Płeć, socjobiologia i gender studies
Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
S
pis treści:
I. Socjobiologia
Definicja
Ojciec socjobiologii
Emocje i kontrowersje
Socjobiologiczna reinterpretacja ewolucji
Ingerencja genów
II. Gender Studies
Definicja
Emocje i kontrowersje
Feministyczno-postmodernistyczna reinterpretacja nauki
Ingerencja w płeć
III. O płci bez uprzedzeń
Stereotypy płci
Mit kulturowego konstruktu płci
Kibucowy eksperyment izraelski
Niereprodukcyjny aspekt seksu
*
Przedmiotem niniejszego opracowania-eseju jest kwestia, w której nie mogę się zgodzić z autorem
„Obrony Postmodernizmu" (zamieszczonej w Racjonaliście, str. 2525), mianowicie ocena gender
studies, wspomnianych w pozytywnym aspekcie nowego powiewu, jaki przyniósł nam Postmodernizm,
oraz socjobiologii, wspomnianej w kontekście krytyki E. O. Wilsona (krytyka Postmodernizmu, str.
2510), z radykalnie odmienną oceną: "jedna z najbardziej prymitywnych konstrukcji, której zresztą
bardzo duża ilość ośrodków akademickich zupełnie nie traktuje serio, ze względu na to, że więcej jest
w niej interpretacji dawno opisanych faktów niż porządnej empirycznej roboty". Chciałbym omówić te
dwie dziedziny refleksji teoretycznej łącznie nie tylko z uwagi na tak kontrastujące oceny, ale i dlatego,
że obie odnoszą się do płci (socjobiologia — w tle szerszych rozważań). Przy czym moja ocena tych
nauk jest odpowiednio przeciwstawna.
Gender to pojęcie płci kulturowej. Gender studies w kulturze widzi zakotwiczenie dla wzorców
i stereotypów dotyczących płci. Socjobiologia wyjaśnia płeć odwołując się do biologii, jako podstawy.
Biologia tłumaczy również kulturowe i społeczne korelaty płci.
Zupełnie przeciwstawne jest też zaplecze ideologiczne obu nauk. Gender studies określiłbym mianem
„naukowego feminizmu". Socjobiologia zaś była oskarżana o propagowanie seksizmu, co samo
w sobie ma wydźwięk obelgi, moim zdaniem nonsensownej. W pewnym sensie gender studies są tak
sprzeczne z socjobiologią jak „naukowy kreacjonizm" z nauką o ewolucji.
Jeśli gender studies przyporządkujemy do Postmodernizmu, socjobiologię przypiszę do Oświecenia.
I. Socjobiologia
"Słowa prawdziwe nie są piękne
Piękne słowa nie są prawdziwe."
Lao-tse
Definicja
Socjobiologia jest nauką zajmującą się badaniem biologicznych podstaw zachowań socjalnych.
W wyjaśnieniach ewolucji zachowań odwołuje się do dorobku genetyki populacyjnej: zachowania
osobników dążą do rozprzestrzeniania własnych genów w populacji (dążenie do ekspansji
indywidualnego genotypu jako kryterium doboru naturalnego). Wbrew deformującym interpretacjom
socjobiologia nie zakłada, że wszelkie formy zachowania są zdeterminowane genetycznie (10% dla
racjonalizmu!), wprowadza jednak pojęcie „genów samolubnych"
. Podwaliny socjobiologii położył
nowozelandzki biolog W.D. Hamilton, jednak za jej „ojca" uważa się amerykańskiego entomologa E.O.
Wilsona. Za datę narodzin socjobiologii uważa się rok 1975, kiedy została wydana książka Wilsona:
Socjobiology. The New Synthesis. Ważnym przedmiotem badań socjobiologii jest altruizm i dobór
krewniaczy.
Ojciec socjobiologii
"Kiedy Edward O. Wilson ma nowy pomysł,
ludzie słuchają, a później zaczynają bitwę."
Los Angeles Times
E.O. Wilson przedstawiony jako napuszony, bełkoczący, zaślepiony, naiwny i szorstki twórca
„najbardziej prymitywnej konstrukcji" naukowej, został przez mojego Drogiego Kolegę ukazany
niesprawiedliwie. Wilson jest z pewnością jednym z naukowców wzbudzającym największe emocje
w XX w., ale i jest też jednym z najwybitniejszych naukowców, co przyznają nawet jego krytycy (np.
Antoni Hoffman pisał w 1983 r. we wstępie do krytyki socjobiologii: „niewątpliwie jeden
z najwybitniejszych biologów naszych czasów"). Jest laureatem nagrody Puliztera. Magazyn Time
uznał go za jednego z 25 najbardziej wpływowych ludzi Ameryki XX w. Jego publikacje i książki
wzbudzały zawsze wiele emocji i debat, nie tylko w świecie nauki, ale i wśród szerokich rzesz laików.
Ostatnia z książek: Konsiliencja (1998), znów wywołała kolejną falę dyskusji. Jednak ogólna sytuacja
Wilsona jest dziś diametralnie różna. "W zawierającej około 400 stron Socjobiologii Wilsona
problemom ludzkich zachowań poświęconych było zaledwie 29 stron. To ten właśnie krótki rozdział
stał się przyczyną kontrowersji i ostrych protestów politycznych ze strony marksistów, feministek,
politycznych radykałów z obu krańców ideologicznej sceny — a także niektórych uczonych. (...)
W swej niedawno wydanej nowej głośnej książce zatytułowanej Consilience powtarza on, niczym nie
zrażony, swe dawne najbardziej radykalne poglądy na temat przyszłości nauki. Tym razem zamiast
krytyki i wrogich demonstracji spotykają go respekt i podziw." (Krzysztof Szymborski, „Psychologia
ewolucyjna").
Emocje i kontrowersje
"Rozum ludzki nie odznacza się trzeźwym spojrzeniem,
lecz podlega wpływom woli i uczuć; tak powstają nauki
budowane wedle upodobań człowieka. Albowiem człowiek
łatwiej wierzy w to co wolałby, aby było prawdziwe.
Stąd to pochodzi, że dorzuca: rzeczy trudne, gdyż brak mu
cierpliwości w prowadzeniu badań; rzeczy trzeźwe, ponieważ
ograniczają nadzieję; głębię przyrody z powodu przesądów;
(...) poglądy przeciwne pospolitemu mniemaniu ze względu
na opinię gminu. Niezliczone są wreszcie, a niekiedy
nieuchwytne sposoby, którymi uczucia zabarwiają
i zarażają rozum."
Francis Bacon, Novum Organum, 1620
Na początku chciałbym odrzucić argument dyskredytujący socjobiologię dlatego, że nie wszędzie jest
wykładana. Nie jest to żadne kryterium oceny nauki (notabene, gender studies wykładane jest tylko
w Warszawie i Krakowie, czy więc mamy stosować ten sam klucz?). W świecie biologii Wilson
dokonał przewrotu i jest dziś poważany, a to że przedstawiciele nauk społecznych bronią się rękami
i nogami przed socjobiologią akurat nie powinno nas specjalnie dziwić. Opór ten maleje na ogół wprost
proporcjonalnie do przezwyciężania przez tychże uczonych ich „biofobii", jak określa się czasami ten
syndrom związany z niechęcią do hard sciences. O znaczeniu socjobiologii dla tych ostatnich profesor
antropologii na Uniwersytecie Harvarda pisał kilka lat temu: "w latach siedemdziesiątych... powstała
nowa teoria ewolucyjna, teoria samolubnego genu w doborze naturalnym, różnie nazywana: teorią
dostosowania włącznego, socjobiologią lub szerzej ekologią behawioralną. Wędrując przez sale
uniwersytecie zrewolucjonizowała darwinowskie myślenie, uparcie dowodząc, że ostateczne
wyjaśnienie zachowań jednostki bierze pod uwagę tylko to, w jaki sposób zachowanie przyczynia się
do zmaksymalizowania sukcesu genetycznego: przekazania genów danego osobnika następnym
pokoleniom. Ta nowa teoria, elegancko spopularyzowana w Samolubnym genie Richarda Dawkinsa,
jest teraz powszechnie przyjętą wiedzą w naukach biologicznych, ponieważ tak dobrze wyjaśnia
zachowanie zwierząt. Tłumaczy z łatwością egoizm, nawet zabijanie. A w końcu zaczęto stosować ją
coraz śmielej do wyjaśniania ludzkiego zachowania, chociaż nadal toczy się gorący spór, wciąż
nierozstrzygnięty."
