Smart Michelle Wymarzona rezydencja

background image
background image

Michelle Smart

Wymarzona rezydencja

Tłumaczenie: Ewa Pawełek

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: His Greek Wedding Night Debt

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2020

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2020 by Michelle Smart

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o.,

Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin

Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji

części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek

podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych –

jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi

znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i

zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym

do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą

być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books

S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-6742-7

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek

/

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Helena Armstrong popatrzyła na swoje odbicie w lustrze.

Rzęsy podkreślone tuszem? W porządku. Szminka
w neutralnym kolorze na ustach, a nie na zębach? W porządku.
Grube, kasztanowe włosy zebrane w kok bez wymykających
się kosmyków? W porządku. Srebrno-niebieska spódnica
w kształcie litery A wyprasowana i czysta? W porządku.
Czarna bluzka bez zagnieceń? W porządku. Czarne rajstopy
bez oczek? W porządku. Szpilki, czarne i wypolerowane?
W porządku. Okulary w grubych oprawkach bez smug
i odcisków palców? W porządku. Wskaźnik przygotowany?
W porządku. Serce walące mocno i odbierające jej spokój? No
cóż, nie można mieć wszystkiego.

Helena przygotowała się najlepiej, jak potrafiła. Nadszedł

czas, aby po raz pierwszy zaprezentować klientowi projekt,
nad którym ciężko pracowała przez kilka tygodni. Tajemniczy
zleceniodawca do tej pory kontaktował się z biurem wyłącznie
przez prawników, co budziło spekulacje na temat tego, kim
jest. Helena wiedziała tylko tyle, że ich firma bierze udział
w konkursie wraz z trzema innymi biurami projektowymi.
Zwycięzca poleciałby na grecką wyspę, której nazwa nie
została jeszcze ujawniona, z zadaniem zaprojektowania tysiąca
metrów kwadratowych willi w tradycyjnym stylu cykladzkim.
Każde wytypowane biuro projektowe miało zgłosić architekta,
który mówi po grecku i specjalizuje się w klasycznej
architekturze europejskiej. Helena, pół-Greczynka po matce,

background image

utalentowana wielbicielka sztuki klasycznej, była najlepszą
kandydatką. Wreszcie na coś się przydała znajomość greki,
którą katował ją ojciec. Nie łudziła się, że ma szansę na
wygraną. Była najmłodsza i najmniej doświadczona, ale po
cichu marzyła o sukcesie. Byłaby to prestiżowa sprawa nie
tylko dla firmy, ale przede wszystkim dla niej. Architekt
dostałby wysokie wynagrodzenie, a także premię za
ukończenie prac w terminie, dzięki czemu spłaciłaby długi.
W prezentacji zdecydowała się pokazać, jak zmieniła starą
grecką szkołę w trzy luksusowe letnie apartamenty.

Przeszła do sali konferencyjnej, powtarzając sobie, że

wszystko będzie dobrze. Zaczęła pracować jako niepewna
siebie dwudziestojednoletnia dziewczyna. Teraz miała
dwadzieścia sześć lat i dyplom architekta.

Rzuciła pospieszne spojrzenie Stanleyowi, szukając w jego

oczach otuchy. Nie chciała zawieść człowieka, który pięć lat
wcześniej wziął ją pod swoje skrzydła. Dzięki niemu mogła
studiować i jednoczenie zdobywać doświadczenie w jego
firmie.

Dopiero po chwili zauważyła odwróconego do niej tyłem

tajemniczego klienta. A więc to mężczyzna, pomyślała,
spoglądając na muskularną sylwetkę. Pospieszyła do
prezydialnego stołu, przywołując na usta uprzejmy uśmiech.
I wtedy zobaczyła jego twarz. Wszystkie myśli zmieniły się
w pył, jej umysł zamarł. Naprzeciw niej siedział Theo
Nikolaidis. Ten sam Theo Nikolaidis, którego porzuciła trzy
lata temu, na dwadzieścia cztery godziny przed ślubem.

Theo nie próbował ukryć szerokiego uśmiechu, widząc,

jak Helenie zrzedła mina. Delektował się tą chwilą niczym

background image

kieliszkiem dobrego wina. Wstał i wyciągnął rękę,
przechylając wyczekująco głowę.

– Dzień dobry, Heleno – powiedział z jeszcze szerszym

uśmiechem. Jej twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. –
Miło cię znowu widzieć.

Miał wrażenie, że usłyszał zbiorowy wdech wszystkich

osób w sali konferencyjnej. Spanikowane spojrzenie kobiety,
która zrobiła z niego pośmiewisko, było kolejną nagrodą,
którą zamierzał się delektować.

Po dłuższej chwili Helena podała mu rękę, jasną, delikatną

z krótko przyciętymi paznokciami. Jej palce owinęły się wokół
męskiej dłoni tylko na ułamek sekundy.

– Pan Nikolaidis – powiedziała cicho, zajmując miejsce

przy stole. Odłożyła torbę na krzesło, spuszczając głowę.

– Znacie się? – spytał jeden z jego pracowników, który

towarzyszył mu na spotkaniu. Miał tyle lat, że spokojnie
mógłby być ojcem Heleny, ale patrzył na nią w taki sposób, że
Theo najchętniej spowodowałby u niego poważne obrażenia
ciała.

– Jesteśmy starymi przyjaciółmi– wyjaśnił nonszalancko. –

Prawda, agapi mou?

Wreszcie na niego spojrzała. Jej pełne usta zacisnęły się

w wąską linię. Ciemnobrązowe oczy błyszczały gniewnie.
Jeszcze da jej powody do wściekłości. To dopiero początek.

– Możemy zaczynać? – spytała nieco drżącym głosem.

Theo rozłożył ręce.

background image

– Oczywiście. Pokaż mi swoje projekty. Przekonamy się,

czy jesteś tak utalentowana, jak mi powiedziano.

Zmrużyła oczy, a do twarzy przekleiła fałszywy uśmiech.

– No cóż, sam się przekonasz.

– Wierz mi, agapi mou, że już nieraz się przekonałem, że

nie można ulegać pozorom.

Helena posłała mu twarde spojrzenie. Nawet w złości była

piękna. Najpiękniejsza kobieta, jaką spotkał na rodzinnej
wyspie Agon. Pamiętał, jak któregoś dnia postanowił złożyć
wizytę swojemu dobremu przyjacielowi Tezeuszowi
Kalliakisowi, księciu Agon, który w tamtym czasie mieszkał
w pałacu. To był piękny, słoneczny dzień, a Theo, który lubił
czuć słońce na twarzy, postanowił przejść przez ogrody
pałacowe do prywatnej rezydencji księcia. Nagle zauważył
młodą dziewczynę, siedzącą na ławce obok posągu bogini
Artemidy, z otwartym blokiem rysunkowym na kolanach
i ołówkiem w ręce. Kasztanowe włosy opadały jej na twarz
i ramiona, które po chwili odgarnęła niedbałym ruchem.
Odsłoniła twarz, przepiękną twarz bogini. Wciągnął
najdłuższy oddech w swoim życiu i patrzył. Po cichu zakradł
się od tyłu, by podejrzeć, czym się zajmuje. Na kartce A4
widniał szkic pałacu. To był doskonały rysunek. Używając
wyłącznie zestawu ołówków grafitowych, ożywiła zimne
mury. Udało jej się nawet odmalować światło, odbijające się
od okien.

Nic dziwnego, że się zachwycił. Kobieta była nie tylko

piękna, ale i utalentowana. Natychmiast postawiłby ją na
postumencie i czcił tak, jak jego rodacy setki lat wcześniej
czcili Artemidę. Szkoda, że zapomniał, że ważniejsze od

background image

urody i zdolności są lojalność i uczciwość. Kobieta, z którą
chciał się żenić, powinna mieć przede wszystkim honor.
Posąg, który był świadkiem ich pierwszego spotkania,
powinien był wziąć za znak ostrzegawczy. Artemida, jedno
z najczęściej czczonych starożytnych bóstw, według mitu
przysięgała, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Szkoda, że Helena
ukrywała swoją niechęć do małżeństwa niemal do dnia ślubu.

Teraz, kiedy myślał o tamtym upokorzeniu, stwierdzał, że

wyświadczyła mu przysługę. Dla niej musiałby porzucić
hedonistyczny, imprezowy styl życia i pewnie ostatnie trzy
lata spędziłby w nudnym, ustabilizowanym związku. Teraz
wiedział, że najważniejsza jest wolność. Oczywiście do
pewnego momentu. Trzy lata po publicznym upokorzeniu,
jego życie erotyczne praktycznie umarło. Bóg jeden wiedział,
że próbował, ale jego niegdyś żarłoczne libido zapadło
w hibernację. On, facet, który mógł mieć każdą, z dnia na
dzień stracił zainteresowanie płcią przeciwną. Umawiał się
z kobietami, żeby drażnić Helenę. Niech wie, co straciła.
A jednak z żadną nie poszedł do łóżka. Nie chciał też stałego
związku. Miłość była dla naiwnych głupców, a on nie potrafił
znów zaufać. Z drugiej strony miał dopiero trzydzieści trzy
lata i był zbyt młody, by żyć niczym mnich. A potem, sześć
miesięcy temu przeczytał w branżowym czasopiśmie, że firma
architektoniczna Staffords zatrudniła na cały etat młodą
absolwentkę studiów, Helenę Armstrong. Obok notatki
widniało jej zdjęcie. Następnego ranka obudził się z pierwszą
erekcją od dnia, gdy został porzucony. Pomyślał, że wreszcie
nastąpiło jakieś odblokowanie. A jednak podczas imprezy na
jachcie przyjaciela z grupą skąpo odzianych panienek znów
nie sprostał. Jego męskość ani drgnęła do czasu, aż zaspokoił

background image

się sam w łóżku, wyobrażając sobie nagą Helenę. Przyczyna
jego impotencji stała się jasna. Zrozumiał więc, że aby się
wyleczyć, musi raz na zawsze wyrzucić z pamięci byłą
narzeczoną, a żeby to zrobić, powinien zaciągnąć ją do łóżka,
znów w sobie rozkochać, a potem porzucić i upokorzyć.
Wtedy będzie mógł o niej zapomnieć i zacząć normalne życie
normalnego faceta.

Helena nie wiedziała później, jak dała radę. Wracając

wieczorem do domu, znalazła w metrze wolne miejsce,
odchyliła głowę i zamknęła oczy. Czy to był sen? Czy to
naprawdę Theodoros Nikolaidis był tajemniczym klientem,
który trzymał ich w szachu przez ostatnie dwa miesiące? Jakoś
udało jej się zebrać siły i perfekcyjnie odegrać swoją rolę.
Wiedziała, że i tak wszystko na marne, ale wytrwała do końca.
Kiedy koledzy z pracy się dowiedzą, że klient wybrał inną
firmę, nie będą mogli mieć do niej żalu. Postarała się najlepiej,
jak umiała. A Theo nigdy się nie dowie, że za fasadą
profesjonalizmu i opanowania krwawiło jej serce.

Po prezentacji nie zadał ani jednego pytania. Po prostu

spojrzał na zegarek, podziękował wszystkim, wstając, mrugnął
do niej okiem i wyszedł z sali. Zobaczyć go ponownie po tylu
latach… Nie myśl o nim, upomniała się surowo, ale było już
za późno. Otworzyła pudełko pamięci, tak jak dziecko otwiera
pudełko pełne słodyczy. Powróciła wspomnieniami do
wydarzeń sprzed trzech lat, gdy jej serce było wolne,
nietknięte miłością, a ciało rozkwitło jak kwiat w wiosennym
słońcu. Tym słońcem okazał się najseksowniejszy mężczyzna,
jakiego widziała. Tamtego dnia poszła do pałacowych
ogrodów tylko przez chwilowy kaprys. Po pierwszym roku
studiów, zdecydowała się odwiedzić rodzinę matki w Agon.

background image

Tam, może za sprawą pięknej pogody, wszystko wydawało się
prostsze, lepsze. Trzeciego dnia pobytu, z samego rana,
postanowiła udać się do pałacowego ogrodu, który uwielbiała
jako dziecko. Uzbrojona w szkicownik, zestaw ołówków,
pudełko z kanapkami i butelkę wody przysiadła na ławce,
żeby narysować ulubiony budynek na świecie. Było pusto,
turyści zazwyczaj pojawiali się po południu, dlatego zdziwiła
się, gdy nagle poczuła, że jest obserwowana. Podniosła głowę
i wtedy usłyszała za plecami niski, przyjemny głos.

– Masz niezwykły talent.

Znalazła się twarzą w twarz z mężczyzną, który zauroczył

ją od pierwszej sekundy. Był bardzo wysoki i muskularny.
Miał krótkie brązowe włosy z końcówkami rozjaśnionymi
przez słońce. Głęboka opalenizna sugerowała, że wiele godzin
spędzał na świeżym powietrzu. Serce galopowało jej jak
szalone i nie potrafiła wydusić słowa.

Trzy lata później reagowała na niego tak samo, dlatego

tylko jakimś cudem zdołała zaprezentować projekt. Wciąż
płaciła wysoką cenę za tamtą nieprzemyślaną decyzję
o wizycie w pałacowym ogrodzie.

Gdy dotarła na swoją stację, przerzuciła torbę przez ramię

i ruszyła przed siebie z marsową miną. Padało i oczywiście od
razu musiała wdepnąć w kałużę. Pantofel na płaskiej
podeszwie przemókł natychmiast. Cudownie. Jeszcze jej to
potrzebne. Zanim dotarła do mieszkania w suterenie, była już
cała przemoczona. Wewnątrz panował przejmujący chłód,
jakby to był listopad, a nie maj. Włączyła ogrzewanie, zdjęła
mokrą odzież i założyła gruby szlafrok. Planowała kąpiel
w wannie, gdy niespodziewanie usłyszała dzwonek do drzwi.

background image

To musiała być pomyłka. Od kiedy zaczęła wynajmować
maleńkie mieszkanko w Londynie, miała tylko jednego
niespodziewanego gościa, kuriera, który chciał u niej zostawić
paczkę dla nieobecnych sąsiadów z pierwszego piętra.

Ostry dźwięk dzwonka rozległ się ponownie. Podeszła do

drzwi, ostrożnie przyłożyła oko do wizjera… i cofnęła się
przerażona. Jak, do diabła, ją tu znalazł? Cofnęła się z bijącym
sercem. Theo nie ma rentgenu w oczach, więc nie musi
wiedzieć, że jest w domu. Wróci do łazienki i… Dzwonek tym
razem wydał ciągły dźwięk, jakby Theo, znany
z niecierpliwości, zamierzał trzymać palec na przycisku,
dopóki nie zirytuje wszystkich mieszkańców budynku.

Co za wstrętny, egoistyczny, podły… Nie potrafiła znaleźć

odpowiedniego wyzwiska. Nie mając wyboru, odblokowała
dwa zamki i otworzyła drzwi. Stał na progu w czarnej koszuli
i czarnych spodniach, smagany deszczem. Wiatr tarmosił jego
ciemny płaszcz. Piękny uśmiech na równie pięknej twarzy
mogłaby wziąć za szczerą radość, gdyby nie groźba iskrząca
się w jego lodowatych oczach.

Theo pochylił głowę.

– Niespodzianka – zawołał.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Theo delektował się przez chwilę gniewem na twarzy

Heleny, po czym wszedł do środka, zachęcony ciepłem jej
domu. Otarł krople z twarzy i wytarł buty na wycieraczce.

– Miłe mieszkanie – skomentował, spoglądając

z konsternacją na wytarty dywan.

Helena zamknęła drzwi i zwróciła się w jego stronę.

– Co ty tu robisz?

Spojrzał na nią i przyłożył dłoń do piersi w teatralnym

geście.

– Nie cieszysz się, że mnie widzisz, agapi mou?

– Czerwonka byłaby bardziej pożądanym gościem –

skwitowała cierpko, poprawiając okulary na nosie. – Na litość
boską, Theo, minęły już trzy lata. Najpierw pojawiasz się
w firmie, teraz przychodzisz do mojego mieszkania. O co ci
chodzi? Wszystkie sprawy omówiliśmy dawno temu,
zapomniałeś?

– O tamtej awanturze, którą mi urządziłaś? Nie, nie

zapomniałem. – Popatrzył na nią z tajemniczym uśmiechem. –
Pomyślałem, że powiem ci to osobiście. Wygrałaś.

Zmarszczyła brwi.

– Co wygrałam?

background image

– Konkurs. Gratuluję, masz tę pracę. – Uśmiechnął się

szeroko. – Zaprojektujesz mój nowy dom na wyspie. – Piękna
twarz Heleny nie wyrażała żadnych emocji. – Może otworzysz
butelkę wina? Trzeba omówić szczegóły.

Rozejrzał się, szukając wzrokiem kuchni, która okazała się

maleńką klitką.

– O czym ty mówisz? – wydukała.

– O tym, że musimy porozmawiać.

– Tak, ale…

– Przy alkoholu zawsze łatwiej, prawda? – Podszedł do

lodówki i westchnął teatralnie, przetrząsając zawartość. – Nie
widzę żadnego białego wina. Gdzie trzymasz czerwone?

– Nigdzie. Nie mam ani jednej butelki.

– Ani jednej? Żadnego alkoholu?

– Nie.

Wyciągnął telefon i mrugnął okiem.

– To na szczęście można łatwo naprawić.

– Zaczekaj. – Wciąż nie wierzyła w to, co powiedział.

– Tak, agapi mou?

– Naprawdę wygrałam konkurs?

– Przecież ci powiedziałem. Moje gratulacje.

Ściągnęła brwi ze zwiększoną podejrzliwością.

– Wiesz, mogłabyś się uśmiechnąć. – Uwielbiał ją

prowokować.

background image

– Uśmiechnę się, kiedy powiesz, co robisz w moim domu.

Nie musiałeś przychodzić. Wystarczyło powiadomić biuro.
Zastanawiam się też, skąd wziąłeś mój adres i czy zamierzasz
grzebać tylko w mojej lodówce, czy także szafkach
i szufladach?

– Nie jesteś zbyt gościnna – stwierdził, po czym

z uśmiechem odsunął pierwszą szufladę. Na skromną
zawartość składała się jedynie ściereczka do naczyń i rolka
folii spożywczej. Po raz kolejny westchnął teatralnie.
Domyślił się, że Helena wciąż nie jest entuzjastką gotowania.

– Jadłaś już coś?

– No… tak.

Zaśmiał się z rażącego kłamstwa.

– A co byś chciała?

– Chciałabym, żebyś przestał się szarogęsić. Nie grzeb

w moich szafkach, nie zamawiaj wina ani jedzenia, tylko
powiedz wprost, o co ci chodzi i wyjdź, do diabła, z mojego
mieszkania.

Teraz Theo zmarszczył brwi, przesuwając palcem po

ekranie telefonu.

– Czy tak powinnaś rozmawiać z człowiekiem, który

uczyni cię bogatą?

– Gdyby mi zależało na bogactwie, wyszłabym za ciebie

trzy lata temu.

Ponownie położył rękę na piersi, udając, że zwija się

z bólu.

– Och. Widzę, że wyostrzył ci się język.

background image

– A tobie najwyraźniej stępił się słuch. Odpowiesz

wreszcie na moje pytanie?

– Które? Było ich tak wiele. – Widział jej wściekłą minę

i mało nie parsknął śmiechem. Nie mógł się już doczekać, by
płonęła w jego łóżku.

– Na początek, skąd masz mój adres? – Nie potrafiła ukryć

irytacji.

– Od twojej matki. – Nagle jego uwagę przykuło zdjęcie

wiszące na ścianie kuchennej, przy drzwiach. Przedstawiało
Helenę tulącą do piersi małe dziecko. Delikatnie dotknął
drewnianej ramy. – Kto to?

Zignorowała jego pytanie.

– Widziałeś się z moją matką?

– Tak. Chciałem cię znaleźć. A kto może mieć większą

wiedzę niż matka?

Patrzył na nią ze świadomością, że wszystko dzieje się tak,

jak zaplanował. No, może z jednym wyjątkiem. Kiedy widział,
jak Helena wraca przemoczona do mieszkania, wyobrażał
sobie, że otworzy mu drzwi w jedwabnym kimono,
podkreślającym jej doskonałe ciało, a nie w grubym szlafroku
frotte. Kupując go, z pewnością nie myślała o tym, by
wyglądać seksownie. Nie szkodzi. Mogła mieć na sobie
worek, a i tak by jej pragnął.

– Kiedy ją widziałeś? – zapytała ostro.

– Trzy miesiące temu. Kim jest to dziecko?

– Nie zmieniaj tematu. Mama nie wspominała mi, że się

z tobą widziała.

background image

Theo uśmiechnął się. Uwielbiał ten wyraz zagubienia w jej

oczach.

– Prosiłem, żeby ci nic nie mówiła.

– Dlaczego?

– Powiem ci, jak mi zdradzisz, co to za dziecko na tym

zdjęciu. – Nie mogło być jej. Po pierwsze jej matka na pewno
by coś wspomniała. Pod drugie mieszkanie Heleny było za
małe nawet dla niej, nie mówiąc już o dziecku i ewentualnym
ojcu. Nie obchodziło go to, ilu kochanków miała. No dobrze,
trochę jednak obchodziło. Z pewnością nie narzekała na brak
powodzenia. Pamiętał, jak chciała się z nim kochać. Uwodziła
go, stosując wszystkie dostępne sztuczki. To była istna tortura.
Chodził nieustannie pobudzony i pragnął ulec, ale zależało
mu, by wszystko odbyło się jak należy. Chciał pozbawić ją
dziewictwa dopiero w noc poślubną, wierząc, że to kobieta
jego życia. Robili więc „wszystko oprócz”. Czasami myślał,
że oszaleje, a potem naprawdę mało nie oszalał, gdy porzuciła
go przed ślubem.

– To wnuczka mojego szefa – wyjaśniła. – A teraz skup

się. Jakim prawem zawracasz głowę mojej matce?

– Już ci mówiłem – odpowiedział spokojnie. – Chciałem

cię znaleźć.

– Lepiej zostaw ją w spokoju.

– Dlaczego? – spytał łagodnie. – Lubię twoją matkę.

– A z ojcem też się widziałeś?

– Nie, nie było go. Nie wiem, czy twoja matka powiedziała

mu o spotkaniu ze mną.

background image

Rozluźniła się nieco. Wypuściła powietrze z płuc.

– No dobrze, udało ci się mnie znaleźć. Gratuluję. Teraz

możesz już iść.

Spojrzenie Thea rozgrzało ją do czerwoności. Zawsze tak

było. Ten mężczyzna pulsował jakąś niespotykaną i zaraźliwą
energią życiową. Był nie tylko przystojny, ale, co ważniejsze,
posiadał magnetyzm, który przyciągał wszystkie spojrzenia,
a także urok, dzięki któremu obcy ludzie po chwili rozmowy
z nim czuli się, jakby przebywali z najlepszym przyjacielem.

Przez trzy miesiące, jakie razem spędzili, czerpała do woli

z jego siły i energii. Traktował ją jak księżniczkę. Gdyby
poprosiła o gwiazdkę z nieba, pewnie spełniłby jej życzenie.
Jeśli wyszłaby za niego, niczego by jej nie zabrakło. Niczego
poza własną autonomią, bo magnetyczny Theo miał także
drugą twarz, człowieka zblazowanego i zepsutego, który
uważa, że cały świat kręci się wokół niego. Sekretne lęki,
które narastały w niej stopniowo przed zbliżającym się
ślubem, skrystalizowały się podczas fatalnego lunchu na dzień
przez złożeniem przysięgi. Wtedy przyszłość objawiła się
w całej krasie. Zrozumiała, że wkrótce stanie się klonem
swojej matki, niegdyś kobiety pełnej życia, która pod
wpływem mizoginicznego męża zmieniła się w zależną od
niego jak dziecko, zastraszoną mysz.

Wyrwanie się spod wpływów Thea było najtrudniejszą

rzeczą, jaką zrobiła, ale nigdy nie żałowała tej decyzji. Nie
mogła jednak nic poradzić na to, że serce skręcało się z bólu,
gdy widziała w gazetach jego zdjęcia z kolejnymi
kochankami. A teraz jego stalowe oczy, przenikające ją na
wskroś, rozgrzewały ją skuteczniej, niż mogłaby to zrobić

background image

kąpiel w gorącej wodzie. Ciało, uśpione przez te wszystkie
lata, zaczęło drżeć, budząc się do życia. Z przerażającą
trzeźwością umysłu zdała sobie sprawę, że musi to
powstrzymać, zanim będzie za późno. Odwróciła się na pięcie,
podeszła do drzwi i otworzyła je na całą szerokość.

– Wyjdź – rzekła stanowczo.

To był jej dom, jej sanktuarium, jej miejsce, którego

proporcje zmniejszyły się teraz do wielkości kojca, jakby Theo
wyssał cały tlen i swym potężnym ciałem zastawił przestrzeń.
Chciała, żeby sobie poszedł, zanim go spoliczkuje, próbując
zmazać z jego twarzy arogancki uśmiech, albo, co gorsze,
zanim rzuci mu się w ramiona.

– Nie omówiliśmy szczegółów projektu – stwierdził,

potrząsając ze smutkiem głową.

Ten przeklęty głos. Nienawidziła go, bo był podniecający,

gardłowy, zdolny do penetracji skóry i wnikania w jej
krwioobieg.

– Nie obchodzi mnie to – warknęła. – Powiedziałam ci trzy

lata temu, że nigdy więcej nie chcę cię widzieć. Gdybym
wiedziała, że to ty jesteś tym tajemniczym klientem, nigdy nie
przystąpiłabym do konkursu.

– Wiem. – Kolejne mrugnięcie okiem. – Dlatego nie

zdradziłem swojej tożsamości i prosiłem o dyskrecję twoją
matkę.

Nie wiedziała, czy dreszcz na skórze spowodował

podmuch wiatru wdzierający się przez otwarte drzwi, czy
słowa Thea.

– Celowo to ukryłeś?

background image

– Chyba wyraźnie powiedziałem, prawda, agapi mou?

W grze zawsze trzeba mieć wszystko zaplanowane, jeśli chce
się wygrać.

Powoli zamknęła drzwi.

– Dla ciebie to gra?

Popatrzył na nią z politowaniem. Gdyby znów mrugnął,

dałaby mu w twarz.

– W pewnym sensie. Jeśli chodzi o projekt rezydencji, od

początku chciałem, żebyś to ty wygrała.

– Nie. – Dzwoniło jej w uszach. – To był konkurs.

– Konkurs, który ty miałaś wygrać. No, oczywiście,

gdybyś przygotowała fatalną prezentację, zleciłbym
przygotowanie projektu jakiejś greckiej firmie, ale
wiedziałem, że poradzisz sobie fantastycznie. Jesteś
odpowiednią kobietą do tego zadania.

– A więc wszyscy inni architekci, którzy wzięli udział

w konkursie, zmarnowali tylko czas?

– Poza tobą żaden ze zgłoszonych kandydatów nie mówił

po grecku. Jeśli byli na tyle głupi, by zlekceważyć
podstawowy warunek, to stracili czas na własne życzenie.

Helena potrzebowała kilku chwil, by pozbierać myśli.

Przeczuwała, że pod tą propozycją, pozornie niewinną,
obiecującą wielkie pieniądze, czai się zemsta. Upokorzyła go.
Dopiero po fakcie dowiedziała się, że przez godzinę czekał na
nią w katedrze, przed ołtarzem, zanim ktoś powiedział
gościom, że wesela nie będzie. Uprzedzała go, że za niego nie
wyjdzie, ale najwyraźniej jej nie uwierzył. Jego rozpasane ego
nie dopuszczało myśli, że mogłaby go zostawić.

background image

– Nie będę dla ciebie pracowała – oświadczyła stanowczo

z buntowniczą miną.

– Będziesz.

– Nie. – Pokręciła głową, dla podkreślenia efektu. – I nie

skusisz mnie pieniędzmi. Nie wykonam projektu.

Znów teatralnie złapał się za serce.

– Ranisz mnie, agape mou. Oferuję gałązkę oliwną, a ty ją

odrzucasz.

Prychnęła kpiąco.

– Och, proszę cię. Nigdy nie chciałam gałązki oliwnej,

a jeśli nawet, to twoja propozycja nie jest żadną gałązką. To
jakiś makiaweliczny plan, który wymyśliłeś. Nie jestem
głupia.

– Ale bardzo podejrzliwa. Pamiętasz, co planowaliśmy,

kiedy byliśmy na Sidiro? Marzyliśmy, że kiedy odziedziczę
działkę, zaprojektujesz dom, w którym będziemy
wychowywać nasze dzieci. Pamiętasz? – Oczywiście, że
pamiętała. Sidiro było maleńką grecką wyspą, na której
spędziła najbardziej magiczny miesiąc swojego życia. Te
wspomnienia wciąż do niej powracały i za każdym razem
czuła się, jakby ktoś miażdżył jej serce. – Cóż, moja słodka
kusicielko, ogromna działka na Sidiro należy teraz do mnie.

