Bo Yin Ra
Sens
Życia
Księga 17
Przekład
Franciszek Skąpski
1
Spis treści
1. Wezwanie / 3
2. Grzech Ojców / 8
3. Najwyższe Dobro / 14
4. „Zły” Człowiek / 21
5. Ujawnienie się Świata Światłości / 31
6. Znaczenie milczenia / 37
7. Prawda a prawdy / 43
8. Zakończenie / 48
2
1. Wezwanie
Zmęczyłeś się długim szukaniem. Już tedy samo szu-
kanie cię nuży!
Skoro to, czegoś szukał, nigdzie nie dało się znaleźć,
chcesz odtąd zaniechać wszelkiego szukania!
Niegdyś odnaleźć pragnąłeś Krainę Żywych i Świą-
tynię Wieczności!
Ale dokądkolwiek kierowałeś swe kroki, wszędzie
królowała – Śmierć, a każda świątynia kryła w swym
najtajniejszym wnętrzu jedynie pozbawiony wszelkiej
mocy wizerunek bożka...
Zaprawdę, przyjacielu, musiałeś się znużyć takim
szukaniem, jak znużyło się nim tylu innych, którzy jak ty
wyruszyli w swoim czasie pełni nadziei i otuchy!
Nie ma cię tedy spotkać żadna nagana, ani ucha twe-
go urazić ostre słowo, nie twoja to bowiem wina, żeś
w dalekich wędrówkach swoich nie odnalazł tego, cze-
go żeś szukał z tak gorącym upragnieniem!
Wskazywali ci bowiem drogi, którymi nigdy sami
nie chadzali! Obiecali ci to, czego sami nigdy nie zna-
leźli! Kierowali cię na ścieżki, których sami dawno
musieli poniechać!
3
Jakże by mogło stać się twym udziałem spełnienie
tam, gdzie inni doznawali samych zawodów, aż zmęcze-
ni zwracali swe kroki wstecz, o ile w ogóle kiedykol-
wiek sami wkraczali na wskazane ci drogi!?
Jakżeż byś mógł na takich drogach osiągnąć swój cel
upragniony!?
A jednak nie miej za złe tym, którzy cię na manowce
kierowali, albowiem sami oni nie byli lepiej od ciebie
uświadomieni, gdyż nie znali drogi właściwej!
Jeśli mówili ci: „Tam powinieneś się zwrócić ty, któ-
ry szukasz!” – albo: – „Oto właściwa twa droga ty, któ-
ry zdążasz!” – to większość z nich mniemała, iż dawała
ci dobre rady...
A nawet, gdy wskazywali ci drogę, którą sami z
uczuciem zawodu porzucili, to jednak mogli wierzyć, że
tobie może się uda to, na czym się ongi ich własne siły
załamały...
Gdyby cię wszakże naprawdę oszukał jakiś żądny
władzy fantasta, albo po prostu łotr, który doskonale
wiedział, że błędną wskazuje ci drogę – to podziękuj
niebiosom, iżeś się z tej matni wywikłał. Ale i wówczas
nie bierz na siebie roli sędziego, albowiem tego, na ko-
go chciałbyś wydać wyrok, dawno osądziły własne jego
uczynki!
Nie użalaj się też na swój los, że ci dotąd nie pozwo-
lił znaleźć drogi i nie złorzecz samemu sobie, że oto
zmęczony i zniechęcony stoisz znów na tym samym
miejscu, z którego niegdyś wyruszyłeś pełen radosnej
nadziei!
Cóż ci pomogą skargi i złorzeczenia?! Skoro docho-
dzą ciebie te słowa, nie masz doprawdy już żadnego
powodu przeklinać twoje dotychczasowe błądzenie!
4
Wiedz: od tego dnia począwszy błogosławiona bę-
dzie twa droga i nikt cię już nie ujrzy na drogach błędu!
Oto przemawia tu do ciebie człowiek, który rzeczy-
wiście zna drogę do prawdy!
Przemawia do ciebie człowiek, który istotnie może
i chce ci tę drogę wskazać, abyś wreszcie mógł osiągnąć
swój cel upragniony!
Pójdź za mną, a za każdym krokiem czuć będziesz,
jak wzmaga się w tobie siła wytrwania w dążeniu do
celu!
Nie ja ciebie szukałem i nie mnie masz zawdzięczać,
iżeś mnie znalazł!
Twoje własne szukanie, tak długo błądzące po ma-
nowcach, wyzwoliło się wreszcie z omamień właśnie
wtedy, gdyś znużony miał go poniechać...
I oto wyzwolone ma ci ono dziś wreszcie odsłonić,
co było dotąd przed tobą ukryte...
Jedynie twoja wola szukania musiała mnie znaleźć!
Nie na daremne więc było twoje błądzenie po manow-
cach!
Nie na próżno żeś szedł za wskazówkami, które nie
mogły cię doprowadzić do celu!
Gdziekolwiek szukałeś, zawsze twe szukanie tworzy-
ło przyrost twojej siły szukania, jak wzmacniać się musi
napięcie elektryczne przy przejściu przez zwój drutów.
A dziś, gdy już osądził, że wszelkie twe szukanie warte
jest jeno przekleństwa, dane ci będzie osiągnąć wreszcie
to, czegoś się nie śmiał nawet spodziewać!
Tam, gdzie my wszyscy synowie tej ziemi, świado-
mie czy nie świadomie, tkwimy zakorzenieni we wspól-
nym życiu Ducha, tam, dostrzeżono twoją niedolę
i umiano ją odwrócić...
5
Mnie więc ci zesłano, a tyś mnie odnalazł, ponieważ
ja mogę ci istotnie pomóc, a takiej pomocy nikt inny nie
byłby w możności ci udzielić za twego życia ziemskie-
go...
Że tak jest, nie ode mnie zależy – toteż nie mogę
zmienić tego, czegom sam nie sprawił, a i ty byś na pró-
żno chciał zakłócić ustalony rzeczy porządek: daremnie
byś wyglądał pomocy skądinąd...
Mnie przyzywałeś nie znając mnie!
Słowa moje dochodzą do ciebie, chociaż nic nie
wiem o istnieniu twoim!
I ty wiedzieć jeszcze nie możesz, kto przemawia do
ciebie tymi słowami, toteż zaprawdę nie mam ci za złe,
jeżeli na skutek licznych zawodów, rozgoryczony okrut-
nym doświadczeniem, wahasz się jeszcze lękliwie, czy
masz podążać za moim głosem!
Podobny
jesteś
człowiekowi
zbłąkanemu,
który gdzieś
w mroku nocy słyszy głos przewodnika i zrazu trwożnie
mu nie dowierza, pełen lęku i nieufności, pomny, iż
w tej samej okolicy zaszedł niejeden wypadek rozboju
i morderstwa...
I ja bym na twoim miejscu na pewno również się
wahał!
Wiedz jednak: nie spodziewam się po tobie niczego
innego, jeno żebyś stale trzymając się swej drogi szedł
za światłem pochodni, którą zapalam przed tobą!
Niosę ją przed tobą, abyś sam z łatwością mógł
widzieć, dokąd cię prowadzę.
Skąd ja znam właściwą drogę i czemu tylko ja wła-
śnie mogę ją dziś wskazać, o to na razie możesz się nie
troszczyć!
Zadowól się chwilowo tym, że dowiesz się nieba-
wem, w jaki sposób toruję ci drogę wyjścia z zamętu!
6
Ilekroć cię przedtem oszukano – tym razem zaprawdę
nie będziesz oszukany!
Już po pierwszych krokach spostrzeżesz, że na mojej
drodze nie spotkasz się nigdy z oszustwem!
Sądziłeś dotychczas, iż miałbyś prawo wyśmiać każ-
dego, kto by twierdził, że może istnieć człowiek świa-
domy drogi do prawdy i skłonny poprowadzić cię tą
drogą...
Dziś wszakże spotkałeś takiego człowieka!
Rozstrzygaj sam, czy chcesz mi być powolny!
Rozstrzygaj sam, gdyż tylko od ciebie samego zale-
ży, czy ci się opłaci trud osiągnięcia wreszcie wysokie-
go celu twej tęsknoty, do którego tak długo zdążałeś!
7
2. Grzech Ojców
Zaprawdę: jesteś sam dla siebie zagadką, której jesz-
cze rozwiązać nie zdołasz!
Wprawdzie od najwcześniejszej młodości pouczano
cię, w jaki sposób niegdyś inni ludzie rozwiązywali za-
gadkę, którą w sobie samych znajdowali, ale oto – nad-
szedł dla ciebie dzień, kiedy każda odpowiedź innych
wywoływała w tobie jeno nowe pytania...
Chciałeś osiągnąć w sobie samym spokój i coraz bar-
dziej zdawałeś sobie sprawę, że pod tym względem nie-
wiele ci pomóc mogło to, co niegdyś zaspokajało two-
ich poprzedników...
A więc – zmęczony i zrezygnowany – przestałeś szu-
kać rozwiązania zagadki swego życia...
I oto doszedłeś do rzekomego przeświadczenia, że tu
na tej ziemi nigdy nie znajdziesz odpowiedzi na swoje
pytania - takiej odpowiedzi, która by ci zapewniła spo-
kój...
A jednak, przyjacielu, zaprawdę taką odpowiedź
znajdziesz!
Chętnie ci wskażę, jak możesz samego siebie odgad-
nąć!
8
Aby jednak to osiągnąć, musisz przede wszystkim
zrozumieć, iż właściwą odpowiedź możesz otrzymać
tylko na należycie zadane pytanie.
Toteż ci liczni, którzy narzekają, że nigdy nie uzy-
skali oczekiwanej odpowiedzi, powinni raczej żałować,
że nigdy nie umieli jak należy zadawać pytania.
Jesteś rozgoryczony, boś i ty nie otrzymał dotychczas
upragnionej odpowiedzi – a jednak nie przyszło ci nigdy
na myśl wybadać samego siebie, czyś aby umiał należy-
cie pytać!
Wciąż wprawdzie musiałeś się przekonywać z gory-
czą, że żadna odpowiedź innych ludzi nie mogła tobie
dać spokoju, a przecież – przejmowałeś beztrosko od
nich błędny sposób zadawania pytań...
Jakżeś się mógł spodziewać, że na tak zadawane
pytania otrzymasz kiedykolwiek właściwą odpowiedź?!
Jakżeś się mógł łudzić, że pytając na wzór innych
znajdziesz w sobie pomimo wszystko odpowiedź od-
mienną od tej, którą oni uzyskali, a która ciebie zado-
wolić nie zdołała?!
Zważ przyjacielu mój – to grzech ojców twoich każe
ci dziś cierpieć, i tylko ty możesz się stać odkupicielem
winy ojców swoich – tylko ty możesz teraz ich grzech
zgładzić!
Co ongi wystarczało praojcom twoim do osiągnięcia
dla siebie zadowolenia, to właśnie dziś pozbawia ciebie
twego spokoju!
Twoi przodkowie byli też niegdyś dla siebie zagadką,
i szukali jej rozwiązania dla siebie – takiego rozwiąza-
nia, które by miało ciebie wiązać...