Główną barierą akceptacji socjobiologicznego punktu widzenia była bariera psychologiczna i emocje
z tym związane. Socjobiologia jest nauką bardzo „nieprzyjemną", bowiem sprowadza wiele naszych
zachowań, nawet te uznawane za najbardziej wzniosłe, do uwarunkowań biologicznych, do genów,
ogranicza nam tak upragnioną wolną wolę. Jest uznawana za sprzeczną z wieloma ideologiami (a to
może być zabójcze). Po zapoczątkowaniu tej nowej perspektywy badawczej, jej twórcę „w brutalny
i niewybredny sposób zaatakowano zarówno na gruncie nauki, jak i ideologii. Studenci i doktoranci
Wilsona, aktywnie zresztą wspomagani przez jego kolegów, a często niedawnych przyjaciół,
profesorów Uniwersytetu Harvarda, obrzucili go zgniłymi jajami i puszkami po piwie i coca-coli"
Opublikowany wkrótce list kilkudziesięciu biologów, psychologów i socjologów (m.in. R. Lewontin,
R. Levins, S. Gould, L. Kamin) oskarżał Wilsona i jego naukę o różne „zbrodnie", czyli rzekome
propagowanie seksizmu, eutanazji i ideologii ultraprawicowej ocierającej się wręcz o nazizm.
Krzysztof Szymborski zauważa: "Pewne twierdzenia Wilsona były rzeczywiście dość śmiałe i ich
nieprzychylne przyjęcie w wielu kręgach nie powinno zbytnio dziwić. Przewidywał on, na przykład, że
socjobiologia wchłonie w przyszłości i zastąpi psychologię (co nie mogło być w smak wielu
psychologom), a także utrzymywał, iż proponowane przez niego podejście pozwoli w sposób naukowy
wytłumaczyć takie zjawiska, jak kultura, religia, etyka czy estetyka. Gwałtowna reakcja na
Socjobiologię była jednak w głównej mierze skutkiem braku zrozumienia koncepcji Wilsona przez
wielu jego krytyków, w szczególności wywodzących się z grona humanistów. Niektórzy z nich
twierdzili niezgodnie z prawdą, że Wilson utrzymuje, iż wszelkie ludzkie zachowania są genetycznie
zdeterminowane; iż ewolucyjnie ukształtowane cechy i skłonności są oporne na jakiekolwiek zmiany;
iż socjobiologiczna koncepcja człowieka wymaga od naszego mózgu nieprawdopodobnych zdolności
rozwiązywania problemów matematycznych; i wreszcie, iż jedyną motywacją ludzkiego działania jest
maksymalne rozprzestrzenienie własnych genów." Była to bitwa, którą porównywano z tym fermentem
jaki w XIX w. wywołało dzieło O powstaniu gatunków Darwina. Wbrew formułowanym wówczas
zarzutom, że jego teoria nie wnosi właściwie niczego nowego, przeciwnik socjobiologii
w komunistycznej Polsce, A. Hoffman, pisał już w roku 1983: „...ma Wilson całe rzesze zwolenników,
na całym świecie powstają ośrodki badań socjobiologicznych i niemal dla żadnego biologa-
ewolucjonisty nie ulega wątpliwości, że rok 1975, data ukazania się wielkiej syntezy Wilsona,
wyznacza kulminacyjny punkt zasadniczego przewrotu w myśleniu o ewolucji". Obecnie ocenia się, że
wyklinany dawniej Wilson ostatecznie zatriumfował: „Dziś, po 25 latach, powiedzieć można, że na
dłuższą metę z konfrontacji tej zwycięsko wyszedł Wilson, a nie jego krytycy" (Szymborski).
Czy więc można dziś zarzucać socjobiologii, że więcej w niej „interpretacji dawno opisanych faktów
niż porządnej empirycznej roboty"? Zdaje mi się, że nie jest to uzasadnione, bowiem czasami
reinterpretacja dawnych błędnych poglądów może wnieść znacznie więcej do nauki niż gromadzenie
kolejnych obserwacji. A „porządna empiryczna robota" w istocie nabiera coraz większego rozpędu. Jak
pisał w roku 2001 January Weiner, profesor w Instytucie Biologii Środowiskowej UJ: "Od 30 lat
socjobiologia rozwija się nieprzerwanie, gromadząc coraz więcej przekonujących argumentów, iż
cechy behawioralne, również cechy prospołeczne, ewoluowały w drodze doboru. Co więcej,
socjobiolodzy potrafią testować swoje hipotezy w eksperymentach lub odpowiednio ukierunkowanych
obserwacjach i dotyczy to również cech gatunku Homo sapiens. Chociaż na marginesie socjobiologii
grasują dyletanci, a dorobek tej dziedziny nigdy nie był wolny od błędów i mistyfikacji, to jednak jej
rdzeń pozostaje na terenie ścisłych, hipotetyczno-dedukcyjnych nauk przyrodniczych, których
konkluzje trudno obalić."
Socjobiologiczna reinterpretacja ewolucji
"To właśnie osoby, których znajomość nauki jest niewielka,
a nie te, które posiadają o niej rozległą wiedzę, są tak
absolutnie przekonane o tym, że ten lub ów problem
nie zostanie nigdy rozwiązany przez naukę."
Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka, 1871
Po sformułowaniu teorii ewolucji pojawiło się pytanie o to, czy darwinowski dobór naturalny działa
również na poziomie cech społecznych. Pierwsze teorie darwinizmu społecznego, wykorzystywane
w wypaczonej postaci przez nazistów dla podbudowy ideologii narodowego socjalizmu, głosiły, że
dobór naturalny działa na poziomie całych grup. „Dobór grupowy" został zakwestionowany dopiero
ponad sto lat od ogłoszenia O powstaniu gatunków. Do tego czasu przyroda jawiła się jako arena
śmiertelnej walki wszystkich przeciwko wszystkim (to w istocie słowa z teorii społecznej T. Hobbesa),
przeżywanie najlepiej dostosowanego rozumiano zwykle jako zwycięstwo osobników najsilniejszych,
najbardziej agresywnych i podstępnych. Przełomem było włączenie w obręb doboru naturalnego
i „zracjonalizowanie" przez podanie ewolucyjnego wyjaśnienia — „z matematyczną ścisłością" —
zachowań altruistycznych (W.D. Hamilton, 1964). Altruizm uzyskał swój biologiczny sens dzięki
zmianie paradygmatu: to indywidualne geny a nie całe organizmy „walczą" o swe przetrwanie
i rozprzestrzenienie się w populacji, należy zatem mówić o doborze krewniaczym (opartym na
wspólnocie genów) a nie grupowym. Teorię Hamiltona spopularyzował G.C. Williams
, który
jednocześnie zakwestionował dobór grupowy. Zachowania, które nie mogły być wyjaśnione ani
doborem indywidualnym, ani krewniaczym, wyjaśniono w odwołaniu się do teorii gier (potwierdzonej
obserwacyjnie). Systematykę nowych teorii, odniesionych również do ludzi, ujętą w nową gałąź nauki
podał Wilson (podtytuł jego dzieła: Nowa Synteza). Tak narodziła się socjobiologia.
Już Darwin twierdził, że musi powstać psychologia odwołująca się do ewolucji. Powstała ona głównie
za sprawą Wilsona. Jego socjobiologia funkcjonuje dziś w ramach tzw. psychologii ewolucyjnej
która jest sposobem badania reguł epigenetycznych dotyczących ludzkich zachowań (czyli
zdeterminowanych przez geny „prawidłowości obserwowanych w postrzeganiu zmysłowym i w
rozwoju umysłu, które pobudzają i ukierunkowują proces przyswajania kultury"), dzięki połączeniu
psychologii z perspektywą ewolucyjną. Nazwa uzasadniona przede wszystkim dawnym napadem na
socjobiologię, która do dziś u wielu podnosi ciśnienie. Wilson, zapewne dla podkreślenia swego
triumfu, wciąż domaga się nazwy „socjobiologia". W Konsiliencji "radzi": „Biorąc wszakże pod uwagę
stałe postępy w poznawaniu mechanizmów koewolucji genetyczno-kulturowej, wydaje się, że najlepiej
będzie, jeśli w interesie prostoty i jasności — a czasem także intelektualnej odwagi w obliczu
ideologicznej wrogości — nazwiemy psychologię ewolucyjną po prostu socjobiologią człowieka."
