Mackenzie Myrna
Dzieciaki na plan!
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Niby co mam zrobić?
Eve Carpenter patrzyła prosto w niebieskie oczy swego szefa. Od dwóch lat pracowała dla Burnside
Baby Foods, patrzyła więc na Nicka dość często, tyle że za każdym razem czuła narastające
przerażenie. Spokojny, opanowany, wysoki, z czarnymi włosami i łobuzerskim uśmiechem, Nick
Stevens nawet najrozsądniejszą kobietę wprawiał w uczucie podobne temu, jakie towarzyszy
człowiekowi mającemu przeprawić się nad rwącą rzeką po wąziutkiej kładce.
Po Nicku można się było spodziewać prawie wszystkiego, toteż Eve od pierwszego dnia pracy
wiedziała, że w stosunku do szefa musi zachowywać się mądrze i powściągliwie. Zawsze, kiedy
patrzyła w jego niebieskie oczy, panicznie się bała, że zrobi lub powie coś głupiego i zachowa się jak
inne dziewczyny w biurze, których wysiłki Nick kwitował pobłażliwym uśmiechem. Ale nigdy dotąd
nie przeraził jej tak bardzo.
242 Myma Mackenzie
Eve była jego asystentką i oczekiwano od niej, że potrafi się przystosować do każdej sytuacji
związanej z pracą, ale opiekowanie się dzieckiem właściciela firmy podczas jego wakacyjnego
wyjazdu... O nie, to stanowczo za dużo, tym bardziej że dla Eve takie zadanie było po prostu
niewykonalne. A może Nick ot tak, żeby się rozerwać, sobie dowcipkował?
- To żart, prawda- - spytała pełna nadziei. Nick spojrzał na nią w taki sposób, który na
pewno wzbudzał senne marzenia w głowach wielu kobiet.
- Co jest, Eve? Dlaczego nie słyszę: „Tak jest, szefie"? - Czyżbyś miała jakiś problem z tym zadaniem
?
To zupełnie do ciebie niepodobne.
O rany! On mówił poważnie! A niech to!
- Tak, wiem. Zawsze w takich razach mówię: „Tak jest, szefie". Mam to zapisane w genach. Problem
w tym, że nigdy dotąd nie kazałeś mi zajmować się dziećmi - tłumaczyła, starając się ukryć
narastającą panikę. Teraz miała już tylko nadzieję, że Nick jednak znajdzie kogoś innego do tej
roboty, dzięki czemu ona zdoła ukryć swą beznadziejną niekompetencję w dziedzinie opieki nad
dziećmi.
Po raz nie wiedzieć który żałowała, że nie jest choć trochę wyższa, bo zawsze musiała podnosić
głowę, ilekroć patrzyła na tego przystojnegoJaceta, co nieustannie przypominało jej, że choć robiła co
mogła, i tak była bezbronną, kruchą kobietką. Tragiczna świadomość, szczególnie teraz, gdy
rozpaczliwie potrzebowała poczucia siły. Skrzyżowała więc ręce,
Dzieciaki na plan! 243
by osiągnąć pożądany efekt. Przez chwilę zdawało jej się, że dostrzega ślad rozbawienia w oczach
Nicka, ale musiało to być złudzenie, bo on westchnął ciężko, oparł dłonie na biurku i desperacko
pokręcił głową.
- Masz świętą rację - powiedział. - I masz prawo mnie znienawidzić. Musisz mi jednak uwierzyć, że w
normalnych okolicznościach nigdy nie poprosiłbym cię o coś takiego.
- Może źle cię zrozumiałam - wtrąciła z nadzieją topielca wyglądającego deski. - Może wcale nie
powiedziałeś „dziecko"? Może chodziło o psa ?- Och, co za śmieszne nieporozumienie. Przecież ty
chcesz, żebym się zaopiekowała psem naszego prezesa.
Nick uśmiechnął się, a jego niebieskie oczy stały się jeszcze bardziej niebezpieczne.
- Nie szalej, Eve. Dobrze wiesz, że nie chodzi o psa.
Miał rację, szalała ze zdenerwowania. Ona, tak zawsze chłodna i opanowana, ona, której nie przera-
żały nawet najtrudniejsze wyzwania, teraz nerwowo wykręcała sobie palce.
Uśmiech Nicka szybko zgasł. Przyglądał jej się uważnie. Czyżby wiedział, jak bardzo była roz-
trzęsiona?
Tylko nie to, modliła się duchu.
Ciężko pracowała nad stworzeniem swego wizerunku w Burnside. Dla kolegów była wcieleniem
profesjonalizmu i wprost wzorcowym, idealnym wizerunkiem mamy, jakie widuje się tylko w re-
klamach ubranek i zabawek dla dzieci. Nigdy nie
244 Myrna Mackenzie
okazywała prywatnych uczuć, zawsze uprzejma, kompetentna i gotowa do pracy. Robiła co w jej
mocy, żeby być najlepszą asystentką dyrektora, ciężko harowała, całkowicie poświęciła się pracy, i
oto jedna prośba spowodowała, że cała ta misterna konstrukcja mogła zawalić się z wielkim hukiem.
- Przykro mi, Eve - powiedział Nick. - Przecież dobrze wiesz, że to nie moja prośba, tylko samego
Larry'ego Burnside'a. Wyraźnie powiedział, że to ty masz się opiekować jego dziewięciomiesięcznym
synkiem, Charleyem, kiedy on pojedzie z żoną na wakacje do Włoch. Niestety, bardzo mu się
spodobał pomysł, żeby jego synkiem opiekowała się „najdoskonalsza mamusia" w całej jego firmie.
Eve była zrozpaczona. Wizerunek idealnej mamusi był korzystny dla firmy i w tym celu został
wykreowany, ale teraz dla niej stawał się przekleństwem.
Patrzyła prosto w oczy Nicka, choć dobrze wiedziała, że kusi los. Miała przecież do czynienia z
mężczyzną nawykłym do patrzenia w oczy kobietom i mógł zobaczyć w jej wzroku prawdę, do której
za nic nie mogła się przyznać.
- Nie rozumiem - wyszeptała. - Pracuję tu od dwóch lat i dobrze wiesz, że jestem sama i nie mam «
dzieci. Lany zatrudnił mnie jako twoją asystentkę. To wszystko. A jeśli chodzi o opiekę nad jego
dzieckiem... Jest właścicielem Burnside Baby Foods
i oboje z Sandrą mogą sobie pozwolić na najlepszą opiekunkę na świecie. Nawet dziesięć najlepszych
opiekunek.
- A choćby i sto... Przecież wiem o tym, Eve,
Dzieciaki na plan! 245
i nawet mu to powiedziałem, ale nalegał, żebyś to była ty.
- Jak długo- Dwa tygodnie.
Nie zrobiłoby jej wielkiej różnicy, gdyby powiedział, że dwa stulecia. Ogromna odpowiedzialność,
stanowczo za duże ryzyko. Nogi ugięły się pod Eve. Myśl o opiece nad bezbronnym niemowlęciem
wywołała złe wspomnienia. Eve się zachwiała.
Co za głupota, skarciła się w duchu. Trzeba wziąć się w garść.
- Tak mi przykro, Eve. - Nick wyszedł zza biurka i stanął tuż przed nią. - Wiem, że to ci zrujnuje życie
osobiste. I chyba powinienem cię posadzić, zanim przekazałem tę wiadomość. Chodź, pomogę ci. -
Nick wziął ją za ręce. Miał mocne ciepłe dłonie. Zaprowadził ją do wielkiego wygodnego fotela. -
Usiądź, odetchnij głęboko. Zaskoczyłem cię, ale z drugiej strony nic dziwnego, że na ciebie padło. Po
prostu jesteś za dobra w tym, co robisz, i dlatego Lany z miejsca pomyślał o tobie, dziecinko.
Uśmiechnął się, więc Eve także się uśmiechnęła. Zwłaszcza że przecież nie była dzieckiem. Miała
dwadzieścia siedem lat, a Nick był od niej starszy zaledwie o cztery lata.
- Chcesz mnie zagadać, Strens^ - spytała nieco drżącym głosem.
Przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciw niej.
- Chciałbym powiedzieć, że tak, choćby po to, żeby zobaczyć, jak dumnie unosisz głowę i patrzysz na
mnie z tą swoją miną, jakbyś mówiła: „ja ci
246 Myrna Mackenzie
jeszcze pokażę". Zawsze tak robisz, kiedy chcesz mi coś udowodnić. Niestety, tym razem nie mogę
kłamać. Odkąd przyszłaś do nas, tworzysz wizerunek, który stał się dobrodziejstwem dla Burnside
Baby Foods. W oczach Larr’ego jesteś prawdziwym ideałem matki. Całujesz i przytulasz dzieci lepiej,
niż ktokolwiek inny w naszej firmie.
Eve dobrze o tym wiedziała. To było zaplanowane. Nikt nie chciał jej przyjąć do pracy ze względu na
niski wzrost i cichy głos, toteż była wdzięczna Larry'emu, że dał jej szansę. Ciężko pracowała nad
tym, by w oczach ludzi stać się najlepszą mamą świata, ponieważ między innymi na tym polegała jej
praca. Była odpowiedzialna za publiczne kontakty z dziećmi i ich rodzicami, i naprawdę bardzo się
starała. Z każdą kolejną imprezą organizowaną przez firmę Eve była coraz czulszą, coraz bardziej
troskliwą mamą. Na szczęście nikt nie wiedział, że to tylko poza. Teraz wszystko miało się wydać.
- To całkiem inna sprawa, Nick. Musiałabym wziąć na siebie odpowiedzialność za dziecko szefa.
Naprawdę nie mogę, a wiesz, że rzadko kiedy odmawiam.
- Wiem. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Harujesz jak wół i nigdy się nie skarżysz. Jesteś najlepszym
pracownikiem, jakiego miałem.
- Dziękuję. - Jej strach odrobinę zmalał.
- A wiesz, często się zastanawiałem, co by się stało, gdybyś musiała się na stałe zaopiekować jakimś
dzieckiem. - Mówił cicho, przyglądał jej się uważnie. Może nawet zanadto uważnie.
247
- No i do jakich wniosków doszedłeś?
Eve wróciła odwaga. Wyprostowała się. Nikt nie znał jej tajemnicy. Była tego pewna.
- Jestem kawalerem, Eve. Z wyboru, to świadoma decyzja, i uwierz mi, bezbłędnie potrafię rozpoznać
osobę tego samego pokroju.
- To znaczy jaką£
- Niezależną. Samotnika. Kogoś, kto pracuje w firmie produkującej jedzenie dla niemowląt, ale
zarazem w cichości ducha trochę się ich obawia.
A więc jednak wiedział! Przejrzał ją na wylot.
- Nigdy nie wspomniałeś o tym. - Zacisnęła dłonie. - Pozwalałeś mi udawać.
- Czemu by nie£ - Wzruszył ramionami. - Dobrze wykonujesz swoją robotę... Co ja wygaduję!
Wykonujesz ją rewelacyjnie. W tej sprawie Larry ma absolutną rację. Dla zwykłego obserwatora
jesteś prawdziwym symbolem troskliwej, kochającej matki. Zresztą akurat ja na pewno nie mam
prawa cię krytykować. Bóg jeden wie, jak bardzo nie nadaję się na ojca. By nim być, trzeba mieć w
sobie życiową stabilność, czy jak to tam nazwać. Wiadomo, o co chodzi. To nie dla takiego faceta jak
ja.
- Jesteś świetnym dyrektorem - oburzyła się Eve. - I będziesz świetnym wiceprezesem, kiedy w
przyszłym miesiącu Larry wreszcie powierzy ci to stanowisko.
- Dzięki za uznanie. Rzeczywiście nieźle mi idzie. W końcu trzeba coś jeść i mieć parę groszy na
pielęgnowanie złych nawyków.
Eve była absolutnie pewna, że większość złych
248
nawyków Nicka wiązała się z łóżkami i nagimi kobietami.
- Poza tym uważam - ciągnął Nick - że jeśli człowiek najmuje się do jakiejś pracy, to musi ją robić
dobrze. Ty jesteś najlepszą asystentką, jaką kiedykolwiek miałem, i mam nadzieję, że w odpowiednim
czasie Larry awansuje cię na moje stanowisko. Jak więc widzisz, w żadnym wypadku cię nie
krytykuję ani tym bardziej nie osądzam. Chciałem ci tylko powiedzieć o moich podejrzeniach. Otóż
byłem prawie pewien, że jesteś idealną matką w pracy, a po powrocie do domu zdejmujesz ten
kostium.
Kiedy nerwowo oblizała wargi, Nick lekko się wzdrygnął.
Co jest? - pomyślała. Nie lubi, jak , kobieta oblizuje wargi?- I nagle ją oświeciło. Było wręcz
przeciwnie, bardzo lubił. Pewna dama, należąca do grona jego wcale nie cichych i całkiem nie
platonicz-nych wielbicielek, tak właśnie czyniła. Eve poznała ją, bo kiedyś zjawiła się w biurze. Była
śliczna, pewna siebie, no i "oblizywała wargi.
Eve dobrze wiedziała, że nie powinna robić nic, co mogłoby być zinterpretowane jako sygnał do
nawiązania flirtu. Jej i Nickowi bardzo dobrze się ze sobą pracowało właśnie dlatego, że nie
traktowała go jak inne kobiety. Nie wolno jej było ani na chwilę o tym zapomnieć.
- Co cię naprowadziło na ślad? - spytała.
Za wszelką cenę musiała się dowiedzieć, jaki błąd popełniła, żeby już nigdy go nie powtórzyć. Nick na
249
razie jest wyrozumiały, bo jej przydatność dla firmy była dla niego najważniejsza. Larry lubił, żeby
pracujące dla niego kobiety kojarzyły się z macierzyństwem, toteż Eve starała się jak mogła.
Gdzie popełniłam błąd? - myślała. Skąd Nick wie, że jestem oszustką?
- Czy powiedziałam coś niewłaściwego? - dopytywała się.
Uśmiechnął się. Ten uśmiech siał spustoszenie wśród kobiet, ale na Eve nie zrobił tak piorunującego
wrażenia. Nie miał prawa.
- Nie martw się. Nikt prócz mnie niczego nie zauważył - zapewnił ją konspiracyjnym szeptem. -
Pamiętasz, jak kiedyś wpadła tu moja siostra - Powiedziała, że jesteś taka macierzyńska i dlatego
bardzo by chciała, żebyś zaopiekowała się jej maluchem. Wtedy...
Eve pamiętała to zdarzenie. Cóż, dała się zaskoczyć, nie zdołała do końca ukryć przerażenia, i ktoś tak
bardzo wyczulony na damskie humory jak Nick mógł to zauważyć.
- Rzeczywiście, mam pewne problemy z niemowlętami - przyznała. - I na pewno nie powinnam
opiekować się żadnym maluchem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Eve. - Nick ujął jej dłoń. - Przepraszam, że w ogóle ci o tym powiedziałem. Nie chciałem cię
zmartwić. Pójdziemy do Larr/ego i powiemy mu, że nie możesz się podjąć tego zadania.
Strach minął. Tak po prostu. Eve zdała sobie sprawę, że Nick jest bardzo blisko niej. Patrząc mu
250 Myrna Mackenzie
w oczy, łatwo było zapomnieć, że nie wolno jej myśleć o nim jak o mężczyźnie. Miał szerokie
ramiona, opaloną szyję, a dłoń, która trzymała jej dłoń, była wielka, męska i taka...
Eve poruszyła się niespokojnie. Starała się zagłuszyć własne myśli.
Nie dlatego, żeby kiedykolwiek jej serce było zagrożone przez Nicka. Miły i przyjazny, to prawda,
znakomity fachowiec i świetny szef, też się zgadza, za to w sferze prywatnej... Stanowczo nie należał
do facetów, których rozsądna, inteligentna kobieta mogłaby poważnie brać pod uwagę. Sprawdzone
źródło informacji, czyli kolejka po kawę, donosiło, że dyrektor Nick Stevens, namiętny
weekendowicz, rzadko spędza kolejne trzy weeikendy z tą samą wielbicielką, a normą są dwa:
pierwszy na nawiązanie bliższej znajomości, a drugi na jej zakończenie.
Prawdziwa zgroza! Eve za nic nie chciała stać się kolejnym koralikiem nanizanym na sznur erotycz-
nych wspomnień swego szefa.
Szczęśliwie to samo źródło autorytatywnie twierdziło, że Nick nie umawia się z dziewczynami z
biura. Bardzo mądrze, pomyślała Eve. Tak, Nick był mądry i na pewno zdawał sobie sprawę, że po
drugim weekendzie zaowocowałoby to fatalną, wręcz destrukcyjną atmosferą w pracy.
Ale tym razem znajdował się zaledwie kilka centymetrów od niej. Jego usta były tak blisko, że Eve
natychmiast przypomniała się inna plotka o Nicku. Wieść powszechna głosiła bowiem, że w mi-
strzowski sposób korzysta z owych ust.
251
Spojrzała mu w oczy. Zdała sobie sprawę, że zauważył, jak na niego patrzyła. Jego niebieskie oczy
nagle nabrały żaru.
- Chodźmy pogadać z Larrym - powiedział krótko.
Ale w tej chwili zapukano do drzwi. Z grzeczności, bo zaraz drzwi się otworzyły i nie czekając na
zaproszenie, do gabinetu wkroczył Larry Burnside. Niski pulchniutki człowieczek zacierał ręce. Był
wyraźnie uradowany.
- Czy Nick już ci powiedział, Eve?
- Tak, ja...
- Czyż to nie cudownej Jesteśmy z Sandrą bardzo podekscytowani. Nie wiem, dlaczego wcześniej o
tym nie pomyślałem.
- Pochlebiasz mi, Larry, ale ja naprawdę nie mogę...
- Nie możesz uwierzyć swemu szczęściu, prawda - Charley jest uroczy. Każda opiekunka, która spędzi
z nim tyle czasu, będzie prawdziwą szczęściarą.
Głos jej odebrało. Co miała mu powiedzieć? Ze nie chce się zaopiekować jego ukochanym
Charleyem?
- Eve ma już inne zobowiązania - wtrącił się Nick.
Larry miał taką minę, jakby ktoś mu wyrządził ogromną krzywdę.
- Cokolwiek to jest, ja się tym zajmę. Jeśli chodzi o pieniądze, zapłacę dwa razy tyle. Jeśli chodzi o
jakiś termin, to załatwię, żeby go przełożono.
252 Myrna Mackenzie
Namawiam Sandrę na wyjazd, odkąd Charley się urodził, ale nawet nie chciała o tym słyszeć. Nikt nie
był wystarczająco dobry, utalentowany ani troskliwy. Ustąpiła dopiero wtedy, kiedy zaproponowałem
Eve. Prawdę mówiąc, była zachwycona, ja zresztą też. Charley jest moim ukochanym synem, moim
aniołkiem, światłem moich oczu, po prostu wszystkim, ale ja i Sandra musimy wreszcie mieć trochę
czasu dla siebie. W przyszłym tygodniu jest nasza rocznica ślubu. Na pewno mnie nie zawiedziesz,
Eve.
- Larry - zaczął Nick, lecz szef dał mu znak, by zamilkł.
- I wiesz co? Wymyśliłem coś jeszcze lepszego. Przed chwilą powiedziałem o tym chłopakom z
marketingu. Są wniebowzięci. To genialny pomysł, składa wszystko do kupy i ma szansę stać się
najlepszą kampanią reklamową, jaką kiedykolwiek mieliśmy.
Czyżby zamierzał dodać jeszcze jednego niemowlaka? - pomyślała w panice Eve. Na pewno dziew-
czynkę, aby było do pary.
- Larry, może wreszcie powiesz, o co chodzić
- spytał Nick, patrząc niespokojnie na Eve. - A może powinniśmy przedtem usiąść^
- Ale z ciebie kawalarz! - Larry roześmiał się.
- Wiem, że mój poprzedni pomysł był nietypowy, choć zarazem przyznaję, że rewelacyjny. A ten... No
cóż, ten jest genialny. Ge-nial-ny! Jak wiesz, podczas naszej nieobecności Eve zamieszka w naszym
domu. - Zachwyt na jego obliczu stał się jeszcze bardziej promienny.
253
W duchu stwierdziła z rezygnacją, że Larry mówi o całej sprawie w taki sposób, jakby wszystko już z
nią uzgodnił. I choć nie było to prawdą, to w innym, tym najważniejszym, a mianowicie pre-
zesowskim sensie, prawdą jednak było. Praca była całym światem Eve, jej sukcesem i przyszłością,
jasne więc, że za nic nie zaryzykuje jej utraty lub choćby nie narazi się na poważny konflikt z najwyż-
szym szefem.
- Powiedz, co to,za pomysł - poprosiła. Najgorsze już znała: przez dwa tygodnie będzie niańczyła
Charleya. Teraz czas na milsze wieści, które choć trochę poprawią jej nastrój.
- Już mówię. Kiedy ja i Sandra wyjedziemy, a ty będziesz się opiekować Charleyem, zostanie z tobą
ekipa filmowa. Będą obserwować każdy twój ruch. Wiesz, takie reality show.
Nick stanął za plecami Eve. Pewnie się bał, że jego dzielna asystentka bez czucia osunie się na
podłogę.
- Eve to najlepsza mama świata. Wszyscy to wiemy - ciągnął Larry. - Nikt lepiej od niej nie pokaże
rodzicom, jak opiekować się niemowlęciem.
Nogi się pod nią ugięły, lecz Nick w porę objął ją w talii. Dzięki temu Eve nadal stała, czując zarazem
jego ciepło.
- To jeszcze nie wszystko - opowiadał Larry, nieświadom dramatu, który rozgrywał się na jego
oczach. - Chcę, żebyś też był przy tym. - Z uśmiechem spojrzał na Nicka. - Jesteście moimi najlep-
szymi pracownikami, a zarazem dobra Bozia obdarzyła was nie tylko inteligencją, ale również urodą
254
i miłym usposobieniem. Wspaniale reprezentujecie firmę, a teraz również Charley pokaże się światu.
Ten film będzie dobrodziejstwem dla Burnside Baby Foods. Właśnie tego chcą i potrzebują rodzice:
instrukcji, jak robić te wszystkie trudne rzeczy, o których nie ma się pojęcia, kiedy człowiekowi
urodzi się pierwsze dziecko. No, co sądzicie
1
? Czyż to nie jest genialny pomysł
1
?
Pomysł naprawdę był świetny. Ale, na Boga, nie w tej obsadzie! - pomyślał Nick... a może Eve?
Najpewniej oboje.
- Wyjaśnijmy to sobie, Larry.- po chwili milczenia powiedział Nick, wciąż trzymając ręce na biodrach
Eve. Mimo wszystko nadal udawało jej się panować nad własnym ciałem, udało jej się zmusić nogi,
by trzymały ją prosto. - Chcesz, żebyśmy razem z Eve przez całe dwa tygodnie mieszkali sami w
twoim domu ?
- Tak... nie, oczywiście, że nie. Będzie z wami Charley i ekipa filmowa. Na krok was nie odstąpią. A ja
będę do was dzwonił tak często, jak to będzie możliwe.
- A Charley ma być tym dzieckiem, które pokażemy rodzicom, żeby się dowiedzieli... jak jest
zrobione.
- Tak! Bardzo mi się to podoba. Mój dzieciak będzie grał w filmie. Zatytułuję go: „Najlepsi rodzice
świata - wy." No i jak? Pewnie nie możecie się doczekać, kiedy zaczniecie
1
? Załatwimy to, a jak film
się uda, to awansujemy Eve na twoje stanowisko, bo przecież ty zostaniesz wiceprezesem. Co wy na
to?
Dzieciaki na plan! 255
Nick obrócił Eve twarzą do siebie, jakby była jedną z jego kobiet. Trzymał ją w objęciach, patrząc jej
głęboko w oczy.
- Decyzja należy do ciebie, Eve - powiedział. Zrozumiała, co to oznacza. Nick pracował dla
Larr’ego i jego firmy tak długo, że mógł sobie pozwolić na odrzucenie propozycji szefa. Jego awans
był stuprocentowo pewny, nawet zaczął już przejmować niektóre obowiązki Larry'ego. Ale aż do tej
pory nie było wiadomo, kto obejmie po Nicku stanowisko dyrektora. Wielu pracowników, głównie
ludzi starszych i bardziej doświadczonych od Eve, marzyło o tej posadzie. I oto nagle okazało się, że
Larry uzależniał decyzję od realizacji swego pomysłu. Jeśli coś poszłoby nie po jego myśli...
- Sama musisz zdecydować - powtórzył Nick. - Cokolwiek postanowisz, będę przy tobie.
Owszem, mogła odmówić, lecz wtedy Larry poczułby się urażony. Mogłoby nawet ucierpieć na tym
zaufanie, jakim darzył Nicka. Poza tym Eve postanowiła pokazać Larry'emu Burnside'owi, że potrafi
sprostać każdemu zadaniu, i że dla dobra firmy potrafi się wcielić nawet w rolę idealnej mamy.
Musiała mu udowodnić, że nie popełnił błędu, przyjmując ją do pracy i nakładając na nią tak wiele
obowiązków. No i bardzo pragnęła tego awansu. Na pewno poradzi sobie z tym, o co ją Larry prosił.
To przecież tylko dwa tygodnie.
Eve przytrzymała się Nicka i skinęła głową, ale głos na kilka chwil odmówił jej posłuszeństwa.
- No cóż, Larry, wobec tego umowa stoi. - Nick
256
spojrzał na szefa ponad głową Eve. - Załatwiłeś sobie zastępczych rodziców.
- Doskonałych rodziców - poprawił go z wesołym błyskiem w oku.
Eve miała ochotę roześmiać się histerycznie. Przez dwa tygodnie miała mieszkać sama z tym
niesłychanie przystojnym facetem i z dziewięciomiesięcznym maluchem.
Śmiertelnie się bała.
ROZDZIAŁ DRUGI
Kiedy Nick przyjechał pod dom Burnside'ôw w ekskluzywnym osiedlu na obrzeżach Chicago, Eve
czekała już na niego w swoim samochodzie. Kiedy go zobaczyła, wyprostowała się, odsunęła z twarzy
długie ciemnobrązowe włosy, a na jej twarzy ukazał się znamionujący pewność siebie uśmiech, nie
było natomiast widać nawet cienia strachu.
Lecz bystry znawca ludzkich dusz by się go dopatrzył, a wytrawny - ujrzałby jego nieprzebrane
pokłady.
A Nick, przynajmniej jeśli chodzi o kobiety, wytrawnym znawcą był.
- Dzielna dziewczyna - mruknął do siebie. - Nie pozwól, żeby ludzie zobaczyli, jak bardzo się boisz.
