116 Rafferty Carin Moje wspaniałe dziecko

background image

C

ARIN

R

AFFERTY

MOJE WSPANIAŁE

DZIECKO

background image

ROZDZIAŁ 1
Alex Harte wszedł do garażu Eriki Stewart, gdzie miał na

nią zaczekać. Kobieta, która wskazała mu to miejsce, nazwała
je studiem pani Stewart. Rozejrzał się i wprost nie mógł
uwierzyć własnym oczom. Pomieszczenie robiło niesamowite
wrażenie. Na wszystkich ścianach porozwieszane były obrazy,
przedstawiające koszmarne, złośliwe potwory wszelkiej
maści. Alex pomyślał, że gdyby do tego dodać ciemne zasłony
i trochę pajęczyn, można by przed wejściem pobierać opłatę
za wstęp jak do gabinetu grozy.

Skrzywił się z niesmakiem, lecz podszedł bliżej do

jednego z malowideł. Był to plakat podpisany: „Szatani i
potępienie". Unoszący się nad ni to ludzkimi, ni to
zwierzęcymi resztkami diabeł był tak odrażający, że nawet
dorosły mężczyzna nie powiesiłby czegoś podobnego w
swojej sypialni.

Alex wzdrygnął się i przeniósł wzrok na wiszący poniżej,

oprawiony w ramki wycięty z gazety artykuł pod tytułem:
„Kobieta - Monstrum znowu w akcji". Podkreślano w nim, że
właśnie ten przerażający plakat przyczynił się do kasowego
sukcesu filmu „Szatani i potępienie". Autor pisał dalej, że pani
Stewart, której prasa nadała czułe przezwisko Kobieta -
Monstrum, stała się najbardziej poszukiwaną w swej
dziedzinie artystką i miłośnicy horroru oczekują dalszych
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i
plakatach filmowych.

Alex obejrzał się nagle, gdyż ku swemu zdumieniu

usłyszał cichy chichot. Młoda kobieta stała oparta o framugę
drzwi. Miała okrągłą twarz, okoloną krótko obciętymi,
kręconymi włosami. Jej piegowaty nos marszczył się, a
ciemne brwi drgały od nie ukrywanego już śmiechu. Alex
uświadomił sobie, że wpatrzony w osłupieniu w galerię
potworów rzeczywiście musiał wyglądać zabawnie.

background image

Jego spojrzenie machinalnie przeniosło się na obcisłą,

bawełnianą koszulkę z nadrukiem: „Czy nastraszyłeś już
dzisiaj ukochaną osobę?", potem na dżinsowe szorty i parę
najwspanialszych nóg, jakie kiedykolwiek widział. Niechętnie
oderwał od nich wzrok, choć jeszcze zdążył zauważyć bose
stopy, połyskujące pomalowanymi na różowo paznokciami,
gdy usłyszał głos młodej kobiety.

- Moja gosposia powinna była pana ostrzec przed tymi

obrazami. Są trochę przerażające.

- Skromnie powiedziane - odparł, wpatrując się niepewnie

w szereg malowideł. - Czy pani gosposia straszy w ten sposób
wszystkich gości, czy rezerwuje te atrakcje jedynie dla
nieznośnych dyrektorów agencji reklamowych?

Erica uśmiechnęła się lekko. Lubiła ludzi zmierzających

prosto do celu, nawet jeśli byli naprzykrzającymi się
dyrektorami agencji reklamowych, nie przyjmującymi do
wiadomości, że ich oferta została odrzucona.

- Dla gości, którzy zjawiają się nie zapowiedzeni i nie

zaproszeni.

Dostrzegła błysk rozbawienia w piwnych oczach

mężczyzny, który skinął głową, jakby przyjmując wyzwanie.
A potem uśmiechnął się do niej i ona wstrzymała oddech.

Przed minutą wyglądał jak każdy, odnoszący sukcesy

biznesmen. Chociaż, trzeba przyznać, niezwykle przystojny.
W eleganckim, trzyczęściowym, szarym garniturze, starannie
ostrzyżony, wyglądał jakby zstąpił z okładki magazynu dla
panów. Lecz uśmiech pozbawił go całkowicie oficjalności.
Był to bowiem najbardziej zmysłowy z uśmiechów i kiedy
oczy Alexa przesuwały się po niej w taksujący, typowo męski
sposób, przez jej ciało przebiegł dreszcz.

- Syn wcale nie jest do pani podobny. Czar prysnął.
Poczuła gniew i miała ochotę powiedzieć coś

niegrzecznego, ale się powstrzymała. Pan Alex Harte nie

background image

zamierzał nikogo obrazić, był po prostu niewinną ofiarą
machinacji jej matki, która w szaleńczym dążeniu do sławy
wytworzyła taką idiotyczną sytuację.

- Josh to wykapany ojciec. Proszę posłuchać, panie

Harte...

- Na imię mi Alex.
Erica w rozdrażnieniu odgarnęła włosy, a on obdarzył ją

znowu zniewalającym uśmiechem.

- Dobrze, a więc Alex...
- A czy ja mogę się zwracać do ciebie po imieniu?

Rzuciła mu gniewne spojrzenie, gdyż czuła, że

mężczyzna próbuje zbić ją z tropu. Chciała jak najszybciej

zakończyć tę rozmowę.

- Tak. Wróćmy do sprawy reklamy. Jak już mówiłam

wielokrotnie przez telefon, Josh nie wystąpi w tym programie.
Moja matka bez uzgodnienia ze mną przyprowadziła go na
próbne zdjęcia. Przykro mi, że tak się stało. Im szybciej
przyjmiesz do wiadomości, że mój syn nie weźmie w tym
udziału, tym będzie lepiej dla nas obojga.

Delikatna twarz Eriki wyrażała upór, a pełne, kształtne

usta - stanowczość. Lecz jej decyzja pozostawała w całkowitej
sprzeczności z zamiarami Alexa. Sześć miesięcy zabrało mu
wyszukanie chłopca, który by tak znakomicie nadawał się do
reklamy nowej kolekcji odzieży dziecięcej, nazwanej „Moje
wspaniałe dziecko". Jej producent był najlepszym klientem
agencji „Reklama Harte'a". Kolejna udana kampania
promocyjna pomogłaby wreszcie zająć Alexowi pierwsze
miejsce w branży. Nie zamierzał wypuścić z rąk takiej okazji.
Dlatego właśnie zdecydował się na wizytę u Eriki Stewart.
Gdyby nawet nie zdołał skusić jej pieniędzmi, mógł jeszcze
liczyć na swój osobisty urok. Był zdecydowany namówić ją
do kapitulacji.

background image

Lecz czy męski wdzięk może podziałać na kobietę

noszącą przydomek Monstrum, która zarabia na życie
malowaniem przerażających potworów? Makabra, jaką
przedstawiała na płótnach, zupełnie nie pasowała do jej pełnej
werwy osobowości. Ten paradoks był zapewne kluczem do
rozwiązania problemu, który tak mu leżał na sercu.

- Myliłem się - powiedział cicho i prowokująco. - Josh ma

takie same rozkoszne usta jak ty.

Oszołomiona Erica popatrzyła na Alexa z

niedowierzaniem. Znowu się do niej uśmiechnął, a ona
uświadomiła sobie, że gapi się na niego z otwartymi ustami.
Zacisnęła czym prędzej wargi, lecz nawet gdy zagryzła je
zębami, nie pozbyła się uczucia, że przepływa przez nią
gorąca fala zmysłowości.

Dobry Boże, ten człowiek był jej wrogiem, jęknęła w

duchu. Wykorzystywał dzieci. Chciał zbić kapitał na jej synu.
A jeżeli nie przestanie się tak uśmiechać, ona spocznie uległa
u jego stóp.

Spojrzała na obraz, wiszący nad jego ramieniem. W samą

porę. To była pierwsza okładka książki, którą zaprojektowała
dwa lata temu, tuż po odejściu od Marka. Na swój prywatny
użytek nazwała tego pieniącego się ze wściekłości potwora
„portretem byłego męża". Wspomnienie burzliwego związku
małżeńskiego i myśl o walce, którą podjęła w związku ze
złożonym przez Marka w sądzie wnioskiem o przyznanie mu
prawa do opieki nad dzieckiem, sprowadziły ją z powrotem na
ziemię.

- Pochlebstwami niczego nie osiągniesz - oznajmiła

stanowczo, spoglądając na przystojną twarz mężczyzny. - Josh
nie wystąpi w twoim programie reklamowym.

- Dlaczego? - Alex nie miał zamiaru się poddać.
- Związki zawodowe od początku swego istnienia

walczyły przeciwko zatrudnianiu dzieci i ja zdecydowanie

background image

popieram tę ideę - odparła spokojnie. Doszła do wniosku, że
najlepiej sobie z nim poradzi, traktując sprawę lekko. -
Miałbyś ochotę na szklankę mrożonej herbaty przed
wyjściem?

Alex szybko ocenił swe szanse i uznał, że odmowa byłaby

błędem. Powinien wyciągnąć Ericę z tego jej „studia". Intuicja
podpowiadała mu, że widok własnych obrazów dodaje jej
odwagi. Ponownie naszła go myśl, jak taka kobieta kojarząca
się z gorącą czekoladą i ciasteczkami domowej roboty może
tworzyć podobne koszmary.

- Napiję się z przyjemnością.
Skinęła głową i skierowała się ku drzwiom: Szedł za nią

przez podwórze w kierunku domu, obserwując szczupłe
biodra, kołyszące się tak naturalnie, a zarazem kusząco. Nie
tylko nogi, lecz i cała reszta wyglądała wspaniale. Poczuł
przypływ podniecenia. Ciekawe, jak daleko musiałby się
posunąć dla osiągnięcia celu.

Kuchnia Eriki była przestronna, jasna i czysta. Jakby

odzwierciedlała prawdziwą naturę gospodyni. Ścianę zdobiła
makatka z napisem: „Nie ma jak w domu". Na lodówce we
wszystkich możliwych miejscach naklejone były dziecięce
rysunki.

- A gdzie Joshua?
- W bibliotece. Na przedstawieniu. Z cukrem i cytryną?
- Tak, proszę.
Erica, krojąc cytrynę, pomyślała, że Alex nie zdaje sobie

sprawy, jak bardzo jest wściekła mimo pozoru spokoju. Nadal
było dla niej niepojęte, że matka mogła zaprowadzić Josha na
próbne zdjęcia bez jej wiedzy i zgody. Choć właściwie nie
powinna się aż tak dziwić.

Erica jako dziecko sama była małą modelką i z całego

serca nienawidziła tego zajęcia. To właśnie ambitna matka,
marząca o sławie swojej córki, okradła ją z dzieciństwa.

background image

Dopiero gdy Erica wkroczyła w niewdzięczny wiek podlotka i
jej za długie ręce i nogi przestały być przedmiotem podziwu,
mogła zacząć normalnie żyć. Niestety, matka nigdy nie
wybaczyła córce, że dorosła. I życie Eriki jako nastolatki było
pełne niepokojów i buntu.

A teraz historia miała się powtórzyć. Matka nie tylko sama

chciała pokierować losem Josha, lecz oskarżała Ericę, że nie
zgadza się na występy chłopca jedynie ze złości na nią. Nie
chce, żeby ponownie przeżyła dobre, szczęśliwe chwile.

Erica, chociaż przekonana o słuszności swojej decyzji

chroniącej Josha przed jej własnymi, złymi doświadczeniami,
miała niejasne poczucie winy. Czy istotnie brała odwet na
matce za stracone dzieciństwo? Westchnęła z irytacją, gdyż
właściwie nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.

- Czy coś się stało? - zapytał Alex.
- Nie, skąd. - Zmusiła się do uśmiechu i podsunęła mu

szklankę. Usiadła naprzeciwko gościa i obserwowała go,
sącząc złotawy płyn. Alex nagle uniósł wzrok znad szklanki i
pod bacznym spojrzeniem jego piwnych oczu Erica poruszyła
się niespokojnie.

- Mój klient jest wprost urzeczony Joshem - powiedział. -

Jeżeli nie zdobędę chłopca do tego programu,
prawdopodobnie stracę nawet otrzymaną zaliczkę.

Do tej pory Erica miała niejasne poczucie winy. Teraz

odczuwała prawdziwe wyrzuty sumienia. Porachunki z matką
to jedna sprawa. Wciąganie w nie Bogu ducha winnego
człowieka było zupełnie czymś innym.

- Bardzo mi przykro.
- Z pewnością nie w tym stopniu co mnie. - Jeden kącik

jego ust uniósł się do góry jakby w półuśmiechu. - Przez
ostatnie pięć lat wspinałem się po szczeblach kariery
zawodowej. W Los Angeles to nie takie łatwe. Czy wiesz, z

background image

iloma firmami reklamowymi muszę konkurować? I to
działającymi dłużej, niż ja żyję na świecie.

Zastanawiała się, ile on może mieć lat. Trzydzieści trzy,

trzydzieści pięć? Coś koło tego.

- Jesteś młody. Będziesz miał jeszcze niejedną

sposobność wybicia się.

- Nie. Jeśli nie dotrzymam tej umowy, równie dobrze

mogę zamknąć agencję.

- Czy nie dramatyzujesz?
- Ani trochę. - Przechylił się z krzesłem do tyłu,

skrzyżował wyciągnięte przed siebie nogi. Tu, w kuchni,
wyglądał na odprężonego. Nawet bardziej niżby Erica chciała.
- W tej branży jestem stosunkowo nowy i właśnie nadarza mi
się sposobność przeprowadzenia jednej z największych
kampanii reklamowych. Nie miałem takiej okazji od długiego
czasu. Moi konkurenci przewidują, że nie dam sobie rady,
gdyż brak mi doświadczenia. Jeżeli nie zrealizuję tej umowy,
to nie udowodnię innym, co potrafię. A w branży reklamowej
działa się zgodnie ze starym przysłowiem - „raz przegrany, na
zawsze przegrany".

Uśmiechnął się, a Erice zdawało się, że tym razem jeszcze

bardziej zniewalająco, gdyż z jego oczu wyzierały
wzbudzające współczucie niepewność i zatroskanie.

Zaklęła w duchu i wstała od stołu. Stojąc przy zlewie

pomyślała, że chciałaby teraz dostać matkę w swoje ręce... To
jej wina. Zaprowadziła Josha na próbne zdjęcia. A teraz
wszystko trzeba odkręcać. I ona to musi robić.

Alex wyczuł zmieszanie Eriki. Miał nadzieję, że zaczęła

się wahać. Liczył na to, wyznając jej nagą prawdę.
Upragniony sukces był tak blisko.

Kiedy jednak odwróciła się do niego, uświadomił sobie, że

miraż sukcesu blednie, jej mina bowiem wyrażała to samo
zdecydowanie, może z pewną domieszką żalu.

background image

- Bardzo mi przykro, naprawdę ci współczuję, ale przede

wszystkim muszę myśleć o moim synku. Nie zgodzę się, żeby
pracował od rana do wieczora.

- Od rana do wieczora? - Alex zmarszczył brwi.
- Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?
Wargi Eriki wykrzywiły się i tego grymasu w żadnym

razie nie dało się nazwać uśmiechem.

- Jako dziecko byłam modelką. Nie narażę Josha na

podobne przeżycia. To rodzaj niewolnictwa.

Mężczyzna przyglądał się jej spod zmrużonych powiek.

To wyjaśniało, dlaczego odmawiała podpisania umowy na
występ chłopca w programie reklamowym. Istotnie, krążyły'
różne straszne opowieści o pracy młodocianych modeli,
jednak od wielu lat wszystko się w tej dziedzinie zmieniło.
Tyle że przekonanie o tym Eriki wydawało się prawie
niemożliwe. Stare rany nie goją się łatwo. Sam był tego
najlepszym przykładem. W jaki sposób mógłby jej
udowodnić, że nie ma racji?

Chcąc zyskać na czasie, wysączył resztkę herbaty, wstał i

zbliżył się do lodówki.

- Czy mogę nalać sobie jeszcze jedną szklankę? Spojrzała

na niego podejrzliwie jak czujny pies,

próbujący ocenić, czy ma do czynienia z przyjacielem, czy

z wrogiem.

Alex ze szklanką w ręce, oparty o kuchenny blat, upił łyk

herbaty i powiódł wzrokiem dookoła.

- Wiesz - odezwał się po chwili - zazdroszczę twemu

synkowi. Kiedy byłem w jego wieku, marzyłem o takim domu
z bardzo dużą kuchnią, gdzie

- tak jak tutaj - stoi słoik pełen ciasteczek domowej

roboty. Niestety, moją matkę ledwie stać było na wynajęcie
mieszkania, a jej kulinarne umiejętności ograniczały się do
otwierania puszek i podgrzewania mrożonek. Nie musisz się

background image

nade mną litować - dodał szybko, widząc współczujące
spojrzenie. Uśmiechnął się. - Może brakowało mi ciasteczek
domowej roboty, ale za to nigdy miłości. A uśmiech i uścisk
mojej mamy warte były tony ciasteczek. Tylko...

- Co? - spytała zaciekawiona. Ona w dzieciństwie miała

wszystkie dobra materialne, ale za mało uczucia. Gdyby
wierzyła w miłość matki, o wiele łatwiej potrafiłaby jej
wybaczyć.

- ... przykro mi było na myśl, że gdyby nie ja, jej życie

potoczyłoby się inaczej - dokończył cicho, jakby
odpowiadając tylko sobie. Wzruszył ramionami jak człowiek,
który chce zrzucić z siebie ciężar wspomnień. Kiedy
ponownie na nią spojrzał, miała wrażenie, że ulega jakiemuś
magnetyzmowi. Chciała wyciągnąć rękę i dotknąć tego
mężczyzny. Powiedzieć, że go rozumie, tak bardzo jak nigdy
naprawdę nie rozumiała siebie.

Nie poruszyła się, tylko spytała:
- Skąd wiesz, że w tym słoju są domowe ciasteczka?
- Po prostu wiem. Wiem też, że niezależnie od moich

argumentów, ty nie będziesz mnie słuchać, bo jesteś
uprzedzona i do mojej osoby, i do mojej pracy. Ciążą na tobie
dawne doświadczenia i nie jesteś zdolna do bezstronnej oceny.
We mnie widzisz tych wszystkich ludzi reklamy, z którymi
zetknęłaś się jako dziecko, więc z góry potępiasz mnie razem
z nimi.

Erica już otworzyła usta, żeby zaprzeczyć, ale

uświadomiła sobie, że on miał rację. Przypominał jej tych,
którzy ją wykorzystywali - godzinami przetrzymywali w
nienaturalnych pozach, aż cierpła tak, że nie mogła wytrzymać
z bólu. Besztali ją za rozwiane włosy. Złościli się, kiedy
zdarzyło się jej ziewnąć z nudów lub wyczerpania, ponieważ
cały czas musiała się uśmiechać.

- Potrafi być pan przekonujący, panie Harte

background image

- stwierdziła posępnie. - Przez moment nawet

uwierzyłam, że pan jest inny niż ci, z którymi kiedyś miałam
do czynienia.

- Bo tak rzeczywiście jest. A na imię mi Alex -

przypomniał i zbliżył się do niej.

Zacisnęła palce, gdyż poczuła zapach męskiego ciała.

Uśmiechnął się. Była wściekła, że tak ją zniewalał ten
uśmiech.

Josh. Powtarzała w duchu imię synka, walcząc z

magnetyzmem stojącego koło niej mężczyzny. Josh był
wszystkim, co się dla niej liczyło na tym świecie. Wystarczy,
że jej były mąż usiłował z zemsty wykorzystywać dziecko.
Wystarczy, że chłopczyk stał się narzędziem w rękach babki,
która pragnęła na nowo przeżyć przeszłość. Nie pozwoli, żeby
Alex zburzył jego spokój. Po prostu nie pozwoli.

I wtedy Alex dotknął jej policzka. Miał palce chłodne od

szklanki z mrożoną herbatą, a Erice wydawało się, że ich
dotyk ją pali. Całe jej ciało drżało od wszechogarniającego
pragnienia - być znowu w pełni kobietą.

- Nie! - Odsunęła się od niego tak gwałtownie, że

zachwiała się. Podtrzymał ją, lecz zaraz cofnął dłoń i tylko
patrzył na nią, zaniepokojony, co ją wprawiło w jeszcze
większe zakłopotanie.

- Dobrze się czujesz? - zapytał.
Skinęła głową, choć wcale nie czuła się dobrze. Była zła,

zmieszana i bezradna. Odwróciła się, żeby nie mógł dostrzec
łez. Nie wolno jej płakać! Łzy nie rozwiążą problemów, raczej
je pogłębią, gdyż ukażą jej słabość. A ona na słabość nie może
sobie pozwolić. Dla dobra Josha musi być silna. Dla Josha.

- Erico - Alex mówił cicho, ale stanowczo - nie jestem

twoim wrogiem.

- Ależ jesteś - odparła ochrypłym głosem. - Chcesz

wykorzystać mojego syna, a ja na to nikomu nie pozwolę. Ma

background image

prawo do normalnego dzieciństwa. Zrobię wszystko, żeby mu
je zapewnić.

- Dziwiłbym się, gdybyś nie zamierzała go ochraniać. -

Zrobił krok w jej kierunku, lecz cofnął się, widząc, jak bardzo
jest spięta. - Rzecz w tym, że twoje wyobrażenie o pracy nad
filmem reklamowym jest całkowicie błędne. Właśnie kręcimy
sceny z trzyletnią dziewczynką, która występuje w tym
samym programie, nagrywamy cztery razy w tygodniu, a
dzieci traktują to raczej jak zabawę niż pracę. Jeżeli mi nie
wierzysz, zatelefonuj do matki dziewczynki. Opowie ci
dokładnie, jak pracujemy.

- To mnie nie obchodzi. - Była zdecydowana go

odprawić. Jednak stał tak blisko, że słowa pożegnania nie
chciały przejść jej przez gardło.

- Mam w samochodzie kopię taśmy próbnych zdjęć z

Joshem - powiedział. - Zostawię ci, żebyś ją obejrzała, zanim
podejmiesz decyzję.

- Dobrze. - Zgodziła się tylko dlatego, że pragnęła jak

najszybciej się go pozbyć. Zakłócał jej spokój.

- Świetnie. Zaraz wracam.
Alex wstał, a Erica odetchnęła głęboko. Nie odczuła ulgi.

Przeciwnie, jego nieobecność spotęgowała jeszcze nurtujące ją
uczucie dziwnej tęsknoty, niepokoju, samotności. - Przeszła
niepewnym krokiem przez kuchnię i usiadła na krześle. Jak to
się stało, że pod wpływem tego nieznajomego przecież
mężczyzny poczuła się tak... pełna życia?

Wciąż się nad tym zastanawiała, gdy wrócił z miną

wyrażającą podniecenie i nadzieję. Nie mogła się pozbyć
poczucia winy - najwyraźniej sądził, że ona ponownie
rozważy ofertę. Powinna go wyprowadzić z błędu, ale to nie
miałoby sensu, gdyż zapewne chciałby tu dłużej zostać i dalej
ją przekonywać. Co z kolei mogłoby się okazać
niebezpieczne. Może w końcu zmieniłaby zdanie.

background image

Alex położył na stole kasetę i usiadł naprzeciwko Eriki.

Przyglądał się jej uważnie, lecz jej twarz była bez wyrazu.
Jeżeli się wahała, to nie powinien jej zbytnio naciskać. Gdyby
jednak pozostawała tak nieugięcie przeciwna udziałowi synka
w programie, przed wyjściem powinien jeszcze raz wrócić do
tematu.

- Zapisałem tu numer telefonu Sharon Perkins, matki tej

dziewczynki, Susie, o której ci mówiłem - podsunął Erice
kartkę. - Proszę, zadzwoń do niej. Opowie ci, jak pracujemy z
jej córeczką. Dowiesz się wszystkiego, co cię będzie
interesowało.

Nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w kartkę.

Postanowił przyciągnąć uwagę Eriki, więc położył rękę na jej
dłoni. Drgnęła, czując podniecające wibrowanie całej ręki aż
do ramienia. W pierwszej chwili chciała strącić jego dłoń, lecz
instynkt ostrzegł ją, że taka reakcja byłaby zbyt czytelna.
Powoli uniosła wzrok.

Zaczął mówić z uśmiechem, od którego miękły jej kolana.
- Proszę cię tylko o to, żebyś zadzwoniła do Sharon i

obejrzała taśmę. Jeżeli po tym nie zmienisz zdania, obiecuję,
że przestanę cię niepokoić. - Wstał od stołu. - Zatelefonuję do
ciebie za parę dni.

Zanim Erica zdołała odpowiedzieć, już go nie było. Nadal

wpatrywała się w kartkę, na której starannie wykaligrafował
numer telefonu i nazwisko Sharon. Nie miała zamiaru zmienić
zdania, lecz przecież nic się nie stanie, jeśli z nią porozmawia
i przejrzy taśmę, zwłaszcza że Alex obiecał przestać ją nękać.

Czekała, żeby głos sumienia powiedział jej, że ma rację.

Ale ten milczał.

Zakłopotana, przygryzła wargę.

background image

ROZDZIAŁ 2
Erica z westchnieniem odłożyła słuchawkę. Nie była

zadowolona z tej rozmowy. Sharon Perkins nie tylko
potwierdziła wszystko, co o pracy na planie filmowym mówił
Alex, lecz wręcz używała tych samych słów. Alex nie
zdążyłby jej jeszcze poinstruować, więc widocznie zawczasu
uzgodnił z nią tę wersję. Nawet trudno było mieć do niego
pretensję, pomyślała, wsuwając kasetę do magnetowidu.
Powiedział jej jasno, że jego pozycja zawodowa może być
zagrożona i w to akurat wierzyła.

- Senora Stewart, ja już wychodzę. - Gosposia Eriki,

Rosita Sanchez, zajrzała do salonu.

Erica uśmiechnęła się do drobnej, niemłodej Latynoski.

Pomoc tej kobiety była jedynym luksusem, na jaki mogła
sobie pozwolić po rozwodzie z Markiem. Rosita była
spokojną, zamkniętą w sobie wdową. Wyemigrowała z
Meksyku do Stanów Zjednoczonych dwadzieścia pięć lat temu
razem z trzema małymi córeczkami. Sama je wychowywała, z
wielkim trudem pokonując na swej drodze wszelkie
przeszkody, poczynając od uprzedzeń rasowych po barierę
językową.

Jej wysiłek opłacił się sowicie. Jedna z córek ukończyła

prawo i pracowała w firmie adwokackiej. Druga właśnie
uzyskała dyplom księgowej, a trzecia dostała się na
medycynę. Erica podziwiała ich matkę, kobietę silną i dumną,
i nawet zazdrościła jej niezłomnego poczucia niezależności.

Kilka miesięcy temu Rosita zwierzyła się Erice, że córki

namawiają ją do rezygnacji z pracy. Nie ukrywała przy tym
gniewu.

- Chcą wziąć mnie na utrzymanie. Ha! Nie wezmę od

nich złamanego grosza. Kto bierze pieniądze, staje się
dłużnikiem. A dłużnikowi można nakazywać. Ja ciężko
pracuję, ale robię, co mi się podoba.

background image

- Córki chciały się odwdzięczyć za pani trud - usiłowała

tłumaczyć Erica, lecz kobieta wymamrotała coś, co mogło być
chyba przekleństwem. Erica nie znała tak dobrze
hiszpańskiego.

- Odpłaciły mi swymi życiowymi sukcesami - stwierdziła

wtedy Rosita. - Są dorosłe, a ja mam własne życie. Może
jeszcze ponownie wyjdę za mąż.

Towarzyszący tym słowom rumieniec mówił sam za

siebie. Rosita była zakochana.

- Mam dla pani pieniądze. - Erica poszła po torebkę.
- Ten pan Harte jest całkiem do rzeczy, prawda? Erica

spojrzała na nią, zdumiona. Rosita mówiła

czasem coś o swoim życiu, lecz nigdy nie komentowała

tego, co działo się w domu pracodawczyni. Była na to zbyt
dyskretna.

- Tak, chyba tak - zgodziła się niechętnie.
- Dobrze jest mieć przy sobie takiego przystojnego

mężczyznę. - Gosposia pokiwała poważnie głową.

- Zapomina się o kłopotach.
- Niestety, Rosito, ten przystojny pan jest właśnie

powodem kłopotów. Proponuje mi górę pieniędzy za pracę
Josha. - Na widok skonfundowanej miny Rosity dodała: -
Chce, żeby Josh wystąpił w filmie reklamowym.

Rosita zaczęła mówić coś szybko po hiszpańsku, lecz

zaraz przeszła na angielski.

- Serce matki rozdziera się, kiedy musi coś zrobić

kosztem dziecka, ale czasem nie ma wyboru. Pani potrzeba
sporo pieniędzy na prowadzenie sprawy wytoczonej przez
ojca Josha, prawda?

- Tak - przyznała z ociąganiem Erica. No, cóż, Rosita nie

była głucha i słyszała wiele dyskusji rodzinnych, w tym kłótni
na temat prawa do opieki nad dzieckiem. - Ale nie mogę się

background image

zgodzić na tę propozycję. Josh jest małym chłopcem. To
byłoby zbyt wielkie poświęcenie.

- Wybór czasem jest trudny - ciągnęła Rosita - ale

musimy brać pod uwagę, co wpłynie najkorzystniej na
przyszłość dziecka. Jeśli nawet teraz musiałby się trochę
poświęcić, to będzie wynagrodzony, bo pozostanie pod pani
opieką.

- Chyba tak - odparła Erica, marszcząc w zamyśleniu

brwi. - Nie myślałam o tym w taki sposób.

Meksykanka znowu skinęła głową.
- Buenos tardes, senora Stewart.
- Buenos tardes, Rosito.
Włączając magnetowid, Erica ciągle jeszcze zastanawiała

się nad słowami Rosity. Usadowiła się na sofie z podkulonymi
nogami. Mimo czerwcowego ciepła zadrżała od ogarniającego
ją nagle chłodu na widok ukazujących się na ekranie numerów
kolejnych rolek filmów. To niemiłe uczucie zaraz minęło,
gdyż właśnie pojawiła się buzia Josha. Naprawdę był bardzo
podobny do ojca, stwierdziła bez cienia rozgoryczenia. Po raz
pierwszy przyglądała się swemu dziecku tak krytycznie. Miał
jasne włosy Marka, ale kręcone, tak jak jej. Twarz była
jeszcze po dziecinnemu zaokrąglona, lecz już dostrzegało się
zapowiedź regularnych rysów. Duże, niebieskie oczy i
niewiarygodnie długie rzęsy. I - uświadomiła sobie nagle, że
Alex miał rację - jej usta, pełne, wyraziste, ruchliwe.

W przyszłości Josh będzie pożeraczem serc niewieścich,

choć wcale nie tylko za sprawą swej urody. To zdziała owo
niewinno - zuchwałe spojrzenie, jego zaraźliwy śmiech,
udzielający się zapał. I wrodzona czułość, teraz tak czysta i
niewinna.

A co się stanie, jeśli Mark uzyska prawo do opieki nad

dzieckiem? Czy szarpanina między rodzicami, pozbawienie

background image

chłopca poczucia bezpieczeństwa, pozostanie bez wpływu na
jego charakter?

Oto prawdziwa ironia losu. Mark prawie nie dostrzegał

istnienia swego dziecka do chwili, gdy Erica spakowała swe
manatki i z maleńkim synkiem odeszła od męża. W ciągu
ubiegłych dwóch lat Mark odwiedził syna zaledwie pięć razy.
A teraz zwrócił się do sądu o przyznanie mu prawa do opieki
nad dzieckiem przez sześć miesięcy w roku. We wniosku
twierdził, że przeprowadza się do Nowego Jorku i rzekomo
rozpaczliwie tęskni za synem.

Gdyby Erica wierzyła w szczerość deklaracji eks - męża,

może byłaby skłonna do jakiejś ugody. Lecz dobrze wiedziała,
że dziecko wcale Marka nie obchodzi, że chce je tylko
wykorzystać jako narzędzie zemsty. Do dziś nie potrafił
wybaczyć Erice, że od niego odeszła.

Z trudem powstrzymywała łzy, cisnące się do oczu.

Wychodziła za mąż z wielkiej miłości, która w ciągu
następnych lat stopniowo umierała. Zastępowało ją uczucie
rozgoryczenia, urazy, a nawet litości. Gdyż w końcu zaczęło
jej być żal męża. Był słaby i pobłażał swojej słabości. Taką
już miał naturę.

Mark nie musiał utrzymywać się z pracy i nawet nie

próbował. Odziedziczył tyle pieniędzy i władzy, że mógł
wieść życie sybaryty i całe dnie spędzać na zaspokajaniu
zachcianek. Dla niego nie było nic świętego. Nie liczyła się
nawet małżeńska przysięga.

Początkowo ukrywał niewierność przed żoną. Lecz już w

drugim roku małżeństwa zaczaj się przechwalać swymi
przygodami. Erica obwiniała siebie za niepowodzenia w ich
pożyciu i kiedy zaszła w ciążę, była pewna, że dziecko stanie
się cudownym sposobem na uzdrowienie małżeństwa.

Nadzieja matką głupich, myślała teraz wpatrzona w ekran,

na którym harcował zaśmiewający się radośnie Josh. Mark

background image

nawet nie odwiedził jej w szpitalu po Urodzeniu chłopca.
Pierwszy raz zobaczył swego syna, kiedy odwoził ich do
domu.

Dźwięk klaksonu przerwał podróż Eriki w przeszłość.

Poszła otworzyć drzwi i z uśmiechem patrzyła na synka, który
właśnie gramolił się z samochodu sąsiadki. Przebiegł pędem
trawnik i rzucił się w wyciągnięte ramiona matki.

- Podobały ci się dzisiaj bajki? - spytała, tuląc go mocno

do siebie. Co będzie, jeśli go jej odbiorą? Czeka ją piekło na
ziemi.

- Fajne! - wykrzyknął. - Był miś, miał na imię Puch...
- Puchatek? - podsunęła Erica.
- Tak - Josh kiwnął główką w podnieceniu - i miał

przyjaciela, wielkiego kota!

- Tygrysa - poprawiła go matka.
- Aha. - Josh wysuwał się już z jej ramion. - Mogę dostać

ciasteczka?

- Tylko jedno. - Erica zamknęła drzwi, spoglądając za

biegnącym już przez salon Joshem. Zobaczyła, że nagle
zatrzymał się zafascynowany przed telewizorem.

- To ja!
- Z całą pewnością. - Podeszła do chłopczyka i pogłaskała

go po płowej czuprynie. - Babcia zabrała cię na taką zabawę,
pamiętasz?

- Aha!
Erica zmusiła się do zadania jeszcze jednego pytania.
- Chciałbyś jeszcze kiedyś tak się pobawić?
- Aha - odrzekł bez zainteresowania. - Gdzie moje

ciasteczko?

- Nie mam pojęcia - zażartowała. - Może poszukamy w

słoiku?

Zaśmiał się i pobiegł do kuchni. Poszła za nim i patrzyła,

jak jasnowłosy Josh pulchnymi rączkami sięga do słoika. A w

background image

wyobraźni widziała ciemnowłosego, małego Alexa Harte'a o
smutnych oczach.

- To śmieszne - mruknęła pod nosem. - Absolutnie

śmieszne.

Alex przemierzał dużymi krokami swój gabinet. Na biurku

piętrzyły się notatki z telefonicznymi wiadomościami od
klientów, lecz on - choć bardzo ich wszystkich cenił - nie
zamierzał się nimi zajmować. Najważniejszy był teraz
producent kolekcji „Moje wspaniałe dziecko". To dzięki niej
mógł wznieść się na sam szczyt, skąd nikt by go już nie
ściągnął.

Rzucił marynarkę na oparcie krzesła, rozpiął kamizelkę i

rozluźnił węzeł krawata. W końcu odpiął dwa guziki koszuli i
odetchnął głęboko kilka razy.

- Tak blisko - powiedział w przestrzeń pustego pokoju. -

Jestem tak blisko.

Jego przyszłość trzymała w swej drobnej, kobiecej dłoni

Erica Stewart, a on nie wiedział, w jaki sposób ma ją
powstrzymać przed zniszczeniem przepełniających go nadziei
i marzeń.

Walczył o swą pozycję zawodową, lecz jednocześnie

zdawał sobie sprawę, że Erica odrzucając jego propozycję,
kierowała się wyłącznie miłością do syna. I taką postawę
musiał uszanować. Jeżeli bowiem rozumiał jakieś uczucie, to
była nim miłość macierzyńska.

Jego matka w młodości znała wielu wybitnych mężczyzn,

obecnie przeważnie polityków. Niestety, byli to ludzie żonaci,
więc gdy z jednym z nich zaszła w ciążę, znalazła się w
bardzo trudnym położeniu. Nie chciała jednak nawet myśleć o
aborcji ani o oddaniu dziecka do adopcji, co spowodowało, że
rodzina wyrzekła się młodej kobiety, która „zeszła na
manowce".

background image

Ojciec Alexa, pojawiający się prawie codziennie w

serwisach wiadomości telewizyjnych, i to często wraz z żoną,
nie tylko nigdy nie widział swego jedynego syna, lecz nawet
nie wiedział o jego istnieniu. Tak więc Alex był nieślubnym
dzieckiem i mając pięć lat musiał stawić czoło tej prawdzie,
gdyż już pierwszego dnia wrócił ze szkoły pobity i
zakrwawiony. Matka w milczeniu opatrzyła mu zadrapania i
przytuliła go do piersi. Powiedziała, że przyszłość zależy tylko
od niego i że nikt nie zdoła przeszkodzić mu w wykuwaniu
własnego losu.

Usiadł przy biurku i włączył magnetowid. Na ekranie

ukazał się tańczący Joshua Stewart. W jego twarzyczce
cherubina, godnej pędzla Rubensa, przykuwały uwagę oczy o
niezwykłej, błękitnej barwie, iskrzące się od radosnego
śmiechu.

Mógłby szukać sześć dalszych miesięcy albo nawet sześć

lat i nie znalazłby podobnie urzekającego chłopczyka. Jeśli nie
uda mu się zaangażować go do swego filmu, będzie musiał
pożegnać się z producentem odzieży dziecięcej.

Nagle przyszedł mu do głowy pomysł. Bez namysłu

sięgnął po słuchawkę.

- Słucham. - Usłyszał przytłumiony głos Eriki.
- Mówi Alex Harte - odezwał się. - Wiem, dałem ci kilka

dni do namysłu, ale jutro kręcimy zdjęcia z Susie Perkins,
więc może przyszłabyś zobaczyć, jak to wygląda?

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli.

Przypomniały się jej słowa Rosity. Czasami matka musi
kierować się rozumem zamiast sercem, a jej potrzebne były
pieniądze na prowadzenie sprawy wytoczonej przez Marka.
Dobrzy adwokaci żądali wysokich honorariów. Ona musiała
mieć najlepszego.

- Chętnie - zgodziła się.

background image

- Wspaniale. - Alex odetchnął z ulgą. - Spotkamy się o

czwartej. Wiesz, gdzie jest studio?

- Tak, niestety bywałam tam swego czasu dość często.
Te słowa go przeraziły. Jeżeli samo studio nasunie jej

przykre wspomnienia z dzieciństwa, to umówione spotkanie
będzie całkowitą klęską. Ale klamka zapadła. Mógł mieć'
tylko nadzieję, że matka Josha zdoła przezwyciężyć
przeszłość.

- Do zobaczenia jutro, Erico.
- Tak, jutro. - Odłożyła słuchawkę bez pożegnania.
Erica uznała, że musi się zabezpieczyć przed urokiem

pana Alexa Harte'a. Poza nałożeniem jasnoróżowego
błyszczka na usta, w ogóle się nie umalowała, a kręcone włosy
zaczesała tak gładko, jak to tylko było możliwe. Włożyła
białą, prostą bluzkę i skromny, granatowy kostium. Rzut oka
w lustro upewnił ją, że wygląda równie pociągająco, jak
więzienna strażniczka.

Więc dlaczego Alex, który czekał na nią przed wejściem

do studia i pomagał wysiąść z samochodu, tak pożerał ją
wzrokiem?

On zaś ledwie mógł powstrzymać się od śmiechu na

widok jej dziwacznego stroju. Przypomniała mu się dawna
sąsiadka, stara panna, której odzienie przypominało zbroję.
Tylko że na Erice pobudzało ono męską wyobraźnię i ochotę
pozbycia się go jak najszybciej.

- Wchodzimy? - zapytał, a jego rozbawienie minęło.

Zobaczył bowiem ponury wzrok Eriki wbity w drzwi studia. A
zatem wróciły przygnębiające wspomnienia, kładące się
cieniem na dniach dzieciństwa.

- Erico? - Był wyraźnie zaniepokojony bladością jej

twarzy.

Drgnęła i uśmiechnęła się słabo.
- Tak, oczywiście.

background image

Wziął ją pod rękę i lekko uścisnął ramię dla dodania

otuchy. Weszli do środka.

W studiu kręcono właśnie film i Erice nie trzeba było

przypominać o konieczności zachowania ciszy w tym
przybytku pełnym kamer i przewodów. Stanęli przed
oświetlonym reflektorami planem filmowym, na którym
niepodzielnie panowała mała dziewczynka.

W odróżnieniu od krzepkiego Josha, Susie Perkins była

eteryczna. Także miała jasne włosy, ale proste i jedwabiste,
rozwiewające się wokół delikatnej twarzyczki. Jej oczy,
podobnie jak Josha, miały barwę nieba, lecz na próżno byłoby
w nich szukać figlarnych błysków. To były oczy marzycielki.
A jej śmiech o brzmieniu srebrnych dzwoneczków był
przeciwieństwem gromkich wybuchów radości Josha.

- Co o niej myślisz? - usłyszała cichy szept Alexa.
- Niebiańskie zjawisko, zupełnie niebiańskie -

odszepnęła.

