Carole Mortimer Gwiazkowe przyjęcie

background image
background image

Carole Mortimer

Gwiazdkowe przyjęcie

Tłumaczyła

Urszula Szczepańska

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Kopciuszek pojedzie na bal! – zawołał od progu

kuchni Toby. Na jego chłopie˛co sympatycznej twa-
rzy malował sie˛ wyraz triumfu. – Ale pierwsza osoba,
kto´ra nazwie mnie Dobra˛ Wro´z˙ka˛, dostanie w sko´re˛!

Ellie spojrzała na niego zza gazety i odsune˛ła sie˛

z krzesłem od kuchennego stołu.

– Toby, zno´w wpadłes´ po pracy do pubu? – spyta-

ła podejrzliwie. Jej brat miał dziwnie błyszcza˛ce oczy
i mo´wił cos´ bez sensu!

– I to ma byc´ całe podzie˛kowanie za to, z˙e poma-

gam ci wybrna˛c´ z tarapato´w – zarzut nietrzez´wos´ci!
– Wszedł do kuchni z szerokim us´miechem na ustach,
zostawiaja˛c za soba˛ otwarte drzwi, mimo z˙e w pro-
gnozach pogody na wieczo´r zapowiadano s´nieg.

– Przynajmniej zamknij za soba˛ drzwi, Toby.

– Mimowolnie wzdrygne˛ła sie˛ z zimna.

– Ellie, nie słyszałas´, co powiedziałem? – Pod-

nio´sł ja˛ z krzesła i, s´mieja˛c sie˛, zawirował z nia˛
w ciasnej kuchni.

– Toby, przestan´!
– Ellie, poprosiłem go i powiedział, z˙e nie ma

sprawy. Zgodził sie˛, moz˙esz w to uwierzyc´? Mo´wiłem

background image

ci, z˙e to przyzwoity facet. – Toby uwolnił ja˛z us´cisku.
– Wpadnie do nas jeszcze dzisiaj, z˙eby ustalic´ szcze-
go´ły – os´wiadczył rados´nie. – Czy to nie...

– Toby, przestan´ bzdurzyc´ i powiedz mi spokoj-

nie, kogo poprosiłes´ o co...

– Poprosiłem Patricka, z˙eby poszedł z toba˛ na te˛

firmowa˛ impreze˛ gwiazdkowa˛.

– Patricka... – powto´rzyła jak echo mdleja˛cym

głosem.

– Patricka McGratha. Mojego szefa. Pamie˛tasz?

Rozmawialis´my w weekend o twoich kłopotach i po-
wiedziałas´, z˙e przydałby ci do towarzystwa ktos´ tak
przebojowy jak Patrick. Z

˙

e mogłabys´ w ten sposo´b...

– Toby, ale to nie było na serio – przerwała

mu, kompletnie osłupiała, opadaja˛c z powrotem na
krzesło. Jej brat był tylko o rok od niej młodszy,
ale czasami – jak teraz – miała wraz˙enie, z˙e co
najmniej o dziesie˛c´ lat!

Przeds´wia˛teczny bankiet zbliz˙ał sie˛ wielkimi kro-

kami, a w tym roku, po niedawnym zerwaniu Ellie
z Garethem, młodszym partnerem w firmie prawni-
czej, w kto´rej pracowali oboje, czekała ja˛ z tej okazji
cie˛z˙ka pro´ba. Nie pojawiaja˛c sie˛ na bankiecie, stwo-
rzyłaby wraz˙enie, z˙e jest zbyt wielkim tcho´rzem,
z˙eby znies´c´ obecnos´c´ Garetha i jego nowej dziew-
czyny. Ale gdyby poszła sama, wygla˛dałoby na to, z˙e
wcia˛z˙ wzdycha do Garetha. Co zdecydowanie mija-
łoby sie˛ z prawda˛!

To dlatego w ostatnia˛ niedziele˛, kiedy zasiedzieli

sie˛ z Tobym przy kolacji, Ellie wypiła o jeden kieli-

6

CAROLE MORTIMER

background image

szek wina za duz˙o i powiedziała, z˙e potrzebuje kogos´
takiego jak Patrick McGrath, zamoz˙ny i przedsie˛-
biorczy szef Toby’ego, z˙eby poszedł z nia˛ na fir-
mowe przyje˛cie – nikt by nie pomys´lał, z˙e jest nadal
zainteresowana Garethem, gdyby pojawiła sie˛ w to-
warzystwie takiego me˛z˙czyzny.

Wysoki, przystojny i bogaty Patrick McGrath,

prawdziwy człowiek sukcesu, rozwiałby wszelkie
wa˛tpliwos´ci co do tego, czy Ellie ma złamane serce
po rozstaniu z Garethem.

Sa˛dziła jednak, z˙e Toby zdaje sobie sprawe˛, z˙e to

tylko puste gadanie po trzecim kieliszku wina, z˙e nie
wymys´liłaby czegos´ takiego na serio! Spotkała sie˛
z jego szefem tylko raz, pie˛c´ miesie˛cy temu. I to jej
wystarczyło. Patrick McGrath ze wszystkimi swoimi
atutami kawalera do wzie˛cia był ostatnim człowie-
kiem, kto´remu chciałaby zaproponowac´ wspo´lny
wieczo´r.

– Toby, prosze˛ – je˛kne˛ła z zamknie˛tymi oczami

– powiedz, z˙e to nieprawda, z˙e nie poprosiłes´ Pa-
tricka McGratha, z˙eby poszedł ze mna˛ na to cholerne
przyje˛cie.

Toby’emu lekko zrzedła mina, gdy w kon´cu za-

uwaz˙ył, z˙e Ellie wyraz´nie nie podziela jego entu-
zjazmu.

– W niedziele˛ powiedziałas´, z˙e idealna˛ dla ciebie

obstawa˛na imprezie gwiazdkowej byłby ktos´ taki jak
Patrick.

– Wypiłam za duz˙o wina, na litos´c´ boska˛! – Ellie

wstała i zacze˛ła chodzic´ nerwowo tam i z powrotem.

7

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Do głowy by mi nie przyszło, z˙e potraktujesz to
powaz˙nie... Toby, błagam cie˛, powiedz, z˙e nie po-
wto´rzyłes´ mu...

– Poprosiłem Patricka, z˙eby w pia˛tek za tydzien´

wybrał sie˛ z toba˛ na bankiet – odpowiedział zniecierp-
liwionym tonem. – Zgodził sie˛ od razu, wie˛c nie
rozumiem, w czym problem.

On nie rozumiał! Problem polegał na tym, z˙e Ellie

czuła sie˛ kompletnie os´mieszona i upokorzona.

– Toby, zadzwon´ do niego natychmiast i po-

wiedz, z˙eby tu dzisiaj nie przychodził... z˙e palna˛łes´
głupstwo, z˙e twoja siostra nie potrzebuje z˙adnej
obstawy, ani w pia˛tek za tydzien´, ani w dalszej
przyszłos´ci, i z˙e dzie˛kuje˛ za dobre che˛ci, ale jes´li
kiedykolwiek be˛de˛ potrzebowała obstawy, znajde˛ ja˛
sama!

– Ale...
– Zadzwon´ do niego, Toby – powto´rzyła z zimna˛

furia˛. – W tej chwili!

– Ale...
– Toby, zro´b, co powiedziałam! – wrzasne˛ła.
– Ellie, two´j brat pro´buje ci chyba powiedziec´, z˙e

nie ma sensu do mnie dzwonic´.

Na dz´wie˛k rozbawionego me˛skiego głosu Ellie

odwro´ciła sie˛ gwałtownie, zmuszona zadrzec´ głowe˛,
z˙eby spojrzec´ w twarz Patrickowi McGrathowi. Ni-
czego nie pragne˛ła bardziej w tamtym momencie, niz˙
zapas´c´ sie˛ pod ziemie˛.

Patrick McGrath!
Bardzo wysoki ciemnowłosy szatyn. Przystojny

8

CAROLE MORTIMER

background image

– szare oczy w ciemnej oprawie, wydatny nos, subtel-
nie rzez´bione usta składaja˛ce sie˛ teraz do us´miechu.
Zamoz˙ny i wykształcony. Na czole miał wypisane
słowo ,,sukces’’.

– A wie˛c, Ellie, co chciałas´, z˙eby Toby mi powie-

dział?

Pro´bowała sie˛ odezwac´, naprawde˛ pro´bowała. Ale

miała s´cis´nie˛te gardło i dosłownie nie mogła wydusic´
z siebie słowa!

– Moz˙e chodziło o jakies´ szczego´ły dotycza˛ce

naszego wyjs´cia w pia˛tek za tydzien´?

Dobrze pamie˛tała ten kpia˛cy wzrok. Jak mogłaby

zapomniec´? Toby nadal nie miał poje˛cia, co jej sie˛
przydarzyło podczas pierwszego spotkania z jego
szefem. Sama nic mu nie powiedziała, a po kilku
tygodniach, skoro Toby nie robił z˙adnych aluzji, stało
sie˛ jasne, z˙e ro´wniez˙ Patrick McGrath nie zwierzył
mu sie˛ z okolicznos´ci, w jakich poznał Ellie.

Ale ona wiedziała, z˙e nigdy tamtego spotkania nie

zapomni!

Minione lato było wyja˛tkowo upalne, wszyscy

chodzili ubrani tak ska˛po, jak tylko sie˛ dało, a Ellie
wybierała sie˛ wkro´tce na Majorke˛ i, nie chca˛c wy-
gla˛dac´ na hiszpan´skiej plaz˙y jak co´rka piekarza,
postanowiła poopalac´ sie˛ w niedzielne popołudnie
w zacisznym przydomowym ogrodzie.

Topless.
Ska˛d mogła wiedziec´, z˙e Patrick McGrath dzwo-

nił ponad godzine˛, usiłuja˛c skontaktowac´ sie˛ z To-
bym? Z

˙

e w kon´cu postanowił do nich przyjechac´

9

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

i sprawdzic´, dlaczego nikt nie odbiera? Albo z˙e
wejdzie do ogrodu, sprawdziwszy, z˙e dom jest otwar-
ty, a nikogo w nim nie ma?

Ellie, gdy tylko zorientowała sie˛, z˙e nie jest sama,

gwałtownym ruchem narzuciła na siebie bluzke˛, ale
nie dos´c´ szybko, z˙eby ustrzec sie˛ przed jego bezczel-
nie zaciekawionym spojrzeniem.

Niech to wszyscy diabli... Była pewna, z˙e widzi

teraz w jego kpia˛cych szarych oczach wspomnienie
tamtej sceny. I bez wzgle˛du na to, co powiedziała
Toby’emu w niedzielny wieczo´r, Patrick McGrath
był ostatnim człowiekiem, z kto´rym chciałaby po´js´c´
gdziekolwiek!

Wzie˛ła głe˛boki oddech.
– To nieporozumienie... Nie wiem, dlaczego To-

by zawracał panu głowe˛... Mnie nawet przez mys´l nie
przeszło, z˙eby...

– Toby, moz˙e zrobisz nam wszystkim kawy?

– Patrick McGrath zwro´cił sie˛ do młodszego me˛z˙-
czyzny władczym tonem. – Tymczasem Ellie i ja
ustalimy, czy w pia˛tek za tydzien´ zostane˛ wysta-
wiony do wiatru, czy nie.

Gdy Toby zaja˛ł sie˛ parzeniem kawy, Ellie spo-

jrzała na Patricka z wyrzutem. Moz˙e jego to wszystko
bawiło, ale ja˛ wprost przeciwnie. Dobrze wiedział, z˙e
z˙adna kobieta nie wystawiłaby go do wiatru!

Jednak musieli sie˛ jakos´ rozmo´wic´, a Ellie wolała,

z˙eby to sie˛ odbyło poza zasie˛giem słuchu jej brata,
kto´ry miał dobre intencje, ale za grosz rozsa˛dku.

– Przejdz´my do pokoju, panie McGrath – zapro-

10

CAROLE MORTIMER

background image

ponowała szybko, czuja˛c, z˙e wraca jej zwykła pew-
nos´c´ siebie.

Miała dwadzies´cia siedem lat, troszczyła sie˛ o To-

by’ego, odka˛d jej rodzice, osiem lat temu, zgine˛li
w wypadku samochodowym. Przeje˛ła prowadzenie
domu, nie przestaja˛c pracowac´ jako sekretarka
w znanej firmie prawniczej. Naprawde˛ stac´ ja˛było na
to, z˙eby poradzic´ sobie i w tej sytuacji.

Co´z˙... normalnie poradziłaby sobie bez trudu. Ale

Patrick McGrath stana˛ł na s´rodku pokoju, patrza˛c na
nia˛ tymi s´mieja˛cymi sie˛ oczyma...

Jakim cudem Toby wytrzymywał z tym człowie-

kiem na co dzien´ w pracy? Biła z niego taka siła
charakteru, taka pewnos´c´ siebie, z˙e samo przebywa-
nie z nim w tym samym pokoju było deprymuja˛ce.
Wiedziała jednak, z˙e Toby uwaz˙a go za wspaniałego
człowieka i z˙e s´wietnie sie˛ czuje w roli jego osobis-
tego asystenta.

A moz˙e tylko na kobiety Patrick McGrath działał

deprymuja˛co...?

Na jedna˛ kobiete˛, przyznała w duchu z nuta˛ auto-

ironii. Moz˙e gdyby nie była s´wiadoma faktu, z˙e ten
me˛z˙czyzna widział ja˛ opalaja˛ca˛ sie˛ topless...

Skon´cz z tym natychmiast, powiedziała sobie sta-

nowczo. Jes´li chciała jakos´ wybrna˛c´ z tej sytuacji,
przede wszystkim musiała odpe˛dzic´ tamto z˙enuja˛ce
wspomnienie. Chodz´ dobrze by było, gdyby Patrick
McGrath zrobił to samo...

Jego naste˛pne słowa wyraz´nie sugerowały, z˙e nie

ma takiego zamiaru!

11

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Zdaje sie˛, z˙e nie zostalis´my sobie nigdy formal-

nie przedstawieni – powiedział mie˛kko z naciskiem
na ,,formalnie’’.

– Chyba nie, ale wie pan na pewno, z˙e jestem

Ellie Fairfax, starsza siostra Toby’ego, a ja wiem, z˙e
jest pan szefem Toby’ego i nazywa sie˛ Patrick T.
McGrath.

– Tak przy okazji, T jest skro´tem od Timothy.

A Ellie to zdrobnienie od...?

– Elizabeth. Ale jakie to ma...?
– To moz˙e sie˛ pojawic´ w jakiejs´ rozmowie w pia˛-

tek za tydzien´.

– Panie McGrath...
– Patrick. – Us´miechna˛ł sie˛ zache˛caja˛co.
– Dobrze, Patrick... Chciałam powiedziec´, z˙e nie

be˛dzie z˙adnego ,,pia˛tku za tydzien´’’. Nie mam poje˛cia,
co ci powiedział mo´j nieodpowiedzialny brat, ale...

– On cie˛ uwielbia – przerwał łagodnie.
– Ja tez˙ go kocham. – Skine˛ła głowa˛, jeszcze

bardziej zmieszana tym niespodziewanym komen-
tarzem. – Ale nie sa˛dze˛, z˙eby to miało jakis´ zwia˛zek
z nasza˛ rozmowa˛.

– Ellie, moz˙e usia˛dziemy na chwile˛? Wygla˛damy

jak para przeciwniko´w przed wejs´ciem na ring.

– Prosze˛... usia˛dz´.
– Damy maja˛ pierwszen´stwo.
Do tego jeszcze dobre staromodne maniery, jakby

nie miał wystarczaja˛co duz˙o innych me˛skich atuto´w!

Ellie usiadła raptownie, stanowczo odsuwaja˛c

mys´li o wszystkich ,,innych atutach’’.

12

CAROLE MORTIMER

background image

– Rozumiem, z˙e Toby chciał dobrze, kiedy... kie-

dy zwro´cił sie˛ dzisiaj do ciebie... – urwała, widza˛c, z˙e
Patrick McGrath zaczyna sie˛ us´miechac´.

– Przepraszam. – Us´miech nie znikał z jego ust.

– Toby jest jednym z najmniej samolubnych ludzi,
jakich poznałem w swoim z˙yciu. Poza tym jest nie-
wiarygodnie uczciwy, lojalny i absolutnie szczery.
– Patrick lekko spowaz˙niał. – Wiele dla niego zrobi-
łas´, Ellie – powiedział z podziwem w głosie.

Na ten jeszcze bardziej nieoczekiwany komple-

ment zapiekły ja˛ policzki.

– Ciesze˛ sie˛, z˙e tak dobrze sie˛ sprawdza jako two´j

asystent.

– Nie mo´wiłem o nim jak o moim asystencie,

Ellie. Toby jest wyja˛tkowym młodym człowiekiem.
A wszystko to dzie˛ki tobie.

– Podejrzewam, z˙e moi rodzice mieli w tym jakis´

udział – odparła z pose˛pnym us´miechem.

– Twoi rodzice zgine˛li, kiedy Toby miał osiem-

nas´cie lat. Bardzo niebezpieczny wiek dla młodego
chłopaka, gdyby zostawic´ go samopas.

– Masz racje˛ – powiedziała z krzywym gryma-

sem. – Toby jest szczery az˙ do bo´lu! – Zacze˛ła sie˛
zastanawiac´, co jeszcze mo´gł opowiadac´ Patrickowi
Toby o ich prywatnych sprawach rodzinnych.

– Ellie, powinnas´ byc´ z niego dumna, a nie...
– Prosze˛ bardzo, kawa zrobiona. – Toby wszedł

do pokoju z taca˛ i szerokim us´miechem na ustach.

Ellie spojrzała na niego czule; oczywis´cie, z˙e była

z niego dumna – z tego, z˙e po wypadku, w kto´rym

13

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

zgine˛li ich rodzice, nie rezygnuja˛c ze swoich plano´w,
dostał sie˛ na prawo, z tego, z˙e skon´czył studia z wyro´z˙-
nieniem, z˙e przez naste˛pne dwa lata dawał z siebie
wszystko jako staz˙ysta w firmie prawniczej, zanim
dostał posade˛ u Patricka McGratha. Tak, była z niego
bardzo dumna – z˙ałowała tylko, z˙e nie nauczyła go
pows´cia˛gac´ naturalnej szczeros´ci, gdy w gre˛ wcho-
dziły ich prywatne sprawy!

– Wszystko ustalone? – Toby postawił tace˛ na

niskim stole, a potem przykucna˛ł na pie˛tach, patrza˛c
na ich oboje wyczekuja˛co.

– Prawie – odpowiedział zimno Patrick. – Musi-

my tylko postawic´ kropki nad ,,i’’.

– Naprawde˛? – Toby wstał z zadowolona˛ mina˛.

– Jestem umo´wiony na wieczo´r, wie˛c jes´li nie macie
nic przeciwko temu, zostawie˛ was na kilka minut
i po´jde˛ sie˛ przebrac´.

– Sama widzisz – mrukna˛ł łagodnie Patrick, kie-

dy Toby wyszedł z pokoju. – On jest jak młodszy
braciszek, kto´rego nie moz˙na zawies´c´.

– Toby jest moim młodszym bratem – przypo-

mniała mu zirytowanym tonem. – I tym razem,
niestety, be˛dzie bardzo zawiedziony!

– Dlaczego? Czy cos´ sie˛ zmieniło od mojej dzisiej-

szej rozmowy z Tobym? Moz˙e ty i two´j były chłopak
doszlis´cie jednak do porozumienia? Jes´li tak, to...

– Nie, nie doszlis´my do porozumienia – ucie˛ła

spokojnie, coraz wyraz´niej czuja˛c, z˙e sytuacja wy-
myka jej sie˛ spod kontroli. – I nigdy nie dojdziemy
– dodała stanowczo. – Ale to nie znaczy, z˙e...

14

CAROLE MORTIMER

background image

– Musisz is´c´ na te˛ impreze˛ ze mna˛ – dokon´czył za

nia˛ Patrick. – Czy masz kogos´ innego w rezerwie?

– Nie. Ale...
– Wie˛c w czym problem? Zostałem zapytany;

powiedziałem tak...

– Jakbym słyszała Toby’ego – przerwała niepew-

nie. – Posłuchaj... Patrick. Na pewno nie mys´lisz na
serio, z˙eby po´js´c´ ze mna˛ na jakis´ nudny bankiet...

– Dlaczego nie?
– Bo to be˛dzie nudne!
– Ellie, mys´le˛, z˙e two´j problem polega na tym, z˙e

nie doceniasz samej siebie.

– Nie chodzi o... – urwała, z ognistymi wypieka-

mi na twarzy. – Patrick... Toby nie miał prawa
opowiadac´ ci o moim prywatnym z˙yciu. To sa˛sprawy
osobiste. I szczerze mo´wia˛c...

– Troche˛ kre˛puja˛ce?
Troche˛? To była chyba najgorsza rzecz, jaka˛ Toby

jej dota˛d zrobił. S

´

wietnie, z˙e był uczciwy i lojalny,

ale o przesadnej szczeros´ci naprawde˛ powinna z nim
porozmawiac´!

– Tak, to jest kre˛puja˛ce. – Ellie cie˛z˙ko westchne˛-

ła. – I pomijaja˛c fakt, z˙e cenisz Toby’ego jako
swojego pracownika, poje˛cia nie mam, dlaczego
w ogo´le wysłuchałes´ jego propozycji, nie mo´wia˛c
o potraktowaniu jej na serio.

– Nic ci nie przychodzi do głowy? – wymruczał

mie˛kko, przez kilka długich sekund patrza˛c jej
w oczy.

Zobaczyła czaja˛cy sie˛ w ka˛cikach jego warg

15

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

us´miech. I kro´tki znacza˛cy błysk w przepastnych
szarych oczach, kto´ry przypomniał z˙enuja˛ca˛ scene˛
w ogrodzie sprzed pie˛ciu miesie˛cy.

– Poza tym to nie ty powinnas´ czuc´ sie˛ zakłopota-

na z powodu jakiegos´ typa, kto´ry okazał sie˛ zbyt
głupi, z˙eby docenic´ to, co miał.

– Nie dlatego czuje˛ sie˛ zakłopotana. Mo´j zerwany

zwia˛zek jest... był sprawa˛ osobista˛. Po prostu nie
moge˛ uwierzyc´, z˙e Toby okazał sie˛ tak niedyskretny,
z˙eby poprosic´ ciebie... tak po prostu, z˙ebys´ poszedł ze
mna˛ na to przyje˛cie...

– Zamierzałas´ mnie sama poprosic´?
– Oczywis´cie, z˙e nie – odpowiedziała zniecierp-

liwionym tonem.

– Wiesz, ja nie miałem poje˛cia o tej imprezie,

dopo´ki Toby mi nie powiedział, dlatego nie mogłem
poprosic´ cie˛ pierwszy. Tak czy inaczej... – Patrick nie
dał jej dos´c´ do głosu, widza˛c, z˙e zno´w chce zaprotes-
towac´ – Toby działał w dobrej wierze. Zalez˙y mu na
twoim szcze˛s´ciu i zwyczajnie sie˛ o ciebie martwi.

– Niepotrzebnie. Ja mam dwadzies´cia siedem lat,

a nie dwanas´cie.

– Nie sa˛dze˛, z˙eby ktokolwiek wa˛tpił w twoja˛

dojrzałos´c´ – mrukna˛ł z drwia˛cym us´mieszkiem.

A wie˛c zapamie˛tał tamto popołudnie w ogrodzie

ro´wnie dobrze jak ona!

– A jes´li jestes´ absolutnie pewna, z˙e nie potrzebu-

jesz towarzyskiej eskorty w pia˛tek za tydzien´...

– Jestem pewna.
Z rados´cia˛ wkroczyłaby do restauracji z tak atrak-

16

CAROLE MORTIMER

background image

cyjnym me˛z˙czyzna˛, choc´by tylko po to, z˙eby zoba-
czyc´ osłupiała˛ mine˛ Garetha, ale w takich okolicz-
nos´ciach po prostu nie mogła tego zrobic´.

– Nie chodzi o to, z˙e jestem niewdzie˛czna...
– Czyli ,,dzie˛kuje˛, nie’’?
– Tak.
– W takim razie oboje tracimy czas. Mam na-

dzieje˛, z˙e wyjas´nisz sytuacje˛ Toby’emu. Powiedz mu
przynajmniej, z˙e sie˛ starałem, dobrze? I nie ba˛dz´ dla
niego zbyt surowa – dodał łagodnie, gdy Ellie od-
prowadziła go do drzwi. – On sie˛ czuje w jakims´
sensie odpowiedzialny za twoje szcze˛s´cie.

– Postaram sie˛ miec´ to na uwadze – zapewniła go

dre˛twym głosem.

– Ellie...?
Uniosła głowe˛, z zapartym tchem wytrzymuja˛c

enigmatyczne spojrzenie jego szarych oczu.

– Wiesz, gdzie mnie szukac´, gdybys´ przypadkiem

zmieniła zdanie...

On był naprawde˛ niesamowicie przystojny i poja-

wienie sie˛ z nim na bankiecie ocaliłoby jej uraz˙ona˛
dume˛ – a jednak nie miała zamiaru skorzystac´ z pro-
pozycji Patricka McGratha!

– Nie zmienie˛ zdania.
Jakim cudem mogła przewidziec´, z˙e wkro´tce sta-

nie sie˛ cos´ okropnego – cos´, co zmusi ja˛ nie tylko do
zmiany zdania, ale do tego, z˙eby samej po´js´c´ do
Patricka McGratha i zapytac´, czy jego propozycja
jest aktualna?

17

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

– Jak wygla˛dam? – Ellie, troche˛ naburmuszona,

weszła do kuchni, gdzie Toby jadł przygotowana˛
przez nia˛ kolacje˛.

– Fantastycznie! Nowa kiecka? – zauwaz˙ył iro-

nicznie.

Oczywis´cie, z˙e musiała sobie kupic´ cos´ nowego.

Nie mogła pokazac´ sie˛ z Patrickiem McGrathem
w wysłuz˙onej małej czarnej sukience, w kto´rej była
na zeszłorocznym przyje˛ciu gwiazdkowym w tym
samym gronie.

Gdy tylko zobaczyła w sklepie czerwona˛ dopaso-

wana˛ sukienke˛ do kolan, z głe˛bokim dekoltem i bez
re˛kawo´w, uznała, z˙e czyms´ takim – i w towarzystwie
Patricka McGratha! – zdoła przekonac´ wszystkich,
raz na zawsze, z˙e całkowicie doszła do siebie po
rozstaniu z Garethem.

– Podoba ci sie˛?
– Wygla˛dasz pie˛knie, siostrzyczko – powiedział

Toby ze szczery podziwem. – Facetowi opadnie
szcze˛ka.

– Toby, nie chodzi mi o to, z˙eby zrobic´ wraz˙enie

na Patricku...

background image

– Miałem na mys´li Garetha – mrukna˛ł znacza˛co.
– Aa... Garetha. – Szykuja˛c sie˛ do wyjs´cia, kom-

pletnie zapomniała o Garecie, co było s´mieszne, bo to
w kon´cu z jego powodu znalazła sie˛ w tej kłopotliwej
sytuacji.

Przez niego schowała dume˛ do kieszeni i poszła do

Patricka, z˙eby powiedziec´, z˙e jednak zmieniła zdanie!

Swoja˛ droga˛ Patrick, z˙eby oddac´ mu sprawied-

liwos´c´, nawet nie mrugna˛ł okiem, kiedy trzy dni temu
pojawiła sie˛ w jego biurze – bez uprzedzenia – i zapy-
tała, czy wcia˛z˙ jest goto´w pos´wie˛cic´ jej pia˛tkowy
wieczo´r.

Posta˛piła impulsywnie, wiedza˛c, z˙e jes´li zacznie

sie˛ głe˛biej zastanawiac´, czy powinna do niego po´js´c´
czy nie, zmieni zdanie. Chociaz˙ jego pierwsza reak-
cja zbiła ja˛ nieco z tropu!

– Spodziewałem sie˛ ciebie. – Odłoz˙ył złote pio´ro

i us´miechna˛ł sie˛ do niej przez biurko, gdy sekretarka
zamkne˛ła za soba˛ drzwi.

– Tak...? – Jak mo´gł sie˛ jej spodziewac´, skoro po´ł

godziny temu ona sama nie spodziewała sie˛, z˙e tu
przyjdzie?

– Powiedzmy, z˙e miałem przeczucie. – Pokiwał

głowa˛. – Ellie, moz˙esz spokojnie usia˛s´c´. To nic nie
kosztuje!

Był dzisiaj jakis´ inny, doszła do wniosku. W ciem-

noszarym garniturze i jedwabnej białej koszuli bar-
dziej przypominał powaz˙nego trzydziestoos´miolet-
niego biznesmena, kto´rym w istocie był.

19

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Stała nieporuszona, wiedza˛c, z˙e przychodza˛c tu,

popełniła bła˛d, z˙e powinna to przemys´lec´, z˙e...

– Pia˛tkowy wieczo´r wcia˛z˙ mam wolny, jes´li jes-

tes´ zainteresowana.

– Naprawde˛...?
– Tak. Jestes´ zainteresowana?
Wstrzymała oddech. Chciałaby mo´c powiedziec´

,,nie’’, ale po tym, czego sie˛ dzisiaj dowiedziała, tak
bardzo potrzebowała jego towarzystwa w pia˛tkowy
wieczo´r – choc´by dla duchowego wsparcia.

– Ellie...?
– Jestem zainteresowana.
– Czy cos´ sie˛ wydarzyło?
Czy cos´ sie˛ wydarzyło! Gareth, ten bezmys´lny,

cyniczny egoista...

– Wie˛c cos´ sie˛ wydarzyło – mrukna˛ł pose˛pnie

Patrick, wstaja˛c, z˙eby nalac´ jej kawy. – Czy to jest
cos´, o czym powinienem wiedziec´? – spytał łagodnie,
podaja˛c jej filiz˙anke˛.

– To nie ma zwia˛zku z Tobym, jes´li to cie˛ nie-

pokoi.

– Ani przez moment nie mys´lałem o Tobym.

Z tego, co wiem, jest dzisiaj w Yorku. Prosze˛ cie˛,
Ellie, usia˛dz´ – powiedział łagodnie.

Oczywis´cie, dz˙entelmen´skie maniery. Sam nie

mo´gł usia˛s´c´, po´ki ona stała. Ellie ostroz˙nie usiadła
w fotelu, pro´buja˛c nie rozlac´ kawy. Patrick wro´cił na
miejsce za biurkiem.

– Nie musisz sie˛ spieszyc´. Mam kilka wolnych

godzin, bez z˙adnych spotkan´.

20

CAROLE MORTIMER

background image

– Nie zajmie mi to az˙ tak długo... – Urwała

z pobladła˛ twarza˛. – Mo´j były chłopak zamierza na
pia˛tkowym bankiecie ogłosic´ swoje zare˛czyny.

– Aha...
– Mnie to wcale nie martwi – wyjas´niła pospiesz-

nie.

– Nie?
– Posłuchaj... Nie wiem, co ci mo´wił Toby o mo-

im rozstaniu z Garethem, ale...

– Nic mi nie mo´wił – zapewnił chłodno. – Toby,

kiedy trzeba, potrafi byc´ dyskretny. Zapewniam, z˙e
nie byłby moim asystentem, gdyby tego nie potrafił.

– No tak. Jasne. – Us´miechne˛ła sie˛. – To ja

zerwałam z Garethem.

– W takim razie dlaczego...
– Zacza˛ł opowiadac´ wszystkim w biurze, z˙e to on

mnie rzucił. A kiedy kilka dni po´z´niej zobaczono go
z kims´ innym... – Potrza˛sne˛ła głowa˛. – Gdybym
pro´bowała zaprzeczac´ jego wersji, wyszłabym po
prostu na ,,wzgardzona˛ kobiete˛’’.

– Hm... A tak z ciekawos´ci, dlaczego z nim ze-

rwałas´?

– Bo... – Wzie˛ła głe˛boki oddech. – To sprawa

osobista.

– Okej. Ale jes´li nie przejmujesz sie˛ jego zare˛czy-

nami...

– Naprawde˛ nie. Tylko z˙e... Patrick, ja musze˛

z tymi wszystkimi ludz´mi pracowac´. – Skrzywiła sie˛
z niesmakiem. – Gareth raczył mnie powiadomic´
o ogłoszeniu zare˛czyn kilka godzin temu.

21

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– To wielkie z jego strony.
– Jes´li pojawie˛ sie˛ na pia˛tkowej imprezie sama...
– Cała firma be˛dzie ci wspo´łczuc´.
– Włas´nie! – A litos´c´ ze strony ludzi, z kto´rymi

miała na co dzien´ do czynienia w pracy – nawet
nieuzasadniona litos´c´ – była czyms´, czego nie byłaby
w stanie znies´c´. – Jes´li sie˛ zgodzisz... jes´li nadal jestes´
goto´w po´js´c´ ze mna˛ na to przyje˛cie, be˛dzie to czysto
biznesowy układ – powiedziała zimno. – Oczywis´cie
to ja poniose˛ wszelkie wydatki, ła˛cznie z benzyna˛ na
podro´z˙, drinkami, kto´re be˛dziemy musieli zamo´wic´...

– Przestan´, Ellie – przerwał jej ostro. – Jes´li

zabieram doka˛ds´ kobiete˛, ja płace˛ rachunki. Okej?

– Nie, to nie jest okej. To ja cie˛ zabieram, wie˛c ja

płace˛. – Zmarszczyła brwi, kiedy stanowczo pokre˛cił
głowa˛. – Jak to nie?

– Zgodze˛ sie˛ pod warunkiem, z˙e to ja cie˛ zabie-

ram. Albo nasza umowa jest nieaktualna.

– Przeciez˙ to nie jest jakis´ biznesowy układ...

– Urwała, zdaja˛c sobie sprawe˛, z˙e przeczy samej sobie.

Patrick rozes´miał sie˛ pogodnie.
– Ellie, czy nie chodzi tu o to, z˙eby pokazac´

Garethowi, z˙e jestes´ na tyle atrakcyjna, z˙eby z łat-
wos´cia˛ oczarowac´ innego me˛z˙czyzne˛? Co oczywis´-
cie jest prawda˛ – cia˛gna˛ł, wioda˛c po niej leniwym,
pełnym uznania spojrzeniem.

Miała na sobie jeden z prostych kostiumo´w, kto´re

wkładała do pracy, dzisiaj czarny, z niebieska˛ bluzka˛.
Nigdy nie miała złudzen´ co do swojej urody. W naj-
lepszym razie moz˙na ja˛ było nazwac´ ,,miła˛ powierz-

22

CAROLE MORTIMER

background image

chownos´cia˛’’. Nie była ani za gruba, ani za chuda;
jedyne, co sama naprawde˛ lubiła, to były jej włosy
– zawsze czyste i dobrze uczesane. Miała niebieskie
oczy, grube ciemne rze˛sy, kremowa˛ cere˛, ale pozo-
stałe szczego´ły wygla˛du były nijakie.