Uświadomiła sobie, że to oznacza śmierć jego babci.

Kolejna strata bliskiej osoby dla mężczyzny, który w wieku
osiemnastu lat musiał pochować oboje rodziców. Kolejna myśl
sprawiła, że zrobiło jej się duszno. Jeśli planował budowę
domu na ukochanej wyspie, to oznaczało, że zamierzał się
ożenić. A więc w taki sposób zamierzał się na niej zemścić.

background image

Zlecić byłej narzeczonej zaprojektowanie rezydencji, którą
będzie dzielił z przyszłą żoną.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Niedawno widziała w gazecie zdjęcie z jego najnowszą

zdobyczą, piękną supermodelką. Czy to z nią się żeni? Cóż,
minęły trzy lata i nic dziwnego, że znowu się zakochał. To
było nieuniknione, pomyślała. Biedna kobieta, oby wiedziała,
na co się pisze.

– Przykro mi z powodu twojej babci – powiedziała

wyraźnie. – Wiem, ile dla ciebie znaczyła.

– Dlaczego ci przykro? – Theo musiał zauważyć jej

zdziwienie, bo dodał szybko: – Nie musisz się martwić, agapi
mou
. Babcia żyje i ma się świetnie.

– To dobrze – odetchnęła z ulgą. Mimo że widziała ją

tylko kilka razy w życiu, bardzo ją polubiła.

– Babcia już teraz przepisała na mnie działkę.

– To świetnie, ale i tak nie przyjmę tego zlecenia.

– Czy mam ci przypomnieć, że nie tylko ty na tym

zarobisz? Staffords, ta wasza firma, walczy o przetrwanie.

– To nieprawda – zaprotestowała, zła, że tak doskonale

orientuje się w sytuacji.

– Prawda. Każde zlecenie jest dla was na wagę złota. Już

szepcze się w kuluarach o zwolnieniach. Myślę, że ty jesteś na
razie bezpieczna, chociaż… nie na długo. Jeśli nic się nie

background image

zmieni, firma upadnie przed Bożym Narodzeniem. Wtedy i ty
stracisz pracę.

Musiała oprzeć się o drzwi.

– Skąd to wiesz?

Każde słowo było prawdą. Staffords miało poważne

problemy. Helena nie mogła sobie pozwolić na utratę pracy.
Miała długi do spłacenia.

Theo mrugnął okiem.

– Mówiłem ci – stwierdził wesoło. – Zawsze mam

wszystko opracowane w szczegółach.

– Jeśli znowu mrugniesz, uderzę cię.

Jego oczy zalśniły.

– Obiecanki cacanki. Bierz tę robotę, a wtedy będziesz

mogła mnie policzkować, kiedy tylko przyjdzie ci ochota.

– Obawiam się, że twarz spuchłaby ci już pierwszego dnia.

– Wtedy będzie idealnie pasowała do innej części mojej

anatomii.

Helenę przeniknął dreszcz. Jak śmiał wysuwać podobne

insynuacje i to jeszcze w sytuacji, gdy żeni się z inną.
Z drugiej strony pamiętała, że zawsze flirtował. Te wszystkie
rzucające się na niego kobiety doprowadzały ją do białej
gorączki. Kiedy byli razem, nie miała powodów, by myśleć, że
ją zdradza, ale obawiała się, że gdyby tylko spuściła go z oczu,
skorzystałby z okazji. Jej lęki potwierdziły się, gdy zaledwie
kilka tygodni po zerwaniu związał się top modelką. Pierwszą
z wielu. Wysokie, szczupłe blondynki kleiły się do niego na
wszystkich zdjęciach. Ona była ich przeciwieństwem, niska,

background image

ciemnowłosa o przeciętnej urodzie i niechęci do publicznego
okazywania uczuć.

Theos, nieświadomy jej mrocznych myśli, kontynuował.

– Wasza firma otrzyma wysoką prowizję, poza tym stanie

się popularna, bo, powiedzmy sobie szczerze, zaprojektowanie
domu dla mnie to prestiżowa sprawa. Być może
zdetronizujecie nawet Pellegrinis.

Pellegrinis była międzynarodową, wielokrotnie nagradzaną

firmą architektoniczną. Helena na bieżąco śledziła ich sukcesy
i po cichu zazdrościła im zleceń z całego świata.

Gdy rozległ się dzwonek, podskoczyła jak oparzona.

– Nasze jedzenie – zawołał Theo, idąc w kierunku drzwi.

Odebrał pudełko i zwrócił się do Heleny. – Przynieś talerze
i sztućce. Gdzie mam to postawić? W jadalni?

– Nie mam jadalni.

– W pokoju nie masz też stołu. To gdzie jadasz?

– Trzymam tacę na kolanach. Zresztą nieważne. Co tu

jeszcze robisz? Mówiłam ci, żebyś sobie poszedł. Nie jestem
zainteresowana jedzeniem ani twoim towarzystwem.

– A ja pamiętam czasy, gdy patrzyłaś na mnie jak na

smakowity kąsek, ale to wspomnienie na inną porę. – Miał
czelność mrugnąć po raz kolejny. – No dobrze, przynieś tace,
jakoś sobie poradzimy.

– Mam tylko jedną.

Theo się nie przejął. Ruszył do kuchni, przez chwilę

słyszała wyraźny dźwięk otwieranych i zamykanych szafek.

– Chcesz czerwonego czy białego wina?

background image

Helena, zaciskając szczęki, poszła za nim.

– Gdzie masz kieliszki? – spytał.

– Mówiłam ci już, że nie piję alkoholu. Po raz ostatni

proszę, wyjdź z mojego mieszkania.

– Wiesz, na czym polega twój problem? – zapytał,

wyjmując z szafki dwie szklanki. – Za bardzo się spinasz.
Spędzimy dużo czasu razem w nadchodzących miesiącach,
więc wyluzuj.

– Wyluzuj? Żartujesz sobie?

– Nie rób takiej miny. Jak zjemy obiad i omówimy

szczegóły, zostawię cię w spokoju.

– Jeszcze się nie zgodziłam.

– Ale się zgodzisz. Chyba nie chcesz, by firma przez

ciebie upadła, prawda? A i tobie przydadzą się pieniądze –
skwitował, rozglądając wokół z dezaprobatą.

Theo, dzięki swoim informatorom odkrył, że Helena

podczas studiów zaciągnęła wysoką pożyczkę. Połowę jej
miesięcznego wynagrodzenia pożerała spłata, za resztę
opłacała czynsz. Choć było jej ciężko, nie zwróciła się po
pomoc do rodziców. Niezależność to jej drugie imię.

– Zamówiłem tajskie jedzenie. – Pamiętał, że przepadała

za egzotyczną kuchnią.

– Nie jestem głodna.

– Jak chcesz. – Wzruszył lekceważąco ramionami. – Ja

umieram z głodu.

– To jedz, jak musisz. Pójdę się ubrać.

background image

Theo rozlał wino do szklanek, upił łyk, po czym

przymknął powieki. Czy zdjęła ten brzydki szlafrok? Czy była
naga? Pamiętał każdy centymetr przepysznego ciała Heleny,
od małego pieprzyka na lewej piersi do blizny na prawym
biodrze, pamiątce po upadku z roweru na drut kolczasty.
Pamiętał wszystko i spędził wiele miesięcy, żeby opracować
plan, który miał mu zapewnić sukces. Był przygotowany na
każdą ewentualność. A wszystko po to, by rozprawić się
ostatecznie z kobietą, którą kiedyś wielbił. Nie zapomniał, jak
na niego reagowała, jak płonęły jej policzki żywym ogniem,
gdy doprowadzał ją do orgazmu językiem lub dłonią.
Ogarnęło go znajome ciepło w lędźwiach, więc ruszył do
salonu, gdzie na małym stoliku do kawy, przy sofie, postawił
szklanki z winem. Potem wrócił po jedyną tacę, z talerzami.
Gdy usiadł, stare sprężyny ugięły się tak mocno pod jego
ciężarem, że pośladkami niemal dotykał ziemi.

Tymczasem Helena pojawiła się z powrotem. Zamieniła

brzydki szlafrok na równie brzydką czerwoną koszulkę
i jeszcze brzydsze czarne legginsy w białą kratę. Wiedział, że
celowo wybrała najgorsze elementy garderoby, jakie miała.

– Widzę, że znalazłeś właściwy poziom – powiedziała ze

złośliwym uśmiechem.

– Wiesz, że lubię zejść nisko – odciął się. Policzki Heleny

momentalnie zrobiły się czerwone.

Theo zaś uznał, że podłoga będzie wygodniejsza i usiadł

przy stoliku, wyciągając przed siebie nogi. Sięgnął po
pierwszy kęs jedzenia, które przypomniało mu podróże do
Bangkoku.

background image

Helena, korzystając z tego, że Theo ma pełne usta,

postanowiła wyłuszczyć swoje postulaty.

– Jeśli się zgodzę dla ciebie pracować, nie będzie żadnego

flirtowania. Wiem, że to twoja druga natura i nie umiesz się
powstrzymać, ale będziesz musiał.

– Moja matka zawsze powtarzała, bym nie składał

obietnic, których nie będę umiał dotrzymać.

– Taki jest mój warunek – podkreśliła surowym tonem.

– Przykro mi, nic z tego nie będzie. Lepiej zjedz coś,

zanim jedzenie ci wystygnie.

– Mówiłam ci już, że nie jestem głodna – odparła, choć

kusił ją zapach ulubionej potrawy. Niech to licho. Zdziwiła
się, że pamiętał o jej słabości do kuchni tajskiej. Sądziła, że po
rozstaniu stała się dla niego niewyraźnym wspomnieniem,
szarą plamą pośród twarzy innych kobiet. Ona z kolei nigdy
o nim nie zapomniała ani o tym, co do niego czuła.
Postanowiła konsekwentnie wzgardzić jedzeniem, które
zamówił, ale sięgnęła po szklankę z winem, wiedząc, że
będzie przepyszne. Theo miał zawsze wyśmienity gust. Jego
lodowato niebieskie oczy obserwowały każdy jej ruch. Wino
spłynęło jej do gardła niczym najsłodszy nektar. Przymknęła
oczy, delektując się nieziemskim smakiem.

– Ja nie żartuję. Masz spełnić mój warunek. – Theo nie

odpowiedział, tylko sięgnął po kolejny kawałek kurczaka
z chili i bazylią. – Flirtowanie z pracownikiem jest
nieodpowiednie i nieprofesjonalne i może zostać
zinterpretowane jako molestowanie seksualne.

Theo otarł usta.

background image

– Będziesz wykonawcą, a nie pracownikiem.

– Dla twojej narzeczonej to nie będzie żadna różnica. Flirt

to flirt.

Odłożył widelec i zaśmiał się.

– Co? Narzeczona?

– No tak. Narzeczona, dla której budujesz dom.

– Mylisz mnie z kimś innym. Nie mam narzeczonej.

Serce podskoczyło jej tak mocno, że o mało nie spadła

z fotela.

– Przepraszam – bąknęła. – Źle zrozumiałam. Myślałam,

że skoro budujesz dom…

– Pierwsza zasada w biznesie: opieraj się na faktach, a nie

na przypuszczeniach. Nie mam zamiaru się nigdy żenić, więc
spokojnie, agapi mou, mogę flirtować z tobą cały dzień.

– A co na to twoja dziewczyna?

Jego śmiech był jeszcze głośniejszy.

– Jaka dziewczyna?

Była zbyt dumna, by przyznać, że czytała o nim artykuły

w gazetach, więc założyła maskę nonszalancji.

– Więc nie masz żadnej?

– A przeszkadzałoby ci to, gdybym miał?

– Nie bądź śmieszny. Uważam tylko, że jeśli ma się wobec

kogoś zobowiązania, należy ich przestrzegać i nie podrywać
innych kobiet.

background image

– Zobowiązałem się kiedyś wobec takiej jednej, ale mnie

zostawiła. – Theo uniósł szklankę i mrugnął, ciesząc się ze
szkarłatnego rumieńca na twarzy Heleny. – Nie popełniam
dwa razy tych samych błędów. Widzę jednak, że bardzo
interesuje cię moje życie miłosne. Bez obaw. Wobec swoich
partnerek jestem uczciwy i szczery, żadnej nie wystawiłem do
wiatru.

Helena zacisnęła wargi. Z satysfakcją patrzył, że celnie

zatopił w niej żądło. Gdyby Helena od początku była szczera,
nie byłby na tyle głupi, żeby się oświadczać, żeby
organizować wystawne wesele. Nie przeżyłby potwornego
upokorzenia, stojąc przy ołtarzu w oczekiwaniu na
narzeczoną, która nigdy się nie pojawiła.

Przełknął ostatni gest i podniósł się z podłogi.

– Muszę skorzystać z toalety.

Nie czekając na odpowiedź, opuścił ciasny salon i wszedł

do łazienki. Najpierw zauważył brak zamka w drzwiach,
a dopiero potem wannę wypełnioną wodą. Na powierzchni
pękały ostatnie bąbelki. Przysiadł na krawędzi i zakrywając
twarz dłońmi, wziął dziesięć wdechów. Musiał się uspokoić.
Tej sztuczki, nauczyła go w dzieciństwie matka, by lepiej
sobie radził z emocjami. Zawsze się bała, że jego gwałtowny
temperament wpędzi go w kłopoty. Korzystał z tego sposobu
po śmierci rodziców i potem, gdy zostawiła go Helena.

Powoli odzyskiwał spokój, choć jeszcze przed chwilą

najchętniej zdemolowałby tę paskudną, ciasną klitkę. Z drugiej
strony, nie było tu zbyt wiele rzeczy do zdemolowania. Mała
szafka ścienna zawierała garść kosmetyków, płyn do
demakijażu, krem na dzień, krem na noc i zapasową tubkę

background image

pasty do zębów. Helena żyła skromnie, ale w końcu to nie jego
sprawa. Sama tego chciała.

Wrócił do salonu i rzucił krótko:

– Wychodzę.

Jej spojrzenie sprawiło, że bolesna gula utkwiła mu

w gardle. Sięgnął po płaszcz i włożył szybko.

– Mój asystent skontaktuje się z tobą w sprawie umowy.

Do zobaczenia, agapi mou.

Ruszył wąskim korytarzem, zapinając po drodze guziki

płaszcza.

– Dlaczego to robisz? – spytała za nim Helena.

Odwrócił się i spojrzał w jej piękną twarz, którą kiedyś tak

bardzo kochał. Przesunął palcem, po jej policzku, wyczuwając
jak drży.

– Obiecałaś kiedyś, że zaprojektujesz mi dom na wyspie –

powiedział, a potem pochylił się i szepnął jej do ucha: –
A poza tym wciąż jesteś mi winna noc poślubną.

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Kiedy samolot wylądował na półwyspie, Helena zacisnęła

powieki. Mogła wtedy udawać, że znów jest Londynie, daleko
od Thea. Nie miała jednak czasu na podobne fantazje, bo na
podjeździe czekał na nią samochód, który odwiózł ją do portu
na prom. Po godzinie dostrzegła na horyzoncie ląd najbardziej
magicznej wyspy na świecie. Przez chwilę nawiedziły ją
niechciane wspomnienia, ale dźwięk wibrującego telefonu
sprawił, że powróciła na ziemię. Dostała dwie wiadomości.
Pierwszą od matki, która życzyła jej powodzenia. Helena
przeprowadziła z nią poważną rozmowę i zrozumiała, że Theo
tak czy inaczej zdobyłby jej adres. Znów poprosiła matkę, by
odeszła od ojca, nie licząc jednak na zbyt wiele. Matka za
każdym razem wzdychała ciężko i spuszczała głowę. Trudno,
musiała spróbować.

Drugą wiadomość przysłał Stanley. Pytał, jak minęła

podróż. Jego troska niezmiennie ją wzruszała. Jak inne byłoby
jej życie, gdyby dorastała z takim ojcem, z kimś, komu
zależałoby na jej szczęściu, a nie z tyranem pragnącym zrobić
z niej i swojej żony chodzącą doskonałość. Niestety nie mogła
zmienić ani ojca, ani przeszłości.

Wciągnęła zapach morskiej wody. Zaledwie kilka tygodni

po tym, jak się poznali, Theo zabrał ją na Sidiro na długi
weekend, który przeciągnął się do miesiąca. To właśnie wtedy
po raz pierwszy wspomniała o marzeniu, że chciałaby

background image

zaprojektować tu rezydencję, na co Theo zareagował
z entuzjazmem. Długo o tym rozmawiali, mieszkając
w niewielkim domku, z okien którego rozciągał się
spektakularny widok na Morze Śródziemne. Wspomnienia
zalały ją gwałtowną falą, do oczu napłynęły szczypiące łzy.
Jak to możliwe, że popołudniowe słońce świeciło jasno na
błękitnym niebie? Powinno być ukryte za burzowymi
chmurami, takimi jak te, które wisiały nad nią przez ostatnie
trzy tygodnie. A może i przez trzy ostatnie lata?

Na miejscu jej rzeczy zostały załadowane na wózek

golfowy. Był to jedyny dozwolony transport na wyspie, nie
licząc taksówek, jednośladów i promu, który przybijał do
brzegu dwa razy w tygodniu.

Serce podeszło jej do gardła, gdy zobaczyła, jak Theo

zbliża się na skuterze. Uśmiechnął się szeroko, zdejmując
kask. Cieszył się na myśl, że godzina zemsty jest coraz bliżej.
Babcia przekazała mu ziemię na wyspie już trzy lata temu,
zachwycona faktem, że jej jedyny wnuk się żeni, i szczęśliwa,
że zamieszkają w tym pięknym miejscu. Theo nic nie
powiedział Helenie, bo chciał jej zrobić niespodziankę w dniu
ślubu. Gdy go porzuciła, babcia była zdruzgotana, bo szczerze
polubiła Helenę. I tego także nie mógł wybaczyć perfidnej
narzeczonej. Wciąż pamiętał, jak Helena wraz z rodzicami
zatrzymała się na dzień przed ślubem w hotelu. Theo
zarezerwował dla nich całe piętro. Następnej nocy mieli być
wreszcie razem. Wszystko układało się idealnie, nie licząc
drobnej sprzeczki.

– Chcesz, żebym nie pracowała, tylko rodziła ci dzieci

i spędzała całe dnie w kuchni. – Zaśmiał się wtedy, bo
w żaden sposób nie był w stanie wyobrazić sobie Heleny

background image

w kuchni. Miała awersję do domowych zajęć, a gotowała
jedynie wodę na herbatę, nic ponad to. – Myślisz, że to
zabawne? – wrzasnęła. – Sądziłam, że będziesz wspierał moją
karierę.

– Przecież wspieram! – krzyknął rozdrażniony. Czyż nie

powiedział, że chce, by zaprojektowała ich wspólny dom?
Czyż nie znalazł dla niej firmy architektonicznej, w której
mogłaby odbyć staż? Jak miał jeszcze okazać jej wsparcie?

– Dlaczego więc powiedziałeś ojcu, że jak tylko skończę

studia, postarasz się, żebym zaszła w ciążę i ciągle będziesz
miał mnie na oku? Słyszałam, co mówiłeś!

– Byłoby dziwne, gdybyś nie słyszała. Siedzieliśmy

w końcu razem przy stole – stwierdził kpiąco. – Przecież
mrugnąłem do ciebie. Przez cały czas żartowałem.
Próbowałem tylko, być może niezdarnie, zyskać aprobatę
twojego ojca. Masz mi za złe, że chciałem zrobić na nim dobre
wrażenie?

– Powinieneś robić dobre wrażenie przede wszystkim na

mnie. Może i żartowałeś, ale znam cię. Zapamiętaj sobie, że
nie jestem gotowa na dzieci.

– Mówiłaś przecież, że chcesz być matką.

– Tak, ale jeszcze nie teraz. Jestem za młoda. Chcę się

rozwijać i chcę, żeby…

– Myślisz tylko o sobie – przerwał jej z wyrzutem. – A co

z naszymi planami?

– Chyba z twoimi planami!

– Przecież konsultowałem się z tobą we wszystkim!

background image

– Już po fakcie. Słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć.

Mówiłam, że chcę mieć dzieci, ale nigdy nie powiedziałam, że
chcę je mieć od razu.

– A czy ja to powiedziałem w rozmowie z twoim ojcem?

Uznałem, że najpierw musisz skończyć studia. Możemy
cieszyć się wolnością jeszcze przez dwa lata, a potem…

– A potem mam być pod twoim butem i kontrolą!? –

Pamiętał z bolesną jasnością, jak zdjęła pierścionek i rzuciła
w niego. – Pomyliłam się co do ciebie. Jesteś taki sam jak mój
ojciec. Nie potrzebuję mężczyzny, który chce podejmować za
mnie decyzje. Nie pozwolę się kontrolować. Wychodzę. Nie
idź za mną. Nigdy więcej nie chcę cię widzieć. Ślubu nie
będzie. To koniec.

Śmiał się z niej. Nawet przez chwilę nie sądził, że mówi

poważnie. Wziął pierścionek do katedry, by z powrotem
wsunąć jej na palec. Pomylił się. Tamta kłótnia była
jednocześnie ostatnią rozmową. Spotkali się dopiero po trzech
latach. Teraz to on będzie dyktował warunki. Patrzył na jej
schludny strój. Spódnica do kolan i czarna koszula zapięta pod
szyję, która groziła ugotowaniem się żywcem. Biedna Helena.
Ubrała się jak staroświecka guwernantka, żeby go nie kusić,
ale nadaremnie. Nieważne, co na sobie miała, i tak jej pragnął.
Wiele by dał, żeby zedrzeć z niej te ciuchy i znów zobaczyć
kremowo-złotą skórę i inne sekrety jej ciała.

– Miałaś dobrą podróż? – zapytał, kiedy zdał sobie sprawę,

że patrzy na nią za długo.

– Mogło być gorzej.

Poklepał siedzisko za sobą.

background image

– Wiesz, co robić.

– Nie pojadę na skuterze.

– Dawniej ci to nie przeszkadzało.

– Byłam młoda i głupia – odparowała.

– Dojrzałość jest przereklamowana.

– Skoro tak mówisz. Nie pojadę bez kasku.

– Mam zapasowy – odparł.

– Skórzaną kurtkę też masz?

Zaśmiał się.

– Wsiadaj. Będę jechał powoli.

– Nie. Zaczekam na wózek golfowy.

– Nie przyjedzie. Musisz jechać ze mną.

– Przejdę się.

– W tych butach? – Spojrzał na jej czarne szpilki.

Zadarła podbródek.

– Tak.

Pokręcił głową z dezaprobatą, po czym wskazał na biały

dom z błękitnym dachem w oddali, na szczycie wzgórza.

– Tam musisz dojść.

Jej oczy rozszerzyły się odrobinę, ale zmusiła się do

lekkiego uśmiechu.

– W porządku. Spotkamy się na miejscu.

– Na pewno nie chcesz jechać?

– Na pewno.

background image

– Twój wybór. – Włożył kask. – Miłego spaceru.

Włączył silnik i nawrócił, a Helena, klnąc pod nosem,

zaczęła iść szlakiem. Gdyby wiedziała, co ją czeka, wyjęłaby
z walizki sportowe buty, kapelusz i krem z filtrem. Było późne
popołudnie, ale słońce wciąż mocno przypiekało. Czuła, jak
przenikają ją ostre promienie, i pomyślała ze złością, że
potrzeba jej do szczęścia tylko udaru. Kilka minut później
podwinęła spódnicę, rozpięła guziki i zawiązała pod biustem
koszulę. Podwinęła jeszcze rękawy, ale i tak było jej za
gorąco. Przeklinała swój upór i przebiegłość Thea. Dziesięć
minut później usłyszała charakterystyczny ryk silnika skutera.
Mimowolnie westchnęła z ulgą. Wyglądała tak, jak się czuła:
całe ciało spływało potem, czarne szpilki pokryły się kurzem.
Theo zaś prezentował się doskonale, jakby wyszedł spod
prysznica. Miał na sobie koszulkę w kolorze khaki i czarne
szorty. Popatrzył na nią, jak na krnąbrne dziecko.

– Wsiadasz, czy mam zrobić kolejną rundkę wokół wyspy?

Stopy ją piekły, w gardle miała pustynię, cała wilgoć

uciekła z jej ciała, ale nie chciała zająć miejsca na skuterze.
Wciąż pamiętała, jak przed trzema laty wszędzie jeździli
razem, jak wtulała się w jego plecy, owijając go mocno
w pasie. Kochała tamte chwile.

– Masz ostatnią szansę – ostrzegł, unosząc brew.

Zmieniła pozycję, czując, jak but otarł się o pęcherz na

palcu. Skrzywiła się z bólu. Theo zauważył wyraz cierpienia
na jej twarzy.

– Nie rozumiem, jak inteligentna osoba może być tak

uparta.

background image

– I kto to mówi?

– Dziękuję za komplement.

– To nie był…

Westchnęła, wypełniając płuca gorącym powietrzem,

jeszcze bardziej wysuszającym jej gardło. Poddała się.
Sięgnęła po kask i usiadła z tyłu. Dlaczego założyła obcisłą
spódnicę?

– Mógłbyś nie patrzeć? – spytała, świadoma, że całkowicie

odsłoniła uda.

Rozbawienie tańczyło w jego oczach, ale zrobił to, o co

prosiła. Policzki płonęły jej z upokorzenia. Rozglądała się za
czymś, czego mogłaby się przetrzymać .

– Obejmij mnie, bo spadniesz – ostrzegł. Ostrożnie

położyła dłonie na jego talii. – Nie gryzę.

Wreszcie nacisnął gaz i ruszył. Helena stracił równowagę

i żeby nie spaść, musiała skapitulować. Przywarła mocno do
jego pleców, jak kiedyś. Zamknęła oczy i zaplotła ręce na
twardym brzuchu, wyczuwając napięte mięśnie. Czuła
przyjemny zapach proszku do prania i wody kolońskiej.
Wibracje skutera i bliskość Thea przeniosły ją w czasie do
pamiętnego lata, gdy…

– Możesz mnie już puścić – usłyszała.

Ostrożnie otworzyła jedno oko. Byli na miejscu, a ona

wciąż się do niego tuliła. W jednej chwili odskoczyła jak
oparzona i pewnie by spadła, gdyby Theo nie złapał jej za
ramię. Spojrzała mu w oczy i nagle ogarnęła ją tęsknota, by
dotknąć twarzy mężczyzny, którego kiedyś kochała całym
sercem. Jego spojrzenie pulsowało ogniem…

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Pulsowanie między udami przypomniało Helenie

zmysłową przyjemność, której nie czuła od tak dawna, że już
prawie o niej zapomniała. Przeszył ją dreszcz już wtedy, gdy
szeptał jej do ucha głupi żart, że jest mu winna noc poślubną.
Nie mogła dać się wciągnąć w jego grę. Theo był
niebezpieczny. Już sam fakt, że udało mu się sprowadzić ją na
wyspę, świadczył o tym, że zawsze dostawał to, czego chciał.
Prawdziwy Machiavelli. A teraz, gdy patrzył na nią, czuła się
zupełnie w jego mocy. Odsunęła się, wyswabadzając się
z uścisku. Próbowała przełknąć ślinę.

– Czy tu będę mieszkała? – spytała, stając przed ładną

willą z żółtymi okiennicami.

Theo kiwnął głową.

– Oprowadzę cię.

Wnętrze niewielkiego domu okazało się o wiele bardziej

okazałe, niż się spodziewała. Zapach świeżej farby unosił się
w powietrzu.

– Pozwól, że przedstawię cię gospodyniom, Elli

i Natassy – dodał, idąc w stronę przestronnej kuchni.

Helena spodziewała się nobliwych, jowialnych pań,

a tymczasem gospodynie okazały się pięknymi kobietami
w jej wieku. Nie powinno mnie to dziwić, pomyślała
z goryczą. Wyrafinowana zemsta. Zatrudnić dwie seksowne

background image

dziewczyny, na które będzie musiała codziennie patrzeć
i zastanawiać się, z którą sypia. Z blondynką? Z rudowłosą?
Z obiema? Zmusiła się do uśmiechu, podając im rękę na
przywitanie. Gdy blondynka wręczyła jej szklankę wody
z lodem, plasterkami cytryny i miętą, a także talerz greckich
przysmaków, podziękowała grzecznie.

– Jak miło. To wygląda fantastycznie. – Postanowiła być

miła dla tych kobiet. To nie ich wina, że Theo wykorzystywał
je w jakiejś sadystycznej grze. – Czy miałbyś coś przeciwko
temu, żebym przed jedzeniem poszła do swojego pokoju? –
Zwróciła się w jego stronę. – Chciałabym się odświeżyć
i przebrać. Potrzebuję chwili dla siebie. – Oraz chwili bez
Thea.

