Spis treści:
Prolog- str.2
Rozdział 1- str. 4
Rozdział 2- str. 16
Rozdział 3- str. 27
Prolog
Ślub. Czy ktoś się spodziewał, że po półrocznej znajomości
słynna agentka nieruchomości Bella Swan i prawnik
Edward Cullen zdecydują się na ten poważny krok? Nikt
się tego nie spodziewał. Prawdopodobnie oni sami jeszcze
rok temu nie uwierzyliby, że tak będzie. No ale miłość
przytrafia się niespodziewanie, a to była miłość od
pierwszego wejrzenia. Wszyscy znajomi i rodzina, a
szczególnie matka Edwarda, która nie cierpiała Belli,
odradzali im ślub po tak krótkim okresie znajomości, ale
oni nie słuchali. Wierzyli, że nic ich nie rozdzieli. Dlatego w
tej chwili składają sobie przysięgę i święcie wierzą w to, że
będą żyli razem "długo i szczęśliwie", nieświadomi faktu,
że ich znajomi zakładają się o to jak długo będzie trwało
ich małżeństwo. Po ceremonii państwo młodzi od razu
wyjechali na tydzień na Hawaje, ponieważ praca nie
pozwalała na dłużej, a goście spotkali się na obiedzie
przygotowanym specjalnie dla nich. Każdy z nich był
pewny, że to małżeństwo nie przetrwa. Pytanie tylko ile
będzie trwało??
Rok później
Edward
No odbierz wreszcie ten telefon.
- Cześć, tu Isabella Cullen, nie mogę odebrać, więc zostaw
wiadomość. Dzięki.
Pip.
-Cześć, to ja, twój mąż. No przynajmniej wedle prawa
obowiązującego w Nowym Jorku. Dzwonię żeby się
przywitać. Dziś mijają cztery miesiące odkąd jesteśmy w
separacji. Może moglibyśmy się spotkać? Widziałem cię na
okładce magazynu z nieruchomościami, wyglądałaś ślicznie.
Teraz patrzysz na mnie z każdego kiosku. Bardzo cieszę się,
że twoja firma stała się jedną z najważniejszych firm w
mieście, jak mówi artykuł. Kupiłem pięć egzemplarzy tej
gazety, także jeśli kiedykolwiek do siebie wrócimy, a ty
zgubisz swój zawsze możesz na mnie liczyć. Zresztą nie
dzwonie po to żeby ci o tym opowiadać. Chodzi o to, że jestem
smutny, bardzo za tobą tęsknie i szczerze żałuje tego co
zrobiłem. Byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś odzwoniła, a
jeszcze bardziej gdybyś zgodziła się na spotkanie. Mam
nadzieje, że otrzymujesz wszystkie prezenty ode mnie. Wiem,
że nie wszystkie są trafione. Szczególnie ta rzeźba z lodu,
która się stopiła zanim przyszłaś do domu, bo posłaniec
zostawił ją pod twoimi drzwiami, gdy cię nie było. Pozwę ich.
Muszę kończyć, bo jestem w sądzie i za chwilę mam
rozprawę.
Boże jestem idiotą. Kto nagrywa taką długą wiadomość i
mówi o tak nieistotnych rzeczach w wiadomości. Tylko
idiota. Dlaczego za każdym razem gdy się jej nagrywam
dostaję słowotoku? Odpowiedź jest prosta: Bo jestem
idiotą.
Rozdział 1
Bella
Ohhh nareszcie udało mi się komuś wcisnąć to mieszkanie.
Moja agencja miała duży problem z jego sprzedażą,
pewnie dlatego, że jest beznadziejne. Jestem zdziwiona, że
tej parze się podobało, no ale cóż z gustami się nie
dyskutuje. Dobra, następne mieszkanie jest 10 min drogi
stąd, a klienta mam dopiero za 30 minut, może wreszcie
znajdę czas na kawę. Zadzwonię do mojej asystentki Alice
i spytam, czy nie mam jakichś planów na ten czas. Alice
odebrała po dwóch sygnałach:
- Dzień dobry, tu Alice w czym mogę pomóc?
- Cześć Alice, tu Bella. Sprzedałam to mieszkanie, więc
nareszcie problem zniknął.
- Świetnie! Powiem wszystkim, kamień spadnie im z serca. I
znowu udowodniłaś, że jesteś najlepsza.
- Tak, no cóż nie przesadzajmy. Dzwonie, bo mam 30 min
czasu do następnego spotkania, masz coś dla mnie
zaplanowane na ten czas? Jakieś telefony do wykonania,
albo do odebrania?
- Nie. Możesz iść na jakąś kawę. A tak w ogóle włączałaś już
telefon prywatny?
- Nie.
- Przygotuj się na wiadomość od swojego męża. Dzwonił ten
jego asystent, czekaj nie pamiętam imienia, Jake? Jason?
- Jasper
- O no właśnie. Dzwonił i pytał czy otrzymałaś wiadomość od
Pana Cullena, bo mąż się martwi, że nie odzwoniłaś.
- Matko, mam nadzieje, że ta wiadomość będzie krótsza niż
poprzednia.
- Cóż odbierz ją i zrób coś żeby ten człowiek tu nie dzwonił.
Nie cierpię tego tam...
- Jaspera
-No właśnie.
- Dobra. Odsłucham wiadomość, ale po pokazaniu
apartamentu. Teraz idę szybko na kawę, bo zostało mi już
niewiele czasu. Do widzenia Alice.
- Do usłyszenia.
Kochana Alice. Zginęłabym bez niej. Jest nie tylko świetną
asystentką, ale też przyjaciółką. W sumie nie wiem czemu
nie lubi Jaspera, mi się zawsze wydawało, że oni do siebie
pasują. No ale patrząc na moje małżeństwo, moje
przeczucia co do związków się nie spełniają, więc lepiej się
nie będę wtrącać. Zamówiłam kawę i ruszyłam w stronę
budynku gdzie mam spotkać sie z klientami. To jakieś
francuskie małżeństwo, mam nadzieję, że mówią chodź
trochę po angielsku, bo mój francuski nie jest dobry. Na
takich rozważaniach minęła mi droga. Nim się
spostrzegłam stałam pod apartamentowcem i szukałam
wzrokiem swoich klientów, których widziałam na zdjęciu
wcześniej. Stali kilka kroków ode mnie więc poszłam się
przywitać.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry-odpowiedziała kobieta- Strasznie się
cieszymy, że pani już jest. Przepraszam, że mąż nie będzie za
dużo mówił, on po prostu bardzo słabo mówi po angielsku.