To dlatego, kiedy Gareth po´ł roku temu pojawił sie˛

w firmie – czaruja˛cy jasnowłosy adonis o ciepłych
niebieskich oczach, do kto´rego kobiety lgne˛ły jak
pszczoły do miodu – Ellie kompletnie oszalała, gdy
włas´nie jej zacza˛ł okazywac´ wyraz´ne zainteresowanie.

Ale dostała juz˙ nauczke˛, jes´li chodzi o tego rodza-

ju pochlebstwa, dlatego wiedziała, z˙e Patrick
McGrath stara sie˛ byc´ po prostu uprzejmy.

Przygla˛dał sie˛ jej uwaz˙nie zmruz˙onymi oczami.
– Jak dawno z nim zerwałas´?
– A jakie to ma znaczenie? – odparowała wynios´le.
– Zastanawiałem sie˛ po prostu, dlaczego jeszcze

nie masz nowego chłopaka.

– Dlatego, z˙e po dos´wiadczeniu z Garethem

chwilowo nie mam ochoty na znalezienie sobie no-
wego chłopaka!

– To staje sie˛ coraz bardziej intryguja˛ce – mruk-

na˛ł z zaciekawieniem Patrick.

– Naprawde˛ nie jest, moz˙esz mi wierzyc´.
– Wie˛c łatwiej jest poprosic´ mnie, kompletnie

obcego faceta, z˙ebym poszedł z toba˛ na firmowe
przyje˛cie, niz˙ naraz˙ac´ sie˛ na komplikacje z nowym
chłopakiem? Hmm... To nawet ma jakis´ sens.

– Tak sa˛dzisz?
– Owszem – potwierdził zdawkowo. – No wie˛c,

23

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

tak jak powiedziałem, Ellie, wcia˛z˙ mam wolny wie-
czo´r w ten pia˛tek.

– Wie˛c po´jdziesz ze mna˛ na gwiazdkowe przyje˛-

cie firmy Delacorte?

Nagle us´miechna˛ł sie˛ cała˛ twarza˛, wygla˛daja˛c

o kilka lat młodziej.

– Mys´lałem, z˙e nigdy nie zapytasz!
Normalnie by tego nie zrobiła, i wiedzieli o tym

oboje. Ale w tej sytuacji nic nie było normalne.

Dlatego włas´nie tu stała, w wydekoltowanej czer-

wonej sukience, z wieczorowym makijaz˙em, czuja˛c
sie˛ jak ustrojona choinka i czekaja˛c na przybycie
Patricka McGratha...

Spo´z´niał sie˛ juz˙ pie˛tnas´cie minut.
– Czy on zawsze jest tak niepunktualny? – spytała

ze złos´cia˛ Toby’ego, kto´ry sprza˛tał po kolacji.

– Zaraz tu be˛dzie, siostrzyczko. Ale ja musze˛ juz˙

leciec´. – Zerkna˛ł na kuchenny zegar. – Powiedziałem
Tess, z˙e wpadne˛ po nia˛ tuz˙ po o´smej – dodał prze-
praszaja˛co. – Idziemy do kina, wie˛c nie chce˛ sie˛
spo´z´nic´. Chcesz, z˙ebym zadzwonił do Patricka na
komo´rke˛? Moz˙e samocho´d mu sie˛ zepsuł.

– To mercedesy sie˛ psuja˛? – odparowała zimno,

zastanawiaja˛c sie˛, czy Kopciuszek rzeczywis´cie po´-
jdzie na bal.

– Mo´j nie – odpowiedział znajomy głos.
Ellie zrobiła gwałtowny wdech, odwro´ciła sie˛ do

stoja˛cego w drzwiach Patricka i na chwile˛ zaniemo´-
wiła – w smokingu wygla˛dał naprawde˛ rewelacyjnie!

24

CAROLE MORTIMER

background image

– Mam szanse˛ dobrze wypas´c´? – Unio´sł z˙artob-

liwie brwi, podczas gdy ona gapiła sie˛ na niego jak
zahipnotyzowana.

Dobrze wypas´c´ jako kto? Jako godny zaste˛pca

Garetha? Z pewnos´cia˛. Jako sposo´b na wzbudzenie
zazdros´ci we wszystkich kobietach, kto´re ja˛ z nim
zobacza˛? Jasne. Jako koja˛cy balsam na jej uczuciowe
zgryzoty? Zdecydowanie nie!

Patrick był tylko towarzyszem na jeden wieczo´r

– swojego rodzaju tarcza˛ obronna˛ przed czyms´, co
zapowiadało sie˛ dla niej jako bardzo cie˛z˙ka pro´ba.
Ale nie miał przyprawiac´ jej o łomot serca ani drz˙enie
kolan!

– Patrick, Ellie jest dzisiaj troche˛ spie˛ta... – Toby

chwycił z oparcia krzesła swoja˛ marynarke˛ i ruszył
do drzwi. – Udanego wieczoru. Ellie, chcesz, z˙ebym
na ciebie czekał? – spytał z ironiczna˛ nuta˛ w głosie.

– Nie, wielkie dzie˛ki!
– Nie wro´cimy dzisiaj zbyt po´z´no, prawda, Ellie?

– Patrick us´miechna˛ł sie˛ drwia˛co, gdy tylko Toby
wymkna˛ł sie˛ z domu. – Zwykle kłade˛ sie˛ do ło´z˙ka
przed wpo´ł do jedenastej.

Poszłaby o zakład, z˙e tylko wtedy, kiedy nie kładł

sie˛ do ło´z˙ka sam!

– Spo´z´niłes´ sie˛ – powiedziała ostro, bardziej zde-

nerwowana tym, z˙e mys´lała o nocnych zwyczajach
Patricka niz˙ o jego spo´z´nieniu.

– Tylko kilka minut. Zatrzymałem sie˛ po drodze,

z˙eby kupic´ ci to.

,,To’’ było kwiatem do sukni, pojedyncza˛czerwona˛

25

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ro´z˙a˛, opro´szona˛ topnieja˛cymi płatkami s´niegu, co
czyniło ja˛ jeszcze pie˛kniejsza˛.

Zamrugała nerwowo, zanim os´mieliła sie˛ spojrzec´

Patrickowi w oczy. Umowa nie przewidywała kupo-
wania jej ro´z˙y, czerwonej czy jakiekolwiek innej.
Wiedzieli o tym oboje. Ale faktem było, z˙e Patrick
ostrzegł ja˛ trzy dni temu, z˙e zamierza sie˛ trzymac´
własnych zasad...

– Dzie˛kuje˛ – powiedziała cicho, biora˛c od niego

ro´z˙e˛ i zapinke˛, kto´ra˛ trzymał w drugiej dłoni.

– Pozwolisz, z˙e...?
– Nie! Nie, dzie˛kuje˛. Poradze˛ sobie. – I z˙eby to

udowodnic´, przypie˛ła do sukni ro´z˙e˛ przy pierwszej
pro´bie.

– Przypuszczałem, z˙e sobie poradzisz – mrukna˛ł

sme˛tnie. – W takim razie powinnis´my sie˛ zbierac´.

– Powinnis´my – przyznała oschle, gania˛c sie˛

w duchu za to, z˙e czuje sie˛ troche˛ zawiedziona, bo
Patrick słowem nie wspomniał o jej nowej sukience
ani w ogo´le o jej wygla˛dzie.

W kon´cu ona tez˙ mu nie powiedziała, jak fantas-

tycznie wygla˛da; tego ro´wniez˙ nie było w umowie.

– Szkoda – powiedział Patrick, gdy Ellie włoz˙y-

ła długi czarny zimowy płaszcz. – Wygla˛dasz fan-
tastycznie w tej sukience; az˙ z˙al ja˛ chowac´ pod
płaszczem – wyjas´nił, kiedy spojrzała na niego py-
taja˛co.

– Dzie˛kuje˛. – Poczuła miłe ciepło przenikaja˛ce ja˛

od s´rodka.

– Hmm... – Patrick pokiwał głowa˛, kiedy wyszli

26

CAROLE MORTIMER

background image

z domu i on otworzył jej drzwi samochodu. – Gareth
padnie z wraz˙enia.

– To samo powiedział Toby!
– A, jak wiemy oboje, Toby nie powiedziałby ci

nieprawdy.

Ellie przestała mys´lec´ o szczeros´ci Toby’ego

i komplementach Patricka, kiedy znacznie spo´z´nieni
zbliz˙ali sie˛ do restauracji. Cała reszta personelu ,,De-
lacorte, Delacorte i Delacorte’’ na pewno była juz˙
w komplecie. I zapewne wszyscy uznali, z˙e ona
jednak stcho´rzyła i postanowiła nie przyjs´c´.

– Wszystko be˛dzie dobrze, Ellie. Zaufaj mi.
Wa˛tpiła, czy po dos´wiadczeniu z obłudnym Gare-

them zaufa kiedykolwiek innemu me˛z˙czyz´nie. Ale
Patrick nie prosił jej o zaufanie tego rodzaju...

– Zdaje sie˛, z˙e nie podzie˛kowałam ci jeszcze za

to, z˙e zgodziłes´ sie˛ mi pomo´c – mrukne˛ła pose˛pnie.

– Wspomniałas´ jeden raz o wdzie˛cznos´ci. Ale to

było w zeszłym tygodniu – kiedy dałas´ mi kosza.
Wiesz co, Ellie? Zaczekajmy do kon´ca wieczoru
i wtedy zobaczymy, czy be˛dziesz chciała mi po-
dzie˛kowac´.

Rzuciła mu ostre spojrzenie; to zabrzmiało troche˛

złowieszczo.

– Nie miej takiej zmartwionej miny, Ellie – po-

wiedział ze s´miechem. – Obiecuje˛, z˙e be˛de˛ uosobie-
niem dyskrecji.

– Obiecujesz...? – Zerkne˛ła na niego z powa˛t-

piewaniem.

Prawde˛ mo´wia˛c, co ona o tym człowieku wiedziała?

27

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Tylko to, co powiedział jej Toby. Czyli niewiele. Byc´
moz˙e Toby potrafił byc´ dyskretny, kiedy trzeba!
Przynajmniej gdy chodziło o Patricka McGratha...

Trzydzies´ci osiem lat. Człowiek wielkiego suk-

cesu. Wolny – i to było chyba wszystko, co naprawde˛
powinna wiedziec´. Chociaz˙... Mo´gł byc´ strasznym
flirciarzem albo zachowywac´ sie˛ okropnie hałas´liwie
po kilku drinkach. W takim przypadku z pojawienia
sie˛ w jego towarzystwie mogło wynikna˛c´ wie˛cej
kłopoto´w niz˙ korzys´ci.

– Oczywis´cie, Ellie – odpowiedział beznamie˛t-

nie. – Z całych sił be˛de˛ sie˛ starał nie wspomniec´
nikomu, z˙e od czasu do czasu lubisz sie˛ opalac´
topless w ogro´dku za domem – przy odpowiedniej
pogodzie!

– Ty...! – Zrobiła głe˛boki wdech, czuja˛c, jak krew

napływa jej do twarzy. – Patrick...

– No, jestes´my na miejscu – powiedział beztros-

kim tonem, parkuja˛c mercedesa na restauracyjnym
parkingu, tuz˙ obok zielonego rolls-royce’a nalez˙a˛-
cego do szefa Ellie. Potem wysiadł pierwszy, z˙eby
otworzyc´ jej drzwi. – Powiedziałem cos´ nie tak?
– podsuna˛ł niewinnie, widza˛c, z˙e siedzi bez ruchu,
jakby nie zamierzała wysia˛s´c´.

Bezczelnie udawał głupiego!
– Daj spoko´j, Ellie, ja tu mokne˛.
Jasne, z˙e mo´kł; padał teraz ge˛sty, mokry s´nieg.

Ellie owine˛ła sie˛ płaszczem, postawiła kołnierz i szyb-
kim krokiem ruszyli do wejs´cia do restauracji.

W holu Patrick bez słowa zdja˛ł Ellie płaszcz

28

CAROLE MORTIMER

background image

i podał go szatniarzowi. Zerkne˛ła w do´ł na swoja˛
czerwona˛ sukienke˛ i nagle zno´w sie˛ poczuła skre˛po-
wana. Moz˙e jednak przesadziła. W kon´cu było to
tylko gwiazdkowe przyje˛cie dla pracowniko´w firmy.
Czy zamiast zrobic´ wraz˙enie swoim wygla˛dem, na co
miała nadzieje˛, nie be˛dzie wygla˛dała s´miesznie?

– Ellie, wygla˛dasz pie˛knie – powiedział dobitnie

Patrick... potem przycia˛gna˛ł ja˛ do siebie i zamkna˛ł
zdziwione usta pocałunkiem.

Kompletnie oszołomiona, nie stawiała oporu. Pat-

rick bła˛dził koniuszkiem je˛zyka po jej wargach,
całował coraz namie˛tniej, a ona czuła, jak z˙ar przeni-
ka całe jej ciało. Zapomniała, gdzie sa˛, dlaczego tam
sa˛, kim ona jest.

Kiedy podnio´sł wreszcie głowe˛ i spojrzał na jej

zarumieniona˛ twarz, w jego pociemniałych oczach
malowało sie˛ pytanie.

– Lepiej. – Pokiwał głowa˛ i musna˛ł kciukiem jej

lekko opuchnie˛te wargi. – Teraz rzeczywis´cie wy-
gla˛dasz jak kobieta, kto´ra spe˛dza wieczo´r ze swoim
kochankiem! – powiedział z satysfakcja˛.

Oczywis´cie. To był jedyny powo´d, dla kto´rego

Patrick ja˛ pocałował.

– Naste˛pnym razem mo´głbys´ mnie jakos´ uprze-

dzic´, co planujesz – burkne˛ła i z˙eby ukryc´ zmieszanie
– oraz swoje rumien´ce – otworzyła torebke˛ i zacze˛ła
w niej czegos´ szukac´. – Szminka – powiedziała
kro´tko, podaja˛c mu chusteczke˛ do wytarcia ust.

– Ty to zro´b. Ja nie widze˛ swojej twarzy – dodał

szybko, uprzedzaja˛c jej protest.

29

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Ellie westchne˛ła głe˛boko, pro´buja˛c opanowac´ ło-

mot serca, w kon´cu uniosła re˛ke˛, z˙eby wytrzec´ s´lady
szminki z jego ust. I tak była pochłonie˛ta maskowa-
niem swojego zdenerwowania, z˙e nawet nie zauwa-
z˙yła przechodza˛cego obok me˛z˙czyzny.

– Ellie...? – zapytał niepewnie, staja˛c jak wryty

– jak gdyby nie mo´gł uwierzyc´, z˙e kobieta w czer-
wonej sukni, kobieta wygla˛daja˛ca, jakby sie˛ przed
chwila˛ z kims´ całowała, jest naprawde˛ nia˛.

Zesztywniała na moment, nim odwro´ciła głowe˛.
– Gareth – odpowiedziała z rezerwa˛, czuja˛c bar-

dziej, niz˙ widza˛c Patricka, kto´ry przysuna˛ł sie˛ bliz˙ej,
zaborczym gestem obejmuja˛c ja˛ w talii. Spojrzała na
niego... i przeszył ja˛ dreszcz wzdłuz˙ kre˛gosłupa, gdy
zobaczyła, jakim spojrzeniem potraktował jej byłego
chłopaka. – Patrick, to mo´j kolega z pracy, Gareth
Davies – powiedziała z nuta˛ lekcewaz˙enia. – Gareth,
to Patrick McGrath – dodała oszcze˛dnie, zbyt jeszcze
poruszona pocałunkiem, z˙eby zastanawiac´ sie˛, w jaki
sposo´b przedstawic´ swojego towarzysza.

– Ten Patrick McGrath? – Twarz Garetha wy-

krzywił grymas niedowierzania.

– Wa˛tpie˛, z˙eby na s´wiecie z˙ył tylko jeden Patrick

McGrath... – odparł z prowokacyjnym us´miechem
Patrick.

– Patrick, naprawde˛ powinnis´my juz˙ is´c´. Wy-

bacz, Gareth. – Ellie odwro´ciła sie˛ na pie˛cie i ruszyła
do gło´wnej sali restauracyjnej z Patrickiem u boku,
wcia˛z˙ owinie˛ta ciasno jego ramieniem.

Nie tak wyobraz˙ała sobie pocza˛tek tego wieczoru!

30

CAROLE MORTIMER

background image

Ale tez˙ do głowy by jej nie przyszło, z˙e Patrick ja˛

pocałuje...

Po co, u diabła, on to zrobił? Tylko dla efektu, jak

sam po´z´niej sugerował? Dobrze, z˙e nie miał poje˛cia,
jakie wraz˙enie zrobiła ta aktorska wprawka na niej!

Wcia˛z˙ czuła na ustach zmysłowy dotyk jego warg,

czuła siłe˛ jego ciała i przenikaja˛ce ja˛ ciepło. Pamie˛ta-
ła uczucie kompletnego zatracenia, jakby cały s´wiat
przestał istniec´.

A Gareth? Zdumiewaja˛ce, ale kiedy patrzyła na

niego przed chwila˛, nie czuła absolutnie niczego.
Moz˙e poza zdziwieniem, z˙e kiedys´ zdołał ja˛ oczaro-
wac´...

Co to wszystko mogło znaczyc´...?
Ale kiedy weszli do s´rodka i Patrick został wylew-

nie powitany przez jej szefa, George’a Delacorte,
Ellie zrozumiała, z˙e be˛dzie musiała wro´cic´ do tego
pytania po´z´niej!

31

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Patrick! Nie miałem poje˛cia, z˙e wybierasz sie˛ tu

dzis´ z Ellie. – Mecenas George Delacorte był wyso-
kim, siwowłosym, dostojnie wygla˛daja˛cym me˛z˙czy-
zna˛ o z˙ywych piwnych oczach. – Powinnas´ mi była
powiedziec´, Ellie – zganił ja˛ z˙artobliwie.

Co miała powiedziec´? Kilka sekund temu nie

wiedziała nawet, z˙e on i Patrick sie˛ znaja˛.

– Jak sie˛ maja˛ Anne i Thomas? – George us´mie-

chał sie˛ promiennie.

– Dzie˛kuje˛, bardzo dobrze.
– A Teresa? Jak zwykle łamie me˛skie serca?
– Wygla˛da na to, z˙e poznała wreszcie ,,tego jedy-

nego’’ – odpowiedział Patrick z pobłaz˙aniem w głosie.

– To s´wietnie – George zas´miał sie˛ wesoło.
Kim, u diabła, byli Anne i Thomas – nie mo´wia˛c

o Teresie? Ellie zdała sobie sprawe˛, z˙e powinna była
dowiedziec´ sie˛ o Patricku czegos´ wie˛cej. I pewnie by
go spytała o jakies´ osobiste szczego´ły, gdyby przewi-
działa, z˙e be˛da˛ podczas tego wieczoru przydatne!

– Musze˛ powiedziec´ Mary, z˙e jestes´; ucieszy sie˛

na two´j widok. Sara tez˙ gdzies´ tu jest. Przyjdziesz
jutro na zjazd rodzinny?

background image

– Oczywis´cie.
– Zabierz ze soba˛ Ellie. – George odwro´cił sie˛ do

niej z us´miechem. – Mam nadzieje˛, z˙e zechcesz nas
odwiedzic´, kochanie?

– Nie jestem pewien, jakie Ellie ma na jutro plany

– odpowiedział za nia˛gładko Patrick. – Damy ci znac´.

– Naturalnie. Po´jde˛ poszukac´ Mary. – Uraczył ich

oboje jeszcze jednym us´miechem i udał sie˛ na po-
szukiwanie swojej z˙ony.

– Wie˛c to był ten niegodziwy Gareth – mrukna˛ł

w zamys´leniu Patrick, gdy tylko zostali sami. – Mu-
sze˛ przyznac´, Ellie, z˙e zrobił na mnie s´rednie wra-
z˙enie.

– Zostawmy na razie w spokoju Garetha – kim sa˛

Anne, Thomas i Teresa? I ska˛d znasz George’a
Delacorte?

– Jest moim wujem. Jes´li chodzi o Anne, Thoma-

sa i...

– Twoim wujem?! – Gapiła sie˛ na Patricka, nie

wierza˛c własnym uszom.

– Dokładniej me˛z˙em mojej ciotki. Mary Delacorte

jest siostra˛ mojego ojca.

– Dlaczego mi, do diabła, nie powiedziałes´? – spy-

tała z oburzeniem.

– Nie sa˛dziłem, z˙e to istotne.
– Nie sa˛dziłes´, z˙e to istotne!
– Ellie, dlaczego wszystko za mna˛ powtarzasz?

– spytał zaczepnie.

– Bo po prostu nie moge˛ w to uwierzyc´! Czy Toby

wie, z˙e mo´j szef jest twoim wujem?

33

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Nie jestem pewien. – Patrick wzruszył ramiona-

mi. – Ale raczej tak...

– Patrick!
Nim Ellie zda˛z˙yła sie˛ odwro´cic´, Sara Delacorte,

ukochana jedynaczka George’a, rzuciła sie˛ w ramio-
na Patrickowi, całuja˛c go z autentyczna˛ rados´cia˛.

Sara była pie˛kna˛ dziewczyna˛ o figurze modelki,

długich blond włosach i dziecie˛co delikatnych rysach
twarzy. Na nieszcze˛s´cie była tez˙ ta˛ dziewczyna˛,
z kto´ra˛ od po´łtora miesia˛ca spotykał sie˛ Gareth,
i dzisiaj zamierzał ogłosic´ ich zare˛czyny. Do tego
wszystkiego okazała sie˛ kuzynka˛ Patricka...

– Co ty tu robisz? – spytała Sara, wcia˛z˙ trzymaja˛c

Patricka za re˛ce i patrza˛c na niego z wyraz´nym
uwielbieniem.

Patrick wygla˛dał na ro´wnie uradowanego.
– Ellie mnie przyprowadziła. – Uwolnił jedna˛

re˛ke˛ i przycia˛gna˛ł do siebie Ellie.

– Boz˙e, Ellie, nie widziałam cie˛ od wieko´w!

Wygla˛dasz fantastycznie!

Prawda˛ było, z˙e nie widziały sie˛ dos´c´ długo. Sara

ostatni rok spe˛dziła w Paryz˙u, na pocza˛tku pracuja˛c
u jednego ze znanych projektanto´w mody. Ale jakies´
po´ł roku temu jej kariera modelki zacze˛ła nabierac´
zawrotnego tempa; jej zdje˛cia ukazywały sie˛ na okład-
kach wszystkich popularnych pism kobiecych.

Włas´nie z powodu swojego pobytu za granica˛Sara

nie miała poje˛cia, z˙e jeszcze po´łtora miesia˛ca temu
Ellie spotykała sie˛ z Garethem. Było bowiem mało
prawdopodobne, z˙eby powiedział jej o tym on sam.

34

CAROLE MORTIMER

background image

– Rozumiem, z˙e gratulacje be˛da˛ na miejscu?

– Patrick patrzył teraz na swoja˛ kuzynke˛ pobłaz˙liwie
kpia˛cym wzrokiem.

– Czy to nie cudowne? – Z rozmarzeniem

w oczach Sara wygla˛dała jak bardzo młoda i bardzo
naiwna dwudziestolatka. – Byłam młoda i wolna jak
ptak i nagle w jednej chwili, kiedy na niego spo-
jrzałam, dosłownie zwaliło mnie z no´g! – Zas´miała
sie˛ niepewnie.

Patrick, nie odrywaja˛c wzroku od twarzy kuzynki,

zacisna˛ł palce na dłoni Ellie, czuja˛c, jak cała sztyw-
nieje.

– Czyli miłos´c´ od pierwszego wejrzenia? – pod-

suna˛ł chłodno.

– Cos´ w tym rodzaju. – Sara zno´w wybuchne˛ła

radosnym s´miechem. – Zreszta˛ sam zrozumiesz, jak
go zobaczysz!

Pamie˛taja˛c, co Patrick powiedział kilka minut

wczes´niej, Ellie miała powody wa˛tpic´, z˙eby nagle
zapałał sympatia˛ do Garetha. Zreszta˛ jakie to miało
znaczenie. Dla niej cała ta sytuacja była potwornie
niezre˛czna.

Co, do diabła, knuł Toby, kiedy organizował jej

randke˛ z Patrickiem? Bo kto jak kto, ale Toby musiał
byc´ doskonale s´wiadomy powia˛zan´ wszystkich gra-
czy w niezrozumiałej dla niej grze, kto´ra zapowiadała
sie˛ na totalne fiasko!

– Na pewno be˛dziesz miała okazje˛ przedstawic´

nas sobie po´z´niej. Mys´le˛, z˙e teraz Ellie chciałaby
mnie poznac´ z niekto´rymi ze swoich znajomych.

35

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Jasne – zgodziła sie˛ Sara. – Ellie, tak sie˛ ciesze˛,

z˙e cie˛ spotkałam – dodała ciepło. – Musimy sie˛
kiedys´ umo´wic´ na kawe˛. Jak za dawnych czaso´w.

Po to, z˙eby Sara mogła pozachwycac´ sie˛ boskim

Garethem! Nie, wielkie dzie˛ki!

– Oczywis´cie. – Ellie pokiwała zgodnie głowa˛.
– Pogadamy po´z´niej, dobrze? – Patrick us´miech-

na˛ł sie˛ do kuzynki i odszedł z Ellie przyklejona˛ do
jego boku. – Nie teraz – powiedział jej cicho, ledwie
poruszaja˛c ustami.

– Ale...
– To nie jest włas´ciwe miejsce ani pora, z˙eby

o tym rozmawiac´. Okej?

Nie, to nie jest okej, pomys´lała ze złos´cia˛, za-

trzymuja˛c sie˛ raptownie na s´rodku zatłoczonej sali.

– Wiem, jak to musi wygla˛dac´ z twojej perspek-

tywy...

– Nie masz poje˛cia, jak to wygla˛da z mojej per-

spektywy!

– Pewnie nie – zgodził sie˛ Patrick z grymasem na

twarzy. – Ale mamy przed soba˛cały wieczo´r. A przed
kon´cem tego wieczoru zostana˛ ogłoszone zare˛czyny
twojego byłego chłopaka.

– Zare˛czyny Garetha z twoja˛ kuzynka˛ – powie-

działa dobitnie.

– Tak. Prawdopodobnie uszło to twojej uwagi, ale

George nie jest zachwycony perspektywa˛, z˙e Gareth
Davies zostanie jego zie˛ciem.

– Nie?
George wiedział oczywis´cie, z˙e Ellie spotykała sie˛

36

CAROLE MORTIMER

background image

z Garethem – wszyscy w ,,Delacorte, Delacorte i De-
lacorte’’ zdawali sobie z tego sprawe˛. Ale kiedy
podja˛ł na ten temat rozmowe˛, ona, nie wdaja˛c sie˛
w szczego´ły, nazwała swo´j zwia˛zek z Garethem
czysta˛ przyjaz´nia˛. W kon´cu miała swo´j honor...

Nie przyszło jej do głowy, z˙e George poruszył

temat Garetha, bo nie wierzył w jego uczciwe inten-
cje wobec Sary!

– Nie – mrukna˛ł pose˛pnie Patrick.
– Wie˛c dlaczego nic z tym nie robi?
– Na przykład co? Ma powiedziec´ Sarze, z˙e ten

typ jest zwykłym łowca˛ posagu? Bo jest nim, praw-
da? Facetem nastawionym na gło´wna˛wygrana˛. Face-
tem, kto´remu sie˛ roi, z˙eby nazwisko Davies zostało
dopisane do ,,Delacorte, Delacorte i Delacorte’’!

Tak, włas´nie taki był Gareth. Przystojny, czaruja˛-

cy – ale bezwzgle˛dnie wyrachowany. Po´ł roku temu
postawił na Ellie, jako bardzo ceniona˛ sekretarke˛
George’a. Ale wycofał sie˛ rakiem, kiedy z Paryz˙a
wro´ciła Sara i zdał sobie sprawe˛, z˙e George ma co´rke˛
na wydaniu.

– Tak – przyznała z˙ałos´nie Ellie, upokorzona

s´wiadomos´cia˛, z˙e sama była kiedys´ tak naiwna.

– A sa˛dzisz, z˙e jak zareagowałaby Sara, gdyby

ktokolwiek powiedział jej cos´ takiego o me˛z˙czyz´nie,
w kto´rym, jak wierzy, jest zakochana do szalen´stwa?

Jak zareagowałaby Ellie, gdyby ktos´ ocenił w ten

sposo´b Garetha trzy miesia˛ce temu? Nawet dwa
miesia˛ce temu?

– Powiedziałaby kaz˙demu, z˙e to nie jego interes.

37

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– No włas´nie.
Ellie pokre˛ciła bezradnie głowa˛.
– Ale jes´li George naprawde˛ nie wierzy w jego...
– Nie wierzy.
– To dlaczego go po prostu nie wyleje?
– Z tych samych powodo´w, nie rozumiesz?
Tak, Ellie rozumiała. Z zachowania Sary, z tego,

co mo´wiła o Garecie, jasno wynikało, z˙e dziewczyna
jest w nim zadurzona po uszy.

Tak jak kiedys´ Ellie...
Ale ona przekonała sie˛ boles´nie – i oczywis´cie

wiedzieli o tym ro´wniez˙ Patrick i jego wuj – z˙e urok
Garetha był tylko fasada˛ jego wyrachowanego umys-
łu, słuz˙a˛ca˛ stworzeniu ,,Delacorte, Delacorte, Dela-
corte i Davies’’!

W wieku trzydziestu dwo´ch lat Gareth miał ambi-

cje, kto´rych nie zamierzał realizowac´ cie˛z˙ka˛ praca˛,
jes´li to samo mo´gł osia˛gna˛c´ w prostszy sposo´b – na
przykład przez małz˙en´stwo z co´rka˛ starszego part-
nera.

Prawie dwa tygodnie zaje˛ło Ellie us´wiadomienie

sobie, z˙e Gareth spotyka sie˛ za jej plecami z inna˛
kobieta˛ – bo nie chce rezygnowac´ z jednej opcji, nie
upewniwszy sie˛ na sto procent, z˙e realna jest druga!
Gdy tylko zorientowała sie˛, co on knuje, powiedziała
dokładnie, co mys´li o nim i o zwia˛zku, kto´ry jej
zaproponował jako nagrode˛ pocieszenia.

Co innego, gdyby wierzyła, z˙e autentycznie zako-

chał sie˛ w Sarze; po prostu pogodziłaby sie˛ z sytua-
cja˛, na kto´ra˛ nie miała wpływu. Ale wtedy miała juz˙

38

CAROLE MORTIMER

background image

szeroko otwarte oczy i ani s´ladu złudzen´ co do
Garetha.

Wcia˛z˙ jednak nie wiedziała, do czego zmierza

Patrick...

Bo tego, z˙e prowadzi jaka˛s´ gre˛, była pewna!
– A wie˛c, Ellie, jak mys´lisz? – Patrick patrzył

teraz na nia˛ badawczym wzrokiem. – Czy jestes´
gotowa pomo´c nam w przekonaniu Sary, jakim su...
Jakim wyrachowanym draniem jest jej nowy na-
rzeczony? – spytał szorstko.

Ellie rozejrzała sie˛ po sali, zatrzymuja˛c wzrok na

Garecie, kto´ry rozmawiał włas´nie z Sara˛, z protek-
cjonalnym us´miechem na ustach, podczas gdy ona
wpatrywała sie˛ w niego z bezgranicznym uwielbie-
niem, zachwycona kaz˙dym jego słowem.

Ellie wzdrygne˛ła sie˛. Czy ona wygla˛dała kiedys´

tak samo i czuła to samo co Sara? Gareth ja˛ pocia˛gał,
co do tego nie miała wa˛tpliwos´ci – tak jak nie miała
wa˛tpliwos´ci, z˙e stwarzał wraz˙enie, z˙e ona pocia˛ga go
ro´wniez˙! Pochlebiało jej jego zainteresowanie – kto´-
rej kobiecie nie pochlebiałoby zainteresowanie tak
przystojnego i czaruja˛cego me˛z˙czyzny? Miała jed-
nak troche˛ szcze˛s´cia, bo jes´li kiedykolwiek wierzyła,
z˙e jest w nim zakochana, to było to kro´tkotrwałe
– w tej chwili, kiedy na niego patrzyła, nie czuła
niczego poza niesmakiem.

– Nie mam bladego poje˛cia, w jaki sposo´b zamie-

rzasz ja˛ przekonac´, ale tak, jestem gotowa pomo´c
– odpowiedziała stanowczo. – Jes´li potrafie˛.

Patrick triumfuja˛cym gestem us´cisna˛ł jej re˛ke˛.

39

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Czułem, z˙e instynkt mnie nie zawiedzie – po-

wiedział ciepło.

– Jaki instynkt? O czym ty mo´wisz?
– Wiedziałem, z˙e jestes´ typem wojownika. Gdy-

bys´ osiem lat temu nie miała woli walki, nie od-
waz˙yłabys´ sie˛ wzia˛c´ na siebie tak duz˙ej odpowiedzia-
lnos´ci i wygrac´. Kobieta, kto´ra tego dokonała, nie
pozwoli, z˙eby takiemu typowi jak Gareth Davies
cokolwiek uszło płazem – a juz˙ na pewno nie wy-
strychnie˛cie na dudka innej biednej dziewczyny w ta-
ki sam sposo´b, w jaki zrobił to z toba˛.

Ellie zno´w miała pewnos´c´, z˙e był w tym jakis´

komplement – szkoda, z˙e zgaszony stwierdzeniem,
kto´re musiała uznac´ za obraz´liwe.

40

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

– Co ty, do diabła, kombinujesz?
Ellie odwro´ciła sie˛ wolno do Garetha, zdaja˛c sobie

sprawe˛, z˙e jest w bardzo agresywnym nastroju. Po
deserze odeszła na chwile˛ od stołu, z˙eby po´js´c´ do
toalety. A Gareth najwyraz´niej czekał na taka˛ okazje˛.

– Słucham?
– Słyszałas´ mnie, Ellie – warkna˛ł niecierpliwie.

– Co tu robisz z bratankiem z˙ony George’a?

– Jem kolacje˛, jak wszyscy inni – odpowiedziała

z udawana˛ swoboda˛.

– Nie ro´b ze mnie głupka, Ellie – sykna˛ł przez

zacis´nie˛te ze˛by. – Przerzuciłas´ sie˛ na towarzystwo
z wyz˙szych sfer, co?

Wiedziała, z˙e celowo ja˛ obraz˙a, ale postanowiła

nie dac´ sie˛ sprowokowac´. A jes´li czuła złos´c´, to
gło´wnie do siebie – za to, z˙e kiedykolwiek mogła
zadawac´ sie˛ z takim typem. Swoja˛ droga˛z˙ałowała, z˙e
Sara nie moz˙e go zobaczyc´ w takim nastroju. Na
pewno dałoby to dziewczynie do mys´lenia!

Wiedziała tez˙ doskonale, do czego przytykiem

była uwaga Garetha o ,,towarzystwie z wyz˙szych
sfer’’. Normalnie siedziałaby przy jednym ze stoło´w

background image

z innymi sekretarkami i ich partnerami, ale poniewaz˙
jej gos´ciem tego wieczoru był bratanek starszego
partnera, ona i Patrick zostali usadzeni przy gło´wnym
stole, razem z innymi członkami wyz˙szej kadry.