– Wskażę ci drogę – powiedział. Wyszedł z kuchni, a ona

podążyła za nim przez duży salon, na tyły domku. Tam pchnął
drewniane drzwi. – Tu jest twoje biuro. Możesz je
przemeblować według swoich upodobań. – Następnie wskazał
na łukowe przejście. – Tam są nasze kwatery.

– Nasze?

Uchwycił jej czujne spojrzenie i leniwy uśmiech rozchylił

mu usta.

– Tak, agapi mou. Nasze kwatery mieszkalne. – Skinął

głową w stronę drzwi po prawej stronie. – Tam jest twój
pokój. – Skinął na lewo. – Mój pokój.

– Jak to? Będziesz tu mieszkał?

– A myślałaś, że gdzie? Będę na miejscu zawsze, gdy

będziesz mnie potrzebowała… – Pozwolił słowom zawisnąć
w powietrzu. – W dzień i w nocy.

background image

Wyczuwał jej wściekłość.

– Myślałam, że będę tu mieszkała wyłącznie z twoim

personelem.

– Sytuacja się zmieniła. – Mrugnął okiem.

W odpowiedzi prychnęła lekceważąco. Theo tymczasem

otworzył sypialnię, którą urządził z myślą o Helenie.

– Muszę być na miejscu, żeby cię motywować do pracy.

– Raczej, żeby mnie kontrolować.

– Zainwestowałem dużo w ten projekt i muszę być pewien,

że wszystko przebiega zgodnie z planem – odparł
nonszalancko. Zapłacił firmie Staffords oraz Helenie obiecaną
zaliczkę. W zamian podpisali umowę, na mocy której Helena
była z nim związana do czasu, aż uznał projekt za ukończony.
Gdyby próbowała wyjechać przed upływem terminu,
musiałaby oddać zadatek plus odsetki.

– Możemy spać pod jednym dachem – oświadczyła

stanowczo. – Nie myśl jednak, że w jednym łóżku.

– A czy wspomniałem coś na ten temat? – spytał takim

tonem, jakby się z nią drażnił. – Widzę jednak, że ciągle o tym
myślisz, najwyraźniej więc masz ochotę. Otóż pamiętaj, że
moje łóżko stoi przed tobą otworem. Możesz przyjść w każdej
chwili. I w dzień, i w nocy.

– Nie przyjdę nawet za milion lat – syknęła.

Zaśmiał się.

– Czy to wyzwanie?

– Stwierdzenie faktu. Jestem tu, żeby pracować, a nie żeby

dostarczyć ci taniej rozrywki.

background image

– Z pewnością nie byłabyś tania, agapi mou.

W końcu weszła do pokoju.

– To moja sypialnia, tak?

– Należy do ciebie.

– Mam nadzieję, że uszanujesz moją prywatną przestrzeń

i nie będziesz tu przychodził bez zaproszenia?

– A więc już myślisz o zaproszeniu?

– Nie! – Skrzyżowała ręce na piersi, jakby próbowała się

zasłonić. – Jesteś niemożliwy.

– Lubię twoje komplementy.

– Czy na wyspie jest apteka?

– Oczywiście.

– To dobrze. – Westchnęła z ulgą.

– A czego potrzebujesz?

– Tabletek przeciwbólowych. Przyprawiasz mnie o ból

głowy.

Parsknął głośnym śmiechem. Uwielbiał jej poczucie

humoru. Zauważył, że jej usta ściągają się w dzióbek i jego
wesołość wzrosła. Helena najwyraźniej próbowała ukryć
własne rozbawienie.

– Zostawię cię, żebyś się zadomowiła. Twoje bagaże już są

na miejscu, koło szafy. Gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać
Natassy lub Elli. To świetne dziewczyny.

Helena raz jeszcze przejrzała ubrania i wreszcie

zdecydowała się na ciemnozieloną spódnicę i kremowy top.
Niestety zabrała jedynie stroje służbowe i kilka nieformalnych

background image

zestawów na wieczorny odpoczynek. Nie spodziewała się, że
będzie dzieliła dom z Theem. Planował to od samego
początku. Diabeł. Miała ochotę go rozszarpać, ale mordercze
plany musiały poczekać. Najpierw projekt rezydencji.

Gdy zeszła do kuchni, Natassa powitała ją promiennym

uśmiechem.

– Masz dobre wyczucie czasu. Przystawki są już gotowe.

Nakryłam stół na tarasie, chyba że wolałabyś zjeść w środku?

– Nie, na zewnątrz będzie dobrze, dziękuję. Theowi… to

nie przeszkadza?

– Dlaczego miałoby mu przeszkadzać? – zdziwiła się.

– Może wolałby zjeść w domu?

– Nie ma go tu. Popłynął jachtem na Agon. Wydaje mi się,

że na jakąś imprezę. Gdziekolwiek jest, pewnie wróci dopiero
jutro, myślę, że w porze obiadowej.

– Tak myślisz?

– Nie opowiada mi się. Płaci za to, żebym robiła swoje

i nie zadawała pytań.

Helenie także płacono za to, żeby robiła swoje i nie

interesowała się tym, czym nie powinna, a jednak, spożywając
posiłek na tarasie, myślała o tym, że Theo już pierwszej nocy
zostawił ją, by imprezować. Jej jedynym towarzystwem
podczas kolacji były świerszcze. Nie przejmowała się tym, bo
była przyzwyczajona do jedzenia w samotności. Tutaj
przynajmniej miała posiłki godne gwiazdki Michelina. Nie
mogła narzekać także na zakwaterowanie. Gdyby jeszcze
Theo zostawił ją w spokoju i pozwolił pracować. Niech się
bawi, niech wisi mu na ramieniu kolejna modelka. Co ją to

background image

obchodzi! A jednak kiedy rozluźniła zaciśnięte pięści,
zobaczyła wyraźny ślad po wbitych paznokciach.

– W głównym apartamencie będą potrójne okna –

wyjaśniała Helena.

Ta pierwsza rozmowa dotycząca projektu była trudniejsza,

niż myślała. Pamiętała, jak trzy lata temu, gdy spoglądali na
wzgórze, snuli plany, jak urządzą dom. Głowa przy głowie
dzielili się pomysłami, przekomarzając się, kto będzie miał
większy gabinet i większą garderobę. Ona chciała mieć
jedynie łaźnię parową, a on siłownię, dwa baseny, kort
tenisowy, salę kinową i pokój bilardowy. Teraz, gdy Theo
wyjawiał swe życzenia, przypominała sobie tamte chwile
i było jej przykro. Wszystko pamiętała. Miał powstać
apartament główny z łazienkami jego i jej, garderoby oraz
przestronny taras wychodzący na Morze Śródziemne. Tak
sobie wymarzyli.

– Zgadza się – potwierdził, kiwając głową. – Chcę, żeby

okna były na całej ścianie. Musisz tylko sprawdzić, czy
z jachtu będzie widać, co się dzieje w domu. Mam zamiar
paradować nago i robić jeszcze kilka innych ciekawych
rzeczy.

Po jej kręgosłupie przebiegł nagły dreszcz. Nieproszony

obraz pojawił się w jej głowie. Nagi Theo… Nie widziała jego
oczu, bo schowane były za okularami przeciwsłonecznymi, ale
domyślała się, że tańczą w nich złośliwe błyski.

Helena skupiła uwagę na wyrównanym terenie, gdzie

miała stanąć rezydencja.

– Myślisz, że kobiecie będzie przyjemnie, jak będzie stała

nago, przyciśnięta do szyby, a ja będę ją brał od tyłu?

background image

Zaniemówiła. Ciało zrobiło się lepkie, powietrze uszło

z płuc. Obrazy w jej głowie stały się boleśnie wyraźne.

– To… – syknęła, gdy odzyskała głos. – To pytanie było

niewłaściwe.

I okrutne. O tym też szeptali ciemną nocą, prowadzili

uwodzicielskie dyskusje, gdzie i jak będą się kochać w swoim
wyimaginowanym domu. Kiedy spotkał ją w pałacowych
ogrodach, była istotą nieśmiałą i pruderyjną, ale pod jego
wpływem odkryła w sobie zmysłową naturę, o istnienie której
nawet się nie podejrzewała. Pobudził jej umysł i wyobraźnię.
Nie mówiąc o ciele. Torturowali się tymi seksualnymi
fantazjami. Helena pragnęła go tak bardzo, że chciała
zrezygnować ze swojego absurdalnego postanowienia, by
czekać do ślubu, ale Theo nie dał się uwieść. Jego siła woli
była silniejsza niż jej desperacja. Może podniecała go myśl, że
poślubi dziewicę? Poprzestali na pieszczotach, gorących
i rozkosznych.

Helena przełknęła nerwowo, odpychając niechciane myśli.

– A co z pokojami gościnnymi? W każdym ma być

łazienka?

– Oczywiście, z wanną i kabiną prysznicową.

Skinęła głową, uzupełniając notatki.

– Jeśli nie masz nic przeciwko temu, chciałabym już

wrócić do willi.

– Jesteś zmęczona? Masz dość pracy nad projektem?

– Nie. Mam wystarczająco dużo informacji, by zacząć, ale

to nie dlatego chcę wrócić. Po prostu nie jestem
przyzwyczajona do takiego gorąca.

background image

– Jesteś przecież pół-Greczynką.

– Ale urodzoną i wychowaną w Anglii. Byłoby lepiej,

gdybyśmy przychodzili tutaj wcześnie rano, a nie po południu,
gdy słońce jest najwyżej.

Jego szerokie usta drgnęły, a kąciki uniosły się w bladym

uśmiechu.

– Wyczułem naganę w głosie?

– Ty jesteś klientem, więc nie mam prawa cię krytykować.

Zwracam tylko uwagę, że łatwiej jest mi się skoncentrować,
gdy mózg nie gotuje się na słońcu.

– Punkt dla ciebie.

– Dziękuję. Możemy tu wrócić jutro, po śniadaniu?

– Jeśli wrócę.

– Jeśli wrócisz? – zdziwiła się, ale postarała się o obojętny

wyraz twarzy. Nie chciała, by Theo pomyślał sobie zbyt wiele.
Nie jej sprawa, gdzie i z kim sypia.

– Muszę być w Atenach wieczorem na otwarciu wystawy

w galerii sztuki.

– W takim razie wracajmy, bo już zostało ci mało czasu –

powiedziała, idąc naprzód.

– Pojedź tam ze mną. – Rzuciła mu groźne spojrzenie. –

Czy to znaczy „nie”?

– Nie. Nie przyjechałam tu uczestniczyć w życiu

towarzyskim, tylko żeby pracować.

– Pracowałaś cały dzień.

background image

– Właściwie nie. Nie mogłam zacząć rano, bo wróciłeś

dopiero po lunchu.

– Rozumiem, że musiałaś za mną bardzo tęsknić. – Helena

nie dała się sprowokować. – To co robiłaś, jak mnie nie było?

– Zapoznawałam się z komputerami w moim biurze.

– Miałaś tyle wolnego czasu, a ty zamiast pospacerować,

siedziałaś w biurze i grałaś na komputerze?

– Nie grałam, tylko wgrywałam oprogramowania –

podkreśliła.

– A jak tam twoje życie towarzyskie? – spytał, rozkoszując

się jej rosnącą furią. Chciał, by zrzuciła z siebie ten płaszczyk
profesjonalizmu i pokazała prawdziwą siebie, uwodzicielską
i namiętną jak wtedy, gdy błagała, by się z nią kochał.

– To nie twoja sprawa.

– Staram się prowadzić zwykłą rozmowę. Masz jakichś

nowych przyjaciół? – Pamiętał, że była typem samotniczki,
w przeciwieństwie do niego. On miał mnóstwo przyjaciół
i znajomych.

– Tak, Theo. Mam przyjaciół.

– Nie mówię o tych zramolałych architektach po

pięćdziesiątce. Pytam, czy masz chłopaka. Kochanka?

Przyspieszyła. Jeszcze chwila i zaczęłaby biec.

– Nie twoja sprawa.

– Więc masz kochanka – stwierdził. – Rozpala cię tak

samo jak ja?

background image

Zatrzymała się i zwróciła ku niemu twarz z wyrazem

czystej pogardy w oczach. Zaśmiała się.

– Naprawdę chcesz to wiedzieć? Jesteś pewien, że twoje

ego to wytrzyma? – Nie doczekawszy się odpowiedzi, ruszyła
szybkim krokiem w stronę hotelu. – Miłego wieczoru, Theo –
zawołała, gdy dotarli na miejsce. – Ufam, że będziesz w stanie
wreszcie zachowywać się profesjonalnie.

Theo nie odpowiedział. Serce waliło mu jak młotem, gdy

zdał sobie sprawę, że Helena naprawdę miała kochanków.
A on głupi czekał do ślubu, zamiast korzystać, gdy miał
okazję. Cóż, minęły trzy lata, a ona była zdrową, młodą
kobietą. Zacisnął pięści. Świetnie sobie radziła bez niego.
Szkoda, że on tego nie potrafił.

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Helena musiała przyznać, że biuro przygotowane dla niej

przez Thea było doskonale urządzone. Zapewnił jej wszystko,
o co prosiła, i w rezultacie miała wielki, prostokątny stół, na
którym mogła rozkładać plany, projektor, żeby wyświetlać
modele 3D, gigantyczne biurko z trzema zupełnie nowymi
komputerami stacjonarnymi i dwoma laptopami. Oprócz tego
drukarka 3D, zwykła drukarka i artykuły papiernicze, które
wystarczyłyby na cały rok. Tak długo nie zamierzała tu
siedzieć. Nawet ćwierć roku byłoby za długo. Gdy ruszy
budowa, ona już nie będzie potrzebna, bo prace przejmie
kierownik nadzoru. Od pięciu dni była na wyspie i musiała
przyznać, że wciągnęła się w obowiązki z przyjemnością, bo
Theo wreszcie przestał z nią flirtować. Po ostatniej rozmowie,
gdy zapytał, czy ma kochanka, wreszcie dał jej spokój. Gdyby
nie iskry, które tańczyły pod skórą, współpraca z nim byłaby
nawet przyjemna. Nawet jeśli odrzucał jakieś jej pomysły,
robił to taktownie, mówiąc o swoich racjach. Najczęściej
jednak z aprobatą przyjmował liczne sugestie, dzięki czemu
czuła się naprawdę dobra w swoim fachu.

Za dnia była zbyt zajęta, by analizować swoje uczucia, ale

nocą zmagała się ze wspomnieniami. Theo za każdym razem
odpływał gdzieś swoim jachtem, zapraszał ją, by się
przyłączyła, ale ona za każdym razem odmawiała. Wzruszał
nonszalancko ramionami i odchodził. Dostosował się do jej
życzeń. Nie próbował nachodzić jej nocą, omawiali pomysły

background image

z samego rana, zanim słońce zdążyło rozpalić ziemię. Zeszłej
nocy słyszała, że pojawił się w swojej sypialni dopiero przed
świtem, i zastanawiała się, z czyjego łóżka wrócił. Za każdym
razem nękał ją obraz nagiego Thea i kobiety bez twarzy,
z którą spędzał namiętne chwile. Nie powinno jej to
przeszkadzać. Nie było powodu, żeby Theo żył jak mnich,
tylko dlatego, że była narzeczona zaczęła projektować mu
dom. Mimo to źle sypiała, co odbijało się na jej wyglądzie.
Miała podkrążone i zaczerwienione oczy.

Theo za to nie miał problemów ze snem. Wszedł do

gabinetu sprężystym krokiem, rześki i wypoczęty. Ubrany był
w ciemne szorty i jasną koszulkę polo, podczas gdy ona miała
na sobie swój zwykły mundurek składający się ze spódnicy
i bluzki. Theo nie ogolił się, ale i tak wyglądał i pachniał
świeżo jak poranne słońce. To było niesprawiedliwe. Miał
wszystko. Życie w luksusie, pieniądze, kobiety… Zaraz
jednak przypomniała sobie, że przeżył wielką tragedię.
Najpierw śmierć matki na raka, a trzy miesiące później ojciec
zmarł na atak serca. Odziedziczył fortunę, ale pewnie oddałby
wszystkie pieniądze za życie rodziców. W ciągu pięciu lat
miliony zamienił na miliardy. Okazał się świetnym
biznesmanem, ale także imprezowym zwierzęciem
i playboyem.

– Jak się masz? – spytał, trzymając w dłoni kubek kawy.

Policzki jej płonęły, nerwowym ruchem odrzuciła włosy

z twarzy.

– W porządku. – Zdjęła okulary, przetarła szkła specjalną

szmatką i z powrotem założyła je na nos. – Pracuję, ale mam
jeszcze kilka pytań.

background image

– Oczywiście. Słucham cię uważnie. – Usiadł na blacie

biurka, celując z odległością w taki sposób, by się nie
skarżyła, że narusza jej przestrzeń, ale wystarczająco blisko,
by ją trochę podrażnić. Przez cały tydzień zachowywał się bez
zarzutu, co także było częścią jego planu. Helena sięgnęła po
notatki, bluzka napięła się przy piersiach i mógł dostrzec
wyraźny zarys biustu pod materiałem.

– Pierwsza rzecz – zaczęła energicznie – chciałam omówić

lokalizację odkrytego basenu. Radziłabym ci to zmienić. –
Odwrócił uwagę od jej kuszącego dekoltu i skupił się na
argumentach. – W tym miejscu basen będzie widoczny
z daleka dla przepływających jachtów, a chodzi przecież o jak
największą prywatność. Proponowałabym ulokowanie go
nieco niżej, tuż przy ogrodzie.

Musiał przyznać jej rację. Naprawdę znała się na swojej

robocie. Potem przedyskutowali jeszcze kwestię domku
letniskowego, który miał stanąć nieopodal rezydencji. Theo
widział jej zaangażowanie, takie samo jak przed trzema laty,
gdy projektowali w wyobraźni wspólne miejsce na ziemi. Nie
mógł się doczekać, żeby wreszcie mieć tę ognistą dziewczynę
w swoim łóżku, ale jako wytrawny biznesman wiedział, że
trzeba działać ostrożnie. Skoro Helena chciała, żeby
w godzinach pracy zachowywał się jak klient, dostosował się
do tych życzeń. Widział jej zdziwienie, a może nawet lekki
zawód, gdy przestał wygłaszać dwuznaczne uwagi. Każdego
wieczora pytał, czy chciałaby z nim popłynąć i nieco się
zabawić, ale nigdy nie wyjaśnił, na czym polegałaby ta
zabawa… Nie miał wątpliwości, że Helena walczy sama ze
sobą, że marzy o tym samym, co on. Świadczyły o tym
wyraźnie jej pulsujące szkarłatem policzki i błyszczące oczy.

background image

Mówiła nie, choć pragnęła powiedzieć „tak”. Czy zdawała
sobie sprawę, że nachyla się w jego stronę? Czy zdawała sobie
sprawę, że przy każdej rozmowie wierci się na krześle, jakby
siedziała na rozżarzonych węglach? Czy była świadoma, że za
każdym razem, gdy mijał ją na korytarzu, wstrzymywała
oddech? Czy była świadoma, że teraz, gdy opowiadała
o projekcie, drżały jej ręce?

– Kolejna wątpliwość dotyczy kuchni – mówiła dalej.

– Tak? A w czym rzecz?

Pociągnęła za ryzę papieru.

– Siedzisz na moich notatkach – zwróciła uwagę.

– Och, przepraszam. – Płynnym ruchem zsunął się z blatu

i usiadł na krześle obok biurka. – Tak lepiej?

Nie odpowiedziała, tylko patrzyła na niego jak

zaczarowana. Był taki przystojny. Duże oczy, wyraziste rysy
twarzy, pełne zmysłowe usta…

– Heleno?

Zamrugała, słysząc swoje imię, i szybko spojrzała na

notatki.

– Ach tak, kuchnia.

Choć bardzo się starała, jej głos drżał z emocji. Czuła się

oszołomiona i coraz bardziej bezradna. Kiedy Theo oparł się
o biurko, jej serce mało nie wyskoczyło z piersi, ale kiedy
odsunął się i usiadł na krześle, musiała zacisnąć pięści, żeby
go nie złapać i przyciągnąć z powrotem. Nie powinno tak być.
Sama z niego zrezygnowała. Obiecywał jej, że będzie z nim
szczęśliwa, ale to samo obiecywał ojciec matce, a potem

background image

zmienił jej życie w koszmar. Theo nie był potworem, ale
pragnął kontrolować wszystko i wszystkich. Nie zniosłaby
tego. Dlaczego więc wciąż tak silnie na niego reagowała?
Minęły przecież już trzy lata. Ukryła swoje uczucia głęboko,
wmawiając sobie, że jej miłość to tylko przelotne zakochanie,
ale to było kłamstwo. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo go
kochała, dopóki nie spotkała go w sali konferencyjnej,
w swoim biurze. Teraz stare uczucia uderzyły ze wzmożoną
siłą, drwiły z niej i wystawiały na próbę, a jej coraz trudniej
było z tym walczyć.

Utkwiła oczy w dokumentacji, poprawiła okulary, otarła

dłonią kark, chrząknęła.

– Musimy omówić układ pomieszczenia. Nadal chciałbyś

się skonsultować z profesjonalnym szefem kuchni?

W chwili, gdy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że

popełniła błąd. Coś zaiskrzyło w jego oczach, przysunął się
bliżej, a na twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia.

– A więc pamiętasz nasze rozmowy sprzed trzech lat?

– Pamiętam tylko to, że żadne z nas nie potrafi gotować. –

Szybko skupiła wzrok na notatkach, twarz jej płonęła.

– Ale przypomniałaś sobie, jak mówiłem o szefie kuchni.

Co jeszcze pamiętasz?

Złożyła włosy za ucho i namazała coś bez sensu

w notatniku.

– Odpowiedz na pytanie, czy chcesz się skonsultować.

– A ty odpowiedz na moje, co jeszcze pamiętasz. –

Widział, jak mocno drży jej ręka. – Heleno…

background image

– Czego chcesz? – Chciała zawołać szorstko, ale głos jej

się załamał.

– Popatrz na mnie – zażądał.

Powoli uniosła ku niemu twarz.

– No i?

– Co jeszcze pamiętasz? – zapytał miękko, niemal

pieszcząc ją głosem.

Nie potrafiła skłamać.

– Wszystko, zadowolony? Możemy teraz wrócić do pracy?

Weekend spędzony w jego domu w Agon pozwolił mu

złapać dystans, a jednocześnie nacieszyć się triumfem. Nie był
jej obojętny, choć bardzo się starała to ukryć. Mógł ją mieć
z łatwością, ale wolał poczekać, aż sama wpadnie w jego sidła.
To ona ma go błagać. Dlatego zostawiał ją samą na noc. Miał
być profesjonalny, to będzie, a ona niech leży i się zastanawia,
gdzie jest, co robi i z kim. Wiedział, że wyobraźnię miała
niezwykle bogatą. Udowodniła to na wiele sposobów, choćby
podczas ich niekończących się pogawędek o tym, w jaki
sposób będą się ze sobą kochać. Potrafiła też być bardzo
zazdrosna o wszystkie kobiety, bo wyobraźnia podpowiadała
jej, co musiał robić z byłymi kochankami.

Planował ją powoli oswajać, wciągać w swoją sieć

i wreszcie pożreć. Za każdym razem jej odmowa, by
towarzyszyć mu na morzu, brzmiała mniej stanowczo.
W końcu mu ulegnie. Zemsta będzie słodka.

Helena wiedziała, że delikatne pukanie do drzwi oznacza,

że stoi za nimi jedna z pracownic. Theo nie pukał, a jeśli już,
to uderzał głośno.

background image

– Proszę – zawołała.

Elli wetknęła głowę.

– Obiad jest już gotowy. Przyjdziesz?

– Dziękuję, ale nie jestem głodna – odpowiedziała.

To nie do końca była prawda. Po prostu żołądek miała

zaciśnięty w supeł, toteż nie byłaby w stanie nic przełknąć.
Gdzie jest Theo? Od rana nie dawał znaku życiu.

– Jesteś pewna?

– Tak. Zjadłam obfite śniadanie.

To dla odmiany była prawda. Obudziła się po krzepiącym

śnie z nową energią i czuła się tak, jakby promienie słoneczne
przeniknęły jej serce. Wygłodniała, spałaszowała wszystko, co
przygotowały Elli i Natassa. Ciepło w sercu znikało w miarę
upływu dnia. Theo nie pojawił się jak zwykle w jej gabinecie
ani wczoraj, ani dziś. Mijały godziny, a jego wciąż nie było.

– W porządku. Jeśli zgłodniejesz, daj znać.

– Dziękuję. – Musiała zapytać: – Miałaś jakieś wieści od

Thea?

– Nie, ale gdyby miał być na kolacji, powiadomiłby mnie,

więc pewnie wróci jutro lub pojutrze.

Miała to, czego chciała. Była sama i mogła się czuć

bezpiecznie, a jednak… Westchnęła, zdejmując okulary.
Przetarła szkła. Gdzie on się podziewał? Powinien być na
miejscu, na wypadek, gdyby miała jakieś pytania. A jeśli coś
mu się stało? Jeśli miał wypadek? Zamknęła oczy, próbując
uspokoić rozkołysany stresem żołądek. Ucisk w klatce
piersiowej rósł z minuty na minutę. I wtedy drzwi biura

background image

otworzyły się z łoskotem. Wszedł do środka pewnym krokiem,
uśmiechając się beztrosko.

– Dzień dobry, agapi mou. Jak spędziłaś weekend?

Poderwała się z miejsca gwałtownie. Choć nie miała

okularów na nosie, widziała wyraźnie jego dwudniowy zarost
i potargane wiatrem włosy. Tym razem miał na sobie ręcznie
szyty, granatowy garnitur i białą koszulę rozpiętą pod szyją.
Kiedy się do niej zbliżył, poczuła zapach kobiecych perfum
zmieszanych z męską wodą kolońską.

– Heleno? – Popatrzył na nią pytająco. Ulgę, że żyje, że

nic mu nie jest, wyparła wściekłość. Niemal dusiła się wonią
perfum innej kobiety. – Co ci jest? Masz taką minę, jakbyś
chciała mnie zamordować. Stało się coś?

Tym razem nie potrafiła nad sobą zapanować.

– Gdzie ty byłeś, do cholery!?

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Theo otworzył usta, by odpowiedzieć, ale Helena nie dała

mu dojść do słowa.

– Nie kłopocz się. Mogę wyczuć, gdzie byłeś. Miałeś

wracać do domu z samego rana, na śniadanie, a już jest pora
obiadowa! Mam milion rzeczy do ogarnięcia i z niczym nie
mogę ruszyć, przez ciebie, bo przecież wszystko muszę z tobą
uzgadniać. Jak mam uzgadniać, skoro cię nie ma? Może byś
się łaskawie zainteresował swoim własnym projektem! Na
romansowanie będziesz miał czas, jak skończymy.

– Romansowanie? – Uniósł brew.

– No wiesz, ta rzecz, w której jesteś ekspertem. Nie

obchodzi mnie, z kim sypiasz. Rób, co chcesz, ale zachowuj
się odpowiedzialnie, jeśli chodzi o pracę. Nie będę tolerowała
marnowania mojego czasu. I jeszcze się dziwisz, że jestem
zła?

– Jesteś zazdrosna – rzekł jedwabiście gładkim głosem.

To podziałało na nią jak czerwona płachta na byka.

– Chciałbyś. Albo zaczniesz ze mną współpracować, albo

wrócę do domu.

Podszedł bliżej.

– Proszę bardzo, wracaj. Tylko zwróć najpierw zaliczkę

z odsetkami.

background image

Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.

– Nie myśl, że możesz mnie szantażować. Ja też, jako

pracownik, mam swoje prawa.

– Nie bronię ci z nich skorzystać. Możesz mnie pozwać.

Ale jeśli chcesz udowodnić, że nie jesteś już małą
dziewczynką, która uciekła po pierwszej kłótni sprzed ołtarza,
tylko dorosłą kobietą, przestań odgrywać rolę obrażonej
królewny. Do tego pruderyjnej i zazdrosnej królewny.

Mało nie rzuciła się niego z pięściami.

– Ty protekcjonalny, seksistowski…

– Skończ z tym oburzeniem. To już się robi nudne. – Nie

wyglądał jednak na znudzonego. Wręcz przeciwnie.

– Nudne to są twoje podboje miłosne opisywane

w szmatławcach – odgryzła się. – Jesteś najgorszym…

Cokolwiek chciała powiedzieć, wyparowało z jej głowy,

gdy Theo objął ją ramieniem. Nogi zrobiły jej się słabe, ledwo
mogła na nich ustać. Serce waliło jej mocno. Spojrzała
w twarz mężczyźnie, który jak nikt na świecie potrafił ją
rozśmieszyć do łez i zmusić do płaczu, że łkała jak niemowlę.
Jedyny mężczyzna, który potrafił ją w sobie rozkochać.

