O Piotr Rostworowski Uczniów Chrystusa czeka próba w ciężkim boju

background image

O. Piotr Rostworowski: Uczniów
Chrystusa czeka próba w ciężkim boju

Wytrwale kochaj Boga

W końcu bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną
zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów
diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw
Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych
ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach
niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą
(Ef 6,10-13).

Uczniów Chrystusa czeka próba w ciężkim boju, bez którego nie
można wypełnić swojego zadania i przejść przez ten świat do Ojca.
Apokalipsa wciąż przypomina, że nagrodę otrzyma zwycięzca.
Dlatego chrześcijanie powinni być mocni i dobrze uzbrojeni na ten
bój. Apostoł mówi, żebyśmy sobie nie robili żadnych złudzeń, gdyż nie
możemy zwyciężyć własnymi siłami, wyrobieniem charakteru czy siłą
woli. Tylko umocnienie siłą Bożą zdoła nas przeprowadzić zwycięsko
przez walkę życia, dlatego musimy tę zbroję Bożą przywdziać. Przede
wszystkim należy zdać sobie sprawę z niebezpieczeństwa i grozy, z
istnienia nieprzyjaciół, którzy są nieprzejednani w swej zaciętości w
stosunku do nas. Święty Paweł ostrzega przed ich przebiegłością,
mówiąc o zakusach złych duchów, które chcą nas doprowadzić do
ostatecznego upadku, do całkowitej ruiny i do wiecznego potępienia.
Dążą do tego przez mącenie jasności sądu człowieka, prostej
pewności wartościowania płynącego z wiary, aby w tym zamgleniu
złamać opór ludzkiej woli. To bardzo charakterystyczna cecha
działania szatana – komplikowanie obrazu rzeczywistości,
wydobywanie innych aspektów rzeczy, uwypuklanie pozorów dobra,
łagodzenie ostrości wizji zła, by za wszelką cenę zniszczyć prostotę
nieskazitelności, która jest mocą dzieci Bożych. Tej właśnie prostoty

background image

szatan obawia się najbardziej, bo nazywa ona rzeczy po imieniu,
wyraża postawę moralną jasną i jednoznaczną: Iniquitatem odino
habui, legem autem Tuam dilexi
– „Nienawidziłem nieprawości,
ukochałem zaś Twoje prawo”. Nie ma wielkiej miłości dobra bez
zdecydowanej nienawiści zła. Jeżeli nasz stosunek do zła robi się
łagodny, to i miłość dobra słabnie. To bardzo niebezpieczne, że mamy
dzisiaj tak pojednawcze odniesienie wobec zła, że niemal
chcielibyśmy wobec diabłów przyjąć postawę ekumeniczną.

W naszych czasach występują stosunkowo wyraźne znaki działania
szatana w skali ogólnej. Widać je w nieprawdopodobnym wprost
chaosie moralnym i w powszechnym zamgleniu sumień ludzkich,
także w kwestiach najistotniejszych problemów moralnych.
Doświadczamy też nieprawdopodobnego wręcz nasilenia wszelkiego
rodzaju propagandy kłamstwa, dzięki bardzo mocnym środkom
oddziaływania, którymi opleciona jest ludzkość.

Pierwszym warunkiem skuteczności naszego boju jest świadomość, że
się on toczy i przeciw komu. Tym wszystkim, którzy są dziś jeszcze
skłonni pogodnie patrzeć na tę sprawę i ograniczać walkę człowieka
do płaszczyzny wyłącznie ludzkiej, św. Paweł rozwiewa iluzje,
zdzierając zasłonę ukrywającą ogromne niewidzialne siły, walczące o
człowieka i o świat: Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału,
lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom
świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na
wyżynach niebieskich
(Ef 6,12). Nie chodzi tu więc o władze ziemskie,
o pana Wojciecha Jaruzelskiego czy kogokolwiek innego. Z tymi
władzami nie musimy walczyć. Nawet na podstawie tego, co mówi
św. Paweł, widać, że nigdy przeciwko ludziom nie możemy walczyć,
bo stanęlibyśmy po stronie szatana, który ich nienawidzi. Ze
wszystkimi ludźmi musi być całkowita solidarność, bo chodzi o
ocalenie wszystkich. W tej perspektywie ogólnego zagrożenia ze
strony niewidzialnych a nieprzejednanych wrogów jest wielkim złem
widzieć cel swej życiowej walki w zwalczaniu innych ludzi, tak samo