To, co niegdyś oni dla siebie znaleźli, stało się twoim
dziedzictwem, a zarazem bodźcem do zadawania
nowych pytań.
9
Ale odziedziczyłeś po nich zarazem i sposób zada-
wania pytań, który nie mógł ci nigdy przynieść odpo-
wiedzi, rozpraszającej wszelkie twoje wątpliwości jak
światło słoneczne rozprasza mgły poranne...
Jeżeli nie chcesz na zawsze pozostać dla siebie
zagadką, musisz się zrzec dziedzictwa, które może się
tylko stać dla ciebie zgubne!
Będziesz więc musiał stworzyć sobie nowy sposób
zadawania pytań, a odpowiedzi twych ojców nie powin-
ny stać się dla ciebie bodźcem do zadawania pytań tak,
jak to oni niegdyś czynili!
Nie wcześniej osiągniesz swój spokój wewnętrzny,
aż się nauczysz pytać na swój własny sposób!
Nie będziesz zatem odtąd pytać o „Boga twych
ojców”, lecz o swego, w tobie żyjącego Boga!
I nie pytaj już o „wartość życia”, lecz o tę wartość,
jaką możesz nadać własnemu życiu!
Nie pytaj już o „sens bytowania doczesnego”, lecz
o to, jak twoje tu życie mogłoby nabrać sensu dzięki
tobie samemu!?
Nie pytaj: „Co to jest człowiek!” – lecz zastanów się,
czy sam jesteś tym, czym możesz być?!
Nie pytaj: „Czy istnieje dusza?” – lecz pytaj siebie,
co w tobie samym jest „duszą” i jak mógłbyś ją sobie
uświadomić?
Nie pytaj już: „Czy jest życie pośmiertne?” – lecz
pytaj siebie, co masz uczynić w życiu doczesnym, aby
osiągnąć dalszy świadomy żywot w wieczności!?
Nie pytaj już: „Co to jest prawda?” – lecz pytaj, czy
ty sam jesteś tak prawy, iż nie ścierpisz w sobie nic, co
by ci twoją prawdę mogło zmącić!?
10
Jeśli w ten sposób ujmiesz swoje pytania, otrzymasz
niewątpliwie na każde z nich odpowiedź, zapewniającą
ci tak gorąco upragniony spokój wewnętrzny.
Pytano już o bardzo wiele rzeczy, czego doprawdy
nie potrzeba wiedzieć...
Toteż ludzie sami sobie wynajdywali odpowiedzi,
które pozornie tylko były „odpowiedziami”, a każda ta-
ka domniemana odpowiedź musiała z kolei wywołać
nowe pytania, choćby dopiero w następnych pokole-
niach...
Jeśli tedy chcesz nadal w ten sam sposób pytać, to
nie tylko znajdziesz się sam w obliczu wciąż nowych
pytań, lecz i potomności przekażesz niejedno pytanie,
dotyczące właśnie tego, na co mniemałeś, że dajesz od-
powiedź!
Bacz, przeto, aby każde pytanie, które cię dręczy, zo-
stało właściwie zadane, tak, iżbyś musiał uzyskać swo-
ją, ciebie zadowalającą odpowiedź!
Nikt inny nie będzie mógł dać nigdy ci twojej odpo-
wiedzi!
Osiągnąć
ją możesz tylko w drodze przeżycia, a prze-
żyć ją możesz jedynie w sobie samym!
Wszystko, co się pospolicie zwie „odpowiedzią” na
pytanie ostateczne – nawet gdyby to były słowa czło-
wieka, którego potomność czci jako „Boga” – wywołu-
je stale z pokolenia w pokolenie wciąż nowe pytania.
Taka „odpowiedź” może się stać dla ciebie w najlep-
szym razie jedynie bodźcem do znalezienia w sobie spo-
sobu zadawania pytań, który naprawdę da ci odpowiedź
w przeżyciu!
Praojcowie jednak mniemali – a mniemali tak w cią-
gu wieków zaprawdę nader często – że pochodząca
z zewnątrz odpowiedź, która im samym dała zaspokoje-
11
nie, ma być odtąd i nadal ostateczną niezbitą odpowie-
dzią, tak, że tylko głupcy lub zuchwalcy mogą się za
inną oglądać...
Sądzili może w dobrej wierze, że w ten sposób pozo-
stawią potomkom spuściznę dającą błogosławieństwo...
Ty wszakże, przyjacielu, przekonałeś się na samym
sobie, jak okrutne przekleństwo ciąży na takiej spuściź-
nie!
Od ciebie teraz zależy unicestwienie zupełne tego
przekleństwa!
Ale dopiero wówczas będziesz mógł tego dokonać,
gdy przestaniesz bezkrytycznie przekazywać dalej to, co
było dla ojców twoich rozwiązaniem ich własnej wew-
nętrznej zagadki, ani też nie będziesz żądał od tych, któ-
rzy liczą się z twoimi słowami, by za swoją uznali
odpowiedź, która tobie przypadła w udziale!
Gdy w sobie samym znajdujesz odpowiedź, darzącą
cię spokojem, posługuj się nią jedynie dla dopomożenia
innym, aby i oni we właściwy sposób zadawali sobie
pytania!
Zadawaj sobie zawsze we właściwy sposób pytania,
na które musi nastąpić odpowiedź dla ciebie samego
istotnie niezbita – lecz nie sądź, że innym dość jest
przyjąć twoją odpowiedź, by się ona odtąd stała dla nich
własną odpowiedzią!
Każdy z żyjących dziś z tobą na ziemi oraz każdy,
który po tobie kiedyś przyjdzie, będzie się musiał
nauczyć właściwego dla siebie zadawania pytań, i tylko
z własnego ich przeżycia wyłoni się dla każdego jego
własna odpowiedź na pytania ostateczne, dotyczące ist-
nienia na ziemi!
Kto wszakże rozwiązał już zagadkę, jaką był dawniej
dla siebie samego, niech się stara innych ostrzec przed
12
błędnym mniemaniem, jakoby jakikolwiek człowiek tej
ziemi mógł kiedykolwiek rozwiązać zagadkę życia
innego człowieka!
I niech jedynie weźmie w obronę Szukających, gdy
grozi im niebezpieczeństwo popełnienia błędu, wynika-
jącego z przekazanej przez ojców spuścizny!
13
3. Najwyższe Dobro
Będzie tu oczywiście mowa jedynie o twoim „naj-
wyższym dobru”, gdyż tylko to, co jest w twoim posia-
daniu – co do ciebie wyłącznie należy i przez nikogo
innego, kimkolwiek by był, nigdy nie może ci być odję-
te – to jest dla ciebie istotnie najwyższym dobrem!
Ty sam jesteś tym najwyższym dobrem w owej naj-
tajniejszej
głębi
twej duszy, głębi dla nikogo innego zgo-
ła niedostępnej, a która tobie nawet objawia się jedynie
w przeżyciu, nigdy jej bowiem myśl twa nie ogarnie!
Odczuwasz sam siebie jako „Ja” – lecz może nie
zdajesz sobie jeszcze sprawy, że wszystko, co odczu-
wasz dotąd w sobie jako „Ja”, jest zaledwie słabym
odblaskiem tego, co wypromieniowuje z siebie twoja
właściwa istność, odblaskiem wszakże mocno przy-
ćmionym i przysłoniętym przez mgławicę, jaką pozosta-
wia każde nawet najjaśniejsze myślenie twoje...
W rzadkich tylko i podniosłych chwilach ta prawdzi-
wa istność przebija się przez zalegającą w tobie pomro-
kę, by dotrzeć do świadomości mózgu, który ją z prze-
rażeniem pochwytuje i odczuwa jako coś najzupełniej
obcego!
14
Naprawdę jednak twą najbardziej niezaprzeczalną
własnością jest tylko ta prawdziwa istność, którą w ta-
kich wyjątkowych chwilach nagle odczuwasz, a którą
bierzesz za jakąś obcą, wyższą moc!
Wszystko, co poza tym jeszcze uważasz za swoją
własność może ci być każdego czasu odjęte – należy
bowiem do ciebie jedynie na przeciąg dni życia ziem-
skiego!
Tylko ta prawdziwa istność przed wiekami w Duchu
przez Ducha spłodzona, będzie ci zachowana na wiecz-
ność całą, skoro ją twoja świadomość raz ogarnie.
Z tych słów już pojmiesz, że tylko jedyne poczytać
można za „najwyższe dobro” – chociażby twój ziemski
rozum pragnął może wymyślić wiele innych rzeczy, któ-
re chciałby cenić jako najwyższe dobro.
Jeszcze jednak nie umiesz korzystać ze swego naj-
wyższego dobra!
Jesteś jak ów bogacz, którego przez jakiś ciemny,
szalony kaprys wychowano w zupełnym niedostatku,
aby nic nie wiedział o posiadanych bogactwach, a który
oto, nie domyślając się niczego, żebrze kawałka chleba
na ziemi, której sam jest panem...
Życie twe będzie zaiste „bez sensu”, o ile mu sam
„sensu” nie nadasz – że daje ci poznać twe najwyższe
dobro przez przeciwstawienie go posiadaniu dobra uro-
jonego w urojonym świecie!
Trzeba jednak, abyś chciał się nauczyć poznawania
tego, co życie twoje ma ci wyjawić!
Nie wolno ci dać się opanować swemu urojonemu
posiadaniu dobra do tego stopnia, iżby zanikło w tobie
wszelkie pragnienie, które by mogło zbudzić w tobie
siły niezbędne do rozwiania gęstej mgły, wytworzonej
przez twój ziemski mętny sposób myślenia, abyś wresz-
15
cie pochwycił w sobie to, co na zawsze musi pozostać
twoim, skoroś raz dowiódł swego prawa posiadania!
Tylko, że jeszcze „ognisko” twojej świadomości jest
przesunięte na zewnątrz ciebie! Postaraj się przyjacielu,
cofnąć je na to samo miejsce, gdzie się ono znajdowało
przed wiekami, a gdzie odtąd pozostanie wiecznie
w twojej własności!
W przeciwnym razie z chwilą gdy przyjdzie ci kiedyś
opuścić ziemski padół – jakkolwiek byś się mocno cze-
piał swego urojonego dobra – „ognisko” twej świado-
mości znalazłoby się w wiecznej pustce i dopiero po
pełnym męki przeżyciu niezmierzonych okresów czasu
mógłbyś je wreszcie znów odnaleźć w samym sobie.
Daleko ci łatwiej, niżbyś przypuszczał, jeszcze tu na
ziemi dotrzeć z powrotem do twej najwewnętrzniejszej
istności i odczuwać siebie w tym, co zawsze jest twoją
własnością!
Nie jest to jednak jeszcze „połączenie się z Bogiem”
– nie wcześniej jednak będziesz mógł przeżywać w Bo-
gu siebie połączonego z boskością, aż osiągniesz w swej
prawdziwej istności świadomość samego siebie!
A więc – w ową najwewnętrzniejszą głębię twej ist-
ności winno się skierować całe twoje samopoczucie,
jeśli życie twoje ma dzięki tobie uzyskać „sens”!