Tak, pomyślał Alex, to najwłaściwsze określenie. Patrzył z

uśmiechem, jak Susie ze stosu zabawek wybiera puszystego
kota i z okrzykiem radości biegnie z nim do swej mamy.

Erica zesztywniała na widok dziewczynki wybiegającej z

planu filmowego. Wstrzymała oddech, oczekując wrzasków
protestu. Minęło kilka sekund i nic się nie wydarzyło. Już
odprężona, spojrzała na reżysera. Nie powiedział nawet słowa,
tylko dał ręką znak kamerzystom, żeby przerwali filmowanie.
Tymczasem Sharon i Susie, obie zachwycone, bawiły się
kotem. Po kilku minutach matka odprowadziła córeczkę na
scenę. Tam przyczesano jej włosy, a matka umiejętnie
skierowała uwagę dziecka na stos zabawek i wycofała się. W
ciągu następnej godziny taka sytuacja powtarzała się
wielokrotnie. " - Dość się już napatrzyłaś? - spytał w końcu
Alex.

Erica skinęła głową i podążyła za nim do wyjścia.

background image

Kiedy szli do samochodu, walczyły w niej sprzeczne

uczucia. Reżyser Alexa w niczym nie przypominał Simona
Legreesa, pod którego kierunkiem pracowała w dzieciństwie.
Lecz jednocześnie nie mogła się pozbyć podejrzenia, że cała
ta scena została zaaranżowana specjalnie dla niej.

- No i co? - Alex spojrzał na nią wyczekująco. Miała

ochotę jak najszybciej wsiąść do samochodu i odjechać, ale on
stanął przy drzwiach.

- Ta reklama musi kosztować masę pieniędzy - odparła.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Zleceniodawcy zarobią na niej jeszcze więcej.
- Przy takim tempie pracy kręcenie jednego filmu zajmie

ze dwa tygodnie.

- Gdy chce się zrobić coś naprawdę dobrze, nie można się

spieszyć.

Jego słowa brzmiały szczerze, lecz Erica spoglądała na

niego podejrzliwie, wypatrując jakiejś oznaki podstępu,
jakiegoś śladu oszustwa. Czegokolwiek, co usprawiedliwiłoby
jej zastrzeżenia. Ale dostrzegła tylko pełne nadziei
oczekiwanie, które zauważyła już poprzedniego dnia.

- Pewno chwilami reżyser i operatorzy mają tego dosyć -

powiedziała już milszym tonem.

- Kamerzystom płaci się za godziny pracy, więc nic na

przerwach nie tracą. A Ron... być może czasami jest trochę
zniecierpliwiony, ale w zasadzie zgadza się z moją koncepcją.
Chcemy, żeby dzieci zachowywały się naturalnie. Dopiero
wtedy rodzice oglądający reklamę potrafią dostrzec w małych
aktorach własne dzieci i wyobrazić je sobie ubrane w
reklamowaną odzież. Wbrew pozorom wymaga to mnóstwa
pracy. Jeżeli z kilku godzin kręcenia uda się wybrać
kilkadziesiąt sekund dobrego materiału, to już jest coś.

background image

Erica nerwowo pocierała dłońmi uda. Właściwie nie miała

już argumentów, gdyż okazało się, że zdjęcia nie byłyby dla
Josha żadnym przykrym doświadczeniem.

Jedno tylko nie dawało jej spokoju - miała wykorzystać

dziecko dla pieniędzy, co stawiało ją w jednym rzędzie z
takimi osobami, jak jej własna matka. Z tą różnicą, że Erice
nie chodziło o sławę dziecka, lecz o utrzymanie go przy sobie.

Zrobiło się późno i to ją natchnęło.
- Późne popołudnie nie jest chyba odpowiednią porą na

filmowanie dzieci, od których wymaga się jednak pewnego
wysiłku.

- Sharon wybrała dla Susie tę porę dnia, gdyż twierdziła,

że rano mała jest rozdrażniona. Gdybyś zgodziła się na
zaangażowanie Josha, to ty ustalałabyś godziny pracy.
Przecież jako matka najlepiej wiesz, kiedy chłopiec jest w
dobrym nastroju. Narzucanie ci czegokolwiek byłoby po
prostu śmieszne.

Nie potrafiła już znaleźć dalszych argumentów przeciwko

jego propozycji. Powinna całą sprawę przemyśleć, rozważyć
wszystkie za i przeciw, a ponadto jeszcze raz zmierzyć się z
własną przeszłością.

Alex obserwując malującą się na twarzy Eriki rozterkę, w

pewnym momencie miał ochotę przytulić ją i pocieszyć. Ten
impuls go zaniepokoił. W grze, którą prowadził, kobieta była
tylko pionkiem, wprawdzie atrakcyjnym, lecz jedynie
pionkiem. Środkiem prowadzącym do upragnionego celu.

- Jest po piątej. Może wybrałabyś się ze mną na wczesną

kolację?

Potrząsnęła przecząco głową.
- Muszę wracać do domu. Zostawiłam Josha u sąsiadki.
- To zadzwoń do niej i powiedz, że się trochę spóźnisz.

Teraz są takie korki na ulicach, że i tak jazda do domu
zabrałaby ci godzinę więcej.

background image

Miał rację, ale wolałaby być sama niż w jego

towarzystwie. Był zbyt przystojny. Zbyt przyjemnie pachniał.
Zbyt interesująco mówił. A jego uśmiech kusił, żeby się
zgodziła.

- Sama nie wiem - odparła.
Nie musiał jej pytać dlaczego. A jednocześnie chciał z nią

spędzić jeszcze trochę czasu. Była nieskomplikowaną osobą,
co w jakiś przewrotny sposób czyniło ją najbardziej
pociągającą kobietą, z jaką miał do czynienia od wielu lat.
Fascynowała go. Wyglądała jak ciemnowłosa Barbie, nawet w
tym śmiesznym stroju, na widok którego jego zawsze modna
sekretarka udławiłaby się porannym rogalikiem . Była wzorem
typowej Amerykanki, dziewczyny z sąsiedztwa, która
przypadkiem zarabia na życie malowaniem potworów.

- Przyrzekam, że nie będziemy rozmawiać o reklamie.

Nie cierpię jadać samotnie, więc wyświadczyłabyś mi wielką
uprzejmość - nalegał z urzekającym uśmiechem.

Nie miała pojęcia, jak to się stało, że się zgodziła.
- Wspaniale - powiedział - tam stoi mój samochód...
Na myśl, że ma wsiąść z nim do samochodu, ogarnęła ją

panika.

- Pojadę za tobą swoim autem - przerwała mu i widząc

jego pytające spojrzenie, zaczęła gorączkowo szukać jakiejś
rozsądnej wymówki. - Coś mogłoby się przytrafić Joshowi i
gdyby trzeba było niezwłocznie wracać...

Chciał jej powiedzieć, że restauracja jest w pobliżu i

mógłby ją stamtąd podwieźć do samochodu w niespełna pięć
minut, lecz powstrzymał go nie tyle wyraz jej twarzy, ile
widok zaciśniętych kurczowo na torebce dłoni.

- W porządku - mruknął, zastanawiając się, co było

przyczyną jej nagłego popłochu. - Pójdę po samochód i za
chwilę wracam.

background image

Erica wsiadła do auta i oparła czoło o kierownicę.

Usiłowała opanować ogarniający ją płomień pożądania.
Częściowo jej się to udało, lecz wiedziała, że niewiele trzeba,
żeby został wzniecony na nowo.

Dobry Boże, modliła się w duchu, jeżeli nie możesz dodać

mi sił, daj mi przynajmniej znak, że mi to przejdzie.

W tym właśnie momencie odezwał się klakson samochodu

Alexa.

- Jeżeli to miał być żart. - powiedziała zrzędliwie,

wznosząc oczy ku niebu - to musisz jeszcze popracować nad
puentami.

background image

ROZDZIAŁ 3
Restauracja, do której pojechali, nazywała się „Chińska

Gospoda'' i z zewnątrz wyglądała dość niepozornie. Za to jej
wnętrze w stylu Dalekiego Wschodu robiło niezwykle miłe
wrażenie, a unoszący się już od progu aromat wywoływał
nieprzeparty apetyt na orientalne potrawy.

Alex musiał być tu bywalcem, gdyż kelnerka, młoda

Chinka, powitała go jak znajomego zalotnym spojrzeniem.
Zaprowadziła ich do stolika w przytulnym kącie sali i po
chwili przyniosła dzbanek herbaty i kartę dań.

- Powinienem był cię zapytać, czy lubisz chińską kuchnię

- odezwał się Alex, nalewając Erice herbaty - ale jeśli wolisz
coś innego, to tutaj są również amerykańskie potrawy.

- Uwielbiam chińskie jedzenie. - Upiła łyk pachnącego

jakimś kwieciem napoju. Starała się nie gapić na swego
nieprzyzwoicie przystojnego towarzysza. - Niestety, od lat nie
miałam okazji jeść czegoś w tym stylu, bo dla mojego byłego
męża i Josha szczytem osiągnięć sztuki kulinarnej pozostały
hot dogi i makaron z serem.

- To typowe upodobania małego chłopca. - Alex pominął

milczeniem uwagę o eks - mężu. Wiedział, że Erica jest
rozwiedziona. Zanim jej matka mu o tym powiedziała, chciał
nawet zwrócić się do ojca dziecka o pomoc.

- Bardzo kocham mojego synka, ale najmilszym okresem

dnia jest czas jego drzemki, no i wieczór, kiedy leży już w
łóżku. - Zmarszczyła brwi i szybko dodała: - Boże, mówię jak
wyrodna matka.

- Nie. - Alex ledwo powstrzymał pragnienie, żeby dłonią

wygładzić jej czoło. - To zupełnie normalne. Moja mama
twierdziła, że gdyby natura była sprawiedliwa, to dodałaby do
stóp matek wrotki na czas wychowywania berbeci.

- Twoja matka musi być mądrą kobietą - uśmiechnęła się

Erica.

background image

- Uhm, To prawda.
Dojrzała w jego oczach ciepły blask, niewątpliwie

wywołany wspomnieniem o matce.

- Czy twoja matka mieszka w Los Angeles? - spytała.
Pokręcił przecząco głową.
- W zeszłym roku stwierdziła, że chce być całkiem

niezależna, więc kupiła przyczepę kempingową, dołączyła do
grupy emerytów i razem z nimi zwiedza cały kraj. Ostatnią
kartę dostałem od niej z Gettysburga w Pensylwanii. Pisała, że
na lato wybierają się na północ, a zimę spędzą na południu.

Erica przypomniała sobie, jak poprzedniego dnia

opowiadał, że kiedy był mały, jego matkę ledwie stać było na
czynsz. Od tego czasu jej sytuacja materialna musiała się
diametralnie zmienić, skoro mogła sobie pozwolić na zakup
przyczepy i nieustanne podróże.

- Twoja matka przeszła już na emeryturę? - spytała.
- Ależ skąd. - Alex roześmiał się. - Jest ode mnie tylko

dwadzieścia trzy lata starsza, co oznacza, że teraz ma -
zastanowił się przez moment - pięćdziesiąt siedem.

Erica szybko obliczyła, że wobec tego Alex ma trzydzieści

cztery. Jest sześć lat od niej starszy.

Znowu upiła łyk herbaty, bo zapadła niezręczna cisza, jak

to zwykle bywa między nieznajomymi po wyczerpaniu
jakiegoś tematu. Usilnie starała się wymyślić nowy, ale nigdy
nie potrafiła improwizować, tym bardziej w towarzystwie tak
interesującego mężczyzny.

- A może chciałabyś zatelefonować do sąsiadki, zanim

coś zamówimy?

- Do sąsiadki? - powtórzyła bezmyślnie.
- Do tej, u której zostawiłaś Josha.
- Och! Oczywiście. - Poderwała się z krzesła przerażona,

że jej samej nie przyszło to na myśl. - Jak mogłam zapomnieć!
Musi wiedzieć, gdzie jestem, gdyby mnie potrzebowała.

background image

Dobry Boże, jęknęła w duchu, widząc uśmiech Alexa. Co

za bzdury wygaduję. Tylko tego brakowało, żebyśmy zaczęli
rozmawiać o pogodzie.

- Skoro znasz tę restaurację, sam zamów to, co lubisz.
- Dobrze. - Pochlebiało mu, że najwyraźniej był

pierwszym mężczyzną, przez którego Erica zapomniała o
swoim synku. Mając przed oczami jej urocze usta, zastanawiał
się, co jeszcze mógłby zrobić, żeby podtrzymać taki stan jej
ducha. Musiał się zganić, ponieważ jego wyobraźnię
opanowała wizja Eriki, tulącej się do niego w namiętnym
pocałunku.

Nie, nie, jej osoba nie wchodziła w rachubę. Erica Stewart

była kobietą, wobec której mężczyzna musiałby się poważnie
zaangażować. On już zaliczył jedną małżeńską klęskę. Nie
miał zamiaru przeżyć drugiej. Złożył zamówienie kelnerce.

- Przepraszam, że to tak długo trwało - Erice brakło tchu -

ale Josh musiał mi dokładnie opisać swój ostatni rysunek.
Laura, moja sąsiadka, ma czarnego labradora. Josh i Tina,
córeczka Laury, zamęczają go, ujeżdżają jak konia i Josh...

Urwała, widząc uśmiechniętą twarz Alexa.
- Przepraszam, ciebie to na pewno nie interesuje.
- Wręcz przeciwnie. Bardzo interesują mnie psy, na

których można jeździć jak na koniu. Takiego mógłbym
zaangażować do mojego filmu.

Roześmiała się.
- Czy bez przerwy myślisz o pracy?
- Nie. - Zastanawiał się, co by tu jeszcze powiedzieć, żeby

znów usłyszeć ten cudowny śmiech: dźwięczny, gardłowy i
bardzo kobiecy. - Czasami zdarza mi się zatrzymać uwagę na
czymś innym.

Erica nerwowo sięgnęła po dzbanek, bo poczuła, że pod

wpływem spojrzenia mężczyzny, które przesunęło się po jej
twarzy i zatrzymało na ustach, wyschło jej w gardle. Jeżeli on

background image

myślał o tym, co ona przypuszczała, to ich rozmowę
zdecydowanie należało skierować na sprawy zawodowe.

- Wracając do twego filmu... - zaczęła.
- Nie, nie - zaoponował - przyrzekłem, że nie będziemy

rozmawiać o reklamie, i muszę dotrzymać słowa.

- Chciałabym się tylko dowiedzieć...
Pochylił się nad stolikiem i dotknął palcem jej ust.
- Nie dzisiaj, Erico. Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń do

mnie jutro. Od dziewiątej będę w biurze.

Zdołała jedynie skinąć głową, gdyż powiódł palcem po

zarysie jej dolnej wargi i ta pieszczota wstrząsnęła nią do
głębi. Gdyby potrafiła opanować drżenie kolan, wzięłaby nogi
za pas, ponieważ zorientowała się, że w tym momencie Alex
Harte stał się dla niej niebezpieczny jak czarna ospa. Go
gorsza, obawiała się, że wyleczenie się z niego byłoby
znacznie trudniejsze.

Alex miał podobne odczucia, kiedy jego wzrok napotkał

spojrzenie szeroko otwartych, przestraszonych oczu Eriki.
Miała skórę delikatną jak alias i zapragnął dotykać jej
wszędzie, w każdy możliwy sposób.

Stłumił wewnętrzny jęk. Nie pierwszy raz był tak

podekscytowany, lecz od czasu rozwodu Erica była pierwszą
kobietą, z którą samo pójście do łóżka nie sprawiłoby mu
satysfakcji. Była dla niego niebezpieczna jak kobra.
Wystrzegał się takich kobiet i zapewne dlatego jego obecne
życie seksualne równało się zeru.

Na szczęście kelnerka przyniosła zamówione potrawy.

Erica ze zdumieniem patrzyła na liczbę dań ustawionych na
stoliku.

- Czy zaprosiłeś tu pułk wojska? - spytała. Apetyczne

zapachy zwyciężyły zmieszanie i żołądek upomniał się o
swoje prawa.

background image

- Wystarczy doborowa jednostka bojowa. - Uśmiechnął

się i uniósł pokrywkę. - Wołowina w jarzynach po chińsku. -
Zdjął drugą. - Kurczak z grzybami mun. I oczywiście - odkrył
następną potrawę, gestem zachęcając Ericę do jedzenia -
krewetki w słodko - kwaśnym sosie.

- A co dla ciebie? - zapytała z psotnym uśmiechem,

zachwycona tą kulinarną orgią.

- Sądząc po twojej minie, jakieś resztki - zaśmiał się.
- Widzę, że podchodzisz do życia realistycznie. Bo

właśnie tyle mogę ci odstąpić - zachichotała, nakładając sobie
parujący ryż z wołowiną i pół porcji kurczaka. - Grzeszna
rozpusta - wymruczała jeszcze, niosąc już do ust widelec.

Alex patrzył, jak sięga językiem po ziarnko ryżu, które

przylepiło się do jej dolnej wargi i na widok tej nie
zamierzonej prowokacji zalała go fala żaru. O mało nie zgniótł
trzymanych w palcach pałeczek.

Teraz Erica zabrała się za krewetki. Rozkoszowała się

nimi w upojeniu, z zamkniętymi oczami.

Alex zmienił pałeczki na bardziej wytrzymały widelec i

walczył z pożądaniem, wywołanym wyrazem jej twarzy.
Wyobraził sobie, że ona tak właśnie wygląda w czasie aktu
miłosnego. Może jednak nie zaszkodziłby mu nawet
ryzykowny flirt. Dobrowolny celibat stawał się trochę
męczący.

Przez kilka następnych minut jedli w milczeniu, gdyż

Erica była tak zaabsorbowana pochłanianiem kolacji, że
prawie nie zwracała uwagi na Alexa. On za to nie spuszczał z
niej wzroku i nie zauważyłby nawet, gdyby podsunięto mu do
zjedzenia kartę dań.

Wiedział, że jedzenie może wywołać zmysłowe

skojarzenia, jednak w wykonaniu Eriki to była czysta erotyka.
Nagle spojrzała na niego. Wyglądała jak zbudzona z
rozkosznego snu. Alex musiał wypić szklankę wody z lodem.

background image

- Przepraszam - powiedziała - wszystko było takie

pyszne, że cię zaniedbałam.

Odchrząknął, żeby wydobyć z siebie głos.
- Nie szkodzi, cieszę się, że ci smakuje.
Uśmiechnęła się tym łagodnym, szczerym uśmiechem,

pod wpływem którego w Alexie znowu zawrzała krew.
Wychylił kolejną szklankę lodowatej wody.

, - Opowiedz mi o sobie - poprosiła.
- Co chciałabyś wiedzieć?
- Na przykład, w jaki sposób związałeś się z reklamą.
- Właściwie przez przypadek - odparł. - Studiowałem na

wydziale ekonomii i specjalizowałem się w zagadnieniach
handlu. Na ostatnim roku studiów pracowałem na pół etatu w
agencji reklamowej. Byłem tam tylko asystentem, ale
uczestniczyłem w zebraniach zarządu. Postanowiłem, że jako
pracę dyplomową zrobię projekt kampanii reklamowej dla
jednego z ważniejszych klientów, który oczekiwał nowych,
ciekawych pomysłów.

- I nie zawiodłeś jego oczekiwań.
- Właśnie. Szefowi agencji też podobał się mój projekt i

po zakończeniu studiów zaoferował mi pracę w pełnym
wymiarze. Okazało się, że ją lubię. Stanowi wyzwanie dla
intelektu, jest w pewnej mierze twórcza, no i dobrze płatna.

Erica zastanawiała się, dlaczego korzyść finansową

wymienił na końcu.

- Czy pieniądze mają dla ciebie duże znaczenie? Alex

potarł w zamyśleniu brodę.

- Nie tyle pieniądze, ile sukces, który idzie z nimi w

parze.

- Innymi słowy, chcesz być sławny - skonstatowała,

rozczarowana.

- A ty nie?
- W żadnym razie.

background image

Jego uśmiech był nieco ironiczny, gdy zacytował cichym

głosem:

- „Pani Stewart, której prasa nadała czułe przezwisko

Kobieta - Monstrum, stała się najbardziej poszukiwaną w swej
dziedzinie artystką i miłośnicy horroru oczekują dalszych
owoców jej prowokacyjnej twórczości na okładkach książek i
plakatach filmowych."

Erica oblała się pąsem.
- No tak - ustąpiła - mam w sobie coś z egotystki, ale

nigdy nie zabiegałam o sławę ani o pieniądze. Robię to, co
umiem najlepiej, i chwała Bogu, że mogę się z tego utrzymać.

- Ale rozgłos specjalnie ci nie przeszkadza?
- Nie, nie przeszkadza.
- Więc w sumie wcale się nie różnimy, prawda? Chciała

zaprzeczyć, lecz nie bardzo potrafiła mu tę

różnicę wytłumaczyć. Pragnęła osiągnąć coś w życiu, lecz

nie uznawała zasady, że cel uświęca środki, a instynktownie
czuła, że Alex nie ma podobnych oporów.

- Odpowiedziałem ci na pytanie. Teraz twoja kolej -

powiedział. - Dlaczego zarabiasz na życie malowaniem
potworów?

- To właśnie dobrze umiem.
- Nie twierdzę, że tak nie jest, ale to szczególny sposób

zarobkowania, zwłaszcza dla kobiety.

- Panie Harte, wychodzi z pana męski szowinista.
- Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. A na imię mi

Alex.

Alex. Powtarzała w duchu to imię. Jego brzmienie

sprawiało jej prawie taką samą przyjemność, jak chińskie
jedzenie.

- Gdybym miała sięgnąć do korzeni mego szczególnego

talentu, to pewnie wszystko się zaczęło od tego, że od
dzieciństwa uwielbiałam bezpiecznie się bać. Jako dziecko

background image

czekałam na każdy piątek i sobotę, bo wtedy matka pozwalała
mi oglądać horrory nadawane w telewizji późnym wieczorem.
A jeśli chodzi ó wizję potworów, to inspirowało mnie
mnóstwo ludzi, których znałam.

- Jakich ludzi?
- Po prostu ludzi. - Nie zamierzała się dalej zagłębiać w

psychologię. Spojrzała na zegarek. - Zrobiło się późno, muszę
wracać. Pora kłaść Josha do łóżka.

- Dobrze. Dziękuję, że dotrzymałaś mi towarzystwa,

naprawdę nie cierpię jadać Sam.

- Mówisz jak człowiek samotny.
- Zgadza się.
Erica spuściła wzrok, nie wiedziała, co na to

odpowiedzieć. Na szczęście kelnerka przyniosła rachunek.

- Odprowadzę cię do samochodu - powiedział. Nie

zamierzała mu przypominać, że ich auta stoją obok siebie.
Kiedy doszli na miejsce, odezwała się:

- Dzięki za kolację, było mi bardzo miło.
- Mnie też. Będziemy musieli to powtórzyć.
Poczuła, że serce bije jej mocniej na myśl o ponownym

spotkaniu z Alexem, ale zaraz skarciła się za to surowo. Ten
mężczyzna zabiega o jej syna, nie o nią. Nie szkodzi.
Wychowanie dziecka i praca zawodowa tak ją absorbowały,
że na żadnego mężczyznę nie pozostawało już czasu.
Niemniej wieczór naprawdę był przyjemny. Nie miałaby nic
przeciwko powtórce.

- Zatelefonuję do ciebie za parę dni w sprawie filmu -

powiedział Alex.

Miły nastrój nagle prysł.
- Aha, masz na myśli reklamę.
Schyliła się, żeby wsiąść do samochodu, kiedy usłyszała

jego głos.

- Erico?

background image

- Słucham. - Wyprostowała się i odwróciła do niego.
- Znienawidzę siebie za to - powiedział nienaturalnym

tonem.

- Za co?
- Za to.
Zanim zorientowała się, co się dzieje, była już w

ramionach Alexa. Jego wargi musnęły jej usta tak lekko, że
nie była pewna, czy to nie złudzenie. Lecz gdy ponownie
zwarły się z jej ustami, były już natarczywe i wymagające.

A w niej walczyły sprzeczne emocje. Jedna jej część

nalegała, żeby go odepchnąć. Druga domagała się uległości. I
nagle już nie miała wyboru, bo jego język rozwarł jej wargi. Z
cichym jękiem zarzuciła mu ręce na szyję, a on przyciągnął jej
biodra do Swych ud. Wyczuła jego pożądanie i jej zmysły
zawrzały. Jedną ręką objęła go w pasie, a drugą wsunęła pod
marynarkę i pieściła muskularną pierś. O nieba, ratunku! Tak
bardzo brakowało jej fizycznej bliskości mężczyzny. Nie, to
za mało powiedziane - usychała z tęsknoty za nią. Nie była
typem kobiety wybierającej samotną drogę przez życie.
Potrzebowała oddanego sobie mężczyzny, dlatego tak trudno
było jej pogodzić się z rozpadem małżeństwa, który inna
kobieta już dawno przyjęłaby za fakt nieunikniony i
dokonany.

- O Boże - jęknął Alex zduszonym głosem i przyciągnął

ją jeszcze bliżej do siebie.

- Zgadzam się z tobą, bez względu na to, czy to był jęk

wdzięczności, czy złości.

Jej słowa sprowadziły go na ziemię.
- Nie zamierzałem cię całować.
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
- Uwiodłaś mnie.
- Nic podobnego.

background image

- Ależ tak. - Ujął ją delikatnie za ramiona. - Już sam twój

strój doprowadził mnie do szaleństwa.

- Przecież ubrałam się jak stara damulka.
- To tylko dodało ci uroku. Podobnie jak sposób jedzenia

chińskich przysmaków. Byłem na granicy wytrzymałości,
kiedy patrzyłem na twoje wargi i język, bo wyobrażałem
sobie...

- Muszę wracać do domu - przerwała mu gwałtownie. Nie

mogła dłużej słuchać tych erotycznych wynurzeń. Cofnęła się
na drżących nogach.

- Erico, przepraszam, nie chciałem cię obrazić.
- Nie obraziłeś mnie - odparła - tylko...
- Tylko co?
- Czy chodziło ci o mnie czy o Josha? - spytała bez

ogródek.

Wcisnął ręce głęboko do kieszeni spodni. Spojrzał na

zasnute mgłą, ale ciągle jeszcze jasne niebo. Powinien już
zapaść zmrok. Mógłby się ukryć za bezpieczną osłoną
ciemności, zastanawiając się, co ma Erice powiedzieć.
Tymczasem nic nie zasłaniało jego twarzy przed spojrzeniem
badawczych oczu kobiety.

Do licha, przecież nie pocałował jej dlatego, że chodziło

mu o Josha. A może jednak podświadomie przez cały czas o
tym myślał? Erica była pociągająca, ale podniecały go
również inne kobiety, wobec których potrafił powściągnąć
swój popęd.

- Nie wiem - odpowiedział szczerze.
Była rozczarowana, lecz pomyślała, że przynajmniej

powiedział prawdę, choć - ku swemu zdumieniu - wolałaby,
żeby skłamał.

- Dobranoc, Alex. - Wsiadła do samochodu i odjechała.
Został, zły, zmieszany i co tu mówić, rozpalony jak diabli.

background image

- Do licha, pocałowałem cię, bo tego pragnąłem! -

wykrzyknął wściekłym głosem. Niestety, olśnienie przyszło za
późno. Nie tylko zmarnował szansę pozyskania Josha, lecz
stracił także możliwość bliższego poznania jego matki.

- Mamusiu, spójrz na mój rysunek! - zawołał Josh. Erica

odsunęła się od sztalug, żeby przypatrzyć się

obrazkowi ustawionemu na stojących obok, dziecięcych

sztalugach.

- Jest najpiękniejszy ze wszystkich, jakie dotąd widziałam

- powiedziała, spoglądając na zawijasy namazane farbami
wodnymi na całej powierzchni kartonu.

Josh uniósł do góry główkę i uśmiechnął się do matki. Jak

zwykle, jeszcze więcej farby znalazło się na jego ubraniu.
Mimo to Erica nie tylko nie zamierzała ograniczać
żywiołowości chłopca, lecz usilnie go zachęcała do tego typu
zabaw. Pewno dlatego, że jej własna matka nigdy tak nie
postępowała. Zgodnie z jej filozofią żadne działanie, które nie
przynosiło pieniędzy, nie było warte zachodu. Według niej na
pracę wykonywaną wyłącznie z zamiłowania, szkoda było
czasu. -

Jakby przywołana myślami córki, Madelaine Harris

pojawiła się w drzwiach.

- Na miłość boską, Erico, ten magazyn horroru nie jest

odpowiednim miejscem dla małego dziecka!

- Babcia! - Josh rzucił się do niej z okrzykiem radości.
Erica z cierpkim uśmiechem przyglądała się, jak matce

zręcznie udaje się ochronić elegancką suknię przed
umorusanymi rączkami całującego ją wnuczka.

- Joshuo Stewarcie, jesteś potwornie brudny - stwierdziła

Madelaine. - Wstąpiłam, żeby zabrać cię na zakupy, ale jeżeli
masz iść ze mną, musisz się umyć.

- Ja go wykąpię - odezwała się Rosita, która właśnie

weszła do garażu.

background image

- Nie musi pani tego robić, to nie należy do pani

obowiązków - sprzeciwiła się Erica.

- Nie szkodzi. Przyszedł listonosz z listem poleconym. -

Rosita wzięła Josha za rękę i poszła z nim do domu.

- Rozpuszczasz służbę, Erico. A ten list polecony nie

wróży nic dobrego. Poczekam tu na ciebie - dodała, widząc, że
córka zmierza ku wyjściu.

Szybko okazało się, że matka miała rację. Na odwrocie

koperty widniało nazwisko adwokata Marka. Chociaż Erica
nie miała ochoty otwierać listu w obecności matki, ciekawość
i strach zwyciężyły.

W pierwszej chwili wręcz wzbraniała się przed przyjęciem

do wiadomości treści listu, a gdy przeczytała go ponownie i
rzuciła okiem na dołączone do niego dokumenty, musiała
usiąść w obawie, że zemdleje.

- Aż tak źle? - spytała Madelaine.
Erica powstrzymując łzy, bez słowa wręczyła matce

papiery.

Po ich przeczytaniu Madelaine powiedziała:
- Mówiłam ci, że źle zrobiłaś, opuszczając Marka.

Czułam, że coś takiego się stanie.

- Mark brał do łóżka każdą spódniczkę, która mu się

nawinęła! - Erica wybuchnęła gniewem.

- Być może, ale ty byłaś żoną i miałaś dostęp do jego

konta bankowego.

- Mamo, nie tylko pieniądze liczą się w życiu.
- Naprawdę? A co jeszcze? - warknęła ze złością matka.
- Duma - odparła Erica podobnym tonem.
- I do tego właśnie doprowadziła cię twoja duma. - Matka

zwróciła Erice dokumenty. - Mark żąda przyznania mu
wyłącznej opieki nad synem, gdyż ponownie się żeni i teraz
zapewni Joshowi życie w pełnej rodzinie. Ten człowiek śpi na
pieniądzach i może dać dziecku wszystko, o czym ono tylko

background image

zamarzy, łącznie z rzekomo kochającą macochą. Co możesz
przeciwstawić w sądzie tym argumentom?

- Miłość. Będę z nim walczyć.
- Na to potrzeba pieniędzy. Skąd je weźmiesz?
- Nie wiem - przyznała Erica i dodała z gorzkim

uśmiechem: - Nie sądziłam, że kiedyś będę musiała przyznać
ci rację, ale rzeczywiście nie powinnam była zawierać z
Markiem tej przeklętej umowy przedmałżeńskiej.

Madeline przeszła wzdłuż ścian obwieszonych obrazami

Eriki z miną pełną obrzydzenia, po czym zwróciła się do
córki:

- Przeszłości nie da się zmienić. Musisz rozwiązać

bieżące problemy i według mnie jedynym sposobem zdobycia
pieniędzy na walkę z Markiem jest udział Josha w filmie
reklamowym.

Erica wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je powoli.

Słowa matki przywołały obraz Alexa Harte'a, a wraz z nim
wspomnienie ich pocałunku. Potrząsnęła głową, jakby chciała
uwolnić się od jakiejś dręczącej myśli.

Madelaine najwyraźniej uznała, że Erica sprzeciwia się jej

sugestii, gdyż powiedziała:

- Erico, nie pozwól, żeby złość na mnie zaćmiła ci

zdrowy rozsądek. Potrzebujesz pieniędzy, i to szybko. Jeśli ich
nie zdobędziesz, stracisz Josha. Takiej ceny nie warto płacić
nawet za odwet na mnie.

- Nie próbuję mścić się na tobie - odparła Erica z

westchnieniem znużenia, zmęczona ciągnącymi się od tygodni
kłótniami z matką.

- Czy powtórzysz mi to prosto w oczy?
Erica wpatrywała się w matkę w milczeniu. Po raz

pierwszy od lat robiła to tak uważnie. Wstrząsnęło nią
odkrycie, że wiecznie młoda Madelaine Harris nie robi nic,
żeby ukryć siwiznę, która pojawiła się w brązowych włosach,

background image

czy zmarszczki żłobiące twarz. Twarz tak podobną do
oglądanej przez Ericę co rano w lustrze. Czy ona będzie tak
wyglądać za dwadzieścia lat? Ta perspektywa była
jednocześnie wstrząsająca i pocieszająca, bo matka starzała się
z godnością.

- Staram się robić to, co najlepsze dla dziecka - odezwała

się w końcu.

- Wobec tego jestem pewna, że postąpisz właściwie. -

Madelaine skierowała się ku drzwiom. - Lepiej pójdę już i
zobaczę, czy Josh jest gotowy. Musimy wrócić przed kolacją,
na którą zabieram go do siebie.

Erica pokiwała głową z rezygnacją. Matka przyszła bez

przywitania i wyszła bez pożegnania, jak zwykle. Erica nie
potrafiła przywyknąć do takiego zachowania, podobnie jak
ciągle na nowo zadziwiało ją oczywiste oddanie okazywane
przez Madelaine Joshowi. Ciekawe, czy jej stosunki z matką
ułożyłyby się lepiej, gdyby była chłopcem.

Jednak brak porozumienia między nimi był obecnie

najmniejszym problemem, pomyślała, podnosząc się ze stołka.
Przejrzała ponownie papiery i zastanawiała się, co było
bardziej niewiarygodne - fakt, że Markowi udało się jeszcze
jedną naiwną idiotkę naciągnąć na małżeństwo, czy jego
bezczelne wystąpienie do sądu o przyznanie mu wyłącznego
prawa do opieki nad dzieckiem.

Matka miała rację. Potrzebne były pieniądze, i to szybko.

Film reklamowy wydawał się jedynym rozwiązaniem. Lecz co
się stanie, gdy po podpisaniu umowy z Alexem okaże się, że
Josh nie cierpi tego zajęcia? Musiałaby zwrócić pieniądze albo
zmuszać dalej dziecko do pracy. Wpadłaby w pułapkę.

Potrzebny był kompromis. Nie wiadomo tylko, czy Alex

zaakceptuje jakiś jej pomysł. Prawdę mówiąc, nie rozstali się
zbyt przyjaźnie. Gdy przycisnęła go do muru, pytając o powód
czułości, wyglądał na rozzłoszczonego i przez cały tydzień nie

background image

dał znaku życia. Pewno już zrezygnował z Josha. Z drugiej
strony, mimo zranionej męskiej dumy, nie mniej ważny był
dla niego kontrakt z producentem odzieży dziecięcej. Więc
chyba się jeszcze odezwie.

background image

ROZDZIAŁ 4
Alex stał poza kręgiem świateł reflektorów i kręcił z

podziwu głową, obserwując Susie Perkins baraszkującą po
scenie w reklamowanych przez producenta ogrodniczkach.

Dzisiejsze nagranie było najlepsze z dotychczasowych i

ostatnie. Co oznaczało, że musi się przełamać i zatelefonować
do Eriki Stewart. Przyjdzie mu to z trudem. Kilkakrotnie w
ciągu ubiegłego tygodnia sięgał po słuchawkę i za każdym
razem cofał rękę. I nie dlatego, że obawiał się odmowy Eriki,
lecz z tej zwariowanej przyczyny, iż pragnienie ponownego z
nią spotkania stało się o wiele silniejsze, niż chęć
zaangażowania Josha do filmu.

Ona jest tylko pionkiem w tej grze, powtarzał sobie chyba

po raz tysięczny od czasu ich rozstania przed restauracją.
Nikim więcej, - jedynie pionkiem. I za każdym razem
nawiedzało go wspomnienie chwili, gdy trzymał ją w
ramionach. Jej ciało było tak cudowne i uległe, nie wspierało
się na nim, lecz wręcz się z nim stapiało. Jej wargi nie
całowały, ale kurczowo zwarły się z jego wargami. No i ta
kobieta piekła ciasteczka!

Była ładna, nie, wprost zachwycająca, ale miała małego

synka i walczyła z byłym mężem. Żaden mężczyzna przy
zdrowych zmysłach nie obarczyłby się takim brzemieniem.

Ale to wspaniała kobieta.
- Ciecie! - Polecenie reżysera przerwało pełne rozterki

rozmyślania Alexa. Za dzień lub dwa film z Susie będzie
skończony. Jeżeli nie uda mu się w ciągu tygodnia sprowadzić
do studia Josha Stewarta, trzeba będzie pożegnać się z
marzeniami o sukcesie.

Erica siedziała na sofie z podkulonymi nogami i

szkicownikiem opartym o uda. Była tak zaabsorbowana wizją
nowego potwora, że na dźwięk dzwonka u drzwi drgnęła
nerwowo.

background image

- Chyba będę musiała wywiesić napis „Nie przeszkadzać"

- mruknęła pod nosem, wstając z sofy. I kupić automatyczną
sekretarkę, dodała w duchu, bo właśnie odezwał się telefon.
Podeszła do drzwi w myśl zasady „kto pierwszy, ten lepszy",
lecz natychmiast zapomniała o telefonie, bo zobaczyła w
progu Alexa Harte'a, wyglądającego jeszcze bardziej
fascynująco niż poprzednio.

- Telefon dzwoni. - Alex powitał ją jednym ze swych

zniewalających uśmiechów oraz prześlizgującym się po jej
figurze od czubka głowy po bose stopy taksującym
spojrzeniem. Odwróciła się i w nerwowym pośpiechu
pobiegła do telefonu. Usiłowała sobie wmówić, że
powiedziała „słucham" bez tchu tylko dlatego, że zadyszała
się w biegu. Ale było to wierutne kłamstwo. Do tego przez
telefon nadawano jedną z tych zwariowanych wiadomości
komputerowych, więc nie zdoła przyjść do siebie, zanim
stanie z Alexem oko w oko. Odłożyła słuchawkę i wróciła do
niego. Stał koło sofy i trzymał jej szkicownik.

- Ktoś się rozłączył?
- Nie, to było nagranie komputerowe, zachęcające do

kupna czegoś tam. Nie wiem, po co wprowadzono taki system
reklamy, przecież każdy, kto to słyszy, odkłada słuchawkę.

- O, nie, wiele osób tego słucha. To dobry sposób na

usprawnienie sprzedaży. Sam polecam go swoim klientom.
Czy to jest przeznaczone na okładkę książki? - spytał, patrząc
na rysunek, nad którym pracowała.

- Interesujące... - powiedział, lecz pomyślał, że

„dziwaczne" bardziej by pasowało. Ciekawe, czy ona dobrze
śpi w nocy po dniu spędzonym na malowaniu potworów.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytała.
- A uwierzyłabyś, że akurat byłem w sąsiedztwie i

postanowiłem wpaść na chwilę?

background image

- Oczywiście - uśmiechnęła się - i zapewne robiłeś

zakupy na wyprzedaży.

- To mi się zdarza - odparł. Włożył ręce do kieszeni

spodni, gdyż tylko w ten sposób mógł powstrzymać się od
pochwycenia jej w ramiona. Powinienem był zatelefonować,
pomyślał, kierując ponownie wzrok na jej bose stopy. Czy jej
skóra jest rzeczywiście tak jedwabista, jak wygląda? - Można
natrafić na prawdziwą okazję. Gdzie Josh?

W pierwszej chwili chciała skłamać i powiedzieć, że

chłopczyk jest u siebie w pokoju. To było głupie, ale tak
podpowiadał jej instynkt. Ujawnienie, że są sami w domu,
mogłoby być niebezpieczne. Poza tym powinna się przebrać.
Szorty, które nosiła, były wygodne, lecz pod spojrzeniem
Alexa wydawało się jej, że jest całkiem naga.

- Poszedł po zakupy z moją matką. Wrócą lada chwila.
Alex oderwał wzrok od jej stóp.
- Pocałowałem cię, bo tego pragnąłem, Erico. Nie

chodziło mi o Josha.

Ogarnęła ją panika. Co miała na to odpowiedzieć? „Och,

to miło z twej strony", albo „dzięki", a może „powtórzmy to
jeszcze raz"?

- Napijesz się mrożonej herbaty? - spytała, przestraszona

tą ostatnią, zdradziecką myślą. Cofnęła się nerwowo.

- Z rozkoszą - roześmiał się.
Erica wycofała się pospiesznie do kuchni, otworzyła drzwi

lodówki i chłodziła rozgorączkowaną twarz zimnym
powietrzem. Alex Harte całował ją, gdyż tego pragnął!
Oczywiście, mógł skłamać. Bardzo mu zależało na Joshu i
prawdopodobnie powiedziałby wszystko, żeby go pozyskać
dla swojej reklamy. Mogłaby przetestować pana Harte'a,
oznajmić, że nie wyraża zgody na występ Josha w filmie. Lecz
co właściwie zyskałaby na takim kłamstwie? No, kłamstwie

background image

połowicznym, ponieważ to, co chciała w ramach kompromisu
zaproponować Alexowi, raczej go nie zadowoli.

Przygotowała herbatę, dla Alexa z cukrem i cytryną.

