Raport z Żelaznej Góry
Report from The Iron Mountain
Z 24 rozdziału „The Creature from Jekyll Island - A Second Look at The Federal Reserve” Edwarda
Griffina wydanej w 2002 roku.
Istota tych matactw (służącym osłabieniu USA by łatwiej zatopić je w rządzie globalnym,
bazującym na modelu kolektywistycznym) ma źródła w analizie wydanej w 1966 roku, zwanej
„Raportem z Żelaznej Góry”. Chociaż pochodzenie tego raportu jest dyskusyjne, w samym
dokumencie znajduje się stwierdzenie, że jego opracowanie zlecił Departament Obrony pod
kierunkiem Sekretarza Obrony Roberta McNamara [latach 1961-1968 sekretarz obrony USA, w
latach 1968-1981 prezes Banku Światowego.] Instytutowi Hudsona [Amerykańska organizacja non-
profit, konserwatywny think-tank ufundowany w 1961r. w Croton-on-Hudson w stanie New York
przez futurologa, stratega wojskowego i cybernetyka Hermana Kahna i jego kolegów z RAND
Corp.]. Grupa badawcza zlokalizowana została w bazie Camp Iron Mountain. Zarówno McNamara
jak i Kahn byli członkami CFR.
Celem analizy było rozpoznanie różnych sposobów "stabilizacji społeczeństwa". Brzmi nieźle,
jednak dalsza analiza raportu ujawnia, że słowo "społeczeństwo" jest używane jako synonim rządu
światowego. Co więcej, słowo "stabilizacja" jest używane w znaczeniu "zachowywać",
"uwieczniać". Od początku jasnym jest, że celem badań była analiza różnych sposobów, jakimi rząd
może utrzymywać swoją siłę, kontrolować społeczeństwo i zapobiegać rebelii.
Na samym wstępie stwierdzono, że kwestia moralności nie była roztrząsana. Analiza nie skupiała
się na tym, czy coś jest dobre czy złe, czy jest zgodne z koncepcją wolności lub prawami człowieka.
Ideologia nie była przedmiotem dyskusji, podobnie jak patriotyzm, koncepcje religijne. Jedynym
problemem było utrwalenie istniejącej władzy [bez względu na środki]. W raporcie czytamy:
Poprzednie badania traktowały potrzebę pokoju, wartość ludzkiego życia, wyższość instytucji
demokratycznych, utylitaryzm, "godność" jednostki, potrzeby zdrowotne, długowieczność i inne
tego typu slogany jako wartości nie podlegające dyskusji, jako konieczne w badaniach kwestii
pokoju. Jak dotąd nie zajmowaliśmy się takimi wartościami. Usiłujemy zastosować standardy
naukowe w naszym myśleniu, ich główną cechą nie jest kwantyfikacja, jak to się powszechnie
uważa, lecz to co wyraził Whitehead [Alfred North Whitehead - Był twórcą tzw. filozofii organizmu
oraz prekursorem nurtu współczesnej filozofii procesu.] w słowach: "... nie uwzględnia żadnych
wyroków wartościujących; na przykład, żadnych estetycznych i moralnych osądów."[1]
Główną konkluzją raportu było to, że dawniej, wojna była jedynym niezawodnym sposobem
osiągania celów. Stwierdza, że tylko w czasie wojny i zagrożenia wojną, masy były na tyle uległe
by znosić jarzmo władzy bez skargi. Strach przed podbojem i grabieżą przez wroga czyni niemal
każdy ciężar akceptowalnym. Wojna może być użyta do wzbudzenia w ludziach pasji i uczuć
patriotycznych, bycia lojalnym wobec przywódców. Żadne poświęcenie w imię zwycięstwa nie
zostanie odrzucone. Opór widziany jest jako zdrada. Lecz w czasach pokoju, ludzi oburzają
wysokie podatki, niedobory i biurokratyczne interwencje. Gdy społeczeństwo przestaje
respektować władców, staje się niebezpieczne. Żaden rząd nie przetrwa długo bez wrogów i
konfliktów zbrojnych. Dlatego też, wojna jest niezbędnym stanem "stabilizacji społecznej". Są to
dokładne słowa z raportu:
System wojenny jest nie tylko podstawą niepodległości podmiotów politycznych ale, jest równie
niezbędny dla stabilności ich struktur politycznych. Bez niego, żadna władza nie jest w stanie
utrzymać przyzwolenia, legitymacji lub prawa do rządzenia społeczeństwem. Prawdopodobieństwo
wojny zapewnia poczucie zewnętrznego nacisku, bez którego żadna władza nie utrzyma się w mocy.
Dane historyczne są pełne przykładów gdzie niepowodzenie reżimu w utrzymywaniu wiarygodności
zagrożenia wojną, doprowadziło do jego rozpadu, z użyciem siły partykularnych interesów, reakcji
na niesprawiedliwość społeczną lub innych elementów destruktywnych. Organizacja społeczeństwa
pod prawdopodobieństwo wojny, jest głównym stabilizatorem politycznym.... umożliwia
społeczeństwom zarządzanie niezbędnymi różnicami klasowymi i zapewnia podporządkowanie
obywateli państwu, na mocy rezydentnych sił zbrojnych, nieodłącznych w koncepcji państwowości.
[2]
Nowa definicja pokoju
Następnie raport wyjaśnia, że zbliżamy się do takiego punktu w historii w którym stare formuły
mogą przestać działać. Dlaczego? Ponieważ istnieje możliwość stworzenia rządu światowego w
którym wszystkie narody będą rozbrojone i zdyscyplinowane przez armię światową, stan taki
będzie zwany pokojem. "Słowo pokój, którego używamy na niniejszych stronach,... implikuje
całkowite i powszechne rozbrojenie"[3]. W takim scenariuszu, niepodległe narody nie będą istnieć a
rządy nie będą miały zdolności do toczenia wojen. Mogą być prowadzone akcje militarne przez
armię światową przeciwko renegackim politycznym pododdziałom, ale będzie to nazywane
operacjami pokojowymi, a żołnierze będą zwani orędownikami pokoju. Nie ma znaczenia ile
dobytku zostanie zniszczonego ile zostanie przelanej krwi, pociski będą "pokojowymi" pociskami i
bomby - nawet atomowe, jeśli to będzie konieczne - będą "pokojowymi" bombami.