- Nic nie szkodzi. Jesteście gotowi?
- Tak.
- Więc proszę za mną.
Dobrze, że kobieta zna angielski, moje prośby zostały
wysłuchane. Teraz muszę sprzedać im ten apartament, co
nie będzie trudne, ponieważ uważam, że jest piękny.
Doszliśmy wreszcie do odpowiednich drzwi.
-Zapraszam.- powiedziałam, gdy otworzyłam drzwi.
I zaczęło się wychwalanie widoków z okna, oświetlenia
pokoi i ich wielkości, podsuwanie wizji gdzie co postawić.
Najprościej było mi zareklamować salon, w którym się
zakochałam. Był ogromny i łączył klasyczną architekturę z
subtelną elegancją. Kobieta zaczęła rozmawiać z mężem
po francusku, wyłapałam słowo dziecko, niedługo i że jest
w ciąży. Nie mogłam tego zignorować.
- Jest pani w ciąży? To wymarzone miejsce dla rodziny z
dzieckiem.
- A ile pani ma dzieci?
Czułam, że padnie pytanie o rzecz, która boli mnie
najbardziej.
- Nie mam dzieci. Mój mąż i ja jesteśmy w separacji. Wiem
co państwo myślą czas ucieka, ale zastanawiam się nad
adopcją, muszę być optymistką, a nie dołować się.
- Przykro mi.
Po chwili rozmowy podpisali ze mną umowę. Mieli taki
współczujący wzrok, że nie jestem pewna, czy podpisali ją,
bo podobało im się mieszkanie czy dlatego, że mi
współczuli. Po dokonaniu wszystkich formalności z ulgą
wsiadłam do taksówki. Nie lubiłam współczującego
spojrzenia. Wierzę, że uda mi się adoptować dziecko
jestem już zarejestrowana w ośrodku adopcyjnym, to tylko
kwestia czasu. Natomiast jeżeli chodzi o separacje nie
wiem czy nie zakończy się rozwodem. Obecnie nie mogę
patrzeć na mojego męża. A propos muszę wysłuchać jego
wiadomość. Włączyłam telefon i zaczęłam odsłuchiwać
wiadomość: " Cześć, to ja, twój mąż. No przynajmniej wedle
prawa obowiązującego w Nowym Jorku. Dzwonię żeby się
przywitać. Dziś mijają cztery miesiące odkąd jesteśmy w
separacji. Może moglibyśmy się spotkać? Widziałem cię na
okładce magazynu z nieruchomościami, wyglądałaś ślicznie.
Teraz patrzysz na mnie z każdego kiosku. Bardzo cieszę się,
że twoja firma stała się jedną z najważniejszych firm w
mieście, jak mówi artykuł. Kupiłem pięć egzemplarzy tej
gazety, także jeśli kiedykolwiek do siebie wrócimy, a ty
zgubisz swój zawsze możesz na mnie liczyć. Zresztą nie
dzwonie po to żeby ci o tym opowiadać. Chodzi o to, że jestem
smutny, bardzo za tobą tęsknie i szczerze żałuje tego co
zrobiłem. Byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś odzwoniła, a
jeszcze bardziej gdybyś zgodziła się na spotkanie. Mam
nadzieje, że otrzymujesz wszystkie prezenty ode mnie. Wiem,
że nie wszystkie są trafione. Szczególnie ta rzeźba z lodu,
która się stopiła zanim przyszłaś do domu, bo posłaniec
zostawił ją pod twoimi drzwiami, gdy cię nie było. Pozwę ich.
Muszę kończyć, bo jestem w sądzie i za chwilę mam
rozprawę.".
Jak zwykle długa wiadomość o wszystkim i o niczym.
Kocham tego faceta, ale obecnie równie mocno go
nienawidzę. Ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać
muszę jechać do biura, iść na kilka spotkań, a potem
przygotować się na kolację na której mam przemówienie.
To będzie długi dzień.
Edward
Ledwie wysiadłem z taksówki dopadł mnie mój asystent
Jasper.
- Dzień dobry panie Cullen.
- Cześć Jasper.
- Zdobyłem zeznania o które pan prosił.
- Świetnie, a co z gwiazdą o której rozmawialiśmy?
- Może ją pan kupić i nazwać "Bella" za 75 dolarów. Dodają
mapę nieba i certyfikat.
- Chcę zrobić większe wrażenie. Mogę kupić gwiazdozbiór?
- Nie wiem, ale może pan kupić czarną dziurę.
- Nie jestem pewien czy na tym etapie związku to właściwe
przesłanie. Teraz mam spotkanie z klientem, tak?
- Zgadza się.
- Dobra, więc idę na nie szybko. A ty upewnij się, że będę
mógł iść na kolacje wieczorem.
- Gdzie?
- Tam gdzie przemawia Bella, może uda mi się wyciągnąć ją
na kolację.
- Dobrze sprawdzę wszystko.
- Dziękuje. Do zobaczenia.
- Do widzenia.
Jasper jest świetny w najbliższym czasie muszę dać mu
podwyżkę. A teraz skupiamy się na pracy, muszę mieć
wolny wieczór.
Bella
Kolacja na której przemawiam, jest charytatywną galą
przeciwko rakowi piersi. Ponieważ w pracy byłam dłużej
niż planowałam, musiałam szybko wpaść do domu, wziąć
prysznic, zrobić makijaż, uczesać się, przebrać w sukienkę
i szybko pojechać żeby się nie spóźnić. Oczywiście
posadzono mnie obok Jacoba Blacka, który zawsze
przekazuje sporą sumkę dla naszej fundacji. Facet ma
ok.60 lat i za każdym razem próbuje mnie poderwać. No
ale cóż nic na to nie poradzę, mogę jedynie grzecznie acz
stanowczo dać mu do zrozumienia, że nie jestem
zainteresowana. Zjedliśmy przepyszną kolacje i deser,
teraz czas na moją mowę. Musi ona być krótka i wesoła.
Wyszłam na podium i zaczęłam mówić.
- Dziękuje wszystkim z Narodowej Fundacji Raka Piersi.
Obecność tutaj jest dla mnie zaszczytem. Dziękuje też
Samowi, mojemu kelnerowi ze stolika nr 2 nie skończyłam
jeszcze tego deseru- powiedziałam i wszyscy zaczęli się
śmiać. Dobry luźny początek- Ta choroba zbiera swoje
żniwo, ale mając większą wiedzę i środki, będziemy silniejsi
niż kiedykolwiek wcześniej. Ale co to oznacza....- I wtedy
zobaczyłam w tej sali mojego męża. Niezwykle przystojny
w swoim garniturze patrzył tylko na mnie. Zaparło mi
dech w piersiach i nie wiedziałam co powiedzieć.-
Przepraszam, ughhh chodzi o to, że chcemy waszych
pieniędzy- wybrnęłam żarcikiem. Idąc do stolika
pomyślałam: Co on tu robi do cholery?
