1
Artur Schopenhauer
Dialektyka Erystyczna
Czyli
Sztuka Prowadzenia Sporów
Ju* w staro*ytno ci sáów „logika" i „dialektyka" u*ywano jako synonimów mimo, i* pierwotnie ,Logika",
oznaczaj ca zastanawianie si , obliczanie lub przemy liwanie czego , zasadniczo ró*niáa si znaczeniem od
„dialektyki", u*ywanej na okre lenie czynno ci rozmawiania. „Dialektyk " (post powanie dialektyczne,
czáowiek dialektyczny) po raz pierwszy zastosowaá w swych pismach Platon, rozumiej c pod tym terminem staáe
posáugiwanie si i doskonalenie rozumu (Fajdros, Sofista, Pa stwo). Podobnie Arystoteles, choü miaá on zrazu
u*ywaü terminu „logika" i mówiá o „trudno ciach, manowcach lub przesáankach logicznych". Wynika st d, i*
„dialektyka" byáaby nazw starsz od ,Logiki". U Cycerona i Kwintyliana oba wyrazy wyst puj zamiennie (...).
Równie* w redniowieczu i czasach nowo*ytnych a* po nam wspóáczesne utrzymaáa si równoznaczno ü obu
terminów, z tym, i* u Kanta „dialektyka" otrzymuje zabarwienie negatywne jako „sofistyczna sztuka dyskusji"
— st d cz ciej posáugiwano si sáowem „logika" jako mniej obci *onym. Ci gle jednak oba wyrazy s
synonimami i w naturalny sposób oznaczaj to samo.
Osobi cie ubolewam, i* ,,dialektyka" i „logika" traktowane s od tak dawna jako równoznaczniki. Tote*, maj c
ch ü dokonania ich rozró*nienia, nie w peáni jestem do tego uprawnionym. Wszelako powiedziaábym, i*
„logika" (od przemy liwania i obliczania, ale tak*e od poj ü „sáowo" i „rozum") to ,,nauka o zasadach my lenia,
czyli metodach funkcjonowania rozs dku", podczas gdy „dialektyk " (od czynno ci rozmawiania, czyli
komunikowania sobie wzajem faktów lub pogl dów — st d jej charakter historyczny lub komunikatywny)
uj ábym jako „sztuk dyskutowania" w znaczeniu nowoczesnym. Wówczas logika za swój przedmiot b dzie
miaáa prawa my lenia i dziaáanie rozs dku, co da si okre liü a priori bez odwoáywania si do do wiadczenia.
Proces ów zachodzi podczas pozostawania rozs dku w oderwaniu od przeszkód istniej cych poza nim, czyli w
trakcie samotnego my lenia istoty rozs dnej, która nie zostaje wprowadzona w bá d. Natomiast dialektyka
obejmowaáaby jednoczesne wspóámy lenie dwu istot rozs dnych; brak zgody mi dzy nimi prowokuje dyskusj ,
tj. cieranie si umysáów. Gdyby rzecz tyczyáa tylko czystego rozumu obie istoty zgadzaáyby si nieuchronnie.
Ale ró*nice wynikaj z indywidualizacji ka*dej z istot, zatem opieraj si na empirii. Logika, tj. nauka o
my leniu, czyli dziaáaniu czystego rozumu, pozwala na konstrukcj zupeánie aprioryczn . Natomiast dialektyka
jest z natury aposterioryczna, uwzgl dniaj ca znajomo ü zaburze czystego rozumu poprzez zró*nicowanie
my lenia dyskutuj cych ze sob istot rozs dnych lub rodków, jakimi posáuguj si dla przedstawienia swego
indywidualnego my lenia jako w peáni poprawnego i obiektywnego. 'Taka jest bowiem natura ludzka, *e
podczas wspólnego my lenia, rozumianego jako wymiana zda (przy wykluczeniu aspektu historycznego) A
dostrzega, *e my lenie B ró*ni si od jego wáasnych my li w danym przedmiocie; wówczas A nie zmienia swych
my li o owym przedmiocie, ani nie szuka w nich bá du, ale zaczyna szukaü bá du w my leniu przeciwnika.
Oznacza to, i* czáowiek z natury swojej d *y do posiadania racji, a co z tego wynika zawarte jest w nauce, któr
chciaábym nazwaü „dialektyka". Dla unikni cia nieporozumie u*yj terminu „dialektyka erystyczna" na
oznaczenie nauki o przyrodzonym czáowiekowi pragnieniu, by zawsze mieü racj .
Dialektyka erystyczna — to sztuka dyskutowania w sposób, który pozwala zachowaü pozory racji, czyli
wszelkimi dozwolonymi lub niedozwolonymi sposobami (per fas et nefas). Albowiem tak bywa, i* czáowiek —
obiektywnie rzecz ujmuj c — posiada sáuszno ü, lecz w jego otoczeniu i w nim samym rodzi si wra*enie, i* jej
nie ma. Nast puje to wtedy, gdy przeciwnik podwa*yá dowód, co odczytano jako obalenie caáego twierdzenia,
choü mog istnieü jeszcze inne dowody na jego prawdziwo ü. Oczywi cie, w tej sytuacji pozycja przeciwnika
jest dokáadnie odwrotna; ulega wra*eniu, *e to on ma sáuszno ü, podczas gdy obiektywnie rzecz ujmuj c jej nie
posiada. Tote* obiektywna prawda jakiego twierdzenia a przekonanie o jego sáuszno ci dyskutantów i
sáuchaczy — s to bardzo odmienne sprawy. (Dialektyka zajmuje si wáa nie t drug rzecz ).
Sk d si to bierze? — St d, i* czáowiek jest záy z natury. Gdyby byáo inaczej, gdyby my byli z gruntu
uczciwi, wówczas w ka*dej dyskusji zabiegaliby my tylko o osi gni cie prawdy, bez wzgl du na jej zgodno ü z
naszym wcze niejszym pogl dem, czy te* pogl dem przeciwnika; nie miaáyby one znaczenia lub byáyby
caákowicie drugoplanowe. Ale tak wáa nie jest, *e to zawsze kwestia zasadnicza, a wrodzona pró*no ü,
osobliwie czuáa wzgl dem wáasnej umysáowej sposobno ci nie pozwala, by nasze wyj ciowe twierdzenie miaáo
byü faászywe, za przeciwnika — sáuszne. Zdawaü by si mogáo, i* dlatego ka*dy powinien unikaü twierdze
niesáusznych, najpierw my l c, a potem mówi c. Wi kszo ü ludzi wszak*e wrodzon im pró*no ü podkre la
gadatliwo ci i nieuczciwo ci . Ludzie, nim pomy l — ju* plot ; a gdy widz , *e si pomylili i nie maj racji,
pragn , by choü we wra*eniu mieü odrobin sáuszno ci. Osi ganie prawdy, które motywowaáo wysuwanie
choüby i niesáusznego twierdzenia zostaje zast pione przez pró*no ü; to, co sáuszne winno zdawaü si faászem i
na odwrót.
2
Wszelako to nadu*ycie, objawiaj ce si walk o twierdzenie, które sami skáonni jeste my podejrzewaü o faász,
jest ostatecznie do usprawiedliwienia. Bowiem z pocz tku sporu nasze przekonanie o sáuszno ci jest szczere,
dopiero pó(niej odnosimy wra*enie, i* argument prze-ciwnikaje obaliá: je li zatem wycofamy si wáa nie teraz,
to istnieje prawdopodobie stwo, *e uczynimy to za wcze nie; mo*e dowodzili my bá dnie, ale istniaá inny,
sáuszny dowód, a ów trafny argument nie przyszedá nam na my l. Dlatego walczymy z s dem przeciwnym nawet
wówczas, gdy i nam zdaje si on trafny, w prze wiadczeniu, *e to stan chwilowy, a dyskusja ostatecznie pozwoli
na zastosowanie wáa ciwszego argumentu, który zniweczy racj przeciwnika lub doka*e nasz w odmienny
sposób. Tote* niemal zmuszeni jeste my w dyskusji zachowywaü si nieuczciwie, a na pewno ulegamy tej
skáonno ci. Tak oto niemoc rozumu i perfidia woli podpieraj si wzajem. St d wniosek, i* dyskutuj c nie tyle
walczymy o prawd , ile o przewag naszego s du, niczym w obronie ojczyzny i domu (pro ara et focis),
post puj c na wszelki dozwolony i niedozwolony sposób (per fas et nefas); dowiedli my zatem, i* odmienne
post powanie jest z natury trudne.
Nic dziwnego, *e ka*dy usiáuje przeforsowaü sw racj nawet wówczas, gdy sam w tpi w ni w danej chwili.
[Machiavelli rekomenduje wáadcy skorzystanie z byle sáabo ci s siada dla zaatakowania go, w przeciwnym
bowiem przypadku mo*e on wykorzystaü w przyszáo ci tak chwil sáabo ci u wáadcy. Odmiennie mo*na by
post powaü, gdyby w *yciu panowaáa uczciwo ü i rzetelno ü; wszak*e, gdy tak nie jest, to i samemu nie ma co
si na nie ogl daü, albowiem zapáata za nie b dzie kiepska. — Podobnie w dyskusji; nawet gdybym
zaakceptowaá argumenty przeciwnika s dz c, *e ma wáa nie racj , trudno spodziewaü si , *e on post pi tak
samo w sytuacji odwrotnej. Raczej b dzie dziaáaá wszelkimi dozwolonymi i niedozwolonymi sposobami (per
nefas), dlatego i ja jestem zmuszony dziaáaü podobnie. Klarown jest konstatacja, *e prawda winna zajmowaü
miejsce gáówne i wobec niej nie nale*y faworyzowaü *adnego, w tym i wáasnego twierdzenia. Ale nie sposób
zakáadaü, *e tak samo my li przeciwnik. Poza tym, skoro ju* obmy liáem wáasne twierdzenie, to czemu*
miaábym odrzucaü je dla chwilowego wra*enia, wywoáanego argumentacj przeciwnika, zwáaszcza, *e mógábym
wówczas odrzuciü prawd na rzecz faászu?].
Zatem niezb dnych rodków u*ycza ka*demu po cz ci jego wáasna przebiegáo ü i záe skáonno ci, co wyra*a
si w codziennej praktyce. Tak wi c ka*dy z nas dysponuje wrodzon dialektyk , podobnie jak wrodzon logik ,
tyle, *e pierwsza wpáywa na nas mniej pewnie od drugiej. Nieáatwo jest bowiem my leü i rozumowaü w
sprzeczno ci z prawami logiki: bá dne s dy s nader cz ste, natomiast bá dne wnioski pojawiaj si rzadko.
Najcz ciej wyst puje u nas niedostatek wrodzonej dialektyki, bardziej ni* logiki. To z natury nierówny podziaá,
podobnie jak z wáa ciwo ci wydawania s dów w zestawieniu z rozumem, którym wszyscy obdarzeni jeste my
w stopniu mniej wi cej jednakowym. Nierzadko pozorna argumentacja powoduje nasze ust pienie w sporze
mimo, i* posiadamy sáuszno ü albo odwrotnie; bowiem zwyci stwo zawdzi czamy nie duszno ci rozumowania
przy prezentacji twierdzenia, lecz chytro ci i zr czno ci w jego obronie. Najdoskonalej sprawdzaj si przy tym
cechy wrodzone („nauka rozwija moc wrodzon " — Horacy, Pie ni), wszak*e umiej tno ü oraz dobra
znajomo ü metod, dzi ki którym my zyskujemy przewag lub nasz przeciwnik osi ga j nad nasz
argumentacj , wydatnie wzmacniaj szans . Zatem nawet je li logice daleko do praktycznej korzy ci, to jednak
dialektyka pozwala j osi gn ü. Mo*na s dziü, i* wáa nie Arystoteles sw analityk , tj. logik wáa ciw ukazaá
jako podstaw dialektyki, która te* znaczyáa dla niego najwi cej. Za przedmiot logiki uznaje si form
twierdze , za przedmiot dialektyki ich substancj , tj. tre ü; tote* najpierw nale*y zajmowaü si form ogóln , by
nast pnie przyjrzeü si tre ci jako czemu szczególnemu.