background image

zagrożonych przez tych samych wrogów. Nasza walka nigdy nie może
być toczona przeciw żadnemu człowiekowi. Jak każde prowadzenie
walki jest sztuką, która ma swoje prawidła, podobnie i walka
duchowa, o której mówi św. Paweł, ma swoje zasady, według których
ma być prowadzona i swoją skuteczną broń, o której apostoł mówi:
Obleczcie pełną zbroję Bożą (Ef 6,11). Żołnierz nie może iść do boju
bez pełnego uzbrojenia, a żaden oręż ziemski na nic się tu nie przyda,
bo najpotężniejsza broń armii tego świata nie tylko nie jest groźna dla
potęg, z którymi mamy prowadzić walkę, ale nawet pozostaje pod ich
przemożnym wpływem i znajduje się w ich władaniu. Nie może się im
przeciwstawić siła umysłu ani woli. Bunt słabych istot ludzkich może
w nich wywołać jedynie śmiech, ale jak uczy historia Izraela Jahwe
walczy w swoim narodzie wybranym. Jednak potrzeba tu nie byle
jakiej zbroi. Święty Paweł wymienia różne jej elementy, zaczynając od
przepasania bioder prawdą.

Warto chwilę się zatrzymać i zastanowić nad znaczeniem prawdy w
życiu. Potężna i niezwyciężona to zbroja. Prawda jest siłą, której boją
się wszystkie moce ciemności. Święty Ambroży mówi: Veritas vinci
non potest a quocumque dictatu, quia a Spiritu Sancto est
– „Prawda
nie może być zwyciężona, ktokolwiek by ją wypowiadał, ponieważ
jest od Ducha Świętego”. Nikt nie może jej pokonać, bo choćby padła
z ust najsłabszego i najgłupszego, jest mocniejsza od wszystkich.

Uważajmy, byśmy zawsze byli po jej stronie i by nie było w nas nic, co
się jej sprzeciwia. Prawda jest najwyższym dobrem istoty duchowej.
Od tego, czy istota duchowa przyjmie prawdę, zależy to, czy ostoi się
w Bogu. Nie wytrzymać prawdy, oderwać się od niej, to załamać się i
runąć w przepaść nierzeczywistości. Dlatego grzech przeciwko
prawdzie wnika bardzo głęboko w człowieka, aż do samych korzeni
jego duchowej istoty. Jeżeli ktoś jest zakłamany, załamuje się cały
szacunek do niego. Różne grzechy człowiek popełnia, ale żaden z nich
bardziej go nie upadla. Kiedy się zakłamie, wtedy nie tylko inni nie
mogą mieć do niego szacunku, ale nawet sam siebie nie może już

background image

szanować. Z natury więc grzech przeciwko prawdzie jest ostrzem
zatrutym, niszczącym aż do dna osobowość człowieka. Dlatego ci,
którzy chcą człowieka złamać, usiłują doprowadzić go do zakłamania,
by tylko powiedział czy podpisał coś wbrew swemu sumieniu i swoim
przekonaniom. Może to być nawet coś małego, co pozwoli lekko
nadłamać człowieka, by później złamać go ostatecznie. Bo co to daje,
że ten biedny człowiek zaprzeczył samemu sobie? Zdawało by się, że
nic, a jednak czai się w tym jakaś dziwna satysfakcja podeptania,
zniszczenia jakiejś wielkości, którą trzeba było szanować. Ten styl
działania szatana w takiej właśnie rzeczywistości jak nasza spotykamy
bardzo często. Widzimy łamanie sumień ludzkich przez zakłamanie,
by nie było w nich nic, co trzeba szanować. Wtedy po wszystkim
można już deptać, bo sól utraciła swój smak (por. Mt 5,13). Człowiek
pozornie się nie zmienił, nawet zewnętrznie można mu okazywać
jeszcze większe pozory szacunku, ale nie jest to już szacunek
prawdziwy. Tam coś najwyższego, coś najczystszego się załamało. To
już jest wrak, który nie potrafi żądać dla siebie poszanowania, ale
przyjmuje tyle, ile mu się da. Już od tej strony szatan może być
spokojny, bo nic mu nie zagraża. Był kiedyś u mnie pewien załamany
człowiek, który jeździł z referatami, i powiedział mi: „Już dalej nie
mogę przemawiać do ludzi i mówić im rzeczy, w które sam nie wierzę.
Mam przy tym poczucie takiego upodlenia, że już nie wytrzymuję. A
jednak na wyrwanie się z tego nie mam siły”. To jest tragedia
człowieka załamanego.