Przy tym samym stole co Gareth i Sara...
Ellie z lodowata˛ oboje˛tnos´cia˛ spojrzała Garethowi

w oczy.

– Masz z tym jakis´ problem?
– Z

˙

adnego. – Rozes´miał sie˛ pogardliwie. – Jes´li

miałas´ nadzieje˛, z˙e wzbudzisz we mnie zazdros´c´...

– Nie pochlebiaj sobie! – przerwała mu z szyder-

cza˛ mina˛, czuja˛c, z˙e jednak wzbiera w niej furia.
– Fakt, z˙e ja i Patrick jestes´my... przyjacio´łmi, nie ma
nic wspo´lnego z toba˛.

– Mo´wiłas´ mu cos´ o mnie? – wychrypiał ws´ciek-

le, chwytaja˛c ja˛ boles´nie za ramie˛. – Bo jes´li tak...

– Gareth, wierz mi, kiedy jestem z Patrickiem,

mam lepsze pomysły na spe˛dzanie czasu niz˙ roz-
mawianie o tobie. Czy teraz mo´głbys´ łaskawie zdja˛c´
ze mnie łape˛?

– Nie, raczej nie – wymruczał wolno. – Pie˛knie

dzisiaj wygla˛dasz, Ellie. Bardzo seksownie...

Zbierało jej sie˛ na mdłos´ci, ale bez zmruz˙enia oka

wytrzymała jego zimne, pogardliwe spojrzenie.

– Patrick lubi mnie w czerwonym kolorze – po-

wiedziała wyzywaja˛co.

– Ty, mała...
– Wszystko w porza˛dku, kochanie? – Łagodny

głos Patricka uchronił Garetha przed dokon´czeniem
obelgi. – Znikne˛łas´ na tak długo, wie˛c pomys´lałem,

42

CAROLE MORTIMER

background image

z˙e cos´ sie˛ stało? – Podszedł do nich szybkim krokiem
ku wielkiej uldze Ellie.

Gdy Gareth uwolnił jej ramie˛, posłała mu niena-

wistne spojrzenie, a potem us´miechne˛ła sie˛ z wdzie˛cz-
nos´cia˛ do Patricka.

– Pokazywałam Garethowi droge˛ do me˛skiej toa-

lety – powiedziała lekcewaz˙a˛co.

– Naprawde˛? – Patrick przenio´sł wzrok na młod-

szego me˛z˙czyzne˛. – Mys´lałem, z˙e tam włas´nie szed-
łes´, kiedy mijalis´my sie˛ jakis´ czas temu.

– Wtedy przyszedłem zabrac´ szal Sary – wyjas´nił

uprzejmie, a nawet zdobył sie˛ na blady us´miech, choc´
widac´ było, z˙e kosztuje go to sporo wysiłku.

– Ach tak. Mojej kuzynki Sary. Bardzo lubie˛

Sare˛.

– To cudowna dziewczyna – zgodził sie˛ entuzjas-

tycznie Gareth.

– No włas´nie. Bardzo bym nie chciał, z˙eby z ja-

kichkolwiek powodo´w cierpiała.

Ellie obserwowała Garetha, kiedy Patrick pozwo-

lił sobie na te˛ uwage˛. Twarz wcia˛z˙ miał uprzejmie
us´miechnie˛ta˛, ale w oczach pojawiła sie˛ nieufnos´c´.

Nie była pewna, czy Patrick robi ma˛drze, prowo-

kuja˛c Garetha, choc´by w tak łagodny sposo´b, gdy
stawka˛ było szcze˛s´cie jego kuzynki. Ale zauwaz˙yła
juz˙, z˙e Patrick naprawde˛ lubi kierowac´ sie˛ własnym
instynktem i własnym rozumem.

– Mys´le˛, z˙e powinnis´my wracac´ – powiedział

chłodno Gareth. – George ogłosi nasze zare˛czyny, jak
tylko podadza˛ kawe˛.

43

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Zapewne – odburkna˛ł Patrick, obejmuja˛c moc-

niej Ellie. – Idz´ pierwszy. Ja chce˛ pobyc´ kilka minut
z Ellie. Sam na sam.

– Włas´nie mo´wiłem jej, z˙e jest bardzo zagadkowa˛

kobieta˛... – Gareth us´miechna˛ł sie˛ kpia˛co. – Kto wie,
Ellie, moz˙e pewnego dnia ty i ja be˛dziemy spowino-
waceni!

Z jaka˛ rozkosza˛ potraktowałaby go siarczystym

policzkiem! Postawiła jednak na zdrowy rozsa˛dek.

– Szczerze mo´wia˛c, bardzo w to wa˛tpie˛...
– Wierze˛, z˙e masz uczciwe zamiary, Patrick.

W kaz˙dym razie powinienem cie˛ ostrzec, z˙e George
ma wyja˛tkowa˛ słabos´c´ do Ellie – traktuje ja˛ prawie
jak druga˛ co´rke˛. Lepiej, z˙eby nie pomys´lał, z˙e bawisz
sie˛ jej uczuciami.

Do diabła ze zdrowym rozsa˛dkiem, naprawde˛

powinna go zdzielic´!

George Delacorte od s´mierci jej rodzico´w rzeczy-

wis´cie traktował ja˛ po ojcowsku. Włas´nie dlatego ta
sytuacja była dla Ellie tak trudna; za nic nie chciałaby
sie˛ przyczynic´ do unieszcze˛s´liwienia jego ukochanej
jedynaczki. Z drugiej strony, co przyznał juz˙ Patrick,
niewiele moz˙na było w takiej sytuacji zrobic´. Oboje
byli bezradni.

Patrick, z us´miechem me˛z˙czyzny, kto´ry nigdy nie

czuł sie˛ bardziej pewny siebie, zsuna˛ł re˛ke˛ na szczup-
ła˛ talie˛ Ellie.

– Mys´le˛, z˙e Ellie nie chodziło o nasz zwia˛zek,

kiedy wyraziła wa˛tpliwos´c´, czy ty i ona kiedykolwiek
be˛dziecie spowinowaceni.

44

CAROLE MORTIMER

background image

– Na twoim miejscu, Patrick, nie zwracałbym

wie˛kszej uwagi na opinie z drugiej re˛ki – zwłaszcza
gdy te opinie sa˛... z przyczyn osobistych nieobiek-
tywne – dodał, rzucaja˛c litos´ciwe spojrzenie w jej
strone˛.

Tym razem Ellie na pewno dałaby mu w twarz,

gdyby Patrick nie chwycił jej za re˛ke˛.

– Mam taka˛ zasade˛, z˙e samodzielnie wyrabiam

sobie opinie na temat innych ludzi – powiedział
gładko Patrick. – Dlatego jestem tu dzisiaj z Ellie.

– Rozumiem. – Gareth pokiwał głowa˛. – Wiem,

jak bardzo Ellie nie chciała przyjs´c´ tu dzis´ sama.

– Zapewniam cie˛, z˙e nie było takiej opcji. – Pat-

rick odwro´cił sie˛ z us´miechem do Ellie, jedynie
błyskiem w oczach zdradzaja˛c własny gniew. – Jest
mno´stwo innych me˛z˙czyzn, kto´rzy che˛tnie zaje˛liby
dzisiaj moje miejsce.

– Oczywis´cie... Miło sie˛ z wami rozmawia, ale

naprawde˛ powinienem wracac´. Nie wypada, z˙eby
jedna połowa zare˛czonej pary była nieobecna pod-
czas ogłaszania zare˛czyn, prawda? – Skrzywił
w us´miechu usta i pewnym krokiem wro´cił do sali
restauracyjnej.

Ellie wypus´ciła z płuc powietrze, nies´wiadoma az˙

do tego momentu, jak długo wstrzymywała oddech.
Kilka ostatnich minut przekonało ja˛, z˙e Gareth jest
jeszcze groz´niejszy, niz˙ mys´lała. Jego ms´ciwe zamia-
ry wobec niej były oczywiste – do tego stopnia, z˙e
umys´lnie pro´bował ja˛ upokorzyc´ w oczach Patricka.

– Nie przejmuj sie˛ nim, Ellie. Tylko dlatego tak

45

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

sie˛ zachowywał, z˙e cia˛gle nie jest pewien, ile mi
o nim powiedziałas´.

Czuła przede wszystkim zaz˙enowanie. Dlatego, z˙e

dała sie˛ kiedys´ zwies´c´ Garethowi. I dlatego, z˙e Pat-
rick o tym wiedział!

Bo opinia Patricka była dla niej waz˙na. I nie miało

to nic wspo´lnego z duma˛, kto´rej tak rozpaczliwie
pro´bowała bronic´ od po´łtora miesia˛ca, a tylko z fak-
tem, z˙e nie chciała, by Patrick mys´lał o niej jak
o z˙ałosnej, zranionej kobiecie, kto´ra nie przebolała
rozstania z Garethem Daviesem.

Co, z kolei, zmuszało ja˛ do zastanowienia, dlacze-

go opinia Patricka na jej temat była tak waz˙na...

Zamkne˛ła na chwile˛ oczy i potrza˛sne˛ła głowa˛; nie

mogła o tym mys´lec´ w tej chwili – teraz nie chodziło
o nia˛, lecz o sytuacje˛, w jakiej znalazła sie˛ Sara.

– Mys´le˛, z˙e Gareth moz˙e byc´ bardzo niebezpiecz-

ny – powiedziała wolno.

– Nie niebezpieczny. Irytuja˛cy, owszem. Zwłasz-

cza dla George’a. Ale obserwowałem Garetha Davie-
sa podczas kolacji, i gdy tylko mu sie˛ wydawało, z˙e
nikt nie zwraca na niego uwagi, przygla˛dał sie˛ tobie.
Fakt, z˙e wyszedł za toba˛ przy pierwszej okazji,
s´wiadczy o tym, z˙e wcale nie czuje sie˛ tak pewnie.

– Tak mys´lisz...?
– To oczywiste, z˙e twoja obecnos´c´ bardzo go

niepokoi.

– Jakos´ nie chce mi sie˛ w to wierzyc´...
– Och, tak, denerwujesz go, Ellie. A przynajmniej

denerwuje go to, z˙e jestes´ ze mna˛, kuzynem Sary.

46

CAROLE MORTIMER

background image

Wie˛c moz˙e nie be˛dziemy musieli robic´ nic innego,
niz˙ umoz˙liwic´ mu regularne kontakty z toba˛.

– Co masz na mys´li? – Ellie zrobiła wielkie oczy.
– Wyprowadziłas´ go z ro´wnowagi, Ellie! – po-

wiedział z satysfakcja˛. – Wystarczy, z˙e utrzymamy
presje˛...

– Moz˙esz mo´wic´ jas´niej?
– Pamie˛tasz, George wspominał o rodzinnym

przyje˛ciu...

– Tak, jutro.
– Włas´nie. To ma byc´ oficjalne przyje˛cie zare˛-

czynowe. Mys´le˛, z˙e dobrze by było, z˙ebys´...

– O nie! Patrick, moja odpowiedz´ brzmi ,,nie’’

– powto´rzyła dobitniej, kiedy zacza˛ł sie˛ przymilnie
us´miechac´. – Z tego, co udało mi sie˛ ustalic´, przyszed-
łes´ tu ze mna˛pod fałszywym pretekstem – powiedziała
z pretensja˛. – Co prawda, wys´wiadczyłes´ mi przysłu-
ge˛, ale przyznasz, z˙e ta przysługa okazała sie˛ wzajem-
na. George jest twoim wujem. Wiedziałes´, z˙e ogłosze-
nie zare˛czyn, o kto´rych ci powiedziałam, dotyczy
Garetha i twojej kuzynki – to dlatego wcale nie byłes´
zdziwiony, kiedy zjawiłam sie˛ w twoim biurze!

– Ellie...
– Nie, Patrick. Ten wieczo´r był okropny. Nie

mam ochoty na powto´rke˛.

– Okropny? – powto´rzył mie˛kko, przysuwaja˛c

sie˛ do niej niebezpiecznie blisko. – Wszystko było
okropne?

Nie, nie wszystko. Ich pocałunek był tak przyjem-

ny, z˙e bała sie˛ o tym mys´lec´!

47

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Wszystko. Za nic, za z˙adne skarby nie po´jde˛

z toba˛ na to przyje˛cie!

– Nawet dla dobra Sary?
– Nawet... Patrick, to jest emocjonalny szantaz˙!

– warkne˛ła z bezradna˛ złos´cia˛.

Ona i co´rka George’a były kiedys´ dobrymi przy-

jacio´łkami. Ellie znała Sare˛ jako z˙ywa˛, serdeczna˛,
beztroska˛ dziewczyne˛. Małz˙en´stwo z bezwzgle˛dnym
Garethem – kto´ry szybko odsłoniłby swoja˛ praw-
dziwa˛ nature˛ – groziło katastrofa˛.

– Patrick, nie chce˛ is´c´ z toba˛ na to przyje˛cie.
Zabrzmiało to słabo, nawet w jej uszach.
– Nie mam w co sie˛ ubrac´! – dodała niekonsek-

wentnie, nie doczekawszy sie˛ odpowiedzi.

Co zabrzmiało jeszcze słabiej!
Patrick wybuchna˛ł s´miechem.
Dlaczego nie mogła oderwac´ wzroku od jego

białych ze˛bo´w, od ust, kto´re zaledwie dwie godziny
temu, w tym samym miejscu, namie˛tnie ja˛całowały...

Popełniła bła˛d, wspominaja˛c tamten pocałunek...

Bo teraz rozpaczliwie pragne˛ła, z˙eby Patrick zrobił to
jeszcze raz.

Cos´ z tego pragnienia musiało pojawic´ sie˛ w jej

oczach, bo Patrick uja˛ł ja˛mocno za ramiona i odsuna˛ł
od siebie na wycia˛gnie˛cie re˛ki.

– Nie, Ellie – wymruczał z z˙alem. – Nie chce˛ byc´

oskarz˙ony o uwiedzenie poła˛czone z emocjonalnym
szantaz˙em!

Zmieszana, poczuła, z˙e krew napływa jej do

twarzy.

48

CAROLE MORTIMER

background image

– W porza˛dku, Patrick – burkne˛ła, z całych sił

pro´buja˛c sie˛ opanowac´. – Po´jde˛ z toba˛ na to przyje˛-
cie...

– Wiedziałem, z˙e mnie nie zawiedziesz! – Jakby

zapominaja˛c o swoim postanowieniu, przycia˛gna˛ł ja˛
i zamkna˛ł w obje˛ciach.

Ellie wyrwała sie˛ i rzuciła mu ostrzegawcze spo-

jrzenie.

– Nie robie˛ tego dla ciebie.
– Nie, oczywis´cie, z˙e nie.
Ale wcia˛z˙ sie˛ us´miechał. I wygla˛dał zbyt atrak-

cyjnie jak na stan jej emocji. Jak na łomot serca,
nad kto´rym nie potrafiła zapanowac´. Jak na dre˛cza˛ca˛
ja˛ pokuse˛, z˙eby posłac´ do diabła rozsa˛dek i po-
całowac´ Patricka – nawet jes´li on nie miał zamiaru
pocałowac´ jej!

Ellie czuła, z˙e naprawde˛ musi wzia˛c´ sie˛ w gars´c´.

Bo zakochanie sie˛ w Patricku byłoby wie˛cej niz˙
nierozwaz˙ne – byłoby czystym szalen´stwem!

49

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ PIA˛TY

– Ani słowa – powiedziała ostrzegawczym tonem

Ellie, kiedy Toby, słysza˛c jej kroki, podnio´sł głowe˛
znad sobotniej gazety. – Ani jednego słowa – po-
wto´rzyła, siadaja˛c na krzes´le.

– Nie wiem, dlaczego masz taki zły humor. Prze-

ciez˙ lubisz łazic´ po sklepach. – Toby patrzył na nia˛
podejrzanie niewinnym wzrokiem.

Zwykle lubiła. Ale to nie był zwykły dzien´ i nie

wybierała sie˛ na zwykłe zakupy. I Toby dobrze o tym
wiedział.

– Mys´le˛, z˙e praca u Patricka z´le na ciebie wpływa

– mrukne˛ła. – Robisz sie˛ ro´wnie podste˛pny jak on!

Toby zachichotał.
– A ,,pokre˛tny’’, ,,nieszczery’’ i... ,,manipulator’’?
Tymi wszystkimi epitetami uraczyła brata z same-

go rana, kiedy zapytał, jak sie˛ udało przyje˛cie.

– Zapomniałes´ o ,,zbyt cwanym na własna˛ zgu-

be˛’’ – przypomniała z cie˛z˙kim westchnieniem, choc´
powoli mijała jej złos´c´. – Naprawde˛ mogłes´ mi
powiedziec´.

– Ale wtedy nie poszłabys´ na te˛ kolacje˛. W kaz˙-

dym razie nie z Patrickiem. A byłoby szkoda...

background image

– Dlaczego?
– Hej, Ellie, przypomne˛ ci, z˙e ja i Patrick jestes´-

my przyzwoitymi facetami – obruszył sie˛ Toby. – To
Gareth jest tutaj czarnym charakterem. Zapomniałas´?

Och nie, doskonale pamie˛tała. Pamie˛tała tez˙ tri-

umfalna˛ mine˛ Garetha, kiedy George wstał, z˙eby
ogłosic´ jego zare˛czyny z Sara˛.

– Ellie, on nie jest wart Sary – nie mo´wia˛c o tobie!

– mrukna˛ł wtedy z niesmakiem Patrick.

To dlatego pod koniec wieczoru, kiedy rodzina

Delacorte gawe˛dziła we własnym gronie, Patrick
z takim entuzjazmem zaproponował, z˙eby Ellie po-
szła naste˛pnego dnia na zakupy z Sara˛, kto´ra chciała
kupic´ nowa˛ suknie˛ na wieczorne przyje˛cie.

– Ellie tez˙ narzeka, z˙e nie ma sie˛ w co ubrac´

– zdradził rados´nie swojej kuzynce.

Ellie spiorunowała go wzrokiem; byc´ moz˙e wy-

mkne˛ło jej sie˛ cos´ takiego, ale Patrick doskonale
wiedział, z˙e Sara jest ostatnia˛ osoba˛, z kto´ra˛ chciała-
by sie˛ umo´wic´ na zakupy.

– Saro, ja che˛tnie z toba˛ po´jde˛ – wtra˛cił pospiesz-

nie Gareth.

– To miłe z twojej strony, kochanie. – Sara

z wdzie˛cznos´cia˛ us´cisne˛ła ramie˛ narzeczonego. – Ale
ty nie cierpisz chodzic´ po sklepach. Poza tym chciała-
bym, z˙eby suknia, kto´ra˛ włoz˙e˛ na jutrzejszy wieczo´r,
była niespodzianka˛.

– Mys´lałem, z˙e to sukni s´lubnej nie powinienem

widziec´ wczes´niej...

– Zgadza sie˛, głuptasie. – Sara zas´miała sie˛

51

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

niskim głosem. – Ja tylko... Poczekaj, to zobaczysz.
– Z błyskiem w oczach odwro´ciła sie˛ do Ellie.
– Słuchaj, byłoby cudownie, gdybys´my wybrały sie˛
jutro razem do miasta. Co ty na to?

Z miny Sary wynikało, z˙e jest to ,,propozycja nie

do odrzucenia’’. A Patrick patrzył na Ellie z taka˛
sama˛ nadzieja˛, wie˛c jaki miała wybo´r? Z

˙

adnego.

Dlatego siedziała tu teraz, ubrana w dz˙insy i gruby

sweter, i czekała na Sare˛.

– Nie zapomniałam – odpowiedziała ponuro To-

by’emu. – Dopo´ki nie us´wiadomił mi tego Patrick,
nie miałam poje˛cia, jak bardzo George’a i Mary
martwi ten zwia˛zek.

– Dziwne, jak to sie˛ wszystko potoczyło.... – To-

by westchna˛ł cie˛z˙ko. – Ten dran´, two´j były chłopak,
zare˛czony z kuzynka˛ Patricka...

Ellie skrzywiła sie˛ na okres´lenie Garetha jako jej

byłego chłopaka; chciała zapomniec´, z˙e kiedykol-
wiek miała z nim do czynienia. Co w obecnej sytuacji
było niemoz˙liwe.

Choc´ tamten komentarz Patricka po ogłoszeniu

zare˛czyn – ,,On nie jest wart Sary – nie mo´wia˛c
o tobie!’’ – naprawde˛ dodał jej otuchy. Nie była
pewna, co konkretnie Patrick miał na mys´li, ale zno´w
odebrała to jako rodzaj komplementu.

Komplementu, kto´ry pus´ciłaby mimo uszu... gdy-

by miała troche˛ rozsa˛dku. A po dos´wiadczeniu z Ga-
rethem powinna sie˛ kierowac´ wyła˛cznie rozsa˛dkiem!

Tymczasem...
Kiedy Patrick odwoził ja˛ wieczorem do domu,

52

CAROLE MORTIMER

background image

była dos´c´ skre˛powana, zastanawiaja˛c sie˛, jak be˛dzie
wygla˛dało ich poz˙egnanie. Nie wracali co prawda
z autentycznej randki, ale wczes´niej sie˛ całowali...

Sama nie wiedziała, czy powinna czuc´ ulge˛, czy

rozczarowanie, kiedy Patrick odprowadziwszy ja˛ do
drzwi, pocałował niewinnie w policzek i powiedział,
z˙e przyjedzie po nia˛ naste˛pnego dnia o o´smej wie-
czorem.

– Nie ma sensu zjawic´ sie˛ tam zbyt wczes´nie

– dodał ponuro.

– Najmniejszego.
– I nie martw sie˛ jutrzejszymi zakupami z Sara˛

– powiedział z us´miechem. – Po prostu ba˛dz´ soba˛
i wszystko po´jdzie dobrze.

Łatwo mu było mo´wic´, ale jej słabo sie˛ robiło na

mys´l, z˙e be˛dzie musiała godzinami wysłuchiwac´
zachwyto´w Sary nad wspaniałym Garethem.

– Kup cos´ niebieskiego. W takim samym odcie-

niu jak twoje oczy.

Zauwaz˙ył, jaki ma kolor oczu! Ellie zno´w zrobiło

sie˛ cieplej na duszy.

– Aha, tak przy okazji... – Odwro´cił sie˛ na chwile˛,

zanim wsiadł do samochodu. – Anne i Thomas to moi
rodzice; Teresa jest moja˛ młodsza˛ siostra˛.

– Ta sukienka jest fantastyczna! Idealna, jakby

dla ciebie uszyta! – zachwycała sie˛ Sara, gdy Ellie
wyszła z przymierzalni.

Moz˙liwe, ale cena na metce tez˙ była idealna – do

tego, z˙eby doprowadzic´ Ellie do bankructwa! Mogła

53

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

przewidziec´, z˙e Sara be˛dzie szukac´ kreacji dla siebie
w firmowym salonie mody. Tak naprawde˛ wybrała ja˛
wczes´niej – szmaragdowozielona˛ prosta˛suknie˛ pasu-
ja˛ca˛ do koloru szmaragdu w jej piers´cionku zare˛czy-
nowym – i przyjechała tylko po to, z˙eby przymierzyc´
ja˛ po przero´bkach.

Suknia, do kto´rej przymierzenia namo´wiła Ellie,

była niebieska, rzeczywis´cie w kolorze jej oczu, jaki
doradzał Patrick, uszyta z czystego jedwabiu, z koł-
nierzem sto´jka˛ w stylu mandaryn´skim i kro´tkimi
re˛kawami.

– Z twoimi ciemnymi włosami upie˛tymi tak jak

wczoraj i odrobina˛ srebrzystego cienia na powiekach
be˛dziesz wygla˛dała naprawde˛ egzotycznie – prze-
konywała z entuzjazmem Sara. – Patrick padnie
z wraz˙enia!

Nie była pewna, czy chce, z˙eby Patrick ,,padł z wra-

z˙enia’’. Jaka˛ przyszłos´c´ mo´gł miec´ zwia˛zek pomie˛-
dzy nia˛ a Patrickiem? Z

˙

adna˛. A jednak w głe˛bi duszy

tak bardzo chciała miec´ te˛ sukienke˛ – choc´by tylko po
to, z˙eby zobaczyc´, czy Patrick padnie z wraz˙enia...

– Moz˙e po´jdziemy na kawe˛ i spokojnie to prze-

mys´lisz? – zaproponowała Sara, widza˛c, z˙e Ellie nie
jest zdecydowana.

– Dobry pomysł.
Zacze˛ła wa˛tpic´, czy to był rzeczywis´cie dobry

pomysł, kiedy usiadły w pobliskiej kawiarni i roz-
mowa zeszła na temat zare˛czyn Sary.

– To wszystko stało sie˛ troche˛... nagle, prawda?

– zasugerowała delikatnie Ellie.

54

CAROLE MORTIMER

background image

– Fakt. Wiesz, ten rok w Paryz˙u był bardzo udany

– pokazy mody, moje zdje˛cia na okładkach koloro-
wych magazyno´w, ale z drugiej strony, wierz mi,
Ellie, to jest bardzo samotne z˙ycie. Te˛skniłam za
rodzina˛, przyjacio´łmi. Przede wszystkim za rodzina˛.
Małz˙en´stwo, szansa na własna˛ rodzine˛ – nagle taka
perspektywa zacze˛ła mi sie˛ bardzo podobac´.

– Masz dopiero dwadzies´cia jeden lat, Saro...

A co z innymi rzeczami, kto´re chciałas´ robic´ w z˙yciu?
Wspominałas´ kiedys´, z˙e marzy ci sie˛ projektowanie
mody.

– Nawet zrobiłam kilka projekto´w! Całkiem o tym

zapomniałam... wiesz, te kilka ostatnich tygodni to
było czyste szalen´stwo, ale czekam na wiadomos´c´ od
Jacques’a, projektanta, z kto´rym pracowałam w Pary-
z˙u, ma mi powiedziec´, co o nich mys´li.

Aha. Wie˛c jednak Sara nie machne˛ła jeszcze re˛ka˛

na swoja˛ kariere˛ w Paryz˙u...

– To brzmi interesuja˛co! A mys´lisz, z˙e te plany

wpłyna˛ jakos´ na two´j zwia˛zek z Garethem? Skoro
jestes´cie zare˛czeni...

– Musze˛ przyznac´, z˙e w ogo´le sie˛ nad tym nie

zastanawiałam. – Sara miała dosyc´ niepewna˛ mine˛.
– Stały zwia˛zek, to, z˙e trzeba mys´lec´ o drugiej osobie,
jest dla mnie czyms´ całkiem nowym. Ale jes´li Jac-
ques uwaz˙a, z˙e mam jakis´ talent, nie chce˛ stracic´
swojej szansy... Mys´le˛, z˙e Gareth zrozumie, jes´li
be˛dziemy musieli poczekac´ troche˛ ze s´lubem...

Ellie pomys´lała, z˙e Sara ocenia cierpliwos´c´ Gare-

tha z nadmiernym optymizmem – on s´wietnie zdawał

55

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

sobie sprawe˛, z˙e im szybciej oz˙eni sie˛ z Sara˛, tym
szybciej zapewni sobie pozycje˛ w ,,Delacorte, Dela-
corte i Delacorte’’. Ale przezornie nie podzieliła sie˛
swoimi wa˛tpliwos´ciami z Sara˛.

Powto´rzyła za to cała˛ rozmowe˛ Patrickowi, kiedy

przyjechał wieczorem zabrac´ ja˛ na przyje˛cie.

– Wygla˛dasz cudownie, Ellie. – Patrzył na nia˛ ze

szczerym zachwytem w oczach.

– Patrick, nie słyszałes´, co powiedziałam? Sara...
– Nadal mys´li o tym, z˙eby zostac´ projektantka˛

mody. To s´wietnie, ale...

– Tylko ,,s´wietnie’’?
– Nie rozumiesz, z˙e to moz˙e byc´ sposo´b na wy-

wołanie rozdz´wie˛ku mie˛dzy nia˛ a Garethem?

– Oczywis´cie, z˙e rozumiem. Jemu naturalnie nie

spodoba sie˛ pomysł z odkładaniem s´lubu.

– Włas´nie! To chyba dobrze, prawda...? – Nie

mogła zrozumiec´, dlaczego Patrick nie zareagował
na te˛ wiadomos´c´ z wie˛kszym entuzjazmem.

– Bardzo dobrze. Ale w tej chwili bardziej mnie

interesuje to, jak wygla˛dasz. Ta suknia jest... wy-
gla˛dasz w niej pie˛knie, Ellie.

Ellie, po rozmowie z Sara˛, wro´ciła do sklepu kupic´

niebieska˛jedwabna˛suknie˛ – s´wiadoma, z˙e ten kaprys
kosztuje ja˛ fortune˛. Ale czy nie warto było zaszalec´,
z˙eby zrobic´ wraz˙enie na Patricku...?

I to był teraz jej najwie˛kszy problem. Musiała

przyznac´ w duchu, z˙e Patrick ja˛pocia˛ga, z˙e cudownie
sie˛ czuje w jego towarzystwie, a jednoczes´nie miała
pełna˛s´wiadomos´c´, z˙e ich zwia˛zek jest niczym wie˛cej

56

CAROLE MORTIMER

background image

niz˙ gra˛. I z˙e nie powinni o tym ani na chwile˛
zapominac´.

– Zarzucałes´ mi wczoraj, z˙e powtarzam twoje

słowa – przypomniała mu chłodno.

– Mo´wienie ci, jak pie˛knie wygla˛dasz w tej su-

kience, zasługuje na powtarzanie. I jest niebieska
– dodał z satysfakcja˛.

– Czy nie powinnis´my juz˙ wyjs´c´? – Spojrzała

wymownie na zegarek, nie chca˛c wdawac´ sie˛ w dys-
kusje˛ o tym, co ja˛ skłoniło do wyboru tej, a nie innej
sukienki.

– Och nie, nie wkładaj go. – Patrick zabrał z jej

re˛ki cie˛z˙ki zimowy płaszcz, kto´ry zamierzała włoz˙yc´,
powiesił go z powrotem na oparciu krzesła i postawił
na stole duz˙e płaskie pudło, kto´re trzymał dota˛d pod
pacha˛. – Kupiłem ci prezent – powiedział lekkim
tonem, zdejmuja˛c wieko.

– Prezent? – Ellie zrobiła głe˛boki wdech. – Dla

mnie? Ale...

– Dla ciebie – powto´rzył stanowczo, wyjmuja˛c

z pudła cos´ czarnego i wełnianego. – To kaszmirowy
szal. Zrobiony z delikatnej koziej wełny w po´łnoc-
nych Indiach...

– Wiem, z czego jest zrobiony – ucie˛ła, wpatruja˛c

sie˛ oszołomionym wzrokiem w mie˛kka˛ wełniana˛
tkanine˛. Wiedziała tez˙, z˙e jest bardzo drogi! – Pat-
rick, naprawde˛ nie powinienes´...

– Naprawde˛ powinienem. – Rozłoz˙ył szal i owi-

na˛ł nim fantazyjnie jej ramiona. Musiałem ci jakos´
podzie˛kowac´ za to, co robisz. Potraktuj to jako

57

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

wczesny prezent pod choinke˛. Poza tym – dodał,
kiedy zno´w chciała zaprotestowac´ – ten czarny
płaszcz zupełnie do ciebie nie pasuje.

Raczej do wizerunku kobiety, kto´ra miała wy-

sta˛pic´ w roli jego partnerki, pomys´lała sme˛tnie Ellie.

Swoja˛ droga˛, miał racje˛ co do płaszcza, kto´ry

wygla˛dał dos´c´ zgrzebnie, a w kaszmirowym szalu
czuła sie˛ wspaniale. W zakłopotanie wprawiał ja˛
tylko fakt, z˙e Patrick podarował jej tak kosztowna˛
rzecz. I choc´ rzeczywis´cie zbliz˙ało sie˛ Boz˙e Narodze-
nie, normalnie nie kupowałby jej z˙adnego prezentu
pod choinke˛...

Patrick poczekał, az˙ Ellie spojrzy mu w oczy,

a potem uja˛ł w dłonie jej twarz.

– Powiedz po prostu: ,,dzie˛kuje˛, Patrick’’, uprzej-

mie – powiedział chłodno. – Pocałuj mnie na dokład-
ke˛ i wychodzimy.

Pro´bowała oddychac´ normalnie, dobrze wiedza˛c,

kto´ra cze˛s´c´ jego instrukcji przyprawiła ja˛ o dławienie
w gardle. Z podzie˛kowaniem słownym nie miałaby
kłopotu...

– Zbyt trudne? – zakpił. – W porza˛dku, pocałuj

mnie tylko i zapomnijmy o ,,dzie˛kuje˛’’. Tylko nie
zastanawiaj sie˛ zbyt długo, bo przyje˛cie sie˛ skon´czy,
zanim tam dotrzemy.

Co według niej nie byłoby zła˛ rzecza˛!
Ale faktem było, z˙e wykre˛ca sie˛ od odpowiedzi.

Patrick tez˙ o tym wiedział. Czy nie lepiej było go
pocałowac´ i miec´ to za soba˛?

– Dzie˛kuje˛ za prezent, Patrick. – Wspie˛ła sie˛ na

58

CAROLE MORTIMER

background image

palce i pocałowała go lekko w usta. – Ale nie powi-
nienes´ był...

Patrick przyłoz˙ył palec do jej warg.
– Nie psuj tego, Ellie – powiedział. – A jes´li

nazywasz to pocałunkiem... Nawet Sara okazuje mi
wie˛cej serdecznos´ci.

Sara była kuzynka˛Patricka i mogła całowac´ go tak

serdecznie, jak tylko chciała. Ellie – nie maja˛c pew-
nos´ci, kim dla niego jest – czuła sie˛ bardziej skre˛po-
wana.

– Moz˙esz spro´bujesz jeszcze raz, co?
Nagle znalazł sie˛ tak blisko niej. Czuła ciepło jego

ciała, zapach jego wody kolon´skiej, i kiedy spojrzała
mu w oczy, zobaczyła, z˙e ma szeroko rozszerzone
z´renice.

– Patrick...! – wymruczała gardłowo, jeszcze raz

wspie˛ła sie˛ na palce i pocałowała go z całym z˙arem,
jaki w sobie tłumiła.

Patrick przygarna˛ł ja˛ do siebie i trzymał jeszcze

długo w obje˛ciach po tym, jak Ellie przerwała poca-
łunek. Oddychał wolno, z czołem lekko opartym o jej
czoło.

– To jest to, co nazywam pocałunkiem – powie-

dział ciepłym szeptem. – Ma pani wiele ukrytych
talento´w, panno Fairfax.

– Ja...
– Jak wygla˛dam? – Toby wpadł do kuchni i za-

trzymał sie˛ jak wryty. – Przepraszam. Nie wiedzia-
łem... to znaczy...

– Moz˙e byc´ – odpowiedział oschle Patrick, cofaja˛c

59

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

sie˛ o krok. – Włas´nie mo´wiłem twojej siostrze, jak
pie˛knie wygla˛da.

– Yy... Tak, to prawda, siostrzyczko. Wygla˛dasz

pie˛knie – wyba˛kał.