Raport podnosi następnie kwestię czy kiedykolwiek pojawi się odpowiedni substytut wojny. Czego
jeszcze może użyć rząd regionalny czy rząd światowy by utrzymywać się przy władzy?
Dostarczenie odpowiedzi na to pytanie było celem raportu.
Raport z Żelaznej Góry konkluduje, że substytut wojny musi spełniać trzy cechy: (1) musi być
ekonomicznie marnotrawny, (2) reprezentować wiarygodne zagrożenie ogromnej wagi, (3)
dostarczać logicznej wymówki dla przymusowych usług dla władzy.
Zaawansowana forma niewolnictwa
W temacie usług przymusowych, raport wyjaśnia, że jedną z zalet rezydentnej armii jest to, że
dostarcza miejsca gdzie można umieszczać dysydentów i element antyspołeczny. Przy braku wojny
tym przymusowo wcielonym batalionom zostanie powiedziane, że walczą z niedostatkiem lub
oczyszczają planetę lub też służą powszechnemu dobru w jakiś inny sposób. Każdy nastolatek
będzie służył - szczególnie w wieku w którym młodzi ludzie najchętniej kwestionują autorytety.
Starsi ludzie będą również zaciągani, w rozumieniu pracy na opłaty podatkowe i grzywny.
Dysydenci staną twarzą w twarz z wysokimi grzywnami za "przestępstwa nienawiści" i
niepoprawne politycznie postawy, ewentualnie, wszyscy oni będą przymusowo wcielani do
batalionów. Raport mówi:
Zbadamy ... tradycyjne użycie instytucji wojskowych w zapewnianiu elementowi antyspołecznemu
akceptowalnej roli w strukturze społecznej. ... obecne eufemistyczne frazesy - "przestępczość
nieletnich" i "alienacja" miały swoje odpowiedniki w każdej epoce. W dawniejszych czasach te
problemy były rozwiązywane bezpośrednio przez wojsko, zwykle przez przymusowe wcielenia lub
bezpośrednią niewolę. ...
Większość propozycji odnoszących się, wyraźnie bądź nie, do powojennej kontroli społecznie
wyalienowanych zwraca uwagę, że rozwiązaniem mogą być pewne warianty Oddziałów
Pokojowych lub tzw. Oddziałów Robotniczych. Upośledzeni społecznie, ekonomicznie
nieprzystosowani, psychologicznie niepewni, recydywiści, zatwardziali "wywrotowcy" i reszta
niekwalifikujących się do życia w społeczeństwie, są widziani jako materiał do transformacji na
mniej lub bardziej oddanych pracowników, poprzez dyscyplinę służby opartej na modelu
wojskowym ...
Innym możliwym zastępstwem kontroli potencjalnych wrogów społeczeństwa jest ponowne
wprowadzenie niewolnictwa, w formie zgodnej z nowoczesną technologią i polityką. … Bardzo
możliwe, że rozwijanie zaawansowanej formy niewolnictwa może być niezbędnym warunkiem
kontroli społecznej w świecie pokoju. Z praktycznego punktu widzenia, konwersja kodeksu
dyscypliny wojskowej do eufemistycznej formy zniewolenia, wiązała by się z zadziwiająco niewielką
zmianą; Pierwszym logicznym krokiem była by adaptacja pewnej formy "uniwersalnej" służby
wojskowej[4]
Krwawe Zabawy
Raport podaje sposoby, dzięki którym ludzie byli by zaabsorbowani nieistotnymi zajęciami, dzięki,
czemu nie mieli by czasu uczestniczyć w debacie politycznej lub oporze. Wypoczynek, banalne
widowiska, pornografia, komedie sytuacyjne mogą pełnić istotną rolę, ale Krwawe Zabawy zostały
ocenione jako najbardziej obiecujące ze wszystkich.
Krwawe Zabawy to rywalizacja pomiędzy osobami lub drużynami, na tyle brutalna, by widz
pośrednio rozładował swoje frustracje. Krwawe Zabawy muszą przynajmniej wywoływać żarliwą,
drużynową lojalność u części fanów oraz muszą zapewnić ból i kontuzje u części graczy. Jeszcze
lepiej, by miało miejsce przelewanie krewi i istniało prawdopodobieństwo śmierci. Przeciętny
człowiek ma chorobliwą fascynację przemocą i krwią. Tłum skandujący "Skacz! Skacz!" do osoby
stojącej na skraju dachu, chcącej popełnić samobójstwo; kierowcy zwalniające by gapić się na
zmasakrowane w wypadku ciała; szkolna bójka otoczona kręgiem obserwatorów. Mecze
bokserskie, piłkarskie, hokejowe i wyścigi samochodowe są codziennie transmitowane w telewizji,
przyciągając miliony dopingujących fanów, którzy są zachwyceni każdym niebezpiecznym
momentem, każdym ciosem w twarz, każdą złamaną kością, knockoutem, każdym wynoszonym
nieprzytomnym lub umierającym uczestnikiem. W ten sposób ich gniew na "społeczeństwo" jest
rozładowywany i skupiany na drużynie przeciwnej. Imperatorzy Rzymu wymyślili walki
gladiatorów, publiczne egzekucje wykonywane z pomocą dzikich zwierząt z dokładnie tych samych
powodów.
Rozważając wszystkie konsekwencje Krwawych Zabaw, Raport z Żelaznej Góry zauważa, że nie są
one adekwatnym substytutem wojny. Prawdą jest, że brutalne sporty są użytecznymi
rozpraszaczami i umożliwiają ujście znudzeniu i zawziętej grupowej lojalności, ale efekt jaki
wywierają na narodowej psychice, nie może równać się z siłą histerii wojennej. Dopóki nie znajdzie
się lepsza alternatywa, utworzenie rządu światowego musi być odłożone, by narody mogły
kontynuować wszczynanie wojen.