Prawda jest najpierw w poznaniu, dlatego tak ważne jest czynienie
właściwego użytku ze swych władz poznawczych. Trzeba mieć głód
prawdy większy nawet niż głód wiedzy. Dążenie do meblowania
swego umysłu wiadomościami nie zawsze jest znakiem umiłowania
prawdy. Bo celem może być w tym przypadku bycie coraz bogatszym
w wiadomości, a nie coraz bardziej rzeczywistym i prawdziwym.
Uniwersytety średniowieczne były bardziej nastwione na poznanie
prawdy niż uczelnie obecne, które raczej przygotowują do zawodu.

background image

Dzisiaj chrześcijanie poświęcają nieraz cały wysiłek umysłu na
zdobycie zawodu, rozwinięcie kwalifikacji i samą pracę zawodową, a
nie wkładają prawie wcale wysiłku w poszukiwanie prawdy o Bogu, o
Chrystusie, o człowieku i jego celu. Co więcej, nawet nie zwracają
uwagi na to, że ich postawa jest nieprawidłowa. Ich życie trzyma się
na cienkiej nitce, a nie starają się zrozumieć jej sensu. Idą z umysłem
pogrążonym w ciemności, złudzeniach, w nieprawdzie, nie wiedząc
niczego na pewno. Jakże bezbronni są tacy ludzie wobec panującego
dziś chaosu ideowego. Wszystkie ich przekonania kształtują się
przypadkowo, pod wpływem środowiska. Jakże nie mają być wydani
na pastwę wzburzonych fal. Bardzo ważna jest więc formacja
intelektualna chrześcijanina, w oparciu o głębokie poznanie,
pełniejsze przyswojenie sobie i gorętsze ukochanie prawdy o
Chrystusie, Jego nauki i przykładu. Dlatego ci, którzy się uczą, muszą
obrać za swój cel nie tylko dojście do kapłaństwa czy jakiegoś
dyplomu, ale powinni dążyć do tego, co najważniejsze – do ukochania
prawdy. Tylko w ten sposób mogą powstać niezłomne przekonania,
które ustabilizują życie ludzkie na drodze prawdy.

Z prawdą poznania, jak mówi Pismo Święte, bardzo ściśle łączy się
prawda wartościowania. Przypisywanie wartości czemuś, co jest jej
pozbawione, to sama istota bałwochwalstwa. Jak wielkiego trzeba
przeobrażenia człowieka, by to, co nierzeczywiste, takim właśnie dla
niego było, a Jedynym Rzeczywistym był dla niego Bóg. Przecież
nierzeczywiste są dobra tego świata, dążenie do tego, by mieć dużo
pieniędzy, przyjemności w życiu, stanowisko, rozgłos, władzę. Jeśli
człowiek się na to nastawi, to jest to kłamstwo już w samym rdzeniu
jego życia. Gdy umiera ktoś, kto przez całe życie był nastawiony na
zbieranie pieniędzy, umiera tyłem do rzeczywistości, odwrócony od
Boga, to wtedy zaczyna się piekło. Bo na tym właśnie ono polega, by
być tyłem do rzeczywistości, do Boga, a frontem do nicości. Ta
nieprawda wartościowania jest niestety bardzo powszechna. Ile

background image

trzeba wyrzeczeń, by oczyścić się z fikcji, z nieprawdy i by stać się
prawdziwym.