A zarazem poczuł się trochę rozczarowany. Przecież doskonale wiedziała, że jest po jej stronie, po co
więc przed nim udawałaś
Zaśmiał się cicho. Gdyby była tu jego siostra,
258 Myrna Mackenzie
zaraz, zgryźliwie by powiedziała, że Nick zawsze zapada w bolesne cierpienie, gdy jakaś kobieta... no,
ładna kobieta... nie robi do niego słodkich oczu i nie wspiera się na jego silnym ramieniu.
No cóż, na pewno coś w tym było, ale nie w tym przypadku. Eve Garpenter była wystarczająco ładna,
kobieca i miła, żeby każdemu mężczyźnie zawrócić w głowie, lecz niestety nad wyraz poważnie
traktowała życie. A Nick, choć w pracy był wzorem wszelkich cnót: aktywny, punktualny, kreatywny
i zawsze świetnie przygotowany do kolejnych działań, to w życiu prywatnym, delikatnie mówiąc, nie
wyróżniał się odpowiedzialnością. Była to naturalna reakcja na ponure dzieciństwo, kiedy to przez
lata tępiono w nim wszelką żywiołową radość, a surową dyscypliną wdrażano go do poważnego
traktowania obowiązków. Nic dziwnego, że miał tego powyżej uszu i teraz odreagowywał.
Zaparkował srebrną corvettç, wysiadł i posłał Eve najbardziej zachwycający uśmiech, na jaki było go
stać. Skoro jego asystentka tak bardzo się bała, to on postawił sobie za punkt honoru sprawić, żeby
zapomniała o kłopotach.
- Witaj, słodka mateczko - zaświergolił radoś. nie. - Pora na zabawę w mężulka i żoneczkę z
dzidziusiem na dokładkę. - Strasznie ubawiły go własne słowa, więc się roześmiał.
Eve wysiadła z auta, sprawdziła, czy wszystkie drzwi są zamknięte, i dopiero potem podniosła wzrok
na Nicka. W jej oczach nie było wesołych błysków, o nie.
259
- Charley to nie zabawka - sarknęła, potem fuknęła, a na koniec wielce krytycznie jeszcze raz spojrzała
na Nicka.
Cóż, chciała być groźna, i nawet się nie domyślała, jak bardzo w tym zacietrzewieniu jest urocza.
Miała na sobie stanowczo za długą prostą spódnicę i zwykłą białą bluzkę. Mimo że młoda i urodziwa,
w tym stroju wyglądała jak usychający wzorzec cnót panieńskich, a jednak Nick nabrał ochoty, by
sprawdzić, jakież to skarby kryją się pod tak bardzo nieatrakcyjnym pancerzem.
- Na Boga, zachowuj się przyzwoicie! Mamy się opiekować niemowlęciem, nakręcić film, a ponadto
liczę na awans. Zapomniałeś? - spytała surowo, piorunując go wzrokiem.
Nick nie rozumiał, czym zasłużył sobie ha taką reprymendę. I nagle zrozumiał. Eve, dziewczyna
bystra i spostrzegawcza, z miejsca domyśliła się, że oczami swej duszy widział ją nagą.
I miała świętą rację, że się wściekła. Oczywiście nie powinien był snuć podobnych marzeń. Natych-
miast wygasił nieodpowiednie myśli, choć jedna, lecz tym razem jak najbardziej odpowiednia, pozo-
stała. Podejrzewał mianowicie, że ostry ton Eve ma za zadanie ukryć jej paniczny strach. A on musiał
sprawić, żeby przestała się bać. Była w końcu jego podwładną i czuł się za nią odpowiedzialny.
Wobec tego poważnie skinął głową i zaraz się roześmiał.
- Masz rację, szefie - powiedział. Zarumieniła się, zrobiła wielkie oczy i stanęła na
260
palcach, by choć trochę zniwelować tę skandalicznie niesprawiedliwą różnicę wzrostu.
- Przejrzałam cię - oznajmiła. - Chcesz mnie rozśmieszyć, żebym przestała się bać.
- A niech to! - Zrobił wielce zmartwioną minę. - Dotąd wszystkie kobiety nabierały się na to i z ochotą
wieszały się ha moim silnym ramieniu.
- Nie wątpię - rzuciła zgryźliwie.
No cóż, rzeczywiście go przejrzała. No i oczywiście miała rację, że zmieszała go z błotem. W tej
sprawie chodziło o jej awans zawodowy. Do Nicka wreszcie dotarło, że nie powinien żartować z
sytuacji, która tak bardzo wytrącała ją z równowagi. Wprawdzie Lany uwielbiał Eve, lecz był w tyni
pewien szkopuł. Otóż przepadał nie tyle za nią, bo tak naprawdę jej nie znał, lecz ukochał wizerunek,
który sobie stworzyła. Nick wychwalał ją pod niebiosa za wszystko, cokolwiek robiła, lecz Larry cenił
ją za doskonale odgrywaną rolę matki. Naprawdę szkoda, że tylko to w niej widział, a nie inne zalety,
których miała w bród. Zapewne Eve była tchórzem, ale była najlepszym tchórzem ze wszystkich
pracowników firmy, a przy tym maskowała się znakomicie. Jeśli nic strasznego się nie stanie, to za
dwa tygodnie powinna już mieć ten swój upragniony i jak najbardziej zasłużony awans. A cóż takiego
niezwykłego mogłoby się stać w tak krótkim czasie?
- Uważam, że wszystko doskonale się uda. Eve popatrzyła na niego. Dopiero wtedy zrozumiał, że
wypowiedział te słowa głośno.
Dzieciaki na plan! 261
- Naprawdę sądzisz, że ktokolwiek uwierzy w naszą rodzicielską fachowość
1
?- Ze uznają nas za
najlepsze niańki na świecie?
Nie ma mowy, pomyślał Nick. Ale powiedział coś całkiem innego:
- Młodzi rodzice, gdy zostają sam na sam ze swym pierwszym dzieckiem, jakoś sobie radzą. To nie
może być aż takie trudne.
Ku jego wielkiemu zaskoczeniu Eve się uśmiechnęła, i to całkiem szczerze. Ten uśmiech sprawił, że z
ładnej dziewczyny zmieniła się w olśniewającą.
- Jesteś nadzwyczajny. Czy naprawdę wszystko wydaje ci się takie proste?- Nic cię nie deprymuje, nie
peszy?
Owszem, peszy, pomyślał. Na przykład poważne kobiety o wielkich, zielonych, wyrazistych oczach.
Bo są zagrożeniem dla wszystkiego, co jest mi drogie.
Na szczęście w tym przypadku żadne rzeczywiste zagrożenie nie istniało. Nick już wybrał sobie
kolejną narzeczoną. Miała nią być Phyllis Adderby. Była postawną blondynką, nie interesowało jej
nic, co miało się zdarzyć później niż za pięć minut, i w niczym nie przypominała Eve. Idealna
dziewczyna nawet na sześć weekendów, co byłoby jednym z najlepszych osiągnięć Nicka w
konkurencji stałości uczuć.
Jednak poważnie mówiąc, pytanie Eve trafiało w sedno. Chodziło jej o to, że niczym się nie
przejmuje, tylko dostrzega problem, rozwiązuje go - i po sprawie.
262
W pracy była to błogosławiona cecha. Nick zastanawiał się tylko tak długo, ile było trzeba, i
natychmiast przystępował do działania. Mimo że swoje obowiązki traktował poważnie, nie uprawiał
żadnych hamletyzmów, żadnych ciągnących się w nieskończoność rozważań: „a może by tak, a może
by owak". Szast, prast, i po wszystkim. A że głowę miał nie od parady, więc procent błędnych decyzji
miał minimalny. .
Podobną zasadę stosował również w życiu prywatnym, tyle że tu przekładała się na maksymę carpe
diem, czyli chwytaj dzień. Innymi słowy, hulaj dusza, piekła nie ma. Tak, niczym się nie przejmował.
Nie uznawał poważnych zobowiązań ani burzących błogi spokój związków, w których poza ulotną
przyjemnością chodzi o coś więcej. Dlatego tak często na jego twarzy gościł szczery uśmiech
zadowolenia.
Jednak Eve nie znała tego klucza do wiecznej radości. A raczej - kompletnie go nie tolerowała. A
szkoda, wielka szkoda.
- Jesteś niezrównaną pracoholiczką, Eve. To zadanie będzie równie łatwe jak zjedzenie bułki z
masłem.
Znów się uśmiechnęła. Tak ostrożnie, jak zazwyczaj robiła to w niezwykłych sytuacjach. Nickowi
nagle zabrakło tchu. Pomyślał, że to jednak wcale nie będzie łatwe zadanie.
- No, chodź - powiedział, biorąc ją za rękę. - Larry i Sandra na nas czekają.
- I Charley.
263
- Tak, Charley też.
Dziecko, pomyślał, i nagle wpadł w panikę. Co ja tu będę robił przez te dwa tygodnie z dzieckiem i z
kobietą o niebezpiecznych oczach?!
Do środka wpuściła ich gospodyni. Eve poczuła nagły zawrót głowy. Każda rzecz w tym domu była aż
do przesady kosztowna, na dodatek Larry i Sandra na zmianę mówili coś w zawrotnym tempie.
- Na wszelki wypadek sporządziłam listę, dzięki czemu będziecie mogli robić wszystko to, do czego
Charley jest przyzwyczajony, a to bardzo ważne dla dziecka . - Tym razem mówiła Sandra. -
Kochanie, wybacz, że ci to mówię, przecież wiesz o tym lepiej ode mnie - powiedziała do Eve tonem
usprawiedliwienia.
- Oczywiście - uspokoiła ją Eve z miłym uśmiechem, choć o tym, że małe dzieci są nadzwyczaj
konserwatywne w swych przyzwyczajeniach dowiedziała się dopiero od Sandry.
Wciąż miała to paskudne uczucie, że Nick uśmiecha się pod nosem, bo wie, że kłamie jak z nut.
Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć. Zrobiła to mimochodem, by nikt się niczego nie domyślił.
Owszem, patrzył na nią intensywnie, ale wcale się nie uśmiechał, a to, co dostrzegła w jego oczach...
Czyżby jej współczuł?
- Nie martw się, Sandro. Oboje z Eve będziemy dokładnie wypełniali twoje zalecenia - zapewnił. -
Sama powiedziałaś, że wszystko spisałaś na kartce. Krok po kroku.
264 Myrna Mackenzie
- Co to, to nie. - Sandra się roześmiała. - Eve nie potrzebuje tak dokładnych instrukcji. Spisałam tylko
to, co dotyczy ulubionych rzeczy Charleya i rozkładu dnia. Nie śmiałabym obrażać Eve, sugerując, że
potrzebuje moich instrukcji w sprawach podstawowych.
- Jasne. - Nick skinął głową. - Eve jest najlepsza. A najdoskonalsza z piastunek właśnie .się bała, że
zaraz się rozpłacze. Była niezmiernie wdzięczna Nickowi, że to powiedział, chociaż przecież
wiedział, jaka z niej kłamczucha. Nie po raz pierwszy zastanawiała się, czy dobrze robi. Może za dużo
ryzykowałaś Na przykład bezpieczeństwo malutkiego dziecka.
- Będę chronić Charleya jak własnego życia - oświadczyła. W jej głosie słychać było zarówno
zdecydowanie, jak i wzbierające łzy strachu, jednak nieświadomi niczego rodzice odczytali to jako
wyraz chwalebnego wzruszenia.
- Dlatego właśnie ciebie wybraliśmy - powiedział Larry. - No i z powodu wspaniałej reklamy, jaką
nam zrobisz. Sporządziłem plan zdjęć, Nick. Przejrzyjcie go sobie w wolnej chwili. Możecie
zamawiać, co tylko będzie wam potrzebne, nie zważając na koszty. Chcę, żeby wszystko zostało
zrobione jak należy.
Nick znów znalazł się za plecami Eve. Pomyślała, że ostatnio bardzo często to robi. I że taki wysoki
silny mężczyzna czuwający za plecami sprawia, że człowiek sam staje się jakby wyższy. Nawet jeśli
ma zaledwie sto pięćdziesiąt trzy centymetry wzrostu na niewielkim obcasie i nikomu nie może
zaimponować wzrostem.
265
- Damy sobie radę, Larry - powiedział Nick.
- Przecież zawsze sobie radzimy.
- No właśnie. - Prezes Burnside Baby Foods uśmiechnął się szeroko. - Oto jest mój chłopiec.
- Odwrócił się do kobiety trzymającej na rękach niemowlaka o wielkich niebieskich oczach i
słonecznych włosach. Charley się śmiał. Wyciągnął rączki do ojca, który wziął go w ramiona i
ucałował.
- Pamiętasz wujka Nicka i ciocię Eve, Charley? Widziałeś ich już u tatusia w pracy.
Malec włożył sobie do buzi krawat ojca.
- Nie pozwól mu na to, Larry! - zawołała Sandra. - Jeszcze się udławi.
Eve poczuła w ustach gorzki smak strachu. Pvzuciia się naprzód, ale Larry ze śmiechem wyciągnął z
buzi Charleya mokry krawat.
- Zanadto się przejmujesz, Sandro. Widzisz? Nic mu się nie stało.
Eve była całym sercem po stronie Sandry.
- Żadnych krawatów - zwróciła się do Nicka. Uśmiechnął się do niej, jakby powiedziała „żadnych
ubrań".
- Hm... z wielką radością - odparł tonem, w którym pobrzmiewała wiadoma nutka.
- Co za łobuz! - śmiała się Sandra. - Nie wiem, jak sobie radzisz z tymi jego błazeństwami przez cały
dzień pracy.
Eve sobie nie radziła.
- Nick zawsze traktuje mnie jak dżentelmen. Jest profesjonalistą w każdym calu - powiedziała
szczerze, a zarazem po raz pierwszy zastanowiła się,
266
jak też traktuje inne kobiety. Chociaż wcale nie musiała tego wiedzieć, no i oczywiście nie miała
szans, żeby poznać prawdę.
- Miejmy nadzieję, że i tym razem tak będzie.
- Sandra pogroziła Nickowi palcem, a potem dodała:
- Dom jest wielki, ale ma mnóstwo przytulnych zakamarków. Specjalnie tak go zbudowaliśmy,
prawda, mój słodziutki
1
? - Pocałowała Larr’ego w pulchny policzek.
Larry nie grzeszył wprawdzie urodą, ale był mądrym,i dobrym człowiekiem; a jego żona najwyraźniej
nie tylko go kochała, ale i pożądała.
- Och, o nas nie trzeba się bać. - Eve uznała, że musi to powiedzieć. - Łączą nas tylko stosunki
zawodowe.
- Tylko żebyście nie byli zbyt sztywni przed kamerą - przestrzegł Larry. - Wiem, że znacie się tylko z
pracy, ale nie zapominajcie, że dla potrzeb filmu jesteście małżeństwem. Niewinny buziak nie
zawadzi... Z drugiej jednak strony wolałbym, żebyście za bardzo nie wczuli się w rolę, bo dwa
tygodnie szybko miną, a wy nadal będziecie musieli ze sobą pracować. Nie chciałbym, żeby Nick
traktował cię w biurze jak żonę. - Roześmiał się z własnego dowcipu. - To byłoby kłopotliwe.
- Zawsze jestem ostrożny, jeśli idzie o Eve.
- Nick dumnie uniósł do góry głowę.
- Za to Charleya możecie sobie kochać, ile wlezie
- mówił dalej Larry. - Jemu potrzeba dużo czułości. A teraz wybaczcie, ale chcielibyśmy na chwilę
zostać sami z naszym synkiem. Jenny, nasza
267
gospodyni, zajmie się prowadzeniem domu. Będzie tu przez całe dnie, a teraz zaprowadzi was do
waszych pokoi. Są obok siebie, żebyście nie musieli się szukać, jeśli zechcecie się skonsultować w ja-
kiejś sprawie.
Eve poczuła wzbierający strach. Nie rozumiała, jak to się stało, że nagle życie prywatne i zawodowe
splotły się w jedno, a ona traciła nad tym wszystkim kontrolę.
- Obawiam się że nie jest to najlepsze rozwiązanie - odezwał się Nick. - Od czasu do czasu lunatykuję
i wtedy zupełnie nie panuję nad tym, dokąd idę. Mogę wprawić Eve w zakłopotanie albo nawet ją
przestraszyć, jeśli pokażę się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Lepiej umieść mnie w
drugim końcu korytarza, trochę dalej od Eve. Jeśli będziemy chcieli się skonsultować, to do niej pójdę.
Była mu niezmiernie wdzięczna za to niewinne kłamstwo, jako że ani przez chwilę nie wierzyła, aby
ten przystojniak był somnambulikiem. Ucałowałaby go za ten pomysł, gdyby łączyły ich tego rodzaju
kontakty. Ale nie łączyły.
- Albo ja pójdę do niego - zaofiarowała się. Tak czy siak, najważniejsze było, żeby nie spali
obok siebie. To jej utrudni zrobienie jakiegoś głupstwa. Na przykład zakochanie się we własnym
szefie.
Pół godziny później Larry i Sandra wreszcie odjechali. Nick zamknął za nimi drzwi i podszedł do Eve,
która trzymała na rękach śpiącego Charleya.
268 Myrna Mackenzie
Delikatnie pocałowała jasne włoski dziecka, a potem spojrzała na Nicka.
- No cóż, zaczęło się - powiedział. - Jak dotąd, idzie ci doskonale. Wyglądasz bardzo prawdziwie.
Tak też się czuła. Kołysząc się, tuliła do siebie dziecko i cichutko nuciła kołysankę. Trochę fał-
szowała, ale Nickowi zupełnie to nie przeszkadzało. Nieduża, z wielkimi oczami, wyglądała, jakby
była stworzona do przytulania dzieci.
- To jest łatwe - szepnęła, a jej oddech poruszył delikatne włoski chłopczyka. - Jako przedstawiciel
Burnside Baby Foods jestem przyzwyczajona do tego, że matki dają mi do potrzymania swoje dzieci.
Ale potem zaraz je im oddaję - podkreśliła. - Widzisz tu może kogoś, komu można by oddać to
dziecko?
- Ani żywej duszy. Jenny stanowczo dała do zrozumienia, że zajmuje się wyłącznie prowadzeniem
domu. Zresztą i tak już sobie poszła, żebyśmy mogli trochę pobyć sami. Obawiam się, że żadne z nas
nie ma pojęcia, co dalej robić z Charleyem.
- Niezupełnie. Wczoraj kupiłam kilka poradników dla młodych rodziców.
- O, to rzeczywiście coś dla nas. - Nick uśmiechnął się do Eve. - Znasz przepis na młodych rodzi-
ców? Bierze się dwoje samotnych ludzi, miesza się ich w kotle, z którego po chwili wyskakują z
dzieckiem.
Uśmiechnęła się, ale słabiutko. Wciąż kołysała Charleya. Nick pomyślał, że musi być bardzo zmę-
czona. Wprawdzie chłopczyk miał dopiero dziewięć miesięcy, ale Eve była bardzo drobną kobietką.
269
- Może dałoby się go gdzieś położyć - zaproponował. - Musimy przejrzeć plan zdjęć Larr’ego.
- Chcesz go zostawić samego? - Eve była przerażona.
- W jego łóżeczku. Nawet taki niedoświadczony facet jak ja wie, że dziecka nie kładzie się byle gdzie.
- Ale on zostanie sam w pokoju.
- Będziemy w pobliżu.
- Moim zdaniem to nie jest mądre. A jeśli coś mu się stanie? Różne rzeczy się dzieją.
Najwyraźniej musiało się kiedyś zdarzyć coś, co sprawiło, że Eve tak bardzo się bała zostawić Char-
leya samego. Wprawdzie Nick nie wiedział, o co dokładnie chodzi, ale czuł, że będzie musiał nad tym
popracować.
- Przecież nie możesz go tak trzymać przez całe dwa tygodnie.
- Wiem, ale bardzo się boję.
- Co zrobić, żebyś się trochę mniej bałaś- Sama nie wiem. - Westchnęła głęboko. - Może
gdyby przez cały czas obserwowała go kamera...
- Załatwione.
- Nie rozumiem.
- Przed wejściem do domu jest kamera, więc...
- Naprawdę myślisz, że moglibyśmy...
- Oczywiście. Przed wejściem do domu jest kamera, są w sklepach, w firmach, obecnie to nic
nadzwyczajnego. Zaraz zadzwonię do agencji ochroniarskiej.
- Głupio się czuję - mruknęła Eve. - To takie... no, skrajne rozwiązanie.
270 Myrna Mackenzie
Z pewnością tak było, ale dzięki temu czekające ich dwa tygodnie nie staną się jednym wielkim
koszmarem, a Eve nie będzie się tak panicznie bała zostawić Charleya samego.
- Larry będzie szczęśliwy, że troszczysz się o jego dziecko - zapewnił ją Nick. - Powiem ludziom z
agencji, że kamery mają być zainstalowane tymczasowo. Jeśli Charley kiwnie paluszkiem, już bę-
dziemy o tym wiedzieli.
- Dziękuję. - Eve kamień spadł z serca. - Będę znacznie spokojniejsza.
- Może jednak położyłabyś go teraz do łóżeczkaś Będzie mu wygodniej - zaproponował Nick, choć
chłopcu było całkiem wygodnie w objęciach Eve.
- Tak, oczywiście.
Poszła do pokoju Charleya, a Nick zadzwonił do agencji. Ekipa miała przyjechać jeszcze dziś, w ciągu
kilku godzin.
- No dobrze - szepnęła Eve, gdy oboje z Nickiem siedli w kącie dziecięcego pokoju, patrząc na śpiące-
go malca. - Co Larry zaplanował nam na jutroś
Wyciągnął teczkę, którą w nerwowym pośpiechu otworzyli razem.
- O rany - powiedziała Eve.
- No właśnie - potwierdził Nick.
- Toż to cały scenariusz. - Z wielkim niepokojem przeglądała dwutygodniowy plan zdjęć.
- Ciekawe, czy Sandra i Larry tak właśnie rozmawiają ze sobą podczas zmieniania pieluch - po-
wiedział Nick cichym głosem, żeby nie obudzić Charleya.
271
Kiedy Eve przysunęła się bliżej, żeby go lepiej słyszeć, poczuł woń lilii. Nie po raz pierwszy czuł ten
jedyny w swoim rodzaju zapach, lecz dotąd zdarzało się to w pracy, wśród tłumu ludzi, a więc na
bezpiecznym gruncie.
Teraz byli sami w zacisznym kącie pokoju. Nickowi wystarczyło tylko trochę się poruszyć, żeby
musnąć wargami włosy Eve. Wystarczyło, by uniosła głowę, chcąc spojrzeć mu w oczy, à jej usta
znalazły się tak blisko, że tylko je całować.
I nagle Eve przestała być najlepszą mamą pod słońcem, przestała być jego asystentką, a nawet
przerażoną i zupełnie niedoświadczoną opiekunką małego dziecka. Stała się kobietą, a do tego kobietą
piękną i pociągającą.
Nick odetchnął głęboko. Chyba nawet trochę za głęboko.
- Nie musiałbyś się z tym szarpać, gdyby nie ja - zmartwiła się Eve.
Wiedział, co miała na myśli. Gdyby Larry nie uwierzył w istnienie wykreowanej przez nią postaci, nie
zaproponowałby Eve opieki nad swoim synkiem, a gdyby tego nie zrobił, nie przyszedłby mu do
głowy ten szalony pomysł z filmem. Zresztą sam pomysł nie był wcale szalony, tylko aktorzy nie
najlepiej dobrani.
- Przepraszam - dodała, bo wciąż milczał. Przygryzła wargę.
Nick nie mógł się powstrzymać. Ostrożnie odwrócił jej twarz do siebie i przesunął palcem po wardze,
którą tak zawzięcie torturowała.
272 Myrna Mackenzie
- Nie martw się - szepnął. - Jestem prawdziwym fachowcem od kłopotów. Bez przerwy je stwarzam,
więc mam duże doświadczenie. Umiem się wyplątać z każdej trudnej sytuacji. Gdybym nie chciał tu
być, siedziałabyś teraz w domu Larr/ego sama z Charleyem.
- Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć.
- A co w tym złegoś - Wzruszył ramionami.
- Udało mi sięś
Do jego uszu dotarł cichy melodyjny śmiech. Nachylił się, żeby lepiej słyszeć.
- Nic dziwnego, że kobiety lgną do ciebie jak muchy do miodu. Czy masz w sobie choćby odrobinę
powagiś
- Bardzo poważnie traktuję naszych klientów.
- To prawda. Świetnie sobie radzisz z klientami, z prasą i z przerażonymi pracownikami. Zresztą Larry
nie darzyłby cię takim zaufaniem, gdyby twoim jedynym powodem do chwały były miłosne podboje.
Poruszyła się i jego palec przesunął się po wardze Eve. Westchnęła i jej biust otarł się o ramię Nicka.
A niech to, pomyślał, pamiętaj, że to nie jest kobieta, to asystentka. Stevens, do cholery, żadnych
romansów!
Niestety, było już za późno. A na pewno będzie za późno, jeśli natychmiast się nie wycofa. Jakoś
udało mu się zabrać rękę.
- A skoro już mówimy o Lanym i o pracy
- odezwał się z niejakim trudem - to lepiej przeczytajmy dokładnie, co nam na jutro zaplanował.
273
Skinęła głową, ale patrzyła na niego, jakby coś ją gryzło.
- Co się stałoś - Zaniepokoił się Nick.
- Zastanawiam się, jak to możliwe, że człowiek, który tak świetnie radzi sobie w firmie, stara się
unikać wszelkiej odpowiedzialności w życiu osobistym.
- To proste. Pracuję nad sobą.
- A może mniej zawile ś Bo nie rozumiem.
- Moi rodzice byli ludźmi poważnymi i surowymi. Mieli do spełnienia misję, która polegała na
wyplenieniu wszelkiej frywolności z oblicza ziemi. Uważali, że w życiu liczy się tylko praca i nie
pozwalali sobie na żadne przyjemności. Śmiech był narzędziem szatana. Zresztą czasami zdawało im
się, że to ja jestem szatanem. Nie miałem zabawek, nie mogłem przyjmować przyjaciół, nie chodziłem
do kina, nie oglądałem telewizji. Mogłem tylko uczyć się, pracować i czekać, aż stanę się na tyle
dorosły, by się ożenić i zrobić ze swoją rodziną to samo, co moi rodzice zrobili ze mną. Nie mogłem
się doczekać, kiedy wreszcie wyfrunę z domu. Przyrzekłem sobie, że jak już się to stanie, zanurzę się
w same frywolności i nie będę robił nic poważnego. Problem w tym, że zabawa, a nawet skromne
życie kosztują. Tak więc wybór był prosty. Korzystam ze swoich zdolności, by zarobić pieniądze, i
pracę traktuję z należytą powagą; a resztę czasu baluję. Teraz już wiesz, jak to działaś
- Rozumiem... - Spojrzała na niego z namysłem, po czym wyciągnęła plan zdjęć. - A więc zapamiętaj
274 Myrna Mackenzie
sobie: właśnie jesteśmy w pracy, którą traktujesz poważnie. Dobrze?