Szukanie wiarygodnego globalnego zagrożenia
W czasach wojny, większość obywateli bez skargi akceptuje kiepskiej jakości życie i pozostaje
gorączkowo lojalne swoim władcom. Jeśli znajdzie się odpowiedni substytut wojny, musi on
wywoływać takie same reakcje. Dlatego nowy wróg musi być znaleziony, musi zagrażać całemu
światu, a możliwość zostania pokonanym przez tego wroga musi być tak przerażająca jak sama
wojna. Raport staje się stanowczy w tym punkcie:
Wierność wymaga sprawy; sprawa wymaga wroga. Jest to oczywiste; punktem krytycznym jest to,
że wróg definiujący sprawę musi wydawać się autentycznie ogromny. Z grubsza ujmując,
domniemana siła "wroga", musi być wystarczająca, by zagwarantować indywidualne poczucie
wierności społeczeństwu, musi być proporcjonalna do wielkości i złożoności społeczeństwa. Dziś,
oczywiście, ta siła musi być bezprecedensowa i przerażająca.[5]
Pierwsze przemyśleniem dotyczącym odpowiedniego zagrożenia, mogącego stać się wrogiem
globalnym, było to, że nie musi być ono prawdziwe. Prawdziwe było by lepsze, ale wymyślone
mogło działać równie dobrze, pod warunkiem, że masy zostaną przekonane o jego prawdziwości.
Społeczeństwo uwierzy chętniej w pewne fikcje niż w inne. Wiarygodność będzie ważniejsza od
prawdy.
Ubóstwo było rozważane jako potencjalny światowy wróg, ale zostało odrzucone jako
niedostatecznie straszne. Większość świata już znajdowała się w ubóstwie. Tylko ci którzy nigdy
nie doświadczyli ubóstwa, widzieli je jako globalne zagrożenie. Dla reszty, był to zwyczajny fakt
codziennego życia.
Poważnie rozważano inwazję kosmitów. Raport mówi, że eksperymenty o podobnym charakterze
były już prowadzone. Jednak reakcja społeczeństwa nie była odpowiednia, gdyż zagrożenie nie
było wiarygodne. Oto co ma do powiedzenia raport:
Wiarygodne kłamstwa to główny problem wynalezienia politycznego substytutu wojny. W to miejsce
zaproponowano rasę kosmiczną, w wielu miejscach pasującą do ekonomicznego substytutu wojny,
pomysł ten szybko upadł. Najbardziej ambitny i nierealny projekt kosmiczny nie może wygenerować
wiarygodnego zewnętrznego zagrożenia. Było gorąco argumentowane, że takie zagrożenie
zaoferuje "ostatnią najlepszą nadzieję na pokój," itd., jednocząc ludzkość przeciwko
niebezpieczeństwu zagłady przez "potwory" z innych planet czy innego świata. Zaproponowano
eksperymenty mające na celu zbadanie wiarygodności zagrożenia inwazją nie z tego świata;
możliwe, że kilka trudnych do wyjaśnienia incydentów z "latającymi spodkami" były takiego typu
eksperymentami. Jeśli tak, można je ocenić jako zachęcające.[6]
Raport został wydany w 1966 roku, gdy idea istnienia kosmitów wydawała się nieprawdopodobna
przeciętnej osobie. Jednak w następnych latach postrzeganie zmieniło się. Coraz większa część
populacji wierzy w inteligentne formy życia poza naszą planetą, które mogą monitorować naszą
cywilizację. Czy to przekonanie jest słuszne czy nie, nie ma tutaj znaczenia. Chodzi o to, że
dramatyczny wzrost ilości filmów z kosmitami - nawet jeśli są pełne efektów specjalnych - może
być użyty do wywołania popłochu narodów, by zjednoczyły się pod globalnym rządem w celu
obrony Ziemię przed inwazją. Z drugiej strony, jeśli obcy będą postrzegani jako nastawieni
pokojowo i z przyjaznymi intencjami, scenariusz może potoczyć się w kierunku uformowania
globalnego rządu, reprezentującego zjednoczoną ludzkość w jakiejś galaktycznej federacji. Każdy z
tych scenariuszy, może być teraz bardziej wiarygodny niż w 1966 roku.
Model zanieczyszczenia środowiska
Ostatecznym kandydatem na użyteczne zagrożenie globalne, było zanieczyszczenie środowiska.
Wiązano z nim największe nadzieje, gdyż może być odniesione do obserwowalnych warunków np:
smog, zanieczyszczenie wody - innymi słowy, może częściowo opierać się na prawdzie i przez to
być wiarygodne. Prognozy mogą pokazywać scenariusz końca świata, tak straszny jak wojna
atomowa. Dokładność prognoz nie byłaby ważna. Celem byłoby zastraszenie a nie informowanie.
Mogłoby się okazać koniecznym, celowe trucie środowiska, by uczynić przewidywania bardziej
przekonywującymi i by skupić ludzkie umysły na walce z nowym wrogiem, straszniejszym niż
każdy najeźdźca z innego państwa - lub nawet z innego świata. Masy znacznie chętniej
zaakceptowały by malejący standard życia, wzrost podatków i biurokratyczną ingerencję w ich
życie - "To cena którą musimy zapłacić za uratowanie Matki Ziemi!". Masowa batalia przeciwko
śmierci i zniszczeniu od globalnych zanieczyszczeń, mogłaby prawdopodobnie zastąpić wojnę, jako
usprawiedliwienie kontroli społecznej.
Czy Raport z Żelaznej Góry rzeczywiście tak twierdzi? Oczywiście, to i jeszcze więcej. Oto kilka
odpowiednich fragmentów:
Kiedy dojdzie do wdrażania przekonywującego substytutu wojny ... "wróg alternatywny" musi
pociągać za sobą naglące, pilne i bezpośrednio odczuwalne zagrożenie zniszczeniem. Musi
usprawiedliwiać potrzebę podejmowania i płacenia "daniny krwi" w rozległych obszarach ludzkiej
działalności. Pod tym względem, substytucyjni wrogowie wymienieni wcześniej, będą
niewystarczający. Wyjątkiem może być model zanieczyszczenia środowiska, jeśli niebezpieczeństwo
dla społeczeństwa będzie rzeczywiście nieuchronne. ... może dojść do tego, że groźba
zanieczyszczenia środowiska, zastąpi groźbę masowego zniszczenia rodzaju ludzkiego przez broń
nuklearną. Zatruwanie powietrza, głównych źródeł jedzenia i zapasów wody, jest już bardzo
zaawansowane, i na pierwszy rzut oka wygląda obiecująco pod tym względem; tworzy groźbę, z
którą można sobie poradzić jedynie przy pomocy zorganizowania społecznego i siły politycznej....