Prawda, jak wiemy z filozofii, jest również ontologiczna, jest prawdą
rzeczy. To cecha, która sprawia, że rzecz odpowiada swojej idei, jest
wierna swojej naturze. Dlatego mówi się, że ktoś może być
prawdziwym człowiekiem, prawdziwym chrześcijaninem,
prawdziwym kapłanem czy zakonnikiem. To jest właśnie prawda
ontologiczna, kiedy człowiek realizuje to, czym jest, jak mówi św.
Benedykt: „Niech oratorium będzie tym, czym jest”. Niech tam nie
będzie składu różnych innych rzeczy. Podobnie opat musi być tym,
kim jego imię go czyni. Te wymagania prawdy, tak proste, naturalne i
oczywiste, są słuszne ponad wszelką dyskusję i idą głęboko w
człowieka, w jego życie i sumienie. Doskonałość nie domaga się
niczego więcej, bo nie chodzi w niej o jakiś nadzwyczajny rozrost, ale
o nadzwyczajne „uprawdziwienie” człowieka. Być więc prawdziwie
tym, czym się jest, to najwyższa szkoła jazdy i wyższej już nie ma. Ale
człowiek może być prawdziwie człowiekiem tylko w Bogu-Człowieku.
Tylko w Nim jest pełna prawda człowieka.

Do prawdy ontologicznej należy również prawda ludzkiego słowa.
Jakże trudno utrzymać nasze słowo w wymagającej dyscyplinie
prawdy. Ma ono ogromną godność, która wywodzi się od Syna
Bożego – Przedwiecznego Słowa. Słowo ludzkie jest świadkiem,
wehikułem nadludzkiej mocy, która wkracza w świat, ratując wciąż
człowieka, krusząc jego pęta i rozpraszając jego ciemności. Jak
straszną profanację słowa na szeroką skalę dziś przeżywamy, widzimy
i słyszymy w świecie z powodu stosowania propagandy. Ile drętwej,
pustej mowy. Ile prawdy ukrywanej, a fałszu wypowiadanego przez
tchórzostwo. Naruszenie prawdy w mowie to nie tylko kłamstwo, bo
są też drobniejsze rzeczy mające swój ciężar gatunkowy, jak na
przykład przesada, jednostronność, uogólnienie. Wszyscy chyba
czujemy, że nieraz byliśmy temu winni. Prawda wypowiedziana przez
człowieka ma w sobie ogromną siłę zbawczą, o ile łączy się z miłością.

background image

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: trwa zebranie nauczycielskie,
na którym jakiś prelegent wygaduje głupstwa, a wszyscy milkną ze
strachu. Jeżeli wtedy jeden wstanie i powie coś mocno i odważnie,
wyzwala wszystkich, bo następuje jakieś wtargnięcie siły Bożej w ten
świat. Potem to się rozchodzi, jak fale po wodzie, gdy wrzuci się duży
kamień. Ludzie sobie to powtarzają i umacniają się nawzajem. To
właśnie jest życie mocy Bożej przez słowo prawdy wypowiedziane
przez człowieka. Ale jeżeli nikt nie mówi tego, co myśli, to prawda jest
jakby przytłoczona i ludzie odchodzą w poczuciu jakiejś porażki,
jakiegoś załamania. Wypowiedzenie prawdy wymaga wielkiego
męstwa, ale równie wielkiego męstwa wymaga jej przyjęcie, a
ponieważ nie wszyscy je posiadają, więc będą prześladować tego,
który ją mówi, będą próbować go odstraszyć, ewentualnie zniszczyć.
Gdyby ludziom było łatwo prawdę przyjąć, to nie byłoby potrzeba tyle
męstwa do jej powiedzenia. Ale musimy mieć męstwo przyjmowania,
aby prawdzie spojrzeć w oczy, otworzyć się na nią, poddać się jej i
ukochać ją. Bez tego nie ma świętości. Człowiek nie chce zobaczyć,
kim jest naprawdę, bo boi się tego przykrego widoku. Samo męstwo
nie wystarczy. Trzeba kochać prawdę i kochać ludzi. Święty Paweł
mówi o innej jeszcze broni – o sandałach żołnierskich do boju. A
oznaczają one gotowość do niesienia Ewangelii pokoju całemu
światu.

