background image

)   

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI   

Zo

ey   

No dobra

nie powiedziałam Starkowi o Auroksie i tej   

gałęzi. Bo w sumie niby po co? Stark nie potrzebuje więcej   
stresów. I tak źle sypia

ponieważ ciągle ma koszmary

o których   

nie chce mi mówić, ale przecież wiem, bo śpię obok i nie jestem 
głupia. W dodatku cała ta historia z drzewem wydarzyła się tak   
szybko. Nikt nie ucierpiał. Już po sprawie. Koniec. Kropka.   

To znaczy nie licząc jednego drobiazgu. Chodzi o moją   

decyzję, by spojrzeć na Auroksa prze

kamień proroczy. Owszem

,   

w tamtej chwili tego nie zrobiłam

tyle że jego tam nie było.   

Podjęłam jednak decyzję. W sekundzie, w której mnie dotknął.   

W sekundzie, w której mnie dotknął

przestałam się go bać.   

Chociaż i tak miałam pietra.   
Walczyłam z sobą, czy mam powiedzieć Starkowi o tym

,   

że postanowiłam spojrzeć na Auroksa przez kamień

i tylko   

jednym uchem słuchałam, jak Afrodyta i Stevie Rae kłócą   
się o szczegóły remontu (Afrodyta chciała mnóstwa robotników   
i pełnego blichtru, Stevie Rae nie chciała

żeby ktokolwiek   

oprócz nas w ogóle wchodził do tuneli. Uch). Wreszcie podjechaliśmy   
pod dworzec i Darius otworzył drzwi.   

307  

background image

 

 

- Zadzwonię do Andoliniego, zamówimy coś dla wszystkich   

oznajmiła Stevie Rae

kiedy wysiadła z Rephaimem z autobusu.   

Chociaż raz się w czymś zgadzamy 

-

odparła Afrodyta i usiadła 

Dariusowi na kolanach, podczas gdy wszyscy po kolei wychodzili   
na zewnątrz. - Zamów mi pizzę Santiano

Jest warta tych wszystkich 

kalorii

które zawier

a

. Plus doskonale się komponuje z chianti,   

które zwinęłam ze stołówki, kiedy zamiast na piątą ...   

To się stało nagle. Afrodyta była w połowie zupełnie   

zwyczajnego zdania o tym, jak odpuściła sobie lekcję

kiedy   

jej całym ciałem wstrząsnął paroksyzm. Zesztywniała. Przewróciła   

oczami i zaczęła płakać krwią

Z s

e

ksownej perfekcyjnej laski 

przerodziła się w istotę ledwie przypominającą człowieka

.   

Ledwie żywą.   

Darius ani chwili się nie wahał

Wziął na ręce jej sztywne ciało   

o przekrwionych niewidzących oczach i wyniósł z autobusu. Zdusiłam   
w sobie wewnętrzne 

"

o Jezu"

wstałam i stanęłam przed adeptami

,   

którz

albo gapili się z rozdziawionymi ustami, albo zakrywali oczy   

i sprawiali 

w

rażenie, jakby chciało im się płakać.   

Afrodyta ma wizję. 

Mój głos brzmiał obco, jakby należał do   

kogoś innego. Do kogoś

kto jest spokojny. Stark chwycił mnie za   

rękę

dodając mi sił. - Nic jej nie będzie 

ciągnęłam, przy

w

ierając   

do Starka

.   

Prawdę powiedziawszy, będz

i

e super wkurzona   

i wredna

kiedy już dojdzie do siebie

bo ona nienawidzi, kiedy   

coś takiego przytrafia jej się w miejscu publicznym - powiedziała   
Stevie Rae, która stanęła na stopniach autobusu.   
Zauważyłam, że ma nienaturalnie rozszerzone oczy

ale głos   

zupełnie spokojny i opanowany.   

- Tak

Stevie Rae ma rację - potwierdziłam. - I dlatego nie trzeba   

robić z tego wielkiego halo. Ani teraz, ani kiedy Afrodyta   
oprzytomnieje 

wyjaśniłam

Poczułam się jak idiotka, 

308   

background image

więc dodałam: 

No dobra

nie chciałam powiedzieć

że jej   

wizje to nic wielkiego. Tylko że ona nie będzie miała ochoty   
wysłuchiwać ciągłych pytań o to, jak się czuje.   

- Zabieram się za zamawianie pizzy. Myślisz, że Afrodyta   

będzie później głodna? - zapytała Stevie Rae

.   

Przypomniałam sobie

jak było ostatnio, kiedy miała wizję,   

i jak okropnie się po niej czuła. Chciałam powiedzieć, że   
pewnie będzie wolała xanax i wino, uznałam jednak, że to   
zabrzmi jak zły przykład. Wybrałam więc coś innego.   

- Może zamówisz dla niej i włożymy do lodówki? Podgrzejemy jej

,   

jeżeli zgłodnieje. Pójdę do niej zajrzeć. Teraz potrzebna jej woda   
i święty spokój.   

- Jasne. - Stevie Rae się 

u

śmiechnęła i zachowując się   

zupełnie normalnie, zwróciła się do reszty adeptów: - Zbieram   
teraz zamówienia na pizzę, bo w tunelach jest gówniany   
zasięg. Zanim pójdziecie do siebie

powiedzcie mi, co chcecie,   

tylko zaczekajcie chwi

l

ę, żebym niczego nie pomieszała.   

No właśnie, Kramisha, mogłabyś to zapisywać? Pomogłabyś   
mi

- Tu Stevie Rae popatrzyła na Shaunee, która wydawała się   

szczególnie zagubiona

- Hej

moglibyśmy skorzystać z twojej   

karty? Dopilnujemy 

Zoey

żeby wszyscy oddali ci kasę.   

Przysięgasz? Osta

t

nim 

r

azem zostałam z całym rachunkiem   

z Queenies. Te ich sandwicze z sałatką jajeczną są rewelacy

j

ne

,   

ale nie aż tak, żebym trac

i

ła na nie kilkaset dolców.   

Przysięgam. - Stevie Rae zmrużyła oczy i spiorunowała wzrokiem 

adeptów

. - 

Wszyscy jej oddacie pieniądze.   

Jasne. Nie ma sprawy - rozleg

ł

y się chóralne potwierdzenia.   

Miałam ochotę wyściskać moją najlepszą przyjaciółkę.   

Kompletnie odwróciła uwagę całej gromady od horrenda

l

nej   

i mało atrakcyjnej wizualnie wizji A

f

rodyty 

zrobiła wszys

t

ko

,   

żeby adepci zajęli się decydowaniem o wyborze pizzy   

309   

background image

i oddawaniem Shaunee pieniędzy, zamiast gapić się i rozmawiać   

o Afrodycie.   

Wyciągnęłam Starka z autobusu.   
- Weźmiemy dużą Combo - rzucił, kiedy mijaliśmy Stevie Rae.   
- Pizza? Żartujesz? - szepnęłam. Czułam się, jak gdyby rzucił   

coś w rodzaju "niech jedzą ciastka

czy co tam powiedziała   

francuskim masom super nie wrażliwa królowa, kiedy w grę   
wchodziły bardzo poważne sprawy.   

- Sądziłem, że chcesz stwarzać pozory normalności - odszepnął.   
Westchnęłam. Stark miał rację.   
- Z dodatkowym serem i oliwkami - powiedziałam do Stevie Rae

,   

a potem dodałam cicho: - I dzięki.   

- Będę w kuchni, przyjdź później pogadać - odparła tak samo cicho,   

po czym zapytała już bardzo głośno i zupełnie normalnie:- To ile tych 
pepperoni?   

- Chodźmy przez dworzec. Po drodze weźmiemy   

z kuchni kilka butelek wody dla Afrodyty - powiedziałam   
Starkowi, który od razu skierował się do wejścia do tuneli.   
Zawrócił, a ja wyjaśniłam mu głośno (bardziej chyba po to

,   

żeby usłyszeć swój spokojnie brzmiący głos niż w jakimkolwiek   
innym celu): - Będzie jej się chciało pić. Potrzebne nam będą też   
ściereczki. Namoczę je i położę jej na oczy.   

- Zawsze tak krwawią?   
- Tak

odkąd straciła Znak

Po ostatniej wizji powiedziała mi

,   

że ból i krwawienie są coraz gorsze - wyjaśniłam   
i popatrzyłam na Starka. - Wyglądało to strasznie, co?   
- Wszystko będzie dobrze. Jest z nią Darius. Nie pozwoli,   

żeby cokolwiek jej się stało. - Stark ścisnął moją rękę, a potem   
przepuścił mnie, żebym mogła wejść pierwsza do tuneli przez   
dawną kasę biletową.   

- Chyba nawet jej wojownik nie uchroni jej przed tym,   

co się dzieje.   

310   

background image

Stark uśmiechnął się do mnie.   

- Udało mi się ochronić ciebie w Zaświatach

to i Darius   

poradzi sobie z wizjami i odrobiną krwi.   

Nie odpowiedziałam

tylko popędziłam do kuchni

skąd   

wzięłam wodę i ściereczki

.   

Chciałam, by Stark miał rację. Tak bardzo chciałam, żeby   

się nie my

l

Miałam jednak złe przeczucia i nienawidziłam   

wizji

bo zawsze oznaczały

że coś pójdzie wyjątkowo okropnie   

i koszmarnie źle.   

Hej! - Stark chwycił mnie za rękę i delikatnie za-   

trzymał tuż przed połyskującą złotem kotarą

która była najnowszym 

modelem drzwi do pokoju Afrody

ty

. - Jeste

ś 

jej potrzebna,   

ale niezestresowana

.   

Wiem, tylko te wizje naprawdę sprawiają jej ból

a to mnie   

niepokoi.   

- Są darem od Nyks i dają nam potrzebne informacje

,   

prawda

?   

- Znowu muszę przyznać ci rację

.   

Stark uśmiechnął się zawadiacko.   

Lubię

kied

przyznajesz mi rację.   

- Nie przyzwyczajaj się za bardzo. Jesteś facetem i jak   

każdy facet masz ograniczoną liczbę przyznanych "mam racji

"   

powiedziałam

robiąc w powietrzu cudzysłów. 

 

- Trudno

biorę, co dają. 

Spoważniał

- Pamiętaj   

tylko, że teraz musisz być dla niej najwyższą kapłanką

a n

i

e   

przyjaciółką

,   

Pokiwałam głową

wzięłam kilka głębokich oddechów   

i przeszłam pod złotą kotarą.   

No dobra

pokój Afrodyty ulega ciągł

y

m przeobrażeniom   

i z

a każdym razem

kiedy ją odwiedzam

coraz bardziej odpowiada   

wersji typu celebrytka Kim Kardashian spot

y

ka Conana Barbarzyńcę.   

Tym razem do wystroju wnętrza dodała złoty szezlong. Nie mam   
pojęcia, skąd go wytrzasnęła i w jakim sposób zniosła na dół.   
Na betonowej chropowatej 

ścianie za szezlongiem porozwieszała jako 

ozdobę część należącej do Dariusa kolekcji noży do rzucania.

 

311   

background image

Zawiesiła też p

r

zybrane koralikami złote frędzle z rękojeści noży.   

Poważ- nie. W pokoju stało duże łóżko. Ogromne. T

y

m razem miała   

na nim fioletową aksamitną kołdr

ę z 

przyszytymi zło

t

ymi   

kwiatkami

I milion puszystych poduch. A ta jej okropna kotka per

s

ka

Diabolina

miała dla siebie identyc

z

ne łóżko ustawione obok 

t

y

le   

że nie siedziała ch

wi

lo

w

o na nim

lecz leżała zwin

i

ęta na kolanach 

Afrodyty, która opierała się na poduszkach i b

y

ła przerażająco blada.   

Darius położył jej na oc

z

ach z

w

ilżon

papierow

ręcznik

któr

już   

zrobił się cały różow

y

. Poc

z

ułam się odrobinę lepiej

kied

y   

zobacz

y

łam, że Afrodyta głaszcze Diabolinę, co oznaczało, że   

odz

ys

kała pr

zy

tomność. Ale moje dobre samopoczucie m

i

nęło   

bezpo

wr

otni

e, 

gd

podeszłam do łóżka

a ten podł

sierściuch   

z

aczął na mnie prychać

.   

- K

t

o to? 

Głos Afrodyty wydawał się słab

i nienaturalnie   

przestra

s

zon

y.   

Zoey i Stark, moja śliczna 

po

w

iedzi

a

ł Dar

i

us, dotykając jej   

twarzy. 

Wiesz, że nikogo innego bym nie wpuścił.   

