Wojciech Cejrowski - od 1993 roku dziennikarz Radia Kolor, twórca programu telewizyjnego
"WC Kwadrans", autor książek: "Młot na lewicę", "Kołtun się jeży", "Podróżnik WC", "WC
na końcu Orinoko", "Sól do oka", "Gringo wśród dzikich plemion". Twórca zrealizowanej na
przełomie lat 80-tych i 90-tych dokumentacji fotograficznej "Mundo Maya", obrazującej
kilkadziesiąt najważniejszych stanowisk archeologicznych Ameryki Łacińskiej.
Pomysłodawca i prowadzący emitowanych na antenie Radia dla Ciebie, Radia Koszalin,
Radia PiK, a także sieci radiowej PLUS audycji podróżniczych "Na drugim końcu globusa" .
Realizator programu "Podróżnik", a także autorskich audycji w TVP1, TVP2, RTL7, telewizji
Polsat, Pr 1 Polskiego Radia, Radiu Kolor, WAWa Plus i innych. Twórca artykułów o
tematyce podróżniczej publikowanych w "Rzeczpospolitej" oraz "Newsweek".
Monika: Augustyniak: Jest Pan dziennikarzem radiowym i telewizyjnym, publikuje
teksty w prasie. Czy kiedykolwiek spotkał się Pan z jakimś kodeksem etyki
dziennikarskiej?
Wojciech Cejrowski: Owszem, w TVP, w latach 90-tych, kiedy to zdejmowano mój "WC
Kwadrans", zbierała się jakaś Rada Etyki Mediów lub inna podobna instytucja i roztrząsała
sprawę etyczności mojego programu.
Czy pamięta Pan jakie zarzuty stawiano bądź co budziło wątpliwości natury etycznej w
Pana programie?
Zarzucano mi, że nie jestem przezroczysty w poglądach, lecz ujawniam swoje sympatie,
antypatie i preferencje ideologiczne. Ja na to, że osobiście wolę dziennikarstwo
amerykańskie, w którym prowadzący program wcale nie jest zobowiązany do udawania, że
nie ma poglądów, albo do ich ukrywania. Przeciwnie dla widza ciekawszy jest program, w
którym mówi się jasno: nie lubię komuchów, za chwilę będę miał gościa komucha, więc
proszę sobie wziąć poprawkę na to, że ja mojego gościa nie lubię i być może będę go trochę
zbyt mocno dociskał.
W Polsce Rada Etyki Mediów forsowała "jedynie słuszną linię partii ", polegającą na tym, że
dziennikarz ma nigdy nie ujawniać swoich poglądów, a najlepiej żeby się ich w ogóle pozbył.
Czy istnienie kodeksów i przepisów dotyczących etyki jest według Pana uzasadnione?
ś
adne kodeksy etyki dziennikarskiej nie są potrzebne. Człowiek albo jest porządny i
zachowuje się etycznie, albo nie. Wykonywany zawód nic tu nie zmienia. Etyka dziennikarza
jest dokładnie tą samą etyką, co etyka, stolarza, szambiarza czy papieża.
Ale czy młody dziennikarz nie powinien mieć na początku drogowskazu, który
poprowadziłby go właściwą drogą? Poza tym co z przypadkami zarzutów stawianych
dziennikarzom lub nadużyć dziennikarskich? Kodeksy i przepisy są podstawą
rozstrzygania takich spraw. Jak zatem wymierzać sprawiedliwość bez ich istnienia?
Wystarczą kodeksy karne. Kodeksy etyki są zbędne. A młody dziennikarz
w redakcji ma redaktorów prowadzących, redaktora naczelnego - i oni go krok po kroku
wprowadzą. Samodzielną robotę dostanie dopiero po jakimś czasie, jak się sprawdzi.
Poza tym dziennikarzem zostaje się jak człowiek jest już ukształtowany moralnie.
"Prowadzenie właściwą drogą" to chyba przesada. Masz człowieku rozum
i sumienie, masz autorytety moralne, jesteś po pierwszej komunii świętej i po maturze, a
może i po studiach, to SIĘ SAM PROWADś WŁAŚCIWIE.
