background image
background image

 Joan Elliott Pickart

Cynamonowy wirus

background image

Rozdział 1

– Poruczniku Santini, co pan będzie robił po odejściu z

policji? Jakie ma pan plany?

– Żadnych wyjaśnień, proszę mnie przepuścić.
– Poruczniku, ponad sześć miesięcy temu powrócił pan

z  Włoch,  gdzie  odbywał  pan  staż  w  ramach  programu
wymiany  policjantów.  Czy  rozważa  pan  możliwość
powrotu do Italii?

– Żadnych wyjaśnień – powtórzył Vince Santini. Szedł

szerokim,  jasno  oświetlonym  korytarzem  kwatery
głównej, z trudem przeciskając się przez tłum reporterów.

–  Ludzie,  czy  nie  macie  nic  ciekawszego  do  roboty?

Często się zdarza, że gliniarze rezygnują z pracy w policji.
To żadna rewelacja.

–  Pana  przypadek  to  sensacja –  powiedziała  jakaś

kobieta. –  Wytypowano  pana  na  praktykę  do  Italii,
rozwiązał  pan  większość  prowadzonych  przez  siebie
spraw,  od  pierwszego  dnia  ożywił  działania  kwatery
głównej  i  odnosił  pan  sukcesy.  Teraz  pan  odchodzi.
Dlaczego? Jakie są pana plany na przyszłość?

Vince potrząsnął głową, marszcząc brwi.
– Żadnych wyjaśnień.
– No, poruczniku, niechże się pan złamie.
– Nie mam nic do powiedzenia.
Vince  popchnął  drzwi  i  opuścił  budynek.  Na  schodach

prowadzących  w  stronę  chodnika  reporterzy  wręcz

background image

przepychali  się,  by  dotrzymać  mu  kroku.  Listopadowe
niebo  nad  Los  Angeles  było  zachmurzone,  a  chłodny,
ponury  i  szary  dzień  nie  wpływał  na  poprawę  coraz
gorszego nastroju Vince'a.

„To  oczywiste –  pomyślał. –  Musiał  być  przeciek  w

departamencie".  Reporterzy  dowiedzieli  się,  że  tego
popołudnia  porucznik-detektyw  Vincent  Santini  spotkał
się  z  komisarzem  i  wręczył  mu  swoją  oficjalną
rezygnację.  Nie  spodziewał  się  jednak  ataku  prasy  na
swoją  osobę.  Gdyby  tylko  mógł  zwiać  tym  błaznom,  w
ciągu  godziny  zapomnieliby,  kim  był.  Faktem  jest,  że
przez kilka lat jego nazwisko wielokrotnie pojawiało się w
gazetach  w  związku  ze  sprawami,  które  prowadził.  Ale
emerytowany  policjant  dla  reporterów  jest  tylko  nudnym
gliniarzem  i  gdyby  zniknąć  im  z  oczu,  to  przestaliby  się
nim zajmować.

–  Poruczniku,  pracował  pan  w  wywiadzie,  zanim

przeszedł pan do policji. Czy myśli pan o pracy w jednej
ze specjalnych agend rządowych?

–  Żadnych  wyjaśnień. –  Vince  zatrzymał  się  na  dole

schodów. Nie miał ochoty ciągnąć ich za sobą do miejsca,
gdzie  zaparkował  samochód. –  Słuchajcie –  powiedział,
odwracając  się  twarzą  do  tłumu. –  Nie  próbuję  utrudniać
współpracy.  Po  prostu  nie  mam  nic  do  powiedzenia.
Zamierzam  na  kilka  tygodni  wziąć  urlop,  odpocząć,
przemyśleć sprawy i podjąć decyzję.

–  Urlop?!  Gdzie  pan  wyjeżdża?  Vince  potrząsnął

głową.

background image

– Nie  dajecie mi  odetchnąć, a  ja  naprawdę mogę  tylko

powtórzyć –  żadnych  wyjaśnień.  Teraz  ustąpcie  mi  z
drogi. Mam dość...

Przerwał mu pisk opon i wszystkie głowy odwróciły się

w  kierunku  pobocza.  Mały  jasnoczerwony  samochód
zatrzymał  się  gwałtownie  przy  komisariacie.  Nie
wyłączając  silnika,  młoda  kobieta  otworzyła  energicznie
drzwi  i  podbiegła  w  kierunku  grupy  zgromadzonej  na
chodniku.

Jej  szybkie  i  zdecydowane  ruchy  sprawiły,  że  tłumek

zdezorientowanych  reporterów  rozstąpił  się  jak  Morze
Czerwone.  Runęła  w  kierunku  Vince'a,  przylgnęła  do
niego całym ciałem i zarzuciła mu ręce na szyję.

Vince 

zachwiał 

się 

lekko 

pod 

wpływem

nieoczekiwanego  zderzenia,  po  czym  instynktownie
przygarnął obejmującą go kobietę.

–  Kochanie –  powiedziała  wystarczająco  głośno,  by  ją

wszyscy  słyszeli. –  Jest  mi  tak  okropnie  przykro,  że  się
spóźniłam. Wybaczysz mi?

Patrzyła  na  niego  przesadnie  błagalnym  wzrokiem  i

przewracała kokieteryjnie oczami.

Vince  nie  mógł  powstrzymać  uśmiechu,  który  cisnął

mu się na usta. Zielone oczy kobiety iskrzyły się figlarnie
i  wesoło.  Krótkie  kasztanowate  włosy  okalały  bardzo
ładną  twarzyczkę  z  zawadiackim  piegowatym  noskiem  i
miękkimi zmysłowymi ustami.

Nie  miał  najmniejszego  pojęcia,  kim  była  ta  kobieta  i

dlaczego  rzuciła  mu  się  na  szyję,  odczuwał  natomiast

background image

zupełnie  wyraźnie  ucisk  jej  małych  jędrnych  piersi,
obciągniętych  jedynie  bladozielonym  podkoszulkiem,  i
smukłych,  odzianych  w  dżinsy  nóg.  Uświadomił  sobie
także, że jej bliskość wyzwala w nim pożądanie.

– Wybaczam ci – powiedział, wciąż się uśmiechając.
– To wspaniale – powiedział słodko. – Ruszajmy więc,

kochanie.

Jestem  pewna,  że  ci  wspaniali  ludzie  nam  to  wybaczą.

Wskoczymy po prostu do autka i ruszamy. Dobrze?

„Ratuje  mnie  od  reporterów"

–  pomyślał  nie

dowierzając.  Chyba  że  sama  jest  reporterką  i  ma  więcej
sprytu niż inni. Jeżeli tak jest, zajmie się tym później. Na
razie...

– Chodźmy stąd – powiedział. Złapał ją za rękę i ruszył

w  kierunku  czerwonego  samochodu. –  Do  zobaczenia! –
krzyknął  przez  ramię  do  zaskoczonych  takim  obrotem
sprawy dziennikarzy.

–  Będę  prowadziła –  oznajmiła. –  Mój  samochód  jest

kapryśny.

– Świetnie.
Gdy tylko zdołał wcisnąć swoje metr dziewięćdziesiąt i

z trudem zamknął drzwi, samochód wystrzelił do przodu.
Oparł się ręką o tablicę rozdzielczą i spojrzał uważniej na
kobietę.

Kimkolwiek  była,  w  pełni  zasługiwała  na  miano

kobiety  atrakcyjnej  w  całym  tego  słowa  znaczeniu.
Prowadziła  przy  tym  jak  szaleniec  i  cud,  że  nie  owinęła
swojego „autka" wokół słupa telefonicznego.

background image

–  Mogłabyś  troszkę  zwolnić.  Nie  jedziemy  przecież

obrabować  banku.  Ci  reporterzy  na  pewno  nie  zdążyli
wsiąść do swoich samochodów, aby nas ścigać.

Skinęła głową i trochę zwolniła.
– Proszę bardzo.
Vince westchnął głęboko i spojrzał na nią znowu.
–  Nienawidzę  być  wścibski,  ale  kim  jesteś  i  dlaczego

uratowałaś mnie przed reporterami?

– Trzymaj się – powiedziała i przejechała ze świstem na

żółtym świetle.

– Gdzie  się podziewają policjanci,  gdy  są potrzebni? –

mruknął.

– To dowcipne – zauważyła i rozparła się w fotelu.
„Do  licha! –  pomyślała  Katha  Logan. –  Co  ja

zrobiłam?"  Zgarnęła  Vince'a  Santiniego  z  chodnika  i
wiozła go ze sobą, oto czego dokonała.

Jego  zdjęcia  widziała  w  gazetach  kilka  razy,  ale

rzeczywistość  ją  zaskoczyła.  Był  niesamowity –  wysoki,
dobrze  zbudowany,  o  oliwkowej  skórze  i  czarnych  jak
węgiel włosach i oczach.

Miał długie muskularne nogi i szerokie ramiona, a jego

surowe  męskie  rysy  były  absolutnie  wspaniałe.  W
obcisłych, wyblakłych dżinsach i jasnoniebieskiej koszuli
prezentował się jak współczesny bóg romański. A ona go
porwała.  No,  niekoniecznie  porwała.  Mimo  wszystko był
bardzo szczęśliwy, gdy odjechali.

–  Hej! –  powiedział. –  Zanim  spotkam  Stwórcę,  gdy

wjedziesz  w  boczną  ścianę  budynku,  czy  mógłbym  się

background image

przynajmniej dowiedzieć, kim jesteś?

–  Tak,  oczywiście.  Katha  Logan. –  Uśmiechnęła  się,  a

po chwili ponownie zaczęła obserwować ruch uliczny.

– Katha Logan – powtórzył. – Katha, niezwykłe imię i

podoba mi się... A więc, Katho Logan, o co tu chodzi?

–  Potrzebuję  twojej  pomocy.  Przyjechałam  do

śródmieścia  i  dowiedziałam  się,  że  jesteś  w  kwaterze
głównej, bo  akurat  składasz  rezygnację. Muszę  przyznać,
że, jak dla mnie, wybrałeś zły moment.

Czytałam  o  tobie  tyle  dobrego  w  gazetach.  Jedna  z

moich  przyjaciółek  mówiła,  że  niedawno  prowadziłeś
sprawę serii napadów rabunkowych na składy alkoholowe
–  wiesz,  jej  ojciec  jest  właścicielem  jednego  z  tych
składów –  no,  i  złapałeś  facetów  w  kilka  dni.  To  mnie
przekonało.

Zrozumiałam, że jesteś odpowiednim człowiekiem, aby

załatwić tę sprawę.

Odetchnęła głęboko.
–  Ale  zrezygnowałeś  właśnie  teraz,  gdy  jesteś  mi

potrzebny. Do licha!

Mimo  to

zdecydowałam,  że  mógłbyś  chociaż

przedstawić swoją opinię o całym tym bałaganie, mimo że
nie jesteś już w policji. Dlaczego odszedłeś?

Zresztą  mniejsza  o  to,  nie  moja  sprawa.  Gdy

dojechałam  do  komisariatu  i  zobaczyłam  stłoczonych
wokół  ciebie  reporterów,  pomyślałam,  że  nigdy  nie
zdołam  do  ciebie  dotrzeć.  Pobiegłam  po  swój  samochód,
podjechałam  pod  wejście  i,  jak  mówią,  reszta  to  już

background image

historia. –  Wzięła  głęboki  oddech,  jakby  zabrakło  jej
powietrza. – Rozumiesz?

Vince przytaknął z rozmysłem.
– 

Tak. 

Myślę, 

że 

dokładnie 

zrozumiałem.

Przypuszczam,  że  ma  pani  kłopoty  i  potrzebny  pani
detektyw.  Nie  jestem  już  jednak  oficerem  policji,  panno
Logan.

– Ech, mów do mnie Katha, a ja też będę mówić ci po

imieniu.

Dobrze?  Zdaję  sobie  sprawę,  że  nie  jesteś  już

gliniarzem,  Vince,  ale  nie  oddałeś  przecież  swojego
rozumu razem z rewolwerem i odznaką. Czy nie mógłbyś
po  prostu  wysłuchać  mnie  do  końca  i  powiedzieć,  co  o
tym sądzisz? – Nagle zmarszczyła brwi. – Do licha! To na
nic.

– Dlaczego?
–  Ponieważ nie  jesteś  już opłacany  z  moich podatków.

Domyślam  się,  że  prowadząc  dochodzenie,  robiłbyś  to
jako  prywatny  detektyw,  a  ci  faceci  biorą  krocie. –
Westchnęła. –  W  takim  razie  to  wszystko,  jeśli  chodzi  o
moją  sprawę.  Gdzie  mam  cię  wysadzić?  Sądzę,  że
chciałbyś wrócić po swój samochód, mam rację?

–  Wolnego –  powiedział,  podnosząc  rękę. –  Za

wcześnie  jeszcze,  by  wracać  pod  komisariat.  Jestem
pewien, że reporterzy nadal się tam kręcą.

Tak  naprawdę,  to  Vince  wiedział,  że  prasa  dawno  już

sobie poszła. Po prostu nie chciał jeszcze rozstawać się z
czarującą, choć trochę zwariowaną Kathą Logan. Była tak

background image

orzeźwiająca  jak  powiew  wiosennego  powietrza.  Co
prawda nie jego typ, tym niemniej interesująca.

Może  wysłuchać  jej  historyjki  i  wskazać  kogoś  z

policji, kto mógłby pomóc. Był jej ostatecznie coś winien
za uwolnienie od pismaków.

–  Słuchaj –  powiedział. –  Dlaczego  nie  mielibyśmy

napić  się  kawy  w  tamtej  kafejce  na  górze.  Nogi  mi  już
zdrętwiały, tak jestem tutaj wciśnięty.

– Zgoda.
Vince  zamknął  oczy,  gdy  Katha  przecinała  dwa  pasy

ruchu, by wepchnąć się na parking obok kafejki. Wcisnęła
hamulce i westchnęła.

– No, jesteśmy.
– Żyjemy – wymamrotał. – To doprawdy zadziwiające.

– Otworzył drzwi i wygramolił się z auta.

W kawiarni zamówili kawę i ciastka. Vince odchylił się

do tyłu, luźno założył ręce na piersiach.

– Twoja kolej, Katho. Cały zamieniam się w słuch.
„Gadaj 

zdrów"

– 

pomyślała. 

Był 

mężczyzną

wspaniałym  w  każdym  calu.  Przypomniała  sobie  przez
moment, jak czuła się w mocnych ramionach Vince'a, gdy
tuliła  się  do  niego  przed  kwaterą  główną.  Ekstaza,  ot  co.
Sprawiał  wrażenie  takiego  dobrego  i  mocnego.  Była
wtedy  świadoma  swej  witalnej  kobiecości,  czuła  się
bezpieczna, zamknięta w uścisku bardzo męskiego faceta.

„Kobiety  muszą  chodzić  za  nim  stadami" –  dumała.

Atrakcyjne  kobiety  w  szałowych  strojach,  z  długimi
zadbanymi paznokciami. Blondynki. Najprawdopodobniej

background image

przepada za blondynkami, które wyglądają przebojowo w
jego  ramionach.  Z  pewnością  nie  była  w  jego  typie...
Myśli te przygnębiły ją. Ma wystarczająco dużo kłopotów
i  niepotrzebne  to  smutne  wzdychanie  nad  mężczyzną,
który nie zaszczyciłby jej dwukrotnym spojrzeniem.

– Katha?
–  Ach,  przepraszam,  przez  minutkę  śniłam  na  jawie! –

Wyprostowała się, uniosła podbródek, co sprawiło, że ich
spojrzenia się spotkały.

–  Prowadzę  firmę  Logan  &  Logan –  przepisywanie  i

redagowanie tekstów – która...

– Przepraszam – powiedział, podnosząc rękę. – Jest was

dwoje Loganów. – Był ciekaw, czy tamten to jej mąż. Nie
nosiła  wprawdzie  obrączki,  ale  to  nie  dowód,  że  nie  jest
zamężna.  Ten  drugi  Logan  był  prawdopodobnie  jej
mężem.

– Tak, dwoje Loganów – powiedziała Katha. – Ja i... –

Przerwała,  bowiem  kelnerka  stawiała  właśnie  na  stoliku
ich kawę i ciastka.

„I?" –  Vince  ponaglił  ją  w  myśli,  po  czym  zwymyślał

sam siebie. Właściwie co to za różnica, kim był ten drugi
Logan.

–  ...  mój  ojciec –  powiedziała  Katha,  gdy  kelnerka

odeszła.

Zanim się zorientował, jego twarz rozjaśnił uśmiech.
– Ach, twój ojciec! Prowadzisz firmę z ojcem. Miło mi.

Kontynuuj więc swoją opowieść.

–  Nie,  to  nie  ma  sensu –  powiedziała. –  Nie  jesteś  już

background image

policjantem. Twój intelekt tak, ale ty nie, a mnie nie stać
na jego opłacenie.

– Nie martw się o to. Gdy poznam fakty, będę cię mógł

polecić właściwej osobie w odpowiednim wydziale.

– Rozumiem. Dobrze, powiem ci w czym rzecz. Pracuję

poza domem.

Mieszkam  zresztą  w  domu  ojca.  Moimi  klientami  są

głównie  studenci  uczelni  w  rejonie  Los  Angeles  i  kilka
małych  firm.  Nanoszą  swoje  prace  na  dyskietki,  zwykle
bez  ładu  i  składu,  i  przesyłają  je  do  mojego  komputera
przez  modem.  Otrzymuję  wydruk  komputerowy  w  tej
pierwotnej  formie,  przeredagowuję  go  i  przepisuję.  Tekst
w  końcowym  kształcie  dostarczany  jest  zamawiającemu
przez posłańca. Jest wielu ludzi, którzy nie potrafią dobrze
pisać, a ja ze swoimi usługami wychodzę im naprzeciw.

–  Pomysłowe.  Ja  sam  piszę  na  maszynie  dwoma

palcami,  a  moje  prace  na  uczelni  nie  należały  do  tych,
którym przyznawano nagrody.

–  Dzięki  bezbłędnym  pracom  rośnie  renoma  naszej

firmy  i  otrzymujemy  coraz  to  nowe  zamówienia.  Mam
sekretarkę, ale gdy przychodzi nawał prac semestralnych,
muszę wynajmować dodatkową maszynistkę, aby podołać
zamówieniom.  Kod  umożliwiający  połączenie  z  moim
modemem  wysyłany  jest  do  szkół  i  firm.  Klient  może
zakodować 

swoje 

nazwisko 

umieścić 

je 

w

harmonogramie, aby w określonym czasie otrzymać swoją
pracę.  Wszystko  to  przebiega  niesamowicie  sprawnie,
zobaczysz, gdy już się w tym zorientujesz. Uczelnie mają

background image

pracownie  komputerowe  z  wyposażeniem,  które  jest
potrzebne studentom do przesłania mi swoich prac.

Vince  szybko spałaszował  swoje  ciastko, wypił  kawę  i

skinął głową.

–  W  porządku,  wiem  o  co  chodzi.  W  czym  więc

problem?

Katha  rozejrzała  się  i  pochyliła  w  jego  kierunku.

Mówiła cichym głosem.

–  Vince,  wczoraj  przez  mój  modem  przeszła

wiadomość, która nie była dla mnie przeznaczona. To był
błąd  w  przekazywaniu.  Znalazła  się  nagle  w  moim
„koszyku przedruków".

– I co?
Otworzyła  portfel  i  wyciągnęła  złożony  kawałek

papieru. Ponownie się rozejrzała i postukała lekko jednym
palcem w kartkę papieru.

– Przeczytaj to – powiedziała.
Vince  zauważył  zakłopotanie  na  jej  twarzy,  po  czym

skierował swoją uwagę na kartkę.

Wprowadzono  wirus,  by  zmienić  wykaz  opieki

społecznej  pod  koniec  miesiąca – przeczytał  cicha 
Przygotuj się na przestawienie adresów przed pierwszym.
– Spojrzał w oczy Kathy.

–  Mam  nadzieję,  że  wiesz,  co  to  znaczy.  Dla  mnie  to

bełkot.

–  Rzeczywiście  wiem,  co  to  znaczy.  W  żargonie

komputerowym, wirus, czasami nazywany „łobuzem", jest
kodem  ukrytym  w  oprogramowaniu,  który  wydaje

background image

określone polecenie w ustalonym czasie.

Wirus  jest  nielegalny,  został  wpisany  przez  kogoś,  kto

zdołał złamać kod programu. To poważne przestępstwo.

– Rozumiem cię, mów dalej.
–  Ta  wiadomość  mówi,  że  wirus  umożliwia  zmianę

wykazu  adresów  opieki  społecznej,  co  oznacza,  że  czeki
nie  zostaną  doręczone  właściwym  ludziom.  Instruuje  on
drugą  stronę,  by  wpisała  nową,  fałszywą  listę  adresów  w
dokładnie  określonym  czasie.  Myślę,  że  czeki  zostaną
wysłane  pod  te  adresy  i  będą  zrealizowane,  zanim
właściwi  adresaci  zgłoszą,  że  ich  nie  otrzymali.  Jest  to
operacja,  która  za  jednym  posunięciem  przyniesie
przestępcom  ogromny  zysk,  nieprawdopodobną  sumę
pieniędzy.

Vince  wpatrywał  się  w  nią,  w  wiadomość,  znowu  w

nią.  Tak,  to  możliwe,  ale  jak  ktoś  zdołał  wymyślić  coś
podobnego?  Wydawało  się  to  niepojęte  i  śmieszne.
Przypomniał sobie jednak historyjkę, którą usłyszał chyba
rok  temu,  o  uczniu,  który  zdołał  zakłócić  pracę  kilku
tysięcy  komputerów  rządowych  przy  pomocy  psotliwie
wprowadzonego wirusa. Wysiłek, jaki należałoby włożyć
w  ten  rodzaj  przestępstwa,  był  zniechęcający –  co  Katha
zasugerowała –  ale  skoro  ktoś  naprawdę  znał  swoje
komputery...

– Nie wierzysz mi, prawda? – powiedziała miękko.
Zmrużył oczy, bacznie przyglądając się jej twarzy. Była

tak  piękna  i  malowała  się  na  niej  taka  szczerość,  że
chociaż wieloletnia praktyka nakazywała mu sceptycyzm,

background image

to wiedział, że nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby tak po
prostu od niej odszedł. Zaczął mówić, ale mu przerwała.

–  Vince,  musisz  mi  wierzyć.  System  opieki  społecznej

w  tym  mieście  za  dwa  tygodnie  przestanie  nagle
funkcjonować, jeżeli nie odnajdziemy tego wirusa. Ludzie
będą  głodni,  pozbawieni  środków  na  utrzymanie,  na
opłacenie mieszkań... Lista ciągnie się i ciągnie.

– Ale wiemy, że wirus tam jest. „Zakładając – pomyślał

– że ta wiadomość jest prawdziwa".

–  Nie  rozumiesz?  Jeżeli  nie  znajdziemy  wirusa,

przestanie  działać  program  drukujący  adresy  ściśle
według ustalonego harmonogramu.

Zostanie  on  całkowicie  wymazany.  Jeżeli  nawet

zaczęliby  w  tej  minucie  wpisywanie  nazwisk  zgodnie  z
nowym  programem,  nie  skończyliby  w  terminie,  by
uzyskać czeki do pierwszego.

– Jak zamienią właściwie adresy na fałszywe?
–  Widocznie  mają  hasło  do  głównego  systemu.

Wymazuje  się  oryginalną  listę  adresów  i  na  jej  miejsce
wpisuje  fałszywą.  Źródło  transmisji  jest  Bóg  wie  gdzie.
Czeki  i  koperty  są  drukowane  z  nowymi  adresami  i
wysyłane.  Nikt  nie  zauważy  nic  złego,  ponieważ  ta
procedura powtarza się co miesiąc Potrząsnął głową.

– Nie do wiary. – Ale zaczynał w to wierzyć.
–  Prawie  nie  zmrużyłam  oka  ostatniej  nocy,  myśląc  o

tym przez cały czas. Można wykryć wirusy w programie,
chociaż  jest  to  niesamowicie  trudne.  To  długie  godziny
nudnej pracy, ale może się udać. Rzecz w tym, że oszuści

background image

zaprzestaną  działania  w  tym  mieście,  gdy  uświadomią
sobie,  że  ich  plan  został  zablokowany.  Pojadą  do  innego
dużego miasta i zaczną znowu.

Trzeba ich koniecznie złapać, Vince.
–  Ejże! –  powiedział,  przykrywając  jej  rękę  swoją. –

Nie 

przejmuj 

się 

tak 

bardzo. 

Jesteś 

naprawdę

zdenerwowana. – Uderzył ją kciukiem w nadgarstek.

„Ma  taką  małą  dłoń –  pomyślał. –  Delikatną,  ze  skórą

miękką jak płatek róży". Katha Logan naprawdę myślała o
ludziach.  Autentycznie  martwiła  się  o  otrzymujących
zasiłki  z  opieki  społecznej,  których  czeki  mogły  być  w
niebezpieczeństwie.

– Przypuszczam, że powiedziałaś o tym ojcu.
– Nie – odrzekła, wyciągając rękę. – Nie powiedziałam

ojcu. On jest...

Nie powiedziałam i już. Tylko ty wiesz.
– 

Wiadomość 

przeszła 

przez 

twój 

modem

przypadkowo.  Jak  sądzisz,  czy  spostrzegli  już,  że  źle
trafiła?

– Być może, ale niekoniecznie. Jeżeli nastąpi obniżenie

mocy,  wiadomość  może  zagubić  się  całkiem  i  musi  być
ponownie  wysłana.  Byli  nierozważni,  że  przesyłali  coś
takiego  przez  modem.  Znają  się  z  pewnością  bardzo
dobrze na komputerach, ale są mało przewidujący.

–  I  będzie  to  pracowało  na  ich  niekorzyść.  Muszę

stwierdzić,  Katho  Logan,  że  prawdopodobnie  trafiłaś  na
prawdziwe gniazdo os.

– Czy to oznacza, że mi wierzysz? Miałam nadzieję, że

background image

ty...  Och,  możesz  przynajmniej  powiedzieć  mi,  z  kim
powinnam porozmawiać w policji.

Vince  odwrócił  głowę,  by  popatrzeć  przez  okno.  W

skupieniu przymrużył oczy.

Zainteresowanie 

Kathy 

wirusem 

osłabło, 

gdy

obserwowała  jego  profil.  Miał  rysy  jakby wyrzeźbione w
kamieniu:  prosty  nos,  wystające  kości  policzkowe  i
prostokątne szczęki. Był wspaniały.

– Vince?
Odwrócił się, by na nią spojrzeć.
– Nie powinnam cię porywać z chodnika w taki sposób,

jak  to  zrobiłam.  Musi  to  być  męczący  dzień  dla  ciebie.
Nie sądzę, aby decyzja o odejściu z policji  była łatwa do
podjęcia.

–  Nie,  nie  była  łatwa,  ale  dojrzewała  od  dłuższego

czasu  i  była  spóźniona.  Nie  zraziłem  się  do  pracy  w
policji.  To  polityka  dobrała  się  do  mnie,  biurokracja,
piętnaście  przepisów  w  najprostszej  sprawie.  Nie
odpowiadałem  na  pytania  reporterów,  ponieważ  nie  lubię
być  przyciskany  do  muru  w  ten  sposób.  Sedno  sprawy
polega  na  tym,  że  wiem  dokładnie,  jakie  są  moje  plany.
Otwieram  swoją  własną  agencję  detektywistyczną.  Od
teraz, Katho Logan, jesteś moim pierwszym klientem. Jak
to brzmi?

–  Nie,  nie.  Nie  mogę  się  zgodzić,  ponieważ  nie

mogłabym ci zapłacić.

Poza  tym  program  opieki  społecznej  nie  jest  mój,

należy  do  miasta.  Ja  przypadkiem  jestem  świadoma,  w

background image

jakim niebezpieczeństwie znalazł się ten system.

–  Prawda,  ale  pomyśl  i  o  tym,  że  jeżeli  przekażemy

sprawę policji i będzie jakiś przeciek informacji, stracimy
jakąkolwiek  szansę  złapania  tych  facetów.  Pomyszkuję
trochę  na  własną  rękę,  zobaczę,  do  czego  się  dogrzebię,
zanim  zdecydujemy  się  iść  na  policję. –  Uśmiechnął  się
do  niej. –  To  będzie  dobry  trening  dla  mnie,  pozwoli  mi
przekonać  się,  jakim  będę  detektywem.  Bez  opłat.
Wszystko na koszt firmy. Co o tym myślisz?

–  To  brzmi  rozsądnie,  oprócz  jednej  małej  zmiany,

którą muszę uczynić w twoim planie.

– To znaczy?
–  My  będziemy  myszkować.  Jako  wspólnicy.

Zobaczymy,  do  czego  uda  się  nam  dobrać.  Jestem  w  to
wciągnięta z własnej woli, Vincento Santini, i zamierzam
doprowadzić  sprawę  do  końca.  Poza tym  potrzebujesz
mojego doświadczenia w obsłudze komputerów. Jesteśmy
więc wspólnikami?

Patrzył  na  nią  przez  chwilę,  potem  pojawił  się  na  jego

twarzy  uśmiech. –  Panno  Logan,  będziemy  rzeczywiście
nierozłączni.  Przeszył  ją  dreszcz,  gdy  zobaczyła  błysk  w
ciemnych  oczach  Vince'a.  „Och!  Do  licha! –  pomyślała
drugi raz tego dnia. – Co ja zrobiłam?"

background image

Rozdział 2

O  północy  Vince  odrzucił  koce  i  nagi  wstał  z  łóżka.

Przeszedł  przez  pokój  do  dużego  okna.  Zasłony  były
odsunięte,  co  umożliwiło  mu  podziwianie  efektownych
świateł,  które  zdawały  się  ciągnąć  w  nieskończoność.  Z
wysokości  dwudziestu  pięter  widział  samochody  na
drogach, pojazdy pojawiające się jak mrówki maszerujące
w szeregu.

Jedną  ręką  ścisnął  framugę  okna,  a  drugą  masował

kark, chcąc rozluźnić spięte mięśnie. Denerwowało go, że
nie  może  się  odprężyć,  uspokoić  myśli  i  spać.  Miał
świadomość, 

że 

przegrał 

bitwę 

myślami 

o

niespokojnych wydarzeniach dnia.

Pierwszy  raz  od  wielu  lat  poczuł  się  całkowicie,

przygnębiająco samotny.

– Cholera! – wymamrotał, potrząsając głową.
Decyzja  o  odejściu  z  policji  dojrzewała  długo.

Frustracja  i  złość  zbierały  w  nim  w  związku  z  wciąż
piętrzącymi  się  przepisami,  zasadami  i  polityką,
wstrzymującymi 

postęp 

przy 

każdym 

posunięciu,

utrudniającymi  każde  śledztwo.  Nie  chcąc  zepsuć  swojej
reputacji, musiał odejść.

Ale  teraz  w  ciszy  nocy  decyzja  ta  ciążyła  mu  bardzo.

Czuł  się  jak  rozbitek  unoszony  przez  fale,  płynący  bez
celu, samotny, bezradny.

„Głupota" –  strofował  sam  siebie.  Przecież  starannie

background image

zaplanował  każdy  następny  krok,  zanim  jeszcze  zamknął
tamtą  sprawę.  Podanie  o  pozwolenie  na  pracę  w
charakterze  prywatnego  detektywa  zostało  przyjęte  i
nowiutka  karta  identyfikacyjna  spoczywa  bezpiecznie  w
portfelu.  Broń  i  pozwolenie  na  nią  leżą  w  szufladzie
stolika. Oficjalnie jest już prywatnym detektywem.

Sądził,  że  narastające  tej  nocy  zniecierpliwienie  jest

zrozumiałe.  W  jego  życiu  zachodziły  zasadnicze  zmiany,
ale  skąd  to  uczucie,  że  stracił  coś,  czego  nowa  praca  mu
nie da?

Vince  odwrócił  się  od  okna,  mamrocząc  następne

przekleństwo.  „Szalony" –  powiedział  o  sobie.  Czuł  się
wyczerpany  z  powodu  braku  snu.  Oto  stał  całkiem
rozbudzony,  podczas  gdy  Katha  spała  prawdopodobnie
smacznie jak niemowlę.

Katha Logan.
Wrócił  do  łóżka,  przeciągnął  się,  założył  ręce  pod

głowę  i  gapił  się  w  sufit.  Opanowała  wszystkie  jego
myśli.

Ładna,  zdrowa  Katha  z  puszystymi  rudymi  lokami,

dużymi,  zielonymi  oczami  i  kilkoma  piegami  na  nosie.
Katha,  która  wskoczyła  w  jego  ramiona,  była  jakby
stworzona  właśnie  dla  niego.  Katha,  jego  wspólnik  w
śledztwie, które prowadzi jako prywatny detektyw.

Ogarnęła go senność. Śliczna... śliczna Katha.
Katha usiadła sztywno na łóżku, całkiem przebudzona,

jakby  nią  ktoś  potrząsnął.  Spojrzała  na  zegar,  zobaczyła,
że było prawie wpół do pierwszej i zakłopotana zamrugała

background image

kilka razy oczyma.

Dlaczego  się  obudziła?  Czy  coś  usłyszała?  Nie,

wszędzie było cicho, a jednak zerwała się ze snu, jakby to
był ranek, a nie chwila po północy. Jakie to dziwne.

Ułożyła  się  znowu  na  poduszce  i  złożyła  ręce  na

brzuchu.  „Śpijże" –  nakazywała  sobie.  Miała  zbyt wiele
pracy  następnego  dnia,  by  pozwolić  sobie  na  nie
przespaną  noc.  Rozsądni  ludzie  śpią.  Vince  Santini
najprawdopodobniej śpi.

Vince Santini.
„Ale  facet" –  pomyślała  uśmiechając  się.  Nie  była

ekspertem  w  męskich  sprawach,  ale  nawet  ona,  gdy
patrzyła,  wpatrywała  się...  no  dobrze,  gapiła  się  na  ten
nieprawdopodobny okaz męskiego gatunku, wiedziała, że
jest  wspaniały.  Duży,  silny,  śniady  i  piękny.  Gdy  jej
dotykał,  uśmiechał  się  i  mówił  do  niej  swoim  głębokim,
przejmującym głosem, topiła się jak masło w słońcu.

Zaczynają  jutro  i  musi  przestać  zachowywać  się  przy

nim  jak  ciamajda.  Jest  jego  wspólnikiem  w  bardzo
ważnym  dochodzeniu.  Tak,  jutro  nada  właściwy  kształt
swoim działaniom.

A  dzisiaj?  Dzisiejszy  wieczór  należał  do  niej.  Był

opromieniony kuszącymi myślami o Vincencie.

Vince... Ziewnęła. Nadchodził sen.
Vince Santini.
Następnego  dnia  o  pierwszej  Katha  usadowiła  się  w

foteliku  naprzeciw  Vince'a  i  uśmiechnęła  do  niego.
Wmawiała sobie, że jej serce stuka gwałtownie, ponieważ

background image

przebiegła  parking  obok  restauracji  i  że  śmieszne
poruszenie  w  żołądku  było  spowodowane  głodem.  Ale
patrząc  na  ładną  twarz  Vince'a,  na  jego  uśmiech,
wiedziała,  że  się  okłamuje.  Trzy  sekundy  w  jego
obecności  i  cała  była  roztrzęsiona.  Jeszcze  nigdy  tak  się
nie czuła. Gdy rozsądek zawodzi, należy to ukryć. Nigdy
nie będzie wiedział, że działa na jej zmysły.

–  Cześć! –  powiedziała  wesoło. –  Przepraszam  za

spóźnienie.  Musiałam  czekać  na  posłańca,  by  zabrał
przepisane teksty, potem ruch uliczny był srogi i... Ale już
jestem, gotowa do pracy, wspólniku.

– Nie jesteś aż tak spóźniona – powiedział, dając sygnał

kelnerce. – Zamówmy lunch. Na co masz ochotę?

– Obojętne co, byle coś wrzucić na ruszt, poruczniku.
– Co? – zapytał, wybuchając śmiechem.
–  To  żargon  policjantów.  Słyszałam  w  telewizji.  Jak

widzisz, nie jestem całkowitą nowicjuszką, jeżeli chodzi o
pracę w policji.

–  To  budujące –  powiedział,  wciąż  chichocząc. –  Co

chcesz jeść, asie?

Zamówili  hamburgery,  frytki  i  koktajl  czekoladowy.

Vince  obserwował,  jak  Katha  rozkładała  serwetkę  na
kolanach.

Wyglądała niesamowicie w słonecznie żółtym swetrze i

ciemnych marynarskich, jak mu się wydawało, spodniach;
rzucił  okiem  na  jej  smukłe  nogi  i  zgrabną  pupcię,  gdy
ulokowała się na kanapie. Policzki miała zarumienione, a
jej  oczy  wyglądały  jak  szmaragdy.  Gdy uśmiechnęła  się,

background image

jej twarz promieniała, a ciepło spływało w dół jego ciała.
Była  taka...  realna.  Tak,  to  dobre  słowo.  Poczuł  nagłe
pragnienie  pociągnięcia  jej  przez  stół  w  swoje  ramiona  i
całowania  aż  do  utraty  tchu.  Na  to  z  pewnością  miałby
ochotę.

– No więc – powiedziała, odrywając go od niesfornych

myśli. – Kiedy zaczynamy? I od czego?

–  Wolnego,  Katho.  Lepiej  będzie,  jeżeli  coś  wyjaśnię.

Ty  będziesz  w  tle  jako  doradca.  Jesteś  ekspertem  od
komputerów. 

Ja 

będę 

prowadził 

dochodzenie 

i

przychodził  do  ciebie  z  każdym  problemem.  Co  o  tym
sądzisz?

Uniosła się i pochyliła w jego kierunku, zmrużyła oczy.
–  To  nie  fair.  To  moja  sprawa,  panie  Sanitni.  Ja  ją

odkryłam  i  jesteśmy  wspólnikami  w  śledztwie.  Nie
będziesz  miał  całej  przyjemności  czajenia  się  w
ciemności,  podczas  gdy  ja  będę  odstawiona  na  półkę.  To
jest  po  prostu  nie  w  porządku. –  Usiadła  z  powrotem  i
zdecydowanie skinęła głową.

Przez  moment  Vince  wpatrywał  się  w  sufit,  potem  ich

spojrzenia się skrzyżowały.

–  Po  pierwsze,  panno  Logan,  nikt  nie  mówił  o

czatowaniu w ciemności.

– Ale ty stoisz na czatach. Wszyscy policjanci to robią.

Widziałam to...