Doszła do przekonania, że taki test nie ma sensu. Gdyby
okazało się, że skłamał, to jej byłoby przykro.

Wróciła do pokoju i zastała gościa przed kolekcją

rodzinnych fotografii.

- Masz tu prawdziwą galerię - rzekł, biorąc z jej rąk

szklankę. - To musi być przyjemnie mieć taką dużą rodzinę.

- Jestem jedynaczką i właściwie nasza bliska rodzina jest

bardzo mała. To są zdjęcia ciotek, wujków i jakichś kuzynów.
A ty masz liczną rodzinę?

- Prawdę mówiąc - Alex wzruszył ramionami - nie mam

pojęcia. Też jestem jedynakiem, tyle że nieślubnym. Ojciec
nawet nie wie o moim istnieniu. Rodzina matki wyrzekła się
jej. Nigdy nie poznałem moich krewnych.

- To okropne! - Erica była zaszokowana. Wprawdzie

Madelaine miała przykry charakter, lecz trzeba jej oddać
sprawiedliwość - nigdy nie wyrzekłaby się córki.

- Nie patrz takim przerażonym wzrokiem - roześmiał się.

- Gdy byłem dzieckiem, trochę się tym przejmowałem. Teraz
jest mi to zupełnie obojętne. Czy podjęłaś już decyzję w
sprawie Josha?

Erica przyglądała mu się bacznie. Mówił o swej

przeszłości beznamiętnie. Z pewnością był szczery, twierdząc,
że nie przejmuje się brakiem rodziny. A jednak dojrzała coś w
jego oczach. To nie był ból. Raczej gorycz. Przypomniała
sobie ich pierwszą rozmowę o jego matce. Dopiero teraz
zrozumiała, co miał na myśli, mówiąc: „Tylko przykro mi
było na myśl, że gdyby nie ja, jej życie potoczyłoby się
inaczej".

Zalała ją fala współczucia dla tego mężczyzny i musiała

użyć całej siły woli, żeby nie zbliżyć się do niego z czułością.

background image

Powstrzymywała ją intuicja, gdyż efekt mógłby okazać się
inny od zamierzonego. Pocałunek wywołany tkliwością i
pocałunek erotyczny to dwie różne sprawy.

- Podjęłam decyzję - odpowiedziała - ale obawiam się, że

byłby to raczej kompromis.

- Kompromis? - Spojrzał na nią uważnie. Usiadła na sofie

z podkulonymi nogami i skinęła głową.

- Nadal nie jestem przekonana, czy Joshowi będzie się

podobało to zajęcie. Wiem, że zaplanowałeś cztery odcinki
reklamy, więc pomyślałam o zawarciu umowy najpierw na
jeden. Jeżeli mój syn się sprawdzi i będzie zadowolony, wtedy
podpisałabym umowę na trzy pozostałe.

Alex upił łyk herbaty i rozważał „kompromis" Eriki. Nie

tego oczekiwał, lecz znalazł się w podbramkowej sytuacji, a
takie sytuacje wymagają przymusowych rozwiązań. Cóż,
będzie mógł przynajmniej zacząć ten cykl. Zyska też trochę
czasu, gdyby ostatecznie okazało się, że Josh w reklamie nie
wystąpi i trzeba by było rozejrzeć się za zastępstwem.

Przeprawa z nią będzie trudna, pomyślał, zerkając w

stronę Eriki. Zwłaszcza że w grę nie wchodzi uwodzenie, choć
właśnie to mu przyszło do głowy, kiedy tak obserwował ją,
skuloną na sofie. Właściwie najchętniej posiadłby ją teraz,
zaraz. Powinien wziąć się w garść. Nie mógł tak postąpić, i to
z wielu powodów. Erica była typem kobiety, która oczekuje
uczuciowego zaangażowania. Poza tym miała małego syna i
eks - męża. I najpiękniejsze nogi pod słońcem. Właśnie
opuściła je na podłogę. Czułby atłasową delikatność ich
skóry...

Wypił resztę herbaty, mimo to musiał odchrząknąć, żeby

wydobyć z siebie głos.

- W porządku, Erico. Podpiszemy umowę na jeden

odcinek filmu. Czy Josh może zacząć zdjęcia w przyszłym
tygodniu?

background image

Erica zamrugała z niedowierzaniem.
- Zgadzasz się na jeden odcinek filmu?
- A czego oczekiwałaś - zaśmiał się - kłótni?
- No, przynajmniej wymiany argumentów. Przecież nie o

to ci chodziło.

- Przeciwnie. Wyraziłaś zgodę na kręcenie zdjęć, a teraz

moją sprawą jest udowodnić ci, że podjęłaś właściwą decyzję.

- Zgodziłam się tylko na pierwszą część filmu i nie mam

ochoty na dalsze pertraktacje - odparła, wpatrując się w niego
podejrzliwie.

- A kto mówi o pertraktacjach? - Jego spojrzenie było

zbyt niewinne, by mogło zwieść ją choć na moment. - Czy
Josh zgłosi się do nas w przyszłym tygodniu?

- W poniedziałek idzie z wizytą do lekarza, we wtorek ja

mam umówione spotkanie, którego nie mogę odwołać, więc
pozostaje środa.

- W porządku - skinął głową. - A może wpadłabyś z nim

jutro do studia? Będę tam od rana. Mogłabyś porozmawiać z
reżyserem o harmonogramie zajęć i pomóc w wyborze ubrań
dla Josha. A on spotkałby się z ekipą filmową, przyzwyczaił
do pomieszczenia i w środę nie byłby speszony nowym
otoczeniem.

- To bardzo miła propozycja. Czy możemy przyjść o

dziesiątej?

- Świetnie. - Spojrzał na zegarek. - Czas wracać do biura.

Poproszę sekretarkę o przygotowanie umowy i jutro będziesz
mogła ją podpisać.

Erica wstała z sofy i zabrała z rąk Alexa pustą szklankę.
- Nie mówiliśmy jeszcze o stronie finansowej... - zaczęła

niepewnie.

Teraz ona zapewne zechce wykorzystać sytuację,

pomyślał Alex, skoro przyznał się, jak bardzo mu zależy na tej
umowie. Ku jego zdumieniu nawet nie próbowała.

background image

- Oczywiście, chodzi mi o czwartą część całego

wynagrodzenia. Czy mogłabym jutro dostać czek?

Ona zgodziła się dla pieniędzy! To odkrycie go

zaniepokoiło, gdyż z tego, co do tej pory mówiła, wynikało, że
na pieniądzach jej nie zależy. Więc co, u licha, wydarzyło się
ostatnio, że - najwyraźniej wbrew sobie - ustąpiła?

Nie będzie tego dociekać. Nie trzeba kusić losu.

Cokolwiek zaszło, dla niego okazało się wybawieniem.

Czekała na jego odpowiedź ze spuszczoną głową. Nie

zdając sobie sprawy z tego, co robi, ujął ją pod brodę i uniósł
do góry twarz.

- Czy stało się coś złego?
Erice łzy stanęły w oczach. Powstrzymała je, a wraz nimi

pragnienie, żeby rzucić mu się w ramiona i opowiedzieć o
nikczemnym postępowaniu Marka i o batalii, którą z nim
toczyła o opiekę nad dzieckiem. Byłoby cudownie, gdyby
mogła zwierzyć się komuś, kto by ją zrozumiał i pocieszył.
Lecz przecież Alex to obcy. Ją i Josha traktował
instrumentalnie, jak osoby, dzięki którym osiągnie sukces.
Byłoby żałosne, gdyby dzieliła się swymi kłopotami z takim
człowiekiem.

- Nie, nic. - Zmusiła się do pogodnego uśmiechu. - Po

prostu chciałabym mieć te pieniądze od razu po podpisaniu
umowy.

Kłamała, ale nie miał zamiaru naciskać. Przez następne

kilka tygodni będą w stałym kontakcie, więc wyciągnie z niej
prawdę. I musi to zrobić, bo losy trzech kolejnych odcinków
filmu mogą zależeć od tego, co ona ukrywa.

- Przyniosę czek jutro do studia.
- Dzięki. Będę ci wdzięczna.
Wyszedł, a Erica odetchnęła z ulgą. Wyjęła z torebki

podręczny kalkulator i szybko podzieliła przez cztery kwotę,
którą Alex wymienił jako wynagrodzenie dla Josha. Nie

background image

zrobiła tego dotąd, gdyż obawiała się, że Harte będzie chciał
je obniżyć w związku z ograniczeniem występów chłopca do
pierwszej części filmu. Liczba, która się pojawiła, była
mniejsza od spodziewanej. Ale przynajmniej pozwoli na
zatrzymanie adwokata, a właśnie z nim Erica miała się
spotkać w następny wtorek.

No, Marku, strzeż się, wojna dopiero się zaczęła,

powiedziała sobie w duchu i schowała kalkulator do torebki.

Alex spacerował przed budynkiem studia. Miał dopiero

trzydzieści cztery lata, ale najwidoczniej przechodził typowo
męski kryzys półmetka. Od kiedy wstał z łóżka, mógł myśleć
tylko o jednym - że o dziesiątej zobaczy Ericę. Zerknął na
zegarek, żeby utwierdzić się w tym, co dobrze wiedział.
Spóźniła się już dwadzieścia minut. To pewno wina korków
ulicznych, starał się pocieszyć. Mimo to pot wystąpił mu na
czoło. A jeśli się rozmyśliła? Przystanął i wciągnął głęboko
powietrze w płuca. Musi się uspokoić. Zawsze potrafił
rozumować logicznie. Gdyby zmieniła zdanie,
zatelefonowałaby do niego. Nie była typem kobiety, która
celowo trzyma mężczyznę w niepewności. Ale przecież
zawarli tylko ustną umowę. Mogłaby się tego wyprzeć. Wtedy
poszedłby do niej i... I co? Nastraszyłby ją sądem? O, nie, do
diabła! Całowałby ją do utraty tchu. Tyle zostało z jego logiki.

Znowu zaczął przemierzać chodnik, powtarzając sobie, że

Erica i jej syn są tylko kluczem do jego sukcesu. Wreszcie
udowodniłby, że poświęcenie matki miało sens. Pokazałby
szefowi, że się mylił, przepowiadając mu porażkę. A przede
wszystkim wziąłby odwet na byłej żonie.

Myśl o Kristen wystarczyła, by jego nastrój jeszcze się

pogorszył. Kiedy Erica zatrzymała koło niego samochód, stał
z nachmurzoną miną. Widok tej kobiety rozbudził w nim
momentalnie płomień pożądania, co go jeszcze bardziej

background image

przygnębiło. Jak to się dzieje, że jeden rzut oka na nią
doprowadza go do takiego stanu?

- Przepraszam, że się spóźniłam. - Erica wysiadła z auta i

patrzyła z niepokojem na ściągnięte gniewem brwi Alexa. -
Na autostradzie był wypadek i musiałam jechać objazdem, a
że wszyscy wpadli na ten pomysł, zrobił się korek...

Harte się nie odzywał, więc otworzyła tylne drzwi

samochodu i zaczęła wyciągać Josha z fotelika.

- Może ci pomóc? - usłyszała tuż za sobą schrypnięty,

lecz cudownie głęboki baryton, od którego przeszedł ją
dreszcz.

Mimo że przełknęła ślinę, odpowiedziała nieswoim

głosem.

- Nie, dziękuję, mamy wprawę.
Specjalnie dłużej z tym marudziła, by zyskać na czasie i

wziąć się w garść. Dobry Boże, co się z nią dzieje? Alex
przywitał ją wściekłym wzrokiem, a wystarczyło, żeby się
odezwał, a pod nią uginały się kolana.

Zamknęła drzwiczki i była pewna, że już może spojrzeć

mu w oczy. Lecz gdy tylko odwróciła się i napotkała jego
zniewalający uśmiech, wiedziała, że jest zgubiona.

- Witaj - powiedział.
- Jak się masz - odpowiedziała, głaszcząc nerwowo włosy

synka. - To Josh, znasz go, prawda?

Chłopczyk zerkał na niego zza nóg matki, które

obejmował ramieniem. Alex doznał wrażenia „deja vu". Miał
pewno wtedy mniej więcej tyle lat co Josh, a wspomnienie
było nadzwyczaj wyraziste. Nie pamiętał, kim był mężczyzna,
któremu przedstawiała go matka, ale przypominał sobie
dokładnie uczucie niechęci, jakie w nim wzbudził.

Włożył rękę do kieszeni i natrafił na monetę. Przykucnął

przy chłopcu, który zaraz skrył się za matką. Ale ciekawość
zwyciężyła i Josh znowu się wychylił. Alex sięgnął ręką do

background image

ucha chłopczyka, po czym otworzył dłoń i pokazał mu
monetę. -

- Nie do wiary, Josh, miałeś ćwierćdolarówkę w uchu!
Chłopczyk chwycił się za ucho i wybuchnął śmiechem.
- Nie, nie miałem!
- No, jeśli nie miałeś, to ten pieniążek należy do mnie.
- Nie, do mnie! - wykrzyknął Josh i wyciągnął rączkę.

Alex ze śmiechem wręczył mu ćwierć dolara.

- Może dasz go mamie na przechowanie, a potem w domu

schowasz sobie do skarbonki?

Malec energicznie pokręcił głową i schował monetę do

kieszeni.

Alex rzucił Erice żartobliwe spojrzenie.
- Chyba ci nie dowierza.
- Nie, to nie ma nic wspólnego z zaufaniem. - Erica

popatrzyła na syna z czułym rozbawieniem. - On teraz
wszystkich naśladuje, a mój sąsiad nosi drobne w kieszeni.
Josh robi dokładnie to co Bob. Wszystkim małym chłopcom
potrzebny jest męski wzór. Na szczęście Bob nie ma nic
przeciwko tej roli.

Nie można było nie dosłyszeć goryczy w jej głosie,

pomyślał Alex. Podniósł się. Jeżeli sąsiad spełnia rolę
męskiego wzorca, to gdzie podziewa się ojciec chłopca?
Powstrzymał się od pytania. Im mniej wie o Erice, tym lepiej.
Wyciągnął więc tylko dłoń do Josha i powiedział:

- Może wejdziesz do środka i poznasz moich przyjaciół?

Bardzo są ciebie ciekawi.

Chłopczyk, znowu schowany za matką, wahał się tylko

chwilę i zaraz pochwycił wyciągniętą dłoń. Mężczyzna poczuł
w swych palcach małą piąstkę i zobaczył nieśmiały uśmiech
chłopczyka. Wzruszenie ścisnęło mu gardło.

Zawsze kochał dzieci i jako młody człowiek wyobrażał

sobie, że będzie miał całą gromadkę. No tak, ale do tego

background image

potrzeba jeszcze żony i matki, a jego małżeństwo skończyło
się rozwodem. Doświadczyło go to boleśnie i był niezmiernie
wdzięczny losowi, że Kristen nie zgodziła się na dzieci. Nie
mógłby znieść roli weekendowego ojca.

Odpędził to przykre wspomnienie i wprowadził Josha do

studia.

Erica nastawiła się z góry wrogo do wszystkich, którzy

pracowali nad filmem reklamującym kolekcję „Moje
wspaniałe dziecko". Jednak trudno było nie polubić ludzi,
okazujących Joshowi tyle szczerego zainteresowania i
sympatii. Kamerzysta pozwolił chłopcu popatrzeć w
obiektyw. Garderobiana i charakteryzatorka tak mu
nadskakiwały, że mały wprost promieniał. Reżyser, Ron
Holiday, zgromadził masę zabawek i usiadł z chłopczykiem na
podłodze, żeby się z nim pobawić.

- Masz szczęście - powiedział Alex, podchodząc do

stojącej z boku Eriki. - Josh jest jednym z najbardziej
uroczych dzieci, jakie widziałem.

Odpowiedziała mu znużonym uśmiechem.
- Powtórz mi to po napadzie jego złego humoru.
- Nie bardzo wierzę, że potrafi być niegrzeczny.
- To samo mówili ludzie o Attyli, zanim go poznali. Josh

naprawdę potrafi się złościć, choć na szczęście bardzo rzadko.
- Spojrzała na dziecko z czułością.

- Wiem, jak niełatwe jest wychowywanie dziecka.
- Niełatwe? - zaśmiała się. - To przeraźliwie trudne!

Kiedy byłam w ciąży, przeczytałam wszystkie dostępne
książki na temat macierzyństwa i wydawało mi się, że jestem
dokładnie wyedukowana. Josh już w pierwszym miesiącu
zburzył to przekonanie. Jest uparty i niezależny. Jeśli chce coś
osiągnąć, nic go nie powstrzyma.

- Czy to wyznanie ma znaczyć: „Gdybym wiedziała, co

mnie czeka, jeszcze bym to przemyślała?"

background image

- O, nie. - Erica powróciła wzrokiem do syna. - Nawet

cieszę się, że jest uparty i samodzielny. To cechy silnej
osobowości. Mam tylko nadzieję, że uda mi się tak nim
pokierować, żeby przynosiły mu korzyść, a nie szkodę.
Przepraszam - uśmiechnęła się usprawiedliwiająco - znowu
cię zanudzam. Skoro Josh jest zajęty, to może podpisalibyśmy
umowę.

Alex pomyślał, że zagadkowa Erica Stewart zaintrygowała

go po raz kolejny. Miał wrażenie, że przed chwilą uchyliła
rąbka swej tajemnicy. Rzecz w tym, że nadal nie wiedział, co
konkretnie ją trapi.

- Wcale mnie nie zanudzałaś. A umowa czeka w biurze

Rona.

Wyszli z sali zdjęciowej. Alex wziął Ericę pod ramię i

poprowadził ciemnym korytarzem. Otworzył jakieś drzwi,
zapalił światło i gestem zaprosił do środka.

» Erice wydawało się, że weszła do niewielkiej garderoby.

Pokój nie miał okien i ledwie mieściło się w nim biurko,
krzesło i szafa na akta.

- To wnętrze wygląda, jakby urządzał je dekorator lochów

- stwierdziła z poważną miną.

Alex roześmiał się i zamknął drzwi.
- Tak, lokal jest niepozorny.
- Powiedziałabym raczej: ponury - odparła, spoglądając

na odrapane ściany, gołą żarówkę u sufitu i pajęczyny rozpięte
w każdym z czterech kątów. - Powinnam pożyczyć Ronowi
parę moich obrazów. Idealnie by tu pasowały.

- Powiem mu o twojej ofercie, ale chyba się nie skusi.
- No wiesz, jestem zdruzgotana. - Iskierki śmiechu

zalśniły w jej oczach. - Mogłabym pomyśleć, że nie podobają
ci się moje dzieła.

- Nie bierz tego do siebie. Picassa też nie lubię.
- Co masz przeciwko potworom?

background image

Oparł się o biurko i skrzyżował ręce na piersiach.

Zadrżała, gdyż miała wrażenie, że jego wzrok przeszywa ją na
wylot.

- Nic nie mam - odparł po chwili - gdyby nie to, że

wywołują nocne koszmary.

- Uważasz, że jestem wariatką, prawda? Spojrzał na nią

uważnie i wzruszył ramionami.

- Według mnie nie wyglądasz na osobę, która zarabia na

życie malowaniem potworów.

- A jak wyglądam? Zawahał się.
- Nie wiem. Myślę, że masz czarne, kręcone włosy,

czarne jak węgielki oczy i pieprzyk na nosie.

Roześmiała się wesoło.
- Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś śmiał się tak zmysłowo,

jak ty - powiedział schrypniętym głosem i powiódł palcem po
jej policzku. - Masz taką delikatną, aksamitną skórę. Nie mogę
zapomnieć o naszym pocałunku i to doprowadza mnie do
szaleństwa. Bo chciałbym wiedzieć, czy cała skóra na twoim
ciele jest tak samo aksamitna.

Erica patrzyła jak zahipnotyzowana w oczy Alexa. Dzisiaj

miały zielonkawy odcień, jakby odbijały kolor jego koszuli. A
może raczej oddziałującą na nich oboje magię zmysłów, której
ona starała się za wszelką cenę nie ulec. Teraz i w przyszłości.
Alex Harte zajmował się zawodowo złudzeniami. Nie mogła
się pozbyć wrażenia, że teraz także tworzy złudzenie, pytając
o. jej aksamitną skórę.

Cofnęła się i nerwowo splotła przed sobą ramiona. Nigdy

nie cierpiała na klaustrofobię, a nagle poczuła, że pokój staje
się coraz mniejszy.

- Gdzie jest umowa? - spytała ze sztucznym ożywieniem.

Najlepiej będzie nie odpowiadać na jego pytanie.

- Dlaczego nie chcesz pogodzić się i z tym, że coś się

między nami wydarzyło?

background image

Pomyślała, że nie tylko nie może się z tym pogodzić, lecz

powinna to powstrzymać. Im szybciej, tym lepiej.

- Posłuchaj mnie. Przyznaję, że uważam cię za bardzo

atrakcyjnego mężczyznę. Ale ja jestem matką wychowującą
wcielonego diabełka. Oboje z Joshem stanowimy
nierozerwalną całość, a ty nie wyglądasz na kogoś
zainteresowanego rodzinnym szczęściem.

- Moglibyśmy mieć romans.
- To nie dla mnie. Muszę pamiętać o Joshu. Jemu jest

potrzebny ktoś, kto miałby trwały wpływ na jego życie.
Mężczyzna, który przychodzi i odchodzi po zaspokojeniu
cielesnych potrzeb, nie da mu tego. Właśnie ty, ze względu na
własną przeszłość, najlepiej powinieneś zrozumieć, o co mi
chodzi.

- Potrafisz ugodzić w najczulsze miejsce.
- Nie miałam zamiaru cię urazić - dodała pojednawczo. -

Powiedziałam ci tylko, jaka jest prawda.

Przez chwilę wyglądało, że Alex zaprzeczy, jednak rzekł

tylko:

- Taak. No, cóż, podpiszmy umowę.
Zdawał sobie sprawę, że wszystko, co mówiła Erica,

również o nim, było niezaprzeczalną prawdą. Prawdą dla
niego bardzo nieprzyjemną. Nagle wydało mu się, że jest
rzeczywiście niewiele wart.

Kiedy Erica stwierdziła, że muszą już z Joshem wracać do

domu, nie chciał się jeszcze z nią rozstawać. Wziął chłopca na
ręce i powiedział:

- Mam ochotę na lody. Może pójdziemy razem? Już miała

odmówić, lecz powstrzymał ją okrzyk synka.

- Taak, lody! - Malec objął mocno Alexa za szyję i

oznajmił: - Dla mnie czekoladowe. I truskawkowe.

- Czekoladowe albo truskawkowe - poprawiła matka z

uśmiechem. Widząc jego rozjaśnioną buzię, musiała się

background image

zgodzić. Był taki ucieszony. W końcu nic złego się nie stanie,
jeśli pójdą na lody z Alexem. - Niedługo obiad, nie możesz
zjeść dwóch porcji.

Josh skrzywił się żałośnie, lecz mina Eriki mówiła, że nie

ma zamiaru ustąpić. Awantura wisiała w powietrzu. Harte
postanowił rozładować sytuację, ponieważ był pewien, że
jeżeli Josh zacznie się złościć, matka zaraz zabierze go do
domu.

- Posłuchaj mnie, Josh - powiedział. - Ty zamówisz

czekoladowe, a ja truskawkowe i podzielimy się. Obaj
będziemy mieli dwa smaki i nie stracimy apetytu przed
obiadem.

Josh przez chwilę zastanawiał się nad tą propozycją z

kwaśną miną, ale w końcu się uśmiechnął.

- Dobrze.
- Kompromis to mój przydomek. - Alex mrugnął do Eriki.
- Obiecałeś się podzielić, wobec tego trudno, niech

będzie. Tylko pamiętaj, on teraz przechodzi etap samolubstwa,
więc musisz dotrzymać słowa.

- Nie bój się - odparł, kierując się ku drzwiom. - Jestem

maniakiem czekolady i wyliżę z jego rożka swoją część.
Lodziarnia jest niedaleko, pójdziemy pieszo?

- Chętnie się przejdę, zwłaszcza że zajmuje to mniej czasu

niż umieszczenie Josha w foteliku, którego nie cierpi.

- Jeszcze jeden etap? - spytał Alex. Zręcznym ruchem

posadził sobie chłopczyka na biodrze.

Erica dojrzała wesołe błyski w jego oczach i uśmiechnęła

się.

- Zgadłeś.
- A przez jakie dotąd przechodził?
- Było ich zbyt wiele, żeby je wymieniać - odpowiedziała.

Popatrzyła na synka żartobliwie srogim wzrokiem. - Jesteś
wcielonym diabełkiem, prawda?

background image

- Tak, jestem - odrzekł malec z chichotem. Oparł główkę

na ramieniu Alexa. - Ale ty i tak mnie kochasz.

- To prawda. - Erica połaskotała go, a on zaniósł się

śmiechem.

Te przekomarzania matki z synem wywołały w Alexie

mieszane uczucia. Przede wszystkim wróciły wspomnienia
serdecznych więzów, jakie łączyły go w dzieciństwie z matką.
Lecz przypomniał sobie również tamtą dawną, dojmującą
tęsknotę - jako dziecko tak bardzo pragnął być częścią pełnej
rodziny. Myślał, że już wiele lat temu potrafił się z tym
uczuciem uporać. Uświadomił sobie, że nigdy mu się to nie
udało, kiedy Josh zaczął się bawić węzłem jego krawata.
Zakopał je tylko tak głęboko w swej świadomości, że był w
stanie na nie nie zważać.

Na szczęście właśnie doszli do lodziarni i mógł przestać

zastanawiać się nad tym niespodziewanym objawieniem
prawdy o samym sobie.

Posadził Josha na wysokim kontuarze i objął go

ramieniem, żeby chłopczyk nie zsunął się przy nieostrożnym
ruchu, po czym zwrócił się do Eriki.

- A jakie lody ty wybierasz?
- Waniliowe.
- Waniliowe? - powtórzył z komicznym zdumieniem. -

Kobieto, proponują nam tu pięćdziesiąt smaków, a ty
wybierasz waniliowe?

Rzuciła mu pochmurne spojrzenie.
- Lubię waniliowe.
- Ja też - uśmiechnął się - ale możesz je kupić w każdym

sklepie spożywczym. No, Erico, zaszalej i zamów coś
niezwykłego.

- Jestem matką, a matki nie szaleją. - Uniosła stanowczym

ruchem podbródek.

background image

- Ale jesteś także kobietą, a kobietom należy się odrobina

szaleństwa. Popatrz do menu. Jest ciasto z truskawkami i
mrożonym kremem. Polecam ci.

- No, dobrze.
Odebrali przy ladzie zmówione słodkości i poszli z nimi

do jedynego wolnego stolika. Stały przy nim tylko dwa
krzesła, więc Alex usiadł z Joshem na kolanach.

Erica podała chłopcu jego rożek i z wahaniem spróbowała

kremu, zdobiącego ciastko.

- Miałeś rację, rzeczywiście świetne.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Zastanawiał się, jak mu się

udało powiedzieć to tak spokojnie w obecności Eriki
zlizującej z ciastka mrożony krem. Przebywanie w
towarzystwie jedzącej kobiety powinno być uznane za
niebezpieczne dla zdrowia mężczyzny.

Zafascynowany matką, nie zwracał uwagi na dziecko,

które nagle z okrzykiem „ja chcę truskawkowe!" usiłowało
pochwycić jego rożek. W jednej chwili obie porcje lodów
znalazły się na ubraniu Alexa.

- Josh! - wykrzyknęła Erica z przerażeniem, patrząc na

lody spływające po garniturze, który zapewne kosztował
więcej, niż wynosił jej dług hipoteczny. Winowajca
wybuchnął płaczem.

- Nic nie szkodzi. - Alex usiłował wytrzeć spodnie

chusteczką, drugą ręką głaszcząc jednocześnie uspokajająco
chłopczyka po główce. - I tak miałem go już oddać do pralni.

- Pewno będzie całkiem zniszczony. - Erica chwyciła ze

stolika kilka serwetek i podała je Alexowi.

- Uspokój Josha. - Harte wziął od niej serwetki. - Nie

martw się, wszystko będzie dobrze.

- Oby. - Chwyciła chłopca na ręce i przytuliła. - Już

dobrze, to była taka niemiła przygoda. Ale pamiętaj, nie

background image

wolno sięgać po coś bez pytania. Będziesz uważał na
przyszłość?

- Tak. - Josh pociągnął noskiem i przetarł oczy piąstkami.
- Dobrze. A teraz przeproś pana Harte'a.
- Przepraszam. - Chłopczyk miał bardzo nieszczęśliwą

minę.

- Wszystko w porządku. Wiem, że to niechcący.
- Zapłacę za pralnię - powiedziała Erica.
- Nie bądź śmieszna. Już ci mówiłem, że garnitur miał iść

do prania.

- Znam się na takich grzecznościach. Alex, ja naprawdę

chcę zapłacić za pralnię.

Już miał zamiar ponownie odmówić, lecz zobaczył w jej

oczach taką samą stanowczość, z jaką tłumaczyła Joshowi, że
nie wolno mu zjeść dwóch porcji lodów przed obiadem.
Przeniósł wzrok z matki na syna. Byli uosobieniem tego,
czego z całą świadomością się wyrzekł, by nagle odkryć, że
nie ma już dłużej ochoty obywać się bez tego. Wmawiał sobie,
że znajomość z nimi wiąże się wyłącznie z jego pracą. Sądził,
iż chodzi mu o pozyskanie zaufania Eriki i przekonanie jej, jak
bardzo obecne metody pracy nad reklamą z udziałem dzieci
różnią się od tych, które miała w pamięci. A najlepszym
sposobem miało być przebywanie z nią i wykazanie jej, że ma
do czynienia z człowiekiem rzetelnym.

Lecz to były tylko wymówki. W istocie bowiem szukał

jedynie pretekstu do spotykania się z Ericą, gdyż tego właśnie
pragnął. Jego zainteresowanie miało tło całkowicie osobiste i
intymne.

- Zawrzyjmy ugodę - zaproponował. - Ja zapłacę za

pralnię, a ty zaprosisz mnie dzisiaj na kolację.

- Mogą być tylko kotlety mielone - powiedziała

odruchowo. Była tak oszołomiona propozycją, że nic innego
nie przyszło jej do głowy.

background image

- Tak się składa, że przepadam za mielonymi kotletami. -

Wyjął z kieszeni kilka banknotów i położył je na stoliku.
Uśmiechnął się do Eriki uroczo i powiedział: - Potrzymam
Josha, a ty bądź taka dobra i przynieś nam jeszcze po jednej
porcji lodów. Sam bym poszedł, ale w tym stanie.

Nie wypuszczaj Josha i uciekaj z nim, gdzie pieprz rośnie,

podpowiadał jej instynkt samozachowawczy. Nie posłuchała
go.

To jakieś koszmarne nieporozumienie, myślała. Alex

przywodził jej na pamięć nieszczęśliwe dzieciństwo. Był dla
nich miły, gdyż udział dziecka w filmie reklamowym miał mu
pomóc w osiągnięciu sukcesu zawodowego i finansowego, a
tak naprawdę tylko on się dla niego liczył. Musiała już
ponosić skutki obsesji matki, przenoszącej ponad wszystko
sławę i pieniądze. Byłaby skończoną idiotką, gdyby pozwoliła
sobie na zbliżenie z Alexem.

Tak, ale od czasu rozwodu przy żadnym innym

mężczyźnie nie czuła się tak bardzo pożądaną kobietą. Chyba
nic w tym złego, że popławi się w tym miłym uczuciu, dopóki
będzie pamiętała, dlaczego on tak jej schlebia.

- Kolację jadamy o szóstej - usłyszała własny głos. A

więc jednak okazało się, że „Erica Stewart" jest
najwłaściwszym synonimem „idiotki", pomyślała, oddając
Josha w wyciągnięte ramiona mężczyzny. Ale czego
właściwie tak się obawiała? Alex po prostu zje z nimi kolację.
Ona jest dorosłą osobą i potrafi panować nad sytuacją. Gdyby
wydarzenia zaczęły się wymykać spod kontroli, zawsze go
może wyprosić. - Czy to dla ciebie nie za wcześnie?

- Szósta mi odpowiada - odparł. Usadowił Josha na

kolanach i przytulił go do siebie.

Zaczął się zastanawiać, jakie wytłumaczenie znajdzie dla

swej sekretarki, która rano w windzie przypominała mu o nie
przejrzanych zamówieniach i nie podpisanej korespondencji.

background image

Josh i Erica mieli teraz pierwszeństwo. Gdyby nic nie

wyszło z umowy z producentem kolekcji „Moje wspaniałe
dziecko", jego sekretarka mogłaby się pożegnać nie tylko z
premią na Boże Narodzenie, lecz niewykluczone, że w ogóle z
pracą w agencji „Reklama Harte'a".

background image

ROZDZIAŁ 5
- Josh, w tej chwili oddaj klocek Tinie! - zawołała Erica

do synka, który wyrywał zabawkę z rąk dziewczynki.

- To mój! - Josh przycisnął klocek do piersi i patrzył na

matkę ze złością.

- Jeśli go zaraz nie oddasz, to nie będzie już twój, bo go

wyrzucę do śmieci - zagroziła.

- Ja ci nie pozwolę. - Nie zamierzał ustąpić. Erica,

upaprana mielonym mięsem, zagryzła wargi.

- Josh, jeżeli będę musiała do ciebie podejść i odebrać ci

klocek, to, uprzedzam, napytasz sobie biedy.

Chłopczyk jeszcze przez chwilę stał z zawziętą miną, lecz

widać uświadomił sobie, że matka nie żartuje, bo zwrócił
dziewczynce zabawkę.

- Nie lubię cię - oświadczył Erice.
- A ja i tak cię kocham - odparła, jak zwykle.

Zmartwiona, spojrzała na swą sąsiadkę Laurę Halsey.

- Wprost nie mogę uwierzyć, że stał się samolubem.

Nigdy przedtem taki nie był. Przeciwnie, zawsze dzielił się
zabawkami z dziećmi.

- Musi przejść ten etap. Moje dzieci już go mają za sobą.

Nie martw się, wyrośnie z tego.

- Mam nadzieję, że szybko. Im bardziej mi się

przeciwstawia, tym częściej myślę o niezawodnym klapsie.

- Świetnie cię rozumiem - Laura pokiwała głową - ale z

mojego doświadczenia wynika, że poza zdumieniem, które
wywołuje pierwszy klaps, cielesna kara nie działa na takie
dzieci, jak Josh. Lepiej spełnij swą groźbę i wyrzuć zabawkę.

- Któregoś dnia by ich zabrakło - mruknęła Erica.
- Nie przejmuj się. To naprawdę lepsza metoda.
- Laura otworzyła lodówkę i nalała sobie szklankę wody

sodowej. - A teraz opowiedz mi o gościu, który przychodzi
dzisiaj na kolację. Wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami.

background image

Erica spojrzała uważnie na uśmiechniętą, rudowłosą

sąsiadkę.

- Niema o czym, wierz mi. Josh upuścił lody na jego

spodnie i ta kolacja ma być zadośćuczynieniem.

- O tak, z pewnością. A Patrick Swayze zatelefonował do

mnie dziś rano, oznajmił, że się we mnie szaleńczo zakochał i
musi mieć ze mną romans. Więc opowiedz mi wreszcie o panu
Alexie.

Erica roześmiała się.
- Lauro, nie mam nic do opowiadania, naprawdę.
- Przełożyła kotlety na patelnię. - To szalenie przystojny

mężczyzna, cudownie całuje, ale nie jest w moim typie.

- Całowałaś go? - wykrzyknęła Laura.
- Lauro - jęknęła Erica - mamy audytorium... Sąsiadka

rzuciła okiem na dzieci.

- Są tak zajęte, że nie usłyszałyby nawet syren

alarmowych. - Niemniej zniżyła głos do konspiracyjnego
szeptu. - Kiedy go całowałaś?

- Nie ja jego. On mnie. I to w ogóle nic nie znaczy. Po

prostu, tak się zdarzyło.

- Co ty powiesz? Taki sobie nic nie znaczący pocałunek?

Daj spokój, Erico. W naszym wieku nie przydarzają się
przypadkowe pocałunki. Nie jesteśmy nastolatkami. - Laura
obrała ziemniak, opłukała go i włożyła do garnka. Nie
zamierzała dać za wygraną.

- Bądź ze mną szczera. To nie był taki pocałunek bez

znaczenia, prawda?

- Masz rację. - Erica spojrzała na przyjaciółkę, zmieszana.

- Nie czułam się tak od czasu... Nigdy się tak nie czułam.
Nawet z Markiem. To było oczarowanie od pierwszego
wejrzenia. - Przeniosła wzrok na synka.

- Ale muszę mieć na uwadze dobro Josha. Każdy, kto

wkroczy w moje życie, będzie miał wpływ i na jego życie.

background image

Wiem, on jest mały, ale moje najwcześniejsze wspomnienia
pochodzą właśnie z tego okresu. Jeżeli uległabym mało
wzniosłemu instynktowi, mogłabym wywołać reakcję
łańcuchową, której skutki Josh ponosiłby nawet jako dorosły.

Laura ze zmarszczonymi brwiami zabrała się za obieranie

kolejnego ziemniaka.

- Nie bardzo potrafię dać ci jakąś sensowną radę, bo

jestem jedną z tych szczęśliwych kobiet, które we wczesnej
młodości spotkały swego wymarzonego mężczyznę. A do tego
on nigdy nie przestał być dla mnie atrakcyjny. Wiem, że
musisz myśleć o Joshu, ale przecież tobie także coś się od
życia należy. Dzieci szybko dorastają.

- Uważasz, że powinnam zaryzykować i zdać się na los

szczęścia?

- Nie - odrzekła Laura. - Tylko nie powinnaś być

nadmiernie ostrożna. Może Alex Harte nie okaże się twoim
księciem z bajki, ale nie dowiesz się tego, jeśli nie dasz mu
szansy.

- Łatwo ci mówić. To nie ty narażasz się na kłopoty.

Laura wrzuciła ostatni ziemniak do garnka i poklepała Ericę
po ramieniu.

- Pomyśl, jak nudne byłoby życie bez pewnej dozy

ryzyka.

Erica nadal rozmyślała nad słowami przyjaciółki, gdy

zadzwonił telefon. Na pewno Alex ż wiadomością, że nie
przyjdzie na kolację. Nie potrafiłaby powiedzieć, czyby ją to
rozczarowało, czy ucieszyło. Podniosła słuchawkę i nim
zdążyła się odezwać, usłyszała głos matki.

- Erico, zastanawiałam się nad tym filmem reklamowym.

Rozumiem, dlaczego nie chcesz, żebym się do tej sprawy
wtrącała, ale muszę cię ostrzec, że popełniasz duży błąd. Po
jedenastu latach doświadczenia znam się na tym...

background image

- Mamo, nie mam czasu na rozmowy. - Erica skorzystała

z okazji, że matka musiała zaczerpnąć tchu. - Ktoś przychodzi
do mnie na kolację, więc zadzwoń jutro.

- Kto przychodzi? Mężczyzna? - spytała matka -

podejrzliwie.

- A co to ma za znaczenie?
- Ogromne - odparła Madelaine z naciskiem. - Erico, w

sądzie toczy się sprawa o opiekę nad dzieckiem. Nie możesz
dawać Markowi żadnej broni przeciwko sobie. Chodzi o dobre
prowadzenie się, no, rozumiesz.

- Poczęstowanie mężczyzny kotletami mielonymi trudno

byłoby uznać za niemoralne - stwierdziła sucho Erica.

- Jeżeli zostaniesz z nim sam na sam, tak to może być

ocenione. Zaraz u ciebie będę.

- Mamo!
- Erico, chodzi mi wyłącznie o twoje dobro. Chcesz

stracić Josha?

- Oczywiście, że nie, ale nie mogę żyć jak pustelnik.
- I tak przeważnie w ten sposób żyjesz. A ja nie dałabym

głowy, czy Mark nie kazał cię śledzić. Wczoraj po wyjściu od
ciebie widziałam jakiś podejrzany samochód. Być może masz
nawet podsłuch w mieszkaniu.

Erica wzniosła oczy do nieba. Była już wyprowadzona z

równowagi.

- Mamo, taki podsłuch byłby nielegalny. A gdyby nawet

został założony, Markowi nic by z tego nie przyszło. Słuchaj,
muszę kończyć. Zadzwonię jutro.

Odłożyła słuchawkę, zanim matka zdążyła odpowiedzieć.

Madelaine zawsze miała skłonności do dramatyzowania, ale
tym razem przeszła samą siebie. Gdyby Mark rzeczywiście
miał jakieś podstępne zamiary, to raczej posłużyłby się matką,
która doprowadzała ją do obłędu.

background image

Zajęta ostatnimi przygotowaniami do kolacji, uświadomiła

sobie, że od kilku minut w ogóle nie słyszy Josha. Rzuciła
sztućce na stół i pobiegła do salonu. Jej najgorsze przeczucia
się potwierdziły. Kaseta z „Ulicą Sezamkową", którą mu
nastawiła, szła nadal, a jego nie było.

- Josh, gdzie jesteś? - wołała, biegnąc przez hol.
- Tutaj - usłyszała głos chłopca. Zdrętwiała, gdyż „tutaj"

oznaczało łazienkę. O, nie, to chyba niemożliwe, żeby znowu
zatkał jedyną ubikację w domu. Nie, nie teraz, kiedy lada
chwila ma się zjawić Alex. Wpadła do łazienki i wydała
okrzyk przerażenia: Josh zużył już pół rolki papieru
toaletowego.

- Joshuo Thomasie Stewarcie, ile razy mówiłam, że nie

wolno ci tu wchodzić bez mojego pozwolenia?