Stark ścisnął mnie za rękę. Wysłałam w eter k

r

ótką bezgłośną   

modlit

wę 

do N

y

ks: P

r

os

zę, 

pom

óż 

m

b

yć N

ajw

yższ

ą   

Kapłanką

k

t

óra t

e

raz potrz

e

bna j

es

t Afrodyci

e, 

po czym weszłam   

w rolę

która z całą pe

w

nością mnie przerastała.   

- Prz

y

nios

ł

am ściereczki i 

sc

hłod

z

oną 

w

odę 

oznajmiłam   

energicznie

podchodząc do łóżk

i mocząc ścier

e

cz

k

ę. - Nie otwieraj   

oczu

zmienię ten ręcznik   

Okej 

odparła Afrodyta

.   

Ocz

miała 

z

amknięte, n

a

dal jednak płakała kr

w

ią. Dota

r

ł do mnie   

jej 

z

apach i przez chw

i

lę sądziłam, że zaraz zareaguję w stylu 

mniam, 

mniam

ale to pachnie pys

z

nie

chcę spróbo

w

". N

sz

częście nic   

taki

e

go się nie 

s

tało

.   

A

fr

o

d

y

ta nie pachn

i

ała jak człowiek

Próbowałam sobie   

pr

z

ypomnieć

jak pachniała jej krew podczas ost

a

tniej wizji

,   

lecz nie mogłam - widocznie wtedy też nie była normalna

.   

 

312  

background image

Postanowiłam o tym nie myśleć i usiadłam na łóżku.   

Przyniosłam ci wodę. Chcesz się napić

?   

Tak

Wina. Czerwonego. Darius ma

.   

- Mo

j

a śliczna, wypij najpierw wodę

.   

Darius, wino łagodzi ból

I skoro już o tym mowa,   

przynieś mi xanax z torebki. On też mi pomaga.   
Darius się nie ruszył

Tylko patrzył na mnie w milczeniu.   

- Afrodyto

a gdybyś tak wybrała pomiędzy xanaksem   

a winem? Bo oba razem to nie najlepszy pomysł - powiedziałam.   

- Moja mama ciągle bierze jedno i drugie - warknęła,   

ale po chwili zacisnęła usta i wzięła głęboki oddech. - Masz   
rację

Zostaję przy winie. Nie jestem mo

j

ą matką.   

- Oczywiście, że n

i

e jesteś - zgodziłam się

.   

Darius, któremu spadł kamień z serca, zaczął otwierać   

wino

.   

- No dobra, wino musi teraz pooddychać - zauważyłam   

więc na razie napij się wody

.   

- A co ty wiesz o oddychaniu wina

- Usta A

f

rodyty   

wygięły się w typowym dla niej pogardliwym uśmieszku

-   

Przecież ty nawet nie pijesz.   

- Og

l

ądam telewizję

Matko, każdy półgłówek wie, że   

wino powinno oddychać - powiedziałam, po czym włoży

-   

łam jej do rąk butelkę z wodą i pomogłam podnieść ją do ust

.   

- Jak było tym razem? Tak samo paskudnie jak ostatnio

?   

Kiedy stało się oczywiste

że Afrodyta nie zamierza mi   

odpowiedzieć

Darius zrobił to za nią.   

Gorzej

Może powinnaś przyjść

jak ona już odpocznie

.   

Zoey przyjaciółka Afrodyty przyznawała mu rację. Ale   

Zoey najwyższa kapłanka wiedziała, że to nie jest dobry pomysł.   

313  

background image

- Do rana, a może nawet i jutro będzi

pijana i wykończona.   

Muszę porozmawiać z nią o tej wizji, zanim odpadnie.   

- ZA ma rację - przyznała Afrodyta

zanim Darius   

zdążył zaprotestować. - Zresztą ta akurat była krótka. 

-   

Ucieszyło mnie

że wypiła całą wodę, lecz od razu wyciągnęła   

po omacku rękę. - Woda się skończyła. Gdzie moje wino?   

Darius podał jej kieliszek, który wydawał się zupełnie   

zwyczajny 

kryształowy, o ładnym kształcie - ale zauważyłam   

malutki znaczek Riedela na dnie i od razu wiedziałam

,   

że to piękne szkło ze sklepu Williams-Sonorna. Poznałam   
kieliszek, bo Afrodyta urządziła mi mały wykład, kiedy kilka dni   
wcześniej o mało go nie zbiłam (jakby to mnie obchodziło). Tak   
czy inaczej Darius przytrzymał kieliszek

żeby mogła pociągnąć   

naprawdę duży łyk wina. Następnie powoli wypuściła powietrze.   

- Przygotuj drugą butelkę. Będę potrzebowała więcej.   

- Darius nawet nie szukał aprobaty w moich oczach

od razu   

wydał się pokonany. - I powiedz Starkowi, żeby przestał się ślinić   
na widok twoich noży

jest łucznikiem

a nie nożownikiem.   

- Tacy z nich supermeni

? - 

zapytałam, próbując (zapewne   

bezskutecznie) ją rozbawić.   

Afrodyta wydęła usta z satysfakcją i przez moment wyglądała tak 

podobnie do swojego kota, że aż poczułam się nieswojo.   

Mój jest supermenem w rozmaitych dziedzinach

Co do t

w

ojego,   

sama musisz ustalić.   

- Wizja - wyszeptał Stark bezgłośnie z przeciwległego   

końca pokoju. Gdzie fakt

y

c

z

nie oglądał ozdobne noże.   

No dobra

gadaj

co b

y

ło tym razem.   

Jedna z tych pieprzonych wizji śmierci. Kiedy jestem   

wewnątrz mordowanego faceta.   

Faceta? 

poczułam, że ogarnia mnie panika. Stark? ..   

314   

background image

- Wyluzuj. Ani twój, ani mój

Rephaim

Byłam w jego   

głowie, kiedy został zabity. A tak a propos ... - Afrodyta się   
zawahała i upiła kolejny duży łyk wina. 

Ptakolud ma naprawdę   

dziwaczny szajs w mózgu.   

- Powiedz mi teraz ogólnie. Poplotkujemy sobie później.   
- Jak zwykle

kiedy jestem w głowie kogo

ś

, kto zostaje zarżnięty   

na amen

wizja była bardzo niejasna 

odparła   

Afrodyta, po czym przyłożyła rękę do ściereczki na oczach   
i skrzywiła s

i

ę z bólu.   

Powiedz, co pamiętasz ~ naciskałam. - Jak zginął?   

Został praktycznie rozpołowiony miec

z

em. Okropieństwo

,   

chociaż głowa mu nie odpadła tak jak twoja w poprzedniej wizji.   

- To miłe - powiedziałam i sama nie byłam pewna

,   

czy miała to być poważna uwaga czy sarkastyczna. 

Kto go   

rozpołowił?   

No właśnie tu zaczyna się ta niejasność. Nie jestem   

pewna

kto go zabił

ale wiem

że był tam Smok.   

- Smok go zabija? Matko. To straszne.   
- Powiedziałam, że nie jestem pewna. Pamiętam tylko wyraz   

twarzy Smoka tuż przed tym, jak przeciął mnie   
miecz. Był kompletnie załamany

wyglądał jeszcze gorzej niż   

ostatnio. Jakby w jego życiu nie zostało już ani grama nadziei

,   

światła i szczęścia. I płakał. Tak naprawdę szlochał

był   

zasmarkany i w ogóle

 

- A potem Rephaim ginie od ciosu mieczem - powiedziałam.   
- Taaa ... Wiem

Oczywista oczywi

s

tość. Wszystko wskazuje   

na to

że to Smok

jednak nie mam stuprocentowej pewności.   

Zwłaszcza jak dodasz ten szloch i całe zamieszanie.   

Całe zamieszanie?   

- Taaa ... Jakieś dziwne gówna dookoła. Widziałam coś   

białego

co wyglądało na nieżywe. Później był lód wypalający krąg.   

3

1

5  

background image

Wszędzie była krew i cycki, i wreszcie moja ... to znaczy   

Rephaima śmierć. Koniec.   

Potarłam skronie, czując rodzący się ból głowy.   
- Cycki? - Stark poderwał się na to słowo.   
- Tak, łuczniku, cycki. Jakby tam gdzieś była naga kobieta.   

Dosłownie. Nie widziałam jej twarzy, bo Rephaim, jak   
można się domyślić

patrzył jak zaczarowany na te cycki.   

Wiem tylko, że to miało coś wspólnego z krwią i tym białym   
martwym czymś. 

 

- Moment 

powiedziałam. 

Czy ostatni wiersz Kramishy nie   

mówił o ogniu i lodzie?   

Zapomniałam już o tym. Nic dziwnego, w końcu przecież,   

no wiesz, mam w dupie poezję.   

- Nie bądź tak negatywnie nastawiona - odparłam

Zresztą to   

nie jest zwykła poezja, tylko prorocza.   

Jeszcze gorzej 

mruknęła.   

- Przypomniało mi się - odezwał s

i

ę Starko - Ten wiersz mówił też   

coś o łzach Smoka.   

Może płacze, bo zabił Rephaima

chociaż miał za zadanie   

chronić go, skoro jest mistrzem szermierki naszego Domu Nocy   
- podsunął Darius.   

- Nie jest 

odparłam. 

Mamy tu własny Dom Nocy,   

więc technicznie rzecz biorąc, Smok nie jest n a s z y m mis-   
trzem szermierki. Może tak sobie wytłumaczył to, że może   
zabić Rephaima.   

Brzmi nawet logicznie, ale i tak brakuje mi jakiegoś   

elementu układanki. Tak mi podpowiada intuicja, tylko że   
nie wiem

o co biega. Wszystko

oprócz Smoka, pojawia się   

i znika głównie dlatego, że Rephaim był maksymalnie skupiony   
na Stevie Rae

która z kolei była maksymalnie skupiona na   

odprawianym rytuale.   

Na rytuale? Ja też tam byłam? 

'   

- Tak, cała grupa była. Utworzono krąg. Ty prowadziłaś wszystko,   

ale sam rytuał skupiał się wokół ziemi, więc główną ro

l

ę odgrywała   

316  

background image

Stevie Rae 

powiedziała Afrodyta i aż się zachłysnęła

.   

Oż kurde! Właśnie zdałam sobie 

s

prawę, gdzie to było

:   

na lawendowej farmie twojej babci!   

Cholera! To ten rytuał oczyszczenia, który mam przeprowadzić   

za dwa dni. Albo i nie? Tanatos dzwoniła do babci   
w sprawie czego

ś

, co być może wyjawi, jak to naprawdę było   

z moją mamą ... - Przerwałam, bo nagle przytłoczyła mnie   
myśl o martwym białym czymś, o krwi

cyckach i tak dalej   

w kontekście śmierci mojej mamy. 

Czy to znaczy, że nie   

jest mi pisane odkrycie tego, co się wydarzyło? Że nie powinnam   
nic robić?   

Afrodyta wzruszyła ramionami.   

Wiem

że trudno ci będzie w to uwierzyć, bo w wielu moich   

wizjach byłaś Miss Pierwszego Planu

ale akurat w tej jesteś ledwo   

obecna. Myślę

że ona w ogóle ciebie ni

dotyczy.   

Ale dotyczy farmy mojej babci.   

Owszem, tylko że Rephaim zostaje zaszlachtowany

a nie ty   

- odparła

 

Hm

czy to nie je

s

t dobra 

w

iadomość? - zapytał   

Stark, podchodząc i chwytając mnie za rękę

.   

Na pewno. O ile nie jesteś Rephaimem - prychnęła   

Afrodyta.   

Stark zignorował jej uwagę

.   

Widziałaś śmierć Rephaima 

ciągnął. - Wiesz

,   

gd

z

ie to się stanie i kto tam będzie. Więc gdybyśmy dopilnowali,   

żeby zabrakło któregoś elementu

to nie doszłoby do   

zabójstwa

prawda?   

Może 

zgodziła Afrodyta.   

Miejmy nadzieję - westchnęłam.   

Musimy dopilnować

żeby Smok trzymał się z dala od   

Rephaima 

powiedział Darius. 

Nawet jeśli nie on go zabił

,   

jesteś pewna, że był tam w momencie jego śmierci?   

To akurat wiem 

przyznała Afrodyta

.   

317   

background image

W takim razie trzeba 

z

robić tak

, ż

eby Smok i Rephaim się   

nie spotkali, nawet gdyb

to oznaczało, że Rephaim   

ni

poj

e

dzie 

n

a

mi na f

a

rmę babci Zo

o   

- Jeże

l

i ja pojad

ę, 

to Rephaim też

.   

