background image

Czuję się zdradzona 
Nasz Dziennik, 2011-03-10 

Z Małgorzatą Wassermann, córką Zbigniewa Wassermanna, 
który zginął w katastrofie polskiego samolotu rządowego pod 
Smoleńskiem, rozmawia Paulina Jarosińska
 
 
Mija kolejny miesiąc od katastrofy z 10 kwietnia i coraz bliżej 
jesteśmy pierwszej rocznicy tragedii narodowej pod 
Smoleńskiem. Była Pani jedną z sygnatariuszek listu rodzin do 
prezydenta z prośbą o przesunięcie uroczystości państwowych 
na cmentarzu Powązkowskim tego dnia na godziny 

popołudniowe. Kancelaria jednak nie wyraziła na to zgody. Jak Pani to odebrała? 
- W związku z tą decyzją (choć nie tylko) postanowiliśmy - ja i moi najbliżsi - że zostajemy 
10 kwietnia w Krakowie. W ogóle nie wybierzemy się tego dnia do Warszawy. W kontekście 
tej sprawy mogę spokojnie stwierdzić, że Kancelarię Prezydenta nie bardzo interesują 
stanowisko i uczucia osób, które 10 kwietnia będą najgłębiej przeżywały. Najwidoczniej dla 
pana prezydenta i dla jego doradców znaczenie ma tylko to, jak medialnie wypadną 
uroczystości państwowe. Powiem tak: obserwując to wszystko, co dzieje się wokół 
Smoleńska od 10 kwietnia, mamy prawo nie chcieć przeżywać wraz z obecnie rządzącą ekipą 
rocznicy tej strasznej tragedii - naszej osobistej tragedii. Jeżeli wprost mówią oni o tym, że 
najważniejsze są dla nich relacje z państwem rosyjskim czy nawet, jak to sformułował prof. 
Tomasz Nałęcz - te relacje są "ołtarzem", na którym można położyć każdą ofiarę, jeżeli 
można sugerować, aby nie komentować zbyt ostro raportu MAK, bo później mogą nie odbyć 
się wspólne polsko-rosyjskie uroczystości rocznicowe, to ja nigdy nie zgodzę się, żebyśmy 
ten niezwykle ważny dla mnie i mojej rodziny dzień przeżywali, stojąc obok przedstawicieli 
obecnej władzy. Nie powinno to dziwić nikogo. Z drugiej strony, proszę zauważyć, co się 
obecnie dzieje wokół pamięci o prezydencie Lechu Kaczyńskim. 
 
Co ma Pani konkretnie na myśli? 
- Mamy do czynienia z sytuacją niebywałą. Prawo łaski to jest absolutnie niczym 
nieograniczona wola i decyzja głowy państwa. To, jak dziś mówi się o tej sprawie, ma jeden 
cel - bardzo niegodziwe uderzenie w nieżyjącego prezydenta. Być może jest to kolejna już 
(prawdopodobnie trzecia) próba rozbicia jedności Narodu w obliczu zbliżającej się rocznicy. 
Po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, gdy urzędujący prezydent przeprowadza 
audyt w sprawie łaski, dodatkowo, gdy nieżyjący prezydent nie może już się do tego 
odnieść... To jest celowe działanie i niespotykane, mając na uwadze również to, że prezydent 
Lech Kaczyński nad wyraz rzadko korzystał z tego przywileju. Przypomnę, że mieliśmy 
różne prawa łaski, które wywoływały dużo większe kontrowersje. Poza tym nie rozumiem, 
jak można poniżać swojego poprzednika, ujawniając dokumentację w takiej sprawie. Jeśli 
jeszcze słyszę słowa prof. Nałęcza, że on to uczynił dla dobra tragicznie zmarłego prezydenta, 
to uważam, że jest to niesłychany cynizm. W obliczu tych spraw nie możemy zgodzić się na 
to, aby uczestniczyć w uroczystościach państwowych w rocznicę katastrofy smoleńskiej 
razem z przedstawicielami władzy. 
 
Czy "przeciek" medialny dotyczący nagrania, na którym - jak uważa jeden z 
pełnomocników - zapisana została "emocjonalna" rozmowa pomiędzy gen. Andrzejem 
Błasikiem a kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem, również wpisuje się według Pani w 
proces "rozbijania jedności Narodu"?
 
