Piotr Słotwiński
Irlandia
Poradnik dla wyjeżdżających
SPIS TRESCI
I. Notka o autorze
II. Wstep
III. Przyjazd w "ciemno"...
IV. Jezyk
V. Dokumenty
VI. Hostel i B&B
VII. Mieszkanie
VIII. Praca
IX. PPSn
X. Podatki
XI. Drogo czy tanio w tej Irlandii?
XII. Polska prasa w Irlandii
XIII. Pamiatki z Irlandii
XIV. Wyjezdzasz do Irlandii? Wymelduj się w WKU...
XV. Polski samochod w Irlandii
XVI. Zakonczenie
I. Notka o autorze
Piotr Słotwiński 35 lat, po studiach, od ponad 2 lat w Irlandii - tak w najwiekszym skrocie
wyglada moj zyciorys :-) Wiecej o mnie, jak rowniez zapiski z mojego pobytu na Zielonej
Wyspie mozesz przeczytac na moim blogu:
II. Wstep
Jako autor - ten ebook udostepniam bezplatnie: mozesz go kopiowac, umieszczac na swojej
stronie www, wyslac znajomym, itp. Zachowuje jednakze wszelkie prawa autorskie, totez nie
wolno Ci jedynie dokonywac w nim zadnych zmian. Nie możesz również bez mojej wiedzy i
zgody publikowac jakiejkolwiek jego czesci na stronie www – jak również pobierac oplat za
jego udostepnienie.
Wszystkie teksty z tego ebooka pochodza z mojego bloga:
Daty umieszczone pod tytulami sa datami publikacji danego tekstu na blogu.
Dodatkowo – link przy notce prowadzi do odpowiedniego miejsca w moim blogu.
Jednoczesnie przepraszam za brak polskich liter: kiedy zaczynalem pisac mojego bloga,
musialem korzystac z internetowych kafejek, gdzie o polskie czcionki – ze wzgledu na
wzgledy – bylo raczej trudno. Teraz to juz sie zmienilo, ale – teksty zachowuje w takiej
formie, w jakiej zostaly napisane. Mam nadzieje, ze nie bedzie to wieksza przeszkoda :-)
III. Przyjazd w "ciemno"... (18 marca 2006)
(
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID78171977,index.html
Dostaje coraz wiecej e-maili z pytaniami o "rynek pracy" w Cork. Kiedy odpisuje, ze
jest po prostu zle i odradzam przyjazd tutaj "w ciemno", bez jezyka i z paroma euro w
kieszeni, to z odpowiedzi jakie czasami dostaje wnioskuje, ze czesc z Czytelnikow uwaza
ze cos ukrywam... "Napisz mi prosze - jak tu jest NAPRAWDE" - dostaje zwrotne
odpowiedzi (o ile dostaje).
Wiec - napisze.
Jak tutaj jest naprawde? Z miesiaca na miesiac - coraz gorzej. Zacznijmy od cen wynajmow:
poszly znacznie do gory a mimo to - trudno wynajac jakies ladne i niezagrzybione
mieszkanie. Zreszta: brzydkie i zagrzybione - tez. Powod jest oczywisty: popyt przewyzszyl
podaz. Irlandczycy oczywiscie zdaja sobie z tego sprawe i wiedza - ze moga dyktowac
warunki. Przede wszystkim: dokladnie sprawdzaja komu i ilu osobom wynajmuja swoje
mieszkanie. Nasi Rodacy nauczyli ich juz, ze to, ze wynajmuje sie 3 pokojowe mieszkanie (+
livingroom, ale to jest oczywiste, wiec bede go pomijal) nie oznacza wcale, ze beda tam
mieszkaly 3 osoby. To oznacza, ze moze tam mieszkac i 10 osob, z czego polowa nie ma
pracy - i sa problemy z uzyskaniem zaplaty za czynsz, bo ta polowa ktora pracuje nie
poczuwa sie przeciez do obowiazku placenia za swych bezrobotnych towarzyszy...
Dlatego ostatnio Ajrisze najchetniej zlecaja wyszukanie klientow agencjom nieruchomosci.
Agencja bardzo dokladnie sprawdza, kto bedzie najemca mieszkania - i ile osob bedzie tam
mieszkalo, czy potencjalni najemcy maja prace, itp., itd. Oczywiscie: wplacenie depozytu (w
wysokosci 1-miesiecznego czynszu) jest regula. Ale na koncu - najczesciej juz po zalatwieniu
wszystkich formalnosci i wplaceniu depozytu - decydujace zdanie ma jednak wlasciciel
mieszkania. Pare dni temu wlasnie jeden z nich odrzucil moich dalekich znajomych, mimo ze
spelniali wszystkie wysrubowane wymagania. Dwie pary chcialy wynajac domek z dwoma
duzymi sypialniami, jednak wlasciciel stwierdzil, ze ten jego dom jest za maly dla 4 osob. To
byl w zasadzie tylko pretekst, poniewaz wczesniej zaakceptowal ta ilosc. Po prostu - moze nie
spodobal mu sie ich wyraz twarzy? Ma prawo - w koncu to jego dom, a chetni czekaja w
kolejce. To tak ku przestrodze...
Co do pracy, to jest jeszcze gorzej. O ile mieszkanie (przy posiadaniu odpowiedniego zapasu
gotowki) predzej czy pozniej sie znajdzie, o tyle z praca - jest niewesolo. Najgorzej jest
oczywiscie w miesiacach letnich, kiedy przyjezdzaja tutaj studenci z calej Europy. Wtedy to
w ogole najlepiej wyjechac z miasta - bo nawet na chodniku trudno sie przemieszczac... Co
bardziej nerwowi wlasciciele pubow, fast-food'ow czy hoteli wywieszaja wowczas nawet
kartki: "Przyjmujemy klientow, nie pracownikow".
Autentycznie. Jak w Polsce...
Czy to znaczy ze odradzam przyjazd tutaj? Nie. To oznacza, ze odradzam przyjazd tutaj "w
ciemno" i "na pale", bez znajomosci jezyka i bez pieniedzy. To sie ostatnio praktycznie
zawsze zle konczy...
Zawsze mnie zastanawialo, o czym mysli taki mlody czlowiek, ktory wybiera sie w podroz
przez pol Europy, a ktory spelnia "warunki" podane powyzej? Pamietam e-maila jakiego
otrzymalem kiedys od takiego wlasnie mlodego czlowieka, ktory napisal mi, ze przylatuje do
Cork z dziewczyna, jest praktycznie bez grosza, z jezykiem to tak sobie, niezazbytnio (ale
mial w szkole, wiec wierzy, ze sie dogada) i nie wie, co zrobi po wyjsciu z samolotu. Po
prostu nie wie. Ale bilet juz kupil, wiec cokolwiek bym mu nie napisal - to on i tak przyleci.