Sobór przypomina nam obowiązek ewangelizacji jako zadanie całego
Kościoła i każdego z nas. Ale jakoś z tym u nas bardzo słabo. Brakuje
tej broni i sandałów. Weźmy takich świadków Jehowy. Oni tam
wszyscy od pierwszego do ostatniego są apostołami. A weźmy taką
parafię, powiedzmy, jak Tyniec. Ilu jest apostołów, którzy głoszą
Ewangelię? Jeden na dziesięciu? To by była parafia wyjątkowa. Czy
jeden na stu? Może by się znalazło, ale to obrazuje, że zaangażowanie
w postęp i głoszenie Ewangelii jest bardzo mało rozwinięte. Tu jest
jakiś niedorozwój. Za mało człowiek rozmyśla nad Dobrą Nowiną. A
ilu jest takich, którzy uważają ją naprawdę za normę swojego życia?

background image

Każdy z nas musi tutaj swój rachunek sumienia zrobić. Mamy innym
przypominać i innych ożywiać, bo inaczej nie będziemy nosić tych
sandałów.

Święty Paweł mówi dalej o tarczy wiary, która jest na wszystko, w
każdym położeniu. Wiara zawsze jest nieodzowna, jest środkiem na
wszystko, nawet na rozżarzone pociski rzucane przez złe duchy. Gdy
wpadną one w człowieka, powodują żar. Takim pociskiem może być
urażona miłość własna, jeśli nie będzie natychmiast przez wiarę
unieszkodliwiona. Jeśli będziemy się karmić taką urażoną miłością,
ona nas spali, tak jak pali ludzi żar namiętności zmysłowej.
Nieugaszony wiarą pożar będzie się rozprzestrzeniał i niszczył
człowieka. Wiara właśnie – przez to, że wciąż wspomina Chrystusa,
Jego pokorę i Jego Krzyż – wszystko zgasi. Święty Benedykt podobnie
jak św. Paweł nakazuje walczyć z pokusami. Mówi, że trzeba zło
uchwycić i roztrzaskać o Chrystusa. Potęgę słowa Bożego nazywa
mieczem Ducha. Należy więc chwycić za słowo Boże. Po soborze
zaczynamy trochę więcej niż przedtem chwytać za ten miecz Ducha.
Wcześniej trochę zanadto ufaliśmy w naszą ludzką myśl. Nie
mogliśmy niestety wybrnąć z błędnego koła, gdyż nasza myśl, nawet
kapłańska, była mocno zlaicyzowana i w tym laicyzmie szarpaliśmy
się, zupełnie jakbyśmy szabelkami wystruganymi z zapałek chcieli
przepędzić szatana. To były strzały dziecięce, ale słowo Boże samo ma
olbrzymią moc przemieniania człowieka i świata. Dlatego trzeba
zaufać, zawierzyć, czerpać z Pisma Świętego, medytować, żeby ten
miecz mieć stale w rękach.

Apostoł mówi dalej, że cały ten oręż może być skutecznie użyty, pod
jednym warunkiem: że będziemy się nim posługiwać wśród wszelakiej
modlitwy i błagania
(Ef 6,18). To jest charakterystyczne dla
chrześcijańskiego triumfu, jak i dla całej chrześcijańskiej walki.
Wszystko musi być zanurzone w modlitwie. Jeśli się tego nie rozumie,
to nie wie się zupełnie, o co chodzi. Całe to uzbrojenie i przepasanie, i
tarcza, i pancerz staje się bezużyteczne i nie można nim władać, bo

background image

dopiero w modlitwie nabiera ono wszystkich swych sił. Niedowład
tego momentu jest największą bolączką, a jednocześnie głównym
celem przeciwnika. Chodzi mu głównie o to, byś przestał się modlić,
byś modlitwę zaniedbywał i skracał, a potem byś modlił się tylko
formalistycznie, wtedy nic ci nie można zarzucić, ale nie jest to już
żywe. To już nie jest modlitwa wołająca „Abba, Ojcze!”.