Malec spojrzał na matkę z promiennym uśmiechem.
- Sam zrobiłem kupkę.
Erica zaklęła pod nosem i wyciągnęła z szafki gumowy

tłoczek z nadzieją, że zaradzi jakoś katastrofie. Z furią zaczęła
przepychać muszlę klozetową, tłumacząc sobie, że chociaż to
się stało już trzeci raz w tym tygodniu, nie może krzyczeć na
Josha. Dziecko chciało się po prostu pochwalić swoją
samodzielnością. Swoją drogą, lepiej by było, gdyby ją
wykazywał przy wiązaniu sznurowadeł.

Zmęczona, przerwała na chwilę przepychanie. No, ale

przecież nie mogła tego tak zostawić. Waśnie sięgnęła znowu
po tłoczek, gdy usłyszała dzwonek. Stojący w progu łazienki
Josh zawołał:

- Ja otworzę! - Pobiegł pędem do drzwi.
- Nie waż się otwierać! - krzyknęła Erica, rzucając się za

nim w pogoń. Mieszkali wprawdzie w spokojnej, szacownej
dzielnicy, lecz i tu zdarzały się napady. Do tego, w związku z
oczekiwaną wizytą Alexa, Erica nie założyła na drzwi
łańcucha.

background image

Złapała Josha tuż przy progu, chwyciła wpół i poderwała

do góry. Zaczął się szarpać i wyrywać.

- Puść mnie! Puść mnie! - wykrzykiwał ze złością.
- Joshuo, przysięgam ci, jeżeli w tej chwili się nie

uspokoisz, zamknę cię w twoim pokoju i wypuszczę dopiero
na dwudzieste pierwsze urodziny - oznajmiła surowo i
otworzyła drzwi.

Alex nie mógł ukryć rozbawienia na ich widok.
Wrzeszczący z całych sił Josh z buzią czerwoną ze złości

wił się jak piskorz i wyrywał z uścisku matki. Erica z
wypiekami na twarzy usiłowała utrzymać zarówno jego, jak i
tłoczek, który dzierżyła w drugiej ręce.

- Otóż i Attyla, wódz Hunów. - Alex wyciągnął ramiona i

wziął chłopczyka na ręce. - Co się stało, Josh?

- Nie lubię jej - oznajmił malec. Objął mężczyznę za szyję

i patrzył na matkę złym wzrokiem.

- A ja cię i tak kocham - warknęła. - Nawet gdybyś

codziennie zatykał muszlę klozetową. Wejdź, Alex, proszę,
rozgość się. Nie bardzo wierzyłeś, że Josh potrafi być
niegrzeczny, więc popilnuj go, a ja postaram się uporać z tym
bałaganem. - Odwróciła się na pięcie i zostawiła Alexa z
nadąsanym synem na rękach.

- Ona nie jest miła - stwierdził chłopiec.
- Uhm. - Alex mruknął wymijająco. Wszedł do holu i

zamknął za sobą drzwi. - W jaki sposób zatkałeś ubikację?

- Sam zrobiłem kupkę. - Chłopczyk uśmiechnął się z

dumą.

- No, to rzeczywiście pewne osiągnięcie. - Harte postawił

dziecko na ziemi. - Jest coś ciekawego w telewizji?

- „Ulica Sezamkowa".
- Może sobie pooglądasz, a ja pójdę pomóc twojej mamie,

dobrze?

background image

Josh nawet nie odpowiedział, gdyż był już zajęty filmem.

Alex poszedł do łazienki, gdzie Erica klnąc pod nosem, z
pasją naciskała tłoczek.

Musiał zagryźć wargę, żeby się nie roześmiać.
- Może zadzwonię po hydraulika?
- A wiesz, ile to kosztuje? Przysięgam, zamknę na klucz

cały papier, do ostatniej rolki.

- Tam jest tylko papier?
- To nie wystarczy?
- Ja się tym zajmę, a ty lepiej idź do kuchni. Jeżeli węch

mnie nie zawodzi, coś się przypala.

- O, nie! Moje kotlety! - Erica wybiegła z łazienki. Alex

ze śmiechem zabrał się do roboty. Jak na randkę, zaczęła się
nietypowo. Właściwie to nie jest randka, poprawił się w
duchu. Po chwili było po kłopocie, więc wyruszył na
poszukiwanie gospodyni.

Stała przed kuchenką gazową, nieświadoma jego

obecności. Wykorzystując to, oparł się o framugę drzwi i
pozwolił sobie na pożądliwe spojrzenie.

Miała, jak zwykle, bose stopy, a obcisłe dżinsy

prowokująco podkreślały jej długie nogi i kobiece okrągłości.
Na bawełnianej koszulce wydrukowany był wizerunek
wampira w miłosnym uścisku z uśmiechniętą lubieżnie
kobietą, a pod spodem napis: „Jeden gryz od rana i tężyzna
murowana". To nie była zła myśl, pomyślał, prześlizgując się
wzrokiem po różnych apetycznych częściach ciała Eriki.

Wyczuwając jego spojrzenie, odwróciła się, a Alex miał

wrażenie, że dostał cios w żołądek, na widok zaróżowionej od
ciepła twarzy okolonej miękkimi puklami włosów i szeroko
rozwartych oczu. Nie spodziewała się go w kuchni i nerwowo
zwilżyła językiem wargi, które wprost prosiły o pocałunek.

Pomyślał, że jeszcze nigdy w życiu żadna kobieta tak

bardzo nie pociągała go fizycznie. Miał ochotę rzucić się ku

background image

niej, postrącać wszystkie stojące mu na drodze naczynia i
wziąć ją tutaj, na kuchennym blacie.

- Czy kotlety przeżyły, czy będziemy musieli obejść się

smakiem? - zapytał.

- Przeżyły - odparła bez tchu. Dopiero teraz mu się

przyjrzała i stwierdziła, że chociaż w garniturze wyglądał
bardzo elegancko, to dopiero w obcisłej, bawełnianej koszulce
i znoszonych dżinsach jego muskularne ciało prezentowało się
w całej okazałości. Do tej pory podobne sylwetki widziała
jedynie na reklamowych plakatach.

Poczuła, że się rumieni.
- Czy mogę w czymś pomóc? - usłyszała głos Alexa.

Starała się opanować i powstrzymać drżenie ręki, w której
trzymała uchwyt garnka, co nie było łatwe pod pożądliwym
spojrzeniem tego mężczyzny. A jeśli chodzi o jego pomoc...
tego raczej nie mogła mu powiedzieć.

- Mógłbyś... hm... nalać wody do szklanek. Stoi w

dzbanku w lodówce.

- Doskonale. - AleX zauważył, jakim wzrokiem obrzuciła

go Erica, i pomyślał, że coś zimnego dobrze by mu zrobiło.
Lecz nie mógł oderwać od niej oczu, gdyż właśnie schyliła
się, żeby zajrzeć do piecyka. To był widok „tylko dla
dorosłych". Skierował się po omacku w stronę lodówki i nagle
ziemia usunęła mu się spod nóg.

- Co, u diabła! - krzyknął i chwycił ręką za blat, co trochę

osłabiło upadek na plecy.

- Alex, nic ci się nie stało? - Przerażona Erica uklękła

koło niego na podłodze.

Wyglądał na Całkiem zdezorientowanego.
- Potknąłem się o coś?
Spojrzała na niego ze strachem, w ręku trzymała

plastykową ciężarówkę.

background image

- Staram się uczyć Josha, żeby sprzątał swoje zabawki,

ale on czasem zapomina. Powinnam cię była ostrzec, że u nas
należy patrzeć pod nogi. Już dobrze się czujesz?

Nie, nie czuł się dobrze, lecz to nie miało nic wspólnego z

upadkiem. Co takiego w sobie ma ta kobieta, że stale budzi w
nim żądzę? Krótkie, ciemne, kręcone włosy? On lubił jasne,
proste i długie. Twarz jak z opakowania płatków owsianych
lub proszku do prania? Jemu zawsze podobały się kobiety o
wyrafinowanej urodzie. Miała też świetne nogi, dziecko i
nadmiar instynktu macierzyńskiego i rodzinnego. To może
sympatyczne cechy, ale akurat nie mieściły się na jego liście
walorów, zapewniających mężczyźnie szczęście w życiu.

- Alex, proszę, odezwij się. - Odgarnęła mu włosy z

czoła. - Lepiej się czujesz?

- Nie - odrzekł schrypniętym głosem. Objął ją za szyję i

przyciągnął jej twarz do swojej. - Tylko pocałunek może mi
pomóc - wyszeptał.

Serce Eriki załomotało tak gwałtownie, jakby chciało

wyskoczyć z piersi. Tak nie można, jęknęła w duchu. Usta
Alexa były coraz bliżej. Nie powinna mu ufać!

Okazało się, że zaufanie nie miało tu większego

znaczenia, bo gdy jego usta przylgnęły do jej warg, przez ciało
Eriki przebiegł rozkoszny dreszcz. A jeżeli jeszcze przed
chwilą wydawało się jej, że jest rozgorączkowana, to teraz
płonęła ogniem.

- Jesteś cudowna - szepnął, chwytając oddech. I znowu ją

całował. Objęła obiema rękami jego głowę, a on nadal
trzymając ją za szyję, drugą dłonią wodził po jej ciele,
gotowym już przytulić się do niego. Pochyliła się nad nim,
jakby chciała spełnić jego niemą prośbę, kiedy doszedł ich
krzyk Josha.

- Mamusiu, chodź tutaj, chodź, prędko!

background image

- Co mu się stało? - mruknął Alex, z ociąganiem

wypuszczając Ericę z objęć.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
- Mam coś zobaczyć.
Nie miał nawet tyle siły, żeby jęknąć. Zrozumiał teraz

powiedzenie, że ktoś jest słaby jak nowo narodzone kocię.
Tylko do tej pory nie wiedział, że ma ono coś wspólnego z
seksem.

Josh wciąż wołał matkę, więc Alex westchnął z

rezygnacją.

- Lepiej już idź do niego.
- Na pewno dobrze się czujesz?
- Za chwilę mi przejdzie. - Uśmiechnął się cierpko. - Czy

bardzo urażę twoją wrażliwość, jeśli powiem, że przydałby mi
się zimny prysznic?

Na dźwięk cichego, gardłowego śmiechu Eriki zakrył oczy

ramieniem.

- Idź do Josha.
- Zaraz wrócę. - Podniosła się z podłogi i poszła do

salonu.

- Do licha z tą rodzinną atmosferą. - Alex usiadł na

lśniącym linoleum. - Chyba czas zbadać moje drzewo
genealogiczne. Może to szaleństwo jest dziedziczne? W
przeciwnym razie powinienem umykać stąd co sił w nogach. -
Oparł się plecami o dębową szafkę i ku własnemu zdziwieniu
zachichotał, gdyż właśnie usłyszał, jak matka i syn
wyśpiewują jakąś śmieszną piosenkę, nie całkiem w rytm
płynącej z telewizora melodii.

Przypomniał sobie, ile to razy jego własna matka tak z

nim śpiewała, kiedy był mały.

Garnek na ogniu zaczął skwierczeć, więc Alex poderwał

się na nogi. Uniósł pokrywkę - woda już całkiem się
wygotowała.

background image

- O mały włos znowu byłaby katastrofa - wymamrotał. -

To cud, że temu dzieciakowi udało się jakoś tu przeżyć. -
Dolał wody do garnka.

Oczywiście, nie miał zamiaru krytykować Eriki, zbyt

dobrze pamiętał z własnego dzieciństwa, że rondle dymiły
zawsze wtedy, gdy matka musiała zostawić swoje zajęcie,
żeby się nim zająć.

Spróbował duszonych w garnku jarzyn i doszedł do

wniosku, że należy je trochę doprawić. W kuchennej szafce
znalazł zapas przypraw i ziół. Pogwizdując do wtóru
śpiewanej przez matkę i syna piosenki, dosypał trochę tego i
owego. Włożył fartuszek Eriki i zabrał się za nakrywanie do
stołu.

Kiedy wróciła, wszystko było już prawie gotowe.
- Mam nadzieję, że będę mógł ci się zrewanżować w

moich skromnych progach.

Serce jej zadrżało, tak jak wtedy, w restauracji, kiedy

powiedział, że muszą ponownie gdzieś razem się wybrać.
Pamiętała, że tamten wieczór zakończył się niefortunnie, lecz
nie zapomniała też późniejszego wyznania Alexa. Najchętniej
uwierzyłaby w nie, miała jednak pewne opory. Markowi
zaufała bezgranicznie i co z tego wyszło? Teraz zależało jej
nie tylko na szczerości. Musiała mieć. pewność, że nie będzie
narażona na zdradę ze strony mężczyzny.

Alex ustawił już potrawy na stole, więc poszła po Josha. Z

tematem do rozmów w czasie kolacji nie było problemu,
ponieważ malec mówił bez przerwy, zadowolony, że ma
nowego słuchacza. Najpierw policzył na głos każde ziarnko
zielonego groszku i kosteczkę marchwi na swoim talerzu,
potem wyrecytował alfabet i w końcu wszystkie wierszyki,
jakie znał.

Erica nie powstrzymywała tego potoku słów, gdyż

paplanina chłopca najwyraźniej Alexowi nie przeszkadzała.

background image

Przeciwnie, wyglądało, że dobrze się bawi. Kiedy malec zjadł
już wszystko, Erica odesłała go do salonu, a sama ż Alexem
usiadła przy kawie. Należał się im odpoczynek.

- Josh to wyjątkowo bystre dziecko. - Alex dolał

śmietanki do kawy.

- W grzeczny sposób starasz mi się powiedzieć, że o mało

nie ogłuchłeś - odparła tylko na wpół żartobliwie.

- Nie. - Przesunął dzbanuszek w jej stronę. - W czasie

próbnych zdjęć widziałem sporo jego rówieśników i
większość nie potrafiła sklecić poprawnie zdania.

Choć nie pokazała tego po sobie, miło jej było usłyszeć

taki komplement.

- Nie sądzę, żeby Josh był szczególnie inteligentny, po

prostu mogę mu poświęcić bardzo dużo czasu. To jedna z
jasnych stron pracy w domu.

Alex skinął głową, uniósł filiżankę i ponad jej krawędzią

popatrzył na Ericę.

- Od jak dawna jesteś rozwiedziona?
- Od dwóch lat, i to jeszcze za krótko - stwierdziła sucho.

Wlała śmietankę, wsypała łyżeczkę cukru, spróbowała i
wsypała następną.

- Rozumiem, że nie rozstaliście się przyjaźnie.
- Zgadza się. A ty? Byłeś żonaty?
- Tak. Przez całych dziewięć miesięcy, najdłuższych w

życiu.

- Wobec tego pewnie i twoje rozstanie z żoną nie odbyło

się w życzliwej atmosferze. Masz dzieci?

- Dzięki Bogu, nie. Kristen i tak zrobiła mnie na szaro i

nie wiem, co by było, gdyby jeszcze w odwodzie miała
dziecko.

- Dobrze cię rozumiem - powiedziała ledwie słyszalnym

szeptem. - Lepiej porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym.
Może o wojnie na Bliskim Wschodzie?

background image

- Wiesz, masz dość makabryczne poczucie humoru -

stwierdził.

Jednak przede wszystkim zastanowiło go, jak przyjęła

jego wynurzenie i co kryło się za jej słowami. Intuicja
podpowiadała mu, że nie był to zdawkowy komentarz oraz że
rozmowę na ten temat należy odłożyć na inną okazję. Poza
tym Erica właśnie podniosła rękę, żeby odgarnąć z czoła
grzywkę, i jego oczom ukazała się wychylająca się z wycięcia
koszulki pięknie zaokrąglona pierś. Czyżby nie nosiła stanika?
Ogarnęło go nagle dziwne, egoistyczne uczucie. Myśl, że ta
kobieta należała do innego mężczyzny, sprawiła mu
przykrość.

- Lepsze to niż brak poczucia humoru - roześmiała się. -

Czego się spodziewałeś po osobie, która zarabia na życie
malowaniem potworów?

- Rzeczywiście - odparł z uśmiechem. Wstał od stołu i

zaczął zbierać naczynia. - Uprzątnijmy ten bałagan. Potem
sobie porozmawiamy, żeby się bliżej poznać.

Perspektywa bliższego poznania Alexa była kusząca, lecz

przecież on miał na myśli tylko rozmowę, co oznaczało, że
Erica powinna porzucić nieprzyzwoite myśli.

Niestety, przywoływanie na pomoc cnotliwych zasad

niewiele pomagało, gdyż na widok ciała Alexa kręciło jej się
w głowie i nie bardzo potrafiła to ukryć.

- Erico - powiedział schrypniętym głosem, czując na

sobie jej łakomy wzrok.

- Słucham? - spytała, jakby myślami była gdzie indziej.
Alex odetchnął głęboko. Wprawdzie wyglądała na kobietę

pogrążoną w erotycznych fantazjach, lecz z tego nie wynikało
jeszcze, że to on miałby je zaspokajać. Poza tym już raz w
życiu dał się ponieść zmysłom i skończyło się to sromotną
klęską. Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do romansu z Ericą, co
było wątpliwe, zważywszy, kim była i jaka była, musiał mieć

background image

pewność, że zawsze uda mu się panować nad sobą i całym
biegiem wydarzeń.

- Lepiej sprawdź, co słychać u osamotnionego biedaczka,

a ja włożę naczynia do zmywarki - zaproponował.

- Zostaw je w zlewozmywaku, później się nimi zajmę.
Idąc do salonu, pomyślała, że to było z jego strony dobre

posunięcie. Jeszcze kilka minut sam na sam z tym mężczyzną,
a zrobiłaby coś, co jej matka wpisała na listę rzeczy
zakazanych - rzuciłaby mu się w objęcia.

Uśmiechnęła się. To byłoby zupełnie do niej niepodobne.

Przekroczyła próg salonu i uśmiech zamarł jej na wargach.
Nie zastała Josha w pokoju. Frontowe drzwi były otwarte na
oścież.

background image

ROZDZIAŁ 6
Przeraźliwy krzyk Eriki zmroził Alexowi krew w żyłach.

Rzucił naczynia do zlewozmywaka i wybiegł co sił w nogach
z kuchni. Nie znalazł jej w domu, więc wybiegł na ulicę. Stała
tam, zapłakana i roztrzęsiona.

- Erico, co się stało? - Odciągnął ją gwałtownie na

chodnik, gdyż właśnie zza rogu wyłonił się samochód,
pędzący wprost na nich. Objął ją i spytał: - Gdzie Josh?

- Puść mnie! - Usiłowała się oswobodzić.
- Erico, uspokój się. - Nadal się wyrywała, lecz on

trzymał ją mocno. - Panika nic nie da. Opowiedz mi, co się
stało, żebym mógł ci pomóc.

Pod wpływem jego łagodnego tonu trochę się opanowała.

Miał rację. Panika nic tu nie da. Trzeba zastanowić się, co
dalej robić. Josh siedział sam w pokoju nie więcej niż dziesięć
minut. Nie mógł daleko odejść.

- Zadzwonię na policję. - Erica znowu usiłowała się

wyswobodzić z objęć Alexa.

- Po co? - Nadal jej nie puszczał.
- Po co? - powtórzyła głosem, w którym ponownie

zabrzmiały histeryczne nuty. Odetchnęła głęboko, żeby jakoś
nad sobą zapanować. - Frontowe drzwi były szeroko otwarte,
a Josh zniknął. Nie wiadomo, gdzie jest, a za godzinę, dwie
zrobi się ciemno. - Łzy zaszkliły się w jej oczach i zaczęły
spływać po policzkach. - On będzie przerażony. Strasznie boi
się ciemności. Nawet pozwalam mu zasypiać przy zapalonej
nocnej lampce.

Te słowa poruszyły wrażliwą strunę w jego sercu. On też

w dzieciństwie bał się ciemności i nagle dawno zapomniany
strach wydobył się z otchłani pamięci z całą swą przerażającą
mocą.

- Znajdziemy go przed zapadnięciem zmroku - zapewnił

ją. Szkoda tylko, że nie był o tym tak przekonany, jakby to

background image

wynikało z jego stanowczego tonu. - Zanim zatelefonujemy na
policję, powinniśmy najpierw przeszukać dom. Może Josh
wcale nie wyszedł na ulicę.

- Na pewno wyszedł. Zawsze pociągał go teren przed

domem, bo jest nie ogrodzony, a ja mu pozwalałam bawić się
tylko z tyłu, gdzie jest płot. Zwykle zakładam łańcuch na
drzwi wejściowe, a dzisiaj wieczorem o tym nie pomyślałam,
ponieważ...

- Ponieważ? - Wiedział, o czym ona myśli, i rozgniewało

go to nieme oskarżenie. Oskarżenie, które nie było
bezpodstawne i wzbudziło w nim poczucie winy. Milczała,
więc odpowiedział za nią. - Nie pomyślałaś, ponieważ byłaś
za bardzo zaabsorbowana moją osobą.

- Tak! - Erica wywinęła się z jego ramion i patrzyła na

niego wściekłym wzrokiem. - Odpowiadam za mego syna, a
dzisiaj zapomniałam o odpowiedzialności z powodu... z
powodu...

- Zmysłów - podsunął ponurym głosem. Należałoby

jeszcze o tym porozmawiać, lecz w tej chwili najważniejszy
był Josh. Tamten temat mógł poczekać do chwili, kiedy znajdą
dziecko.

Wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę domu.
- Najpierw musimy przeszukać wszystkie pomieszczenia.

Jeżeli go nie znajdziemy, zadzwonimy na policję i poprosimy
o pomoc sąsiadów. Josh może nawet biec, ale po kilkuset
metrach nóżki odmówią mu posłuszeństwa.

Weszli do środka. Alex zamknął drzwi i założył łańcuch.

Wyglądało to na zamykanie stajni po ucieczce konia, lecz
przynajmniej robił coś konstruktywnego.

- Przeszukaj salon i kuchnię - zwrócił się do Eriki - i to

dosłownie centymetr po centymetrze. Josh mógł się schować
pod stołem albo w szafie. Ja pójdę do łazienki i sypialni.

background image

Zaglądaj do każdego pojemnika, który jest większy od pudła
na kapelusze.

- Poszukiwania w kuchni są stratą czasu, przecież cały

wieczór siedzieliśmy tam razem, a Josh po kolacji już do nas
nie wrócił.

- Mógł tam przyjść po naszym wyjściu z domu. Przepatrz

oba pomieszczenia, a jeśli go tam nie będzie, idź do garażu.

- Tracimy tylko czas - powtórzyła z gniewem - każda

minuta jest droga, Josh może coraz bardziej oddala się od
domu.

Alex chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
- Erico, jeżeli my nie przeszukamy domu, policja będzie

musiała to zrobić. Tylko wtedy zacznie dalsze poszukiwania
na zewnątrz, kiedy zapewnimy, że chłopca tutaj nie ma.
Właśnie oszczędzimy policji czasu. Proszę, idź go szukać.

Chciała jeszcze protestować, lecz zdrowy rozsądek

zwyciężył. Alex miał rację. To zajmie tylko parę chwil, a
potem będą mogli przekonać policję, że dziecko wyszło z
domu. Skierowała się do najbliższej szafy.

Teraz i Alex mógł zacząć działać. W łazience poza szafką

pełną ręczników dziecko nie miało gdzie się ukryć, otworzył
więc następne drzwi. To była sypialnia Eriki - łóżko z
baldachimem nakryte koronkową narzutą, przewieszony przez
oparcie krzesła prosty, welwetowy szlafroczek...

Zajrzał pod łóżko i do szafy. Dziecka nie było. Dalej szedł

już ze ściśniętym sercem. Tu musiał być pokój dziecinny. Jeśli
tutaj nie znajdzie Josha, rozpęta się piekło.

Na pierwszy rzut oka pokój był pusty. Alex już miał

wyjść, ale przecież sam powiedział Erice, że trzeba sprawdzić
każdy najmniejszy zakamarek. Dziecka nie było ani pod
łóżkiem, ani w pudle z zabawkami. Nerwy Alexa drżały od
napięcia, gdy zbliżał się do ściennej szafy. Skoro chłopczyk
bał się ciemności, nie powinien się tam schować. Uchwycił za

background image

klamkę i spojrzał w dół, gdyż coś zwróciło jego uwagę. Spod
drzwi szafy wysunęła się malutka, biała łapka i zaraz usłyszał
zniecierpliwione, kocie miauczenie. Otworzył gwałtownie
drzwi. Na podłogę wyskoczyło małe kociątko. W kącie szafy
spał skulony Josh. Alex poczuł taką ulgę, że wprost zrobiło
mu się słabo.

- Ach, ty nieznośny urwisie - mruknął, podnosząc

chłopczyka - śmiertelnie wystraszyłeś mamę, a ja o mało nie
dostałem zawału.

Odpowiedziało mu tylko miarowe sapanie, więc położył

chłopa na łóżko. Podniósł też kotka, który zaczął się ocierać o
jego nogi. Alex przytulił zwierzątko do twarzy i popatrzył na
nie podejrzliwie.

- Czyżbym się mylił, że to ty jesteś sprawcą tego całego

zamieszania? - Kocię zamruczało i polizało go po policzku.
Położył je koło Josha na łóżku i poszedł szukać Eriki.

Znalazł ją w garażu. Na dźwięk jego kroków obróciła się z

niemym pytaniem w oczach.

- Erico, już wszystko dobrze. Josh śpi w swoim pokoju.
- W swoim pokoju?!
- Idź i sama zobacz.
- I przez cały czas tam był? - dopytywała się, biegnąc z

Alexem przez hol.

- Ukrył się w szafie, razem z kotkiem.
- Z kotkiem? - Nic z tego nie rozumiała. - My nie mamy

kota.

- Tak właśnie podejrzewałem. - Alex otworzył przed

Ericą drzwi dziecinnego pokoju. - Prawdopodobnie zobaczył
kociaka na dworze, otworzył drzwi i zabrał go do siebie, żeby
ukryć. Nie dowiemy się prawdy, dopóki się nie obudzi, a
sądząc po tym, jak pochrapywał, nastąpi to dopiero jutro rano.

Erica nie odezwała się. Musiała natychmiast sprawdzić,

czy dziecku nic się nie stało. Spał smacznie, a na jego

background image

piersiach leżało zwinięte w kłębek malutkie, czarno - białe
kocię.

Podeszła do łóżka i z trudem powstrzymała się przed

porwaniem chłopczyka w ramiona. Po namyśle przełożyła
kotka na bok i przebrała Josha w piżamę. Ułożyła go z
powrotem, naciągnęła mu kołdrę pod brodę i pocałowała w
czoło. Potem wzięła w dłonie zwierzątko.

- Czyj ty jesteś?
Kociak zamrugał sennie oczkami. Erica położyła go na

łóżko. Jutro wyjaśni się tajemnica jego pochodzenia.
Natomiast w tej chwili był jej potrzebny kieliszek czegoś
mocnego. Niestety, w domu miała tylko colę, i to dietetyczną.

Alex wpadł na inny pomysł.
- Erico, usiądź sobie w salonie - poprosił. - Przyniosę ci

gorącej czekolady. Ciepłe mleko dobrze robi.

Teraz, kiedy napięcie opadło, była tak znużona, że nie

pozostało jej nic innego, jak go posłuchać. Gdy jednak już
usiadła na sofie, zaczęły powracać wydarzenia ostatnich kilku
minut i machinalnie sięgnęła po szkicownik.

Była tak zajęta rysowaniem, że nie zauważyła, kiedy Alex

wszedł do salonu. Musiał wyjąć jej z rąk papier i ołówek.

- Wypij czekoladę. - Usiadł naprzeciwko w

sfatygowanym fotelu i przyjrzał się rysunkowi.

Uwieczniony na kartonie potwór był tak przerażający, że

skóra mu ścierpła. Rzucił szkicownik na stolik i wpatrywał się
w Ericę badawczo. Gdy już wypiła czekoladę, zapytał:

- Kto jest tym potworem, może ja? Rumieniec oblewający

jej twarz wystarczył mu za odpowiedź.

- Niezupełnie ty - odparła z ociąganiem - ale to, co sobą

przedstawiasz.

- A co konkretnie ja sobą przedstawiam? - spytał, prawie

przestraszony.

background image

- Dobrze wiesz, o czym mówię. - Rzuciła mu gniewne

spojrzenie.

- Nie, Erico, nie wiem.
- Po co mi to utrudniasz?
- Niczego ci nie utrudniam. Po prostu chcę wiedzieć,

dlaczego narysowałaś mnie jako potwora.

Milczała, więc mówił dalej.
- Wiem, że obwiniasz się za to, co się dzisiaj wieczorem

stało. Do licha, ja też czuję się winny. Ale oboje jesteśmy
tylko ludźmi i popełniamy błędy. Może zachowaliśmy się
nieodpowiedzialnie...

- Może?! - wykrzyknęła. Zlękła się, że obudzi Josha i

zniżyła głos, lecz gdy zaczęła mówić cicho, jej złość jeszcze
bardziej się uwydatniła. - Nie ma żadnego „może". Byliśmy
tak zajęci sobą, że zupełnie zapomnieliśmy o dziecku. Tylko
niezwykłemu szczęściu zawdzięczam, że nic mu się nie stało.
Nigdy sobie tego nie wybaczę. Przecież chodzi o mego syna,
za którego jestem odpowiedzialna. A ty jesteś tylko jakimś
dyrektorem agencji reklamowej, któremu zależy na szybkim
zrobieniu dużych pieniędzy. Wcale się nami nie przejmujesz,
zapomnisz o nas w tej samej chwili, kiedy ukończysz ten swój
drogocenny film. Więc lepiej zostaw nas w spokoju. Po prostu
wynoś się i trzymaj od nas z daleka. Nie potrzebujemy ciebie.

- Mnie nie, tylko moich pieniędzy, prawda? - Nie mógł

się powstrzymać od drwiny. - Erico, dlaczego? Tak bardzo są
ci potrzebne pieniądze, że wbrew sobie godzisz się na pracę
Josha w reklamie?

- Nie twoja sprawa - odparła gniewnie. Wstała z sofy i

podeszła do drzwi. Zdjęła łańcuch i otworzyła je szeroko.

- Do widzenia, Alex. Zobaczymy się w środę.
Trzeba iść, pomyślał. Miała rację. Oni oboje stanowili dla

niego tylko środek do celu. Po nakręceniu filmu zapomni o
nich. Będzie dalej realizował swe życiowe plany. I gdy tak

background image

przekonywał sam siebie, powrócił myślą do rysunku Eriki. Do
diabła, przecież nie był potworem!

Wstał gwałtownie i ruszył w stronę drzwi. Kiedy się przy

nich znalazł, zatrzasnął je i założył łańcuch. A potem porwał
Ericę w ramiona i przywarł do jej ust. Niech się przekona, kim
on naprawdę jest.

Chciała mu się wyrwać, lecz on jeszcze mocniej ją objął i

przycisnął do ściany. Bezskutecznie usiłowała odwrócić
twarz, gdyż wplótł palce w jej włosy i przytrzymywał głowę.
Starała się go kopnąć, ale udem unieruchomił jej nogi.
Odpychała jego ramiona, a on nawet nie drgnął. Równie
dobrze mogłaby próbować poruszyć ceglaną ścianę.

Z jej oczu popłynęły łzy bezsilnej złości. Jednak to nie na

niego teraz się gniewała. Była wściekła na siebie, ponieważ ku
swemu przerażeniu poczuła, że jej ciało już zareagowało na
ten atak. Przepłynęła przez nie fala żaru, ramiona same objęły
szyję mężczyzny, a palce z własnej woli zanurzyły się w jego
gęste włosy.

- Tak, właśnie tak - zachęcał ochrypłym głosem, między

pocałunkami. Wsunął dłoń pod bawełnianą koszulkę i zaczął
pieścić jej piersi. Erice zdawało się, że pożera ją płomień.
Scałował z jej warg namiętny okrzyk.

- To jest właśnie to, co ja sobą konkretnie przedstawiam,

prawda? - spytał, gdy zwolnił uścisk. W jego głosie brzmiało
niemal zatroskanie.

W milczeniu skinęła głową. Nie patrzyła mu w oczy,

upokorzona, że dała się wciągnąć w tę miłosną grę, a zarazem
zakłopotana jego pożądaniem.

- Erico, seks nie jest czymś potwornym. To normalna,

zdrowa funkcja organizmu.

Uśmiechnęła się gorzko. Tę prawdę w różnych wersjach

słyszała niejednokrotnie od Marka.

- Powtarzasz to pewnie wszystkim dziewczynom

background image

- szepnęła, usiłując go odepchnąć.
Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz do góry.
- To dlatego ciągle nie chcesz przyznać, że my siebie

pragniemy? - Patrzył badawczo Erice w oczy.

- Myślisz, że jestem notorycznym uwodzicielem?
- Nie zaprzeczaj. Jesteś wolnym i bardzo atrakcyjnym

mężczyzną. O swoich przygodach mógłbyś pewnie napisać
tomy.

Zaśmiał się cicho, a potem przytknął swoje czoło do jej

czoła.

- Przyznaję, nie jestem święty, ale prawdę mówiąc, nie

wiem, czy opis moich przygód byłby wystarczającym
tematem do krótkiej nowelki.

Erica bardzo pragnęła w to uwierzyć, ponieważ uczciwość

była nieodłączną cechą jej natury. Niestety, wierność też.
Jednak gorzkie doświadczenia małżeńskie pokazały jej, jaką
wagę do wierności przywiązują mężczyźni. Mark stale
powtarzał, że miłość i pożądanie to dwie różne sprawy i gdyby
mężczyzna miał być monogamistą, to natura nie obdarzyłaby
go tak nieopanowanym popędem seksualnym.

Być może wybaczyłaby Markowi romanse, ale z jednego z

pewnością nie mogła go rozgrzeszyć. Kiedy ona w męce
wydawała na świat ich dziecko, on grzał łóżko innej kobiecie i
pozostał w nim nawet po otrzymaniu wiadomości, że żona
urodziła mu syna i dziedzica.

- Alex, puść mnie. - W jej przytłumionym głosie

zabrzmiała taka dziwna nuta, że tym razem opuścił ramiona,
choć pożądanie, które nie znalazło ujścia, nadal domagało się
spełnienia. Gdyby chodziło tylko o niego, w jednej chwili
zaciągnąłby ją do łóżka. Dostrzegł jednak łzy w jej oczach. I
to był problem numer jeden.

- Mnie potrzeba czegoś więcej - powiedziała cicho.

background image

- Więcej?! - wykrzyknął niecierpliwie. - Pragniemy się i

w łóżku będzie nam wspaniale, oboje jesteśmy tego pewni.
Czego chcesz ode mnie? Deklaracji dozgonnej miłości?

- Nie, ale jeśli mam pójść z kimś do łóżka, to nie mogę

myśleć tylko o sobie. Nie wolno mi zapominać, że mam syna,
a cokolwiek się dzieje w moim życiu, ma na niego wpływ.
Chcę, żeby wyrastał w poczuciu szacunku dla kobiet. Pragnę
go nauczyć, że powinien kochać się z kobietą wtedy, gdy
zażąda tego serce, a nie to, co ma między nogami. A ten cel
mogę osiągnąć tylko w jeden sposób - dając mu dobry
przykład. Wskakiwanie do łóżka z tobą, dlatego że mnie
fizycznie pociągasz, nie byłoby wzorem do naśladowania. Czy
rozumiesz, o czym mówię, czy tylko marnuję czas?

- Nie marnujesz czasu. - Odsunął się od niej ze złością i

przeszedł parę kroków po pokoju. Kiedy się do niej odwrócił i
dojrzała w jego oczach niewygasłe pożądanie, zadrżała.

Najprościej byłoby rzucić mu się w ramiona. Gdyby nie

Josh. Zawsze miała na względzie przede wszystkim dobro
synka. I tak już pozostanie.

- Alex, myślę, że czas na ciebie.
Popatrzył na nią zawiedzionym wzrokiem. Bardzo dobrze

ją rozumiał. I, co gorsza - nawet się z nią zgadzał, choć nie
chciał się do tego przyznać. Pragnął jej wprost rozpaczliwie,
wiedział, że tej nocy nie zaśnie. Lecz równocześnie zdawał
sobie sprawę, że ona oczekuje uczuciowego zaangażowania.
Nigdy nie był zdolny zaufać kobiecie na tyle, aby oddać jej
swe serce. A Erica w końcu tego by od niego zażądała.

Podszedł do drzwi i otworzył je.
- Do widzenia. - Wyszedł. Nie obejrzał się za siebie.
- Do widzenia - szepnęła, odprowadzając go wzrokiem.

Zamknęła drzwi. Była tak słaba, że osunęła się na podłogę.
Usiadła z kolanami przyciągniętymi do piersi.

background image

- Nie będę płakać - szeptała, czując zbierające się pod

powiekami łzy. - Nie będę płakać.

Powstrzymała łzy, powtarzając sobie, że dokonała

właściwego wyboru. Dlaczego więc była tak straszliwie
nieszczęśliwa?

background image

ROZDZIAŁ 7
Erica popijała poranną kawę, gdy do kuchni wpadł Josh.

Zwykle budził się pierwszy, więc na widok matki stanął jak
wryty.

- Dzień dobry, kochanie - powitała synka. - Dobrze się

spało?

- Uhm - potwierdził i ukradkowym spojrzeniem obrzucił

całe pomieszczenie.

- Szukasz czegoś? - spytała Erica.
- Nie. - Przykucnął i rozglądał się po kątach.
- Na pewno? - Przykryła połą szlafroka kotka, śpiącego u

niej na kolanach, gdyż poszukiwania Josha przeniosły się pod
stół.

- Na pewno - wymamrotał.
- Nie okłamałbyś mnie, prawda, Josh?
- Nie. - Podniósł na nią duże, niebieskie oczy, w tej chwili

anielsko szczere.

- Miło mi to słyszeć, bo mali chłopcy powinni zawsze

mówić mamom prawdę.

Odwrócił główkę, zawstydzony.
- Wiesz, właśnie wczoraj słyszałam taką historyjkę o

pewnym małym chłopu, w którą wprost nie mogłam uwierzyć.
Jego mamusia zawsze mówiła, że nie wolno mu otwierać
frontowych drzwi, kiedy jej przy nim nie ma. I wiesz, co on
zrobił?

Josh pokręcił przecząco głową.
- Chyba zobaczył na dworze małe kociątko i chciał się z

nim pobawić. Bał się, że mama mu nie pozwoli, więc otworzył
drzwi, choć jej przy nim nie było, złapał kotka i schował się z
nim do szafy, żeby mama nie mogła się dowiedzieć, co zrobił.
A kiedy mama zobaczyła otwarte frontowe drzwi, okropnie się
przelękła, bo pomyślała, że jej synek gdzieś poszedł i coś

background image

złego mu się stało. Bała się i płakała. Naprawdę, Josh,
strasznie płakała.

- Czy mogę dostać trochę kaszki? - zapytał niepewnie.
- Jak skończę historyjkę - odparła. - Pewien miły pan

pomógł tej mamie szukać synka i znalazł go ukrytego z
kotkiem w szafie. Synek spał i choć zasługiwał na burę, mama
nie chciała go budzić, bo była taka szczęśliwa, że się odnalazł
i że ona nie będzie już musiała się martwić. Czy wiesz, co ten
mały chłopczyk zrobił następnego dnia rano?

Znowu pokręcił przecząco główką.
- Kiedy się obudził, opowiedział wszystko mamie, choć

wiedział, że będzie na niego zła. A wiesz, co mama zrobiła,
gdy się przyznał?

- Wrzeszczała na niego - podsunął Josh.
Erica musiała zagryźć wargę, żeby nie wybuchnąć

śmiechem.

- Nie, nie wrzeszczała. Powiedziała, że jest z niego bardzo

dumna, bo powiedział prawdę. A potem poprosiła, żeby nigdy
więcej tego nie robił, i on jej to obiecał, bo bardzo mamusię
kocha i nie chciałby, żeby się martwiła i płakała.

Widząc, że dziecko ma już buzię w podkówkę, dodała:
- Chcesz mi coś powiedzieć? Skinął główką.
- To chodź tu do mnie i porozmawiamy.
Josh wybuchnął płaczem i rzucił się ku niej. Kotek,

przestraszony nagłym hałasem, zeskoczył z miauczeniem z
kolan Eriki i pobiegł do salonu.

W tej samej chwili chłopiec zapomniał o wyrzutach

sumienia i popędził za kotkiem z okrzykiem:

- Kiciuś, chodź tu, kiciuś!
- Joshuo Thomasie Stewarcie, wracaj natychmiast! - Erica

puściła się w pogoń za synkiem. - Nie skończyłam z tobą
rozmawiać.

- Ale ja chcę się pobawić z kiciusiem!

background image

Josh i kotek hasali radośnie po całym domu, więc Erica

uznała, że z pomocą psychologii nic więcej nie zdziała.
Dopadła synka, przełożyła go przez kolano i wlepiła kilka
klapsów. Uciekł. Znalazła go w swojej sypialni. Siedział na
łóżku i tulił kotka do piersi. Spojrzał na matkę poważnie i
powiedział:

- Przepraszam, mamusiu. Kocham cię i nie chcę, żebyś

więcej płakała.

No, więc jednak psychologia się przydała, pomyślała

Erica, siadając koło synka na łóżku. Przygładziła mu
zwichrzone po spaniu włosy.

- Josh, naprawdę mnie wczoraj przestraszyłeś. Nigdy nie

otwieraj sam frontowych drzwi, rozumiesz?

Pokiwał główką i zaczął pocierać policzkiem łebek kotka.
- Możemy zostawić u nas tego kiciusia?
Erica w pierwszym odruchu chciała zdecydowanie

odmówić. Mark nie cierpiał kotów i gdyby przyznano mu
opiekę nad dzieckiem, w jednej chwili zwierzątko stałoby się
bezdomne. Byłoby wręcz okrucieństwem pozwolić Joshowi
przywiązać się do kotka, a potem ich rozdzielić.