Arystoteles pojmuje cel dialektyki nie tak jednoznacznie, jak w moim uj ciu; i dla niego dyskutowanie
stanowi cel najwa*niejszy obok odnajdywanie prawdy. Dalej mówi: twierdzenia traktowane wedle prawdy
posiadaj wymiar filozoficzny, natomiast wedle wra*enia lub aprobuj cego os du — dialektyczny. Oddziela on
twierdzenia nios ce prawd obiektywn od tych, których zadaniem jest osi gni cie uznania lub aprobaty,
wszak*e czyni to nieostro, co nie pozwala przypisaü tych ostatnich zada wyá cznie dialektyce. Tote* uwa*am,
i* Arystoteles nie w peáni rozwi zaá t kwesti , bowiem winno si zawsze precyzyjnie oddzielaü przedmiot
jednej dyscypliny od drugiej. Arystoteles w sposób wáa ciwy swej metodzie naukowej, wielce systematycznie i
metodycznie podwa*yá w pracy O wybiegach sofistycmych samo rozumienie dalektyki; wzbudza to wielki
podziw, choü efektu praktycznego autor w peáni nie osi gn á. Po rozbiorze w cz ci analitycznej (Anali cis) z
punktu widzenia czystej formy poj ü wniosków i s dów, zajmuje si on dalej tre ci , chocia* rozpatruje ju*
wyá cznie poj cia, zawieraj ce tre ü. Twierdzenia i wnioski ze swej istoty to jedynie forma: natomiast poj cia
tworz ich tre ü. Rozumuje nat puj co: w ka*dej dyskusji wyst puje teza albo problem (odró*niaj ce si
wyá cznie form ) tudzie* twierdzenia sáu* ce ich rozwi zywaniu. Rzecz zasadz si niezmiennie na wzajemnym
stosunku poj ü wzgl dem siebie. Nade wszystko funkcjonuj cztery przejawy takich stosunków. Aby okre liü
poj cie szukamy albo l) definicji dla niego lub 2) jego rodzaju, czy te* gatunku (genus) 3) jego szczególnie
istotnej wáa ciwo ci, cechy (prop um) oraz 4) jego cechy przypadkowej (accidens), tj. bez zwracania uwagi na
swoisto ü i wyá czno ü, byle byá to jaki orzecznik. W ka*dej dyskusji odnajdziemy trzon oparty na wzajemnym
usytuowaniu jednego z tych stosunków. W Wybiegach... Arystoteles poucza o wzajemnych relacjach mi dzy
poj ciami, aby jedno wzgl dem drugiego stanowiáo jego wáa ciwo ü, jego cech przypadkow , jego rodzaj lub
definicj dla niego; wskazuje jakie bá dy áatwo popeánia si w takich relacjach oraz na co trzeba zwa*aü, ilekroü
samemu tworzy si taki stosunek, a wreszcie jak mo*na go przewalczyü, gdy podaje go przeciwnik. Na
okre lenie ka*dej z tych reguá, czy te* ogólnych zale*no ci wyst puj cych mi dzy kategoriami poj ü Arystoteles
u*ywa nazwy „Topica".
„Topos" (z gr. miejsce, okolica) nie stanowi niczego materialnego, a jedynie okre la wzajemn relacj
zespoáów poj ü, mo*liw dla bardzo wielu tych*e zespoáów, gdy analizowaü je z punktu widzenia czterech
3
wy*ej wymienionych przejawów, które zdarzaj si w ka*dym sporze. Tym czterem przejawom przyporz d-
kowane s dalsze kategorie. Rozwa*ane s nadal w pewnym sensie formalnie, choü ju* nie w tym stopniu co
w logice (...). Niemal wszystko, co mówi o tym Arystoteles wynika w naturalny sposób z relacji pomi dzy
poj ciami i jest samo przez si oczywiste, a zdrowy rozum sam to odkrywa.
Przykáady:
Gdy rozpoznajemy rodzaj (genus) jakiej rzeczy, to istnieje przyporz dkowany mu gatunek (species); je li tak
nie jest, twierdzenie okazuje si bá dne. Oto mówi , i* dusza podobno znajduje si w ruchu; a zatem trzeba
mówiü o jakim okre lonym gatunku tego ruchu jak lot, chód, wyrastanie, zanikanie itd. Gdy tego brak,
wówczas dusza nie pozostaje w ruchu. Zatem gdy co nie jest przypisane do konkretnego gatunku, to równie*
nie nale*y do konkretnego rodzaju. T zale*no ü Arystoteles okre la mianem „topos". „Topos" sáu*y tak do po-
stawienia argumentu jak i do jego przewalczenia. I na odwrót: gdy co nie ma rodzaju, nie ma te* gatunku.
Powiadaj , *e kto tam mówiá o kim , *e wyra*aá si (le o kim innym, ale wystarczy udowodniü, *e w ogóle nic
nie mówiá, a caáy zarzut upada.
W kwestii swoistej wáa ciwo ci (proprium) Arystoteles twierdzi: Dla obalenia argumentu, gdy przeciwnik
wysuwa argument oparty na postrzeganiu zmysáowym mo*na go przewalczyü, albowiem co zmysáowe jest
niepewne, zwáaszcza, gdy zwracamy si ku innej páaszczy(nie poznawania. Na przykáad przeciwnik nasz
utrzymuje, i* wáa ciwo ci sáo ca jest to, *e wieci najja niej z gwiazd przesuwaj cych si nad ziemi . Ta
wypowied( traci warto ü po zachodzie sáo ca, albowiem wtedy uchodzi ju* ono z granic naszych zmysáów. Dla
wysuni cia argumentu wáa ciwo ü o tyle jest sáuszna, o ile nie przyswajamy jej zmysáami lub istnieje niezale*nie
od nich, np.: przedstawiaj c wáa ciwo ü jakiej powierzchni stwierdzamy, *e uprzednio j ufarbowano.
Wáa ciwo ü ta, choü zmysáowa, jest sáuszna, gdy* wiemy, *e istnieje.
To wszystko, gdy chodzi o dialektyk w uj ciu Arystotelesa. Poniewa* mniemam, i* nie osi ga on celu,
postaraáem si wykonaü rzecz odmiennie. (...)
A zatem bez wzgl du na prawd obiektywn (b d c przedmiotem logiki), dla wáa ciwego umocnienia dia-
lektyki nale*y rozumieü j jak sztuk , w zastosowaniu której opieramy si zawsze na posiadaniu racji, co
oczywi cie zda si áatwiejszym, gdy zawiera ona prawd . Dialektyka sama w sobie jedynie naucza, w jaki
sposób broniü si przed napa ci wszelkiego rodzaju, zwáaszcza przed nieuczciw , lecz równie* jak obalaü
twierdzenia innych bez obalania lub konfliktowania si z wáasnymi i jak broniü ich przed przeciwnikiem.
Wyrazi cie trzeba oddzieliü odnajdywanie obiektywnej prawdy od sztuki przewalczania swych racji jako
sáusznych; ta pierwsza czynno ü zamyka si w rozeznaniu, przemy leniu i do wiadczeniu, i *adna sztuka nie jest
w niej pomocna;
czynno ü druga to wáa nie przedmiot dialektyki. Sformuáowano j jako gr pozorów, co jest nietrafne, gdy*
sáu*yáaby wówczas tylko obronie faászywych racji; jednak i ten, kto ma sáuszno ü znajdzie w dialektyce
skuteczny rodek dla obrony; nale*y poznaü nieuczciwe chwyty, aby si im przeciwstawiü, wr cz samemu
stosowaü je, by zwalczyü przeciwnika jego wáasnym or *em. Z tego wniosek, i* prawda obiektywna w dia-
lektyce zajmuje miejsce mniej istotne lub zgoáa przypadkowe, a caáa energia skupia si na obronie swojego i
obaleniu twierdzenia przeciwnika. Zasady dialektyki nie uwzgl dniaj prawdy obiektywnej, bowiem zazwyczaj
nie wiadomo, gdzie ona jest (bywa, *e dyskutanci káóc si za*arcie, po czym id do domów przyswoiwszy
sobie pogl dy przeciwnika; naturalnie zamienili si pogl dami).
Zazwyczaj nie potrafimy okre liü, czy nasze twierdzenia s prawdziwe; bywa, *e tak wierzymy, choü to
nieprawda, czasem wierz w to obaj uczestnicy sporu. Albowiem „prawda ukryta jest gá boko". Gdy rodzi si
spór, na ogóá ka*dy s dzi, *e to on wyra*a prawd ; podczas sporu obie strony zaczynaj w to pow tpiewaü; lecz
dopiero finaá ma okre liü prawd i j umocowaü. Zatem tymi aspektami dialektyka zajmowaü si nie powinna,
tak jak fechmistrza nie interesuje zagadnienie sáuszno ci, które zapocz tkowaáo pojedynek, a tylko celne
trafienia i obrona. Dialektyka równie* sprowadza si do umysáowej szermierki i tylko wtedy zyskuje miano
nauki. Wyá cznie obiektywna prawda przynale*y logice; je li natomiast zamierzamy udowodniü bá dno ü s du,
paramy si sofistyk . W obu sytuacjach nale*aáoby wiedzieü gdzie jest, a gdzie nie ma prawdy obiektywnej,
czego nigdy z góry nie wiadomo. Tote* najtrafniejszym rozumieniem dialektyki jest, jak powiedziano wy*ej,
szermierka umysáowa, stosowana dla wykazania swojej racji w sporze. Najwáa ciwsz wszak*e nazw byáaby,
moim zdaniem „erystyka" (gr. eris — káótnia, spór), a jeszcze lepiej „dialektyka ery-styczna". Po*ytek z niej nie
ulega w tpliwo ci; tym gorzej, i* zostaáa tak bardzo zarzucona.
W takim rozumieniu dialektyka to ledwie okre lony system reguá, maj cych na celu prezentacj sposobów,
którymi posáuguj si wszyscy spieraj cy si ludzie w momencie, gdy chc c osi gn ü zwyci stwo wiedz ju*, *e
nie ma ono nic wspólnego z tym, czy prawda jest, czy te* nie jest po ich stronie. Tote* dialektyka w uj ciu
naukowym nie rozstrzyga, ani nie szuka prawdy, albowiem nie o ni chodzi w pierwotnej i wrodzonej
dialektyce, skupionej wyá cznie na posiadaniu przewagi w dyskusji. Cel nadrz dny dialektyki naukowej polega
na ukazywaniu i badaniu nieuczciwych sposobów, maj cych umo*liwiü praktyczny cel, aby w rzeczywistych
sporach natychmiast je rozpoznaü i udaremniü. Tote*, rozumiej c naukow dialektyk tak wáa nie, przyznajemy,
i* nadrz dnym jej celem jest tylko racja pozorna, nie za prawda obiektywna.
Nie znam nic, choü patrzyáem wsz dzie, co napisano by na tym polu*, mo*e poza zaginion prac Teofrasta,
wspominaj c o naszym problemie. Tote* nale*y przede wszystkim czerpaü z do wiadczenia i obserwacji, aby
stwierdziü, jaki rodzaj sztuczek stosuj ludzie w sporach. Powtarzane wybiegi i chwyty wy-mag j dalej
4
uogólnienia, a z nich powstaje znajomo ü „fortelów w walce" (stratagemata), sáu* cych do przeciwstawienia si
adwersarzowi tak we wáasnej praktyce, jak i w sytuacji, gdy stosuje je przeciwnik.
Podstawy ka*dej dialektyki
Najpierw, przed wszystkim innym, trzeba zrozumieü istot ka*dej dyskusji, czyli jak ona przebiega i co
podczas niej zachodzi.