–  W  telewizji.  Wspominałaś  już.  Policjanci  spędzają

więcej  czasu  na  wypełnianiu  raportów  w  trzech
egzemplarzach każdy niż na czatowaniu. A po drugie, nie

background image

chcę,  abyś  w  widoczny  sposób  brała  w  tym  udział.  To
niemałe  przedsięwzięcie.  Mówimy  o  ohydzie,  w  której
chodzi o dużą sumę pieniędzy, i ci ludzie nie pozwolą się
tak  po  prostu  powstrzymać.  Gdyby  to  policja  prowadziła
dochodzenie, 

prawdopodobnie 

wycofaliby 

się 

po

usłyszeniu pierwszych pogłosek o jej zainteresowaniu się
wydziałem  opieki  społecznej.  W  przypadku  mojej  osoby,
jeżeli  nawet  mają  kogoś  wewnątrz,  kto  udziela  im
wskazówek,  uznają,  że  jeden  człowiek  nie  stanowi  dla
nich zagrożenia.

–  Słowo  daję –  powiedziała  złośliwie –  mówisz

żargonem  policyjnym  jak  na  zamówienie.  Mała  operacja,
ktoś wewnątrz... Straszne.

Zaczął się śmiać.
– Po prostu słuchaj uważnie, dobrze?
„Jest  naprawdę  jak  oddech  świeżego  powietrza –

pomyślał. – Absolutnie zachwycająca".

– Czas minął. Oto nasz lunch. Uśmiechnęła się.
–  Nie  pasuje  do  ciebie  ten  koktajl  czekoladowy.  Duzi,

twardzi policjanci powinni pić kawę... czarną.

–  Piję –  powiedział,  uśmiechając  się  również –  jeżeli

nie  ma  możliwości  zamówienia  koktajlu  czekoladowego.
–  Uświadomił  sobie,  że  przez  ostatnie  dziesięć  minut
więcej  się  uśmiechał  i  śmiał  głośno,  niż  prawdopodobnie
w  ciągu  ostatnich  dwóch  tygodni.  Energia  Kathy  była
zaraźliwa.  Było  wspaniale  tak  długo,  jak  zapominał,  że
musi  się  koncentrować  na  poważnej  sprawie. –  Jedz,
Katho.

background image

Przez  kilka  minut  jedli  w  ciszy,  po  czym  Katha

zapytała:

– Masz rodzinę, Vince?
–  Skąd  takie  pytanie?  Myślałem,  że  cała  jesteś  zajęta

tym potencjalnym przestępstwem.

–  Nie  jestem  pewna –  powiedziała  poważnie –  czy

dyskutowanie o takich sprawach podczas jedzenia dobrze
wpływa na trawienie. Dlatego pytam, czy masz rodzinę.

– Policjanci nie przestają rozmawiać o swoich sprawach

nawet  podczas  jedzenia,  bo  nigdy  by  nic  nie  rozwiązali.
Ale  niech  będzie,  jak  chcesz.  Nie,  nie  mam  żadnej
rodziny.

– Żadnej?
– Nie. Moi rodzice zginęli w wypadku drogowym, gdy

miałem  siedem  lat.  Wychowywał  mnie  dziadek.  Zmarł
dziesięć lat temu.

– Nie byłeś nigdy żonaty?
–  Nigdy.  Sądzę,  że  praca  w  policji  nie  sprzyja

poważnym  związkom,  nie  mówiąc  już  o  małżeństwie.  A
koszty rozwodu, są zbyt wygórowane.

Podjąłem  taką  decyzję  wiele  lat  temu  i  teraz  jako

prywatny detektyw nie zmienię zdania.

– Och!
–  Och?  Zdziwiona?  Większość  ludzi  traktuje  tę  opinię

jako wyzwanie do dyskusji.

–  Każdy  ma  prawo  dokonać  własnego  wyboru –

powiedziała,  lekko  wzruszając  ramionami. –  Nigdy  nie
zamierzasz  się  żenić.  W  porządku. –  To,  co  ścisnęło  jej

background image

serce,  absolutnie  nie  było  rozczarowaniem. –  Czy  mogę
prosić o ketchup?

Wręczył jej butelkę.
– A ty? Logan & Logan to ty i twój ojciec. Czy jest was

więcej Loganów?

– Nie. Tylko nas dwoje. Moja matka zmarła cztery lata

temu.  Ja  już  skończyłam  studia  i  rozpoczęłam  pracę.
Prowadziłam  usługi  przepisywania  na  maszynie  w  moim
mieszkaniu.

–  A  teraz  połączyłaś  się  z  ojcem  i  mieszkasz  w  jego

domu?

– Tak. Z ojcem... Można tak powiedzieć.
–  Dlaczego? –  zaciekawił  się  Vince. –  Czy  jest  jakiś

szczególny  mężczyzna  w  twoim  życiu? –  Pytał  nie
dlatego,  żeby  go  to  obchodziło,  oczywiście.  Prowadził
właśnie  jałową  rozmowę,  ponieważ  dyskusja  o  pracy  w
policji  podczas  jedzenia nie wpływa dobrze  na  trawienie.
–  Wiesz,  mężczyzna,  który  myśli  po  linii  małżeństwa,
dzieci, hipoteki.

–  Byłam  zaręczona  z  chłopcem,  którego  poznałam  na

uczelni.

Mieliśmy  się  pobrać  po  jego  obronie  pracy

magisterskiej  z  matematyki,  ale  gdy  przeprowadziłam  się
do domu  mojego ojca, on... – Przerwała. – No, po prostu
nie  wyszło.  Naprawdę  nie  miałam  czasu  na  poważny
związek,  ponieważ...  ponieważ  byłam  bardzo  zajęta
rozwijaniem firmy Logan & Logan.

–  Rozumiem –  powiedział  Vince,  choć  tak  naprawdę

background image

nie rozumiał.

„Czegoś  tu  brakuje –  pomyślał –  czegoś  mi  nie

powiedziała".  Jej  oczy  przestały  się  iskrzyć.  Boże,  jej
oczy  były  pełne  wyrazu.  Lepiej,  żeby  nigdy  nie  grała  w
pokera.

–  Hmm,  zgaduję,  że  chciałabyś  wyjść  kiedyś  za  mąż,

mieć dzieci...

Patrzyła na niego dłuższą chwilę.
–  Tak –  powiedziała  cicho. –  Może  kiedyś.  Był

niezadowolony  z  jej  melancholijnego  tonu  i  posiłek
skończyli  w  ciszy.  Gdy  kelnerka  zabrała  talerze,  poprosił
o czarną... kawę. Katha oświadczyła, że nic więcej już nie
przełknie.

– Mam pytanie – powiedział, gdy kawa stała już przed

nim. –  Ten  „łobuz",  jak  go  nazwałaś,  który  sprawił,  że
wiadomość  przeszła  przez  twój  modem,  to  tylko
przypadek, czyż nie?

–  Tak  przypuszczam.  Nie  mieliby  powodu  celowo

przesyłać mi tej wiadomości.

– Jakie są szanse na jej powtórzenie?
– Nie mam pojęcia. Skinął głową.
–  Warto  byłoby  to  sprawdzić.  Czy  jesteś  wolna  przez

kilka godzin?

– Tak. Moja sekretarka jest w domu i pracuje nad tym,

co ma być gotowe na dziś po południu.

j  Mogę  się  skoncentrować  na  naszej  sprawie. –

Zauważył, że jej oczy iskrzyły się znowu.

–  A  więc  zabierajmy  się  do  pracy.  Ja  prowadzę.

background image

Zdumienie  jej  było  ogromne,  gdy  okazało  się,  że  celem
był wspaniały jacht, stojący w ekskluzywnej przystani.

Na  pokładzie  powitał  ich  wysoki,  dobrze  zbudowany

mężczyzna  trochę  po  trzydziestce.  Katha  spostrzegła,  że
był  bardzo  przystojny,  miał  jasno-brązowe  włosy  o
słonecznych  smugach,  ciemną  opaleniznę  i  promienny
uśmiech.  Ale  nie  był  tak  przystojny  jak  Vince,  nie  tak
dobrze  zbudowany,  nie  miał  też  brązowych  oczu  z
bursztynowymi  plamkami,  takich  jak  zniewalające  oczy
Vince'a.  Był  urzekającym  mężczyzną  ubranym  w  wąskie
dżinsy i rybacki sweter, ale nie mógł nawet próbować się
równać z siłą męskości Vincenta.

– Jak się masz, do diabła, Vince? – zapytał, potrząsając

ręką Vincenta i uderzając go w ramię. – To wspaniale, że
cię widzę.

– Katho – powiedział Vince – poznaj Tandera Ellisa.
– Cześć! – Katha uśmiechnęła się.
–  Witam  na  pokładzie,  piękna  damo.  Dzięki  tobie  to

skromne i trochę lepkie otoczenie nabiera blasku.

– Zignoruj go. – Vince roześmiał się. – On jest znanym

pochlebcą.

Tander,  kontroluj  się,  Katha  przyszła  ze  mną  i  ze  mną

odejdzie.

– Tak? – zdziwił się Tander.
– Właśnie, Pojmujesz?
–  Tak  jest,  sir –  powiedział  Tander. –  Ranisz

oczywiście  moje  wrażliwe  serce,  ale  to  nie  pierwszy  raz.
Jeżeli mówisz, że Katha jest twoją damą, Vince, więc tak

background image

jest. Nie ma problemu.

– Ale... – niepewnie zaczęła Katha.
– Dobrze – powiedział Vince.
„Wielkie  nieba" –  pomyślała.  Czuła  się  jak  kość,  o

którą ktoś się targuje. Ale czuła też, że jest bardzo kobieca
i  piękna.  Dama  Vincenta?  To  nie  była  prawda,
oczywiście,  ale  to  ślicznie  brzmiało.  „Nie...  Zapomnij  o
tym. Po prostu zapomnij!"

– A więc, Vince, odszedłeś z policji. Nie zdziwiło mnie

to, ty buntowniku. Byłem zdumiony, że tak długo tkwiłeś
w  tym systemie.  Jakie  masz  plany?  Czy  zamierzasz  w
końcu żyć z pieniędzy po dziadku i korzystać z uciech?

Katha  spojrzała  szybko  na  Vince'a.  Spadek?  Czyżby

Tander Ellis sugerował, że Vince jest zamożny?

–  Nie –  odpowiedział  Vince. –  Te  pieniądze  są  w

rękach pośrednika od lokaty kapitału.

– Nudne – jęknął Tander. – Wiązałem z tobą nadzieje,

gdy  kupiłeś  mieszkanie  w  drapaczu  chmur,  ale  ty
kontynuowałeś zabawę w policjantów i złodziei.

– Dalej to robię. Jestem teraz prywatnym detektywem.
Tander machnął ręką.
–  Przepadłaś,  Katho.  Jak  na  tak  piękną  kobietę,  masz

wstrętny  gust,  jeśli  chodzi  o  mężczyzn.  Ja  wiem,  jak  się
bawić  i  korzystać  z  milionów,  które  są  w  moim  zasięgu.
Popłyń  ze  mną,  moja  księżniczko,  do  egzotycznych
krajów.

–  Nie  mogę  dzisiaj. –  Roześmiała  się. –  Mam  tysiące

rzeczy do zrobienia.

background image

– Niech to cholera!
– Tander – powiedział Vince – chciałbym wykorzystać

troszkę  twój  mały  móżdżek.  Katha  i  ja  pracujemy  nad
sprawą, którą mi przedstawiła.

– Poważnie?
– Poważnie.
– Zejdźmy więc na dół i usiądźmy wygodnie. Ten wiatr

od  wody  jest  chłodny. –  Tander  z  radości  zatarł  ręce. –
Poważnie.  Ech!  Santini,  jesteś  tym,  czego  potrzebuję,  by
przerwać nudę bezczynnego bogacza.

Dech  jej  zaparło,  gdy  zobaczyła  wspaniały  pokój,  do

którego  Tander  ich  zaprowadził.  Dominowały  królewski
błękit  i  złoto,  ciemne  drzewo  i  błyszczący  mahoń,  a
krzesła  i  sofy  obciągnięte  były  skórą.  Na  podłodze  leżał
gruby niebieski dywan.

Katha usiadła na środku sofy i rozglądała się dookoła.
Tander skierował się w jej kierunku, ale zatrzymało go

spojrzenie  Vince'a.  Zaśmiał  się  i  potrząsnął  głową,
podnosząc ręce do góry na znak pokoju.

–  Dobrze,  dobrze.  Po  prostu  sprawdzam  podwójnie.  I

tyle. –  Opadł  niezdarnie  na  ogromny  fotel. –  Katha  jest
twoja, rozumiem. Rozumiem.

„Znowu  zaczynają" –  pomyślała  Katha  wzdychając.

Ktoś  obserwujący  to  wszystko  wywnioskowałby,  że
Katha  Logan  jest  wyłączną  własnością  Vincenta
Santiniego.

Patrzyła,  jak  odwrócił  się  od  popielatej  zasłony.  Nie

należała  przecież  do  niego.  On  nie  chciał  żadnego

background image

poważnego związku. Nawet gdyby chciał, nie była w jego
typie,  nie  używała  też  tego  rodzaju  sztuczek,  do  których,
jak  jej  się  wydawało,  był  przyzwyczajony.  Nie  wolno  jej
przywiązywać wagi do ogarniającego ją ciepła, które było
spowodowane  zachowaniem  Vince'a  demonstrującym,  że
„ta kobieta jest moja".

Odwrócił się, by położyć marynarkę na oparciu krzesła,

a  jej  oczy  zrobiły  się  okrągłe  na  widok  pistoletu
zatkniętego z tyłu za pasem.

Podnosząc oczy, zauważył jej zdziwienie.
–  Nawyk –  powiedział. –  Z  przyzwyczajenia  noszę

pistolet. Dzisiaj nie jest potrzebny.

–  Pamiętam,  że  kilka  razy  w  dawnych  czasach  byłem

bardzo zadowolony, że go miałeś – powiedział Tander. –
Wyciągnąłeś nas z potrzasku, Vince.

– Ty zrobiłeś to samo dla mnie.
– Byłeś oficerem policji, Tander? – zapytała Katha.
– Ja? Mój Boże, nie. Wiele lat temu razem załatwiliśmy

kilka szalonych i niezbyt czystych spraw dla CIA. To było
w  czasach  naszej  beztroskiej  młodości.  Byliśmy  nawet
bliscy  kupienia  domku  na  wsi.  Do  tej  pory  mile
wspominam ten nonsens. Nasz problem polegał na tym, że
rzeczywiście  wierzyliśmy,  iż  jesteśmy  niezniszczalni.  I,
co najważniejsze, okazało się, że jesteśmy.

Vince roześmiał się i usiadł obok Kathy, kładąc rękę na

oparciu za jej plecami.

„Też  coś!" –  pomyślała  oburzona.  Było  tyle  innych

miejsc, gdzie mógł usiąść, ale usadowił się tuż obok niej.

background image

Czuła  jego  ciepło,  lekki  zapach  piżmowej  wody  po
goleniu,  widziała  wspaniałe  mięśnie  ud  rysujące  się  pod
miękkim materiałem dżinsów. Do cholery z nim. Posuwał
się w tej grze za daleko.

Odchrząknęła głośno.
–  Z  pewnością  mieliście  wiele  fascynujących  przygód,

ale  myślę,  że  teraz  powinniśmy  się  skoncentrować  na
obecnej sprawie.

Tak, madame –  powiedział  Vince  uroczyście,  udając,

że nie widzi jej pochmurnego spojrzenia. – Oto szczegóły,
Tander.

O niczym nie zapominając, Vince złożył sprawozdanie

z tego, co zaszło.

–  Czy  to,  co  zacytowałeś,  brzmi  dokładnie  jak  słowa

przesyłki, którą Katha odebrała na swoim modemie?

–  Tak –  potwierdziła.  Otworzyła  portfel  i  wyciągnęła

kartkę papieru. – Chciałbyś to zobaczyć?

Ze zmarszczonymi brwiami, przemierzając pokój w tę i

z  powrotem  kilkakrotnie,  czytał  w  skupieniu  zapisaną
informację.

Katha  obserwowała  go.  Ten  wysoki,  muskularny

mężczyzna  o  włosach  w  słoneczne  pasma  przywodził  jej
na  myśl  uwięzionego  w  klatce  lwa.  Instynktownie
wyczuwała,  że  jest  równie  silny  jak  Vince.  Beztroska  i
niefrasobliwość  są  tylko  pozą.  W  rzeczywistości  Tander
to silna osobowość.

– W czym problem, Ellis? – zapytał w końcu Vince. –

Przeczytałeś to co najmniej tuzin razy. Fakty są, jakie są.

background image

Ktoś  podszywa  się  pod  wydział  opieki  społecznej,  by
obrabować wielu  ludzi,  których na nic  nie  stać,  a  ja  chcę
go mieć.

Tander zatrzymał się i spojrzał na Vince'a.
–  Do  licha,  Santini! –  powiedział,  targając  jeszcze

bardziej  zmierzwione  już  przez  wiatr  włosy. –  Nie
pamiętam,  abyś  kiedykolwiek  postępował  pochopnie,  a
teraz widzę, że gotów jesteś skoczyć na łeb, nie wiedząc,
jak głęboka jest woda.

Vince zmrużył oczy.
–  O  czym,  do  cholery,  mówisz?  Czyż  nie  umiesz

przeczytać  tego,  co  masz  przed  oczami?  Katha  wyjaśniła
mi, co to jest wirus.

–  Świetnie –  powiedział  Tander. –  Miło  wiedzieć,  że

nie jesteś za stary, by nauczyć się czegoś nowego. Moim
jednak zdaniem... – Zawahał się i spojrzał na Kathę. – Nie
oburzaj się, Katho, dobrze? Ale bądźmy rozsądni.

Tę informację można wytłumaczyć na wiele sposobów.
–  Ach  tak...  ! –  zaczęła  Katha,  bo  jakoś  nie  mogła

wymyślić nic inteligentnego. – Ach...

– Co z tobą, Tander? – zapytał Vince niezbyt cicho.
–  Zaskakujesz  mnie,  Vince –  powiedział  Tander,

podnosząc  głos. –  Jesteś  cholernie  dobrym  gliniarzem,
zawsze  postępujesz  metodycznie  i  ostrożnie.  Zbierasz
fakty  i  składasz  je  w  całość  jak  zawiłą  zagadkę.  Gdy
czegoś  brakuje,  wychodzisz  i  znajdujesz  to.  Ale  to? –
Pomachał  kartką  w  powietrzu. –  Prujesz  przez  fale  pełną
parą,  byle  do  przodu.  Czy  nie  mógłbyś  zwolnić  na

background image

minutę?

– Nie ma czasu!
–  To  co,  że  nie  ma.  Przypuszczasz,  że  ta  wiadomość

dotyczy  systemu  opieki  społecznej  w  mieście.  A  jeśli  się
mylisz? To może być... Cholera, nie wiem. Kod imion dla
gry  komputerowej,  w  którą  grają  jakieś  dzieci  i  używają
modemów  do  przeniesienia  ostatniego  posunięcia,  lub
cokolwiek innego.

Vince  wymamrotał  przekleństwo.  Obaj,  zdenerwowani

do  granic  wytrzymałości,  nie  odrywali  od  siebie  oczu.
Napięcie z każdą sekundą narastało.

„Panowie –  pomyślała  Katha –  pistolety  i  dystans

dziesięciu kroków. Proszę, nie poplamcie dywanu krwią".

– Czy Katha wygląda na idiotkę?! – wrzasnął Vince. –

Rozszyfrowała  tę  wiadomość  dla  mnie  i  rozumiem  ją
dokładnie  tak,  jak  powiedziała.  Jeśli  nie  chcesz  się
włączyć  w  to,  powiedz  od  razu, a  Katha  i  ja  pójdziemy
sobie.

Tander  otworzył  usta  i  szybko  zamknął  je  znowu.

Popatrzył  na  Kathę,  na  Vince'a,  znowu  na  Kathę,  a  jego
spojrzenie  spotkało  się  z  pochmurnym  wyrazem  twarzy
Vince'a.  Skrzywił  usta  w  lekkim  uśmiechu,  błysk
przekory pojawił się w jego oczach.

– Dobrze, Santini – powiedział, uśmiechając się szerzej.

– Wygrałeś.

Zrobimy,  jak  chcesz.  Przyłączam  się. –  W  gruncie

rzeczy  nie  zrezygnowałby  za  żadne  skarby. –  Rzekłbym,
że to może być bardzo, bardzo interesujące. – Zachichotał

background image

„Co to znaczy?" – zastanawiała się Katha.

– Co to znaczy? – zapytał Vince, prawie warcząc.
–  Nic.  Po  prostu  nic  nic. –  powiedział  Tander

niewinnie. Wręczył kartkę Kathy i znowu usiadł niedbale
w fotelu. – Mów dalej.

Vince  gapił  się  na  Tandera  przez  chwilę,  jakby  chciał

odgadnąć  jego  myśli.  Napięcie  osłabło,  powoli  się
uspokoili.

„A  jeśli  Tander  ma  rację? –  pomyślała  Katha. –  Jeżeli

robię wiele hałasu o nic?"

–  Dobrze –  odezwał  się  Vince. –  Pytanie.  Jakie  są

szanse,  aby  następna  wiadomość  przeszła  przez  modem
Kathy?

–  Trudno  wywnioskować.

–  Tander  wzruszył

ramionami. – Nagły wzrost mocy mógł wcisnąć to w rejon
Kathy, ale prawdopodobieństwo powtórzenia się tego jest
niewielkie.  Jeśli  będziecie  mieć  szczęście,  zdarzy  się  to
znowu  bez  żadnej  rozsądnej  przyczyny.  Oczywiście,
musieliby  całkiem  zgłupieć,  by  przesyłać  znowu  coś
takiego  przez  modem.  Szanse  nie  są  duże,  ale  warto
sprawdzić.

– Jak? – zapytał Vince.
– Drukarka śledząca. Mam szykowne małe urządzenie,

które prześledzi każde połączenie odbierane przez modem
Kathy aż do źródła, z którego zostało nadane.

–  Czy  to  jest  legalne? –  Katha  była  ostrożna.  Tander

spojrzał na nią zdziwiony.

– Oczywiście, że nie, serduszko.

background image

– Aha. – Uśmiech pojawił się na jej twarzy.
– Zacznijmy więc od tego – postanowił Vince. – Katha,

a twój ojciec?

Czy chcesz poinformować go o tym, co się dzieje?
– Ja... przemyślę to – powiedziała, bawiąc się paskiem

od swetra.

Vince  i  Tander  wymienili  szybkie  spojrzenia,  a  Vince

zapytał:

–  Czy  możesz  dostać  się  do  programu  w  wydziale

opieki  społecznej,  tego,  który  zawiera  adresy  odbiorców,
by poszukać wirusa?

– Nie ma sprawy. Dam wam to urządzenie i podłączcie

go  do  modemu  Kathy,  ale  miejcie  się  na  baczności.  Ci
faceci  na  pewno  znają  swoje  komputery,  a  my  działamy
zgodnie z założeniem, że rzeczywiście spartaczyli robotę.
Jest  mała  szansa,  że  doszli  do  tego,  gdzie  trafiła  źle
nadana  wiadomość.  Mówiłeś,  że  Katha  pracuje  w  domu
swojego ojca.

Proponuję,  abyś  złożył  jej  dyskretną  wizytę  w  nocy,

aby podłączyć drukarkę do modemu.

–  Dobry  pomysł –  rzekł  Vince. –  Katha  nie  powinna

być kojarzona ze mną, zanim nie będziemy pewni swoich
racji. – Położył rękę na jej ramieniu.

– Poinformuję o rym policję, ale jeszcze nie teraz.
Nie wiedziała, czy nie chciał informować policji, bo tak

jak  Tander  miał  wątpliwości,  czy  nie  zinterpretowała  źle
tej  wiadomości.  Czy  dlatego  położył  rękę,  tę  mocną,
ciepłą, uspokajającą rękę na jej ramieniu? Doprowadzał ją

background image

do szaleństwa. I denerwował. Miała już dość tej gry, którą
prowadził z Tanderem.

– Byłabym wdzięczna, panowie – powiedziała sztywno

–  gdybyście  przestali  rozmawiać  o  mnie  tak,  jakby  mnie
tu nie było. Mam głos i chcę, by mnie słuchano. Nikt nie
przychodzi  do  mojego  domu  w  środku  nocy  bez  mojego
pozwolenia.  Będziecie  mnie  traktować  w  tej  sprawie  jak
równego partnera lub... – Podniosła podbródek. – Pójdę z
tym gdzie indziej.

Vince  poruszał  ustami  jak  ryba  wyrzucona  na  brzeg,

wreszcie  machnął  ręką  i  nic  nie  powiedział.  Tander
wybuchnął śmiechem.

–  Santini,  drogi  przyjacielu,  trafiła  kosa  na  kamień.

Będziesz miał pełne ręce roboty.

background image

Rozdział 3

Vince  skradał  się  bezszelestnie  w  kierunku  alejki.  Noc

była czarna jak atrament, chmury skryły księżyc i srebrne
gwiazdy,  nie  przepuszczając  najmniejszego  promyczka
światła.

Jego  oczy  szybko  przywykły  do  ciemności.  Mijał

ciemne  i  ciche  o  tej  porze  domy  i  tylko  psy  szczekały,
wyczuwając go z daleka.

Dom Kathy znajdował się na osiedlu starszych, dobrze

utrzymanych,  pojedynczych,  piętrowych  domów.  Mówiła
mu, że jest czwarty od rogu i teraz idąc liczył.

A  jednak  czaił  się  w  cieniu,  chociaż  Kathy  twierdziła,

że  nie  ma  o  tym  mowy.  Czeka  na  niego,  tak  jak
zaplanowali, by go wpuścić tylnymi drzwiami do domu.

Katha czeka, by przyszedł do jej domu.
„Na  litość  boską! –  złajał  sam  siebie. –  Cóż  za

idiotyczna myśl". Przekręcał w myślach fakty, wyciągając
fałszywe wnioski. Dlaczego więc brzmiało to... tak miło?
Dlaczego  uśmiechał  się  jak  idiota,  skradając  się  alejką
pełną kubłów na śmieci? Czy Katha Logan nie przestanie
zaprzątać jego umysłu chociaż na dziesięć minut?

Nawet  pod  prysznicem  nie  przestawał  wyobrażać  jej

sobie.  Gdy  w  myślach  zobaczył  ją  stojącą  obok,  poczuł,
jak  ogarnia  go  palące  pożądanie.  Tulił  ją  nagą  w  swoich
ramionach, całował delikatnie, później bardziej namiętnie,
aż...

background image

Potrząsnął  głową  zły  na  samego  siebie.  Nagle  usłyszał

jakiś  hałas.  To  tylko  kot  przebiegł  mu  drogę  i  z
przejmującym  miauczeniem  zniknął  w  ciemności.  Szedł
dalej,  kierując  się  do  drewnianej  furtki,  która  prowadziła
na  podwórze  domu  Kathy.  Zatrzymał  się  i  obserwował
ciemny dom. Miał tam wejść, podłączyć drukarkę i wyjść.
„Ściśle określone zadanie" – powiedział sobie stanowczo.
Obojętnie  jaki  to  czar  rzuciła  Katha  na  niego,  miał  tego
dość. Prowadził samotne życie.

Ale Katha czeka na niego.
– Santini – wymamrotał – zamknij się.
W  ciemnej  kuchni  przy  stole  siedziała  Katha. Była  tak

napięta, że zaczynały już ją boleć mięśnie.

Doszła  do  wniosku,  że  czajenie  się  w  ciemności

zupełnie  jej  nie  odpowiadało.  Było  wyczerpujące
nerwowo  i  sprawiało,  że  człowiek  czuł  się  we  własnym
domu jak złodziej. Nie będzie więcej tego robić. Zostawi
to Vincentowi.

Westchnęła.  Od  czasu,  gdy  rozstali  się  z  Vince'em  po

opuszczeniu  jachtu  Tandera,  wzdychała  już  wiele  razy.
Wzdychała,  ilekroć  jego  postać  pojawiała  się  przed  jej
oczyma, a zdarzało się to niestety często.

Znowu  westchnęła.  Po  raz  kolejny  nakazała  sobie

spokój  i  przesunęła  się  na  krześle,  by  znaleźć
dogodniejszą  pozycję.  Od  czasu,  gdy  opuścili  jacht
Tandera,  biła  się  z  myślami.  Z  jednej  strony  odczuwała
ciepłe,  drażniące  pożądanie,  które  ją  przeszywało,  gdy
Vince  był  w  pobliżu,  z  drugiej  jednak  strony  coś  jej

background image

szeptało, że demonstracyjna zaborczość Vince'a jest tylko
aktorstwem.

A ona chciała, by pragnął jej naprawdę!
Wcale nie. Absolutnie nie. W jej życiu nie  ma  miejsca

dla  mężczyzny,  dla  poważnego  związku.  A  nawet  gdyby
było, Vince nie jest odpowiednim kandydatem. Traci więc
czas, myśląc o nim i wzdychając. Dlatego zrezygnuje. To
jest wystarczająco proste.

Westchnęła.
–  Ach,  gdyby  można  się  głośno  wykrzyczeć –

powiedziała,  potrząsając  głową.  W  tym  momencie
usłyszała ciche pukanie do tylnych drzwi.

Skoczyła na równe nogi, prawie przewracając krzesło.
–  Wielkie  nieba –  wyszeptała,  przyciskając  rękę  do

łomocącego  serca.  Cholerny  Vince  przestraszył  ją  na
śmierć.  I  co  z  tego,  że  wiedziała,  iż  miał  nadejść  lada
chwila. I tak ją przestraszył.

Przeszła  przez  kuchnię  i  energicznie  otworzyła  drzwi.

Vince  wszedł,  zamknął  drzwi  z  lekkim  skrzypnięciem  i
oparł ręce na biodrach.

– Nawet nie zapytałaś, kto tam.
– Cii... A któż inny mógł to być? – zapytała. – Nie mam

zwyczaju  przyjmować  gości,  którzy  czają  się w  ogrodzie
w ciemnościach nocy.

– To mógł być ktokolwiek. Powinnaś sprawdzić, zanim

otworzyłaś drzwi.

– Ci... To moje drzwi, panie Santini, i będę je otwierać,

gdy będzie trzeba.

background image

– Do diabła, ostra jesteś, ale pamiętaj, że to, co robimy,

to nie zabawa.

– Nie? No właśnie, gdzie kończy się zabawa, a zaczyna

rzeczywistość? Czy możesz mi odpowiedzieć?

– O czym ty mówisz?
Po  ripoście  przyszła  refleksja.  „Co  za  głupota,  że  to

powiedziałam". 

Nie 

zamierzała 

mu 

mówić, 

jak

denerwujące  było  przedstawienie,  które  miało  miejsce  na
jachcie Tandera. Kiedy wreszcie nauczy się trzymać język
za zębami?

– I? – zapytał Vince.
Cofnęła  się  o  krok.  Vince  nagle  wydał  się  za  duży,  za

silny  i  zbyt  masywny,  gdy  górował  nad  jej  drobną,
odzianą  w  czerń  sylwetką.  Był  potężny,  piękny  i
przyjemnie pachniał, i...

– Nie – wyszeptała. – Zapomnij o tej rozmowie. Pokażę

ci  moje  biuro,  byś  mógł  podłączyć  to  urządzenie  do
modemu.

Vince  spojrzał  na  nią  z  ukosa.  Wydawała  się  taka

drobna,  taka  krucha  i  wrażliwa.  Przyjęła  go  gotowa  do
działania,  teraz  cofa  się,  zaczyna  skupiać  na  sobie.  Nie
powinien  na  nią  wrzeszczeć,  wejść  nagle,  nie  mówiąc
nawet  „cześć".  Nie  była  wyszkolonym  oficerem  policji,
przygotowanym 

do 

potajemnych 

spotkań. 

Była

prawdopodobnie  niesamowicie  zdenerwowana,  może
nawet przerażona. Cholera, był czasem taki wstrętny.

–  Hej! –  powiedział  delikatnie.  Uniósł  ręce  i  ujął  jej

twarz,  kciukami  pocierał  jej  miękkie  policzki. –  Słuchaj,

background image

ja... Ach, do licha...

Pochylił głowę i pocałował ją.
Katha  zdrętwiała  zaskoczona.  Oparła  ręce  na  twardej

klatce  piersiowej  Vince'a,  zdecydowana  odepchnąć  go  i
powiedzieć,  że  jest  arogancki,  skoro  sądzi,  że  może  ją
całować  tylko  dlatego,  że  ma  na  to  ochotę.  Ale  gdy
poczuła smak jego ust, puściła tę myśl w niepamięć.

Przesunęła  ręce  do  góry,  poczuła  jego  silne  mięśnie  i

wsunęła  końce  palców  w  gęste  czarne  włosy.  Wziął  ją w
ramiona i przyciągnął do siebie.

„Właśnie  na  to  czekałem" –  pomyślał  pośpiesznie.

Czekał  wieczność  na  ten  pocałunek,  na  to,  by  tulić  jej
ciało,  ale,  Boże,  warto  było  czekać!  Jej  usta  smakowały
jak  słodki  nektar.  Kołysała  się  obok  niego,  mocno
przytulona,  a  krew  łomotała  w  jej  żyłach.  Namiętność
rozgorzała w szalony ogień.

Przewidział  ekstazę  pocałunku,  ale  teraz  chciał  więcej.

Chciał mieć ją całą. Wybiegł myślami naprzód, widząc ją
nagą  obok  siebie;  jej  rude  loki,  ożywioną  twarz,  oczy
przyćmione pożądaniem dla niego, tylko dla niego. Objął
ją jeszcze mocniej, w stałym rytmie sięgając coraz głębiej
językiem. Jęk wydobył się z jego piersi.

Katha  doznała  pożądania,  jakiego  nigdy  jeszcze  nie

doświadczyła.  Gdy  nabrzmiałe  piersi  przyciskała  do  jego
torsu,  czuła  słodki  ból,  który  tylko  on  mógł  złagodzić
dotykiem  swych  silnych,  ale  delikatnych  rąk.  Czuła
drżenie nóg, a ciało pulsowało w rytmie pocałunku. Była
całkowicie  świadoma  każdego  milimetra  swego  ciała  i

background image

nawet  skóra  doznawała  uczucia  mrowienia  z  powodu
pożądania.  Wszystko  było  wzniosłe –  smak  ust  Vince'a,
jego imponująca siła, zapach jego mydła, wody toaletowej
i  ten  najważniejszy,  niepowtarzalny  zapach  męskości.
Miał  sprężyste  ciało,  podczas  gdy  jej  było  miękko
ukształtowane;  byli  jak  dwie  części  układanki,  które
wspaniale  pasują  do  siebie.  I  to,  że  przyciskał  ją  mocno,
było dowodem, że jej pragnął.

„Czy  rzeczywiście  on  cię  pragnie,  Katho  Logan?"

Przypomniała  sobie,  jak  na  jachcie  Tandera  przyrzekała,
że nie stanie się ofiarą jego sztuczek.

Opuściła  ręce  na  jego  piersi  i  odepchnęła  mocno.

Uwolnił  ją  z  uścisku,  a  ona  cofnęła  się  i  oparła  o  szafkę.
Wciągnęła  niespokojnie  powietrze,  ale  nie  próbowała
mówić.  Chciała,  aby  rozpalone  drżeniem  ciało  uspokoiło
się.

Vince 

zamrugał, 

otrząsnął 

się 

wrócił 

do

rzeczywistości. Czuł się tak, jakby dostał czymś w głowę.
Palący  go  żar  osłabł,  zostawiając  mieszane  uczucia.
Wpatrywał  się  w  Kathę  i  widział  ją  w  ciemności  tak
wyraźnie,  jakby  kuchnia  była  doskonale  oświetlona.
Powoli spojrzała mu w oczy, wyraz jej twarzy był smutny.
Miała  lekko  rozchylone  usta,  proszące  wręcz  o  dalsze
pocałunki.  Zacisnął  dłonie,  z  trudem  opanowując  chęć
ponownego jej objęcia.

–  Co... –  Jego  głos  był  zachrypnięty  od  pożądania,

odchrząknął. – O co chodzi?

– To nie powinno się zdarzyć – wyszeptała.

background image

– Do diabła, dlaczego nie? – zapytał głośno. – To było

nieuniknione  i  ty  o  tym  wiesz.  Coś  się  pojawiło  między
nami  od  początku.  Narastało  i  groziło  wybuchem.
Pragnęłaś tego pocałunku tak samo jak ja.

– Nie...
– I pragnęłaś mnie. Czułem to, czułem, że dawałaś całą

siebie.  I  Bóg  wie –  kontynuował,  przeciągając  ręką  po
włosach –  jak  bardzo  cię  pragnąłem. –  Przerwał. –  Do
licha,  przestań  patrzeć  na  mnie,  jakbyś  bała  się  mnie
śmiertelnie.  Nie  wziąłem  nic,  czego  nie  dawałaś.  Ten
pocałunek  był  odwzajemniony.  Jeszcze  trochę,  a
kochalibyśmy się.

–  Nieprawda!  Ten  pocałunek  nie  powinien  mieć

miejsca i nigdy się nie powtórzy.

Przesunął  się  do  przodu,  położył  ręce  na  blacie  szafki,

łapiąc  ją  w  zasadzkę.  Dzieliły  ich  tylko  centymetry,  a  on
mówił  głosem  cichym  i  starannie  modulowanym,  patrząc
jej prosto w oczy.

–  Nie  powtórzy  się?  Jesteś  tego  tak  bardzo  pewna?

Gdybym  cię  pocałował  właśnie  teraz,  czy  nie
odwzajemniłabyś pocałunku tak jak przedtem?

– Nie.  Ja... – Nie.  Powinien  koniecznie odsunąć  się od

niej!  Czuła  nie  tylko  ciepło  emanujące  z  jego  ciała,  ale  i
wciąż pulsujące w niej pragnienie.

–  Nie  ma  mowy – powiedział  i  przycisnął swe  usta  do

jej ust.

Pocałunek  był  brutalny,  jakby  Vince  chciał  ukraść

każdy  jej  oddech,  każdą  jej  myśl.  To  był  jakiś  urok.

background image

Pragnęła  Vince'a  Santiniego.  Dotykała  go  językiem,
przytulała  do  niego  swe  ciało,  a  namiętność  potężniała
tak,  jak  nigdy  dotąd.  Jęknęła  cicho,  dając  więcej,  biorąc
więcej i chcąc więcej.

Pocałunek  stał  się  delikatniejszy,  a  Vince  rozkoszował

się  jej  słodyczą.  Napełniony  nią  po  brzegi  poczuł
narastające  aż  do  bólu  pożądanie.  Pulsujące,  tętniące  w
najintymniejszych zakamarkach jego ciała.

Po  chwili  w  dalekich  zakątkach  stłamszonego

namiętnością  umysłu  odezwały  się  echem  wcześniejsze
słowa.  Było  to  pytanie  Kathy,  gdzie  kończy  się  gra,  a
zaczyna  rzeczywistość.  Jaka  gra?  O  czym,  do  licha,
mówiła? Nie prowadził tutaj żadnej gry.

Podniósł  głowę  i  plasnął  w  przełącznik  na  ścianie.

Kuchnia  ożywiła  się  jasnym  światłem.  Zamrugał  kilka
razy,  zmarszczył  brwi  i  popatrzył  na  Kathę.  Powoli
otworzyła oczy i przymrużyła je z powodu blasku.