– Kochana Heleno. – Pogłaskał ją po wargach. – Jak

dobrze mieć cię z powrotem.

W tym momencie przykrył jej usta swoimi. Wrażenie było

natychmiastowe. Każda komórka jej ciała odżyła, a stłumione
doznania wybuchły porażającym światłem. Nawet nie przyszło
jej do głowy, by zaprotestować. Rozchyliła wargi, objęła go i,
unosząc się na palcach, zatonęła w cieple jego ust pachnących
kawą. Jej piersi ocierały się rozkosznie o jego tors. W ciągu

background image

sekundy pocałunek zmienił się w wilgotną dzikość. Chciwie
pieściła jego kark, przyciskając się do niego mocno.
Spragniona smaku jego skóry, musnęła językiem pokrytą
zarostem brodę i szyję. Wtedy jej nozdrza zaatakował zapach
innej kobiety. W sekundę odzyskała poczytalność.

– Nie! – krzyknęła, przerażona tym, co zrobiła.

Oderwała się od niego i cofnęła. Nie miała odwagi na

niego spojrzeć, ale kątem oka widziała, jak jego klatka
piersiowa podnosi się i opada. Słyszała przyspieszony oddech.

– Nie będę twoją tanią zabawką. – Chciała, by jej głos

przypominał syk węża, ale pod wpływem emocji zabrzmiał jak
pisk myszy. Łzy napłynęły jej do oczu i pospiesznie odwróciła
się w stronę biurka, gdzie stał dzbanek z kawą. Nalała sobie
pełną filiżankę, byle tylko czymś zająć ręce. Trzęsły się, więc
napój rozlał się na spodek i podłogę.

– To prawda – wycedził. – Twoje usługi są niestety bardzo

drogie. Sprowadziłem na wyspę kierownika budowy. Chciałby
z tobą porozmawiać. Czeka w jadalni, więc popraw ubranie
i zachowuj się jak należy. – Następnie, idąc do drzwi, zawołał
przez ramię: – Następnym razem, jak będziesz chciała poznać
szczegóły mojego życia seksualnego, po prostu zapytaj. Nie
musisz robić mi awantur jak zazdrosna żona.

Theo stłumił rozbawienie, widząc reakcję Heleny na

kierownika, czy też raczej kierowniczkę budowy. Savina
Mercouri była korpulentną kobietą po pięćdziesiątce,
ubierającą się w barwne stroje, a zapach jej perfum
przypominał woń płynu do czyszczenia toalet. Była także
dyrektorką jednej z najbardziej prestiżowych firm
budowlanych w Grecji. Przy powitaniu uściskała go mocno

background image

i to dlatego miał na sobie jej zapach. Nie żałował, bo dzięki
temu jego piękna Helena wreszcie pękła. Podobała mu się jej
zazdrość, choć drażniła go zaborczość innych kobiet. Helena
była jedyną kobietą, przez którą chciał być zniewolony.
Widział ulgę na jej twarzy, kiedy wszedł do biura. Martwiła
się o niego. Strach w jednej chwili zmienił się w furię. Taką ją
zapamiętał i takiej pragnął: ognistej, namiętnej i pełnej emocji.
Nie musiał się szczególnie trudzić, by zaciągnąć ją do łóżka.
Pasja, z jaką oddała pocałunek, była dobitnym dowodem.
W jej żyłach wciąż krążyło pożądanie, które niegdyś o mało
nie doprowadziło ich do szaleństwa. Wciąż coś do niego czuła.

Spoglądał na nią, gdy rozmawiała z Saviną. Tym razem

była już spokojna. I pomyśleć, że kiedyś kochał ją całym
sercem. Jego miłość umarła w zimnej katedrze przed trzema
laty. Stał przy ołtarzu, w obecności rodziny, przyjaciół,
partnerów biznesowych i członków rodziny królewskiej,
którzy czekali, aż złoży przysięgę. Zamiast tego goście stali
się świadkami największego upokorzenia w jego życiu. Po
wszystkim uciekł, próbując znieczulić się alkoholem. Kiedy
dziadek po kilku dniach próbował go pocieszyć, mówiąc, że
jego serce kiedyś się zagoi, roześmiał się gorzko. Jeśli coś
mogło mu złamać serce, to śmierć rodziców. To było
niewyobrażalne cierpienie. Cios, który zadała mu Helena,
podrażnił wyłącznie jego dumę. Nie chciał się przyznać, że
zawód, który go spotkał, boli nie mniej od utraty rodziców.
Helena skutecznie zabiła jego miłość. A tak jej ufał. Wierzył,
gdy mówiła, że go kocha, że chce z nim spędzić resztę życia.
On także pragnął się z nią zestarzeć w ich wymarzonym domu.
Helena dała mu bolesną lekcję. Nie kochaj, nie narażaj serca
na zranienie, nie ufaj. Nie dość, że go porzuciła, to jeszcze

background image

okaleczyła fizycznie. To przez nią nie był w stanie kochać się
z żadną inną kobietą. Tylko zemsta mogła mu przynieść ulgę.
Powoli zbliżał się czas odwetu.

– Nadal pracujesz? – zapytał, gdy wieczorem zastał ją

w gabinecie, pochyloną nad biurkiem.

– A ty wciąż tutaj? Nie wypływasz w morze, by się

zabawić? – odpowiedziała pytaniem, nie patrząc mu w oczy.

– Nie. Będziesz mnie miała dla siebie przez cały tydzień –

stwierdził, zakładając ręce za głowę i prezentując w ten
sposób pięknie umięśnioną klatkę piersiową.

– Szczęściara ze mnie – mruknęła, udając, że nie dostrzega

walorów jego ciała. Kiedyś znała je tak dobrze. Pieściła je
dłońmi, językiem…

– To ja jestem szczęściarzem, agapi mou. Czas na przerwę.

Kolacja czeka.

– Powiedziałem Elli, że zjem tutaj.

– Jest ósma. Wystarczy pracy na dziś.

Jedną ręką wcisnęła przycisk w klawiaturze, a drugą

nasunęła okulary na nos.

– Jestem w trakcie ważnych obliczeń – oznajmiła

surowym głosem, jakby była nauczycielką, karcącą ucznia.

– Chyba w trakcie unikania mnie.

– Nie pochlebiaj sobie.

– Więc spójrz na mnie.

Od kiedy się pocałowali, robiła wszystko, żeby tylko

trzymać się od niego z daleka.

background image

– Patrzę. I co?

– Jutro rano płyniemy do Agon.

Założyła kosmyk za ucho.

– My? Po co?

– Żeby się spotkać z prawdziwym mistrzem, który zrobi

rzeźby do ogrodu.

– To nie moja sprawa – odparła lekceważąco. – Nie muszę

się spotykać z rzeźbiarzem.

– Nie zgadzam się. Płacę ci z dyspozycyjność. Nie

przyjmuję odpowiedzi odmownej. Ciesz się posiłkiem przy
biurku. A jeśli zdecydujesz się wyjść z gabinetu, by
zaczerpnąć świeżego powietrza i napić się drinka, znajdziesz
mnie na tarasie.

Napięła mięśnie szczęki.

– Przemyślę to – mruknęła ugodowo.

– Przemyśl mądrze – rzekł krótko, ale nie mógł się oprzeć

pokusie. Chciał zobaczyć na jej policzkach szkarłatne
rumieńce. – Jeśli nie będzie mnie na tarasie, będę w łóżku.
Jesteś tam mile widziana. Serdecznie zapraszam. Przyłącz się.

Nie doczekał się rumieńców, ale dostrzegł drżenie dłoni

i to, że wsunęła nerwowo kolejny kosmyk za ucho. Cel został
osiągnięty.

Helena wytarła ciało do sucha po wieczornym prysznicu,

po czym włożyła koszulę nocną przez głowę. Rano obudziła
się radosna i lekka, a kładła się spać zmęczona i zniechęcona.
Wyczerpanie dało o sobie znać. Bolały ją oczy od ślęczenia
nad projektem, głowa pękała od wysiłku i wzmożonej

background image

koncentracji, ale nie to było powodem złego samopoczucia.
Mimo że bardzo się starała, nie mogła zapomnieć o pocałunku.
Umysł może by jeszcze zapomniał, ale nie ciało. Serce biło
nieregularnie, w ustach czuła mrowienie, a pod skórą jakby
ktoś umieścił ładunki elektryczne. Dlaczego tak
zareagowała? – zastanawiała się z rozpaczą. Otworzyła
szeroko okno, bo brakowało jej powietrza. Usiadła na
parapecie i zaciągnęła się morską bryzą, w nadziei, że oczyści
nie tylko płuca, ale także umysł. Zawsze tak było. Theo był
dla niej jak narkotyk. Jedno spojrzenie, jeden dotyk
wystarczyły, żeby traciła zdrowy rozsądek. Wciąż była jego
niewolnicą.

Usłyszała w oddali radosny śmiech. Domyślała się, że

należy do Elli. Natassa była poważna i traktowała życie
bardzo serio, natomiast Elli miała w sobie zaraźliwy
entuzjazm i radość życia. Helena zazdrościła jej tego
optymizmu. Jako dziecko pragnęła być właśnie taką beztroską,
zabawną dziewczyną, ale na próżno. Nie umiała bawić ludzi,
opowiadać żartów. Śmiech nie był zbyt często spotykany w jej
rodzinie. Ojciec, typowy Anglik, zimny i wymagający, rządził
domem twardą ręką. Matka podporządkowała mu się we
wszystkim i zapomniała, czym jest spontaniczność. Helena
wielokrotnie zadawała jej pytania, dlaczego tkwi
w nieszczęśliwym małżeństwie. Złożyłam przysięgę przed
Bogiem, odpowiadała. Helena próbowała ją zrozumieć. Miała
dziewiętnaście lat i pierwszy rok studiów za sobą na
angielskim uniwersytecie, gdy straciła głowę dla
charyzmatycznego profesora, starszego od niej o trzydzieści
lat. Sześć miesięcy później byli małżeństwem. Matka
przerwała studia, by realizować się jako pełnoetatowa żona

background image

i matka. Ojciec, który często zapraszał do domu znanych
naukowców i wybitnych studentów, oczekiwał nieskazitelnego
porządku, doskonałego jedzenia i zadbanej, atrakcyjnej
kobiety u boku. Helena pamiętała, jak zapytała matkę, o czym
marzyła jako dziewczynka. Opowiedziała, że ma wszystko to,
czego pragnęła, ale w jej smutnych oczach wyraźnie lśniło
kłamstwo.

W rzadkich chwilach, gdy podróżowały samotnie do

Agon, śmiały się i żartowały, a w domu, w Anglii, matka była
wiecznie zastraszona i niepewna siebie. Helena wierzyła, że
jej ojciec kocha matkę, ale co to za miłość, która zabija
w drugim człowieku życie? Przed trzema laty, na dzień przed
ślubem, pamiętała, jak jadła obiad z rodzicami. Matka w ogóle
się nie odzywała, podczas gdy ojciec opróżniał butelkę wina
z Theem. Obydwaj zgadzali się co do roli kobiet
w małżeństwie. Dopiero wtedy uzmysłowiła sobie, że
pozwoliła, aby przyszły mąż podejmował za nią wszystkie
decyzje, a ona była jak piesek podążający za swoim panem.
Przestraszyła się, że po ślubie Theo wyssie z niej życie, jak
ojciec z matki. Wolała samotność i rozstanie od niewoli.

Znów usłyszała radosny śmiech, tym razem obydwu

kobiet. Wtórował im głos męski. Theo spędzał miło czas na
tarasie wraz ze swoimi pięknymi gospodyniami. Wyobraziła
sobie, jak piją wino i jedzą przekąski. Zapragnęła wyjść do
nich, ale duma trzymała ją na miejscu. Zamknęła oczy,
wspominając, jak podczas takich wieczorów jak ten leżała
w objęciach Thea. Była wtedy bliżej nieba niż kiedykolwiek.
Jak by to było znów leżeć w jego ramionach, kochać się
z nim? Coraz głośniejszy śmiech zaczął ją irytować, więc

background image

zamknęła okno i położyła się do łóżka. Patrzyła na sufit i czuła
się bardzo samotna.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Tu mieszka ten rzeźbiarz? – Helena zmarszczyła nos,

patrząc z niedowierzaniem na rozległą willę przy plaży,
z własnym molo, przy którym kapitan zacumował jacht.
Musiał być bardzo bogaty.

– Nie, agapi mou. Ja tu mieszkam.

– Od kiedy?

– Od jakiegoś czasu. Prawda, że to piękny dom?

Gdy zeszli na ląd, Theo dał znak, by podążyła za nim.

Przyciskała mocno torbę z laptopem do brzucha, czując pot
spływający po plecach. Znów pożałowała, że zabrała na wyspę
jedynie służbowe stroje. Przydałaby jej się lekka, przewiewna
sukienka. W willi na Sidiro spędzała czas w klimatyzowanym
gabinecie, ale na zewnątrz panował dokuczliwy skwar.

– Chodź, mój szef kuchni przygotował dla nas przekąski –

powiedział Theo, gdy szli po złotym, miękkim piasku.

– Kiedy kupiłeś tę willę? – zapytała ponownie.

– Dwa i pół roku temu.

– A dom twoich rodziców? – Kiedy byli razem, spędzali

czas w pięknej willi odziedziczonej po ojcu Thea. Nie było
sensu, by kupował kolejną rezydencję, ale on zawsze miał
więcej pieniędzy niż rozsądku.

– Sprzedałem ją.

background image

– Co takiego? Dlaczego? – To był przecież dom jego

dzieciństwa.

– Uznałem, że czas na zmianę – skwitował beztrosko. –

Potem oprowadzę cię po okolicy.

– Mamy czas?

– Zawsze jest czas – odparł enigmatycznie.

– Czas na co?

Nie doczekała się odpowiedzi, bo z willi wyszedł im na

spotkanie Dijon, kamerdyner w średnim wieku, którego
dobrze pamiętała. Służył jeszcze w domu jego rodziców.

– Panno Armstrong – zawołał po grecku. – Miło panią

znów widzieć.

Wzruszyła się tym, że ją pamięta i najchętniej uściskałaby

go jak starego przyjaciela. To na jego ramieniu wypłakiwała
się, gdy pakowała torbę po rozstaniu z Theem. Nigdy nie
zapomniała jego dobroci.

– Ciebie też miło widzieć, Dijon. Jak się masz?

– Dziękuję, bardzo dobrze. Zapraszam do środka. Pewnie

chciałaby pani zejść z tego upału.

– O tak! – powiedziała, przechodząc przez otwarte drzwi.

– Poleciłem kucharzowi przygotować dzbanek pani

ulubionej lemoniady. Pomoże się pani ochłodzić.

– Klimatyzacja już to zrobiła – stwierdziła, pocierając

ramiona, na których pojawiła się gęsia skórka. Zwróciła się do
Thea. – Została ustawiona na temperaturę jak w zamrażarce?

– Tylko chwilowo. W twoim pokoju będzie ciepło.

background image

– W moim pokoju?

– Dijon, zanieś napoje do słonecznego salonu. Wkrótce

tam przyjdziemy.

Kamerdyner skinął głową i szybko się ulotnił, zostawiając

ich samych.

– Mój pokój? – powtórzyła, patrząc mu w oczy, by nie

próbował jej oszukać.

– Spotkamy się z rzeźbiarzem jutro – odparł swobodnie. –

Dziś mamy dzień wolny.

– Chyba żartujesz! – oburzyła się.

– Pracujesz dla mnie od tygodnia. Nie miałaś dotychczas

żadnej przerwy. Proponowałem, żebyś wypłynęła ze mną
i trochę się rozerwała, ale nie chciałaś, musiałem więc użyć
podstępu.

– Jesteś okropny. Nie wierzę, że to zrobiłeś.

– Ale zrobiłem.

Skrzyżowała ręce na piersi.

– Poproszę kapitana, żeby zabrał mnie z powrotem na

Sidiro.

– Przykro mi, agapi mou. – Pokręcił głową z udawanym

smutkiem. – Kapitan przyjmuje rozkazy tylko ode mnie. Jeśli
mimo wszystko znajdziesz inny transport na Sidiro, obawiam
się, że będę zmuszony odrzucić twój projekt rezydencji, nawet
jeśli uważam go za idealny.

– Byłbyś aż tak podły?

background image

– Oczywiście – przyznał z zadowoloną miną. – I jeszcze

jedno. Dziś masz dzień wolny. Nie próbuj pracować, bo jeśli
przyłapię cię z laptopem, odetnę ci internet.

Rzuciła mu zdenerwowane spojrzenie, w którym jednak

pojawił się błysk rozbawienia. Theo podszedł bliżej,
wdychając owocowy zapach jej szamponu.

– Na dzisiaj bierzesz urlop od obowiązków, czy ci się to

podoba, czy nie. Najpierw się czegoś napijemy, a potem
zabieram cię na zakupy.

– Ale…

Położył palec na jej doskonałych ustach, powstrzymując

wszystkie argumenty.

– Nie kłóć się ze mną. Teraz ja rządzę. W końcu i tak masz

mnie za kontrolującego tyrana.

Jej oddech się pogłębił. Chwyciła go za palec i odsunęła

od twarzy.

– To niesprawiedliwe – rzekła z wyrzutem. – O wszystkim

chcesz sam decydować.

– Obiecuję, że następnym razem ty przejmiesz kontrolę.

– Nie będzie następnego razu.

– I właśnie dlatego potrzebujesz krótkiego urlopu. Jesteś

bardzo spięta. Powinnaś się zrelaksować i cieszyć pięknym
słońcem. A jeśli będziesz chodziła z taką naburmuszoną miną,
jeśli na każdym kroku będziesz się ze mną kłóciła, to
zatrzymam cię tu aż do weekendu.

Patrzyła na niego o wiele za długo, a gdy zdała sobie

sprawę, że wciąż trzyma jego rękę, puściła ją pospiesznie

background image

i cofnęła się.

– Jesteś naprawdę niemożliwy. Oszaleć z tobą można.

– Dziękuję. Teraz chodź, napijemy się czegoś. A potem

popracujemy trochę nad tym, żebyś się bardziej wyluzowała. –
Mrugnął okiem i ruszył w stronę salonu, więc Helena nie
miała innego wyjścia, jak podążyć za nim.

Helena nie miała pojęcia, jak dała się namówić na wizytę

w ekskluzywnym butiku ukrytym w wąskiej uliczce
w Resinie – stolicy Agonu. A właściwie miała pojęcie… Theo
jak zwykle użył swojej niesamowitej charyzmy, sztuki
perswazji i dobrego humoru. W końcu uległa. A może po
prostu zdała sobie sprawę, że kłótnia do niczego nie prowadzi,
a jej stroje rzeczywiście nie nadają się do chodzenia po
wyspie? Chciała czy nie chciała, utknęła w Agonie
w towarzystwie Thea na dwadzieścia cztery godziny. Nie
wątpiła, że spełniłby groźby, więc dla świętego spokoju
postanowiła się dostosować. I nie sprawiało jej to przykrości.
Theo sprawiał, że wyłaniała się z niej dawna Helena, radosna
i pełna emocji. Zamknęła ją w klatce jak motyla, na trzy lata.
A teraz czuła, że zaczyna trzepotać skrzydłami i próbuje się
uwolnić. Zaczęło się w dniu, w którym Theo pojawił się w jej
firmie. To on jej pokazał, jak jest naprawdę. Dzięki niemu
zrozumiała, że potrafi być spontaniczna, beztroska
i szczęśliwa. Ulegała jego wrodzonej energii i radości życia.
Kiedy z nim zerwała i wyjechała, stała się spokojniejsza, że
nic nie zagrozi jej niezależności, ale miała wrażenie, że opadł
na nią duszący mrok. Właściwie, dlaczego z tym walczyła?
Pragnął jej, a ona pragnęła jego. Oboje byli dorosłymi ludźmi.
Nie była już bezbronną owieczką, tylko kobietą, która

background image

potrafiła przejąć inicjatywę. Może powinna skorzystać
z szansy, który dał jej los?

W sklepie przymierzyła dziesiątki strojów i nie bez

złośliwej satysfakcji, bo wiedziała, że żaden mężczyzna nie
lubi zakupów. A przy kasie, szybko podała swoją kartę i sama
zapłaciła za rzeczy, nie pozwalając, by zrobił to Theo. Czuła
się cudownie, że po raz pierwszy od dawna stać ją było na
kupno nowych ubrań. Dzięki zaliczce spłaciła resztę długu
i wreszcie mogła trochę gotówki przeznaczyć na
przyjemności. Poza tym musiała przyznać, że z ulgą zmieniła
służbowy mundurek, w którym niemal się ugotowała, na luźne
lniane spodnie w kremowym kolorze, przewiewną bluzkę
z różowym haftem i płaskie sandały.

Jeszcze krótka wizyta w aptece po krem z filtrem, opaska

na włosy i wreszcie czuła się rześko i przyjemnie.

W pewnym momencie Theo pociągnął ją za rękę jeszcze

do jednego butiku.

– Chodź, spójrz na tę sukienkę. – Zatrzymał się przed

manekinem ubranym w piękną kreację w stylu lat
pięćdziesiątych. – Co o niej myślisz? Czy nie byłaby dla ciebie
idealna?

Sukienka składała się czarnego gorsetu bez ramiączek

i rozkloszowanej białej spódnicy z haftem czarnego liścia.
Była śliczna, elegancka i stylowa. Kupiłaby ją bez wahania,
gdyby tylko mogła sobie na to pozwolić. Szanse, że byłoby ją
stać zatrzymały się na zerze. To był butik bez metek z cenami.
Nagle zdała sobie sprawę, że Theo wciąż trzyma ją za rękę.
Mało tego, ich place się splotły, zupełnie jak przed trzema laty,
gdy jeszcze byli razem. Helena chrząknęła i cofnęła dłoń.

background image

Delikatnie dotknęła jedwabnej spódnicy, wyczuwając pod
palcami przyjemną fakturę.

– Piękna – powiedziała z zachwytem.

– Wiedziałem, że ci się spodoba – odparł zadowolony, że

trafił w jej gust.

– Jest piękna, ale jej nie kupię – rzekła stanowczo. –

Wydałam już wystarczająco dużo pieniędzy jak na jeden
dzień. Teraz potrzebuję tylko kawy.

Ku jej uldze Theo nie protestował.

– Za rogiem jest świetna kawiarnia, gdzie podają najlepszą

bakławę.

Ich oczy się spotkały. Bakława była jej ulubionym

deserem. Pamiętał… Pamiętał, jakie słodycze lubiła, pamiętał,
jaki styl jej się podobał. Wszystko pamiętał. Tak jak ona.

Wybiegła z butiku, bo nagle zabrakło jej tchu. Wzięła kilka

długich wdechów, czując ból w klatce piersiowej. Kiedy była
z Theem, doświadczyła więcej szczęścia niż przez całe życie.
Jeszcze zanim szturchnął ją w ramię, poczuła, że jest blisko,
bo owionął ją zapach wody kolońskiej. Gdyby nie dzieliła ich
przeszłość, cieszyłaby się, że spędza czas w jego
towarzystwie. Lubiła go jako człowieka. Pech chciał, że gdy
był blisko, czuła, że traci nad sobą kontrolę. Nie była jednak tą
samą naiwną dziewczyną, co trzy lata temu. Była starsza
i potrafiła mu się przeciwstawić. Theo od początku był
szczery. Była dla niego niedokończoną sprawą. Chciał ją mieć
bez ślubu i zobowiązań. Najgorsze było to, że ona też tego
chciała. I to jak! Pragnęła się z nim kochać, chociaż jeden raz,
żeby wreszcie spełniło się to, o czym marzyła. Jedna, jedyna

background image

noc, jakby jutra miało nie być. Co w tym złego? Może gdyby
wreszcie się z nią przespał, mogłaby zostawić za sobą duchy
przeszłości i zacząć nowe życie, nie tylko zawodowe? Może
wtedy byłaby w stanie pójść na randkę, bez wstrętu na myśl
o tm, że poczuje na wargach usta innego mężczyzny.

– Wszystko w porządku? – spytał.

– Tak, oczywiście. – Bez pośpiechu patrzyła w jego

diabelnie przystojną twarz. Uśmiechnęła się leniwie. –
Chodźmy na kawę.

Theo patrzył, jak Helena zatapia zęby w kawałku bakławy

i stłumił jęk. Uwielbiał patrzeć, jak je. Nienawidziła
gotowania, ale była entuzjastką dobrej kuchni. Upił łyk
melonowego mojito, po czym rozlał do filiżanek kawę
z dzbanka.

– Widzę, że dopisuje ci apetyt – stwierdził. – Cieszę się.

– Skoro to mój wolny dzień, mam zamiar korzystać

z życia.

Czy za jej uśmiechem kryła się wyraźna sugestia? A może

to tylko pobożne życzenia, że zmieniła swój stosunek do
niego? Kelner, przechodzący obok, spytał, jak smakuje
bakława. Mała zmarszczka pojawiła się na jej czole, zanim
podniosła kciuk w pełnej aprobacie.

– Czyżby twój grecki wymagał odświeżenia? – spytał.

Wzruszyła ramionami i wpakowała ostatni kawałek deseru do
ust. – No więc? – nie ustępował.

Ponownie wzruszyła ramionami i, nie spuszczając z niego

wzroku, wciągała koktajl przez słomkę. Celowo go
prowokowała?

background image

– Nie mówiłam od lat – powiedziała, powoli oblizując

usta. I znów nie wiedział, czy to przypadek, czy celowo go
drażni.

– To z matką nie rozmawiasz po grecku?

– Nie. A tak w ogóle to ostatnio rzadko się widujemy.

– Dlaczego?

– Widziałeś się z nią. Nie powiedziała ci?

– O czym?

– Zerwałam kontakty z ojcem.

Uniósł jedną brew.

– Nie powiedziała mi o tym – rzekł w zamyśleniu. –

Rozmawialiśmy tylko chwilę.

– To dla niej bolesna sprawa. Spotykamy się w tajemnicy.

– Dlaczego?

– Bo ojciec wściekłby się, gdyby się dowiedział –

mruknęła.

– I co z tego? Jesteś jej córką. Ma prawo się z tobą

widywać. Nie powinniście robić z tego sekretu.

Westchnęła ciężko.

– Tak, ale to ona potem musiałaby żyć z konsekwencjami.

Zmarszczył brwi i zmrużył oczy.

– O czym ty mówisz? Jakie konsekwencje?

Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę.

– Kiedy się dowiedział, że rozmawiała ze mną przez

telefon, odciął ją od kieszonkowego.

background image

Roześmiał się, nie dowierzając.

– Kieszonkowe dostają dzieci, a nie dorośli ludzie.

– Ojciec traktuje matkę, jakby była dzieckiem. – Zebrała

palcem okruszki z talerza i włożyła sobie do ust. Theo
ponownie stłumił jęk. Kiedy znów zaczęła mówić, jej głos był
twardy i nieprzyjemny. – Mówiłam ci, że jest
mizoginistycznym dinozaurem. Kontroluje wszystko. Matka
musi pokazywać wszystkie rachunki, co i za ile kupiła. Nawet
nie może nigdzie zadzwonić bez jego pozwolenia. Po wyciągu
zorientował się, że złamała jego zakaz i skontaktowała się ze
mną. Stary tyran. Zabrał jej kieszonkowe i wyobraź sobie, że
nie pozwolił jej kupić szamponu, gdy się skończył. To chore.
Naprawdę nie wiem, jak ona z nim wytrzymuje. Dla mnie
każdy dzień był katorgą.

Z trudem w to wierzył, ale wiedział, że Helena nie

kłamała. Dawno temu umówili się, że będą ze sobą szczerzy.

– Dlaczego zerwałaś z nim kontakt? Co się stało? –

Żałował teraz, że nigdy nie potraktował poważnie jej słów. Był
zbyt zajęty planowaniem przyszłości, by zastanawiać się nad
niechęcią Heleny do ojca. Nie miał pojęcia, że stary, szanowny
profesor ze znacznym dorobkiem naukowym jest aż takim
potworem. Powinien był jej uważniej słuchać.

– Ojciec był wściekły, kiedy się dowiedział, że zerwałam

z tobą. – Upiła kolejny łyk, rozluźniając się. – Gdyby mógł,
zaciągnąłby mnie za włosy przed ołtarz.

– Dlaczego tak bardzo mu na tym zależało? Ledwie mnie

znał.

background image

– Ale znał twój status. Wiedział, że jesteś bogaty

i wpływowy. Chwalił się wszystkim znajomym, że jego córka
poślubi jednego z najzamożniejszych ludzi w Europie.
Zrywając z tobą, upokorzyłam go i ośmieszyłam przed
kolegami. – Potrząsnęła głową. – Nigdy nie widziałam go tak
wściekłego. Krzyczał, obrażał mnie i w końcu wywalił za
drzwi. Powiedział, że skoro tak mi się dobrze powodzi, mam
sobie radzić sama. Odciął mnie od pieniędzy z dnia na dzień.
To była kara za to, że dobrowolnie zrezygnowałam z twoich
pieniędzy, i za to, że ośmieliłam się mu sprzeciwić. Stary
dureń.