Przeciwnik stawia okre lon tez (albo jest ona naszego autorstwa, co wszystko jedno). Istniej dwie metody i
dwie drogi, aby ja przewalczyü.
l. Metody:
a) odwoáuj ca si do rzeczy (modus ad rem)
b) odwoáuj ca si do czáowieka (modus ad hominem) lub do twierdze , czy mniema przeciwnika (ex con-
sensis). tzn. albo dowodzimy, i*:
a) twierdzenie jest sprzeczne z natur rzeczy, z obiektywn i absolutn prawd , lub
b) pozostaje sprzeczne z innymi twierdzeniami przeciwnika lub jego wcze niejszymi mniemaniami, które
zaaprobowaá, czyli z subiektywn , wzgl dn prawd ;
w tym przypadku brak jakichkolwiek zwi zków z prawd obiektywn i caáo ü konstrukcji ma charakter
wzgl dny.
2. Drogi:
a) bezpo rednie przewalczenie twierdzenia
b) po rednie przewalczenie twierdzenia. Na drodze bezpo redniej podwa*amy tez u jej przyczyn, a na
po redniej — u jej skutków. W bezpo rednim przewalczeniu dowodzimy, i* teza nie jest sáuszna, natomiast w
po rednim — *e sáuszn nigdy byü nie mogáa.
l) Na drodze bezpo redniej dysponujemy par mo*liwo ci. Pierwsza to ukazanie przeciwnikowi, *e myli si
podaj c bá dne przesáanki, czyli przez negacj przesáanki wi kszej lub mniejszej (nego majorem; minorem).
Druga polega na zaakceptowaniu przesáanek i udowodnieniu, i* dane twierdzenia z nich nie wynika;
podwa*yli my tu zatem konsekwencj (nego conse-quentiam), sam form wnioskowania.
2) Na drodze po redniej wykorzystujemy:
a) apagog , czyli niemo*no ü przeciwstawienia twierdzenia przeciwnego,
b) instancj , czyli przykáad przeciwie stwa.
a)Apagoga
Gdy uznajemy sáuszno ü twierdzenia przeciwnika wi *emy je z innym, powszechnie traktowanym jako
prawdziwe. Zwa*ywszy, *e z obu tych twierdze — sáu* cych nam za przesáanki w dalszym rozumowaniu —
mo*emy uzyskaü konkluzj jawnie bá dn , sprzeczn albo z natur rzeczy a* do absurdalno ci (ad absurdum),
albo z gáoszonymi wcze niej twierdzeniami przeciwnika, czyli niesáuszn co do rzeczy (ad rem) i co do
czáowieka (ad hominem), wykazujemy tym samym, i* wyj ciowe twierdzenie przeciwnika tak*e jest bá dne.
Bowiem sáuszne przesáanki le* u podstaw zawsze sáusznego twierdzenia, wszak*e z bá dnych niekiedy wynika
twierdzenie prawdziwe.
b) Instancja
— przykáadem zastosowania przeciwie stwa (exemplum in contrarium) jest przewalczenie twierdzenia ogólnego
przy pomocy bezpo redniego udowodnienia pojedynczych przypadków obj tych zakresem tego twierdzenia.
Gdy wyka*emy, i* to twierdzenie w tych przypadkach nie jest sáuszne, wówczas i jego ogólna postaü zostaje
zakwestionowana.
Oto szkielet i rusztowanie ka*dej z dyskusji, czyli jej osteologia. Do tego sprowadza si w zasadzie ka*dy
spór. Mo*e on jednak mieü rzeczywisty lub pozorny przedmiot, toczyü si przy u*yciu prawdziwych albo nie-
prawdziwych argumentów. I dlatego wáa nie, i* nieáatwym jest ustalenie stanu faktycznego, dyskusje s tak
dáugotrwale i zawzi te. Nawet podaj c reguáy ogólne niemo*liwym jest oddzielenie prawdy od pozorów, gdy*
zrazu sami uczestnicy sporu tego nie wiedz . W tym celu podaj wybiegi i chwyty do zastosowania bez wzgl du
na obiektywn prawd ; zwáaszcza, *e tak wiadomo ci na ogol nie dysponujemy, a nabywamy j dopiero w
efekcie przeprowadzonej dyskusji.
Ponadto ka*da dyskusja i ka*da argumentacja prowadzi do uzgodnienia choüby jednej rzeczy, która sáu*y za
podstaw danej kwestii: Z kim , kto zaprzecza zasadom nie nale*y prowadziü sporu.
5
Sposób l
— polega na uogólnieniu. Nale*y rozszerzaü argumentacj przeciwnika poza zaáo*one przez niego lub
naturalne granice, dokonywaü jej bardzo ogólnej interpretacji, przerysowywaü i wyjaskrawiaü, akceptuj c
zarazem w bardzo poszerzonym i rozmytym sensie. Natomiast swoj wypowied( utrzymaü w precyzyjnych
ramach, w w skim i okre lonym znaczeniu. Bowiem: im ogólniejsze twierdzenie, tym bardziej podatne jest na
zarzuty. Sposobem jest nie budz ce w tpliwo ci okre lenie tego, o co si spieramy (status controversiae).
Przykáad l:
O wiadczyáem, i* Anglicy przoduj w dziedzinie dramatu. Przeciwnik, wykorzystuj c metod instancji
odpowiada, i* ogólnie wiadomym jest brak sukcesów Anglików w muzyce, wi c i w muzyce operowej. Kontruj
uwag , *e muzyka nie wchodzi w zakres poj cia sztuki dramatycznej, gdy* ta odnosi si tylko to komedii i
tragedii. Przeciwnik wiedziaá o tym doskonale, lecz próbowaá dokonaü takiego uogólnienia mojej my li, aby
dotyczyáa wszelkich form teatralnych, to jest i oper, a tak*e muzyki — w ten sposób chciaá mnie pokonaü.
Odwrotnie, uratowaü si mo*na zacie niaj c znaczenie swej wypowiedzi, nawet w stosunku do wyj ciowego
zamiaru, o ile tylko wyraz, którego u*yli my na taki zabieg pozwala.
Przykáad 2:
A rzecze: Pokój z 1814 r. przywróciá niezale*no ü wszystkim niemieckim hanzealyckim miastom. B wyko-
rzystuje instancj przez przeciwie stwo (instantia in dontrarium) i dowodzi, *e pokój ten odebraá Gda skowi
niezale*no ü przyznan przez Napoelona. Wówczas A kontrargumentuje w sposób nast puj cy: Mówiáem o
wszystkich niemieckich hanzeatyckich miastach, natomiast Gda sk to polskie miasto hanzeatyckie.
Wybieg ten wyst puje ju* uArystotelesa (O wybiegach sofistycznych).
Przykáad 3:
Lamarck (Philosophie wologigue) utrzymuje, i* polipy nie czuj , gdy* brak im tkanki nerwowej. Wszelako
jest dowiedzionym, i* polipy kieruj si ku wiatáu, zatem postrzegaj , nie maj c *adnych osobnych narz dów
zmysáowych. S dzono, i* zmysáy s równomiernie rozáo*one we wszystkich cz ciach ich daáa. To obala tez
Lamarcka, który kontrargumentuje: Gdyby we wszystkich cz ciach ciaáa polipów rozmieszczone byáy receptory
zmysáów, polipy nie tylko czuáyby, ale mogáyby si poruszaü, wykazywaü odruchy woli, a nawet my leü. W ten
sposób polip byáby najdoskonalej wyposa*ony w ka*dym punkcie swego ciaáa, kto wie, czy nie doskonalej ni*
czáowiek, gdy* ka*da jego cz stka wykazywaáaby zdolno ci, które czáowiek posiada jako caáo ü. Czemu* by
zreszt nie obj ü tym twierdzeniem najprymitywniejszej formy zwierz cej — monady lub nawet ro lin, które
tak*e *yj ?
Od zdania: caáe ciaáo polipów jest unerwione, gdy* reaguj one na wiatáo, Lamarck przechodzi do zdania:
caáe ich ciaáo my li. Stosuj c t sztuczk autor zdradza, i* wie o swoim bá dzie.
Sposób 2
— polega na zastosowaniu dwuznaczno ci (homonimia), aby spo*ytkowaü poj cie, które poza tym, i*
okre lane jest tym samym wyrazem, ma niewiele lub nic wspólnego z przedmiotem dyskusji; potem nale*y t
wypowied( obaliü stwarzaj c wra*enie, jak gdyby my obalili tak*e argumentacj zwi zan z samym
twierdzeniem. (...) Przykáady homonimów (tj. wyrazów jednakowo brzmi cych, choü znacz cych co innego):
ostry, gá boki, wysoki — w odniesieniu do rzeczy oraz, w drugim przypadku, w odniesieniu do d(wi ków.
Przykáad 1:
A: Nie zdobyá pan jeszcze wtajemniczenia w nristerie filozofii Kanta.
B: Och, mislerie! Nie *ycz sobie o tym sáyszeü.(...)
Przykáad 2:
A: Ale* temu czáowiekowi przypadáo odgrywaü bardzo niewdzi czn rol !
B: I czemu si dziwiü? Tak ko cz wszyscy niewdzi cznicy!]
Sposób 3
— polega na zinterpretowaniu twierdzenia przeciwnika tak, jak gdyby zamiast w sensie wzgl dnym
przedstawiá je jako prawd ogóln i bezwzgl dn (absolute); lub po prostu nale*y nadaü mu zupeánie inny sens i
z tego punktu widzenia je obalaü.
Przykáad z Arystotelesa: Murzyn jest czarny, lecz gdy idzie o jego z by — biaáy. Zatem jest czarny i zarazem
nie jest czarny. (...)
Powy*sze trzy sposoby maj wiele wspólnego, a zwáaszcza to, *e przeciwnik nie tyle mówi o istocie sporu,
lecz o czym innym; zatem do wiadczamy zgubienia w tku (ignoratio elenchi) o ile na tak praktyk zezwolimy.
6
Gdy* wszystko, co mówi przeciwnik w tych*e trzech sposobach jest prawd , a tylko pozornie przeczy tezie; my
za jedynie podwa*amy konsekwencj wniosku przeciwnika, sprzeciwiamy si zatem wnioskowaniu, które
wiedzie od sáuszno ci twierdzenia przeciwnika do niesáuszno ci naszego twierdzenia. Dokonujemy takiego
bezpo redniego przewalczenia poprzez zaprzeczenie tego, co wynika (per negationem consequentiae).
Nie wolno akceptowaü nawet sáusznych przesáanek, gdy prowadz do niekorzystnych dla nas konsekwencji.
Zapobiega temu stosowanie dwu poni*szych sposobów — 4 i 5.
Sposób 4
Skoro d *ymy do okre lonego wniosku nale*y uczyniü wszystko, by przeciwnik zawczasu nie odgadá naszego
zamiaru, a przeciwnie, poprzez skáonienie go do mimowolnego przyj cia naszych rozproszonych przesáanek
pozbawiamy go mo*liwo ci zastosowania wszelkiego rodzaju utrudnie . Gdy za istnieje uzasadniona
w tpliwo ü, co do zgody przeciwnika na lansowany przez nas wniosek staramy si przedstawiü przesáanki tych
przesáanek, wykorzystuj c sylogizmy skáadowe (cz ciowe) wchodz ce w skáad áa cucha sylogizmów,
tworz cego nasze rozumowanie (tzw. prosylogizmy); i czynimy wszystko, by przeciwnik akceptowaá choü kilka
z nich, przedstawionych bez jakiegokolwiek porz dku. W ten sposób maskujemy si , a* do chwili, gdy zostanie
przyj te wszystko, co niezb dne dla ko cowego wniosku. Zmierzamy zatem do celu okr *n drog . (Arystoteles
O wybiegach sofistycznych)
[Przykáad:
A usiáuje zdobyü akceptacj B dla twierdzenia, i* ludzie s z natury dobrzy, choü si z tym nie zdradza,
przedstawiaj c si jako nie uprzedzony obserwator. B jest zwolennikiem tezy, i* ludzie s z natury (li. A
rozwa*a natur ludzk , podaj c przykáady:
— papie*a i jego nieomylno ci (gdyby byá z natury záy
oznaczaáoby, i* Ko cióá przyjmuje jego záo jako dogmat do zastosowania w *yciu duchownym i wieckim);
— wielokrotnego mordercy, który na áawie oskar*onych domaga si nast pnych ofiar i szczyci si swoimi
zbrodniami (byá záy i záy pozostaá);
— Adama w raju, który do chwili spo*ycia jabáka byá niewinny (gdzie le*y pocz tek natury ludzkiej?; a mo*e
przykáad i do wiadczenie sprowadzaj czáowieka na manowce);
— co to jest natura czáowieka?; jak pogodziü j z twierdzeniami o „nie zapisanej karcie" (tabula rasa); czy
wspóáczesna nauka przes dza o istnieniu genetycznej pami ci, mog cej zapisywaü dobro lub záo?