– Dlaczego włączyłeś światło? – szepnęła.
– Udawaj, że wstałaś po szklankę mleka – odburknął. –

Nie  będzie  nic  dziwnego  w  tym,  że  poszłaś  do  kuchni  w
środku  nocy. –  Boże,  była  taka  piękna.  Miała  usta
wilgotne,  jakby  nabrzmiałe...  jego  pocałunkami  i  tak
właśnie  powinno  być.  Włosy  opadały  na  ramiona  w
wyzywającym  nieładzie,  gdyż  błądził  w  nich  palcami.
Wypieki na policzkach i błędny wzrok mówiły mu, że go
pragnie. Tylko jego.

–  Chciałbym,  abyś  wyjaśniła  mi  to,  co  mówiłaś

wcześniej.

background image

–  Co  mówiłam? –  zapytała,  wpatrując  się  w  niego

rozmarzona.

– Katho, dalejże, wygadaj się. To bardzo ważne.
– Jeszcze jak! – powiedziała, kiwając głową.
– Wspaniale – wymamrotał. – Katho, proszę, posłuchaj

mnie.  Co  miałaś  na  myśli,  gdy  pytałaś,  gdzie  skończyła
się gra, a zaczyna rzeczywistość?

–  Ach  to. –  Machnęła  energicznie  ręką  w  powietrzu. –

Po  prostu  wygłupiałam  się.  Nie  przypisuj  temu  żadnego
znaczenia. – „Nie mam ochoty nic wyjaśniać" – dodała w
myśli. Takie słowa nie przeszłyby jej przez usta.

Wyłączyła  światło. –  Tyle  właśnie  czasu  potrzeba  na

wypicie  szklanki  mleka.  Straszne,  nic  teraz  nie  widzę.
Będziemy  musieli  poczekać,  aż  moje  oczy  przyzwyczają
się do ciemności, zanim zabiorę cię do biura.

Potykałabym  się  o  meble,  jeśli  teraz  spróbowałabym

iść.

–  Moje  oczy  szybko  przyzwyczajają  się  do  ciemności,

gdybyś  więc  powiedziała  mi,  gdzie  jest  twoje  biuro... –
Przerwał  i  uderzył  ją  lekko  kciukiem  po  ustach. –  Ale  ty
naprawdę  to

powiedziałaś,  Katho

–  kontynuował

cieplejszym  tonem. –  O  prowadzeniu  gry.  Naprawdę  nie
wiem,  co  miałaś  na  myśli,  ale  jestem  przekonany,  że
między nami nie może być mowy o grze. Porozmawiaj ze
mną i nie udawaj, że nigdy nie wypowiedziałaś tych słów.

Katha westchnęła mimo danego sobie przyrzeczenia, że

nie będzie tego robić.

– Vince, jestem zmęczona. To był bardzo długi dzień, a

background image

teraz  marnujemy  noc.  Potrzebuję  trochę  snu.  Może  po
prostu  podłączymy  drukarkę  do  modemu  i  damy  sobie
spokój? Jestem naprawdę wyczerpana.

„Cholera! – pomyślał. – Nie ma zamiaru powiedzieć, o

co  jej  chodziło".  Przynajmniej  nie  teraz.  Ale  nic  nie
zostało wyjaśnione i nie wolno o tym zapominać. Odłoży
to, ale z pewnością wkrótce wyjaśni dokładnie.

–  Dobrze,  Katho.  Tak  zróbmy.  Wkrótce  odejdę,  abyś

mogła się przespać. Za kilka minut nie będzie mnie tutaj.

„Nie  musiał  mówić  tego  tak  radośnie" –  pomyślała

Katha.  To,  że  był  tu,  nie  było  dla  niej  wcale  przykre.  Te
pocałunki  były...  Och,  Boże,  po  prostu  niesamowite!
Przerażenie  ją  ogarnęło,  gdy  uświadomiła  sobie,  jak  je
odwzajemniała,  ale  były  podniecające  i...  Lepiej  będzie,
jeżeli zacznie myśleć o czymś innym.

– W porządku, widzę już. Chodź za mną.
–  Twój  tato  musi  być  niezłym  śpiochem.  Czy  jesteś

pewna, że mu nie przeszkadzamy? A może wytłumaczyłaś
mu, że tu będę?

– Nic mu nie mówiłam. Nie obudzi się. – Przeszła przez

kuchnię.

Idziemy?
– Tak. – To następna sprawa, którą musi wyjaśnić. Było

coś  dziwnego  w  niechęci  Kathy  do  mówienia  o  ojcu.
Jeżeli byli wspólnikami w firmie Logan & Logan, czy nie
powinien  on  wiedzieć,  co  się  działo?  Były  to  jednak
prywatne  sprawy  Kathy  i  na  ten  teren  wstęp  był  surowo
wzbroniony.

background image

„Wszystko w swoim czasie, Santini – powiedział sobie.

– Nie bierz tego tak poważnie".

–  Jestem  zaraz  za  tobą,  Katho.  Niełatwo  się  mnie

pozbyć. Przylepiam się do ciebie jak klej.

„Jaka  słodka  myśl –  marzyła. –  Są  jak  dwa  groszki  w

strączku. Ach, daj spokój, Katho".

Jej biuro znajdowało się w końcu holu i Vince domyślał

się,  że  duży  pokój,  który  minęli,  był  sypialnią.  Wyjął  z
marynarki  mały  czytnik  i  zgodnie  z  instrukcjami,  które
otrzymał  od  Tandera,  włożył  srebrny  dysk  wielkości
monety dwudziestopięciocentowej do wejścia modemu.

– Zrobione – powiedział.
– To tyle? Równie dobrze ja mogłam to podłączyć.
Vince potrząsnął głową.
– Ja za to odpowiadam. Zaczynając od jutra, zatrzymuj

wszystkie wydruki, które przejdą przez twój modem.

–  Dobrze,  Vince.  Czy  zastanawiałeś  się  jeszcze  nad

tym, co powiedział Tander? Że może to być zabawa dzieci
lub coś równie nieszkodliwego?

–  Nie,  on  przedstawił  swój punkt  widzenia.  Ja  to

odrzuciłem. Na tym koniec. – Vince udał, że nie pamięta,
jak  na  początku  również  nie  wierzył  w  to,  co  Katha
mówiła.

– Ale co będzie, jeżeli...
– Nie. – Odwrócił się i opuścił biuro, a ona podążała za

nim.  Zatrzymał  się  przy  drzwiach  kuchennych  i  włożył
ręce do kieszeni marynarki. – Teraz możesz się przespać.
Aha!  Masz  tutaj  mój  numer  telefonu  domowego  i  numer

background image

Tandera na jachcie, gdybyś nie mogła skontaktować się ze
mną.

– Dobrze.
– Katho, ja... – Zesztywniał. – Ciii... Wydaje mi się, że

coś słyszę.

– Ja nic nie słyszę.
– Zostań tu, rozejrzę się na zewnątrz.
– Ale... – Zanim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, Vince

wymknął  się  przez  tylne  drzwi.  Wytężała  słuch,  ale  nie
słyszała nic poza echem bijącego serca.

Nagle głos Vince'a zagrzmiał nieopodal.
– Hej! Zostań tam. Mam broń. Nie bądź głupi.
„Och,  Boże! –  pomyślała  oszołomiona. –  Proszę,  bądź

ostrożny,  Vince.  Ma  broń.  Czy  ta  druga  osoba  ma  ją
również? Vince... "

Usłyszała  głośny  huk,  później  wycie  motoroweru,

odjeżdżającego szybko w górę alejki.

Dość tego, nie zostanie w domu nawet sekundy dłużej,

martwiąc się, co stało się z Vince'em.

Otworzyła  drzwi  i  wybiegła  właśnie  wtedy,  gdy  Vince

wracał  i  przechodził  przez  furtkę.  Spotkali  się  na  środku
trawiastego  podwórka.  Vince  wyciągnął  chusteczkę  z
kieszeni i przyłożył do skroni.

– Kto to był? – zapytała. – Co się stało? Ty krwawisz?

Czy mam wezwać lekarza? Zabrać cię do szpitala?

–  Skądże.  Jestem  skaleczony,  to  wszystko.  Rzucił  we

mnie  kubłem  ze  śmieciami,  pokrywa  odpadła  i  uderzyła
mnie.  Nie  wiem,  kim  był,  i  czy  to  ma  coś  wspólnego  z

background image

tym, czym się zajmujemy. To mógł być dzieciak jeżdżący
dla  zabawy,  który  zatrzymał  się,  by  coś  poprawić  przy
motorowerze. Do licha, nie wiem!

–  Wejdź,  popatrzę  na  twoją  głowę.  Teraz  cały  świat

wie,  że  czatujesz  w  okolicy.  Nie  ma  powodu,  abym  nie
mogła zapalić świateł i opatrzyć ci rany.

–  Myślę,  że  masz  rację. –  Vince  wpatrywał  się  w

ciemność,  w  kierunku,  gdzie  odjechał  motorower. –
Zbiegi  okoliczności  denerwują  mnie.  Nie  podoba  mi  się
to, Katho. Ani trochę.

background image

Rozdział 4

Vince przechadzał się po pustym biurze i kiwał głową,

rozglądając się wokół. Zajrzał za drzwi, później podszedł
do  ściany  z  błyszczącymi  oknami,  z  których  miał
wspaniały  widok  na  miasto.  Ciężki  smog  wisiał  w
powietrzu i Vince mógł tylko domyślać się, że tam, osiem
pięter  niżej,  naprawdę  są  ruchliwe  ulice.  Odwrócił  się,
wsunął  ręce  do  tylnych  kieszeni  dżinsów  i  obserwował
pokój  wyłożony  dywanem.  Z  uśmiechem  na  ustach
pomyślał,  że  to  właśnie  jest  biuro  Vincenta  Santiniego –
prywatnego  detektywa.  Było  to  piekielnie  szykowne
miejsce, a właściwie będzie, gdy wstawi tu meble.

Wyraz  troski  zastąpił  uśmiech.  Nie  miał  pojęcia  o

urządzaniu  wnętrz.  Mieszkanie  kupił  razem  z  meblami,
wprowadził się i to by było tyle. Nigdy nie rozważał, czy
wystrój  jest  zgodny  z  jego  upodobaniami,  ale  to  biuro
musi  być  odpowiednie.  Musi  wzbudzać  zaufanie  w
potencjalnych  klientach,  nie  może  być  surowe,  bo  ich
odstraszy. Muszą  czuć się  wygodnie,  swobodnie, by  móc
się otworzyć i powiedzieć mu, o co im chodzi.

– Halo? – z biura obok zawołał jakiś głos.
– Tak – odpowiedział Vince.
–  Agencja  telefoniczna –  odrzekł  mężczyzna,  który

zjawił się w drzwiach. – Mam zlecenie, aby sprawdzić tu
gniazdka telefoniczne. Czy może... – Spojrzał na kartkę w
ręce. – Pan Vincent Santini?

background image

– Tak.
–  Dobrze.  Zabieramy  się  do  pracy.  Dopatrzę

wszystkiego.

„On  zabiera  się  do  pracy –  pomyślał  Vince –  ale

Vincent  Santini,  prywatny  detektyw,  nie  jest  jeszcze  z
pewnością  człowiekiem,  o  którym  mówią,  że  pracuje".
Czego  brak?  Ot,  drobiazgów,  takich  jak  umeblowanie
pokoju,  sekretarka  odbierająca  telefony,  tabliczka  na
drzwiach, no i klienci.

Chociaż nie. Ma jedną klientkę – Kathę Logan.
Uśmiechnął  się,  gdy  przejechał  końcem  palca  po

małym 

rozcięciu 

na 

skroni. 

Poprzedniej 

nocy

nadskakiwała  mu  i  trzęsła  się  nad  nim,  gdy  wrócili  do
domu.  Przyniosła  taką  ilość  środków  pierwszej  pomocy,
że można by opatrzyć cały pluton, posadziła go na krześle
i rozpoczęła rytuał opatrywania z godną podziwu powagą.
Uwielbiał każdą minutę tamtej nocy.

Od dłuższego czasu  nikt  się  nie  interesował  nim  w  ten

sposób, nikt nie traktował go, jakby był najważniejszy na
świecie. Musiał  zacisnąć  ręce,  aby nie pochwycić  jej, nie
posadzić na kolanach i nie ucałować jeszcze raz miękkich,
słodkich ust.

Ich  pocałunki  były  zmysłowe.  Boże,  jak  jej  pragnął!

Natychmiast.  Myśl  o  tych  pocałunkach,  o  jej  smukłych
kształtach  w  jego  objęciach  sprawiła,  że  ogarniało  go
rosnące pożądanie.

„Spokojnie, Santini" – powiedział sobie. Nie chciał, aby

facet od telefonów był świadkiem jego podniecenia.

background image

Starał  się  pamiętać,  że  jest  przecież  jego  klientką.

Usilnie próbował kontrolować swe myśli.

Wprawdzie  nie  płaci,  ale  przecież  to  klientka  i  nic

więcej. Prawda, że nie zachował się całkiem odpowiednio
w  stosunku  do  niej –  winien  postępować  bezosobowo,
rzetelnie  i  skrupulatnie –  ale  to  było  zrozumiałe.  Sprawa
Kathy  była  jego  pierwszym  zadaniem  jako  prywatnego
detektywa.  Musi  po  prostu  się  przystosować  do  nowej
roli. Da sobie z tym radę. Bez problemu. – Vince?

Podniósł  gwałtownie  głowę,  a  serce  zaczęło  mu  walić

jak  bęben.  Katha.  Stała  w  drzwiach  ubrana  w  beżowy
sweter i rozkloszowaną tweedową spódnicę. Była piękna.
Jej  włosy  tworzyły  miękką  aureolę  wokół  twarzy,  jej
usta... Ach, Katho...

– 

Przepraszam.

– 

Uśmiechnęła 

się.

– 

Czy

przestraszyłam cię?

Wyglądasz jak trochę kontuzjowany.
„Poza  tym  cudownie –  pomyślała –  i  jak  zawsze

wspaniale".  W  dżinsach,  perłowopopielatym  swetrze  i
bladopopielatej  koszuli  był  wspaniały.  Gdyby  Vince
wiedział  o  zmysłowych,  swawolnych  marzeniach,  jakie
snuła, gdy opuścił ją poprzedniej nocy, zapadłaby się pod
ziemię.

– Czy mogę wejść? Zaproponowałeś przecież spotkanie

w twoim nowym biurze.

– Co? – potrząsnął głową. – Oczywiście, wchodź.
Weszła wolno, rozglądając się wokół.
– Będzie śliczne, Vince. Jest takie duże, a okna sprawią,

background image

że  będzie  słoneczne  i  jasne...  Naturalnie  nie  w  takie
mgliste dni jak dzisiejszy.

–  Przepraszam –  odezwał  się  facet  od  telefonów. –

Wszystko  w  porządku.  Ma  pan  potrzebne  gniazdka.
Wystarczy  przynieść  telefony  i  włączyć  je.  Proszę
podpisać tutaj, a ja wydam polecenie, żeby włączyli prąd.

Vince  podpisał  się  na  podanej  kartce,  podziękował

mężczyźnie i patrzył, jak tamten wychodzi z biura. Cisza
zapanowała  w  pokoju.  Powoli  przesuwał  wzrok,  by
spojrzeć w oczy Kathy.

„Och, wielkie nieba!" – pomyślała, czując przenikające

ją  gorąco.  Ciemne  oczy  Vince'a  płonęły  pożądaniem,
czystym,  nienasyconym  pragnieniem.  A  cóż  on  zobaczył
w jej oczach? To przecież szaleństwo. Kilka pocałunków,
które zdarzyły się głęboką nocą, nie powinny aż tak wiele
znaczyć w ciągu dnia. Ale cóż ona mogła wiedzieć. Miała
tylko  jednego  kochanka  i  była  niedoświadczona  aż  do
śmieszności.

Nie  powinna  odwzajemniać  pocałunków,  ale  były  tak

cudowne.  Nie  powinna  reagować  tak  żywiołowo,  ale
czuła  się  pełna  życia,  gdy  trzymał  ją  w  ramionach.  Nie
powinna  stać  tam,  pragnąc,  by  ją  przyciągnął  znowu  w
swoje ramiona i zacałowywał na śmierć.

Nie  powinna  pozwolić,  aby  takie  myśli  błądziły  jej  po

głowie.  A  jednak  dlaczego  stał  tak,  nawet  z  daleka
hipnotyzując ją wprost oczami.

– Katho – powiedział szorstko. – Ja...
– Tak? – Miała nadzieję, że głos jej nie drżał.

background image

–  Ja...  Co  myślisz  o  akwariach? –  Gapił  się  w  miejsce

na ścianie, gdzieś powyżej jej głowy.

–  Akwaria? –  Czy  to  pytanie  mające  seksualny

podtekst?  Czy  narobi  sobie  kłopotu,  gdy  da  mu  złą
odpowiedź? – Akwaria? – powtórzyła.

–  Właśnie.  Mam  przyjaciół,  Joya  i  Declan  Harrisów.

Joy  jest  psychologiem  i  ma  wspaniale  prezentujący  się
zbiornik na ryby wbudowany w ścianę biura. Myślałem...
Chociaż, nie... Przecież nie mam najmniejszego pojęcia o
pielęgnowaniu  ryb.  Zapomnij  o  tym. –  Rozejrzał  się. –
Muszę urządzić to pomieszczenie.

Katha zachichotała.
–  Rozmawiamy  o  urządzaniu?  Więc  spróbujmy

wyobrazić to sobie.

Akwaria  są  ładne.  Przypuszczam,  że  liczba  znawców

ryb jest trochę ograniczona, ale... – Wzruszyła ramionami.
– Czy to dlatego prosiłeś mnie, abyśmy się tutaj spotkali?
By porozmawiać o akwariach?

– Nie. Chciałem pogadać z tobą i ponieważ nikt nie wie

o  tym  biurze,  pomyślałem,  że  jest  to  wystarczająco
bezpieczne  miejsce.  Dużo  rozmyślałem  o  naszej  sytuacji.
Nie  sądzę,  aby  któreś  z  nas  lubiło  spotkania  w  środku
nocy. Poza tym, obawiam się, że ci potencjalni przestępcy
odkryli,  dokąd  dotarła  ich  wiadomość  i  być  może  cię
śledzą.  Pomyślałem  więc,  że  moglibyśmy  spotykać  się
towarzysko...  Wiesz,  wychodzić,  umawiać  się  i  to
sprawiłoby,  że  przychodzenie  do  twojego  domu  nie
byłoby  podejrzane.  W  ten  sposób  będę  mógł  lepiej

background image

dopatrzyć  tego,  co  się  dzieje.  A  po  incydencie,  jaki  miał
miejsce  ostatniej  nocy,  jestem  przekonany,  że  to  dobry
plan.

–  Vince,  ten  chłopiec  na  motorowerze  ma  czternaście

lat.

– Co?
–  Jego  ojciec  przyprowadził  go  do  mnie  dzisiaj  rano.

Dzieciak  był  roztrzęsiony,  ponieważ  wrzeszczałeś,  że
masz  broń.  Wyznał  wszystko,  gdy  wrócił  do  domu.
Mieszka  na  następnej  ulicy.  Motorower  należy  do  jego
osiemnastoletniego  brata  i  młodszy  chłopak  zabrał  go  na
przejażdżkę  bez  pozwolenia.  Ojciec  nakłonił  go,  by
przeprosił za kłopot, który sprawił, i obiecał, że nie zrobi
tego  więcej.  Widzisz  więc,  że  nie  było  to  nic  godnego
uwagi.

Vince zmarszczył brwi.
–  No  cóż,  to  dobra  wiadomość.

–  Naturalnie.

Postanowił  jednak  nie  rezygnować  ze  swojego  planu. –
Ale  mimo  to  czuję,  że  moja  propozycja  jest  najlepsza.
Łatwo  będzie  mnie  dostrzec.  Zaczniemy  działać  dzisiaj
wieczorem,  idąc  razem  na  kolację.  Ubierz  coś
wytwornego,  a  ja  posunę  się  aż  do  włożenia  garnituru  i
krawata. Jeżeli ktoś cię obserwuje, okaże się, że jestem po
prostu aktualnym mężczyzną w twoim życiu.

„Jaki ekscytujący, wyborny scenariusz – dumała Katha.

–  Vince  jej  mężczyzną,  jej  doniosłą  połowicą,  jej
kochankiem – dość, Katho". To tylko interesy, konkretne
interesy. I tak się poświęcała w imię sprawiedliwości.

background image

– Skąd ten uśmiech? – zapytał Vince.
–  Co?  Ach,  nic.  Myślałam  o  tym,  co  mówiłeś.

Będziemy więc grać swoje role, prawda? Ciąg dalszy tego
porwania  sprzed  kwatery  głównej,  gdy  zabrałam  cię  od
reporterów, udając, że jestem twoją... no, kimkolwiek.

–  Tak,  jak  sądzę,  możemy  powiedzieć,  iż  jesteśmy  jak

aktorzy w sztuce. – To był jego pomysł, ale już nie był z
niego  zadowolony.  To  brzmiało  dziwnie.  Miała  włożyć
ładną  sukienkę,  uśmiechać  się,  ale  to  nie  miało  być  dla
niego. Boże, co za głupi plan! Wściekły na siebie samego
rzucił: – Zabiorę cię o ósmej.

– Świetnie – odrzekła. Uznała ten ton za potwierdzenie,

że  to  tylko  gra,  w  której  zgodziła  się  brać  udział.  Vince
nie  będzie  miał  trudności  ze  swoją  rolą  ugrzecznionego
kochanka. Widziała go w akcji na jachcie Tandera.

Scenariusz  gwałtownie  stracił  swój  urok.  W  gruncie

rzeczy nienawidziła go.

Zajęła się wyciąganiem rzekomej nitki ze swetra.
– W porządku. Posłuchaj, powinniśmy zająć się jeszcze

jedną sprawą.

Chodzi o ostatnią noc i pocałunki.
– Nie – odrzekła ostro, patrząc mu prosto w oczy. – Nie

chcę rozmawiać o tym, co się stało. Było i koniec.

– Czyżby?
–  Tak,  oczywiście.  Był  środek  nocy,  sytuacja  trochę

nietypowa,  nawet  niesamowita.  Ja...  Byliśmy  ofiarami
okoliczności  nie  całkiem  normalnych. –  Uśmiechnęła  się
promiennie. –  Dokładnie  tak.  Oto,  co  się  stało.  Nie  ma

background image

potrzeby rozwodzić się nad tym dłużej. Przyjmijmy, że to
jedna ze spraw, o których najlepiej zapomnieć. Dobrze?

Ruszył wolno w jej kierunku. Absurd.
–  Ech,  tego  się  obawiałam! –  Patrzyła,  jak  podchodzi

coraz bliżej, podniosła rękę. – Stój!

– Nie wolno ci tak mówić – rzekł, wciąż zbliżając się. –

Jestem gliniarzem, pamiętasz?

–  Dobrze,  spróbuj.  Radzę  ci,  nie  właź  na  moje

terytorium.  W  żargonie  wielkomiejskich  mądrali  znaczy
to: „Jeżeli podejdziesz do mnie, rozkwaszę ci nos".

Roześmiał się cicho i zrobił następny krok.
–  Och,  pomocy! –  wymamrotała  Katha.  Zatrzymał  się

przed nią, ani śladu uśmiechu.

Musnął  ją  ręką  po  szyi,  kciukiem  rysował  delikatnie

linię jej ust, gładził po gładkiej skórze policzka. Zadrżała.

– Proszę, Vince, przestań – mówiła, patrząc mu w oczy.

–  Nie  jestem  stworzona  do  tego  rodzaju  gierek.  Nie
widzisz  tego?  Czy  nie  rozumiesz,  że  nie  jestem  taka  jak
kobiety, które znasz? Kolacja z tobą i udawanie, że jestem
zaangażowana, to jedna sprawa, ale gdy jesteśmy sami jak
teraz,  nie  mogę  wciąż  grać.  Owszem,  byłam  zaręczona,
ale to było dawno temu, i nie było... Chcę powiedzieć, że
ja nie...

–  Że  nie  sypiasz  z  mężczyznami? –  Dalej  pieścił  ją

kciukiem. –  Nigdy  nie  wydawało  mi  się,  że  to  robisz.
Jeżeli  mówisz,  że  miałaś  tylko  jednego  kochanka,  faceta,
z którym byłaś zaręczona, to mnie ani trochę nie dziwi. A
jeżeli  chodzi  o  gierki...  Wciąż  do  tego  wracasz,  ale  nie

background image

chcesz  wyjaśnić,  o co  ci  chodzi.  Odnoszę  wrażenie,  że
podejrzewasz mnie o chęć zabawienia się z tobą, a tak nie
jest – Być może to subiektywne odczucie. Twoja definicja
gierek  pochodzi  prawdopodobnie  z  przeciwległego
bieguna.  Vince,  działamy  na  różnych  płaszczyznach,  to
wszystko.  Mężczyźni  tacy  jak  ty  i  Tander  maszerują  w
rytmie  perkusji,  która  wybija  melodię,  jakiej  nigdy  nie
słyszałam.

–  Tander?  Co  on  ma  z  tym  wspólnego?  Myślałem,  że

rozmawiamy o nas. – Zacisnął usta. – Wolałabyś pogadać
o Tanderze, czy o to chodzi?

–  Ależ skąd.  Nie  chcę  rozmawiać  o  tym  wcale.  Może

jeszcze  coś  należałoby  omówić  w  związku  z  naszym
śledztwem? –  Przeskoczyła  na  miły,  bezpieczny  temat.
Odkryła  się  bardziej  niż  zamierzała,  ale  przynajmniej
teraz  wróciła  na  twardy  grunt  Jakże  upokarzające  jest
przyznanie się do tego, że miała tylko jednego kochanka.
Gdy  była  obok  Vince'a  Santiniego,  stawała  się  „panną
pleciugą". – Czy chciałeś jeszcze coś?

–  Złe  pytanie –  rzekł,  po  czym  pochylił  głowę  i  jego

spragnione usta odnalazły jej drżące wargi.

„Wreszcie –  pomyślała  rozmarzona  Katha. –  Długo  to

trwało,  zanim  się  zdecydował.  Och,  Boże,  cóż  on  robi?"
Nie  powinna  całować  się  z  tym  mężczyzną.  Ale...
mniejsza  o  to.  To  przecież  Vince,  a  pocałunek  jest
wspaniały,  o  resztę  będzie  martwić  się  później.  O  wiele
później.

Podniosła  ręce,  aby  objąć  go  za  szyję.  Przyciągnął  ją

background image

bliżej,  obejmował.  Przywarła  do  niego  piersiami,  a  on
sięgał  po  jej  usta,  trącając  jej  język,  tańcząc  i
pojedynkując się z nim. Paliło ich pożądanie.

„Do  licha! –  przemknęło  przez  głowę  Vince'a. –  Co  ja

robię?"  Przecież  obiecał  sobie,  że  zmieni  swój  stosunek
do  Kathy.  Jest  detektywem,  a  Katha  jego  klientką.
Dlaczego  ją  całuje?  Dlaczego?  Ponieważ  nie  mógłby
powstrzymać się, nawet gdyby ktoś przyłożył mu pistolet
do skroni. Potrzebował tych pocałunków, musiał trzymać
ją  w  ramionach  i  delektować  się  jej  miękkim,  delikatnie
rzeźbionym ciałem.

Podniósł głowę, by złapać oddech i znów wziął jej usta,

czując,  jak  odwzajemnia  pocałunki,  jak  daje  siebie,  jak
mu ulega...

Wyprostował  się  i  opuścił  ręce.  Podszedł  do okna  i

zapatrzył  się  w  pożółkłą  mgłę.  Chociaż  serce  wciąż
mocno waliło, chciał, aby podniecone ciało dało nad sobą
znów panować.  Pomieszane  myśli  i  emocje  nakładały  się
na siebie, zaskakiwały go i dezorientowały sprawiając, że
cały drżał.

Katha wpatrywała się w napięte plecy i ramiona Vince'a

i  wciągała  wolno  powietrze.  Zastanawiała  się,  co  było
przyczyną,  że  przed  chwilą  całował  ją,  jakby  nie  miało
być jutra, a teraz stał z dala od niej, wyraźnie zły. Cóż za
skomplikowany mężczyzna. Mógłby chociaż wyjaśnić jej
swe 

zachowanie. 

Miała 

dość 

problemów 

ze

zrozumieniem, dlaczego ona robiła to, co robiła, gdy tylko
znalazła się obok niego.

background image

–  Vince –  odezwała  się  zadowolona,  że  jej  głos

zabrzmiał  normalnie. –  To  oczywiste,  że  o  coś  się
złościsz, a ja nie mam najmniejszego pojęcia o co. Wiem
natomiast, że jestem okropnie zakłopotana.

Odwrócił  się  błyskawicznie,  oczy  mu  błyszczały,  puls

na  skroni  uderzał  gwałtownie.  Bezwiednie  cofnęła  się  o
krok.

–  Jesteś  zakłopotana? –  Jego  śmiech  był  ostry,

nieprzyjemny. –  Pozwól,  że  coś  ci  powiem,  moja  damo.
Ty nie wiesz, co to zakłopotanie. Robisz sztuczki z moim
umysłem,  roztaczasz  dookoła  jakiś  urok,  sprawiając,  że
gdy  jestem  przy  tobie,  tracę  rozum.  I,  do  diabła,  chcę
położyć temu kres.

W zamroczonym umyśle Kathy zaświtała jakaś myśl. –

Ejże?

Vince  wymamrotał  przekleństwo  i  gapił  się  w  sufit

Katha  wpatrywała  się  w  niego  i  usiłowała  nie  drgnąć
nawet, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały.

– Nie mów mi „ej że" – powiedział sztywno. – Dobrze

wiesz, o czym mówię. Wciąż insynuujesz, że prowadzi się
tutaj  jakiś  rodzaj  gry.  Zaczynam  sądzić,  że  to  ty  jesteś
osobą, która gra, panno Logan. – Co za głupota to mówić.
Katha  nie  ma  pojęcia  o  gierkach  pomiędzy  kobietą  i
mężczyzną. Był zły na siebie i odegrał się na niej. – Nie,
poczekaj chwilę. Ja...

–  To  pan  niech  poczeka –  powiedziała  podniesionym

głosem. – Mam dość tych nastrojów zmieniających się jak
żywe srebro i wstrętnych oskarżeń.

background image

– Ja...
–  Dość –  powiedziała,  machając  ręką  w  powietrzu. –

Teraz ja mówię i lepiej będzie, jak posłuchasz.

No  tak,  doigrał  się.  Była  piekielnie  wściekła.  I  piękna,

tak  cholernie  piękna.  Jej  oczy  były  jak  promienie  lasera,
policzki  zarumienione,  a  usta  wciąż  wilgotne  i  obrzmiałe
od pocałunków.

–  Santini –  mówiła  dalej –  nie  zabawiam  się  w  gierki,

ponieważ  nie  znam  tych,  w  które  ty  grasz.  Byłam  tam,
pamiętasz? Na jachcie Tandera.

Byłam  pionkiem,  którym  obaj  zabawialiście  się  dla

rozrywki. „Ona jest moja, Tander". „Ty stawiasz warunki,
Vince.  Nie  ma  problemu".  Kręciłeś  się  koło  mnie  z  tą
swoją  zaborczością  na  pokaz  jak  dzieciak  ochraniający
swą  piłkę.  Gierki?  Masz  do  nich  skłonności,  zresztą  tak
samo Tander, ale mnie z tego wyłączcie. I zostaw mnie w
spokoju.

–  Czy  o  to  chodziło?  Sądzisz,  że  prowadziłem  grę  na

jachcie Tandera?

– Oczywiście, że tak było. Wiedziałam to wtedy i wiem

teraz.  Jestem  wściekła  na siebie,  że  całuję  cię  za  każdym
razem,  gdy  zaświta  ci  myśl,  aby  mnie  pocałować.  Boję
się, że nie umiem tego powstrzymać. Po prostu to robię i
jest  to  wspaniałe,  i  czuję  się  tak.  Ale  nie!  Nigdy  więcej.
Jesteś prywatnym detektywem, a ja twoją klientką, nawet
jeżeli ci nie płacę. Nie liczy się ani trochę to, że myślę o
tobie, gdy nie jesteśmy razem, że marzę o tobie tak, że nie
uwierzyłbyś  i... –  Złapała  oddech  i  rozłożyła  ręce. –  I

background image

jestem  ciekawa,  czy  będę  umiała  trzymać  język  za
zębami,  gdy  dojrzeję,  czy  też  zawsze  będę  skończoną
idiotką, nawet wtedy, gdy będę siwa i stara.

– Katho...
–  Bądź  cicho –  powiedziała,  pociągając  nosem.

Skrzyżowała  ręce  na  piersiach,  podniosła  podbródek  i
ponownie pociągnęła nosem.

–  Proszę, posłuchaj  mnie,  Katho.  Nie  to  miałem  na

myśli,  mówiąc,  że  zabawiasz  się  w  gierki.  Wiem,  że  nie
postąpiłabyś  tak.  Byłem  zły  na  siebie,  ponieważ
udzieliłem  sobie  nagany  za  brak  profesjonalnego
zachowania  względem  ciebie,  a  później  zacząłem
zapominać o wszystkim, co sobie obiecałem.

Katha  zacisnęła  usta  i  zamrugała  kilka  razy,  by

powstrzymać cisnące się łzy.

–  Nie  wiem,  jak  to  jest  z  tobą –  mówił  dalej. –  Ja

również  myślę  o  tobie,  gdy  nie  jesteśmy  razem,  ale  gdy
jesteś obok, moje dobre intencje ulatują w powietrze. Gdy
jestem  blisko  ciebie,  pożera  mnie  potrzeba  obejmowania
cię  i  całowania.  Pragnę  cię, Katho Logan. Pragnę  kochać
się  z  tobą  godzinami  leniwie  i  rozkosznie.  Nie  wiem,  co
się  dzieje,  ale  obawiam  się,  że  mogłoby  doprowadzić  do
czegoś  poważnego.  Nie  zabawiałem  się  na  jachcie
Tandera.

Wszystko,  co  robiłem  i  mówiłem,  było  uczciwe  i  to

mnie piekielnie zdziwiło.

Przeciągnął ręką po karku.
–  Mówiłem  ci,  Katho,  że  nie  chcę  angażować  się  w

background image

żaden  poważny  związek  i  to  właśnie  miałem  na  myśli.
Pragnę  się  z  tobą  kochać,  ale  wolałbym  nie  zakochać  się
w  tobie.  Los  nie  przewidział  nic  takiego  dla  mnie  ani
teraz,  ani  nigdy.  Jestem  z  tobą  tak  szczery,  jak  tylko
można  wyrazić  to  słowami.  Jestem  samotny  i  planuję
pozostać samotnym.

Nie wiem, dlaczego przy tobie tracę kontrolę nad sobą,

ale  zamierzam  się  opanować.  Daję  ci  słowo,  że  nic,  co
zrobiłem lub powiedziałem, nie było nieprawdą. Nie była
to też żadna gra.

Katha kiwnęła głową. Nie odważyła się mówić z obawy

przed  łzami,  które  cisnęły  się  do  oczu.  Nie  wiedziała,
dlaczego czuła się tak przygnębiona. Jej sytuacja również
nie  pozwalała  na  zawarcie  poważnego  związku.  Była
pewna,  że  Vince  był  szczery,  gdy  zapewniał  ją,  że  nie
prowadził żadnej gry. Przynajmniej jej sponiewierane ego
zostało  trochę  ułagodzone.  Mimo  wszystko  wtedy  na
jachcie  Tandera  nie  była  pionkiem.  Dlaczego  więc  tak
bardzo chciało jej się płakać?

–  Czy  wolałbyś –  podjęła  ryzyko  mówienia –  abym

poszła z informacją o wirusie na policję?

– Nie, tkwię w tym i nie zamierzam się wycofać. Sądzę,

że rozumiemy się teraz lepiej. Wspólnie zdecydujemy, jak
daleko  możemy  się posunąć,  i  żadne  nie będzie  czuło się
zranione, dobrze?

–  Ależ  tak,  świetnie.  Porozumienie  jest  wszystkim,  jak

powiadają,  prawda?  Wyjaśniliśmy  sobie  wszystko. –  A
jednak  nigdy  jeszcze  nie  czuła  się  taka  pusta  i

background image

nieszczęśliwa.

– Wspaniale – rzekł. – Wszystko ustaliliśmy.
„Powinienem  udać  się  do  najbliższego  szpitala

psychiatrycznego – pomyślał – ponieważ to oczywiste, że
postradałem zmysły".

background image

Rozdział 5

–  Powinieneś  koniecznie  zmienić  to  umeblowanie –

powiedział Tander.

–  Ten  supernowoczesny  chromowy  i  szklany  wystrój

nie  pasuje  do  ciebie,  jeżeli  nawet  są  to  rzeczy  z
artystyczną pompą. Zgadza się, Declan?

Declan Harris rozejrzał się po przestronnym pokoju.
– Tak, oczywiście. Niezbyt mocne robi wrażenie. Vince

nosi raczej pomięty sztruks lub wyblakłe dżinsy.

Vince zaśmiał się, wręczając każdemu puszkę zimnego

piwa.

–  Rozumiesz,  o  co  mi  chodzi? –  zapytał  Declan. –

Słabe, Santini, bardzo słabe.

Vince wzruszył ramionami.
– Nie pij więc.
Opadł  na  duże  skórzane  krzesło,  rozprostował  nogi,  a

potem skrzyżował.

–  Nie  jest  aż  takie  słabe –  rzekł  Declan. –  Po  naszym

treningu  w  klubie  zdrowotnym  to  „niebo  w  gębie". –
Nawet  jeżeli  nie  jest  podane  w  ochłodzonej,  matowej
szklance.

– Wypchaj się – powiedział Vince uprzejmie.
Ci  trzej  wspaniale  zbudowani  i  przystojni  mężczyźni

byli  przyjaciółmi.  Declan,  tak  jak  Vince  miał  ciemne
włosy,  ale  oczy  jego  były  jasnozielone.  Włosy  Tandera,
jasnobrązowe  ze  słonecznymi  pasmami,  pozwalały  już  z

background image

daleka go odróżnić od przyjaciół.

Vince i Tander znali się od ponad piętnastu lat, Declan

dołączył  do  nich  później.  Gdy  po  śmierci  wspólnika  z
firmy  architektonicznej  grożono  mu  śmiercią,  sprawą  tą
zajmował  się  właśnie  Vince.  Przedstawił  Declana
Tanderowi i wszyscy trzej natychmiast przypadli sobie do
gustu. Spotykali się zawsze wtedy, gdy Tander dokował w
Lon Angeles.

Ostatnio  widzieli  się  sześć  miesięcy  temu.  Tander  i

Vince byli drużbami Declana, gdy żenił się z Joy Barlow.