Osiągniesz to, do czego dążysz, gdy – pomimo rado-
wania się światem zewnętrznym – zdołasz stale pod-
trzymywać w sobie poczucie, że żyje w tobie jeszcze
coś innego, wyższego ponad wszystko, co by mogło cię
spotkać w świecie zewnętrznym, i że tym „innym”
jesteś ty sam!
Jesteś
tylko
czymś
„innym”
w
stosunku
do świata zew-
nętrznego oraz „czymś innym” niż to, za co – uwikłany
16
w ten świat zewnętrzny – zazwyczaj sam siebie uwa-
żasz!
Jak dziś jeszcze, gdy mówisz „Ja”, treść tego odczu-
wania jaźni sprowadza się jedynie do części twej osoby
podlegającej zniszczeniu, tak – po odnalezieniu w „og-
nisku” samopoczucia swej najwewnętrzniejszej istności
– będziesz również umiał powiedzieć „Ja”, ale treść
tego, tak nowego dla ciebie „Ja”, składać się będzie
z niezniszczalnej części twojej istoty, o którą zaledwie
się otarło to, co nadal pozostaje na ziemi jako podlega-
jące zniszczeniu!
Nie
inaczej
też mów: „Ja” człowiek istotnie z Bogiem
połączony, tylko, że w nim treść tego „Ja” prześwietlo-
na jest promieniem światłości Bożej, w którym rozżarza
się część wiekuista człowieka, podobnie jak szlachetny
kamień skrzy się w świetle słońca ziemskiego...
Nie daj się wprowadzić w błąd przez opowiadania
ludzi, którym się w stanie ekstazy wydawało, że byli
zjednoczeni z Bogiem, gdyż nie mogli oni, działając
w ten sposób w jaki działali, pojąć swej najtajniejszej
istności i dlatego odczuwali ją jako coś znajdującego
się poza nimi!
W „ekstazie” oglądali siebie samych jako coś odręb-
nego, a to coś obcego im, wydawało się ich odczuwaniu
tak wzniosłe, że nie umieli sobie tego inaczej wytłuma-
czyć, jak tylko wiarą, że zstąpiło w nich samo bóstwo.
Z tego rodzaju obłędnymi wierzeniami spotkać się moż-
na we wszystkich epokach i u wszystkich ludów!
Liczniej niż sasanki na mokrych łąkach zdarzają się
i dziś jeszcze wśród pewnych kół wierzących tacy
pozornie przebywający „w stanie łaski”, ale tylko bar-
dzo nieliczni z nich znajdują przygodnie swoich kroni-
karzy!
17
Tobą niechaj kieruje niezbita pewność, że wszystkie
doświadczenia duchowe, naprawdę oparte na wiekuistej
rzeczywistości, przeżywać można jedynie w czystym
doświadczeniu swojego „Ja”!
Chciałbym tu ostrzec ciebie przed każdym niewi-
dzialnym „Ty”, które chce dać ci się poznać jako twój
duchowy „doradca”, albo wręcz jako „głos Boga”!
We
wszystkich
takich wypadkach możesz bezwzględ-
nie być pewny, że w ten sposób nie przybywa do ciebie
nigdy wieść z królestwa czystego Ducha!
Nie chcę, żebyś się lękał wszystkiego, co niewidzial-
ne, jest wszakże moim obowiązkiem ostrzec cię przed
tym, co zgubne, a jeśli chcesz się o tych rzeczach cze-
goś więcej dowiedzieć, znajdziesz w moich pismach
niejedno słowo, które ci bliżej wyjaśni sprawy z lekka
zaledwie tu zaznaczone.
Niech ci na razie wystarczy, gdy ci powiem, że wszy-
stko co pochodzi od „Ducha bożego, może do ciebie
przeniknąć tylko przez najwewnętrzniejszą twą istność
i stanie ci się dostępne jedynie przez twoje prawdziwe
„Ja” w wieczystym bycie twoim!”
Wówczas odczujesz i powiesz: „Ja wiem, ale teraz
wiem naprawdę inaczej, niż kiedykolwiek przedtem sam
z siebie wiedziałem!”
Coś w tobie „mówi” – ale to „coś” będzie zawsze
przemawiało do ciebie z głębi twej prawdziwej istności,
a twoje rzeczywiste „Ja” będzie przekazywało ci to, co
samo otrzymuje z Ducha wieczności...
W ten tylko sposób może ci być udzielone z Ducha
zrozumienie, którego ci potrzeba, jeśli się chcesz nau-
czyć odróżniać z zupełną pewnością rzeczy Ducha od
obrazów twej fantazji, lubującej się w ich tworzeniu...
18
Nie inaczej też dzieje się z tym, kto naprawdę widzi
oczyma duszy, gdy prawdziwa duchowość zagęszcza się
przed nim w zjawisko widzialne!
A jego patrzenie ma stale charakter czynny!
Nie narzucają mu się obrazy, jeśli istotnie pochodzą
z czystego Ducha...
I jeżeli jeszcze nie ma w sobie mocy określania tego,
co pragnąłby ujrzeć, ale potrafi widzieć w Duchu, to
wie jednak, że obrazy duchowe może dowolnie bądź
przyjąć, bądź – jeśli mu nie są potrzebne – sprawić, iż
znikną!
Nigdy uchwytny kształt pochodzący z istotnego czy-
stego Ducha nie „nęka” człowieka – nigdy nie ukaże się
mu, gdy ten nie chce tego i ma uwagę skierowaną na
inne sprawy!
Kto podczas patrzenia odczuwa przymus, może być
zupełnie pewny, że to, co widzi, na pewno nie pochodzi
z królestwa istotnego czystego Ducha, choćby się nawet
zdawało,
że
mogło
to
spłynąć
z
najwyższych
sfer Światła!
Pod tym względem do dziś jeszcze świat pogrążony
jest w brzemiennym w skutki błędzie. Błąd ten jak lepki
błoto pokrywa niemal każde świadectwo prawdy,
pochodzące z zamierzchłych czasów.
Kiedyś w przyszłości ludzie na nowo odkryją, że
ludy starożytne nie były całkiem w błędzie mówiąc o
„opętaniu”, a niejedną naukę pokutującą po dziś dzień
w wielu głowach, będzie należało uznać za objaw takie-
go „opętania”!
Jeśli chcesz, o Szukający, odnaleźć w sobie swoje
najwyższe dobro, winieneś zawsze pamiętać, że możesz
je posiąść tylko w swobodzie własnej decyzji!
Możesz go szukać i w końcu znaleźć w sobie, ale
masz również swobodę nieliczenia się z nim!
19
Jeśli jednak postanowiłeś szukać go w sobie, to staraj
się uwolnić o wszelkich więzów narzuconych ci przez
ciemne niewidzialne moce, które zawsze czyhają na
sposobność ujarzmienia sił duszy człowieka!
Są to jestestwa z niewidzialnych stref fizycznego
świata, a wszelkie cuda przez nie czynione, zamknięte
są w granicach tej niewidzialnej części świata.
Każdy atoli środek jest dla nich dobry, jeśli dzięki
niemu mogą opanować duszę człowieka – często wraz
z jego siłami fizycznymi – i poddać swej woli...
Trzymaj się z dala, jeśli kiedykolwiek ujrzysz, że
świat zewnętrzny korzy się z wiarą przed czymś niepo-
jętym tylko dlatego, iż jest właśnie „niepojęte” i gdy na
skutek zewnętrznego doświadczenia dochodzi do wnio-
sku, że oto w niezwykłym, zawiłym „cudzie” objawił
się Duch wieczności!
Tylko w samym sobie będziesz mógł kiedyś przeżyć
prawdziwy cud, jeśli potrafisz siebie do tego przysposo-
bić!
Tylko w samym sobie – w swojej najwewnętrzniejszej
istności – nosisz najwyższe swe dobro, które zawiera
w sobie wszystko, co służy tobie do osiągnięcia spokoju!
Od ciebie zależy, czy karmić swoje „Ja” odczuwa-
niem świata zewnętrznego i trwać dalej w tym „Ja”
pozornym, czy też w najwyższym twym dobru stać się
i na zawsze pozostać „Ja” prawdziwym.
Już w tym swoim bytowaniu ziemskim możesz uzy-
skać możesz „żywot wieczny”, jak ci to zawsze obiecy-
wali wszyscy prawdziwi mędrcy, którzy sami ów żywot
w sobie odnaleźli – i zaprawdę – dopiero wówczas
będziesz się mógł bez wyrzutów sumienia cieszyć
doczesnymi radościami życia ziemskiego!
20
4. „Zły” Człowiek
Niegdyś za dawnych czasów ktoś, kto nie umiał nic
lepszego o człowieku powiedzieć, jak to, że skłonności
jego już od zarania młodości są „złe”.
Zaiste musiałbyś chyba być bardzo rozgoryczonym
ojcem, gdybyś się chciał zgodzić z tego rodzaju opinią...
Jeśli sam nie jesteś „zły”, to na pewno w dziecku
swoim znajdziesz także i „dobro” i nie będziesz musiał
dopiero przez wychowanie wpajać tego, co już jest wro-
dzone.
Co więcej: wykryjesz może, że nawet owo domnie-
mane „zło” w odruchach natury dziecięcej na pewno nie
pochodzi ze złej woli i łatwo da się inaczej wytłuma-
czyć!
Jeśli chcesz w tym wypadku wydać sąd sprawiedli-
wy, winieneś doprawdy zachować ostrożność, a w żad-
nym razie nie powodować się z góry urobionymi zapa-
trywaniami!
Oczywiście
byłoby rzeczą nierozsądną, gdybyś chciał
zaprzeczać „złu”, jakie się z człowieka wyłonić może
w wieku późniejszym, lub gdybyś to „zło” lekkomyśl-
nie bagatelizował...
21
Czymże innym jest to „zło”, jak nie zwyrodnieniem
instynktu zwierzęcej natury człowieka!?
Wszak nie nazwiesz „złym” z przyrodzenia instynktu
samozachowawczego, który dopiero przez zwyrodnie-
nie staje się popędem do złego!
Wydaje ci się, że dostrzegasz „zło” i w innych zwie-
rzętach, które tak starannie usiłujesz odgraniczyć od
swej ludzko-zwierzęcej natury, w nich bowiem odnajdu-
jesz swą własną zwierzęcą naturę i błędnie przypisujesz
zwierzętom swoje własne pobudki do czynów.
Zbadawszy jednak sprawę bliżej, łatwo się przeko-
nasz, że niesłusznie mówisz w tym wypadku o „złem”,
ponieważ ów instynkt samozachowawczy w zwierzęciu
w żadnym razie nie bywa zwyrodniały, choćby jego
przejawy wydawały się okrutne.
Znajdziesz ten instynkt u wszystkich pokrewnych
człowiekowi zwierząt ujęty ściśle w granicach określo-
nych, zależnych od gatunku, do jakiego dane zwierzę
należy.
Jedynie człowiek burzy niekiedy granice, zakreślone
dla jego zwierzęcej natury i jedynie w człowieku
instynkt samozachowawczy może dojść do potwornego
zwyrodnienia!
Widzisz wówczas, jak się ten instynkt przemożnie
rozrasta, podsycany fantazją człowieka, tuczony jego
wyobraźnią!