No tak, lecz przecież ona walczyła z Markiem, więc

musiała wierzyć w wygraną, nie wolno jej było dopuszczać
myśli o niepowodzeniu. A nawet w razie zwycięstwa Marka -
co wydawało się bardzo mało prawdopodobne - uprosiłaby
sąd o wyrażenie zgody na zatrzymanie przez dziecko
ulubionego zwierzaka.

- Tego jeszcze nie wiem. - Erica podrapała kotka pod

brodą. - Jest bardzo malutki i pewnie należy do kogoś z
sąsiedztwa. Musimy się dowiedzieć, do kogo, i zwrócić
właścicielowi, jeżeli będzie sobie tego życzył.

- Ale ja nie chcę go zwracać. - Malec mocniej przytulił

kotka. - On mnie kocha. Widzisz? - Zwierzak właśnie lizał
rączkę dziecka.

background image

- Zrozum, Josh, jeżeli kotek jest czyjś, musimy go oddać.

- Przygarnęła do piersi główkę chłopczyka, widząc, że
niebieskie oczy są już pełne łez. - A my pójdziemy do
schroniska i weźmiemy sobie innego, dobrze?

- Ale ja nie chcę innego - szepnął żałośnie.
- Wiem, lecz to może będzie jedyne wyjście. A poza tym,

jeśli go zwrócimy, właściciele będą bardzo szczęśliwi, że go
odzyskali i na pewno pozwolą ci go odwiedzać.

- Na pewno? - Uniósł główkę i spojrzał matce w oczy.
- Na pewno - przyrzekła, ocierając łzy z jego rzęs. - A

teraz zjemy śniadanie, potem się ubierzemy i pójdziemy
poszukać właścicieli kotka. Zgoda?

- Zgoda - odparł. Erica wiedziała, że ta odpowiedź nie

płynie z serca. Kiedy chłopczyk z kociakiem w objęciach
wyszedł z sypialni, westchnęła ciężko. Właśnie w takiej chwili
jak ta bardzo brakowało jej mężczyzny. Jeżeli oddadzą kotka,
Josh będzie niepocieszony. Dobrze byłoby mieć teraz obok
siebie kogoś, kto objąłby ją ramieniem i zapewnił, że
postępuje słusznie, choć naraża synka na takie zmartwienie.

- To wszystko przez ciebie, Alexie Harcie - mruczała do

siebie w drodze do kuchni. - Gdybyś tu się nie zjawił, kot nie
dostałby się do domu, a w każdym razie ja przynajmniej
miałabym spokojną noc i dzisiaj łatwiej byłoby mi się z tym
uporać. Ale nie, wprosiłeś się z wizytą, roztaczałeś przede
mną męskie uroki, uwodziłeś mnie i poszedłeś sobie, nie
dziękując nawet za kolację. I pewnie nie wiesz, że przez ciebie
nie zmrużyłam oka. Mam nadzieję, że ty także.

Alex Harte był od rana w podłym nastroju. Postanowił

oszczędzić swemu personelowi wybuchów złego humoru i
wybrał się do Rona, który montował film z Susie.

Zastał reżysera w jego biurowym pokoju. Siedział z

nogami na biurku, filiżanką kawy w jednej ręce i pączkiem w
drugiej.

background image

- Miło widzieć cię przy ciężkiej pracy. - Alex oparł się o

framugę drzwi.

- Zaaplikowałem sobie poranną dawkę cukru - odparł Ron

z uśmiechem - żeby mózg funkcjonował należycie.

- Myślałem, że Claire trzyma cię na diecie.
- Ona też tak myśli. Poprosiłbym cię, żebyś usiadł, ale

jedyne wolne miejsce jest na moich kolanach i zostało
zarezerwowane dla ślicznych panienek o długich nogach i
dużym biuście.

- Nie rozgłaszaj tego, bo jeszcze Claire usłyszy - zaśmiał

się Alex.

- Może dobrze by jej to zrobiło - odpowiedział Ron w

zamyśleniu. - Ja jej się regularnie oświadczam, a ona mi mówi
„nie".

- Żyjecie ze sobą szczęśliwie pod jednym dachem od

trzech lat. Po co ci papierek?

- No, no - reżyser pogroził mu palcem - nie wypada tak

cynicznie podchodzić do marzeń romantyka. Poza tym, skoro
nadaję się na kochanka, to chyba też i na męża.

- Tak, lecz jeśli wszystko się zawali, nie będziesz musiał

przynajmniej prać swych brudów w sądzie. - Alex nie
ustępował.

- To prawda - zgodził się Ron. - Jest jednak jeszcze druga

strona medalu. Kiedy ludzie decydują się na rozwód, to przed
pójściem do sądu muszą poważnie zastanowić się, czy
rzeczywiście nic się nie da naprawić.

- Różnie bywa. Przecież Claire ma już rozwód za sobą.

Podobno najtrudniejszy jest ten pierwszy raz.

Ron odchylił się z krzesłem i bacznie przyjrzał Alexowi.
- Kogo ty chcesz przekonać? Mnie czy siebie?
- Ciebie, oczywiście. - Alex popatrzył na przyjaciela

spode łba. - Ja nie jestem z nikim związany.

background image

- A co z tą ciemnooką, uroczą Ericą Stewart, która w

każdym normalnym mężczyźnie wzbudziłaby tęsknotę za
ojcostwem?

- O nieba, ty jesteś nie tylko romantykiem, ale masz

urojenia - mruknął Alex. - Gdybyś spędził jeden wieczór u
niej w domu, nawet na myśl by ci nie przyszło ojcostwo.

- Wiedziałem, że tak będzie. - Ron wybuchnął śmiechem.

- Jeden wieczór u niej i już jesteś zadurzony.

- Zadurzony? - powtórzył Harte z niesmakiem. - A co to

za słowo na określenie uczuć dorosłego mężczyzny? Można
by było powiedzieć, że ja... że ja... Och, do licha, sam nie
wiem, w każdym razie z pewnością nie jestem zadurzony.

- Nie denerwuj się. - Ron wstał, podszedł do Alexa i

przyjacielskim gestem położył mu rękę na ramieniu. - Mówi
do ciebie człowiek z doświadczeniem. Pozwól, żeby sprawy
toczyły się naturalnym biegiem. Lecz gdy pewnego dnia
odkryjesz, że życie wydaje ci się puste właśnie dlatego, że tej
kobiety nie ma u twego boku w łóżku co rano, nie zwlekaj z
decyzją. Nie spartacz wszystkiego jak ja. Włóż na jej palec
zaręczynowy pierścionek i poproś, żeby zamówiła weselny
tort.

- Wariat - mruknął Alex i ruchem ramienia strącił dłoń

przyjaciela. - Nie jestem zadurzony i prędzej zapanuje upał na
biegunie północnym, niż ja się ponownie ożenię. No, a teraz
do roboty. Film z Susie sam się nie zmontuje.

- Nadzorca niewolników - skomentował dobrodusznie

Ron, podążając za kolegą do laboratorium.

Przystąpili do pracy, lecz Alex nie mógł się skupić.

Nieustannie wracał myślą do Stewartów. Jak Erica poradziła
sobie z Joshem? Przecież jakoś musiała zareagować na jego
wybryk. A co z kotkiem? Czy pozwoliła chłopcu go
zatrzymać? Miał taką nadzieję, gdyż dobrze pamiętał swe
dziecięce marzenie o własnym zwierzaku. Niestety, właściciel

background image

domu, w którym mieszkali, nie pozwalał trzymać zwierząt.
Matka obiecywała Alexowi, że kiedyś zamieszkają w domu z
ogródkiem i będzie miał ich tyle, ile zechce. Lecz była to
jeszcze jedna z fantazji, które snuła, żeby uczynić los
znośniejszym.

Zawsze z poczuciem winy myślał o tym, że matka dla

niego zrezygnowała z wygodnego życia. Nigdy go za to nie
winiła, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości, lecz
dobrze pamiętał, jak trudno jej było wychowywać go bez
niczyjej pomocy. Podobnie Erica samotnie boryka się z
problemami wychowawczymi.

Poczuł jakiś ciężar w piersi i usiłował sobie wytłumaczyć,

że Erica żyje w innych warunkach niż jego matka. Nie opływa
w bogactwa, ale nie musi walczyć o przetrwanie. Ma matkę i
byłego męża, którzy jej pomagają, więc właściwie nie jest
samotna.

Mimo to nie przestały go trapić wątpliwości. Skoro nie

musi zdobywać pieniędzy, to dlaczego zgodziła się na
zatrudnienie Josha w filmie reklamowym? Jeśli jest w dobrych
stosunkach z matką, to czemu ta bez jej wiedzy umówiła się
na próbne zdjęcia? I w końcu, z jakich przyczyn Erica
potraktowała jako coś potwornego pożądanie, które udało mu
się w niej wzbudzić? Czy nie miało to związku z byłym
mężem, a jeśli tak, to co takiego on jej zrobił?

Tyle pytań bez odpowiedzi. No, cóż. Te problemy go nie

dotyczyły. Zeszłego wieczoru Erica wyraźnie dała mu do
zrozumienia, co dla niej jest w życiu najważniejsze. Nie
należała do kobiet, które napotykał na swej drodze,
zainteresowanych krótkotrwałymi, niezobowiązującymi
romansami. Była świadomą swych obowiązków matką i
szukała mężczyzny, który podjąłby się roli męża i ojca.

Skoro on się do tej roli nie nadaje, musi traktować Ericę

jak każdego innego partnera w interesach - uprzejmie i

background image

przyjaźnie. A poza tym będą rozmawiać wyłącznie o
pogodzie.

Słaba nadzieja. Równie dobrze mógłby wykupić działkę

na księżycu.

Erica nie miała złudzeń, że życie jest usłane różami, lecz

ostatnie kilka dni to już było zupełne dno. Szczęśliwie tylko
rozwiązał się problem kota, a właściwie kotki. Okazało się, że
jest jedną z pięciorga rodzeństwa i jej właściciele z radością
oddali ją w dobre ręce.

Teraz Kicia - jak wymyślnie nazwał ją Josh - należała już

do rodziny, a jej kuwetka stanęła w łazience w miejscu kosza
na brudną bieliznę. Erica oddałaby duszę diabłu za drugą
łazienkę. Myślała o tym, prowadząc Josha i Kicię do wyjścia.
Mieli być w studiu za dwadzieścia minut, a sama droga
zabierze im pół godziny. Właśnie kładła rękę na klamce, gdy
usłyszała telefon. W pierwszym odruchu nie zamierzała
podchodzić do aparatu, lecz nigdy nie potrafiła się oprzeć
temu natarczywemu sygnałowi. Musi kupić sobie
automatyczną sekretarkę.

- Erico, jeszcze jesteś w domu? - usłyszała zdumiony głos

matki. - Przecież powinnaś być już w studiu...

- Mamo, wiem, gdzie powinnam być, jestem spóźniona,

czego chcesz? - Madelaine odchrząknęła i Erica czekała na
odpowiedź ze wzrastającą podejrzliwością. - Kontrolujesz
mnie. Dlaczego?

- Ja... chciałam tylko sprawdzić, czy jedziesz do studia.

Nie wypada się spóźniać, to takie nieprofesjonalne.

- Ani ja, ani Josh nie wykonujemy zawodu. On jest

zaangażowany tylko do jednego odcinka filmu. Jeżeli będzie
mu się to podobało, wystąpi w trzech dalszych. W każdym
razie, po skończeniu tej pracy wycofujemy się z występów w
reklamie, Nieodwołalnie i na stałe.

- Ależ, Erico...

background image

- Mamo, nie ma dyskusji i przysięgam, jeżeli pokażesz się

w studiu, ja z Joshem je opuścimy.

- Jak możesz?! Ja znalazłam Joshowi to zajęcie i chyba

mogłabym się na coś przydać.

Erica zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu.
- Zrobiłaś to za moimi plecami i już ci mówiłam, że

postąpiłaś niewłaściwie.

- A gdybym pytała ciebie o zdanie, to jaki byłby rezultat?

Zostałabyś na lodzie. Potrzebne ci są pieniądze i dobrze o tym
wiesz. Chyba pamiętasz, że adwokat powiedział...

- Mamo, dobrze pamiętam, co powiedział adwokat, i

równie dobrze wiem, że z każdą chwilą jestem bardziej
spóźniona. Albo będę dalej wałkować z tobą ten temat, albo
pojadę do studia. Wybieraj.

- Erico, nie wiem, co cię napadło. Kiedyś byłaś...
- Ciepłe kluchy, to masz na myśli - stwierdziła krótko. -

Kursy psychoterapeutyczne, na które chodziłam, przywróciły
mi pewność siebie. Jesteś moją matką i kocham cię, ale Josh
nie jest przedmiotem, tylko twoim wnuczkiem, wiec ciesz się
nim i nie próbuj traktować jako narzędzia do realizacji twoich
zwariowanych marzeń o sławie.

- Tak bardzo mnie nienawidzisz? - W głosie Madelaine

słychać było tłumione łzy.

Erica pokręciła głową przecząco, jakby broniła się przed

tym zarzutem. Trudno było dociec, czy łzy matki, która
popłakiwała z dużą łatwością, były prawdziwe. Z drugiej
strony, twardy pancerz, który matka pokazywała światu, był
tylko pozą. To dlatego ojciec, znając jej wrażliwość,
wytrzymał w małżeństwie.

- Zawrzyjmy umowę - zaproponowała w końcu Erica. -

Jeśli rzeczywiście chcesz mi pomóc, możesz być obecna na
sesji zdjęciowej. Pod jednym warunkiem. Musisz pogodzić się
z moją decyzją, że po skończeniu pracy dla kolekcji „Moje

background image

wspaniałe dziecko" Josh już więcej nie będzie występował w
reklamach. Jeżeli marzysz o jego zawrotnej karierze filmowej,
lepiej zostań w domu. Przydałoby się nam twoje moralne
wsparcie, ale ja jestem matką Josha i ja decyduję, co on będzie
robił, a czego nie będzie. Jeszcze raz mówię - wybieraj. Ale
dobrze to przemyśl. Jeśli przyjmiesz moje warunki, to
możemy spotkać się w studiu.

Odłożyła słuchawkę, nie czekając na odpowiedź matki. Z

przerażeniem stwierdziła, że Josh z kotką zniknęli.

- Josh, gdzie jesteś? - zawołała niecierpliwie.
- Tutaj - oznajmił. - Kici zachciało się siusiu. Erica ukryła

twarz w dłoniach, zastanawiając się, czy nie czas na wizytę u
psychoterapeuty.

Alex Harte przygotował się starannie do spotkania z Ericą.

Wręcz naszkicował sobie cały scenariusz. Po zdawkowym
powitaniu zaprowadzi ją i Josha do garderoby, gdzie będą już
czekać specjaliści od ubiorów i charakteryzacji. Potem
posadzi Ericę w pobliżu planu filmowego z filiżanką kawy, a
po zakończeniu zdjęć grzecznie się z nią pożegna i każde
pójdzie w swoją stronę.

Jednak wkrótce okazało się, że nawet najlepiej

przygotowany plan może spalić na panewce. Najpierw
zatelefonowała sekretarka z wiadomością, że Erica się spóźni,
co zirytowało Alexa, gdyż kamerzyści byli. umówieni
punktualnie na dziesiątą.

Następnie zauważył w studiu matkę Eriki. Spędził z nią

kilka minut i przez ten czas Madelaine Harris zdążyła
wszystko skrytykować, począwszy od ustawienia kamer po
ubiory, którym - zdaniem Alexa - nie można było nic
absolutnie zarzucić.

Gdy wreszcie zjawiła się Erica, miał ochotę ją .

wycałować za przyjście mu z odsieczą.

background image

Lecz na jej widok przestraszył się. Wyglądało, że ledwo

trzyma się na nogach. Miała ciemne sińce pod oczami, usta
zaciśnięte i przysiągłby, że straciła na wadze.

Podszedł do niej i zapytał niepewnie:
- Erico, dobrze się czujesz?
- Oczywiście, że nie czuję się dobrze. - Spojrzała na niego

z rozgoryczeniem. - Jestem matką, pamiętasz? Czy zwierzęta
mogą występować w twoim filmie?

- Zwierzęta? - powtórzył bezmyślnie. Erica wysunęła

Josha do przodu.

- Josh i kotek są nierozłączni. Jestem gotowa uznać, że to

jakaś psychoza. A, właśnie, czy masz tu na planie kuwetkę?

- Kuwetkę?
- Skrzyneczkę z piaskiem, gdyby kotu się zachciało...
Alex nie wiedział, czy z nerwów, czy z niezamierzonego

komizmu tej sceny, chwycił go niepohamowany śmiech. Jeden
rzut oka na minę Eriki przekonał go, że ona nie rozumie
przyczyny tej wesołości. Jak ma jej to wytłumaczyć, skoro
ciągle nie może się opanować? Całymi godzinami i dniami
przygotowywał się, żeby ich powitanie wypadło formalnie, a
ona mówi na wstępie o skrzynce z piaskiem dla kota! Jakoś się
uspokoił i zwrócił do Josha.

- Co za wspaniały kot! Jak ma na imię?
- Kicia, bo to dziewczynka.
Erica tymczasem dojrzała Madelaine.
- O, przyszła mama. Dobrze się sprawuje?
- To zależy od tego, co uważasz za dobre sprawowanie.
Erica pokiwała głową z rezygnacją.
- Prosiłam, żeby się nie wtrącała, ale powinnam była

przewidzieć, że nie posłucha. Jestem zawieszona między nią a
tą dwójką i tak sobie myślę, że powinnam spakować manatki i
gdzieś uciec. Co sądzisz o adopcji? Mam do oddania chłopca z
kotem. Mogłabym nawet dopłacić do tej transakcji.

background image

- Propozycja byłaby do rozważenia - odparł Alex z

żartobliwą powagą - gdybyś dorzuciła jeszcze roczny zapas
papieru toaletowego.

- Roczny? Chcesz mnie zrujnować?
- No wiesz - roześmiał się - muszę pilnować swoich

interesów.

- Ale się targujesz. Chyba wycofam ofertę. - Pogładziła

zwichrzone włosy synka. - A teraz poważnie. Chwilowo Josh i
Kicia nie dają się rozdzielić. Może uzgodnimy inny termin
zdjęć?

Uśmiech Alexa natychmiast przygasł.
- Usiłujesz wycofać się z umowy? '
- Nie. Po prostu mówię ci, jak jest. Odpowiedziała bez

namysłu, więc niewątpliwie szczerze. Spojrzał na chłopca,
zakłopotany. Scenariusz nie przewidywał udziału zwierząt, w
każdym razie żywych.

- Musimy porozumieć się z Ronem. - Alex rozejrzał się w

poszukiwaniu reżysera. - Był tu przed chwilą, gdzie on się
podziewa?

- Założę się, że ukrył się przed moją mamą - stwierdziła

Erica, wzdychając ciężko. - Poszukaj go, a ja zobaczę, czy uda
mi się okiełznać panią Goldwyn. Chodź, Josh.

- Nie - oznajmił chłopiec stanowczo i odwrócił się od

matki. - Ja idę z Alexem.

Chciało się jej krzyczeć albo płakać. W ciągu ostatnich

kilku dni Josh stał się jeszcze bardziej przekorny niż zwykle.
Podejrzewała, że wyczuwał jej zły nastrój, który pogłębiał się
przed każdym spotkaniem z adwokatem. Po wczorajszej
rozmowie okazało się, że jej zdenerwowanie jest całkowicie
uzasadnione.

- Erico, w porządku. - Alex wziął chłopczyka z kotkiem

na ręce. - Zajmę się nim.

- Przepraszam za to wszystko - powiedziała.

background image

- Nic nie szkodzi - odparł cicho i odgarnął włosy z jej

policzka. Wyglądała na taką umęczoną, że miał ochotę utulić
ją w ramionach. - Wyraźnie jesteś wykończona. Może
usiądziesz, odpoczniesz i napijesz się kawy. Ja z Ronem damy
sobie radę i z Kicią, i z panią Goldwyn.

Nie powinnam się na to zgodzić, pomyślała Erica. Matka

powiedziałaby, że to takie nieprofesjonalne - brać pieniądze
zgodnie z umową i nie wykonywać obowiązków opiekunki
dziecka.

Lecz Alex się nie mylił. Była wykończona, i to zarówno

fizycznie, jak i psychicznie. Jej bezsenność wynikała z
napięcia związanego ze sprawą sądową o opiekę nad
dzieckiem, ale kiedy patrzyła na Alexa, uświadomiła sobie, że
i on ma w tym swój udział.

I nagle zrozumiała, że ten mężczyzna jest jej potrzebny. Z

całą jego siłą, a jednocześnie jakąś bezbronnością. Siła dawała
jej poczucie bezpieczeństwa. Słabość wyzwalała instynkt
opiekuńczy, nie mający nic wspólnego z macierzyńskim.

- To najmilsza propozycja, jaką dzisiaj usłyszałam -

odrzekła. Odwróciła się i odeszła, zamyślona, ponieważ nagle
zdała sobie sprawę, że jest o jeden krok od zakochania.

background image

ROZDZIAŁ 8
Studio zdjęciowe było pogrążone w ciemności, poza

oświetlonym reflektorami planem. Erica ze ściśniętym
gardłem obserwowała Josha, który bez najmniejszej tremy
harcował po scenie. Był ubrany w ciemnozielone spodenki z
kolekcji, reklamowane jako „tak trwałe jak z drelichu i tak
lekkie jak z bawełny" oraz jaskrawożółtą, bawełnianą
koszulkę z rysunkiem misia unoszonego w górę przez
kolorowe balony.

Zgodnie ze wskazówkami reżysera, Josh ciągnął po

podłodze kłębek czerwonej wełny i figlarnie zerkał w stronę
Kici, która pojawiła się na scenie, biegnąc za kulką zmiętego
papieru. Kotka zauważyła kłębek włóczki i przyczaiła się z
pyszczkiem przy ziemi do skoku. Z pupcią uniesioną do góry,
machając ogonkiem na boki, wyglądała jak samochód
wyścigowy na przyspieszonych obrotach tuż przed startem.

Josh spoglądał na nią wyczekująco i gdy skoczyła, zaczęła

się zabawa. Oboje usiłowali zdobyć kłębek, po czym - zgodnie
z zamysłem reżysera - chłopczyk wypuścił z rąk nitkę. Kicia
zawładnęła kłębkiem, Josh ją gonił i wkrótce oboje byli
zaplątani w zwoje czerwonej nici. Malec zanosząc się
śmiechem, upadł na podłogę, a kotka wskoczyła mu na piersi i
zaczęła ocierać się łebkiem o jego buzię.

- Nie myliłam się - szepnęła stojąca obok Eriki

Madelaine. - Josh zachowuje się bardzo naturalnie. Robi
dokładnie to, co mu polecił Ron, i to bezbłędnie. Powinien iść
na kursy aktorskie. Takie role małego modela to dobry
początek.

Erica chciała się sprzeciwić, lecz pomyślała, że matka

jednak ma rację. Josh jako mały gwiazdor nie tylko panował
nad sytuacją, lecz najwyraźniej świetnie się bawił.

background image

Nagle poczuła, że stojący za nią Alex położył dłoń na jej

ramieniu. Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć, i choć twarz
miał ukrytą w cieniu, dojrzała na niej wyraz zatroskania.

- Może napiłabyś się jeszcze kawy? Widocznie martwił

się o nią.

- Świetnie się czuję.
- Na pewno?
- Tak.
Ku własnemu zaskoczeniu nie dała mu zdjąć dłoni z

ramienia - nakryła ją swoją. W ciągu ostatnich kilku tygodni
przekonywała samą siebie, że Josh z taką samą niechęcią
odniesie się do pracy w reklamie, jak niegdyś ona. Jej
przeczucie nie sprawdziło się. Dotyk dłoni Alexa pomagał jej
jakoś się z tym pogodzić. A on, jakby odgadując, dlaczego
Erica szuka jego bliskości, objął ją uspokajająco.

Nie miał wątpliwości, że Josh wypadnie przed kamerą

znakomicie, ale nawet on nie mógł się nadziwić wrodzonym
zdolnościom dziecka.

Musiał uzgodnić z klientem występ Kici, lecz teraz już był

pewien jego zgody, gdyż okazało się, że udział zwierzątka
przyniósł nadspodziewany efekt. Zabawa chłopczyka z kotką
dodała świeżości i rozmachu scenom prezentowania kolekcji
odzieży.

Przez następne dwie godziny Ron filmował różne

warianty tej samej zabawy i gdy wreszcie rozbłysły światła,
Alexowi nie chciało się wierzyć, że czas tak szybko minął.
Wszyscy tłoczyli się wokół chłopca i kotki. Wszyscy, z
wyjątkiem Eriki, która siedziała na krześle, nieruchoma jak
posąg.

Alex stanął przed nią i wyciągnął ręce, żeby pomóc jej

wstać. Nie zareagowała, tylko wpatrywała się w zgromadzony
koło synka tłum.

- Dobrze wypadł, prawda? - spytała.

background image

- Tak, Erico, wręcz znakomicie. Spojrzała na niego,

zakłopotana.

- Byłam przekonana, że jemu to się nie będzie podobało,

a tymczasem był taki... pewny siebie.

- Dlaczego cię to dziwi?
Nie odpowiedziała, tylko sama zadała pytanie:
- Czy chcesz, żebyśmy przyszli jutro o tej samej porze?

Alex zmarszczył brwi. Erica wyraźnie była czymś
zmartwiona, a on przecież nie mógł jej zmusić, aby
opowiedziała mu o swych kłopotach. Jednak powinien
dowiedzieć się, co ją gnębi.

- Nie. Musimy z Ronem zaprezentować klientowi

nakręcony materiał. Jeżeli dojdzie do tego spotkania jutro i
będziemy mieli jego zgodę na występy Kici, następne zdjęcia
moglibyśmy robić w piątek.

- Bardzo mi przykro z powodu tych komplikacji z kotem.

- Erica westchnęła żałośnie.

- Niepotrzebnie - stwierdził kategorycznie. - Jeśli nasza

para tak dobrze wyszła na zdjęciach, jak wyglądała na planie,
to będziemy mieli lepszą reklamę, niż się spodziewaliśmy. Z
tym że w związku z udziałem kota będziemy musieli zmienić
umowę.

- Zmienić? Dlaczego? - Spojrzała podejrzliwie. Jeśli Alex

zamierzał obniżyć wynagrodzenie tylko dlatego, że Josh nie
chciał rozstać się z kotką, to czeka go z jej strony
niespodzianka.

- Musimy uwzględnić wynagrodzenie za występ Kici -

odrzekł. - Nie wiem dokładnie, ile teraz płaci się kocim
aktorom, bo ich ostatnio nie zatrudniałem, ale...

- Chcesz mi zapłacić za Kicię? - przerwała z

niedowierzaniem.

- Taki jest zwyczaj, Erico.

background image

- Spada mi manna z nieba - szepnęła. Przeniosła wzrok na

scenę, gdzie Josh siedział na kolanach babci, pogrążonej w
ożywionej rozmowie z Ronem. Reżyser rozłożony na krześle
głaskał Kicię, leżącą mu na piersiach. Nie wyglądał na
zachwyconego tym, co mówiła Madelaine, choć nie zdradzał
chęci ucieczki.

- Pójdę wybawić Rona, dopóki jego cierpliwość się nie

wyczerpała. - Erica wstała z krzesła. Zanim odeszła, Alex
chwycił ją za ramię.

- Erico, czy coś się stało?
- Nie, nic. - Musiała się po wstrzymać, żeby w pierwszym

odruchu nie odtrącić jego ręki. W czasie kręcenia zdjęć dotyk
Alexa był pokrzepiający, teraz ją denerwował.

Niewątpliwie kłamała. Alex zacisnął zęby. Już wcześniej

podejrzewał, że Erica jest w wyjątkowo podłym nastroju, a
potem dała mu do myślenia jej uwaga o „mannie z nieba".
Kusiło go, żeby ją zaciągnąć do biura Rona i tak długo
uwodzić, aż wyznałaby prawdę. Kłopot polegał na tym, że
gdyby już była gotowa dać mu odpowiedź, on zapewne nie
pamiętałby, o co ją pytał.

Puścił jej ramię i nadal zastanawiał się, czy ma drążyć ten

temat, gdy właśnie do Eriki podbiegł Josh.

- Czy mogę z Kicią iść na noc do babci? - zapytał.
- Nie wiem - odparła - nie masz piżamy, a kotka kuwetki.
- U mnie jest jego zapasowa piżama. - Madelaine

przyłączyła się do nich. - Ubikację dla Kici możemy kupić po
drodze.

Erica spojrzała na matkę nieufnie. Josh, oczywiście, nie

pierwszy raz miał u niej nocować, ale dzisiaj był po dniu
zdjęciowym i Madelaine, zachwycona grą dziecka, miałaby do
rana dość czasu, żeby je zaprowadzić na kilka innych
przesłuchań. Lecz trudno było odmówić pełnemu oczekiwania
spojrzeniu chłopczyka. Poza tym, matka chyba nie ośmieli się

background image

działać bez jej zgody. A jeśli rzeczywiście Josh ostatnio był
taki niegrzeczny, gdyż wyczuwał przygnębiający nastrój w
domu, to wizyta u babci dobrze mu zrobi.

- Niech będzie - zgodziła się niechętnie - ale, mamo,

przyprowadź Josha wcześnie rano.

- Przyjedziemy skoro świt - przyrzekła Madelaine.

Pożegnała się z Alexem, wzięła chłopca za rękę i poszła z nim
do garderoby.

- No, to chyba będziesz mogła trochę odpocząć - rzekł

Harte.

- Raczej muszę przysiąść fałdów i popracować. Zbliżają

się terminy oddania dwóch rysunków, a żaden nie jest
skończony.

- Więc przynajmniej połóż się wcześnie do łóżka. - Alex z

trudem powstrzymał się przed wygładzeniem zmarszczki
między jej brwiami. - Wyglądasz na wyczerpaną.

- Miałam ostatnio ciężkie dni. Zainstalowanie nowego

członka rodziny w domu i tym podobne rzeczy.

- A co powiesz na wspólny lunch? Moglibyśmy coś

szybko przekąsić w pobliżu.

- Dzięki, ale nie mogę. Mam naprawdę dużo pracy.
- To byłby tylko taki lunch w związku z naszą umową -

nalegał, gdyż domyślał się przyczyn odmowy.

Patrząc mu w oczy pałające niebezpiecznym blaskiem,

zapragnęła znaleźć się w jego ramionach. Żyła w takim
zamęcie. Byłoby cudownie zapomnieć o tych wszystkich
zmartwieniach i zatracić się w namiętności, która wrzała w
nich obojgu. Cóż z tego, kłopoty nadal by na nią czekały, a do
tego całkiem mogłaby stracić dla niego głowę. To za duże
ryzyko, zważywszy, że Alexa interesuje tylko przelotny
romans.

background image

- To nie byłby lunch związany ze sprawami zawodowymi

i oboje dobrze o tym wiemy - odpowiedziała. - Nie
komplikujmy sobie życia.

Alex nie ustąpiłby tak łatwo, gdyby nie Ron, który właśnie

się pojawił.

- Człowieku, mamy masę spraw do załatwienia,

zwłaszcza jeżeli chcemy jutro zaprezentować klientowi nasz
dzisiejszy plon! - wykrzyknął, po czym zwrócił się do Eriki,
zanim Alex zdążył odpowiedzieć. - Josh zrobi furorę, jakiej na
rynku reklamy nie było od lat. Rozegraj to umiejętnie, a
zapewnisz mu życiową karierę. Bez przesady można
powiedzieć, że jest nie mniej utalentowany niż Shirley
Tempie.

Erica poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, lecz zdobyła

się na słaby uśmiech.

- Cieszę się, Ron, że Josh tak ci się podobał. Muszę już

iść. Jeżeli nic się nie zmieni, zobaczymy się w piątek.

Alex zaklął pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem.
Harte wmawiał sobie, że wizyta w domu Eriki ma ściśle

zawodowy charakter. Po montażu nie było już wątpliwości, że
klient przyjmie tę świetną reklamę. Alex, z jakichś niejasnych
dla niego samego powodów, przed prezentacją filmu klientowi
chciał usłyszeć opinię Eriki.

Usiłował się do niej dodzwonić przez kilka godzin.

Widocznie wyłączyła telefon. Pod wieczór zaczął się na dobre
niepokoić. Musiało się wydarzyć coś złego.

Dom Eriki, podobnie jak garaż, pogrążone były w

ciemnościach. Nie pracowała więc w swoim studiu. Może
poszła za jego radą i położyła się wcześnie spać, tłumaczył
sobie, sam w to nie wierząc.

Nacisnął dzwonek przy drzwiach.
- Czego chcesz? - powitała go, gdy po dłuższej chwili

stanęła w progu. Miała czerwone i zapuchnięte powieki.

background image

Usiłowała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, lecz przytrzymał
je i wszedł do środka.

- Co się stało? - zapytał. - I nie mydl mi oczu, Erico.

Wiele potrafię znieść od kobiet, z wyjątkiem kłamstwa.

- A co by to miało za znaczenie, gdybym cię okłamała?

Nic nas nie łączy - odparła podniesionym głosem.

Oparł się o framugę jak ogłuszony. Miała rację. Dlaczego

wymagał od niej szczerości, skoro nic ich nie łączyło? Nic?
Ależ to bzdura! Niemal od pierwszej chwili ich znajomości
żył jak w gorączce i wiedział, że i ją ona trawi. Mogli walczyć
ze sobą do sądnego dnia, ale jedynym skutecznym lekarstwem
było łóżko.

Zbliżył się do niej, a ona się cofnęła.
- Idź sobie!
- Nie, nigdzie nie pójdę. Ty chcesz, żebym został, żebym

cię całował, pieścił i kochał się z tobą.

Zasłoniła dłońmi uszy i krzyknęła:
- Nie chcę!
Znalazł się przy niej w dwóch susach, uchwycił jej dłonie

w swoje.

- Ależ tak, chcesz tego, tak samo jak ja. Dlaczego ze sobą

walczymy?

Wybuchnęła płaczem. Alex przytulił głowę Eriki do piersi

i poczuł jej łzy na swojej koszuli. Ze łzami mógłby sobie
poradzić, lecz przeraził go jej rozdzierający serce szloch. To
była prawdziwa rozpacz. Co ją spowodowało?

Zaprowadził Ericę do stojącego przy oknie fotela na

biegunach, usiadł i wziął ją na kolana. Bujał ją i gładził jej
włosy tak czule, jakby pocieszał płaczące dziecko. Przez okno
do pokoju przedostawało się tylko słabe światło z sąsiedztwa.
Alex, wpatrzony w ciemność, starał się zrozumieć, co się z
nim dzieje. Przyszedł do niej wiedziony pożądaniem, a teraz

background image

przepełniało go uczucie niepokoju i troski. Nieprzeparte
pragnienie, żeby ją pocieszyć, i - o nieba! - żeby ją chronić.

Na tę myśl ogarnęła go panika, gdyż dobrze wiedział, że

gdy kobieta wzbudza opiekuńcze uczucia, to jest tylko kwestią
czasu, kiedy mężczyzna przepadnie z kretesem. Jeśli jeszcze
ma dość zdrowego rozsądku, do licha, choć resztę instynktu
samozachowawczego, powinien stąd czym prędzej uciekać.

Westchnął i ułożył się głębiej w fotelu.
Erica przestała płakać. Wydawało mu się, że usnęła, gdyż

wtulona w jego ramiona była taka cicha i nieruchoma. Lecz
gdy się poruszył, żeby zmienić pozycję na wygodniejszą,
usłyszał jej głos:

- Mam wstać?
- Nie. - Z rezygnacją oparł podbródek na jej głowie. Już

nie miał wątpliwości, dokąd zmierza. - Powiedz mi tylko,
dlaczego płakałaś. Coś cię gnębi, Erico. Nie jestem w stanie ci
pomóc, skoro nie wiem, co się stało.

- Tylko w jeden sposób możesz mi pomóc - odparła,

wznosząc ku niemu oczy. - Weź mnie. Weź mnie, abym
mogła na chwilę zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim poza
tym, że jestem kobietą.

Kilka minut temu nie wahałby się ani chwili, lecz wtedy

jeszcze jej szloch nie rozdarł mu serca.

Czule odgarnął włosy, które przylgnęły do jej mokrych

policzków.

- Przepraszam cię, Erico, ale nie mogę.
- Nie pragniesz mnie? - spytała drżącym głosem.
- Och tak, pragnę. - Jeszcze mocniej przytulił ją do siebie.

- Bardziej niż dotąd jakiejkolwiek kobiety. Ale nie chcę, żebyś
mnie wykorzystała. Kiedy będziemy się kochać, a na pewno
będziemy, to dlatego, że oboje postanowimy dać sobie siebie
nawzajem. Nie chcę być jakimś placebo, środkiem na

background image

zapomnienie. Potrzebuję czegoś więcej, Erico. Muszę być
pewny, że wybrałaś właśnie mnie.

- Wybrałam ciebie. Zupełnie świadomie. - Położyła mu

dłoń na sercu. - Twoje serce bije tak gwałtownie, jak moje.
Twój oddech jest tak szybki, jak mój. I tak samo mnie
pożądasz, jak ja ciebie.

Mocno uchwycił jej dłoń.
- Moja była żona mnie wykorzystała. Nie pozwolę na to

już żadnej innej kobiecie. Jeśli mnie pragniesz, powinnaś mi
się zwierzyć. Związek między dwojgiem ludzi buduje się na
zaufaniu, a ono wymaga dzielenia się troskami.

- My nie jesteśmy ze sobą związani.
- Będziemy od tej chwili. Oczekiwałaś ode mnie

przyjaźni i chcę ci ją teraz okazać. Więc powiedz mi, co się z
tobą dzieje.

Poderwała się z jego kolan i zaczęła nerwowo przemierzać

pokój. Z trudem powstrzymywał się, żeby nie wziąć jej znowu
w ramiona. Tak bardzo chciał przelać na nią choć trochę swej
siły. Pozostał w fotelu i kołysał się powoli, jakby ten ruch miał
złagodzić jego napięcie.

Milczała tak długo, że zwątpił, czy mu się zwierzy.

Odezwała się właśnie w chwili, gdy chciał wstać i odejść.

- Mark wytoczył sprawę w sądzie. Usiłuje odebrać mi

Josha.

- Mark jest jego ojcem?
- Tak. Chce się zemścić na mnie za to, że go opuściłam.

Ma wybujałe wyobrażenie o męskiej dumie. Nigdy mi nie
wybaczył, że to ja go zostawiłam, zamiast pokornie czekać, aż
on mnie porzuci. A w końcu tak by się stało. Byłam jego
przelotnym kaprysem. Ożenił się ze mną prawdopodobnie
tylko dlatego, że inaczej nie mógł zaciągnąć mnie do łóżka. A
Mark zawsze osiąga to, czego chce. Teraz chce Josha.

Alex zastanawiał się chwilę, zanim odpowiedział.

background image

- Wiem, że tu, w Kalifornii, panują liberalne zasady, lecz

chyba nie w orzecznictwie w sprawach o opiekę nad dziećmi,
zwłaszcza tak małymi, jak Josh. Według mnie Mark nie ma
najmniejszej szansy, jeśli nie wykaże, że ty nie spełniasz
właściwie rodzicielskich obowiązków.

- O to właśnie chodzi - szepnęła, a łzy znowu popłynęły

jej po policzkach. - On uważa, że to udowodni.

Alex podbiegł do niej i objął ją.
- Erico, to śmieszne. Znam cię wystarczająco dobrze i

wiem, że jesteś wspaniałą matką. Żaden sąd nie przyzna
dziecka twemu eks - mężowi.

- Szkoda, że nie możesz przekonać o tym mego adwokata

- rzekła żałośnie, opierając czoło o pierś mężczyzny. - Spotkał
się dzisiaj po południu z adwokatem Marka, żeby zorientować
się, czy możliwa jest jakaś ugoda, a ten człowiek nawet nie
chciał o tym słyszeć. Mark wygra tę sprawę, Alex. Wiem, że
wygra. Czuję się taka bezradna.

- Jest wiele określeń, które pasują do ciebie - szepnął i

uśmiechnął się pokrzepiająco - tylko nie bezradna. - Przytulił
ją mocniej, a ona odpowiedziała natychmiast całą swoją istotą
- ciałem i duszą. Tym razem to nie było pożądanie, lecz
miłość. Gdyż miłość i seks to nie to samo. Alex powiedział, że
chce się z nią związać. Na jak długo? Na dzień, tydzień,
miesiąc?

Dopóki nie skończy reklamy, podpowiedział jej

wewnętrzny głos. Mimo to chciała opleść jego szyję
ramionami i oddać mu się, choć wiedziała, że teraz nie
powinna.

- Musisz już iść. - Uwolniła się z jego objęć.
- Powtarzanie tego weszło ci w nawyk. Wcale nie chcesz,

żebym poszedł, i dobrze o tym wiesz.

background image

- Tak, przyznaję - spojrzała na niego gniewnie - nie chcę,

żebyś poszedł. Marzę o tym, żebyś wziął mnie na ręce i
zaniósł do łóżka. Będzie nam dobrze ze sobą. A co potem?

- Pozostaną nam miłe wspomnienia i, mam nadzieję,

ochota na powtórkę - odrzekł równie gniewnym tonem. -
Chciałbym ci powiedzieć, że podniesiemy palce do przysięgi i
złożymy sobie obietnicę nieśmiertelnej miłości. Ale życie jest
bardziej skomplikowane i nie daje żadnych gwarancji, Erico.
Oboje się o tym przekonaliśmy i lekcja, jaką odebraliśmy,
była brutalna. Ja mogę ci ofiarować jedynie los na loterię.
Decyduj.