Edward
Stała tam i przemawiała. Była piękna jak zwykle.
Oczywiście zadałem sobie pytanie co mnie podkusiło. Była
ubrana w czarną sukienkę, jej cudowne czekoladowe włosy
opadały kaskadami na ramiona. Zaczęła żartem jak
zawsze trafionym. Była niesamowita. I wtedy jej lśniące
oczy w kolorze płynnej czekolady spojrzały na mnie.
Zacięła się. Moja żona po raz pierwszy zacięła się
przemawiając. Była bardzo zaskoczona. Czułem się winny
temu, że się pomyliła, ale jak zwykle wybrnęła żartem.
Patrzyłem jak z gracją wraca do stolika i jak grzecznie
spławia Jacoba Blacka. To ja powinienem być przy niej i
osłaniać ją przed nim. Kolacja zakończyła się i wszyscy
zaczęli wychodzić. W końcu do mnie podeszła.
- Cześć. Wspaniałe przemówienie.
- Cześć dziękuje.- powiedziała kierując sie na zewnątrz.
ruszyłem za nią.-
- Wyglądasz przepięknie.
- Wciąż nie rozumie po co przyszedłeś.
- Cóż rak piersi, jestem przeciw. Chciałem porozmawiać.
Obojętnie kiedy teraz, później, jutro, przy śniadaniu,
obiedzie, podwieczorku, kolacji.
- W porządku, rozumie. Chcesz rozmawiać.
- Tak
Rozglądnęła się po otoczeniu, ponieważ staliśmy już na
zewnątrz i zawołała:
- Hej Alice.
- Cześć Alice.
- Dzień dobry panie Cullen.
- Co robię jutro?
- Lunch dla PETY.
- Pewnie sałatka- wtrąciłem. Chciałem być zabawny ale
chyba nie byłem, bo nikt się nie zaśmiał- A po lunchu?
- Przepraszam- Wtrącił Jasper- Po lunchu ma pan
telekonferencje.
- A kolacja?
- O 19 prezentacja mieszkania- powiedziała Alice.
- A u nas kolacja z Panem Newtonem- powiedział Jasper.
- Mam propozycję- powiedziała Bella- może będzie prościej
jeżeli Jasper i Alice sami rozwiążą tę kwestie?
- Świetny pomysł.
- Przepraszamy- powiedziała Alice i pociągnęła Jaspera za
sobą.
- Jak tam mieszkanie?- zapytałem
- Świetnie. Bez kijów do golfa jest więcej miejsca. A jak tam
hotel?
- Przytulny. Nikt nie nastawia budzika 15 minut wcześniej
niż zamierza wstać.
- A u mnie nikt nie włazi w buciorach do sypialni. Nie znosi
brudu i zarazków z ulic.
- A ja nie znajduje pod prysznicem zużytych maszynek do
golenia. Choć mi tego brakuje.
- Przepraszam- powiedziała Alice- Ja przesunę państwa
York, a Jasper kolacje.
- Jeśli..- zaczął Jasper, ale Alice brutalnie mu przerwała
- Po prostu tu zrób.
- Ok. To co u Daniela o 18?
- Dobrze- odpowiedziała
- Świetnie.
- To cześć.
- Dobrej nocy.
Zgodziła się. Hura. Wsiadłem do limuzyny i pojechałem do
hotelu. Dzisiaj prawdopodobnie wreszcie się wyśpię.
Bella
Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Dlaczego zgodziłam się na ta
kolację? Nie wiem. Po prostu gdy zobaczyłam nadzieje w
jego oczach nie mogłam mu odmówić. Nie jestem pewna
czy jestem gotowa na tą rozmowę. No ale teraz trudno.
Zgodziłam się więc muszę iść. IDIOTKA!!!!
Alice
Mam nadzieję, że cała sprawa z małżeństwem państwa
Cullen się wyjaśni. Bella jest przygnębiona i pan Cullen też
nie jest w najlepszej formie. To widać. Minusem tego
wszystkiego jest to, że chcąc nie chcąc, muszę
współpracować z tym całym Jasperem. Nie cierpię go. Jest
nie zdecydowany i nie wygłasza swoich teorii na głos. Na
dodatek jest nie pewny siebie. Chociażby próbując ustalić
to spotkanie, najpierw zaproponował, że przełoży kolację,
a potem nagle zaczął się wahać czy mu się uda. Co z tego,
że z wyglądu jest bardzo przystojny, jak rozmawiając
mruczy niepewnie pod nosem i wszędzie go trzeba ciągnąć
za rękę inaczej robi wszystko zbyt wolno. Ehh dotarłam do
domu. Idę spać, bo jutro od rana praca.
Jasper
Ehh może wreszcie sprawa małżeństwa państwa Cullen sie
wyjaśni. Mam dość załatwiania głupich prezentów i
sprawdzania czy można kupić to czy tamto. No błagam
was ile można? Niestety jak by nie było muszę
współpracować z tą Alice. Jest narwana i zbyt szybka.
Owszem jest słodka z tym swoim wyglądem chochlika, ale
kto wytrzymałby z taką zarozumiałą, pewną siebie jędzą.
Wszędzie cię ciągnie, jakby minuta w tę czy w tę robiła
różnicę, krzyczy gdy jesteś nie pewny czy uda ci się coś
zrobić, lubi się rządzić i zawsze stawia na swoim. Ucina
moje zdania w połowie zdaniami typu " Po prostu to
zrób", "Nie masz wyjścia", "Masz to zrobić i koniec". No
błagam, kim ona jest żeby mi rozkazywać, ale trudno
dzisiaj już mam ją z głowy. Niestety jutro ją spotkam i
pewni znowu coś skrytykuje: albo moje tempo, albo mój
ubiór, albo fryzurę, albo charakter. Już mam dość. No ale
jestem już w domu, lepiej wezmę szybki prysznic i pójdę
spać, jutro długi dzień przede mną.
Rozdział 2
Bella
Obudziłam się z dziwnym niepokojem. Nie wiedziałam o co
chodzi, aż przypomniałam sobie, że dzisiaj jem kolację z
Edwardem o 18. Nie jestem pewna czy jestem gotowa na
rozmowę o tym co się stało, ale czy kiedykolwiek będę
gotowa? Przez chwilę myślałam o tym żeby zadzwonić do
niego i odwołać spotkanie, ale stwierdziłam, że muszę
zmierzyć się z tym co mnie boli. Teraz jadę do agencji,
przecież muszę pracować.