No to co mam mu niby odpisac? I po co?
W ubieglym roku jeden z brukowcow ukazujacych sie w Polsce opublikowal slawny artykul,
z ktorego wynikalo, ze w Irlandii pracodawcy czekaja na pracownikow juz na lotnisku, ba
wrecz ich sobie z rak wyrywaja, ze jezyk nie jest potrzebny, bo i po co, itp, itd. Zamieszczono
do tego "przewodnik" dla szukajacych pracy w Irlandii, i mnostwo osob uwierzyla tym
bredniom. Przyjechali z gazeta w reku, sciskajac ja jak Biblie, a tymczasem - niespodzianka...
I powrot do domu za ostatnie pieniadze... Ale o tym juz nikt nie pisal.
Moi drodzy, ja rozumiem desperacje osob, ktore chca wyjechac z Polski. Ale tak nie mozna...
Wyjazd "w ciemno"? Zgoda, ale - jezeli znasz dobrze jezyk w ktorym sie w danym kraju
mowi, no i masz odpowiedni zapas gotowki, ewentualnie jestes przygotowany(a) na to, ze ten
wyjazd moze byc jedynie "wycieczka krajoznawcza". Bo prace mozesz znalezc po 2 - dniach,
albo po 2 -miesiacach... Na co liczysz wyjezdzajac bez jezyka i pieniedzy, "w ciemno"? Na
szczescie? A co bedzie, jak to szczescie Ci nie dopisze? Masz plan "B" (czyli chociaz -
wykupiony bilet powrotny)? Z reguly ci, ktorzy wyjezdzaja w taki sposob, maja bilet tylko w
jedna strone...
Co sie potem z nimi dzieje? Zalezy. Czesc wraca, korzystajac z pieniedzy przeslanych przez
rodzine za pomoca np. Western Union. Czesc wraca - za pomoca irlandzkich instytucji
rzadowych (bo polskie nie sa zainteresowane sciaganiem do kraju swoich obywateli, ktorym
nie wyszlo). Czesc - zostaje. Jak sobie radza? Roznie. Niektorzy żebrza. W Cork osobiscie
znam trzech Polakow, ktorzy sie tylko z tego utrzymuja. Oczywiscie - jest ich znacznie
wiecej... Zebrzacy Polacy roznia sie od zebrzacych Irlandczykow. Bo Ajrisze tez zebrza - a
jakze. Ale oni zebrza, bo chca, a nie bo musza... Zacytuje tutaj samego siebie z notki pt.:
"Bezdomni w Irlandii" z 1 sierpnia 2005 (jest na blogu
"Nawet w tak bogatym kraju jak Irlandia - sa bezdomni... Z reguly sa to osoby z tzw.
marginesu spolecznego, ktore po prostu chca tak zyc - to jest ich wybor. Irlandia otacza
swoich obywateli wszechstronna opieka. Irlandzki bezrobotny moze liczyc nie tylko na
cotygodniowy zasilek pieniezny, ale takze na pokrycie np. kosztow wynajmu mieszkania (w
tym takze depozytu), itp. Czesc Irlandczykow korzysta z tego, pracujac jednoczesnie "na
czarno".
Tyle cytat. Czesc irlandzkich meneli oprocz pobierania zailkow - takze zebrze. I to nie na
jedzenie (bo to ma za darmo), ale na to - czego za darmo nie dostana, czyli na alkohol i
narkotyki. Ale oni stawiaja sprawe jasno - zebrza na to, na co zebrza. Taki styl zycia sobie
wybrali. I smialo patrza w oczy przechodniom, ktorzy zreszta nie skapia im datkow. W
miedzyczasie rozmawiaja przez komorki ze znajomymi, popalaja papieroski, zartuja z
przechodniami... Polacy zebrza inaczej. Spuszczona glowa, wbity wzrok w ziemie, tekturka z
napisem w lamanej angielszczyznie, ze ten oto czlowiek nie ma na chleb. Od razu widac - ze
to nie Ajrisz. Ajrisz na chleb ma. Zawsze...
Co robi reszta z tych "wyjazdowiczow w ciemno"? Niektorym w koncu uda sie znalezc prace.
Z reguly - musza za to zaplacic ciezki haracz Polakowi, ktory im ta prace "zalatwia".
Zalatwianie najczesciej polega na tym, ze "zalatwiacz" idzie z delikwentem do agencji pracy,
tam rozpytuje sie o prace dla "kuzyna", ktory po angielsku nie rozumie, ale jest dobrym
pracownikiem, i - czasami sie udaje. W koncu - Polacy sa cenieni przez irlandzkich boss-ow.
Pracuja ciezko, szybko - i dobrze. Trzymaja sie pracy kurczowo, bo wiedza ze jak ja straca, to
nastepnej moga sobie nie znalezc. A pozostali? Mieszkaja po przytulkach i czekaja na lepsze
jutro...
Zastanow sie, czy na pewno warto przyjezdzac "w ciemno". Przeciez masz wybor...
Pamietajmy, ze nawet najwieksza milosc do "Zielonej Wyspy" nie moze byc
usprawiedliwieniem do podejmowania nieprzemyslanych decyzji o przyjezdzie tutaj - bez
nalezytego przygotowania. Bo sama miloscia - nie napelnisz zoladka, a Irlandia, chociaz
piekna - jest surowa...
IV. Jezyk (25 września 2005)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID39155047,index.html
"Nie bedziemy spiewac po angielsku, nie bedziemy myslec tak jak oni" - twierdzil swego
czasu zespol Big Cyc :-) No, niestety - jezeli jest sie w anglojezycznym kraju, to po
angielsku trzeba - jesli nawet nie myslec lub spiewac - to przynajmniej mowic...
Nikt z nas nie urodzil sie od razu ze znajomoscia j. angielskiego, wiec zadzieranie glowy
przez co niektorych "poliglotow" i okazywanie wyzszosci innym z powodu swojej np. lepszej
znajomosci tegoz jezyka - jest co najmniej nie na miejscu (a czesto mozna sie z tym tutaj
spotkac, niestety...)
Na pocieszenie: wszystkiego mozna sie nauczyc, a ja sam jestem tego zywym przykladem :-)
W koncu juz nawet tow. Lenin podobno radzil: "Ucit sia, ucit sia - i jescio raz - ucit sia" :-)
Jezeli macie staly dostep do internetu, polecam bezplatny kurs zamieszczony na stronie
http://www.bbc.co.uk/polish/learningenglish/ Mozna tam m.in. posluchac "zywej" wymowy -
niestety, jest to wymowa czysto angielska, w Irlandii mowi sie troche inaczej...
Mimo ze jezyk angielski jest jeden, to inaczej mowi sie w Anglii, inaczej w USA, jeszcze
inaczej w Irlandii, itp. Mialem okazje pracowac - i przysluchiwac sie - anglojezycznym
obywatelom roznych panstw, i jak dla mnie - najbardziej zrozumiale po angielsku mowia...
