Terlikowski: Bez błyskawicznych działań episkopatu, Kościół
definitywnie utraci wiarygodność
Tomasz Terlikowski, b. red. naczelny Tv Republika i publicysta "Do Rzeczy" / Źródło:
/ Bartłomiej Zborowski
Autor:
Dodano dzisiaj 08:30 1 0
159
Episkopat musi podjąć natychmiastowe działania. I nie mówię o słowach, bo tych całkiem sensownych ostatnio trochę padło.
Ale to już nie wystarczy. Muszą być czyny. I działania muszą być podjęte już. Nie za rok. Bo za rok wiarygodność Kościoła jako
autorytetu moralnego w Polsce zostanie definitywnie zniszczona. Tak, jak to się stało z Kościołem Irlandii – mówi portalowi
DoRzeczy.pl dr Tomasz Terlikowski, filozof, publicysta DoRzeczy.
Tydzień temu rozmawialiśmy przed emisją filmu Sekielskich. Mówił Pan, że będzie to bomba. Jak się okazuje, była to bomba
atomowa. A Pan zapowiada, że to dopiero preludium. Co się stanie dalej?
Dr Tomasz Terlikowski: Nie trzeba być prorokiem, żeby wiedzieć, co się będzie dziać dalej. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się
w innych krajach. Tam po emisji filmu, najczęściej dokumentalnego, ruszała lawina zgłoszeń kolejnych ofiar. Z prostego powodu.
Zazwyczaj – choć oczywiście nie zawsze tak było – ofiarami molestowania księży padali chłopcy. A dla dorosłego, heteroseksualnego
mężczyzny przyznanie się, że był molestowany w ten sposób to dodatkowa trauma. Bo do traumy wynikającej z samego molestowania
dochodzi obawa przed tym, że będzie traktowany jako krypto gej. Ale gdy pojawiają się pierwsze ofiary, które zaczynają mówić,
kolejne też nabierają odwagi. Tych. zgłoszeń będzie więcej. Co już zresztą widzimy, nastąpił wysyp zgłoszeń raptem w ciągu kilku
dni. Mówi o tym Tomasz Sekielski, mówią o tym media, fundacja Nie lękajcie się.
Co w takiej sytuacji dziać się będzie dalej?
Media widzą, że temat jest nośny, a jest nośny z prostego powodu – ludzie są rodzicami. Jak słyszą o krzywdzie dzieci to tym się
w naturalny sposób interesują. Skoro temat jest nośny, wszystkie media nim się będą zajmować. Media antykościelne z satysfakcją,
także by zaszkodzić Kościołowi, media pozostałe z uwagi na nośność tematu i jego wagę. Materiałów, programów, historii ofiar, a co
za tym idzie poznamy nazwiska kolejnych sprawców. Powstanie zapewne jakaś fabuła. Znacznie mocniejsza, bo lepiej zrobiona,
nie tak w jednoznacznie czarnych barwach jak „Kler”. Ale przez to zdecydowanie bardziej nośna. I przez najbliższy rok, może
z przerwami żyć będziemy tylko tym tematem.
Co to oznacza dla Kościoła w Polsce?
Episkopat musi podjąć natychmiastowe działania. I nie mówię o słowach, bo tych całkiem sensownych ostatnio trochę padło. Był
wywiad kardynała Kazimierza Nycza, były wypowiedzi Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka. Ale to już nie wystarczy. Muszą być
czyny. I działania muszą być podjęte już. Nie za rok. Bo za rok wiarygodność Kościoła jako autorytetu moralnego w Polsce zostanie
definitywnie zniszczona. Tak, jak to się stało z Kościołem Irlandii.
Obrońcy Kościoła mówią o ataku, który faktycznie ma miejsce. Ale patrząc na to, co działo się w innych krajach, to, że taka
afera wybuchnie nie powinno być chyba zaskoczeniem?