Prawdą jest, że wielkość zanieczyszczenia może być w tym celu selektywnie zwiększona ... ostatnimi
czasy, problem zanieczyszczenia został tak bardzo upubliczniony, że jest raczej niemożliwe, by
program zamierzonego trucia środowiska mógł być wprowadzony w politycznie akceptowalny
sposób.
Jednakże mało prawdopodobne jest, by niektórzy z możliwych wrogów alternatywnych których
wymieniliśmy pojawili się sami, musimy podkreślić, że odpowiedni wróg, musi odznaczać się się
wiarygodną jakością i siłą, jeśli przejście w stan pokoju ma się kiedykolwiek odbyć bez rozpadu
społeczeństwa. W naszej opinii, takie zagrożenie musi zostać najprawdopodobniej wymyślone.[7]
Autentyczność raportu
W Raporcie z Żelaznej Góry czytamy, że został przygotowany przez specjalną grupę badawczą
piętnastu osób, których tożsamość miała pozostać tajemnicą i że nie był przeznaczony do
publikacji. Jednak jeden z członków grupy, poczuł, że raport jest zbyt istotny, by miał zostać
utrzymany w tajemnicy. Zgadzał się z wnioskami z raportu. Po prostu wierzył, że więcej osób
powinno go przeczytać. Dostarczył swoją osobistą kopię do Leonarda Lewina, znanego autora i
felietonisty, który z kolei wynegocjował z Dial Press jego publikację. Następnie był przedrukowany
przez Dell Publishing.
Działo się to w czasach administracji Johnsona, Walt Rostow prezydencki asystent specjalny NSA
był członkiem CFR. Rostow szybko ogłosił, że raport był fałszywy. Herman Kahn(CFR), kierownik
Instytutu Hudsona, stwierdził, że raport nie jest autentyczny. The Washington Post - kierowany
przez członka CFR Katharine Graham - nazwał go "zachwycającą satyrą". Magazyn Time, założony
przez członka CFR Henryego Luce, pisał o raporcie, że był zręczną mistyfikacją. 26 listopada 1967
roku, Raport został omówiony w dziale książek w Washington Post przez Hershela McLadressa -
pseudonim literacki Johna Kennetha Galbraitha, profesora Harvardu. Galbraith (który również
należał do CFR) pisał, że może potwierdzić autentyczność raportu, ponieważ był zaproszony do
uczestnictwa w pracach nad nim. Nie był członkiem głównej grupy badawczej, a jedynie od czasu
do czasu konsultantem. Proszono go o utrzymanie tego w tajemnicy. Ponadto, wątpił w sens
upublicznienia Raportu i całkowicie zgodził się z jego wnioskami. Pisał:
"Gdybym chciał postawić mój osobisty autorytet za autentycznością tego dokumentu, to świadczył
bym za słusznością jego wniosków. Moje zastrzeżenia dotyczą jedynie jego upublicznienia"[8]
Sześć tygodni później, Galbraith poszedł jeszcze dalej, żartując, że był "członkiem spisku"[9]. To
jednak nie zamknęło problemu. Następnego dnia, Galbraith wycofał się. Pytany o jego
"konspirację", odpowiedział:
"Pierwszy raz od czasów Karola II, The Times jest winny nieporozumienia ... Nic nie zachwieje
moim przekonaniem, że zostało to napisane przez Deana Ruska albo panią Clare Boothe Luce"[10]
Reporter przeprowadzający wywiad był zakłopotany przez te insynuacje i przeprowadził śledztwo.
Sześć dni później, pisał:
Profesor Galbraith, wydaje się być narażony na nieporozumienie. Ostatni numer gazety "Varsity" z
Cambeige cytuje następującą wymianę zdań:
przeprowadzający wywiad: "Czy znasz autora Raportu z Żelaznej Góry?"
Gelbraith: "W zasadzie byłem członkiem konspiracji, ale nie jestem autorem. Zawsze
przypuszczałem, że jest nim człowiek który napisał wstęp - pan Lewin"[11]
Przynajmniej trzy razy, Gelbraith publicznie potwierdził autentyczność Raportu, ale zaprzeczył by
go napisał. W takim razie kto to zrobił? Leonard Lewin? W 1967r. stwierdził, że nie. W 1972r.
przyznał, że to on. Pisząc w The New York Times Book Review Lewin wyjaśnia: "Napisałem cały
Raport ... moim zamiarem było po prostu ująć zagadnienie wojny i pokoju w prowokacyjny
sposób"[12]
Chwileczkę! Kilka lat wcześniej, felietonista William F. Buckley powiedział New York Times, że to
on jest autorem. To oświadczenie było bez wątpienia ironią, ale komu i w co wierzyć? Czy Raport
napisał Herman Kahn, John Kenet Galbraith, Dean Rusk, Clare Booth Luce, Leonard Lewin czy
William F.Buckley?
Ostatecznie nie robi to wielkiej różnicy. Najważniejsze, że Raport, czy napisany przez grupę
badawczą czy też jako satyra polityczna, wyjaśnia otaczającą nas rzeczywistość. Bez względu na
swoje pochodzenie, zaprezentowane pomysły zostały wdrożone niemal w każdym szczególe.
Trzymając w jednej ręce Raport a w drugiej codzienną gazetę, można zdać sobie sprawę, że każdy
główny trend amerykańskiego życia pasuje do planu. Tak wiele rzeczy, które w innym przypadku są
niezrozumiałe, nagle stają się jasne: pomoc zagraniczna, rozrzutność, niszczenie przemysłu
amerykańskiego, korpusy pracy [job corps], kontrola dostępu do broni, siły policyjne, upadek
potęgi sowieckiej, siły ONZ, rozbrojenie, bank światowy, światowy pieniądz, kapitulacja narodowej
niepodległości poprzez traktaty i ekologiczna histeria. Raport z Żelaznej Góry jest dokładnym
opisem schematu, który tworzy naszą rzeczywistość. Teraz kształtuje naszą przyszłość.