- Co najważniejsze, prokuratura - z tego, co wiem - również nie potwierdziła, jakoby miał 

background image

miejsce jakikolwiek spór czy kłótnia na płycie lotniska przed wylotem. Proszę zauważyć, że 
właśnie jeśli chodzi o sprawę katastrofy smoleńskiej, widać, jak zabiegami socjotechnicznymi 
przykrywa się ogromną nieudolność aparatu państwowego. Czuję się absolutnie opuszczona i 
zdradzona przez władze naszego kraju. Natomiast wracając do kwestii tej rzekomej 
emocjonalnej rozmowy: moje największe zdziwienie budzi fakt, że jeden z pełnomocników 
stawia konkretną tezę wbrew temu, co zawiera materiał dowodowy. Mało tego, czyni to w 
sposób, który przekracza pewną miarę - uczciwości i zdrowego rozsądku. Chciałabym w tym 
miejscu jednak podkreślić jeszcze jedną sprawę. Otóż tezy jednego z pełnomocników atakują 
jedną z ofiar, a chciałam przypomnieć, jaka solidarność była wśród nas - rodzin i ich 
pełnomocników - w chwili, gdy opluwany był honor majora Arkadiusza Protasiuka. 
Zachowanie wspomnianego mecenasa nie znajduje według mnie żadnego usprawiedliwienia. 
 
Konsekwencje publicznego artykułowania tego typu przypuszczeń mogą być 
dalekosiężne; zaciemnia się obraz całej katastrofy, ale przede wszystkim narusza dobra 
osobiste rodzin ofiar.
 
- Ja bym dostrzegła w tym jeszcze jeden cel, a mianowicie godzenie w dobre imię prezydenta 
Lecha Kaczyńskiego poprzez sugerowanie na każdym kroku, że były jakieś naciski z jego 
strony. Odnoszę takie wrażenie, że obecna władza przyzwala na takie ataki i sama atakuje śp. 
prezydenta ze strachu przed tym, iż Lech Kaczyński stanie się symbolem walki o honor, 
pamięć, o Polskę. Wraz z upływającym czasem jego testament ideowy nie będzie tracił na 
wartości i tego obawia się obecna władza. Ponadto postrzegam to również w kategoriach 
bezwzględnej walki politycznej wymierzonej w obóz Jarosława Kaczyńskiego. Najbardziej 
perfidne jest to, że do tego celu sięga się po metody niegodziwe, wręcz cyniczne. 
 
Sugeruje Pani, że obecni rządzący mają kompleks wobec osoby i postawy Lecha 
Kaczyńskiego?
 
- Tak to odbieram i pragnę zaznaczyć, że nie jestem w tym osamotniona. Proszę zauważyć, 
jak komentują zachowanie polskiego rządu i obecnego prezydenta przedstawiciele innych 
państw, jak np. dysydenci rosyjscy, którzy dobrze wiedzą, jak działa obłudna władza. Ocena 
premiera Donalda Tuska i jego ministrów przez ludzi kompetentnych jest druzgocąca. 
Mówiąc wprost: świat widzi, co robi polski rząd, i dziwi się temu ogromnie. Im bardziej 
kompromitacja premiera kłuje w oczy, tym bardziej próbuje się ją przykryć różnymi 
manipulatorskimi zabiegami. To jednak na dłuższą metę nie może odnieść sukcesu. Sprawa 
katastrofy w Smoleńsku będzie wciąż i wciąż wracać, bo to nie był - jak chcieliby niektórzy - 
jeden z wielu wypadków lotniczych. Nie uciekniemy przed Smoleńskiem, nie możemy o tej 
tragedii zapomnieć. 
 
Sądzi Pani, że ofiary kwietniowej tragedii na czele z prezydentem Lechem Kaczyńskim 
doczekają się godnego upamiętnienia w miejscu najbardziej do tego odpowiednim?
 
- Obecnie rozgrywana sprawa dotycząca ułaskawienia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego 
ma na celu stłumić nastroje narodowe 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu. Jest bardzo 
prawdopodobne, że tam będzie bardzo dużo ludzi i chodzi o to, aby dosłownie opluć 
prezydenta, żeby jak najmniej ludzi przyszło za miesiąc pod Pałac Prezydencki. Jeśli 
natomiast mówimy o upamiętnieniu ofiar, to pragnę zachować ogromną ostrożność w 
mówieniu o pomniku - proszę sobie przypomnieć, ile razy obecna władza podsumowywała 
finansowo rodziny w związku z katastrofą. Cel jest zawsze jeden: wzbudzenie agresji 
społeczeństwa w naszą stronę. Nie chcę od tej władzy żadnego pomnika. Przyjdzie taki czas, 
że taki monument powstanie z potrzeby serca i nikt nie będzie nam wypominał, ile on 
kosztował. Wierzę głęboko, że taki czas przyjdzie. Jestem cierpliwa i poczekam na ten 
moment. 