–  Joy  prosiła,  aby  przekazać  jej  pozdrowienia  dla  obu

„kochanych  panów" –  powiedział  Declan  leniwie,  gdy
usadowił  się  na  sofie. –  Mówiłem  jej,  że  wystarczy,  jak
powiem:  „dla  drogich  panów",  jako  że  jestem
zainteresowany, 

komu 

przekazuje 

czułości, 

ale

powiedziała, że jednak „dla kochanych".

Odmówiłem  przekazania  każdemu  z  was  uścisku  i

całusa.

– Nie martw się – rzekł Tander, mrugając do Vince'a. –

Weźmiemy 

osobiście 

następnym 

razem, 

gdy 

zobaczymy.

–  Najwyżej  uścisk  rąk –  powiedział  Declan  z  pozorną

srogością  po  czym  uśmiechnął  się. –  Joy  życzy  ci
powodzenia  na  nowej  drodze  i  zaproponowała,  abyśmy
poszli wszyscy na kolację i uczcili twoje nowe wcielenie.
A  ja  ci  radzę,  obserwuj  swój  poziom  stresu,  przyjacielu.
Zasadnicze  zmiany  w  twoim  życiu  mogą  spowodować
solidny stres, gdy nie będziesz ostrożny.

background image

–  Och,  Boże! –  odezwał  się  Tander. –  Znowu  się

zaczyna.  Kolejny  wykład  Declana  Harrisa,  jak  radzić
sobie  ze  stresem.  Dlaczego  nie  zostawiasz  tych  spraw
swojej pięknej żonie? To ona jest ekspertem.

–  Nauczyłem  się  dużo  od  Joy.  Ale  dzisiaj  dam  wam

spokój.  Chciałbym  usłyszeć  o  tej  sprawie,  nad  którą
pracujesz,  Vince.  Mówiłeś  w  klubie,  że  poinformujesz
mnie,  gdy  tylko  wrócimy.  I  wiem  oczywiście,  że  ma  to
pozostać między nami.

–  Dobrze –  odparł  Vince.  Zwięźle  opowiedział  o

wszystkim,  co  zdarzyło  się  od  czasu,  gdy  przypadkowa
wiadomość przeszła przez modem Kathy. – Rozumiesz? –
zakończył.

Declan przytaknął.
– Istne cudo. Ta Katha Logan rzeczywiście wdepnęła w

gniazdo szerszeni.

Niezgorsza  operacja  I  chcą  położyć  rękę  na  diabelnie

dużych  pieniądzach.  Wielu  ludzi  będzie  w  kłopocie,  gdy
te czeki nie przyjdą w określonym terminie.

–  Hmm –  odezwał  się  Tander  i  opróżnił  puszkę  z

piwem.

–  Nie  wspominaj  o  tym,  Tander. –  Vince  spojrzał

groźnie.

– O czym? – zapytał Declan, patrząc na obu mężczyzn.

– Czego nie wiem?

–  Pan  Ellis –  zaczął Vince,  obrzucając  Tandera

następnym  chmurnym  spojrzeniem

–  uważa,  że

wiadomość  Kathy  może  być  interpretowana  na  różne

background image

sposoby, nawet że to sprawka dzieci bawiących się w gry
komputerowe.

Całkowicie się z tym nie zgadzam.
– Nie ma żartów – odezwał się Tander. – Szarżujesz do

przodu  jak  byk  za  czerwoną  płachtą.  I  co  masz?  Nic.
Sprawdziłem  ludzi  z  wydziału  opieki  społecznej  i  są
czyści  jak  łza.  Jeden  wielki  oszust  na  liście  płac  dostał
mandat  za  przekroczenie  prędkości kilka  lat  temu,  a  inny
został  złapany  z  przedawnionymi  napisami  na  tablicach
rejestracyjnych. 

Rozmawiamy 

tutaj 

poważnych

przestępcach, panowie. O dalekosiężnym przestępstwie.

– Obejdę się bez twojego sarkazmu, Tander – stwierdził

Vince. – Ta wiadomość jest jasna jak słońce.

– Hmm, podoba mi się ten kawałek o „niebezpiecznym

przestępcy"  w  alejce,  który  okazał  się  dzieciakiem
podbierającym motorower brata. Smakowite.

–  Daj  temu  spokój –  powiedział  Vince. –  Masz  prawo

do swojego zdania, ale zatrzymaj je dla siebie.

–  Fascynujące –  włączył  się  Declan. –  Obaj  patrzycie

na to z całkiem różnych punktów widzenia.

Tander wzruszył ramionami.
–  To  sprawa  Vince'a.  Ja  się  tylko  przyłączyłem,

pomagam,  jak  mogę,  robię,  co  mi  kazano.  Co  dalej,
Santini?

– Muszę pomyśleć, jak szukać wirusa w programie, nie

wzbudzając  podejrzeń.  Nie  chciałbym,  aby  ci  głupcy
wystraszyli  się,  jako  że  robią  się  nerwowi,  gdy  ktoś
przychodzi  węszyć.  Na  wypadek  gdyby  odkryli,  gdzie

background image

poszła  ich  wiadomość,  trzymam  się  blisko  Kathy.  Dziś
wieczorem zabieram ją na kolację, całkiem oficjalnie, tak
aby  to  było  widoczne.  Mam  nadzieję,  że  jeżeli  ją  śledzą,
po  prostu  pomyślą,  iż  jestem  jej  aktualną  sympatią,  i  nie
będą przywiązywać wagi do tego, że jestem detektywem,
gdy  będą  deptać  mi  po  piętach.  Tander  wybuchnął
śmiechem.

–  Zamierzasz  trzymać  się  blisko  Kathy  dla  dobra

śledztwa? Santini, kogo chcesz nabrać?

–  Aha –  odezwał  się  Declan –  przeczuwam,  że  Katha

Logan jest piękną kobietą.

–  Trafiłeś  w  dziesiątkę –  potwierdził  Tander  śmiejąc

się. –  A  nasz  przyjaciel  przez  nią  doprowadził  się  do
obłędu.

Declan roześmiał się.
– Wszystko zaczyna być jasne.
–  Nazywam  rzeczy  po  imieniu –  stwierdził  Tander

wstając. –  Chodźmy,  Declan.  Zostawimy  Vince'a,  aby
wyszorował  i  wypolerował  swoje  zramolałe  ciało,  by
pachniał  i  lśnił  czystością  dla  Kathy.  Włożysz  krawat,
Vince?  Od  dawna  nie  bawiłeś  się  w  lalusia.  Czy  chcesz,
abym był w pobliżu i pomógł go zawiązać?

Prawdopodobnie zapomniałeś, jak się to robi.
– Dobranoc, Ellis! – powiedział Vince. – Nie dzwoń do

mnie. Ja zadzwonię.

– Informuj mnie na bieżąco, Vince. – rzekł Declan, idąc

za  Tanderem  przez  pokój. –  To  duża  sprawa.  I  pamiętaj,
uważaj na każdy sygnał stresu.

background image

Vince  pokiwał  głową,  gdy  koledzy  zniknęli  za

drzwiami.

„Do  diabła  z  Tanderem –  pomyślał. –  Jest  jak  pies,

który  znalazł  kość  i  trzyma  ją.  Uparty  człowiek.
Wiadomość,  która  przeszła  przez  modem  znaczyła
dokładnie to, co Katha przypuszczała". Będzie się trzymał
tego,  bo  ma  rację,  do  cholery.  Nie  ma  czasu  zawracać
sobie  głowy  jakimś  „być  może".  Ma  rozpocząć  nową
pracę, urządzić biuro i... A Tander jest pełen sprzeczności
z  szalonymi  pomysłami  o  dzieciach  grających  na
komputerach.

– Do diabła – wymamrotał.
Wstał  i  poszedł  do  sypialni.  „Wyszorować  i

wypolerować swoje zramolałe ciało".

– Przystopuj, Ellis.
Niezbyt  wesoły  nastrój  Vince'a  nie  polepszył  się  do

czasu,  gdy  zaparkował  wóz  przed  domem  Kathy.
Niezadowolenie pogłębiło się, gdy wysiadł z samochodu.
Tuż  obok  stał  zaparkowany  stary  pojazd.  Był  prawie
pozbawiony  farby,  miejscami  zardzewiały  i  musiał  mieć
co  najmniej  trzydzieści  lat.  Zanotował  w  pamięci  numer
rejestracyjny i poszedł w kierunku drzwi wejściowych.

Na  werandzie  poprawił  krawat  i  przesłał  w  myśli

filisterską wiadomość Tanderowi, że Vincent Santini umie
w  dalszym  ciągu  doskonale  wiązać  krawat,  i  zapukał  do
drzwi.

otwartych 

drzwiach, 

oświetlona 

delikatnym

światłem sączącym się z pokoju, stanęła Katha.

background image

– Cześć, Vince! Wejdź.
„Wejdź  koniecznie" –  pomyślała  natychmiast  W

czarnym eleganckim garniturze, białej cienkiej koszuli i...
krawacie,  z  chusteczką  w  górnej  kieszonce  był
mężczyzną,  z  którym  chciała  wejść  do  swojego  domu.
„Ten facet zapiera dech w piersiach".

– Jesteś punktualny.
–  Cześć! –  powiedział  Vince  wchodząc. –  Nie  wiesz

przypadkiem, kto jest właścicielem samochodu, który... –
Spojrzał na Kathę zamykającą drzwi, a gdy odwróciła się
twarzą  do  niego,  obraz  rozklekotanego  samochodu
rozpłynął się i pojawił się obraz pięknej kobiety.

Miała  na  sobie  dopasowany  czarny  żakiet  i  wąską

spódnicę  sięgającą  do  kolan.  Żakiet  miał  poduszki  na
ramionach,  szerokie  białe  klapy  i  biały  pasek,  który
podkreślał  jej wąską  talię.  Z  biżuterii  miała  jedynie
dyskretne  złote  kolczyki  i  medalik  w  kształcie  serca  na
złotym łańcuszku.

„Jest  piękna –  pomyślał,  wpatrując  się  w  nią. –

Zmysłowa.  I  wie,  że  nie  ma  mowy  o  trzymaniu  rąk  z
daleka od niej".

–  Ty  jesteś... –  Głos  uwiązł  mu  w  krtani,  spróbował

ponownie. –  Jesteś  piękna,  Katho.  Wyglądasz...  Nigdy...
Ta sukienka jest... Ech, do diabła.

–  Dziękuję. –  Uśmiechnęła  się. –  Odczytuję  to

wszystko jako komplement.

Ty również wyglądasz bardzo... elegancko. Dotychczas

widziałam  cię  tylko  w  dżinsach.  Jesteś  wspaniały  w

background image

garniturze.  I  podoba  mi  się  twój  krawat.  Oczywiście,
wspaniale go wiążesz. Niektórzy robią to niedbale i psują
cały efekt.

„Przestań  blefować,  Katho  Logan –  pomyślała. –  Nie

rzucaj się temu facetowi w ramiona i nie pleć bzdur".

– No cóż, jesteś bardzo przystojny.
Jakże 

chciał 

ją 

pocałować! 

Potrzebował 

tego

pocałunku. Do licha! Pocałuje ją. Teraz. Zrobił krok w jej
kierunku.

– 

Co 

mówiłeś 

samochodzie?

– 

zapytała,

powstrzymując go.

– Samochód? – powtórzył. – Jaki samochód? – Patrzył

na  nią  przez  moment  bezmyślnie. –  Samochód,  aha,
samochód.

–  Odchrząknął.

–  Na  poboczu  jest

zaparkowany  stary  grat.  Jestem  ciekaw,  czy  wiesz,  do
kogo  należy. –  Wcale  go  to  nie  obchodziło.  Chciał  ją
pocałować.

– Stary grat! – odezwał się jakiś głos za nim. Odwrócił

się zdziwiony. – Młody człowieku, musisz wiedzieć, że to
automobil  z  dobrych  lat.  Nie  rozpoznajesz  klasycznego
studebakera, gdy widzisz taki samochód?

Vince otworzył usta ze zdziwienia. Nie miał pojęcia, co

powiedzieć.  Przyglądał  się badawczo  drobnej  kobiecie,
która przemierzała pokój.

Miała  najwyżej  sto  pięćdziesiąt  centymetrów  wzrostu,

fryzurę  z  kręconych  śnieżnobiałych  włosów  i  wyglądała
na  około  osiemdziesiąt  lat.  Była  ubrana  w  koronkową
suknię, która – tego był pewien – nie była naturalnie żółta,

background image

ale  pożółkła  ze  starości,  i  mogła  służyć  równie  dobrze
jako obrus.

Na  głowę  włożyła  dziwny  kwadratowy  kapelusz,

jaskrawoczerwony,  przybrany  wysokim  purpurowym
tulipanem,  który  kiwał  się  przy  każdym  ruchu  raz  w
jedną,  raz  w  drugą  stronę.  Pomyślał,  że  wygląda,  jakby
przybyła 

całkiem 

innej 

epoki. 

Dopełnieniem

wszystkiego  mogło  być  imię  takie  jak  Mabel,  Ethel  lub
Gertruda.

– Marto... – zaczęła Katha.
Aha,  Marta.  Całkiem  blisko.  Punkt  dla  włoskiego

dzieciaka z Los Angeles.

–  ...  Vince  nie  chciał  wyśmiewać  się  z  twojego

samochodu –  mówiła  dalej  Katha. –  Prawda,  Vince?
Oczywiście,  że  nie.  Marto  Turnbull,  chciałabym,  abyś
poznała  Vincenta  Santiniego.  Vince,  przedstawiam  ci
Martę  Turnbull,  długoletnią  i  kochaną  przyjaciółkę
mojego ojca.

–  Madame – powiedział  Vince,  pochylając  głowę. –

Bardzo  mi  miło.  Proszę  wybaczyć  mi  te  uwłaczające
uwagi  o  pani...  klasycznym  pojeździe.  Jest  ciemno  i  nie
widziałem go wyraźnie.

–  No  cóż –  odparła  Marta,  pociągając  nosem. –

Wybaczam panu, ponieważ jest pan z pewnością sympatią
Kathy. – Uśmiechnęła się. – Może nie jesteś już, Katho, w
kwiecie  wieku,  ale  jestem  przekonana,  że  nadrobiłaś
wspaniale stracony czas. – Dokładnie obejrzała Vince'a od
stóp do głów i z zadowoleniem pokiwała głową. – Ładne

background image

kształty.

Vince  zachichotał,  a  na  policzkach  Kathy  pojawiły  się

różowe wypieki.

–  Wielkie  nieba –  odezwała  się,  wznosząc  oczy  do

góry.

–  Dziękuję  pani –  powiedział  Vince  uroczyście  do

Marty. –  Czuję  się  uspokojony,  wiedząc,  że  moja  osoba
zadowala panią.

–  Oczywiście,  że  zadowala –  odrzekła  rozpromieniona

Marta.  Poprawiła  loki  i  trzasnęła  mocno  w  czubek
kapelusza.  Tulipan  zatrząsł  się  niebezpiecznie.

Wychodzę,  Katho.  Robert  dobrze  dzisiaj  wygląda.  Jane
mówiła, że lepiej je i śpi jak kłoda. Ubrałam ten kapelusz,
ponieważ  Robert  zawsze  go  lubił.  Bywajcie,  dzieci.
Bawcie się dobrze.

Marta ucałowała Kathę w policzek, uśmiechnęła się do

Vince'a  i  ponownie  nań  spojrzała  badawczo,  po  czym
wyszła pośpiesznie.

Cisza  zapanowała  w  pokoju.  Katha  zajęła  się

spulchnianiem  i  prostowaniem  dwóch poduszek  leżących
na  sofie.  Vince  obserwował  ją,  spoglądając  z  ukosa.  W
końcu odezwał się:

– Katha?
Wzięła oddech i odwróciła się do niego.
–  Masz  pytania? –  powiedziała  cicho. –  Robert  Logan

to  mój  ojciec,  ta  druga  połowa  Logan  &  Logan.
Przepisywanie...  Ja...  Ja  przeprowadziłam  się  do  domu  i
dodałam nazwisko do mojej firmy, gdy on... miał wylew.

background image

Jest  przykuty  do  łóżka,  gdyż  jest  w  połowie
sparaliżowany.

–  Do  licha,  Katho,  przepraszam.  Dlaczego  nie

powiedziałaś mi wcześniej?

Podniosła podbródek i spojrzała mu prosto w oczy.
–  Kocham  ojca,  Vince.  Był  moim  idolem,  moim

bohaterem,  gdy  dorastałam.  Jest  dumnym  mężczyzną,
który pracował ciężko przez całe życie. Zawsze mi mówił,
że  duma  mężczyzny,  jego  poczucie  własnej  wartości jest
drogocenną  rzeczą  i  że  zawsze  będzie  tak  żył,  aby  nie
stracić tej dumy, którą miał w sobie. Vince kiwnął głową.

– Mów dalej.
–  Gdy  się  tu  wprowadziłam,  mężczyzna  z  którym

byłam  zaręczona  stwierdził,  że  mój  ojciec  i  jego  stan
zdrowia  są  odpychające.  Nie  mógł  znieść  przebywania  z
tatą  w  tym  samym  pokoju.  Powiedział  mi,  że  zanim  się
pobierzemy,  będę  musiała  umieścić  ojca  w  lecznicy.
Odmówiłam,  a  on  zerwał  zaręczyny.  To  koniec  tej
historii.

Łzy  napłynęły  jej  do  oczu,  ale  mówiła  dalej  drżącym

głosem:

–  Zdecydowałam,  że  będę  ochraniać  ojca,  opiekować

się nim tak, jak on to robił dla mnie. Zrobię wszystko, co
w  mojej  mocy,  aby  ocalić  choćby  resztki  jego  dumy.  To
wszystko, co mu zostało.

–  Nie  wszystko. –  powiedział  Vince  delikatnie. –  Ma

jeszcze ciebie, Katho.

–  Nie  mogę  cofnąć  zegara,  uczynić  go  silnym  i

background image

zdrowym,  jakim  był  przed  wylewem.  Mogę  go  tylko
kochać.  Umieszczenie  jego  nazwiska  obok  mojego  na
tablicy firmy... nie wiem... to rodzaj posunięcia, które ma
uświadomić mu, jaka jestem dumna, że jestem jego córką.
Ochraniam go, bardzo ostrożnie dobieram ludzi, którzy go
odwiedzają, którzy wiedzą, jaki jest niedołężny. Nigdy go
nie zostawię, jak długo będzie żył i mnie potrzebował.

Mrugała, chcąc powstrzymać łzy.
–  Teraz  już  wiesz,  kto  to  jest  Robert  Logan,  druga

połowa  Logan  &  Logan –  Przepisywanie  tekstów.  Jane
jest jego pielęgniarką. Mieszka tu, bo nie ma rodziny.

Jest  wspaniała  dla  mojego  ojca.  Tak  jak  ja,  rozumie

jego  dumę.  Robert  Logan  jest  i  zawsze  będzie
najwspanialszym mężczyzną, jakiego znałam.

„A  Katha  Logan –  pomyślał  Vince –  jest  najbardziej

niezwykłą kobietą, jaką miałem zaszczyt znać".

Jakby  instynktownie  podszedł  do  niej  i  wziął  ją  w

ramiona.  Trzymał  ją  blisko,  kobiecy  zapach  kwiatów
wiosennych wypełniał mu zmysły, unosił się nad nim. W
jego  ramionach  była  taka  mała  i  krucha.  Ochraniała
swojego  ojca  z  miłości,  a  on,  Vince  Santini,  będzie
ochraniał  ją  z...  Do  diabła!  Nie  wiedział  dlaczego,  ale
teraz  to  nie  miało  znaczenia.  Liczyło  się  tylko  to,  że  już
nigdy nie będzie sama.

Katha  przytuliła  się  do  Vince'a,  by  poczuć  jego  siłę,

moc  jego  ramion.  „Tylko  na  chwilkę" –  mówiła  sobie.
Tylko  przez  chwilę  chciała  czuć,  że  ktoś  ją  ochrania,
oddziela  od  bólu,  zmartwienia,  rzeczywistości.  Tylko  na

background image

chwilę, tu w niebiańskim uścisku Vince'a.

Po  kilku  minutach  Katha wolno,  niechętnie  wyśliznęła

się z jego ramion, zdobyła na uśmiech i powiedziała:

– Teraz już wiesz. Mam nadzieję, że nie przygnębiłam

cię zbytnio. Idziemy na kolację?

– Jeszcze nie. Czy mój krawat dobrze leży?
– Wspaniale.
–  Dobrze.  Nie  chciałbym  poznać  twojego  ojca  w

rozmemłanym krawacie.

To psuje pierwsze wrażenie.
– Co takiego?
– 

Jestem 

staromodnym 

włoskim 

chłopcem.

Powinienem  przywitać  się  z  rodziną  dziewczyny,  z  którą
idę  na  randkę,  zanim  ją  zabiorę.  Jestem,  aby  cię  zabrać,
więc chcę przywitać Roberta Logana.

– Vince, nie  musisz tego robić. Doceniam twoje chęci,

ale  to  nie  jest  konieczne.  Poza  tym,  nie  idziemy  przecież
na prawdziwą randkę, tylko tak udajemy, pamiętasz?

–  Zapomnij  o  tym.  Czy  chcesz  powiedzieć  Jane,  że

przyjdę poznać twojego ojca?

– Dlaczego nalegasz?
–  Ponieważ... –  Zawahał  się,  przeciągając  ręką  po

karku. – Ponieważ nalegam. To wszystko. No, idź, zapytaj
Jane, czy będę mógł wejść.

–  No  cóż,  dobrze. –  Przeszła  przez  pokój,  zatrzymała

się, by ponownie na niego spojrzeć, i wyszła na korytarz.

Vince  zacisnął  na  chwilę  mocno  powieki.  Kipiały  w

nim  nieznane  dotąd  uczucia,  których  nie  umiał  nawet

background image

nazwać.  Potrząsnął  głową,  próbując  uspokoić  kakofonię
głosów huczących w głowie.

Poczuł się nagle tak, jakby rozdwoił się i z boku oglądał

kogoś jakby znajomego, choć nie całkiem. Był jakiś inny,
odmieniony.

„Mój  Boże –  pomyślał –  co  się  ze  mną  dzieje?"  Jedna

jego  połowa  była  wypełniona  ciepłem,  jakiego  nigdy
wcześniej  nie  znał,  drugą  opanował  lodowaty  strach.
Strach  przed  czym?  Ciepło,  ale  skąd?  Cholera,  tracił
zmysły. Musi zrozumieć, co się dzieje, co się z nim dzieje.
Musi wiedzieć, co Katha Logan z nim robi.

–  Vince? –  Stała  właśnie  w  drzwiach. –  Możesz  wejść

tam... Jeżeli jeszcze chcesz.

Przytaknął  i  przeszedł  przez  pokój.  Prowadziła  go

korytarzem,  tą  samą  drogą,  którą  szli  tamtej  nocy,  gdy
zakładał  drukarkę  śledzącą  jej  modem.  Zauważył,  że  są
jeszcze  trzy  małe  sypialnie  oprócz  tej,  którą  Katha
przekształciła  w  biuro.  Zatrzymała  się  przy  otwartych
drzwiach i popatrzyła na niego.

– Vince...
– Zaufaj mi. – Patrzył jej prosto w oczy. – Proszę.
Pomyślała,  że  ufa  mu  naprawdę.  Pozwala  mu  wejść

poza mur, który zbudowała wokół kochanego ojca. A mur
otaczający 

jej 

serce? 

Czy 

Vince 

powoli, 

ale

zdecydowanie,  pokona  go  również?  Nie  może  myśleć  o
tym teraz. Nie teraz.

–  Oto  Katha  i  jej  przyjaciel,  Robercie.  Czy  to  nie

wspaniałe, że tyle osób odwiedza cię dzisiaj wieczorem? –

background image

rozległ się głos Jane.

Katha przez dłuższą chwilę patrzyła na Vince'a. Było to

spokojne spojrzenie, bardzo głębokie, mówiące o pełnym
zrozumieniu.  Ten  moment  zbliżył  ich  jeszcze  bardziej.
Odwróciła się wreszcie i weszła do pokoju, a Vince zaraz
za nią.

Robert  Logan  musiał  być  kiedyś  dużym  i  krzepkim

mężczyzną.  Ten  szczupły,  blady,  siwowłosy  człowiek  w
łóżku szpitalnym miał szerokie ramiona i duże dłonie. Pół
leżał, pół siedział oparty wysoko o poduszki i zakryty do
pasa  kocami.  Klatka  piersiowa,  z  której  dawniej
wydobywał  się  prawdopodobnie  głośny  śmiech  i  głęboki
głos, była teraz zapadnięta. Przechylił się lekko w prawo,
jakby  brakowało  mu  sił,  aby  siedzieć  prosto.  Cała  prawa
strona jego twarzy opadała w dół, oczy były przymknięte,
usta  dziwnie,  nienaturalnie  wykrzywione  i  częściowo
otwarte. Prawa ręka była przykryta kocem.

Katha stanęła u wezgłowia łóżka.
–  Tato,  to  jest  Vincent  Santini.  Vince,  mój  ojciec,

Robert Logan.

Robert  podniósł  lewą  rękę,  a  Vince  podał  mu  również

lewą i był zdziwiony siłą tych suchych, sękatych palców.

– Cieszę się, że mogę pana poznać – powiedział Vince.
–  Cieszę  się –  rzekł  Robert.  Jego  głos  był  stłumiony,

jakby usta miał wypełnione watą.

Vince  skierował  swój  wzrok  na  Jane.  Wyglądała  jak

klasyczna  babcia:  tęga,  z  siwymi  włosami,  rumianymi
policzkami i ciepłym uśmiechem.

background image

–  Wychodzicie? –  zapytał  Robert. –  Wyglądasz...

ładnie, Katho.

–  Dziękuję.  Założę  się,  że  zaczynałeś  myśleć,  iż

zapomniałam,  jak  należy  się  dobrze  ubrać.  Vince  i  ja
wychodzimy na kolację.

Jane całkiem naturalnym gestem pochyliła się i wytarła

ślinę  z  brody Roberta, po  czym  wyprostowała  kołnierzyk
jego piżamy. Zrobiła to szybko i zręcznie.

–  Opiekuj  się...  moim  skarbem –  powiedział  Robert,

kierując swoją uwagę na Vince'a.

–  Może  pan  na  mnie  liczyć –  obiecał  Vince  z

uśmiechem. – Gwarantuję.

Robert bacznie patrzył na Vince'a, a gdy ten wytrzymał

spojrzenie starszego człowieka, pokiwał głową.

– Dobrze, dobrze.
–  Pora  na  lekarstwo,  Robercie –  powiedziała  Jane. –  I

powinieneś się trochę przespać. Sądzę, że ci młodzi ludzie
aż  palą  się  do  wyjścia.  My,  starsi,  potrzebujemy
odpoczynku.  Jestem  gotowa  zrobić  sobie  ciepłą  kąpiel  i
położyć się na miękkiej poduszce.

Katha pochyliła się i pocałowała ojca w policzek.
–  Dobranoc,  tatusiu.  Śpij  dobrze  i  pamiętaj,  że  cię

kocham.

–  Kocham  cię –  powiedział  Robert. –  Przyjdź  znowu,

Vince. Lubisz... futbol?

–  Zgadł  pan.  Zawsze  chętnie  patrzę,  jak  drużyna

Ramsów wygrywa.

–  Absurd. –  Nie  zgodził  się  Robert. –  Ramsowie  są

background image

okropni.

– Tatusiu – odezwała się Katha. – Na litość boską.
– Tak? – zdziwił się Vince. – Stawiam pięć dolarów, że

Ramsowie wygrają następny mecz.

– Zgoda – powiedział Robert.
–  Wchodzę  za  pięć –  dodała  Jane. –  Ramsowie  są  do

niczego.

Vince przytaknął.
– Forsa z nieba. Obyście oboje byli gotowi zapłacić.
Robert wydał bulgoczący dźwięk, a lewa część jego ust

uniosła się, gdy chichot wydostał się z gardła.

„Dziękuję, Vince – pomyślała Katha. – Tato śmieje się

w  swój  charakterystyczny  sposób,  a  jego  zielone  oko,
które wciąż widzi, połyskuje z uciechy i radości. Ależ ten
Vince jest wspaniałym i serdecznym facetem".

– Świetnie – powiedziała Katha. – Zakładamy tu punkt

hazardowy.  Idę  z  wami  w  zawody.  Myślę,  że  Ramsowie
wywyższają się.

Vince zaśmiał się, Robert podniósł lewą rękę kciukiem

do góry.

–  Dosyć  na  dzisiaj –  rzekła  Jane. –  Idźcie  już,  wy

dwoje.

–  Dobranoc –  powiedzieli  Vince  i  Katha  razem  i

skierowali się do drzwi.

– Katho – zawołał Robert.
Zatrzymali  się,  a  Katha  odwróciła  głowę,  by  na  niego

popatrzeć.

– Tak?

background image

–  Pofruń  w  przestworza...  jak  anioły.  Tak  dawno  tego

nie robiłaś.

Katha  zamrugała,  by  powstrzymać  cisnące  się  łzy,  i

uśmiechnęła ciepło do ojca.

– Dobrze, tatusiu. Pofrunę w przestworza... jak anioły.
– Dobrze. Idźcie.
Noc  była  czysta  i  zimna,  ale  Katha  zdecydowała,  że

weźmie  tylko  miękki,  szeleszczący  kremowy  szal,  a  nie
ciężki  płaszcz.  Gwiazdy  migotały  na  niebie  jak  srebrne
światła  świąteczne.  Vince  pomógł  jej  wsiąść  do
samochodu i po chwili ruszył.

– Dziękuję – powiedziała cicho.
– Za co? – zapytał, spoglądając na nią.
–  Za  to,  że  byłeś  taki  miły  dla  mojego  ojca.  Za  to,  że

traktowałeś go jak równego, że założyłeś się z nim o pięć
dolarów o mecz piłkarski. Za to, że rozśmieszyłeś go i nie
zwracałeś uwagi na to, jak wygląda, i rozmawiałeś z nim
jak mężczyzna z mężczyzną.

– Katho, on jest mężczyzną. Nie jest tym samym ojcem

u  boku  którego  rosłaś,  jeśli  chodzi  o  jego  wygląd
zewnętrzny, ale wewnątrz jest tą samą osobą.

Szkoda  słów,  jeśli  chodzi  o  tego  typa,  z  którym  byłaś

zaręczona. Wystarczy, jak powiem, te to był typ. Wydaje
mi się, że zapominasz, jak długo byłem policjantem, gdzie
bywałem  i  co  widziałem.  Na  litość  boską,  widok
człowieka,  który  miał  wylew,  nie  skłoni  mnie  do
przerwania sprawy I ucieczki!

– Ja...

background image

–  I  jeszcze  jedno.  Zapominasz  też,  że  wychowywał

mnie  dziadek.  Widziałem,  jak  się  starzał,  tracił  siły,  jak
zmarł. Nie osłabiło to mojej miłości i szacunku dla niego.

– Ja...
Uśmiechnął się pośpiesznie.
– Poza tym, że słabo zna się na drużynach piłkarskich,

myślę...

–  Tu  spoważniał.  że  Robert  Logan  jest

niebywałym  wprost  facetem.  Nie  dziękuj  mi  więc,
ponieważ  to  brzmi,  jakbym  odegrał  jakąś  scenkę  w  jego
pokoju. Nie zrobiłem tego. Naprawdę, Katho.

Chciała  rzucić  mu  się  na  szyję i  uścisnąć  go.  Chciała

mu  powiedzieć,  jaki  jest  inny  i  wspaniały.  Chciała,  aby
wiedział,  że  jej  uczucia  dla  niego  wzmacniają  się  z
każdym uderzeniem jej oszalałego serca.

Ale nie powiedziała nic.
– Wspominałaś, że Jane  mieszka z wami.  Czy słyszała

coś  tej nocy,  gdy  przyszedłem  podłączyć  drukarkę
śledzącą?

–  Nie.  Ma  jedną  wolną  noc  w  tygodniu  i  na  szczęście

wtedy właśnie odwiedzała swoją córkę i wnuki.

Vince skinął głową i jechali w ciszy przez kilka minut.
–  Co  twój  tato  miał  na  myśli –  zapytał  Vince  nagle –

gdy mówił, abyś „pofrunęła w przestworza jak anioły"?

Uśmiechnęła się.
–  Gdy  byłam  małą  dziewczynką,  zapytałam  go,  skąd

anioły potrafią latać.

Odpowiedział mi, że dzieje się tak dlatego, iż są bardzo

mądre  i  odkładają  swoje  zmartwienia  i  niedole,  swoje

background image

wewnętrzne  poważne  obciążenia.  Od  tego  czasu,  gdy
tylko  mój  ojciec  czuł,  że  pracuję  za  ciężko  lub  że  jestem
zbyt  smutna  i  zmartwiona,  mówił  mi,  abym  pofrunęła  w
przestworza  jak  anioły.  Po  tych  wszystkich  latach  jego
powiedzonko  skłania  mnie  do  zatrzymania  się,  złapania
oddechu i uregulowania najważniejszych spraw.

Vince pokiwał głową.
–  Podoba  mi  się.  Pofrunąć  jak  anioły.  Rzeczywiście

wspaniałe.  Powiedziałaś  mu,  że  tak  będzie.  Dzisiaj  więc
nie  będzie  przyciężkich  rozmów  o  sprawie,  o  opiece
społecznej,  wydrukach  z  modemów...  nic  z  tego.  Dzisiaj
wieczorem, Katho, „oderwiemy się od ziemi".

– Świetnie – powiedziała. – Tak będzie świetnie.
I tak było.
Kilka godzin później, gdy leżała już w łóżku, a mgiełka

snu  unosiła  się  nad  nią,  doszła  do  wniosku,  że  wieczór  z
Vince'em  był  rzeczywiście  tak  bliski  doskonałości,  jak
tylko mógł być.

Restauracja,  którą  wybrał,  była  droga  i  pięknie

urządzona,  co  tworzyło  romantyczną  intymną  atmosferę.
Jedzenie  było  wspaniałe,  ale  ledwo  to  zauważyła.
Wielokrotnie  była  zaskoczona  tym,  jak  niesamowicie
męski  i  przystojny  jest  Vince.  Czuła  się  piękna  i
wyjątkowa,  jako  że  przywiązywał  wagę  do  wszystkiego,
co mówiła i robiła.

Rozmawiali godzinami o sprawach tych przyziemnych i

tych  ważniejszych,  o  ulubionych  książkach  i  filmach,  o
polityce,  najlepszych  lodach,  zaletach  Ramsów  i  o  wielu

background image

innych  sprawach.  Odłożyli  stresy  i  zmartwienia  życia
codziennego  i  skoncentrowali  się  na  sobie.  Pofrunęli  w
przestworza jak anioły.

Od  momentu  gdy  Vince  zdecydował,  jaki  ten  wieczór

powinien  być,  aż  do  wspaniałych  zapierających  dech
pocałunków  w  jej  pokoju,  gdy  przywiózł  ją  do  domu,
wszystko było doskonałe.

Vince  w  samych  tylko  spodniach  stał  w  ciemnej

sypialni i gapił się na rozległe miasto.

Zaczął  przygotowywać  się  do  snu,  ale  zrezygnował,

wiedząc,  że  i  tak  nie  zaśnie.  Wątpliwości,  które  zdołał
odeprzeć, gdy był  z  Kathą,  znów wróciły. Przeplatały  się
one  z  szalejącym  gorącym  pragnieniem,  które  pojawiło
się, gdy przytulał ją i całował w jej pokoju.

Nie  miał  ochoty  jechać  do  domu,  do  pustego

mieszkania i dużego, pustego łóżka. Pragnął Kathy Logan.
Paliła  go  potrzeba  kochania  się  z  nią.  Po  wspaniałym
wieczorze  w  jej  towarzystwie,  gdy  dzielił  z  nią  śmiech  i
rozmowę, teraz czuł się strasznie opuszczony i... samotny.

–  Cholera! –  zaklął  i  uderzył  kantem  dłoni  o  framugę

okna.

Czy  fizyczne  zbliżenie  z  Kathą  zmniejszyłoby

narastającą  w  nim  wrzawę?  Czy  zapanuje  nad  tymi
dziwnymi, 

nieznanymi 

emocjami, 

gdy 

zostanie

zaspokojone jego fizyczne pragnienie? Sądził, że nie.

To, że zdał sobie z tego sprawę, rozzłościło go jeszcze

bardziej.

Nagle poczuł się całkowicie wyczerpany. I wiedział, że

background image

będzie  musiał  poradzić  sobie  z  tymi  wątpliwościami,
jeżeli chciałby jeszcze kiedyś pofrunąć w przestworza jak
anioły.

background image

Rozdział 6

–  Chodź  dalej,  Vince –  powiedział  Tander. –  Nie

oszczędzaj  mojego  dywanu.  Po  prostu  zmienię  go  i
obciążę cię rachunkiem.

Tander  siedział  niedbale  w  skórzanym  fotelu  w

głównym  pomieszczeniu  na  swoim  jachcie.  Długie  nogi
miał  wyprostowane  i  skrzyżowane.  Palce  rozłożył  luźno
na  piersiach  i  obserwował,  jak  Vince  chodzi  ciężkimi
krokami tam i z powrotem.

–  Czy  to  będzie  śmieszne,  jak  powiem,  że  kiwasz

łódką?

– Nie.
Tander wzruszył ramionami.
–  Nie  będę  więc  wysilał  się,  by  to  mówić.  Mógłbyś

opaść gdzieś, Santini?

Doprowadzasz  mnie  do  szału.  Mówię  ci  przez  telefon,

że 

złamię 

kod, 

aby 

dostać 

się 

do 

programu

komputerowego  opieki  społecznej  do  jutra,  po  czym  ty
zjawiasz się w moich drzwiach, raczej w drzwiach jachtu,
godzinę  później.  Jesteś  tu  piętnaście  minut  i  nie  zrobiłeś
nic  poza  tym,  że  wydeptujesz  rów  w  mojej  podłodze.
Vince, co cię gryzie?

Vince zatrzymał się, rzucił gniewne spojrzenie w stronę

Tandera i usiadł na jednej z sof. – Nic.

– Cieszę się, że to słyszę. Mógłbym przysiąc, że chodzi

ci coś po głowie. – Przerwał. – Co u Kathy? Zobaczymy.

background image

Byliście  razem  na  kolacji  przedwczoraj  wieczorem.
Rozmawiałeś z nią od tego czasu?

– Nie. – Vince odchylił głowę i zamknął oczy. Widział

ją  w  swoich  snach,  a  to  sprawiło,  że  spał  niespokojnie.
Obudził się i złapał na tym, że szukał jej w pustym łóżku.
„Cholera, jestem wrakiem" – pomyślał.

– Nie.
Tander  zmarszczył  brwi,  pochylił  się,  oparł  łokcie  na

kolanach.

–  Poważnie,  Vince,  chciałbyś  coś  z  siebie  wyrzucić?