Jesteśmy powołani do walki. A ponieważ jesteśmy dziećmi naszego
wieku, chciałbym zwrócić uwagę na pewne rzeczy. Człowiek dzisiejszy
z trudem utrzymuje się na linii rzetelnego ćwiczenia się w ascezie.
Pewne etapy chcielibyśmy nieraz przeskoczyć, być niesieni na
skrzydłach Ducha Świętego przez charyzmaty, ale rzetelna, cierpliwa,
wytrwała praca nad sobą nie przychodzi nam łatwo. Ten poważny
wysiłek ascetyczny jest bardzo istotny. W zeszłym roku zmarł o.
Michał. Zdawał sobie sprawę z tego, że miał bardzo trudny charakter,
ale jak mężnie walczył i dzielnie pracował nad sobą. Jak szturmował
modlitwą wytrwale. U niego była prostota wiary i walki o swoje i
innych nawrócenie. Nie miał o sobie wysokiego wyobrażenia. Ta
walka i wysiłek ascetyczny musi być ciągły. Gdy na przykład chodzi o
modlitwę, istotne jest, byśmy nie przeskakiwali etapów, nie sądzili, że
teraz to już dla nas tylko modlitwa odpocznienia i zatopienia w Bogu,
a lekceważyli rozmyślanie. Owszem, może ono współczesnego
człowieka odstraszyć, jak się na przykład weźmie rozmyślanie według
św. Jana Baptysty de la Salle, składające się z dwudziestu siedmiu
punktów. Ale takie zwyczajne rozmyślanie, polegające na
przypominaniu sobie najpierw jakiejś prawdy, a potem rozgryzaniu i
przeżuwaniu jej, i wnikaniu w nią prowadzącym do rozmowy z
Bogiem, która budzi uczucia, nie jest za trudne. To rzecz prosta i dla
wielu potrzebna. Pewien jezuita chcąc wytłumaczyć rozmyślanie,
mówi tak: „Zdarzyło się, że ktoś mnie obraził. I to on, ten nicpoń do
niczego, nic sobą niereprezentujący, i to mnie, który przecież kimś
jestem i w obecności takich a takich ludzi! Wtedy rozbudza się już w
człowieku uczucie, a później przychodzi postanowienie: ja się zaczaję,

background image

skoczę na niego i łomem dam mu po głowie”. Wszystkie elementy
rozmyślania są: przypomnienie, akt uczucia i postanowienie, więc
rozmyślanie nie jest tak trudną rzeczą.

Trzeba też pamiętać o takich rzeczach jak: rachunek sumienia,
adoracja Najświętszego Sakramentu, różaniec, brewiarz, lectio divina
i bardzo istotna rzecz: umartwienie. Gdy mówi się o umartwieniu,
jawi się ono w różnych ostrościach i zasadniczo może być rozmaicie
pojmowane. Może być rozumiane tylko jako ekspiacja i pokuta, ale
zasadniczo umartwienie to uporządkowanie naszego ducha i całej
istoty za pomocą posłuszeństwa Prawu Bożemu. Zatem musimy
poznać siebie, by prowadzić świadomą ascezę. Niektórzy będą
myśleli, że trzeba zaczynać wielkie posty. To ucieczka w jeden punkt,
w którym chcemy dokonywać nieraz heroicznych rzeczy, a inne
pozostawiamy nieumartwione i nieuregulowane. To prowadzi do
zachwiania wartościowania, zachwiania równowagi wewnętrznej i do
rozrostu pychy. Takiego człowieka trudno potem poprawić. Jeżeli
szuka się tej świadomości, że ja coś robię lepszego niż inni, a inne
rzeczy leżą odłogiem, to jest to szukanie rekompensaty dla licznych
braków, z którymi nie mogę sobie poradzić, szukanie zadowolenia z
tego, że robię coś naprawdę rzadkiego. Umartwienie musi być
ogólne. Dopiero kiedy jest ono mężne i dzielne, można pozwolić na
szczegółowe umartwienia. Bez tego na szczegółowe wyrzeczenia
godzić się nie wolno, bo człowiek wtedy nie zauważa, że zwraca
uwagę na umartwienie zewnętrzne, a nie dostrzega mnóstwa innych
rzeczy, jak powściąganie wzroku, słuchu, ciekawości czy języka. To są
realne umartwienia, od których się zazwyczaj nie choruje, są
bezpieczne, a do tego mają działanie głęboko oczyszczające, idące w
głąb ducha. Każde umartwienie, by było tym, czym ma być, musi być
wyrazem skruchy i pokory. Jeżeli ja się biczuję, ale nie mam przy tym
żadnych uczuć skruchy i upokorzenia przed Bogiem, to jest to
niepotrzebne, bo i osła można bić, a nie zostanie od tego świętym.