Wiele osób przeciwnych istnieniu kodeksów i przepisów podobnie jak Pan powołuje się
na Dekalog. Ale przecież nie wszyscy dziennikarze są wierzący. Nie wszyscy więc uznają
zasady zawarte w przykazaniach. Jakie rozwiązanie byłoby właściwe dla tych ludzi?
Kodeks karny reguluje kwestie przekroczeń kryminalnych, a wolny rynek kwestię
przekroczeń etycznych - dziennikarz/świnia traci czytelników, traci pracę.
Czym według Pana przede wszystkim powinien kierować się dziennikarz wykonujący
swój zawód?
Tym samym, czym powinien się kierować dziennikarz NIE wykonujący swego
zawodu. W pracy obowiązuje mnie ta sama etyka, moralność, te same życiowe
drogowskazy, co poza pracą. Dla mnie osobiście "wyrocznią" jest dziesięć przykazań. Moim
zdaniem ten kodeks zawiera w sobie odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania dot. etyki,
moralności, relacji międzyludzkich itd. Sprawdza się
w każdej sytuacji i zawsze - bez względu na to czy byłem przedszkolaczkiem, jestem
dziennikarzem, czy też będę starym dziadem.
Jakie zagrożenia w obecnych czasach czyhają na
dziennikarza?
Poza oczywistymi zagrożeniami bezpieczeństwa osobistego
jest jeszcze zagrożenie duchowe - zagrożenie moralną
prostytucją. Większość ludzi musi gdzieś pracować i ze
strachu przed utratą pracy ulega presji szefa, środowiska...
A dziennikarze ulegają presji politycznej poprawności,
ś
rodowiskowej mody na bycie postępowym, nowoczesnym,
europejskim...
Kto myśli inaczej, pod prąd, wypada z gry -
nie mieści się w redakcji, nie pasuje do grupy.
Ja na szczęście zawsze miałem kilka innych dochodowych
zajęć dzięki czemu nigdy nie uległem presji. Mogłem, do dziś
mogę, pozwolić sobie na otwarte wypowiadanie prawdy.
Oczywiście to jest moja prawda i mogę się mylić, ale nie
mam oporu żeby tę prawdę wypowiedzieć. A wielu, bardzo
wielu moich kolegów prywatnie, przy winie przyznaje się,
ż
e myśli podobnie jak ja, ale jednocześnie nigdy by tego swojego myślenia nie upubliczniło.
Piszą więc wbrew swemu sumieniu teksty popierające powszechnie akceptowane idee.
Fałszują świat. Prostytuują się moralnie. To jest zagrożenie. Poważne. Nigdy nie możesz być
pewnym, czy kiedy gazety zachwalają Unię Europejską robią to szczerze, czy może z
powodów koniunkturalnych. Zagrożenie prawdy, zanik szczerości, brak cywilnej odwagi
wypowiadania opinii sprzecznych ze średnią statystyczną, to moim zdaniem największe
zagrożenie dla dziennikarzy i w ogóle dla wolnej wymiany myśli.
Ta wypowiedź znacznie odbiega od wyważonych opinii, z którymi do tej pory się
spotykałam i napawa mnie obawą. Czy dziennikarstwo jako służba społeczeństwu to już
tylko mit, który należy włożyć między bajki?. Z Pana wypowiedzi można by
wnioskować, że jedyne właściwe rozwiązanie to przestać oglądać, słuchać i czytać
wiadomości. Pana słowa dobitnie pokazują, że informacja to biznes. Badania
MilwardBrown SMG/KRC i OBOP-u, które przeglądałam pokazały, że społeczeństwo
mimo wielu zarzutów ufa mediom. I krótko mówiąc daje się oszukiwać. Czy tak?
Pewnie, że tak. Dziennikarstwo ma wiele wspólnego z propagandą - ale wyłącznie z powodu
nieformalnych nacisków (np. środowisko politycznie poprawne), którym ludzie ulegają. To
się nie zmieni na lepsze, gdyż ludzie najczęściej są pozbawieni niezależności. Ja jestem wolny
(duchem), bo mam zabezpieczony byt materialny
i w każdej chwili mogę się nie zgodzić na pracę w radiu, czy gazecie, która chce mnie
sprostytuować. Niestety moi koledzy takiej wolności nie mają.