background image

 
Jakie plany ma Pani i Pani najbliższa rodzina na 10 kwietnia? 
- Będziemy na pewno tego dnia przy grobie Taty w naszym rodzinnym Krakowie. Planujemy 
również uczestniczenie we Mszy Świętej w intencji Taty. Jeśli będą odbywały się jakieś 
uroczystości w Krakowie, to również weźmiemy w nich udział. 
 
Na jakim etapie jest Pani wniosek o ekshumację? 
- Nic się w tym zakresie nie zmieniło. Trudno mi to komentować i oceniać. Biorąc pod uwagę 
to, co niedawno powiedział Jarosław Kaczyński, a mianowicie, że prokuratura nie wykona 
żadnej ekshumacji i sekcji zwłok, póki nie otrzyma pełnej dokumentacji z Rosji, obawiam się, 
że możemy na to czekać latami. Ta sprawa jednak ma dla nas jeszcze jeden wymiar. 
 
Może Pani podzielić się z nami, czego on dotyczy? 
- Na chwilę obecną są dwie propozycje miejsca, w którym będzie spoczywał mój Tato. Jest 
jeden grób tymczasowy i piękny, już wykonany pomnik, który będzie na nowym miejscu. 
Jednak do czasu ekshumacji nie można zmienić miejsca, ponieważ tam, gdzie zostanie 
postawiony nowy pomnik, może być tylko urna. Nie wyrażamy zgody na to, ponieważ 
czekamy na ekshumację i sekcję zwłok. Oznacza to, że na rocznicę pozostaniemy przy tym 
prowizorycznym grobie. To ma dla nas ogromne znaczenie, ale jesteśmy konsekwentni i nie 
zmienimy wniosku. Pytanie tylko, jak długo będziemy czekać. 
 
Czy wiadomo, kiedy odbędzie się kolejne spotkanie prokuratorów z rodzinami i 
pełnomocnikami?
 
- Nie mamy żadnej informacji na ten temat. Prokuratura czeka na rezultat pracy komisji 
Jerzego Millera, na oblot Tu-154. Być może również na jakieś dokumenty z Federacji 
Rosyjskiej. Kiedy one przyjdą - podejrzewam, że tego nie wie nikt. 
 
Liczy Pani na to, że odbędzie się jeszcze spotkanie premiera Tuska i przedstawicieli 
rządu z rodzinami?
 
- Uważam, że nie jest to już konieczne. Nie liczę na nie. Co pan premier ma nam właściwie 
powiedzieć? Do tej pory opowiadał nam o wspaniałych relacjach ze stroną rosyjską i o 
efektywnym wspólnym postępowaniu. Dziś już chyba nikt o zdrowych zmysłach nie powie, 
że istnieje coś takiego jak dobre relacje z Rosją. Czy jest w ogóle sens przychodzić na 
spotkanie, na którym wysocy przedstawiciele naszego rządu mówią nieprawdę, a potem 
jeszcze tej nieprawdy bronią? 
 
Co jest teraz dla Pani najbardziej niepokojące, jeśli chodzi o wyjaśnianie okoliczności 
katastrofy smoleńskiej?
 
- Dzisiaj czekam na przełom, to znaczy mam taką nadzieję, że w którymś momencie, być 
może bardzo zaskakującym, pojawi się ktoś, kto ujawni rąbek tajemnicy, jak np. pracownik 
sądu w sprawie pana Michaiła Chodorkowskiego, co pozwoli nam wrócić do początków 
postępowania. Dzisiaj wiem, że to, co utraciliśmy, jeśli chodzi o materiał dowodowy, jest nie 
do odzyskania. Pytanie, ile lat będzie musiało minąć, abyśmy poznali prawdę. Mam ogromną 
nadzieję, że nacisk opinii publicznej i determinacja Narodu, by poznać prawdę o tym 
wydarzeniu, nie osłabną. Jedność społeczna zogniskowana wokół tragicznej i 
niespodziewanej śmierci polskiej delegacji nie jest w interesie obecnej władzy, dlatego cały 
czas będą podejmowane działania mające na celu rozbicie tej jedności. 
 
Dziękuję za rozmowę. 

background image