Anglicy :-) Pewnie nic dziwnego, w koncu to ich jezyk.
Jak mowia Irlandczycy? Zalezy gdzie. Ja mieszkam w Cork, gdzie latwo nie jest. Podobno
mieszkancy Cork mowia 2 razy szybciej niz Irlandczycy z innych miast :-(
Ale dla przykladu: wezmy takie slowo jak "poniedzialek". Po angielsku piszemy je
"Monday". Anglik przeczyta je jako "mandej". A jak to zrobi Irlandczyk (a przynajmniej:
Irlandczyk z Cork)? Ano, on wypowie cos na ksztalt "munde"...
Kilka historii z zycia wzietych: mam tutaj kilku znajomych, ktorzy mieszkaja w Cork od paru
lat. Mimo dosc intensywnej nauki jezyka, czasami w ogole nie rozumieja Irlandczykow...
Mam tez kolege, ktory w Polsce byl nauczycielem j. angielskiego. Byl pare razy w Anglii, nie
mial zadnych problemow z komunikacja. Kiedy przyjechal do Cork, przez pierwszych pare
tygodni byl doslownie zalamany... Bardziej sie domyslal co do niego mowia - niz to rozumial.
Pracowalem tez z jednym Irlandczykiem ktory cale zycie mieszkal w Dublinie, a niecaly rok
temu z powodow osobistych przeniosl sie do Cork. Twierdzi, ze rozumie swoich rodakow z
Cork ledwie w polowie... I na koniec: obecnie pracuje z jednym mlodym Irlandczykiem,
ktorego brat mieszka w innej czesci Irlandii. Kiedy tenze brat przyjezdza w odwiedziny do
mojego znajomego i np. rozmawia z mieszkajaca po sasiedzku mlodzieza, to ten moj znajomy
musi wystepowac w roli... tlumacza :-)
Takze nie przejmujcie sie, jezeli nie do konca rozumiecie angielski Irlandczykow - bo oni
czesto siebie nawzajem nie rozumieja :-)
Co oczywiście nikogo nie zwalnia od intensywnej nauki...
V. Dokumenty (08 listopada 2005)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID52229451,index.html
Czesto pytacie mnie w e-mailach lub komentarzach o dokumenty jakie nalezy zabrac z
soba do Irlandii. Na forach dyskusyjnych zwiazanych z praca w Irlandii internauci
czesto pytaja rowniez jak to jest z umowami o prace, zameldowaniem, itp.
Moi Drodzy :-) Zabrac nalezy ze soba przede wszystkim: paszport + drugi dokument
tozsamosci wraz ze zdjeciem (czyli np. dowod osobisty, prawo jazdy, itp). Co prawda granice
w obrebie UE mozemy teraz w teorii przekraczac na dowod osobisty, w praktyce jednak
roznie to bywa... Paszport to jest paszport.
Ot, dla przykladu: jeden z moich kolegow przyjechal tutaj na "starym" dowodzie osobistym
(w formie zielonej ksiazeczki :-), a drugi, ktory jechal 2 tygodnie po nim - mial problemy z
wjazdem do Irlandii na "nowym" dowodzie (w formie plastikowej karty). Kategorycznie
zazadano od niego paszportu...
W Irlandii na pewno pod wzgledem wiarygodnosci nr 1 jest irlandzkie ID (czyli dokument
identyfikacyjny) wydawane przez tutejsza policje - Garde (mozna sobie wyrobic cos takiego);
nastepnie: paszport, potem: nowy dowod osobisty, itd...
Na poparcie tego historyjka: syn znajomego, mlody chlopak niespelna 22-letni chcial zakupic
w Tesco pare piw. Ekspedientka zazadala od niego dokumentu tozsamosci (chciala sie
upewnic czy jest on pelnoletni). Tenze chlopak wylegitymowal sie paszportem. Jednak
ekspedientke to nie przekonalo, uznala ze wyglada on za mlodo i odmowla sprzedazy. Kiedy
tenze amator pifka zaczal robic afere, pokazano mu jakas wiszaca tabliczke informujaca, ze
jezeli ekspedientka ma watpliwosci co do pelnoletnosci klienta, jedynym niepodwazalnym
dowodem jest dla niej ID wydane przez Garde...
Jezeli chodzi o pisemne umowy o prace: to juz jest temat nieco zagmatwany. Teoretycznie, w
mysl obowiazujacych przepisow, pracodawca ma 2 miesiace na sporzadzenie takiej umowy (2
miesiace - a nie ja w Polsce: 7 dni), ale... pracuje tu juz ponad rok, w 2 firmach - i umowy
jeszcze nie widzialem. Podobnie zreszta jak moi znajomi. Czy to znaczy ze pracuje "na
czarno"? Nic podobnego. Tak naprawde dowodem na to, ze pracuje sie legalnie sa wydawane
przez pracodawce co tydzien tzw. pay slip-y (czyli dokument w postaci malej kartki papieru,
na ktorej oprocz naszych danych itp. znajduje sie kwota nalezna nam do zaplaty, wysokosc
potracenego podatku, itp.) - oraz przelewy na konto w banku (ewentualnie - czeki).
Dopiero gdy ktos nie otrzymuje tychze pay slip-ow, a wyplate odbiera w kopercie - ma prawa
sadzic ze cos jest nie tak. Na zakonczenie pracy pracodawca jest zobowiazany do wydania
dokumentow P45 i P60.
Jeszcze inaczej wyglada sprawa z "zameldowaniem"... Nie ma tutaj czegos takiego jak w
Polsce "obowiazek meldunkowy". Panstwo nie wtraca sie w zycie obywatela - bardziej niz
powinno. Jednak zeby otworzyc np. konto w banku, wyrobic sobie karte w wypozyczalni dvd
:-) czy tez zakupic telefon na abonament, itd, itp. musimy udowodnic ze mieszkamy pod
podanym adresem. Dowodami takimi sa z reguly: rachunki za prad (jezeli sa wystawione na
nasze nazwisko), pismo z tutejszej "skarbowki" czy tez banku, itp.
Ot, co kraj - to obyczaj :-)
VI. Hostel i B&B (01 maja 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID91583460,index.html
Po przyjedzie do Irlandii Polacy z reguly zatrzymuja sie w hostelach, lub (rzadziej) w
B&B. Jest to idealne rozwiazanie w pierwszym okresie pobytu, pozniej szuka sie
samodzielnego mieszkania do wynajecia.