Alice
Bella przyszła do pracy cała podenerwowana. Wiedziałam,
że chodzi o kolację z jej mężem. Ale na szczęście nie
prosiła mnie bym ją przełożyła, muszą się z tym zmierzyć i
wszystko naprawić albo się rozwieść. Po 4 godzinach
patrzenia na jej nerwy, kazałam jej iść do domu, bo i tak
na niczym nie mogła się skupić. Na szczęście posłuchała, a
ja mogłam spokojnie pracować. Jedynym minusem tej
kolacji jest to, że znowu spotkam się z Jasperem, chociaż
kto wie, może być zabawnie, on w sumie sprawia, że się
śmieje. Większość czasu z niego, ale to nic.
Jasper
Pan Cullen przyszedł dziś do kancelarii, ale kazałem mu
iść do domu. Zaczęły mnie denerwować coraz to nowsze
pomysły na prezenty. I tak udało mi się załatwić dla niego
Galaktykę, bo mnie męczył, że gwiazda to za mało. No
błagam was nie po to chciałem tu pracować. Chyba po raz
pierwszy podniosłem na niego głos, a on tak po prostu
posłuchał. Mam nadzieję, że dogadają się na tej kolacji.
Niestety oznacza to, że znowu będę musiał spotkać panią
Wszystko Wiem Najlepiej, no ale trudno.
Edward
Ja, Edward Anthony Cullen zostałem dzisiaj wykopany ze
swojego gabinetu, przez swojego cichego, opanowanego,
posłusznego i bojaźliwego asystenta Jaspera Withlocka.
Musiałem być naprawdę irytującym dupkiem dzisiaj,
skoro on zdobył się na podniesienie głosu i na wykopanie
mnie do domu. Cały dzień czekałem w nerwach do
wieczora. Teraz siedzę w restauracji, jest 18 i się
denerwuje, bo jeszcze jej nie ma. A co jeśli zmieniła
zdanie? Czy wiem co chce jej powiedzieć? Jak się
wytłumaczyć? No cóż, chcę uratować nasze małżeństwo,
kocham ją ponad wszystko, więc muszę znaleźć sposób, by
mi wybaczyła. Właśnie weszła piękna jak zwykle, z gracją
podeszła do naszego stolika. Wstałem odsunąć jej krzesło:
- Cześć.
- Dobry wieczór.
- Więc,....-powiedziałem siadając- dostałaś kwiat ode mnie?
Wiem, że bardzo lubisz rośliny. Mam dla ciebie prezent.
Nazwałem galaktykę imieniem "Bella"- powiedziałem,
podając jej mapkę i potwierdzenie, że to zrobiłem.
- Musisz przestać obdarowywać mnie ciągle prezentami! To
dla mnie kłopotliwe. Nie ma tygodnia, ani dnia, żebym nie
dostała od ciebie czegoś.
- Cóż, w takim razie obiecuje, że przestanę. Jeszcze tylko
jedna drobnostka...
- Co to jest?- zapytała sięgając po kopertę.
- Otwórz- patrzyłem jak otwiera kopertę i patrzy na mnie
zszokowana.
- Co to...?
- Wiem, że zawsze chciałaś iść do terapeuty, a ja nie
chciałem. Cóż, zmieniłem zdanie. Dr. Stanley to podobno
świetna specjalistka od porad małżeńskich.
- Znam Dr. Stanley. Znalazłam jej dwupoziomowy
apartament.
- Polecają ją Werberowie.
- Angela i Ben?
- Tak.
- Wiesz ,że rozwiedli się rok temu?
- Racja, ale uwielbiają Dr. Stanley, która podobno napisała
książkę.
- Tak, mit cudownego małżeństwa.- powiedziała kosztując
sałatki, którą jej zamówiłem, nawet nie zauważyłem, że
podali nam kolację. Zacząłem jeść i wróciłem do rozmowy,
-Ale ty jesteś oczytana, brakuje mi tego.
- Książka obala mit oczekiwań wobec partnera i sugeruje
trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Nakłania by zbytnio nie
polegać na drugiej osobie.
- Cudownie.
-Moim zdaniem to strasznie przygnębiająca teoria, nie
sądzisz?
- Ależ tak, skoro tak twierdzisz.
- Możesz przestać ciągle się ze mną zgadzać?
- Jak sobie życzysz.
- Skończyłeś już?
-Tak.
- Niestety muszę się zbierać.
- Tak szybko?
-Niestety.
Wyszliśmy z restauracji, przed którą już czekali Jasper i
Alice.
-Więc?
- Pokazuje dziś klientowi mieszkanie. Odbieram go na
mieście. Może się przejdziemy?
-Jasne. Jasper przespacerujemy się.
- Przespacerujcie?- zapytał zszokowany Jasper.
- Tak.
- Czy coś się stało? Wszystko w porządku?- zapytała Alice.
- Wszystko jest ok- odpowiedziała Bella.
Uszliśmy 5 min w ciszy i zaczęło padać:
- Zaczyna padać- zagadałem.
- Przespałeś się z inną- przeszła do nieprzyjemnych spraw.
- Więc, nie chcesz rozmawiać o pogodzie.
- Dobra niech będzie, duże zachmurzenie, 100 procentowa
gwarancja opadów. Przespałeś się z inną!!!!!!!
- Przepraszam, miałem mętlik w głowie, zachowałem się jak
idiota, popełniłem okropny błąd. Kocham ciebie i tylko
ciebie. A czy ty wciąż mnie kochasz? Choć trochę?
- Nie wiem czy potrafię kochać choć trochę.
- Mi to wystarczy.
- Mi nie. Tak kocham cię. Mimo tego co zrobiłeś kocham cię
jak wariatka, ale nie umie ci wybaczyć. Muszę lecieć.- i
poszła, a ja za nią.
- Dajmy szansę Dr. Stanley.- wtem stanęła zdziwiona.
- Popatrz to mój klient- pobiegłem za jej wzrokiem i
zobaczyłem faceta na balkonie.- Co on robi na tym deszczu
bez parasola?
- Co my robimy bez parasola?- powiedziałem gdyż byliśmy
przemoczeni.
- Panie Volturi?- krzyknęła.
