54 Jordan Penny Szczęśliwe dziedzictwo

background image

Penny Jordan

Szcze˛s´liwe dziedzictwo

tłumaczył

Alekander Glondys

background image

Toronto

• Nowy Jork • Londyn

Amsterdam

• Ateny • Budapeszt • Hamburg

Madryt

• Mediolan • Paryż

Sydney

• Sztokholm • Tokio • Warszawa

PENNY JORDAN

Szczęśliwe

dziedzictwo

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

No, wystawa jak marzenie.
Tania wyszła na zewna˛trz sklepu i z zadowole-

niem przygla˛dała sie˛ swojej pracy.

Maja˛c s´wiadomos´c´, z˙e wraz z kon´cem wakacji,

kto´ry miał nasta˛pic´ za dwa tygodnie, zacznie sie˛
gora˛czkowa gonitwa rodzico´w za butami dla
swych pociech, robiła wszystko, by nie stracic´ tak
wys´mienitej okazji.

Miała za soba˛ wielotygodniowy okres gora˛cz-

kowej pracy. Upo´r, z jakim walczyła z czasem
i okolicznos´ciami, zaskoczył nawet ja˛ sama˛ i co tu
duz˙o mo´wic´ – teraz rozpierała ja˛prawdziwa duma.

Tym bardziej z˙e w tym nowym dla siebie

okresie z˙ycia spotykała sie˛ dotychczas niemal

background image

z samymi przeciwnos´ciami. A jes´li juz˙ ktos´ zaofe-
rował pomoc, okazywało sie˛, z˙e w istocie chciał
jedynie wykorzystac´ jej zaufanie do ludzi i brak
dos´wiadczenia.

Kiedy zas´ potrzebowała przynajmniej wsparcia

duchowego, trafiała na ludzi, kto´rzy starali sie˛
odwies´c´ ja˛ od plano´w, przekonuja˛c, z˙e pomysł
otwarcia sklepu z dziecie˛cym obuwiem to szalen´-
stwo. Zwłaszcza jes´li wybiera sie˛ na ten cel nie-
znane sobie niewielkie miasteczko w hrabstwie
Cheshire.

Tłumaczono, z˙e w dzisiejszych czasach zakupy

robi sie˛ w miejscach gwarantuja˛cych jak najszer-
szy wybo´r i szybkos´c´ obsługi, i dlatego wszyscy
jak jeden ma˛z˙ pe˛dza˛ do gigantycznych supermar-
keto´w.

Tania wysłuchiwała grzecznie wszystkich opi-

nii i robiła swoje, kierowana nie tyko intuicja˛, ale
takz˙e dos´wiadczeniem. Sama była matka˛ i wie-
działa, z˙e ilekroc´ chce wybrac´ buty dla swojej co´rki
Lucy, stroni od wielkich bezdusznych hal sklepo-
wych. Starała sie˛ znalez´c´ miejsce, gdzie uprzejmy
sprzedawca nie tylko znajdzie dla niej czas, ale
takz˙e posłuz˙y fachowa˛ porada˛, zmierzy stope˛ dzie-
cka i omo´wi z nim wszystkie subtelnos´ci wygla˛du
buta, kto´re dorosłym wydaja˛ sie˛ nieistotne.

Co zas´ do decyzji o otwarciu sklepu, i to włas´nie

w cichym i spokojnym Appleford – wyboru doko-
nało za nia˛ z˙ycie. Kilka miesie˛cy wczes´niej dowie-

6

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

działa sie˛ z wielkim zdumieniem, z˙e zupełnie
nieznana ciotka pozostawiła jej w testamencie cały
swo´j maja˛tek, kto´rego gło´wna˛ cze˛s´c´ stanowił daw-
ny stary sklep sukienniczy w ro´wnie starej, lecz
pie˛knej kamienicy, włas´nie w Appleford, w hrab-
stwie Cheshire.

Z

˙

ycie nauczyło Tanie˛, z˙e jes´li opatrznos´c´ pod-

suwa szcze˛s´liwy los, trzeba go wykorzystac´ do
maksimum, bo okazja moz˙e sie˛ nie powto´rzyc´.

Wprawdzie mogła is´c´ za rada˛ doradco´w finan-

sowych ciotki i sprzedac´ dom, ale nie chodziło
tylko o pienia˛dze.

Przeniesienie sie˛ do odziedziczonej kamienicy

dawało Tani moz˙liwos´c´ ucieczki z wielkiego zgiełk-
liwego miasta i ciasnego komunalnego mieszka-
nia. Cieszyła sie˛, z˙e wreszcie moz˙e zostawic´ za
soba˛ martwote˛ betonowej dzielnicy z jej anonimo-
wos´cia˛ i duszna˛ atmosfera˛.

Jes´li czasem nadal miała jakiekolwiek wa˛tp-

liwos´ci, czy dobrze robi, wystarczyło jedno spoj-
rzenie na Appleford, by natychmiast sie˛ rozwiały.

Chłone˛ła wzrokiem widok uroczego małego

miasteczka, jakby zawieszonego w przestrzeni
poza szalonym pe˛dem cywilizacji. Rozkoszowała
sie˛ otaczaja˛cymi Appleford połaciami s´wiez˙ej zie-
leni, czystym błe˛kitnym niebem, kto´re nie znało
wielkomiejskiego brudu, patrzyła na gromadki
dzieci bawia˛ce sie˛ beztrosko obok swoich do-
mko´w, tak jak zawsze marzyła o tym dla Lucy.

7

Penny Jordan

background image

Wybo´r, co be˛dzie sie˛ znajdowało w odziedzi-

czonym po ciotce Sybil sklepie, był dosyc´ oczywi-
sty, jako z˙e włas´nie praca w sklepie obuwniczym
stanowiła jedyne zawodowe dos´wiadczenie Tani.

Choc´ sama decyzja przyszła Tani łatwo, jej

wykonanie wymagało wiele trudu i energii. Wie-
działa jednak, z˙e moz˙na przezwycie˛z˙yc´ kaz˙da˛
przeszkode˛, byle w swoje dzieło włoz˙yc´ maksi-
mum serca i pracy. Tak tez˙ zrobiła.

W cia˛gu po´ł roku, jaki ja˛ dzielił od zdumiewaja˛-

cej wies´ci o spadku do uruchomienia sklepu, ukon´-
czyła kurs zarza˛dzania, na kto´rym nauczyła sie˛
podstawowych tajniko´w administracji. Dowie-
działa sie˛ takz˙e, jak sobie radzic´ z ro´z˙nej mas´ci
fachowcami, kto´rzy mieli jej pomagac´ w odremon-
towaniu mocno nadgryzionego ze˛bem czasu bu-
dynku, aby go przemienic´ w przepie˛kna˛ zabyt-
kowa˛ kamienice˛ ze staros´wieckim frontonem.

Tu włas´nie mies´cił sie˛ jej wymarzony sklep,

nowoczesny, ale zachowuja˛cy szlachetnos´c´ i du-
cha zabytku.

Poradziła sobie nawet z bankiem ciotki, kto´ry –

wszak nie bez trudu – przyznał jej kredyt hipotecz-
ny na remont. W kon´cu z najwie˛ksza˛ starannos´cia˛
dobrała marki i fasony buto´w na sprzedaz˙ i pozo-
stawało tylko sie˛ modlic´, aby jej wszystkie wysiłki
nie poszły na marne.

Tym bardziej z˙e juz˙ zauwaz˙ała chwalebne sku-

tki decyzji o przeniesieniu sie˛ do miasteczka,

8

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

chociaz˙by na podstawie obserwacji co´rki. W poro´-
wnaniu z wymizerowanym, bladym dziewcza˛t-
kiem, kto´rym jeszcze niedawno była, Lucy z dnia
na dzien´ nabierała rumien´co´w na s´wiez˙ym, czys-
tym powietrzu prowincji. Rzecza˛ jednak ro´wnie
istotna˛ co zdrowie co´rki była zmiana otoczenia,
w kto´rym dorastała – uboga wielkomiejska dziel-
nica, w kto´rej dotychczas mieszkały, niosła dla
przeistaczaja˛cej sie˛ w nastolatke˛ dziewczynki sa-
me zagroz˙enia.

Z kolei dla Tani przeprowadzka do Aplleford

stanowiła pro´be˛ znalezienia spokoju, niemal sie-
lankowego miejsca, w kto´rym wszystko, nawet stres,
ma mniejszy wymiar. Moz˙liwe, z˙e cia˛gna˛ł ja˛ tutaj
jakis´ rodzaj atawizmu, poniewaz˙ sama wychowała
sie˛ w małym miasteczku.

Pewna˛ zadre˛ w sercu stanowił fakt, z˙e nigdy nie

miała sposobnos´ci poznac´ swojej hojnej krewnej,
ale widac´ ciotka miała jakies´ waz˙ne powody, by
nie kontaktowac´ sie˛ z rodzina˛. Choc´ bardziej było
prawdopodobne, co sugerowano w miasteczku, z˙e
po prostu nic nie wiedziała o swoich krewnych
i dopiero przed s´miercia˛ zacze˛ła poszukiwania.

Było to o tyle smutne, z˙e gdyby ciotka ja˛ odna-

lazła, Tania nie dorastałaby w przekonaniu, z˙e jest
na s´wiecie sama. Nie musiałaby wychowywac´ sie˛
w zaste˛pczej rodzinie, do kto´rej trafiła, gdy oboje
rodzice zgine˛li w wypadku samochodowym.

Ta tragiczna zmiana, kto´ra uczyniła z niej,

9

Penny Jordan

background image

jedynaczki i oczka w głowie rodzico´w, jedno z gro-
mady anonimowych dzieci w pozbawionej ciepła
rodzinie zaste˛pczej, zacze˛ła szybko zbierac´ swoje
pokłosie. Niedługo trwało, by z ufnego, pełnego
rados´ci dziecka Tania zmieniła sie˛ w zamknie˛tego
w sobie odludka.

Przez całe dorosłe z˙ycie starała sie˛ tamte dni wy-

rzucic´ z pamie˛ci. A jeszcze bardziej chciała zapo-
mniec´ o pierwszych dniach samodzielnos´ci, gdy
juz˙ jako osiemnastolatka została postawiona przed
wyborem, czy urodzic´ dziecko, czy usuna˛c´ cia˛z˙e˛.

Ojcem był włas´ciwie zupełnie obcy jej chłopak

o imieniu Tommy, poznany kto´regos´ wieczoru na
potan´co´wce. Ten chłopak włas´ciwie ja˛ zgwałcił,
wykorzystuja˛c jej łatwowiernos´c´ i zaufanie do lu-
dzi, kto´re, choc´ przytłumione z˙yciowym dos´wiad-
czeniem, cia˛gle szukało ujs´cia.

Jednakz˙e z ogromu barbarzyn´stwa jego poste˛p-

ku zdała sobie sprawe˛ duz˙o po´z´niej. Pocza˛tkowo
była zbyt zale˛kniona całym wydarzeniem, wal-
czyła z poczuciem winy i przekonaniem, z˙e to ona
jest wszystkiemu winna, wie˛c nikomu nie pisne˛ła
ani sło´wka. Tym bardziej z˙e choc´ mieszkała z trze-
ma innymi dziewczynami w mieszkaniu komunal-
nym, wszystkie miały na swoim koncie jakies´
dramatyczne, jes´li nie tragiczne dos´wiadczenia,
i nieskore były do zwierzen´ czy tez˙ ich wysłuchi-
wania.

Nie było tez˙ mowy, by Tania mogła szukac´

10

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

pomocy u sprawcy swojego nieszcze˛s´cia, bo jego
poste˛pek, zwierze˛ce wdarcie sie˛ siła˛ w jej dziew-
cze˛ca˛ intymnos´c´, na długo zostawiło w jej psychi-
ce niezasklepiona˛ rane˛. Sam pomysł, z˙e miałaby
go prosic´ o pomoc, czy choc´by z nim tylko
porozmawiac´, był dla niej nie do przyje˛cia. A tym
bardziej nie chciała zwia˛zywac´ sie˛ z nim na całe
z˙ycie.

Gdy w kon´cu pozbierała sie˛ na tyle, by odwaz˙yc´

sie˛ na wizyte˛ u lekarza, dowiedziała sie˛, z˙e moz˙e
jeszcze dokonac´ aborcji, ale decyzja musi zapas´c´
niemal natychmiast.

Choc´ była przybita perspektywa˛ samotnego

zmagania sie˛ z z˙yciem, choc´ targał nia˛ le˛k o przy-
szłos´c´, zdecydowała sie˛ utrzymac´ cia˛z˙e˛. A potem
powoli, jakby z ocia˛ganiem, narastało w niej zupeł-
nie inne uczucie, kto´re znalazło apogeum w chwili,
gdy us´miechnie˛ta połoz˙na podała jej do ra˛k zaro´-
z˙owiona˛ od gniewnego płaczu malen´ka˛ Lucy.

Od tego momentu wiedziała, z˙e jedno w jej

z˙yciu jest pewne – za nic na s´wiecie nie da sobie
wydrzec´ tej drobnej istotki, z˙e pos´wie˛ci wszystkie
siły, aby uczynic´ jej z˙ycie najszcze˛s´liwszym jak to
moz˙liwe.

Postanowienie, choc´ szczytne, oznaczało dla

młodziutkiej matki wiele wyrzeczen´ i trosk, wiele
cie˛z˙aro´w i upokorzen´. Jak na przykład wtedy, gdy
nie be˛da˛c w stanie zwia˛zac´ kon´ca z kon´cem,
musiała przyja˛c´ pomoc opieki społecznej, czy

11

Penny Jordan

background image

potem, gdy szukała pracy i okazywało sie˛, z˙e bez
wykształcenia ma marne szanse na cos´ ciekawego.

Potem, gdy Lucy poszła do przedszkola, zacze˛ło

byc´ nieco lepiej, zwłaszcza z˙e Tania znalazła prace˛
na po´ł etatu w sklepie obuwniczym. Pozwoliło jej
to nie tylko na niezalez˙nos´c´ finansowa˛, ale takz˙e
na ponowny kontakt z ludz´mi. A wkro´tce takz˙e po-
jawiło sie˛ rosna˛ce poczucie zaufania we własne
siły, gdy sie˛ okazało, z˙e doskonale sobie radzi i sta-
je sie˛ fachowcem w swej dziedzinie.

Co nie zmieniało faktu, z˙e wynagrodzenie z tru-

dem starczało im na z˙ycie, wie˛c nawet nie było mo-
wy, by kupowac´ co´rce wymys´lne fatałaszki czy
rozpieszczac´ ja˛ prezentami.

Z bo´lem serca odziewała ja˛ w ubrania z drugiej

re˛ki, kto´re, choc´ zawsze idealnie czyste i wy-
prasowane, nie mogły udawac´ nowych, totez˙ Tania
marzyła o chwili, gdy be˛dzie mogła najzwyczaj-
niej w s´wiecie po´js´c´ z Lucy do sklepu i kupic´ jej co
dusza zapragnie. Na razie nie było co o tym marzyc´
i wielekroc´ cierpiała, widza˛c te˛skne spojrzenie
dziewczynki, jakim obrzucała lepiej ubrane kole-
z˙anki.

Wiedziała, z˙e jes´li nie zdarzy sie˛ cud, upłynie

wiele czasu, zanim be˛dzie mogła spełnic´ skromne
przeciez˙ marzenia co´rki.

Smutne pocieszenie stanowiła s´wiadomos´c´, z˙e

w ponurym gmaszysku z komunalnymi mieszka-
niami Tania nie była jedyna˛ samotna˛ matka˛. A na-

12

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

wet to, z˙e w przeciwien´stwie do wielu z nich
przynajmniej miała prace˛.

Wspo´lny los pomo´gł w zadzierzgnie˛ciu sie˛

przyjaz´ni z wieloma wspo´łlokatorkami i gdy do
Tani us´miechne˛ło sie˛ szcze˛s´cie, te szczere kontak-
ty z przyjacio´łkami, podobnie cie˛z˙ko dos´wiad-
czonymi przez z˙ycie, były włas´ciwie jedyna˛ rze-
cza˛, kto´ra˛ pozostawiała za soba˛ z z˙alem.

Ich opowies´ci były włas´ciwie takie same – tuła-

ły sie˛ z dziec´mi z ka˛ta w ka˛t, szukaja˛c lepszego z˙y-
cia i odrobiny ciepła. Wszystkie tez˙ ła˛czyła po-
dobna che˛c´, by ich dzieci miały lepsze z˙ycie niz˙
one same. Nie wszystkim jednak przydarzyło sie˛
tak oszałamiaja˛ce szcze˛s´cie jak Tani. Wiedziała
o tym i tym bardziej postanowiła, z˙e ten us´miech
losu wykorzysta do maksimum.

Co wcale nie znaczy, z˙e decyzja zerwania z do-

tychczasowym z˙yciem, nawet tak mizernym, przy-
szła jej łatwo. Tania wiedziała, z˙e od tej chwili be˛-
dzie zdana tyko na sama˛ siebie. Z

˙

e w nowym miej-

scu nie be˛dzie absolutnie nikogo, kto mo´głby dac´
jej oparcie.

Ale ta obawa była niczym w poro´wnaniu ze

s´wiadomos´cia˛, ile ten krok w nowy niepewny
s´wiat moz˙e przynies´c´ dobrego małej Lucy.

Niekoniecznie w sensie materialnym – bo prze-

ciez˙ Tania nie miała pewnos´ci, czy jej pomysł ze
sklepem wypali – ile w sensie uchronienia co´rki
przed potencjalnymi zagroz˙eniami, jakie niosło ze

13

Penny Jordan

background image

soba˛ mieszkanie w ubogiej dzielnicy wielkiego
miasta.

Juz˙ wkro´tce ten ryzykowny krok zacza˛ł przy-

nosic´ efekty nie tylko w odniesieniu do zdrowia
dziewczynki. Lucy wracała ze szkoły rozpromie-
niona, szczebiocza˛c ze zdziwieniem, z˙e w jej kla-
sie jest zaledwie dwudziestu ucznio´w, a nie omal
szes´c´dziesie˛ciu, jak w mies´cie. Co wie˛cej, tutaj
dzieci miały do dyspozycji boisko z całym moz˙-
liwym sprze˛tem sportowym. Podobało jej sie˛ tez˙,
z˙e nie musi sie˛ tłuc smrodliwymi ulicami rozkle-
kotanym szkolnym autobusem, poniewaz˙ szkołe˛
ma niemal pod nosem.

Tak, Tania była przekonana, z˙e podje˛ła słuszna˛

decyzje˛, mimo z˙e wielu osobom wydawała sie˛
ona dos´c´ ryzykowna i niekto´rzy przepowiadali jej
poraz˙ke˛. Moz˙e Tania nie była w stanie zapewnic´
Lucy emocjonalnego bezpieczen´stwa, jakie daje
pełny dom, z dwojgiem rodzico´w, ale miała zamiar
zrobic´ wszystko, z˙eby dac´ jej choc´by tego na-
miastke˛.

Zreszta˛ mimo swojego młodego wieku zda˛z˙yła

zauwaz˙yc´, z˙e samo małz˙en´stwo nie gwarantuje
automatycznie szcze˛s´cia, jes´li w domu brak poro-
zumienia i ciepła.

Miała tego s´wiez˙y przykład w osobie Nicholasa

Forbesa, prawnika jej zmarłej ciotki, a teraz jej
własnego.

Miał pie˛kna˛ z˙one˛, kto´ra była przyrodnia˛ siostra˛

14

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

bardzo zamoz˙nego i wpływowego lokalnego biz-
nesmena, dwo´jke˛ wspaniałych syno´w, kwitna˛ca˛
praktyke˛ i dom na przedmies´ciach. Jednakz˙e z tych
samych nieomylnych jak zwykle z´ro´deł szybkiej
i skutecznej informacji, jakim jest sa˛siedzka plot-
ka, Tania dowiedziała sie˛ ro´wniez˙, z˙e jego małz˙en´-
stwo nie uchodzi za szcze˛s´liwe.

Zreszta˛ sam Nicholas dos´c´ szybko jej to wyja-

wił, zanim zda˛z˙yła zaoponowac´. Trzymała sie˛ za-
sady, by nie wchodzic´ w niczyje prywatne sprawy,
a poza tym uwaz˙ała, z˙e wtajemniczanie w swoje
relacje z partnerem oso´b trzecich jest szczytem
nielojalnos´ci. Chyba z˙e te osoby sa˛terapeutami ro-
dzinnymi, co w przypadku Tani z pewnos´cia˛ nie
wchodziło w gre˛.

Była ostroz˙na takz˙e z innych wzgle˛do´w. Ledwie

znała Nicholasa i nie chciała sie˛ dac´ wcia˛gna˛c´
w jego problemy. Owszem, jako prawnik wykazał
sie˛ sumiennos´cia˛ i wiedza˛, co wie˛cej – doradzał
jej w wielu drobnych sprawach niekoniecznie zwia˛-
zanych ze swoja˛ profesja˛.

Przyjmowała to z wdzie˛cznos´cia˛, bo przy tak

zupełnie dla niej nowym wyzwaniu, jakim było
organizowanie własnej firmy, liczyła sie˛ kaz˙da
cenna rada. Poza tym wspierał ja˛ duchowo, doda-
wał otuchy i sił, co w sytuacji, gdy nie znała
w miasteczku z˙ywej duszy, było bardzo cenne.

Pomys´lała nawet, z˙e mimo swojej niepotrzebnej

paplaniny na temat własnego małz˙en´stwa Nicholas

15

Penny Jordan

background image

burzy jej dotychczasowy, niezbyt sympatyczny wi-
zerunek me˛z˙czyzn. Z jednym zastrzez˙eniem – mi-
mo wad lubiła Nicholasa, ale jako człowieka. Jako
me˛z˙czyzna w z˙aden sposo´b jej nie pocia˛gał.

Zreszta˛ nie ma sie˛ co oszukiwac´ – nie znała

z˙adnego me˛z˙czyzny, kto´ry by ja˛ przyprawił o szyb-
sze bicie serca. Pocia˛g do przeciwnej płci został jej
w sposo´b brutalny wybity z głowy przed dziesie˛-
cioma laty przez nieokrzesanego adoratora, niemal
gwałciciela, i na razie nie miała ochoty nic w tej
materii zmieniac´. Choc´, jak na inteligentna˛ kobiete˛
przystało, wiedziała, z˙e nie wszyscy me˛z˙czyz´ni sa˛
podobni do ojca Lucy. Moz˙liwe, z˙e nawet ktos´ taki
jak on z biegiem czasu wydoros´lał i zma˛drzał na
tyle, by zdac´ sobie sprawe˛ ze swego niecnego u-
czynku. Na razie jednak jej ciało pozostawało cał-
kowicie oboje˛tne na me˛ski powab.

Starała sie˛ jednak, by jej uprzedzenia w z˙aden

sposo´b nie wpłyne˛ły na rozwo´j emocjonalny co´rki
i jej stosunek do me˛z˙czyzn, bo nie chciała zasiac´
w Lucy z˙adnych szkodliwych uprzedzen´.

Instynkt i miłos´c´ macierzyn´ska nakazywały jej

chronic´ co´rke˛ przed wszystkimi niegodziwos´cia-
mi, kto´rych sama dos´wiadczyła, a jednoczes´nie
zaszczepiac´ jej pewnos´c´ siebie, zaufanie we włas-
ne siły i wolnos´c´ wyboru. Takz˙e wtedy, gdy
w odpowiednim czasie zechce stworzyc´ zdrowy
emocjonalnie i fizycznie zwia˛zek z wybranym
me˛z˙czyzna˛.

16

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

To, o czym zawsze marzyła dla Lucy, zawierało

sie˛ w kilku prostych słowach: szcze˛s´cie w z˙yciu
prywatnym i zawodowym oraz poczucie bezpie-
czen´stwa.

Walczyła o to, by dziewczynka w z˙aden sposo´b

nie czuła sie˛ gorsza tylko ze wzgle˛du na swoja˛
płec´. Wychowywała ja˛ w poczuciu szacunku do
własnych zalet, a przede wszystkim chciała jej
wpoic´ poczucie pewnos´ci siebie płyna˛ce z przeko-
nania, z˙e nigdy od nikogo nie musi byc´ zalez˙na
– ani materialnie, ani uczuciowo.

Lucy z pewnos´cia˛ chłone˛ła taki model od matki,

ale takz˙e w szkole. Była dzieckiem bystrym, kto´re
o wiele lepiej sobie radziło w mniejszej grupie
ucznio´w, gdzie siła˛ rzeczy mogła liczyc´ na wie˛k-
sza˛ uwage˛ nauczycieli i dostrzez˙enie jej indywidu-
alnych potrzeb.

W odro´z˙nieniu do matki, kto´ra relacje z ludz´mi

nawia˛zywała niełatwo, Lucy szybko sie˛ zaprzyjaz´-
niała. Tania nie miała zatem obaw, z˙e w nowym
s´rodowisku Lucy poczuje sie˛ osamotniona, i jej
przypuszczenia sie˛ sprawdziły.

Juz˙ wkro´tce Lucy zaprzyjaz´niła sie˛ z dziew-

czynka˛ w swoim wieku, Susan Fielding, kto´rej
rodzice prowadzili w pobliz˙u sklep z artykułami
domowymi i warsztat usług dekoratorskich. To
włas´nie ojciec Susan poradził sobie w kon´cu z ta-
petowaniem pochyłych sufito´w w mieszkaniu Ta-
ni, kto´rych nikt inny nawet nie chciał tkna˛c´.

17

Penny Jordan

background image

Ann i Tom Fieldingowie byli wyja˛tkowo sym-

patycznym małz˙en´stwem pod czterdziestke˛. Susan
była najmłodsza z rodzen´stwa, a rodziny dopełnia-
ło jej dwo´ch starszych braci. Choc´ Tania ze zwykła˛
sobie rezerwa˛ odnosiła sie˛ do Toma, z Ann bardzo
szybko sie˛ zaprzyjaz´niła.

Oboje Fieldingowie wychodzili z siebie, z˙eby

Tania jak najszybciej poczuła sie˛ cze˛s´cia˛ lokalnej
społecznos´ci, nie szcze˛dza˛c jej jednoczes´nie ma˛d-
rych rad dotycza˛cych firmy. Słowem, starali sie˛,
jak mogli, aby Lucy i Tania czuły sie˛ w nowym
miejscu jak w domu.

Dom Fieldingo´w miał wejs´cia z dwo´ch przeciw-

nych stron. Na dole mies´cił sie˛ sklep i pracownia,
a na go´rze znajdowało sie˛ obszerne mieszkanie,
w kto´rym doszedł do głosu artystyczny talent Ann.
Tania z zachwytem ogla˛dała łazienke˛, kto´rej s´cia-
ny wygla˛dały jak wyłoz˙one marmurem. Ann wzru-
szyła ramionami, tłumacza˛c, z˙e kaz˙dy by tak po-
trafił, ale pokras´niała z zadowolenia.

Posesja Fieldingo´w, podobnie jak kamienica

Tani, miała na tyłach spory ogro´d, ale w przeci-
wien´stwie do ge˛stego dzikiego ga˛szczu, kto´ry na
razie u Tani panoszył sie˛ w najlepsze, ich ogro´d był
prawdziwym okazem kunsztu ogrodniczego pani
domu. Starannie wypiele˛gnowany i podzielony na
foremne fragmenty ro´z˙nia˛ce sie˛ od siebie układem
ros´linnos´ci i charakterem, przypominał miniaturo-
wy ogro´d botaniczny. Ale było w nim miejsce

18

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

takz˙e dla pospolitego warzywniaka, na widok
kto´rego Tanie˛ az˙ s´wierzbiły re˛ce.

Teraz Lucy siedziała włas´nie u Fieldingo´w,

a Tania starała sie˛ wykorzystac´ jak najlepiej czas.
Zakon´czyła dekoracje˛ wystawy, poprawiaja˛c w o-
statniej chwili sztuczna˛ gała˛z´ z udrapowanego
materiału i spadaja˛ca˛ z niej chmare˛ złotych i rdza-
wych lis´ci, niechybny znak nadchodza˛cej jesieni
i subtelne przypomnienie, z˙e czas na nowe ciepłe
buty.

Spojrzała na zegarek. O rety! Juz˙ tak po´z´no?

Lucy pomys´li, z˙e ma wyrodna˛ matke˛. Poza tym
Ann zaprosiła je na podwieczorek. Tania pewnie
nie przyje˛łaby zaproszenia ze wzgle˛du na mase˛
pracy, ale nie chciała po raz kolejny ryzykowac´, z˙e
po południu odwiedzi ja˛Nicholas Forbes, tak jak to
zrobił poprzedniego dnia. Ni sta˛d, ni zowa˛d wpadł
z niezapowiedziana˛ wizyta˛ pod pozorem omo´wie-
nia jakichs´ waz˙nych spraw formalnych, kto´rych
jednakz˙e nie mo´gł sobie przypomniec´.

Znajomos´c´ z nim zaczynała nieco Tani cia˛z˙yc´.

Moz˙e od momentu, gdy kiedys´ zauwaz˙yła, jak
nieco zbyt długo i nieco zbyt uporczywie taksuje
jej figure˛.

W wieku dwudziestu dziewie˛ciu lat juz˙ dawno

nie przypominała niedos´wiadczonej dzieweczki
z czaso´w, gdy zaznała pierwszego, jakz˙e gorz-
kiego i brutalnego kontaktu seksualnego. Pierw-
szego i jak dota˛d jedynego – włas´nie z powodu

19

Penny Jordan

background image

tamtego bo´lu i poniz˙enia, kto´rego w z˙aden sposo´b
nie mogła przez tyle lat wyrzucic´ z pamie˛ci.

Od tego czasu seks przestał dla niej dosłownie

istniec´, stał sie˛ pustym słowem, za kto´rym nie kryły
sie˛ z˙adne doznania, a juz˙ na pewno nie te przyjem-
ne. Me˛z˙czyz´ni w ogo´le na nia˛nie działali i nie miała
ochoty ani zamiaru tego zmieniac´, a tym, kto´rzy
jednak pro´bowali, szybko i ostro wybijała ten po-
mysł z głowy.

Tym bardziej denerwowało ja˛ zachowanie Ni-

cholasa Forbesa, bo przeciez˙ był z˙onaty. W dodat-
ku miał za z˙one˛ tak elegancka˛ i wypiele˛gnowana˛
dame˛ jak Clarissa, przy kto´rej Tania, w swoich
dz˙insach i T-shircie, z nieumalowanymi paznok-
ciami, wygla˛dała jak Kopciuszek.

Tania nie potrafiła inaczej wytłumaczyc´ jego

zainteresowania swoja˛ osoba˛ jak jedynie faktem,
z˙e jako samotna kobieta stanowi potencjalnie łat-
wy ka˛sek dla spragnionych wraz˙en´ me˛z˙czyzn.

Podobnych sytuacji, gdy me˛z˙czyz´ni starali sie˛

wykorzystac´ fakt, z˙e jest niezame˛z˙na, mogłaby
wyliczyc´ wiele: namolny nauczyciel, kto´ry wpro-
sił sie˛ do niej pod pozorem pomocy w nauce; szef
w pracy, kto´ry pokazuja˛c jej, jak mierzyc´ buty,
przesuwał dłonie wzdłuz˙ jej łydek. Tabuny innych,
tak zwanych szanowanych obywateli, pozornie
oddanych swoim z˙onom i rodzinom, kto´rzy jedy-
nie szukali okazji, by znalez´c´ sobie na boku nie-
ucia˛z˙liwa˛ kochanke˛.

20

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Moz˙liwe, z˙e w przypadku Forbesa nie chodziło

tylko o to. Tania widziała kiedys´ Clarisse˛, powab-
na˛ blondynke˛ w typie amerykan´skiej seksbomby,
kto´rej pie˛kno szpecił jednakz˙e jakis´ rys infantyliz-
mu i manieryzm w zachowaniu, jak u rozpieszczo-
nego dziecka.

Trudno powiedziec´, by uje˛ła Tanie˛ takz˙e swoim

zachowaniem – po raz pierwszy spotkały sie˛ w sy-
tuacji, gdy pani Forbes wpadła do sklepu Tani po
me˛z˙a, omawiaja˛cego ze swoja˛ nowa˛ klientka˛ spra-
wy firmy, i zupełnie ignoruja˛c Tanie˛, nada˛sanym
głosem małej dziewczynki zaz˙a˛dała, z˙eby natych-
miast z nia˛ wyszedł.

Tania zastanawiała sie˛, czy Clarissie kiedykol-

wiek czegos´ w z˙yciu brakowało. Cały jej wygla˛d,
ubranie od najdroz˙szych projektanto´w mody, kos-
metyki, cera, całe jej zachowanie mo´wiło, z˙e od
zawsze przyzwyczajona jest do hołdo´w, do otrzy-
mywania wszystkiego, czego zapragnie. Jej jedy-
nym zaje˛ciem zas´ jest dbałos´c´ o siebie i swoje
potrzeby.

Jak ona, Tania, samotna matka z dzieckiem,

urabiaja˛ca sobie re˛ce po łokcie, by zarobic´ na
podstawowe potrzeby, miała sie˛ ro´wnac´ z kims´
takim?

Mys´la˛c w ten sposo´b, Tania nie zdawała sobie

sprawy, jak bardzo sie˛ krzywdzi. A poniewaz˙ a-
wanse me˛z˙czyzn brała jedynie za pro´by wykorzys-
tania jej samotnos´ci, nie us´wiadamiała sobie, z˙e

21

Penny Jordan

background image

były one w istocie pokornym hołdem składanym
jej niemal klasycznej urodzie.

Miała regularna˛ owalna˛ twarz o wysokich kos´-

ciach policzkowych, smukła˛ szyje˛ i pełne zmys-
łowe usta, kto´re wywoływały w me˛z˙czyznach
piorunuja˛cy efekt. Ro´wnie jak uroda, o jej atrak-
cyjnos´ci stanowił zupełny brak sztucznos´ci. Była
wre˛cz dziewcze˛co naturalna, co w kontras´cie z ko-
kieteria˛ wielu kobiet działało jak łyk s´wiez˙ej
wody. A unikaja˛c zaloto´w me˛z˙czyzn, Tania jedy-
nie podnosiła swa˛ atrakcyjnos´c´ i wzbudzała ich
fascynacje˛.

Nicholas Forbes jeszcze kilka razy starał sie˛

z nia˛ spotkac´ na bardziej przyjacielskiej stopie,
Tania jednak broniła sie˛ przed tym re˛kami i noga-
mi. Nie tylko dlatego z˙e teraz, gdy miała na głowie
otwarcie sklepu, liczyła kaz˙da˛ sekunde˛, ale takz˙e
dlatego, z˙e na tym etapie, gdy dopiero wszystkich
poznawała, nie miała zamiaru wzbudzac´ bezpod-
stawnych podejrzen´ czy plotek.

Poza tym wynurzenia Nicholasa na temat jego

z˙ycia małz˙en´skiego były dla niej mało interesuja˛ce
i po prostu kre˛puja˛ce, wie˛c dała mu wyraz´nie do
zrozumienia, z˙e dopuszcza z nim kontakt tylko na
zawodowej stopie.

Nie sa˛dziła tez˙, z˙e moz˙e kiedykolwiek zechciec´

zaprzyjaz´nic´ sie˛ z cała˛ rodzina˛ Nicholasa. Czuła,
z˙e Clarissa daleka jest od szukania z nia˛ zaz˙yłos´ci,
podobnie jak jej, Tani, nie cia˛gne˛ło ani do Clarissy,

22

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ani do Nicholasa. Odnosiła wraz˙enie, z˙e ich s´wiaty
zupełnie sie˛ rozmijaja˛. W tej opinii utwierdziła ja˛
rozmowa z Ann Fielding.

– Chodziłam z Nicholasem do szkoły – mo´wiła

Ann – i wiem, z˙e sie˛ mocno zmienił. Pewnie od-
krywa, z˙e s´lub z bogata˛ panna˛ to znowu nie taki
mio´d. Podejrzewam tez˙, z˙e nie wychodzi mu na
zdrowie s´wiadomos´c´, z˙e włas´ciwie cały jego inte-
res jest nakre˛cany znajomos´ciami szwagra, Jamesa
Warrena, kto´ry w dodatku nadal obsypuje Clarisse˛
go´rami złota, jakby cia˛gle chciał jej wynagrodzic´
to, co przeszła w dziecin´stwie.

– Co takiego jej sie˛ przytrafiło? – spytała z cie-

kawos´cia˛ Tania.

– Nie słyszałas´ jeszcze? – Ann rozsiadła sie˛

wygodniej. – Ojciec Jamesa i matka Clarissy po-
znali sie˛ jako wdowcy i wkro´tce zostali małz˙en´st-
wem. Z chwila˛ jednak, gdy na nowo poła˛czone
rodziny zacze˛ły sie˛ cieszyc´ z˙yciem, oboje zgine˛li
w wypadku w go´rach. Ponowna tragedia zupełnie
zdruzgotała Clarisse˛ i choc´ miała juz˙ wtedy dwa-
dzies´cia lat, bez pomocy przyrodniego brata pew-
nie nie umiałaby sie˛ podnies´c´.

– Mo´wisz o Warrenie? – upewniła sie˛ Tania.
– Włas´nie. James dosłownie zasta˛pił Clarissie

rodzico´w, opiekował sie˛ nia˛ i spełniał wszystkie jej
zachcianki. I od tego czasu włas´ciwie nic sie˛ nie
zmieniło, mimo z˙e Clarissa ma własna˛ rodzine˛
i sama musi sie˛ opiekowac´ synami. James nie zda-

23

Penny Jordan

background image

wał sobie sprawy, z˙e kre˛ci bicz na siebie. Clarissa
stała sie˛ w stosunku do niego zaborcza, ze wszyst-
kim i we wszystkim szuka jego rady i pomocy, jak
gdyby bez niego zawalił sie˛ jej s´wiat. Ze wspo´ł-
czuciem mys´le˛ o kobiecie, kto´ra˛ zainteresuje sie˛
James, bo Clarissa nie pozwoli, z˙eby stac´ sie˛
w z˙yciu brata postacia˛ numer dwa.

– Moz˙e taki układ mu odpowiada? – zastana-

wiała sie˛ Tania. – Wielu me˛z˙czyzn czuje sie˛ mile
połechtanych, kiedy uzalez˙niaja˛ od siebie kobiety
emocjonalnie czy finansowo.

– Owszem, bywaja˛tacy, ale James na pewno do

nich nie nalez˙y. Jest na to za inteligentny i zbyt
zro´wnowaz˙ony. – Ann pokre˛ciła głowa˛. – Mys´le˛,
z˙e po prostu zro´sł sie˛ juz˙ ze swoja˛ rola˛ opiekuna,
a moz˙e boi sie˛, z˙e gdyby sie˛ wycofał, to cały s´wiat
Clarissy zawaliłby sie˛ w gruzy. Moz˙e istnieje takie
niebezpieczen´stwo, ale powszechna jest tez˙ opinia,
z˙e Clarissa z rozmysłem wykorzystuje brata. A juz˙
na pewno wszyscy uz˙alaja˛ sie˛ nad Nicholasem, bo
ten nie ma łatwego z˙ycia. Włas´ciwie cia˛gle z˙yje
w cieniu wszechpote˛z˙nego szwagra i to na pewno
nie przysparza mu szacunku ani z˙ony, ani samego
siebie. Poza tym nie za bardzo moz˙e sie˛ buntowac´,
bo wie˛kszos´c´ kliento´w trafia do niego za pos´red-
nictwem Jamesa. Biedna chłopina.

Po tej rozmowie Tania nieco lepiej rozumiała

zachowanie prawnika. Co nie zmienia faktu, z˙e nie
mogła dopus´cic´ do wie˛kszej zaz˙yłos´ci mie˛dzy

24

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

nimi. Korciło ja˛, by zwierzyc´ sie˛ ze swych kłopo-
to´w Ann, ale mimo coraz wie˛kszego zaufania,
jakim darzyła nowa˛ przyjacio´łke˛, wolała na razie
nie poruszac´ zbyt osobistych wa˛tko´w.

Przyzwyczajenie, z˙e we wszystkich okolicznos´-

ciach i ze wszystkimi decyzjami jest zdana na
siebie, nadal było dominuja˛ce. Wiedziała, z˙e musi
nadal zachowywac´ dystans, z nadzieja˛, z˙e sprawy
z Nicholasem jakos´ naturalnie sie˛ ułoz˙a˛. A poza
tym sprawa˛ priorytetowa˛ jest nie pocieszanie cu-
dzego me˛z˙a, ale otwarcie sklepu, i na tym musi sie˛
skupic´.

Po poz˙egnaniu z Ann Tania przebiegła mys´-

lami, co juz˙ zostało zrobione i co jeszcze czeka na
swoja˛ kolej. Wne˛trze sklepu zostało niemal skon´-
czone, wystawa takz˙e. Dała ogłoszenie do lokalnej
prasy i pozostało tylko zadbac´ o jak najlepszy
asortyment, maja˛c na uwadze gusta zaro´wno bar-
dziej tradycyjne, jak i bardziej nowoczesne. A po-
tem powierzyc´ sie˛ opiece bogo´w.

Ostatnim taksuja˛cym spojrzeniem ogarne˛ła

swoja˛ dzisiejsza˛ prace˛ i włas´nie miała zamkna˛c´
sklep, gdy zauwaz˙yła, z˙e w jej strone˛ zmierza jakis´
me˛z˙czyzna.

Widza˛c jego twarz przecie˛ta˛ gniewnym gryma-

sem, Tania poczuła strach i w pierwszym odruchu
miała ochote˛ zatrzasna˛c´ mu drzwi przed nosem.
Ale przemogła sie˛ i spojrzała na niego uwaz˙nie.

Nigdy dota˛d nie widziała go na oczy. Był wy-

25

Penny Jordan

background image

soki i postawny, ubrany niedbale, w wytarte dz˙insy
i bawełniana˛ koszulke˛. Włosy miał ciemne, potar-
gane, a na policzku brudny s´lad, chyba smaru, jak
gdyby dopiero co oderwał sie˛ od pracy w warsz-
tacie. Mimo jednak niedbałego wygla˛du było
w nim cos´, dzie˛ki czemu nie robił wraz˙enia roztar-
gnionego mechanika. Biła od niego spokojna pew-
nos´c´ siebie, co sprawiało, z˙e mimo złos´ci zacho-
wywał opanowanie.

– Przepraszam, ale sklep jest jeszcze zamknie˛ty

– oznajmiła Tania, staraja˛c sie˛, z˙eby głos jej nie
drz˙ał.

Z bliska potwierdziło sie˛ jej wraz˙enie, z˙e me˛z˙-

czyzna jest z jakiegos´ powodu zły. Gdy wbił w nia˛
wzrok, w jego chłodnych zielonych oczach pojawił
sie˛ zagadkowy błysk, natychmiast jednak przy-
oblekł twarz w ten sam grymas ws´ciekłos´ci, a na-
wet lekkiej pogardy. Tania nie na z˙arty poczuła sie˛
zdezorientowana i przestraszona.

Kto to jest i czego u licha chce?
– Widze˛ – odparł szorstkim i zduszonym gło-

sem, jakby z trudem hamuja˛c wybuch. – Ale nie
przyszedłem na zakupy, tylko z˙eby z pania˛ pomo´-
wic´.

– Dobrze... – odparła ostroz˙nie, staraja˛c sie˛

zyskac´ na czasie. – Ale moz˙e nie w tej chwili, bo
musze˛ odebrac´ co´rke˛ ze szkoły. Moz˙e sie˛ umo´wi-
my...

– No oczywis´cie! – przerwał jej sarkastyczny

26

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

okrzyk. – Wierze˛, z˙e taka forma spotkan´ z me˛z˙-
czyznami najbardziej by pani odpowiadała, pani
Carter.

– Nie rozumiem... – ba˛kne˛ła, zupełnie juz˙ zbita

z tropu.

– Po prosu widze˛, z˙e lubi sie˛ pani umawiac´ ze

wszystkimi – rzucił me˛z˙czyzna, ale natychmiast
dodał z jadem w głosie: – Sprawa jest prosta. Od
dzis´ ma pani zaprzestac´ wszelkich schadzek z mo-
im szwagrem.

– Co takiego?! – Tania miała nadzieje˛, z˙e sie˛

przesłyszała. Facet albo ja˛ bierze za kogos´ innego,
albo oszalał. – Jakich schadzek?! O czym pan
mo´wi? Przykro mi, ale to z˙yczenia pod złym
adresem i...

Urwała nagle, widza˛c, jak me˛z˙czyzna sie˛ga do

kieszeni i wyjmuje z niej ksia˛z˙eczke˛ czekowa˛.

– Dobrze, dobrze. Ile? – spytał, a na jego twarzy

pokazał sie˛ wyraz skrajnej pogardy i obrzydzenia.
– Wystarczy dziesie˛c´ tysie˛cy funto´w?

– Dziesie˛c´ tysie˛cy... – powto´rzyła bezwiednie.
– Prosze˛ nie przecia˛gac´ struny. Wie˛cej i tak

pani nie zaoferuje˛.

– Nie wiem, o co panu chodzi, i nie chce˛

wiedziec´! – wybuchne˛ła w kon´cu, nie bacza˛c na
konsekwencje, gdyby jednak miała do czynienia
z szalen´cem. – Prosze˛ sie˛ sta˛d wynosic´, bo wezwe˛
policje˛!

– I co im pani powie? – Me˛z˙czyzna sprawiał

27

Penny Jordan

background image

wraz˙enie nieporuszonego jej wybuchem. – Z

˙

e

zaofiarowałem pani dziesie˛c´ tysie˛cy funto´w za
przyrzeczenie, z˙e nie be˛dzie pani niszczyła mał-
z˙en´stwa mojej siostry? Jeszcze pani usłyszy, z˙e
traktuje˛ pania˛ zbyt wspaniałomys´lnie. W naszym
mies´cie nie jest oboje˛tne, co robi sa˛siad, jakich
dopuszcza sie˛ nieprawos´ci! Dlatego nie ma co pani
liczyc´ na pobłaz˙anie, nawet policji. Daje˛ pani dobe˛
na przemys´lenie mojej propozycji. Z

˙

egnam.

Tania stała nieruchomo na progu sklepu, od-

prowadzaja˛c wzrokiem znikaja˛ca˛ sylwetke˛. Z szo-
ku wyrwał ja˛ dopiero głos Ann Fielding, kto´ra
wpadła ze wzorem na zasłony.

– A czego´z˙ u ciebie szukał James Warren? –

spytała ze zdziwieniem. – Znany jest z tego, z˙e
interesuje sie˛ wszystkimi lokalnymi sprawami,
pewnie dlatego, z˙e pochodzi z rodziny załoz˙ycieli
miasteczka, ale... – Ann przerwała raptownie. –
Cos´ ty taka blada? Co sie˛ stało?

– Kto to był? Moz˙esz powto´rzyc´? – wykrztusiła

Tania.

– James Warren – odparła zdziwiona Ann. –

Szwagier Nicholasa Forbesa.

No tak, to wyjas´nia wszystko. Tania z niedowie-

rzaniem pokre˛ciła głowa˛. Jak on s´mie! Jak mu
mogło przyjs´c´ do głowy, z˙e z Nicholasem ła˛czy ja˛
cos´ wie˛cej niz˙ sprawy zawodowe. Jak mo´gł jej
imputowac´, z˙e ma romans z jego szwagrem i chce
rujnowac´ przyrodniej siostrze małz˙en´stwo!

28

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Z ponurym us´miechem pomys´lała, z˙e jest hipo-

kryta˛ do kwadratu albo głupcem, skoro nie zdaje
sobie sprawy, z˙e to on włas´nie rujnuje małz˙en´stwo
Forbeso´w, skoro bez przerwy wtra˛ca sie˛ w ich
sprawy. No, to ładnie sie˛ zaczyna.

Tania rzuciła ukradkowe spojrzenie na kolez˙an-

ke˛, zastanawiaja˛c sie˛, czy moz˙e ja˛ wtajemniczac´
w swoje nowe problemy. Ale uznała, z˙e nadal za
mało ja˛ zna, a sprawa jest zbyt kontrowersyjna
i zawikłana, by ryzykowac´ utrate˛ sympatii pierw-
szej zaprzyjaz´nionej z nia˛ tu osoby.

– To nic. – Us´miechne˛ła sie˛ blado i zaz˙ar-

towała: – Widac´ tak na mnie podziałał upał w ze-
stawieniu z widokiem lokalnego patriarchy.

– Wszystko jasne! – rozes´miała sie˛ Ann, biora˛c

z˙art Tani za dobra˛monete˛. – I tak nie mam poje˛cia,
jak ty to wszystko znosisz. Nowe miasto, nowa
firma i kilka dni do otwarcia. Pamie˛tam, jak ja
i Tom zakładalis´my firme˛. Mo´wie˛ ci, obłe˛d. No,
ale musze˛ pe˛dzic´. Pa, i trzymaj sie˛ wiatru!

Tania pomachała jej, ale nadal stała nierucho-

mo, jakby nie była w stanie sie˛ ruszyc´. Pie˛knie sie˛
zaczyna!

Pierwsze kroki nowego z˙ycia w nowym mies´cie

i juz˙ ma na głowie konflikt z wszechpote˛z˙nym
miejscowym notablem. Ale nie pozwoli sie˛ obra-
z˙ac´, choc´by ten facet był nie wiadomo kim! Co za
bezczelnos´c´! Potraktował ja˛ jak tania˛ lafirynde˛,
kto´ra ugania sie˛ za cudzymi me˛z˙ami.

29

Penny Jordan

background image

Najwaz˙niejsze jednak, ska˛d mu takie niedo-

rzecznos´ci przyszły do głowy? Musi jak najszyb-
ciej skontaktowac´ sie˛ z Nicholasem i wyjas´nic´
sytuacje˛. Moz˙e w rozmowie palna˛ł jakies´ głup-
stwo, kto´re zostało opacznie zrozumiane przez
szwagra?

Ale nawet jes´li to jest prawda, czemu ten zadu-

fek wtra˛ca sie˛ w nie swoje sprawy?

No, dos´c´ tego. Domysłami i tak nic nie zdziała,

jedynie wpe˛dzi sie˛ w wie˛ksza˛ furie˛ i frustracje˛.
Musi jak najszybciej zadzwonic´ do Nicholasa.

30

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Gdy Lucy opowiedziała matce wszystkie nowi-

ny ze szkoły, zacze˛ła sie˛ pakowac´ na naste˛pny
dzien´ i przygotowywac´ do po´js´cia spac´.

Obserwuja˛c jej beztroska˛ krza˛tanine˛, Tania

zastanawiała sie˛, jak to ich nowe z˙ycie wpłynie
na dziewczynke˛. Przez całe lata starała sie˛, by
Lucy niczego nie brakowało, ale wiedziała, z˙e
nawet gdyby zarabiała krocie we własnej firmie,
nie jest w stanie stworzyc´ co´rce normalnego
domu.

Ona sama nigdy nie te˛skniła za me˛z˙czyzna˛

w swoim z˙yciu, ale wiedziała, z˙e jest tak tylko
wskutek urazu. Kiedys´ przeciez˙ miała ojca, a było to
wspomnienie, kto´rego niczym nie moz˙na zasta˛pic´.

background image

Natomiast Lucy nie miała takiego dos´wiadczenia
i Tania bardzo nad tym bolała.