St

ark

D

ar

iu

i ja odwróciliśm

y s

Ste

v

ie Rae i Rephaim   

schylil

si

ę 

w

e

s

zli pod kotarą do pokoju. Afrodyta 

s

ię 

s

krzy

wi

ła

,   

al

nie 

z

djęł

a śc

ierec

z

ki 

oczu.   

Jej 

wi

zja dot

y

cz

y

ła Rephaima. - Ste

v

ie Rae 

s

twierdziła fakt,   

a nie zadała pytania

l

ecz i tak jej odpo

w

iedziałam:   

- T

ak

J

e

g

o ś

mi

e

rci

.   

Jak

Kto to zrobił? 

Głos Stevi

Rae brzmiał tward

o

M

oja   

prz

y

ja

c

i

ó

łk

spra

w

ia

ł

w

rażenie

jakb

była 

g

otowa stawić c

z

oło   

cał

e

mu 

ś

wiatu

.   

N

i

jestem pe

w

na 

r

z

ekła Afrod

y

ta

- Widziałam t

o

c

zami   

pt

a

koluda

co o

z

nacza

że 

w

sz

y

stko było cholernie niejasn

e

.   

- A

le 

w

iem

y

że d

z

iało 

s

ię na farmie moj

e

j babci i że b

y

ł   

tam Smok 

powied

z

iałam. - D

l

atego właśnie mówiliśmy

,   

że 

R

e

phaim po

w

ini

e

n zo

s

ta

ć 

tutaj

kied

pojedzi

e

m

do babci

,   

o i

l

e fakt

y

cznie pojedziem

y

.   

Ta

k - z

godził 

s

ię ze mną 

S

t

a

rk

o - 

Wi

z

ja nie może   

c

prze

s

zkodzić 

r

y

tuale

któr

miałaś odprawić dla mamy.   

Wca

l

e nie dla niej 

jęknęłam z rozpaczą

Ona nie   

żyje

to n

i

c nie zmieni

.   

Prawda 

przyznał

Dla ciebie i dla babci, a to   

w

ażn

ie

js

ze 

n

i

ż dla ko

g

o

ś, 

kto ni

ż

yj

e

. - 

Spoj

r

zał na R

e

phaima   

i Ste

v

ie Rae

. - 

Ten r

y

tuał musi się odbyć

ale Rephaim   

nie po

w

inien 

nim uczestnicz

yć 

i nara

ż

a

ć 

się na   

niebezpie

cze

ń

s

t

w

o

Najl

e

p

s

z

y

m rozwiązani

e

m b

y

łoby

jak   

powiedziała Zo

, ż

eby tu został

.   

- A w

ted

y k

to

ś, 

na prz

y

kład Smok

może 

s

ię tu zakraść

,   

g

dy b

ę

dzie 

z

upełnie sam? Nie wydaje mi 

s

ię, żeby to był dobr

y   

pom

ysł - s

pr

zec

i

w

si

ę 

Ste

v

ie Rae

.   

- Ni

e rozumiem 

odezwał się nagle Rephaim

.   

318   

background image

Westchnęłam.   

- Afrodyta miewa wizje śmierci. Czasami są naprawdę   

oczywiste i łatwo im zapobiec. Tylko czasami są bardzo niejasne.   

Bo wchodzę w osobę, która ginie. I tak właśnie było   

z tobą. Notabene

latanie wydaje się przerażające bez względu na to,   

co ten twój ptasi móżdżek o tym sądzi.   

- Nie jest przerażające, jeśli ma się skrzydła 

oświadczył Rephaim 

rzeczowo.   

- Hm ... 

mruknęłam.   

- Nie 

powiedziała Stevie Rae. - Zatrzymaj dla   

siebie to wszystko

co zobaczyłaś w jego głowie. To nie jest   

sprawa publiczna.   

Ona była w mojej głowie? 

Rephaim wydawał się   

zupełnie skołowany.   

W mojej wizji. To się już nie powtórzy. Mam taką nadzieję.   

Oprócz Smoka coś tam jeszcze było przez cały czas.   
Byk albo przynajmniej cień byka.   

- Cień byka? - Poczułam ucisk w żołądku. - To było   

to białe martwe coś?   

- Nie. Tamto to co innego

.   

- A widziałaś jego kolor?   
- Zoey, cienie mają zwykle jeden kolor 

odparła.   

- Aurox - powiedział Starko   
- Widziałaś Auroksa? - zapytałam szybko.   
- Nie, tylko cień byka. A tak w ogóle zgadzam się   

z tobą, Starkiem i Dariusem: ptakolud powinien się trzymać   

z dala Smoka. Jeśli oznacza to pozostanie w tunelach,   
to tak właśnie powinien zrobić. A teraz poproszę o dolewkę   
wina i święty spokój.   

- Nie powinnaś pić wina

kiedy tak krwawisz - zauważyła   

Stevie Rae.   

- Nie podważaj tego, co robię - sprzeciwiła się Afrodyta. 

  - Jestem profesjonalistką.   

319  

background image

~ A co to w ogóle znaczy? 

zapytałam.   

To znaczy

że moja śliczna skończyła opowiadać   

i musi iść spać 

oświadczył Darius

.   

Pizza niedługo przyjedzie 

rzekła Stevie Rae. 

-   

Dla ciebie też zamówiłam

.   

Jeżeli do tego czasu nie zasnę

to zjem - powiedziała   

Afrodyta

po czym zdjęła szmatkę z oczu i powoli je otworzyła

.   

Byłam przygotowana na to, co zobaczę. Widziałam już ją   

po wizjach. Ale Rephaim nie.   

- Na litość wszystkich bogów! Naprawdę płaczesz   

krwią! - powiedział.   

Afrodyta popatrzyła na niego krwawymi oczami

.   

Tak. Nawet ja wiem

że to okropny symbolizm

Ptakoludzie

,   

musisz to sobie wbić do głowy. Zobaczyłam tę pieprzoną wizję,   
bo to przekaz dla ciebie

Pilnuj swojego tyłka

.   

Trzymaj się z dala od ostrych przedmiotów, a jeśli oznacza to   
trzymanie się z dala od Smoka Lankforda

tak właśnie zrób.   

- Jak długo

- zapytał

- Jak długo mam się przed   

nim chować

?   

Afrodyta pokręciła głową.   
- To była wizja

a nie kalendarz.   

- Wolałbym się nie ukrywać.   
- Wolałabym

żebyś nie zginął - powiedziała Stevie Rae.   

- Wolałabym iść spać - oznajmiła Afrodyta.   

No dobra, idziemy - zakończyłam 

wręczyłam Dariusowi   

ostatnią butelkę wody

. - 

Postaraj się podać jej t

o   

pomiędzy kieliszkami wina.   

- Jestem tu. Nie musicie mówić o mnie tak, jakbym wa

s   

nie słyszała - zbuntowała się Afrodyta, po czym wzniosł

a   

kielis

z

kiem toast i wyp

i

ła.   

Jesteś pod wpływem, więc cię ignoruję 

oświadczyłam.   

Odpocznij. Pogadamy później.   

320   

background image

Wyszliśmy z pokoju Afrodyty. Repha

i

m i Stevie Rae   

trzymali się za ręce i coś do siebie szeptali

Ruszyliśmy do   

góry, na zewnątrz dworca

gdzie zamierzaliśmy zaczekać na   

totalnie zagubionego dostarczyciela pizzy, któremu planowałam

   

dać ekstra napiwek

.   

- Co myślisz o tej wizji? - zapytał Stark, obejmując   

mnie ramieniem i przyciągając do s

i

ebie.   

- Myślę

że Stevie Rae będzie problemem

Tak bardzo   

będzie próbowała chronić Rephaima, że skończy się to jego   
śmiercią,   

Stark pok

i

wał głową

.   

- Tak właśnie działa ciemność - rzekł ponuro

- Zamienia   

miłość w coś paskudnego.   

Zaskoczyły mnie jego słowa

Zabrzmiały tak cynicznie,   

tak staro

.   

- Stark, ciemność nie może zmienić miłości. Miłość to   

jedyne, co jest w stanie przetrwać ciemność, śmierć i zniszczenie

.   

Przecież o tym wiesz. A przynajmniej wiedziałeś

.   

Zatrzymał się i nagle znalazłam się w jego ramionach.   

Trzymał mnie tak mocno

że ledwie mogłam oddychać.   

- O co chodzi? 

szepnęłam. 

Co się stało?   

- Czasami myślę sobie, że to ja powinienem był umrzeć,

   

a Heath zostać z tobą. On wierzył w miłość o wiele mocniej   
niż ja.   

- Nie sądzę, żeby liczyła się siła wiary. Liczy się raczej   

to, w co wierzysz.   

To chyba dobrze, bo wierzę w ciebie - odparł.   

Objęłam go i przytuliłam się, próbując upewnić i siebie,   
i jego dotykiem, bo słowa okazały się niewystarczające.   

background image

)   

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY   

Nefer

e

t   

Jak idzie pogoń za chaosem

moja bezduszna? - Głęboki   

głos białego byka odbił się echem w umyśle Neferet

.   

Obróciła się prawie o 360 stopni, zanim dojrzała jego   

połyskującą magiczną sierść, potężne rogi, rozszczepione   
kopyta. Podchodził do niej zza grobu, na którym posąg młodej   
dziewczyny o anielskiej urodzie spoglądał w dół z opuszczoną   
głową. Pod wpływem czasu ukruszyła się kamienna   
ręka dziewczyny i Neferet miała wrażenie

że anielica oddała   

fragment siebie w ofierze, być może białemu bykowi.   

Na samą myśl o tym Neferet aż zapłonęła z zazdrości.   
W

y

szła na spotkanie swojego byka, poruszając się powoli

,   

z natchnieniem. Wiedziała

że jest piękna, ale i tak czuła konieczno

ś

ć 

sięgnięcia po moc otaczających ją cieni, by wydać   
się jeszcze urodziwszą. Jej długie gęste włosy błyszczały jak   
jedwab czarnej sukni

Wybrała ją

bowiem przypominała jej   

ciemność 

przypominała jej byka.   

Neferet zatrzymała się przed nim i opadła z wdziękiem   

na kolana.   

Pogoń za chaosem idzie doskonale, mój panie.   

A więc jestem twoim panem

Jakże interesujące.   

Neferet odchyliła głowę i uśmiechnęła się uwodzicielsko   

do potężnego boga.   

322   

background image

- Wolałb

yś, 

żeb

y

m naz

yw

ała cię moim partnerem

?   

Ac

h

, t

s

tk

w

i

ąc

naz

w

ach

.

.   

- To prawda

- Neferet uniosła w

z

rok i dotknęła grubego rogu   

byka

który poł

y

skiwał jak opal

.   

A

pr

o

buj

ę 

n

azwę, 

jak

ą na

dał

aś n

a

rzę

d

zi

u. 

Aur

o

x

..

Tak   

G

er

m

an

i

n

azyw

ali t

ur

a. Pa

su

j

d

ni

ego

.   

- Cieszę się, 

ż

e jeste

ś 

zadowolony

mój panie 

odparła, myśląc,   

ze nadal nie powiedział jej

czy może go nazywać   

s

woim partnerem c

zy 

też ni

e.   

A jak 

c

s

łu

ży 

ta 

k

r

e

atur

a s

t

worz

on

pr

z

e

ni

e

do

s

k

o

nał

ą   

o

fiarę

?   

Służy mi dobr

z

e. Nie widzę w nim niczego niedoskonałego

,   

jedynie wspaniały dar od c

i

ebi

e.   

Pam

t

a

j, 

że c

i

ę ostrzega

ł

e

m. 

Na

r

d

z

i

mo

że z

a

w

i

eść

.   

Samo narzęd

z

ie 

j

e

s

t nieistotne

- Nefer

e

t machnęła   

ręką

To tylko środek do realizacji c

e

lu

- Stanęła i podeszła   

do byka jeszcze bli

ż

ej

- Nie musimy tracić cennego   

czasu

rozma

wi

ając o Au

r

oksie. B

ę

dzie mi służ

y

ł

t

o dobrze.   

W przeciwn

y

m razie pr

z

estanie istnieć.   

taką łat

w

o

ś

cią odrzu

c

i

sz 

dar ode mni

e?   

- Och, nie, mój panie! - 

z

apewniła. 

Ja tylko słyszałam twoje   

ostr

z

eżenie

Czy nie mo

że

m

porozmawiać   

o c

zy

mś prz

y

jemnie

jszy

m ni

ż

eli 

t

r

y

wialne narzędzie

?   

W

s

pomniałaś partnera

To mi przypomniało

że ch

c

iałem   

ci 

poka

z

ać co

ś, 

co b

yć 

mo

że 

uzna

sz 

za int

e

resuj

ąc

e

.   