I wtedy mężczyzna spadł z balkonu. Miał nóż wbity w
plecy. Na balkon zaczął wychodzić morderca. Szybko
zakryłem dłonią usta Belli, gdyż chciała zacząć krzyczeć i
pociągnąłem ją za ciężarówkę. Kazałem jej być cicho.
Facet rozglądał się. I wtedy ciężarówka odjechała.
Morderca zaczął strzelać. Na szczęście umknęliśmy i
złapaliśmy taksówkę. Stamtąd zadzwoniliśmy na policję.
W ciągu 30 min przyjechały radiowozy, zabezpieczono
miejsce zbrodni, zbadano kogo zabito i zaczęto z nami
rozmawiać:
- Zamordowany Aro Volturi był handlarzem broni. FBI
chciało go aresztować, więc pomagał nam złapać tego
człowieka- powiedział wyciągając zdjęcie- Damon Salvatore,
sądzimy, że to on zlecił zabójstwo. Morderca może nas do
niego doprowadzić. Będziecie świadkami, ale teraz
najważniejsze jest wasze bezpieczeństwo.
- Jak to bezpieczeństwo?- zapytała Bella.
- Zabójca wciąż jest na wolności.
- Przecież nie wie kim jesteśmy- powiedziała
- Bello on bez problemu się dowie- powiedziałem.
- Przydzielam państwu całodobową ochronę.
- Nie mieszkamy razem. Jesteśmy w separacji-
odpowiedziała.
- Ja i żona korzystamy z porad- powiedział detektyw.
- Czy u Dr. Stanley?
- Nie. Dobra koniec rozmowy.
- Do wiedzenia.
- Skontaktuje się z państwem jutro. Pani Cullen, to agent
Sam Uley, będzie czuwać nad pani bezpieczeństwem-
powiedział wskazując wysokiego, umięśnionego faceta, od
którego aż biło doświadczenie.
- Dobrze.
- Mam zostań u ciebie na noc?- zapytałem
- Nie mam dobrą opiekę.
- Skoro tak uważasz.
- Dobranoc- powiedziała i poszła do samochodu razem ze
swoim ochroniarzem.
- Panie Cullen to agent Seth Clearwater- wskazał małego,
chudego faceta, ok.20 lat, który z pewnością nie miał
doświadczenia. Popatrzyłem na faceta z wątpliwościami
wypisanymi na twarzy- Jest pan w dobrych rękach-
zapewniono mnie.
- Z pewnością. Dobranoc.
I poszedłem do samochodu za moim mini-ochraniarzem.
To był długi dzień, więc gdy tylko znalazłem się w moim
pokoju hotelowym, zasnąłem.
Bella
Gdy dojechałam do domu postanowiłam zmyć z siebie cały
stres i trud całego dnia i tego wieczoru. Wzięłam piżamę,
ręcznik, puściłam wodę i weszłam pod prysznic. Zaczęłam
rozmyślać. Kolacja była banalna. Znowu prezent, który
zaimponował mi, ale to jest dla mnie niezręczne, wygląda
tak jakby myślał, że może mnie przekupić. Gdy pokazał mi
załatwioną wizytę u Dr. Stanley byłam zszokowana.
Doceniłabym ten gest gdyby nie to, że Dr. Stanley jeszcze
żadnego małżeństwa nie uratowała, wręcz przeciwnie
jeszcze bardziej skłócała swoich pacjentów. Na dodatek
zdenerwowało mnie to, że zgadzał się z każdą moją opinią.
Potem jego tłumaczenie, gdy poruszyłam temat jego
zdrady. Po raz setny powiedział mi, że żałuje, że popełnił
błąd, ale nie powiedział dlaczego. Miał mętlik w głowie, ale
nigdy nie powiedział dlaczego. Na dodatek wydarzenie,
które przerwało tą rozmowę całkiem wyprowadziło mnie z
równowagi. Zabójstwo mojego klienta. Świadomość faktu,
że jestem świadkiem i ten morderca może mnie znaleźć, że
moje życie jest w niebezpieczeństwie przytłaczała mnie.
Na dodatek obcy człowiek będzie ze mną dzień i noc,
będzie ryzykował dla mnie życie w razie zagrożenia. Ciarki
przechodziły mi po plecach. Może gdybyśmy wyszli z
restauracji 5 lub 10 min później nic by się nie stało.
Zaczęła lecieć zimna woda, więc szybko wyszłam spod
prysznica i wytarłam się. Poszłam do łóżka i pomyślałam,
że to nie będzie spokojna noc bez koszmarów. Zasnęłam
wraz z tą myślą.
Jasper
Kolejne spotkanie państwa Cullen. Przyjechałem ok. 18.30
limuzyną pod restaurację. Oczywiście Alice już tam była.
Zawołałem cześć, ale zbyła mnie kiwnięciem głowy.
Zrobiła to na dodatek w sposób, którym dała mi znać iż
dostałem od niej za dużo uwagi. Zawrzało we mnie. Co za
arogancka, złośliwa, słodziutka kobieta. Czekaj, wróć czy
ja pomyślałem słodziutka? Lecz się Withlock ty
masochisto!! Zacząłem odpowiadać na maile Edwarda,
zauważyłem że zaczęła robić to samo. Robiła to patrząc na
mnie, jakby z pogarda, że piszę patrząc na klawiaturę.
Postanowiłem się nie dać. Pisałem patrząc prosto w jej
oczy. Zirytowana przyspieszyła więc zrobiłem to samo. W
końcu skapitulowała, przegrywając nasz mały nieoficjalny
pojedynek. Tak Jasper, masz to coś!! Wtedy wyszedł
Edward i Bella. Powiedzieli nam, że idą na spacer. Oboje z
Alice byliśmy w szoku. Oczywiście gdy odeszli trochę dalej
ona powiedziała:
- Coś musiałeś zrobić źle, skoro zachowują się tak
nienaturalnie i idą na spacer- ponieważ byłem dzisiaj
wyjątkowo zdenerwowany odpyskowałem jej.
- A czemu to ja musiałem coś spieprzyć?! A może to ty,
panno idealna coś spieprzyłaś?! A poza tym skąd wiesz, że to
źle, że idą na spacer?! A może to właśnie dobrze?! Może
wyjaśnią sprawę swojego pieprzonego małżeństwa raz na
zawsze?! Może stanie się coś czego ty nie zaplanujesz?! Może
coś pójdzie nie po twojej myśli?! W każdym razie ja idę do
domu. Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedziała cicho, a ja spojrzałem na nią, bo
nie dowierzałem, że mi odpowiedziała. Gdy popatrzyłem na
jej twarz, po raz pierwszy zobaczyłem, że patrzy na mnie z
szacunkiem.