Na razie mogła zrobic´ jedno – starac´ sie˛, by jej

własne przykre dos´wiadczenie nie zatruło umysłu
co´rki. Nawet opowiadaja˛c Lucy, jak doszło do jej
pocze˛cia, starała sie˛, by w jej słowach nie po-
brzmiewała gorycz i wstre˛t, kto´re by mogły wypa-
czyc´ dziecku obraz me˛z˙czyzn. Chciała, aby doros-
ła Lucy znalazła swoja˛ miłos´c´, lecz tymczasem
coraz cze˛s´ciej zastanawiała sie˛, czy dziewczynce
całkiem po prostu nie brakuje ojca.

Zauwaz˙yła, jak mała lepi sie˛ do Nicholasa,

ilekroc´ ten ich odwiedza, jak szybko nawia˛zuje
z nim doskonały kontakt, jak sie˛ z nim przekoma-
rza. Przy okazji odkryła, z˙e Nicholas jest ciepły
i dowcipny. Na tyle zmieniło to jego obraz, z˙e
zacze˛ła czuc´ do niego sympatie˛ i rozumiec´, z˙e
z taka˛ z˙ona˛ i szwagrem tez˙ nie ma z˙ycia usłanego
ro´z˙ami.

Co wcale nie znaczy, z˙e mu nie zmyje głowy,

jes´li cos´ plo´tł na jej temat.

Pogłaskała co´rke˛ po głowie, zeszła na do´ł do

saloniku, kto´ry pełnił takz˙e funkcje˛ tymczasowego
biura, i wykre˛ciła numer Nicholasa. Słysza˛c, kto
dzwoni, sekretarka zawahała sie˛, jednak potem bez
słowa przeła˛czyła rozmowe˛.

Tania zmarszczyła brwi, odnosza˛c bardzo nie-

miłe wraz˙enie, z˙e zmiana zachowania zwykle
sympatycznej i rozmownej sekretarki nie wro´z˙y

32

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

nic dobrego. To wraz˙enie sie˛ zatarło, gdy usłyszała
w słuchawce Nicholasa, jak zwykle serdecznego
i uwaz˙nego. No, przynajmniej jeszcze nie cały
s´wiat jest przeciwko niej. Jednakz˙e przezornie
wolała nie omawiac´ z nim przez telefon tak niemi-
łej i niespodziewanej wizyty jego szwagra.

– Chciałam sie˛ tylko dowiedziec´, czy znalazł-

bys´ chwilke˛ – rzuciła do słuchawki, staraja˛c sie˛, by
jej głos brzmiał jak najbardziej oboje˛tnie. – Mam
dos´c´ pilna˛ sprawe˛.

– Oczywis´cie. Zaraz u ciebie be˛de˛. I tak miałem

kon´czyc´. Wybieramy sie˛ z Clarissa˛ na kolacje˛
z jej bratem, Jamesem Warrenem, kto´ry włas´nie
wro´cił ze Stano´w, i obiecałem, z˙e nie be˛de˛ siedział
długo w pracy.

Na dz´wie˛k nazwiska Jamesa Tania z trudem sie˛

powstrzymała, by nie zazgrzytac´ ze˛bami. Gdyby
od niej zalez˙ało, postarałyby sie˛, z˙eby to była
ostatnia kolacja w z˙yciu Jamesa Warrena. Poli-
czyła do dziesie˛ciu, nie chca˛c sie˛ nakre˛cac´, bo za
chwile˛ czeka ja˛ nieprzyjemna rozmowa, w kto´rej
dos´c´ be˛dzie emocji.

Czekaja˛c na Nicholasa, przemierzała małe po-

mieszczenie tam i z powrotem. Tak wyczekiwała
na to swoje nowe z˙ycie, tyle pokładała w nim
nadziei, a teraz jak grom z jasnego nieba spada na
nia˛ taka nieprzyjemna sprawa.

Najbardziej jednak gryzła ja˛ i bolała jawna

niesprawiedliwos´c´ losu. Nie zrobiła ani nie powie-

33

Penny Jordan

background image

działa nic, co by mogło sprowokowac´ kogokol-
wiek do tak bezpodstawnych oskarz˙en´. A juz˙ na
pewno nie osobe˛, kto´rej ta sytuacja nie dotyczy
bezpos´rednio. Wie˛c jak ten małomiasteczkowy
patriarcha ma czelnos´c´ sie˛ wtra˛cac´!

Nie mogła udawac´, z˙e stosunek Jamesa Warrena

do niej jest jej oboje˛tny. Warren jest bodaj najwaz˙-
niejsza˛ lokalna˛ osobistos´cia˛ i zadzieranie z kims´
takim nikomu nie wychodzi na dobre. Nawet nie
miała na niego haka, bo udowodnienie, z˙e starał sie˛
ja˛ przekupic´, bez z˙adnych dowodo´w jest niemoz˙-
liwe.

Jej ponure rozmys´lania przerwało przybycie

Nicholasa.

– Co sie˛ stało? – zawołał od progu, jak zwykle

witaja˛c ja˛ radosnym us´miechem. Ale zaraz spo-
waz˙niał. – Widze˛, z˙e cos´ cie˛ trapi.

– Trapi to mało powiedziane – odparła gorzko.

– Trudno w to uwierzyc´, ale odwiedził mnie dzis´
two´j szwagier i ni mniej, ni wie˛cej zarzucił mi, z˙e
mam z toba˛ romans. A potem zaoferował mi dzie-
sie˛c´ tysie˛cy funto´w, z˙ebym z toba˛ zerwała...

– Co? Az˙ dziesie˛c´ tysie˛cy? Mam nadzieje˛, z˙e

wzie˛łas´!

Nicholas rozes´miał sie˛, ale Tania dostrzegła, z˙e

s´miech jest wymuszony i z˙e Nicholas jest mocno
zmieszany.

– Daj spoko´j! – ofukne˛ła go. – Nie mam ochoty

na z˙arty. Musisz jak najszybciej wybic´ z głowy

34

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

swojemu nade˛temu szwagrowi, z˙e istnieje choc´by
moz˙liwos´c´ istnienia romansu mie˛dzy nami. Jestem
ska˛dina˛d ciekawa, ska˛d mu taki kretyn´ski pomysł
przyszedł... Nicholas?

Tania zobaczyła, z˙e prawnik wstaje i zaczyna

sie˛ nerwowo przechadzac´.

– Co sie˛ dzieje?
– Nie wiem, jak to powiedziec´ – wydukał

Nicholas zupełnie innym głosem. – Obawiam sie˛,
z˙e to wszystko moja wina...

– Nicholas! – krzykne˛ła Tania, a ten sie˛ skulił.
– Ale nigdy nie chciałem... nie zamierzałem...

Nie miałem poje˛cia, z˙e Clarissa wmiesza w to
Jamesa.

– Chcesz powiedziec´, z˙e to ona powiedziała

bratu o naszym rzekomym romansie? – Tania
zmarszczyła brwi. – Co jej wpadło do głowy?
Przeciez˙ wie, z˙e jestes´ moim prawnikiem, wie˛c
nasze spotkania sa˛ oczywiste. A poza tym wszyscy
wiedza˛, z˙e jestes´ przykładnym me˛z˙em.

– Włas´nie w tym se˛k – oznajmił Nicholas, a na

jego twarzy pojawił sie˛ wyraz cierpienia. – Az˙ za
przykładnym. Do tego stopnia, z˙e dałem zrobic´
z siebie chłopca na posyłki, cia˛gle musze˛ wy-
słuchiwac´ jej pretensji, a nawet wys´miewania sie˛
ze mnie. Moz˙e sam bym to znosił, ale przeciez˙
mam syno´w i niedługo be˛da˛ to widzieli ro´wnie
dobrze, jak wszyscy mieszkan´cy miasteczka. Po-
suna˛łem sie˛ nawet do ostrzez˙enia jej, z˙e jes´li nie

35

Penny Jordan

background image

skon´czy mnie upokarzac´, postaram sie˛ o separacje˛.
Ale ona tego nie bierze pod uwage˛, a przynajmniej
tak twierdzi. – Prawnik głe˛boko odetchna˛ł. – Wi-
dza˛c, z˙e to ja˛ troche˛ ruszyło, pomys´lałem, z˙e nie
zawadzi, jak be˛dzie o mnie troche˛ zazdrosna. Z

˙

e

zasugeruje˛, iz˙ istnieje pewna wspaniała kobieta,
kto´ra mna˛ nie pomiata i nie pogardza. Miałem
nadzieje˛, z˙e Clarissa spojrzy na mnie nieco inaczej.
I... i zasugerowałem, z˙e ty i ja... Zawsze była
okropna˛ zazdros´nica˛ i z tego, co mo´wisz, rezultaty
przeszły moje najs´mielsze oczekiwania.

– Co?! – Tania nie mogła uwierzyc´ własnym

uszom. – Czys´ ty oszalał? Chcesz powiedziec´, z˙e
celowo wmo´wiłes´ z˙onie takie brednie?

– Nie miałem poje˛cia, jakie to przyniesie sku-

tki... – Nicholas unikał jej wzroku. – Poza tym nie
powiedziałem wprost, z˙e ty i ja mamy romans.
Włas´ciwie tylko o tobie opowiadałem, jak bardzo
cie˛ podziwiam, jaka jestes´ dzielna, no wiesz... Do
głowy by mi nie przyszło, z˙e wcia˛gnie do tego
Jamesa. Choc´ powinienem sie˛ był tego spodzie-
wac´, bo ona biegnie do niego na skarge˛ z byle
głupstwem. James znaczy dla niej o wiele wie˛cej
niz˙ ja... – Ostatnie słowa Nicholas wymo´wił ledwie
słyszalnie.

Dla Tani było oczywiste, z˙e nie tylko Clarisse˛

ope˛tał demon zazdros´ci. Ale po tym, co jej Nicho-
las zrobił, nie miała najmniejszej ochoty sie˛ nad
nim uz˙alac´.

36

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– To nie zmienia faktu, z˙e nie masz prawa

naprawiac´ swojego z˙ycia kosztem szargania czy-
jejs´ opinii. Z

˙

a˛dam, z˙ebys´ natychmiast wyjas´nił ca-

ła˛ sytuacje˛ z˙onie oraz szwagrowi – rzekła Tania
stanowczo, ale widza˛c, z˙e Nicholas jest blady jak
kreda, dodała łagodniejszym tonem: – Czy na-
prawde˛ tak trudno jest usia˛s´c´ z własna˛ z˙ona˛ i spo-
kojnie wyjas´nic´, co przez˙ywasz? Powiedziec´, jak
ja˛kochasz i z˙e to, co robi, rani cie˛? Przekonac´ ja˛, z˙e
wasze małz˙en´stwo jest tak dla ciebie cenne, z˙e
chciałes´ je ratowac´, nawet wzbudzaja˛c jej za-
zdros´c´? Czy to nie sa˛ wystarczaja˛ce argumenty dla
ukochanej osoby, z˙eby przynajmniej zastanowiła
sie˛ nad swoim poste˛powaniem? Przeciez˙ kiedys´
musielis´cie sie˛ kochac´.

– Ja kochałem Clarisse˛ do szalen´stwa i marzy-

łem, z˙eby została moja˛ z˙ona˛. Co do niej... – Nicho-
las zawahał sie˛. – Nie wiem, czy powinienem to
mo´wic´, ale włas´ciwie do dzis´ nie wiem, dlaczego
zdecydowała sie˛ mnie pos´lubic´.

Tania słuchała go w milczeniu. Było jej z˙al

Nicholasa, ale nie mogła mu darowac´, z˙e zamiast
je˛czec´ i posługiwac´ sie˛ innymi do załatwiania
swoich małz˙en´skich spraw, sam nie stawi czoła
problemowi. Nurtowało ja˛ tez˙ pytanie, jak to
moz˙liwe, z˙e Clarissa tak pomiata me˛z˙em. Co to za
kobieta?

– Powtarzam – rzekła w kon´cu. – Rozumiem

twoje problemy i wspo´łczuje˛ ci, ale musisz powie-

37

Penny Jordan

background image

dziec´ prawde˛. Two´j szwagier dał mi dwudziesto-
czterogodzinne ultimatum na zerwanie z toba˛. Jak
mam mu tłumaczyc´, z˙e nie moge˛ tego zrobic´, bo
nie ma z˙adnego romansu? Z tego, co wiem, to
człowiek wpływowy, a ostatnia rzecz, kto´ra jest mi
teraz potrzebna, to zadzieranie z lokalnymi szy-
chami. Zostawiam w ogo´le na boku moja˛ prywatna˛
opinie˛ o człowieku, kto´ry nie maja˛c z˙adnych
dowodo´w, ma czelnos´c´ oskarz˙ac´ innych o ,,złe
prowadzenie sie˛’’, a takz˙e sam fakt, z˙e takie
wtra˛canie sie˛ do cudzego z˙ycia pachnie ciemno-
grodem. A co do ciebie, Nicholas... Z

˙

al mi cie˛, ale

nie pozwole˛ ci mieszac´ mnie do swoich spraw.
Prosze˛, z˙ebys´ jak najszybciej wszystko wyjas´nił.
Koniec, kropka.

– Dobrze, postaram sie˛ – obiecał z bladym

us´miechem.

Tania z˙achne˛ła sie˛, ale miała juz˙ dos´c´ tłumacze-

nia po raz kolejny oczywistos´ci.

Odprowadziwszy adwokata do drzwi, wro´ciła

do salonu zamys´lona. Jak to moz˙liwe, z˙e dwoje
kochaja˛cych sie˛ ludzi potrafi zadawac´ sobie takie
cierpienie? Jak to moz˙liwe, z˙e musza˛ uciekac´ sie˛
do podchodo´w i gierek, by zwro´cic´ na siebie
uwage˛ partnera? Trudno jej było nie czuc´ pogardy
dla dorosłych ludzi, kto´rzy w tak dziecinny sposo´b
igraja˛ ze swoimi uczuciami.

Nurtowała ja˛ tez˙ mys´l o Clarissie. Jak to moz˙-

liwe, z˙e tak lekcewaz˙y me˛z˙a? Z drugiej strony jest

38

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

moz˙liwe, z˙e skoro Nicholasa stac´ na takie poste˛-
pki, jak farsa z nieprawdziwym romansem, oboje
sa˛ siebie warci.

W marzeniach małz˙en´stwo jawiło jej sie˛ zupeł-

nie inaczej – jako prawdziwy zwia˛zek dusz i ciał,
wzajemne porozumienie, szacunek i zaufanie, da-
wanie z siebie wszystkiego dla dobra drugiej
osoby. Tylko wtedy to pie˛kne uczucie, kto´re zwie
sie˛ miłos´cia˛, moz˙e rozkwitac´ i dojrzewac´. Jes´li zas´
małz˙en´stwo miewa taka˛ postac´ jak zwia˛zek Claris-
sy i Nicholasa, to Tania wolała samotnos´c´ do
kon´ca z˙ycia.

Tylko co z Lucy? Ona sama, Tania, ma prawo

do wyboru samotnos´ci, ale jej decyzja oznacza
jednoczes´nie, z˙e co´rka be˛dzie nadal dorastała bez
ojcowskiej opieki, co moz˙e na zawsze zostawic´
w niej wypaczony obraz całego me˛skiego s´wiata.
Nie mogła nie zauwaz˙yc´, jak cze˛sto w opowies´-
ciach Lucy pojawia sie˛ ostatnio dom nowych
sa˛siado´w, Fieldingo´w, ile czasu zajmuje opowia-
danie o tym, z˙e ,,pan Fielding to, pan Fielding
tamto’’. Dosyc´ cze˛sto w głosie dziewczynki pobrz-
miewa nutka smutku, moz˙e zazdros´ci, z˙e w ich
domu nie jest jak u sa˛siado´w...

Czy Tania ma prawo tak egoistycznie podcho-

dzic´ do sprawy i pozbawiac´ sie˛ choc´by szansy, z˙e
ich z˙ycie be˛dzie podobne?

A z drugiej strony, czy ma prawo wychodzic´ za

kogos´ z rozsa˛dku, ryzykuja˛c, z˙e jej małz˙en´stwo

39

Penny Jordan

background image

przekształci sie˛ w pole bitewne, pełne was´ni i in-
tryg, jak u Forbeso´w?

Westchne˛ła, nie moga˛c sobie dac´ rady z cie˛z˙a-

rem takiego dylematu, a tym bardziej nie chciała
mys´lec´ o jutrzejszym dniu, o ultimatum Jamesa
Warrena.

Z

˙

eby choc´ na chwile˛ oderwac´ sie˛ od prob-

lemo´w, zacze˛ła sie˛ zastanawiac´, jak urza˛dzic´ swo´j
ogromny, zapuszczony dom. Miała mno´stwo po-
mysło´w, ale tez˙ mno´stwo wydatko´w, kto´re maja˛
pierwszen´stwo, wie˛c musi na razie ograniczyc´ sie˛
do czegos´ prostego, i co moz˙na zrobic´ samej.

S

´

ciany saloniku chciała pomalowac´ na z˙o´łty

słoneczny kolor, a pod sufitem dodac´ dekoracyjny
pasek, kto´ry nada pomieszczeniu nieco ciepła
i przytulnos´ci. Taksuja˛cym spojrzeniem obrzuciła
wysłuz˙ona˛ kanape˛, kto´ra nadawała sie˛ do wymia-
ny, ale na razie musi jej wystarczyc´ zmiana tapi-
cerki. Moz˙e przynajmniej uda jej sie˛ szarpna˛c´ na
wymarzony adamaszek, skoro juz˙ nie musi sie˛
obawiac´, z˙e materiał wysmaruja˛ czyjes´ tajemnicze
paluszki, jak to sie˛ działo w okresie, gdy Lucy była
malutka.

Ciotka oszcze˛dzała na remontach, lecz pod

pewnym wzgle˛dem sie˛ to opłaciło. Gdy Tania
codziennie spogla˛dała na stare kominki z oryginal-
nymi, dziewie˛tnastowiecznymi paleniskami, nie-
zmiennie wpadała w zachwyt.

Od Ann wiedziała, z˙e sa˛ warte fortune˛.

40

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Na razie musi sie˛ skupic´ na urza˛dzeniu najwaz˙-

niejszych pomieszczen´ – oddzielnych sypialni dla
siebie i Lucy, salonu oraz niewielkiego przyleg-
łego don´ pomieszczenia przekształconego na biu-
ro, i w kon´cu łazienki i kuchni, z kto´rej wy-
chodziłoby sie˛ wprost do ogrodu.

Ale praca jej nie przeraz˙ała, byle miec´ z czego

z˙yc´ i nie pakowac´ sie˛ w problemy.

Zwłaszcza cudze.
Na mys´l o jutrzejszym dniu serce mocniej jej

zabiło. Jes´li było trzeba, potrafiła walczyc´ o wszy-
stko, ale co ma robic´ w sytuacji, gdy włas´ciwie nic
od niej nie zalez˙y? Kiedy nic nie zrobiła, niczemu
nie jest winna? Choc´by nie wiadomo jak sie˛
starała, nie ma szans na przekonanie Warrena, z˙e
nie robi nic niestosownego, a nawet gdyby jej sie˛ to
udało, bała sie˛, z˙e i tak pozostana˛plotki i po´łus´mie-
szki, kto´re jej zatruja˛ z˙ycie.

Cia˛gle tez˙ nie dawała jej spokoju Clarissa. W jej

przywia˛zaniu do przyrodniego brata było bez-
sprzecznie cos´ chorobliwego, choc´ poznawszy jej
egzaltowany charakter rozkapryszonej dziewczyn-
ki i wiedza˛c co nieco o jej tragicznych dos´wiad-
czeniach, jakos´ to sobie mogła wytłumaczyc´.

Tylko dlaczego na taki dziwaczny układ decy-

dował sie˛ James Warren? Cokolwiek o nim sa˛dzi-
ła, wiedziała, z˙e jest nie tyko biznesmenem bywa-
łym w s´wiecie, ale i niegłupim człowiekiem, kto´ry
musi miec´ trzez´wy osa˛d sytuacji. Jak to sie˛ mogło

41

Penny Jordan

background image

stac´, z˙e mimo to powaz˙ył sie˛ na tak nierozwaz˙ny
krok, by is´c´ do nieznajomej i nie tylko zarzucac´ jej
niecny poste˛pek, ale w dodatku starac´ sie˛ ja˛ prze-
kupic´! A moz˙e taki patriarchalny stosunek do
siostry i jej rodziny zadowala jego me˛ska˛ pro´z˙nos´c´
i władczos´c´?

Tania chodziła z ka˛ta w ka˛t, staraja˛c sie˛ przewi-

dziec´ wszystkie moz˙liwe scenariusze, jednak nic
sensownego nie przychodziło jej do głowy.

Jedno tylko jest pewne – za kilkanas´cie godzin

na jej progu stanie wielmoz˙ny pan James Warren.

Zastanawiała sie˛, czy dowiedziawszy sie˛ praw-

dy od Nicholasa, zdobe˛dzie sie˛ na przeprosiny.
A moz˙e be˛dzie mu wstyd, stcho´rzy i w ogo´le nie
złoz˙y jej wizyty?

W głe˛bi duszy wa˛tpiła, by chciał ja˛ przepraszac´.

O ile zda˛z˙yła sie˛ zorientowac´, James nie nalez˙y do
ludzi, kto´rzy by sie˛ przyznawali do błe˛do´w, a tym
bardziej za nie przepraszali.

Wszystko to podziałało na nia˛ przygne˛biaja˛co

i po raz pierwszy pomys´lała, z˙e moz˙e nie starczyc´
jej sił na walke˛ ze wszystkimi przeciwnos´ciami.
Z drugiej strony, jes´li je przezwycie˛z˙y, wygra całe
z˙ycie, nie tylko da siebie, ale takz˙e dla Lucy.
Przede wszystkim dla Lucy.

Zasypiaja˛c, obiecała sobie, z˙e ilekroc´ be˛da˛ ja˛

nachodzic´ wa˛tpliwos´ci i zauwaz˙y utrate˛ sił, musi
sobie przypomniec´, z˙e walczy nie tylko o siebie
i dla siebie.

42

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Pokrzepiona ta˛ mys´la˛ zasne˛ła.

Obudziła sie˛ w nie najlepszym nastroju, kto´ry

jeszcze sie˛ pogorszył, gdy zauwaz˙yła, z˙e zaspała,
a na domiar złego czuła wszelkie symptomy zbli-
z˙aja˛cej sie˛ migreny. Przeklinaja˛c Jamesa Warrena
i jego przodko´w do dziesia˛tego pokolenia, ubrała
sie˛ w co było pod re˛ka˛ i wypatroszyła cała˛ szafke˛
w łazience w poszukiwaniu proszko´w.

Jednakz˙e oczywis´cie nigdzie ich nie znalazła

i niemal tak jak stała, w roboczym ubraniu, po-
gnała do naroz˙nej apteki. Na szcze˛s´cie sympatycz-
ny aptekarz był w stanie ja˛ poratowac´, ale okazał
sie˛ nie lada gaduła˛. Opowiedział jej ze szczego´ła-
mi, jak wszyscy sie˛ ciesza˛, z˙e wreszcie be˛da˛ mieli
sklep z dziecie˛cym obuwiem z prawdziwego zda-
rzenia.

Tania potakiwała z us´miechem, przeste˛puja˛c

z nogi na noge˛. Wiedziała, z˙e zwłaszcza teraz, gdy
jako nowa mieszkanka jest na cenzurowanym,
musi sie˛ starac´ nikogo do siebie nie zrazic´, a zwła-
szcza potencjalnego klienta.

Gdy w kon´cu wyrwała sie˛ z apteki i przesta˛piła

pro´g domu, od razu wyczuła, z˙e cos´ jest nie tak.
O tej porze cały dom te˛tnił energia˛ Lucy, a teraz
panowała głucha cisza. Nie na z˙arty przestraszona
Tania zawołała co´rke˛ i po chwili usłyszała niepew-
ny słabiutki głosik z kuchni.

Gdy weszła, Lucy stała nad skorupami ich

43

Penny Jordan

background image

cennego dzbanka z chin´skiej porcelany i wpat-
rywała sie˛ w podłoge˛ z wystraszona˛ mina˛.

– Przepraszam, mamusiu, chciałam pomo´c...

– wyja˛kała.

– Nic sie˛ nie stało, kochanie – odrzekła szybko

Tania i zacze˛ła sprza˛tac´, by co´rka nie zobaczyła jej
miny.

Serwis był naprawde˛ cenny i długo nie be˛dzie

mogła pozwolic´ sobie na podobny. Ale najwaz˙-
niejsze, z˙e z Lucy wszystko w porza˛dku.

– Chciałam zrobic´ herbate˛ i nagle dzbanek

jakos´ tak sie˛ wys´lizna˛ł.

– Nawet najgrzeczniejszy dzbanuszek od cza-

su do czasu ma narowy – powiedziała, us´mie-
chaja˛c sie˛ do Lucy. – Najwaz˙niejsze, z˙e tobie
nic sie˛ nie stało. Wolałabym tez˙, z˙ebys´ nie sie˛-
gała po wrza˛tek, kiedy jestes´ sama w kuchni.
Umowa?

– Tak, mamusiu, umowa – odparła ochoczo

Lucy, szcze˛s´liwa, z˙e matka nie ma do niej z˙alu.

Jednakz˙e sytuacja z rozbitym dzbankiem nie

poprawiła Tani nastroju. Co chwila cos´ sie˛ działo
nie tak, jakby nad całym dniem zawisło jakies´
fatum, kto´re kaz˙da˛ rzecz, kaz˙de zdarzenie przeis-
tacza w najgorsze z moz˙liwych.

Jednakz˙e Tania wiedziała doskonale, z˙e to nie

jakies´ tajemnicze zrza˛dzenie losu sprawia, z˙e
wszystko jej sie˛ tego dnia nie układa, lecz pełne

44

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

napie˛cia oczekiwanie. Co chwila zerkała nerwowo
na zegar, sprawdzaja˛c, ile jeszcze zostało godzin
do spodziewanej wizyty Jamesa Warrena.

Przez cały czas czuła w z˙oła˛dku kamien´, a skro-

nie nadal pulsowały od migreny, jedynie chwilowo
poskromionej tabletkami.

Starała sie˛ przekonywac´, z˙e nie ma powodu do

niepokoju, bo przeciez˙ jest niewinna. Zas´miała sie˛
gorzko. Niewinna! A kogo´z˙ to obchodzi? I tak
wszyscy na niej be˛da˛ wieszali psy, jes´li sie˛ nie
spodoba wszechpote˛z˙nemu panu i władcy Apple-
ford. Co za kreatura, potwo´r!

Przez chwile˛ rozwaz˙ała, czy by Warrenowi nie

zagrac´ na nosie i celowo nie znikna˛c´ z domu przed
jego przyjs´ciem, daja˛c wyraz´nie do zrozumienia,
z˙e ma gdzies´ jego chore podejrzenia i groz´by. Ale
to by była dziecinada.

Nie, musi stawic´ mu czoło, a nie bawic´ sie˛

w gierki, kto´re jedynie przedłuz˙a˛ cała˛ te˛ farse˛.

Po lunchu zajrzała do nich Susan Fielding i spy-

tała, czy Lucy nie wpadłaby do niej sie˛ pobawic´.
Tania che˛tnie sie˛ zgodziła. Wolała, z˙eby na wszel-
ki wypadek podczas wizyty Warrena co´rki nie było
w domu.

Choc´ starała sie˛ wmo´wic´ sobie, z˙e Nicholas

z pewnos´cia˛ wszystko juz˙ wyjas´nił z˙onie i szwa-
growi, nic to nie pomagało. Spotkanie z Warrenem
poprzedniego dnia tak ja˛ rozstroiło, z˙e nie mogła
odzyskac´ ro´wnowagi. A najbardziej ja˛ złos´ciło, z˙e

45

Penny Jordan

background image

nie moz˙e znalez´c´ przyczyny tak ogromnego roz-
draz˙nienia i rozchwiania emocjonalnego.

Zupełnie sie˛ nie poznawała. Bywała przeciez˙

w gorszych opałach niz˙ konflikt z jakims´ samo-
zwan´czym stro´z˙em moralnego ładu, a jednak za-
wsze udawało jej sie˛ zachowac´ spoko´j.

Swoje zachowanie mogła jedynie tłumaczyc´

tym, z˙e tu, w tym cichym, uroczym miejscu
pozwoliła sobie na odpre˛z˙enie, w przekonaniu, z˙e
pierwszy raz w z˙yciu ma szanse˛ na spokojne i miłe
z˙ycie, a tymczasem tuz˙ za progiem czekaja˛ na nia˛
problemy.

Kiedy mine˛ła trzecia trzydzies´ci i nikt sie˛ nie

pojawił, poczuła taka˛ ulge˛, z˙e miała ochote˛ z rado-
s´ci wre˛cz zatan´czyc´. Fantastycznie, s´wietnie! Nie
chce z˙adnych wymuszonych przeprosin, kajania
sie˛, chce miec´ po prostu s´wie˛ty spoko´j.

Gdy o czwartej zamierzała zrobic´ sobie herbate˛,

cisze˛ rozdarł natarczywy dzwonek. Zamarła.

Wiedziała, kto stoi na progu.
Wolnym krokiem, jak w letargu, poszła otwo-

rzyc´. Nie myliła sie˛: w drzwiach stał James War-
ren. I mine˛ miał jeszcze bardziej sroga˛ niz˙ po-
przednio.

– No i? – warkna˛ł.
Tania wbiła w niego ote˛piały wzrok.
– Mam nadzieje˛, z˙e zrobiła pani, o co prosiłem?

Bo chciałbym i sobie, i pani zaoszcze˛dzic´ dalszych
nieprzyjemnych kroko´w.

46

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Zaraz, zaraz... Czy to znaczy, z˙e Nicholas, z˙e

pan Forbes nic... – Tania oblizała spieczone wargi,
staraja˛c sie˛ zebrac´ mys´li.

No tak, mogła sie˛ od razu domys´lic´.
Nicholas stcho´rzył, nie odwaz˙ył sie˛ przyznac´ do

spreparowania całej farsy. A wie˛c została na placu
boju sama. No dobrze, zobaczymy. Wyprostowała
sie˛, odgarne˛ła włosy i powiedziała spokojnie:

– Zgadzaja˛c sie˛ na spotkanie z panem, mimo

pan´skiego wczorajszego zachowania, miałam pra-
wo liczyc´, z˙e pan Forbes wyprowadzi pana z błe˛du
co do natury naszych spotkan´. Skoro, jak sie˛
domys´lam, tego nie zrobił, prosze˛ przyja˛c´ do
wiadomos´ci, z˙e po pierwsze, nie miewam roman-
so´w, po drugie, nie miewam romanso´w z z˙onatymi
me˛z˙czyznami, i po trzecie, nie miewam romanso´w
z z˙onatymi me˛z˙czyznami be˛da˛cymi moimi wspo´ł-
pracownikami, a zwłaszcza nie mam romansu
z pan´skim drogim szwagrem, panem Forbesem.

Jes´li ta przemowa zrobiła jakiegokolwiek wra-

z˙enie na Warrenie, nie dał tego po sobie poznac´.

– Czyz˙by? To pani tak twierdzi, od niego sły-

szałem cos´ innego – rzucił jej w twarz i widza˛c, z˙e
chce zaprotestowac´, powstrzymał ja˛ ruchem re˛ki
i dodał: – Czego włas´ciwie pani chce, pani Carter?
Jego pienie˛dzy? Prosze˛ wie˛c sie˛ dowiedziec´, z˙e
bez mojej pomocy i kontakto´w nie zarobiłby nawet
na własne pio´ro i biuro.

Tanie˛ tak rozws´cieczyła insynuacja Warrena,

47

Penny Jordan

background image

jego pogarda i władcze zachowanie, z˙e nagle
przestało jej zalez˙ec´, by go przekonac´ o swojej
niewinnos´ci. Teraz przede wszystkim miała ocho-
te˛ sie˛ na nim odegrac´.

– A nie przyszło panu do głowy – spytała

słodziutkim głosikiem – z˙e interesuje mnie on sam,
Nicholas? Jego osobowos´c´, fachowos´c´ i intelekt?
I z˙e moz˙e dlatego chce˛ mu pomo´c odzyskac´ wiare˛
w siebie, poniewaz˙ pan´ska siostra traktuje go jak
psa?! A poza tym w miasteczku wszyscy wiedza˛,
z˙e woli przebywac´ w pan´skim towarzystwie niz˙
własnego me˛z˙a. Z

˙

e to pana prosi we wszystkim

o rade˛ i do pana leci na skarge˛. I po pienia˛dze. Ska˛d
taka bliska wie˛z´ pomie˛dzy bratem a siostra˛?

Tym razem zauwaz˙yła z przyjemnos´cia˛, z˙e jej

słowa podziałały. James Warren zamrugał oczami,
ale niemal natychmiast odzyskał spoko´j, a na jego
twarzy pojawił sie˛ ten sam wyraz pogardy i obrzy-
dzenia.

– Co pani sugeruje? – sykna˛ł. W jego głosie

taiła sie˛ taka groz´ba, z˙e Tania mimowolnie sie˛
cofne˛ła.

– To nie ja cokolwiek sugeruje˛, tyko pan. I to od

naszego pierwszego spotkania – odparła spokoj-
nie, mimo z˙e cała az˙ sie˛ trze˛sła z gniewu i upoko-
rzenia. – Opiera sie˛ pan na jakichs´ idiotycznych
bajaniach emocjonalnie niezro´wnowaz˙onych ludzi
i obraz˙a mnie swoimi podejrzeniami. Przede wszy-
stkim prosze˛ przyja˛c´ do wiadomos´ci, z˙e nawet

48

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

gdybym miała romans z pan´skim szwagrem, to
panu nic do tego. A na koniec, jes´li tak panu zalez˙y
na ratowaniu wala˛cego sie˛ małz˙en´stwa siostry, to
prosze˛ miec´ pretensje do niej i do siebie. Całe
miasto az˙ huczy od plotek o tym, jak pani Forbes
upokarza swojego me˛z˙a przy pan´skim walnym
udziale.

– Aha! A wie˛c to nasza wina, moja i Clarissy!

Alez˙ pani ma tupet! Czy nie zdaje sobie pani
sprawy, z˙e nie tylko szkodzi pani naszej rodzinie,
ale z˙e moz˙e przyprawic´ moja˛ siostre˛ o załamanie
nerwowe? Skoro całe miasteczko tak huczy o niej
i o tym, jak sie˛ nia˛ opiekuje˛, to chyba pani
wiadomo, jaki Clarissa ma delikatny system ner-
wowy. Romans me˛z˙a moz˙e ja˛ zabic´! Czy nie zdaje
sobie pani sprawy z konsekwencji swojego uporu?
Nie mys´li pani o ich dzieciach? Jak pani moz˙e byc´
tak bezduszna i cyniczna! Jak moz˙e pani z takim
wyrachowaniem kras´c´ cudzego me˛z˙a i niszczyc´
czyjes´ z˙ycie!

Tym razem James Warren stracił panowanie

nad soba˛ i jego twarz przybrała zupełnie inny
wyraz. Przez chwile˛ stał, cie˛z˙ko oddychaja˛c.
W kon´cu uspokoił sie˛ i dodał juz˙ swoim zwykłym
pogardliwym głosem:

– Wie˛c jak? Bierze pani te pienia˛dze czy nie?

Zapewniam, z˙e be˛dzie pani mogła sobie za nie
kupic´ kaz˙dego me˛z˙czyzne˛...

– Jak pan s´mie! – Dusiła sie˛ ze złos´ci i bezrad-

49

Penny Jordan

background image

nos´ci. – Ja, ja... Prosze˛ natychmiast opus´cic´ mo´j
dom!

– Dobrze, ale prosze˛ wiedziec´, z˙e zrobie˛ co

w mojej mocy, z˙eby pani zapłaciła za swo´j po-
ste˛pek.

James Warren odwro´cił sie˛, jakby chciał odejs´c´.

Nagle zatrzymał sie˛, jakby chciał cos´ jeszcze
powiedziec´, ale tylko pokre˛cił głowa˛ i znikł
za drzwiami.

Tania długo jeszcze stała bez ruchu, nie do-

strzegaja˛c nawet, z˙e po policzkach spływaja˛ jej
łzy.

50

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Zdenerwowana?
– Tak bardzo widac´? – Na wargach Tani zama-

jaczył blady us´miech.

– Troszeczke˛. – Ann poklepała ja˛ po dłoni.

– Nic to, poradzimy sobie.

Za po´ł godziny Tania miała otworzyc´ podwoje

swojego sklepu dla stosunkowo niewielkiej, ale
znacza˛cej grupki lokalnych osobistos´ci i medio´w.
Przyje˛cie przygotowała za rada˛ Ann, kto´ra dosko-
nale sie˛ orientowała w lokalnej etykiecie i uwaz˙a-
ła, z˙e taki nieformalny kontakt zrobi wiele dob-
rego, a dla nowej firmy be˛dzie to waz˙ne posunie˛-
cie, jes´li ma uzyskac´ szybko popularnos´c´ i dobra˛
opinie˛.

background image

Tania na tyle juz˙ nauczyła sie˛ ufac´ przyjacio´łce,

z˙e bez słowa zrobiła, co tamta kazała. Pocza˛tkowo
miała obiekcje co do koszto´w koktajlu, zastana-
wiaja˛c sie˛, czy nie wyda wie˛cej, niz˙ potem dzie˛ki
niemu zarobi.

Postanowiła jednak zaryzykowac´.
Zdecydowała sie˛ takz˙e sama przygotowac´ po-

cze˛stunek, choc´ Nicholas, kiedy mu wspomniała
o swoich zamiarach na samym pocza˛tku znajomo-
s´ci, nie krył zdziwienia.

– Chce pani sama robic´ kanapki? Po co sa˛firmy

cateringowe? Moja z˙ona moz˙e pani polecic´ jedna˛
bardzo dobra˛ – przekonywał, ale Tania potrza˛sne˛ła
głowa˛.

Nie stac´ jej na takie ekstrawagancje.
Ann zaje˛ła dokładnie przeciwne stanowisko niz˙

prawnik, co utwierdziło Tanie˛ w przekonaniu, z˙e
nadaja˛ na tych samych falach. Co wie˛cej, pani
Fielding zaoferowała swoja˛ pomoc.

– Nie wiesz, z kim masz do czynienia – mo´wiła

z z˙artobliwa˛ duma˛. – Jako młoda z˙ona poszłam na
kurs gotowania i dostałam order z cebuli za wyja˛t-
kowy kunszt kulinarny. Tom jednak sie˛ uparł, z˙e
mo´j talent artystyczny jest nieporo´wnanie cenniej-
szy, bo be˛de˛ mogła go wykorzystywac´, doradzaja˛c
klientom naszej firmy. I tak juz˙ zostało.

To ska˛dina˛d takz˙e nieoceniona Ann zasugero-

wała jej włas´nie taka˛ dekoracje˛ wystawy sklepo-
wej. Przekonywała, z˙e gała˛z´, centralny element

52

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

dekoracji, jest nie tylko ładna, ale dodatkowo moz˙e
pełnic´ uniwersalne funkcje – w zimie wystarczy
spryskac´ ja˛ białym sprayem i imitacja s´niegu
gotowa, a na halloween moz˙na na niej powiesic´
atrakcyjne maski.

Tania rzuciła ostatnie taksuja˛ce spojrzenie na

,,bufet’’, kto´ry w istocie składał sie˛ z kilku desek
stoja˛cych na kozłach, pokrytych obrusami oraz
girlandami kwiato´w o jesiennych barwach, kto´re
doskonale harmonizowały z ułoz˙onymi na po´łkach
jesiennymi butami. Widza˛c zachwyt Tani, Ann
rozes´miała sie˛ z zadowoleniem.

– Sama wkro´tce zobaczysz, z˙e do zmiany deko-

racji sklepu nie potrzeba zdzieraja˛cych sko´re˛ do-
morosłych ,,fachowco´w’’. Wystarczy odrobina in-
tuicji i dobrego smaku, wyczucia, jak co ze soba˛
be˛dzie sie˛ komponowało. A nawet nie masz poje˛-
cia, jak wystro´j sklepu wpływa na obroty. Sama nie
wierzyłam własnym oczom i kalkulatorowi, kiedy
robiłam saldo pierwszego miesia˛ca, w kto´rym
dokonałam rewolucji dekoratorskiej w naszej fir-
mie. Wiosna˛ na wystawie zrobiłam pokoik dzie-
cie˛cy, z drewnianymi zabawkami, przytulankami
i wymalowanymi na s´cianach scenkami z bajek.

Podniosła palec do go´ry w ges´cie kaznodziei.
– Nie wolno ci nie doceniac´ klienta i zasobo´w

jego portfela – kontynuowała. – Jes´li naprawde˛
mu sie˛ be˛dzie miło kupowało w jakims´ sklepie,
jes´li be˛dzie przekonany, z˙e nie kupuje bubla,

53

Penny Jordan

background image

jest w stanie wydac´ duz˙o wie˛ksza˛ sume˛, niz˙ plano-
wał. To dotyczy zwłaszcza zakupo´w ubran´ dla
dzieci, gdzie dodatkowo liczy sie˛ element ich
zdrowia. Zobaczysz sama, nie be˛dziesz sie˛ mogła
ope˛dzic´ od kliento´w, zwłaszcza za kilka tygodni,
gdy nastanie szał kupowania prezento´w i kaz˙da
dobra cioteczka i babunia be˛da˛ chciały kupic´ dla
ukochanych urwiso´w jakies´ praktyczne, ale zara-
zem fikus´ne buciki na zime˛.

Tania nie miała wa˛tpliwos´ci, z˙e rady dos´wiad-

czonej Ann sa˛ nie do przecenienia. Była jej nie-
zmiernie wdzie˛czna i nabierała do niej coraz wie˛k-
szego zaufania, ale nadal mocno sie˛ wahała, czy
moz˙e ja˛ wtajemniczac´ w swoje kłopoty z Jamesem
Warrenem.

Po cze˛s´ci brało sie˛ to z jej niezalez˙nos´ci i przy-

zwyczajenia, z˙e o wszystkim decyduje sama.
A z´ro´dło tych cech tkwiło w młodos´ci, kiedy zdana
była sama na siebie. Ale takz˙e wynikało z obawy,
z˙e jes´li oprze sie˛ na kims´, to straci cała˛ swoja˛ siłe˛,
kto´ra pomagała jej dota˛d borykac´ sie˛ z meandrami
z˙ycia.

Obawiała sie˛ takz˙e, z˙e Ann moz˙e jej całkiem po

prostu nie uwierzyc´, a stała sie˛ dla niej zbyt waz˙na,
by ryzykowac´ ochłodzenie stosunko´w.

Po zapoznania sie˛ ze wszystkimi szczego´ła-

mi przygotowan´ Ann nie miała z˙adnych wa˛tpliwo-
s´ci, z˙e otwarcie sklepu okaz˙e sie˛ ogromnym suk-
cesem.

54

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Jeszcze tylko jedno: musisz sobie sprawic´

jaka˛s´ szałowa˛ kiecke˛.

– Alez˙ nie stac´ mnie na kiecki!
– A stac´ cie˛ na mniejsza˛ liczbe˛ kliento´w? Do

budowania wizerunku, własnego czy firmy, czasa-
mi takie szczego´ły sa˛ najwaz˙niejsze. Trzymaj sie˛
dobrej rady: kiedy jestes´ biedna, wygla˛daj na
bogata˛. Tylko prawdziwi bogacze moga˛ sie˛ ubie-
rac´ byle jak, bo niechby im kto podskoczył czy z´le
ich potraktował!

Zanim Tania sie˛ zorientowała, Ann juz˙ cia˛gne˛ła

ja˛ do pobliskiego sklepu z konfekcja˛ i po szybkim
przemaszerowaniu pomie˛dzy rze˛dami ubran´ wy-
cia˛gne˛ła jedna˛ z sukien, z bra˛zowego dz˙erseju,
ła˛cza˛ca˛ prostote˛ z elegancja˛.

– Masz, przymierz. Na moje oko be˛dziesz wy-

gla˛dała jak młoda bogini. A poza tym to odpowied-
nia barwa do jesiennego nastroju.

Tania niepewnie obracała suknie˛ w re˛kach.

Wydawała sie˛ zupełnie nie w jej stylu. Ale gdy ja˛
włoz˙yła...

– No, no – mrukne˛ła z zachwytem.
– Zobaczysz, z˙e nie s´cia˛gniesz jej do kon´ca

sezonu towarzyskiego.

– Jakiego zno´w sezonu towarzyskiego? – za-

wołała z przestrachem Tania.

– Normalka. – Ann wzruszyła ramionami. – Co

moz˙na robic´ w takiej mies´cinie, jak nie bez prze-
rwy balowac´? Opro´cz oficjalnych przyje˛c´, jak na

55

Penny Jordan

background image

przykład koktajl w Izbie Kupieckiej, co chwila
ktos´ urza˛dza jakies´ przyja˛tko, bo bys´my sie˛ nudzili
jak mopsy. Wystarczy najmniejsza okazja i juz˙
urza˛dzamy sobie imprezke˛. Wkro´tce nie be˛dziesz
sie˛ mogła ope˛dzic´ od zaproszen´.

– To fajnie, ale Lucy...
– O nia˛ sie˛ nie martw. Moz˙e spac´ u nas z Susan,

albo posiedzi z nia˛ co´rka szwagierki, studentka,
kto´ra che˛tnie sobie dorobi jakis´ grosz.

Kiedy Ann zobaczyła Tanie˛ juz˙ gotowa˛ do

przyje˛cia, az˙ westchne˛ła.

– Alez˙ ty jestes´ s´liczna... Te złote kolczyki sa˛

po prostu pyszne! Jak poruszasz głowa˛, koło wło-
so´w tworzy sie˛ złocista mgiełka. Wygla˛dasz jak
egzotyczna ksie˛z˙niczka. Załoz˙e˛ sie˛, z˙e wielu
z twoich kliento´w to be˛da˛ tatusiowie, kto´rzy za-
czna˛ cia˛gna˛c´ do twojego sklepu swoje pociechy
pod pretekstem kupienia buto´w. Hej, co sie˛ stało?
– Ann ze zdumieniem zauwaz˙yła, z˙e twarz Tani
nachmurzyła sie˛.

– Nie, nic, przepraszam. Po prosu nawet z˙arty

o mnie i z˙onatych me˛z˙czyznach działaja˛ na mnie
jak płachta na byka.

Zwłaszcza ostatnio, dodała w duchu, po roz-

mowie z milusin´skim panem W. Ale nie chciała
wdawac´ sie˛ w szczego´ły, z˙eby Ann czegos´ sie˛ nie
domys´liła.

– Nie przejmuj sie˛ – dodała. – Jestem chyba

56

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

lekko zestresowana dzisiejszym przyje˛ciem i prze-
sadnie na wszystko reaguje˛.

W tym momencie do sklepu wpadły jak burza

Lucy oraz Susan i zacze˛ły podchodzic´ małymi
kroczkami do smakołyko´w ustawionych na bufe-
cie.

– Ej, zmykac´ sta˛d, smarkule! – przeganiała je

Ann. – Wiecie, z˙e mamy dla was specjalny pocze˛s-
tunek. Gos´cie tez˙ ludzie. Marsz z powrotem do
domu.

– Sie˛ robi, mamusiu. – Susan chwyciła Lucy za

re˛ke˛. – To prawda, z˙e jako starsza be˛de˛ dzis´ spac´ na
go´rnym ło´z˙ku?

– Jes´li sie˛ nie pobijecie...
– A Susan pomoz˙e mi zastanowic´ sie˛ nad

szablonem do malowania s´cian, kto´ry zrobi dla
mnie jej tatus´. I...

– Tak, tak, ale na razie prosze˛ zmykac´, bo nie

wiemy, w co re˛ce włoz˙yc´.

– Przepraszam cie˛ za ten pomysł Lucy z szablo-

nem – odezwała sie˛ lekko zawstydzona Tania, gdy
dziewczynki pobiegły z powrotem do domu Fiel-
dingo´w. – Wytłumacze˛ jej, z˙e to niemoz˙liwe.

– Niby czemu? – zdumiała sie˛ Ann. – Juz˙ to

obgadałam z Tomem. A potem ty i ja same
pomalujemy u ciebie s´ciany.

– Juz˙ tyle wam zawdzie˛czam, tyle mi pomog-

lis´cie, z˙e nie moge˛...

– Dajz˙e spoko´j! – fukne˛ła Ann. – Robimy to

57

Penny Jordan

background image

z egoizmu, z˙eby miec´ jedno miejsce wie˛cej do
chodzenia na ploty. A serio: czy to aby nie na tym
polega fajne z˙ycie, z˙eby sobie nawzajem pomagac´,
wspierac´ sie˛, s´wiadczyc´ sobie drobne uprzejmo-
s´ci? Poza tym jestem bardzo szcze˛s´liwa, z˙e Susan
ma taka˛ fantastyczna˛ kolez˙anke˛ do zabaw jak
Lucy. Zaczynałam sie˛ o nia˛ troche˛ martwic´, bo
jako jedyna dziewczynka w rodzinie, do tego
najmłodsza, nadal jest strasznie dziecinna i bardzo
we wszystkim od nas zalez˙na. A tak be˛dzie sobie
mogła wyrobic´ instynkt opiekun´czy. Strasznie mi
sie˛ podoba, jak stara sie˛ opiekowac´ Lucy. No, dos´c´
gadania. Mamy dziesie˛c´ minut do przybycia gos´ci.

Byc´ moz˙e sprawiło to wino, byc´ moz˙e ulga po

z˙mudnych przygotowaniach i miła atmosfera, czy
wreszcie komplementy pod adresem gospodyni
przyje˛cia, lecz Tania czuła, jak z kaz˙da˛ chwila˛
czuje sie˛ coraz szcze˛s´liwsza, jak opadaja˛ z niej
wszelkie obawy i troski.

Wre˛cz promieniała rados´cia˛ i wpadła w błogi

nastro´j, jakiego od dawna nie dos´wiadczyła.

Gos´cie zachwycali sie˛ nie tylko przyje˛ciem

i gospodynia˛, ale takz˙e i – moz˙e przede wszystkim
– niesamowita˛ ro´z˙norodnos´cia˛wystawionego obu-
wia. Niekto´rzy nawet zamawiali sobie po cichu dla
swoich dzieci szczego´lnie atrakcyjne modele, pod-
kres´laja˛c z zadowoleniem, z˙e wreszcie maja˛ sklep
z obuwiem dziecie˛cym z prawdziwego zdarzenia.

58

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Przyje˛cie trwało jeszcze długo po tym, jak

skon´czyło sie˛ wino i jedzenie, a reporterka miejs-
cowego dziennika obiecała artykuł na cała˛ kolum-
ne˛ i o sklepie, i o włas´cicielce oraz o tak sym-
patycznej uroczystos´ci jego otwarcia. Jak sie˛ oka-
zało, sama sie˛ przymierzała do zakupo´w u Tani.