Oczywiście psychologia ewolucyjna/socjobiologia człowieka wciąż ma krytyków. Buss wspomina
o ruchu feministycznym. W protokole rozbieżności czytamy m.in.: „Konkluzje feministek
i ewolucjonistów są zbieżne co do tego, że u podłoża męskich skłonności do monopolizowania
zasobów leży pragnienie pozyskania kontroli nad seksualizmem kobiet. Myślenie ewolucjonistyczne
wyjaśnia przyczyny, dla których tak właśnie jest i dlaczego kontrola kobiecego seksualizmu jest
centralnym problemem mężczyzn. Wszyscy jesteśmy potomkami tych pradawnych mężczyzn, którzy
odnieśli sukces w zazdrosnym strzeżeniu dostępu seksualnego do swoich partnerek i próbach
kontrolowania ich zachowań seksualnych, którzy potrafili także dostarczyć im wystarczająco wiele
zasobów, by móc je przy sobie utrzymać. Jesteśmy też potomkami pradawnych kobiet, które użyczały
dostępu seksualnego jedynie takim właśnie mężczyznom. Podejście feministyczne przedstawia czasami
mężczyznę jako istotę sprzymierzoną z wszystkimi innymi mężczyznami celem poddania kobiet
skutecznej opresji. Myślenie ewolucjonistyczne przekonuje jednak, że taki scenariusz wydarzeń jest
mocno nierealistyczny, ponieważ zarówno mężczyźni, jak i kobiety rywalizują przede wszystkim
z członkami własnej płci" (s. 250-251).
Różnice sięgają jednak znacznie głębiej. Natalie Angier, autorka głośnej (przywitanej hucznie również
na polskim podwórku) książki: Kobieta. Geografia intymna (Warszawa 2001), zwanej „manifestem
feministycznym", na zwalczanie psychologii ewolucyjnej poświeciła kilkadziesiąt stron rozdziału
„Psychologia ewolucyjna na kozetce". Zaraz po tym, kończący książkę rozdział otrzymał tytuł:
„Sceptyk w raju. Wezwanie do psychologii rewolucyjnej". Pani Angier, na co dzień dziennikarka
popularnonaukowa New York Times'a, uznaje się za przedstawicielkę tzw. biologii wyzwolenia
(liberation biology). W tej niezwykle emocjonalnie i soczyście napisanej książce
, Natalie Angier,
autorka książki o biologii i ludziach opętanych pragnieniem wiedzy (Natural Obsessions), pilnie dbając
„by nie pogrążyć się w bagnie biologicznego determinizmu", ciska gromy w psychologów
ewolucyjnych, których obrzuca takimi epitetami jak „ewo-psychole", wzywając do rebelii przeciwko
„betonowi psychologii ewolucyjnej — modzie, która na koktajlach zastąpiła freudyzm jako ulubioną
metodę analizy postępków nieznośnych kochanków", gdyż oni „nie mają pojęcia o większości nas,
dziewczynek, oraz że chcemy i zasługujemy na coś więcej niż komiksowe stereotypy". Oczywiście tak
krzykliwie uprawiana polemika, na dodatek bardzo poprawna politycznie, musi „porywać serca
i umysły"…
Autorka, określająca się mianem „żeńskiej szowinistycznej świni", polemizuje np.
z tezą o męskiej agresji i kobiecej łagodności, twierdząc, że to nieprawda, bo kobiety też są agresywne.
Po lekturze książki można uznać konieczność zmiany paradygmatu: kobiety są zasadniczo łagodniejsze
od mężczyzn, z wyjątkiem niektórych feministek.
Ingerencja genów
Według Wilsona program genetyczny wyznacza pewne uniwersalia, jak to nazywa, które nakładają
ograniczenie kulturze i wpływają na jej rozwój. Z drugiej strony również kultura oddziaływuje na geny,
modyfikując program. Oczywiście jest to tylko pojęciowe przedstawienie tego co Wilson określa
mianem „koewolucji genetyczno-kulturowej", której rozsupływanie stanowi wielkie zamierzenie
wyjaśnienia jego hasła: „od genów do kultury". Nazbyt powszechne było i jest deformowanie tej
koncepcji, np. przez ukazywanie jej w postaci zależności ściśle deterministycznej. Wilson wyjaśnia:
„Ten prosty opis koewolucji genetyczno-kulturowej nie oznacza jednak, że zamierzam nadużywać
metafory samolubnego genu aby minimalizować znaczenie twórczych sił umysłu." Geny nie
wyznaczają konkretnych form kultury: „Geny nie przesądzają o kształcie złożonych konwencji, takich
jak totemizm, rady starszych czy ceremonie religijne i, o ile mi wiadomo, żaden poważny biolog ani
humanista nigdy nie wysuwał takiej hipotezy". Wśród uniwersaliów znajdują się m.in.
niezrytualizowana agresywność wewnątrzgatunkowa
, psychologiczna odmienność płci
, pewne
normy obyczajowe i etyczne, potrzeba transcendencji.
O tym jak głęboka jest ingerencja genów w człowieka w wymiarze indywidualnym, psychologicznym,
świadczą (dość wyrywkowo) choćby badania nad parami bliźniąt jednojajowych. „Kiedy Thomas
Bouchard i jego współpracownicy po raz pierwszy zobaczyli czterdziestoletnie angielskie bliźniaczki
od maleńkości wychowywane oddzielnie, w rodzinach o zupełnie odmiennym statusie społecznym,
osłupieli — podobnie zresztą jak nie znające się dotychczas kobiety — na widok ich rąk ozdobionych
dokładnie taką samą liczbą pierścionków i bransoletek. A zdumienie ich wzrosło jeszcze bardziej, gdy
się okazało, że obie siostry nie tylko bardzo są do siebie podobne psychicznie (jeśli wierzyć
standardowym testom psychologicznym), ale również mają predylekcję do tych samych imion —
dzieci jednej nazywają się Richard Andrew i Catherine Louise, a drugiej Andrew Richard i Karen
Louise. Z kolei obaj amerykańscy bliźniacy zaadoptowani we wczesnym dzieciństwie przez dwie
rodziny robotnicze w Ohio lubili w szkole matematykę i mieli kłopoty z ortografią, potem pracowali
w policji, jeździli głównie chevroletami i spędzali wakacje na Florydzie. Obaj lubią stolarkę
i obgryzają do krwi paznokcie. Jeden i drugi ożenił się i rozwiódł z kobietą imieniem Linda, a później
ożenił się po raz drugi z Betty. Jeden i drugi nazwał syna James Allan, a psa Toy. Uderzające
podobieństwa ujawniły się także u blisko pięćdziesięcioletnich bliźniaków, z których jednego matka
zabrała zaraz po urodzeniu do Berlina i wychowała tam na katolika, niemieckiego nacjonalistę
i nazistę, a drugiego wychował ojciec na amerykańskiego żyda. Obydwaj lubią mianowicie ostre
potrawy i słodkie likiery, obaj są roztargnieni, zasypiają zwykle przed telewizorem, spłukują miskę
klozetową przed użyciem, noszą gumki apteczne na przegubie ręki, przeglądają tygodniki od tyłu do
przodu, zanurzają posmarowane masłem grzanki w kawie, lubią się błąkać w tłumie nieznajomych
i odczuwają potrzebę dominacji nad kobietami."
Socjobiologia, która dla wielu niesie raczej ponure skojarzenia, pozwoliła jednak inaczej spojrzeć na
Naturę, w znacznej mierze stępiła jej „zęby i kły". Brytyjski biolog Matt Ridley przekonuje więc
w swoich popularyzatorskich publikacjach, iż cechy osobników pożyteczne dla utrzymania więzi
w grupie („cnoty") są wynikiem ewolucji. To pozwala mu optymistycznie patrzeć na przyszłość
gatunku ludzkiego.