Ellie, z pytaja˛cym grymasem na ustach, patrzyła

na Toby’ego, zastanawiaja˛c sie˛, dlaczego jest w czar-
nym wizytowym garniturze i białej koszuli.

– Czyz˙bym zapomniał ci wspomniec´ – wyre˛czył

go Patrick – z˙e Toby jedzie z nami?

Nie tylko on zapomniał jej o tym wspomniec´

– Toby ro´wniez˙!

60

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ SZO

´

STY

Ellie zastanawiała sie˛ w samochodzie, z jakiego

powodu Toby został zaproszony na rodzinne przyje˛cie
u George’a i Mary Delacorte – i nic jej nie przychodzi-
ło do głowy. Widocznie znał ich lepiej, niz˙ sa˛dziła...
Zreszta˛naprawde˛ miała o czym mys´lec´ tego wieczoru,
bez wnikania w układy towarzyskie Toby’ego.

Choc´by prezent od Patricka... Ten pocałunek

przed wyjs´ciem...

Maja˛c wie˛cej ku temu okazji, łatwo by sie˛ do

całowania z Patrickiem przyzwyczaiła. Bo tak z re˛ka˛
na sercu, nie wyobraz˙ała sobie niczego przyjemniej-
szego; wcia˛z˙ czuła na ustach zmysłowe ciepło jego
warg...

Przestan´, rozkazała sobie w popłochu. Mys´lenie

o przyzwyczajaniu sie˛ do czegos´, co mogło nie zda-
rzyc´ sie˛ nigdy wie˛cej, zakrawało na masochizm!

Kiedy dojechali na miejsce, rezydencja jarzyła sie˛

s´wiatłami, a na długim podjez´dzie stało juz˙ ponad
dwadzies´cia zaparkowanych samochodo´w – gło´wnie
jaguaro´w, mercedeso´w i rolls-royce’o´w.

W pracy Ellie miała szczego´lne wzgle˛dy u Geor-

ge’a Delacorte, co szybko zauwaz˙ył Gareth, ale

background image

włas´ciwie nigdy wczes´niej nie była w domu Geor-
ge’a i Mary. Kiedy kamerdyner otworzył im drzwi
i lokaj odebrał płaszcze, ogarne˛ła wzrokiem luk-
susowy wystro´j wielkiego holu recepcyjnego – i po-
czuła sie˛ lekko oszołomiona. Czy rodzice Patricka tez˙
mieli taki dom?

Prawdopodobnie, pomys´lała z cie˛z˙kim sercem. Co

prawda, Toby jej kiedys´ mo´wił, z˙e Patrick, jako
trzydziestoos´mioletni kawaler, miał własne miesz-
kanie w mies´cie, ale to nie zmieniało stanu rzeczy.

Przy całym tym przepychu dom jej i Toby’ego

wydawał sie˛ po prostu malen´ki! Włas´ciwie z˙adne
poro´wnania nie miały sensu; widoczna zamoz˙nos´c´
krewnych Patricka uwydatniała jedynie ro´z˙nice mie˛-
dzy nimi dwojgiem. Ro´z˙nice, o kto´rych dla własnego
dobra powinna pamie˛tac´.

Prowadza˛c Ellie do salonu, z kto´rego dobiegał

s´miech i strze˛py rozmo´w, Patrick trzymał ja˛ delikat-
nie pod łokiec´. Jak gdyby czuł, z˙e miała ochote˛
odwro´cic´ sie˛ na pie˛cie i uciec.

– Ellie, moja rodzina nie gryzie – zaz˙artował.

– W kaz˙dym razie nie przy pierwszym poznaniu.

– To bardzo pocieszaja˛ce – odparowała, biora˛c

kieliszek szampana od kra˛z˙a˛cego mie˛dzy gos´c´mi
kelnera.

Toby wymruczał zdawkowe usprawiedliwienie

i nim Ellie sie˛ zorientowała, znikna˛ł w tłumie.

– Co on...?
– Chodz´my przywitac´ sie˛ z George’em i Mary.

– Patrick wzia˛ł ja˛ za re˛ke˛. – Lepiej, z˙ebys´ sie˛ mnie

62

CAROLE MORTIMER

background image

trzymała. Naprawde˛ nie chciałbym cie˛ zgubic´ w tym
s´cisku.

Ellie tym bardziej nie chciała zgubic´ jego; jak

dota˛d, nie zauwaz˙yła ani jednej znajomej twarzy,
poza George’em i Mary Delacorte, kto´rzy stali przy
kominku, rozmawiaja˛c z inna˛ para˛ w s´rednim wieku.

Był to ogromny salon, zajmuja˛cy cała˛ frontowa˛

cze˛s´c´ parteru, z wielkim oknem wykuszowym po
jednej stronie i drzwiami wychodza˛cymi do ogrodu
po przeciwnej, ale w ciasnym tłumie gos´ci trudno
było sie˛ swobodnie poruszac´.

– Mamy duz˙a˛ rodzine˛ – mrukna˛ł pose˛pnie Pat-

rick, toruja˛c jej droge˛ w kierunku kominka.

Ellie i Toby tez˙ mieli jaka˛s´ rodzine˛: ciotki, wujo´w

i kuzyno´w, ale w sumie moz˙na było ich policzyc´ na
palcach dwo´ch ra˛k.

Jej zdenerwowanie sie˛gne˛ło zenitu, gdy nagle

zauwaz˙yła podobien´stwo mie˛dzy Mary Delacorte
a wysokim ciemnowłosym me˛z˙czyzna˛, kto´ry stanowił
połowe˛ pary rozmawiaja˛cej z gospodarzami przyje˛cia.

– Mys´le˛, z˙e to nie jest dobry pomysł. – Ellie

zatrzymała sie˛ raptownie i spojrzała na Patricka z wy-
rzutem.

– Ellie, to, z˙e przedstawie˛ cie˛ swoim rodzicom,

nie be˛dzie ro´wnoznaczne ze złoz˙eniem deklaracji
o naszym zwia˛zku... – Pro´bował rozbroic´ ja˛ kpia˛cym
us´miechem.

– Nie, Patrick. Zgodziłam sie˛ pomo´c w sprawie

dotycza˛cej Garetha, ale nie chce˛, z˙ebys´ przedstawiał
mnie teraz swoim rodzicom – to by tylko skom-

63

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

plikowało sytuacje˛. Idz´ sam i przywitaj sie˛ z nimi. Ja
poszukam łazienki.

– Ale...
– Kiedy skon´czysz z nimi rozmawiac´, be˛de˛ stała

przy oknie.

– Z ro´z˙owym goz´dzikiem w klapie? – odparował,

zirytowany.

– Nie mam z˙adnej klapy.
– Jestes´ najbardziej uparta˛ kobieta˛, jaka˛ znam!
– Miło wiedziec´, z˙e mam jaka˛s´ ceche˛ szczego´lna˛.

– Po raz pierwszy, odka˛d weszli do tego domu,
us´miechne˛ła sie˛ w naturalny sposo´b.

– Masz ich o wiele wie˛cej, Ellie. – Patrick wes-

tchna˛ł z rezygnacja˛. – Okej, podejde˛ do nich sam. Ale
spro´buj sie˛ nie zgubic´, dobrze?

Tak sie˛ złoz˙yło, z˙e mimo pomocy lokaja, kto´ry

wskazał jej droge˛ na pie˛tro, zgubiła sie˛ – kilka razy
– i dopiero po pie˛tnastu minutach wro´ciła schodami
na do´ł. Po to, z˙eby wpas´c´ prosto na Garetha.

Słowa przeprosin zamarły mu na ustach, kiedy

podnio´sł na nia˛ wzrok. Chłopie˛cy us´miech zamienił
sie˛ w pogardliwy grymas.

– Mys´lałem, z˙e jednak nie przyszłas´, kiedy zoba-

czyłem twojego chłopaka samego.

Ellie wypre˛z˙yła sie˛ i zacisne˛ła re˛ke˛ na torebce;

Gareth był ostatnim człowiekiem, z kto´rym chciała
sie˛ znalez´c´ sam na sam.

– Jak widac´, z´le mys´lałes´.
– Jak widac´. Nie wiem, Ellie, co chcesz przez to

osia˛gna˛c´, ale...

64

CAROLE MORTIMER

background image

– Nie mam poje˛cia, o czym mo´wisz – ucie˛ła

stanowczo, zerkaja˛c przez ramie˛ w nadziei, z˙e w holu
pojawi sie˛ Patrick albo Toby.

– Rozumiem, z˙e jestes´ we mnie zakochana, ale...
– Niczego nie rozumiesz! Jes´li jestem w kims´

zakochana, to na pewno nie w tobie!

– W Patricku McGrath?
Nie wiedziała, co czuje do Patricka – przez ostat-

nia˛ dobe˛ celowo nie dawała sobie czasu na analizo-
wanie własnych uczuc´.

– A jes´li tak, to co?
Pokre˛cił z politowaniem głowa˛.
– To znaczy, z˙e jeszcze bardziej marnujesz czas,

niz˙ marnowałas´ go ze mna˛. Za wysoko mierzysz!

– A ty nie mierzysz za wysoko? – Ellie była bliska

furii. – Nie uwaz˙asz, z˙e Sara Delacorte nie jest dla
ciebie, tak samo jak Patrick dla mnie?

– Ale mnie sie˛ z Sara˛ juz˙ udało.
– Nie na długo, moja w tym głowa – wycedziła

przez ze˛by. – Ty... Pus´c´ mnie, Gareth! – sykne˛ła
boles´nie, gdy chwycił ja˛ za ramie˛, dokładnie w tym
samym miejscu, co poprzedniego wieczoru. I zo-
stawił jej na pamia˛tke˛ siniaki!

– Nie pro´buj mi wchodzic´ w droge˛, Ellie

– ostrzegł łagodnie, z ws´ciekłym błyskiem w oczach.
– A jes´li nie posłuchasz...

– Wszystko w porza˛dku, Ellie?
Tym razem przyszedł jej na ratunek Toby. Gareth

pus´cił ja˛, nim odwro´ciła głowe˛ i zobaczyła, z˙e jej brat
zmierza w ich strone˛.

65

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Davies – przywitał chłodno Garetha, a potem

z niepokojem w oczach przyjrzał sie˛ Ellie.

Domys´lała sie˛, co mo´gł wyczytac´ z jej twarzy;

była w szoku po tym, co usłyszała od Garetha, a do
tego posiniaczone ramie˛ bolało jak diabli.

– Ellie, Patrick cie˛ szuka, chciałby z toba˛ po´js´c´

do bufetu – powiedział łagodnym, ale stanowczym
tonem.

Nie chciała wracac´ do Patricka; chciała wro´cic´ do

domu i w samotnos´ci lizac´ swoje rany. Dosłownie.

– Ja tu jeszcze chwile˛ zostane˛, z˙eby zamienic´

kilka sło´w z Garethem. – Toby odwro´cił sie˛ do niego
z kamienna˛ twarza˛. – Nie pogratulowałem ci jeszcze
z okazji zare˛czyn, prawda?

Ellie zostawiła ich samych. Konfrontacje z Gare-

them doprowadzały ja˛ do rozstroju nerwowego. Pat-
rick miał chyba racje˛, z˙e sama jej obecnos´c´ odbierała
Garethowi pewnos´c´ siebie, ale czy zdawał sobie
sprawe˛, jak te spotkania wpływały na jej samopo-
czucie?

– Gdzie ty, u licha, byłas´ tyle czasu? – Patrick

czekał na nia˛ przy oknie z ponura˛ mina˛. – Juz˙
mys´lałem... – Urwał, zaniepokojony, gdy oczy Ellie
zaszły łzami. – Co ci jest? Ellie...? – Klepna˛ł ja˛ lekko
w ramie˛.

Mimowolnie je˛kne˛ła z bo´lu, przygryzaja˛c dolna˛

warge˛.

– Ellie, gdzie ty byłas´? – spytał wolno. – I dlacze-

go boli cie˛ ramie˛?

Potrza˛sne˛ła głowa˛, rozpaczliwie powstrzymuja˛c

66

CAROLE MORTIMER

background image

łzy; nie chciała robic´ z siebie kompletnej idiotki
– i kompromitowac´ Patricka – na oczach jego rodzi-
ny. – Wpadłam w holu na Garetha...

– I w ten sposo´b uraziłas´ sobie ramie˛? – spytał

podejrzliwie, mruz˙a˛c oczy.

– Niezupełnie... Od wczoraj mam siniaki po tym,

jak złapał mnie i...

– Davies zrobił ci krzywde˛? – wycedził niebez-

piecznie mie˛kkim głosem.

– Raczej nie zrobił tego specjalnie – skłamała,

pamie˛taja˛c wyraz twarzy Garetha. – Widzisz, ja...

– Tak, Ellie, widze˛ – wychrypiał, kieruja˛c wzrok

ku drzwiom. – Idzie Toby. Chce˛, z˙ebys´ z nim na
chwile˛ została. Ja po´jde˛ zamienic´ kilka sło´w z moim
przyszłym powinowatym!

– Patrick, nie... – Ale było za po´z´no. Odszedł

w kierunku wyjs´cia, mrukna˛wszy po drodze kilka
sło´w do jej brata.

To był jakis´ koszmar! Ubolewała nad lekkomys´l-

nos´cia˛ Sary w wyborze przyszłego me˛z˙a, znała dos-
konale intencje Garetha, ale ostatnia˛ rzecza˛, kto´rej
chciała, było wywołanie skandalu na przyje˛ciu zare˛-
czynowym Sary!

Toby podszedł do Ellie z us´miechem.
– Patrick prosił, z˙ebym cie˛ zabrał do bufetu;

przyła˛czy sie˛ do nas za kilka minut.

– Toby, Patrick chce znalez´c´ Garetha i mu przyło-

z˙yc´! Widziałam to po jego minie...

– No to co?
– Toby...

67

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Ellie – ucia˛ł stanowczo. – Sam dałbym mu

w ze˛by, ale pomys´lałem, z˙e moga˛ zostac´ s´lady, wie˛c
uraczyłem go tylko wia˛zanka˛ słowna˛. A mo´wia˛c
o s´ladach... – Przygla˛dał sie˛ jej przez moment uwaz˙-
nym wzrokiem. – Patrick powiedział, z˙e Gareth ci cos´
zrobił...?

– Niewaz˙ne. – Westchne˛ła, zniecierpliwiona, z˙a-

łuja˛c, z˙e sie˛ przyznała do tych nieszcze˛snych sinia-
ko´w, kto´re zakrywał re˛kaw jej sukienki. – Waz˙ne jest
teraz to, z˙e Patrick zrobi scene˛!

– Patrick nigdy nie robi scen – zapewnił ja˛rzeczo-

wym tonem. – Chodz´, siostrzyczko, przejdziemy do
pokoju, w kto´rym daja˛ jes´c´.

Ostatnia˛ rzecza˛, na kto´ra˛ miała ochote˛, było je-

dzenie.

– Toby, ja chce˛ wro´cic´ do domu. – Westchne˛ła

cie˛z˙ko. – Po dzisiejszym wieczorze be˛de˛ musiała sie˛
zastanowic´ nad całym swoim z˙yciem.

Nie była nawet pewna, czy po tym wieczorze

be˛dzie mogła dalej pracowac´ w jednym budynku
z Garethem. Jes´li dran´ s´miał jej grozic´ w domu
swoich przyszłych tes´cio´w, jaka˛ miała gwarancje˛, z˙e
uniknie jego napas´ci w biurze?

Pracowała w ,,Delacorte, Delacorte i Delacorte’’

od osiemnastego roku z˙ycia. Zdobywaja˛c dos´wiad-
czenie w firmie, systematycznie awansowała, az˙
cztery lata temu została osobista˛ sekretarka˛ Geor-
ge’a. Naprawde˛ lubiła te˛ prace˛, przynajmniej do
niedawna. Przez kilka ostatnich tygodni s´wiadomos´c´,
z˙e za kaz˙dym rogiem moz˙e wpas´c´ na Garetha, na-

68

CAROLE MORTIMER

background image

prawde˛ nie była zabawna. A po wydarzeniach tego
wieczoru mogło byc´ tylko gorzej!

– Ellie, mys´le˛, z˙e nie powinnas´ na razie podejmo-

wac´ z˙adnych drastycznych decyzji. Daj Patrickowi
troche˛ czasu na rozwia˛zanie sytuacji.

– Widze˛, z˙e darzysz swojego pracodawce˛ bez-

granicznym zaufaniem! – Us´miechne˛ła sie˛ ironicz-
nie.

– Nigdy nie widziałem, z˙eby Patrick wyszedł

z jakiejs´ walki przegrany.

W to mogła uwierzyc´; Patrick miał aure˛ człowieka

absolutnie pewnego własnych moz˙liwos´ci. Ale ta
sytuacja była zbyt osobista, zbyt bardzo zwia˛zana
z rodzina˛, z˙eby mo´gł ja˛ traktowac´ jak zwykłe przed-
sie˛wzie˛cie biznesowe.

– Czes´c´, Ellie. – Sara przywitała ja˛ rados´nie,

wyja˛tkowo pie˛kna w swojej nowej zielonej sukni.
– Nie widziałas´ gdzies´ przypadkiem mojego narze-
czonego?

Ellie poczuła, z˙e krew odpływa jej z twarzy.
– Eee...
– Ostatnio widziałem go w ogrodzie, jak roz-

mawiał z Patrickiem. – Toby odpowiedział pierwszy.
– A przy okazji, jestem bratem Ellie, mam na imie˛
Toby – dodał swobodnie, wycia˛gaja˛c na powitanie
dłon´.

– Sara Delacorte. No tak... widze˛ podobien´stwo.

– Us´miechne˛ła sie˛ ciepło. – Pracujesz z Patrickiem,
prawda?

– Dla Patricka, mo´wia˛c s´cis´le.

69

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Jasne. Miło cie˛ było poznac´. Wybaczycie mi,

prosze˛, ale po´jde˛ poszukac´ Garetha...

Kiedy zostali sami, Ellie spojrzała z niepokojem

na Toby’ego.

– Nie powinienes´ ostrzec Patricka?
– Jedno, czego sie˛ nauczyłem, pracuja˛c dla Pat-

ricka, to to, z˙e on s´wietnie sobie radzi bez niczyjej
pomocy. Chodz´my wreszcie cos´ zjes´c´. Umieram
z głodu! – Uja˛ł ja˛pod łokiec´ i poprowadził do jadalni.

Toby nauczył sie˛ od Patricka jeszcze innej rzeczy,

zauwaz˙yła Ellie – jak panowac´ nad sytuacja˛ z taka˛
sama˛ arogancka˛ poza˛!

Machinalnie nakładaja˛c na talerz jakies´ jedzenie,

Ellie zdała sobie sprawe˛, z˙e nawet nie zauwaz˙yła,
kiedy jej młodszy braciszek wyro´sł na dorosłego
me˛z˙czyzne˛. Prawie tak pewnego siebie jak ten, dla
kto´rego pracował.

Był tez˙ całkiem przystojny, musiała przyznac´,

kiedy stoja˛ca przy bufecie młoda dziewczyna – praw-
dopodobnie jakas´ inna krewna Patricka – rzuciła mu
wie˛cej niz˙ przelotne spojrzenie spod opuszczonych
ciemnych rze˛s.

No tak... jej dwudziestoszes´cioletni brat, wysoki,

szczupły brunet o s´mieja˛cych sie˛ oczach, nie był juz˙
chłopcem, za jakiego zawsze go miała; był me˛z˙czyz-
na˛, kto´ry wyraz´nie podobał sie˛ kobietom.

– Ellie, dlaczego nic nie jesz?
Odwro´ciła sie˛ gwałtownie do Patricka i szybko

przebiegła wzrokiem po jego twarzy, szukaja˛c s´lado´w
walki. Szcze˛s´liwie niczego takiego nie zauwaz˙yła.

70

CAROLE MORTIMER

background image

– Jakos´ nie miałam apetytu, wiedza˛c, z˙e moz˙esz

lez˙ec´ gdzies´ nieprzytomny – odburkne˛ła, zdenerwo-
wana.

– Raczej nie było takiego zagroz˙enia.
– Łatwo ci mo´wic´, ale...
– Ellie! – Toby parskna˛ł s´miechem. – Mo´wiłem ci,

z˙e Patrick jest duz˙ym chłopcem i s´wietnie sobie radzi.

Miała ochote˛ zabic´ ich obu – swojego brata, kto´ry

s´miał sie˛ nie wiadomo z czego, i rozbawionego
Patricka, z ta˛ jego kpia˛co uniesiona˛ brwia˛.

– Duzi chłopcy! – burkne˛ła pod nosem i przysune˛-

ła sie˛ do stołu, z˙eby dołoz˙yc´ sobie na talerz jedzenia.

– Jestes´ pewna, z˙e zjesz to wszystko? – Patrick

szepna˛ł jej prawie do ucha. – Moz˙e sie˛ podzielimy?

Odwro´ciła sie˛ i zobaczyła, z˙e zostali sami. Toby

stał teraz na drugim kon´cu pokoju i rozmawiał z ciem-
nowłosa˛ dziewczyna˛, kto´ra kilka minut wczes´niej
posłała mu rozanielone spojrzenie. Nie tracił czasu!

Kiedy Ellie spojrzała w s´mieja˛ce sie˛ oczy Patri-

cka, prawie przeszła jej złos´c´.

– Sko´ra mi cierpła, kiedy sobie wyobraz˙ałam te˛

awanture˛ w holu – przyznała.

– Bardzo rzadko uciekam sie˛ re˛koczyno´w, Ellie,

chociaz˙ w wypadku Daviesa che˛tnie zrobiłbym wyja˛-
tek. Mam nadzieje˛, z˙e mnie do tego nie zmusi.
Powiedziałem jasno, co mu zrobie˛, jes´li sie˛ tylko do
ciebie zbliz˙y, nie mo´wia˛c o tym, z˙eby cie˛ dotkna˛ł.

– Ooo...
– Tak. I chyba musimy sie˛ zastanowic´ nad twoim

dalszym udziałem w tym wszystkim.

71

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Ellie bezwiednie wstrzymała oddech. Co on chciał

przez to powiedziec´? Czyz˙by sugerował, z˙e nie ma
potrzeby, z˙eby sie˛ dalej angaz˙owała w sprawy jego
rodziny?

Co prawda ona tez˙, kilka minut temu, doszła do

wniosku, z˙e musi zastanowic´ sie˛ nad swoim z˙yciem,
byc´ moz˙e rozwaz˙yc´ odejs´cie z firmy, po to, z˙eby sie˛
nie naraz˙ac´ na jakiekolwiek kontakty z Garethem.
Ale nie brała pod uwage˛ zerwania kontakto´w z Pat-
rickiem... Na sama˛ mys´l ogarne˛ło ja˛ uczucie bez-
nadziejnej pustki.

Tydzien´ temu Patrick był tylko szefem jej brata

– me˛z˙czyzna˛, kto´rego poznała w z˙enuja˛cych okolicz-
nos´ciach – ale teraz był dla niej kims´ wie˛cej. O ile
wie˛cej, nie chciała sie˛ przed soba˛ przyznac´. Po prostu
nie mogła znies´c´ mys´li, z˙e juz˙ nigdy go nie zobaczy!

– Poradzisz sobie teraz beze mnie, o to chodzi?

– spytała przez zacis´nie˛te usta.

– Niczego takiego nie powiedziałem. Zastana-

wiam sie˛ tylko, czy nie byłoby dla ciebie lepiej...

– Sama zdecyduje˛, co jest dla mnie lepsze, jes´li

pozwolisz. I dopo´ki moge˛ w jakis´ sposo´b pomo´c
w uchronieniu Sary przed popełnieniem strasznego
błe˛du, zamierzam dalej wchodzic´ Garethowi w dro-
ge˛! – os´wiadczyła stanowczo, całkowicie przecza˛c
temu, co sama postanowiła kilka minut wczes´niej.

Ale jedynym sposobem na to, z˙eby widywac´ sie˛

dalej z Patrickiem, było pozostac´ sola˛ w oku Gare-
tha...

72

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ SIO

´

DMY

– Przepraszam, powiedziałes´, z˙e jak Toby wro´ci

do domu? – Ellie raz po raz ziewała ze zme˛czenia,
kiedy kilka godzin po´z´niej Patrick odwoził ja˛ do
domu.

– Odwiezie go troche˛ po´z´niej ktos´, kogo poznał

na przyje˛ciu.

Tamta ładna dziewczyna, kto´ra rzucała mu po-

wło´czyste spojrzenia przy bufecie...

Szcze˛s´ciarz, pomys´lała Ellie z lekka˛ zazdros´cia˛.

Ona spe˛dziła cały wieczo´r z Patrickiem przyklejo-
nym do jej boku – ale z zupełnie innego powodu, niz˙-
by sobie z˙yczyła!

– Tak mi było dzis´ z˙al George’a i Mary. – Wes-

tchne˛ła cie˛z˙ko. – Czy Sara naprawde˛ nie zdaje sobie
sprawy, co oni mys´la˛ o Garecie?

– George wyraził swo´j... brak entuzjazmu wobec

pospiesznych zare˛czyn. I tyle! Gdyby spro´bował
zareagowac´ ostrzej, ona tym bardziej zrobiłaby
wszystko, z˙eby postawic´ na swoim.

– Cecha rodzinna?
– Cos´ w tym rodzaju.
– Gareth przyssie sie˛ jak pijawka...

background image

– Tak, to zwykły pasoz˙yt. – Patrickowi ste˛z˙ała twarz.
Okropnie z˙enuja˛ca była dla Ellie s´wiadomos´c´, z˙e

przed Sara˛ to ona nabrała sie˛ na urok Garetha. Naj-
che˛tniej w ogo´le by o nim nie rozmawiała.

– Wie˛c jaki masz w planie naste˛pny ruch? – spy-

tała szybko.

– Kolacja we wtorek.
– A co jest we wtorek?
– Włas´nie powiedziałem: kolacja. – Patrickowi

wro´cił us´miech na usta.

– Tak, ale... z jakiej okazji?
Zerkna˛ł na nia˛ ka˛tem oka.
– Wie˛c nie umierasz juz˙ z głodu?
– Tak, ale...
– Ellie, zno´w sie˛ powtarzasz. We wtorek wieczo-

rem zapraszam cie˛ na kolacje˛.

– Ale...
– Zjesz ze mna˛ we wtorek kolacje˛ czy nie?
– Tak, oczywis´cie. Powiedziałam, z˙e zrobie˛ wszyst-

ko, z˙eby pomo´c...

– To ma byc´ kolacja ze mna˛. – Zaparkował samo-

cho´d na podjez´dzie i odwro´cił sie˛ do niej twarza˛.
– Z nikim innym. To znaczy... w restauracji na pewno
be˛da˛ jacys´ inni ludzie. Ale nie be˛da˛ mieli z nami nic
wspo´lnego. Czy wyraziłem sie˛ jasno?

Jes´li dobrze zrozumiała, Patrick zaprosił ja˛ na

randke˛!

– Mys´le˛, z˙e na zakon´czenie wieczoru wypada

zaprosic´ swoja˛ eskorte˛ na filiz˙anke˛ kawy.

Ellie była tak oszołomiona perspektywa˛ kolacji

74

CAROLE MORTIMER

background image

we wtorek, z˙e powiedziała nies´miało: ,,Tak, oczywis´-
cie’’, wyszła z samochodu, otworzyła frontowe drzwi
i zaprowadziła Patricka do kuchni.

– Zostaw to na chwile˛ – mrukna˛ł i wyja˛ł jej z re˛ki

dzbanek do kawy. – Chce˛ obejrzec´ twoje siniaki.

Czuła wypieki na policzkach, kiedy z ponura˛ mina˛

podcia˛gał re˛kawy jej sukni. Na obu ramionach miała
siniaki wielkos´ci odcisku kciuka, jeden juz˙ znikaja˛cy,
bladoz˙o´łty, drugi s´wiez˙y, sinoczarny.

– Powinienem mu przyłoz˙yc´, kiedy miałem oka-

zje˛ – sykna˛ł ws´ciekle. – Cholera, wro´ce˛ tam teraz
i jeszcze go dorwe˛!

– Nie... On sie˛ naprawde˛ nie liczy.
– Nie, on nie. Ale ja nie mam zamiaru stac´

z załoz˙onymi re˛kami, kiedy ten dran´ krzywdzi ciebie.

– Troche˛ za po´z´no, z˙eby temu zapobiec!
Patricka zmroziło autoszyderstwo w jej głosie.

Cofna˛ł sie˛ i przez chwile˛ patrzył na nia˛ w milczeniu,
jak robi kawe˛.

– Bardzo go kochałas´?
– Wcale – odpowiedziała szczerze. – Moz˙e przez

jakis´ czas tak mi sie˛ wydawało. Ale ja... Mys´le˛, z˙e
pochlebiało mi po prostu jego zainteresowanie... Mo-
z˙esz wierzyc´ lub nie, ale on, jes´li chce, potrafi byc´
bardzo czaruja˛cy.

– Na pewno – mrukna˛ł z pogarda˛.
– Naprawde˛. – Rozes´miała sie˛ niepewnie.
W nastrojowym po´łmroku kuchni oczy Patricka

wydawały sie˛ ciemniejsze niz˙ zwykle i bardziej ls´nia˛-
ce. Było w nich cos´ hipnotyzuja˛cego.

75

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– A wie˛c kolacja we wtorek?
– Yy... tak. Chociaz˙...
– Wystarczy zwykłe ,,tak’’. – Us´miechna˛ł sie˛

ironicznie, obejmuja˛c ja˛ w talii. – Chciałbym, z˙ebys´
sie˛ czuła swobodnie i dobrze bawiła. Dla odmiany
– dodał pose˛pniej.

Nie było szansy, z˙eby czuła sie˛ w jego towarzyst-

wie swobodnie! Ale z przyjemnos´cia˛ spe˛dziłaby
z nim wieczo´r. Gdyby tylko znała powo´d, dla kto´re-
go...

Ale stał teraz tak blisko, z˙e nie była w stanie jasno

mys´lec´. Serce waliło jej w piersi i z trudem łapała
oddech.

– Wygla˛dasz dzis´ niesamowicie, Ellie, naprawde˛

pie˛knie – powiedział szeptem.

– Juz˙ to mo´wiłes´...
– Niekto´re rzeczy trzeba powtarzac´. – Przycia˛g-

na˛ł ja˛ bliz˙ej do siebie i wolno pochylił sie˛ do jej ust.

Czas jakby zatrzymał sie˛ w miejscu. Zno´w zapom-

niała o oddychaniu i, gdyby nie oparła ra˛k na barczys-
tych ramionach Patricka, z wraz˙enia osune˛łaby sie˛ na
podłoge˛.

– Masz usta stworzone do całowania... Bardzo

zmysłowa˛ szyje˛ – szeptał, mus´nie˛ciami warg toruja˛c
sobie droge˛ w do´ł. – Boskie piersi...

– Patrick... Chyba powinienes´ sie˛ tu zatrzymac´...
Wyprostował sie˛ i patrzył na nia˛ przez moment

zdumionym wzrokiem.

– Dlaczego mam takie dziwne wraz˙enie, z˙e jestes´

dziewica˛...?

76

CAROLE MORTIMER

background image

– Pewnie dlatego, z˙e jestem! – przyznała z iryta-

cja˛, cofaja˛c sie˛ gwałtownie. – Nie ma w tym nic złego.

– A powiedziałem, z˙e jest? – W jego ciepłym

us´miechu nie było cienia sarkazmu.

– Tylko pomys´lałes´, prawda?
– Nie, Ellie. – Pokre˛cił głowa˛, wcia˛z˙ sie˛ us´mie-

chaja˛c.

Okej, nawet jes´li tak nie pomys´lał, na pewno

widziała w jego oczach niedowierzanie. Byc´ moz˙e
dwudziestosiedmioletnia dziewica to naprawde˛ nie-
spotykane zjawisko. Ellie mogła sie˛ tylko domys´lac´;
nigdy nie rozmawiała o takich sprawach z kolez˙an-
kami z pracy.

W szkole s´redniej zdarzało jej sie˛ umawiac´ z chłop-

cami w jej wieku, ale od s´mierci rodzico´w była zbyt
zaje˛ta utrzymaniem siebie i Toby’ego oraz prowa-
dzeniem domu – nie miała po prostu czasu na mys´-
lenie o me˛z˙czyznach. Pewnie dlatego tak łatwo dała
sie˛ oczarowac´ Garethowi!

Tak czy inaczej, Patrick musiał ja˛ uwaz˙ac´ za

zacofana˛ cnotke˛. Trudno! Nie miała zamiaru niczego
udawac´.

– Ellie, kawa – przypomniał jej łagodnie, siadaja˛c

przy stole.

– Tak, oczywis´cie. – Wyje˛ła z szafki dwie filiz˙anki,

s´mietanke˛ i cukier, cały czas unikaja˛c wzroku Patricka.

– Czy Davies...? Spokojnie – powiedział ciepłym

głosem, gdy Ellie wypadła z re˛ki łyz˙eczka.

Schyliła sie˛ po nia˛ z odwro´cona˛ twarza˛, z˙eby nie

zauwaz˙ył jej rumien´co´w.

77

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Ellie?
– Patrick, co chcesz wiedziec´? – burkne˛ła znie-

cierpliwionym głosem, podeszła do niego i z brze˛-
kiem postawiła na stole tace˛. – Czy Gareth i ja
bylis´my bliscy zostania kochankami? Nawet jes´li tak,
co cie˛ to obchodzi? – dodała impertynencko.

– Jes´li chodzi o kawe˛, zwykle pijam czarna˛ bez

cukru – powiedział beznamie˛tnie.

– S

´

wietnie – mrukne˛ła i z impetem usiadła na

krzes´le. Postanowiła skoncentrowac´ sie˛ całkowicie
na rozlaniu do filiz˙anek kawy. Nie chciała mys´lec´
o niczym innym!

– Masz racje˛, Ellie – zacza˛ł cicho – to nie moja

sprawa, jak... jak bliski był two´j zwia˛zek z Daviesem.
Tylko...

– Tylko co? – Wyzywaja˛co spojrzała mu w oczy.
– Ellie, czy on cie˛ skrzywdził?
Nie była w stanie opanowac´ drz˙enia re˛ki, w kto´rej

trzymała dzbanek.

– Ellie?
Wzie˛ła głe˛boki, uspokajaja˛cy oddech. Nie, Gareth

nie skrzywdził jej. On tylko z premedytacja˛ ja˛upoko-
rzył. Ale nie miała ochoty opowiadac´ o tym zdarze-
niu Patrickowi. Us´miechne˛ła sie˛ z udawana˛ swoboda˛
i podała mu filiz˙anke˛.

– To niewaz˙ne, Patrick. Zgodzilis´my sie˛ wszys-

cy, z˙e Gareth nie jest miła˛ postacia˛.

– Ellie, opowiedz mi, co sie˛ stało. Prosze˛.
Zamkne˛ła oczy, z˙ałuja˛c, z˙e nie potrafi zamkna˛c´

sie˛ na tamto koszmarne wspomnienie.