– Moje dzieci to ledwie opierzone nastolatki

– wyjas´niała – strasznie draz˙liwe na punkcie samo-
dzielnos´ci, z załoz˙enia przeciwne wszystkiemu, co
ja im wybiore˛. Wie˛c pod jakims´ pretekstem wys´le˛
je tutaj i załoz˙e˛ sie˛, z˙e uz˙ywaja˛c ich z˙argonu, be˛da˛
miały pełny opad szcze˛ki.

Całkowicie zaabsorbowana obowia˛zkami gos-

podyni i skoncentrowana na opiniach o sklepie,
Tania nie miała poje˛cia, jaka˛ sama przycia˛ga
uwage˛.

Zwykle nosiła praktyczne ubrania, kto´re w kaz˙-

dej chwili pozwalały jej przeistoczyc´ sie˛ w kuchar-
ke˛ czy murarza. Dzis´, gdy po raz pierwszy za-
prezentowała sie˛ w tak eleganckiej szacie, wielu
me˛z˙czyzn nie mogło od niej oderwac´ oczu.

Pocza˛tkowo kobiety traktowały ja˛ z lekka˛ rezer-

wa˛. Potem jednak, zobaczywszy, z˙e mimo nie-
przecie˛tnej urody i doskonałej figury Tania nie
podkres´la ostentacyjnie swych atrybuto´w, pozo-
staje naturalna i pozbawiona jakiejkolwiek kokie-
terii, uznały, z˙e – przynajmniej s´wiadomie – nie
stanowi zagroz˙enia dla ich zwia˛zko´w i moz˙na ja˛
spokojnie przyja˛c´ do swojego grona.

59

Penny Jordan

background image

Cze˛s´c´ z nich, o bardziej konserwatywnych po-

gla˛dach, pocza˛tkowo miała opory, czy moz˙na sie˛
zadawac´ towarzysko z samotna˛ matka˛. Jednakz˙e
zjednane wdzie˛kiem Tani oraz uporem, z jakim
samotnie układała sobie z˙ycie, doszły do wniosku,
z˙e ostatecznie to nie jej wina, z˙e kaz˙dy ma prawo
do błe˛du, zwłaszcza jes´li sie˛ go popełniło jako
nieomal dziecko. A wiadomo, z˙e na takie łatwe
ka˛ski me˛z˙czyz´ni tylko czyhaja˛!

Stawiła sie˛ niemal cała socjeta Appleford, pro´cz

– czego sie˛ moz˙na było spodziewac´ – Forbeso´w
oraz Jamesa Warrena. Tania przyje˛ła to z ulga˛, bo
w ich obecnos´ci czułaby sie˛ spie˛ta. Jakie wie˛c było
jej przeraz˙enie, gdy nagle ws´ro´d gos´ci zobaczyła
wszystkich troje!

Krew niemal przestała jej kra˛z˙yc´ w z˙yłach,

szybko sie˛gne˛ła po lampke˛ wina, z˙eby sie˛ ratowac´.
Jakby tego było mało, do jej uszu dotarł s´wid-
ruja˛cy, pełen pretensji głos Clarissy:

– Doprawdy nie wiem, dlaczego nas tu cia˛g-

na˛łes´, Nicholasie. Popatrz, jak biedny James sie˛
nudzi. Jak mogłes´ sa˛dzic´, z˙e zainteresuje nas jakas´
jarmarczna buda z tanimi trepami!

W sklepie zapanowała pełna konsternacji cisza.

Tania jednak szybko sie˛ opanowała. Wiedziała, z˙e
ma za soba˛ wszystkich obecnych w sklepie, i s´wia-
domos´c´ tego dodała jej otuchy. Podeszła spokojnie
do nowych gos´ci i us´miechne˛ła sie˛ promiennie.

– Witam w moich skromnych progach, Nicho-

60

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

lasie. Widze˛, z˙e zaszczyciła mnie takz˙e twoja
z˙ona.

Mimo us´miechu ironia w jej głosie była tak

zjadliwa, z˙e Clarissa poczerwieniała.

– Taniu, pozwo´l – powiedział szybko zmiesza-

ny Nicholas, staraja˛c sie˛ szybko zatuszowac´ niemi-
ły zgrzyt. – To James, mo´j szwagier, i...

– Wiem, zda˛z˙yłam juz˙ poznac´ pana Warrena

– ucie˛ła Tania i obracaja˛c sie˛ do niego plecami, by
nie musiec´ podawac´ mu re˛ki, wskazała bufet,
dodaja˛c swobodnym tonem gospodyni: – Oba-
wiam sie˛, z˙e o tej porze niewiele juz˙ zostało do
zjedzenia, ale pewnie znajdzie sie˛ jeszcze troche˛
wina.

– Niki, mo´wie˛ ci, chodz´my – sykne˛ła Clarissa.

– Zanudzimy sie˛ tu na s´mierc´.

– Ty i James moz˙ecie is´c´, jes´li chcecie, ja

zostane˛ – odparł Nicholas Forbes, staraja˛c sie˛ nie
dostrzegac´ otwartej wrogos´ci z˙ony.

Na szcze˛s´cie pozostali gos´cie podje˛li rozmowy

i nikt nie zauwaz˙ył kolejnego zgrzytu.

– Ostatecznie Tania to moja klientka – dodał

Nicholas.

Tania rzuciła mu zabo´jcze spojrzenie, od kto´re-

go az˙ sie˛ skulił. Jes´li Nicholas w taki nieudolny
sposo´b stara sie˛ zrobic´ to, o co go prosiła, i przeko-
nac´ z˙one˛, z˙e nie jest kochankiem Tani, to ma
wraz˙liwos´c´ nosoroz˙ca i nigdy sie˛ nie doczekaja˛
wyjas´nienia całej afery.

61

Penny Jordan

background image

Wolałaby, z˙eby zrobił to mniej subtelnie, a tak-

z˙e nie w jej towarzystwie i ws´ro´d tylu postronnych
oso´b. Truchlała z przeraz˙enia, z˙e Clarissa pode-
jmie wa˛tek i z˙e w obecnos´ci wszystkich moz˙e sie˛
rozpe˛tac´ małz˙en´ska awantura z Tania˛ w roli gło´w-
nej. Modliła sie˛ w duchu o cud, gdy nagle usłyszała
chłodny głos Warrena:

– Skoro juz˙ tu jestes´my, byłoby grubian´stwem

z naszej strony nie zapoznac´ sie˛ z oferta˛ pani
Carter.

– Strata czasu, nie znajdziemy tu nawet porza˛d-

nej zelo´wki – prychne˛ła pogardliwie Clarissa. – To
nie sklep dla kogos´, kto jest przyzwyczajony do
tego co najlepsze.

– Powaz˙nie? – W głosie Tani czaiła sie˛ cicha

furia. – Nigdy bym nie pomys´lała.

Clarissa az˙ rozdziawiała usta. Było oczywiste,

z˙e nie jest przyzwyczajona, by ktokolwiek zwracał
sie˛ do niej w ten sposo´b. Widac´ wyc´wiczyła juz˙
wszystkich wkoło, wykorzystuja˛c brata jako tarcze˛
i taran, jako ostateczna˛ instancje˛ do załatwienia jej
problemo´w, gdy trafiała na krna˛brnych i niepokor-
nych. Takich jak Tania.

Wykorzystuja˛c sytuacje˛, Tania odwro´ciła sie˛ na

pie˛cie i rzuciła do Nicholasa:

– Mam nadzieje˛, z˙e poradzisz sobie ze znale-

zieniem wina i zajmiesz sie˛ z˙ona˛ i panem War-
renem. Ja musze˛ wracac´ do pozostałych gos´ci.

W kon´cu kłopotliwa tro´jka zabawiła w sklepie

62

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

nieco ponad po´ł godziny i choc´ Tania przez cały
czas starała sie˛ trzymac´ od nich z daleka, bez
przerwy miała wraz˙enie, z˙e James Warren ja˛
obserwuje. I rzeczywis´cie, gdy ukradkiem spoj-
rzała w jego strone˛, napotkała czujny wzrok, od
kto´rego az˙ ciarki przeszły jej po grzbiecie. Gdyby
nie obecnos´c´ tłumu ludzi, byłaby nie na z˙arty
przeraz˙ona. Moz˙e i on jest szalony, podobnie jak
jego siostra?

Co za namolny typ, małomiasteczkowy gbur!

Jak s´mie tak ja˛ przes´ladowac´! Czego do diabła od
niej chce? Mało jej narobił przykros´ci? Ale ona nie
zrobi mu tej przyjemnos´ci i nie da po sobie poznac´,
z˙e jego obecnos´c´ ja˛ kre˛puje.

Była na niego ws´ciekła i pogardzała nim za jego

bezpodstawne oskarz˙enia, kto´rych nawet nie pro´-
bował zweryfikowac´. Ale nie mogła nie dostrzec,
z˙e boi sie˛ go po prostu jako człowieka.

Było w nim cos´ nieodgadnionego, co nie po-

zwalało robic´ z niego tylko zadufanego w swoje
siły małomiasteczkowego gbura. Zastanawiała sie˛,
czy to nie ten sam rodzaj mrocznej gwałtownej
siły, kto´ra˛ poznała w tej najbardziej bolesnej chwi-
li z˙ycia, gdy ojciec Lucy zmusił ja˛ do seksualnego
aktu.

Nie chodzi o to, z˙e boi sie˛, iz˙ takz˙e ze strony

Warrena grozi jej przemoc. Pomys´lała nawet z lek-
kim rozbawieniem, choc´ zabarwionym gorycza˛, z˙e
na sama˛ mys´l o tym, iz˙ miałby sie˛ przespac´ z kims´

63

Penny Jordan

background image

tak niemoralnym jak ona, James Warren pewnie by
sie˛ spalił z oburzenia.

Przede wszystkim jednak wzbudzał w niej

strach innego typu, bardziej przyziemny. Bała sie˛
po prostu, z˙e ze wzgle˛du na swoja˛ pozycje˛ w mias-
teczku moz˙e zaszkodzic´ jej i sklepowi, a to by
oznaczało kres plano´w na szcze˛s´liwe z˙ycie dla niej
i dla Lucy. Był to wie˛c chyba przede wszystkim
strach matki, czuja˛cej, z˙e jej dziecku moz˙e za-
graz˙ac´ niebezpieczen´stwo.

A zda˛z˙yła sie˛ juz˙ przekonac´, jak doskonale

słuz˙y Lucy nowe miejsce, jak dziewczynka oz˙yła
fizycznie i psychicznie.

To pozwoliło Tani na podje˛cie decyzji. Choc´by

nie wiadomo co sie˛ działo, nie podda sie˛, be˛dzie
walczyc´ do upadłego w obronie własnej godnos´ci,
w obronie pie˛knego z˙ycia dla siebie i dla co´rki.
Us´miechne˛ła sie˛ do swoich mys´li i w duz˙o lepszym
nastroju wro´ciła do gos´ci.

Przyje˛cie zdecydowanie juz˙ przygasało, choc´

i tak trwało znacznie dłuz˙ej, niz˙ przewidywała.
Ann szepne˛ła jej w przelocie, z˙e z reguły gos´cie
rejteruja˛ z podobnych koktajli zaraz po opro´z˙-
nieniu bufetu, wie˛c uwaz˙a, z˙e Tania odniosła
prawdziwy sukces.

Gdy wszyscy juz˙ wyszli, Ann została, by pomo´c

jej w sprza˛taniu. Wreszcie miały czas i spoko´j na
wymiane˛ refleksji na temat przyje˛cia.

– Ale, ale – powiedziała nagle Ann. – Kto by

64

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

pomys´lał, z˙e zaszczyci cie˛ nasza kochana Clarissa.
Zwykle nie zniz˙a sie˛ do takich przyje˛c´. A tak
w ogo´le, to z˙al mi Nicholasa. Wie jak wszyscy, z˙e
Clarissa przez˙yła rzeczywis´cie wiele dramatycz-
nych chwil w z˙yciu, ale moim zdaniem mogłaby
juz˙ z tego sie˛ otrza˛sna˛c´. A wygla˛da to troche˛ tak,
jak gdyby tego s´wiadomie nie chciała, bo tym
swoim nieszcze˛s´ciem wszystkich wkoło szantaz˙u-
je. Zwłaszcza Nicholasa, no i Jamesa. Zdaje sie˛, z˙e
tylko z synami ma inny kontakt, na szcze˛s´cie
przynajmniej tyle, i az˙ tyle. Wie˛c jes´li to juz˙ nie
kwestia choroby, to Clarissa jest po prostu do cna
zepsuta i rozpuszczona. Popatrz, jest bogata, ładna,
ma pie˛kny dom i udanych syno´w, troskliwego
me˛z˙a i wszechpote˛z˙nego brata, kto´ry spełnia wszy-
stkie jej zachcianki. No powiedz, to mało?

– Moz˙e za duz˙o?
– Moz˙e... – Ann pokiwała głowa˛ w zamys´leniu.

– Co nie zmienia faktu, z˙e Nicholas goni w pie˛tke˛
i zupełnie sobie nie radzi. Cholernie mi go szkoda,
bo w poro´wnaniu z Jamesem nie ma szans na
błyszczenie.

– Ja tam wole˛ jego niz˙ Warrena – oznajmiła

Tania i az˙ zagryzła wargi.

Ale palne˛ła! Z głupiej ochoty, z˙eby chociaz˙

w taki dziecinny sposo´b sie˛ zems´cic´ na Warrenie
za jego plecami, sama daje poz˙ywke˛ do plotek
na temat swojego rzekomego romansu z Nichola-
sem.

65

Penny Jordan

background image

Na szcze˛s´cie Ann nie zwro´ciła uwagi na jej

odpowiedz´, maja˛c waz˙niejsze sprawy na głowie.

– Co takiego? Moz˙e... – odparła z roztarg-

nieniem i dodała z zadowoleniem: – No, pod-
kuchenna oznajmia, z˙e wszystkie szklanki i kieli-
szki pomyte. Słuz˙ba mo´wi jas´nie pani do widzenia
i odmeldowuje sie˛ do ło´z˙ka i ciepłego me˛z˙usia.

66

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Pod koniec tygodnia, na kilka dni przed otwarciem

sklepu, w miejscowej gazecie pojawił sie˛ bardzo
pochlebny artykuł o Tani i jej nowej inwestycji.

Tania po raz kolejny doceniła roztropnos´c´ Ann,

kto´ra ja˛ namo´wiła na zorganizowanie przyje˛cia,
i gora˛co jej za to podzie˛kowała.

– Niezły, co? – mrukne˛ła Ann znad filiz˙anki

kawy, ponownie przegla˛daja˛c gazete˛. – Trzymaj-
my kciuki, z˙eby wszyscy twoi potencjalni klienci
byli tak zadowoleni jak pani redaktor. W zwia˛zku
z tym, z˙e kroi ci sie˛ niezły młyn w najbliz˙szym
czasie, przez jakis´ czas be˛de˛ zawoziła Lucy do
szkoły i zabierała ja˛z powrotem, z˙ebys´ nie musiała
na ten czas zamykac´.

background image

Ann podniosła re˛ke˛, uciszaja˛c protest Tani.
– I tak jez˙dz˙e˛ z Susan, wie˛c dla mnie to z˙aden

kłopot. Przez godzinke˛ czy dwie potrzymam Lucy
u siebie, a potem wys´le˛ ja˛ do domu. Dziewczynki
naprawde˛ sie˛ ze soba˛zz˙yły, wie˛c lepiej niech sobie
chodza˛ po głowie niz˙ nam, prawda? A jak troche˛
okrzepniesz i wszystko zorganizujesz, pomys´limy
o jakiejs´ stałej pomocy do sklepu.

– No to dzie˛ki. Zdejmujesz mi kamien´ z serca,

bo rzeczywis´cie najbardziej sie˛ martwiłam, co z jej
szkoła˛, i z˙e przez cały czas be˛dzie sama. A w tej
sytuacji, jak juz˙ wro´ci od ciebie, ja akurat be˛de˛
zamykała, i zostanie nam troche˛ czasu dla siebie.

Ann powoli zbierała sie˛ do wyjs´cia, gdyz˙ wy-

prawiała sie˛ na swoje cotygodniowe polowanie
w supermarkecie.

– Nienawidze˛ tych zygzako´w wo´zkiem od stoi-

ska do stoiska – rzekła z je˛kiem.

– Ja tez˙. Jak dojez˙dz˙am do kasy, ko´łka w wo´zku

rozłaz˙a˛ mi sie˛ we wszystkie cztery strony s´wiata.
A jeszcze trzeba za to wszystko zapłacic´.

Ann wzniosła oczy do go´ry i zostawiaja˛c Tanie˛

sama˛, wsiadła do samochodu.

Tania po raz kolejny przeczytała artykuł o swo-

im przyje˛ciu, ale po chwili przyjemny nastro´j
prysł, gdy przypomniała sobie o konflikcie z Jame-
sem Warrenem i niebezpiecznych intrygach Ni-
cholasa.

W z˙aden sposo´b nie potrafiła zrozumiec´ po-

68

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ste˛powania swego prawnika, kto´ry uciekał sie˛ az˙
do takich wybiego´w, by zwro´cic´ na siebie uwage˛
z˙ony. Wspo´łczuła mu, bo rzeczywis´cie nie miał
lekkiego z˙ywota. Ale to absolutnie nie usprawied-
liwia mieszania innych w swoje sprawy małz˙en´-
skie. Zwłaszcza gdy grozi to takiej osobie przy-
krymi konsekwencjami, jak to sie˛ stało w przypad-
ku Tani.

Spotkała sie˛ nie tylko z otwarta˛ wrogos´cia˛

Jamesa Warrena, ale takz˙e pogro´z˙kami i szan-
taz˙em. Jak ma temu zaradzic´? Jes´li Warren rzeczy-
wis´cie podejmie jakies´ nieprzyjazne kroki, jak ma
sie˛ bronic´?

Przypomniała sobie, z jaka˛ chłodna˛ pogarda˛

James Warren obserwował ja˛ na przyje˛ciu. Ale
doskonale pamie˛tała tez˙ swoja˛ zapalczywos´c´,
wre˛cz zaciekłos´c´, z jaka˛ chciała mu utrzec´ nosa.
I z˙e to bardziej ja˛ interesowało niz˙ przekonanie go,
z˙e sie˛ myli.

Dlaczego tak posta˛piła i dlaczego cała ta sytu-

acja tak ja˛ wytra˛ca z ro´wnowagi?

Owszem, jest niesłusznie oskarz˙ona, a to boli.

Konflikt z miejscowym waz˙niakiem moz˙e byc´
groz´ny dla raczkuja˛cej firmy. Ale dos´wiadczyła
w z˙yciu wielu podobnych zagroz˙en´, a jednak nie
reagowała na nie z ro´wnym le˛kiem. A przede
wszystkim nigdy nie reagowała na nie tak dziwnie
i bezradnie, jak w tym przypadku!

Juz˙ jako młoda dziewczyna nauczyła sie˛ odcinac´

69

Penny Jordan

background image

od negatywnych emocji innych. A pierwsza˛ lekcja˛
była sytuacja, gdy zaszła w cia˛z˙e˛ i zewsza˛d sypały
sie˛ na nia˛ gromy. Władze szpitalne starały sie˛ ja˛
nakłonic´, z˙eby – oczywis´cie dla swojego dobra! –
oddała dziewczynke˛ do adopcji. Na długo zapa-
mie˛tała ws´ciekłos´c´ i dezaprobate˛ starszego lekarza
z opieki społecznej, gdy nie posłuchała jego rady.

To wtedy nauczyła sie˛ twardos´ci, spokojnego

uporu i kierowania sie˛ własnym wyczuciem, a nie
zachciankami innych. To wtedy raz na zawsze
zrozumiała, z˙e choc´by nie wiadomo jak sie˛ starała,
zawsze komus´ wejdzie w droge˛.

A wie˛c cia˛gle be˛dzie jej towarzyszyła czyjas´

dezaprobata i musi sie˛ nauczyc´ z tym z˙yc´.

Kieruja˛c sie˛ ta˛ zasada˛, przeszła całe dorosłe z˙y-

cie, az˙ do teraz, kiedy to nagle tej swojej złotej za-
sady nie potrafiła zastosowac´. Bo inaczej ska˛d to
ogromne wzburzenie emocjonalne?

Czy dlatego, z˙e została oskarz˙ona niewinnie

i opinia Warrena o niej była całkowicie błe˛dna?
Tylko dlaczego miałaby sie˛ z tego powodu martwic´?
Mało to razy krzywdzono ja˛niesłusznymi opiniami?
Poza tym Warren był w jej z˙yciu epizodem, wie˛c
dlaczego miałaby sie˛ przejmowac´ jego zdaniem?

Moz˙liwe, z˙e bała sie˛ dlatego, iz˙ z powodu

swoich koneksji James Warren moz˙e zaszkodzic´
jej firmie. Tak, to moz˙e byc´ kluczowe wytłuma-
czenie, bo włas´nie tu, w Appleford, chciała zacza˛c´
lepsze z˙ycie z Lucy.

70

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

A moz˙e wcale nie o to chodzi? Bo przeciez˙ ten

cały nieokres´lony niepoko´j pozostawał nawet wte-
dy, gdy pomys´lała, z˙e w najgorszym wypadku
przeniesie sie˛ gdzie indziej.

Wie˛c jakie w kon´cu jest z´ro´dło tego dziwnego

niepokoju? Ska˛d to dziwne wzburzenie, kto´rego
nigdy wczes´niej nie dos´wiadczała w podobnych
sytuacjach? Intuicyjnie czuła, z˙e ma ono bardzo
osobiste podłoz˙e, z˙e poste˛powanie Jamesa War-
rena dotkne˛ło ja˛ tak bardzo nie jako szefa nowej
firmy czy matke˛ le˛kaja˛ca˛ sie˛ o przyszłos´c´ co´rki,
ale jako człowieka, jako kobiete˛.

Pocza˛tkowo odsune˛ła te˛ mys´l, lecz teraz, gdy

nie dawała jej spokoju, zacze˛ła ja˛ analizowac´.
Zauwaz˙yła, z˙e bez przerwy machinalnie nasuwa
jej sie˛ skojarzenie z sytuacja˛, gdy została siła˛
zmuszona do wspo´łz˙ycia przez ojca Lucy. Wtedy
czuła sie˛ zbrukana fizycznie, teraz, gdy spotkała
sie˛ z dezaprobata˛ i pogarda˛ ze strony Jamesa
Warrena, czuła sie˛ zbrukana emocjonalnie.

Zastanawiała sie˛, czy ma to jakis´ ogo´lny zwia˛-

zek z jej emocjami w stosunku do me˛z˙czyzn. Juz˙
dawno odkryła, z˙e jej pierwsze i jedyne dos´wiad-
czenie seksualne, choc´ tak odstre˛czaja˛ce, nie na-
stawiło jej negatywnie do całego rodzaju me˛s-
kiego. Nie widziała w me˛z˙czyznach jedynie chut-
liwych samco´w, co rusz krzywdza˛cych swe part-
nerki.

Wiedziała tez˙, z˙e nie wszyscy me˛z˙czyz´ni tak

71

Penny Jordan

background image

poste˛puja˛. Kiedy obserwowała takie pary jak Ann
i Tom Fieldingowie, upewniała sie˛, z˙e moz˙e byc´
inaczej, i czuła lekkie ukłucie bo´lu, z˙e los nie
pozwolił jej dos´wiadczyc´ czegos´ ro´wnie pie˛k-
nego.

Przez wiele lat nie chciała nawet pro´bowac´

z kims´ sie˛ zwia˛zac´, poniewaz˙ rana po incydencie
z ojcem Lucy nadal była otwarta. Potem, gdy juz˙
sie˛ nieco wyciszyła, dawała sie˛ zapraszac´ na rand-
ki, ale o jakimkolwiek zaangaz˙owaniu z jej strony
nie było mowy.

Po cze˛s´ci wynikało to takz˙e z niepokoju o Lucy

– bała sie˛, z˙e dziewczynka te˛sknia˛ca za kims´, kto
by jej zasta˛pił ojca, moz˙e sie˛ bardzo szybko zz˙yc´
z partnerem matki i zakon´czenie takiego zwia˛zku
mogłaby odebrac´ jak ponowne odrzucenie. Dlate-
go, aby zdecydowac´ sie˛ na stały zwia˛zek, Tania
musiałaby miec´ pewnos´c´, z˙e wybrała odpowied-
niego me˛z˙czyzne˛. A taki jeszcze sie˛ nie pojawił.

Na razie nie przeszkadzało jej to, takz˙e w czysto

fizycznym sensie. Juz˙ dawno odkryła, z˙e włas´-
ciwie nie czuje poz˙a˛dania, choc´ domys´lała sie˛, z˙e
tak jest z powodu jej jedynego, jakz˙e brutalnego
dos´wiadczenia seksualnego, kto´re zahamowało
w niej naturalne kobiece instynkty.

Budziły sie˛ z us´pienia tylko czasami, gdy ogla˛-

dała jakis´ wzruszaja˛cy film lub czytała romantycz-
na˛ powies´c´. Pełne miłos´ci i oddania relacje ko-
chanko´w poruszały ja˛ do głe˛bi, pozostawiaja˛c

72

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

w sercu bo´l samotnos´ci i te˛sknote˛ za czyms´ pie˛k-
nym i nierealnym.

Do takich emocji, choc´ bolesnych, zda˛z˙yła sie˛

juz˙ przyzwyczaic´. Teraz jednak przeraziło ja˛, z˙e
podobnego uczucia, choc´ trwało nieledwie ułamek
sekundy, dos´wiadczyła niedawno, kiedy podczas
przyje˛cia patrzyła na Jamesa Warrena, kiedy do-
strzegała twarde linie jego twarzy, niepokoja˛cy
zarys ust. Kiedy odkryła z przeraz˙eniem, z˙e budzi
sie˛ w niej jakas´ ryzykowna, niemal perwersyjna
ciekawos´c´, jak by to było dotkna˛c´ wargami tych
zacis´nie˛tych w twarda˛ linie˛ ust.

Ta nagle skonkretyzowana mys´l, to niedorzecz-

ne pragnienie było tak poraz˙aja˛ce i szokuja˛ce, z˙e
Tania az˙ sie˛ otrza˛sne˛ła. Boz˙e, co sie˛ z nia˛ dzieje?
Nie mogła uwierzyc´, z˙e cos´ takiego przyszło jej do
głowy. Byłoby to sprzeczne z całym jej jeste-
stwem.

Miała wraz˙enie, jak gdyby Warren poddał ja˛

działaniu czarnej magii, jak gdyby wmuszał w nia˛
pewne mys´li i odczucia, sprzeczne z cała˛ jej
psychika˛ i przekonaniami.

Jednakz˙e choc´ starała sie˛ z całych sił zwalczyc´

to perwersyjne odczucie, w głe˛bi duszy pozostało
po nim ekscytuja˛ce doznanie, od kto´rego nie mog-
ła sie˛ uwolnic´.

Jak to moz˙liwe, z˙e ktos´ taki jak James Warren

budzi w niej poz˙a˛danie? Me˛z˙czyzna, kto´ry ja˛
ogromnie skrzywdził, kto´ry jej groził i chciał

73

Penny Jordan

background image

zniszczyc´ z˙ycie nie tylko jej, ale i Lucy? Chyba
zupełnie postradała zmysły.

Albo oszalało jej ciało.
Tak, to jedyne wyjas´nienie. Odetchne˛ła z ulga˛.

Jak mogła zapomniec´, z˙e ciało kobiety to jeden
wielki zbiornik hormono´w? Stres i cały ten szalony
okres ostatnich tygodni musiał wywołac´ w niej
hormonalna˛ burze˛, kto´ra znalazła tak zaskakuja˛ce
ujs´cie.

Skoro tak, to jest z tej sytuacji jedno wyjs´cie

– powro´t do normalnos´ci, skupienie sie˛ zno´w na
Lucy, ich z˙yciu oraz pracy. Przede wszystkim nie
moz˙e pozwolic´, by jej problemy odbiły sie˛ na
z˙yciu Lucy, musi sie˛ zaja˛c´ co´rka˛ najlepiej jak
potrafi i wynagrodzic´ jej ostatnie tygodnie, gdy
miała dla niej tak mało czasu.

Kiedy jednakz˙e ucieszona z powzie˛tej decyzji

chciała wycia˛gna˛c´ Lucy na spacer, spotkała ja˛
niespodzianka.

– Ojej, mamusiu, teraz? – spytała nieche˛tnie

Lucy. – Obiecałam Susan, z˙e pogramy w piłke˛.
Moz˙e jutro...

Tania nie wiedziała, czy sie˛ obrazic´, czy parsk-

na˛c´ s´miechem. No prosze˛, ona tu sie˛ zamartwia, z˙e
opuszczone i zapomniane dziecko popłakuje
gdzies´ po ka˛tach z te˛sknoty za matka˛, a owo
dziecko ledwie jest skłonne znalez´c´ dla niej czas.

– Jutro jest poniedziałek i haro´wka w sklepie

– odrzekła z namysłem. – Zadzwon´ do Susie

74

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

i przepros´, a ja pomys´le˛, gdzie sie˛ wybierzemy.
No, uszy do go´ry i ruszamy, mo´j kro´liczku.

Po cichu przypatrywała sie˛, jak Lucy przygoto-

wuje sie˛ do wyjs´cia. Dziewczynka nadal była
lekko nada˛sana, lecz Tania wiedziała, z˙e to jej
szybko przejdzie.

A najwaz˙niejsze, pomys´lała, z˙e udało jej sie˛

uchronic´ co´rke˛ przed szkodliwymi skutkami całe-
go ich trudnego z˙ycia. Mała była ufna, niemal
zawsze w dobrym nastroju i dobrodusznie przyj-
mowała fakt, z˙e sa˛ same. Tania jednak nie mogła
nie dostrzegac´, choc´by na podstawie kontakto´w
Lucy z Fieldingami i Nicholasem, z˙e mała Lucy
te˛skni za pełna˛rodzina˛. Ale tego na razie nie mogła
jej zapewnic´.

Z mapa˛ w re˛ku ruszyły poznawac´ nowe zaka˛tki.

Nadal panowała ładna pogoda, ale na drzewach juz˙
złociły sie˛ lis´cie, rezultat suchego, słonecznego
lata. Lokalne towarzystwo przyrodnicze dawało
przykład pre˛z˙nego działania i zorganizowało kil-
kanas´cie malowniczych s´ciez˙ek spacerowych wo-
ko´ł miasteczka. Ida˛c nimi, moz˙na było poznac´
stopniowo wszystkie uroki okolic.

Tania i Lucy wybrały jedna˛ ze s´ciez˙ek, przyle-

gaja˛ca˛ do nurtu rwa˛cej rzeczki, a miejscami bieg-
na˛ca˛ przez ła˛ki oraz ge˛sty las.

Lucy natychmiast zapomniała, z˙e miała byc´

obraz˙ona, i zacze˛ła zsypywac´ matke˛ potokiem
pytan´ i spostrzez˙en´. A gdy zobaczyła wydre˛, nie

75

Penny Jordan

background image

posiadała sie˛ z rados´ci. Ruszyła za nia˛ ze s´mie-
chem, staraja˛c sie˛ ja˛ dogonic´, az˙ zdezorientowane
tym wybuchem przyjaznych uczuc´ zwierza˛tko
przezornie zanurkowało w wodzie.

Tania rozgla˛dała sie˛ z zachwytem po okolicy.

Jakies´ po´ł mili od rzeczki dostrzegła malowniczy
dom, niemal schowany w ke˛pie starych, dostoj-
nych drzew. Miał skrzywione ze staros´ci kominy,
a przez ge˛ste listowie przes´wiecały majestatyczne
mury z ls´nia˛cej, wypolerowanej cegły, nadaja˛ce
mu jakis´ bas´niowy, nierzeczywisty charakter.

Tania westchne˛ła z zazdros´cia˛. Tak zawsze

wyobraz˙ała sobie prawdziwie rodzinny dom. Na
tyle stary, z˙e oddaje cia˛głos´c´ zamieszkuja˛cych go
przez lata pokolen´, na tyle solidny, z˙e daje po-
czucie bezpieczen´stwa i dystansu do zewne˛trznego
s´wiata. Na tyle wielki, z˙e moga˛ w nim mieszkac´
rodzice, dziadkowie i dzieci, na tyle zwarty, z˙e
daje poczucie przytulnos´ci i kameralnos´ci.

Pomys´lała, z˙e w przeszłos´ci musiał to byc´

wiejski dworek, kto´ry potem zacza˛ł pełnic´ inne
funkcje.

Z zamys´lenia wyrwało ja˛ głos´ne szczekanie psa

i radosny okrzyk Lucy:

– Popatrz, mamusiu! – Dziewczynka szarpała

ja˛ energicznie za re˛kaw.

W ich strone˛, z radosnym jazgotem, biegł jak

szalony spaniel w biało-bra˛zowe łaty. Zanim Tania
zda˛z˙yła zaprotestowac´, Lucy, kto´ra uwielbiała

76

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

psy, natychmiast pus´ciła sie˛ w jego strone˛ i po
chwili zwierze˛ oraz dziewczynka tarzali sie˛ w tra-
wie. Nagle do uszu Tani dobiegł stanowczy me˛ski
głos:

– Rupert, do nogi!
Tania zmarszczyła brwi, od razu rozpoznaja˛c

brzmienie głosu. Poczuła, z˙e sztywnieje i z˙e robi
jej sie˛ zimno. Po chwili z lasu wyłonił sie˛ James
Warren i na jej widok stana˛ł jak wryty.

– Przepraszam... – powiedział, otrza˛saja˛c sie˛ ze

zdumienia. – Rupert jest nieco rozpuszczony, ale
mys´lałem, z˙e jestem w lesie sam.

– Nie ma za co – odparła spłoszona Tania.
Zaskoczył ja˛ jego uprzejmy, choc´ nieco chłodny

ton. A Lucy i Rupert nie ustawali w hałas´liwym
okazywaniu sobie sympatii.

– Jaki on kochany! Prawda, mamusiu? – wy-

krzykiwała dziewczynka. – Kiedy my be˛dziemy
miały pieska?

Tania westchne˛ła. No tak, zaczyna sie˛. W prze-

szłos´ci przerabiały to juz˙ wiele razy. Tłumaczyła
co´rce po wielekroc´, z˙e nie moga˛ sobie pozwolic´ na
psa ze wzgle˛du na ciasne mieszkanie, a takz˙e
zarobki.

Ale teraz kto wie? Teraz perspektywa posia-

dania psa nie jest tak nierealna i na wiosne˛, gdy
sklep zacznie przynosic´ wymierny docho´d, moz˙e
be˛dzie mogła kupic´ Lucy wymarzonego czworo-
noga?

77

Penny Jordan

background image

– Widze˛, z˙e przepadasz za psami. A one za toba˛

– rzekł James Warren, zwracaja˛c sie˛ do dziew-
czynki.

Tania zauwaz˙yła, z˙e nie tylko zmienił sie˛ ton

jego głosu, ale takz˙e wyraz twarzy, kto´ra˛ teraz
opromieniał ciepły us´miech.

Poczuła niemiłe ukłucie; jakby została nagle

opuszczona, odtra˛cona, jakby nie przyznawano jej
prawa do przebywania w kre˛gu ludzi porozumie-
waja˛cych sie˛ swoim własnym je˛zykiem. Do niej
Warren nigdy sie˛ tak nie us´miechnie – niedawno
potraktował ja˛ przeciez˙ jak morowe powietrze.
Zaraz jednak zbeształa sie˛ w mys´lach. Co tez˙ jej
chodzi po głowie!

Posta˛piła krok w strone˛ Lucy.
– Chodz´, co´reczko, nie be˛dziemy zabierac´ cza-

su panu Warrenowi.

Lucy popatrzyła na nia˛ z rozpacza˛, jak gdyby

sama mys´l, z˙e musi porzucic´ nowego przyjaciela,
była ponad jej siły. Spaniel, jakby rozumieja˛c,
o czym mowa, wlepił w Tanie˛ wielkie smutne oczy
i zaskowyczał cicho.

– Miłos´c´ od pierwszego wejrzenia – zauwaz˙ył

Warren, gdy Lucy i Rupert robili poz˙egnalna˛ rund-
ke˛ woko´ł drzew, i zapadła kre˛puja˛ca cisza.

– W takim razie na pewno nie ma szans na

przetrwanie – odparła ka˛s´liwie Tania.

James Warren unio´sł brwi, jakby zastanawiaja˛c

sie˛ nad sensem jej sło´w.

78

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– W kwestii Ruperta niewiele mam do powie-

dzenia – odparł z namysłem, nie be˛da˛c do kon´ca
pewien, o co chodzi rozmo´wczyni – bo pies nie
nalez˙y do mnie, lecz do Nicholasa i jego rodziny.
Od czasu do czasu biore˛ go na przechadzki i staram
sie˛ troche˛ wytresowac´, bo Nicholas nie ma na to
czasu. Mam nadzieje˛ – dodał ciszej, tak by nie sły-
szała go Lucy – z˙e be˛dzie go miał wie˛cej, jes´li po-
słucha pani mojej rady.

Tania patrzyła na niego z niedowierzaniem.
Co za uparty głupiec! Czy naprawde˛ uwaz˙a, z˙e

moz˙e wszystkimi rza˛dzic´?! Z

˙

ałowała, z˙e napraw-

de˛ nie jest zwia˛zana z Nicholasem, bo pokazałyby
temu zarozumialcowi, z˙e jes´li taka kobieta jak ona
naprawde˛ sie˛ zakocha, niestraszne jej z˙adne po-
gro´z˙ki.

Jednakz˙e z uwagi na Lucy nie była to najlepsza

sposobnos´c´ na darmowe korepetycje z psycholo-
gii kobiety. Zwłaszcza dla kogos´ takiego jak pan
Warren. Kiwne˛ła mu na poz˙egnanie głowa˛ i chwy-
ciwszy za re˛ke˛ Lucy, ruszyła do domu, staraja˛c
sie˛ ochłona˛c´.

Na szcze˛s´cie jej wzburzenie uszło uwagi co´rki,

zbyt podekscytowanej spotkaniem z Rupertem.

– Kto to był, mamusiu?
– To pan James Warren, szwagier pana Forbesa.
– Bardzo miły. A Rupert jaki fajny! – Lucy oz˙y-

wiła sie˛. – Czy teraz, kiedy mamy ogro´d, kupisz mi
wreszcie pieska? Wiesz, z˙e...

79

Penny Jordan

background image

– Zobaczymy – ucie˛ła Tania.
Znała te rozmowy na pamie˛c´.
– Ogro´d to nie wszystko – dodała. – O psa trze-

ba dbac´, a nie puszczac´ na trawnik jak owieczke˛.
Ale moge˛ ci obiecac´, z˙e jes´li tylko dobrze nam sie˛
tu be˛dzie mieszkało i zaczne˛ przynosic´ ze sklepu
pienia˛z˙ki, poszukamy jakiegos´ sympatycznego szcze-
niaka, kto´ry nas nie poz˙re.

Lucy klasne˛ła w re˛ce i posłała swojej mamie

najpie˛kniejszy us´miech s´wiata.

Tania nie posiadała sie˛ z rados´ci. Sklep był

otwarty zaledwie od trzech godzin, a juz˙ przewi-
ne˛ła sie˛ przez niego masa kliento´w z dziec´mi.
Wbrew jej obawom, sporo z nich wcale nie
przyszło z czystej ciekawos´ci i Tania z zapartym
tchem patrzyła na pe˛cznieja˛cy w kasie plik bank-
noto´w.

Ale przyjemnos´c´ sprawiał jej takz˙e widok tych

kliento´w, kto´rzy co prawda nic nie kupili, ale
widac´ było, z˙e sklep im sie˛ bardzo podoba, a jesz-
cze bardziej towar, a wie˛c jest jedynie kwestia˛
czasu, kiedy cos´ tu kupia˛.

Tania nie ograniczyła sie˛ jedynie do zwykłych

,,praktycznych’’ buto´w do noszenia ,,na prowin-
cji’’, jak namawiano ja˛ w hurtowni. Odwaz˙yła sie˛
na wiele drogich i eleganckich modeli, nawet na
obuwie z kontynentalnej Europy, w tym najbar-
dziej oryginalne modele, i zauwaz˙yła z satysfak-

80

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

cja˛, z˙e to włas´nie one robia˛ furore˛, zwłaszcza
ws´ro´d nastolatko´w.

Pomys´lała, z˙e jes´li tak dalej po´jdzie, trzeba be˛-

dzie zwie˛kszyc´ cze˛stotliwos´c´ dostaw. Ale jakos´ jej
ta mys´l nie przeraz˙ała. Sukces, choc´ na razie tak
kruchy, napełnił ja˛ nowa˛ dawka˛ energii i optymiz-
mu, kto´ry usuna˛ł na bok zmartwienia i kłopoty.

O dwunastej, zgodnie z obietnica˛, przyszła ja˛

zasta˛pic´ Ann, ale nie było szans, z˙eby Tania mogła
wyskoczyc´ na jakies´ jedzenie, zostawiaja˛c sklep
pod opieka˛ przyjacio´łki.

Włas´nie obsługiwała jedna˛ z klientek, a Ann

uzupełniała towar, gdy do sklepu wparowała Cla-
rissa Forbes, cia˛gna˛c za re˛ce dwo´ch chłopco´w,
przypuszczalnie swoich syno´w. Jak gniewny tajfun
zacze˛ła kra˛z˙yc´ wzdłuz˙ po´łek, biora˛c do re˛ki coraz
to nowe buty i stawiaja˛c je potem, gdzie popadnie.

Po chwili w starannie przygotowanej przez Ta-

nie˛ kolekcji zapanował chaos nie do opisania. Ta-
nia i Ann popatrzyły na siebie, ale obie były zaje˛te,
a poza tym nie bardzo wiedziały, jak sobie pora-
dzic´ z agresywna˛ klientka˛.

Jednak prawdziwe katusze przez˙ywali obaj

chłopcy, kto´rzy na pro´z˙no starali sie˛ powstrzymac´
matke˛ przed takim zachowaniem. Nawet dla nie-
wprawnego oka było jasne, z˙e Clarissa jest chorob-
liwie podniecona, bo kre˛ciła sie˛ chaotycznie po
sklepie i chyba niewiele do niej docierało.

W kon´cu wzie˛ła jaka˛s´ pare˛ buto´w dla jednego

81

Penny Jordan

background image

z syno´w i posadziwszy go w jednym z foteli, za-
cze˛ła wyzywaja˛co patrzec´ na Tanie˛.

Ta widziała to ka˛tem oka, ale nie przyszło jej do

głowy, aby zostawic´ obsługiwana˛ klientke˛ włas-
nemu losowi i rzucic´ sie˛ pomagac´ pani Forbes.
Tym bardziej z˙e klientka˛ Tani była jakas´ biednie
wygla˛daja˛ca, wyle˛kniona kobieta, kto´ra sprawiała
wraz˙enie, jakby przepraszała, z˙e z˙yje.

Włas´nie dlatego Tania starała sie˛ robic´ wszyst-

ko, aby jej dogodzic´, dwoiła sie˛ i troiła, by klientka
nie odniosła wraz˙enia, z˙e jest gorsza.

Zbyt dobrze wiedziała, ile upokorzen´ niesie

z˙ycie z groszowej pensji, totez˙ nie chciała dawac´
tej kobiecie jeszcze jednego powodu do zmart-
wienia. Cierpliwie podsuwała jej coraz to nowe
buty, wybieraja˛c te niezbyt drogie, by nie kre˛po-
wac´ klientki, gdyby musiała odmo´wic´ ze wzgle˛du
na cene˛.

Tania ka˛tem oka dostrzegała, z˙e Clarissa jest

coraz bardziej zniecierpliwiona. Widza˛c, co sie˛
dzieje, Ann podeszła do niej.

– Dzien´ dobry, Clarisso – zagadne˛ła z us´mie-

chem. – Moz˙e ja mogłabym jakos´ pomo´c? Wpraw-
dzie tylko wpadłam na chwile˛, z˙eby kolez˙anka
mogła cos´ zjes´c´, ale troche˛ juz˙ sie˛ orientuje˛, gdzie
co jest.

– Nie trzeba – warkne˛ła Clarissa. – Ty moz˙e

znasz sie˛ na tapetach, ale na pewno nie na butach.
Chce˛, z˙eby mnie obsłuz˙yła ekspedientka.

82

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Ann az˙ sie˛ z˙achne˛ła, lecz zamilkła. Kiwne˛ła

tylko głowa˛ i wro´ciła do układania towaru na
po´łkach.

Widac´ było juz˙ wyraz´nie, z˙e jedynym celem

wizyty Clarissy w sklepie jest che˛c´ obraz˙enia Tani.
A skoro nie działało jej prowokacyjne zachowanie,
nazwała ja˛ ekspedientka˛, choc´ doskonale wiedzia-
ła, z˙e Tania jest włas´cicielka˛ sklepu.

W kon´cu Tania skon´czyła obsługiwac´ klient-

ke˛ i podeszła do Clarissy i jej syno´w. Włas´ciwie
zrobiła to tylko ze wzgle˛du na nich, bo widzia-
ła, jak sa˛ zaz˙enowani zachowaniem matki. Nie
była zdziwiona, gdy Clarissa po zaz˙a˛daniu niemal
wszystkich fasono´w chłopie˛cych buto´w nie zdecy-
dowała sie˛ na z˙aden. Wstała z obraz˙ona˛ mina˛, jak
gdyby brak tego, co chciała, był dla niej osobista˛
zniewaga˛.

W tym momencie do sklepu wszedł James

Warren.

– Dzien´ dobry – rzekł do Ann z chłodna˛

mina˛ i kiwna˛ł głowa˛ Tani. Naste˛pnie zwro´cił sie˛
do siostry: – Prosiłas´, z˙ebym przyjechał, wie˛c
jestem. Jak tam zakupy? Znalez´lis´cie cos´ cieka-
wego?

– Chyba z˙artujesz! – parskne˛ła pogardliwie

pani Forbes. – W takim sklepie!

Tania obejrzała sie˛ na pozostałych kliento´w.

Na szcze˛s´cie panował gwar i chyba nikt nie słyszał
obraz´liwych sło´w Clarissy. Czuła, z˙e sie˛ w s´rodku

83

Penny Jordan

background image

gotuje. Pomys´lała, z˙e uprzejmos´c´ uprzejmos´cia˛,
ale jes´li Clarissa nie przestanie jej zaczepiac´, to
chyba nawet mimo obecnos´ci syno´w powie jej
kilka sło´w. Nie da soba˛ pomiatac´, zwłaszcza przy
Warrenie, kto´ry uwaz˙a ja˛ za ladacznice˛.

Na szcze˛s´cie Warren z jakichs´ powodo´w zbył

uwage˛ siostry, moz˙e widza˛c po minie Tani, z˙e
gdyby poparł Clarisse˛, nikomu nie wyszłoby to na
dobre.

– Miałem nadzieje˛, z˙e Nicholas pomoz˙e wam

w zakupach – zauwaz˙ył ze zmarszczonym czo-
łem.

– Znasz go, nigdy nie ma dla nas czasu i nie

potrafi tak nam pomo´c jak ty. Poza tym nie wiem,
gdzie jest – odparła, po czym dodała słodkim gło-
sem: – Moz˙e pani Carter wie?

– Niestety, nie mam poje˛cia – odparła szybko

Tania, nie podnosza˛c re˛kawicy.

Miała s´wiadomos´c´, z˙e kilka gło´w odwro´ciło sie˛

w ich strone˛ z zaciekawieniem. Na szcze˛s´cie przy-
najmniej synowie Nicholasa nie słyszeli tej wy-
miany zdan´, zaje˛ci w głe˛bi sklepu poszukiwaniem
buto´w na własna˛ re˛ke˛.

Tania zas´ miała ochote˛ udusic´ intrygantke˛. Tym

bardziej z˙e Warren na jej słowa zareagował wzbu-
rzeniem.

– Widze˛ wie˛c – zwro´cił sie˛ do Tani – z˙e nie

posłuchała pani mojej pros´by, z˙eby nie wikłac´
w swoje z˙ycie Nicholasa.

84

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Szkoda zachodu. To nic nie da, James! – po-

s´pieszyła mu z pomoca˛ pani Forbes.

Przyoblekła twarz w taka˛ tragiczna˛ maske˛ roz-

paczy, z˙e nawet Tania czułaby wspo´łczucie, gdyby
nie wiedziała, jak wygla˛da prawda.

– Pania˛ Carter nie obchodzi, z˙e niszczy komus´

z˙ycie! Chodz´my sta˛d, bo nie wiem, co sie˛ ze mna˛
stanie!

Clarissa zgarne˛ła syno´w jak kwoka bronia˛ca

kurcze˛ta i bez słowa poz˙egnania ruszyła do wy-
js´cia. Warren zatrzymał sie˛ na chwile˛ i odwro´cił do
Tani.

– W takim razie prosze˛ sie˛ spodziewac´ kon-

sekwencji – oznajmił. – Jak moz˙na byc´ tak nie-
czułym! Moz˙e pani nie obchodzic´ moja siostra, ale
nie zdaje sobie pani sprawy, z˙e rujnuje z˙ycie jej
synom?!

Nie zostawiaja˛c Tani okazji do odpowiedzi,

James Warren ruszył w strone˛ auta.

Tania przez dłuz˙sza˛ chwile˛ stała oniemiała, nie

wierza˛c własnym uszom. Jak moz˙na byc´ tak za-
s´lepionym, z˙eby ufac´ rojeniom chorej kobiety! Jak
moz˙na byc´ tak nieuczciwym, z˙eby nie chciec´
wysłuchac´ drugiej strony, tylko od razu ferowac´
wyroki i wymierzac´ kare˛!

Taki niesprawiedliwy sposo´b poste˛powania nie

mies´cił sie˛ w jej kategoriach rozumienia s´wiata.
W kon´cu podeszła do niej zaniepokojona Ann.

– Co sie˛ stało? – spytała z troska˛. – Wygla˛dasz,

85

Penny Jordan

background image

jakbys´ zobaczyła ducha. Domys´lam sie˛, z˙e to wi-
zyta pani Forbes tak na ciebie podziałała. Nie
przejmuj sie˛, jej histerie juz˙ na nikim nie robia˛
wraz˙enia, chyba tylko na jej bracie. Szkoda mi
i jego, i Nicholasa. Chyba juz˙ zaczynasz rozumiec´,
co przez˙ywaja˛.

Tania kiwne˛ła głowa˛, nadal niezdolna wykrztu-

sic´ z siebie słowa. Poza tym nie chciała wyprowa-
dzac´ przyjacio´łki z błe˛du co do powodu swojego
wzburzenia. Choc´ z drugiej strony, jes´li ktos´ nie
pomoz˙e jej tego rozwikłac´, to ona tez˙ oszaleje.

Nagle zdecydowała sie˛. W imie˛ czego ma kryc´

przed innymi taka˛ niedorzecznos´c´ jak jej rzekomy
romans z Nicholasem! Miała wszystkiego serdecz-
nie dos´c´.