Wyglądasz  jak  diabeł,  a  mój  wydeptany  dywan  jest
dowodem,  że  nie  jesteś  w  pogodnym  nastroju.  Niech
zacytuję  znanego  wszystkim  Declana  Harrisa:  „Są  to
objawy maksymalnego zestresowania".

Vince  otworzył  oczy  i  przez  dłuższy  czas  patrzył  w

sufit,  następnie  podniósł  głowę,  aby  spojrzeć  w  oczy
Tandera.

– Poradzę sobie – rzekł. – Było ostatnio wiele zmian w

moim  życiu.  No  wiesz,  odejście  z  policji,  otwarcie
własnej agencji detektywistycznej, poznanie... – Jego głos
urwał się.

– Kathy? – powiedział Tander cicho.
Oczy Vince'a zwężyły się ze złości. Tander nie drgnął.

Wciąż patrzył prosto w oczy Vince'a z twarzą bez wyrazu.
Vince  wziął  głęboki  oddech,  wypuścił  wolno  powietrze  i
złość minęła tak szybko, jak przyszła.

–  Katha  jest  inna –  powiedział.  Wstał  i  zaczął  chodzić

znowu. – Nigdy nie znałem takiej kobiety.

background image

Tander przytaknął.
–  Dokończę  za  ciebie.  Spotykałeś  się  zawsze  z

doświadczonymi  kobietami,  które  pragną  dużo  uciechy
bez zobowiązań. Katha nie jest taka. Ona...

–  Ona  jest  uczciwa  i  szczera,  i...  i  tak  cholernie  inna!

Zasługuje  na  mężczyznę,  który  gotów  jest  podjąć  jakieś
zobowiązania. Nie jest w moim typie, ani trochę. – Znowu
opadł na sofę. – Ale... Ach, do diabła, dość tego!

– Moim zdaniem...
–  Powiedziałem:  „dość  tego" –  burknął  Vince.  Tander

podniósł obie ręce.

– Dobrze, świetnie, skoro tak mówisz. Nie będziemy o

niej rozmawiać.

–  Ona  wyzwala  w  mężczyźnie  instynkty  opiekuńcze.

Wiesz, co mam na myśli?

– Tak.
–  Mimo  że  jest  silna  i  ma  dużo  obowiązków.  Jej

ojciec...  Nie,  nie  mam  prawa  o  tym  mówić.  Jest  bardzo
wrażliwa  na  tym  punkcie.  Jej  ojciec  jest  wspaniałym
człowiekiem. Polubiłem go od razu. Wyczuwa się miłość
pomiędzy Kathą a Robertem Loganem. To wzniosłe.

– Tak.
– Jeśli chodzi o Kathę, to... do diabła, sprawia, że tracę

rozum. Myślałem, że jeśli nie będę jej widział przez kilka
dni, to... Ale zadomowiła się w moich myślach i... I co, do
licha,  mam  z  nią  zrobić?  Cholera,  Tander,  przestań
ciągnąć mnie za język! Mówiłem, że nie chcę rozmawiać
o niej.

background image

–  Ojej!  Bracie,  przepraszam. –  Tander  zakaszlał,  aby

zakamuflować  nie  kontrolowany  wybuch  śmiechu. –
Mówiąc  szczerze,  cieszę  się,  Vince,  że  przyszedłeś.
Miałem zamiar dzwonić do ciebie ponownie. – Tak?

– Zawiadomiono mnie, że są jakieś problemy z szybami

ropy  na  Alasce,  których  jestem  właścicielem.  Muszę  tam
jechać.

– Teraz?
–  Powiedziałem  im,  że  będę  tam  tak  szybko,  jak  tylko

zdołam.  Mamy  więc  nowy  plan.  Rozszyfruję  ten  kod
komputerowy w nocy i odlecę wcześnie rano.

Miałem zamiar szukać wirusa, ale Katha będzie musiała

wpaść i zrobić to.

– Ech, zaczekaj.
–  Nie  panikuj.  Może  to  robić  tutaj,  na  jachcie.  Nie

będzie  musiała  być  blisko  wydziału  opieki  społecznej.
Zostawię  jej  instrukcje  i  będzie  mogła  rzucić  na  nie
okiem. Przywieź ją tutaj jutro rano – masz klucz i czujcie
się jak u siebie w domu.

Moja  załoga  ma  wolne,  nikt  więc  nie  będzie  wam

przeszkadzał.

– Ale...
–  Postanowione.  Nie  kupuj  nigdy  szybów.  Są  jak  ból

karku.

Zadzwonił  telefon.  Tander  przeszedł  przez  pokój  i

poniósł słuchawkę.

– Halo?... Witam,  piękna damo.  Jak  leci?...  Ach  tak?...

Byłbym przeklęty...

background image

Tak,  jest  tutaj...  Z  pewnością  to  zrobię,  słodziutka.  On

to zbada natychmiast...

Uważaj na siebie... Do widzenia! – Odłożył słuchawkę i

zwrócił się do Vince'a. – To była Katha.

–  Co?  Dzwoniła  do  ciebie?  Dlaczego,  do  diabła,

dzwoniła do ciebie?

– Dlaczego? Co się stało? Co mówiła?
–  Santini,  zamknij  się.  Zbyt  łatwo  wpadasz  w  złość.

Zapominasz tak szybko, że to przestępstwo. Katha prosiła,
by  ci  przekazać,  że  właśnie  dostała  przez  swój  modem
następną  wiadomość,  która  nie  była  dla  niej.  Wydruk,
dzięki  mojej  szykownej  drukarce  siedzącej,  pokazuje
numer telefonu nadawcy.

–  Świetny  numer –  powiedział  Vince,  kierując  się  do

drzwi.

–  Skontaktuję  się  z  tobą,  gdy  wrócę  z  Alaski! –

krzyknął za nim Tander.

– Dobrze. Do zobaczenia!
Tander  zaśmiał  się  i  potrząsnął  głową.  „Jesteś

skończony, Santini. Czeka cię końcowe odliczanie, ale nie
rozszyfrowałeś  tego  jeszcze".  Nagle  spoważniał.  „Gdzie
mam jechać? Nie posiadam żadnych szybów na Alasce".

Katha  stała  w  pokoju  przy  frontowym  oknie,  ręce

ciasno założone, kartka papieru zaciśnięta w dłoni.

Vince  jest  w  drodze  do  niej.  Zobaczy  go  wkrótce...

Nędznik.  Była  pewna,  że  wpadnie  lub  zadzwoni
następnego  dnia  po  tym,  jak  spędzili  razem  wspaniały
wieczór,  ale  on  nie  pojawił  się...  Szczur.  Zgubiła  różowe

background image

okulary i zrozumiała, że przywiązywała zbyt wielką wagę
do  tych  przepięknych  godzin  spędzonych  z  nim.  Z
pewnością dla pana Santiniego nie znaczyły nic... Gad.

Stanowczo  sobie  nakazała,  że  należy  zapomnieć  o

pocałunkach  i  oddalić  wspomnienie  pożądania,  które
przenikało  ją  do  głębi.  Postara  się  zapomnieć  o  tym,  co
czuła,  gdy  przytulała  się  do  jego  muskularnego  ciała.
Potraktuje jako nieważny fakt, że krążył w jej myślach w
ciągu  dnia  i  szedł  za  nią  w  jej  sny  nocą.  Będzie  działać
dokładnie,  nie  wychodząc  poza  sprawę,  tak  jak  on  to
najwyraźniej zamierzał robić... Wesz.

Miała  nadzieję,  że  gdy  będę  razem,  będzie  zdolna

postępować  w  sposób  zimny,  profesjonalny.  Ale  co  ma
robić,  gdy  jest  sama?  Co  ma  robić  z  przerażającym
pytaniem, które szydziło z niej dzień i noc? Czy zakochała
się  w  Vincencie  Santinim?  Czy  właśnie  to  działo  się  z
nią?  Dlaczego  nie  potrafi  odpowiedzieć?  Była  już
przecież  raz  zaręczona,  była  wtedy  taka  pewna,  że
znalazła właściwego mężczyznę. Ale tamto to przeszłość,
a  Vince  to  teraźniejszość.  Nie  jest  podobny  do  żadnego
znanego  jej  mężczyzny.  Wyzwolił  w  niej  typowe  dla
kobiety  uczucia  i  teraz  wie,  że  tamto  uczucie  to  była  po
prostu dziecinada.

„Och,  nie!" –  pomyślała.  Nie  można  zakochać  się  w

Vincencie.  Po  prostu  jest  niewłaściwym  mężczyzną.
Złamie  jej  serce  i  odejdzie  z  jej  życia,  zostawiając  samą,
we łzach.

Vince  nie  chciał  żadnego  poważnego  związku  i

background image

wiedziała,  że  nie  miał  zamiaru  zmienić  zdania  w  tej
kwestii.

Czyż jest aż taką kompletną idiotką, że zakochała się w

nim mimo wszystko?

– Ech, Katho! – powiedziała głośno. – Czy jesteś aż tak

głupia?

Zesztywniała,  gdy  zobaczyła  jego  samochód  parkujący

przed domem. Wysiadł i szedł szybko w kierunku drzwi.

„Odejdź!" –  pomyślała  szalona,  mimo  że  jej  serce  go

witało.

Zapukał  do  drzwi.  Wzięła  głęboki  oddech,  zanim

ruszyła z miejsca.

„Ściśle  zgodnie  z  interesami" –  przypomniała  sobie.

Musi  chronić  swoją  dumę.  Jest  córką  Roberta  Logana  i
nauczono ją, jak ważna jest własna duma.

Podniosła głowę i otworzyła drzwi.

Cześć,  Vince! –  powitała  go. Witaj  moja  miłości –

Szybko  się  tu dostałeś. –  I szybko  ukradłeś moje  serce. 
Proszę,  wejdź. – I  proszę,  wyjdź  szybko,  zanim  się
rozkleję. Ponieważ... ponieważ.

Kochała go.
W  tej  sekundzie  uświadomiła  to  sobie.  Była  tego

pewna,  bo  serce  jej  tajało  już  na  jego  widok.  Wszystkie
wspaniałe wspomnienia razem spędzonego czasu przeszły
nad nią jak druzgocąca fala i teraz wiedziała, że go kocha.

Jest zakochana w Vincencie Santinim.
Zamknęła  drzwi,  gdy  wszedł  do  pokoju,  i  modliła  się,

by żaden grymas na jej twarzy, by żadne spojrzenie lub jej

background image

głos nie zdradziły, co przeżywa.

– Cześć, Katho! – powiedział, odwracając się do niej. –

Tander  mówił,  że  odebrałaś  następną  wiadomość  na
swoim modemie.

– Tak, mam tutaj. – Wyciągnęła pomięty papier.
Vince zabrał go, wyprostował i skupił swoją uwagę na

tekście.

„Zbierz to w całość, Santini – mówił sobie. – Nie wolno

ci  myśleć  o  całowaniu  Kathy  i  przytulaniu  jej  do  swego
rozpalonego  ciała.  Czytaj  tę  cholerną  wiadomość!"
Wydawało  się,  że  upłynęła  wieczność  od  czasu,  gdy  stał
tutaj i całował Kathę po wspólnym wyjściu na kolację. To
było  tak  cholernie  dawno  temu...  Chciał...  Potrzebował
jej...

–  Co  o  tym  sądzisz? –  zapytała  Katha.  „Całkiem

postradałem zmysły" – pomyślał ponuro. Szept tej kobiety
doprowadzał go niemal do szaleństwa.

Odchrząknął i zmusił się do skoncentrowania uwagi na

wydruku.

Zobaczymy.

Dlaczego  brak  potwierdzenia

wiadomości?  Czy  wychodzisz  z  tej  operacji?  Wykazy
opieki  społecznej  wchodzą  w  grę. 
Interesujące.  Bardzo
interesujące.

–  Co  to  znaczy?  Domyślam  się,  że  ta  osoba  nie  zdaje

sobie  sprawy  z  tego,  że  tamta  przesyłka  zbłądziła  i  nie
może  zrozumieć,  dlaczego  jego  wspólnik  nie  odpowiada.
Ale co to jest to wychodzenie z operacji?

–  To  slang  określający  rezygnację,  wyjście.  Jest

background image

używany na różne sposoby, ale oznacza to samo.

Facet może „dostać wyjście" z baru, gdy wypił za dużo

i robi się awanturniczy.

–  Aha,  rozumiem. Pyta  więc  wspólnika,  czy  nie

wchodzi już w tę sprawę.

–  Tak  właśnie  to  odczytuję.  Nie  wiem,  dlaczego  to

przeszło  przez  twój  modem,  ale  mamy  szczęście,  że  tak
się stało. Numer telefonu, z którego zostało to nadane, jest
tutaj,  na  górze  kartki.  Wkrótce  zakończymy  sprawę,
Katho.

Zadziałam,  gdzie  trzeba,  dostanę  adres  tego  numeru

telefonu  i  będziemy  mieć  naszego  chłopca.  Jestem
pewien,  że  nie  on  sam  zostanie  o  to  oskarżony.  Będzie
sypał  nazwisko  partnera,  aż  nałożymy  mu  kajdanki.  To
właśnie jest zawarte pod tym małym numerem.

–  Czyż  to  nie  wspaniałe? –  powiedziała  Katha,

zmuszając się do uśmiechu.

Potem Vince odejdzie, wyjdzie z jej domu i z jej życia.

– Tak, to wspaniałe.

– Tak – odburknął. – Kto jest w domu?
– Tato śpi. Jane wyszła do biblioteki, a moja sekretarka

wyszła godzinę temu.

–  Dobrze.  Chodźmy  do  twojego  biura,  abym  mógł

skorzystać z telefonu.

Potem zdecyduję, jak zabrać się za tego faceta.
– W porządku.
Vince  obserwował,  jak  przeszła  przez  pokój  w  stronę

holu,  czuł  szarpiący  jego  wnętrzności  ból,  gdy palące  go

background image

pragnienie  narastało.  Szedł  za  nią  wolno,  zastanawiając
się, co, do licha, ma zrobić!

Pół  godziny  później,  gdy  zmierzch  zmienił  się  w

ciemność,  Katha  zasłoniła  okno  w  biurze,  po  czym
włączyła gwałtownie  lampkę na biurku. Vince  siedział  w
skórzanym  fotelu  za  biurkiem,  gapiąc  się  w  telefon  i
niecierpliwie stukał palcami po blacie.

Prawie  nie  rozmawiali  ze  sobą,  odkąd weszli  do  biura.

Vince  zadzwonił  do  oficera  policji,  przedstawił  prośbę  i
obiecano mu odpowiedź tak szybko, jak to możliwe.

Teraz czekali.
Katha 

była 

świadoma 

narastającego 

napięcia.

Wydawało  się,  że  rośnie  ono  z  każdą  sekundą.
Obserwowanie  telefonu,  który  nie  chciał  dzwonić,
oczywiście  niszczyło  nerwy,  ale  było  jeszcze  coś  więcej.
Atmosfera zmysłowości, jaka zapanowała między nimi, a
przede  wszystkim  świadomość  tego,  była  nie  do
zniesienia.

„Chociaż –  pomyślała –  być  może  jest  inaczej".  Może

tylko  ona  jest  tak  poruszona  bliskością  Vince'a,  podczas
gdy cała jego uwaga jest skupiona na telefonie.

–  Ktoś  jest  przy  drzwiach  wejściowych –  odezwał  się.

Prawie  podskoczyła  na  niespodziewany  dźwięk  jego
głębokiego głosu. – Sądzę, że to Jane.

– Halo! Halo! – wołał jakiś głos. – Wróciłam.
–  Tak,  to  Jane –  potwierdziła  Katha. –  Pójdę  jej

powiedzieć,  że  jesteś  tutaj  i  poinformuję  ją,  że  tato  spał,
gdy ostatni raz zaglądałam do niego.

background image

Vince oparł się w fotelu, gdy opuściła pokój, i wypuścił

zdławiony oddech, czując się tak, jakby przetrzymywał go
przez rok.

„Boże! –  pomyślał. –  Jestem  tak  zdenerwowany,  że

chyba  mój  bezpiecznik  w  mózgu  nie  wytrzyma".  Miał
nadzieję,  że  na  Kathy  sprawiał  wrażenie  Supermana,
Prywatnego  Detektywa  myślącego  tylko  o  telefonie  i
planie  działania,  który  wprowadzi  w  życie,  gdy  tylko
otrzyma adres.

Gdy dostanie już adres, zmusi się do skoncentrowania i

rozpoczęcia działalności detektywa. Tymczasem nie mógł
myśleć o niczym innym, tylko o niej.

Wstał  i  podszedł  do  drzwi,  słysząc  w  oddali  szmer

głosów.  Przeciągnął  niecierpliwie  ręką  po  włosach,
odwrócił  się  i  podszedł  do  jednego  z  okien.  Odsunął
zasłonę i patrzył w ciemność.

„Katha,  oczywiście,  wydaje  się  spokojna,  zimna  i

pozbierana" –  pomyślał  posępnie.  Najwyraźniej  nie
obchodziło  jej  ani  trochę  to,  że  nie  zadzwonił  i  nie
przyszedł  od  tego  wyjątkowego  wieczoru,  który  razem
spędzili.  Czyż  nic  dla  niej  tamto  spotkanie  nie  znaczyło?
Być  może  nie.  Może  jedynie  on  był  emocjonalnie  i
nerwowo wykończony.

„Wspaniale" –  dumał.  Myśli  o  niej  i  wspomnienia

każdej  wspólnie  spędzonej  chwili  uniemożliwiają  mu
normalną  egzystencję,  podczas  gdy  ona  zajmuje  się
zwyczajnie  biznesem,  nie  zwracając  uwagi  na  świat.  Z
pewnością,  do  diabła,  nie  robiła  wrażenia,  że  jest  nim

background image

zajęta! Wielkie dzięki, Katho Logan.

–  Vince? –  zawołała,  wchodząc  do  pokoju. –  Jane  i

ojciec będą jeść kolację. Gotuje się właśnie domowa zupa.
Możemy dostać trochę, jeśli tylko zechcemy.

Zaciągnął zasłonę z powrotem i odwrócił się do niej.
– Nie jestem głodny. Wzruszyła ramionami.
–  Dobrze.  Po  prostu  chciałam  ci  powiedzieć,  że  jest

zupa. Nieważne.

W trzech dużych krokach podskoczył do niej i złapał ją

za ramiona.

–  A  co  jest  ważne,  Katho?  Dlaczego  nie  dasz  mi

wskazówki? Co, u diabła, jest dla ciebie ważne?

Otworzyła szeroko oczy.
– Co? Nie rozumiem.
– Do diabła z tym – wymamrotał i mocno pocałował ją

w usta.

Zaskoczona  jego  słowami  i  czynami  Katha  dosłownie

zesztywniała.  Po  chwili,  gdy  atak  jego  ust  ustał,  a  wargi
delikatnie  i  pieszczotliwie  dotykały  jej  warg,  podniosła
ręce, aby go objąć za szyję i przymknęła oczy. Rozchyliła
usta,  by  przyjąć  jego  poszukujący  język  i  przytuliła  się,
gdy przyciągnął ją do siebie.

„To  właśnie  Vince" –  pomyślała  szczęśliwa,  gdy

odwzajemniła  pocałunek  całkowicie  mu  oddana.  Kochała
go.  Czy  to  był  ich  ostatni  pocałunek?  Koniec  raju,  w
którym była, gdy trzymał ją w mocnym uścisku? Czy był
to  koniec,  będący  jednocześnie  początkiem  bólu  serca,
samotności  i  łez?  Ach,  nie,  jeszcze  nie!  Nie  wolno  tego

background image

kończyć tak szybko. Ale dlaczego Vince wydawał się taki
zły, taki...

Myśli  te  gdzieś  odpłynęły,  gdy  pocałunek  się  pogłębił.

Vince  przesunął  ręce  w  dół  jej  pleców  do  pośladków,
przytulając ją do bioder. Uciskał ją wzwiedziony członek,
pełny, ciężki, namacalny dowód jego pożądania.

„Ja  także  pragnę" –  pomyślała  pośpiesznie.  Chciała

kochać  się  z  Vincentem  Santinim,  ponieważ  była  w  nim
zakochana.  Było  właśnie  tak,  jak  powinno  być.  Tak,  jak
będzie... zanim ją opuści.

Krew  łomotała  w  żyłach  Vince'a,  pragnienie  rosło,  a

ogień  pożądania  palił  się  w  nim.  Usłyszała  jego  jęk,  jęk
rozkoszy, gdy pieścił jej ciało, a ich języki tańczyły.

Pragnął tej kobiety! Ona pragnęła go również. Czuł, jak

mu  ulegała,  dając  siebie,  swoje  usta,  całe  ciało,  mówiąc
mu, że jest jego. Będzie ją miał i zakończy bolesną agonię
podniecenia.  Nie  będą  go  dręczyły  wyrzuty  sumienia,
ponieważ Katha dawała mu do zrozumienia, że go chce.

Dlaczego? Był ciekaw. Dlaczego go pragnie? Czy było

to  zwykłe  pożądanie,  czysto  fizyczna  reakcja  na  jego
próbę  uwiedzenia?  Czy  jej  serce  czuło  to  samo  co  jej
ciało?  Ale  co  to  za  różnica,  do  diabła!  To  nie  ma
znaczenia.

Nieprawda, to ma znaczenie. Do cholery, ma!
Podniósł  głowę,  uwolnił  ją  i  odsunął.  Zachwiała  się

nieznacznie  i  otworzyła  oczy,  by  spotkać  jego  badawcze
spojrzenie.

– Pragnę cię, Katho – powiedział głosem ochrypłym od

background image

uniesienia.

– Tak – wyszeptała. – Ja również cię pragnę, Vince.
– Dlaczego?
Katha zamrugała, chcąc uspokoić wewnętrzne drżenie.
– Dlaczego?
–  To  rozsądne  pytanie.  Dlaczego  chcesz  się  ze  mną

kochać?

„Ponieważ  cię  kocham,  ty  głupku" –  pomyślała.  Boże,

nigdy  by  sobie  nie  wybaczyła,  gdyby  powiedziała  te
słowa, gdyby zniszczyła ostatnią nitkę dumy.

–  Myślę,  że  lepsze  byłoby  pytanie –  powiedziała,

prostując ramiona – dlaczego jesteś taki zły i... i dlaczego
nalegasz, abym odpowiedziała na to, które moim zdaniem
wcale nie jest rozsądne.

– Do licha, nie jest.
–  Dobrze,  panie  Santini,  ty  więc  na  nie  odpowiedz.

Dlaczego chcesz się ze mną kochać?

–  Ponieważ  ja... –  Przerwał.  Ponieważ  paliła  go  żądza

posiadania jej.

Ponieważ  zamęt  i  chaos  kipiały  w  nim  i  pożerały  go

żywcem.  Ponieważ  nigdy  wcześniej  nie  przeszedł  przez
takie  piekło  i  musiał  przezwyciężyć  czar,  jaki  na  niego
rzucała,  wyzwolić  się  spod  jej panowania.  I  nie  miał
zamiaru  mówić  jej  o  żadnej  z  tych  rzeczy. –  Zapomnij  o
tym.  Pragnę  cię,  ty  pragniesz  mnie,  to  wystarczająco
jasne.

–  Tak?  A  co  się  stało  z  twoim  rozsądnym  pytaniem

„dlaczego", Vince?

background image

– Powiedziałem: „zapomnij o tym" – powtórzył głośno.
Zadzwonił telefon.
–  Tak,  tak –  powiedziała  Katha,  patrząc  na  niego. –

Dokładnie tak, jak na filmie... uratowany przez telefon.

Rzucił jej ponure spojrzenie, po czym złapał słuchawkę.
– Mieszkanie Loganów... Tak, tu Santini. Mów.
– Usiadł za biurkiem i napisał coś na kartce papieru. –

Cholera,  paskudniej  już  nie  mogło  być.  Jesteś  pewny...  ?
W  porządku.  Dziękuję  za  pomoc. –  Odłożył  słuchawkę  i
wymamrotał kilka przekleństw.

– Coś nie tak? – zapytała Katha.
–  Telefon  pochodził  z  budki  telefonicznej  w  dzielnicy

handlowej. Innymi słowy, nie mamy nic.

–  To  nie  ma  sensu.  Ta  osoba  spodziewała  się

odpowiedzi,  musi  więc  mieć  komputer  i  modem.  Nadaje
wiadomość  przez  zły  modem,  czyli  mój,  ale  można  się
domyślić, że ci ludzie mają skomplikowane wyposażenie.

–  Tak  może  być  naprawdę,  ale  ten  konkretny  telefon

był  nadawany  z  budki  telefonicznej. –  Przejechał  dłonią
po  blacie  biurka. –  Cholera,  jesteśmy  z  powrotem  w
punkcie  zerowym.  Pojadę  do  dzielnicy  handlowej  i
rozejrzę się, chociaż mógłbym się założyć, że ten facet już
dawno sobie poszedł.

– Więc co teraz? Vince wstał.
– Tander łamie szyfr, by dostać się do komputera działu

opieki społecznej.

Zamierzał  szukać  wirusa,  ale  ma  pilną  sprawę  na

Alasce. – Przerwał.

background image

– Nie wiedziałem, że posiada szyby naftowe.
W każdym razie, czy możesz przygotować się do akcji i

być wolna jutro?

– Tak, ale...
– Pojedziemy na jacht Tandera i będziesz mogła szukać

wirusa,  używając  jego  komputerów.  Myślałem,  że
złapiemy tego faceta dzisiaj  wieczorem i on  mógłby nam
powiedzieć, gdzie jest wirus, ale... Cholera! Zabiorę cię o
siódmej  rano.  Załoga  Tandera  wyjechała,  nikt  więc  nie
będzie  nam  przeszkadzał,  a  ty  będziesz  z  daleka  od
wydziału opieki społecznej. To całkowicie bezpieczne.

„Aha!" –  pomyślała  Katha.  Przebywanie  tylko  z

Vince'em  na  luksusowym  jachcie  nie  kojarzyło  się  z
bezpieczeństwem.  Po  ich  pocałunku  i  myślach,  jakie
błądziły jej wtedy po głowie, mimo że ojciec i Jane byli za
ścianą...  To  nie  jest  wcale  bezpieczne  miejsce,  ten  jacht
Tandera. Cały scenariusz krzyczał: „niebezpieczeństwo"!

A  najbardziej  przygnębiające  było  to,  że  bardziej

obawiała się siebie i tego, co mogłaby zrobić, niż Vince'a.

– Katho?
–  Co?  Ależ  tak,  świetnie.  Będę  gotowa,  by  wyruszyć

jutro o siódmej.

–  Dobrze.  Pożegnam  się  z  twoim  ojcem  i  wyruszę  do

dzielnicy  handlowej. –  Przerwał  znowu,  potem  wyszedł
zza  biurka  i  stanął  przed  nią. –  Katho,  ja...  Słuchaj,
przepraszam  za  to,  co  się  stało  kilka  minut  temu.  Jestem
zmęczony  i  sądzę,  że  jestem  u  kresu  wytrzymałości.  To
nie  usprawiedliwia  mnie,  że  odegrałem  się  na  tobie,  i

background image

przepraszam. Naprawdę mi przykro, Katho.

– Za co przepraszasz? – zapytała cicho. – Za to, że mnie

pocałowałeś?

Przykro ci, że mnie pocałowałeś, Vince?
Przeciągnął kciukiem po jej ustach.
–  Nie  to  miałem  na  myśli  i  sądzę,  że  wiesz  o  tym.

Całowanie,  przytulanie  i  dotykanie  ciebie  jest... –
Przesunął  wzrok  na  jej  rozchylone  usta,  potem  z
powrotem  na  oczy. –  Lepiej  będzie,  jak  stąd  pójdę.
Zobaczymy się rano.

Kiwnęła  głową,  ale  nie  ruszyła  się,  gdy  Vince  opuścił

biuro.  Wiedziała,  że  dobre  maniery  nakazują,  aby
towarzyszyła  mu  do  pokoju  ojca,  a  potem  odprowadziła
go do drzwi, ale nie mogła. Nie teraz. Nie teraz, gdy miała
ściśnięte gardło od wstrzymywania łez.

Była  pewna,  że  uczucia  Vince'a  względem  niej

narastają  i  że  jest  zły  z  tego  powodu.  Miał swoje
ugruntowane  poglądy  na  temat  poważnego  związku.
Walczył  ze  swoimi  emocjami  i  pewnie  zwycięży,
ponieważ  jest  silny,  silniejszy  od  niej.  Ona  przegrała
swoją bitwę i zakochała się w nim.

Dumała,  jak  miło  byłoby  pozbyć  się  wewnętrznego

napięcia  choć  na  kilka  godzin  i  pofrunąć  w  przestworza
jak anioły, bez trosk i niepokojów. Ale nie potrafi, smutne
wspomnienia  przeszłości  ciążą  zbyt  mocno,  by  mogła
unieść się na krótką chwilę, poszybować z lekkim sercem.

Wyłączyła  pośpiesznie  lampę  na  biurku,  a  zasłona

ciemności  okryła  pokój.  Światła  świeciły  się  w  holu,  a  z

background image

oddali słyszała wesoły śmiech Jane.

Czuła  się  samotna.  Tu,  w  ciemnym  pokoju,  unosił  się

wciąż  męski  zapach  Vince'a,  wciąż  czuła  jego  obecność,
słyszała jego głos odbijający się echem w ciszy. Zobaczy
go  jutro.  Jeszcze  nie  wszystko  skończone,  ale  już  teraz
tęskniła  za  nim,  wyobrażając  sobie  ostatnie  pożegnanie,
które musi wkrótce nadejść.

Pojedyncza łza stoczyła się po jej policzku.

background image

Rozdział 7

Następnego 

ranka 

Katha 

włożyła 

dżinsy 

i

jasnoniebieski sweter. Wesoły kolor ubioru pozostawał w
kontraście z jej ponurym nastrojem.

Obiecała  sobie,  że  nie da  Vince'owi  poznać,  iż  jest  tak

bardzo  przygnębiona.  Miała  nadzieję,  że  jej  duma
Loganów utrzyma ją w dobrej formie.

Gdy  sączyła  herbatę  przy  stole  kuchennym, obiecała

sobie,  że  skupi  uwagę  na  zadaniu,  które  czekało  ją  tego
dnia.

Stanie przed ogromnym wyzwaniem, gdy będzie starała

się  odnaleźć  wirus  ukryty  w  programie  komputerowym
list opieki społecznej. Na jachcie Tandera wykorzysta swą
inteligencję  i  rozległą praktykę  w  obsłudze  komputerów,
którą zdobyła na uczelni. Ekscytowała ją świadomość, że
udaremnienie  tego  nikczemnego  przestępstwa  zależy
tylko od niej.

„A  jeśli –  pomyślała  nagle –  Tander  miał  rację  i  nie

było  żadnego  nikczemnego  przestępstwa?"  A  jeżeli  ten
cały  kram  nie  był  niczym  więcej,  tylko  niewinną  zabawą
dzieciarni grającej na komputerach?

„Nie –  rozważała. –  Vince  jest  doświadczonym

oficerem  policji.  Jest  wysokiej  klasy  detektywem,  który
umie  rozpoznać  rzeczywiste  przestępstwo.  Nie  na  darmo
nosił broń i odznakę przez wszystkie lata".

Wieczorem  wyjaśniła  ojcu  i  Jane,  że  wyjdzie  z

background image

Vince'em  wcześnie  rano.  Powiedziała,  że  potrzebuje  jego
pomocy  w  skomplikowanej  sprawie  komputerowej,  i  nie
jest pewna, o której wróci. Fakt, że słuchający obdarzyli ją
znaczącymi  uśmiechami,  świadczył  o  tym,  że  starała  się
bardzo podczas wyjaśnienia.

Umyła  kubek,  postawiła  go  na  suszarce  do  naczyń  i

weszła  do  pokoju  właśnie  wtedy,  gdy  dało  się  słyszeć
delikatne  pukanie  do  drzwi.  Zignorowała  przyśpieszone
bicie  serca,  wysiliła  się  na  sztuczny  uśmiech  i  otworzyła
drzwi.

– Cześć, Katha! – powitał ją Vince. – Jesteś gotowa?
Popatrzyła na jego tors obciągnięty białym swetrem.
–  Tak,  wszystko  w  porządku.  Tylko  wezmę

portmonetkę.

Kilka  minut  później  wyszła  na  werandę,  zamknęła  za

sobą  drzwi  i  przeszła  obok  Vince'a  z  nic  nie  znaczącą
uwagą  o  wspaniałym,  rześkim,  porannym  powietrzu.
Wsiadła  do  jego  samochodu  i  zajęła  się  wyciąganiem
rzekomej nitki z dżinsów.

Vince  podszedł  wolno  do  samochodu.  Zmrużył  oczy.

„Czy  Katha  dziwnie  się  zachowuje?" –  zastanawiał  się.
Jest  wesoła  i  bezpośrednia,  ale  nie  spojrzała  mu  w  oczy.
Chyba  że  nie  lubi  białych  swetrów  i  celowo  unika  jego
spojrzenia.

Sam  przyznał,  że  nie  chce  jej  obwiniać  za  to,  że  jest

przy  nim  rozważna.  Jego  zachowanie  poprzedniego
wieczoru  było  do  niczego,  a  dzisiaj  nie  był  w  lepszej
kondycji  psychicznej.  Spędził  kolejną  niespokojną  noc  i

background image

zbudził się z pulsującym bólem głowy.

Przysiągł sobie jednak, gdy pił trzecią filiżankę gorzkiej

kawy,  że  jakoś  odsunie  od  siebie  całe  rozmemłanie,  gdy
będzie dzisiaj z Kathą, i zachowa się w sposób właściwy.
Będzie 

stuprocentowym, 

twardym 

prywatnym

detektywem. Będzie tym, kim był, zanim spotkał Kathę –
detektywem, mężczyzną, samotnikiem.

Droga  do  przystani  upłynęła  w  całkowitej  ciszy.  Jacht

Tandera  błyszczał  w  porannym  słońcu,  a  jego  mosiężne
balustrady  odbijały  promienie.  Gdy  Katha  weszła  na
pokład,  poczuła  jeszcze  raz,  jakby  przenoszono  ją  do
innego  świata.  Oto  jak  żyła  ta  iluzyjna  „druga  połowa".
Zabawka dla milionera. To było miejsce, gdzie Vince czuł
się  wygodnie.  To  było  miejsce,  gdzie  można  prowadzić
gierki według reguł, których nie rozumiała.

Vince  otworzył  drzwi  i  puścił  ją  pierwszą.  Zeszli  po

schodach,  a  Vince  skierował  się  w  kierunku  przeciwnym
do  głównego  pomieszczenia.  Dalej  w  korytarzu  otworzył
następne drzwi.

– Ależ to niesamowite – powiedziała Katha, gdy weszła

do pokoju. – Patrz na ten sprzęt.

Vince  rozejrzał  się  po  dużym  pomieszczeniu.  Z  mebli

było  tam  tylko  kilka  krzeseł  i  kilka  dużych  stołów.  Stały
na  nich  różne  komputery  i  inne  skomplikowane
urządzenia.

–  Tander  rzeczywiście  lubuje  się  w  komputerach –

powiedział. –  Ma  wrodzony  talent  i  gdy  tylko  coś
postanowi zrobić, nie rezygnuje, aż osiągnie cel.

background image

„Tak  jak  ty" –  pomyślała  Katha.  Vince  jest  tak  samo

uparty jak Tander. Ale podczas gdy Tander koncentrował
swą energię na łamaniu kodu programu opieki społecznej,
Vince  zatrzymał  się  na  tłumieniu  lub  ignorowaniu  swych
uczuć  względem  niej.  Do  diabła  z  nim!  Kochała  go,
chciała  spędzić  z  nim  resztę  życia,  urodzić  mu  dziecko,
być jego wspólniczką, jego najlepszym przyjacielem.

„Katho, pamiętaj o swojej dumie".
– Lepiej będzie, jak zacznę – oznajmiła wesoło.
–  Zobaczymy.  Tander  musiał  zostawić  mi  jakieś

wskazówki. Gdybym była Tanderem, gdzie zostawiłabym
wiadomość?

–  Katha... –  Vince  zmarszczył  brwi  i  kiwnął  głową.

Podniósł  skoroszyt  ze  stołu. –  Proszę,  tu  jest  napisane
twoje imię.

–  Dobrze,  dziękuję. –  Otworzyła  skoroszyt  i  zaczęła

czytać.

„Niech  to" –  pomyślał  Vince.  Nawet  na  niego  jeszcze

nie  spojrzała.  Świetnie.  Łatwiej  mu  było  przysięgać, że
nie  dotknie  jej,  jeżeli  nie  spojrzy  na  niego  swymi
pięknymi  zielonymi  oczami.  Łatwiej  mu  będzie
kontrolować siebie, gdy nie będzie patrzył na jej miękkie,
domagające  się  pocałunku  usta  i  przypominać  sobie,  jak
to było, gdy... „Opanuj się, Santini. Uspokój się".

–  To  ten  komputer,  na  którym  będę  pracować –

powiedziała  Katha,  przechodząc  przez  pokój.  Usadowiła
się na krześle naprzeciw urządzenia. – Tander zanotował,
że  odnalazł  trzy  oddzielne  programy  w  programie  opieki

background image

społecznej.  Jeden  na  drukowane  czeki,  drugi  na  koperty
na  czeki,  a  trzeci  na  kwity  żywnościowe,  które
przychodzą do wydziału co miesiąc.

– Kwity żywnościowe? – zapytał Vince.
–  Tak.  Kwity  są  co  miesiąc  inne,  najwidoczniej  zależą

od  tego,  ile  mogą  otrzymać  od  dużych  firm.  Wiesz,
produkty  mleczne,  chleb,  ciasta,  owoce  i  warzywa,  takie
właśnie  rzeczy.  Tander  pisze  tu,  że  rynki  zbytu  są  w
całym mieście. Ludzie biorą kwit do sklepu wpisanego na
ich  kopercie  i  otrzymują  to,  co  wybrano  dla  nich  danego
miesiąca.

–  Nas  to  nie  interesuje –  powiedział  Vince. –

Skoncentruj  się  na  programie,  który  drukuje  koperty  na
czeki.

Katha spojrzała na niego przez ramię.
–  Zdaję  sobie  z  tego  sprawę,  Vince. –  Ponownie

skierowała  uwagę  na  skoroszyt. –  Przepraszam,  nie
powinnam cię strofować.

Włożył  ręce  do  tylnych  kieszeni  i  wolno  przemierzył

pokój, by stanąć obok niej.

– Rzeczywiście, miałaś do tego prawo – rzekł. Pragnął,

potrzebował,  by  spojrzała  na  niego.  Nagle  stało  się  to
bardzo  ważne. –  Wiem,  że  jesteś  dość  inteligentna,  by
umieć wybrać program, który należy rozpracować.

Pomyślał,  że  czuje  się  dziwnie...  Tak  samotnie.