II. Gender Studies
"Idea, wyrażona w zastąpieniu sex przez gender,
jest zasadnicza dla feministycznego przedsięwzięcia
zlikwidowania wszelkich różnic między mężczyznami
i kobietami w rolach jakie odgrywają w społeczeństwie.
Jeśli z natury pewne talenty są przeważająco męskie
a inne przeważająco kobiece, wówczas ów projekt
jest nieporozumieniem. Stąd feministki upierają się,
że zróżnicowanie ról płci nie ma nic wspólnego z biologią.
Co jest tworem społecznej kultury, to może być zmienione.
Kultura to wszystko i Kultura może być zmieniona,
więc wszystkie męsko-kobiece różnice, inne niż ich
organy rozrodcze, znikną."
Melford E. Spiro, Gender and Culture...
Definicja
Gender studies, jako „interdyscyplinarna refleksja nad socjo-kulturowymi uwarunkowaniami płci",
opiera się za założeniu, które funkcjonujące pojęcie i zespół stereotypów związanych z płcią,
przypisuje zasadniczo do wytworów kultury, determinanty biologiczne traktując dość swobodnie, na
ogół ich wskazywanie spotyka się z wrogością, stąd też niektóry uważają, że są to kierunki na których
się „indoktrynuje nowe pokolenie polskich humanistów". Jeśli jednak koncepcje socjobiologiczne są
prawdziwe, wówczas koncepcja gender może być zasadniczo zdyskwalifikowana.
Rozróżnienie między płcią biologiczną (sex) a kulturową (gender) miało u swych podstaw błędne
twierdzenie Simone de Beauvoir, że człowiek „staje się kobietą", w książce Druga płeć (1949), która
otwiera feminizm kulturowy
, czyli „drugą falę feminizmu", przekonywała, że tzw. kobiecość to
kulturowy konstrukt. Wedle tych koncepcji płeć biologiczna zasadza się na różnicach cech organów
płciowych i innych atrybutów anatomicznych, chromosomów i hormonów płciowych. Twierdzenia
nauki mówiące np. o różnicach psychicznych, społecznych jako o głębszych determinantach
biologicznych traktowane były często z niechęcią lub wrogością. Zasadnicze atrybuty, postawy, role
i zachowania przypisywane płciom wedle tych koncepcji przynależą do tworu czysto kulturowego.
Emocje i kontrowersje
"Przyznałbym chętnie, że kobiety nas przewyższają,
gdyby to mogło im wyperswadować myśl, że są nam równe."
Sacha Guitry, Toutes reflexions faites, 1947
Oczywiście obecność gender studies na uniwersytetach również wzbudza kontrowersje i krytyki
i bynajmniej nie jest to „męska krytyka kobiecego kierunku". Agnieszka Kołakowska
, Paryżanka
i pogromczyni politycznej poprawności, poświęciła gender studies cały swój artykuł w Rzeczpospolitej.
Czytamy tam: "Dotarła do mnie z Polski przygnębiająca wiadomość. Okazuje się mianowicie, że na
Uniwersytecie Warszawskim istnieje wydział o nazwie Gender Studies. (...) Smutna to rzecz
i niepokojąca; świadczy bowiem… o tym, że po Polsce krąży groźna amerykańska choroba, z trudem
uleczalna, zwana polityczną poprawnością. Choroba ta atakuje mózg, powodując całkowitą
i definitywną utratę zdrowego rozsądku, zdolności do racjonalnego myślenia i — co może
najsmutniejsze — poczucia humoru. U pani Umińskiej objawia się ona w formie feminizmu.
W Stanach Zjednoczonych, po blisko dwudziestu latach szaleństwa, zjawisko politycznej poprawności,
od dawna wyśmiewane, zaczyna już wymierać; w Polsce zaś, gdzie modne ideologie zachodnie
docierają z opóźnieniem, dopiero od niedawna się rozwija. (...) Są pewne oznaki, że feminizm,
przynajmniej w swoich najbardziej radykalnych formach, zaczyna umierać naturalną śmiercią.
Powodem może być fakt, że, zatoczywszy pełne koło, doprowadził do tezy sprzecznej z tą, od której
zaczął. Zaczął od dążenia do równości i oburzenia mizoginistycznym 'utożsamieniem kobiety z jej
funkcjami rozrodczymi': sprowadzaniem jej… do 'biologicznych i kulturowych cech płci'. Kończy na
twierdzeniu, że kobieta jest wyższa od mężczyzny, ponieważ tymi właśnie cechami jest
uwarunkowana. (...) Radykalny feminizm wymiera nie tylko dlatego, że wszystkich już doszczętnie
zanudził; wymiera także dlatego, że został doprowadzony do reductio ad absurdum, i niektóre
feministki zdały sobie z tego sprawę. W Polsce jednak dopiero się zaczyna; przygotujmy się zatem na
dwadzieścia lat nudnego absurdu — a także rozszerzającego się stopniowo psychologicznego terroru
i cenzury. Zakusy politycznej poprawności są silne; jej największą ambicją jest utrwalenie się
w prawie. (...) ideologiczna indoktrynacja może być bezkarnie uprawiana, pod nazwą nauczania, na
uniwersytetach. Chodzi o to, że uniwersytet, który symbolizuje rozum i racjonalną dyskusję, pozwala
na podważanie swoich podstawowych wartości. Tutaj właśnie odbywa się prawdziwe 'obniżanie
poprzeczki'. Nie w języku i zachowaniach, nad którymi pani Umińska ubolewa, i które chciałaby
kontrolować i manipulować, lecz na uniwersytetach, które uległy presji poprawności politycznej
i zdradzają swoich studentów. Nie ma bowiem innego słowa: to jest zdrada. Nie tylko zdrada
intelektualna wobec siebie samego - zdrada rozumu, rodzaj trahison des clercs, ze strony tych, którzy
polityczną poprawność wyznają"
Feministyczno-postmodernistyczna reinterpretacja nauki
"Bronić będziemy naszych praw w świecie nauki;
królestwo rozumu zazna teraz panowania kobiet."
Sara Egerton, The Emulation
"Nie wiem dokładnie, jakie zajęcia odbywają się na warszawskim wydziale Gender Studies — pisze
Kołakowska; — na wszystkich jednak wydziałach o tej nazwie, jakie znam, polegają one, po pierwsze,
na pełnym oburzenia oskarżaniu kultury zachodniej, w tym nauk ścisłych, o systematyczne,
zakodowane nawet w języku, jakim się posługujemy, poniżanie, wykluczanie, zniewalanie,
lekceważenie i prześladowanie kobiet; po drugie, na próbach zmieniania języka przez fiat, by
dopasować go do ideologii 'nowego oświecenia'; po trzecie, na wykładaniu postmodernistycznej
feministycznej teorii literackiej, która z kolei polega na reinterpretacji ludzkich działań według tezy, że
płeć tłumaczy wszystko."
Autor „Obrony Postmodernizmu" wspomniał jako jeden z interesujących rysów gender studies,
„podważanie oczywistości, akcentowanie zagadnień dotąd zupełnie nieobecnych, jak np. relacja:
polityka-płeć". W nawiązaniu do tego i do Kołakowskiej, chciałbym pokrótce omówić jedną
z najbardziej interesujących nas kwestii, czyli „akcentowanie relacji" nauka-płeć. Na ogół sprowadza
się do poszukiwania urojonych związków przyczynowych, np. argumentacja, że dzisiejsza matematyka
stanowi wymysł białych mężczyzn służący panowaniu nad kobietami. Ma to swój aspekt
postmodernistyczny w tym znaczeniu, że płeć ma być innym wariantem relatywizacji naszych,
zdawałoby się nawet bezpłciowych (czy ponadpłciowych) prawd: paradygmat postmodernizujących
feministek, które wszędzie doszukują się inklinacji fallocentryczno-mizoginiczno-szowinistyczno-
seksistowskich, które tropią i tępią niczym średniowieczny Kościół herezje.