Hostel - to cos w rodzaju, bo ja wiem, schroniska mlodziezowego - co wcale nie oznacza, ze
nocuje w nim tylko mlodziez :-) Pokoje sa z reguly wieloosobowe (od 2 do nawet 8-10 osob),
czesto nie stosuje sie podzialu na plec (czyli w jednym pokoju spia zarowno kobiety - jak i
mezczyzni :-) lozka czesto bywaja pietrowe, kuchnia w ktorej mozna sobie samodzielnie
przyrzadzic posilek jest wspoldzielona z innymi goscmi, lazienka i wc sa wspolne dla calego
"pietra" - lub wrecz hostelu, itp. Te niedogodnosci rekompensuje z kolei niska cena: juz od
ok. 12 - 15 euro za dobe od osoby.
B&B (bed and breakfast - czyli: lozko i sniadanie) - to z kolei dobre rozwiazanie dla tych, dla
ktorych wygoda i poczucie prywatnosci jest wazniejsza od zaoszczedzenia troche euro. Z
drugiej strony: roznica przy wynajmie np. 2-osobowego pokoju w B&B a oplaceniu noclegu
dla 2 osob w hostelu jest naprawde minimalna, a komfort zamieszkania w B&B w
porownaniu z hostelem - o niebo lepszy :-)
B&B - to cos w rodzaju malych rodzinnych hotelikow. Standardowo w pokoju mamy
telewizor, duze lozko, szafke na ubrania i lazienke z wc - tylko dla siebie :-) Dodatkowo w
cene jest wliczone obfite tzw. "irlandzkie sniadanie", na ktore mozemy zejsc co rano do
"jadalni" :-) Oczywiscie na zyczenie mozemy otrzymac wegetarianska wersje tegoz "pelnego
irlandzkiego sniadania" :-) Ceny rozpoczynaja sie od ok. 30 euro za dobe za pokoj
jednoosobowy.
W trakcie okresu wakacyjnego o miejsca w hostelach (a czesto i B&B) - bywa bardzo trudno,
dlatego wtedy najlepiej rezerwowac je z wyprzedzeniem, czesto dosc sporym...
VII. Mieszkanie (11 września 2005)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID37812834,index.html
Dostaje od Was sporo e-maili, za ktore bardzo dziekuje :-) Wszystkie czytam bardzo
uwaznie - ale niestety, zdarza sie, ze nie na wszystkie dam rade odpisac. Z gory wiec
prosze o zrozumienie - i wybaczenie :-)
W swoich listach pytacie czesto m.in. o sprawy zwiazane z mieszkaniem w Irlandii. Tak
pokrotce: aby zorientowac sie np. w cenach wynajmu zarowno pojedynczych pokoi, jak i
mieszkan oraz domow - najlepiej odwiedzic najbardziej chyba znana strone z ofertami, tj.:
http://www.daft.ie Wymagana jest do tego naprawde minimalna znajomosc j. angielskiego.
Na ww. stronie mozemy sobie dokladnie okreslic: gdzie i w jakim miescie szukamy
mieszkania, ile zamierzamy przeznaczyc na czynsz, itp. - po chwili otrzymamy dokladne
oferty odpowiadajace naszym wymaganiom.
Warto tez skorzystac z ofert zamieszczonych w lokalnej prasie, czesto interesujace oferty
pojawiaja sie np. na tablicach ogloszeniowych w duzych sklepach, dobrze jest tez udac sie do
agencji posrednictwa nieruchomosci. Uwaga: regula jest, ze to nie my placimy za uslugi
agencji - ale wlasciciel mieszkania.
Z reguly przy wynajmie musimy sie liczyc z koniecznoscia wplacenia tzw. depozytu (czyli
inaczej - kaucji) w wysokosci ok. 1-miesiecznego czynszu ktory powinien zostac nam
zwrocony przy wyprowadzce (o ile nie wyrzadzimy jakis szkod w mieszkaniu).
Umowy o wynajem sa zazwyczaj zawierane na okres 1 roku - jezeli zerwiemy ja wczesniej -
przepada nam depozyt :-( Czynsz placimy co tydzien - lub co miesiac (zalezy to od
indywidualnych ustalen z wlascicielem mieszkania). Powinnismy otrzymac tzw. rent book
(czyli ksiazeczke czynszowa) w ktorej wlasciciel bedzie potwierdzal dokonane przez nas
wplaty. Za prad placi sie tu bardzo malo, za wode - w ogole (jest za darmo).
Mieszkanie otrzymujemy z reguly w pelni wyposazone w podstawowe przedmioty, czyli:
oprocz mebli powinna w nim znajdowac sie takze pralka, lodowka, kuchenka mikrofalowa,
czajnik - a nawet naczynia kuchenne, jak rowniez kubki, talerze, lyzki itp., itd. TV niestety
nie nalezy do standardowego wyposazenia (ale telewizory sa tu bardzo tanie).
VIII. PPSn (28 lipca 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID118050563,index.html
Personal Public Service (PPS) - jest w Irlandii swego rodzaju odpowiednikiem polskiego
numeru NIP i PESEL.
Za pomocą PPS’a możesz:
- wyrobić tax certificate umożliwiający legalna prace i zwrot podatku gdy podejmujesz
pierwsza pracę (formularz A12)
- otworzyc konto w banku lub
- dzialalnosc gospodarcza
- mieć dostęp do usług opieki społecznej
- uzyskać darmowa opiekę zdrowotna (dla najuboższych) – Medical Card
- podchodzić do egzaminów na prawo jazdy
Aby otrzymać numer PPS należy udać się do Social Welfare Office i przedstawić:
- 2 dokumenty ze zdjęciem (np paszport i dowód osobisty lub prawo jazdy)
-potwierdzenie zamieszkania (z agencji wynajmującej mieszkanie, od pracodawcy lub np.
rachunek za gaz, prąd, telefon lub inny list imienny na wskazany adres.
Sam list od landlorda moze nie wystarczyc - w takim przypadku należy także pokazać
rachunek (za np. prąd, gaz) na nazwisko wystawiającego potwierdzenie zameldowania.
PPS można wyrobić w każdej chwili, choc radze wyrobić zaraz po przyjeździe. Niektórzy
pracodawcy wymagają numeru PPS przed zatrudnieniem. Na PPSa czeka się ok. 7 do 10 dni.
Z ciekawostek: w sali urzedu w Cork, w ktorym wydaje sie numery pps - pojawily sie tablice
informacyjne w jezyku polskim (typu: "prosze wziac bilet z maszyny", itp). Tym samym,
jezyk polski awansowal do trzeciego jezyka urzedowego w Cork (po irlandzkim - w ktorym
niemal nikt nie mowi, angielskim - w ktorym mowi niemal kazdy Irlandczyk, mamy teraz
polski - w ktorym mowi juz 1/3 mieszkancow Cork...).
Ciekawe, czy w naszych "skarbowkach" i "zusach" tez pojawia sie tablice w innych jezykach,
czy tez nasi urzednicy beda trwac na stanowisku - ze "jezykiem urzedowym w Polsce jest
jezyk polski"?