— co to jest dobro?; przecie* przyroda rz dzi si prawami, które w spoáecznym *yciu czáowieka oznaczaáyby
niesprawiedliwo ü, bezwzgl dno ü, oboj tno ü; a mo*e natury nie wolno warto ciowaü, zwáaszcza negatywnie?;
— czy brak dobra jest záem?; i na odwrót — czy nieobecno ü záa oznacza dobro?;
—przykáad wielokrotnego mordercy, który si nawróciá i zgin á w obronie „sáabych i uci nionych";
—czy w takim razie czáowiek jest bardziej záy ni* dobry i czy jest to cecha absolutna i powszechna?;
— a mo*e niektórzy s bardziej dobrzy ni* (li?;
— skoro niektórzy (A przyjmuje sformuáowanie B) potrafi zwalczyü w sobie záo, to czy nie zmienia si tak*e
ich natura?; w przeciwnym razie ludzie post puj cy szlachetnie byliby w sensie ontologicznym równie ohydni
jak wyrodki;
—co to jest sumienie i jak si ono ma do dobra lub záa páyn cych z natury ludzkiej?
—je li natur , o której mowa, rozumieü jak absolut na który czáowiek nie ma *adnego wpáywu, to (w
przypadku gdy B jest chrze cijaninem) jak pogodziü ów stan z poj ciem wolnej woli czáowieka? — czy zatem
czáowiek nie powinien byü bardziej dobry ni* záy, gdy* jest dzieáem istoty najdoskonalszej i najszlachetniejszej
— Boga; czy Bóg tworz c czáowieka na swój obraz i podobie stwo mógá uczyniü go z natury záym?; itd.]
Sposób 5
Dowodziü wáasnej tezy mo*na tak*e poprzez bá dne przesáanki, choüby wówczas, gdy przeciwnik nie zgadza
si z prawdziwymi, czy te* nie uznaje ich sáuszno ci lub natychmiast dostrzega wynikaj c z nich tez , któr
staramy si przeforsowaü. Tote* wystarczy posáu*yü si w takiej sytuacji twierdzeniami obiektywnie niesáusz-
nymi, za to sáusznymi jako argument odnosz cy si do czáowieka (ad hominem) i dowodziü, przyjmuj c punkt
widzenia przeciwnika, zgodnie z tym, na co zgadza si przeciwnik (ex concessis). Albowiem prawd mo*na
wyprowadziü tak*e z faászywych przesáanek, choü prawdziwe zawsze prowadz do prawdziwej tezy. Podobnie
bá dne twierdzenie przeciwnika mo*na zdezawuowaü przy pomocy bá dnych twierdze , skoro on uwa*a je za
prawdziwe. Na tym polega wykorzystanie sposobu my lenia przeciwnika w prowadzeniu sporu.
Gdyrekrutujesi onzjakiej sekty, choüby nam niemiáej, wówczas stosujemy wobec niego tezy tej wáa nie sekty
jako twierdzenia podstawowe (principia). (Arystoteles O wybiegach sofisty cwych).
[Przykáad:
7
A nie jest antysemit , wie jednak, i* B nim jest. B twierdzi, i* krajowi przydaáyby si paroletnie rz dy
bankierów. To by ich (tj. rz dzonych i dotychczas rz dz cych) nauczyáo rozumu — mówi B. — No tak —
ripostuje A — lecz bankierzy to gáównie )ydzi i tylko oni na tym zyskaj !]
Sposób 6
Wykorzystujemy metod ukrytego przedstawiania tezy, któr chcemy dowie ü jako przesáanki dowodu (petitio
principii), czyli: albo l) podmieniamy nazw , np. zamiast „honor" mówimy „dobre imi ", zamiast „dziewictwo"
— „cnota"; podobnie post pujemy w odniesieniu do poj ü pokrewnych; zamiast „zwierz ta czerwonokrwiste"
u*ywamy okre lenia „kr gowce", albo 2) kontrowersyjny szczegóá przyjmujemy jako generalizacj , co jest
áatwiejsze do zaakceptowania, np. niepewno ü nauk medycznych zast pujemy niepewno ci caáej ludzkiej
wiedzy. 3) Je li odwrotnie (vice versa) dwie rzeczy wynikaj z siebie wzajemnie i drug mo*na dowie ü,
postulujemy t drug . 4) Maj c dowie ü co ogólnego przeprowadzamy przyj cie ka*dego szczegóáu po kolei
(zatem przeciwnie ni* w punkcie 2). (Arystoteles O wybiegach sofistycyiych).
Sposób 7
Gdy dyskusja ma przebieg nader precyzyjny i for-malistyczny i gdy pragniemy pojmowaü siebie wzajem jak
najdokáadniej, wówczas stawiaj cy tez stosuje wobec strony przeciwnej metod zapyta ; a nast pnie
odpowiedzi sáu* mu do udowodnienia prawdziwo ci wáasnego twierdzenia. Popularno ü tej metody, zwanej
erotematyczn (tj. polegaj c na zapytaniach) stwierdzamy w czasach antycznych (zwana jest te* metod
sokratejsk ) (Arystoteles O wybiegach sofistycznych). Ten i kilka dalszych sposobów czerpie z tej metody.
Pytaü obficie, wielokrotnie, ukrywaj c, co jest dla nas cenne w odpowiedziach przeciwnika, natomiast
argumentowaü na podstawie tych*e odpowiedzi bardzo szybko; aby przeciwnik, maj cy trudno ci z równie
szybk orientacj nie spostrzegá ewentualnych bá dów i braków dowodzenia i opu ciá cz ü rozumowania.
[Przykáad:
Tez A jest, *e Bóg nie istnieje; B twierdzi przeciwnie. A pyta:
— 1\vierdzisz, *e z poj cia Boga (Bóg jako pierwsza przyczyna wszystkiego) mo*na wnosiü o jego istnieniu?
B potwierdza.
— Czy mo*esz opisaü jak wygl da Bóg? B zaprzecza.
— Czy go kiedykolwiek widziaáe ? B zaprzecza.
— Czy
mówiá z tob ? B zaprzecza.
—Nie wiesz jak on wygl da, nigdy go nie widziaáe , ani z nim nie rozmawiaáe . To tak, jakby utrzymywaá, *e
Pegaz istnieje tylko dlatego, *e istnieje pojecie Pegaza. Ja nie wiem, czy on istnieje, czy nie, ale z poj cia
wyci gam tylko wniosek o mo*liwo ci jego istnienia, nie za o samym istnieniu. Zatem Bóg mo*e równie* nie
istnieü, skoro istnieje poj cie o nim.]
Sposób 8
Uczyniü, aby przeciwnik wpadá w záo ü, gdy* wtedy nie potrafi my leü prawidáowo, ani nale*ycie ledziü na-
szego rozumowania. Doprowadziü do záo ci áatwo, dzi ki jaskrawo niesprawiedliwemu traktowaniu lub te*
szykanom oraz poprzez ogóln bezczelno ü.
Sposób 9
Zadawaü pytania zupeánie nie po kolei, w niezgodzie
z porz dkiem wnioskowania i wykorzystywaü wszelkie mo*liwie przesuni cia. Wówczas przeciwnik traci
orientacj czemu to sáu*y i jaki jest ostateczny cel, a zatem nie znajduje sposobów przeciwdziaáania. Ponadto
zawsze mo*na zastosowaü jego odpowiedzi do ró*nych wniosków, nawet przeciwstawnych, korzystaj c z ich
nieuporz dkowania. Sposób ten podobny jest do sposobu 4, gdzie ukrywamy swoje zamierzenia.
Sposób 10
Gdy zauwa*ymy umy ln skáonno ü przeciwnika do negatywnego odpowiadania na nasze pytania w sytuacji,
gdy ich potwierdzenie prowadziáoby do udowodnienia naszej tezy, wówczas nale*y go pytaü o jej prze-
ciwie stwo, wywoáuj c wra*enie, i* tak*e chcemy potwierdzenia; a przynajmniej przedstawiü przeciwnikowi
oba przeciwstawne pytania, by nie domy liá si , które jest dla nas wa*ne.
8
Sposób 11
Gdy stosujemy wnioskowanie od szczegóáów do ogólno ci (tj. indukcj ) i przeciwnik zgadza si z jego
skáadnikami, nie nale*y uzyskiwaü od niego zgody dla prawdy ogólnej, która jest wynikiem tego rozumowa-
nia, lecz trzeba podaü j pó(niej w sposób nie podlegaj cy dyskusji, jakby byáa w oczywisty sposób ustalona;
bywa, *e przeciwnik wierzy, i* sam j aprobowaá i tak te* wydaje si sáuchaczom. Zapami tali bowiem liczne
pytania szczegóáowe, które powinny byáy doprowadziü do tej ogólnej prawdy.
Sposób 12
Gdy dyskusja wykorzystuje ogólne pojecie pozbawione wáasnej nazwy, a tylko definiowane przez porównanie,
wówczas nale*y wybraü najkorzystniejsze porównanie dla naszego twierdzenia. Np. w Hiszpanii dla dwu partii
politycznych — sáuwiców (seryiles) i liberaáów (liberales) nazw ustalaáa niew tpliwie ta druga.
Protestanci bezspornie sami si nazwali, równie* ewangelicy; ale termin kacerz. jest tworem katolików.
Podobnie z nazwami zwi zanymi ci lej z okre lonym poj ciem: np. zmiana w ustach przeciwnika dla nas
b dzie nowink , gdy* brzmi to záo liwiej. Na odwrót, je li sami co proponujemy. Bezstronny mówi o kulcie lub
powszechnej nauce religii, zwolennik za o pobo*no ci lub bogobojno ci, przeciwnik natomiast o bigotem lub
religijnej ciemnocie. To finezyjne u*ycie tezy, któr mamy udowodniü, jako przesáanki dowodu (petitio
principii), albowiem cel naszego dowodu definiujemy od razu poprzez termin, z którego powinien wynikn ü
drog analitycznego wnioskowania. To, co dla jednego jest ochron lub prewencyjnym zatrzymaniem jakiej
osoby, przeciwnik okre li jako uwi zienie. Dyskutant cz sto odsáania swój zamiar poprzez wybór takiej a nie
innej nazwy dla danego poj cia. Kto mówi klecha, inny za duchowny. Jest to najcz ciej stosowany sposób i
najbardziej instynktownie.
Przykáady: gor ca wiara — fanatyzm; flirt — zdrada maá*e ska; dwuznacznik — obscenizm; kryzys
finansowy — bankructwo; poprzez kontakty i wpáywy —poprzez áapówki i nepotyzm; szczere odwdzi czenie
si — intratna zaplata.
Sposób 13
Pragn c osi gn ü, by przeciwnik zgodziá si z nami, oprócz aprobowanej przez nas tezy prezentujemy
antytez umo*liwiaj c mu wybór mi dzy nimi; lecz antyteza jest tak wyjaskrawiona, *e przeciwnik, chc c
unikn ü paradoksu aprobuje nasz s d, który wydaje si w tym zestawieniu racjonalniejszy. Np. przeciwnik
winien zgodziü si z tez , i* ka*dy musi wykonaü to, co mu kazaá jego ojciec. Zadajemy wówczas pytanie:
Czy nale*y byü posáusznym rodzicom we wszystkich sprawach, czy te* nie? Lub, gdy mowa o rzeczy, wy-
st puj cej cz sto, pytamy, czy wyraz „cz sto" oznacza maáo czy du*o przypadków. Gdy przeciwnik nasz
odpowie, *e „du*o", osi gamy efekt, jak gdyby szare le*aáo obok czarnego i wówczas mo*na je nazywaü
biaáym; a gdy le*y obok biaáego zasáuguje na mimo czarnego.