Przykładowo, Luce Irigaray, poważana (nie mylić z: poważna) myślicielka feministyczna, przekonuje,
że postać teorii naukowej jest zdeterminowana przez płeć naukowca. Głosi więc, że E=mc2 jest
równaniem „typowo męskim", gdyż „uprzywilejowuje ono prędkość światła (c) nad wszystkimi innymi
prędkościami, które są dla nas równie ważne" (sic!). „Wyjaśniła" też dlaczego mechanika brył
sztywnych jest lepiej przebadanym obszarem fizyki niż mechanika płynów — hydrodynamika.
Oczywiście naiwnością jest twierdzenie, że powodem tego jest stopień trudności (równania ruchu bryły
sztywnej i równania ruchu cieczy). Myślicielka wyjawia, że rzecz w tym, iż mechanika bryły sztywnej
jest ewidentnie męska, a fizycy są na ogół facetami. Dlaczego męska? No bo męski narząd płciowy
bywa sztywny… Na dyskredytowaniu „męskiej" nauki nie poprzestaje i sama tworzy pseudonaukowe
teorie, w których doszukuje się zależności między złożonością myślenia i odczuwania a złożonością
budowy genitaliów żeńskich.
Jeszcze lepszej „dekonstrukcji" dokonała inna gwiazda postmodernistycznego feminizmu, dr Sandra
Harding
, która za przedmiot ataku obrała sobie m.in. mechanikę Newtona: "Straszliwe metafory
mechaniki Newtona zagrażają kobietom — dramatyzuje w książce The Science Question in Feminism
— Badania przyrody za model mają gwałt i tortury — brutalny, mizoginiczny stosunek mężczyzn do
kobiet — ten właśnie model świadczyć ma o wartości nauki. (...) Skoro naturę zaczyna się traktować
raczej jak kobietę, którą należy gwałcić i torturować, a nie jak karmiącą matkę, to czyż gwałt i tortury
nie stają się tym samym naturalnym stosunkiem mężczyzn do kobiet. Uczciwiej byłoby mówić
o prawach Newtona nie jako o mechanice, lecz jako o newtonowskim podręczniku gwałtu."
Jako odtrutkę na tego typu ideologiczne dewiacje, postuluję oświeceniowego racjonalistę — E.O.
Wilsona: „Prawa fizyki są w istocie tak precyzyjne, że przekraczają wszelkie różnice kulturowe.
Sprowadzają się do matematycznych równań, którym nie można nadać chińskich, etiopskich czy
azteckich niuansów. Nie dopuszczają także żadnych feministycznych czy maskulinistycznych odcieni."
Ingerencja w płeć
"Kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru."
Gloria Steinem, amerykańska feministka
Mężczyzna — silny, racjonalny, gniewny, szorstki; kobieta — słaba, uczuciowa, histeryczna, delikatna.
Te stereotypy gender kojarzy z kulturą. Ideologia feministyczno-genderowa przyjmuje, że stereotypy
są złe. Stąd obecne np. w mediach propagowanie jakiegoś nowego typu męskości, głoszącego, że
mężczyzna powinien więcej płakać, być bardziej miękkim, etc. (niedawno słuchałem tego typu audycji
radiowej). Nie przez wszystkich jest to kojarzone z tą ideologią.
Uważam, że gender studies przedstawiane jako „studium nad płcią" jest pewnym zafałszowaniem.
Trafniej byłoby uznać, iż jest to feministyczno-postmodernistyczny punkt widzenia płci. W ośrodku
krakowskim na 18 osób prowadzących zajęcia, jest jedynie trzech mężczyzn, czy więc jest to
miarodajne studium nad męską płcią? Obawiam się, że zbyt często może przeradzać się w deformację,
np. przeglądając witrynę dotyczącą gender studies
zauważyłem, że eksponuje się przede
wszystkim takie ujęcia kobiet, które stereotypowo związane są z męskością (np. Tomb Raider), a z
drugiej strony eksponuje się dość żałosne, moim zdaniem, wizerunki mężczyzny. W niezwykle
skromnym dziale dotyczącym mężczyzny, w dość intrygująco brzmiącej sekcji „Nowa męskość"
spotykamy takie tytuły: „Jak Ricky Martin zmienił moje życie". Ricky Martin zdaje się więc być
bardzo pożądanym wzorcem Nowej Męskości: powiedział o sobie, że jest wrażliwym chłopcem, że
często płacze na smutnych filmach… „Poza tym mam kobiecą naturę. Kiedy nie rozmawiam z mamą
albo nie oglądam jakiegoś wyciskacza łez — to siedzę w kuchni i coś gotuję". New Man, pojęcie
z filozofii nietzscheańskiej, adaptowane przez feministki, szerzy propagandę męskości niemęskiej.
Mężczyzna może być wrażliwy z natury. New Man powinien być wrażliwy z „kulturowego
postanowienia", byłby ideałem gdyby zechciał pełnić rolę househusband...
Bardzo dobrą odpowiedzią na te wypaczenia jest książka brytyjskiego antropologa społecznego Geoffa
Dencha: Pocałunek królewny. Problem mężczyzn. Dench swoje badania prowadził pod
kierownictwem Ernesta Gellnera (1925-1995), filozofa i antropologa społecznego, jednego
z wybitniejszych współczesnych „oświeceniowych racjonalistów".
Przypisy:
Zob. R. Dawkins, Samolubny gen, Warszawa 1996.
R. Wrangham, D. Peterson, Demoniczne samce, Warszawa 1999, s.32.
A. Hoffman, Wokół ewolucji, Warszawa 1983, s.8.
J. Weiner, "Etyka po Darwinie", Znak, kwiecień 2001.
Również pisał o płci z ewolucyjnego punktu widzenia, zob. np. G.C. Williams, "Pożytki z płci",
"Płeć i rozmnażanie w dziejach człowieka", [w:] tegoż, Światełko mydliczki. O planie i celowości w
przyrodzie, Warszawa 1997, s. 99-142.
Główni propagatorzy: L. Cosmides, J. Tooby, M. Daly, M. Wilson, Pinker, N.W. i R. Thornhill, D.
Symons, D. M. Buss. Zob. też: L. Cosmides, J. Tooby, "Evolutionary Psychology: A Primer", Center
For Evolutionary Psychology University of California Santa Barbara, 1997,
www.psych.ucsb.edu/research/cep/primer.html.
Dla porównania wzmianka o płetwalu błękitnym w książce Angier i Carla Sagana i Ann Druyan
Cienie zapomnianych przodków - w kontekście seksu. Sagan i Druyan w rozdziale "Seks i śmierć"
piszą: "Płetwal błękitny błąka się w głębinach oceanu, wydając płaczliwe dźwięki, których inny
samotny olbrzym słucha z uwagą i zrozumieniem setki tysięcy kilometrów dalej". Angier natomiast
ujmuje płetwala w takim obrazku: "przeciętne prącie liczy około 10 centymetrów długości w stanie
spoczynku i około 15 centymetrów we wzwodzie. To trochę więcej niż u goryla z jego
siedmiocentymetrową erekcją, ale istnieje też płetwal błękitny, największy ssak na ziemi, który ma -
tak! - trzymetrową pałę".
W Polityce zachwyciła się nią Ewa Nowakowska: "Zanim łechtaczka zaśpiewa", nr 23/2001.
Zob. M. P. Ghiglieri, Ciemna strona człowieka. W poszukiwaniu źródeł męskiej agresji, Warszawa
2001; R. Wrangham, D. Peterson, Demoniczne samce. Małpy człekokształtne i źródła ludzkiej
przemocy, Warszawa 1999.
Zob. D. M. Buss, Ewolucja pożądania, Gdańsk 2000.
M. Ridley, O pochodzeniu cnoty, Poznań 2000.
Zawarta w niniejszym opracowaniu krytyka ideologii feministycznej dotyczy zasadniczo odłamu
radykalnego i związanego z postmodernizmem. Nie dotyczy feminizmu liberalnego, którego korzenie
sięgają Oświecenia na czele ze znakomitą postacią tego ruchu - Mary Wollstonecraft (1759-97). Nie
dotyczy zatem feministek-racjonalistek.