Gdy widzisz, jak podobne tobie zwierzę dręczy swą
zdobycz przed pożarciem jej, usiłujesz zbyt pochopnie
oceniać postępowanie zwierzęcia jako dowód wrodzo-
nej „złości”, a jednak jest to tylko oznaka radości z żeru,
oznaka zadowolenia z posiadania zdobyczy w swej
mocy, jako też objaw odprężenia napięcia, wywołanego
czatowaniem na łup lub zaciekłą gonitwą.
22
Słyszałeś o dzikich zwierzętach, które po nasyceniu
głodu przestają być niebezpieczne, ale również i o ta-
kich, które rzucają się na każde żyjące stworzenia
nawet, gdy są syte.
Nie nazwiesz wszak „złym” nawet zwierzęcia, które
szalej z „żądzy mordu”, jeżeli nie zechcesz błędnie
przypisywać naturze zwierzęcia zdolności odczuwania
W odpowiedzi właściwych dla ludzkiej duszy!
Wprawdzie mówi się, słusznie zresztą, o „duszy”
zwierzęcia, „dusza” zaś tego rodzaju istnieje również
i w tobie,, jest ona wszakże fluidem natury fizycznej
i należy ją odróżniać od duszy wiekuistej z oceanu sił
duszy, która się wyżywa tylko w zwierzęciu ludzkim
obok „duszy zwierzęcej” człowieka.
Jedynie dzięki siłom swej duszy wiekuistej zdolny
jesteś „wczuć się” w odgadywane przez ciebie odczucia
innej istoty żyjącej! Tylko dzięki tym siłom masz moż-
ność współcierpienia z inną żywą istotą, której cierpie-
nie oglądasz!
Zwierzę tobie podobne jest może zdolne nieść pomoc
innemu pokrewnemu sobie zwierzęciu, gdy widzi, że
tamto potrzebuje pomocy, ale nigdy nie potrafi ono
współodczuć cierpienia innego zwierzęcia.
Ono wie tylko, że oto istota z jego gatunku jest
w niebezpieczeństwie i usiłuje – w najlepszym razie –
w tym innym zwierzęciu ratować swój gatunek.
W duszy zwierzęcia znaleźć można godne podziwu
przywiązanie, jak również trwogę lub smutek na widok
cierpień pokrewnego zwierzęcia, przy czym i człowiek
jest dlań „zwierzęciem pokrewnym” – ale nigdy nie
dostrzeżemy harmonijnego współodczucia, pomimo, że
skłonni jesteśmy przypisywać je niektórym zwierzętom.
23
Pies, który niepokoi się, straciwszy z oczu swojego
pana, a nawet odmawia z tego powodu przyjmowania
pokarmu, działa tylko na skutek nieokreślonego lęku
o istotę, do której się przyzwyczaił, której wolę nad so-
bą odczuwał jako dobrodziejstwo, ale jego zachowanie
się nie jest wynikiem współczucia i nie będzie się ono
w niczym
różniło
od zachowania się, gdy pan, sprzedaw-
szy go, pozostanie w dobrym zdrowiu albo też umrze...
Tak też i „dzikie” zwierzę, które dręczy swą zdo-
bycz, bynajmniej nie cieszy się z męki innego zwierzę-
cia, gdyż radość z męki innych może być tylko wyni-
kiem zdolności współodczuwania, nawet, gdy takie
współodczuwanie dochodzi do świadomości pod posta-
cią uciechy, a nie cierpienia.
Również zwierzę, które – jak to zwykle ludzie mó-
wią – zabija wyłącznie pod wpływem żądzy mordu,
czyni to bądź z łaknienia krwi jego upragnionego rodza-
ju pożywienia, bądź dąży do wytępienia istot, które mo-
głyby się dlań kiedykolwiek stać niebezpieczne, a czę-
sto, gdy zwietrzy odpowiednią zdobycz, nie może po
prostu oprzeć się swej pożądliwości łowów.
Nie wolno ci więc nigdy posądzać nawet najbardziej
okrutnego drapieżnika o „zły” czyn, o zamiłowanie do
„zła”, o „zło” w pojmowaniu ludzkim!
Ale nawet człowiek „zły” bywa czasem jedynie wyra-
zicielem swego instynktu samozachowawczego, lub in-
stynktu zachowania gatunku...
To bowiem, co wydaje się w nim „złe”, może nie
przekraczać granic zakreślonych przez naturę dla in-
stynktów samozachowania i zachowania gatunku.
Tam dopiero, gdzie te granice człowiek znosi, in-
stynkt tego rodzaju ulega potwornemu zwyrodnieniu!
24
Staje się on wtedy żądzą niszczenia wszystkich
innych istot dla samej uciechy z cierpienia, jakie się im
zadaje...
Tu więc dopiero mamy do czynienia z istotnym
„złem”!
Tu dopiero człowiek jest twórcą „zła”!
I tworzy je nawet wtedy, gdy pozostaje ono od zew-
nątrz dla oka ukryte, wszelkie bowiem „zło” poczyna
się i rodzi w myśleniu!
Bo „zło” najpierw w myśli się rodzi zanim – rozra-
stając się – wyda z siebie słowo i czyn!
Zważ tedy, że zło jest przeciwne naturze i bywa jej
dopiero przez człowieka narzucane!
Jak tylko instynkt samozachowawczy stanie się prze-
możny i z konieczności ulegnie zwyrodnieniu przez to,
że myśl ludzka zburza wszelkie granice, zakreślone
również i w naturze zwierzęcia ludzkiego, przerodzi się
ono w popęd do „złego”, który w końcu zrodzi zamiło-
wanie do „zła” i upodobanie do zadawania innym cier-
pienia!
Ze wszystkich widzialnych stworzeń jedynie i wyłą-
cznie człowiek stwarza „zło” w świecie widzialnym!
Spośród wszystkich istot fizycznych, postrzeganych
za pomocą zmysłów, tylko on zdolny jest do tego, gdyż
tylko on jeden przez swe myślenie może zburzyć grani-
ce zakreślone w naturze zwierzęcej instynktowi samoza-
chowawczemu!
Nie sądź wszakże, aby wszystko „zło” sprowadzało
się tylko do świata widzialnego i mogło zrodzić się
jedynie w zasięgu działalności człowieka!
Takie mniemanie byłoby dla ciebie zgubne!
Powinieneś bowiem skierować swą uwagę również
i na dziedziny niewidzialne, gdyż to, co w świecie rze-
25
czy zewnętrznych postrzegasz zmysłami, jest naprawdę
tylko drobną cząstką tego świata, a byłoby nierozsąd-
kiem nie zwracać żadnej uwagi na znacznie większą
jego część...
W niewidzialnych dziedzinach tego zewnętrznego
świata istnieje wiele tworów różnego rodzaju, które
mógłbyś również nazwać „złem”, tak jak mówisz prze-
cie o „złym” zwierzęciu, a jednak tak tu, jak i tam,
wchodzą w grę wyłącznie instynkty samozachowawczy
i zachowania gatunku.
Poza tym zachodzi tu jeszcze coś innego, co można
by raczej przyrównać do wściekłości zwierzęcia za kra-
tą – rwącego się na swobodę, którą widzi przed sobą,
a pozostaje dlań niedostępna...
Wreszcie w tym świecie niewidzialnym są istoty, któ-
re
zupełnie tak samo jak i widzialny człowiek ziemski są
w stanie myślą obalać granice zakreślone dla ich in-
stynktu samozachowawczego, albowiem we wszech-
świecie myślenie nie jest bynajmniej uwarunkowane ist-
nieniem mózgu fizycznego, chociaż tu na ziemi jest dla
zwierzęcia ludzkiego możliwe wyłącznie za pomocą
mózgu.
Na równi z człowiekiem ziemskim istoty te wywołu-
ją i tworzą „zło” w myślach, a ponieważ tam myśl nie
napotyka oporu, jaki jej biegowi stawiają poruszenia
mózgu człowieka, przeto „zło” przejawia się z niepo-
równanie większą siłą. Trudno wprost ogarnąć ogrom
nieszczęść, jakie stale spadają tą drogą na świat widzial-
ny, nieszczęść nieuchwytnych dla świadomości człowie-
ka ziemskiego, a jednak przezeń przyjmowanych – naj-
częściej bez sprzeciwu!
Bądź szczęśliwy, że w tym świecie widzialnym ota-
cza cię jednak mur i że możesz – skoro tego zapragniesz
26
– przed tą powodzią „złości” schronić się na własne
wyżyny!
Bacz tedy, abyś sam nie uczynił wyłomu, przez który
mogłyby cię dosięgnąć trujące wyziewy złości tych nie-
widzialnych istot!
Wielu wszakże nieświadomie robi wyłomy w tym
murze własnymi myślami...
Każda myśl „złośliwa” lub ziejąca nienawiścią –
nawet, gdy przedmiot twej nienawiści według ciebie
„zasługuje” na nią – oddaje cię mimo twej wiedzy we
władzę potworów świata niewidzialnego!
Tyś sam je wtedy przywołał – utorowałeś im drogę
do siebie – a zaprawdę: potrafią one siły swych myśli
zagnieździć w tobie!
Tą drogą niezliczone rzesze ludzkie uległy bezwied-
nie „opętaniu” i każdy dzień na ziemi pomnaża poczet
tych nieszczęśliwców!
Gdy raz ulegniesz wpływowi tej strasznej mocy, nic
cię od niej nie wyzwoli, chyba, że postanowisz wyzbyć
się całkowicie wszelkiej najlżejszej nawet myśli prze-
nikniętej do kogokolwiek czy czegokolwiek nienawiścią
i będziesz na przyszłość stawiał zdecydowany opór naj-
lżejszemu bodaj odruchowi „złości”!
Istnieją pewne nauki, które twierdzą, jakoby wszelkie
„zło” było tylko czczą „ułudą”, gdyż wszystko we
wszechświecie „musi” być bezsprzecznie dobre, jako
ostatecznie od Boga biorące początek, a wszak z Boga
tylko dobro zrodzić się może.
Jest to jednak zbyt powierzchowne ujmowanie spra-
wy, chociaż wielu ludziom może służyć za podstawę do
optymistycznego poglądu na życie.
Ludzie poprzestający na małym, którym wystarcza
ich domniemana wiedza, podobni są alpinistom, kroczą-
27
cym w nieświadomości niebezpieczeństwa po zaspach
śnieżnych, których by każdy doświadczony znawca gór
unikał, obchodząc je z daleka...
Lecz i po zaspach śnieżnych może się ktoś w końcu
dostać na szczyt – jeśli ma więcej „szczęścia niż rozu-
mu”, że nawet kruchy most nie załamie się pod jego
ciężarem...
Tak też i we wspomnianych wyżej naukach ukryta
jest szczypta prawdy, a kto ją odkryć potrafi, temu może
ona pomimo wszystko posłużyć jako most, przerzucony
ponad mroczną przepaścią zagadek istnienia ludzkiego.
Prawdą w takich naukach jest, że wszelkie zło rodzi
się tylko w świecie ułudy – zarówno widzialnym, jak
niewidzialnym – i przestaje istnieć dla każdego, kto te
światy ułudy przekroczy...