Sposób 14
Czym bezczelnym jest takie post powanie: powiedzmy, *e kilka odpowiedzi przeciwnika sprzeciwiaáo si
zamierzonemu przez nas wnioskowi. Ale dalej utrzymujemy, i* bezspornie go dowiedli my i zwyci sko
gáosimy. W przypadku gáupoty lub nie miaáo ci przeciwnika, a naszego tupetu i haáa liwo ci mo*emy osi g-
n ü wy mienity rezultat. Sposób ten mie ci si w regule potraktowania czego , co nie jest przyczyn , jako
przyczyny (fallacia non causae ut causae).
Sposób 15
Gdy sprawia nam trudno ü udowodnienie paradoksalnego twierdzenia, które wygáosili my, wówczas do
wyboru prezentujemy przeciwnikowi jakiekolwiek sáuszne, choü nie oczywiste twierdzenie tak, jak gdyby my z
niego chcieli wyprowadziü nasz dowód. Gdy przeciwnik je podejrzliwie oddala, wówczas doprowadzamy je do
absurdu (ad absurdum) i zwyci *amy. A je li je uznaje, to okazuje si , *e powiedzieli my co rozs dnego i teraz
oczekujemy na dalszy bieg dyskusji. Mo*emy tak*e wykorzystaü chwyt wspomniany uprzednio utrzymuj c, *e
oto w len sposób dowiedli my naszego paradoksu. Owo post powanie wymaga skrajnej bezczelno ci; lecz
do wiadczenie uczy, *e takie przypadki maj miejsce i s ludzie, którzy instynktownie post puj w ten sposób.
[Przykáad:
A utrzymuje, *e nie trzeba wiedzy medycznej, aby uleczyü pacjenta. Pyta wi c B:
9
— Czy radosna wiadomo ü nie polepsza zdrowia umieraj cego?
B podejrzliwie odrzuca tak ewentualno ü twierdz c, *e mo*na tu mówiü nie o leczeniu pacjenta, a tylko o
krótkotrwaáej poprawie jego samopoczucia.
A: — Czym jest medycyna, je li nie zbiorem sposobów na krótkotrwaá popraw samopoczucia?
B zgadza si ostatecznie z takim postawieniem sprawy i A wychodzi zwyci sko ze sporu.]
Sposób 16
— to sposób odwoáuj cy si do czáowieka (argumentum ad hominem). Ka*de twierdzenie przeciwnika winno
zostaü przestudiowane, aby znale(ü w nim sprzeczno ü z czym , co ju* wcze niej wypowiedziaá lub mniemaá
albo te* niezgodno ü ze szkoá lub reguá , któr aprobuje lub te* z post powaniem czáonków tej*e sekty —
nawet je li faászywych i pozornych — lub te* z jego wáasnym sposobem prowadzenia si . Je li np. broni
samobójstwa, woáamy natychmiast: „Wi c czemu sam si nie powiesisz?" A gdy utrzymuje, *e przebywanie w
Berlinie jest nieprzyjemne, zaraz odparowujemy: „Wi c czemu nie wyje*d*asz najbli*sz poczt ?"
Albowiem jak szykan zawsze mo*na wyszukaü. [W sposobie tym zawarta jest metoda wykorzystuj ca to, co
twierdzi przeciwnik (na mocy tego, na co przystaje przeciwnik). Wypada zauwa*yü, i* prawda, z której czerpane
s wnioski, gdy jest obiektywn i posiada wa*no ü ogóln , staje si podstaw dla dowodu wedle prawdy
(secundum veritatem). Tylko on ma rzeczywist warto ü i znaczenie. Jednak*e bywa, i* prawda, stanowi ca
podstaw wnioskowania posiada znaczenie tylko dla tej osoby, której usiáujemy co dowie ü i która jest naszym
przeciwnikiem w dyskusji. Gdy wi c formuáuje ona twierdzenie zbyt pochopne albo te* b d ce wyrazem jej
przes dów — wówczas z tego twierdzenia wyprowadzamy nasz dowód, wybitnie erystyczny i ad hominem.
Skáaniamy przeciwnika do zgody na nasze twierdzenie, lecz nie przedstawiamy *adnej prawdy obiektywnej;
nasze dowodzenie skierowane jest wyá cznie dla przekonania tego, a nie innego przeciwnika i nikogo wi cej.
Je li np. jest on miáo nikiem Kanta, a ja wyprowadzam dowód z jakiej my li Kanta, wówczas ów dowód jako
taki jest ad hominem. Gdy mam do czynienia z muzuámaninem to mog skorzystaü z wersetu koranicznego, co
ju* go dostatecznie przekona w ramach ad hominem. Przykáadem tego rodzaju dowodzenia jest fragment listu
Epikura do Menoikosa w 10 ksi dze Diogenesa Laertosa. Epikur, polemizuj c ze sáawnym epigramem
Theognisa, o tre ci:
„Najwi ksz korzy ci ziemian byáoby na wiat nie przychodziü lnie wypatrywaü stolica rozjarzonych blasków,
A pojawiwszy si , szybko przekroczyü wrota Hadesu I ciaáo záo*yü w u cisku ziemi olbrzymiej." — odpowiada:
„Je*eli powiedziaá to w przekonaniu, to czemu nie zabija si ? Byáoby to proste dla kogo , kto powa*nie chce
tego. Ale on tylko *artuje, mami pustymi sáowami w sprawie, która domaga si decyzji."]
Sposób 17
Zaatakowani przez przeciwnika kontrargumentem mo*emy uciec si do finezyjnego rozró*nienia jako
ratunku; zwáaszcza, gdy rzecz posiada znaczenie podwójne albo te* pozwala na dwojakie uj cie.
[Przykáad:
A wywodzi, *e mierü jest dla czáowieka ko cem wszystkiego.
B atakuje: — Ty, oczywi cie, nie wierzysz w *ycie wieczne, wi c uwzgl dnij chocia* gnicie ciaáa. To przecie*
twoja ulubiona materia.
A ripostuje: — Istotnie, nie przyjmuj metafizycznej pociechy, ale twój chwyt jest bardzo niesmaczny. Dobrze
wiesz, *e dla mnie czáowiek to najpierw umysá i my l, zatem w tym sensie mierü jest prawdziwym i
ostatecznym ko cem wszystkiego.]
Sposób 18
Gdy zorientowali my si , i* przeciwnik stosuje argumentacj , która niezawodnie nas pobije nale*y uczyniü
wszystko, by nie doprowadziá jej do ko ca; tote* nale*y przerwaü dyskusj , uciec od tematu albo odci gn ü
ode uwag i zaj ü si innymi twierdzeniami, czyli zastosowaü zmian przedmiotu sporu (mutatio
controversiae).
[Przykáad:
A przegrywa w sporze o wy*szo ü demokracji nad systemem rz dów jednostki. Nieopatrznie zgodziá si , *e
tyranem mo*e zostaü czáowiek uczciwy i sprawiedliwy, który wáada nie dla osobistej korzy ci.
— Jaka* to wy*szo ü rz dów wi kszo ci — tryumfuje B — gdy gáos jednego gáupca zdolny jest przewa*yü
zdanie m drców!
— Wáa ciwie o co my si spieramy? — ratuje si A. — Sposób rz dzenia jest tylko form , a mnie chodzi o
rz dy sprawiedliwe. Z tego punktu widzenia demokracja zapewnia lepsze szans na sprawiedliwszy bieg
spraw, ni* despotyczna jednostka, któr bywa niekiedy tak*e degenerat!]
10
Sposób 19
Gdy nasz przeciwnik domaga si , aby my przeciwstawili okre lonemu szczegóáowi jego twierdzenia wyra(ny
kontrargument, a nie staü nas na przywoáanie niczego konkretnego, wówczas powinni my zasáoniü si
ogólnikami, a nast pnie ostro je zdezawuowaü. Nale*y jasno dowie ü, czemu nie wolno zawierzaü jakiej
okre lonej, fizycznej hipotezie; wypada przywoáaü wtedy argument o zawodno ci ludzkiej wiedzy i podeprzeü
go wieloma przykáadami.
[Przykáad:
B domaga si kontrargumentu dla swojego dowodu na bezprawne powoáywanie si Ko cioáa, a zwáaszcza jego
hieractiii, na ideaáy ewangeliczne, podczas gdy rzezie innowierców, prze ladowania )ydów, wojny papieskie, to
tylko drobna cz ü przykáadów faáyzeizmu rzekomych nast pców Chrystusa!.
A odpiera ten zarzut ogólnikiem:
- ffierachowie to tak*e tylko ludzie, a ludzie s niedoskonali, bá dz , grzesz , przyjmuj pozorne warto ci, daj
ponosiü si za lepieniu i pysze. Lecz czy wolno ich s dziü a* tak surowo? Czy my sami jeste my du*o od nich
lepsi, by ferowaü wyroki? Czy* Ko cióá nie przechodziá tej samej drogi, co my wszyscy? Czy* jego historia
niczego go nie nauczyáa? Przeciwnie! Je li jeste my, jako cywilizacja, bogatsi w gorzkie do wiadczenia i
umiemy (lub nie) odnie ü z tego korzy ci na drodze post pu i prawdy, tak samo i Ko cióá: jest o tyle lepszy o ile
my, jego wierni i jego wrogowie, na to pozwalamy.]
Sposób 20
Gdy ju* poznali my przesáanki przeciwnika, nie nale*y pozwalaü mu na wnioski, lecz uczyniü to samemu
nawet, gdy dla pewno ci brakuje jednej czy dwu przesáanek; wszak*e uznaj c je za przyj te przedstawiamy
wáasny wniosek. Jest to .zgodne z potraktowaniem czego , co nie jest przyczyn jako przyczyny (fallacia non
cause ut causae).
[Przykáad:
A poznaá ju* argumentyBdotycz ceniáodo cii staro ci, a zwáaszcza:
— máodo ü nie jest obarczona grzechem zaniechania;
— staro ü gromadzi do wiadczenie, którego nigdy nie zdoáa w peáni przekazaü máodym (gdy* uczymy si tylko
na wáasnych bá dach);
— dobre rady starców wynikaj gáównie z tego, i* nie s oni ju* zdolni do dawania záych przykáadów;
— máodo ü nie odbiera záudze , jest przyszáo ci , a wi c biegnie w naturalnym dla istnienia czáowieka w czasie
kierunku;
— máodo ü pozwala na bezinteresown odwag (nawet, gdy jest ona szale stwem), staro ü preferuje wyra-
chowanie.
Nie ulega w tpliwo ci, i* B chciaáby uzasadniü wy*szo ü máodo ci nad staro ci . A przerywa mu i konkluduje:
— Skoro
máodo ü i staro ü maj swoje zalety i wady to bardzo trudno rozstrzygn ü, która z nich jest stanem
doskonalszym. Wszak wiedza wymaga czasu, a z kolei czas niszczy fizyczno ü czáowieka. Wi c co
wa*niejsze?
My l , *e nie rozstrzygniemy tego sporu, gdy* zostaá on ju* rozstrzygni ty przez sam natur : máodzi nie-
uchronnie starzej si . A ponadto, czy* nie znasz starców máodych duchem i máodzie ców o duszy starców?
Wynika st d, i* A stawia máodo ü i staro ü na równi.]
Sposób 21
Gdy przeciwnik posáuguje si argumentem, który ocenili my jako dwuznaczny lub pozorny, to wypada nam
tylko wykazaü ow dwuznaczno ü i pozomo ü;
ale znacznie lepiej jest przeciwstawiü mu inny, równie dwuznaczny i pozorny argument, tyle, *e bardziej
przekonuj cy. Albowiem nie chodzi tu o prawd , lecz o zwyci stwo w sporze. Je li przeciwnik posáuguje si
argumentum ad hominem, my tak*e odpowiadamy w ten sposób. Skrócimy spór, gdy zamiast dyskutowaü o
istocie sprawy uciekniemy si do tej erystycznej metody odpowiedniej dla sposobu jaki stosuje przeciwnik.