– Chodzi o cos´ innego – oznajmiła zrezyg-

nowanym tonem. – Trudno ci be˛dzie w to uwie-
rzyc´, ale Clarissa podejrzewa mnie o romans
z Nicholasem.

– Co?!
– Wiem, z˙e to brzmi idiotycznie, ale tak włas´-

nie jest. Co wie˛cej, Warren podziela jej zdanie i naj-
pierw zaoferował mi dziesie˛c´ tysie˛cy za zerwanie
z Nicholasem, a potem uciekł sie˛ do pogro´z˙ek.
– Zamilkła, by zaczerpna˛c´ powietrza. – Mam
nadzieje˛, z˙e nie musze˛ cie˛ przekonywac´, z˙e to
bzdura wyssana z palca, kompletna niedorzecz-
nos´c´, ale dla kogos´, kto mnie nie zna, tak jak
Clarissa i jej brat, widac´ jest to moz˙liwe.

86

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Ja chyba s´nie˛... – Ann ze zdumienia az˙ przy-

siadła na fotelu.

Tania natychmiast poczuła ulge˛. Była wdzie˛cz-

na niebiosom, z˙e natchne˛ły ja˛, by podzielic´ sie˛
z kims´ swym cie˛z˙arem i z˙e zesłały jej taka˛ osobe˛
jak Ann.

– Teraz juz˙ rozumiesz, co ostatnio przez˙ywam

– rzekła Tania z westchnieniem.

– Postawa Clarissy mnie nie dziwi, bo wszyscy

ja˛ znamy i wiemy, z˙e jest nadpobudliwa i rozstro-
jona. Ponoc´ po s´mierci rodzico´w przez˙yła cie˛z˙kie
załamanie nerwowe, z kto´rego ledwie wyszła, ale
James... – Ann pokre˛ciła głowa˛. – Wiadomo, z˙e
jest nadopiekun´czy w stosunku do siostry, a zwa-
z˙ywszy jej tragiczne dos´wiadczenia, moz˙na go
zrozumiec´. Ale w tym przypadku jego postawa jest
absolutnie niepoje˛ta. Znam go dos´c´ dobrze i dla
mnie to szok.

– Moz˙e stanie sie˛ to dla ciebie bardziej zro-

zumiałe, jes´li ci wyznam, z˙e to sprawka Nicholasa,
kto´ry zasugerował nasz romans z˙onie, z˙eby wzbu-
dzic´ jej zazdros´c´.

– Co za matoł! No nie! – Ann nie posiadała sie˛

z oburzenia. – Rozmawiałas´ z nim?

– Oczywis´cie. Zaz˙a˛dałam od niego, z˙eby wszy-

stko sprostował, ale wygla˛da na to, z˙e tego nie
zrobił albo z˙e nikt mu nie uwierzył. – Tania za-
wahała sie˛. – Nie ma co udawac´, ja całkiem zwy-
czajnie sie˛ boje˛. Znaja˛c pozycje˛ Warrena, moge˛ sie˛

87

Penny Jordan

background image

obawiac´ najgorszego, nawet tego, z˙e w jakis´ spo-
so´b zagrozi rozwojowi mojego sklepu.

– Co to, to nie! – zaprotestowała Ann stanow-

czo. – James jest w gora˛cej wodzie ka˛pany i na-
prawde˛ zrobiłby dla siostry wszystko, ale nie po-
suna˛łby sie˛ do czegos´ tak wstre˛tnego. Jest na to
zbyt uczciwy, to jeden z najbardziej porza˛dnych
i sympatycznych...

– Kto? – parskne˛ła Tania. – James Warren?
– Tak – powaz˙nie przytakne˛ła Ann. – Pomaga

wszystkim, jak tylko moz˙e. Kiedy Tom i ja za-
czynalis´my, cichaczem wysyłał do nas kliento´w,
z˙eby nam pomo´c rozruszac´ firme˛.

– Az˙ trudno mi uwierzyc´... Mnie dał sie˛ poznac´

z jak najgorszej strony – rzekła cicho Tania, boja˛c
sie˛, z˙e załamie jej sie˛ głos.

Czuła sie˛ teraz jak wyrzutek. Prosze˛, szlachetny

Robin Hood. Dla wszystkich jak do rany przyło´z˙,
tylko z niej robi ladacznice˛. Widza˛c, co sie˛ dzieje,
Ann przytuliła ja˛ do siebie.

– Daj spoko´j. Taka dzielna dziewczynka! Zro-

biłas´ tyle, z˙e mało kto by ci doro´wnał, a teraz sie˛
załamujesz z powodu jakiegos´ głupiego niepo-
rozumienia? Przestan´. Obiecuje˛ ci, z˙e jes´li to sie˛
szybko nie wyjas´ni, Tom i ja wez´miemy sprawy
w swoje re˛ce. Zgoda?

– Tak... – Tania pocia˛gne˛ła nosem i pogłaskała

przyjacio´łke˛ po ramieniu.

W duchu jednak nie czuła sie˛ uspokojona. Moz˙e

88

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Ann uwaz˙a Warrena za uosobienie dobra, ale
widocznie nigdy nie poznała go z tej mrocznej
strony.

Z jednym tylko Ann pomogła jej na pewno –

przypomniała Tani, ile dokonała, z˙eby stworzyc´
dla siebie i Lucy nowe z˙ycie. I nie da sobie tego
wydrzec´.

89

Penny Jordan

background image

ROZDZIAŁ PIA˛TY

Niekon´cza˛cy sie˛ korowo´d kliento´w przetaczał

sie˛ przez sklep niemal do samego zamknie˛cia,
czyli do szo´stej wieczorem, totez˙ Tania nie miała
czasu na zamartwianie sie˛ dzisiejszym incydentem
z Clarissa˛ i Warrenem.

O szo´stej padała z no´g, ale zdecydowała sie˛

uzupełnic´ towar teraz, z˙eby nie robic´ tego rano
i miec´ wie˛cej czasu dla Lucy przed jej wyjs´ciem do
szkoły.

Ida˛c po nia˛ do Fieldingo´w, pomys´lała, z˙e chyba

nigdy w z˙yciu nie czuła sie˛ tak zme˛czona. Tyle z˙e
było to bardzo przyjemne zme˛czenie, płyna˛ce
z poczucia doskonale spełnionego obowia˛zku.

W wyobraz´ni widziała, jak z po´łek znikaja˛

background image

zamo´wione przez nia˛ na najbliz˙szy okres jesien-
no-zimowy ls´nia˛ce wellingtony, ciepłe kozaki
z futerkiem i dzielne s´niegowce; jak nastoletnie
pie˛knisie bija˛ sie˛ o wytworne pantofelki na kar-
nawałowe bale, a dzielni chłopcy o odporne na
wszystko sportowe buty do wypraw go´rskich.

Jes´li obroty be˛da˛ na takim poziomie jak dzis´,

moz˙e z ufnos´cia˛ patrzec´ w przyszłos´c´. Gdyby
nie...

No włas´nie. Gdyby nie kołacza˛ca sie˛ mys´l, z˙e

przyszłos´c´ sklepu, a tym samym jej i co´rki, moz˙e
byc´ zagroz˙ona przez wpla˛tanie jej w małz˙en´skie
kłopoty zupełnie nieznajomych ludzi. Czuja˛c, jak
przeszywa ja˛ dreszcz, owine˛ła sie˛ szczelniej płasz-
czem.

Zaraz, spokojnie. Co włas´ciwie James Warren

moz˙e jej zrobic´? Zakazac´ ludziom kupowac´ u niej?
Nasłac´ zbiro´w, z˙eby okradli jej sklep? Postawic´
w dybach na rynku jako nierza˛dnice˛? Bzdury.
Takich rzeczy nie musi sie˛ bac´.

O co wie˛c chodzi? Dlaczego tak bardzo prze-

jmuje sie˛ nieche˛cia˛ Warrena? Moz˙e dlatego, z˙e
zawsze była odtra˛cana i wreszcie tu, w Appleford,
poczuła, z˙e ma własny dom? A moz˙e buntuje sie˛,
dre˛czy ja˛ poczucie niesprawiedliwos´ci na mys´l, z˙e
ktos´ bez dania racji traktuje ja˛ jak najgorsza˛?

Tak, chyba o to chodzi. Instynktownie czuła,

z˙e utrafiła w sedno. A postawienie diagnozy to
warunek znalezienia rozwia˛zania. Musi przede

91

Penny Jordan

background image

wszystkim zmusic´ Nicholasa do wyjawienia praw-
dy, bo to by ja˛ uratowało przed upokarzaja˛cym
tłumaczeniem sie˛.

A jes´li jej sie˛ nie uda? Jes´li Nicholas nadal be˛-

dzie sie˛ wykre˛cał? Co dadza˛ jej przysie˛gi i zakle˛-
cia, skoro w miasteczku w dalszym cia˛gu jest obca
i nikt nie wie, na ile moz˙na jej ufac´?

Widac´ ten dylemat był widoczny na jej twa-

rzy, bo Ann tylko na nia˛ zerkne˛ła i pokiwała
głowa˛.

– Widze˛, z˙e tamta sprawa z Jamesem i reszta˛

dalej cie˛ nurtuje. Siadaj, zrobie˛ ci herbate˛. Dziew-
czynki i tak bawia˛ sie˛ w najlepsze, nie odcia˛g-
ne˛łabys´ ich od siebie nawet wołami. – Ann zalała
herbate˛ w czajniczku i przykryła go wełniana˛ cza-
peczka˛. – Zobaczysz, z˙e James szybko sie˛ przeko-
na, jak wygla˛da prawda, i be˛dzie ci chciał nieba
przychylic´, bo taki juz˙ jest. Tak sobie mys´le˛, z˙e
dobrze by było, gdybys´ z nim jak najszybciej
szczerze pogadała.

– Nie ma mowy! – odparła gwałtownie. – Jak to

sobie wyobraz˙asz? Po pierwsze, byłoby to dla
mnie upokarzaja˛ce. Po drugie, mam go gonic´ po
całym mies´cie, z˙eby sie˛ tłumaczyc´ z czegos´, czego
nie zrobiłam? Niedoczekanie.

– Nie az˙ tak – odparła Ann koja˛cym głosem

i przyjrzała sie˛ Tani uwaz˙nie, troche˛ zaskoczona
jej wybuchem. – Przede wszystkim spotkanie z Ja-
mesem be˛dzie czyms´ najnaturalniejszym w s´wie-

92

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

cie, bo z powodu jego pozycji spotykaja˛ sie˛ z nim
wszyscy lokalni szefowie firm, a wie˛c takz˙e włas´-
ciciele sklepo´w, tacy jak ty. No i wcale nie musisz
za nim nigdzie gonic´, bo biuro ma w rodzinnym
domu Warreno´w, w lasku nad rzeka˛. Łatwo go
znajdziesz, bo to chyba najbardziej uroczy domek
w mies´cie, taki stary dworek z pogie˛tymi od sta-
ros´ci kominami. Pewnie juz˙ go widziałas´, bo trud-
no go nie zauwaz˙yc´.

– A tak... – odparła Tania zaskoczona. – Chyba

rzeczywis´cie. Nawet kiedys´ podczas spaceru z Lu-
cy spotkałam koło niego Warrena. Ale do głowy by
mi nie przyszło, z˙e takie cudo moz˙e nalez˙ec´ do ko-
gos´ tak grubosko´rnego.

– A, tu cie˛ mam! – Ann rozes´miała sie˛ i dodała

z˙artobliwie: – Cos´ mi sie˛ wydaje, z˙e cały problem
polega na tym, z˙e James jakos´ ci nie lez˙y. Moz˙e po
prostu ci sie˛ podoba?

– No wiesz... – oburzyła sie˛ Tania. – Chyba juz˙

czas na mnie, zanim dojdziesz do jeszcze bardziej
odkrywczych wniosko´w.

Poz˙egnawszy sie˛ z Ann, Tania wro´ciła do domu

z Lucy. Po zdaniu szczego´łowego sprawozdania
z całego dnia znuz˙ona dziewczynka połoz˙yła sie˛
spac´, a Tania wro´ciła do swoich rozmys´lan´.

Uwaga Ann skierowała jej mys´li na nowe tory.

Przeciez˙ sama sie˛ ostatnio zastanawiała, dlaczego
tak emocjonalnie reaguje na wrogi stosunek do
niej Warrena. Faktem jest, z˙e czuła sie˛ przy nim

93

Penny Jordan

background image

niepewnie, co włas´ciwie prawie nigdy jej sie˛ nie
zdarzało. Nie była co prawda chodza˛ca˛ pewnos´-
cia˛ siebie, ale tez˙ nie dawała sie˛ zape˛dzic´ w kozi
ro´g.

Czy wobec tego ta niepewnos´c´ w obecnos´ci

Warrena rzeczywis´cie nie ma zwia˛zku z jakimis´
relacjami damsko-me˛skimi? Moz˙e jej podste˛pne
szalone hormony płataja˛ jej tak okrutnego figla, z˙e
wbrew swoim przekonaniom skłania sie˛ ku Jame-
sowi Warrenowi jako me˛z˙czyz´nie?

Miała gora˛ca˛ nadzieje˛, z˙e tak nie jest. A nawet

jes´li było w tym ziarnko prawdy, nie tego bała sie˛
najbardziej, lecz moz˙liwos´ci, z˙e Warren uz˙yje swo-
ich wpływo´w i zagrozi istnieniu jej sklepu. A to by
oznaczało katastrofe˛, tak wie˛c bez wzgle˛du na to,
co by jej podpowiadało ciało, Warren byłby dla
niej najwie˛kszym wrogiem na s´wiecie.

Nie mogła nadal rozwikłac´ jednego: jak przy

swojej inteligencji ten me˛z˙czyzna mo´gł nie zauwa-
z˙yc´, co sie˛ naprawde˛ dzieje u Forbeso´w. Czemu
tak łatwo uwierzył w rewelacje o romansie, wie-
dza˛c, z˙e w gruncie rzeczy Nicholas uwielbia Cla-
risse˛?

Jeszcze wie˛ksza złos´c´ ogarniała ja˛ na mys´l

o poste˛powaniu Nicholasa. Jak on mo´gł, jak s´miał
wpla˛tywac´ ja˛w swoje małz˙en´skie problemy! Co za
tcho´rz i niedojda!

Stawało sie˛ dla niej jasne, z˙e w duz˙ej mierze to

Nicholas jest odpowiedzialny za stan z˙ony. Nawet

94

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

zupełnie zdrowa emocjonalnie kobieta oczekiwa-
łaby odrobiny oparcia, a co dopiero ktos´ o takim
słabym systemie nerwowym jak Clarissa. Trafiła
na me˛z˙czyzne˛, kto´ry moz˙e ja˛ i kocha, ale przy tym
jest zupełnym słabeuszem.

Nic dziwnego, z˙e Clarissa szukała oparcia

w swym przyrodnim bracie, tym bardziej z˙e i ona
– jak Tania zda˛z˙yła sie˛ zorientowac´ – kocha me˛z˙a.
Moz˙e szukanie cia˛głej pomocy Jamesa miało na
celu sprowokowanie Nicholasa do wie˛kszej samo-
dzielnos´ci?

Co za paradoks, mys´lała coraz senniej, z˙e oboje

chca˛ tego samego, a robia˛ wszystko, z˙eby prowa-
dzic´ ze soba˛ wojne˛...

Z obje˛c´ Morfeusza wyrwał ja˛ huk na dole,

a zaraz potem s´widruja˛cy dz´wie˛k alarmu. Przera-
z˙ona poderwała sie˛ na ro´wne nogi, pozapalała
wsze˛dzie s´wiatła i zeszła ostroz˙nie na parter.

W szybie wystawowej sklepu ziała ogromna

dziura, a cała podłoga woko´ł usiana była szkłem
i kawałkami ramy. Tania podbiegła szybko do
okna, ale oczywis´cie było za po´z´no, by dostrzec
włamywacza.

Pewnie sam sie˛ przestraszył hałasu i uciekł. A co

be˛dzie, jes´li wro´ci? Skoro tak ryzykował, z˙e pro´-
bował włamania, mimo obecnos´ci włas´cicielki
sklepu w budynku, moz˙e powaz˙yc´ sie˛ na wszystko.

Przez kilka chwil Tania stała nieruchomo, zbyt

sparaliz˙owana strachem, z˙eby cokolwiek robic´.

95

Penny Jordan

background image

Potem sie˛gne˛ła szybko po telefon i wykre˛ciła
numer policji.

– Halo? Nazywam sie˛ Tania Carter. Ktos´ przed

chwila˛ rozbił okno wystawowe w moim sklepie.

– Prosze˛ podac´ adres.
– To ten nowy sklep z obuwiem dla dzieci.
– A tak, wiem, czytałem. Czy sa˛dzi pani, z˙e to

była pro´ba włamania?

– Moz˙liwe... Sama nie wiem... Czy ktos´ mo´gł-

by przyjechac´?

– Oczywis´cie, zaraz be˛dzie u pani patrol.
Tania odłoz˙yła słuchawke˛ i owine˛ła sie˛ moc-

niej szlafrokiem, czuja˛c, jak sie˛ trze˛sie – choc´
pewnie bardziej pod wpływem doznanego szoku
niz˙ zimna. Z niepokojem nasłuchiwała, czy przy-
padkiem nie obudziła sie˛ Lucy, ale na szcze˛s´cie
na go´rze panowała cisza. Ponownie ogarne˛ła ja˛
fala przeraz˙enia, tym razem spowodowana nag-
łym le˛kiem o co´rke˛.

Co by sie˛ stało, gdyby rabus´ chciał sie˛ włamac´

nie do sklepu, a do mieszkania? Jak by sie˛ miała
bronic´? Jak mogłaby chronic´ Lucy?

Jej rozmys´lania przerwał szum samochodowe-

go silnika przed domem i kro´tki skowyt syreny
oznajmiaja˛cej przybycie policji. Jeden z funkcjo-
nariuszy zacza˛ł dokonywac´ ogle˛dzin rozbitej wy-
stawy, drugi wszedł do s´rodka.

– Czy widziała pani sprawce˛? – spytał.
– Niestety, nie. Zanim zeszłam na do´ł, upłyne˛ło

96

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

troche˛ czasu. Poza tym i tak było ciemno. Podej-
rzewa pan kogos´?

– Trudno powiedziec´ – odparł policjant z na-

mysłem. – To małe miasteczko i raczej nie mamy
tu włamywaczy z prawdziwego zdarzenia.

Tania westchne˛ła, przypominaja˛c sobie ro´z˙no-

rodnej mas´ci kraty i stalowe z˙aluzje, kto´re włas´-
ciciele sklepo´w w mies´cie, w kto´rym mieszkała,
zakładali dla ochrony przed wandalami i rabusia-
mi. Pomys´lec´, z˙e miała nadzieje˛ od tego uciec,
przenosza˛c sie˛ włas´nie tutaj, do cichego i bez-
piecznego Appleford.

– Chuligan´ski wybryk? – podsune˛ła.
– Hm... Tez˙ nie byłbym tego taki pewien.

Moim zdaniem, to nie celowe działanie, raczej
sprawka jakiegos´ podpitego młodzien´ca, kto´remu
odbiło w drodze z pubu do domu. – Policjant
przerwał, rozgla˛daja˛c sie˛ po sklepie. – Dobrze, z˙e
ma pani alarm, bo inaczej sporo moz˙na by sta˛d
wynies´c´. No i nie be˛dzie pani miała problemo´w
z odszkodowaniem.

– A tak... rzeczywis´cie. Firma ubezpieczenio-

wa tez˙ mnie przekonała tym argumentem. Na
szcze˛s´cie, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdyby
zaraz po otwarciu okradziono mnie z całego to-
waru.

– Oj, byłaby szkoda – przytakna˛ł policjant

energicznie. – Z

˙

ona mi mo´wiła, z˙e ma pani bardzo

ciekawe rzeczy, i wybiera sie˛ tu z dwo´jka˛ naszych

97

Penny Jordan

background image

urwiso´w. Człowiek nie nastarczy z kupowaniem.
Cia˛gle im trzeba zmieniac´ buty. U pani widziała
takie, kto´rych nawet oni nie zedra˛. A przynajmniej
nie szybciej niz˙ za dwa miesia˛ce, co jest reguła˛
w ich przypadku. Miłe chłopaczyska, ale wydaje
im sie˛, z˙e pienia˛dze rosna˛ na drzewie.

– Znam ten bo´l. – Tania us´miechne˛ła sie˛ blado.

Pogawe˛dka z sympatycznym policjantem zaczy-
nała działac´ na nia˛ koja˛co, ale nadal lekko drz˙ała.

Policjant popatrzył na nia˛ z troska˛.
– Nic pani nie jest? Dobrze sie˛ pani czuje?

Wgla˛dała pani tak dzielnie, z˙e nawet nie spyta-
łem.

– Dzie˛kuje˛, juz˙ dobrze... Ale chciałabym sko-

czyc´ szybko na go´re˛, z˙eby sprawdzic´, czy co´rka sie˛
nie obudziła. Nie chce˛, z˙eby sie˛ wystraszyła,
gdyby zeszła na do´ł.

– Oczywis´cie. Widze˛, z˙e kolega juz˙ kon´czy,

wie˛c tylko zabezpieczymy szybe˛, zostawimy pani
kopie˛ ogle˛dzin dla firmy ubezpieczeniowej i po-
woli be˛dziemy znikali. Przepraszam, z˙e pytam, ale
z tego, co pani mo´wi, domys´lam sie˛, z˙e me˛z˙a nie
ma w domu.

– Nie jestem zame˛z˙na.
– Rozumiem... Czy w takim razie jest ktos´, kto

mo´głby z pania˛ zostac´ dzis´ na noc? Jes´li nie, to
przys´le˛ policjantke˛. Wprawdzie jak zawsze w so-
botni wieczo´r troche˛ mamy mało personelu, ale...

– Jakos´ sobie poradze˛, dzie˛kuje˛ za troske˛. Juz˙

98

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

mi zdecydowanie lepiej. Prosze˛ tylko chwilke˛
poczekac´, zaraz wro´ce˛.

Tania pobiegła na go´re˛ do sypialni Lucy, gdzie

z ulga˛ zobaczyła, z˙e dziewczynka s´pi jak suseł.
Wro´ciła na do´ł i widza˛c, z˙e policjanci juz˙ niemal
kon´cza˛, spytała:

– Moz˙e napijecie sie˛ panowie herbaty?
– Bardzo miło z pani strony, ale dzie˛kujemy. –

Policjant us´miechna˛ł sie˛ do niej serdecznie. – Juz˙
i tak za długo zmitre˛z˙ylis´my. Prosze˛ jak najszyb-
ciej wprawic´ nowa˛ szybe˛, bo wystawe˛ miała pani
naprawde˛ wyja˛tkowa˛. I zapomniec´ o wszystkim,
bo jeszcze sobie pani wyrobi zła˛ opinie˛ o naszym
miasteczku. Jak mo´wiłem, to tak niespodziewane,
z˙e wygla˛da, jak gdyby ktos´ robił pani na złos´c´. Ale
oczywis´cie to niedorzecznos´c´, wie˛c prosze˛ jak
najszybciej o wszystkim zapomniec´.

Tania drgne˛ła, ale tylko pokiwała w milczeniu

głowa˛. Bała sie˛ cos´ powiedziec´, by ton jej głosu nie
zdradził, jakie wraz˙enie wywarły na niej ostatnie
słowa policjanta.

Gdy jednak została sama i po solidnej porcji

kropli uspokajaja˛cych kładła sie˛ spac´, natychmiast
je sobie przypomniała. Na sama˛ mys´l, z˙e w sło-
wach policjanta mogło tkwic´ ziarno prawdy, s´cier-
pła jej sko´ra.

Czy to moz˙liwe, z˙eby to jednak Warren maczał

palce w tym akcie wandalizmu? Czyz˙by taka˛ miała
postac´ zapowiadana przez niego groz´ba sankcji

99

Penny Jordan

background image

maja˛cych ja˛ zmusic´ do zaprzestania rzekomego
romansu z Nicholasem?

Oczywis´cie to nie on sam rzucił kamieniem

w jej wystawe˛, pewnie wynaja˛ł do tego jakiegos´
miejscowego zbira. W głowie jej sie˛ nie mies´ciło,
z˙eby takie rzeczy mogły sie˛ dziac´ w cywilizowa-
nym s´wiecie. No i jeszcze ta opinia o Warrenie,
kto´rego Ann uwaz˙a za chodza˛cy ideał...

Jak to ze soba˛ pogodzic´? W co wierzyc´?
Czy człowiek o nieskazitelnej opinii mo´gł posu-

na˛c´ sie˛ do tego plugawego czynu? Pewnie tak,
zwaz˙ywszy emocjonalny stosunek Jamesa War-
rena do siostry i przekonanie, z˙e ochranianie jej
jest najwaz˙niejszym celem w jego z˙yciu. A skoro
tak, to pewnie nic i nikt sie˛ dla niego nie liczy.

Ale jak moz˙na sie˛ posuna˛c´ do czegos´ tak obrzy-

dliwego? James musi wiedziec´, z˙e takim czynem
ja˛zrani i upokorzy, z˙e ja˛ przestraszy. I pewnie tego
chciał. Na tym mu zalez˙ało.

Nigdy, nawet wtedy, gdy musiała sie˛ przeciw-

stawic´ namowom, by oddac´ Lucy do adopcji, i gdy
potem zmagała sie˛ samotnie z z˙yciem młodej mat-
ki, Tania nie czuła tak czarnej rozpaczy.

Pomys´lec´, z˙e miała nadzieje˛, z˙e wraz ze spad-

kiem i przeprowadzka˛ do nowego miejsca zosta-
wia za soba˛ wszelkie udre˛ki i wpływa do bezpiecz-
nej przystani.

Oto czym jest ta przystan´. Skoro tak, trzeba na

nowo stawac´ do walki, nie ma wyjs´cia. Bo jedno

100

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

jest pewne: z˙e nigdy, przenigdy w z˙yciu sie˛ nie
podda. Pokrzepiona ta˛ mys´la˛, choc´ z cie˛z˙kim ser-
cem, w kon´cu zapadła w sen.

Naste˛pny ranek nie przynio´sł Tani pociechy

i lepszego nastroju. Mimo z˙e była niedziela, pierw-
sza po otwarciu sklepu, czuła sie˛ wypompowana
z sił. W drodze na poczte˛ wpadła do niej Ann i sta-
ne˛ła jak wryta na widok zniszczonego okna wy-
stawowego. Az˙ sie˛ zatrze˛sła z oburzenia.

– Boz˙e miłosierny! – Patrzyła z niedowierza-

niem na wybita˛ szybe˛. – Tyle pracy, tyle wysiłku
poszło na marne. Kto cie˛ tak urza˛dził?

Tania miała na kon´cu je˛zyka odpowiedz´, ale

w pore˛ sie˛ powstrzymała. Nie chciała ryzykowac´,
z˙e zrazi Ann do siebie, rzucaja˛c podejrzenie na
Warrena.

– Policja uwaz˙a, z˙e to jakis´ pijany szczeniak.
– Moz˙e, ale u nas to raczej niepodobne... – po-

wa˛tpiewała Ann. Szybko jednak otrza˛sne˛ła sie˛
z szoku i zacze˛ła wyliczac´ na palcach, co trzeba
zrobic´.

Widac´ było, z˙e jest przyzwyczajona do wielu

podobnych prztyczko´w losu, i zamiast załamywac´
re˛ce, bierze sie˛ do działania.

– Najpierw trzeba załatwic´ odszkodowanie,

a wie˛c oszacowac´ straty, bo bez tego nie moz˙esz
brac´ sie˛ za naprawe˛.

Okazało sie˛, z˙e Tom na tyle zna agenta ubez-

101

Penny Jordan

background image

pieczeniowego Tani, Larry’ego Barnesa, z˙e moz˙e
do niego zadzwonic´ nawet w niedziele˛. A to oz-
nacza, z˙e remont wystawy moz˙na by zaczynac´ nie-
mal natychmiast.

– To wspaniale! – Tania czuła, z˙e zno´w s´wiat

zaczyna byc´ pie˛kny. – Ale gorzej be˛dzie z sama˛
naprawa˛. Na moja˛ ekipe˛ czekałam miesia˛c...

– Dziecko! Komu ty to mo´wisz? Zapomniałas´,

jaka˛ prowadzimy z Tomem firme˛? Musimy znac´
wszystkich fachowco´w w okolicy, bo inaczej by-
s´my musieli sami wszystko robic´.

Tania błogosławiła los, z˙e obdarzył ja˛ takimi

przyjacio´łmi, choc´ miała skrupuły, z˙e tak cze˛sto
korzysta z ich pomocy.

– Ogromne dzie˛ki, Ann. Ale obawiam sie˛, z˙e ty

i twoja rodzina be˛dziecie mieli nas dos´c´ przez
dłuz˙szy czas.

– Bzdura. A poza tym, od czego sa˛ przyjaciele?

To co? Dzwonic´ do Barnesa?

– Pytanie!
Jes´li nawet agent ubezpieczeniowy Tani miał

pretensje˛ o wycia˛ganie go z domowych pieleszy
w niedzielne przedpołudnie, nie dał tego po sobie
poznac´.

Natychmiast przyjechał, przejrzał raport poli-

cyjny i oszacował szkody – w dodatku bardzo
rzetelnie, o ile Tania potrafiła sie˛ zorientowac´.

– Nie widze˛ z˙adnych problemo´w z wypłace-

niem natychmiast odszkodowania – os´wiadczył.

102

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Ale oczywis´cie w formie pokrycia koszto´w
naprawy.

– Czyli z˙e ekipa remontowa moz˙e zabrac´ sie˛ do

roboty?

– Nawet zaraz. Co wie˛cej, jes´li Tom nikogo

pani nie załatwi, mam wspo´łpracuja˛ca˛ z nami
firme˛, kto´ra by sie˛ tym zaje˛ła.

– S

´

wietny pomysł, dzie˛kuje˛.

Przy takim obrocie spraw nocny incydent stał

sie˛ nieco mniej ponurym dos´wiadczeniem. Co
wie˛cej, Tania poznała nowe uczucie, kto´re w jej
dotychczasowym z˙yciu było całkiem nieobecne
– zaufanie do innych, pewnos´c´, z˙e wreszcie ma sie˛
na kim oprzec´. Za cos´ takiego warto zapłacic´
niejedna˛ wybita˛ szyba˛.

W poniedziałek, zaraz z rana, zjawiła sie˛ ekipa

remontowa. Tania zostawiła ich na dole, a sama
wzie˛ła sie˛ za zaległa˛ prace˛ papierkowa˛. Jednakz˙e
niedługo potem usłyszała dzwonek i z niemiłym
zaskoczeniem odkryła, z˙e przed drzwiami stoi
Nicholas.

Schodza˛c na do´ł, zastanawiała sie˛, jak ma go

przywitac´, co mu powiedziec´ po tym, gdy wy-
stawił ja˛ do wiatru.

– Witaj, Taniu. Widze˛, z˙e dzie˛ki Bogu jestes´

cała.

Nicholas niemal wpadł do mieszkania. Był tak

przeje˛ty, z˙e na razie przeszła jej ochota na obdarcie
go ze sko´ry.

103

Penny Jordan

background image

– Przyjechałem, jak tylko sie˛ dowiedziałem, co

sie˛ stało – cia˛gna˛ł niezraz˙ony. – Nic ci nie jest?

– Na szcze˛s´cie nic. Ale najadłam sie˛ strachu –

odrzekła Tania, coraz bardziej zdziwiona przeje˛-
ciem, z jakim Nicholas zadawał jej pytania.

Przyjrzała mu sie˛ uwaz˙nie. Był blady, miał

podkra˛z˙one oczy, jak gdyby to do niego ktos´ sie˛
w nocy włamał. Zas´witała jej nagle mys´l, z˙e moz˙e
takz˙e i on podejrzewa Warrena o wspo´łudział
w napadzie na sklep.

Głos jej złagodniał.
– Napijesz sie˛ kawy?
– Tak, prosze˛...
Tania wsypała kawe˛ do maszynki i czekaja˛c, az˙

sie˛ zaparzy, zwro´ciła oczekuja˛cy wzrok na Nicho-
lasa. Przez chwile˛ wiercił sie˛ niespokojnie na
krzes´le.

– Włas´ciwie nie przychodze˛ tylko z powodu

tego włamania – wyrzucił z siebie w kon´cu. – Sły-
szałem od jednego z syno´w, jakie przedstawienie
urza˛dziła ci w sklepie Clarissa. Chciałbym cie˛ za
nia˛ przeprosic´...

– Gdybys´ jej wyjas´nił, jaka˛ na mnie rzuciłes´

kalumnie˛, to zajs´cie nie miałoby miejsca – uprzy-
tomniła mu.

Ku jej zdumieniu Nicholas opadł na krzesło jak

przekłuty balonik, w jego oczach malowała sie˛
bezradnos´c´ i rozpacz.

– Nie uwierzy mi – odparł z rezygnacja˛. – Jest

104

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

w takim stanie, z˙e juz˙ nikomu w nic nie wierzy.
Bez przerwy urza˛dza mi sceny. Grozi, z˙e sie˛ wy-
prowadzi i zabierze dzieci. Zaczynam sie˛ coraz
bardziej martwic´, z˙e grozi jej podobne załamanie
nerwowe jak kiedys´... Sugerowałem, z˙e powinna
is´c´ do lekarza, ale mnie wys´miała.

– Rozmawiałes´ o tym z jej bratem? Skoro nie

moz˙esz przekonac´ z˙ony, to przynajmniej spro´buj
z nim. Wiesz, jaki ma na nia˛ wpływ.

Nie chciała dodawac´, z˙e zalez˙y jej na tym takz˙e

z bardzo egoistycznych wzgle˛do´w – przy okazji
Warren dowiedziałby sie˛, z˙e Nicholas zmys´lił swo´j
romans.

– Nie ma sensu... – Nicholas zamachał re˛ka-

mi. – I tak zawsze bierze jej strone˛, a poza tym
przy nim Clarissa zachowuje sie˛ słodko i niewin-
nie. James nigdy mi nie uwierzy, z˙e dzieje sie˛
z nia˛ cos´ niepokoja˛cego.

– Przepraszam, moz˙e be˛de˛ niegrzeczna – Tania

poczuła, z˙e ma dos´c´ – ale to sa˛ wszystko twoje
sprawy i ba˛dz´ łaskaw mnie w nie nie mieszac´. Jest
mi ciebie z˙al, bo rozumiem, co przez˙ywasz, ale to
nie powo´d, z˙ebym i ja miała cierpiec´. Przede
wszystkim zas´ uwaz˙am, z˙e za mało sie˛ starasz.
Skoro twoja z˙ona przechodziła załamanie nerwo-
we, to...

– Naprawde˛ staram sie˛, robie˛, co jest w mojej

mocy! – nieomal krzykna˛ł Nicholas. – Ale ilekroc´
poruszam z z˙ona˛ temat jej zdrowia, zaczyna mi

105

Penny Jordan

background image

z płaczem wyrzucac´, z˙e chce˛ sie˛ jej pozbyc´,
i ona włas´nie dlatego jest w takim stanie. Z

˙

e

jej nie kocham, bo chce˛ ja˛ zamkna˛c´ w domu
wariato´w, i tym podobne brednie. Mys´lisz, z˙e
w takiej sytuacji cokolwiek moge˛ zrobic´? – spytał
gorzko.

Miał tak zrozpaczona˛ mine˛, z˙e Tania nie wa˛tpiła

w jego szczeros´c´. Ale nie mogła mu popus´cic´. Bo
jej zdaniem to on w duz˙ej mierze jest odpowiedzial-
ny za stan z˙ony.

Choc´ Nicholas był sympatyczny, nie miała wa˛t-

pliwos´ci, z˙e jest podobnie rozwichrzony emocjo-
nalnie jak Clarissa. Złos´cił sie˛ jak małe dziecko, z˙e
nie dostaje od z˙ony wystarczaja˛cej dozy zaintere-
sowania, i jak małe dziecko uciekał sie˛ do pod-
ste˛po´w, by je zdobyc´. Posuwał sie˛ nawet do wzbu-
dzania zazdros´ci z˙ony i wcia˛gał w swoje intrygi
postronne osoby. A to juz˙ było nie do zaakcep-
towania.

Tania miała wraz˙enie, z˙e Clarissa i Nicholas

zupełnie do siebie nie pasuja˛. Pewnie mogliby nor-
malnie funkcjonowac´, gdyby kaz˙de z nich zwia˛za-
ło sie˛ z kims´ całkowicie zdrowym emocjonalnie,
o silnym charakterze, przy kim ta cała podatnos´c´
na nastroje i niedojrzałos´c´ emocjonalna przestała-
by byc´ problemem.

Z kims´ takim jak James Warren, bezwiednie

dodała w mys´lach, i po zastanowieniu uznała, z˙e
jest to jakis´ trop. Moz˙e dlatego, s´wiadomie czy nie,

106

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Clarissa tak cze˛sto szukała włas´nie pomocy
i wsparcia u brata.

– Nie moz˙esz tak łatwo rezygnowac´ – przeko-

nywała. – Pamie˛taj, z˙e masz dwo´ch syno´w i choc´-
by dla nich warto powalczyc´ o lepsze relacje z z˙ona˛
i o to, z˙eby zaje˛ła sie˛ powaz˙nie swoim zdrowiem.
A jes´li mimo wszystko nie dasz rady, musisz
jeszcze raz spro´bowac´ przekonac´ swojego szwag-
ra, z˙e stan Clarissy nie jest najlepszy. Przy okazji
powiedz mu wreszcie, z˙e nie mamy romansu,
bo... – Tania urwała, poniewaz˙ z pokoju obok
dobiegł głos Lucy:

– Mamusiu, jakis´ pan wysiada z auta i idzie do

nas.

Wyjrzała przez okno i zbladła. Przed domem

dostrzegła granatowego jaguara. No tak, przy pe-
chu, kto´ry ja˛ ostatnio przes´laduje, nie moz˙e byc´
inaczej...

James Warren we własnej osobie! W najgor-

szym moz˙liwym momencie, gdy Tania gos´ci u sie-
bie Nicholasa!

Gdy teraz Warren go u niej zobaczy, na nic sie˛

zdadza˛ wszystkie wyjas´nienia. Ale nie ma wyjs´cia.
Przeciez˙ nie zamknie przed nim drzwi i nie schowa
Nicholasa w szafie, jak kochanka przed zazdros-
nym me˛z˙em. Musi stawic´ czoło sytuacji.

Nicholas takz˙e nie był zadowolony.
– Niech to diabli! – zakla˛ł. – Co go tu przy-

niosło?

107

Penny Jordan

background image

Tania domys´lała sie˛ przyczyny wizyty Jamesa,

ale nie miała teraz głowy na przypominanie Nicho-
lasowi o pogro´z˙kach jego szwagra. Jak na ostat-
nich kilkanas´cie godzin dos´c´ miała emocji i wyjas´-
nien´. Zreszta˛ pewnie Nicholas i tak zaraz sie˛ tego
dowie z ust samego Jamesa, bo Tania nie miała
wa˛tpliwos´ci, z˙e przyjechał tu, by po raz kolejny
terroryzowac´ ja˛ z˙a˛daniami.

W z˙oła˛dku czuła skurcz na mys´l, z˙e przypadnie

jej upokarzaja˛ca rola wyjas´niania po raz nie wiado-
mo kto´ry, z˙e jest niewinna. Pocieszała sie˛ jedynie,
z˙e moz˙e do tego nie dojdzie, bo przyparty do mu-
ru Nicholas be˛dzie musiał wyznac´ prawde˛ i stanie
sie˛ widoczne czarno na białym, z˙e nic go z Tania˛
nie ła˛czy.

A jes´li Nicholas tego nie zrobi? Albo jes´li

Warren mu nie uwierzy? Czy moz˙na sobie wyob-
razic´ ro´wnie upokarzaja˛ca˛ sytuacje˛? Na sama˛ mys´l
o tym robiło jej sie˛ słabo.

Zostawałoby jej zgłosic´ cała˛ sprawe˛ na policje˛,

ale to przypuszczalnie jedynie by ja˛ os´mieszyło.
Kto by uwierzył, z˙e jeden z najbardziej szanowa-
nych obywateli miasta posuwa sie˛ do gro´z´b pod jej
adresem, a tym bardziej z˙e wynaja˛ł jakiegos´ szub-
rawca, aby wybił szybe˛ w oknie wystawowym jej
sklepu. Tylko by pogorszyła swoja˛sytuacje˛. Co ro-
bic´? Modliła sie˛ w duchu, z˙eby w kon´cu znalez´c´
rozwia˛zanie.

Gdy otwarła drzwi i stane˛ła twarza˛ w twarz

108

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

z Jamesem Warrenem, czuła tylko złos´c´. Wkro´tce
jednak poczuła takz˙e zmieszanie – miała nawet
wraz˙enie, z˙e pod wpływem jego intensywnego
wzroku zaczyna sie˛ czerwienic´.

Odwro´ciła szybko głowe˛ i zaprosiła go gestem

do s´rodka. W progu skina˛ł jej głowa˛ i zwro´cił sie˛
do Nicholasa:

– Widziałem two´j samocho´d przed domem pa-

ni Carter. Mam nadzieje˛, z˙e twoja obecnos´c´ wska-
zuje tylko na jeden powo´d: omawiasz ze swoja˛
klientka˛ sprawy sprzedaz˙y firmy i wyjazdu.

– Co takiego?! – zawołał zaskoczony Nicholas,

marszcza˛c brwi. – Nie wiem, o czym mo´wisz, ale
nie przyjechałem do Tani w sprawach zawodo-
wych...

– Ach, tak – wtra˛cił szyderczo James Warren.
– Przyjechałem dlatego, z˙e słyszałem o napa-

dzie na sklep i jestem tu nie jako prawnik, lecz
przyjaciel. Wpadłem, z˙eby sie˛ przekonac´, czy Tani
sie˛ nic nie stało. To dos´c´ naturalny ludzki odruch,
nie uwaz˙asz?

– No tak... – mrukna˛ł James Warren.
Czy to moz˙liwe, z˙e dostrzegła na jego twarzy

wyraz zmieszania? Pewnie jej sie˛ tylko tak zdawa-
ło, bo gdy po chwili zno´w na niego spojrzała, jego
twarz wyraz˙ała jedynie pogarde˛ i gniew.

– Skoro juz˙ sie˛ przekonałes´, z˙e to nie był

napad, tylko jakis´ młodzien´czy wybryk, i pani
Carter nie ucierpiała, moz˙e przypomnisz sobie,

109

Penny Jordan

background image

z˙e masz jeszcze rodzine˛ i z˙e obiecałes´ z˙onie
i synom, z˙e ich zabierzesz do Chester na lunch.

– O Boz˙e, rzeczywis´cie. – Nicholas zacza˛ł

pospiesznie wkładac´ płaszcz. – Obawiam sie˛, z˙e
musze˛ juz˙ is´c´, Taniu.

– To oczywiste – odparła swobodnym tonem

Tania.

Nagle zrezygnowała z nakłonienia Nicholasa

do przyznania sie˛, z˙e zmys´lił ich romans, gdy
ponownie dos´wiadczyła grubian´skiego zachowa-
nia Jamesa Warrena. Gwałtowny przypływ złos´ci,
dumy i rozdraz˙nienia sprawił, z˙e miała dos´c´ jego
paskudnych manier. W imie˛ czego miałaby je
znosic´? On nie zasługuje, z˙eby sie˛ przed nim
tłumaczyc´. Niech sie˛ wypcha.

A prawda i tak wyjdzie na jaw.
– W takim razie do widzenia, Taniu.
– Do widzenia, Nicholasie – odparła i obdarzy-

ła go milszym i cieplejszym us´miechem, niz˙ wy-
magała sytuacja i niz˙ on sam zasługiwał. Potem
zwro´ciła sie˛ do Warrena, mo´wia˛c chłodnym, nieco
kpia˛cym tonem: – Skoro juz˙ pan zadbał, z˙eby
szwagier wro´cił na łono rodziny, nie sa˛dze˛, z˙eby
chciał pan u mnie dłuz˙ej zabawic´.

Z ciemnego błysku w oczach gos´cia zauwaz˙yła,

z˙e trafiła w dziesia˛tke˛. Kipiał furia˛, ale starał sie˛
tego nie okazac´. Jednakz˙e gdy Nicholas wyszedł,
sykna˛ł:

– Z tego, co widze˛, nie posłuchała pani mojej

110

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

rady. Pewnie sie˛ pani wydaje, z˙e jest pani bardzo
przebiegła!

Wpatrywał sie˛ w nia˛ tak ws´ciekłym wzrokiem,

z˙e Tania machinalnie sie˛ cofne˛ła. Nagle jednak
Warren powstrzymał złos´c´ i dodał:

– Nie potrafie˛ zrozumiec´ jednej rzeczy: czy

naprawde˛ nie zdaje sobie pani sprawy, z˙e po-
ste˛puja˛c w ten sposo´b, niszczy pani z˙ycie nie tylko
Clarissie, ale przede wszystkim jej synom? Jak
pani nie wstyd pozbawiac´ ich ojca!

– Co pan powie? – Tani błyszczały oczy. –

Gminna wies´c´ niesie, z˙e wcale im nie be˛dzie bra-
kowało ojca, bo to pan przeja˛ł role˛ opiekuna ro-
dziny i nie pozwala, z˙eby Nicholas ja˛ odzyskał!
Jes´li wie˛c cos´ w rodzinie pan´skiej siostry jest nie
w porza˛dku, prosze˛ miec´ pretensje przede wszyst-
kim do siebie. – Przerwała dla zaczerpnie˛cia od-
dechu, po czym wycedziła: – I prosze˛ sobie zapa-
mie˛tac´ raz na zawsze: nikt, ale to nikt, nie ma
prawa wtra˛cac´ sie˛ w moje z˙ycie.

James Warren popatrzył na nia˛ dziwnym wzro-

kiem i w milczeniu opus´cił jej mieszkanie. Tania
przez chwile˛ jeszcze stała w drzwiach. Nie chciała
przy nim okazywac´ emocji, ale teraz poczuła, z˙e
kolana ma jak z waty.

Gdy wreszcie opadła z niej fala ws´ciekłos´ci,

pomys´lała, z˙e zachowała sie˛ najgorzej, jak było
moz˙na. Jej reakcja była dziecinna, ale co najwaz˙-
niejsze, do niczego nie doprowadziła.

111

Penny Jordan

background image

Z drugiej strony, dos´c´ miała poniz˙aja˛cego tłu-

maczenia sie˛ przed Jamesem Warrenem z czegos´,
czego nie zrobiła. Musi w kon´cu zmusic´ Nicholasa
do powiedzenia prawdy. Choc´by dlatego, z˙e jej
system nerwowy tez˙ staje sie˛ coraz słabszy. Jesz-
cze troche˛, a be˛dzie w takim stanie jak Clarissa
Forbes.

112

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ SZO

´

STY

Mimo obaw Tani, z˙e pro´ba włamania odstraszy

potencjalnych kliento´w, stało sie˛ odwrotnie. Wie-
dzeni czy to ciekawos´cia˛, czy forma˛ solidarnos´ci
klienci ruszyli hurmem do jej sklepu zaraz po
otwarciu i naprawie wystawy. Doszło do tego, z˙e
Tania z trudem znajdowała czas na zamo´wienie
towaru i jego odpowiednia˛ ekspozycje˛.

Zadzwoniła do Ann, chca˛c sie˛ z kims´ podzielic´

swa˛ rados´cia˛. Poczuła sie˛ na tyle pewnie, z˙e
w rozmowie z przyjacio´łka˛ nie bała sie˛ juz˙ kusic´
losu i wyznała, z˙e dopiero teraz, po raz pierwszy od
przyjazdu tutaj, zaczyna wierzyc´ w powodzenie
swojego przedsie˛wzie˛cia.

– A to dopiero pocza˛tek, zobaczysz – przeko-

background image

nywała ja˛ Ann entuzjastycznie. – Mo´wiłam ci, z˙e
ludzie maja˛ dos´c´ kupowania w anonimowych hi-
permarketach. Wprawdzie moz˙na w nich kupic´
wszystko, ale najpierw trzeba to cos´ znalez´c´, a to
trwa lub czasem w ogo´le sie˛ nie udaje. Poza tym
klientom brakuje zwykłego ludzkiego kontaktu ze
sprzedawca˛, rady i sugestii, zwykłej rozmowy, cze-
go na pewno nie znajdziesz w wielkich halach
sklepowych. Ostatecznie wiele oso´b traktuje kupo-
wanie nie tylko jako koniecznos´c´, ale takz˙e rodzaj
rozrywki i relaksu. Jeszcze gorzej, gdy trzeba ku-
pic´ cos´ dla dzieci, i zme˛czone trzeba je wlec za so-
ba˛, słuchaja˛c kwe˛kania. Chyba w ludziach coraz
cze˛s´ciej odzywa sie˛ nostalgia za dawnym z˙yciem,
spokojniejszym i bardziej zgodnym z natura˛ czło-
wieka, a do tego potrzebny jest kontakt z druga˛ o-
soba˛, nawet podczas prozaicznych zakupo´w.

– Z tak miła˛ sprzedawczynia˛, z˙e nawet kontak-

tuje sie˛ z wybranymi klientami! – rzekła Tania ze
s´miechem.

– Włas´nie! – zawto´rowała jej Ann. – Skoro

o tym mowa... Chciałabym cie˛ prosic´ o odłoz˙enie
dwo´ch par tych amerykan´skich buto´w do baseballa
dla chłopco´w, miałabym dla nich s´wietny prezent
pod choinke˛. Poza tym Susan poinformowała mnie
łaskawie, z˙e zamierza nauczyc´ sie˛ stepowania.
Znajdziesz cos´ odpowiedniego?

– Chyba tak. W najgorszym wypadku zamo´-

wie˛.

114

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Kochana jestes´. A jak tam sprawa włamania?

Policja juz˙ cos´ wie?

– Nie. I obawiam sie˛, z˙e tak juz˙ zostanie.
– Hm. Najwaz˙niejsze, z˙eby nic podobnego sie˛

nie powto´rzyło. Skoro sprawca zorientował sie˛, z˙e
masz alarm, drugi raz raczej nie zaryzykuje.

– Całkiem moz˙liwe... – odparła Tania wymija-

ja˛co. – A na razie pa, musze˛ kon´czyc´.

Tania nie chciała cia˛gna˛c´ tego tematu. Wiedzia-

ła, z˙e nawet najwymys´lniejszy alarm nie powstrzy-
ma od działania osoby odpowiedzialnej za nocny
incydent. Tym bardziej z˙e to nie kradziez˙ była ce-
lem jej działania – przynajmniej nie w material-
nym sensie.

Bo sprawca, a raczej ktos´, kto za nim stoi,

obrabował ja˛ z poczucia bezpieczen´stwa, spokoju
ducha i nadziei na lepsza˛ przyszłos´c´, a to jest
gorsze od kradziez˙y pienie˛dzy. Tak, tego wszy-
stkiego pozbawił ja˛ James Warren, bo wszystko
wskazuje na to, z˙e mimo otaczaja˛cego go nimbu
s´wie˛tos´ci to on jest odpowiedzialny za zniszczenie
witryny sklepu.