Alice
Coś nieprawdopodobnego. Jasper Withlock się
zdenerwował i mi odpyskował. Pociągał mnie ten dzisiejszy
Jasper. Pewny siebie, silny, przekonywujący, władczy. Gdy
przypomniałam sobie jego niezdarność zobaczyłam, że to
połączenie jest nawet seksowne. O jeju czy ja właśnie
chwalę tego faceta. Al musisz iść spać, bo masz zwidy. I
poszłam, po raz pierwszy śniłam o Jasperze.
W tym samym czasie ulicami Nowego Jorku
przemieszczał się mężczyzna. Myślał o
parze, która przyłapała go na morderstwie.
Planował jak ich zlikwidować i jak ich
odnaleźć. Zadzwonił jego telefon. Dzwonił
szef.
- Załatwiłeś go?
- Tak zrobione.- I wtedy zobaczył kobietę,
która widziała jego czyn. Była w gazecie.
Nazywała się Isabella Cullen. Teraz zabicie
jej będzie dziecinnie proste.
- To co widzimy się jutro? O 10?
- Jasne szefie nie ma problemu.
I poszedł. Znalazł mieszkanie Isabelli. Ma
ochronę całodobową. Już miał plan jak się
do niej dostanie. Niestety musi poczekać do
rana. Isabello Cullen uważaj na siebie.
Rozdział 3
Bella
Wstałam o 8.00 z potwornym bólem głowy. Niestety, to co
się wczoraj wydarzyło, nie było snem. Wciąż mam przed
oczami mojego klienta, który został zabity. Widziałam, jak
spadał z balkonu. Przez całą noc miałam o tym koszmary.
Ciekawe jak Edward sobie z tym radzi. No nic, nie mam
czasu na myślenie o tym. Wstałam, ubrałam szlafrok,
przygotowałam sobie ubranie do pracy i poszłam pod
prysznic. Gdy skończyłam i zaczęłam się malować,
zadzwonił telefon.
- Dzień dobry, tu Isabella Cullen, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry pani Cullen, tu agent Crowley.
- Oh witam. Czy udało się ustalić coś nowego?
- Niestety nie, chciałem tylko panią powiadomić, że
wysłaliśmy zmiennika dla agenta Uleya.
- Oh to dobrze, bo siedział biedak całą noc przed moimi
drzwiami...
Wtedy zadzwonił domofon, czyli portier coś ode mnie
chciał.
- Mógłby pan chwilkę poczekać? Dzwoni portier.
- Oczywiście
Odłożyłam telefon i poszłam odebrać.
- Cześć Billy, co się dzieje?
- Dzień dobry pani Cullen. Jest tu jakiś człowiek, który mówi,
że jest policjantem, mogę go wpuścić?
- Tak, dziękuje.
Szybko poszłam po telefon.
- Przepraszam. Wasz człowiek chyba już przyjechał. Portier
właśnie wpuścił policjanta.
- Co?? Pani Cullen to jest nie możliwe, żeby agent Biers już
do pani dojechał.
- Jak to?
- Proszę szybko ostrzec Uleya, to może być ten morderca!
- Dobrze.
Szybko odłożyłam telefon i podbiegłam do drzwi. Niestety,
było zbyt późno, gdy je otworzyłam, człowiek w mundurze
policjanta właśnie strzelał do mojego ochroniarza. Nim się
zorientowałam agent Uley zawołał:
- SZYBKO SCHOWAJ SIĘ W MIESZKANIU!!!!
Zareagowałam błyskawicznie, zamknęłam drzwi na klucz i
wybiegłam na balkon, krzycząc pomocy. Oczywiście było
to zbędne, gdyż i tak z 15 piętra nikt mnie nie słyszał.
Byłam przerażona, morderca już odstrzelił zamek i zaczął
odpinać łańcuszek przy drzwiach, gdy nagle odwrócił się i
już go nie słyszałam. Przerażona wyszłam powoli na
korytarz, z windy wyszedł zmiennik Sama. To sunąca w
górę winda przestraszyła mordercę. Roztrzęsiona
osunęłam się na podłogę, potem była już tylko ciemność.
Edward
Obudziłem się po 8.00. W sumie mało spałem w nocy.
Martwiłem się o Bellę. Wiem, że miała dobrą ochronę, ale
mimo wszystko bałem się o jej bezpieczeństwo. Może
gdybym nie nalegał na tą kolację, to nic by się nie stało. No
ale już za późno żeby o tym myśleć. Wstałem,
przygotowałem sobie garnitur i poszedłem wziąć prysznic.
Gorąca woda kojąco spływała po moim ciele. Nagle do
łazienki wszedł mój ochraniarz i bezceremonialnie odsłonił
zasłonkę prysznica.
- Co z tobą jest nie tak?!
- Przepraszam, ale to nagły wypadek.
- No cóż, musi zaczekać.
- Nie może, Pani Cullen została zaatakowana przez tego
mordercę.
Te słowa podziałały. W błyskawicznym tempie wytarłem
się ręcznikiem i ubrałem pierwsze lepsze jeansy i koszulkę.
Szybko podążyłem za moim ochroniarzem i razem z nim
pojechałem w stronę mieszkania Belli, naszego mieszkania,
w którym nie mogłem być gdy była w śmiertelnym
niebezpieczeństwie i to tylko i wyłącznie przez swoją
głupotę. Gdy dotarłem do mieszkania FBI już tam było, a
Bella leżała na kanapie, pewnie zemdlała. Podszedłem do
niej i dotknąłem jej twarzy. Po paru sekundach ocknęła
się. Jej czekoladowe oczy były pełne strachu.
Bella
Nie wiem jakim cudem, ale ocknęłam się na kanapie, a
Edward trzymał rękę na mojej twarzy. Przerażona
wtuliłam policzek w jego rękę, czułam się przy nim tak
bezpieczna, mimo że tak naprawdę nie mógłby mnie
ochronić, gdyby doszło do konfrontacji z mordercą. Po
paru sekundach zorientowałam się co robię. Znowu
przypomniałam sobie o jego zdradzie, nie mogąc
powstrzymać się przed myśleniem o tym. Powoli usiadłam
odtrącając jego rękę. Tak jak się spodziewałam, agent
Crowley i inni agenci z FBI już tu byli. Gdy pan Crowley
zauważył, że już mi lepiej powiedział:
- Musimy porozmawiać.
- Czy wiecie kto to jest?- zapytał Edward.
- Niestety nie. Przeglądaliśmy nagrania, ale skutecznie
skrywał twarz.