Jeśli wszakże zechcesz przyjąć tego rodzaju tanie
nauki tak, jak były podane we wspomnianym wyżej
dosłownym znaczeniu, to winieneś konsekwentnie okre-
ślić jako zwykłą „ułudę” wszystko, co cię na ziemi ota-
cza – a więc równie i „dobro”, nie zaprzeczysz jednak,
że ten „świat ułudy” potrafi ci się nieraz dotkliwie dać
we znaki, gdyż nie jest on bynajmniej nieistniejącą ułu-
dą, zgoła nieuchwytnym zmysłami „niczym”, a zaprze-
czyć lub utwierdzić jego istnienie nie leży w twojej
mocy.
Nie daj się przeto wprowadzić w błąd mylnym wnio-
skom wysnutym z tego rodzaju skleconej na poczekaniu
pseudo-wiedzy, gdyż byłoby to zaiste zbyt już niegodne
ciebie!
Uważaj tedy za błędną każdą naukę, która ci mówi
o „złu” jako o spuściźnie nieodłącznej od twej powłoki
cielesnej na ziemi!
28
Bardzo możliwe, że we krwi twojej tai się skłonność
do „zła”, odziedziczona po przodkach, a jednak – „zło”
wcale nie leży w twojej naturze!
Jakkolwiek silne byłoby w tobie odziedziczone upo-
dobanie do „zła”, nie zawładnie ono tobą dopóki do
upodobania nie dołączysz swej woli!
Kto się staje niewolnikiem utajonych we krwi zgub-
nych pożądliwości, ten prowadzi niemądrą grę z samym
sobą i nie ma pojęcia o swej własnej mocy!
Przodkowie, których krew krąży w twych żyłach
i którzy niegdyś może nie umieli hamować w sobie
swych pożądliwości, nie mają zaprawdę żadnej władzy
nad twoją wolą!
Jedynie i wyłącznie wola twoja ma teraz decydować,
czy nauczysz się opanowywać krew swoją, czy też
poniżysz się do roli jej niewolnika!
Oczywiście będziesz musiał naprawdę chcieć!
Samo życzenie nic tu zaprawdę nie zdziała!
Większość
l
udzi
oszukuje
samych
siebie,
mówi o „wo-
li” swojej, podczas gdy ma na myśli bądź swoje życze-
nia, bądź też pożądania krwi, które właśnie wolą
poskramiać należy.
Niejeden nie zdaje sobie nawet sprawy, jak dalece
okłamuje siebie samego mówiąc, że jest „za słaby”, aby
stawiać opór pożądaniom krwi, gdy mógłby łatwo
w czarnej godzinie pokusy przyłapać się na tym, że wła-
śnie raduje się z tych pożądań, które miał zwalczać,
a właściwie, że się nimi wręcz lubuje...
Niezliczone rzesze ludzi igrają swawolnie ze swymi
życzeniami, chociaż wiedzą doskonale, że ostateczne
spełnienie tych życzeń może nastąpić tylko w „złem”...
Ale gdy w ostatecznym wyniku z tego pożądania
i życzenia zrodzi się „zło” i stanie się przyczyną złych
29
następstw,
wówczas zaczynają się skargi na „los” i czło-
wiek staje się mistrzem w godnej pożałowania sztuce
zwalania na innych własnej winy!
Niejeden mógłby zgotować sobie inny los, gdyby tyl-
ko zechciał już w zarodku opanować w sobie żądzę
pchającą go do „zła”, nie czynić jej – jak tylko ją
w sobie poczuje – żadnych ustępstw!
Gdy „zło” poczęte w wyobraźni, ma się wcielić
w czyn, wtedy siła człowieka jest już złamana – wola
jego odtąd staje się sprzymierzeńcem „zła”!
Wszelki opór staje się wówczas bezpłodnym dręcze-
niem siebie!
Winieneś tedy stłumić w sobie pierwszy słaby odruch
w kierunku „zła” zanim spotężnieje w uczucie lub, co
gorsze, stanie się myślą!
Jeśli będziesz czuwał nad sobą, łatwo ci przyjdzie
uchronić się przed niebezpieczeństwem!
Musisz zaufać sobie samemu i swojej własnej mocy,
silniejszej od wszelkiej możliwej pokusy!
Nie bez powodu dana jest ci ta moc, a tylko przez
stałe posługiwanie się nią zdołasz ją spotęgować, nawet
gdyby ci miała początkowo nie wystarczać!
Jeśli śmiało zaufasz samemu sobie, to zaprawdę
będziesz mógł liczyć również i na wysoką pomoc
Ducha!
Spłynie ona na ciebie w taki sposób, że za jej sprawą
będziesz mógł niezawodnie – sam sobie dopomóc!
30
5. Ujawnienie się Świata Światłości
Zdarzało ci się zapewne, przyjacielu, przeżywać
chwile, kiedy – pozornie bez żadnej przyczyny – ogar-
niało cię nagle, nawet w licznym gronie osób, jakieś
dziwne uczucie bezgranicznej obcości wobec tego oto-
czenia, a jednocześnie budziła się w tobie niewysłowio-
na tęsknota, pod której wpływem pozostawałeś nieraz
jeszcze długie godziny.
Jeśli dobrze sobie przypominasz owe chwile, to bę-
dziesz musiał mi dziś wyznać, że:
„Była to tęsknota za przeczuwaną nieuchwytnie
daleką ojczyzną swej duszy!”
„Była to tęsknota za zjednoczeniem się ze świetlany-
mi istotami, które by mogły odczuć i zrozumieć moją
najtajniejszą istność!”
„Było to może – utęsknienie do nieznanego wzniosłe-
go szczęścia, które mi się jednak wydawało przedziwnie
bliskie i swoje!”
A może cię zdumiewało twoje przeczucie, gdyż nie
musiałeś sobie wyjaśnić, co je mogło wywołać...
Przyczyny jego nie mogłeś upatrywać w tym, co cię
wówczas ze światem zewnętrznym łączyło.
31
A dalej zagłębiać się nie miałeś odwagi, obawiałeś
się bowiem, żeby nie skończyć na zabobonie.
Nazwałeś więc to swoje przeżycie „jakimś dziwnym
nastrojem”, a myśl twa przestała szukać wyjaśnienia.
A jednak była zaiste podstawa do badania przyczyny tak
osobliwego przeżycia i gdybyś zechciał szukać w dal-
szym ciągu, niewątpliwie odkryłbyś w końcu, że uczu-
cie twe zrodziło się z nieświadomego zetknięcia z nie-
widzialnym dla ciebie światem.
Nie przeżywałeś nic innego jeno prawdziwe ujawnie-
nie się Świata Światłości w twoim życiu ziemskim, a
wszystko, z czym się tu na ziemi zżyłeś, wydawało ci
się nagle dziwnie „obce”, ponieważ przez jedno mgnie-
nie padł na cię promień z Krainy Światłości – istotnej
ojczyzny twej duszy.
Owa tęsknota musiała cię przeto ogarnąć, gdyż z ze-
tknięcia się obu światów odczułeś podświadomie, że
zewnętrzny świat ziemski jest dla ciebie jedynie czymś
dobrze znanym, ale „obcym”.
Radzę ci: na przyszłość zwracaj baczną uwagę na
takie chwile i przyjmuj z wdzięcznością to, co ci przy-
niosą!
W chwilach tych bowiem utajona jest cudowna moc
i mogą one na życie twoje wywrzeć wielki wpływ!
Jeśli chętnie zwrócisz się ku ich cudownej mocy –
mogą cię one do gruntu przeobrazić!
A zastanowiwszy się uważnie, spostrzeżesz łacno, że
chwile te powracać będą zawsze w ściśle określonych
odstępach czasu!
Zauważysz jednak również, że odstępy pomiędzy
nimi stawać się będą tym krótsze, im wyżej potrafisz
cenić to, co dane ci będzie uzyskać z zetknięcia się obu
światów!
32
Wielu usiłuje odkryć Świat Światłości, ale się im to
nie udaje.
Tymczasem każdy może doświadczyć tego ujawnie-
nia, a doświadczenie to staje się udziałem każdego,
choćby go nigdy nie szukał!
Lecz niejeden sądzi, że przeżycie to jest dlań zbyt
mało znaczące, gdyż według jego pojmowania Świat
Światłości godny jego uznania, powinien by się obja-
wiać w promiennej glorii...
Jak gdyby to ujawnianie powinno się odbywać we-
dług jego przepisu.
Tak oto wybujała wyobraźnia przeszkadza dostrzec
ciche poruszenie serca, które jedno tylko mogłoby ujaw-
nić Świat Światłości temu, kto z nim nie jest jeszcze
obeznany!
Tyle bredni krąży po świecie i tyle błędnych urojeń
omamia umysły, że trudno doprawdy się dziwić, jak
mało ludzi wie o Świecie Światłości, chociaż im wciąż
daje o sobie świadectwo.
Nie chce się wprost wierzyć, żeby sprawy wiekuiste
w tak prosty sposób miały się objawiać!
Spodziewamy się w drżeniu i grozie „od zmysłów
odchodzące” przeżywać działanie sił magicznych mocy,
a tymczasem natrafiamy tylko na dalekie przeczucie
cudownej świętości nieuchwytnego nadświata...
Jeśli chcesz stać się prawdziwie „wiedzący”, zważać
musisz na subtelne znaki, które otrzymujesz w subtelnej
głębi twego serca!
Świat Światłości równie ci jest bliski, jak i świat rze-
czy zewnętrznych – ale przenigdy nie będzie ci się mógł
objawić, jeśli nie wyćwiczysz swego odczuwania do
chwytania subtelnego fluidu, który jest tego świata
tchnieniem i treścią.
33
Zetknięcie się obu światów zachodzi jedynie w two-
jej świadomości dzięki postrzeganiu drgań realnej sub-
stancji świata duchowego, chociażbyś nawet nie umiał
wytłumaczyć sobie tego, coś sobie uświadomił...
Istnieje oczywiście jeszcze coś, co znacznie wyraź-
niej dąży dostania się w tobie przeżyciem, o ile nie
potrafisz w sobie rozeznać wspomnianych tu cichych
wzruszeń!
Możesz je sobie odczuwać na każdym miejscu i każ-
dym nastroju ducha, bylebyś tylko chciał skierować na
nie swą uwagę.
Możesz je odczuć zarówno w ponurym cierpieniu jak
i w promiennym szczęściu – zarówno wśród zgiełku
świata jak i w zacisznej ustroni...
Na brzegu wzburzonego morza, jak i na szczytach
gór – w polu i w lesie, jak i w zamkniętej komnacie...
Poczuć w sobie bliskość Świata Światłości możesz
pod wpływem działania sztuki i na widok cudów natury.
Nie potrzebujesz aż wyszukiwać na to właściwego
miejsca, a wszelkie przygotowania są zbędne!
Słusznie natomiast uczynisz, utrzymując się stale na
pewnych wyżynach, z których dostępniejsza ci będzie
świętość!
Powinieneś czujnie i radośnie zażywać świata
zewnętrznego jako czegoś, co ci jest tu na ziemi dane,
ale strzeż się, byś nie ugrzązł w nim całkowicie i nie stał
się przez to sprawcą własnej zguby!