Agnieszka Kołakowska (ur. 1960) - pisarka i tłumaczka. Studiowała filozofię i filologię
klasyczną na uniwersytetach w Ameryce (Yale, Columbia) i w Anglii (Cambridge). Mieszka w Paryżu.
A. Kołakowska, "Brygady politycznej poprawności", Rzeczpospolita, 29 I 2000 r.
Sandra Harding - dyrektor Center for the Study of Women na University of California w Los
Angeles, specjalizująca się m.in. w filozofii nauki. Autorka wielu książek, m.in. Is Science
Multicultural? Postcolonialism, Feminism and Epistemologies (1998), Whose Science? Whose
Knowledge? Thinking From Women's Lives (1991), The Science Question in Feminism (1986).
za: S. Amsterdamski, "Nauka. Technika. Etyka", [w:] Idee a urządzenie świata społecznego,
Warszawa 1999, s.32.
Zob. genderstudies.w.interia.pl; www.gender.uni.wroc.pl.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2548
III. O płci bez uprzedzeń
"Kobiety są błędem natury… z tym ich nadmiarem
wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym
i duchowym upośledzeniu… są rodzajem kalekiego,
chybionego, nieudanego mężczyzny… Pełnym
urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna."
św. Tomasz z Akwinu, teolog
"Mężczyźni zbyt są obciążeni dziedzicznie, aby
można ich było dłużej pozostawiać przy władzy.
Ich rola cywilizacyjna się kończy. Zębami i pazurami
wydźwignęli świat na pewien szczebel kultury.
Będą mogli jeszcze myśleć, tworzyć i kochać, ale
ani się obejrzą, jak rządy świata przejdą w inne ręce."
Irena Krzywicka, feministka
Okazuje się, że socjokulturowe i stereotypowe skojarzenia związane z płcią są w znacznej mierze
odbiciem esencji płci — sex, ukształtowanej w koewolucji genetyczno-kulturowej. Nie wychowuje się
kogoś na dziewczynkę lub chłopczyka, przynajmniej nie ma to wielkiego znaczenia. Doskonałym
uzasadnieniem tego są badania i prace psychologa Judith Rich Harris (kobieta), prowadzone poza
środowiskiem akademickim. W 1960 r. wydział psychologii Universytetu Harvarda odmówił
przyznania jej tytułu doktora i tak skończyła się jej kariera akademicka. Po 37 latach samodzielnej
pracy nad zagadnieniem procesu wychowania dzieci oraz wpływu środowiska i genów na ten proces,
została uhonorowana nagrodą Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego (APA).
Harris zauważa, że współczesna zmiana wyobrażeń o płci, związana w znacznej mierze z rewolucją
feministyczną, nie przełożyła się na dzieci. "W ciągu ostatniego stulecia kultura dorosłych stała się
stopniowo bardziej egalitarna, natomiast w kulturze dziecięcej nadal króluje seksizm." Nawet jeśli są
wychowywane przez "uświadomionych" rodziców. "Tam, gdzie dziewczęta i chłopcy chodzą do jednej
szkoły — a zwłaszcza tam, gdzie gromadzą się na placu zabaw w dychotomicznych grupach —
kategorie płci są bardzo znaczące i króluje seksizm. Ojcowie mogą zmieniać pieluszki, a ich matki
mogą prowadzić ciężarówki, ale synowie zawsze będą grali w piłkę nożną, a dziewczynki będą się
bawić skakanką."
Stereotypy płci
Większość "bez uprzedzeń" utożsami z "bez stereotypów". Stereotypy kojarzą się z błędnym
uogólnieniem, schematyzacją myślenia, bezrefleksyjną kategoryzacją. Oczywiście stereotypy mogą
służyć utrzymywaniu uprzedzeń, np. wobec mniejszości seksualnych. W tym sensie są czymś złym.
Jednak stereotypy są czymś zupełnie naturalnym, są generalizacjami z jakich często musimy korzystać
w życiu. W istocie stereotypy w stosunkach międzyludzkich często bardzo nam pomagają; całkowite
założenie wyzbycia się jakichkolwiek oceniających przedsądów byłoby postanowieniem maksymalnej
sprawiedliwości, lecz niefunkcjonalności. Stanowisko przeciwne: opieranie swojej wiedzy o ludziach
wyłącznie na stereotypach (niekoniecznie w imię funkcjonalności, ale np. ideologii), skazuje nas na
konieczność niesprawiedliwego oceniania wielu członków społeczeństwa.
Grupy genderowe uznają kojarzenie określonych zachowań z płciami za stereotypy, a te za przesądy.
Wedle badań przeprowadzonych przez psychologa społecznego, panią Janet Swim, okazuje się, że
nasze stereotypy związane z cechami płci odpowiadają prawdzie obiektywnej o tych cechach. Swim
poprosiła studentów colege’u o określenie różnic między kobietami i mężczyznami (np. w takich
sprawach jak skłonność do obejmowania przywództwa w grupie, wyniki sprawdzianów
matematycznych, zdolność interpretowania języka ciała i wyrazu twarzy innych ludzi). Porównanie
stereotypów okazało się zgodne z obiektywnymi wynikami (Harris, s.243).
Tak więc na stereotypy należy uważać, jednak błędem jest demonizowanie ich.
Mit kulturowego konstruktu płci
"Nigdy moje serce ani moje zmysły nie umiały
widzieć kobiety w kimś, kto nie ma cycków."
J.J. Rousseau, Wyznania , 1788
Ważną dla gender studies i feminizmu inspiracją była i jest Margaret Mead (1901-78), amerykańska
antropolog kultury i socjolog. Wilson obarcza ją współodpowiedzialnością za ideologiczne
zniekształcenie amerykańskiej antropologii, a szerzej umacnianie bariery między naukami społecznymi
i biologicznymi: "...problem powszechnie trapiący nauki społeczne, czyli wpływ ideologii
politycznych. Skutki oddziaływania ideologii widać szczególnie wyraźnie w amerykańskiej
antropologii. Franz Boas [twórca amerykańskiej antropologii kulturowej — przyp.], przy wsparciu
swoich sławnych uczennic, Ruth Benedict i Margaret Mead, poprowadził prawdziwą krucjatę
przeciwko ideom społecznego darwinizmu, zwracając uwagę (całkiem słusznie) na zawarte w nich
złowrogie implikacje w postaci eugeniki i rasizmu. Odrzucenie nakazów naukowej ostrożności w imię
moralnego oburzenia zaowocowało jednak przekształceniem krytyki społecznego darwinizmu w nową
ideologię kulturowego relatywizmu
." (Konsiliencja , s.280).
Antropologia kulturowa, jak wynika z wielu prac jej przedstawicieli, wierzy, że płeć należy wiązać
przede wszystkim z kulturą. Mead jako jedna z pierwszych propagowała tę koncepcję. W książce Płeć
i charakter w trzech społecznościach pierwotnych (1986) pisała: "Zebrany materiał pozwala twierdzić,
że liczne, jeżeli nie wszystkie cechy osobowości, jakie nazwaliśmy męskimi i żeńskimi, są równie
luźno związane z płcią jak odzież, sposób postępowania czy sposób uczesania przypisywane przez
jakieś społeczeństwo danej płci w określonym okresie." Stała się głośnią rzeczniczką poglądu, że
osobowości obu płci wytwarzane są społecznie, że zachodzi tutaj nie determinizm biologiczny
a kulturowy. Pogląd ten szybko podchwyciła etnologia, rozwijając różnorakie badania nad związkami
płci i kultury.