To, że ten temat zostanie użyty było oczywiste. Po pierwsze – wiadomo było jak wyglądała sytuacja w innych krajach. I, że przecież
Polska nie jest wyspą wolną od tego typu problemów. Po drugie – to, że taki temat wybuchnie wiadomo było już od czasu debaty
na temat lustracji w Kościele. Osoby zainteresowane doskonale wiedziały, że obyczajówka, jaka kryje się w dokumentach bezpieki
jest dosłownie porażająca! I, że dotyczy też ludzi do dziś obecnych w debacie publicznej. A skoro tego typu problemy miały miejsce
w PRL, to nie było powodu by twierdzić, że nie będą mieć miejsca po 1989 roku. I było jasne, że obyczajówka przeciwko Kościołowi
zostanie użyta. Trzeba było sprawę załatwić wcześniej, gdy był na to czas. Jeśli tego się nie zrobiło, to poważny problem. Ale można
jeszcze zrobić to teraz. Ale jeśli się tego teraz nie zrobi, to scenariusz jest prosty – przyspieszona laicyzacja, wyrzucenie Kościoła poza
nawias debaty publicznej. Stanie się to w ciągu kilkunastu miesięcy.
Mamy z jednej strony atak przeciwników Kościoła, którzy zaczynają atakować nie złych księży, ale symbole wiary jako takiej,
religię. Z kolei niektórzy obrońcy Kościoła chcą stworzyć klimat oblężonej twierdzy. Z jednej strony mamy wezwanie
do bojkotu niedzielnej mszy świętej i sakramentów. Z drugiej wezwanie o przychodzenia do Kościoła w obronie kapłanów
przed Sorosem.
Po pierwsze, to dziwny powód by iść na niedzielną mszę świętą w obronie kapłanów. Na mszę świętą idziemy, by spotkać się z Panem
Jezusem w eucharystii. To jest jedyny sensowny powód i nie ma innego. Oczywiście należy być wdzięcznym kapłanom, że oni są.
Oczywiście trzeba podkreślać, że zdecydowana większość tych księży to ludzie grzeszni jak my wszyscy, ale przecież nie przestępcy,
ale ludzie słabi, walczący każdego dnia o swoją świętość. I to trzeba przypominać także po to, by kapłani nie poczuli się sami.
Ale uważam, że lepszą formą obrony Kościoła nie jest podkreślanie, że jest atak, ale przypominanie, że Kościół jest święty
nie świętością ludzi, ale Jezusa Chrystusa. Dla ważności sakramentu, życie moralne kapłana nie ma znaczenia. Bo to nie moc kapłana,
ale Chrystusa. Jest kolejna rzecz. To, że ludzie zawodzą, nie zmienia faktu, że Kościół jest święty. Bo ludzie zawodzą od 2 tysięcy lat.
spośród 12 apostołów pod krzyżem konającego Chrystusa stał tylko jeden apostoł. Jeden zdradził, jeden się zaparł, dziewięciu uciekło.
Ale Kościół jest święty świętością Chrystusa. Jest też drugi kierunek obrony.
Jaki?
Oczyszczenie! Jeżeli katolikom faktycznie zależy na dobru Kościoła, powinni teraz walczyć o to, żeby Kościół instytucjonalny się
oczyścił. Oczyścił na bardzo głębokim poziomie. Konieczna jest realna a nie pjarowa komisja, która realnie zbada te wszystkie
przypadki. Ale zbada też archiwa IPN-u – tam jest naprawdę moc informacji na ten temat. I to musi być komisja złożona także z osób
świeckich. Muszą się tam znaleźć lekarze, seksuolodzy, psychologowie, prawnicy, kryminolodzy, historycy. Komisja musi poważnie
przebadać ten materiał i jak w USA przebadać każdego biskupa i księdza, który pracował w Polsce od 1945 do 2019 roku. I określi,
jaka jest skala tych problemów, kto krył, kto nie krył, co się działo, jakie były powody.
To praca na lata…
Oczywiście. Ale bez takiej komisji nie poznamy prawdy. Nie będziemy wiedzieć, co się wydarzyło. Będziemy znać jednostkowe
przerażające historie, które będą skapywać co jakiś czas. Ale by się oczyścić trzeba znać pełen obraz.