Ochrona środowisk – substytut wojny
Udowodnienie, że obecne przewidywania zagłady środowiska oparte są na wyolbrzymionych i
fałszywych "badaniach naukowych", wykracza poza to opracowanie. Lecz takie dowody może
znaleźć każdy, kto zapozna się z surowymi danymi i przypuszczeniami, na których oparto takie
przewidywania. Ważniejsze jest pytanie, dlaczego powojenne scenariusze bazujące na fałszywych
badaniach naukowych - albo wręcz nie opierające się na żadnych - są bezkrytycznie publikowane
przez media kontrolowane przez CFR? Dlaczego radykalne grupy ekologiczne broniące doktryn
kolektywistycznych i antybiznesowych, są sowicie dotowane przez fundacje zdominowane przez
CFR? takie jak banki i korporacje, które najwięcej na tym tracą? Raport z Żelaznej Góry odpowiada
na te pytania.
Jak zauważono w Raporcie, prawda nie jest ważna w tym przypadku. Ważne jest co można zrobić
by w to uwierzono. To "wiarygodność" jest kluczowa a nie rzeczywistość. Jest już wystarczająco
dużo szumu wokół zanieczyszczenia środowiska, by przypuszczenia co do katastrofy planetarnej w
dwa-tysiące-którymś-tam były wiarygodne. Wszystko czego potrzeba, to współpracujące media
,które będą to powtarzać. Plan najwyraźniej działa. Ludzie w krajach rozwiniętych zostali poddani
zalewowi dokumentów, dramatów, filmów fabularnych, ballad, poematów, naklejek na zderzaki,
plakatów, marszów, przemówień, seminariów, konferencji i koncertów. Rezultat jest fenomenalny.
Politycy nie muszą robić nic innego, jak tylko wyrażać zaniepokojenie środowiskiem i obiecywać
ukrócenie działalności trucicielskich branż. Nikt nie pyta o szkody wyrządzone ekonomii i
społeczeństwu. Nie robi różnicy, czy faktycznie planeta na której żyjemy jest chora i umierająca.
Nikt nie kwestionuje zasadniczych szczegółów. "Przecież to musi być prawdą! Spójrz na te
wszystkie gwiazdy filmu i estrady, które przyłączyły się do ruchu."
Podczas gdy członkowie ruchów ekologicznych są pochłonięci wizją zagłady planety, zobaczmy co
też myślą przywódcy. Pierwszy Dzień Ziemi został proklamowany 22 kwietnia 1970 roku na
spotkaniu w Rio de Janerio, z udziałem ekologów i polityków z całego świata. Szeroko
rozpowszechnioną publikacją, była tam "Environmental Handbook". Główny temat książki był
podsumowany przez cytaty Richarda A. Falka profesora Princenton i członka CFR. Falk pisał, że
istnieją cztery związane ze sobą zagrożenia planetarne - wojna z użyciem broni masowego
zniszczenia, przeludnienie, zanieczyszczenie i wyczerpywanie się surowców. I dalej "podstawą
wszystkich czterech problemów jest nieudolność suwerennych państw do zarządzania sprawami
ludzkości w dwudziestym wieku"[13]. Publikacja kontynuuje w tonie CFR, zadając retoryczne
pytanie:
"Czy państwa mają faktycznie możliwość zniszczenia siebie nawzajem podczas jednego
popołudnia? ... Jaką cenę będzie zmuszona zapłacić większość ludzi za trwałą ludzką strukturę -
więcej podatków, oddanie flagi narodowej, być może poświęcenie ciężko zdobytych praw?"[14]
W 1986 roku, należący do CFR Wshington Post, opublikował artykuł członka CFR Georgea
Kannana, w którym czytamy: "Musimy przygotować się na ... wiek w którym największym wrogiem
nie jest Związek Radziecki, a rosnące zniszczenie naszej planety, jako struktury podtrzymującej
cywilizowane życie"[15].
27 marca 1990 roku, w kontrolowanym przez CFR New York Times, członek CFR Michel
Oppenheimer pisał: "Globalne ocieplenie, dziura ozonowa, zanikanie lasów i przeludnienie to
czterej jeźdźcy zbliżającej się apokalipsy ... jak niedawna zimna wojna, środowisko staje się
numerem jeden międzynarodowych obaw o bezpieczeństwo"[16]
Członek CFR, Laster Brown, przygotował kolejny think-tank - „Worldwatch Institute”. W
corocznym raporcie instytutu, zatytułowanym "State of the World 1991", Brown pisze: "batalia o
ratowanie planety, zastąpi bitwę ideologiczną jako temat przewodni nowego porządku świata"[17]
W oficjalnej publikacji ze Szczytu Ziemi z 1992 roku, znajdujemy: "Światowa społeczność stoi
teraz w obliczu większego zagrożenia, dla wspólnego bezpieczeństwa spowodowanego naszym
wpływem na środowisko, niż wszystkich tradycyjnych konfliktów wojskowych razem wziętych"
Ile jeszcze trzeba tłumaczyć? Ruch ekologiczny został stworzony przez CFR. Jest substytutem
wojny, wiąże się z nim nadzieje, że stanie się emocjonalnym i psychologicznym fundamentem
rządu globalnego.
Ludzkość jest celem
The Club of Rome - Klub Rzymski to grupa międzynarodowych planistów, która corocznie wydaje
katastroficzne scenariusze, bazujące na prognozach przeludnienia i głodu. Należą do nich dobrze
znani członkowie CFR np. Jimmy Carter, Harlan Cleveland, Claiburne Pell i Sol Lintowitz. Ich
pomysł na przeludnienie? Rząd Światowy kontrolujący przyrost naturalny i jeśli trzeba eutanazja.
To delikatne słowo na zabijanie starych, słabych i oczywiście niechętnych do współpracy.