Najważniejsza obserwacja Mead dotyczyła pewnego szczepu z Nowej Gwinei (Czambulów). Mead
napisała, że kobiety pełniły tam rolę społeczną mężczyzn i vice versa . Mężczyźni mieli być więc
potulni, lękliwi, zajmować się tańcem i pracami domowymi; kobiety natomiast — silne, apodyktyczne,
uprawiające rolę, podejmujące ważne decyzje w plemieniu. Panować miał matriarchat. Dla feminizmu
było to odkrycie na miarę przewrotu kopernikańskiego. Niestety, obserwacja innego antropologa nie
potwierdziła rewelacji. Donald Brown pisał o Czambulach w roku 1991 r.: "normą było wielożeństwo,
mężczyźni kupowali żony, byli silniejsi od kobiet i często je bili; nikt też nie wątpił, że to oni sprawują
rządy"
. Pozostała alternatywa: albo miał miejsce patriarchalny zamach stanu, albo Mead
obserwowała przez feministyczne okulary. Niemniej jednak do dziś nie tylko cytuje się prace Mead, ale
i jej sfalsyfikowane tezy, m.in. na gruncie gender studies , etnologii
, socjologii. Dr Włodzimierz
Sochacki przytaczając opis Czambulów, jaki znajdujemy u Mead, konkluduje: "Opis ten świadczy, iż
wzorzec społecznej roli kobiety i mężczyzny występujący w naszej kulturze nie jest uwarunkowany
genetycznie, lecz kulturowo."
Zgodnie z teorią Mead dzieci rodzą się właściwie obojnakie, a zachowania związane z płcią drąży
w nich kultura, społeczeństwo. J. Rich Harris przytacza bardzo charakterystyczny przypadek próby
środowiskowej zmiany płci. Dotyczył on pary identycznych chłopców, bliźniąt młodej wiejskiej pary.
Jedno z dzieci miało pecha: w czasie tradycyjnego obrzezywania poszedł członek wraz napletkiem.
Przerażeni rodzice, oboje tylko z wykształceniem podstawowym, zabiegali o zrekonstruowanie penisa.
Lekarze skapitulowali. Specjaliści poczęli dumać: co zrobić z chłopcem bez członka? Dziewczynkę!
Tak "na oko": mała dziewczynka to mały chłopiec minus penis i jądra, a reszta: wychowanie. Jak już
przycięło członka to nie ma rady, jak dokończyć robotę: wyciąć jądra (główne źródło męskich
hormonów) i podawać w czasie dojrzewania estrogen, żeńskie hormony, aby ukształtować kobiece
ciało. Rodzice przez kilka miesięcy bili się z myślami, aż w końcu przystali. Dziecko wykastrowano
i zwaginizowano. Został dziewczynką nim mógł uświadomić sobie co go spotkało. Po czasie rodzice
całkowicie zaakceptowali zmianę, matka twierdziła: "Nigdy nie widziałam tak kształtnej i schludnej
dziewczynki". Calutki proces wychowawczy miał za przedmiot wychowanie dziewczynki.
Po czasie uwidaczniały się jednak, wbrew wszystkiemu, męskie cechy: wybujała energia fizyczna,
wysoki poziom aktywności, upór, częste przewodnictwo w grupie zabawowej. W wieku 14 lat
przyszedł kryzys psychiczny, "dziewczynka" poczuł, że "jej" życie nie ma sensu. Po próbie
samobójstwa wyjawiono mu tajemnicę: byłeś chłopcem. Reakcją była ulga. "Nagle wszystko jakby mi
zaskoczyło. Po raz pierwszy wszystko nabrało sensu i zrozumiałem, kim jestem." Predyspozycje
zachowań to coś więcej niż wzorce kulturowe. "Od najwcześniejszych lat były takie drobne różne
sprawy. Wcześnie zacząłem dostrzegać, że czuję się jakoś inaczej, że nie jestem tym za kogo mnie
uważają. Nie wiedziałem jednak, na czym to polega, o co tu chodzi. Myślałem, że jestem jakimś
odmieńcem, sam nie wiem. Przeglądałem się sobie i nie podobał mi się sposób w jaki mnie ubierano.
Nie lubiłem zabawek, które mi dawano. Lubiłem włóczyć się z chłopakami, wspinać się na drzewa
i robić takie różne rzeczy." Wrócił do swej natury.
W wieku dwudziestu pięciu lat ożenił się ze
starszą o kilka lat kobietą i przez adopcję stał się ojcem jej dzieci.
Zobacz inny tego rodzaju przypadek:
Przez 13 lat myśleli, że ich syn jest dziewczynką
Można przyjąć, że co do zasady zachowania stereotypowo wiązane z płciami nie są tworami czysto
kulturowymi, należy przyjąć socjobiologiczną perspektywę. Judith Rich Harris pisze: "W każdym
znanym nam społeczeństwie zachowania mężczyzn i kobiet różnią się. W Większości społeczeństw
różnią się dużo bardziej niż w naszym. A generalny schemat tych różnic jest wszędzie ten sam.
Mężczyźni mają władzę. Kobiety są bardziej wyczulone na potrzeby innych. Mężczyźni są myśliwymi
i wojownikami. Kobiety są zbieraczkami i opiekunkami. Chłopcy są zmuszani do opiekowania się
małymi dziećmi, kiedy brak jest dziewczynek, ale na całym świecie ludzie wolą, by robiły to
dziewczynki. Dziewczynki kłócą się między sobą o to, która z nich ma wziąć niemowlę na ręce;
chłopcy się do tego nie palą. Pewien izraelski uczony stwierdził że w domach, które badał, wielu
rodziców dawało chłopcom lalki do zabawy. Chłopcy nie zmieniali im jednak pieluszek. Deptali je albo
chwytali za nogi i walili nimi w meble" (s.242).
Kibucowy eksperyment izraelski
"Jeśli polegać na opiniach wyrażanych w badaniach
ankietowych, to większość kobiet nie czuje się
upośledzona ani też nie podejmuje działań na rzecz
zmiany układu relacji z mężczyznami w domu,
w pracy, w innych sferach życia. Jest to jeden z
paradoksów socjologicznych, który może skłaniać
do wniosku, że kobiety wyrażają zgodę na taki
podział ról, w których ich pozycja jest niższa,
a mężczyźni zachowują głos decydujący."
H. Domański, Zadowolony niewolnik? , 1993
Jednym z najważniejszych współczesnych eksperymentów dotyczących egalitaryzmu płci jest ruch
kibucowy w Izrealu. W swej wczesnej fazie, oparł się na ideologii, która wychodziła z założenia, że
równość między płciami, to identyczność płci w sensie społecznym. Dzieci miały wychowywać się
poza rodziną, we wspólnotach, dziewczynki i chłopcy mieli być wychowywani tam w sposób, któryby
z nich wykorzeniał przesądy płciowych podziałów i ról. "Od czasu najbujniejszego rozwoju ruchu
kibucowego w latach czterdziestych i pięćdziesiątych jego przywódcy prowadzili politykę pełnego
zrównania płci i zachęcali kobiety do odgrywania ról zastrzeżonych uprzednio dla mężczyzn.
W pierwszych latach niemal się to udało. Kobiety z pierwszego pokolenia były przejęte tą ideologią
i znaczna ich liczba zaczęła pracować, obejmować kierownicze stanowiska oraz działać na polu
polityki. Jednakże zarówno one same, jak i ich córki, powróciły w pewnej mierze do tradycyjnych ról,
pomimo to, że od urodzenia wychowywane były w duchu nowej kultury. Co więcej, powrót ten
zaznaczył się wyraźniej u córek niż u matek. Obecnie domagają się i uzyskują więcej czasu na
codzienne przebywanie z dziećmi, który to czas nosi znamienną nazwę 'godzina miłości'."
Amerykański socjolog Melford Spiro, badający kibuce, napisał, iż miał zamiar "obserwować wpływ
kultury na ludzką naturę, a ściślej, jak nowa kultura tworzy nową ludzką naturę". Odkrył jednak, że
obserwował "wpływ ludzkiej natury na kulturę"
Dziś ideologię kibucową pielęgnuje radykalny feminizm.
Niereprodukcyjny aspekt seksu
Socjobiologia, a konkretnie E.O.Wilson, dowartościowuje znaczenie seksu. Jeśli czasami słyszy się
oskarżenia pod jego adresem o redukcjonizm, to w tym akurat przypadku zdecydowanie przeciwstawia
się on redukcjonistom, sprowadzającym znaczenie seksu do reprodukcji, co dominuje zwłaszcza
w judeochrześcjaństwie.