IX. Praca (15 września 2005)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID38141520,index.html
Jak wiadomo - od 1 maja 2004 r. Polacy moga bez zadnych ograniczen podejmowac
prace w Anglii, Irlandii i Szwecji. Wkrotce rynki pracy otworza dla nas kolejne panstwa
UE. W swoich e-mailach pytacie czesto, "czy latwo jest o prace w Irlandii" - lub
konkretnie - w Cork wlasnie (gdzie mieszkam)? Odpowiem tak: sa osoby ktore
przyjezdzaja tu "w ciemno", bez zadnego doswiadczenia z bardzo podstawowym
angielskim - i niemal natychmiast znajduja prace. Sa osoby - ktore mimo bieglej
znajomosci jezyka, kwalifikacji, doswiadczenia, itp. bezkutecznie tej pracy poszukiwaly
- i po wyczerpaniu oszczednosci - musialy wrocic do Polski... W zyciu roznie bywa...
Osobiscie odradzam przyjazd "w ciemno". Najlepiej sprobowac zalatwic sobie prace jeszcze
bedac w Polsce (np. korzystajac z ofert Wojewodzkich Urzedow Pracy lub godnych zaufania
prywatnych agencji). Wtedy macie ten komfort psychiczny, ze przyjezdzacie niejako "na
gotowe" (firma rowniez przygotowuje dla Was dom lub mieszkania). Jezeli jednak
decydujecie sie na poszukiwanie pracy juz na miejscu, to polecam przede wszystkim strone
http://www.fas.ie - jest to strona "rzadowego" biura pracy. Na ww. witrynie mozecie rowniez
zorientowac sie (wybierajac odpowiednie miasto lub region) w ktorym miejscu w Irlandii jest
aktualnie najwieksze zapotrzebowanie na pracownikow (nie da sie ukryc, ze palme
pierwszenstwa z bezwzgledna przewaga dzierzy stolica - czyli Dublin).
Tak na marginesie: jezeli mimo wszystko decydujecie sie na przyjazd "w ciemno" -
zdecydowanie odradzam przyjazd do malych miejscowosci. Pracy nalezy szukac tam, gdzie
jest najwiecej fabryk, budow, sklepow, pubow, itp. W duzych miastach tez latwiej otrzymacie
pomoc, gdyby sprawy poszly nie tak - jak powinny. W zadnym wypadku nie sugerujcie sie
np. opiniami typu: "w Dublinie jest juz mnostwo Polakow, poszukajcie pracy tam, gdzie jest
ich mniej...". Nie odbierajcie innych Rodakow jako konkurentow, bo to do niczego dobrego
nie prowadzi. Popatrzcie raczej przez analogie: jezeli szukalibyscie pracy w Polsce, to gdzie
statystycznie rzecz biorac szybciej ja znajdziecie: w Warszawie czy - dajmy na to - w
Zamosciu? Nie inaczej jest w Irlandii. Podobnie jest tez w Anglii: jezeli najwiecej Polakow
jest w Londynie, to znaczy tez, ze jest tam najwiecej miejsc pracy dla Polakow. Oczywiscie:
od kazdej reguly sa wyjatki, wiec moze sie zdarzyc, ze ktos np. nie mogl znalezc pracy w
Dublinie - a znalazl ja np. w Galway. Ale wyjatki sa dlatego wyjatkami - ze zdarzaja sie
wyjatkowo :-) Wiec regula jest taka: jezeli ktos nie znalazl pracy w Galway, byc moze
znajdzie ja w Dublinie, ale jezeli ktos nie mogl znalezc pracy w Dublinie, to tym bardziej w
Galway nie ma czego szukac...
Jak wspomnialem, powyzsze moje "rady" dotycza wylacznie osob ktore przyjezdzaja "w
ciemno". Jezeli macie znajomych w mniejszych miejscowosciach (ale takich znajomych -
ktorzy chca i moga Wam pomoc), no to oczywistym jest, ze latwiej Wam bedzie w tychze
miejscowosciach.
I tak na zakonczenie: w kontaktach z Irlandczykami nie popadajmy w kompleksy. Irlandzka
gospodarka rozwija sie teraz bardzo dynamicznie, ale jeszcze 20 lat temu bylo tu bardzo
biednie (a slady tej biedy widac ciagle tu i owdzie...) W latach 50-tych i 80-tych XX w. (a
takze w stuleciu poprzednim) Irlandczycy sami masowo emigrowali "za chlebem": do Anglii,
Niemiec, Australii - a przede wszystkim - do Ameryki.
X. Podatki (01 marca 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID73806306,index.html
Poniewaz dostaje coraz wiecej e-maili od Was z pytaniami o rozliczenia podatkowe
Polakow pracujacych w Irlandii, wiec dzisiaj bedzie wyjatkowo nudno, bo o tychze
podatkach wlasnie :-( Chociaz, czy to nudne? Nie :-) Mysle, ze po dobrnieciu do konca
tej przydlugiej notki co niektorym Czytelnikom szybciej zabija serca, a jeszcze inni
poczuja jak im rosna piesci...
Zaczne od tego, ze zburze spokoj wiekszosci z nas, ktora zyje w blogim przekonaniu, ze
skoro wyjechali z Polski, pracuja w Irlandii i tutaj placa podatki, to polski urzad skarbowy -
zgodnie z zasada zabraniajaca podwojnego opodatkowania - nic do nich nie ma. Nic bardziej
blednego, moi drodzy... Skoro mamy polskie obywatelstwo, to znaczy ze jestesmy
obywatelami III RP (III czy IV? bo ostanio sie gubie w rachubach...), czyli kraju w ktorym
panuje ustroj fiskalno - skarbowy :-( Z tego wynika, ze polski obywatel moze sobie pracowac
gdzie mu sie podoba (najlepiej wlasnie: za granica, bo wtedy nie obciaza systemu socjalnego
w Polsce, zwalnia miejsce pracy dla kolejnego bezrobotnego, wysyla rodzinie pieniadze ktore
nie zostaly w Polsce wypracowane, ale zostana w Polsce wydane na zakup roznych towarow,
z reguly zreszta importowanych), ale podatki ma placic... w Polsce oczywiscie. Podatki od
dochodow osiagnietych za granica...