Ta mys´l wywołała w Tani na nowo niepoko´j.

Najbardziej martwiła sie˛ sytuacja˛ ze wzgle˛du na
Lucy. To w duz˙ej mierze dla niej zaryzykowała
przeniesienie sie˛ do nowego miejsca, to dla niej
starała sie˛ o warunki materialne, kto´re zapewniły-
by jej szcze˛s´liwe dziecin´stwo, a potem moz˙liwos´c´
nauki. Pragne˛ła, by co´rka sie˛ kształciła, bo to

115

Penny Jordan

background image

gwarantuje niezalez˙nos´c´ finansowa˛ i poczucie war-
tos´ci.

O jedno i drugie Tania musiała walczyc´ niemal

pazurami i nie chciała, by jej co´rka przechodziła to
samo. Na mys´l, z˙e przez czyjes´ infantylne gierki,
słaba˛ nature˛ jednego me˛z˙czyzny i niemal patologi-
czna˛ nadopiekun´czos´c´ drugiego miałaby z tego
zrezygnowac´, ogarniała ja˛ furia.

Nie chciała tez˙ krzywdzic´ Lucy brakiem mat-

czynej opieki i obiecała sobie, z˙e gdy tylko firma
wyjdzie na prosta˛, rozejrzy sie˛ za jaka˛s´ pomoca˛ do
sklepu, z˙eby mo´c spe˛dzac´ wie˛cej czasu z co´rka˛.

Włas´nie skon´czyła obsługiwac´ jaka˛s´ miła˛ dzie-

wczyne˛ z rozkosznym dzieckiem, dla kto´rego
dobrały pierwsza˛ w z˙yciu pare˛ buto´w. Spojrzała
przez okno i us´miech zamarł jej na ustach – do
sklepu znowu zmierzała Clarissa Forbes.

Na szcze˛s´cie tym razem nie towarzyszył jej brat.

Tania szybko wzie˛ła sie˛ w gars´c´. Musi zrobic´
wszystko, z˙eby nie dac´ sie˛ wyprowadzic´ z ro´wno-
wagi. Miała tez˙ nikła˛ nadzieje˛, z˙e Nicholas w kon´-
cu wszystko wyjas´nił i Clarissa przychodzi za-
wrzec´ poko´j.

– Dzien´ dobry. Namys´liła sie˛ pani, kto´re buty

wybrac´ dla chłopco´w? – Tania przywitała ja˛miłym
us´miechem.

Ale po wyrazie twarzy Clarissy było widac´, z˙e

jej nadzieje sa˛ płonne.

– Nie ma sie˛ co mizdrzyc´! – warkne˛ła Clarissa

116

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Forbes. – Jes´li pani uwaz˙a, z˙e be˛de˛ przygla˛dac´ sie˛
bezczynnie, jak pani niszczy z˙ycie mnie i chłop-
com, to szybko wyprowadze˛ pania˛ z błe˛du.

Tania szybkim spojrzeniem oceniła sytuacje˛.

Agresywna postawa i wykrzywiona nienawis´cia˛
twarz pani Forbes powiedziały jej, z˙e z˙adna rze-
czowa argumentacja do tej kobiety nie dotrze. Mi-
mo to musi spro´bowac´.

– Clarisso, prosze˛ zrozumiec´, z pani me˛z˙em nie

ła˛czy mnie nic pro´cz spraw zawodowych.

– Niech pani nie kłamie! To samo pro´bował mi

wmawiac´ ostatnio Nicholas, widocznie tak sie˛ u-
mo´wilis´cie. Ale ja sie˛ nie dam zwies´c´! Chce˛ wie-
dziec´, kiedy to sie˛ zacze˛ło! Kiedy go pani zda˛z˙yła
omotac´? Zaraz jak sie˛ spotkalis´cie? A moz˙e znalis´-
cie sie˛ wczes´niej i to dlatego tu sie˛ pani sprowadzi-
ła? No, słucham! Tylko bez wykre˛to´w.

Tania była w z˙yciu s´wiadkiem niejednej histerii,

wie˛c wiedziała, z˙e uspokojenie tej kobiety jest
niemoz˙liwe, bo z kaz˙da˛ minuta˛ nakre˛ca sie˛ coraz
bardziej. Jak to moz˙liwe, z˙e jej bliscy nie reagowa-
li na jej stan? Chyba rzeczywis´cie Nicholas nic nie
mo´gł wsko´rac´, a przy Warrenie Clarissa odzys-
kiwała zdrowy rozsa˛dek. Mimo wszystko ona,
Tania, musi ja˛ jakos´ przekonac´ o swojej niewin-
nos´ci, a przynajmniej na tyle uspokoic´, z˙eby wy-
szła ze sklepu.

– Prosze˛ posłuchac´. Przyjechałam tu, nie znaja˛c

Nicholasa, a on pomaga mi jedynie w kwestiach

117

Penny Jordan

background image

prawnych. Moz˙e by pani łatwiej uwierzyła, gdyby
to potwierdził w mojej obecnos´ci. Zaraz zadzwo-
nie˛ do niego i...

– No pewnie! Tylko to pani chodzi po głowie,

z˙eby miec´ go bez przerwy koło siebie. I z˙eby mnie
namawiał na sanatorium, bo chce miec´ swobode˛ na
swoje schadzki! – Clarissa zniz˙yła głos. – Ostrze-
gam pania˛ po raz ostatni: jes´li nie przestanie pani
rozbijac´ mojego małz˙en´stwa, zmienie˛ pani z˙ycie
w piekło!

Zanim Tania zda˛z˙yła cokolwiek odpowiedziec´,

pani Forbes zakre˛ciła sie˛ na pie˛cie i trzaskaja˛c
drzwiami, opus´ciła sklep. Tania stała nieruchomo,
zastanawiaja˛c sie˛, co pocza˛c´.

Do jej problemo´w doszedł jeszcze czysto ludzki

odruch – wspo´łczucie dla cierpia˛cej kobiety. Jes´li
przedtem czuła do Clarissy jedynie złos´c´, to teraz,
gdy zobaczyła, w jakim jest stanie, poczuła z˙al.
Ale narastał w niej takz˙e strach, bo Clarissa moz˙e
byc´ nieobliczalna. Co robic´?

Jej stan ducha nie uszedł uwagi Ann, gdy od-

prowadzały razem Susan i Lucy do domu.

– Co sie˛ dzieje? Mo´w, dziewczyno.
Ann wzie˛ła ja˛ pod ramie˛. Gdy Tania opowie-

działa o wizycie Clarissy w sklepie, Ann zase˛piła
sie˛.

– Sprawa zaczyna byc´ powaz˙na. Uwaz˙asz, z˙e

to napad histerii z powodu twojego rzekomego
niszczenia jej małz˙en´stwa?

118

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– To chyba cos´ powaz˙niejszego. Nie jestem

psychiatra˛, ale w mieszkaniach komunalnych po-
znałam wiele kobiet pogra˛z˙onych w rozpaczy, kto´-
re zachowywały sie˛ inaczej. Obawiam sie˛, z˙e
w tym przypadku jak najszybciej powinien wypo-
wiedziec´ sie˛ specjalista. Mam wraz˙enie, jak gdyby
ona chciała wierzyc´, z˙e mam romans z jej me˛z˙em.

– Hm... – Ann przez chwile˛ milczała. – Moz˙e

Clarissa zdaje sobie sprawe˛, z˙e zachowuje sie˛
histerycznie, i stara sie˛ znalez´c´ usprawiedliwienie
dla swojego zachowania? Wierza˛c, z˙e Nicholas
jest niewierny, pozwala sobie na takie ataki. Naj-
wie˛kszy problem w tym, z˙e nie ma jej kto przemo´-
wic´ do rozumu, totez˙ nie ma szans, aby skontak-
towała sie˛ z terapeuta˛. Gdyby James wiedział...

– Obawiam sie˛, z˙e i tak by nie przestał pode-

jrzewac´ mnie o romans z Nicholasem – zauwaz˙yła
gorzko Tania.

– Moz˙e masz racje˛... Inna sprawa, z˙e takie

zachowanie u niego to dos´c´ niecodzienna rzecz.
Uwielbia Clarisse˛ i jest bardzo uczuciowy, ale
nigdy nie traci rozsa˛dku, wie˛c nie wiem, jak to
sobie wszystko tłumaczyc´. Chyba z˙e...

– Chyba z˙e co?
– Po cichu sie˛ w tobie podkochuje i jest za-

zdrosny o Nicka! – Ann parskne˛ła s´miechem.

– Wariatka! Ale masz pomysły! – Tania zmusi-

ła sie˛ głos´nego s´miechu, by ukryc´ zmieszanie.

Jednak zaraz po poz˙egnaniu z Ann zacze˛ła

119

Penny Jordan

background image

analizowac´ swoje doznania. Dlaczego po tylu
latach s´wiadomego celibatu, gdy płec´ przeciwna
była jej całkowicie oboje˛tna, teraz jej ciało budzi
sie˛ do z˙ycia przy me˛z˙czyz´nie, z kto´rym nic nigdy
nie moz˙e jej poła˛czyc´? Me˛z˙czyz´nie, kto´rego mia-
łaby ochote˛ zabic´ za krzywdza˛ce i niesprawiedliwe
oskarz˙enia. Me˛z˙czyz´nie, kto´ry czuje do niej tylko
pogarde˛ i obrzydzenie, widza˛c w niej kurtyzane˛.

W tym momencie przyszła jej do głowy nie-

spodziewana mys´l, kto´ra byc´ moz˙e wyjas´niała tak
dziwna˛ reakcje˛ na Jamesa Warrena. Moz˙e to włas´-
nie dlatego ciało podsuwa jej tak niepokoja˛ce
wizje tego me˛z˙czyzny, bo ich zwia˛zek jest niemoz˙-
liwy? Moz˙e pozwala sobie na niemal perwersyjna˛
mys´l o poz˙a˛daniu go, bo spełnienie tego pragnienia
jest wykluczone? Zachowuje sie˛ podobnie jak
nastolatka, kto´ra puszcza wodze fantazji na mys´l
o wymarzonym gwiazdorze pop, wiedza˛c, z˙e i tak
nigdy ich nie zrealizuje.

Otrza˛sne˛ła sie˛. Boz˙e, chron´ mnie przed takimi

fantazjami!

Nadeszła druga sobota po otwarciu sklepu. Ta-

nia nie spodziewała sie˛ ogromnego ruchu, ale na
wszelki wypadek poprosiła Peggy, siostrzenice˛
Ann, by w okolicach południa wpadła na chwile˛ ja˛
zasta˛pic´, bo chciała cos´ przeka˛sic´ i troche˛ pobyc´
z Lucy.

Na razie Lucy siedziała u Susan. Tania wysłała

120

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ja˛ tam po raz kolejny, choc´ miała opory, z˙e tak
cze˛sto korzysta z uprzejmos´ci Ann i Toma. Lecz
Ann znowu ja˛ ofukne˛ła.

– Daj spoko´j! Jak juz˙ sie˛ zadomowisz na dobre,

nieraz my cie˛ poprosimy o pomoc. Od tego ma sie˛
sa˛siado´w. A na razie zajmuj sie˛ sklepem. Poza tym
Lucy to s´wietna dziewczynka i Susan przestała mi
je˛czec´ nad uchem, z˙e nie ma sie˛ z kim bawic´.

– No to buz´ka. Odwdzie˛cze˛ sie˛, jak tylko be˛de˛

mogła. W takim razie wys´lij Lucy do domu o dwu-
nastej na lunch.

– Masz to jak w banku. O dwunastej panna

Lucy melduje sie˛ u ciebie.

Sobota okazała sie˛ jednak nie mniej pracowita

niz˙ pozostałe dni tygodnia i mimo pomocy Peggy,
Tania nie mogła zrobic´ sobie przerwy o dwunastej.
Z rozpacza˛ zerkała na zegarek, maja˛c nadzieje˛, z˙e
Lucy nie be˛dzie sie˛ da˛sała i chwile˛ poczeka. Wresz-
cie skon´czyła obsługiwac´ kliento´w, ojca z tro´jka˛
syno´w, dała ostatnie wskazo´wki Peggy i pope˛dziła
do mieszkania.

W salonie przywitała ja˛ głucha cisza. Zaskoczo-

na przystane˛ła.

– Lucy? Gdzie jestes´, dziecko? – zawołała.
Ale nie uzyskała odpowiedzi. Co sie˛ dzieje?

Przeciez˙ Ann obiecała przysłac´ tu dziewczynke˛
o dwunastej. Nawet gdyby Ann zapomniała, to
i tak o dwunastej trzydzies´ci Fieldingowie zasiada-
li do lunchu, wie˛c najpo´z´niej o tej godzinie Lucy

121

Penny Jordan

background image

musiałaby pobiec do domu. A była juz˙ prawie
pierwsza.

Tania poczuła dławienie w gardle, ale starała sie˛

nie panikowac´. Spokojnie! Moz˙e dziewczynki tak
s´wietnie sie˛ bawiły, z˙e Ann nie miała serca ich
rozdzielac´. Ale przeciez˙ by zadzwoniła!

Tym razem juz˙ nie była w stanie opanowac´ le˛ku.

Sprawdziła błyskawicznie wszystkie pomieszcze-
nia, maja˛c jeszcze cicha˛ nadzieje˛, z˙e moz˙e Lucy jej
nie słyszy. Na pro´z˙no – mieszkanie było puste.

Porywaja˛c w biegu kurtke˛, wypadła na dwo´r i o-

bleciała wszystkie okoliczne zaułki, licza˛c na to,
z˙e moz˙e Lucy zagadała sie˛ z jaka˛s´ kolez˙anka˛
w drodze do domu. Ale w najbliz˙szej okolicy nie
dostrzegła s´ladu co´rki.

Z zamieraja˛cym sercem skierowała sie˛ do domu

Fieldingo´w. Tom, kto´ry włas´nie pił herbate˛ z ogro-
mnej filiz˙anki, us´miechna˛ł sie˛ na jej widok, ale
widza˛c jej mine˛, poderwał sie˛ na nogi.

– Co sie˛ stało? Wygla˛dasz jak zjawa.
– Czy jest u was Lucy? – spytała, z trudem

łapia˛c oddech.

– Nie. – Tom mys´lał intensywnie. – Wysłali-

s´my ja˛ do domu o dwunastej, tak jak sie˛ umawiali-
s´my, czyli...

– Godzine˛ temu – dokon´czyła za niego Tania,

blada jak s´ciana. Gdy sie˛ zachwiała, Tom podbiegł
do niej i podsuna˛ł krzesło.

– Poczekaj, spokojnie. Trzeba zapytac´ Ann, bo

122

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

to ona ja˛ubierała do wyjs´cia. Jest u siebie, zaraz po
nia˛ skocze˛ i...

– Nie trzeba. – Tania poderwała sie˛ z miejsca,

oz˙ywiona nowa˛ nadzieja˛, i pobiegła do pokoju
przyjacio´łki.

Ann przez chwile˛ patrzyła na nia˛ze zdumieniem,

jak gdyby nie rozumiała, co Tania do niej mo´wi.

– Jak to nie ma jej? Boz˙e... Przeciez˙ wysłałam

ja˛ godzine˛ temu i prosiłam wyraz´nie, z˙eby szła
prosto do domu, bo na nia˛ czekasz. – Usta jej
drz˙ały, ale natychmiast sie˛ opanowała. – Chwile-
czke˛, najgorsze, co moz˙emy teraz zrobic´, to wpas´c´
w panike˛. Oczywis´cie przeszukałas´ cały dom?

Tania skine˛ła głowa˛, niezdolna wyrzec słowa.
– Moz˙e spotkała jaka˛s´ kolez˙anke˛, poszła do

niej i zapomniała o boz˙ym s´wiecie?

– To do niej niepodobne. – Tania energicznie

potrza˛sne˛ła głowa˛. – Tysia˛ce razy ja˛ prosiłam,
z˙eby nigdy czegos´ podobnego nie robiła, bo mnie
wpe˛dzi do grobu. Pamie˛taj, z˙e mieszkałys´my
w mies´cie i Lucy wie, co jej moz˙e grozic´. Umawia-
łys´my sie˛ tez˙, z˙e gdyby jej bardzo zalez˙ało na
zmianie plano´w, ma do mnie dzwonic´. O Boz˙e...

Ann obje˛ła ja˛ i posadziła na ło´z˙ku.
– Uspoko´j sie˛. Jestem pewna, z˙e wszystko

szybko sie˛ wyjas´ni. Przede wszystkim trzeba za-
wiadomic´ policje˛.

– Policje˛... – powto´rzyła Tania bezwiednie

i głos jej sie˛ załamał.

123

Penny Jordan

background image

– Spokojnie. Tak trzeba, ale to nie oznacza, z˙e

cos´ sie˛ stało. Mo´wie˛ ci, to pewnie jakas´ bzdura,
nieporozumienie. Posiedz´ chwile˛, a ja skocze˛ za-
dzwonic´.

Tania jej nie słyszała. W swoich sprawach na

ogo´ł potrafiła zachowac´ opanowanie, w przypad-
ku Lucy traciła jednak głowe˛ i strach malował
najgorsze scenariusze. Tysia˛ce razy rozmawiała
z Lucy o tym, z˙eby z nikim dorosłym nie roz-
mawiała na ulicy, a tym bardziej nigdzie nie dała
sie˛ prowadzic´. Boz˙e, ze mna˛ moz˙esz robic´, co
chcesz, ale błagam, niech nic sie˛ nie stanie mojej
co´rce...

Policjantka pojawiła sie˛ w niespełna kwadrans.

Była delikatna, lecz stanowcza. Rozumiała bo´l
zrozpaczonej Tani, ale wiedziała, z˙e bez szybkiego
i spokojnego uporza˛dkowania fakto´w niewiele
zdziałaja˛.

– Jak była ubrana co´rka? – spytała, wyjmuja˛c

notatnik.

– Nie wiem, nie pamie˛tam... – Tania wpat-

rywała sie˛ nieruchomo w przestrzen´.

– W z˙o´łty płaszczyk – wyre˛czyła ja˛ pospiesznie

Ann, widza˛c, z˙e przyjacio´łka jest na granicy zała-
mania.

– Czy moz˙liwe, z˙e dziewczynka poszła z kims´,

kogo zna? – pytała łagodnie policjantka. – Z oj-
cem, dziadkami, byłym chłopakiem?

124

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Tania pokre˛ciła głowa˛. Widza˛c, z˙e wie˛cej nic

nie wsko´ra, policjantka zamkne˛ła notes.

– Naprawde˛, prosze˛ sie˛ nie martwic´. Wszystkie

patrole juz˙ maja˛ informacje˛ o zaginie˛ciu dziecka,
a za chwile˛ przekaz˙e˛ im dokładny opis. Nie mogła
sie˛ zapas´c´ pod ziemie˛, Appleford nie jest zno´w
takie wielkie. Ale na tyle, z˙eby sie˛ w nim zgubic´,
owszem. Zwłaszcza jes´li sie˛ jest panienka˛, kto´ra
nie zna okolicy. A propos, czy moz˙liwe, z˙eby
poszła do jakiegos´ znajomego sobie miejsca?

– Nie, włas´ciwie nigdzie jeszcze nie byłys´my,

chociaz˙... – Tania zastanawiała sie˛. – Zda˛z˙yłys´my
dota˛d po´js´c´ tylko na jeden spacer, podczas kto´rego
natkne˛łys´my sie˛ na pie˛kny stary dom nad rzeczka˛,
pana Warrena. Widziałys´my wydre˛ i psa, spanie-
la... Lucy uwielbia psy i moz˙e poszła go szukac´. To
jedyne miejsce, kto´re mi w tej chwili przychodzi
do głowy. Ale powtarzam, nie zrobiłaby tego,
wiedza˛c, jak bym sie˛ martwiła.

– Musze˛ zadac´ jeszcze jedno pytanie. Prosze˛

wybaczyc´, ale mam taki obowia˛zek. – Policjantka
jeszcze bardziej s´ciszyła głos. – Wszystkim nam
czasami wysiadaja˛ nerwy... Czy przed zniknie˛-
ciem dziewczynki doszło pomie˛dzy nia˛ a pania˛ do
sprzeczki? Słowem, czy zdarzyło sie˛ cos´, po czym
co´rka bała sie˛ wracac´ do domu albo czuła sie˛ w nim
niechciana?

– Alez˙ ska˛d! – Tania pokre˛ciła stanowczo gło-

wa˛, jakby nie wierza˛c, z˙e ktos´ moz˙e zadac´ tak

125

Penny Jordan

background image

niedorzeczne pytanie. – Bardzo sie˛ kochamy i ni-
gdy nie dochodzi mie˛dzy nami do z˙adnych spie˛c´.

– Jes´li moge˛ wtra˛cic´ – odezwała sie˛ Ann. – Z

˙

e-

by jak najszybciej wykluczyc´ taka˛ moz˙liwos´c´,
chciałam potwierdzic´, z˙e Lucy była w doskonałym
nastroju i sie˛ nie mogła doczekac´, kiedy wro´ci
domu i opowie mamie wszystko, co sie˛ działo
w szkole. I jak dostanie s´wiez˙ego łososia na lunch.

– Jej ulubione jedzenie. – Tania us´miechne˛ła

sie˛ przez łzy. – Jest drogie, ale znacznie zdrowsze
niz˙ filety z rybich trocin, kto´re moz˙na dostac´
w sklepach, a przeciez˙ dzieci przez˙ywaja˛ teraz tyle
streso´w, tyle samo co doros´li, i jes´li my sobie
pozwalamy na ro´z˙ne smakołyki, to dlaczego za-
bronic´ tego dzieciom, bo przeciez˙ tez˙ cia˛gle widza˛
w reklamach telewizyjnych, co dobre, a...

– Taniu... – rzekła łagodnie Ann i połoz˙yła jej

re˛ke˛ na ramieniu.

Przyjacio´łka popatrzyła na nia˛ jak obudzona ze

snu i nagle, nie moga˛c juz˙ dłuz˙ej sie˛ powstrzymac´,
wybuchne˛ła niepohamowanym płaczem. Skryła
twarz w dłoniach.

– Moja Lucy, moja najdroz˙sza kruszyna...
– Wiem, co pani czuje, ale naprawde˛ prosze˛ sie˛

nie martwic´ – uspokajała ja˛ policjantka. – Nawet
pani nie wie, ile mamy tego rodzaju przypadko´w.
Dzieci to jednak dzieci, choc´ wydaja˛ sie˛ takie
rozsa˛dne. – Policjantka wstała z krzesła. – Jade˛
przekazac´ rysopis dziewczynki, a pani tymczasem

126

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

niech wraca do domu, bo a nuz˙ co´rka tymczasem
wro´ciła albo lada chwila wro´ci, a my nawet nie
be˛dziemy o tym wiedzieli. Niedługo przyjade˛ do
pani.

– Rzeczywis´cie, najlepiej idz´ do domu – Anna

poparła policjantke˛ – a ja postaram sie˛ do ciebie jak
najszybciej wpas´c´.

Oczywis´cie Lucy nie wro´ciła.
Tania nie mogła sobie znalez´c´ miejsca, chodziła

z ka˛ta w ka˛t, łamia˛c palce, staraja˛c sie˛ nie dopusz-
czac´ do siebie mys´li o najgorszym, o porwaniu.
Wkro´tce przyjechała policjantka i przekonała ja˛,
z˙eby sie˛ połoz˙yła i postarała przespac´.

Tania zapadła w nerwowa˛ drzemke˛, kto´ra jed-

nak szybko przemieniła sie˛ w pasmo koszmaro´w.
Obudziła sie˛ jeszcze bardziej zmaltretowana psy-
chicznie. Zerkne˛ła na zegar. Pia˛ta. Juz˙ cztery go-
dziny oczekiwania i nic.

Z rozpaczliwych rozmys´lan´ wyrwał ja˛ podeks-

cytowany głos policjantki:

– Taniu, moz˙e pani podejs´c´?
– Co sie˛ stało? – Zerwała sie˛ z kanapy w salonie

i podbiegła do okna, przy kto´rym stała policjantka.

– Czy to aby nie pani co´rka, tam przed sklepem?
Tania poda˛z˙yła za jej wzrokiem i kiwne˛ła tylko

głowa˛, nie be˛da˛c w stanie wykrztusic´ słowa. Nogi
sie˛ pod nia˛ ugie˛ły. To jest Lucy, cała i z˙ywa! Boz˙e,
dzie˛ki!

127

Penny Jordan

background image

Nagle wyte˛z˙yła wzrok i cała jej rados´c´ na-

tychmiast sie˛ ulotniła, gdy zobaczyła, kto stoi
obok co´rki. Co tu robi James Warren?! Jakim
prawem trzyma Lucy za re˛ke˛? Czy to wszystko
jego sprawka?

Jes´li tak, to juz˙ ona sie˛ z nim rozprawi!
Jednak gdy Warren wszedł z Lucy do sklepu

i zobaczyła jego twarz, przestraszyła sie˛. Malowa-
ły sie˛ na niej ogromna rozpacz i cierpienie, niemal
takie same, jakich ona dos´wiadczała przez ostatnie
godziny. Tymczasem Lucy podbiegła do Tani
i wtuliła sie˛ jej w spo´dnice˛.

– Mamusiu, zgadnij, co mi pan James obiecał

na urodziny! Pieska! Prawdziwego szczeniaka!
Jes´li oczywis´cie sie˛ zgodzisz. Ale ty sie˛ zgodzisz,
prawda, mamusiu? I jeszcze mnie nauczy, jak go
tresowac´, z˙eby nie był taki samowolny jak Rupert.
Ale nie spaniela, bo to mys´liwskie psy i wymagaja˛
duz˙o ruchu, i...

– Poczekaj, co´reczko. – Tania zmarszczyła

brwi.

Tymczasem z głe˛bi pokoju nadeszła policjant-

ka. Na jej widok Warren jeszcze bardziej spo-
chmurniał, a Lucy podniosła na Tanie˛ pytaja˛cy
wzrok.

– Mamy powaz˙niejsze sprawy. Jak widzisz, przy-

jechała pani z policji, bo tak długo cie˛ nie było
w domu i...

– Ja wszystko wyjas´nie˛ – odezwał sie˛ zme˛czo-

128

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

nym głosem James Warren. Wygla˛dał, jak gdyby
z˙ycie straciło dla niego sens. – Prosze˛ nie me˛czyc´
małej.

– Dobrze. – Policjantka pokiwała głowa˛. – Tyl-

ko zgłosze˛ powro´t Lucy kolegom i potem zamienie˛
z panem kilka sło´w.

– Moz˙e najrozsa˛dniej be˛dzie, jes´li pojade˛ z pa-

nia˛ na komende˛ – zaproponował ochrypłym gło-
sem. Potem zwro´cił sie˛ do Tani i beznamie˛tnie
spytał: – Czy pozwoli pani, z˙e zostawie˛ auto przed
pani sklepem?

Kiwne˛ła głowa˛, nadal nie moga˛c wydobyc´ z sie-

bie głosu. Szok rados´ci z odzyskania co´rki prze-
mieszany był z cia˛gle zadawanym sobie pytaniem,
jaki udział w zaginie˛ciu Lucy miał James Warren.

Pocza˛tkowo, gdy zobaczyła go z co´rka˛, pomys´-

lała, z˙e wprowadziła policjantke˛ w bła˛d, twier-
dza˛c, z˙e nie zna nikogo, kto mo´głby porwac´ Lucy.
Bo przeciez˙ nasuwało sie˛ od razu, z˙e to mo´gł byc´
Warren, kto´ry w ten sposo´b chciał ja˛ zmusic´ do
posłuchu. Ale trudno jej było uwierzyc´, z˙eby kto-
kolwiek przy zdrowych zmysłach mo´gł sie˛ na cos´
takiego powaz˙yc´. A gdy zobaczyła wyraz jego
twarzy, domys´liła sie˛, z˙e Warren na pewno nie
porwał jej co´rki. Ale w takim razie co to wszystko
znaczy?

Miała nadzieje˛, z˙e wkro´tce sie˛ wszystkiego

dowie, a po´ki co nie posiadała sie˛ ze szcze˛s´cia, z˙e
co´rka jest zdrowa i cała, a w dodatku chyba ani

129

Penny Jordan

background image

odrobine˛ nie przeje˛ta cała˛ sytuacja˛. Cokolwiek sie˛
działo, w z˙aden sposo´b nie miało szkodliwego
wpływu na dziewczynke˛. Tania odetchne˛ła z ulga˛.

Gdy zostały same, zrobiła herbate˛ i spytała:
– Jak to sie˛ stało, z˙e spotkałas´ pana Warrena,

kro´liczku? Strasznie sie˛ martwiłam, jak nie przy-
szłas´ na lunch. Zreszta˛ widziałas´, z˙e az˙ wezwałam
policje˛.

– Strasznie mi przykro, mamusiu, ale to nie

moja wina. Mo´wiłam tej pani, z˙e be˛dziesz sie˛
martwic´, ale ona mi powiedziała, z˙ebym sie˛ nie
przejmowała i z˙e pojedziemy do niej, bo ty i tak
jestes´ zaje˛ta z wujkiem Nicholasem.

Tania poczuła, jak ziemia usuwa jej sie˛ spod

sto´p. I potem nagle zrozumiała.

– Ta pani... Czy to była z˙ona wujka Nicholasa?
– No tak! – Lucy pokiwała energicznie głowa˛.

– Zawiozła mnie do tego duz˙ego domu z tymi
s´miesznymi kominami, kto´ry widziałys´my nad
rzeczka˛. I Rupert od razu mnie poznał, skakał
i mnie lizał. Pani Clarissa pozwoliła mi sie˛ z nim
bawic´, dała mi ciasteczka i czekolade˛. I nam było
strasznie fajnie, tylko ona była smutna. Pytała sie˛
o wujka Nicholasa, kiedy u nas był ostatnio, i potem
zacze˛ła płakac´. Troche˛ sie˛ bałam, mamusiu, ale
Rupert był taki wesoły, z˙e zaraz mi przeszło.

– Czy ta pani... – Tania starannie dobierała

słowa. Nie miała juz˙ wa˛tpliwos´ci, z˙e Clarissa
cierpi na jaka˛s´ chorobe˛ psychiczna˛. Pytanie tylko,

130

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

czy nie wyrza˛dziła Lucy krzywdy. – Czy powie-
działa ci jeszcze cos´?

– Chyba nie... – Lucy zastanawiała sie˛ z powaz˙-

na˛ minka˛. – A potem zaraz pojawił sie˛ pan James
i jak mnie zobaczył, to sie˛ strasznie zdenerwował
i powiedział, z˙e zawiezie mnie do domu. Cos´ tam ze
soba˛długo rozmawiali, ale bawiłam sie˛ z Rupertem
i nie słyszałam. Widziałam tylko, z˙e pani Clarissa
zno´w płacze i chwyta pana Jamesa za ramie˛. Troche˛
sie˛ zno´w przestraszyłam, ale zaraz potem pan James
zabrał mnie do samochodu i przywio´zł tutaj.

Zanim Tania zda˛z˙yła zareagowac´, zadzwonił

telefon.

– No i jak? – W słuchawce zabrzmiał głos Ann.
– Juz˙ w domu. Cała i zdrowa! – zawołała Tania.

– Przepraszam, z˙e zaraz nie zadzwoniłam, ale
Warren dopiero przed chwila˛ przywio´zł ja˛ i...

– Co takiego? – Ann az˙ sie˛ zachłysne˛ła ze

zdumienia. – James Warren? A co´z˙ on ma z tym
wspo´lnego?

– To cała historia, sama jeszcze nie znam

szczego´ło´w. Wiem tyko, z˙e to Clarissa zaprosiła
Lucy do siebie.

– Nie mo´w! Wygla˛da na to, z˙e miałas´ racje˛.

Biedna kobieta zupełnie sfiksowała. O co jej cho-
dziło?

– Tego nie wiem, i pewnie ona takz˙e. Ale

wolałabym w tej chwili nie wdawac´ sie˛ w szcze-
go´ły...

131

Penny Jordan

background image

– A, rozumiem. W pobliz˙u jest pewien kro´li-

czek z wyczulonymi uszkami?

– Włas´nie. Pogadamy, jak be˛de˛ wiedziała wie˛-

cej. Na razie James pojechał na policje˛. Obiecał, z˙e
wszystko mi opowie po powrocie.

– No to niezły pasztet. Najwaz˙niejsze, z˙e Lucy

nic sie˛ nie stało. Jedyna pociecha, z˙e moz˙e w kon´cu
James sie˛ przekona, z˙e siostrze potrzebna jest
pomoc specjalisty.

– Tez˙ tak uwaz˙am. I jeszcze jedno, Ann...
– Tak?
– Dzie˛kuje˛.
– Daj spoko´j! Zawsze do usług, ale wolałabym

nie uczestniczyc´ wie˛cej w takich sytuacjach. Pa.

Rozmowa z Ann us´wiadomiła Tani, z˙e to niemi-

łe wydarzenie moz˙e w ostatecznym rozrachunku
miec´ i ten pozytywny skutek, z˙e Tania przestanie
byc´ podejrzewana, przynajmniej przez Jamesa,
o romans z Nicholasem.

Tylko dlaczego trzeba było az˙ tak dramatycznej

sytuacji, moz˙e nawet niebezpiecznej dla Lucy, by
James przejrzał na oczy? Jes´li tak sie˛ ma dokony-
wac´ sprawiedliwos´c´, kosztem niewinnego dziec-
ka, to wolałaby sama cierpiec´ tysia˛c razy bardziej
z powodu niesłusznych oskarz˙en´, niz˙ naraz˙ac´ co´r-
ke˛ na podobny stres.

Na nowo opanowała ja˛ ws´ciekłos´c´. Ale nie na

Clarisse˛, lecz jej otoczenie, na me˛z˙a słabeusza
i brata zadufka. Jeden z nich nie potrafi sie˛ za-

132

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

chowac´ jak me˛z˙czyzna i prowadzi jaka˛s´ głupia˛
gre˛, drugi tak ufał w swoje rozeznanie w sytuacji,
z˙e nawet nie starał sie˛ sprawdzic´, na ile opinie
dotycza˛ce jego siostry sa˛ prawdziwe.

Najbardziej jednak była ws´ciekła na sama˛ sie-

bie. Takz˙e i ona wiedziała od pewnego czasu
o stanie Clarissy, mimo to nie starała sie˛ konsek-
wentnie doprowadzic´ do wyjas´nienia bzdur na
temat jej rzekomego zwia˛zku z Nicholasem, i tym
samym pomo´c takz˙e chorej.

A stało sie˛ tak tylko dlatego, z˙e musiałaby

o jednym i drugim przekonywac´ Jamesa. Nie
zrobiła tego, bo nie pozwalała jej na to irracjonalna
mieszanina dumy i os´lego uporu – cech, kto´re wy-
pływaja˛ jedynie z przekory obraz˙onej kobiety.
A moz˙e nawet z tego, z˙e Warren w jakis´ niepoje˛ty
sposo´b na nia˛ działał. Tak wie˛c w imie˛ tych ko-
biecych instynkto´w ryzykowała zdrowie co´rki.
Miała ochote˛ zapas´c´ sie˛ pod ziemie˛.

Pozostawało zagadka˛, dlaczego Clarissa uznała

za konieczne zawiezienie Lucy do domu brata.
Czy po to, by wypytac´ ja˛bez s´wiadko´w o spotkania
Tani z jej me˛z˙em, czy po to, by ja˛ ukarac´ za rze-
kome grzechy matki...

Tania az˙ sie˛ skurczyła na mys´l, z˙e istniało i takie

niebezpieczen´stwo.

Na szcze˛s´cie wydawało sie˛, z˙e Lucy nie ucier-

piała z powodu tego wydarzenia. Przypuszczalnie
potraktowała je troche˛ jak dziwna˛ przygode˛. Jak

133

Penny Jordan

background image

kaz˙de ma˛dre dziecko wiedziała, z˙e doros´li czasami
dziwnie sie˛ zachowuja˛.

Ale sprawy zabrne˛ły za daleko i Tania podje˛ła

decyzje˛ – koniec z jej kobieca˛ duma˛, koniec
z zostawianiem spraw własnemu biegowi. Zrobi
wszystko, z˙eby raz na zawsze wyjas´nic´ sprawe˛ jej
rzekomego romansu z Nicholasem, i gotowa była
za to zapłacic´ kaz˙da˛ cene˛.

Bo z˙adna cena nie jest zbyt wysoka, by zapew-

nic´ zdrowie i bezpieczen´stwo ukochanej Lucy.

134

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ SIO

´

DMY

Była juz˙ dziesia˛ta, gdy James wro´cił po swo´j

samocho´d. Lucy juz˙ smacznie spała.

Gdy Tania otworzyła drzwi, od razu rzucił jej sie˛

w oczy wyraz jego twarzy. Wygla˛dał, jak gdyby
w cia˛gu tych kilku godzin postarzał sie˛ o kilka lat.

– Przepraszam, z˙e nachodze˛ pania˛ o tej porze,

ale musiałem załatwic´ cała˛ mase˛ formalnos´ci.
Poza tym czekałem na Nicholasa, z˙eby... – Zawa-
hał sie˛, ale machna˛ł re˛ka˛: – Pewnie i tak sie˛ pani
domys´la, albo wkro´tce sie˛ dowie z plotek... Nicho-
las musiał podpisac´ zgode˛ na umieszczenie Claris-
sy w prywatnej klinice. Potem jeszcze czekała nas
nieprzyjemna rozmowa z sama˛ Clarissa˛. Ale o dzi-
wo, poszło łatwiej, niz˙ mys´lałem.

background image

Wygla˛dał tak z˙ałos´nie, z˙e nie namys´laja˛c sie˛,

Tania zaproponowała:

– Prosze˛ wejs´c´, i tak musimy zamienic´ dwa

słowa. Zrobie˛ herbate˛ i moz˙e jaka˛s´ kanapke˛, bo
pewnie pan nic nie jadł.

– Dzie˛kuje˛. – James wszedł do s´rodka i cicho

zamkna˛ł drzwi, jakby w obawie, z˙e obudzi Lucy.
– Nie jestem w stanie nic przełkna˛c´, ale o herbacie
marze˛.

Z trudem panowała nad zmieszaniem. Miała

wraz˙enie, jak gdyby widziała Jamesa po raz pierw-
szy w z˙yciu. Delikatny, uprzejmy – zupełnie inny
niz˙ tamten me˛z˙czyzna, z kto´rego strony zaznała
tylu upokorzen´. Przyczyna˛ tej zmiany moz˙e byc´
zme˛czenie i osobisty dramat, ale chyba nie tylko.

– Prosze˛ sie˛ nie obawiac´. Lucy juz˙ smacznie s´pi

i pewnie s´ni o tym szczeniaku, kto´rego jej pan
obiecał – rzekła z us´miechem.

– Jeszcze raz przepraszam, z˙e nie spytałem

pani o zgode˛. Ale nie wiedziałem, co robic´, z˙eby
odwro´cic´ uwage˛ Lucy od Clarissy. Siostra miała
napad histerii i nie chciałem, z˙eby dziewczynka sie˛
przestraszyła. – James spojrzał na go´re˛, gdzie znaj-
dowały sie˛ sypialnie. – A tak w ogo´le, jak to
wszystko zniosła?

– Chyba nie przez˙yła tego wydarzenia jakos´

szczego´lnie. Jest wyja˛tkowo zro´wnowaz˙ona emo-
cjonalnie, a poza tym zachowanie Clarissy, dla
dorosłych szokuja˛ce, dla Lucy niekoniecznie takie

136

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

musiało byc´. Mo´wiła tylko, z˙e Clarissa strasznie
płakała.

– To łagodnie powiedziane... – W oczach Ja-

mesa pojawił sie˛ wyraz tak ogromnej rozpaczy, z˙e
pod wpływem impulsu Tania połoz˙yła dłon´ na jego
ramieniu.

Na jego twarzy pojawił sie˛ wyraz zmieszania.

Wygla˛dał jak mały chłopiec przyłapany na gora˛-
cym uczynku. Poczuła, jak sie˛ spia˛ł, zaraz jed-
nak sie˛ rozluz´nił i gdy chciała cofna˛c´ re˛ke˛, przy-
krył ja˛ swoja˛, jakby ten dotyk przynosił mu
ukojenie. Jak gdyby w ten sposo´b łatwiej mu
było wyrzucic´ nagromadzone piekło emocji
i mys´li.

– Wszystko, co dzis´ przez˙yłem, to nadal otwar-

ta rana. Czy raczej senny koszmar – zacza˛ł cichym
głosem, patrza˛c przed siebie nieruchomo. – Kiedy
przyjechałem do domu, najpierw zobaczyłem Lu-
cy bawia˛ca˛ sie˛ z Rupertem. Oczywis´cie byłem
zdumiony, ale zanim o cokolwiek zda˛z˙yłem zapy-
tac´, przypadła do mnie Clarissa i zacze˛ła wyrzucac´
z siebie potok sło´w. Wołała, z˙e wie, jak pania˛
zmusic´ do oddania jej me˛z˙a, i z˙e ma sposo´b na
ukaranie pani. Taki, kto´ry pani na zawsze popa-
mie˛ta... Nadal jednak jeszcze nie rozumiałem, co
sie˛ z nia˛ dzieje i co to wszystko znaczy. Dopiero
kiedy zacze˛ła mnie namawiac´, z˙eby jej pomo´c
w ukryciu Lucy, tak z˙eby nikt jej nie znalazł... –
Urwał, kre˛ca˛c z niedowierzaniem głowa˛.

137

Penny Jordan

background image

– A jednak nie wierzył pan w to, co mo´wiłam

– wtra˛ciła łagodnie Tania.

– Mys´le˛, z˙e nie chciałem wierzyc´, bo miałem

nadzieje˛, z˙e załamanie nerwowe, kto´re siostra
przez˙yła po s´mierci rodzico´w, juz˙ nigdy sie˛ nie
powto´rzy. Troche˛ jakbym zaklinał los. Bałem sie˛,
z˙e jes´li be˛dzie takie mocne jak wtedy, to ja˛ po
prostu wykon´czy.

– To zrozumiała reakcja. – Tania pokiwała

powoli głowa˛.

– Nagle jednak, kiedy zobaczyłem Clarisse˛

z Lucy, wszystko ukazało mi sie˛ jasno jak na dłoni.
Nie miałem juz˙ wa˛tpliwos´ci, z˙e to, co słyszałem od
Nicholasa na temat jej choroby, jest prawda˛. Podo-
bnie jak prawda˛ były jego zapewnienia, z˙e nie ma
romansu z pania˛ i z˙e sugerowanie tego było jedy-
nie rozpaczliwa˛ pro´ba˛ ratowania małz˙en´stwa.
Wszystko od samego pocza˛tku było oczywiste,
wystarczyło tylko chciec´ uwierzyc´. Bardzo pania˛
przepraszam...

– To juz˙ nie ma znaczenia, naprawde˛ – powie-

działa Tania. – Na szcze˛s´cie Lucy nic sie˛ nie stało
i jestem przekonana, z˙e wkro´tce o wszystkim
zapomni. Pozostaje problem pan´skiej siostry.

– W istocie. – James westchna˛ł. – Skontak-

towałem sie˛ z lekarzem, kto´ry zna historie˛ jej
choroby, i na szcze˛s´cie wlał mi sporo otuchy
w serce. Przekonywał, z˙e to juz˙ nie czasy elektro-
wstrza˛so´w i z˙e takie przypadki jak Clarissy leczy

138

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

sie˛ szybciej i skuteczniej niz˙ pie˛tnas´cie lat temu.
Co wie˛cej, od razu doradził prywatna˛ klinike˛
w Londynie. Pozostawało jeszcze przekonac´ Cla-
risse˛. Na szcze˛s´cie, jak wspominałem, okazało sie˛
to łatwiejsze, niz˙ sie˛ spodziewalis´my. Odniosłem
wraz˙enie, z˙e sama, w jakims´ przebłysku s´wiado-
mos´ci, przestraszyła sie˛ tego, co zrobiła, i po-
stanowiła sie˛ leczyc´. Ale czułem sie˛ jak zdrajca...

– Domys´lam sie˛, jaki musiał to byc´ szok, gdy

pan wszystko zrozumiał.

Szok na tyle ogromny, dodała w mys´lach, z˙e

zupełnie go zmienił. A moz˙e przywro´cił mu jedy-
nie jego zwykła˛ postac´? Wyraz´nie czuła, z˙e wspo´l-
nie przez˙yte dramatyczne chwile zwia˛zały ich
jaka˛s´ nicia˛ porozumienia, zbliz˙yły ich do siebie,
mimo przepas´ci, kto´ra jeszcze do niedawna wyda-
wała sie˛ dzielic´ ich na zawsze.

– Tak, ale pewnie w poro´wnaniu z tym, co pani

przez˙yła, to nic...

– Fakt. Omal nie umarłam ze strachu... – Tania

otrza˛sne˛ła sie˛ na samo wspomnienie dos´wiadczen´
dzisiejszego dnia. Zacisne˛ła powieki w obawie, z˙e
wybuchnie płaczem.

Nagle poczuła dłon´ Jamesa na swoich barkach,

delikatny, niemal przepraszaja˛c dotyk palco´w, jak-
by w ten sposo´b chciał jej pomo´c w pozbyciu sie˛
całego napie˛cia.

– Domys´lam sie˛. Nigdy bym sobie nie wyba-

czył, gdyby Lucy cos´ sie˛ stało. Byłaby to tylko

139

Penny Jordan

background image

i wyła˛cznie moja wina, bo nie wierzyłem ani pani,
ani Nicholasowi. Dlatego jeszcze raz ogromnie
przepraszam. Powinienem kierowac´ sie˛ rozumem,
a nie emocjami...

– Akurat za to nikt do pana nie moz˙e miec´

pretensji. Przyznam sie˛, z˙e skrycie troche˛ zazdros´-
ciłam Clarissie, z˙e ma kogos´, kto tak s´lepo w nia˛
wierzy, wspiera na kaz˙dym kroku i...

– Nie to miałem na mys´li – przerwał jej zduszo-

nym głosem. – Nie chodziło mi o emocje zwia˛zane
z moja˛ siostra˛.

– Nie rozumiem. – Tania wlepiła pytaja˛cy

wzrok w jego twarz, zupełnie zbita z tropu.

– Kiedy spotkalis´my sie˛ po raz pierwszy, Ta-

niu, przyszedłem pania˛ nakłonic´ do zerwania ro-
mansu z Nicholasem. Chciałem pani przemo´wic´
do rozsa˛dku.

– I do re˛ki – przypomniała mu rzeczowo.
– Nieprawda. A przynajmniej nie szedłem do

pani z takim zamiarem. Chciałem załatwic´ sprawe˛
najspokojniej jak sie˛ da. Kiedy jednak na pania˛
spojrzałem... – James pokre˛cił głowa˛, a ona po-
czuła, z˙e robi jej sie˛ gora˛co. – Kiedy pania˛ zoba-
czyłem, Taniu, cały mo´j plan sie˛ zawalił. W głowie
miałem zupełna˛ pustke˛.

– Pamie˛tam, z˙e miał pan wzrok bazyliszka.

Jakby starał sie˛ pan znielubic´ mnie na całe z˙ycie.

Usiłowała w popłochu rozładowac´ atmosfere˛

z˙artem. Musiała jakos´ nadrabiac´ mina˛, bo roz-

140

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

mowa zaczynała przybierac´ niebezpieczny kieru-
nek, a w dodatku James nie przestawał gładzic´ de-
likatnie jej karku. Walczyła z soba˛, by sie˛ skupic´ na
jego słowach, zamiast zapadac´ w odre˛twienie,
poddawac´ sie˛ całym ciałem tej niepokoja˛cej piesz-
czocie. Walczyła takz˙e z pragnieniem, by palce
tego me˛z˙czyzny zacze˛ły sie˛ przesuwac´, dotykac´
całego jej ciała...

– Znielubic´? – W głosie Jamesa pojawiła sie˛

ciemna nutka. – Nie, to nie negatywne uczucie
spowodowało moja˛ agresje˛. To było poz˙a˛danie,
dzikie poz˙a˛danie i zaborcza zazdros´c´. Wystarczyło
mi jedno spojrzenie na pania˛ i chciałem zmies´c´
z powierzchni ziemi kaz˙dego me˛z˙czyzne˛, kto´ry by
chciał sie˛ z pania˛ wdac´ w romans. A to, z˙e mo´gł
nim byc´ mo´j szwagier, doprowadzało mnie do
szału. Ze wstydem musze˛ przyznac´, z˙e to nie per-
spektywa rozbitego małz˙en´stwa mojej siostry u-
czyniła ze mnie szalen´ca, ale niemal zwierze˛ce
pragnienie, by natychmiast odseparowac´ pania˛ od
Nicholasa. Z

˙

eby w pani z˙yciu nie było z˙adnego

innego me˛z˙czyzny opro´cz... opro´cz...

James zamilkł i wypił jednym haustem zupełnie

juz˙ zimna˛ herbate˛.

– Nie powinienem tego wyznania składac´ na

pani barki – cia˛gna˛ł – zwłaszcza po dzisiejszym
horrorze, bo juz˙ pewnie ma pani dos´c´ naszej
szalonej rodziny. Ale chciałem, z˙eby pani zro-
zumiała, dlaczego tak dziwnie poste˛powałem.

141

Penny Jordan

background image

– Wbił wzrok w dłonie. – Widzi pani, me˛z˙czyz´ni
w moim wieku sa˛ niezmiernie ckliwi, gdy sie˛
zakochuja˛. Pewnie dlatego, z˙e juz˙ przestali wie-
rzyc´, z˙e tak pie˛kne i gora˛ce uczucie kiedykolwiek
im sie˛ przytrafi. Uwaz˙aja˛, z˙e znaja˛ nature˛ ludzka˛
od podszewki, a juz˙ na pewno wszystkie swoje
reakcje. Uwaz˙aja˛, z˙e sa˛ zbyt dojrzali, zbyt od-
powiedzialni, z˙eby dac´ sie˛ ponies´c´ huraganowi
uczuc´, kto´ry ich zdaniem moz˙e ogarniac´ jedynie
nastolatko´w. Dlatego z takim zdziwieniem przy-
jmujemy miłos´c´ i dlatego reagujemy na nia˛ jak
skon´czone osły.

Tania nie wierzyła własnym uszom – James

Warren zakochany! I to w niej! Zanim jednak zda˛-
z˙yła cokolwiek wykrztusic´, James mo´wił dalej.
Ale tym razem jego głos brzmiał zupełnie inaczej,
jak cichy, pełen napie˛cia pomruk:

– Dlatego to niedobry pomysł, z˙e jestes´my tu

teraz sami. Powinnas´ wysłac´ mnie do domu, zanim
sytuacja wymknie sie˛ spod kontroli. Zanim zrobie˛
cos´, czego oboje be˛dziemy z˙ałowali, Taniu...