Wiąże się to z jeszcze jedną kwestią, mianowicie stosunkiem do homoseksualizmu. W "Obronie
Postmodernizmu" o Wilsonie czytamy: "nie wiedzieć czemu przeszkadzają mu wszelkie formy
odmienności". Z Postmodernizmem i gender studies natomiast wiązana jest liberalizacja w stosunku do
mniejszości seksualnych. To prawda, że Postmodernizm ma wpływ na zmianę mentalności. Nie należy
jednak wiązać to w związek sine qua non . Co najmniej równie ważnym czynnikiem jest tutaj nauka,
a jej argumenty są znacznie bardziej przekonywające. Wilson natomiast już w latach 70., kiedy jeszcze
uważano homoseksualizm za chorobę, sformułował bardzo śmiałą hipotezę wyjaśniającą zachowania
homoseksualne (za pomocą mechanizmów doboru krewniaczego).
Czytamy dalej: "Uświęcenie pochopnej hipotezy biologicznej spowodowało najwięcej udręk ze
względu na stosunek do homoseksualistów. Kościół zabrania homoseksualnego zachowania się. Uważa
je za zakłócające porządek naturalny. Wiele innych kultur sądzi tak samo. W Sachsenchausen,
Buchenwaldzie i innych nazistowskich obozach śmierci homoseksualiści nosili różowe trójkąty
w odróżnieniu od Żydów (żółta gwiazda) i więźniów politycznych (czerwony trójkąt). Później, kiedy
zaczynało brakować siły roboczej, chirurdzy próbowali rehabilitować homoseksualistów, kastrując ich.
W Chińskiej Republice Ludowej oraz innych rewolucyjnych krajach socjalistycznych, które obawiają
się głębszych, politycznych implikacji dewiacji, tępi się homoseksualistów pro forma . W niektórych
częściach Stanów Zjednoczonych homoseksualistom ciągle jeszcze odmawia się niektórych praw
obywatelskich, a większość psychiatrów uważa homoseksualizm za rodzaj choroby i daje wyraz
profesjonalnemu rozczarowaniu z powodu jej nieuleczalności. Nietrudno zrozumieć, dlaczego
w zachodniej kulturze homoseksualizm potępiany jest przez stróżów moralności. Podstawą
judeochrześcijańskiej moralności jest Stary Testament, dzieło proroków agresywnego pasterskiego
narodu, którego podstawą sukcesów był szybki i systematyczny wzrost liczebny populacji, pobudzany
powtarzającymi się epizodami terytorialnego podboju. (...) Skłaniam się do poglądu, że jest wielce
prawdopodobne, iż homoseksualizm jest rzeczą normalną w sensie biologicznym, to znaczy, że jest
określonym, przynoszącym korzyść zachowaniem się, które wyewoluowało jako ważny element
pierwotnej organizacji społecznej ludzi. Homoseksualiści mogą być genetycznymi nosicielami
pewnych rzadkich altruistycznych impulsów ludzkości." (str. 156-157)
Uznanie naturalności zachowań homoseksualnych, ma moim zdaniem wyższą wartość,
w przełamywaniu uprzedzeń, niż postmodernistyczne "przyzwolenie na wszelkie formy odmienności".
Jest to argument bardzo kruchy i podatny na porażkę, w razie nieuchronnych wahań mentalnych
społeczeństw. Nie jest z pewnością tak, że biedni homoseksualiści żyli pod jarzmem niewoli, do czasu
nadejścia Zbawcy-Postmodernizmu. Praktyki homoseksualne były tolerowane lub akceptowane
w wielu kulturach, np. w Persji, w Rzymie okresie później Republiki i wczesnym cesarstwa,
w miejskich, hellenistycznych kulturach na Bliskim Wschodzie, w Imperium Ottomańskim,
w feudalnej i wczesnonowożytnej Japonii. szczególnie otwarcie były akceptowane w starożytnej
Grecji, w Atenach
, czyli w świecie racjonalizmu.
***
Socjobiologia nie formułuje na podstawie powyższych obserwacji i hipotez zaleceń ideologicznych.
Psycholog ewolucyjny pisze jednak: "Psychologia ewolucyjna stara się wykryć, co naprawdę robią
kobiety i mężczyźni, a nie formułować przepisy określające, co robić powinni. Dziedzina ta nie stawia
sobie żadnych celów normatywnych, ideologicznych czy politycznych. Jeżeli zaś doszukiwać się jej
jakichś ideologicznych implikacji, to główną byłaby zapewne nadzieja podstawowej równości
między różnymi osobnikami niezależnie od ich rasy, płci czy preferowanych strategii seksualnych
" (Buss, s.34). Albowiem, jak prorokował w 1847 r. A. Tennyson, "Kobieta nie jest infantylnym
mężczyzną, ona jest inna. (...) Ale powoli z czasem, upodobnią się do siebie; on zyska na słodyczy
i moralności, nie tracąc wigoru, który wstrząsa światem; ona — na szczerości umysłu, nie zaniedbując
troski o dzieci i nie tracąc w bogatszym umyśle swej uroczej dziecięcości; aż w końcu ułoży się do
mężczyzny jak doskonała muzyka do szlachetnych słów".
Być może feminizm jest niezbędnym etapem tych przemian, być może tylko poprzez radykalne hasła
można doprowadzić do przezwyciężenia dawnych uprzedzeń i pozostałości społecznych
niesprawiedliwości w stosunku do kobiet. O ile jednak uważam kwestię emancypacji kobiet za jak
najbardziej słuszną, o tyle jednak ideologia feministyczna w wielu aspektach swego współczesnego
wydania jest błędna: nie tylko dlatego, że sprzeczna jest często z obiektywną nauką, ale i dlatego, że
nie sprzyja zgodnej i twórczej koegzystencji płci, lecz buduje niepotrzebne mury. Dla mnie — jako
mężczyzny — niestrawne są wszelkie projekty deprecjonowania pierwiastka męskiego.
Przypisy:
I. Krzywicka, "Zmierzch cywilizacji męskiej", [w:] Chcemy całego życia. Antologia polskich
tekstów feministycznych z lat 1870-1939 ; zebr. Aneta Górnicka-Boratyńska, Warszawa 1999.
J. Rich Harris, Geny czy wychowanie? Co wyrośnie z naszych dzieci i dlaczego , Warszawa 1998,
s.236, 253.
O jej znaczeniu w amerykańskim życiu uniwersyteckim Kołakowska pisała: "Na amerykańskich
wyższych uczelniach od blisko piętnastu lat panuje terror: terror feminizmu, antyrasizmu,
antyseksizmu, antyelitaryzmu, i wszystkich innych możliwych tego rodzaju 'anty' i 'izmów' (...)
wyrażanie się pochlebnie o tak zwanej zachodniej cywilizacji, wykładanie Platona, Arystotelesa,
Kartezjusza, Szekspira, i wszystkich innych 'zmarłych białych mężczyzn', bez caveat , bez potępiania
(wolno jednak, alternatywnie, przedstawiać ich jako modnych i poprawnych postmodernistów), bez
wspominania o niewspółmiernie większych literackich i filozoficznych osiągnięciach Zulusów, jest nie
do przyjęcia."
D. E. Brown, Human universals , Philadelphia 1991, s. 20; za: Harris, s. 241-242.
Zob. np. Dr Marcin Brocki, "Ciało, płeć i komunikacja niewerbalna", Katedra Etnologii i
Antropologii Kulturowej Uniwersytet Wrocławski, www.gender.uni.wroc.pl/brocki.html.
W. Sochacki, "Życie społeczne", www.republika.pl/wlosoc/
Różnice w funkcjach poznawczych i wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn są odzwierciedleniem
wpływu hormonów na rozwój mózgu. Więcej na ten temat zob.: Doreen Kimura, "Mózg a płeć", Świat
Nauki , Wydanie Specjalne nr 1, 2003; Deborah Blum, Mózg i płeć. O biologicznych różnicach między
kobietami a mężczyznami , Warszawa 2000; Anne Moir, David Jessel, Płeć mózgu , Warszawa 1993.
E. O. Wilson, O naturze ludzkiej , Poznań 1998, s.147-148.
M.E. Spiro, Gender and Culture: kibbutz women revisited , Durham 1979, s. 106.
Zob. C. Reisenberg, Obyczaje seksualne starożytnych Greków , Gdynia 1998.