- Jak najbardziej.
- Wobec tego powinniśmy się zabrać do studiowania podręcznika dla rodziców. Na rano musimy
wiedzieć, jak się wyjmuje Charleya z pieluchy i jak się go tam wkłada. I trzeba pamiętać, żeby mówić
do siebie „mój skarbie" i „cukiereczku". O, rany! - Jęknęła, przyglądając się tekstowi na na dole
stronicy.
- Co znowu?
Wzięła głęboki oddech. Kobiety czasami tak robiły, kiedy Nick ich dotykał. Zwykle był to dobry znak.
Tym razem chyba jednak było inaczej.
- Pokaż mi to, Eve - poprosił, wyciągając rękę po scenariusz.
- Larry wcale nie żartował, kiedy wspominał o niewinnych buziakach. Tutaj, na stronie czwartej... -
Kurczowo przytrzymała się jego ręki -... jest napisane, że mam cię pocałować, kiedy uda ci się
wreszcie zapiąć pieluchę. - Jej głos stał się ledwie dosłyszalnym szeptem. Była blada jak płótno.
Nick niemal jęknął na myśl o całowaniu Eve. O wyjmowaniu Charleya z pieluchy i wkładaniu go «
tam z powrotem nawet nie pomyślał.
Co ten Larry wykombinował? I co mamy zrobić z tym jego scenariuszem? Jeśli przez całą noc będę
śnił o tym, jak Eve mnie całuje, to rano obudzę się z kosmicznym wzwodem, co na pewno nie wyjdzie
zbyt dobrze na filmie.
- Nigdy się nie całowaliśmy - powiedział.
Dzieciaki na plan! 275
- Nie. - Eve spojrzała mu w oczy. Puściła scenariusz, kartki zsunęły się na podłogę.
- Na filmie powinno to wyglądać naturalnie - szepnął Nick.
- Chyba tak. W każdym razie Larry na pewno by sobie tego życzył.
- Wobec tego musimy spróbować. Poćwiczyć. Oczywiście bez emocji.
- Oczywiście.
- Tylko raz - powiedział Nick. - Tylko ten jeden raz.
Dotknął ustami ust Eve.
ROZDZIAŁ TRZECI
Całkiem przestała oddychać, zresztą mózg też . chyba na chwilę przerwał pracę. Jedyne, czego była
świadoma, to dotyku ust Nicka
Trzymała się go kurczowo, a on ją całował. Chciała go prosić, błagać, żeby zrobił to jeszcze raz.
Głośne wycie klaksonu sprawiło, że odskoczyła jak oparzona.
Nick zaklął pod nosem. Jeszcze tylko raz spojrzał na Eve i się odsunął.
- Dość tych ćwiczeń - powiedział znacznie pogrubiałym głosem. - Świetnie ci poszło.
- Dziękuję. Tobie też. Po chwili już go nie było. Poszedł otworzyć temu
komuś, kto już od dłuższej chwili dobijał się do drzwi.
Z ust Eve wyrwał się cichy jęk. Niespokojnie spojrzała na Charleya, ale malec wciąż spał.
Co ja sobie wyobrażam? - pomyślała w popłochu. Miałam pilnować dziecka, a nie padać
Dzieciaki na plan! 277
w ramiona jakiegoś mężczyzny. Nie mam już szesnastu lat i nie od wczoraj wiem, że ludzie niekiedy
się całują. Ale nie zawsze wolno to robić. Jestem odpowiedzialną asystentką dyrektora, a ten facet to
mój szef. Facet, który mógłby napisać książkę
o sztuce całowania.
Och, Nick był wirtuozem w tej dziedzinie, natomiast ona... No cóż, z całą pewnością uznał, że
przydałby się jej specjalistyczny kurs w tej dziedzinie, i właśnie odbył z nią pierwszą lekcję.
Powiedział, że to będzie pocałunek bez emocji,
i sam pewnie nic nie poczuł, jak to z belframi bywa, podczas gdy jej serce tłukło się w piersi jak
oszalałe. Wiedziała przecież, że Nick tylko ją uczył. Chciał, żeby na filmie wszystko wyszło jak
należy. Wszystko to prawda, lecz stało się tak, że on pozostał chłodny, gdy zaś ona... Cóż, ten
pocałunek obezwładnił ją, podniecił, zaangażowała się w niego bez reszty.
Charley przewrócił się na bok, włożył piąstkę do buzi i zaczął ją ssać jak opętany. Powieki mu
zadrżały, ale zaraz opadły z powrotem. Dziecko zapadło w spokojny sen.
- Och, Charley-szepnęłaEve.-Wco myśmy się wpakowali?
Jedyną odpowiedzią był odgłos zbliżających się kroków Nicka.
Eve wzięła się w garść. Musiała się przygotować na spotkanie. Miała nadzieję, że szminka się nie
rozmazała, włosy nie są potargane, w ogóle, że wygląda profesjonalnie. Zamrugała, wygładziła
278
spódnicę - i w tej samej chwili w drzwiach pokoju zjawił się Nick.
- Co toś - spytała.
- Dostawa. - Nick podniósł w górę spore pudło.
- Nasze nowe zabawki: kamery, alarmy i takie tam drobiazgi.
Postawił pudło na podłodze i wyjął z niego lalkę wielkości niemowlęcia. Eve w jednej chwili przestała
się denerwować.
- Lalka? - spytała. - On chyba jeszcze nie bawi się lalkami.
- To nie dla Charleya. Nie widzisz, jest prawie taka duża jak on? Raczej nie powinniśmy mu dawać
zabawek, z którymi musiałby walczyć. To jest
- wziął do ręki metkę - Sheila. Dla nas.
- Dla nas? A po co nam ona?
- Do ćwiczeń. Naprawdę chciałabyś stanąć przed kamerą i narazić naszego chłopaczka na mękę
zakładania pieluchy przez dwójkę patałachowi Ale jak już się wprawimy na słodkiej Sheili, pójdzie
nam jak z płatka.
- Jasne. Ale myślę, że i tak najwyższa pora, by przewinąć Charleya.
Nick zrobił taką minę, jakby ktoś znienacka uderzył go młotkiem.
- Do diabła, masz rację ! Film filmem, a my mamy żywego niemowlaka pod opieką. A te stworzenia,
jak słyszałem, albo śpią, albo płaczą, albo jedzą, albo sikają.
Jakby na zawołanie Charley usiadł w łóżeczku, trąc piąstkami oczy. Popatrzył na swoich opiekunów,
wygiął buzię w podkówkę i rozpłakał się.
279
- Cholera, pewnie za głośno mówiłem - sumitował się Nick. - I absolutnie nie powinienem przy nim
przeklinać.
Eve natychmiast podeszła do dzięcka.
- Wszystko w porządku, skarbie - gruchała, a Charley płakał coraz głośniej.
Eve rzuciła Nickowi wystraszone spojrzenie, wzięła malca na ręce i zaczęła go kołysać. Nie pomogło.
Charley płakał, jakby się czegoś bardzo przestraszył.
- Pewnie nas nie pamięta — powiedziała Eve.
- Kiedy się budzi, zawsze jest przy nim Sandra.
- Nie trzeba płakać, Charley - mruknął zawstydzony Nick. Chciał poklepać dziecko po pleckach, ale
ten gest wywołał jeszcze bardziej przeraźliwy płacz.
- Czy ja mu zrobiłem jakąś krzywdę? - spytał przerażony Nick, choć zwykle uśmiechał się, jakby
wszystkie rozumy pozjadał. - Jak myślisz?
- Nie. - Eve mocniej przytuliła wrzeszczące niemowlę. - Po prostu nie jesteś jego tatusiem.
- Na pewno o to chodzić - Nick trochę się uspokoił, za to Eve coraz bardziej się bała.
- A jeśli nie mam racjiś Jeśli to nie strachś Może stało się mu coś złegoś Może coś zjadł? Albo
zachorował? Gdzie jest numer telefonu lekarza? Sandra gdzieś go zapisała. Może trzeba zadzwonić.
- Położyła Charleya w łóżeczku i poszła do telefonu.
Nick wziął Sheilę i zakrył nią sobie twarz.
- Char-ley - mówił piskliwym, kobiecym głosem. - Charley. Juu-huu.
280 Myrna Mackenzie
Obcy wysoki ton brzmiał śmiesznie dla dorosłych, ale dla dzieckaś Poza tym Eve była pewna, że Nick
nie ma pojęcia, jak wygląda. Przez te swoje wygłupy jeszcze bardziej przerazi małego.
Ale nagle Charley przestał płakać.
- Cześć, Charley, jestem Sheila - mówił Nick tym swoim nowym głosem. - Chcesz się ze mną
pobawić?
Chłopczyk oczywiście nie rozumiał, co Nick do niego mówił, ale był zafascynowany. Niebieskie
oczka omal nie wyszły mu z orbit, rączki wyciągały się do lalki pomiędzy szczebelkami łóżeczka.
Nick powoli zbliżał do niego lalkę. Eve ucieszyła się, że Charley znów się uśmiecha, ale nagle coś jej
przyszło do głowy.
- Nie! - zawołała.
Nick i Charley zamarli, a usta chłopca znów zaczęły drżeć.
- Guziki na jej ubranku-powiedziała prędko Eve.
- Ón się udławi. Pamiętasz, co zrobił z krawatem?
- Masz rację, aniołku. Cicho, Charley. Zaraz ci dam twoją koleżankę. - Nick pospiesznie rozbierał
Sheilę. Eve nie mogła nie zauważyć, że robił to bardzo zręcznie.
Podał Charleyowi nagusieńką lalkę. Chłopczyk natychmiast pocałował ją w policzek.
- Szybko myślisz. - stwierdziła Eve. - To jeszcze jeden z twoich talentów. No i świetnie sobie radzisz
z guzikami.
- Czyli aż dwa talenty. - Nick uśmiechnął się.
- Dziękuję.
281
- Na pewno wiele kobiet chwaliło cię za finezję wykazaną podczas zdejmowania ubrań.
- Podziękowałem ci za to, że nie pozwoliłaś dać Charleyowi lalki z guzikami. Na pewno by się
zadławił.
- No tak, oczywiście. - Eve zaczerwieniła się po same uszy. - A z tymi guzikami to jakoś tak samo
wyszło. Pewnie dlatego, że strasznie się martwię.
- Zauważyłem. - W błękitnych oczach Nicka pojawiło się rozbawienie. - Ale nie musisz się tłumaczyć.
To ujmujące i pożyteczne. W tym przypadku nawet bardzo pożyteczne.
Jego głos był cichy i przyjazny. Eve pomyślała, że pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Może
zawsze w taki sposób przemawia do kobiet? Oczywiście poza pracą. Jakby zamierzał je uwieść. Tak,
na pewno taki ma zwyczaj, bo przecież nie zamierzał jej uwieść, Eve była tego absolutnie pewna.
Wcale jej się nie podobało, w jakim kierunku poszybowały jej myśli.
- Zdaje się, że nasz Charley się zakochał - powiedziała szybko, zwracając się do dziecka. Musiała
jakoś nabrać dystansu do tych swoich idiotycznych urojeń.
- I to w jakieś kapryśnej pannie - dodał Nick. - Popatrz, nawet nie patrzy mu w oczy. Co za bałamutka
z naszej małej Sheili!
- Co za zgrywus z naszego dużego Nicka!
- Jestem z tego bardzo dumny, madame. - Skłonił się komicznie.
Przez chwilę stali, uśmiechając się do siebie, aż
282 Myrna Mackenzie
w końcu Eve zauważyła, że Nick znajduje się stanowczo za blisko niej. Przypomniała sobie, że są
sami w tym wielkim domu - oczywiście nie licząc Charleya i jego lalki - i że Nick wie więcej o kobie-
tach i guzikach niż jakikolwiek mężczyzna spośród tych, z którymi dotąd miała do czynienia.
Odwróciła wzrok i spojrzała na Charleya obgryzającego rękę Sheili.
- Ach, miłosne ukąszenia - podkpiwał Nick. - Ostro sobie poczyna nasz chłoptaś. Jak myślisz, mamy
szansę odebrać mu ukochaną i trochę na niej poćwiczyć?
- Najmniejszej.
- No to na czym będziemy się wprawiać? Wciąż patrzyli na Charleya, który nagle ucichł
i zamarł, a po chwili westchnął w zachwycie, jakby zrobił coś wspaniałego.
- Obawiam się - zaczęła Eve - że będziemy ćwiczyć na Charleyu. Idziesz pierwszy?
- Twoja kolej. - Nick był stanowczo za blady jak na człowieka, który na co dzień tryska pewnością
siebie. - Ja wezmę następną zmianę. Muszę zainstalować kamery.
- Świetnie. - Eve rozluźniła się, bo pomysfc. z monitoringiem był naprawdę zbawczy. - Jak to działaś
- Kamera jest połączona przez satelitę z agencją ochrony. Jeśli cokolwiek będzie wyglądało choć
trochę nienormalnie, natychmiast do nas zadzwonią.
- A więc ktoś będzie go obserwował przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? - upewniła się Eve.
283
- O to właśnie chodzi. - Odwrócił się do wyj ścia.
- Nickś
Popatrzył na nią przez ramię.
- Dziękujęr- Eve zrobiła krok w jego stronę. - Za to, że zgodziłeś się ze mną zostać, chociaż wcale nie
musiałeś. I za to, że rozumiesz, po co te kamery.
Patrzył na nią poważnie, zupełnie jak nie on, i stał się jeszcze bardziej niebezpieczny niż wiecznie
kpiący i roześmiany od ucha do ucha Nick.
- Nie do końca rozumiem - powiedział - ale wytłumaczysz mi, jak uznasz za stosowne.
Skinęła głową. A potem się uśmiechnęła. Z wdzięczności, że nie wymaga od niej natychmiastowej
odpowiedzi.
- Zawołam cię, jak przyjdzie twoja kolej poćwiczyć zmianę pieluchy. Jutro, panie Stevens, trafimy na
srebrny ekran.
Jęk Nicka było słychać jeszcze wtedy, kiedy szedł korytarzem.
Eve pewnie by się i roześmiała, gdyby sama nie była taka przerażona.
Rano w domu wprost zaroiło się od ludzi. Nick przyglądał się, jak ekipa filmowa rozstawia sprzęt, by
zacząć realizację najnowszego pomysłu Larr’ego. Ktoś upudrował mu całą twarz, a teraz pudrowali
Eve. Ale Charleya nie pozwoliła ruszyć.
- To małe dziecko - protestowała, tuląc chłopczyka do piersi, jakby chroniła go przed substancją
radioaktywną.
284
- Bez pudru będzie za blady - powiedziała charakteryzatorka.
Nick stanął pomiędzy nią a Eve.
- Dzieci powinny być blade. W każdym razie jemu to nie zaszkodzi.
Nie wiedział, czy ma rację, czy nie. Być może Charley będzie wyglądał na filmie jak biała plama, ale
zobaczył w oczach Eve prawdziwą obawę. Nie mógł nikomu pozwolić, by ją straszył, bo i tak miała
już dosyć zmartwień na głowie.
Źle spała w nocy. Nick cztery razy słyszał, jak wstawała i szła do Charleya. Zastanawiał się, czy nie
dołączyć do niej, nie pocieszyć, nie zapewnić, że dziecku nic się nie stanie, ale naszła go taka myśl,
krnąbrna i całkiem nie na miejscu. Pomyślał mianowicie, że Eve może mieć na sobie jedną z tych
krótkich nocnych koszulek, na dodatek z cieniutkiej przezroczystej bawełny, albo szlafroczek
narzucony na gołe ciało...
Iść? Nie iść? Iść? Nie iść?
Co też ja kombinuję?! -ryknął na siebie w duchu, wyzwał się od idiotów, kurczowo schwycił poręcz
łóżka - i nie poszedł.
Dlatego w nocy w niczym jej nie pomógł, lecz nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek dokuczał Eve,
czy choćby tylko zawracał jej głowę.
Poza tym patrząc, jak Charley obgryza nogę Sheili, pomyślał sobie, że Eve może mieć rację co do tego
pudru. Kto wie, z czego zrobiono to coś, czym im wysmarowano twarze? Cokolwiek to jest,-na pewno
nie posłuży dziecku. Może nawet jest tok-
285
syczne i malec się zatruje, jeśli to coś dostanie mu się do buzi, zwłaszcza że bez przerwy coś oblizywał
i obgryzał.
- Kochanie, wiem, że świetnie znasz swój fach, ale tym razem odpuść, dobrze? - powiedział z uroczym
uśmiechem, kiedy charakteryzatorka zamierzała zaprotestować. - Jeśli coś pójdzie nie tak, wszystko
wezmę na siebie, obiecuję, kwiatuszku. - I znów się uśmiechnął.
Kiedy rozanielona charakteryzatorka wpatrywała się w niego, Nick odwrócił się do Eve, żeby
przygotować się do ujęcia.
A ona patrzyła na niego.
- Kochanie? Kwiatuszku? - szepnęła prawie bezgłośnie.
Lecz on to usłyszał i po raz pierwszy w życiu zrobiło mu się głupio z powodu swoich flirtów. A
przecież robił tak nieustannie, odkąd tylko stał się mężczyzną, i nigdy nie czuł żenady z tego powodu.
Co się z nim dzieje, do diabła?
- Jesteśmy gotowi! - zawołał dziarsko do kamerzysty.
- Musisz mu zabrać lalkę, Nick - usłyszał w odpowiedzi. - Jest taka duża jak Charley. Larry na pewno
się nie zgodzi, żeby jego syna zastąpiła kupa plastiku.
Nick spojrzał na Eve.
- Co o tym sądzisz? - zapytał.
- Dobrze wiesz, co będzie. Charley się rozpłacze. Zakochał się w Sheili, jak tylko dałeś jej ten głupi
głos... - Eve urwała. - Jak się nazywa tamten
286 Myrna Mackeuzie
człowiek? Ten, który wygląda, jakby nie robił nic ważnego?
- Chodzi ci o Pete'a ? - Nick omal się nie udławił ze śmiechu. - To reżyser.
- Tak, o niego. - Eve zebrała się w sobie i zawołała: - Pete!
Ale reżyser nagle zajął się jakąś rozmową.
- Pete, kochany - powtórzyła kuszącym, teatralnym szeptem.
Z miejsca spojrzał na nią i zaraz do niej podszedł.
- Pete - zaczęła Eve słodkim, pieszczotliwym głosem. - Czy mógłbyś nam wyświadczyć wielką
przysługę? - I szeroko otworzyła oczy.
Nick wiedział, że nie ma mężczyzny, który po takim wstępie nie zrobiłby dla niej wszystkiego, czego
tylko zażąda.
- Oczywiście - odparł Pete, błyskając przy tym okiem i szybko wciągając brzuch. - Z wielką
przyjemnością.
Uśmiechnęła się promiennie.
- Widzisz, jeśli zabierzemy Charleyowi jego lalkę, będzie strasznie płakał. Ale gdyby mógł ją
przynajmniej widzieć... Czy mógłbyś trzymać ją przed sobą i... bo ja wiem... sprawić, żeby zatań--»
czyła* Wtedy na pewno obejdzie się bez płaczu. - Oczywiście Eve zakończyła swoją niedorzeczną
prośbę następnym uśmiechem.
- Mam sprawić, żeby lalka tańczyła?
- Albo coś w tym rodzaju. Bardzo byś nam pomógł, a ja będę ci bardzo wdzięczna.
Wrażenie było kolosalne. Pete był ponury, nie-
287
szczęśliwy i bardzo głupio się czuł, ale wziął lalkę i już gotował się do odegrania roli. Nick stanął za
plecami Eve.
- Kochanie? - szepnął jej do ucha.
Poczuł, jak dreszcz przebiegł jej po plecach. Często wywoływał taki dreszcz u innych kobiet, ale to
była pięknooka Eve, jego asystentka, która brała życie nazbyt poważnie. Nie należało szeptać jej do
ucha, jakby była jego kochanką, nie należało stać tak blisko, ale jakoś nie mógł się zmusić do odejścia.
- Potrzebowaliśmy jego pomocy - tłumaczyła się. Głos miała niepewny. - Wiem, że to nie w moim
stylu, ale..
- Moim zdaniem ten styl bardzo do ciebie pasuje - zapewnił Nick. Właśnie zaczął poznawać te cechy
Eve, których dotąd nie pokazywała i które bardzo go intrygowały. Może nawet za bardzo...
Ciekawe, pomyślał sobie.
Ustawił się, tak jak chciał Pete, obok Eve przy stole do zmieniania pieluch, na którym leżał Charley.
Na znak reżysera, który poruszał lalką, żeby uszczęśliwić Charleya, włączyła się kamera. Eve
spojrzała na Nicka i uśmiechnęła się jak kochająca żona.
- Skarbie - wypowiedziała tekst napisany przez Larry'ego - gdybym była niedoświadczoną matką,
chciałabym, żeby ktoś mi pokazał, jak się obchodzić z niemowlęciem. A ty?
- Słoneczko, nie mogłaś tego ująć lepiej. Pamiętasz, jacy byliśmy zdenerwowani, kiedy nasz Andy się
urodził?
288
Eve zaśmiała się dokładnie tak, jak przewidywał scenariusz: z rozbawieniem, a zarazem ciepło, ser-
decznie.
- Nie mieliśmy o niczym pojęcia, prawda? Strasznie się bałam, że coś zrobimy źle. Dlatego teraz
pokażemy wszystkim, jak należy zadbać o maleńkie dziecko. Pierwsza lekcja, kochanie, będzie o tym,
jak zmienić pieluchę. Zgadzasz się?
- Najsłodsza kruszynko - Nick zajrzał jej głęboko w oczy - wprost nie mogę się doczekać.
Miał fatalną, kompletnie niezgodną ze scenariuszem intonację. Tak, był niecierpliwy i nie mógł się
doczekać, lecz nie o zmianę pieluch mu chodziło, o nie. Ktokolwiek oglądałby to ujęcie, a z owych
pieluch już wyrósł, wiedziałby z całą pewnością, że oto rozochocony mąż szuka tylko okazji, by
zaciągnąć żonę do łóżka.
Rzeczywiście zapragnął mieć ją w swoim łóżku. Nie mógł się tego doczekać, choć przecież nigdy nie
miało się to ziścić. Nie mógł pozwolić, żeby do tego doszło. Dla niego byłaby to katastrofa, a dla Eve
- jeszcze większa.
Nick odsunął się i odchrząknął.
- Pokażmy naszym widzom, jak należy prawidłowo zmieniać pieluchy - powiedział z mniej szym,
żarem.
- Dobrze. - Głos Eve był trochę schrypnięty i bardziej niespokojny niż zazwyczaj.
Wyciągnęła ręce do Charleya, który nagle roześmiał się i przewrócił się na brzuszek. Nick złapał go i
położył na miejsce. Charley znów się zaśmiał i przewrócił na brzu-
289
szek. Zmiana pieluchy była dla niego świetną okazją do zabawy.
Pięć razy Charley im uciekał. Nick niemal widział, jak łysa głowa Pete'a paruje ze złości.
Wreszcie Eve udało się okiełznać malca. Wyciągnęła rękę do reżysera i spojrzała na niego znacząco, a
on wręczył jej lalkę. Eve podała ją Charleyowi, który natychmiast przewrócił się na plecki.
Nick i Eve wspólnymi siłami zdołali włożyć pieluszkę. Nawet nie była bardzo przekrzywiona. Potem
podnieśli Charleya do góry i pokazali go kamerze. Razem z lalką.
- A oto, mój aniele - mówił Nick, patrząc w oczy Eve - jak niedoświadczeni rodzice zmieniają dziecku
pieluchę.
Tak jak było napisane w scenariuszu, Charley siedział wygodnie na biodrze, Eve miała włosy w
nieładzie, włosy Nicka też były potargane. Pochylił się i pocałował swoją „żonę". To miał być lekki
małżeński pocałunek, ale ponieważ po koszmarze filmowania Eve była bardzo zdenerwowana, Nick
całował ją długo, powoli i namiętnie. Zrobił to dobrze.
Ona też go pocałowała i zrobiła to jeszcze lepiej.
- Jak sądzisz* - szepnął jej do ucha, wdychając niepowtarzalny zapach włosów.
- Uważam, że ani jedna sekwencja nie poszła zgodnie z planem. Poza tym bardzo dziwnie się czuję -
powiedziała słabo.
Nick pospiesznie oddał Pete'owi Charleya razem z Sheilą, wziął Eve na ręce i wyniósł ją z pokoju.
Kamery wciąż pracowały.
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Postaw mnie, Nick - poprosiła czerwona jak piwonia Eve. — Naprawdę nic mi się nie stało. Jestem
tylko zawstydzona i rozgoryczona.
Próbowała wyśliznąć się z jego objęć, przez co omal go nie przewróciła.
- Na pewno wszystko w porządku? - wypytywał cierpliwie.
- Na pewno, w każdym razie fizycznie. Czyś ty kiedykolwiek widział taką klapę, jak to nasze dzi-
siejsze nagranie?
- Chyba raczej nie dadzą nam za to żadnej nagrody - roześmiał się Nick.
Wreszcie postawił ją na podłodze. Eve, gdy tylko odzyskała równowagę, natychmiast obciągnęła
spódniczkę.
- Nick, nie śmiej się ze mnie, proszę. Larry będzie naprawdę zły. Jest zakochany w swoim pomyśle,
lecz, niestety, nie przyszło mu do głowy, że akurat ty i ja zupełnie się do tego nie nadajemy. Może
291
trzeba do niego zadzwonić i powiedzieć mu o wszystkim? - Błagalnie popatrzyła na Nicka w nadziei,
że wyrazi zgodę.
- Naprawdę chciałabyś przerwać Larry
1
emu romantyczne sam na sam z własną żoną? Zastanów się,
przecież on, niecierpliwie zaciskając zęby, czekał na taką okazję co najmniej dziewięć miesięcy.
- Tak, racja... - Eve się nachmurzyła i nerwowo zaczęła bawić się guzikiem swojej bluzki. - Fatalna
sprawa, przecież nie możemy przerywać mu wakacji tylko dlatego, że ja się czuję nieswojo.
- Może jutro pójdzie lepiej - zaryzykował Nick.
- Naprawdę tak myślisz?
- Nie. - Pokręcił głową. - Niektórzy faceci są wprost stworzeni do roli ojca, ale na pewno nie ja.
- Naprawdę nie chcesz mieć dzieci?