Niewidoczna  ściana  otaczająca  Kathę  była  wyższa  i
solidniejsza,  niż  kiedykolwiek  i  nie  wiedział,  co
powiedzieć, aby móc wejść do jej schronienia, jej ciepła.

background image

– Ja... uhm. – Odchrząknął. – Pójdę zrobić kawę.
–  Dobrze.  Ja  zaczynam. –  Katha  zaśmiała  się. –  Jeżeli

uda  mi  się  zgromadzić  wystarczającą  ilość  werwy,  by
zabrać się za tę sprawę.

Wciąż  się  uśmiechając,  podniosła  oczy,  by  na  niego

spojrzeć.

Ich  spojrzenia  spotkały  się  i  wszystko  stanęło  w

miejscu.  Oprócz  gwałtownego  bicia  serca  Kathy  i
pulsowania gorącej krwi w żyłach Vince'a.

„Wielki  Boże" –  pomyślał,  gdy  kropelki  potu  toczyły

się  po  jego  plecach.  Kocha  ją.  W  tej  chwili  wszystkie
głupie  wątpliwości,  jakie  miał,  gdzieś  zniknęły,  a  ich
miejsce  zajęła  prawda  tak  jasna,  jak  jasne  są  promienie
słońca w letni dzień. Kocha Kathę Logan.

Właśnie  tak  należało  to  wszystko  rozumieć.  To  tam

prowadziła  go  nieznana  ścieżka,  usłana  nie  znanymi  mu
dotychczas emocjami. Oddał swe serce Kathe Logan. Jak
to się stało? Dawno temu postanowił, że nigdy nie będzie
kochał,  nie  będzie  próbował  głupiego  i  beznadziejnego
zadania  łączenia  swej  kariery  z  poważnym  związkiem.
Był  wierny  swym  przekonaniom  tyle  czasu  mimo
wszystkich kobiet,  z  jakimi  się  spotykał przez  te  lata.  Aż
do teraz. Do czasu Kathy. Cholera, jak to się stało?

"Nieważne,  jak  to  się  stało" –  odpowiadało  mu  serce.

Liczy się tylko to, że patrzy na tę kobietę, jedyną kobietę,
którą kocha.

„Co mam zrobić?"
–  Kawa –  odezwał  się  szorstkim  głosem. –  Zrobię

background image

trochę kawy. – Odwrócił się i wyszedł z pokoju.

Katha  zamrugała,  uśmiech  zniknął,  gdy  wciągała  duży

haust powietrza do płuc. Popatrzyła na drzwi, za którymi
zniknął Vince, potem odwróciła się w stronę komputera.

Z  pewnością  minęła  tylko  chwila,  ale  dla  niej  czas

zatrzymał  się,  gdy  spojrzała  Vince'owi  w  oczy.  Nie  było
komputera,  jachtu,  nic...  tylko  Vince.  Ależ  go  kochała,
och, jakże chciała, by tak nie było. Przez to, że była słaba,
że  nie  potrafiła  opanować  swoich  emocji,  zbyt  wcześnie
skazała się na samotność i ból serca.

–  Ech,  do  diabła  z  tym,  Katho! –  powiedziała  i

pociągnęła  nosem. –  Przestań  i  włącz  tę  cholerną
maszynę.

Nacisnęła  przycisk  i  poderwała  się,  gdy  komputer

zabrzęczał  i  zielony  ekran  ożywił  się.  Linie  symboli
pojawiały  się  jedna  za  drugą,  potem  zniknęły.  Na  środku
ekranu pojawiło się słowo „cześć".

– Nie bądź taki ochoczy – powiedziała do komputera i

wsadziła  nos  do  skoroszytu,  by  prześledzić  wskazówki,
które zostawił jej Tander.

Vince  stał  i  obserwował  ciemny  płyn  ściekający  z

automatu  do  szklanego  dzbanka.  Rosnący  ból  w  rękach
uświadomił  mu,  że  ściskał  brzeg  blatu  tak  mocno,  aż
kostki  dłoni  stały  się  białe.  Zwolnił  uścisk  i  przyciągnął
ręce do twarzy.

Był do głębi poruszony i wściekał się na to.
Wielki  Vincent  Santini,  twardy  policjant,  rozklejał  się.

Potężny  Vince,  który  występował  przeciw  najbardziej

background image

zatwardziałym  przestępcom,  okrutnym  zbirom,  który
zwyciężał  brutalną  siłą  i  podstępem,  został  rozłożony  na
łopatki  przez  kobietę,  która  prawdopodobnie  nie  ważyła
więcej niż czterdzieści dwa kilogramy.

Co  teraz?  Teraz...  nic.  Nie  pozwoli  sobie  brnąć  dalej.

Katha  nie  może  nigdy  poznać  głębi  jego  uczuć.  Był  w
dalszym ciągu detektywem, nic się nie zmieniło. Miłość i
zobowiązania  to  nie  karty  dla  niego.  Widział,  jak  życie
wielu gliniarzy było zdruzgotane przez małżeństwa, które
nie  sprawdziły  się,  które  nie mogły  przeżyć  miażdżącego
ciężaru kariery oficera policji.

Gdy zamknie sprawę, odejdzie od Kathy. Nigdy więcej

jej  nie  zobaczy,  nigdy  nie  weźmie  w  ramiona,  nie
pocałuje,  nie  dotknie.  Spędzi  pozostałe  dni  jak  zawsze
samotny.

Ale  przyszłość  bez  Kathy  była  przerażająca.  Taka

pusta, zimna, tak cholernie samotna.

Nalał  sobie  do  kubka  zaparzonej  kawy  i  zaczął  ją

sączyć.

Świadomie  odkładał  powrót  do  pokoju,  w  którym

pracowała  Katha. Nie był  jeszcze  gotów, by  ją  zobaczyć.
To  kobieta,  którą  kocha.  Kocha  ją.  Zakochał  się  w  niej.
Nieważne, jak układał to w słowa, wciąż nie mógł jednak
w to uwierzyć. Jak, na Boga, do tego doszło?

Co więcej, był tak narwany, że zakochał się w kobiecie,

która  go  nie  kochała.  Nie,  żeby  to  się uczyło,  nie  miał
przecież zamiaru ciągnąć tej całej historii, a jednak...

Nie  był  jej  obojętny,  tego  był  pewien.  To  było

background image

oczywiste  za  każdym  razem,  gdy  brał  ją  w  ramiona  i
całował. Mówiła, że go pragnie, że chce się z nim kochać,
ale  nigdy  nie  powiedziała,  że  go  kocha.  Oczywiście,  to
niewielka  sprawa,  ponieważ  sam  nie  zamierzał  jej
powiedzieć, że kocha ją, a jednak...

Mamrocząc  różne  przekleństwa  po  angielsku  i  włosku,

Vince  dolał  sobie  kawy,  napełnił  kubek  dla  Kathy  i
postawił  obydwa  na  tacy.  Znalazł  paczkę  słodkich
placuszków  i  także  je  wziął.  „Pewnie  porozlewam  kawę
po placuszkach" – pomyślał, gdy podnosił tacę i opuszczał
pokój.  Ponieważ  życie  toczyło  się  taką  a  nie  inną  drogą,
nie  był  w  stanie  nic  robić  dobrze.  Zatrzymał  się  przy
wejściu  do  pomieszczenia  z  komputerami.  Katha  była
odwrócona  plecami  do  niego,  pochylona  do  przodu,
skoncentrowana  na  symbolach,  które  pokrywały  ekran
monitora.

Serce waliło mu głucho, a ciepło rozlewało się po jego

ciele.  „Kocham  tę  kobietę" –  pomyślał.  Piękna  Katha  z
jedwabistymi  rudymi  lokami  i  kilkoma  piegami  na  nosie,
ze  smukłym  ciałem,  które  doskonale  współgrało  z  jego
ciałem, z miękkimi, słodkimi ustami ukradła jego serce.

Chciał je odzyskać.
„Dobre  sobie –  pomyślał  z  ironią. –  Katha,  ciężki

orzech  do  zgryzienia.  Nie  ruszaj  się,  póki  nie  oddasz  mi
mojego serca".

Vince  pokiwał  głową  z  obrzydzenia  do  siebie,

przemierzył pokój i postawił tacę obok komputera.

– Kawa i placuszki – powiedział.

background image

–  Dobrze –  odrzekła.  Jej  wzrok  penetrował  monitor. –

Dziękuję.

Podniósł  kubek  i  stanął  przed  nią.  Rzucił  okiem  na

ekran i rzędy symboli, do których nie umiałby się zabrać,
potem  obejrzał  Kathę  od  czubka  głowy  po  obciągnięte
dżinsem pośladki.

Odniósł wrażenie, że jego ręka bez jego woli sięgnęła w

kierunku jej jedwabistych loków.

Opanował  się,  cofnął  rękę  gwałtownie,  zakręcił  się  w

koło  i  mało  co  nie  rozchlapał  kawy.  Wybrał  jedno  z
krzeseł  w  odległej  części  pokoju  i  usadowił  się  na  nim.
Wziął kubek w dłonie, położył łokcie na oparciu krzesła i
wpatrywał się w Kathę. Zmarszczył brwi.

Obiecał  sobie,  że  nie  będzie  rozmyślał.  Boże,  ależ  ją

kocha!  „Zapomnij  o  tym".  Chciał  pozbyć  się  wszelkich
myśli  związanych  z  nią.  Aż  trudno  uwierzyć,  jak  bardzo
kocha, pragnie, potrzebuje tej kobiety. Piłka nożna. Skupi
się  na  drużynie  Ramsów.  To  wielka  drużyna,  twarda
drużyna,  z  którą  należało  się  liczyć,  pomimo  tego  co
Robert  Logan  mówił  na  jej  temat.  Robert  Logan  jest
ojcem Kathy. A Katha jest wyjątkową, wspaniałą, piękną
kobietą, którą kocha.

Postawił swój kubek na stolik obok krzesła i złożył ręce

na  piersiach.  W  pokoju  słychać  było  tylko  równomierny
powolny  klekot  klawiatury  komputera,  którą  Katha
przyciskała, by rozpracować program.

Vince  ziewnął,  poczuł,  że  mięśnie  tracą  napięcie,

zamknął  oczy.  Natrętne  myśli  i  wyobrażenia  zaczęły

background image

przygasać, dały o sobie znać nie przespane noce.

Zasypiał.
– Och!
Vince obudził się nagle, zerwał na równe nogi i zaczął

szukać  swego  rewolweru.  Zachwiał  się,  zamrugał  i
wreszcie zrozumiał, gdzie jest.

–  Coś  nie  gra,  Katho? –  zapytał  głosem  ochrypłym od

snu.

Wstała i zaczęła rozcierać bolący kręgosłup.
–  Jestem  zdrętwiała.  Nie  ruszałam  się  przez  trzy

godziny.

–  Trzy... –  Spojrzał  na  zegarek. –  Boże,  solidnie  się

zdrzemnąłem.

Odwróciła się do niego z uśmiechem.
–  Wiem,  zapomniałeś  o  bożym  świecie.  Mogę

zaświadczyć, że nie chrapiesz.

–  Pokrzepiające –  rzekł,  również  się  uśmiechając. –

Każdy obawia się tego, że gdy śpi, hałasuje jak zarzynana
krowa.

Katha kręciła przecząco głową.
– Zdecydowanie nie. Byłeś cichutki jak niemowlę.
Przeszedł  przez  pokój,  by  stanąć  za  nią,  po  czym

położył ręce na jej ramionach. – Co...

– Pozwól, że zrobię ci masaż. Trzeba było zrobić sobie

przerwę,  Katho. –  „Delikatnie,  Santini.  Nie  wolno  ci  jej
zranić.  Jest  taka  mała  i  krucha".  Gdyby  się  z  nią  kochał,
byłby taki ostrożny i... nie! – Czy miałaś szczęście z tym
programem?

background image

–  Nie –  odpowiedziała  z  na  wpół  przymkniętymi

oczyma. – Ależ wspaniałe uczucie.

Ma takie silne ręce, ale masował ją delikatnie, tak jak to

robił, gdy ją obejmował i całował. I byłby taki, gdyby się
kochali. Nie!

–  Przejrzałam  program  trzy  razy,  Vince.  Pierwszy  raz

uczyłam  się  go  czytać,  jest  bardzo  jasny.  Nie  jest
skomplikowany,  bo  wykonuje  proste  funkcje.  Istnieje
powód, cel dla każdego symbolu, który tam jest.

– Rozumiem – odparł, kontynuując masaż ramion.
– Będę dalej szukać. – Ciepło z rąk Vince'a emanowało,

przedzierało  się  niżej,  sprawiało,  że  jej  piersi  robiły  się
ciężkie  i  wrażliwe,  bolesne  i  spragnione  łagodnego
dotyku.  I  niżej...  głęboko  w  niej...  narastało  wraz  ze
stałym rytmem jego palców pulsowanie.

– Wrócę do pracy.
– Nie, zrelaksuj się trochę.
– Ale... – Odwróciła się, by na niego spojrzeć. Podniósł

ręce  i  znowu  położył  je  na  jej  ramionach.  Nie  wiedziała,
że byli tak blisko siebie, zorientowała się dopiero gdy się
odwróciła,  by  spojrzeć  na  niego.  Tak  blisko,  tak  bardzo
blisko.

Chciała  położyć  ręce  na  jego  piersiach,  dotknąć

miękkiego  swetra  i  napiętych  mięśni.  Chciała  przytulić
swe  ciało  do  jego  ciała,  rozchylić  usta,  by  przyjąć  jego
pocałunek,  jego  język.  Chciała  kochać  się  z  Vince'em
Santinim.

– Vince, ja... – Jej głos urwał się.

background image

Zacisnął  palce  na  jej  ramionach  i  spojrzał  jej  prosto  w

oczy.  Zrozumiał,  że  te  oczy  mówią  mu,  że  go  pragnie.
Jego  serce  zabiło  mocno  i  ogarnęło  go  pożądanie
przenikające aż do głębi.

„Odejdź od niej!" – zażądał rozum.
„Nie ma szans" – odpowiedziało serce.
„Nie rób tego, Santini" – ostrzegał rozum.
„Idź do diabła" – mówiło serce.
– Katho – wyszeptał Vince z jękiem, który wydawał się

pochodzić z samego dna duszy.

Zniżył głowę i pocałował ją.
Gdy  spotkały  się  ich  usta,  gdy  dotknęły  się  ich  języki,

byli  zgubieni,  porwani  przez  podmuch  pożądania,  które
wzbierało  w  nich  przez  tak  długi  czas.  Katha  podniosła
ręce,  by  objąć  go  za  szyję,  a  on  pieścił  jej  plecy  i
przyciągał do siebie. Miękki szloch złapał ją za gardło.

Pocałunek  stał  się  intensywniejszy.  On  dawał,  ona

przyjmowała.  Ona  dawała,  on  przyjmował.  To  był  głód  i
nienasycenie, potrzeba i pragnienie. To byli Katha i Vince
kochający się, ale nie wypowiadający słów. Katha i Vince
pragnący  siebie,  ich  ciała  mówiły  to  za  nich.  Katha  i
Vince,  którzy  wiedzieli,  że  nadszedł  czas,  by  pofrunąć  w
przestworza z aniołami.

–  Pragnę  cię,  Katho –  wyszeptał  Vince  w  jej  usta. –

Chcę się z tobą kochać.

– Tak – szepnęła.
–  Posłuchaj.  Proszę  cię,  Katho,  musisz  być  pewna,  że

tak  jest  w  porządku.  Nie  mógłbym  znieść,  gdybyś  tego

background image

żałowała  później.  Zostawię  cię,  pójdę  z  powrotem –
usiądę  na  tamtym  krześle  i  nie  dotknę  cię.  Muszę
wiedzieć, że pragniesz tak bardzo jak ja. To jest takie... To
jest cholernie ważne.

„Ależ,  Vince" –  pomyślała.  Odkrywał  się  przed  nią

zupełnie,  stał  bezbronny  i  mogłaby  go  tak  łatwo
zniszczyć,  odmawiając  mu  połączenia  się  z  nim.  Jakie  to
musi  być  trudne  dla  mężczyzny  takiego  jak  on,
mężczyzny  niesamowicie  silnego,  który  umiał  doskonale
kontrolować siebie i swoje emocje. Jaki szczególny skarb
kładł w jej ręce.

„A  co  z  moją  dumą?" –  zadała  sobie  pytanie.  Czy

zbliżenie  z  Vince'em  Santinim  pozbawi  ją  dumy?
Rozerwie ją na strzępy? Nie. Ich połączenie będzie czymś
oddzielnym  i  odrębnym  od  deklaracji  miłości,  która
pozostanie bezpiecznie ukryta w jej sercu.

– Katho?
– Chcę się z tobą kochać, Vince. Obiecuję, że nie będę

żałować.  Tak  jest  dobrze  i  nadszedł  odpowiedni  czas.
Wiem to. Wiem to, Vincencie.

Wtopił  swe  usta  w  jej  usta,  posunął  język  głęboko,  by

dotknąć  jej  języka.  Mgiełka  zmysłowości  zakręciła  się
wokół  nich,  zamykając  ich  w  czarownym  kokonie,  gdzie
nic  nie  mogło  im  przeszkodzić.  Byli  sami,  świat  na
zewnątrz przestał istnieć.

Vince  podniósł  głowę  i  w  następnym  momencie  wziął

Kathę na ręce. Ciasno objęła go za szyję, wdychając jego
zapach, rozkoszując się jego ciepłem i siłą.

background image

Niósł  ją  przez  korytarz  do  dużej  sypialni.  Postawił  ją

obok ogromnego łóżka i znów pocałował.

Ogarnięta  pożądaniem  i  oczekiwaniem,  Katha  ledwie

uświadamiała  sobie,  że  rozbierał  ją,  potem  siebie.
Odrzucił  pościel  z  łóżka  i  położył  ją  na  zimnym
jasnoniebieskim prześcieradle.

–  Katho –  odezwał  się  chropawym  głosem.  Stał  obok

łóżka, wznosząc się nad nią. – Katho, proszę, powiedz to
jeszcze raz. Powiedz, że tego właśnie chcesz.

Z  wysiłkiem  wróciła  do  rzeczywistości.  Jej  wzrok

prześliznął się po nim, aż jej dech zaparło. Był wspaniały.
Miał  piękne  i  mocne  ciało.  Ciemne  kręcone  włosy
pokrywały  umięśnioną  klatkę  piersiową  i  sięgały  aż  do
płaskiego  brzucha.  A  trochę  niżej  prawdziwa  istota  jego
męskości,  obnażony  dowód  jego  pragnienia  i  obietnica
rozkoszy.

Miękki  uśmiech  przemknął  po  jej  ustach,  podniosła

ręce,  by  go  zachęcić.  Nie  czuła  drżenia,  ponieważ  to  był
Vince. Kochała go.

Vince na moment przymknął oczy, chcąc zebrać myśli,

potem ułożył się obok niej. Z ręką na brzuchu całował jej
usta,  policzki,  przeciągał  kąsające  pocałunki  wzdłuż  jej
szyi.  Wolno,  wolno  posuwał  się  do  brodawek  jej  piersi.
Katha zadrżała.

– Piękna – wyszeptał. – Jesteś taka piękna. Objął ustami

naprężoną  brodawkę  i  pieścił  ją  językiem,  zanim
pociągnął ją głębiej w usta, ssąc i ciągnąc.

Jęk  rozkoszy  wymknął  się  z  jej  ust.  Nigdy  wcześniej

background image

nie  czuła  tego,  co  teraz –  słodkiego  bólu,  palącego  ją
ciepła,  pulsującego  pragnienia.  Wczepiła  palce  w  gęste
włosy  Vince'a,  ponaglając  go,  gdy  przyciskał  swe  usta
mocniej do jej miękkiej skóry.

Uciskał  ją  nabrzmiałym  członkiem,  a  ręką  muskał

zroszoną  skórę  jej  uda,  podążając  do  kasztanowego
gniazda, które przykrywało jej kobiecość.

– Ach, Vince! – Jej głos brzmiał dziwnie nawet dla jej

własnych  uszu. –  Czuję  się  taka...  Proszę.  Pragnę  cię.
Potrzebuję. Teraz.

Przesuwał  się  nad  nią,  utrzymując  ciężar  na

przedramionach.  Podniósł  głowę,  by  spojrzeć  jej  w  oczy,
mięśnie zadrgały mu od powściągliwości, ciało błyszczało
od potu.

– Chodź, Vince – powiedziała. – Kocham cię.
– Tak, Katho. Kocham cię.
Wszedł  w  nią,  naciskając  delikatnie,  obserwując  jej

twarz,  czy  nie  przejawia  jakiegoś  bólu  czy  strachu.  Nie
widział  nic  takiego.  Zawinęła  ręce  wokół  jego  pleców,
przyciskając  go  mocno,  jakby  nie  chciała  mu  pozwolić
nigdy  odejść.  Posuwał  się  głębiej,  zaciskając  zęby,  by
utrzymać kontrolę, i wypełnił ją wszystkim, czym był.

– Tak – wyszeptała Katha bez tchu. – Ach, tak!
Zaczął  taniec  miłości,  posuwając  się  w  niej  wolno,

potem  szybciej,  gdy  uniosła  biodra,  by  współdziałać.
Wszedł  głębiej,  mocniej,  miotając  się  w  niej,  a  cała
ostrożność  odpłynęła,  gdy  dał  upust  swej  namiętności,
która go pożerała.

background image

– Pofruń... ze mną... Katho... jak anioły.
– Jak... anioły. Tak. Ach tak, Vince!
– Tak, to właśnie to. Właśnie to.
Ogarnęły  ją  falujące  skurcze,  przytuliła  się  do  niego

jeszcze  mocniej,  gdy  huśtała  się  na  skraju  nieznanej
przepaści.  Czuła  jak  jej  ciało  zaciskało  się  wokół  niego,
przyciągając  go  głębiej.  Potem  popadła  w  całkowitą
uległość,  osiągając  ekstazę,  jakiej  nigdy  wcześniej  nie
doświadczyła.

– Vincent! – Ach, Katho!
Odwrócił 

głowę 

jęczał 

czystej 

męskiej

przyjemności,  gdyż  znalazł  ukojenie,  łącząc  się  z  nią  w
tym zachwycającym miejscu, gdy drżał, wtryskując w nią
swą życiową siłę, unosząc się z nią w przestworza jak dwa
anioły.

Upadł obok niej zmęczony. Przylgnęła do niego, czując

jego mocno uderzające serce. Unieśli się w przestworza, a
potem wrócili tu, gdzie wszystko się zaczęło.

Vince ponownie uniósł się na przedramionach.
– Dziękuję – powiedział cicho.
Łzy  pojawiły  się  w  oczach  Kathy,  a  jej  serce  prawie

eksplodowało  miłością.  „Takie  proste  słowo –  pomyślała
– ale powiedziane tak szczerze, z taką czcią, jakbym dała
mu  najbardziej  drogocenny  dar,  jaki  kiedykolwiek
otrzymał".

–  Nie,  Vince,  to  ja  dziękuję.  Nigdy  nie  doznałam

czegoś  tak  niewiarygodnie  pięknego.  Nie  wiedziałam,  że
tak  może  być.  Pofrunęliśmy  w  przestworza  jak  anioły,

background image

prawda? Uśmiechnął się.

–  Z  pewnością. –  Jego  uśmiech  przybladł. –  To  było...

niesamowite, Katho.

Bardzo, bardzo niesamowite.
– Tak.
Pocałował ją namiętnie, odsunął się od niej, podciągnął

koce,  by  przykryć  ochładzające  się  ciała.  Przytuliła  się
mocno  do  niego  i  położyła  rękę  na  jego  wilgotnych
piersiach.

– Program komputerowy. Powinnam...
– Potem. – Przerwał. Pocałował ją delikatnie w skroń. –

Możesz to rozpracować później.

Westchnęła  z  zadowolenia.  Zasnęli,  a  ich  głowy

spoczywały blisko siebie, na jednej poduszce.

background image

Rozdział 8

Obudził  ją  deszcz  stukający  w  szyby  i  dochodzący

gdzieś  z  oddali  grzmot.  W  pokoju  panował  półmrok  i
musiała minąć chwila, zanim zrozumiała, gdzie jest.

Gdy  rozbudziła  się  na  dobre,  odwróciła  głowę  i

zmarszczyła  brwi,  widząc  puste  łóżko.  W  chwilę  potem
spojrzała na zegar na stoliku.

Trzecia?  Po  południu?  Tak  przypuszczała.  Półmrok  w

pokoju  nie  oznaczał  nocy,  tylko  zbliżającą  się  burzę.
Drzemka  nie  była  taka  krótka,  a  burczenie  w  brzuchu
oznajmiało, że jest głodna.

„Niezłe  doświadczenie,  panno  Logan" –  pomyślała

smętnie.  Oceniła  w  myśli  pogodę,  porę  dnia  i  narzekanie
pustego żołądka. Przeszła do zasadniczej, bliskiej jej sercu
sprawy i zdecydowała nie mitrężyć więcej czasu. „Dobrze
więc –  pomyślała. –  Jestem  gotowa,  by  rozprawić  się  z
sobą".

Kochała się z Vincentem Santinim.
Nie,  zdecydowała,  to  było  coś  więcej.  Kochała  się  z

Vincentem  Santinim,  mężczyzną,  którego  uwielbiała
każdym milimetrem swego ciała.

A  gdzie  poczucie  winy?  Zastanawiała  się.  Gdzie

wcześniejsze  wątpliwości?  Dlaczego  nie  czuje  wyrzutów
sumienia? Przecież zdecydowała się na ten krok, wiedząc,
że nie ma dla nich wspólnej przyszłości.

Poruszyła  się  niespokojnie,  uświadomiwszy  sobie,  że

background image

może  się  będzie  czuć  nieswojo  w  obcym  miejscu.  Ale
potem 

uśmiechnęła 

się 

miękkim, 

szczęśliwym

uśmiechem, bo przecież kochała się z mężczyzną swojego
serca  i  zrozumiała  nagle,  że  wcale  nie  będzie  poczucia
winy ani łez. Wśród jej wspomnień, gdy Vince ją opuści,
pozostanie pamięć o doskonałym połączeniu się z nim i o
tym, że pofrunęli w przestworza jak anioły.

"  A  ten  wspaniały  mężczyzna –  pomyślała –  gdzie  on

jest? Co więcej – o czym myśli? Co powie i co zrobi, gdy
mnie zobaczy?"

Zmarszczyła brwi, gdy zdała sobie sprawę, że wolałaby

zasnąć  z  powrotem  i  odłożyć  spotkanie  z  Vince'em  na
później,  ale  nazwała  się  tchórzem,  używając  wielu
obrazowych  określeń.  Zdecydowanym  ruchem  odrzuciła
koce i poszła pod prysznic. Jacht kołysał się, a za oknem
szalał deszcz i wiatr.

Vince  wszedł  do  sypialni  z  tacą  i  zdumiony  zatrzymał

się,  gdy  zobaczył  puste  łóżko.  Szum  wody  w  łazience
zdradził,  gdzie  zginęła  Katha.  Zaświecił  lampę,  usiadł  na
brzegu łóżka i nie mógł oderwać wzroku od zamkniętych
drzwi do łazienki.

Tam, za nimi jest Katha. Nie śpi już i pewnie rozmyśla.

Zdrzemnął  się  tylko  na  krótko,  bo  przespał  się  wcześniej
w  pracowni  komputerowej,  potem  leżał  obok  niej  i
patrzył, jak śpi. Gdy gorące pragnienie uczyniło go znów
niebezpiecznie  podnieconym,  opuścił  łóżko,  wziął
prysznic  i  ubrał  się.  Próbował  nie  myśleć  tak  długo,  jak
tylko mógł to odkładać.

background image

Ale  gdy  skończył  robić  kanapki,  zrozumiał,  że  musi

przemyśleć  wiele  spraw.  Wiedział,  że  jest  chodzącą
sprzecznością.  Z  jednej  strony  był  wystraszony,
całkowicie  oszołomiony  tym,  że  kochał  się  z  Kathą,  a
było to uczucie piękne i wzruszające. To było coś więcej
niż  fizyczne  zadowolenie,  którego  zwykle  doznawał.
Czuł, jakby jego prawdziwa dusza została poruszona, gdy
połączyli swe ciała.

Przesuwał ręką po karku. Istniała druga strona medalu.

Był  w  niej  zakochany,  chociaż  nie  chciał  zakochać  się  i
nie miał pojęcia, co dalej z tym począć.

– Cholera! – rzekł.
Zza  drzwi  nie  dobiegał  już  szum  wody.  W  każdej

minucie  Katha  może  wrócić  do  sypialni.  Co  ma  jej
powiedzieć,  co  ma  zrobić?  Nigdy  przedtem  nie  był  w
takiej  sytuacji,  ponieważ  nigdy  przedtem  nie  był
zakochany.  Ma  oznajmić,  że  miłość  jest  bezcelowa,
ponieważ  on  nie  ma  zamiaru  ciągnąć  tego  dłużej?  No
więc,  co  ma  powiedzieć?  „Dzięki  za  baraszkowanie  na
sianku, serduszko?" Och, Boże!

Gdy  drzwi  łazienki  otworzyły  się,  każdy  mięsień

Vince'a zesztywniał. Pojawiła się Katha zawinięta w duży,
niebieski  ręcznik.  Serce  mu  mocno  uderzało,  a  dobrze
teraz już znane ciepło przeniknęło go do głębi.

–  Och! –  powiedziała,  zatrzymując  się,  gdy  go

zobaczyła. – Ja, och...

–  Przyniosłem  kanapki  i  mleko.  Katho,  czy  ci  nic  nie

jest?  Czy  nie  zraniłem  cię  lub...  To  jest... –  Niech  to,

background image

niszczył  wszystko.  Jego  głos  brzmiał  zimno  i  klinicznie
jak  głos  lekarza  pytającego  o  aktualne  samopoczucie
pacjenta.  A  co  z  jej  umysłem?  Czy  żałowała,  że  się
kochali?  Czy  płakała,  gdy  była  sama? –  Do  licha,  czy
wszystko w porządku?

Katha  przymrużyła  oczy,  zdziwiona  nagłą  oziębłością

Vince'a.  Dlaczego  jest  taki?  O  co  mu  chodzi?  Wcześniej
też  nalegał,  by  powiedziała,  że  nie  będzie  niczego
żałować.  Okazuje  się,  że  to  sobie  pan  Santini  powinien
zadać takie właśnie pytanie, zanim przeszli do... no, zanim
zaczęli robić to, co robili.

– Czuję się świetnie – powiedziała sztywno. – Dlaczego

miałoby  być  inaczej?  Z  pewnością  wiesz,  że  nie  zraniłeś
mnie.

– Dobrze, dobrze. – Przeciągnął ręką po włosach. – Ale

co z twoimi... twoimi uczuciami, emocjami? – Do diabła!
Zachowywał  się  jak  kompletny  idiota.  Przecież  chciał
porwać ją w ramiona, odrzucić ręcznik i słodko kochać się
z  nią  godzinami,  dlaczego  więc  mówił  jak  gliniarz,
wymuszający zeznanie od podejrzanego o zbrodnię?

„Widocznie żałuje, że doszło do zbliżenia" – pomyślała

i  poczuła  łzy  zbierające  się  w  kącikach  oczu.  Jest  taki
napięty  i  być  może  drży  z  obawy,  że  ona  rozklei  się,
rozpłynie  we  łzach  lub  jeszcze  gorzej,  rzuci  się  w  jego
ramiona i wyzna mu dozgonną miłość. No tak!

Podniosła podbródek.
– Vincent, mówiłam ci, że nie będę mieć poczucia żalu

ani winy z powodu kochania się z tobą.

background image

I  nie  czuję  nic  takiego.  To,  co  przeżyliśmy,  było

bardzo... miłe.

Miłe! Dotknęło to Vince'a do żywego. To, co przeżyli,

było 

najpiękniejszym, 

najbardziej 

fantastycznym,

niewyobrażalnym  zbliżeniem  stulecia,  a  ona  nazywa  to
miłym? Tylko tyle znaczyło to dla niej?

Założył ręce na piersiach i przymknął oczy.
–  Miłe –  powtórzył,  aż  zadrgał  mu  jeden  z  mięśni  w

zaciśniętych  ustach. –  Dobrze,  wydaje  mi  się,  że  to
wystarczająco jasne.

–  Tak,  sądzę,  że  wszystko  jest  jasne –  powiedziała,

mając nadzieję, że jej głos nie zadrżał. Pozbierała ubrania
z podłogi, trzymając ręcznik jedną ręką. – Pozwól, że się
ubiorę. –  Pośpiesznie  udała  się  do  łazienki  i  zamknęła
drzwi.

Vince  poczuł,  że  boli  go  serce,  gdy  przyciskał  rękę  do

klatki  piersiowej.  Bluźniercza  opinia  Kathy  o  ich
zbliżeniu, wywołała autentyczny fizyczny ból. Nie chciał,
aby żałowała. Nie chciał, aby płakała. Ale, do diabła, nie
spodziewał się, że ona tak podsumuje całą sprawę. Było –
było  miło.  Cholera,  kocha  ją!  Oczywiście,  ona  o  tym  nie
wie, ale...

– Groch z kapustą – wymamrotał, krocząc po pokoju. –

Mam  jakby  groch  z  kapustą  w  głowie. –  Wyszedł  z
sypialni,  zamykając  drzwi  za  sobą  z  większą  siłą  niż
należało.

Gdy Katha wyszła z łazienki i zobaczyła, że Vince'a nie

ma,  doznała  mieszanego  uczucia  ulgi  i  rozczarowania.  Z

background image

jednej  strony  to  dobrze,  bo  nie  okazuje  demonstracyjnie,
że nie żałuje tego, iż zostali kochankami. Z drugiej jednak
strony jej czysto kobieca połowa pragnęła, aby był, czekał
na  nią,  by  wyjaśnił,  że  źle  interpretowała  jego  słowa  i
czyny, by wziął ją w ramiona i zaniósł do łóżka, gdzie...

–  Cii... –  powiedziała,  machając  ręką  w  powietrzu. –

Katho, cii...

Usiadła  na  brzegu  łóżka  i  wzięła  z  tacy  kanapkę.

Ugryzła  i  odniosła  wrażenie,  że  było  to  najgorsze  masło
orzechowe i najgorsza kanapka, jaką kiedykolwiek jadła.

Skierowała  wzrok  na  pogniecione  prześcieradła.

Radosne  wspomnienie  ich  zbliżenia  zatańczyło  przed  jej
oczami,  a  pragnienie,  które  w  niej  nagle  zapulsowało,
zaróżowiło jej policzki.

Ugryzła porządnie kanapkę i westchnęła.
„Zasługuję na to, aby wzdychać" – pomyślała.
Miała  prawo,  by  choć  raz  westchnąć  głęboko,  ze

smutkiem, i to wszystko, na co sobie mogła pozwolić.

Jeżeli pan Santini chce się pieklić jak kapryśne dziecko

z tego powodu, że posunęli się tak daleko, to jego sprawa.

Zachowanie Vince'a nie zmusi jej do cofnięcia zegara i

wymazania  pięknych  scen  ich  miłości.  Jej  duma,  chociaż
zadraśnięta  przez  Vince'a,  nie  doznała  większego
uszczerbku.  Zignoruje  go  i  jego  gburowate  zachowanie.
Skryje  wspomnienie  o  połączeniu  z  nim  w  swoim  sercu,
umyśle i duszy.

Skończyła kanapkę i mleko, odstawiła szklankę na tacę

i  wstała.  Przeszła  przez  pokój,  zawahała  się  przy

background image

drzwiach,  ponownie  spojrzała  na  łóżko,  odwróciła  się  i
wyszła.

Vince siedzący w pracowni komputerowej poprawił się

w  fotelu  tak,  by  pistolet  nie  uwierał  go  w  plecy,  założył
ręce na piersiach i wlepił wzrok w czubek buta.

„Czy wyglądam jak naburmuszony dzieciak? Cholera, a

jeżeli nawet tak, to co?" Był wrakiem, czuł totalny zamęt
w  głowie.  Nie  powinien  dotykać  Kathy,  nie  powinien
kochać się z nią, nawet jeżeli był w niej zakochany.

„Do  diabła! –  pomyślał  smętnie. –  Kogo  oszukuję?"

Jeżeli  dostałby  szansę  cofnięcia  się  do  momentu,  w
którym  podjął  decyzję,  zrobiłby  to  wszystko  raz  jeszcze.
Dzięki  niej  dostrzegł  różnicę  pomiędzy  prawdziwym
zbliżeniem  a  uprawianiem  seksu.  Nigdy  nie  zapomni
wspólnych doznań i gdy opuści ją po zakończeniu sprawy
z opieką społeczną (wiedział, iż musi tak zrobić), również
jej nigdy nie zapomni.

Wśliznęła  się  do  pokoju,  a  on  wyprostował  się

gwałtownie.

–  Pora  wracać  do  pracy –  oznajmiła  melodyjnym

głosem. – Nie da się nadrobić straconego czasu.

Rzuciła  mu  olśniewający  uśmiech  i  usiadła  naprzeciw

komputera. 

Jednostajne 

uderzenia 

klawiaturę

towarzyszyły  kroplom  deszczu  uderzającym  silnie  w
jacht.

Vince  zmrużył  oczy  i  obserwował  ją.  Miał  ochotę

urwać jej głowę za to, że była taka wesoła, i za gadkę, że
ich  zbliżenie  było  miłe.  Nie,  to  nieprawda.  Nie  chciał

background image

ukręcić  jej  głowy,  ale  chciał  kochać  się  z  nią  znowu,
właśnie teraz, podczas deszczu, wygrywającego wspaniałą
muzykę  ich  miłości.  Chciał  całować  i  dotykać  każdego
milimetra  jej  miękkiej,  wilgotnej  skóry,  słuchać  jej
okrzyków  zadowolenia,  czuć  jej  delikatne  ręce  na  swoim
ciele, czuć jej smaki...

„Wystarczy" – powiedział do siebie czując, jak napręża

się  jego  ciało  i  budzi  jego  męskość.  Wystarczająco
przykry był ból w sercu, nie mówiąc już o bólu w innych
częściach ciała.

–  Poszukam  odpowiedniej  stacji,  by  posłuchać

prognozy na krótkofalówce.

– Uhm. – Katha kiwnęła ręką, ale dalej wpatrywała się

w ekran monitora.

Vince  wyszedł  a  ona  natychmiast  rozluźniła  ramiona.

Wciągnęła  powietrze  i  próbowała  powstrzymać  nie
chciane łzy. „Poradzę sobie z tym" – postanowiła.

Odsunęła  przykre  myśli  w  najciemniejszy  zakamarek

swej  pamięci  i  skoncentrowała  się  na  symbolach
programu komputerowego.

Ponad dwie godziny później Vince wrócił do pracowni.
– Katho?
– Tak? – zapytała, nie patrząc na niego.
– 

Przez 

cały 

czas 

słuchałem 

prognozy 

na

krótkofalówce.