Tylko głupcy zdają się na los, pomyślała.
- Dlaczego twoje małżeństwo się rozleciało?
- Z dwóch przyczyn - odparł przytłumionym głosem. -

Pewnego wieczoru moja żona malując sobie w salonie
paznokcie, oznajmiła mi, że była u lekarza, ponieważ
wydawało się jej, że zaszła w ciążę. Na szczęście dla mnie nie
zaszła, bo jednym tchem oświadczyła, że już zdecydowała się
ją usunąć. Powiedziała, że nie interesuje jej macierzyństwo, a
bóle porodowe jeszcze mniej. „Wolałabym umrzeć, niż
urodzić dziecko" - to były dokładnie jej słowa.

Erica spojrzała na Alexa, wstrząśnięta.
- A druga przyczyna? - spytała słabym głosem.
- Kristen pracowała w konkurencyjnej firmie, także

zajmującej się reklamą. Ubiegaliśmy się o to samo zlecenie.
Ukradła mi pomysł. W rezultacie ona została wicedyrektorem,
a ja straciłem pracę. - Jego uśmiech był raczej gorzkim
grymasem. - Erico, kochałem Kristen. Nie ożeniłem się z nią z
myślą o dzieciach i pogodziłbym się z jej awersją do
macierzyństwa. Ale nie potrafiłem wybaczyć nieuczciwości.

- Och, Alex - szepnęła cicho, pełna współczucia. Podeszła

do niego i, położyła mu dłonie na piersiach. Głęboki oddech,
który je unosił, powiedział jej jeszcze więcej niż słowa. Życie

background image

go ciężko doświadczyło, podobnie jak ją. Nagle zapragnęła
mu to wynagrodzić, tak jak potrafiła najlepiej.

- Kochaj mnie dzisiaj - szepnęła nagląco. Uniosła się na

palcach i przycisnęła wargi do jego ust.

- Erico, nie o to chodzi - odparł zdławionym głosem,

odsuwając ją od siebie. - Ja pragnę kochać się z tobą. - Ujął jej
twarz w dłonie i wpatrywał się w nią przenikliwym wzrokiem.
- Pozostawiam ci wybór. Albo będziemy świadomi, że razem
tego chcemy, albo wychodzę. Już ci powiedziałem: nie chcę
być środkiem na zapomnienie.

Rzucił jej wyzwanie. Mogła je podjąć lub pozwolić mu

iść. Czuła się rozdarta. Przecież sam mówił, że nie ma
gwarancji na szczęście. Jutro rano mogą się obudzić i
stwierdzić, że to był błąd. Ale także mogą nabrać przekonania,
iż mają przed sobą wspólną przyszłość. Tyle wątpliwości, tyle
niepewności. Musiała myśleć o Joshu, lecz Laura słusznie
uświadomiła jej, że chłopiec za kilkanaście lat odejdzie. Czy
rzeczywiście pragnie pewnego dnia zasiąść samotnie do
śniadania?

Objęła Alexa za szyję, pocałowała go, po czym

wyszeptała:

- Mam nadzieję, że nie uciekniesz na widok moich

rozstępów.

- Rozstępów? - wymruczał pytająco, zbliżając wargi do

jej ust.

- Tak. W ciąży z Joshem wyglądałam jak beczka.

Przycisnął dłoń do jej płaskiego brzucha.

- Po takich podniecających rozmowach bądź

przygotowana na określone konsekwencje.

- Jeśli o tym mowa - szepnęła - czy jesteś przygotowany?
- Noszę zabezpieczenie w portfelu, odkąd ukończyłem

piętnaście lat. - Objął ją ramionami i mocno przytulił.

background image

A potem spełnił jej prośbę. Sprawił, że znowu poczuła się

w pełni kobietą. Świadomą tego, że jemu to zawdzięcza.
Rozebrał ją, a ona pod dotykiem jego dłoni poczuła
ogarniający ją żar. A kiedy w ślad za dłońmi powędrowały
jego wargi, objął ją płomień.

Nie chodziło tylko o jego pieszczoty, ale o to, jak ją

pieścił. Był taki czuły, delikatny, szeptał słowa uspokajające i
przywracające nadzieję, patrzył z zachwytem na jej nagie
ciało.

Erica po raz pierwszy nie odczuwała skrępowania z

powodu pozostałości po ciąży, które ją szpeciły. Alex ich nie
zauważał. Dla niego była doskonałością bez skazy.

- Teraz ja - szepnęła ochryple, zdejmując mu koszulę.

Zaczęła badać dłońmi i wargami każdy centymetr jego
wspaniale umięśnionych piersi i ramion. Potem rozpięła mu
pasek i jej ręce, wargi i język błądziły już niepowstrzymanie
po całym jego ciele.

- O mój Boże, Erico! - wykrzyknął. Nigdy żadna kobieta

nie pieściła go z taką namiętnością. I dopiero dzięki tej
namiętności odkrył w sobie uczucia, o których istnieniu nawet
nie wiedział. Po raz pierwszy niczego nie żądał dla siebie.
Chciał jedynie ofiarować Erice najdoskonalsze spełnienie jej
oczekiwań i pragnień, być dla niej wyjątkowym, jedynym
mężczyzną. Musiał być wyjątkowy, jeżeli miało się spełnić
jego marzenie, aby ona z myślą tylko o nim zasypiała
dzisiejszej nocy i budziła się jutro rano.

I tak się stało. Kiedy opadli na dywan i rozpoczęło się

miłosne misterium, dla Eriki cały świat przestał istnieć, poza
tym mężczyzną, którego ciało było splecione z jej ciałem.
Poza Alexem, z którym było jej tak dobrze, jak jeszcze nigdy,
a jak powinno być zawsze.

background image

ROZDZIAŁ 9
- Co robisz? - spytał Alex. Otworzył oczy i zobaczył

Ericę, siedzącą po turecku koło niego na łóżku. Była w
starym, podniszczonym, welwetowym szlafroczku, miała
jeszcze lekko zapuchnięte od snu powieki i włosy w nieładzie.
Pomyślał, że jest najpiękniejszą kobietą pod słońcem.

- Patrzyłam, jak śpisz - uśmiechnęła się. - Wyglądałeś

niewinnie jak Josh, z takim słodkim uśmiechem w kącikach
warg.

Zmarszczył brwi.
- Erico, mężczyźni nie uśmiechają się słodko.
- Ty tak. Ale nie martw się, to będzie nasza tajemnica.
- Jesteś niepoprawna. Co ja mam z tobą począć? -

Zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie. Rozchylił szlafrok i
pogłaskał jej plecy.

- Uhm - zamruczała cicho, całując go w ramię. - Jeśli

miałabym coś zaproponować... - Przesuwała palcami po
owłosionej piersi Alexa z tajemniczym uśmiechem.

Odgarnął czule potargane włosy z jej twarzy.
- To jest oferta nie do odrzucenia, ale boję się, że

wyczerpał się już mój zapas z portfela. Musiałbym zastosować
inny sposób.

- Nie. Nie musiałbyś. - Wysunęła rękę i wyciągnęła z

szuflady nocnego stolika małe pudełeczko, którym pomachała
Alexowi przed nosem.

- Skąd, do diabła, to masz? - Usiadł i jednym, szybkim

ruchem przewrócił ją na plecy.

Popatrzyła na niego szeroko otwartymi ze zdziwienia

oczami. Był wściekły.

- Dostałam w prezencie. Dlaczego pytasz?
- W prezencie? - wrzasnął. - Co za typ daje kobiecie takie

prezenty? - Wyrwał jej z rąk pudełeczko i potrząsał nim nad
nią.

background image

- Ależ, Alex, ty jesteś zazdrosny! - zawołała,

uszczęśliwiona.

- Nie jestem zazdrosny - rzucił jej groźne spojrzenie - ja

jestem...

- Zazdrosny - powtórzyła z uśmiechem, bardzo

zadowolona. Usiadła koło niego. - No, przyznaj się. To nie
żadna zbrodnia. Raczej normalna reakcja.

- Erico, nie prowokuj mnie - syknął przez zaciśnięte zęby.

- Jestem na ciebie tak wściekły, że najchętniej wlepiłbym ci
klapsa.

- Bo podejrzewasz, że w moim życiu był jeszcze inny

mężczyzna? - spytała, rozradowana. Milczał, więc dodała: -
Nie, nie było żadnego, choć nie uskarżałam się na brak okazji.
To była osobista sprawa wyboru wartości.

- Więc jak się z tego wytłumaczysz? - Potrząsnął

pudełeczkiem.

- Po rozwodzie moje przyjaciółki urządziły mi przyjęcie

na cześć odzyskanej wolności. I wręczyły to w prezencie,
twierdząc, że każda niezamężna kobieta powinna coś takiego
trzymać pod ręką. - Uśmiechnęła się figlarnie. - I dały mi
jeszcze bardzo seksowną, czarną nocną koszulkę.

- Niech to licho - mruknął, biorąc ją w ramiona.
- Czy to mają być czułe słówka? Musisz popracować nad

metodami uwodzenia. Takie groźne pomruki nie stwarzają
romantycznego nastroju.

- Chcesz mieć zaloty, będziesz je miała! - Zerwał z niej

szlafrok i nagą porwał w ramiona. - Jesteś cudowna.

- Nie byłabym tego taka pewna. Piersi mam za małe, na

skórze rozstępy, a moje biodra mają skłonność do
zaokrąglania się..

- Będę musiał dokładnie przyjrzeć się tym wszystkim

wadom.

- Koniecznie - wyszeptała, tuląc jego głowę do piersi.

background image

- Nic podobnego, nie są za małe, akurat takie, jak trzeba -

pomrukiwał, dotykając językiem nabrzmiałego sutka.

- Alex, przestań mnie torturować - z trudem wydobywała

z siebie głos, gdy kładąc ją na łóżku, powoli przesuwał usta
coraz niżej. Nie zamierzał jej usłuchać, właśnie czule całował
pociążowe rozstępy.

- Są takie podniecające - wymruczał. Podniósł na nią

pociemniałe z namiętności oczy. Pod wpływem tego
spojrzenia Erice wydało się, że jej krew przemienia się we
wrzącą lawę. - Szkoda, że nie mogłem cię widzieć, kiedy
byłaś w ciąży. Jakie to uczucie?

- Nie potrafię go opisać. - Szukała właściwych słów. -

Wspaniałe, nieporównywalne z niczym doświadczenie. A
jednocześnie wzbudzające lęk.

- Przed czym? - Ułożył się przy niej i przytulił ją do

siebie.

- Czego się bałam? - Spojrzała na niego, a on skinął

głową. - Jeżeli kobieta zdecyduje się na dziecko, to po
pewnym czasie nie może. już zmienić zdania, musi przez to
wszystko przejść i nikt nie może jej pomóc.

- Bardzo cierpiałaś w czasie porodu? - Głaskał ją

delikatnie po biodrze.

- Myślę, że nie więcej niż każda kobieta, ale, przyznaję,

bolało.

- Zdecydowałabyś się na drugie dziecko?
To pytanie ją zastanowiło. Poprzedniego wieczoru

powiedział jej, że jego była żona nie chciała mieć dzieci. Czy
to był rodzaj testu? Domyślała się, jakiej odpowiedzi on
oczekuje, lecz przecież sprawa nie była taka prosta.

- To by zależało od wielu okoliczności - odparła z

rezerwą.

- Od jakich? - Poczuła, że jego dłoń zaciska się na jej

biodrze.

background image

- Alex, do czego zmierzają te pytania? Milczał, więc

uniosła się na łokciu i popatrzyła mu uważnie w oczy. Jednak
nie potrafiła rozszyfrować spojrzenia mężczyzny.

- Miałaś rację - stwierdził nagle. Odpowiedziała mu

zdumionym spojrzeniem.

- O czym mówisz?
- Byłem zazdrosny. Jestem zazdrosny. - Położył ją znowu

i pochylił się nad nią. - Nie mogę znieść myśli, że należałaś do
innego mężczyzny. Że on cię dotykał tak jak ja i kochał się z
tobą. Że miałaś z nim syna.

- Zmarszczył brwi. - Jak myślisz, co to oznacza?
- Że jesteś tylko człowiekiem - podsunęła. - Ja też

odczuwam zazdrość. O pieszczoty innych kobiet, o ich
pocałunki. Zastanawiam się, czy kochałeś się z nimi tak jak ze
mną. - Już miał się odezwać, lecz położyła mu palec na
ustach. - Nie odpowiadaj, bo ja wcale nie pragnę usłyszeć
wyjaśnień. Przeszłość minęła, już jest za nami. Nie możemy
jej zmienić, choćbyśmy chcieli. Teraz musimy się skupić na
teraźniejszości, na nas.

- Uśmiechnęła się zachęcająco. - Nawet wiem dokładnie,

od czego powinniśmy zacząć.

Ukląkł przed nią i położył ręce na jej biodrach.
- I tym razem masz rację. Jeśli one mają tendencję do

zaokrąglania się, to tym lepiej, będzie więcej do kochania. A
co z tą czarną koszulką?

- Posłuchaj mnie wreszcie. Ciągle bujasz w obłokach. -

Laura odmierzyła porcję mydlanego proszku i wsypała go do
pralki.

- Bardzo cię przepraszam. Co mówiłaś? - spytała Erica

przyjaciółkę z psotnym uśmiechem.

- Nieważne - burknęła Laura. Nastawiła pralkę i usiadła

przy kuchennym stole. - Ale ty jesteś dla mnie ważna. Więc
jakie Alex ma wobec ciebie zamiary?

background image

- Spodziewam się, że zdrożne - odparła Erica z

zadowoleniem. - Dlaczego pytasz?

Laura zabębniła palcami o blat stołu.
- Wprawdzie sama cię zachęcałam, żebyś się z nim

spotykała, ale nie myślałam, że zabierzesz się do tego z
takim...

- Zapałem? - dokończyła Erica. Oparła łokcie na stole i

podparła podbródek dłońmi. - On jest cudowny, naprawdę
cudowny!

Laura jęknęła.
- Już czuję, co to będzie, kiedy moje dzieci odkryją uroki

seksu. Czy byłabyś tak łaskawa zejść na chwilę na ziemię i
ocenić sytuację rozsądnie?

- Oczywiście. A co mam ocenić rozsądnie?
- Motywację - odrzekła Laura. - Twoją i jego.
- To całkiem proste. Ja pragnę jego, on pragnie mnie. Na

dodatek lubi Josha, i to z wzajemnością. Czego mogę chcieć
więcej?

- Poddaję się. - Laura uniosła ręce z kwaśną miną. -

Chociaż nie, nie ustąpię ci. Jesteś moją przyjaciółką i
powinnam zdjąć ci z oczu te różowe okulary. Erico, ja się po
prostu o ciebie martwię. Jesteś tak uwikłana w wojnę z
Markiem, że zastanawiam się, czy w ogóle potrafisz teraz
trzeźwo myśleć. A nie przyszło ci do głowy, że Alex może cię
wykorzystywać? Czy przypadkiem nie chodzi mu tylko o
twoją zgodę na pozostałe trzy odcinki reklamy?

- Prawdę mówiąc, zastanawiałam się nad tym - przyznała

Erica.

- I do jakich wniosków doszłaś?
- Właściwie do żadnych - wyznała szczerze. - Ale

wszystko niedługo się wyjaśni. Jeśli Joshowi pójdzie na
następnych sesjach zdjęciowych tak dobrze jak wczoraj,
podpiszę umowę na pozostałe odcinki filmu. Na prowadzenie

background image

wojny z Markiem potrzebne mi są pieniądze. Mój były mąż
kategorycznie oświadczył, że nie godzi się na żadną ugodę
przed sądem.

- Nie musisz podpisywać umowy na dalszy ciąg reklamy,

jeżeli nie chcesz - wtrąciła szybko Laura.

- Rozmawialiśmy o tym z Bobem, pożyczymy ci

pieniądze.

- Bardzo dziękuję, ale nie mogę brać od was pieniędzy.
- To byłaby tylko pożyczka. A przy okazji

dowiedziałabyś się, jakie są prawdziwe intencje Alexa, zanim
zabrniesz jeszcze dalej. Przynajmniej przemyśl naszą
propozycję. Nie chcemy, żeby ktoś cię skrzywdził.

- Ja też tego nie chcę - odrzekła, w zamyśleniu wodząc

palcem po blacie stołu. Po chwili uniosła wzrok na zatroskaną
twarz przyjaciółki. - Muszę zaufać Alexowi, bo myślę, że
jestem w nim zakochana.

- Tego się właśnie obawiałam. - Laura westchnęła z

rezygnacją.

- Bum! - wrzasnął Josh.
- Zatopiony. - Alex zanurzył plastykowy okręt głęboko w

wodzie. - Koniec wojny. Zresztą, kąpiel już prawie wystygła,
więc pora wychodzić, bracie.

- Ale ja nie chcę - odpowiedział automatycznie Josh.
Alex z uśmiechem wyjął korek odpływu.
- Powtarzasz ciągle te cztery słowa, bo wiesz, że złoszczą

twoją mamę. Na mnie nie robią wrażenia.

- Wyjął chłopca z wanny, postawił na macie i sięgnął po

ręcznik.

- Goń mnie! - krzyknął malec, biegnąc w stronę drzwi.
- Josh, wracaj natychmiast! - zawołał za nim.
- Twoja mama urwie mi głowę, jak zobaczy, że biegasz

po całym domu mokry i na golasa:

background image

Josh tylko obejrzał się z chichotem i pognał dalej. Alex ze

śmiechem pokiwał głową. W ciągu ostatnich kilku tygodni
poznał już dobrze synka Eriki. Malec nieraz zachowywał się
niesfornie, ale był bardzo dobrym dzieckiem. Po prostu
uwielbiał figle.

Dopadł go w holu, chwycił na ręce i otulił ręcznikiem.

Josh śmiejąc się radośnie, zachwycony tą gonitwą, objął
mężczyznę za szyję. Wycisnął na jego policzku głośny
pocałunek i oznajmił:

- Ja ciebie kocham.
Wzruszenie chwyciło Alexa za gardło.
- Hm, ja też ciebie kocham - wymruczał burkliwie - nawet

jeśli chlapiesz wodą po podłodze i...

- ... biegasz na golasa - zakończył za niego Josh.
- Chodź, wskoczysz w piżamkę i pójdziemy wyciągnąć

mamusię z garażu. Chyba ma na dzisiaj dość pracy.

Skierował się z dzieckiem w stronę sypialni i wtedy

usłyszał dzwonek przy drzwiach. Wrócił i gdy otworzył drzwi,
nie miał żadnych wątpliwości, kim jest stojący W progu
mężczyzna. Był dorosłą wersją berbecia, którego Alex trzymał
na rękach.

Mark Stewart, najwyraźniej w pierwszej chwili

zaskoczony widokiem nieznajomego, zaraz ukrył zdziwienie i
wyciągnął do Alexa rękę.

- Jestem Mark Stewart, ojciec Josha.
Alex niechętnie podał mu dłoń.
- Alex Harte.
- Jest Erica? - zapytał Mark.
- Tak, pracuje w garażu. Jeśli pan pozwoli, nałożę tylko

Joshowi piżamę i zaraz ją zawołam.

- Myślę, że ja mogę ubrać syna. - Mark wyciągnął ręce do

dziecka. - Chodź uściskać tatusia.

background image

- Nie - odrzekł wojowniczo chłopiec. Alexowi zabrakło

na chwilę tchu, gdyż małe rączki zacisnęły się wokół jego szyi
z niespodziewaną siłą.

- Josh jest w przekornym nastroju. Przechodzi taki etap -

starał się usprawiedliwić malca. Powinien go zachęcić, żeby
poszedł do ojca, lecz jakoś nie mógł się na to zdobyć.

- Zawsze powtarzałem Erice, że jest dla niego za łagodna

- odparł Mark. - Jest takie dobre, stare przysłowie: „Rózeczką
Duch Święty dziateczki bić radzi". Dzieciom potrzebna jest
dyscyplina. Jeżeli się do niej nie wdrożą odpowiednio
wcześnie, później nie będzie można dać sobie z nimi rady.

Alex, mimo ogarniającej go złości, powstrzymał się od

odpowiedzi. Dyskusja z byłym mężem Eriki na temat
wychowywania dzieci w karności mogłaby jedynie jeszcze
pogłębić napięcie między nimi.

- Przepraszam na chwilę, ubiorę Josha. - Odwrócił się,

zostawiając Marka w otwartych drzwiach.

- Nie lubię go. On jest niesympatyczny - oznajmił Josh w

drodze do sypialni.

- Jestem tego samego zdania - wymamrotał Alex pod

nosem.

Właśnie włożył dziecku piżamę, gdy usłyszał wołanie

Eriki.

- Alex, Josh, gdzie jesteście? - Lecz zanim zdążył

odpowiedzieć, doszły go głosy z holu. „Co ty tu robisz?"

- spytała Erica, Mark odrzekł coś przytłumionym tonem.

Jej gwałtowne: „Nie!" - było głośne i wyraźne.

- Słuchaj, bracie, myślę, że powinieneś się tutaj sam

trochę pobawić - powiedział Alex do Josha. Malec zeskoczył z
łóżka i pobiegł do pudła z zabawkami.

- Mama bardzo się gniewa - oświadczył. Rzeczywiście,

Erica zaczęła krzyczeć, Mark też podniósł głos, lecz trudno
było zrozumieć ich słowa.

background image

Kiedy Harte wszedł do holu, panowała tam kompletna

cisza. Roztrzęsiona Erica stała naprzeciw Stewarta z
zaciśniętymi pięściami.

Mark podniósł na Alexa wzrok pełen furii.
- To jest prywatna rozmowa. Alex oparł się niedbale o

futrynę.

- Sądząc po natężeniu decybeli, raczej całkiem publiczna.

Oczywiście, wyjdę, jeżeli Erica sobie tego życzy.

Obróciła ku niemu głowę.
- Nigdzie nie pójdziesz. Jeśli ktoś ma stąd wyjść, to Mark.

- Zwróciła się do eks - męża. - Wynoś się razem z tą twoją
przebrzydłą propozycją! Mój syn nie jest na sprzedaż!

- To już twój problem, Erico. - W głosie mężczyzny

słychać było szyderstwo. - Nie chcesz spojrzeć w oczy
faktom. Josh jest także moim synem i mam zamiar wygrać
sprawę w sądzie. Może raz wreszcie ułatwisz sobie sytuację.
Weź te pieniądze, bo uprzedzam, że po raz drugi ci ich nie
zaproponuję.

- Wygrasz po moim trupie! - krzyknęła. - Dziecko wcale

cię nie obchodzi i nigdy nie obchodziło. Chcesz się tylko
zemścić na mnie za swą zranioną, idiotyczną, męską dumę!

- Jak zwykle, ulegasz złudzeniom. - Mark cedził słowa z

pogardliwym uśmiechem. - Męską dumę może zranić kobieta,
a oboje wiemy, że ty nie jesteś kobietą. Gdybyś nią była, nie
szukałbym przyjemności poza domem, prawda?;

Erica nie zdawała sobie sprawy, co robi, dopóki nie

rozległ się odgłos wymierzonego policzka. Od uderzenia
zabolała ją ręka i cofnęła się, przerażona. Nigdy dotąd nikogo
nie uderzyła w gniewie. Na myśl, że przez Marka zniżyła się
do tego, poczuła łzy upokorzenia.

Nie była w stanie się poruszyć, choć zobaczyła

wyciągającą się ku niej dłoń eks - męża. Dłoń ta zatrzymała
się raptownie na dźwięk głosu Alexa.

background image

- Lepiej jej nie dotykaj, jeżeli chcesz mieć rękę nadal na

swoim miejscu - powiedział cicho i stanowczo.

Mark wytrzeszczył na Alexa oczy, lecz widocznie

zrozumiał, że to nie żarty.

- Zobaczymy się w sądzie - wycedził przez zaciśnięte

zęby. - Przynieś ze sobą rzeczy Josha, bo on nie wróci do tego
domu.

Okręcił się na pięcie i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
- Nie mogę uwierzyć, że go uderzyłam - wyszeptała

Erica. - Naprawdę nie mogę.

- Sam się o to prosił. Nie powinien ci mówić takich

okrutnych rzeczy.

- To mnie nie usprawiedliwia. - Oparła głowę o pierś

Alexa i westchnęła ciężko. - Nie pierwszy raz zrzucał na mnie
winę za własną niewierność, oczywiście niesłusznie. Więc
dlaczego zareagowałam z taką złością?

- Podejrzewam, że gniew gromadził się w tobie przez

dłuższy czas. Musiał wreszcie znaleźć ujście, a Mark zbyt
boleśnie cię zranił. Czy dobrze go zrozumiałem? Chciał ci
zapłacić za Josha?

- Tak. - Erica zaśmiała się gorzko. - Właściwie

zaoferował mi fortunę. Byłam tak rozwścieczona, że o mało
nie wydrapałam mu oczu. Lecz przecież go znam i mogłam się
tego po nim spodziewać. Mark Stewart pieniędzmi zawsze
zdobywał to, na co miał ochotę. To była tylko kwestia czasu.
Spodziewałam się takiej propozycji.

- Mark Stewart - powtórzył Alex w zamyśleniu. - Czy

rozmawiamy o dziedzica majątku Zakładów Zbrojeniowych
Stewarta? - zapytał. Nazwisko było mu przecież znajome, lecz
dopiero teraz skojarzył je z przemysłowym potentatem.

- Tak, właśnie o nim.
- Och, do licha, masz przeciwko sobie niezłą artylerię. W

dosłownym tego słowa znaczeniu.

background image

- Nie przypominaj mi o tym. - Przytuliła policzek do jego

piersi. - Tylko trzymaj mnie mocno i mów, że wszystko
będzie dobrze.

Wiedział, że ona nie oczekuje od niego pustych słów

pocieszenia. Nie jest naiwna. A pieniądze mają jednak
znaczenie i choć podobno sprawiedliwość jest ślepa, to
Stewart miał ich tyle, że zdołałby sto razy przechylić jej szalę
na swoją stronę.

Myśl, że Mark mógłby wygrać sprawę w sądzie, wydała

mu się nie do zniesienia. Josh, pełen życia i czułości, był
jednym z najlepiej wychowanych dzieci, jakie znał. Co się z
nim stanie, kiedy odbiorą go matce? Alex nawet nie chciał
rozważać tej ewentualności, zwłaszcza że wciąż miał w
pamięci owo spontaniczne wyznanie miłości chłopczyka. Tak,
wchodził na niebezpieczną ścieżkę, lecz od tamtej chwili
zaczął myśleć o Joshu jak o własnym synu.

- No i co sądzisz o moim byłym mężu? - usłyszał pytanie.
- Josh doskonale to ujął: „On jest niesympatyczny". Erica

wybuchnęła śmiechem.

- Wygadany jest ten mały diabełek, prawda? A teraz

chodźmy szybko utulić go do snu.

- O tak, jak najszybciej.
Alex zasnął, a Erica po cichu wysunęła się z łóżka.

Włożyła szlafrok i zeszła do salonu. Kłótnia z Markiem
przygnębiła ją bardziej, niż chciała przyznać nawet przed
sobą. Jednocześnie powróciły wątpliwości związane z osobą
Alexa. Już przed tygodniem zdecydowała, że podpisze umowę
na dalsze odcinki reklamy. Nie miała jednak odwagi
powiedzieć o tym Alexowi. A jeśli Laura miała rację? Jeśli on
chciał przez łóżko skłonić ją do wyrażenia zgody na występy
Josha?

Nie, to niemożliwe. Dzisiaj dopiero drugi raz kochali się

ze sobą, a Alex w ubiegłym tygodniu przychodził do nich

background image

niemal codziennie. Być może nie chciał wykorzystać sytuacji,
że została jego kochanką, lecz niewykluczone, iż mógł dla
swych celów obmyślić inny, nawet bardziej skuteczny plan.
Kiedy był z nią i Joshem, stwarzał złudne wrażenie, że we
troje stanowią rodzinę.

Erica usadowiła się na sofie i sięgnęła po szkicownik. Gdy

już przelała na papier wszystkie miotające nią emocje,
spojrzała na potwora krytycznym okiem. Gniew, zdrada,
zażenowanie, strach. Teraz powinna ustalić, które z tych uczuć
miało swe źródło w jej własnych rozterkach.

- Wiem, że ci ciężko. - Erica przestraszyła się, kiedy Alex

niespodziewanie wyjął jej z rąk szkicownik. Przyglądał się
potworowi ze zmarszczonym czołem. - Kobieta - Monstrum
znowu w akcji.

Usiadł koło niej, położył sobie jej nogi na kolanach i

zaczął masować stopy. Poczuła, że się odpręża pod wpływem
tych kojących ruchów. Zaskoczył ją pytaniem.

- Ile miałaś lat, kiedy zaczęłaś rysować potwory, żeby

wyzwolić się od złości?

Zdziwiona przenikliwością Alexa, usiłowała zdjąć nogi z

jego kolan, żeby podkulić je bezpiecznie pod siebie. Uchwycił
je w kostkach i patrzył na nią badawczo w milczeniu. Z
pewnością oczekiwał, że obdarzy go zaufaniem.

To był chyba jeden z najtrudniejszych emocjonalnie

momentów w jej życiu, lecz postanowiła przemóc napięcie.

- Miałam wtedy dziesięć lat - odrzekła. Alex w milczeniu

masował jej stopy, więc mówiła dalej: - Zaczęłam dorastać i
coraz rzadziej zatrudniano mnie jako modelkę. Przez całe
życie matka wmawiała mi, że zostanę drugą Shirley Tempie, a
tymczasem musiała pogodzie się z przykrymi faktami. Jej
córka nie tylko przestała być dziewczynką z reklamy, ale
nagle wyrosła na niezgrabną nastolatkę.

background image

- To dlatego tak zareagowałaś na uwagę Rona, kiedy

porównał Josha do Shirley Tempie.

- Tak. Im bardziej mama stawała się nieznośna, tym

bardziej tata występował w mojej obronie. Ciągle się kłócili i
zawsze o mnie. Czułam się winna, że dorastam, że jestem
powodem nieustannych awantur rodziców. Więc pewnego
dnia przelałam te odczucia na papier. Psycholog powiedział
później, że rysunki spełniały rolę terapeutyczną, i
niewątpliwie miał rację.

Alex przełożył jej stopy na ziemię, wziął ją w objęcia i

pocałował we włosy.

- Wtedy oskarżałam matkę i nie znajdowałam dla niej

usprawiedliwienia, lecz z czasem zaczęłam ją rozumieć.
Wyrastała w biedzie i potwornie bała się powrotu do ubóstwa.
Nie była specjalnie wykształcona i nie wierzyła we własne
możliwości. Po prostu za moim pośrednictwem próbowała
przeżyć jakby zastępcze życie. Jest w gruncie rzeczy bardzo
wrażliwa, tylko się z tym kryje i ja często o tym zapominam.

- Teraz rozumiem, dlaczego tak stanowczo

przeciwstawiałaś się udziałowi Josha w reklamie - powiedział.

Zesztywniała, bo rozmowa mogła zejść teraz na ten temat.

Ona sama dała ku temu sposobność. Była więc zdziwiona, gdy
usłyszała słowa Alexa.

- Z przykrością myślę, że zostawię cię teraz samą, ale po

twojej kłótni z Markiem byłoby nierozsądnie z mojej strony
zostawać tu na noc. Po co dawać mu dodatkową broń do ręki?

- Nie myślę, by chciał poruszać w sądzie sprawę

intymnych związków. Sam ma ich na sumieniu zbyt wiele.
Otworzyłby tylko puszkę Pandory.

- Mimo to lepiej nie kusić losu. - Alex z ociąganiem wstał

z sofy. Martwił się o Ericę, nie chciał jej opuszczać i to go
przerażało. Im więcej czasu spędzał z tą kobietą i jej synkiem,
tym częściej chciał z nimi przebywać. Jeżeli nie będzie

background image

ostrożny, zakocha się. I nie wiadomo, czy w niej, czy pokocha
oboje jak własną rodzinę, gdyż tak właśnie ich traktował.

Erica wróciła z Alexem do sypialni i obserwowała go,

kiedy się ubierał. Najchętniej ściągnęłaby to ubranie i położyła
się z nim do łóżka, lecz rozsądek zwyciężył. Nadszedł czas
wyłożenia kart na stół. Tego wieczoru zwierzyła mu się z tak
bardzo osobistych przeżyć. Teraz musi się przekonać, czy
postąpiła słusznie.

Odprowadziła go do frontowych drzwi. Ujął jej twarz w

obie dłonie i czule pocałował w usta.

- Jeśli będę ci potrzebny, Erico, do czegokolwiek, gdybyś

chciała na przykład porozmawiać, zadzwoń, proszę.

- Dzięki - odparła.
- Naprawdę, proszę. Jest jeszcze inne lekarstwo na stres

niż rysowanie potworów.

- Tak. - Uśmiechnęła się. - Udowodniłeś mi to dzisiaj.
- Nie patrz takim wzrokiem - odezwał się burkliwym

tonem. - Wodzisz mnie na pokuszenie.

- Idź już - roześmiała się cicho. Otworzyła drzwi i

popchnęła go lekko. Był już w pół drogi do ulicy, kiedy go
zawołała. - Alex!

- Słucham - odwrócił się.
- Zdecydowałam, że Josh zagra w następnych odcinkach

filmu. Jeżeli przygotujesz umowę na jutro, podpiszę ją po
zakończeniu zdjęć. - Zamknęła drzwi i zostawiła mężczyznę
pełnego nieopisanego zdziwienia.

- No cóż, jutro poznamy odpowiedź. - Erica zwróciła się

do Kici, która pojawiła się w holu i zaczęła ocierać się o nogi
swej pani. - Miejmy nadzieję, że będzie taka, jakiej oczekuję.

Podniosła kotkę i zaniosła ją do swego łóżka. To nie to

samo, co noc z Alexem, ale przynajmniej będzie miała przy
sobie żywą, ciepłą istotę.

background image

ROZDZIAŁ 10
Kiedy Erica przyjechała do studia, Alexa jeszcze nie było,

co się zresztą i przedtem zdarzało. Nie zapytała o niego, choć
strach, z którym zmagała się przez całą noc, narastał. Dała mu
to, czego pragnął, i teraz on nie musi już o nią zabiegać.

Josh był przebrany i gotowy do wyjścia na plan, gdy

zjawił się Ron.

- Cześć, Erico, właśnie telefonował Alex. Musiał iść na

nie zaplanowane spotkanie z klientem i nie zdąży przyjść do
studia. Prosił, żebyś spotkała się ż nim w biurze po zdjęciach.

Erica zmusiła się do uśmiechu.
- Dziękuję za wiadomość. - Żałowała, że nie wzięła ze

sobą szkicownika, mogłaby wyładować swą frustrację na
papierze. Miała przeczucie, że czekają ją bardzo długie dwie
godziny. I rzeczywiście. Na przemian brała usprawiedliwienie
Alexa za dobrą monetę, to znowu widziała w nim zły omen.

Dlaczego wpadła w taką pułapkę? Czemu się zakochała w

Alexie? Nie miała wątpliwości, że to była miłość. Dlatego
teraz tak cierpiała.

Przez całą drogę do biura agencji reklamowej przyrzekała

sobie, że zapanuje nad swym nastrojem. Idzie na spotkanie w
interesach, więc będzie spokojna, potrafi udawać, że z Alexem
nie łączy jej nic poza pogawędkami o pogodzie.

Kogo ona chce oszukać? Jeżeli uda się jej powstrzymać

płacz, to pewno nie pohamuje złości. Przeklęty Alexander
Harte! Nie pozwoli, żeby zdobył nad nią przewagę. Jest silna.
Potrafi uporać się ze wszystkimi kłodami, które życie rzuca jej
pod nogi. Również z tym dyrektorem agencji reklamowej -
uwodzicielem bez sumienia. Na progu biura Alexa była już
gotowa do walki.

Spotkanie z klientem potrwało znacznie dłużej, niż Alex

przewidywał. Domyślał się, że Erica musiała być
zniecierpliwiona jego nieobecnością. Nie powinien wstępować

background image

jeszcze do sklepu z zabawkami, ale nie był w stanie oprzeć się
pokusie. Potrząsnął torbą trzymaną w ręce. Całe życie tego
pragnął.

Po wejściu do sekretariatu jego ożywienie zgasło. Erica

siedziała z nogą na nodze, wybijając niecierpliwie stopą w
powietrzu szybki rytm. Jej sztywna, wojownicza postawa i
gniewne spojrzenie nie pozostawiały wątpliwości - była
naprawdę wściekła.

Alex poczuł wyrzuty sumienia, lecz po chwili ogarnęła go

irytacja. To prawda, Erica czekała na niego blisko godzinę, ale
to nie była jego wina. Producent kolekcji „Moje wspaniałe
dziecko" nie szczędził mu pochwał za reklamę i wieść o tym
już się rozniosła, więc musiał korzystać z okazji i iść za
ciosem. Dzisiejsze spotkanie z przedstawicielami zarządu
zakładów elektronicznych, działających na międzynarodowym
rynku, miało na celu jedynie poznanie możliwości jego firmy,
lecz czuł przez skórę, że wywarł dobre wrażenie. Jeżeli Erica
nie potrafi zrozumieć jego ambicji zawodowych, to on traci na
nią czas.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.
Powitał ją jak obcą osobę. Erica odczuła tę chłodną nutę

jak cios nożem w serce. A więc nie myliła się. Zgodziła się na
występy Josha w dalszych odcinkach reklamy i z tą chwilą
przestała Alexa obchodzić.

Wstała z krzesła.
- Przeprosiny zostały przyjęte. Mam nadzieję, że umowa

jest gotowa, bo czeka mnie mnóstwo pracy i nie mogę sobie
pozwolić na dalsze marnowanie czasu.

Jej słowa zabrzmiały tak lodowato, że Alexowi zdawało

się, że przewiał go arktyczny wiatr. Przez moment miał ochotę
wziąć ją w ramiona i ucałować, żeby skruszyć ten lód, lecz
duma mu nie pozwoliła. Jeśli Erica chce ich spotkanie
ograniczyć do spraw zawodowych, niech tak będzie.

background image

- Umowa leży na moim biurku.
- Świetnie. Chodź, Josh. - Zwróciła się do synka, który

zabawiał Pamelę, sekretarkę Alexa.

- Ale ja nie chcę - oświadczył mały stanowczo, patrząc na

matkę wyzywająco.

Erica zacisnęła zęby. Wykreśli to zdanie z repertuaru

Josha, choćby miała mu zakleić usta taśmą.

Nie zdążyła przywołać chłopca do porządku, gdyż Pamela

zaproponowała, żeby jeszcze się u niej pobawił. Erica ustąpiła,
gdyż uznała, że dalsze demonstrowanie autorytetu
rodzicielskiego mogłoby tylko przeciągnąć jej pobyt w
agencji, a ona chciała wyjść stąd jak najprędzej.

W gabinecie Alexa skierowała się prosto w stronę krzesła

stojącego przed biurkiem, lecz on nagle uchwycił jej ramię i
odwrócił ją do siebie.

- Co się dzieje? - zapytał. Do licha z jego dumą. Wczoraj

wieczorem przy pożegnaniu patrzyła na niego głodnym
wzrokiem, teraz jej spojrzenie było odpychające.

- To ty mi powiedz - odparła ze złością, której nie

zamierzała dłużej powstrzymywać. Nadszedł czas
konfrontacji. - Nie oszczędzaj mnie. Nie owijaj sprawy w
bawełnę. Jestem silniejsza, niż myślisz. Przeżyję.

- Czego mam nie owijać w bawełnę?! - zawołał

zdumiony.

- Tego, co się dzisiaj wydarzyło - odpowiedziała także

podniesionym głosem.

- Miałem spotkanie. Przeciągnęło się. Przykro mi, że się

spóźniłem, ale naprawdę nic na to nie mogłem poradzić. No
tak, może nie powinienem wstępować do sklepu z zabawkami,
ale to mi zajęło zaledwie dziesięć minut.

- Wstąpiłeś do sklepu z zabawkami? - powtórzyła. Nie

była już zła, poczuła się po prostu głupio.

- Taak - potwierdził, nagle dziwnie zakłopotany.

background image

- Co kupiłeś? - Wskazała na torbę, którą wciąż trzymał.
- To ci się pewno wyda idiotyczne.
- Będę wiedziała, jak mi pokażesz.
Wyjął z torby dwie rękawice baseballowe. Erica

wpatrywała się w nie w milczeniu - jedna miała zwykły
rozmiar, druga była mała.

- Dla mnie i dla Josha - wyjaśnił. - Pomyślałem, że

moglibyśmy się wybrać na piknik do tego parku koło twego
domu, gdzie jest boisko baseballowe, i zacząłbym go uczyć
chwytać piłkę.

Erica z trudem powstrzymywała łzy, patrząc na twarz

Alexa, wyrażającą dziecięcą wręcz bezbronność.

- Josh będzie zachwycony - odezwała się drżącym

głosem.

- Kiedy byłem dzieckiem, zazdrościłem chłopcom, którzy

grali w baseball z ojcami. Mama usiłowała mnie uczyć, ale
sama nie bardzo umiała. A poza tym to nie to samo. Piłkę
powinien rzucać mężczyzna.

- Och, Alex. - Erica okrążyła biurko i po chwili znalazła

się w ramionach ukochanego.

- Hej, nie ma powodu do płaczu - szepnął, widząc łzy

płynące jej po policzkach.

- Podejrzewałam, że jak już zgodziłam się na dalsze

zdjęcia z Joshem, to przestałam cię obchodzić - wyznała.

- Co takiego? - wykrzyknął z niedowierzaniem.
- Słyszałeś.
- Erico, co ja mam z tobą począć? Przecież ta reklama nie

ma nic wspólnego z naszym związkiem. Byłem pewny, że to
rozumiesz.

- Niestety, nie.
- Ale teraz nie masz wątpliwości? Więc jak będzie z tym

piknikiem?

background image

- Świetny pomysł. Tylko uprzedzam cię, Josh jest obecnie

na etapie rozróżniania między rzeczami dużymi a małymi i,
oczywiście, im coś większe, tym lepsze. Nie wiem, czy
potrafisz go przekonać do dziecięcej rękawicy.