78

CAROLE MORTIMER

background image

Gareth zadzwonił do niej, kiedy kon´czyła prace˛,

z propozycja˛, z˙e odwiezie ja˛ do domu. Od kilku
tygodni ich stosunki były dosyc´ napie˛te – jemu coraz
cze˛s´ciej zdarzało sie˛ zapominac´ o telefonach, od-
woływac´ spotkania – wie˛c Ellie uznała to za okazje˛
do rozmawy w cztery oczy.

Toby jeszcze nie wro´cił z pracy i Gareth niemal od

progu zacza˛ł ja˛ całowac´. Ale we˛druja˛c dłon´mi po jej
ciele, poczynał sobie s´mielej niz˙ kiedykolwiek dota˛d,
i Ellie zacze˛ła sie˛ wyrywac´.

– Nie! – powiedziała groz´nie.
Us´miechna˛ł sie˛, ale był to us´miech inny niz˙ zwyk-

le. Us´miech tak pogardliwy, z˙e mimowolnie sie˛
wzdrygne˛ła.

– I tak jest z toba˛ zawsze, Ellie – parskna˛ł szyder-

czo i gwałtownie ja˛ pus´cił. – Moz˙e gdybys´ nie była
tak ozie˛bła, nie musiałbym sobie znalez´c´ kogos´ in-
nego. A tak...

Patrzyła na niego w osłupieniu. Podejrzewała od

dwo´ch tygodni, z˙e dzieje sie˛ cos´ niedobrego. Ale
dota˛d były to tylko podejrzenia.

– Oczywis´cie nic straconego... Dałbym sie˛ jesz-

cze przekonac´, z˙e nasz zwia˛zek ma jakis´ sens. Gdy-
bys´ tylko...

– Ty skon´czony...! – Ellie urwała ws´ciekle, pat-

rza˛c na niego ze wstre˛tem. – Ustalmy jedno, Gareth
– powiedziała spokojnie. – Jes´li po´jde˛ z toba˛ do
ło´z˙ka, ty be˛dziesz skłonny zerwac´... drugi zwia˛zek?

To, z˙e był w innym zwia˛zku, spadło na nia˛ jak

grom z jasnego nieba. Ale mogła pomys´lec´ o tym

79

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

po´z´niej. Po wyjs´ciu Garetha. Bo musiał wyjs´c´, i to
szybko!

– No wiesz, az˙ tak daleko bym sie˛ nie posuna˛ł

– powiedział z drwia˛cym us´miechem.

– Proponujesz, z˙ebym sie˛ przyła˛czyła do jakiegos´

haremu?

– Oczywis´cie, z˙e nie. – Zachichotał pod nosem.

– Jes´li wszystko po´jdzie zgodnie z planem, niedługo
sie˛ oz˙enie˛. Ale to nie powo´d, z˙ebys´my rezygnowali
z naszego zwia˛zku. Gdyby ułoz˙yło sie˛ mie˛dzy nami
troche˛ inaczej...

– To znaczy, gdybys´my zostali kochankami?
– Inaczej nie warto byłoby ryzykowac´, prawda?
– Wynos´ sie˛.
– Ellie, nie ma sensu podchodzic´ do tego w ten

sposo´b... – Zrobił krok w jej strone˛.

– Powiedziałam: wynos´ sie˛, Gareth, nie z˙artuje˛.

I niech Bo´g ma w opiece biedaczke˛, z kto´ra˛chcesz sie˛
oz˙enic´.

– Jestes´ ozie˛bła – powto´rzył z pogarda˛. – I to jest

two´j gło´wny problem.

– Tego sie˛ nigdy nie dowiesz – powiedziała z ka-

miennym wyrazem twarzy.

– Ale ja to juz˙ wiem. No co´z˙... – Wzruszył ramio-

nami. – Złoz˙yłem propozycje˛. Reszta zalez˙y od cie-
bie. Do zobaczenia wkro´tce. – Podnio´sł na poz˙eg-
nanie re˛ke˛ i wyszedł.

Odwro´ciła sie˛ teraz do Patricka, nie maja˛c zamiaru

powtarzac´ mu tamtej upokarzaja˛cej rozmowy.

80

CAROLE MORTIMER

background image

– Patrick, niewaz˙ne, co sie˛ stało – powiedziała,

sila˛c sie˛ na us´miech. – Gareth zranił mnie słowami, to
wszystko.

– Sa˛ słowa, kto´re bola˛ bardziej niz˙ rana. I nie da

sie˛ ich zapomniec´.

– Tak... Ale jes´li Gareth uwaz˙a, z˙e kobieta, kto´ra

nie chce is´c´ z nim do ło´z˙ka, musi byc´ ozie˛bła, to
wyła˛cznie jego problem.

– Naprawde˛ tak powiedział? Tobie?!
– Tak, włas´nie tak mi powiedział – powto´rzyła

z irytacja˛.

Patrick rozes´miał sie˛ mie˛kko.
– Masz racje˛, Ellie. On sie˛ nie liczy. Nie jest wart,

z˙eby o nim rozmawiac´. Widac´, z˙e niezbyt dobrze cie˛
poznał, prawda?

– Co dokładnie chciałes´ przez to powiedziec´?

– spytała zaczepnym tonem.

Przygla˛dał sie˛ jej przez chwile˛ w milczeniu, jakby

waz˙ył w mys´lach słowa.

– Ellie, jestes´ najcieplejsza˛, najwraz˙liwsza˛ kobie-

ta˛, jaka˛ miałem przyjemnos´c´ poznac´.

Spa˛sowiała i odwro´ciła wzrok. Zaprzeczanie nie

miało sensu, bo oboje wiedzieli, jak reagowała na
kaz˙dy jego dotyk.

– I powiem ci cos´ wie˛cej. – Patrick podszedł

i podnio´sł ja˛z krzesła. – Ciesze˛ sie˛, z˙e Davies nie miał
szansy sam tego odkryc´ – wymruczał, a potem deli-
katnie pocałował ja˛ w usta.

Ona tez˙ sie˛ cieszyła. Na sama˛ mys´l, z˙e mogła

zostac´ kochanka˛ Garetha, przeszły ja˛ ciarki. Ale nie

81

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

zawsze to czuła. Po ich gwałtownym rozstaniu cały-
mi dniami, przez kilka tygodni, zastanawiała sie˛, czy
rzeczywis´cie jest ozie˛bła. Ale w ramionach Patricka,
tak jak teraz...

Nie, nie była ozie˛bła. Zrozumiała, z˙e jest kobieta˛,

w kto´rej tylko odpowiedni me˛z˙czyzna budzi poz˙a˛da-
nie. Ten jeden jedyny. Bo choc´ Patrick McGrath nie
pasował do niej pod z˙adnym innym wzgle˛dem – ze
swoim bogactwem, pochodzeniem, pozycja˛ zawodo-
wa˛, stylem z˙ycia całkowicie nieprzystaja˛cym do jej
s´rodowiska – wiedziała, z˙e jest w nim zakochana.

Juz˙ od pewnego czasu uparcie od siebie te˛ mys´l

odpychała, ale teraz, w nastrojowym po´łmroku i ci-
szy, otulona jego ramionami, nie była w stanie wypie-
rac´ sie˛ dłuz˙ej własnych uczuc´.

Przynajmniej nie przed sama˛ soba˛.
Przed Patrickiem, to co innego...
– Miło mi to słyszec´. – Us´miechne˛ła sie˛ beztrosko

i uwolniła z jego obje˛c´. – Moz˙e jest jednak dla mnie
jakas´ nadzieja.

– Ellie...
– Jakis´ samocho´d wjechał na podjazd. Chyba

Toby wro´cił do domu – powiedziała z ulga˛ w głosie.

Przypomniała sobie jedno z ulubionych powie-

dzen´ swojej matki – to o ,,wpadaniu z deszczu pod
rynne˛’’. Włas´nie to zrobiła, zakochuja˛c sie˛ w kims´
takim jak Patrick McGrath!

82

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ O

´

SMY

– Dobrze sie˛ bawiłas´ w sobote˛?
Ellie spojrzała zdziwionym wzrokiem na stoja˛cego

w progu jej biura Garetha. Był radosny jak skowronek,
co wzbudziło w niej tym wie˛ksza˛nieufnos´c´. Odrucho-
wo zerkne˛ła na drzwi ła˛cza˛ce sekretariat z gabinetem
George’a, z˙eby sprawdzic´, czy sa˛szczelnie zamknie˛te.

– Pan´stwo Delacorte urza˛dzili tobie i Sarze wspa-

niałe przyje˛cie – odparła wymijaja˛co.

Gareth us´miechna˛ł sie˛ i wszedł do s´rodka, zamy-

kaja˛c za soba˛ drzwi.

– Ale to nie była odpowiedz´ na moje pytanie,

prawda? – spytał kpia˛co i usiadł na brzegu jej biurka.

– Uznałam, z˙e twoje pytanie nie wymaga od-

powiedzi.

Wzruszył ramionami.
– Dzie˛ki za kryształowy wazon. Sara podzie˛kuje

kaz˙demu listownie, rzecz jasna, ale pomys´lałem, z˙e
zajrze˛ do ciebie i zrobie˛ to osobis´cie.

Kryształowy wazon? Ellie zauwaz˙yła, z˙e Patrick

przynio´sł na sobotnie przyje˛cie jakis´ prezent, ale
nawet jes´li to był kryształowy wazon, co ona miała
z tym wspo´lnego...?

background image

– ,,Gratulacje, ucałowania od Patricka i Ellie’’.

– Gareth cia˛gna˛ł wyzywaja˛cym tonem. – Od jak
dawna jestes´cie ,,Patrickiem i Ellie’’?

Nie miała poje˛cia, z˙e Patrick dopisał na bileciku

doła˛czonym do prezentu zare˛czynowego jej imie˛.
Rozumiała, oczywis´cie, dlaczego to zrobił, ale mo´gł
ja˛ uprzedzic´!

– Gareth, nie powinno cie˛ to w najmniejszym

stopniu interesowac´ – odpowiedziała z kamiennym
wyrazem twarzy.

– Włas´ciwie s´rednio mnie interesuje. – Wcia˛z˙ wy-

gla˛dał na bardzo zadowolonego z siebie. – To be˛dzie
mistrzowski wyczyn rodziny Fairfax, jes´li oboje, ty
i Toby, dopniecie swego. No, no... Musze˛ przyznac´,
Ellie, z˙e naprawde˛ mnie zaskakujesz. Zwłaszcza z˙e do
tej pory robiłas´ z siebie cnotke˛. – Pokiwał głowe˛. – Ale
łatwiej dostrzec belke˛ w cudzym oku, prawda?

Ellie zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
Czyz˙by cos´ pił? Było dopiero wpo´ł do dwunastej,

ale nie znajdowała z˙adnego innego wytłumaczenia
faktu, z˙e gadał od rzeczy. Nie chca˛c jednak przedłu-
z˙ac´ ani o chwile˛ tej przykrej rozmowy, nie poprosiła,
z˙eby wyraz˙ał sie˛ jas´niej.

– Wezme˛ pod uwage˛ twoje spostrzez˙enia, ale

teraz, jes´li pozwolisz, zajme˛ sie˛ praca˛...

Gareth nawet sie˛ nie poruszył.
– Nie rozumiesz, Ellie? Nie ma juz˙ potrzeby od-

grywac´ przede mna˛ s´wie˛tej. Prawda jest taka, z˙e
jestes´my do siebie bardzo, bardzo podobni.... – Rados-
ny us´miech nie schodził mu z twarzy.

84

CAROLE MORTIMER

background image

– Nie sa˛dze˛! – odburkne˛ła, krzywia˛c sie˛ z nie-

smakiem.

– Alez˙ tak. Szkoda, z˙e nie odkryłas´ kart po´łtora

miesia˛ca temu. Ty, ja i Toby stworzylibys´my tercet
nie do pobicia.

Musiał byc´ wstawiony!
– Co, u licha, Toby ma z tym wspo´lnego?
– Naprawde˛ moz˙esz przestac´ udawac´, Ellie. Gra

skon´czona. Moz˙e załoz˙ymy we tro´jke˛ cos´ w rodzaju
klubu? Nazwiemy go...

– Gareth, nie mam poje˛cia, o czym mo´wisz. – El-

lie straciła do niego cierpliwos´c´. – Poza tym siedzisz
na moim biurku, a ja chciałabym sie˛ zabrac´ do pracy.
Mo´głbys´ łaskawie wstac´?

Podnio´sł sie˛ wolno, ale zupełnie nie wygla˛dał na

onies´mielonego.

– Okej, jak chcesz, pogrywaj ze mna˛ dalej w ten

sposo´b. – Wzruszył ramionami. – Pamie˛taj tylko, z˙e
jes´li dochowasz mojego małego sekretu, ja nie zdra-
dze˛ twoich. I Toby’ego, ma sie˛ rozumiec´ – dodał
tajemniczo. – Jak grac´, to fair.

– Gareth...
– Ellie, wychodze˛ do... Gareth? – George zatrzy-

mał sie˛ w progu swojego gabinetu, mruz˙a˛c pode-
jrzliwie oczy na widok przyszłego zie˛cia.

Garethowi nawet nie drgne˛ła powieka.
– Wpadłem do Ellie, z˙eby powiedziec´, jak bardzo

mnie i Sarze podobał sie˛ kryształowy wazon, kto´ry
dostalis´my w prezencie od niej i od Patricka.

– Skoro juz˙ jej to powiedziałes´, proponuje˛, z˙ebys´

85

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

pozwolił jej skupic´ sie˛ na pracy i wro´cił do swoich
zaje˛c´.

– Oczywis´cie – odpowiedział gładko Gareth, kie-

ruja˛c sie˛ bez pos´piechu do wyjs´cia. – Przypuszczam,
z˙e spotkam sie˛ dzisiaj z toba˛ i Mary przy kolacji
– dodał z us´miechem.

– Przypuszczam, z˙e sie˛ spotkasz.
– Czes´c´, Ellie. Zobaczymy sie˛ po´z´niej.
Na sama˛ mys´l s´cierpła jej sko´ra!
George westchna˛ł przecia˛gle.
– Naprawde˛ sie˛ staram, ale jakos´ nie jestem w sta-

nie polubic´ tego młodego człowieka.

– Nie martwiłabym sie˛ tym, George. – Ellie

us´miechne˛ła sie˛ blado. – Jestes´ w wie˛kszos´ci.

– Wcale bym sie˛ nie martwił, gdyby Sara nie

postanowiła wyjs´c´ za niego za ma˛z˙! Włas´nie zdecy-
dowałem, z˙e nie nadaje sie˛ do naszej firmy, kiedy
Sara wyskoczyła z tymi zare˛czynami. Prawde˛ mo´-
wia˛c, Mary i ja nie wiemy, co robic´...

– Uwaz˙am, z˙e oboje poste˛pujecie bardzo słusz-

nie. Czasami najlepsze, co moz˙na zrobic´, to nic nie
robic´.

Us´miechna˛ł sie˛ z wdzie˛cznos´cia˛.
– Dam ci dobra˛ rade˛, Ellie. Nigdy nie miej co´rek;

to bywa piekielnie trudne.

Tak bardzo mu wspo´łczuła. Tym bardziej z˙e nie

znajdowała z˙adnych sło´w pocieszenia.

– Och, całe szcze˛s´cie. Dostałas´ wiadomos´c´ i nie

jestes´ wystrojona – powiedział z ulga˛ Patrick, kiedy

86

CAROLE MORTIMER

background image

o o´smej wieczorem we wtorek Ellie otworzyła mu
drzwi.

– Miałbys´ za swoje, gdyby sie˛ okazało, z˙e jestem

wystrojona. – Wpus´ciła go do s´rodka, ubrana w nie-
bieski pulower i wytarte dz˙insy.

– Wiedziałem, z˙e Toby mnie nie zawiedzie!
Toby przekazał jej posłusznie wiadomos´c´ od Pat-

ricka, z˙e po´jda˛ na kolacje˛ do pizzerii, wie˛c Ellie
ubrała sie˛ stosownie do okazji. Swoja˛ droga˛, Patrick,
w czarnych dz˙insach i czarnym swetrze, wygla˛dał
ro´wnie dobrze jak w wieczorowym garniturze.

– Pomys´lałem sobie, z˙e po tych oficjalnych ban-

kietach miło be˛dzie spe˛dzic´ wieczo´r na kompletnym
luzie.

Jasne, w jakiejs´ peryferyjnej pizzerii zupełnie mu

nie grozi, z˙e wpadniemy na znajomych Patricka,
pomys´lała z przeka˛sem.

Sam nigdy o tym nie mo´wił, ona nie chciała

wypytywac´ Toby’ego, ale istniała przeciez˙ moz˙li-
wos´c´, z˙e Patrick był zwia˛zany z jaka˛s´ kobieta˛. Moz˙e
z kims´, kogo nie chciał przedstawiac´ swojej rodzinie.
Dota˛d nie przyszło jej do głowy, z˙eby zapytac´...

Ale chciała zapytac´ teraz – chciała wiedziec´ o Pat-

ricku McGrath jak najwie˛cej. Zwłaszcza to, czy jest
juz˙ w jego z˙yciu jakas´ kobieta.

Wiedziała oczywis´cie, z˙e zawracaja˛c sobie nim

głowe˛, traci czas; nie mogła jednak znies´c´ mys´li, z˙e
Patrick tłumaczy sie˛ z ich randek przed inna˛ kobieta˛.
Tak naprawde˛, nie mogła znies´c´ mys´li, z˙e w ogo´le
jest jakas´ inna kobieta!

87

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Włas´ciwie nie zapytałem, czy lubisz włoska˛

kuchnie˛...

– Lubie˛. To co, moz˙emy is´c´. – Ellie włoz˙yła

niebieska˛ kurtke˛ z misia, z˙eby mu pokazac´, z˙e nie
zawsze chodzi w nieładnym czarnym płaszczu.

Kiedy zamykała drzwi, Patrick patrzył na nia˛

przez chwile˛ przenikliwym wzrokiem.

– W pracy wszystko w porza˛dku? Czy Davies

dalej ci dokucza?

– Poza wczorajsza˛, bardzo dziwna˛ rozmowa˛

– nie.

– Opowiesz mi przy jedzeniu, dobrze? Jes´li nie

odbierze nam to apetytu?

– Nie sa˛dze˛. Nie bardziej niz˙ kaz˙dy inny temat

– odpowiedziała lekcewaz˙a˛co, kiedy oboje wsiedli
do samochodu.

– Co chciałas´ przez to powiedziec´?
– Wcia˛z˙ nie wiem, jak traktowac´ ten wieczo´r...
– Moz˙emy sie˛ umo´wic´, z˙e to forma podzie˛ko-

wania za wszystkie... kłopoty, kto´re masz z powodu
mojej rodziny.

– A kłopot, kto´ry ty masz teraz z mojego powo-

du? – odparowała.

Patrick unio´sł w zdumieniu brwi.
– Jaki kłopot?
– Pos´wie˛canie mi kolejnego wieczoru.
– Ellie, o czym ty mo´wisz?
Widza˛c determinacje˛ na jego twarzy, poz˙ałowała,

z˙e nie ugryzła sie˛ w je˛zyk. Ubolewała nad soba˛, bo
zakochała sie˛ w me˛z˙czyz´nie, kto´ry był dla niej cał-

88

CAROLE MORTIMER

background image

kowicie nieosia˛galny. Ale to nie był powo´d, z˙eby
utrudniac´ mu z˙ycie i psuc´ humor, zamiast cieszyc´ sie˛,
z˙e moz˙e spe˛dzic´ z nim troche˛ czasu.

– Zapomnij. Wszystko przez to napie˛cie przed-

s´wia˛teczne. To bardzo miłe z twojej strony, z˙e
mnie...

– Ellie, wiem, z˙e znasz mnie dos´c´ kro´tko – prze-

rwał jej z ponura˛ mina˛ – ale kiedy poznasz mnie
lepiej, przekonasz sie˛, z˙e chociaz˙ nie jestem bez-
wzgle˛dnym typem, nie jestem tez˙ dz˙entelmenem,
kto´ry umawia sie˛ na wieczo´r z kobieta˛ tylko dlatego,
z˙e jest miły!

W cia˛gu kilku ostatnich tygodni widywała Patri-

cka w ro´z˙nym nastroju – rozbawionego, troskliwego,
czaruja˛cego, ws´ciekłego, gdy chodziło o Garetha
– ale nigdy dota˛d nie złos´cił sie˛ na nia˛.

– Przepraszam, jes´li z´le oceniłam sytuacje˛...
– I nie zaczynaj przepraszac´. Nie masz mnie za co

przepraszac´. Fakt, z˙e nie wyraziłem jasno swoich
intencji, co zamierzam natychmiast naprawic´ – zape-
wnił ja˛ stanowczo i skre˛cił na opustoszały prywatny
parking na kran´cu miasta.

– Co ty robisz?
Odpia˛ł pasy i odwro´cił sie˛ do niej.
– Przekonam cie˛ za chwile˛, z˙e umo´wiłem sie˛

z toba˛ z jednego jedynego powodu. Powiesz mi
po´z´niej, czy mi sie˛ udało, czy nie. – Wzia˛ł ja˛w ramio-
na i zamkna˛ł jej usta gwałtownym pocałunkiem.

Ellie była tak oszołomiona, z˙e na moment ze-

sztywniała w jego obje˛ciach – i nagle znajoma fala

89

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ciepła rozlała sie˛ po jej ciele. Uje˛ła w dłonie twarz
Patricka i wyzwalaja˛c w sobie długo tłumione prag-
nienie, zatraciła sie˛ w tym pocałunku bez reszty.

Patrick wodził palcami wzdłuz˙ jej kre˛gosłupa,

wzbudzaja˛c dreszcze rozkoszy, kto´re przenikały ja˛
cała˛. Wygie˛ła szyje˛, kiedy zsuna˛ł usta z jej warg
i powe˛drował w do´ł.

Z zamknie˛tymi oczami i głowa˛ oparta˛ o siedzenie,

Ellie wstrzymała oddech.

– Ellie Fairfax, czy masz cos´ na sobie pod tym

pulowerem? – wymruczał Patrick, przesuwaja˛c kciu-
kiem po napie˛tym koniuszku jej piersi.

– A jak mys´lisz, Patricku McGrath? – wydusiła

szeptem.

– Mys´le˛, z˙e powinienem to sprawdzic´.
Zrobiła głe˛boki wdech, kiedy zimnymi dłon´mi

uja˛ł jej piersi.

Potem poczuła wilgotny je˛zyk na swoim twardym

sutku... i niewysłowiona˛ rozkosz. Z jej gardła wydo-
był sie˛ cichy je˛k.

Ellie straciła poczucie rzeczywistos´ci. Czuła tylko

czysta˛ przyjemnos´c´, kto´ra narastała falami jak przy-
pływ morza. Patrick pies´cił ja˛ coraz z˙arliwiej, a ona
bła˛dziła nieprzytomnie palcami po jego plecach, prag-
na˛c, z˙eby to trwało wiecznie. Zdziwiła sie˛, i poczuła
troche˛ zawiedziona, kiedy podnio´sł nagle głowe˛,
z˙eby spojrzec´ jej w oczy.

– Teraz wiesz, dlaczego zaprosiłem cie˛ na ko-

lacje˛?

– Um... Tak, chyba tak.

90

CAROLE MORTIMER

background image

– Tylko chyba? Moz˙e nie byłem dostatecznie

przekonuja˛cy...

– Och tak... byłes´! – Podniosła jego głowe˛, jakby

sie˛ bała, z˙e zno´w zacznie całowac´ jej piersi. – Pat-
rick...

– Wiem. – Us´miechna˛ł sie˛ krzywo i delikatnie

obcia˛gna˛ł jej pulower. – To nie jest najlepsze miejsce
na to, z˙eby sie˛ kochac´. Prawde˛ mo´wia˛c... – wypros-
tował sie˛, przeczesuja˛c palcami zmierzwione przez
nia˛ włosy – ...jestem troche˛ za stary, z˙eby robic´ to na
parkingu. Ale po´z´niej, Ellie, kiedy wro´cimy do do-
mu...!

– Obiecanki cacanki – zaz˙artowała nies´miało.
– Nie licz na to. Ja zawsze dotrzymuje˛ obietnic.
Zastanawiała sie˛, czy przypadkiem nie s´ni. Czy

Patrick naprawde˛ uwaz˙a ja˛ za pocia˛gaja˛ca˛? Czy
naprawde˛ budzi w nim poz˙a˛danie?

Tak. Nie miała powodu w to wa˛tpic´. Co wie˛cej,

powiedział, z˙e po powrocie do domu be˛da˛ sie˛ kocha-
li...

Reszta wieczoru – włoska restauracja, pyszne je-

dzenie, cudowna atmosfera, swoboda, z jaka˛ roz-
mawiali – wszystko to było jak sen na jawie.

Dowiedziała sie˛, z˙e Patrick skon´czył studia eko-

nomiczne i od pie˛tnastu lat prowadził z powodzeniem
własna˛ firme˛, z˙e był bardzo zwia˛zany z rodzina˛,
kto´rej oczkiem w głowie była Teresa, jego młodsza
o czternas´cie lat siostra.

Ale nie udało jej sie˛ ustalic´, czy jest w jego z˙yciu

jakas´ kobieta; po tym, do czego doszło mie˛dzy nimi

91

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

przed kolacja˛, zapytanie go o to wprost wydawało sie˛
niestosowne.

– Cholera – mrukna˛ł Patrick, kiedy podjechawszy

pod jej dom, zobaczył na podjez´dzie samocho´d To-
by’ego. – Nigdy nie mys´lałas´ o własnym mieszkaniu?
– spytał chłodno.

Do tej pory rzeczywis´cie nie mys´lała. Po s´mierci

ich rodzico´w wydawało sie˛ naturalne, z˙e ona i To-
by be˛da˛ mieszkali razem. Ale teraz tez˙ była zawie-
dziona, z˙e nie ma szansy byc´ sam na sam z Patri-
ckiem.

– Trudno. – S

´

cisne˛ła go lekko za re˛ke˛. – Nic na to

nie poradzimy.

– Masz racje˛. Be˛da˛ inne okazje.
Ida˛c do domu, miała wraz˙enie, jakby unosiła sie˛

w powietrzu; Patrick powiedział, z˙e be˛da˛ inne oka-
zje... czyli chciał sie˛ z nia˛ dalej widywac´!

Ku zdumieniu Ellie, kiedy weszli do s´rodka,

dom wygla˛dał na pusty, bez s´lado´w obecnos´ci To-
by’ego.

– Pewnie poszedł spac´. – Wzruszyła lekcewaz˙a˛co

ramionami.

– Wie˛c jednak jestes´my sami?
– Chyba tak. Ja... – Urwała, słysza˛c kroki na

schodach. – Chyba nie – mrukne˛ła pod nosem i od-
wro´ciła sie˛ wyczekuja˛co w strone˛ drzwi prowadza˛-
cych na korytarz.

Tylko z˙e osoba˛, kto´ra weszła do kuchni, nie był

Toby!

Ellie bez trudu rozpoznała kobiete˛, kto´ra na sobot-

92

CAROLE MORTIMER

background image

nim przyje˛ciu jawnie kokietowała Toby’ego. A skoro
była z nim na go´rze...

– Jak to dobrze, z˙e tu jestes´! – wykrzykne˛ła,

bardzo czyms´ poruszona.

Ale to nie do Ellie zwro´ciła sie˛ z taka˛ ulga˛ w gło-

sie...

– Co sie˛ stało? – Patrick w ułamku sekundy

znalazł sie˛ u jej boku, zostawiaja˛c Ellie bez słowa
wyjas´nienia.

– Toby... – wykrztusiła z przeje˛ciem. – Nie wiem,

chyba mu zaszkodziło jakies´ jedzenie. Musiałam go
tu przywiez´c´, czuł sie˛ tak fatalnie, nie był w stanie
sam prowadzic´. – Wygla˛dała na zrozpaczona˛. – Och,
Patrick, tak sie˛ o niego boje˛! – Rzuciła mu sie˛ na szyje˛
i łzy pociekły jej po policzkach.

Ellie patrzyła na nich w kompletnym osłupie-

niu. Wygla˛dało na to, z˙e dziewczyna spe˛dziła wie-
czo´r z Tobym, ale takz˙e z Patrickiem musiała byc´
w duz˙ej zaz˙yłos´ci. Była na sobotnim przyje˛ciu,
wie˛c moz˙e ła˛czyło ich pokrewien´stwo. Tak czy
inaczej...

Na razie Ellie była zbyt przeje˛ta Tobym, z˙eby sie˛

głe˛biej nad tym zastanawiac´. Odwro´ciła sie˛ bez sło-
wa i pobiegła na go´re˛ do pokoju brata.

Wygla˛dał okropnie. Lez˙ał bezwładnie na ło´z˙ku,

blady jak s´ciana, z obolała˛ mina˛.

– Dzwonie˛ po lekarza – powiedziała stanowczo.
– Dobrze – je˛kna˛ł. – Powiedz, z˙eby przywio´zł ze

soba˛jaka˛s´ odtrutke˛, bo ja naprawde˛ zdycham! – krzyk-
na˛ł za nia˛, zwijaja˛c sie˛ w kłe˛bek.

93

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Powiem. – Odwro´ciła sie˛ do niego z wymuszo-

nym us´miechem i pognała na do´ł.

Fakt, z˙e jej brat zgodził sie˛ bez protestu, by

wezwała doktora, s´wiadczył o tym, z˙e naprawde˛ było
z nim z´le; Toby, jak wie˛kszos´c´ me˛z˙czyzn, nie znosił
kontakto´w z lekarzami i unikał ich jak diabeł s´wie˛co-
nej wody.

– Mys´lisz, z˙e to zatrucie pokarmowe? – spytał

kro´tko Patrick, kiedy podeszła do telefonu.

– Na to wygla˛da. – Skine˛ła głowa˛, czekaja˛c na

poła˛czenie. – Patrick, moz˙e zrobiłbys´ nam wszystkim
kawy?

– Teresa sie˛ tym zaje˛ła. Do kogo dzwonisz?
Ellie zaniemo´wiła. Teresa? Młoda kobieta, z kto´ra˛

Toby spe˛dził wieczo´r, kto´ra robiła teraz w kuchni
kawe˛, była młodsza˛ siostra˛ Patricka?

– Co...?
– Ellie, do kogo dzwonisz? – powto´rzył twardym

tonem.

– Do lekarza...
– Poczekaj, zadzwonie˛ do swojego, be˛dzie szyb-

ciej. – Wyja˛ł jej z re˛ki słuchawke˛, przerwał poła˛cze-
nie i wystukał numer.

Ellie stała osłupiała, słuchaja˛c, jakim tonem Pat-

rick rozmawia ze swoim lekarzem. On go nie prosił,
z˙eby przyjechał do Toby’ego, tylko wydawał mu
dyspozycje.

Młoda kobieta w kuchni – ta sama, kto´ra czarowa-

ła wzrokiem Toby’ego na sobotnim przyje˛ciu – była
Teresa˛, siostra˛ Patricka. Teresa? Tess...? Przeciez˙ to

94

CAROLE MORTIMER

background image

była zdrobniała forma imienia Teresa. Czyz˙by siostra
Patricka była ta˛ sama˛ Tess, z kto´ra˛ Toby spotykał sie˛
od kilku miesie˛cy?

Dlaczego Patrick jej nie powiedział?!
Co to wszystko miało znaczyc´?

95

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIA˛TY

– Chcesz, z˙eby jedno z nas zostało z toba˛ na noc?

Albo oboje? – spytał Patrick w jakis´ czas po wyjs´ciu
lekarza, kto´ry potwierdził ich podejrzenia, z˙e Toby
zatruł sie˛ jedzeniem.

Ellie miała dos´c´ wraz˙en´ tego wieczoru i pomysł,

z˙eby Patrick albo jego siostra zostali do rana, nie
wzbudził jej entuzjazmu. Nie było takiej potrzeby.
Lekarz zrobił Toby’emu zastrzyk, z˙eby powstrzymac´
torsje, i chociaz˙ jej brat wcia˛z˙ był blady, teraz głe˛bo-
ko spał.

– Nie ma potrzeby. Dzie˛kuje˛, z˙e s´cia˛gna˛łes´ tak

szybko lekarza – dodała, zdaja˛c sobie sprawe˛, z˙e jej
odmowa zabrzmiała niezbyt uprzejmie.

– Ale teraz chcesz, z˙ebys´my sobie poszli?
Była pierwsza w nocy i Ellie czuła sie˛ psychicznie

wycien´czona, zaro´wno z powodu choroby Toby’ego,
jak i dre˛cza˛cych ja˛ od kilku godzin mys´li zwia˛zanych
z odkryciem, z˙e dziewczyna Toby’ego jest siostra˛
Patricka. Wie˛c tak, chciała, z˙eby sobie juz˙ poszli.

Spojrzała na Terese˛, kto´ra siedziała przy kuchen-

nym stole i z przygne˛biona˛ mina˛ wpatrywała sie˛
w kubek z wystygła˛ kawa˛. Widac´ było pewne podo-

background image

bien´stwo mie˛dzy bratem i siostra˛ – oboje mieli smag-
ła˛ cere˛ i te niesamowicie wyraziste szare oczy.

Dlaczego nie zauwaz˙yła tego na przyje˛ciu? Bo

w ogo´le o tym nie mys´lała! Nie doszukiwała sie˛
z˙adnych podobien´stw, bo nikt jej nie powiedział, z˙e
Tess, dziewczyna Toby’ego, i Teresa, młodsza siost-
ra Patricka, to jedna i ta sama osoba!

Ellie czuła, z˙e dopo´ki sie˛ nie dowie, dlaczego nikt

jej nie powiedział, lepiej by było z wie˛kszym dystan-
sem traktowac´ Patricka.

– Szczerze mo´wia˛c, tak – odpowiedziała chłodno.

– Na twoim miejscu nie spodziewałabym sie˛ jutro
Toby’ego w pracy.

– Nie spodziewam sie˛ – mrukna˛ł. – Ellie, po-

słuchaj...

– Patrick, mys´le˛, z˙e to nie jest ani włas´ciwa pora,

ani miejsce. – Odsune˛ła sie˛ zdecydowanym ruchem,
zerkaja˛c wymownie na Terese˛.

Faktem było, z˙e jego siostra sprawiała wraz˙enie,

jakby w ogo´le ich nie zauwaz˙ała. Była kompletnie
pogra˛z˙ona swoim zmartwieniem, co oznaczało praw-
dopodobnie, z˙e uczucie, jakim darzył ,,Tess’’ Toby,
było odwzajemnione.

Dlaczego nikt jej nie powiedział, z˙e Toby spotyka

sie˛ z siostra˛ Patricka?

Moz˙e jednak ktos´ powiedział... Przypomniała so-

bie niezrozumiałe insynuacje Garetha.

Wydawał sie˛ przekonany, z˙e Toby i ona nie

sa˛ w niczym lepsi od niego. Uwaz˙ał, z˙e zadaja˛
sie˛ z rodzen´stwem McGratho´w z takich samych

97

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

powodo´w, z jakich on zare˛czył sie˛ z Sara˛– dla kariery
i bogactwa. Był oczywis´cie w błe˛dzie – w obu
przypadkach. Ale...

– Ellie?
Patrick przygla˛dał sie˛ jej z niepokojem.
– Moz˙e odwieziesz swoja˛ siostre˛ do domu? Wy-

gla˛da, jakby miała dosyc´ wraz˙en´ na jeden wieczo´r.