–  Aha,  przypuszczam,  że  pogoda  jest  interesująca,

skoro  tak  cię  wciągnęła  prognoza! –  Wcisnęła  przycisk
komputera.

background image

–  Czy  mogłabyś  posłuchać  przez  chwilę? –  zapytał,

opierając ręce na biodrach.

–  Słucham.  Przez  ponad  dwie  godziny  słuchałeś,  jak

ktoś paple o pogodzie.

Pada, sama do tego doszłam.
Vince  spojrzał  w  sufit  z  zamiarem  policzenia  do

dziesięciu. Policzył do czterech.

–  Do  licha,  Katho!  Przestań  gapić  się  w  to  pudło.

Posłuchaj mnie.

Podskoczyła i zakręciła się wokół, jej oczy iskrzyły się.
–  To  pudło,  mój  drogi,  ukrywa  informację,  której

potrzebujemy,  by  uniemożliwić  przestępcom  kradzież
pieniędzy, na które ludzie z niecierpliwością czekają.

Podniósł obie ręce.
– Dobrze, dobrze, uspokój się. Wiem, jak ważne jest to,

co  robisz,  ale  równie  ważne  jest  to,  co  ja  mam  do
powiedzenia.

– Mów więc.
–  Ulice  w  tym  rejonie  miasta  są  zatopione.  Nie  jest  to

zwykła  ulewa,  ale  ogon  nawałnicy,  która  zmieniła
kierunek.  Spodziewano  się,  że  zostanie  nad  morzem.  Na
razie linie telefoniczne w tej dzielnicy nie działają, a ulice
są zamykane z powodu zalania wodą. Mówi się ludziom,
aby  nie  opuszczali  mieszkań.  Nie  grozi  nam  żadne
niebezpieczeństwo,  ponieważ  jacht  Tandera  przetrwał
poważniejsze  burze,  ale... –  Przerwał. –  Nie  możemy
jechać do domu.

Otworzyła szeroko oczy.

background image

– Co takiego?
–  Musimy  tkwić  tutaj  do  czasu  otwarcia  ulic.

Telegrafowałem  do  mojego  kumpla,  on  dzwoni  do  Jane,
by 

jej 

przekazać, 

że 

jesteś 

bezpieczna, 

ale

unieruchomiona. Wiedziałem, że nie chciałabyś, aby ona i
twój ojciec się martwili.

–  Och! –  Złapała  się  za  głowę  i  wpatrywała  w  sufit,

jakby  chciała  zobaczyć  na  własne  oczy  szalejącą  burzę.
Ponownie spojrzała na Vince'a. – Czy mój ojciec i Jane są
bezpieczni?  Tego  nie  wiesz,  prawda?  Jestem  pewna,  że
nic im nie jest.

Dom  ma  solidną  konstrukcję,  a  Jane  wie,  gdzie  są

latarki  i  świece,  gdyby  zgasło  światło.  Jest  im  wygodnie,
prawda? Z pewnością. Nam nic nie grozi, bo ten jacht jest
solidny jak statek wojenny. Czyż nie? I...

–  Ej! –  przerwał  Vince  delikatnie.  Zbliżył  się  do  niej  i

ujął jej twarz w dłonie.

–  Denerwujesz  się,  Katho,  a  nie  ma  powodu  się

martwić. Wszystko jest pod ścisłą kontrolą.

„Oprócz mnie" – dodała w myśli.
Nie zamierzał dotykać jej, czy nawet się do niej zbliżać,

ale była taka przestraszona, mała, bezbronna, a jej piękne
oczy  szeroko otwarte  z przerażenia.  Kochał  ją  i  nie  mógł
odwrócić  się  od  niej  plecami,  wyjść  tak  po  prostu  z
pokoju, gdy ona czuła lęk.

– Nie ma się czym denerwować. Zaufaj mi.
„Tego  już  za  wiele –  pomyślała  Katha –  naprawdę  za

wiele".  Tak  bardzo  starała  się  nie  zaangażować  i

background image

zachować  dystans,  ale  tyle  wydarzyło  się  w  czasie  ich
pobytu na jachcie, że nie miała kiedy zebrać myśli. Teraz
ulewa...  A  Vince  jest  taki  silny,  spokojny  i  sprawia,  że
czuje się bezpieczna i ochraniana, i... Tego było za wiele.

Dwie łzy spłynęły jej po policzkach.
–  Katho,  nie  płacz.  Proszę,  nie  płacz... –  wykrztusił

Vince.

–  Nie będę –  obiecała  i  dwie  następne  łzy  spłynęły  w

dół. – Nie płaczę.

– Chodź! – Wziął ją w ramiona, przyciągając do siebie.

Objęła  go  w  pasie  i  położyła  głowę  na  jego  piersiach
ciesząc się, że jest taki silny, ciepły i troskliwy.

Stali  tak  w  bezruchu,  każde  zatopione  we  własnych

myślach  o  miłości,  której  nie  chcieli  wyrażać  słowami.
Przytuleni  do  siebie,  czuli  pulsujące  ciepło  pożądania,
które w nich wzbierało i drażniło ich ciała.

– Ach, Vince! – powiedziała Katha, walcząc ze łzami.
Zamknął  oczy  i  przytulił  ją  mocniej,  nie  chcąc,  aby

odeszła,  pragnąc  powiedzieć  jej,  że  jest  bezpieczna,
ponieważ on zawsze z nią będzie. Pragnąc powiedzieć jej,
że ją kocha.

Ale  nie  mówił  nic.  Ukrył  twarz  w  jej  pachnących

lokach  i  głęboko  oddychał,  jakby  chciał  wchłonąć  to,  co
stanowiło  jej  istotę.  Za  wszelką  cenę  chciał  kontrolować
wzrastające pożądanie.

–  Przepraszam –  powiedziała,  nie  próbując  nawet  się

odsunąć. –  Jestem  dziecinna.  Ulewy  z  reguły  nie
przerażają  mnie.  To  dlatego...  Wszystko  w  porządku.

background image

Czuję się świetnie.

– Dobrze. W porządku.
Sekundy  zbierały  się  w  minuty,  a  oni  ciągle  stali  w

bezruchu.

–  Być  może  będziemy  musieli  spędzić  tutaj  noc –

odezwał  się  w  końcu. –  Będę  trzymał  rękę  na  pulsie,
słuchając radia. Kołysanie jachtu nie szkodzi ci, prawda?

–  Nie.  Naprawdę  sądzisz,  że  będziemy  tutaj  przez  całą

noc?

– To raczej pewne.
– Ten jacht, nie wiem... Jest tak, jakbyśmy znaleźli się

w  innym  świecie,  wyizolowanym  i  dalekim  od
rzeczywistości.  Jakbyśmy  zostali  przeniesieni  gdzieś
daleko. Kusi mnie, aby powiedzieć, że nie jesteśmy już w
Kansas.

Zaśmiał się, ale moment później był znowu poważny.
– Masz rację – powiedział cicho. – Tu jest rzeczywiście

tak,  jakbyśmy  byli  z  dala  od  realnego  świata.  To  nasze
miejsce,  Katho,  gdzie  nikt  nie  może  wtargnąć,  chyba  że
będziemy  tego chcieli.  Jesteśmy  tylko  my  dwoje.  Nikt
inny i nic innego.

– Tak, właśnie to miałam na myśli.
– Czy to niepokoi cię, przeraża?
– Nie – wyszeptała.
„Ależ to głupie" – pomyślała. Tam, na zewnątrz, czeka

na  nią  szorstka,  prawdziwa  rzeczywistość,  ale  jej  to  nie
obchodziło,  nie  teraz,  gdy  czuje  się  taka  bezpieczna  w
ramionach Vincenta Santiniego.

background image

– Nie jestem przerażona.
–  W  tym  miejscu,  w  naszym  świecie,  Katho,  możemy

pofrunąć w przestworza jak anioły.

„Cóż  ja,  do  diabła,  opowiadam?"  Powinien  odsunąć  ją

od siebie, wyjść z tego pokoju i trzymać się na  możliwie
duży  dystans.  Ale  nie  zamierzał  tego  robić.  W  tym
momencie  nie  przeszłoby  mu  przez  myśl,  że  coś  jest  nie
tak, nieprawidłowo, całkiem źle. Na razie Katha znajduje
się w jego ramionach, gdzie jest jej miejsce i nie zamierza
pozwolić jej odejść. Jeszcze nie.

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
– Pocałuj mnie, Vince, proszę.
Pochylił  głowę  i  dotknął  jej  ust,  myszkując  w

poszukiwaniu jej języka. Każde z nich piło słodki nektar,
a ich pragnienie wzbierało, osiągając siłę huraganu. Serca
galopowały,  a  oddechy  stały  się  spazmatyczne,  gdy
pocałunek przybrał na sile. Żar namiętności rozpalił się w
szalejący pożar miłości i pożądania.

Vince  wsunął  ręce  pod  jej  sweter,  później  wyżej,  by

dotknąć  jej  nabrzmiałych  piersi.  Czuł,  jak  narastające  z
każdą  sekundą  pożądanie  wypełnia  jego  członek
ocierający się boleśnie o dżinsy.

Pomyślał,  że  nigdy  nie  będzie  miał  jej  dość.  Kochanie

się z Kathą nie było podobne do niczego, czego wcześniej
doświadczył.  Wypełniła  pustkę,  w  której tkwił,  ogrzała
jego  samotność.  Tutaj  w  ich  prywatnym  świecie,  należy
do niego. Tutaj nie musi pozwalać jej odejść.

–  Kochajmy  się,  Vince –  wyszeptała. –  To  nasze

background image

miejsce, nasz świat. Pragnę cię.

Niespokojnym ruchem podciągnął jej sweter i rzucił na

podłogę. To samo zrobił ze stanikiem. Pieścił jej piersi w
swoich  dłoniach,  potem  pochylił  się,  by  objąć  ustami
jeden  różowy  pączek.  Katha  przylgnęła  do  jego  ramion,
odchylając głowę i przymknęła oczy w ekstazie.

Vince  pieścił  językiem  jej  pierś,  później  lekko  ssał,

wciągając  głęboko  w  usta  miękką  brodawkę,  a  ręce
posuwały  się  w  kierunku  jej  dżinsów.  Rozpiął  je  i
przyklęknąwszy  na  jedno  kolano,  rozbierał  ją,  trzymając
figi  kciukami.  Gdy  jej  wilgotna  i  błyszcząca  skóra
pojawiła  się  przed  jego  oczami,  całował  ją,  delikatnie
chwytał zębami, kreśląc powoli kółka końcem języka.

Katha  stała  naga  i  drżąca.  Przyklękła,  nie  mogąc  ustać

już  chwili  dłużej,  i  sięgnęła  do  swetra  Vince'a.  Podniósł
ręce,  aby  ułatwić  rozbieranie  go,  po  czym  zadrżał,  gdy
pochyliła się i całowała go delikatnie po piersiach. Ujął ją
za  ręce  i  ostrożnie  położył  na  puszystym  dywanie.
Patrzyła, jak zrzucał pozostałe części ubrania i kładł obok
jej  ciuszków.  Nachylił  się  nad  nią,  położył  nogę  na  jej
nogach,  poszukiwał  jej  ust,  jej  języka.  Drażnił  ręką  jej
brodawki,  gładził  ją,  wzniecając  płomienie  wszędzie,
gdzie jej tylko dotykał. Czuła głęboko we wnętrzu swego
ciała  pulsujące  ciepło.  Jej  ręce  również  wędrowały  po
wilgotnej  skórze  Vince'a,  pieszcząc  go,  wywołując
podniecenie.  Jego  mięśnie  drżały  pod  jej  miękkim
dotykiem i czuła pulsowanie jego męskości.

–  Proszę,  Vince –  westchnęła. –  Vince,  proszę.  Pękła

background image

ostatnia nić samokontroli, przesunął się nad nią i wypełnił
ją jednym głębokim posunięciem, potem zaczął ją kochać,
a  jego  ruchy  były  szybkie  jak  błyskawica.  Owinęła  nogi
wokół  jego  mocnych  bioder  i  poddała  się  pulsującemu
rytmowi, przywarła mocno do jego ramion, szepcząc jego
imię.

Gdy ogarnęła ich ekstaza, unieśli się w przestworza jak

anioły.  Mijały  sekundy,  a  oni  dotarli  na  szczyt
niewyobrażalnych  przeżyć,  gdyż  ich  ciała  dawały  i
otrzymywały  miłość.  Resztką  sił  Vince  przewrócił  się  na
plecy,  razem  z  Kathą, bo  ciała  ich wciąż były  połączone.
Trzymał  ją  mocno,  łomot  krwi  cichł,  zmęczeni  wracali  z
przestworzy.  Położyła  głowę  na  jego  ramieniu  i
wzdychała nasycona szczęściem.

Leżeli  w  bezruchu,  w  ciszy,  nie  chcąc  przerwać

zmysłowego uroku, który ich otaczał.

– Wspaniale – odezwał się Vince w końcu.
–  Och,  tak...  !  Z  pewnością  nie  jesteśmy  w  Kansas,

Toto. – Uśmiechnęła się. – Nie.

– Boże, Katho, ja... !
– Sza... Nie! Było wspaniale, Vince, i oboje tak bardzo

tego  pragnęliśmy.  Nie  mów  nic,  dobrze?  Byliśmy  razem,
w naszym, tylko naszym świecie. Tylko to liczy się teraz.
Proszę!

– Dobrze. – Przerwał jej. – Czy czujesz mnie?
Wewnątrz siebie? Boże, jest świetnie, tak niesamowicie

dobrze!

– Tak.

background image

Przez kilka minut leżeli w ciszy.
–  Czy  miałeś  kiedyś  psa  o  imieniu  Toto? –  zapytała

Katha.

–  Nie,  mój  dziadek  miał  alergię  na  psy  i  koty.  Zawsze

chciałem  mieć  angielskiego  owczarka.  Nazwałbym  go
Oliwer.

–  Świetnie.  Ja  chcę  pieska  chow-chow,  ponieważ

wyglądają one jak misie.

Nazwę go Chow-Lee-Chan.
Vince roześmiał się.
– To okropne imię.
–  Wiem.  Ale  uwielbiam  go. –  Uwielbiała  też  Vince'a

Santiniego.  Wielkie  nieba,  jak  bardzo  go  kochała! –  Czy
jestem za ciężka? – Poruszyła się nieznacznie.

– Nie, jesteś lekka jak piórko, ale... Katho, nie kręć się

tak.

–  Dlaczego?  Próbuję  znaleźć  wygodniejszą  pozycję. –

Znowu  się  poruszyła. –  Nie  chcę  odsuwać  się  od  ciebie,
ale jesteś raczej twardą poduszką.

–  Dobrze  to  ujęłaś –  powiedział  uśmiechając  się. –

Właśnie  o  to  mi  chodziło,  gdy  mówiłem,  że  powinnaś
leżeć spokojnie.

–  Co...  Ach! –  westchnęła,  bo  poczuła,  jak  w  jej

wnętrzu narasta jego pożądanie.

– Tak.
Poruszyła się. Zajęczał.
Katha wolno uniosła się, by objąć jego biodra.
– Katho, czy jesteś pewna, że chcesz...

background image

– Cii... Pofruniemy, Vince. Anioły czekają na nas.
I pofrunęli.
Minęło  jeszcze  wiele  czasu,  zanim  wzięli  prysznic  i

ubrali  się.  Katha  zrobiła  omlety,  a  Vince  przygotował
tosty  z  masłem.  Gawędzili  sobie  podczas  jedzenia,  a
rozmowa była lekka i beztroska.

–  Za  kilka  dni  mój  ojciec  będzie  miał  urodziny –

oznajmiła Katha, gdy skończyła już omlet.

– Czy ma jakiś ulubiony rodzaj tortu? – zapytał Vince,

zerkając na ostatni tost.

– Nie, lubi rożki cynamonowe. Możesz zjeść ten tost. Ja

mam już dosyć.

–  Rożki  cynamonowe  zamiast  tortu  urodzinowego? –

Vince roześmiał się.

– Właśnie rożki, odkąd pamiętam. Zrobię je naprędce i

zatknę świeczki urodzinowe na środku tych list. Właśnie!
Rozsądek  podpowiada  mi,  że  lepiej  będzie,  jak  pójdę
popracować z komputerem.

Vince  zaśmiał  się,  ale  gdy  zobaczył,  jak  usiadła

sztywno z szeroko otwartymi oczami, spoważniał.

– Katho, co jest? O co chodzi?
–  Do  licha!  Och, do diabła, Vince! – Poderwała  się  na

nogi.

Wstał również, zaniepokojony coraz bardziej.
–  Vincent,  słyszałeś,  co  powiedziałam?  Listy  opieki

społecznej,  rożki  cynamonowe.  Przeglądałam  program  w
kółko,  ten,  który  drukuje  koperty  na  czeki  i  przysięgam,
że  wirusa  tam  nie  ma.  A  jeżeli  sprawdzam  niewłaściwy

background image

program?

Vince,  a  jeżeli  przestępcom  nie  chodzi  wcale  o  czeki?

Jeżeli  chcą  kwity  żywnościowe  na  mleko,  ser,  rożki
cynamonowe i takie rzeczy?

– Katho, to nie ma sensu.
– Czyżby? – Wybiegła z pokoju.
–  Hej!  Katho! –  zawołał  za  nią. –  Wysokiej  klasy

przestępcy nie kradną rożków cynamonowych.

background image

Rozdział 9

A jednak robili to.
Po godzinie zaciskania zębów, szukania na oślep Katha

pisnęła radośnie.

–  Mam!  Znalazłam! –  Wstała  i  objęła  Vince'a,

uśmiechając  się  do  niego. –  Dokonaliśmy  tego!  Wirus
tkwi w programie jasny jak słońce.

Pocałował  ją  pośpiesznie  w  usta. –  Ty  tego dokonałaś,

geniuszu  od  komputerów.  Zrobiło  to  na  mnie  ogromne
wrażenie.

–  Nie  powinno –  zauważyła  niedbale,  odsuwając  się

nieznacznie  od  niego. –  To  bardzo  prosty  wirus  i  nie
próbowano  go  umieścić  pod  innymi  symbolami  lub
zamaskować  w  jakikolwiek  sposób.  To  może  dziwić,  że
komputer  instruuje,  by  ponownie  zaadresować  określoną
liczbę  kopert,  nie  wszystkie.  Wirus  pojawia  się  tylko  na
liniach 

programu 

dotyczących 

jednego 

sklepu

piekarniczego mającego nadwyżkę.

– Tylko jednego? – Zmarszczył brwi. – I tylko produkty

piekarnicze?

Usiadła znowu naprzeciw komputera.
–  Tutaj. –  Pokazała  mu  końcem  palca  na  zielonym

ekranie. – Widzisz to?

Kombinacja  tych  pięciu  symboli  daje  instrukcje,  by

wymazać  adresy,  które  po  nich  następują.  Zgodnie  z
wiadomością,  która  przeszła  przez  mój  modem,  nowy

background image

adres  będzie  umieszczony  tutaj  przed  pierwszym
następnego miesiąca, co nastąpi w przyszłym tygodniu.

Kwity na produkty piekarnicze dla jednego rynku zbytu

zostaną przesłane. Vince przytaknął.

–  Masz  rację,  to  dziwne.  Gdzie  jest  ten  sklep,  w  który

wymierzono?

– Tutaj, spójrz. Oto adres, ale ja nie wiem, gdzie to jest.
–  Ja  wiem.  W  dzielnicy  handlowej.  Poderwała  głowę  i

spojrzała na Vince'a.

–  Telefon,  który  sprawdzaliśmy,  pochodził  z  tego

rejonu.

– Tak.
Vince  znowu  zaczął  chodzić  w  kółko,  w  skupieniu

zmrużył  oczy.  Patrzyła,  jak  krążył  tam  i  z  powrotem.
Gdzieś  w  dali  słychać  było  grzmoty,  a  deszcz  uderzał  w
szyby.  W  końcu  zatrzymał  się  i  spojrzał  przez  ramię
Kathy na ekran monitora. Wyprostował ręce i złożył je na
piersiach.

–  Interesujące –  powiedział. –  I  bardzo  dziwne.

Dlaczego  zadają  sobie  tyle  trudu,  by  oszukać  tylko  jeden
sklep? I dlaczego tylko produkty piekarnicze?

–  Mają  bzika  na  punkcie  chleba  pszennego

powiedziała i roześmiała się.

Vince spojrzał na nią. – Przepraszam. Co robimy dalej?

Czy zamierzasz iść z tym na policję i przedstawić im całą
sprawę?

„Proszę,  jeszcze  nie" –  pomyślała.  Jeżeli  on  to  zrobi,

ich rola będzie skończona, a Vince odejdzie z jej życia na

background image

zawsze. – A więc?

– Nie – odpowiedział namyślając się. – Nie sądzę.
„Hurra!" – ucieszyła się w duchu.
– Dlaczego nie?
„Dobre  pytanie" –  pomyślał  Vince  oschle.  Mógł

sprezentować  ten  adres  jednemu  ze  swoich  kumpli  z
policji  w  eleganckiej  małej  paczuszce  z  dużą  czerwoną
kokardą.  Wystarczyło,  by  gliny  obstawiły  sklep  i  złapały
złodziei  bułeczek,  gdy  tam  przybędą.  Dlaczego  więc  nie
zamierzał  postąpić  w  ten  sposób?  Ponieważ...  Ponieważ,
cholera,  ich  rola  się  skończy!  Będzie  musiał  opuścić  ją,
pożegnać na dobre, a nie był gotowy, by to zrobić. Jeszcze
nie teraz.

–  Hmm,  pomyśl,  Katho –  powiedział. –  Czułbym  się

jak głupek, idąc z tym do glin. Vincent Santini – prywatny
detektyw –  rozwikłał  poważną  sprawę,  chłopcy.  Te  męty
rozwalą paczkę bułek z hamburgerami. – „Nieźle, Santini
–  pomyślał. –  To  zabrzmiało  prawie  rozsądnie". –  Będą
śmiać się do rozpuku.

– Ojej!
– Nie sugeruję, że ci faceci powinni umknąć bezkarnie,

rozumiesz to chyba.

Grzebanie  w  miejskim  komputerze,  włamanie  do

programu 

opieki 

społecznej 

nie 

jest 

małym

przestępstwem.  Ale  to,  o  co  zabiegają,  czyni  sprawę
śmieszną.  Nie,  sądzę,  że  najlepiej  będzie  dopatrzyć
wszystkiego do końca.

– Co masz na myśli?

background image

Będziemy  obserwować  program.  Gdy  nowe  adresy

wślizną  się  tam,  pójdę  i  złapię  ich,  gdy  pojawią  się  w
piekarni  z  kwitami.  Udam  się  na  policję,  gdzałożę
kajdanki tym typom. Katha zerwała się na równe nogi.

–  Wolnego,  mój  panie.  Słyszę  o  działaniu  jednej  tylko

osoby.  M  y  otoczymy  piekarnię  i  razem  doprowadzimy
sprawę do końca.

–  Nie  ma  mowy.  Mogą  rabować  chleb,  Bóg  wie  z

jakiego powodu, ale zadali sobie wiele trudu, by to zrobić.
Nie sądzę, aby spokojnie przyjęli to, że w ostatniej chwili
wpadli  w  pułapkę.  Mogą  być  brutalni,  Katho,  i  nie  chcę
cię w to wciągać.

– To nie fair, Vince. Tkwię w tym od samego początku

i  zasłużyłam  na  to,  by  tam  być.  Obiecuję,  że  nie  będę
wchodzić  ci  w  drogę.  Będę  cicha  jak  mysz  pod  miotłą.
Możesz  zakładać  im  kajdanki,  tarmosić  za  kołnierz  lub
robić  cokolwiek  innego,  ale  chcę  tam  być,  gdy  to  się
będzie działo.

Obserwował  ją  przez  dłuższą  chwilę.  Patrzyła  mu

prosto w oczy, z podniesioną głową i zaciśniętymi ustami.

–  W  porządku,  wygrałaś.  To  jest  niezgodne  z  moją

oceną  sytuacji,  ale  wygrałaś.  Chcę,  abyś  dała  słowo,  że
będziesz robić to, co ci każę, gdy sprawy będą mieć się ku
końcowi. Nie mógłbym się z tym uporać, gdyby tobie coś
się stało.

Zabiorę się za sprawę, a ty rób dokładnie, co ci każę.
Katha uśmiechnęła się.
–  Dobrze,  poruczniku.  Chcesz,  abym  ci  salutowała,

background image

uderzała obcasami lub coś w tym rodzaju?

Zaśmiał się i wziął ją w ramiona.
– 

To 

nie 

będzie 

potrzebne, 

panno 

Logan.

Przypieczętujemy naszą umowę w taki oto sposób.

Zatopił  w  jej  ustach  swoje,  a  Katha  odwzajemniła

namiętny  pocałunek,  całkiem  mu  oddana.  Czuła,  jak
dosięgają  ją  płomienie  pożądania,  które  w  niej  znowu
szaleją.

– Zgoda? – zapytał, gdy podniósł głowę.
– Zgoda.
W  ciszy,  bez  słów  wyszli  z  pokoju  na  korytarz  i  udali

się  w  kierunku  sypialni.  Tej  nocy  kochali  się  raz  po  raz.
Zasypiali,  a  po  przebudzeniu  sięgali  po  siebie.  Nie
znajdowali  zaspokojenia  dla  swej  namiętności,  byli  jak
wędrowcy,  których  pragnienie  nie  ma  kresu.  W  swoim
prywatnym  świecie,  prywatnym  miejscu,  unosili  się  w
przestworza jak anioły.

Następne  dni  były  dla  Kathy  jakby  skąpane  w

płomieniach  ekstazy.  Burza  wyrzuciła  całą  swą  złość.
Jane  i  ojciec  powitali  ją  w  domu  z  domyślnymi,
znaczącymi  uśmiechami,  a  oni  działali  zgodnie  ze
wspaniale ustaloną procedurą.

Przyjeżdżał  po  nią  wieczorem  i  jechali  na  jacht

Tandera,  by  sprawdzić  program  komputerowy.  Vince
mówił,  że  Tander  dzwonił  z  Alaski,  że  dalej  jest  tam
uwięziony,  starając  się  uporządkować  bałagan,  w  jakim
znalazły się jego szyby naftowe.

–  Jestem  ciekaw,  dlaczego  nigdy  nie  mówił  mi,  że

background image

posiada  szyby  naftowe –  niejednokrotnie  powtarzał  w
zamyśleniu. – Zwykle aż się pali, by opowiadać o tym, w
czym macza palce.

–  Nie  rozumiem  tego

–  odpowiedziała  Katha,

wzruszając ramionami.

Były  to  magiczne  dni  i  pełne  miłości  noce.  Vince

odwoził  Kathę  do  domu  około  północy  i  dopiero  wtedy,
gdy  leżała  sama  w  łóżku,  rzeczywistość  próbowała
pokazać  jej  swą  brzydką  twarz.  Nie  chciała  słuchać
szydzących  z  niej  szeptów  jej  własnej  podświadomości,
nie chciała przyznać, że każdy następny dzień przyczynia
się do tego, iż rozstanie z Vince'em będzie dla niej jeszcze
bardziej bolesne.

„Później  będę  ponosić  konsekwencje" –  zdecydowała,

gdy powoli z uśmiechem na ustach odpływała w sen.

W ostatnim dniu miesiąca, tydzień po wykryciu wirusa,

Katha włączyła polecenia, by przywołać program.

– Och... Mój... Boże! – wykrzyknęła.
– O co chodzi? – zapytał Vince.
–  Zrobili  to,  mój  Boże,  zrobili  to.  Patrz,  Vince,  to  są

nowe adresy na koperty, w których będą kwity do sklepu
w  dzielnicy  handlowej.  Zapamiętałam  poprzednie,
ponieważ  tak  wiele  razy  je  widziałam.  Tamte  są
wymazane, na ich miejsce wpisano nowe.

–  No  właśnie!  Czeki  i  kwity  wychodzą  jutro,

pierwszego. Sprowadzają czasową pomoc raz w miesiącu,
by  napełnić  koperty.  Komputer  drukuje  adresy  w
dokładnej  kolejności,  a  kwity  przychodzą  z  centrum

background image

rozdziału  nadwyżek  w  odpowiednim  porządku.  Koperty
są  napełniane  rutynowo.  Ci  ludzie  nie  mają  powodu,  by
coś podejrzewać. Robią, co do nich należy, i idą do domu.
To  właśnie  to.  Jutro  będą  wysłane.  Pojutrze  powinny
dotrzeć  na  miejsce  przeznaczenia  lub  najpóźniej  za  dwa
dni.

–  Vince,  kwity  do  tego  sklepu  idą  pod  trzy  różne

adresy.  Jest  ich  troje.  Nie  sądzisz,  że  potrzebujesz
pomocy?

– Tander ma wrócić dziś wieczorem. Może iść z nami.

Dzwonił do mnie do domu wcześnie rano.

– O której spodziewasz się go dziś wieczorem?
– Późno. Bardzo późno. Chodź tutaj, moja Katho.
– Tak jest, panie poruczniku.
Następnego  dnia  wczesnym  popołudniem  Vince

siedział w miękkim fotelu na pokładzie jachtu patrząc, jak
Tander rozpływa się w głośnym, długim śmiechu.

–  Chleb,  ciastka,  rożki  cynamonowe –  powiedział

Tander,  łapiąc  powietrze.

–  Ach,  uwielbiam  to,

uwielbiam!  Słyszałem  o  kradzieży  forsy,  a  tu  chodzi  o
ciastka. Co za dowcip. Santini, dostarczyłeś mi uciechy.

– Skończyłeś, panie Ellis? – zapytał Vince uprzejmie. –

Czy  też  potrzebujesz  następnych  dwudziestu  minut,  by
całkiem zwariować?

–  Zamknę  się –  powiedział  Tander,  szczerząc  zęby –

ponieważ  ty,  oczywiście, jesteś  naburmuszony.  Ale
musisz przyznać, Vince, że to by była niezła komedia.

Zacznę  się  kontrolować  i  nie  będę  obrzucać  cię

background image

stwierdzeniem „a przecież ci mówiłem".

–  Jesteś  bardzo  wspaniałomyślny.  Rozmawiałem  z

kierownikiem  sklepu,  w  którym  są  nadwyżki,  i  obiecał
współpracę. 

Użyjemy 

zaplecza, 

by 

obserwować

wchodzących  i  wychodzących.  Chcesz  się  włączyć,  czy
nie?

–  Ależ  oczywiście,  że  chcę  tam  być.  Za  żadne  skarby

nie  chciałbym,  by  mnie  to  ominęło.  Ty  i  ja  możemy  dać
sobie  radę  z  trzema  facetami  bez  większego  wysiłku.
Dziwię  się,  że  pozwalasz,  by  Katha  była  tak  blisko,
chociaż...

– Będzie trzymać się z daleka. Mówi, że ma prawo tam

być  i  ma  słuszne  argumenty.  Obiecała  stosować  się  do
moich  poleceń  co  do  joty.  Boże,  gdyby  coś  się  jej
przytrafiło, ja...

Tander spoważniał.
–  Vince,  chwila  szczerości.  Co  z  tobą  i  Kathą?  Co  do

niej czujesz? Jest wyjątkową kobietą i...

–  Kocham  ją

–  odpowiedział  Vince.  Zamrugał

zdziwiony, że to wyznał.

– Tak podejrzewałem od początku – powiedział Tander

spokojnie. –  Byłem  ciekaw,  czy  już  sam  do  tego
doszedłeś. Czy mówiłeś jej, co do niej czujesz?

Vince westchnął głęboko i powoli wypuścił powietrze.
– Nie, i nie zamierzam tego robić.
Tander  pochylił  się  do  przodu,  by  położyć  łokcie  na

kolanach, luźno złączył palce rąk.

– Dlaczego nie, do cholery?

background image

–  Co  to  miałoby  dać?  „Kocham  cię,  Katho,  do

zobaczenia".  Brednie.  Nie  będę  się  z  nią  spotykał,  gdy
zakończymy tę sprawę z opieką społeczną.

– Zważyłeś wszystko w myślach i pozbywasz się tego,

co ciąży. Jesteś wariat.

–  Jestem  całkiem  świadomy  tego,  co  robię.  Moje

poglądy  na  temat  małżeństwa  i  pracy  detektywa  nie
zmieniły się. Nie łączą się, nie współgrają, koniec historii.

Tander  usiadł wygodnie  i  zanim  zaczął  mówić,  patrzył

na Vince'a przez długą chwilę.

–  Masz  rację –  rzekł. –  Powinieneś  uwolnić  się  od  tej

sprawy tak szybko, jak to możliwe.

– Wiem.
– Ponieważ nie zasługujesz na nią. Vince zesztywniał.
– Co?
–  Nie  zasługujesz  na  Kathę  Logan.  Obsypałeś  ją  całą

masą  statystyk,  które  mówią,  że  gliny  mają  wysoki
wskaźnik  rozwodów.  Nieważne,  że  miała  rację,
rozszyfrowując  ten  numer  z  opieką  społeczną  i  od
początku  będąc  wspólnikiem  w  odkryciu  przestępstwa.
Jest  z  pewnością  zbyt  krucha,  by  żyć  z  prywatnym
detektywem, by go kochać. Nie dałaby sobie z tym rady. –
Potrząsnął  głową. –  Jesteś  taki pełen  absurdów,  Santini.
Jesteś niedorzeczny.

Vince poderwał się na nogi.
–  Dość  tego,  Ellis.  Pleciesz  bzdury.  Wiesz  o  tym?

Gadasz,  bo  lubisz  słuchać  brzmienia  swojego  głosu,
ignorujesz fakt, że nie masz pojęcia, o czym mówisz.

background image

–  Czyżby,  Vince? –  Tander  wstał  i  spojrzał  na

rozgniewanego  Vince'a. –  Odkąd  cię  znam,  stosujesz  to
swoje  nędzne  i  nadużyte  wytłumaczenie,  by  uniknąć
poważnego  związku,  zobowiązań  względem  kobiety.  Ale
tym  razem,  przyjacielu,  pozwalasz,  by  najlepsze,  co
kiedykolwiek ci się przydarzyło, przeciekło ci przez palce.

– Słuchaj, Tander...
–  Dosyć.  Nie  interesuje  mnie  twoja  pusta  gadanina.

Wynoś  się  z  mojego  jachtu,  Santini,  i  pozwól  mi  się
zdrzemnąć.  Jestem  wypompowany  przedzieraniem  się
przez  śniegi  Alaski.  Zobaczymy  się  jutro. –  Minął
Vince'a, spojrzał na niego przez ramię. – Aha, Vince. Czy
zastanowiłeś się kiedyś, czego naprawdę się boisz?

Vince  zrobił  jeden długi  krok  w  jego kierunku  i  złapał

mocno muskularne ramię Tandera.

–  Tym  razem  posuwasz  się  zbyt  daleko,  Tander –

powiedział  przez  zaciśnięte  zęby. –  W  mgnieniu  oka...
bym...

– Powalił mnie na ziemię? – przerwał Tander.
– No, już, jeżeli to poprawi twoje samopoczucie. Jeżeli

nawet rozwalisz mi głowę, fakty pozostaną faktami.

Vince  zaklął  po  włosku  i  uwolnił  jego  ramię.

Przygładził ręką włosy i potrząsnął głową.

– W moim umyśle panuje chaos.
– Wiem – rzekł Tander spokojniejszym głosem.
–  Wiem.  Wyglądasz  jak  podgrzane  nieszczęście.

Pomyśl o tym, co mówiłem, dobrze? Stracisz Kathę, jeżeli
się  nie  pozbierasz.  Idę  spać. –  Odwrócił  się  i  opuścił

background image

pokład.

–  Do  zobaczenia –  powiedział  Vince  cicho,  po  czym

ruszył  w  kierunku  doku.  Tander  stał  w  cieniu  wyjścia  i
patrzył,  jak  Vince  odchodzi.  „Pomyśl,  Santini

powiedział mu cicho. – Na litość boską, pomyśl".

W zamyśleniu potarł palcem policzek.
– Niezłe, zapierające dech w piersiach przedstawienie –

powiedział  głośno. –  Niemal  się  wściekłeś –  szczerzył
zęby. –  Ach,  cóż  za  pierwszorzędną  robotę  robię.
Amorku,  jesteś  mi  winien  jeden  strzał,  ty  leniwy
próżniaku.

Vince 

wyjechał 

przystani, 

mocno 

ściskając

kierownicę.  Słowa  Tandera  jak  szalone  chodziły  mu  po
głowie.

„Czy  zastanawiałeś  się  kiedyś,  czego  naprawdę  się

boisz?"

–  Cholera! –  zaklął. –  Tander  jest  szalony,  kompletny

wariat.

Spojrzał  na  zegarek  i  mocniej  nacisnął  pedał  gazu.

Przypomniał  sobie  nagle,  że  miał  spotkać  się  z
dekoratorem  w  swoim  nowym  biurze.  Wiedział,  jaką
atmosferę  chciał  wykreować,  była  więc  to  kwestia  rady,
jak to wszystko połączyć w całość. Później zobaczy Kathę
i...

Zaklął ponownie, a jego mina stała się jeszcze bardziej

naburmuszona.  Nie  spotka  się  z  nią  tego  wieczoru,
ponieważ  brała  udział  w  zebraniu  dla  kobiet  biznesu.
Doszedł  do  wniosku,  że  świetnie  się  składa.  Spędzi

background image

spokojny  wieczór  w  domu,  sam,  bez  Kathy,  która
napełniała  jego  pokój  kipiącym  śmiechem,  wesołą
pogawędką.  Nie  ma  sprawy.  Poczyta  książkę  lub  będzie
oglądał telewizję, lub...

„Czy  zastanawiałeś  się  kiedyś,  czego  naprawdę  się

boisz?"

– Cholera.
Następnego  ranka  Katha,  Vince  i  Tander  stali  na

zapleczu piekarni, która dysponowała nadwyżką.

–  Znacie  fakty –  powiedział  Vince. –  Ludzie  mogą

wchodzić tutaj prosto z ulicy i płacić gotówką za towary.
Kierownik sklepu ma na oddzielnej półce produkty, które
można otrzymać za kwity z opieki społecznej. Jeżeli ktoś
wręczy  mu  kwit  on  zapyta:  „Czy  sądzi  pani,  że  spadnie
deszcz?"  Tander,  to  sygnał  dla  nas,  aby  wkroczyć.  Ty,
Katho, zostajesz tutaj. Rozumiecie?

– Owszem – odrzekł Tander.
–  Tak,  rozumiem –  powiedziała  Katha  cicho.  Vince

prawie  dziś  z  nią  nie  rozmawiał.  Być  może  tak
zachowywał się, gdy był w akcji, ale nawet nie pocałował
jej, nie uśmiechnął się do niej. – Nie będę wchodzić wam
w drogę.