Pierwsi bolesnie przekonali sie o tym ci, ktorzy podjeli prace w Irlandii Polnocnej, ktora
administracyjnie wchodzi w sklad Wielkiej Brytanii. Jak sie okazalo, dla wiekszosci naszych
Rodakow pracujacych w Wielkiej Brytanii kompletnym zaskoczeniem byl fakt, ze od swoich
dochodow osiagnietych wlasnie tam, musza podatki placic... w Polsce. A dochody te, po
przeliczeniu na zlotowki, z nedzarzy jakimi zostali uznani w Wielkiej Brytanii (dzieki czemu
brytyjski fiskus praktycznie zaniechal poboru od nich podatku) - w Polsce czynia ich
krezusami. Coby nie przedluzac: okazalo sie, ze ci ktorzy pracuja na terenie Wielkiej Brytanii
(czyli takze w Irlandii Polnocnej) - musza polskiemu fiskusowi oddac cos ze 40% swoich
dochodow. Obecnie przez wszystkie fora dyskusyjne poswiecone pracy w Wielkiej Brytanii
przewijaja sie dyskusje na ten temat, w ktorych dominuje placz i zgrzytanie zebami,
polaczone z pomstowaniem na swoj Kraj Ojczysty...
Teoretycznie, jest wyjscie z sytuacji: nalezy uzyskac tzw. status rezydenta podatkowego
(wystarczy w danym kraju mieszkac i pracowac ponad pol roku), ale uwaga: dodatkowo
polski fiskus wymaga, aby delikwent przeniosl swoj "osrodek zyciowy" do danego kraju. Co
to oznacza w praktyce? No coz, jak wiadomo, w Polsce kazdy z urzedow skarbowych
dokonuje wlasnej interpretacji obowiazujacych przepisow. Jednak w ogolnym skrocie: jezeli
masz w Polsce najblizsza rodzine, a juz nie daj Panie Boze np. wlasne mieszkanie, to znaczy
ze Twoj "osrodek interesow zyciowych" nadal jest w Polsce. Koniec i kropka.
I nie pomoze Ci wymeldowanie, bo to nic nie zmienia. Zreszta, jak sie wymeldujesz, to i tak
zgodnie z obowiazujacymi przepisami musisz w ciagu najpozniej 30 dni poinformowac polski
urzad skarbowy wlasciwy dla Twojego miejsca zamieszkania o zmianie miejsca pobytu.
Rowniez - jezeli wyjezdzasz za granice, masz obowiazek podac swoj zagraniczny adres.
Polski fiskus musi wiedziec, gdzie ma Cie szukac. Jezeli nie dopelnisz tego obowiazku,
stajesz sie przestepca skarbowym, a na to juz sa paragrafy...
Tak czy owak, cala rzesza naszych Rodakow pracujaca w ciagu ubieglych lat w Wielkiej
Brytanii, ktora nie rozliczyla w Polsce swojego brytyjskiego dochodu, wpadla w powazne
tarapaty, czesto nawet jeszcze o tym nie wiedzac. No coz, polski fiskus nie jest moze
rychliwy, ale... ma na to co najmniej 5 lat. A ostatnio slyszalem, ze teraz nawet 10... Dojda
jeszcze kary i odsetki...
No ale, wrocmy do naszej Irlandii. Tej irlandzkiej, a nie brytyjskiej :-) My tu - z uwagi na
odmienne uregulowania prawne - mamy troche lepiej niz nasi Rodacy pracujacy na
terytorium Wielkiej Brytanii. Ale tez nie jest wcale rozowo.
Jezeli, dajmy na to, czesc roku przepracowalismy w Polsce, a czesc w Irlandii, to jestesmy
zobowiazani do wykazania tych "irlandzkich" dochodow w Polsce, podczas skladania
rocznego zeznania podatkowego. Co prawda, od dochodow osiagnietych w Irlandii nie
placicmy w Polsce dodatkowego podatku, jednakze ten "irlandzki dochod" podwyzsza
podstawe opodatkowania polskiego dochodu. Czyli moze sie okazac, ze zamiast
oczekiwanego zwrotu - bedziemy musieli polskiemu fiskusowi sporo doplacic...
Zeby rozliczyc podatek w Polsce, oprocz wlasciwego polskiego PIT-u musimy miec irlandzki
druk P60 (ewentualnie payslipy), oraz... kursy wymiany walut obowiazujace w dniach
poszczegolnych wyplat :-( Tak, dokladnie. W koncu wyplate dostawalismy co tydzien,
prawda? Musimy jej wartosc przeliczyc na zlotowki, a poniewaz kurs euro nie stal w miejscu,
wiec... No coz, to naprawde nie ja wymyslilem.
A co w przypadku jezeli caly rok przepracowalismy wylacznie w Irlandii? Tylko wtedy
mozemy nie zawracac sobie glowy polskim fiskusem, ale - uwaga - jezeli wczesniej
poinformowalismy go o wyjezdzie. Inaczej rzecz biorac: po wyjezdzie z Polski mamy 30 dni
na to, aby na formularzu NIP-3 zglosic polskiemu urzedowi skarbowemu, ze mamy irlandzki
adres, no i musimy podac uzyskany tutaj PPSn (czyli odpowiednik naszego NIP-u). Dzieki
znajomosci naszego numeru PPS, polski urzad skarbowy bedzie mogl nas latwo zlokalizowac,
i w przypadku gdy zmieni sie interpretacja przepisow podatkowych, sciagnac od nas
podatkowy haracz, podobnie jak to teraz robi naszym kolezankom i kolegom pracujacym na
terenie Wielkiej Brytanii.
A co w przypadku jezeli nie wyslalismy do polskiego urzedu skarbowego tego nieszczesnego
druku NIP-3 z naszym irlandzkim adresem i numerem PPS? Wtedy polski fiskus, zgodnie z
obowiazujacymi przepisami - nadal bedzie nas traktowal jako platnikow podatku w Polsce, i
w takiej sytuacji jestemy zobowiazani do zlozenia w Polsce rozliczenia rocznego, nawet jezeli
przez caly rok nas w Polsce nie bylo i nie osiagnelismy w tym czasie zadnych dochodow na
terenie naszej Ojczyzny... Jezeli tego obowiazku nie dopelnimy, stajemy sie - jak to juz sie
rzeklo - przestepcami podatkowymi... A za to sa grzywny, kary, konfiskaty...
I tak na zakonczenie: Prosze Panstwa! Prosze w zadnym wypadku nie traktowac tego mojego
powyzszego popisu grafomanii jako obowiazujacej wykladni przepisow skarbowych! Ta
notka miala tylko i wylacznie na celu zwrocenie uwagi na pare faktow, z ktorych czesc z nas
(a szczegolnie - mlodych ludzi) sobie w ogole nie zdaje sprawy, a ktorych zaniedbanie moze
byc bardzo kosztowne, lacznie z konfiskata mienia. a w poszczegolnych przypadkach, kto
wie? Moze nawet utrata wolnosci?
Po wlasciwa interpretacje przepisow podatkowych prosze sie zwrocic na pismie do
wlasciwego dla Waszego miejsca zamieszkania urzedu skarbowego w Polsce. Pamietajmy
tez, ze co urzad - to inna interpretacja, a dla Was jest wiazaca tylko i wylacznie ta
interpretacja, ktorej udzieli wlasciwy dla Was urzad skarbowy. Bo to on bedzie Was pozniej
rozliczal, a kto wie - byc moze i scigal...