– Zdaje sie˛, z˙e wszyscy mamy dosyc´. – Pokiwał

sme˛tnie głowa˛. – Zadzwonie˛ do ciebie jutro i dowiem
sie˛, co z Tobym.

I wro´ce˛ do tej rozmowy, zdawał sie˛ sugerowac´.

A ona potrzebowała czasu, z˙eby pozbierac´ mys´li.

– Oczywis´cie, zadzwon´. Ale teraz naprawde˛ jest

po´z´no...

Rzucił jej jeszcze jedno badawcze spojrzenie i od-

wro´cił sie˛ do siostry.

– Teresa, pora wracac´ do domu. Jestem pewien,

z˙e Ellie zadzwoni, jes´li be˛dzie nas potrzebowała
– dodał szybko, uprzedzaja˛c jej protest.

– Oczywis´cie, moz˙esz byc´ spokojna – odpowie-

działa Ellie na błagalne spojrzenie Tess.

– Strasznie mi przykro, z˙e poznałys´my sie˛ w ta-

kich okolicznos´ciach. – Teresa z z˙ałosna˛ mina˛ wstała
od stołu.

Tak, mogło byc´ lepiej – zdecydowanie lepiej

byłoby dla Ellie! – gdyby poznały sie˛ wczes´niej.

– Sa˛dze˛, z˙e Toby szybko wydobrzeje i moz˙e

przyprowadzi cie˛ kto´regos´ wieczoru na kolacje˛.

Ale najpierw wyjas´ni mi dokładnie, o co w tym

wszystkim chodzi, pomys´lała ze złos´cia˛.

98

CAROLE MORTIMER

background image

– Moz˙e w ten weekend wybierzemy sie˛ we czwo-

ro na lunch – podsuna˛ł łagodnie Patrick.

Ellie odwro´ciła sie˛ do niego z zimnym spojrzeniem.
– Mys´le˛, z˙e nie wszystko na raz. Poza tym wa˛tpie˛,

z˙eby przez kilka najbliz˙szych dni Toby był w stanie
cos´ zjes´c´.

Drugi argument był na tyle silny, z˙e Patrick dał za

wygrana˛. Całe szcze˛s´cie. Nie zamierzała sie˛ z nim
umawiac´, dopo´ki nie otrzyma odpowiedzi na kilka
istotnych pytan´. Odpowiedzi, kto´rych mo´gł udzielic´
tylko jej brat.

– Zadzwonie˛ do ciebie rano, jes´li moz˙na – powie-

działa Teresa juz˙ w progu, zbieraja˛c sie˛ do wyjs´cia.

– Oczywis´cie. – Ellie celowo unikała wzroku Pa-

tricka, stoja˛cego u boku siostry. – Brr, strasznie zimno.
– Wzdrygne˛ła sie˛, kiedy owiał ich mroz´ny wiatr.

– Tak, rzeczywis´cie zrobiło sie˛ troche˛ lodowato.

– Patrick unio´sł znacza˛co brwi, gdy Ellie spojrzała na
niego z cierpka˛ mina˛.

– Zapowiadaja˛ s´nieg – odparowała.
– Na szcze˛s´cie w naszym klimacie taka zima

nigdy nie trwa zbyt długo.

– Według ostatnich prognoz nadchodzi długo-

trwały zimny front. – Ta gra była dla dwojga. Po-
stanowiła, z˙e dopo´ki sie˛ nie dowie, o co w tej grze tak
naprawde˛ chodzi, Patrick McGrath moz˙e liczyc´ wy-
ła˛cznie na zimny front.

Wzruszył barczystymi ramionami.
– Lo´d i s´nieg zawsze kiedys´ topnieja˛.
– Kiedys´.

99

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Patrick, o pogodzie moz˙esz porozmawiac´ in-

nym razem – ponagliła go Teresa. – Chcesz, z˙eby
Ellie zamarzła na tym wietrze?

– Masz racje˛, chodz´my. – Patrick skina˛ł szybko

głowa˛i pocałował Ellie na poz˙egnanie. – Ale wpadne˛
tu rano...

Zabrzmiało to jak groz´ba i jeszcze wzmogło jej

irytacje˛. Zdaniem doktora, Toby powinien czuc´ sie˛
rano znacznie lepiej, wie˛c Patrick miał szanse˛ zastac´
go samego, bo ona wybierała sie˛ rano do pracy.

– Nie mam poje˛cia, o czym mo´wisz. – Toby

wcia˛z˙ był blady, ale przespał spokojnie noc i wy-
gla˛dało na to, z˙e całkiem mine˛ły mu mdłos´ci, choc´
nadal miał silny bo´l głowy.

Witaj w klubie, pomys´lała z głe˛bokim westchnie-

niem i usiadła na brzegu ło´z˙ka.

– Okej, zacznijmy od pocza˛tku: dlaczego nie ra-

czyłes´ mi powiedziec´, z˙e Tess, z kto´ra˛ sie˛ spotykasz
od dobrych kilku miesie˛cy, to Teresa McGrath, młod-
sza siostra Patricka?

– Ja...
– Prosze˛, tylko nie mo´w, z˙e mys´lałes´, z˙e to jest

niewaz˙ne – poradziła mu chłodno. – Bo doskonale
wiesz, z˙e to waz˙ne. Od pocza˛tku było, i jest nadal.

– Jak moz˙esz wiercic´ dziure˛ w brzuchu choremu

człowiekowi, i to w tak napastliwy sposo´b... – Toby
potrza˛sna˛ł głowa˛ i z zamknie˛tymi oczami opadł na
poduszke˛.

100

CAROLE MORTIMER

background image

– To jeszcze nic, Toby – ostrzegła z groz´nym

błyskiem w oczach. – Jes´li moje podejrzenia sa˛
słuszne, moge˛ udusic´ tego ,,chorego człowieka’’ włas-
nymi re˛kami...

Toby otworzył tylko jedno oko.
– Moz˙e mi powiesz, co podejrzewasz – a wtedy ja

ci powiem, czy masz racje˛, czy nie.

– Jaki to ma sens, skoro nie zamierzasz odpowie-

dziec´ uczciwie!

Otworzył drugie oko i zrobił mine˛ niewinia˛tka.
– Moja starsza siostra uczyła mnie, z˙eby zawsze

mo´wic´ prawde˛.

– Bardzo s´mieszne! – Z ponurym us´miechem

wstała z ło´z˙ka i zacze˛ła chodzic´ nerwowo po pokoju,
ani na moment nie odrywaja˛c wzroku od Toby’ego.
W kon´cu cie˛z˙ko westchne˛ła. – Czy two´j zwia˛zek
z Teresa˛ to cos´ powaz˙nego?

– Tak – odpowiedział bez sekundy wahania.
Ellie pokiwała głowa˛; to była odpowiedz´, jakiej

sie˛ spodziewała.

– Dlaczego Patrick McGrath zgodził sie˛ ze mna˛

po´js´c´ na firmowe przyje˛cie?

Nagła zmiana tematu wyraz´nie zbiła Toby’ego

z tropu.

– Powiedziałem ci...
– Wiem, co mi powiedziałes´. Ale teraz chce˛ po-

znac´ prawdziwy powo´d.

– Ale to był prawdziwy powo´d. Dlaczego mi nie

wierzysz?

Ellie poczuła ulge˛. Ta odpowiedz´ przekonała ja˛

101

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

o jednym: cokolwiek knuł Patrick McGrath, Toby nie
grał w tym z˙adnej roli.

Przypomniała sobie kilka zagadkowych uwag Pat-

ricka z ostatniego tygodnia. O tym, jak Toby sie˛ o nia˛
troszczy, jak bardzo czuje sie˛ za nia˛ odpowiedzialny,
i wszystkie te pytania o to, dlaczego po zerwaniu
a Garethem nie znalazła sobie kogos´ innego – pyta-
nia, kto´re prowadziły do jednego przykrego wniosku.

Teraz, wiedza˛c, z˙e Teresa i jej brat traktuja˛powaz˙-

nie swo´j zwia˛zek, była o tym jeszcze bardziej przeko-
nana: Patrick rozpaczliwie pro´bował usuna˛c´ im z dro-
gi wszelkie przeszkody – usuna˛c´ z drogi ja˛, Ellie,
choc´by na jakis´ czas – po to, z˙eby zapewnic´ swojej
młodszej siostrze szcze˛s´cie z Tobym.

– Dlaczego mi po prostu nie powiedziałes´ o Tess?

– spytała łagodnie.

– Przeciez˙ mo´wiłem...
– Tylko to, z˙e sie˛ z nia˛ spotykasz. Nic o niej

samej. I na pewno nie to, z˙e jestes´cie w sobie zako-
chani. Dlaczego?

– Jestem pewien, z˙e akurat to chciałas´ usłyszec´

dwa miesia˛ce temu! – odburkna˛ł, zniecierpliwiony.

Dwa miesia˛ce temu? Kiedy podejrzewała, z˙e Ga-

reth spotyka sie˛ z kims´ za jej plecami? Po´łtora
miesia˛ca temu, kiedy w kon´cu dowiedziała sie˛ praw-
dy i z nim zerwała...?

– Och, Toby! – Ze wzruszenia oczy nabiegły jej

łzami. – Wtedy tez˙ cieszyłabym sie˛ twoim szcze˛s´-
ciem! Wtedy i zawsze!

Ale zamiast sie˛ cieszyc´, Ellie tyle czasu trwała

102

CAROLE MORTIMER

background image

w nies´wiadomos´ci, bo Toby – z˙eby jej przypadkiem
nie zranic´! – trzymał swoje uczucie do Tess w tajem-
nicy.

Usiadła z powrotem na brzegu ło´z˙ka i wzie˛ła

swojego niema˛drego brata za re˛ke˛.

– Czy macie zamiar sie˛ pobrac´?
– Moz˙e... kiedys´.
Włas´nie tego sie˛ obawiała! Toby i Tess darzyli sie˛

głe˛bokim uczuciem, a po´łtora miesia˛ca temu musiało
wygla˛dac´ na to, z˙e Ellie jest w powaz˙nym zwia˛zku
z Garethem. Ale skon´czyło sie˛ tak, jak sie˛ skon´-
czyło... i nagle Toby poczuł sie˛ odpowiedzialny za jej
los, o czym napomkna˛ł Patrick.

Nareszcie zrozumiała, o co w tym wszystkim

chodzi. Wiedziała, z˙e mimo licznych protesto´w z jej
strony, Toby uwaz˙ał, z˙e ma wobec niej emocjonalny
dług za to, z˙e po s´mierci rodzico´w zaje˛ła sie˛ nim
i domem. Fakt, z˙e jej zwia˛zek z Garethem rozpadł sie˛
w przykrych okolicznos´ciach, sprawił, z˙e Toby nabrał
dystansu do własnego zwia˛zku z Teresa˛ McGrath.

– Z

˙

adne ,,moz˙e’’, Toby – powiedziała stanowczo.

– I z˙adne ,,kiedys´’’. Jez˙eli kochasz te˛ dziewczyne˛,
i ona kocha ciebie, powinienes´ sie˛ jej os´wiadczyc´.

– Juz˙ to zrobiłem...
– Kiedy?!
– Dwa miesia˛ce temu – przyznał z zakłopotana˛

mina˛.

– I...?
– Powiedziała ,,tak’’. – Krzywy grymas zamienił

sie˛ w us´miech triumfu.

103

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Jestes´ idiota˛, Toby. – Ellie rozes´miała sie˛ i wsta-

ła z ło´z˙ka. – Naste˛pny krok to kupno piers´cionka.
A potem urza˛dzenie wesela. Be˛de˛ na nim tan´czyc´
– obiecała. – Czy wyraz˙am sie˛ jasno, Toby?

– Bardzo jasno. – Us´miechna˛ł sie˛ promiennie.
– To dobrze. Musze˛ sie˛ tylko oswoic´ z mys´la˛, z˙e

be˛de˛ w jakims´ sensie spowinowacona z aroganckim
Patrickiem McGrathem.

– Mys´lałem, z˙e go lubisz.
Za bardzo!
– On jest twoim szefem, Toby – powiedziała

z wymuszona˛ oboje˛tnos´cia˛. – Musiałam byc´ dla
niego miła, i dalej be˛de˛, skoro ma zostac´ twoim
szwagrem. To nie powinno byc´ takie trudne; przy
odrobinie szcze˛s´cia be˛dziemy sie˛ widywac´ bardzo
rzadko. – Odwro´ciła sie˛, z˙eby wyjs´c´ z pokoju – i tuz˙
za progiem znalazła sie˛ twarza˛ w twarz z Teresa˛
McGrath!

Kto´ra musiała dokładnie słyszec´ jej s´mieszna˛ de-

klaracje˛.

104

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ DZIESIA˛TY

– Wiem, powiedziałam, z˙e zadzwonie˛ – tłuma-

czyła sie˛ Teresa – ale... zapukałam do drzwi i nikt nie
odpowiadał, wie˛c weszłam do s´rodka... Mam na-
dzieje˛, z˙e sie˛ nie gniewasz?

– Tess...? – Z nadzieja˛ w głosie zawołał z sypialni

Toby.

Smutna twarz Teresy natychmiast sie˛ rozjas´niła.
– Lepiej z nim?
– Duz˙o lepiej – uspokoiła ja˛ Ellie, us´miechaja˛c

sie˛ ciepło. – Ide˛ do kuchni, z˙eby zrobic´ kawe˛, a wy
sobie pogadajcie.

Najche˛tniej zapadłaby sie˛ pod ziemie˛. Zeszła do

kuchni na drz˙a˛cych nogach, usiadła przy stole i z je˛-
kiem ukryła twarz w dłoniach.

Opowiadaja˛c Toby’emu te bzdury o Patricku,

chciała pokazac´, z˙e ma swoja˛ dume˛, a pewnie jedyne,
co udało jej sie˛ osia˛gna˛c´, to zrazic´ do siebie przyszła˛
bratowa˛!

Jak mogła to wyjas´nic´ Teresie, nie przyznaja˛c sie˛,

z˙e jest po uszy zakochana w jej bracie?

Jej cichy je˛k wstydu przerodził sie˛ w je˛k rozpaczy.

Była na tyle głupia, z˙eby zakochac´ sie˛ w Patricku,

background image

a przeciez˙ jedynym celem jego zaloto´w było od-
wracanie jej uwagi od zwia˛zku Toby’ego z Tess – tak
długo, az˙ Toby ogłosi ich zare˛czyny.

Jak mogła sie˛ z tego wypla˛tac´, nie zdradzaja˛c

Patrickowi swoich uczuc´, nie traca˛c doszcze˛tnie sza-
cunku do samej siebie? To był problem!

Z deszczu pod rynne˛... Mys´lała, z˙e zadurzenie sie˛

w wyrachowanym Garecie było najgorsza˛ rzecza˛,
jaka˛zrobiła w swoim z˙yciu, ale zakochanie sie˛ w Pat-
ricku było o wiele gorsze. Bo on nie był wyrachowa-
ny. Wiedziała, z˙e miłos´c´ do niego nie przejdzie jej
ro´wnie łatwo jak to, co czuła do Garetha.

Włas´nie dlatego, z˙e szczerze kochała Patricka,

widziała teraz jasno, czym było tak naprawde˛ jej
poprzednie uczucie. Ale tym razem zamierzała ocalic´
przynajmniej swoja˛ godnos´c´. Za wszelka˛ cene˛!

Kiedy dziesie˛c´ minut po´z´niej Teresa zeszła do

kuchni, na stole stała s´wiez˙o zaparzona kawa, fili-
z˙anki, s´mietanka i cukier.

– Toby wygla˛da duz˙o lepiej, prawda? – Ellie

us´miechne˛ła sie˛ ciepło.

– Tak, oczywis´cie. – Teresa odpowiedziała z re-

zerwa˛ w głosie.

Raz kozie s´mierc´, pomys´lała Ellie, biora˛c głe˛boki

oddech.

– Posłuchaj, jes´li chodzi o to, co mo´wiłam na

go´rze o Patricku... co niechca˛cy usłyszałas´...

– Prosze˛ cie˛... – Teresa wygla˛dała na jeszcze

bardziej zakłopotana˛ niz˙ Ellie. – Wiem, jaki... jaki
potrafi byc´ czasem Patrick. On nie ma w tym z˙adnego

106

CAROLE MORTIMER

background image

celu, po prostu... przyzwyczaił sie˛ do rza˛dzenia. Ale
nie jest arogancki... Zwykle tak oczarowuje ludzi, z˙e
sami mu ulegaja˛!

Ellie zda˛z˙yła tego dos´wiadczyc´.
– W kaz˙dym razie to nie usprawiedliwia tego

rodzaju uwag... Przykro mi, z˙e słyszałas´, co mo´wi-
łam... – Była zła na siebie, bo zabrzmiało to z˙ałos´nie,
ale nic ma˛drzejszego nie przychodziło jej do głowy.
– Napijesz sie˛ kawy?

– Che˛tnie, dzie˛kuje˛. – Teresa spojrzała z us´mie-

chem na nakryty sto´ł.

Ellie podejrzewała, z˙e ta młoda kobieta, podobnie

jak Patrick, nie przywykła do picia kawy przy ku-
chennym stole. Pewnie podawał ja˛ w salonie ktos´ ze
słuz˙by, ro´wnie sprawnej jak ta na przyje˛ciu u Geor-
ge’a Delacorte.

I jak w czyms´ takim miał sie˛ znalez´c´ Toby?
On i Teresa naprawde˛ sie˛ kochali – wystarczyła

ostatnia noc, z˙eby nie miec´ co do tego z˙adnych wa˛t-
pliwos´ci – ale jaka˛ mieli szanse˛ dopasowac´ sie˛ w mał-
z˙en´stwie, jes´li dorastali w dwo´ch ro´z˙nych s´wiatach?
Toby, jako asystent Patricka, bardzo dobrze zarabiał,
ale na pewno nie był w stanie zapewnic´ Teresie takie-
go poziomu z˙ycia, do jakiego była przyzwyczajona...

– Jestem projektantka˛ wne˛trz. – Teresa us´miech-

ne˛ła sie˛ pod nosem, gdy re˛ka Ellie, razem z dzban-
kiem, z kto´rego nalewała kawe˛, zawisła na chwile˛
w powietrzu.

Czyz˙by Teresa, podobnie jak Patrick, miała zdol-

nos´c´ do czytania w jej mys´lach?

107

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Nie chciałam powiedziec´ nic...
– Wiem. – Teresa rozes´miała sie˛ pogodnie. – Tyl-

ko z˙e ja juz˙ tysia˛c razy wałkowałam to z Tobym. On
sie˛ strasznie boi, z˙e ludzie pomys´la˛, z˙e interesuja˛ go
wyła˛cznie moje pienia˛dze.

Tak jak Garetha interesowały pienia˛dze Sary!
– Wiem, z˙e tak nie jest – powiedziała stanowczo.
– Oczywis´cie, z˙e nie. Boz˙e, gdybys´ wiedziała, ile

trudu mnie kosztowało wycia˛gnie˛cie go na pierwsza˛
randke˛! Wygla˛dało na to, z˙e jako siostre˛ Patricka
zaliczył mnie do gatunku ,,niedotykalnych’’.

Nic dziwnego. Z tych samych powodo´w Ellie

uwaz˙ała, z˙e Patrick jest dla niej nieosia˛galny...

– Ale oczywis´cie udało ci sie˛ go tak oczarowac´,

z˙e sam uległ?

– Niezupełnie... Powiedziałam Patrickowi, co

czuje˛ do Toby’ego, i on... wymys´lił sposo´b, z˙ebys´my
sie˛ mogli widywac´ – projektowałam nowy wystro´j
jego biur tutaj i kilku nowych, kto´re kupił w Yorku.

Yorku...? Patrick wspominał jej kiedys´, z˙e wysłał

Toby’ego do Yorku z jednym ze swoich pracow-
niko´w... Wie˛c tym ,,pracownikiem’’ była jego młod-
sza siostra! Bez wzgle˛du na to, co sa˛dziła o tym
Teresa, swatanie własnej siostry to szczyt arogancji!

– Rozumiem. – Ellie skine˛ła głowa˛.
– Ellie... Moge˛ sie˛ do ciebie tak zwracac´?
– Oczywis´cie.
– Dla rodziny jestem Teresa˛, ale wole˛, z˙eby przy-

jaciele mo´wili do mnie Tess. Mam nadzieje˛, z˙e
zostaniemy przyjacio´łkami?

108

CAROLE MORTIMER

background image

Dla dobra Toby’ego powinny zostac´ przyjacio´ł-

kami. Zreszta˛musiała przyznac´, z˙e rodziny McGrath,
z jej ciepłem i magnetycznym czarem, trudno było
nie lubic´.

– Oczywis´cie – powto´rzyła, zastanawiaja˛c sie˛, do

czego zmierza ta rozmowa.

Tess spowaz˙niała.
– Ja naprawde˛ nie jestem jaka˛s´ bogata˛ rozpusz-

czona˛ panienka˛, kto´ra zobaczyła cos´, co chciałaby
miec´, i wykorzystała swojego nadmiernie pobłaz˙-
liwego brata, z˙eby natychmiast spełnił jej z˙yczenie.
Bardzo kocham Toby’ego i te ro´z˙nice mie˛dzy nami,
o kto´rych mys´lisz, sa˛ kompletnie niewaz˙ne.

– Teraz...
– Nie, nigdy nie be˛da˛ waz˙ne. Moi rodzice sa˛

bogaci, to prawda. Mo´j brat tez˙ jest bogaty. Ale oboje
zostalis´my wychowani w przekonaniu, z˙e sami musi-
my sobie znalez´c´ miejsce w s´wiecie i sami zarabiac´
na z˙ycie. Nigdy nie be˛dziemy siedziec´ z załoz˙onymi
re˛kami, czekaja˛c na spadek. Wiem, z˙e to brzmi
okropnie... – Zauwaz˙yła przeraz˙enie w oczach Ellie
– ...ale nawet nie wiesz, ile dzieci bogatych rodzico´w
zachowuje sie˛ w ten sposo´b.

– Ska˛d miałabym wiedziec´.... – Ellie zas´miała sie˛

z niedowierzaniem.

Tess jeszcze raz us´cisne˛ła jej dłon´.
– Nie masz czego z˙ałowac´. Ta niesamowita blis-

kos´c´, jaka ła˛czy cie˛ z Tobym, jest wie˛cej warta niz˙
wszystkie pienia˛dze tego s´wiata. Mam nadzieje˛, z˙e
podzielicie sie˛ ta˛ bliskos´cia˛ ze mna˛...

109

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Jak mogła sie˛ oprzec´ urokowi tej młodej kobiety?

Jak mo´gł jej sie˛ oprzec´ Toby? Po prostu nie mo´gł!

I nawet jes´li ich małz˙en´stwo oznaczało, z˙e be˛dzie

musiała spotykac´ sie˛ z Patrickiem cze˛s´ciej, niz˙ wy-
magałby tego spoko´j jej ducha, gotowa była sie˛
nauczyc´ z tym z˙yc´.

– Nie moge˛ sie˛ doczekac´ dnia, w kto´rym zatan´cze˛

na waszym weselu... – Natychmiast poz˙ałowała tych
sło´w, przypominaja˛c sobie, z˙e prawie to samo powie-
działa Toby’emu na go´rze – zanim wyskoczyła z ob-
raz´liwa˛ uwaga˛ na temat Patricka.

– Gdzies´ to juz˙ słyszałam... – Tess parskne˛ła

s´miechem.

– Bardzo z˙ałuje˛, z˙e naraziłam cie˛ na...
– Ellie, naprawde˛ nie masz sie˛ czym przejmowac´.

Jestem pewna, z˙e Patrick nie takie rzeczy słyszał na
swo´j temat!

– Ale nie od przyszłej... nie wiem, czy jest jakies´

słowo na relacje˛ mie˛dzy bratem i siostra˛ panny mło-
dej i pana młodego.

– Nie mam poje˛cia. Ale naprawde˛, Ellie, nie

przejmuj sie˛ głupstwami. W razie potrzeby Patrick
sam doskonale potrafi sie˛ bronic´.

– A jest taka potrzeba?
Ellie odwro´ciła sie˛ gwałtownie na głos Patricka,

kto´ry stał za jej plecami. Krew napłyne˛ła jej do
twarzy.

– Słyszałem, z˙e rozmawiacie, wie˛c wszedłem bez

pukania, z˙eby nie przeszkadzac´.

Nie przeszkadzac´! Przeszkadzał jej za kaz˙dym

110

CAROLE MORTIMER

background image

razem, kiedy pojawiał sie˛ w zasie˛gu jej wzroku! Czy
nikt z tej rodziny nie miał zwyczaju pukac´ do drzwi?

– Masz ochote˛ na kawe˛? – spytała opanowanym

głosem, wstaja˛c od stołu.

– Nie, dzie˛ki. Tak naprawde˛ miałbym ochote˛...
– Toby czuje sie˛ duz˙o lepiej – przerwała mu

rados´nie Tess. – Zasypiał, kiedy od niego wychodzi-
łam, ale jestem pewna, z˙e chciałby sie˛ z toba˛ zoba-
czyc´.

Patrick nie odrywał wzroku od twarzy Ellie.
– Idz´ do niego. Ja przyjde˛ za chwile˛ – powiedział

do siostry.

– Ale...
– Przyjde˛ na go´re˛, jak tylko porozmawiam z Ellie

– powto´rzył stanowczo.

Tess rzuciła jej wspo´łczuja˛ce spojrzenie i wyszła

z kuchni. Obie wiedziały, z˙e kiedy Patrick mo´wi
takim tonem, nie ma sensu sie˛ z nim sprzeczac´.

Samo powietrze zdawało sie˛ iskrzyc´, kiedy Ellie

i Patrick zostali w kuchni sami. Ona, z˙eby przynaj-
mniej na niego nie patrzec´, zaje˛ła sie˛ sprza˛taniem ze
stołu. Ale i tak, kiedy stał za jej plecami, miała
przejmuja˛ca˛ s´wiadomos´c´ jego bliskos´ci – kaz˙dego
szczego´łu jego wygla˛du, hipnotyzuja˛cego spojrzenia
szarych oczu, ciepła oddechu...

Czy tak miało byc´ juz˙ zawsze? Czy do kon´ca z˙ycia

była skazana na to, z˙eby go kochac´, z˙eby drz˙ec´ na
jego widok? Nawet wtedy, kiedy sie˛ oz˙eni i be˛dzie
miał własne dzieci?

– Ellie, co sie˛ dzieje?

111

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Wzie˛ła głe˛boki, uspokajaja˛cy oddech, zanim od-

waz˙yła sie˛ do niego odwro´cic´.

– Nie wiem, o czym mo´wisz – powiedziała bez-

namie˛tnym tonem. – Ale powiem ci, z˙e bardzo lubie˛
Tess. Jestem pewna, z˙e ona i Toby be˛da˛ ze soba˛
bardzo szcze˛s´liwi.

– Tak sa˛dze˛. – Kiwna˛ł oboje˛tnie głowa˛. – Po-

słuchaj, przykro mi, z˙e dowiedziałas´ sie˛ o nich w ten
sposo´b...

– Nie wygłupiaj sie˛, Patrick – powiedziała z szy-

dercza˛ mina˛. – Faktem jest, z˙e nie wiem, po co była ta
wielka tajemnica. Toby ma dwadzies´cia szes´c´ lat, ja
dwadzies´cia siedem; najwyz˙sza pora, z˙eby jedno
z nas pomys´lało o własnym domu.

– Ellie...
– Patrick – ucie˛ła z ostrzegawczym błyskiem

w oczach. – Zdaje˛ sobie sprawe˛, z˙e od jakichs´ dzie-
sie˛ciu dni grasz role˛... czegos´ w rodzaju ambasadora
Toby’ego i Tess, ale to zwyczajnie nie było ko-
nieczne.

– Naprawde˛ tak to oceniasz? – spytał przez zacis´-

nie˛te ze˛by. – Wszystko, co sie˛ wydarzyło w ostatnim
tygodniu?

– Oczywis´cie. Co nie znaczy, z˙e nie doceniam

faktu, z˙e poszedłes´ ze mna˛ na firmowe przyje˛cie.
Miło jest sie˛ w kon´cu dowiedziec´, z˙e chodziło o za-
cies´nienie stosunko´w rodzinnych.

Patrick przysuna˛ł sie˛ do niej o krok.
– Mys´lisz, z˙e to był jedyny powo´d...?
– Oczywis´cie. Och, rozumiem, z˙e chciałes´ tez˙

112

CAROLE MORTIMER

background image

poznac´ narzeczonego swojej kuzynki na neutralnym
gruncie, ale poza tym... – Wzruszyła ramionami. – Ten
wieczo´r musiał byc´ dla ciebie straszna˛ morde˛ga˛.

– Ellie, o co ci tak naprawde˛ chodzi? – warkna˛ł.

– Wczoraj wieczorem...

Rozes´miała sie˛ lekcewaz˙a˛co.
– Wczoraj wieczorem troche˛ nas poniosło. Zaga-

lopowalis´my sie˛ w swoich rolach.

– Wczoraj wieczorem mys´lałem, z˙e nie gramy

z˙adnych ro´l. Mys´lałem, z˙e poszlis´my na kolacje˛ tyl-
ko dlatego, z˙e ja cie˛ zaprosiłem, a ty sie˛ zgodziłas´!

Zdobyła sie˛ na jeszcze jeden wybuch pogardliwe-

go s´miechu.

– To z´le mys´lałes´!
Przysuna˛ł sie˛ jeszcze bliz˙ej, tak blisko, z˙e czuła

bija˛cy od niego z˙ar.

– Nie wymys´liłem sobie, z˙e wczoraj okazywałas´

mi duz˙o ciepła, prawda...?

– A ty mnie – odparowała. – Przyznaje˛, z˙e cos´ nas

do siebie cia˛gnie. Głupota˛ byłoby sie˛ wypierac´. Po-
wiedziałam juz˙, z˙e oboje nas poniosło. Ale naprawde˛
nie ma sensu – biora˛c pod uwage˛ okolicznos´ci – z˙e-
bys´my wdawali sie˛ w nic nieznacza˛cy romans.

Patrick zacisna˛ł usta.
– Nic nieznacza˛cy...? – Powto´rzył mie˛kko.
Ellie usłyszała w tym groz´be˛. Ale czego on sie˛ po

niej spodziewał? Czego chciał? Miała juz˙ za soba˛
jeden koszmarny zwia˛zek, a zwia˛zek z Patrickiem
mo´gł sie˛ skon´czyc´ jeszcze wie˛ksza˛ katastrofa˛. Po-
trza˛sne˛ła głowa˛.

113

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Patrick, mys´le˛, z˙e dla dobra naszego rodzen´-

stwa powinnis´my zapomniec´ o wczorajszym wieczo-
rze i nie pro´bowac´ tego cia˛gna˛c´. Kiedy Toby i Tess
sie˛ pobiora˛, my tez˙ be˛dziemy w jakis´ sposo´b zwia˛za-
ni rodzinnie. Co mogłoby sie˛ okazac´ kre˛puja˛ce, gdy-
bys´my byli na tyle niema˛drzy, z˙eby pozwolic´ sobie
na romans.

Patrick patrzył na nia˛ badawczym, iskrza˛cym

wzrokiem, jakby pro´bował sie˛ wwiercic´ w jej dusze˛.

Ellie wytrzymała ten wzrok tak długo, jak tylko

mogła – całe trzydzies´ci sekund! – po czym roze-
s´miała sie˛ drwia˛co.

– Patrick, czy nie wystarczy, z˙e mam wyja˛tkowo

niezre˛czna˛ sytuacje˛ w pracy, kiedy jestem zmuszona
rozmawiac´ z Garethem? Nie chciałabym sie˛ czuc´
ro´wnie niezre˛cznie w kontaktach z przyszła˛ rodzina˛
mojego brata.

– Wie˛c jednak on cie˛ obchodzi? W tym rzecz?
Gareth? Nie obchodził jej ani troche˛. Poza tym, z˙e

sama s´wiadomos´c´, z˙e zadawała sie˛ kiedys´ z takim
typem, była nieprzyjemna. I kre˛puja˛ca.

Ale sugestia Patricka podsune˛ła jej doskonały

sposo´b na wybrnie˛cie z sytuacji, kto´ra zapowiadała
sie˛ na jeszcze trudniejsza˛ do zaakceptowania...

– Sama juz˙ nie wiem, co czuje˛.
– Rozumiem. – Twarz Patricka straciła nagle

wszelki wyraz.

Nie rozumiał. Ale Ellie wierzyła, z˙e to jedyne

wyjs´cie. Z

˙

e tak be˛dzie lepiej dla wszystkich.

Gdyby nie ten kamien´ na sercu...

114

CAROLE MORTIMER

background image

– Oczywis´cie rozumiem, z˙e wcia˛z˙ istnieje prob-

lem zare˛czyn Sary z Garethem. Wie˛c jes´li be˛de˛
mogła w jakis´ sposo´b pomo´c...

– Na przykład odzyskuja˛c dla siebie Garetha?

– warkna˛ł z pogarda˛.

– Jakos´ nie brałam tego pod uwage˛ – odpowie-

działa beznamie˛tnie, choc´ Patrick niczym nie mo´gł
jej bardziej dotkna˛c´ niz˙ ta˛ celowa˛ obelga˛. Ale gdyby
straciła nad soba˛ panowanie, mogłaby powiedziec´
cos´, co zdemaskowałoby jej gre˛.

– W takim razie mys´le˛, z˙e juz˙ i tak naduz˙ylis´my

twojej uczynnos´ci.

Nagle kamien´ na sercu stał sie˛ jeszcze cie˛z˙szy.

Chciała ,,ostudzic´’’ Patricka, za wszelka˛ cene˛ rato-
wac´ swoja˛ dume˛, i udało sie˛ – tylko z˙e az˙ za dobrze!

Ale nie mogła nic zrobic´, nic wie˛cej powiedziec´,

nie odwołuja˛c tego wszystkiego, co juz˙ powiedziała.

Spojrzała na zegarek.
– Przepraszam, ale naprawde˛ musze˛ juz˙ wyjs´c´.

Toby czuje sie˛ lepiej, a ja obiecałam George’owi, z˙e
zda˛z˙e˛ do biura przed lunchem.

– Teresa na pewno zechce zostac´ z Tobym na cały

dzien´ – powiedział chłodno.

– Oczywis´cie.
– Wpadne˛ jeszcze na chwile˛ do Toby’ego. – Od-

wro´cił sie˛ na pie˛cie i wyszedł z kamienna˛ mina˛.

Udowadniaja˛c Ellie, z˙e jest o wiele lepsza˛aktorka˛,

niz˙ sa˛dziła.

Ale nie było to dla niej z˙adnym pocieszeniem.

Została sama ze swoimi uczuciami i gdzies´ w głe˛bi

115

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

duszy chciała pobiec za Patrickiem, powiedziec´ mu,
z˙e popełniła bła˛d, z˙e to nie była z jej strony z˙adna gra,
z˙e pragne˛ła go rozpaczliwie, gotowa sie˛ zgodzic´ na
kaz˙dy rodzaj zwia˛zku, jaki on wybierze.