Theo poczuł bolesne pulsowanie w skroni. Elementy

układanki trafiały na właściwe miejsce. Dług Heleny, ta nora,
w której mieszkała, i słowa, które mu wykrzyczała: „Jesteś
taki sam jak mój ojciec”.

– Tak czy inaczej, to dlatego mój grecki stracił na

płynności. Nie używałam go od trzech lat.

– Nie rozumiem, agapi mou. – Na jego czole pojawiła się

zmarszczka. – Przecież powiedziałaś, że widujesz się z matką,
w tajemnicy. Rozmawiacie ze sobą.

– Tak, ale po angielsku. To ojciec zmuszał mnie do nauki

greki. Chyba uważał, że doda mu prestiżu córka posługująca
się trudnym językiem. Do siódmego roku życia miałam zakaz
mówienia po angielsku w jego obecności. Matka musiała
tłumaczyć.

– Ale to bez sensu. Matka mogła mówić po grecku, ale

ojciec powinien był zwracać się do ciebie po angielsku.
Byłabyś dwujęzyczna. Myślałem, że tak właśnie było.

– Niestety nie.

background image

– Naprawdę miałaś zakaz mówienia po angielsku?

– W domu tak.

– To musiało być dla ciebie straszne.

– Chciałam go zadowolić. – Nagle przeszyła ją tęsknota za

czułym, wyrozumiałym ojcem, jakiego nigdy nie miała. –
Pragnęłam, by był ze mnie dumny. Nie wiem, może miałam
nadzieję, że wtedy mnie pokocha, że wreszcie zauważy, jak
bardzo go potrzebuję? Mało kiedy zwracał na mnie uwagę.
Uważał, że dzieci powinny być widziane, ale nie słyszane.

– A żony powinny spełniać polecenia mężów? – zapytał,

choć doskonale znał odpowiedź.

– Tak. Moja matka pogodziła się z tym, że jego słowo jest

święte i nie można mu się sprzeciwić. – Jej twarz się
rozpogodziła. – Kiedy się potajemnie spotykamy,
rozmawiamy tylko po angielsku. Taki mały rodzaj buntu.

– Jak wam się udaje spotykać bez wiedzy ojca?

– Kupiłam jej telefon, który chowa w kuchennej szafce na

środki czyszczące. To jedyne miejsce, gdzie ojciec zagląda.

Theo nie skwitował uśmiechem tej wątłej próby

wprowadzenia humoru do rozmowy. Przeczesał włosy rękami.

– Dlaczego od niego nie odejdzie? Dlaczego to toleruje?

– Wydaje jej się, że skoro nie znęca się nad nią fizycznie,

nie powinna narzekać. Poza tym zwyczajnie się go boi.
Związała się z nim, gdy miała dziewiętnaście lat. Nie ma
wykształcenia, pieniędzy i nie wierzy, że sama mogłaby sobie
poradzić. – Westchnęła z rezygnacją. – Chciałabym, żeby mu
się przeciwstawiła, żeby znalazła w sobie odwagę. Przecież

background image

mogłaby mieszkać ze mną. Pomogłabym jej. Wielokrotnie jej
mówiłam, że razem sobie poradzimy, ale ona odmawia.
Twierdzi, że skoro złożyła przysięgę, powinna trwać przy
swoim mężu na dobre i na złe. Chyba od dawna już go nie
kocha, ale jest zbyt zastraszona, by podjąć decydujące kroki.

Widziała, że jej opowieść poruszyła Thea. Nie planowała

zwierzeń, ale zrobiło jej się lżej na duszy. Wciąż bolała nad
tym, że matka tkwi w toksycznym związku i że nie może jej
pomóc. Dawniej bardzo się bała małżeństwa i nie wierzyła, że
kiedykolwiek kogoś pokocha. Nie chciała skończyć tak jak
matka. Trzy miesiące, które spędziła z Theem, były
najpiękniejszymi w jej życiu. Wreszcie czuła się wolna
i niezależna. Mieszkając w domu, w wieku dwudziestu trzech
lat, nadal musiała prosić o pozwolenie, by odejść od domu,
obowiązywała ją godzina policyjna i z każdej, nawet
najdrobniejszej decyzji musiała się tłumaczyć. Gdyby nie
spotkała Thea, nigdy nie nabrałaby odwagi, by sprzeciwić się
ojcu. Dzięki niemu przestała być tchórzem, który chowa
głowę w piasek. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo
Theo ją otworzył, jak jej pomógł pozbyć się lęku i strachu.

– Musimy iść – usłyszała jego głos.

Zerknęła na zegarek i ze zdumieniem spostrzegła, że

minęła już godzina, odkąd przyszli do kawiarni.

– Myślałam, że mamy leniwy dzień i nie trzeba się nigdzie

spieszyć – stwierdziła. Nie chciała, by ten dzień zbyt szybko
się skończył. W jego oczach pojawił się znajomy błysk.

– Nigdy nie powiedziałem, że wieczór będzie równie

leniwy.

background image

Serce jej podskoczyło, ale zagrała obojętną

i niezainteresowaną.

– Tak?

– Wychodzimy dziś wieczorem – rzucił z zagadkowym

uśmiechem.

– My?

– Tak, my.

– Dokąd? – zapytała, nie potrafiąc ukryć podekscytowania.

– Zobaczysz, agapi mou. To niespodzianka.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Helena wykonała pełny piruet, a jej serce wypełniło się

zdumieniem. Pokój, który Theo kazał dla niej przygotować,
spełniałby oczekiwania nawet najbardziej wymagającej
księżniczki. Olbrzymie łóżko na podeście, otoczone
muślinowymi kotarami, kryształowy żyrandol zwisający
z sufitu pokrytego barwnymi freskami, gruby, puszty dywan,
w który można było zatopić palce…

– Podoba ci się? – usłyszała aksamitny głos Thea.

– Rozumiem, dlaczego się tu przeprowadziłeś –

powiedziała oszołomiona tym przepychem. Jej sypialnia była
nie tylko cudowna, ale miała także najwspanialszy widok na
morze.

– Naprawdę?

– Potrzebujesz przestrzeni wokół siebie. – Zakładając

włosy za ucho, próbowała wyjaśnić, co ma na myśli, ale
trudno jej było mówić spokojnie. W drodze powrotnej do willi
wyczuwalny był ładunek emocjonalnym między nimi. Prawie
się do siebie nie odzywali. – Jesteś wolnym duchem, Theo.
Życie w mieście cię przytłacza. Tutaj wiesz, że w każdej
chwili, gdy tego zapragniesz może iść w góry albo wypłynąć
w morze. I dlatego kochasz Sidiro. Dlatego chcesz mieć tam
dom.

background image

Serce Thea ścisnęło się na tę trafną diagnozę,

wypowiedzianą miękkim, czułym tonem. Czasami zapominał,
że kiedyś byli ze sobą tak blisko, że Helena znała doskonale
jego marzenia. Otworzył się przed nią, a potem został
porzucony. Czy naprawdę dlatego odeszła, że bała się, że ich
małżeństwo będzie takie jak jej rodziców? Brzmiało to
absurdalnie, gdy wykrzyczała mu to w kłótni, trzy lata temu.
Nie uwierzył, że mówi poważnie. Na swoje nieszczęście.
Wiedział, że dzieciństwo Heleny było inne niż jego, ale nie
zdawał sobie sprawy, że aż tak bardzo. On dostał od swoich
rodziców wszystko, co najlepsze, akceptację i bezwarunkową
miłość. Ich śmierć była dla niego strasznym ciosem. Wtedy
skończyła się idylla i czas beztroski. Odejście Heleny
przypomniało mu tamten okropny czas. Czuł się tak samo
zdruzgotany i osamotniony. Sprzedał willę rodziców, bo raniły
go wspomnienia o szczęśliwym, ale utraconym dzieciństwie,
ale przede wszystkim dlatego, że kojarzyła mu się
z cudownymi miesiącami, które spędził z Heleną. We
wszystkich pokojach słyszał echo jej radosnego śmiechu. I nie
było egzorcyzmów, które usunęłyby ślady jej obecności… do
czasu. Wiedział, że jest tylko jeden sposób, by ta miłosna
historia skończyła się raz na zawsze. Czuł to. Oczekiwanie
wypełniło powietrze i smakowało bardziej słodko niż
najlepszy miód.

Helena ponownie odgarnęła włosy, poprawiła opaskę. Ona

również wyczuwała, że zbliża się coś, czego nie będzie umiała
powstrzymać.

– Powiesz mi, dokąd dziś wieczorem idziemy?

– Do pałacu na przyjęcie, a potem na spektakl

w królewskim amfiteatrze.

background image

Jej oczy zogromniały.

– Chyba żartujesz.

Podobała mu się jej reakcja. Wiedział, że Helena

fascynowała się pałacem. To tam spotkali się po raz pierwszy.
Pamiętał, jaka była zachwycona, gdy trzy lata temu dostali
zaproszenie na wesele króla Heliosa. Niestety wyjechała przed
ślubem.

Podszedł bliżej.

– Wszystko przygotowałem. Stylista będzie tu za godzinę,

by ci pomóc.

– Ale nie mam odpowiedniej…

– Sukienki? – Zrobił krok w stronę garderoby – Zajrzyj tu,

agapi mou.

Poruszając się jak lunatyczka, otworzyła drzwi do

pomieszczenia, które było większe niż jej mieszkanie
w Londynie. Uniosła dłoń do ust, bo miała wrażenie, że
znalazła się w krainie luster. Na samym końcu, obok pięknej
antycznej rzeźby wisiała na manekinie sukienka z butiku.

– Jak…? – Tylko tyle była w stanie z siebie wyrzucić.

Theo stanął tuż za nią. Czuła go wyraźnie, jakby owinął ją

ramionami, choć nawet nie tknął jej palcem. Powietrze wokół
zmieniło się w słodki nektar. Nie mogła się ruszyć, nie chciała
się ruszyć. Nie potrafiła walczyć dłużej z dudniącymi w niej
uczuciami. Naparło na nią twarde ciało. Muskularne ramię
zamknęło się wokół jej talii. Gorący oddech Thea musnął jej
kark. Płomienie zamigotały pod skórą, gdy poczuła na
pośladkach dowód jego podniecenia. Każdy nerw i każda

background image

komórka jej ciała wirowała w tańcu. Theo obrócił ją powoli ku
sobie.

Łapiąc z trudem oddech, spojrzała mu w oczy. Widziała

w nich ogień, który zamiast ją przerazić, wprawił w ekstazę.
Oddychał szybko, gdy zbliżył ręce do jej twarzy, i zdjął
okulary. Świat stał się niewyraźny, ale jego postać pulsowała
jej przed oczami w całej ostrości. Tak desperacko próbowała
o nim zapomnieć, ale wszystko na nic. Zawsze był w jej
głowie, w jej sercu i w snach. To była ostatnia szansa, żeby się
wycofać i zapobiec szaleństwu. Nie było już jednak odwrotu.
Nie dla niej. Theo był diabłem stworzonym z ognia i pasji,
a ona tej pasji pragnęła. Położyła dłoń na jego piersi,
wyczuwając silny łomot pod palcami. Drugą ręką objęła go za
szyję i z pełną świadomością weszła w płomienie. Płomienie
Thea. Później nie pamiętała, kto pierwszy przylgnął wargami,
liczył się tylko dreszcz, który ją gwałtownie przeszył.
Rozpuściła się w podnieceniu, poddając zmysłom. Jej usta
wypełniły się smakiem jego warg i języka. Szarpali ubrania
jak w amoku. Pękały zapięcia, pryskały guziki, odpadały
sprzączki. Ta niecierpliwość dudniła w jej żyłach, przenikała
do kości. Theo przylgnął wargami do szyi, doznania tańczyły
na skórze. Odpiął jej spodnie, zsunął bieliznę, po czym opadł
na kolana i przyciągnął ją do siebie. Nerwowym gestem
odpięła stanik, a on natychmiast wziął w usta sterczący sutek.
Szepnęła „Theo” i przytuliła jego głowę, delektując się
pieszczotami języka. Wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy
zostawił nabrzmiałe piersi i zaczął całować brzuch.
Natychmiast powróciły cudowne wspomnienia, kiedy
zadowalał ją ustami. Doprowadzał ją do orgazmu wiele razy,
ale nigdy w taki sposób, jak chciała. Pragnęła, żeby był w niej.

background image

I teraz wreszcie zrobią to jak należy, do końca. Przyciągnęła
do siebie jego twarz i pocałowała go mocno w usta. Twardy
tors miażdżył jej piersi. Opadli na dywan, złączeni wargami.
Oboje mocowali się z jego szortami, aż wreszcie nie dzieliły
ich już żadne ubrania.

Theo tracił kontrolę. W jego krwi była gorączka nie do

opanowania. Dawniej potrafił zatrzymać się w odpowiednim
momencie, choć potem żałował wielokrotnie swojej
rycerskości. Teraz się nie wycofa. Wtapiał się w miękkie
krzywizny ciała, czuł ciężar hojnych piersi. Jednym
gwałtownym ruchem obrócił ją na plecy i usadowił się między
nogami. Jej spojrzenie potrafiło zagotować krew w żyłach.
Policzki miała szkarłatne, usta nabrzmiałe od pocałunków. Nic
już go nie mogło powstrzymać. Dostanie to, czego chciał
i czego ona chciała. Nie odrywając od niej spojrzenia,
rozdzielił uda, ułatwiając sobie dostęp. Przywarł do
spragnionych warg, zamknął oczy i pchnął mocno. Była
węższa, niż się spodziewał. Przyjemność, jakiej nigdy nie
zaznał, zalała jego umysł, ale resztką świadomości wyczuwał,
że coś jest nie tak. Zajęło mu trochę czasu, zanim zrozumiał,
o co chodzi. To był cichy krzyk bólu, kiedy w nią wszedł. Czuł
opór, ale przecież niemożliwe, żeby… Nie miał czasu, by się
dłużej zastanawiać, bo Helena odnalazła jego usta i zachęcała
ruchami ciała, by skończył to, co zaczął. Jego myśli skupiły
się wyłącznie na kochaniu tej zachwycającej kobiety.

Nie pozostawała bierna. Była szczęśliwa i podniecona do

granic. Niewielkie ukłucie bólu, gdy w nią wszedł, rozpłynęło
się w ogniu pożądania. Wypełnił ją do końca, mocne pchnięcia
otwierały ją na nowe doznania. Impulsy przyjemności
muskały nawet końce palców. Teraz rozumiała, dlaczego

background image

pragnęła się kochać z Theem. Nie chodziło tylko o pożądanie.
Połączenie dwóch ciał było ostatecznym aktem bliskości
między nią a mężczyzną, którego kochała. Nie chciała, żeby to
się skończyło, ale nowej, intensywnej rozkoszy nie można
było powstrzymać. Uniosła wyżej uda, by ułatwić głębszą
penetrację. Zarzuciła kostki na twarde, poruszające się
rytmicznie pośladki Thea, wciąż krzycząc jego imię. Miała
wrażenie, że znalazła się w kolejce górskiej i nagle została
wyrzucona w powietrze. Poleciała jak ptak, szybując
w chmurach rozkoszy. Aksamitne jęki kochanka zwiększały
jej doznania, aż dotarła do tęczy. Theo wykonał ostatnie,
głębokie pchnięcie i opadł na nią całym ciężarem ciała.
Polizała go w szyję, wyczuwając słony smak potu. Słyszała
głośne bicie jego serca i swój szybki oddech.

Theo próbował powrócić do rzeczywistości, ale choć siła

orgazmu osłabła, dalej jego myśli wypełniała Helena. Czuł jej
ciepło, miękką skórę pod ustami i serce dudniące w tym samy
rytmie, co jego serce. Był w niej głęboko w środku i chciał
tam pozostać jak najdłużej, delektować się tą najbardziej
niesamowitą chwilą. Nigdy w życiu nie czuł z żadną kobietą
takiej bliskości. Nie był pewien, gdzie on się kończy, a ona
zaczyna. Wiedział, że seks z nią będzie świetny, ale to, co się
stało…

Otworzył oczy, przypominając sobie moment, gdy w nią

wszedł. Nadal coś nie dawało mu spokoju. Z trudem uniósł się
na łokciu. Odchrząknął, ale zanim zdołał coś powiedzieć,
zadzwonił telefon. Po omacku zaczął szukać szortów, sięgnął
do kieszeni.

– Tak? – rzucił niecierpliwie, drżącym głosem. Słuchał

przez chwilę, po czym rozłączył się.

background image

Przeczesując włosy palcami, wziął głęboki oddech i wstał.

– Stylista już przyszedł – powiedział, nie patrząc na

Helenę. Pospiesznie włożył szorty. – Chciałabyś wziąć
prysznic?

– Słucham? – Usiadła i cofnęła się pod ścianę.

– Chcesz wziąć prysznic, zanim spotkasz się ze stylistą?

Mrugnęła kilka razy. Jej okulary leżały na podłodze, gdzie

bezmyślnie odłożył je Theo. Pospieszył z pomocą i podał jej.

– Dziękuję – szepnęła, ale nie włożyła ich.

– Prysznic? – powtórzył. Skinęła głową. – Dobrze. Myślę,

że dwadzieścia minut ci wystarczy. Jeśli będziesz czegoś
potrzebowała, daj znać Dijonowi.

Mówił szorstko, starając się opanować emocje. Helena

nigdy nie wyglądała piękniej. Patrzył na jej zarumienione
policzki, usta czerwone jak truskawka, zmierzwione włosy
i miał wrażenie, że widzi arcydzieło. Nagle przypomniał sobie
istotną kwestię.

– My nie… – chrząknął. – Nie zabezpieczyliśmy się.

– Biorę pigułki – odparła szeptem.

Zamknął oczy i skinął głową. Pamiętał, jak trzy lata temu,

gdy wziął ją na Sidiro, również brała pigułki. Śmiała się, gdy
mu mówiła, że zamierza go uwieść, więc woli się
zabezpieczyć. Pomyślał wówczas, że nie miałby nic przeciwko
temu, żeby zaszła w ciążę. Już wtedy wiedział, że to jego
przyszła żona i matka jego dzieci. Cóż, pomylił się.

Teraz, gdy patrzył na nią, miał ochotę chwycić ją na ręce,

zanieść do łóżka, by znów zatonęli w swych objęciach.

background image

Pragnienie było tak silne, że musiał cofnąć się o krok. To nie
tak miało wyglądać. Moment po zbliżeniu miał być jego
wielkim triumfem, osłodą po upokorzeniu, jakiego doznał, gdy
musiał oznajmić gościom, że ślubu nie będzie. Wszystko było
nie tak. Dawniej, gdy fantazjował o ich pierwszym razie,
planował, że będą się kochać powoli, że ze względu na
dziewictwo Heleny będzie delikatny i czuły. Później, gdy ich
związek się rozpadł, fantazje uległy zmianie. Nie musiał już
być delikatny, skoro Helena miała przed nim kochanków, ale
chciał zachować pełną kontrolę. Zamierzał doprowadzić ją do
takiego stanu, żeby błagała go o to, by się w niej zatopił
i w ten sposób przegonił wizję wszystkich innych mężczyzn,
z którymi była. Stało się inaczej. Dziki szał na podłodze to nie
było coś, o czym marzył. Nie powinien był stracić nad sobą
panowania.

Potrzebował powietrza. Podszedł do drzwi, po raz ostatni

spoglądając na żywe wcielenie piękna. Helena wyglądała jak
rzeźba Artemidy, tyle że bez myśliwskich akcesoriów. Grecka
bogini z pewnością nie patrzyłaby na niego z lękiem
i niepewnością, które przeszywały mu serce.

– Do zobaczenia wkrótce, matia mou – powiedział

łagodniejszym tonem.

Uśmiechając się, weszła do łazienki i zamknęła za sobą

drzwi. Theo ruszył przed siebie. Potrzebował zanurzyć się
w zimnej wodzie i ochłonąć. Gdy przepłynie kilka basenów,
być może zrozumie, jak to możliwe, że zanim zaczął się
kochać z Heleną, była dziewicą.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Helena wyszła z sypialni, mając wrażenie, że unosi się

w kolorowej bańce snu. Eksplozja pasji, która pochłonęła ich
w jednej chwili, nie pozostawiała miejsca na wątpliwości
i refleksje. Potem, gdy tylko wzięła prysznic, wpadła w ręce
stylistów, którzy przygotowali ją na wieczór, strojąc jak
księżniczkę. Czesali ją, malowali i ubierali, a w jej głowie
wciąż huczały wspomnienia. Miała ochotę ich wszystkich
przegnić, by wreszcie zastanowić się nad tym, do czego doszło
na podłodze w garderobie. Nie wiedziała, jak Theo będzie się
zachowywał, kiedy znów się spotkają twarzą w twarz. Przez
wszystkie lata marzyła o spełnieniu, które mógł jej ofiarować
tylko on. I nie zawiodła się. Było wspaniale. Nie żałowała ani
trochę i nieważne, że Theo będzie triumfował. Przecież oto mu
chodziło od samego początku, gdy przyszedł do biura.
Nieważne, bo ona również tego chciała. Było jeszcze lepiej niż
w marzeniach, ale nie spodziewała się, że on po wszystkim po
prostu odjedzie. Nie doczekała się zdawkowego komentarza
ani żartobliwego mrugnięcia okiem. Wyglądał na
oszołomionego, podobnie jak ona.

Na końcu korytarza, na całej szerokości ściany

zamontowane było lustro. Helena zerknęła na swoje odbicie,
przypominając sobie, że nie była już naiwną, stłamszoną przez
ojca dziewczyną, tylko pewną siebie, silną kobietą. Poradzi
sobie, cokolwiek się stanie. Trzymając się poręczy, zeszła po
schodach w stronę werandy.

background image

Theo słyszał za sobą lekkie kroki. Jego zmysły wyostrzone

były do granic. Opróżnił kieliszek szkockiej jednym haustem,
czując, jak drży mu ręka. Na przyjęcie był gotowy w ciągu
trzydziestu minut. Wziął prysznic, założył garnitur
i pozostawił włosy w artystycznym nieładzie. Nie ogolił się,
bo postanowił zapuścić brodę. Potem zajął się czytaniem
raportu finansowego, a przynajmniej próbował to robić. Litery
skakały mu przed oczami i nie rozumiał ani jednego zdania
z tekstu. Jego umysł wciąż powracał do gorących chwil
z Heleną i odrzucał tabelki, cyferki i finansowe zestawienia.
Im bardziej starał się o tym nie myśleć, tym wyraźniejsze
stawały się wspomnienia. Nie potrafił zapanować nad
emocjami i to było najgorsze. Cholera, nie spodziewał się, że
będzie dziewicą.

Kroki stały się głośniejsze. Wciągnął powietrze i odwrócił

się w jej stronę. Wyszła na werandę, a blask zachodzącego
słońca opadł na nią niczym świetlisty pył. Zrezygnowała
z okularów, wybierając na tę szczególną chwilę soczewki
kontaktowe, więc nic nie zasłaniało jej pięknej twarzy. Cała jej
postać promieniała. Ciemne, pomysłowo związane na karku
włosy ozdobione zostały biżuteryjną opaską. Profesjonalnie
wykonany makijaż podkreślał duże oczy, wydatne kości
policzkowe i pełne usta. Jedwabna, mocno dopasowana w talii
sukienka wspaniale kontrastowała z jej złocistą skórą.
Eleganckie, czarne szpileczki jeszcze bardziej wydłużały
zgrabne nogi.

– I jak? – spytała. – Może być?

Zaschło mu w gardle i musiał przełknąć ślinę.

– Pięknie wyglądasz.

background image

Zbyt pięknie, pomyślał, czując ucisk w sercu.

Królewski pałac, marzenie każdego architekta, był równie

barwny jak życie jego mieszkańców. Widać w nim było
wpływy zarówno sztuki greckiej, tureckiej, jak i francuskiej,
a wszystko to połączone razem tworzyło baśniową krainę
czarów, która wielkością nie ustępowała pałacowi
Buckingham. Helena pamiętała, że gdy przylatywała na wyspę
do dziadków, jej serce biło z zachwytu, gdy dostrzegała
w oddali kolorowe wieżyczki. Zaraz po wylądowaniu prosiła
o papier i kredki, by móc narysować to cudo. Tak zaczęła się
jej wielka miłość do tej wspaniałej budowli. Wnętrze pałacu
było równie wystawne, pełne drogich eksponatów
i gustownych detali, toteż musiała się powstrzymywać przed
okrzykami zachwytu.

Na gości czekał najlepszy szampan i znakomite

przystawki, ale Helena była zbyt zestresowana, by jeść. Theo
przedstawił ją swoim znajomym. Niektórzy mogli ją pamiętać,
gdy była jego narzeczoną, i ogarnął ją irracjonalny lęk. Miała
ochotę złapać Thea za rękę, jak niegdyś, gdy towarzyszyła mu
na spotkaniach. Przy nim zawsze czuła się bezpiecznie
i wiedziała, że nic złego nie może jej się stać. Próbowała się
rozluźnić, w końcu nie miała się czego bać.

Spostrzegła, że Theo rozmawia z jakąś kobietą.

Rozpoznała ją natychmiast. Wysoka i piękna modelka, z którą
ostatnio się spotykał. Widziała ich zdjęcia w plotkarskich
gazetach. Mała, podstępna zazdrość wpełzła jej do serca
niczym wąż. Sięgnęła po kawałek awokado z octem
balsamicznym i wsunęła przekąskę do ust. Nie powinna się
martwić. Przecież Theo nie flirtował, tylko wymieniał
uprzejmości, to naturalne na przyjęciu. Zjadła kolejną

background image

kanapkę, tym razem z wędzonym łososiem. Miała nadzieję, że
zmarszczka na jej czole nie jest zbyt wyraźna. Kiedyś
poskarżyła się Theowi, że żaden z jego przyjaciół nie chce
z nią rozmawiać. Uśmiechnął się wtedy i delikatnie zaczął
rozmasowywać miejsce na jej czole, między brwiami.

– Gdy się stresujesz albo boisz, mocno ściągasz brwi i robi

ci się pionowa zmarszczka. Wyglądasz wtedy na złą i ludzie
nie mają odwagi do ciebie podejść.

– Ale ja nie jestem zła – zapewniła pospiesznie. Zastąpił

wtedy dłoń ustami, przytulając ją mocno ramieniem.

– Wiem, agapi mou, wiem doskonale.

Teraz, po trzech latach, nie mogła wisieć na nim przez cały

wieczór i trzymać go za rękę. Wzięła ze srebrnej tacy kolejną
kanapkę. Były naprawdę pyszne i łagodziły nieco stres.
Zaciśnięty żołądek pomału się rozluźniał. Zaczęła nawet
współczuć pięknej modelce, bo Theo sprawiał wrażenie
mocno znudzonego. Najwyraźniej rozmowa z byłą kochanką
się nie kleiła. Kobieta posłała jej dziwne spojrzenie. Była
w nim pogarda, a może złość?

Helena uniosła kieliszek szampana w geście pozdrowienia.

Modelka szybko odwróciła wzrok i odeszła w tłum gości.

– Dobra robota – mruknął Theo, oddechem muskając jej

włosy. Poczuła jego zarost przy swoim policzku i wtuliła się
w niego lekko. – Nie wiedziałem, że potrafisz być taka
nonszalancka, jeśli chodzi o inne kobiety.

– Nauczyłam się tego jakiś czas temu.

– Szkoda – mruknął. – Chyba wolałbym, żebyś była

o mnie trochę zazdrosna, jak dawniej.

background image

– To nie byłoby racjonalne.

– Wiem.

Ich spojrzenia się skrzyżowały. Theo z błyszczącymi

oczami opróżnił kieliszek szampana.

– Wkrótce pójdziemy do amfiteatru. – Pochylił się

i wyszeptał jej do ucha: – Kiedy wrócimy do domu, ściągnę
z ciebie tę sukienkę i językiem doprowadzę cię do szaleństwa.

Krew uderzyła jej do głowy. Wizja ich dwojga na podłodze

zaparła jej dech. Mocno wbiła obcasy w zabytkowy dywan.
Przypomniała sobie, że to właśnie tam, w garderobie straciła
dziewictwo. Żar wypełzł na jej policzki. Uprawiała seks.
Uprawiała seks z Theem. A teraz zasugerował, że… Cóż, nie
będzie jej musiał namawiać dwa razy. Zgodzi się bardzo
chętnie.

Starała się zapanować nad oddechem. Musiała pamiętać

o tym, że znajduje się w pałacu, a nie w sypialni. Zerknęła na
Thea. W jego oczach zalśnił błysk zadowolenia, że jego słowa
przyniosły oczekiwany efekt. Miała ochotę odpłacić mu się
tym samym i wciągnąć go w grę, którą zaczął.

Wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha.

– Kiedy wrócimy do domu, będziesz mógł sprawdzić, czy

mam na sobie bieliznę, czy nie.

Wsunęła język i polizała płatek jego ucha, po czym

cofnęła się, żeby podziwiać swoje dzieło.

Theo znieruchomiał. Jego szczęka zacisnęła się mocno.

W oczach tańczył błysk pożądania i rozbawienia.

Helena uniosła brwi.

background image

– Jak się dostaniemy do amfiteatru?

Objął ją w talii, przyciągnął i pocałował w czoło.

– Kolejką, agapi mou. – Zniżył głos do szeptu: – A co do

bielizny… Nawet nie wiesz, w jakie wpadłaś kłopoty, moja
mała.

Kolejka

okazała

się

elektrycznym

cackiem

zainstalowanym przez króla Heliosa, by ułatwić
przemieszczanie się po olbrzymiej rezydencji. Okno było
otwarte i Helena z radością przyjmowała powiew lekkiej
bryzy. Potrzebowała ochłody, zwłaszcza że obok niej siedział
Theo. Jego udo dotykało jej nogi, trzymał ją mocno za rękę,
więc gdyby nie morskie powietrze, pewnie by omdlała
z nadmiaru emocji. Nie myślała o królewskich rozrywkach,
które na nich czekały, tylko o tym, by wrócić do willi i cieszyć
się ciałem Thea raz jeszcze. Zwróciła uwagę na księcia Talosa.
Wydawał się mężczyzną surowym, ale gdy patrzył na swą
śliczną żonę, jego spojrzenie łagodniało. Na pewno bardzo ją
kochał. Jej sercem szarpnęło nagłe wspomnienie. Theo też tak
kiedyś na nią patrzył. Szybko zaczęła sobie tłumaczyć, że
przecież nie chce, żeby wróciło to, co kiedyś między nimi
było. Chciała tylko fizycznej miłości, rozkoszy, którą mogło
jej dać to twarde, wspaniałe ciało. Nic więcej. Jutro wrócą na
Sidiro i znów ich relacja będzie czysto biznesowa. Do tego
czasu spełnią wszystkie fantazje, które kiedyś doprowadzały
ich na skraj szaleństwa.

Theo wszedł do pięknie oświetlonej willi i przez chwil

delektował się ciszą kontrastującą z zamieszaniem, które miał
w sercu. Nie pamiętał fabuły spektaklu, nie pamiętał niczego
poza Heleną. Po co miałby pokazywać gościom, że kobieta,

background image

która go porzuciła, znów jest u jego boku, skoro najchętniej
zabrałby ją do domu i kochał do utraty tchu. Jak miał myśleć
o zemście, skoro spalało go pożądanie? Gdy jej miękkie ramię
ocierało się o jego ciało? Gdy jej ręka szukała jego ręki?

Kiedy wrócili, potrzebował chwili dla siebie, żeby zebrać

myśli.

– Napijesz się czegoś? – spytał. Bardzo chciał się z nią

kochać, ale tym razem zamierzał to robić wolno, jak powinno
być za pierwszym razem. Za jej pierwszym razem… Otworzył
barek. – Na co masz ochotę?

Uśmiechnęła się delikatnie, zerkając mu przez ramię.

– Daj mi cokolwiek. Widzę, że jest w czym wybierać.

Mam ciebie, pomyślał, otwierając butelkę Ouzo. Wlał

alkohol do shakera, dodał cytrynę, sok pomarańczowy i kostki
lodu. Na koniec wszystko wstrząsnął, po czym rozlał do
dwóch kieliszków. Wyszli z trunkami na taras. Helena zdjęła
szpilki i usiadła na fotelu, wpatrując się w czarne morze.
Światło księżyca opromieniało jej bladą twarz, gdy pociągnęła
przez słomkę spory łyk. Zamruczała z zadowolenia.

– Pyszne. Grecki lekarz?

Uśmiechnął się.

– Pamiętasz?

W jej oczach pojawił się figlarny błysk.

– Pewnie! Nie mogłabym zapomnieć mojego pierwszego

kaca. I ostatniego.

Zaśmiał się serdecznie. On też nie zapomniał tamtej nocy.

Spacerowali po plaży, potem poszli do klubu i długo tańczyli,

background image

racząc się trunkami. Helena nie była przyzwyczajona do
alkoholu, piła najwyżej jeden kieliszek wina, ale podczas
pobytu na Sidiro przeholowała z ulubionym drinkiem
o nazwie „Grecki lekarz”. Musiał ją zanieść do pokoju
a potem trzymać za głowę, bo prawie do rana męczyły ją
torsje. Wtedy Helena przyrzekła sobie, że nigdy więcej nie
będzie tyle piła.

– Dostałam bolesną lekcję – powiedziała, upijając kolejny

łyk. – Potrafię wyciągać wnioski z trudnych doświadczeń.

– Próbujesz mi coś powiedzieć?

– Tylko tyle, że ty… i ja. Nie chcę, żebyś sobie coś

pomyślał.

– Nie rozumiem, o czym mówisz.

– Rozumiesz. Nie wrócę do ciebie. Nie będziemy razem. –

Popatrzyła mu uważnie w oczy. – Na Sidiro nasza relacja
znów będzie wyłącznie profesjonalna.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Helena wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź.

Chciała, żeby wszystko było jasne. Żadnych więcej
niedomówień.

– Ale przyznaj, że myślałaś o tym, że moglibyśmy do

siebie wrócić – powiedział z błyskiem w oku.

– Tak, dużo o nas myślałam – przyznała. – Czas sprawia,

że zaciera się to, co złe. Człowiek robi się nostalgiczny,
zaczyna wspominać, tęsknić…

– Tęskniłaś za mną?

Zaśmiała się.

– Za twoim ego?

– To z powodu mojego ego uciekłaś?

– Nie uciekłam. Po prostu cię zostawiłam.

– Uciekłaś ode mnie – powtórzył twardo.

– Chyba szwankuje ci pamięć. Zerwałam z tobą i dobrze

wiesz, dlaczego. Z tych samych powodów uważam, że nie
moglibyśmy być razem. Nawet jeśli tęsknię…

Potrząsnął głową, unosząc kieliszek do ust.

– Tak, wiem. Osądziłaś mnie, nie dając mi szansy na

obronę. Uznałaś, że będę okropnym mężem i ojcem.

background image

– Nigdy tego nie powiedziałam – wtrąciła zaskoczona.

Rozmowa zmierzała w złym kierunku. Chciała, żeby wieczór
upłynął im miło i beztrosko, ale najpierw musiała
przypomnieć, że nigdy nie będą razem, nawet jeśli spędzą ze
sobą noc. Sądziła, że Theo zgodzi się z nią, po czym zabierze
ją do łóżka. Ciągnęło ich do siebie właśnie z tego powodu, że
trzy lata temu nie skonsumowali związku. Teraz mieli szansę
wreszcie zamknąć ten rozdział życia.

Theo pociągnął kolejny łyk.

– Nie powiedziałaś, ale wyraźnie dałaś do zrozumienia.

– Źle to zinterpretowałeś. Nie byłbyś okropnym mężem,

tylko nieodpowiednim mężem dla mnie. Na pewno gdzieś jest
kobieta, dla której byłbyś idealny.

Nie chciała poddać się zazdrości na myśl, że ożeniłby się

z kimś innym i byłby szczęśliwy.

– Mówisz, że jestem idealny? – Mrugnął okiem.

– Tak, dla kogoś innego. I naprawdę uważam, że byłbyś

świetnym ojcem.

– Skąd ta pewność?

– Nie wiem… – Zastanowiła się. – Jesteś zabawny,

opiekuńczy, potrafisz słuchać i kochać. – Czyli posiadał
wszystkie te cechy, jakich zabrakło jej ojcu.

– Tyle wspaniałych cech – mruknął z przekąsem. – A i tak

uciekłaś.

– Mówiłam ci już, że nie uciekłam. Odeszłam, bo jesteś

maniakiem kontroli.

To obraźliwe określenie zabolało go mocno.

background image

– Nie jestem.

– Theo, spójrz prawdzie w oczy. Chciałeś wszystko

kontrolować. Przypomnij sobie, jak zaplanowałeś, że ukończę
studia w Agon. Zorganizowałeś mi nawet staż. Twoje
naleganie, żebyśmy wzięli ślub, żebym jak najszybciej zaczęła
rodzić dzieci. Zdecydowałeś nawet o tym, kiedy będziemy się
kochać po raz pierwszy. Uparłeś się, żebym była dziewicą do
ślubu. Wszystko wiedziałeś najlepiej.

Zajęło mu chwilę, by uporać się z emocjami, które narosły

wraz ze słowami Heleny. Wycedził przez zaciśnięte zęby:

– Nie sprzeciwiałaś się. Pozwoliłaś mi wierzyć, że chcesz

mieszkać ze mną w Agon i mieć dzieci. Jeśli przekroczyłem
granice, próbując cię uszczęśliwić, to przepraszam. – Po
chwili dodał jednak stanowczo: – Nie, nie przepraszam.
W ogóle nie jest mi przykro. – Nie zamierzał brać winy na
siebie za rozpad ich związku. – Nigdy nie zmusiłbym cię do
zrobienia czegoś, czego byś nie chciała. Cierpiałem na myśl,
że wrócisz do Anglii, by dokończyć studia. Nie wyobrażałem
sobie rozstania z tobą, więc byłem gotów poruszyć niebo
i ziemię, by do tego nie doszło, a ty zapewniłaś mnie, że
również chcesz zostać w Agon, że tęskniłabyś za mną.

– Oczywiście, że bym tęskniła – przyznała miękko. –

I pragnęłam z tobą zostać, ale ty zacząłeś się zachowywać jak
trąba powietrzna, bez przycisku stop. Po prostu
zorganizowałeś wszystko.

– Nigdy nie narzekałaś. Nie zaprotestowałaś ani jednym

słowem.

Opuściła wzrok.

background image

– Wiem, powinnam ci była powiedzieć, że sama chcę

załatwiać swoje sprawy, że potrzebuję przestrzeni.

– Dlaczego więc tego nie zrobiłaś?

– Bałam się.

Popatrzył na nią zdziwiony.

– Mnie? Bałaś się mnie?

– Nie… – Zerknęła na jego poszarzałą twarz. – To może

nie było odpowiednie słowo. Po prostu czułam się przez ciebie
kontrolowana.

– Tak jak ojciec kontroluje twoją matkę?

Skinęła głową.

– I tak samo jak kontrolował mnie. To mnie przerażało.

Byłam zbyt młoda i niedojrzała, żeby powiedzieć ci wprost
o swoich obawach i żeby poprosić, żebyś zrobił przestrzeń dla
moich decyzji.

Theo poczuł bolesne ssanie w żołądku. Gdyby Helena

zwierzyła mu się ze swoich obaw, dostosowałby się do jej
życzeń. Przecież ją kochał i za nic na świecie nie chciał się
z nią rozstawać. Niestety nie ufała mu na tyle, by wyjawić
lęki, które ją dręczyły. Kłócili się przecież nieraz, ale zawsze
to były drobiazgi. Gdy rzuciła mu pierścionek w twarz, nie
wierzył, że naprawdę od niego odchodzi.

A teraz było za późno. Na wszystko było za późno. Tę

rozmowę powinni byli przeprowadzić trzy lata temu.
Przeszłość została zapisana i nic tego nie mogło zmienić.
Łączące ich więzy miłości zostały brutalnie przerwane… Ale

background image

nie więzy pożądania. Namiętność płonęła jasnym płomieniem
i to się teraz liczyło. On pragnął jej, a ona pragnęła jego.

Odetchnął głęboko, wyczuwając delikatny zapach jej

perfum

– Naprawdę w łóżku czułaś się też przeze mnie

kontrolowana?

– Tak. Nie zależało mi na tym, by być dziewicą do ślubu.

Uważałam, że to śmieszne i przestarzałe zasady. Desperacko
pragnęłam się z tobą kochać, ale ty dopuszczałeś jedynie
pieszczoty.

– Mogłaś mi powiedzieć.

– Przecież mówiłam. Prosiłam wielokrotnie, żebyśmy to

wreszcie zrobili.

– Mogłaś powiedzieć, że czujesz się kontrolowana.

– Na początku tak nie było, ale potem wszystko potoczyło

się tak szybko. Twoja decyzja o ślubie, o przeprowadzce.
Zgadzałam się na wszystko, by tak zostałam wychowana.
Słowo męża czy narzeczonego jest święte. Ogarniały mnie
jednak coraz większe obawy. A potem ta przedślubna kolacja
z rodzicami… Wtedy zobaczyłam wszystko w jasnym ciele.
Lęki wyszły na wierzch. Spanikowałam.

– Czy z powodu tych samych lęków nie związałaś się

z żadnym mężczyzną?

Popatrzyła na niego zaskoczona.

– Co masz na myśli?

– Pozostałaś dziewicą. – Spojrzał jej prosto w oczy. –

A może się mylę? – Nie wiedział, czy chce się mylić. Jeśli

background image

było tak, jak przypuszczał, oznaczało to, że nie tylko on
ostatnie trzy lata spędził w celibacie. Ich powody były jednak
zupełnie inne. On nie miał wyboru. Nie był w stanie pójść do
łóżka z inną kobietą. – Czy twoje milczenie oznacza, że
potwierdzasz? – Sięgnął po koktajl. – Mogłaś mi powiedzieć.

Helena uśmiechnęła się drwiąco pod nosem. Wolałaby

sobie wyrwać włosy z głowy niż przyznać, że z nikim nie
spała. Byłoby to równoznaczne z przyznaniem się, że ostatnie
trzy lata spędziła, tęskniąc za nim.

– To nie było ważne – stwierdziła.

– Nie zgadzam się. Gdybym wiedział, że jesteś dziewicą,

byłbym ostrożniejszy. Mogłem cię zranić, sprawić ból.

– Ale tego nie zrobiłeś. Było tak, jak sobie wymarzyłam.

Popatrzył przed siebie, na granatowe morze, w którym

odbijał się księżyc.

– Mogę zrozumieć, że odeszłaś ode mnie, bo chciałaś być

wolna, ale jak to możliwe, że przez trzy lata z nikim się nie
związałaś? Nigdy nie byłaś typem imprezowej dziewczyny,
więc nie spodziewałem się, że nagle zaczniesz prowadzić
rozwiązłe życie, ale jak to się stało, że pozostałaś dziewicą? –
Pokręcił głową. – Jeśli mam być szczery, spodziewałem się, że
związałaś się z jakimś nudnym księgowym albo nudnym
nauczycielem, że uprawiacie nudny seks, że macie nudne
życie.

– Uważasz, że jestem nudna? – spytała z uśmiechem,

próbując żartować, choć tak naprawdę czuła wielki ciężar na
sercu.

background image

Przejrzał ją. Po ukończeniu studiów, umówiła się na

randkę z dwoma księgowymi i jednym nauczycielem
matematyki. Wydawali się idealnymi kandydatami na
partnerów. Żaden z nich nie próbował jej kontrolować ani
ingerować w jej karierę. Miała silne podejrzenia, że nauczyciel
byłby zachwycony, gdyby mógł zostać w domu i zajmować się
dziećmi. Niestety, wszyscy ci mężczyźni potwornie ją nudzili.
Nie miała ochoty na kolejne spotkania, nie mówiąc już
o łóżku. Krótko mówiąc, żaden nie mógł dorównać Theowi.

– Jesteś najciekawszą osobą, jaką znam – odpowiedział ze

śmiechem. – Wiem jednak, że jesteś jak ptak, przestraszony
perspektywą opuszczenia gniazda. Nie chcesz sięgać po to, co
nieprzewidywalne. Denerwujesz się, gdy czujesz się
kontrolowana, ale jednocześnie potrzebujesz bezpieczeństwa.
Wolisz zamknąć się jak małża w muszli. Nawet nie
próbowałaś zawalczyć o szczęście.

– To nieprawda! – zawołała. Próbowała.

Skrzywił się, po czym odstawił kieliszek na stół i ujął jej

twarz w dłonie. Długo patrzył jej w oczy. W świetle księżyca
miały odcień srebra. Pocałował ją lekko, po czym westchnął.

Agapi mou, jesteś niewiarygodnie piękna. Nie ma

heteroseksualnego mężczyzny, który by cię nie pożądał. Poza
tym jest w tobie ogień. – Przesunął wargami po jej szyi,
wyzwalając w jej ciele dreszcze. – Doświadczyłem tego. Jest
w tobie dzika, pierwotna kobieta, nieskrępowana żadnymi
zasadami, która pragnie wolności. Dlaczego więc ją więzisz?
Dlaczego przez trzy lata żyłaś jak zakonnica?

Opuściła wzrok, przypominając sobie, dlaczego umówiła

się na randkę z księgowym. Wtedy zobaczyła w gazecie

background image

zdjęcie Thea z wiszącą na jego ramieniu modelką. To było jak
cios w brzuch. Uznała, że musi się pożegnać z przeszłością
i randki z innymi mężczyznami miały jej w tym pomóc. Nie
zadziałało. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, by mogła
całować się z jakimś obcym facetem. Theo nie może o tym
wiedzieć.

– Nie wszyscy mamy czas i pieniądze, żeby co weekend

imprezować z nową dziewczyną, tak jak ty. – Położyła ręce na
jego piersi i odepchnęła go lekko. – Masz czelność pytać mnie
o intymne szczegóły mojego życia, więc ja również zapytam.
Jak to jest, że nie potrafiłeś związać się z żadną kobietą na
dłużej? Dlaczego przeskakiwałeś nieustannie z kwiatka na
kwiatek?

W świetle księżyca zobaczyła pulsowanie żyły na jego

skroni. Uśmiechnął się i z powrotem zmniejszył dystans
między nimi. Pogłaskał ją po policzku.

– Skąd tak dużo wiesz o moich życiu seksualnym, agapi

mou?

– Trudno nie wiedzieć, skoro twoje zdjęcia były we

wszystkich brukowcach.

Czytanie o nim stało się jej nałogiem. Miała wrażenie, że

patrzył na nią z okładek kolorowych magazynów i szydził
w najlepsze, jakby wiedział, że będzie umierała z zazdrości.

Theo patrzył, jak wszystkie emocje płoną na jej twarzy.

Helena, którą znał, nie czytała brukowców, nie interesowała
się plotkami ani życiem celebrytów. Nie miał zamiaru jej
mówić, że te wszystkie modelki, z którymi go fotografowano,
były zwykłą dekoracją, panaceum na pokaz. Helena nigdy się
nie dowie, że przez cały czas myślał tylko o niej, że nie

background image

potrafił przespać się z żadną inną kobietą, że fizycznie nie był
w stanie dopełnić aktu. Delikatnie przesunął palcami po szyi
i nagich ramionach, mówiąc cicho:

– Musisz przestać udawać i chować się w skorupie.

– Ja nie…

– Poświęcasz się pracy, licząc na to, że zastąpi ci życie

towarzyskie. Kochaliśmy się po południu, a ty zamiast cieszyć
się chwilą, już zastrzegasz, że po powrocie na Sidiro będziemy
udawać, że nic się nie stało. Dobrze, mogę udawać, jeśli tego
chcesz, ale oboje wiemy, że to będzie oszustwo. – Dotknął
wargami gorącej skóry na jej szyi. – Nadal będę o tobie
marzył. Będę siedział z tobą w biurze i wspominał, jak się
kochaliśmy. – Wstrzymała oddech. – Zawsze wyobrażałem
sobie nas razem. Patrzyłem, jak siedzisz przy komputerze,
i marzyłem, żebyś zdjęła dla mnie tę służbową, zapiętą pod
szyję koszulę, żebyś kusiła mnie jak kiedyś, gdy chciałaś,
żebym się z tobą kochał. – Położył dłoń na jej piersiach. Sutki
były gorące i twarde. – Patrzyłem, jak pochylałaś się nad
projektami, i w myślach stawałem za tobą, przypierałem cię do
stołu i…

– Przestań – jęknęła, opierając głowę na jego piersi.

– To cię podnieca? Prowokuje? – Znalazł jej usta

i pocałował dziko. – A pamiętasz, jak ty do mnie mówiłaś
w ten sposób? Jak mnie prowokowałaś na wszystkie sposoby,
jak mnie uwodziłaś? Pamiętasz, jak brałeś mnie do ust?
Uwielbiałem to. – Znalazł szpilki podtrzymujące jej fryzurę na
karku i wyciągnął szybko. Miękkie włosy opadły na plecy. –
Dlaczego teraz nie jesteś taka odważna? Co cię powstrzymuje

background image

przed spełnieniem fantazji? Według twoich ustaleń to będzie
nasza jedyna wspólna noc.

Chwycił ją za rękę i położył na swojej pulsującej przez

spodnie męskości.

– Czujesz to? Powiedz, że na ciebie to nie działa. Powiedz,

że nie pragniesz mnie tak jak ja ciebie.

Otworzyła szerzej oczy, z trudem łapała oddech. Przez

chwilę nic nie mówiła, po czym poprowadziła jego rękę pod
spódnicę, między uda, do centrum kobiecości. Jej gorąco
i wilgoć mówiły więcej niż słowa. Theo nie czekał dłużej.
Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Zdarł z siebie koszulę
i położył się przy niej na łóżku. Zręcznie pozbawił ją sukienki
i bielizny – jednak ją miała – ona zaś szarpała go za spodnie.
Wreszcie nagą przycisnął do posłania i zaczął adorować
w każdy możliwy sposób, jakby była boginią. Nie było ani
jednego centymetra ciała, którego by nie całował. I nie było
ani jednego centymetra na jego ciele, który by nie płonął.
Wcześniej kochali się zbyt pospiesznie, ale teraz zamierzał się
delektować. Chciał ożywić fantazje, które tkwiły w jego
umyśle od trzech lat. Nie było jednak łatwo z Heleną, która
wiła się pod nim, jęczała, wyzwalając w nim olbrzymi ładunek
pożądania. Pamiętał, gdy ją pierwszy raz zobaczył nagą.
Wstydliwie zakryła rękami piersi i łono. W ciągu tygodnia
straciła wszystkie zahamowania. Prowokowała go, odsłaniała
się przed nim, by go skusić. To była dla niego prawdziwa
tortura. Powstrzymywał się resztkami sił. Chciał, żeby ich noc
poślubna była wyjątkowym przeżyciem i dlatego czekał.
Gdyby wiedział, że Helena uzna to potem za sposób kontroli,
pozbyłby się wszelkich zahamowań. Uczyniłby ją swoją
kobietą. Opłacił się trzyletni celibat. Teraz Helena wreszcie

background image

należała do niego. Tak jak w marzeniach. Gdy musnął
językiem sterczący sutek, zamknęła oczy i zatonęła w magii
dotyku. Theo wiedział, czego potrzebowała i co lubiła. To
dlatego nie mogła się związać z żadnym innym mężczyzną.

Całując ją w usta, wsunął się delikatnie w jej ciało.

Wykrzykiwała jego imię, poddając się rytmowi. Było jeszcze
lepiej niż za pierwszym razem. Theo odgarnął włosy z jej
twarzy, patrząc w szeroko otwarte oczy. Mieli wrażenie, że
wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Każde pchniecie,
muśnięcie

językiem

odczuwali

z

niewiarygodną

intensywnością. Pierś przy piersi, brzuch przy brzuchu,
splecione dłonie, wszystko wirowało, nabierając prędkości.
Helena nie przestawała wzdychać. Kiedy w końcu osiągnęła
spełnienie i leżała w jego bezpiecznych objęciach, czując
mocne bicie serca, do oczu napłynęły jej łzy. Szybko je otarła.
To była zbyt piękna chwila, by psuć ją strachem.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Pracownia rzeźbiarza znajdowała się na zboczu wzgórza.

Jechali samochodem sportowym, z opuszczonym dachem,
przy dźwiękach głośnej muzyki. Helena cieszyła się
przejażdżką. Miała na sobie jedną z nowych sukienek, włosy
tańczyły jej wokół twarzy. Delektowała się wspomnieniami
tego, co wydarzyło się w nocy. Jej ciało ogarniało
podniecenie. Zaciskała uda, daremnie usiłując przeciwdziałać
pulsującemu bólowi. Znów chciała się z nim kochać, choć
robili to przed śniadaniem i po śniadaniu również. Powinna
być wyczerpana, a tymczasem rozpierała ją energia. Obok niej
siedział mężczyzna, który z tą samą łatwością z jaką prowadził
samochód, wyzwalał w niej falę pożądania.

– Uwielbiam tę piosenkę – zawołał nagle, naciskając guzik

na kierownicy, by pogłośnić. To była wesoła, wakacyjna
melodia, której Helena wcześniej nie słyszała, ale wkrótce
zaczęła wybijać rytm stopą. Śmiała się z Thea, który
masakrował utwór, fałszując strasznie. Śpiewanie było jedyną
rzeczą, która mu nie wychodziła, ale on się tym nie
przejmował. Miał ochotę śpiewać, to śpiewał, i nic go nie
mogło powstrzymać.

Pracownia rzeźbiarza okazała się schludnym, białym

budynkiem położonym na dużej działce. Drobny mężczyzna
około pięćdziesiątki ubrany był w poszarpane dżinsy i zwykły
t-shirt.

background image

– Theodoros, jak miło cię widzieć – zawołał, biegnąc im

na spotkanie. Theo uścisnął mu dłoń i przedstawił Helenę. –
Czy masz czas, żeby oprowadzić nas po pracowni?

– To dla mnie przyjemność.

Weszli do ogromnego pomieszczenia. Temperatura spadła,

a hałas wzmógł się w chwili, gdy przekroczyli próg. Helena
rozglądała się ciekawie. Wnętrze przypominało magazyn
z niezliczoną ilością marmurowych postumentów. Na
rusztowaniach ustawione były liczne prace na różnych etapach
wykończenia. Jedno je łączyło. Wszystkie były znakomite.

Rzeźbiarz Takis przedstawił im młodą, pochodzącą

z Anglii praktykantkę, która w fartuchu pokrytym białym
pyłem zaprezentowała im popiersie, nad którym pracowała. Jej
talent zachwycił Helenę. Twarz wyłaniająca się z marmuru
zdawała się tętnić życiem.

– Nie boisz się? – spytała Helena.

– Czego?

– Że coś się nie uda? – Architektura wymagała niezwykłej

precyzji, ale dopuszczała poprawki. Z rzeźbą było inaczej.
Jeśli popełniło się błąd, nie można było użyć gumki, by to
skorygować. Trzeba było zaczynać od początku.

Kobieta uśmiechnęła się, jej oczy błyszczały.

– Za każdym razem jestem przerażona, ale i tak to

kocham.

Potem Takis zabrał ich do biura w drugiej części budynku.

Wnętrze wyglądało tak, jakby nigdy nie było sprzątane, ale
rzeźbiarz nie wydawał się tym zawstydzony. Otworzył
szufladę i wręczył Theowi plik dokumentów, a ten przeglądał

background image

arkusz po arkuszu i przekazywał Helenie. Widniały na nich
projekty posągów i ozdobnych ławek. Każdy z nich był
oszałamiający.

– Co myślisz o Takisie? – spytał Theo, gdy wracali do

willi.

– Prawdziwy artysta – rzekła z uznaniem. – Twój ogród

będzie dziełem sztuki.

– Taki jest plan. – Rzucił jej krótkie spojrzenie, zanim

znów skupił uwagę na drodze.

Cieszył się, że zaakceptowała projekty. Sama była artystką

i to niezwykle utalentowaną. Poczuł nagłe ukłucie wyrzutów
sumienia, gdy przypomniał sobie, co zrobił z jej szkicem.
Kiedy spotkał ją po raz pierwszy na terenie ogrodów
królewskich, ona, rumieniąc się ze szczęścia, ofiarowała mu
rysunek pałacu. On w ramach rewanżu zaprosił ją na obiad,
szkic zaś oprawił i powiesił w swojej sypialni. Dwa tygodnie
po tym, jak go rzuciła, rozbił szybę i spalił rysunek.

Zacisnął szczękę i odprężył się dopiero, gdy dotarli na

miejsce. Helena odpięła pasy i przygładziła włosy. Zwrócił ku
niej twarz. Wzruszenie ścisnęło go za gardło. Oczy jej płonęły,
patrzyła na niego czule, jak nigdy wcześniej. Nadal nosiła
soczewki zamiast okularów. Żadne z nich nie powiedziało
słowa. Ich oddechy łączyły się ze sobą, elektryczne iskry
przeskakiwały jak szalone. Delikatnie chwycił ją za kosmyk
włosów. Zadrżała lekko i uniosła brodę. Jej usta rozchyliły się.
Musnął je swoimi.