- Nie mogę. Wiem, jaka to odpowiedzialność stworzyć dziecku szczęśliwy dom. Ktoś taki jak ja nie
może być dobrym ojcem. Na własnej skórze doświadczyłem, jak to jest, kiedy dorosły człowiek
przedkłada własne ideały nad potrzeby swojego dziecka. Uważam, że pod pewnym względem jestem
takim samym egoistą jak mój ojciec. Takie cechy się dziedziczy. Tak czy siak, nie zamierzam
eksperymentować na jakimś maluchu tylko po to, żeby się przekonać, czy mam rację. Za duże ryzyko.
Na przykład weźmy Charleya. Czy chciałabyś mu zrobić krzywdę?
Eve energicznie pokręciła głową, a potem powiedziała:
- Przemyślałam sobie dokładnie cały ten scena-
292
riusz. Dziecko bardzo ławo skrzywdzić, i to przez przypadek, tylko dlatego, że na moment spuściło się
je z oka. Nieszczęście może przyjść bardzo szybko. Nieodwracalne nieszczęście. Takie, które na
zawsze zmienia życie dziecka. Wiem o tym aż za dobrze, bo widziałam to na własne oczy.
Nick popatrzył na nią posępnie, a zarazem z głęboką troską. Nigdy nie widziała u niego takiego
spojrzenia.
- Co ci się przydarzyłoś - Delikatnie pogłaskał ją po policzku. - Chyba coś okropnego. Opowiedz.
Naprawdę go to obchodziło, był szczerze przejęty. Na pewno by ją przytulił, żeby pocieszyć po
ciężkich przejściach. Eve prędko pokręciła głową.
- To nie było raz i nie mnie się przydarzyło.
- Nie tobie, a więc komuś Wyjaśnij mi to, proszę.
Eve nigdy nikomu o tym nie opowiadała, ale Nick wciąż głaskał ją po policzku. Na pewno
wielokrotnie stosował tę technikę z oczywistym skutkiem, lecz teraz jakoś jej to nie przeszkadzało.
Chciała tylko, żeby zrozumiał.
- Dobrze... To było jakieś trzy lata temu. Pojechałam w odwiedziny do siostry. Kiedy się zjawiłam,
właśnie zmywała podłogę. Zostawiła robotę, usiadłyśmy, żeby napić się herbaty i zaczęłyśmy
rozmawiać. Nagle siostra zdała spbie sprawę, że w domu jest za cicho. Jej roczna córeczka, która
dopiero co bawiła się klockami tuż obok nas, nagle gdzieś się zapodziała. Pobiegłam do kućhni.
Minnie
293
wpadła do wiadra z wodą, które siostra tam zostawiła. Nie oddychała, kiedy ją wyciągnęłam. Nigdy w
życiu nie bałam się tak bardzo i nigdy nie byłam taka...samotna.
Eve na nowo przeżywała horror tamtej chwili. Widziała bezwładne ciałko, czuła, jak lodowaty strach
ściska jej serce. I tamto pragnienie, żeby można było cofnąć czas.
Zdała sobie sprawę, że Nick wziął ją za ręce i że coraz mocniej je ściska.
- Przeżyła - powiedziała prędko. - Moja siostra jest pielęgniarką i natychmiast zrobiła jej sztuczne
oddychanie. Dzięki Bogu Minnie nie była w wodzie aż tak długo... Miałyśmy wielkie szczęście, lecz
tragedia była tuż-tuż.
- Przecież to nie twoja wina - powiedział Nick, zwalniając nieco uścisk.
- Każdy, kto odpowiada za dziecko, jest winien, kiedy temu dziecku stanie się coś złego. Nie wolno go
zostawić samego ani na chwilę, bo może mu się stać jakaś krzywda. Kilka miesięcy później synek
mojej koleżanki omal się nie udławił jedzeniem. I to na moich oczach. Nie mogłam mu pomóc, choć
próbowałam wszystkich znanych mi metod. Zanim przyjechało pogotowie, zanim usunięto mu to coś
z gardła, zdążyłam podjąć decyzję. Kocham dzieci, ale nigdy z własnej woli nie chciałabym być
odpowiedzialna za dziecko przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przez wiele miesięcy po tym
incydencie miałam koszmarne sny. A przecież nie jestem matką lana.
Nick podniósł jej dłonie do ust.
294 Myrna Mackenzie
- Eve...
- Pewnie uważasz mnie za tchórza.
- Uważam, że jesteś bardzo dzielna. Trzeba mieć odwagę, żeby zrezygnować z czegoś, czego się
pragnie, tylko z tego powodu, by komuś innemu nie stała się krzywda. Niewielu ludzi przeżyło to co
ty, Eve. I to aż dwa razy w krótkim odstępie czasu. Coś takiego pozostaje w człowieku na zawsze. Jak
mogłoby być inaczej? Obiecuję, że pomogę ci strzec Charleya. Nie będziesz musiała sama się z tym
borykać.
Uniosła rękę i dotknęła jego twarzy.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Nick.
- Nie. - Pokręcił głową. - Wiem tylko, że czasami trzeba zachować powagę. Wprawdzie nieczęsto to
robię, ale jednak mi się zdarza.
- Jakim cudem dwoje ludzi, którzy stanowczo odżegnują się od posiadania dzieci, dało się namówić na
kręcenie filmu instruktażowego o doskonałych rodzicach? - Eve uśmiechnęła się.
- Nie mam pojęcia - szepnął, zbliżając się do niej. - Ale na pewno ci pomogę. No to jak? Umowa stoi?
Nie musiał tego robić. To nie on miał udowodnić Larr’emu swoją przydatność do pracy.
- Stoi - powiedziała cichutko Eve. Była mu taka wdzięczna, że nie potrafiła opanować łez. - Nie wiem,
jak mogłam widzieć w tobie wyłącznie szefa.
- Ja też się zastanawiam, jak mogłem widzieć w tobie wyłącznie pracownika. - Pochylił się i delikatnie
ją pocałował.
295
Mózg Eve odmówił posłuszeństwa. Mogła jedynie czuć i dotykać. Pocałowała Nicka, choć nie miała
pojęcia, czy dobrze, czy też może źle robi.
Przytuli ją mocniej, głaskał po plecach. Jeszcze raz ją pocałował, tym razem mocniej.
- Każ mi przestać - poprosił. - Nie wolno mi cię dotykać. Doskonale wiem, że łamię wszystkie usta-
lone zasady.
Musnął wargami kącik jej ust, potem szyję.
- Masz rację. - Westchnęła, gdy trafił na wyjątkowo wrażliwe miejsce. - To czyste szaleństwo.
- Stosunki zawodowe strasznie nam się skomplikują. - Usta Nicka dotknęły szyi Eve, dłonie dotykały
piersi, a jej się zdawało, że umrze z tej wielkiej przyjemności.
Wszystko i tak już bardzo się skomplikowało.
Znajdowała się w ramionach Nicka, który nigdy z żadną kobietą nie chodził dłużej niż dwa miesiące.
Jak głosiła wieść gminna, osiem weekendów to był jego życiowy rekord. Prawdziwa zgroza!
Tuliła się do Nicka, który nigdy nie zadawał się z kobietami z firmy, a ona pracowała w Burnside
Baby Foods. Wprost niepojęte!
Mdlała w objęciach własnego szefa. Skandal nad skandale!
- Tak nie można. - Odsunęła go od siebie. - Ja tak nie mogę. Praca jest dla mnie bardzo ważna. Co ty
sobie o mnie pomyślisz?
- Myślę, że jestem ostatnim kretynem - przyznał, zamykając na chwilę oczy. - To moja wina, Eve, nie
twoja. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale
296
przysięgam ci, że nie będzie to miało żadnego wpływu na nasze sprawy zawodowe. Daję ci na to
uroczyste słowo honoru, a trochę mi go jeszcze pozostało. Pod żadnym pozorem nie powinienem był
cię dotykać. Ty i ja mamy swoje zasady i przez dwa lata ich nie złamaliśmy. Jakoś wyleciało mi to z
głowy, ale postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło.
- Ja też nie jestem bez winy. Wszystko przez tę dziwaczną sytuację. Zdaje się, że po prostu nie
jesteśmy przyzwyczajeni do małżeńskiego życia.
Dotarło do nich, że w sąsiednim pokoju coś się dzieje.
- Charley - powiedzieli jednocześnie.
- Pete pewnie się zastanawia, co też się z nami stało - dodała Eve.
Lecz Nick nie odpowiedział. Kiedy Eve odwróciła się; by na niego spojrzeć, usłyszała, jak klnie pod
nosem. Patrzył prosto w oko jednej z kamer agencji ochrony.
- Zdaje się, że musimy się martwić nie tylko o to, co sobie pomyśli Pete - stwierdził. - Uf, jak dobrze,
że nie zrobiłem tego, co zamierzałem.
Eve spojrzała na guziki swej bluzki, którymi, przed chwilą się bawiła. Dwa z nich były rozpięte. Nick
zapiął je tak samo prędko, jak prędko pozbawił ubrania Sheilę. Potem odwrócił się do kamery i puścił
do niej oko.
- Nick!
Pocałował Eve w same usta.
- Już i tak popełniliśmy przestępstwo. Równie
297
dobrze możemy teraz nadrobić tupetem i zachowywać się tak, jakbyśmy rzeczywiście byli małżeń-
stwem. Jeśli będziemy wyglądać jak złoczyńcy, każdy głupi się zorientuje, że stało się cos złego.
- Jak myślisz, ilu ochroniarzy widziało, cośmy tu robili?
- Nie mam pojęcia, ale wątpię, żebyśmy zdołali odwrócić czas i napisać tę całą historię od nowa. Co
się stało, to się nie odstanie. Jedyne, co teraz możemy zrobić, to pilnować się, żeby nic podobnego
więcej się nie powtórzyło.
- Oczywiście. Nigdy więcej - obiecała Eve. Ale wiedziała, że w głębi serca już przekroczyła niewi-
dzialną linię, której za nic nie wolno jej było przekroczyć.
Wszystko poszło nie tak, jak to sobie zaplanował. Oczywiście jeśli w ogóle coś planował. Jakby mógł
z własnej i nieprzymuszonej woli zaplanować dwa tygodnie w towarzystwie małego dziecka i kobiety,
której nie wolno mu było tknąć? Takie kobiety, no i dzieci, nie były stworzone dla ludzi pokroju
Nicka.
Co wszystko razem wzięte było kompletną bzdurą. Teraz chciał dotykać Eve za każdym razem, kiedy
znalazł się w jej pobliżu. Zabawne, że przedtem nic podobnego do niej nie czuł. A może wcale nie
takie zabawne* Oczywiście zawsze uważał ją za śliczną i uroczą kobietę, ale była pomiędzy nimi
ściana zbudowana z zasad obowiązujących w miejscu pracy. Stało się jednak tak, że w sytuacji, w
jakiej się znaleźli, nie było żadnych jednoznacznych reguł.
298
- No więc zrób z tym coś - mruknął pod nosem.
- I to szybko.
Ponad stołem spojrzał na Eve, która czytała poradnik dla rodziców. Oczy miała utkwione w książce,
więc Nick mógł jej się przyglądać do woli. Obok w kojcu Charley bawił się Sheilą, która na wszystko
mu pozwalała.
Zamiast czytać scenariusz na następny dzień, Nick obserwował tę scenę. Nagle Eve uśmiechnęła się
radośnie.
- Co tam? - spytał.
Podniosła wzrok. Jej oczy były hipnotycznie zielone ze złotymi iskierkami. Sprawiały, że mężczyzna
chciał się znaleźć jak najbliżej nich. Ale tym razem Nick nie dał się ponieść.
- Czyżbyś odkryła sekret doskonałych matek?
- To raczej niemożliwe. W tej książce opisano wiele konkretnych przypadków. Niektóre z nich mówią
o rodzicach osiągających niemal świętość. Na przykład matki, które robią swoim dzieciom
fantastyczne kostiumy na Halloween ze zwykłych gazet i taśmy klejącej. Czy wiesz, że istnieją
kobiety, które wstają bladym świtem i pieką ciasteczka, żeby w domu ładnie pachniało, kiedy dzieci
się obudzą?
- Eve miała niepewną minę.
- Nie przepadasz za gotowaniem?
Iskierki w jej oczach przygasły. A więc nie lubiła, kiedy żartowano z jej braku umiej ętności
prowadzenia domu.
- Czasami gotuję. W każdym razie nie chodzę głodna.
299
- Za to umiesz robić rzeczy, o jakich tamtym kobietom nawet się nie śniło - pocieszył ją Nick.
- Na własne oczy widziałem, jak nakłaniasz facetów trzy razy większych od siebie, by zrobili to, na co
wcale nie mają ochoty, uspokajasz rozhisteryzowane matki i w ogóle działasz cuda dla naszej firmy.
Nie musisz wyczarowywać kostiumów z taśmy klejącej, żeby się sprawdzić.
- Wiem, ale... Dzisiejsze zdjęcia wypadły tak samo nieszczególnie jak wszystkie poprzednie.
- Bo ja wiem? - Nick wzruszył ramionami.
- Moim zdaniem całkiem nieźle wyglądaliśmy przemoczeni do suchej nitki, kiedy Charley ochlapał
nas podczas kąpieli.
Spojrzała na niego i roześmiała się.
- Biedny Pete. Całą łysinę miał w pianie. Obawiam się, że to wszystko źle wpływa na jego godność
osobistą.
- Nie musisz go żałować. Jest zawodowcem i robi to, co do niego należy. Zauważyłaś, że ani na chwilę
nie przestaje kręcić filmu? Nawet wtedy, kiedy bardzo bym chciał, żeby przestał.
- Moim zdaniem ta scena, kiedy owijasz Char-leya w ręcznik i tańczysz z nim po pokoju, to
prawdziwy majstersztyk. I nikt się nie zorientuje, że tak naprawdę wcale go nie umyliśmy. Zresztą
najważniejsze, że mu się podobało.
Oczy Eve rozjaśniły się na wspomnienie tej sceny, a Nick zapragnął na zawsze zachować w pamięci
ich niepowtarzalny blask. Kobiety często uśmiechały się do niego w ten sposób, ale nigdy
300 Myrna Mackenzie
dlatego, że akurat udało mu się rozśmieszyć małe dziecko.
- Każdy lubi sobie od czasu do czasu trochę potańczyć - mruknął.
Marzył o tym, żeby choć raz zatańczyć z Eve. Niestety, nie byłoby to właściwe. Gdyby z nią
zatańczył, na pewno zapragnąłby czegoś więcej . Na przykład zdjąć z niej sukienkę i...
- Co mamy w planie na jutro? - spytała i dobrze zrobiła, bo sprowadziła jego myśli na właściwe tory.
Już miał jej opowiedzieć tę odrobinę, jaką udało mu się wyczytać ze scenariusza, kiedy nagle Charley
wydał z siebie przeciągły okrzyk bólu.
Eve w jednej chwili znalazła się przy dziecku. Już miała porwać malca z kojca, ale Nick położył dłoń
na jej ramieniu.
- Zanim go wyjmiemy, najpierw musimy sprawdzić, co się stało, bo jeśli coś sobie zrobił, to możemy
wszystko pogorszyć.
Natychmiast pożałował swoich słów. Eve zamarła, zesztywniała.
- Masz rację - powiedziała. Widać było, że bolesne wspomnienia wróciły do niej ze zdwojoną siłą.
Uklękła przy kojcu obok Charleya.
- Co się stało, mój skarbie? - spytała.
Nick przyklęknął obok niej. Patrzył na Charleya, lecz rękę nadal opierał na ramieniu Eve. Wzmocnił
uścisk, kiedy Charley zapłakał i spojrzał na niego prosząco. Pokazał mu paluszek, ale Nick nie zauwa-
żył na nim nic niepokojącego.
301
- Eve ?
- Naprawdę nie wiem. - Pokręciła głową. - Aż trudno mi uwierzyć, że zrobił sobie krzywdę, gdy
jestem przy nim.
W jej głosie słychać było potępienie. Nick byłby jej powiedział, że zachowała wszelką ostrożność, że
nawet te idealne matki z poradnika nie mogłyby postąpić lepiej, ale wiedział, że to na nic. I tak nie
uwierzy. Zresztą doskonale rozumiał, dlaczego wciąż się obwinia. On też miał własne koszmary
związane z dziećmi i właśnie w tej chwili z jednym z nich miał do czynienia. Tym koszmarem okazał
się mały chłopiec, który patrzył na niego ufnie, bo nikt mu nie powiedział, że Nickowi nie można ufać.
Oczywiście potrafił na chwilę rozśmieszyć dziecko, ale chwila prędko mija. Dzieci i
odpowiedzialność za nie to sprawa długoterminowa, przeznaczona dla mężczyzn, którzy nie unikają
długich dystansów.
- Pokaż, kochanie - powiedziała Eve, ostrożnie ujmując paluszek Charleya. Delikatnie przesunęła po
nim palcami, ale chłopiec kręcił główką i stawał się coraz bardziej nieszczęśliwy.
- Łaaa, łaaa! - zakwilił.
- Nic złego tu nie widzę. - Eve była przerażona. - Może trzeba zadzwonić po lekarza.
Nick też był tego zdania. Chętnie zdałby się na pomoc kogoś, kto na pewno wie, co robi. Skinął głową,
ale na wszelki wypadek jeszcze obmacał rączki dziecka.
- Szkoda, że nie umiesz mówić - westchnął.
302 Myrna Mackenzie
- Taaa! - powtórzył Charley ze łzami w oczach, podnosząc do góry Sheilę.
Nick zamknął oczy. Eve usiadła na podłodze.
- Dzięki Bogu - sapnęła.
Nick zrozumiał, ze przynajmniej w tej chwili znów może się stać starym dobrym
Nickiem-krót-kodystansowcem. Z takim problem potrafi sobie poradzić.
- Daj mi to, chłopie - powiedział, zabierając Charleyowi lalkę.
Ostrożnie przekręcił głowę Sheili o sto osiemdziesiąt stopni, twarzą do przodu, tak jak być powinna.
Charley pisnął kiśmiechnął się. Odebrał od Nicka lalkę, usiadł w kąciku kojca i zabrał się za jej
obgryzanie.
„Rodzice" spojrzeli po sobie. Nick podniósł do ust dłonie Eve i ucałował je.
- Też tak bardzo się bałeś? - spytała.
- Jeszcze bardziej. Nie mam żadnego doświadczenia z dziećmi.
- Ale wiesz, jak zakręcić kobiecą głową. Wszyscy bez przerwy mówili mu takie rzeczy.
Lubił te żarty i podobało mu się, że zawsze poważna Eve też sobie z niego podkpiwała.
- Dla kobiet robię wszystko, co w mojej mocy, madame. - Skłonił się wielce szarmancko.
I zaraz zadumał się głęboko. Bardzo się ucieszył, że Charleyowi nic się nie stało, i że już po kłopocie,
ale wolałby być takim facetem, który wie, jak sobie radzić z maleńkim dzieckiem.
303
Zdał sobie sprawę, że gdyby problem był naprawdę poważny, na pewno by sobie nie poradził. Tak
samo jak jego ojciec.
Może jabłko wcale nie spadło tak daleko od jabłoni, jak mi się zdawało, pomyślał Nick. Może
przeszłości nie da się zmienić.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Eve stała przy stole, na którym znajdowała się miska, mąka, cukier i inne produkty.
- Zrobimy to - oznajmiła. - Już postanowiłam. Jeśli ta próba się powiedzie, jutro wszystko po-
wtórzymy przed kamerą.
- Eve... kochanie - odezwał się Nick. Spojrzała na niego prędko tymi swoimi wielkimi
oczami, i dopiero wtedy Nick zdał sobie sprawę, jak się do niej zwrócił. A przecież w scenariuszu
Lany ani razu nie użył słowa „kochanie".
- Słucham* - szepnęła. Miała taką minę, jakby się bała usłyszeć to, co chciał jej powiedzieć.
Prędko opanował swe niesforne myśli.
- Nie sądzisz, że Charley jeszcze nie potrafi piec ciasteczek?
Eve się uśmiechnęła, ośmieliła się nawet poklepać go po policzku.
- Gdzie się podział twój genialny umysł, Nick? Ten sam, który wymyślił, żeby jednego dnia wszys
305
cy pracownicy przyszli do biura ze swoimi dziećmi i żeby była przy tym telewizja?
- Najwyraźniej wyleciał przez okno. A więc skoro nie zamierzasz ubrać Charleya w fartuch, to...
- Oczywiście ciastka upieczemy oboje. Ty i ja. Idealni rodzice podczas typowego dnia w kuchni.
Potem przyniesiemy Charleya, damy mu ciasteczko i ujrzymy ten jego olśniewający uśmiech. Każdy
rodzic będzie chciał, żeby jego dziecko tak się uśmiechało.
- Chcesz udowodnić, że to także potrafisz zrobić? - prowokował ją Nick.
- Oczywiście. Zaczynamy. Podaj mi łyżkę.
- Proszę. Czy już ci mówiłem, że uwielbiam, kiedy tak mną dyrygujesz?
Pochyliła się nad książką kucharską.
- Pewnie dlatego, że żadna z tych kobiet, z którymi się umawiasz, przy tobie nie ośmiela się mieć
własnego zdania. Robią do ciebie słodkie oczy i błagają, żebyś je zabrał do nieba.
Ton jej głosu jednoznacznie świadczył o tym, że Eve z całą pewnością nigdy nie będzie błagać Nicka,
by zabrał ją do nieba. W tej chwili interesowało ją wyłącznie pieczenie ciasteczek. Gdyby jakiś męż-
czyzna chciał ją teraz uwieść, musiałby chyba wytarzać się w mące.
- Wcale się o to nie staram.
- Słucham?
- Pytałem, co dalej - starał się uciec z niewygodnego tematu.
- Pochyl się - powiedziała Eve, biorąc drugi fartuch, którym starannie przepasała Nicka.
306 Myrua Mackenzie
Kiedy to robiła, kiedy poczuł jej dotyk, zdawało mu się, że ta krucha i drobna kobieta wprost parzy jak
ogień. Chciał się odwrócić, przytulić ją, wchłonąć ten cały żar. Zamiast tego podał jej masło, o które
poprosiła.
Bo na tym w istocie polegała jego praca: na podawaniu, wyczekiwaniu kolejnych poleceń, przy-
glądaniu się, jak Eve wciela kulinarny przepis w życie. Ot, uczeń i majster.
- Już - powiedziała w końcu.
Spojrzał na koślawe ludziki z ciasta maszerujące po blasze wyłożonej srebrzystą folią.
- Widzisz, ty też jesteś doskonałą matką - powiedział.
- Trzeba je jeszcze upiec - skrzywiła się Eve.
- Czysta formalność. W każdym razie tę część wykonałaś doskonale.
Ale kiedy kwadrans później wyjęła z piekarnika przypalone i mocno skurczone ludziki, po prostu
zabrakło mu słów. Eve była przygnębiona, jakby jej serce pękło. Prawie tak samo jak Charley, kiedy
popsuła mu się lalka.
- Na pewno trzymałam je w piekarniku tak długo, jak napisali w przepisie - mruknęła zgnębionym
głosem.
- Owszem - potwierdził Nick. - Widocznie ten piekarnik za mocno grzeje.
- Starasz się mnie pocieszyć.
- Wcale nie. Po prostu czasami tak się zdarza. Mnie się zdarzyło.
- To ty umiesz gotować?
307
- Od czasu do czasu lubię zajrzeć do kuchni.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że te ciasteczka się spalą?
- Nieśmiało wspomniałem, że należałoby otworzyć piekarnik i sprawdzić, co z nimi.
- Tak, rzeczywiście powiedziałeś coś takiego
- przypomniała sobie Eve. - A ja na to, żebyś się nie wtrącał, bo chcę wszystko zrobić sama.
- No i zrobiłaś.
Wziął z blachy poczerniałego ludzika i odgryzł kawałek nogi. Nie zwracał uwagi, że poparzył sobie
język. Wolał się udławić, niż powiedzieć jej o tym. Prędko przełknął .kawałek ciasteczka.
- Smakuje wyśmienicie. Nawet najdoskonalsza matka nie zrobiłaby tego lepiej.
Ponieważ nie uwierzyła mu, więc ignorując dzwonki ostrzegawcze, jakie rozdzwoniły mu się w
głowie, dotknął policzka Eve.
- Nie kłamię. - Rzeczywiście mówił prawdę, choć gdyby trzeba było skłamać, zrobiłby to bez
mrugnięcia okiem, a potem pożarł wszystkie wypieki, by nie zostało ni śladu jej klęski. - Proszę -
odłamał piernikową główkę. - Otwórz buzię. No, Eve, papu, papu !
Posłusznie otworzyła usta. Nick wsunął w nie kawałek brązowego ciasteczka, a potem obserwował,
jak jadła.
- No i co? Dobre?
- Hm... O rety, naprawdę nie są takie złe!
- Uśmiechnęła się radośnie.
- Udały się świetnie. Charley się w tobie zakocha. - Pochylił się, żeby ją pocałować.
308 Myrna Mackenzie
Eve syknęła. Dopiero wtedy Nick przypomniał sobie, że patrzy na nich kamera ochrony. Podumał
chwilę, a potem ustawił siebie i Eve w taki sposób, że kamera widziała tylko jego plecy, a mała
kobietka całkiem zniknęła z kadru. I wtedy wreszcie zrobił to, na co od rana miał ochotę: pocałował ją.
A po chwili mruknął:
- Nigdy jeszcze pierniczki tak bardzo mi nie smakowały.
Eve przytuliła się do niego. Nie powinien jej na to pozwolić, bo kamera widziała jej dłonie na jego
plecach, ale uznał, że to nie ma znaczenia. Chciał, żeby się do niego tuliła, chciał ją mieć przy sobie
nagą i cieplutką. Chciał posypać ją okruszkami piernika, a potem je zlizywać.
Eve pragnęła zostać doskonałą matką, natomiast Nick pragnął Eve.
Nie miał do tego prawa. Doskonale wykonywała swoją pracę. Pomysł z ciasteczkami był świetny i
Larry na pewno dobrze go oceni. Nieuczciwością byłoby narażać na szwank ich stosunki zawodowe.
A jednak była przy nim, dotykała gó z własnej i nieprzymuszonej woli. A on czuł, że jest zgubiony,
kompletnie zgubiony. Eve była absolutnie wyjątkowa, doprowadzała go do szaleństwa, zupełnie nie
mógł jej się oprzeć. Oczarowała go jak żadna inna kobieta.
Tulił ją do siebie tak mocno, że mocniej już się nie dało, całował bez opamiętania, a kiedy się
opanował, kiedy wreszcie pozwolił jej oddychać, Eve drżała jak liść na wietrze.