- Poradzę sobie. Dasz mi buzi na zgodę? Nie musiał drugi

raz o to prosić.

- Nie pamiętam, czy widziałam cię kiedykolwiek w tak

świetnym nastroju - zauważyła Madelaine. Pomagała córce
wkładać naczynia do zmywarki.

- A ciebie to dziwi? - odpowiedziała pytaniem. Z ogrodu

za domem dochodziły głosy Alexa i jej synka. Od chwili, gdy
mężczyzna nauczył Josha łapać piłkę, malec nie dawał mu
spokoju. Dzięki Bogu, obu ich to bawiło.

- Czy wasza znajomość to coś poważnego? - spytała

matka.

- Właściwie nie wiem. - Erica wzruszyła ramionami. -

Spotykamy się dopiero od miesiąca, mamo. Czas przyniesie
odpowiedź.

- Zawsze nieufnie odnosiłam się do ojczymów i macoch -

stwierdziła matka - ale obserwując Josha, odnoszę wrażenie,
że taki mężczyzna był mu ogromnie potrzebny. Ma na dziecko
bardzo pozytywny wpływ.

- Jest dla Josha bardzo dobry - zgodziła się Erica.

Madelaine usiadła przy stole i przez chwilę patrzyła na córkę
w milczeniu.

- Czy myślałaś o wysłaniu Josha na kursy aktorskie?

Sama wiesz, jakie ma w tym kierunku zdolności.

- Przypuszczam, że wyszukałaś już kilka takich szkół,

które by go natychmiast przyjęły.

- Nie - odparła matka, a widząc niedowierzający wzrok

córki, dodała: - Kusiło mnie, ale tego nie zrobiłam. Wiem,
Erico, że mnie nie znosisz i masz pewno ku temu powody.
Lecz przecież nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Naprawdę

background image

cię kocham i zawsze kochałam. Może tylko drzemie we mnie
takie licho, które nakłania mnie do decydowania za innych. Po
śmierci twego ojca zaczęłam się nad tym zastanawiać i
uznałam, że sama się sobie nie podobam. Postanowiłam się
zmienić i chociaż raz czy dwa stare nawyki wracały, wiem, że
jedynie ty możesz postanawiać o losie Josha, a ja muszę się
dostosować do twoich wyborów.

Erica przyglądała się matce zdumionym wzrokiem. Nigdy

by nie uwierzyła, że usłyszy od niej takie słowa. Może jeszcze
jest nadzieja, że się do siebie zbliżą.

- Kiedy już problem z Markiem zostanie rozwiązany,

pomyślę o wysłaniu Josha na kurs aktorski.

- Widząc ożywiony uśmiech Madelaine, szybko dodała: -

Nie zakładam, że będzie występował. Po prostu niech rozwija
swój talent, o ile będzie go to bawiło. Do niczego nie
zamierzam go zmuszać.

Jeżeli matka była rozczarowana, nie okazała tego.
- Cóż, przynajmniej dasz mu szansę. Może mogłabym ci

pomóc przy szykowaniu deseru?

Alex siedział, zamyślony, na sofie w salonie i wolno

obracał w palcach kieliszek z winem. Powiedział już dobranoc
Joshowi, którego Erica właśnie układała do snu.

Powinien być zadowolony, a tymczasem nigdy dotąd nie

odczuwał takiej rozterki jak teraz. Kochał Josha i bardzo lubił
z nim przebywać. Uczucia, jakie żywił z jednej strony do
chłopca, a z drugiej do Eriki, były tak ze sobą splątane, że nie
mógł zdecydować, czy jest przywiązany do dziecka ze
względu na Ericę, czy też do niej z powodu synka. Czy
zakochał się w Erice, czy zauroczył go rodzinny nastrój,
panujący w tym domu.

Powinien przez jakiś czas pozostać trochę na uboczu, żeby

zastanowić się nad tym wszystkim. Albo jeszcze lepiej,
spędzić parę dni tylko z Ericą. To było raczej niemożliwe

background image

przed rozprawą w sądzie, która miała się odbyć za kilka
tygodni. Jak wobec tego ma rozwiązać swój dylemat?

- No, poszedł już spać - oznajmiła Erica znużonym

głosem, sadowiąc się na sofie koło Alexa. - Mama wyszła,
więc mamy trochę ciszy i spokoju. Mogłabym dostać łyczek
wina?

Podał jej kieliszek.
- Masz jakieś plany na weekend? Natychmiast wyczuła

dziwny ton w jego głosie.

- Żadnych konkretnych. Dlaczego pytasz?
- Nie miałabyś ochoty spędzić tych dwóch dni ze mną?

Sama. U mnie w domu.

- Dlaczego? - spytała ponownie.
- Chciałbym przez jakiś czas nie przebywać z Joshem.
- Innymi słowy, on działa ci na nerwy - powiedziała z

wyraźną goryczą.

- Nie. - Spojrzał jej w oczy. - Znajomość z Joshem to

najwspanialsza rzecz, jaka mi się przydarzyła od czasu
odkrycia ciasteczek czekoladowych. Ale, Erico, my nigdy nie
byliśmy sami. Znam wszystkie etapy dojrzewania, przez które
przechodzi mały chłopiec i wiem, jak sobie z nimi radzić, a
przynajmniej jak ty sobie z nimi radzisz. Ale nie umiałbym
powiedzieć niczego na temat twoich poglądów religijnych czy
przekonań politycznych. Nawet nie wiem, jaki kolor
najbardziej lubisz. Wczoraj przystanąłem przed kwiaciarnią i
okazało się, że nie mam pojęcia, jakie kwiaty ci kupić. Wiem
o tobie właściwie tylko to, że nad życie kochasz swego synka.

- Skoro cię te sprawy interesują, to wystarczy mnie

zapytać - przerwała mu. - Należę do gminy unitariańskiej. Nie
jestem związana z żadną partią polityczną. Najbardziej lubię
kolor zielony, a moje ukochane kwiaty to goździki we
wszystkich odcieniach, kształtach i wymiarach. Co jeszcze
chciałbyś wiedzieć?

background image

- Jak wyglądasz w wieczorowej sukience przy świecach.

Jak tańczysz walca. Chcę znać te wszystkie romantyczne
szczegóły, i to nie z twoich ust. Pragnę je sam poznać.
Chciałbym z tobą flirtować, a to niemożliwe przy Joshu
plączącym się nam pod nogami.

- Od samego początku ci mówiłam, że ja i Josh jesteśmy

nierozłączni - stwierdziła sucho.

- Tak, i dobrze cię rozumiem - zapewnił ją gorąco. - Nie

chodzi mi o to, żebyś odsuwała syna na dalszy plan. Proszę cię
tylko o jeden wspólny weekend. Porwałbym cię w piątek po
pracy. Wieczorem poszlibyśmy do restauracji na kolację.
Mogłabyś włożyć odświętne ciuszki. Uwodziłbym cię przy
świetle świec i na parkiecie. A potem kochalibyśmy się przy
muzyce Czajkowskiego, Rachmaninowa i Debussy'ego. Rano
zrobiłbym ci na śniadanie omlet z serem według mego
własnego przepisu. Chciałbym ci przeczytać moje ulubione
wiersze i... ta lista w ogóle nie ma końca.

Erica dobrze wiedziała, o co mu chodzi, i marzyła o tym

samym. Jej serce wyrywało się do tak romantycznego
weekendu, ale rozsądek przypominał o terminach oddania
rysunków, o zaległym praniu, kupnie butów dla Josha. Ta lista
również nie miała końca.

W duszy Eriki kiełkowała również inna wątpliwość. Jeżeli

jej dni z Joshem miałyby być policzone, to nigdy by sobie nie
darowała, że opuściła go na cały weekend, żeby pić wino, jeść
kolację w restauracji i dać się uwodzić Alexowi.

Już miała mu odmówić, lecz spojrzała na ukochaną twarz i

wiedziała, że nie wybaczyłaby sobie również, gdyby się nie
zgodziła na jego prośbę. Kochała go i szczerze wierzyła w
jego miłość. Musi mu okazać, jak bardzo jej na nim zależy.

- Dobrze. Poproszę mamę, żeby przez dwa dni

zaopiekowała się Joshem.

background image

- Nie będziesz tego żałowała. Przysięgam. - Podszedł do

niej i wziął ją w objęcia.

Ani ty, przyrzekła sobie w duchu.
Alex wysiadł z samochodu i nerwowym ruchem potarł

szyję pod kołnierzykiem. Bezskutecznie tłumaczył sobie, że
nie jest nastolatkiem na pierwszej randce. A tak właśnie się
czuł. Wytarł spocone dłonie o spodnie, zanim sięgnął po
ogromny bukiet goździków, leżący na siedzeniu auta.

Zbliżył się do domu Eriki, przejęty i speszony.
A kiedy otworzyła mu drzwi, oniemiał. Patrząc na

uczesane u fryzjera włosy, czarną sukienkę, odsłaniającą gołe
ramiona i opinającą wszystkie okrągłości ciała, na zgrabne
nogi w cieniutkich pończochach i czarnych pantofelkach na
wysokich obcasach, zastanawiał się, dlaczego do tej pory nie
widział w niej femme fatale, sprowadzającej mężczyzn na złą
drogę.

Stała w uwodzicielskiej pozie, z jedną dłonią wspartą o

framugę, a drugą na wysuniętym biodrze. Spod rozciętej
wzdłuż uda sukni wyłaniała się czarna podwiązka z czerwoną
różyczką.

- No, marynarzu, jak ci się podobam? - przeciągała słowa

jak Mae West.

Pomyślał, że powinien czym prędzej zerwać z siebie

płaszcz i zakryć Ericę, zanim ktoś ją zobaczy. O nieba, co by
sobie pomyśleli sąsiedzi?

Musiał odchrząknąć, gdyż nie mógł wydobyć z siebie

głosu.

- Wyglądasz przepięknie, ale czy nie sądzisz, że ten strój

jest... hm... trochę za odważny jak dla matki kilkuletniego
syna?

Leniwie uniosła dłoń z biodra i pogłaskała go po policzku.
- W czasie weekendu nie jestem matką, zapomniałeś?

Mam być uwodzoną kobietą. Chcesz się napić czegoś przed

background image

wyjściem? W lodówce jest dietetyczna cola i oranżada. Wino
wykończyłeś wczoraj.

- Nie, dziękuję. - Przydałaby mu się raczej mocna whisky.
- Czy te kwiaty są dla mnie, czy może do butonierki? - Jej

głos drżał od tłumionego śmiechu.

Alex poczerwieniał i wręczył jej goździki.
- Piękne - szepnęła. Zanurzyła twarz w kwiatach i

głęboko wdychała ich zapach. - Może wejdziesz na chwilę,
muszę włożyć je do wody. - Zatrzepotała zalotnie rzęsami.

- Nie, zostanę tutaj - odparł. Nie miał wątpliwości, że

gdyby przekroczył próg tego domu, już by z niego nie wyszedł
przez całe dwa dni. A zdecydowany był ją stąd zabrać. W tym
miejscu nie znajdzie odpowiedzi na pytanie, co właściwie do
niej czuje, nawet jeśli już udało się jej rozpalić w nim żar
namiętności.

- Jak uważasz... - Obróciła się na siedmiocentymetrowych

obcasach z taką gracją, jakby chodziła na nich od urodzenia.
Ruchy jej bioder były jeszcze bardziej prowokacyjne niż
zwykle. To będzie bardzo długa noc, pomyślał.

Wróciła do holu z przewieszoną przez gołe ramię małą

torebką na długim, złotym łańcuszku.

- A gdzie masz szal i torbę z rzeczami?
- Na szal jest za gorąco, a wszystko, co mi potrzebne,

mieści się tutaj - popukała w torebeczkę. - Myślę, że będziesz
bardzo... zadowolony.

Alex o mało nie stracił panowania nad sobą. No, a czegoś

się właściwie spodziewał? - gderał na siebie w duchu.
Przecież sam jej zaproponował przeżycie romantycznych
chwil i wyglądało na to, że ona z całym entuzjazmem
podchwyciła tę ideę.

Wsiedli do samochodu, który momentalnie wypełnił się

wonią jej perfum. Alex pomyślał, że już od samego zapachu
można stracić głowę.

background image

- To nowe perfumy? - zapytał ochryple, usiłując włożyć

kluczyk do stacyjki.

- Tak. - Erica pochyliła się ku mężczyźnie i położyła mu

dłoń na udzie. - Podobają ci się?

- Bardzo przyjemne - stwierdził nienaturalnym głosem. -

Może usiądziesz wygodnie i zapniesz pas? W naszym okręgu
to obowiązkowe.

Sięgnęła po pas i zachichotała w duchu. Nigdy dotąd nie

próbowała uwodzić mężczyzny, ale skoro Alex tak sobie
wymyślił ich wspólny weekend, ona nie miała nic przeciwko
temu. Było nawet zabawniej, niż przewidywała.

Oparła głowę o zagłówek, zamknęła oczy i oddała się

rozmyślaniom przy akompaniamencie cichej muzyki, płynącej
z radia. Przez następne czterdzieści osiem godzin będzie
myślała tylko o Alexie, o niczym więcej. Zaspokoi każdą jego
zachciankę, no i trochę swoich.

Uśmiechnęła się na myśl o czarnej koszulce nocnej,

schowanej w torebce.

Alex po drodze do wytwornej, francuskiej restauracji,

którą wybrał na ten wieczór, zdołał jakoś odzyskać
opanowanie, które jednak go opuściło, gdy pomagał Erice
wysiąść z samochodu.

W rozcięciu sukni ukazały się długie nogi. Już sam ich

widok mógł spowodować wypadek drogowy. Wydawało mu
się, że różyczka na podwiązce mruga do niego
porozumiewawczo. Stłumił przekleństwo, gdy ktoś na
parkingu zagwizdał przeciągle z podziwem.

- Mówiłeś coś, Alex? - spytała, obrzucając go niewinnym

spojrzeniem szeroko otwartych oczu.

- Nie, nie - mruknął przez zęby. Jak tylko wrócą do domu,

spali tę piekielną sukienkę. Ona była matką, a na widok matki
mężczyźni nie pogwizdują z podziwem.

background image

Ujął Ericę władczo za ramię i nie puścił, póki nie usiedli

przy wskazanym im stoliku, na szczęście w przytulnym kącie
sali, oświetlonym jedynie przyćmionym światłem.

Erica skryła uśmiech za kartą dań, widząc, jak Alex kręci

się niespokojnie na krześle. Zsunęła dla wygody pantofle i
kiedy spytał ją, co chciałaby zjeść, obdarzyła go najbardziej
uwodzicielskim uśmiechem i przesuwając stopą po jego łydce,
zaproponowała:

- Dużo, dużo ostryg. Mamy przed sobą bardzo długą noc,

więc musimy się wzmocnić.

Alex cofnął nogę i usiłując panować nad głosem, zapytał:
- Erico, co cię napadło?
- Jeszcze nic, ale jestem pewna, że w nocy nie będziesz

musiał zadawać takich pytań - odparła z porozumiewawczym
uśmiechem.

Wpatrywał się w nią, oniemiały. Gdzie się podziała ta

słodka, pracowita, pełna macierzyńskiej czułości kobieta,
wycierająca łzy swemu dziecku, wypiekająca ciasteczka,
chodząca po domu w tym cudownym, starym, powycieranym
szlafroczku?

1 nagle wszystko stało się jasne. Jeszcze niedawno

zastanawiał się nad swymi uczuciami do Eriki. Obawiał się, że
może to nie w niej się zakochał, lecz w stylu życia, jaki
reprezentowała. Tymczasem to przecież ona, dzięki swej
osobowości, wytwarzała tę szczególną atmosferę, która go tak
pociągała. To ona, Erica, go urzekła. Co nie oznaczało, że
teraz mu się nie podobała, lecz wolałby, żeby tej drugiej
strony swojej natury nie demonstrowała publicznie. Marzył o
miejscu, w którym mógłby ją oddzielić od świata solidnymi
drzwiami z łańcuchem.

- Wychodzimy. - Wstał od stolika.
- Ależ nie jedliśmy jeszcze kolacji i... Alex, co ty

wyprawiasz? - jęknęła, gdyż odsunął jej krzesło, objął ją

background image

ramieniem i poderwał na nogi. - Słuchaj, moje pantofle zostały
pod stolikiem - protestowała, już znacznie słabiej. Nawet
podobał się jej ten jaskiniowiec, który nagle się obudził i
prowadził ją teraz do wyjścia.

- Kupię ci nowe. Myślę, że to będą wygodne trampki. W

końcu jesteś matką, więc przydadzą ci się na spacery z
dzieckiem.

Erica zachichotała.
- Uśmiechaj się grzecznie, bo robimy z siebie widowisko.

Wszyscy na nas patrzą.

- Nic się nie stało - powiedział głośno, rozglądając się

dokoła. - My po prostu jesteśmy w sobie zakochani.

Wyszli z restauracji odprowadzani oklaskami siedzących

przy stolikach gości.

background image

ROZDZIAŁ 11
- Myślałam, że oczekiwałeś romantycznych przeżyć -

odezwała się Erica. Alex wniósł ją na rękach do swego
mieszkania i postawił na podłodze.

- Tak jest. - Zamknął drzwi. - Ale nie na oczach tłumów.
- Czy nikt ci nie mówił, że masz skłonność do pruderii?
- Nigdy. - Objął ją. - Do tej pory byłem liberałem i nie

miałem żadnych przesądów. Dla mnie wszystkie kobiety
mogły nosić kiecki odkrywające połowę ciała. Wszystkie,
poza tobą. Ciebie ubrałbym w sukienkę zapinaną od stóp do
głów. - Pocałował ją w czubek nosa. - Jeśli jesteś głodna,
zaraz zamówię pizzę.

- Jestem głodna, ale nie mam apetytu na pizzę -

powiedziała cicho. Wsunęła mu dłonie pod marynarkę i
przytuliła się do niego.

- A na co?
- Chcę się z tobą kochać przed kominkiem przy muzyce

Czajkowskiego, Rachmaninowa i Debussy'ego. Marzę o
porannym omlecie według twojego przepisu. Pragnę słuchać
twoich ulubionych wierszy. I... ta lista nie ma końca.

- Przy takim apetycie lepiej zaraz zacznijmy.
Teraz, kiedy miał ją już wyłącznie dla siebie, taką

szczęśliwą i uległą, trawiąca go przez całą drogę gorączka
pożądania trochę opadła. Nastawił muzykę, rozpalił na
kominku i dopiero wtedy poprowadził Ericę do ułożonego na
ziemi stosu poduszek.

Rozbierał ją bez pośpiechu, sycąc oczy na nowo

odkrywanymi urokami jej ciała. Delikatnym zarysem ramion.
Wcięciem talii. Linią kręgosłupa. Jedwabistą skórą. Pięknem
małych stóp. Wszystko w niej wprawiało go w zachwyt, więc
wpatrywał się w nią z uwielbieniem, gdy tak stała przed nim
w swej olśniewającej nagości. Wyglądała na delikatną i

background image

kruchą, lecz wiedział, że w jego ramionach stanie się silna,
gorąca, pałająca namiętnością.

- Teraz moja kolej - powiedziała schrypniętym szeptem.

Zsunęła mu z ramion marynarkę, potem koszulę i z takim
samym jak on podziwem wzięła we władanie swych palców
jego owłosioną pierś, muskularne ramiona i plecy.

- Jeszcze nie skończyłaś - upomniał się zdławionym

głosem.

- Tak, ale chcę się nauczyć na pamięć każdej cząstki

twego ciała. - Rozbierała go dalej, wpatrując się w niego
oczami pociemniałymi od pożądania. - Jesteś wspaniały,
cudowny.

Wziął ją w ramiona, położył na poduszkach i pogrążył się

w nią w niosącym ukojenie uniesieniu. Kochał ją, kochał, lecz
nie wiedział, co ma począć z tą miłością. Później się nad tym
zastanowi, nie teraz, kiedy Erica wykrzykiwała jego imię,
zaciskała palce na jego plecach i podążała za nim na szczyt
rozkoszy.

Gdy Erica obudziła się w niedzielę rano, stwierdziła, że

leży w łóżku sama. Właściwie nie była bardzo zaskoczona. Po
upojnym piątkowym wieczorze czuła, że Alex jest coraz
bardziej spięty. W pierwszej chwili zlękła się, że może
poniewczasie uznał pomysł wspólnego weekendu za
niefortunny. Lecz on sam rozwiał te obawy. Przez cały czas
był dla niej tak czuły, jak tylko może być mężczyzna dla swej
jedynej, wymarzonej kobiety. Więc co go dręczyło?

Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć: trzeba go o

to spytać.

Znalazła Alexa na balkonie. W samych slipkach,

wyciągnięty na leżaku, spoglądał na odległe wody oceanu.

- Witaj, moja śliczna. - Przyciągnął Ericę do siebie, żeby

ją pocałować. - Co tu robisz tak wcześnie rano?

background image

- Obudziłam się i zobaczyłam obok siebie puste miejsce.

Nie mogę ogrzać stóp zimnym prześcieradłem.

Roześmiał się i wziął ją na kolana.
- Ogrzej je o mnie.
Przytuliła się do niego, podkuliła nogi i wsunęła stopy

między jego uda. Minęło dobre kilka chwil, zanim zdobyła się
na odwagę i spytała:

- Alex, co ci jest?
- Nic - odparł szybko, lecz ona wyczuła napięcie w jego

głosie.

- Zbyt dobrze cię znam i wiem, że coś cię gnębi, więc

proszę, nie okłamuj mnie. - Uniosła głowę, żeby patrzeć mu w
oczy. - Uważasz, że ten wspólny weekend był pomyłką? Że
już nie chcesz się ze mną widywać? Jeśli tak jest, to mi
powiedz. Obiecuję, że nie wpadnę w histerię i nie rzucę się z
balkonu. Potrafię znieść prawdę.

Alex wpatrywał się w jej szczerą, łagodną twarz.

Westchnął. Czy wspólny weekend był pomyłką? Czy nie
chciał się z nią widywać?

Nie, i to właśnie był problem. Zakochał się w niej. Kochał

ją namiętnie, do szaleństwa, bez pamięci.

Gdyby zapragnęła gwiazdki z nieba, zdobyłby ją dla , niej.

Dałby jej wszystko, poza tym jednym, czego pragnęła
najbardziej. Bo w głębi duszy wiedział, że nigdy się z nią nie
ożeni.

Znowu westchnął i wrócił spojrzeniem do majaczącego na

horyzoncie oceanu. Trzeba to wyraźnie powiedzieć,
podpowiadało mu sumienie. Powinna znać prawdę i
zdecydować, jak ma postąpić. Nie będzie jej łudził nadziejami,
które nigdy się nie spełnią.

- Czy byłaś zakochana w Marku, kiedy wychodziłaś za

niego za mąż? - zapytał.

background image

Przestraszyło ją to pytanie. O co mu chodzi? Jest

zazdrosny o Marka? To byłoby śmieszne, lecz nie widziała
innego sensownego wytłumaczenia.

- Tak, byłam - odparła.
- A jak się czułaś, gdy odkryłaś, że miłość przeminęła?
- Cierpiałam. Byłam smutna, zła i zagubiona.
- Tak samo jak ja, kiedy rozleciało się moje małżeństwo. -

Pokiwał głową ze zrozumieniem. - Po rozwodzie z Kristen z
trudem doszedłem do siebie i przyrzekłem sobie, że już nigdy
tak się nie odsłonię na ciosy.

Po chwili milczenia mówił dalej.
- Mimo tego doświadczenia zakochałem się w tobie.

Miłość jest zbyt krucha, żeby mogła długo trwać, a wraz z jej
kresem przychodzi cierpienie. Chciałbym nadal widywać
ciebie i Josha, jednak nigdy nie ożenię się ani z tobą, ani z
żadną inną kobietą. I zrozumiem jeśli mi powiesz, że taki
układ ci nie odpowiada.

Te słowa zraniły Ericę głęboko i boleśnie. I to nie dlatego,

że Alex był przeciwny ponownemu małżeństwu. Ona też
miała złe doświadczenia i choć może nie stała się tak
krytyczna wobec małżeństwa jako instytucji, również nie była
skłonna zawierać go zbyt szybko. Zabolało ją to, co mówił z
takim przekonaniem o miłości, miłości między nimi, którą
skazywał na przegraną, zanim właściwie na dobre rozkwitła.

Początkowo chciała mu powiedzieć, że zbyt

pesymistycznie patrzy w przyszłość. Uznała jednak, że musi
rozwiązać ten problem tak jak inne. Tu nie pomoże
przekonywanie, trzeba działać, i to ostrożnie, z rozmysłem.

Nic dziwnego, że nie oczekiwał niczego dobrego od

nowego związku z kobietą. Jeszcze parę lat temu pogodziłaby
się z tym i odeszła. Lecz wtedy nie miała jeszcze Josha. To
dzięki dziecku nauczyła się pokonywać swą niepewność i
obawy, walczyć o to, co chciała osiągnąć. A teraz chciała

background image

Alexa. Nie ma stuprocentowej pewności, że miłość będzie
trwała wiecznie, nawet przy najlepszych chęciach nieraz coś
się między ludźmi nie układa. Jednak wiedziała, że zrobi
wszystko, co tylko możliwe, zaangażuje całą swą duszę i
ciało, aby ich miłość przetrwała. Tylko jak ma to udowodnić?
Żadne przyrzeczenia nie przebiją tego muru oporu. Powinna
tak pokierować sprawą, żeby mężczyzna sam zmienił zdanie.

Pierwszy raz w życiu była wdzięczna matce, że posyłała ją

przez lata na kursy aktorskie. Nie stała się wprawdzie drugą
Shirley Tempie, lecz nauczyła się na tyle dużo, że potrafi
zamydlić Alexowi oczy.

- Wiesz - uśmiechnęła się promiennie - właściwie to

odczułam dużą ulgę. Ja też cię kocham i zastanawiałam się,
czy nasz związek będzie trwały, czego bym sobie bardzo
życzyła. Trochę byłam zaniepokojona, że ty może chciałbyś
go zalegalizować, bo małżeństwo nie figuruje na liście moich
życiowych celów.

- Nie? - Spojrzał na nią sceptycznie.
- Oczywiście, że nie.
- A co z Joshem?
- Nie rozumiem.
- On potrzebuje ojca, Erico.
- Ma ojca, nawet jeśli Mark nie spełnia swej roli. Poza

tym, dzięki tobie rozwiały się moje wątpliwości, czy poradzę
sobie sama z wychowaniem syna.

- Dzięki mnie? Jak to?
- No, pomyśl tylko. Twoja matka bez niczyjej pomocy

wychowała cię na wspaniałego mężczyznę. A jestem pewna,
że jeżeli nie będę umiała sobie poradzić z jakimś problemem,
ty mi udzielisz rady z męskiego punktu widzenia.

- Tak, oczywiście, ale...

background image

- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. - Zsunęła się

z jego kolan i pociągnęła go za rękę. - Obiecałeś mi dzisiaj
omlet, trzymam cię za słowo.

- Ale, Erico...
- Alex, umieram z głodu. Później możemy porozmawiać.
Poszedł za nią do mieszkania, choć wolałby dokończyć tę

dyskusję. Co miała na myśli, mówiąc, że nie zależy jej na
małżeństwie? Z całą pewnością zależało. Czy nie powtarzała
tego kilkakrotnie? Przecież właśnie dlatego chciał się trzymać
od niej z daleka.

Jednak gdy teraz przypomniał sobie ich rozmowy,

uświadomił sobie, że ona nigdy nie wypowiedziała tego
złowieszczo brzmiącego słowa. Mówiła tylko o trwałym
związku, o rodzinie.

Dopiero przy śniadaniu wrócił do tematu.
- Erico, rozmyślałem nad tym, co mówiłaś na balkonie.

Jeśli nie pragniesz wyjść za mąż, to czego oczekujesz? Czy
chcesz, żebyśmy razem zamieszkali?

- Żartujesz? - Roześmiała się serdecznie. - Dlaczego

miałabym z tobą zamieszkać?

Zaczęło go to wszystko denerwować - ten śmiech i takie

niefrasobliwe podejście do poważnej sprawy.

Co to w ogóle za pytanie? Dla niego odpowiedź była

oczywista.

- No, cóż, kochamy się i...
- Jeżeli nadal będziemy się kochać, utrzymamy status quo

- przerwała łagodnie. - Możesz mi podać sól?

- A co masz przeciwko życiu pod wspólnym dachem? -

spytał, z każdą chwilą bardziej rozdrażniony.

- Alex, prosiłam o sól. - Kiedy chwycił solniczkę i wprost

rzucił w jej stronę, odpowiedziała uprzejmie: - Dzięki. A
wspólne zamieszkanie to, według mnie, niedorzeczny pomysł.
Muszę brać pod uwagę Josha. Jestem pod tym względem

background image

staromodna i uważam, że dziecku trzeba wpoić zasady
moralne. Jak mogłabym wytłumaczyć szesnastoletniemu
chłopcu, że nie powinien iść do łóżka z każdą dziewczyną,
która mu się nawinie, skoro widziałby własną matkę, żyjącą
przez lata w grzechu. Poza tym powstałyby inne, codzienne
komplikacje. - Wzięła do ust kawałek omletu. - Wiesz, jest
naprawdę pyszny. Musisz mi dać przepis.

- Dobrze - mruknął. - Jakie komplikacje?
- Różne. Doszedłby mi obowiązek prania twoich rzeczy.

Ty byś musiał wynosić śmieci. Biedzilibyśmy się nad
rachunkami i domowym budżetem i martwili, czy nam starczy
na kolację w restauracji lub na kino. Teraz nawet nie musimy
się zastanawiać, jakie meble mają stać we wspólnej sypialni.
Ja mogę zatrzymać baldachim i koronkową kapę, a ty łóżko z
filarami i koc ze sztucznego futra. Możemy spotykać się bez
tych wszystkich komplikacji i nasz romans będzie trwał. Czy
to nie wspaniałe?

Jej słowa brzmiały rozsądnie. Więc dlaczego nie był

zachwycony tą perspektywą?

- I nasz... związek nie narzucałby nam żadnych

ograniczeń?

- Tylko jedno - odpowiedziała, tym razem bardzo

poważnie. - Żądam bezwzględnej wierności. Mam syna i nie
mogę narażać zdrowia. W tej kwestii nie ustąpię ani tobie, ani
żadnemu innemu mężczyźnie. I zrozumiem, jeśli powiesz, że
taki układ ci nie odpowiada.

Słysząc własne słowa w jej ustach, Alex poczuł się jak

oblany kubłem zimnej wody. Czy one istotnie zabrzmiały tak
brutalnie? Chyba nie, w przeciwnym razie Erica nie
siedziałaby tu w takim dobrym humorze i nie rozprawiała tak
rozsądnie o ich stosunku opartym na... No właśnie, na czym
opartym? - zastanowił się nagle. Odezwała się, zanim zdążył
coś powiedzieć.

background image

- To niegrzecznie zjeść i zaraz zmykać, więc wybacz mi,

ale stęskniłam się za Joshem. Nigdy się z nim nie rozstawałam
na tak długo. Nic się nie martw, z czasem to stanie się
łatwiejsze. Możemy się spodziewać, że przez wiele lat
będziemy przeżywać takie romantyczne weekendy. Gdzie
moja sukienka?

Miał ochotę powiedzieć: „w koszu na śmiecie, tam, gdzie

jej miejsce", ale ugryzł się w język. Związek, na który właśnie
milcząco się zgodził, nie dawał mu podobnych praw. I to mu
się nie podobało. Bardzo nie podobało.

- W szafie.
- Aha, i nie zapomnij o przepisie na omlet. Ciekawa

jestem, jaką minę zrobi Laura, kiedy z całą rodziną wpadnie
do mnie na niedzielny obiad. - Wyszła, nucąc jakąś dziecinną
rymowankę.

Alex uświadomił sobie, że w odróżnieniu od sąsiadów, nie

został zaproszony na niedzielny posiłek.

- No i jakie osiągnęłaś efekty w wojnie podjazdowej o

małżeństwo? - spytała Laura, która pojawiła się w kuchni
Eriki z talerzem domowych ciasteczek.

- O, dzięki, Lauro. Josh już narzekał, że się zaniedbuję,

ale zupełnie nie miałam czasu na pieczenie. A co do tej
drugiej kwestii, no cóż, nie tracę nadziei. Alex napomknął raz
czy dwa, że my - zwróć uwagę na liczbę mnogą - powinniśmy
podziękować ci za opiekę nad Joshem. Obiecał zaprosić cię z
całą rodziną na obiad, żeby przygotować swój słynny omlet.

Laura zaśmiała się.
- Alex jest naprawdę dobrym człowiekiem i wierzę, że

dzięki twojej taktyce zmieni poglądy na małżeństwo.

- Ja też jestem optymistką. Bardzo go kocham i Josh też.

A Alex jest dla nas obojga taki dobry. Wiesz, że pod jego
wpływem Josh prawie już nie powtarza tego nieszczęsnego
„ale ja nie chcę"?

background image

- A jaki ma wpływ na twoje życie?
- Jak najlepszy. Z tym że oczywiście nic nie może

zaradzić na konflikt z Markiem - dodała ze smutkiem. -
Posiedzenie sądu odbędzie się za dwa tygodnie, a mój były
mąż nie dał znaku życia. To do niego podobne, tak się
przyczaić. Ciągle boję się najgorszego.

- A jak ocenia twoje szanse adwokat?
- Uważa, że są bardzo duże. Według niego sąd weźmie

prawdopodobnie pod uwagę, że dziecko nabawiłoby się
urazów psychicznych, nie tylko gdyby zostało ze mną
rozdzielone, ale i pozbawione moich regularnych wizyt. Nie
mogłabym często jeździć na drugi koniec kraju. Poza tym
Mark nie wykorzystywał swych praw do widzenia się z
dzieckiem. Pięć wizyt w ciągu dwóch lat na pewno nie
świadczy o miłości i rozpaczliwej tęsknocie. W sumie
adwokat sądzi, że Mark nie ma widoków na wygraną.

- Och, Erico, to cudownie!
- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Uzgodniłyśmy z

mamą, że w sprawach dotyczących Josha ja mam ostatnie
słowo.

- Więc wszystko idzie jak z płatka.
- Poza jednym lub dwoma kolcami. Gdybym tylko

zdołała przekonać Alexa, że dla miłości warto podjąć ryzyko...

- A ta, co przedstawia? - Josh pokazał napływającą

chmurę.

- Słonia - powiedział Alex. Leżał z malcem na trawie i

bawił się z nim w te zgadywanki od piętnastu minut. Miał
nadzieję, że jeszcze przez kilkanaście następnych uda mu się
zainteresować chłopca zabawą. W ciągu minionych dwóch
godzin grali już w piłkę, w berka, w chowanego i Alex był
wykończony. Zastanawiał się, jak to się dzieje, że Erica, zajęta
dzieckiem godzina po godzinie, dzień po dniu, nie pada z
wyczerpania.

background image

- Niee. - Josh ze śmiechem przekręcił się na brzuszek i

przytulił buzię do twarzy mężczyzny. - Wygląda jak małpka.

- Małpka? - powtórzył Alex z udanym zdziwieniem. - Jest

za duża na małpkę. Chyba że to jakaś wielka małpa. Tak, to
goryl.

- Nie, to słoń - oznajmił Josh. - Jest o wiele za duża na

małpkę.

Alex roześmiał się i pociągnął chłopczyka na swoją pierś.
- Jesteś najbardziej przekornym łobuziakiem, jakiego

znam. Jak ja powiem „białe", to ty powiesz „czarne". Mama
uważa, że przechodzisz taki etap, ale wiesz, co ja sądzę?

Josh pokręcił przecząco główką.
- Jesteś bardzo zdolnym chłopczykiem i wiesz, jak

rozzłościć dorosłych.

Malec z chichotem usiadł okrakiem na Alexie i zaczął

liczyć guziki jego koszuli. Mężczyzna obserwował go z
czułym uśmiechem. Z zapałem zgodził się na propozycję
Eriki, żeby zajął się małym w czasie jej spotkania z
adwokatem, gdyż spędzanie czasu z dzieckiem sprawiało mu
prawdziwą przyjemność. Dla chłopczyka wszystko było
jednoznaczne. Płakał, kiedy był smutny, śmiał się z radości, a
świat traktował jak wielki skład zabawek, który trzeba
dokładnie poznać.

To zdumiewające, lecz właśnie dzięki Joshowi Alex

zmienił swój stosunek do rzeczywistości. Wydawała mu się
teraz mniej skomplikowana. Nauczył się widzieć sprawy,
jakimi są, i to zarówno w interesach, jak i w prywatnym życiu.
Chociaż ono, w związku z Ericą, nadal było zagmatwane.

Kochał ją i nie miał wątpliwości, że i ona go kocha.

Wystarczyło popatrzeć na jej rozjaśnioną twarz, kiedy
spotykali się po dłuższym niewidzeniu. Chciał z nią spędzać
więcej czasu, lecz ona stale znajdowała jakieś wymówki, co
było naprawdę denerwujące. A to musiała wykończyć pilną

background image

pracę, a to robiła pranie, szła po zakupy, załatwiała zaległą
korespondencję i ta lista nie miała końca. Usiłowała łagodzić
jego irytację, obiecując spędzić z nim kolejny romantyczny
weekend po zakończeniu sprawy w sądzie.

Alex doszedł wreszcie do wniosku, że oddałby cały rok

wypełniony romantycznymi weekendami za to, żeby mieć
Ericę przy sobie dzień po dniu, godzina po godzinie. Żeby
przy niej zasypiać i z nią się budzić.

Lecz takie marzenia mogły się spełnić tylko w

małżeństwie, a on ciągle nie wiedział, czy ono stanowiło
właściwe rozwiązanie. Gdyby zaś nawet nabrał takiej
pewności, to jeszcze musiałby przekonać o tym Ericę.
Przecież wyraźnie powiedziała, że nie jest zainteresowana
pójściem do ołtarza.

- Może wrócimy do domu na mleko i ciasteczko, jak

myślisz? - Alex odczuł gwałtowną potrzebę ruchu, jakby ten
miał mu pomóc otrząsnąć się z przygnębiających myśli.

- Na trzy ciasteczka. - Josh dla pewności podniósł do góry

właściwą liczbę paluszków.

- Dwa. - Alex też pokazał na palcach. - Niedługo obiad i

twoja mama urwałaby mi głowę, gdybyś stracił przeze mnie
apetyt. - Widząc zawiedzioną minę dziecka, ustąpił. - No,
niech będą trzy.

Josh z radosnym śmiechem sturlał się z Alexa i pobiegł w

stronę domu.

- Złap mnie!
Podążając za chłopcem, Alex pomyślał, że gdyby matka

dziecka rzuciła mu takie wyzwanie, nie musiałby podejmować
żadnych decyzji. Po prostu by jej posłuchał.

Erica nie była w stanie oddychać. Tłumaczyła sobie, że

oddychanie jest zwykłą funkcją organizmu - wdycha się
powietrze i wydycha. Bezskutecznie.

background image

Wiedziała, że za milczeniem Marka coś się kryje, ale nie

spodziewała się tego, co jej przygotował.

- Erico, dobrze się czujesz? - spytał zaniepokojony

adwokat, Daniel Adams.

Z trudem skinęła głową, choć tak, oczywiście, nie było.

Mark nie zrezygnował z wygranej w sprawie o dziecko.
Zabierze jej Josha i ona nigdy już chłopca nie zobaczy. Czy
byłaby w stanie przeżyć taką tragedię?

- Mark wygra, prawda? - spytała, przerażona. - Powoła

się przed sądem na opinie psychologów i wyjdzie stamtąd z
Joshem.

- Muszę przyznać, że nie wygląda to dobrze - odrzekł

adwokat.

- Co ja mam robić? Przecież coś trzeba zrobić - mówiła

gorączkowo. - Musi być jakiś sposób podważenia tych opinii.
Praca w filmie nie wywarła niekorzystnego wpływu. Nigdy
bym się nie zgodziła, gdyby mu miała w najmniejszym
stopniu zaszkodzić. Przeciwnie, on z ogromną przyjemnością
brał udział w tym programie.

- Może masz rację, Erico, lecz twoja ocena, jako osoby

niefachowej, nie będzie się liczyła. Mark zasięgnął opinii
dwóch najsłynniejszych w kraju psychologów dziecięcych i
ich zdaniem zmuszanie dziecka do udziału w reklamie może
wyrządzić nieodwracalne szkody psychiczne. A pan Stewart
podkreśla, że właśnie ty powinnaś być tego świadoma.

- To jakiś koszmar. - Erica zaczęła nerwowo przemierzać

gabinet. - Zgodziłam się na występ Josha tylko dlatego, że nie
chciałam go utracić. Musiałam zdobyć pieniądze. I nie było
żadnego przymusu, on chciał występować w tej reklamie.

- Erico - adwokat westchnął ciężko - dzieci chcą także

bawić się na ulicy, ale im na to nie pozwalamy, gdyż wiemy,
że to niebezpieczne.

Spojrzała na prawnika osłupiała.

background image

- Więc zgadzasz się z Markiem?
- Nie - odparł Daniel. - Ja ci tylko daję próbkę

argumentów, jakie może przytoczyć jego adwokat. Według
mnie, masz jedno wyjście - czym prędzej zrezygnować z tego
filmu i powiedzieć przed sądem, że zrobiłaś to natychmiast po
zapoznaniu się z opiniami psychologów, gdyż nigdy nie
podjęłabyś żadnych działań, które mogłyby zaszkodzić
dziecku. Inna sprawa to kłopoty z wycofaniem się z umowy z
agencją reklamową, która może cię zaskarżyć do sądu. Musisz
być na to przygotowana.