Ale niczego takiego nie zrobiła. Ubrała sie˛ i poje-

chała do pracy.

116

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

– Klamka zapadła, siostrzyczko – os´wiadczył ra-

dos´nie Toby, wro´ciwszy w pia˛tek z pracy. – Umo´wi-
łem sie˛ z Tess w przerwie na lunch i kupilis´my
piers´cionek zare˛czynowy.

Ellie zaniemo´wiła.
Spodziewała sie˛ tego; mys´lała, z˙e przygotowała

sie˛ na to psychicznie, ale teraz czuja˛c, jak coraz
bardziej s´ciska ja˛ w z˙oła˛dku, zdała sobie sprawe˛, z˙e
wcale nie jest gotowa.

To wszystko działo sie˛ tak szybko. Poprzedniego

wieczoru Toby był na kolacji z Thomasem i Anne
McGrathami, z˙eby poprosic´ ojca Tess o jej re˛ke˛.
Znaja˛c opinie˛ Patricka o Tobym, Ellie wiedziała, z˙e
nie be˛dzie z˙adnego sprzeciwu, i nie było. McGra-
thowie z rados´cia˛ os´wiadczyli, z˙e przyjmuja˛ To-
by’ego do rodziny, jak gdyby był ich drugim synem.

Tymczasem Ellie nie do kon´ca oswoiła sie˛ z fak-

tem, z˙e nie tyle straci brata, co zyska rodzine˛ McGra-
tho´w. Jednego z McGratho´w w szczego´lnos´ci!

Tak jak sie˛ spodziewała, po ich ostatniej burzliwej

rozmowie w s´rode˛ rano Patrick ani razu sie˛ do niej nie
odezwał. Przez trzy długie dni!

background image

– Przyje˛cie zare˛czynowe be˛dzie w Wigilie˛ w do-

mu McGratho´w. – Rozanielony Toby odkorkował
butelke˛ ro´z˙owego szampana i wyja˛ł z szafki trzy
kieliszki.

Przyje˛cie zare˛czynowe...
Mys´l o spotkaniu z Patrickiem budziła w niej

mieszane uczucia. Rados´c´, bo strasznie za nim te˛sk-
niła, i desperacje˛, bo samo zobaczenie go nie mogło
tej te˛sknoty złagodzic´

Poza tym mo´gł pojawic´ sie˛ na tym przyje˛ciu z inna˛

kobieta˛.

– To cudownie, Toby. – Odsune˛ła na bok własne

uczucia i us´cisne˛ła brata. – Naprawde˛ sie˛ ciesze˛
– powiedziała szczerze i wzie˛ła od niego kieliszek
z szampanem. – Za wasze szcze˛s´cie.

– Za najlepsze Boz˙e Narodzenie pod słon´cem!
Boz˙e Narodzenie. Chociaz˙ wiedziała, z˙e s´wie˛ta sa˛

tuz˙, tuz˙, jakos´ nie przykładała do nich wagi. Ale teraz,
kiedy Toby był zare˛czony, po raz pierwszy ona
i Toby mogli nie spe˛dzac´ ich razem...

– Oboje jestes´my zaproszeni na s´wie˛ta do

McGratho´w.

Na szcze˛s´cie Toby odwro´cił sie˛ na chwile˛, z˙eby

dolac´ do kieliszko´w szampana, i nie zauwaz˙ył, jaka˛
konsternacje˛ wywołała w niej ta wiadomos´c´.

Boz˙e Narodzenie z McGrathami. Z Patrickiem.
Tak bardzo pragne˛ła go zobaczyc´, byc´ z nim – ale

okropnie sie˛ czuła z mys´la˛, z˙e jego rodzina zaprasza
ja˛do siebie na s´wie˛ta z dobrego serca, jak jaka˛s´ uboga˛
krewna˛!

118

CAROLE MORTIMER

background image

– To bardzo miłe z ich strony, Toby – powiedziała

wolno – ale mys´le˛, z˙e nie...

– Jes´li nie po´jdziesz, to ja tez˙ zostaje˛ w domu.
To był zwykły szantaz˙ emocjonalny, ale nie s´wiad-

czył o przewrotnos´ci Toby’ego; Ellie wiedziała, z˙e
jej brat nie czułby sie˛ dobrze, gdyby zostawił ja˛ sama˛
w s´wie˛ta. Nawet gdyby ona wolała zostac´ sama!

– Moz˙e na s´wia˛teczny lunch... – zgodziła sie˛ bez

entuzjazmu.

– O ile wiem, zaproszenie dotyczy całych s´wia˛t

– podpowiedział zza jej pleco´w az˙ nazbyt znajomy
głos.

Ellie odwro´ciła sie˛ gwałtownie do stoja˛cego

w progu Patricka. Naprawde˛ powinna zamontowac´
w drzwiach automatyczny zamek. Nawet kilka takich
zamko´w, na wszelki wypadek!

– Włas´nie wypilis´my toast za Tess i nasze zare˛-

czyny. – Toby, w przeciwien´stwie do Ellie, zupełnie
nie wygla˛dał na zaskoczonego obecnos´cia˛ Patricka.
Odwro´cił sie˛ i nalał szampana do trzeciego kieliszka,
kto´ry wczes´niej postawił na kuchennym blacie.

Trzy kieliszki. Wie˛c Toby wiedział...
– Zdrowie. – Patrick unio´sł kieliszek w toas´cie

skierowanym do Toby’ego, ale nie odrywał wzroku
od Ellie.

– Ide˛ na go´re˛ sie˛ przebrac´. – Toby odstawił pusty

kieliszek. – Zaraz wracam.

– Szczyt subtelnos´ci, prawda? – zakpił Patrick,

kiedy zostali sami.

– A jest jakis´ powo´d, dla kto´rego powinien byc´

119

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

szczego´lnie subtelny? – Ellie wcia˛z˙ sie˛ nie domys´lała
celu jego wizyty.

– Wpadłem, z˙eby przyła˛czyc´ sie˛ do pros´by moich

rodzico´w... z˙ebys´ spe˛dziła z nami s´wie˛ta.

Przyła˛czał sie˛ do pros´by...? Co to dokładnie miało

znaczyc´?

Westchna˛ł i odstawił kieliszek z wypitym do poło-

wy szampanem.

– Ellie, domys´lam sie˛, z˙e jestem ostatnia˛ osoba˛,

z kto´ra˛ chciałabys´ spe˛dzic´ Boz˙e Narodzenie, ale jes´li
obiecam, z˙e ogranicze˛ swoja˛ obecnos´c´ w salonie do
minimum – czy zechcesz to przynajmniej rozwaz˙yc´?

– Nie musisz... – Zrobiła głe˛boki wdech, poruszo-

na jego propozycja˛, choc´ tak bardzo sie˛ mylił – z ni-
kim innym nie chciałaby tak bardzo spe˛dzic´ s´wia˛t jak
z nim! Ale nie w tych okolicznos´ciach. – To bardzo
miłe ze strony twoich rodzico´w, z˙e o mnie pomys´leli
– powiedziała wymijaja˛co.

Wykrzywił usta w gorzkim us´miechu.
– Ellie, oni naprawde˛ bardzo chca˛ cie˛ poznac´.
– Jestem przekonana, z˙e be˛dzie ku temu mno´stwo

okazji na przyje˛ciu zare˛czynowym.

– Hmm... Skoro mo´wimy o przyje˛ciu zare˛czyno-

wym...

Zmruz˙yła oczy, widza˛c po jego minie, z˙e ma do

powiedzenia cos´, co na pewno jej sie˛ nie spodoba.

– Tak?
– Pozwolisz, z˙e zdejme˛ płaszcz? Bardzo tu ciepło

– dodał, choc´ płaszcz wisiał juz˙ na krzes´le.

Nieufnos´c´ Ellie rosła. Patrick wyraz´nie nie s´pie-

120

CAROLE MORTIMER

background image

szył sie˛ do wyjs´cia, a w kuchni unosił sie˛ zapach
pieczonego kurczaka, kto´rego lada moment powinna
wyja˛c´ z piecyka... Groziło jej to, z˙e z czystej uprzej-
mos´ci be˛dzie musiała zaprosic´ Patricka na kolacje˛.
O nie, pewnie zakrztusiłaby sie˛ tym kurczakiem!

– Zacza˛łes´ o czyms´ mo´wic´ – przypomniała

oschle.

– To be˛dzie wielkie rodzinne przyje˛cie. Bracia,

siostry, ciotki, wujkowie... i kuzyni. – Skrzywił sie˛
wymownie.

Czyli Sara z Garethem ro´wniez˙...
– Wie˛c chciałem cie˛ spytac´, Ellie, czy mogłabys´

pows´cia˛gna˛c´ na jeden wieczo´r swoja˛ wrogos´c´ i po´js´c´
na to przyje˛cie jako moja partnerka?

– Wrogos´c´? – powto´rzyła słabym głosem. Istot-

nie mys´lał, z˙e czuje do niego wrogos´c´? Gdy tak
naprawde˛ całym wysiłkiem woli powstrzymywała
pokuse˛, z˙eby rzucic´ mu sie˛ w ramiona i całowac´ do
utraty tchu? To była słabos´c´, kto´rej nie zamierzała
ulec! – Nie czuje˛ do ciebie z˙adnej wrogos´ci – powie-
działa oboje˛tnym głosem. – Nie mam poje˛cia, ska˛d ci
to przyszło do głowy.

– Nie? Kilka dni temu całkiem dosadnie wyrazi-

łas´ swoje uczucia.

– O ile pamie˛tam, przyznałam, z˙e... cos´ nas do

siebie cia˛gnie.

– Uhm... I na jednym oddechu powiedziałas´, z˙e

nadal czujesz cos´ do Daviesa!

– Prosze˛ cie˛, nie mieszajmy do tego Garetha...
– Jes´li o mnie chodzi, chciałbym nie usłyszec´

121

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

imienia tego człowieka nigdy wie˛cej – zapewnił
z kamienna˛ twarza˛. – Niestety to niemoz˙liwe. Sara na
pewno przyjdzie z nim w Wigilie˛ na przyje˛cie zare˛-
czynowe. A w tej sytuacji byłoby... politycznie po-
prawne, gdybys´ ty była ze mna˛. Jako moja partnerka.

Politycznie poprawne. Ellie nienawidziła tego

okres´lenia, choc´ w tym przypadku, musiała przyznac´,
doskonale opisywało ono sytuacje˛, w kto´rej znalez´li
sie˛ oboje.

– Co´z˙ za taktowne zaproszenie! – Us´miechne˛ła

sie˛ kpia˛co. – Ale jes´li sa˛dzisz, z˙e to moz˙e w czyms´
pomo´c, oczywis´cie sie˛ zgadzam.

Z Patricka wyraz´nie opadło napie˛cie.
– Forma przyje˛cia zaproszenia była ro´wnie tak-

towna, ale lepsze to niz˙ nic.

Zapadła niezre˛czna cisza, kto´ra˛ zakło´cało tylko

dzwonienie pokrywki na garnku i skwierczenie do-
piekaja˛cego sie˛ kurczaka. Na tyle prowokuja˛ce, z˙e
gdyby nie było Toby’ego, Ellie zaproponowałaby juz˙
Patrickowi, z˙eby został na kolacji...

Na szcze˛s´cie Toby wybrał ten moment, z˙eby

wpas´c´ do kuchni, przebrany w sweter i czarne dz˙insy.
Ale zrzedła mu troche˛ mina, kiedy zauwaz˙ył gotuja˛ce
sie˛ jedzenie.

– O rany, chyba zapomniałem ci powiedziec´, z˙e

ide˛ dzisiaj z Tess do chin´skiej knajpy...

Nie, Ellie zdała sobie nagle sprawe˛, z˙e to nie

Toby zapomniał jej powiedziec´ – to ona miała ostat-
nio taki zame˛t w głowie, z˙e zapominała, co sie˛ do
niej mo´wiło!

122

CAROLE MORTIMER

background image

Chodzenie do pracy stało sie˛ koszmarem, bo nigdy

nie wiedziała, czy niechca˛cy nie wpadnie na Garetha,
a w domu czuła sie˛ niewiele lepiej – albo usychała
z te˛sknoty za Patrickiem, albo na sam jego widok
zamieniała sie˛ w kłe˛bek nerwo´w.

Toby zerkna˛ł na kuchenke˛.
– Moz˙e Patrick...
– Idz´ juz˙, Toby. – Jego szef i przyszły szwagier

zmroził go wzrokiem.

– Ale...
– Jes´li twoja siostra ma ochote˛ zaprosic´ mnie na

kolacje˛, jestem pewien, z˙e to zrobi – wycedził. – Nie
zmuszaj jej do tego, okej?

– Okej. – Toby wzruszył ramionami, jakby nie

bardzo rozumiał, w czym problem. – W takim razie
spadam. Czes´c´, siostrzyczko. – Pocałował ja˛ lekko
w policzek i gestem re˛ki poz˙egnał Patricka.

Cisza po jego wyjs´ciu stała sie˛ jeszcze bardziej

napie˛ta.

– Lepiej juz˙...
– Czy chciałbys´...?
Zacze˛li mo´wic´ jednoczes´nie i w tym samym mo-

mencie urwali.

– Najpierw ty – powiedziała Ellie.
– Damy maja˛ pierwszen´stwo.
Wzie˛ła głe˛boki oddech.
– Chciałam zaproponowac´, z˙ebys´ zjadł ze mna˛ko-

lacje˛. Szkoda, z˙eby sie˛ zmarnował pieczony kurczak...

Patrick patrzył na nia˛ bez słowa jeszcze kilka

sekund, potem zacze˛ły drz˙ec´ mu wargi i w kon´cu

123

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

wybuchna˛ł s´miechem. Kiedy opanował sie˛ na tyle,
z˙eby mo´wic´, wcia˛z˙ miał wilgotne, roziskrzone oczy.

– Ellie, jestes´ absolutnie bezwzgle˛dna dla mojego

ego. ,,Szkoda, z˙eby sie˛ zmarnował pieczony kur-
czak’’ – powto´rzył z niedowierzaniem i zno´w zacza˛ł
sie˛ s´miac´.

Przez kilka sekund Ellie patrzyła na niego z ponu-

ra˛ mina˛, w głe˛bi podziwiaja˛c jego poczucie humoru,
i to w sytuacji, kiedy zachowała sie˛ naprawde˛ nie-
uprzejmie.

– Spro´buje˛ jeszcze raz, dobrze? Patrick, byłoby

mi bardzo miło, gdybys´ zjadł ze mna˛ kolacje˛.

Patrick spowaz˙niał, ale jego oczy wcia˛z˙ sie˛ s´mia-

ły.

– Szczerze?
– Szczerze.
Moz˙e to był bła˛d, moz˙e sie˛ zagalopowała w druga˛

strone˛ – ryzykuja˛c, z˙e be˛dzie tego z˙ałowac´ – ale teraz
niczego nie pragne˛ła bardziej, niz˙ spe˛dzic´ ten wie-
czo´r z Patrickiem.

– W takim razie przyjmuje˛ zaproszenie. Kurczak

pachnie cudownie. O wiele lepiej niz˙ mroz˙ona la-
sagne odgrzewana w mikrofalo´wce! Moge˛ ci w czyms´
pomo´c?

Otworzyła usta, z˙eby odmo´wic´, ale zmieniła zda-

nie; siedza˛c bezczynnie, Patrick gapiłby sie˛ na nia˛,
jak kroi kurczaka i podaje warzywa.

– W szufladzie pod stołem sa˛ sztuc´ce, so´l i pieprz

w tamtej szafce.

Kiedy nakrywał do stołu, Ellie pomys´lała sobie, z˙e

124

CAROLE MORTIMER

background image

to jeszcze jedna rzecz, kto´rej normalnie nie robił.
W swoim domu na pewno jadał kolacje˛ w jadalni.
Oni nie mieli jadalni jako takiej – dom był na taki
luksus za mały.

– To mi przypomina dziecin´stwo – powiedział

rados´nie Patrick, kiedy usiedli do stołu. – Kiedy
przyjez˙dz˙ałem do domu ze szkoły z internatem,
moja niania podawała herbate˛ w pokoju dziecinnym.
Wcale nie byłem zadowolony, kiedy skon´czyłem
dwanas´cie lat i moi rodzice uznali, z˙e jestem wystar-
czaja˛co dorosły, z˙eby jes´c´ z nimi w jadalni. Nic
zabawnego!

– Lubiłes´ szkołe˛ z internatem?
– Nie bardzo. Przypuszczam, z˙e nikt sie˛ nie za-

stanawiał, co ja o tym mys´le˛. Tak miało byc´ i koniec.
– Wzruszył ramionami. – Mo´j ojciec i dziadek cho-
dzili do tej szkoły przede mna˛ – rozumiesz, tradycja.
– Zase˛pił sie˛ lekko. – Ale akurat ta tradycja skon´czy
sie˛ na mnie. Moje dzieci be˛da˛ mieszkały w domu.

Jego dzieci. Mo´wił o nich z taka˛ swoboda˛, z˙e

chyba musiał o tym sporo mys´lec´. Tymczasem dla
Ellie mys´l o dzieciach Patricka – dzieciach, kto´re
be˛dzie miał z jaka˛s´ inna˛, anonimowa˛ jeszcze kobieta˛
– była wyja˛tkowo przykra!

– Mmm, Ellie, ten kurczak jest pyszny! Gdzie ty

sie˛ nauczyłas´ tak gotowac´?

– Moja mama i babcia przede mna˛... rozumiesz.
– Dzie˛ki wam, mamo i babciu! – Unio´sł do toastu

kieliszek z szampanem. – Jak Toby sie˛ wyprowadzi,
moge˛ sie˛ wprowadzic´?

125

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

Wiedziała, z˙e z˙artuje, a jednak na sama˛ mys´l

zapiekły ja˛ policzki. Jak by to było mieszkac´ z Patri-
ckiem na stałe? Rozmawiac´ z nim, s´miac´ sie˛ z nim,
kochac´ sie˛ z nim? Raj na ziemi...

I ro´wnie szybko wybiła sobie te˛ mys´l z głowy.
– Nie łatwiej byłoby ci wynaja˛c´ kucharke˛?
– Byc´ moz˙e. Ale co to za przyjemnos´c´...
– Przyjemnos´c´, zabawa... Zdaje sie˛, z˙e przywia˛-

zujesz do tego duz˙a˛ wage˛?

– Jes´li nie sprawia ci przyjemnos´ci to, co robisz,

albo nie czujesz sie˛ z kims´ dobrze, czy warto tracic´ na
to czas?

Czy to znaczyło, z˙e lubił z nia˛ byc´? Z

˙

e inaczej

w ogo´le by go tu nie było albo nie przyja˛łby jej
zaproszenia?

Wydawało sie˛, z˙e włas´nie to chciał powiedziec´.

Ale Ellie starała sie˛ pamie˛tac´, z˙e Patrick interesował
sie˛ nia˛ tylko po to, z˙eby zapewnic´ szcze˛s´cie swojej
młodszej siostrze...

A moz˙e dawał jej tylko do zrozumienia, jaka jest

głupia, zawracaja˛c sobie głowe˛ Garethem?

– Nie kaz˙dy ma luksus wybierania samych przy-

jemnych rzeczy – powiedziała twardo.

– Czy praca w ,,Delacorte, Delacorte i Delacorte’’

wcia˛z˙ bywa kłopotliwa?

,,Niemoz˙liwa’’ byłoby lepszym słowem. Od tygo-

dnia Ellie powaz˙nie zastanawiała sie˛ nad zmiana˛
pracy, ale nie widziała powodu, z˙eby zwierzac´ sie˛
Patrickowi z kłopoto´w, kto´rych powodem był Gareth...

– Zostawmy moje problemy. To naprawde˛ nic

126

CAROLE MORTIMER

background image

ciekawego – zbyła go lekkim tonem. – Jedzenie ci
stygnie.

Patrick przygla˛dał jej sie˛ bez słowa jeszcze kilka

długich sekund, zanim skina˛ł głowa˛.

– Rzeczywis´cie.
Milczenie, kto´re zapadło, kiedy zacze˛li jes´c´ – Pa-

trick z wyraz´na˛ przyjemnos´cia˛, Ellie bez entuzjazmu
– było ro´wnie niewygodne jak przedtem jego do-
ciekliwe pytania.

Czuła, z˙e jeszcze tyle rzeczy Patrick chciałby

powiedziec´, ale cos´ go powstrzymywało. I włas´nie
to wszystko, co nie zostało powiedziane, najbardziej
ja˛ niepokoiło.

– To było niebo w ge˛bie – powiedział ciepło,

odłoz˙ywszy sztuc´ce na pustym talerzu. – Ellie, czy
mys´lisz, z˙e... – Urwał, słysza˛c mocne puknie˛cie do
drzwi, wyprostował sie˛ gwałtownie – i zacisna˛ł
szcze˛ki, gdy do kuchni wszedł Gareth.

Ellie nie wierzyła własnym oczom. Co on, do

diabła, tu robi?

127

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Po co Gareth tu przyszedł? Nie miała poje˛cia, ale

prawdziwy powo´d tego najs´cia nie był najwaz˙niej-
szy. Wystarczyło jej jedno spojrzenie w przymruz˙one
oczy Patricka, grymas niesmaku na jego ustach,
kiedy wstawał od stołu, aby zrozumiec´, z˙e on wycia˛g-
na˛ł własne wnioski...

Serce zamarło jej w piersi. Czym innym była jej

sugestia – fałszywa! – z˙e nie przebolała do kon´ca
rozstania z Garethem, a czym innym fakt, z˙e Gareth
przyszedł do jej domu, daja˛c Patrickowi powo´d do
podejrzen´, z˙e chodzi o cos´ znacznie wie˛cej.

– Czes´c´, Patrick. Witaj, Ellie!
Ellie odpowiedziała mu nieche˛tnym spojrzeniem,

ale zdawał sie˛ tym zupełnie nie przejmowac´. Był tak
pewny siebie, z˙e najche˛tniej własnymi re˛kami zdarła-
by z jego twarzy ten szyderczy us´miech!

– Nie widzielis´my sie˛ dzisiaj w biurze, bo wy-

szłas´ wczes´niej, wie˛c wpadłem, z˙eby z˙yczyc´ ci weso-
łych s´wia˛t.

Wesołych... Co on, do diabła, knuje? Boz˙e Naro-

dzenie było za niecały tydzien´ i od pia˛tej po południu
w ,,Delacorte, Delacorte i Delacorte’’ rozpoczynała

background image

sie˛ dwutygodniowa przerwa s´wia˛teczna. Ellie posta-
nowiła darowac´ sobie w tym roku udział w improwi-
zowanym bankiecie biurowym – gło´wnie po to, z˙eby
unikna˛c´ spotkania z Garethem!

– Mo´głbys´ to zrobic´ w Wigilie˛ – odpowiedział za

nia˛ szorstko Patrick. – Moi rodzice urza˛dzaja˛ w ten
wieczo´r przyje˛cie z okazji zare˛czyn mojej siostry
Teresy z bratem Ellie, Tobym; ty i Sara jestes´cie
oczywis´cie zaproszeni.

W oczach Garetha tylko na ułamek sekundy poja-

wił sie˛ błysk zdziwienia.

– Oczywis´cie – odparł gładko. – Ale duz˙e przyje˛-

cia bywaja˛ takie... bezosobowe, prawda? A ja i Ellie
bylis´my bliskimi przyjacio´łmi – dodał znacza˛co.

Na szcze˛s´cie nie az˙ tak ,,bliskimi’’! Ta sytuacja

byłaby jeszcze bardziej upokarzaja˛ca, gdyby Gare-
thowi udało sie˛ zostac´ jej kochankiem!

– Szampan? – Gareth zauwaz˙ył pusta˛ butelke˛ na

blacie. – Czy przypadkiem i wy nie macie szczego´l-
nej okazji do uczczenia? – Rzucił Ellie porozumie-
wawcze spojrzenie.

– Tylko zare˛czyny Toby’ego z Teresa˛ – odburk-

ne˛ła ze złos´cia˛.

– Oczywis´cie...
Nie podobał jej sie˛ ten gładki ton. Zbyt gładki.

Dlaczego on nie wychodził? Osia˛gna˛ł swo´j cel, sta-
wiaja˛c ja˛ w kłopotliwej sytuacji wobec Patricka, wie˛c
co tu jeszcze robił? Chyba nie miał w zanadrzu
czegos´ wie˛cej?

– Wygla˛da na to, z˙e wszyscy be˛dziemy jedna˛

129

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

wielka˛ rodzina˛, prawda? – Gareth brna˛ł dalej, z bez-
czelnie zadowolona˛ mina˛.

– Dwoje spos´ro´d trojga, byc´ moz˙e – wycedził

lodowato Patrick. – Co do trzeciej osoby, na twoim
miejscu nie byłbym taki pewny.

– Odnosze˛ wraz˙enie, z˙e niezbyt mnie lubisz...

– mrukna˛ł Gareth ponurym, a jednoczes´nie troche˛
błazen´skim głosem przypominaja˛cym skarge˛ skrzyw-
dzonego chłopca.

Na Patricku najwyraz´niej nie zrobiło to wraz˙enia.
Ellie wolałaby, z˙eby obaj sobie juz˙ poszli. Od

godziny miała nerwy napie˛te jak postronki, a poja-
wienie sie˛ Garetha kompletnie wyprowadziło ja˛z ro´w-
nowagi. On i Patrick wygla˛dali jak para gladiatoro´w
na arenie.

– Nigdy nie lubiłem damskich boksero´w – powie-

dział z niesmakiem Patrick.

– Damskich boksero´w...? – warkna˛ł Gareth i prze-

nio´sł wzrok na Ellie. – Czy ja cie˛ kiedys´ uderzyłem?
Co ty, do diabła, opowiadasz o mnie Patrickowi?
– Wygla˛dał na troche˛ mniej pewnego siebie.

– Nie musiała mi niczego opowiadac´. Widziałem

siniaki na jej re˛kach! I jes´li naste˛pnym razem be˛-
dziesz chciał kogos´ straszyc´, przyjdz´ do mnie, okej?

Ellie czuła, z˙e jes´li natychmiast nie zapanuje nad

sytuacja˛, dwaj me˛z˙czyz´ni skocza˛ sobie do gardeł na
s´rodku jej kuchni!

– Gareth, moz˙e sobie juz˙ po´jdziesz.
Wytrzymał jeszcze kilka sekund wzrok Patricka,

po czym przechylił na bok głowe˛.

130

CAROLE MORTIMER

background image

– Zobaczymy sie˛ w takim razie na Wigilli.
– Z

˙

ebys´ sie˛ nie przeliczył – warkna˛ł Patrick,

kiedy Gareth był przy drzwiach.

– Ustalilis´my z Sara˛ date˛ s´lubu na Wielkanoc.

– Odwro´cił sie˛ do nich z ironicznym us´miechem.

– Wiele sie˛ moz˙e wydarzyc´ przez trzy i po´ł mie-

sia˛ca – spokojnie odpowiedział Patrick.

– Kto wie? Moz˙e ty i Ellie zdecydujecie sie˛

do tego czasu i zrobimy podwo´jne wesele! Do zo-
baczenia!

Juz˙ przed przyjs´ciem Garetha atmosfera była na-

pie˛ta, ale teraz Ellie miała wraz˙enie, z˙e w powietrzu
brakuje tlenu.

– Nigdy, nigdy w z˙yciu – Patrick przerwał nie-

znos´ne milczenie – nie zrozumiem, co ty albo Sara
widzicie w tym typie! – Wykrzywił sie˛ ze wstre˛tem.

Ellie miała o Garecie identyczne zdanie, ale wie-

działa, z˙e tłumaczenie tego Patrickowi byłoby teraz
strata˛ czasu. I tak by jej nie uwierzył.

– Lepiej be˛dzie, jak sobie po´jde˛. Wolisz, z˙ebym

po ciebie przyjechał w Wigilie˛, czy zabierzesz sie˛
z Tobym? – spytał beznamie˛tnie.

– Zabiore˛ sie˛ z Tobym – odpowiedziała, pat-

rza˛c w podłoge˛, mys´la˛c tylko o tym, z˙eby sie˛ nie
rozpłakac´, dopo´ki Patrick nie zamknie za soba˛
drzwi.

– W porza˛dku – odburkna˛ł. – Dzie˛kuje˛ za kolacje˛

– dodał troche˛ łagodniejszym tonem.

Na jej zgube˛. Włas´nie ta łagodna nuta w jego

głosie kompletnie ja˛ rozkleiła. Poczuła dławienie

131

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

w gardle, starała sie˛ opanowac´, ale w kon´cu łzy
popłyne˛ły jej z oczu.

– Hej... – Patrick rzucił z powrotem na krzesło

swo´j płaszcz. – On nie jest tego wart. – Unio´sł jej
podbro´dek i czekał, az˙ spojrzy mu w oczy. – Dlacze-
go tak jest, z˙e wspaniałe kobiety zakochuja˛ sie˛ w dra-
niach?

– Sara jest jeszcze bardzo młoda...
– Mo´wie˛ o tobie!
– Ja jestem wspaniała˛ kobieta˛...?
– Oczywis´cie, z˙e jestes´. Jedna˛ z najwspanial-

szych, jakie poznałem w swoim z˙yciu – zapewnił,
kiwaja˛c ponuro głowa˛. – Jedyne, co jest z toba˛ nie
tak, to skłonnos´c´ do kochania niewłas´ciwego me˛z˙-
czyzny!

Zakrztusiła sie˛ ze s´miechu.
– Jedyne...?
– S

´

mieszne, co? – prychna˛ł, zdegustowany.

– Ale powiem ci cos´, Ellie. Po dzisiejszej rozmowie
z tym człowiekiem jestem jeszcze bardziej przeko-
nany, z˙e Gareth Davies oz˙eni sie˛ z Sara˛ po moim
trupie!

Przygla˛dała mu sie˛ badawczo. A co z nia˛? Jak by

sie˛ czuł, gdyby ona wyszła za Garetha? Nie z˙eby
istniała taka moz˙liwos´c´, ale nie mogła nie zauwaz˙yc´,
z˙e tym razem Patrick ja˛ pomina˛ł...

Patrzył na nia˛ jeszcze kilka sekund, w kon´cu

opus´cił re˛ke˛, kto´ra˛ trzymał jej podbro´dek i sie˛gna˛ł po
płaszcz.

– Jak tylko rozwia˛z˙e˛ te˛ sytuacje˛ – powiedział

132

CAROLE MORTIMER

background image

wolno – zrobie˛ wszystko, co w mojej mocy, z˙ebys´ ty
ro´wniez˙ za niego nie wyszła!

– Tak...?
– Zapewniam cie˛. Nie ma takiej moz˙liwos´ci, z˙eby

ten człowiek stał sie˛ członkiem mojej rodziny!

Och. Determinacja Patricka nie dotyczyła jej oso-

bis´cie. On po prostu nie chciał dopus´cic´, z˙eby Gareth
miał cokolwiek wspo´lnego z rodzina˛ McGratho´w.

– Wie˛cej trudu sprawi ci przekonanie Sary niz˙

mnie!

– Zobaczymy... Jestes´ pewna, z˙e nie chcesz, z˙e-

bym po ciebie przyjechał w Wigilie˛.

– Najzupełniej.
– W takim razie zobaczymy sie˛ za kilka dni?
– Tak.
Dlaczego nie wychodził? Nareszcie powiedział

jasno, dlaczego interesuje sie˛ nia˛ i jej uczuciami do
Garetha, wie˛c po co tu jeszcze stał?

Bo ona zno´w zacze˛ła płakac´!
Patrick kre˛cił bezradnie głowa˛, nie odrywaja˛c

oczu od jej mokrej od łez twarzy.

– Mo´głby cie˛ całowac´ do utraty przytomnos´ci!

– wymruczał.

Ellie osłupiała.
– Co by to dało? – szepne˛ła po chwili.
– Absolutnie nic – zgodził sie˛ z irytacja˛. – Ale

poczułbym sie˛ znacznie lepiej.

A ja˛ by to kompletnie rozkleiło!
– Nie sa˛dze˛. Dzie˛kuje˛ ci, Patrick.
– Ja tez˙ nie sa˛dze˛, masz racje˛. – Westchna˛ł,

133

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

odwro´cił sie˛ i wyszedł, zamykaja˛c za soba˛ cicho
drzwi.

Ellie zgarbiła sie˛ i wypus´ciła z płuc powietrze.
Ile tego jeszcze be˛dzie musiała znies´c´? Ile jeszcze

moz˙e wytrzymac´?

134

CAROLE MORTIMER

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

– Toby, moz˙esz mi zapia˛c´ su...? – Ellie urwała

w po´ł słowa, kiedy zeszła na do´ł i w pokoju zamiast
Toby’ego zobaczyła Patricka. Spłoszona, przycisne˛ła
do piersi przo´d czarnej sukienki. – Mys´lałam, z˙e jest
tu Toby...

– Był, ale musiał wyjs´c´ wczes´niej, z˙eby byc´ w do-

mu z Teresa˛, kiedy przyjada˛ pierwsi gos´cie. – Patrick
odłoz˙ył na bok gazete˛ i wstał. – Wspomniałas´ o ja-
kims´ suwaku, kto´ry wymaga zapie˛cia...

– Poradze˛ sobie – mrukne˛ła. – Okej, rozumiem,

dlaczego nie ma Toby’ego, ale co ty tu robisz?
– Gdyby Toby powiedział jej, z˙e musi byc´ u McGra-
tho´w wczes´niej, przygotowałaby sie˛ na czas, z˙eby
z nim pojechac´. Potrafiła tez˙ korzystac´ z takso´wek.

– Powiedziałem ci. Zdecydowano, z˙e Toby powi-

nien byc´ z Teresa˛, kiedy przyjada˛ pierwsi gos´cie...

– Tyle zrozumiałam. Ale nie wiem, kto zdecydo-

wał, z˙e ty powinienes´ byc´ tutaj.

– Czy to waz˙ne? Odwro´c´ sie˛ i pozwo´l, z˙e ci zapne˛

suwak – powiedział chłodno.

Zacisne˛ła palce na staniku sukienki. To była

nowa kreacja, kto´ra˛ kupiła specjalnie na ten wieczo´r.

background image

Czarna wa˛ska sukienka za kolana, przylegaja˛ca do jej
ciała jak druga sko´ra, bez re˛kawo´w ani ramia˛czek.

– Ellie, powiedziałem, z˙ebys´ sie˛ odwro´ciła – po-

wto´rzył zache˛caja˛co.

Nie miała na sobie biustonosza ani halki, tylko

czarne koronkowe majtki, kto´re byłoby widac´, gdyby
odwro´ciła sie˛ plecami... Ale widza˛c po minie Patri-
cka, z˙e nie da sie˛ zbyc´ byle wymo´wka˛, westchne˛ła
cie˛z˙ko i odwro´ciła sie˛.

Przez kilka długich sekund nic sie˛ nie działo.

W kon´cu obejrzała sie˛ przez ramie˛, z˙eby zobaczyc´,
w czym problem.

Patrick patrzył na jej plecy dziwnym, jakby nie-

obecnym wzrokiem, ale widac´ było, jak pulsuja˛ mu
nerwy twarzy.