Jestem do t

w

ojej d

ys

poz

y

cji

panie. - 

N

eferet zgięła   

s

ię 

ukłoni

e

.   

Potężne ucieleśn

i

enie ciemności uklękło, oferując j

ej s

wój   

grzbiet

.   

Chod

ź, 

moj

b

ezdusz

n

a.   

Neferet u

si

adła na grzbi

ec

ie b

y

ka. Jego sier

ść 

b

y

ła 

ja

k lód   

śli

sk

a

zimna i ni

e

przen

i

kniona. Unió

s

ł ją w noc, poruszając się   

z niew

i

arygodną prędkością pośród cieni

unosząc na   

323   

background image

nocnych prądach, korzystając z kryjących się w mroku potwornych 
stworzeń, które zawsze - z a w s z e - wypełniały jego rozkazy,   
aż w końcu zatrzymał się w gęstym cieniu pod ogołoconymi przez   
zimę starymi drzewami na wzgórzu, gdzieś na południowy zachód   
od Tulsy.   

- Gdzie jesteśmy? - Neferet zadrżała, przywierając do byka.   

Cicho, moja bezduszna. Obserwuj 

'

milczeniu. Patrz.   

Słuchaj.   

Neferet obserwowała i słuchała. Po chwili ktoś, kto wydawał jej 

się wysokim muskularnym mężczyzną

zszedł na dół z jednej z trzech 

drewnianych szop stojących na palach

Podszedł do krawędzi grzbietu   

i usiadł na wielkim płaskim głazie

.   

Dopiero kiedy siedział, Neferet dostrzegła jego skrzydła.   

„Kalona!" Tylko pomyślała jego imię, nie wypowiedziała go   
na głos, ale byk i tak jej odpowiedział

.   

Tak, to twój dawny partner, Kalana

Podejdźmy bliżej

.   

Przypatrzmy się.   

Otaczająca ich noc zafalowała i w niesamowity sposób   

otoczyła byka i Neferet swoją powłoką tak, że wydawali się   
stanowić część jej cieni i leniwej mgły, która nagle zaczęła   
się tworzyć ponad grzbietem wzgórza.   

Neferet wstrzymała oddech, byk podszedł bowiem bezgłośnie 

niewidzialny dla Kalony, podszedł tak blisko, że mogła zerknąć 
nieśmiertelnemu przez barczyste ramię. Wtedy zauważyła,   
że trzyma w ręku telefon komórkowy. Dotknął ekranu

który się   

podświetlił

Kalona się zawahał, jego palec   

zawisł z niezdecydowaniem nad aparatem.   

Czy wiesz

co widzisz?   

Neferet popatrzyła na Kalonę. Miał zwieszone ramiona.   

Potarł sobie czoło. Pochylił głowę na znak porażki i w końcu   
niechętnie odłożył telefon na leżący obok kamień.   

"Nie - pomyślała Neferet

- Nie wiem, co widzę".   

324   

background image

Kalana

upadły wojownik N

y

ks

tęskni za kimś,

kogo przy   

nim nie ma. Za kimś, do kogo nie ma odwagi zadzwonić.   

"Za mną?" Neferet nie była w stanie powstrzymać tej myśli

.   

Pozbawiony wesołości śmiech byka rozprzestrzenił się   
w jej umyśle.   

Nie, moja bezduszna

Twój dawny partner tęskni za towarzystwem 

swojego syna.   

"Za Rephaimem! - W Neferet zagotował się gniew

-   

Tęskni za tym chłopakiem?"   

Tak

ale j

e

szcze nie potrafi nazwać tego

co czuje

C

z

y   

wiesz, co to oznacza?   

Neferet się zastanowiła, zanim odpowiedziała. Odrzuciła   

na bok zawiść i zazdrość, i wszystkie pułapki miłości śmiertelnych.   
Dopiero wtedy zrozumiała prawdę

"To oznacza, że Kalona ma   

bardzo słaby punkt".   

W rzeczy samej

.   

Zaczęli się odsuwać od grzbietu wzgórza, przeskakując   

z cienia do cienia

płynąc po nocy. Neferet pogłaskała byka   

po szyi, pomyślała o otwierających się przed nią możliwościach   
i uśmiechnęła się.   

Rephaim   

- Musimy pogadać o wizji Afrodyty - powiedziała   

Stevie Rae.   

Rephaim chwycił jeden z jej loków i owinął sobie na palcu.   

Kiedy to zrobił, pociągnął za niego figlarnie.   

- Ty mów,

 j

a będę się bawił twoimi włosami.   

Uśmiechnęła się

lecz odsunęła delikatnie jego rękę.   

- Rephaim

przestań. Bądź poważny. Ta wizja jes

przerażająca.   

- Przecież sama mówiłaś, że Afrodyta przepowiedziała   

już śmierć Zoey

I to dwa razy. I śmierć jej babci. Za każdym   

325   

background image

razem przepowiednia pozwalała uniknąć tragedii. - Rephaim   
pogładził ją po policzku i delikatnie pocałował

Wykor

z

ystamy   

tę wizję, żeby uniknąć także mojej śmierc

i

.   

W porządku - Stevie Rae potarła policzkiem o jego   

dłoń - ale musimy się umówić co do jednego

Smok jest   

tu kluczową postacią

więc naprawdę musisz trzymać się od   

niego z dala

.   

- Wiem. - Rephaim głaskał ją po skroniach, napawając się   

miękkością j

e

j włosów

potem wolno przesunął palce   

wzdłuż jej szyi 

ramion

.   

- Wysłuchaj mnie, proszę. - Stevie Rae ujęła twarz   

Rephaima i trz

y

mała tak długo

dopóki nie przestał pieścić   

jej skóry i włosów.   

Słucham cię - odparł

niechętnie skupiając się na sło

w

ach

.   

Pomyślałam

że może jednak nie miałam racji. Może   

fakt

y

cznie powinieneś zostać tutaj i nie iść do szkoły

a już na   

pewno darować sobie ten rytuał

który mamy odprawić na farmie   

Babci Zo. A przynajmniej powinieneś trzymać się na uboczu

,   

dopóki nie rozpracujemy szczegółów wizji Afrodyty.   

Rephaim z

d

jął dłonie Stevie Rae ze swojej twarzy i przytrzymał   

je w swoich

.   

Jeśli zacznę teraz się ukrywać, dokąd mnie to zaprowad

z

i?   

- Nie wiem. Ja tylko chcę, żebyś żył.   

Są gorsze rzeczy niż śmierć. Na przykład wpadnięcie   

w pułapkę własnego strachu. 

Uśmiechnął się

- Prawdę   

powiedziawszy, odbieram tę całą sytuację zaskakująco pozytywnie

.   

Ta wizja oznacza

że jestem naprawdę człowiekiem.   

O czym ty do cholery mówis

z? 

Oczywiście

że jesteś   

człowiekiem

.   

- Wyglądam jak człowiek, przynajmniej do wschodu słońca

.   

Dzięki śmiertelności jestem naprawdę tym

kim się wydaję

.   

326  

background image

- Nie smuci cię świadomość, że w twoich żyłach nie   

płynie już nieśmiertelna krew?   

Nie. Dzięki temu jestem nieco bardziej normalny.   

Błękitne oczy Stevie Rae aż się rozpromieniły.   

A wiesz

co to jeszcze zmienia

Nie jeste

ś 

już częścią   

krwi Kalony.   

Rephaim próbował zrozumieć, dlaczego Stevie Rae tak   

nie akceptuje jego ojca. Naprawdę starał się to pojąć

ale nie   

mógł się oprzeć defensywnym uczuciom

jakie go ogarniały

,   

niemal wściekło

ś

ci

kiedy Stevie Rae robiła wszystko

żeby   

odciągnąć go od skrzydlatego nieśmiertelnego.   

- Wierzysz w to, że potrzeba czegoś więcej niż tylko   

krwi, żeby człowiek był ojcem

- zapytał powoli

rozważając   

własne myśli i próbując znaleźć tkwiącą wśród nich   
prawdę

.   

Oczywiście.   

- A więc to logiczne, że brak wspólnej krwi nie może   

zabrać człowiekowi ojcostwa 

powiedział

Nie dał jej   

szansy odparcia tego argumentu i ciągnął

- Kalona jest   

nieśmiertelny

ale tkwiłem u jego boku na tyle długo

że udało   

mi się dostrzec pierwiastek ludzki w tej jego nieśmiertelności

.   

- Rephaim

nie chcę się z tobą kłócić o twojego ojca

.   

Wiem, że sądzisz, że ja go nienawid

z

ę, ale to nie tak

Ja tylko   

nienawidzę tego

jak on cię krzywdzi

.   

Rozumiem to. 

Rephaim przyciągnął ją do siebie   

i pocałował w czubek głowy

wdychając słodki znajom

zapach 

dziewczyny, mydła i 

s

zamponu

- Musis

jednak pozwolić, żebym   

znalazł w tym wszystkim własną drogę. To mój ojciec 

nic tego   

nie zmieni.   

- Okej. Postaram się nie męczyć cię kazaniami na temat   

tego

żebyś trzymał się z dala od Ka

l

any

musisz mi za to   

obiecać

że będziesz się trzymał z dala od Smoka. Prz

y

najmniej   

chwilowo.   

32

7   

background image

Taką obietnicę mogę ci złożyć bez problemu

I tak   

staram się unikać mistrza szermierki, bo wiem, że mój widok   
sprawia mu ból, ale nie będę się ukrywał

Nie mogę się   

ukrywać przed Smokiem

tak samo jak nie mogę się ukrywać   

przed ojcem.   

Stevie Rae odsunęła się i spojrzała na niego.   
- Mimo wszystko jesteśmy w tym razem, prawda?   
- Oczywiście. 

Spojrzał jej w oczy

- Zawsze.   

No dobrze. Więc bądźmy razem, nawet jeśli to niebezpieczne.   

Ochronię cię

 

A ja ochronię ciebie. - Rephaim złożył na jej ustach   

długi nieśpieszny pocałunek

Przytrzymał ją jeszcze chwilę   

w ramionach

żeby otoczył go jej zapach i słodycz

.   

Musisz już iść? 

zapytała z twarzą ukrytą na jego   

piersi.   

Przecież wiesz.   

Muszę przestać cię pytać o to

czy mogę iść z tobą

bo   

wiem, że tego nie chcesz, ale chciałabym, żebyś wiedział, że   
jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie, będę z tobą do samego   
końca. Bo nawet jeśli stajesz się ptakiem

jesteś moim ptakiem

.   

To rozbawiło Rephaima.   
- Nigdy nie myślałem o tym w taki sposób, ale rzeczywiście,   

jestem twoim ptakiem i twój ptak musi teraz rozprostować   

skrzydła na porannym niebie.   

- Jasne

- Odsunęła się i Rephaima ucieszyło, że tym   

razem to ona puściła go pierwsza i na dodatek obdarzyła   
entuzjastycznym i całkiem wiarygodnym uśmiechem. - Będę   
czekać, aż wrócisz do domu

.   

- To dobrze, bo ja zawsze będę wracał do domu, do ciebie   

- odparł

pocałował ją szybko, włożył koszulę i wyszedł.   

Był zadowolony, że udało mu się wyjść, zanim poczuł to   

okropne swędzenie. Nienawidził paniki, jaka go ogarniała,   

kiedy musiał biec przez tunele, coraz mocniej pragnąc   

328   

background image

znaleźć się na powierzchni ziemi i wznieść ku nęcącemu   
nieb

u

.   

Już prawie dotarł do ostatniego rozwidlenia podziemnych   

dróg, kiedy z

ob

aczył, że coś poruszyło się w cieniu. Automatycznie   

przyjął postawę obronną

.   

Spokojnie, to tylko ja.   

Uspokoił się, rozpoznawszy głos Shaunee. Chwilę później   

dziewczyna wynurzyła się z prawego korytarza. Była   
rozczochrana i ciągnęła wielki plastikowy kosz.   

- Cześć, Shaunee

Wszystk

w porzą

d

ku?   

Chyba. Muszę jeszcze raz obrócić, żeby przenieść   

swoje rzeczy z pokoju Erin w nowe miejsce. 

Wskazała   

kciukiem na ciemność za plecami

. - 

Tak, wiem, będę tu   

musiała powiesić światło.   

- Potrzebujesz światła?   
Zaśmiała się, wystawiła dłoń, dmuchnęła i po chwili zatańczył   

na niej maleńki płomyk

.   

- Niezupełnie - powiedziała. - Jednak przyda się   

tym, którzy zechcą mnie odwiedzić 

.   