309
- Wybacz mi - powiedział prędko. - Znowu trochę za bardzo nas poniosło. A przecież obiecałem ci, że
będę grzeczny.
- Nie przepraszaj. - Eve pokręciła głową. -Wprawdzie niezbyt wyrosłam, ale mam dwadzieścia siedem
lat. Jestem dorosła i całkowicie odpowiadam za swoje czyny, a ty nigdy nie robiłeś tajemnicy z tego,
kim jesteś.
To prawda. Nie robił. Był dumny, że udało mu się wydostać ze sztywnej formy, w jaką wtłoczono go
w dzieciństwie. Nauczył się cieszyć pełnią życia, a przynajmniej tak mu się zdawało. Sam otworzył
sobie drzwi do świata przyjemności.
Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że otwierając tamte drzwi, zamknął przed sobą inne.
Z krótkofalówki dobiegł płacz Charleya.
Pewność siebie natychmiast opuściła Eve, namiętność zgasła w jednej chwili. Pospiesznie wyszła z
kuchni, podążając do swych obowiązków.
Nick został sam. Wprawdzie Eve odrzuciła małżeństwo i macierzyństwo, ale widać było, że w głębi
serca wciąż bardzo zależy jej na tym, by stać się idealną matką.
Za to Nick był człowiekiem, dla którego liczyła się tylko chwila, a to z pewnością nie mogło mu
zapewnić tytułu Ojca Roku.
- Jesteśmy gotowi - powiedziała Eve, wręczając Charleyowi świeżo upieczonego, tym razem
nie-przypalonego piernikowego ludzika.
Chłopiec wziął ciastko w rączki, chwilę mu się
310 Myrna Mackenzie
przyglądał, powąchał. Ktoś się zaśmiał, ale nie Nick. Od poprzedniego wieczoru, od tamtego
pocałunku w kuchni, stał się niezwykle cichy i poważny.
Eve wolała nie zastanawiać się nad tą przemianą. Wiedziała, że przez kilka chwil myślał o niej jak
o kobiecie, a jej to sprawiło przyjemność. Na szczęście w porę sobie przypomnieli, kim naprawdę są
dla siebie.
Gdy tylko zamykała oczy, natychmiast wracały tamte chwile. Wiedziała, że pierniczki już nigdy nie
będą miały takiego samego smaku jak dotąd, że zawsze będą się jej kojarzyły z ową gwałtowną, pełną
namiętności sceną. Jednak postanowiła, że tym będzie się martwić później.
Charley raz jeszcze spojrzał z zachwytem na ciasteczko, i wtedy do akcji wkroczył Nick. Ponad
główką malca połączył swoją dłoń z dłonią Eve
i spojrzał na nią tak, jak patrzy kochający mąż na uwielbianą żonę, kiedy oboje cieszą się pełnią ro-
dzinnego szczęścia.
Film to jednak fantastyczna rzecz, .pomyślała Eve. Ludzie, którzy będą go oglądać, pomyślą, że
naprawdę jesteśmy małżeństwem, że śpimy obok siebie każdej nocy, a to śliczne dziecko jest nasze.
Myśl o wspólnie dzielonym łożu zaskoczyła Eve. Poczuła dziwne ciepło, zrobiło jej się niezmiernie
miło. Chciała odwrócić wzrok od Nicka, którego spojrzenie stało się gorące, ale kamera wciąż na-
grywała.
Delikatnie masował palcem jej dłoń. Na pewno chciał ją uspokoić, lecz sprawił, że Eve mogła tylko
311
myśleć o jednym: jak by to było, gdyby znaleźli się teraz sami w sypialni...
- Cięcie - zawołał Pete, a Eve z ulgą odetchnęła głęboko.
Uwolniła dłoń i odwróciła się plecami do Nicka, ponieważ bała się tego, co mógłby ujrzeć w jej
oczach.
Wzięła Charleya na ręce i przytuliła go do siebie. Dobrze wiedziała, że wykorzystywanie dziecka to
zwykłe tchórzostwo, ale tak łatwo było trzymać malca, natomiast udawanie, że nie interesuje się
Nickiem, było niezmierne trudne.
Charley natychmiast ułożył się wygodnie w jej ramionach, co Eve sprawiło ogronmą przyjemność.
Nie mogła się powstrzymać i zerknęła ukradkiem na Nicka, który przyglądał jej się spod
spuszczonych powiek.
Ten niewielki ruch musiał wzbudzić uwagę Charleya, bo malec także popatrzył na Nicka, po czym
wyciągnął do niego rączki.
Nick zamarł. Nie wiedział, jak się zachować.
Czyżby bał się dziecka? - pomyślała Eve. Czy chce uciec, gdy mały wyciąga do niego rączki?
- Nick?
Zamrugał, spojrzał jej prosto w oczy. Tak, wahał się, ale wreszcie wziął Charleya na ręce.
Całe zdarzenie trwało zaledwie sekundy i było nie do wychwycenia dla osób postronnych. Eve
zastanawiała się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodziło.
Charley też nie wychwycił chwilowego napięcia
312
i po prostu był uszczęśliwiony. Nick odetchnął z ulgą.
- Pora na zabawę, co, chłopie? - zagadnął malca. Ach, więc o to chodziło! Nick świetnie sobie
radził ze wszystkim, co miało związek z zabawą i przyjemnością, ale gdy chodziło o prawdziwe
emocje i prawdziwe potrzeby, gubił się i robił uniki.
Tak właśnie traktował kobiety. O jego szalonych weekendach krążyły w firmie legendy, imprezy,
jakie organizował, odbijały się echem w tak zwanym towarzystwie. Zabawa z nieodłączną erotyczną
nutą, radosne oddawanie się przyjemnościom - i nic poza tym. Tam, gdzie zaczynała się powaga życia,
obowiązki, prawdziwe zobowiązania, wyrastał mur, przed którym Nick konsekwentnie się
zatrzymywał.
Co wcale nie jest takim złym sposobem na przebycie tych lat, które dostaliśmy od losu, pomyślała
Eve. Może ja też powinnam tego spróbować?
- Przepraszam was, ale musimy mieć dziecko w kadrze - powiedział Pete, kiedy następnego dnia
podczas ubierania Charley turlał się tam i z powrotem po całym stole.
- Ty diabełku, nie słyszysz, co mówi sam pan reżyser? - usiłował zapanować nad dziewięciomie-
sięcznym żywiołem Nick.
Charley zagulgotał coś i nie przestawał rozrabiać w najlepsze.
- Jak myślisz? - Nick zwrócił się do Eve. - Czy on coś naśladuje?
Dzieciaki na plan! 313
- Zwariowałeś? - Podparła się pod boki. - Przecież to małe dziecko. Jak mógłby cokolwiek na-
śladować?
- Hm... Chcesz nas odstraszyć, czy co? - Charley fikał nóżkami w powietrzu i Nick pociągnął za
pulchną stópkę. - Rano ubraliśmy cię bez najmniejszego trudu. Czyżbyś w ten sposób chciał zaprotes-
tować przeciwko tym wszystkim kamerom i reflektorom? Nie możesz zbyt długo wytrzymać takiego
oślepiającego światła? Musisz od czasu do czasu mieć przerwę na zabawę?
Słowo „zabawa" wzbudziło w chłopcu wielkie zainteresowanie.
- Chodź, zabierzemy Charleya na przejażdżkę po domu - powiedział Nick do Eve. - Za dziesięć minut
będziemy z powrotem, Pete - dodał, sadzając sobie malca na barana.
- Dobrze, niech będzie. Ale jak wrócicie, dajcie więcej czadu. Larry'emu zależy na tym całym gru-
chaniu, trzymaniu się za rączki, całuskach, a straszne z was dzisiaj sztywniaki.
Ze strony Nicka było to działanie celowe. W środku nocy obudził go sen. Śniło mu się, że Eve
wychodzi z wanny i jeszcze mokra, a przy tym całkiem naga, kładzie się obok niego. Gdyby jeszcze
raz zatrzepotała rzęsami i nazwała go, jak przewidywał scenariusz, „najdroższym skarbem", „najmil-
szym mężusiem" czy „słodkim łobuzem", mógłby nie wytrzymać i dopuścić się publicznego zgor-
szenia, na oczach całej ekipy zamieniając filmowy buziaczek w erotyczną symfonię.
314 Myma Mackenzie
Eve skinęła głową na zgody, ale minę miała nieszczęśliwą.
- To dlatego, że musisz udawać miłość, chociaż jej nie czujesz? - spytał Nick, gdy wyszli z dziecin-
nego pokoju.
- Czuję się jak ryba wyrzucona na brzeg - przyznała Eve. - Nie idzie nam ani trochę lepiej niż podczas
pierwszych ujęć, a miałam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz łatwiej.
Charley coś gulgotał. Sprawiał wrażenie bardzo zmęczonego.
- Pojeździmy na koniku? - spytał Nick. Charley wierzgnął, więc Nick podał go Eve, a sam
stanął na czworakach. Posadziła malca na jego grzbiecie, ale już po pierwszej rundzie wokół pokoju
Charley zaczął się zsuwać. Nick złapał go, nim upadł na podłogę, i wziął pod pachę. Gdy chłopiec był
już bezpieczny, Nick wstał i posadził go sobie na biodrze.
- Nie chcesz konika? - spytał czule, odgarniając z czoła Charleya jasny loczek.
Malec uśmiechnął się, ale nie wyciągnął rączek do góry.
- W porządku, stary. Decyzja należy do ciebie. Nie chcesz, to nie będzie konika - przemawiał Nick,
tuląc do siebie chłopca.
- Jesteś zmęczony, Charley? - Eve pocałowała go w czoło, a zapach jej perfum zawrócił Nickowi w
głowie.
- Pete nie jest z nas dzisiaj zadowolony - powie- . dział Nick nieco grubszym niż zwykle głosem.
Dzieciaki na plan! 315
Wiadomo bowiem, co się dzieje z facetem, jeśli zbliży się do niego taka kobieta jak Eve.
- Powiedział, że za mało gruchania. Nadal trudno mi uwierzyć, że Lany i Sandra tak ze sobą
rozmawiają.
- Może i nie, ale Lany pewnie sądzi, że to będzie dobrze brzmiało.
- Może byśmy trochę poprawili scenariusz? - zaproponowała Eve. - Żeby to nie wyglądało jak parodia,
tylko jakbyśmy naprawdę się kochali.
- Niech będzie - zgodził się Nick, choć nie bardzo mógł sobie wyobrazić, jak sobie z tym poradzi, nie
wywołując przy tym skandalu. Na Boga, przecież Eve postulowała, by zachowywali się jak prawdziwi
kochankowie! - Możemy już wracać na plan. Charley i tak nie chce się bawić.
Popatrzył na Eve. Spoglądała na niego jakoś tak dziwnie, jakby dostrzegła coś niezwykłego.
- Co jest? - spytał Nick.
- Ty i Charley. Przytulasz go. Nie bawisz się, nie błaznujesz.
Nick popatrzył na dziecko. Poczuł niepowtarzalny zapach niemowlęcia, no i to małe ciałko wtulone w
niego... To było takie... przyjemne.
- Nie martw się, to tylko chwilowe zachwianie równowagi umysłowej - uspokoił ją Nick. Nie był
pewien, czy żartuje z Eve, czy może samego siebie usiłuje przekonać. - Charley jest milutkL więc jest
fajnie, tym bardziej że to tylko chwilowa sprawa, a nie na długie lata. Każdy by wpadł w tę pułapkę i
chociaż na chwilę spoważniał.
316 Myrna Mackenzie
- Tak, masz rację. To trochę jak bajka. Ten dom, Charley i my.
- Ładna bajka.
- Oho, już słyszę Pete'a - powiedziała Eve. - No cóż, takiej właśnie bajki chciał Lany, więc mu
jądajmy.
Wzięła Nicka za rękę i razem weszli do sąsiedniego pokoju.
- Skarbie - zamruczała Eve, gdy Pete zaczął nagranie - za pół godziny wychodzimy na przyjęcie do
Hamiltonów i musimy przebrać Charleya. Pokażmy widzom, jak to się robi.
Miała nadzieję, że jej spojrzenie wyrażało uczucie szczęścia przepełniające kobietę, która dzieli życie
z najdroższymi jej osobami, czyli z ukochanym synkiem i wspaniałym mężem.
- Tak, słoneczko, Charley musi wyglądać jak malowanie, przecież przedstawimy go małej Betsy -
powiedział Nick żartobliwie, rzucając przy tym Eve niezwykle seksowne spojrzenie. - Zobaczmy, czy
nasz syn zachowa się z należytym umiarem, by nasi widzowie wynieśli odpowiednią'korzyść z tej
lekcji.
- No to zaczynamy. - Eve poczuła dreszcz, gdy Nick na nią spojrzał. Żałowała, że Pete i reszta świata
nie mogą zniknąć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. - Pomożesz miś Miałeś przed wyjściem
zadzwonić do pracy...
- Co tam, telefon nie zając... - Znów to namiętne spojrzenie. - Kijem mnie od siebie nie odpędzisz,
maleńka.
Zrobił krok w jej stronę... i usłyszał ciche posapy-wanie. Co jest?
317
No tak...
- Zaczynacie wczu wać się w rolę - oznajmił Pete - ale wygląda na to, że trzeci aktor ma inne plany na
dzisiaj.
- O tak, mamy problem - zgodził się Nick i cicho dodał: - A może nawet dwa...
Po pierwsze Charley zasnął, a po drugie... jego „rodzice" byli bliscy zrobienia tego, o czym nawet
myśleć nie powinni.
- Ale pochrapuje - powiedziała Eve z uśmiechem. - Charley zasnął. Chyba za bardzo go dziś
zmęczyliśmy.
- Może go obudzimy? Mamy plan zdjęciowy, więc... - zaczął Pete.
- W żadnym wypadku! - przerwała mu gwałtownie Eve.
- Nic z tego, Pete - spokojnie, ale stanowczo poparł ją Nick. - Chce sobie pospać, więc będzie spał, bo
takie jego święte prawo niemowlaka. Zresztą jutro też jest dzień. - Zwrócił się do Eve. - Za dużo od
niego, wymagamy. Dzieciak jest wykończony. Dopiero teraz to zrozumiałem. Musimy pamiętać, że
wszystko, co robimy, ma swoje konsekwencje.
Gdyby się nie pilnował, czekałyby go bardzo poważne konsekwencje mające związek z Eve.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Wieczór przyniósł kolejną porcję kłopotów, bo Charley wyraźnie był nie w sosie. Marudził, po-
płakiwał i ani razu się nie uśmiechnął.
Nick także przestał się uśmiechać. Przez jakiś czas patrzył, jak Eve boryka się z malcem, a potem
poszedł do telefonu.
- Zadzwonię do lekarza - powiedział.
- Tak, bardzo cię proszę. - Eve bezskutecznie próbowała uspokoić Charleya.
Nick zwięźle wytłumaczył o co chodzi osobie, która odebrała telefon, lecz okazało się, że pojawił się
jakiś problem.
- Proszę go przysłać albo skontaktować mnie z innym lekarzem - powiedział stanowczo, a po chwili
dodał ostro: - Nie, to pani do niego zadzwoni i przełączy rozmowę na mój telefon... Nie ma pani tej
funkcji? To taki guziczek... Cieszę się, że czytała pani instrukcję. Czekam. - I dodał po cichu: - Za-
tłukę tę idiotkę...
319
Eve, zajęta marudzącym Charleyem, spojrzała na Nicka. Gdzie się podział ten niefrasobliwy facet? W
jego miejsce pojawił się groźny przywódca stada, który zrobi wszystko, łącznie z ciężkim pobiciem,
byle tylko pewnemu małemu chłopcu nie stała się krzywda.
Wreszcie uzyskał połączenie z lekarzem i opowiedział o wszystkich objawach, jakie udało im się
zauważyć: marudzenie, płaczliwość oraz intensywne ślinienie się.
- Tak, rzeczywiście, gryzie wszystko, co mu wpadnie w ręce.
Słuchał przez chwilę, po czym przywołał do siebie Eve. Przytrzymując ramieniem słuchawkę, zaczął
głaskać policzek Charleya, dopóki chłopczyk nie otworzył buzi. Wówczas Nick wsunął palec między
dziąsełka.
- Tak, zgadza się! - zawołał. - i co teraz mamy robić? - Słuchał uważnie przez chwilę, nie zwracając
uwagi na Eve, która z niepokoju wprost wychodziła ze skóry. - Serdecznie panu dziękuję, doktorze.
- O co chodzi? - dopytywała się Eve. - Co się tak uśmiechasz? Bawi cię, że Charley jest chory? Mamy
go zawieźć do lekarza?
- A po co? - Odebrał od niej malca i zaczął tańczyć z nim po pokoju. - Chłopie, to twój wielki dzień.
Następny zdarzy ci się za ładnych parę lat, kiedy po raz pierwszy pocałujesz dziewczynę, a jeszcze
następny, kiedy ta dziewczyna okaże się na tyle miła, by...
320 Myrna Mackenzie
- Nick, do diabła! - Eve ostro przywołała go do porządku, choć Charley nieco się uspokoił. Nick
trzymał go mocno, masując przy tym dziąsła. - Co robisz?
- Charleyowi wyrzyna się ząbek, dlatego jest w złym humorze. Strasznie to irytujące, no nie, stary?
Malec mocniej zacisnął dziąsła na palcu Nicka.
- I właśnie to kazał ci robić lekarz? - spytała Eve, patrząc podejrzliwie na palec Nicka.
- Instrukcja była taka: dać dziecku coś do gryzienia, więc dałem mu to, co miałem pod ręką. - Roze-
śmiał się. - Niedawno się myłem, nie obawiaj się, mamuśko.
Eve wreszcie się uspokoiła i zaraz ruszyła do działania. Po chwili kojec Charleya zapełnił się
gumowymi zabawkami, oczywiście z Sheilą na czele. Charley gryzł jak opętany, ale ból
wyrzynającego się ząbka nie ustępował.
- Kostka lodu owinięta gazą - powiedział Nick - albo zimna łyżeczka. Poza tym już posłałem Pete'a po
żel do smarowania dziąseł.
Charley popiskiwał, więc Eve wzięła go na ręce.
- Wiem, że to tylko ząbkowanie - powiedziała do Nicka, a w jej oczach czaił się ból - ale on jest taki
maleńki. I nawet nie może nam powiedzieć, jak się czuje. Oprócz tego, że go boli, pewnie jeszcze
bardzo się boi.
Całowała główkę Charleya i trzymając go w objęciach, kołysała się rytmicznie.
- Wiem, kochanie, wiem - powiedział Nick,
321
a Eve nie była pewna, czy zwracał się do niej, czy do chłopczyka. Zresztą nie miało to znaczenia. Naj-
ważniejsze, że w głosie Nicka była prawdziwa troska i ocean ciepła. Był dobrym człowiekiem, jego
spontaniczne reakcje były cudowne, choć wcale nie marzyła mu się rola ojca.
Eve czuła się coraz paskudniej, że wplątała go w tę całą historię.
- To prawdziwy koszmar - westchnęła. - Powinieneś teraz uszczęśliwiać jakąś śliczną blondynkę,
zamiast siedzieć tutaj z nami.
Nick odsunął loczek z czoła Charleya i popatrzył w oczy Eve.
- Tak jest dobrze - zapewnił. - Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
- To przeze mnie musisz tu być. Gdyby nie ja, Larry nigdy by nie wpadł na ten szalony pomysł.
- Ale ja nie chcę być gdzie indziej.
- Tak, wiem, całe lata o tym marzyłeś. Nick, dzięki za dobre chęci, ale naprawdę nie musisz udawać.
- Skąd wiesz, że udaję?
Podszedł do niej tak blisko, że oddzielały ich tylko ręce Eve tulące Charleya. Nick wsunął dłonie pod
pachy malca i odebrał go Eve, ułożył sobie na ramieniu. Charley natychmiast zabrał się za obgryzanie
białej koszuli Nicka.
Jedną ręką przytrzymywał dziecko, a drugą przytulił do siebie Eve. Miała wrażenie, że serce jej urosło
i przestało się mieścić pomiędzy żebrami.
- Zawsze oddzielałeś życie prywatne od pracy
322 Myrna Mackenzie
zawodowej - udało jej się wyszeptać. - W firmie uchodzi to za absolutny pewnik.
- Swieta racja.
- Jest piątkowy wieczór. Powinieneś się bawić, a nie pracować.
- Eve, jak uważasz, pracuję teraz czy się bawię? A może jeszcze coś innego? - Uśmiechnął się
tajemniczo, prowokująco... no, jednym słowem bardzo niebezpiecznie.
Nie, nie da się zapędzić w te różne spekulacje, bo groziło to nie wiedzieć czym.
Och, dobrze wiedziała, czym to groziło. Ten facet powinien mieć sądowy zakaz zbliżania się do
poważnych, dbających o reputację kobiet!
- To jest praca - stwierdziła stanowczo, odsuwając się od niego.
Nick nie nalegał, tylko pogłaskał Charleya po pleckach, natomiast Eve, kobieta poważna i dbająca o
reputację, z godną podziwu konsekwencją nagle uznała, że jest im tak dobrze we troje...
- Nie mogę znieść, kiedy go coś boli - powiedziała ze smutkiem.
- Zaraz znajdę Pete'a - zirytował się Nick. - Co on tak marudzi? Jeśli nie dostał tego przeklętego « żelu,
sam po niego pójdę. Zaraz ci będzie lepiej, maleńki - szepnął Charleyowi do uszka. - Zaraz ci
pomożemy.
Eve wiedziała, że na Nicku można polegać. Kiedy mógł sobie na to pozwolić, bywał lekkoduchem, ale
wiedział, kiedy należało zachować powagę, a na jego słowie zawsze można było polegać.
323
Pospiesznie wyszedł z pokoju, a po kilku minutach wrócił z malutką tubką. Dokładnie przeczytał
instrukcję, po czym ostrożnie wmasował żel w dziąsło Charleya.
- Tego się nie je - ostrzegł malca. - To jest po to, żeby przestało boleć i żebyś mógł spokojnie zasnąć.
Został z Eve, która chodziła po pokoju, kołysząc dziecko. Wkrótce Charley ucichł, a kiedy Nick się
nad nim nachylił, malec uśmiechnął się.
- No, stary, wreszcie wracasz do formy. - Nick był szczerze uradowany.
- Bogu dzięki. - Eve westchnęła z ulgą. - Powinien wreszcie wypocząć. Położę go do łóżeczka.
Zaśpiewała mu kołysankę, przeczytała bajeczkę, a potem usiadła w fotelu obok łóżeczka.
- Eve ? - Słychać było, że Nick czymś się martwi. Było jej wstyd, że boi się zostawić dziecko samo,
ale miała ku temu aż dwa powody: po pierwsze, mimo tego całego monitoringu, naprawdę się lękała,
że malcowi może stać się coś złego, a po drugie... no cóż, tête-à-tête z Nickiem to nie był dobry
pomysł w sytuacji, gdy emocje buzowały w niej jak wesoły ogień w kominku.
- Chcę się upewnić, że naprawdę zaśnie - tłumaczyła się niepewnie. - Ty już idź.
- Zostanę z tobą.
- Nie. - Chciała zostać sama, skupić się na dziecku, a nie wciąż się miotać między małym chłopcem a
dużym facetem. A gdyby wyszła teraz z Nickiem, byłoby jeszcze gorzej, jako że krnąbrne pragnienia
mogłyby wziąć górę i sprowokowałaby
324 Myrna Mackenzie
swojego szefa do całkiem dorosłej zabawy. Dla niej byłoby to odkrywaniem nowych, wytęsknionych
lądów, dla niego zaś rutynową rozrywką na piątkowy wieczór...
Nick wzruszył ramionami.
- Zawołaj mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, albo jeżeli ten ząbek znów zacznie Charleyowi
dokuczać - powiedział w progu i zniknął.
- Jasne, zrobię tak - skłamała.
Sama pomogę Charleyowi, na pewno sobie poradzę, pomyślała.
Natomiast te dni spędzone z Nickiem fatalnie na nią wpłynęły. Coraz rzadziej myślał o nim jak o
swoim przełożonym, a coraz częściej jak o wyjątkowo pociągającym mężczyźnie. Dobry, lojalny
pracownik-nie powinien był robić czegoś takiego dyrektorowi Stevensowi.
Nick patrzył na tarczę zegara. Minuty mijały, a Eve nie przychodziła. Postanowił dać jej jeszcze
kwadrans. Jeśli się nie zjawi, sam do niej pójdzie.
Ten dzień dał się jej ostro we znaki. Miała uraz na punkcie cierpiących dzieci, a oto znów znalazła się
w podobnej sytuacji. Oczywiście każdy rodzic roześmiałby się, gdyby usłyszał, że wyrzynający się
ząbek powoduje taki stres u opiekunki, i nawet Nick, kompletny ignorant w tych sprawach, świetnie to
pojmował, ale liczyła się prawda subiektywna, nie zaś tak zwany obiektywny osąd.
Eve zaś każdy kolejny, szloch Charleya odbierała jako cios w serce. Jasne, to okropne, kiedy dziecko
Dzieciaki na plan! 325
płacze, lecz ona, nawet poznawszy prawdziwą i w sumie przecież radosną przyczynę złego samo-
poczucia malca, wciąż sobie z tym nie radziła. Nick tego nie lekceważył, rozumiał, w czym rzecz, i był
jak najdalszy od nazwania Eve histeryczką.
Wręcz przeciwnie, głęboko jej współczuł, i jeśli sądziła, że pozwoli jej zmagać się z tym samotnie, to
znaczy, że niezbyt dobrze go znała. Nie jest cholernym lekkoduchem, który opuszcza bliźnich w po-
trzebie. I akurat w tym przypadku nie miał znaczenia fakt, że ów bliźni był kobietą, i to wielce
urodziwą. Gdyby Eve była szpetną sekutnicą, też by jej nie zostawił w takiej sytuacji, tyle że robiłby to
z daleko mniejszym zapałem.
- Dziesięć minut - mruknął, znów spoglądając na zegar, którego wskazówki zdawały się stać w
miejscu.
Ale okazało się, że nawet dziesięć minut to stanowczo za długo i w połowie wyznaczonego terminu
Nick wrócił do dziecinnego pokoju.
Charley spał smacznie, trzymając w objęciach Sheilę. Nick po raz pierwszy w życiu na własne oczy
przekonał się, że określenie „aniołek" wcale nie jest przesadzone. Kto by przypuszczał, że to ten sam
łobuziak, który rano wylał na siebie całe mleko, a podczas kąpieli zalał nie tylko „rodziców", ale i całą
łazienkę.
Nick się uśmiechnął, a potem zrobił to, po co tu przyszedł, czyli zapatrzył się na Eve.