- Wycofanie się z umowy nie będzie problemem -

stwierdziła. Była tego pewna, znając uczucia Alexa do niej i
do dziecka. Lecz wiedziała również, jakie by to miało
konsekwencje dla agencji reklamowej. Zdjęcia do ostatniego
odcinka filmu powinny się zacząć przed posiedzeniem sądu. I
teraz, w ostatniej sekundzie, Alex musiałby oznajmić
producentowi odzieży, że nie wykona zlecenia. Wszystko by
przepadło. A to oznaczało, że ona straciłaby jego. Czy
kiedykolwiek wybaczyłby jej, że zniszczyła jego nadzieje i
marzenia?

background image

ROZDZIAŁ 12
- Lauro, ogromnie ci dziękuję, że zgodziłaś się wziąć

Josha na noc. - Alex pakował rzeczy chłopca.

- Erica nie prosiłaby cię, gdyby to nie było konieczne.
- Już ci mówiłam, z przyjemnością zaopiekujemy się

małym. Czy Erica nic nie wspomniała o rozmowie z
adwokatem?

- Nie, powiedziała tylko, że musi ze mną porozmawiać w

pilnej sprawie i prosiła, żebym spytał, czy możesz się zająć
Joshem.

- W jakim była nastroju?
- Spokojna - odparł Alex posępnie. - Za spokojna.

Gdybym dostał teraz Marka w swoje ręce, udusiłbym go bez
mrugnięcia okiem. Jeśliby choć w połowie kochał syna jak
ona, wiedziałby, że nigdzie nie będzie mu lepiej niż u matki.
Dlaczego on ją tak prześladuje?

- Erica twierdzi, że z zemsty. A ja podejrzewam, że on ją

nadal kocha na swój perwersyjny sposób. Po co by czekał dwa
lata z wniesieniem sprawy do sądu?

Alex, osłupiały, usiadł na łóżku Josha.
- Nadal ją kocha? Dlaczego tak myślisz?
- A ty się dziwisz? - Laura wzruszyła ramionami.
- Chyba to miłość skłoniła takiego niepoprawnego

playboya do poślubienia jej. Podejrzewam, że wytoczył
sprawę o opiekę nad dzieckiem, żeby skłonić ją do powrotu.

- Przecież podobno zamierza się ożenić - przypomniał

Alex.

- Właśnie. Podobno. Zaręczyny można zerwać. Postaw

się w położeniu Marka. On ją nadal kocha, a jej coraz lepiej
udaje się obywać bez niego. Pozostał tylko Josh. Czy
zapewnienie sobie prawa do opieki nad dzieckiem nie jest
najlepszą drogą do odzyskania byłej żony i zatrzymania jej

background image

przy sobie, skoro to dziecko jest dla niej najdroższym
skarbem? Co ty byś zrobił na jej miejscu?

- Wróciłbym do niego - odparł i pociemniało mu przed

oczami. - I ona wróci bez chwili namysłu.

- No właśnie. Erica nie kocha Marka, ale za Joshem

poszłaby do piekła. Tylko się modlę, żeby nie musiała, bo
zasługuje na lepszy los.

O niebo lepszy, pomyślał.
Erica z obawą oczekiwała spotkania z Alexem. Nie dość,

że Mark zniszczył jej życie, to jeszcze wciągał do swej podłej
intrygi Alexa.

Nie powinna była zgodzić się na udział Josha w reklamie

w ani jednym odcinku. Trzeba było upierać się przy pierwszej
decyzji. Trzeba było... Tak, ale tego już się nie zmieni.
Dokonała wyboru i teraz ponosi konsekwencje. Może się tylko
modlić, żeby nie uległy zniszczeniu więzy, łączące ją z
Alexem, żeby jej wybaczył, gdyby nawet miało stać się
najgorsze. Nie potrafiłaby żyć ze świadomością, że on czuje
do niej nienawiść.

Zajeżdżając przed dom, przekonywała samą siebie, że

Alex zgodzi się na rozwiązanie umowy, gdyż tak samo
troszczy się o Josha, jak ona. Musiała w to wierzyć.
Odetchnęła głęboko, wysiadła z samochodu i podeszła do
drzwi.

Alex słyszał samochód, lecz nie ruszył się z sofy. Był w

takim stanie, że nie wiedział, jak ma ją powitać.
Prześladowały go słowa Laury: „Co ty byś zrobił na jej
miejscu?"

Erica wróci do Marka. Wiedział to. Był o tym przekonany.

Stewart wygra sprawę i odzyska nie tylko Josha, ale i Ericę.

A co on wtedy pocznie ze sobą? Poświęci się całkowicie

swojej firmie. Nikt mu jej nie odbierze. Zaangażował się w nią
całym sercem. „Reklama Harte'a" miała być najbardziej

background image

liczącą się agencją w świecie reklamy. I taką musi się stać, bo
cóż mu pozostanie? Nic.

Kiedy zobaczył Ericę w drzwiach, jeden rzut oka na jej

twarz wystarczył. Miał rację. Wszystko skończone. Po co się
tak zaangażował? Dlaczego się zakochał?

Tak, ale tego nic już nie zmieni. Kochał ją i kolejny raz

przekona się, jak boli zawiedziona miłość.

- Cześć - rzuciła Erica i oparła się o drzwi.
- Powiedz mi najgorsze i skończmy z tym - odezwał się

szorstko. - Muszę się napić czegoś mocniejszego, a u ciebie,
jak zwykle, nic nie ma.

Zjeżyła się momentalnie.
- Wiesz, dlaczego nie trzymam alkoholu. To największe

zagrożenie dla dzieci.

- Oczywiście - wycedził z ironią - musimy zawsze myśleć

o Joshu, prawda? On jest najważniejszy. Co ty, biedna,
zrobisz, kiedy on dorośnie? Będziesz wysiadywać przy
telefonie i czekać, aż się raczy odezwać?

- Dlaczego jesteś taki nieprzyjemny? - Spojrzała na niego

rozżalonym wzrokiem.

- Sama sobie odpowiedz. - Nie miał zamiaru jej

pocieszać. Porzucała go. Wybierała mężczyznę, do którego
czuła odrazę. Znów jest na drugim miejscu. - Co powiedział
adwokat?

- Że sprawa nie wygląda zbyt dobrze. Mark właśnie...
- Co Mark właśnie?! - krzyknął niecierpliwie, gdy

umilkła. - Do licha ciężkiego, Erico, ja prowadzę dużą firmę i
nie mogę tracić czasu na twoje babskie rozterki. Mów, co ten
człowiek powiedział, i pójdę sobie do diabła!

- Babskie rozterki? O co ci chodzi? - spytała z gniewem.
- Dokładnie o to, co powiedziałem. - Wstał z sofy. -

Odkąd cię poznałem, wciąż muszę się nad tobą roztkliwiać i
trzymać cię za rączkę. Słuchałem twoich smętnych historyjek,

background image

ale wreszcie mi się znudziły. Przykro mi, że miałaś ciężkie
życie. Ale to nie ciebie jedyną na świecie ono źle
potraktowało. Jeśli tak myślisz, to grubo się mylisz. Ja też
otrzymałem swoją porcję batów, ale nie chowam się w kącie,
żeby lizać rany. Może Mark ma rację. Może to on powinien
zajmować się Joshem.

Erica zbladła.
- Ty tak nie myślisz. To niemożliwe. Alex, ty kochasz

Josha i dobrze o tym wiesz.

- To świetny dzieciak - odparł - lecz nie jest

najwspanialszym objawieniem od czasu Einsteina. A mówiąc
szczerze, uważam, że kiedyś będzie prawdziwym utrapieniem.

Erica mogła znieść zarzuty pod swoim adresem, lecz nie

wytrzymała ataku na Josha. Natychmiast pospieszyła synowi z
odsieczą.

- Josh potrafi być niesforny, sama to przyznaję. Ale jest

bardzo dobrym dzieckiem i wiesz o tym doskonale. Jeśli jesteś
zły, to odgrywaj się na mnie, ale bardzo proszę, powtarzam:
bardzo proszę, oszczędź złośliwości Joshowi. On jest tylko
małym chłopczykiem, więc wyładuj się na kimś równym
sobie.

Alex zaklął pod nosem i podszedł do okna. Wyglądał

przez nie chwilę.

- Masz rację. Jestem zdenerwowany. Przepraszam. Co ci

powiedział adwokat?

- Mark uzyskał opinie dwóch najbardziej znanych

psychologów dziecięcych w kraju, którzy uważają, że występy
w filmie reklamowym mogły wywołać w psychice Josha
nieodwracalne szkody. - Widząc, że Alex zaciska pięści,
dodała szybko: - Wiem, że to nieprawda, ale zostałam
przyparta do muru. Albo wycofam się z naszej umowy, albo
stracę Josha. Proszę, zrezygnuj z niego w tym ostatnim
odcinku filmu.

background image

- Nie. - Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Alex, musisz to

dla mnie zrobić, od tego zależy los mego dziecka.

- Tak? Twoja sprawa o opiekę nad dzieckiem nie ma ze

mną nic wspólnego. Podpisałaś umowę i musisz jej
dotrzymać. W przeciwnym razie zaskarżę cię do sądu. Nie
zrezygnuję ze wszystkiego, co już zostało zrobione, tylko
dlatego, że ty walczysz ze swoim eks - mężem o syna. Mark
manipuluje tobą i jeśli mu teraz ustąpisz, to będzie ci zatruwał
życie, dopóki Josh nie dojdzie do pełnoletniości. Możesz być
ofiarą Marka, skoro tak ci się podoba, lecz ja nie zamierzam
razem z tobą grać tej roli. Sam zatrudnię psychologów i
przyprowadzę ich na plan filmowy, żeby na własne oczy
mogli się przekonać, jaka to krzywda rzekomo dzieje się
dziecku. Zapłacę za ich opinie z własnej kieszeni, gdyż nie
mam zamiaru ustąpić Markowi Stewartowi. A umowa nadal
obowiązuje. Jeśli ją zerwiesz, będziesz żałowała.

- My ciebie wcale nie obchodzimy - odezwała się

głuchym głosem. - W ogóle się nami nie przejmujesz. Byliśmy
dla ciebie tylko pionkami, które przesuwałeś jak na
szachownicy. Dlaczego? Czy twój zawodowy sukces znaczy
dla ciebie więcej niż los ludzi?

- Tak - odrzekł gniewnie. Podszedł do niej, chwycił pod

brodę i uniósł twarz do góry. - Sukces znaczy dla mnie bardzo
wiele. Tak było i będzie. A zanim mnie potępisz, pomyśl o
własnym postępowaniu. Ty też mnie wykorzystałaś. Gdyby
nie sprawa o opiekę nad dzieckiem, nigdy byś się nie zgodziła
na udział Josha w reklamie. Siedziałabyś w tym swoim
małym, bezpiecznym świecie z twoimi małymi, niegroźnymi
potworkami. Dopiero ze mną żyłaś naprawdę. Dałem ci więcej
niż ktokolwiek dotąd.

Odsunął się od niej.

background image

- Biegnij do garażu, Erico. Przemień mnie w potwora.

Uosobienie wszelkiego zła. A jak będziesz mnie malowała,
pomyśl o tym, co czułaś w moich ramionach. I zapamiętaj to
uczucie, bo leżąc w objęciach Marka, jeszcze za dwadzieścia
lat będziesz umierała z tęsknoty za mną.

Po tych słowach wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Erica stała rozgniewana i stropiona równocześnie. O czym

on w ogóle mówił? Ona w objęciach Marka jeszcze za
dwadzieścia lat? Wolałaby zaprzedać duszę diabłu. Jej
sytuacja i tak była nie do pozazdroszczenia. Znalazła się
między młotem a kowadłem. Obaj mężczyźni chcieli ją
ukarać, a ich ofiarą padnie Josh. On zapłaci za jej winy.

Może Alex miał rację? Może Mark powinien zajmować

się Joshem? Nie, to nieprawda. To ona kochała synka całym
sercem i nigdy kochać nie przestanie. Jeśli Josh zamieszka z
Markiem, będą go wychowywać niańki, a potem ojciec wyśle
go do szkoły z internatem.

Doprowadzona do rozpaczy, pomyślała, że musi z kimś

porozmawiać. Bez namysłu nakręciła numer. Kiedy usłyszała
głos matki, odezwała się wśród szlochów:

- Mamusiu, pomóż mi. Nie wiem, co robić.
Alex zawołał sekretarkę podniesionym, zirytowanym

głosem, a gdy weszła do gabinetu, odezwał się z pretensją.

- Pamelo, już przeszło godzinę temu prosiłem cię o

materiały do oferty dla zakładów elektronicznych.

- Leżą na twoim biurku, masz je dosłownie przed nosem.

A skoro już tu jestem, czy chcesz jeszcze o coś podnieść
wrzask?

Harte poczuł się głupio i poczerwieniał.
- Przepraszam, chyba nie jestem w najlepszym nastroju.
- W fatalnym - stwierdziła sucho - i to od dwóch tygodni.

Nie wiem, co cię trapi, ale cokolwiek to jest, sam się musisz z

background image

tym uporać. Nie jestem dla ciebie chłopcem do bicia. -
Trzasnęła za sobą drzwiami.

Alex z westchnieniem zagłębił się w fotelu. Rzeczywiście

przez ostatnie dwa tygodnie zachowywał się nieznośnie. To
był dla niego piekielnie trudny okres. Po kłótni z Ericą nie
pokazywał się w studiu, a od Rona dowiedział się, że do
zakończenia filmu zostały jeszcze dwa dni zdjęciowe.
Posiedzenie sądu miało odbyć się jutro. Jeżeli sąd wyda
postanowienie na niekorzyść Eriki, to świat ich obojga legnie
w gruzach. Zdawał sobie przy tym sprawę, że jemu byłoby
łatwiej odbudować swój.

Sięgnął po opinie trzech ekspertów, których poprosił o

ocenę wpływu pracy w filmie na Josha. Wszyscy trzej odnieśli
się bardzo pozytywnie do stosowanych w studiu metod pracy
z dziećmi i potwierdzili dobrą kondycję psychiczną chłopca.

Z uśmiechem przeczytał ponownie ustęp jednej z opinii.

„Joshua Stewart jest pełnym witalności, ponad wiek
rozwiniętym dzieckiem, które dzięki wrodzonej inteligencji
rozwinęło zdolność minimalizowania efektów swego
niewłaściwego zachowania. Dziecko jest rozpieszczone, co
nie znaczy, że nie poddaje się dyscyplinie jako trudne do
prowadzenia. Chciałbym tak łatwo dawać sobie radę z moim
własnym synem. Należy bardzo wysoko ocenić umiejętności
wychowawcze pani Stewart".

Oczywiście, że Josh jest rozpieszczony, rozmyślał Alex.

Jednak jego zachowanie nigdy nie było denerwujące, raczej
budziło rozbawienie. Był po prostu pełen wigoru i energii.

Dzisiaj Josh zawita do studia być może ostatni raz i kto

wie, czy Alex jeszcze kiedykolwiek zobaczy chłopczyka.
Przypomniał sobie słowa Pameli. Tak, najwyższy czas, żeby
sam uporał się z nękającym go problemem.

- Madelaine, a gdzie Erica? - spytał zdumiony Alex na

widok siedzącej na zapleczu planu filmowego babci Josha.

background image

- W domu. - Madelaine spoglądała na niego

oskarżycielskim wzrokiem. - Posiedzenie sądu już jutro, ale,
jak widzisz, ona robi wszystko, żeby dotrzymać umowy.

- Wiem. - Wcisnął ręce w kieszenie. Nie odczuwał

wyrzutów sumienia. Musiał się ratować. Przykro mu było, że
Erica została postawiona w tak trudnej sytuacji, lecz przecież
nie z jego winy. Tak naprawdę jedyną osobą ponoszącą
odpowiedzialność za to zamieszanie była Madelaine, która
przyprowadziła dziecko na próbne zdjęcia bez zgody matki.

- Jak Erica się trzyma? - zapytał.
- Wcale się nie trzyma. Wygląda jak śmierć, od dwóch

tygodni prawie nic nie je, a jak się do czegoś zmusi, to zaraz
choruje. Lekarz mówi, że to nerwy. Josh zostaje dzisiaj u mnie
na noc, bo Erica jest bardzo przybita i obawia się, że jej
nastrój może udzielić się dziecku. Nie byłoby dobrze, gdyby
mały pokazał się w sądzie w złym stanie psychicznym.
Słyszałeś, że mamy go przyprowadzić?

- Nie, nie wiedziałem o tym. - Alex spojrzał w kierunku

chłopczyka, który bawił się z Kicią w jakąś skomplikowaną
grę. - Ale to chyba rozsądny pomysł. Sąd będzie rozstrzygał o
jego losie.

- Tak. Adwokat Eriki twierdzi, że obecność Josha może

mieć decydujące znaczenie. Teraz cię przepraszam, muszę na
niego uważać.

Alex wyszedł ze studia i wsiadł do samochodu z zamiarem

powrotu do biura. Lecz samochód jakby niezależnie od jego
woli podjechał wprost pod dom Eriki. Mężczyzna z wahaniem
podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek. Przez dłuższą chwilę
panowała cisza i miał już odejść, gdy w progu stanęła Erica.

- Czego chcesz? - Widać było, że mężnie powstrzymuje

łzy.

background image

Madelaine miała rację. Erica wyglądała jak śmierć. Jakie

wrażenie zrobi na sądzie w takim stanie? Sędzia tylko rzuci na
nią okiem i odda Josha Markowi.

- Pomyślałem, że potrzebny ci jest przyjaciel. Powinna

odprawić go z niczym. To przez niego

przeżywała najczarniejsze dni w życiu. Wmawiała w

siebie, iż go nie kocha, lecz gdy zobaczyła, że chce odejść,
wyciągnęła do niego rękę.

- Nie, Alex, proszę... ja...
Dotknęła go i był już zgubiony. Wziął ją w ramiona, a ona

wybuchnęła płaczem.

- Ciii - szeptał jej do ucha. - Wszystko będzie dobrze,

Erico, przyrzekam ci. Cokolwiek się jutro zdarzy, nie utracisz
Josha.

- Obiecaj mi! - Chwyciła go za klapy marynarki. - Alex,

proszę, obiecaj mi to.

- Obiecuję. - Tylko on wiedział, że ta gra toczyła się

również o nią. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. - Musisz
się teraz przespać. Nie możesz wyglądać w sądzie jak osoba,
która utraciła chęć do życia.

- Ale ja nie mogę zamknąć oczu - skarżyła się żałośnie. -

Zaraz wydaje mi się, że Josh się zgubił i mnie woła, a ja go
nie mogę znaleźć. Ja go szukam i szukam, i nie mogę znaleźć.

- To tylko złe sny. - Otulił ją kołdrą. Usiadł na brzegu

łóżka i odgarnął włosy z jej umęczonej twarzy. - Będę czuwał
przy tobie, żeby koszmar nie wrócił. A teraz zaśnij, musisz
odpocząć. - Gładził ją po głowie.

- . Pójdziesz ze mną jutro do sądu? - Pod wpływem jego

pieszczoty zamknęła oczy. - Alex, błagam! Przyrzekam, że już
nigdy więcej o nic cię nie poproszę.

Nie! - wołał rozsądek. Lecz Harte też ostatnio śnił

koszmary, a jednym z nich była wizja Marka, wychodzącego z
sądu za rękę z Joshem i Ericą.

background image

- Pójdę - odparł.
- Dziękuję. - Po raz pierwszy od dwóch tygodni zapadła

w spokojny sen.

- Alex! - wykrzyknął Josh na widok mężczyzny

wchodzącego z Ericą do gmachu sądu. Wyrwał się babci i
pognał do nich. Alex odruchowo chwycił go w ramiona i
uniósł do góry.

- Jak się masz, bracie.
Josh objął go rączkami za szyję i uściskał z całej siły.
- Tęskniłem za tobą - powiedział.
- Mnie też ciebie brakowało - odparł Alex nieswoim

głosem, maskującym wzruszenie. Przytulił dziecko mocno do
siebie. - Byłeś grzeczny?

- Nie. - Josh popatrzył mu w oczy i zachichotał.
- Jesteś wcielonym diabełkiem, ale przynajmniej

szczerym, prawda?

- Uhm - zgodził się chłopczyk.
Erica obserwowała ich przez łzy. Gdyby nagle zjawiła się

jakaś czarodziejka i za sprawą magicznej różdżki porwała stąd
ich troje. Wróciłby ten czas, kiedy byli razem tacy szczęśliwi.
Zanim padły gniewne słowa, które odgrodziły ją i Alexa
ścianą goryczy.

Ta ściana pozostanie, wiedziała o tym. Nawet obecność

Alexa w sądzie niczego nie zmieni. Był taki spokojny,
opanowany. Ani razu nie usiłował jej pocałować czy nawet
dotknąć, a gdy ona to zrobiła, odskoczył jak rażony prądem.
Nie wiadomo, dlaczego zgodził się przyjść do sądu, lecz na
pewno nie z miłości. Ta myśl doprowadzała ją do rozpaczy.

Podszedł do nich adwokat.
- Erico, czas na nas, wchodzimy do gabinetu sędziego.
Ogarnęła ją panika i odruchowo spojrzała na Alexa.

Uśmiechnął się uspokajająco i podniósł do góry kciuk. Trochę

background image

pomogło. Podeszła do synka, nadal siedzącego u Alexa na
kolanach, i ucałowała go.

- Kocham cię. Zostaniesz tu z babcią i Alexem i będziesz

grzeczny, prawda?

Chłopczyk skinął główką, po czym przytulił ją do

ramienia mężczyzny.

- Powodzenia - powiedział cicho Alex.
- Myślę, że będzie mi potrzebne.
Obserwując odmierzającą minuty wskazówkę starego

zegara, Alex pomyślał, że ruch mógłby mu pomóc otrząsnąć
się z niespokojnych myśli, lecz Josh nie chciał zejść mu z
kolan. Teraz zabawiał się przesuwaniem w różne strony węzła
jego krawata.

- Czy to będzie jeszcze długo trwało, jak sądzisz? - Alex

zwrócił się do Madelaine, siedzącej obok bez słowa. Zwykle
nie zamykały się jej usta i to milczenie było wręcz
denerwujące. - Są tam już przeszło godzinę.

- Jeśli Mark wygra, co da Bóg się nie stanie, to będzie

moja wina. Gdybym była lepszą matką, Erica nie zakochałaby
się w pierwszym lepszym mężczyźnie, który się pojawił i
okazał jej trochę czułości. Gdybym...

Alex uścisnął jej rękę.
- Nie rób sobie wyrzutów, Madelaine. Wszyscy

popełniamy błędy, bo jesteśmy tylko ludźmi.

W tym momencie otworzyły się drzwi gabinetu i ubrana w

urzędowy uniform kobieta powiedziała:

- Prosimy do nas Joshuę. - Wyciągnęła ręce do

chłopczyka, żeby go zabrać, lecz on kurczowo złapał Alexa za
szyję.

- Nie! - krzyknął. - Ja chcę być z Alexem!
- Josh, musisz iść z tą panią. - Mężczyzna usiłował

odciągnąć małe, ale silne rączki od swojej szyi. Lepiej by mu

background image

poszło z ośmiornicą, pomyślał, gdyż rączki dziecka zaciskały
się coraz mocniej i zaczynało brakować mu powietrza.

- Nie - powtórzył malec z uporem.
- Josh, tam jest mamusia. - Madelaine próbowała wpłynąć

na dziecko. - Nie chcesz zobaczyć mamusi?

- Nie! - wrzasnął z całej siły. - Ja chcę być z Alexem!
- Mamy jakieś kłopoty? - Alex usłyszał nieznajomy głos i

zobaczył przed sobą siwowłosą kobietę w średnim wieku,
ubraną w sędziowską togę.

No tak, tylko tego brakowało, pomyślał ze złością. Erica

przez godzinę usiłuje udowodnić, jaką jest dobrą matką, a ten
rozwścieczony dzieciak wszystko zaprzepaści.

- On jest chyba zdenerwowany. - Alexowi udało się

odciągnąć jedno ramię dziecka, lecz kiedy starał się uwolnić
od drugiego, poczuł, że nogi Josha obejmują go w pasie z taką
siłą, aż skrzywił się z bólu,

Sędzina zaśmiała się cicho.
- Wygląda na to, że on wejdzie do mnie tylko z panem.

Więc może pan, panie...

- Harte. - Alex wstał z krzesła. - Alexander Harte. Bardzo

mi przykro, ale on przechodzi teraz etap odkrywania instynktu
posiadania i akurat ja jestem jego obiektem.

Kobieta spojrzała zaciekawiona na Alexa.
- No, to chodźmy razem. Muszę porozmawiać z

dzieckiem.

Alex ruszył za nią, zdenerwowany takim

niespodziewanym obrotem sprawy. Zdumionemu spojrzeniu
Eriki odpowiedział bezradnym wzruszeniem ramion.

Sędzina usiadła za biurkiem.
- Joshua zadecydował, że razem z nim ma przyjść tu pan

Harte, dlatego go zaprosiłam. Spodziewam się, że nikt nie
wyraża sprzeciwu. Przecież nie chcemy jeszcze bardziej
wystraszyć chłopca, prawda?

background image

Adwokat Marka już się podnosił, lecz po tych słowach

szybko usiadł z powrotem, a adwokat Eriki nieznacznie
mrugnął do Alexa, który nieco uspokojony zajął wskazane mu
krzesło.

Josh, wyraźnie zadowolony, że dopiął swego, uwolnił

szyję Alexa i usiadł mu grzecznie na kolanach. Spojrzał na
sędzinę i spytał:

- A kto ty jesteś?
- Nazywam się Giliam i jestem sędzią, ale możesz do

mnie mówić Mary. Czy wiesz, dlaczego tu się zebraliśmy?

- Nie - odpowiedział chłopczyk. - A co to? - spytał,

dotykając sędziowskiego młotka.

- To taki młotek potrzebny sędziemu, podobny do

zwykłego, prawda?

- Ooo. - Josh szybko cofnął rączkę. - Młotkiem można

sobie zrobić krzywdę.

- Skąd wiesz, zrobiłeś sobie kiedyś krzywdę młotkiem?
- Nie, mamusia mi mówiła. Prawda, mamo? - zwrócił się

do Eriki z uśmiechem.

- Prawda - odparła cicho. Zagryzła drżącą wargę. Nie

wolno jej się teraz rozpłakać. Kiedy sędzina wyszła z
gabinetu, Daniel powiedział, że mają szansę wygrać, i teraz
wszystko zależy od wyników rozmowy z Joshem. Nie może
pozwolić, by zdenerwował się jej płaczem.

Chłopiec nagle zsunął się z kolan Alexa i podbiegł do

stojącej przy biurku flagi stanu Kalifornia.

- Jaka śliczna. - Dotknął jej rączką.
Sędzina przez chwilę przyglądała się chłopcu, po czym

odrzekła:

- Tak, jest śliczna. Słyszałam, że występujesz w filmie

reklamowym. Czy to prawda, Josh?

- Tak - odparł z uśmiechem. - Będziemy w telewizji, ja i

Kicia. Będziemy, mamusiu?

background image

- Tak - potwierdziła Erica.
- Podobało ci się w studiu? - pytała sędzina.
- Taak! - Josh usiadł na podłodze i rozwiązał sznurowadła

bucików. - Sam umiem wiązać sznurowadła. Chcesz
zobaczyć?

- Naturalnie. - Sędzina się zaśmiała. Chłopczyk w

skupieniu wiązał kokardki. Może nie

były najpiękniejsze, pomyślała Erica, ale udało mu się.
- Bardzo ładnie. A teraz zrób coś dla mnie. Rozejrzyj się

po pokoju i jak zobaczysz tatusia, to pobiegnij do niego.

- Dlaczego? - spytał chłopczyk z nachmurzoną miną.
- To taka gra - powiedziała sędzina. - Lubisz się bawić w

różne gry, prawda?

Josh skinął główką.
- No to rozejrzyj się, znajdź tatusia i pobiegnij do niego.
Erica wstrzymała oddech. Oboje z adwokatem twierdzili,

że Mark spędzał zbyt mało czasu z dzieckiem, żeby w ogóle
mogło go rozpoznać. Mark tłumaczył, że to Erica utrudnia mu
widzenia z synem, lecz on dobrze wie, kto jest jego ojcem.

- No, Josh - zachęcała chłopca sędzina.
- Tato! - krzyknął Josh nagle i pędem pobiegł do Alexa.
- Sprzeciw, wysoki sądzie! - wykrzyknął Mark, zrywając

się z krzesła.

- Nie dziwię się - odparła sucho sędzina.
Tymczasem chłopczyk wdrapał się na kolana

zaskoczonego Alexa i pocałował go głośno w policzek. Po
czym zadowolony usadowił się wygodnie i rozejrzał z
uśmiechem.

Mark zbliżył się do nich z twarzą ściągniętą złością, lecz

jego słowa zabrzmiały słodko jak miód.

- To było bardzo zabawne, Josh, ale to ja jestem twoim

tatą. Chodź i uściskaj mnie. - Wyciągnął do dziecka ręce.

background image

Malec pokręcił przecząco główką, nie odrywając jej od

piersi Alexa.

- Nie lubię cię. Jesteś niesympatyczny. Stewart roześmiał

się nerwowo i przykucnął, żeby

patrzeć wprost na chłopca. Wyciągnął ponownie rękę,

gdyż chciał go dotknąć, lecz Josh ją odtrącił.

- Nie, idź sobie.
- Josh, zabawa się skończyła. - W głosie mężczyzny

brzmiało zniecierpliwienie. - Proszę, bądź grzeczny i chodź do
mnie.

Chłopczyk znowu potrząsnął głową.
- Myślę, że powinien pan wrócić na swoje miejsce, panie

Stewart - powiedziała sędzina.

Mark otworzył usta, jakby chciał zaprotestować, lecz

zrezygnował i usiadł na krześle.

Sędzina zwróciła się do Alexa, który poczuł się niepewnie

pod jej uważnym spojrzeniem.

- Jakie stosunki łączą pana z rodziną Stewartów, panie

Harte?

Poczuł zakłopotanie. Jak miał się przedstawić? Jestem

byłym kochankiem Eriki? Spojrzał na nią. Była blada,
siedziała sztywno z podniesioną głową, jakby szykowała się
na gilotynę, co nie było przesadną przenośnią, zważywszy
fakty, które miał ujawnić. Przecież sędzina zadała mu pytanie,
więc czy nie powinien mówić prawdy, całej prawdy i tylko
prawdy?

Tak, lecz co właściwie było prawdą?
Popatrzył na Josha, który nucił nieco fałszywie piosenkę z

filmu „Czarnoksiężnik z Krainy Oz". Alex wypożyczył kasetę
i we trójkę go oglądali.

Prawdą było to, że przeżył najszczęśliwsze dni z Ericą i

Joshem. Kochał ich oboje z całego serca. Chciał się ożenić z
Ericą, stworzyć dla nich trojga prawdziwy dom i miał zamiar

background image

do tego doprowadzić, choćby trzeba było tę kobietę zaciągnąć
siłą do ołtarza.

- Jestem zaręczony z panią Stewart - stwierdził. Erica

otworzyła usta, nie wierząc własnym uszom,

lecz zanim zdołała coś powiedzieć, Alex popatrzył na nią

ostrzegawczo.

- Gratuluję przyszłym małżonkom - powiedziała sędzina.

- Przed podjęciem decyzji muszę się zastanowić, więc proszę
poczekać przez parę minut na korytarzu. Wkrótce państwa
poproszę.

Josh podbiegł do matki. Alex przyglądał się im obojgu

badawczo, zwłaszcza Erice. Miała wypieki i nie patrzyła na
niego. Wyszedł na korytarz i uśmiechnął się na widok miny
przechodzącego obok Marka, gdyż gdyby spojrzenie mogło
zabijać, już z pewnością by nie żył. Wreszcie z gabinetu
wyszła Erica z adwokatem. Nadal nie patrzyła na Alexa, lecz
tym się zbytnio nie przejmował.

Ożeni się z nią, nawet jeśli werdykt sądu będzie korzystny

dla Marka. Złożą ponownie wniosek o opiekę nad dzieckiem i
w razie przegranej będą występować do sądu tak długo, aż
wygrają. Erica należy do niego, a on nie pozwoli jej
poświęcać życia dla mężczyzny, który na nią nie zasługuje,

Erica zastanawiała się, co bardziej ją denerwuje -

oczekiwanie na decyzję sądu czy świdrujące spojrzenie Alexa,
które czuła na plecach. Po co on z tym wyskoczył? Co chce w
ten sposób zyskać? Ukończyć film reklamowy - jedynie to jej
przychodziło do głowy. Ron mówił, że brakuje im jeszcze
kilku dobrych ujęć. Jeżeliby wygrała sprawę, mogliby je
dokręcić. A więc Alex próbuje ratować własną skórę. Poczuła
ogarniającą ją wściekłość na tego egoistę.

Adwokat powiedział, że oświadczenie Alexa może

przechylić szalę na jej korzyść, zwłaszcza wobec okazywanej
mu przez Josha sympatii. Ale jeśli się nie pobiorą, to po

background image

pewnym czasie Mark najprawdopodobniej znowu zaciągnie ją
do sądu i ponownie będzie musiała przechodzić przez to
wszystko.

Zdecydowała, że nadszedł czas, by wreszcie powiedzieć

panu Alexandrowi Harte'owi, co myśli o nim i jego przeklętej
reklamie.

Zbliżyła się do niego z wściekłością w oczach.
Alex uśmiechnął się w duchu, widząc, jak Erica szykuje

się do ataku. W tej chwili mogłaby sama pozować do okładki
książki, którą projektowała. Bardzo dobrze. Niech taka będzie,
gotowa wydrapać mu oczy. W tym stanie powie mu wszystko,
co jej leży na sercu. Już przy nim stała.

- Przejrzałam cię na wylot - mówiła cicho. - I wiedz, że

jesteś najbardziej nikczemnym człowiekiem, jakiego znam.
Od początku chciałeś tylko wykorzystać mnie i Josha, ale
uprzedzam cię, że już nigdy więcej na to nie pozwolę. -
Zamilkła na chwilę dla nabrania oddechu. - Jeżeli wygram tę
sprawę, odstąpię od umowy. Możesz mnie skarżyć do sądu,
będę się bronić zębami i pazurami. Prędzej Josh skończy
college, niż ty swoją reklamę odzieży dziecięcej.

Alexowi wystarczyło to, co usłyszał. Wziął ją w ramiona i

pocałował - długo, gorąco, z całą miłością, która wypełniała
jego serce. Tylko przez krótki moment usiłowała się wyrwać.
Potem przytuliła się do niego, miękka jak żelazo w kowadle.

Na szczęście Alex w pewnej chwili uświadomił sobie,

gdzie się znajdują i zdołał oderwać wargi od jej ust.

Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
- Zwalniam cię z umowy, Erico. Od tej chwili masz

zobowiązania tylko wobec mnie. Kocham cię. Na zawsze.
Chcę się z tobą ożenić i wiem, że ty też chcesz wyjść za mnie.

- Ale... - zaczęła, zmieszana. Nie skończyła, gdyż sędzina

poprosiła wszystkich do siebie.

Alex wypuścił Ericę z objęć.

background image

- Będę tu na ciebie czekał.
Oszołomiona, spojrzała na niego niepewnie, a on

delikatnie popchnął ją w stronę gabinetu.

- Sędzina cię prosi - powiedział. - Nieładnie kazać na

siebie czekać. Trzymam kciuki, żeby okazała się tak mądra, na
jaką wygląda. Powodzenia.

Erica wolałaby, żeby jej to wszystko wyjaśnił, lecz teraz

najważniejszy był Josh. Weszła do gabinetu.

- Jak myślisz, co sąd zdecyduje? - spytała Madelaine,

która właśnie podeszła do Alexa.

- Nie wiem - odparł. - Ale jedno ci powiem, bez względu

na wynik sprawy mam zamiar ożenić się z twoją córką, nawet
gdybym miał ją końmi zaciągnąć do ołtarza.

- No cóż, najwyższy czas - stwierdziła.
Josh, wykorzystując moment nieuwagi babci, przewrócił

do góry nogami popielniczkę, wypełnioną piaskiem.

- Joshuo Stewarcie, co ty wyprawiasz? Spojrzał na nią

niewinnym wzrokiem.

- Sama się wywróciła.
Alex parsknął śmiechem i w tej samej chwili z gabinetu

sędziowskiego z furią wypadł Mark. Zatrzymał się przed
Alexem i powiedział:

- To nie koniec. Jeszcze się kiedyś spotkamy.
- Jako ojciec Josha będziesz zawsze mile widziany w

naszym domu. Czekamy na twoje wizyty.

Stewart zaklął i pognał korytarzem w stronę wyjścia. W

drzwiach gabinetu ukazała się Erica. Wychodziła na
chwiejnych nogach, z oszołomioną miną.

- No i co? - Madelaine patrzyła na córkę niespokojnie.
- Wygrałam - odparła, jakby jeszcze nie wierząc w swe

szczęście. - Sędzina nie tylko przyznała mi prawo do opieki
nad Joshem, ale Jeż postanowiła, że mam być obecna w czasie
wizyt Marka, dopóki będzie działał tak stresująco na dziecko.

background image

Podniosła dwukrotnie alimenty, a kiedy Mark zaczął
oponować, podwyższyła je jeszcze raz i dodała, że jeżeli dalej
będzie narażał sąd na stratę czasu, to zapłaci jeszcze wyższe.

- Och, Erico, to cudownie! - Madelaine ze łzami w oczach

wyciągnęła ramiona do córki. - Tak bardzo cię kocham,
myślałam, że nie przeżyję tego, przez co musiałaś przejść.

- Ja też cię kocham, mamusiu - szepnęła Erica, czule

ściskając matkę.

Zapłakana Madelaine odsunęła córkę i powiedziała:
- Idę do domu. Jeśli będziesz chciała, wstąp do mnie, to

uczcimy twoje zwycięstwo. Mam szampana w lodówce.

Erica skinęła odchodzącej matce głową i zaczęła rozglądać

się za synkiem, który właśnie bawił się na podłodze piaskiem
wysypanym z popielniczki.

- Joshuo Stewarcie, co ty wyprawiasz? - spytała.
- Sama się wywróciła - stwierdził Alex. - A teraz

pomówmy o naszych zaręczynach.

Erica odetchnęła głęboko.
- Właśnie. Wiem, że chciałeś mi pomóc i rzeczywiście

pomogłeś. Ale nie mam zamiaru trzymać cię za słowo. Znam
twój stosunek do małżeństwa i...

- O co chodzi, Josh? - Alex pochylił się do chłopca, który

szarpał mu nogawkę spodni.

- Goń mnie! - krzyknął malec i puścił się biegiem do

wyjścia.

- Joshua, wracaj natychmiast! - wołała biegnąca za nim

Erica.

Alex zaśmiał się. Kto by pomyślał, że oświadczyny mogą

być tak niełatwym zadaniem. Pobiegł za nimi, wyprzedził
Ericę i porwał chłopca W ramiona przed samymi drzwiami.

- Joshuo, jak dostanę cię w swoje ręce, przełożę cię przez

kolano - ostrzegła matka.

background image

Josh zachichotał, mocniej objął rączkami szyję Alexa i

zawołał:

- Uciekaj, tato, uciekaj, nie daj jej mnie złapać!
- Erico, czy mam uciekać? - spytał, patrząc jej w oczy. -

Jeżeli złapiesz jego, złapiesz i mnie. Widzisz, my jesteśmy
nierozłączni.

Spojrzała na niego badawczo. Miłość, którą dojrzała w

jego spojrzeniu, była tak samo czysta, jak uczucie malujące się
na twarzy dziecka, wtulonego bezpiecznie w ramiona
mężczyzny. Erica wiedziała, że w swoim sercu Alex traktuje
Josha jak własnego syna, i to było najważniejsze.

- Czy jesteś pewien, że naprawdę tego pragniesz? -

Chciała dać mu jeszcze jedną szansę odwrotu. - Znasz Josha,
niezły z niego gagatek, a będzie coraz gorzej, no wiesz, zaczną
się samochody, dziewczyny i seks.

- Jestem na to całkowicie przygotowany - roześmiał się -

zwłaszcza na seks. - Objął ją wolnym ramieniem. - Wyjdziesz
za mnie?

- Tak. Pod jednym warunkiem.
- Jakim? - Zmarszczył brwi.
- Musisz obiecać mi wielu małych Alexów. Czy to nie

jest dobry sposób na dalsze kontakty producenta odzieży
dziecięcej z agencją „Reklama Harte'a"?

Patrzyła na jego twarz, wyrażającą tyle emocji:

zaskoczenie, radość i czułość.

- Mogę przyjąć ten warunek, jeżeli ty zaakceptujesz mój.
- Jaki?
- Kolekcja „Moje wspaniałe dziecko" prezentuje również

dziewczęce ubranka. Każdy mały Alex będzie miał do
towarzystwa przynajmniej jedną małą Ericę.

- Myślę, że nasza rodzina powinna sobie poradzić z tą

kolekcją - szepnęła. Wspięła się na palce i przywarła wargami
do jego ust.

background image

Pomyślała jeszcze, czy takie ogromne szczęście nie jest

grzechem. Miała uwielbianego syna i ukochanego mężczyznę,
a przed nimi otwierała się jasna przyszłość.

Czego więcej może oczekiwać kobieta?


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rafferty Carin Moje wspaniałe dziecko 2
Rafferty Carin Moje wspaniałe dziecko
A Hoffman LSD, moje trudne dziecko [PL]
Moje Kochane Dzieck, Teksty, Miłość
Moje wspaniałe cebulaki, Przepisy kulinarne
Hofmann Albert LSD Moje trudne dziecko
016 Rafferty Carin Najpiękniejszy prezent
Justin Bieber hollywoodzkie elity zabiły moje nienarodzone dziecko
LSD moje trudne dziecko Albert Hofmann
041 Rafferty Carin Sherlock i Watson
041 Rafferty Carin Sherlock i Watson
Rafferty Carin Sherlock i Watson 2
HT041 Rafferty Carin Sherlock i Watson

więcej podobnych podstron