Pomogę ci z tym jutro, jeżeli chcesz. - Ledwie Rephaim to   

powiedział, pożałował, że tak się wyrwał z propozycją. A jeśli   
Shaunee jest taka jak inni adepci i też nie chce   
mieć z nim nic wspólnego?   

Niepotrzebnie się martwił. Shaunee go nie odrzuciła. Co   

więcej, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.   

- Byłoby bosko. Myślałam, że powieszę jakieś lampki,   

kiedy już wszystko przeniosę, ale ta wyprowadzka jest   
straszna, a taką mam ochotę położyć się na nowym wygodnym   
łóżku i obejrzeć po raz kolejny ostatni odcinek Gry   
tron na iPadzie. Lubię Daenerys.   

- My też to oglądamy ze Stevie Rae. Jak wiesz, są tam kruki.   
- A także smoki, umarlaki i świetny karzeł, tak że   

w sumie wygląda to na jakieś zajefajny kosmos i właściwie   

329   

background image

jest takie, ale w pozytywnym sensie - powiedziała   
Shaunee i przygryzła wargę. Wyglądała, jakby próbowała   
się zdecydować, czy coś jeszcze dodać, więc Rephaim stał   
w milczeniu i czekał, chociaż skóra już go zaczynała swędzieć.   
W końcu dziewczyna rzekła cicho: - Erin nigdy tego   
nie lubiła

Mówiła, że to jak ta gra Dungeons and Dragans   

dla idiotów. Oficjalnie się z nią zgadzałam

ale kiedy spała,   

oglądałam sobie potajemnie

.   

Rephaim nie wiedział, jak ma zareagować. Nie rozumiał   

nigdy, dlaczego dwie dziewczyny zachowują się tak, jakby   
były jedną

i miał trudności z pojęciem, dlaczego teraz obie   

każda na swój sposób - są takie zagubione i załamane.   

- Może byś oglądała ze mną i Stevie Rae, kiedy rozpocznie   

się nowy sezon? 

zaproponował.   

- A Stevie Rae zrobi popcorn z masłem? Zawsze wychodził   

jej świetny.   

Nadal robi, w

i

ęc tak, obiecuję, że zrobi popcorn

.   

Z masłem.   

Mniam

Możesz na mnie liczyć. I dzięki za wszystko,   

Rephaim.   

Nie ma za co. Muszę już iść .

.

zawiesił głos i ruszył   

w stronę wyjść z tuneli.   

Hej

słyszałam o wizji Afrodyty

Chciałam tylko powiedzieć

,   

że mam nadzieję

że jednak nie zginiesz.   

Ja też mam taką nadzieję 

odpad i dodał po chwili:   

- Jeżeli mimo wszystko coś mi się stanie

zadzwonisz na   

ten telefon

który dałaś mojemu ojcu, i powiesz mu?   

- Jasne. Ale mam nadzieję, że wsz

y

stko będzie okej.   

Poza tym nie musisz od razu umierać

żeby telefon się przydał

.   

Możesz zadzwonić na ten numer, kiedy tylko chcesz

,   

żeby zwyczajnie pogadać

.   

Rephaim zdał sobie sprawę, że nigdy nie przyszło mu do   

głowy tak proste, oczywiste i trywialne rozwiązan

i

e - żeb

y   

zadzwonić do ojca

.   

330   

background image

- Tak zrobię

Wkrótce 

zape

w

n

i

ł i napra

w

dę zamie

r

zał   

to uc

z

ynić

Do zobaczenia po zachod

zi

e słońca. 

.   

- Na razie! - zawołała.   
Ostatni odcinek tunelu musiał pokonać bieg

i

em i prędko   

w

spiąć się na 

ż

ela

z

ną drabinę

lecz nie b

y

ł wcale zł

y   

tego po

w

odu. Zanim kruk i niebo przejęł

jego ludzk

i   

um

y

zdąż

y

ł jeszcze pom

le

ć, 

że ci

eszy 

go fakt

iż Shaunee   

i Erin przestały być j

e

dn

y

m

Shaunee bez bliźniac

z

ki   

była bardzo sympatyczną dziewczyną

Być mo

ż

e ona, Dam

i

en   

i może nawet Zoey mogliby zostać jego pierws

zy

mi   

ż

y

ciu prawdziw

y

mi prz

y

jaciółmi 

.

..   

Kalona   

Było co

ś 

takiego w tej nocy

co nie pozwal

a

ło mu zasnąć

.   

J

e

go syno

w

i

spal

w ciepłych bezpie

cz

n

y

ch ambonach m

li

ws

kich

.   

On też po

w

inien ju

ż 

uda

ć się 

n

spo

czy

nek

m

i

mo   

to 

s

iedzia

ł 

na spła

sz

c

z

on

y

m od gór

po

t

ężn

y

m gła

z

ie na   

gr

z

biecie wzgórza i rozmyśl

a

ł

.   

Trzymając w ręku iPhone'a, zastanawiał się nad nowoczesnym   

światem i wsp

ó

łczesną magią

N

i

e mógł się zdec

y

do

w

,   

cz

podoba mu 

s

ię bardzi

e

j n

iż 

ś

w

i

a

t prada

w

n

y.   

Z pe

w

no

ś

ci

ą 

b

y

ło 

wy

godni

ej. W

sz

ys

tko b

y

ło zdec

y

do

w

anie   

bardziej skompliko

w

ane

C

zy 

j

e

dnak l

e

psze

K

a

lona skła

n

iał   

s

ię ku temu

że rac

ze

j nie.   

Popat

rz

ył na telefon

Ta adeptka dała mu go

żeby mógł   

s

i

ę s

kontaktować 

R

e

phaim

e

m

ale w kontaktach nie znala

z

ł

,   

imien

i

a s

y

na. 

"

Głupi be

z

u

ży

teczn

przedmiot

", 

pom

l

a

ł

.   

I po chwili prz

y

sz

ł

o mu do gło

w

y

że prze

c

i

eż w 

t

e

l

e

f

o

nie   

w

pi

s

an

jest nume

Ste

v

ie Ra

e

. Gd

y

b

skontakto

w

ał 

s

i

ę   

 

z Czerwon

ą

mógłby porozmawiać z Rephaim

e

m.   

Ty

l

ko że Kalona nie c

h

ciał rozmawi

a

ć z Czerwoną. To ona   

b

y

ła przyc

zy

ną w

s

zy

s

tkich problemó

w

. Gdyb

y s

i

ę 

ni

e w

mi

eszała, 

33

1  

background image

Rephaim byłby teraz tutaj

u jego boku, tak jak należy.   

Albo byłby martwy

bo wykrwawiłby się tamtej okropnej   

nocy

kiedy leżał poraniony i opuszczony

Czy to jednak nie   

byłby lepsz

y

odpowiedniejszy koniec dla mojego syna niż   

przykucie do młodej wampirki i jej bezlitosnej bogini?"   

Ledwie ta myśl zaświtała mu w głowie

już jej pożałował.   

Nie

wcale nie byłoby lepiej

gdyby Rephaim umarł

.   

A Nyks 

w

cale nie jest bezlitosna. Wybacz

y

ła jego synowi.   

Tylko jemu nie chciała wybaczyć

.   

ż 

za ironia

że okazując dobroć mojemu synowi

,   

mnie ukarała

ś 

okru

t

nie 

rzekł do nieba

- Zabrałaś mi   

ostatnie stworzenie na tym świecie, które mnie prawdziwie   
kochało

Głos Kalony zniknął w czeluściach nocy, a on   

sam poczuł się zupełnie samotny. Na boginię

miał już dosyć   

samotności!   

Brakowało mu Rephaima

.   

Zwiesił ramiona.   
Właśnie wtedy wyczuł obecność ciemności. Subtelną   

i dobrze zamaskowaną

lecz Kalona zbyt długo znał ciemność   

zarówno jako przeciwnika

jak i sojusznika 

by   

dać się zwieść.   

Odłożył t

e

lefon i przybrał obojętną kamienną maskę. Nie   

miał pojęcia

dlaczego biały byk czai się tu tej nocy, ale wiedział

,   

że jego obecność zwiastuje potężne kłopoty i udręki   
dla świata

a b

y

ć może także dla niego

.   

Kalona rozumiał coś

czego upojona pragnieniem władzy   

Neferet nie mogła pojąć: ucieleśnienie ciemności nie będzie nigdy 
prawdziw

y

m sprzymierzeńcem

Biał

byk ma tylko jeden   

cel

zniszczyć i pożreć czarnego byka

Wykorzysta wszystko   

i wszystkich

żeby ten cel osiągnąć, i w taki sam sposób zniszczy   

wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze.   

Jeśli Neferet wierzy, że biały byk jest jej partnerem, myli   

się, i to bardzo. Biały byk ciemności nie ma partnerów - ma   
wyłącznie zdobycze.   

332   

background image

Ciemność rozmyła się w mroku i Kalona westchnął   

z ulgą

Po chwili wyprostował się jednak z namysłem. "Neferet?   

Czy jej obecność też wyczułem?"   

Spojrzał na telefon. Jak długo go obserwowali? Co usłyszeli?   

Co zobaczyli?   

Czy Rephaimowi grozi niebezpieczeństwo?   
Poderwał się na nogi i wystrzelił w niebo. Potężne skr

z

ydła   

przecinały nocne powietrze

gdy szybował na prądach   

szybko i bezszelestnie, kierując się na mroczny jeszcze   
wschód.   

Dotarł do dworca tuż przed wzejściem słońca i wylądował   

na pokrytej żwirem ziemi niedaleko torów kolejowych,   
z dala od głównego wejścia

które jak się dowiedział od Shaunee

,   

nie było używane

Kroczył w tę i z powrotem

wpatrując   

się w starą metalową kratę i klnąc w duchu, że zostawił ten   
cholerny telefon na kamieniu

kiedy nagle zardzewiała krata   

się podniosła i z budynku wybiegł jego syn.   

Kalona ruszył w jego stronę z poczuciem ogromnej ulgi

,   

że chłopak jest cały i zdrowy

gdy jego syn nagle otworzył   

usta i wr

z

asnął 

był to potworny dla uszu krzyk

Kalona   

patrzył, jak Rephaimem wstrząsa dreszcz, jak jego ciało się   
zmienia, aż w końcu z chłopięcej skóry wynurzył się kruk   
i poszybował w niebo.   

Instynktownie Kalona poleciał za nim

Trzymał się wysoko   

ponad wścibskim wzrokiem miasta

ale kruk niedługo tam   

zabawił

Pofrunął na zachód, a potem n

i

eco na południe, tą   

samą drogą

którą wcześniej podążał Kalona. Wkrótce dotarł   

do grzbietu wzgórza i usiadł na starym dębie, którego gałęzie   
rozpościerały się jak olbrzym osłaniający myśliwskie ambony

.   

Kruk Rephaim przesiedział tak cały dzień

tylko od czasu do   

czasu na co

ś 

polując

niekiedy wzbijając 

s

ię w

y

soko w niebo,   

zawsze jednak - zawsze! - wracał na grzbiet wzgórza

.   

Odleciał

kiedy zaczęło zmierzchać. Tym razem nie zrobił   

koła, lecz ruszył prosto na wschód, do Tulsy.   

333  

background image

Kalona pofrunął za nim i kiedy słońce schowało się za horyzontem

,   

kruk wylądował tuż pr

z

y bocznym wejściu do tuneli. Wydał z   

siebie wrzask, który przerodził się w przerażający okrzyk bólu,   
i po c

h

wili był już człowiekiem - klęczącym nago, ciężko   

oddychającym.   

Kalona wycofał się do cienia i patrzył, jak jego syn się   

ubiera

a kiedy rozległ się zgrzyt przesuwanej metalowej kraty

,   

obaj podn

i

eśli wzrok.   

- Wróciłeś! Wróciłeś! - Czerwona rzuciła się w objęcia jego   

syna

Chwycił ją, przycisnął do siebie i całował

śmiejąc się.   

Trzymając się za ręce

zniknęli w wejściu do tuneli.   

Pod Kaloną ugięły się nagle nogi i poczuł się niewyobrażalnie   

stary. Usiadł na zardzewiałej szynie kolejowej i odezwał się   
głośno

zwracając się do nocy i bogini, która noc uosabia.   