Cokolwiek byś miał przeżywać w świecie zewnętrz-
nym – winieneś zawsze pozostawać panem swego prze-
życia!
Nie daj się usidlić złudnym porywom ku wolności,
jak ptak, którego łowią na przynętę w rozpięte sidła!
Nie wszystko ci wolno, na co sam sobie pozwalasz!
34
Nie możesz osiągnąć łączności ze Światem Światło-
ści, jeśli szukać będziesz zadowolenia, będąc stale po-
grążony w zgniliźnie!
To, co jest czystsze ponad wszelką nieskazitelność
ziemskiego świata, nie może się łączyć z mrokiem
i pyłem rozpadającego się próchna.
Nie będziesz również mógł ogarnąć Świata Światło-
ści, gdy zetknie się z twoim światem zewnętrznym,
dopóki olśniewać cię będą mamiące błędne ogniki
i dopóki ponad wartość tamtego świata cenić będziesz
wartości ziemskie, które staną się niczym, gdy pękną
kiedyś więzy, mocno łączące cię z ziemią!
Chociażbyś był więzami ziemskimi jak najmocniej
skrępowany, pozostaje ci jednak wolność rozumnego
wyboru!
Będziesz się nadal musiał nauczyć z dwu możliwo-
ści, które ci się kiedykolwiek nastręczą przy rozwiązy-
waniu ziemskich powikłań, wybierać tę, która cię po-
prowadzi wzwyż, unikać zaś wszystkiego, co ci może
przeszkodzić do utrzymania się na wyżynie!
Byłeś był bodaj trochę baczny, gdy nadejdzie chwila
wyboru, a będziesz zawsze wiedział co wybrać!
Można by doprawdy użyć powiedzenia, że „przeci-
wieństwa się stykają”, gdy Świat Światłości łączy się w
tobie ze światem ziemskim, a jednak tylko podobień-
stwo stwarza połączenie...
Jeśli chcesz w pełni świadomości posiąść wiedzę
o Świecie prawdziwej Światłości w chwili, gdy się on
zbliża bezpośrednio do twego życia zewnętrznego, mu-
sisz mu wyjść na spotkanie z tym, co jest w tobie naj-
wznioślejszego.
Tylko to, co w tobie podobne jest do Świata Światło-
ści, będzie się mogło z jego światłem zjednoczyć...
35
Świat ten będzie ci się ujawniał nawet wtedy, gdy
jeszcze nic w tobie nie będzie tak dalece prześwietlone,
by się mogło ze światłem Ducha połączyć, ale ty się z
nim dopiero wówczas świadomie połączysz, gdy on
będzie mógł się w tobie zetknąć z czymś, co jest doń
podobne!
Tak więc zaprawdę rzeczą konieczną jest pielęgno-
wanie w sobie wszystkiego, co wzniosłe i dobrze uczy-
nisz utrzymując stale swą świadomość na jej najwyż-
szych wyżynach!
Będziesz ją musiał oderwać od wszystkiego, co nie
da się pogodzić z najszczytniejszą częścią twej istoty,
a niejedno, co niestety stało się dla ciebie od dawna
nawyknieniem, będzie musiało odtąd zniknąć, jeżeli
chcesz się kiedyś w stanie czuwania połączyć ze Świa-
tem Światłości!
Wówczas to na pewno nadejdzie dzień, w którym
staniesz się zdolny pojąć w radosnym wzruszeniu to, co
prawie pojąć się nie da.
Cały mrok ziemski ujrzysz prześwietlony blaskiem
z wysokości!
To, co dawniej było dla ciebie niejasnym przeczu-
ciem, stanie się pewnością przeżycia!
Świat Światłości, który ci się dawniej tak często
ujawniał i wciąż znowu natychmiast znikał, będzie
odtąd dla ciebie osiągalny o każdym czasie – i stale
otwarty przed twą rozbudzoną świadomością!
36
6. Znaczenie milczenia
Ci, co dążą do wewnętrznego światła i do osiągnięcia
spokoju, którego świat zewnętrzny dać nie może, muszą
nauczyć się milczeć, jeśli chcą się przybliżyć do swego
wysokiego celu!
Niejeden by dawno światło w sobie osiągnął, gdyby
tylko umiał milczeć!
Jednak znaczna większość ludzi zdaje się mniemać,
że nic się w nich nie może wydarzyć, co by nie zmusza-
ło natychmiast ust ich do mówienia...
Najlżejsze
poruszenie
woli ku szukaniu czegokolwiek
we własnych głębiach, zostaje przez czczą gadaninę za-
hamowane od razu jeszcze przed rozpoczęciem szuka-
nia; gdy zaś się uda osiągnąć jakie takie przeżycie wew-
nętrzne, wówczas mówienie o nim ciągnąć się będzie
bez końca, aż wreszcie wszelki efekt przeżycia zostanie
rozgadany, a język mimo to nie zazna spoczynku.
Mózg pracując dalej automatycznie, odnajduje wciąż
coś nowego, „co by się tu dało jeszcze powiedzieć”...
Nie mówię tu o tych rzadkich wypadkach, kiedy po-
wołane kierownictwo duchowe wymaga, by Szukający
wyjawił pouczającemu go, co się dlań stało przeżyciem.
37
Tu konieczność omówienia może być nader skutecz-
nym czynnikiem nauczania, podczas gdy inne obowiąz-
ki, nałożone na Szukającego wymagają właśnie umiejęt-
ności milczenia.
I w tym jednak wypadku będzie Szukający musiał
nauczyć się milczenia.
Wolno mu będzie wyjawić je tylko przed tym jedy-
nym, czyjemu kierownictwu duchowemu się powierzył,
niezależnie od tego, czy ów jedyny działa na mocy wła-
snego oświecenia, czy też z upoważnienia kogoś wyż-
szego...
Tylko niekiedy, na wyraźne zezwolenie z góry, może
pouczany mówić o swych przeżyciach wewnętrznych
wobec tych, którzy, jak i on, należą do pouczanych.
Tak było zawsze i inaczej nie będzie nawet za lat
tysiące! Ci, których te słowa dotyczą, na pewno mnie
zrozumieją...
Wszelkie omawianie jakiegokolwiek dążenia ducho-
wego jest szkodliwym marnotrawieniem sił, dopóki nie
zostało naprawdę osiągnięte to, co stanowiło cel dąże-
nia!
Wręcz zgubne jednak może się okazać mówienie,
gdy Szukający będzie opowiadać wobec innych
szukają-
cych o tym,
czego sam już w sobie doświadczył, a czego
kiedyś jego współtowarzysze będą mogli prawdopodob-
nie doświadczyć w sposób zgoła odmienny, wszelkie
bowiem doświadczenie duchowe pozostaje indywidual-
nie zróżnicowane i zachowuje swoją odrębność.
Tak oto ktoś zadowolony ze swej mowy może wyrzą-
dzić sobie samemu i innym nieobliczalną szkodę!
Nigdzie się nie uprawia z tak karygodną lekkomyśl-
nością najgorszej szarlatanerii, jak w kołach ludzi, łak-
nących światła w sprawach Ducha!
38
Tu każdy, któremu daleko jeszcze do tego, by same-
mu sobie dopomóc, sądzi, że może innym pomagać,
a gdy sam najbardziej potrzebuje pomocy, to mu się
wydaje, że jest ona tylko innym niezbędna...
Ta nieudolna chęć pomagania innym wynika najczę-
ściej z nieświadomej próżności duszy, ale dopiero nie-
powściągliwe gadulstwo innych nastręcza jej szerokie
pole działania.
Użyję tu porównania, za które przepraszam, nazwę
bowiem tę gadatliwość „niestrawnością duszy”, gdyż
istotnie drastyczne to określenie jest tu na miejscu!
Nikt już nie może nic w sobie uchować, toteż trudno
się dziwić, że tylko tak nieliczni dzięki swym przeży-
ciom duchowym pomnażają swe siły duchowe!
Księgarzom nie wystarcza już półek, dziś bowiem
każdy niemal czytelnik gazety, mniemający, iż wie coś
niecoś o jakiejś sprawie, czuje się powołany do napisa-
nia o tym książki.
Tak samo sądzi większość Szukających duchowego
światła, iż powinni niezwłocznie opowiedzieć „pokrew-
nym duszom” o swoim dopiero co osiągniętym drobnym
poznaniu, skoro tylko zauważą w sobie choćby najni-
klejsze przeżycie wewnętrzne.
Tę potrzebę opowiadania wywołuje i stale podsyca
przeświadczenie, jakoby tu na ziemi jeden mógł „się
czegoś nauczyć” od drugiego, zapomina się zaś o tym,
że wszak chodzi tu o „przeżycie”, którego się nie moż-
na „nauczyć”, lecz tylko go doświadczyć.
Czego wszakże gwoli temu doświadczeniu istotnie
nauczyć się trzeba, to konieczności milczenia, którą gło-
sili we wszystkich czasach ludzie do nauczania powoła-
ni i co było wspólną cechą wszystkich tych nauk.
39
Nawet, gdy wydawano nakazy milczenia o sprawach,
których trzymanie w ukryciu mogło mieć raczej powab
„tajemniczości”, to istotną przyczyną tych nakazów
była najczęściej głęboka wiedza o pomocnej wartości
milczenia...
Na to, aby wewnętrzne przeżycie syna ziemi mogło
przeobrazić jego duszę o tyle, by to, co dawniej było
dlań ciemne, stało się jasne i zrozumiałe, trzeba staran-
nie zachować spokój tej duszy!
Lepie nawet, żeby własne myślenie nie zaprzątało się
tym przeżyciem wewnętrznym!
Tylko człowiek duchowo doskonały wie, co z tych
spraw powinno stać się słowem, a jeśli podjął się kiero-
wania Szukającym, to będzie odeń żądał ujętego w sło-
wa sprawozdania o tyle tylko o ile będzie to możliwe
bez uszczerbku dla sprawy duszy, którą ma wspierać.
Jeżeli nie chcesz, przyjacielu, sam zahamować swoich
dążeń wzwyż, będziesz się musiał koniecznie nauczyć
milczenia!
Niewiele warte jest w moich oczach twoje szukanie
wewnętrzne, mało warta twa gorliwa działalność, jeśli
nie umiesz milczeć!
I nie tylko wobec innych, winieneś umieć milczeć...
Naucz się także milczenia wobec siebie samego!
To, co masz tu osiągnąć, nie osiągniesz zaiste z dnia
na dzień i przyjdzie ci przezwyciężyć w sobie niejedną
pokusę!
Chodzi przecież o osiągnięcie twego najwyższego
celu, a nikt doń nigdy nie dotarł, kto nie umiał milczeć.
Tymczasem jakże liczni są ludzie gadatliwi, którzy
się dziwią, że niczego nie dopięli, choć im się wydaje,
że uczynili wszystko, czego można było od nich wyma-
gać.
40
Być może, iż istotnie uczynili niejedno, co należało,
lecz zaniedbali rzeczy najważniejszej: nie nauczyli się
milczeć!
Ty wszakże nie powinieneś tego ich błędu popełniać!