Wyciągnęła się w wielkim fotelu stojącym tuż przy łóżeczku Charleya. Włosy opadły jej na twarz.
326 Myrna Mackenzie
Oddychała równo, kształtne piersi poruszały się miarowo.
Spała spokojnie, nieświadoma jego spojrzenia, podczas gdy Nickowi kotłowały się w głowie naj-
bardziej szalone pomysły.
Jestem jej szefem, przywoływał się do porządku. Siłą i podstępem została wciągnięta w tę sytuację, i
teraz musi mieszkać ze mną pod jednym dachem. Nie jest ani moim „najdroższym kochaniem", ani
„moim sercem", ani tym bardziej moją żoną, jak napisał Lany w tym swoim idiotycznym scenariuszu.
Już za tydzień, kiedy prezes wróci i skończy się kręcenie filmu, znów będzie tylko Eve Carpenter,
asystentką dyrektora Nicka Stevensa, a za jakiś czas sama zostanie dyrektorem. Oczywiście nadal
będziemy pracować w tej samej firmie, kilka razy w tygodniu spędzimy ze sobą kwadrans czy pół
godziny, by omówić zawodowe sprawy, i to wszystko. Nigdy nie będziemy ze sobą tak ściśle
współpracować. I na pewno j uż nigdy więcej nie zobaczę jej śpiącej. Nigdy nie zobaczę jej nagiej...
Nick pomyślał, że życie jest bardzo niesprawiedliwe... i nagle poczuł całkiem spore obrzydzenie do
swojej osoby. Cholera, ale z niego kawał drania!
Eve ciężko pracowała i bez wątpienia zasługiwała na ten awans. Eve ogromnie przejmowała się losem
Charleya, spalała się w tym, i teraz zasługiwała na wypoczynek.
Na pewno natomiast nie zasługiwała na erotyczne rojenia durnego napaleńca.
- Wybacz, skarbie - szepnął. - Myślę, że niezbyt ci tu wygodnie.
Wziął ją na ręce i przytulił do siebie, lecz starał się ze wszystkich sił, by wyszło to całkiem po braters-
ku. Żadnych tam niestosownych emocji ni cielesnych reakcji.
No cóż, starał się, i chociaż to niech mu będzie zapisane na plus.
327
Zaniósł Eve do jej pokoju i ostrożnie położył na łóżku. Zamierzał ją przykryć i wyjść, lecz ona
westchnęła i zarzuciła mu ręce na szyję. Oparła policzek o jego pierś i mocniej się przytuliła.
Znalazł się w pułapce, aczkolwiek była to rajska pułapka. Raj grzeszników, jednym słowem.
Lecz Nick wiedział, że musi zachować się honorowo, więc starał się uwolnić z jej objęć.
Lecz jak miał to zrobić, skoro gdy tylko się poruszył, Eve znów westchnęła i przytrzymała go przy
sobie?
- Eve - szepnął.
- Charley? - mruknęła przez sen. - Co z Charleyem?
Ostatnio bardzo mało spała, bała się bowiem przegapić coś ważnego.
- Wszystko w porządku, skarbie. Charley jest zdrów. Nic mu nie dolega.
Eve się odprężyła, jakby sam głos Nicka ją uspokajał.
Było po wszystkim. Nie zamierzał jej budzić, ale nie mógł też służyć jej za kołdrę. Kołdrę? Hm,
czyżby samodzielna i niezależna Eve, w sennych marzeniach uwolniona od samodyscypliny, prag-
nęła, by jakiś mężczyzna ją przytulił? Więcej niż przytulił? Wiele wskazywało, że tak...
328 Myrna Mackenzie
Ze też musiało akurat trafić na niego, namiętnego uwodziciela i kolekcjonera kobiecych wdzięków! A
może nawet seksualnego maniaka?
Jak zwał, tak zwał, teraz nie to się liczyło. Otóż Nick miał poważny probierń. Wiedział wprawdzie, że
nie wolno mu tknąć Eve, jednak ciało domagało się stanowczo, by porzucił te głupie opory.
Nick westchnął głęboko, a potem policzył do stu. Nie, nie zachowa się jak łajdak, który wykorzystuje
łatwe sytuacje. Przecież nigdy tak nie postępował - i ta myśl otrzeźwiła go.
Z drugiej jednak strony cieszył się w duchu, że w chwili, gdy Eve śniła o szczęściu, akurat on znalazł
się na podorędziu.
- Zostanę z tobą - wyszeptał. - Zostanę przez całą noc. Spij spokojnie, kochanie. - A potem dodał z
uśmieszkiem:. - To niewiarygodne, ale jesteś bezpieczna, skarbie. Masz słowo Nicka Stevensa.
Ostrożnie położył się obok przytulonej do niego Eve. Ułożył ją tak, żeby było jej wygodnie.
Cudownie było ją tak do siebie tulić. Nick pomyślał, że jest największym szczęściarzem pod słońcem.
Pamiętaj, dałeś słowo, dodał w duchu. Jeśli ją tkniesz, trafisz prosto do piekła. Za takie coś nie będzie
żadnego grzechów odpuszczenia...
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Nazajutrz mieli kręcić odcinek o tym, jak urządzić przyjęcie urodzinowe dla niemowlęcia.
- Ale się zdziwi - roześmiała się Eve. - Przecież Charley nie ma dzisiaj urodzin. Nigdy ich nie miał, bo
nie skończył jeszcze roku.
- Najważniejsze, że mu się podoba. Komu zresztą by się nie podobało - stwierdził Nick, spoglądając
na Charleya otoczonego mnóstwem pięknie opakowanych prezentów. - Kto wie, może Lany i Sandra
bez przerwy coś mu dają? Zresztą, niech będzie. Nie powinienem tego robić, bo jesteś babą, ale
zdradzę ci pewien męski sekret.
- To może być ciekawe. - Eve popatrzyła na niego z zainteresowaniem. - Nigdy nie mogłam
zrozumieć, jakim cudem, mimo tylu braków i usterek, ta gorsza połowa ludzkości jednak jakoś działa.
Przekomarzali się jak gdyby nigdy nic, a tymczasem Eve nie mogła zapomnieć, że rano zbudziła się
wtulona w Nicka. Oboje byli kompletnie ubrani,
330 Myrua Mackenzie
tylko spódnica Eve podsunęła się nieprzyzwoicie wysoko, a w koszuli Nicka brakowało jednego
guzika.
Eve chciałaby tak leżeć przez całą resztę życia, ale zerwała się zaraz, jak tylko otworzyła oczy i nieco
oprzytomniała. Musiała znaleźć się jak najdalej od niego, tym bardziej, że wpatrywał się. w nią tak
jakoś...
Wszystko to trwało jakieś dziesięć sekund. Najpierw zaczerwieniła się jak piwonia, potem z rozpaczą
stwierdziła, że jej logiczny, uporządkowany umysł popada w totalny chaos, wreszcie wydukała:
- Co się dzieje?
- Śpimy. - Nick odgarnął jej włosy z czoła.
- A raczej spaliśmy.
- Razem?
- Na to wygląda - odparł wyraźnie rozbawiony.
- Zasnęłaś w fotelu jak susełek, więc postanowiłem przetransportować cię w jakieś wygodniejsze
miejsce, i błyskotliwie uznałem, że najlepsze będzie łóżko. No i jakoś tak się stało, że woleliśmy się
nie rozstawać.
- Ale do niczego nie doszło? - szepnęła z niejakim trudem.
Czyżby wszystko przegapiła?! Tylko nie to! Jeśli już zdarzyła się jej okazja, by kochać się z Nickiem,
powinna być wszystkiego świadoma, by zapamiętać to do najpóźniejszej starości i opowiadać o tym
wnukom!
Boże, przecież wnuczkom nie opowiada się takich historyjek...
Ale czyżby naprawdę przespała te chwile?!
331
- Nic się nie stało, prawda, Nick? spytała nieco głośniej.
- Och, Eve. - Uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. - Ty moja cudowna, utalentowana, inteligentna i
całkiem niezepsuta dziewczyno. Kiedy kobieta i mężczyzna przez całą noc znajdują się tak blisko
siebie, to zawsze coś się dzieje.
Nie zapytała: „A co?", by nie wyjść na idiotkę, tylko wieloznacznie pokiwała głową, co było całkiem
sprytnym wyjściem, i szybko zerwała się z łóżka.
A teraz, przed sesją zdjęciową, zachowywali się jak gdyby nigdy nic. Eve udawała, że nie czuje
pulsowania całego ciała na samą myśl o tym, co mogło zajść w nocy pomiędzy nią i Nickiem.
- Eve ?
Podniosła głowę i napotkała spojrzenie aż nadto przenikliwych oczu Nicka.
Uśmiechnął się, więc pomyślała, że może się pomyliła, że już zapomniał, co stało się w nocy.
- Przepraszam. - Zdołała się uśmiechnąć. - Zamyśliłam się. Miałeś mi zdradzić jakiś męski sekret.
Zamieniam się w słuch.
- To jest impreza - tłumaczył jej Nick. - Nieważne, czy dziś rzeczywiście są jego urodziny, czy nie.
Charley jest facetem, a ja jeszcze nie spotkałem faceta, który nie skorzystałby z okazji, by zor-
ganizować imprezę. Nie żałuj mu, niech się bawi.
- Masz rację - przyznała Eve. - Zdaje się, że Charley rzeczywiście dobrze się bawi. Podoba ci się to,
prawda, skarbie?
332 Myrna Mackenzte
Podeszła do malca i już chciała go wziąć na ręce, ale nagle coś ją zaniepokoiło.
- Dlaczego alarm nie zadziałał, mimo że weszłam w jego strefę bezpieczeństwa? Powiedziałeś, że
gdyby wydostał się z tej strefy, kiedy będziemy zajęci uzgadnianiem szczegółów ujęcia, to rozlegnie
się alarm.
- Alarm jest ustawiony na Charleya. Widzisz tę bransoletkę na jego rączce? To właśnie ona uruchamia
sygnał. Ale nie bój się - dodał prędko - to nie jest dźwięk, który może go wystraszyć, tylko taki
delikatny kurant. Uwierz mi, on jest całkowicie bezpieczny.
- To dobrze. Możemy zaczynać?
A więc w porządku. Charley był bezpieczny i Eve także. Przynajmniej na razie. Znajdowała się wśród
ludzi, a Nick zachowywał się jak dżentelmen. Zawstydzenie i pożądanie, jakie odczuwała rano, stały
się tylko wspomnieniem. Teraz już była pewna, że do niczego nie doszło. Nick tylko sobie żartował,
jak to Nick.
Sesja zdjęciowa tym razem udała się nadspodziewanie dobrze. Eve była zadowolona, że mają
przynajmniej jeden przyzwoity odcinek tego nieszczęsnego filmowego poradnika dla rodziców.
Nick znów miał rację. Faceci uwielbiają przyjęcia.
- Uważam, że powinniśmy powtórzyć niektóre sceny - powiedziała Eve. - Mamy przecież jeszcze
kilka dni.
333
Ze zdecydowaną miną chodziła tam i z powrotem po pokoju. To była taka Eve, jaką Nick znał.
Szczęśliwie skończyli zdjęcia do odcinka o przyjęciu. Charley spał, a Jenny kręciła się po domu. Eve
mogła się odprężyć i stać się na powrót tą kobietą, którą Nick przed dwoma laty przyjął do pracy.
Kobietą, która najlepiej wiedziała, czego konsumentowi potrzeba.
- Które sceny powinniśmy powtórzyć? - Miał na ten temat własne zdanie, ale wolał najpierw usłyszeć,
do jakich wniosków doszła Eve.
- Prawie wszystkie. Przyjęcie urodzinowe jest w porządku, ale tylko dlatego, że było spontaniczne,
bez żadnego scenariusza. Mieliśmy pokazać, jak ważne jest, żeby dziecko miało z tego dużo radości, i
poszło dobrze. Może jeszcze dałoby się uratować tę scenę z ciasteczkiem, ale pod warunkiem, że
wytniemy całą końcówkę.
Nick aż się żachnął. To głupie, wiedział o tym, ale był zły, że to powiedziała. Co więcej, spodziewał
się tych słów, lecz i tak go ubodły. Miała prawo pozbyć się tego ujęcia, i co ż tego? Był rozgoryczony.
- Chodzi ci o ten fragment, kiedy mnie błagasz, żebym potraktował cię jak kobietę? - Niby się z nią
przekomarzał, ale nerwy miał napięte jak postronki. Boże, jaki dureń z niego... A jednak nic nie mógł
na to poradzić.
- Oczywiście, przecież to ma być poradnik opieki nad niemowlętami. Tak to zaplanował Lany. Poza
tym to tylko gra.
Nick się roześmiał, chociaż wcale nie było mu do
334 Myrna Mackenzie
śmiechu. Odniósł przy tym wrażenie, że Eve, choć niby z nim rozmawia, tak naprawdę go ignoruje.
Ot, zamierza zrealizować to, co sobie zamierzyła, i tyle. Żadnych tam namiętnych spojrzeń,
uśmiechów, westchnień, gestów, które tyle wyrażają.
To jeszcze bardziej pogorszyło mu nastrój.
I nagle się zreflektował. Dotąd wszystkie kobiety, na jakie zwrócił uwagę, ulegały mu, a gdy wreszcie
trafiła się jedna, która traktowała go zwyczajnie, bez tych wszystkich ochów i achów, z miejsca
zaczynał wariować. Musi wybić sobie z głowy tę śliczną dziewczynę, przecież nie ona jedna chadza
po tym świecie.
- Nie zgadzasz się? - spytała Eve. Twarz miała obojętną, tylko te przymrużone oczy... No i dlaczego
bawiła się guzikiem bluzki?
Nie powinna była tego robić, bo to zgubiło Nicka.
- Masz rację, ta scena nie nadaje się do poradnika.
Chciał zobaczyć jej minę.
- Tym razem zagramy inaczej - powiedziała Eve. - Lepiej.
Spojrzała na niego tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami. Do diabła, wobec ich potęgi czuł się
kompletnie bezbronny.
- Dobrze, Eve, teraz będzie inaczej. Lepiej. Żadnego udawania, żadnego aktorstwa. Teraz naprawdę
cię pocałuję.
Przyciągnął ją do siebie. Eve czekała, ale obiecanego pocałunku jak nie było, tak nie było.
Zastanawiała się, czy tak właśnie uwodzi kobiety. Czyżby
335
drażnił się z nimi, wabił długo niespełnianą obietnicą, i w ten sposób zmuszał do uległości? Ona w
każdym razie już była gotowa na wszystko.
Lecz Nick widocznie nie był. Nie pocałował jej, choć pragnęła tego jak powietrza.
- Eve ? - spytał, jakby prosił ją o pozwolenie. Czyżby nie wiedział, że niczego mu nie odmówi?
- Tak - powiedziała. - Tym razem na pewno będzie lepiej.
Uniosła głowę. Wreszcie ją pocałował, a kiedy przestał, jęknęła zrozpaczona.
- Jeszcze nie skończyłem - zapewnił ją. - Co tam, nawet porządnie nie zacząłem.
Ale Eve nie chciała czekać. Stanęła na palcach, zarzuciła Nickowi ręce na szyję i pocałowała go z całej
siły. Po raz pierwszy w życiu pocałowała mężczyznę, po raz pierwszy w życiu czegoś się domagała.
- Dotykaj mnie - powiedziała, zamknąwszy oczy. - Potem będziemy tacy jak zawsze.
- Już nigdy nie będziemy tacy jak przedtem - ostrzegł ją Nick. - To jest niemożliwe.
Miał rację. Te dwa tygodnie razem, ten jeden pocałunek, i wszystko stało się inne. Nie było już
powrotu do oficjalnych służbowych stosunków. Ale w tej chwili nic się nie liczyło. Tylko Nick, jego
dotyk, jego pocałunki, pieszczoty...
Rozległ się delikatny dźwięk kuranta.
- Do diabła! - wściekł się Nick. Odskoczył od Eve i zastawił ją swoim ciałem.
Dopiero teraz zauważyła, że ma rozpiętą bluzkę.
336 Myrna Mackenzie
- Widzę, że możemy zaczynać - powiedział Pete, a jego tubalny głos słychać było coraz bliżej.
Eve starała się zapiąć guziki, ale palce jej drżały, a poza tym było już za późno. Pete stanął w drzwiach
pokoju.
- O, przepraszam. Powinienem był najpierw zapukać.
- To moja wina - powiedział prędko Nick. - Jeśli ktoś będzie cię o to pytał, to powiedz, że wszystko
przeze mnie. Na dzisiaj koniec zdjęć. Spotkamy się jutro. Musimy jeszcze raz nakręcić niektóre sceny.
A dzisiaj Eve ma wolny dzień. I niech to wszystko pozostanie między nami.
Niestety było już na to za późno, jak z rozpaczą stwierdziła Eve, bowiem za progiem tłoczyła się cała
ekipa. Rozbawione gęby, śmiejące się gały...
Ot, blamaż, i tyle.
Na szczęście Pete prędko ich wszystkich wyprowadził.
- Ale skąd wiedzieli? - zdziwiła się Eve.
Dopiero po chwili zauważyła, że trzyma bransoletkę Charleya i wraz z nią przekroczyła strefę
bezpieczeństwa.
- Boże, co ja narobiłam - jęknęła.
- Dobrze, że tak się stało. Na pewno byś żałowała, gdybyśmy posunęli się dalej.
Znowu miał rację. Powinna być zadowolona, że nic gorszego się nie zdarzyło. A więc dlaczego
zazdrościła tym wszystkim byłym dziewczynom Nicka? Dlaczego przeklinała tę nieszczęsną bran-
soletkę?
ROZDZIAŁ ÓSMY
- Dokąd idziemy? Czy Jenny na pewno zaopiekuje się Charleyem? - pytała zdezorientowana Eve. -
Przecież zawsze mówiła, że zajmuje się tylko domem, a nie dzieckiem.
Wciąż była zdenerwowana i zawstydzona, więc Nick postanowił jakoś temu zaradzić. Miał szczerze
dosyć tej nieznośnej rezerwy, z jaką go traktowała, tego dystansu i uciekania w wyuczone
konwenanse.
- Przyprowadziła ze sobą córkę, która uwielbia małe dzieci, a idziemy tam, gdzie będziesz mogła się
zająć tym, co lubisz, czyli do biura. Rano dostałem faks od Larry'ego. Chce, żebyśmy już zajęli się
dystrybucją filmu. Trzeba poumawiać się w różnych agencjach reklamowych, ustalić szczegóły...
Pomyślałem sobie, że to cię ucieszy.
- Ten film musi dla niego dużo znaczyć, skoro podczas wymarzonych wakacji znalazł czas, żeby ci
przysłać faks w tej sprawie.
Eve wyglądała prześlicznie, kiedy była taka
338 Myrna Mackenzie
skupiona. Nick widział to setki razy, ale do głowy mu nie przyszło, że ten widok może być aż tak
pociągający. Tej jednak nocy trzymał Eve w ramionach, a takie przeżycie zasadniczo zmienia punkt
widzenia.
- Nie zapominaj, że główną rolę w tym filmie gra jedyny syn Larry'ego.
- Oczywiście... - Eve zadumała się na chwilę.
- I dlatego Lany traktuje to bardzo osobiście. Jeśli film nie odniesie reklamowego sukcesu, będzie bar-
dzo niezadowolony.
Bez trudu można było zgadnąć, jakim tropem podążały jej myśli. Chodziło o to, że Larry będzie
niezadowolony z kogoś. Oczywiście z niej, bo to właśnie jej osoba nasunęła mu pomysł nakręcenia
filmu.
- Nie martw się - pocieszył ją Nick. - Larry będzie zachwycony wszystkim, co ma związek z
Charleyem.
- Na pewno film mu się spodoba. Ale jeśli nie zdoła umieścić go tam, gdzie zamierzał, na przykład w
klinikach, to nie będzie ważne, że w filmie gra jego syn. Gdyby pomysł nie wypalił, Larry zacznie
szukać winnego, a oboje wiemy, kto nim będzie.
- Charley - roześmiał się Nick. - Nie jest dostatecznie fotogeniczny.
- Jak możesz tak głupio żartować z dziecka?
- fuknęła ze złością. Dałaby się pokrajać za małego, to pewne. - Zresztą sam wiesz, że Charley jest
cudowny. - Wyglądała prześlicznie z tą oburzoną miną.
- To najfajniejszy dzieciak na świecie - zgodził
339
się potulnie Nick. - Ale żeby od razu cudowny? Ten chwalebny tytuł zarezerwowałem dla innego
stworzenia... - Spojrzał wymownie na Eve.
- Czy zawsze musisz błaznować? Nigdy nie bywasz poważny? - Spojrzała na niego z wielką
surowością, co powinno przejąć go zgrozą, ale jakoś nie przejęło.
- Prawie nigdy.
Tak, prawie, bo na przykład kiedy ją całował, był śmiertelnie poważny, choć wiedział, że popełnia
koszmarny błąd.
Eve pewnie też przypomniała sobie tamten moment, bo na jej policzkach pojawił się uroczy
rumieniec.
- Przepraszam - powiedziała.
- Za co?
- Obraziłam cię.
- Nie czuję się obrażony.
- Chodzi o to, że powaga przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nie wychodzi człowiekowi na
zdrowie. Rozśmieszasz mnie, a ja powinnam się częściej śmiać. Poza tym jesteś czarujący.
- Och, wiem... - mruknął jak zblazowany bawidamek.
- A tak dla równowagi... - zachichotała - również irytujący i bezczelny.
- Och, wiem... - Roześmiał się. - A ty jesteś poważna, zasadnicza, mądra, z zasadami...
- Och, wiem...
- A tak dla równowagi... również zabawna, miła... i taka piękna, że aż...
340 Myrna Mackenzie
Urwał, porażony własnymi słowami. Eve również zamurowało. Żartobliwa rozmowa nagle nabrała
dziwnych, niebezpiecznych akcentów.
Na szczęście właśnie zatrzymali się przed biurowcem Burnside Baby Foods.
- Tutaj przyjechaliśmy w poważnej sprawie, panie Stevens - powiedziała Eve, i tym razem zabrzmiało
to naprawdę surowo.
Kilka minut później siedzieli w gabinecie Nicka. Eve weszła do pliku z adresami klinik w całym stanie
i poleciła sekretarce, by wysłała tam stosowną informację, i nadal buszowała w Internecie: żłobki,
szkoły rodzenia, świetlice osiedlowe, fundacje zajmujące się dziećmi itd. Było tego naprawdę dużo.
Natomiast Nick rozmawiał z różnymi lokalnymi osobistościami, plotkował o najnowszych wydarze-
niach, a od czasu do czasu, niby to przypadkiem, wspominał o najnowszym projekcie Burnside'a.
Potem razem z Eve zredagowali projekt ogłoszenia, jakie zamierzali zamieścić w specjalistycznym
miesięczniku. W końcu Eve zadzwoniła do swojego człowieka z telewizji i zaprosiła go na spotkanie,
w którym mieli wziąć udział także przyjaciele, sąsiedzi i stali klienci Burnside Baby Foods. Kiedy
skończyli, Nick był bez krawata, miał rozpięty kołnierzyk koszuli, a na fryzurze znać było ślady
wielokrotnego przeczesywania palcami.
- Jesteś głodna? - spytał Eve, która mimo zmęczenia wciąż ślicznie wyglądała.
- Jak wilk.
341
- No to zbieramy się stąd. Mamy dwie godziny, żeby cię nakarmić i przebrać. Musisz wyglądać jak
idealna mamusia. Będziesz musiała się uśmiechać co najmniej przez godzinę, i to bez przerwy.
Posłała mu spojrzenie, które miało znaczyć, żeby się od niej odchrzanił.
- Jeśli jesteś zmęczona, to ja będę za ciebie mówił - zaproponował z poważną miną Nick. Mógł się tak
poświęcać, bo niczym nie ryzykował. Eve prędzej zakułaby go w kajdany, niż dopuściła do mikrofonu
podczas takiej imprezy.
- I dzieci też będziesz przytulał?
- Wszystkie na raz - stwierdził buńczucznie.
- A co powiesz prasie?
- Że Burnside Baby Foods przygotowuje film instruktażowy dla rodziców na całym świecie. Wspa-
niałe aktorstwo, cała masa bezcennych informacji...
- O, to na pewno wszystkich bardzo zaciekawi - fuknęła Eve. I dodała ze śmiechem:- Nie błaznuj,
Nick, zainteresowanie mediów zdobywa się inaczej.
Ale kiedy po dwóch godzinach weszli do sali, gdzie czekali na nich przedstawiciele prasy oraz
zaproszeni rodzice, blask reflektorów i grad pytań uświadomiły Nickowi, że nie muszą absolutnie nic
robić, by zdobyć zainteresowanie dziennikarzy.
- Panie Stevens, czy to prawda, że pan i pańska asystentka, panna Carpenter, macie gorący romans,
który wspaniale zakwitł podczas sprawowania opieki nad synkiem prezesa?
- Panno Carpenter, czy mogłaby pani objąć pana Stevensa?
342 Myrna Mackettzie
Eve zesztywniała.
- Uśmiechaj się - szepnął Nick, choć nie musiał jej nic mówić.
Eve była doświadczonym handlowcem i specjalistką od public relations. Mimo szoku, w jaki wprawił
ją na wpółagresywny, a na wpółżartobliwy atak przedstawicieli mediów, obdarzyła zebranych
najbardziej promiennym ze swych służbowych uśmiechów.
- Proszę nie wierzyć we wszystko, o czym piszą gazety- powiedziała do reportera, który ją poprosił, by
objęła Nicka. - Owszem, ja i pan Stevens od czasu do czasu się całujemy, jako że w filmie pana
Burnside'a gramy role rodziców i scenariusz, co zupełnie zrozumiałe, od nas tego wymaga. Cała reszta
to tylko plotki. Ale nie zebraliśmy się tutaj po to, żeby mówić o takich nieciekawych rzeczach jak
całowanie. Wszystkim nam chodzi przede wszystkim o dobro dzieci, więc...
No i jak zwykle już miała w garści wszystkie obecne na sali matki, więc dziennikarze, by nie narazić
się na ich gniew, musieli darować sobie pikantne pytania i zająć się „dobrem dzieci".
Kiedy po półgodzinie zgromadzeni otrzymali wszystkie informacje, Nick wreszcie miał okazję, by
odezwać się do Eve:
- Chyba zwróciliśmy na siebie ich uwagę.
- Myślisz, że odczepią się od tej historii z całowaniem? Wprawdzie ich zagadałam, ale wiem, jak to
działa.
- No właśnie, i dobrze, że tak działa. „Najlepsi fałszywi rodzice Ameryki całują się poza planem!".
343
„Najpierw rodzicielstwo, potem miłość!". „Uczucie zrodziło się w sypialni szefa Burnside Baby
Foods!".