- Wybaczyłaś mu

ale nadal pozwalasz, żeby cierpiał   

w ciele bestii. Dlaczego? Czy mój syn płaci za moje grzechy?   
Bądź przeklęta, Nyks

Bądź przeklęta!   

background image

)   

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY   

Zoey   

Denerwowałam się przed pierwszą lekcją 

tym, co   

Tanatos powie o utracie rodzica, a zwłaszcza mojej mamy   
- lecz dzień zaczął się całkiem dobrze. Po raz pierwszy   
od naprawdę dawna Stark otworzył oczy przede mną, więc   
zostałam zbudzona pocałunkami i tekstem, że jestem Śpiącą   
Królewną. Potem Stark pochłonął gigantyczną miseczkę płatków, 
największą, jaką kiedykolwiek widziałam

a na parkingu przed   

dworcem zaczął się wydurniać z Dariusem, symulując bokserskie   
starcie, gdy wszyscy wsiadali do autobusu.   

Siedziałam 

j

uż w środku i patrzyłam na niego przez okno   

z głupkowatym - czego byłam pewna - ale i szczęśliwym   
uśmiechem na twarzy, kiedy z dworca wyszła Afrodyta. Byłam   
zaskoczona jej widokiem, bo sądziłam, że będzie m

i

ała   

takiego kaca i będzie tak wykończona, że na pewno nie pójdzie do   
szkoły. Zmrużyła oczy 

na

ł

ożyła okulary przeciwsłoneczne,   

chociaż była dziewiętnasta trzydzieści i słońce już nie świeciło.   

- Nie wygląda dobrze - stwierdziła siedząca za mną Kramisha.   
- Skąd wiesz z takie

odległości?   

335  

background image

- Ma płask

i

e buty i włosy związała w kitkę. Ta dziewczyna   

zawsze nosi obcasy, a włosy ma jak Barbie. To znaczy   
klasyczna Barbie, a nie jedna z tych dz

i

wacznych laleczek   

typu 

"

B arbie tenisistka" czy .Barbie idzie do siłowni".   

Przecież wszyscy wiedzą, że Barbie nie musi ćwiczyć,   

żeby utrzymać zgrabną dupkę - zauważyła Shaunee.   

Gówno prawda - pow

i

edziała Stevie Rae.   

Że co? 

Byłam zupełnie skołowana.   

- Uwierz nam. Afrodyta nie wygląda dobrze 

powtórzyła   

Kramisha.   

N

i

e użyła nawet błyszczyka. To zły znak - przyznała Erin.   

- I nie pomalowała oczu. Świat się kończy - dodała   

Shaunee, co było interesujące, bo stanowiło coś zbliżonego   
do komentarza bliźniaczki.   

Popa

t

rzyłam na nią: siedziała z przodu autobusu, jak najdalej   

od tylnego miejsca Erin. Grzebała w torebce, jakby wsadziła   
gdzieś jedną z tych pomadek z MAC

'

s, które wypuszczają na rynek,   

ty się w nich zakochujesz

a oni wtedy   

PRZESTAJĄ JE PRODUKOWAĆ, BO TAK NAPRAWDĘ NAS   
NIENAWIDZĄ I CHCĄ, ŻEBYŚMY OSZALAŁY

.   

W każdym 

r

azie byłam pewna

że Shaunee ma zaróżowione   

pol

i

czki. Czy wstydziła się przypadkowej uwagi, którą rzuciła po   

tekście Er

i

n, czy raczej

się cieszyła z tego powodu? Nie miałam   

czasu nad tym deliberować, bo Afrodyta wsiadła do autobusu   
i opadła ciężko na fotel zaraz za miejscem kierowcy, czyli   
bezpośrednio przede mną.   

- Kawy - wychrypiała. - Powiedziałam Dariusowi

,   

że musimy podjechać do Starbucksa

Umrę, jeżeli nie wypiję   

hiper słodkiego podwójnego espresso z karmelem i nie zjem   
mega kawałka ciasta kawowego z borówkami.   

- Trochę dużo kalorii - zauważyła Kramisha.   
- Spróbujesz mnie powstrzymać, a nie żyjesz - burknęła   

Afrodyta.   

336   

background image

Dobrze ci w tej fryzurze 

powiedziała Shaunee

.   

Do jasnej cholery, naprawdę nie potrzebuję litośc

połówki 

zrosłomóżdżek. Aż tak beznadziejnie się nie czuję.   
Shaunee wbiła w nią przeszywające spojrzenie.   
- Nie jestem połówką niczego i nie oferuję ci litości. Powiedziałam   

tylko

że podoba mi się twoja fryzura, bo zwykle tak się nie czeszesz,   

ale jeżeli jesteś taką suką, że nie potrafisz przyjąć komplementu,   
to możesz iść się pierdolić.   

Wszyscy w autobusie zamarli. Zapanowała totalna przerażająca   

c

i

sza. Nie widziałam

czy powinnam przywołać żywioły czy 

r

aczej   

uciekać. Afrodyta zsunęła okulary z nosa i spojrzała na Shaunee   
ponad oprawkami. Oczy miała nadal przekrwione i sine i w ogóle   
potwornie nieatrakcyjne, lecz widać było w nich błysk rozbawienia.   

Chyba mi się podoba

że zaczęłaś używać własnego   

mózgu 

powiedziała.   

Jasne. Jeszcze nie doszłam do tego, czy cię w ogóle   

lubię

ale i tak podoba mi się twoja fryzura.   

- Hm - skwitowała to Af

r

odyta

.   

- Hm - mruknęła Shaunee.   
Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.   
I tak mniej więcej się to zaczęło. Stark był znowu dawnym   

uroczym, seksownym i totalnie fantastycznym sobą.   
Zapytałam

co w niego wstąpiło.   

Spałem dzisiaj jak kłoda i czuję się jak Supe

r

man! -   

powiedział.   

Nie, no. Superman. Najwyraźniej faktycznie tak się czuł,   

bo latał wszędzie, śmiał się i był super facetem. Najsłodszym   
widokiem od czasu, kiedy obejrzałam ko

t

a Trololo na YouTubie

.   

Tak więc zanim zaczęły się lekcje

wszystko układa

ł

o się   

zarąbiście

Nawet jazda do szkoły była w porządku. To znaczy   

wiadomo, Afrodyta zrzędziła, ale to akura

nie było niczym dziwnym.   

No i zaczęła rozmawiać z Shaunee, a to było miłe, 

337   

background image

bo nie miałam wątpliwości, że Shaunee ma problem z własną   

tożsamością, odkąd przestała stanowić część bliźniaczego duetu.   
Poza tym zatrzymaliśmy się po drodze w Starbucksie

Wiem,   

że adepci nie powinni czuć pobudzenia wywołanego kofeiną,   
zanim jednak podjechaliśmy pod Dom 

N

ocy, we wszystkich   

buzowała energia.   

Jasne

kiedy wylądowaliśmy w szkole, wszystko już mieliśmy   

pod kontrolą 

jak by powiedziała Stevie Rae: mniej więcej tak,   

jak się ma pod kontrolą stado kotów.   

Komplikacje zaczęły się na pierwszej lekcji. Wcale nie   

zapomniałam, że Tanatos postawi mnie za przykład osoby   
realizującej projekt pod tytułem "właśn

i

e próbuję się uporać   

ze stratą rodzica". Tyle że jakoś zepchnęłam tę myśl na drugi   
plan

zapewne miało to coś wspólnego z cudownością Starka   

i moim szczęściem wynikającym z faktu, że mój chłopak   
znowu zachowuje się jak dawniej.   

A może po prostu nie chciałam o tym pamiętać. Może   

przez chwilę wcale nie chciałam być pozbawioną mamy załamaną 
dziewczyną.   

W każdym razie moja wybiórcza amnezja zakończyła   

się mniej więcej dwie koma pięć sekundy po tym, jak weszłam   
do klasy w ślad za Stevie Rae i Rephaimem. Aurox już siedział   

na tym samym miejscu co poprzedniego dnia. Popatrzył na mnie   

przez sekundę, po czym odwróc

i

ł wzrok. Wtedy przypomniałam sobie,   

co się szykuje - ta lekcja nie będzie moją rozrywką, nie będzie też   
okazją do snu na jawie. Ta lekcja będzie ... no cóż - ze mną w roli   
głównej. Poczułam kosmiczny ucisk w żołądku, zrobiłam się   
nerwowa i niespokojna i marzyłam, żeby pójść do łazienki   
albo do gabinetu pielęgniarki - gdziekolwiek

byle nie do   

klasy.   

Z tego, że mój kamień proroczy po raz pierwszy nie rozgrzał się   

na widok Auroksa, dopiero później zdałam sobi

sprawę, bo   

oczywiście Tanatos od razu zaczęła mówić, c

kompletnie odwróciło   

moją uwagę, stanowiąc wisienkę na torcie ogóln

e

go stresu.   

 

338   

background image

Przeczytałam wasze pytania i w wielu z nich znalazłam   

powtarzające się tematy 

oznajmiła. - Wiele osób   

wyraziło chęć przedyskutowania na zajęciach, jak sobie radzić   
z utratą rodziców. Prawda jest taka, że jeśli przejdziecie   
Przemianę i staniecie się wampirami

nieuchronna będzie dla   

was strata nie tylko rodziców, ale i wszystkich innych znanych   
wam śmiertelnych. Jak bowiem wiecie, chociaż wampiry nie są 
nieśmiertelne, to jednak żyją zdecydowanie dłużej niż ludzie.   
Toteż aby omówić ten temat, zwróciłam się z prośbą o pomoc do   
waszej koleżanki

która straciła rodzica oraz chłopaka

i to w obu   

wypadkach na skutek śmierci. Mówię o Zoey Redbird.   

Miałam ochotę umrzeć.   
Wszyscy zamilkli i skupili się na nas

nawet ci debilni   

czerwoni adepci z tylnych rzędów, z kręgu Da

l

lasa.   

Chciałam 

z

acząć od pozytywnej nuty 

powiedziała   

Tanatos

- Jak wiecie, posiadam dar komunikacji ze śmiercią.   

Często jestem przewodnikiem dusz w ich wędrówce do   
Zaświatów, więc mogę was zapewnić, że Zaświaty rzeczywiście   
istnieją i czekają na nas. Nigdy w nich nie byłam, ale   
Zoey owszem. - Uśmiechnęła się do mnie zachęcająco.   

Rozumiem

że widziałaś zarówno swojego chłopaka, jak   

i mamę radośnie wkraczających do królestwa Nyks?   

- Tak - odparłam. Zdałam sobie sprawę

że mówię   

zbyt cicho, więc odchrząknęłam i spróbowałam ponown

i

e

,   

tym razem głośniej. 

Tak. Widziałam

jak Nyks wita moją   

mamę

i spędziłam tam nieco czasu z Heathem.   

- Czy to piękne miejsce?   
Zaczę

ł

am myśleć o pozytywnych aspektach całej tej sprawy   

i od razu poczułam, że ucisk w żołądku nieco zelżał

.   

- Cudowne. Nawet kiedy moja dusza była rozbita na kawałki   

i miałam poważny problem ze sobą, czułam płynący   

339  

background image

z gaju bogini spokój i szczęście. 

"Tylko że dla mnie pozostawały 

niedostępne", dodałam w myślach

.   

Stevie Rae podniosła rękę.   
- Tak? - odezwała się Tanatos.   
- Czy możemy zadawać pytania?   
- Zoey? - Spojrzenie Tanatos powędrowało do mnie.   
- Jasne. Tak

.   

- W takim razie proszę, naj wyższa czerwona kapłanko,   

możesz zadać pytanie - powiedziała Tanatos i objęła wzrokiem   

całą klasę. 

Parniętajcie jednak o zasadach dobrego   

wychowania, które obowiązują na każdej mojej lekcji

.   

Nastąpiła chwila ciszy, a potem Stevie Rae zadała pytanie:   

To znaczy ... czy Zaświaty to taki duży gaj?   

Byłam zaskoczona jej pytaniem i widocznym zainteresowaniem   

- dotarło do mnie właśnie, że przecież nigdy nie   
pytała mnie o nic w związku z Zaświatami. Prawdę mówiąc

,   

kiedy już opuściliśmy Sgiach, wspomniałam o nich tylko   
raz, kiedy prowadziłam rytuał dla Jacka, lecz poza tym z nikim   
nie rozmawiałam na ten temat

.   

- Tak, ale wiem

że są różne części Zaświatów. Kiedy   

spotkałam Heatha po raz pierwszy, łowił ryby na pomoście   
znajdującym się na prześlicznym jeziorze. - Chociaż nadal   
było mi smutno z tęsknoty za Heathem, uśmiechnęłam się do   
tego wspomnienia. - Heath uwielbiał łowić ryby

'

. Naprawdę   

uwielbiał

Dlatego tam go właśnie znalazłam. Ale kiedy chodziło   

o nasze bezpieczeństwo, udaliśmy się do gaju Nyks. To było w   
innej części Zaświatów.   