Najświętszym twoim obowiązkiem ma być ćwiczenie
się w sztuce milczenia!
Nie docenisz zapewne doniosłości milczenia, dopóki
na sobie samym nie doświadczysz jak dopiero w mil-
czeniu ujawnia się największe natężenie wszystkich sił
duszy!
Naucz się milczeć nie tylko o przeżyciach wewnętrz-
nych, lecz również i w tych wszystkich wypadkach, kie-
dy mówienie nie jest wskazane!
Nie popełniaj, jak wielu innych, błędu ciągłego wy-
najdowania sobie, co by to jeszcze dało się powiedzieć,
ale szukaj w sobie raczej wszystkiego, co by się mogło
wzmóc na siłach dzięki twemu milczeniu.
Jak dalece milczenie wzmaga twoją siłę, będziesz się
mógł o tym przekonać bardzo łatwo, jeśli choćby w cią-
gu jednej godziny poskramiać będziesz słowo, cisnące
się wciąż na usta.
Umiejętność milczenia nie powinna cię wszakże do-
prowadzać do tego, żebyś miał stale pozostawać niemy,
kiedy można by zupełnie słusznie oczekiwać od ciebie
wynurzeń słownych!
Dopiero wówczas milczenie wyjdzie ci na korzyść,
gdy nikt nie zauważy, że się do milczenia zmuszasz!
Rozmawiający z tobą nigdy nie powinien spostrzec, że
przemilczasz sprawy, które by mogły być przedmiotem
wymiany zdań, ani też nie powinien wyczuć, o czym nie
chcesz mówić, gdyż wtedy milczenie twoje nie miałoby
żadnego sensu!
41
Niech ci też będzie obce owo nieuprzejme zamilka-
nie, na które sobie pozwalają ludzie nieopanowani, gdy
im nagle w toku rozmowy napływają myśli, których
ogarnięcie wymagać będzie dłuższego przeciągu czasu!
Chwila, w której ktoś drugi ma prawo sądzić, że bierze
udział w biegu twych myśli, nie jest doprawdy odpo-
wiednią do zatapiania się w swych rojeniach myślo-
wych!
Nigdy nie powinieneś ujawniać na zewnątrz, iż
chcesz się ćwiczyć w milczeniu – sam tylko masz być
świadkiem swego milczenia!
Oczywiście musisz zawsze wiedzieć, kiedy masz
prawo milczeć, a kiedy przeciwnie, inni mają prawo
oczekiwać od ciebie szczerej mowy!
Jeślibyś chciał milczeć, kiedy należało mówić, wziął-
byś tylko na siebie winę, która ciążyłaby ci tym bar-
dziej, im jaśniej zdawałbyś sobie sprawę, że miałeś obo-
wiązek mówienia...
Tyleż co za mówienie będziesz ponosił odpowie-
dzialność za swe milczenie i żadna moc ziemska ani
niebieska nie zdoła cię nigdy zwolnić od tej odpowie-
dzialności wobec siebie samego!
Jakkolwiek byśmy cenili wartość milczenia, jako jed-
nego z czynników rozwoju duszy, należy jednak zawsze
mieć na względzie, że wszelka wartość zamienia się
w jej przeciwieństwo z chwilą, gdy człowiek osiąga ko-
rzyść kosztem innych ludzi.
Niech więc zarówno mową twoją, jak i milczeniem
kieruje zawsze miłość i niech je ochrania twa czujna
wola!
Większe jednak niż mowa powinno mieć dla ciebie
znaczenie twoje milczenie!
Szczęśliwyś, jeśli potrafisz w porę milczeć!
42
7. Prawda a prawdy
Jeśli szukasz Prawdy wieczystej jako bytu pozbawio-
nego wszelkiej „ułudy”, musisz się nauczyć odróżniać
tę najgłębszą źródłową praprzyczynę wszystkiego, co
„prawdziwe” od niezliczonych prawd, które z niej wy-
pływają, wiecznie nowe i wiecznie zmienne!
Niezmienna w samej sobie pozostaje Prawda tylko
w czystym „bycie” – sama w sobie ugruntowana, z sa-
mej siebie wypływająca – atoli przejawy jej są nieskoń-
czenie wielorakie w czasie i przestrzeni...
Nigdy byś nie był w możności ogarnąć bezwzględnej
Prawdy, która nawet w królestwie istotnego Ducha
pozostaje wiecznie nieuchwytna i tylko dla samej siebie
zrozumiała!
Wszystko, co „Ojciec” płodzi z Prawdy w jej prapo-
dłożu, może zrozumieć Prawdę w tylko jeden i ten sam
sposób – jako poznanie siebie!
Tak więc i dla ciebie istnieć będzie „tylko jedna
prawda” – tylko ta jedyna Prawda, którą możesz pojąć
– prawda ciebie samego!
Jednakże niezliczone inne prawdy otaczają cię ze
wszystkich stron, a każda z nich dąży do tego, abyś ją
uznał...
43
Częstokroć twoja własna najgłębsza prawda będzie
cierpiała nad tym, że musi uznawać prawdy, które
wydają się jej „obce” i trudne do pogodzenia z nią
samą.
Niech cię to jednak nie zraża!
Zważ, iż każda prawda posiada w czasie i przestrzeni
swoje własne ukształtowanie i mieści w sobie tylko to,
co temu ukształtowaniu odpowiada.
Tak i tyś powinien być odpowiednikiem swej własnej
prawdy!
A stanie się to wówczas, gdy zdołasz sam na sobie
wymóc, aby twoje myśli, mowa i uczynki były z gruntu
szczere i prawe i takimi pozostały zawsze.
Jeśli sam będziesz bezwzględnie szczery i prawy, to
te prawdy, pozornie dla ciebie „obce”, zawsze zrozu-
miesz, w sposób, w jaki one jedynie mogą być twojemu
pojmowaniu dostępne – a więc wplecione w prawdę cie-
bie samego!
Zważ: każdy człowiek ziemski nosi ukryte w sobie
wszelkie nieskończenie różnorakie formy, prawdy, ale
tylko jedna z tych form może się w nim rozwinąć, może
mu dać niewzruszoną pewność!
Nie wolno mu polegać to na tej, to na innej formie
prawdy, gdyż wtedy na pewno nie znajdzie nigdy swej
własnej formy prawdy...
Ale, jak już mówiłem, znajdzie ją, gdy będzie całko-
wicie szczery i prawy w myśleniu, mowie i uczynkach –
w każdym przejawie życia!
Co wówczas w świetle jego prawdy okaże się jako
prawdziwe, to istotnie będzie prawdą, fałsz, bowiem
i kłamstwo nie mają mocy tam, gdzie własna prawda
człowieka stała się gwiazdą przewodnią jego życia.
44
Widzisz wszakże, że liczni ludzie mniemają, iż żyją
w „prawdzie”, a jednak powszechnie wiadomo, że są
tylko niewolnikami jakiegoś fatalnego w skutkach błędu
lub nierozpoznanego kłamstwa...
Strzeż się więc podobnego zaślepienia i nie daj się
złowić w potrzask jego zwodniczych wniosków!
Nie potępiaj też nikogo, kto padł ofiarą takich błęd-
nych wniosków!
Bądź sprawiedliwy i przyznaj bezstronnie, iż więk-
szość tych niewolników obłędu jest święcie przekonana,
że rzeczywiście osiągnęła prawdę!
Wyzwoliliby się niewątpliwie wkrótce ze swych pęt,
gdyby
tylko sami zechcieli być szczerzy i uczciwi, miast
dać się oplątywać przędziwem myśli, dzięki którym, ich
zdaniem, mieli pojąć niezbite własne świadectwo praw-
dy!
Innych znów ujrzysz pozostających tak dalece pod
urokiem pewnych prawd, że żadna inna prawda nie ma
do nich dostępu...
Jeśli będziesz miał z nimi do czynienia, to bądź rów-
nież dla nich wyrozumiały i nie usiłuj wyrwać ich gwał-
tem spod tego uroku!
Wielorakie są drogi, na których człowiek może
wreszcie odnaleźć swoją własną prawdę – a nawet sam
stać się prawdą, i niejedna dusza wpierw musi długi
czas przebywać w pętach prawda najrozmaitszych,
zanim odnajdzie siebie samą, aby się stać prawą i szcze-
rą wobec siebie samej.
Nie jest to tak łatwo być wobec siebie samego szcze-
rym, a jeśli zechcesz tego spróbować, zauważysz nieba-
wem, że często jużeś się chciał wydawać sobie szcze-
rym, podczas gdy jeszcze wiele było w tobie zamiło
wania do fałszu i czczego pozoru...
45
Być szczerym to nie znaczy rejestrować tylko po-
strzeżenia i wrażenia, jakby to mogła doskonale czynić
maszyna!
Nawet jeśli z dokładnością mechaniczną i najściślej-
szą precyzją zdawać sobie będziesz stale sprawę ze
swych postrzeżeń i wrażeń – możesz mimo to być dale-
kim od prawdy!
Potrzebny ci będzie nawet pewien przeciąg czasu
pomiędzy ścisłą analizą twoich postrzeżeń i wrażeń,
a ich wyjaśnieniem sobie samemu, w przeciwnym bo-
wiem razie właśnie twoja przesadna żarliwość w docie-
kaniu prawdy zwabić cię może na manowce łudzenia
siebie, pełne jak bagnisko zwodniczych światełek!
Choćbyś nawet, powodowany gorącym umiłowa-
niem prawdy, starał się odgrodzić siebie od wszelkich
błędnych pojęć o sobie, to jednak niewiele osiągniesz,
dopóki starania twoje skierowane będą wyłącznie ku
zdobyciu bezwzględnej jasności w określaniu wszyst-
kiego, co cię wewnętrznie porusza...
Twe osądy mogą się nawet okazać słuszne w każdym
poszczególnym wypadku, a jednak całe twoje życie mo-
że dać obraz z gruntu odmienny od tego, jaki byś otrzy-
mał na podstawie samego tylko podsumowania twych
poszczególnych sądów o postrzeżeniach i wrażeniach.
Błędne jest również mniemanie, że się już jest szcze-
rym i prawym, gdy się wyłączy ze swej mowy kłam-
stwo i obłudę!
Być szczerym to znaczy przede wszystkim trzymać
stale mocno na wodzy swe myśli, aby pod wpływem
żądzy, lęku lub marzenia nie zeszły z trzeźwej drogi rze-
czowego poznania i nie zaczęły bujać po nieznanych
przestworzach, skąd je bardzo trudno bywa ściągnąć
z powrotem...
46
Jeśli w myślach swych będziesz szczery i prawy,
wówczas i mowa twoja i czyn będą dawały świadectwo
prawdzie twojej, choćby nawet mowa błądziła, a czyn
miał cię niekiedy do nieprawości doprowadzić!
Zaprawdę lepiej, aby ci można było udowodnić błąd
lub brak słuszności, jeślibyś tylko wolą swą był od nich
daleki, niż stwierdzić nieprawdę w stosunku twoim do
siebie samego – choćby nawet wynikała z twej chęci
uniknięcia błędu czy nieprawości!
Z chwilą jednak, gdy się wreszcie staniesz istotnie
w samym sobie szczery i prawy, będziesz napotykał
dzień po dniu wciąż nowe prawdy i nie będą ci się już
one wydawały „obce”!