- Nick, na Boga! - Eve była załamana.
- Rewelacja! - On z kolei był wniebowzięty.
- Takie tytuły sprawią, że gazety będą się sprzedawały jak świeże bułeczki. I jedzenia dla dzieci też.
Rozumiesz, Eve ?
- Tak, rozumiem... Tylko ciekawe, co Larry sobie pomyśli? - jęknęła zgnębiona.
- Eve wymyśliła świetny chwyt reklamowy
- mówił Nick do słuchawki.
Westchnęła ciężko. Puszcza do niej oko, uśmiecha się, a przecież wie, jak bardzo czuła się za-
kłopotana. Co gorsza, najpewniej zrujnowała sobie karierę zawodową. A wszyśtko dlatego, że pewien
idiota nie potrafił utrzymać rąk przy sobie.
Ciężko pracowała na swoją pozycję i Nick wiedział to lepiej niż ktokolwiek inny. Wkrótce po tym, jak
zaczęła u niego pracować, wyrwało jej się, że nikt nie chciał jej przyjąć do pracy, bo jest niska i ma
wysoki głos. Wprawdzie nikt nigdy nie powiedział jej wprost, że nie pasuje do wizerunku firmy, ale
ona wiedziała, o co chodzi. Próbował temu zaprzeczać, żartował, ale...
Ale dobrze wiedział, że taka jest prawda, bo idioci, którzy spławili ją z niczym, sami o tym Nickowi
opowiadali. Miał nadzieję, że Larry nie będzie aż tak głupi. Czyżby nie wiedział, że ta dziewczyna pół
nocy przesiedziała przy łóżeczku jego synka tylko dlatego, by mieć pewność, że
344 Myrna Mackenzie
Charleyowi nie stanie się nic złego? Czy miał kiedyś pracownika, który tyle dla niego zrobił i nawet
nie pomyślał o nagrodzie?
Nick nie mógł wytrzymać i położył dłoń na ciemnych włosach Eve. Wzdrygnęła się, a potem poddała
się pieszczocie.
- Tak jest, Larry - mówił Nick do słuchawki. A więc szef już się dowiedział o nocy, którą Eve spędziła
przy Charleyu. Nick był zadowolony, bo przecież chodziło mu przede wszystkim o dobro swojej
asystentki.
- Mam nadzieję, że wiesz, jaki nam się trafił skarb - powiedział Nick, dotykając policzka Eve. Była
taka cieplutka...
- Chcesz wiedzieć, jak idą nagrania? - Pod jego dłonią Eve gwałtownie pokręciła głową. Nie chciała,
żeby cokolwiek mówił, zanim nie nakręcą powtórnie tych scen, z których nie była zadowolona.
Wyraźnie to sobie zastrzegła. - Doskonale, Larry. Po prostu rewelacja. Przed kamerą Eve staje się
zupełnie innym człowiekiem. - Zwłaszcza kiedy ten wysoki zazwyczaj głos nabiera niskiego
namiętnego brzmienia. - Nie martw się, Larry. Panujemy nad sytuacją. - Przesunął palcem po ustach
Eve, poczuł na dłoni ich ciepło i zaraz przestał rozumieć prezesowskie słowa. Pożegnał się więc
prędko pod byle pretekstem. Udało mu się nawet trafić słuchawką na widełki.
- Przepraszam - powiedział. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Co się z nami dzieje, Nick? - spytała Eve
345
z miną skrzywdzonego dziecka. - Mamy przecież swoje zasady. Nie rozumiem, dlaczego ich nie
przestrzegamy. To musi się wreszcie skończyć.
Patrzył na nią, płonąc z pożądania. Wreszcie wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Musi - powiedział. - Zaraz z tym skończymy.
Ciepło jego dłoni przypomniało Eve, jaką ma władzę nad kobietami. Zawsze uważała się za Silną i
stanowczą kobietę, ale w tej chwili czuła, że kręci się jej w głowie i że bardzo pragnie Nicka. Chciała
dowiedzieć się o nim tego wszystkiego, co wiedziały inne kobiety.
Ale co potem? - pomyślała z lękiem. Potem stanę się dla niego taka sama jak tamte kobiety. Spraw-
dzona, zużyta, odrzucona. Czy tego właśnie chcę?
Nie wiedziała.
- Zajrzę do Charleya - szepnęła, uwalniając dłoń z jego uścisku.
- Tak, oczywiście. - W słowach całkowicie się z nią zgadzał, lecz jego oczy mówiły co innego. Nie
oszukała go. Dobrze pamiętał, że położyła dziecko spać tuż przed tym, nim Larry do nich zadzwonił.
To było zaledwie kilka minut temu. Wcale nie musiała zaglądać teraz do małego.
Widocznie bardzo pragnęła być tuż przy Nicku. Tak bardzo, że musiała użyć jakiegoś pretekstu, żeby
odejść. Bo jeśli człowiek tak bardzo czegoś pragnie, to zarazem obawia się, że to coś nie jest dla niego
dobre.
- Idę - powiedziała.
346 Myrna Mackenzie
Nick się uśmiechnął.
- Nie musisz wychodzić. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać.
- Nawet o tym nie pomyślałam. Ty nie jesteś taki.
- Skąd wiesz?
- Nie musisz brać kobiet siłą. Same do ciebie lgną.
- Ale ciebie chciałbym dotknąć, a ty najwyraźniej nie masz na to ochoty.
- To nie twoja wina - westchnęła Eve.
- Mam rozumieć, że twoja?
- Muszę panować nad sytuacją. - Energicznie potrząsnęła głową. - Nie mogę sobie pozwolić na to,
żeby coś mi się przytrafiło, ot tak sobie, bez mojej woli. Jeśli człowiek daje się ponieść zdarzeniom,
mogą z tego wyniknąć problemy.
- To wypadki przy pracy, Eve. - Nick wyciągnął rękę, musnął palcem jej usta. - To nie twoja wina.
- Wiem, ale moje wypadki. Naprawdę lepiej uważać. Nie lubię, jeśli coś przeszkadza mi myśleć,
odbiera świadomość.
Nick się pochylił. Teraz dotykał jej ust swoimi ustami.
- Czyżbym to ja odbierał ci świadomość? - szeptał pomiędzy pocałunkami.
- Tak. - Stanęła na palcach. Nie umiała się opanować. - O, tak...
- Eve, pozwól mi się całować - błagał Nick. - Chcę cię mieć dla siebie. Całą.
Ilu kobietom to mówił? - pomyślała Eve. Jest moim szefem. Nie wolno mi się z nim całować.
347
Ale była śmiertelnie zmęczona walką z pragnieniami własnego ciała. Gdyby Nick był tylko
atrakcyjnym mężczyzną, czyli takim, jakiego znała tydzień temu, na pewno by mu odmówiła. Ale
teraz, kiedy widziała, jak troszczył się o Charleya, kiedy słyszała, jak stawał w jej obronie... Całą noc
przespała w jego ramionach i nic się nie stało. Była tego pewna. Bo gdyby kochała się z Nickiem, na
pewno by to zapamiętała.
- Nick, chodźmy do twego pokoju. Jeszcze go nie widziałam.
Przestał ją całować, popatrzył na nią pytająco. - Naprawdę tego chcesz? Wcale nie była pewna, lecz
nie mogła już opierać się bezrozumnemu pragnieniu.
- Na pewno wiesz, że często plotkuje się o tobie w barku.
- Tak... i co?
- I kiedy koleżanki rozmawiały o tobie, często coś sobie myślałam.
- Tak... a co?
- Zastanawiałam się, jak to jest kochać się z tobą. Pokażesz mi?
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Nick prowadził Eve do swego pokoju. Miała rację, kiedy mówiła, że nie powinni tego robić. To było
sprzeczne z zasadami, jakie oboje wyznawali, i bardzo utrudni im pracę. Być może nawet całkiem ją
uniemożliwi. Ale to będzie później, i nim świt nie ogłosi nowego dnia, będą należeć do siebie.
Wszystko prowadziło do tej sytuacji, i to na długo przedtem, zanim Larry wymyślił ten swój
zwariowany film. Nick był zgubiony już dawno temu, choć o tym nie wiedział. A powinny były
zaniepokoić go pewne symptomy świadczące o tym, że jednak coś jest nie tak. Zbyt często przy
różnych okazjach chwalił Eve, pysznił się, że pierwszy dostrzegł jej zalety... To prawda, świetnie
pracowała, dlatego też dostawała premie i różne bonusy, ale żeby aż tak bardzo wychwalać kogoś, kto
dobrze robi to, co do niego należy? Z pewnością było więc w tym coś więcej, lecz on nie zdawał sobie
z tego sprawy.
349
Nie wiedział, że pragnie spędzić noc ze swoją asystentką. Bo wypierał to z siebie, jako że właśnie
akurat Eve tą asystentką naprawdę była.
Natomiast poważny i całkiem świadomy wstrząs przeżył, gdy po raz pierwszy zobaczył, jak Eve
troszczy się o Charleya. Dotąd nie wiedział, że kobieta, która potrafi oczarować dziecko, może być tak
bardzo podniecająca.
I o to właśnie chodziło. Eve była zupełnie inna niż kobiety, które zwykle sobie wybierał. Dziwactwo?
Aberracja? Chęć odmiany? W każdym razie uczta, prawdziwa miłosna uczta... na jedną noc.
No, może na kilka, jak to zwykle bywało.
- A później jakoś się ułoży - mruknął. - Na pewno.
- Słucham?
Ach, więc i ona się zamyśliła. I całe szczęście, bo jego słowa w tej sytuacji nie były zbyt delikatne.
- Nic, nic. - Otworzył drzwi i zaprowadził Eve do wielkiego łoża pokrytego narzutą w kolorze
czerwonego wina. - Usiądź przy mnie.
- Chcesz siedzieć? - spytała ze śmiechem.
- Chcę znacznie więcej, ale nie mam zamiaru rzucać się na ciebie jak krokodyl na pechowego amatora
kąpieli.
- Bo ja wiem... To mogłoby być zabawne.
- Być może, ale skoro tak długo czekaliśmy, to po co ryzykować niewypał zbytnim pośpiechem?
Usadził ją na łożu, podłożył poduszki pod plecy. Eve bawiła się skrajem spódniczki, a Nick ukląkł
przy niej, by zdjąć jej pantofle.
350 Myrua Mackenzie
- Na pewno masz jakiś system. Mam wrażenie, że jestem tu trochę nie na miejscu.
- Jesteś jak najbardziej na miejscu, a ja nie mam żadnego systemu. Z tobą wszystko dzieje się na
zasadzie prób i błędów, ale za nic nie chciałbym cię wystraszyć.
- Wcale się nie boję - zapewniła buńczucznie, choć broda trochę jej się trzęsła. Czuła narastające
pożądanie, a zarazem zbierało się jej na płacz.
Jakie to wszystko dziwne, pomyślała.
- Eve, pragnę cię ponad wszystko, ale chciałbym, żebyś ty również tego chciała.
- Co ze mnie za asystentka - westchnęła. - Jak mam iść z tobą do łóżka, zaraz zmieniam się w beksę. -
I zachlipała cichutko.
- Cii, teraz nie jestem żadnym szefem. Nie będziesz się kochać z dyrektorem, tylko ze mną. skarbie. -
Scałował samotną łzę z jej policzka i zgrabnie rozpiął cienką bluzkę.
Zrobił to tak prędko i niedostrzegalnie, że Eve własnym oczom nie mogła uwierzyć. I nagle już nie
chciało jej się szlochać, tylko przeciwnie, roześmiała się radośnie.
- Mistrz, prawdziwy mistrz - mruknęła.
- Do usług, słoneczko. - Nagle spoważniał. - Eve, każde z nas decyduje za siebie. Wiem też, że zawsze
potrafisz zapanować nad sytuacją. Teraz jest już ostatni moment, byś podjęła ostateczną decyzję.
Musiał to powiedzieć, tak dla spokoju sumienia. By zaś nieco uspokoić pragnienia, pocałował ją
Dzieciaki na plan! 351
delikatnie. Miała najsłodsze usta na świecie. Zsunął bluzkę z ramion Eve, dotknął nagiego ciała.
Oparła dłonie na torsie Nicka, uklękła i spojrzała mu w oczy.
- Tak, potrafię zapanować nad sytuacją. Właśnie zapanowałam nad nią całkowicie. - i pocałowała go,
lecz trochę mniej delikatnie niż zrobił to Nick.
Powoli rozpinała guziki jego koszuli. Ręce trochę się jej trzęsły, co wydało mu się bardzo pociągające.
Po rozpięciu ostatniego guzika chciała ściągnąć koszulę, ale okazało się, że zapomniała rozpiąć
mankiety.
- Daleko ci do mistrzostwa - zakpił przyjaźnie.
- Nie gadać mi tu! - Spojrzała na niego wojowniczo.
Wreszcie uwolniła go z koszuli. Teraz ona także mogła go dotknąć. Westchnął z rozkoszy, kiedy to
zrobiła.
Nick pomyślał, że jest jak Ewa z rajskiego ogrodu, która właśnie planuje upadek ludzkości. A może
tylko jego upadek? Zresztą, czy to ważne?
- Dotykaj mnie - poprosił.
Zrobiła to i zaraz poczuł cudowny dreszcz. Musiał ją pocałować, a Eve nie była mu dłużna. Ale
pragnął też zobaczyć ją nagą, więc zręcznie, ani na moment nie przerywając pocałunku, dokończył
dzieła. Już niczego, poza bielizną, nie miała na sobie.
Wtedy odsunął się, by napatrzeć się do syta. No, nie całkiem do syta.
- Czy to nosiłaś pod tymi bezpłciowymi służbowymi mundurkami? - Dotknął błękitnego, i co tu
ukrywać, dość frywolnego staniczka.
352 Myrna Mackenzie
Wzruszyła ramionami, a niesforne piersi wyraźnie dały znak, że pragną wyrwać się na wolność.
- A co, jakiś przepis tego zabrania? Jeśli na zewnątrz jest całkiem obyczajnie, to pod spodem może być
nie tak całkiem. Poza tym lubię koronki.
- Ja też. Ale teraz nie będą nam potrzebne. Uśmiechnęła się, kiedy rozpiął jej stanik, a potem
pasł oczy widokiem kształtnych piersi.
- Jesteś zjawiskiem - westchnął, znów ją mocno całując.
- Jestem prawdziwa - szepnęła - i bardzo cię pragnę, Nick.
Szybko pozbył się resztek swego ubrania i ostatniego skrawka koronki, jaki ich jeszcze rozdzielał. I
jak na skrzydłach pomknęli w świat rozkoszy.
Kiedy się obudzili, Eve wciąż przy nim była. Uśmiechała się słodko.
, - Bałem się, że będziesz żałowała - powiedział cicho - ale chyba się pomyliłem.
- Niczego nie żałuję. Hm...
- A jednak słyszę jakieś „hm". O co chodzi, skarbie? Coś jednak nie tak? - zaniepokoił się.
Roześmiała się, ale zarazem była bardzo skrępowana.
- To „hm" miało wyrazić pewną prośbę.
- Jaką prośbę?
- Filmową.
- Filmową? Hm... Co „hm" ma wspólnego z jakimś filmem?
Dzieciaki na plan! 353
- Oj ma, ma... Nie rozumiesz? Hm, hm, hm - zamruczała seksownie.
Nick namyślał się tylko sekundę, bo bardzo był bystry, a potem wybuchnął gromkim śmiechem.
- Już wiem! - zawołał triumfalnie. - Mamy przewinąć taśmę i wszystko od nowa powtórzyć?
- Tak! - pisnęła uradowana. - Czy to możliwe?
- Zobaczymy, choć nie ręczę. - A gdy się zasmuciła, dodał szybko: - Kochanie, ta noc to było
wyjątkowe „hm", prawie umarłem z rozkoszy... ńo i z wysiłku... w twoich ramionach. Gdybyś mi dała
ze dwa dni odpoczynku...
- Nie dam - stwierdziła stanowczo.
- I masz rację!
Okazało się, że taśmę udało się przewinąć i powtórnie wyświetlić cały film...
Wtuleni w siebie spali głębokim snem, gdy zadzwonił telefon. Nieprzytomny Nick odruchowo
podniósł słuchawkę.
- Nick Stevens, słucham...
- Panie Stevens, tu ochrona. Z dzieckiem coś nie w porządku. Wygląda na to...
Nick nie czekał, aż usłyszy resztę, tylko zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju, modląc się w duchu,
żeby to był fałszywy alarm.
Nagle obudzona Eve też się zerwała. Chwyciła koszulę Nicka i pognała za nim.
- Nick, co się stało?
- Nie wiem!
Wpadł do pokoju Charleya i zapalił światło.
354 Myrna Mackenzie
Chłopiec wił się w łóżeczku. Oczy wyszły mu ż orbit, buzię miał czerwoną, ale nie płakał. Nie
wydawał z siebie żadnego dźwięku.
- Pomóż mu, Nick! - rozdzierająco zawołała Eve.
Podbiegła do Charleya. Wiedziała, że pogotowie już zostało wezwane, bo należało to do zadań
ochrony. Nie wiedziała, co robić. Była zupełnie bezradna.
- Chyba się dławi. Widziałem to kiedyś - chrapliwie szepnął Nick. - Gardło, trzeba mu oczyścić
gardło.
- Tak. - Eve nagle zaczęła myśleć. Opanowała panikę, przystąpiła do działania.
Chwyciła Charleya, przełożyła go sobie przez rękę główką na dół, miarowo i dość mocno cztery razy
uderzyła go w plecki, a potem przewróciła buzią do góry i nacisnęła klatkę piersiową.
Kiedy firma zorganizowała obowiązkowe szkolenie z pierwszej pomocy, Eve nawet nie pomyślała, że
od tego, czy okaże się pilną słuchaczką, zależeć będzie życie małego człowieka.
- Nie pomogło! - krzyknęła, a Nick położył dłoń na jej ramieniu.
- Jeszcze raz - powiedział, więc powtórzyła wszystkie czynności po kolei. A potem jeszcze raz.
Coś wypadło z buzi Charleya. Ze świstem wciągnął powietrze głęboko w płuca.
Nick podniósł z podłogi ten drobiazg, wziął na ręce płaczącego Charleya i złapał Eve za rękę.
355
- Ubieramy się. Jeśli pogotowie zaraz nie przyjedzie, sami zawieziemy go do szpitala.
Jednak pogotowie zjawiło się, nim zdążyli wyjść z domu. Nick i Eve wsiedli do karetki. Trzymali
Charleya za rączki, kiedy w drodze do szpitala przeprowadzano wstępne badania.
Później Eve nie mogła sobie prawie nic przypomnieć z tych upiornych chwil. Pamiętała dopiero
moment, kiedy została sama z Nickiem na szpitalnym korytarzu, bo Gharley znajdował się już w rę-
kach lekarzy.
- Co to było? - szepnęła przez łzy. .
Wyjął z kieszeni to coś, co omal nie udusiło chłopca. Maleńki niebieski koralik.
- To z tej ruchomej zabawki wiszącej nad łóżeczkiem. - Eve natychmiast rozpoznała winowajcę. -
Pewnie Charley się obudził i chciał się pobawić. Może nawet krzyczał albo płakał. To nie jest ciche
dziecko. Nick, byliśmy tak blisko, powinniśmy go usłyszeć...
Oboje wiedzieli, dlaczego tak się nie stało.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Nick nie wiedział, czy bardziej martwić się
o Charleya, czy o Eve. Wciąż jeszcze pamiętał swoje przerażenie na widok wijącego się z bólu
Charleya,
i jak potem taki maleńki leżał w karetce. A Eve... Eve była zrozpaczona, szara z przerażenia. Widział
po jej mińie, że obwinia siebie za ten wypadek.
- Przestań - powiedział. - Wyglądasz jak z krzyża zdjęta. Przecież nic złego nie zrobiłaś.
- Nie usłyszałam go. Pozwoliłam, żeby wziął do rączki coś, co mogło mu zrobić krzywdę.
- Nie pozwoliłaś, przecież to był wypadek. Nie ty zawiesiłaś nad łóżeczkiem tę zabawkę. Zresztą
wyglądała na zupełnie bezpieczną. Skąd mogłaś wiedzieć...
- Nie pocieszaj mnie. Dobrze wiesz, dlaczego tak się stało.
Niby wiedział, ale nie do końca się z tym zgadzał. Zabawka wisiała nad łóżeczkiem, zanim Lany i
Sandra wyjechali na wakacje. Na pewno miała wszelkie
357
atesty bezpieczeństwa, była wielokrotnie sprawdzana, nim dopuszczono ją do sprzedaży. Na pewno
napis na opakowaniu informował, że jest przeznaczona dla niemowląt. Nick chciał jej to wszystko
powiedzieć, lecz Eve pogrążyła się w rozpaczy i prawie nie było z nią kontaktu. Sama postanowiła
odpokutować za wszystko, żadne słowa nie mogły jej przekonać, że to był po prostu wypadek.
- Za dużo od siebie wymagasz - powiedział jednak, choć zdawał sobie sprawę, że to. na nic.
- Daj spokój, Nick. Sam wiesz, jak było.
- Owszem, wiem. To ty uratowałaś Charleyowi życie.
- Mało brakowało, a pozwoliłabym mu umrzeć. Tylko dlatego, że byłam zbyt zajęta własną... Włas-
nymi sprawami.
- Razem byliśmy w tym domu - nie ustępował Nick - razem w łóżku i wspólnie mieliśmy opiekować
się Charleyem.
- Ty jesteś mężczyzną, a w dodatku nigdy nie miałeś do czynienia z niemowlęciem. Nikt nie może
oczekiwać od ciebie, żebyś umiał przewidzieć ewentualne problemy. Ale ja już kiedyś opiekowałam
się dziećmi i dobrze wiem, co może im grozić.
- Temu nieszczęściu nie mogłaś zapobiec. Chodzi tylko o to, kiedy zajrzałaś do Charleya, a zrobiłaś to
w samą porę. Jeśli myślisz, że pozwolę ci wziąć całą winę na siebie, to jesteś w wielkim błędzie.
Pokręciła głową, jakby w ogóle nie dotarło do niej to, co powiedział.
- Trzeba zawiadomić Larr’ego i Sandrę.
358 Myrua Mackenzie
- Już to zrobiłem. Są. w drodze do domu.
- Na pewno bardzo się denerwują. - Łzy zakręciły się w oczach Eve.
Oczywiście, że się zdenerwowali, ale Nick nie zamierzał jej o tym opowiadać. W każdym razie nie
teraz, kiedy była dla siebie taka surowa.
- Czy pozwolą nam zabrać Charleya do domu? - Jej oczy były rozpaczliwie zielone, zamglone łzami i
obrzydzeniem do samej siebie.
Nick szybko włożył ręce do kieszeni. Musiał, bo inaczej znów by jej dotykał, a wtedy Eve mogłaby
sobie przypomnieć, że dotykali się właśnie wtedy, kiedy Charley bawił się śmiertelnie niebezpieczną
zabawką.
- Do rana musi zostać w szpitalu. Jak wiesz, lekarz twierdzi, że nic mu nie jest, ale chcą go
poobserwować przez noc, by się upewnić, że nie nastąpią żadne powikłania.
- Dobrze. - Przygryzła wargę. - Wobec tego jest bezpieczny.
- Do diabła, Eve, nie traktuj siebie w ten sposób. Zarazem chciał ją błagać, by nie sprowadzała
tego, co między nimi zaszło, do prostackiego aktu fizycznego pożądania. Wyczuwał bowiem, że po ,
tym, co się stało, tak właśnie to wszystko traktowała.
- Nie mam innego wyjścia, nie rozumiesz? Trzy razy zawaliłam sprawę. Trzy razy z trojgiem różnych
dzieci!
Nick chciał ją jakoś pocieszyć, przekonać, ale w końcu kim był, żeby uzurpować sobie takie
Dzieciaki na plan! 359
Prawo? Przecież wyraźnie jej powiedział, że także nie chce mieć dzieci, że panicznie się boi odpowie-
dzialności. Zresztą i tak brakowało mu słów. Mógł się jedynie modlić o jakiś cud dla Eve.
Larry i Sandra wpadli do domu w chmurze kosztownych perfum i z naręczami rozmaitych pakunków.
- Och, moje kochanie! Moje najdroższe maleństwo! -wykrzykiwała Sandra, tuląc do siebie synka. -
Charley, mój maleńki, mamusia wróciła. I tatuś też. Już jesteśmy razem.
Larry przyłączył się do uścisków i pocałunków.
- Wszystko w porządku, synu? Aż się boję pomyśleć, że omal nie umarłeś. Nic mu nie jest, prawda? -
spytał, patrząc na Nicka. - Oczywiście dasz mi nazwiska i telefony lekarzy, którzy się nim zajmowali.
Nasz domowy lekarz też będzie musiał obejrzeć Charleya.
- To już załatwione, Larry - powiedział Nick dziwnie szorstkim głosem. - Wczoraj wieczorem wpadł
do szpitala i na miejscu zbadał Charleya.
- Świetnie - ucieszył się Larry. - Skoro doktor Baines pozwolił mu wrócić do domu, to znaczy, że już
wszystko dobrze. Mam rację, Charley?
Malec zagulgotał, a potem uśmiechnął się. Ssał palec i ponad głową ojca przyglądał się Eve. Po chwili
wyciągnął do niej rączki.
Nick poczuł, że Eve lekko się zachwiała, więc szybko objął ją ramieniem.
- Tak mi przykro - szepnęła. - Tak strasznie mi
360 Myrna Mackenzie
przykro. Nie mogę uwierzyć, że dopuściłam do tego, by Charleyowi stało się coś złego. To takie dobre
dziecko. Prawdziwy aniołek. Musieliście przeżyć koszmar, kiedy się o tym dowiedzieliście.
- Tak, oczywiście - powiedziała Sandra zduszonym głosem - ale chyba nie obwiniasz siebie za ten
wypadek?
- A niby kogo mam obwiniać?
- I ty się jeszcze pytasz, dziewczyno? - zagrzmiał Larry. - Należałoby zacząć od rodziców Charleya.
Własnoręcznie zawiesiłem tę przeklętą zabawkę nad jego łóżeczkiem. I jeszcze przy tym
pogwizdywałem. Gdybym wiedział, że moje dziecko omal nie umrze od tego, od razu bym to
draństwo wyrzucił na śmietnik, spalił i pozwał kogoś do sądu. Ale dajmy spokój sądom. To. my
wybraliśmy to świństwo. Ja i Sandra.
- Owszem, ale najpierw ktoś nieodpowiedzialny wyprodukował taką zabawkę. Jak można tak
krzywdzić niewinne dzieci? - mówiła z zapałem Sandra. - Byleby tylko zarobić pieniądze. Taka
jestem wściekła, że... bym sobie zaklęła, gdybym tylko umiała... I wiecie, co wam powiem? Dopil-
nuję, żeby ludzie dowiedzieli się o tym bublu i żeby
v
wycofano go ze sprzedaży.