- Co z agentem Uleyem?- zapytałam.
- Na szczęście miał kamizelkę kuloodporną, ale ten człowiek
wciąż jest na wolności. Musimy objąć was programem
ochrony światków.
- CO?!- zapytałam jednocześnie z Edwardem.
- Musimy was przenieść w bezpieczne miejsce.
- Chwileczkę..- powiedział Edward
- Czy mówimy o tym... o tym.. o tym programie w którym
odsyła się ludzi na odludzie?- zapytałam przerywając
wypowiedź Edwarda.
- Tak.
- Nie zgadzam się. Nie, nie, nie- powiedziałam przerażona.
- Dlaczego nie rozważymy wszystkich opcji?- zapytał
Edward- Bo istnieją inne opcje, prawda?- dodał niepewnie.
- Nie- bez ogródek powiedział agent Crowley.
- Dokąd niby mielibyśmy jechać?- zapytałam.
- To mogę wyjawić dopiero, gdy będziemy w samolocie.
- W samolocie?- Zapytałam z niedowierzaniem. Byłam
oburzona.
- Tak.
- Więc to wyjazd poza miasto?- zapytałam. Byłam bardzo
zdenerwowana.
- Przemyślmy to Bello...- powiedział Edward.
- Nie mogę wyjechać, prowadzę firmę.- powiedziałam.
- Ja też, ale...- zaczął Edward, ale mu przerwałam.
- Kto się nią zajmie?- zapytałam.
- Mówię tylko...- znowu zaczął Edward i znów mu
przerwałam.
- A co z naszymi przyjaciółmi?- zapytałam- I z naszą
rodziną? Mamy od tak zniknąć? To przecież jakiś obłęd. To
miał pan na myśli mówiąc program ochrony świadków?
- Nie wiemy, bo nie dajesz dojść agentowi Crowleyowi do
słowa- wtrącił Edward- Zresztą mi też nie.
- Ale...- zaczęłam zdenerwowana prawie warcząc na
Edwarda, lecz agent Crowley mi przerwał.
- Przepraszam, ale pragnę zauważyć, że nie robimy tego
pierwszy raz. Podacie nam listę osób do poinformowania o
sytuacji, w jakiej się znaleźliście, ale najpierw bezpieczna
lokacja.
- A co się stanie jeśli nigdy go nie złapiecie?- zapytał
Edward.
- Złapiemy. Ale na razie umieścimy was w miejscu
tymczasowym, aż znajdziemy miejsce stałe.
- Jak to stałe?- zapytałam.
- Miałem na myśli oficjalne.
- Ale powiedział pan stałe.- doczepiłam się- więc jeśli nie
złapiecie tego faceta, to miejsce oficjalne stanie się miejscem
stałym?- spytałam, doskonale wiedząc, że nawet jeśli tak
jest, to agent i tak będzie obstawiał, że go złapią.
- Pozwól mu wytłumaczyć- wtrącił Edward.
- O nie, nie, nie- powiedziałam- przykro mi, ale nie mogę
tego zrobić! Po prostu nie mogę. Od zawsze mieszkam w
Nowym Jorku, tu się urodziłam i to jest mój dom! Jadałam
już posiłki w innych częściach kraju, nawet nie lubię
Connecticut!!- wykrzyczałam zdesperowana.
- Pani Cullen, to profesjonalny zabójca. Odnalazł panią w
jedną noc. On nie odpuści, dopóki pani nie zabije. Wróci
szybciej, niż może się pani spodziewać. Woli pani żyć gdzie
indziej czy zostać tutaj i zginąć?
- Bello?- powiedział niepewnie Edward. Widać było, że bał
się o mnie i że beze mnie nie wyjedzie.
- Myślę Edwardzie- odpowiedziałam.
- Nie ma o czym myśleć. Jeśli chce pani żyć, wyjście jest tylko
jedno- wtrącił pan Crowley.
Więc dożyłam tego dnia, kiedy to muszę wyjechać z
Nowego Jorku. Została jeszcze jedna kwestia do ustalenia.
Chociaż pękało mi serce, musiałam to powiedzieć.
- Przepraszam, nie chcę tutaj oficjalnie prać brudów, ale w
obecnej chwili nie jestem pewna czy chcę spędzić z moim
mężem resztę życia- wyszeptałam.
- Doskonale panią rozumiem- odezwała się po raz pierwszy
agentka stojąca za panem Crowleyem.
Popatrzyłam ostrożnie na Edwarda. Widziałam ból na
jego twarzy. Sama odczuwałam ból, ale musiałam być
szczera w tej kwestii. Nie jestem pewna czy jestem w stanie
mu wybaczyć i znów zaufać.
- Będziecie tam razem najwyżej przez tydzień. W między
czasie przygotujemy dwie oddzielne kryjówki, ale teraz
musicie jak najszybciej wyjechać z miasta- powiedział agent
Crowley.
Potem pojechał razem z Edwardem do jego hotelu, żeby
mógł się spakować. Mnie natomiast pilnowała jego żona.
Było strasznie trudno się spakować. Nie tylko dlatego, że
wbrew swojej woli opuszczałam mój ukochany Nowy Jork,
ale też dlatego, że nie wiedziałam gdzie jadę i nie
wiedziałam czego mogę potrzebować tam gdzie jadę. Na
dodatek cierpiałam, ponieważ mimo mojej miłości do
Edwarda, nie mogłam mu wybaczyć. Nie mogłam mu
zaufać, dlatego nie możemy przejść przez to razem.
Postanowiłam porozmawiać z agentką Crowley, która
obserwowała moje zmagania i tylko kręciła głową na nie,
gdy pakowałam coś, czego jej zdaniem nie potrzebowałam.
- Nie mówicie mi dokąd jadę, więc nie wiem co zabrać.
- Nie powiem pani- odpowiedziała, jakby czytając w moich
myślach.
- A tą śliczną sukienkę mogę zabrać?
- Nie.
To tyle jeżeli chodzi o babską rozmowę. 30 minut później
byłam spakowana. Agent Crowley poprosił nas o wszystkie
notebooki, komórki, laptopy, notesy elektroniczne, innymi
słowy mówiąc zabrał całe nasze życie zawodowe i
towarzyskie. Pocałowałam mój kochany telefon na
dowidzenia. Potem zabrał nasze dowody, paszporty i
wszystko co mogłoby zdradzić naszą tożsamość. Potem
zawiózł nas na lotnisko należące do FBI i ich samolotem
wzbiliśmy się w powietrze. Zostawiłam swoje
najpiękniejsze i najmodniejsze ciuchy, moją firmę, moich
przyjaciół, moją rodzinę, mieszkanie i co najważniejsze
miasto, które kochałam. Gdy już byliśmy w górze
zapytałam:
- Czy teraz powie nam pan gdzie lecimy?