– Mam powiedzieć kapitanowi, żeby nas zabrał na Sidiro

teraz czy jutro rano?

background image

Jej oczy pociemniały. Przygryzła dolną wargę, ciągle

wpatrując się w jego oczy. A potem objęła go i pocałowała
mocno, przekazując w ten sposób odpowiedź.

Helena wyglądała przez okno biura, pijąc z roztargnieniem

kawę. Skonsultowała się ze Stanleyem w sprawie niektórych
elementów planu i teraz powinna spokojnie pracować, ale nie
potrafiła się skupić. Dotkliwie odczuwała nieobecność Thea.
Załatwiał jakieś sprawy w Atenach i miał wrócić późno.
Ostatni raz pocałował ją, gdy płynęli na Sidiro. Westchnęła.
Żadnych więcej pocałunków. Spędzili razem dwie noce. To
musiało wystarczyć. Powrót na wyspę oznaczał powrót do
relacji zawodowych. Skarciła się w myślach, dopiła kawę
i zajęła miejsce przy dużym stole, gdzie leżały plany. Jeśli się
postara, skończy pracę za dwa tygodnie.

Nagle usłyszała znajome kroki. Ołówek wyśliznął jej się

z dłoni. Pospiesznie wytarła wilgotne ręce o spódnicę.

– Widzę, że włożyłaś z powrotem swój mundurek.

Głos i zapach Thea wsiąkły w jej skórę. Przebranie się

w spódnicę i bluzkę było pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, gdy
wróciła na wyspę. To był rodzaj zbroi. Theo miał na sobie
koszulę, bez marynarki i krawata oraz ciemne spodnie. Ubrany
czy rozebrany, było jej wszystko jedno. I tak jej ciało płonęło
dla niego.

– Wszystko załatwiłeś? – spytała, zadowolona, że jej głos

brzmiał stosunkowo normalnie.

Wzruszył ramionami.

– Tak. Na ile to możliwe.

– To znaczy?

background image

– Nie ma o czym mówić. Drobne problemy z nowymi

dyrektywami rządowymi.

Nie miała pojęcia, o czym mówi. Theo musiał zauważyć

jej minę, bo wybuchł śmiechem.

– Nie martw się, matia mou. To jest rzeczywiście strasznie

nudne. Tęskniłaś za mną?

Uwielbiała sposób, w jaki się do niej zwracał. Matia

mou… Mówił tak do niej kiedyś, gdy jeszcze byli razem. Nie
lubiła zwrotu agapi mou, bo był zbyt protekcjonalny, i cieszyła
się, że powrócił do dawnych czułości.

– Heleno?

Zamrugała.

– Przepraszam, zamyśliłam się.

– Zapytałem, czy za mną tęskniłaś?

– Nie było cię tylko kilka godzin.

Spojrzał na zegarek.

– Osiem godzin.

– Nie zauważyłam – skłamała, odwracając wzrok. – Cieszę

się, że uporządkowałeś swoje sprawy.

– Wciąż unikasz odpowiedzi na pytanie.

Przejrzał ją od razu.

– Bez ciebie jest cicho – przyznała w końcu.

– Świetny unik. A ja nie wstydzę się przyznać, że za tobą

tęskniłem. – Pochyliła głowę, ale narysowane przez nią linie,
tańczyły jej przed oczami. – Mogłem myśleć tylko o tym, żeby
wrócić do ciebie i zabrać cię do łóżka. Niestety nie mam na co

background image

liczyć, bo to niezgodne z twoimi zasadami, prawda? –
Zamknęła oczy, próbując zapanować nad ciepłem w sercu. –
A wiesz, co sądzę o zasadach? – wyszeptał, podchodząc
bliżej. – Są po to, żeby je łamać i naginać. Co cię
powstrzymuje przed dzieleniem ze mną łóżka? Czy
profesjonalizm jest ważniejszy od przyjemności? Mogę
trzymać ręce przy sobie w godzinach pracy, ale gdy nadejdzie
noc…

Jego słowa zawisły w powietrzu między nimi. Helena

otworzyła oczy. Theo był w zasięgu jej ramion.

– Możemy wracać każdej nocy do mojej willi na Agon. –

Pochylił się nad nią.– Elli i Natassa będą wdzięczne za
odrobinę prywatności… Tak jak i ja. – Wyprostował się
i rzucił krótko. – Idę się przebrać.

A potem wyszedł z gabinetu, zanim zdążyła coś

powiedzieć.

Theo wziął szybki prysznic i założył krótkie szorty. I nic

więcej. Czas pomęczyć Helenę jeszcze bardziej. Wciąż nie
miał dość jej zarumienionych policzków zdradzających
podniecenie. Ruszył szybko do biura. Znalazł ją pracującą
przy komputerze. Nie zareagowała, gdy wszedł do środka, ale
musiała go zauważyć. Widział to w sposobie, w jaki poruszyła
się na krześle. Usiadł na sofie, jak najbliżej niej, i zaczął
sprawdzać w telefonie mejle. Potem przejrzał facebooka, ale
nudził się strasznie. Pragnął Heleny, pragnął się z nią kochać.
Naiwnie wierzył, że może tym razem ona wykona pierwszy
ruch. Czas mijał i nic się nie działo. Może nie działał na nią aż
tak mocno, jak sobie wyobrażał?

background image

Naraz poczuł, że jest obserwowany. Gdy podniósł głowę,

zauważył, że ciemne oczy Heleny wpatrują się w niego
z niespotykaną intensywnością. Na jej ustach pojawił się
delikatny uśmiech, który zagotował mu krew. Powoli położyła
ręce na piersiach i objęła je mocno. Theo zamrugał,
przekonany, że oszalał od nadmiaru fantazji. Helena rozpięła
jeden guzik, potem następny. I jeszcze następny. I kolejny.
Powoli zdjęła koszulę. Jej piersi naprężyły się w miseczkach
białego biustonosza. Wstała i wystudiowanym ruchem
rozpięła spódnicę, która opadła na podłogę. Odrzuciła ją
tanecznym ruchem. Potem sięgnęła za plecy do zapięcia.
Piękne piersi wyskoczyły swobodnie. Zaczęła szarpać
wiązanie przy figach. Czy on śni? Chciał się uszczypnąć, ale
bał się, że wtedy się obudzi, a nie chciał się obudzić, jeśli
naprawdę spał. Bielizna zsunęła się z jej kremowych ud. To by
było na tyle, jeśli chodzi o dręczenie Heleny…

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Helena zsunęła do końca bieliznę i zbliżyła się do niego.

Serce biło jej tak mocno, że z pewnością musiał je słyszeć. Jak
mogła sądzić, że dwie noce z Theem jej wystarczą. Miał rację,
nic nie stało na przeszkodzie, by kontynuowali romans. Dzięki
niemu Helena nabrała pewności siebie, uwierzyła, że poradzi
sobie sama, postawiła się ojcu i zaczęła samodzielne życie.
Dlaczego więc miała nie użyć tej odwagi, by dostać to, czego
chciała? Cóż było złego w odkrywaniu swojej seksualności
wraz z mężczyzną, który sprawiał, że czuła się
najseksowniejszą kobietą na ziemi? Emocje, które w niej
wyzwalał, były tak potężne, że nie chciała ich stracić. Jeszcze
nie…

Zrobiła kolejny krok w jego stronę, rozkoszując się

widokiem jego zszokowanej miny. Oddychał szybko, przez
nos. Klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym
tempie. Stanęła przed nim. Jej wzrok prześliznął się po jego
doskonałym ciele. Nawet Takis miałby problem
z odtworzeniem tych wszystkich wspaniałości w marmurze.
Mężczyzna przed nią nie był zimnym posągiem,
a człowiekiem z krwi i kości. Wpatrując się głęboko w jego
oczy, pogłaskała go po brodzie. Nie poruszył się, nie objął jej.
Jego wymarzona grecka panna młoda właśnie spłacała dług.
Przesunęła palcami po owłosionej klatce piersiowej, dotknęła
twardego brzucha i wreszcie opadła na kolana. Zadarła głowę
i spojrzała mu w oczy. Nie wymienili ani jednego słowa. Nie

background image

było potrzebne. Rozpięła guziki szortów. Pod spodem nie miał
bielizny. Pociągnęła spodenki w dół, uwalniając męskość
w całej okazałości. Wzięła go w dłoń. Był długi, gruby
i gładki jak aksamit. Wspaniały. Kiedy polizała czubek, jęknął
głośno. Ten dźwięk podsycił jej pożądanie. Wzięła go do ust,
słysząc, jak powtarza jej imię. Kiedy byli razem, lubiła dawać
mu rozkosz taką samą, jaką on dawał jej. Podniecał ją fakt, że
miała w swojej mocy tego wielkiego mężczyznę, że z jej
powodu traci nad sobą kontrolę.

Theo tracił rozum. To nie był ich pierwszy raz, ale jeszcze

nigdy nie było aż tak cudownie. Jej jęki, gdy go ssała i lizała,
przypominały mu najpiękniejszą muzykę. Było doskonale, ale
wciąż niewystarczająco. Zaciskając zęby, złapał ją za twarz.
Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.

– Chcę być w tobie – zażądał, oddychając z trudem.

Na jej wargach pojawił się rozmarzony uśmiech.

– Jeszcze nie – oparła, biorąc go z powrotem w usta.

– Heleno!

Trzy lata temu zawsze potrafił nad sobą zapanować, ale

teraz, gdy poznał, czym jest rozkosz kochania się z nią,
wiedział nie da rady. Doświadczał niezwykłej bliskości
i rozkoszowała go myśl, że jest pożądany. Zacisnął powieki,
próbując powstrzymać orgazm. Helena zauważyła, co się
z nim dzieje, więc podniosła się i zawisła mu na szyi. Patrzyła
mu w oczy, oddychała płytko. Natychmiast wsunął rękę w jej
włosy, pocałował ją dziko, po czym złapał w talii i opuścił na
swą męskość. Po chwili odpoczynku zaczęli się poruszać.
Tuliła do siebie jego głowę, czuła na piersiach jego zarost,
a po chwili zęby i język na jednym z sutków. Wygięła się,

background image

owładnięta szaleńczą jazdą. Trzymał ją mocno i pewnie, dając
jej poczucie bezpieczeństwa. Kiedy przeszył ją orgazm,
przylgnęła do niego mocno, czując, że on również szczytuje.
Theo otworzył przed nią niebo, jakiego nie znała.

– Co robisz? – spytał Theo, wchodząc do jadalnej kajuty

na jachcie. Wracali z małej wyspy niedaleko Sidiro, gdzie
spędzili weekend. Obudził się w pustym łóżku i natychmiast
wyruszył na poszukiwanie Heleny. Ubrana jedynie
w jedwabne kimono – a więc marzenia się spełniają! –
siedziała przy stole i pochylała się nad gazetą z ołówkiem
w ręce.

– Nic – rzekła z niewinną miną.

– Rozwiązujesz krzyżówkę?

– Nie…

– Ty mała… – Wyciągnął rękę, żeby chwycić gazetę, ale

była szybsza.

Zaśmiała się radośnie ze zwycięstwa. Przypomniało mu to

stare czasy, gdy jedno z nich zakradało się wcześnie do salonu,
by w porannej gazecie rozwiązać krzyżówkę. Prowadzili ze
sobą zawody, kto kogo przechytrzy. Śmiali się, udając, że ze
sobą walczą, by potem dokończyć „konflikt” w łóżku. Kiedy
zobaczył, że jej radosne oczy zasnuwa mgła melancholii,
zrozumiał, że te same wspomnienia grają w jej umyśle.

Nie chciał już zemsty. Helena nie zasługiwała na to, co

chciał jej zrobić. Porzuciła go, ale wiedział, że nie zamierzała
go upokorzyć. Sam się upokorzył, bo zamiast przyjąć do
wiadomości to, co mu powiedziała, stawił się w katedrze.
Kochała go, a mimo to odeszła, bo była przerażona jak

background image

dziecko. A on? On był głupcem, który myślał, że da radę
skrzywdzić kobietę, która była jego całym światem.

Helena wyglądała przez okno swojego biura, pozwalając,

by Theo skoncentrował się na ocenie ukończonych planów.
Nagle jej uwagę przykuły dwie, trzymające się za ręce postaci.
Natassa i Elli. Jaką ślepą idiotką była, skoro nie zauważyła, że
są parą. I do tego zazdrosną idiotką.

Ponownie spojrzała na Thea. Na jego twarzy malowało się

zmęczenie. Nowe rządowe przepisy przyprawiały go o ból
głowy. Musiał się nieźle namęczyć, by dyrektywy nie
zaszkodziły jego interesom. I pomyśleć, że kiedyś miała go za
człowieka rozpuszczonego i leniwego. Był typem
imprezowicza, lubił rozrywkowe życie, ale potrafił też bardzo
ciężko pracować. Nigdy nie podziękowała mu za to, że wziął
trzy miesiące urlopu, by być z nią. Nie doceniła jego oddania.

Teraz, choć nie brał wolnego, i tak spędzał z nią dużo

czasu. Podczas gdy ona zajmowała się projektami, on kierował
swoim imperium z sąsiedniego biura. Od czasu do czasu leciał
na spotkania biznesowe, ale poza dwoma wyjątkami zawsze
wracał na noc. Bała się myśleć o tym, co się stanie, gdy
projekty będą już kompletne. Teraz prezentowała wersję
roboczą. Wprowadzi jeszcze drobne poprawki i koniec. Żadne
z nich nie mówiło, co się stanie potem. Każdej nocy kochali
się namiętnie, ale ani razu nie wspominali o przyszłości.
Liczyło się tylko tu i teraz. Wreszcie musiała skonfrontować
się ze swoimi uczuciami. Pragnęła Thea. Nie tylko jego ciała,
ale całego. Kochała go. Zawsze go kochała. Gdyby tylko
zechciał…

background image

– Może wyjdziemy gdzieś dziś wieczorem? – spytała

impulsywnie.

Spojrzał na nią z namysłem.

– Masz ochotę się zabawić?

Tylko z tobą, miała na końcu języka.

– Tak, marzy mi się impreza – przyznała z lekkim

westchnieniem. – W końcu jest piątek. Przed nami kolejny
weekend i należy nam się relaks.

Chciała zapomnieć o tym, że niedługo ich wspólny czas

dobiegnie końca. Pamiętała, jak przed trzema laty często
chodzili do klubów. Weekendy spędzali na jachcie. Zwiedzali
inne wyspy, jadali w lokalnych tawernach, nurkowali w morzu
i kochali się tyle razy, że potem ledwo mogła chodzić. Czuła
się wtedy jak w raju. Sama przekreśliła tamten czas, zrywając
zaręczyny.

Theo uśmiechnął się, w jego spojrzeniu widziała aprobatę

i coś jeszcze, co wywołało w niej niepokój i zimny dreszcz
wzdłuż kręgosłupa.

– Jesteś prawdziwą bestią – powiedział.

Tylko dla ciebie…

Kolejne dwa dni minęły jak sen. Postanowili spędzić

weekend na Agonie, w jego willi, gdzie kochali się, opalali,
kochali, pili, kochali, jedli, kochali się i tańczyli. I znów
kochali. Helena czuła się tak jak trzy lata temu, beztroska,
szczęśliwa i wolna. Nic dziwnego, że wtedy upojona miłością
zgodziła się go poślubić po krótkiej znajomości. Teraz,
ponownie zamknięci w bańce szczęścia, zapomnieli
o zewnętrznym świecie.

background image

– Wrócimy tu na przyszły weekend? – spytała, przytulając

się do jego ramienia, gdy wracali na Sidiro łodzią.

Milczał przez chwilę, aż wreszcie powiedział poważnym

tonem.

– Myślałem, że chcesz wrócić do domu.

Podniosła głowę. Londyn, Anglia, jej ciasne mieszkanko,

wszystko to wydawało się tak odległe, że aż nierealne.

– Tak. Muszę odwiedzić mamę. Może wreszcie ją

przekonam, by odeszła od ojca.

– Już próbowałaś. Myślisz, że tym razem będzie inaczej?

– Tak. Teraz musi być inaczej.

Theo poczuł na sobie jej wzrok i zrozumiał, że mówi nie

tylko o matce.

– W takim razie życzę powodzenia.

Gdy dotarli do brzegu, wyskoczył z łodzi i podał rękę

Helenie. Ich ślady pozostawiały ślady na piasku. Rano nie
będzie już po nich śladu, pomyślał ze smutkiem. Przez ostatnie
dni oszukiwał się, że mogą powrócić do tego, co było kiedyś.
Nie mógł dłużej udawać, że nie widzi prawdy. Projekt
rezydencji był już prawie gotowy, a to oznaczało, że Helena
wyjedzie.

Kochał ją, ale na szczęśliwą wspólną przyszłość było już

za późno. Musiał pozwolić jej odejść. Powinien był to zrobić
trzy lata temu.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Skuter stał tam, gdzie go zostawili. Theo usiadł na

siodełku, a Helena zajęła miejsce za nim. Objąwszy go
w pasie, przytuliła się do twardych pleców. Theo zamknął
oczy, delektując się ciepłem jej ciała. To był ostatni raz.

Wkrótce byli na miejscu. Z holu przeszli od razu na taras,

gdzie Elli zostawiła butelkę Ouzo, dzbanek zimnej wody, dwa
kieliszki i dwie szklanki.

– Zrobić ci drinka?

– Och nie, dla mnie tylko woda. – Uśmiechnęła się

delikatnie. – Wypiłam za dużo alkoholu w ten weekend.

Theo napełnił szklankę, a sobie wlał solidną porcję Ouzo.

– Za co pijemy? – spytała.

– Za pomyślną realizację planów.

Spojrzała na niego zaskoczona.

– Naprawdę chcesz za to pić?

– Tak, bo wszystko mi się udało.

– Cieszę się, że jesteś zadowolony.

– I to jak – stwierdził raźno. – Świetnie się wywiązałaś ze

swojego zadania. Jutro rano pieniądze wpłyną na konto twoje
i firmy.

background image

– Ale przecież jeszcze muszę sporządzić ostateczną wersję

projektu. Dopiero jak ją zaakceptujesz, będę mogła mówić
o sukcesie.

– Akceptuję wszystko. – Machnął lekceważąco ręką. – Nic

nie musisz poprawiać. Model 3D robi wrażenie. Jest dokładnie
taki, jak chciałem.

– Tak, ale muszę przesłać plik do biura w Londynie,

żeby…

– To nie będzie konieczne – przerwał jej. Uznał, że nie

można przeciągać pożegnania w nieskończoność. Lepiej
zrobić to szybko, jednym chirurgicznym cięciem.

Helena zmarszczyła brwi.

– Ależ jest konieczne.

Theo zamknął oczy i wziął porządny łyk Ouzo.

– Muszę ci coś powiedzieć. Zmieniłem zdanie. Nie

zbuduję tego domu.

Nie mógł go zbudować. Nie mógłby w nim żyć bez

kobiety, którą kochał. Czas zdawał się zatrzymać. Helena nie
powiedziała ani słowa, tylko ściskała mocno szklankę. Minęło
kilka długich chwil, zanim odzyskała głos.

– Mówisz poważnie?

Theo wziął głęboki wdech, energicznie kiwając głową.

– Miałbym tu za daleko z Aten. To nie byłoby praktyczne.

– Od kiedy przejmujesz się tym, czy coś jest praktyczne,

czy nie?

background image

– Nie ma sensu wydawać tyle pieniędzy na coś, z czego

nie będę korzystał.

Zaśmiała się, ale był to śmiech nerwowy, pełen napięcia

i tłumionego niepokoju.

– Ale przecież już wydałeś mnóstwo pieniędzy na sam

projekt! Masz wiele nieruchomości, w których nawet raz nie
zanocowałeś, i jakoś ci to nie przeszkadza. Skoro już plany są
gotowe, miejsce wybrane, to dlaczego chcesz się wycofać? To
nie ma sensu.

– Nieruchomości, o których wspomniałaś, traktuję jak

inwestycję. To coś zupełnie innego niż budowanie nowego
domu.

Znowu zamilkła, wykonując ruch, jakby chciała poprawić

okulary na nosie. Nie miała jednak czego poprawiać, bo od
kiedy wrócili z Agon, używała szkieł kontaktowych. Na jej
czole pojawiła zmarszczka.

– Wybacz, ale nic z tego nie rozumiem. Wydałeś mnóstwo

pieniędzy i w ostatniej chwili rezygnujesz? Nie mówię tylko
o wynagrodzeniu moim i biura projektowego, ale
przygotowanie terenu pod budowę, zamówienie rzeźb. Jesteś
winien wynagrodzenie wielu osobom.

– Nie martw się, wszyscy otrzymają pieniądze za pracę. –

Serce biło mu tak mocno, że wręcz odczuwał ból. – Nikt nie
ucierpi z tego powodu, że zmieniłem plany.

– To dobrze. – Przygryzła dolną wargę i wsunęła kosmyk

włosów za ucho. – A co z twoją babcią? Przecież obiecałeś jej,
że na ziemi, którą ci dała, zbudujesz dom.

background image

– Wyjaśnię jej sytuację. Na pewno zrozumie – odparł, choć

nie był tego taki pewien.

Domyślał się, że będzie jej bardzo przykro. Jej córka,

a jego matka, nie była zainteresowana powrotem na wyspę.
Gdy więc babcia odkryła, że wnuk zakochał się w tym miejscu
i pragnie wybudować dom, nie mogła się doczekać tej chwili.

– Ona być może zrozumie, ale ja w dalszym ciągu nie

rozumiem – stwierdziła z rosnącym rozdrażnieniem. – Od
tygodni pracowałam nad projektem, włożyłam w te plany
mnóstwo serca i energii, a teraz mi mówisz, że robiłam to na
marne?

– Przykro mi. – Nie wiedział, jak mógł zachować spokój,

skoro wszystko w nim rozpadało się z bólu. – Potrafię sobie
wyobrazić, jak musisz czuć się rozczarowana, ale i tak możesz
być z siebie dumna. To wspaniały projekt i dzięki niemu
zdobędziesz wielu klientów. – Jego głos był wyprany ze
wszystkich emocji. – Czeka cię spektakularna kariera, nie
mam co do tego żadnych wątpliwości. Jesteś najlepszym
architektem w Anglii.

Nie uśmiechnęła się, słysząc szczery komplement, jakby

w ogóle nie dotarły do niej te słowa. Pochyliła głowę, włosy
ponownie opadły jej na twarz.

– To co będzie dalej? – Milczał. – Rozumiem, że nie

jestem tu już potrzebna? Nie chcesz, żebym została…
w innym charakterze?

– Rano popłyniemy na Agon. Stamtąd moja załoga

zabierze cię samolotem do Londynu. Weź ze sobą plany i pliki
z modelami 3D. Są twoje. Będziesz je mogła dołączyć do
swojego portfolio.

background image

Nie patrzył na nią. Nie mógł.

– Jakie to uprzejme z twojej strony. – Wypiła wodę

i odstawiła szklankę na stół. W jej oczach błyszczała złość. –
Skoro jesteś taki miły, to może mi powiesz, czy kiedykolwiek
miałeś zamiar zbudować ten dom?

– Oczywiście, że tak. – Kiedy przepełniony chęcią zemsty

nie był w stanie myśleć racjonalnie.

Znowu zaśmiała się krótko, bez śladu radości. – Po prostu

przemyślałem sprawę i zmieniłem zdanie.

– Jeśli chodzi o nas, też zmieniłeś zdanie? – Nie

odpowiedział. – Rozumiem. Na szczęście to rozumiem
doskonale. Odsyłasz mnie jutro do Londynu, więc to oznacza
pożegnanie, czy tak?

– Heleno…

– Ach, więc już nie będziesz do mnie mówił agapi mou,

tylko Heleno? – Kolejny wybuch szyderczego śmiechu. – Nic
nie tłumacz, przecież znam odpowiedź. Mam jeszcze jedno,
ostatnie pytanie. Czy zatrudniłeś mnie tylko po to, by znów
w sobie rozkochać, a potem porzucić? – Zauważyła
gwałtowny skurcz na jego twarzy. Chłód rozlał się po całym
jej ciele, jakby ktoś oblał ją lodowatą wodą. – O to ci chodziło
od samego początku? – Miała wrażenie, że zamiast strun
głosowych ma w krtani sople lodu. – Oto twoja zemsta za to,
że ośmieliłam się ciebie zostawić, tak? – Ponieważ Theo dalej
milczał, wyrzucała z siebie słowa. – Wiedziałam, że coś
kombinujesz, że nie masz czystych intencji, ale sądziłam, że
chodzi o rezydencję. Miałam zaprojektować dom naszych
marzeń ze świadomością, że nigdy w nim nie zamieszkam.
Myślałam, że chcesz, żebym zobaczyła, ile straciłam,

background image

odchodząc od ciebie, ale tobie chodziło o coś więcej, tak? –
Nie panowała już nad sobą. – Mów, do diabła!

Proszę, Panie Boże, modliła się. Nie pozwól, żeby to była

prawda. Proszę, tylko nie to.

– Tak – przyznał.

To jedno słowo wystarczyło, by ją pokonać.

– Tak? – powtórzyła.

Spojrzał na nią, jego oczy były śmiertelnie poważne.

– Tak. Wszystko, co powiedziałaś, to prawda.

Sprowadziłem cię tutaj, bo chciałem się na tobie zemścić.
Chciałem cię uwieść, rozkochać i rzucić.

Patrzyła na niego ogłuszona.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo mnie

nienawidzisz.

– Myślałem, że cię nienawidzę. – Mięśnie twarzy napięły

się. – W jednej chwili byliśmy szczęśliwi, zakochani,
a w drugiej odeszłaś. Z dnia na dzień wyrzuciłaś mnie ze
swojego życia, jakbym nigdy nic dla ciebie nie znaczył.

– A ty mnie nie wyrzuciłeś? – Gniew oplótł ją ciasno

niczym wąż. – Nie zadzwoniłeś ani razu. Kilka tygodni
później byłeś już w łóżku innej kobiety. Podczas gdy ja
rozpaczliwie za tobą tęskniłam, ty szybko znalazłeś
pocieszenie. A teraz zadałeś sobie tyle kłopotu, żeby się
zemścić? Za co? Za to, że cię kochałam? Ty nigdy mnie nie
kochałaś, tak jak ja ciebie, w przeciwnym razie nie
umawiałbyś się tak szybko po zerwaniu z tymi wszystkimi

background image

kobietami. Boże, a ja nawet nie potrafiłam się zmusić, żeby
pocałować innego mężczyznę..

– Myślisz, że się łatwo pocieszyłem? – zawołał z udręką. –

Że przebolałem to, co zrobiłaś? Bóg jeden wie, jak chciałem
o tobie zapomnieć, ale nie byłem w stanie. Nie mogłem.
Tkwiłaś w mojej głowie jak duch.

– I to są twoje egzorcyzmy? – Nie mogła uwierzyć, że była

tak głupia, tak ślepa. – Pomyślałeś, że jak się ze mną
prześpisz, to wreszcie zapomnisz? Będzie ci łatwiej?

– Tak. Przepraszam, to było okrutne.

– Można tak to ująć. – Głos jej drżał. – Życie dla ciebie to

jedna wielka gra, prawda? – Trzęsła się tak mocno, że kiedy
wstała i położyła dłonie na stole, wprawiła blat w wibracje. –
Myślałam, że się zmieniłeś, ale nadal jesteś tym samym
draniem, który chce wszystko kontrolować. Wszystko ma być
tak, jak ty tego chcesz. Nienawidzisz przegrywać. Cóż, moje
gratulacje. Wygrałeś.

– Nic nie wygrałem – odgryzł się. Gniew narastał w jego

głosie, złość płonęła w oczach. – Wiem, że masz prawo mieć
do mnie żal, ale kiedy mnie zostawiłaś… To mnie zniszczyło,
rozumiesz?! Myślałaś, że jestem zimnym posągiem, że nie
mam uczuć? Jedną kłótnią przekreśliłaś całe nasze szczęście,
przekreśliłaś wszystko. Kochałam cię i chciałem poślubić,
założyć z tobą rodzinę. To ty to odrzuciłaś, Heleno. Nie ja!
I co z tego masz? – Potrząsnął głową z rozpaczą. – Jesteś
samotna, twoim jedynym przyjacielem jest komputer,
poświęcasz się wyłącznie pracy, a przecież…

– Nie waż się prawić mi morałów. Nie masz prawa mnie

osądzać. Cieszę się, że uciekłam od takiego drania jak ty!

background image

Theo patrzył na jej płonące z emocji policzki. Widział, że

za wściekłością, rozczarowaniem i upokorzeniem kryje się
ból. Dużo bólu, którego on był przyczyną.

– Zaręczam, że nie możesz nienawidzić mnie bardziej, niż

ja nienawidziłem kiedyś ciebie – rzucił gorzko.