Często poruszany jest temat wolności słowa, ale czy dziennikarze mogą z niej w pełni
korzystać?
Po pierwsze dziennikarze boją się stracić pracę i dlatego w wielu momentach
nie korzystają z teoretycznie dostępnej wolności słowa. A po drugie cenzura nadal dzieła -
nazywa się teraz Krajową Radą Radiofonii i TV. Tak! Proszę sobie wyobrazić, że ma Pani
działającą stację TV w którą zainwestowała Pani spory majątek. Stacja działa już od kilku lat,
zarabia, ma podpisane kontrakty reklamowe na kilka miesięcy do przodu i nazywa się np.
Polsat. Ta prywatna i niezależna stacja musi co 10 lat odnawiać licencję na nadawanie. Ta
prywatna i niezależna stacja jest stale poddawana kontroli polityków zasiadających aktualnie
w KRRiT. W każdej chwili może zostać wezwana do złożenia wyjaśnień.
I w każdej chwili może jej zostać odebrana lub czasowo zawieszona licencja na nadawanie.
W KRRiT zasiadają politycy o konkretnych barwach i skłonnościach
np. Danuta Waniek starodawna komunistka, ważna persona w drużynie Kwaśniewskiego.
Czy wolna i niezależna stacja telewizyjna zaryzykuje otwarty konflikt
z prezydentem Kwaśniewskim w sytuacji, gdy Danuta Waniek jest szefową Krajowej Rady?
Wątpię.
I tak to się toczy. Niby nie ma cenzury, ale właściciele niezależnych mediów wcale nie są
niezależni - przeciwnie są uzależnieni od licencji. I stąpają bardzo ostrożnie, żeby nie
nadepnąć na ogon żadnej opcji politycznej z tych, które mają swoich ludzi w Radzie.
To o czym Pan mówi przejawia się w różnych sytuacjach np. nieszczęsna goleń
prezydenta. Niedawno w tygodniku "Polityka" ukazał się artykuł, w którym autor mówi
o podwójnych wyborach i o tym, jak ważny na przebieg kampanii przedwyborczych ma
wpływ kto zarządza obecnie telewizją publiczną. Zgadzam się również z problemem
koncesji przyznawanych przez KRRiT, ale jakie według Pana mogłoby być sensowne
rozwiązanie tego problemu?
Bardzo proste - Urząd Telekomunikacji wystawia dostępne częstotliwości na aukcje.
Częstotliwość (miejsce w eterze) wykupuje się tak jak parcelę pod budowę stacji TV. Nikt
poza właścicielem takiej "parceli" nie ma prawa podpowiadać, co na tej parceli właściciel
robi. Nadajesz co chcesz i "spowiadasz" się wyłącznie przed słuchaczami. Jeżeli zaś
częstotliwość zaczyna być używana
w celach przestępczych, do akcji wchodzi prokurator, sąd, ale nie Rada Radiofonii, bo jej już
nie ma.
Dopóki właściciel częstotliwości regularnie wnosi opłaty za jej używanie, nikt nie ma prawa
mu odebrać licencji. Kupiłeś kawałek eteru, to robisz tam, co ci się podoba; za własne
pieniądze i na własne ryzyko.
Czy próbowano kiedykolwiek ocenzurować Pana materiał, wpłynąć na jego
treść?
Wielokrotnie mówiono mi, że: "napisał Pan fantastyczny tekst, ale może by
Się Pan zdecydował opublikować pod pseudonimem, bo wie Pan... Pan się jednoznacznie
kojarzy." W USA takie "jednoznacznie kojarzy" jest zawsze moją zaletą. Za to właśnie - za
wyrazistość - mnie cenią; i mi płacą. A w Polsce lepiej być bezpiecznie nijakim.
Czemu wybrał Pan taki zawód znając realia polskiego dziennikarstwa?
Ja wcale nie wybrałem żadnego zawodu. Sprzedaję swoje umiejętności na różnych polach.