Usiłowała wymys´lic´ jaka˛s´ odpowiedz´, ale nie

mogła, nie umiała, nie chciała... Moz˙e James ma
racje˛, z˙e powinni natychmiast przerwac´ to spot-
kanie, lecz nie potrafiła zebrac´ mys´li, bo jej mo´zg
nie mo´gł sie˛ uporac´ z nieprawdopodobna˛ infor-
macja˛, z˙e James ja˛ kocha. Tym bardziej nie chciała
mys´lec´ rozsa˛dnie, gdy ich ciała nie wiedziec´ kiedy
zbliz˙yły sie˛ do siebie, gdy poczuła promieniuja˛ce

142

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

od niego ciepło, na kto´re jej organizm reagował jak
na z˙arliwy szept, jak na ciche polecenie, niema˛
podniete˛, obietnice˛, kto´rej nie moz˙na odrzucic´,
kto´rej nie moz˙na sie˛ oprzec´.

– Kaz˙ mi wyjs´c´, Taniu – wyszeptał – bo nie

re˛cze˛ za siebie...

Kazac´ mu wyjs´c´! Kiedy całe jej ciało, kaz˙dy

jego fragment drz˙ał, je˛czał z te˛sknoty, by sie˛
w niego wtulic´! Kiedy cała jej dusza krzyczała, z˙e
chce z nim byc´!

W ułamku sekundy przestrzen´, kto´ra ich dzieli-

ła, znikne˛ła i przywarli do siebie w pierwszym
gora˛czkowym porywie namie˛tnos´ci. Tania uniosła
twarz do go´ry i poczuła na wargach jego usta.

Mo´j pierwszy prawdziwy pocałunek, pomys´lała

w przebłysku s´wiadomos´ci. W uszach jej szumia-
ło, serce waliło jak młotem, jak gdyby dopiero dzis´,
w tej chwili, do z˙ycia budziło sie˛ całe jej ciało.

Resztkami s´wiadomos´ci starała sie˛ zrozumiec´,

dlaczego tak zareagowała. Mogła przypisac´ swoje
zachowanie frustruja˛cym wydarzeniom dzisiejsze-
go dnia, jak gdyby ciało nakazywało jej wyna-
grodzic´ sobie wszystko, co przez˙yła. Odczuwała
tez˙ na wpo´ł us´wiadomiona˛ potrzebe˛, by pomo´c
Jamesowi w uporaniu sie˛ z jego frustracja˛, po-
czuciem winy i bo´lem.

Ale przede wszystkim kierowała nia˛ prosta

potrzeba zamanifestowania najprostszego, cudow-
nie jasnego uczucia, jedynej prawdy, jaka sie˛ teraz

143

Penny Jordan

background image

liczyła – z˙e jest z me˛z˙czyzna˛, kto´rego pragnie
i poz˙a˛da, z me˛z˙czyzna˛, kto´rego moz˙e nawet kocha.
I z˙e wreszcie z˙ycie daje jej szanse˛ dos´wiadczenia
czegos´, co uwaz˙ała dota˛d za niedoste˛pne dla siebie
– poznania czyjegos´ uczucia, czułos´ci, oddania no
i – czyz˙ ma udawac´ sama przed soba˛? – spełnienia
sie˛ jako kobieta, w pierwszym s´wiadomym akcie
miłosnym.

I wiedziała, z˙e gdyby zignorowała ten impuls,

z˙ałowałaby do kon´ca z˙ycia. Bo byłoby to od-
rzucenie czegos´, co jest jej przeznaczone, co jest
cze˛s´cia˛ jej losu.

– Czy mam wyjs´c´, Taniu? – spytał szeptem,

gdy oderwali sie˛ od siebie.

– Nie, nie! – odparła z˙arliwie i obje˛ła go moc-

niej.

– Czy w takim razie i ty cos´ do mnie czujesz?
Nie wiedziała, kto´re z nich drz˙y. Moz˙e oboje.
– Tak. Mys´le˛, z˙e tak... – odparła ledwie słyszal-

nie, jak gdyby bała sie˛ zburzyc´ niezwykłos´c´ tej
chwili głos´niejszym słowem. Czuja˛c, z˙e James
chce cos´ powiedziec´, dodała szybko: – Poczekaj...
Musisz zrozumiec´, z˙e sie˛ waham. Jeszcze nigdy
nikogo nie kochałam, nawet ojca Lucy. Tym bar-
dziej jego, bo trudno kochac´ kogos´, kto niemal
mnie zgwałcił. A co do ciebie... Ostatnio działy sie˛
ze mna˛ bardzo dziwne rzeczy. Mys´lałam, z˙e to
jakas´ perwersyjna słabos´c´ do zajadłego wroga...

Us´miechne˛ła sie˛ lekko i spojrzała na niego.

144

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Teraz te uczucia, kto´rych nie rozumiałam,

zaczynaja˛ mi sie˛ pokazywac´ w innym s´wietle. Ale
musze˛ to sobie wszystko uporza˛dkowac´. Poza tym
jestem speszona, bo po prostu nie mam z˙adnego
dos´wiadczenia. Tamto, wtedy z ojcem Lucy, to
było pierwszy raz...

– A od tego czasu?
– Nic. – Opus´ciła wzrok. Mimo z˙e nadal byli do

siebie przytuleni, tak intymne wyznanie ja˛ kre˛po-
wało. – Przede wszystkim dlatego, z˙e nie miałam
czasu i ochoty z nikim sie˛ wia˛zac´. Nie z powodu
jakichs´ moralnych oporo´w. Po prostu nie chcia-
łam, bo z˙aden me˛z˙czyzna mnie nie pocia˛gał, nie
czułam poz˙a˛dania.

Przez chwile˛ James milczał. Tania zacze˛ła sie˛

obawiac´, z˙e tym tak niespodziewanym wyznaniem
mogła go wystraszyc´. A moz˙e uwaz˙ał, z˙e kłamie?

– Alez˙ ja cie˛ oczerniłem – odezwał sie˛ w kon´cu.

– Kiedy sobie teraz wyobraz˙am, co przez˙ywałas´,
gdy posa˛dzałem cie˛ o romans... mam ochote˛ za-
pas´c´ sie˛ pod ziemie˛.

– To znaczy, z˙e nie odrzuca cie˛ brak mojego

dos´wiadczenia?

– Odrzuca? – Przesuna˛ł dłonie niz˙ej, na jej

biodra, i przycia˛gna˛ł ja˛ do siebie. Tania zagryzła
wargi, czuja˛c przez spo´dnice˛, z˙e jest podniecony.
– Jeszcze bardziej szaleje˛ za toba˛! Poza tym
doskonale cie˛ rozumiem. Ja, owszem, mam do-
s´wiadczenie seksualne, ale bardzo szybko odkry-

145

Penny Jordan

background image

łem, z˙e seks bez miłos´ci nie ma dla mnie znacze-
nia, nie przynosi mi z˙adnej przyjemnos´ci. Wpraw-
dzie nigdy nie kochałem sie˛ z kobieta˛, do kto´rej
bym nie czuł sympatii i szacunku, ale przestałem
wierzyc´, z˙e kiedykolwiek spotkam kobiete˛, do
kto´rej be˛de˛ czuł miłos´c´. Az˙ do dzisiaj.

Przesuna˛ł lekko palcem po jej ustach.
– Nawet sie˛ nie domys´lasz, co przez˙ywałem,

kiedy sobie us´wiadomiłem, z˙e cie˛ kocham. Wresz-
cie spotykam kobiete˛ swojego z˙ycia, a ona ma ro-
mans, i to w dodatku z moim szwagrem, z˙onatym
me˛z˙czyzna˛ z dwojgiem dzieci! Wydawałas´ sie˛
całkowitym zaprzeczeniem moich ideało´w kobie-
ty. To był najgorszy cios od losu, jawna drwina.
Starałem sie˛ znienawidzic´ cie˛, ale to była jeszcze
wie˛ksza me˛czarnia niz˙ mys´lenie o tobie. – Ode-
tchna˛ł głe˛boko, po czym odezwał sie˛ pełnym na-
pie˛cia głosem: – Taniu, musze˛ o cos´ spytac´, bo juz˙
nie moge˛ dłuz˙ej czekac´. Czy mys´lisz, z˙e mogłabys´
mnie pokochac´?

– Nie wiem... – Usta jej drz˙ały, jakby bała sie˛,

z˙e powie o jedno słowo za duz˙o. – Potrzebuje˛ cie˛,
pragne˛. Sama nie wiem, co sie˛ ze mna˛ dzieje.

– Mys´lisz, z˙e to za szybko... – James zawiesił

głos.

– Nie, to nie tak – wyszeptała, patrza˛c na niego

pełnym napie˛cia wzrokiem, maja˛c nadzieje˛, z˙e jej
oczy wyznaja˛ mu wszystko. Przeklinała w duchu
swo´j brak dos´wiadczenia.

146

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Jest dorosła˛ kobieta˛, a zachowuje sie˛ jak pen-

sjonarka. Co ma robic´? Zacia˛gna˛c´ go do sypialni?
Jak jeszcze mu okazac´, co teraz czuje? Czego
pragnie?

James sczepił palce z jej palcami w ciepły

mocny us´cisk, daja˛cy poczucie spokoju i bez-
pieczen´stwa. Musna˛ł ustami koniuszek jej ucha
i wyszeptał:

– Jes´li nie chcesz, nie be˛de˛ nalegał...
– Ale ja chce˛, bardzo chce˛ – odparła drz˙a˛cym

głosem i zas´miała sie˛ nerwowo. – Ale jestem
s´miertelnie przeraz˙ona.

– Nie wiem, czy to pomoz˙e, ale ja tez˙.
– Ty?
– Tak. Przeciez˙ nigdy nie kochałem sie˛ z kobie-

ta˛, kto´ra˛ kocham. Chciałbym ci dac´ tyle przyjem-
nos´ci, sprawic´, z˙eby to było niezapomniane do-
s´wiadczenie, i boje˛ sie˛, z˙e jes´li mi sie˛ nie uda...

Nie dokon´czył, bo Tania przywarła do jego

ust. Tym razem pocałunek był jeszcze odwaz˙-
niejszy, jeszcze dłuz˙szy. Tania miała nadzieje˛,
z˙e nigdy sie˛ nie skon´czy. Jej spragnione zmysły
chłone˛ły kaz˙da˛ fale˛ rozkoszy jak wyschnie˛ta gleba
z˙yciodajna˛ wode˛.

Gdy jego dłonie przesune˛ły sie˛ po jej ramio-

nach, instynktownie odchyliła sie˛ lekko do tyłu, by
mo´gł dotkna˛c´ jej piersi. Z jej ust wyrwał sie˛ je˛k
rozkoszy.

– Taniu... – Pieszczota tego jednego słowa,

147

Penny Jordan

background image

wypowiedziana ochrypłym od emocji głosem,
przeszyła ja˛ dreszczem.

Moz˙e ona sama była niedos´wiadczona, ale jej

ciało zasiedlały geny setek pokolen´ kobiet, kto´re
podpowiadały jej instynktowne zachowanie, gesty
i ruchy, rytm oddechu, zduszony je˛k wyraz˙aja˛cy
przyjemnos´c´ i nieme pragnienie dalszej rozkoszy.

James mruczał jej cos´ do ucha, gdy poczuła, jak

rozpina jej bluzke˛. Jej ciało ste˛z˙ało w oczekiwaniu
kolejnej rozkoszy. Szyje˛ i twarz oblał rumieniec
i poczuła, z˙e z kaz˙dym skurczem serca jej ciało
ogarnia rozszerzaja˛cy sie˛ płomien´. Wszystko, co
James robił, wszystko, co mo´wił, nasycało ja˛ no-
wym, nieznanym dotychczas doznaniem, od kto´-
rego zapierało oddech.

Takz˙e i on nie starał sie˛ skrywac´, jak działa na

niego pieszczenie jej ciała, i to nasycało ja˛ jeszcze
wie˛ksza˛ przyjemnos´cia˛ i kobieca˛ duma˛. Z kaz˙dym
dotykiem rosła intymna wie˛z´, s´mielsze stawały sie˛
pieszczoty. Nikt nigdy jej tak nie dotykał, nigdy tez˙
tego nie pragne˛ła.

James opadł na fotel i pocia˛gna˛ł ja˛ za soba˛. Jego

gora˛cy oddech niemal parzył sko´re˛, poz˙a˛danie
graniczyło z bo´lem. Z trudem sie˛ powstrzymała, by
nie zagarna˛c´ jego głowy i zmusic´, by pies´cił ustami
jej piersi. Zdawał sie˛ odgadywac´ jej pragnienie, bo
odgia˛ł ja˛ lekko do tyłu i zacza˛ł całowac´. Wpierw
wypre˛z˙ona˛ szyje˛, dołki przy obojczykach, potem
przesuwał usta powoli w do´ł, w strone˛ piersi. Tania

148

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

je˛kne˛ła w oczekiwaniu rozkoszy, ale odsuna˛ł gło-
we˛ i dotkna˛ł jej nabrzmiałych brodawek palcem.
Wstrzymała oddech i dopiero teraz poczuła na
sko´rze gora˛cy oddech, a potem zamykaja˛ce sie˛ na
jej piersi usta. Wygie˛ła sie˛ gwałtownie do tyłu,
dysza˛c, łapia˛c kaz˙dy oddech.

Nawet nie marzyła, z˙e moz˙e istniec´ takie poz˙a˛-

danie, taka słodka me˛ka napie˛cia i spełnienia.
Takie dobrowolne poddanie sie˛ woli drugiej oso-
by. Wczepiła sie˛ palcami we włosy Jamesa, za-
tracaja˛c kontrole˛ nad czasem, poddaja˛c sie˛ fali
pieszczot. Nie wierzyła, nie mogła uwierzyc´, z˙e
istnieje cos´ tak pie˛knego. Ale nie tylko ona miała
takie doznania.

– Taniu... – wyszeptał James. – Co ty ze mna˛

robisz?

Czuja˛c, z˙e James drz˙y, otoczyła go ramionami,

tym odwiecznym gestem siły i ukojenia, jakim
kobiety zawsze przygarniaja˛ me˛z˙czyzn, kto´ry po-
woduje, z˙e czuja˛ sie˛ zarazem pote˛z˙ni i bezbronni
jak dzieci. Przygarne˛ła go jeszcze mocniej do sie-
bie i czuja˛c, jak jest podniecony, przywarła do jego
ud w ges´cie nakazu i z˙a˛dania zrozumiałego dla
kaz˙dego me˛z˙czyzny.

James powoli s´cia˛gna˛ł marynarke˛, potem ko-

szule˛, odsłaniaja˛c silne ramiona, w kto´re Tania
miała ochote˛ zatopic´ paznokcie. Powolutku ja˛
unio´sł, połoz˙ył na podłodze, i zacza˛ł ostroz˙nie
rozbierac´, jakby bał sie˛ ja˛spłoszyc´. A moz˙e aby jak

149

Penny Jordan

background image

najdłuz˙ej celebrowac´ te˛ cudowna˛ chwile˛. Otulona
w niewidzialny płaszcz zmysłowej przyjemnos´ci,
lez˙ała bez ruchu, czekaja˛c, az˙ jej pierwszy kocha-
nek ja˛ rozbierze.

Nie mogła powstrzymac´ lekkiego us´miechu du-

my, widza˛c, z jakim zachwytem James odkrywa
pie˛kno jej ciała; a potem zafascynowana, z roz-
szerzonymi oczami, patrzyła, jak on sam sie˛ roz-
biera. Nie moga˛c dłuz˙ej znies´c´ oczekiwania, wy-
cia˛gne˛ła do niego re˛ce, ale pokre˛cił głowa˛.

Przykle˛kna˛ł przy niej i zacza˛ł całowac´ jej

brzuch. Tania zacze˛ła dyszec´, jej ciało opanował
konwulsyjny spazm. Połoz˙yła dłonie na jego gło-
wie, jakby w obawie, z˙e zbyt szybko skon´czy
pieszczote˛, i choc´ starała sie˛ zapanowac´ nad zdra-
dzieckim ciałem, nie słuchało jej. Wygie˛ło sie˛
w łuk, w tym na wpo´ł s´wiadomym, typowo kobie-
cym ges´cie całkowitego oddania, zaproszenia do
najintymniejszej pieszczoty, i z drz˙eniem czekała,
az˙ James przesunie usta w do´ł...

Czuja˛c, jak delikatnie James ja˛ pies´ci, miała

wraz˙enie, z˙e momentami traci przytomnos´c´. Wiła
sie˛ w bezradnym oddaniu, oplataja˛c go re˛kami,
pragna˛c go jeszcze bardziej i bardziej, az˙ do granic
bo´lu. Szepcza˛c jego imie˛, słuchaja˛c jego szeptu.

James unio´sł ja˛ teraz lekko i wszedł w nia˛

delikatnie, ale zdecydowanie. Tania wstrzymała
oddech i zagryzła wargi az˙ do bo´lu, staraja˛c sie˛ nie
krzyczec´. Rozszerzonymi oczami wpatrywała sie˛

150

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

w jego twarz, jakby ze strachem, z˙e jest wobec
niego bezbronna, z˙e bezgranicznie mu sie˛ oddała,
a moz˙e z niewiara˛, z˙e to jeszcze rzeczywistos´c´.

– Cicho, skarbie – wyszeptał, widza˛c jej wzrok.

– Nie zrobie˛ ci krzywdy. Jes´li chcesz, moge˛
przestac´.

Przestac´!
Nie, za nic nie chciała, z˙eby przestał. Teraz

czuła go w swoim ciele i miejsce strachu, z˙e tak sie˛
zatraciła, zaje˛ła rados´c´, z˙e moz˙e komus´ az˙ tak ufac´.
Ale dos´wiadczała duz˙o wie˛cej. James przywierał
do niej całym ciałem, podpieraja˛c sie˛ tylko na
łokciach, a czuja˛c przez sko´re˛ cie˛z˙kie pulsowanie
jego serca, odnosiła wraz˙enie, jak gdyby to było jej
własne serce, jak gdyby stali sie˛ jednym.

Słyszała jego oddech, czuła, jak z kaz˙dym

ruchem wzrasta napie˛cie w jego ciele, jak wzrasta
napie˛cie w niej samej, coraz gwałtowniejsza po-
trzeba, by nadeszło spełnienie. Wbiła paznokcie
w plecy Jamesa i z całych sił wypre˛z˙yła biodra,
domagaja˛c sie˛, by jeszcze bardziej przyspieszył
rytm, kto´ry stał sie˛ dla niej centrum wszechs´wiata.
I nagle, nie wierza˛c, z˙e to w ogo´le moz˙liwe,
znalazła sie˛ w tym miejscu rozkoszy, o kto´rym
tylko słyszała, o kto´rym marzyła, ale w głe˛bi ducha
wa˛tpiła, by kiedykolwiek je odnalazła.

Było to ols´nienie, kto´re napełniło jej oczy łzami

i niemal zatrzymało oddech w płucach. Wiedziała,
z˙e James przez˙ył to co ona, i teraz oboje lez˙eli

151

Penny Jordan

background image

wyczerpani i przytuleni do siebie, oszołomieni,
szcze˛s´liwi.

Wtuliła twarz w jego piers´, podczas gdy on

całował leniwie jej ramiona i bok szyi. Miała
wraz˙enie, z˙e w jej ciele nie ma ani jednej koste-
czki, czuła sie˛ lekka jak kawałek jedwabiu. Nie
była w stanie wykonac´ ruchu, jedynie z jej ust
wydobywało sie˛ senne, pełne niedowierzania mru-
czenie. Z trudem odzyskiwała poczucie rzeczywis-
tos´ci, nadal mys´lami i uczuciami tkwiła w tamtej
nieprawdopodobnej krainie zmysło´w.

– Marze˛ o tym, z˙eby z toba˛ zostac´ na cała˛ noc

– wyszeptał James. – Kołysac´ cie˛ w ramionach az˙
do us´nie˛cia, a rano budzic´ cie˛ pocałunkami.

– Och, ja tez˙, ale wiesz...
– Wiem! – westchna˛ł. – Lucy by nas przy-

łapała.

– Tak, Lucy... – odparła, ledwie artykułuja˛c

słowa.

Miała wraz˙enie, jak gdyby słowa Jamesa do-

chodziły z oddali. Ziewne˛ła, pocałowała go w poli-
czek, zwine˛ła sie˛ w kłe˛bek i niemal natychmiast
zasne˛ła.

Popatrzył na nia˛ zdumiony, ale zaraz sie˛ us´mie-

chna˛ł. Nadal trzymał ja˛ w ramionach, nie moga˛c
sie˛ nasycic´ jej pie˛knem, i rozmys´lał.

Czy nie pos´pieszył sie˛ zanadto? Moz˙e nawet

wykorzystał okazje˛, z˙e była rozbita po zaginie˛ciu
Lucy i szukała emocjonalnego wsparcia? A on

152

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

wykorzystał jej zaufanie. Poza tym w miłosnym
szale nie pomys´lał o zabezpieczeniu. Zreszta˛, kto´re
z nich mogło przewidziec´, jaki be˛dzie finał ich
dzisiejszego spotkania?

Przygla˛dał sie˛ pie˛knej twarzy Tani, teraz spo-

kojnej, zanurzonej w odległej krainie snu. Jak
be˛dzie sie˛ czuła, kiedy sie˛ obudzi? Czy be˛dzie
miała wyrzuty sumienia? Czy tez˙ be˛dzie chciała
jak najszybciej zapomniec´, co sie˛ stało? Zapom-
niec´ takz˙e o nim.

Teraz, gdy wszystkie wydarzenia dnia zno´w

zawirowały mu w pamie˛ci, dopadło go zmart-
wienie o siostre˛. Ale wkro´tce doła˛czyło do niego
nowe, ro´wnie silne.

Marzył o tym, by sie˛ zwia˛zac´ z Tania˛, ale

wiedział, z˙e wtedy be˛dzie musiał wybierac´ pomie˛-
dzy nia˛ a Clarissa˛. A to byłoby ponad jego siły.

153

Penny Jordan

background image

ROZDZIAŁ O

´

SMY

Obudziła sie˛ w stanie euforii, jakiej nigdy jesz-

cze nie dos´wiadczyła. Przecia˛gne˛ła sie˛ rozkosznie
i chwile˛ trwało, zanim zdała sobie sprawe˛, co ja˛
spowodowało.

Usiadła gwałtownie na ło´z˙ku.
Niemoz˙liwe! Wczoraj był u niej James Warren,

kto´ry wyznał jej miłos´c´ i z kto´rym... A potem... No
nie!

A jednak była to prawda – wczoraj ona i James

zostali kochankami. Kochankami...

Przeszedł ja˛ gora˛cy dreszcz na samo brzmienie

tego słowa i us´wiadomienie sobie, co ono oznacza,
a zwłaszcza co oznaczało dla niej od wczoraj.
Wiedziała jednak, z˙e ograniczanie wczorajszego

background image

dos´wiadczenia tylko do fizycznej przyjemnos´ci
byłoby nieuczciwe. A przede wszystkim niepra-
wdziwe.

To, z˙e sie˛ kochali, nie było wczoraj najwaz˙niej-

sze. Jednakz˙e pro´ba zrozumienia, co w takim razie
było wczoraj najistotniejsze, wywoływała w gło-
wie Tani chaos. Tym bardziej z˙e sie˛ bała jedno-
znacznos´ci.

James dał jej do zrozumienia, z˙e ja˛ kocha,

powiedział jej to wprost. S

´

wiadomos´c´ tego napeł-

niała ja˛ poczuciem szcze˛s´cia, a zarazem ulgi. Zbyt
dobrze pamie˛tała, co sie˛ z nia˛ działo, jakich do-
s´wiadczała uczuc´ do tego me˛z˙czyzny. Najpierw
ws´ciekłos´c´, potem przeraz˙enie, z˙e zrujnuje jej
z˙ycie, wreszcie wstyd i obawe˛, z˙e dzieje sie˛ z nia˛
cos´ niedobrego, bo do człowieka, kto´ry chce ja˛
zniszczyc´, odczuwa jakis´ dziwny, wre˛cz perwer-
syjny pocia˛g seksualny.

I teraz ten zdawałoby sie˛ zagorzały wro´g został

wczoraj jej kochankiem, czułym i delikatnym.
Pokre˛ciła głowa˛ z niedowierzaniem.

Spokoju nie dawała jej tez˙ własna reakcja.

Gdzie sie˛ podziała jej kobieca duma i rezerwa
w stosunku do me˛skiego s´wiata? Co sie˛ stało z jej
postanowieniem, z˙e nie pozwoli sie˛ zbliz˙yc´ do
siebie z˙adnemu me˛z˙czyz´nie? Jak to sie˛ ma do
wczorajszej nocy, gdy niemal błagała Jamesa, by
ja˛ posiadł?

– Mamusiu, pora wstawac´. – W jej rozmys´lania

155

Penny Jordan

background image

wdarł sie˛ głosik Lucy. – Moge˛ skoczyc´ do Susan?
Chce˛ jej powiedziec´ o szczeniaku, kto´rego mi
obiecał pan James.

Tania szybko otarła łzy. Z rados´cia˛ zauwaz˙yła,

z˙e dziewczynka zdaje sie˛ w ogo´le nie pamie˛tac´
o negatywnej stronie wczorajszego incydentu.
A jes´li nawet, nie przywia˛zuje do niego wie˛kszej
wagi.

Tania ze wstydem wyrzucała sobie, z˙e wspo-

mnienie miłosnej nocy z Jamesem wyparło z jej
mys´li wczorajszy koszmar zwia˛zany ze zniknie˛-
ciem co´rki. Teraz, gdy włas´ciwie po raz pierwszy
ma okazje˛ poskładac´ w głowie to, co sie˛ wczoraj
wydarzyło, nie była z siebie bardzo dumna. Prze-
ciwnie, miała kłuja˛ce poczucie winy, z˙e gdyby nie
pos´wie˛cała tyle czasu sklepowi, a wie˛cej co´rce,
mogłaby poprzedniego dnia odebrac´ ja˛ od Fieldin-
go´w i całej afery z Clarissa˛ by nie było.

Z drugiej strony, czy mogła przewidziec´, z˙e

Lucy stanie sie˛ obiektem zainteresowania nie-
zro´wnowaz˙onej psychicznie kobiety? Czy ma bez
przerwy za nia˛ chodzic´ i jej pilnowac´? Nie moz˙e
sie˛ katowac´ takimi mys´lami, bo nie potrafi prze-
widziec´ kaz˙dej sytuacji. Skon´czy sie˛ na tym, z˙e
utworzy nad co´rka˛ szczelny klosz ochronny, kto´ry
wyrza˛dzi jej wie˛cej złego niz˙ dobrego.

– No dobrze, ale chyba pewien kro´liczek nie

us´ciskał jeszcze mamusi na dzien´ dobry.

Lucy ze s´miechem przytuliła sie˛ do matki.

156

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Tak cia˛gle mys´le˛ i mys´le˛, jak dam na imie˛

pieskowi. Moz˙e pan James mi podpowie?

– Moz˙e... – Tania ostroz˙nie podejmowała roz-

mowe˛ na temat osoby Jamesa, w obawie, czy na jej
twarz nie wypełzna˛ zdradzieckie emocje.

Zauwaz˙yła mimochodem, troche˛ z rozbawie-

niem, troche˛ ze złos´cia˛, z˙e gdy Lucy mo´wiła z roz-
promieniona˛ twarza˛ o Jamesie, gdy z zachwytem
odnosiła sie˛ do swojego nowego przyjaciela, ona,
Tania, po razy kolejny poczuła malutkie ukłucie
zazdros´ci – jak wtedy, gdy dziewczynka po raz
pierwszy spotkała Jamesa w towarzystwie Ruperta.

Dostrzegała mie˛dzy nimi wyraz´nie te˛ sama˛ nic´

porozumienia, jaka dotychczas ła˛czyła co´rke˛ tylko
z nia˛. Westchne˛ła głe˛boko. Zdaje sie˛, z˙e wczoraj-
szy dzien´ dokonał w jej z˙yciu rewolucji.

Nie dawała jej spokoju sprawa w tej chwili

najwaz˙niejsza – dlaczego tak naprawde˛ doszło
wczoraj mie˛dzy nia˛ a Jamesem do zbliz˙enia. Czy
to rzeczywis´cie z powodu jakiegos´ pokre˛tnego
uczucia fascynacji do dotychczasowego wroga?
Czy moz˙e dlatego, z˙e była w emocjonalnym dołku,
a James, ratuja˛c Lucy, jawił sie˛ jej jak rycerz na
białym koniu?

Patrzyła niewidza˛cym wzrokiem w okno. Nagle

omal nie parskne˛ła s´miechem. Alez˙ z niej ma˛d-
ralin´ska. Czemu tak sie˛ oszukuje: czemu nie przy-
zna, z˙e jest po prostu w Jamesie beznadziejnie, ale
to beznadziejnie zakochana?

157

Penny Jordan

background image

– Mamusiu – usłyszała nieco zdziwiony i znie-

cierpliwiony głos Lucy. – Kiedy wreszcie wsta-
niesz? Susan moz˙e lada moment wyjs´c´ z domu.

– Juz˙, juz˙, me˛czyduszo. Ale obawiam sie˛, z˙e

pomysł z odwiedzinami Susan w niedziele˛ nie jest
najlepszy. Bo... Poczekaj, dzwoni telefon. Lec´ do
kuchni, zaraz do ciebie przyjde˛.

Podniosła słuchawke˛ z bija˛cym sercem, spo-

dziewaja˛c sie˛, kto moz˙e dzwonic´. W z˙oła˛dku czuła
ucisk. Miała nadzieje˛, z˙e głos jej nie zawiedzie.

– Czes´c´, tu Ann. Dzwonie˛, z˙eby sie˛ tylko do-

wiedziec´, jak sie˛ macie po wczorajszym?

– Juz˙ dochodzimy do siebie. Miło, z˙e dzwo-

nisz...

Nie dała po sobie poznac´, z˙e jest rozczarowana.

Tym bardziej z˙e mało było na s´wiecie oso´b, kto´re
tyle dla niej znaczyły co Ann.

– Opowiem ci wszystko ze szczego´łami, jak sie˛

spotkamy – dodała. – Wiem tylko, z˙e Clarissa mia-
ła kolejne załamanie nerwowe. Jak pamie˛tasz, u-
brdała sobie, z˙e mam romans z Nicholasem. Wy-
gla˛da na to, z˙e zgarne˛ła Lucy z ulicy i zawiozła do
domu Jamesa w przekonaniu, z˙e w ten sposo´b mnie
ukarze. Na szcze˛s´cie James zaraz wro´cił do domu
i natychmiast odwio´zł Lucy do mnie, a po zezna-
niach na policji zawio´zł Clarisse˛ do lekarza.

– Niesamowite! Najwaz˙niejsze, z˙e Lucy nic

sie˛ nie stało i z˙e wreszcie ktos´ zaja˛ł sie˛ Clarissa˛.
Szkoda tylko, z˙e tak po´z´no, z˙e trzeba było az˙

158

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

takiego wydarzenia, z˙eby jej rodzina sie˛ obudziła.
A jak Lucy? Uwaz˙asz, z˙e z nia˛ wszystko w po-
rza˛dku?

– Chyba tak. Było za mało czasu, z˙eby sie˛

dokładnie zorientowac´, ale chyba nie za bardzo sie˛
przeje˛ła cała˛ sytuacja˛. Poza tym ma dos´c´ silna˛
psychike˛. Oczywis´cie, be˛de˛ ja˛ obserwowac´. Zdaje
sie˛, z˙e jej jedynym problemem w tej chwili jest to,
jak nazwac´ szczeniaka obiecanego przez Jamesa.

– Szczeniaka?
– Tak, James obiecał jej pieska, z˙eby jakos´

wynagrodzic´ wczorajszy stres.

– To ładnie z jego strony. No widzisz, jakie

miłe z niego chłopisko? No, musze˛ kon´czyc´, bo
oczywis´cie moja rodzinka nie moz˙e wytrzymac´
beze mnie ani chwili. Całe szcze˛s´cie, z˙e juz˙ po
wszystkim, trzymajcie sie˛ ciepło, pa.

Po zakon´czeniu rozmowy Tania na nowo wro´ci-

ła mys´lami do Jamesa. Czy zadzwoni? Co jej
powie? Co ona jemu? W jej głowie brzmiały te
same pytania, kto´re w takich sytuacjach zadaja˛
sobie nowi kochankowie od wieko´w.

Poprzedniej nocy ich zbliz˙enie wydawało sie˛

tak naturalne, tak oczywiste; dzis´, w s´wietle dnia,
pojawiły sie˛ pytania i wa˛tpliwos´ci i wczorajszy
akt, przez swoja˛ gwałtownos´c´ i nieokiełznanie,
wydawał sie˛ wre˛cz pogan´ski, zupełnie nie pasował
do jej charakteru, i z tym tez˙ musiała sie˛ uporac´.

A takz˙e z tym, z˙e wystarczyło wspomnienie

159

Penny Jordan

background image

wczorajszej nocy, by jej ciało przebiegł niepokoja˛-
cy dreszcz.

Wyskoczyła z ło´z˙ka i zeszła na do´ł do Lucy,

kto´ra juz˙ powycia˛gała z szafek wszystkie wiktuały
potrzebne do s´niadania. Po s´niadaniu pozmywały
i włas´nie sie˛ zastanawiały, jak spe˛dzic´ niedziele˛,
gdy nagle Lucy zerkne˛ła przez okno i klasne˛ła
w dłonie.

– Przyjechał pan James, mamusiu! – zawołała

rados´nie i zanim Tania zda˛z˙yła zareagowac´, mała
wybiegła go przywitac´.

Poczuła, z˙e robi jej sie˛ słabo. Boz˙e, czego James

chce? Czemu tak nagle, bez uprzedzenia?

Podbiegła do okna, ale zaraz sie˛ cofne˛ła. Co by

pomys´lał, gdyby zobaczył, z˙e przyciska nos do
szyby jak chora z te˛sknoty nastolatka? Z drugiej
strony, czemu ma udawac´, z˙e nie jest chora?

Sprawdziła szybko swo´j wygla˛d w lustrze, przy-

pominaja˛c sobie z przeraz˙eniem, z˙e ma na sobie
zwykłe dz˙insy i T-shirt z myszka˛ Miki, ale nie było
czasu na przebieranie sie˛. Pragna˛c jakos´ zapano-
wac´ nad wzburzeniem, usiadła w fotelu i wzie˛ła
gazete˛, udaja˛c, z˙e włas´nie oddaje sie˛ lekturze.

Do domu pierwsza wpadła Lucy, krok za nia˛

James.

– Mamusiu, pan James zaprasza nas do siebie

na lunch. Pojedziemy, prawda?

Miała na kon´cu je˛zyka odpowiedz´ odmowna˛,

ale gdy zobaczyła rozpromieniona˛ twarz dziew-

160

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

czynki, a potem zobaczyła Jamesa, kto´ry zatrzy-
mał sie˛ w progu z pełna˛ niepokoju mina˛, zmieniła
zdanie.

– Dzien´ dobry, Taniu – odezwał sie˛ cicho. –

Przepraszam strasznie za najs´cie bez zapowiedzi,
ale nie miałem nawet jak zadzwonic´. Wracam
prosto ze szpitala, gdzie załatwiałem wraz z Ni-
cholasem formalnos´ci, i chciałem was jeszcze
zastac´ w domu.

Wygla˛dał na tak zne˛kanego, z˙e Tania nie miała

serca bardziej go deprymowac´. Wstała i podała mu
serdecznie dłon´.

– Chodz´, siadaj i opowiadaj, a Lucy tymczasem

skoczy dokon´czyc´ sprza˛tanie kuchni, prawda? –
dodała i popatrzyła na nia˛ znacza˛co.

Dziewczynka w mig zrozumiała, z˙e doros´li chca˛

zostac´ sami, i bez marudzenia pobiegła do kuchni.

– No wie˛c?
– Policja nie postawi Clarissie z˙adnych zarzu-

to´w, pod warunkiem z˙e podda sie˛ terapii.

Mimo z˙e zostali sami, oboje zachowywali dys-

tans, po cze˛s´ci skre˛powani s´wiadomos´cia˛, z˙e to ich
pierwsze spotkanie po upojnej nocy, a po cze˛s´ci
dlatego, z˙e Lucy jest od nich o krok i w kaz˙dej
chwili moz˙e wpas´c´ do saloniku z jakims´ pytaniem.

– Lekarz, o kto´rym ci wspominałem, uwaz˙a, z˙e

Clarissa ma ogromne szanse na wyzdrowienie.
Przy okazji wyszło na jaw, z˙e załamanie nerwowe
po s´mierci rodzico´w nie było ostatnie. Podobny

161

Penny Jordan

background image

kryzys miała po urodzeniu Clive’a, młodszego
z syno´w, tylko z˙e wszyscy brali to za depresje˛
poporodowa˛, a ona do niczego nam sie˛ nie przy-
znała. Na szcze˛s´cie wreszcie be˛dzie mogła sie˛
poddac´ porza˛dnej kuracji.

– W jakim jest stanie? – spytała Tania.
Doskonale pamie˛tała wczorajszy strach, kto´re-

go dos´wiadczyła z winy Clarissy, ale przeciez˙
miała s´wiadomos´c´, z˙e ma do czynienia z osoba˛
chora˛. Co wcale nie znaczy, z˙e łatwo jej wymazac´
z pamie˛ci, co przez nia˛ przez˙yła. Wczorajszy
wybryk Clarissy, a takz˙e wczes´niejsze upokorze-
nia, kto´rych od niej doznała, sa˛ zbyt s´wiez˙e, by
moz˙na o nich natychmiast zapomniec´.

– Dostała mocne s´rodki uspokajaja˛ce, i tak

chyba be˛dzie przez jakis´ czas. – Przez chwile˛
James milczał zatopiony w mys´lach. – Zostawmy
to, bo juz˙ miałem dzisiejsza˛ porcje˛ zmartwien´,
a jeszcze niejedno mnie czeka. Zreszta˛, dlatego tak
mi ogromnie zalez˙y na waszym towarzystwie. To
co? Dasz sie˛ namo´wic´? Bardzo prosze˛.

Bardzo chciała, ale bała sie˛, z˙e nie be˛dzie soba˛

włas´nie z powodu Clarissy, nawet gdy teraz jej nie
be˛dzie w Gołe˛bim Dworku. Czułaby jej obecnos´c´,
bez przerwy by o niej mys´lała, i z lunchu we troje
nie byłoby poz˙ytku.

Musiała sie˛ liczyc´ dodatkowo z jeszcze jednym

uczuciem dotycza˛cym Clarissy – była po prostu
o nia˛ zazdrosna. Uznała to za skrajnie niema˛dre, bo

162

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ostatecznie Clarissa nie jest jej rywalka˛, jednak
pierwotny instynkt na razie dominował nad logika˛
i potrzebowała czasu, z˙eby sobie z tym poradzic´.
A rodzinny dom Clarissy nie nadawał sie˛ najlepiej
do tego celu. Nie chciała, by z powodu jej rozdraz˙-
nienia i emocjonalnego chaosu miało sie˛ cos´ ze-
psuc´ w relacjach z Jamesem. Lepiej poczekac´.

– Bardzo mi miło, z˙e nas zapraszasz – powie-

działa sztywno. Nadal nie wiedziała, jak sie˛ za-
chowac´, nie chciała tez˙ ryzykowac´ bardziej intym-
nego tonu ze wzgle˛du na obecnos´c´ co´rki. – Na-
prawde˛. Ale po wczorajszych emocjach chciała-
bym pobyc´ troche˛ sama z Lucy. Chce˛ sie˛ upewnic´,
czy incydent z Clarissa˛ nie pozostawił w niej
z˙adnego s´ladu.

Szybkie spojrzenie, jakie jej rzucił, przekonało

ja˛, z˙e James domys´la sie˛, iz˙ nie jest to prawdziwy
powo´d jej odmowy, lecz nie dał tego odczuc´
w słowach.

– Doskonale cie˛ rozumiem – odrzekł. – Jeszcze

raz strasznie mi przykro z powodu wczorajszego
wydarzenia, i doskonale wiem, z˙e chcesz z nia˛
pobyc´ sama. Ale nie obawiasz sie˛, z˙e takie trzy-
manie pod kloszem be˛dzie dla niej nie najlepsze?
Z

˙

e moz˙e jestes´ nadopiekun´cza?

– Co takiego? Ja nadopiekun´cza? – Tania az˙

sie˛ poderwała z miejsca. – I to mo´wi człowiek,
kto´ry przez swoja˛ nadopiekun´czos´c´, wre˛cz sta-
wianie na piedestale bliskiej sobie osoby, omal

163

Penny Jordan

background image

nie doprowadził do tragedii! Wybacz, ale uwaz˙am,
z˙e nie jestes´ najlepsza˛ osoba˛ do dawania rad.

Natychmiast poz˙ałowała swoich gniewnych

sło´w, widza˛c, jak podziałały one na Jamesa. Wie-
działa, z˙e tak gwałtowny atak na niego jest wyni-
kiem skumulowanych emocji, kto´rych od wczoraj
dos´wiadczała, takz˙e tych nie najbardziej szlachet-
nych, jak zazdros´c´ w stosunku do Clarissy.

James pobladł, nie wiadomo, czy z gniewu, czy

bo´lu, i jakby skulił sie˛ w sobie.

– Masz racje˛, oczywis´cie – powiedział smut-

nym i przygaszonym tonem. – Rzeczywis´cie jes-
tem ostatnia˛ osoba˛, kto´ra mogłaby wypowiadac´ sie˛
na temat nadmiernej opiekun´czos´ci. Ale z˙eby zro-
zumiec´ moje poste˛powanie, musiałabys´ dowie-
dziec´ sie˛ czegos´ na temat Clarissy, zwłaszcza jej
tragicznych dos´wiadczen´. Mam nadzieje˛, z˙e kiedy
be˛dziesz w nieco mniej, hm... wojowniczym na-
stroju, opowiem ci na ten temat cos´ wie˛cej. Tym-
czasem uwierz mi, z˙e nie bez powodu tak sie˛
zachowywałem. Ale tez˙ musisz widziec´, z˙e wcale
siebie nie rozgrzeszam. Bez przerwy mys´le˛ o tym,
co sie˛ stało, i mam ogromne wyrzuty sumienia.
Nawet nie wiesz, ile razy zadawałem sobie pytanie,
w jakim stopniu ja sam jestem odpowiedzialny za
stan zdrowia Clarissy, za jej słabos´c´ i zalez˙nos´c´ ode
mnie, za jej relacje z me˛z˙em i zazdros´c´ o ciebie.

Opus´cił głowe˛. Wygla˛dał tak bezradnie, wyzuty

z emocji i sił, swej zwykłej dumy i pewnos´ci

164

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

siebie, z˙e zapominaja˛c o swojej złos´ci, Tania
połoz˙yła re˛ke˛ na jego ramieniu.

– Nie wolno ci sie˛ tak oskarz˙ac´, bo jes´li nawet

zrobiłes´ jakis´ bła˛d, to w imie˛ miłos´ci do siostry.

– Dzie˛kuje˛, a jednak...
– Mamusiu, juz˙ wszystko zrobiłam i mi sie˛

nuuudzi! – Lucy stane˛ła w progu i patrzyła na nich
wyczekuja˛co. – Kiedy pojedziemy do Gołe˛biego
Dworku?

– Obawiam, sie˛, z˙e... – zacza˛ł James, podno-

sza˛c sie˛ z miejsca, ale nie dokon´czył.

– Jak tylko włoz˙ysz płaszcz, a ja sie˛ przebiore˛

– wtra˛ciła szybko Tania i posłała Jamesowi
us´miech.

Lucy w te pe˛dy ruszyła do przedpokoju, a Tania

dodała:

– Jes´li oczywis´cie zaproszenie nadal jest ak-

tualne.

– Z nowa˛ data˛ waz˙nos´ci. – W oczach Jamesa

pojawił sie˛ dawny błysk. Przytrzymał jej dłon´ na
swoim ramieniu, a druga˛ nagle przycia˛gna˛ł ja˛ do
siebie i pocałował. – A to, bo nie umiem ci inaczej
podzie˛kowac´ za wczorajsza˛ noc. A to – pocało-
wał ja˛ jeszcze raz – z˙eby ci pokazac´, ile dla mnie
znaczyła.

Oszołomiona Tania oparła sie˛ o niego, staraja˛c

sie˛ złapac´ oddech. Oplotła go ciasno ramionami
i w jednej sekundzie jej ciało przeszył ten sam miły
bo´l poz˙a˛dania, kto´rego doznała poprzedniej nocy.

165

Penny Jordan

background image

– Przestan´. Lucy moz˙e wejs´c´...
– Wiem – mrukna˛ł. – Ale nie mogłem sie˛

opanowac´. Obiecałem sobie, z˙e be˛de˛ dzis´ wzorem
dobrych manier, z˙e nawet cie˛ nie dotkne˛, ale nie
potrafie˛ sie˛ trzymac´ w karbach.

Mo´wił gora˛czkowo, w pos´piechu, jakby sie˛ bał,

z˙e Tania mu przerwie albo z˙e nie zda˛z˙y wszyst-
kiego powiedziec´.

– Choc´ to niemoz˙liwe, pragne˛ cie˛ jeszcze bar-

dziej niz˙ wczoraj. Chyba oszaleje˛... Chciałem ci
wyznac´, z˙e potrafie˛ czekac´, dam ci tyle czasu, ile
trzeba, z˙ebys´ rozeznała sie˛ w swoich uczuciach,
z˙ebys´ mogła mnie lepiej poznac´. Ale teraz, kiedy
sie˛ do mnie zbliz˙yłas´...

Pokre˛cił bezradnie głowa˛.
– Przepraszam, po prostu nie mogłem sie˛ po-

wstrzymac´. Nie wiem, co sie˛ ze mna˛ dzieje.

Pocałował ja˛zno´w i tym razem Tania oddała mu

pocałunek z ochota˛ i poz˙a˛daniem rozbudzonym na
nowo, jakby tylko czekaja˛cym na najmniejszy
bodziec. Przywarła do niego całym ciałem, czuja˛c,
jak wzbiera w niej fala gora˛ca.

Ostatkiem woli oderwała sie˛ od niego. Zda˛z˙yła

w ostatniej chwili, bo w tym momencie wro´ciła
Lucy.

– Ja juz˙ jestem gotowa – os´wiadczyła dziew-

czynka.

– S

´

wietnie, kochanie – rzekła Tania szorstkim

od emocji głosem i szybko sie˛ od niej odwro´ciła,

166

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

by co´rka nie zauwaz˙yła jej rozpalonej twarzy. – Ide˛
sie˛ przebrac´, zaraz do was doła˛cze˛.

Gdy zeszła po chwili na do´ł, Lucy i James

prowadzili oz˙ywiona˛ dyskusje˛ na temat pso´w i ich
tresowania.

– Czy be˛dziemy tresowac´ Ruperta? – dopyty-

wała sie˛ dziewczynka.

– Nawet musimy – odparł z cała˛ powaga˛ James

– bo jest rozpuszczony jak dziadowski bicz.

– A potem pomoz˙e mi pan nauczyc´ kilku sztu-

czek mojego szczeniaka?

– Daje˛ uroczyste słowo honoru.
Lucy wsune˛ła dłon´ w re˛ke˛ Jamesa, a w jej

oczach zals´nił podziw bliski adoracji. Obserwuja˛c
te˛ scene˛, Tania poczuła nagła˛ obawe˛ i z powodu
siebie, i co´rki.

To zaczyna sie˛ toczyc´ nieco zbyt szybko i Tania

obawiała sie˛, z˙e moz˙e sie˛ pogubic´. Stracic´ orienta-
cje˛, co dla nich dobre, a jes´li dodatkowo Lucy
przywia˛z˙e sie˛ do Jamesa, be˛dzie jeszcze trudniej.

Jej obawy były tym wie˛ksze, z˙e nigdy nie

znajdowała sie˛ w podobnej sytuacji, wie˛c brako-
wało jej wiedzy i dos´wiadczenia, jak sobie radzic´
w podobnych okolicznos´ciach, brakowało jej utar-
tych schemato´w działania, kto´re pomogłyby po-
dejmowac´ trafne decyzje. Musiała zdac´ sie˛ na ins-
tynkt, a ten bywa zawodny.

Szczego´lnie gdy ktos´ zwraca sie˛ do niej z takim

rozbrajaja˛cym uroczym us´miechem jak teraz James.

167

Penny Jordan

background image

Tak, w takich momentach łatwo jest zapomniec´
o ostroz˙nos´ci i w głowie telepie sie˛ tylko jedna
pełna zdumienia mys´l, co sie˛ dzieje z nia˛, co sie˛
dzieje z jej ciałem, gdy u jej boku pojawia sie˛ James.

Dałaby nie wiadomo co, z˙eby akurat teraz, gdy

jeszcze nie ochłone˛ła po pocałunkach i jej ciało
te˛skniło za dotykiem jego dłoni, nie siadac´ obok
Jamesa. Ale Lucy była szybsza, wpakowała sie˛ na
tylne siedzenie i zaanektowała cała˛ wolna˛ prze-
strzen´ z tyłu.

– Mamusiu, usia˛dz´ z przodu, bo chciałabym

sobie ogla˛dac´ okolice˛ ze wszystkich okien auta.

Chca˛c nie chca˛c, Tania usadowiła sie˛ na fotelu

pasaz˙era, staraja˛c sie˛ trzymac´ od Jamesa jak naj-
dalej. Ale nie pomogło, bo gdy nie mogła sobie
poradzic´ z wymys´lnym zamknie˛ciem pasa bez-
pieczen´stwa w jaguarze, James pochylił sie˛, by jej
pomo´c, i przy okazji musna˛ł łokciem jej uda. Tania
zagryzła wargi, staraja˛c sie˛ opanowac´.

Siedziała sztywno, pragna˛c w panice odegnac´

wszelkie mys´li o ciele i dotyku Jamesa. Ale pod-
ste˛pna wyobraz´nia podsuwała jej coraz to nowe
mys´li, strze˛pki s´wiez˙ych wspomnien´, gdy jego
dłonie zamykały sie˛ na jej piersiach, gdy sune˛ły po
biodrach, gdy jego usta smakowały jej sko´re˛...
Miała wraz˙enie, z˙e nadal czuje ciepło emanuja˛ce
od Jamesa. Czuja˛c, z˙e sie˛ dusi, w pos´piechu
uchyliła okno.

James rzucił jej szybkie spojrzenie. Modliła sie˛

168

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

w duchu, z˙eby nie odczytał jej mys´li, bo by sie˛
spaliła ze wstydu. On nie moz˙e za nic sie˛ dowie-
dziec´, z˙e ona, kto´ra nie miała z˙adnego dos´wiad-
czenia, teraz omal nie wariuje z poz˙a˛dania.

James wła˛czył dmuchawe˛ i gdy było pewne, z˙e

Lucy nie moz˙e ich słyszec´, mrukna˛ł zduszonym
szeptem:

– Mys´lisz, z˙e ja tez˙ nie dostaje˛ kota? – Wes-

tchna˛ł. – I zapewniam cie˛, z˙e czysta˛ brednia˛ jest
popularna opinia, z˙e wie˛kszos´c´ me˛z˙czyzn, zwłasz-
cza w moim wieku, nie jest w stanie poz˙a˛dac´ jednej
kobiety tak bardzo, z˙e sama mys´l o niej wyzwala
w nich prawdziwy gejzer z˙a˛dzy. Masz racje˛, z˙e tak
sie˛ odsuwasz, bo mimo obecnos´ci Lucy miałbym
sie˛ ochote˛ na ciebie rzucic´.