- Do Ray w Wyoming.
- To gdzieś obok Cheyenne?- zapytał Edward. Pan
Crowley nawet mu nie odpowiedział, tylko sięgnął do
teczki.
- To wasze tymczasowe dowody. To odludzie, ale dajemy wam
je na wszelki wypadek, gdybyście kogoś spotkali.
- Isabella Forest? szepnęłam. A jednak mogło być gorzej
niż dotychczas,
- Zaopiekuje się wami Emmett Hale, miejscowy szeryf.
Isabello, ty jesteś jego kuzynką z Chicago, nie widziałaś go
od 5 lat, wtedy to was odwiedził. Czy macie jakieś pytania?
- Obejrzymy film?- zapytał Edward na co przewróciłam
oczami, a agent Crowley popatrzył na niego jakby był nie
normalny. To zdanie było głupie, a on był taki słodki, że
chociaż próbował żartować, mimo że mu to nie wyszło.
Lot był spokojny, a że ostatniej nocy miałam koszmary,
postanowiłam się przespać. Zasypiając, pomyślałam sobie,
że tak wiele rzeczy może się zdarzyć w ciągu jednego dnia.
Całe życie człowieka może stanąć na głowie.
Edward
Bella zasnęła, a ja postanowiłem sobie wszystko
przemyśleć. Wydarzenia dzisiejszego dnia, pokazały mi
jak wiele może się zmienić w ciągu jednego dnia, a nawet
nie całego dnia. Wczoraj martwiłem się o to, czy Jasperowi
uda się kupić galaktykę oraz czy Bella pojawi się na
kolacji. Dzisiaj rano martwiłem się o jej bezpieczeństwo,
ale szczerze wątpiłem w to, że coś się stanie. A 15 minut po
przebudzeniu, o mało co nie dostałem zawału na myśl o
tym, jak mało brakowało, żeby Bella dzisiaj zginęła. On
był w budynku, gdzie jest nasz apartament, już nawet
zniszczył zamek. Wzdrygnąłem się na myśl, co by było
gdyby zmiennik jej ochraniarza nie przyszedł na czas. Ten
moment, gdy ocknęła się na kanapie i popatrzyła na mnie
oczami pełnymi strachu, tuląc policzek do mojej dłoni
jakby czuła się przy mnie bezpieczniej, dał mi nadzieję na
to, że mi wybaczy. Niestety zaraz potem jej myśli dobiegły
czyny i wstała, odtrącając moją rękę, mimo to nie
straciłem nadziei. Gdy okazało się, że musimy się ukryć, a
ona powiedziała, że nie jest pewna czy chce ze mną spędzić
życie, wtedy zabiła moją nadzieje. To jedno zdanie
rozerwało moje serce na tysiące malutkich kawałeczków.
Nie pomagał fakt, iż wiedziałem, że te słowa jej też
sprawiają ból. Sama mi powiedziała, że mnie kocha, a to że
nie jesteśmy teraz szczęśliwi razem, to tylko moja wina. To
ja sprawiłem, że ona oprócz miłości, poczuła do mnie
nienawiść. To ja zdradziłem ją ze swoją byłą dziewczyną.
Nie tłumaczy mnie ani trochę fakt, że byłem pijany. Moja
ukochana poruszyła się w czasie snu i położyła głowę na
moim ramieniu. Pocałowałem ją we włosy na co cicho
westchnęła. Muszę ją odzyskać. Muszę od nowa zdobyć jej
zaufanie i udowodnić jej swoją miłość. Nie będzie to łatwe,
biorąc pod uwagę fakt, że za każdym razem gdy otwieram
usta, robię z siebie idiotę. Dowodem na to są nagrania na
jej pocztę głosową, czy próby rozmowy z nią podczas
spaceru i kolacji. Ale te dowody to nic w porównaniu z
moim głupim pytaniem o film. Chciałem rozładować
atmosferę, a jak zwykle wyszedłem na idiotę. Jednak nie
tylko moja głupota utrudniała sprawę. Brak czasu też nie
był ułatwieniem. Muszę sprawić, że w tydzień zapragnie
spróbować być ze mną, bo jeżeli tego nie dokonam, FBI
nas rozdzieli. Roześlą nas do różnych kryjówek i jeżeli nie
złapią tego mordercy, zostaniemy w nich na zawsze, a to
jest równoznaczne z tym, że już nigdy jej nie zobaczę.
Bella westchnęła i wyszeptała moje imię. Myślałem, że się
obudziła, ale ona wciąż spokojnie spała. Uśmiechnąłem się
mimowolnie. Śni o mnie, a ponieważ nie krzyczy jest to
dobry sen. Może jeszcze jest dla nas jakaś szansa. Ja
zrobię wszystko co w mojej mocy, aby znów ją zdobyć. Z
tą myślą oparłem głowę o jej głowę i zasnąłem. Po raz
kolejny śniły mi się jej piękne, czekoladowe oczy.
W tej chwili w Nowym Jorku, na całkiem
pustej ulicy rozległ się wściekły krzyk
mężczyzny. Był wściekły nie tylko dlatego,
że rano jego plan zabicia Isabelli Cullen
spełzną na niczym, ale przede wszystkim
dlatego, że popełniając ten błąd
zaatakowania bez wcześniejszej obserwacji,
praktycznie sam wpakował ją i jej kochasia
w program ochrony świadków. Pierwszy
raz popełnił taki błąd. Pierwszy raz jego
ofiara umknęła, a na dodatek to on jest
temu winien. Mężczyzna kopną nogą w
ścianę, żeby się wyładować. Szybko doszedł
do swojego mieszkania. Musi jak
najszybciej dowiedzieć się gdzie ona jest,
zabić ją, a wcześniej wyciągnąć z niej gdzie
jest mężczyzna. Chyba, że będą razem,
wtedy po prostu ich zabije. Sfrustrowany
podszedł do okna, nagle jego wzrok
przykuło zdjęcie Isabelli Cullen na okładce
gazety, która siedziała na parapecie.
Uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Wczoraj wieczorem ta gazeta powiedziała
mu kim jest ta kobieta, teraz czas
dowiedzieć się coś o niej z artykułu,
umieszczonego w tej gazecie. Pilnuj się
Isabello Cullen, mężczyzna ten właśnie
sobie obiecał, że cię znajdzie, chociażby to
była ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.