Damien podniósł rękę i Tanatos udzieliła mu głosu.   

Wiem, że nie widziałaś tam Jacka, ale powiedziałaś,   

że twoim zdaniem w Zaświatach są miejsca przypisane każdemu   

z nas.   

Pomyślałam chwilę i pokiwałam głową

.   

- Myślę, że tak to można opisać. Jack jest zapewne   

w sekcji sztuki i rękodzieła.   

340  

background image

Damien uśmiechnął się przez łzy.   

Zawsze chciał być projektantem mody. Jest w sekcji   

Project Runaway.   

– Ooo, fajna sekcja - usłyszałam gdzieś za plecami   

i kilka osób zaśmiało się cicho.   

Aurox z wahaniem uniósł rękę. Kiedy Tanatos wywołała   

go po imieniu, odwrócił się, żeby mnie widzieć

.   

- Powiedziałaś, że są różne części Zaświatów. Myślisz,   

że jest też część, która byłaby miejscem kary?   

Dziwne opalizujące oczy Auroksa wpatrywały się we   

mnie z taką niewypowiedzianą udręką, że wiedziałam, iż to   
pytanie sięga znacznie głębiej niż ciekawość i że moja odpowiedź   
będzie dla niego czymś więcej niż tylko zwykłą informacją z lekcji.   
Proszę, N

y

ks

prześlij mi właściwe słowa

,   

pozwól mi udzielić prawdziwej odpowiedzi.   

Wzięłam głęboki oddech i poczułam w sobie ducha

.   

Chwyciłam się żywiołu, który był przecież najbliższy memu   
sercu, z nadzieją

że bogini poprowadzi mnie przez niego.   

Kiedy zaczęłam mówić

zauważyłam

że w klasie zrobiło się cicho

,   

a adepci w ostatniej ławce wręcz wstrzymali oddech.   

- Widziałam w Zaświatach rzeczy, które były straszne   

i nieprzyjemne, ale to były siły z zewnątrz, niepochodzące   
od naszej bogini. Czy widziałam miejsce kary? Nie, widziałam   
natomiast, jak Heath przechodzi do następnego królestwa Zaświatów. 
Heath wierzył

że stamtąd odrodzi się na nowo. Kiedy odchodził, 

powiedział mi, że chociaż musi iść dalej, nasza miłość zostanie   
z nim ..

- Przerwałam i musiałam zamrugać mocno powiekami,   

a i tak wytarłam łzę, która jakimś cudem wydostała mi się   
z oka. - Intuicja mówi mi, że Nyks nie jest boginią kary

choć wcale   

bym się nie zdziwiła

gdyby naprawdę podłe osoby odradzały się   

w taki sposób

żeby zrekompensować okropieństwo swojego   

minionego życia albo nauczyć się tego, czego nie nauczyły się   
wcześniej.   

341   

background image

- Chodzi ci o coś takiego jak na przykład damski bokser,   

który urodzi się ponownie jako kobieta? 

zapytała   

Shaunee.   

Albo jako kobieta w burce w Afganistanie - dodała   

Afrodyta

unosząc sarkastycznie jedną brew.   

- No właśnie, coś w tym rodzaju 

odparłam. - Ale   

myślę

że w jakiej postaci, gdzie i jak

to już zależy od bogini.

   

Myślisz, że my mamy na to jakiś wpływ? 

zapytał   

Aurox

.   

Mam nadzieję - odpowiedziałam szczerze

wspominając   

Heatha i moją mamę.   

- Skoro więc wiemy ponad wszelką wątpliwość, że istnieją Zaświaty,   

a nasi ukochani mogą znaleźć do nich drogę, nawet jeśli nie są 
wampirami ani adeptami, ta myśl powinna przynieść nam ulgę w 
świadomości, że przeżyjemy wszystkich naszych śmiertelnych 
krewnych i znajomych. Co nie oznacza wcale, że utrata rodzica   
jest łatwa. Zoey, wiem, że to dla ciebie bolesne, ale czy mogłabyś 
powiedzieć nam, co jest dla ciebie najtrudniejsze w związku   
ze śmiercią mamy?   

Pokiwałam głową i otworzyłam usta, by powiedzieć, że   

teraz nie ma już szansy na zrekompensowanie naszych kiepskich 
kontaktów w ciągu ostatnich trzech lat, lecz nie byłam   
w stanie wydobyć z siebie słowa.   

Bez pośpiechu - powiedziała Tanatos.   

Stevie Rae chwyciła mnie za rękę.   
- Nie denerwuj się 

szepnęła, ściskając moją dłoń. -   

Udawaj

że jesteśmy tu tylko we dwie. Mnie możesz powiedzieć.   

Popatrzyłam na moją najlepszą przyjaciółkę i wyrzuciłam   

z siebie:   

To takie okropne

że nie wiem

co jej się dokładnie   

stało.   

Jak myślisz

dlaczego to właśnie tak cię smuci?   

342   

background image

Py

ta

n

i

e zadała Tanatos z profesorskiego podwyższenia

ja   

jednak patrzyłam wyłącznie na Stevie Rae

.   

- Dlaczego byłoby ci lepiej, gdybyś wiedziała

co się   

stał

two

j

ej 

m

amie? 

zapytała moja przyjaciółka, uśmiec

hając 

s

i

ę   

do 

mn

ie.   

B

o kt

o

ś m

u

si za

p

łacić za to, co jej zrobiono 

powiedziałam

.   

- Chodzi ci o zemstę

? - 

zapytała Tanatos i dopiero   

wte

d

y na nią spojrzałam.   

Nie, o s

p

rawiedliwość 

odparłam zdecydowanie

.   

- To sz

l

a

c

het

n

i zro

z

u

m

iałe

, że do

m

agasz s

ię 

sprawied

l

iwości.   

N

i

ec

to 

b

ę

d

z

i

e dla was wszyst

k

ich 

l

ekcją: istnieje   

znaczna różnica pomiędzy prag

n

ieniem zemsty i pomszczenia 

 

krzywdy a chęcią ujawnienia prawdy

by sprawiedliwości   

stało się zadość 

rzekła Tanatos

patrząc mi w oczy. 

Sądzę,   

że 

j

estem w stan

i

e pomóc ci w dojściu do p

r

awdy, co 

b

ę

dzi

e   

słuszne wobec two

j

ej mamy, a to

bi

e pozw

o

l

uporać się z żało

b

ą

 

To znaczy?   

Rozmawiałam z twoją babcią

Dzisiaj mija piąta noc   

od śmierci tw

o

jej mamy

Wyjaśniłam jej

że w naszych wierzen

i

ach   

p

iąt

k

j

est ważną cyfrą

odpowiada wszystkim żyw

io

łom i 

n

aszemu 

związkow

z nimi

Twoja babcia zg

o

dziła się przerwać rytuał   

oczyszczenia w tę piątą noc

Nie mam stuprocentowej pewności

,   

ale ufam, że przy pomocy żywiołów przywoływanych przez wasz   
krąg i dzięki twojej bliskości ze zmarłą uda mi się wyjawić szczegóły 
zbrodn

i

.   

O i

le j

esteś g

o

towa utworzyć k

r

ąg i być świadkiem tego

co   

się 

o

każe. 

 

- Jestem gotowa. 

Zrobiło mi się słabo

lecz wiedziałam,   

że muszę przez to przejść

.   

I jeszcze coś. 

Tanatos przeniosła wzrok na Stevie Rae

.   

Zoey utworzy krąg

Moja obecność będzie konieczna,   

by 

pr

zywołać śmierć, ale cała res

z

ta leży w twoich rękach.   

343   

background image

W moich? - Stevie Rae aż pisnęła.   

- To w twoim żywiole ten mord odcisnął ślad. Dzięki   

twojemu żywiołowi zostanie ujawniony

- Tanatos obiegła   

wzrokiem wszystkie osoby z mojego kręgu, po czym mówiła   
dalej: - To nie będzie przyjemne. Mama Zoey została   
zamordowana

Jeśli nam się uda

zobaczymy ten odrażający   

czyn. Każdy z was musi wziąć udział w tym procesie z własnej   
woli

w skupieniu i z pełną świadomością tego, na co się   

zgadzacie.   

- Ja jestem gotowa - odezwała się od razu Stevie Rae.   

Ja też 

... 

Tak

.. Jestem gotowa - rozległy się potwierdzenia   

Shaunee, Damiena i Erin

 

- W takim razie postanowione

Wyjedziemy zaraz po zakończeniu   

tej lekcji. Osoby, których imiona teraz wyczytam

,   

niech czekają na parkingu i przygotują się do rytuału

Osob

y,   

których nie wymienię, udadzą się na drugą lekcję

Jako   

zadanie domowe napiszecie wypracowanie na temat straty.   
To dotyczy zarówno uczniów biorących udział w rytuale

jak   

i tych, którzy zostają w szkole. Pojadą ze mną następujące   
osoby: Zoey

Stevie Rae

Damien

Shaunee

Erin i Afrodyta.   

Co do reszty

możecie zacząć pisać wypracowania. Życzę   

wam miłego dnia. Bądźcie pozdrowieni. 

Tanatos pokłoniła   

się oficjalnie przed klasą i usiadła za swoim biurkiem.   
Afrodyta opadła na krzesło obok mnie i zaczęła szeptać:   
- Pogadaj z Tanatos

Niech absolutnie nie zabiera Smoka.   

Zamilkła na chwilę

Przechy

l

iła głowę, żeby spojrzeć   

na Stevie Rae i Rephaima, którzy siedzieli ze złączonymi   
głowami i gadali jak najęci. 

Jeśli się nie mylę, a ja się nigdy   

nie mylę, Stevie będzie chciała zabrać ze sobą swojego   
ptakoluda

Co mnie w sumie nie dziwi

bo wiem

że Darius   

też mnie nie puści samej. Tyle że obecność Rephaima oznacza

,   

że Smoka nie może tam być. W przeciwnym razie zgodnie z moją   
wizją Rephaim zostanie rozpłatany.   

- Cholera! 

powiedziałam.   

344   

background image

- Przeklinasz?   
- Nie. To taka choroba. Nie życzę jej nikomu.   
- Dorośnij wreszcie, Zoey.   
- A ty się wal! - rzuciłam krótko.   
Afrodyta wy

b

uchnęła śmiechem i całe moje niby

-

przekleństwo   

dużej dziewczynki poszło się gonić. Westchnęłam,   
a ponieważ rozległ się właśnie dzwonek, wstałam i podeszłam powoli,   
lecz zdecydowanie do biurka Tanatos.   

Podniosła wzrok, nie spojrzała jednak na mnie, tylko popatrzyła   

dookoła

.   

- Aurox, podejdź na chwilę, proszę! - zawołała.   
Aurox wychodził już z klasy, ale zatrzymał się i odwrócił

.   

- Wołałaś mnie, kapłanko?   
- Chciałam odpowiedzieć na pytanie, które zadałeś na   

kartce

.   

- To ja zaczekam na korytarzu ... - zaczęłam.   
- Nie musisz wychodzić - przerwała mi Tanatos. -   

Odpowiadam tak samo wszystkim, którzy zadają to pytanie.   

- Nie rozumiem - rzekł Aurox.   

Prawdę powiedziawszy, ja też nie rozumiałam. Aurox zapytał:   

"Kim jestem?". Jak na takie pytanie może istnieć tylko   
jedna odpowiedź?   

- Zrozumiesz, kiedy wysłuchasz mnie do końca. Wyłącznie   

my możemy odpowiedzieć na pytanie, kim jesteśmy

.   

Sami o tym decydujemy, dokonując życiowych wyborów.   
To

w jaki sposób przyszliśmy na świat, kim są nasi rodzice,   

skąd pochodzimy, jaki mamy kolor skóry, kogo kochamy .

.

.   

to wcale nie stanowi o tym, kim jesteśmy. Stanowią o tym   
nasze czyny. Także po śmierci.   

Zauważyłam zaskoczenie w oczach Auroksa.   
- Przeszłość nie ma znaczenia?   
- Przeszłość ma ogromne znaczenie, zwłaszcza jeśli nie   

wyciągamy z niej żadnej nauki. Ale przyszłością nie może   
rządzić to, co było.   

345   

background image

- Czyli to ja decyduję

kim jestem? - Aurox mówił powoli

,   

jakby właśnie rozpracowywał zagadkę.   

Tak

.   

Dziękuję

kapłanko

.   

Nie ma za co. Możesz odejść.   

Prz

y

łoż

y

ł do serca rękę zwiniętą w pięść i skłonił 

s

ię głęboko

,   

po czym wys

z

edł z klasy.   

