a
zdjêcie i wziê³a do rêki nasæêpne, a potem jeszcze jedno.
Wszystkie przedstaw ia³y tê sam¹ scenê.
Nagle zauw a¿y³a na pod³odze porozrzucane ubrania.
Podnios³a jedn¹ z rzeczy. Koszula safari. Jej serce zaczê³o
biæ w przyœpieszonym tem p ie. Wziê³a do rêki nastêpn¹
rzecz. Spodnie khaki.
To jej w ystarczy³o. Nie po trzebow a³a Sherlocka
Holmes a, ¿eby odgadn¹æ, co siê sta³o. Wpad³a do
³azienki i zmartw ia³a na w idok Luke' a, k t óry le¿a³ z
przymkniêtymi oczami w jej w annie.
P r zez d³u¿sz¹ chw ilê syci³a oczy jego cia³em, któ r e
w ype³nia³o ca³¹ w annê. Jej serce dr¿a³o z mi³oœci.
Spieniona w oda pieœci³a jego szerokie, opalone ram io n a.
Wreszcie otw orzy³ oczy.
Jak tu siê dosta³eœ? - zapyta³a kategorycznym tonem.
Witaj, Alexandra. Jak siê jecha³o?
Nie odpow iedzia³eœ na moje pytanie. Wiedzia³a, ¿e
musi kontrolow aæ sytuacjê, ale nie by³o
to ³atw e, skoro znajdow a³ siê zaledw ie kilka kroków
dalej, w ielki i rozkosznie nagi.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 5 1
Helikopterem.
Helikopterem taty? .
Luke skin¹³ g³ow ¹.
Uzna³,
¿e pow inienem przekazaæ -ci te zdjêcia
osobiœcie.
Ile go to kosztow a³o?
Nic. S¹ tw oje.
Co ty mów isz, Luke? - zapyta³a. J ej serce bi³o trzy
razy szybciej ni¿ zazw yczaj.
Rozb ier z siê i chodŸ tu do mnie, to ci w szystko
opow iem - odrzek³ Luke.
Ani myœlê - oznajmi³a, krêc¹c g³ow ¹. - Najpierw
musisz mi pow iedzieæ, co tutaj robisz.
Realizujê sw oje marzenie.
Luke...
No, w ejdŸ, kochanie, do w anny, w oda jest ciep³a...
Gdzie jest George? - zapyta³a.
Wys³a³em go do sklepu. Pomyœla³em, ¿e dzisiejszego
w ieczoru zjemy coœ w domu. Czy to ci odpow iada?
Luke...
Alex, bo stracê cierpliw oœæ.
Ty chyba nie myœlisz, ¿e wejdê do tej w anny.
Dlaczego nie mia³abyœ tego zrobiæ?
A dlaczego mia³abym?
Luke odepchn¹³ siê o d k raw êdzi w anny i usiad³. Na
jego ow ³osionej klatce piersiow ej lœni³y krople w ody i
Alex z trudem zw alczy³a w sobie chêæ w yci¹gniêcia rêki i
przeczesania palcami tych w ³osków .
Poniew a¿ pragnê ciebie!
To nie w ystarczy - odpar³a, chocia¿ kiedy us³ysza³a te
s³ow a, ugiê³y siê pod ni¹ kolana.
Poniew a¿ potrzebujê ciebie. Alex
zaczê³a rozpinaæ bluzkê.
Mów dalej.
- Poniew a¿, najmilsza, jestem w tobie do szaleñstw a
zakochany.
1 5 2
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
T o o s tatnie zdanie przew a¿y³o szalê. Alex
uœmiechnê³a siê uszczêœliw iona.
WejdŸ do w anny, to ci poka¿ê, jak bardzo.
Sposób numer jed en, dw a czy trzy? - zagadnê³a
Alex.
Cztery.
Po kilku sekundac h ubranie Alex ju¿ le¿a³o na
pod³odze, a ona s am a zn alaz³a siê w ramionach Luke'a,
zanurzona po szyjê w w odzie. Usiad³a na nim o k r akiem
i przekona³a siê, ¿e jest bardzo podniecony. Luke bardzo
d³ugo patrzy³ jej w oczy. Niczym œlep iec w odzi³
opuszkami palców po jej tw arzy, na now o p o znaj¹c
sw oj¹ ukochan¹.
- Kocham ciê - szepnê³a Alex.
W tym momencie Luke j¹ poca³ow a³. Alex r o zchyli³a
w argi, by zrobiæ miejsce jego jêzykow i. Zapach, smak,
dotyk r¹k Luke'a - w szystko to budzi³o w niej tak pal¹ce
po¿¹danie, ¿e nie zw a¿a³a na gor¹c¹ w odê. Luke
przechyli³ g³ow ê i chw yta³ w argami pukle jej w ³osów ,
rozkoszuj¹c siê ich miêkkoœci¹.
Och, Bo¿e, têskni³em za tob¹. Ka¿d y dzieñ i ka¿da
noc w Afryce by³a piek³em bez ciebie.
Przepraszam, ¿e nazw a³am ciê k³amc¹ i oszustem.
Przepraszam , ¿e od ciebie uciek³em. Nigdy nie
potrafi³em uporz¹dkow aæ sw oic h spraw . Zaw sze
radzi³em sobie z problemami w ten sposób, ¿e od nich
ucieka³em. Ale to ju¿ siê nie pow tórzy, kochanie.
Zostanê, je¿eli tylko mnie zechcesz.
- A co z tw oj¹ prac¹? Co z podró¿ami?
Luke potrz¹sn¹³ g³ow ¹.
Ju¿ z tym skoñczy³em. Artyku³ o Afryce zosta³
dobrze przyjêty. Wyrob i³em sobie niez³¹ reputacjê. Jakiœ
czas temu otrzyma³em ofer t ê pracy od krajow ego
dziennika. Postanow i³em j¹ przyj¹æ.
Ju¿ n ie b êdziesz pracow a³ dla brukow ca Ryana? -
zapyta³a.
B O G A TA DZI EW C ZYN A , N I EG R ZEC ZN Y C H £O PA K
1 5 3
A co o tym s¹dzisz?
Mmm, nie w iem - pow iedzia³a Alex, ocieraj¹c siê o
n ieg o . - Myœlê, ¿e mamy w obec niego d³u g
w dziêcznoœci. To przecie¿ dziêki niemu pozna³am
ciebie.
Poprosimy go w iêc, ¿eby zosta³ naszym dru¿b¹
- oœw iadczy³. Alex pos³a³a mu promienny uœmiech.
- Podoba ci siê ten pomys³?
Skinê³a g³ow ¹, a w ów c zas Luke podniós³ j¹ na tak¹
w ysokoœæ, by m o g li siê po³¹czyæ jednym mocnym
ruchem. Zamkn¹³ oczy i delektow a³ siê t¹ chw il¹. Czu³
siê tak, jak b y w róci³ do domu. Potem pochyli³ g³ow ê i
lekko ugryz³ Alex w ucho.
Wiesz, tak napraw dê Ryan nie m ia³ z tym nic
w spólnego - szepn¹³ ochryp³ym z namiêtnoœci g³osem.
Nie mia³? - zdziw i³a siê Alex. Po chw ili w estchnê³a i
w ygiê³a siê, pow oli poruszaj¹c bio drami, by mieæ go w
sobie ca³ego.
Nie, najdro¿sza - odpar³ Luke. - Wystarczy³o jedno
spojrzenie.