Ellie odwro´ciła z powrotem głowe˛.
– Spo´z´nimy sie˛, jes´li nie wyjdziemy za kilka

minut – powiedziała lekko drz˙a˛cym głosem.

Patrick jakby jej nie słyszał. Opuszkami palco´w

zacza˛ł we˛drowac´ po jej kre˛gosłupie, od dołu w go´re˛,
az˙ do szyi. Ellie wypre˛z˙yła sie˛ mimowolnie, tłumia˛c
błogie westchnienie.

Była podniecona i przeraz˙ona jednoczes´nie. Prze-

raz˙ona, bo z trudem powstrzymywała pokuse˛, z˙eby
odwro´cic´ sie˛ do niego i zatracic´ w namie˛tnym poca-
łunku. A to zniweczyłoby wszystkie jej wysiłki,
wszystko to, co robiła w tym tygodniu, z˙eby utrzy-
mac´ mie˛dzy nimi pewien dystans.

– Patrick, suwak... – przypomniała zdecydowa-

nym tonem.

136

CAROLE MORTIMER

background image

– Twoja sko´ra jest cudowna w dotyku... – wy-

mruczał z zachwytem, zno´w jakby jej w ogo´le nie
słuchał. – Ale zawsze to wiedziałem... Kiedy zoba-
czyłem cie˛ wtedy w ogrodzie...

– Trudno. Sama zapne˛ ten suwak! – Wyrwała sie˛

gwałtownie i odwro´ciła. – Be˛de˛ gotowa za kilka
minut! – Wybiegła z pokoju, zanim Patrick zda˛z˙ył
pomys´lec´, z˙eby ja˛ zatrzymac´.

To wszystko było okropne. Po prostu okropne.

A s´wie˛ta dopiero sie˛ zaczynały – s´wie˛ta, kto´re na
pros´be˛ Toby’ego zgodziła sie˛ spe˛dzic´ z rodzina˛
McGratho´w. Jaki miała inne wyjs´cie, skoro Toby
postawił sprawe˛ na ostrzu noz˙a: albo pojada˛razem do
nich, albo razem zostana˛ w domu.

Czekały ja˛ trzy koszmarne dni, gdyby Patrick nie

spełnił obietnicy, z˙e be˛dzie sie˛ od niej trzymał na
dystans!

– Gotowa? – spytał wesoło, gdy kilka minut po´z´-

niej zeszła na do´ł, owinie˛ta czarnym kaszmirowym
szalem, kto´ry dostała od niego w prezencie.

– Musimy tylko zabrac´ moja˛walizke˛ i torbe˛ z pre-

zentami.

Patrick schylił sie˛ po bagaz˙e, kto´re Ellie zniosła

wczes´niej na do´ł i postawiła w przedpokoju.

– Zabawne uczucie, prawda? – Unio´sł z us´mie-

chem brwi. – Zupełnie, jakbys´my wymykali sie˛
gdzies´ razem na weekend.

Wypieki na policzkach stawały sie˛ jej chroniczna˛

dolegliwos´cia˛.

– Pewnie wiesz, o czym mo´wisz. Ja nie za bardzo

137

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– odparowała ostro. – Sprawdze˛ tylko, czy wyła˛czy-
łam wsze˛dzie pra˛d. – Tego by tylko brakowało, z˙eby
podczas trzydniowej nieobecnos´ci spalił sie˛ dom!

– Okej, włoz˙e˛ w tym czasie do samochodu twoje

rzeczy.

Zacze˛ła lz˙ej oddychac´, jak tylko Patrick wyszedł

z pokoju. Sprawdziła bez pos´piechu, czy wyła˛czyła
wszystkie s´wiatła. Jak zwykle ubrana choinka bez
migaja˛cych lampek wygla˛dała jarmarcznie. Popatrzy-
ła na nia˛ smutno, zdaja˛c sobie sprawe˛, z˙e kiedy wro´ci
do domu za trzy dni, praktycznie be˛dzie po s´wie˛tach.

Dziwne uczucie; po raz pierwszy...
A to co, u diabła?
Usłyszała podniesione głosy na zewna˛trz, brzmia˛-

ce coraz groz´niej... Zdała sobie z przeraz˙eniem spra-
we˛, z˙e to głosy Patricka i Garetha!

Wybiegła z pokoju i przez kuchnie˛ na podjazd

– w sama˛ pore˛, z˙eby zobaczyc´, jak Patrick wymierza
Garethowi cios w brode˛.

W kompletnym osłupieniu Ellie zatrzymała sie˛

w po´ł kroku, patrza˛c, jak Gareth zatacza sie˛, ale
utrzymuje na nogach... i nagle robi zamach pie˛s´cia˛,
kto´ra la˛duje pod prawym okiem Patricka.

Patrick z furia˛ zamachna˛ł sie˛ jeszcze raz.
– Patrick! – wrzasne˛ła tak głos´no, z˙e obaj me˛z˙-

czyz´ni odwro´cili sie˛ ro´wnoczes´nie w jej strone˛.

Ale nie dos´c´ szybko, z˙eby przeszkodzic´ Patri-

ckowi w wycelowaniu w szcze˛ke˛ Garetha – kto´ry tym
razem nie wytrzymał ciosu i upadł na wybetonowany
podjazd.

138

CAROLE MORTIMER

background image

– Co wy, do diabła, robicie?
Gareth, wcia˛z˙ lez˙a˛c, sie˛gna˛ł re˛ka˛do brody. Patrick

stał nad nim w rozkroku z przycis´nie˛tymi do boko´w
pie˛s´ciami.

Ellie wzie˛ła głe˛boki oddech, cia˛gle nie moga˛c

uwierzyc´, z˙e to sie˛ dzieje naprawde˛.

– Spytałam...
– Nie udawaj, z˙e nie masz w tym swojego udzia-

łu! Dobrze wiesz, co robi two´j narzeczony! – wark-
na˛ł, podnosza˛c sie˛ wolno, a potem otrzepał z dz˙inso´w
s´nieg.

– Nie mieszaj do tego Ellie – wycedził Patrick.

– I radze˛ ci sta˛d szybko znikna˛c´.

– Nie mam zamiaru.
– Naprawde˛?
Ellie czuła, z˙e sytuacja zno´w robi sie˛ groz´na.
– Czy ktos´ mi wreszcie powie, o co tu chodzi?
Gareth wykrzywił pogardliwie usta.
– Mys´lelis´cie, z˙e po´jdzie wam ze mna˛ tak łatwo?
– Przed chwila˛ poszło łatwo.
Ellie z przeraz˙eniem zdała sobie sprawe˛, z˙e Pat-

rick go prowokuje.

– Ty... – Gareth spurpurowiał.
– Przestaniecie czy nie?! Tak sie˛ składa, z˙e to mo´j

dom i nie chce˛, z˙eby moi sa˛siedzi mieli przez całe
s´wie˛ta o czym plotkowac´! Jes´li naprawde˛ musicie to
cia˛gna˛c´, wejdz´cie przynajmniej do s´rodka. Ale nawet
nie pro´bujcie podnies´c´ na siebie re˛ki!

Na szcze˛s´cie obaj bez słowa weszli za nia˛ do

domu. Gareth miał mord w oczach, a Patrick patrzył

139

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

na niego z triumfalnym spokojem. Wyraz zadowole-
nia na twarzy Patricka wzbudził w Ellie znacznie
wie˛ksza˛ ciekawos´c´... Ale najpierw zwro´ciła sie˛ do
Garetha.

– Co ty tu robisz?
Nawet gdyby ona z Patrickiem wsiedli teraz do

samochodu, dotarliby na przyje˛cie spo´z´nieni, a Ga-
reth był jeszcze w dz˙insach i swetrze...

– Wkładam twojemu narzeczonemu do głowy, z˙e

gra jeszcze nieskon´czona – powiedział przez zacis´-
nie˛te ze˛by.

– W jakim sensie nieskon´czona, Davies? – Pat-

rick us´miechał sie˛ wyzywaja˛co. – O ile sie˛ nie myle˛,
George dał ci trzymiesie˛czne wymo´wienie, z zaka-
zem pokazywania mu sie˛ na oczy. Wiem tez˙, z˙e twoje
zare˛czyny z Sara˛ zostały zerwane. Nieodwracalnie!

Ellie zrobiła wielkie oczy. Kiedy to wszystko sie˛

stało? Zaledwie cztery dni temu Gareth był młod-
szym partnerem w ,,Delacorte, Delacorte i Delacor-
te’’ i jego zwia˛zek z Sara˛ ro´wniez˙ wydawał sie˛
niezagroz˙ony...

– Oboje mys´licie, z˙e jestes´cie strasznie cwani,

co? – Gareth mierzył ich ws´ciekłym, nienawistnym
wzrokiem. – Naprawde˛ mys´lelis´cie, z˙e moz˙na mnie
tak po prostu spławic´? – Pokre˛cił głowa˛. – Po pierw-
sze, George nie ma z˙adnego innego powodu, z˙eby
mnie zwolnic´, poza osobistym, a to w sa˛dzie...

– Nie potrzebuje z˙adnego powodu. Zadziwiasz

mnie, Davies, jestes´ prawnikiem; powinienes´ był
dokładnie przeczytac´ swoja˛ umowe˛ o prace˛, ła˛cznie

140

CAROLE MORTIMER

background image

z drobnym drukiem – drwił Patrick. – Oto´z˙ napisane
jest tam jasno, z˙e w pierwszym roku zatrudnienia
kaz˙da ze stron moz˙e złoz˙yc´ trzymiesie˛czne wypowie-
dzenie, bez podania przyczyny. Od jak dawna pracu-
jesz w tej firmie...?

Ellie widziała po osłupiałej minie Garetha, z˙e

naprawde˛ nie przeczytał tej szczego´łowej klauzuli
w swoim angaz˙u.

– A co do zare˛czyn z Sara˛, mys´le˛, z˙e prawem

kobiety jest zmienic´ zdanie.

– Z duz˙a˛ pomoca˛ jej rodzinki!
– Byc´ moz˙e. – Patrick wzruszył lekcewaz˙a˛co

ramionami. – Ale to nie zmienia faktu, z˙e Sara
zmieniła zdanie.

Ulga, jaka˛ poczuła Ellie, słysza˛c te˛ wiadomos´c´,

sprawiła, z˙e kompletnie przeszła jej złos´c´ z powodu
bo´jki Patricka z Garethem na oczach sa˛siado´w. Nie
obchodziło jej, w jaki sposo´b Patrick tego dokonał.
Liczyło sie˛ tylko to, z˙e Sara była uratowana!

Oczywis´cie Gareth był w skrajnie odmiennym

nastroju.

– Ty zadufany...
– Gareth, powiedziałam, z˙e nie be˛dzie tu z˙adnych

bijatyk!

Przenio´sł na nia˛ ws´ciekłe spojrzenie.
– A co do ciebie...
– Powiedziałem, z˙ebys´ nie mieszał do tego Ellie

– przypomniał Patrick podejrzanie łagodnym gło-
sem.

– Z tego, co widze˛, ona juz˙ jest w to zamieszana

141

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

po szyje˛! – Wbił w nia˛ jadowite, cyniczne spojrzenie.
– Mam nadzieje˛, Ellie, z˙e zdajesz sobie sprawe˛, z˙e on
sie˛ nigdy z toba˛ nie oz˙eni. Kaz˙dy McGrath i kaz˙dy
Delacorte uwaz˙a siebie za cos´ o wiele lepszego niz˙
tacy jak ja albo ty!

Ellie oddychała z wysiłkiem, czuja˛c, jak krew

odpływa jej z twarzy. Miała tylko rozpaczliwa˛ na-
dzieje˛, z˙e z˙aden z me˛z˙czyzn nie zauwaz˙ył, jak bardzo
słowa Garetha ja˛ zraniły. Oczywis´cie, z˙e Patrickowi
nie przyszłoby do głowy, z˙eby sie˛ z nia˛ oz˙enic´; nie
było takiej moz˙liwos´ci. Ale nikt nie musiał ciskac´ jej
tego w twarz. Zwłaszcza człowiek, kto´rym tak głe˛bo-
ko gardziła.

– Jak do tego doszedłes´, Davies? – Patrick wyre˛-

czył ja˛ w odpowiedzi. – Na dzisiejszym przyje˛ciu
uczcimy zare˛czyny brata Ellie z moja˛ siostra˛.

– Zare˛czyny to nie małz˙en´stwo. A romans tym

bardziej. – Z tym ostrzez˙eniem zwro´cił sie˛ do Ellie.

– Wyjdz´ – powiedziała drz˙a˛cym głosem.
– W porza˛dku, juz˙ wychodze˛. Ale wro´ce˛ – dodał

łagodnie.

– Wtedy be˛dziesz miał ze mna˛ do czynienia, mo-

z˙esz byc´ pewien – ostrzegł go zimno Patrick. – Zbli-
z˙ysz sie˛ jeszcze raz do Ellie, a dowiesz sie˛, jak to jest
byc´ po niewłas´ciwej stronie w sa˛dzie. Co na pewno
by ci nie ułatwiło kariery prawniczej.

– Nie groz´ mi, McGrath! – sykna˛ł.
– Davies, mys´le˛, z˙e najlepsze, co moz˙esz zrobic´,

to znikna˛c´ wszystkim z oczu i wro´cic´ do tego samego
rynsztoka, z kto´rego wyszedłes´.

142

CAROLE MORTIMER

background image

Posiniały z ws´ciekłos´ci Gareth skierował naste˛pna˛

obelge˛ do Ellie.

– Zadzwon´ do mnie, kiedy on z toba˛ skon´czy. Kto

wie, moz˙e be˛de˛ zainteresowany kontynuowaniem od
miejsca, w kto´rym przerwalis´my!

Rzucił ostatnie pogardliwe spojrzenie w strone˛

Patricka i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszeli
głos´ne trzas´nie˛cie drzwiami.

143

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

– Czy mnie sie˛ wydaje, czy Patrick ma podbite

oko?

Ellie odwro´ciła sie˛ gwałtownie na dz´wie˛k głosu

Sary. Przed chwila˛ sama przygla˛dała sie˛ Patrickowi,
kiedy rozmawiał z jedna˛ ze swoich licznych ciotek;
łatwo sie˛ było zorientowac´, z˙e rodzina McGratho´w
jest bardzo liczna, a Patrick uchodzi za ulubien´ca ich
wszystkich.

– Słucham? – spytała ostroz˙nie.
Us´miech Sary był nieco pows´cia˛gliwy, ale wy-

gla˛dała jak zwykle pie˛knie.

– Ellie, nie patrz na mnie jak na ofiare˛ losu,

z kto´ra˛ trzeba sie˛ obchodzic´ jak z jajkiem. Zdaje sie˛,
z˙e obie cudem unikne˛łys´my nieszcze˛s´cia...

Ellie milczała przez chwile˛ z niewyraz´na˛ mina˛.

Przeciez˙ wcia˛z˙ nie miała poje˛cia, dlaczego Sara
zerwała z Garethem. Było sporo po o´smej, kiedy
z furia˛ opus´cił jej dom. Patrick przyłoz˙ył sobie na
kilka minut lo´d do sinieja˛cego oka i, nie traca˛c wie˛cej
czasu, pojechali prosto na przyje˛cie.

– Tak – przyznała. – A Patrick rzeczywis´cie ma

podbite oko.

background image

– Pewnie nie mam co sobie robic´ nadziei, z˙e

Gareth nie miał z tym nic wspo´lnego?

– Niestety nie.
Sara pokre˛ciła głowa˛, patrza˛c na Ellie z zakłopota-

niem.

– Jak to moz˙liwe, z˙eby dwie tak s´wiadome kobie-

ty, jak my, dały sie˛ podejs´c´ Garethowi – jak dwie
ostatnie kretynki?

Ellie nie mogła sie˛ powstrzymac´; wybuchła s´mie-

chem. Po kilku sekundach osłupienia Sara zrobiła to
samo i obie jednoczes´nie padły sobie w obje˛cia.

– ,,Dwie tak s´wiadome kobiety jak my’’? – po-

wto´rzyła Ellie, opanowuja˛c sie˛ w kon´cu, s´wiadoma,
z˙e ich s´miech brzmi troche˛ histerycznie i z˙e wzbu-
dzaja˛ zainteresowanie innych gos´ci.

Sara wzie˛ła dwa kieliszki szampana od przecho-

dza˛cego kelnera, podaja˛c jeden Ellie.

– Za wyzwolenie!
Cokolwiek spowodowało zerwanie zare˛czyn, El-

lie była zadowolona, z˙e przynajmniej z pozoru Sara
dos´c´ szybko sie˛ po tym ciosie pozbierała.

– Za wyzwolenie – powto´rzyła ro´wnie stanow-

czo, zanim umoczyła usta w szampanie. – Sara, ja
wiem, z˙e...

– Wszystko w porza˛dku, Ellie, naprawde˛. Jasne,

z˙e wcia˛z˙ jestem w lekkim szoku, ale przejdzie mi.
A co z toba˛?

– Ja zapomniałam o Garecie kilka miesie˛cy temu!

– Tylko po to, z˙eby zakochac´ sie˛ beznadziejnie
w Patricku!

145

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Hmm. – Sara spus´ciła na moment głowe˛. – Te-

raz wiem, z˙e to stało sie˛ gło´wnie z mojej winy...

– Co? Z

˙

e Gareth mnie rzucił? Tak – i moge˛

dzie˛kowac´ za to Bogu. Powiedz, czy Gareth... zrobił
ci jaka˛s´ krzywde˛?

Sara rozes´miała sie˛.
– Nie moge˛ uwierzyc´, z˙e wydawał mi sie˛ taki

wspaniały! Spadła z drania maska, kiedy powiedzia-
łam mu o projektach, kto´re wysłałam Jacques’owi,
i z˙e chciałabym odłoz˙yc´ s´lub, z˙eby wro´cic´ jeszcze na
po´ł roku do Paryz˙a. – Skrzywiła sie˛ z niesmakiem.
– Powiedział, z˙e ty i Patrick musielis´cie maczac´
w tym palce – co najpierw mnie zaskoczyło. Ale
zacza˛ł gadac´ o ,,wzgardzonej kobiecie’’ – z˙e zrobisz
wszystko, z˙eby nas rozdzielic´. W kon´cu wyszło szyd-
ło z worka i zrozumiałam, z˙e do mojego powrotu
z Paryz˙a Gareth był twoim chłopakiem. Ellie, dlacze-
go mi nie powiedziałas´? Na twoim miejscu miała-
bym ochote˛ wydrapac´ oczy innej kobiecie!

– Wtedy juz˙ wiedziałam, jaki jest Gareth napraw-

de˛, i jes´li cokolwiek chciałam z tym zrobic´, to spro´bo-
wac´ cie˛ przed nim ostrzec.

– Wie˛c dlaczego tego nie zrobiłas´?
Zerkne˛ła w strone˛ Patricka, kto´ry rozmawiał teraz

ze swoimi rodzicami.

– Patrick mnie przekonał, z˙e i tak mi nie uwie-

rzysz.

– Patrick...?
– Tak. Wie˛c co takiego sie˛ stało... z˙e zmieniłas´

zdanie o Garecie?

146

CAROLE MORTIMER

background image

– Nie spodobało mi sie˛ juz˙ to, co mo´wił o tobie

i o Patricku. Wiesz, z˙e uwielbiam Patricka, z toba˛ tez˙
sie˛ przyjaz´niłam od dawna... Wie˛c było to dla mnie
bardzo przykre, ale dopiero kiedy zacza˛ł obraz˙ac´
mojego ojca, nie wytrzymałam!

– Twojego ojca?! – Ellie patrzyła na Sare˛ z niedo-

wierzaniem. Czy Gareth był az˙ tak głupi? Czy raczej
az˙ tak arogancki?

– Ellie, wiesz, jak uwielbiam swojego ojca...
– Z wzajemnos´cia˛!
– Gareth był oczywis´cie zbyt głupi, z˙eby zdawac´

sobie z tego sprawe˛. A wszystko dlatego, z˙e tak mu
sie˛ spieszyło ze s´lubem!

– Teraz juz˙ wiesz dlaczego?
– O tak. Nie martw sie˛, Ellie. Jes´li chodzi o Gare-

tha Daviesa, naprawde˛ przejrzałam na oczy!

– Miło to słyszec´! – Patrick podszedł do nich

z us´miechem satysfakcji na twarzy. – A ty, Ellie, tez˙
przejrzałas´ na oczy?

W sprawie Garetha? Czy miał na mys´li cos´ in-

nego...?

– Mys´le˛, z˙e powinienes´ przyłoz˙yc´ sobie do oka

kawałek surowego mie˛sa. Lo´d niewiele pomo´gł.

– Bardzo cie˛ boli? – spytała ze wspo´łczuciem

Sara.

– Na pewno nie tak bardzo jak Daviesa szcze˛ka.
– Mam nadzieje˛, z˙e przyłoz˙yłes´ mu raz ode mnie!
– Na tyle skutecznie, z˙e przez kilka dni be˛dzie

miał trudnos´ci z jedzeniem.

– I dobrze. – Sara odwro´ciła sie˛ do Ellie i us´cisne˛ła

147

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

jej re˛ke˛. – Ciesze˛ sie˛, z˙e mogłys´my w kon´cu pogadac´.
Ale zostawie˛ was teraz i po´jde˛ do ojca, z˙eby mu
powiedziec´, jaki jest wspaniały!

– Jestem pewien, z˙e wujek George be˛dzie szcze˛s´-

liwy.

– Mam nadzieje˛. – Sara us´miechne˛ła sie˛ promien-

nie. – Na razie, do zobaczenia po´z´niej.

Kiedy Sara znikne˛ła w tłumie, zapadło długie

wyczekuja˛ce milczenie, kto´re przerwał w kon´cu Pat-
rick.

– W lodo´wce na pewno jest cos´, co mo´głbym

przyłoz˙yc´ sobie do oka. Poszłabys´ ze mna˛?

Dlaczego nie? Zare˛czyny zostały ogłoszone i cen-

trum uwagi wszystkich gos´ci stała sie˛ para narzeczo-
nych. Kolacja miała byc´ podana za godzine˛.

– Jes´li mys´lisz, z˙e sie˛ do czegos´ przydam...
– Nie jestem pewien, Ellie, czy jestes´ gotowa

usłyszec´, o czym w tej chwili mys´le˛.

Czy tylko jej sie˛ zdawało, czy naprawde˛ usłyszała

w jego głosie te˛skna˛ nute˛?

– Patrick.... Dlaczego tak naprawde˛ przyjechałes´

dzisiaj po mnie, skoro umo´wilis´my sie˛ inaczej?

– Wiedziałem, z˙e po tym, jak Sara posłała w diab-

ły Daviesa, jego naste˛pnym krokiem be˛dzie złoz˙enie
wizyty tobie.

Tego domys´liła sie˛ sama!
– I?
– Ellie, moz˙emy najpierw wyjs´c´ z tego tłumu?

– spytał, zniecierpliwiony, i nie czekaja˛c na odpo-
wiedz´, wzia˛ł ja˛ pod re˛ke˛ i wyprowadził z salonu.

148

CAROLE MORTIMER

background image

Tak jak sie˛ spodziewała, dom rodzico´w Patricka

był ro´wnie okazały jak rezydencja rodziny Delacorte.
Kiedy dotarli do ogromnej kuchni, Patrick skrzywił
sie˛, widza˛c, z˙e krza˛ta sie˛ w niej jeszcze kilka oso´b ze
słuz˙by przygotowuja˛cej kolacje˛.

– Czy nie ma w tym domu miejsca, w kto´rym

człowiek moz˙e byc´ sam? – mrukna˛ł.

– Oni juz˙ kon´cza˛, Patrick. Moz˙e znajdziesz w lo-

do´wce kawałek czerwonego mie˛sa i przyłoz˙ysz go
do oka?

– Do diabła z okiem! – Chwycił ja˛ za re˛ke˛ i po-

prowadził przez hol do naste˛pnego pomieszczenia.
– No... – westchna˛ł z ulga˛, widza˛c, z˙e poko´j, do
kto´rego zajrzał – wygla˛daja˛cy na gabinet jego ojca
– jest pusty. Zamkna˛ł od s´rodka drzwi – i nagle
znalez´li sie˛ sami, spowici błogosławiona˛ cisza˛.

Przez kilka sekund Ellie przygla˛dała sie˛ Patri-

ckowi badawczym wzrokiem.

– I?
– Pojechałem dzisiaj do ciebie, bo... bo...
– Tak? – wyszeptała, z trudem łapia˛c oddech.
– Bo chciałem powstrzymac´ Daviesa, gdyby

przyszedł z zamiarem wyrza˛dzenia ci jakiejs´ krzyw-
dy. – Zrobił niewyraz´ny grymas, widza˛c, z˙e Ellie
wcia˛z˙ patrzy na niego wyczekuja˛co. – Bo gdyby
przyszedł i zacza˛ł cie˛ namawiac´, z˙ebys´ do niego
wro´ciła – tez˙ wybiłbym mu to ze łba! – skon´czył
z irytacja˛ i wyzwaniem w oczach.

Wyzwaniem, na kto´re Ellie nie miała zamiaru

odpowiadac´. W jej sercu rodziła sie˛ nadzieja, tak

149

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

intensywna, z˙e ledwie była w stanie oddychac´, nie
mo´wia˛c o tym, z˙eby wydusic´ z siebie słowo.

– Ellie, nie chcesz wiedziec´ dlaczego? – wychry-

piał w kon´cu.

Mys´lała – miała nadzieje˛ – z˙e zna powo´d. Ale nie

była pewna...

– Ellie, powiesz cos´ wreszcie? Przez tyle dni

pro´bowałem cie˛ powstrzymac´ od mo´wienia rzeczy,
kto´rych nie chciałem słyszec´; teraz chce˛, z˙ebys´ cos´
powiedziała – cokolwiek – a ty milczysz jak zakle˛ta!
Ellie, zme˛czyło mnie czekanie na to, z˙ebys´ sie˛ opa-
mie˛tała. I przysie˛gam, z˙e jes´li sie˛ nie odezwiesz za
moment, złapie˛ ulubiona˛ karafke˛ swojego ojca i wy-
rzuce˛ ja˛ przez okno!

Ellie nie wytrzymała i parskne˛ła s´miechem.
– I co by to dało? Poza tym, z˙e zbiłbys´ pie˛kna˛

karafke˛?

– Lepsze to, niz˙ ukre˛cic´ twoja˛ pie˛kna˛ szyje˛, a na-

prawde˛ mam na to ochote˛!

Oczy zaszły jej łzami. Ale były to łzy rados´ci, a nie

smutku.

– Patrick... Och, Patrick... – Niedobrze. Nie mog-

ła mo´wic´, kiedy wzruszenie s´ciskało jej gardło.

Złagodniała mu nieco twarz i nagle chwycił ja˛

w ramiona.

– Ellie, nie wytrzymam tego dłuz˙ej! Kocham cie˛

– powiedział z dzikim ogniem w oczach. – Wydaje
mi sie˛, z˙e kocham cie˛ od tak dawna... od tamtego
letniego dnia, kiedy wszedłem do twojego ogrodu
i zobaczyłem cie˛...

150

CAROLE MORTIMER

background image

– Patrick! Ja... – Dopiero po chwili dotarły do niej

w pełni jego słowa. – Powiedziałes´, z˙e mnie kochasz?

Pokiwał z us´miechem głowa˛.
– Moz˙e na własna˛ zgube˛! – Westchna˛ł cie˛z˙ko.

Zawsze mi sie˛ wydawało, z˙e zakochanie sie˛ be˛dzie
radosnym dos´wiadczeniem. Do głowy by mi nie
przyszło, z˙e poczuje˛ sie˛, jakbym dostał obuchem
w głowe˛! – mrukna˛ł sme˛tnie. – Co innego, jes´li
kobieta, w kto´rej sie˛ człowiek zakochuje, czuje do
niego to samo, ale jest, jak jest...

– Ona czuje to samo... – Patrza˛c mu w oczy,

kurczowo zacisne˛ła palce na jego ramionach. – To
znaczy... ja czuje˛.

– Tak...?
– Tak.
– Ale tamtego wieczoru, kiedy wyszedł Davies,

płakałas´...

– Bo on mnie przy tobie poniz˙ył. Dałam ci do

zrozumienia, z˙e Gareth wcia˛z˙ dla mnie cos´ znaczy
tylko po to, z˙ebys´ sie˛ nie domys´lił, z˙e zakochałam sie˛
w tobie.

– A ja przez cały ten czas wariowałem z zazdros´-

ci! – je˛kna˛ł. – Ellie, czy kochasz mnie na tyle – zacza˛ł
wolno – z˙eby podejs´c´ do ołtarza z Tobym pod re˛ke˛,
stana˛c´ u mojego boku przed ksie˛dzem, na oczach
całej rodziny i przyjacio´ł, kto´rzy be˛da˛ nam dobrze
z˙yczyli, słuchaja˛c, jak składamy sobie przysie˛ge˛?

Czy Patrick prosił ja˛ o re˛ke˛? To naprawde˛ brzmia-

ło jak os´wiadczyny!

– ,,Nic nieznacza˛cy romans’’ – mrukna˛ł z nie-

151

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

smakiem, zanim otworzyła usta, z˙eby mu odpowie-
dziec´. – Jak mogłas´ tak pomys´lec´? – Odsuna˛ł ja˛ od
siebie na wycia˛gnie˛cie re˛ki. – Kocham cie˛, Elizabeth
Fairfax. Czy wyjdziesz za mnie?

Połykaja˛c łzy, patrzyła na niego z uwielbieniem.
– Tak!
Zamkna˛ł na chwile˛ oczy, jakby nie do kon´ca

wierza˛c.

– Mo´j kochany... – Uje˛ła w dłonie jego twarz.

– Dlaczego nie powiedziałes´ mi wczes´niej... Dlacze-
go nie okazywałes´, co do mnie czujesz?

– Bo kiedy mnie to dopadło, dowiedziałem sie˛ od

Toby’ego, z˙e jestes´ zwia˛zana z Garethem, i trwało to
kilka miesie˛cy. – Je˛kna˛ł na samo wspomnienie.
– Cierpliwos´c´ nie jest moja˛ mocna˛ strona˛ – przyznał
– ale w twoim przypadku nie miałem wyboru. Od
kiedy cie˛ zobaczyłem, z˙adna inna kobieta nie jest
w stanie zrobic´ na mnie wraz˙enia.

– Ale ja zerwałam z nim dwa miesia˛ce temu...
– Wyobraz˙am sobie, jak bys´ zareagowała, gdy-

bym zjawił sie˛ wtedy u ciebie i natychmiast chciał go
zasta˛pic´! Nie, postanowiłem, z˙e dam ci na jakis´ czas
spoko´j... z˙e poczekam, az˙ sie˛ pozbierasz.... mniejsza
o to. Mało brakowało, a rzuciłbym sie˛ Toby’emu na
szyje˛, kiedy zapytał, czy nie poszedłbym z toba˛ na
przyje˛cie firmowe. Nie wytrzymałem i przyszedłem
do was tego samego dnia.

– A powiedziałam ,,dzie˛kuje˛, nie’’. Przepraszam,

Patrick – je˛kne˛ła z˙ałos´nie. – Naprawde˛ nie miałam
poje˛cia...

152

CAROLE MORTIMER

background image

– Niewaz˙ne. – Pokre˛cił głowa˛. – Teraz to wszyst-

ko nie ma znaczenia, jes´li naprawde˛ mnie kochasz.
– Wcia˛z˙ miał mine˛, jakby nie do kon´ca wierzył, z˙e to
prawda.

Nic dziwnego, skoro odtra˛cała go przy kaz˙dej

sposobnos´ci.

– Patrick, ja mys´lałam... – Westchne˛ła cie˛z˙ko.

– Kiedy dowiedziałam sie˛ o Tobym i Teresie, pomys´-
lałam, z˙e umawiałes´ sie˛ ze mna˛ tylko po to, z˙eby
zapewnic´ im s´wie˛ty spoko´j i namo´wic´ Toby’ego,
z˙eby ogłosił zare˛czyny. Byłes´ tak przekonany o po-
czuciu lojalnos´ci Toby’ego, o tym, jak on bardzo
mnie kocha, jak czuje sie˛ za mnie odpowiedzialny...

– Ale nie do tego stopnia, z˙ebym chciał cie˛ oszu-

kiwac´ w taki sposo´b! To dlatego stałas´ sie˛ nagle taka
zimna?

– Tak – przyznała z pose˛pna˛ mina˛.
– Ellie, mo´wia˛c te wszystkie rzeczy o Tobym,

chciałem ci dac´ do zrozumienia, z˙e zaakceptował-
bym go bez zastrzez˙en´ jako me˛z˙a mojej siostry. Ja
nigdy niczego... – Urwał, kre˛ca˛c bezradnie głowa˛.
– Ellie, umawiałem sie˛ z toba˛ tylko dlatego, z˙e jestem
w tobie zakochany po uszy! Wierzysz mi?

– Uwierze˛... – powiedziała z drz˙a˛cym us´miechem

– jes´li mi powiesz, z˙e dzieci, kto´rych nie masz
zamiaru posyłac´ do szkoły z internatem, be˛da˛ tez˙
moimi dziec´mi!

Przycia˛gna˛ł ja˛do siebie i mocno otulił ramionami.
– Wszystkie moje dzieci be˛da˛ twoimi dziec´mi

– wyszeptał jej do ucha.

153

GWIAZDKOWE PRZYJE˛CIE

background image

– Patrick, tak bardzo cie˛ kocham!
– Ja tez˙ cie˛ kocham, Ellie. Czy masz cos´ przeciw-

ko temu, z˙ebys´my wzie˛li s´lub tak szybko, jak to
be˛dzie moz˙liwe? Nie moge˛ sie˛ doczekac´, kiedy be˛-
dziesz całkiem moja...

– Nie mam nic przeciwko temu. Ale moz˙e powin-

nis´my poczekac´, az˙ zniknie ci siniak pod okiem. Na
razie wygla˛dasz jak mis´ panda!

Toby miał racje˛; to było najlepsze Boz˙e Narodze-

nie pod słon´cem!

I zaledwie pocza˛tek tego, co zapowiadało sie˛ na

najlepsze lata jej z˙ycia.

Ich wspo´lnego z˙ycia. Patricka i Ellie.

154

CAROLE MORTIMER


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Carole Mortimer Wywiad z aktorem
Carole Mortimer Taggart's Woman [Harlequen Presents50] (rtf)
Carole Mortimer The Jilted Bridegroom
Carole Mortimer The?iled Marriage [HP 675, MB 2170] (rtf)
Carole Mortimer Pagan Enchantment [HP 659, MB 2125] (docx)
Carole Mortimer Undying Love [HP 645, MB 2121] (doc)
Carole Mortimer Wywiad z aktorem(1)
Carole Mortimer Noc cudów
01 Carole Mortimer Sekret wielkiej aktorki
Carole Mortimer W londynskiej galerii
Carole Mortimer Weekend w Paryżu
Carole Mortimer Cyganka
Konferencja we Wloszech Carole Mortimer
259 Mortimer Carole Przyjęcie w Paryżu
Mortimer Carole Paryskie sekrety
Mortimer Carole Wystawa w Nowym Jorku

więcej podobnych podstron