[Przykáad:
B utrzymuje, i* demokracja angielska nie jest peána z powodu utrzymania monarchii.
— To tak — mówi A — jakby zakáadaá, *e monarcha angielski nie jest obywatelem swojego kraju!
11
B ripostuje, i* A niejednokrotnie wysuwaá argument, *e podstaw demokracji jest równo ü wobec prawa. A
czy* obywatel jest równy wobec króla, skoro jeszcze nie tak dawno poddanego w trakcie audiencji obowi zywaá
nakaz spuszczania wzroku?
A odpowiada, *e B, jak zwykle, posáuguje si drugorz dnymi argumentami, bowiem z dworskiego ceremoniaáu
obarczonego martw tradycj nie sposób wyci gn ü wniosków o rzeczywistej równo ci lub nierówno ci wobec
prawa.]
Sposób 22
Gdy przeciwnik domaga si od nas zgody na twierdzenie, z którego bezpo rednio wynika spór, to odmawiamy
pod pretekstem, i* mamy do czynienia z bá dem, polegaj cym na przyjmowaniu tezy, która ma byü dowiedziona
za jedn z przesáanek dowodu (petitio principii). Zarówno przeciwnik jak i sáuchacze skáonni s uznaü
twierdzenie spokrewnione z problemem za identyczne z nim. W taki oto sposób wytr camy przeciwnikowi z
r ki najlepszy argument.
[Przykáad:
B * da zaakceptowania twierdzenia, i* twórczo ü Byrona prze ciga wszystko, co dotychczas napisano. A nie
zgadza si , wskazuj c, i* w ten sposób B chciaáby uzyskaü potwierdzenie, i* Byron jest najwi kszym twórc w
historii literatury, a to nale*y dopiero udowodniü. Albowiem wielko ü nie polega jedynie na wybitno ci dziel,
ale tak*e na nieskazitelno ci *ycia. Czy zatem Byron, hulaka i rozpustnik bezkrytycznie zasáuguje na tak
szczytne miano?]
Sposób 23
Przesada jest wynikiem sprzeczania si i oporu. Tote* mo*emy irytowaü przeciwnika swoim oporem po to, by
swoje — sk din d nawet sáuszne — twierdzenie wyjaskrawiá a* poza granice sáuszno ci; teraz odpieraj c jego
przesadn wypowied( wywoáujemy wra*enie, i* obalamy caáo ü dowodu. Ale i sami powinni my si strzec, by
sprzeciw strony drugiej nie skáoniá nas do przesady lub do poszerzenia przedkáadanego twierdzenia. Albowiem
cz sto nasz przeciwnik uczyni wszystko, by my lak post pili; musimy zatem wyra(nie powróciü do pierwotnego
zakresu naszej wypowiedzi, na przykáad stwierdzaj c: Powiedziaáem tylko tyle i nic wi cej ponad to.
[Przykáad:
Gdy B, dowodz cy, *e m *czy(ni s niewierni, dochodzi do takiego punktu zacietrzewienia, i* zgadza si z
podst pn lez A, *e wszyscy m *czy(ni s niewierni, gdy* inaczej nie byliby m scy, wówczas A dezawuuje to
twierdzenie, podaj c niezliczone przykáady wierno ci i oddania. Wtedy B, uzmysáawiaj c sobie sw przesad
stwierdza, i* miaá na my li wyá cznie niewierno ü potencjaln , páyn c z samej natury, a nie niewierno ü w
ogóle, któr to skáonno ü mo*na poprzez wychowanie, poczucie obowi zku i uczucia wy*sze skutecznie
opanowaü, a nawet uczyniü jej przeciwie stwem. To i tylko to chciaáem powiedzieü" — ko czy B, pozbawiaj c
A argumentów.]
Sposób 24
— który mo*emy nazwaü fabrykowaniem konsekwencji. Z wypowiedzi przeciwnika wydobywa si sztucznie
przez faászywe wnioskowanie i przeinaczanie poj ü twierdzenia zupeánie w niej nieobecne, ani te* nie
zamierzone, które s natomiast absurdalne i niebezpieczne; stworzywszy wra*enie, i* páyn one wáa nie z
wypowiedzi przeciwnika i s sprzeczne mi dzy sob oraz z ogólnie przyj tymi prawdami, osi gamy po rednie
zakwestionowanie twierdzenia przeciwnika poprzez niemo*no ü twierdzenia przeciwnego (apagoge). Jest to
zatemznów potraktowanie czego , co nie jest przyczyn jako przyczyny (fallacia non cause ul causae).
[Przykáad:
B udowadnia konieczno ü wej cia kraju do sojuszu
wojskowego, który miaáby charakter obronny. A wypacza argumenty B utrzymuj c, *e B d *y w ten sposób do
agresji na s siedni, lecz nie obj ty sojuszem kraj. Tak, jakby B powiedziaá, i* alians jest zwrócony przeciwko
temu krajowi, co jest sprzeczne i z interesem wáasnego pa stwa i z jego realnymi mo*liwo ciami.]
Sposób 25
12
Sposób ten opiera si na przykáadzie przeciwie stwa (exemplum in contrarium) i jest apagog poprzez
instancj . Wnioskowanie od szczegóáów do ogólno ci wymaga przywoáania wielu przypadków dla oparcia na
nich swych twierdze ; przy dowodzie apagogicznym tj. opartym na niemo*liwo ci twierdzenia przeciwnego
wystarcza przywoáanie tylko jednego przypadku, który b d c w niezgodzie z nim, twierdzenie to obala. Ten za-
bieg zwany jest instancj (exemplum in contrarium, instantia). Na przykáad twierdzenie: Rogale s wszystkie
prze*uwacze, obala jeden jedyny przykáad wielbá dów. Instancja ma miejsce wtedy, gdy stosujemy twierdzenie
ogólne do przypadku, który winien wchodziü w jego zakres, a jest w niezgodzie z prawd , co powoduje
caákowite obalenie tego twierdzenia. W zwi zku z tym zdarzaj si pomyáki, tote* przy stosowaniu przez
przeciwnika instancji, musimy szczególnie uwa*aü: 1) czy przykáad przez niego podany rzeczywi cie zaistniaá,
s bowiem problemy, które rozwi zaü mo*na jedynie poprzez ich nieprawdziwo ü Jak np. szereg cudów, historie
o duchach, itd.; 2) czy ów przykáad istotnie obj ty jest przez zakres samego twierdzenia, co cz sto bywa
zwodnicze; nale*y wi c precyzyjnie rozgraniczyü zakresy; 3) czy przykáad istotnie zaprzecza samemu
twierdzeniu, co tak*e cz sto jest ledwie pozorne.
Sposób 26
Nader báyskotliwym chwytem jest odwrócenie kierunku argumentu (retorsio argumenti), polegaj ce na tym, i*
argument zastosowany przez przeciwnika z my l o wáasnej korzy ci wykorzystujemy przeciwko niemu dla
naszej korzy ci. Np., gdy przeciwnik mówi: To jest jeszcze dziecko, trzeba byü dla pobáa*liwym, stosujemy
takie oto retorsio: Wáa nie z tego powodu, *e to jeszcze dziecko, nale*y mu si kara, by jego záe nawyki nie
zakorzeniáy si .
Sposób 27
Argument, który szczególnie záo ci przeciwnika winien byü przez nas natychmiast wykorzystany i wzmo-
cniony; nie tylko z powodu dogodno ci takiego stanu, w którym przeciwnik wpada w gniew, ale równie* dla-
tego, *e najwidoczniej zostaá ugodzony w sáaby punkt swego rozumowania i *e, co prawdopodobne, mo*na mu
je zepsuü w stopniu daleko wi kszym, ni* to jest na razie widoczne.
[Przykáad:
A i B spieraj si o to, czy w maá*e stwie ró*nica wieku odgrywa istotn rol . A utrzymuje, *e du*o starszy m *
to prawdziwe nieszcz cie dla zwi zku, co szczególnie irytuje B (który o*eniá si z kobiet trzydzie ci lat od
siebie máodsz ). W tej sytuacji A przytacza wszelkie znane przykáady, wiadcz ce o niewierno ci maá*e skiej
máodej *ony, co dodatkowo rozw ciecza B i ka*e mu wygadywaü gáupstwa. A dobija go argumentem, i* „nawet
w ród znajomych mo*e wskazaü kilka przykáadów m *ów-rogaczy".]
Sposób 28
Jest on mo*liwy do zastosowaniu gáównie wtedy, gdy dyskutanci s wyksztaáceni i tocz spór przed nie-
wyksztaáconym audytorium. Je li zbraknie dowodu odwoáuj cego si do rzeczy (ad rem) i nawet sposobu
odwoáuj cego si do czáowieka (argumentum ad hominem), wówczas nale*y zastosowaü sposób odwoáuj cy si
do sáuchaczy (argumentum ad auditores), czyli wysun ü zarzut niesáuszny, którego bá dno ü rozpozna tylko
uczony przeciwnik, nie za audytorium. W mniemaniu sáuchaczy zostaá on pobity, zwáaszcza, gdy ów argument
dodatkowo o miesza jego twierdzenie; bowiem ludzie zawsze ch tnie miej si , a tych, którzy si miej
pozyskujemy dla naszej sprawy. Aby dowie ü niesáuszno ci zarzutu przeciwnik musiaáby dáugo i zawile
argumentowaü, zbyt uczenie i nu* co dla niewyksztaáconych sáuchaczy,
Przykáad: Argument przeciwnika jest ten, *e „przy powstawaniu gór pierwotnych masa, z której potem
wykrystalizowaáy si granit i inne górotwory charakteryzowaáa si temperatur co najmniej 200 stopni Reamura,
zatem byáa ciekáa, czyli stopiona, a krystalizowaáa si pod powierzchni ówczesnego panoceanu". —
Zastosujemy argument zwrócony do sáuchaczy (argumentum ad auditories) twierdz c, *e taka temperatura, a
nawet znacznie ni*sza, bo ju* 80 stopni Reamura spowodowaáaby wyparowanie morza i przybraáoby ono postaü
wyá cznie pary wodnej. Sáuchacze s rozbawieni oczywisto ci takiej tezy. By przeciwnik wykazaá jej bá dno ü
musiaáby dowie ü, *e temperatura wrzenia uzale*niona jest nie tylko od temperatury, ale tak*e od ci nienia
atmosferycznego; gdyby polowa wody nasyciáa powietrze w postaci pary wodnej ci nienie wzrosáoby do tego
stopnia, *e nawet 200 stopni Reamura nie wystarczyáoby dla osi gni cia wrzenia. —Ale taki wykáad jest zbyt
trudny dla niefizyków, zatem nie b dzie miaá miejsca. (Mitscherlich, Abhdig. d. Bert. Akad.1822).
13
Sposób 29
Gdy spostrze*emy, i* kl ska blisko, mo*emy stosowaü dywersj , czyli mówienie na zupeánie inny temat,
rzekomo nale* cy do sprawy i tu przedstawiany jako argument przeciwny. Mo*na uczyniü to w granicach
przyzwoito ci, o ile dywersja choü troch przynale*y do tematu sporu (thema quaestionis) lub z peán bez-
czelno ci , gdy ze spraw nic go ju* nie á czy.
Oto przykáad: zaakcentowaáem z podziwem, i* Chiny pozbawione s rodowej szlachty, a urz dy otrzymuje si
tylko dzi ki egzaminom. Zdaniem mego przeciwnika wiedza równie nie daje prawa do urz dów co i szlachetne
pochodzenie (które sk din d wysoko ocenia). — Wi c gdy z kolei zauwa*yá, i* jego argumentacja przegrywa,
báyskawicznie podj á dywersj i stwierdziá, *e w Chinach wszystkie stany obj te s kar bastonady (bicia kijem),
co poá czyá z cz stym piciem herbaty i to wszystko zarzucaá Chi czykom. Gdybym zaj á si tym twierdzeniem
pogubiábym si niechybnie i straciá zwyci stwo w sporze.