– Dobrze.
„Boże, ależ ona jest piękna" – pomyślał. Nie do wiary,

jak  zielony  sweter  pasował  do  jej  wspaniałych  oczu.
Pragnął porwać ją w ramiona i całować aż do utraty tchu.
Spędził  samotny,  smętny  wieczór  w  domu  i  niespokojną
noc w dużym, pustym łóżku. A niemądre pytanie Tandera

background image

nie dawało mu chwili spokoju. Być może mimo wszystko
powali z nóg pyskatego pana Ellis.

– Stanę na warcie pierwszy. Wy możecie się rozgościć.
Przesunął  się do  drzwi.  Otworzył  je  z  trzaskiem,  po

czym wsparł się jednym ramieniem o ścianę. Założył ręce
na piersiach, zmarszczył brwi, patrzył przez wąski otwór.

–  Partyjkę  remika? –  zapytał  Tander,  wyciągając  talię

kart z kieszonki koszuli. – Tysiąc dolarów za punkt.

Katha przeniosła wzrok z Vince'a na Tandera.
– 

Słucham? 

Przepraszam, 

nie 

słyszałam, 

co

powiedziałeś.

Tander uśmiechnął się do niej.
–  Wiele  dzieje  się  wokół.  Zagrajmy  w  karty.  Czas

wolno płynął.

Nikt  nie  przychodził  do  sklepu  z  kwitami  opieki

społecznej.

W  południe  Tander  wymknął  się  tylnym  wyj  ściem  i

wrócił z kanapkami i zimnymi napojami.

– Jedz i rozdaj karty – powiedział do Kathy. – Jestem ci

winien  pięćdziesiąt  siedem  tysięcy  dolarów.  Wyciągasz
moją podręczną gotówkę.

–  Cii... –  odezwał  się  Vince  ze  swojego  dogodnego

punktu przy drzwiach. – Mówcie ciszej.

–  Robi  się,  panie  Promyku  Słońca –  rzekł  Tander. –

Zagrasz w pokera, Katho?

– Ej! – zakrzyknął Vince.
– Panie Santini, proszę – powiedział Tander szyderczo.

– Mów ciszej. Chcesz narobić hałasu?

background image

Vince wymamrotał coś, czego Katha wolała nie słyszeć,

po czym zajęła się kartami.

Czas znowu wolno płynął.
Vince nie skorzystał z propozycji Tandera, że zmieni go

przy  drzwiach.  Ciemna  zasłona  smutku  zawisła  nad
Kathą.  Dwanaście  po  czwartej  Vince  wyprostował  się  i
odsunął od ściany. Przymrużył oczy i patrzył przez otwór
przy drzwiach.

– Cholera jasna! – wyszeptał. Katha i Tander wstali.
– Co... – zaczął Tander.
Vince  podniósł  rękę,  by  go  uciszyć,  po  czym  dał  im

znak,  by  podeszli  do  drzwi.  Usłyszeli  głos  kierownika
sklepu.

– Czy sądzi pani, że będzie padać?
Tander  sięgnął  po  rewolwer  zatknięty  z  tyłu  za  pas,

potem  poruszył  głową  zmieszany,  gdyż  Vince  dał  mu
znak, że nie trzeba. Vince wziął Kathę za rękę i przesunął
ją przed siebie, aby mogła patrzyć przez otwór. Otworzyła
szeroko  oczy  ze  zdumienia,  a  jej  usta  wyszeptały  cichy
okrzyk.  Vince  położył  ręce  na  jej  ramionach  i  delikatnie
odsunął  ją  z  drogi.  Kiwając  głową  na  Tandera,  otworzył
drzwi i wszedł do sklepu.

–  Dobry  wieczór,  moje  panie –  powiedział. – Witaj,

Marto  Turnbull.  Jak  jeździ  twój  klasyczny  studebaker?
Wszystko gra?

Marta  westchnęła,  machając  ręką  przed  ustami.

Purpurowy  tulipan  na  jej  czerwonym  kapeluszu  zahuśtał
się  gwałtownie.  Dwie  starsze  kobiety,  które  z  nią  były,

background image

wpatrywały  się  w  Vince'a szeroko  otwartymi  oczami.  Na
ich bladych, pomarszczonych twarzach czaił się strach.

– Och, psiakrew! – powiedziała Marta. – Koniec pieśni.

To  Vincent  Santini,  dziewczyny,  detektyw.  Jest
małodusznym, twardym gliniarzem. On nie traci czasu. Po
prostu  przyłapuje  i  zapisuje  nazwiska.  Jedziemy  do
więzienia.

– Przyłapuje i... – Tander wybuchnął śmiechem.
–  Cześć,  Katho,  kochanie! –  powiedziała  Marta,

uśmiechając  się  wesoło,  gdy  Katha  weszła  do  sklepu. –
Twój  młody  człowiek  ma  właśnie  zaciągnąć  mnie  i
dziewczęta do ciupy.

–  Marto –  odezwała  się  Katha. –  O  co,  do  licha,  tu

chodzi?

– Chcę adwokata – zawołała jedna z kobiet.
– Ciszej, Gladys – powiedziała Marta. – Nie stać cię na

adwokata.

–  A  jednak  chcę  adwokata –  powtórzyła  Gladys. –

Wystarczy  bystry  młody  obrońca z  urzędu.  Oczywiście
mężczyzna.

–  Dość  tego –  powiedziała  Katha  surowo. –  Marto,

musisz mi coś wyjaśnić.

Czy  włamałaś  się  do  programu  komputerowego  w

wydziale opieki społecznej?

– Oczywiście, że tak – odrzekła Marta, nadymając się z

dumy. –  W  przytułku  dla  starszych,  tam  gdzie  chodzimy
na  bezpłatny  lunch  na  gorąco,  jest  komputer  i  modem.
Zobaczysz,  że  jestem  czarodziejem  komputerów.  Mario

background image

Małgorzato...

Przywitaj się, Mario Małgorzato.
– Witaj – powiedziała Maria Małgorzata trzęsącym się

głosem. – Bardzo mi miło poznać was wszystkich.

– Maria Małgorzata – mówiła Marta dalej – mieszka w

przeciwległym  zakątku  miasta  i  w  jej  przytułku  dla
starszych również jest komputer.

Przesyłałyśmy  wiadomości  tam  i  z  powrotem  przez

modemy.

–  Zmarszczyła  brwi,  patrząc  na  Marię

Małgorzatę. –  Ale  ona  nie  odpowiedziała  nawet  na
połowę z nich.

–  Ponieważ  niektóre  z  twoich  wiadomości  przeszły

przez mój modem – poinformowała Katha.

–  Co  też  powiesz? –  Marta  mlasnęła  językiem. –  Ależ

jestem  głupia.  Moja  pamięć  nie  jest  już  taka jak  kiedyś.
Musiałam  przez  pomyłkę  wykręcić  numer  twojego
modemu, pomylić twój numer z tym od Marii Małgorzaty.
Och,  starość  to  koszmar!  Dzięki  Bogu,  mam  Piotra  do
pomocy. – Nagle zamilkła.

–  Piotr? –  zapytała  Katha. –  Czy  twój  wnuk  jest  w  to

wciągnięty?

Marta rzuciła zakłopotane spojrzenie w stronę Vince'a.
–  Nie  całkiem,  kochana.  Chcę  powiedzieć,  że  nieźle

umiem obchodzić się z komputerami. Zaczęłam uczyć się
ich  obsługi  kilka  lat  temu,  gdy  Piotr  tak  bardzo  się  nimi
zainteresował. I jestem w tym dobra, ale nie tak jak Piotr.
No, wiesz, on robi doktorat z informatyki, Katho.

–  Wiem.  Ale  co  on  ma  wspólnego  z  waszym

background image

włamaniem do komputerów opieki społecznej?

–  Ech,  pomógł  nam  troszkę!  Nie,  żeby  chciał,

zapamiętaj.  Babcie  dobrze  wiedzą,  jak  odpowiednio
przycisnąć swoich wnuków. – Spojrzała Vince'owi prosto
w  oczy. –  Nie  myśl  więc,  że  możesz  oskarżyć  Piotra.
Robił  wszystko  wbrew  swojej  woli.  Gladys,  Maria
Małgorzata  i  ja  bierzemy  pełną  odpowiedzialność  za  to,
co zrobiłyśmy, nieprawdaż, moje panie?

–  Bezwzględnie –  powiedziała  Gladys. –  Najwięcej

uciechy  sprawiło  mi  wprowadzenie  danych  personalnych
do...

–  Ale  dlaczego? –  przerwał  Vince. –  To  jest  zagadka.

Dlaczego  sprawiłyście  sobie  tyle  kłopotu,  by  obrabować
nadwyżki piekarnicze akurat w tym sklepie?

–  Gladys  i ja –  wyjaśniła  Marta –  mieszkamy  w

pobliżu,  w  domach  kwaterunkowych.  Maria  Małgorzata
mieszka również w domu kwaterunkowym, ale po drugiej
stronie miasta. Wszystkie jesteśmy wdowami i dostajemy
stałe  marne  renty;  po  prostu  nie  miałyśmy  funduszy,  by
kupić  to,  co  nam  było  potrzebne.  Nie  zrozum  mnie  źle,
młody  człowieku.  Już  odesłałyśmy  kwity,  które  nie  były
nam  potrzebne,  do  opieki  społecznej,  tak,  aby  właściwi
ludzie mogli otrzymać należne im produkty. Przyszłyśmy
tutaj tylko po...

–  Po  co? –  Katha,  Vince  i Tander  zapytali  zgodnym

chórem.

–  Po  rożki  cynamonowe,  by  uczcić  urodziny  Roberta.

Mogłyśmy  zrzucić  się  i  kupić  mu  pudełko  rożków  w

background image

supermarkecie, ale one nie są tak dobre jak te z piekarni, a
Robert zasługuje na najlepsze. I nie na jeden lub dwa, ale
na całe tuziny.

Mogłabyś  je  zamrozić,  Katho,  a  on  mógłby  obchodzić

urodziny miesiącami. Ale...

– westchnęła. – Złapaliście nas i biedny Robert nic nie

będzie miał.

–  Marto! –  krzyknęła  Katha. –  Zrobiłyście  to  dla

mojego  ojca?  Zrobiłyście  to,  by  wydać  mojemu  ojcu
przyjęcie urodzinowe?

Vince potarł czoło.
– Do licha.
– To mi się podoba – powiedział Tander śmiejąc się. –

Co  za  szwindel.  To  przestępstwo  stulecia.  Gang  „Spoza
Wzgórz" w zmasowanym natarciu.

– My nie jesteśmy – rzekła poirytowana Gladys – spoza

wzgórz.  Może  huśtamy  się  na  wierzchołkach,  ale  z
pewnością  nie  spoza  nich.  Uważaj  na  swoje  maniery,
młody człowieku.

Przepraszam, madame. Nie chciałem pani obrazić.

–  Mam  nadzieję,  że  nie.  Wszyscy  młodzi  ludzie  są

podobni.  Myślicie,  że  jak  komuś  stuknie  sześćdziesiąt
pięć  lat,  to  mógłby  równie  dobrze  już  umrzeć.  Marta,
Maria  Małgorzata  i  ja  nie  chcemy  być  przerzucane  do
domów  starców,  gdzie  można  tylko  wegetować.  Spójrz,
co  zrobiłyśmy,  by  otrzymać  te  kwity.  Kto  mówi,  że  nie
można  nauczyć  starego  psa  nowych  trików?  Prawda,
Marto?

background image

– Oczywiście, że tak – rzekła Marta. Zmierzyła Kathę,

Vince'a i Tandera chmurnym spojrzeniem. – Założę się, że
upłynie  wiele  czasu,  zanim  powiecie,  że  życie  człowieka
kończy się po sześćdziesiątce.

Wszyscy  posłusznie  przytaknęli,  a  Vince  gwałtownie

potrząsnął głową.

–  Przestańcie  już –  powiedział. –  Skończcie  na  tym.

Marto,  zgadzam  się,  że  często  nie  wierzymy,  że  starsi
ludzie mogą jeszcze wiele zdziałać, ale czy macie pojęcie,
co  zrobiłyście?  Popełniłyście  przestępstwo.  Poważny
występek.  Jesteście  winne  włamania  do  programu
komputerowego,  które  przynosi  szkodę,  i  to  mogłoby
wam dać wyrok do dziesięciu lat więzienia i pięć tysięcy
dolarów grzywny.

– Czy pan – zapytała Marta lekko trzęsącym się głosem

– ma pojęcie, jak żyje się z jałmużny, którą dostajemy co
miesiąc?  Jak  trzeba  wciąż  się  martwić,  że  pojawi  się
nieoczekiwany  wydatek?  Że  musimy  uciekać  się  do
przyjmowania  bezpłatnych  posiłków  w  przytułku  dla
starszych?  Mieć  tak  kochanego  przyjaciela  jak  Robert
Logan i nie mieć pieniędzy, by dać mu zamiast tortu rożki
cynamonowe w jego uroczystym dniu?

– Och, Marto! – odezwała się Katha ze łzami w oczach.

–  Robiłyście  to,  co  dyktowało  wam  serce,  ale  Vince  ma
rację. To, co zrobiłyście, jest bardzo złe.

Marta westchnęła.
–  Teraz  rozumiem,  kochana. –  Wyciągnęła  ręce. –

Panie Santini. Załóż nam kajdanki i zabierz nas do kicia.

background image

Kierownik sklepu przyłożył chusteczkę do oczu, potem

wytarł nos.

–  Nic  nie  widziałem  ani  nie  słyszałem.  Nie  będę

przeciwko nim zeznawał.

–  Vince –  odezwała  się  Katha,  patrząc  na  niego. –  Co

zamierzasz z nimi zrobić?

– Zamierza wsadzić je do ciupy – powiedział Tander. –

Wiecie, on jest gliniarzem o twardym sercu.

– Chcę bystrego adwokata – pisnęła Gladys.
–  Zamknijcie  się  wszyscy! –  zażądał  Vince.  Całe

zgromadzenie w sklepie ucichło.

– Dziękuję.
Wolno  pocierał  ręką  brodę  i  gapił  się  na  trzy

przestępczynie. Zrobiło się cicho jak makiem zasiał.

– Marto Turnbull – odezwał się w końcu. – Czy  mogę

dostać twoje słowo honoru, że nigdy, ale to nigdy w życiu
nie zrobisz czegoś podobnego?

–  Ależ  tak,  kochanie.  Naprawdę  nie  sądzę,  abym  była

stworzona  do  życia  w  przestępstwie  z  moim  głupim
brakiem pamięci, partaczącym każde działanie.

–  Świetnie – Vince pozbierał  kwity  leżące  na  ladzie. –

Dopilnuję, aby to wróciło do wydziału opieki społecznej, i
powiem kierownikowi, że trzeba wprowadzić poprawki w
programie. Tymczasem...

Wszystkie  oczy  były  w  niego  wlepione.  Sięgnął  do

kieszeni  i  wyjął  kilka  banknotów,  kładąc  pieniądze  na
ladzie.

–  ...  kupcie  Robertowi  Loganowi  wystarczającą  ilość

background image

rożków  cynamonowych,  by  zrobić  największy  tort
urodzinowy, jaki kiedykolwiek widział.

Katha  czuła  się  tak,  jakby  jej  serce  miało  pęknąć  z

miłości do Vince'a Santiniego.

– Dziękuję, Vince – wyszeptała.
– Na ciebie postawiłem, Santini – powiedział Tander. –

Wiedziałem,  że  wyjdziesz  z  tego  z  twarzą.  Teraz  idę  do
domu. Damy, poznanie was było dla mnie zaszczytem.

– Do zobaczenia, Tander – rzekł Vince.
–  Do  widzenia,  Tander! –  zawołała  Katha,  gdy

wychodził frontowymi drzwiami.

Tander odwrócił głowę w kierunku sklepu.
– A propos, Vince, nie mam żadnych szybów na Alasce

– powiedział i zniknął.

Vince  zamyślił  się  przez  chwilę,  po  czym  odwrócił  się

do kierownika sklepu.

– Proszę podać paniom, co sobie życzą. Chodź, Katho.

Chodźmy już stąd.

Gdy  Vince  i  Katha  wyszli  zza  lady,  Marta  stanęła

naprzeciw Vince'a, wspięła się na palce i pocałowała go w
policzek, a purpurowy tulipan uderzył go w czoło.

–  Niech  cię  Bóg  błogosławi,  kochany  chłopcze –

powiedziała wzruszona. – Katha dobrze wybrała.

Vince  próbował  się  uśmiechnąć,  ale  bez  rezultatu.

Złapał  lekko  łokieć  Kathy  i  wyprowadził  ją  ze  sklepu.
Zagubieni  w  swoich  własnych  myślach  nie  odzywali  się
do siebie, jadąc do jej domu.

background image

Rozdział 10

Vince  zaparkował  samochód  przed  domem,  wyłączył

silnik,  skrzyżował  ręce  na  kierownicy  i  gapił  się  przez
przednią szybę.

Katha  spojrzała  na  niego  nie  wiedząc,  czy  powinna

wysiąść  z  auta,  powiedzieć  coś  lub  czekać,  aż  on  coś
powie.

–  Sądzę,  że  okropna  trójca  wkrótce  się  tu  pojawi,  aby

urządzić  przyjęcie  urodzinowe  twojemu  ojcu –  odezwał
się wreszcie.

– Chciały dobrze, Vince. To, co zrobiłeś dla nich, było

wspaniałe.

– W  porządku – powiedział trochę  sarkastycznie. – To

ja,  Pan  Wspaniały. –  Spojrzał  na  nią. –  Sprawa  jest
zamknięta. Przestępstwo zostało wyjaśnione.

„A  to  jest  pożegnanie" –  pomyślała  Katha,  pełna

smutku.  Wiedziała,  że  to  nadejdzie,  ale  czuła  nienawiść
do  tej  chwili.  Prawdziwą  nienawiść.  Musi  z  godnością,  z
dumą przebrnąć przez następne minuty.

–  Tak,  wszystko,  wszystko  skończone,  prawda? –

powiedziała miękko, patrząc mu w oczy. – Rozumiem.

Vince  wiedział,  że  Katha  nie  mówiła  o  ciągnącym  się

śledztwie,  robiła  aluzję  do  nich,  do  tego,  co  ich  łączyło.
Skończyło się. I tak musiało być.

„Czy  zastanawiałeś  się  kiedyś,  czego  naprawdę  się

boisz?  Przeklęty  Tander –  dumał  Vince. –  Nie  wiedział,

background image

co  mówi".  To  było  śmieszne  pytanie  i  on  je  zignorował.
Cholera,  nie  ma  w  jego  życiu  miejsca  dla  Kathy  Logan,
ogniska 

domowego, 

dzieci, 

szczeniąt 

spotkań

towarzyskich. Tak właśnie jest. I tak właśnie będzie.

–  Słuchaj,  Katho,  czas,  który  razem  spędziliśmy  był

bardzo... miły.

„Miły,  Boże,  czy  faktycznie  powiedziałem  to  okropne

słowo?"  Było  fantastycznie,  pięknie  nie  do  wyobrażenia.
Unosili się w przestworza jak anioły do miejsc, o których
istnieniu nawet nie wiedział.

– Ja...
Podniosła rękę.
–  Vince,  proszę.  Przydługie  wyjaśnienia  nie  są

potrzebne. –  Jej  głos  był  spokojny.  Nie  zobaczy  łez
zbierających  się  w  jej  oczach.  Opuści  scenę  z  klasą. –
Znam  twoje  zdanie  o  łączeniu  pracy  detektywa  z
zobowiązaniami  względem  kobiety.  Wiedziałam  to  od
początku, ponieważ postawiłeś sprawę bardzo uczciwie.

Z wysiłkiem połykała ślinę i mrugała, by powstrzymać

łzy.

– Chcę, abyś wiedział – dodała, a jej głos zaczął drżeć –

że  gdybym  miała  możliwość  cofnąć  czas  i  przemyśleć
ponownie  moje  decyzje,  postąpiłabym  tak  samo,  nawet
wiedząc,  że  tak  to  się  skończy.  To,  co  nas  łączyło,  było
nadzwyczajne,  niespotykane  i  wspaniałe.  Nigdy  cię  nie
zapomnę, Vince, ale rozumiem, dlaczego musisz odejść.

– Ale...
Sięgnęła  do  klamki  w  drzwiach,  odwracając  głowę,  by

background image

ukryć  łzy. –  Dziękuję,  Vince,  za...  Po  prostu  dziękuję.
Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwy i odniesiesz
sukces  w  nowej  pracy.  Pamiętaj,  że  gdy  sprawy  osaczają
cię,  jest  ciężko...  Pamiętaj... –  Załkała  aby  pofrunąć  w
przestworza jak anioły. Do widzenia.

– Katho, poczekaj.
Odwróciła się, łzy płynęły po jej bladych policzkach.
–  Nie  chciałam  płakać.  Obiecałam  sobie,  że  nie  będę

płakać. Rozmieniłam na drobne dumę Loganów. Więc... –
Odetchnęła  głęboko,  starając  się  powstrzymać  szloch. –
Więc mogę równie dobrze iść na piwo. Vince, chcę, abyś
wiedział,  jak  wiele  to  wszystko  znaczyło  dla  mnie,  co
dzieliliśmy,  co  nas  łączyło.  Jesteś  pełnym  ciepła,
troskliwym,  przystojnym  mężczyzną  i  tak  się  cieszę,  że
byłeś  chociaż  przez  chwilę  w  moim  życiu.  Naprawdę  cię
kocham. –  Wyśliznęła  się  z  samochodu  i  pobiegła
chodnikiem, znikając w domu.

–  Katho! –  krzyknął  Vince.  Pochylił  się  na  siedzeniu

auta. – Katho, wróć tutaj! Chcę ci powiedzieć... Cholera!

Zamknął  drzwi  z  trzaskiem.  Przekręcił  kluczyk  w

stacyjce i z hukiem odjechał z pobocza.

Powiedzieć  jej?  Co?  Że  ją  kocha?  Nie  może  tego

zrobić,  ponieważ  słowa  niczego  nie  zmienią.  Katha  go
kocha? Piękna, doskonała, jedyna w swoim rodzaju Katha
kocha go? To nie ma znaczenia, ponieważ on nie może jej
mieć.

Jest  samotnym  prywatnym  detektywem.  A  Katha,  gdy

brał ją w ramiona, była w każdym calu kobietą.

background image

–  Cholera,  Santini,  daj  temu  spokój! –  wymamrotał. –

To skończone. Tak musi być.

„Czy  kiedyś  zastanawiałeś  się,  czego  naprawdę  się

boisz?"

– Ellis, rozwalę cię! – warknął Vince.
Nocą  pytanie  Tandera  atakowało  Vince'a  bez  litości.

Siedział w fotelu w swoim salonie, nie dbając o włączenie
światła  i  gapił  się  w  pustkę.  Siedział  i  myślał,  aż  światło
jutrzenki oznajmiło mu początek nowego dnia.

W  nocy  Katha  płakała.  Wykorzystała  ostatni  zapas

energii  i  wzięła  udział  w  przyjęciu  urodzinowym  ojca  z
Martą  i  jej  starowinkami.  Wiedziała,  że  nie  oszuka
ukochanego  ojca  i  widziała  jego  zmartwione  spojrzenia,
ale  udawała,  że  wszystko  jest  dobrze.  Gdy  tylko  mogła
pozwolić  sobie  na  ucieczkę,  zamknęła  się  w  swoim
pokoju.

Świtało.  Wytarła  oczy,  wyprostowała  ramiona  i

podniosła głowę.

„Nieważne" –  pomyślała.  Płakała  jak  każda  myśląca

kobieta  w  takich  okolicznościach,  znając  kojącą  moc  łez.
Płakała,  ale  teraz  przestanie  i  pójdzie  dalej  w  życie.  Bez
Vince'a.

A  co  z  bólem  jej  zranionego  serca?  Co  z  jej

zdruzgotaną dumą?

Zmarszczyła  brwi  i  potrząsnęła  głową.  Nie,  do  licha...

Nie utraciła swej dumy,  mówiąc Vince'owi, że go kocha.
Powiedziała mu prawdę i nie żałuje tego. To były ostatnie
słowa  tego  rozdziału  w  jej  życiu  i  będzie  zawsze

background image

pielęgnować wspomnienia o nim. Wspomnienia należą do
niej. Na zawsze.

Mijały  dni,  a  Katha  rzuciła  się  w  wir  pracy.  Spędzała

długie godziny, pisząc na maszynie i robiąc korekty. Gdy
padała w nocy na łóżko, zasypiała wyczerpana, ale zawsze
towarzyszył jej obraz Vincenta.

Tydzień  po  pożegnaniu  z  Vince'em,  ojciec  wziął  ją  za

rękę i mocno uścisnął.

–  Porozmawiaj...  z  ojcem –  poprosił. –  Gdzie...  jest

Vince?

–  Odszedł,  tatusiu –  odrzekła  spokojnie. –  Wszystko

między nami skończone.

– Kochasz... go?
–  Tak,  ależ  tak,  ale  wiedziałam,  że  to  się  skończy.

Nigdy  nie  kłamał.  Jest  bardzo  stanowczy  w  sprawie  nie
mieszania  pracy  z  poważnym  związkiem.  Sądzę,  że  nie
ma  racji,  ale  szanuję  jego  prawo  do  własnego  zdania  na
ten temat. Dojdę do siebie po pewnym czasie. Potrzebuję
po prostu trochę więcej czasu.

–  Może...  fruwanie...  w  przestworza  jak  anioły...  ulży

twemu bólowi.

– Nie, tatusiu. Anioły nic tu nie pomogą. – Pocałowała

go  w  policzek. –  Kocham  cię.  Proszę,  nie  martw  się  o
mnie. – Uśmiechnęła się do niego I wyszła.

Robert spoważniał i potrząsnął głową.
–  Głupi  człowiek...  ten  Santini.  I...  nie  ma  pojęcia  o

drużynach piłkarskich.

Dwa tygodnie później zdecydowała, że pora rozpocząć

background image

nowy etap w życiu.

Koniec  ze  smutkami.  Założyła  ciemnoniebieskie

spodnie  i  jasny  sweter  w  białe,  czerwone  i  niebieskie
paski  i  skierowała  się  do  biura.  Postanowiła,  że  będzie
pełna werwy i radości życia i była zdecydowana odsunąć
od siebie wspomnienia związane z Vince'em.

Gdy  przechodziła  przez  salon,  kierując  się  do  biura,

usłyszała  pukanie  do  drzwi.  Odwróciła  się,  otworzyła
drzwi energicznie, z uśmiechem.

– Cześć, Katho! – powitał ją Vince.
Uśmiech zniknął z jej ust, zamrugała raz, potem drugi.

To pewne, że Vince Santini stoi na jej werandzie. Wysoki,
silny i wspaniały Vince, odziany w dżinsy i sweter koloru
karmelowego,  sprawiający  wrażenie  wyczerpanego,  ale
mimo  to  wspaniały.  „Och,  Boże,  dlaczego  Vince  stoi  na
mojej werandzie?!"

– Dlaczego stoisz na mojej werandzie? – zapytała.
–  Czy  naprawdę  o  tym  teraz  myślałaś?  Kochasz  mnie,

Katho?

– Vince, proszę, przestań. To nie ma sensu.
– Czy właśnie to miałaś na myśli? – powtórzył.
– Tak – odpowiedziała z westchnieniem.
–  Katho,  czy  mogłabyś  wybrać  się  ze  mną  na

przejażdżkę? Proszę cię.

– Po co?
– To ważne. Wiem, że nie mam prawa prosić cię o nic,

ale proszę, zrób to dla mnie.

„Nigdy w życiu, mój panie" – pomyślała.

background image

–  Tak. –  Zdziwiona  usłyszała  swoją  odpowiedź. –

Pozwól, że powiem Jane, iż wychodzę, chociaż to absurd.

– Ależ nie. To ważne.
Minęło dwadzieścia minut od chwili, gdy opuścili dom

i  przez  ten  czas  Katha  zauważyła  coś  zadziwiającego.
Vince Santini był nerwowy. Nie mówił do niej ani na nią
nie patrzył, ale uderzał palcami o kierownicę i majstrował
przy radiu. „Ten człowiek to kłębek nerwów".

Lecz  to  właśnie  on,  przyznała,  sprawiał,  że  jej  serce

łomotało.  Dwa  tygodnie  od  ostatniego  spotkania  nie
zmniejszyły płomienia miłości i pożądania.

– Dokąd jedziemy? – zapytała w końcu. Nie spojrzał na

nią.

– Zaufaj mi.
– Hmm – mruknęła. Założyła ręce i gapiła się w boczną

szybę.

Vince  przejechał  kilka  mil  na  południe  miasta,  później

skręcił w ulicę prowadzącą na jakieś wzgórze. Zauważyła,
że  droga  prowadzi  do  dzielnicy  ogromnych,  drogich
domów, które były zbudowane na dużych działkach poza
miastem.

Minęło  następne  dziesięć  minut.  Vince  zwolnił.  Minął

dwa  betonowe  słupy  i  skierował  się  na  podjazd
prowadzący  do  białego,  ogromnego,  dwupiętrowego
domu, który lśnił w słońcu.

–  Ale  piękny  dom! –  krzyknęła  Katha. –  Czyj

samochód stoi przed nim?

–  Tandera. –  Vince  zatrzymał  się  za  lśniącym

background image

srebrzystym jaguarem i wyłączył silnik.

– Tander tu mieszka?
– Nie. – Wysiadł z samochodu. Katha otworzyła drzwi i

stanęła obok.

– Kto więc tu mieszka? – zapytała.
– Zaufaj mi. Chodź.
Szli szerokimi schodami w kierunku rozległej werandy.

Vince  otworzył  drzwi  i  zrobił  krok  do  tyłu,  by  ją
przepuścić.

– Nie zapukałeś – zauważyła.
– Zaufaj mi.
–  Uparcie  powtarzasz  to  samo –  powiedziała  i

wkroczyła do domu.

Zatrzymała się zdziwiona, bo w domu nie było żadnych

mebli.  Ogromne  frontowe  foyer  było wyłożone  różowym
marmurem, drewniane podłogi w przestronnych pokojach
błyszczały, ale nie było żadnych mebli.

W  połowie  długiego  korytarza  otworzyły  się  drzwi  i

pojawił się Tander.

–  Witaj,  serduszko –  powiedział,  uśmiechając  się  do

Kathy.

–  Cześć,  Tander! –  powitała  go,  odwzajemniając

uśmiech.

–  Już  mnie  nie  ma,  Vince.  Dostaniesz  rachunek.

Pobieram tysiące za opiekę nad maluchami.

–  Jestem  ci  winien  coś  więcej –  powiedział  Vince

poważnie.

Tander  otworzył  drzwi  i  odwrócił  się,  by  spojrzeć  na

background image

Vince'a.

– Nie dopuść, by diabli to wzięli, po prostu nie dopuść

– rzekł stanowczo.

Opuścił  dom,  a  kilka  chwil  potem  rozległ  się  warkot

potężnego silnika.

– Opieka nad maluchami? – zapytała Katha.
– Wejdź do salonu – powiedział Vince i przeszedł przez

korytarz.

Katha  wpatrywała  się  w  niego  przez  chwilę,  potem

wolno poszła za nim.

W  salonie  był  kominek  z  płyt  kamiennych,  okna

sięgające  od  podłogi  do  sufitu,  wspaniały  orientalny
dywanik,  ale  nie  było  mebli.  Słońce  wlewało  się  przez
okna, błyszcząc na białych ścianach.

Vince  wsunął  ręce  do  kieszeni,  wyciągnął,  założył  na

piersiach, po czym z powrotem włożył je do kieszeni.

„Kłębek nerwów" – pomyślała Katha ponownie.
– Piękny dywanik – powiedziała, by przerwać ciszę.
–  Co? –  Bezmyślnie  wpatrywał  się  w  dywan. –  Tak,

owszem. Należał do mojego dziadka. To jedna z niewielu
rzeczy, które zachowałem, gdy zmarł.

– Aha. Dywanik dziadka. Co on tutaj robi?
– Katho, ja... – zaczął, odchrząknął i spróbował znowu.

– Zostawiłem cię dwa tygodnie temu wierząc, że nie mam
innego  wyboru.  Przekonałem  się  wiele  lat  temu,  że  moja
praca nie może iść w parze z poważnym związkiem.

– Wiem – powiedziała cicho.
– Potem ty zjawiłaś się w moim życiu; zrozumiałem, że

background image

wypełniłaś coś pustego i zimnego, co tkwiło we mnie. To,
co nas łączyło, było piękne, bardzo piękne.

– Tak.
– Ale ja dalej utrzymywałem, że nigdy nie zwiążę się z

kobietą na całe życie.

Tak  było,  tak  musiało  być.  Potem  Tander  nakłonił

mnie,  abym  stanął  twarzą  w  twarz  z  bardzo  trudnym
pytaniem.  Zapytał  mnie,  czy  zastanawiałem  się  kiedyś,
czego naprawdę się obawiam.

– Czego się obawiasz? Wyjaśniłeś mi to. Powiedziałeś,

że  statystycznie  procent  rozwodów  w  małżeństwach,  w
których  mężczyzna  jest  oficerem  policji,  jest  bardzo
wysoki.

Potrząsnął głową.
–  To  było  usprawiedliwienie,  które  powtarzałem  przez

całe  lata,  by  uniknąć  związku, by  upewnić  się,  że  nigdy
nie  kochałem.  Tak  długo  to  stosowałem,  że  faktycznie
uwierzyłem, iż tak właśnie czuję.

– Nie rozumiem.
– Ja nie rozumiałbym również, gdyby nie Tander i jego

pytanie.  Katho,  kochałem  rodziców,  a  oni  zginęli.
Zostawili mnie, gdy byłem małym chłopcem.

Kochałem  dziadka,  ale  on  miał  duszę  wędrowca,  i  za

każdym  razem,  gdy  tylko  z  kimś  się  zaprzyjaźniłem,
pakował  mnie  i  przeprowadzał  się  do  innego  miasta  czy
innego kraju. Potem postarzał się i zmarł. Zostawił mnie.
Przyjaźnię  się  z  Tanderem  i  Declanem  Harrisem,  ale
zawsze trzymałem na dystans kobiety i innych mężczyzn,

background image

ponieważ  się  obawiałem.  Troszczyć  się,  Katho,  kochać
oznaczało dla mnie być opuszczonym i samotnym.

– Ależ, Vince – wyszeptała.
–  Spojrzałem  w  oczy  duchom,  spojrzałem  w  oczy

prawdzie o sobie, w te rany, w ten strach. Zmierzyłem się
z tym wszystkim, stoczyłem bitwę i wygrałem.

Była  to  najcięższa  bitwa  mojego  życia,  ale  musiałem

wygrać,  ponieważ  przegrana  oznaczała,  że  utracę  ciebie.
Moje  obawy  nie  pozwalały  mi  powiedzieć,  jak  bardzo...
do licha... Katho, kocham cię.

–  Kochasz  mnie? –  powtórzyła,  a  głos  uwiązł  jej  w

gardle.

– Przysięgam na Boga, że cię kocham – wyznał głosem

ochrypłym  ze  wzruszenia. –  Katho,  jestem  gliną,  teraz
prywatnym  detektywem,  ale  jednak  gliną,  i  zawsze  nim
będę.

– Tak, oczywiście, to część tego, kim jesteś. Przytaknął.
–  Jestem  policjantem,  ale  także  mężczyzną,  samotnym

mężczyzną,  który  cię  kocha  i  uwielbia  ciepło,  które
wnosisz  w  jego  życie.  Lepiej  chyba  nie  umiałbym  tego
wyrazić.  Kupiłem  ten  dom...  dla  nas,  taką  mam  nadzieję.
Możesz 

pracować 

tutaj, 

jeżeli 

zechcesz. 

Jest

wystarczająco  duży  dla  nas  wszystkich...  dla  ciebie,  dla
mnie, dla Jane i twojego ojca. Wiem, że nie jesteś sama, i
oni to część tego, kim jesteś. Założymy rodzinę, będziemy
mieszkać  wszyscy  razem,  razem  z  naszymi  dziećmi.
Katho,  proszę,  powiedz,  że  wyjdziesz  za  mnie.  Nie  chcę
być  już  dłużej  samotny  i  kocham  cię  naprawdę,  tak

background image

cholernie mocno. Katho, proszę.

Rzuciła  się  w  jego  ramiona,  obejmując  go  za  szyję.

Mocno ją przytulił.

– Katho?
– Tak! Tak, tak, tak! – Odchyliła głowę, by uśmiechnąć

się  do  niego  przez  łzy  szczęścia. –  Tak,  wyjdę  za  ciebie,
urodzę  ci  dzieci  i  zamieszkam  z  tobą  w  tym  pięknym
domu.  Ach,  Vince,  kocham  cię!  Tęskniłam  za  tobą,
cierpiałam,  bardzo  płakałam,  gdy  myślałam  o  tobie.  Tak,
mój Vincencie, jesteś moim życiem.

Łzy  błysnęły  w  ich  oczach.  Vince  zniżył  głowę  i

delikatnie,  z  czcią  pocałował  Kathę.  Pocałunek  mówił  o
bólu  i  rozterkach  ostatnich  dwóch  tygodni,  o  stoczonych
bitwach i o zwycięstwie. Mówił o pragnieniu rosnącym z
każdym  uderzeniem  pulsujących  serc.  Mówił  o  miłości  i
spełnieniu na zawsze.

–  Kocham  cię,  Katho  Logan –  powiedział  Vince,  gdy

podniósł głowę.

–  I  ja  cię  kocham,  Vincencie  Santini –  wyszeptała. –

Vince, kim opiekował się Tander?

– Boże, zapomniałem o nich.
– O nich?
Wziął  ją  za  rękę  i  ruszył  przez  salon.  Katha  musiała

prawie  biec, by  dotrzymać  mu  kroku. Otworzył drzwi  do
pokoju, z którego wyszedł Tander i wprowadził Kathę.

Na środku pomieszczenia, które z pewnością miało być

biblioteką, stał kojec. W kojcu wierciły się dwie puszyste
kuleczki – biała i brązowa.

background image

Madame – powiedział Vince, wznosząc rękę. – Poznaj

resztę  naszej  rodziny.  Owczarek  angielski  o  imieniu
Oliver i chow-chow o imieniu Chow-Lee-Chan.

Katha  klasnęła  z  radości  i  podbiegła, by  zagarnąć

szczenięta  w  swoje  ramiona.  Lizały  ją  po  twarzy  i
machały ogonkami.

– Witaj w domu, pani Santini – powiedział Vince.
– Wspaniale jest tutaj, panie Santini – odrzekła, śmiejąc

się do niego z błyskiem miłości w oczach.

Bawili  się  ze  szczeniętami,  ale  wkrótce  puszyste

maluchy  zaczęły  ziewać  i  chciały  tylko  udać  się  na
drzemkę do kojca.

Vince  objął  Kathę  i  razem  wrócili  do  salonu.  Kochali

się na orientalnym dywaniku w promieniach słońca.

W  domu,  który  miał  stać  się  ich  domem,  który  miał

rozbrzmiewać  miłością  i  śmiechem,  Katha  i  Vince
pofrunęli w przestworza jak anioły.