Podążając za rozumowaniem z Żelaznej Góry, Klub Rzymski doszedł do wniosku, że strach przed
katastrofą środowiska może zostać użyty, jako substytut wroga, w celu zjednoczenia mas pod ich
dyktando. W 1991r. w książce "The first Global Revolution", znajdujemy coś takiego:
"Szukając nowego wroga by nas zjednoczyć, doszliśmy do wniosku, że zanieczyszczenie, groźba
globalnego ocieplenia, niedobór wody, głód i tym podobne będą odpowiednie ... te
niebezpieczeństwa są spowodowane przez człowieka ... prawdziwym wrogiem jest człowiek we
własnej osobie"[18]
Teoretycy kolektywizmu zawsze byli zafascynowani możliwością kontroli przyrostu społecznego.
Jeśli prawdziwym wrogiem jest ludzkość, jak twierdzi Klub Rzymski, to ludzkość musi stać się
celem. Fabianin, socjalista Bertrand Russell wyraził to w ten sposób:
"Nie twierdzę, że kontrola urodzin jest jedynym sposobem na powstrzymanie przyrostu populacji ...
wojna, jak przed chwilą zauważyłem, była jak dotąd rozczarowująca pod tym względem, lecz wojna
bakteriologiczna może być bardziej efektywna. Jeśli dżuma mogłaby być rozprzestrzeniona po
świecie raz na generację, ocaleni mogliby rozmnażać się bez zbytniego obciążenia dla świata ...
światowa społeczność naukowa nie może być stabilna chyba, że istnieje rząd światowy. ...
Koniecznym będzie zalezienie metod na zapobieganie przyrostowi światowej populacji. Jeśli ma się
to stać bez wojen, zarazy i głodu to wymagać będzie potężnego międzynarodowego autorytetu.
Autorytet taki powinien rozdzielać żywność różnym narodom proporcjonalnie do ich populacji
[mosanto?]. Jeśli jakiś naród nadmiernie zwiększy swoją populację, nie powinien dostać więcej
pożywienia niż powinien. Powód, by nie zwiększać populacji będzie zatem bardzo istotny"[20]
Kolektywiści nie żartują. Na przykład, jednym z najbardziej znanych "ekologów" i orędowników
kontroli populacji był Jacques Cousteau. W wywiadzie dla „UNESCO Courier” w listopadzie 1991
roku, Cousteau powiedział:
"Co powinniśmy zrobić by wyeliminować cierpienie i choroby? To piękna idea lecz
prawdopodobnie niekorzystna na dłuższą metę. Jeśli spróbujemy ją wprowadzić, narazimy na
niebezpieczeństwo przyszłe pokolenia. Ciężko to mówić. Światowa populacja musi być
ustabilizowana i by tego dokonać musimy eliminować 350 000 osób dziennie. To jest tak straszne,
że nie powinno się o tym mówić, lecz źle jest o tym nie mówić"[21]
Gorbaczow staje się ekologicznym wojownikiem
Teraz możemy zrozumieć jak Mchaił Borbaczow, uprzednio lider jednego z najbardziej opresyjnych
rządów jakie poznał świat, stał się twarzą nowej organizacji zwanej „International Greean Cross”,
rzekomo nastawionej na problemy środowiska naturalnego. Gorbaczow nigdy nie potępił
kolektywizmu, a tylko komunizm. Jego prawdziwym interesem nie jest ekologia a rząd światowy i
zapewnienie sobie głównej pozycji w kolektywistycznej strukturze władzy. W publicznym
wystąpieniu w Fulton, pochwalił Klub Rzymski, którego jest członkiem, za jego zdanie na temat
kontroli populacji.
"Jedno z najgorszych, nowych niebezpieczeństw ma charakter ekologiczny ... zmiana klimatu, efekt
cieplarniany, dziura ozonowa, kwaśne deszcze; skażenie atmosfery, ziemi i wody przez odpady
przemysłowe i domowe; zniszczenie lasów itd. są zagrożeniem dla stabilności planety"[22]
Gorbaczow głosił, że rząd globalny jest odpowiedzią na te zagrożenia i użycie siły globalnej jest
nieodzowne. "Wierzę, że nowy porządek świata nie zostanie całkowicie zrealizowany dopóki
Narody Zjednoczone i ich Rada Bezpieczeństwa nie utworzy struktur ... upoważnionych do
nakładania sankcji i czynienia użytku z innych środków przymusu"[23] [limity emisji CO2?]
Oto kryminalista który wywalczył sobie drogę przez szczeble sowieckiej partii komunistycznej, stał
się protegowanym Jurijego Andropowa, szefa przerażającej KGB, był członkiem politbiura w
czasie sowieckiej inwazji na Afganistan, i tym który został wybrany w 1985 roku na lidera
światowego komunizmu. Wszystko to w ponurym okresie łamania praw człowieka i wywrotowej
działalności przeciw wolnemu światu. Co więcej, podczas jego rządów, zanotowano jeden z
najgorszych okresów dewastacji środowiska. Nigdy gdy był u władzy, nic nie wspomniał o trosce o
Ziemię ani nic nie zrobił w tym kierunku.
Wszystko to poszło w zapomnienie. Gorbaczow został transformowany przez media, będące pod
kontrolą CFR, na ekologicznego wojownika. Nawołuje do globalnego rządu i mówi nam, że taki
rząd użyje problematyki środowiska jako usprawiedliwienia dla sankcji i innych "środków
przymusu". Nie możemy mówić, że nas nie ostrzegano.
Stany Zjednoczone ekologicznym agresorem
Użycie przymusu jest istotnym punktem planu. Ludzie w krajach rozwiniętych nie będą raczej
współpracować na swoją zgubę. Muszą zostać do tego zmuszeni. Nie będą zadowoleni, gdy będzie
im się zabierać żywność a cele światowej dystrybucji. Nie zgodzą się na podatek światowego
autorytetu, finansującego obce projekty polityczne. Nie będą porzucać ochoczo swoich
samochodów ani przeprowadzać do mniejszych domów lub wspólnych baraków, by spełnić limity
relokacji zasobów Narodów Zjednoczonych. Członek Klubu Rzymskiego, Maurice Strong:
W efekcie, Stany Zjednoczone stwarzają agresję środowiskową przeciwko reszcie świata ... Na
szczeblu wojskowym, Stany Zjednoczone są dozorcą. Na szczeblu środowiska, Stany Zjednoczone są
oczywistym zagrożeniem ... Jednym z największych problemów w Stanach Zjednoczonych są ceny
energii - są zbyt niskie ...