Tania z us´miechem popatrzyła na jego mine˛,

zastawiaja˛c sie˛ jednoczes´nie, dlaczego jakos´ nie
boi sie˛ tej groz´by, przeciwnie – marzy o jej
spełnieniu.

Spokoju nie dawała jej mys´l, dlaczego tak

gwałtownie reaguje na Jamesa. Na pewno oczywi-
stym powodem jest to, z˙e włas´ciwie po raz pierw-
szy w z˙yciu dos´wiadczyła, czym jest kochanie sie˛
z kims´, a nie jedynie zaspokojenie pope˛du, czym
jest prawdziwa miłosna gra, w kto´rej celem jest
branie i dawanie, i w kto´rej dawanie jest czasem
przyjemniejsze.

Nie mogła sie˛ oszukiwac´, z˙e powodem tak

intensywnych doznan´ jest ro´wniez˙ to, z˙e James jest

169

Penny Jordan

background image

bardzo przystojnym i fascynuja˛cym me˛z˙czyzna˛. No
i jeszcze moz˙e to, z˙e po prostu sie˛ w nim zakochała?

Tym bardziej wie˛c niepokoiło ja˛ uczucie usado-

wione na przeciwnym biegunie – uczucie le˛ku
przed zmiana˛ w jej z˙yciu, kto´ra byłaby o wiele
radykalniejsza niz˙ jakakolwiek inna, kto´ra jej sie˛
dota˛d przytrafiła. A takz˙e w z˙yciu Lucy, a to kazało
zdwoic´ czujnos´c´.

Nawet gdyby wczorajsza noc nie miała dalszego

cia˛gu, juz˙ i tak wiele zmieniła w z˙yciu Tani. Po
takim niezwykłym dos´wiadczeniu przepadła juz˙
perspektywa powrotu do dawnego z˙ycia, kto´re
choc´ samotne, dawało jej wie˛ksze poczucie bez-
pieczen´stwa niz˙ z˙ycie, w kto´re miała moz˙liwos´c´
wkroczyc´ teraz. Bo choc´ wydawało sie˛ ogromnie
kusza˛ce, niosło ze soba˛ jedno ryzyko – mogła
stracic´ nad nim kontrole˛.

Po cudownych chwilach z Jamesem nie moz˙e

wro´cic´ do stanu niewinnos´ci, nies´wiadomos´ci,
czym jest seks. Juz˙ zawsze be˛dzie o nich pamie˛ta-
ła, juz˙ nigdy nie zazna spokoju, po´ki zno´w nie
dos´wiadczy czegos´ podobnego. A wie˛c zacznie
szukac´. I tu rodzi sie˛ kolejny problem – nie chciała
szukac´, bo nie chciała niczego podobnego do-
s´wiadczac´ z nikim innym, tylko z Jamesem.

Gdy samocho´d zwolnił, wro´ciła do rzeczywi-

stos´ci i rozejrzała sie˛ woko´ł. Przejez˙dz˙ali akurat
przez brame˛ z wyrzez´bionymi podobiznami dwo´ch
gołe˛bi.

170

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Sta˛d nazwa całej posiadłos´ci – wyjas´nił Ja-

mes – choc´ ta brama nie nalez˙ała do dworku od
samego pocza˛tku. Budynek został zbudowany
w tysia˛c szes´c´setnym roku, a brama powstała
jakies´ pie˛c´dziesia˛t lat po´z´niej, kiedy dworek został
kupiony przez pierwszego z Warreno´w, kto´ry tu
sie˛ osiedlił. Nadał jej tak niecodzienny kształt dla
swojej narzeczonej. Włas´nie sobie us´wiadomiłem,
z˙e nie powinienem byc´ tak zaskoczony swoim
obecnym stanem. – James nachylił sie˛ lekko, by
Lucy ich nie słyszała. – Ostatecznie nie be˛de˛
pierwszym Warrenem, kto´ry zakochał sie˛ bez
pamie˛ci.

Tania nie zda˛z˙yła odpowiedziec´, bo wjez˙dz˙ali

akurat na z˙wirowy podjazd. A potem...

A potem Tania oniemiała. Z zewna˛trz posiad-

łos´c´ wygla˛dała uroczo, ale nikt by nie zgadł, jak
majestatycznie prezentuje sie˛ od s´rodka. Tania
chłone˛ła wzrokiem idealnie przystrzyz˙one traw-
niki, pokryte tu i o´wdzie lis´c´mi o jesiennych
barwach. Okalaja˛ce całos´c´ drzewa z wielobarw-
nymi koronami tworzyły ro´wny szpaler prowadza˛-
cy do gło´wnego wejs´cia i dalej, w gła˛b parku i do
lasku.

Zachwytem napełnił Tanie˛ takz˙e sam budynek,

kto´ry nic nie traca˛c ze swojej bas´niowos´ci, dawał
wraz˙enie solidnos´ci i bezpieczen´stwa. Miał trzy
kondygnacje i zbudowany był ze starej cegły na
klasycznym wzorze litery H.

171

Penny Jordan

background image

James zatrzymał samocho´d przed brama˛. Lucy

natychmiast wyskoczyła z auta, całkowicie ig-
noruja˛c urok i pie˛kno domu. Interesowało ja˛ tylko
jedno.

– Gdzie jest Rupert? – zawołała, patrza˛c wy-

czekuja˛co na Jamesa. – Moge˛ sie˛ z nim pobawic´
w ogrodzie?

– Moz˙e na razie w domu, co? – zaproponował

James. – A kiedy napijemy sie˛ herbaty i cos´ zjemy,
proponuje˛ wspo´lna˛ przechadzke˛ po ogrodzie. A te-
raz, moja droga – zwro´cił sie˛ do Tani, gdy przeje˛ta
dziewczynka pobiegła do bramy – witaj w miejscu,
kto´re, mam nadzieje˛, wkro´tce stanie sie˛ twoim
nowym domem.

172

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIA˛TY

Poczuła pieka˛ce łzy. Staraja˛c sie˛ ukryc´ zmiesza-

nie, schyliła głowe˛, by odpia˛c´ pas bezpieczen´stwa.

Jak to? Ten cudowny dwo´r ma byc´ kiedys´ jej

domem? Po wczorajszej nocy i dzisiejszych wy-
znaniach Jamesa stało sie˛ oczywiste, z˙e darzy ja˛
gora˛cym uczuciem, ale jego słowa, tak gwałtownie
okres´laja˛ce jej przyszłos´c´, stanowiły dla niej szok.
Przeraz˙ała ja˛ juz˙ sama perspektywa zwia˛zku z Ja-
mesem, a w dodatku miałaby zamieszkac´ w tym
cudownym wiekowym budynku, kto´rego sam wi-
dok onies´mielał?

Gdy jednak wchodziła nies´miało przez brame˛

z pie˛knego polerowanego drewna do przestrzen-
nego holu wykładanego ceramiczna˛ boazeria˛,

background image

doznała nagłego spokoju, poczucia bezpieczen´-
stwa, jak gdyby dworek brał ja˛ w swoja˛ opieke˛
i witał jak nowego domownika.

To poczucie bliskos´ci wzmocniło sie˛ jeszcze,

gdy w nozdrza uderzył ja˛ zapach woskowanych
podło´g i dymu z bierwion jabłoni pala˛cych sie˛
w kominku.

Wszystko to tworzyło aure˛ ciepła i bezpieczen´-

stwa i dawało Tani jakies´ nierzeczywiste poczucie,
z˙e ska˛ds´ to miejsce zna, i to doskonale.

Na de˛bowym stoliku, obok pokaz´nego wazonu

z jesiennymi kwiatami, stała sporych rozmiaro´w
fotografia oprawiona w srebrna˛ ramke˛. Wstrzyma-
ła oddech, gdy spostrzegła na niej Jamesa, o wiele
młodszego, stoja˛cego z kobieta˛ i me˛z˙czyzna˛, oraz
dziewczynke˛, kto´ra˛ musiała byc´ Clarissa.

James zauwaz˙ył jej wzrok.
– Pewnie sie˛ domys´lasz, z˙e to moja rodzina.

Mo´j ojciec i matka Clarissy sa˛ na tym zdje˛ciu
s´wiez˙o po s´lubie. Byłem ogromnie szcze˛s´liwy,
kiedy sie˛ pobrali, bo po s´mierci mamy ojciec był
długo samotny. Harriet, matka Clarissy, zrobiła
z niego nowego człowieka i byłem jej za to bardzo
wdzie˛czny.

Tania w milczeniu przygla˛dała sie˛ fotografii, tym-

czasem Lucy rozgla˛dała sie˛ oczywis´cie za swoim
towarzyszem zabaw. Widac´ on tez˙ ja˛ wyczuł, bo
po prawej stronie, gdzie znajdowała sie˛ kuchnia,
rozległo sie˛ rozpaczliwe ujadanie i kiedy po chwili

174

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

drzwi sie˛ otworzyły, wyskoczyło z nich futrzane
szcze˛s´cie, kto´re okazało sie˛ oczywis´cie Rupertem.

Pies rzucił sie˛ z rados´cia˛ na dziewczynke˛ i za-

cze˛ła sie˛ szalona zabawa. Za nim z kuchni wyszła
zadyszana korpulentna kobieta, kto´ra na widok
gos´ci us´miechne˛ła sie˛ szeroko.

– Przepraszam, panie Warren, ale jak Rupert

usłyszał dziewczynke˛, nie mogłam go utrzymac´
w kuchni.

– Nic nie szkodzi, Jane. Zreszta˛ widzisz, do jak

miłej młodej damy sie˛ spieszył. Pozwo´l, z˙e ci
przedstawie˛: owa rados´nie witana przez Ruperta
dziewczynka to Lucy, a ta pie˛kna pani to jej mama,
Tania Carter. To zas´ – James wskazał głowa˛
kobiete˛, zwracaja˛c sie˛ do Tani i Lucy – Jane
Williams, opoka tego domu.

Gdy Tania i Jane s´ciskały sobie dłonie, James

stał za Tania˛ i trzymał re˛ce na jej ramionach, jak
gdyby chciał pokazac´ z duma˛, z˙e do niego nalez˙y.

Tania czuła sie˛ troche˛ nieswojo, ale nie mogła

udawac´, z˙e nie jest jej przyjemnie. Gdy zobaczyła,
z˙e Jane wita sie˛ z nia˛ z ciepłym i szczerym
us´miechem, przeszło jej całe zaz˙enowanie. Potem
Jane odwro´ciła sie˛ do Lucy i psa.

– A wie˛c to ty jestes´ ta˛ młoda˛ dama˛, kto´ra ma

nauczyc´ Ruperta dobrych manier. Bardzo mnie to
cieszy. A po´ki co, be˛de˛ ci ogromnie wdzie˛czna, jes´-
li na chwile˛ wez´miesz tego zapchlonego kundla
z mojej kuchni, bo nie jestem w stanie go upilnowac´.

175

Penny Jordan

background image

Widza˛c, z˙e Lucy z najwie˛ksza˛ ochota˛ zajmuje

sie˛ ,,kundlem’’, gonia˛c z nim po wszystkich po-
mieszczeniach, Jane dodała:

– A teraz przeprosze˛ pan´stwa i po´jde˛ przy-

szykowac´ lunch.

– Jane uwaz˙a Ruperta za dopust boz˙y – wyjas´-

nił James po wyjs´ciu gospodyni. – Oczywis´cie lubi
go jak wszyscy, ale kuchnia jest dla niej s´wia˛tynia˛,
a taki kudłaty stwo´r oczywis´cie barbarzyn´ca˛.

Teraz, gdy zostali sami, Tania poczuła sie˛ zno´w

bardzo niepewnie. Widocznie James to dostrzegł,
bo spytał z us´miechem:

– Co jest, Taniu? Naprawde˛ tak sie˛ mnie boisz?
– Nie ciebie – potrza˛sne˛ła energicznie głowa˛ –

ale siebie. I... w ogo´le tego wszystkiego.

James zmarszczył czoło, rozwaz˙aja˛c jej słowa.
– Obawiam sie˛, z˙e nic nie wymys´le˛. Powiesz,

o co chodzi?

– Boje˛ sie˛... Boje˛ sie˛ tego, co jest mie˛dzy nami.

– W s´wietle dnia wypowiedzenie słowa ,,miłos´c´’’
wydawało jej sie˛ niemoz˙liwe. – Wszystko wyda-
rzyło sie˛ zbyt szybko, zbyt raptownie, i troche˛ sie˛
pogubiłam.

Podszedł do niej i uja˛ł jej twarz w dłonie.
– Chcesz powiedziec´ – spytał powaz˙nie – z˙e

mnie nie chcesz? Uraziłem cie˛ czyms´? Chodzi
o wczorajsza˛ noc?

– Alez˙ nie, było cudownie! – Tania pokre˛ciła

głowa˛. – Nie mam twojego dos´wiadczenia, w ogo´-

176

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

le nie mam z˙adnego dos´wiadczenia, ale cos´ mi
mo´wi, z˙e to, co nam sie˛ zdarzyło, było czyms´
naprawde˛ niezwykłym... czyms´, co chyba nie kaz˙-
dy ma szcze˛s´cie poznac´. I nigdy, ale to przenigdy
nie be˛de˛ tego z˙ałowała. Istnieje jednak cała masa
przeszko´d...

– Chodzi ci o Clarisse˛, prawda?
Tania powoli pokiwała głowa˛.
Tak, chodzi jej o Clarisse˛, ale nie mogła przed-

stawic´ Jamesowi wszystkich obaw i wa˛tpliwos´ci
z nia˛ zwia˛zanych, poniewaz˙ ryzykowała, z˙e James
uzna ja˛ za osobe˛ wyja˛tkowo małoduszna˛.

Cały problem polega bowiem na tym, z˙e Claris-

sa jest rzeczywis´cie osoba˛ chora˛, a w dodatku po
trudnych przejs´ciach. Jedyna˛ wie˛c ludzka˛ reakcja˛
byłoby zaakceptowanie jej choroby i maksymalna
tolerancja.

Ale jest tez˙ druga strona medalu – Tania nie

mogła sobie poradzic´ z negatywnymi emocjami
w stosunku do Clarissy, kto´re powstały, gdy nie
miała poje˛cia o jej chorobie.

Doznała od niej masy upokorzen´, wysłuchiwała

oskarz˙en´, z˙e jest kochanka˛ jej me˛z˙a. To wreszcie
Clarissa była sprawczynia˛ najwie˛kszego dramatu
w z˙yciu Tani, gdy uprowadziła Lucy.

Po tym wydarzeniu pozostał szok, kto´ry był zbyt

s´wiez˙y, by przewidywac´, jakie odcis´nie pie˛tno na
relacjach pomie˛dzy Tania˛ a Clarissa˛, a wie˛c takz˙e
Jamesem.

177

Penny Jordan

background image

Wprawdzie moz˙e sie˛ okazac´, z˙e o´w szok nie

be˛dzie miał z˙adnego wpływu na jej zwia˛zek z Ja-
mesem, ale moz˙e byc´ inaczej i instynkt podpowia-
dał jej, z˙e jes´li nie rozprawi sie˛ z tym problemem,
jes´li be˛dzie go ignorowała lub starała sie˛ skryc´
przed Jamesem i przed sama˛ soba˛, be˛dzie ro´sł, az˙
w kon´cu zatruje im z˙ycie.

Nie mogła oczywis´cie z˙a˛dac´, aby James zerwał

wie˛zi z Clarissa˛. Byłoby to niedorzeczne, zwłasz-
cza z˙e jest chora. Co wie˛cej, gdyby tak zrobił,
moz˙liwe, z˙e Tania zmieniłaby do niego stosunek.
Obawiała sie˛ tez˙, z˙e jes´li nawet be˛dzie sie˛ starała
z˙yc´ w dobrej komitywie z Clarissa˛, ta nigdy jej nie
zaakceptuje i konflikt mie˛dzy nimi i tak be˛dzie
narastał. A stawianie ultimatum, z˙eby James wy-
brał jedna˛albo druga˛z kobiet, w ogo´le nie wchodzi
w gre˛.

No i wreszcie rzecz najwaz˙niejsza – Tania po

prostu sie˛ bała. Le˛kała sie˛, z˙e załamanie nerwowe
Clarissy moz˙e sie˛ kiedys´ powto´rzyc´, i to w roz-
miarach, kto´rych nikt nie jest w stanie przewidziec´.
Nikt nie moz˙e dac´ jej gwarancji, z˙e Clarissa w swej
chorej wyobraz´ni nie ubrda sobie ponownie, z˙e to
Tania jest odpowiedzialna za jej problemy i z˙e nie
be˛dzie jej chciała za to ukarac´ poprzez co´rke˛ – byc´
moz˙e tym razem o wiele skuteczniej, doprowadza-
ja˛c swo´j zamysł do kon´ca.

Poza tam, skoro be˛da˛ cze˛s´cia˛ tej samej rodziny,

nieuniknione stana˛ sie˛ cze˛ste spotkania i kontakty

178

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Clarissy z Lucy i na pewno nie udałoby sie˛ unikna˛c´
sytuacji, gdy obie zostana˛ w domu same, a wtedy
Tania be˛dzie umierała ze strachu, z˙e jej co´rce zno´w
cos´ grozi. Jes´li zas´ zacznie ja˛ sztucznie separowac´
od Clarissy, wszyscy wkro´tce to zauwaz˙a˛ i zaczna˛
sie˛ kwasy.

Najgorsze, z˙e na tym etapie znajomos´ci z Jame-

sem nie moz˙e o tym wszystkim szczerze z nim
porozmawiac´, bo przeciez˙ tak naprawde˛ zupełnie
sie˛ nie znaja˛, i nie jest w stanie przewidziec´ jego
reakcji. Nie byłaby zaskoczona, gdyby mo´wia˛c mu
o swoich obawach, straciła w jego oczach, zwłasz-
cza teraz, gdy James jest zdruzgotany stanem
zdrowia ukochanej siostry.

Gdyby zas´ zmusiła Jamesa do wyprowadzki

z rodowego domu i Appleford, takz˙e i ta decyzja
mogłaby z czasem zatruc´ ich zwia˛zek. Jak mieliby
budowac´ pie˛kna˛ miłos´c´, jes´li jej zala˛z˙kiem byłoby
zerwanie Jamesa z rodzina˛? Jak ona sama mogłaby
z˙yc´ ze s´wiadomos´cia˛, z˙e do tego doprowadziła?
Czy mogłaby sie˛ spodziewac´, z˙e wtedy James be˛-
dzie ja˛ kochac´ szczera˛ miłos´cia˛?

Z drugiej strony, jak maja˛ budowac´ spokojne

i bezpieczne z˙ycie, gdy ona cia˛gle sie˛ be˛dzie
obawiała, z˙e Lucy lub jej przyszłym dzieciom
z Jamesem cos´ be˛dzie nieustannie zagraz˙ac´? Prob-
lem wydawał sie˛ zbyt ogromny, by znalez´c´ dla
niego rozwia˛zanie, a nawet go opisac´ drugiej
osobie.

179

Penny Jordan

background image

Tania westchne˛ła i odparła lakonicznie:
– Tak, chodzi o Clarisse˛ i moja˛ obawe˛ o Lucy.
– Domys´lałem sie˛. – James pokiwał głowa˛. –

Tez˙ o tym bez przerwy mys´le˛, ale pewnie mam do
całej sprawy nieco inny stosunek, bo Clarisse˛ znam
i kocham. Dlatego bardzo bym chciał, z˙ebys´ i ty
dowiedziała sie˛ o niej czegos´ wie˛cej. Moz˙e to po-
mogłoby ci ja˛ zrozumiec´.

– Oczywis´cie, usia˛dz´my.
Gdy rozsiedli sie˛ wygodnie przed kominkiem,

James zacza˛ł opowiadac´:

– Ojciec Clarissy opus´cił rodzine˛, kiedy Claris-

sa miała siedem lat. Moz˙na powiedziec´, z˙e na
szcze˛s´cie, poniewaz˙ przez całe lata zne˛cał sie˛ nad
jej matka˛. Starał sie˛ tez˙ zwro´cic´ przeciwko niej
Clarisse˛, stosuja˛c wobec niej ro´z˙nego rodzaju
chwyty, szantaz˙ emocjonalny i manipulacje˛, kto´re
w kon´cu zupełnie ja˛ od niego uzalez˙niły. Nic wie˛c
dziwnego, z˙e gdy w kon´cu odszedł do kochanki,
Clarissa miała złamane serce. Do tego stopnia, z˙e
Harriet obawiała sie˛ o jej z˙ycie.

James zamilkł na chwile˛, opanowuja˛c wzbu-

rzenie.

– Potem Clarissa przechodziła ro´z˙ne emocjo-

nalne stany: od nienawis´ci do matki, kto´ra˛ ob-
winiała za odejs´cie ojca, po obarczanie wina˛ ojca,
a w kon´cu takz˙e siebie, widza˛c w sobie z´ro´dło
konfliktu rodzico´w.

– Zdaje sie˛, z˙e niewielu dorosłych ma poje˛cie,

180

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

co sie˛ dzieje w głowie dziecka, zwłaszcza wraz˙-
liwego – wtra˛ciła Tania. – Nie zdajemy sobie
sprawy, jak łatwo moz˙na zniszczyc´ czy na zawsze
wypaczyc´ jego kształtuja˛ca˛ sie˛ psychike˛ przez
stawianie na pierwszym planie swoich własnych
potrzeb i emocji.

– Zgadzam sie˛. – James pokiwał energicznie

głowa˛. – Przykładem jest włas´nie Clarissa. Zupeł-
nie sie˛ zamkne˛ła w sobie i zacze˛ła odzyskiwac´
ro´wnowage˛ włas´ciwie dopiero tutaj, kiedy jej mat-
ka wyszła za mojego ojca. Zz˙yła sie˛ z nami bardzo
szybko, moz˙e przede wszystkim ze mna˛, bo z po-
wodu zbliz˙onego wieku cze˛sto przebywalis´my
razem. Poza tym chyba lepiej ja˛ rozumiałem niz˙
ojciec. Sam straciłem mame˛ i bardzo to przez˙yłem,
wie˛c doskonale mogłem sie˛ wczuc´ w jej emocje.
Zupełnie naturalna˛ konsekwencja˛ było to, z˙e za-
cza˛łem sie˛ nia˛ opiekowac´. Stałem sie˛ dla niej
klasycznym starszym bratem, i bardzo sie˛ do mnie
przywia˛zała. A potem, gdy juz˙ zacze˛ła zdrowiec´,
nadszedł kolejny cios...

– S

´

mierc´ waszych rodzico´w...

– Tak. – James splo´tł palce. – Clarissa zupełnie

sie˛ załamała i chyba tylko cudem jakos´ sie˛ w kon´cu
podniosła. Mys´le˛, z˙e trudno byłoby znalez´c´ jaka˛-
kolwiek osobe˛, kto´ra po tak tragicznych dos´wiad-
czeniach nie doznałaby szwanku na psychice. Ale
walczyłem o nia˛ jak oszalały, bo przeciez˙ z całej
rodziny tylko ona mi została. Poza tym poznałem

181

Penny Jordan

background image

ja˛ jak mało kto i wiedziałem, z˙e to wspaniała
dziewczyna.

James odetchna˛ł głe˛boko i cia˛gna˛ł:
– W kon´cu, gdy udało mi sie˛ wycia˛gna˛c´ ja˛jakos´

z tego psychicznego piekła, chuchałem na nia˛
i dmuchałem, robiłem wszystko, z˙eby ja˛ uchronic´
przed kolejnym nieszcze˛s´ciem, kolejna˛ strata˛. To
dlatego ona i ja zareagowalis´my tak gwałtownie,
kiedy dowiedzielis´my sie˛ o twoim domniemanym
romansie z Nicholasem. Mam nadzieje˛, z˙e juz˙
teraz rozumiesz, co sie˛ z nia˛ działo.

– Tak, ja rozumiem – odparła Tania. – Tylko

pytanie, czy nowa˛ sytuacje˛ zrozumie takz˙e Claris-
sa. Nie boisz sie˛, z˙e nigdy nie zaakceptuje w twoim
z˙yciu innej kobiety niz˙ siebie samej?

– Chcesz, z˙ebym ja˛ wyeliminował ze swojego

z˙ycia? – W głosie Jamesa zabrzmiała gorycz.

– Jak moz˙esz mnie uwaz˙ac´ za taka˛ egoistke˛!

– zaprotestowała. – Po prostu dziele˛ sie˛ z toba˛
wa˛tpliwos´ciami, bo sama nie moge˛ sobie dac´
z nimi rady. Chce˛ od ciebie czegos´ innego...

Zmiana w głosie Tani nie uszła uwagi Jamesa.

Spojrzał na nia˛ zaniepokojony.

– Chce˛, z˙ebys´ pozwolił mi odejs´c´. Z

˙

ebys´my sie˛

rozstali, po´ki jeszcze tak naprawde˛ nic nas nie
ła˛czy. Po´ki jeszcze mamy siły odejs´c´ od siebie.
– Tania wstała z fotela i zacze˛ła chodzic´ nerwowo
po pokoju. – Przeciez˙ wiesz, z˙e nie wystarczy do
szalen´stwa kochac´ sie˛ i poz˙a˛dac´. Nie chce˛, z˙eby to,

182

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

co nas ła˛czy, zacze˛ło powoli gasna˛c´, nasia˛kac´
gorycza˛z powodu moich konflikto´w z Clarissa˛ czy
cia˛głej atmosfery ukrytej wrogos´ci.

Tania zamilkła i spojrzała błagalnie na Jamesa.
– Zrozum, nie chce˛ patrzec´, jak sie˛ powoli

nawzajem niszczymy. A w takiej sytuacji nie moz˙e
byc´ inaczej. To nie wina Clarissy. Doskonale
rozumiem, co sie˛ z nia˛ dzieje. Ale choc´bym nie
wiem jak pragne˛ła, nie potrafie˛ jej ufac´ i nie bac´ sie˛
o Lucy. Powtarzam, to nie jej wina, ale moja.
Tylko z˙e nic nie jestem w stanie z tym zrobic´.

Tania zapadła sie˛ ponownie w fotel, staraja˛c sie˛

zwalczyc´ dusza˛ce łzy. Wiedziała, z˙e gdyby o nia˛
chodziło, gdyby nie bała sie˛ o Lucy, zgodziłaby sie˛
na wszystko, na kaz˙de ryzyko, byle tylko byc´
z Jamesem! Ale tego nie mogła mu wyznac´, bo
nigdy by sie˛ nie dał przekonac´, z˙e musza˛ sie˛
rozstac´. Niesprawiedliwos´c´ losu, niemoz˙nos´c´ wy-
krzyczenia swojej krzywdy całkowicie ja˛ dławiła.

– Wiem, z˙e taka sytuacja moz˙e zatruc´ nawet

najwie˛ksza˛ miłos´c´. – W głosie Jamesa zabrzmiał
ton rezygnacji.

– Wie˛c nie uwaz˙asz, z˙e jestem samolubna?
– Ty i samolubna! – James popatrzył na nia˛

z oburzeniem. – Rozumiem doskonale twoje oba-
wy przed Clarissa˛ i wiem, z˙e robisz to z troski o nas
wszystkich, a nie o siebie. Ale, o Boz˙e! – James
skrył w dłoniach twarz – to niczego nie zmienia.
Nie zmienia faktu, z˙e przez całe z˙ycie czekałem na

183

Penny Jordan

background image

kogos´ takiego jak ty, z˙e całe z˙ycie nie wierzyłem,
z˙e tak moz˙na kochac´. A teraz to wszystko, co
miałem na wycia˛gnie˛cie dłoni, ma przepas´c´?

– Mys´lisz, z˙e mnie jest łatwo? – Tania zacze˛ła

gładzic´ go po głowie. James, jak gdyby tylko na to
czekał, mocno ja˛ obja˛ł. – Moz˙e byłoby nam łatwiej
sie˛ rozstac´, gdyby nie wczorajsza noc?

– Z

˙

artujesz? – Patrzył na nia˛jak na szalona˛. – Dla

tej jednej nocy warto było czekac´ całe z˙ycie! To była
najpie˛kniejsza chwila w moim z˙yciu. Przynajmniej
nie odzieraj mnie z takiego wspomnienia. Było tak
cudownie, z˙e nawet gdy w jakims´ przebłysku
s´wiadomos´ci przypomniałem sobie, z˙e sie˛ nie
zabezpieczylis´my, ucieszyłem sie˛. Poniewaz˙ z ca-
łych sił marzyłem, z˙eby w te˛ cudowna˛ noc pocze˛ło
sie˛ nasze dziecko, kto´re poła˛czyłoby nas na zawsze.

Tani skoczyło rados´nie serce. Gdyby rzeczywis´-

cie była w cia˛z˙y, jej dylemat, co robic´ ze zwia˛z-
kiem z Jamesem, byłby o wiele mniejszy. Zaraz
jednak ochłone˛ła. Czy aby na pewno? Miałaby
robic´ z ich dziecka pretekst do sformalizowania
zwia˛zku? A w dodatku miec´ jeszcze jedna˛ bliska˛
istote˛ wie˛cej, o kto´ra˛ by bez przerwy drz˙ała?

Nie, to by była juz˙ zupełna katastrofa.
Z drugiej strony sama mys´l, z˙e moz˙e nosi

w sobie dziecko Jamesa, była oszałamiaja˛ca. Od-
niosła wraz˙enie, z˙e jak gdyby poczuła w brzuchu
promieniuja˛ce radosne ciepło. Byłby to dar na całe
z˙ycie, nawet gdyby je miała spe˛dzic´ samotnie.

184

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Nagle usłyszała zbliz˙aja˛cy sie˛ głos Lucy i szcze-

kanie Ruperta. Oderwała sie˛ od Jamesa i poprawiła
włosy. Domys´lała sie˛, z˙e ma zaczerwienione oczy,
ale łatwo to wytłumaczy dymem z kominka. Gdy-
by ro´wnie łatwo moz˙na było wyjas´nic´ wyraz
gorzkiej rozpaczy na jej twarzy! Boz˙e, dlaczego
los co chwila płata jej takie figle, dlaczego cia˛gle
jest dla niej taki niesprawiedliwy?

Reszta dnia okazała sie˛ me˛czarnia˛. Starali sie˛

z Jamesem unikac´ swego towarzystwa, by oszcze˛-
dzic´ sobie dodatkowych cierpien´, bo byli wystar-
czaja˛co obolali psychicznie po rozmowie. Tak
wie˛c James siła˛ rzeczy cała˛ uwage˛ pos´wie˛cał
Lucy.

Bawili sie˛ tak doskonale, z˙e Tania az˙ sie˛ zacze˛ła

zastanawiac´, czy James sie˛ nad nia˛ w jakis´ sposo´b
nie pastwi, demonstruja˛c, jakim byłby dla Lucy
wspaniałym ojczymem.

Nietrudno zgadna˛c´, z˙e James ma doskonały

kontakt z dziec´mi, a na pewno z Lucy. Nietrudno
tez˙ zauwaz˙yc´, z˙e dziewczynka jest nim zachwyco-
na. W Tani walczyła przyjemnos´c´ ogla˛dania roz-
chichotanej co´rki z gorzka˛ s´wiadomos´cia˛, z˙e takie
zabawy z Jamesem nie stana˛ sie˛, niestety, stała˛
cze˛s´cia˛ ich codziennego z˙ycia.

Pomys´lała, z˙e w takim razie musi jak najszyb-

ciej i jak najnaturalniej ograniczyc´ wszelkie kon-
takty co´rki z Jamesem. Robiła to z cie˛z˙kim sercem,

185

Penny Jordan

background image

ale nie miała wyboru – wystarczy, z˙e ona be˛dzie
odczuwac´ bo´l po rozstaniu z tym me˛z˙czyzna˛.
W przeciwnym razie cierpiec´ be˛da˛ obie.

O wpo´ł do sio´dmej, po doskonałym podwieczo-

rku przygotowanym przez Jane, Tania poprosiła
Jamesa o odwiezienie ich do domu. Rozpromienio-
na Lucy szczebiotała cały czas, Tania i James zas´
milczeli. O czym wie˛cej mieli rozmawiac´?

Wiedzieli, z˙e sie˛ kochaja˛. Wiedzieli, z˙e ich

zwia˛zek nie ma szans. Pozostawało sie˛ rozstac´
i zrobic´ to bez bo´lu.

Gdy jednak podjechali pod dom, okazało sie˛, z˙e

Lucy wymusiła na Jamesie, z˙e przeczyta jej przed
snem bajke˛. Tania pokiwała tylko głowa˛. Nie ma
sensu sie˛ spierac´. Wszystko jedno, najwyz˙ej bo´l
rozstania przedłuz˙y sie˛ o kilka minut.

James i Lucy poszli do pokoju dziewczynki,

Tania wolała zostac´ w kuchni. Chciała jeszcze raz
wszystko przemys´lec´ i zebrac´ siły i argumenty
przed poz˙egnalna˛ rozmowa˛.

Po kilkunastu minutach James wszedł cie˛z˙kim

krokiem do kuchni. Widac´ było, z˙e robi to z ocia˛ga-
niem, jak gdyby czekaja˛c, z˙e w tej ostatniej chwili
zdarzy sie˛ cos´, co zmieni nieuchronny bieg rzeczy.

– Lucy s´pi – odezwał sie˛ – w takim razie po´jde˛...
– Tak be˛dzie najlepiej – odparła, nie podnosza˛c

głowy. Nie miała juz˙ sił, by cos´ jeszcze dodac´.

Przez chwile˛ James stał niezdecydowany, prze-

ste˛puja˛c z nogi na noge˛.

186

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Czy to wszystko, co masz mi do powiedze-

nia? Taniu, spo´jrz na mnie. Czy tak ma byc´?
– zawołał z rozpacza˛.

Podniosła na niego błyszcza˛ce od łez oczy.

James w jednej chwili znalazł sie˛ przy niej i chwy-
cił ja˛ w ramiona. Zacza˛ł całowac´ jej mokre powie-
ki, jej wygie˛te od bo´lu usta, szepcza˛c z˙arliwe słowa
miłos´ci. Tania z pocza˛tku unikała jego warg,
potem przestała sie˛ bronic´, a jeszcze po´z´niej sama
szukała ich, całuja˛c go rozpaczliwie, do utraty
tchu.

Nie wiedzieli, kiedy znalez´li sie˛ na kanapie

w saloniku, nie wiedzieli, kiedy zdarli z siebie
ubranie. Wiedzieli tylko, z˙e juz˙ nic ich nie po-
wstrzyma, z˙eby kochac´ sie˛ jak szaleni, jak gdyby
od tego zalez˙ał los s´wiata, jak gdyby ta˛ intensyw-
nos´cia˛ doznan´ chcieli nasycic´ swoje ciała na całe
długie z˙ycie z dala od siebie.

Moz˙e ta s´wiadomos´c´ sprawiła, z˙e Tania pozbyła

sie˛ jakichkolwiek zahamowan´. Tego dnia była
pełnoprawna˛ partnerka˛ w zmaganiach miłosnych,
dzis´ to ona cze˛sto przewodziła i pies´ciła Jamesa
w tak odwaz˙ny sposo´b, z˙e zaskoczyła sama˛ siebie,
ale w tej pie˛knej i zarazem rozpaczliwej chwili
sprawianie rozkoszy ukochanemu me˛z˙czyz´nie by-
ło czyms´ najnaturalniejszym w s´wiecie.

W kon´cu opadli obok siebie bez sił, przytuleni,

rozpaleni miłos´cia˛.

Nagle zadzwonił telefon. Zdumiona Tania zerk-

187

Penny Jordan

background image

ne˛ła na zegar. Juz˙ po po´łnocy, kto´z˙ to u licha moz˙e
byc´?

– Tania? Tu Nicholas. Przepraszam najmoc-

niej, ale szukam Jamesa. Jane mo´wiła, z˙e was
odwoził. Jest jeszcze u was? Dzwonie˛ z kliniki.
Mamy spory kłopot. Nie moz˙emy sobie poradzic´
z Clarissa˛, chce rozmawiac´ tylko z Jamesem.

– Poczekaj, zaraz ci go dam. – Tania bez słowa

oddała słuchawke˛ Jamesowi.

– Przepraszam, Taniu – rzekł po chwili, roz-

ła˛czaja˛c sie˛. – Musze˛ jechac´, Clarissa ma naste˛pny
kryzys.

– Oczywis´cie. Mam nadzieje˛, z˙e to nic powaz˙-

nego – odparła Tania.

James stał przygarbiony, w jego oczach czaiło

sie˛ wahanie, jakby swoja˛ decyzje˛ uzalez˙niał od
niej. Tylko czy ona ma jakis´ wybo´r?

– Jedz´ i zajmij sie˛ siostra˛ – powiedziała.
Odprowadziła Jamesa do wyjs´cia, a potem usia-

dła i wybuchne˛ła płaczem. W głowie miała chaos.
Jes´li jeszcze przed momentem zacze˛ła sie˛ zastana-
wiac´, czy moz˙e jej z˙ycie z Jamesem jednak jest
moz˙liwe, teraz zyskała pewnos´c´, z˙e nie. Dzisiejszy
wyjazd Jamesa do siostry jest oczywisty, bo Claris-
sa ma atak i lez˙y w szpitalu. Lecz wiedziała, z˙e
po´z´niej be˛dzie podobnie, nawet jes´li Clarissa cał-
kowicie wyzdrowieje i dawno zapomni o szpitalu
i chorobie.

S

´

wiadomie czy nie, be˛dzie wykorzystywała kaz˙-

188

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

da˛ okazje˛, by szukac´ towarzystwa Jamesa, bo jego
cia˛głe zainteresowanie jej sprawami jest dla niej
esencja˛ z˙ycia. Zawsze be˛da˛ jakies´ sprawy wyma-
gaja˛ce według niej obecnos´ci brata, jakies´ prob-
lemy, kto´re powinien za nia˛ rozwia˛zac´. A on,
posłuszny swej opiekun´czej naturze, be˛dzie zno´w
na kaz˙de skinienie siostry, w obawie, z˙e w prze-
ciwnym razie moz˙e jej sie˛ cos´ stac´.

Przy całej miłos´ci dla Jamesa, przy całym wspo´ł-

czuciu dla Clarissy, Tania nie mogła pos´wie˛cac´
z˙ycia swojego i Lucy, zwłaszcza teraz, gdy dopiero
zacze˛ła je porza˛dkowac´. Moz˙e byłoby to moz˙liwe
w sytuacji, gdy nie miały za soba˛ tylu przejs´c´
i mogły z siebie wykrzesac´ nowy zapas sił na
zmaganie sie˛ z nowymi przeciwnos´ciami.

Wkro´tce Tania reagowałaby nerwowo na kaz˙da˛

pro´be˛ spotkania Jamesa z Clarissa˛. Moz˙e mimo-
wolnie zacze˛łaby kontrolowac´, z kim rozmawia,
z kim sie˛ spotyka, i jej z˙ycie zamieniłoby sie˛
w piekło. Rozwia˛zaniem byłaby jedynie całkowita
zmiana charakteru Clarissy, na co chyba nie moz˙na
liczyc´. Wie˛c dla dobra ich wszystkich istnieje
tylko jedno wyjs´cie – rozstanie.

Tylko co zrobic´, by uspokoic´ rozszalałe serce,

rozszalałe zmysły, kto´re zaledwie przed chwila˛
rozbudził James?

Połoz˙yła sie˛ na rozpaczliwie pustym ło´z˙ku

i wbiła oczy w sufit. Nadal czuła zapach Jamesa,
ciepło jego ciała, dotyk ra˛k, deszcz pocałunko´w,

189

Penny Jordan

background image

z˙ar sło´w o miłos´ci i wspo´lnym szcze˛s´ciu. Moz˙e
gdyby ich rozstanie nie było tak gwałtowne, tak
nagłe, miałaby czas sie˛ z nim pogodzic´, znalez´c´
przed nim forme˛ obrony.

Wszystko skon´czone. Tylko dwa słowa, a ozna-

czaja˛ katastrofe˛ i koniec marzen´ o szcze˛s´ciu. Moz˙e
na całe z˙ycie. Ich zwia˛zek ledwie sie˛ narodził,
słaby i niepewny, i juz˙ tak brutalnie trzeba go było
us´miercic´.

Miała to samo poczucie przeraz˙aja˛cego le˛ku, z˙e

straci cos´ najwaz˙niejszego w z˙yciu, jak wtedy, gdy
jakis´ stary obles´ny lekarz kazał jej usuna˛c´ cia˛z˙e˛.
I to poczucie kazało jej walczyc´. Tylko z˙e wtedy
walczyła o z˙ycie dziecka, bo wiedziała, z˙e to walka
o dobro. Teraz jej walka moz˙e przynies´c´ same
szkody.

Nie ma jednak odwrotu.

190

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ROZDZIAŁ DZIESIA˛TY

Przez naste˛pne tygodnie zupełnie nie wiedziała,

co sie˛ z nia˛ dzieje. Z

˙

yła w otumanieniu, robia˛c

w domu i w sklepie tylko to, co konieczne. Na
szcze˛s´cie, w powodu licznych zaje˛c´ w szkole,
Lucy miała dos´c´ na głowie, z˙eby zauwaz˙yc´ jej
stan.

James nie odzywał sie˛, wie˛c przynajmniej udało

sie˛ unikna˛c´ kolejnych zawirowan´ emocjonalnych.
Z plotek dowiedziała sie˛, z˙e dosłownie z dnia na
dzien´ zapadła decyzja o radykalnym leczeniu Cla-
rissy, i James poleciał wraz z siostra˛ do jakiejs´
sławnej kliniki psychiatrycznej w Stanach. Nicho-
las został w kraju, by opiekowac´ sie˛ synami.

Tania wiedziała jednak, z˙e terapia Clarissy

background image

niewiele zmieni w jej układzie z Jamesem i z˙e nie
moz˙e oczekiwac´ od niego całkowitego zerwania
z siostra˛. Przez˙ywała hus´tawke˛ nastrojo´w, od de-
presji, z kto´rej z trudem rano sie˛ podnosiła, po
napady euforii, gdy planowała z zapałem nowe
z˙ycie, zupełnie wymazuja˛c z pamie˛ci istnienie
Jamesa Warrena.

Jednak jej stan nie umkna˛ł uwagi Ann.
– Hej, moz˙e bys´ powiedziała przyjacio´łce, co

cie˛ trapi – zagadne˛ła kto´regos´ ponurego paz´dzier-
nikowego wieczoru.

– Nic pro´cz tego, z˙e zakochałam sie˛ z wzajem-

nos´cia˛ w Jamesie, a niedługo potem z nim ze-
rwałam – odparła Tania i zrelacjonowała Ann cała˛
historie˛.

Ann siedziała oniemiała przez dobrych kilka

minut. W kon´cu odezwała sie˛ z namysłem:

– Nie uwaz˙asz, z˙e decyzja o zerwaniu była zbyt

pochopna?

– Nie, wszystko dokładnie przemys´lałam. Cla-

rissa zawsze byłaby obecna w z˙yciu Jamesa, bo jest
od niego chorobliwie uzalez˙niona, a to pre˛dzej czy
po´z´niej musiałoby doprowadzic´ do niesnasek. Po-
za tym za bardzo od niej ucierpiałam, z˙eby to
wszystko spłyne˛ło po mnie jak woda po kaczce. No
i bez przerwy bym drz˙ała o bezpieczen´stwo Lucy,
czy... ewentualnie moich naste˛pnych dzieci.

– Doskonale cie˛ rozumiem, ale nie sa˛dzisz, z˙e

James mo´głby...

192

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Co? Wyrzucic´ ja˛ całkowicie z z˙ycia? I wyob-

raz˙asz sobie, jaki by to pozostawiło s´lad w naszych
stosunkach? Byłoby jeszcze gorzej.

Tania potrza˛sne˛ła energicznie głowa˛.
– Ani on, ani ja nie bylibys´my w stanie z˙yc´

z mys´la˛, z˙e nasze szcze˛s´cie budujemy takim kosz-
tem. Zreszta˛ spo´jrz na to inaczej: czy gdyby
zostawił Clarisse˛, mogłabym go kochac´?

– Fakt, trudno by było – mrukne˛ła Ann. – Nie

uwaz˙asz jednak, z˙e jest jakies´ wyjs´cie?

– Wierz mi, przemys´lałam wszystkie za i prze-

ciw i nie ma innego wyjs´cia jak zerwanie. Poza
tym jest jeszcze jedna rzecz, kto´ra mnie utwier-
dziła w decyzji, z˙e nie moz˙na ryzykowac´...

Tania odwro´ciła głowe˛, czuja˛c, z˙e czerwienieje.
– Co takiego?
– Chyba jestem w cia˛z˙y.
– Jestes´... Co?! – Ann az˙ podskoczyła z wra-

z˙enia.

– I to od dobrych kilku tygodni – potwierdziła

Tania.

– Daj mi pozbierac´ mys´li... – Ann zmarszczyła

czoło. – Mam nadzieje˛, z˙e James o tym wie?

– Nie mam jeszcze pewnos´ci, czy rzeczywis´cie

to cia˛z˙a. Choc´ mys´le˛, z˙e tak. Wiesz, intuicja.

– No dobrze, zakładaja˛c, z˙e sie˛ nie mylisz,

powiesz Jamesowi?

– Jeszcze nie wiem...
Tania przymkne˛ła oczy. Czuła sie˛ wyzuta z sił

193

Penny Jordan

background image

i energii. Jak gdyby podzieliwszy sie˛ z kims´ swoja˛
tajemnica˛, mogła juz˙ sobie pozwolic´ na odpoczy-
nek.

– Jestem tak wyczerpana, z˙e marze˛ tylko tym,

z˙eby gdzies´ wyjechac´ i ukryc´ sie˛ przed wszystkimi
problemami.

Chciała tez˙ jak najszybciej skon´czyc´ rozmowe˛

z Ann. Bała sie˛, z˙e w przypływie dalszej szczeros´ci
zacznie jej sie˛ zwierzac´ ze swoich przepłakanych
bezsennych nocy, po kto´rych wygla˛dała i czuła sie˛
jak widmo.

Obawiała sie˛, i pewnie słusznie, z˙e wtedy Ann

w przypływie chwalebnej szlachetnos´ci zdecydo-
wałaby sie˛ sama oznajmic´ Jamesowi, z˙e zostanie
ojcem, a James pewnie poruszyłby niebo i ziemie˛,
by nakłonic´ Tanie˛ do małz˙en´stwa. A ona nie miała
sił na naste˛pna˛ emocjonalna˛ batalie˛.

Moz˙e jednak najbardziej bała sie˛ tego, z˙e uleg-

nie jego namowom. Tym bardziej z˙e czasami,
w momentach zwa˛tpienia i słabos´ci, gora˛co o tym
marzyła.

Stale zadawała sobie pytanie, czy naprawde˛ musi

byc´ taka˛siłaczka˛. Przeciez˙ takz˙e i ona ma prawo do
szcze˛s´cia, zwykłego babskiego szcze˛s´cia. I nie tylko
ona – takz˙e jej dziecko, ich dziecko, Jamesa i jej, ma
prawo miec´ ojca. W imie˛ czego miałaby je skazywac´
na niewdzie˛czny los, kto´rego dos´wiadczyła Lucy?

A sama Lucy? Czy nie ma prawa do ojczyma,

takiego jak James, z kto´rym wyraz´nie sie˛ polubiła?

194

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

I zno´w, niczym mroczne widmo, wyłaniała sie˛

druga strona problemu. Jes´li wybierze Jamesa
i zamieszka z nim pod jednym dachem, nigdy nie
pozbe˛dzie sie˛ le˛ku o swe dzieci, poniewaz˙ nigdy
nie zyska pewnos´ci, czy choroba Clarissy nie jest
tylko us´piona i kiedys´ moz˙e sie˛ obudzic´, a wtedy
nikt nie zda˛z˙y zapobiec nieszcze˛s´ciu. Natomiast
zaniechanie kontakto´w z Clarissa˛, gdy wszyscy
be˛da˛ stanowic´ jedna˛ rodzine˛, doprowadziłoby do
katastrofy.

Wszystko to niby juz˙ przemys´lała, a nawet

podje˛ła decyzje˛. Jednak teraz, gdy wiedziała, z˙e
nosi dziecko Jamesa, pojawiały sie˛ nowe pytania,
nowe wa˛tpliwos´ci. A ona nie miała sił, z˙eby je
rozwia˛zywac´.

Wolała letarg, kto´ry pozwalał jej o niczym nie

mys´lec´, o niczym nie decydowac´.

Dwa tygodnie po´z´niej, po stanowczym nalega-

niu Ann, Tania zrobiła badania, kto´re potwierdziły
cia˛z˙e˛. Po kro´tkiej chwili rados´ci powro´cił nastro´j
przygne˛bienia – teraz, gdy jej podejrzenia sie˛
potwierdziły, nie mogła juz˙ uciekac´ od zmierzenia
sie˛ z rzeczywistos´cia˛.

James dzwonił niemal kaz˙dego dnia z Ameryki,

ale za kaz˙dym razem znajdowała pretekst, by
skracac´ rozmowy do minimum i nie poruszac´
bardziej osobistych temato´w.

Dowiedziała sie˛ jednak, z˙e kuracja Clarissy

195

Penny Jordan

background image

poste˛puje nadspodziewanie dobrze i rokowania
lekarzy sa˛ bardzo optymistyczne.

A potem był kolejny telefon, z kto´rego Tania

dowiedziała sie˛, z˙e James i Clarissa wracaja˛ do
domu na Boz˙e Narodzenie.

Po zakon´czeniu rozmowy nie mogła sobie zna-

lez´c´ miejsca. Chodziła z ka˛ta w ka˛t, staraja˛c sie˛
opanowac´ emocje. W kon´cu wsiadła do samo-
chodu, by pojechac´ na zakupy, jednakz˙e po ujecha-
niu zaledwie kilku przecznic zatrzymała sie˛ gwał-
townie – nie widziała przed soba˛ dosłownie nic.

Oczy miała zalane łzami, szloch wstrza˛sał ca-

łym jej ciałem, z trudem utrzymywała re˛ce na
kierownicy.

Gdy kilka godzin po´z´niej Ann przywiozła Lucy

ze szkoły, Tania siedziała nieruchomo w fotelu.
Miała zapuchnie˛te oczy, ale juz˙ nie płakała, bo
zabrakło jej łez. Ann natychmiast zorientowała sie˛
w sytuacji.

Wyjas´niwszy zaniepokojonej Lucy, z˙e jej ma-

ma ma migrene˛ i z˙e musi zostac´ z nia˛ sama,
wysłała dziewczynke˛ do siebie. Naste˛pnie usiadła
przy Tani i spojrzała na nia˛ pytaja˛co.

– James i Clarissa wracaja˛ na Boz˙e Narodzenie

– oznajmiła Tania beznamie˛tnie.