Dywersja przeradza si w bezczelno ü w sytuacji, gdy za nic si ma temat sporu i zaczyna si mniej wi cej
podobnie: A niedawno i pan utrzymywaá, *e... Wtedy dywersja nosi charakter osobistego ataku, który to sposób
omówimy szerzej na ko cu. Precyzyjniej rzecz ujmuj c jest ona czym po rednim mi dzy argumentem natury
osobistej (ad personam) a argumentem zwróconym do czáowieka (ad hominem).
W jakim stopniu ów wybieg jest wrodzony ludzkiej naturze áatwo si przekonaü sáuchaj c sporu ludzi
pospolitych; otó* najcz ciej jeden drugiemu czyni zarzuty osobiste, które nie znajduj innego oparcia, jak w
postaci takich*e zarzutów zwróconych w drug stron . Mo*na tedy odnie ü wra*enie, i* obie strony zgadzaj si
z zarzutami przeciwnika! To niby sposób Scypiona, który Kartagi czyków zaatakowaá nie w Italii, lecz w
Afryce. Co przydatne mo*e byü na wojnie, mato si sprawdza w sporze. Albowiem zarzuty raz postawione i nie
odparte zapadaj w pami ü sáuchacza, który dowiaduje si wiele záego o obu stronach. Ten chwyt stosuje si w
dyskusji z braku lepszego rodka (z &. laute de mieux).
Sposób 30
Wykorzystuje sposób odnosz cy si do powa*ania (argumentom ad yerecundiam); zamiast argumentów
korzysta si tutaj z autorytetów z dziedzin wykorzystywanych przez przeciwnika. „Ka*dy woli wierzyü ni*
wydawaü wáasny s d" (Unusquisque mavult credere quam judicare) — pisaá Seneka. Zwyci *ymy bez trudno ci
o ile b dziemy mieli za sob jaki autorytet darzony szacunkiem przez przeciwnika; a ma on tym wi cej
wa*nych autorytetów, im bardziej jego wiedza i zdolno ci s ograniczone. Gdy jego poziom w tej mierze jest
bardzo wysoki, to liczba autorytetów jest znikoma lub wcale ich nie ma, ostatecznie tylko autorytet fachowców
w niewiele mu znanych dziedzinach nauki, sztuki, czy rzemiosáa, traktowany z nale*yt nieufno ci .
Niewyksztaáceni ludzie natomiast *ywi cze ü wobec fachowców wszelkiej ma ci. Nie zdaj oni sobie sprawy,
*
e kto z pewnej dziedziny uczyniá zawód, ten nie tyle miáuje t dziedzin , ile osi gany w ten sposób zarobek;
a kto wykáada z pewnej dziedziny — to najpewniej zna j zbyt sáabo, gdy* je li j gruntownie studiuje, to brak
mu czasu na jej nauczanie. Skoro wi c brak autorytetu faktycznego, nale*y uciec si do pozornego i cytowaü,
kto co tam powiedziaá, choüby w zupeánie innych okoliczno ciach i innym znaczeniu. Najbardziej efektywnie
oddziaáowuj autorytety, których s dy s zupeánie niezrozumiaáe dla przeciwnika. I tak ludzie pro ci pokorniej
wobec áaci skich lub greckich przywoáa . Je li trzeba, wystarczy nie tylko przeinaczaü cytaty, ale zwyczajnie je
zafaászowywaü lub wr cz tworzyü je na poczekaniu wedle wáasnego pomysáu. Najwdzi czniejszym tego
przykáadem jest pewien pleban we Francji, który protestuj c przeciwko wybrukowaniu ulicy przed plebani , do
czego zmuszano i innych obywateli miaá zacytowaü werset z Biblii: „Niech si trwo* inni, ja si nie zatrwo* !"
(paveant illi ego non pavebo" — niedoskonaáy cytat z Wulgaty wykorzystuj cy gr st6wpaver— brukowaü,
pavere — trwo*yü si ). Przekonaáo to przeáo*onych jego gminy. Tak*e utrwalone przes dy mo*na zastosowaü w
funkcji autorytetów, gdy* wi kszo ü z nas my li niczym Arystoteles „uznaj c domniemanie powszechne".
Zaiste, nie znajdziemy równie nonsensownego pogl du, którego by ludzie nie zaakceptowali jako wáasnego, je li
tylko wmówiono im, *e to pogl d przyj ty powszechnie. Z równie siln moc dziaáa na nich przykáad jak czyny.
Przypominaj stado owiec biegn cych za swym baranem; áatwiej umr ni* pomy l . To osobliwe, *e oto zdanie
powszechne jest dla nich tak wa*ne, gdy* mogliby dostrzec choüby na swoim przykáadzie, jaki jest mechanizm
przyswajania sobie takiego zdania — bez rozumowania i wyá cznie wedle przykáadu; ale brak im niezb dnego
samokrytycyzmu. Tote* tylko wybrani gáosz podobnie jak Platon: „Szerokie koáa rozmaitym hoáduj
mniemaniom", czyli ogóá wyznaje nader dziwne mniemania, a kto by si tym zaj á, byáby wielce zapracowany.
To *aden dowód, *e co jest przyj te powszechnie i nie ma w tym gwarancji choüby najmniejszej sáuszno ci.
Ludzie tak wáa nie my l cy zapewne opieraj si na prze wiadczeniu, i* l) upáyw czasu osáabia siá dowodu
takich mniema , albowiem w przeciwnym przypadku musieliby uznaü mnóstwo dawnych, a wielce
powszechnych przekona , uwa*anych niegdy za prawdziwe, jak choüby system Ptolemeusza, czy odnowienie
katolicyzmu w krajach obecnie protestanckich: — 2) *e podobnie oddziaáowuje oddalenie w przestrzeni, gdy*
inaczej powszechno ü mniema u przedstawicieli chrze cija stwa, buddyzmu i islamu byáaby dla nich
przyczyn niemaáego ambarasu.
Zdanie ogóáu to w rzeczywisto ci zdanie dwu lub trzech osób, co stwierdziliby my ledz c narodziny takiego
zjawiska. Otó* dwie lub trzy osoby przyj áy to zdanie od innych lub same byáy jego autorami, a inni z
uprzejmo ci zawierzyli s dz c, i* rzecz jest wystarczaj co dobrze przebadana. Skoro traktowano tych
14
pierwszych jako wystarczaj co kompetentnych, ci, którzy si do nich przyá czyli stawali si autorytetami dla
nast pnych, etc. Tak wáa nie lawinowo narastaáa liczba tych bezkrytycznych zwolenników. Bowiem sama ich
wielko ü byáa gwarancj dla nast pnych, co do sáuszno ci owego zdania. A pozostali ju* tylko byli zmuszeni do
akceptacji, by nie traktowano ich jako warchoáów, którzy przeciwstawiaj si ogólnie przyj tym pogl dom i
udaj najm drzejszych w wiecie. Tym samym gáoszenie tego pogl du staáo si obowi zkiem. Tote* wybrani,
którzy zachowali wáasny s d teraz s przymuszani do milczenia. Ci za , którzy mówi — to zazwyczaj ludzie
pozbawieni wáasnego s du i to*samo ci, powtarzaj cy cudze my li; tym s gorliwsi i bardziej fanatycznie
wyst puj w obronie przej tego pogl du. Oni nienawidz ka*dego, kto my li inaczej, zwáaszcza dla
zuchwaáo ci, nieodzownej dla wygáaszania takiego s du, gdy* sami by si na to nie zdobyli — i wiedz o tym.
Najkrócej ujmuj c: „Niezwykle nieliczni ludzie potrafi my leü, lecz ka*dy pragnie posiadaü jaki pogl d"
(Berkeley: „Maáo ludzi my li, ale ka*dy chce mieü wáasne zdanie"). Najáatwiej przej ü gotowy s d. I co oznacza
tu gáos stu milionów ludzi? Tyle, ile np. opinia stu historyków, nim si udowodni, *e przepisywali jeden od
drugiego, a u podáo*a istniaáa tylko jedna wypowied( (wg Bayla My li ró*ne o kometach IPense sur les comtesi,
vol. I, p. 10): „Rzek ja, rzeczesz ty, ostatecznie rzecze i tamten. Po tylu wypowiedziach. dostrzegam ju* jedynie
same wypowiedzi."
Lecz wáa nie w dyskusji z lud(mi niewyksztaáconymi mo*na pogl dy powszechne wykorzystywaü w funkcji
autorytetu. W ogóle reguá jest, *e dwie osoby z gminu káóc c si , najcz ciej wykorzystuj odwoáania do
autorytetów, którymi szermuj wymieniaj c ciosy. Je li zatem z takim czáowiekiem dyskutuje t *sza od niego
gáowa, to nale*y wybieraü t bro , najlepiej godz c w sáab stron przeciwnika. Gdy* nacisk zwykáych
dowodów nie zrobi na nim takiego wra*enia;
b dzie niczym hipotetyczny Zygfryd, zrogowaciaáy w swej zbroi bezmy lno ci i nieoryginalno ci.
Spór w urz dach s dowych opiera si gáównie na przywoáywaniu autorytetów, zwáaszcza prawa, które jest
okre lone; w jego ramach rozumowanie ogranicza si do ustalenia stosownej zasady prawnej, czyli autorytetu,
znajduj cego w danej sprawie zastosowanie. Ale dialektyka ma tu szerokie pole manewru, albowiem w razie
potrzeby spraw oraz sprzeczn z ni formuá prawn przeinacza si i interpretuje na wiele sposobów w za-
le*no ci od potrzeby i korzy ci tak, *e w ko cu spraw i formuá uto*samia si . Mo*na tak*e uczyniü na odwrót.
Sposób 31
Nie znajduj c riposty dla przesáanek przeciwnika mo*emy z subteln ironi zasáoniü si niekompetencj :
To, co pan powiedziaá przekracza moj w tá percepcje;
byü mo*e jest w tym sporo sáuszno ci, lecz nie potrafi tego poj ü i dlatego wstrzymuj si od jakiegokolwiek
opiniowania. —W taki sposób sugeruje si sáuchaczom maj cym dla nas szacunek, *e to zwykáy nonsens. Tak na
przykáad bardzo wielu profesorów dawnej szkoáy eklektycznej ogáosiáo po ukazaniu si Krytyki czystego rozumu
(Kanta), i* tego nie pojmuje. I zdawaáo si im, *e w ten sposób ko cz spraw . Jednak, gdy kilku zwolenników
nowej szkoáy dowiodáo niezbicie, i* nie mylili si , bowiem rzeczywi cie niczego nie zrozumieli, wówczas
mocno stracili humor.
Sposób ten sáu*y nam jedynie pod warunkiem, i* posiada si niezb dny autorytet u sáuchaczy, wi kszy od
przeciwnika; na przykáad w przypadku profesora, który wyst puje przeciwko studentowi. Jest to jeszcze
przynale*ne do poprzedniego sposobu, albowiem polega na zast pieniu argumentów eksponowaniem wáasnego
autorytetu i to bardzo záo liwie. — Istnieje jednak wybieg dokáadnie przeciwny: Pa ska eksperiencja gwarantuje
wáa ciwe zrozumienie problemu, a wina le*y wá cznie po mojej stronie, gdy* (le uj áem spraw , — nast pnie
káadziemy áopat do gáowy, a* zrozumie, chc c nie chc c (nolens volens) i oka*e si , *e wcze niej nic nie
rozumiaá. — Przewalczenie nast powaáo tu zatem w takim porz dku: przeciwnik insynuowaá nam „nonsens", a
my dowiedli my mu „niedostatek rozumu" — ci gle bardzo grzecznie.
Sposób 32
Niewygodne twierdzenie przeciwnika áatwo jest unieszkodliwiü lub choüby otoczyü podejrzeniem poprzez
wá czenie go do jakiej znienawidzonej przez nas grupy poj ü, nawet, gdy podobie stwo jest zgoáa sáabe, a
powi zanie bardzo lu(ne. (...) Przyjmujemy tu dwa zaáo*enia, i* 1) twierdzenie przeciwnika jest naprawd
to*same z t grup poj ü lub co najmniej jest ni obj te, i wówczas woáamy „sáyszeli my ju* o tym!" — i 2) *e
caáa ta grupa poj ü, jako ju* zdezawuowana, nie zawiera ani jednej prawdy (w rozumowaniu przeciwnika).