Jasne jest, że obecny styl życia i wzory konsumpcyjne zamożnej klasy średniej ... powodują wysokie
spożycie mięsa, spożywanie wielkich ilości mrożonej żywności i fastfood, posiadanie pojazdów
silnikowych, różnych elektrycznych urządzeń gospodarstwa domowego, klimatyzacji w domu i w
pracy ... drogich mieszkań na przedmieściach ... jest niepoprawne[24]
Słowa pana Stronga zostały entuzjastycznie przyjęte przez światowych liderów ochrony
środowiska, ale również wywołały gniewny odzew w Arizonie:
Tłumacząc z eko-języka, oznacza to dwie rzeczy: (1) zredukowanie standardu życia w krajach
zachodnich poprzez wiele nowych podatków i regulacji (2) masowy transfer bogactwa z krajów
industrialnych do rozwijających się. Wątpliwym założeniem jest, że jeśli gospodarka U.S. zostanie
zredukowana do rozmiaru np. Malezji, świat będzie lepszym miejscem ... Większość Amerykanów,
oprze się idei Narodów Zjednoczonych - zakazowi samochodów w U.S.[25]
Kim jest Maurice Strong który widzi Stany Zjednoczone jako światowego agresora? Żyje w
ubóstwie? Przybył z zapyziałego kraju pełnego kompleksów spowodowanych amerykańską
prosperitą? Ogranicza spożycie by chronić zasoby naturalne? Nic z tych rzeczy. Jest jednym z
najbogatszych ludzi na świecie. Żyje i podróżuje w wielkim komforcie. Oprócz tego posiada
wielkie bogactwo z kanadyjskiego przemysłu naftowego - który pomógł znacjonalizować. Maurice
Strong był Sekretarzem Generalnym na Szczycie Ziemi w 1992 roku; przewodniczącym
konferencji Narodów Zjednoczonych na temat ludzkiego środowiska w Sztokholmie w 1972 roku;
pierwszym sekretarzem generalnym programu środowiskowego Narodów Zjednoczonych;
prezydentem Światowej Federacji Narodów Zjednoczonych; współprzewodniczącym Światowego
Forum Ekonomicznego; członkiem Klubu Rzymskiego; zarządcą Aspen Institute i kierownikiem
World Future Society.
Spisek w celu wywołania kryzysu ekonomicznego [Książkę wydano w 2002 roku!]
Maurice Strong wierzy - a przynajmniej tak twierdzi - że światowy ekosystem może zostać
zachowany tylko, gdy kraje zamożne będą zmuszone do obniżenia standardu życia. Produkcja i
konsumpcja musi być uszczuplona. By tego dokonać, narody muszą poddać się racjonalizacji,
opodatkowaniu i politycznej dominacji światowego rządu. Prawdopodobnie nie zrobią tego z
własnej woli, więc należy je zmusić. By tego dokonać, konieczne będzie stworzenie globalnego
kryzysu monetarnego, który zniszczy ich struktury ekonomiczne. Wtedy nie będą miały wyboru,
jak tylko zaakceptować wsparcie i kontrolę Narodów Zjednoczonych.
Strategia ta została wyjawiona w maju 1990 roku, w magazynie "West" wydawanym w Kanadzie.
W artykule zatytułowanym "The Wizard of Baca Grande", dziennikarz Daniel Wood opisał swoje
tygodniowe doświadczenia na prywatnym ranczu Stronga w południowym Kolorado. Ranczo to
odwiedzili tacy notable CFR jak David Rockefeller, sekretarz stanu Henry Kissynger, założyciel
Banku Światowego Robert McNamara i właściciele takich organizacji jak IBM, Pan Am, Harvard.
[spotkanie grupy Bilderberg?]
Podczas pobytu Wooda na ranczu, potentat mówił otwarcie o ekologizmie i polityce. By wyrazić
swój pogląd na świat, powiedział, że planował napisanie powieści o grupie światowych
przywódców, którzy zdecydowali się uratować planetę.
Każdego roku odbywa się , wyjaśniał podłoże powieści, Światowe Forum Ekonomiczne w Davos w
Szwajcarii. Ponad tysiąc dyrektorów generalnych, premierzy, ministrowie skarbu i wiodące ośrodki
akademickie; zbierają się w Lutym, by uczestniczyć w spotkaniach i ustalić ekonomiczne cele na rok
w przód. Co jeśli mała grupa tych światowych przywódców dojdzie do wniosku, że największe
ryzyko dla Ziemi pochodzi od bogatych krajów? I jeśli świat ma przetrwać, te bogate kraje muszą
podpisać porozumienie redukcji wpływu na środowisko. Co wtedy zrobią? ... decydują się odmówić,
bogate kraje tego nie zrobią. Nie zmienią się. Więc by ratować planetę, grupa ta decyduje: Czy
upadek cywilizacji industrialnej nie jest jedyną nadzieją dla planety? Czy nie jest naszym
obowiązkiem zatroszczyć się o to? ...
Ta grupa przywódców tworzy sekretne stowarzyszenie w celu wywołania upadku ekonomicznego.
Jest luty. Wszyscy są w Davos. Nie są terrorystami to światowi przywódcy. Ustawili się na
światowych surowcach i rynku akcji. Wywołali panikę, używając dostępu do giełdy, komputerów i
zasobów złota. Uniemożliwili zamknięcie giełd. Zablokowali stery. Ich najemnicy zatrzymali resztę
liderów jako zakładników. Rynku nie można zamknąć. Bogate kraje ... Strong robi lekki ruch
palcami jakby wyrzucał niedopałek papierosa przez okno.