Eve oparła się o Nicka. Tak miło było poczuć jej ciepło, tym bardziej, że od dwunastu godzin unikała
wszelkiego fizycznego kontaktu. Marzł bez niej, kostniał, wysychał...
- Dziękuję wam za wyrozumiałość - powiedziała Eve - ale fakt pozostaje faktem. Kiedy stało się
361
nieszczęście, opiekowałam się Charleyem, byłam więc odpowiedzialna za wasze dziecko.
- I do końca będziemy za to dziękować tobie i Bogu - oznajmiła z mocą Sandra. - Nick mi powiedział,
że te kamery w pokoju Charleya to był twój pomysł. Bez nich nikt nigdy by się nie dowiedział, że
Charleyowi coś się stało. Gdyby wypadek zdarzył się dwa tygodnie wcześniej, kiedy ja i Larry
byliśmy w domu, już by go nie było między nami. Mamy mocny sen, a czasami... no cóż... popadamy
w romantyczny nastrój. Wtedy nie zauważyłabym nawet tornada porywającego dom. Wybraliśmy
ciebie, Eve, bo wiedzieliśmy, że wskoczysz w ogień za nasze dziecko, że zaryzykujesz dla Charleya
własne życie i że zrobisz wszystko co w ludzkiej mocy, żeby był bezpieczny. I tak się stało. Dzięki
tobie. Popatrz na niego. Widzisz, jaki jest śliczny?
Eve się rozszlochała. Nick spojrzał na nią, odwrócił twarzą do Charleya i zmusił, żeby na niego
spojrzała.
- Jest śliczny jak marzenie - szepnęła tak cicho, iż Nick był pewien, że tylko on ją usłyszał.
A jednak się pomylił, bo Larry i Sandra uśmiechnęli się jeszcze szerzej, uradowani i dumni ze swego
maleństwa. A jednak Eve nadal miała do siebie pretensje. Mimo że rodzice nie tylko o nic jej nie
obwiniali, ale jeszcze byli wdzięczni za uratowanie dziecka, co oczywiście Eve się należało.
Nick zastanawiał się, czy w ogóle kiedykolwiek sobie wybaczy. Obawiał się, że po trzecim incyden-
cie, kiedy to w jej obecności małe dziecko omal nie
362 Myrna Mackenzie
umarło, już nigdy nie odważy się choćby dotknąć niemowlęcia.
- W porządku, chłopie - powiedział Larry do synka. - Pójdziesz teraz do mamusi, bo tatuś musi
pogadać o interesach z Nickiem i Eve. - Oddał synka Sandrze, po czym zwrócił się do swych
pracowników. - Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie zobaczę nagrania. Media podchwyciły naszą
kampanię. I jeszcze te płotki na wasz temat... Ten nasz kurs dla młodych rodziców sprawi, że
zostawimy konkurencję daleko w tyle. Jak ludzie to zobaczą, zrozumieją, że naprawdę chodzi nam o
dobro dzieci. Poproszę Pete'a, żeby jak najprędzej zrobił ostateczny montaż, dzięki czemu w piątek
rano obejrzę gotowy film. Naprawdę nie mogę się doczekać. Potem będziemy mieli mnóstwo spraw
do omówienia, więc teraz jedźcie do domu i wypocznijcie trochę. W piątek się rozliczymy, co, Nick?
Przytaknął szefowi, ale myślał tylko o jednym.
o tym, że on i Eve pojadą teraz do siebie, każde do swojego mieszkania. Osobno.
Byli już spakowani, walizki umieszczone w samochodach.
Jakoś zdołali się pożegnać z Lanym i Sandrą
i nawet nie wypadło to najgorzej. Jeszcze tylko Nick przytulił Charleya, Eve pocałowała go na pożeg-
nanie, a potem stanęli przy swoich autach.
- W porządku? - spytał Nick.
- Trochę lepiej. Naprawdę. Nie przejmuj się. Równie dobrze mogłaby mu kazać nie oddychać
albo w ogóle nie istnieć.
363
- Nie będę - skłamał. Gdyby powiedział cokolwiek innego, też by ją zmartwił, a tego nie chciał za nic
w świecie.
- Nie udało nam się ponownie nakręcić złych ujęć - powiedziała. - Larry będzie bardzo niezado-
wolony. Jeśli chciałby ciebie obarczyć winą, to ja...
- Cicho, skarbie. - Położył jej palec na ustach.
-. Sam wiesz, jak wyszły te zdjęcia, Nick. I również wiesz, czego spodziewał się Larry. Jeśli zacznie
winę zwalać na ciebie...
Nick przytulił ją do siebie i pocałował w delikatne miejsce tuż za uchem. Co jeszcze mógł zrobić w tej
sytuacji?
- Wracaj do domu, Eve - szepnął. - Masz dwa wolne dni. Larry nie będzie cię na razie potrzebował,
przyjedź dopiero na projekcję. A teraz uspokój się, odpocznij...
Otworzyła usta. Nie miał wątpliwości, że chciała zaprotestować, więc zamknął je pocałunkiem. Eve
pachniała miętą, dzikimi liliami...
- Jedź ostrożnie - powiedział. - Do zobaczenia.
- Też jedź ostrożnie, Nick... Wsiadła do samochodu i odjechała.
Dopiero kiedy zniknęła za zakrętem, do Nicka dotarło, że nie powiedziała „do zobaczenia".
Wiedział, co to oznacza. Larry pokładał w niej wszystkie swoje nadzieje, lecz kiedy zobaczy nagranie,
te nadzieje legną w gruzach. Co do tego nie mogło być wątpliwości.
Eve nie dostanie upragnionego awansu. Co gorsza, Nick obawiał się, że już jej na nim nie zależy.
364 Myrna Mackenzie
Uznała, że jest odpowiedzialna za fiasko przedsięwzięcia Larr/ego, a do tego jeszcze ta historia z
Charleyem... Pewnie chciała się zapaść pod ziemię i w spokoju lizać rany. A już na pewno nie będzie
tego robić w miejscu, które na każdym kroku przypominałoby jej o tych dziwnych, szalonych,
upojnych i przerażających dwóch tygodniach.
A to oznaczało, że nie będzie chciała widzieć Nicka!
Jego serce rwało się do niej, zarazem jednak był mądrym i dobrym facetem. Musiał dać jej trochę
spokoju i swobody, bo tego potrzebowała.
- Nawaliłaś na całej linii - mówiła do siebie Eve, jadąc z zawrotną prędkością, z jaką rzadko kiedy się
poruszała.
Już jej nie zależało na awansie. Nie obchodziło jej, że straci pracę po tym, jak Larry obejrzy ten swój
wymarzony film. Tylko o Nicka się martwiła.
Świetnie wykonywał swoją pracę, chociaż niewiele osób wiedziało, jak ciężko pracował i ile godzin
na to poświęcał. Jednak kiedy Larry zobaczy te okropne nagrania, może zwątpić nawet w umiejętności
Nicka. Może zacząć się zastanawiać, czy warto mianować kogoś takiego na stanowisko wiceprezesa.
Prasa domaga się czegoś wspaniałego, a będzie jedna wielka klapa, więc Larry musi na kogoś zwalić
winę za sromotną porażkę. Eve miała zbyt słabą pozycję, by zostać kozłem ofiarnym. Asystentka to za
mało, ale dyrektor pasował do tej roli świetnie.
365
- To nieuczciwe, Larry. Nie wolno ci tak postąpić - szeptała, podjeżdżając pod dom.
Postanowiła koniecznie coś zrobić w tej sprawie.
Pisząc list do Larry'ego, miała świadomość, że jest to także pożegnanie z Nickiem, jedyny i ostatni
miłosny list do niego. Oczywiście nigdy się o tym nie dowie. Doskonale wiedziała, że tamte cudowne
chwile o wiele więcej znaczyły dla niej niż dla niego. Przecież to był Nick, kochanek wielu kobiet.
Taki się urodził i taki umrze. Kradł serca... Eve też je skradł... i ukradnie ich jeszcze mnóstwo. Dla niej
było to wyjątkowe przeżycie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła, podczas gdy dla niego —,
chleb powszedni. Eve z przerażeniem stwierdziła, że stała się tym, kim nigdy nie miała się stać:
przelotną miłostką Nicka. Jedną z wielu.
Zastanawiała się, czy któraś z tych kobiet naprawdę go znała i naprawdę ceniła. Eve tak. Wiedziała, że
przez resztę życia będzie za nim tęskniła. Ale z daleka. Złoży wymówienie, opuści Chicago. Dlatego
nie miało znaczenia, że Larry wyrzuci ją z pracy po obejrzeniu nagrań. Nie mogła przecież pracować z
Nickiem, nie mogłaby nawet pracować gdzieś blisko niego, beznadziejnie kochając go całym sercem.
Tym bardziej nie mogłaby patrzeć, jak umawia się z kolejną kobietą.
Ale najpierw musiała zrobić, co w jej mocy, żeby w żaden sposób nie ucierpiał z powodu nieudanych
nagrań. Zaczęła pisać.
Szanowny Panie Burnside.
Mam nadzieję, że ma Pan świadomość, jakim
366 Myrna Mackenzie
skarbem dla firmy jest Nick Stevens. Jednak na wszelki wypadek wymienię kilka jego zalet:
- Nick jest życzliwy, uczynny i zawsze można na nim polegać. Bardzo dba o swoich pracowników,
motywuje ich do pracy i podnoszenia kwalifikacji.
- Nick wychodzi z biura dopiero wtedy, kiedy zadanie jest wykonane, i to wykonane dobrze.
- Nick widzi całą złożoną sytuację tam, gdzie inni dostrzegają tylko szczegóły.
Na przykład w moim przypadku, pomyślała. Wiedział że boję się małych dzieci, chociaż nigdy
nikomu się do tego nie przyznałam. I dostrzegł we mnie kobietę. Ta kobieta go pokochała i teraz już
zawsze będzie za nim tęsknić.
Łzy popłynęły jej po policzkach, ale pisała dalej. O Nicku, o tym, że jest wspaniały, i że Larry nie ma
prawa go skrzywdzić. A z każdego zdania, choć nie było o tym ani słowa, jej biedne serce krzyczało,
jak bardzo jest nieszczęśliwe.
Kiedy skończyła, kiedy koperta z listem była gotowa do wysyłki, Eve na chwilę jeszcze przycisnęła ją
do ust.
- Bądź szczęśliwy, Nick - szepnęła. - Proszę cię, bądź szczęśliwy.
Nie mogła mu powiedzieć, że go kocha. Byłoby mu przykro, gdyby wiedział, ile bólu sprawia jej ta
miłość. Na szczęście przynajmniej tyle mogła dla niego zrobić.
Miała nadzieję, że to wystarczy, by uchronić Nicka przed niezadowoleniem Larry'ego.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Nick wiedział, że okropnie wygląda. A czuł się jeszcze gorzej niż wyglądał.
Dwa dni spędził na naradach z Pete'em, mając nadzieję, że uznawany za zdolnego reżyser zdoła
sklecić coś sensownego z tych wszystkich beznadziejnych fragmentów. A kiedy nie opieprzał Pete'a,
tęsknił za Eve.
Ta mała i skromna kobieta jakimś cudem zalazła mu za skórę i Nick, ten nieuleczalny casanowa,
nawet nie dopuszczał myśli, że mógłby ją stracić na zawsze. Nie pozwoli jej odejść. Tylko że nie
będzie to łatwe...
Może jednak Pete zdoła dokonać cudu?
- Na pewno. A mnie się uda cofnąć czas - mruknął pod nosem. - Do diabła, Eve, czy ty naprawdę nie
wiesz, ile dla mnie znaczysz?
Skąd miała wiedzieć? Przecież nigdy jej tego nie powiedział. O niczym nie miała pojęcia, zwłaszcza
że ciągle jej tłumaczył, jak to nie nadaje się do życia z jedną i tą samą kobietą.
368 Myrna Mackenzie
Był zwykłym głupcem, kompletnym idiotą, facetem, który stracił ukochaną kobietę.
Czyżby naprawdę nie było żadnego sposobu, żeby ją o tym przekonać?
Ktoś zapukał do drzwi. Nick podniósł głowę. Przed nim stał Larry. Trzymał w ręku kasetę.
- Nie mogłem się doczekać - oznajmił. - Pete musiał mi to pokazać tego samego dnia, kiedy wróciłem
do domu.
Nick omal nie jęknął.
- Pamiętaj, Larry, że postawiłeś ją w sytuacji bez wyjścia.
- Nie rozumiem.
- Nie waż się zwalać winy za jakość tych nagrań na Eve. To cudowna kobieta, Larry. Nie masz
drugiego takiego pracownika. Bez ostrzeżenia zamknąłeś ją z takim durniem jak ja, który nie ma
zielonego pojęcia o niemowlętach, a ona i tak świetnie sobie poradziła. Poświęciła się bez reszty.
Odwaliła kawał solidnej roboty, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę, z kim musiała pracować. Poza
tym twój syn ją uwielbia. Zresztą ona też uwielbia Charleya. Czy już ci wspominałem, że uratowała
mu życie?
- Chodzi ci o ten moment, kiedy wysłałeś ją do domu, a potem wróciłeś do nas i powtórzyłeś nam to
cztery czy pięć razy? - Larry się uśmiechnął. - Może zapomniałeś, ale tak się składa, że już wcześniej
o tym wiedzieliśmy. I nawet zdążyliśmy jej podziękować.
- Chciałem się tylko upewnić - warknął Nick.
Dzieciaki na plan! 369
- A co do tego nagrania, to nie powinieneś zbyt wiele oczekiwać...
- Masz rację, nie będę czekał. Film jest rewelacyjny i natychmiast pójdzie do rozpowszechniania.
Nickowi zakręciło się w głowie. Czyżby Pete dokonał większego cudu niż to było możliwe?
- Czy mi się zdawało, czy mówiłeś, że widziałeś te nagrania przed montażem?
- Nie zdawało ci się.
- Mówisz o tym filmie, na którym wyglądamy, jakbyśmy nie mieli pojęcia, co i jak robić?
- Oczywiście. Najbardziej podobał mi się ten fragment, kiedy Charley koniecznie chciał dostać swoją
lalkę. Zresztą pediatrom, którzy to oglądali, też.
- Nic nie rozumiem. Powiedziałeś, że to ma być instruktaż. Chciałeś przedstawić Burnside Baby
Foods w korzystnym świetle.
- Oczywiście, że tak. Oboje z Eve zachowujecie się na filmie jak prawdziwi młodzi rodzice, a nie jak
jacyś mędrcy, co to pozjadali wszystkie rozumy. A kiedy odwracacie się do kamery i tak głupio do
siebie mówicie... Wiesz, to naprawdę jest słodkie. A to, że macie dziecko, a jednak nadal jesteście w
sobie zakochani, to dodatkowy plus. Wielu młodych rodziców obawia się, że po przyjściu na świat
pierwszego dziecka stracą ochotę na robienie następnych.
- A więc ten film ci się podoba?
- To najwspanialsze, co w ostatnich latach
370 Myrna Mackenzie
przydarzyła się mojej firmie. Mam nadzieję, że oboje z Eve nakręcicie jeszcze kilka odcinków. Może
drugi rok życia dziecka albo pierwsze dni w szkole, a potem...
- To ja już pójdę poszukać Eve.
- A co - zdziwił się Larry- gdzieś się zapodziałaś
- Przysłała mi wymówienie. - Nick wziął do ręki list. - Przykro jej, że sprawiła nam zawód, poza tym
ma inne życiowe plany i takie tam...
- A niech to! Ja też dostałem od niej list.
- Kopię tego?
- Skądże. Można by go streścić: „Nie waż się ruszać Nicka". Grzecznie, ale stanowczo. Słodko, ale
groźnie. Więc cię nie ruszam, jak sam widzisz. - Roześmiał się beztrosko, nieświadom, co przeżywał
Nick.
A on poczuł suchość w gardle. Zrezygnowała, próbując uratować jego. Głupia baba! Cudowna baba!
- Mój Boże... - szepnął Nick.
- No właśnie. - Larry spoważniał. - Biedna dziewczyna myśli, że nagranie mi się nie spodobało, i
pewnie wciąż się obwinia z powodu Charleya. Do diabła, czyżby nie wiedziała, ile jej zawdzięczamy?
Tak być nie może. Muszę coś z tym zrobić.
- Nie. - Nick podniósł się zza biurka. - Pozwól, że ja to zrobię.
Przy opuszczonych żaluzjach w mieszkaniu było prawie ciemno. W telewizji wyświetlali jakiś czar-
no-biały film. Bohater właśnie tłumaczył bohaterce,
371
że nie potrafi zadowolić się jedną kobietą, lecz Eve było to obojętne. I tak nie rozumiała słów i niezbyt
dobrze widziała obraz. Cały czas miała przed oczami twarz Nicka. Wciąż wspominała spędzone z nim
chwile, a przede wszystkim tę noc.
- Już nigdy więcej - szepnęła.
I wtedy ktoś zadzwonił do drzwi.
- Idź sobie - mruknęła.
Ktokolwiek to był, wcześniej czy później domyśli się, że nikogo nie ma w domu i pójdzie do diabła.
- Eve! Proszę, otwórz. Słyszę, że jesteś. Otwórz! Na dźwięk głosu Nicka Eve usiadła prosto jakby
kij połknęła.
- Proszę cię, Eve. - Dobijanie się do drzwi nie ustawało.
Zrobiło jej się gorąco, ale zaraz się uspokoiła, bo przypomniała sobie, że pewnie już dostał jej wy-
mówienie.
- Nie mogę podejść do drzwi, Nick - powiedziała z niemałym trudem. - Jestem zajęta.
Bo gdyby mu otworzyła, zobaczyłby jej czerwone oczy i zaraz by się domyślił, że nie jest ani w
połowie taka radosna i optymistycznie nastawiona do życia, jak miało to wynikać z listu.
- Z kim? Słyszę męski głos.
Spojrzała na ekran. Bohater w końcu jednak wylądował w ramionach bohaterki, mówiąc przy tym:
- Och, moja kochana.
- Eve? - Głos Nicka stracił uprzednią pewność siebie. - Jeśli jest u ciebie jakiś mężczyzna i dlatego
372 Myrna Mackenzie
nie chcesz mnie wpuścić, to może byś chociaż wyszła i zamieniła ze mną kilka słów. Jeśli musisz się
ubrać, to zaczekam.
Eve myślała tylko o tym, że Nick tu jest. A ona tak bardzo chciała go zobaczyć! Ale bała się. Bała się,
że jeśli go zobaczy, to się załamie i będzie go błagała, by mimo wszystko ją pokochał.
- Eve! Chodzi o Charleya. Dobra wiadomość - dodał prędko, żeby jej nie przestraszyć.
Tego nie mogła zignorować. Martwiła się o malca. Nawet porządnie się z nim nie pożegnała.
- Już idę - zawołała.
Pobiegła do łazienki, przemyła twarz zimną wodą. Niewiele pomogło, ale musiało wystarczyć.
Przynajmniej oczy nie były już tak bardzo czerwone jak przed chwilą.
- Chodź - wpuściła go do mieszkania.
- Poszedł sobie? - Nick niepewnie zatrzymał się w progu. Całkiem jak nie on. - Ten twój przyjaciel?
Spojrzała na telewizor, który przed chwilą wyłączyła.
Nick oparł się ciężko o ścianę.
- A więc jesteś sama - powiedział z wielką ulgą, a potem spojrzał na Eve, przesunął palcem po jej
policzku. - Płakałaś.
Pokręciła głową.
- A niech to, kochanie. Nie martw się. Charley czuje się dobrze, całkiem wyzdrowiał i wygląda na to,
że zostanie gwiazdą filmową. Lany przejrzał taśmy i pokazał je ludziom, którzy liczą
373
się w naszej branży. Podobało im się. Ty im się podobałaś.
Eve uśmiechnęła się, oczywiście tylko na tyle, na ile to było możliwe. A więc przyszedł jej
powiedzieć, że odnieśli sukces. Przyszedł powiedzieć, że nie trzeba się już martwić o Charleya.
- Dziękuję - powiedziała. - bardzo się cieszę. Bałam się, że Larry będzie wściekły i odegra się na tobie.
- Ani przez chwilę się o to nie martwiłem. A nawet gdyby, przecież to tylko praca.
- Twoja praca.
- Zgadza się. I chciałbym odzyskać swoją asystentkę.
- Przykro mi, ale to niemożliwe. - Serce jej się ścisnęło, ledwie mogła mówić. Do oczu napływały łzy.
Pospiesznie odwróciła wzrok.
- Skrzywdziłem cię - powiedział ze smutkiem Nick. - Źle się czujesz w moim towarzystwie. Nie
powinienem był cię dotykać. Boże, ależ ze mnie osioł!
- Nie jesteś żadnym osłem. - Podniosła głowę. Już nie dbała o to, że Nick zobaczy łzy. - Nie waż się
tak o sobie mówić. Jestem dorosła, Nick, i w pełni odpowiadam za swoje czyny.
- Może i tak - starł z jej policzka łzę - ale wygląda na to, że ktoś paskudnie pograł na twoich emocjach.
Pewnie chodzi o Charleya.
- Nie. - Pokręciła głową. - Wspaniali ludzie mi powiedzieli, że mu pomogłam. A ponieważ pewien
wyjątkowy mężczyzna, do którego mam absolutne
374 Myrna Mackenzie
zaufanie, też tak twierdzi, więc tym razem im uwierzyłam. Nie stanowię zagrożenia dla małych dzieci.
Tak się składa, że zawsze jestem w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
- A raczej w samą porę w najbardziej odpowiednim miejscu. Uratowałaś życie jednemu albo nawet
dwojgu dzieciom. Mam rację?
Przyglądała mu się w milczeniu, po czym skinęła głową.
- Chyba tak.
- A więc może chodzi o Larry’ego? Bałaś się, że stracisz ukochaną pracę? Jeśli tak, to muszę ci
powiedzieć, że on cię uwielbia.
A więc Larry ją uwielbiał. Cudownie. Była mu wdzięczna, chociaż zarazem znajdowała się na granicy
ostatecznego załamania. Nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Prawdę mówiąc - ciągnął, nie spuszczając oczu z jej twarzy i przysuwając się bliżej - Larry kocha cię
prawie tak mocno jak ja. Oczywiście tylko prawie. - Mówił cicho. Eve pomyślała, że źle zrozumiała,
ale Nick mówił dalej i był coraz bliżej. - Bo nie jest możliwe, żeby ktokolwiek kochał cię tak bardzo
jak ja, ale Larry także cię uwielbia i bardzo cię ceni.
Serce Eve trzepotało się jak ptaszek w klatce. Byłaby padła Nickowi w ramiona teraz, zaraz,
natychmiast, ale zatrzymała się w pół kroku. Oblizała wargi. Specjalnie to zrobiła, taka była wyra-
chowana. Zobaczyła, jak jego oczy zalśniły pożądaniem.
Dzieciaki na plan! 375
- Ja... tego... no, rozumiem, że uwielbiasz mnie w tym samym sensie co Larry. - Starała się stłumić
nadzieję, by nie przeżyć strasznego rozczarowania.
Nick nie odpowiedział, tylko ją pocałował. Najpierw delikatnie, a potem mocno, namiętnie. Kiedy
wreszcie przestał, bardzo ciężko oddychał.
- Moja miłość do ciebie nie ma absolutnie nic wspólnego z pracą - zapewnił że śmiertelną powagą w
głosie. - Pomogłaś mi stać się takim mężczyzną, jakim nigdy nie spodziewałem się zostać. Pomogłaś
mi też zrozumieć, że potrafię osiągnąć równowagę pomiędzy zabawą a powagą. Tak bardzo cię
kocham, że nic nie mogę robić. Jeśli mi powiesz, co cię boli, to przez całe życie nie przestanę tego
naprawiać. Przegonię od ciebie wszystkich chuliganów... chociaż ja też jestem niezłym chuliganem,
bo na pewno przeze mnie płakałaś. Ale siebie nie odpędzę. Nikt mnie nie odpędzi.
Eve poczuła, jak ból wokół serca zanika, a w zamian narasta w niej wielka radość.
Wspięła się na palce jak tylko mogła wysoko, dzięki czemu dotknęła... no, niemal dotknęła... ustami
ust Nicka.
- Już naprawiłeś - szepnęła. - Byłam nieszczęśliwa, ponieważ bardzo cię kocham.
- I milczałaś? Jesteś bezwzględna dla mężczyzn - powiedział Nick, uśmiechając się do niej.
- Poprawię się - obiecała. - Byłam nieszczęśliwa, bo cię kocham, a nie mogłam być z tobą. Wiem, że
376 Myrua Mackenzie
nie chcesz się żenić, ale ja cię rozumiem. Niczego od ciebie nie wymagam.
- Obawiam się, kochanie, że jednak mnie nie rozumiesz, ale chętnie wszystko ci wytłumaczę.
- To znaczy co?
- Na przykład to, że cię uwielbiam - pocałował ją lekko - i że chciałbym się z tobą ożenić. I chciałbym,
żebyśmy mieli dzieci i wspólnie próbowali je wychować.
- Nick, czy wiesz, w co się pakujesz? Jestem zasadnicza, uporządkowana, poważna...
- Szalona, piękna, namiętna... Byle tylko sił mi starczyło. I wystarczy na długie, cudowne lata samych
przyjemności. - Poprowadził ją do kanapy.
- Najlepiej zacząć zaraz.
Minęła prawie godzina. Leżeli przytuleni do siebie i szczęśliwi ponad miarę. Nagle zadzwonił telefon.
Nie odbierali, więc w końcu włączyła się automatyczna sekretarka.
- Jesteś tam, Eve ? - usłyszeli głos Larry'ego.
- Czy Nick jest z tobą? Nie wiem, co się z wami dzieje, ale już do was jadę.
Eve się roześmiała, Nick zaś jęknął i podniósł słuchawkę.
- Nie przyjeżdżaj, Larry - powiedział - bo właśnie kocham się z Eve, moją przyszłą żoną. Dorobimy
trochę dzieci, żeby Charley nie musiał sam grać w tych twoich filmach.
Larry'ego najpierw zatkało, potem rozległ się jego śmiech, a na koniec powiedział:
Dzieciaki na plan! 377
- Jednym słowem, dzieciaki na plan! - powiedział. - To na razie, bawcie się dobrze. Cieszę się,
fantastycznie to wszystko się ułożyło.
- Całkowicie się z tobą zgadzam - stwierdził Nick.
Odłożył słuchawkę i mocno przytulił Eve do swego serca.