Jeżeli akurat chcą mnie kupować w radiu, czy TV to tam się sprzedaję, ale zaraz potem jadę
do Amazonii i żyję z fotografowania dzikich plemion, potem wracam i płacą mi za wykłady
na prywatnych uczelniach, albo za występy kabaretowe. Ja żadnego zawodu nie wybierałem i
do żadnego nie jestem przyśrubowany na stałe.
Jaki wpływ mają politycy na środowisko dziennikarskie, na media?
Negatywny. Politycy dzisiejszych czasów to brudy, społeczna szumowina,
swołocz. Obracanie się w świecie polityki jest jak pływanie w szambie.
Czy według Pana powinny istnieć jakieś granice wolności dziennikarskiej? Czy
dziennikarz może pokazać, napisać i powiedzieć wszystko nawet jeśli wywoła swoim
materiałem oburzenie, panikę lub inne negatywne emocje?
Tak. Nie zgadzam się na cenzurę prewencyjną. Dziennikarz powinien mieć prawo
i możliwości napisać wszystko. I dziennikarz powinien za swoje słowa i ich skutki
odpowiadać. Jeżeli wywoła panikę, ludzkie nieszczęście, czy śmierć, to pójdzie do więzienia,
tak samo jak zabójca, który wrzucił granat do tramwaju.
Cenzura - NIE. Odpowiedzialność karna za skutki naszych czynów - TAK.
Dziennikarz nie zajmuje się tylko beznamiętnym przekazywaniem informacji. Czasem
jest tłumaczem społecznych bolączek, czasem tropicielem i detektywem. Gdyby nie
dociekliwość dziennikarzy wiele spraw nie ujrzałoby światła dziennego. Sprawa
Constaru (nie wiem czy Pan o niej słyszał, chodzi
o odświeżanie wędlin) wzbudza wiele wątpliwości. Czy dziennikarze mają prawo w celu
uzyskania informacji, posunąć się do prowokacji?
Naturalnie, że mają!!!!!! Ja staram się chodzić śladami Jezusa. Jezus nauczał,
ż
e prawda nas wyzwoli. Jezus był też w swoim nauczaniu i życiu radykałem.
I ja, radykalnie!, uważam, że każda prawda powinna być ujawniona. Każda, szczególnie te
prawdy najgorsze - to nas wyzwoli. A co za tym idzie uważam, że nie powinno być żadnych
tajemnic. Wszystkie rozprawy sądowe, przesłuchania przed komisjami, obrady sejmu, rządu...
wszystkie teczki, pensje... wszystko powinno być jawne.
Mamy prawo wiedzieć wszystko, ale czy właśnie tego chcemy? Chciałabym wiedzieć,
znać prawdę, dostawać wiarygodne informacje, ale wiarygodne to nie tylko takie, że
jedyne starcia jakie mają miejsce to te w Iraku, bo tak wynika z mediów; że są trzy
kontynenty: Europa, USA i Rosja, a największym afera goniąca aferę.
TAK, JA CHCĘ WIEDZIEĆ WSZYSTKO. Wierzę Jezusowi, że prawda nas wyzwoli. Nawet
trudna, przykra...
Telewizja publiczna zawsze miała swoje gwiazdy. Teraz każda stacja ma swoje
"twarze". Tomasz Lis, Monika Olejnik, Piotr Najsztub, Kamil Durczok. Jak ocenia Pan
prowadzone przez nich programy?
ś
adnej z wymienionych przez Panią twarzy nie lubię jakoś szczególnie. Właściwie to nie
zwracam na nie uwagi. Nudzą mnie, bo są przewidywalne jak kostka mydła - mydlisz,
mydlisz, a tam w środku zawsze mydło.
Dużo mówiliśmy o telewizji, ale media to równie ważne radio, prasa i internet.
W którym z tych mediów najłatwiej jest zachować dziennikarzowi swobodę
w zdobywaniu i przekazywaniu informacji? Czy we wszystkich środkach masowego
przekazu dziennikarz jednakowo odczuwa presję wydawców, polityków, ludzi biznesu?
Tak, we wszystkich. Może Pani swobodnie pozamieniać słowo TV na "radio", albo na
"gazeta", a moje wypowiedzi zachowają sens.