Siedzę tam zafascynowany. To nie jest gadanina jakiegoś bajkopisarza, to Maurice Strong. Zna tych
władców. W końcu jest współprzewodniczącym Światowego Forum Ekonomicznego. Znajduje się w
samym środku. Ma możliwość by to zrobić. "Chyba nie powinienem mówić takich rzeczy" - mówi
Strong[26]
Wymyślny spisek Stronga nie powinien być raczej brany zbyt serio, przynajmniej nie dosłownie. To
niemożliwe by zrobili to w ten sposób - raczej nie. Nie będzie potrzeby trzymania na muszce
liderów państw rozwiniętych. To oni będą kierować tym spiskiem. Władcy z trzeciego świata nie
mają środków na wywołanie globalnego kryzysu. To musi wyjść z centr pieniężnych w Nowym
Jorku, Londynie lub Tokio. Co więcej, organizatorzy takiego scenariusza, dążący do globalnego
rządu, zawsze znajdowali się w krajach rozwiniętych. Przychodzili z szeregów CFR w Ameryce i z
innych gałęzi międzynarodowego okrągłego stołu w Anglii, Francji, Belgi, Kanady, Japonii. Są
ideologicznymi potomkami Cecila Rhodesa, spełniającymi jego sen.
Nie jest ważne czy spisek Mauricea Stronga powinniśmy brać dosłownie czy nie. Ważne jest to, że
ludzie tacy jak on myślą właśnie w taki sposób. Jak już zauważył Wood, mają możliwość by to
zrobić. To lub coś podobnego. Jeśli to nie ten scenariusz, rozważą inny, z podobnymi
konsekwencjami. Jeśli historia dowodzi czegokolwiek, to tego, że ludzie posiadający władzą
finansową i polityczną są zdolni do haniebnych spisków przeciwko swoim kolegom. Wszczynali
wojny, powodowali kryzysy i głód by wprowadzać swoje rządy. Mamy niewiele powodów by
sądzić, że dzisiejsi przywódcy są bardziej święci od swoich poprzedników.
Ponadto, nie możemy dać się ogłupić przez fałszywą troskę o Matkę Ziemię. Bicie na alarm by
ratować planetę jest gigantycznym podstępem. Jest już wystarczająco wiele szumu wokół
zanieczyszczenia środowiska by uczynić je "prawdopodobnym", jak to określił Raport z Żelaznej
Góry, lecz scenariusze końca świata które to napędzają są fikcją. Prawdziwym celem tego
wszystkiego jest rząd światowy, ostateczna machina zagłady przed którą nie będzie ucieczki.
Zniszczenie siły ekonomicznej rozwiniętych społeczeństw jest jedyną wymogiem by usidlić je w
globalną sieć. Zaufanie dla obecnych ruchów ekologicznych, poprowadzi nas do ostatecznego
końca.
Literatura i przypisy
1.Leonard Lewin, ed., Report from Iron Mountain on the possibility and the Desirability of Peace
(New York: Dell Publishing, 1976), pp.13-14.
2.Ibid. pp. 39, 81.
3.Ibid. p. 9.
4.Ibid., pp. 41-42,68, 70.
5.Lewin, Report, p. 44.
6.Ibid., p. 66.
7.Ibid., pp. 66-67, 70-71. When the Report was written, terrorism had not yet been considered as a
substitute for war. Since then, it has become the most useful of them all.
8.“News of War and Peace You’re Not Ready For,” by Herschel McLandress, Book World, in The
Washington Post, Nov. 26, 1967, p. 5.
9.“The Times Diary,” London Times, Feb. 5, 1968, p.8.
10.“Galbraith Says He Was Misquoted, “ London Times, Feb. 6, 1968, p. 3.
11.“Touche, Professor,” London Times, Feb. 12, 1968, p, 8.
12.“Report from Iron Mountain,” New Your Times, March 19, 1968, p. 8.
13.Garrett de Bell, ed., The Environmental Handbook (New York: Ballantine / Friends of the Earth,
1970), p. 138.
14.Ibid., p. 145.
15.A Europe Now Free from A Confining Cold War Vision,” by George Kennan, (Washington Post
syndication, Sacramento Bee, Nov. 14, 1989, p. B7.
16.The New York Times has been one of the principal means by which CFR policies are inserted in
to the mainstream of public opinion. The paper was purchased in 1896 by Alfred Ochs, with
financialbacking from CFR pioneer J.P. Morgan, Rothchild agent August Belmont, and Jacob
Schiff, apartner in Kuhn, Loeb & Co. It is now owned by CFR member Arthur Sulzberger, who is
also thepublisher, and it is staffed by numerous CFR editors and columnists. See Shadows of Power
byJames Perloff (Appleton, Wisconsin: Western Islands, 1988), p. 181.
17.Lester R. Brown, “The New World Order,” in Lester R. Brown et al., State of the World 1991; A
Worldwatch Institute Report on Progress Toward A Sustainable Society (New York: W.W. Norton,
1991), p. 3.
18.Alexander King and Bertrand Schneider, The First Global Revolution, A Report by the Council
of the Club of Rome, (New York: Pantheon Books, 1991). P. 115.
19.See Martin, Rose, Fabian Freeway; High Road to Socialism in the U.S.A. (Boston: Western
Islands, 1966), pp. 171, 325, 463-69.
20.Bertrand Arthur William Russell, The Impact of Science on Society (New York: Simon and
Schuster, 1953), pp. 103-104, 111.
21.Interviewed by Bahgat Eluadi and Adel Rifaat, Courrier de l’Unesco, Nov. 1991, p. 13.
22.Michail Gorbachev, “The River of Time and the Necessity of Action,” 46th John Findley Greed
Foundation Lecture, Westminster College, Fulton, Missouri, May 6, 1992, transcript from
Westminster College Department of Press Relations, p. 6.
23.Ibid., p. 9.
24.“Ecology Remedy Costly,” (AP), Sacramento Bee, March 12, 1992, p. A8. Also Maurice Strong,
Introduction to Jim MacNeil, Pieter Winsemius, and Taizo Yakushiji, Beyond Interdependence,
(New York: Oxford University Press, 1991), p. ix.
25.“Road to Ruin,” Arizona Republic, March 26, 1992.
26.“The Wizard of Baca Grande.” By Daniel Wood, West magazine, May 1990, p. 35.
"Report from The Iron Mountain" można pobrać stąd
http://www.scribd.com/doc/6959970/Report.....y-of-Peace
https://prawda2.info/viewtopic.php?t=11248