[Przykáad:
Spór toczy si o zasáugi znakomitego uczonego Jeana Bodina. A wskazuje na nowatorstwo my li ustrojowej
pisarza. B nie odnosi si do zasáug Bodina jako my liciela, lecz zauwa*a, *e jest on tak*e autorem
Daemonomonii, gáo nego dzieáa o czarownicach i *e hoádowaá on wszystkim przes dom zwi zanym z procesami
o czary. Tym samym przyczyniá si do mierci wielu niewinnych ludzi i zatruá umysáy licznych prostaczków i
jednostek wiatlejszych. Jeszcze jeden inkwizytor! — woáa B, tym samym obni*aj c rang Bacona i wymow
argumentów A.]
15
Sposób 33
Zapewne to si broni w teorii, lecz w praktyce jest faászem — takim sofizmatem uznajemy przyczyn , a za-
przeczamy skutkowi. Dokáadnie przeciwnie do reguáy mówi cej, i* wywód nast pstwa z racji jest wywodem
poprawnym (a ratione ad rationatum valet consequentia). Tak twierdz c zakáadamy rzecz niemo*liw , gdy* co
sáuszne w teorii jest sáuszne tak*e w praktyce, a je li tak nie jest, to istnieje bá d w teorii; co przeoczono i nie
uwzgl dniono, i ów faász w teorii powoduje rzeczony brak zgodno ci.
Sposób 34
Gdy przeciwnik nie odpowiada bezpo rednio lub nie udziela informacji po zadaniu mu pytania lub
przedstawieniu argumentu, a wykr ca si pytaniem, odpowiedzi po redni lub zupeánie nie zwi zan z tematem
i oddala si od istoty sporu, wówczas zdobywamy pewno ü, i* znale(li my (bywa, *e zupeánie przypadkiem)
jego sáaby punkt, albowiem nasz przeciwnik jakby „wzgl dnie milkn á". Teraz wi c i w tym miejscu trzeba
przypu ciü silny atak i nie pozwoliü mu si wywin ü i to nawet wówczas, gdy my jeszcze nie rozgry(li, na czym
owa sáabo ü polega.
Sposób 35
Ten sposób, o ile tylko udaje si go wprowadziü w czyn przebija wszystkie inne i powoduje ich zb dno ü:
miast argumentami oddziaáywaü na rozum, wystarczy wpáywaü za po rednictwem motywów na wol
przeciwnika. Wówczas tak on, jak i sáuchacze, o ile spostrzeg wáasn korzy ü, niezwáocznie podziel nasze
zdanie, nawet zupeánie wariackie. àut woli znaczy wi cej ni* cetnar rozumu i przekonania. Sposób jest do za-
stosowania tylko w warunkach szczególnych, zwáaszcza, gdy mo*emy zasugerowaü przeciwnikowi, i*
zwyci stwo jego zdania przysporzy mu wielkich káopotów i strat. Wtedy odrzuca owo zdanie niczym rozpalone
*
elazo.
Na przykáad: Duchowny walczy o jaki filozoficzny dogmat — wystarczy uprzytomniü mu, *e w ten sposób
narusza po rednio jaki dogmat ko cioáa, a zaraz si wycofa.
Posiadacz ziemski zachwyca si mechanizacj w Anglii, gdzie jedna maszyna parowa zast puje wysiáek
gromady ludzi. Ale wystarczy powiedzieü mu, *e gdy mechanizacja obejmie tak*e transport, jego stadnina dozna
uszczerbku, gdy* spadn ceny na konie. I to wystarczy! Przy tej okoliczno ci ka*dy reaguje w my l maksymy
Horacego: Jak*e pochopnie zgadzamy si z niesprawiedliwym prawem godz cym w nas samych!
Podobnie post pujemy maj c za sáuchaczy zwolenników tej samej sekty co nasza, cechu, zawodu, klubu, itd.,
przeciwnik za odwrotnie. Choüby jego teza byáa najsáuszniejsza, gdy napomkniemy o jej sprzeczno ci ze
wspólnym interesem, choüby jakiego cechu, natychmiast nasi sáuchacze uznaj racje przeciwnika za mgliste,
wafle i do niczego, nasze za , choüby zupeánie wydumane, za w peáni sáuszne i trafne; dla siebie uzyskamy
aprobat sáuchaczy, natomiast przeciwnik tylko anatem , Sáuchacze zazwyczaj s wi cie przekonani, *e gáosuj
z szczerego przekonania, gdy* to, co osobi cie nam nie sprzyja jest z natury dla intelektu absurdalne.(„Rozum
ludzki nie charakteryzuje si trze(wym spojrzeniem, lecz ulega wpáywom woli i uczuü" — Franciszek Bacon).
Sposób ów bywa nazywany „uj ciem drzewa za korze " i u*ywa argumentu odwoáuj cego si do u*yteczno ci
(argumentum ad utii).
Sposób 36
Mo*na zaszokowaü i oszoáomiü przeciwnika sáowotokiem zupeánych bezsensów. Istota w tym, *e
"Tak s dzi ka*dy, usáyszawszy stówa, ii maj przecie chocia* troch sensu".
(Goethe, Faust)
Gdy do tego przeciwnik sam przed sob zdaje sobie spraw ze swojej sáabo ci, a je li jeszcze nawyká sáyszeü
rzeczy dla siebie niezrozumiaáe i zachowuje si tak, jakby je dobrze pojmowaá, wówczas mo*liwym jest
zaimponowanie mu bredzeniem z najpowa*niejsz min jakich uczonych nonsensów, beátaj cych w gáowie.
Prezentujemy je jako niepodwa*alny dowód naszej tezy. Ów wybieg, co nie tajne, zastosowali ostatnio niektórzy
niemieccy filozofowie wobec publiczno ci niemieckiej i to z báyskotliwym sukcesem. (...)
16
Sposób 37
Ten powinien byü jednym z pierwszych. Gdy przeciwnik ma racj , ale ku naszej rado ci dowodzi bá dnymi
argumentami, wówczas áatwo jego dowód przewalczyü. Nast pnie wywoáujemy wra*enie, *e oto obalili my caá
jego tez . W istocie zasadza si to na przedstawieniu argumentacji, odnosz cej si do czáowieka (tutaj:
przeciwnika) jako argumentu odnosz cego si do rzeczy (argumentum ad hominemjako argumentum ad rem).
Gdy ani on, ani sáuchacze lepszego dowodu nie wynajd — to my wygrali.
Na przykáad: Kto przedstawia ontologiczny (dotycz cy bytu lub ogólnej teorii) dowód istnienia Boga bardzo
áatwy do odrzucenia. W ten sposób kiepski prawnik káadzie spraw ; usiáuje wygraü nieodpowiednio dobranym
paragrafem, a wáa ciwego po prostu nie znajduje.
Sposób ostatni
Gdy spostrzegamy, i* siáy przeciwnika s prze-mo*niejsze i nasze racje nie b d gór , wtedy rozpoczyna si
atak osobisty, wulgarny i obel*ywy. Skoro sprawa i tak jest przegrana, pomijamy przedmiot sporu i atakujemy
wprost osob przeciwnika na ka*dy mo*liwy sposób, co mo*na nazwaü argumentem osobistym (argumentum ad
personam), w odró*nieniu od argumentu odwoáuj cego si do czáowieka (argumentum ad hominem). Stosuj c
ten ostatni rezygnujemy z przedmiotu sporu jako materii czysto obiektywnej i napadamy na to, co przeciwnik o
nim powiedziaá lub mniemaá. Natomiast zaczepka osobista oznacza caákowite zerwanie z przedmiotem sporu i
zaatakowanie przeciwnika zupeánie bez zwi zku z istot dyskusji; a wi c zjadliwie, obel*ywie i grubia sko. To
odrzucenie siá duchowych na rzecz cielesnych lub zgoáa zwierz cych. Chwyt ten cieszy si wzi ciem, albowiem
ka*dy mo*e go u*ywaü; tote* jest nader cz sty. Wypada obecnie zapytaü, w jaki sposób winien post powaü lak
zaczepiony przeciwnik; gdy bowiem post pi identycznie, to efektem jest bójka, pojedynek lub s d o obraz .
Ogromnie myli si ten, kto mniema, i* wystarczy, *e sam nie u*yje osobistego ataku. Bowiem spokojne
wykazywanie braku racji i faktu, i* przeciwnik my li i pojmuje bá dnie —jak w ka*dej dialektycznej dyskusji —
bardziej go jeszcze rozdra*nia ni* wszelkie grubia stwo czy chamstwo. Czemu? Poniewa*, jak rzeká Hobbes:
„Dobry nastrój czáowieka zasadza si na tym, by s dziü o swych zaletach jak najlepiej porównuj c je z
kimkolwiek innym." — Czáowiek nie dysponuje niczym cenniejszym od zaspokojenia wáasnej pychy (st d
zwroty takie jak: „honor dro*szy ni* *ycie", itp.).
Zaspokojenie tej pró*no ci odbywa si gáównie poprzez porównywanie siebie z ka*dego punktu widzenia,
gáównie za pod wzgl dem wáadz umysáowych. Ma to miejsce faktycznie (effectiye) i szczególnie dobitnie w
dyskusji. St d páynie gorycz zwyci *onego mimo, *e nie wyrz dzono mu krzywdy; dlatego wáa nie si ga on po
ten ostatni sposób, którego — nawet przy bardzo grzecznym zachowaniu strony przeciwnej — nie da si
unikn ü. Zimna krew i tutaj mo*e pomóc; ataki osobiste przeciwnika odparowujemy bardzo pow ci gliwie,
wskazuj c, *e nie nale* one do tematu sporu i sami natychmiast do tematu powracamy, dalej wykazuj c, *e
przeciwnik nie ma racji; tym samym ignorujemy jego obel*ywe post pki, podobnie jak Temislokles w rozmowie
z Eurydyk : Bij, ale wysáuchaj! Wszelako nie ka*demu dana jest taka umiej tno ü.
Najlepszym wyj ciem jest to, które proponuje Arystoteles w ostatnim rozdziale O wybiegach sofistycwych:
Nie dyskutowaü z byle kim, a tylko z takim, którego znamy i wiemy, *e jest do ü rozumny, aby nie prawiü
absurdów, których sam si potem wstydzi. Trzeba prowadziü dyskusj poprzez argumenty, a nie apodyktyczne
wypowiedzi, trzeba argumentów sáuchaü i zgá biaü je. Wreszcie potrzebna jest dyskusja z lud(mi szanuj cymi
prawd , którzy lubi sáuszne argumenty nawet z ust przeciwnika i s na tyle sprawiedliwi, by uznaü, *e brak im
racji, skoro prawd gáosi przeciwnik. Wniosek st d taki: z setki ludzi mo*e tylko jeden zasáuguje na podj cie z
nim dyskusji, a reszta niech gada co dusza zapragnie, gdy* „prawem ludzi jest gáupota" (desipere est juris
gentium). Nie zapomnijmy o sáowach Woltera (Poeme sur la loi naturelle): „Spokój wart jest jeszcze wi cej
ni(li prawda." Za pewne przysáowie arabskie gáosi: „Drzewo milczenia wydaje swój owoc — pokój".
W rzeczy samej üwiczenie my li jak jest dyskusja pozwala na obopóln korzy ü, przynosz c sprawdzian
wáasnego rozumowania oraz wykuwanie si nowych pogl dów. Wszak*e niezb dna jest wzgl dna równo ü obu
dyskutantów tak pod wzgl dem erudycji jak i inteligencji. Gdy jeden pozbawiony jest erudycji, to wszystkiego
nie pojmie, przeto nie b dzie na poziomie. Gdy za zbraknie mu inteligencji rozgoryczy si tylko i si gnie po
nieuczciwo ü, szalbierstwo i w ko cu grubia stwo.
Pobrano ze strony: Internetowe Imperium Ksi *ki
http://www.iik.pl