– Nienawiść nie oddaje tego, co teraz czuję. Postanowiłeś

mnie uwieść tylko po to, by móc potem publicznie rzucić! –
W jej ciemnych oczach pojawił się błysk konsternacji. – Tyle
planów, misternie przygotowana intryga, i co dalej? Jak
zamierzasz to zakończyć? Gdzie zaplanowałeś wielki finał?
Miałeś mnie, kiedy chciałeś. Pokazywałeś się ze mną
publicznie. Dlaczego nie upokorzyłeś mnie na przyjęciu
u króla? A może zrezygnowałeś?

– Heleno…

– Nigdy więcej nie wymawiaj mojego imienia! –

krzyknęła. – Wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Jeśli
chciałeś mnie zranić, to ci się udało, bardziej, niż myślisz.
Utwierdziłeś mnie też w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, nie
wychodząc za ciebie. Jesteś egoistycznym draniem.

Nie mogąc dłużej na niego patrzeć, odwróciła się na pięcie

i wybiegła. Musiała uciec od niego jak najszybciej. Do diabła
z dumą i godnością. Ruszyła przed siebie, w stronę plaży, by
zanurzyć się w ciemności bezksiężycowej nocy. Nie było
gorszego bólu od tego, który teraz czuła. Jak Theo mógł jej to
zrobić? Dlaczego?

Kamyki chrzęściły jej pod stopami, gdy biegła szlakiem

w stronę portu. Myślała tylko o tym, by wskoczyć do łodzi
i odpłynąć stąd, nawet wpław, byle dalej od Thea. Wszystko,

background image

co przeżyli razem w ostatnich tygodniach, czułość, radość,
namiętność było jednym wielkim kłamstwem.

Nie miała pojęcia, jak długo biegła, aż wreszcie ból

w płucach i nogach zmusił ją, by się zatrzymała. Próbowała
złapać oddech, zginając się wpół.

– Heleno! – usłyszała krzyk Thea. Z trudem wciągnęła

powietrze. Wiedziała, że musi ruszyć, zanim ją znajdzie. –
Heleno! – Głos był coraz bliżej. Z ciemności wyłoniło się
światło. – Gdzie jesteś? Proszę, matia mou, wróć! Jest ciemno!
To niebezpieczne!

Słyszała po krokach, że się zbliża, nie miała jednak gdzie

się schować.

– Zostaw mnie w spokoju! – Zabrakło jej sił, by biec dalej.

Po chwili oślepiło ją światło. Theo trzymał przed sobą latarkę.

– Heleno, przepraszam. – Jego słowa niosły się przez

noc.– Chciałbym ci powiedzieć, że to wszystko pomyłka, ale
nie mogę. Wybacz mi, proszę! Chciałem cię skrzywdzić
dokładnie tak, jak ty mnie. – Helena przykucnęła i zakryła
rękami uszy, ale twardy głos wciąż ją przenikał. – Myślisz, że
znalazłem pocieszenie, że zapomniałem o tobie w ramionach
innych kobiet? Nie było żadnych kobiet! Nie mogłem! –
Zaśmiał się bezradnie. – Czułem się zupełnie bezsilny.
Obwiniałem cię to, że mnie zniszczyłaś, ale było znacznie
gorzej. Kochałam cię tak bardzo, że nie byłem w stanie
fizycznie być z inną kobietą. Rozumiesz to? Te wszystkie
modelki, z którymi mnie widziałaś… To wszystko było
spektaklem, wielkim kłamstwem. Tak naprawdę nigdy nie
przestałem cię kochać. Tęskniłem za tobą w każdej minucie!

background image

Jeszcze mocniej zakryła uszy. Nie mogła słuchać tych

łgarstw. Głos Thea przedarł się jednak przez barierę dłoni.

– Zapytałaś, dlaczego nie doprowadziłem planu do końca,

dlaczego nie upokorzyłem cię publicznie. Odpowiedź jest
jedna. Nie byłem w stanie tego zrobić. Miałaś rację, jestem
maniakiem kontroli. Nawet gdy nie byliśmy razem, śledziłem
twoją karierę. Musiałem wiedzieć, co się z tobą dzieje.
Wmawiałem sobie, że to dlatego, by w odpowiedniej chwili
uderzyć, ale to nieprawda. Po prostu musiałem wiedzieć, że
wszystko u ciebie w porządku. – Jego głos zszedł do szeptu. –
Musiałem wiedzieć, że jesteś bezpieczna. Jesteś jedyną osobą,
którą wpuściłem do serca po śmierci rodziców. Bałem się, że
stracę cię, tak jak ich straciłem. To dlatego tak parłem do
ślubu. Chciałem, żebyś jak najszybciej była moja. – Kolejny
wybuch gorzkiego śmiechu. – Nie przyjmowałem do
wiadomości, że zerwałaś zaręczyny. Stałem przy ołtarzu,
czekając na ciebie, a ty już wtedy byłaś w Anglii. –
Westchnął. – Nie myśl, że szukam wymówek, że próbuję
przerzucić odpowiedzialność na ciebie. Po prostu chcę, żebyś
wiedziała, jak było. Zasługujesz na prawdę. – Po chwili dodał
cicho: – Tyle ci zawdzięczam… – Jego głos ucichł. Latarka
poruszyła się w ciemności, po czym została odstawiona na
ziemię. – Wracam do hotelu. Zostawiam telefon, żebyś mogła
widzieć drogę powrotną. – Po chwili dodał: – Zachowałem się
okropnie. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale naprawdę mi
przykro, matia mou. Obiecuję, że zostawię cię w spokoju, ale
proszę, błagam, żyj i bądź szczęśliwa. Walcz o siebie!

Helena wciąż siedziała na ziemi. Coś gryzącego

i bolesnego narastało w jej piersi, aż wreszcie wyrwało się

background image

z ust w rozpaczliwym krzyku. Zwinęła się w kłębek na
brudnej drodze i płakała, dopóki nie zabrakło jej łez.

background image

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

W momencie, gdy otworzył oczy, zalały go wspomnienia

z poprzedniej nocy. Zacisnął powieki z powrotem, po czym
wstał z łóżka. Nie zawracając sobie głowy porannym
prysznicem, założył koszulkę, szorty i chwiejnym krokiem
wbiegł do kuchni. Za dwadzieścia minut będzie na swoim
jachcie i już tu nie wróci.

Natassa wyjmowała z piekarnika upieczone bułki, ale on

po raz pierwszy nie zachwycił się aromatem. Sięgnął po
dzbanek z kawą i napełnił filiżankę. Zauważył, że Helena
położyła jego telefon obok ekspresu. Upił duży łyk, parząc
sobie przy okazji wargi.

– Czy Helena już wstała? – Nawet wymawianie jej imienia

sprawiało mu koszmarny ból. Zeszłej nocy czekał ponad
godzinę, zanim usłyszał jej kroki w holu. Dopiero gdy
wiedział, że jest bezpieczna, położył się do łóżka, ale i tak
minęło kilka godzin, zanim zasnął. Postanowił, że na jachcie
będzie się trzymał od niej z daleka.

– Wyszła jeszcze przed świtem – odparła Natassa.

Rzucił jej zdenerwowane spojrzenie.

– Jak to, wyszła?

– Popłynęła na drugą wyspę.

– W jaki sposób?

background image

– Nie wiem. Zakładam, że twoją łódką.

Theo próbował zebrać myśli.

– Mówiła coś?

– Nie… – Natassa uniosła ramiona. – Przytuliła mnie tylko

i podziękowała za wszystko. Powiedziała, że już nie wróci, bo
wykonała dla ciebie zadanie. Powinnam cię była obudzić?
Przepraszam, sądziłam, że wiesz.

– W porządku. – Odetchnął głęboko, próbując się

uspokoić. Czuł zawroty głowy i ssanie w żołądku. – Jej praca
tutaj rzeczywiście jest już zakończona. Gdzie jest Elli? Mam
do niej sprawę.

Piętnaście minut potem gnał na skuterze pożyczonym od

Elli w stronę jachtu. Przypuszczał, że Helena zabrała jego, gdy
opuszczała wyspę wczesnym rankiem. Przypuszczenia się
potwierdziły, gdy w małej zatoczce zauważył brak łodzi,
a jego skuter stał oparty o drzewo. Osłaniając oczy przed
ostrym słońcem, zmrużył oczy. Morze było spokojne. Stąd na
kolejną wyspę nie było daleko. Najwyżej dziesięć,
dwadzieścia minut wiosłowania. Helena nie była tak silna jak
on, ale nie należała też do słabeuszy. Wszedł na jacht
i pożyczył lornetkę od kapitana. Szybko namierzył swoją
łódkę zacumowaną przy brzegu. Była więc bezpieczna. Miała
pieniądze na koncie, żeby wynająć pokój w pensjonacie, więc
zakładał, że odpocznie i poczeka na prom. Nadszedł czas, by
zostawił ją w spokoju. Może kiedyś będzie umiał znowu
normalnie żyć.

Helena wyjrzała przez okno sypialni w niewielkim

pensjonacie. Miała szczęście, że znalazła wolny pokój.
Cieszyła się również, że nie musiała spać w sypialni, w której

background image

kiedyś razem z Theem spędziła praktycznie cały weekend.
Czy naprawdę minęło zaledwie dwanaście godzin, odkąd
opuścili rozgrzane łóżko? Przyjechała tu pod wpływem
impulsu. Nie mogła znieść myśli, że będzie musiała
podróżować z Theem na jego jachcie. Zdecydowała się więc
spędzić noc w pensjonacie, a potem zabrać się na stały ląd
promem. Już miała zamiar rzucić się na łóżko i odespać
poprzednią noc, gdy nagle na horyzoncie dostrzegła błysk
bieli. Jacht Thea, pomyślała z bolesnym skurczem w sercu.
Biały punkcik stawał się coraz mniej wyraźny, aż w końcu
znikł. Theo odszedł. To koniec.

Theo bębnił palcami, czytając mejl z biura Staffords. Od

pięciu dni nie opuszczał swojej willi i ani razu nie dał się
namówić znajomym, którzy chcieli go wyciągnąć na jakąś
imprezę. Przetarł oczy i raz jeszcze zerknął w monitor laptopa,
by przeczytać mejl. Były to podziękowania za uiszczenie
zapłaty. Uśmiechnął się. Miał wrażenie, że czytając widomość
z biura Heleny, jest w jakiś sposób bliżej niej. Czy w tej chwili
pracowała nad nowym projektem w zamglonym Londynie?
Czy widziała się z matką?

Jego telefon zawibrował. Theo wiedział, że to kolejna

propozycja wieczornego wyjścia. Nie miał ochoty na żadne
przyjęcia. Bez Heleny na nic nie miał ochoty. Trzy lata temu,
gdy się rozstali, nie pozwolił sobie na opłakanie związku.
Robił wszystko, co mógł, by zaprzeczyć bólowi, który go
pustoszył. Tym razem pozwolił sobie na smutek. Nie bał się
przyznać sam przed sobą, że cierpi i że to jego wina. Rozległ
się kolejny dźwięk, informujący o przyjściu wiadomości
tekstowej. Serce na moment przestało mu bić. To był specjalny
dzwonek, przypisany tylko Helenie. Drżącą dłonią sięgnął po

background image

telefon. W pierwszej chwili myślał, że to jakaś pomyłka.
Rozumiał każde słowo, ale nie potrafił połączyć wyrazów
w sensowną całość.

„Grecki doktor, taniec i złoty piasek. Blask słońca i ciepłe

morze. Miejsce radości i wspomnień. Znajdź mnie i zacznijmy
od nowa”.

Przeczytał widomość kilkukrotnie, nie dowierzając.

Próbował dodzwonić się do Heleny, ale nie odbierała.
Natychmiast połączył się z biurem Staffords, prosząc do
telefonu pannę Armstorng.

– Przykro mi – uprzejmie poinformowała go sekretarka. –

Jest na urlopie.

Rozłączył się i raz jeszcze przeczytał wiadomość. Serce

tłukło mu się o żebra. Bał się uwierzyć, co to oznaczało.

Helena odłożyła telefon. Miała mętlik w głowie. Zrobiła

to. Stało się. Zawalczyła o swoje szczęście.

– Czy podać coś jeszcze? – spytała kelnerka z miłym

uśmiechem.

– Nie, dziękuję. Poproszę o rachunek.

Popatrzyła na pomarańczowy zachód słońca. Mogła mu

napisać wprost, że jest na Sidiro i chce się z nim zobaczyć, ale
wiedziała, że Theo zrozumie. Zawsze bez trudu
rozszyfrowywał wiadomości i małe zagadki, które mu
zostawiała.

Kiedy opadły emocje, zamiast do Londynu, postanowiła

wrócić na Sidiro. Spacerowała po plaży, z głową pełną
pięknych wspomnień. Nie było w niej złości ani gniewu.
Pewne sprawy zaczęła widzieć w innym świetle. Wciąż

background image

słyszała przepełnione emocjami wyznanie Thea. Zachował się
okropnie, nie było co do tego wątpliwości, ale zaczęła go
rozumieć i przebaczyła mu. Zrozumiała, ponieważ zakochany
i zraniony człowiek zdolny jest do nieprzewidywanych
zachowań. Spędziła bez niego trzy lata i choć dzięki temu stała
się niezależną kobietą, nie przestała być samotna. Bez Thea
nic nie było takie samo. Nigdy nie przestała za nim tęsknić
i nigdy nie przestała go kochać. Straciła trzy lata i nie
zamierzała tracić kolejnych. Kiedyś była przerażonym
ptakiem, który uciekł z gniazda, bo marzył o wolności. Teraz
wiedziała, że wolność oznacza podążanie za głosem serca.
Chciała być z Theem i tylko z Theem. Wreszcie mogła to
przyznać.

Uregulowała rachunek i wyszła z baru na plaży, dołączając

do grupy rozbawionych turystów. Do klubu miała tylko parę
kroków. Teraz mogła już tylko czekać.

Theo opuścił jacht i ruszył przed siebie plażą, obserwując

grupy młodych ludzi, którzy przesiadywali w nadbrzeżnych
tawernach, jedząc, śmiejąc się i tańcząc. Choć zapadał
wieczór, życie na wyspie dopiero teraz nabierało rozpędu.
W oddali uliczny magik trzymał na rękach śliczną małą
dziewczynką z warkoczykami i rozbawiał inne dzieci
wymyślnymi sztuczkami. Ostatnio coraz więcej rodzin
przybywało na Sidiro. Nawet bał się marzyć, że pewnego dnia
razem z Heleną przyprowadzą tu własne dzieci, córeczkę
z kokardami we włosach albo synka z buzią umazaną lodami.
Wciąż nie był pewien, czy właściwie odczytał wiadomość.
Może powinien był jeszcze zadzwonić do Heleny, ale ze
strachu, że to wszystko pomyłka, wyłączył telefon. Wreszcie

background image

dotarł do klubu, w którym kiedyś spędził z Heleną
niezapomniany wieczór.

Drzwi oświetlone lampami otwarte były na oścież.

Muzyka taneczna wibrowała mocnym rytmem. Wszedł do
środka, zatrzymał się i rozejrzał z niepokojem. I wtedy pośród
wirujących

na

parkiecie

gości

dostrzegł

postać

w postrzępionych dżinsowych szortach i białej koszulce na
ramiączkach. Helena. Brązowe włosy opadały swobodnie.
Podrygując w miejscu, piła ulubiony drink – Greckiego
lekarza. Zauważyła go. Uśmiechnęła się, po czym na chwilę
odwróciła się w stronę baru i ruszyła w jego stronę z drugim
drinkiem. Uśmiech na jej twarzy był radośniejszy niż
kiedykolwiek. A potem zaczęła się zmysłowo poruszać.
Kołysała się delikatnie, nie spuszczają z niego wzroku. Podała
mu szklankę, nie przestając tańczyć. Wypił drink jednym
haustem, do dna. Helena zrobiła to samo, a następnie
odstawiła ich szklanki na stolik. W dalszym ciągu nie mówiła
ani słowa, tylko położyła mu ręce na ramionach i pociągnęła
go na parkiet. Tańczyli, jakby byli jedynymi ludźmi na
świecie, jakby czas się zatrzymał.

Na parkiecie pojawiało się coraz więcej ludzi, robiło się

tłoczno, więc Theo przygarnął ją mocniej do siebie. Głowa
przy głowie, biodro przy biodrze. Ściskał jej cudowne
krągłości, wciąż nie dowierzając, że to nie sen.

W pewnym momencie przestała tańczyć, złapała go za

rękę i pociągnęła w stronę baru, gdzie jeszcze raz zamówiła
drinki. Następnie wyszli na zewnątrz, na niewielki
dziedziniec, niezwykle cichy i pusty w porównaniu z salą
taneczną.

background image

Theo poczuł na twarzy przyjemne rześkie powietrze

i dopiero wtedy uwierzył, że to nie sen. Helena usiadła przy
drewnianym stoliku i popatrzyła w niebo. Jej twarz
emanowała spokojem. Usiadł obok, czekając, aż pierwsza się
odezwie. Nie musiał długo czekać.

– Weźmiemy ślub w kaplicy czy w katedrze? – Niemal

zachłynął się koktajlem. Helena, wciąż patrząc w niebo,
zaśmiała się perliście. – Wiesz, że musisz się ze mną ożenić,
prawda? – W dalszym ciągu nie mógł mówić. – Zasłużyłeś
sobie na to – dodała rzeczowo. – Oto twoja kara, musisz mnie
poślubić i zrobić mi dziecko.

– To kara? – zdołał wykrztusić.

Jej jasne oczy spoczęły na nim.

– Tak, mój kochany. Mogłam cię też zabić, ale uznałam, że

lepiej nie stracić takiego wspaniałego kochanka. Czeka cię
więc ciężka praca w łóżku.

W tej chwili spełniło się wszystko, o czym marzył.

Pochylił głowę i zamknął oczy.

– Niczego więcej nie pragnę niż spędzić życie z tobą…

– Ale? – ponagliła wesoło, gdy ucichł.

– Nie jestem dla ciebie odpowiedni. Zasługujesz na kogoś

lepszego…

– A ty zasługujesz na karę za swój podły spisek! Zgadzam

się. I właśnie przedstawiłam ci, co to będzie za kara. –
Poderwała się z miejsca. Czuła się tak, jakby za chwilę miała
pofrunąć. – Mam zamiar posłuchać twojej rady i rozpocząć
wszystko od nowa. Zrozumiałam, że szczęśliwe i spełnione
życie oznacza życie z tobą. Dla ciebie oznacza to małżeństwo

background image

z kimś tak zaborczym, zazdrosnym i kontrolującym jak ja. –
Rzucił jej zdumione spojrzenie. – Myślisz, że tylko ty bywasz
zazdrosny? Najdroższy, od kiedy cię poznałam, miałam ochotę
wydrapać oczy każdej kobiecie, która na ciebie spojrzała.

– A dla mnie, od kiedy cię poznałem, nie istniały inne

kobiety.

Rozpierało ją szczęście.

– Wiem, ale trzy lata temu byłam głupią, naiwną

dziewczyną, która bała się uczuć, jakie w niej wyzwalałeś.
Zrywając z tobą, krzyczałam, że jesteś taki jak mój ojciec, ale
prawda była inna. Przeraziła mnie myśl, że ja jestem taka jak
on. Nie mogłam znieść zazdrości i chęci kontrolowania, które
głęboko tkwiły we mnie. Naprawdę nie wiem, co ty we mnie
widziałeś. Szczerze mówiąc, nadal tego nie wiem…

– Światło słoneczne – pospieszył z odpowiedzią. – Masz

w sobie światło.

– A ty masz w sobie czarującego diabła. – Podeszła do

niego i objęła go ramionami. – Wybacz mi. Trzy lata temu nie
byłam gotowa na przyjęcie naszej miłości. Zbyt wiele było we
mnie lęków i kompleksów. Obawiałam się zostać matką,
obawiałam się moich zaborczych uczuć, więc uciekłam. Przez
trzy lata śledziłam o tobie każdą wiadomość i zieleniałam
z zazdrości, gdy widziałam te wszystkie kobiety u twojego
boku. Kiedy znów sprowadziłeś mnie do Grecji, moje uczucia
wybuchły. Już się nie boję. Kocham cię i wiem, że ty też mnie
kochasz. Należymy do siebie i musimy poruszyć niebo
i ziemię, by nam się udało. Tak więc, mój ukochany, ja także
zasługuję na karę po tym, co ci zrobiłam. Jeśli mi pozwolisz,
wynagrodzę ci wszystko, tylko bądź przy mnie.

background image

Wpatrując się w jej oczy, przygarnął ją mocno.

– Kochasz mnie?

– Bardziej niż gwiazdy na niebie.

– Powtórz – szepnął, pochylając się nad jej ustami.

– Kocham cię.

– Jeszcze raz.

– Kocham cię.

Pocałował ją mocno.

– Kocham cię, moja piękna, mądra, szalona kobieto.

Przysięgam, że przez resztę życia udowodnię ci, jak bardzo…

Przerwała mu, przyciskając usta do jego ust.

– Zacznijmy wszystko od nowa – powiedziała, gdy

wreszcie oderwali się od siebie, by złapać oddech. – Żadnych
tajemnic, żadnych kłamstw, tylko ty i ja.

– Na zawsze.

– Na zawsze.

Potem złączyli swe wargi w pocałunku, który

przypieczętował ich wspólny los.

background image

EPILOG

Helena popatrzyła przez kuchenne okno na męża

i uśmiechnęła się. Dopiła szklankę wody, wyciągnęła
z piekarnika zapiekankę i dołączyła do gości w ogrodzie.
Pocałowała w policzek babcię Thea, która promieniała ze
szczęścia, że w jej ukochanym miejscu wreszcie powstał
piękny dom.

Oczy Thea pojaśniały, gdy ją zobaczył.

– Dobrze, że jesteś, bo już zamierzałem wysłać po ciebie

grupę poszukiwawczą. – Objął ją mocno ramieniem w talii.

– Nie było mnie tylko pięć minut – odparła z uśmiechem.

– Takis przyjechał.

– To dobrze. Będzie mógł wysłuchać komplementów pod

swoim adresem. – Goście, którzy uczestniczyli w przyjęciu
parapetowym, zdążyli się już zachwycić niezwykłymi
rzeźbami.

W oczach Thea pojawił się błysk.

– Nie przyjechał tu po komplementy. Mam dla ciebie

wielką niespodziankę.

Helena poklepała się po zaokrąglonym brzuchu.

– Na pewno nie jest większa niż to.

Zaśmiał się i wtulił twarz w jej włosy.

background image

– Prawie.

Pobrali się w małym kościółku na Sidiro dwa tygodnie po

tym, jak do siebie wrócili. Miesiąc później Helena
zdecydowała się odstawić pigułki i niemal natychmiast zaszła
w ciążę, co oboje przyjęli z zachwytem. Kiedy po czterech
miesiącach od narodzin małej Frei, okazało się, że znów jest
w ciąży, nie kryli zaskoczenia, ale ich radość była równie
wielka, jak za pierwszym razem.

Helena poszukała wzrokiem matki. Usypiała w ramionach

Freyę, w jej oczach nie było strachu, a zadowolenie i spokój.
Przybyła na wyspę, gdy Helena urodziła córkę, i już nie
wróciła do Anglii. Z miejsca zakochała się w swojej wnuczce,
a widząc szczęście córki, wreszcie zrozumiała, że jeśli chce
zmienić swój los i przestać się bać, musi odejść od męża.
Zamieszkała w skrzydle gościnnym nowego domu, ale jej
własna, zaprojektowana przez córkę willa była w trakcie
budowy. Ojciec nadal mieszkał w Anglii, a pustkę po żonie
wypełnił, zatrudniając gosposię. Freyę widział tylko raz i przy
okazji po raz kolejny udzielił zięciowi błyskotliwej rady, by
trzymał Helenę krótko i nie pozwalał jej na założenie
własnego biura architektonicznego. W odpowiedzi Theo
parsknął mu w twarz głośnym śmiechem, kończąc w ten
sposób rozmowę o powinnościach żony.

Nagle w ogrodzie pojawił się Takis, a za nim czterej

potężnie zbudowani mężczyźni, którzy na dużej palecie na
kółkach ciągnęli wielką, zakrytą materiałem rzeźbę. Trzech
osiłków niosło cokół.

Goście przestali rozmawiać, zaciekawieni, co będzie dalej.

Theo dał znać, by obsługa podała szampan. Spojrzał przy tym

background image

karcąco na Natassę i Elli, by nie próbowały pomagać. Tego
dnia były tu w charakterze gości.

Helena przyjęła kieliszek z bezalkoholowym musującym

winem, zastanawiając się, co też jej diaboliczny mąż znowu
wymyślił. Uprzedził, że ma dla niej niespodziankę, więc nie
miała innego wyjścia, jak cierpliwie poczekać. Cokolwiek to
było, nie miała żadnych obaw. Ufała swojemu mężowi
bezgranicznie.

Theo stuknął łyżeczką w kieliszek, zwracając na siebie

uwagę.

– Moi drodzy, dziękujemy serdecznie za przybycie i za

wspaniałe prezenty. Będą dla nas bardzo cenną pamiątką. –
Spojrzał na Helenę. – Osobą, której szczególnie chciałbym
podziękować, jest moja żona. Wszyscy doskonale wiecie, że
czczę ziemię, po której chodzi. – Wszyscy zebrani wybuchli
śmiechem, kiwając głowami ze zrozumieniem. – Uznałem, że
w ogrodzie, który zresztą sama zaprojektowała, powinna się
znaleźć rzeźba, do której będę mógł się modlić, jeśli akurat
Heleny nie będzie w pobliżu.

Kolejny głośny aplauz i wybuch śmiechu. Theo skinął na

Takisa. Rzeźbiarz kiwnął głową i ściągnął płachtę. Nastąpiło
zbiorowe westchnienie. Najgłośniejsze wyrwało się z ust
Heleny. Posąg Artemidy był identyczny jak ten z pałacowych
ogrodów, obok którego siedziała, gdy pierwszy raz się
spotkali. Z tą różnicą, że grecka bogini miała jej twarz.
Zbliżyła się do rzeźby, pogładziła palcami gładki marmur.

– Co o tym myślisz? – spytał Theo, stając za nim.

– Myślę, że jesteś podstępnym, wspaniałym diabłem –

zaśmiała się, czując, jak łzy napływają jej do oczu. – Kocham

background image

cię! To jest… brak mi słów. Cudowne, zjawiskowe.

– Ty jesteś cudowna i zjawiskowa.

– Pamiętałeś!

– O naszym pierwszym spotkaniu? Oczywiście. Nigdy nie

zapomnę tamtej chwili. Wtedy zmieniło się moje życie.

Odwróciła się i objęła go mocno ramionami.

– Dziękuję ci. Wspaniały prezent. – Pocałowała go lekko

w usta. – Kocham cię.

– Ja też cię kocham, bardziej, niż jesteś w stanie to sobie

wyobrazić.

Spojrzała na niego, przechylając głowę.

– Wiesz, co myślę?

– Wolałabyś wyjść z przyjęcia i zaszyć się ze mną

w sypialni? – zażartował.

– To też. Myślę, że gdyby poznała cię Artemida,

musiałaby zrezygnować z przysięgi, że nigdy nie wyjdzie za
mąż. – Mrugnęła okiem.

Jego oczy błyszczały ze szczęścia. Uśmiechnął się,

a potem pochylił się i pocałował mocno swoją boginię.

background image

SPIS TREŚCI:

OKŁADKA

KARTA TYTUŁOWA

KARTA REDAKCYJNA

ROZDZIAŁ PIERWSZY

ROZDZIAŁ DRUGI

ROZDZIAŁ TRZECI

ROZDZIAŁ CZWARTY

ROZDZIAŁ PIĄTY

ROZDZIAŁ SZÓSTY

ROZDZIAŁ SIÓDMY

ROZDZIAŁ ÓSMY

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

ROZDZIAŁ JEDENASTY

ROZDZIAŁ DWUNASTY

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

EPILOG


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
0597 DUO Smart Michelle Rejs w tropikach
Smart Michelle Noc na zamku w Monte Cleure
Smart Michelle Rings of Vengeance 01 Miłość primabaleriny
Smart Michelle Wspomnienia z Kalifornii
Michell Smart Bound to a Billionaire 01 Piąty żywioł kobieta
Nieprzewidziany finał Michelle Smart
Rezydencja w Kornwalii Michelle Conder
Michelle Smart Zaproszenie na bal
Podróż na Fidżi Michelle Smart
prognoza rezydentow analiza vgm
Model SMART
Mail Smart Mailbox(Inteligentne skrzynki pocztowe)
michelNiggelSingle
how to use toyota lexus smart key programmer
uzupelnianka, kurs na pilota i rezydenta wycieczek
plik nr 3 Jadlospis II tydzien, kroki do wymarzonej sylwetki
Onyszkiewicz - Wymarzone to te niezdobyte, survival, topografia, wojskowość
Wersal!!!!, Wiedza O Kulturze WOK, Rezydencje Barokowe

więcej podobnych podstron