background image

Skupienie jest dyscypliną wypływającą z wnętrza ludzkiego ducha. To
nie jest skoncentrowanie myśli na jednym punkcie. Czasem
nowicjusze tak myślą i potem magister musi im dać się wyspać,
odpocząć, bo coś im się z głową dzieje niedobrego. Nie o to chodzi,
bym myślał tylko o Panu Bogu, a nie o rzeczach niepotrzebnych, ale o
to, by moja myśl, wola i inne władze były ujęte w spokojną dyscyplinę
od wewnątrz płynącą z obecności Boga. O św. Hugonie hagiograf
napisał, że albo mówił z Bogiem, albo o Bogu, albo w Bogu. Wszystko
co robił, robił w skupieniu. Czasem Pan Bóg był przedmiotem tego, co
mówił, ale czasem ten opat, który miał setki klasztorów pod swą
administracją, musiał mówić o różnych innych rzeczach, ale zawsze
mówił w Bogu. Trwał w tej dyscyplinie zależności od Boga i to właśnie
jest prawdziwe skupienie, które nie wywołuje żadnych napięć
psychicznych. Jest ono dlatego tak cenne, że jednocześnie stanowi
ogólne umartwienie i jest modlitwą, światłem, które pokazuje, co
jeszcze należy poprawić i zrobić dla naszego uświęcenia. Starajmy się
więc, aby nasza praca nad sobą, pełna pokoju i wiary, była naprawdę
tak rzetelna, wierna i wytrwała, by mogła przynieść błogosławione
owoce.

Fragment książki

„Wytrwale kochaj Boga”

Piotr Rostworowski OSB / EC – benedyktyn, pierwszy polski przeor
odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów
PRL-u. Kameduła – przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W
ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed
Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie
kamedulskim we Frascati koło Rzymu. "Był zawsze bliski mojemu
sercu" – napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor
licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
demony boją się prawdziwych uczniow Chrystusa
demony boją się prawdziwych uczniow Chrystusa
Ks Piotr Semenenko CR O Chrystusie w Kościele
Ks Piotr Semenenko CR Męka i śmierć Pana naszego Jezusa Chrystusa Chrystus zelżony w Kościele
Piotr Siuda TIK jako pomost miedzy swiatem uczniow i nauczycieli
FILOZOFIA DZIEJÓW, HISTORIOZOFIA CZY FILOZOFIA HISTORII PRÓBA DEFINICJI – Piotr Wasyluk
Piotr Siuda Kompetencje informatyczne a informacyjne uczniowie i nauczyciele
chrystus jest zyciem mym ENG
2 tydzień do Chrztu Chrystusa, Niedziela Chrztu Chrystusa B
Ocena opisowa dla uczniĂłw klas I III
Profilaktyka wirusowa dla uczniów
ANALIZA WYNIKÓW EGZAMINU GIMNAZJALNEGO DLA UCZNIÓW KLAS III
Nauczyciele wobec agresji uczniowskiej
32 pozyskujacy uczniow sluga bozy
Biblia, życie Chrystusa
na co nalezy zwrocic uwage przygotowujac uczniow do nowego ustnego egzaminu maturalnego

więcej podobnych podstron