Patrzyłam w ślad za nim

nadal rozmyślając nad tym

jaki   

w

y

da

w

ał się zaskoczony

kiedy Tanatos mi przerwała:   

Zoe

y, 

wiem

że ten rytuał będzie dla ciebie trudny

ale   

jestem przekonana

że pozwoli ci zamknąć pewien etap żałoby

.   

Też tak sąd

zę 

przyznałam i czując się jak małe   

dziecko prz

y

łapane 

ręką w słoju 

cukierkami

szybko dodałam

podnosząc 

w

zrok na Tanatos: 

To znaczy 

w

cale nie   

chcę tego robić. Nie chcę widzieć

co się stało z mamą

tylko   

że ciągle to oglądam oczyma duszy. Prawda przynajmniej   

z

astopuje moją w

y

obraźn

i

ę

.   

Tak 

w

ła

ś

nie 

s

ię stani

e.   

A ten rytuał 

..

. Kto w nim będzie uczestniczył

?   

Osoby

które przed chwilą wymieniłam. Domyś

l

am   

się

ż

t

w

ój strażnik będ

z

ie chciał ci towarz

y

szyć

tak samo   

jak D

a

riu

s Af

rody

ty. 

O

c

zy

w

iście i ja będę. Kieruj się intuicją

,   

Zoe

y

. Cz

jes

z

cze kogoś chciałab

yś 

tam widzieć

?   

Miałam wrażenie

że w k

l

asie nadal czuć obecność Auroksa.   

Pokręciłam głową.   

- Nie

n

i

kogo

Mój kr

ą

g i wojownic

w zupełno

ś

ci wystarc

z

ą

,   

ale jest jedna o

s

oba

której nie chc

i

ałabym tam   

widzieć. 

Tanato

uniosła brwi

więc dodałam: - Smoka   

Lankforda. On nienawid

z

i Rephaima, który w pewien sposób   

pełni rolę 

w

ojownika Ste

v

ie Rae

, w

ięc musi z nią b

y

ć   

wy

ja

ś

niłam i s

zy

bko podjęłam dec

yzj

ę

. "

Tanato

powinna wiedzieć

".   

W dodatku wczoraj Afrodyt

miała wizję

,   

w której Smok był 

z

amieszany w zabójstwo Rephaima. 

346   

background image

Wolałabym, żeby nic takiego się nie zdarzyło podczas rytuału   
ujawnienia szczegółów śmierci mojej mamy.   

- Zadaniem Smoka Lankforda jest obrona szkoły   

i wszystkich uczniów. Gdyby dopuścił do tego

by Rephaimowi   

stała się krzywda lub wręcz sam się do tego przyczynił,   
byłoby to rażącym naruszeniem jego obowiązków

dlatego   

zaraz mu ...   

- Moment - przerwałam jej. 

Nie chcę, żeby rytuał   

był pułapką dla Smoka. Nie chcę, żeby dramat Smoka w jakikolwiek   
sposób powiązał się z tym

co się stało z moją mamą.   

Jej morderstwo jest wystarczającą tragedią

Czy nie możes

z   

dopilnować

żeby Smoka tam nie było? Jego problemem zajmiemy   

się później.   

Tanatos skłoniła delikatnie głowę

.   

- To słuszna uwaga i masz rację, że mi o tym przypomniałaś.   

Śmierć twojej matki nie jest właściwą okazją, by poddawać Smoka   
próbie czy ujawniać jego niedoskonałości

.   

Dopilnuję

by nam nie towarzyszył

.   

- Dziękuję - odparłam.   
- Podziękujesz mi

kiedy będzie po wszystkim. Przekonałam się już

,   

że zmarli często ujawniają sprawy

o których ż

y

wi nie powinni wcale 

wiedzieć.   

I tym złowieszczym akcentem Tanatos zakończyła nas

z

ą   

rozmowę

Wyszłam z klasy i ruszyłam na parking - w kierunku   

przyszłości, której nikt z nas nie był w stanie przewidzieć.   

N

eJ

e

r

e

t   

Kiedy zadźwięczał dzwonek kończący pierwszą lekcj

ę

,   

Neferet podeszła nonszalancko do drzwi klas

y. 

Pod pretekstem   

pożegnania się z garstką uczniów, którzy pozostali jej   
po tym, jak Tanatos zgarnęła adeptów na swoje specjalne   

347  

background image

zajęcia, Neferet stanęła tak, by widzieć uczniów wychodzących   

z lekcji swojej rywalki.   

Dallas, teraz byłaby doskonała okazja, by wprowadzić   

kolejne zamieszanie.   

Ledwo ta myśl uformowała się w jej głowie, Dallas we   

własnej osobie ukazał się w wyjściu. Nie miał jednak silnej,   
prowokującej postawy. Neferet się skrzywiła. Zarówno on,   
jak i ta jego poszarpana banda wyślizgiwali się z klasy Tanatos   

jak psy z podkulonymi ogonami.   

Potem z klasy wyszła grupa Zoey - lecz bez Zoey -   

i wszyscy ruszyli w tym samym kierunku

. "

W tym samym   

kierunku?" Przecież mieli lekcje w różnych częściach szkoły

.   

Chociaż zwykle zachowywali się jak stado baranów

te

r

az   

nie powinni iść nigdzie razem.   

Z sali wyszedł Aurox i Neferet się uśmiechnęła.   
Jej narzędzie jakby wyczuło na sobie jej wzrok, bo od   

razu na nią spojrzało.   

- Chodź - wyszeptała bezgłośnie i wskazała ręką na   

swój gabinet. Nie czekała jednak

czy jej posłucha. Wiedziała,   

że jak zawsze wypełni rozkaz.   

- Tak, kapłanko - powiedział, stając przed biurkiem.   

- Wzywałaś mnie?   

- Czy na pierwszej lekcji wydarzyło się coś niezwykłego?   
- Niezwykłego, kapłanko?   
Neferet z trudem powstrzymała irytację. "Czy on musi   

być tak głupi?"   

- Tak, niezwykłego! Zauważyłam, że Dallas i jego   

adepci wydawali się nienaturalnie zamknięci w sobie, a cała   
grupa uczniów najbliższych Zoey Redbird udała się razem   
w jednym kierunku, jakby się nie rozchodzili na kolejne lekcje.   

- To słuszna obserwacja, kapłanko. Tanatos zamierza   

uczestniczyć w rytuale przeprowadzanym przez Zoey i jej   

348  

background image

krąg, a następnie przywołać wizję śmierci. Tanatos pragnie,   
by Zoey stała się świadkiem ujawnienia prawdy dotyczącej   
śmierci jej matki i w ten sposób mogła zamknąć okres żałoby.   

- Co takiego? - Neferet miała wrażenie

że zaraz eksploduje.   

Tak, kapłanko. Tanatos postawiła Zoey za przykład   

t

ego

jak adepci i wampiry mogą się uporać ze stratą rodzica.   

Neferet uniosła rękę z wyprostowaną dłonią i macki   
ciemności od razu do niej przypełzły. Aurox zrobił krok do   
tyłu, najwyraźniej nie czując się komfortowo w kontakcie   

z tak gwałtownymi emocjami kapłanki

Neferet z trudem się   

opanowała, a wtedy uspokoiły s

i

ę także kleiste macki

.   

- Gdzie ten rytuał ma się odbyć?   

- W miejscu, gdzie zginęła matka Zoey.   
- Kiedy? 

zdołała wykrztusić Neferet przez zęby

-   

Kiedy ma się to stać?   

Już się zbierają do wyjazdu, kapłanko

  – Jesteś pewien że Tantos będzie im towarzyszyć? 

- Tak

kapłanko.   

- Niech będą przeklęci wszyscy śmiertelni! - Neferet   

niemal wypluła z siebie te słowa. 

Rytuał ujawniający .

.

.   

konieczne będzie użycie bardzo konkretnego zaklęcia. -   
Zaczęła stukać długimi paznokciami w blat biurka, gorączkowo   
myśląc. 

Na pewno podstawą będzie żywioł ziemi,   

bo śm

i

erć odcisnęła ślad właśnie na ziemi. Czyli trzeba zatrzymać   

nie Zoey, lecz Stevie Rae. 

Spojrzała znowu na Auroksa

. - 

To mój   

rozkaz: powstrzymasz ten rytuał i przywołanie śmierci. Zrób,   
co tylko będzie konieczne

zabij, jeśli będzie trzeba

ale nie chcę

,   

żeby zginęła któraś z kapłanek

.   

- Skrzywiła się ze złością

Niestety, cena za śmierć kapłanki jest zbyt 

wysoka

zwłaszcza że nie mam odpowiedniej ofiary, którą mog

ł

abym 

złożyć - mruknęła niemal do si

e

bie i spojrzała w opalizujące oczy   

swojego narzędzia. 

- Nie   

background image

zabijaj żadnej kapłanki. Wolałabym, żeby n i k t się nie dowiedział   

o twojej obecności, jeśli jednak po kryjomu nie uda   
ci się powstrzymać rytuału, rób, co trzeba. Rozkazuję, żeby   
rytuał i zaklęcie się nie powiodły i żeby Tanatos nie mogła   
ukazać, jak zginęła matka Zoey. Czy mnie rozumiesz?   

- Tak, kapłanko.   
- W takim razie idź i wypełnij mój rozkaz. Jeżeli zostaniesz odkryty,   

nie oczekuj, że pospieszę ci na ratunek. Zapomnę, że była między nami   
ta rozmowa.   

Aurox stał i gapił się na nią.   

Co jest? Dlaczego nie wypełniasz polecenia?   

Nie wiem, dokąd iść, kapłanko. Jak mam dotrzeć do   

miejsca, gdzie odbędzie się rytuał?   

Neferet z trudem powstrzymała pragnienie, by powalić go   

na kolana mackami ciemności. Szybko zanotowała adres na   
kartce papieru, wydarła ją z notesu i podała Auroksowi.   

- Skorzystaj z GPS-u, który ci pokazałam. Tu masz adres. Łatwo   

tam dotrzesz.   

Skłonił się i zabrał kartkę.   
- Według rozkazu, kapłanko - powiedział, wychodząc.   
- I bądź ostrożny. Nikt nie może zobaczyć, że przyjechałeś.   
- Tak, kapłanko. - I zamknął za sobą drzwi

.   

Neferet popatrzyła w ślad za nim.   
- Jaka szkoda, że nie jest bystrzejszy 

szepnęła do   

ciemnych macek, które wpełzały jej po ramionach i pieściły   
nadgarstki. - Ale wy jesteście bystre, czyż nie? Idźcie   
za nim. Wzmocnijcie go. Obserwujcie. Dopilnujcie, żeby nie   
zawiódł, wypełniając mój p r o s t y rozkaz. A potem wróćcie   
i wszystko mi powiedzcie. - Macki się wahały, Neferet   
więc westchnęła i ostrym paznokciem rozcięła sobie skórę   
na bicepsie. Zacisnęła zęby, kiedy ciemność karmiła się jej   
krwią. Po chwili odsunęła macki i polizała skórę, zamykając 

350   

background image

ranę. - Idźcie. Dostałyście zapłatę

Wypełnijcie po

l

ecenie

.   

Cienie ześlizgnęły się z niej

a Neferet zadowolona zawołała   

swoją asystentkę i nakazała

by 

j

ej przyniosła kieliszek   

wina zmieszanego z krwią

.   

- Ty

l

ko tym razem znajdź krew jakiejś dziewicy 

-   

warknęła, kiedy mło

d

a wampirka r

u

szyła, by wypełnić po

l

ecenie

.   

- Inna będzie zbyt p

l

e

b

ejska, a mam przeczucie

że   

wkrótce 

b

ę

d

ę miała co celebrować.   

- Tak, kapłanko

Wedł

u

g rozkaz

u. 

Wampirka skłoniła się   

wybiegła.   

- I bardzo dobrze - rzekła głośno Neferet do słuchających 

j

ą   

cieni. - Wszystko ma być tak

jak ja każę. Któregoś   

d

nia przestaną mówić do mn

i

e "kapłanko

"

, a zaczną nazywać   

mnie boginią. Już wkrótce…   

I zaśmiała się. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

JEST TO TŁUMACZENIE OFICJALNE SKOPIOWANE 
Z KSIĄŻKI A WIĘC NIE ODPOWIADAM ZA BŁĘDY 
W TEKŚCIE JAK RÓWNIEŻ BŁĘDY 
ORTOGRAFICZNE ITP. LILI2412 

background image

 

 

 

 

 

CODZIENNIE NOWY ROZDZIAŁ LUB NAWET KILKA ROZDZIAŁÓW 

 

POZDRAWIAM CHOMICZKI LILI2412 

 

background image