– To s´wietnie. Wreszcie be˛dziesz miała okazje˛

porozmawiac´ z Jamesem. Poczekaj... – Ann pod-
niosła re˛ke˛, uciszaja˛c protest Tani. – To juz˙ nie jest
tylko i wyła˛cznie twoja decyzja. Spo´jrz, co sie˛

196

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

z toba˛ dzieje. Jes´li nie chcesz pomys´lec´ o sobie,
pomys´l o Lucy i dziecku.

– Juz˙ pomys´lałam. – Tania mo´wiła powoli, jak

wyuczona˛lekcje˛. – Do s´wia˛t mamy miesia˛c. Akurat
dos´c´ czasu, z˙eby sprzedac´ sklep i wynies´c´ sie˛ sta˛d.

– Czys´ ty sie˛ szaleju najadła? – Ann spojrzała

na nia˛, jakby widziała ja˛ pierwszy raz w z˙yciu. –
Nie wolno ci tego zrobic´. Nie masz prawa tego
robic´! Ska˛d w ogo´le taki pomysł?

– Przeciez˙ wiesz...
– Co wiem? Mys´lałam, z˙e od naszej rozmowy

dawno ci juz˙ przeszły te infantylne mys´li. Mam
nadzieje˛, z˙e powiedziałas´ Jamesowi o dziecku?

Tania odwro´ciła głowe˛.
– Nie? – Ann az˙ zamurowało. – To posłuchaj,

moja panno: oboje˛tnie co zdecydujesz, musisz mu
o wszystkim powiedziec´. To two´j obowia˛zek wo-
bec niego, siebie, Lucy i dziecka. A poza tym jak
tak dalej be˛dziesz sobie niszczyła zdrowie, stracisz
to dziecko. Spo´jrz na siebie. Wygla˛dasz jak kos´-
ciotrup, ledwie sie˛ trzymasz na nogach. Mys´lisz, z˙e
to takie oboje˛tne dla tego delikwenta w twoim
brzuchu? Chyba z˙e robisz to celowo.

– No wiesz! – oburzyła sie˛ Tania.
Dopiero prowokacyjne słowa przyjacio´łki tro-

che˛ ja˛ otrzez´wiły. Wzdrygne˛ła sie˛, us´wiadamiaja˛c
sobie, z˙e takie niebezpieczen´stwo rzeczywis´cie
istnieje. Mogłaby stracic´ owoc najcudowniejszych
chwil w z˙yciu, dziecko ukochanego me˛z˙czyzny.

197

Penny Jordan

background image

– No, to juz˙ lepiej. – Ann us´miechne˛ła sie˛,

widza˛c efekt swoich sło´w. – A teraz prosze˛ sie˛
wpakowac´ w płaszcz i ubrac´ Lucy. Nie zostawie˛
cie˛ dzis´ samej, zabieram was na kolacje˛. I przez
ro´wny tydzien´ od dzis´ be˛dziecie mieszkac´ u mnie.
Włas´nie urza˛dzilis´my poko´j gos´cinny na podda-
szu, z łazienka˛, i ktos´ go musi przetestowac´. Nie
wypuszcze˛ cie˛, po´ki sie˛ nie pozbierasz.

– No cos´ ty... – Tania po raz pierwszy od wielu

dni us´miechne˛ła sie˛, wzruszona troska˛ przyjacio´ł-
ki. – Dzie˛kuje˛, ale nie ma mowy.

– Tak? To w takim razie zaraz dzwonie˛ do

Jamesa.

Tania westchne˛ła i wzie˛ła sie˛ do pakowania.

W gruncie rzeczy jej ulz˙yło. Miała dos´c´ samotnego
zmagania sie˛ ze swoim problemem i wiedziała, z˙e
nawet jes´li Fieldingowie nie podejma˛ za nia˛ decy-
zji, w atmosferze serdecznos´ci łatwiej jej be˛dzie
wszystko przemys´lec´.

Juz˙ po kilku dniach, pod matczynym okiem Ann,

Tania zacze˛ła nabierac´ wagi i wygla˛dała zdecydo-
wanie lepiej. Duz˙o lepszy miała tez˙ nastro´j, ale w jej
oczach i linii ust nadal kryły sie˛ smutek i rozterka.

Postanowiła jednak, z˙e oboje˛tnie co sie˛ be˛dzie

działo, zrobi wszystko, by Lucy miała najpie˛kniej-
sze s´wie˛ta Boz˙ego Narodzenia w z˙yciu. W zwia˛z-
ku z tym, by nie absorbowac´ sie˛ teraz niczym
innym, sprzedaz˙ sklepu przełoz˙yła na pocza˛tek
nowego roku.

198

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Mys´l o opuszczeniu Appleford napełniała ja˛

ogromnym smutkiem. Nie chciała wyjez˙dz˙ac´, bo
polubiła i miasteczko, i jego mieszkan´co´w. Miała
tu swo´j pierwszy dom, przez˙yła pierwsze chwile
prawdziwego szcze˛s´cia.

Ale jak ma tu wychowywac´ dziecko Jamesa?

Nie, to byłoby nie fair ani wobec niego, ani wobec
niej i dzieci. Musi zacza˛c´ nowe z˙ycie, z dala od
Jamesa, choc´ nie miała najmniejszego zamiaru
odcinac´ go od dziecka. Ale z pewnos´cia˛ nie jest to
problem, kto´ry wymaga natychmiastowego roz-
wia˛zania.

Tym bardziej z˙e najpierw trzeba by w ogo´le

powiadomic´ Jamesa, z˙e zostanie ojcem. A ta roz-
mowa przeraz˙ała ja˛ chyba teraz najbardziej ze
wszystkiego, bo wiedziała, z˙e gdy mu w kon´cu
powie, czeka ich kolejna emocjonalna szarpanina,
kto´ra ich oboje be˛dzie kosztowac´ wiele zdrowia.

Ale lepiej taka˛burze˛ przez˙yc´ raz, w tym momen-

cie, niz˙ potem przez całe z˙ycie dusic´ sie˛ w atmosfe-
rze le˛ku, wzajemnych pretensji i niedopowiedzen´.
Nie, za nic nie da sie˛ przekonac´ do małz˙en´stwa
– choc´ Bo´g tylko wie, jak bardzo o nim marzyła.

Mimo dramatyzmu sytuacji i zmiennych na-

strojo´w ani na chwile˛ nie przestawała mys´lec´
o Jamesie. Dosłownie usychała z te˛sknoty do
niego, takz˙e jako kochanka. Sama mys´l o piesz-
czotach Jamesa doprowadzała ja˛ do szału, wspo-
mnienie o nich było tak cudowne, z˙e az˙ nierealne.

199

Penny Jordan

background image

Ale marzyła tez˙ o tym, aby oznajmic´ mu z rado-

s´cia˛, z˙e be˛dzie ojcem. Wyobraz˙ac´ sobie, jak wez´-
mie ja˛ w ramiona i wycałuje z niej cały smutek
i frustracje˛ ostatnich dni.

Mys´l o tym była tak intensywna, z˙e czasami

nachodziła ja˛ takz˙e we s´nie. A wtedy budziła sie˛
z us´miechem rados´ci, z rozognionymi policzkami,
by po chwili, gdy juz˙ wiedziała, z˙e to nie jest
rzeczywistos´c´, rozpłakac´ sie˛ i lez˙ec´ potem do rana
z otwartymi oczami, w obawie, z˙e okrutny sen
zno´w sie˛ z niej be˛dzie naigrawał.

Cieszyła sie˛, z˙e ida˛ s´wie˛ta, bo przygotowania do

nich pozwalały jej choc´ na chwile˛ oderwac´ sie˛
mys´lami od problemo´w. W połowie grudnia wro´-
ciły do domu od Fieldingo´w i Tania zacze˛ła
przygotowania do Boz˙ego Narodzenia.

Lucy z trudem hamowała podniecenie. Wy-

prawiły sie˛ wraz z Fieldingami po ogromna˛ choin-
ke˛ i mimo gora˛cych namo´w Ann, Tania postanowi-
ła spe˛dzic´ s´wie˛ta u siebie, tylko z Lucy. W taki
sposo´b, symbolicznie, chciała poz˙egnac´ swo´j dom.

Lucy modliła sie˛ o s´nieg, ale choc´ temperatura

wyraz´nie spadała, nie zanosiło sie˛ na białe Boz˙e
Narodzenie. Nie przeszkadzało jej to w buszowa-
niu po sklepie mamy w poszukiwaniu łyz˙ew, na
kto´rych tej zimy chciała sie˛ nauczyc´ jez´dzic´.

Kto´regos´ dnia, gdy Tania i Lucy przygotowy-

wała smakołyki na s´wia˛teczny sto´ł, rozległ sie˛
dzwonek u drzwi.

200

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

– Zobacz, kro´liczku, kto to, bo mam brudne

re˛ce – poprosiła Tania.

Po chwili usłyszała powolne kroki. Obejrzała

sie˛ za siebie i stane˛ła jak wryta. W progu kuchni
stał James.

Tak cze˛sto widywała go w marzeniach, tak

cze˛sto wyobraz˙ała sobie, jak teraz wygla˛da, tak
cze˛sto przypominała sobie z czułos´cia˛ kaz˙dy skra-
wek jego ciała, idealizuja˛c kaz˙da˛ sekunde˛, gdy
byli razem, z˙e az˙ przestała wierzyc´, z˙e istnieje
naprawde˛.

A teraz stoi tu przed nia˛, z krwi i kos´ci.
Od razu ja˛ uderzyło, z˙e jest wychudzony i ma

podkra˛z˙one oczy. Miała ochote˛ rzucic´ mu sie˛ na
szyje˛, przytulic´. Ale bała sie˛, co sie˛ z nia˛ stanie,
gdyby to zrobiła. Co mu powie, na co sie˛ zdecy-
duje. Musi poczekac´, az˙ ochłonie, i dlatego, gdy
James posta˛pił krok w jej kierunku, zawołała
szybko:

– Nie zbliz˙aj sie˛! Jestem cała w ma˛ce i upac´kam

ci garnitur.

Zatrzymał sie˛ w po´ł kroku i popatrzył na nia˛

uwaz˙nie. Niezre˛czne milczenie uratowała Lucy,
kto´ra wpadła do kuchni zaraz za nim.

– Czekam na pana z kartka˛ s´wia˛teczna˛. Ale tak

dobrze ja˛ schowałam, z˙e musze˛ poszukac´! – zawo-
łała i nie czekaja˛c na odpowiedz´, pobiegła do
swojego pokoju.

– Jak tam Clarissa? – spytała Tania szybko,

201

Penny Jordan

background image

w obawie, z˙e zaraz sie˛ rozklei. A jeszcze bardziej,
z˙e rozmowa zejdzie na tematy osobiste.

Musiała zaciskac´ powieki, by nie wybuchna˛c´

płaczem i z˙eby mu nie wykrzyczec´, z˙e niech sie˛
dzieje, co chce, ona nie wyobraz˙a sobie bez niego
z˙ycia!

– Powiedziałbym, z˙e rewelacyjnie – odparł

James zduszonym głosem. – Az˙ trudno uwierzyc´,
jak medycyna poszła do przodu przez ostatnie lata.
Ale nie po to przychodze˛. Taniu, prosze˛...

W tym momencie do kuchni wbiegła zadyszana

Lucy i wycia˛gne˛ła do niego re˛ke˛.

– Znalazłam! Ładna?
James przykle˛kna˛ł i wzia˛ł od dziewczynki po-

czto´wke˛.

– Cudo! – orzekł i jego twarz przez moment

opromienił błysk rados´ci. – Ale moz˙e bys´ mi ja˛
wre˛czyła w sama˛ Wigilie˛? Bo włas´nie przychodze˛
was zaprosic´ na s´wie˛ta do siebie. Co wy na to?

– Pod warunkiem, z˙e be˛dzie z nami Rupert

– odrzekła rados´nie dziewczynka.

– Be˛dzie, be˛dzie. Jakz˙eby inaczej. To jak?
– Mys´le˛, z˙e be˛dzie fajnie! – zawołała Lucy.
Tania przysłuchiwała sie˛ ze zdumieniem ich wy-

mianie sło´w. Zmarszczyła czoło. Dlaczego James
jej to robi? Jak tak moz˙na? Czy on nie zdaje sobie
sprawy, z˙e manipuluje Lucy, ustawia ja˛ przeciwko
matce? Jes´li Tania sie˛ nie zgodzi, dziewczynka
be˛dzie naburmuszona przez całe s´wie˛ta i diabli

202

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

wezma˛ wszystkie przygotowania i miły nastro´j.
Ale nie ma wyboru, musi odmo´wic´.

– Przykro mi – odparła sztywno. – To niemoz˙-

liwe. Lucy i ja...

W tym momencie popełniła bła˛d. Spojrzała na

Jamesa i zobaczyła w jego oczach taki bo´l i roz-
pacz, tyle tkliwej miłos´ci, z˙e s´cisne˛ło jej sie˛ serce.
Mimowolnie złapała sie˛ za brzuch, jakby w oba-
wie, z˙e emocje zaszkodza˛ dziecku, i zamarła...

Us´wiadomiła sobie, z˙e pierwszy raz mys´li

o dziecku w obecnos´ci jego ojca. Ojca, kto´ry nawet
nie wie, z˙e nim jest. Nagle obudziły sie˛ w niej
wszystkie emocje, całe jej jestestwo krzyczało, z˙e
chce do niego... Drz˙a˛c, oparła sie˛ o sto´ł, niezdolna
do mys´lenia i działania.

– Nic nie jest niemoz˙liwe – mo´wił gora˛czkowo

James. – Taniu, zgo´dz´ sie˛, prosze˛.

Lucy przytuliła sie˛ do matki i zacze˛ła ja˛ przeko-

nywac´, z˙e w gromadzie be˛dzie milej, z˙e be˛dzie
Rupert. Nagromadzonych emocji było tyle, z˙e
w jakims´ momencie, niemal na wpo´ł s´wiadomie,
Tania kiwne˛ła głowa˛.

Lucy wydała z siebie ope˛tan´czy okrzyk i wyko-

nała taniec rados´ci, a James odetchna˛ł głe˛boko.

Zanim Tania zreflektowała sie˛, co zrobiła, było

juz˙ za po´z´no, by odkre˛cac´ sprawe˛. Zreszta˛ wpadła
w istny wir słowny Jamesa i Lucy, kto´rzy prze-
krzykuja˛c sie˛, zacze˛li przygotowywac´ cały plan.

– W takim razie do zobaczenia w Wigilie˛!

203

Penny Jordan

background image

– zawołał na koniec James, gdy juz˙ wszystko
omo´wili, i po raz pierwszy od pocza˛tku wizyty na
jego twarzy zagos´cił radosny i pełen ulgi us´miech.

– Do zobaczenia – odparła tylko, wyczerpana

do cna.

Po kilku godzinach w kon´cu doszła do siebie.

Uwaz˙ała, z˙e musi wytłumaczyc´ Ann, dlaczego nie
przyje˛ła jej zaproszenia, a zgodziła sie˛ po´js´c´ do
Jamesa Warnea.

Zaraz tez˙ zadzwoniła do Fieldingo´w, ale oczy-

wis´cie Ann tylko jej pogratulowała decyzji.

– Przy takiej konkurencji nie mamy z˙adnych

szans – rozes´miała sie˛. – A powaz˙nie: nie masz
poje˛cia, jak sie˛ ciesze˛. Zdaje sie˛, z˙e James dostanie
nie byle jaki prezent pod choinke˛. Mys´le˛ o dziecku.

– No tak, tak... – powiedziała szybko Tania

i pod pretekstem, z˙e jej cos´ kipi w kuchni, szybko
zakon´czyła rozmowe˛.

Nie potrafiła przyznac´ sie˛ przyjacio´łce, z˙e nie

zamierza wspomniec´ Jamesowi o cia˛z˙y. A przynaj-
mniej nie przed wyjazdem z miasta.

Naste˛pnego dnia pojechała na zakupy z Lucy,

kto´ra uparła sie˛ kupic´ prezent dla Jamesa. Ogla˛da-
ja˛c jej wybo´r, Tania w skrytos´ci ducha pomys´lała,
z˙e porcelanowa replika Ruperta niekoniecznie mu-
si przypas´c´ do gustu Jamesowi, ale tylko sie˛
us´miechne˛ła.

Sama wybrała dla niego prezent mało oryginal-

204

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

ny, ale na pewno praktyczny: jedwabny gładki
krawat. Choc´ krawat był ciekawy, w z˙aden sposo´b
nie mo´gł sie˛ ro´wnac´ z innym prezentem, kto´ry
Tania i James sprawili sami sobie kilka miesie˛cy
temu, ale o kto´rym wiedziała tylko ona.

Ku zaskoczeniu Tani James przyjechał po nie

w Wigilie˛ rano. Na szcze˛s´cie Tania i Lucy były juz˙
prawie spakowane.

– Wpadłem wczes´niej, bo nie moge˛ sobie pora-

dzic´ z drzewkiem i zastanawiałem sie˛, czy pewna
dziewczynka nie miałaby ochoty mi pomo´c – oz-
najmił i mrugna˛ł do Tani.

Lucy zachichotała rados´nie.
– Jes´li nie be˛dzie zbyt wielkie – rzekła dziew-

czynka ze zmartwiona˛ mina˛ – bo nie sie˛gne˛ do naj-
wyz˙szych gała˛zek.

– Nie ma obawy, wujek James be˛dzie na po-

sterunku.

Tania doszła do wniosku, z˙e pare˛ godzin jej nie

zbawi, bo i tak nie ma juz˙ włas´ciwie nic do roboty,
wie˛c jedynie dokon´czyła pakowanie i przygotowa-
ła sie˛ do wyjazdu.

Od dwo´ch tygodni trzymał lekki mro´z i choc´ nie

było s´niegu, pola pokrywała biała warstewka szro-
nu. A gdy wjechali do Gołe˛biego Dworku, Tani
i Lucy az˙ zaparło dech z zachwytu – cała połac´
ogrodu, trawniki, krzaki i drzewa pokrywała jed-
nolita biała warstwa zmarzliny, nadaja˛c całos´ci
bas´niowego uroku.

205

Penny Jordan

background image

Tania westchne˛ła głe˛boko i poczuła malutkie

ukłucie z˙ałos´ci – to mo´głby byc´ jej dom...

Zaraz jednak przywołała sie˛ do porza˛dku. Nie

pozwoli, by akurat te s´wie˛ta zatruła jej melancholia.
Skoro juz˙ zdecydowała sie˛ na taki krok, musi zrobic´
wszystko, by tego nie z˙ałowac´ i trzymac´ emocje
w karbach. Musi zrobic´ wszystko, aby s´wia˛teczny
pobyt u Jamesa był jednym z najpie˛kniejszych i naj-
intensywniejszych wspomnien´, z kto´rym sie˛ nie roz-
stanie przez całe z˙ycie. Wspomnien´ nie tylko dla niej
i Lucy, ale takz˙e przyszłego dziecka Jamesa.

Miała nadzieje˛, z˙e nastro´j tej pie˛knej chwili

przeniknie wprost z jej serca do serca dziecka
i pozostanie tam na zawsze. Z

˙

e ich dziecko zawsze

be˛dzie wiedziało, jak wielka była miłos´c´ jego
rodzico´w, mimo z˙e okolicznos´ci nie pozwoliły im
sie˛ poła˛czyc´. Dlatego Tania nie pozwoli, by cho-
ciaz˙ przez ten kro´tki pie˛kny czas jej serce stało sie˛
przybytkiem smutku i cierpienia.

James zatrzymał sie˛ przed domem i pomo´gł

Tani wysia˛s´c´. Wystarczyło mus´nie˛cie jego dłoni
na ramieniu, by ogarne˛ła ja˛ niepowstrzymana fala
miłos´ci. Be˛dzie cie˛z˙ko, pomys´lała. Ale da rade˛,
musi.

James otworzył drzwi wejs´ciowe i zaprosił je do

s´rodka. Tania weszła i nagle zatrzymała sie˛ jak
wryta: na wprost niej stała Clarissa.

Zszokowana spojrzała z niedowierzaniem na

Jamesa. Dlaczego jej to zrobił? Jak mo´gł? Kiedy

206

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

rozmawiali o przyjez´dzie do niego, Tania nie dopy-
tywała sie˛, gdzie Clarissa z rodzina˛ spe˛dzi s´wie˛ta,
bo do głowy jej nie przyszło, z˙e James mo´głby
ryzykowac´ ich spotkanie pod jednym dachem.

James odpowiedział jej spokojnym spojrze-

niem, co jeszcze bardziej zbiło Tanie˛ z pantałyku.
Podszedł do niej, wycia˛gaja˛c re˛ke˛, ale cofne˛ła sie˛,
czuja˛c, jak sztywnieje. Włas´nie miała sie˛ odwro´cic´
i powiedziec´ Lucy, z˙e wracaja˛ do domu, gdy nagle
zobaczyła z przeraz˙eniem, z˙e Clarissa podchodzi
do dziewczynki.

– Witaj, kwiatuszku – rzekła z serdecznym

us´miechem.

Miała łagodny, spokojny głos, zupełnie inny niz˙

ten, kto´ry Tania znała.

– Pamie˛tasz mnie?
– Tak – odparła nieco niepewnie dziewczynka.
Była zmieszana obecnos´cia˛ Clarissy, ale kro´tko,

i odparła z oz˙ywieniem:

– Ostatnio byłam tu u pani i bawiłam sie˛ z Ru-

pertem.

– Rzeczywis´cie. – Clarissa us´miechne˛ła sie˛

ponownie.

Tania miała dos´c´. Była ws´ciekła i nie miała

zamiaru tolerowac´ takiej sytuacji. Jes´li James nie
liczy sie˛ z nia˛, niech przynajmniej ma wzgla˛d na
Lucy. Odwro´ciła sie˛ gwałtownie, ale w tym mo-
mencie usłyszała głos Clarissy.

– Witam, Taniu. Jest mi ogromnie miło pania˛

207

Penny Jordan

background image

gos´cic´ i jestem zaszczycona, z˙e przyje˛ła pani za-
proszenie brata. Juz˙ nie moge˛ sie˛ doczekac´ wspo´l-
nego obiadu, a chłopcy wcia˛z˙ pytaja˛ o Lucy.

W jej głosie pobrzmiewało takie ciepło i szacu-

nek, z˙e Tania zaniemo´wiła.

Przyjrzała sie˛ uwaz˙nie Clarissie. Nie mogła u-

wierzyc´, z˙e to ta sama kobieta, kto´ra˛ znała. Ema-
nował z niej spoko´j, jedynie w oczach pozostał
s´lad wieloletniej walki z cierpieniem, kto´ry jed-
nakz˙e nie przeszkadzał. Przeciwnie, nadawał jej
twarzy wyraz szczeros´ci i autentyzmu.

Ta chwila wahania przesa˛dziła, bo w tym mo-

mencie do pokoju wpadła dwo´jka syno´w Clarissy
w towarzystwie ojca oraz rozradowanego Ruperta.
Pies w mig rozpoznał dziewczynke˛ i po chwili
zacze˛ły sie˛ harce po całym domu.

Nicholas i chłopcy przywitali sie˛ serdecznie

z Tania˛ i Lucy. Tania wiedziała, z˙e chwila, w kto´-
rej mogła sie˛ wycofac´ bez robienia sceny, mine˛ła.
Musi poczekac´ i zorientowac´ sie˛, co to wszystko
ma znaczyc´.

– Skoro jestes´my w komplecie – odezwał sie˛

James, kto´ry mimo piorunuja˛cego wzroku Tani nie
wydawał sie˛ zmieszany – ide˛ odprowadzic´ auto do
garaz˙u.

– S

´

wietnie – rzekła Clarissa i zwro´ciła sie˛ do

me˛z˙a: – Niki, kochanie, wez´ chłopco´w do lasku,
trzeba zebrac´ jeszcze troche˛ jemioły. A pani,
Taniu, chciałabym pokazac´ jej poko´j.

208

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Tania bezwolnie ruszyła za nia˛, przeklinaja˛c

w mys´lach Jamesa. Nadal była oszołomiona jego
poste˛pkiem.

Gdy szły na go´re˛, Clarissa nie przestawała pro-

wadzic´ miłej pogawe˛dki. Tania szybko sie˛ zreflek-
towała, z˙e jej towarzyszka dostrzega jej zdener-
wowanie i stara sie˛ ja˛ taktownie uspokoic´.

Mimo ws´ciekłos´ci Tania omal nie parskne˛ła

s´miechem. No prosze˛, jak role sie˛ odwro´ciły – te-
raz Clarissa jest uosobieniem spokoju, a Tania
furii. Dopiero to spostrzez˙enie sprawiło, z˙e nieco
sie˛ rozluz´niła i z mniejszym niepokojem czekała
na rozwo´j wypadko´w.

Clarissa otworzyła pie˛kne mahoniowe drzwi na

pie˛trze i wprowadziła Tanie˛ za re˛ke˛ do s´rodka.

– To jest gło´wna sypialnia. Nalez˙ała do rodzi-

co´w moich i Jamesa. Wszystko jest ods´wiez˙one,
ale domys´lam sie˛, z˙e i tak be˛dzie pani chciała
dokonac´ jakichs´ zmian – mo´wiła Clarissa, a Tania
słuchała oniemiała.

O czym ona mo´wi?
– Tak zreszta˛ zrobiła moja mama, gdy wyszła

za ojca Jamesa. W ogo´le ogromnie kochała pie˛kno.
Starała sie˛ na przykład, z˙eby w kaz˙dym pokoju
codziennie były s´wiez˙e kwiaty i...

– Chwileczke˛ – wtra˛ciła Tania. – Nic z tego nie

rozumiem. O jakich zmianach pani wspomniała?

– Tak, wiem. Zastanawia sie˛ pani nad ta˛ cała˛

sytuacja˛. Nic dziwnego. Pewnie juz˙ sie˛ pani

209

Penny Jordan

background image

domys´la, z˙e chciałam z pania˛porozmawiac´ sam na
sam.

Clarissa spojrzała Tani w oczy.
– Przede wszystkim pragne˛ pania˛ gora˛co prze-

prosic´ za wszystko i wytłumaczyc´ kilka rzeczy.
Prosze˛ tylko, z˙eby mnie pani wysłuchała, zgoda?

– Zgoda. – Tania pokiwała głowa˛. Ostatecznie

chodziło jej włas´nie o wyjas´nienie tej dziwnej sy-
tuacji.

– Jak pani zapewne słyszała, od dłuz˙szego

czasu miałam problemy ze zdrowiem, i zapewne
słyszała pani takz˙e o ich przyczynie. Mys´le˛, z˙e
w s´wietle tego łatwiej przyjdzie pani zrozumiec´,
dlaczego tak zareagowałam, kiedy uwaz˙ałam, z˙e
mo´j ma˛z˙ ma z pania˛ romans. Gora˛co za to prze-
praszam. Najkro´cej rzecz ujmuja˛c, nie za bardzo
panowałam nad soba˛. Mys´le˛, z˙e sam mo´j pobyt
w klinice wiele wyjas´nia. Co zas´ do Jamesa...

Clarissa zamys´liła sie˛ na chwile˛.
– To bardziej skomplikowana sprawa, bo sie˛-

ga wielu lat wstecz i dotyczy całego naszego z˙y-
cia. Kiedy w klinice w Kalifornii dowiedziałam
sie˛, z˙e jestes´cie w sobie zakochani, wpadłam
w straszliwa˛ histerie˛, poczułam sie˛ zagubiona
i opuszczona. Potem jednak zacze˛łam na ten temat
rozmawiac´ z moim terapeuta˛, doktorem Martinem,
i szybko udało sie˛ znalez´c´ przyczyne˛ takiego
zachowania, a tym samym wyjas´nic´ wiele innych
spraw.

210

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Clarissa usiadła na sofie i wskazała Tani miejsce

obok siebie. Tania była coraz bardziej zaintry-
gowana.

– Oto´z˙ James przez lata pełnił praktycznie

role˛ moich rodzico´w i z czasem nie potrafiłam
bez niego zrobic´ kroku. Dodatkowo moja zalez˙-
nos´c´ od niego to po prostu przeniesienie uczuc´
z mojego biologicznego ojca na niego, ze wszyst-
kimi konsekwencjami. James opowiadał pani
mniej wie˛cej, jakie miałam dziecin´stwo?

– Tak – przytakne˛ła Tania. – Przy okazji mojej

pierwszej wizyty tutaj.

– Jak wie˛c pani widzi, była to mieszanka pioru-

nuja˛ca i nie mogłam sie˛ o własnych siłach uwolnic´
z zalez˙nos´ci od Jamesa. Dopiero terapeuta pomo´gł
mi zrozumiec´ cały splot emocji, kto´ry sie˛ we mnie
nawarstwiał przez lata i zatruwał wszystkie relacje
z ludz´mi.

Clarissa zaczerpne˛ła oddechu.
– Nie be˛de˛ pani nudziła szczego´łami całej tera-

pii, przyspieszonym procesem dorastania i do-
jrzewania emocjonalnego. Chce˛ tylko pania˛ prze-
konac´, z˙e oboje˛tnie co pani o mnie sa˛dzi czy
sa˛dziła, wszystko to przeszłos´c´. Zamknie˛ty smut-
ny rozdział mojego z˙ycia, do kto´rego nie ma juz˙
powrotu. Oczywis´cie, nie uchronie˛ sie˛ od wszyst-
kich negatywnych uczuc´, w tym zazdros´ci w sto-
sunku do najbliz˙szych, pewnie takz˙e Jamesa, ale
ostatecznie to przywara wielu ludzi. Jednakz˙e

211

Penny Jordan

background image

wiem juz˙, z czego wynikaja˛ moje obsesje i le˛ki,
a takz˙e umiem sobie z nimi radzic´.

– To najwaz˙niejsze – zgodziła sie˛ Tania.
Rozmowa przestawała ja˛ kre˛powac´, choc´ nadal

była masa spraw do wyjas´nienia.

– Wspomniała pani, z˙e dowiedziała sie˛ o mnie

i Jamesie. Kiedy to było?

– Kiedy zacze˛łam nieco dochodzic´ do siebie

i zauwaz˙ac´ woko´ł siebie innych. – Clarissa us´mie-
chne˛ła sie˛ z lekkim smutkiem. – Dostrzegłam, z˙e
James, owszem, cieszy sie˛ z poste˛po´w mojej kura-
cji, ale bez przerwy chodzi przygaszony. W kon´cu,
gdy uznał, z˙e pewne rzeczy moz˙na mi bezpiecznie
powiedziec´, wyjawił mi, z˙e sie˛ kochacie.

– I rozmawiała pani z Jamesem jeszcze potem

o nas? – Tania zacze˛ła słuchac´ z zapartym tchem.

– Oczywis´cie, choc´ na pocza˛tku nie było to dla

mnie najmilsze. Postawiłam mu ultimatum, z˙e albo
pani, albo ja. No i dostało mi sie˛, bo James
powiedział, z˙e jes´li rzeczywis´cie nie widze˛ innego
wyjs´cia, wybiera pania˛. Jak wspominałam, do-
stałam kolejnego ataku, ale to był przełom w mojej
chorobie. Dokładne zdiagnozowanie moich relacji
z bratem przyspieszyło cały proces leczenia. Po-
tem, gdy juz˙ mogłam z Jamesem spokojnie roz-
mawiac´, dowiedziałam sie˛, z˙e z mojego powodu
chce sie˛ pani wycofac´ z waszego zwia˛zku, z˙eby go
nie zmuszac´ do wyboru. No i wreszcie, z˙e bez pani
nie moz˙e z˙yc´.

212

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

Tania westchne˛ła, czuja˛c, jak robi jej sie˛ coraz

cieplej na sercu.

– Tak powiedział? – spytała cicho.
– Włas´nie tak! – zas´miała sie˛ Clarissa. – Potem

juz˙ dos´c´ szybko zacze˛łam odzyskiwac´ ro´wnowa-
ge˛. Co jednak najdziwniejsze, to nie James przeko-
nał mnie do tak radykalnej zmiany pogla˛do´w, ale
własny ma˛z˙, z kto´rym przez lata prowadziłam
regularna˛ bitwe˛, z˙eby sprawdzic´, na ile mnie ko-
cha. Kiedys´, w trakcie wielogodzinnej rozmowy,
kiedy przyleciał do Kalifornii, wyjas´nił mi bardzo
wiele spraw. Powiedział, i to bardzo dosadnie, z˙e
niszcze˛ nie tylko jego poprzez cia˛głe upokarzanie,
ale takz˙e Jamesa, nie pozwalaja˛c mu na szcze˛s´cie.
I z˙e kiedys´ tak samo zniszcze˛ syno´w, staraja˛c sie˛
cia˛gle pozostawac´ w centrum ich uwagi. Wtedy tez˙
zrozumiałam, jak Nick mnie kocha i co musiał
przez˙ywac´ przez te wszystkie lata, do czego sie˛
musiał posuwac´ w rozpaczliwych pro´bach ratowa-
nia mnie przed sama˛ soba˛. To wtedy wreszcie zro-
zumiałam, z˙e opowiadanie przez niego o romansie
z pania˛ to była kolejna taka pro´ba.

– Ciesze˛ sie˛, z˙e w kon´cu pani uwierzyła – wtra˛-

ciła Tania.

– Ja tym bardziej sie˛ ciesze˛. – Clarissa po-

kre˛ciła głowa˛, jak gdyby nie wierza˛c w to, co
zrobiła.

Nagle, jakby sobie cos´ przypomniała, spojrzała

na Tanie˛ z promiennym us´miechem.

213

Penny Jordan

background image

– Ale, ale. Jeszcze nie powiedziałam pani najwa-

z˙niejszego. Dwa tygodnie temu, juz˙ po przyjez´dzie
z Kalifornii, zastałam Jamesa siedza˛cego z twarza˛
w dłoniach. Po policzkach spływały mu łzy. Widok
załamanego Jamesa, człowieka, kto´ry zawsze był
dla mnie opoka˛, podziałał na mnie szokuja˛co. Długo
trwało, zanim cos´ z niego wcia˛gne˛łam, ale w kon´cu
sie˛ udało. Okazało sie˛, z˙e nie chce pani z nim
w ogo´le rozmawiac´ i z˙e nawet nie ma jak pani
przekonac´, z˙e nie be˛de˛ wam przeszkadzac´. Jest
oczywiste, z˙e pani go kocha, a on pania˛. I tylko to sie˛
liczy. Pani miejsce jest przy nim, a moje przy me˛z˙u.
Wiem, z˙e zawsze be˛de˛ miała waz˙ne miejsce w sercu
Jamesa, ale pora nieco sie˛ wycofac´ z tak s´cisłych
siostrzano-braterskich relacji. Jestem na tyle silna,
z˙e poradze˛ sobie bez niego, chce˛ prowadzic´ własne
z˙ycie z me˛z˙em i dziec´mi i zwro´cic´ Jamesowi
wolnos´c´. Na dowo´d, z˙e nie sa˛ to czcze słowa,
chciałabym pani wyjawic´, z˙e Nick, dzieci i ja
postanowilis´my zacza˛c´ wszystko od nowa, i to
włas´nie w Kalifornii, gdzie zacze˛ły sie˛ te waz˙ne
zmiany w moim z˙yciu. Chce˛, z˙eby trwały, a to
wymaga nabrania dystansu do przeszłos´ci, choc´by
poprzez wyjazd. Sta˛d pomysł z Kalifornia˛, gdzie
be˛de˛ w dodatku miała pod re˛ka˛ doktora Martina.

– Wyjez˙dz˙acie do Kalifornii? – Tania nie wie-

rzyła własnym uszom. W gardle jej zaschło, serce
tłukło sie˛ w piersi jak oszalałe.

– Tak. Terapeuta uznał, z˙e ograniczenie kon-

214

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

taktu z moim bratem be˛dzie na tym etapie kluczo-
we dla terapii. Oczywis´cie nie oznacza to, z˙e
w ogo´le sie˛ z nim nie be˛de˛ kontaktowac´, ale nie
be˛de˛ mu siedziała na głowie, jak niemal przez całe
z˙ycie. O tym moge˛ pania˛ zapewnic´. Chciałam tez˙
zapewnic´ pania˛ o czyms´ innym...

– Prosze˛ mo´wic´ – zache˛ciła ja˛ Tania, widza˛c,

z˙e Clarissa nagle zbladła.

– Zostawiłam to na koniec, bo nie mogłam

z siebie tego wydusic´. Chodzi o Lucy... – Clarissa
westchne˛ła głe˛boko. – Kiedy juz˙ w klinice us´wia-
domiłam sobie, jak mogła przez˙yc´ tamto nieszcze˛-
sne spotkanie ze mna˛, mys´lałam, z˙e ze soba˛ skon´-
cze˛. Dorosłym oczywis´cie łatwo wytłumaczyc´, co
sie˛ ze mna˛ działo, ale dziecku... Prosze˛ powie-
dziec´, czy bardzo przez˙yła tamta˛historie˛ z przyjaz-
dem tutaj? Czy uwaz˙a pani, z˙e mogło to zostawic´
jakis´ s´lad w jej psychice?

– Nie sa˛dze˛ – odrzekła Tania z przekonaniem.

– Prosze˛ sie˛ nie martwic´. Po pierwsze, Lucy jest
bardzo ufna i wszystko bierze za dobra˛ monete˛.
Moz˙e była troche˛ przestraszona pani zachowa-
niem, ale jest na tyle duz˙a, aby wiedziec´, z˙e doros´li
czasami dziwnie sie˛ zachowuja˛. Poza tym – Tania
us´miechne˛ła sie˛ – była tak zaje˛ta Rupertem, z˙e
niewiele do niej docierało. I nie ma sensu do tego
wracac´. Dzis´ była jeszcze lekko spłoszona, ale to
z powodu nowej sytuacji. Mys´le˛, z˙e bardzo szybko
o wszystkim zapomni.

215

Penny Jordan

background image

– Dzie˛ki Bogu, bo do kon´ca z˙ycia bym sobie

nie wybaczyła, gdyby to zdarzenie zostawiło
w niej jakis´ uraz. Doskonale tez˙ rozumiem, co pani
przez˙ywała. Gdyby ktos´ zrobił krzywde˛ kto´remus´
z moich chłopco´w, nie wiem, co bym zrobiła...
Dlatego gora˛co prosze˛ o wybaczenie. – Głos Cla-
rissy zadrz˙ał.

Wygla˛dała tak z˙ałos´nie, z˙e Tania, choc´by miała

do niej pretensje i z˙al, nie mogła tego po sobie
pokazac´.

– Była pani chora – przypomniała łagodnie. –

To wszystko tłumaczy.

– Jes´li rzeczywis´cie nie ma pani do mnie z˙alu,

to spada mi z serca ogromny kamien´. Dzie˛kuje˛,
Taniu. I w takim razie jeszcze jedno wyznanie,
duz˙o mniejszego kalibru, ale nie chciałabym juz˙
niczego przed pania˛ ukrywac´. Pamie˛ta pani in-
cydent z szyba˛ wystawowa˛?

– Owszem. – Tania spojrzała uwaz˙nie na swoja˛

rozmo´wczynie˛.

– Pewnie sie˛ pani domys´la, z˙e to takz˙e moja

sprawka. To znaczy, nie zrobiłam tego sama, ale
zapłaciłam komus´ za zdemolowanie wystawy.
Wiem, z˙e w poro´wnaniu z innymi krzywdami to
mało istotne, ale chciałam i to wyrzucic´ z siebie.
To juz˙ naprawde˛ wszystko...

Clarissa zamilkła na chwile˛, wyczerpana tak

długim i pełnym emocji przemo´wieniem.

– Nie chce˛ pani prosic´ o wybaczenie. A przy-

216

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

najmniej nie teraz, po´ki wszystko jest tak s´wiez˙e
i po´ki sama sie˛ pani do mnie nie przekona. Prosze˛
tylko, z˙eby na razie przestała pani mys´lec´ o mnie
z´le, bo be˛dzie mi łatwiej ze wszystkim sie˛ uporac´.
Kiedy sobie us´wiadomie˛, z˙e skrzywdziłam kogos´
takiego jak pani, kto´ra gotowa była pos´wie˛cic´
swoje szcze˛s´cie i odsuna˛c´ sie˛ od Jamesa, z˙eby nie
musiał mnie opuszczac´, cie˛z˙ko by mi było sie˛
pozbierac´. A czeka mnie jeszcze wiele mozołu,
z˙eby wynagrodzic´ wszystkie cierpienia synom
i me˛z˙owi. Wie˛c?

– Tyle na pocza˛tek na pewno moge˛ pani obie-

cac´ – rzekła Tania ostroz˙nie. – Bo domys´lam sie˛,
ile pani wycierpiała. A reszta... Czas goi najgorsze
rany.

– Skoro tak, to została mi jedna gora˛ca pros´ba.

Czy wyjdzie pani za Jamesa?

– Ja... nie wiem... – dukała zmieszana, zasko-

czona tak nagła˛ zmiana˛ tematu rozmowy, kto´ra
zreszta˛ cała wydawała sie˛ tak nierzeczywista
i oszałamiaja˛ca, z˙e momentami Tania miała wra-
z˙enie, z˙e s´ni.

Teraz zupełnie straciła grunt pod nogami.
– Prosze˛ sie˛ nie obawiac´ – powiedziała Claris-

sa, widza˛c jej wahanie. – Z mojej strony nie
czekaja˛ pani z˙adne przykre niespodzianki. Jest tez˙
oczywiste, z˙e w niczym nie zagraz˙am Lucy czy
dziecku, kto´re nosi pani pod sercem.

Tania wlepiła w nia˛ zdumione oczy.

217

Penny Jordan

background image

– Jak...? Ska˛d panie wie...? – wyja˛kała drz˙a˛cym

głosem.

– Taniu droga. – Clarissa us´miechne˛ła sie˛ ciep-

ło. – Me˛z˙czyz´nie moz˙e pani wmo´wic´, z˙e spadek
wagi ciała to skutek cierpien´ miłosnych, ale ktos´,
kto dwa razy przechodził podobne katusze, łatwo
odkryje prawdziwa˛ przyczyne˛.

Do Tani słowa Clarissy ledwie docierały. Na-

pie˛cie spowodowane tak niecodziennymi wyda-
rzeniami w kon´cu sie˛ skumulowało i wybuchne˛ła
gwałtownym płaczem. Clarissa przytuliła ja˛ do
siebie, gładza˛c po głowie i uciszaja˛c.

I nagle, w jakims´ dziwnym przebłysku intui-

cji, Tania poczuła, z˙e moz˙e Clarissie ufac´, z˙e jej
wyznanie było szczere. A to oznacza takz˙e, z˙e juz˙
nic nie stoi na przeszkodzie jej małz˙en´stwu z Ja-
mesem!

Tania zaniosła sie˛ jeszcze wie˛kszym płaczem.
– Poczekaj, skarbie, bo jeszcze James pania˛

usłyszy i zrobi mi chyba pierwsza˛ w z˙yciu awan-
ture˛ – łajała ja˛ z˙artobliwie Clarissa.

Ale zaraz, juz˙ zupełnie powaz˙nie, spytała:
– Czy choc´ troche˛ mi pani wierzy, z˙e juz˙ nie

be˛de˛ sprawiała z˙adnych problemo´w?

– Tak, nawet jestem o tym przekonana. – Tania

pocia˛gne˛ła nosem i obje˛ła Clarisse˛.

– Wobec tego bardzo sie˛ ciesze˛. – Clarissa

serdecznie ja˛ us´cisne˛ła. – A teraz, moja kochana
przyszła szwagierko, lec´ na do´ł do swojego uko-

218

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

chanego. Powiedz tylko jeszcze, czy dasz mi dzis´
pod opieke˛ Lucy, z˙ebys´cie mogli zostac´ z Jame-
sem we dwoje?

Tania zawahała sie˛. Słowa słowami, ale to byłby

prawdziwy test wiary w odmieniona˛ Clarisse˛. Jes´li
powierzy siostrze Jamesa swa˛ najukochan´sza˛ co´r-
ke˛, be˛dzie to oznaczało, z˙e rzeczywis´cie przestała
widziec´ w Clarissie zagroz˙enie dla niej i jej blis-
kich. A to oznacza naprawde˛ pocza˛tek nowego,
szcze˛s´liwego z˙ycia.

Jej mys´li przerwał zasmucony głos Clarissy.
– No tak, powinnam sie˛ domys´lac´, z˙e na to

troche˛ za wczes´nie. Moz˙e...

– Alez˙ nie mam nic przeciwko temu – odparła

zdecydowanie Tania. – Poza tym Lucy do kon´ca
z˙ycia by mi nie wybaczyła, z˙e ja˛ rozła˛czam z Ru-
pertem.

Obie kobiety ponownie sie˛ us´ciskały, s´mieja˛c

sie˛ i płacza˛c ro´wnoczes´nie, jak gdyby przypiecze˛-
towuja˛c tym pojednanie.

Tania w głe˛bi serca wiedziała, z˙e kto´regos´

dnia ta kobieta, kto´ra zrobiła jej tyle krzywdy,
zostanie jej serdeczna˛ przyjacio´łka˛ i powierni-
czka˛.

Tak wie˛c Tania i James spe˛dzili Wigilie˛ sami.

Niemal cały wieczo´r przesiedzieli przed komin-
kiem, snuja˛c szalone plany na przyszłos´c´.

James chciał jak najszybszego s´lubu, tak z˙eby

219

Penny Jordan

background image

jeszcze mogli w nim wzia˛c´ udział Clarissa oraz
Nicholas przed swoim odlotem do Kalifornii.

– Juz˙ nie moge˛ sie˛ doczekac´ – przekonywał –

kiedy zacznie sie˛ nasze cudowne szcze˛s´cie, kiedy
sobie powetujemy wszystkie cierpienia.

– A nie moz˙na by zacza˛c´ od razu? – spytała

przekornie Tania i zacze˛ła przesuwac´ palcami
woko´ł jego ust, wydymaja˛c prowokacyjnie usta.

Po raz pierwszy w z˙yciu odkrywała, na czym

polegaja˛ uroki przekomarzania sie˛ kochanko´w.
Po raz pierwszy czuła sie˛ tak swobodnie i mło-
do, odkrywaja˛c w sobie nienasycone pragnienie
z˙ycia.

– Nawet trzeba – odparł przecia˛gle James.
Była niemal po´łnoc, gdy rozleniwieni i zme˛cze-

ni po miłos´ci lez˙eli obje˛ci przed kominkiem.

Tania us´wiadomiła sobie nagle, z˙e nie powie-

działa jeszcze Jamesowi o dziecku. Przysune˛ła sie˛
do niego i szepne˛ła do ucha:

– Czy to juz˙ czas prezento´w gwiazdkowych?
James otworzył oczy i mrukna˛ł:
– Co? Jeszcze ci mało? Jestes´ istna˛rozpustnica˛.
– Tobie tylko jedno w głowie! – Uszczypne˛ła

go. – Miałam na mys´li co innego. Posłuchaj,
be˛dziemy mieli dziecko.

– Co? Ska˛d wiesz tak szybko? Przeciez˙ dopiero

sie˛ kochalis´my... – James przewro´cił sie˛ gwałtow-
nie na bok, patrza˛c na nia˛ uwaz˙nie.

– Nie pocze˛lis´my go teraz, ty głuptasie! – roze-

220

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO

background image

s´miała sie˛. – Nasze dziecko ma juz˙ trzy i po´ł
miesia˛ca.

– Co takiego? – James wlepił w nia˛ zbaraniały

wzrok. – Chcesz powiedziec´, z˙e wtedy... I nic mi
nawet nie pisne˛łas´?!

– Chciałam ci powiedziec´, cieszyc´ sie˛ razem

z toba˛, pragne˛łam tego bardziej niz˙ czegokolwiek
na s´wiecie. Ale wiesz, jakie były okolicznos´ci.
Gdybym ci to wyznała, zmuszałabys´ mnie do
małz˙en´stwa, a z tego, co wiem od Clarissy, ze-
rwałbys´ z nia˛ wszelkie kontakty.

– Powiedziała ci?
– Tak.
– Powinienem byc´ na ciebie ws´ciekły, tylko z˙e

jakos´ nie moge˛. – James mys´lał intensywnie,
z otwartymi oczami, jak gdyby nadal nie był
w stanie poja˛c´ sensu tego, co włas´nie usłyszał. –
Tatus´ James, alez˙ to s´wietnie brzmi! Jestem chyba
najszcze˛s´liwszym me˛z˙czyzna˛ pod słon´cem!

– A ja najszcze˛s´liwsza˛ kobieta˛. – Tania pocało-

wała go namie˛tnie i wyszeptała prowokacyjnie: –
Teraz kolej na prezent od ciebie.

James obrzucił ja˛ rozleniwionym spojrzeniem,

kto´re sprawiło, z˙e jej ciało ogarna˛ł dreszcz oczeki-
wania.

– To na co masz teraz ochote˛, moje słonko? –

mrukna˛ł.

Gdy Tania wyszeptała mu odpowiedz´ do ucha,

James westchna˛ł i os´wiadczył:

221

Penny Jordan

background image

– Jednak miałem racje˛. Jestes´ wyja˛tkowa˛ roz-

pustnica˛...

W pierwszy dzien´ Boz˙ego Narodzenia, gdy

skon´czył sie˛ szał odpakowywania prezento´w
i wszyscy szykowali sie˛ do lunchu przygotowane-
go przez Tanie˛ i Clarisse˛, James odkorkował szam-
pana i napełnił pucharki.

– Tania i ja chcielibys´my wam cos´ oznajmic´...
– A nawet dwa cosie – sprostowała Tania. –

I zakon´czyc´ pros´ba˛.

– Czyz˙by ktos´ miał zamiar nam oznajmic´, z˙e

ma zamiar sie˛ pobrac´ i spodziewa sie˛ dziecka? –
spytała z niewinna˛ minka˛ Clarissa.

Wszyscy sie˛ rozes´miali.
– Ale, ale – wtra˛cił Nicholas. – A o co chodzi

z ta˛ pros´ba˛?

– A, to. – Tania spojrzała na Clarisse˛ i us´miech-

ne˛ła sie˛ rados´nie. – Chcielibys´my, z˙ebys´cie zostali
rodzicami chrzestnymi naszego dziecka.

222

SZCZE˛S

´

LIWE DZIEDZICTWO


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jordan Penny Szczesliwe dziedzictwo
Jordan Penny Szczęśliwe dziedzictwo
Jordan Penny Małżeńskie szczęście
Jordan Penny Slodki rewanz
48 Jordan Penny Odtrutka
Jordan Penny Upojny Zapach Lewkonii
Jordan Penny Odnaleziona Milosc
08 Jordan Penny Juz nigdy sie nie zakocham
Jordan Penny Słodki rewanż
552 Jordan Penny Upojny zapach lewkonii
Jordan Penny Odnaleziona miłość(1)
Jordan Penny Zimowe gody
05 Jordan Penny Doskonaly grzesznik
Jordan Penny Upojny Zapach Lewkonii
0519 Jordan Penny Hotel złamanych serc
Jordan Penny Milosna odpowiedz (poprawione)
08 Jordan Penny Kusząca propozycja ( Dziewczyna szejka )
552 Jordan Penny Upojny zapach lewkonii

więcej podobnych podstron