I przekonasz się, że posiadasz w sobie samym praw-
dę każdego innego człowieka, chociażby to była dla cie-
bie tylko prawda uboczna, nie określająca ci ani drogi,
ani celu, jaki ci wyznacza twoja własna prawda zasadni-
cza.
I staniesz się wyrozumiały dla innych, i nie będziesz
nikogo cenił niżej, dlatego tylko, że nie hołduje twojej
prawdzie, o ile tylko upewnisz się, że jest on na swój
sposób w zgodzie ze swoją własną prawdą!
Poznasz, że absolutna Prawda, która jedyna może
samą siebie „pojąć”, objawia się w pojęciu człowieka
w niezliczonych postaciach i że nawet najbardziej odda-
lona jej postać otrzymuje swoje światło od jej światła.
Zapewne możesz się uważać za szczęśliwego, jeśli
wiesz, że twoja własna prawda należy do najbliższych
stopni prześwietlenia przez istotę Prawdy absolutnej, na
pewno jednak nie będziesz nadal gardził prawdami dal-
szych stopni prześwietlenie, a na wszystkich niezliczo-
nych szczeblach będziesz widział tylko jedyną wieczy-
stą PRAWDĘ!
47
8. Zakończenie
Satyra, która przyczyniła się do odprężenia niejedne-
go zgubnego napięcia, nie bez racji smaga „nabożni-
siów”, co zwykli czynić z pobożności pełne pewności
siebie i namaszczenia popisy z „kantyczkami” i innymi
rekwizytami do nabożeństwa oraz z wywracaniem oczu
ku niebu.
Nie trzeba też zapominać o tym, że są ludzie – a jest
ich zapewne bardzo wiele – którzy w ogóle powątpie-
wają o wartości prawdziwej „pobożności”.
Chociażby nawet byli „pobożni” w najlepszym tego
słowa
znaczeniu,
czują jednak,
że słuszne drwiny, godzą-
ce wprawdzie tylko w świętoszkostwo i faryzeuszostwo,
zanadto również i w nich uderzają, żeby się mogli zdo-
być na odwagę otwarcie wyznać, jak jałowe i pozbawio-
ne treści wydaje się im życie bez prawdziwej pobożno-
ści.
Tę nieugiętość lękliwych dusz do własnych najlep-
szych uczuć można by nazwać niedorzeczną, a jednak
tkwi w niej wysoki szacunek dla prawdziwej zbożności,
prawdziwej „pobożności”, gdyż ci lękliwi w gruncie
rzeczy obawiają się tylko profanacji wewnętrznego
doznania, które dla nich jest święte...
48
Mógłby kto jednak zauważyć, że chodzi tu wyłącznie
o wartości subiektywne, że prawdziwa pobożność sta-
nowi przecież potrzebę tylko dla niewielu i naturze nie-
wielu „odpowiada”?
Skoro jednak obiecałem tobie, który szukasz „sensu
życia”, że pokieruję tobą jak należy i poprowadzę cię
drogą pewną, to na zakończenie niniejszych wskazówek
muszę cię pouczyć, że nigdy nie będziesz mógł uchwy-
cić ani pojąć sensu życia, dopóki serca twego nie wypeł-
ni prawdziwa, czysta pobożność!
Mówiłem ci już poprzednio, żeś się powinien nau-
czyć zapytywać na nowy sposób – że nie należy pytać
o „sens życia”, tylko o to, w jaki sposób sam mógłbyś
życiu swemu „sens” nadać...
Gdy już wszelako stawiasz pytania w sposób, jakiego
cię nauczyłem, nie potrafię doprawdy nic lepszego na
zakończenie powiedzieć ponad tę oto radę:
Napełnij twe serce prawdziwą, szczerą, czystą po-
bożnością!
Tak tylko nadasz swemu życiu „sens” o wartości
wieczystej!
Wierzę, że pytanie o „sens życia” zadałeś mi nie z
prostej, powierzchownej ciekawości, którą obchodzi tyl-
ko w jaki sposób ograniczony, ziemski rozum – choćby
najmędrszego z mędrców – mógłby sobie jako tako to
życie „wyjaśnić”?!
Zaspokajanie takiej ciekawości zaiste nie jest zada-
niem nauki mojej, a obce są mi samolubne i trwożliwe
„dzieci tego świata”, które wciąż tylko chcą się dowie-
dzieć, co je kiedyś czeka, zamiast postępować zawsze
w taki sposób, iżby ich jeno najlepsze spotkać mogło...
Kto się „dotknięty” tymi słowy czuje, niechże go one
dotkną jak uderzenie bicza, aby się wreszcie obudził ze
49
swej drzemki i dojrzał do tego, co w nim jest najlepsze-
go – zdobył sobie prawo do odziedziczenia swej spuści-
zny!
Jeżeli ci mówię o tym, że jesteś w możności nadać
swojemu życiu „sens”, to chodzi mi o to, żeby ci wska-
zać, że to życie – które samo przez się jest nieodwołal-
nym „wynikiem” niejednej „przyczyny” – pociągnie
znów za sobą, jako przyczyna, nowe skutki; ty jednak
masz możność określenia teraz tych skutków o tyle,
o ile
starczy ci sił na przekształtowanie swego życia!
Nie chodzi jednak bynajmniej o to, abyś jeno wzbu-
dził w sobie podniosłe uczucia, ani też o obudzenie
w tobie dziecinnie niedorzecznej zarozumiałości, jako-
byś miał do spełnienia jakieś „posłannictwo” i jakoby
wszystko, co zdziałasz, było niesłychanie ważne dla
Boskości!
Choćbyś na tej ziemi był potomkiem najpotężniej-
szych i najdostojniejszych rodów starożytnych o dzie-
dzicznej władzy monarszej i o niezmierzonych posia-
dłościach, jako syn ziemi pozostajesz w ocenie Istot
Wiecznych nędznym, głupim robakiem, którego może
zmiażdżyć jedno stąpnięcie, nawet, gdyby serce stopie
rozkazujące, pragnęło cię oszczędzić!!!
Przekształtowanie twego życia pociągające za sobą
przekształcenie następstw tego życia, wymaga od ciebie
nie tylko przeobrażenia twych uczuć, lecz czegoś więcej
– mianowicie przestawienia swych dotychczasowych
ambitnych dążeń w sprawach ziemskich na dziedziny
przeżyć wiekuistych!
Kimkolwiek jesteś, najpotężniejszym z panujących
czy najuboższym z żebraków, powinieneś wiedzieć,
wszystko to nie ma żadnego znaczenia i jest pod każ-
dym względem nieistotne w obliczu tych, którzy są rze-
50
czywiście kapłanami i królami prawdziwego, wiekuiste-
go Ducha, nawet kiedy ci pozwalają tu na ziemi być
cenionym podług twojej ziemskiej wartości, o ile sam
im to umożliwiasz!
Prawo Ducha żąda od ciebie jedynie trzeźwego, roz-
ważnego czynu!
Nie jest to „nazbyt wielkie” wymaganie!
Musisz tylko udowodnić, że traktujesz poważnie
swoje dążenia, a dowody tego możesz złożyć, używając
władzy, danej ci nad sprawami ziemskimi, ku zaskarbie-
niu sobie w wieczności dóbr, których „ani rdza, ani mól
nie stoczą”!
Nie może tu być mowy o żadnym „zwolnieniu” ani
o „zamianie” tego, czego się od ciebie wymaga, choćby
nawet wiekuista Miłość pragnęła ci udzielić zwolnienia
lub zezwolić na zmianę według twego życzenia!
Musisz się również wystrzegać myśli, jakobyś mógł
oszukać Ducha wieczności, spełniając jeno pozornie to,
czego od ciebie wymaga, a omijając to, czemu się opie-
ra twoja po ziemsku zasklepiona miłość własna!
Nie będziesz „sądzony”, lecz osądzisz siebie sam
według tego, jaki zrobiłeś użytek ze swej władzy na zie-
mi!
Jeśliś jest ubogim żebrakiem, możesz być pewien, że
co w swym ubóstwie zdziałasz, na pewno nie będzie
mniej warte od wielkich czynów jakiegoś bogacza,; jeśli
jednak jesteś bogaczem, to działalność twoja na ziemi
będzie o tyle tylko ceniona duchowo, o ile odpowiada
twojemu bogactwu...
Będziesz musiał wówczas spłacić z tego, coś otrzy-
mał, odpowiedni datek, aby tu w świecie widzialnym
pomnożyć kapitał Ducha!
51
Winieneś sam zdawać sobie sprawę, jakich wkładów
w świecie zewnętrznych materialnych wartości żąda od
ciebie Duch wieczności, z którego pochodzisz – a na
pewno nie poczynisz postępów w duchowości, jeśli się
zechcesz uchylać wtedy, gdy obowiązany będziesz rów-
nież w wartościach ziemskich złożyć dar, na jaki cię
stać...
Nie chodzi bynajmniej o to, byś całe swoje mienie
rozdał, ale ze stanu twego posiadania wynika, co mo-
żesz ofiarować dla utrwalenia spraw ducha na tym
ziemskim świecie, ta sama zaś miara wyznacza zakres
dóbr tobie przekazanych, a przeto i darów ciebie obo-
wiązujących.
Duch ze swej strony wysuwa jedynie żądanie, aby
twoje dążenie duchowe stale ogarniało również i twoje
życie zewnętrzne, a zatem oddawało na usługi wieczno-
ści wszelką zewnętrzną władzę, jaka ci jest dana...
Nigdy nie będzie od ciebie żądane nic ponad to, co
istotnie dać możesz bez zaniedbywania obowiązków
wynikających z twego zewnętrznego życia.
Gdybyś jednak nie wypełnił żądań Ducha na pewno
nadszedłby dzień, kiedy byś tego gorzko pożałował!
Ponieważ nie zdołasz nigdy ujść ze swego życia wie-
kuistego, postąpisz zaprawdę mądrze, jeśli również i w
życiu doczesnym będziesz się do jego praw stosował.
Wszak to ziemskie bytowanie ugruntowane jest na two-
im życiu wiekuistym, które nie ponosi uszczerbku na-
wet, gdy się go ważysz zaprzepaszczać!
Nie zdołasz inaczej nadać „sensu” temu życiu, jak
tylko starając się je przeżyć trzeźwo i świadomie jako
część życia wiekuistego!
Zdołasz to uczynić wtedy, gdy się wyrzekniesz
wszelkiego błędu, który cię omamia, jakobyś mógł się
52
kiedykolwiek znaleźć w pełni świadomości w życiu
wiecznym, nie ukształtowawszy uprzednio przeżywania
swego życia ziemskiego zgodnie z prawami Ducha!
Jeżeli chcesz nadać „sens” swemu życiu, układaj
wszystko, co tu rozpoczynasz w taki sposób, aby z twe-
go działania odniosły korzyść również wartości wieku-
iste!
„Sens” będzie miało twoje życie wówczas jedynie,
gdy będzie tworzyć nowe wartości, a owoce jego zacho-
wają się dla ciebie na wieczność całą!
K O N I E C
53