Dlaczego uważa Pan, że komisja powinna być mieszana, zarówno świecka, jak i kościelna?
Bo jednym z oskarżeń, zarówno ze strony przeciwników, jak i zwolenników Kościoła, jest nie to, że do czynów pedofilskich doszło,
ale że był system, który czyny i ich sprawców krył. A system ten był niestety tworzony przez osoby duchowne. Dlatego konieczny jest
element kontrolny. I zapewnią go osoby świeckie. Bez komisji się nie obędzie. I wolałbym komisję kościelną niż państwową. Ale jeśli
miałaby powstać komisja państwowa, to faktycznie powinna zająć się zjawiskiem szerzej, nie tylko w Kościele, ale też w innych
instytucjach. To pierwszy krok. Kolejnym byłaby opcja preferencyjna na rzecz ofiar. Ofiary mówią owszem wobec Kościoła rzeczy
straszne. Czasem niesprawiedliwe. Ale trzeba pamiętać, z czego to wynika. One zostały skrzywdzone przez kogoś, kto jest zastępcą
Boga na ziemi. Są bardzo obolałe. Kościół hierarchiczny musi uczynić wszystko, by otoczyć tych ludzi wsparciem. Ale miłosierdzie
wobec ofiar oznacza też sprawiedliwość wobec sprawców. Sprawiedliwą karę. I sprawca to nie tylko ten, który krzywdził, ale też ten,
który go krył. Jeśli sprawca jest bezkarny, to miłosierdzie wobec ofiar staje się pustym gestem. Lud Boży musi poczuć, że jego
pasterze się o niego troszczą. Wreszcie dochodzimy do tego, o czym mówił biskup Mirosław Milewski. Nic nie osiągniemy, dopóki
nie poradzimy sobie z dwoma chorobami, które trawią Kościół.
Jakimi?
Po pierwsze wpływowe lobby homoseksualne w Kościele. Trzeba ten problem rozwiązać z kilku powodów. Z jednej strony
rzeczywiście dochodzi do przestępstw seksualnych wobec młodych mężczyzn – kleryków, księży. Większość przestępstw pedofilskich
ma też charakter homoseksualny. Ale też – co podniósł w swojej książce „Sodoma” Frederic Martel, w tych diecezjach, w których
rządzi lobby homoseksualne, panuje większe przyzwolenie na wszelkie nadużycia – także wobec kobiet, czy dziewcząt. Oprócz
zniesienia wpływów homolobby konieczna jest też walka z klerykalizmem.
To znaczy?
Klerykalizmem opartym na przeświadczeniu, że księdza i biskupa osądzić może tylko Bóg i historia. Otóż nie. Jak sięgniemy
do historii średniowiecza, to okaże się, że księdza, proboszcza, biskupa, a nawet metropolitę często osądzał lud boży. Na przykład
wypędzając go. Władza duchowa nie może dawać władzy doczesnej, często niestety tak się dzieje.
Jak bumerang wraca też problem celibatu księży.
Problemem nie jest celibat, ale formacja seminaryjna do celibatu. I czy problemem nie jest przyjmowanie do seminariów ludzi
niedojrzałych. Wielu psychologów mówi, że część chłopców idących do seminarium szczyci się tym, że nie odczuwa żadnego pociągu
do kobiet. Jeżeli młody człowiek w wieku 19, 20, 21 lat, to znaczy, że albo jest homoseksualistą, a więc według wytycznych papieża
nie powinien być przyjęty do seminarium, albo jest nie dojrzały, co też go skreślać powinno jako przyszłego księdza. I jeżeli 40 proc.
kapłanów twierdzi, że nigdy nie odczuwało pragnienia posiadania żony i dzieci, to problem ma nie te 60 proc. pozostałych, ale właśnie
te 40. Bo celibat to ma być umiejętność wyrzeczenia się marzeń i pragnień o rodzinie w imię wyższych celów. Ale nie oznacza
wyrzeczenia się pragnień jako takich. Więc w kwestii formacji seminarzystów także należy wiele zrobić.
/ pha
© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych
.