XI. Drogo czy tanio w tej Irlandii? (13 października 2005)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID40879640,index.html
Kiedy korzystam z kafejki internetowej, np. zeby napisac pare slow na tym blogu :-) (bo
internetu jeszcze w domu nie mam :-( - czesto slysze Rodakow dzwoniacych do domu (w
wiekszosci kafejek sa tez telefony do tanich rozmow za granice) i skarzacych sie na
tutejsze ceny... Podobne pytania czesto padaja tez na forach dyskusyjnych, ba - zdarzylo
mi sie tez spotkac wlasnie przybylych Rodakow z olbrzymimi plecakami wypakowanymi
zywnoscia, bo: "w Polsce jest tanio - a tu drogo...". Czy rzeczywiscie jest tutaj drogo?
Ja najczesciej robie zakupy w tesco (bo mam je w srodku miasta, bo mam tam dobre
zaopatrzenie - i dobre ceny, w Polsce tez kupowalem w tesco ;-) Papatrzmy wiec na niektore
tylko ceny (na poczatek - na najtansze produkty):
Zywnosc:
chleb - od 35 centow
margaryna do chleba - od 45 centow
1 kg bananow - od 75 centow
2 litrowa cola - od 30 centow
zolty ser (10 plasterkow) - od 50 centow
puszka spagetti - od 23 centow
pizza - od 75 centow
mleka nie pijam, "mleko" sojowe - od 95 centow za 1 litr
4 tescowe jogurty (sprzedawane razem, rozne smaki) - od 45 centow
Cen miesa nie znam, bom wegetarianin :-) Koledzy ktorzy jedza twierdza ze jest b.tanie...
Inne:
tv 14 cali - od ok. 70 euro, 21 cali - od 100 (nowe, bo uzywane mozna kupic za grosze...);
odtwarzacz dvd (philipsa) - 69 euro (+ bony o wartosci 50 euro do wypozyczalni dvd);
telefony komorkowe "na karte": od 49 euro (jedna z noki - bardzo prosty model) (+ kredyt w
wysokosci 25 euro), przecietnie: ok. 100 euro + kredyt w wysokosci ok. 80 euro;
uzywane samochody - ale w dobrym stanie (wielu Polakow je tu nabywa) - od 300 (trzystu)
euro (to czesto mniej niz przecietna tygodniowka)
Ubrania:
spodnie "jensy' w tesco - od 4 euro; bluzy, kurtki - od 5 do 20 euro (te tansze, mozna i
majatek wydac...)
Teraz pomnozcie prosze te ceny przez aktualny kurs euro - i ocencie sami, drogo tu - czy
tanio? Dodajmy: minimalna placa za godzine pracy w Irlandii - to aktualnie 7,65 euro.
XII. Polska prasa w Irlandii (10 sierpnia 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID122743309,index.html
Z uwagi na fakt, ze ostatnio odnotowalem na blogu :-) powstanie nowych polskich
tytulow prasowych w Irlandii, postanowilem dla wygody Czytelnikow zebrac nieco te
informacje do jednej notki - a link do niej umiescic na glownej stronie.
Tytuly umieszczam w kolejnosci alfabatycznej - wraz z linkami do notek w ktorych opisuje
nieco szerzej n.w. prase, zamieszczajac zdjecia m.in. jej pierwszych stron jak i adresy www
poszczegolnych wydawnictw.
I. Polska prasa w Irlandii
Anons: to pierwsza polska gazeta ogloszeniowa w Irlandii. Ot, takie "drobne ogloszenia -
urok kilku slow" :-) Skopiuj ten odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID115573704,DA2006-07-19,index.html
Fakty: plotkarski tygodnik adresowany do mniej wyrobionych Czytelnikow. Skopiuj ten
odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID110494356,DA2006-07-
Polska Gazeta: pierwszy polski tygodnik w Irlandii, sporo informacji waznych dla Polakow w
Irlandii. Skopiuj ten odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID68956593,DA2006-02-09,index.html
Polski Express: stojacy na dobrym poziomie miesiecznik - w dodatku - bezplatny. Skopiuj ten
odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID111662873,DA2006-07-
Szpila: dwujezyczny (z przewaga polskiego :-) miesiecznik na dobrym poziomie. Skopiuj ten
odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID119391466,DA2006-08-
Zycie w Irlandii: aktualnie dwutygodnik,sporo rzeczowych informacji, dobry poziom. Skopiuj
ten odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID112664571,DA2006-07-
II. Prasa irlandzka zawierajaca stale dodatki w jezyku polskim
Evening Herald: tygodnik z Dublina, co piatek kilkunastostronicowy dodatek "Polski
Herald". Skopiuj ten odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID120763757,DA2006-08-05,index.html
The Irish Catholic: najwiekszy katolicki tygodnik w Irlandii, obecnie jedna strona - jest po
polsku. Skopiuj ten odnosnik i zobacz wiecej:
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID121428946,DA2006-08-07,index.html
XIII. Pamiatki z Irlandii (26 marca 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID80429718,index.html
Przyjezdzajac z Irlandii do Polski (i odwrotnie, rzecz jasna) nalezy przywiezc dla
rodziny i znajomych pamiatki z tych krajow.
Wraz z rozwojem znaczenia Irlandii, kraju, ktory w ciagu ostatniej dekady dzieki rozsadnej
polityce i poteznemu doplywowi kapitalu przeistoczyl sie z zapomnianej wyspy na koncu
Europy w preznie rozwijajace sie panstwo, do ktorego "pielgrzymuja" pracownicy z calego
kontynentu - rozwinal sie tez przemysl "pamiatkarski".
Co mozna przywiezc z Irlandii? No coz, wybor mamy naprawde szeroki i uzalezniony
praktycznie od glebokosci naszej kieszeni.
Zaczne od tych najbardziej "irlandzkich" :-) :
Symbole religijne
Irlandia slynie ze swoich celtyckich krzyzy, ktorych repliki mozemy nabyc w wielu
"pamiatkarskich" sklepach. Nie mozna tutaj nie wspomniec o tzw. krzyzu sw. Brygidy,
patronki Irlandii, który wyplata sie ze słomy lub sitowia. Do innych ciekawych materialow,
jakie uzywa sie do produkcji m.in. symboli religijnych, nalezy m.in. irlandzki torf
(sprasowany) i marmur z Connemary (kamien w kolorze glebokiej zieleni).
Swetry z z wysp Aran
Wyspy Aran, to chyba najbardziej irlandzka czesc Irlandi, gdzie mieszkancy ciagle jeszcze
mowia po irlandzku. To wlasnie stad pochodza wspaniale swetry z owczej welny, zwane
aranami. Niestety, poniewaz slawa tych swetrow rozniosla sie po calym swiecie, nagle
okazalo sie, ze "arany" mozemy kupic w wielu miejscach w Irlandii. Tyle tylko - ze sa one
produkowane maszynowwo, a nie wyrabiane recznie. Totez jezeli chcemy miec pewnosc, ze
nasz prezent bedzie na pewno oryginalny, musimy nabyc go bezposrednio od rzemieslnikow -
na wyspie. Co sie zreszta dobrze sklada, bo przy okazji odwiedzimy to jedyne w swoim
rodzaju miejsce :-)
Irlandzkie maskotki
To przede wszystkim Leprechaun (Leprikon) - czyli irlandzki, z reguly bardzo zlosliwy,
skrzat, oraz lalki ubrane w stroje regionalne
Krysztaly
Najbardziej znane sa te pochodzace z Waterford, jednakze wyroby z krysztalu powstaja tez w
wielu innych irlandzkim miastach.
Alkohol
Nikt zapewne sie nie obrazi :-) kiedy otrzyma w podarku butelke znakomitej irlandzkiej
whiskey. Pisownia jest prawidlowa, "e" w srodku nazwy trunku ma odrozniac irlandzka
whiskey od szkockiej whisky.
Bizuteria
Do wyboru i koloru. Z celtyckimi ornamentami, oczywiscie :-)
Ponadto: obrazki z krajobrazami Irlandii (wykonane w roznej technice) oraz wyroby
koronkarskie, tkackie, garncarskie i z plecionej wikliny.
To tak tylko pokrotce. Ponadto mamy do wyboru wiele innych upominkow w irlandzkimi
akcentami: albumy, breloczki, zapalniczki, czekoladki - w koniczynki, itp. Co prawda sklepy
pamiatkarskie zdzieraja z turystow wysoka marze (ale wierzcie mi - jednak tu jest taniej niz w
Polsce), ale kiedy sie pochodzi tu i owdzie, mozna nabyc rownie interesujace upominki za
naprawde niewielkie kwoty.
XIV. Wyjezdzasz do Irlandii? Wymelduj się w WKU...
Chcialbym wspomniec o pewnym istotnym aspekcie, o ktorym wiekszosc z nas
zapomina: dla mezczyzn bedacych w wieku poborowym niezbedne jest zgloszenie faktu
wyjazdu za granice do wlasciwej Wojskowej Komendy Uzupelnien.
Teraz sporo ludzi wyjecho, i podobno sa duze problemy z poborem, bo poborowi sa w
wiekszosci na zmywakach w Londynie czy innym Dublinie.
”Wojskowi” dostaja szalu - bo brakuje im nawet 30-40% poborowych - i odgrazaja sie, ze nie
daruja.
Wg przepisow, po 3 krotnym bezkutecznym wezwaniu - wojsko kieruje sprawe do
prokuratury. Wyroki co prawda sa z reguly w "zawiasach" - ale zostaje info w Centralnym
Rejestrze Skazanych - a z taka adnotacja nie dostanie sie pracy w wielu zawodach...
Tymczasem jezeli sie wymeldujemy, wzglednie zlozymy odpowiednie pismo (co do
szczegolow - to odsylam do wlasciwej dla miejsca zamieszkania Wojskowej Komendy
Uzupelnien) - to armia nic zrobic nie moze, bo ma zwiazane rece.
Przypomne tez, ze mezczyzni obowiazek meldowania - i wymeldowania sie z WKU maja
bodajze do 50 roku zycia.
XV. Polski samochod w Irlandii (06 kwietnia 2006)
http://obywatel.blog.onet.pl/2,ID83317708,index.html
W swoich e-mailach coraz czesciej pytaja mnie Panstwo o sprawy zwiazane z
przyjazdem do Irlandii wlasnym samochodem. Osobiscie nie mam w tym zadnego
doswiadczenia, jednak bazujac na doswiadczeniach moich znajomych - odradzam.
Wiecej z tym problemow - niz to warte. Uzywany samochod w dobrym stanie (i z kierownica
po wlasciwej stronie) mozna nabyc tutaj za znacznie nizsza cene niz w Polsce (w praktyce:
juz za jedna "tygodniowke"), a ubezpieczenie i tak nalezy wykupic.
Ponizsze informacje podaje za http://www.polishembassy.ie
"Każdy obywatel Polski chcący poruszać się polskim pojazdem po terytorium Irlandii
powinien:
a) w przeciągu 24 godzin od przyjazdu do Irlandii zarejestrować pojazd w najbliższym
Urzędzie Rejestracyjnym (Vehicle Registration Office). Z obowiązku rejestracji pojazdu
zwolnione są jedynie osoby wjeżdżające do Irlandii w celach turystycznych na okres nie
dłuższy niż 2 tygodnie.
b) opłacić podatek od rejestracji pojazdów VRT (Vehicle Registration Tax). Aby opłacić
niniejszy podatek należy ze wszystkimi dokumentami samochodu udać się do lokalnego
Urzędu Rejestracyjnego (Vehicle Registration Office) i wypełnić odpowiednie formularze.
Właścicielom pojazdów, którzy nie opłacili VRT grozi kara w kwocie należnej opłaty VRT
powiększonej o 10% wartości samochodu. Po opłaceniu VRT właściciel pojazdu otrzymuje
irlandzkie tablice rejestracyjne. Zwolnione z tego podatku mogą być samochody które były
zarejestrowane i używane w Polsce przez okres nie krótszy niż 6 miesięcy a pobyt właściciela
pojazdu w Irlandii nie przekroczył 12 miesięcy (brana pod uwagę jest data przyjazdu
właściciela, a nie data wjazdu pojazdu na teren Irlandii). Urząd Rejestracyjny, po rozpatrzeniu
wniosku decyduje czy obywatelowi przysługuje zwolnienie z podatku. Uzyskanie zwolnienia
z VRT nie zwalnia właściciela pojazdu z opłaty podatku drogowego i ubezpieczenia.
c) opłacić podatek drogowy
d) ubezpieczyć pojazd w Irlandzkiej agencji ubezpieczeniowej
W przypadku gdy pojazd zostanie zatrzymany przez policję informuje ona o tym Urząd Celny
(Customs). Urząd celny kontaktuje się z właścicielem pojazdu i wyznacza termin odbioru
samochodu oraz informuje o formalnościach i opłatach, których trzeba dopełnić aby go
odzyskać."
XVI. Zakonczenie
Mam nadzieje, ze ten ebook okaze sie Ci sie przydatny przy podejmowaniu decyzji o
wyjezdzie na Zielona Wyspe :-)
W przypadku aktualizacji, informacje o tym będę zamieszczal na
i
Pozdrawiam ;-)
Piotr Słotwiński